source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
W PRL-u sklepy były praktycznie puste, a o towarach luksusowych zwykły obywatel mógł pomarzyć. Mimo tych braków na ulicach można było zobaczyć zmodyfikowane trendy z Zachodu. O pomysłowości krawcowych i stylistów piszą w swojej książce Dorota Williams i Grzegorz Sołtysiak. Powojenna Polska
Williams i Sołtysiak zaczynają swoją opowieść tuż po II wojnie światowej. Gdy w 1945 roku zachodnia Europa zachłystywała się amerykańskim stylem życia, w Polsce powstawały nowe kawiarnie – najmodniejsze miejsca, w których nierzadko słuchano jazzu. W kwestiach ubioru mieszkańcy Polski musieli wykazać się kreatywnością, najczęściej przerabiając męskie garnitury i mundury. Wkrótce jednak ich miejsce zajęły mundurki UNRRA. Prawdziwy koniec wojennej mody w stylu militarnym przyniósł rok 1947, kiedy na ekrany polskich kin weszły powojenne filmy amerykańskie. Za chwilę jednak władza ludowa zdemonizowała Amerykę i kraj zdominowała moda „robociarska”, dla której przeciwwagą był sposób ubierania się bikiniarzy.
Odwilż
Co polskiej modzie przyniosła polityczna odwilż? Z pewnością inspirację ubiorem uczestników Światowego Festiwalu Młodzieży i Studentów. Powiew Zachodu dotarł także wraz z publikacją książek Agathy Christie, Ernesta Hemingwaya i Franza Kafki, które wcześniej znajdowały się na liście cenzury. To właśnie książka stała się najmodniejszym akcesorium – światowe bestsellery eksponowano w salonie i noszono Nowym Światem pod pachą. Dziewczyny i chłopcy starali się stylizować na bohaterów powieści „Łuk triumfalny”, naśladując ich ubiór i pijąc calvados.
Szalone lata 60.
Lata 60. przyniosły wiele nowinek technicznych, które, tak jak poprzednio książki, stały się modnym akcesorium. Każdy marzył o skuterze, którym jeździł bohater „Niewinnych Czarodziejów” Wajdy i radioodbiorniku. Na topie stało się także urządzanie wnętrz i wszystko to, co dziś znamy pod pojęciem designu. Do Polski dotarła też moda londyńska, a wraz z nią spódniczka mini. Bardzo duży wpływ na to, co było trendy w tamtych latach mieli Beatlesi i Rolling Stonesi. To za ich sprawą chłopcy zapuszczali włosy, a dziewczyny spacerowały miastem z płytami Anglików w ręku. Polacy oszaleli także na punkcie tkaniny non-iron i tak na ulicach pojawiły się ortalionowe płaszcze i kurtki szwedki.
Różowe lata 70.
W kolejnej dekadzie PRL otwierał się coraz bardziej na Zachód: powstały pewexy, otwierano dyskoteki, w telewizji zaczęto emitować zagraniczne seriale. Symbolami epoki Gierka były coca-cola, meblościanka, perfumy Diora lub Chanel i Fiat 126p. Co ciekawe, dzięki sukcesom Wojciecha Fibaka supermodną rozrywką stał się tenis. A polska ulica? Tonęła w jeansie, sukienkach maxi, bananowych spódnicach i kolorowych flanelowych koszulach. Największą rewolucją było chyba wprowadzenie kobiecych spodni na salony – wiedzieliście, że dopiero od początku lat 70. uczennice mogły przychodzić w spodniach do szkoły?
Schyłek PRL
Lata 80. upłynęły Polakom pod znakiem kryzysu gospodarczego i wszechobecnych kolejek. Towarami luksusowymi z dnia na dzień stały się pomarańcze, cukierki i papierosy. Bieda spowodowała modę na kolekcjonowanie i eksponowanie puszek po piwie, opakowań po papierosach i czekoladzie, co dziś wydaje się co najmniej dziwne. Młodzież znów zaczęła nosić płyty pod pachą, a w ramach spotkań towarzyskich oglądano wspólnie zakazane filmy na kasetach wideo. Co ciekawe, ogromny wpływ na trendy lat 80. miała Solidarność – ponieważ znakiem rozpoznawczym kurierów noszących „bibułę” były duże torby, Solidarność zaapelowała do społeczeństwa o noszenie takich właśnie toreb. Zapanowała także moda na styl opozycjonisty, czyli bury sweter, sportową kurtkę, militarne spodnie i sznurowane buty na grubej podeszwie.
„Modny PRL” to książka, którą czyta się z prawdziwą przyjemnością. Narrację Sołtysiaka przeplatają cytaty z epoki i komentarze Williams, dzięki czemu lektura jest naprawdę lekka. Autorzy wykonali kawał świetnej roboty, nie ograniczając się do opisu modnych ubiorów, ale odtwarzając styl życia Polaków w poszczególnych dekadach, na który wpływ miały zarówno polityka, gospodarka, jak i kultura.
Źródło okładki: www.wydawnictwoswiatksiazki.pl | „Modny PRL” Dorota Williams, Grzegorz Sołtysiak – recenzja |
W syreny można wierzyć lub nie, ale jedno jest pewne – mimo rybiego ogona kojarzą się na ogół z pięknem. Jest to jeden z ciekawszych paradoksów związany z mitologiami i baśniami. Chociaż w niektórych kulturach syrena może być pół ptakiem i pół człowiekiem. W zależności od autorów opowieści, syrena może mieć mniej lub bardziej bogatą osobowość, dlatego zdecydowanie bardzo korzystnie w tym względzie wypadają syreny wymyślone przez amerykańską pisarkę Jennifer Donnely na potrzeby sześciotomowego cyklu dla młodzieży Saga Ognia i Wody. Jest to opowieść o sześciu syrenach. Jennifer Donnely jest uznaną i nagradzaną pisarką. To laureatka Carnegie Medal, The Los Angeles Times Book Prize i Borders Original Voices Award. Na listach kilku prestiżowych amerykańskich i brytyjskich czasopism (m.in. londyńskiego The Times) jej powieść A Northern Light znalazła się wśród najlepszych książek. W Polsce mamy dostęp do trzech pierwszych części sagi dzięki wydawnictwu Zielona Sowa. Są to: Saga Ognia i Wody – Wielki błękit, Saga Ognia i Wody – Gniewna fala oraz Saga Ognia i Wody – Mroczny przypływ. Wszystkie trzy tytuły można kupić na Allegro.
W wodnym świecie jak w życiu
Pierwsza część sagi opowiada o upadku podwodnego królestwa Miromary, a właściwie o zamachu na Isabellę, matkę syreny Serafiny. Królestwo zostaje zdobyte przez najeźdźców mimo proroczego snu następczyni tronu. Bezkresne wodne królestwo, w którym żyje Serafina, należy do najstarszych cywilizacji, mimo to Serafina musi uciekać, a w dalszej podróży towarzyszy jej najbliższa przyjaciółka. Przedwcześnie wkraczają w dorosłość, stając przed koniecznością podejmowania dojrzałych decyzji. Są tu też dylematy sercowe i problem wzajemnego zaufania. Na dodatek podróż ma prowadzić do rozwiązania zagadki.
Perypetiom młodych syren towarzyszą wydarzenia magiczne i fantastyczne. Jednym z nich jest uśmiechający się zza srebrnego zwierciadła mężczyzna, który już kiedyś przeszedł przez lustro, by zabić Serafinę. Teraz, na początku drugiej części zatytułowanej Gniewna fala, kiedy powróciła ona do ruin królestwa, nie mógł ponownie tego zrobić, gdyż pęknięcia lustra go nie przepuściły. Prolog Gniewnej fali poprzedza jako motto wymowny fragment wiersza Carla Sandburga: „Morze nigdy się nie zatrzymuje. / Uderza o brzeg niespokojnie / Niczym młode serce, / Polując. / Morze mówi / i tylko burzliwe serca / znają jego mowę… / Młode Morze […]”.
Gniewna fala
W tej części okazuje się, że syreny z sześciu królestw to potomkinie największych magów i jednocześnie sześciorga władców, którzy rządzili Atlantydą. Są to: Serafina, Neela, Ling, Ava, Becca i Astrid. Rzeczna czarownica Baba Vraja poinformowała je o tym, dodając, że po setkach tysięcy lat powróciło pierwotne zło i teraz zagraża nie tylko syrenom, ale i ich królestwom. Tylko syreny mogą stawić czoło złu, oczywiście pod warunkiem, że wcześniej uda im się odszukać magiczne pradawne talizmany. I tu Serafinie na przeszkodzie znów stanie uczucie…
Całość serii została bardzo ładnie wydana w twardych lakierowanych okładkach. Wzorem innych znanych powieści fantasy zaopatrzono ją w mapy wodnych krain i słownik. To dobry pomysł, ponieważ bez słownika lektura powieści i zapamiętywanie postaci byłyby dużo trudniejsze. Przykładem może być choćby hasło: „TERRAGOGOWIE (GOGOWIE) – ludzie. Do tej pory nie potrafili pokonać syrenich zaklęć ochronnych”, „VITRINY – dusze pięknych, próżnych kobiet, które spędzały zbyt wiele czasu na przeglądaniu się w lustrach i za karę zostały uwięzione wewnątrz nich”.
Warto podkreślić, że cykl Jennifer Donnely ma wiele głębszych treści i może być ciekawą i inspirującą lekturą nie tylko dla dzieci i młodzieży.
Źródło okładki: zielonasowa.pl | J. Donnelly, Saga Ognia i Wody. Gniewna fala – recenzja |
„Carcassonne” od lat stanowi tytuł kultowy. W podstawie dość szybko kończą się jednak kafelki, a liczba osób, które mogą zasiąść do stołu, nie przekracza 5. Dzięki dodatkowi „Karczmy i katedry” zwiększamy tę liczbę do 6, a przez wprowadzenie kilku zmian gra zupełnie zmienia swoje oblicze. Zamki i drogi już nigdy nie będą takie same
Co dostajemy w niewielkim pudełku? Po pierwsze, 18 nowych płytek terenu, dzięki którym gra jest dłuższa i mamy więcej zabawy. Po drugie, pionki dla szóstego gracza (szare w wersjach starszych, a w nowej edycji różowe) oraz nowe, większe pionki w kolorach z wersji podstawowej dla każdego z graczy – gigant będzie bonusem premiowym na koniec każdej rozgrywki. Do tego jeszcze płytki punktowe (tor był dotąd do 50 pkt., teraz wreszcie wiadomo, ile razy go przekroczyliśmy), które bardzo się przydają. Najciekawsze z tego wszystkiego są oczywiście pomysły na zmianę reguł gry, wprowadzenie kilku zmian, które sprawiają, że rozgrywka staje się dużo bardziej emocjonująca.
Na czym polegają zmiany? Otóż w „Carcassonne”, jak pewnie wiecie, chodzi o to, by poprzez dokładanie do siebie kafelków budować miasta (otoczone murem) oraz prowadzące do nich drogi i zdobywać punkty za otaczające je pola. Ale co to za miasto bez katedry albo droga bez karczmy? Ten prosty pomysł zmienia wszystko – z tymi kafelkami możesz zgarnąć punktową premię (3 zamiast 2 za każdy kafelek miasta albo 2 zamiast 1 za kafelek drogi), ale możesz też zostać na koniec z niczym, jeżeli okaże się, że nie dokończyłeś murów miasta albo drogi.
Sposób na zwycięstwo albo pognębienie przeciwnika
Negatywna interakcja dzięki temu dodatkowi natychmiast dodaje emocji rozgrywkom i „Carcassonne” już nigdy nie będzie się wydawało nudne (zawsze można dokupić kolejne dodatki). Dokładanie takich kafelków specjalnych (karczma, katedra) może być nie tylko drogą do zdobycia punktów dla siebie, ale również sposobem na to, by nie dostał ich przeciwnik. Do tego kolejna innowacja – pionek gigant, który w końcowej fazie gry może przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść (np. przy remisie w liczbie chłopów na danym polu) – tu też trzeba dobrze rozważyć, gdzie ma się on znaleźć. Prosta gra staje się coraz bardziej skomplikowana, choć nie traci przecież nic ze swojej lekkości.
Podsumowując: dodatek może nie narzuca wielkich zmian, ale sprawia, że przyjemność z gry jest dużo większa. Odrobinę podniesiony poziom trudności jest jak najbardziej do ogarnięcia nawet dla dzieci. Więcej kafelków, pionków, więcej graczy – po prostu za niewielką sumę dostajemy duże urozmaicenie podstawowej wersji gry. A jeżeli chcemy grać bez dodatku? Nie ma problemu, bo wszystkie kafelki są oznaczone ludzikiem, więc łatwo je odnaleźć.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Jeżeli kupować dodatki do tej gry, którą kochają i dorośli, i dzieciaki, zacznijcie właśnie od „Karczm i katedr” – to chyba najlepszy i zupełnie podstawowy dodatek, który potem można łączyć z innymi. Za niewiele ponad 40 złotych może być już wasz, a zdarza się, że można go zdobyć w pakiecie razem z podstawą.
Poczytaj też oinnych dodatkach
do „Carcassonne”! | „Carcassonne: Karczmy i katedry” – recenzja gry |
Lubimy robić zdjęcia smartfonami, jednak nie muszą być to tylko kolejne widokówki z wakacji i selfie. Smartfonem możemy wykonać ciekawe zdjęcia makro - najnowsze modele łapią ostrość z coraz to mniejszych odległości, a to wystarczy, aby zrobić ciekawe ujęcia. W makrofotografii ważne jest aby ukazać przedmiot takim, jaki jest w rzeczywistości lub nieznacznie powiększony.
Makrofotografia - co to jest?
Makrofotografia to typ fotografii, w którym obiekt zostaje odwzorowany w naturalnych rozmiarach lub jest nieco powiększony. Aby uzyskać takie powiększenie np. owadów, należy zbliżyć obiektyw aparatu na odległość zazwyczaj poniżej 30 cm. Problemem przy tego typu zdjęciach jest mała głębia ostrości. Trzeba uważnie celować obiektywem, aby to fotografowany obiekt był wyraźny.
Obecnie na rynku są aparaty kompaktowe, które bez problemów ostrzą z odległości kilku centymetrów. Oczywiście zdjęcia makro wykonamy też lustrzankami i bezlusterkowcami z podpiętym odpowiednim obiektywem. Co jednak jeśli mamy do dyspozycji tylko smartfon? Nic nie stoi na przeszkodzie - warto spróbować swoich sił w makrofotografii.
Jak robić zdjęcia makro smartfonem?
Zdjęcia makro możemy zacząć robić już w domu, na pewno znajdziemy mnóstwo przedmiotów, które zostaną naszymi modelami. Największe wrażenie robią jednak elementy natury przyrodniczej - rośliny lub owady.
Z tą pierwszą kategorią raczej nie będziemy mieli problemu. Można fotografować nawet rośliny w domu - doniczkowe lub te w wazonie. Możemy sobie ułożyć np. kwiat róży na blacie biurka, odpowiednio doświetlić i zrobić całą makro sesję. Obecnie w smartfonach mamy dostępne bardzo jasne obiektywy, a w Samsungu Galaxy S9+ nowym rozwiązaniem jest zmienna przysłoną (od f/1.5 do f/2.4).
Jeśli zdecydujemy się na fotografowanie polnych kwiatów lub kłosów zbóż, to pomóżmy sobie małym statywem. Obecnie na rynku jest wiele statywów do smartfona - elastyczny tripod ustawiony na ziemi powinien nam dobrze ustabilizować urządzenie. Dzięki temu zabiegowi uchwycimy obiekt, nawet jeśli ten delikatnie się porusza pod wpływem wiatru.
Efekty nie zawsze są zadowalające? Warto zaopatrzyć się w obiektyw - dodatkową optykę, którą nakładamy na smartfona. Zestawy soczewek typu 3 w 1 (najczęściej szkło do makro, szerokokątne i rybie oko) możemy kupić za kwotę zaledwie 5-10 złotych. Jakość zdjęć nie będzie zachwycająca, ale jak na start naszej przygody z makrofotografią to wystarczy. Jeśli jesteśmy posiadaczami iPhone’a i dysponujemy budżetem zaczynającym się od ok. 150 złotych możemy wyposażyć się w obiektyw Olloclip. Tańsze wersje są przeznaczone najczęściej do iPhone’a 6, 6 Plus lub ich odpowiedników serii 6s. Z kolei Olloclip dla nowszych modeli, jak iPhone 8 to już wydatek przekraczający nawet 500 złotych. W tym przypadku cena idzie w parze z jakością, gdyż uzyskane zdjęcia powinny być zadowalające.
Warto poruszyć też kwestie mocowań takiej optyki. Najczęściej spotkamy się z klipsami. Konstrukcja jest bardzo prosta - do klipsa przymocowana jest soczewka, a my ten zestaw zapinamy na obudowie smartfona, tak aby znajdował się dokładnie na obiektywie. Ma to jedną wadę - klips bardzo łatwo może się przesuwać, musimy uważać żeby go nie trącić palcem. Plusem tego rozwiązania jest fakt, że możemy go zamocować nawet na niektóre smartfony znajdujące się w etui. Jeśli nie jesteśmy pewni, czy taki zestaw będzie pasował na nasz smartfon, zawsze możemy sprawdzić do jakich modeli jest dedykowany. Standardowy klips dołączony do takiej optyki można zaczepić na odległość około 2 cm - aparat w smartfonie musi być maksymalnie w takiej odległości od brzegu obudowy.
Na rynku są jeszcze obiektywy z mocowaniem magnetycznym. Na Allegro możemy znaleźć budżetowy model za 10 złotych - naszą optykę mocujemy do obiektywu smartfona za pomocą magnesu. Jest to opcja o wiele stabilniejsza niż klips, jednak sprawdzi się głównie przy smartfonach z nie odstającym od obudowy aparatem.
Czy są jakieś alternatywy dla typowych, doczepianych obiektywów smartfonów? Otóż tak - stare, manualne obiektywy, jak chociażby Pentacon f/1.8 (wydatek ok. 150-200 złotych). Obecnie dzięki konwerterom mocowań znajdują zastosowanie z nowoczesnymi lustrzankami lub bezlusterkowcami. My możemy je wykorzystać do smartfonowej makrofotografii. Oczywiście nie zamocujemy tak dużego obiektywu bezpośrednio do smartfona, a jedynie przykładamy aparat główny do odwróconej optyki. Sprzęt w takiej konfiguracji kierujemy nad obiekt, który chcemy sfotografować. Wymaga to trochę cierpliwości, aby smartfon wyostrzył nam prawidłowo na nasz cel. Musimy też liczyć się z efektem winietowania.
Zdjęcia makro potrafią być zachwycające - obiekty na co dzień dla nas małe, nagle są pierwszoplanowymi bohaterami zdjęć. Zdecydowanie warto spróbować i zobaczyć efekty, tym bardziej, że nie potrzeba nam do tego wyszukanego sprzętu. Wystarczy smartfon i ewentualnie gadżeciarskie obiektywy za niewielkie pieniądze. | Makrofotografia w smartfonach |
Jeszcze do niedawna plecaki zarezerwowane były dla uczniów i podróżników. Jednak wyjątkowa wygoda ich noszenia, możliwość nieograniczonej stylizacji i praktyczność sprawiły, że opanowały nie tylko górskie szlaki, ale także miejskie ulice. Przeczytaj, jak stworzyć z nim nową stylizację. Plecak pod względem wygody wygrywa z torebką już na starcie. Odciąża kręgosłup pozwalając równomiernie rozłożyć ciężar i jest w większości przypadków znaczniej bardziej pakowny, co podczas całego dnia na mieście stanowi niebagatelną różnicę. Oczywiście miejskie plecaki są po prostu modne. Spośród ogromnej liczby designerskich printów, ciekawie łączonych ze sobą materiałów, frędzli, czyli hitu minionych wakacji, a także surowych, minimalistycznych form i wysokiej jakości materiałów zarówno miłośnicy prostej elegancji, jak i kolorowego stylu boho, znajdą coś dla siebie.
W klimacie vintage
Dla wszystkich tych, którzy nawet w chłodne jesienne miejskie dni chcieliby wnieść nieco wakacyjnego festiwalowego looku, idealnym pomysłem będą plecaki w stylu vintage. Ci, którym bliżej do rockandrollowych klimatów mogą wybrać lekki i pakowny plecak, uszyty z tkaniny imitującej postarzany jeans, z przetarciami i przeszyciami. Najlepiej będzie się prezentował w zestawieniu z kolorowymi trampkami i kurtką bomberką. Dla miłośników lekkiego i nawiązującego do hippisowskiej mody stylu boho również znajdziemy kilka ciekawych propozycji. Na pewno znajdą się wśród nich wszelkie plecaki z nadrukami we wzory etniczne, romantyczne kwiaty czy abstrakcyjne wzory w kolorach ziemi. Wyjątkowo interesujące są wykorzystywane w tych plecakach nietypowe połączenia materiałów, np. grubego płótna i delikatnej koronki. Takie zestawienia to jeden z głównych trendów stylu zaczerpniętego po trochu od hippisów, cygańskiej bohemy i wyluzowanych surferów. Dla tych, którzy konsekwentnie się go trzymają, taki plecak będzie praktycznym, codziennym dodatkiem, za to osoby na co dzień stawiające raczej na elegancję lub styl sportowy, mogą sprawdzić go podczas wyjazdu z przyjaciółmi za miasto, weekendowego zwiedzania czy rodzinnego pikniku.
Klasycznie, lecz bez torebki
Każda kobieta ma czasem dni, kiedy nawet swoją ulubioną torebkę chciałaby rzucić w kąt na rzecz tego, co umożliwi jej spakowanie niezbędnych akcesoriów i jednocześnie sprawi, że nie będzie się uginać pod ich ciężarem. Jest rozwiązanie – prosty, klasyczny skórzany plecak. Zapowiada się drogo, jednak najtańsze modele ze skóry ekologicznej możemy kupić już od 40 zł, a te ze skóry naturalnej bardzo często za mniej niż 100 zł. Ciekawym pomysłem, stosowanym w większości plecaków formatu mniejszego niż A4, są szelki połączone suwakiem. Dzięki temu jednym ruchem możemy przemienić plecak w torebkę i odwrotnie. Większe plecaki sprawdzą się w drodze do pracy i na uczelnię. Są proste, eleganckie i będą wyglądały odpowiednio, nawet jeśli obowiązuje nas ściśle określony dress code. Niektóre z nich mają specjalnie zabezpieczoną i wzmocnioną kieszeń na tablet lub laptop, przegródki na teczki z dokumentami i malutką kieszeń na drobiazgi, dzięki czemu świetnie zastąpią torebkę lub typową torbę na komputer, pozwalając odpocząć przeciążonym ramionom.
Miejski luz
Propozycją dla podróżników odkrywających nieznane zakamarki metropolii jest pojemny plecak płócienny ze skórzanymi sprzączkami, nieco w klimacie Indiany Jonesa. Bez trudu zmieścimy w nim aparat, kubek z kawą, mapę i notes. Z takim przygotowaniem zwiedzanie będzie przyjemnością. Jeśli jednak na miasto wybieramy się na krótko, idziemy na fitness, spacer do parku czy spotkanie z przyjaciółmi, możemy się zdecydować na plecak-worek. Swoją konstrukcją przypomina znane wszystkim ze szkoły podstawowej worki na kapcie, prezentuje się jednak o niebo lepiej. Najtańsze modele możemy kupić już od 6 zł. Zajmują niewiele miejsca, świetnie sprawdzą się jako zapasowa torba na zakupy, kurtkę czy książki z biblioteki. Najmodniejsze są wersje z nadrukami full print, bardzo często z efektem 3D. Do wyboru mamy abstrakcyjne grafiki, widoki plaż, miast i egzotycznych miejsc, a także zabawne obrazki, takie jak kot w okularach czy góra bananów.
Do plecaka nie trzeba już chyba nikogo przekonywać. Taki modny, wygodny i sprawdzający się w wielu sytuacjach dodatek powinien znaleźć się w każdej szafie. Nawet jeśli nie będziemy nosić go na co dzień, z pewnością wykorzystamy do niejednej stylizacji, a także podczas wyjazdów. | Miejski plecak – praktyczne uzupełnienie stylizacji |
Gdy temperatura na zewnątrz rośnie, odzywa się pragnienie. Większość z nas chce je ugasić zimnym napojem przyniesionym na plażę w torbie utrzymującej jego temperaturę. Podczas pobytu na plaży czy leśnej polanie, spływu kajakiem lub rejsu łódką po jeziorze mamy ochotę na łyk chłodnego napoju, który orzeźwi ciało i pozwoli cieszyć się piękną pogodą. Wyposażeni w torbę pełną butelek z piciem pragnienie nam niestraszne!
Tradycyjny kosz
Do transportu butelek z napojami świetnie nadają się wiklinowe kosze. Można je kupić jako samodzielne produkty. Stanowią też wyposażenie roweru, gdzie służą za kosze transportowe zawieszane na kierownicy. Kosztują ok. 40 zł. Mimo że wydają się delikatne, są bardzo wytrzymałe. Ich minusem jest to, że choć są świetne do transportu, nie chronią napojów przed ciepłem. Dlatego żeby cieszyć się chłodnymi napojami, między butelki należy włożyć wkłady chłodzące, a na spód i wierzch położyć koc lub matę plażową. Można też włożyć butelki do toreb termicznych na pojedyncze butelki, np. litrowe, dwulitrowe itd., będące swego rodzaju futerałem wykonanym z „bąbelkowej” folii aluminiowej (niektóre modele mają co najmniej dwie warstwy folii, między którymi znajduje się dodatkowa warstwa izolująca). Łatwo je utrzymać w czystości – wystarczy przepłukać pod bieżącą wodą.
* Torba na butelkę 2l. Powłoka z aluminium pozwala na zachowanie odpowiedniej temperatury napoju, torbę można przetrzeć wilgotną szmatką. Cena: 1,50 zł.
Termos na butelkę
Rozwinięciem pomysłu na futerał są termosy na butelkę nazywane też coolerami. Są małe, elastyczne i łatwo je wyczyścić wilgotną szmatką. Część modeli wyposażono w wygodny parciany pasek do noszenia na ramieniu oraz karabińczyki do przypięcia do plecaka.
* Termos na butelkę. Idealny na butelkę o pojemności 1,5 l. Wykonany z odpornego na rozdarcia materiału Flex-a-guard. Sztywna i zarazem elastyczna konstrukcja zapewnia wygodny transport. Do butelki można się dostać przez główne wieko lub za pomocą niewielkiej klapki umieszczonej w pokrywie. Chłodzenie zawartości w torbie odbywa się przy użyciu wkładów lub lodu! Wymiary: 31,4 x 19 x 3,8 cm. Cena: 14,90 zł.
Torba na butelki
Torby na butelki ułatwiają transport napojów i zapewniają właściwe ich przechowywanie, gdyż wyposażono je w termiczną warstwę izolującą, organizer na butelki lub puszki (4, 6, 8… sztuk) oraz kieszenie na wkłady chłodzące lub lód. Wyposażono je w pasek na ramię.
* Torba Arda. Na sześć butelek 1,5 l. Wykonana z poliestru. Długo utrzymuje niską temperaturę. Wymiary : 36 x 28,5 x 16,5 cm. Cena: 52,40 zł.
* Coolbox. Produkt renomowanej firmy Terranation. Kompaktowy, o pojemności 5 l. Lekki, wykonany z materiałów antybakteryjnych. Utrzymuje niską temperaturę do 3 godzin. Łatwy do złożenia w małą kostkę. Cena: 106,99 zł.
Lodówka na napoje
Łączy cechy torby do transportu napojów z lodówką turystyczną. Najbardziej znanym modelem jest prosta plastikowa lodówka turystyczna z wkładami chłodzącymi. Na rynku pojawiają się również bardziej wyrafinowane modele, np. torby na napoje sprzedawane w workach.
* Torba Cubi Cool. Wykonana z poliestru. Przeznaczona do napojów sprzedawanych w workach (świeżo wyciskane soki, wina itp.) z kurkiem do napełniania kubków lub kieliszków. Kieliszki do wina można zawiesić na specjalnym wieszaczku z boku torby. W spód torby wmontowano rozkładane nóżki, dzięki czemu nalewanie nie sprawia problemów. Elementem chłodzącym są tradycyjne wkłady. Wymiary: 36 x 28,5 x 16,5 cm. Cena: 52,40 zł.
Modeli toreb, plecaków i pojemników służących do przenoszenia wychłodzonych butelek i puszek jest wiele. Są plastikowe kosze z miejscem na butelki i solidnym uchwytem, są plecaczki z wężykiem do picia i takie, które samodzielnie utrzymują się na wodzie. Każdy znajdzie coś dla siebie! | Wygodne kosze i torby plażowe do transportu napojów |
Sandomierz nie kojarzy się ze zbrodnią. A przynajmniej nie kojarzył, dopóki ojciec Mateusz nie ujawnił swych detektywistycznych talentów. Zwykle jednak miasto to, położone malowniczo i prezentujące się iście pocztówkowo, przywołuje na myśl romantyczny weekend we dwoje, sympatyczny wypad z grupą znajomych i długie spacery w cieniu kamienic, nie zaś potworne zbrodnie i mroczne tajemnice. Jednakże to właśnie tutaj Zygmunt Miłoszewski umieścił akcję drugiego tomu cyklu kryminalnego z prokuratorem Teodorem Szackim. „Ziarno prawdy” ukazuje mniej sympatyczne oblicze turystycznej perełki. Małomiasteczkowy klimat, tajemnice pieczołowicie skrywane przed innymi, antysemityzm, legenda o krwi, wiszący w katedrze kontrowersyjny obraz kłujący wrażliwe oczy, podziemna plątanina korytarzy – oto rzeczywistość ukazana w drugim tomie trylogii kryminalnej Zygmunta Miłoszewskiego. Do tego zestawu dochodzi jeszcze jeden mroczny element – trup.
Przerwana senność
Dla przybyłego ze stolicy prokuratora Sandomierz jest miastem po prostu… nudnym. Choć ma tutaj ładne, przestronne biuro, na karku nie czuje oddechu wrednej szefowej, za niewielki wysiłek dostaje niezłą pensję, a kawa wypita „na mieście” kosztuje zaledwie pięć złotych, senna atmosfera zaczyna go drażnić. Trupa wita więc z radością, tym bardziej, że już od pierwszych chwil wiadomo, że nie będzie to łatwe śledztwo. W pobliżu ciała znaleziono dość oryginalne narzędzie zbrodni. Ofiara jest nauczycielką, niezbyt majętną żoną radnego. Bezdzietna, bez powiązań politycznych i wrogów. A jednak jej nagie, nienaturalnie blade ciało i wielokrotnie pocięte gardło sugeruje, że komuś zalazła za skórę. Czyżby mąż? Pomysł ten szybko upada. Morderstwo jest częścią większego planu, a morderca… Cóż, nie będzie łatwo odkryć jego tożsamość, choć lepiej zrobić to jak najszybciej, nim znów zapragnie zabić.
Zbrodnia, antysemityzm i przesądy
„Ziarno prawdy” Zygmunta Miłoszewskiego to nie tylko wciągający kryminał, ale także intrygująca powieść portretująca Sandomierz i jego mieszkańców oraz poruszająca niełatwą tematykę antysemityzmu, uprzedzeń, sztucznych podziałów na lepszych i gorszych, religijnych konfliktów czy polsko-żydowskich relacji. Autor nie stroni od wyciągania na wierzch historii, które niekoniecznie są naszą narodową chlubą. Udowadnia, że antysemickie poglądy są wciąż żywe, a dawne legendy nie całkiem zapomniane. Snuje wciągającą intrygę kryminalną, a jednocześnie dba o ciekawe tło, kreśli wiele interesujących charakterów i zagadnień.
Zygmunt Miłoszewski, laureat Nagrody Wielkiego Kalibru i Paszportu Polityki, jest świetnym obserwatorem, ma cięty język, duże poczucie humoru i zacięcie publicystyczne. Wszystko to doskonale widać w „Ziarnie prawdy” – powieści mrocznej, ale niepozbawionej ironii, opowiedzianej plastycznie, wiarygodnie, dopracowanej warsztatowo. Warto sięgnąć po tę powieść, kupując jej wersję papierową bądź elektroniczną w cenie ok. 29 złotych (formaty EPUB i MOBI).
Zobacz inne książki Zygmunta Miłoszewskiego.
Źródło okładki: www.grupawydawniczafoksal.com | „Ziarno prawdy” Zygmunt Miłoszewski – recenzja |
Bez wątpienia róże należą do ścisłej czołówki najpiękniejszych kwiatów. Od lat symbolizują męskie uwielbienie dla kobiecego piękna, dlatego tak często są wręczane przez zakochanych. Mnogość kolorów i odmian sprawia, że ich popularność rośnie nie tylko wśród ludzi dotkniętych strzałą Amora. Coraz więcej osób decyduje się bowiem na własną uprawę róż w postaci ogrodu różanego (czyli rosarium) bądź uprawy na balkonie. Róże, określane jako królowe kwiatów, zasługują na wyjątkowe traktowanie. O czym należy pamiętać, decydując się na ich uprawę? Uprawa róż na balkonie
Można wyróżnić co najmniej 150 gatunków róż. Niestety, nie wszystkie nadają się do uprawy w formie doniczkowej, czyli np. na balkonie lub tarasie. Na balkonie najlepiej sprawdzą się róże miniaturowe, wielkokwiatowe lub okrywowe. Spośród nich najmniej wymagające będą róże okrywowe, które w okresie zimowym będą mogły nadal przebywać na dworze. Róże miniaturowe trzeba będzie natomiast przenieść na ten czas do chłodnego pomieszczenia o maksymalnej temperaturze 5 stopni Celsjusza. Właściciele większych balkonów mogą sobie pozwolić na zasadzenie róż parkowych lub pnących. Ich uprawa będzie wiązała się jednak z doborem większych pojemników i zapewnieniem podpórek.
Wybór miejsca
Róże preferują miejsca, które są umiarkowanie nasłonecznione. Najlepiej będą czuły się na balkonach znajdujących się od wschodniej i południowowschodniej strony. Rośliny te źle znoszą upały, dlatego w gorące dni dobrze jest osłonić je przed silnie palącym słońcem, używając np. parawanu, parasola, a nawet pnącza.
Dobór pojemników
Podstawowa zasada brzmi – im większy wzrost rośliny, tym większy pojemnik musimy dobrać. Dobrze dobrana doniczka pozwoli na swobodny wzrost róży i umożliwi jej obfite kwitnienie. Róże miniaturowe, które zazwyczaj nie przekraczają 30–40 cm wysokości, będą mogły rosnąć w niedużych skrzynkach, wiklinowych koszykach, doniczkach lub miskach (20- lub 30-centymetrowych), natomiast wyższe odmiany, osiągające co najmniej metr wysokości, będą potrzebowały pojemników nie mniejszych niż 50–60 cm, najlepiej z otworami w dnie.
Pielęgnacja róż na balkonie
Bezpośrednio po zakupie sadzonki należy umieścić jej korzeń na co najmniej godzinę w wodzie. Pozwoli to wchłonąć zapas wilgoci i umożliwi lepsze zaaklimatyzowanie się rośliny. Następnie przesadzamy różę do nowej większej doniczki, gdyż pojemniki, w których są one sprzedawane mogą okazać się zbyt małe. Nowy pojemnik powinien zawierać warstwę drenażu i dobrej jakości ziemię dla róż. Pamiętajmy, że krzew ten trzeba posadzić tak głęboko, jak rósł do tej pory.
Świeżo zasadzoną różę należy umieścić na kilka dni w półcieniu i dobrze podlać. Warto pamiętać o tym przez cały sezon, aby nie dopuścić do uschnięcia. Systematyczne podlewanie może iść w parze z nawożeniem, które można rozpocząć po ok. 14 dniach od zasadzenia róży. Przydadzą się więc gotowe mieszanki służące do nawożenia róż lub nawozy naturalne. Innym, równie ważnym zabiegiem pielęgnacyjnym jest usuwanie przekwitniętych kwiatów. Jeśli zauważymy, że kwiat zaczyna więdnąć, przytnijmy go razem z fragmentem pędu. Co jakiś czas wymieniajmy również ziemię i zmieniajmy pojemniki na większe.
Zimowanie róż w doniczkach
Róże, które będą w stanie przetrwać okres zimowy na zewnątrz, powinny zostać odpowiednio zabezpieczone przed mrozem. Kilkakrotne owinięcie włókniną, folią lub matą słomianą i zabezpieczenie od dołu styropianem powinno wystarczyć. Miejsce, w którym roślina spędzi zimę powinno być osłonięte przed silnym wiatrem i słońcem. | Róże na balkonie – jak pielęgnować? |
Saga o wiedźminie Geralcie to już klasyka, która na dobre zagościła w wyobraźni Polaków. Gdy Andrzej Sapkowski rozpoczynał pisanie opowiadań, pewnie jeszcze nie wiedział, jak bardzo rozwinie się saga. Czytelnicy jednak wciąż chcieli więcej. Coś się kończy...
Każdy cykl jednak kiedyś musi się zakończyć i „Pani jeziora" stanowi właśnie takie domknięcie różnych wątków i całej historii Geralta i Cirilli, czyli dziecka przeznaczenia. Sapkowski postanowił zakończyć pewne rzeczy definitywnie i ku rozżaleniu niektórych uśmiercić część postaci, chyba jednak nikt nie spodziewał się happy endu, w którym nie byłoby odrobiny goryczy? Od początku, powieści o wiedźminie urzekały nie tylko żywą akcją, specyficznym humorem, ale również tym, jak wykreowane są postacie i ich losy. Nie ma w nich nic z bohaterstwa czy idealizmu. Można zostać ukaranym za dobre uczynki, które w tym świecie świadczą o naiwności i głupocie, ale mimo wszystko nie brakuje takich charakterów, które mają jakieś ludzkie odruchy.
Przeznaczenie jest jednak nieprzewidywalne
Kończy się wielka wojna, wreszcie pojawia się szansa na zawieszenie broni, a może i pokój na dłuższy czas. Sapkowski próbuje pokazać sytuację królestw po konflikcie, nawet kosztem poświęcana uwagi tym, którzy nas najbardziej interesują. „Pani jeziora", czyli piąty tom sagi ma wyjaśniać różne niedopowiedzenia i dzięki pewnym paradoksom związanym z czasem, sporo wątków udaje się zgrabnie pozamykać. Nie wszystkie udało się zakończyć, więc nie dziwią pragnienia fanów, by Geralt powrócił na kartach kolejnej powieści, a nie jedynie zbioru opowiadań. Czy można jednak dogodzić wszystkim? Sapkowski miał taką, a nie inną wizję, zakończył z przytupem i kropka.
Dobre zakończenie cyklu
Kto sięgał po wcześniejsze tomy cyklu, wie czego się spodziewać: ciekawi bohaterowie i sporo zabawy ze skojarzeniami z baśni, legend, specyficzny humor, dużo akcji, walk i ucieczek. Andrzej Sapkowski pisze w tak wciągający sposób, że mało kto potrafi się oprzeć zaproszeniu do tego świata. Niby coś nam przypominającego (elfy, krasnoludy, czarodzieje), ale jakże swojskiego i oryginalnego. Fantasy pisane z rozmachem, z dużą notą słowiańszczyzny, żywe i wciągające – tak po prostu wcześniej u nas nikt nie pisał i dlatego ten cykl zdobył taką popularność.
Przed lekturą „Pani jeziora" warto na pewno zapoznać się z wcześniejszymi tomami cyklu, inaczej ciężko będzie się w tym odnaleźć, zrozumieć motywacje i losy bohaterów. Oni wciąż targani są niepewnością, wątpliwościami (i to nie tylko jak Geralt i Yennefer uczuciowymi), nie są pewni, co przyniosą wybory i zaangażowanie oraz co ważniejsze: świata, w jakim przyszło im żyć. Zaczyna się nowe. Czy lepsze?
Myślę, że do lektury „Wiedźmina” nie trzeba specjalnie namawiać, pozostaje jedynie kwestia czy inwestować we własną kolekcję (żeby do tego móc powracać) na papierze bądź w wersji elektronicznej. Pamiętajcie, że na Allegro znajdziecie oba warianty: e-booki już za około 21 złotych.
Źródło okładki: www.supernowa.pl | „Pani jeziora", Andrzej Sapkowski – recenzja |
Futro to dawny synonim elegancji i niezbędne akcesorium wielkich dam. Dziś większość kobiet wybiera wełniane płaszcze i puchowe kurtki, ale która z nas nie chciałaby poczuć się przez moment jak prawdziwa księżniczka? Futrzane kurtki i płaszcze to nie tylko echo przeszłości, ale również bardzo silny trend. Podczas pokazów mody na sezon jesień-zima 2017/2018 modelki zaprezentowały je na wybiegach najbardziej liczących się światowych domów mody: Oscara de la Renty, Michaela Korsa, Marni, Niny Ricci, Fendi, Miu Miu, Diane Von Furstenberg, Calvina Kleina, Chloé, Hermèsa, Valentino, Marca Jacobsa, Versace i wielu, wielu innych. To oficjalne – tej jesieni rządzi futro! Dlatego jeśli chcesz być na czasie, koniecznie spraw sobie modną kurtkę lub płaszcz.
Futrzany płaszcz
box:offerCarousel
Długie, powłóczyste płaszcze wykonane z futra to prawdziwy hit w stylu retro. Możesz wyciągnąć z szafy naturalne futro mamy lub babci i dokonać ewentualnych przeróbek albo postawić na ekologię i płaszcz ze sztucznego futra. Jakie kolory i fasony są najmodniejsze w tym sezonie? Klasyka jest zawsze w cenie, dlatego proste modele do kolan w odcieniach czerni, szarości i brązu jak najbardziej sprawdzą się jesienią. Prawdziwym przebojem są jednak kolorowe futra, które znajdziesz w każdej sieciówce. Jak nosić futrzany płaszcz? Rozpięty i zarzucony na ramiona albo spięty skórzanym paskiem. Pod spód możesz założyć dosłownie cokolwiek – sukienkę, jeansy, dresy – futrzany płaszcz natychmiastowo wyniesie twoją stylizację na nowy poziom!
Futrzana kurtka
box:offerCarousel
Zamiast długich płaszczy preferujesz krótkie kurtki niekrępujące ruchów? W takim razie wybierz futerko o długości do bioder. Jest równie modne, a jednak dużo bardziej wygodne w codziennym użytkowaniu. Bardzo trendy są klasyczne futrzane kurteczki o prostym kroju, ale także modele z długiego włosia lub skręconego, przypominającego owczą wełnę. Na topie są soczyste kolory: czerwień, oranż, rudy brąz i ochra. Im bardziej jesiennie, tym lepiej! Futrzana kurteczka świetnie wygląda ze zwiewną sukienką w kwiaty w stylu francuskim i kozakami za kolano. Jeśli jesteś fanką glamu, ale w wersji casual, postaw na miękki sweter i mom jeans w zestawieniu z botkami.
Dodatki z futra
box:offerCarousel
Futrzane okrycie cię nie przekonuje? Obawiasz się, że w kurtce lub płaszczu z miękkiego włosia będziesz wyglądać jak diva? W takim razie postaw na futrzane dodatki. Absolutnym must-have tego sezonu są futrzane szaliki, kołnierze i etole. Im bardziej zwariowana kolorystyka i wzory, tym lepiej. Taki dodatek bez wątpienia ożywi klasyczny czarny płaszcz i doda ci modowego sznytu. Nadal na topie są również torebki wykonane w całości lub części z futra albo jedynie z dodatkiem futrzanych pomponów. Możesz rozejrzeć się także za futrzaną czapką.
Ciepłe futerko jest nie tylko stylowe, ale też bardzo praktyczne. Sprawdzi się zarówno na co dzień, jak i na wielkie wyjście. Poza tym gwarantujemy, że zimą też nie będziesz się z nim rozstawać! | W stylu glam: futerko na jesień |
Choć mocna i gorąca – orzeźwia i gasi pragnienie lepiej niż zimne napoje. Ożywia, poprawia nastrój. Słodka miętowa herbata charakterystyczna dla Maroka i innych krajów Afryki Północnej musi być parzona i podawana w odpowiedni sposób. Tylko wówczas będzie smakować tak, jak powinna. Ceremonia parzenia herbaty budzi skojarzenia przede wszystkim z Japonią. Nie jest to jednak jedyny kraj, w którym do przygotowania tego napoju podchodzi się z pietyzmem. W krajach Maghrebu parzenie herbaty również przybiera formę rytuału. Zobaczmy, jak prawidłowo zaparzyć herbatę „po marokańsku”.
Życie kręci się wokół… herbaty
Mocna i słodka herbata z miętą kojarzy się przede wszystkim z Marokiem, jednak znana jest także jako herbata tuareska (od tradycji parzenia herbaty praktykowanej przez Tuaregów) lub saharyjska (Sahrawi), gdyż podobnie parzą ją i piją mieszkańcy Sahary Zachodniej. W herbacie miętowej lubują się zresztą także mieszkańcy Algierii, Mauretanii, Tunezji, Libii. A herbata to nie tylko napój – w Maghrebie to istotna część kultury i życia społecznego. Każda osoba przybywająca jako gość do marokańskiego domu jest podejmowana herbatą, a odmówienie poczęstunku jest nietaktem i obrazą dla gospodarza. Powinno się wypić co najmniej trzy szklaneczki napoju.
Serwis do parzenia i podawania herbaty jest niezbędny w każdym marokańskim domu. Wiele rodzin posiada zwykły serwis do codziennego użytku oraz dodatkowy, ozdobny – jest on wyjmowany przy okazji świąt oraz wizyt gości. Dekoracyjny arabski serwis herbaciany z pewnością doda naszemu domowi orientalnego smaku i wyszukanej elegancji. Składa się on z tacy, kompletu niewielkich szklaneczek oraz dzbanka o charakterystycznym kształcie, zwanego berrad – pękatego u dołu, wysmuklającego się ku górze, z długim dzióbkiem. W zestawie często znajduje się także ozdobna cukiernica. Najpiękniejsze są tradycyjne serwisy srebrne, mosiężne i miedziane, ale oczywiście możemy zaparzyć i podać herbatę w innym serwisie herbacianym. Pamiętajmy jednak, że dzbanek będzie stał na ogniu, powinien więc być przystosowany do wysokich temperatur.
box:offerCarousel
Marokańczycy piją herbatę w szklaneczkach, a nie w porcelanowych filiżankach (te przeznaczone są do kawy). Herbata pita w szkle charakteryzuje się też innymi walorami smakowymi, niż ta wlewana do ceramicznych kubków. Warto zaopatrzyć się w komplet małych szklanek do herbaty. Mogą to być szklaneczki proste, wąskie, o wysokości do 9–10 cm (są one dekoracyjne, ozdobione orientalnymi wzorami), z których korzystają Marokańczycy, lub szklanki w formie tulipana, typowo tureckie.
Parzenie krok po kroku
Co będzie potrzebne? Po pierwsze – zielona herbata. Marokańczycy używają chińskiej herbaty gunpowder. Po drugie – mięta – najlepiej świeża, może być też suszona. W Polsce najpowszechniej dostępna jest mięta pieprzowa. Marokańczycy używają jednak mięty innego gatunku, o nieco innym posmaku – mięty zielonej zwanej też kłosową (Mentha spicata). W Maroku znana jest pod nazwą nana. Dostępne są także gotowe mieszanki z zielonej herbaty z miętą do parzenia herbaty po marokańsku. Po trzecie jest nam potrzebny cukier. Marokańczycy piją (i jedzą) bardzo słodko. Kupują biały cukier w formie dużych stożków lub bloków, a następnie odcinają z nich kawałki. My możemy użyć zwykłego białego cukru bądź zdrowszych zamienników, jak cukier brzozowy czy stewia.
box:offerCarousel
Najpierw należy zagotować w czajniku wodę, a w tym czasie do dzbanka wsypać herbatę. Na dzbanek o pojemności litra powinny przypaść dwie czubate łyżki stołowe herbaty. Marokańczycy nie parzą zielonej herbaty zgodnie z klasycznymi zaleceniami, zabraniającymi zalewania liści wrzątkiem. Gdy woda się zagotuje, wlewamy niewielką jej ilość (możemy odmierzać szklaneczką do herbaty) do dzbanka i czekamy minutę, nie mieszając liści. Następnie przelewamy napar do szklaneczki, a liście pozostawiamy w dzbanku. Zwróćmy uwagę, że liście powinny wchłonąć już nieco wody, więc do szklanki wlewamy mniej płynu niż wlaliśmy do dzbanka. Ta esencja z pierwszego parzenia o bursztynowym zabarwieniu to „dusza” herbaty. Zawiera w sobie pełnię smaku naparu herbacianego. Na razie odkładamy tę szklaneczkę na bok – wrócimy do niej za chwilę.
Następnie należy wypłukać pozostawione w dzbanku liście. W tym celu nalewamy kolejną szklaneczkę gorącej wody, czekamy minutę i ruchem okrężnym płuczemy dzbanek od wewnątrz. Nalewamy mętny płyn do szklaneczki i pozbywamy się go. Jeśli używamy świeżej mięty, jest to czas na umycie jej, aby była gotowa do parzenia.
Do dzbanka z liśćmi nalewamy wrzącej wody – mniej więcej do 2/3 jego wysokości. Dodajemy odłożoną herbacianą esencję do dzbanka. Stawiamy imbryk na ogniu. Kiedy napar zacznie wrzeć, dodajemy miętę (kilka gałązek świeżej lub 2 łyżki stołowe suszonej) i cukier (około 7 łyżeczek). Jeśli używamy świeżej mięty, zanurzamy ją powoli w naparze. Możemy dolać nieco wrzącej wody, ale pozostawiamy w dzbanku trochę miejsca. W czasie gotowania pierwsze wypłyną liście mięty, ale musimy poczekać na pojawienie się liści herbacianych oraz piany. Piana oznacza, że herbata jest gotowa – możemy zdjąć dzbanek z ognia. Nie mieszamy naparu. Rozlewamy go do szklaneczek. Marokańczycy nalewają, rozpoczynając tuż przy brzegu szklanki, stopniowo unosząc dzbanek do góry.
Podawanie herbaty
Do marokańskiej herbaty parzonej tradycyjnymi metodami nie potrzebujemy łyżeczek. Marokańczycy nie mieszają herbaty – zamiast tego nalewają świeży napar do szklanek, a następnie przelewają go z powrotem do dzbanka i powtarzają tę czynność 4–5 razy. Proces ten wygląda bardzo popisowo i jest prezentowany gościom. Marokańskie dzbanki mają wbudowane siteczko, które zatrzymuje herbaciane liście. Dzięki długiemu, wysmukłemu dzióbkowi imbryki te są ponadto przystosowane do precyzyjnego nalewania herbaty z dużej wysokości prosto do szklanki. Tylko w ten sposób na wierzchu naparu powstanie charakterystyczna pianka. Jeśli chcemy opanować tę sztukę nalewania, musimy poszukać naczynia w odpowiednim kształcie.
box:offerCarousel
Szklaneczki napełnia się herbatą do 3/4 lub 2/3 ich wysokości i serwuje na tacy. Herbata miętowa jest idealna na letnie popołudnie, w towarzystwie orzeszków, suszonych owoców czy innych deserów, ale także sama. Zamiast mięty Marokańczycy używają do naparu także werbeny, tymianku, szałwii. Wszystkie te herbaty są idealne na upały, gaszą pragnienie o wiele lepiej niż zimne napoje. Napar z szałwii dodatkowo obniża ciśnienie krwi. Metoda parzenia i serwowania herbaty po marokańsku jest z kolei bardzo widowiskowa i elegancka – z pewnością zachwyci naszych gości. | Herbata po marokańsku – jak parzyć i podawać |
Czy można spłacić raty wcześniej? Tak, zawsze możesz spłacić swoje zobowiązanie przed terminem. Wcześniejsza spłata nie wiąże się z żadnymi dodatkowymi kosztami. Informacje o tym, jak wcześniej spłacić raty, znajdziesz w swojej umowie kredytowej. | Czy można spłacić raty wcześniej? |
Mieszkania o wysokich sufitach to raj dla osób ceniących wyraźne i oryginalnie zaprojektowane detale, które nadają charakter urządzanej przestrzeni. Postępuj wedle sprawdzonych zasad aranżacji wnętrz a wysoki sufit – koszmar spędzający sen z powiek – zmienisz w podstawę dla kreatywnej modyfikacji wybranego pomieszczenia. Zmień proporcje wnętrza kolorem
Dobór koloru ścian oraz techniki nakładania farby to najbardziej skuteczne sposoby zmiany perspektywy spojrzenia na wnętrze. Pamiętaj, że za optyczne obniżenie urządzanego pokoju odpowiada kolor o kilka tonów ciemniejszy od naniesionego na ściany. Pozostaje kwestia wyboru metody nakładania farby. W wysokich pomieszczeniach doskonale sprawdzi się:
Pomalowanie podłogi i sufitu tą samą – ciemną – barwą, natomiast ścian jej jasnym odpowiednikiem. Pokój wyda się niższy dzięki złudzeniu przybliżenia podłogi do sufitu.
Pomalowanie ścian w poziome pasy. Współgrający ze sobą ciemny i jasny kolor zmieni wysokość wnętrza (jednak dodatkowo je poszerzy).
Namalowanie tuż przy suficie szerokiego pasu w kolorze ciemnym, a następnie założenie w tym samym odcieniu listew przypodłogowych. To idealna propozycja, gdy pragnąc zmienić optycznie wysokość pokoju, jednocześnie nie chcecie zmieniać bieli sufitu.
„Przecięcie” ściany poprzez namalowanie w jej połowie szerokiego, ciemnego pasu. Zastosowanie tego triku – pomimo pozostawienia jasnego sufitu – pozwoli osiągnąć zamierzony efekt.
Jeżeli nie czujesz się na siłach, aby równomiernie rozprowadzić farbę według powyższych wskazówek, możesz wybrać bezpieczną alternatywę, jaką jest tapeta ścienna. Jej nakładanie wymaga precyzji, ale w przypadku gdy na radykalną zmianę aranżacji jest za późno, skutecznie uratuje niewłaściwie zaplanowane wnętrze. Co w sytuacji, w której twoja kreatywność wybija się poza schematy? Tutaj idealne mogą okazać się aranżacje dekoracyjne. Wykorzystanie innych niż farba materiałów do pokrycia ścian, w tym m.in.: kamienia, płytek, tynku strukturalnego czy nawet skóry gwarantuje niepowtarzalny efekt.
Odpowiednio oświetl wnętrza
Wprost stworzone z myślą o wysokich pomieszczeniach są żyrandole i plafony. Zaprojektowane często z wykorzystaniem długich, „lejących się” kryształków niezwykle skutecznie zatrzymują wzrok. Kolejnym sposobem na właściwe rozświetlenie wysokiego wnętrza jest zastosowanie oświetlenia punktowego. Popularne halogeny, koncentrujące snop światła ku dołowi, „obniżają” pomieszczenie. Efekt spotęguje montaż podwieszanego sufitu, choć jest to propozycja, która będzie wymagać od ciebie większego nakładu kosztów i prac remontowych. Tańszym odpowiednikiem jest wykorzystanie elementów już obecnych na ścianach, tj. obrazów, plakatów, dużych zdjęć. Zamontuj delikatne oświetlenie tuż nad tymi detalami a odciągniesz uwagę od sufitu.
Co jeszcze możesz zrobić dla efektu niższego wnętrza:
podświetl półki i wnęki,
umieść główny punkt oświetleniowy poniżej linii rozgraniczającej kolorystykę ścian,
zamontuj oświetlenie (np. halogeny) na linkach bądź szynach.
Zaufaj prostocie
Proste rozwiązania często są najlepsze, dlatego rozważ zakup karnisza. Firany i zasłony wróciły do łask. Długie, rozciągnięte aż do podłogi efektownie pomniejszą wysokość pomieszczeń. Jednocześnie dodadzą wnętrzu charakteru: lekkości (np. firany welurowe) czy elegancji (np. zasłony w klasycznych kolorach). Mogłoby się wydawać, że mieszkania z wysokimi sufitami skazane są na dekoratorską porażkę. Jednak pomieszczenia tego typu posiadają to, czego innym tak często brakuje: przestrzeń. Rozejrzyj się dookoła swojego mieszkania, a na pewno dostrzeżesz wiele możliwości jego kreatywnej aranżacji. Nie bój się eksperymentować, a osiągniesz upragniony cel: mieszkanie urządzone ze smakiem, przy kosztach, które nie obciążą portfela. | Jak urządzić wysokie mieszkanie? |
Pewny siebie, cholernie przystojny i arogancki. Znasz ten typ? To typowy gracz. Player. Playboy. Łatwo go zauważyć, bo on chce być dostrzeżony. Jest niczym zawodnik w grze, której stawką jest seks. Skusisz się? Vi Keeland doskonale wie co i jak pisać, aby wprawić swoich czytelników w specyficzny stan – ten z rumieńcami na polikach. Od jej książek ciężko się oderwać – zresztą, kto chciałby porzucać w połowie rozpoczęte historie pełne przystojnych mężczyzn, gorących kobiet i namiętności? Historie, w których chodzi o jedno. Vi Keeland jak nikt pisze o seksie w sposób bezpruderyjny i nonszalancki. Zanurz się w jej świecie chociaż raz, a nie będziesz chciała wyjść.
Brody Easton – playboy, któremu się nie oprzesz
Brody Easton to główny bohater „Gracza”. To sportowiec, który odnosi sukcesy zarówno na boisku, jak i w sypialni. Jest świetny w tym co robi i uwielbia zwyciężać. Jest to typ, którego się kocha albo nienawidzi – ogromnie pewny siebie, arogancki, nie uznaje odmowy i nie gra według surowych zasad. Niezwykle irytuje, ale też niesamowicie przyciąga, intryguje i kusi. Ten typ bierze to co chce – a na ogół wszyscy wokół mu na to pozwalają. To playboy, który czuje się pępkiem świata, a otaczające go kobiety tylko to potwierdzają. Nigdy nie miał problemu ze znalezieniem partnerki – a szuka ich co noc. Nie uznaje długofalowych planów, liczy się tylko krótkoterminowa znajomość, która oznacza namiętny, szalony seks.
Deliah jest pewną siebie kobietą, również doskonale wie, czego chce. Wie, że chce zrobić karierę w dziennikarstwie sportowym i wie, że nie umawia się z graczami. Chociaż nie jest szczególnie konserwatywną osobą, to jest to jedyna reguła, której zawsze się trzyma. Również, gdy spotyka Brody’ego – a przecież on nie uznaje odmowy.
Ich znajomość rozpoczyna się od.. nagości. Bohaterowie spotykają się w męskiej szatni, gdzie Deliah przeprowadza wywiady. Atrakcyjna kobieta od razu wpada Brody’emu w oczy – postanawia więc działać. Jest bezwstydny i nie zamierza tego ukrywać – stojąc przed bohaterką (i kamerą) zrzuca przepasający biodra szlafrok, odkrywając swoje wdzięki. Jednak ta prezentacja nie robi na dziennikarce takiego wrażenia, jakiego by oczekiwał. Rozpoczyna się gra – kto w niej zwycięży?
Urok niegrzecznego chłopca
„Gracz” to książka przepełniona napięciem. Brody pragnie Deliah, ta jednak nie odpowiada na jego zaloty. A przecież zależy mu tylko na przelotnym seksie. Dziewczyna ma jednak swoje zasady i zdaje się być odporna na urok playboya. Chemia między bohaterami wręcz iskrzy – co z niej wyniknie? Oddajcie się lekturze powieści Vi Keeland i odkryjcie świat pełen seksu i braku zasad – dla odważnych!
Książka dostępna jest na Allegro także w wersji elektronicznej.
Źródło okładki: www.wydawnictwokobiece.pl | „Gracz” Vi Keeland – recenzja |
Nowa konsola japońskiej firmy to przede wszystkim handheld. Dzięki wbudowanemu ogniwu można jej używać zarówno po podłączeniu do telewizora, jak i poza domem. Nintendo Switch świetnie sprawdza się także podczas zabawy ze znajomymi na podzielonym ekranie. Nintendo Switch to świetna konsola do wspólnych rozgrywek. Bardzo wysoki procent wydanych na tę platformę produkcji umożliwia zabawę dwóm (a nawet więcej) osobom na jednym ekranie. Przyglądamy się temu, jak to działa.
Lokalny multiplayer w Nintendo Switch – jak to działa?
Nintendo bardzo dobrze przemyślało projekt swojej nowej konsoli. Od razu widać, że to sprzęt nastawiony na zabawę wielu osób jednocześnie. W przypadku konsol PlayStation 4 i Xbox One podstawowy zestaw zawiera tylko jeden kontroler, a do grania we dwójkę trzeba dokupić dodatkowego pada.
Na klasyczne konsole Sony i Microsoftu bardzo mało gier projektowanych jest tak, by umożliwić zabawę dwóm osobom na podzielonym ekranie. Twórcy tych platform skupiają się na rozgrywkach wieloosobowych przez internet. Nintendo podeszło do tej kwestii w zupełnie inny sposób.
Słowo-klucz: Joy-Con
Do zabawy we dwójkę przy jednej konsoli wystarczy podstawowy zestaw sprzedażowy Nintendo Switch. W obudowie konsoli, która formą przypomina nieco tablet, znalazły się uchwyty na dwa kontrolery. W domyślnym trybie gracz korzysta z obu z nich. Znalazło się na nich mniej więcej tyle przycisków, co na padach do stacjonarnych konsol i komputerów osobistych.
Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by w dowolnej chwili wyjąć dwa Joy-Cony z obudowy. Wtedy każdy z graczy może sterować swoim własnym awatarem za pomocą jednego Joy-Cona. W większości gier wieloosobowych do kierowania ruchami wystarczy jedna gałka analogowa i sześć przycisków – dokładnie tyle ma każdy Joy-Con.
W wyścigowych grach takich jak „Mario Kart 8 Deluxe” ekran zostaje podzielony w połowie. Każdy gracz ma do dyspozycji pół ekranu, ale prowadzone przez nich pojazdy mogą wchodzić ze sobą w interakcje. W przypadku innych tytułów, takich jak np. „Snipperclips”, awatary obu graczy poruszają się po tej samej mieszczącej się na jednym ekranie planszy.
Dwójka graczy naraz to nie koniec możliwości Switcha
Nic nie stoi na przeszkodzie, by na jednym Nintendo Switchu zagrać nawet… we czwórkę. Ekran dzielony jest wtedy na cztery okna. W tym wypadku trzeba jednak dokupić dwa dodatkowe Joy-Cony.
Można też mieszać tryby rozgrywki. Dwóch graczy na jednej konsoli może rywalizować przez internet z zawodnikami znajdującymi się w dowolnym mieście na świecie podczas tej samej partii lub wyścigu.
Podsumowanie
Switch to idealna konsola do tego, by bawić się w grupie. Bez konieczności wydawania dodatkowej złotówki można grać w kilka osób na tym samym ekranie – zarówno tym w konsoli, jak i po podłączeniu jej do telewizora.
Dzięki tej funkcji Switch będzie świetnym kompanem na wakacjach, pozwoli się zrelaksować grupie przyjaciół po dniu spędzonym na plaży lub zwiedzaniu zabytków. Nowa konsola Nintendo powinna przypaść też do gustu rodzinom z dziećmi.
Zobacz również: Nintendo Switch – najciekawsze akcesoria | Nintendo Switch – jak działa lokalny multiplayer i czy trzeba coś do niego dokupić? |
Jean Bernard Léon Foucault, francuski fizyk, w 1851 roku zademonstrował wahadło, które zmieniło sposób postrzegania świata przez ludzkość. Wynalazek był przełomowym odkryciem i stanowił dowód na ruch obrotowy Ziemi. Znaczenie tytułu jest oczywiście symboliczne, chociaż w książce pojawia się jako mechanizm zdolny do kontrolowania wszystkich mocy Ziemi. Umberto Eco, nawiązując do dzieła fizyka, konstruuje niezwykłą powieść sensacyjną, gdzie fakty zostają poddane wątpliwości i nic nie jest do końca pewne. „Wielki Plan”
„Wahadło Foucaulta” to niezwykła, wielowątkowa powieść, która została opublikowana po raz pierwszy w 1988 roku. Umberto Eco zabiera nas w intelektualną i erudycyjną podróż w głąb historii i nauki. Poznajemy dzieje tajemniczych templariuszy i legendarnych różokrzyżowców. Książka jest pełna niewyjaśnionych zjawisk i niezwykłych, tajemniczych bohaterów. Czytelnik zostaje pochłonięty przez świat tajemnic, który nie odpowiada jasno na wszystkie pytania. Spiskowa teoria dziejów podana w ciekawej i intelektualnej formie. Nie jest to książka ani popularna, ani naukowa, lecz raczej balansuje na granicy literatury faktu i kultury masowej. Mimo wszystko to pozycja obowiązkowa dla wszystkich tych, którzy są zainteresowani klasyką literatury.
Spiskowa teoria dziejów
Belbo, Diotallevi i Casaubon – trzej mediolańczycy – wymyślają teorię spiskową dla zabawy, nazywając ją „Planem”. Próbują stworzyć coś w rodzaju pomostu pomiędzy czasami średniowiecznych templariuszy, grupami okultystycznymi i czasami współczesnymi. Zabawa kończy się w momencie, gdy inni zaczynają brać teorię spiskową na poważanie, podobnie jak oni sami. Ucieczka w kłamstwa i fikcyjną historię sprawia, że dochodzi nawet do zbrodni. Próba dotarcia do odpowiedzi przeradza się w obsesję, która sprawia, że w bohaterach zachodzi ogromna przemiana.
Współczesny mit
„Wahadło Foucaulta” pokazuje, jak silny może być współczesny mit, który zaczyna funkcjonować samoistnie w świadomości innych. Kreowana wokół niego historia nie musi być kompletna, by brać ją na poważnie. Poprzez liczne odniesienia i informacje czasem zatraca się sam główny wątek opowieści. Czytelnik musi być czujny, ale to sprawia, że stajemy się po części uczestnikami tego wielkiego „Planu”. Żonglowanie pojęciami i historią wychodzi Umbertowi Eco wyśmienicie. W książce wszystkie elementy układanki do siebie pasują, co świadczy o erudycji pisarza. To także podróż w głąb tajemnicy życia i oświeceniowej filozofii oraz próba odpowiedzi na pytanie, co kieruje światem. Książka zdecydowanie nie jest łatwą, przyjemną lekturą. Wymaga od czytelnika przygotowania. Jest pełna odniesień do kabały i okultyzmu, a także i wyrazów obcych zapożyczonych z języka francuskiego czy łaciny. „Wahadło Foucaulta” to książka jedyna w swoim rodzaju. Odbiorca może czuć się nieco przytłoczony nadmiarem wiedzy, ale stanowi to rodzaj wyzwania dla naszego umysłu. Uczy niekonwencjonalnego myślenia i zmusza do sięgnięcia do źródeł, dzięki czemu możemy się wiele nauczyć. To czytelnik decyduje, co brać na poważnie, mimo wszystko warto spojrzeć na nią z lekkim przymrużeniem oka. „Wahadło Foucaulta” stanowi rodzaj współczesnej łamigłówki. Możemy poczuć się nieco jak detektywi na tropie spiskowej teorii dziejów. To, co wyróżnia książkę Umberta Eco, to także piękny i elegancki język. Warto wytrwać w tej niezwykłej podróży do końca. Na niestrudzonych czytelników czeka nietypowe zakończenie, które może sprawić, że nic już nie będzie takie samo jak wcześniej.Książka dostępna jest także w wersji elektronicznej – e-book w formatach zarówno EPUB, jak i MOBI można kupić na Allegro już za ok. 29 zł.
Źródło okładki: www.noir.pl | „Wahadło Foucaulta” Umberto Eco – recenzja |
Mogłoby się wydawać, że o wojnie napisano już wszystko. Znamy dziesiątki wspomnień, biografii, publikacji historycznych opowiadających o tym bodaj najbardziej tragicznym okresie w dziejach ludzkości. Dariusz Zaborek proponuje nam książkę inną – mówiącą o tym czasie upadku człowieka, ale w zupełnie nowy sposób. Czesałam ciepłe króliki to zapis rozmowy z Alicją Gawlikowską-Świerczyńską – lekarką, która działała w konspiracji, spędziła pół roku na Pawiaku i cztery lata w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück. Dariuszowi Zaborkowiopowiada o tym, jak zachować ludzką godność w niewyobrażalnie trudnych warunkach i co zrobić, aby wyjść cało z piekła.
Życie należy brać takim, jakie jest
Historia bohaterki książki pasuje do obrazu wojny, znanego nam z lektur i filmów. Młoda, pełna entuzjazmu patriotka z zapałem angażuje się w akcje konspiracyjne, chcąc dać z siebie wszystko w służbie Polsce. Przypadkiem przyłapana zostaje zamknięta w więzieniu, a następnie wywieziona do Ravensbrück, gdzie robi wszystko, aby nie umrzeć. Z całych sił próbuje odnaleźć tam zalążki normalnego życia, żeby nie dać się stłamsić i przybić wrogom. Czy to może się udać? Okazuje się, że tak. Alicja Gawlikowska-Świerczyńska w chwili wydania książki ma 92 lata, jest pulmonologiem i anestezjologiem, nie przestaje pracować i pomagać ludziom. Przeżyła obóz, ma za sobą także wiele innych niewyobrażalnie trudnych doświadczeń. Jak sama mówi, życie nauczyło ją dyscypliny i pracy nad sobą. Tego, że nie można się załamywać, bo rozpacz od śmierci dzieli tylko mały krok. A także tego, że siła człowieka leży w psychice – może go obronić przed zewnętrznym światem, ale również zniszczyć. Cytując za bohaterką, jedyny sposób, żeby uchronić się przed nieszczęściem, to „w każdej sytuacji znaleźć swoje miejsce, odkryć, że to, co nas spotyka, nie jest złe. Przeżyć można tylko dzięki odpowiedniemu nastawieniu”.
O obozie bez patosu
To silny charakter był tym, co uratowało więźniarkę od załamania i wywieszenia białej flagi w najgorszych chwilach. Przez lata pobytu w obozie nie poddała się w walce o przetrwanie, robiła wszystko, aby zorganizować sobie życie tam najlepiej, jak to możliwe, tak długo, jak trzeba. W rozmowie otwarcie opowiada o codziennym życiu – obowiązkach, podejmowanych pracach i napotykanych ludziach. Nie skupia się wyłącznie na tragediach, opisuje obozową rzeczywistość w taki sposób, w jaki jej doświadczała, a we wszystkim doszukiwała się dobrych stron. Mówi nie tylko o wszechobecnej śmierci, dotkliwym braku intymności, ale także o dobrych koleżankach, staraniach o zachowanie dobrego wyglądu i widoku pięknego nieba podczas porannych apeli.
Historie przedstawione czytelnikom w Czesałam ciepłe króliki rzucają na obóz koncentracyjny nowe światło. Nie odzierają go z okrucieństwa, którym był przesiąknięty, ale pokazują, że w jego wnętrzu toczyło się też (na miarę możliwości) normalne, codzienne życie. Ludzie się poznawali, rozmawiali, pomagali sobie i wspierali się w chwilach kryzysu. Pracowali, starali się o jedzenie i dobre ubranie. Dbali o siebie, nawiązywali przyjaźnie i robili sobie nawzajem prezenty.
Nie są to opowieści często spotykane w książkach traktujących o wojnie, przedstawiają jednak tym większą wartość. Współczesny czytelnik ma szansę nie tylko pochylić się nad tragedią krzywdzonych i mordowanych, ale także spróbować zrozumieć niewiarygodny trud tych, którzy starali się w obozach żyć normalnie i okupili to wielkim wysiłkiem woli.
Człowiek może przetrwać więcej, niż myśli
Czesałam ciepłe króliki to rozmowa z kobietą, która daje świadectwo niezwykłego optymizmu w sytuacjach skrajnych. Jej historia dowodzi, że człowiek jest w stanie poradzić sobie w okolicznościach niewyobrażalnie trudnych i bolesnych. W książce pełno jest prostych i niezwykle trafnych spostrzeżeń, na temat roli, jaką w życiu odgrywa praca nad charakterem – to od niej zależy bowiem kondycja człowieka w chwilach kryzysu. Podczas lektury warto mieć w zanadrzu ołówek – zakreślać zdania i całe akapity po to, aby móc do nich wrócić i na nowo nabrać optymizmu, siły do mierzenia się z rzeczywistością.
Historię Alicji Gawlikowskiej-Świerczyńskiej czyta się jednym tchem. Nie należy jednak zbyt szybko się z nią rozstawać. Przykład tej mądrej i odważnej kobiety z pewnością zagości na dłużej w niejednym sercu. Warto go tam zachować, aby czerpać zeń siłę i wiarę, że da się przetrwać najgorsze czasy, byleby tylko nie stracić ducha i człowieczeństwa.
Źródło okładki: www.czarne.com.pl | Czesałam ciepłe króliki. Rozmowa z Alicją Gawlikowską-Świerczyńską, D. Zaborek ‒ recenzja |
Druga generacja Laguny jest pogardliwie nazywana „królową lawet”. Ale Laguna III skutecznie walczyła z tym stereotypem, w efekcie jest to jedno z najsolidniejszych renault w historii. Co nie oznacza, że nie ma wad. Zakup Laguny III można traktować w kategoriach okazji. Dzieje się tak za sprawą fatalnej opinii, która ciągnie się za jej poprzedniczką, czyli Laguną II. To sprawia, że zadbane, dobrze wyposażone i młode egzemplarze trzeciej generacji francuskiego auta można kupić w atrakcyjnej cenie. A sama Laguna jest przestronnym autem, które łatwo prowadzić i które jest wygodne na dłuższych trasach.
Model zadebiutował w 2007 r. w odmianie liftback. Rok później dodano do oferty praktyczne kombi i bardzo ładne coupe. W 2010 r. przeprowadzono lifting. Koniec historii Laguny nastąpił w 2015 r., gdy do sprzedaży trafił jej następca, czyli Talisman.
Silniki benzynowe
Zestaw otwiera jednostka 1.6 o mocy 110 KM. Jest za słaba do tego auta. Nie zapewnia zadowalających osiągów i sporo pali.
box:offerCarousel
Lepiej wybrać silnik 2.0 140 KM.
box:offerCarousel
Dobrym wyborem będzie także silnik 2.0 turbo o mocy 170 KM lub 205 KM.
box:offerCarousel
Ukoronowaniem jest dostępny tylko w odmianie coupe motor 3.5 V6 pochodzący z Nissana. Ma 238 KM.
Wszystkie jednostki benzynowe w Lagunie dobrze się sprawują. Jedynym większym ich problemem mogą być psujące się cewki zapłonowe. Należy pamiętać, że silnik 3.5 V6 będzie zużywał dużo paliwa. W zasadzie wszystkie te jednostki dobrze współpracują z instalacjami LPG.
Diesle
Jeśli chodzi o diesle, stawkę otwiera silnik 1.5 DCI. Ma 110 KM i w starszych modelach zdarzało się obrócenie panewek. Tutaj problem występuje rzadziej. Jednocześnie ten silnik nie grzeszy osiągami.
box:offerCarousel
Lepiej wybrać mocniejszy 2.0 DCI, który – w zależności od wersji – ma 130 KM, 150 KM, 173 KM lub 178 KM. Zdarzają się awarie typowe dla nowoczesnych diesli (np. uszkodzenie turbosprężarki lub dwumasowego koła zamachowego), ale ogólnie stosunek trwałości do dynamiki i zużycia paliwa wypada bardzo korzystnie. Radzimy jedynie wymieniać olej nie co 30 tys. km (jak zaleca producent), a dwa razy częściej. To korzystnie wpłynie na kondycję i trwałość silnika.
box:offerCarousel
Elektryka
Laguna II była kojarzona z licznymi bardzo irytującymi usterkami układu elektrycznego. W następcy jest pod tym względem o wiele lepiej, choć nadal nie idealnie. Nie udało się wyeliminować kłopotów z kartą Hands Free, która służy do wygodnego otwierania i zamykania auta (można ją mieć w kieszeni, a auto i tak się otworzy… przynajmniej w teorii). Karta się zacina i łatwo łamie.
Szwankują także czujniki ciśnienia w oponach oraz moduł elektrycznego podnoszenia szyb. Zawiesza się również radio.
Zawieszenie
Zaskakująco twardo jak na francuski samochód zestrojone zawieszenie jest dość trwałe. Nie znaczy to jednak, że nie wymaga żadnych inwestycji. Zdarza się konieczność wymiany łączników stabilizatora, przednich wahaczy i ich elementów (zwłaszcza gdy auto jeździło po wyboistych polskich drogach). Z tyłu zastosowano belkę skrętną. Czasami w autach z większym przebiegiem należy wymienić mocujące je poduszki.
Nadwozie i pozostałe usterki
Lagunę III należy pochwalić za doskonałe zabezpieczenie antykorozyjne. Te samochody właściwie nie rdzewieją, a jeśli napotkamy skorodowany egzemplarz, możemy być pewni, że to skutek niefachowo przeprowadzonej naprawy blacharskiej. Niestety, lakier jest dość miękki i łatwo się rysuje. To typowe dla starszych aut.
Bardzo częstą dolegliwością Laguny III są skrzypiące lusterka boczne. Pryskanie smarem w szczeliny to doraźne rozwiązanie problemu i pomaga na krótko. Lepiej rozebrać cały mechanizm i dopiero wtedy go nasmarować. To bardziej pracochłonne, ale skuteczne rozwiązanie.
Jeśli chodzi o wnętrze, dość często użytkownicy tych renault skarżą się na skrzypienie plastików i kiepską jakość skóry na kierownicy – łuszczy się nawet w samochodach z małym przebiegiem.
Podsumowanie
Większość usterek Laguny III to irytujące, acz drobne rzeczy. Dodajmy do tego dość niskie ceny części i nieprzesadnie skomplikowaną konstrukcję samochodu, a otrzymamy bardzo dobrą propozycję używanego rodzinnego auta. Młodsze egzemplarze tego renault można kupić relatywnie niedrogo. Podstawa to jednak nie myśleć stereotypowo – wyraźnie widać, że w przypadku Laguny III stereotypy o awaryjności aut francuskich nie mają potwierdzenia w rzeczywistości. | Typowe usterki: Renault Laguna III |
Lego Duplo, tworzone z myślą o dzieciach przede wszystkim w wieku od 1,5 roku do 3 lat, również w tym roku zadbało o nowości. Poznaj je i zobacz, jak dużo fajnych zestawów czeka na maluchy. 1. Moje pierwsze zwierzątka
box:offerCarousel
3 zwierzątka (piesek, kotek, kurczaczek) do zbudowania w 3 kolorach (piesek – czerwony, kotek – niebieski, ptaszek – żółty). Dodatkowo są tu klocki przedstawiające jedzenie dla zwierząt, co pozwala na naukę i właściwe dopasowywanie. Komplet świetnie nadaje się do tworzenia akcji i opowiadania historyjek.
2. Moja pierwsza wyścigówka
box:offerCarousel
6 elementów przeznaczonych do skonstruowania uroczego autka. Zestaw idealny zarówno dla chłopca, jak i dziewczynki, gdyż obracanie klocka z nadrukiem kierowcy pojazdu umożliwia wybranie, kto się nim przemieszcza. Wyścigówkę trzeba złożyć na platformie i doczepić do niej kółka. Niewielki rozmiar zabawki sprawia, że dziecko może ją zabrać dosłownie wszędzie.
3. Moja pierwsza biedronka
box:offerCarousel
Śliczna biedronka, do której złożenia potrzeba zaledwie 6 klocków. Obracanie klocka z nadrukiem daje dziecku możliwość dokonania wyboru, czy biedronka ma spać czy nie. Kwiatek na grzbiecie owada nie znalazł się przypadkowo, ma bowiem pokazywać, gdzie można go spotkać i w którym iejscu mieszka. To świetny pomysł na rozmowy z dzieckiem.
4. Moje pierwsze emocje
box:offerCarousel
Rewelacyjne klocki do zabawy. Mogą stanowić pretekst do rozmowy z dzieckiem o odczuwanych emocjach. Już w tym wieku maluch ma okazję do ćwiczeń w rozpoznawaniu oraz nazywaniu różnych uczuć. Klocki są dwustronne, a ich obracanie skutkuje otrzymaniem odmiennych wyrazów twarzy. Dziecko ma za zadanie zbudowanie 4 postaci wyposażonych w nakrycie głowy. Każda z nich ma dodatkowo dołączony klocek przedstawiający odpowiednio: loda (lub upuszczonego na ziemię), nadmuchaną (lub przebitą) piłkę, okno przedstawiające dzień (lub noc) oraz wesołego (lub rannego) misia. Przekręcanie klocków pozwala na rozbudzanie wyobraźni i rozmawianie o ciągłym zmienianiu się emocji. W ten sposób można pokazywać dziecku, że nawet jeśli buźka jest smutna, to po poprawie nastroju zmieni się na wesołą. Zestaw zawiera 28 elementów.
5. Moje pierwsze przyjęcie
box:offerCarousel
Każda okazja jest dobra, żeby zbudować kolorowe ciastka. W zestawie istnieje opcja skonstruowania dużego tortu lub 3 ciastek. Słodkości można ozdabiać dodatkowymi elementami oraz stawiać na nich świeczki. Co więcej, przewidziano tu możliwość dzielenia tortu na 4 części. Poszczególne elementy można łączyć w wieloraki sposób, dzięki czemu otrzymamy wypieki zróżnicowane pod względem rozmiaru i kształtu.
6. Pociąg ze zwierzątkami
box:offerCarousel
W pierwszej kolejności dziecko powinno sortować klocki według kolorów, by potem budować zwierzątka. Znajdziemy tutaj kilka przesympatycznych zwierząt: słonia, krokodyla, lwa, żyrafę i ptaszka. Każde z nich posiada atrakcyjną dla dziecka umiejętność. I tak słoń zamiast trąby ma zjeżdżalnię, krokodyl rusza szczęką, a żyrafa zgina szyję. Co więcej, zwierzątka można ze sobą połączyć, co utworzy tytułowy pociąg. Ponieważ elementy posiadają kółka, malec bez problemu przesunie „pojazd” np. na podłodze. W zestawie są 34 elementy.
Dobrze jest zadbać, żeby dzieci w wieku od 1,5 roku do 3 lat miały okazję do przetestowania nowości z katalogu Lego styczeń–czerwiec 2018. Klocki zostały tak dopracowane, żeby maksymalnie zapewnić dziecku bezpieczeństwo. Ponadto takie pozornie błahe składanie niesie za sobą szereg korzyści, m.in. rozwija koordynację wzrokowo-ruchową, koncentrację oraz umiejętności konstruowania. | 6 nowości w zestawach Lego Duplo z katalogu styczeń–czerwiec 2018 |
Tablet jest bardzo przydatnym gadżetem służącym nie tylko do rozrywki, ale także do nauki. Urządzenie z tej kategorii pozwala między innymi na poszerzanie zainteresowań, czytanie lektur szkolnych lub urozmaicenie nauki języków obcych i innych przedmiotów przy pomocy aplikacji. Warto, by tablet znalazł się na wyposażeniu szkolnym każdego ucznia. Czym jednak kierować się, by wybrać tablet odpowiedni do nauki? Wybierając tablet dla ucznia, warto zwrócić uwagę na kilka aspektów. Kluczowe jest oprogramowanie, ale bardzo istotna jest pojemność akumulatora, który pozwoli na korzystanie z urządzenia bez konieczności zbyt częstego ładowania. Przydatny może okazać się także wyświetlacz ze wzmocnionym szkłem oraz solidna obudowa, która uchroni tablet przed negatywnymi skutkami upadków. Nie można również zapomnieć o odpowiedniej ilości pamięci na dane oraz łączności bezprzewodowej. Poniżej przedstawiamy kilka modeli, na które warto zwrócić uwagę.
iPady
To doskonałe, intuicyjne urządzenia oparte o system iOS, który zapewnia bogactwo aplikacji. Do wyboru są dwa modele, które idealnie sprawdzą się dla ucznia: iPad Air oraz iPad Mini. Różnią się one wielkością ekranu, ceną i nieznacznie specyfikacją. iPad Air to tablet z ekranem o przekątnej 9,7 cala, natomiast iPad Mini jest jego mniejszym, 7,9-calowym odpowiednikiem. Uczeń samodzielnie może zdecydować, która wielkość jest dla niego odpowiedniejsza. W sprzedaży są modele o pojemności pamięci 16 GB, 64 GB i 128 GB, wyposażone w łączność Wi-Fi lub Wi-Fi i LTE.
Asus Transformer Book T100
To tak naprawdę tablet i laptop w jednym. Urządzenie ma ekran o przekątnej 10,1 cala i matrycy IPS, która doskonale odwzorowuje kolory oraz zapewnia odpowiedni kontrast. Asus Transformer Book T100 pracuje w oparciu o system Windows pozwalający skorzystać z klasycznej przeglądarki i oprogramowania dla komputerów. Tablet ma czterordzeniowy procesor oraz 2GB pamięci RAM. Urządzenie zostało wyposażone w 32GB pamięci wewnętrznej, czytnik kart microSD oraz odczepianą stację dokującą z klawiaturą.
Kruger&Matz EDGE 1083
To tablet z 10,1-calowym ekranem o rozdzielczości 1280x800 pikseli. Urządzenie pracuje w oparciu o system Windows i korzysta z czterordzeniowego procesora Intel Atom. Kruger&Matz EDGE 1083 wyposażony został w 32 GB wewnętrznej pamięci, czytnik microSD oraz moduły łączności Wi-Fi oraz Bluetooth. Do urządzenia można doczepić stację dokującą w formie klawiatury i zmienić je tym samym w laptopa.
Samsung Galaxy Tab S2 9.7
Samsung Galaxy Tab S2 9.7to klasyczny tablet w wytrzymałej metalowej ramce z ekranem o przekątnej 9,7 cala. Urządzenie ma 32 GB pamięci wewnętrznej z możliwością rozbudowy do 128 GB. Specyfikację dopełnia pojemny akumulator oraz łączność Wi-Fi i LTE. Samsung Galaxy Tab S2 9.7 działa pod kontrolą systemu Android, co daje dostęp do przepastnego repozytorium mobilnych aplikacji.
Lenovo TAB2 A10-70
Lenovo TAB2 A10-70to kolejny tablet oparty o system Android. Wyposażony jest w 10-calowy ekran, 64-bitowy, czterordzeniowy procesor, łączność Wi-Fi, Bluetooth oraz LTE. Akumulator urządzenia o pojemności 7000 mAh pozwala na korzystanie z tabletu przez cały dzień bez konieczności ładowania. Dzięki temu jest on idealną propozycją sprzętu do nauki.
Podsumowanie
Niezależnie od wyboru konkretnego modelu można liczyć na to, że tablet zastąpi notatnik, pozwoli wyszukać informacje w Sieci czy odczytać e-booki. To dobra pomoc w nauce, będąca zamiennikiem dla zwykłych książek przeciążających kręgosłup ucznia. Warto też wspomnieć o tym, że urządzenia pracujące pod kontrolą systemu Windows, po podłączeniu do nich myszki, klawiatury oraz monitora, mogą szybko zamienić się w zwykły komputer. | Back to school 2016: jaki tablet wybrać dla ucznia? |
Choć marka SanDisk kojarzy się nam głównie z kartami pamięci, to od pewnego czasu w swojej ofercie ma też dyski SSD. I to całkiem niezłe, jak choćby te z serii Ultra II. Z zewnątrz
Opisywany nośnik pakowany jest w zachęcające do kupna, kartonowe pudełko z wyszczególnionymi najważniejszymi danymi technicznymi. Wewnątrz opakowania znajduje się wyłącznie instrukcja obsługi. Ultra II objęty jest 3-letnią gwarancją.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Dysk jest utrzymany w typowej dla SanDiska czarnej kolorystyce z czerwonymi napisami. Ma on 7 mm wysokości, zatem zmieści się do każdego laptopa. Jego design jest prosty, choć na rynku znajdują się (efektywniejsze w wyglądzie) konstrukcje, ale, z drugiej strony, ile osób na co dzień zwraca uwagę na to, jak prezentuje dysk twardy z zewnątrz?
W praktyce
Opisywany produkt SanDiska należy do średniej półki pod względem wydajności. Na papierze oferowana wydajność to 550 MB/s przy odczycie i 500 MB/s w przypadku zapisu. Na szczęście producent nie kłamie i faktycznie benchmarki w dużym stopniu pokrywają się ze specyfikacją, wskazując na realną prędkość w okolicach 500 MB/s.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Przyspieszenie podczas pracy jest widoczne gołym okiem, co od razu docenią osoby „przesiadające się” z jakiegokolwiek dysku talerzowego. Z drugiej strony, SanDisk Ultra II nie jest najszybszym dyskiem ani nawet najszybszym dostępnym w ofercie (to miano posiada dużo droższy Extreme Pro) amerykańskiej firmy, ale czy ktokolwiek bez stopera i benchmarków będzie w stanie dostrzec różnice?
Werdykt
Ultra II to godny polecenia dysk twardy. Cechuje się tym, co najważniejsze dla użytkownika, czyli świetnym stosunkiem pojemności do ceny. Przy tym wcale nie jest wolny. Obecnie najbardziej opłacalny wariant (240 GB) można kupić za niewiele ponad 400 zł, co daje niespełna 2 zł w przeliczeniu na 1 GB. Wspomniana pojemność będzie też w zupełności wystarczająca dla wielu osób, które uważają, że najpopularniejsze i najtańsze dyski 120/128 GB to za mało. W końcu opisywany SanDisk kosztuje mniej więcej tyle, co najszybsze sprzęty tego rodzaju o wskazanej pojemności. | SanDisk Ultra II 240 GB – rzut oka na pojemny i tani dysk SSD |
Na bezpieczeństwie – ani swoim, ani sprzętu, który użytkujemy – nie ma co oszczędzać. Dlatego myśląc o dobrym zabezpieczeniu swojego roweru, przestańmy zerkać na linki za kilka złotych. Tak prosty mechanizm złodziej może rozpracować silniejszym szarpnięciem lub przy użyciu najzwyklejszych nożyczek. Porządną blokadę rowerową można na szczęście kupić już za kilkadziesiąt złotych. Sprawdźmy, w czym możemy wybierać. Czasami zdarza się, że podczas podróży rowerem musimy jeszcze na moment wstąpić do sklepu lub też przyjdzie nam do głowy, aby odwiedzić mieszkającego nieopodal kolegę. Co jednak zrobić z naszym jednośladem? Czy możemy bez obaw zaparkować go pod budynkiem? Nie ma wszak nic gorszego niż widok pustego miejsca po zostawionym na chwilę pojeździe. Jeśli nie chcemy dopijać w pośpiechu gorącej herbaty ani przebierać niecierpliwie nogami w sklepowej kolejce, to warto postawić na solidne zabezpieczenie.
Blokada podkowa rowerowa: Trelock RS 451
Ten konkretny model Trelock jest dedykowany holenderkom marki Gazelle. Jest to zabezpieczenie tylnego koła. Po zamontowaniu blokady na koło i przekręceniu kluczyka rower zostaje unieruchomiony. Zablokowane jest zatem jedynie tylne koło. Jest to bardzo dobre rozwiązanie, gdy rower zostawiamy pod sklepem, do którego chcemy wejść na krótkie zakupy. Ta blokada skutecznie zabezpieczy rower podczas kilkuminutowej nieobecności właściciela pojazdu. Opcjonalnie można ją rozbudować o dodatkowy łańcuch, który po przeciągnięciu przez blokadę może skutecznie unieruchomić cały pojazd.
Blokada Masterlock Quantum
W tym przypadku mamy do czynienia z klasycznym łańcuchem przeznaczonym do blokowania roweru na nieco dłuższy czas. Cały łańcuch pokryty jest nylonem, wskutek czego zabezpieczenie jest również ciekawe wizualnie. Bogata gama kolorystyczna sprawia, że każdy znajdzie coś dla siebie. Łańcuch zapina się za pomocą niewielkiej kłódki, która nie wygląda zbyt przekonująco. Pamiętajmy jednak, że tego typu zabezpieczenia chronią nasz pojazd przede wszystkim podczas krótkiej nieobecności. Dlatego łańcuch Masterlock Quantum najlepiej spełni swoją funkcję, gdy chcemy zapiąć nasz jednoślad podczas przerwy w czasie rowerowej wycieczki.
Blokada typu u-lock: Kryptonite Keeper u-lock
Popularne u-locki są uznawane za jedne z najlepszych zabezpieczeń rowerowych. Kryptonite Keeper pochodzi od renomowanego producenta, który dał się już dobrze poznać z produkcji wysokiej klasy zabezpieczeń rowerowych. Nie inaczej jest w przypadku modelu Keeper 12. Zgrabnie wygięty pałąk skutecznie unieruchomi nasz pojazd. Cały pałąk został umieszczony w winylowej osłonie, a czarny kolor nie rzuca się w oczy i nie przyciąga niepotrzebnie uwagi do pojazdu. Na końcu pałąka została umieszczona solidna końcówka Bent Foot, z kolei jednoryglowy zamek zadba o bezpieczeństwo roweru, gdy będziemy zmuszeni przypiąć go na dłuższą chwilę.
Zapięcie rowerowe u-lock + LED Maclean MCE39
To rozwiązanie, które nie tylko unieruchomi skutecznie pojazd podczas naszej nieobecności, ale i zadba o nasze bezpieczeństwo podczas jazdy. Co wspólnego z bezpieczeństwem jazdy może mieć blokada rowerowa? To zasługa lampki z żarówkami LED, która znajduje się na grzbiecie u-locka. Podczas jazdy rowerem blokadę firmy Maclean z powodzeniem można zapiąć na sztycy pod siodełkiem, tak aby czerwona lampka była zwrócona przeciwnie do kierunku jazdy. A zatem, światło żarówek LED skutecznie zadba o widoczność rowerzysty po zmroku, natomiast blokada typu u-lock sprawdzi się, gdy będziemy zmuszeni zostawić rower bez opieki. Cały u-lock jest także dość głęboki, co pozwala na komfortowe zapięcie roweru.
Blokada OnGuard Bulldog mini 8013
Wysokiej klasy blokada rowerowa ze stali hartowanej. Specjalnie opracowany cylinder blokowania sprawia, że pozostawiając rower bez opieki, mamy zagwarantowany wyższy poziom bezpieczeństwa. Taką pewność daje nam dwuzapadkowa blokada X2P. Nie bez powodu producent oferuje dożywotnią gwarancję na to zabezpieczenie. U-lock na całej swojej długości jest pokryty gumowaną powłoką. Dodatkowo wzmocnione, grube końcówki zapewniają wyjątkową ochronę przed wstrząsami i otarciami. Blokada Bulldog mini 8013 jest ponadto odporna na cięcie i wyważanie. To solidna ochrona dostępna w przystępnej cenie.
Zobacz również - Zabezpieczenia roweru – selekcja modeli | Solidne blokady rowerowe do 100 zł |
Obróbka zdjęć cyfrowych w domu jest obecnie standardem. Każdy, kto wykonuje zdjęcia cyfrowe, będzie chciał wcześniej czy później trochę je poprawić albo złożyć panoramę z wakacji. Programy do zdjęć umożliwiają także zabawę z filtrami i innymi efektami przypominającymi fotografię analogową. Są one obecnie bardzo popularne. Komputer, monitor i jego kalibracja
Przede wszystkim potrzebujemy komputera i przyzwoitego monitora. Do obróbki pojedynczych plików JPEG wystarczy przeciętny komputer. Jeżeli chcemy jednak pokusić się o obróbkę formatu RAW, szczególnie w większej ilości, powinniśmy zainwestować w lepszy sprzęt, najlepiej wyposażony w dobrą kartę graficzną, szybki dysk i odpowiednio dużo pamięci RAM. Bardzo ważnym elementem jest ekran, który powinien jak najlepiej oddawać kolory.
Przydaje się też kalibrator, który umożliwia skalibrowanie ekranu, dzięki czemu będziemy widzieć, jak naprawdę wygląda nasze zdjęcie i co możemy w nim zmienić. Przykładem udanych kalibratorów są produkty DataColor Spyder. Za pomocą specjalnego oprogramowania kalibrator mierzy parametry i wprowadza korekty, tworząc właściwy profil barw. Wszystko zajmuje tylko kilka minut, a efekt trwa nawet kilka miesięcy. Ceny kalibratorów wahają się między 200 a 1100 zł.
Darmowe programy do edycji zdjęć
Obróbka zdjęć nie jest możliwa bez programów do ich edycji. Na rynku mamy do wyboru kilka ciekawych propozycji, na które nie musimy wydawać pieniędzy ani płacić abonamentu, jak ma to miejsce w ostatnim czasie z programami Adobe.
Jednym z najbardziej popularnych darmowych programów do obróbki zdjęć jest Gimp. Program nie jest tak rozbudowany jak Photoshop, ale kto tak naprawdę wykorzystuje jego możliwości? Gimp pod względem obróbki pozwala na całkiem dużo, co powinno wystarczyć początkującym fotografom, a nawet bardziej zaawansowanym pasjonatom.
Darmowym programem, który pozwala na obróbkę plików RAW, czyli cyfrowych negatywów, jest RawTherapee. Działa podobnie jak Lightroom, Camera Raw czy inne programy, które umożliwiają wywołanie plików RAW. Pozwala na edycję podstawowych parametrów.
Wielu użytkowników poprzestaje na obróbce RAW-ów, ponieważ jest ona najbliższa temu, jak pracowało się z negatywem w ciemni. RawTherapee umożliwia korekcję ekspozycji, balansu bieli, kontrastu. Interfejs jest bardzo prosty i intuicyjny, więc szybko można bawić się obróbką zdjęć.
Płatne programy do obróbki zdjęć
Najbardziej popularne płatne programy do obróbki zdjęć to Adobe Photoshop, Photoshop Elements i Lightroom, który jest przeznaczony bardziej do plików RAW. Wersje pudełkowe to dość duży wydatek. Photoshop kosztuje około 2500 zł, a Lightroom 600 zł, natomiast uproszczona wersja Photoshop Elements to wydatek około 500 zł.
Adobe wprowadziło także abonament dla fotografów, który za około 50 zł miesięcznie daje dostęp do najnowszych wersji Lightroom, Photoshop i innych aplikacji, w tym mobilnych. Wydaje się to dość rozsądne rozwiązanie dla bardziej zaawansowanych użytkowników, u których pasja fotograficzna jest już mocno ugruntowana.
Tablety graficzne
Bardzo przydatnym rozwiązaniem jest tablet graficzny, który umożliwia obróbkę zdjęć z wykorzystaniem piórka. Przy większej liczbie fotografii jest to bardzo wygodne rozwiązanie, które chwalą sobie zarówno profesjonaliści, jak i zaawansowani amatorzy.
Najprostsze modele tabletów, np. One by Wacom, są dostępne już od 169 zł. To świetna budżetowa propozycja, która ucieszy każdego początkującego fotografa. W zestawie, poza kablem USB, znajdziemy piórko indukcyjne z 1024 poziomami nacisku, co w pełni wystarcza do podstawowego retuszu.
Za około 300 zł możemy kupić tablet Wacom Intuos Pen & Touch, który poza funkcjami tabletu piórkowego wyposażony jest w funkcje gładzika obsługiwanego gestami, co ułatwia powiększanie, obracanie i przewijanie zdjęć. Dostępne są dwa rozmiary urządzenia: S oraz M. Tablet został wyposażony w cztery przyciski Expresskeys, które możemy zaprogramować dla każdej aplikacji. | Cyfrowa obróbka zdjęć w domowych warunkach – czego będziesz potrzebował? |
W tym sezonie sandały zawojują nie tylko plaże, ale i ulice dużych miast. A wszystko za sprawą przewrotnej mody, która, znudzona stereotypami, postanowiła stawić im czoła. Czy odkryte buty okażą się hitem sezonu? Wiemy co w trendach piszczy i chętnie podzielimy się tym sekretem. Sandały męskie to największe zaskoczenie w trendach. Nikt nie spodziewał się, że buty uważane za mało szykowne pojawią się w projektach znanych marek, m.in. Diora, Gucci i YSL. Sporą niespodzianką okazały się nie tylko fasony, ale i ich zestawianie z ubraniami, także eleganckimi. Jedno jest pewne, sandały przestały być zarezerwowane jedynie na wakacyjne weekendy. Zanim jednak wybierzesz się na zakupy, sprawdź jakie modele rządzą latem i jak komponować stylizacje, aby osiągnąć efekt glamour.
Historia męskiego sandała
Okrycie stóp podobno było jedną z pierwszych rzeczy wymyślonych przez pierwotnego człowieka. Trudno się dziwić. Bieganie za obiadem po kamieniach, ostrych gałęziach czy palącym piasku, stymuluje do pracy twórczej. Pierwsze buty robiono z rozmaitych skór, plecionej trawy, włókien palmy oraz kory. Z czasem zmienił się sposób wykonania oraz materiały wykorzystywane w szewskim rzemiośle. Skórzane pętle umocowane na brzegach zastąpiono m.in. wygodną, ażurową wycinanką. Z kart historii możemy dowiedzieć się, że buty męskie, w przeciwieństwie do damskich, miały bogate i efektowne zdobienia odzwierciedlające status społeczny. Okazuje się także, że popularne japonki nie pochodzą z kraju kwitnącej wiśni, a z ziem egipskich. Ten typ sandałów zabierano nawet w ostatnią podróż. Odkryte buty męskie przeszły wiekową ewolucję. Wzbogacone o rozmaite dodatki i przerobione na wygodne buty kryte stały się flagowym fasonem galanterii męskiej.
Sandały męskie – z czym to się nosi?
Naga kobieca stopa odziana w piękny bucik stanowi symbol seksapilu oraz dobrego gustu. Męska, utożsamiana bywa z jego brakiem. A ponieważ wokół sandałów narosło wiele mitów i prześmiewczych opinii, mężczyźni z dystansem podchodzą do zakupu letnich fasonów. W tym sezonie odkryte buty noszą nie tylko młodzi buntownicy, ale i świadomi aktualnych trendów eleganci. Obowiązuje jednak zasada: do sandałów nie zakładamy skarpetek, a stopy powinny być wypielęgnowane. Odkryte buty, w zależności od fasonu, możesz komponować z lnianymi spodniami oraznieco luźną koszulą. Szaleństwo wzorów jest także wskazane. Nie obawiaj się zatem łączenia odkrytych butów z grzecznymi szortami, dzianinowymi spodenkami oraz spodniami z materiałów – gładkich, w groszki, wzory geometryczne czy roślinne. Odradzam zestawiania sandałów z rurkami, skórą oraz klasycznymi garniturami – takie duety gwarantują totalną klapę. Z kolei do dresów świetnie pasują kolorowe japonki. Dla mężczyzn, którzy nie potrafią przekonać się do świeżych trendów alternatywą pozostają trampki lub mokasyny.
Sandały męskie dla aktywnych
Aby wyglądać dobrze, nie musisz kupować butów znanych projektantów. Ogólnie dostępnych jest wiele ciekawych modeli, które sprawdzą się podczas wakacyjnych upałów. Przy wyborze sandałów zwróć uwagę na wykonanie. Wnętrze powinno być skórzane bez widocznych szwów, które drażnią stopę. Fason butów odkrytych zależy przede wszystkim od twojej osobowości i upodobań. Jeśli cenisz sportowy look, fason będzie mniej wyszukany, ale sprawdzi się m.in. podczas spacerów w plenerze. Proponuję taki rodzaj sandałów łączyć ze spodenkami typu bojówki, a nawet spodniami w stylu militarnym. Tylko, pamiętaj – bez skarpetek. Zakupów możesz dokonać w sklepach sportowych oraz przez Internet. Sporo fasonów bez trudu znajdziesz w ofercie Allegro.
Symbolem lata od wielu sezonów pozostają japonki. Wybór fasonów jest doprawdy imponujący. W kolorach pojawia się nie tylko, brąz, czerń czy biel, ale również nasycony niebieski, żółty i zielony. Japonki możesz nabyć w dwóch fasonach. Pierwszy będzie wykonany ze skóry lub tworzywa skóropodobnego – takie buty świetnie pasują do dżinsu oraz materiałowych spodni, wzorzystej koszuli. Drugi model to propozycja na plażę, basen, ewentualnie relaks przed domem. Wzorzyste, wykonane najczęściej z pianki lub plastiku, świetnie podkreślą słoneczny luz. Buty nie zajmują wiele miejsca w torbie i nie wymagają specjalnej pielęgnacji, dlatego możesz zabrać je w odległą podróż.
Sandały dla eleganta
Sporą w świecie mody popularnością cieszą się skórzane sandały a'la klapki. Charakteryzują się nie tylko solidnym wykonaniem, ale także mocną, korkową lub kauczukową podeszwą. Ponieważ stopa w tego rodzaju butach nie jest zbyt stabilna, na wypady w plener polecam buty sportowe np. marki Converse lub trekkingowe. Sandały z paseczkami docenią zwolennicy street style. Czarna skóra jest bowiem niezwykle efektowna i męska. Modele dla aktywnych mieszczuchów znajdziesz m.in. w kolekcji Zary. Tutaj wygoda idzie w parze z designem. Wystarczy założyć wizytowe spodnie odsłaniające kostkę oraz T-shirt w stylu marynarskim, aby nadać stylizacji elegancji i nieco wakacyjnej beztroski.
Skórzane sandały w modnym białym kolorze doskonale komponują się z szortami i marynarką w śnieżnym odcieniu. Gustownym akcentem będzie wzorzysty T-shirty oraz torba do ręki – w białym, granatowym lub srebrnym kolorze. To wymarzona stylizacja na randkę i nieformalne spotkanie. Brioni proponuje, aby czarne skórzane sandały zakładać do spodni wizytowych oraz koszulki polo. Jeśli preferujesz miejski luz, wybierz jeansy o kroju piramidy w bardzo modnym jasnym kolorze. Nogawki spodni należy delikatnie podwinąć, aby kostka była odsłonięta. Jeszcze tylko wisienka na torcie, czyli biały T-shirt. Taki look zawsze i wszędzie wygląda doskonale.
Obuwie odkryte, mimo zachęty ze strony projektantów, nie cieszy się wielkim entuzjazmem wśród mężczyzn. Być może, panowie nie lubią odsłaniać stóp, a może sandały wydają się mało efektownym dodatkiem do stroju. Wystarczy jednak wyczucie stylu, aby nie popełnić modowego faux pass. Przed nami lato, zachęcam zatem do odważnych stylizacji z sandałami w roli głównej. | Hot trendy: sandały dla niego |
Jak może się czuć człowiek, gdy jest traktowany jako dowód zbrodni? Do tego gdy dorasta w świecie silnego podziału rasowego, a na dobrą sprawę nie przynależy stuprocentowo do żadnej z ras? Nie zrozumiemy tego zapewne nigdy, ale możemy sobie chociaż wyobrazić, że to musi być niesamowicie ciężkie przeżycie. Trevor Noah urodził się w Afryce Południowej u schyłku najbardziej wrogiego człowiekowi systemu politycznego, apartheidu. Jego biograficzna książka „Nielegalny. Moje dzieciństwo w RPA” jest jedną z lepszych książek, jakie przeczytacie w tym roku.
Życie w czterech ścianach
Od czego to się zaczyna? Od łamania prawa. Jednak samo to prawo jest wstrząsające. Wyobraź sobie, że nie możesz się zbliżyć do swojej żony. Że masz zakaz uprawiania seksu. Że ktoś tak próbuje rządzić tobą i cały społeczeństwem, w którym żyjesz, że nie masz prawa do wyboru. A właśnie tak potraktowano rdzennych mieszkańców Afryki.
Wydzielono miejsca, gdzie mogą przebywać, przydzielono zawody, które mogli wykonywać i zostały zakazane im wszelkie relacje z białymi kolonizatorami. Tak właśnie stworzono wielkie państwo policyjne, tak właśnie działał apartheid. A Trevor Noah stał się owocem buntu. Jego matka nie potrafiła się zgodzić na rasową segregację. Twardo stawiała czoła kolejnym abstrakcyjnym przepisom. Niestety, najwyższą cenę zapłacił za to jej syn, który większość dzieciństwa spędził zamknięty w czterech ścianach rodzinnego domu matki.
Z humorem, swadą i bez zbędnej ckliwości
Poprzedni akapit – choć mówi o książce – jest także efektem mojego wzburzenia, gdy czytałam kolejne przypadki z życiorysu Noaha i zaciskałam zęby z bezsilnej złości. Sam Trevor Noah podchodzi do całej historii z dużym dystansem, ogromnym poczuciem humoru i przeplata swoją opowieść świetnymi, celnymi i zabawnymi anegdotami, w związku z czym każdy czytelnik odkryje w tej pozycji całą kopalnię doskonałych opowieści.
W sumie nie powinno to dziwić. Trevor Noah jest znanym i cenionym komikiem, którego osiągnięcia są nie do przecenienia. Szczególnie w kontekście rasizmu, w centrum którego wyrastał, w kontekście braku przynależności rasowej i bycia „kolorowym” – nie czarnym, nie białym, a mieszańcem, dla którego było jeszcze mniej szacunku. Jego dystans do własnych przejść i umiejętność komicznego opowiadania zaowocowały niezwykłą książką, która dla wielu osób może być kopalnią wiedzy na temat życia w Afryce Południowej.
A tej nigdy za wiele. Zakładam, że nie każdy interesował się szczegółowo kolonizacją Afryki, podziałami i rasizmem, jakie nastąpiły na skutek działań białego człowieka. Sięgając po „Nielegalnego” dostaniecie w pakiecie niezwykły życiorys, fenomenalne bogactwo tła oraz kontekstu historycznego i społecznego, wreszcie, zwyczajnie genialną opowieść, dla której warto porzucić wszystkie inne w kąt i dać się ponieść sile jej wyrazu. „Polecam” to mało powiedziane!
Źródło okładki: www.gwfoksal.pl | „Nielegalny. Moje dzieciństwo w RPA” Trevor Noah – recenzja |
Podczas eksploatacji samochodu niejednokrotnie stajemy przed koniecznością zakupu części zamiennych. Zastanawiamy się wtedy, czy zdecydować się na podzespoły oryginalne, czy też wybrać tańsze zamienniki. Mimo że różnica w cenie pomaga podjąć decyzję, to jednak czasem nie chcemy rezygnować z jakości, jaką oferują części oryginalne. W wielu przypadkach możemy osiągnąć kompromis, dzięki któremu – nie wydając fortuny – będziemy mogli skorzystać z części najwyższej jakości. Zamiennik lepszy od oryginału? To możliwe!
Zakup części oryginalnych ma tyle samo zwolenników, co przeciwników. Niektórzy nie uznają innych części niż te oferowane przez ASO. Inni znowu uważają, że bez sensu jest płacić niebagatelne kwoty za coś, co można kupić znacznie taniej, nie tracąc przy tym aż tak wiele na jakości. Każda z tych opinii ma swoje racje, jednak w każdej sytuacji należy kierować się rozsądkiem. Zamienniki są bardzo dobrą alternatywą dla części oryginalnych, ale tutaj nie powinniśmy zwracać uwagi tylko na cenę. Najtańsze podzespoły przeważnie będą kiepskiej jakości. Natomiast markowe zamienniki w wielu przypadkach nie ustępują jakością częściom oryginalnym, a zdarza się nawet, że są od nich lepsze, ponieważ nie posiadają wad konstrukcyjnych, które zdarzają się szczególnie na początkowym etapie produkcji danego modelu.
Gdy zamiennik okazuje się oryginałem
Jeśli zależy nam wyłącznie na oryginalnych częściach, istnieje sposób, aby nabyć je o wiele taniej. Autoryzowane serwisy nakładają bardzo wysokie marże na oferowane przez siebie produkty. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że zdecydowana większość podzespołów dostarczanych na pierwszy montaż wytwarzana jest przez producentów niezależnych. Części oferowane w ASO są dodatkowo firmowane logo producenta samochodu i fakt ten sprawia, że ich cena automatycznie rośnie, nawet o kilka razy. Aby ominąć pośrednika, jakim w tym przypadku jest producent naszego samochodu, możemy nabyć wybrane podzespoły w hurtowniach niezależnych, których marże w porównaniu do ASO są symboliczne. Takie podzespoły sygnowane są logo producenta danej części.
Przykłady części, które dostarczane są na pierwszy montaż przez niezależnych producentów, to: elektronika, oświetlenie, części silnika oraz jego osprzęt, zawieszenie, hamulce oraz układ napędowy. Producenci tych podzespołów to wyspecjalizowane firmy, które posiadają własne centra badawcze i oferują produkty najwyższej jakości. Najwięksi producenci części samochodowych to: Valeo, Bosch, Bremo, Magneti Marelli, TRW Automotive. Pamiętajmy, aby podczas zakupu podać numer seryjny poszukiwanej części, co pozwoli na dobranie podzespołu, który dedykowany jest konkretnie do naszej wersji samochodu.
Czasami nie ma sensu upierać się przy zakupie oryginalnych części w ASO. Warto skorzystać z oferty niezależnych hurtowni motoryzacyjnych, które oferują części dostarczane na pierwszy montaż. Są to oryginalne podzespoły, które różnią się tylko opakowaniem, logo, a przede wszystkim ceną. | Zamiennik jak oryginał? Kto produkuje części do twojego samochodu? |
Samodzielnie wykonane ozdoby świąteczne to nie tylko sposób na zaoszczędzenie pieniędzy, ale również doskonały pomysł na wykorzystanie wolnego czasu oraz spotkań z przyjaciółmi. W końcu nic nie sprawia tyle przyjemności niż przystrojenie domu wykonanymi przez siebie dekoracjami. Sprawdź, jak zrobić świąteczny wieniec z pomponów. Co będzie ci potrzebne?
styropianowa podstawa do wieńca (u mnie o średnicy 25 cm)
włóczki w wybranych kolorach
przyrząd do robienia pomponów
pistolet z klejem na gorąco
ulubione świąteczne ozdoby
szpilki
ozdobna tasiemka
nożyczki
Krok po kroku:
Wykonujemy pompon, używając przyrządu do tego przeznaczonego. Kolory włóczki możemy mieszać, nakładać warstwami lub pozostać przy jednobarwnym pomponie. Do ozdobienia mojego wieńca potrzebowałam ok. 40 pomponów.
Po ściągnięciu z przyrządu formujemy pompon i przycinamy zbyt długie nitki.
box:offerCarousel
Najlepiej wykonać pompony w kilku rozmiarach (u mnie 3,5 cm, 5,5 cm i 7 cm).
Układanie pomponów zaczynamy od największych i dopełniamy je kolejno mniejszymi. Na tym etapie najłatwiej będzie przypiąć je szpilkami.
box:offerCarousel
Gdy ustalimy końcowe rozstawienie pomponów, przyklejamy je za pomocą kleju na gorąco.
Na gotowym wieńcu z pomponów przyklejamy ulubione świąteczne ozdoby.
box:offerCarousel
Do tylnej strony wieńca przyczepiamy ozdobną tasiemkę. Najlepiej zrobić to najpierw szpilką, a dopiero po przymierzeniu do ściany przykleić klejem na gorąco.
Wieszamy winiec, który najlepiej wygląda w towarzystwie innych świątecznych ozdób.
Do wykonania świątecznego wieńca potrzeba sporej ilości pomponów. Jeśli nie macie czasu na ich wykonanie, to śmiało korzystajcie z gotowych.
Sprawdź również inne świąteczne wieńce na Allegro. | Świąteczny wieniec z pomponów DIY |
Od wieków człowiek zastanawiał się nad tym, czy jest możliwe przewidzieć swoją przyszłość, żeby móc zapobiec wszelkim możliwym nieszczęściom. Prorocy, wróżbici, jasnowidze to zaledwie przedsionek do poszukiwań tej wiedzy. Z drugiej strony, gdyby tak każdy znał swój los dużo wcześniej? Gdyby wiedział, że spotka go właśnie taka, a nie inna wersja życia. Czy to byłoby rzeczywiście tym, czego poszukujemy? Veronica Roth w „Naznaczonych śmiercią” sięgając po odwieczny dylemat ludzkości, stworzyła niesamowite uniwersum, w którym opowiada historię równie dramatycznej miłości, co w szekspirowskim dramacie „Romeo i Julia”.
W odległej galaktyce
Powieść przenosi czytelnika na odległą planetę, na której poznajemy dwa wrogie wobec siebie ludy: Shotet i Thuvhe. O ile jedno jest przepojone wrogością, niechęcią i skłonnością do zabijania, o tyle drugie jest delikatniejsze, polegające na przekazywanej przez pokolenia wiedzy oraz wierze w wizje wyroczni. Pomimo różnic, obie społeczności łączy to, że każdy z ich członków rodzi się z darem, zwanym nurtem. Każdy odkrywa swój dar w innym momencie. Nie zawsze jednakże jest to dar, o jakim można by marzyć.
Drugim łącznikiem jest właśnie ów los, którego scenariusz poznawany jest przez wielu zbyt wcześnie, dlatego też w obawie przed spełnieniem się wyroczni, próbują go uniknąć. Niejednokrotnie dążąc do celu po trupach. Rozpaczliwa i dramatyczna próba uniknięcia swojego losu połączy Cyrę i Akosa, przedstawicieli zwaśnionych rodów. To przez działania brata Cyry – Ryzeka, chłopak zostanie porwany ze swojego spokojnego domu. Będzie on świadkiem śmierci ojca i zniewolenia brata Eijeha, a wreszcie niewolnikiem dziewczyny.
Próbując oszukać los
Darem Cyry jest ból, który może odbierać od innych, odczuwać całe ich cierpienie, jak i oddawać go, zadając tym samym śmierć. Akos posiada zdolność powstrzymywania nurtu. To dlatego Ryzek zdecyduje się oddać Cyrze Akosa we władanie, by jego śmiercionośna siostra miała szansę na odpoczynek od swojego piekielnego daru. Tym samym Cyra i Akos spędzają ze sobą mnóstwo czasu.
Jednakże główną i najważniejszą myślą Akosa jest chęć uwolnienia brata, Cyra zaś z całych sił chciałaby uwolnić się od swojego. Pomimo wzajemnej niechęci i nieufności na początku znajomości z Akosem, Cyra zaczyna dostrzegać coraz więcej jego zalet. Z czasem stają się sobie bliscy, jednakże ich los jest przecież przesądzony. Obydwoje są naznaczeni śmiercią i mają inne cele. Jak w takiej sytuacji uwierzyć w to, co się między nimi rodzi?
Świetny pomysł, ale realizacja…
Veronica Roth wymyśliła naprawdę interesujące i intrygujące uniwersum, ciekawie opracowała szczegóły dotyczące obrzędów religijnych Shotetów, czy nazwy i kolorystykę roślinności planety. A jednak w jej powieści zabrakło pewnej iskry, która mogłaby ożywić fabułę. Spokojna i dość beznamiętna narracja prowadzona na zmianę z perspektywy Akosa i Cyry nie sprawiła, że mocniej się angażowałam w ich opowieść, czy bardziej odczuwałam emocje bohaterów.
To, czego mi zabrakło najbardziej to większego zwrotu akcji w fabule, która chwilami jest mocno ospała. Bardziej drastyczne sceny związane z zemstą Ryzeka, z zabijaniem bez mrugnięcia okiem czy torturami mającymi na celu sprowokować Cyrę do współpracy, nie były zbyt emocjonujące. W moim odczuciu, w powieści nie dzieje się zbyt wiele i to jest jej sporym mankamentem.
Ponieważ jest to pierwszy tom historii zapowiadanej jako trylogia, niewątpliwie zajrzę z ciekawości do kolejnych części. I jak zwykle – zachęcam każdego, by samodzielnie ocenił tę powieść, bowiem to, co przeszkadza jednemu czytelnikowi, dla drugiego może być ogromną zaletą.
Książka dostępna jest na Allegro również w wersji elektronicznej już za ok. 27 złotych
Źródło okładki: wydawnictwo-jaguar.pl | „Naznaczeni śmiercią” Veronica Roth – recenzja |
Większość pojazdów fabrycznie jest zabezpieczana przed korozją, ale po kilku latach eksploatacji to nie wystarcza. Podwozie zaczyna pokrywać rdza, niszcząc warstwę ochronną. Aby zabezpieczyć swój pojazd przed zimą, należałoby go pokryć dodatkową warstwą ochronną. Jak się do tego zabrać i co będzie potrzebne? Przygotowanie pojazdu przed rozpoczęciem prac
Konserwację podwozia można wykonać samodzielnie. Potrzebny jest do tego kanał lub podnośnik kolumnowy. Świetnie sprawdzają się podnośniki dwukolumnowe – kosztują 4–19 tysięcy złotych, ale tego typu sprzęt, choćby z uwagi na cenę, montowany jest w prywatnych garażach sporadycznie.
Dokładne umycie to podstawa!
Gdy samochód jest już na podnośniku, prace należy rozpocząć od demontażu nadkoli i osłon, a potem starannie umyć podwozie. To niezbędne w celu usunięcia wszelkich nieczystości i zabrudzeń. Dzięki temu można dokładnie ocenić stan powłoki ochronnej. Efektywne jest użycie myjki ciśnieniowej. Także ciepła woda i środek odtłuszczający skutecznie usuwają takie zabrudzenia. Najtańsze myjki ciśnieniowe kosztują poniżej 300 zł i nadają się do czyszczenia zarówno samochodów, jak i ogrodu czy tarasu.
Zabezpieczenie samochodu
Po dokładnym umyciu podwozia należy pozostawić je do całkowitego wyschnięcia. Następny krok to zabezpieczenie tych miejsc, które nie będę konserwowane – osłonięcie elementów układu hamulcowego, części zawieszenia, układu kierowniczego oraz wydechowego. Warto również zadbać o karoserię i uchronić ją przed zapyleniem, zabezpieczając elementy nadwozia folią ochronną.
Nałożenie podkładu
Kolejny krok to wykrycie wszystkich ubytków, uszkodzeń i wykwitów korozji, które należy zlikwidować. Zwykle wystarczy do tego szczotka druciana ewentualnie wiertarka wyposażona w szczotkę. Po dokładnym zdrapaniu i oczyszczeniu tych miejsc należy nałożyćśrodek antykorozyjny.
Przegląd środków do konserwacji
Na tak przygotowane podwozie można nakładać środek konserwujący. Na rynku jest wiele różnych produktów na bazie wosków lub bitumów. Najlepsze efekty daje nakładanie pistoletem ciśnieniowym, ale można również użyć pędzla. Są też produkty w spreju. Środki te nie tylko zapewniają ochronę antykorozyjną podwozia, ale także działają wygłuszająco, podwyższając komfort jazdy.
Godny polecenia jest antykorozyjny środek do zabezpieczania podwozi Bitgum, przeznaczony do podwozi samochodów osobowych. Tworzy odporną na warunki atmosferyczne trwałą i elastyczną powłokę charakteryzującą się dużą przyczepnością do podłoża oraz trwałością. Cena zależy od pojemności opakowania i wynosi od około 10 zł za puszkę litrową do około 90 zł za 10-litrową.
Również firma Wurthoferuje produkty dobrej jakości, m.in. trwale elastyczną masę, która jest mieszanką kauczuku i tworzyw sztucznych niezawierającą bitumu. Służy przede wszystkim do zabezpieczenia powierzchni podwozia, spojlerów, progów, pasów tylnych i przednich, pokrywy silnika i bagażnika przed skutkami uderzeń kamieni, działaniem niskich i wysokich temperatur, wody, soli oraz innych czynników mających niekorzystny wpływ na karoserię w trakcie eksploatacji. Uszczelnia i wytłumia. Podczas natryskiwania pistoletem nie powstaje mgła, nie spływa i nie skapuje z powierzchni pionowych. Szybkoschnąca, lakierowalna. Za niespełna 20 zł można kupić puszkę o pojemności 1 litra, natomiast za zestaw 4 puszek o pojemności 1 litra wraz z pistoletem zaopatrzonym w wężyk do trudno dostępnych miejsc trzeba zapłacić nieco ponad 100 zł.
Kolejna propozycja to środek do konserwacji podwozia Autogum. Chroni przed korozją i erozyjnym oddziaływaniem czynników zewnętrznych. Zabezpiecza konstrukcje metalowe. Jest odporny na warunki atmosferyczne, ma właściwości wodoszczelne. Tworzy silną i elastyczną powłokę. Autogum można kupić w puszkach 1-, 3- lub 5-litrowych, w cenie ok. 10 zł za litr. | Efektywne, nowoczesne środki do zabezpieczenia podwozia przed zimą |
Styl preppy od lat cieszy się niesłabnącą popularnością za oceanem i na zachodzie Europy. W ostatnich sezonach zaczyna nieśmiało „zadomawiać się” również nad Wisłą. Na ulicach coraz częściej pojawiają się zestawy garderobiane inspirowane modą studencką z lat 50. Zastanawiasz się nad oryginalnym ubiorem na Wielkanoc? Dzięki stylowi preppy zachowasz elegancki luz i nie wtopisz się w tłum gości „pod krawatem”. Styl preppy – elegancja (nie tylko) elit
W stylu preppy kryje się czar ponadczasowej klasyki, która nieodmiennie uwodzi i przyciąga spojrzenia. Łączy się tu wiele elementów, które tworzą niepowtarzalną kompozycję – nieformalną, lekko sportową i „młodą” elegancję.
Styl preppy opiera się na „zwykłych” uniformach elitarnych uczelni USA. Specyficzny ubiór podkreślał prestiż i wyższą pozycję społeczną studentów z lat 30., 40. i 50., należących do tzw. Ivy League, czyli Ligii Bluszczowej. W skład stowarzyszenia wchodziły uniwersytety tej miary, co Harvard, Princeton czy Yale.
Nazwa „preppy” pojawiła się dopiero w 1970 r. w słynnej powieści Ericha Segala „Love story”. Wówczas moda studentów sprzed dekad trafiła „pod strzechy” i zaczęła zyskiwać coraz większą popularność, której przysłużył się również film o tym samym tytule. Aktualnie marki, które promują styl Ligi Bluszczowej, cieszą się sporym uznaniem i mają swych wiernych wielbicieli na całym świecie.
Styl preppy to idealny pomysł na męską Wielkanoc – przypadnie do gustu miłośnikom elegancji w tradycyjnym wydaniu, niepozbawionej powiewu świeżości. Znajdziesz w nim elementy strojów właściwych dla elitarnych dyscyplin sportowych, jak golf, krykiet, tenis, żeglarstwo czy jazda konna. Odświętny ubiór, nawiązujący do klasycznej garderoby studentów Ivy League, odpowiada nawet najbardziej wymagającym użytkownikom. Dominują w nim proste, ujmujące wzory, wykonane ze znakomitych tkanin (najczęściej naturalnych), zwykle szyte (przynajmniej częściowo) ręcznie.
Wielkanocna garderoba: wykwintna i kolorowa
Styl preppy może stanowić miłe urozmaicenie na wielkanocnym śniadaniu, na tle ciemnych garniturów, konwencjonalnych krawatów i białych koszul zapiętych pod szyję. W wiosennej garderobie Ligii Bluszczowej królują lekkie i barwne materiały, nieustannie przewijają się też (podstawowe dla trendu) beże i granaty. Świąteczną garderobę zdobią charakterystyczne naszywki, które nawiązują do herbów uczelni wyższych albo ekskluzywnych męskich klubów sportowych.
Podczas wielkanocnego ucztowania sprawdzi się sportowa marynarka z bawełny albo lnu (na cieplejsze dni). Największą popularnością cieszą się modele szyte z seersucker, czyli specjalnej marszczonej bawełny. Możesz wybierać w fasonach niebieskich, zielonych i oczywiście granatowych. Klasyczne wzory zwykle wykonuje się z białych tkanin w delikatne granatowe paseczki, choć ostatnio coraz częściej spotyka się garderobę w dużą, modną kratę.
Jeśli na Wielkanoc nie musisz zakładać spodni garniturowych, wybierz chinosy – ulubiony krój miłośników estetyki Ivy League. Panowie, którzy nie obawiają się odważnych kolorów, powinni zwrócić uwagę na spodnie czerwone, zielone, różowe, żółte. Amatorzy bardziej tradycyjnych rozwiązań mogą postawić na beże albo biele.
Nie przepadasz za chinosami? Jasnoniebieskie, klasyczne jeansy również sprawdzą się w charakterze garderoby preppy. Niektóre marki promują spodnie w prążki, kratkę lub z wyhaftowanymi symbolami, nawiązującymi do konkretnych dyscyplin sportowych, jak kotwiczki, rakietki tenisowe.
Koszule, bluzy i ekskluzywne dodatki
Koszulki polo, eleganckie bluzy i swetry ze splotem warkoczowym to kolejny reprezentatywny element stylu studentów z lat 50. Znajdziesz propozycje: filetowe, zielone, turkusowe, a nawet różowe i pomarańczowe – idealna paleta na wiosnę. Amatorzy preppy w klasycznym wydaniu powinni zainteresować się białymi i kremowymi swetrami inspirowanymi strojem do krykieta. Podczas mniej formalnych uroczystości lub wielkanocnego spaceru sprawdzą się bluzy rugby w pasy.
Męskie koszule na ciepłe dni najczęściej szyje się z cienkiej bawełny typu oxford. Możesz zdecydować się również na elegancki len lub bawełnę chambray. Wszystkie klasyczne fasony opatruje się specyficznym kołnierzykiem button down i długimi rękawami (bez względu na porę roku).
Trudno wyobrazić sobie świąteczną garderobę bez dodatków. Do zestawu w stylu preppy znakomicie pasują brązowe buty żeglarskie. Jeśli lubisz bawić się modą – wybierz obuwie czerwone lub żółte. Z konwencją współgrają też mokasyny penny loafers i półbuty Bucks.
Miłośnicy estetyki Ivy League nie noszą klasycznych pasków do spodni – raczej spotyka się charakterystyczne plecionki z dodatkami ze skóry. Trend harmonizuje także z bawełnianymi i lnianymi poszetkami oraz wąskimi krawatami – ostatnio bardzo modnymi.
Dziś styl preppy to pojęcie zarezerwowane wyłącznie dla świata mody. Kiedyś szeroki termin obejmował również reguły zachowania, zwyczaje, formy towarzyskie – jednym słowem: etykietę, która wyróżniała elitarne środowisko. Warto o tym przypomnieć, tym bardziej, że święta tuż, tuż. | Modna Wielkanoc 2016: mężczyzna w stylu preppy |
Od dłuższego czasu wśród propozycji sprzedawców pojawia się coraz więcej hybryd, czyli laptopów, które mogą także pełnić rolę tabletu. Okazuje się jednak, że na rynku dostępne są również urządzenia, starające się naśladować laptopy. Jednym z nich jest Overmax Steelcore 10 Gear, jaki miałem przyjemność dla was przetestować. Pierwsze wrażenia
Tym, co najbardziej rzuca się w oczy po odpakowaniu tabletu jest… jego zestaw. Firma Overmax wyposażyła swój tablet w bezprzewodową myszkę, klawiaturę oraz specjalne etui, pozwalające na postawienie Steelcore 10 Gear na biurku. Sam tablet wygląda w zasadzie tak, jak większość tego typu produktów, pochodzących z Chin. Urządzenie, mimo wszystko, prezentuje się zgrabnie – zaokrąglone rogi, aluminiowy tył oraz stosunkowo wąskie ramki okalające ekran sprawiają, że sprzęt sprawił na mnie pozytywne wrażenie.
Niestety, jeśli myślimy, że Steelcore 10 Gear to urządzenie poręczne i lekkie, to bardzo się na tym aspekcie zawiedziemy. Gear waży aż 612 g i mierzy dokładnie 1 cm grubości.
Użytkowanie
Jak już wspomniałem wcześniej, tablet można umieścić w specjalnym etui, pełniącym nie tylko rolę ochronną, ale też podpórki pod sprzęt. Co ciekawe, w jednej z części pokrowca mieści się magnes, do którego „przyklejamy” załączoną klawiaturę. Dzięki temu ona nie przesuwa się, co w znacznym stopniu ułatwia pisanie. Zestaw zmontowany w całości prezentuje się jak mały, 10,1-calowy laptop.
Jak przystało na urządzenie, dedykowane dla użytkowników biznesowych – bo właśnie do nich Overmax kieruje ten tablet – jego główną funkcją powinna być łatwa i przyjemna edycja wszelkiego rodzaju tekstu. Producent domyślnie zainstalował w pamięci Steelcore 10 Gear aplikację Kingsoft. Dzięki niej możemy edytować dokumenty „wordowskie”. Niestety, chociaż klawiatura jest wygodna, to nie oferuje obsługi znaków diakrytycznych. Standardowe wciskanie przycisku Alt nie sprawia, że zaczniemy pisać znaki z „ogonkami”. Mało tego – Overmax chyba aż tak bardzo spieszył się z wypuszczeniem Steelcore 10 Gear do sklepów, że zapomniał udostępnić tę opcję. Aby więc korzystać z polskich znaków, będziemy musieli użyć jakiejś zewnętrznej aplikacji.
Urządzenie działa na bazie czterordzeniowego procesora Cortex-A9 oraz 1 GB pamięci RAM i 16 GB pamięci na dane (z czego dla użytkownika dostępnych jest około 12 GB). Jako system zainstalowano tu Android 4.2.2 Jelly Bean. Niestety, w ustawieniach tabletu nie znalazłem funkcji, pozwalającej na jego aktualizację (OTA), zakładam więc, że ewentualne upgrade’y softu będziemy dokonywać, ściągając i instalując odpowiedni plik ze strony Overmaxa.
Tablet całkiem nieźle radzi sobie z grami, bynajmniej musimy się przygotować na brak kompatybilności z niektórymi tytułami. Osobiście próbowałem zainstalować ze sklepu Google Play grę Asphalt 8, co ze względu na niekompatybilność, zakończyło się fiaskiem.
Obraz i dźwięk
Obydwa, wymienione w tytule tego podrozdziału elementy nie są w urządzeniu zbyt dobre. Ekran, co prawda jak na tablet jest spory i ma 10,1-cala, jednak jego rozdzielczość nie powala na kolana. Wartość 1280 x 800 pikseli sprawia, że wyświetlane czcionki nie są ostre. Na ten aspekt będziemy narzekać szczególnie wtedy, gdy czytamy, trzymając sprzęt w pionie – wtedy czcionki są małe i nie tak wyraźne, jak byśmy tego oczekiwali.
Matryca jest dodatkowo dość ciemna, więc możemy zapomnieć o bezstresowym „pochłanianiu” treści np. w świetle słońca. Na zganienie zasługuje także fakt, że producent poskąpił czujnika natężenia oświetlenia, co powoduje, że podświetlenie za każdym razem musimy ustawiać ręcznie.
Przechodząc do omówienia kwestii dźwięku, muszę odnotować, że razi przede wszystkim rozmieszczenie głośników, które zamontowano (mówię o pionowym trzymaniu tabletu) na dolnej krawędzi. Oglądając np. film, możemy zapomnieć o efekcie stereo, bo brzmienie wydobywa się tylko z jednej strony. Nie wspomnę już, że podczas gry często się zdarza, iż zasłonimy wylot głośników, tłumiąc przez to dźwięk.
Całe szczęście, brzmienie prezentuje należytą jakość, więc nawet w momencie, gdy ustawimy maksymalną głośność – nie usłyszymy charczenia.
Bateria
Jeśli wierzyć specyfikacji, w sprzęcie zamontowano ogniwo zasilające o pojemności 7000 mAh. Tak duża wartość została też potwierdzona podczas moich testów, bo Steelcore 10 Gear spokojnie wytrzymuje ok. 10 godzin normalnego użytkowania (z podświetleniem ustawionym na wartość średnią).
Do zestawu została dołączona 2A ładowarka sieciowa, nieposiadająca niestety złącza microUSB, a jedynie tzw. „bolec”. Naładowanie w pełni rozładowanego sprzętu zajmuje około 4 h. Istnieje też możliwość ładowania Steelcore 10 Gear za pomocą złącza USB, niestety ten proces może trwać kilkakrotnie dłużej.
Podsumowanie
W chwili pisania tego testu, Overmax Steelcore 10 Gear można zakupić w cenie ok. 730 zł. To według mnie sporo. Tablet spisuje się nieźle, ale brakuje w nim większej ilości zalet. Oczywiście niekwestionowanym plusem jest tu wytrzymały akumulator. Na pochwałę zasługuje też jakość dźwięku, płynąca z głośników (chociaż ich rozmieszczenie pozostawia wiele do życzenia). Szkoda jednak, że urządzenie ma dość ciemny ekran, co może uniemożliwić jego używanie np. na zewnątrz. Wielką wadą jest też brak czujnika natężenia oświetlenia.
Na koniec nie mogę zapomnieć o zestawie, czyli myszce, klawiaturze oraz etui. Według mnie to bardzo fajne uzupełnienie tabletu, poszerzające jego funkcjonalność. Pewien niedosyt wzbudza fakt, że Overmax zapomniał o zagwarantowaniu bezproblemowej pisowni polskich znaków… | Overmax Steelcore 10 Gear – test „laptopowego” tabletu |
4K staje się coraz popularniejsze. Telewizory o takiej rozdzielczości z roku na rok tanieją. Pojawiła się też pierwsza konsola do gier zaprojektowana, by wyświetlać obraz z wykorzystaniem tak ogromnej liczby pikseli. Na horyzoncie majaczy też zupełnie nowy Xbox o nazwie kodowej Scorpio. Rozdzielczość wynosząca 3840 na 2160 pikseli, określania mianem 4K lub UHD, zapewnia czterokrotnie więcej punktów każdej klatce obrazu niż standardowy dziś Full HD. Posiadacze mocnych i drogich komputerów mogą od dawna cieszyć się 4K w grach wideo, ale w świecie konsol to wciąż nowość.
PlayStation 4 i Xbox One nie były projektowane z myślą o 4K
Konsole nowej generacji debiutowały w czasach, gdy 4K dopiero raczkowało. Sony i Microsoft przygotowały sprzęt wówczas, gdy standardem była rozdzielczość Full HD, czyli 1920 na 1080 pikseli. Ze względu na ustaloną specyfikację PlayStation 4 i Xbox One szybko zostały w tyle za komputerami osobistymi.
Posiadanie gier wideo na komputerach 4K nie jest problemem, pomijając kwestię ceny sprzętu. Za to podzespoły wykorzystane w konsolach obecnej generacji często nie radzą sobie nawet z generowaniem obrazu natywnie w rozdzielczości Full HD. Deweloperzy uciekają się do półśrodków. Wiele gier ma tak naprawdę rozdzielczość 720p lub 900p, która potem jest programowo upscale'owana do 1080p.
Pierwsza konsola z obsługą 4K – PlayStation 4 Pro
Sony przygotowało w 2016 roku zupełnie nową konsolę, która w przeciwieństwie do zwykłego PlayStation 4 radzi sobie z rozdzielczością 4K. PlayStation 4 Pro ma więcej mocy obliczeniowej niż podstawowa wersja, ale to nadal za mało, by możliwe było bezproblemowe granie w rozdzielczości 3840 na 2160 pikseli.
PlayStation 4 Pro teoretycznie pozwala na granie w 4K, ale konsoli brakuje mocy, by wygenerować odpowiedniej jakości grafikę w tej rozdzielczości. Deweloperzy muszą więc zdecydować, czy interesuje ich wyższa liczba pikseli, czy np. bardziej szczegółowe modele postaci, dodatkowe efekty lub liczba wyświetlanych klatek na sekundę. Czasem zostawiają tę decyzję graczom, którzy mogą wybrać w ustawieniach preferowany tryb.
Tajemniczy Project Scorpio
Xbox One S można podłączyć do telewizora 4K i odtwarzać multimedia w tej rozdzielczości, ale nowa konsola Microsoftu ma moc obliczeniową zbliżoną do podstawowej edycji Xbox One. Z tego powodu gracze nie mogą liczyć na takie udogodnienia jak w przypadku PlayStation 4 Pro.
W tym roku premierę będzie miała natomiast zupełnie nowa konsola z rodziny Xbox, którą Microsoft określa na razie mianem Project Scorpio. Będzie to konsola wstecznie kompatybilna z platformą Xbox One, ale będzie miała znacznie więcej mocy obliczeniowej niż PlayStation 4 Pro. Producent przekonuje, że ten sprzęt jako pierwsza konsola pozwoli na natywne granie w 4K w te same gry, ale potwierdzenie tych zapowiedzi nastąpi najwcześniej za kilka miesięcy.
Podsumowanie
Wysoka rozdzielczość zapewnia lepsze wrażenia płynące z rozgrywki, ale wymaga znacznie więcej mocy obliczeniowej. Producenci konsol do gier nie przygotowali swoich sprzętów z myślą o tej przyszłościowej technologii. Na szczęście nie oznacza to, że obecną generację konsol w ogóle ominą korzyści płynące ze zwiększenia liczby pikseli w telewizorach.
PlayStation 4 Pro to pierwsza konsola do gier, która wykorzystuje przynajmniej w części potencjał, jaki daje rozdzielczość 4K. Ale dopiero Xbox o roboczej nazwie Scorpio od Microsoftu jest projektowany jako konsola stawiająca na 4K od samego początku.
Warto też zwrócić uwagę na to, że dla graczy od 4K istotniejsza może być obsługa trybu HDR (High Dynamic Range). Zwiększony zakres jasności w wyświetlanych scenach, biorąc pod uwagę moc obliczeniową konsol obecnej generacji, może dać lepsze efekty niż zwiększenie liczby pikseli, z którym nie idzie w parze np. poprawienie jakości modeli postaci. | Gry na konsoli w 4K – co musisz wiedzieć? |
Zbiór ośmiu nowych opowieści o przygodach słynnego komisarza Montalbano. Prawdziwa gratka dla fanów twórczości Camilleriego! Andrea Camilleri ponad dwadzieścia lat temu stworzył postać słynnego gapowatego komisarza Salvo Montalbano, który podbił serca tysięcy czytelników w całej Europie. Teraz dla wielbicieli tej serii mamy prawdziwą gratkę, bo na rynku ukazał się właśnie nowy tom o przygodach komisarza – odmłodzonego, jeszcze bardziej zabawnego i równie często pakującego się w kłopoty.
Zbrodnia zbrodni nierówna
Na „Śmierć na otwartym morzu” składa się osiem krótkich opowiadań, a każde z nich opowiada o innej kryminalnej zagadce, przed którą staje młodsza wersja komisarza Montalbano. Uwielbianemu przez czytelników śledczemu jak zawsze towarzyszą wierni kompani – nieustannie pakujący się w tarapaty Catarella, czarujący Augello, który nie oprze się żadnej damie, a także dwie najważniejsze kobiety w życiu Montelbano, czyli ukochana narzeczona Livia i Adelina, oddana gosposia. Wspólnie ta wesoła ferajna musi stawić czoła wielu zagadkom: rozwiązują m.in. tajemnicę dziwnego pożaru w jednym z hoteli czy złodzieja, który okazuje się być czarującym dżentelmenem o niezwykle twardym kodeksie moralnym. Każde z opowiadań jest mniej więcej tej samej długości, są dość równe i podobnie wciągające, a cały tom liczy nieco ponad 300 stron, które czyta się szybko i z dużą przyjemnością.
Pogłębiony portret psychologiczny
Dzięki ciekawemu pomysłowi na cofnięcie akcji w czasie możemy poznać młodszego komisarza Montalbano i jego towarzyszy. W opowiadaniach przewijają się sceny z pierwszych randek z ukochaną bohatera, Livią, a nawet zapisy spotkań z jego ojcem, z którym komisarz miał bardzo trudną i złożoną relację, a który we wcześniejszych tomach – ich akcja dzieje się wiele lat później – już nie żyje i tylko w taki sposób się go wspomina. Nadal nie wiemy jednak, dlaczego stosunki Montalbano Seniora i jego syna były tak trudne, co pozostawia uczucie pewnego niedosytu. Opowiadania, na które składa się „Śmierć na otwartym morzu”, mogą być dużym zaskoczeniem dla fanów wcześniejszej twórczości Camilleriego, który przyzwyczaił nas do większych form literackich.
Uczucie niedosytu
I właśnie forma opowiadań może wydawać się dla niektórych niewystarczająca. Choć Andrei Camilleriemu udało się wybrnąć z trudnego zadania zamknięcia na kilkudziesięciu stronach wciągającej zagadki kryminalnej, to można odnieść wrażenie, że każde z ośmiu zawartych w „Śmierci” opowiadań pozostawia w nas uczucie pewnego apetytu, oczekiwania na coś więcej. Wszak normalnie jeden tom przygód komisarza Montalbano mieścił się na kilkuset stronach, a książka napakowana była wartką akcją, która trzymała w napięciu. Nawet kultowe już zapiski o południowo-włoskiej kuchni w opowiadaniach potraktowano trochę po macoszemu, bo mam wrażenie, że tych kilka nielicznych dań i przepisów Camilleri już kiedyś zaprezentował nam w innych książkach swojego autorstwa.Włoch jest już jednak wiekowy, więc cieszę się, że mimo to nadal pozostaje aktywny zawodowo. Jeśli więc nie chce podejmować się trudnego zadania pisania całej powieści, to warto docenić, że wciąż chce tworzyć nawet krótsze opowiadania. Książka dostępna jest także w wersji na czytniki – e-book można kupić na Allegro za ok. 19 zł.
Źródło okładki: www.noir.pl | „Śmierć na otwartym morzu” Andrea Camilleri – recenzja |
Telewizory typu curved TV jeszcze kilka lat temu wydawały się przelotnym trendem, który nie poradzi sobie na rynku. Czy warto kupić właśnie taki model, a może lepiej pozostać przy tradycyjnym z płaskim ekranem? Sprawdzamy. Telewizor, podobnie jak większość kosztownych sprzętów RTV i AGD, ma nam służyć relatywnie długo. Jeśli zastanawiamy się nad jego zakupem, to wybieramy sprzęt na lata.
Teraz jednym z najmodniejszych technologicznych gadżetów stał się telewizor z zaokrąglonym ekranem (zwany też inaczej curved TV). Taki sprzęt, podobnie jak każdy inny, ma zarówno wady, jak i zalety. Być może okaże się więc, że w twoim przypadku dużo rozsądniejszym rozwiązaniem będzie zakup zwyczajnego telewizora z płaskim ekranem.
Skąd ten łuk?
Telewizory od zawsze miały zaokrąglony ekran. Takie rozwiązanie wynikało nie tylko z ówczesnego poziomu wiedzy techników i naukowców, ale przede wszystkim biologii, która genialnemu narzędziu, jakim jest ludzki wzrok, dała jednak pewne ograniczenia.
Te całkiem płaskie, cienkie, zaledwie kilkucentymetrowe telewizory to świeżutki wynalazek, na który pozwolił dopiero rozwój techniki.
Dlaczego więc teraz, po tylko dwóch dekadach dominacji sprzętu tego typu, znowu wraca się do zakrzywionych telewizorów? Wprawdzie łuk wygięty jest obecnie w drugą stronę, ale to nadal może zastanawiać.
Okazuje się, że rozwikłania tej zagadki należy poszukać w… XVIII wieku. Wtedy to Galileusz określił podstawy prawa toczenia okręgu po prostej zwanej cykloidą.
Cykloidę, czyli krzywą, jaką tworzy wygięty telewizor, opisuje tor punktu leżącego na obwodzie toczącego się koła. Dziesięć zakrzywionych 55-calowych telewizorów ustawionych obok siebie tworzy koło o promieniu 4,2 m. Zakrzywiony ekran telewizora nie tylko poszerza pole widzenia, ale i wydaje się szerszy, czyli większy, niż wyświetlacz płaski. Curved TV ma więc po prostu dostarczać bardziej realistycznych, bardziej naturalnych dla oka wrażeń wizualnych, bo lepiej dostosowuje się do naszego wbudowanego „systemu” obserwowania świata.
Czy wybrać telewizor z zaokrąglonym ekranem?
Wygięte w łuk telewizory to nie tylko nowoczesny gadżet, który powinien znaleźć się w posiadaniu każdego fana technologicznych nowinek. To przede wszystkim rozwiązanie dla wszystkich tych z was, którzy oglądając telewizję, oczekują najwyższej jakości doznań estetycznych.
Telewizory curved TV z wyświetlaczem OLED gwarantują najlepsze odwzorowanie kolorów i najgłębszą czerń. Są też jednak niestety najdroższe. Nowoczesne modele z ekranem LED spokojnie wystarczą nieco mniej wymagającym użytkownikom, a jednocześnie dostępne są w dużo przystępniejszej cenie.
Zastosowanie zakrzywionego ekranu poszerza pole widzenia i pozwala na tak samo wygodne oglądanie telewizji z różnych części pomieszczenia. Najlepiej ekrany tego typu sprawdzają się jednak oglądane z odległości nie większej niż 4 metry i siedząc na wprost. Dlatego szczególnie chętnie polecane są użytkownikom konsol do gier.
Niemniej istotnym czynnikiem skłaniającym do wyboru telewizorów curved TV może być ich wizualny aspekt. Urządzenia te zaprojektowane zostały w taki sposób, by pełnić nie tylko funkcję użytkową, ale również… ozdobną. Wiele modeli to przykłady najlepszego designu użytkowego.
Pionierami w produkcji telewizorów z zaokrąglonym ekranem pozostają Koreańczycy – Samsung i LG to liderzy tego rynku.
A co z płaskim ekranem?
Telewizory curved TV, choć piękne i efektowne, mogą nie pasować do każdego wnętrza, głównie z uwagi na swój nowoczesny design. To również w zdecydowanej większości modele stojące na nóżkach, których nie da się przyczepić do ściany.
Najnowsze modele płaskich telewizorów, z ekranami LED, OLED (te wciąż są jednak dużo droższe) czy LCD, są nie tylko tańsze, ale w dodatku niewiele ustępują jakością obrazu swoim nowszym kolegom.
O ile ekrany curved TV najlepiej sprawdzają się w dużym rozmiarze, to płaskie telewizory mają szeroki wybór przekątnych ekranów, co pozwala dopasować je nawet do mniejszych pomieszczeń. Modele tego typu są też zdecydowanie tańsze, a wśród producentów jest większy wybór – zarówno w kwestii możliwości technologicznych, jak i właśnie ceny.
W czasach, gdy coraz więcej widzów przenosi się z oglądaniem seriali i filmów do Internetu, producenci telewizorów muszą się sporo nagłowić, by przykuć naszą uwagę. To tylko lepiej dla konsumentów, którzy mają po prostu… większy wybór. | Telewizor z płaskim czy zakrzywionym ekranem? Jaki wybrać? |
Zwykle odkurzacze profesjonalne, inaczej przemysłowe, wykorzystywane są w różnego rodzaju zakładach produkcyjnych, na budowach lub przy remontach. Ich parametry są specjalnie dobrane tak, aby wytrzymywały w najtrudniejszych warunkach. Jeśli prowadzisz firmę lub posiadasz duży dom, masz dzieci czy zwierzęta, a cenisz sobie idealną czystość i skuteczną oraz wydajną pracę, to zastanów się nad zastąpieniem domowego odkurzacza profesjonalną maszyną. Jak wybrać odkurzacz przemysłowy? Ważne parametry
Moc silnika – weź pod uwagę charakter zanieczyszczeń, jakie przyjdzie ci usuwać. Im większa moc, tym większą siłę ssania będzie miał odkurzacz. Jeśli nie przewidujesz wielogodzinnej pracy przy bardzo zanieczyszczonym obszarze, to wybierz słabszy model. Moc profesjonalnych odkurzaczy oscyluje pomiędzy 1200 a 1600W.
Rodzaje zanieczyszczeń – dostępne są dwa typy odkurzaczy: do zbierania zanieczyszczeń suchych oraz mokrych. Drugi typ sprawdzi się przy konieczności wciągania suchych, jak i wilgotnych cząstek, a nawet zbierania za jego pomocą płynów. Jest wyposażony w system zabezpieczeń przed awarią związaną z zalaniem.
Filtr – do wyboru mamy dwa rodzaje zastosowanych worków filtrujących. Samooczyszczający się filtr, który pozwala zwiększyć zakres i czas pracy bez konieczności wymiany oraz filtr oczyszczany ręcznie.
Jeśli masz możliwość, to zwróć uwagę na ergonomię. Dobrze, aby praca nie męczyła i była jak najbardziej wydajna. Teleskopowa przedłużka, długi wąż i kabel zwiększą zasięg odkurzacza. Solidne kółka umożliwią przemieszczanie często ciężkiej maszyny. Obudowa musi być solidna, ponieważ może być narażona na działanie trudnych warunków przy remoncie czy w warsztacie. Sprawdź wielkość pojemnika na zasysane odpady, dzięki temu przewidzisz, jak często będziesz musiał go opróżniać.
Akcesoria i funkcje dodatkowe
Oferowane przez producentów odkurzacze przemysłowe zawierają w zestawie zwykle kilka dodatkowych akcesoriów zwiększających zakres możliwości urządzenia. Różnej wielkości i kształtu: szczotki, końcówki i przedłużki, niektóre modele posiadają wbudowane gniazdo do podłączenia innych elektronarzędzi. Dostępne są również wielofunkcyjne modele. Przykładowo: dostosowane do prania tapicerki lub dywanów albo mycia parowego różnych powierzchni. Rozważ, do jakich prac będziesz używać maszyny i jakie widzisz dla niej zastosowania – pozwoli ci to nie przepłacić za wysoce skomplikowany i bogato wyposażony sprzęt oraz wybrać idealny do własnych potrzeb.
Odkurzacz profesjonalny do 1500 zł
W granicach 1500 złmożemy już wybierać w sprzęcie znanych, sprawdzonych producentów. Na uwagę zasługują takie modele jak:
Kärcher SE.100 – odkurzacz z funkcją prania, polecany dla alergików i posiadaczy zwierząt. Do odkurzania na sucho stosuje się w nim worek filtracyjny. Przy praniu brudna woda zbierana jest w osobnym pojemniku, do obu opcji wykorzystywany jest ten sam filtr. Posiada wyposażenie dodatkowe, jest poręczny i łatwy w użyciu.
Makita VC1310LX1 – popularny model uznanego producenta. Przystosowany do pracy na sucho i mokro, posiada samo oczyszczający system filtracyjny, płynną regulację siły zasysania. Małe wymiary ułatwiają transport i przechowywanie.
Starmix ARD 1425 EWS – charakteryzuje go mocny silnik, duży zbiornik na odpady, samooczyszczający filtr. Umożliwia pracę na sucho i mokro.
Zwróć uwagę na okres i warunki gwarancji oraz dostęp do serwisów producenta. Odkurzacz profesjonalny może być używany do prac domowych: odkurzania dywanów, podłóg, tarasów. Jest niezastąpionym urządzeniem przy pracach remontowo-budowlanych. Świetnie sprawdzi się jako wyposażenie wszelkiego rodzaju warsztatów, gdzie mamy do czynienia z pyłem, wiórami czy mokrymi zanieczyszczeniami. Dobrze dobrane parametry sprawią, że zadowoli najbardziej wymagającego nabywcę. | Profesjonalny odkurzacz do 1500 zł – idealne rozwiązanie nie tylko dla firm |
Rozwój technologiczny silników wiąże się z osiąganiem lepszych parametrów pracy i niższą emisją szkodliwych substancji. Z drugiej strony nowatorskie jednostki napędowe uznawane są za mniej trwałe niż ich poprzednicy. Jakie są tego przyczyny? Wysilanie jednostek napędowych
Presja konkurencji oraz oczekiwania konsumentów zmuszają producentów samochodów do poszukiwania skutecznych sposobów na zwiększanie sprawności silników. Dochodzi więc do postępującego wysilania jednostek napędowych, czego przykładem jest idea downsizingu, a więc zmniejszania pojemności skokowej. Rewolucję w tej kwestii zapoczątkowały silniki 1.0 Ecoboost produkcji koncernu Ford, które oferowane są w wersjach osiągających moc nawet 140KM. W ślad za amerykańskim producentem podążyły inne firmy, także z segmentu premium.
Era silników doładowanych
Kluczem do wzrostu efektywności silników spalinowych jest wyposażenie ich w układ doładowania pozwalający na wtłoczenie do cylindrów większej ilości powietrza. Sęk w tym, że turbosprężarki okazują się dość awaryjnym podzespołem, a problemy z intercoolerem czy czujnikami układu również nie należą do rzadkości. Turbiny są bardzo wrażliwe na nieodpowiedni serwis i sposób użytkowania. Urządzenie jest bowiem łożyskowane i smarowane olejem silnikowym.
Zbyt rzadkie wymiany cieczy smarującej lub stosowanie produktów o przeciętnej jakości znacząco przyspiesza zużycie turbosprężarki. W obliczu tego typu problemów paradoksem okazuje się zachowanie producentów aut dopuszczających serwis longlife, który w praktyce wydłuża interwały serwisu, dodatkowo narażając cały silnik na skrócenie żywotności.
Sprostanie normom emisji spalin
Skomplikowanie jednostek napędowych wzrasta także z uwagi na konieczność spełnienia surowych norm emisji spalin, dyktowanych przez Unię Europejską i inne organizacje. Dotyczy to przede wszystkim silników wysokoprężnych, które generują sporą ilość sadzy i trujących tlenków azotu. Katalizator przestał już wystarczać, dlatego producenci opracowali systemy oparte o filtry cząstek stałych oraz specjalne "pułapki" na wspomniane związki azotu.
W praktyce każde nowe auto z motorem wysokoprężnym wyposażone jest w system AdBlue, na który składają się elementy dozujące ciecz, takie jak pompa, przewody czy zbiornik. Wodny roztwór mocznika jest kluczowy, gdyż pozwala rozbijać tlenki na nieszkodliwy azot. To jednak nie wszystko. Nad pracą systemów proekologicznych czuwa sieć czujników analizujących wypalanie szkodliwych substancji. Ilość dodatkowych części zastosowanych w celu sprostaniu normom spalin wydaje się wręcz porażająca, nie wspominając już o problemach z zapychającymi się filtrami cząstek stałych.
Przypadłości "wieku dziecięcego"
Wiele nowatorskich konstrukcji silników, szczególnie w początkowych fazach produkcji, trapionych było przez problemy wynikające z wad fabrycznych. Dobrym przykładem są jednostki TFSI grupy Volkswagena, które wyróżniają się nie tylko wysoką dynamiką, ale także niskim spalaniem. Świetne parametry zostały jednak okupione wysokim zużyciem oleju w skutek zastosowania zbyt cienkich pierścieni uszczelniających tłoki.
Dotyczy to przede wszystkim egzemplarzy z lat 2008–2011. Problem był o tyle uciążliwy, że jego rozwiązanie oznaczało konieczność wymiany całych tłoków, a producent nie kwapił się do uwzględniania żądań gwarancyjnych. Felerne serie jednostek TFSI wciąż dostępne są na rynku wtórnym, dlatego warto mieć się na baczności.
Olej receptą na wszelkie przypadłości
Problem przyspieszonego zużycia nowoczesnych silników wydaje się złożony. Z jednej strony wpływ na ten fakt mają producenci pojazdów, z drugiej jednak nie pomagają surowe normy spalin, a także zaniedbania kierowców. Niestety, to właśnie użytkownicy nowych samochodów muszą dostosować się do nowatorskich technologii i zwracać szczególną uwagę na regularny serwis. Warto więc przede wszystkim skracać interwały wymiany oleju silnikowego do 10–12 tys. km i stosować produkty wiodących marek, jak chociażby Motul, Millers czy Liqui Moly. | Dlaczego silniki psują się coraz częściej i szybciej? |
Wraz z nadejściem wiosny zmieniamy nie tylko garderobę, ale również nasze paznokcie. Co sezon ukazują się nowe trendy, które przez okres wiosenno-letni pojawiają się na kobiecych paznokciach ze zdwojoną siłą. Tym razem to odcienie pastelowe. Podpowiadamy, które z nich są szczególnie modne w tym sezonie. Zadbane paznokcie to wizytówka każdej kobiety. Nic więc dziwnego, że kiedy tylko pojawią się nowe trendy w kolorach lakierów do paznokci, to odrzucamy w kąt poprzednie rodzaje. Poniżej kilka z tych odcieni, które staną się absolutnym must have tego sezonu. Sprawdź sama i przekonaj się, że warto mieć w swojej kosmetyczce pastelową alternatywę.
Jakie kolory będą modne w tym sezonie?
Żółty – jak na sezon wiosenno-letni przystało, napawajmy się otaczającą nas aurą nie tylko na zewnątrz, ale również patrząc na nas samych. Możemy już teraz wnieść odrobinę słońca i pozytywnego nastawienia w nasz wygląd – i to bez większego wysiłku. Kolor żółty na paznokciach to strzał w dziesiątkę! Ma to do siebie, że może być łączony z wieloma barwami, a wprost idealnie prezentuje się w towarzystwie bieli i soczystej maliny. Jeśli jesteśmy zwolenniczkami komponowania koloru żółtego z zielonym lub pudrowym różowym – bez obaw, wszystkie chwyty dozwolone.
Błękitny – kolor niebieski na paznokciach to niewątpliwie gorący trend tego sezonu. Zwłaszcza tak zwany odcień baby blue zasługuje na szczególną uwagę. Ten kolor również zalicza się do grona uniwersalnych. Nie tylko pasuje do wielu lakierów, ale przede wszystkim niezliczonych ilości stylizacji. Dobrze zaprezentuje się zarówno w zestawieniu formalnym, jak również casualowym.
Brudny róż – kolejna propozycja, która podbiła już dawno temu serca kobiet. Brudny róż to jedna z odmian różowego soczystego koloru. Dużą zaletą tego typu lakierów jest łatwość w doborze pozostałych elementów garderoby. Pasuje do wszystkich innych pasteli, w tym błękitu, beżu czy też mięty. Ten sezon obfituje w sukienki boho, które cieszą oko nie tylko ze względu na fason, ale również modny odcień brudnego różu.
Miętowy – choć miał już swoje pięć minut, to teraz nastąpił jego powrót. Jak na pastele przystało, wspaniale współgra z odcieniami w tej samej tonacji. Może być łączony z nimi zarówno podczas malowania paznokci, jak też doboru odpowiedniej stylizacji. Mięta ma to do siebie, że pasuje do każdego typu urody. Dlatego z powodzeniem mogą pozwolić sobie na nią nie tylko kobiety o blond włosach, ale też brunetki.
Każdy jeden wyżej wymieniony kolor lakierów do paznokci daje nam wiele możliwości. Choć wydawać by się mogło, że pastelowe barwy są trudne do wykorzystania w codziennych stylizacjach, to nie ma nic bardziej mylnego. Pasują do wszystkich elementów każdego ubioru, począwszy od rozkloszowanych spódnic, dopasowanych szortów, a na luźnych i nieformalnych zestawieniach skończywszy. Co więcej, malując paznokcie pastelowymi lakierami, możemy łączyć kolory wedle naszego uznania. A zatem jeśli jeszcze nie masz pastelowych pomocy do wykonania idealnego manicure’u, warto sięgnąć po wyżej wymienione odcienie. | Pastelowe kolory lakierów do paznokci – jakie będą modne w tym sezonie? |
Pyszny, słodki sos malinowy to dobry dodatek do różnego rodzaju tortów i ciast. Może też przydać się do urozmaicenia śniadania – naleśniki nim oblane smakują po prostu wybornie. Składniki:
700 g mrożonych malin
70 g masła
200 ml wina wytrawnego czerwonego
200 g cukru
Krok po kroku:
W garnku podgrzewamy masło. Następnie dodajemy rozmrożone maliny wraz z sokiem. Dolewamy wino i dosypujemy cukier. Gotujemy około 40 minut na małym ogniu.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Sos malinowy |
Pralka to sprzęt, bez którego życie byłoby niezwykle ciężkie, choć oczywiście możliwe. Przypomnijcie sobie własne prababcie, które pranie wykonywały ręcznie, używając do tego dużych tarek. Późniejsze pokolenie mogło poszczycić się „Franiami”. Posiadające je gospodynie domowe były prawdziwymi szczęściarami. Był to ogromny postęp, po którym nadeszły jeszcze lepsze czasy... Dzisiaj oferta pralek jest ogromna. Ciężko zdecydować, która będzie najlepsza. Jaką wybrać – cichą, wąską, z dużym załadunkiem, automatycznie ustawiającą czas prania, a może designerską? Wszystko jest oczywiście niezwykle istotne, skoro zakup pralki ma być inwestycją na lata i dbać o długowieczność naszych ubrań. Jednak na samym początku warto zastanowić się, czy pralka ma być ładowana od frontu czy góry. Kwestia prozaiczna? Przeciwnie! Jedna z najważniejszych, jaką trzeba rozstrzygnąć. Nie chodzi o estetykę, ale przede wszystkim o funkcjonalność.
Pralki ładowane od frontu – zalety
Pralka ładowana od frontu to nadal najpopularniejszy rodzaj tego sprzętu gospodarstwa domowego. Urządzenie to, przede wszystkim, umożliwia kontrolowanie procesu prania. Przeszklone drzwiczki pozwolą na szybką reakcję, kiedy zobaczymy, że białe pranie przybiera różowej barwy przez zaplątaną czerwoną skarpetkę. Pralki ładowane od przodu są dostępne w różnych wymiarach. Ich niewątpliwą zaletą jest to, że bywają płytsze niż ich konkurentki ładowane od góry. Dzięki temu z łatwością umieścimy je w niewielkiej łazienkowej wnęce, zyskując miejsce na inne sprzęty. Są jednak tacy, których niewielkie łazienki nie pozwalają na umieszczenie w nich – mimo wszystko – dość sporego sprzętu. Często pozostaje wkomponować w aranżację kuchni nie tylko piekarnik i zmywarkę, ale także pralkę. Aby wszystko wyglądało estetycznie, wybieramy zatem opcję do zabudowy, czyli montowaną w szafce. Tu sprawdzi się wyłącznie pralka ładowana od frontu.
Pralki ładowane od góry – zalety
Pralka ładowana od góry nie musi być gorsza od tej wcześniej opisywanej. Jakością wykonywanej pracy, zgodnie z przeznaczeniem, nie różni się w ogóle. Obie, odpowiednio dobrane, spełnią swoją funkcję. Pralka otwierana od góry to sprzęt, który jest dość wąski. Jednak węższy front równoważy długość. Urządzenie to doskonale sprawdzi się w łazienkach, w których po rozplanowaniu wszystkich innych przedmiotów, pozostała jedynie wnęka – wąska, ale długa. Oczywiście pamiętać należy, że ładowanie od góry wymaga otwarcia, zatem nad pralką nie powinny zostać nisko powieszone szafki. Ogromną zaletą takich pralek jest wygoda umieszczania prania w urządzeniu. Nie potrzeba do tego wysiłku związanego z pochylaniem się. Innym niewątpliwym plusem takiego sprzętu jest mniejsze prawdopodobieństwo zalania łazienki.
Wady pralki ładowanej od frontu
Poza zaletami, oba rodzaje pralek mają również wady. Takie zestawienie plusów i minusów pozwoli podjąć decyzję dotyczącą zakupu pralki oraz wyeliminowanie tej, która nie sprawdzi się w naszym mieszkaniu. Główną wadą pralek ładowanych od przodu jest możliwość uszkodzenia uszczelki, co w efekcie może spowodować zalanie. Oczywiście można tego uniknąć. Wystarczy tylko odpowiednia obserwacja sprzętu oraz jego konserwacja po pewnym czasie użytkowania. Do wad tego rodzaju urządzeń zalicza się także konieczność nachylania podczas załadunku bębna oraz jego opróżniania. Można potraktować to jako gimnastykę, ale po pewnym czasie może okazać się, że nasz kręgosłup ma już serdecznie dosyć ciągłego nachylania.
Wady pralki ładowanej od góry
Główną wadą pralek ładowanych od góry jest brak możliwości kontrolowania tego, co dzieje się we wnętrzu pralki podczas procesu prania. Tak pralka, mimo iż jest wąska, wymaga odpowiedniego miejsca na jej usytuowanie. Powinno ono być dość głębokie, aby sprzęt nie przeszkadzał podczas innych czynności wykonywanych w łazience. Natomiast w przypadku, gdy nie mamy możliwości ustawienia pralki w łazience, a jedynie w kuchni, w której będzie ona zabudowana, pralka ładowana od góry nie ma racji bytu. Wówczas pozostaje ustawienie jej w towarzystwie innych sprzętów, co może zachwiać estetyką wnętrza.
Ostateczna decyzja
Wybór idealnego sprzętu piorącego nie należy do najprostszych. Warto zastosować się do powyższych rad. Jeśli uda ci się wybrać model, skup się na innych kwestiach – ilości załadunku, czasie prania, jakości. Z pomocą przychodzą producenci pralek. Obecnie każdy z nich w swojej ofercie ma modele ładowane od góry oraz frontu. Wybierając sprzęt piorący pamiętaj także o tym, że poza funkcją praktyczną, pralka może być także ozdobą. Stosując się do powyższych rad oraz propozycji, z pewnością wybierzesz idealne urządzenie, które ułatwi twoje codzienne funkcjonowanie. Wspomnienie prababek piorących ubrania na tarkach w pobliskiej rzece – bezcenne. Współczesne kobiety to szczęściary, których problemem pozostaje wybór odpowiedniego modelu. Życie w trzecim tysiącleciu dostarcza rozwiązań ułatwiających funkcjonowanie – warto z tych dobrodziejstw skorzystać. Ostateczną decyzję podejmij jednak indywidualnie. | Pralka ładowana od góry czy od frontu? Plusy i minusy każdego rozwiązania |
Jesień to taki dziwny okres w roku. Z jednej strony chciałoby się biegać po parku i rozkopywać liściaste zaspy – może nawet zbierać kasztany na ludziki – a z drugiej zaś wszystko przypomina o nadchodzącej zimie i dominacji niskich temperatur. Co zatem zrobić z czasem, kiedy noc trwa prawie cały dzień i niewiele rzeczy zachęca nas do większej aktywności? W Przykominkowej redakcji mawiamy, że to pora, kiedy należy iść na chorobowe, siąść na kanapie, pod kocykiem i z ciepłą kawą na stoliku obok. Wygodnie oparci o stosik poduszek możemy wtedy wziąć książkę i odpłynąć w zupełnie inne klimaty. Nie życzę nikomu kłopotów zdrowotnych, ale jeśli chodzi o książki, to służę pomocą.
„Forta” Michał Cholewa
Na początek proponuję skrajną zmianę okolicy. W kosmosie jest co prawda znacznie zimniej niż za oknem, ale akcja tej książki zdecydowanie nie pozwoli nikomu zmarznąć. „Forta” to trzecia część z cyklu „Gambit”. Pod koniec lata autor otrzymał za ten tytuł Nagrodę Zajdla za rok 2014 i wszystko wskazuje na to, że całkowicie zasłużenie. Głównym czynnikiem scalającym całą trylogię jest tu grupa bohaterów, a sama akcja rozwija się na nowo w każdym tomie, dzięki temu książki można czytać zupełnie niezależnie. Tym razem wydarzenia rozwijają się szybciej niż błyskawicznie. Pozornie mało istotne zdarzenie z otwierającego rozdziału wprowadza nas w świat, który tak naprawdę dobrze znamy z gazet, tyle że w książce dotyczy on dużo większej skali. Z jednej strony wydaje się, że ludzie wreszcie doszli do etapu, w którym pokonuje się podziały. Jednak wystarczy, że na odległej planecie znajdą się złoża cennego surowca... a już jest o czym czytać.
„Niebezpieczne kobiety” George R. R. Martin, Gardner Dozois
To kolejna rozgrzewająca propozycja na jesień i nie chodzi o to, że prawdziwe „niebezpieczne kobiety” potrafią każdemu podnieść ciśnienie. W każdym razie – nie tylko o to. Mamy tu do czynienia ze zbiorem opowiadań, nad którym pieczę redaktorską objął właśnie Martin. Jest on też autorem jednego z rozdziałów. Twórcy opowiedzieli nam historie z najróżniejszych zakątków świata (rzeczywistego i wymyślonego) oraz czasu. Łączy je fakt, że bohaterkami są kobiety, których nie chcielibyśmy rozdrażnić – bez względu na to, czy spotkamy je w okolicznościach rodem ze Starej Baśni, czy deszczowej metropolii. Więcej o książce „Niebezpieczne kobiety” piszę tutaj.
„Spacer po Śródmieściu. Pod rękę z Bolesławem Prusem” Anna Małgorzata Pycka
Ta książka to zachęta do wyjścia na spacer. Nawet na taki jesienny. Wprawdzie autorka oprowadza nas (i Prusa) jedynie po warszawskim Śródmieściu, jednak myślę, że świadomy spacer po swojej okolicy również przysporzy wielu miłych wrażeń. A jeśli chodzi o samą lekturę, mamy tu do czynienia ze sprytnym porównaniem topografii i obyczajów z dwóch różnych epok. O ile zmiany krajobrazu stanowią sentymentalną ciekawostkę, o tyle ta druga strona książki daje czytelnikowi wiele tematów, nad którymi można się dłużej zastanowić. Najsmaczniejszym kąskiem w tym daniu jest fakt, że wszystkie wypowiedzi towarzysza autorki są całkowicie autentyczne. O książce przeczytacie więcej tutaj.
„Kroniki zakopiańskie” Maciej Krupa
Właściwie – jeśli chodzi o książki – można się pokusić o nieco dłuższą wyprawę. Maciej Krupa zebrał w jednym tomie artykuły dotyczące historii Zakopanego od przynajmniej XVII wieku. W „Kronikach” możemy przeczytać o wielu szczegółach dotyczących tej miejscowości, ale autor dołożył starań, by czytelnik poznawał je poprzez pryzmat znanych polskich nazwisk przybywających tu w celach wypoczynkowych, zdrowotnych, badawczych czy nawet czysto towarzyskich. Książka składa się z serii króciutkich artykułów, które wprowadzają nas w świat badań, polskiej egzotyki i folkloru, dość przykurzonej polityki, a czasem nawet kryminału.
„Wielcy zapomniani. Polacy, którzy zmienili świat” Marek Borucki
Skoro już była mowa o znanych nazwiskach, to warto też zainteresować się książką, która znacząco poszerzy ten temat. O ile w „Kronikach zakopiańskich” byli to Bardzo Znani Polacy, o tyle w „Wielkich zapomnianych” mamy do czynienia z nazwiskami znanymi na świecie, ale prawie zupełnie nieznanymi w kraju. Wielu z bohaterów opisanych przez Boruckiego musiało odbyć też długie wędrówki po całym świecie i relacje z tych wypraw stanowią niezwykle smaczny kąsek. Niemniej jednak najważniejsze przesłanie jest takie, że są to ludzie, którzy w swoich dziedzinach zrobili naprawdę dużo, i warto się o nich dowiedzieć czegoś więcej. Nie zaszkodzi też odrobinę się zainspirować.
„Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów” Antoni Ferdynand Ossendowski
Jedną z postaci wspominanych w książce z poprzedniego akapitu jest A. F. Ossendowski – badacz, podróżnik i pisarz. Wedle doniesień biograficznych był on również poliglotą, dziennikarzem, dyplomatą i szpiegiem. Oczywiście pisał również książki opisujące jego podróże. Czy po takiej rozwiniętej osobowości moglibyśmy spodziewać się „zwyczajnej książki”? W „Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów” autor zabiera czytelnika w – nieco wymuszoną okolicznościami – podróż przez Syberię, Mongolię i Chiny. Ale nie znajdziecie tu najnowszych doniesień z atrakcji turystycznych Państwa Środka. Książka jest bowiem wydana w serii „Podróże Retro” i przedstawia dzieje już dawno minione. Ma to jednak swój plus, bo całość wydaje się jeszcze bardziej egzotyczna i niesamowita. To właśnie o takich podróżach marzy się na jesiennym chorobowym.
„Zdradziecka Osiecka” Piotr Derlatka
To jedna z licznych ostatnio biografii Osieckiej. Autor skupił się na jej dziennikach i na tym, w jaki sposób dojrzewały w niej poetka i pisarka. Nie znajdziemy tu zbyt wielu tekstów, ale będziemy mogli „poszperać” w jej przeszłości i wszystkich (dobrych i złych) doświadczeniach, które mogły się znacząco przyłożyć do powstania wierszy i piosenek. Muszę jednak ostrzec – szczególnie osoby, dla których Agnieszka Osiecka wciąż stoi na cokole. W „Zdradzieckiej Osieckiej” są fragmenty, które mogą spowodować, że będziecie na poetkę patrzeć nieco inaczej. Może to wywołać w was złość albo zniechęcenie, ale warto dotrwać do końca.Mam nadzieję, że te propozycje przyjemnie zajmą wam przynajmniej część z długich jesiennych wieczorów. | Blogerzy polecają książki na jesień – Kamil Świątkowski (przykominku.com) |
Serial produkcji HBO z pewnością skłonił wiele osób do lektury powieści George’a R. R. Martina, tym bardziej, że książka daje nam odpowiedź co do dalszych losów bohaterów „Gry o tron”. Bohaterowie porwali nas do środowiska pełnego intryg, sekretów i niespodziewanych zwrotów akcji. Ten świat jest okrutny, ale ta brutalność koresponduje z wielością barw i różnorodnością przedstawianych krain. Jednakże fascynujące światy pełne przygód zostały stworzone nie tylko przez autora „Pieśni lodu i ognia”. „Malazańska księga poległych”, Steven Erikson
Epickie dziesięciotomowe dzieło opowiadające o bitwach stali i magii. „Epickie” to określenie, które najlepiej oddaje klimat książek Eriksona. Świat stworzony przez autora jest olbrzymi, a siły nadprzyrodzone przenikają każdy aspekt życia. Czytelnik od razu zostaje wrzucony w wir wydarzeń wojennych. Z tego powodu na początku lektury pierwszego tomu, „Ogrody Księżyca”, odczuwamy niemałą dezorientację. Po przeczytaniu sporej części książki możemy zdać sobie sprawę co do prawdziwych intencji konkretnych postaci. Cesarzowa ma wielki apetyt na więcej. Potężne Imperium Malazańskie kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa, jest zachłanne, brutalne i chce podbijać kolejne terytoria. Na przestrzeni lektury zbadamy niesamowite, rozległe i bogate krajobrazy. Saga napisana jest z rozmachem, z pewnością nie mniejszym niż „Pieśni lodu i ognia”. W serii dostępnych jest dziesięć tytułów.
„Czarna Kompania”, Glen Cook
Najemnicy są bezwzględni, walczą dla tego, który lepiej im zapłaci. Taka jest właśnieCzarna Kompania najemników Glena Cooka. Świat jest pogrążony w wojnie, a mieszkańcy oczekują na odmianę swojego losu. Czy tytułowi bohaterowie położą kres chaosowi? Najemnicy raczej nie kojarzą się z niesieniem dobra, jednakże w toku lektury możemy zmienić swoje stanowisko. Nie mamy tutaj do czynienia z bohaterami jasno określonymi po stronie dobra lub zła. Ta książka jest nieprzewidywalna, niejednokrotnie zaskakuje niespodziewanym zwrotem zdarzeń. Autor od samego początku serwuje nam dynamiczną akcję, dlatego książkę czyta się jednym tchem. „Kroniki Czarnej Kompanii” zawierają pierwsze trzy tomy serii. Pierwszy tom, wydany w 1984 r. cieszył się dużą popularnością wśród żołnierzy walczących w wojnie w zatoce perskiej.
Zobacz także inne książki Glena Cooka.
„Archiwum burzowego światła”, Brandon Sanderson
Autor umiejscawia czytelnika w samym środku konfliktu. Na początku możemy być nieco zdezorientowani, jednak wraz z rozwojem akcji odsłaniają się przed nami prawa rządzące światem książki. Czy jest szansa przetrwać najbrutalniejszą wojnę w historii? Będziemy śledzić losy czterech bohaterów o skrajnie różnych charakterach: Chirurga, Skrytobójcy, Oszusta i Arcyksięcia, którzy mogą mieć niebagatelny wpływ na losy świata. Żaden z bohaterów nie jest świadomy tego co nastąpi, jeden może wybawić świat, inny doprowadzić do zagłady. W ramachtego cyklu ukazały się do tej pory „Droga królów” oraz „Słowa światłości”. Tom pierwszy, liczący 966 stron to wstęp do fascynującej przygody, którą Sanderson zaplanował na dziesięć części.
Zobacz także inne książki Brandona Sandersona.
„Rozbite Imperium”, Mark Lawrence
Młody książę Jorg Ancrath kiedyś miał kochającą rodzinę i cieszył się przywilejami królewskiego dworu. Młodzieniec nie zdążył jeszcze dorosnąć, a już został świadkiem brutalnej śmierci swojej matki. Straszne doświadczenia wywarły skazę na jego niewinnej duszy i został przywódcą bandyckiej grupy. Stojąc na czele bandy rzezimieszków jest tym najokrutniejszym, nie cofa się przed niczym. Agresja, brak szacunku dla czegokolwiek to codzienność. Jednocześnie książę tęskni za sielskim dzieciństwem i pragnie uznania ojca. W głowie młodego księcia rozgrywa się walka dobra ze złem. Na przestrzeni lektury trzytomowej sagi będziemy obserwować jak wzrasta znaczenie młodego „Księcia Cierni”. Kolejne części, „Król Cierni” i „Cesarz Cierni” przybliżą nam fascynujący świat młodego antybohatera.
„Koło Czasu”, Robert Jordan
W pierwszym tomie, „Oko świata”, młodzi ludzie muszą przeciwstawić się siłom zła i opuszczają swoją rodzinną wioskę na końcu świata. Grupa młodych osób, które poznamy już na samym początku książki liczy pięć członków. Wyruszają w podróż wraz z Aes Sedai i jej strażnikiem, po drodze dołącza do nich wędrowny bard. Autor już na wstępie lektury przedstawia nam ośmiu bohaterów. Nie inaczej będzie na kolejnych stronach. Jordan barwnie opisuje postaci; niejednokrotnie losy tych osób splatają się ze sobą. Od pierwszych stron książka wciąga czytelnika w swój niesamowity świat i z przyjemnością zagłębiamy się w historii opisanej w dalszych tomach serii, a tych jest w sumie piętnaście. Dwanaście tomów zostało napisanych przez Roberta Jordana, który zmarł w 2007 r. Ostatnie tomy dokończył Brandon Sanderson.
Zobacz także wszystkie książki z serii „Gra o Tron”. | Nie tylko gra o tron – polecane sagi fantasy |
Ponadczasowy klasyk, obowiązkowy w szafie każdej dziewczyny. Co piszczy w jeansowych trendach na nadchodzącą jesień? Sprawdźcie koniecznie! Możesz pożyczyć ją od chłopaka – niech będzie oversize’owa. Możesz doczepić do niej przypinki, łańcuszki lub wykorzystać do jej ozdobienia naszywki, ćwieki i perełki. Latem w wielu kurortach działały punkty Levi’sa, które umożliwiały spersonalizowanie swojej kurtki, np. nanosząc na nią napisy. Korzystano z farb, nadruków, haftów. W ruch szły mazaki i koraliki. Oryginalnymi kurtkami chwaliły się na Instagramie m.in. blogerki Jessica Mercedes, Ciocia Liestyle i stylistka Maja Sablewska. Jedna z najlepiej ubranych Polek, Joanna Horodyńska, nie mogąc znaleźć swojego sposobu na jeans, postanowiła zaprojektować kolekcję dla marki SI-MI, w której jeans stanowił główne tworzywo. Horodyńska ostatecznie nie tylko przekonała się do jeansu, ale teraz znawczyni mody nie wyobraża sobie, żeby zabrakło go w jej szafie!
Pomysł na jeans
Kurtkę jeansową możesz nosić na wiele sposobów – do sukienek i szortów, do spodni rurek i rozkloszowanej spódnicy. Bardzo modne są też jeansowe kreacje, w których dały się przyłapać m.in. Maja Sablewska, której stylizacje wyróżniane są często w rankingach, jako najlepsze, a także słynąca z upodobania do mody i luksusu Marina Łuczenko-Szczęsna. Warto mieć w swojej szafie kultowy model Levi’sa, a co z sezonowych hitów znajdziecie na aukcjach Allegro? Na przykład kurtki jeansowe z haftami w motywy kwiatowe czy z nadrukami, np. z pawiem lub flamingiem.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Wielką zaletą Allegro jest to, że można tu znaleźć rzeczy, które podobały wam się w stacjonarnych sklepach, ale nie zdążyłyście ich kupić. Poza tym sklepy różnią się od siebie asortymentem, a na aukcjach możecie kupić też modele sprzed kilku sezonów, które nadal są modne. Znajdziecie m.in. kurtkę wysadzaną ćwiekami w kształcie gwiazdek z koronką na plecach i łańcuchami, która sprawi, że koleżanki zzielenieją z zazdrości (jest taka piękna!), czy przedłużony model sznurowany z dwóch stron na plecach (jej także trudno się oprzeć). Dostępne są także produkty z Asos – warto zwrócić uwagę na kurtkę, która na rękawach i plecach ma wstawki z przezroczystego materiału ala plexi. Wkładając ją, możesz mieć pewność, że nikt nie przejdzie obok ciebie obojętnie. Romantyczki na pewno zainteresuje kurtka z naszyciami z białej koronki, idealna do sukienki w pastelowym kolorze. Bardzo modna będzie również kurtka z frędzlami.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Nie tylko w kolorze jeansu
Kurtka jeansowa nie musi być wyłącznie w kolorze klasycznego granatu lub błękitu. Bardzo efektownie i stylowo wypadają np. modele czarne. Na Allegro znajdziesz m.in. długą, oversize’ową kurtkę z przetarciami i frędzlami, którą możesz wykorzystać jako przeciwwagę do innego koloru, np. czerwieni lub pomarańczowego. Świetnym uzupełnieniem stylizacji będą dla niej kowbojki. Jeśli nie przepadasz za czernią, możesz sięgnąć po kurtkę wykonaną z jasnego jeansu – białego lub miętowego. To rozwiązanie szczególnie korzystnie wypadnie w przypadku brunetek.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Dla zmarzlaków!
Dla tych, którzy biorą sobie do serca to, co radziła babcia, czyli ,,zasłaniaj nerki!”, idealna będzie jeansowa parka! Do tego załóż legginsy i T-shirt lub prostą sukienkę z długimi rękawami oraz kozakami za kolana, a na pewno wypadniesz stylowo. Na aukcjach Allegro znajdziecie m.in. jeansową parkę modnej marki & Other Stories, która na zdjęciach jest często zestawiana z kwiecistą sukienką.
Pomysłów na jeans jest wiele – to chyba najbardziej twórczy z materiałów. Dla prawdziwych zmarzlaków na nadchodzącą jesień polecamy kurtki ,,na misiu” z futrzanym kołnierzem. Włóż do nich pilotki i jeansy opinające pośladki – w takim jeansowym total looku stylowo stawisz czoła jesieni! | Modna kurtka jeansowa na jesień 2017 dla niej |
Telefony lub tablety często sprawują rolę GPS lub centrum rozrywki. Dlatego dobrze jest mieć je zawsze pod ręką. Podpowiadamy, jak wybrać odpowiedni uchwyt, dzięki któremu urządzenia znajdą się w zasięgu ręki. Wybór tych akcesoriów jest ogromny i często wprawia w zakłopotanie. Producenci oferują różne systemy mocowań. Mogą to być tradycyjne przyssawki lub bardziej nowoczesne systemy, przykręcane do kratek wentylacyjnych, deski rozdzielczej lub nawet kierownicy. Trzeba jednak pamiętać, że tablety są cięższe od smartfonów, więc wymagają solidniejszych konstrukcji.
Tradycyjne rozwiązanie
Najbardziej popularnym mocowaniem są przyssawki. Takie uchwyty różnią się od siebie konstrukcją, długością wysięgnika i sposobem mocowania urządzenia. Możesz wybrać rodzaj uniwersalny, który dostosujesz do modelu telefonu lub tabletu. W przypadku tego drugiego, przyssawka musi być duża i bardzo mocna, by zapewnić bezpieczne i stabilne zamontowanie uchwytu. Również ramiona powinny mieć możliwość regulacji, co pozwoli na ustawienie tabletu pod właściwym kątem tak, by nie ograniczać widoczności. Kupując takie mocowanie, pamiętaj, że jego maksymalna szerokość powinna być większa niż szerokość telefonu lub tabletu.
Mocowanie do kartki wentylacyjnej
To kolejne miejsce, w którym można zamontować uchwyt, choć lepiej sprawdza się w przypadku telefonów. Umieszczenie tam tabletu zasłoni znacznie otwory wentylacyjne, co ma duży wpływ na cyrkulację powietrza w samochodzie. Zaletą tego rozwiązania w przypadku telefonów jest przede wszystkim łatwy montaż i szybki dostęp. Takie mocowania nie są drogie. Ich ceny wahają się od 5 do 60 zł.
Uchwyt z ładowarką
To rozwiązanie dla tych, którzy lubią dużo rozmawiać i często korzystają z ładowarki. Mocowanie tego typu montowane jest bezpośrednio w gnieździe zapalniczki. Zawiera dodatkowe, gumowe wsporniki, by urządzenie nie poruszało się. Niestety przy tego typu uchwytach niezbędne jest stosowanie kabla. Nie jest to bowiem stacja dokująca. Decyzja o zamontowaniu mocowania z ładowarką powinna być uzależniona od umiejscowienia gniazda zapalniczki w aucie. Jeśli usytuowana jest w miejscu, w którym telefon krępowałby ruchy, lepiej zrezygnować z takiego uchwytu.
Mocowanie do zagłówka
Choć można umieścić tam również smartfon, to takie rozwiązanie przeznaczone jest głównie dla tabletów. Ten uchwyt, pozwala na przymocowanie urządzenia do zagłówka fotela tak, by umilić czas pasażerom. Wybierając go, zwróć uwagę na jakość materiału, z którego został wykonany, solidność i elementy mocujące. Istotna jest również głębokość uchwytu. Odpowiednia zapewnia stabilność urządzenia podczas jazdy. Uchwyt powinien mieć możliwość regulacji tak, by można było zamocować tablet w poziomie i pionie.
Mocowanie do podłoża
Dla tabletów bardziej solidną konstrukcją mogą okazać się uchwyty przykręcane do podłoża. To rzadko stosowane rozwiązanie, ale również bardzo praktyczne. Zazwyczaj umieszcza się je na szynie fotela kierowcy lub na podłodze. Najważniejszy przy tym rodzaju uchwytu jest elastyczny wysięgnik, który zapewnia amortyzację na wyboistej drodze.
Co jeszcze zasługuje na uwagę?
Na rynku istnieją również mocowania, które można umieścić na kierownicy. To rozwiązanie przede wszystkim dla telefonów. Ułatwia to znacznie używanie zestawu głośnomówiącego. Taki uchwyt może jednak rozpraszać kierowcę, a w rezultacie prowadzić do niebezpiecznych sytuacji na drodze.
Wybieraj uchwyty wykonane z dobrej jakości surowców, które będą odporne na uszkodzenia i działania atmosferyczne (promieniowanie UV i mrozy). Takie mocowania trudniej zniszczyć i zarysować. Zadbaj o to, by żadne akcesorium nie ograniczało widoczności i komfortu jazdy. | Uchwyty do smartfonów i tabletów – jeden cel, dziesiątki rodzajów |
Wózek wielofunkcyjny może służyć dziecku od dnia narodzin do trzeciego roku życia. Właśnie ten model najlepiej spełnia oczekiwania świeżo upieczonych rodziców. Jakie są jego największe zalety? Czym jest wózek wielofunkcyjny?
Pierwszym pojazdem noworodka jest wózek głęboki, czyli tzw. gondola, w której układa się dziecko w pozycji leżącej. Gdy maluch podrośnie (czyli mniej więcej po 6 miesiącach), zaczyna korzystać ze spacerówki, w której podróżuje na siedząco. Wózek wielofunkcyjny (nazywany również głęboko spacerowym) łączy obie funkcje. Ma jeden stelaż, do którego można wpiąć gondolę, siedzisko spacerówki oraz fotelik samochodowy(wymaga to jednak kupna i montażu odpowiedniego adaptera). Na rynku są zestawy 2 w 1 (gondola + spacerówka) oraz 3 w 1 (jest również fotelik).
Zalety wózków wielofunkcyjnych
Rodzice wybierają wózki wielofunkcyjne przede wszystkim ze względu na korzyści finansowe – kupując jeden produkt, otrzymują dwie (model 2 w 1) lub trzy (3 w 1) jego wersje. „Rosną” one razem z dzieckiem, dlatego można z nich korzystać nawet przez 3 lata. Ich największe zalety:
Cena. Wózek wielofunkcyjny, choć drogi (ceny zaczynają się mniej więcej od 1500 zł), jest bardziej opłacalny, niż oddzielny zakup gondoli i spacerówki.
Wygoda. Jeden produkt zapewnia wiele rozwiązań. Rodzice nie muszą porównywać kilkudziesięciu modeli różnych typów wózków.
Oszczędność miejsca. Jeden wózek wielofunkcyjny zajmuje mniej miejsca niż dwa inne.
Bezpieczeństwo. Wózki wielofunkcyjne są większe, bardziej wytrzymałe i stabilniejsze. Rodzice chwalą je również za łatwość manewrowania i dobre amortyzatory.
Komfort. W zależności od potrzeb na stelażu wózka za pomocą specjalnego adaptera można zamontować fotelik lub wykorzystać gondolę do transportu malucha. Sprawdza się to np. podczas szybkich zakupów.
Dodatki. Do wózków wielofunkcyjnych dołączane są (w cenie) przydatne akcesoria, np. uchwyt na butelkę lub kubek, osłona przeciwdeszczowa, moskitiera, torba na akcesoria, pokrowce na koła.
Uniwersalność. Wózki wielofunkcyjne sprawdzają się zarówno w mieście, jak i w trudniejszym terenie. Ich koła oraz budowa przystosowane są do różnych warunków.
Do wyboru, do koloru
Producenci prześcigają się w projektowaniu praktycznych i eleganckich wózków wielofunkcyjnych. Różnorodność kształtów, kolorów oraz faktur pozwoli świeżo upieczonym rodzicom dopasować model do potrzeb dziecka oraz własnych oczekiwań. Przedstawiamy najpopularniejsze propozycje:
Baby Design Lupo Comfort. Intuicyjne składanie stelaża, spacerówka montowana przodem lub tyłem do kierunku jazdy, pompowane i amortyzowane koła, regulowane oparcie w gondoli, blokada kół przednich, możliwość montażu fotelików Maxi-Cosi Cabriofix i Baby Design Dumbo.
Tako Baby Heaven. Innowacyjny system wpinania elementów „klik klik”, aluminiowa rama, hamulec centralny, gondola lub spacerówka wpinane przodem i tyłem do kierunku jazdy, pompowane koła, skrętne koła przednie, regulacja wysokości rączki.
Bebetto Holland. Lekka aluminiowa konstrukcja, regulacja twardości zawieszenia, centralny hamulec, przednie koła z systemem pamięci kierunku DMS, absorpcja wstrząsów SAS, regulowane oparcie gondoli oraz rączka, uchwyt do przenoszenia gondoli.
X-Lander X-Pulse. Obrotowe przednie koła, teleskopowa rączka, spacerówka montowana przodem i tyłem do kierunku jazdy, odpinana wyściółka wewnętrzna, lekka konstrukcja, pompowane koła tylne z amortyzacją, regulacja podnóżka i oparcia.
Bugaboo Cameleon. Gondola i spacerówka montowane tyłem oraz przodem do kierunku jazdy, obrotowe koła przednie, piankowe koła tylne, regulowana twardość amortyzacji, 6-stopniowa regulacja wysokości rączki, możliwość ustawienia kół do jazdy po śniegu lub po piasku. | Dlaczego warto kupić wózek wielofunkcyjny? |
Za około 1500 złotych możemy wybierać już spośród przetworników pełniących tylko swoją główną funkcję, a produkowanych przez znanych audiofilskich producentów. Towarzyszą im wielofunkcyjne urządzenia od bardziej masowych firm. Warto zastanowić się, czy chcemy kupować dodatkowe urządzenie – na przykład wzmacniacz słuchawkowy, czy wystarczy nam ten wbudowany w DAC. Asus Xonar Essence Stu
Ciekawa propozycja łącząca w sobie kilka funkcji. Oprócz bycia klasycznym DAC, wyposażonym w pracujący w 24-bitowy przetwornik o próbkowaniu 192 kHz i zestaw gniazd wejściowych, przyjmujących sygnał cyfrowy w postaci koaksjalnej, optycznej i USB (asynchronicznie, a więc lepiej), Xonar pełni też dodatkowe funkcje. Pierwszą z nich jest wzmacniacz słuchawkowy. Producent obiecuje bezproblemowe zasilenie nawet wymagających słuchawek o impedancji do 600 ohmów. Co ciekawe, urządzenie wyposażono w regulację wzmocnienia, tak by kontrolować poziom dźwięku w zależności od rodzaju słuchawek, a dokładnie ich impedancji. Pozwala to wygodnie korzystać ze słuchawek przenośnych, jak i tych audiofilskich. Kolejną funkcją jest przedwzmacniacz. Asus może więc zostać podłączony bezpośrednio do końcówki mocy, za pomocą gniazd cinch. Zarówno wzmacniacz słuchawkowy, jak i przedwzmacniacz dysponują oddzielnymi regulatorami głośności na froncie Xonar Essence Stu. A ten wykonano z polerowanego aluminium i nadano mu design nawiązujący do starych wzmacniaczy. Producent obiecuje czysty dźwięk o niskim poziomie zniekształceń – dzięki zastosowaniu precyzyjnego zegara oraz audiofilskich kondensatorów.
Audiolab Q-DAC
Audiofilski Audiolab przygotował bardziej ekonomiczną wersję docenionego przetwornika M-DAC. Za konwersję cyfrowo-analogową odpowiada 32-bitowy przetwornik ESS Sabre, a użytkownik ma do dyspozycji wejścia koaksjalne, optyczne oraz, rzecz jasna, USB w wersji asynchronicznej. Podobnie jak opisany wyżej Asus, Audiolab Q-DAC może również pełnić funkcję przedwzmacniacza i wzmacniacza słuchawkowego. Do wyboru mamy dwa tryby pracy przetwornika: Optimal Transient oferuje najszersze pasmo przenoszenia i jest w stanie uzyskać, według producenta, optymalną czystość z nagrań o wysokiej rozdzielczości. Z kolei Optimal Spectrum ma poprawić przejrzystość brzmienia i jest szczególnie odpowiedni do zastosowania przy starszych nagraniach w formacie CD 16 bit/44,1 kHz.Audiolab Q-DAC wyposażono w spory wyświetlacz, pozwalający na regulację ustawień menu. Możemy również skorzystać z siedmiu filtrów delikatnie zmieniających brzmienie przetwornika.
Cambridge Audio Dac Magic 100
To pierwszy w naszym zestawieniu stuprocentowy DAC, który nie pełni żadnej dodatkowej funkcji. Urządzenie znanego audiofilom brytyjskiego producenta zostało wyposażone w 24-bitowy przetwornik Wolfson, pracujący z częstotliwością do 192 kHz. Do dyspozycji mamy dwa wejścia cyfrowe koaksjalne, jedno optyczne oraz asynchroniczne gniazdo USB. To ostatnio może oczywiście służyć do podłączenia przetwornika do komputera, ale obsłuży też urządzenia firmy Apple, jeśli skorzystamy z dodatkowego docku. Niewielki Dac Magic 100 wyposażono w aluminiowy front i dwa przyciski, co zapewnia banalnie prostą obsługę. Urządzenie ma, według producenta, oferować szczegółowy, klarowny dźwięk o głębokiej skali.
Denon DA-300
Niewielki DAC japońskiego producenta może pochwalić się zastosowaniem układu AL32, który podnosi jakość muzyki ze wszystkich źródeł do 32 bitów i próbkowania 192 kHz. Zaprojektowany w minimalistycznym stylu przetwornik wyposażono rzecz jasna w asynchroniczne wejście USB oraz dwa gniazda cyfrowe i jedno koaksjalne. Producent zapewnia, że urządzenie wykonano z wysokiej jakości komponentów. Denon DA-300, oprócz obsługi plików w formacie PCM, poradzi sobie również z muzyką zapisaną w formacie DSD, znanym z płyt SACD. Na froncie znajdziemy gniazdo słuchawkowe i regulator głośności, choć producent nie chwali się nim specjalnie w materiałach informacyjnych.
Musical Fidelity V90 Dac
Uznany brytyjski producent o audiofilskim rodowodzie oferuje DAC wyposażony w 32-bitowy przetwornik Burr Brown (PCM1795). Urządzenie ma charakteryzować się wyjątkowo niskim poziomem zniekształceń jitter. Producent obiecuje dojrzałe, neutralne, spójne i muzykalne brzmienie. Na tylnej ściance V90 DAC znajdziemy dwa wejścia optyczne, jedno koaksjalne i jedno asynchroniczne USB. Urządzenie wykonano w minimalistycznym stylu, na aluminiowym froncie znajdziemy dwa „oldskulowe” przełączniki – wyboru źródła i uruchamiana urządzenia. | DAC do 1500 zł – przegląd modeli |
Wybór karnisza nie jest wcale tak prosty, jak mogłoby się wydawać. Rynek oferuje nam wiele modeli różniących się kształtem, kolorem czy grubością. Jak zatem zdecydować się na ten jeden jedyny, który dobrze dobrany doda naszemu wnętrzu niezwykłego uroku? Podpowiadamy, czym należy się kierować, dokonując ostatecznego wyboru, aby spełniał on nasze wymagania. Jakie rodzaje?
Właściwy dobór karnisza jest bardzo istotny, ponieważ w przeciwnym razie nasze zasłony nie będą prezentowały się tak, jak powinny. Z tego też względu warto poświęcić czas na zastanowienie się nad jego odpowiednim typem. Możemy wybierać spośród karniszy drążkowych, szynowych i drążkowo-szynowych. Poniżej kilka wskazówek, co charakteryzuje dany rodzaj.
Karnisze drążkowe
Jeżeli nasz karnisz ma spełniać głównie rolę dekoracyjną, a zawieszone na nim zasłony będą rzadko przesuwane, możemy zdecydować się na wybór typu drążkowego. Karnisz ten posiada tradycyjną zawieszkę z żabkami, potocznie nazywane kółkami, które przesuwamy po drążku. Model ten sprawdzi się idealnie w przypadku krótkich karniszy montowanych na dwóch wspornikach. Pamiętajmy jednak, że to rozwiązanie ma także swoje wady. Jedną z nich jest to, że przesuwana dekoracja okienna, poprzez wsporniki podtrzymujące drążek, jest częściowo zablokowana. Dlatego nie mamy tutaj dużego pola manewru podczas układania zasłon wedle własnego uznania.
box:offerCarousel
Karnisze szynowe
Tego typu karnisze charakteryzują się funkcjonalnością, zachowując tym samym estetykę modelu drążkowego. W odróżnieniu do wyżej wymienionego rodzaju dzięki zastosowaniu odgórnego systemu mocowania możliwe jest przesuwanie okiennych aranżacji na całej długości karnisza, bez blokady, jaką są wsporniki. Zaletą tych karniszy jest również duży wybór zakończeń, a także szeroka paleta barw, co daje nam wiele możliwości. Dzięki temu jesteśmy w stanie dopasować je do wystroju panującego we wnętrzu.
box:offerCarousel
Karnisze drążkowo-szynowe
Połączeniem klasyki i nowoczesności są karnisze drążkowo-szynowe. Model ten łączy w sobie jednocześnie zalety karniszy drążkowych oraz szynowych. Podwójny system pozwala na połączenie funkcjonalności wykorzystanej w dwóch poprzednich rozwiązaniach. W tym przypadku zasłony zsuwane są od środka do brzegów, a dekoracje okienne jesteśmy w stanie przesuwać pod wspornikami, po całej długości karnisza. Jeżeli zdecydujemy się na dłuższą wersję, to właśnie ten model okaże się wprost idealny.
Jak wybrać odpowiedni karnisz?
Wybierając karnisz, musimy wziąć pod uwagę kilka istotnych kwestii. Przede wszystkim bardzo istotna jest szerokość okna. To właśnie od tego będzie zależeć, czy uda nam się kupić jeden karnisz, czy też będziemy musieli zainwestować w dwa egzemplarze, tym samym wzmacniając całą konstrukcję dodatkowym wspornikiem. Musimy mieć także na uwadze rodzaj wybranych przez nas zasłon. Pamiętajmy, że jeśli zdecydujemy się na ciężki i bardzo gruby rodzaj materiału, wspornik jest tutaj nieunikniony. Równie ważne jest, aby nasz karnisz wystawał około 15-20 cm poza wnękę okienną z każdej strony. Dzięki temu uzyskamy wspaniały efekt końcowy, już po założeniu naszych dekoracji okiennych.
Jak widać, rynek oferuje nam szeroki wybór karniszy, od stylu retro po tradycyjne, a zakończywszy na modelach nowoczesnych. Karnisz dobrze dobrany do naszych zasłon będzie stanowił wspaniałe dopełnienie całości, a także podkreśli charakter naszego wnętrza. | Wybieramy karnisz – na co zwrócić uwagę? |
Śniadanie dodaje energii i poprawia nastrój, dlatego nie powinniśmy z niego rezygnować. Udowodniono, że osoby, które jedzą rano pierwszy posiłek dnia, są mniej podatne na stany depresyjne i bardziej odporne na stres. Ich układ odpornościowy działa efektywniej, co oznacza, że rzadziej chorują. Co więcej, osiągają lepsze wyniki w pracy i nauce. Jak szybko przygotować smaczny i zdrowy posiłek? Źródłem pomysłów na śniadanie są poniższe książki kucharskie. Śniadania. Na dobry początek, Marta Dobrowolska-Kierył, Justyna Mrowiec
W książce pod tytułem Śniadania. Na dobry początek z serii Lekko i zdrowo (koszt zakupu na Allegro wynosi od około 9 do 15 zł) znajdziemy nieskomplikowane przepisy na smaczne potrawy. Autorki opracowały je z myślą o polskich czytelnikach, zakładając wykorzystanie składników, które są łatwo dostępne. W tej książce kucharskiej czytelnik znajdzie przepisy na takie dania, jak frittata, pancakesy, jaglanka z brzoskwiniami czy shake borówkowy.
150 szybkich potraw. Śniadania, Wydawnictwo MTJ Agencja Artystyczna
Inspiracji do przygotowania zdrowego śniadania dostarczy również książka zatytułowana 150 szybkich potraw. Śniadania, w której znajdziemy przepisy na pierwszy posiłek dnia (jest to trzecia część serii publikacji; pozostałe to m.in. 150 szybkich potraw. Sałatki i 150 szybkich potraw. Sushi). Dla zwolenników lekkich śniadań przygotowano receptury na sałatki i shake’i, zaś z myślą o osobach, które prowadzą aktywny tryb życia opracowano przepisy na naleśniki i omlety. Książka jest dostępna na Allegro w cenie od 16 do 19 zł.
Po pierwsze śniadanie. Jak jedzą szczupli?, Renata Ruszniak
Zdrowe śniadanie dodaje energii niezbędnej do funkcjonowania przez cały dzień i sprzyja walce ze zbędnymi kilogramami. Książka pod tytułem Po pierwsze śniadanie… to propozycja dla osób, które niejednokrotnie stosowały dietę odchudzającą, a w wyniku efektu jo-jo nadal zmagają się z nadwagą, ale także dla osób szczupłych, które chcą utrwalić dobre nawyki żywieniowe.
Ruszniak propaguje sposób odżywiania, którego nieodłącznym elementem jest śniadanie, a efektem – atrakcyjna sylwetka i dobre samopoczucie. W tej publikacji (koszt nabycia waha się od 20 do 27 zł) obok informacji na temat właściwości zdrowotnych poszczególnych składników potraw znajdziemy przepisy na zdrowe śniadania.
Śniadanlove. Zdrowe śniadania na każdy dzień roku, David Bez
W książce kucharskiej autorstwa Davida Beza znajdziemy aż 300 przepisów na odżywcze śniadania. Są to propozycje potraw, które niespiesznie można skonsumować w domu, zabrać do pracy lub szkoły. Ze względu na szeroki wachlarz receptur publikacja zatytułowana Śniadanlove. Zdrowe śniadania na każdy dzień roku powinna zainteresować zarówno mięsożerców, jak i wegetarian, wegan oraz witarian. Książka jest dostępna na Allegro w cenie od 33 do 39 zł.
Jemy zboża na śniadanie. Zdrowie z natury, Katharina Gustavs
Katharina Gustavs apeluje, aby kupować zboża w pełnej postaci i mielić je samodzielnie w celu zapobiegania utracie substancji odżywczych. Produkty zbożowe, które kupujemy w sklepie, nie zawsze są pełnowartościowe. Co więcej, bywają przetworzone do tego stopnia, że stanowią przyczynę problemów ze zdrowiem. W książce Jemy zboża na śniadanie… czytelnik znajdzie podpowiedź, jak przechowywać pełne ziarno i jak je wykorzystać do przygotowania smacznego posiłku. Koszt nabycia tej publikacji waha się od 10 do 15 zł.
Brak czasu i pomysłu na przygotowanie śniadania o poranku to wymówka. Zaprezentowane propozycje książkowe stanowią bowiem źródło wielu inspiracji do przyrządzenia posiłku, który nie jest praco- i czasochłonny. | Śniadanie na każdy dzień tygodnia – przegląd książek kucharskich |
Wyobraź sobie, że siedząc wygodnie w fotelu własnego domu lub na biurowym krześle w pracy, wyciągasz z kieszeni smartfon i wyłączasz zapomniane światło w salonie, ustawiasz temperaturę ogrzewania, by dom był ciepły na twój powrót lub otwierasz drzwi wejściowe znajomym. Jest to możliwe dzięki łatwym w instalacji i uruchomieniu urządzeniom automatyki budynkowej. Automatyka dla każdego?
Automatyka budynkowa, popularnie nazywana instalacją inteligentnego domu, już dawno przestała być zarezerwowana dla osób bardzo majętnych, które często montowały takie systemy z chęci pochwalenia się. Dziś automatyka budynkowa jest dostępna na każdą kieszeń, a jej funkcjonalność docenisz nawet w niewielkim, 50-metrowym mieszkaniu w bloku.
Inteligentny dom to nie tylko gadżet do włączania i wyłączania światła, bez potrzeby wstawania z kanapy. To przede wszystkim komfort, bezpieczeństwo i realne oszczędności dla twojego budżetu. Przedstawiamy sześć interesujących sposobów automatyzacji własnego domu, dostępnych na każdą kieszeń i zaspokajających wszystkie potrzeby użytkownika.
Fritz!DECT 200
Inteligentne gniazdko elektryczne FRITZ!DECT 200 pozwala zarządzać zasilaniem podłączonego urządzenia. Dodatkowo podczas pracy mierzy i analizuje zużycie energii elektrycznej. Gniazdko łączy się z siecią domową za pomocą bezpiecznego, szyfrowanego protokołu DECT. Można nim w prosty sposób zarządzać przez komputer, smartfon i tablet w internetowej sieci domowej oraz zdalnie przez Internet. Ponadto właściciele routerów firmy Fritz!, do których są podłączone telefony FRTIZ!Fon, mogą również za ich pomocą sterować gniazdkami DECT 200.
FRITZ!DECT 200 oferuje bogaty wachlarz funkcji włączania i wyłączania podłączonych urządzeń. Poza ustawieniem włączenia codziennie, w ustalonym dniu tygodnia, w określonych godzinach, regularnie lub losowo, można użyć kalendarza Google. Funkcja kalendarza słonecznego włącza lub wyłącza urządzenia o wschodzie lub zachodzie słońca. FRITZ!DECT 200 umożliwia również pomiar zużycia energii. Informacja ta może być pokazana na przestrzeni godzin, dni, miesięcy czy roku.
W menu routera wyświetlone zostaną także informacje o aktualnej mocy i napięciu oraz temperaturze w pomieszczeniu. Statystyki informują o kosztach w euro, a nawet emisji CO2. Dzięki inteligentnym gniazdkom możliwe jest stałe monitorowanie podłączonych urządzeń, nawet jeśli przebywasz poza domem. Dzięki usłudze push mail wszystkie dane zostaną przekazane wprost na twoją skrzynkę pocztową. W ten sposób status urządzeń i ich zużycie energii są zawsze pod kontrolą. Gniazdko kosztuje około 200 złotych.
mydlink Home
Za pomocą aplikacji mydlink Home zyskujemy kontrolę nad urządzeniami elektrycznymi, kamerami i czujnikami w domu. W ofercie producenta znajduje się cała gama tego typu bezprzewodowych urządzeń, pozwalających stworzyć inteligentny dom bez kucia ścian i prowadzenia kabli instalacyjnych. Wszystko działa w oparciu o domową sieć Wi-Fi oraz standard Z-Wave.
Sercem instalacji jest mydlink Connected Home Hub. To swego rodzaju centrala, która łączy istniejącą sieć domową Wi-Fi ze wszystkimi urządzeniami mydlink typu Z-Wave oraz Wi-Fi. Home Hub już wkrótce będzie dostępny w sprzedaży, podobnie jak czujnik dymu czy bezprzewodowe czujniki ruchu Z-Wave.
Obecnie możemy kupić Smart Plug – inteligentne gniazdko (dzięki któremu możemy zdalnie zarządzać urządzeniami elektrycznymi), kamery IP, syrenę alarmową oraz moduł Music Everywhere, dzięki któremu bezprzewodowo będziemy mogli strumieniować muzykę z naszego smartfonu czy komputera wprost do głośników. Ceny elementów instalacji mydlink Home zaczynają się od 135 złotych.
NETATMO
NETATMO potrafi działać jako autonomiczny system lub jako element większej instalacji automatyki budynkowej, za sprawą uwolnionego przez producenta API. W ofercie NETATMO znajdziemy stację pogodową Weather Station, termostat do sterowania domowym ogrzewaniem Thermostat, sensor deszczu Rain Gauge oraz kamerę z funkcją rozpoznawania twarzy Netatmo Welcome.Startowy zestaw stacji pogodowej zawiera główny moduł bazy oraz jeden sensor do pracy na zewnątrz. Baza bezprzewodowo komunikuje się z Internetem. Wyposażona jest w szereg sensorów, które mierzą temperaturę w domu, wilgotność powietrza, ciśnienie atmosferyczne, stężenie CO2 w pomieszczeniu i poziom hałasu.
Dzięki tak wielu czujnikom stacja NETATMO jest doskonałym elementem zaawansowanej automatyki budynkowej, do której potrafi dostarczyć wartościowe informacje, mogące wpływać na działanie wielu urządzeń w domu, takich jak system ogrzewania, klimatyzacji, wentylacji, itd. Dodatkowy moduł do instalacji na zewnątrz dostarczy realną wartość temperatury za oknem oraz informacje na temat warunków atmosferycznych w twojej okolicy.
NETATMO Thermostat to inteligentny, uniwersalny termostat do sterowania domową instalacją grzewczą. Współpracuje z wieloma różnego rodzaju piecami gazowymi oraz innymi systemami grzewczymi. Dzięki aplikacji zdalnie zmienisz temperaturę w pomieszczeniach, uruchomisz ogrzewanie przed przyjazdem do domu z pracy czy wyłączysz je, będąc na urlopie lub służbowym wyjeździe. Thermostat analizuje zwyczaje domowników. Rejestruje, kiedy się budzisz, kiedy dzieci wracają ze szkoły oraz kiedy przychodzi pora na sen. Następnie automatycznie reguluje temperatury, by zapewnić ci komfort i oszczędności.
NETATMO Rain Gauge to deszczomierz, który w czasie rzeczywistym informuje o opadach deszczu. Pozwala reagować domowej automatyce na opady i na przykład wstrzymać działanie systemu nawadniania ogrodu.
NETATMO Welcome to inteligentna kamera Full HD z funkcją rozpoznawania twarzy. Dzięki niej masz możliwość podejrzenia, co dzieje się w twoim domu. Obraz jest strumieniowany na ekran smartfonu lub tabletu. Kamera rozpoznaje widziane twarze i dopasowuje do nich imiona. Jeżeli ktoś obcy pojawi się w twoim domu, system cię zaalarmuje.
Welcome może być użyty także w automatyce budynkowej. Gdy zostanie rozpoznana twarz wracającego ze szkoły dziecka, temperatura w domu może zostać zwiększona, a zasilanie PlayStation w związku z kiepskimi ocenami – odłączone od prądu. Cena stacji pogodowej to około 600 złotych. Termostat to podobny wydatek. Tańszy jest sensor deszczu. Jego koszt to około 300 złotych. Kamera Welcome to wydatek około 900 złotych.
Edimax SP-1101W
SP-1101W jest to SmartPlug, który umożliwia kontrolę nad sprzętami elektronicznymi w domu, aby uczynić go bardziej funkcjonalnym i dynamicznym. Po włączeniu oraz podłączeniu do niego urządzenia, pozwala on ręcznie je włączać bądź wyłączać, a także stworzyć harmonogram automatycznego sterowania zasilaniem. Koszt gniazdka to około 150 złotych.
Orvibo S20
Wi-Fi Gniazdo Smart łączy się z Internetem za pośrednictwem sieci Wi-Fi i kontroluje moc sprzętu gospodarstwa domowego za pomocą telefonu lub tabletu. Dzięki temu urządzeniu można kontrolować przełącznik gniazda oraz śledzić status gniazdka w dowolnym miejscu. Jeden telefon może obsługiwać więcej niż jedno gniazdko. Dzięki serwerze „w chmurze” można z dowolnego miejsca (sieć domowa Wi-Fi lub sieć telefonii komórkowej) kontrolować dane urządzenie. Orvibo WIWO S20 jest wykonane z ognioodpornego ABS. Jedno gniazdko kosztuje około 140 złotych.
FIBARO Inteligentny dom
Zaawansowany, bezprzewodowy i w pełni inteligentny system automatyki budynkowej FIBARO pozwala, bez przeprowadzania remontu, kucia ścian i prowadzenia przewodów w całym domu, w pełni go zautomatyzować. Sercem instalacji jest centrala Home Center. W ofercie firma posiada prosty model centrali Home Center Lite oraz zaawansowaną centralę Home Center 2.
System komunikuje się bezprzewodowo w technologii Z-Wave. Pozwala sterować oświetleniem, urządzeniami elektrycznymi, sprzętem RTV, ogrzewaniem, nawadnianiem, klimatyzacją, roletami, bramami garażowymi, monitoringiem i wieloma innymi rzeczami. Wszystko dzięki miniaturowym modułom wykonawczym. Sterowanie odbywa się za pomocą aplikacji na smartfony i tablety. Możliwe jest sterowanie w zasięgu domowej sieci Wi-Fi oraz zdalnie przez sieć komórkową i Internet.
FIBARO oferuje także sensory. Możemy kupić czujnik ruchu, otwarcia drzwi i okien, zalania i dymu. Instalacją inteligentnego domu FIBARO możemy się zająć sami. System powstaje w Polsce, w podpoznańskiej fabryce. Otrzymujemy polską instrukcję, wsparcie przez telefon, e-mail i firmowe forum. Cena podstawowej centrali Lite to około 1000 złotych. Za moduł zapłacimy 200–300 złotych za sztukę. Sensory są nieco tańsze. Podstawową automatykę dla mieszkania w bloku możemy zainstalować za około 5000 złotych. | Zrób to sam – automatyka budynkowa sterowana ze smartfonu |
Wakacje to czas, kiedy najwięcej z nas decyduje się na zagraniczne wyjazdy. Nic dziwnego, to przecież okres odpoczynku i regeneracji. Dalekie podróże wiążą się zazwyczaj z długimi lotami i nieważne, czy trwają one kilka czy kilkanaście godzin, każda kobieta chce czuć się komfortowo i wygodnie, a do tego wyglądać modnie i z klasą. O czym pamiętać podczas podróży?
Podróż, zwłaszcza ta wielogodzinna, może być wyczerpująca. Dlatego warto zadbać o komfort, który zapewnią ci tylko naturalne, najwyższej jakości materiały. Te syntetyczne, sztuczne sprawią, że ciało zacznie się męczyć, a ty odczujesz to najdotkliwiej. Nie sprawdzą się również ubrania za ciasne lub mocno przylegające do ciała. Letnie sukienki, spódniczki mini czy ekstremalnie krótkie szorty lepiej zapakować do walizki. Podczas wyboru garderoby należy też zwrócić uwagę na buty. Niestety, piękne wysokie obcasy wybierz na wieczorną imprezę w klubie. Nie sprawdzą się również sandały na koturnie czy kozaki – te buty zostaw na inną okazję. Pamiętaj, że podróż samolotem to nie pokaz mody ani dyskoteka. Ubrania od najlepszych projektantów, eleganckie sukienki czy błyszczące krótkie topy sprawią, że będziesz wyglądać śmiesznie – nawet jeśli twoje ubrania są drogie i modne.
Jak to robią gwiazdy?
Jeśli śledzisz zagraniczne pisma plotkarskie, doskonale wiesz, że nawet gwiazdy najwyższego formatu na podróż samolotem wybierają wygodne, klasyczne ubrania, w których nie tylko wyglądają, ale też czują się świetnie. Na szczególną uwagę zasługują: Eva Longoria, Rihanna, Jessica Alba, Heidi Klum, Cameron Diaz, Victoria Beckham, Jessica Biel czy Charlize Therone. Na lotniskach aż trudno je rozpoznać, bo ich styl diametralnie różni się od tego, który prezentują na czerwonych dywanach. Warto od czasu do czasu podpatrzeć, jak one to robią i czerpać inspiracje do stworzenia własnych stylizacji.
Jak skompletować stylizację?
Wygodne buty to najważniejsza część garderoby. Powinny być praktyczne, czyli najlepiej takie, które będziesz mogła wykorzystać do tworzenia wielu różnych stylizacji. W tym sezonie najmodniejsze są białe sneakersy i czerwone tenisówki. W dodatku są bardzo wygodne. Sprawdzą się również zamszowe lub skórzane baletki, np. ozdobione kwiatem lub oryginalnym haftem. Jeśli podczas podróży puchną ci stopy, a dzieje się tak bardzo często zwłaszcza przy zmianie stref czasowych, warto mieć przy sobie japonki, np. te firmy Havaianas czy Roxy. Dlaczego akurat te? Są to firmy, które specjalizują się w produkcji tego typu obuwia, więc możesz mieć pewność, że dbają o ich najwyższą jakość.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Doskonale wiem, że są wśród nas kobiety, które za pomocą butów pragną dodać sobie kilka centymetrów i na co dzień wybierają koturny lub obcasy. Podczas podróży trzeba pójść na kompromis – zamszowe botki z luźną cholewką przypominające kowbojki lub sportowe buty na koturnie będą dobrą opcją, jeśli nie wyobrażasz sobie życia na płaskiej podeszwie.
Jeśli kochasz jeansy, wybierz te z domieszką lycry. Są miękkie, rozciągliwe i nie będą krępować ruchów. Sprawdzą się też legginsy, najlepiej te wyszczuplające, które dodatkowo wymodelują sylwetkę. Do tego dobierz luźne koszule z naturalnych materiałów, bardzo modne są te w niebieskie paski. Sprawdzą się ponadto tuniki zasłaniające pupę oraz luźne białe T-shirty.
Ekstra dodatki, które dodadzą szyku
Teraz czas na dodatki – tu sprawa jest bardzo prosta. Tak naprawdę potrzebujesz dwóch, które pozwolą ci poczuć się, jak prawdziwa gwiazda. Kapelusz (np. panama lub słomkowy z szerokim rondem) oraz duże, czarne okulary w stylu Jackie Kennedy. A dla wygody zabierz ze sobą chustę, którą będziesz mogła się okryć, gdybyś miała ochotę na drzemkę.
Udanego lotu! | Podróż samolotem – z klasą i wygodnie |
Chcesz być elegancki i zawsze dobrze się prezentować w każdej sytuacji? Pamiętaj, że odpowiednie kolory są zarezerwowane na konkretne okoliczności! Najwięksi eleganci nie rozstają się z garniturami. W męskim dress codzie zapisano mnóstwo zasad dotyczących m.in. liczby rozcięć w marynarce, długości mankietów i marynarki, szerokości klap, rodzajów podszewki, kolorów guzików, ich usytuowania, a także długości i szerokości spodni oraz kolorów.
Czerń, tak po godz. 18.00
Na temat czarnego garnituru narosło wiele mitów – niektórzy panowie uważają, że w noszeniu go przez całą dobę nie ma nic niestosownego. Niestety, to błędny pogląd! Każdy dżentelmen wie, że czarny garnitur jest strojem o najwyższym stopniu formalności, dlatego wkładamy go na specjalne okazje: pogrzeb, do opery i teatru oraz na przyjęcia po godz. 18.00. Czarny garnitur sprawdzi się także podczas nadawania tytułu naukowego, żeby podkreślić rangę wydarzenia. Przez pogrzebowe konotacje jest niedopuszczalny w sytuacjach biznesowych, a to przecież w takich garnitur jest najbardziej pożądany. Niektórzy uważają, że czarny garnitur jest odpowiednim strojem ślubnym. Odwołując się do poprzedniego przykładu, należałoby jednak zastanowić się, czy warto połączyć go z radosną uroczystością. W czerni większość mężczyzn nie prezentuje się korzystnie, a kontrastowe połączenie go z bielą (koszula) tworzy zestaw, który byłby odpowiedni wyłącznie dla panów o typie urody ,,zima”, a w Polsce przeważają ci z ,,lata”. Czerń nie pasuje także do sportowych modeli garniturów, dlatego na spotkania odbywające się w dzień rezerwujemy inne kolory.
Granat – najbardziej uniwersalny
Większość polityków korzysta z porad doradców wizerunkowych, warto zatem przyjrzeć się, jak ubierają się głowy państw i przedstawiciele rządów. Niektórzy z nich wyróżniają się elegancją, np. przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, którego garnitury od włoskiego projektanta Ermenegildo Zegny niejednokrotnie wzbudzają kontrowersje z powodu wysokiej ceny. Były premier wygląda w nich jednak świetnie, tak samo jak w noszonych do nich błękitnych koszulach. Innym politykiem, któremu warto się przyjrzeć ze względu na stylizacje, jest prezydent Francji, Emmanuel Macron, który udowadnia, że w formalnym garniturze można wyglądać nowocześnie. Na oficjalne wyjścia dopuszczalny poza granatowym garniturem będzie jedynie power suit – garnitur kojarzony z maklerami, uszyty z tkaniny w prążki, który w wielu egzemplarzach możemy zobaczyć w filmie ,,Wilk z Wall Street”.
Szary i grafitowy – na co dzień
Garnitury w szarych i grafitowych odcieniach sprawdzą się na co dzień, np. w biurze. Należy pamiętać, że każdy mężczyzna powinien mieć w szafie koszule do garnituru w kolorze białym, błękitnym i jasnoróżowym lub jasnoszarym. Jeśli chodzi o buty, do godz. 18.00 możemy nosić brązowe, np. do granatowego garnituru, jednak po szóstej przestrzega się zasady no brown after six – wtedy konieczne będą buty czarne. Do garnituru nosi się wyłącznie oxfordy lub derby.
Kontrowersyjny brąz…
Brąz zdecydowanie nie jest kolorem formalnym, nie wkładamy go zatem do biura i na ważne uroczystości. Jeśli jednak ktoś odnajduje się w brązie, może pozwolić sobie na codzienną stylizację z nim w roli głównej. Kiedyś funkcjonowało powiedzenie: Gentleman never wears brown in town, garnitur w tym kolorze kojarzył się bowiem z mieszkańcami wsi i robotnikami, którzy wybierali brąz, żeby zamaskować bród. W dzisiejszych czasach podchodzimy do mody bardziej elastycznie, dlatego możemy pozwolić sobie na wprowadzenie takiego elementu do męskiej garderoby, ale wyłącznie przy nieformalnych okolicznościach. | Kolor garnituru – jaki kolor na jaką okazję? |
Niełatwo sprowadzić ponad osiemset stron powieści, która powstawała przez 10 lat, do kilkunastu zdań tekstu. Cokolwiek napiszę, będzie to zaledwie pobieżnym rzutem oka na książkę, która zasługuje na długą i spokojną lekturę. I która w dodatku przykuwa uwagę od pierwszej do ostatniej strony. Postawmy jednak sprawę jasno – „Szczygieł” Donny Tartt wywołuje różne, często sprzeczne reakcje. Nie wszyscy krytycy rozpływają się w zachwytach – większość jest raczej zdumiona. Jak to się stało, że ta opowieść o dojrzewaniu zdobyła nagrodę Pulitzera, trafiła na siedem miesięcy na listę bestsellerów „New York Timesa” i sprzedała się w oszałamiającej liczbie ponad półtora miliona egzemplarzy?
Samotność i fascynacja
W największym skrócie – książka opowiada o dorastaniu niejakiego Theo Deckera, który w wieku lat trzynastu traci matkę. Wybierają się razem do szkoły, na rozmowę z dyrektorem, jako że Theo został zawieszony w prawach ucznia. Matka chce po drodze wstąpić do muzeum, jako że jest wielką miłośniczką sztuki. Ktoś jednak podkłada bombę, kobieta ginie, a Theo zostaje nagle sam na świecie, jako że jego ojciec opuścił ich kilka miesięcy wcześniej. Pod wpływem dziwnego splotu wydarzeń Theo wynosi z muzeum obraz – bezcenne arcydzieło holenderskiego malarza. Tytułowy „Szczygieł” to obraz dość niepozorny, jednak dla Theo stanie się jedynym stałym elementem świata, przekleństwem i błogosławieństwem zarazem.Koleje losu chłopca będą smutne i ciekawe jednocześnie. Niczym w wiktoriańskiej opowieści o dojrzewaniu, będziemy mu towarzyszyć przez kolejne lata, w Nowym Jorku i w Las Vegas, obserwując, jak zmienia się, dorasta, zawiera przyjaźnie i zostaje opuszczony. Wszędzie towarzyszył mu będzie „Szczygieł”, obraz poszukiwany przez policję i Interpol.
Arcydzieło czy powieść dla nastolatków?
Tartt umie snuć historie – jej opowieść pochłania czytelnika i trudno otrząsnąć się z wrażenia, że wraz z Theo przemieszczamy się z miejsca na miejsce. „Szczygieł” ma iście dickensowski rozmach, a świat przedstawiony przez autorkę jest kompletny i drobiazgowo opisany. Może zachwycać i porywać, jednak przez wielu oceniany jest jako zbyt infantylny. Krytycy twierdzą, że to książka dla pokolenia wychowanego na powieściach o Harrym Potterze – dorosłych, którzy chętnie sięgają po prozę przeznaczoną dla młodszego czytelnika.Faktycznie, niektórzy bohaterowie „Szczygła” mogą wydawać się zbyt jednoznaczni, czarni albo biali. Sporo tu klisz, niektóre sceny są przerysowane, zdania mogą wydawać się zbyt kunsztowne. To wszystko prawda, jednocześnie jednak sam Theo jest cudownym, niejednoznacznym bohaterem, którego jednocześnie kochamy i potępiamy, zaś całość przemawia zarówno do umysłu, jak i do serca czytelnika.Donna Tartt pisze średnio jedną książkę na 10 lat. Każda z nich wywołuje sensację na rynku wydawniczym – nie bez powodu. Nawet jeśli jej książki budzą kontrowersje, nie oznacza to, że nie warto po nie sięgać. Wręcz przeciwnie – serca moli książkowych raduje każda debata na temat literatury, a „Szczygieł” z pewnością do takiej debaty się przyczynił. Co więcej, lektura tej książki jest prawdziwą przyjemnością, niezależnie od tego, czy opowiemy się po stronie osób uważających ją za arcydzieło, czy też rację przyznamy krytykom nierozumiejącym, o co ten cały szum.
Źródło okładki: www.znak.com.pl | „Szczygieł” Donna Tartt – recenzja |
Psy i koty to dla wielu z nas uroczy domownicy. Warto wygospodarować dla czworonożnych przyjaciół kącik, w którym będą czuli się spokojnie i bezpiecznie, czyli po prostu u siebie. Jak przygotować piękne miejsce dla swojego pupila? Pies – kącik dla najlepszego przyjaciela człowieka
Przygotowywanie ostoi dla czworonoga warto rozpocząć jeszcze zanim psiak pojawi się w domu. Niezwykle istotne jest wybranie właściwego miejsca na bezpieczny kącik. Ważne jest, aby znalazło się ono daleko od kaloryferów, okien i balkonów, bo przegrzanie albo przewianie z winy przeciągów może poskutkować chorobą zwierzęcia. Aby pies czuł się bezpiecznie, a jednocześnie mógł wylegiwać się w spokojnym miejscu, warto zadbać o to, aby jego legowisko ustawiać możliwie daleko od przejścia, ale jednocześnie blisko wnętrza, w którym wszyscy domownicy spędzają najwięcej czasu. Pies potrzebuje spokojnej drzemki i chwili wytchnienia, ale w przypadku krótkich kontaktów z opiekunami może doskwierać mu samotność. Wybór właściwego kącika jest ważny, ponieważ nie należy zmieniać położenia legowiska – może je to nie tylko zdezorientować, ale przede wszystkim niepotrzebnie zestresować zwierzę. Pamiętaj, że swoją pierwszą noc w nowym domu psiak powinien spędzić już we własnym legowisku!
Kot – kącik dla pupila, który chodzi własnymi ścieżkami
Zupełnie innymi zasadami powinieneś się kierować, kiedy nowym domownikiem ma stać się nie pies, a kot. Nie bez powodu mówi się, że kot chodzi własnymi ścieżkami. Jeśli więc wybierzesz dla niego miejsce na posłanie, nie możesz mieć pewności, że zwierzak będzie czuł się tam dobrze. Kot może chcieć wylegiwać się w zupełnie innym miejscu – zwierzęta te uwielbiają ciepłe kąciki, dlatego chętnie spędzają czas na wygrzanej kanapie, na kocu, pod którym chwilę wcześniej czytałeś książkę albo drzemałeś, a nawet na dywaniku przed domowym kominkiem.
Legowisko dla psa i kota – wszystko, co musisz wiedzieć
Kiedy znajdziesz już miejsce idealne dla psa czy kota, dokładnie przemyśl, co powinno znaleźć się w takim kąciku.
Wybierając legowisko, zwłaszcza to dla psa, pomyśl o tym, jak duży szczeniak będzie, kiedy urośnie. Możesz bez obaw od razu kupić posłanie odpowiednie do rozmiarów dorosłego już pupila. Legowisko powinno być na tyle duże, aby pies mógł wygodnie przeciągać się i obracać. Dla mniejszego możesz wybrać posłanie w kształcie małej kanapy czy fotela. Wygodny psi mebel nie tylko pozwoli na błogi wypoczynek, ale stanie się też niebanalną dekoracją na przykład pokoju dziennego.
Podczas podejmowania decyzji zakupowych należy zwrócić uwagę na materiał, z jakiego wykonano legowisko. Lepiej nie wybierać wiklinowych koszy, bo zwierzęta mogą je obgryzać, a w konsekwencji dotkliwie poranić sobie pysk, a nawet zadławić się ukruszoną wikliną. Najlepiej zdecydować się na trwały i wytrzymały materiał, który sprawi, że z tego samego legowiska zwierzak będzie mógł korzystać przez lata. Dobrym wyborem jest kodura, czyli wodoodporna i gruba tkanina kaletnicza, wykonana z poliestru pokrytego PCV. Kodurę wykorzystuje się do produkcji pokryć i plandek, idealnie sprawdzi się zatem jako legowisko dla psa czy kota. Jeśli pupil lubi, żeby było mu ciepło i miękko, możesz wyposażyć posłanie także w kocyk i poduszkę.
Miska idealna, czyli wygodna zwierzęca jadalnia
Ze względów higienicznych i estetycznych miski na jedzenie i wodę dla psa lub kota warto postawić w kuchni. Możesz oczywiście położyć je też w pokoju dziennym, ale wtedy warto zaopatrzyć się także w podkładki ułatwiające sprzątanie.
Ważną cechą miski jest łatwość utrzymania jej w czystości, dlatego najlepiej wybrać produkty z porcelany, a jeszcze lepiej (ze względu na brak obawy o stłuczenie) z metalu. Jeśli masz stać się opiekunem dużego psa, zadbaj o wygodę jedzenia i nieobciążanie zwierzęcego kręgosłupa schylaniem się. Oferta specjalnych stojaków jest naprawdę spora, a ich wysokiej estetyce towarzyszy także funkcjonalność. W zależności od konstrukcji stojak na miski może także chronić ścianę i podłogę przed zabrudzeniem. Jeśli pod twoim dachem zamieszka basset hound albo cocker spaniel, czyli pies z obwisłymi uszami, wybierz stożkowe miski, do których nie wpadną urocze psie uszy.
W krainie zabawy – po co psu i kotu zabawki?
Niektórzy właściciele psów i kotów narzekają na zniszczone meble i drobne przedmioty, które pod ich nieobecność zwróciły uwagę czworonogów. Aby zapobiec ewentualnym zniszczeniom, warto zawczasu zadbać o rozrywkę dla psa lub kota. W otoczeniu tuneli, gumowych akcesoriów do gryzienia, piłek czy specjalnych kocich drapakówmilusińscy na pewno nie będą się nudzić! Psy szczególnie lubią piszczące zabawki i te, w których można ukryć jakiś przysmak. Koty uwielbiają za to wszelkie akcesoria, które pozwalają im na zabawę w polowanie na myszy. Nieodzowne w przypadku kotów są także wspomniane drapaki. Jeśli wybierasz zabawki, zwróć uwagą na bezpieczną zabawę pupila – unikaj zbyt małych i tych z niewielkimi elementami, jak np. dziecięce maskotki z drobnymi plastikowymi oczami.
Psy i koty to ukochani domowi pupile, którzy potrzebują swojego cichego kącika w mieszkaniu. Zaaranżuj piękną przestrzeń dla swojego zwierzaka, ale pamiętaj, że spokojna drzemka, miska pełna jedzenia czy nawet najbardziej wymyślne zabawki nie zastąpią mu kontaktu z kochającym opiekunem. | Masz psa albo kota? Sprawdź, jak urządzić piękny kącik dla swojego pupila |
Lato to czas wakacyjnych podróży. Jeśli chcesz, aby wszystko przebiegło zgodnie z planem, a wspomnienia należały do przyjemnych, koniecznie przygotuj się dobrze do wyjazdu! Ważnym etapem przedurlopowych rozważań jest pakowanie. Jakie buty okażą się niezbędne w twoim bagażu? Zapomnij o pięknych, lecz niewygodnych szpilkach i obcierających stopy sandałkach. Jeśli nastawiasz się na zwiedzanie, spacery i piesze wycieczki, takie obuwie raczej przysporzy ci kłopotów, aniżeli umili odkrywanie nowych obszarów. Jakie modele warto zabrać ze sobą na wycieczkę? Zapoznaj się z poniższym poradnikiem!
Espadryle – idealne buty na podróż
Espadryle niemal wprost kojarzą się z wakacjami! Są bardzo wygodne i lekkie, a to podstawa, jeśli masz w planach przemierzanie kilometrów po deptakach i miejskich zaułkach. Ich niewątpliwą zaletą jest również fakt, że są bardzo modne. Jeśli zależy ci na stylowym wyglądzie, możesz być pewna, że okażą się niezastąpione! Pasują zarówno do sukienek, jak i spodni, dlatego bez trudu skomponujesz na ich bazie wiele letnich zestawów, które będą świetnie prezentować się na zdjęciach.
Sneakersy – buty na wakacje
Trudno wyobrazić sobie wygodniejsze buty od sneakersów. Ich sportowy szyk na pewno przypadnie do gustu niejednej kobiecie. Jeśli w programie twojej wycieczki zapowiadają się długie, piesze wędrówki, postaw właśnie na ten model w parze z dobrej jakości skarpetami. Dzięki takiemu połączeniu twoja stopa nie odczuje trudów wielogodzinnego zwiedzania, a ty będziesz mogła zobaczyć więcej, niż ci się wydaje!
Japonki – niezbędnik w wakacyjnej walizce
W twojej urlopowej torbie nie powinno zabraknąć japoneklub klapków. Przydadzą się na pewno! Możesz zakładać je w drodze na plażę, podczas spacerów po piasku, a także wykorzystasz ich zalety na basenie oraz w hotelowej łazience! Nie zajmują wiele miejsca w bagażu, a ważą tyle co nic, dlatego pamiętaj, aby wyposażyć się w odpowiednią parę jeszcze przed wyjazdem!
Buty trekkingowe – doskonałe na podróż
Buty trekkingowe to niezbędny element wyposażenia osoby, której niestraszne górskie wycieczki, ale również tej, która oczekuje obuwia niezawodnego. Poświęć czas na wybór najlepszych: powinny być nieprzemakalne i zapewniać prawidłową wentylację stopy. Stawiaj na trwałość i wysoką jakość, a taka inwestycja wystarczy na parę lat! Przed wyruszeniem w nieznane pamiętaj, żeby je rozchodzić. Dobrze dopasują się do twojej anatomii i zapewnią bezpieczeństwo oraz komfort w każdych warunkach!
Jak pakować buty do walizki?
Zabranie w podróż kilku par butów może być nie lada wyzwaniem. Szczególnie kiedy przyjdzie ci spakować się na kilka dni jedynie do małej walizki. Japonki wkładaj pojedynczo w szczeliny przy ściankach. W przypadku pełnego obuwia pamiętaj o dbałości o ich kształt, włóż więc do środka zwinięte w kulki skarpetki. Pozwoli to też wykorzystać przestrzeń w ich wnętrzu.
Większość osób zgodnie twierdzi, że pakowanie należy do najmniej przyjemnych etapów podróżowania. Nie warto obciążać się zbędnymi kilogramami i zabierać rzeczy, które okażą się niepraktyczne. Jeśli kompletujesz zestaw butów idealnych na wycieczkę, stawiaj na wygodę, trwałość i nie zapomnij o ponadczasowym stylu! Espadryle, sneakersy, japonki i obuwie trekkingowe będą tym, czego właśnie potrzebujesz! | Idealne buty na podróż – jak wybrać? |
Trendy modowe kołem się toczą, można by rzec, przyglądając się coraz to nowym kolekcjom światowej sławy projektantów, w których dostrzec można kreatywne wykorzystanie motywów znanych nam z przeszłości. Jednym z tego typu artefaktów, który na nowo podbija współczesne stylizacje, są korale. Jak powinna je nosić współczesna kobieta, by prezentować się nienagannie? Przebieraj w rodzajach
Korale określane są mianem „owoców morza”. Te chętnie wykorzystywane w przemyśle jubilerskim wysokiej jakości naturalne kamienie stanowią oznakę szyku i elegancji. Największą popularnością cieszą się naszyjniki wykonane z elementów o głębokiej, czerwonej barwie, jednak równie atrakcyjnie prezentują się te w odcieniach różu, bieli czy turkusu. Niezwykle cenna jest odmiana czarna. Korale naturalne świetnie harmonizują zarówno z wieczorową stylizacją, jak i oficjalnym outfitem biurowym. Dobrze imitują je korale szklane.
Gama kolorów jest o wiele większa w przypadku korali drewnianych, bardzo często wytwarzanych ręcznie. Pokryte lakierem o wysokim połysku, dzięki czemu widoczne są słoje drewna, idealnie współgrają z lekką, wiosenną stylizacją. Dziewczęcego wdzięku dodadzą nam korale zdobione metodą decoupage. Atutem takiej biżuterii jest fakt, że często możemy samodzielnie wybrać wzór, który przypadnie nam do gustu. Równie ciekawą propozycją są modne w ostatnim czasie korale wykonane z filcu, które w prosty sposób możemy zrobić samodzielnie.
Weź pod uwagę swoją sylwetkę
Dobierając biżuterię, powinnyśmy zadbać o to, by współgrała ona nie tylko ze strojem i fryzurą, ale także z budową ciała. Kobiety filigranowe z niezbyt obfitym biustem powinny zrezygnować z okazałych korali, przez które sylwetka będzie wydawała się przytłoczona. Lepiej sięgnąć po drobne i krótkie wisiorki, które nie zasłonią tego, co chciałybyśmy uwydatnić.
Zakładanie masywnych ozdób nie jest wskazane także w przypadku pań o biuście obfitym, gdyż sylwetka może sprawiać wrażenie jeszcze bardziej pokaźnej. Dowolność w tym względzie mają natomiast panie o przeciętnych rozmiarach. Właściwie każda wielkość korali jest dla nich odpowiednia.
Dopasuj korale do dekoltu
Dla nieco bardziej tęgich pań najlepszym połączeniem będzie dekolt w tzw. serek i niebyt masywne korale, których długość nie wykracza poza granice wcięcia bluzki czy sukienki. Dzięki temu nasz tors optycznie będzie wydawał się mniejszy, a szyja nieco dłuższa. Zadbajmy o to, by wisiorek ładnie rozkładał się na odsłoniętej części ciała. Naszyjnik kolorystycznie może współgrać z garderobą, choć nie jest to warunek konieczny.
Jeżeli zdecydujemy się na założenie góry z dekoltem w kształcie łódki, szczególnie powinniśmy zadbać o odpowiednią długość naszyjnika, zwłaszcza jeżeli jesteśmy posiadaczkami małego biustu. Zbyt duży rozmiar korali może sprawić, że „zgubi” się on całkowicie. Najlepszym wyborem będą w takim przypadku ozdoby, które ułożą się niemal przy samej szyi. Ta sama zasada dotyczy dekoltów półokrągłych.
Długie korale będą wyglądać najkorzystniej, kiedy zostaną założone do dekoltów zabudowanych bądź golfów, choć tu także pod uwagę należy wziąć rozmiar noszonej przez nas miseczki, a także długość szyi. Współgrające ze stylizacją przyciągną uwagę, a także wizualnie wydłużą sylwetkę i zrównoważą proporcje ciała.
Założenie korali to świetny sposób, by połączyć nowoczesność ze stylem retro. Najrozmaitsze kolory i niebanalne kształty takiego naszyjnika ożywią każdą stylizację, a co ważniejsze – sprawdzą się w przypadku pań w każdym wieku. Nie musimy sięgać po drogie szlachetne kruszce, aby wyglądać modnie i szykownie. Korale, podobnie jak diamenty, mogą stać się najlepszym przyjacielem kobiety. | Jak nosić korale? |
AOC to tajwański producent monitorów, którego produkty często są niedoceniane. Co prezentuje tanie 27 z matrycą IPS i czy może konkurować z bardziej znaną konkurencją? Elegancik
i2767 wygląda bardzo elegancko i wpasowuje się w każde nowoczesne wnętrze. Na jakość wykonania również nie można narzekać – materiały sprawiają wrażenie dobrej jakości, a poszczególne elementy są dobrze spasowane. 27 cali to już całkiem spora powierzchnia, którą otacza cienka czarna ramka. Pod nią umieszczony został srebrny panel o fakturze imitującej szczotkowane aluminium. Sterowanie odbywa się za pomocą umieszczonych po prawej stronie przycisków dotykowych oraz niewielkiej niebieskiej diody sygnalizującej zasilanie.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Podstawka jest prostokątna, a od góry również pokryta szczotkowanym aluminium. Ekran trzyma się na czarnej, błyszczącej nóżce, w którą wchodzi srebrne, także odblaskowe ramię. Co prawda nie wygląda to nadzwyczaj solidnie, ale w praktyce sprawdza się bardzo dobrze, a wyświetlacz stabilnie trzyma się nad biurkiem. Monitor nie trzęsie się na boki podczas stukania w klawiaturę, co w przypadku niektórych konstrukcji zdarza się często.Panel z ekranem jest zadziwiająco cienki, co dodaje mu uroku. Opisywany AOC wyposażony jest w wejścia D-Sub, HDMI oraz MHL, czyli wszystkie niezbędne do połączenia z komputerem czy smartfonem bądź tabletem. Z uwagi na chęć zachowania jak najbardziej smukłej sylwetki, zdecydowano się na zasilacz zewnętrzny, a kabel z zestawu jest dość krótki. Ograniczona jest również możliwość odchylania ekranu – można go jedynie pochylić o kilkanaście stopni w przód i w tył, a o pivocie czy regulacji wysokości bądź w płaszczyźnie lewa – prawa można zapomnieć.
W praktyce
Parametry AOC-a prezentują się przyzwoicie: 27-calowa, matowa matryca IPS Full HD, jasność 250 cd/m2 oraz kontrast statyczny 1000:1 (na ten dynamiczny 50 000 000:1 nie ma co zwracać uwagi). Kąty widzenia na poziomie 178/178 stopni oraz czas reakcji 5 ms pozwalają na komfortowe granie czy oglądanie filmów.Już przy pierwszym uruchomieniu widać, że mamy do czynienia z solidną matrycą – po kilku minutach pracy z ekranem IPS nie chce się wracać do tańszych i popularnych TN. Biel jest biała, bez żółtego lub niebieskiego nalotu, a i odwzorowanie innych barw jest na wysokim poziomie, co docenią zwłaszcza osoby profesjonalnie zajmujące się obróbką grafiki. Kąty widzenia, jak to w panelach IPS, są bardzo szerokie, a obraz praktycznie zawsze wygląda tak samo.Pięciomilisekundowy czas reakcji to standard dla paneli tego typu i choć dostępne są na rynku monitory z opóźnieniem rzędu 1 ms, to korzystając z opisywanego AOC w żadnym stopniu nie odczuje się dyskomfortu związanego np. ze smużeniem.Niestety, nie uniknięto typowego dla paneli IPS problemu, tj. efektu „srebrzącej czerni”, który pojawia się w przypadku użytkowania monitora w ciemnym otoczeniu. Widać wtedy, że czerń jest spłycona, rozjaśniona – w dzień problem nie występuje, za to w nocy, w ciemnym pokoju, wada może być zauważalna, choć oczywiście nie dyskwalifikująca.Rozdzielczość FullHD przy 27 calach skutkuje dość dużym rozmiarem pojedynczego piksela (tzw. plamką), warto więc postawić monitor trochę dalej, by zachować pełną czytelność wyświetlanej treści oraz wysoką ostrość.
Obsługa
Menu ekranowe posiada wszystko, co powinno. Dostosujemy w nim parametry analogowego obrazu, zmienimy jasność, kontrast, temperaturę barwową lub włączymy jeden z predefiniowanych trybów, takich jak czytanie tekstu czy oglądanie filmów. Nawigacja po OSD odbywa się za pomocą czterech dotykowych przycisków i jest intuicyjna. AOC wyposażony jest w głośniki, które są oczywiście tylko funkcjonalnością dodatkową – melomani muszą zaopatrzyć się w dodatkowy sprzęt audio.
Werdykt
AOC i2757 to udany model, który w przystępnej cenie oferuje bardzo przyzwoitą jakość obrazu przy jednocześnie eleganckiej stylistyce obudowy. Zadowoleni z niego będą zarówno graficy, gracze, jak i kinomaniacy, a przy cenie niewiele ponad 900 zł nie zrujnuje on budżetu. | AOC i2757 – niedrogie, niedoceniane 27 cali dla bardziej wymagających |
Rodzina Borgiów od wielu lat rozpala wyobraźnię zarówno twórców, jak i czytelników, widzów. Kontrowersyjny papież Aleksander VI i jego dzieci opisywani są w jak najczarniejszych barwach, oskarżani o największe grzechy i zbrodnie, choć pewnie na tle swojej epoki nie budzili aż tak wielkiego zgorszenia i oburzenia. Ile prawdy jest w tych wszystkich opowieściach o rozpuście, zdradach i morderstwach znanych choćby z ostatniego serialu telewizyjnego? W obronie Lukrecji Borgii
Dario Fo – włoski dramatopisarz i laureat literackiej nagrody Nobla swoją powieścią „Córka papieża” chciał obronić dobre imię jednej z postaci tej historii – młodziutkiej i pięknej dziewczyny, do której przylgnęła opinia „największej kurtyzany Rzymu”. Cytując różne źródła, m.in. listy i fragmenty dziennika Lukrecji, pragnie nam ją pokazać nie jako bezwstydną i bez skrupułów, ale raczej jako ofiarę różnych decyzji swojego ojca i brata. To dzięki ich polityce i życiu, również do niej przylgnęła taka, a nie inna opinia. Ile było w niej wyrachowania i zabawy ludźmi, a ile nieszczęśliwego życia i poszukiwania szansy na prawdziwe uczucie możemy stwierdzić sami po lekturze tej pozycji.
Wykorzystać urodę i umiejętności
Wydana za mąż po raz pierwszy w wieku lat 12, Lukrecja dość szybko doświadczyła tego, że jej ojciec i brat, nie myślą wcale o jej szczęśliwym pożyciu, ale traktują ją jako sposób na realizację swoich krótko- i długofalowych planów. Choć obaj nosili sutanny, więcej czasu poświęcali polityce, wojnie i intrygom, a nie modlitwie. Z pierwszym mężem sami ją rozwiedli, drugiego zamordowali, na trzeciego wybrali kobieciarza i syfilityka. Ślub za każdym razem miał przybliżać realizację jakichś ich planów lub oddalać zagrożenie od rodziny – władzy, pozycji, majątkowi podporządkowano wszystko, oczekując, że i młodziutka Lukrecja będzie to rozumiała.
Nieszczęśliwa, inteligentna i wcale nie tak demoniczna
Dość szybko zdała sobie sprawę z tego jakimi ludźmi są ojciec i brat. Niejednokrotnie potrafiła też mieć swoje zdanie w wielu sprawach, próbując naprawić krzywdy jakich dokonali swoimi decyzjami. Nie przeciwstawiała się otwarcie, ale też nie miała zamiaru siedzieć pokornie i czekać na to, jak rozporządzą jej życiem. Próbowała uciec przed nimi do klasztoru, odciąć się od ich pomysłów, ale kobietom w jej epoce nie było łatwo wybić się na niezależność. Gdy miała ku temu okazję – swoimi decyzjami potrafiła zaskakiwać, okazując nie tylko wrażliwość, serce, ale i błyskotliwy umysł. W końcu zdobyła najlepsze, jak na tamte czasy, wykształcenie.Skąd zatem wzięły się tak okrutne dla niej plotki, jak choć by te opowiadające o jej nienasyceniu seksualnym albo o stosunkach kazirodczych jakie miała z ojcem i z bratem? Być może miały one źródło w umysłach nieprzychylnych jej rodzinie – dla jej przeciwników każda plotka była niczym dodatkowy oręż. A może to któryś z zafascynowanych Lukrecją poetów lub malarzy zawiedziony tym, że nie ma u niej szans, odmalował taki, a nie inny obraz.
Książka Daria Fo nie jest w ścisłym tego sensie powieścią, ani też biografią historyczną pełną dat, nazwisk i tła historycznego. Autor umiejętnie połączył jedno z drugim, tworząc ciekawą opowieść o rodzinie Borgiów, ich epoce, ubarwiając tekst ciekawymi portretami bohaterów tych wydarzeń. Nie znajdziecie tu może aż tyle kontrowersji i podniety jak w serialu, ale może dzięki tej pozycji poznamy Lukrecję Borgię trochę od innej, prawdziwszej strony.
Źródło okładki www.znak.com.pl | „Córka papieża” Dario Fo – recenzja |
Wielu rodziców nie wyobraża sobie opieki nad dzieckiem bez korzystania z artykułów ułatwiających wykonywanie np. czynności pielęgnacyjnych. Rynek dziecięcych gadżetów jest ogromny i wciąż pojawiają się na nim nowe, coraz bardziej wymyślne produkty. Oto pięć produktów, o których nawet doświadczeni opiekunowie prawdopodobnie jeszcze nie słyszeli.
1. Biżuteria do gryzienia
Każdy maluszek w okresie ząbkowania potrzebuje gryzaka. Często jednak spadają one na ziemię, gubią się albo zapominamy zabrać je z domu. Dlatego bardzo interesującym pomysłem są gryzaki łączące funkcję dekoracyjną (dla rodzica) i uśmierzającą ból i świąd (dla dziecka). Do wyboru mamy gryzaki naszyjniki i bransoletki. Wszystkie są wykonane z miękkiego i przyjemnego w dotyku silikonu, który nie ma smaku ani zapachu, a w jego składzie nie znajdziemy żadnych substancji szkodzących lub alergizujących, takich jak ftalany, BPA, PCW, lateks czy ołów. Ogromną zaletą takiej biżuterii jest to, że jest zawsze w odpowiednim miejscu i w zasięgu dziecka, jednocześnie zabezpieczona przed upadkiem i zgubieniem. Naszyjniki świetnie sprawdzą się u wszystkich, którzy noszą dzieci w chustach lub nosidełkach, ale także podczas trzymania dziecka na kolanach czy zabawy na podłodze. Bransoletki są za to bardzo kompaktowe i sprawiają, że gryzak zawsze, w razie potrzeby, możemy od razu dać dziecku do zabawy. Biżuteria jest wytrzymała, kolorowa i starannie wykonana. Do wyboru są rozmaite kształty i wielkości, od klasycznych koralików, do dużych, wyrazistych naszyjników, np. w formie ciasteczka.
2. Pluszowe plasterki
W życiu każdego dziecka zdarzają się stłuczenia i rany, którym nie wystarczy „ojojanie” i pocałowanie. Wtedy do gry wkraczają pluszowe plastry i kompresy, w tym pluszowe plasterki szwedzkiej marki Trostisar. W opakowaniu znajdziemy 6 plastrów z opatrunkiem oraz 6 mięciutkich, pluszowych naklejek, do wyboru z wizerunkami urokliwych stworków Trostisiów lub energicznych Angry Birdsów. W przypadku rany najpierw naklejamy plaster z opatrunkiem, a potem przykrywamy go pluszowym pocieszycielem. W innych sytuacjach pluszowy plasterek może być naklejony bezpośrednio na skórę. Opatrunek, który jest kolorowy, wesoły i miły w dotyku, każdemu dziecku pomoże przetrwać trudne chwile i dzielnie znieść dyskomfort. Naklejki sprawdzają się również w innych stresujących dla dziecka sytuacjach, takich jak wizyta u lekarza czy pierwszy dzień w przedszkolu. Plasterki nie powinny być stosowane u dzieci poniżej 3. roku życia.
3. Przenośny sterylizator do smoczka
Wyczyszczenie smoczka poza domem często bywa uciążliwe. Dlatego świetnym gadżetem dla rodziców, których maluch nie rozstaje się ze smoczkiem, jest sterylizator UV. To niewielki pojemniczek, który odkaża smoczek przy wykorzystaniu promieni UV. Urządzenie jest zasilane bateriami lub podłączane do kontaktu. Wystarczy włożyć do środka smoczek, zamknąć i wcisnąć przycisk. Sterylizacja trwa około 3 minut i nie wymaga użycia żadnych dodatkowych środków czy akcesoriów. Gadżet jest niewiele większy od smoczka i bez trudu zmieści się w każdej podręcznej torebce czy plecaku.
4. Jednorazowy, ekologiczny, składany nocnik
Bez problemu wytrzymuje nacisk 30 kg, a przy zwiększaniu obciążenia następuje kontrolowane zgniatanie płaszczyzn pionowych stelaża nocnika. Z łatwością mieści się w damskiej torebce czy w kieszeni spodni. Składany nocnik jest lekki, mały, ma biodegradowalny, superchłonny, polimerowy wkład SAP, który jest w stanie pochłonąć 250 ml cieczy w ciągu 30 sekund! Szczelny po zamknięciu.
5. Ochraniacze na kolana i łokcie dla niemowląt
Zdaniem wielu rodziców ochraniacze dla niemowląt są niezastąpione, gdy dziecko zaczyna raczkować i uczy się chodzić. Poza ochroną przed upadkiem zabezpieczają kolana przed chłodem. Nałokietniki są miękkie i elastyczne. Produkowane są najczęściej z bawełny z domieszką poliestru i elastanu.
Dziecięce gadżety, chociaż z pozoru dziwne, mogą niekiedy znacznie ułatwić funkcjonowanie w rodzicielskim świecie. Będą również świetnym prezentem dla osób, które wydawałoby się, że mają już wszystko. | 5 dziecięcych gadżetów, o których istnieniu prawdopodobnie nie masz pojęcia |
„Przyjaźń podwaja radość, a o połowę zmniejsza przykrości” – powiedział niegdyś Francis Bacon. Czym byłoby życie bez przyjaźni, można by zapytać… Codziennym trudem, pokonywanym w pojedynkę? Radością, której nie ma z kim dzielić? Problemami, których nie ma z kim omówić? Męska przyjaźń obrosła w legendy. To więź, która daje wsparcie w najtrudniejszych sytuacjach życiowych. Jakie przykłady męskiej przyjaźni znajdziemy w literaturze? Męska przyjaźń jest na swój sposób wyjątkowa. Pojawią się nawet opinie, że męska przyjaźń jest zdecydowanie silniejsza niż kobieca. Ponoć to mężczyźni są bardziej lojalni, oddani, wierni idei przyjaźni i niezawodni, choć zapewne niejedna kobieta mogłaby ten stereotyp zakwestionować. Ilekolwiek by polemizować, fakty są takie, że opowieści o męskiej przyjaźni czyta się świetnie – są budujące, inspirujące i poruszające.
Oto tytuły, które w wyjątkowy sposób obrazują męską przyjaźń.
„Trzej muszkieterowie”, Aleksander Dumas
Klasyka. To najbardziej znana powieść o męskiej przyjaźni na świecie. To właśnie z „Trzech muszkieterów” pochodzi słynne powiedzenie, oddające istotę męskiej przyjaźni: „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Ten tytuł należy do kanonu powieści przygodowych, tzw. płaszcza i szpady. Wraz z bohaterami czytelnik przenosi się w czasy Ludwika XIII i poznaje losy czterech mężnych przyjaciół, którzy niestrudzenie walczą w imię honoru i chwały swojej ojczyzny – Francji. Godne podziwu jest ich wzajemne zaufanie i wiara w to, że każdy z muszkieterów rzuci się na ratunek kompana w razie potrzeby.
„Władca pierścieni”, J.R.R. Tolkien
Chyba nie ma osoby, która by nie słyszała o legendarnej tolkienowskiej trylogii. „Władca pierścieni” to powieść uniwersalna – przygodowa, dotykająca najważniejszych wartości: od przyjaźni i miłości po nienawiść, od dobra po zło. Pokazana tutaj męska przyjaźń to przykład mocnej więzi, opartej na lojalności, szczerości i wierności. Drużyna Pierścienia jest gotowa do poświęceń, by wzajemnie się ratować z opresji w najtrudniejszych sytuacjach.
Przeczytaj pełną recenzję książki J. R. R. Tolkiena „Władca pierścieni”.
box:offerCarousel
„Odmieniłeś moje życie...”, Abdel Sellou, Philippe Pozzo di Borgio
Książka będąca uzupełnieniem niezwykle poruszającego filmu „Nietykalni”. Historia niezwykłej przyjaźni dwóch skrajnie różnych osobowości: młodego gniewnego „dziecka ulicy” Abdela Sellou i bogatego sparaliżowanego Philippe’a Pozzo di Borgio. Abdel podejmuje pracę jako opiekun osoby niepełnosprawnej. Nic nie zapowiadało, że Abdel okaże się tak skuteczny, wręcz niezastąpiony oraz że obu panów połączy w końcu prawdziwa przyjaźń…
„Chłopiec z latawcem”, Khaled Hosseini
Emocjonująca powieść amerykańskiego psychologa i pisarza afgańskiego pochodzenia. Książka osiągnęła ogromny sukces wydawniczy: sprzedano ją w 8 milionach egzemplarzy! Na czym polega jej fenomen? To poruszająca opowieść o przyjaźni pomiędzy dwoma, pozornie skrajnie różnymi chłopcami – Amirem i Hassanem. Jeden należy do arystokracji, natomiast drugi jest synem służącego. Zgodnie z dewizą, że przeciwieństwa się przyciągają, chłopcy zaprzyjaźniają się. Niestety, ich więź zostaje wystawiona na próbę. Wojna w Afganistanie rozdziela losy Amira i Hassana, którzy jak latawce, niesieni są w różne kierunki. Czy ich przyjaźń przetrwa? Na podstawie książki powstał też film pod tym samym tytułem.
„Mały Książę”, Antoine de Saint-Exupéry
„Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu” – to właśnie z „Małego Księcia” pochodzi ten piękny cytat o przyjaźni. Książka porusza niezwykle trudne, ale i piękne relacje: mówi o wiernej miłości, prawdziwej przyjaźni, odpowiedzialności za drugą osobę. Pod „bajkową” warstwą fabularną znajdziemy pytania o wartości i magię więzi międzyludzkich. Tytułowy bohater trafia na pustynię, gdzie spotyka Lisa, który uświadamia mu, na czym polega zaprzyjaźnianie się: „Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeżeli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla ciebie jedyny na świecie”. Oswojenie się zabiera wiele czasu, jednak poprzez stopniowe zbliżanie się do siebie i coraz lepsze poznawanie się, więź staje się coraz silniejsza. „Mały Książę” to klasyka światowej literatury, dostępna w 270 językach i dialektach, wydana w wielu milionach egzemplarzy.
Zobacz także inne książki Antoine de Saint-Exupéry'ego.
„Jak zostać królem”, Mark Logue, Peter Conradi
Niewiarygodna, ale prawdziwa historia, pokazująca „ludzkie oblicze” króla oraz niezwykłą przyjaźń, która rozpoczęła się od walki z… jąkaniem. Lata 30. XX wieku, książę Jorku (późniejszy król Jerzy VI), cierpiący na jąkanie, ma objąć tron po swoim bracie. Jednak najpierw musi się rozprawić ze swoją wadą wymowy. W tym celu udaje się do logopedy samouka, australijskiego emigranta – Lionela Logue. Wizyta staje się początkiem wspaniałej historii o braterstwie, przekraczającym wszelkie bariery. Lionel nie tylko odniesie sukces terapeutyczny, ale także zdobędzie przyjaźń Jerzego VI.
Powstało wiele powieści, wierszy i aforyzmów sławiących braterstwo dusz, także męską przyjaźń. Platonowi przypisuje się słowa, że dobry przyjaciel jest wielkim darem nieba. Nie sposób się z tym nie zgodzić. Przyjaźń buduje i dodaje sił. Co więcej, psychologowie dowiedli, że mając przyjaciół, żyjemy dłużej, zdrowiej i po prostu lepiej. Męska przyjaźń jest wyjątkową więzią, opartą na bezwzględnej lojalności i niezawodności. A skąd wiedzieć, że to przyjaźń na dobre i na złe? Cytując klasyka: „Przyjaźń poznaję po tym, że nic nie może jej zawieść, a prawdziwą miłość po tym, że nic nie może jej zniszczyć” (Antoine de Saint-Exupéry). | Najlepsze powieści o męskiej przyjaźni |
Okulary przeciwsłoneczne to niezastąpiony dodatek tego sezonu, a zarazem niezbędnik każdej pani. Pokuś się o najmodniejszy model, dopełnij swój look! Pokaż pazurki
W wiosenno-letnim sezonie królują wyraziste panterki. Decydując się na klasyczny model okularów (typu wayfarerczy nerd) warto postawić na modne dopełnienie w postaci „zwierzęcych” wzorów. Jeśli jesteś fanką stylu retro, to zapewne ucieszy cię wiadomość, że okulary w tym stylu znowu wracają do łask. Wybierz na przykład nietypowy koci kształt swoich oprawek lub duże „muchy” i poczuj się jak gwiazda filmowa. Bądź modna tej wiosny i pokaż pazurki!
O jak okrągło!
Jeżeli lubisz wyróżniać się z tłumu i cenisz sobie niebanalne dodatki, postaw na okrągłe „lenonki” czy „lustrzanki” – to istny hit sezonu! Licz się z tym, że im większe i bardziej wyraziste okulary, tym bardziej to TY stajesz się widoczna!
Alternatywną dla „lenonek” staną się okulary ze złotymi lub srebrnymi elementami, które w błyszczącym wydaniu mogą zastąpić nie jedną biżuterię.
Takie modele z całą pewnością przypadną do gustu dziewczynom, chcącym zaakcentować własny styl i lubiącym bawić się modą.
Moja rada
Wybierając okulary, zwróć uwagę nie tylko na model pasujący do twojej twarzy, ale również na niezbędne atesty i filtr UV, które okulary powinny posiadać. Aby w najlepszy sposób chronić swoje oczy przed szkodliwym promieniowaniem słonecznym, pomyśl o tych z możliwie najwyższym filtrem. Warto także zainwestować w droższy model, zapewniający gwarancję i jakość, dzięki czemu bez obaw będziesz mogła cieszyć się słońcem!
) | Najmodniejsze okulary tego sezonu |
Trend na smartfony o dużej, bo ponad 5-calowej przekątnej ekranu, nie każdemu odpowiada. Niemniej urządzenia z mniejszymi wyświetlaczami mają gorsze parametry. Firma Sony postanowiła to zmienić, prezentując wersje Compact swoich flagowych modeli. Xperia Z1 Compact zrobiła na mnie pozytywne wrażenie, lepsze niż standardowa Z1. Dziś przyszedł czas na test Xperii Z3 Compact. Specyfikacja i architektura obudowy
Na wstępie należy pochwalić producenta, że w końcu smartfon z linii Xperia nie ma dużych ramek wokół wyświetlacza. Wysokość i szerokość Z3 Compact (127,3 x 64,9 mm) jest taka sama, jak w Z1 Compact, z tym, że Z3 ma ekran o przekątnej 4,6 cala, a Z1 – 4,3 cala. Urządzenie zostało także „odchudzone” o 0,9 mm w stosunku do poprzedniej wersji. Co najważniejsze, nie zrobiono tego kosztem baterii. Ba! Akumulator ma jeszcze większą pojemność, która wynosi 2600 mAh.
Niewiele kompaktowych smartfonów może pochwalić się tak sporą mocą obliczeniową, co opisywany tutaj model. Xperia Z3 Compact ma pod „maską” ten sam układ, jaki znamy z jej większej wersji, a więc Xperii Z3, czyli Qualcomm MSM8974AC Snapdragon 801 o taktowaniu zegara 2,5 GHz. Tylko ilość pamięci RAM jest mniejsza – zamiast 3 GB, użytkownik będzie musiał zadowolić się 2 GB. Choć nie powinien odczuć istotnej różnicy. W popularnych benchmarkach, mierzących wydajność, Z3 Compact okupuje czołowe lokaty, osiągając wyniki lepsze niż Sony Xperia Z2, Samsung Galaxy S5 i HTC One M8. Pamięć wewnętrzną (16 GB) można rozbudować o karty microSD (max. 128 GB).
Projektanci firmy Sony postanowili odejść od tendencji umieszczania metalowych krawędzi urządzenia na rzecz transparentnego poliwęglanu – co, w moim odczuciu, jest strzałem w dziesiątkę. Telefon zyskał nowe, atrakcyjne wzornictwo. Choć to oczywiście rzecz gustu. Niemniej design Z3 Compact prezentuje się tylko nieco lepiej od pozostałych modeli z tej serii. Stałymi elementami obudowy telefonów z tej linii są: aluminiowy przycisk Power, regulacja głośności w jego sąsiedztwie, fizyczny, dwustopniowy spust migawki aparatu, złącze podstawki ładującej, uszczelnione wejście słuchawkowe oraz port microUSB i slot na karty pamięci (ukryte za specjalną zaślepką).
Xperia Z3 Compact jest oczywiście wodoodporna. Nadany jej certyfikat IP 68 świadczy o dwóch kwestiach:
telefon jest całkowicie odporny na przenikanie kurzu i pyłu do wnętrza;
można z niego korzystać w słodkiej wodzie przez 30 minut (przy zanurzeniu urządzenia nie głębszym niż 1,5 m).
Wszystkie moje testy związane z tą cechą, potwierdzają jej wodoodporność i pyłoszczelność. Śmiało więc można korzystać z telefonu w deszczową pogodę, na plaży czy w basenie.
Zarówno front, jak i tył sprzętu chronią panele z hartowanego szkła. Nie jest to najlepsze rozwiązanie, gdyż „na plecach” dość łatwo pojawiają się zarysowania i wpływa to na wygląd smartfona. Znacznie lepiej sprawa ma się w niektórych urządzeniach mobilnych marki Samsung, gdzie zastosowano tworzywo sztuczne, imitujące skórę.
Na osobny aplauz zasługuje strona audio telefonu. Dwa, stereofoniczne głośniki umieszczone nad i pod wyświetlaczem, generują dość głośne i czyste brzmienie, oczywiście jak na urządzenie mobilne. Do tego jest odtwarzacz Walkman – prosta i funkcjonalna aplikacja muzyczna.
Ekran
Xperia Z3 Compact została wyposażona w ekran IPS o przekątnej 4,6 cala. Jak już wspomniałem, przy większym ekranie o 0,3 cala, telefon ma te same wymiary, co Z1 Compact. Od standardowej Z3 wyświetlacz jest mniejszy o 0,6 cala. Ma przy tym także skromniejszą rozdzielczość – HD (1280 x 720 piskeli), w Xperii Z3 jest Full HD (1920 x 1080 pikseli). Niemniej, obraz jest szczegółowy (zagęszczenie pikseli na cal wynosi 319 ppi), naturalnie oddaje barwy (technologia TRILUMINOS oraz X-Reality), świetne kąty widzenia. Jednym słowem – jest zachwycający. Powłokę ochronną stanowi hartowane szkło.
Bateria
Na swojej stronie producent umieścił informację, że bateria wytrzymuje 2 dni pracy. Zawsze dość sceptycznie podchodzę do tego typu informacji. Po tygodniu testowania smartfona muszę przyznać, że firma Sony ani trochę nie przesadziła, odnosząc się do długości działania niniejszego modelu. Przy normalnym użytkowaniu Xperii Z3 Compact, ładowałem ją rzadziej niż swojego LG G2. Śmiało mogę powiedzieć, że dwa dni pracy to standard dla tego urządzenia. Nic w tym dziwnego, gdy zerkniemy na specyfikację i zobaczymy, że pod szczelną obudową zamknięto ogniwo o pojemności 2600 mAh.
Kamera
Trudno znaleźć kompaktowy smartfon z lepszą optyką od tej w Xperii Z3 Compact. Od strony technicznej kamera telefonu prezentuje się następująco: rozdzielczość 20,7 Mpix, matryca wielkości 1/2,3 cala, przetwornik obrazu Exmor RS, maksymalna czułość ISO 12800. Takie parametry w smartfonie to oczywiście gwarancja wykonania zdjęć o satysfakcjonującej jakości. Przy dobrym oświetleniu w ciągu dnia nie brak im szczegółowości. Kolory są porządnie odwzorowane. Fotografie wykonane pod wieczór i w nocy wychodzą lepiej, niż można by się tego spodziewać. Obiektyw to mocna strona Xperii Z3 Compact, zresztą jak wszystkich telefonów z tej linii. Co więcej, smartfonem nakręcimy także film w jakości 4K (10-minutowy filmik o tej rozdzielczości zajmuje niecałe 4 GB). Ponadto wbudowany aparat posiada duże wsparcie od strony oprogramowania – 16 trybów do wyboru. Wśród nich znajdziemy m.in.: możliwość wykonania zdjęcia z odgłosami w tle, skorzystanie z wirtualnych obiektów, wstawienia swojej twarzy, nakręcenia filmów w zwolnionym tempie (120 kl./s) czy też transmitowanie materiału wideo na żywo na YouTube.
Przykładowe zdjęcia zostały wykonane w trybie lepsza automatyka. Ich jakość możecie ocenić sami, klikając w poniższe linki:
za dnia:
zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3, zdjęcie 4, zdjęcie 5, zdjęcie 6, zdjęcie 7
w nocy:
zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3
Interfejs i oprogramowanie
Smartfon pracuje w oparciu o system operacyjny Android w jego (obecnie najnowszej) wersji 4.4.4 KitKat. Potężne podzespoły zapewniają płynne działanie urządzenia. Ani razu nie zdarzyło mi się zaobserwować spowolnienia pracy. Jedyne, co mnie nie przekonuje, to nakładka producenta. Choć to pewnie rzecz gustu i przyzwyczajenia się. Stwierdzam, że modyfikacje LG i HTC wydają mi się bardziej przejrzyste i funkcjonalne. Wśród zainstalowanego oprogramowania znajdziemy: Lifelog (automatyczny zapis naszych codziennych wydarzeń i ważnych chwil), praktyczny odtwarzacz muzyczny WALKMAN, nawigację Garmina, program antywirusowy (AntiVirus), Movie Creator (umożliwiający tworzenie filmów z wcześniej wykonanych zdjęć) oraz m.in. szkicownik.
Podsumowanie
Sony Xperię Z3 Compact najprościej scharakteryzować jako Goliata w skórze Dawida. Mocą obliczeniową dorównuje swoim większym braciom. Nie ustępuje możliwościami topowym sprzętom konkurencji, jakich przekątna ekranu wynosi ponad 5 cali. Z3 Compact to model dla osób, którym nie odpowiadają telefony, jakich nie można komfortowo obsługiwać jedną ręką. Poproszony o wymienienie trzech największych zalet tej Xperii, bez wahania wymieniłbym: mocną baterię (naprawdę mocną!), wyświetlacz oraz ponadprzeciętną kamerę. Ten smartfon jest stworzony do wykonywania nim zdjęć i kręcenia filmów. Nie bez znaczenia jest także wysoka jakość wykonania oraz odporność na czynniki zewnętrzne, potwierdzona certyfikatem IP68. Na plus zaliczyłbym również dobre brzmienie głośników. To, do czego nie przywykłem przez cały czas obcowania z Xperią, to nakładka na system. Okazała się niezbyt „przejrzysta”. Tylna obudowa, chroniona przez hartowane szkło, dość łatwo zbiera odciski palców. Trochę irytujące może być otwieranie i zamykanie zaślepki od portu microUSB. Choć to jedyne mankamenty jakie przychodzą mi do głowy. Sony Xperia Z3 Compact debiutuje na polskim rynku, stąd jej dość wysoka cena. Nowy model kosztuje około 1700 zł. | Sony Xperia Z3 Compact – test smartfona z nadzwyczajną baterią |
Może zdarzyć się tak, że po jakimś czasie w Twojej łazience powieje nudą. Czasem nawet nowe aranżacje nie wnoszą do niej nic oryginalnego. Jest to zwykle wielka bolączka indywidualistów. Pomieszczenie to nie musi być jedynie funkcjonalne. Dla własnego dobrego samopoczucia postaraj się o niebanalne dodatki i akcesoria urozmaicające całość. Metamorfoza łazienki nie musi wiązać się od razu z generalnym remontem. Zmieniając lub dodając kilka drobnych elementów, możesz sprawić, że zajdzie w niej wielka metamorfoza. Pomyśl nad stylem, jaki Ci się podoba, zainspiruj się zdjęciami znalezionymi w internecie i rozejrzyj za przyciągającymi wzrok dodatkami.
Niebanalna deska sedesowa
Czy chociaż raz przyszło Ci do głowy, że deska sedesowa nie musi być nudna? Zwykle jest to biały komplet wykonany z tworzywa sztucznego, a jedynym w nim „bajerem” zdaje się być mechanizm wolnego opadania. Oczywiście, jest to bardzo praktyczne i uniwersalne rozwiązanie, ale jeśli chcesz się wyróżnić, postaw na coś nieszablonowego – deskę ze wzorem! Istnieją dziesiątki opcji wyboru, pośród których znajdziesz tę idealną do swojej łazienki. Lubisz eleganckie ornamenty? Widoki plaży z palmami, a może zdecydujesz się na model podświetlany?
box:offerCarousel
Bezdotykowy dozownik do mydła
Hitem wśród akcesoriów higienicznych ostatnich czasów stały się bezdotykowe dozowniki do mydła. Nie są jeszcze powszechnie wykorzystywane w domach, jednak warto zastanowić się nad takim wyborem. To nie tylko sposób na estetyczne podanie mydła, żelu pod prysznic czy do kąpieli, ale również poprawiający higienę w domu gadżet. Dzięki czujnikowi ruchu urządzenie samo aplikuje na zbliżoną do niego dłoń odpowiednią porcję preparatu. Pojemnik nie jest dotykany brudnymi ani mokrymi rękami i nie staje się siedliskiem bakterii.
box:offerCarousel
Organizer na kosmetyki
Akcesorium, które przyda się w łazience każdej lubiącej makijaż kobiety, jest organizer na kosmetyki. Zwykle cienie, tusze, szminki i pudry tworzą trudną do opanowania mieszaninę w szufladzie. Efekt jest taki, że połowy z nich w ogóle nie używasz, nie wiedząc o ich istnieniu, a niektóre z nich nawet nie nadają się już do użytku. W sprzedaży pojawiły się wykonane z przezroczystego plastiku lub akrylu pojemniki-szafeczki, które w uporządkowany sposób pomieszczą każdy rodzaj opakowań, eksponując je i zapewniając do nich jednocześnie łatwy dostęp.
box:offerCarousel
Podświetlane lustro łazienkowe
Lustro jest idealnym przykładem przedmiotu spełniającego funkcje praktyczne i dekoracyjne jednocześnie. Dzięki niemu łazienka zyskuje przestrzeń, a i czynności pielęgnacyjne wykonuje się w niej z łatwością. Podświetlenie w lustrach łazienkowych poprawia znacząco obie te kwestie. Niektóre z nich mają wbudowane lampy dekoracyjne, np. z efektem głębi, co tworzy piękne wrażenie wizualne, a samo światło oświetla twarz, poprawiając widoczność.
box:offerCarousel
Nietypowe wieszaki łazienkowe
W nieszablonowej łazience nawet wieszaki na ręczniki nie muszą być nudne. Pełne pomysłowości formy i projekty znajdziesz w ofercie wielu sklepów z akcesoriami łazienkowymi. Na uwagę zasługują modele stylizowane na klimat prowansalski, shabby chic, jak również dizajnerskie, nowoczesne wersje w kształcie napisów nawiązujących do kąpielowych czynności.
Wystrój łazienki powinien łączyć w sobie wysoką funkcjonalność, piękny i niebanalny wygląd oraz komfort użytkowania. Na szczęście większość dodatków spełnia wszystkie te wymagania i sprawia, że pomieszczenie i nie przytłacza monotonią. | Nietypowe dodatki do łazienki |
Nie ma dnia, w którym nie byłoby informacji o napadach, kradzieżach, gwałtach i innych, jeszcze gorszych wydarzeniach. Człowiek zaczyna się wtedy zastanawiać, co by zrobił, gdyby go coś takiego spotkało. Odruchem jest bronienie siebie i swoich najbliższych przed napastnikiem. Czym się bronić? Noszenie ze sobą całego arsenału jest pozbawione sensu. Kubotan
Ta nazwa większości ludzi pewnie nic nie mówi. Jest to przyrząd służący do samoobrony, wywodzący się z Japonii. Nazwę zawdzięcza swojemu twórcy, którym jest Sōke Takayuki Kubota. Wymyślił on również styl walki z jego użyciem. Kubotan to nic innego jak 14-centymetrowy walec o jednym zaostrzonym końcu, wykonany z mocnego materiału, np. aluminium lub wytrzymałego i twardego plastiku. Można go nosić oddzielnie, np. w przedniej kieszeni torebki czy kurtki, lub jako breloczek do kluczy. Dzięki niewielkim rozmiarom można go ukryć niemal wszędzie.
box:offerCarousel
Długopis taktyczny
Nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że w sytuacji zagrożenia długopis może posłużyć jako broń. Na rynku dostępnych jest wiele modeli długopisów taktycznych. Ich cechą charakterystyczną jest to, że są wykonane z bardzo wytrzymałego materiału, np. lotniczego aluminium. Długopisami taktycznymi można normalnie pisać, więc nie wzbudzają większej ciekawości. Można uciskać nimi wrażliwe miejsca, zadawać ciosy, a także zakładać dźwignię. Jest to świetny przykład ukrycia narzędzia do samoobrony w przedmiocie codziennego użytku.
Paralizatory
Paralizatory to urządzenia służące do obezwładnienia napastnika za pomocą prądu. Paralizator może być wyposażony w laserowy celownik, w miotacz gazu pieprzowego lub latarkę. Dodatkowo może mieć alarm dźwiękowy i świetlny. Jeśli od razu nie kupiliśmy paralizatora z opisanymi gadżetami, można doposażyć uboższy model. Do klasycznego można dokupić kamerę, która nagra twarz napastnika.
box:offerCarousel
Alarm osobisty
Jest to malutkie urządzenie o wielkiej sile rażenia. Po wyjęciu zawleczki lub naciśnięciu przycisku, wydaje bardzo głośny modulowany sygnał. Natężenie dźwięku wynosi 120–130 dB, co odpowiada odgłosowi kołującego samolotu lub młota pneumatycznego. Oprócz odstraszenia napastnika, sygnał dźwiękowy może zwrócić uwagę innych osób. Alarmy akustyczne często mają postać breloczka do kluczy, latarki lub przypominają mp3. Często wyposażone są w dodatkowe funkcje, takie jak np. latarka, która pomoże znaleźć drogę ucieczki w całkowitej ciemności.
A może sygnet?
Odrębną kategorią gadżetów do samoobrony są wszelkiego rodzaju pierścionki i sygnety. Mogą być wykonane z różnych materiałów, najczęściej ze stali nierdzewnej. Wyposażone są w ostre bolce, które mogą boleśnie zranić napastnika. Sygnet jest mały i nie rzuca się w oczy, lecz w codziennym noszeniu może przeszkadzać ze względu na zaczepianie i rysowanie powierzchni.
box:offerCarousel
Przedstawione przyrządy są małe, poręczne i można łatwo je schować, dlatego świetnie nadają się do samoobrony. Warto zapoznać się z całą ofertą narzędzi i gadżetów służących do obrony i wybrać coś dla siebie, by nie dać się zaskoczyć napastnikowi. | Gadżety do samoobrony |
Wikingowie to – bez wątpienia – temat bardzo popularny i chętnie poruszany. Jednocześnie jest on wciąż otoczony pewną aurą tajemniczości. Dzięki książkom i filmom poświęconych „wojownikom północy” poznajemy ich coraz bardziej, choć nadal dajemy się zaskoczyć. Prawda ekranu i prawda historii
Pierwsza myśl, jaka pojawia się na hasło „Wikingowie”, zazwyczaj kieruje się w stronę tarcz, rogatych hełmów i łupieżczych wycieczek na sąsiednie wyspy. Zdecydowanie mniej uwagi poświęca się temu, w jaki sposób dbali o uwiecznienie własnej chwały i przeszłości. A przecież jednak coś o nich wiemy – są nawet seriale telewizyjne.
Artur Szrejter jest autorem, który nie po raz pierwszy zmierzył się z tą tematyką. Tym razem jednak autor został zmotywowany do pracy w bardzo nietypowy sposób – pośrednio właśnie przez serial. Jego rodzina i przyjaciele zwrócili się do niego z prośbą, by przedstawił im prawdziwą, mniej hollywoodzką wersję Ragnara. W ten sposób narodził się pomysł na książkę „Legenda Wikingów”.
Legendy i pieśni
Filmy i seriale lubią skupiać się na walkach, wyprawach i podbojach. Autor książki wiedział, że w książce również nie da się tych elementów uniknąć. Z resztą nie było ku temu powodu, bo Ragnar (prawdopodobnie) był bardzo barwną postacią. Prawdopodobnie – bo źródła historyczne na jego temat są bardzo skromne i niejasne. Wiadomo, że istniał, ale jego obecnie poznawana postać została zbudowana w oparciu o kilka innych. Co więcej – źródła mówiące o Ragnarze Lodbroku pochodzą z różnych kręgów i terytoriów. Między innym właśnie dlatego ta książka, w odróżnieniu od poprzednich, jest uboższa o wyjaśnienia i referencje historyczne, które do tej pory były charakterystyczne dla Artura Szrejtera. Nie traci jednak nic na swojej atrakcyjności i duże znaczenie ma tu też forma, na którą zdecydował się autor.
Mamy tu do czynienia z sagą – a konkretnie z dwiema takimi opowieściami. Jedna z nich opierała się na źródłach islandzkich, a druga na duńskich. Obie wywodzą się z podobnych podstaw, ale później trochę się od siebie różnią. Mimo to świetnie wpisują się w przedstawiany obraz wspaniałego, ale i tajemniczego wojownika. Szrejter przedstawił historyczne tło, zadbał też o to, by umieścić go w jego „naturalnym” otoczeniu – możemy więc poczytać o jego żonach i potomkach, a dla czytelników bardziej zainteresowanych sprawami kartograficznymi znajdzie się także bardzo ciekawa mapa.
Sama książka jest dość niewielka, ale zawiera ogromną liczbę niesamowicie ciekawych informacji, które w połączeniu z warsztatem pisarskim Szrejtera sprawiają, że dość niechętnie odkłada się ją na półkę. Jest to bez wątpienia doskonała pozycja w kontekście poszerzania wiedzy o Wikingach i ich kulturze, a jednocześnie ciekawy i kompetentny sposób na lepsze poznanie serialowego bohatera. W końcu to od serialu zaczęła się ta historia tej książki. Autor nie próbuje przekonać czytelnika do jakiejś „jedynej słusznej” prawdy na temat życiorysu Ragnara. Zamiast tego jeszcze bardziej rozbudza wyobraźnię swojego odbiorcy i puszcza do niego oczko, sugerując, że to właśnie tak mogło być.
Książkę znajdziecie na Allegro już za ok. 28 złotych.
Źródło okładki: www.wydawnictwoerica.pl | „Legenda Wikingów” Artur Szrejter – recenzja |
Emu to miękkie buty wykonane z owczej skóry. Są niezwykle wygodne i bardzo ciepłe, dzięki czemu chętnie po nie sięgamy, mimo iż wizualnie pozostawiają wiele do życzenia. Największy sukces odniosły kilka lat temu, ale my nadal nie potrafimy o nich zapomnieć. Tej zimy nie będzie inaczej. Ugg, Emu i cała reszta
Obuwie typu emu popularność zdobyło w latach 70. ubiegłego wieku, za sprawą australijskich surferów. Trzydzieści lat później stało się obowiązkowym elementem w szafach największych fashionistek. Nosiły je, między innymi: Sarah Jessica Parker, Kate Moss, Jennifer Aniston oraz Sienna Miller.
Jedno jest pewne: obok emu trudno przejść obojętnie. Albo się je kocha, albo nienawidzi. Zwłaszcza mężczyzn obuwie to napawa niechęcią. Co i rusz pojawia się ono na listach „najmniej seksownych elementów kobiecej garderoby” czy „trendów znienawidzonych przez facetów”. Co ciekawe, krytykują je głównie ci, którzy nigdy nie mieli go na sobie. Negatywne opinie, oprócz aspektu wizualnego, dotyczą przede wszystkim przemakalności butów czy słabej jakości materiałów, z jakich zostały wykonane. Spora część tych czynników zależy jednak od wytwórcy obuwia, gdyż jakość w wielu przypadkach uzależniona jest od marki. Wiodący producenci tego typu obuwia to UGG Australia oraz EMU Australia. Pierwszy z nich ma dłuższą tradycję, ale produkty drugiego nie ustępują jakością. W obu przypadkach trzeba liczyć się z wydatkiem rzędu kilkuset złotych. Dlatego też wiele popularnych sklepów zdecydowało się na wypuszczenie butów typu emu, sygnowanych własną marką. Wraz z niższą ceną musimy liczyć się także z gorszą jakością, a co za tym idzie – z występowaniem wymienionych wcześniej wad. Dlatego warto poznać parametry, na jakie należy zwrócić uwagę przed zakupem, by mieć pewność, że posłuży nam on przez dłuższy czas.
Na co zwrócić uwagę przy zakupie butów typu emu?
Wyściółka – w oryginalnych Emu bądź Ugg wnętrze buta wykonane jest z owczej wełny, która odpowiada za właściwości grzewcze obuwia. Sztuczne futro zastosowane w tańszych modelach nie spełni tego zadania.
Materiał zewnętrzny – w droższych modelach jest to skóra naturalna, w tańszych – imitacja zamszu. Pierwsza jest bardziej odporna na wilgoć, dzięki czemu buty z niej wykonane nie przemakają.
Podeszwa – powinna być zrobiona z gumy, a nie miękkiej pianki. Ta druga ma mniejszą trwałość i stabilność, przez co cały but szybko się wykoślawia. W oryginalnych modelach na podeszwie tłoczony jest napis Emu bądź Ugg.
Usztywniony zapiętek – również zapobiega koślawieniu się butów.
Rozmiar – lepiej zainwestować w model o rozmiar mniejszy niż faktycznie nosimy, gdyż wełna w środku się ubija, przez co but staje się luźniejszy.
Powyżej wymieniliśmy kilka parametrów, na które warto zwrócić uwagę przy zakupie butów typu emu. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, abyś wybrała tańszy model. Ważne, żeby była to świadoma decyzja. Jeśli tego typu obuwie chcesz nosić sporadycznie bądź ma ono ci służyć jako ciepłe kapcie, niekoniecznie musisz wydawać na nie kilkaset złotych.
Jak czyścić buty typu emu?
Aby emu zachowały się w dobrym stanie przez długi czas, należy zadbać o ich odpowiednią pielęgnację. Na rynku dostępne są preparaty do czyszczenia i konserwowania tego typu obuwia. Inwestując w emu, warto zaopatrzyć się również w impregnat do nubuku oraz szczoteczkę do zamszu. Zakupić możemy także zestaw Emu Kit, w którym znajdziemy: gąbeczkę, preparat do pielęgnacji i czyszczenia oraz preparat impregnujący. Najpierw spryskujemy buty środkiem do czyszczenia, a następnie przecieramy je zwilżoną gąbką. Po wyschnięciu aplikujemy preparat impregnujący i ponownie odstawiamy do wyschnięcia.
Mimo, że emu pojawiły się w modzie już jakiś czas temu, nadal warto w nie inwestować. Coraz częściej stawiamy na ubrania funkcjonalne i wygodne. Nie inaczej jest z butami. Nic więc nie wskazuje na to, by trend na buty emu miał w najbliższym czasie przeminąć. | Buty typu emu – czym się różnią, na co zwracać uwagę przy zakupie? |
Sukulenty to rośliny, które magazynują wodę w liściach lub pędach, dzięki czemu są w stanie przetrwać susze i niedogodne warunki. Od dawna goszczą na parapetach i w ogrodach, ciesząc oko swoimi kształtami. Kaktusy a sukulenty
Najbardziej popularnymi przedstawicielami sukulentów są kaktusy. Każdy kaktus jest sukulentem, ale nie każdy sukulent jest kaktusem. Jaka jest pomiędzy nimi różnica? Jedną z głównych jest to, że kaktusy posiadają areolę. Jest to miejsce, z którego wyrastają ciernie. Sukulenty zazwyczaj jej nie posiadają. Oczywiście od każdej zasady są wyjątki, np. u Pachypodium ciernie wyrastają wprost z łodygi.
Uprawa
Sukulenty nie są wymagającymi roślinami, ich uprawa zazwyczaj nie jest trudna. Są idealne dla osób pracujących lub często wyjeżdżających. Nie oznacza to jednak, że nie trzeba ich podlewać czy nawozić. Sukulenty lubią słoneczne parapety, balkony czy tarasy. Pozostawione w cieniu będą słabo wybarwione i nie zakwitną, dlatego śmiało można je uprawiać w najbardziej słonecznych miejscach.
Podlewać należy ostrożnie, gdyż nie lubią nadmiaru wody. Najintensywniej należy je podlewać na wiosnę, kiedy wychodzą ze stanu spoczynku. W lecie, szczególnie w czasie upałów, lepiej ograniczyć podlewanie. W okresie jesiennym stopniowo powinno się ograniczać ilość wody. Kaktusów od września do kwietnia nie podlewa się wcale. Ograniczenie nawadniania wraz z obniżeniem temperatury pozwala im przejść w stan spoczynku, co jest konieczne do późniejszego kwitnienia.
Sukulenty lubią bardzo przepuszczalne podłoże. Na rynku obecne są już gotowe mieszanki, ale lepiej je wzbogacić solidną ilością żwiru, keramzytu czy grubego piasku. Przesadzać można rośliny, których ziemia jest całkowicie sucha. Po przesadzeniu nie należy ich podlewać przez kilka dni. Sukulenty bardzo wolno rosną, dlatego nie potrzebują intensywnego nawożenia. Najlepiej jest nawozić je specjalnymi nawozami do kaktusów i sukulentów na wiosnę.
Najpopularniejsze sukulenty
Eszeweria– to sukulent, który magazynuje wodę w liściach. Tworzą one uroczą rozetę w kolorze od niebieskiego po srebrzystozielony czy różowy. Jest łatwy w uprawie. Lubi jasne miejsca i niezbyt wilgotną ziemię. Polecany jest dla początkujących miłośników sukulentów.
Żywy kamień – jak nazwa wskazuje, roślina ta przypomina kamień zarówno kształtem, jak i kolorem. Tworzą ją dwa liście spłaszczone i umiejscowione naprzeciw siebie. Ze szczeliny pomiędzy nimi wyrasta kwiat. W przypadku żywego kamienia bardzo ważne jest to, aby liście nie stały w wodzie, gdyż mogą zacząć gnić.
Agawa – jej naturalnym siedliskiem jest pustynia. W Polsce jest spotykana jako roślina doniczkowa lub ogrodowa. Charakteryzuje się szablastymi, mięsistymi liśćmi o ostrych krawędziach. Agawy mogą dożyć nawet 50 lat.
Aloes– chyba nie trzeba go przedstawiać. Jest znany ze swoich właściwości prozdrowotnych. Oprócz nich jest bardzo dekoracyjny. Intensywnie zielone, wydłużone liście będą idealnie pasować do minimalistycznych wnętrz. Należy pamiętać o tym, że aloes lubi jasne i ciepłe pomieszczenia, szczególnie w okresie zimowym.
Grubosz– inaczej nazywany drzewkiem szczęścia. Jego uprawa jest bardzo prosta. Nie lubi przelewania, dobrze znosi przesuszanie. Do prawidłowego rozwoju potrzebuje odpowiedniej ilości światła. Bardzo łatwo się go rozsadza, wystarczy uciąć wierzchołek i wsadzić do wilgotnej ziemi.
Sukulenty pasują do różnego typu wnętrz. Można z nich tworzyć całe kompozycje, łącząc różne gatunki o podobnych wymaganiach. Daje to pole do kreatywnego podejścia do tych wspaniałych roślin. | Uprawa sukulentów |
Na Allegro istnieją określone zalecenia i ograniczenia, które obowiązują przy wystawianiu przedmiotów i konstruowaniu ich opisów. Na Allegro istnieją określone zalecenia i ograniczenia, które obowiązują przy wystawianiu przedmiotów i konstruowaniu ich opisów. Są one ujęte w Regulaminie Allegro. Szczegółowe objaśnienia poszczególnych zagadnień znajdziesz poniżej.
Przede wszystkim musisz pamiętać o wiążącym charakterze oferty. Kiedy wystawiasz przedmiot na Allegro, zobowiązujesz się do sprzedania go po wylicytowanej cenie osobie, która zwycięży w licytacji lub kupi go za pomocą opcji Kup Teraz.
Nie możesz odwołać ofert kupna (z pewnymi wyjątkami), nie możesz też sprzedać towaru poza Allegro.
Zasady, z którymi warto zapoznać się przed wystawieniem przedmiotu
opis powinien dotyczyć wyłącznie tego przedmiotu, który sprzedajesz w ofercie,
opis nie może służyć komunikowaniu się pomiędzy Klientami serwisu, nie może również mieć charakteru ogłoszenia (poza ofertami z kategorii ogłoszeniowych) lub reklamy (nie może też zawierać propozycji kupna lub zamiany przedmiotu),
opis nie może zawierać informacji nieprawdziwych, niesprawdzonych lub wprowadzających w błąd,
marka oraz inne informacje dotyczące pochodzenia towaru i jego producenta, które są umieszczane w opisie muszą być kompletne i dokładne,
opis nie może w sposób bezpośredni naruszać obowiązującego prawa ani sugerować takiego sposobu użytkowania przedmiotu sprzedaży, który narusza prawo lub jest nieetyczny,
oferta powinna zostać umieszczona w odpowiedniej kategorii,
w opisie przedmiotu niedozwolone jest stosowanie słów kluczowych, które mogą wpływać na wyniki wyszukiwania.
Zapoznaj się też ze szczegółowymi zasadami związanymi z opisem przedmiotu
Niedozwolone doliczanie dodatkowych opłat
Gratisy i rabaty
Konkursy i promocje
Oferty kupna lub zamiany
Linki (adresy stron WWW)
Manipulacja słowami kluczowymi
Niejasny opis przedmiotu
Prawa autorskie
Jak wybrać odpowiednią kategorię dla sprzedawanego przedmiotu?
Przedmioty o charakterze erotycznym
Przedmioty w przedsprzedaży
Reguły korzystania z opcji cena minimalna
Reklamy i ogłoszenia
Sprzedaż poza Allegro i omijanie opłat
Sugerowanie nieetycznego wykorzystania
Wybór towaru z listy
Wymagania dotyczące treści oferty
Zasady wystawiania ofert w kategoriach ogłoszeniowych
Zasady związane z opcją promowanie na stronie działu
Oferty naruszające zasady serwisu mogą zostać usunięte, a jeśli naruszenie jest poważne lub powtarza się, możemy zawiesić konto Sprzedającego.
Sprawdź też, jakich przedmiotów nie można wystawiać na Allegro. | Jakie są zasady dotyczące wystawiania i opisu? |
Sos toffi nazywamy też sosem karmelowym. Jest idealnym dodatkiem do lodów, ciast, gofrów czy naleśników. Sprawdź, jak prosty jest w przygotowaniu. Składniki:
250 g cukru
200 ml śmietany kremówki 36 %
100 g masła
szczypta soli
Krok po kroku:
Na patelnię wysypujemy cukier. Na małym ogniu podgrzewamy go i czekamy aż całkowicie się rozpuści i delikatnie zbrązowieje. Zdejmujemy patelnię z ognia. Trochę cukier studzimy i dolewamy śmietanę. Dodajemy masło i ponownie podgrzewamy. Gdy składniki się połączą, dosypujemy sól. Sos chłodzimy.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Słodki sos toffi |
Wycieczki rowerowe są przyjemne i służą zdrowiu, jednak jak podczas uprawiania każdego sportu, tak i podczas jazdy na rowerze, może dość do wypadku, czy skaleczenia. W takich przypadkach warto mieć ze sobą podręczną apteczkę, by móc pomóc sobie lub towarzyszowi podróży. Jej skład różni się zasadniczo od apteczki samochodowej, dlatego warto dobrze ją skompletować, by nie wozić ze sobą niepotrzebnych środków, a zawsze mieć te niezbędne. Lokalizacja apteczki
Na rowerze wiadomo, że miejsce jest dość mocno ograniczone, dlatego apteczki przeznaczone dla rowerzystów różnią się od tych dla kierowców aut nie tylko składem, ale także opakowaniem. Zwykle są to saszetki, które można podpiąć bezpośrednio do roweru. Mają one zamontowane specjalne rzepy, dzięki którym można umiejscowić całą apteczkę na kierownicy, pod siodełkiem lub przypiąć do ramy. Kierowcy, którzy mają zamontowane sakwy rowerowe mogą zapatrzyć się w opatrunki pierwszej pomocy, które będą przechowywać w bagażach rowerowych. Jednak ta metoda ma jedną wadę - dostęp do środków pierwszej pomocy może być utrudniony, zwłaszcza, jeśli poza apteczką wozimy dodatkowy bagaż w sakwach.
Idealne są pokrowce na suwak umieszczone w łatwo dostępnym miejscu, przypinane na zatrzaski lub rzepy, które można łatwo zdjąć i rozpakować. Apteczka rowerowa, którą zaprojektowano z inicjatywy Fundacji Allegro All For Planet jest idealnym produktem do zamontowania na bicyklu. Posiada przelotkę, mocne rzepy, szlufkę oraz szerokie ucho. Do tego jest lekka i ma niewielkie rozmiar, dzięki czemu sprawdzi się nawet podczas długich wypraw rowerowych, na które zabieramy mnóstwo sprzętu.
Wyposażenie – opatrunki
Do udzielenia pierwszej pomocy zawsze niezbędne są wszelkiego rodzaju opatrunki. Kompletując zestaw pamiętaj, że na rowerze najczęściej dochodzi do urazów w wyniku upadku i kontaktu z podłożem. Takie rany są najczęściej nierówne i zabrudzone. Koniecznie zatem włóż do opakowania wyjałowione gaziki, którymi oczyścisz naskórek. Dobrze jest także przepłukać ranę, jednak wożenie na rowerze, nawet małej buteleczki wody utlenionej może być kłopotliwe, dlatego zrezygnuj z niej, jeśli masz mało miejsca. Pamiętaj jednak, że skaleczenia można oczyścić zwykłą wodą lub odkazić roztworem wody z solą. To sprawdzony i skuteczny sposób. Nawet przetarcie rany gazą nasączoną śliną jest skuteczne!
Alternatywą dla wody utlenionej jest sól fizjologiczna. Jej spakowanie nie jest problematyczne, bo sprzedawana jest w malutkich buteleczkach, jak krople do oczu. A przyda się przy problemach z wysuszonymi spojówkami oraz przy zanieczyszczonych rozcięciach. Po oczyszczeniu konieczne jest zabezpieczenie rany. Kup plastry z gazą i zwykłe bez gazy, bandażw dwóch rozmiarach oraz kompres. To przedmioty, które przydadzą się zarówno przy otarciu, jak i przy większych krwawiących ranach. Pamiętaj, by nigdy nie brać waty ani środków niejałowych. Są one bezużyteczne podczas wypadku. Apteczka TK DN MINI to niedrogi zestaw (koszt ok 15 zł) z bogatym wyposażenie opatrunkowym. Zawiera plaster na szpulce, bandaż z kompresem, chustę opatrunkową, koc termiczny, plaster z opatrunkiem i nożyczki. Z takim zestawem bezpiecznie możesz wyruszać na wszystkie wycieczki.
Wyposażenie – leki
Podczas wyjazdów mogą zdarzyć się nie tylko wypadki, ale i zatrucia. Zwłaszcza jeżeli często jeździsz w celach turystycznych i kilkudniowe wycieczki rowerowe to dla ciebie codzienność, to koniecznie wyposaż swoją apteczkę w podstawowe leki. Na pewno przydadzą się środku przeciwdziałające biegunce oraz uzupełniające poziom elektrolitów w jej trakcie. Warto także pomyśleć o środkach przeciwbólowych, które przydadzą się przy wielu dolegliwościach. Dorzuć także węgiel, który może być alternatywą wobec środków na biegunkę. Warto także zabrać coś przeczyszczającego. W przypadku dużego wycieńczenia organizmu konieczne może być szybkie zażycie glukozy, możesz ją wrzucić w tabletkach oraz spakować do apteczki podstawowe minerały i multiwitaminy.
W skład saszetki niemieckiego producenta – Mil Tec wchodzi 8 produktów i są to głównie opatrunki, ale jej rozmiar, tj.14x10,5x5 cm pozwala na dorzucenie do niej niezbędnych leków. Apteczka zawierająca nożyczki, agrafki – 4 szt., plastry samoprzylepne – 5 szt., bandaż (5x450 cm), chustę trójkątną (96x96x135 cm), maseczkę do sztucznego oddychania, waciki alkoholowe – 4 szt. oraz taśmę samoprzylepną kosztuje 21 zł. Można do niej osobno kupić potrzebne leki i samemu skomponować odpowiedni zestaw. Pamiętaj jednak, że leki nie służą do udzielenia pierwszej pomocy!
Można je podawać tylko wiedząc, że osoba nie jest na nie uczulona. W przypadku osób nieprzytomnych lub w szoku powypadkowym nie można podawać żadnych środków doustnych. Dlatego często pojawiają się głosy sprzeciwu, by w apteczce nie umieszczać leków!
Dodatkowe przedmioty
Poza wymienionymi środkami warto w apteczce miećkoc termiczny(foliowy, składany), który nie zajmuje wiele miejsca. W przypadku wychłodzenia organizmu jest to przedmiot, który umożliwia bezpieczne oczekiwania na przybycie fachowej pomocy oraz często ratuje życie. Warto także pamiętać o rękawiczkach jednorazowych. Może zdarzyć się tak, że spotka nas sytuacja, w której to nie my ulegniemy wypadkowi, a będziemy udzielać pierwszej pomocy. Wtedy swoje bezpieczeństwo jest zawsze na pierwszym miejscu, a zachowanie go ułatwią nam rękawiczki. W zestawie przydadzą się także nożyczki do przycięcia bandaża czy plastra oraz ustnik do sztucznego oddychania.
Wygląd pokrowca
Najważniejsze jest wyposażenie apteczki, jednak kupując sprzęt pierwszej pomocy na wyjazdy rowerowe, koniecznie sprawdź wygląd opakowania. Nie chodzi tutaj o względy estetyczne, ale o bezpieczeństwo. Dobrze, by opakowanie było w jaskrawym kolorze, który łatwo można znaleźć w stresującej sytuacji, a także by miało odblaski dodatkowo poprawiające widoczność rowerzysty na drodze. | Co powinno znaleźć się w apteczce rowerzysty? |
Okres od ukończenia 6 do 12 miesiąca życia to czas, kiedy ruchliwość dziecka oraz jego umiejętności posługiwania się dłońmi rozwijają się bardzo szybko. Dlatego skupimy się na zabawkach stymulujących rozwój motoryki małej, czyli rozwijających się umiejętności chwytania, podnoszenia i manipulacji, dokonywanych za pomocą rąk i dłoni. Już na początku tego okresu można zauważyć u niemowlaka wzmożoną chęć chwytania wszystkiego – i to nie tylko przedmiotów, ale np. swoich stópek podczas leżenia na plecach. To jest też czas, kiedy dziecko w sposób bolesny dla dorosłych odkrywa, że można ich ciągnąć za włosy, a skórę mocno ściskać.
Wspieramy rozwój chwytu pęsetkowego – klocki i sortery
O ile w 7 miesiącu dziecko nie potrafi złapać niczego palcem wskazującym i kciukiem, o tyle w 8 ta zdolność, czyli tzw. chwyt pęsetkowy, się pojawia. Do jego ćwiczenia idealnie nadają się przedmioty, które łatwo chwycić dwoma palcami, np. drewniane klocki. Nie będą one jeszcze w tym wieku służyły do złożonych zabaw konstrukcyjnych, ale pomogą usprawnić chwyt, którego opanowanie jest warunkiem przyszłego konstruowania klockowych budowli. Wybierając klocki, trzeba pamiętać, że w tym wieku dziecko ciągle poznaje przedmioty, biorąc je do buzi, by więc maluch ich nie połknął, trzeba zadbać by były one odpowiedniej wielkości.
Podobne zadanie mogą spełniać zabawki edukacyjne, które umożliwiają wyjmowanie i wkładanie jednego elementu w drugi. Dobrym wyborem będą różnego rodzaju sortery, jak np. Garnuszek na klocuszek firmy Fisher Price. Zabawka ta dobrze sprawdzi się również w późniejszym wieku, gdy dziecko uczy się rozpoznawać kształty.
Małe paluszki lubią zabawki z przyciskami – zabawki interaktywne
Dziecko odkrywa w tym okresie, że paluszkami może nie tylko chwytać, ale również naciskać różne rzeczy i to w sposób celowy: by wywołać określony efekt. Odpowiedzią na tę potrzebę są zabawki interaktywne, które po naciśnięciu odpowiedniego przycisku wydają dźwięk czy powodują efekt świetlny. Warto jednak przyjrzeć się dokładnie zabawce, którą chcemy kupić, bo niektórzy sprzedawcy używają określenia „interaktywne” tylko po to, by zasugerować, że dany produkt posiada ową pożądaną przez rodziców cechę. Najlepsze dla dzieci będą te zabawki, które mają przynajmniej kilka przycisków wywołujących różne efekty. Prym wiodą tutaj wszelkiego rodzaju pianinka wydające pojedyncze dźwięki, odgłosy zwierząt i wygrywające melodie.
Książeczki interaktywne i polisensoryczne
Dobrym wyborem są też książeczki interaktywne, które pozwalają połączyć to, że dzieci potrzebują, by rodzice im czytali i opowiadali, z samodzielnym poznawaniem świata. Przykładowo książeczka „Zwierzaki przyjaciele Szczeniaka”, oprócz historii o zwierzątkach, pozwala na naciskanie różnych przycisków, dzięki którym maluch pozna m.in. odgłosy wydawane przez tytułowych „przyjaciół Szczeniaka”.
Z kolei główną zaletą książeczek polisensorycznych jest możliwość doświadczania różnych powierzchni i faktur. Dzięki temu dziecko rozwija zmysł dotyku. Na stronach niejednokrotnie znajdują się elementy, które można złapać, pociągnąć, otworzyć, czy po prostu zmiąć (materiały szeleszczące).
Jedna uwaga na koniec. Drugie półrocze życia niemowlaka, to czas, kiedy następuje odkrycie, że wzięte w paluszki rzeczy można wypuszczać. To łapanie i porzucanie jest na tyle fascynujące, że dziecko często będzie tę czynność powtarzać, sprawdzając, jaki efekt wywoła zrzucenie zabawki z danej wysokości. Tak więc kupując zabawki, które maluch ma brać do rączek, warto zwrócić uwagę na solidność ich wykonania. Nawet jeśli wiąże się to z większym wydatkiem, to zazwyczaj jest dużo bardziej opłacalne, niż kupowanie zabawek mniej wytrzymałych. | Jakich zabawek potrzebuje dziecko w drugim półroczu swojego życia? |
Auta używane w firmach budowlanych są narażone na szereg zanieczyszczeń. Jak profesjonalnie zabezpieczyć kabinę takiego samochodu, by nawet po latach pracy w trudnych warunkach wyglądała estetycznie? W tego typu biznesie wykorzystuje się często samochody półdostawcze, które mają dużą ładownię i kabinę pozwalającą na przewóz kilku pracowników. W małych, często jednoosobowych firmach jeden samochód służy do transportu właściciela firmy i materiałów budowlanych. Po pracy takie auto może być dodatkowo wykorzystywane w roli samochodu rodzinnego.
Nie ma nic przyjemnego w podróżowaniu autem, w którym na podłodze znajdują się kawałki zaschniętego betonu, a cała tapicerka jest biała od cementu; nie wspominając o wielu innych uszkodzeniach. Jak takim autem jeździć wraz z rodziną? Jak je potem sprzedać? Po kilku miesiącach takiej eksploatacji większości elementów nie będzie można doczyścić. Pozostanie zakup nowych wykładzin i nowej tapicerki.
Dlatego w autach, które są wykorzystywane w małych firmach budowlanych, warto zastosować kilka przydatnych akcesoriów. Pozwolą one na skuteczną ochronę wnętrza samochodu przed brudem i uszkodzeniami.
Ochrona podłogi samochodu
Na początek spróbujemy ochronić podłogę auta, a dokładnie wykładzinę, która się na niej znajduje. Nic nie zastąpi kompletu dywaników gumowych. Najlepsze są te dostosowane do wnętrza danego auta. Dlaczego? Idealnie chronią całą podłogę, w przeciwieństwie do dywaników uniwersalnych. W aucie wykorzystywanym w jednoosobowej firmie budowlanej warto zaopatrzyć się w dwa komplety dywaników gumowych, dopasowanych do danego modelu. Jeden powinien być stosowany w czasie pracy, a drugi – po pracy. Nie jest to wielki wydatek. Komplet dywaników gumowych, dopasowanych do wnętrza konkretnego modelu, w przypadku popularnego auta kosztuje nieco ponad 30 złotych.
Musimy także pomyśleć o tym, jak ochronić progi w samochodzie przed zabrudzeniami. Do tego celu najlepszym środkiem będzie bezbarwna folia samoprzylepna. Jest ona stosowana przede wszystkim do oklejania progów zewnętrznych, które świetnie chroni przed kamieniami i korozją, ale może też przydać się do oklejenia progów w środku auta. Folię trzeba będzie samodzielnie dociąć, a do tego odpowiednio ją przyprasować do tworzywa, najlepiej bawełnianym ręcznikiem, żeby zapobiec powstaniu bąbli powietrza. Warto też pamiętać, aby przed przyklejeniem folii dokładnie oczyścić tworzywo lub metal i poczekać, aż wyschnie.
Dobrze jest również zadbać o ochronę podłogi bagażnika. Tutaj także można znaleźć profesjonalne, skuteczne rozwiązania. Gumowa mata bagażnika, dopasowana do danego modelu samochodu, idealnie pokryje całą podłogę. Skutecznie ochroni ją zarówno przed pyłem, jak i przed substancjami w płynie.
W przypadku bagażnika koniecznie trzeba pomyśleć jeszcze o siatkach utrzymujących przewożony bagaż w jednym miejscu. Zapobiegną one na przykład przemieszczeniu się puszek z farbami czy narzędzi.
Dywaniki i gumowe maty mają jeszcze jedną zaletę. Raz w tygodniu można je oczyścić przy pomocy silnego strumienia zimnej wody, a następnie pozostawić do wyschnięcia. Będą jak nowe.
Ochrona siedzeń
Przy takim sposobie eksploatacji samochodu bardzo narażone na zniszczenie są siedzenia, bez względu na to, czy są one pokryte tapicerką skórzaną, welurową, czy zwykłą.
Jak je chronić? Jedynym rozwiązaniem jest zastosowanie specjalnych pokrowców ochronnych na siedzenia. Już za kilkanaście złotych można zakupić ochronne koszulki z materiału, przede wszystkim z bawełny, które montuje się do siedzeń. Przydatne mogą być także pokrowce foliowe – jedno- albo wielorazowego użytku. Pokrowce bawełniane można wyprać – dzięki temu będą one służyć przez dłuższy czas.
Ochrona klamek
Na aukcjach internetowych w bardzo niskiej cenie (kilka złotych za komplet czterech sztuk) znaleźć można świetne folie ochronne, które przykleja się od zewnątrz pod klamki, a także inny rodzaj folii (w tej samej cenie), służący do oklejenia samych klamek. Takie folie mogą jednak przydać się także od wewnątrz – w końcu klamki wewnętrzne również powinny mieć odpowiedni wygląd.
Ochrona miejsca pracy kierowcy
W tym przypadku niestety zbyt wiele nie zrobimy. Niemniej pewne elementy można ochronić. Ciekawostką jest fakt, że w niektórych sklepach internetowych dostępne są już naklejki ochronne na niektóre przyciski, na przykład na przycisk „start engine”, stosowany w najnowszych autach.
Poza tym warto też pomyśleć o ochronie samego koła kierownicy. Do tego celu najlepszym rozwiązaniem jest zwykły pokrowiec z tworzywa sztucznego.
Trzeba również pamiętać o jednym przydatnym urządzeniu, które zawsze warto mieć przy sobie w aucie wykorzystywanym w małej firmie budowlanej. To odkurzacz samochodowy. Jeśli właściciel auta będzie go używał na bieżąco, to w połączeniu z wymienionymi wcześniej elementami ochronnymi uda się zachować czyste i przyjemne dla oka wnętrze samochodu.
Auto wykorzystywane w firmie budowlanej może mieć czyste wnętrze. To naprawdę jest możliwe. | Ochrona wnętrza samochodu używanego w firmie budowlanej |
Zagrożenia związane z tzw. cyberprzestępczością to zagadnienie, którym specjaliści zajmują się od lat. Nie dotyczy to tylko firm takich jak Kaspersky, która specjalizuje się w oprogramowaniu antywirusowym dla domów czy firm, ale także agend rządowych czy wojskowych. Skala zagrożeń
Co prawda najpopularniejszy system operacyjny Windows (a ściślej jedyne obecnie wspierane, rozwojowe wersje, tj. Windows 7 i Windows 8) posiada w swojej strukturze szereg zabezpieczeń, ale – jak pokazuje praktyka – są one niewystarczające. Dla przykładu – organizacja Secunia, która zajmuje się e-bezpieczeństwem, wykryła w Windowsie 7 (badania z roku 2013) aż 102 potencjalne luki w zabezpieczeniach. Windows 8 wypadł tu jeszcze gorzej – wykryto aż 156 luk. Warto zaznaczyć, że dotyczy to tylko systemu operacyjnego i jego komponentów, a nie całego znajdującego się na komputerze oprogramowania. Typowy użytkownik komputera podłączonego do sieci najczęściej narażony jest na m.in. wirusy i robaki, konie trojańskie, a także programy typu spyware, malware czy adware. Nie ma tu specjalnej potrzeby szczegółowego opisywania poszczególnych typów, wystarczy wiedzieć, że to szkodliwe oprogramowanie może odpowiadać za pojawianie się niechcianych reklam na stronach www, przesyłanie bez wiedzy użytkownika tzw. spamu, a także wykradnie poufnych danych (w tym ważnych haseł dostępowych) czy po prostu uniemożliwianie poprawnej pracy systemu.
Najlepsze oprogramowanie zwiększające bezpieczeństwo komputera
Producentów tego typu oprogramowania jest całkiem sporo, a dodatkowo istnieje bardzo szeroka grupa programów bezpłatnych. Odpowiedni wybór jest więc trudny, ale dobrą wiadomością jest to, że darmowe oprogramowanie i zdrowy rozsądek wystarczają, by móc czuć się bezpiecznie i pewnie. Najważniejszą cechą dobrego zabezpieczenia tego typu jest oczywiście skuteczne wykrywanie wielu rodzajów złośliwego oprogramowania. Dodatkowym, istotnym elementem jest szybkość działania programu, a także niezbyt duże obciążenie systemu w czasie pracy. Dokładne zbadanie tych kwestii jest sprawą dość skomplikowaną, zwłaszcza z powodu ogromnej ilości szkodliwego oprogramowania. Mimo to możemy określić, które programy radzą sobie po prostu lepiej i efektywniej, a które niestety nie.
Zalecane programy bezpłatne:
Avast Home Edition – jeden z najpopularniejszych programów antywirusowych udostępnianych bezpłatnie (z wyłączeniem użytku komercyjnego). Umożliwia skanowanie w czasie rzeczywistym, nie obciążając przy tym nadmiernie systemu. Cechuje się jedną z najwyższych skuteczności wykrywalności rozmaitych zagrożeń (na poziomie od ok. 88% dla zagrożeń adware, do niemal 100% dla koni trojańskich). Bezpłatna wersja tego programu posiada ochronę (w czasie rzeczywistym) sieci i komunikatorów oraz moduły antispyware i antiadware.
AVG AntiVirus Free Edition – kolejny bardzo wydajny program (w wielu testach wygrywa z Avast). Do tego nie obciąża nadmiernie systemu i jest wyjątkowo prosty w obsłudze. Minusem jest brak implementacji modułów wykrywania rootkitów i ochrony przed infekcjami online, co jest w zasadzie normą dla wersji darmowych.
To oczywiście nie wszystkie programy warte uwagi. Wymienić należy jeszcze m.in.: Avira AntiVir Personal, Microsoft Security Essentials czy mks_vir. Zawsze główny program antywirusowy można uzupełnić dodatkowymi, nastawionymi na wykrywanie konkretnych zagrożeń na żądanie (tryb skanowania), np. Malwarebytes Anti-Malware czy Emsisoft Emergency Kit.
Codzienne domowe użytkowanie komputera i przeglądanie sieci naraża wprawdzie na zagrożenia, ale wymienione wyżej programy (lub ich inne odpowiedniki) powinny sobie z nimi poradzić. W celu maksymalizacji bezpieczeństwa warto jednak zastanowić się nad opcją pakietu internet security – kompleksowego, płatnego oprogramowania, które realnie i na bieżąco chroni komputer na każdym niemal polu. Tu warto wspomnieć chociażby o Kaspersky Internet Security, którego roczna licencja na dwa urządzenia kosztuje ok. 90 zł. Tańszym rozwiązaniem może być BitDefender Internet Security 2014, który cechuję się znakomitą wykrywalnością, ale jest dość znacznym obciążeniem dla systemu. Również zestaw Norton Internet Security 2014 jest godnym polecenia rozwiązaniem, zwłaszcza z powodu jego dodatkowych funkcji związanych m.in. z zabezpieczeniem transakcji wykonywanych online. Jest on też stosunkowo tanim rozwiązaniem , ponieważ licencja na dwa urządzenia kosztuje ok. 65 zł.
Równie ważną kwestią jak skuteczne oprogramowanie jest umiejętne, rozsądne korzystanie z komputera i – w szczególności – Internetu. Kwestia nieudostępniania haseł (nikomu!) jest oczywista. Warto jednak wiedzieć, że większość złośliwego oprogramowania pochodzi z nielegalnych źródeł, a więc popularnych „torrentów", wszelkiego rodzaju generatorów kodów i seriali, a także gier komputerowych. Codzienne sprawdzanie informacji, pobieranie plików z zaufanych źródeł raczej (ale nigdy stuprocentowo) na takie ewentualności nie naraża. Wybierz najlepsze zabezpieczenie do swojego komputera – na bezpieczeństwie nie opłaca się oszczędzać. | Przegląd oprogramowania zwiększającego bezpieczeństwo komputera |
Regularna jazda na rowerze pozytywnie wpływa na samopoczucie, zmniejsza stres, stanowi atrakcyjną formę spędzania wolnego czasu z rodziną i przyjaciółmi. Jednoślad będzie też niezrównanym środkiem transportu podczas weekendowej wyprawy za miasto. Aby z łatwością przewieźć na nim ekwipunek, warto zakupić kufer rowerowy, zwiększający komfort wyprawy i podnoszący praktyczne walory pojazdu. Na co zwrócić uwagę
Każdy rowerzysta wybierający się w dalszą podróż musi się wyposażyć w akcesoria ułatwiające mu przewiezienie bagażu. Może wybrać miękkie worki i sakwy rowerowe mocowane po obu stronach roweru lub twardy kufer umieszczany na bagażniku. Taka skrzynia z łatwością pomieści drobny bagaż. Idealnie sprawdzi się także w ruchu miejskim.
Wybierając kufer rowerowy, zwróćmy uwagę na jego pojemność i dostosujmy ją do swoich potrzeb. Mocne i sztywne tworzywo chroni zawartość przed warunkami atmosferycznymi. Jednak upewnijmy się, czy jakość wykorzystanych materiałów jest odpowiednia oraz czy elementy kufra szczelnie do siebie przylegają. Warto wybrać model odporny na zarysowania oraz uderzenia.
Pokrywa musi właściwie chronić ekwipunek, dlatego warto, by była dodatkowo zabezpieczona kłódką lub zamkiem. Ochroni nas to przed samoczynnym otwarciem się kufra, a także kradzieżą, gdy musimy rower na chwilę gdzieś pozostawić.
Istotny jest także sposób mocowania – najczęściej wszystkie elementy potrzebne do montażu otrzymamy wraz z kufrem oraz potrzebną instrukcją.
Polecane modele
Kufer Profex– pasuje na niemal wszystkie bagażniki rowerowe. Posiada system zamykania zabezpieczający przed kradzieżą, dodatkowo można go zamknąć na kluczyk. Charakteryzuje go wysoka odporność na uderzenia i warunki atmosferyczne. Jego standardowa pojemność, wynosząca 15 litrów, powinna wystarczyć na zapakowanie niezbędnego sprzętu. Za kufer Profex zapłacimy około 80 złotych.
Kufer Polisport– kuferek na tylni bagażnik o pojemności 12 litrów, który dzięki swojemu opływowemu kształtowi poprawi estetykę roweru. Skrzynka wykonana w całości z plastiku w kolorze czarnym jest odporna na każde warunki pogodowe. Wraz z kufrem otrzymamy zamek z dwoma kluczykami oraz zestaw do montażu. Za ten model musimy zapłacić około 100 złotych.
Kuferek rowerowy Pletscher– wysokiej jakości, montowany na klik. System easy-fix gwarantuje szybkie ściągnięcie i założenia kuferka, a także wysoki komfort użytkowania. Zintegrowany z nim uchwyt z pewnością ułatwi także przenoszenie bagażu. Pamiętać jednak należy, że pasuje on jedynie do bagażników firmy Pletscher. Cena takiego kosza to prawie 300 złotych.
Kufer piknik– bardzo pojemny i praktyczny pojemnik na bagażnik z 24-miesięczną gwarancją producenta. Dostępny w dwóch kolorach, czarnym i szarym, oraz o różnej pojemności. Polecany szczególnie na piknik lub do przechowywania kasku i odzieży rowerowej. Jego dodatkową zaletą są haki umieszczone na wieku skrzyni, umożliwiające zamocowanie kolejnego bagażu. Cena kufra waha się od 35 do 57 złotych.
Co zamiast kufra?
Amatorom klasycznych rozwiązań z pewnością bardziej przypadnie do gustu kosz (wiklinowy lub metalowy), idealnie sprawdzający się w trakcie zakupów lub letniego pikniku. Wygląda niezwykle elegancko i świetnie się prezentuje z rowerem typu holenderka.
Dużą popularnością wśród osób regularnie uprawiających turystykę rowerową cieszą się również sakwy i torby rowerowe. Są niezwykle funkcjonalne i bardzo dobrze sprawdzają się w trakcie dłuższych wypraw.
Stylowe i praktyczne będą też torby, które po ściągnięciu z jednośladu można wziąć ze sobą do pracy, szkoły czy na uczelnię.
Niezależnie od tego, jaką opcję wybierzemy, pamiętajmy o właściwym zamocowaniu bagażu na rowerze. Źle zamocowany kufer czy sakwa obniżą komfort jazdy i mogą być niebezpieczne. | Wybieramy kufer rowerowy |
Fascynują cię biografie słynnych artystów? Zastanawiasz się, co było inspiracją powstania największych dzieł malarstwa, rzeźby i architektury? Chciałbyś lepiej poznać historię sztuki? Oto 5 książek, które ci w tym pomogą! Książki o sztuce, po które sięgałeś do tej pory były akademickimi podręcznikami, które cię nudziły? Nie rozumiałeś fachowego słownictwa, terminów artystycznych i architektonicznych? A może wiele informacji było dla ciebie, jako laika, po prostu nieinteresujących? Nie martw się, książki dotyczące historii sztuki mogą być lekką i przyjemną lekturą! Poniższe pozycje z pewnością sprawią, że chętniej sięgniesz po książki z zakresu historii sztuki.
„Sztuka cenniejsza niż złoto”, Jan Białostocki
Klasyczna pozycja na liście lektur osób, związanych ze sztuką. Jan Białostocki, nieżyjący już wieloletni profesor Instytutu Historii Sztuki na Uniwersytecie Warszawskim, napisał jedną z najlepszych książek, będących wstępem do historii sztuki. Autor snuje opowieść o sztuce europejskiej, od wczesnego średniowiecza do połowy XX wieku. Prezentuje czytelnikowi najważniejsze style, dzieła i artystów. „Sztuka cenniejsza niż złoto” nie jest jednak nudnym kompendium, ale barwną opowieścią o sztuce przez wieki.
„Gawędy o sztuce”, Bożena Fabiani
Bożena Fabiani jest polską historyczką, która od lat popularyzuje historię kultury i sztuki, m.in. w audycji radiowej „W stronę sztuki”. „Gawędy o sztuce” to czterotomowa opowieść o dziejach sztuki od XIII do XX wieku. Serii towarzyszą „Gawędy o sztuce sakralnej” i „W kręgu sztuki. Wybór gawęd”. Autorka wskrzesza postaci znane nam jedynie z kart historii lub obrazów – prezentuje dzieła i biografie artystów, nie szczędząc anegdot. Mimo swobodnego, gawędziarskiego stylu, książka zawiera solidną dawkę wiedzy.
„Narodziny Wenus i inne szkice renesansowe”, Aby Warburg
Aby Warburg, wybitny historyk i teoretyk sztuki, jeszcze do niedawna był w Polsce postacią dość nieznaną. Niemiecki uczony, najstarszy syn żydowskiego bankiera, w wieku 13 lat zawarł z bratem pakt: jeśli Max obieca mu kupować wszystkie książki, o jakich zamarzy do końca życia, ten w zamian odda mu przeznaczone dla niego stanowisko w rodzinnym banku. Aby zajął się z powodzeniem sztuką, przez wiele lat mieszka we Florencji. „Narodziny Wenus” to zbiór najważniejszych tekstów Warburga poświęconych włoskiemu i niemieckiemu renesansowi. Dużym atutem tekstów jest na pewno to, że czyta się je tak, jakby odkrywało się tajemnicę, zapomnianą historię. W tomie znajduje się także wstęp Ryszarda Kasperowicza, który prezentuje sylwetkę fascynującego historyka sztuki.
„Uczta bogiń”, Maria Poprzęcka
„Uczta bogiń” to książka poświęcona 12 kobietom związanym ze sztuką, artystkom i muzom. Maria Poprzęcka, polska historyczka sztuki, prezentuje 12 niezwykłych biografii. Mimo, że opisywane przez nią kobiety były partnerkami, kochankami i muzami artystów, to same również tworzyły. Bohaterki „Uczty…” to kobiety samoświadome, silne, ale i samotne. Elizabeth Siddal, Margaret Cameron, Natalia Gonczarowa czy Dora Maar to tylko kilka nazwisk postaci opisanych przez Poprzęcką. Książka przedstawia wyjątkowe spojrzenie na sztukę: z perspektywy kobiet, które mimo swoich usilnych dążeń znajdują się na peryferiach artystycznego światka jako artystki, a otoczenie woli je widzieć jako muzy.
„Stryjeńska. Diabli nadali”, Angelika Kuźniak
Książka Angeliki Kuźniak o polskiej malarce, graficzce i ilustratorce Zofii Stryjeńskiej z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom dwudziestolecia międzywojennego i art. déco. Barwna opowieść o życiu Stryjeńskiej przeplata się z losami cyganerii warszawskiej, krakowskiej, zakopiańskiej i paryskiej. Kuźniak w pracy nad książką posłużyła się pamiętnikami i listami Stryjeńskiej, nadając jej niebywale autentyczny charakter. Jeśli chcecie wiedzieć dlaczego Karol, mąż Stryjeńskiej, znany architekt, dwukrotnie umieścił „Księżniczkę Malarstwa Polskiego” w szpitalu psychiatrycznym, sięgnijcie po tę pozycję.
Przeczytaj pełną recenzję książki Angeliki Kuźniak „Stryjeńska. Diabli nadali”.
To tylko kilka lektur, dzięki którym możecie zacząć swoją przygodę z historią sztuki. Wybierzcie jedną z nich i zanurzcie się w fascynującym świecie artystów i ich dzieł. | Książki, dzięki którym lepiej poznasz historię sztuki |
Na modernizację głośników najczęściej decydują się właściciele starszych modeli samochodów. Dawniej wielu producentów nie przykładało dużej wagi do jakości systemu audio. Najprostszym sposobem na poprawę brzmienia ulubionych utworów w trakcie jazdy jest wymiana membran. Głośniki często są montowane w drzwiach. Nie jest to przypadek. Ta część auta zapewnia wysoką szczelność i pozwala na łatwe wygłuszenie, tym samym umożliwiając osiągnięcie lepszej jakości dźwięku. W dolnych partiach drzwi instaluje się najczęściej głośniki niskotonowe lub nisko‑średniotonowe, a w górnej części – membrany generujące wysokie częstotliwości.
Wymiana głośników niskotonowych
Montaż nowych głośników niskotonowych to zwykle pierwszy krok do ulepszenia systemu audio. To zrozumiałe, ponieważ efekt takiego zabiegu jest dobrze słyszalny. Jednocześnie koszt modernizacji jest niewielki. Głośniki polipropylenowe można znaleźć już za 30–80 zł.
W większości samochodów sprawdzą się głośniki o głębokości do 46 mm. Zwróćmy jednak szczególną uwagę na sztywność montażu – wszelkie „luzy” są niepożądane, ponieważ mogą generować hałas w trakcie odtwarzania dźwięku.
Dlaczego głośniki niskotonowe są instalowane w dolnej części drzwi? Powód jest prosty. Membrana odpowiedzialna za dźwięki o niskiej częstotliwości jest większa niż ta w głośnikach wysokotonowych, więc na montaż trzeba wygospodarować więcej miejsca. Wystarczająco wiele wolnej przestrzeni znajduje się właśnie w dolnej partii drzwi. Duży głośnik nie zmieściłby się na słupku (gdzie często instalowane są tweetery), a niemożliwe jest wyprodukowanie małej membrany niskotonowej.
Większy rozmiar głośnika jest wymuszony fizyczną naturą dźwięku. Warto pamiętać, że dźwięk jest falą, której długość można precyzyjnie określić. Im fala jest krótsza, tym częściej może wybrzmieć w danym czasie, np. w ciągu jednej sekundy – jej frekwencja jest większa, a dany dźwięk wyższy. Z produkcją krótkiej fali bez problemu poradzi sobie niewielka membrana, ale im dłuższa fala (i niższy dźwięk), tym większy musi być rozmiar membrany. Właśnie dlatego nie istnieją słuchawki douszne, które mogłyby wyprodukować głęboki bas. Wysokość dźwięku jest ograniczona rozmiarem membrany. Krótko mówiąc: jeśli niskie tony mają zabrzmieć interesująco, trzeba zadbać o głośnik w odpowiednim rozmiarze.
Ponadto montaż w drzwiach pozwala na łatwe uzyskanie efektu stereo. Dużą zaletą jest również skierowanie membran na uszy słuchacza. Taki układ stwarza lepsze warunki odsłuchowe niż głośniki zwrócone w stronę szyby lub podłogi, jak ma to miejsce w przypadku instalacji w desce rozdzielczej.
Aby mieć pewność co do charakterystyki pracy głośnika, zwróć uwagę na limit przenoszonych częstotliwości. Samochodowe głośniki niskotonowe najczęściej oferują pasmo w zakresie 60–3500 Hz (niektórzy producenci podają niższe wartości). W tym miejscu sprawdzi się też głośnik średnio-niskotonowy, który może generować znacznie wyższe tony.
Głośnik niskotonowy a subwoofer
Jak widzisz, głośnik niskotonowy nie schodzi do legendarnych 20 Hz, pożądanych przez miłośników naprawdę głębokiego basu. Za granie tak niskich częstotliwości odpowiada subwoofer, który jest montowany w bagażniku lub pod siedzeniami. Nie musisz się jednak obawiać, że Twoim ulubionym utworom zabraknie „dołu”.
Subwoofer produkuje tony na granicy słyszalności. Dźwięki z najniższego zakresu są często bardziej odczuwane w postaci wibracji niż słyszane. Takie częstotliwości mogą sprawić, że szyby w aucie zaczną dosłownie falować, ale dla większości radiowych utworów subwoofer jest raczej zbędny. Aby cieszyć się pełnią dźwięku, wystarczą głośniki grające w zakresie 60–20 000 Hz. Dodajmy, że większość utworów muzycznych optymalizuje się właśnie pod to pasmo, a producenci niejednokrotnie po prostu „odcinają” wszystkie tony poniżej 60 Hz.
Głośniki średniotonowe i wysokotonowe
Głośnik niskotonowy powinien być uzupełniony głośnikami odpowiedzialnymi za wyższe dźwięki. W tej roli sprawdzą się modele średniotonowe oraz wysokotonowe (czyli tzw. gwizdki lub tweetery).
Głośniki wysokotonowe odpowiadają za częstotliwości powyżej 2000 Hz. Rozmiar gwizdków może być znacznie mniejszy, dlatego często są montowane na słupkach bocznych i przednich. Nie każdy właściciel auta decyduje się na instalację tweeterów, ponieważ nie dają one tak spektakularnych rezultatów, jak choćby wzmocniony bas. Niemniej głośnik wysokotonowy sprawia, że dźwięk wydaje się czystszy i bardziej wyrazisty. Gwizdek jest też znakomitą przeciwwagą dla subwoofera.
Wnętrze auta może być miejscem, które sprosta oczekiwaniom kierowcy-melomana. Wystarczy wybrać dobre głośniki i zamontować je w odpowiednich miejscach.
Marcin Bąbelek | Głośniki samochodowe montowane do drzwi |
Przygotowując się do treningu, powinniśmy zwrócić uwagę na nasz strój. Odpowiednio dobrana odzież zwiększa komfort w trakcie biegania czy wykonywania ćwiczeń. Podczas zakupu legginsów sprawdźmy jakość materiału (najlepsze będą te oddychające i odprowadzające pot) oraz czy mają dodatkową kieszonkę (np. na mp3) i odblaskowe elementy. Ładne i wygodne legginsy nie muszą kosztować fortuny. W poniższym zestawieniu przedstawiamy te, które można dostać na Allegro już do 100 zł. Rennox ClimaSlim
Legginsy Rennox ClimaSlim świetnie sprawdzą się dla pań, które ćwiczą zarówno na siłowni, jak i podczas grupowych zajęć fitness. Gładkie szwy doskonale dopasowują się do sylwetki, nie obcierają i nie pozostawiają nieestetycznych odcisków. Materiał, w którego skład wchodzi 92% mikropoliestru i 8% elastanu, odpowiada za utrzymanie ciepłoty ciała, odprowadzenie wilgoci na zewnątrz i termoizolację. Warto również zwrócić uwagę na nowoczesną technologię – legginsy zostały zaopatrzone w jony srebra, które mają na celu działanie bakteriobójcze, dzięki czemu utrzymują świeżość przez długi czas. Legginsy Rennox ClimaSlim otrzymamy już od 59,99 zł.
ELBRUS
Legginsy marki ELBRUS wyróżniają się modnymi wzorami i nowoczesną technologią. Materiał, z którego zostały uszyte (88% poliester, 12% spandex) powoduje uczucie lekkości, świeżości, doskonale dopasowuje się do ciała i bardzo szybko odprowadza wilgoć. Delikatna siateczka, znajdująca się u dołu nogawki i pod kolanami, poprawia komfort użytkowania. Jest to doskonały wybór, jeżeli poszukujemy kobiecych sportowych legginsów, które przykuwają wzrok. Na Allegro legginsy ELBRUS dostępne są w cenie 95 zł.
REDICAL model STROKES
Dla osób niedysponujących zbyt dużym budżetem, ale oczekujących legginsów wysokiej jakości, świetnym rozwiązaniem będzie zakup legginsów marki REDICAL – wygodnych i komfortowych spodni, które mają właściwości termoaktywne. Oddychający materiał, który ma w składzie 92% poliestru i 8% elastanu, został wzbogacony jonami srebra, dzięki czemu jest elastyczny i zapewnia poczucie swobody. Legginsy dostępne są w zestawach kolorystycznych: czerń – biel – turkus, czerń – biel –pomarańcz, czerń – biel – czerń. Zastosowana technologia Autolap sprawia, że szew jest mocny, płaski i przede wszystkim nie uciska. Legginsy REDICAL dostępne są od 48 zł.
Nike PRO COMBAT
W naszym przeglądzie nie mogło zabraknąć legginsów, w których mogą ćwiczyć również panowie. Godne polecenia są termoaktywne spodnie z najbardziej popularnej serii firmy Nike – Nike PRO COMBAT. Zostały one wykonane z lekkiego i rozciągliwego materiału, doskonale dopasowującego się do ciała. Ich największym atutem jest tkanina typu Dri-FIT, która rewelacyjnie odprowadza pot i gwarantuje komfort trenowania w każdych warunkach atmosferycznych. Szwy minimalizujące obtarcia zapewniają wygodę podczas gry w piłkę nożną, joggingu, treningu bokserskiego czy nawet wycieczek górskich i jazdy na nartach. Legginsy Nike PRO COMBAT kupimy na Allegro już od 99 zł.
BRUGI 2HKG-500
Ostatni polecany model legginsów treningowych w cenie do 100 zł to BRUGI 2HKG-500. Są one wykonane z elastycznego materiału odprowadzającego wilgoć, dzięki czemu gwarantują świeżość i komfort podczas najbardziej intensywnych treningów. Rozpinane do połowy łydki nogawki ułatwiają zarówno zdejmowanie, jak i zakładanie spodni, a płaskie szwy nie pozostawiają śladów na ciele. Bardzo istotne są zastosowane w tym modelu elementy odblaskowe. Jest to niezwykle przydatne szczególnie przy trenowaniu po zmroku – zwiększają widoczność i zapewniają bezpieczeństwo.
Trzeba również pamiętać, że tylko odpowiednio obcisłe i dopasowane legginsy będą spełniać wszystkie zadania. Dlatego zanim przystąpimy do zakupu, warto zapoznać się z tabelą rozmiarów danej firmy. | Damskie legginsy treningowe do 100 zł |
Jeśli często korzystasz w aucie z telefonu jako nawigacji lub małego centrum rozrywki, być może jest dla ciebie lepsze rozwiązanie – tablet do samochodu Navitel T700. Zapraszamy na jego test. Tablet w samochodzie wydaje się raczej niezbyt trafionym pomysłem, dopóki nie spróbujesz. Udowadnia to przystępny cenowo Navitel T700, który może pełnić wiele funkcji, w tym centrum rozrywki dla pasażerów czy nudzących się podczas dłuższej podróży dzieci.
Parametry techniczne
Navitel T700 to w zasadzie tablet z systemem operacyjnym Android. Urządzenie jest smukłe i kompaktowe – wyposażono je w ekran dotykowy o przekątnej 7 cali (dla porównania najnowszy iPad ma 9,7 cala) o rozdzielczości 1024×600 pikseli.
Niestety przy tej wielkości ekranu nie jest to najwyższa rozdzielczość, co rzuca się w oczy już przy pierwszym uruchomieniu – widać poszczególne piksele, w związku z czym obraz traci na jakości. Nie jest zatem w tym zakresie tak dobrze, jak przyzwyczaiły nas współczesne smartfony czy laptopy, trzeba jednak mieć na względzie fakt, że Navitel T700 kosztuje niewiele. Na aukcjach Allegro są już dostępne w cenie 350 zł.
Na pokładzie Navitel T700 zainstalowano szybki, czterordzeniowy procesor Cortex A7, pracujący z częstotliwością 1,3 GHz. Trzeba przyznać, że jak na tak przystępne cenowo urządzenie tablet działa płynnie i praktycznie wszystkie zainstalowane w nim aplikacje uruchamiają się szybko. Pełne załadowanie systemu Android trwa kilkadziesiąt sekund.
Navitel T700 ma dwa gniazda na karty SIM, wejście na kartę pamięci microSD o pojemności do 32 GB, 16 GB pamięci wbudowanej, a także kilka modułów łączności bezprzewodowej – 3G, Wi-Fi oraz Bluetooth. Dzięki temu łączność z internetem za pomocą tego urządzeniu jest dostępna tam, gdzie mają zasięg telefony komórkowe. Wystarczy w tym celu włożyć do tabletu kartę SIM.
Warto wspomnieć, że w przeciwieństwie do większości tabletów wraz z modelem Navitel T700 otrzymujemy ładowarkę podłączaną do gniazda zapalniczki oraz specjalny uchwyt, umożliwiający łatwy montaż urządzenia w aucie. To właśnie dzięki niemu ten sprzęt sprawdzi się znakomicie w roli centrum rozrywki czy nawigacji samochodowej. W pudełku jest również tradycyjna ładowarka sieciowa.
Navitel T700 jako nawigacja
Marka Navitel jest znana z produkcji nawigacji, nic więc dziwnego, że oferowany przez nią tablet Navitel T700 posiada taką na swoim pokładzie. Do dyspozycji są mapy wszystkich krajów Europy (Albania, Andora, Austria, Belgia, Białoruś, Bułgaria, Bośnia I Hercegowina, Cypr, Czechy, Chorwacja, Dania, Estonia, Finlandia, Francja, Niemcy, Gibraltar, Grecja, Węgry, Islandia, wyspa Man, Włochy, Kazachstan, Łotwa, Liechtenstein, Litwa, Luksemburg, Macedonia, Malta, Mołdawia, Monako, Czarnogóra, Holandia, Norwegia, Polska, Portugalia, Rumunia, Rosja, San Marino, Serbia, Słowacja, Słowenia, Hiszpania, Szwecja, Szwajcaria, Ukraina, Wielka Brytania, Watykan).
Wraz z urządzeniem otrzymujemy bezpłatną bezterminową aktualizację wszystkich map.
Jak Navitel T700 sprawdza się w roli nawigacji? Tak jak inne nawigacje tej marki, ponieważ zarówno mapy, jak i interfejs obsługi są takie same. Z pewnością pomaga w tym duży ekran. Komendy głosowe są wyraźne i zrozumiałe, a wytyczanie kolejnych tras jest łatwe i przyjemne. Zastrzeżenie można mieć do zbyt małych przycisków, np. przycisk „Jedź”, za pomocą którego zatwierdzamy wybraną trasę i rozpoczynamy proces nawigowania. Zamiast dużego i dobrze widocznego guzika jest małe, schowane w dolnym lewym rogu ekranu pole do wciśnięcia, co do prostych nie należy, szczególnie po przymocowaniu urządzenia na szybie samochodu.
Navitel T700 to pełnowartościowy tablet z systemem Android, który ma zainstalowaną nawigację Navitel, a także dołączoną ładowarkę samochodową oraz uchwyt. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby uruchomić lubiane przez wielu kierowców Google Maps i to właśnie za pomocą tej aplikacji dojechać do wyznaczonego celu.
Nawigacja to wierzchołek góry
Jako że Navitel T700 to tablet, jego funkcja nie sprowadza się tylko i wyłącznie do nawigacji. Dzięki systemowi Android jest dostęp do wielu przydatnych aplikacji, takich jak przeglądarka www, kalkulator, odtwarzacz multimediów, dyktafon, kalendarz czy YouTube. Ponadto kolejne programy można pobierać i instalować dzięki sklepowi z aplikacjami – zarówno darmowymi, jak i płatnymi.
To właśnie fakt, iż Navitel T700 działa w oparciu o system operacyjny Android sprawia, że jest to urządzenie uniwersalne i wszechstronne. Można z niego korzystać w samochodzie dzięki ładowarce i uchwytowi, jak również w domu, szkole czy wycieczce. Baterię tabletu ładuje się za pomocą tradycyjnej, sieciowej ładowarki, również znajdującej się w zestawie.
Czy warto?
Czy warto kupić Navitel T700? Moim zdaniem tak, gdyż w niewielkiej cenie oferuje sporo możliwości. To pełnowartościowy tablet z Androidem, który za pomocą dodatkowych akcesoriów przystosowano do wykorzystania w samochodzie.
Zalety:
Atrakcyjna cena
Dołączony uchwyt i ładowarka samochodowa
Możliwość instalowania dodatkowych aplikacji
Wgrana nawigacja z bezpłatną aktualizacją map
Wszechstronne zastosowanie, nie tylko w samochodzie
Wady:
Niska rozdzielczość wyświetlacza
Interfejs nawigacji wymagający lekkich poprawek | Navitel T700 – test tabletu do samochodu |
Skręcanie, piłowanie, przybijanie gwoździ, wiercenie – który chłopiec nie lubi bawić się w mechanika? Takie zabawy nie tylko dostarczają frajdy i pozwalają spędzić miło czas, ale także sprawiają, że kilkuletni chłopiec może poczuć się małym mężczyzną. Do tego jednak potrzeba solidnych narzędzi. Oto przegląd skrzynek i walizek z narzędziami z górnej półki. Zabawa w mechanika, choć dla dziecka jest frajdą, z punktu widzenia osoby dorosłej stanowi doskonałą okazję do rozwoju motoryki małej. Kręcenie śrubokrętem wymaga określonych ruchów dłoni, które później okażą się bardzo potrzebne przy nauce pisania. Poza tym uczy precyzji, skrupulatności, dokładności ruchów. Takie zabawy to także wchodzenie w rolę, co dla rozwoju społecznego dziecka również jest bardzo pożądane. Malec uczy się zachowań społecznych, poznaje świat i zaspokaja swoją ciekawość. Skręcanie, wiercenie i przybijanie jest też jedną z pierwszych lekcji matematyki i myślenia przestrzennego.
Mali chłopcy uwielbiają narzędzia, jakimi posługują się ich ojcowie lub dziadkowie, ale zawsze wolą mieć je tylko do własnej dyspozycji, dlatego skrzynia lub walizka z narzędziami jest dobrym pomysłem na prezent. Wybraliśmy kilka takich zabawek i przyjrzeliśmy się ich zawartości i jakości.
Skrzynki z narzędziami Big Jigs
Prawdopodobnie jest to jeden z najlepszych zestawów na Allegro. W dość dużej drewnianej skrzynce zamknięto zestaw prawdziwych półprofesjonalnych narzędzi do majsterkowania. Dlaczego półprofesjonalnych? Są mniejsze od narzędzi dostępnych w warsztatach, ale można nimi naprawdę skręcać, ciąć, heblować czy mierzyć. W praktycznej skrzynce znajdziemy takie elementy, jak młotek drewniany i młotek ciesielski, dwa śrubokręty, drewniane miarki, kombinerki, pilnik, klucze imbusowe, arkusze papieru ściernego, strug stolarski, narzędzie do wyciągania gwoździ. Choć całość przeznaczona jest dla dzieci powyżej 8. roku życia, to już pięciolatki będą miały frajdę z zabawy takimi narzędziami. Cena to 109 zł.
Dla młodszych majsterkowiczów Big Jigs przygotował podobne zestawy, ale z mniejszą liczbą narzędzi. Nie znajdziemy w nich także cienkich i ostrych szpikulców. Dla najmłodszych dzieci zestawy nie zawierają żadnych elementów metalowych i są odpowiednio tańsze.
Walizka narzędziowa Bosch
Wiertarka, śruby, gwoździe, śrubokręt obrotowy i inne narzędzia (np. klucz francuski i piła) – w zestawie firmy Klein na licencji marki Bosch znajdziemy kilkanaście elementów, dzięki którym mały mechanik będzie mógł oddawać się swojej pasji. Całość zamknięta jest w plastikowej walizce. Główną atrakcją jest wiertarka będąca kopią „dorosłej” wersji narzędzia marki Bosch. Zabawka ma obracane wiertło, wydaje rzeczywiste odgłosy wiercenia. Jest przy tym odpowiednio mniejsza. Do zestawu nie dołączono baterii AA. Cena? Za walizkę ze sprzętem zapłacimy ok. 120 zł, choć są też wersje dużo droższe i z większym wyposażeniem.
Skrzynka Boba Budowniczego
Tego bohatera bajki zna prawdopodobnie każdy chłopiec lubujący się w majsterkowaniu. W plastikowej walizce dziecko znajdzie narzędzia, które pozwolą mu budować, piłować, przytwierdzać elementy i je skręcać. W zestawie znajdują się także klocki Mega Bloks o kształcie śrubek, wkrętów i desek. Można je umieścić na skrzynce i odpowiednio przykręcić. Znajdziemy w nim też śrubokręt, piłę stołową i młotek. Całość sygnowana jest logo z popularnej animacji. Koszt zabawki to ok. 100 zł. | Skrzynka z narzędziami jak skrzynia skarbów. Przegląd zabawek z górnej półki |
Gdy wokół wydarzenia następują po sobie tak szybko, a emocje nimi powodowane tak bardzo rozpalają Polaków, nic dziwnego, że również pisarze starają się dorzucić swój kamyczek jako komentarz do rzeczywistości i bieżącej polityki. Nie mogę milczeć, gdy dzieją się takie rzeczy
Maria Nurowska chyba zaskoczyła wiele osób tą książką. „Dziesięć godzin” tak jawnie odnosi się do rządzącej obecnie ekipy i jej działań, że wiele osób może to uznać za zbytnie zaangażowanie i narzucanie własnych przekonań. Poruszona sprawą aresztowania legendy dawnej Solidarności, autorka nawiązuje wprost do niej, czyniąc z sędzi, która ma wydać wyrok w tej sprawie, główną bohaterkę. Znajdziecie tu nie tylko prezesa pewnej partii, rządzącego z tylnego fotela, ale i wiele mechanizmów, stylów sprawowania władzy, które jako żywo można było zaobserwować w ostatnich dwóch latach. Dla jednych okaże się to przerysowane, a inni będą zacierać ręce, ciesząc się z piętnowania absurdów.
Bardziej gorzko niż komicznie
Autorka widać stwierdziła, że nie wystarczą wywiady i protesty na ulicy – pisząc taką powieść jak „Dziesięć godzin”, chce przekonywać tych, którzy jej zdaniem są milczącą większością. Pewnie wszyscy wiemy, jak władza uderza do głowy, znamy przykłady tego, jak szybko można zapomnieć o swoich wyborcach i dusić wszelkie głosy sprzeciwu. Rzadko jednak pisarze pozwalali sobie reagować aż tak na gorąco. Powieść będzie więc na pewno budzić dość skrajne emocje. Groteskowość w niewielki sposób łagodzi jej wydźwięk, bo zbyt wiele jest tu odniesień wprost do „dobrej zmiany” i tego, że trzeba jej przeciwdziałać.
Czy widzisz potrzebę zmian?
Małgorzata, czyli sędzia, która ma wydać decyzję w sprawie, zmaga się z własnym sumieniem, ma możliwość przyjrzenia się całemu swojemu życiu, a jej z kolei przygląda się Szatan, który ze swoją ekipą przybył do Warszawy, by zrobić tu porządek. Odniesienia do powieści Bułhakowa są silne, choć brak w tym jakiejś większej finezji: to raczej prosty sposób, by wykorzystując pewne pomysły, stworzyć fabułę, która jest podporządkowana określonym założeniom. Opowiadając w „Dziesięciu godzinach” o samotności ludzi, zagubieniu, rezygnacji z różnych marzeń i wartości, obojętności wobec ograniczania swobód, Nurowska wskazuje jednocześnie, do czego prowadzić może taka postawa.
Chyba nikt z nas nie lubi głupoty, buty, chciwości, kolesiostwa, lekceważenia innych, narzucania ludziom swoich przekonań i pomysłów, choć zżymając się jedynie na jedną opcję polityczną, autorka zraża do siebie pewną grupę odbiorców. Gdyby całe to polityczne wariactwo uczynić bardziej symbolicznym, bez tak oczywistych odniesień, wątek osobistych rozterek Małgorzaty pewnie nie straciłby na wartości. Może jednak powieść zostałaby pozbawiona tego pazura i siły, na których chyba autorce zależało. Niech każdy sam oceni.
Książka do przeczytania również w wersji elektronicznej, na Allegro znajdziecie także e-booki w cenie 28 złotych.
Źródło okładki: www.proszynski.pl | „Dziesięć godzin” Maria Nurowska – recenzja |
Zakup ciekawej zabawki nie musi nadszarpnąć domowego budżetu, nawet jeśli rozglądasz się za interaktywnym gadżetem. Kusi on maluchy swoją funkcjonalnością, a przez to udaną zabawą. Rodzicom przypadnie do gustu, bo pozwoli na chwilę oddechu. Interaktywna zabawka to taka, która wchodzi w interakcję z małym użytkownikiem. Może się tak dziać przez ruch, dźwięk czy światło. Taką zabawkę twój maluch pokocha od pierwszych chwil. Czy już wiesz, którą wybierzesz? 1. Laptop edukacyjny
Laptopy i tablety to strzał w dziesiątkę. Dobrym wyborem są te, które naśladują odgłosy zwierząt i odtwarzają piosenki. Jeśli chcesz, aby laptop rósł wraz z dzieckiem, wybierz model wyposażony w tryb nauki. Dzięki niemu twój smyk pozna literki alfabetu oraz cyferki. Laptopy i tablety dzięki niewielkim rozmiarom sprawdzą się także poza domem, np. do samochodu, gdy dziecko marudzi w trakcie podróży. Popularne laptopy do 100 zł to np. te od Fisher Price lub Hipcio od Smily Play.
2. Chodziki
Chodziki lub chodziko-jeździki, czyli zabawki 2 w 1, to absolutny hit dla maluchów powyżej 1. roku życia. Są niezwykle praktyczne dzięki wielofunkcyjności. Popularnością cieszą się zwłaszcza te marki Smoby. Rocznemu brzdącowi pomogą stawiać pierwsze kroki i łapać równowagę. W chwili odpoczynku zamieniają się w interaktywne studio do zadań specjalnych. W zależności od modelu, pchacze mają na swojej tablicy klawisze przypominające pianinko, guziki z odgłosami zwierząt, pokrętła wydające ciekawe dźwięki, tarcze zegara, obręcze na rurce oraz szereg innych interesujących gadżetów.
3. Hula Kula
Jeśli jeszcze nie wiesz, czym jest Hula Kula, koniecznie sprawdź, dlaczego warto ją kupić maluchowi! Ta nietypowa kula przypomina nieco piłkę. Różnica jest jednak ogromna, bowiem nie służy ona do kopania. Ma mnóstwo przycisków, które świecą oraz odtwarzają dźwięki i piosenki. Motywuje malucha do czworakowania i chodzenia, a także odkrywania jej możliwości. Najpopularniejsze Hula Kule to te proponowane przez VTech oraz z Kubusiem Puchatkiem na licencji Disneya.
4. Interaktywne pianinko
Zabawki muzyczne cieszą się ogromną popularnością wśród dzieci, bowiem nie tylko relaksują, ale także pobudzają wyobraźnię. Pianinka to absolutny hit zarówno dla chłopców, jak i dziewczynek. Nie musisz się obawiać, że twój szkrab jest na nie za mały. Pianinka z odgłosami zwierząt oraz wgranymi piosenkami to strzał w dziesiątkę dla bobasów, które uwielbiają muzykę i zabawki dźwiękowe. Dziewczynkom zapewne przypadną do gustu pianinka z Hello Kitty. Najbardziej uniwersalne to te klasyczne oraz z odgłosami z farmy.
5. Fontanna z piłeczkami
Trudno opisać słowami radość dziecka po włączeniu mu fontanny z piłeczkami (Happy Ball). Króluje ona jako zabawka, od której zaczyna się większość dni tygodnia. Wystarczy wdusić przycisk, a piłeczki wyskakują z fontanny i wpadają w tunel, aby znów wyskoczyć do malucha. Dziecko piszczy i szaleje z radości, a rodzic może spokojnie napić się kawy.
6. Kierownica interaktywna
Ma w sobie coś, czym oczarowuje zarówno chłopców, jak i dziewczynki. Jest to kierownica przymocowana do zabawkowej deski rozdzielczej, która przypomina tę w prawdziwym samochodzie. Trąbi po naciśnięciu. Obok niej znajdziemy kierunkowskazy, a nawet kluczyk, który po przekręceniu wyda dźwięk odpalanego silnika. Najczęściej wybierane są modele od Smily i Chicco.
7. Kostka edukacyjna
Wiele firm produkujących zabawki ma w swoim asortymencie także kostki edukacyjne. Kostka z każdej strony ma inny gadżet do zabawy. Mogą to być pokrętła, tarcze zegara, labirynty czy panel z drewnianymi obręczami, a nawet sorter. Najczęściej rodzice decydują się na modele marki Hoodle, Smily Play czy Eichhorn ze względu na różnorodność proponowanych zabaw i przystępną cenę. Hitem są kostki z drucikami, na których zawieszone są drewniane klocki. Dziecko może z nich ułożyć obrazek i dodatkowo poćwiczyć zwinność paluszków. Kostka spodoba się każdemu maluchowi i zapewni chwile przyjemnej i kreatywnej zabawy.
8. Maskotka interaktywna
Maskotki interaktywne są świetnym pomysłem na prezent zarówno dla maluchów, jak i przedszkolaków. Rosną wraz z dziećmi i rzadko się im nudzą. Przeżywają swoją drugą młodość, gdy w domu pojawia się kolejny maluch. Sprawdzą się zarówno dla jedynaka, jak i rodzeństwa. Śpiewają piosenki, wypowiadają zwroty, uczą literek, cyferek, a wiele z nich wprowadza dziecko w świat języka angielskiego. Wśród maskotek interaktywnych królują oczywiście te od Fisher Price, zwłaszcza Wesoła Małpka, Szczeniaczek Uczniaczek i jego Siostrzyczka. Nie sposób pominąć także bohaterów Disneya, takich jak Myszka Miki i Minnie od Clementoni oraz Kubusia Puchatka od firmy Tomy.
9. Telefon i pilot
Te z pozoru banalne gadżety okazują się doskonałe w kryzysowych sytuacjach, np. podczas jazdy samochodem. Najbardziej popularne są pilociki i telefoniki od Fisher Price. Są małe, lekkie, łatwo je zabrać ze sobą na wycieczkę i absorbują dziecko, ucząc i bawiąc. Maluchy uwielbiają naśladować dorosłych, dlatego zabawkowy pilot i telefon szybko przypadną im do gustu. Zabawki odtwarzają melodie i piosenki, liczą, uczą cyferek i pozwalają na kreatywną zabawę z rodzeństwem.
10. Stolik edukacyjny
Ta interaktywna zabawka, podobnie jak pchacz, ma na swoim blacie szereg gadżetów, które wciągną malucha w świat zabawy i odkrywania rozmaitości. Znajdziemy na nim klawisze pianinka, karuzelkę, guziki do wciskania (gdy jeden się naciśnie, inny wyskakuje), wałeczki z kuleczkami, które pełnią funkcję grzechotki, oraz różne światełka i przyciski z odgłosami. Stolik edukacyjny to świetny pomysł na prezent na pierwsze urodziny. Dobrym wyborem będą stoliki takich marek, jak: Smoby, Smily Play, Chicco czy Bright Starts. | 10 interaktywnych zabawek dla malucha do 100 zł |
Nadchodzi wiosna – czas porządków, także w szafach. To pora zmian i metamorfoz, również tych modowych. Jak stworzyć ciekawą i – co ważne – wiosenną stylizację z zimowych ubrań? O tym dowiesz się z mojego poradnika. Mimo, że sklepy odzieżowe zachęcają nowymi, wiosennymi kolekcjami już od wielu tygodni, prestiżowe domy mody proponują świeże trendy, a klienci planują zmianę garderoby, to w rzeczywistości jest to trudny okres zarówno dla sprzedających, jak i kupujących. Ci pierwsi muszą przekonać do swej oferty i trafić w gusta tych drugich, którzy jedną nogą tkwią jeszcze w zimie. Często nie ma sensu poddawać się nowym trendom, skoro można złożyć oryginalny outfit ze starych rzeczy z zimowej szafy. Wiele z ubrań świetnie spełni swoją rolę i będą funkcjonalne także wiosną.
Swetry, legginsy i skarpety
Ciepłe swetry, zwłaszcza długie kardigany, mogą posłużyć jako zimowe okrycie wierzchnie. Zamiast kupować nową kurtkę na kilka tygodni, warto wykorzystać jesienno-zimowe swetry. Wiosną sprawdzą się także legginsy, szczególnie te kolorowe, które z jednej strony odzwierciedlą charakter wiosny, a z drugiej – spiszą się w chłodniejsze dni.
Grube, zimowe skarpety i ocieplacze możesz zakładać nawet do trampek. Te kolorowe mogą zastąpić legginsy i spodnie, kiedy założysz je na gołe nogi. Zarówno legginsy, skarpety, jak i swetry ogrzeją cię podczas wiosennych, wieczornych spacerów, pierwszych plenerowych imprez i wypadów za miasto.
Kurtki, futerka, bezrękawniki
Zimowa odzież wierzchnia jest bardzo często uniwersalna. Można ją nosić jesienią, zimą i wiosną. Kurtki i krótkie płaszcze mają odpinane podszewki, kaptury, dzięki czemu przekształcisz je w wiosenne okrycia. Modne zimą kolorowe, krótkie futerka włożysz nawet latem. Z krótką spódnicą, rurkami, szpilkami lub trampkami stworzą stylizację idealną w iście campowym stylu. Wiele modeli tak kurtek, jak i futerek ma również odpinane rękawy, co zamieni je w bezrękawniki. Bezrękawnik sam w sobie jest rzeczą wiosenną, idealną na spacer, wyjście z psem, do szkoły, na zakupy.
Zimowe dodatki i akcesoria w wiosennym wydaniu
Zimą zachęcaliśmy was do wyboru kolorowych dodatków. Teraz macie niepowtarzalną okazję, by wykorzystać je do przygotowania wiosennej stylizacji. Kolorowe, zimowe szale, kominy i czapki, nawet te wykonane z grubszych materiałów, ogrzeją cię w chłodniejsze wiosenne dni. Zresztą od kilku już sezonów sięganie po zimowe akcesoria wiosną i latem jest swoistego rodzaju trendem. Po pierwsze – chodzi o uzyskanie efektu kontrastu między lekką i odkrytą stylizacją a cieplejszymi dodatkami, po drugie – pojawia się element zaskoczenia wynikający z owego oryginalnego zestawienia różnych elementów.
Zimą kolorowe akcesoria poprawiały ci humor, wiosną mogą natomiast ogrzać i uatrakcyjnić twój wizerunek.
Moje rady:
Wykorzystuj wiosną zimowe obszerne szale, peleryny, poncza i swetry, ale jako ubrania awaryjne, w bardziej pochmurne i chłodniejsze dni lub wieczory.
Z zimowych dodatków sięgaj raczej po te kolorowe albo uniwersalne, które można nosić przez cały rok, jak czapka typu beanie, czy wełniane buty emu.
Pamiętaj, że dobieranie zimowych rzeczy do typowo wiosennych na zasadzie kontrastu może przynieść zachwycający efekt modowej ekstrawagancji.
Unikaj noszenia zimowych ubrań w ponurych i ciemnych kolorach, uszytych z grubych materiałów, ubrań pluszowych, polarowych, wykonanych z grubej dzianiny, itd.
Unikaj przypadkowości w doborze zimowych rzeczy w wiosennych stylizacjach. Zapomnij o ubraniach sportowych (narciarskich), bluzach polarowych, czapkach z pomponem, itp.
Modyfikuj zimowe ubrania. Jeżeli się da – odepnij kołnierz, kaptur, podszewkę, ocieplacz. Jeśli nie są na tyle funkcjonalne i uniwersalne, zrezygnuj z nich. | Między zimą a wiosną. Stwórz wiosenną stylizację z zimowych ubrań |
Pilarki stołowe półstacjonarne to specyficzne urządzenia, wiążące w sobie względnie wysoką precyzję obróbki, spore parametry robocze i mobilność. Ponadto większość z nich może pracować jako maszyny stricte stacjonarne, gdyż przewidziano w ich obudowie specjalne otwory do solidnego mocowania, na przykład do stołu roboczego. Urządzenia te można przenosić zazwyczaj samodzielnie, a transport jest łatwy, gdyż po złożeniu lub demontażu dodatkowych akcesoriów mają małe i możliwie regularne gabaryty. Krótka charakterystyka
Pilarka stołowa Makita MLT100daje wiele możliwości obróbkowych, których realizacja odbywa się z dużą precyzją, między innymi dzięki wyposażeniu w postaci przykładnic kątowych i tego typu akcesoriów oraz osprzętu pomocniczego. Jako wyposażenie dodatkowe przewidziano również dla pilarki mobilny stół roboczy sprawiający, że jej transportowanie jest szczególnie wygodne dzięki kółkom, a magazynowanie komfortowe za sprawą możliwości jego złożenia w celu ograniczenia do minimum gabarytów.
Funkcje
Pilarka MLT 100 posiada możliwość wysuwu lub chowania tarczy pilarskiej w głąb stołu roboczego. Dzięki temu możliwe jest dostosowanie parametru głębokości cięcia do grubości ciętego materiału, tak aby tarcza nie wystawała nadto co potrzeba ponad element cięty. Daje to zarazem możliwość rowkowania, a więc cięcia nieprzelotowego.
Drugie pokrętło odpowiedzialne jest za zwalnianie mechanizmu pochyłu tarczy tnącej, a więc cięcie pod kątem jest w zakresie kompetencji tej maszyny. Kąt można ustawić w dwóch płaszczyznach: poprzez pochylenie tarczy tnącej za pomocą wspomnianego mechanizmu pochyłu oraz w drugiej płaszczyźnie, za sprawą przykładnicy kątowej montowanej na prowadnicach stołu roboczego. Stół roboczy wyposażony jest w prowadnice przewidziane do montażu dodatkowych elementów rozszerzających zastosowanie i zwiększających precyzję pracy.
Pozostając przy stole roboczym, warto zwrócić uwagę na to, że posiada on przesuwne elementy – tak zwany wózek do łatwiejszego nacierania materiałem na tarczę tnącą.
Blat stołu jest ponadto rozsuwany w dwóch kierunkach. Zapewnia to użytkownikowi lepszą stabilność przy konieczności cięcia większych elementów.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Na krawędziach stołu umieszczona została podziałka, aby było możliwe precyzyjne ustawienie elementu obrabianego i kontrolowanie w czasie cięcia. Podziałka znajduje się również na prowadnicach wysuwnych elementów, więc przy ponadstandardowych wymiarach przedmiotów ciętych też ta kontrola jest zapewniona.
Bezpieczny wyłącznik pozwala na szybkie wyłączenie maszyny w razie potrzeby. Jest on duży i dobrze widoczny oraz łatwy w obsłudze.
Na obudowie maszyny przewidziano wygodny schowek na zapasowe tarcze tnące. Dzięki niemu łatwiej dbać o dobrą organizację w czasie pracy, która to jest przecież głównym źródłem oszczędności czasowych.
Na podstawie pilarki przewidziano otwory do trwałego zmontowania urządzenia z będącym dodatkowym wyposażeniem mobilnym stanowiskiem roboczym lub do przytwierdzenia maszyny w warsztacie, gdzie pracować będzie ona jako maszyna stacjonarna.
Maszyna wyposażona jest w system odciągu pyłów, do którego króćca można podłączyć urządzenie odsysające – odkurzacz lub odciąg wiórów.
Jako, że jest to pilarka półstacjonarna, przewidziano w niej nawijak do przewodu zasilającego, aby jej transport był wygodniejszy.
Użyte materiały
Podstawa pilarki tarczowej Makita MLT100 wykonana jest z wytrzymałego tworzywa sztucznego o grubym przekroju poprzecznym, dzięki czemu zachowany jest dobry współczynnik pomiędzy sztywnością urządzenia i wagą. Konieczne jest bowiem, aby maszyna ta była łatwa w przenoszeniu i transporcie, a do tego niezbędne jest ograniczenie jej wagi. Sam stół roboczy to stabilne odlewane ciśnieniowo aluminium. Jest to najlepsze rozwiązanie, zapewniające wysoką sztywność, niską ścieralność i stosunkowo niską wagę. Wszystkie prowadnice wykonane są z metalu, dzięki czemu ich trwałość w trudnych warunkach pracy będzie z pewnością podwyższona.
Parametry
Makita MLT100 wyposażona jest w mocny, bo 1500-watowy silnik. Tarcza o średnicy 260mm sprawia, że maszyna jest zdolna przeciąć elementy o grubości do 93mm przy tarczy ustawionej pionowo, zaś przy kącie 45˚ – do 65mm. Silnik zasilany jest prądem jednofazowym 230V, co jest najwygodniejszym rozwiązaniem w maszynach mobilnych, gdyż dostęp do prądu o tych parametrach jest najbardziej powszechny. Waga na poziomie ok. 34 kg jest dość dobrym wynikiem przy tego rodzaju i tej klasy maszynach półstacjonarnych.
box:offerCarousel
Rozwiązania techniczne
Silnik wyposażono w hamulec elektryczny, który bardzo szybko zatrzymuje tarczę tnącą po rozłączeniu maszyny. Zwiększa to bezpieczeństwo oraz skraca czas międzyoperacyjny przy zdejmowaniu elementu obrabianego ze stołu roboczego lub przy przezbrajaniu urządzenia w innego typu tarcze.
Wyposażenie
Urządzenie jest bardzo bogato wyposażone, gdyż jako standard dostarczane są z nim takie elementy, jak przymiar do cięcia ukośnego wraz z podziałką i dociskiem, prowadnica równoległa oraz osłona tarczy, tarcza tnąca, popychacz do bezpiecznego przesuwania materiału i klucze obsługowe.
Podsumowanie
Makita MLT100 jest jedną z bardziej popularnych pilarek stołowych półstacjonarnych. Charakteryzuje się ona dobrym stosunkiem jakości i funkcjonalności do ceny. Jej obsługa jest łatwa i komfortowa. Maszyna objęta jest 3-letnią gwarancją producenta. Jak na urządzenie półstacjonarne z tej półki cenowej, można ją pochwalić za stosunkowo wysoką precyzję, która została uzyskana dzięki bogatemu wyposażeniu w różnego rodzaju przykładnice oraz prowadnice. | Testujemy pilarkę stołową Makita MLT100 |
Aktywność ruchowa przynosi naszym dzieciom same korzyści. Ćwiczą koordynację i koncentrację, pożytkują nadmiar energii i wspaniale się bawią. Podpowiadamy, jakich akcesoriów użyć, aby urozmaicić ich sportowe zmagania. Większości maluchów nie trzeba nakłaniać do zabaw ruchowych. Gdy tylko nauczą się chodzić, co znacznie poszerza ich możliwości odkrywania świata i samodzielnego przemieszczania, zwykle chcą biegać, skakać, wspinać się i tańczyć. Warto wspierać tę naturalną skłonność do ruchu. Dzięki temu dziecko równomiernie się rozwija, prawidłowo kształtuje swój układ kostny i mięśniowy, dba o właściwą postawę ciała, a także hartuje swoje ciało. Organizowanie ruchowych aktywności znacznie ułatwi nam bogata oferta akcesoriów. Są bajecznie kolorowe, łatwe w obsłudze i dają mnóstwo nowych propozycji zabaw. Prezentujemy gadżety odpowiednie dla kilkulatków.
Zabawy dla dwulatków
Dzieci w tym wieku nie potrafią się długo skupiać na jednej czynności, dlatego potrzebują ciekawych, dynamicznych i angażujących zabaw, których formy będą się często zmieniać. Dla takich maluchów świetnie nadaje się zestaw akcesoriów, które można wykorzystywać na przeróżne sposoby, dzięki czemu nigdy się nie znudzą. Na pierwszym miejscu są oczywiście wszelkie piłki i piłeczki. Mogą być duże idmuchane, kauczukoweodbijające się od ścian i podłogi, a także klasyczne, przeznaczone do gier sportowych. Fantastycznym i jednocześnie wyjątkowo bezpiecznym miejscem do skoków i turlania będziebasen dmuchany wypełniony górą kolorowychkulekplastikowych. Maluchom uwielbiającym wspinaczkę i pokonywanie przeszkód ogromną frajdę sprawi budowanie, a następnie zdobywanie konstrukcji stworzonych z megadużych klocków rehabilitacyjnych. Takie budowle możemy połączyć z dodatkową atrakcją w postacitunelu, a także, aby wszelkie lądowania przebiegały miękko, otoczyć matą piankową.
Trzylatki jak piłeczki
Dla żwawych trzylatków nadal będą się nadawać wszystkie zabawki proponowane wcześniej. Domowe place zabaw i budowane w ogrodzie tory przeszkód to wciąż ciekawe i przynoszące mnóstwo radości wyzwania. Sportowy ekwipunek warto jednak rozbudować o akcesoria do skakania. Przedszkolaki uwielbiają wszelkiego rodzajuskoczki (krówki, koniki i osiołki), a takżepiłki do skakania ze specjalnymi uchwytami. Świetnym towarzyszem zabaw w podróżników, rycerzy czy odkrywców nowych krain będzie ćwiczący równowagękonik na biegunach. Pokój naszego energicznego malucha warto wyposażyć w składaną matę gimnastyczną. Stworzy bezpieczne podłoże do nauki fikołków czy po prostu odpoczynku po dniu wytężonej aktywności, pozwoli na skoki i akrobacje. Dzięki niej maluch będzie mógł intensywnie się bawić, skakać i szaleć, a my zapewnimy mu przy tym maksimum bezpieczeństwa.
Dla czterolatka
Pełen energii czterolatek ma już mnóstwo pomysłów na angażujące go aktywności. Nasze zadanie polega głównie na dostarczenie mu sprzętu inspirującego i dostosowanego do wieku, wzrostu i możliwości. Mając w domu małego gimnastyka, możemy spróbować chociaż w niewielkim stopniu przemienić jego pokój lub kącik w miejsce, w którym może realizować swoją pasję. Świetnym pomysłem będzie trapez zawieszony na zamocowanych w suficie hakach. To idealny sprzęt nie tylko do huśtania, ale także do fikołków, podciągania i gimnastycznych akrobacji. Jeśli dysponujemy wolną ścianą i bezpieczną przestrzenią dookoła, możemy zamontować na niejdrabinkę gimnastyczną. Nie zapomnijmy o położeniu na podłodze materaca, który zniweluje nieprzyjemne skutki skoków czy ewentualnych upadków. Podczas zabaw na świeżym powietrzu warto zaproponować dzieciom korzystanie z klasycznych sportowych zabawek, takich jakskakanka czyhula-hoop. Świetnie ćwiczą szybkość i koordynację.
W akcesoria do zabaw ruchowych warto inwestować. Inspirują do zabawy, aktywizują i mogą być używane przez całą rodzinę. Wybierając uniwersalne artykuły, wykonane z wysokiej jakości materiałów, zapewniamy dziecku długie lata bezpiecznej i wszechstronnie rozwijającej zabawy. | Zabawy ruchowe dla dwu-, trzy- i czterolatków – potrzebne akcesoria |
Święta, Sylwester i karnawał to czas, kiedy na naszych stołach często pojawia się alkohol. Podobnie jest też w wakacje, kiedy nie wyobrażamy sobie grilla bez zimnego piwa. Jeśli jesteś kierowcą, warto byś pod ręką miał alkomat, dzięki któremu w każdej sytuacji będziesz mógł zbadać poziom alkoholu we krwi. W ciągu kilku ostatnich miesięcy wiele razy słyszeliśmy o tragicznych wypadkach spowodowanych przez nietrzeźwych kierowców. Ofiarami są najczęściej niewinni ludzie – piesi, rowerzyści czy jadący autem z naprzeciwka. Choć wiele już było kampanii społecznych nawołujących do tego, by nie wsiadać „po kieliszku” za kierownicę, cały czas mamy tendencję do myślenia, że „mnie się to nie przydarzy, niewiele wypiłem, nie jestem przecież pijana”. I choć wiadomo, że podczas powrotów z tzw. długich weekendów na ulicach będą wzmożone kontrole policyjne, wiele osób i tak po spożyciu alkoholu decyduje się prowadzić samochód. A wystarczyłoby mieć przy sobie alkomat i dość rozwagi, by się przebadać i stwierdzić, czy warto ryzykować nie tylko utratę prawa jazdy, ale także zdrowia lub życia.
Rodzaje alkomatów
Alkomat z sensorem elektrochemicznym – do firmy
Alkomaty elektrochemiczne najnowszej generacji posiadają sensory zbudowane ze stopu platyny, dzięki czemu są bardzo precyzyjne i trwałe. Stanowią także połączenie wysokiej jakości z przystępną ceną – alkomat elektrochemiczny kosztuje zazwyczaj niewiele więcej niż alkomat półprzewodnikowy. Taki model będzie opłacalnym zakupem dla firm, w których konieczne jest badanie pracowników. Można nim wykonać więcej pomiarów i rzadziej (średnio raz na 12 miesięcy) się go kalibruje, co w efekcie generuje oszczędności.
Alkomat z sensorem spektrofotometrycznym – wykorzystującym podczerwień
Te stacjonarne urządzenia są najdroższe, ale również najbardziej dokładne. Zwykle stosowane są przez instytucje, np. policję czy szpitale. Do pomiaru stężenia alkoholu we krwi wykorzystują spektrum podczerwieni. Wyniki z takiego alkomatu służą za dowody w sprawach sądowych.
Alkomat półprzewodnikowy – do użytku domowego
Najtańsze na rynku, poręczne i przeznaczone do użytku domowego. Badając się alkomatem półprzewodnikowym należy pamiętać, że na wynik pomiaru wpływa wiele czynników – chociażby zjedzenie miętowego cukierka, żucie gumy, dym tytoniowy, aceton (większe stężenie w organizmie występuje przy nieleczonej cukrzycy) czy wilgotność powietrza. Dlatego podczas badania trzeba ściśle przestrzegać zaleceń producenta. Wiele osób może uznać je za niezbyt dokładne – rzeczywiście mogą takie być, jeśli zdecydujemy się na model za kilkanaście złotych. Na rynku dostępne są jednak urządzenia sprawdzonych firm, produkujących dobrej jakości alkomaty półprzewodnikowe.
Przykładowe alkomaty półprzewodnikowe
Santech AL-7000 Lite
Kompaktowy alkomat wysokiej jakości. Do jego budowy wykorzystano bardzo dokładny i stabilny sensor półprzewodnikowy, dzięki czemu wynik badania jest miarodajny. Zasilany jest dwoma bateriami alkalicznymi AA, które pozwalają na wykonanie od 200 do 300 testów. Jest gotowy do pracy już po 7 sekundach od włączenia, a wynik uzyskujemy po odczekaniu 10 sekund. Oprogramowanie alkomatu Santech AL-7000 Lite weryfikuje działanie sensora, co daje nam pewność wykonania prawidłowego pomiaru stężenia alkoholu w wydychanym powietrzu. Kontroluje także stan naładowania baterii oraz przepływ powietrza, co zapewnia właściwą pojemność badanej próbki. Wynik badania pojawia się na cyfrowym wyświetlaczu LCD, a zakres pomiaru wynosi od 0,000 do 4,000‰ (z dokładnością pomiaru do 0,01‰). Kalibrację wykonuje się po 300 pomiarach lub co pół roku. Alkomat Santech AL-7000 Lite kupimy w cenie 219–269 zł.
Santech AL-6000 Professional
Dzięki dwóm trybom pracy (aktywny i pasywny) urządzenie pozwala na przebadanie dużej liczby osób w krótkim czasie. W trybie pasywnym możliwe jest szybkie badanie bez ustnika, dzięki któremu już po kilku sekundach wiadomo, czy badany spożywał alkohol. Przy takim pomiarze wynik określany jest następująco: przy niskim stężeniu – 0, przy średnim – Lo, wysokim – Hi. Tryb aktywny to klasyczne badanie, polegające na pomiarze promili w wydychanym powietrzu (w zakresie od 0,00 do 4,00‰, z dokładnością do 0,01‰). Czas przygotowywania urządzenia do pracy wynosi 15 sekund, czas wydechu to 4 sekundy, a czas pomiaru – 20 sekund.
Alkomat Santech AL-6000 Professional posiada przepływowy czujnik powietrza oraz wyposażony jest w funkcje automatycznej kontroli jakości pomiaru i automatycznego sprawdzania czystości sensora. Posiada również licznik przeprowadzonych pomiarów, dzięki czemu wiadomo, kiedy należy go skalibrować. Sygnalizacja dźwiękowa poinformuje o konieczności przeprowadzenia kalibracji, źle wykonanej próbie, uszkodzonym czujniku czy rozładowujących się bateriach. Zasilany jest dwoma bateriami alkalicznymi AA. Alkomat Santech AL-6000 Professional dostępny jest już od 169 zł.
Przykładowe alkomaty elektrochemiczne
DaTech PRO X-5
Nowy, zrewolucjonizowany model alkomatu PRO X-5 został wprowadzony na rynek we wrześniu 2014 roku. Wyróżnia się bardzo dokładnym czujnikiem elektrochemicznym oraz rozbudowanym mikroprocesorem kontrolującym. Alkomat PRO X-5 sam obliczy, za ile dni powinieneś go skalibrować. Zaawansowany platynowy sensor jest jeszcze bardziej wytrzymały i czuły niż dotychczasowe, produkowane przez tę markę. Nowatorską stroną alkomatu PRO X-5 jest podświetlany ustnik oraz możliwość zapamiętywania przez urządzenie dziesięciu ostatnich pomiarów wraz z informacją, ile czasu minęło od ostatniego badania. Zakres pomiaru wynosi od 0,00 do 5,00‰, czas przygotowania to 12 sekund, a oczekiwanie na wynik – 15 sekund. Precyzja pomiaru sięga 0,01‰.
Podobnie jak alkomat Alcoscan 6000 Professional, PRO X-5 wyposażony jest w funkcję automatycznej kontroli jakości pomiaru oraz funkcję automatycznego sprawdzania czystości sensora. Ponadto posiada licznik przeprowadzonych pomiarów, sygnalizację dźwiękową oraz możliwość zmiany jednostek, w których mierzymy zawartość stężenia alkoholu we krwi. Kalibrację wykonuje się po 500 pomiarach lub po 12 miesiącach, a wynik odczytuje na czytelnym wyświetlaczu LCD. Kompaktowy i poręczny alkomat DaTech PRO X-5 znajdziemy w cenie 299 zł.
Santech AL-8000
Najmniejszy alkomat, który powstał dzięki połączeniu sensora z czujnikiem. Zintegrowany z sensorem czujnik przepływu powietrza określa minimalną objętość wydechu. Zastosowanie najwyższej jakości stopu platyny przy budowie sensora pozwala na bardzo precyzyjny odczyt pomiaru. Dodatkowo linia alkomatów AL-8000 jest generacją urządzeń dostępnych w różnych barwach! Do wyboru mamy pięć kolorów – grafitowy, zielony, beżowy, niebieski i różowy. Zakres pomiarów wynosi od 0,00 do 4,00‰, a kalibracji, podobnie jak w przypadku innych alkomatów elektrochemicznych, dokonuje się po 12 miesiącach lub 500 pomiarach.
Alkomat Santech AL-8000 nie zapamiętuje wyników, ale można w nim ustawić automatyczny alarm, który będzie się uruchamiał przy przekroczeniu ustalonego poziomu promili. Posiada licznik przeprowadzonych pomiarów, a wyniki wyświetlane są na wyświetlaczu LCD z podświetleniem. W zestawie znajdziemy ustniki wielorazowego użytku. Czas przygotowywania urządzenia do pracy wynosi 15 sekund, czas oczekiwania na wynik – 20 sekund. Alkomat Santech AL-8000 kupimy w cenie od 399 do 439 zł.
AlkoDigital BAC10
Za 195 zł kupisz poręczny alkomat elektrochemiczny AlkoDigital BAC10. Uruchamiany jednym przyciskiem posiada zakres pomiaru od 0,00 do 4,00‰. Informuje o rozładowującej się baterii, a także wyłącza automatycznie po 2 minutach bezczynności. Zasilany jest dwoma bateriami alkalicznymi, które wystarczają na około 200 testów. Przygotowanie testera do badania to zaledwie 3 sekundy.
W komplecie znajdziemy także ustnik wielorazowego użytku. Czuły sensor elektrochemiczny gwarantuje precyzyjny pomiar (bez względu na zanieczyszczenie oddechu). Układ zabezpieczający dba o to, by przed każdym badaniem całkowicie oczyścić sensor z oparów z poprzedniego badania. Alkomat AlkoDigital BAC10 wyposażony jest w alarm dźwiękowy, który uruchomi się powyżej 0,20‰ alkoholu w wydychanym powietrzu. Posiada pamięć ostatniego pomiaru, a wyniki wyświetlane są na niewielkim wyświetlaczu.
Jak prawidłowo używać alkomatu?
Badanie alkomatem wykonuje się co najmniej 30 minut po spożyciu! To bardzo ważne, gdyż w innym wypadku może dojść do rozkalibrowania i zepsucia urządzenia. Zaraz po wypiciu alkoholu mierzona jest jego zawartość w ustach, a nie w krwioobiegu.
Podobnie jest w przypadku palenia papierosów. Badanie wykonane zaraz po wypaleniu papierosa może zafałszować wynik – szczególnie gdy badamy się alkomatem z sensorem półprzewodnikowym.
Przed wykonaniem badania usta należy przepłukać czystą wodą.
Badanie najlepiej wykonywać w temperaturze pokojowej. Zimą lepiej nie przechowywać sprzętu w samochodzie, by nie narażać go na działanie niskich temperatur.
Pamiętajmy, że alkomat to urządzenie elektroniczne, które ma prawo się mylić lub zepsuć. By być pewnym wyniku, przed wyruszeniem w drogę wykonajmy serię 3 pomiarów w 15-minutowych odstępach.
Regularnie serwisujmy i kalibrujmy alkomat – tylko wtedy będziemy mieć pewność, że działa bez zarzutu. Czas kalibracji urządzenia wyznaczony jest przez producenta i może się różnić w zależności od rodzaju produktu. Ściśle przestrzegajmy tych terminów!
Kalibracja alkomatu
Tylko regularna kalibracja zapewnia prawidłowy odczyt wyniku. W zależności od rodzaju urządzenia, producent zaleca kalibrację co 6 miesięcy lub po wykonaniu od 100 do 300 pomiarów dla alkomatów półprzewodnikowych, co rok lub po wykonaniu 500 pomiarów dla alkomatów z sensorem elektrochemicznym. Kalibracja zalecana jest również w przypadku, gdy produkt w żaden sposób nie reaguje mimo wykonywania badania, kiedy wskazuje maksymalny poziom pomiaru lub pokazuje promile u osoby, która nie spożywała alkoholu.
Kalibrację należy wykonać również wtedy, kiedy wynik wynosi zero promili, choć badany pił. Kolejnymi wskazaniami do skalibrowania urządzania są: niewłaściwe przechowywanie (np. w pobliżu materiałów zawierających alkohol lub w temperaturze innej niż zaleca producent), wykonanie badania bezpośrednio po wypiciu alkoholu oraz kiedy na urządzeniu wyświetli się napis „CAL”.
Na rynku dostępnych jest wiele alkomatów, w tym także modele jednorazowe. Nie ma jednak sensu kupować urządzeń za kilka-czy kilkanaście złotych, ponieważ odsetek błędów podczas pomiarów jest w nich bardzo wysoki i wymagają skalibrowania już po kilku użyciach. Decydując się na zakup alkomatu (czy to do celów prywatnych, czy służbowych), zaufaj renomowanym w tej dziedzinie markom. Lepiej postawić na jakość i wydać parę groszy więcej, niż ciągle zmagać się z niedziałającym urządzeniem. Najważniejszy w tej kwestii jest przecież prawidłowy wynik badania. | Alkomat – dlaczego warto mieć go przy sobie? |
Orteza ma za zadanie unieruchomić staw i ograniczyć zakres ruchów wykonywanych w jego obrębie. Sportowcy często noszą stabilizatory na kolano profilaktycznie. Natomiast orteza stawu skokowego chroni ich przed urazem w kostce. Ortezy mogą stosować sportowcy, a także osoby po urazach. W przeciwieństwie do gipsu, są lżejsze i wywierają mniejszy nacisk na kość. Ortezy nie uciskają mięśni i nerwów, przez co naturalna regeneracja ciała może przebiegać bez przeszkód.
Zadaniem ortezy jest unieruchomienie stawu w bezpiecznej pozycji, co zmniejsza dolegliwości w jego obrębie. Noszenie usztywniacza przyspiesza też powrót do zdrowia. Zazwyczaj jest zbudowany z tworzywa lub materiału, który przepuszcza powietrze. Jego działanie zapewnia wyposażenie w komory powietrzne, które usztywniają staw, nie ściskając go i nie obciążając zanadto. W sprzedaży są dostępne ortezy, z których można spuszczać powietrze lub uzupełnić nim wnętrze usztywniacza. Komfort noszenia zwiększa właściwość ortez do utrzymania optymalnej temperatury w stawie. Istnieją trzy rodzaje ortez, podzielone ze względu na ich twardość. Sztywne stabilizatory są noszone przez sportowców po kontuzjach. Specjaliści zalecają je także podczas końcowego etapu leczenia złamań kości, po skręceniach lub zwichnięciach. Półsztywne ortezy przeznaczone są dla pacjentów w końcowej fazie leczenia uszkodzenia stawów, a miękkie i elastyczne ortezy są najlepsze dla osób mających bóle reumatyczne.
Stabilizator na kolano, orteza stawu skokowego i biodrowego
Ortezy można podzielić także ze względu na miejsce stosowania. Te zakładane na kończynę górną to:
* stabilizator na kolano,
* stabilizator na kostkę (orteza stawu skokowego),
* orteza stawu biodrowego.
Stabilizator na kolano reguluje zakres ruchu w stawie i uniemożliwia poruszanie nim w niewłaściwych, niekorzystnych dla kolana kierunkach. Zarówno ten rodzaj ortezy, jak i ortezę stawu biodrowego, warto nosić po zabiegach chirurgicznych, bo przyspieszają rekonwalescencję po nich. Stabilizator na kostkę może być natomiast stosowany w trakcie zabiegów rehabilitacyjnych. Jego noszenie zapobiega tworzeniu się obrzęków i wspomaga regenerację oraz powrót do zdrowia. Orteza stawu skokowego może być zakładana po zwichnięciu kostki, jej skręceniu bądź po innych urazach ścięgna Achillesa. Taki rodzaj stabilizacji wzmacnia staw. Przy wyborze ortezy należy zwrócić uwagę na dopasowanie do nogi. Warto wiedzieć, że sportowcy noszą takie stabilizatory profilaktycznie. Mogą one bowiem zapobiec kontuzji stawu skokowego.
Orteza nadgarstka, łokcia i barku
Do kolejnej grupy stabilizatorów kończyny górnej należą:
* orteza nadgarstka,
* stabilizator łokcia,
* orteza barku.
Orteza nadgarstka bardzo często jest noszona przez osoby z zespołem cieśni nadgarstka. Są to z reguły pracownicy biurowi bądź ci, którzy spędzają większość czasu w ciągu dnia przed komputerem. Jednak także wśród sportowców nie brakuje tych, którzy muszą sięgnąć po usztywnienie nadgarstka. Jest to częsta sytuacja po upadku, np. podczas jazdy na nartach, rolkach bądź snowboardzie. Kontuzje nadgarstka zdarzają się także w sportach walki. Natomiast ortezy stawu barkowego są zakładane po to, by ograniczyć zakres ruchu w tym miejscu. Mają formę pasa stabilizującego ramię. Mogą być stosowane przy zwichnięciach lub stanach bólowych stawu barkowego. Najczęściej noszoną przez sportowców ortezą na kończynę górną jest stabilizator na łokieć. Szczególnie często muszą po niego sięgać osoby grające w tenisa, golfa oraz w koszykówkę. Jest zalecany w profilaktyce łokcia tenisisty i łokcia golfisty.
Ortezy na kręgosłup
Ostatnią kategorią ortez są ortezy usztywniające kręgosłup. Często są stosowane u osób po wypadkach, aby ustabilizować im kręgosłup. Pomagają też korygować postawę pacjentom ze skoliozą i innymi wadami postawy. Zmniejszają bóle pleców. Ortezy kręgosłupa są zwykle dostępne w formie pasów lędźwiowo-krzyżowych.
Doboru odpowiedniej ortezy powinien dokonać lekarz lub rehabilitant, szczególnie jeśli usztywnienie ma być noszone w trakcie ćwiczeń rehabilitacyjnych. Niezwykle istotne jest zbadanie stawu i decyzja o tym, czy stabilizator ma działanie profilaktyczne czy też ma wspomagać leczenie urazu lub kontuzji. Każda orteza kończyny powinna być dopasowana do obwodu ręki bądź nogi. Zwiększy to skuteczność i komfort noszenia. | Rodzaje ortez: dla sportowców i po urazach |
Jaki laptop kupić, jeśli chcemy na ten cel wydać maksymalnie 1500 zł? O tym przekonacie się, czytając niniejszy poradnik, w którym zaprezentuję kilka polecanych laptopów w tej cenie. Lenovo V110
Lenovo to jeden z największych graczy na rynku. Nasze zestawienie nie mogło się więc obyć bez sprzętu tego producenta. Jak większość laptopów, także i V110 występuje w wielu różnych wariantach konfiguracyjnych. Ten, który chcę wam przybliżyć, kosztuje ok. 1450 zł. Co kryje jego specyfikacja? Ekran w tym przypadku mierzy 15,6 cala i ma rozdzielczość 1366 x 768 pikseli. Jako procesor mamy tu Intel Celeron N3540, z zegarem o taktowaniu maksymalnym 2,66 GHz, wspieranym przez 4 GB RAM. Co z dyskiem twardym? Tę rolę pełni HDD o pojemności 500 GB. Jeśli chodzi o system operacyjny, jest tu Windows 10. Karta graficzna to w tym przypadku zintegrowane rozwiązanie – Intel HD Graphics 500.
box:offerCarousel
Asus R540
W cenie do 1500 zł godna polecenia jest także seria laptopów Asus, a konkretnie modele oznaczone jako R540. Wariacji tych sprzętów jest wiele, jednak w cenie ok. 1480 zł dostępny jest wariant z procesorem Intel Celeron N3050, z zegarem o taktowaniu maksymalnym 2,16 GHz, wspieranym przez 4 GB RAM. Co ważne, jako dysk zamontowano tu SSD o pojemności 128 GB, co znacznie przyspiesza działanie urządzenia. Ekran ma z kolei przekątną 15,6 cala i rozdzielczość 1366 x 768 pikseli. Grafika to w tym przypadku również zintegrowane rozwiązanie, czyli Intel HD Graphics. System operacyjny to Windows 10.
box:offerCarousel
Lenovo G50-80
Kolejnym laptopem, który koniecznie należy rozważyć podczas podejmowania decyzji zakupowej, jest Lenovo G50-80. Sprzęt ten ma wiele wariantów, ale jeden z nich, kosztujący ok. 1490 zł, wydaje się być szczególnie interesujący. Został on bowiem wyposażony w procesor Intel Core i5-5200U, z zegarem do 2,7 GHz, aż 8 GB RAM, dysk twardy 1 TB, a także 15,6-calową matrycę o rozdzielczości 1366 x 768 pikseli. W kwestii karty graficznej oczywiście nie powinniśmy liczyć na dedykowane rozwiązanie, więc zastosowano tu Intel HD Graphics 5500. System operacyjny to Windows 8.1.
box:offerCarousel
HP Notebook 14
A co powiecie na laptop HP, model Notebook 14? Jak nazwa wskazuje, ekran ma 14 cali przekątnej, a jego rozdzielczość wynosi 1366 x 768 pikseli. Wariantów Notebook 14 jest wiele. Jeden z nich, kosztujący niecałe 1500 zł, jest naprawdę godny polecenia. Wyposażono go w procesor Intel Core i3-6006U, 4 GB pamięci operacyjnej RAM oraz kartę graficzną (zintegrowaną z CPU) Intel HD 520. Tym, co zwraca szczególną uwagę, jest dysk wewnętrzny SSD o pojemności 128 GB. Niestety, w omawianym wariancie Notebook 14 nie zainstalowano systemu operacyjnego, więc kupując ten sprzęt, trzeba się o niego postarać na własną rękę.
box:offerCarousel
Acer ES1-331
Na koniec mam dla was propozycję firmy Acer, model ES1-331. Wariant, który chcę wam polecić, kosztuje ok. 1400 zł. Co ma do zaoferowania? Naprawdę sporo – mamy tu procesor Intel Celeron N3050, z zegarem o taktowaniu maksymalnym 2,16 GHz, 8 GB RAM, dyskiem twardym 500 GB, a także 13,3-calową matrycą o rozdzielczości 1366 x 768 pikseli. Karta graficzna to zintegrowana Intel HD Graphics. Poducent nie poskąpił na systemie operacyjnym, ponieważ jest tu preinstalowany Windows 10. | Laptopy do 1500 zł – II kwartał 2017 |
Jørn Lier Horst, policjant i autor popularnej serii kryminalnej o komisarzu Williamie Wistingu, od kilku lat wydaje również książki dla młodzieży. Minipowieści wydane w ramach cyklu „CLUE” zawierają wątki kryminalne, ale to raczej lekkie przygodówki dla młodszych czytelników. W każdej z nich trójka młodych bohaterów (i pies) musi rozwiązać jakąś sprawę, więc spokojnie można czytać je rozdzielnie, choć poszczególne tomiki łączą też niektóre wątki. Zatoka Okrętów i jej tajemnice
Akcja wszystkich części toczy się nad Zatoką Okrętów i w Pensjonacie Perła zbudowanym ponad 100 lat temu. Cała okolica nosi zresztą jakieś ślady przeszłości, najstarsi mieszkańcy powtarzają różne historie o ukrytych skarbach, nic więc dziwnego, że wszystko to działa na wyobraźnię dzieciaków, które, gdy nie chodzą do szkoły, po prostu się nudzą. Jeśli do tego dodamy jakieś tajemnicze zdarzenia i obcych ludzi kręcących się po okolicy, to dla ekipy młodych detektywów sygnał, by ruszali do akcji. Oczywiście w tajemnicy przed dorosłymi, bo inaczej nie byłoby frajdy.
Nowoczesne gadżety, ale i tak najlepszym narzędziem jest umysł
Dziś takie zabawy i szukanie przygody są chyba dużo łatwiejsze niż kilkadziesiąt lat temu. Zawsze pod ręką jest telefon do robienia filmów, zdjęć, w razie potrzeby można wezwać pomoc, a w domu odpowiedzi na prawie wszystkie pytania i możliwość weryfikacji hipotez zapewni nam komputer. Czy jednak oznacza to, że nie przeżywa się emocjonujących przygód? Jak pokazuje Horst, pod tym względem wiele się jednak nie zmieniło. Do tego, by rozwiązać jakąś zagadkę, trzeba samemu pogłówkować, a jak to zwykle bywa u dzieciaków – muszą do tego dołożyć potajemne wyjścia w nocy z domu, śledzenie podejrzanych typków i wchodzenie w różne miejsca ze ściśniętym ze strachu gardłem. Bez tego nie byłoby zabawy.
Kryminał z filozofią na deser
„Zagadka hien cmentarnych” to już czwarty tomik z serii. Tym razem wszystko zaczyna się od znalezienia na starym cmentarzu śladów po jakichś wandalach rozkopujących groby, ale śledztwo w tej sprawie pomoże trójce bohaterów nie tylko wpaść na trop sprawców, ale wyjaśnić również okoliczności wypadku sprzed roku, w którym zginęła matka jednej z dziewcząt. Dotąd niewyjaśniona sprawa wreszcie będzie mogła dać trochę spokoju tym, którzy dotąd cierpieli z powodu jej zagadkowości – policja przecież sugerowała nawet samobójstwo. W tle oczywiście będzie też skarb, o którym krąży wiele opowieści, a te z kolei przyciągają od lat w okolice różnych podejrzanych ludzi – Cecilia, Une i Leo wraz z psem Egonem będą musieli tym razem stanąć z nimi w bardzo bliskiej konfrontacji.
To, co charakterystyczne i ciekawe w tej serii, to fakt, iż autor umiejętnie wplata w fabułę wszystkich tomów swojego rodzaju przewodników, a są nimi słynni filozofowie. Czasem jest to jedno zdanie, jakaś myśl, która pomoże bohaterom w tym, by rozwiązać zagadkę, ale oprócz tego zawsze na końcu książki czytelnik znajdzie również krótką notkę biograficzną o danym myślicielu wraz z podsumowaniem jego teorii. Tym razem przewodnikiem jest Søren Kierkegaard, stawiający trudne pytania o sens życia, poczucie odpowiedzialności i wolność wyboru. Mamy więc do czynienia z lekturą lekką, na pewno przeznaczoną dla młodszych czytelników, ciekawą i wciągającą. Dla wszystkich, którzy lubią tajemnice, przygody i książki o przyjaźni, ta seria będzie strzałem w dziesiątkę. Jeżeli jesteście zainteresowani e-bookami, wydawca pomyślał i o Was – na Allegro można kupić ten tytuł za około 23 złote.
Zobacz również inne książki Jørna Liera Horsta.
Źródło okładki: www.smakslowa.pl | „Zagadka hien cmentarnych” Jørn Lier Horst – recenzja |
Do najcenniejszych i najbardziej lubianych przez dziecko zabawek należą te wykonane samodzielnie. Co więcej, uczą one kreatywności, pogłębiają wiedzę o świecie i rozwijają zainteresowania. A ich wybór jest dziś ogromny – mamy zestawy dla małych naukowców, paleontologów, artystów czy wynalazców. Oprócz przemiłych przytulanek oraz lalek lub samochodzików dziecko powinno mieć też zabawki, które uczą logicznego myślenia, kreatywności i pokazują, jak różnorodny jest świat. Do takich wartościowych, uczących koncentracji i cierpliwości zabawek należą między innymi klocki, puzzle, a także rozmaite gry rodzinne. To jednak nie koniec listy kreatywnych rozrywek dla najmłodszych. Dzięki dostępnym obecnie zestawom najmłodsi mogą zmienić się w astronomów, fizyków eksperymentalnych czy artystów.
Nauka jest fajna!
Jeśli dziecko pozna zasady rządzące światem fizyki, chemii czy biologii poprzez zabawę i ciekawe doświadczenia, być może zainteresuje się nauką w przyszłości, a przynajmniej nie będzie uznawało tych przedmiotów za nudne. Do najprostszych eksperymentów, które najmłodsi mogą wykonać w domu, należy hodowla kryształów. Pamiętamy ją jako pracę domową z chemii – ale hodować możemy nie tylko kryształki chlorku sodu. Dzięki dostępnym na rynku zestawom młody chemik samodzielnie „wyprodukuje” kryształy o różnych kolorach, a nawet stworzy z nich fantazyjne kształty, na przykład drzewko, lub też wyhoduje kryształy świecące.
Jeśli zauważymy, że dziecko zainteresowało się kryształami, możemy sprezentować mu podobne zabawki, takie jak kopalnia kryształów kwarcu składająca się z bryły gipsu i ukrytych w niej naturalnych kryształów oraz zestawu narzędzi potrzebnych do ich wydobycia. Za pomocą młoteczka dziecko wydobędzie kwarc, który następnie może oczyścić pędzelkiem, a załączona lupa pozwoli mu dokładnie przyjrzeć się znalezisku.
Małego odkrywcę może zaciekawić także zestaw Sekrety elektroniki. Za pomocą kolorowych elementów i przystępnych instrukcji najmłodsi poznają nazwy związane z elektroniką oraz zasady rządzące tą dziedziną nauki. Zabawka ma formę obwodu z rozmaitymi elementami: żarówkami, silniczkami, opornikami, tranzystorami, brzęczykami itd. Jeśli natomiast dziecko interesuje się bardziej konstruowaniem niż teorią i eksperymentami, warto pomyśleć o zabawkach do samodzielnego montażu.
Dobrym wyborem będzie zestaw zabawek solarnych. Młody odkrywca sam skonstruuje modele zawierające prawdziwe panele słoneczne i z pewnością odczuje nie lada satysfakcję, gdy jego dzieła będą poruszały się i wykonywały różne działania, napędzane ekologiczną energią słoneczną. Do wyboru mamy solarne wiatraki, roboty, samochodziki, samoloty.
Warto przyjrzeć się też innym zabawkom do konstruowania, takim jak ręka robota, mała stacja meteo, filtr wodny, wybuchający wulkan, model Układu Słonecznego czy modele urządzeń stworzone na podstawie rysunków Leonarda da Vinci.
Odkrywanie śladów przeszłości
Kryształy kwarcu ukryte w glinianej bryłce to nie jedyna ciekawa zabawka z rodzaju tych, w których dziecko musi wykonać zadanie zbliżone do pracy geologa, paleontologa czy archeologa. Na rozbicie młoteczkiem lub dłutkiem czekają między innymi jaja dinozaura oraz rozmaite bryłki: z ukrytym w środku zębem rekina, starożytną figurką czy elementami szkieletów prehistorycznych zwierząt, które należy połączyć w całość. Największe zestawy wykopaliskowe pozwolą dzieciom nie tylko odkryć i złożyć szkielety dinozaura, mamuta czy tygrysa szablozębnego, ale także nauczą je wykonywać odlewy gipsowe w kształcie skamielin amonitów lub trylobitów. Niektórzy producenci stawiają na atrakcyjność zabawek, więc ich pakiety zawierają na przykład elementy świecące w ciemności. Inne, takie jak Geoworld, przeznaczone są dla tych małych odkrywców, którzy chcieliby mieć jak najwierniejszą kopię paleontologiczną szkieletu wybranego prehistorycznego zwierzęcia. Wybór zależy od preferencji dziecka.
Mały artysta
Równie bogata jest oferta zabawek dla młodych artystów. Nie są to już tylko – wciąż nietracące na popularności – obrazki do malowania według cyfr, koraliki do układania i prasowania, modelina czy biżuteria hand made. Do wyboru mamy także między innymi zestawy do malowania kolorowym piaskiem, modele do wykonania z masy plastycznej lub gipsu, kolorowe mozaiki do tworzenia obrazków czy zabawy z gliną: odlewy, a nawet małe koło garncarskie – komplet zawierający miniatury narzędzi potrzebnych do tworzenia naczyń z gliny.
Miniaturową wersją prawdziwych przedmiotów jest także zestaw „krosno” zawierający przedmioty potrzebne w warsztacie tkackim: krosno, czółenko, grzebień tkacki, włóczki, nitkę osnowy oraz igłę (plastikową).
Ciekawą zabawą z nitkami jest również „wyplatanka” pozwalająca tworzyć nieograniczoną liczbę wzorów geometrycznych.
A co dla miłośników rysowania? Rysownik ze smykałką konstruktorską może pokusić się o wykonanie robota rysującego, wykonującego za pomocą flamastrów rozmaite wzory.
To fantastyczna rozrywka, choć dzieciom pragnącym rozwijać przede wszystkim własne zdolności artystyczne warto sprezentować na przykład projektor (rzutnik) do rysowania ze slajdów, tablicę do malowania świetlnym pisakiem czy też długopis wyposażony w drukarkę 3D: na przykład 3D Pen lub jeszcze bardziej profesjonalny 3Doodler. Ta unikalna, kreatywna zabawka pozwala na rysowanie przestrzenne – rysuje się długopisem obiekty trójwymiarowe za pomocą rozgrzanego tworzywa. To prezent, który młoda artystyczna dusza z pewnością doceni – dziecko będzie mogło już nie tylko przenosić swoje pomysły na kartkę papieru, ale i budować trójwymiarowe figurki, rozwijając przy tym wyobraźnię przestrzenną.
Coś, co wykonuje się własnoręcznie, jest nam bardziej drogie i cenne. Nie inaczej jest z dziećmi i ich zabawkami. Samodzielne stworzenie figurki, wykonanie małego dzieła sztuki czy eksperymentowanie w dziecięcym „laboratorium naukowym” da naszym pociechom wiele satysfakcji, a także wspomoże rozwój ich wiedzy, talentów i zainteresowań. | Najciekawsze zabawki typu „zrób to sam” |
W zależności od pory roku każdy ogrodnik wykonuje określone czynności pielęgnacyjne w ogrodzie. Nie wszystkie prace można jednak przeprowadzać przez cały rok. Są takie, których czas przypada jedynie wiosną, i takie, które można zrobić tylko jesienią. Panuje opinia, że jesienią nie powinno się przycinać krzewów i drzew żywopłotowych, aby nie pobudzić wzrostu roślin przed zimą. Poniekąd to stwierdzenie jest słuszne, ale jak zawsze diabeł tkwi w szczegółach.
Jesienne cięcie żywopłotu bywa bardzo ważnym zabiegiem, który nie tylko poprawia estetykę krzewów lub drzew, które go tworzą, ale także może pozytywnie wpłynąć na ich kondycję i zabezpieczyć przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi zimą. Jest jednak kilka zasad, których należy przestrzegać, aby zabieg ten nie przyniósł skutku odwrotnego.
Zasada nr 1 – nie pobudzamy nadmiernie wzrostu roślin
Wiadomo że przycięcie pędu drzewa czy krzewu aktywuje uśpione pąki znajdujące się poniżej cięć, z których wyrastają nowe, młode pędy. Dzięki temu zjawisku można formować gęsty żywopłot. W okresie jesiennym pojawiające się nowe pędy będą bardziej narażone na niską temperaturę, która może spowodować ich obumarcie. Ważne jest zatem, aby jesienne cięcie nie było zbyt intensywne i głębokie. Jesienią pędy należy skracać o 5–10 cm, a sam zabieg przeprowadzić od września najpóźniej do połowy października. Przestrzegając tej zasady, nie dojdzie do osłabienia rośliny, a młode pędy zdążą zdrewnieć przed nadejściem przymrozków.
Zasada nr 2 – obserwujemy pogodę
Jesień to okres wahania temperatury i częstych opadów. Duża wilgotność może sprzyjać rozwojowi chorób grzybowych. Przycinanie roślin, czyli poniekąd ich kaleczenie, przy dużej wilgotności może ułatwić patogenom dostanie się do tkanek roślinnych. Warto zatem wykonywać takie zabiegi, kiedy jest sucho, a jeżeli jest to niemożliwe, po zakończeniu przycinania należy rozważyć wykonanie oprysku jednym z preparatów grzybobójczych. Oczywiście, im niższa temperatura jesienią, tym mniejsze ryzyko zakażenia roślin chorobami grzybowymi.
Zasada na 3 – korzystamy z wysokiej jakości narzędzi
Nożyce do cięcia żywopłotu czy też piły powinny być ostre i czyste. Tępe narzędzie bardzo pokaleczy pędy, których końcówki mogą zaschnąć, co przełoży się na nieestetyczny wygląd żywopłotu. Mocno poranione pędy z poszarpanymi miejscami cięć staną się idealną bramą dla wszelkich chorób, w tym grzybowych. Przed przystąpieniem do cięcia żywopłotu narzędzie należy umyć. Ograniczy to roznoszenie w ogrodzie patogenów, które jesienią mogą po prostu skutecznie osłabić roślinę. Nożyce lub piłę należy dobrać do wielkości i wysokości żywopłotu. Przycinanie żywopłotu powinno być zabiegiem przyjemnym, a nie ciężką i niewygodną pracą.
box:offerCarousel
Narzędzia – dobre rady
Jeżeli mowa o narzędziach niezbędnych do prawidłowej jesiennej pielęgnacji, przedstawiamy kilka sugestii, które pomogą w doborze odpowiedniego sprzętu:
Ręczne nożyce do żywopłotu będą odpowiednie, gdy do przycięcia jest niewielki żywopłot liściasty, do wykańczania i poprawiania detali przy formowaniu żywopłotu lub do przycinania pojedynczych okazów w ogrodzie.
Praca nożycami ręcznymi jest precyzyjna, ale bardzo męcząca, dlatego ważne, aby urządzenie miało ergonomiczny kształt oraz trwałe ostrza, które szybko się nie stępią.
Akumulatorowe nożyce do cięcia traw i niewielkich żywopłotów sprawdzą się do przycinania niewielkich żywopłotów, m.in. z bukszpanu, a także do cięcia formującego pojedynczych drzew czy krzewów. To niewielkie urządzenia, nie będą więc odpowiednie do dużych i wysokich żywopłotów.
Spalinowe nożyce do żywopłotu poradzą sobie nawet z największymi żywopłotami liściastymi i iglastymi. Warto wybierać takie o wysokiej jakości ostrza, niewielkiej wadze oraz dużej mocy. Są odpowiednie dla tych, którzy w ogrodzie mają bardzo dużo pracy związanej z pielęgnacją żywopłotu i formowaniem roślin ozdobnych.
box:offerCarousel
Podsumowanie
Przycięcie żywopłotu jesienią – z zastosowaniem powyższych wskazówek – na pewno przyniesie pozytywny efekt. Dzięki temu formowane żywopłoty liściaste wzmocnią się i zagęszczą. Zimą może mieć to kluczowe znaczenie dla zachowania pierwotnie założonego kształtu takiego żywopłotu. Im gęstsze i mocniejsze rośliny, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że osiadający na nich śnieg spowoduje ich deformację i wyłamywanie gałęzi.
Jesiennego cięcia żywopłotów nie należy się bać. To taki sam zabieg, jak każdy inny wykonywany w trakcie sezonu wegetacyjnego roślin. Należy jednak pamiętać o kilku ważnych zasadach, aby wiosną zielona ściana nadal cieszyła oko i spełniała swoją funkcję. | Jesienne cięcie żywopłotów – jak to robić? |
Co byś zrobiła, by odzyskać swoją prawdziwą miłość? Czy coś byłoby w stanie cię zatrzymać? Czy może oddanie komuś serca jest usprawiedliwieniem? Spójrz na swojego ukochanego i dokładnie się zastanów. A teraz poznaj moją historię i nie oceniaj mnie. „Mimo moich win” to powieść, która uzależnia. Zapamiętajcie to, zanim po nią sięgniecie i nie mówcie, że nie zostaliście ostrzeżeni. Podejmujecie ryzyko zatracenia się w opowieści o miłosnym trójkącie, w którym nikt i każdy jest winny. Tarryn Fisher zaprasza do historii Olivii, Caleba i Leah – uwaga, silne emocje gwarantowane.
Serce oddaje się tylko raz
To motyw, który jest myślą przewodnią pierwszej części cyklu „Mimo moich win”. Bohaterka o imieniu Olivia na samym wstępie zaznacza, że nie jest bez winy – wręcz przeciwnie, jest winna wielu rzeczy. Zagłębiając się w lekturę może się wydawać, że jest winna przede wszystkim swojego egoizmu. Olivia jednak twierdzi, że nikt, kto pozna jej historię, nie będzie mógł jej ocenić, bo wszystko co zrobiła, zrobiła z miłości. Miłości do tego jednego mężczyzny, któremu postanowiła oddać swoje serce – nie bacząc ani na konsekwencje, ani na krzywdy innych. Brzmi jak bohaterka, której nie będzie się lubić, która będzie irytować, a jej historia nie spotka się z naszym zrozumieniem, prawda?
Tarryn Fisher w tym przypadku zaskakuje – a historia Olivii wciąga czytelnika bez reszty. Kibicujemy bohaterce i jej uczuciu, wbrew wszystkiemu, co dzieje się po drodze. Nie jest to zwykły romans, to książka, która emocjonalnie angażuje czytelnika jak żadna inna. Zostawia po sobie pustkę i chęć na więcej – i spokojnie, bo to dopiero pierwszy tom!
Wszystko dla niego
Miłość Olivii do Caleba nie ma żadnych ograniczeń – kobieta posunie się do wszystkiego w imię swojego uczucia. Wydarzenia, które powodowane są przez jej uczucie, nie są ani miłe, ani przyjemne – zarówno dla czytelnika, jak i postronnych bohaterów. To prawdziwy roller coaster, który gna do przodu i nikt ani nic nie jest w stanie go zatrzymać. Czy w takim natłoku wydarzeń możemy liczyć na happy end? O tym musicie przekonać się sami.
„Mimo moich win” to książka inna niż wszystkie – dynamiczna, zaskakująca, angażująca i „maltretująca” emocjonalnie czytelnika. To powieść, od której nie sposób się oderwać, opisywana historia jest niezwykle pomysłowa i przedstawiona w świeży, nowatorski sposób. Tarryn Fisher naprawdę stanęła na wysokości zadania – dla miłośników romansów to książką, którą po prostu trzeba przeczytać.
Źródło okładki: www.otwarte.eu | „Mimo moich win” Tarryn Fisher – recenzja |
Koniec lata i nadchodząca jesień wymuszą na nas zmianę garderoby. Lekkie sukienki, szorty, bluzki z krótkimi rękawami powędrują do szafy, a ich miejsce zajmą sweterki, bluzki z długimi rękawami, narzutki i inne cieplejsze elementy damskiej garderoby. Znakomitym elementem kreacji na ten czas, kiedy jeszcze mrozy nam niegroźne, a jednocześnie nie jest już upalnie, jest kurtka bomber. Swoim fasonem podkreśla niezobowiązujący charakter stylizacji, a każda sylwetka wygląda w niej korzystnie. Zobaczmy zatem, jakie wzory dostępne są na rynku, by wybrać taką, która najbardziej przypadnie nam do gustu.
Bomber – jaki to fason?
Tak zwany bomber jacketbył hitem mody lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, a jego fason jest zainspirowany kurtkami wojskowymi. Moda lubi jednak wielkie powroty i bomber znów stał się hitem. Nie ma on jednak nic wspólnego ze swoim pierwowzorem, poza fasonem. Ta krótka kurtka charakteryzuje się ściągaczem lekko poniżej linii talii i ściągaczami w mankietach. Góra kurtki wykończona jest małą stójką, a całość zapinana jest na zamek błyskawiczny lub zatrzaski. Jak widać, jest to prosty i nieskomplikowany fason, jednak jego moc polega na tym, że materiały, z których jest szyty, występują właściwie w nieskończonych wariacjach, np. w żywych kolorach, w intensywne wzory, co dodaje kobiecości.
Kwiatowy wzór
Wzory floralne są hitem kończącego się lata i nic nie wskazuje na to, by miało ich zabraknąć w sezonie jesiennym. Zatem bez problemu będziemy mogły dostać kurtkę bomber w kwiaty. Są one niebywale kobiece. Uszyte z lekkiego materiału, dodają sylwetce lekkości i łatwo można dobrać tonację najbardziej pasującą do naszej karnacji, garderoby i upodobań. Możemy więc zatem postawić na delikatne pastelowe fiolety z subtelnym różowym wykończeniem – to znakomita oferta np. dla pań, które lubią spokojne, wiosenne odcienie. Jeśli wolimy mocne barwy, wybierzmy ciemnoniebieskiego bombera w tropikalne printy. Z taką kurtką będziemy mieć wrażenie, że lato trwa nieco dłużej. Dla pań, które wolą mniej rzucające się w oczy wzory, proponujemy gładkie bombery ozdobione kwiatowym haftem, niebywale subtelne. Na rynku jest ich duży wybór.
Bomber w kratkę
Ponadczasowym wzorem jest krata. Sprawdza się wyśmienicie zarówno na spódnicach, spodniach, galanterii, jak i odzieży wierzchniej. Nie może więc również zabraknąć w naszej szafie lekkiej jesiennej kurteczki o materiale w ten zawsze modny wzór. Naturalnie, możemy znaleźć również bomber w kratkę. I tu, podobnie jak w przypadku deseni kwiatowych, możemy wybierać wśród różnych tonacji kolorystycznych. Aktualnie najpopularniejsze są bombery w czarno-białą kratkę. Możemy je nabyć już za 39 złotych.
Wzór ornamentalny
Jeśli na bieżąco śledzimy trendy modowe, z pewnością nie umknął naszej uwadze fakt, że wiele popularnych firm stawia na wzory ornamentalne. Te eleganckie, wręcz barokowe motywy, wspaniale łączą się ze sportowym fasonem kurtki bomber. Jeśli wybierzemy właśnie ten wzór, pamiętajmy jedynie o tym, że jest on na tyle intensywny, iż pozostałe części garderoby powinny być gładkie, raczej bez wzoru. Wtedy właśnie kurtka w ornamentalne wzory będzie wyeksponowana tak, jak na to zasługuje, a my nie obciążymy zbytnio sylwetki niepotrzebną ilością zdobień.
Do wyboru, do koloru
Oczywiście znajdziemy również bombery w printy zwierzęce, we wzory azteckie lub gładkie, za to wykonane z eleganckiej satyny – idealne uzupełnienie wieczorowej kreacji. Jeśli ten fason wyjątkowo nam się podoba, dostępne są również trochę grubsze bombery, pikowane, na chłodniejsze dni. Tego typu kurtki znajdziemy w ofercie firmy Reebokczy Adidas. Jak więc widać, nadejście pierwszych przymrozków wcale nie oznacza, że będziemy musiały zrezygnować z noszenia kurtki o tym fasonie.
Wybór swojego ulubionego modelu wcale nie będzie prosty. Najlepiej zacząć od ustalenia, w jakim kolorze wyglądamy najkorzystniej, by skupić się na poszukiwaniu swojego bombera właśnie w takiej tonacji. Ponadto dobrze jest spojrzeć krytycznym okiem na swoją garderobę. Jeśli na co dzień lubimy nosić desenie w intensywnych kolorach, postawmy na kurtkę gładką i niekoniecznie błyszczącą, a jeśli w naszej szafie roi się od gładkich bluzek, koszul i jeansów, możemy pozwolić sobie na odrobinę ekstrawagancji i wybrać wzór orientalny lub w kratkę. A może bomber wykonany z ekologicznej skóry? Z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. | Kurtka bomber – przegląd |
Plecaki lawinowe to obowiązkowe wyposażenie wszystkich śmiałków, którzy zimą opuszczają wyznaczone górskie trasy i szukają własnych dróg. Jest połowa kwietnia. Przecinamy zbocze w Dolinie Kaczej w słowackich Tatrach. Jest nas kilkoro. Idziemy wygodnie po nieco ciężkim, mokrym śniegu. Świeci słońce, jest przyjemnie. Nagle czujemy, jak grunt usuwa się nam spod nóg. Olbrzymia tafla śniegu obsuwa się wraz z nami w stronę Białej Wody. Na szczęście zatrzymujemy się po kilkudziesięciu metrach „jazdy”, biali od śniegu. Przeżycie jest wyjątkowe. Doświadczeni, wysportowani, silni ludzie niewiele mogli zdziałać wobec zaledwie drobnego kaprysu natury. Być może była to bardzo łagodna lekcja, której udzieliły nam góry, by z szacunkiem odnosić się do ich potęgi i rozumnie szacować swoje możliwości. Bo góry nie darowują błędów, zwłaszcza tym, którzy opuszczają wyznaczone szlaki i bądź piechotą, bądź na nartach szukają własnych dróg na górskich stokach.
Właśnie dla tych osób (pomijam ratowników górskich, idących z obowiązku w niebezpieczne miejsca) jest przeznaczony specjalny sprzęt przeciwlawinowy. Jednym z jego podstawowych elementów jest plecak lawinowy.
Jak to działa
Plecaki lawinowe to specjalne urządzenia, które mają utrzymać osobę porwaną przez lawinę na jej powierzchni. Jednym słowem, przeciwdziałają przysypaniu przez śnieg. Narciarz lub turysta, którego ogarnie osuwający się śnieg, ciągnie zawleczkę umieszczoną na jednej z szelek plecaka. Uruchamia w ten sposób mechanizm pozwalający wyrzucić do poduszek powietrznych gaz zmagazynowany w umieszczonym w plecaku kartuszu. Znajdujące się zazwyczaj po obydwu stronach plecaka poduszki w ciągu kilku sekund napełniają się gazem. Są przy tym tak duże (do 100 l pojemności każda), że działają jak koło ratunkowe. Plecak zazwyczaj składa się z dwóch elementów – bazy (której można używać samodzielnie) i dopinanej komory plecaka.
Baza
To podstawowy element plecaka lawinowego. W niewielkim, płaskim plecaczku, wyposażonym w standardowe szelki i pas biodrowy oraz zawleczkę umieszczoną na lewej lub prawej szelce, znajduje się jego „serce” – kartusz z gazem podłączony do mechanizmu spustowego (uruchamianego pociągnięciem zawleczki) oraz jedna lub dwie ciasno upakowane poduszki powietrzne. Puste są niewidoczne, bo schowane do momentu, gdy przez specjalne zaszewki zostaną wypchnięte na zewnątrz przez wypełniający je gaz. Skojarzenia z systemem poduszek powietrznych są uzasadnione, tyle że system samochodowy działa samoczynnie, natomiast plecakowy trzeba uruchomić.
Powder Base Unit Protector. Kompletna baza z poduszkami o pojemności 85 l każda i mechanizmem spustowym. Uzupełniona o zdejmowany protektor. Może służyć za plecak, jeśli mamy niezbyt wiele bagażu. Nie trzeba wtedy dokupować dopinanego plecaka. Idealna dla freeridowców potrzebujących plecaczka o małych wymiarach i wadze. Kartusze oraz mechanizm spustowy są wymienialne. Cena: ok. 2700 zł.
Komora plecaka
Do bazy dopinamy komorę plecaka. Nie musimy tego robić, jeżeli zabieramy ze sobą jedynie termos turystyczny i narciarskie rękawiczki na zmianę. Natomiast jeśli mamy do zabrania parę rzeczy, musimy się w nią zaopatrzyć. Ważne, by pasowała do posiadanej przez nas bazy. Komory mają różną pojemność – od ok. 20 l do 50 l.
box:offerCarousel
ABS Vario Zip On. Plecak bez bazy ABS (systemu poduszek powietrznych). Wąski, specjalnie do wyciągów krzesełkowych. Mocowanie do nart, snowboardu i czekana. Pojemność: 45 + 5 l. Obciążenie do 80 kg. Waga: około 870 g. Cena: ok. 530 zł.
Kompletny plecak
Na Allegro można kupić kompletne plecaki lawinowe również innych marek. Choć ich cena może zmrozić, to warto zastanowić się, na ile cenimy własne życie…
box:offerCarousel)
Ortovox Ascent 22 Avabag. Wykonany z bardzo wytrzymałych materiałów o niskiej masie. Razem z kartuszem waży tylko 1,8 kg. Ma jedną poduszkę w kształcie litery C o pojemności 160 l, która otwiera się nad plecakiem i po jego bokach. Pojemność plecaka 22 l. Cena: ok. 4350 zł.
Oczywiście plecak lawinowy to nie polisa ubezpieczeniowa ani urządzenie do surfowania po lawinie. To sprzęt ratujący życie i – uwaga – minimalizujący, a nie wykluczający ryzyko zasypania. | Co to jest plecak lawinowy |
Hybrydowe tablety szturmem zdobywają rynek. Edge 1161 jest urządzeniem podobnym do tabletów Surface. To sprzęt z mocnym procesorem Intel Core M oraz ekranem Full HD. Specyfikacja Kruger&Matz Edge 1161
wyświetlacz: 11,6”, 1920 x 1080 pikseli, IPS, dotykowy
procesor: Intel Core M-5Y10c (dwa rdzenie, cztery wątki) 2 GHz
grafika: Intel HD Graphics 5300
RAM: 4 GB
pamięć: 64 GB pamięci + slot na karty microSD
obsługa karta w formacie nanoSIM
łączność: Wi-Fi a/b/g/n, Bluetooth 4.0
system operacyjny: Windows 10 Home 64-bit
aparaty: przód 2 Mpix, tył 5 Mpix
złącza: USB 3.0, microUSB, jack 3.5 mm, miniHDMI
zintegrowana podstawka, opcjonalna klawiatura-etui (kupowana osobno)
bateria: 9500 mAh
wymiary: 303 x 179 x 10,3 mm
waga: 838 g (bez klawiatury)
Specyfikacja robi wrażenie. Procesor to wydajna i energooszczędna jednostka, a zintegrowany układ graficzny również zapewnia niezłe osiągi. Cieszą także 4 GB RAM-u oraz sporo wbudowanej pamięci flash (64 GB), z możliwością rozszerzenia o kartę microSD. W modem LTE trzeba się wyposażyć samemu, brakuje również modułu GPS. Szkoda, że klawiatura nie jest dołączana do zestawu, lecz trzeba dokupić ją za 159 zł.
Konstrukcja tabletu
Design tabletu można określić jako klasyczny, mimo że sprzęt został zintegrowany ze stojakiem. Aluminiowa obudowa jest czarna i matowa. Edge 1161 to już całkiem spory tablet, ale nadal wygląda poręcznie i zgrabnie. Jego grubość tylko nieznacznie przekracza 1 cm, co przy przekątnej 11,6” oraz zintegrowanym stojaku jest dobrym wynikiem.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Front to jednolita tafla szkła, która praktycznie nie ugina się pod naciskiem, jest gładka oraz przyjemna w dotyku. Ekran otaczają dosyć szerokie, czarne ramki. Mają po około 1,5 cm od góry i dołu oraz około 2,3 cm od lewej i prawej. Z prawej strony umieszczono logo Windows, będące jednocześnie przyciskiem dotykowym, a nad ekranem widać również niewielki obiektyw przedniego aparatu.
Lewy krótszy bok zawiera dwa głośniki stereo. Na szczycie prawego rogu ulokowano włącznik oraz regulację głośności. Prawy bok to panel gniazd: gniazdo słuchawkowe 3,5 mm (tzw. combo, czyli gniazdo słuchawkowo-mikrofonowe), USB 3.0 typu A, microUSB typu B, gniazdo zasilania, mikrofon, microHDMI oraz slot na kartę microSD z zaślepką. Na dolnej krawędzi ulokowano złącze magnetyczne klawiatury oraz wcięcia do podważania zaślepki.
Z tyłu widać duże logo producenta oraz oznaczenie modelu. Nad nimi dostrzec można ulokowany blisko krawędzi obiektyw tylnej kamery. Wszystkie gniazda i przyciski mają opisy wykonane białymi czcionkami.
Około połowę tabletu stanowi stojak, jest podważany od dołu oraz wyposażony w solidne zawiasy. Wykonano go z metalu, przyciąga się magnetycznie w obu rogach. Jego zakres ruchu to 90°. Po złożeniu dobrze przylega do obudowy, zaś po rozłożeniu jest lekko wygięty.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Wykonanie tabletu robi dobre wrażenie. Urządzenie jest dosyć ciężkie, ale za to mocne i masywne. Elementy spasowane są precyzyjnie, a ich obróbka nie daje powodów do narzekań. Edge 1161 pod względem estetycznym również prezentuje się dobrze, jest bardzo podobny do tabletów z serii Microsoft Surface.
Konstrukcja klawiatury
Opcjonalna klawiatura to jednocześnie etui, a właściwie bardziej okładka na ekran. Dostępna jest w dwóch kolorach: czarnym i turkusowym. Pokryta została matowym, szorstkim materiałem przypominającym mikrozamsz, który nie dość, że świetnie wygląda, to na dodatek jest przyjemny w dotyku.
Klawiatura mieści pełny układ QWERTY US bez bloku numerycznego. Klawisze są typu wyspowego, a płytka dotykowa (touchpad) jest wąska, zintegrowano ją z dwoma przyciskami. Złącze umieszczone zostało na magnetycznym pasku, a elastyczne mocowanie pozwala zamknąć tablet niczym książkę. Magnesy są mocne. Tablet trzyma się także spodniej części ekranu, przez co lekko unosi klawiaturę. Dzięki temu pisanie jest bardziej ergonomiczne, gdyż klawiatura znajduje się pod niewielkim skosem. Po rozłożeniu nie należy przenosić samego tabletu, ponieważ istnieje ryzyko, że klawiatura może się wypiąć. Na szczęście po zamknięciu mechanizm magnetyczny spisuje się świetnie i tablet można przestawiać bez żadnych obaw.
Klawiaturę, podobnie jak tablet, wykonano solidnie. Matowe przyciski mają wyraźne nadruki, które nie powinny się zetrzeć. Urządzenie jest jednak bardzo cienkie, więc lekko się ugina.
Ergonomia i użytkowanie
Tablet jest dosyć ciężki, ale trzyma się go wygodnie. Matowy materiał nie ślizga się w dłoniach. Niestety zostają na nim wyraźne smugi, na szczęście dosyć łatwo je usunąć. Smugi i odciski widać także na ekranie, który łatwo się brudzi.
Proporcje wyświetlacza to 16:9, więc przy prawie 12” powierzchni domyślnym chwytem będzie ten poziomy (tryb pionowy przyda się podczas czytania plików doc lub pdf). Głośniki rozstawiono na tyle szeroko, że trudno przysłonić je dłońmi. Oba znajdują się na jednej krawędzi, więc efekt stereo jest niesłyszalny. Głośność jest dobra, ale jakość dźwięku przeciętna.
Przy uchwycie poziomym przydatny bywa klawisz dotykowy odpowiedzialny za uruchamianie menu start. Włącznik i regulację głośności łatwo wyczuć pod palcem, zostały odpowiednio rozmieszczone i mają poprawny skok. Gniazda ulokowano na jednej krawędzi, wiec nie trzeba ich szukać po wszystkich ściankach. Szkoda jednak, że gniazdo ładowania to osobne wyjście 3.5 mm, które łatwo pomylić z wyjściem słuchawkowym.
Stopkę łatwo podważyć, pozwala to na wygodne dostosowanie kąta ekranu. Szkoda jednak, że nie wyposażano jej w gumowane nóżki, na śliskiej powierzchni tablet nie jest ustabilizowany. Na szczęście klawiatura stoi stabilnie. Pisze się na niej wygodnie, mimo że lekko się ugina. Praca na tablecie z podpiętą klawiaturą rzeczywiście przypomina trochę korzystanie z ultrabooka. Niestety gładzik jest zbyt mały i brakuje mu precyzji. Czasem kursor dziwnie spowalnia, a zintegrowane z nim przyciski można wcisnąć właściwie w każdym miejscu. Cóż, lepiej, o ile można, skorzystać z małej myszki bezprzewodowej.
Podczas mocnego obciążenia tablet nagrzewa się, ale wszystko w granicach normy. Temperatura obudowy z prawej strony wynosiła około 40°C , lecz pozostała jej część pozostawała stosunkowo chłodna.
Wyświetlacz
Edge 1161 wyposażony został w ekran IPS o rozdzielczości Full HD (1920 x 1080), co daje zagęszczenie pikseli na poziomie 190 ppi. Obraz jest ostry, czytelny i szczegółowy. Czcionki wyglądają bardzo dobrze, podobnie jak grafika. Trzeba mieć jednak na uwadze, że system automatycznie ustawia skalowanie na 150%, przez co psuje stronę wizualną i zmniejsza obszar roboczy (skalowanie do 125% sprawdza się równie dobrze). Ekran jest jasny, ale w granicach normy, nie przesadzono z podświetleniem. W słoneczny dzień, z uwagi na połyskującą matrycę, praca na zewnątrz może nie być przyjemna.
Nie ma za to problemów z interfejsem dotykowym. Obsługiwany jest 10-puntkowy wielodotyk, który działa precyzyjnie. Nawet przy mniejszym skalowaniu interfejsu Windowsa można wygodnie korzystać z aplikacji, zamykać okna czy wykonywać gesty.
System operacyjny i wydajność
Tablet napędzany jest przez najnowszego Windowsa 10 w wersji Home (64-bit). To więc pełnoprawny system, jak z laptopa czy stacjonarnego komputera, który będzie dobrze służył zarówno do pracy, jak i rozrywki. Można korzystać z pełnego pakietu Office, wybrać swoją ulubioną przeglądarkę lub wgrać podstawowe, windowsowe gry. Korzystanie z Netflixa lub serwisów streamujących muzykę również nie sprawia najmniejszych problemów. Windowsa można obsługiwać w dwóch trybach: trybie pulpitu oraz trybie tabletu. Ten ostatni oferuje widok zbliżony do Windowsa 8.1. Aplikacje są pełnoekranowe, a pulpit zastępują kafelki. Niewątpliwą zaletą jest fakt, że da się pracować na dwóch aplikacjach jednocześnie, swobodnie dzieląc ekran.
W obu trybach tablet działa szybko i stabilnie. Czuć świetną wydajność procesora Intel Core M, aplikacje uruchamiane są błyskawicznie, a korzystanie z Internetu to sama przyjemność. Urządzenie zachowuje się jak pasywnie chłodzony ultrabook. Procesor jest wyraźnie mocniejszy niż Intel Atom z dużo droższego Microsoft Surface 3. Wydajność to jednak nie tylko zasługa procesora, ale także szybkiej pamięci flash. Zapis oscyluje na poziomie 80 MB/s, ale odczyt to już ponad 500 MB/s. Edge 1161 to zatem sprzęt, który można stosować do bardziej profesjonalnych zastosowań. Trzeba mieć jednak na uwadze, że procesor potrafi nagrzać się aż do 90°C, więc przy ciągłym obciążeniu wydajność spada do około 1300 MHz na rdzeń.
Bateria
Czas pracy na baterii nie zachwyca. Edge 1161 nie należy do długodystansowców, to raczej urządzenie do pracy w drodze. W domu lepiej używać go z podłączonym zasilaczem. Czas pracy przy normalnym użytkowaniu (multimedia, teksty, Internet) wynosi około 5–6 godzin (można go nieco wydłużyć, oszczędzając na podświetleniu). W trybie uśpienia urządzenie wytrzymuje już bardzo długo i spokojnie może leżeć 3-4 dni, jeśli nie będzie nadmiernie eksploatowane. W praktyce więc da się rozłożyć czas pracy na kilka dni sporadycznego użytkowania. Dużo lepiej jest w przypadku pracy biurowej, przy której nie trzeba się specjalnie przejmować ogniwem. Na tablecie można czytać i pisać przez około 8 godzin bez przerwy.
Multimedia – gry, aparat, audio
Zintegrowany układ graficzny radzi sobie nieźle. Nie ma co liczyć na bezproblemową obsługę najnowszych gier, trzeba pamiętać, że pomimo obecności Windowsa 10 oraz całkiem mocnych podzespołów wciąż mamy się do czynienia z przenośnym tabletem. Nie straszne mu jednak gry platformowe w stylu Braid, Rayman: Legends czy małe gry z niezależnych wytwórni. Tablet poradzi sobie także z prostszymi grami RPG, także tymi sieciowymi, oraz grami strategicznymi. Starsze, mniej wymagające gry 3D również będą dawały sporo satysfakcji. W większości przypadków konieczne będzie jednak obniżenie rozdzielczości. Już 1600 x 900 zdecydowanie zwiększa wydajność, a grafika pozostaje na dobrym poziomie. Na tablecie da się nawet grać w Counter-Strike Globall Offensive. Edge 1162 na 1600 x 900 z grafiką na niskich ustawieniach utrzymywał około 40 klatek na sekundę. Portal 2 w rozdzielczości Full HD i średnimi ustawieniami graficznymi również zapewniał około 40 fps-ów, a niższa rozdzielczość gwarantowała płynne 60 klatek na sekundę. Możliwości w grach robią wrażenie, szczególnie po podłączeniu dobrej myszki lub kontrolera od Xboxa.
Temat aparatu właściwie można pominąć. Zdjęcia są niskiej jakości, bardzo rozmyte, ciemne i nieszczegółowe. Przedni obiektyw jako kamera również nie będzie satysfakcjonujący, nawet w rozmowach wideo.
Głośniki nie zachwycają, ale na słuchawkach jest już dużo lepiej. Mocy jest sporo, można napędzić nawet duże, stacjonarne słuchawki. Wyjście słuchawkowe nie szumi, a bas jest lekko podkreślony, słychać też sporo szczegółów.
Podsumowanie
Jestem pozytywnie zaskoczony tabletem Edge 1161. Pomimo kilku wad, to udane urządzenie. Ekran Full HD oferuje wysokie zagęszczanie pikseli. Gładzik klawiatury trzeba zastąpić myszką, ale same klawisze są dobre. Solidne wykonanie to również mocna strona opisywanego Krugera. Najważniejszy jest jednak procesor – Intel Core M zapewnia wysoką wydajność, przez co sprzęt sprawuje się niczym pasywny ultrabook z opcją tabletu. W połączeniu z Windowsem 10 to już wydajna maszyna do pracy i multimediów, a także wielu gier, choć raczej tych starszych. Można narzekać na czas pracy, ale trzeba pamiętać, że to urządzenie zdecydowanie tańsze od Surface’a 3 wyposażonego w gorszy procesor.
Aktualnie Edge 1161 można nabyć za około 1900 zł, ale należy pamiętać o doliczeniu kosztu klawiatury (159 zł). W ofercie producenta znajduje się także bliźniaczy model Edge 1160, wyposażony w zdecydowanie gorszy procesor Intel Atom Z3736F, ale wyceniany na 1200 zł. | Kruger&Matz Edge 1161 – tańszy zamiennik Surface'a |
Kobiety uwielbiają nosić spódnice. Są nie tylko bardzo kobiece, ale także dają nam wiele możliwości stylizacyjnych. Spódnica pasuje na każdą okazję, a my same mamy prawie nieskończone możliwości, jeśli chodzi o wybór dodatków do niej. Jednak nie każdy model będzie pasował do każdej figury. Jak dobrać spódnicę, aby podkreśliła nasze auty? Za pomocą spódnicy możemy nie tylko podkreślić nasze naturalne atuty i kobiecą figurę, ale także ukryć mankamenty. Należy określić, jaką mamy figurę i sprawdzić, w jakich modelach tego ubrania będziemy wyglądać najlepiej. Dzięki temu nie tylko będziemy modne i stylowe, ale także poprawimy proporcje swojej sylwetki.
Figura: klepsydra
Kobiety, które mogą pochwalić się sylwetką w kształcie klepsydry prezentują najbardziej klasyczny typ kobiecej figury. Ich biodra i ramiona są proporcjonalne, mają szczupłą talię oraz dość duże piersi. Dzięki proporcjonalności sylwetki każdy model spódnicy będzie wyglądał na niej dobrze. Klepsydra najefektowniej będzie prezentowała się w dopasowanych, ołówkowych spódnicach do kolan. Warto pamiętać, aby przy takiej figurze nie zakładać zbyt obcisłych ani zbyt luźnych spódnic, ponieważ możemy wtedy wyglądać niechlujnie.
Figura: gruszka
Panie o figurze gruszki mają znacznie szersze dolne partie ciała. Szerokie biodra i dość masywne uda najlepiej ukryjemy, dobierając spódnice w kształcie litery A. Modna, rozkloszowana spódniczka zrównoważy proporcje między cięższym dołem i drobną, szczupłą górą. Trendy są zwłaszcza krótkie spódniczki z koła lub sięgające za kolano midi. Pasują zarówno do codziennych stylizacji, jak i do bardziej eleganckich okazji. Bordowa, rozkloszowana spódnica idealnie sprawdzi się podczas rodzinnej, świątecznej kolacji.
Figura: prostokąt
Kobiety o figurze prostokątnej są na ogół szczupłe, o proporcjonalnych biodrach i ramionach. Charakteryzuje je brak widocznego wcięcia w talii. Można jednak w prosty sposób odwrócić uwagę od tego mankamentu, zwracając uwagę na nogi. Spódnica dla takiego typu figury powinna być dopasowana w talii. Dobrym pomysłem są mini spódniczki z wysokim stanem. Przy modelowaniu sylwetki sprawdzą się także paski, należy jednak pamiętać, aby były jak najgrubsze. Cienki pasek tylko podkreśli brak talii.
Figura: jabłko
Figura w tym kształcie charakteryzuje się wąskimi biodrami, płaską pupą oraz lekko wystającym brzuszkiem. Panie o sylwetce w kształcie jabłka często mają długie, szczupłe nogi. Najlepszym wyborem do takiej figury będzie spódnica ołówkowa z wysokim stanem. Podkreśli ona zgrabne nogi i wąskie biodra. Wysoki stan spłaszczy także brzuch. Możemy dodatkowo wspomóc się bielizną, np. w formie majtek wyszczuplających. Panie o figurze jabłka powinny wystrzegać się szerokich, luźnych ubrań, które optycznie je powiększą.
Figura: odwrócony trójkąt
Taka sylwetka charakteryzuje się szerokimi ramionami, często dużym biustem, wąskimi biodrami i zgrabnymi nogami. Za pomocą stylizacji możemy w prosty sposób sprawić, że taka figura będzie wyglądała jak najbardziej pożądany kształt klepsydry. Wystarczy dodać objętości dolnym partiom ciała. Doskonałe będą spódnice o kształcie tulipana, bombki, z falbankami. Dozwolone są wszelkie wzory i zdobienia.
Figura: plus size
Panie, które cieszą się krągłościami powinny zwracać uwagę przede wszystkim na podkreślenie talii. Najlepsze dla nich będą spódnice ołówkowe oraz o kształcie litery A. Należy pamiętać, aby unikać luźnych, bezkształtnych ubrań, które jedynie optycznie powiększą sylwetkę.
Na uwagę zasługuje model spódnicy Dona polskiej marki Echo, która w odpowiedzi na sugestie klientek nie ma pasa, dzięki czemu noszenie jej przez cały dzień jest niezwykle komfortowe.
Spodnie może i są wygodne oraz praktyczne, jednak nic nie zastąpi kobiecej, pięknej spódnicy. Odpowiednio dobrana do figury pięknie podkreśli ją oraz doda nam lekkości i seksapilu. Pasuje na każdą okazję, na każdą porę roku i do każdego stylu. Wystarczy znaleźć taką, w której będziemy czuły się najlepiej. | Jak dobrać spódnicę do figury? |
Kobiety uwielbiają ozdoby, drobiazgi i dodatki, którymi mogą uzupełniać swoje kreacje, sprawiając, że wyglądają na naprawdę dopracowane. Mimo że z ilością nie można przesadzać, to akcesoria do włosów dają tyle ciekawych możliwości, że na pewno chętnie wykorzystamy je również w swoich stylizacjach. Opaski, chusty, spinki pozwalają wyrazić swój styl, dodać pożądanego charakteru stylizacji oraz są bardzo praktyczne. Pomagają utrzymać fryzurę na swoim miejscu, stanowiąc przy okazji ciekawy akcent. Nie bójmy się więc korzystać z różnorodnych możliwości i eksperymentować z wyglądem.
Fryzury z opaską
Opaska kojarzy się bardzo dobrze z czasami przedszkola, kiedy każda z dziewczynek miała ją na głowie. Obecnie również dorosłe kobiety chętnie po nie sięgają i włączają do swoich zestawów. Dostępne są ich rożne rodzaje, wykonane z rozmaitych materiałów. Znajdziemy modele plastikowe i gładkie, powywijane w warkocze, wykonane ze skóry. Kolorowe, eleganckie oraz bardzo urocze i dziewczęce. Opaskęmożna włączyć do prawie każdej fryzury. Z rozpuszczonymi włosami jednak wygląda trochę staroświecko. Teraz ozdabia głowę uczesaną w kucyk albo ze splecionym nisko warkoczem. Jej wygląd i rodzaj dobierzmy tak, aby pasowała do innych części stroju i stanowiła zgrany dodatek.
Gumki do włosów
Koński ogon jest fryzurą, która nigdy się nie znudzi, a kobiety nigdy zupełnie z niej nie zrezygnują. Jest wygodna i pasuje do prawie każdej twarzy. Zapewnia nienaganny, uporządkowany i zadbany wygląd zarówno na co dzień, jak i na specjalne okazje oraz do pracy. Modne akcesoria, którymi uwieńczymy kucyk nadadzą mu bardzo ciekawego wyglądu. Gumka do włosów może brzmi nudno, ale jeśli rozejrzymy się w ofercie, to na pewno znajdziemy nietypowe rozwiązania. Bardzo popularne stały się gumki wyposażone w metalowe obręcze, które obejmują całą wiązkę włosów, nadając im wyszukanego wyglądu. Jeszcze niedawno używałyśmy jedynie gumek w kolorze włosów albo ich pasmem dodatkowo je zakrywałyśmy. Teraz ozdobna gumka to niemal element biżuterii.
Spinki do włosów
Spinkido włosów to chyba najszerszy dział akcesoriów do włosów ze wszystkich dostępnych. Takiej różnorodności nikt chyba nie przewidział. Mamy więc małe, jedynie funkcjonalne, niemal niewidoczne wsuwki i żabki oraz obszerniejsze, ozdobne i mocno trzymające włosy modele. Aktualnie stawiamy na te dekoracyjne, wpięte w fantazyjne upięcia oraz koki. Dodają blasku oraz elegancji. Taki akcent świetnie rozświetla twarz oraz przyciąga spojrzenia.
Chusta jako akcesorium do włosów
Wiele fryzur można urozmaicić, stosując szale, chusty i apaszki. Odkryłyśmy te możliwości wraz z rozpropagowaniem stylu retro. I tak wiążemy turbany na wysoko upiętym koku oraz przewiązujemy na czole przy skręconych w romantyczne fale rozpuszczonych włosach. Akceptowany jest zarówno wysoki widoczny węzeł na czubku głowy, jak i barwne drukowane szale wplecione w warkocze.
Wianki i kwiaty we włosach
Dodatkami, które pokochały kobiety, szczególnie polecanymi w okresie wiosenno-letnim, są różne wersje kwiatów i ich kompozycji. Styl boho rozpowszechnił zakładanie delikatnych oraz obszernych, przypominających korony wianków. Do wyboru: polne drobne stokrotki czy też duże pąki róż. Kwiat na spince wpięty za uchem lub w koka to już niemal klasyka oraz pewnik marzących o romantycznej stylizacji kobiet. Jest to dodatek, który może dodać zarówno uroku i wdzięku, jak i awangardy w wyglądzie.
Artystyczne i pomysłowe dodatki zapewniają ciekawy wygląd oraz urozmaicenie stylizacji. Fryzura to dopełnienie kreacji, dlatego ważne jest, aby była dopracowana i tworzyła z nią zgraną całość. Akcesorianie tylko wyglądają ciekawie, ale i utrzymują włosy na miejscu. | Fryzury z akcesoriami |
Seria gier „Lego” powiększa się w szybkim tempie. Dzięki wydawcy (Disney) jej twórcy mają łatwy dostęp do blockbusterów kinowych, które mogą przenieść na ekran komputera. „Lego Piraci z Karaibów” jest kolejną grą z serii „Lego” (producent przygotował również „Star Wars”, „Hobbita”, „Harry’ego Pottera”), w których możemy wcielić się w bohaterów kinowych hitów. Tym razem przyjdzie nam się zmierzyć z historią opowiedzianą w czterech częściach filmowej serii „Piraci z Karaibów”. Będziemy mieli okazję odzyskać statek Jacka Sparrowa – Czarną Perłę – i stanąć naprzeciw kapitana Barbarossy czy Davy’ego Jonesa. Czy nowa gra spełniła oczekiwania fanów? Sprawdźcie.
Historia
Przygoda rozpoczyna się od przybycia Jacka Sparrowa na wyspę, na której znajdują się Elizabeth Swann i Will Turner. W trakcie prezentacji miecza dochodzi do pomyłki i Will Turner zostaje zmuszony wrócić do kuźni, aby odzyskać broń dla Anglików. Tymczasem Elizabeth mdleje z powodu nieznośnego upału i wpada do wody. Widząc to, Jack Sparrow skacze na ratunek i zostaje zauważony. Łatwo się domyślić… Listy gończe... Zaczyna się pościg. Gracz zostaje przeniesiony do kuźni Willa Turnera. Praktycznie od początku trzeba rozwiązać kilka zagadek i stoczyć walkę z Jackiem Sparrowem. W grze rozpoczniemy od kooperacji Willa Turnera i Mr. Browna, którzy będą musieli naprawić w kuźni uszkodzony sprzęt.
Mechanika gry
W zależności od platformy, na jakiej będzie prowadzona gra, warto skupić się na wstępnej konfiguracji sterowania, aby uniknąć niemiłych niespodzianek. W przypadku konsol jest to mniej problematyczne, jednak na pececie zawsze trzeba sprawdzać wszystkie przypisane klawisze, aby wiedzieć, co zrobić w danym momencie.
Ponadto gra pozwala na swobodną zmianę postaci w zależności od misji. Już na początku będziemy mieli okazję grać dwiema: Willem i Mr. Brownem, a później Jackiem Sparrowem, a nawet psem. Każda z postaci ma indywidualny zestaw umiejętności, które można zastosować w wybrany przez siebie sposób. Pies bardzo szybko prześlizgnie się przez ciasne przejścia, a Mr. Brown naprawi wszystkie zepsute urządzenia.
W grze można zniszczyć praktycznie wszystko. Jednym z głównych założeń jest zbieranie monet, a te są niemal wszędzie. Można powiedzieć, że gra umożliwia totalną rozwałkę tylko po to, aby gracz zebrał jak największą liczbę monet. Te z kolei ulokowano w niszczonych beczkach, łódkach i drzewach. Będzie więc można wydać monety na zakupy i modyfikacje.
W „Lego Piraci z Karaibów” brakuje niestety trybu wieloosobowego. Nie doświadczymy zatem wspólnych rozgrywek z przyjaciółmi przez internet. Jako małą rekompensatę producent wprowadził tryb dla dwóch graczy z podzielonym ekranem, jego konstrukcja jednak pozostawia wiele do życzenia. Często podziałka zmienia miejsce, co powoduje, że gracze mogą nie zauważać niektórych elementów na mapie.
Jednym z większych problemów może okazać się duży poziom skomplikowania zagadek w grze. Zważywszy na fakt, że gra jest przeznaczona raczej młodszym zapaleńcom gier, może to stanowić niemałą przeszkodę. Niemniej jednak „Lego Piraci z Karaibów” z pewnością nie pozwoli się nudzić i pomoże rozwijać kreatywne myślenie.
Grafika
Grafika w grze oddaje piękno klocków Lego jak za starych, dobrych czasów, kiedy razem z braćmi tworzyliśmy konstrukcje, a później bawiliśmy się nimi. W świecie gry można podziwiać piękno klocków i stworzonych budowli. Animacje postaci są świetne, a mechanika niszczonych elementów na mapie nie powoduje konsternacji. To wszystko zwiększa chęć do zabawy! W grze „Lego Piraci z Karaibów” wszystko zostało zbudowane z klocków: mosty, statki, zamki, a nawet drzewa i krzewy.
Podsumowanie
„Lego Piraci z Karaibów” to obowiązkowy tytuł. Mnóstwo zagadek i potyczek czekających na graczy pozwoli poczuć, jak to jest być prawdziwym piratem. Wyważenie pomiędzy zagadkami a walką sprawia, że mamy większą frajdę niż w „Star Wars” czy „Harrym Potterze". Gra niestety powiela schematy i błędy, ale mimo to polecam ją wszystkim fanom klocków Lego.
Gra dostępna na platformach: PC, PS3, Xbox 360, 3DS, PSP, NDS, Wii
Minimalne wymagania sprzętowe:
OS: Windows XP SP3, Windows Vista SP2, Windows 7 SP1 z najnowszymi aktualizacjami
Procesor: Intel Pentium IV 2,7 GHz lub AMD Athlon 64 2,7 GHz
RAM: 2 GB
Karta graficzna: NVIDIA GeForce 8800 lub ATI Radeon HD3870 zgodna z DirectX 9.0c, min 256 MB VRAM
HDD: 8 GB
Zalecane wymagania sprzętowe:
OS: Windows XP SP3, Windows Vista SP2 , Windows 7 SP1 z najnowszymi aktualizacjami
Procesor: Intel Core 2 Duo 2,0 GHz lub AMD Athlon 64 X2 2,0 GHz
RAM: 3 GB
Karta graficzna: GeForce GTX200 lub ATI Radeon HD4870 zgodna z DirectX 9.0c, min 512 MB
HDD: 8 GB
Źródło okładki: steampowered.com | „Lego Piraci z Karaibów” – recenzja gry |
Jedną z najważniejszych cech dobrego treningu jest jego różnorodność. Stosowanie zróżnicowanych narzędzi i technik ćwiczeń pozwala nie tylko rozwijać wszechstronnie ciało, ale i zapobiega wpadnięciu w rutynę. Ciekawym sposobem na urozmaicienie treningu będzie wykorzystanie worka wypełnionego piaskiem – sandbaga. Czym jest sandbag?
Sandbag jest workiem, którego zawartość stanowi piasek. Sprawia on, że przyrząd ten nie ma stałego środka ciężkości. W trakcie wykonywania ćwiczeń piasek przesypuje się po wnętrzu worka, zmuszając mięśnie do wykonania większej pracy. Niestabilne obciążenie i zwiększona trudność chwytu aktywują do pracy znacznie większą liczbę mięśni odpowiadających za stabilizację tułowia czy też obręczy barkowej. Dodatkowo sandbag z uwagi na niewygodę wykonywania ćwiczeń będzie stanowił doskonały trening charakteru i woli walki. Z powyższych powodów ćwiczenia z workiem są nieodłącznym elementem treningów zawodników sportów walki.
Przysiad, martwy ciąg i wyciskanie
Sandbag może stanowić doskonały zamiennik dla sztangi czy hantli w naszym treningu. Z workiem można wykonywać podstawowe ćwiczenia takie jak przysiad, martwy ciąg czy też wyciskanie nad głowę stojąc. W przypadku przysiadu worek z piaskiem będzie doskonałym rozwiązaniem dla osób, które ze względu na małą moblilność obręczy barkowej nie są w stanie utrzymać sztangi na plecach za pomocą rąk. Elastyczne uchwyty pozwolą kontrolować ciężar w komfortowej pozycji i cieszyć się z efektów tego świetnego ćwiczenia. W przypadku wyciskania worka nad głowę dodatkową pracę wykonają mięśnie stabilizujące obręcz barkową z uwagi na zmienny środek ciężkości worka. Sandbag może z powodzeniem zastąpić sztangę w wiosłowaniu w opadzie tułowia i wielu innych ćwiczeniach.
Zakroki z rotacją tułowia
W pozycji początkowej trzymamy worek na wysokości klatki piersiowej obiema rękami. Podczas wykonywania zakroku prawą nogą należy wykonać rotację tyłowia tak, aby sandbag znalazł się tuż za lewą łydką. Powrót prawej nogi do pozycji początkowej wykonywany jest jednocześnie z zarzutem worka na klatkę piersiową. Ćwiczenie można wykonywać w serii kilkunastu powtórzeń na jedną nogę i następnie na drugą lub naprzemiennie. Należy skoncentrować się na rytmicznym wykonywaniu powtórzeń, tak aby zmienny środek ciężkości worka nie wpłynął na utrzymanie prawidłowej sylwetki. Ćwiczenie można wykonywać również w formie wykroków w przód lub wykroków chodzonych.
Pompki z wykorzystaniem worka
Sandbag może urozmaicić popularne pompki. W pozycji podporu przodem należy ustawić worek tuż obok prawego ramienia. Po wykonaniu jednego powtórzenia należy chwycić worek lewą ręką i przesunąć go w lewo. Po wykonaniu drugiej pompki następuje przesunięcie worka z powrotem. Ćwiczenie w zależności od zaawansowania i ciężaru worka można wykonywać na czas lub zakładaną liczbę powtórzeń. Sandbag będzie włączał do pracy mięśnie grzbietu i brzucha, co przełoży się na lepsze efekty treningowe i sprawniejsze ciało. Podczas wykonywania tego ćwiczenia należy zadbać o prawidłowe ustawienie kręgosłupa i możliwie najmniejszą pracę w obrębie tułowia i nóg podczas przesuwania worka.
Podrzut worka
Wykonanie prawidłowego podrzutu będzie wymagało od ćwiczącego znajomości techniki przysiadu i dynamicznej pracy całego ciała. Ćwiczenie rozpoczyna się od wykonania przysiadu i chwycenia worka znajdującego się tuż przed stopami. Kolejno poprzez ruch uniesienia i wepchnięcia bioder do przodu należy podrzucić worek tak, aby znalazł się na wysokości klatki piersiowej. Z tej pozycji należy płynnie przejść do głebokiego przysiadu, a następnie wstać z niego tak, aby pod koniec prostowania nóg wycisnąć sandbag nad głowę. To trudne technicznie ćwiczenie angażuje do pracy całe ciało i świetnie sprawdzi się jako element treningu metabolicznego. Naukę podrzutu warto skonsultować z doświadczonym trenerem.
Zarzut worka
Wykonanie zarzutu będzie jeszcze bardziej wymagającym ćwiczeniem niż podrzut. Pozycja początkowa jest identyczna. W przysiadzie należy chwycić worek obiema rękami i poprzez dynamiczny wyprost bioder i całej sylwetki przenieść sandbag nad głowę. Płynny ruch zarzutu powinien przekręcić worek o 180 stopni i umiejscowić go na przedramionach ćwiczącego, tuż nad czubkiem głowy. Z pozycji stojącej z wyprostowanymi nad głową rękami należy pokierować worek tak, aby swobodnie spadł wzdłuż ciała do pozycji początkowej, tuż przy nogach. Prawidłowa technika wykonania tego ćwiczenia wymaga dynamicznej i eksplozywnej pracy całego ciała, czego konsekwencją jest płynny ruch obciążenia.
Podsumowanie
Trening z wykorzystaniem worka z piaskiem będzie doskonałym urozmaiceniem treningu. Zmienny środek ciężkości pozytywnie wpłynie na pracę mięśni stabiliujących i da nowy bodziec dla wzrostu mięśni i spalania tkanki tłuszczowej. Sandbag jest wykorzystywany od wielu lat w treningach zawodników sztuk walki ze względu na nieprzewidywalność rozłożenia obciążenia i możliwość dynamicznej i eksplozywnej pracy całego ciała, co ma doskonałe przełożenie na uprawianą dyscyplinę. Jednak korzyści z wykorzystania worka odniosą także osoby początkujące, które wykorzystają go jako zamiennik dla sztangi podczas ćwiczeń takich jak martwy ciąg, przysiad czy wyciskanie nad głowę. Dla osób zaawansowanych może on służyć jako narzędzie do wykonania treningu metabolicznego. Kilka serii podrzutów lub zarzutów worka połączone z zakrokami z rotacją w ustalonych interwałach czasowych będą świetnie napędzały metabolizm. Należy pamiętać jednak, że podstawą dla wszystkich ćwiczeń jest prawidłowa technika i bezpieczeństwo. | Skuteczne ćwiczenia z sandbagiem |
Samodzielne, ręczne mycie samochodu ma właściwie same plusy. Jest niedrogie i może być przyjemnym rytuałem. Jednak aby było skuteczne i bezpieczne dla lakieru, należy się zastanowić, czego w tym wypadku użyć. Szczotka czy gąbka – to jeden z częstych dylematów. Wydaje się proste
Sobotnie przedpołudnie, działka, ładny, bezdeszczowy dzień… Idealne warunki, by nieco się zrelaksować, a przy okazji porządnie umyć samochód. Wiadomo, wizyta w myjni bezdotykowej potrwa krócej, ale pod względem skuteczności nic nie może się równać z dokładnym myciem ręcznym.
Z pozoru wszystko wydaje się proste. Woda, myjka ciśnieniowa, dobry szampon (strzeżmy się płynu do naczyń! Oszczędność będzie niewielka, a zmyjemy warstwę ochronną z lakieru). Na koniec wosk (twardy lub na mokro) i wycieranie specjalną ściereczką.
Każdy, kto tego próbował, wie jednak, że sama myjka i woda pod ciśnieniem to za mało. Samochód trzeba wyczyścić porządnie, z uwzględnieniem najróżniejszych zakamarków, nie unikając dotykania karoserii. W tym momencie pojawia się rozterka. Czym czyścić samochód, by uzyskać pożądany efekt, ale nie porysować lakieru?
Opcja pierwsza: szczotka
Używanie szczotki budzi wiele kontrowersji. Są tacy, których oburza samo określenie „szczotka do mycia samochodu”. Twierdzą, że to idealna recepta na porysowanie sobie lakieru. Mają nieco racji, jeśli mowa o szczotce nieprawidłowo dobranej. Stara, z twardym włosiem, z niewłaściwych materiałów rzeczywiście bardziej zaszkodzi, niż pomoże. Da się jednak dobrać szczotkę będącą skutecznym i bezpiecznym narzędziem do mycia samochodu.
Po pierwsze, musi być wykonana z miękkiego i gęstego włosia – najlepiej ze specjalnego tworzywa sztucznego.
Po drugie, musi być czysta. Największym zagrożeniem są drobinki piasku we włosiu. Mogą się tam dostać, np. gdy szczotka upadnie na ziemię, więc regularnie ją myjmy.
Po trzecie, zwracajmy uwagę na stan włosia. Gdy się zużyje, stwardnieje i wykrzywi, wymieńmy szczotkę na nową. Koszt niewielki, a korzyści spore.
Po czwarte, rączka szczotki powinna być wykończona miękkim tworzywem, najlepiej gumą. Ten pozornie nieistotny szczegół pozwoli nam uniknąć zadrapań lakieru w chwili nieuwagi podczas czyszczenia.
Oferta szczotek jest spora. Warto polecić np. model firmy K2.
* K2 szczotka do mycia ręcznego. Ergonomiczna szczotka do mycia pojazdów. Ma gęste, miękkie, nierysujące włosie poliestrowe (końcówki rozdwajane, aby ułatwić mycie i wykluczyć porysowanie lakieru), odporne na działanie środków myjących. Rączka i krawędzie szczotki zalane gumą, co uniemożliwia przypadkowe obtłuczenie mytej powierzchni. Cena od 18,45 zł.
Alternatywnie możemy skorzystać z nieco droższej propozycji firmy Vikan.
* Vikan szczotka do mycia pojazdów. Bardzo efektywna ze względu na dwie myjące płaszczyzny oraz gęste ułożenie miękkiego, rozdwajanego włosia, wykluczające możliwość porysowania lakieru. Gumowy rant dodatkowo chroni czyszczoną powierzchnię. Włosie odporne na działanie środków myjących. Pasuje do wszystkich trzonków Vikan. Cena: od 115 zł.
Opcja druga: gąbka
Używanie gąbki jest trochę popularniejszym rozwiązaniem. Faktycznie na pierwszy rzut oka wydaje się ona bardziej godna zaufania od szczotki. Niestety również w tym przypadku z powodu niedbalstwa możemy więcej stracić, niż zyskać!
Najważniejsze, by gąbka była czysta. W jej powierzchnię – porowatą, pełną małych otworów – piasek i kurz wnikają wyjątkowo chętnie. W związku z tym konieczne jest częste płukanie gąbki podczas mycia, najlepiej w oddzielnym, przeznaczonym tylko do tego wiadrze. Jedno wiadro na szampon, drugie do płukania gąbki!
Jeśli chodzi o wybór odpowiedniego produktu, ponownie możemy skorzystać z oferty znanej firmy K2.
* K2 Gąbka uniwersalna. Wyjątkowo chłonna, nadaje się do ogólnego mycia całych pojazdów i usuwania wszelkich uporczywych zabrudzeń, takich jak kurz, owady, zabrudzenia drogowe. Cena od 3 zł.
Warto się też zainteresować produktami popularnego Sonaxu.
* Sonax Uniwersalna gąbka do mycia samochodu. Ma zróżnicowaną strukturę powierzchni, do różnych zadań. Strona szara jest miękka i służy do ogólnego mycia całego pojazdu. Strona biała jest szorstka i idealnie nadaje się do usuwania uporczywych zabrudzeń (np. owadów). Cena od 7 zł.
A może mikrofibra?
Często spotykaną i ogólnie chwaloną alternatywą dla wyżej wymienionych są produkty wykonane z delikatnej mikrofibry. Mogą mieć formę gąbki, jak np. wersja z firmy Sonax.
Sonax – duża gąbka z mikrofibry. Specjalna gąbka o podwójnym zastosowaniu. Duża, dwustronna do mycia samochodu. Jedna strona z frędzlami delikatnie czyści i zwiększa pienienie, a druga, gładka, ułatwia usuwanie uporczywych zabrudzeń. Cena od 14,90 zł.
Bardzo wygodne w użyciu są także rękawice z mikrofibry. Warto zwrócić uwagę na wyrób firmy Bottari:
* Bottari – rękawica do mycia z mikrofibry. Rękawica z mikrofibry Clarity 100%, 15 cm x 25 cm, cena od 11,50 zł.
Tego typu gąbkę czy rękawicę po każdym myciu można (i należy!) wyprać w pralce.
Niezależnie od tego, na który sposób mycia auta się zdecydujemy, najważniejsze jest zachowanie czystości używanych akcesoriów. Piach, brud i kurz są wrogami naszego lakieru. Bądźmy ostrożni, a sobotnie mycie – szczotką czy gąbką – da świetne rezultaty! | Szczotka czy gąbka? Co jest lepsze dla lakieru? |
Cerberus Mech to pełnowymiarowa klawiatura mechaniczna z podświetleniem RGB, pochodzi z tańszej serii akcesoriów dla graczy od marki Asus. Urządzenie posiada ogumowaną obudowę, przełączniki Kailh i dodatkowe funkcje gamingowe. Tajwański producent oferuje dwie serie urządzeń dla graczy. Pierwsza, to linia Republic of Gamers, która oprócz klawiatur i myszek zawiera także wysokiej jakości podzespoły, monitory, komputery i laptopy gamingowe. Druga, to właśnie Cerberus, składają się na nią tańsze produkty. Klawiatury mechaniczne z logo ROG są bardzo drogie, kosztują nawet ponad 1000 zł, więc tytułowy mechanik z serii Cerberus może być dla nich atrakcyjną alternatywą. Urządzenie nadal nie jest specjalnie tanie, jego zakup to wydatek rzędu 600 zł. Sprawdziłem, czy Cerberus Mech zadowala jakością wykonania oraz funkcjami. Przekonajcie się, jak wypada na tle konkurencji.
Specyfikacja Asus Cerberus Mech
typ: mechaniczna, wysokoprofilowa
interfejs: USB 2.0
liczba klawiszy: 104
przełączniki: Kailh Brown, Blue, Red lub Black
żywotność przełączników: 70 mln wciśnięć
funkcje: pełne podświetlenie RGB, N-Key Rollover
kabel: 1,8 m, pozłocona wtyczka USB
wymiary: 448 x 150 x 35 mm
masa: 1,25 kg
Wyposażenie i konstrukcja
Klawiatura zapakowana jest w mocne pudełko, została stabilnie zabezpieczona piankowymi formami. W zestawie jest narzędzie do wymiany nasadek, cztery alternatywne nasadki w kolorze pomarańczowym, dwie naklejki, a także instrukcja obsługi. Uwagę przyciągają dodatkowe klawisze, które jednak nie mają nadruków, nie przepuszczają podświetlenia i są przeciętnie wykonane.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Wzornictwo klawiatury Asus Cerberus Mech nie jest oryginalne – producent wykorzystał obudowę znaną z urządzeń marki QPAD, np. modelu MK-90. Dominują grubo ogumowane tworzywa sztuczne w kolorze matowej czerni, konstrukcja ma wiele wypukłości i pościnanych kantów, ale prezentuje się nadal uniwersalnie i poważnie. Poszczególne elementy są odpowiednio spasowane, a całość jest ciężka (1,25 kg) i sztywna. Można dojrzeć pewne niedoskonałości i gorzej obrobione tworzywa na spodzie – ogólnie w tej cenie wykonanie to nic specjalnego.
Układ klawiatury jest pełny, a nasadki wysokoprofilowe. Przełączniki zostały częściowo zabudowane – niektóre bloki klawiszy są mocniej wpuszczone w obudowę, zaś inne otoczone tylko ściankami. Nie ma dużych modyfikacji w obrębie amerykańskiego układu klawiszy (QWERTY US) – producent zachował odpowiednie odstępy pomiędzy blokami, choć lekko zmodyfikował kształt klawiszy Alt, które są szersze niż zazwyczaj. Prawy klawisz Windows został zastąpiony przez przycisk FN, wywołuje on skróty specjalne. Nad klawiaturą numeryczną są trzy diody w kolorze niebieskim, otaczają one wypustki z oznaczeniami – wyglądają jak przyciski, ale nimi nie są. To diody Num Locka, Caps Locka oraz trybu gamingowego, który zastąpił Scroll Locka. Nadruki naniesiono laserowo, a czcionki są duże i estetyczne, zostały zgrupowane w górnej części nasadek wraz z oznaczeniami alternatywnymi, by podświetlenie było równiejsze. Efekt jest rewelacyjny – diody są bardzo jasne, światło równe i nasycone. Dzięki zabudowie przełączników podświetlenie nie wycieka po bokach, a tło klawiszy jest białe, więc są one rozświetlone także dookoła.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Pod spodem klawiatury widać tylko dwie gumowe stopki na przedniej krawędzi – w sztuce testowej niestety jednej już brakuje, więc trzeba ostrożnie z nimi postępować. W tylnej części zamocowano rozkładane nóżki – jednostopniowe i ogumowane na krawędziach. Z przodu dojrzeć można także wcięcia do montażu podpórki pod nadgarstki – niestety nie ma jej w zestawie. Kabel, zabezpieczony solidnym oplotem, został zamocowany z prawej strony tylnej krawędzi. Znajduje się na nim filtr ferrytowy, który jest umieszczony przy klawiaturze, można go jednak wypiąć i wpiąć przy pozłoconym wtyku USB.
Oprogramowanie
Do konfiguracji klawiatury dedykowany jest prosty program, z którego korzysta się opcjonalnie, gdyż ustawień można dokonywać także za pomocą skrótów klawiszowych.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Niestety program nie zachwyca możliwościami oraz stroną wizualną. Główny ekran pozwala zmienić funkcje klawiszy w pięciu profilach, wybrać oddzielne ustawienia dla danego programu, nagrać swoje makra i skonfigurować podświetlenie. Do wyboru są podstawowe efekty: falowanie, reakcje na wciśnięcia, oddychanie i podświetlenie stałe. Ustawienia zapisuje się w pamięci klawiatury.
W praktyce
Ergonomia modelu Cerberus Mech jest typowa dla wielu klawiatur mechanicznych pozbawionych podpórki pod nadgarstki, funkcjonalność urządzenia wypada przeciętnie.
Niestety klawiatura jest wysoka, więc podczas pisania lub grania nadgarstki są wyraźnie zadarte. Wymusza to unoszenie nadgarstków podczas szybkiego wstukiwania tekstu, zatem warto rozważyć zakup chociaż podstawowej podpórki. Podczas testów korzystałem z podpórki Cooler Mastera, która zdecydowanie poprawiała komfort pisania. Szkoda, że w zestawie nie ma dedykowanej podpórki – w tej cenie byłaby już mile widziana. Do dyspozycji są też tylko jednostopniowe nóżki, które mocno unoszą tył klawiatury. Pewnie w większości przypadków się nie przydadzą, gdyż sama obudowa ma już odpowiednio ukośny kształt. Niestety producent oszczędzał na gumowych podkładkach, więc Cerberus Mech może się lekko przesuwać na bardziej śliskich biurkach. Lepiej unikać też dotykania obudowy – ogumowane tworzywa łatwo przytrzeć, są one także podatne smugi, które trudno później usunąć. Nasadki klawiszy pracują rewelacyjne – są grube i mocno ogumowane, dlatego palce pewnie się na nich opierają.
Funkcjonalnie można zauważyć pewne braki, ale niektóre elementy należy pochwalić. Urządzenie nie posiada HUB-a audio ani przelotowego gniazda USB na krawędzi obudowy, jednak dzięki temu kabel jest trochę cieńszy i łatwiej go ułożyć. Przewód jest odpowiednio długi, został wypuszczony z prawej strony klawiatury, co jest bardzo dobrym rozwiązaniem, gdyż pozwoli na ominięcie dużej nogi monitora. Mimo że diody RGB prezentują się świetnie, ich konfiguracja jest jednak podstawowa. W oprogramowaniu można wybrać, które klawisze mają zostać podświetlone w trybie spersonalizowanym, ale niestety nie ma regulacji szybkości efektów – na fabrycznym ustawieniu są one zbyt dynamiczne i mogą rozpraszać. Nie zabrakło ręcznej zmiany profilów (FN + F1–F5), trybu gamingowego blokującego klawisz Windows (FN + F6), skrótów multimedialnych (FN + F7–F12), sterowania podświetleniem (FN + strzałki) oraz ręcznego nagrywania makr (FN + Alt). Włączyć można także tryb 6 klawiszowego N-Key Rollover, gdyby były problemy z kompatybilnością pełnego zakresu.
Cerberus Mech wykorzystuje przełączniki marki Kailh – lubię je i uważam, że aktualnie prezentują wysoki poziom. Jednak w tej cenie wypadałoby już zastosować rozwiązania niemieckiej marki Cherry. Najpewniej w praktyce nie będzie to miało większego znaczenia, gdyż użyte przełączniki brązowe pracują znakomicie: są bardzo sprężyste, działają równo, nie chyboczą mocno oraz tylko minimalnie szurają. Dzwonienie sprężynek jest zminimalizowane, słyszalne tylko podczas mocnego naciskania dużych klawiszy. Skok przełączników ma 4 mm z aktywacją w połowie, wyczuwalną pod palcem. Dno klawiszy jest twarde, ale nasadki uderzają w nie w sposób stłumiony. Klawiatura jest więc średnio głośna – nadal wyraźnie słychać stukot klawiszy, ale pracują one ciszej od metalowych urządzeń z wyeksponowanymi przełącznikami. Pisanie lub granie na Cerberusie Mech było w pełni satysfakcjonujące.
Podsumowanie
Asus Cerberus Mech to dobra klawiatura mechaniczna. Urządzenie jest solidne i estetyczne, cechuje się uniwersalną konstrukcją i posiada wysokiej jakości podświetlenie RGB. Przełączniki działają wzorowo, nasadki klawiszy są znakomite, a czcionki czytelne i ładne. Podoba mi się też jakość kabla i miejsce jego mocowania. Można docenić także możliwość konfiguracji bez dodatkowego oprogramowania oraz obecność praktycznych skrótów.
Niestety w zestawie nie ma podpórki, mimo że w obudowie widać specjalne mocowanie – w efekcie ergonomia jest pogorszona. Zabrakło też jednej pary stopek na obudowie, dodatkowych gniazd, możliwości wypinania kabla oraz przełączników Cherry MX. Oprogramowanie oferuje przeciętną funkcjonalność, a design obudowy jest znany z tańszych urządzeń konkurencji.
Cerberus Mech kosztuje około 590 zł. Zakup klawiatury może być satysfakcjonujący – to urządzenie wysokiej jakości, ale ogólna opłacalność jest jednak niska. Konkurencyjne modele są mocne i moim zdaniem bardziej atrakcyjne. W tej cenie dostępne są świetne klawiatury marki Corsair lub Cooler Master z Cherry MX, konstrukcje Razera ze zmodyfikowanymi przełącznikami marki Kailh czy klawiatury Logitecha z cichymi i szybkimi przełącznikami Romer-G. Duże wrażenie robi także SPC Gear GK550 za połowę ceny Asusa, czyli pełnowymiarowa klawiatura z tymi samymi przełącznikami, częściowo aluminiowa, z magnetyczną podpórką i bardziej rozbudowanym podświetleniem, chociaż nie tak jasnym.
Zalety: dobre wykonanie; estetyczne i uniwersalne wzornictwo; mocny i praktyczny kabel w oplocie; pełny N-Key Rollover; praktyczne skróty; jasne i nasycone podświetlenie RGB; wzorowa praca przełączników Kailh i świetne nasadki z ładnymi czcionkami.
Wady: brak podpórki pod nadgarstki i dodatkowych gniazd; mało podkładek na spodzie; kiepskie oprogramowanie; powtarzalne wzornictwo; braki w regulacji podświetlenia. | Test klawiatury Asus Cerberus Mech – gamingowy klasyk |
Wyprzedaże odzieżowe kuszą konsumentów coraz częściej, zachęcając do zakupów atrakcyjnie przecenionych produktów. Wiele osób obawia się tego, że da się ponieść emocjom, kupując zbędne rzeczy tylko dlatego, że są dużo tańsze niż w regularnej sprzedaży. Warto więc wcześniej odpowiednio się przygotować, robiąc listę artykułów, które warto kupić dla dzieci podczas trwania akcji promocyjnych. Wyprzedaże – jak się w nich nie zgubić?
Niezwykle atrakcyjne ceny są bardzo kuszące i często nie sposób się im oprzeć. Podczas wyprzedaży wiele osób wpada w zakupowy szał, zapełniając siatki i wirtualne koszyki rzeczami, które koniecznie muszą mieć, bo są przecież takie tanie i śliczne, na pewno przydadzą się na później. Jak nie dać ponieść się emocjom i wybrać tylko te produkty, które faktycznie opłaca się kupić podczas promocji?
Przede wszystkim należy się odpowiednio przygotować, aby podczas oglądania sklepowych półek oznaczonych kuszącym napisem „sale” nie dać się wkręcić w zakupowy wir, a myśleć racjonalnie. W podejmowaniu trafnych decyzji może pomóc wcześniejsze sporządzenie konkretnej listy produktów, których potrzebujesz dla swojego dziecka. Pamiętaj, aby znalazły się na niej elementy, jakich brakuje w garderobie malucha, zapisz też konkretne rozmiary, by uniknąć kupowania zbyt małych ubranek, np. z myślą o kolejnej zimie. Na wyprzedażach warto stawiać na jakość. Dobre i wytrzymałe materiały są także zazwyczaj najdroższe, dlatego opłaci się je zakupić w okresie przecen.
Podczas buszowania wśród promocji wyszukuj jedynie rzeczy zapisanych wcześniej na krótkiej liście. Dzięki temu zapobiegniesz zapełnianiu szaf zbędnymi gadżetami, które wcale do niczego ci się nie przydadzą, a kupiłaś je tylko ze względu na to, że były tanie. Nie zapominaj o porównywaniu cen! Być może ta, która obecnie znajduje się na metce, wcale nie jest taka atrakcyjna.
Poniżej znajdziesz listę produktów dla dzieci, którym warto poświęcić uwagę podczas wyprzedaży odzieżowych.
Ubrania zakładane na co dzień
Jak wiadomo, najszybciej zużywają się te elementy garderoby, które zakładamy dziecku codziennie. Doskonałym pomysłem będzie kupowanie na wyprzedażach bielizny dla twojej pociechy. Kiedy ceny są niższe, opłaca się wybór ubrań z dobrych jakościowo materiałów. Jeżeli jesteś rodzicem małego bobasa, to z pewnością warto zakupić kolejną parę bawełnianych body, których nigdy za wiele. Podobnie jest z wygodnymi śpiochami, które dobrze wybierać w nieco większym rozmiarze. Promocje często obejmują także piżamy.
Decyduj się na najbardziej uniwersalne, które maluch będzie mógł założyć przez cały rok. Rozejrzyj się również za majteczkami i skarpetami. Zwłaszcza te drugie szybko się brudzą lub niszczą, dlatego w szafie warto mieć ich odpowiedni zapas.
Podobnie będzie z ubraniami typu basic. Proste podkoszulki czy bluzki z długim rękawem stanowią świetną bazę dla różnych codziennych stylizacji, a podczas wyprzedaży możesz zapolować na modele wykonane z lepszej tkaniny, która nie odkształci się po pierwszym praniu. Nie przegap także okazji na wygodne dresy! Podczas wyprzedaży warto skusić się na wybór markowego modelu, na którym zaoszczędzisz najwięcej.
Odzież zimowa – poluj na wyprzedaże
Szczególnie atrakcyjne okazje czekają na rodziców podczas wyprzedaży zimowych, kiedy to w atrakcyjnej cenie można zakupić zwykle dość drogie kurtki na mrozy. Pamiętaj jednak, że odzież taka posłuży twojemu dziecku dopiero za rok, dlatego musisz kupować ją na wyrost. Świetnym pomysłem będzie skompletowanie podczas promocji stroju narciarskiego dla twojej pociechy. W okresie wyprzedaży ceny mogą być wyjątkowo atrakcyjne. Podobnie będzie z akcesoriami do uprawiania sportów zimowych, takimi jak gogle czy rękawice.
Okres wyprzedaży potrafi przyprawić o zawroty głowy nawet najbardziej racjonalnych rodziców. Atrakcyjne ceny kuszą, a wybór jest ogromy. Warto więc wcześniej odpowiednio się przygotować, aby po zakupach nie okazało się, że w szafie zalega mnóstwo zbędnych lub zbyt małych ubrań dla dziecka. Konkretna lista z pewnością będzie ułatwieniem i nie pozwoli ci na popełnienie błędu pod wpływem emocji. | Wyprzedaże odzieżowe dla najmłodszych – co warto kupić? |
Drzewa ziarnkowe (jabłonie i grusze) to jedna z najważniejszych grup roślin sadowniczych. Spotyka się je na szeroką skalę w produkcji profesjonalnej i niemal w każdym przydomowym ogrodzie. Uzyskanie wysokich plonów jest możliwe przy wykonywaniu różnorodnych zabiegów ochronnych, w tym ograniczających występowanie szkodników. Jabłonie i grusze mogą być atakowane przez szkodniki pomimo właściwej pielęgnacji. Oczywiście odpowiednimi działaniami (zrównoważone nawożenie, regularne cięcie i formowanie, dbanie o jakość gleby) da się ograniczyć takie ryzyko, jednak nie można w pełni mu zapobiec. Na obu gatunkach często występują te same szkodniki. Jeśli drzewa rosną w sąsiedztwie, szybko może dojść do masowej gradacji. Co najbardziej zagraża jabłoniom i gruszom?
Szkodniki powszechnie spotykane w ogrodzie i sadzie
W uprawach sadowniczych częstym problemem, zwłaszcza w okresie susz, jest przędziorek. Roztocza są łatwe do rozpoznania – mają postać ciemnych punkcików – „kropek”. Występują masowo, tworzą na liściach i pędach delikatne pajęczynki. W wyniku ich żerowania na górnej stronie blaszek liściowych pojawiają się drobne plamki, które z czasem zlewają się. Liście żółkną i opadają. Szkodniki można zwalczać poprzez użycie preparatów Apollo, Magus lub Ortus.
Inną uporczywą grupą szkodników są mszyce. Owady posiadają drobne, wydłużone ciało (najczęściej zielone, szare lub brunatne) i dość długie, cienkie odnóża. Żerują na różnych częściach roślin (zwykle na liściach), wysysając sok. Zaatakowane liście i pędy ulegają deformacji. Przy masowej inwazji dochodzi do zahamowania wzrostu drzew. Ponadto mszyce wydzielają lepką spadź, która jest częstą przyczyną występowania chorób grzybowych i wirusowych.
Podobne objawy powoduje kuzyn mszyc – miodówka. Oba gatunki zwalcza się, stosując preparaty Decis, Karate Zeon, Calypso, Mospilan i Pirimor. W pierwszym przypadku zabieg należy wykonać po pojawieniu się szkodników, w drugim – w fazie pękania pąków lub w początkowej fazie zielonego pąka.
Szkodniki o „sprecyzowanych” potrzebach
Do groźnych szkodników drzew ziarnkowych należą kwieciak jabłkowiec i kwieciak gruszowiec. Larwy tych chrząszczy wyjadają wnętrze pąków, co powoduje ich zasychanie. Wiosną z nadgryzionych pąków wypływają krople soku. Szkodniki powinno się zwalczać zarówno w fazie larwalnej, jak i imago. Dorosłe osobniki wyłapuje się w okresie wczesnowiosennym (gdy pąki pękają), strząsając je na płachtę. Później wykonuje się zabiegi chemiczne – pomiędzy fazą pękania pąka a fazą zielonego pąka. Do zwalczania kwieciaków stosuje się między innymi preparaty Calypso i Wojownik. Z reguły opryskiwanie jest konieczne w latach słabego kwitnienia jabłoni i grusz. Drzewa ziarnkowe trzeba ponadto chronić przed owocówką jabłkóweczką i zwójkami. Gąsienice owocówek żerują we wnętrzach owoców, a zwójek na blaszkach liściowych. W pierwszym przypadku dochodzi do zepsucia owoców, w drugim do zahamowania wzrostu, a czasem do ogałacania drzew. Aby ograniczyć populację owadów dorosłych, od maja do sierpnia w sadzie powinno się wieszać pułapki feromonowe (w celu kontroli przylotów). Szkodniki zwalcza się, stosując środki Karate Zeon, Sherpa, Runner lub Steward.
Innym żarłocznym motylem (żerującym w fazie larwalnej) jest namiotnik jabłoniowy. Łatwo go rozpoznać, gdyż wychodzące na żer gąsienice otoczone są charakterystycznym oprzędem obejmującym końce pędów, a nawet całe gałęzie. Owady szkieletują liście, zjadając górną stronę blaszki liściowej (i miękisz), a pozostawiając dolną. Opryski (Decis, Fastac) powinno się wykonywać w fazie różowego pąka.
Profilaktyka walki ze szkodnikami
Drzewa ziarnkowe – zwłaszcza na mniejszym areale – warto profilaktycznie chronić przed szkodnikami, wykorzystując ekologiczne preparaty (kupowane w sklepach lub domowej roboty). Szczególnie skuteczne są środki oparte na bazie oleju parafinowego, szarego mydła oraz pokrzywy.
Walka z różnorodnymi problemami drzew ziarnkowych, w tym ze szkodnikami, powinna być prowadzona przez cały rok. Tylko w ten sposób można spodziewać się wysokich i przede wszystkim zdrowych plonów. | Szkodniki drzew ziarnkowych |
Subsets and Splits
No community queries yet
The top public SQL queries from the community will appear here once available.