source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
Nie ma osoby, która zakup sprzętu AGD podejmuje pod wpływem chwili, bez namysłu i wiedzy na jego temat. Do każdego takiego zakupu należy się odpowiednio przygotować. Głównie ze względu na konieczność zainwestowania w niego nieco większej, często zaoszczędzonej gotówki. Podobnie rzecz ma się z pralką. Zanim podejmie się decyzję w sprawie kupna, należy określić jej parametry i posiadane przez nią funkcjonalności. Każdy zwróci uwagę na coś innego. Jedni na sposób jej ładowania, inni na funkcje (w tym możliwość suszenia), a jeszcze inni na jej wygląd. Jest jednak cecha, która liczy się dla wszystkich – ładowność.
Czym jest ładowność pralki?
Ładowność pralki to nic innego jak łączna masa suchej odzieży, która jednorazowo zmieści się w bębnie pralki. Podana przez producenta masa jest masą maksymalną i warto jej przestrzegać. Zastosowanie się do wskazań zapewni optymalne efekty prania. Nawet jeśli ktoś uzna, że w bębnie zmieści się jeszcze kilka ubrań, nikt nie gwarantuje, że wszystkie zostaną idealnie doprane. Takie przeładowanie pralki jest też niebezpieczne dla samego systemu. Może dojść do uszkodzenia sprzętu i co za tym idzie – konieczności oddania go do serwisu.
Różne ładowności pralek
Pralki dostępne na rynku różnią się między sobą ładownością. Każdy ma inne potrzeby. Pralka powinna być dostosowana do wymagań domowników. Jej główną funkcją jest przecież ułatwienie prac domowych.
Singlom polecane są pralki o mniejszej ładowności. Uznaje się, że jednej osobie wystarczy sprzęt, którego bęben pomieści do 5 kg ubrań. Ładowność zalecanych pralek zwiększa się wraz ze wzrostem użytkowników, np. parze poleca się pralki o ładowności do 5,5 kg, rodzinie z jednym lub dwojgiem dzieci te do 6 kg, a tej, w której jest troje i więcej dzieci – pralki mieszczące powyżej 6 kg. Zakres ładowności dostępnych na rynku pralek waha się od 3 do 12 kg. Warto zaznaczyć, że pralki o większej pakowności należą do urządzeń bardziej ekonomicznych. Najczęściej wybieranymi modelami są pralki, które w swym bębnie zmieszczą od 5,5 do 8 kg ubrań. To modele, które z powodzeniem posłużą czteroosobowej rodzinie.
Funkcje ładownych pralek
Kupując pralkę o dużej ładowności bębna, nie trzeba zachodzić w głowę, jak go zapełnić, jeśli przeznaczone do wyprania rzeczy zajmują połowę maksymalnej ilości wsadu. Nowoczesne pralki posiadają opcje, dzięki którym możliwe jest wypranie takiej ilości, jaką się w danym momencie włożyło do bębna. Wybór programu dostosuje ilość wody potrzebną na wypranie odzieży. Dzięki temu właściciel może być pewien oszczędności wody i ekonomiczności pralki.
Niezwykle przydatną opcją w przypadku pralek o dużej ładowności jest system automatyki wagowej. Pozwala on na orientację, ile ubrań zostało włożonych do bębna. Dzięki temu ilość potrzebnej wody zostaje dostosowana automatycznie. To funkcja, która pozwala na oszczędność także i prąd. Mniejsze zużycie wody to mniejsze zużycie energii elektrycznej przeznaczonej na jej podgrzanie.
Należy pamiętać o tym, że wyspecjalizowane programy prania, w jakie wyposażone są nowoczesne pralki, stuprocentową efektywność osiągną wówczas, kiedy wsad bębna nie będzie maksymalny. Zaznaczają to producenci, którzy proponują ograniczanie wagi pranych ubrań w danym cyklu prania, jeśli użytkownik zamiast tradycyjnego, wykorzystuje specjalny program.
Ceny pralek o dużej ładowności
Pralkę o ładowności 9 kg można kupić już za niecałe 1500 zł. Oczywiście wśród modeli są i takie, które kosztują 4000 zł. To jednak sprzęty zaawansowane technologicznie, które zapewniają dodatkowo wysoką jakość prania i oszczędność energii. Wśród oferty producentów sprzętu piorącego, np. Siemens, Bosch, Candy
czy Samsung
, na pewno uda się znaleźć odpowiednie urządzanie, którego zakup nie zrujnuje domowego budżetu.
Podsumowując – zakup dużej, ładownej pralki powinien być uzależniony od kilku kwestii. Pierwszą jest ilość osób, jaka zamieszkuje dane gospodarstwo domowe. Jeśli w domu mieszka pięcioosobowa rodzina to warto, aby zaopatrzyła się w pralkę o sporych gabarytach, która umożliwi zmniejszenie częstotliwości wykonywanego prania. Robienie prania kilkakrotnie w ciągu dnia nie jest przecież niczym przyjemnym. Pralka o dużej ładowności pozwoli na wykonanie tylko jednego. Drugą kwestią jest miejsce przeznaczone na sprzęt. Urządzenie o dużej ładowności potrzebują go więcej. Nie warto na siłę „wciskać” ich do małych pomieszczeń. Z drugiej strony, jeśli nie posiadasz dużej rodziny lub jesteś singlem, ale masz sporo miejsca w łazience, przemyśl zakup większego urządzenia. Może się on okazać niezłą inwestycją na przyszłość. | Ładowne pralki – gdy jest dużo prania |
Miłośnikom oryginalnych herbacianych naparów polecamy przepis na cynamonową herbatę z miętą i imbirem. Składniki:
2 łyżeczki herbaty earl grey
500 ml wody
2-3 listki mięty
1 laska cynamonu
4 plasterki imbiru
2 łyżeczki syropu klonowego
Krok po kroku:
Herbatę zalewamy wrzątkiem, dodajemy listki mięty i odstawiamy na 5 minut. Przecedzamy i dodajemy do niej imbir i cynamon. Zagotowujemy, po czym dodajemy syrop klonowy. Rozlewamy do szklanek.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Herbata cynamonowa z miętą i imbirem |
Kto z nas nie lubi uwieczniać na fotografiach bądź filmach najprzyjemniejszych chwil swojego życia? Dzisiejsza technologia pozwala nam zachować na nich to, co do niedawna wydawało się ulotne. Nurkowanie, wspinaczka, jazda na nartach, a nawet skoki ze spadochronem. Obecne kamery sportowe sprostają każdemu wyzwaniu. Jednak aby móc w pełni wykorzystać ich moc, warto zaopatrzyć się w kilka praktycznych akcesoriów. Jeszcze do niedawana sportowcy mieli utrudnione zadanie z uwiecznianiem swoich pasji. Klasyczne aparaty cyfrowe i kamery albo nie nadążały w dynamicznych ujęciach, albo psuły się pod wpływem niekorzystnych warunków. Wszystko zmieniło się w ciągu ostatnich lat, kiedy świat kamer zrewolucjonizowały specjalne modele sportowe. Początkowo ich ceny odstraszały sportowców-amatorów, z z czasem jednak stały się bardziej przystępne. Obecnie możemy przebierać w modelach o różnych parametrach. Ceny tego sprzętu wahają się od mniej więcej 200 zł do 3000 zł. Pionierem wśród kamer jest marka GoPro, która nadal góruje na rynku. Popularnymi firmami są też Drift, Isaw, Camone oraz Redleaf. Rynek jest jednak o wiele bogatszy i nawet mniej znane marki oferują kamery o bardzo dobrych właściwościach. Przymierzając się do zakupu upragnionego modelu, powinniśmy zwrócić uwagę nie tylko na parametry samej kamerki, ale również na jej wyposażenie. Co może nam się przydać w codziennym użytkowaniu?
Wodoszczelna obudowa
Obudowa chroniąca przed wodą to jeden z najważniejszych elementów podstawowego wyposażenia kamery sportowej. Dzięki niej nie tylko uwiecznimy podwodny świat, ale także uchronimy kamerę przed błotem, kurzem oraz uszkodzeniami mechanicznymi. W zależności od wybranego modelu, obudowy pozwalają na zanurzenie nawet do głębokości 50 metrów. Osłony mają ergonomiczne rozłożenie przycisków. Praktycznie każda obudowa wodoszczelna ma ¼-calowy gwint fotograficzny, dzięki któremu możemy zamocować różnego rodzaju statywy i monopody.
Statywy, monopody
Wysięgniki do kamer sportowych to świetne rozwiązanie dla osób, które chcą uwiecznić swoje sportowe podboje z zupełnie innego punktu widzenia. Monopody sprawdzają się wyśmienicie praktycznie w każdej dyscyplinie sportowej, od nurkowania, przez narciarstwo i snowboarding, a kończąc na surfingu. Wysięgniki mają opcję regulacji ramienia. Zazwyczaj jest to zakres od 25 cm do ponad 100 cm. Przed zakupem warto sprawdzić, czy po rozłożeniu ramienia jego konstrukcja jest nadal stabilna. Pozwoli to cieszyć się najwyższej jakości obrazem nawet w trudnych warunkach. Rękojeść statywu powinna być pokryta antypoślizgową gumą lub pianką, które zapewnią komfort użytkowania. Równie ciekawym rozwiązaniem jest ramię elastyczne, które umożliwia pewne zamocowanie kamery nawet w trudno dostępnych miejscach.
Zestaw mocowań
Niezmiernie użyteczne są mocowania, które pozwalają na przytwierdzenie kamery do kasku, różnego rodzaju rurek, kierownicy lub do ciała. Dzięki nim nie musimy się martwić o rejestrowany obraz i możemy oddać się w stu procentach sportowemu szaleństwu. Jednym z najpopularniejszych jest mocowanie wykorzystywane do zakładania kamery na głowę lub kask. Pozwala ono na zapisywanie ujęć typu „point of view”, czyli podążających za ruchem głowy. Podobny obraz osiągniemy, stosując regulowane szelki zakładane na klatkę piersiową. Są bardzo wygodne i wbrew pozorom nie krępują ruchów. Dla miłośników sportów rowerowych lub motorowych godne polecenia są zestawy mocowań do rurek. Pozwalają na zainstalowanie kamery do sztycy, widelca, kierownicy roweru lub motocykla, a nawet kijka narciarskiego. | Praktyczne akcesoria do kamerek sportowych |
Wbrew skojarzeniom, jakie nasuwa tytuł, nie jest to lektura tylko dla tych, którzy chłoną twórczość Jane Austen jak gąbka, dialogi znają na pamięć, a nocami wzdychają do któregoś z bohaterów (lub bohaterek, oczywiście). „Pan Darcy nie żyje” to lekki, przyjemny kryminał. Co prawda z morderstwem, ale i… humorem. Magdalena Knedler to wielbicielka Jane Austen z prawdziwego zdarzenia. O adaptacjach prozy Angielki pisała nawet pracę magisterską, w poszukiwaniu materiałów kontaktując się z miłośnikami Austen i docierając do tekstów niedostępnych po polsku, a niekiedy trudno dostępnych nawet po angielsku.
Wszyscy są podejrzani
Mimo nawiązań do Austen Magdalena Knedler nie przenosi nas do XIX wieku, ale na plan filmowy. Właśnie ma powstać kolejna adaptacja „Dumy i uprzedzenia”, aktorzy i ekipa filmowa zebrali się na planie, ale z pewnych przyczyn moment rozpoczęcia zdjęć nieco się przesuwa. Przesunie się jeszcze bardziej, gdy ktoś dokona makabrycznego odkrycia. Aktor wcielający się w pana Darcy’ego został znaleziony martwy. Wszystko wskazuje na to, że ktoś zepchnął go z balkonu. Kto? Trudno stwierdzić. Wielu miało powody, by nie pałać sympatią do Petera Murphy’ego. Najwyraźniej komuś puściły nerwy.
Intrygi i tajemnice
Już od pierwszych stron widać, że bohaterowie skrywają wiele sekretów, spotykają się ukradkiem, obmawiają kolegów, intrygują, kombinują, obawiają się, że ktoś odkryje ich tajemnice. Pełno tu niedomówień, urwanych zdań. W ten sposób autorka podsyca ciekawość czytelników i potęguje napięcie. Nie wiadomo, kto jest szczery, kto niebezpieczny, komu można zaufać, a przed kim mieć się na baczności. Jedno jest pewne – nawet po śmierci Murphy’ego nie jest bezpiecznie i lepiej mieć oczy z tyłu głowy, niż oberwać w potylicę za wścibstwo.
Udany debiut recenzentki
„Pan Darcy nie żyje” to lekki, bezkrwawy kryminał, w którym nie brakuje nie tylko tajemnic, ale i humoru. Nieznajomość prozy Jane Austen nie przeszkadza w lekturze, choć oczywiście nie zawadzi wiedzieć o niej co nieco, by wyłowić więcej literackich smaczków. Debiut Magdaleny Knedler bez wątpienia można zaliczyć do udanych. Autorka wybrała proste, ale zaskakujące rozwiązanie intrygi kryminalnej, dała czytelnikom możliwość zajrzenia na plan filmowy, gdzie można podejrzeć „zepsuty” świat biznesu filmowego, a przede wszystkim zapewniła sporą dawkę rozrywki.
Druga strona barykady
Magdalena Knedler do tej pory recenzowała książki. Teraz to jej powieść jest oceniana przez innych i myślę, że będą to oceny pozytywne. Książka łączy w sobie prozę obyczajową z kryminalną, a dzięki humorystycznym akcentom jej lektura jest czystą przyjemnością. To świetna alternatywa dla tych, którzy nie przepadają za krwawymi, brutalnymi historiami, ale lubią rozwiązywać kryminalne zagadki.Posiadacze czytników mogą nabyć tę książkę w wersji elektronicznej. „Pan Darcy nie żyje” dostępny jest w formatach EPUB i MOBI za ok. 17 złotych.
Źródło okładki: www.czwartastrona.pl | „Pan Darcy nie żyje” Magdalena Knedler – recenzja |
Peep toe, czyli buty bez palców, to bardzo kobiecy model obuwia, który może podkreślić dobrze dobrany strój. A jeśli już o stroju mowa – z czym warto je łączyć? Oto kilka informacji na temat butów peep toe! Peep toe to buty ze specjalnym wycięciem na jeden lub dwa palce. Ich nazwa pochodzi z języka angielskiego, a słowo peep oznacza zerknięcie, podglądanie. Na wysokiej szpilce, z zakrytą kostką czy płaskie baleriny – rynek obuwniczy oferuje mnóstwo ciekawych rozwiązań, od ciebie zależy, które wybierzesz. Pamiętaj jednak, aby butów z odkrytym palcem nie łączyć z rajstopami – to nigdy dobrze nie wygląda. Buty peep toe mają to do siebie, że nosi się je na gołe stopy lub ze specjalnymi rajstopami bezszwowymi.
Szpilki
Szpilki z wycięciem na palce są modne i wygodne, jednak zanim się na nie zdecydujesz, pamiętaj o kilku ważnych zasadach. Peep toe są idealne na randki, miejskie wypady z przyjaciółmi, na wesele, jednak nigdy na bardziej oficjalne uroczystości czy do pracy. Peep toe są obuwiem na luźniejsze, mniej formalne okazje. Decydując się na te buty, zapomnij o rajstopach czy skarpetkach – peep toe nosi się na gołe stopy. I jeszcze jedno, wybierając te buty, pamiętaj o odpowiednim wyeksponowaniu stóp i paznokci. Zrób efektowny pedicure. Unikaj odkrywania paznokci sauté.
Szpilki peep toe śmiało możesz dobrać do letniej sukienki, dopasowanych do figury rurek ⅞ czy zwiewnej spódnicy. Jeśli lubisz odważne rozwiązania, wybierz wyrazisty kolor szpilek, np. kobaltowy, ognistą czerwień lub złote. Jeśli kolor butów będzie odważny, dobierz do nich jasne ubranie, aby szpilki przykuwały uwagę. Jeśli zdecydujesz się na ciemną stylizację, rozjaśnij ją wyrazistymi, jasnymi butami.
Botki
Od jakiegoś czasu coraz częściej można spotkać botki z odkrytymi palcami. Nie są to typowe buty na zimę, lecz ciepłą jesień czy wiosnę. Mimo to prezentują się bardzo dobrze i można dobrać je do wielu stylizacji. Połącz je z rurkami i dłuższą tuniką w stylu vintage. Botki peep toe mogą występować w wielu różnych wersjach – mogą być ażurowe, w siatkę, zakrywające całą stopę lub także z wycięciem na piętę. Od ciebie zależy, na który wariant się zdecydujesz. Pamiętaj jedynie, aby odpowiednio dobrać kolor ubrań i butów.
Baleriny
Baleriny peep toe są bardzo wdzięczne i dziewczęce – pasują zarówno dla młodej dziewczyny, jak i dojrzałej kobiety, którą odmłodzą. Współgrają praktycznie ze wszystkim – sukienką, spódnicą czy spodniami. Najlepiej wybrać je na luźne spotkania z przyjaciółką, randkę czy wypad na miasto. Możesz zdecydować się na baleriny lakierowane w kolorze nude, klasyczne ciemne skórzane lub ekstrawaganckie złote z brokatem.
Buty peep toe prezentują się bardzo dobrze, trzeba jednak wiedzieć, na jakie okazje je zakładać, a kiedy lepiej unikać. Jeśli nie jesteś zbyt wysoka i chcesz dodać sobie parę centymetrów, miało możesz wybierać buty na wysokiej szpilce. Jeżeli masz smukłą budowę ciała, wybierz buty na płaskiej podeszwie z oryginalnymi ozdobnikami w postaci siatki, kokardek itp. | Buty peep toe – jak je nosić? |
Praca w domu to dla wielu z nas prawdziwe marzenie. Jedną z jej zalet jest możliwość urządzenia stanowiska pracy według naszych preferencji. Meble do domowego biura powinny być praktyczne, funkcjonalne i wygodne. Meble wielofunkcyjne spełnią wszystkie te oczekiwania. Domowe biuro – jakie meble wybrać?
Zastanów się, czego potrzebujesz do codziennej pracy. Z pewnością niezbędny będzie fotel, biurko bądź stół, dodatkowe szafki i szuflady na dokumenty. Potrzebny może być również regał. Nie musisz jednak kupować oddzielnie każdej rzeczy. Jeden mebel wielofunkcyjny może mieć nawet kilka różnych zastosowań. Jest to szczególnie ważne dla osób, które dysponują niewielką powierzchnią na stworzenie swojego miejsca pracy. Poza tym, kupując jeden mebel zamiast kilku, możesz sporo zaoszczędzić.
Wielki powrót meblościanek
Jeśli potrzebujesz wielu szafek i szuflad, pomyśl o rozbudowanym kompleksie. Większości z nas meblościanki kojarzą się z peerelowską estetyką. Jednak obecnie przeżywają drugą młodość. Projektanci zachowali w nich to, co najlepsze, czyli praktyczność i wielofunkcyjność. Jednak ich design w niczym nie przypomina tego sprzed kilkudziesięciu lat. Obecnie to stylowe, ażurowe i lekkie konstrukcje. Przy urządzaniu domowego biura warto wziąć pod uwagę ten mebel. Liczne szafki i szuflady możemy wykorzystać nie tylko do przechowywania teczek i dokumentów. Dodatkowo, w niektórych modelach wbudowane są blaty – wysuwane lub opuszczane. Takie rozwiązanie może skutecznie zastąpić biurko do pracy.
Nowoczesne meblościanki nie muszą być jednoczęściowe. Niektóre z nich składają się z kilku części, umożliwiając zmiany ich konfiguracji. Wbudowane kółka będą dodatkowym plusem. Dzięki nim z łatwością przestawisz daną szafkę lub regał w dowolne miejsce.
Biurko do domowego biura
Dla posiadaczy niedużych mieszkań wstawienie dodatkowego mebla w postaci biurka może okazać się kłopotliwe lub nawet niemożliwe. W tym przypadku niektóre modele stołów doskonale sprawdzą się w roli biurka. Warto kupić stół rozkładany, który dla potrzeb naszej codziennej pracy może być maksymalnie złożony. W razie potrzeby rozłożymy go w kilka minut. Wtedy może być chociażby miejscem do spożywania posiłków.
Jeżeli jednak możemy pozwolić sobie na wstawienie biurka do naszego domowego biura, a metraż nas nie ogranicza, dobrze rozważyć rozbudowane wielofunkcyjne biurko. Tego typu biurka mogą być połączone z wieloma szafkami i półkami. Mogą mieć także wbudowane liczne szuflady. Niektóre wielofunkcyjne biurka są wyjątkowo rozbudowane i mogą jednocześnie spełniać zarówno rolę regału, jak i stanowiska do pracy.
Wybieramy fotel do domowego biura
Długie godziny spędzone w pozycji siedzącej mogą odbić się na naszym zdrowiu. Nasz kręgosłup powinien mieć solidne oparcie. Fotel do pracy biurowej powinien być wygodny i ergonomiczny. Nie musi być jednak surowym, typowo biurowym meblem. Kupując fotel do biura domowego, spróbuj znaleźć taki, który będzie nie tylko wygodny, ale także będzie pasował do stylistyki twojego mieszkania. Po pracy taki fotel może służyć do wypoczynku. Warto wówczas zwrócić uwagę szerokość i głębokość siedziska oraz możliwość rozłożenia do pozycji półleżącej.
Aranżacja domowego biura może być nie lada wyzwaniem, szczególnie jeśli dysponujemy niewielkim metrażem. Jeśli szukasz mebli do biura domowego, najlepszym rozwiązaniem będą meble wielofunkcyjne, które doskonalę sprawdzą się zarówno w pracy zawodowej, jak i w codziennym życiu.
) | Meble wielofunkcyjne – idealne do domowego biura |
Zima to najtrudniejsza pora roku dla kierowców. Lód, śnieg, opady atmosferyczne, niska temperatura – te czynniki sprawiają, że samochód prowadzi się trudniej niż zwykle i łatwiej o zdarzenie drogowe. W tym okresie warto szczególnie blisko przyjrzeć się najgorszym nawykom kierowców. Niewłaściwe ogumienie
box:offerCarousel
Temat zmian prawnych, które wymusiłyby na kierowcach zmianę opon na zimowe, pojawia się praktycznie co rok. Słusznie, gdyż właściciele aut często oszczędzają kosztem bezpieczeństwa. Trzeba pamiętać, że opony zimowe to nie tylko lepsza trakcja i krótsza droga hamowania, ale przede wszystkim łatwiejsza sterowalność pojazdem na śliskiej nawierzchni. Ten czynnik najczęściej odpowiada za możliwość uniknięcia wypadków najbardziej tragicznych w skutkach, a więc podczas jazdy z większymi prędkościami.
Oszronione szyby i ośnieżone nadwozie
Kolejnym grzechem kierowców jest jazda z ograniczoną widocznością spowodowaną najczęściej brudnymi i oblodzonymi szybami. Poranny pośpiech tylko pogłębia problem, skłaniając do powierzchownego i niedokładnego przygotowania samochodu do drogi. Wystarczy jednak nieco zapobiegliwości i można go łatwo rozwiązać. Pomocna może być chociażby fińska skrobaczka do szyb, tzw. murska, która ma mosiężne ostrze. Dzięki niemu z łatwością usuniemy szron, nie rysując szyb. Koszt zakupu jest niewielki i wynosi ok. 5 zł. Problem porannego skrobania pomoże wyeliminować też mata antyszronowa, którą w zależności od wielkości nałożymy na szybę czołową lub wszystkie szyby i dach. Tego typu akcesorium nabędziemy już od 10 zł.
box:offerCarousel
Niesprawne oświetlenie
Bezpieczeństwo jazdy oparte na dobrej widoczności to nie tylko czyste szyby, ale także sprawne oświetlenie. Zima to pora roku, w której noc zapada szybko, przez co częściej podróżuje się po zmroku. Szczególnie ważna jest w tej kwestii pełna sprawność żarówek mijania. Podczas zakupu warto wybierać spośród sprawdzonych marek, np. Osram, Philips, Hella czy Bosch, co zapewni odpowiednio duży zasięg światła i wysoką trwałość produktu. Lepiej nie zapominać o sprawności kierunkowskazów, świateł hamowania i mijania. To właśnie dzięki nim inni kierowcy mogą szybko zorientować się o położeniu naszego auta i kierunku jazdy.
box:offerCarousel)
Brak pokory względem śliskiej nawierzchni
Wielu kierowców podczas jazdy na śliskiej nawierzchni nie zmienia przyzwyczajeń wynikających z jazdy w dobrych warunkach. Złudny jest fakt, że przy delikatnym hamowaniu auto traci prędkość tak samo szybko na suchej i śliskiej nawierzchni. Dopiero w momencie utraty przyczepności kół okazuje się, że mokra lub ośnieżona jezdnia sprawia dużo większy kłopot, niż mogło się nam wydawać.
Niezachowanie bezpiecznej odległości od drugiego pojazdu
Warunki zimowe to nie czas, w którym powinno się jeździć zderzak w zderzak, a więc bez zachowania bezpiecznej odległości. Śliska nawierzchnia, gorsza widoczność – te czynniki sprawiają, że prawdopodobieństwo zdarzenia drogowego zwiększa się diametralnie. Szczególnie powinniśmy zwracać uwagę na ten aspekt, gdy przyjdzie nam jeździć zimą na letnich oponach.
Na bezpieczną jazdę w warunkach zimowych wpływają głównie dwa czynniki: odpowiednie przygotowanie do jazdy oraz właściwe zachowanie na drodze. Tylko połączenie tych elementów da nam poczucie bezpieczeństwa i pewność podczas podróży autem.
box:offerCarousel
) | Bezpieczna jazda zimą. Największe grzechy kierowców |
Zakup kompletu opon całorocznych to rozsądna decyzja poparta korzystnymi argumentami finansowymi. Decydując się na ogumienie wielosezonowe warto jednak wybierać spośród wiodących produktów, co zapewni najwyższy możliwy poziom bezpieczeństwa. Michelin CrossClimate+
box:offerCarousel
Wielosezonową oponę Michelin warto wymienić w pierwszej kolejności, gdyż na tle innych produktów wyróżnia się najlepszą trwałością, a więc parametrem mającym kluczowy wpływ na całkowite koszty eksploatacji ogumienia. CrossClimate+ to jednak nie tylko znakomita ekonomika, ale także dobra przyczepność w różnych warunkach. Fakt ten potwierdzają wyniki testów z ostatnich lat.
Propozycja marki Michelin okazała się zwycięzcą porównania opon całorocznych na rok 2018 przeprowadzonego przez niemieckie czasopismo "Autozeitnug". Francuski produkt może pochwalić się wynikami przyczepności na nawierzchni suchej i mokrej na poziomie dobrej klasy ogumienia letniego. Gorzej, choć wciąż zadowalająco, wypadły próby na jezdni pokrytej śniegiem. Michelin CrossClimate+ w swoim charakterze jest więc tak naprawdę oponą letnią dopuszczoną do użytkowania w warunkach zimowych. Świadczy o tym m.in. wygląd bieżnika z dość niewielką ilością nacięć.
Goodyear Vector 4Seasons Gen-2
box:offerCarousel
Kolejną oponą całoroczną, którą określić można mianem szczególnie wartej polecenia, jest Goodyear Vector 4Seasons Gen-2. Produkt ten zajął drugie miejsce w zestawieniu "Autozeitung" na rok 2018, co wcale nie oznacza, że jest to propozycja zauważalnie gorsza od Michelin, gdyż obydwie te opony uzyskały taką samą liczbę punktów. Charakterystyka opony Goodyear jest jednak nieco inna.
Już na podstawie wyglądu bieżnika można stwierdzić, że amerykański producent skupił się na dostosowaniu parametrów opony do eksploatacji w okresach jesienno-zimowych. Potwierdzają to szczegółowe wyniki testów, w których brała udział ta opona. Goodyear Vector 4Seasons Gen-2 radzi sobie dobrze na nawierzchni mokrej i ośnieżonej, dorównując w tym aspekcie modelom opon zimowych ze średniej półki.
Znacznie słabiej wypadły jednak testy na jezdni suchej, co bez wątpienia stanowi piętę achillesową opisywanego produktu. Mimo wszystko zakup opony całorocznej marki Goodyear to dobry wybór, zwłaszcza że model ten gwarantuje duże przebiegi oraz niskie opory toczenia.
Continental AllSeasonContact
box:offerCarousel
Nowością w segmencie ogumienia całorocznego jest Continental AllSeasonContac, będący następcą opony CrossContact LX. Niemiecki producent zdecydował się zupełnie przeprojektować bieżnik i w tej kwestii postawił na układ kierunkowy, podobny do modeli Michelin i Goodyear. Było to z pewnością dobre posunięcie, gdyż Continental okazał się nie odstawać jakościowo od bardziej doświadczonych konkurentów, na co wskazują wyniki testów.
AllSeasonContact może pochwalić się bardzo zrównoważoną charakterystyką, biorąc pod uwagę właściwości jezdne na nawierzchni mokrej oraz ośnieżonej. Podobnie jak większość innych modeli całorocznych, tak i Continental dość przeciętnie spisuje się na jezdni suchej.
BFGoodrich g-Grip All Season 2
box:offerCarousel
Druga generacja opony całorocznej koncernu BFGoodrich to kolejna nowość w zestawieniu. Produkt ten wziął udział w testach "Autozeitung" i "Auto Bild", uzyskując w nich wyróżniające się wyniki zarówno z zakresu przyczepności, jak i ekonomiki jazdy. Propozycja od BFGoodrich nieźle spisuje się na nawierzchni mokrej i ośnieżonej, a jeszcze lepiej na jezdni suchej.
Model g-Grip All Season 2 można określić jako oponę wielosezonową z prawdziwego zdarzenia, która nie zawiedzie przez cały rok. Co istotne, ogumienie amerykańskiego producenta jest wyraźnie tańsze od konkurencji z segmentu premium. | Polecane opony całoroczne na sezon 2018 |
Jak wygląda życie ocalałych – tych, na których czekała pewna śmierć, a mimo to udało im się przeżyć? Na to i wiele innych pytań odpowiada Riley Sager w thrillerze „Ocalałe”. Główną bohaterką powieści jest Quincy Carpenter, która jako jedyna przeżyła masakrę w chacie Pine Cottage. Bohaterka traci pamięć i nie potrafi odtworzyć przebiegu wydarzeń, nie pamięta, jak wydostała się z lasu. Nieznane są również okoliczności jej ucieczki. Jak się później okaże, oprócz niej podobne piekło przeżyły dwie kobiety – Samantha Boyd i Lisa Milner. Całą trójkę prasa nazwie „Ocalałymi”.
Bez pamięci
Od tragicznych wydarzeń minęło dziesięć lat. Quincy wiedzie normalne, spokojne życie, ma narzeczonego, realizuje się zawodowo, prowadzi popularny blog kulinarny. Nic nie wskazuje na to, że traumatyczne przeżycia z przeszłości powrócą jak demon, zburzą dotychczasowy porządek i spokój, który z trudem udało jej się zbudować.
Trudny charakter
Quincy Carpenter jest postacią trudną do jednoznacznej oceny. Pełno w niej sprzeczności. Potrafi doprowadzić do szału – jej nieprzemyślane wybory i podatność na manipulację wzbudzają w czytelniku irytację. Quincy wypiera traumę, jednak wizyta Sam (jednej z trzech ocalałych) powoduje, że bohaterka ponownie mierzy się z przeszłością, którą za wszelką cenę wypierała ze świadomości. Odbiorca ma wrażenie, że pędzi za bohaterką. Każda scena i wydarzenie budują mroczną całość. Tajemnica, którą odkrywamy na końcu, to prawdziwe szaleństwo.
„Ocalałe” to ciekawa lektura. Bieg wydarzeń wciąga czytelnika, podnosi ciśnienie, zwiększa adrenalinę, a chęć rozwiązania tajemnicy staje się celem. Początkowo akcja książki rozgrywa się powoli, ale z czasem nabiera tempa. Każdy rozdział zawiera cliffhanger, który wpędza czytelnika w niepewność. Autorka z premedytacją dozuje silne emocje, pozornie zwalnia, a następnie funduje huśtawkę wrażeń. Lektura godna polecenia – warto zarezerwować czas, by rozwikłać zagadkę – co takiego wydarzyło się w noc masakry?
Źródło okładki: www.otwarte.eu | „Ocalałe” Riley Sager – recenzja |
Historia od dawna nie należy do ulubionych przedmiotów w szkole i wiele osób wspomina ją jako koszmar: uczenie się dat, nazwisk, dynastii, bitew i traktatów, które potem śnią się po nocach i oczywiście mieszają się wtedy, gdy ktoś nas o nie pyta. Ta książka to zupełnie inne podejście do opowiadania o historii – na luzie, z pasją, przede wszystkim tak, by zaciekawić. Spodoba się pewnie przede wszystkim młodszym czytelnikom, ale być może i starsi będą się przy niej nieźle bawić. Z Internetu na karty książki
Najpierw, jak to często dziś bywa, pomysł dotyczył kanału na YouTubie – dziś każdy może filmiki nagrywać, ale tylko nielicznym udaje się przyciągnąć zainteresowanie na tyle, żeby przykuć uwagę widzów na dłużej, by zbudować sobie markę. Wojciech Drewniak wraz ze swoimi współpracownikami, produkując kolejne odcinki „Historii bez cenzury” i opowiadając o ważnych dla Polski postaciach oraz wydarzeniach, zrobili furorę, nic więc dziwnego, że dość szybko pojawił się również pomysł książki. Wykorzystując pewne pomysły z filmów, ale rozbudowując opracowania o władcach i przywódcach naszego kraju, twórcy proponują nam lekcję na wesoło. Więcej tu bowiem anegdot i ciekawostek niż tego, do czego przyzwyczajono nas w szkole.
Ważne jest wrażenie, nie daty
Może wydawać się to dziwne i mało edukacyjne, ale okazuje się, że takie podejście prędzej może zainteresować młodsze pokolenie niż grube cegły z naukowymi opracowaniami historyków. Nie znajdziecie więc tu ani zbyt wielkiej ilości dat, nazwisk, ani detali, Drewniak bawi się raczej w nakreślenie ogólnych ram, uproszczoną charakterystykę postaci (a więc jeden król to chłop z jajami, a drugi to „ciota”), rysowanie pewnych cykli wydarzeń: przyczyn i konsekwencji pewnych decyzji. Jak wykorzystywaliśmy okazje do okazania siły, swoje zwycięstwa, a ile w naszej historii jest błędów, marnotrawienia przewagi, kłótni i patrzenia na czubek własnego nosa? Nie brak tu subiektywnych opinii, skrótów myślowych, ale ta pozycja nie udaje, że jest podręcznikiem. Podobnie jak filmy na YouTubie tej ekipy ma bawić i rozbudzać zainteresowanie przeszłością naszego kraju. A może ktoś sięgnie po bardziej poważne źródła i opracowania?
Krew, seks i pieniądze
Większość tekstu„Historii bez cenzury” sprowadza się do tego, co zwykle jest w podręcznikach pomijane albo nazywane trochę inaczej. Drewniak interesuje się tym, kto ile miał kochanek, jakimi metodami dochodził do władzy, jak tępił swoich przeciwników, jakie miał słabostki i wyskoki. Im dziwniej – tym lepiej.
Takie to już chyba czasy, że w trochę tabloidowy sposób sprzedaje się wszystko – nawet historię. Pewnie starszym czytelnikom będzie też przeszkadzał trochę zbyt potoczny, nawet chwilami wulgarny język, jakim jest to napisane – to już specyfika przeniesiona żywcem z filmów publikowanych przez grupę w Internecie. Właśnie na prostym przekazie, potocznym języku, uproszczeniach i pikantnym humorze twórcy zbudowali zainteresowanie wokół „Historii bez cenzury”.
Dziewięciu królów i jeden naczelnik – a przy okazji kilka wieków naszej historii. Wojen i zatargów z sąsiadami, chwil chwały i naszych klęsk. Tak jak Wojciech Drewniak nie opowiadał o nich jeszcze chyba nikt. Warto więc sięgnąć po „Historię bez cenzury”, choćby z ciekawości, i sprawdzić, na czym zbudowano popularność kanału na YouTubie. Kto wie, może za jakiś czas doczekają się nawet swojego programu w telewizji?
Źródło okładki: www.znak.com.pl | „Historia bez cenzury” Wojciech Drewniak – recenzja |
Borówki amerykańskie nazywane również wysokimi coraz częściej są wybierane do ogrodów. Dają smaczne owoce o dużych walorach odżywczych i dostępne są w różnych odmianach. Jesienią liście drzewek przybierają piękne szkarłatne barwy. Jaką odmianę borówki wybrać do ogrodu? Czemu borówka wysoka jest tak pożądana?
Owoce borówki są bardzo zdrowe, zawierają wiele cennych składników odżywczych: makro i mikroelementów, jak fosfor, wapń, sód, potas oraz witaminy A, B3, B2, B1.
Spożywanie owoców powoduje usuwanie z organizmu człowieka nadmiaru wolnych rodników, przez co zapobiegają chorobom nowotworowym jednocześnie obniżając poziom złego cholesterolu. Także osoby pracujące przy komputerach czy też kierowcy powinni sięgnąć po te owoce – bardzo korzystnie wpływają na wzrok. Dla przyszłych mam także są polecane – zawierają mnóstwo kwasu foliowego, która zapobiega wadom rozwojowym układu nerwowego u noworodków. Jagody borówki zawierają również fito estrogeny – są to naturalne hormony roślinne, które korzystnie wpływają na przemiany hormonalne u kobiet i mężczyzn.
Jakie odmiany wybrać do przydomowego ogrodu?
Mimo że generalnie borówki są roślinami samopylnymi, to sadzenie różnych odmian podnosi wydajność plonu z krzewu. Przez sadzenie kilku odmian przedłużamy zbiór owoców od lipca aż do końca października.
Borówki dzielimy pod względem ich pory dojrzewania owoców: więc mamy odmiany wczesne, średniowczesne, średniopóźne i późne. Krzewy borówki wysokiej kwitną od połowy maja do czerwca, a dojrzewają od lipca do końca września. Fascynujące jest dojrzewanie owoców, które jest nierównomierne. Z tego powodu zbiór trwa zwykle od 2 do 4 tygodni i trzeba go kilkakrotnie powtarzać – dla amatora kilku krzaczków to sama przyjemność. Z jednego krzewu można zebrać od 3 do 10 kg owoców.
box:offerCarousel
Najpopularniejsze odmiany
box:imagePins
box:pin
Wczesna:
Duke – odmiana owocująca regularnie i bardzo obficie o dojrzałości od połowy lipca. Owoce duże, lekko spłaszczone i pyszne, zebrane w luźne grona. Nabierają jeszcze intensywnego smaku i aromatu po schłodzeniu. Ma tendencję do zbyt obfitego plonowania, dlatego też wymaga silniejszego cięcia.
Chaanticleer – doskonała odmiana o słodkich, winnych i aromatycznych owocach. Roślina bardzo obficie owocuje, owoce mają nawet 25 mm średnicy i dojrzewają na początku lipca. Świetnie nadają się do bezpośredniego spożycia, jak i do przetwórstwa – jagody mają dużą trwałość zbiorczą.
Earlyblue – odmiana bardzo wczesna – owoce dojrzewają już na początku lipca. Owoce duże i średnie, bardzo smaczne i aromantyczne – z jednego krzewu można uzyskać do 5kg owoców.
Średniowczesna:
Bluecrop - czołowa odmiana plantatoryjna na świecie. Bardzo plenna, o dużych lekko spłaszczonych i kulistych owocach. Owocuje około 30 dni od połowy lipca. Mrozoodporna i odporna na choroby. Łatwa w uprawie i odporna na niedostatek wody w glebie.
Patriot – bardzo plenna odmiana, o bardzo dużych owocach z silnym woskowym nalotem. Owoce bardzo smaczne i aromatyczne, dojrzewają pod koniec lipca. Roślina mrozoodporna i tolerująca ciężkie i podmokłe tereny.
Toro – nowa i bardzo obiecująca odmiana o wyjątkowo dużej plenności, jak również dekoracyjności – owoce bardzo duże zebrane w duże grona. Jagody zaczynają dojrzewanie od pierwszej dekady sierpnia i mogą długo pozostać na roślinie nie opadając, równie dobrze znoszą transport.
Średniopóźna:
Bluegold – Krzew o kulistym pokroju, z dużymi owocami, które zwykle dojrzałe są w drugie połowie sierpnia. Owoce słodkie z jasnoniebieskim nalotem. Odmiana doskonała do uprawy pojemnikowej na tarasach i balkonach.
Herbert – odmiana dojrzewająca w połowie sierpnia, o doskonałych w smaku dużych owocach, świetnie nadających się do bezpośredniego spożycia jak i na konfitury. Roślina dorasta do 1,6m wysokości.
Rubel – roślina o drobnych owocach, które zebrane są w luźne grona. Jagody smaczne z wyjątkowo dużą zawartością antyoksydantów, wykorzystywane chętnie w cukiernictwie. Daje plony bardzo wysokie i regularne.
Późna:
Eliot – Jest to jedna z najpóźniej owocujących borówek – owocuje od końca sierpnia do trzeciej dekady września. Owoce winno-słodkie, aromatyczne i bardzo smaczne o średniej wielkości. Obficie owocuje i nadaje się do dłuższego przechowywania.
Nelson – szybko i silnie rosnąca odmiana o jędrnych owocach, dość dużych i bardzo smacznych. Dojrzałość przypada na sierpień i trwa do 3 tygodni, a dojrzałe jagody nie osypują się z krzewu.
Resumując
Borówka amerykańska wysoka to krzew w pełni zasługujący na swą renomę. Rośliny są dość łatwe w uprawie, aczkolwiek zawsze musimy pamiętać o kwaśnym odczynie pH – inaczej borówka będzie bardzo słabo rosła. Zapewniając jej odpowiednio kwaśne, dość słoneczne i ciepłe stanowisko, mamy szansę mieć w pobliżu pyszne i bardzo zdrowe owoce. A gdy posadzimy odmiany o różnym terminie dojrzewania, będziemy się cieszyć nimi od lipca aż do września. | Borówka amerykańska – jaką wybrać do ogrodu? |
Najnowsza odsłona klawiatury BlackWidow została wzbogacona o magnetyczną podpórkę pod nadgarstki oraz dodatkowe przyciski i złącza, dostępna jest również z trzema rodzajami przełączników. Co potrafi urządzenie za niecałe 700 zł? Razer zaprezentował niedawno minimalistyczne klawiatury serii X – metalowe, niezabudowane i pozbawione dodatków. Model BlackWidow Chroma V2 to powrót do pierwotnych założeń marki; sprzęt cechuje wysoka funkcjonalność. Tym razem nie zabrakło HUB-a USB, wyjścia audio oraz dodatkowych przycisków. Wraz z klawiaturą miał swoją premierę nowy rodzaj przełączników. Do zielonej i pomarańczowej wersji dołączyła żółta – o liniowym, płytszym i jeszcze szybszym skoku. Poniższy test dotyczy jednak modelu z zielonymi mechanizmami.
Specyfikacja Razer BlackWidow Chroma V2
przełączniki: Razer Green Switches, żywotność 80 mln wciśnięć
podświetlenie: Chroma (16,8 mln kolorów)
gniazda: HUB USB i audio, ergonomiczna podpórka
odświeżanie: 1000 Hz, 10 key rollover
układ klawiszy: QWERTY US, 5 dodatkowych przycisków makro
wymiary: 475 x 171 x 39 mm
masa: 1,5 kg
Wyposażenie i konstrukcja
W zestawie wraz z klawiaturą znajdziemy:
* podpórkę pod nadgarstki;
* instrukcję obsługi;
* dwie naklejki;
* brelok z podświetleniem.
Spośród dostępnego wyposażenia uwagę przykuwa wyeksponowany w opakowaniu breloczek. To jednocześnie tester mechanizmu, który wyposażono w zwykły przełącznik w obudowie oraz nasadkę z logo marki. Wygląda na duży, jak na akcesorium tego typu, ale wszystko dlatego, że został zintegrowany z podświetleniem RGB. Wciśnięcie i przytrzymanie klawisza włącza animowane podświetlenie w przeróżnych barwach i różnych trybach. Ogólnie oceniam go jako sympatyczny gadżet.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Klawiatura posiada dobrze znaną konstrukcję. Jest podniesiona w tylnej części i ma mocno ściętą przednią krawędź. Tym razem urządzenie jest zabudowane – w przeciwieństwie do modelu BlackWidow X Chroma – metalowy blat klawiszy znajduje się w obudowie zrobionej z lekko ogumowanych tworzyw sztucznych. Kolorystycznie dominuje matowa czerń, która została przełamana kilkoma wstawkami wykończonymi na wysoki połysk. Konstrukcja jest bardzo ciężka i masywna, zupełnie nie ugina się pod naciskiem ani nie trzeszczy.
Oba boki zostały wpuszczone w klawiaturę. Lewy jest pusty, a na prawym znalazły się dwa gniazda. To USB typu A oraz złącze słuchawkowo-mikrofonowe 3,5 mm. Na spodzie jest aż pięć gumowych i dosyć wysokich podkładek oraz rozkładane nóżki. Nóżki mają po dwa stopnie z wyraźnymi blokadami i zostały ogumowane na krawędziach.
Kabel wychodzi ze środka tylnej krawędzi. To zamocowana na stałe wiązka z gumowym zabezpieczeniem przy obudowie, którą umieszczono w grubym oplocie materiałowym. Tuż przy końcu kabla jest duży rozdzielacz, z którego wychodzą dwa wtyki USB i jeden audio 3,5 mm. Kabel mierzy aż 220 cm.
Podpórka magnetyczna jest długa i szeroka. Została wykonana z tworzywa sztucznego, a od górnej strony powleczono ją sztuczną skórą, która wypełniona jest miękką gąbką. Pod spodem podpórka ma sześć bardzo długich podkładek. Jest przypinana magnetycznie oraz została wyprofilowana tak, by idealnie przylegać do klinowej, przedniej krawędzi klawiatury. Akcesorium zostało ozdobione wytłoczonym logo producenta, umieszczonym dokładnie w centrum podpórki.
Układ klawiszy to rozbudowany QWERTY US – Enter jest wąski, a lewy Shift wydłużony. Klawisze są wysokoprofilowe, wklęsłe i matowe, ale gładkie w dotyku. Odstępy pomiędzy poszczególnymi blokami są dobre, lecz rząd funkcyjny jest trochę bliżej niż zazwyczaj przy tego typu układzie. Nadruki na klawiszach są dużo prostsze, wzorem wspominanej BlackWidow X Chroma – czcionka jest chudsza i dosyć wąska, a oznaczenia małe i przesunięte w górną część. Tylko główne nadruki zostały podświetlone, alternatywne funkcje naniesiono szarym kolorem.
Z lewej strony bloku znalazł się pionowy rząd dodatkowych klawiszy makro, oznaczonych jako M1–M5. W klawiszach rzędu funkcyjnego schowano sterowanie multimedialne oraz opcje gamingowe, a powyżej bloku numerycznego widać pięć diod – oprócz standardowej sygnalizacji jest tam także dioda makr oraz trybu gamingowego. Prawy klawisz Windows został zastąpiony przyciskiem funkcyjnym, nie zabrakło klawisza menu kontekstowego.
Oprogramowanie
Do konfiguracji klawiatury potrzebny jest program Razer Synapse, który wymaga założenia konta w celu synchronizacji ustawień w chmurze. Od długiego czasu nie ma większych zmian w oprogramowaniu Razera i powoli zaczyna brakować niektórych funkcji.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Główny ekran wyświetla grafikę klawiatury i pozwala utworzyć profile, w których będą dokonywane wszelkie ustawienia. Kolejna zakładka umożliwia regulację podświetlenia – do wyboru jest wiele efektów: standardowe oddychanie, pulsowanie, przełączanie kolorów i fale, a także nowe efekty ognia i gwiazd. Można wpływać na jasność efektów, ale niestety nie ma regulacji szybkości – moim zdaniem fale są zbyt szybkie i rozpraszają podczas rozgrywki. Następna karta zawiera ustawienia trybu gier, można w niej wybrać, które skróty mają być blokowane po aktywacji trybu gamingowego.
Pozostałe karty pozwalają na konfigurację wieloklawiszowych makr, aplikacji Chroma (zewnętrznych, które zwiększają funkcjonalność podświetlenia) oraz statystyk. Klawiatura może monitorować użytkowanie i prezentować statystyki w formie graficznej dla każdej gry.
W praktyce
Ergonomia jest bardzo dobra, ale nie pod każdym względem. Chroma V2 jest ciężka i idealnie trzyma się blatu biurka. Kształt klawiatury jest bardzo dobry, chociaż standardowo obudowa jest mocno uniesiona. Nie korzystałem z nóżek, które zmuszałyby do zbyt mocnego zadzierania nadgarstków. Podpórka jest bardzo przyjemna w dotyku, gruba i miękka, ale według mnie trochę za wysoka. Mam też wątpliwości co do materiału – producent daje tylko pół roku gwarancji na podpórkę. Warto pamiętać o częstym wycieraniu, pot i wilgoć mogą zdecydowanie ograniczyć żywotność materiału. Należy pochwalić obudowę klawiatury, która nie zbiera mocno odcisków palców, przez co łatwo ją wyczyścić.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Kabel jest odpowiednio długi, ale szkoda, że nie da się go wypiąć. Trzeba jednak pamiętać, że obecność wypinanego kabla to rzadkość w przypadku klawiatur z dodatkowymi gniazdami. Wolałbym też, żeby przewód nie wychodził bezpośrednio ze środka klawiatury, gdyż jest dosyć gruby i sztywny, dlatego może kolidować z coraz większymi nóżkami monitorów.
Diody statusowe są nieczytelne. Białe symbole podświetlają się na biało, więc w dzień nie widać, czy Caps Lock lub Num Lock są aktywne. Do tego lokalizacja gniazd jest niekorzystna. Praworęczni gracze raczej nie będą chcieli korzystać z USB lub złącza słuchawkowego, ponieważ wtyki oraz kable sterczą z prawej strony i zdecydowanie ogranicząją miejsce na myszkę. HUB powinien znaleźć się na tylnej ściance.
Nie ma jednak problemu z najważniejszymi aspektami. Przełączniki pracują świetnie, są precyzyjne, można je maksymalnie lub płytko wciskać. Pozwalają na szybkie i satysfakcjonujące pisanie, jak również na bezproblemowe granie, nie blokują się nawet po wciśnięciu większej liczby przycisków. Korzystanie z klawiatury i praca na przełącznikach wymagają jednak skupienia i dokładności, klawisze szybko wskakują, więc początkowo zdarzają się pomyłki, np. przy przypadkowym oparciu palca. Zielone przełączniki wymagają 50 g nacisku do aktywacji, mają również wyczuwalną zapadkę z klikiem. Ich skok mierzy 4 mm, punkt aktywacji następuje po 1,9 mm i resetuje się już po odskoku na 0,4 mm. Klikanie jest bardzo głośne – to klawiatura, która może przeszkadzać nie tylko osobom w pobliżu, ale także samemu graczowi. Do wyboru są jednak pomarańczowe przełączniki, które pracują ciszej (45 g, z zapadką, ale bez kliku), a także nowa wersja – żółta. Żółte przełączniki są liniowe, ciche i nie mają wyczuwalnego skoku – są też płytsze, ich maksymalny skok wynosi 3,5 mm, aktywują się już po 1,2 mm.
Podświetlenie robi duże wrażenie – jest mocne, nasycone i bardzo przyjemne dla oczu. Podświetlają się są zarówno główne nadruki, jak i obwódki wokół klawiszy. Dzięki mniejszym czcionkom świecą się one w całości, z czym często bywają problemy w klawiaturach z dużymi oznaczeniami.
Podsumowanie
Po nowej BlackWidow spodziewałem się więcej. To nadal świetne urządzenie – przyciski klawiatury pracują wzorowo, podświetlenie prezentuje się pięknie, a podpórka jest bardzo wygodna. Wzornictwo również robi wrażenie, jest nowoczesne, ale uniwersalne. Wielu graczy doceni dodatkowe przyciski oraz złącza.
Niestety lokalizacja gniazd nie została przemyślana, kable mogą przeszkadzać przy korzystaniu z myszki. Sam przewód również mógłby być lepszy, przydałoby się, aby wychodził bardziej z boku urządzenia. Kształt klawiatury jest wygodny, ale jednocześnie budzi wątpliwości – nóżki wydają się zbędne. Konstrukcyjnie lepiej wypadają Logitech G810 lub G Pro, które mają bardziej płaskie obudowy, wtedy dwustopniowe nóżki można wykorzystać w praktyce. Do tego oprogramowanie Razer Synapse powinno zostać odświeżone i rozbudowane o dodatkowe funkcje.
BlackWidow Chroma V2 ma mocną konkurencję. W podobnej cenie można nabyć K70 RGB Rapidfire od Corsair. To klawiatura z najnowszymi przełącznikami Cherry MX Speed, wypinaną podpórką i metalową, niezabudowaną konstrukcją. Kusi także Logitech G810 o prostszym kształcie, cichych i precyzyjnych przełącznikach Romer G oraz rolce regulacji głośności. Razer konkuruje także sam ze sobą – warto zainteresować się metalową BlackWidow X Chroma. Nie ma podpórki, ale jest bardziej kompaktowa.
Zalety: wzorowe wykonanie; stabilna i wygodna konstrukcja; materiały nie zbierają odcisków palców; magnetyczna podpórka; dodatkowe przyciski i gniazda; świetne przełączniki; efektowne podświetlenie; bardzo dobra do gier i pisania.
Wady: gniazda na prawym boku; nieczytelne podświetlenie diod; niewypinany przewód; wysoka obudowa (podważa sens nóżek). | Test klawiatury Razer BlackWidow Chroma V2 – topowy model w nowej wersji |
Wiesz, jakie miasto jest stolicą Paragwaju? Znasz gatunki zwierząt żyjące w Kenii? A może chcesz poznać największe zabytki całego świata? Tym razem potrzebujesz tylko 10 sekund, żeby odkryć wszystkie tajemnice, a 10 minut, by odbyć podróż dookoła świata, nie ruszając się z fotela. Stara życiowa prawda mówi, że człowiek najlepiej uczy się przez zabawę. „BrainBox Świat” potwierdza tę prawdę w stu procentach. Dzięki tej grze nie tylko ćwiczysz pamięć, ale również poznajesz ciekawostki z różnych zakątków globu. Musisz mieć jednak czujne oko, by pokonać swoich rywali.
Zawartość pudełka i przygotowanie gry
Gra przeznaczona jest dla jednego lub więcej graczy (maksymalnie 8) w wieku od 8 lat, a cała rozgrywka zajmuje 10 minut, podczas których liczy się spostrzegawczość i dobra pamięć.W niewielkim, sześciennym pudełku znajdziesz:
71 kart gry,
kartę z zasadami gry,
klepsydrę,
kostkę.
Karty gry mogą pozostać w pudełku, wyjmujemy jedynie kostkę i klepsydrę. Na tym kończą się przygotowania i gracze mogą rozpocząć rozgrywkę.
Przebieg gry
Zasady są bardzo proste, a sama rozgrywka przyjemna i wciągająca bez względu na wybrany wariant gry – jednoosobowy czy wieloosobowy. Każda karta jest dwustronna. Na jednej stronie znajdują się: nazwa państwa oraz grafiki i informacje go dotyczące, na drugiej zaś pytania, na które każdy gracz musi odpowiedzieć po przyjrzeniu się pierwszej stronie.
W przypadku jednej osoby klepsydra i kostka nie będą potrzebne, tu liczy się czas. Gracz bierze z pudełka kartę gry i przez 10 sekund intensywnie wpatruje się w stronę, na której nie ma pytań. Stara się zapamiętać jak najwięcej elementów i musi zwracać uwagę na wszystko, co widnieje na karcie. Następnie kartę należy odwrócić i spróbować odpowiedzieć na wszystkie pytania dotyczące obrazków z drugiej strony. Pytania niekiedy są zaskakujące i bardzo szczegółowe, np. „Jakiego koloru są paski na butach piłkarza?”, „Czy koliber ma żółte skrzydła?”, „Czy lewy pasek na fladze Meksyku jest zielony?”. Jeśli uda się poprawnie odpowiedzieć na wszystkie pytania, gracz może zachować kartę, jeśli nie – musi ją włożyć z powrotem do pudełka. Chodzi o to, by zebrać jak najwięcej kart w ciągu 10 minut. To dobry sposób, by trenować swoją pamięć, a przy okazji poznać ciekawostki z całego świata.
Zasady są podobne, jeśli w grze bierze udział dwóch lub więcej graczy. Jako pierwszy po kartę sięga najmłodszy z rywalizujących. Ustawia klepsydrę i patrzy na kartę przez 10 sekund, po czym przekazuje ją zawodnikowi obok, następnie rzuca kostką i odpowiada na wskazane przez nią pytanie. Jeśli na kostce widnieje pięć oczek, gracz odpowiada na pytanie piąte. Zawodnik trzymający kartę zadaje pytanie i weryfikuje odpowiedź z tym, co się na niej znajduje. Prawidłowo udzielona odpowiedź pozwala zachować kartę, błędna posyła ją z powrotem do pudełka. Wygrywa ten gracz, który zbierze więcej kart w ciągu 10 minut.
Podsumowanie
BrainBox: Świat to przyjemna gra edukacyjna, która idealnie sprawdzi się jako prezent. Na przygotowanie samej rozgrywki nie potrzeba dużo miejsca, a pudełko jest niewielkie i lekkie, dzięki czemu można zabrać grę ze sobą w podróż. Choć ustalony limit wiekowy, według mnie, jest odpowiedni, to niektóre pytania mogą okazać się za trudne dla drugoklasistów. Mimo tego gra jest świetnym uzupełnieniem edukacji wczesnoszkolnej, choć dostarcza również wiele rozrywki dorosłym. BrainBox: Świat poszerza wiedzę o świecie, rozwija poznawczo, stymuluje pamięć i ćwiczy spostrzegawczość, a do tego zapewnia graczom dużo zabawy. Na Allegro znajdziesz również inne gry z serii BrainBox – także dla młodszych dzieci. | „BrainBox: Świat” – recenzja gry |
Ze względu na małe rozmiary mieszkania albo ograniczony budżet coraz więcej z nas nie decyduje się na choinkę. Zresztą tłumaczeń można mieć wiele – małe dzieci, zwierzęta, mała ilość czasu spędzana w domu. O ile można uznać słuszność wielu z tych argumentów, o tyle warto pamiętać, że choinka jest najbardziej rozpoznawalnym i stwarzającym świąteczny klimat symbolem. Maluchy dla maluchów
Mimo że w cenie do 100 zł możemy kupić bardzo ładne duże choinki, nawet mające powyżej 2 metrów wysokości, warto rozważyć kupienie małej choinki, którą można ustawić poza zasięgiem dziecięcych rączek oraz zwierzęcych zębów i łapek. Nawet 30-centymetrowa choinka może wprowadzić ciepły, domowy, świąteczny nastrój. Miłośnikom niekonwencjonalnych rozwiązań może się spodobać ustawienie kilku lub kilkunastu maleńkich, 10-centymetrowych choinek w różnych częściach domu. Taki wesoły choinkowy lasek może ucieszyć dzieci, szczególnie jeśli pod każdym drzewkiem znajdą dla siebie niewielki podarunek.
Sosny, świerki, jodły
Współczesne sztuczne choinki niewiele przypominają okolone plastikiem druty, które pamiętamy z dzieciństwa w latach 80. Producenci zadbali o to, by drzewka imitowały najbardziej popularne odmiany drzew iglastych. W ten sposób możemy jako choinkę mieć 50-centymetrową imitację jodły lub wysokogórskiego świerku na bardzo długim pniu, zwłaszcza jeżeli chcemy bawić się z dziećmi w tworzenie prawdziwego choinkowego lasu, dobieranie i mieszanie różnych rodzajów drzewek, by urozmaicić zabawę i ekspozycję. Dodatkowo taki nietypowy wygląd choinki imitującej miniaturowe drzewko bardzo spodoba się również miłośnikom bonsai i modeli.
box:offerCarousel
Trochę koloru?
W ostatnim dziesięcioleciu bardzo modne stało się ubieranie choinek w jednokolorowe ozdoby – czerwień, złoto, róż i biel. Producenci choinek posunęli się o krok dalej – możemy już kupić sztuczną choinkę w określonym kolorze. Bardzo popularne barwy to złoto, czerwień i biel. Duże centra handlowe decydują się niekiedy na bardziej ryzykowne kolory, takie jak róż czy niebieski, ale w domu nie każdy chce ryzykować przystrajanie takimi mocnymi i niekojarzonymi z Bożym Narodzeniem kolorami.
Stosunkowo dobrze prezentują się choinki białe – udające prawdziwe zaśnieżone drzewka, wykonane z wycinanek choinki w stylu skandynawskim czy wreszcie niemal przejrzyste śnieżnobiałe drzewka, które zachwycają srebrzystymi odblaskami. Jeśli natomiast mamy zwykłą zieloną jodełkę, możemy samodzielnie opryskać ją śniegiem w sprayu.
box:offerCarousel
Coś dla leniwych
Każdy, kto nie dysponuje czasem, nie ma zdolności artystycznych albo nie lubi ubierać drzewka świątecznego, może kupić gotową i całkowicie ubraną choinkę. Wybór stylów jest ogromny: możemy kupić choinkę ubraną skromnie bombkami, bogato – łańcuchami i kokardami, ale bez wątpienia każdy znajdzie coś, co będzie mu się podobało i wspaniale ozdobi jego dom. Choineczki są przystrojone nietłukącymi się ozdobami, nie ma więc obawy, że dotrą do nas w szczątkach.
Szczypta nowoczesności
Ci, którzy do ozdabiania domów podchodzą w sposób bardzo surowy i nowoczesny, najczęściej nie lubią kolorowych i krzykliwych dodatków, ale cenią sobie proste i praktyczne rozwiązania. Producenci przygotowali również coś dla nich – choinki LED, czyli białe stożki o różnych podstawach, ozdobione światełkami w kształcie gwiazd i maleńkich punktów. Choinka oddaje w sposób bardzo symboliczny, ale i magiczny ducha świąt. Bez wątpienia przypadnie ona do gustu miłośnikom najbardziej surowego wystroju mieszkania.
Przeczytaj również: Czerwień i złoto – czyli choinka w wydaniu klasycznym | Sztuczna choinka do 100 zł |
Wyprawiasz przyjęcie dla dzieci i zastanawiasz się, jak zorganizować ich czas w ciekawy i zajmujący sposób? Każdy rodzic doskonale wie, że dobra zabawa maluchów często zależy przede wszystkim od tego, jakie atrakcje dla najmłodszych przygotowali dorośli. Warto więc wcześniej zastanowić się nad odpowiednimi rozrywkami, które będą dostosowane do wieku dzieci i zapewnią im mnóstwo frajdy. Jakie gry i zabawki mogą umilić kilkulatkom czas podczas przyjęcia?
1. Mata taneczna w sam raz dla małych tancerzy
Fantastyczną propozycją dla maluchów, która idealnie sprawdzi się podczas przyjęcia, może być mata taneczna. Taka zabawka zapewni dzieciom sporą dawkę ruchu i z powodzeniem rozładuje nadmiar ich energii. Taki gadżet spodoba się zwłaszcza kochającym taniec dziewczynkom.
2. Jenga dla cierliwych
Kultowajengato genialna rozrywka z dreszczykiem emocji, która sprawdzi się zwłaszcza na przyjęciach dla odrobinę starszych dzieci. Wymaga precyzji i skupienia, a do tego można grać w nią przez długi czas.
3. Gry karciane zawsze na czasie
Rywalizacja w różnego rodzajugrach karcianych to gwarancja mnóstwa śmiechu i frajdy. Do tego w jednej rozgrywce będzie mogło wziąć udział wiele osób jednocześnie, co sprawi, że żadne dziecko nie będzie się nudzić.
4. Zabawa w kręgle
Świetnym pomysłem na rozrywkę podczas przyjęcia dla dzieci może być zabawa w kręgle. Taką grę z łatwością można rozłożyć w pokoju, a celowanie kulą do pachołków zapewni maluchom dużo frajdy i jeszcze więcej śmiechu.
5. Piłkarzyki – nie tylko dla chłopców
Emocje rodem z piłkarskiego boiska na przyjęciu dla dzieci?Piłkarzyki to doskonały pomysł na zapewnienie rozrywki gościom imprezy na długie godziny. Taki gadżet obudzi sportowego ducha nie tylko w chłopcach!
6. Rzutki, czyli zabawa w celowanie
Rzutki to wspaniała rozrywka zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci. Dostosowany do potrzeb najmłodszych gadżet zapewnia wyśmienitą zabawę polegającą na rzucaniu kulkamiz rzepem do tablicy. Kto ustrzeli najwięcej punktów?
7. Gry planszowe – świetny pomysł na ciekawą rozrywkę dla najmłodszych
Gry planszowe to jedna z atrakcji, która zawsze jest dobrym pomysłem podczas imprezy dla dzieci. Wśród różnorodnych propozycji z łatwością znajdziesz taką, która będzie świetnie pasować tematycznie do przyjęcia. Do tego możesz wybrać także rodzaj gry, który twoim zdaniem będzie odpowiadał wiekowi oraz temperamentowi maluchów.
8. Bingo, czyli kto obstawi właściwe cyfry
Chociaż kojarzy się raczej z rozrywką dla starszych osób, to zabawa w bingo może przynieść dzieciom mnóstwo frajdy. Gra losowa gwarantuje dużo emocji i pozwala bawić się dużej grupie osób w jednym czasie.
9. Piniata – mnóstwo śmiechu
Fantastyczna rozrywka, która zachwyci wszystkich małych gości na przyjęciu. Piniata to duża kukła, która wewnątrz skrywa słodycze lub drobne zabawki. Zadaniem dzieci jest dostanie się do skarbów, co z pewnością zapewni im mnóstwo śmiechu.
10. Bańki mydlane – kochają je wszystkie dzieci
Bańki mydlane to doskonała propozycja rozrywki dla maluchów. Kilkulatki kochają zabawę w dmuchanie i przebijanie mieniących się baniek. Warto zaproponować je dzieciom zwłaszcza wtedy, kiedy przyjęcie odbywa się w ogrodzie. Możesz wybrać także nieco bardziej zaawansowane modele, czyli np. pistolety do tworzenia mydlanych kulek.
Organizowanie przyjęcia dla dzieci wymaga zapewnienia im odpowiednich atrakcji, które pozwolą na miłe spędzenie czasu. Najlepiej jest wybrać kilka gier i zabawek zapewniających rozrywkę wszystkim małym gościom. Należy je oczywiście dostosować do wieku dzieci oraz tematu imprezy.
Niektóre atrakcje będą wymagały pomocy ze strony rodziców, którzy staną przed koniecznością wystąpienia np. w roli sędziego. Warto wybrać przynajmniej jedną grę wymagającą od maluchów aktywności fizycznej, co pozwoli im rozładować odrobinę energii oraz taką, która będzie nieco bardziej wyciszająca. Dzięki temu dzieci na wyprawionym przez ciebie przyjęciu będą bawić się wspaniale! | 10 gier i zabawek, które zapewnią świetną rozrywkę podczas przyjęcia dla dzieci |
Chyba każdy pamięta słynną scenę z Dziennika Bridget Jones, w której Renée Zellweger wbija się z elastyczne majtki wyszczuplające. Choć od premiery filmu minęło już 14 lat, do dziś ten element garderoby święci triumfy. Z roku na rok przybywa osób niezadowolonych ze swojego wyglądu. Wyniki badań ujawniają, że już 10-letnie dziewczynki mają kompleksy związane z, ich zdaniem, nieidealnym ciałem, a niemal 90% kobiet z wyższym wykształceniem chciałoby się poddać operacji plastycznej. To jednak bardzo radykalne i kosztowne rozwiązanie problemu niechcianych fałdek na brzuchu i zbędnych centymetrów w udach. Dlatego warto pójść śladem Bridget Jones i zainwestować w dobre majtki wyszczuplające.
Magia bielizny wyszczuplającej
Bielizna wyszczuplająca to wcale nie nowy wynalazek. Kobiety przez wiele stuleci ściskały się gorsetami, by uzyskać smukłą talię. Rekordzistki osiągały niecałe 40 cm w pasie! Dziś na rynku można znaleźć wiele różnych elementów bielizny wyszczuplającej, dzięki której nasze ciało optycznie schudnie w kilka minut. Gorsety, pasy i wysokie majtki spłaszczą i wygładzą brzuch, a tuby i elastyczne halki wymodelują również biodra i uda. Dzięki takim elementom garderoby można w parę chwil zrzucić parę kilogramów – przynajmniej wizualnie.
Majtki wyszczuplające – dlaczego i dla kogo?
Majtki korygujące cechuje podwyższony stan, a ich główną rolą jest spłaszczanie brzucha. Wiele modeli dzięki sięgającym do kolan lub połowy uda nogawkom wyszczupla również biodra. Natomiast specjalnie wyprofilowany tył podnosi pośladki. Ten rodzaj bielizny dedykowany jest więc kobietom, które chcą zmniejszyć obwód talii, pośladków i bioder.
Jak dobrać i nosić majtki wyszczuplające
Właściwy dobór bielizny wyszczuplającej jest niezwykle ważny nie tylko dla komfortu, ale i dla zdrowia. Eksperci ostrzegają, by nie wybierać zbyt ciasnej bielizny, uciskającej narządy wewnętrzne. Z drugiej strony bielizna, która nie przylega ściśle do ciała, nie spełnia swojego zadania. Przed zakupem majtek modelujących należy więc dokładnie zmierzyć obwód pasa, a następnie odjąć od niego 5 cm. Należy pamiętać, by zakładać bieliznę wyszczuplającą tylko od czasu do czasu, na specjalne okazje, i nie nosić jej dłużej niż 5-6 godzin dziennie.
Przede wszystkim komfort
By noszenie majtek wyszczuplających nie stało się torturą, trzeba wybrać model wyprodukowany z bardzo dobrego materiału – elastycznego, a jednocześnie oddychającego. W przeciwnym razie po kilku godzinach możemy poczuć swędzenie lub pieczenie. Dobre majtki powinny mieć również elastyczny ściągacz, dzięki któremu unikniemy rolowania się i zsuwania materiału. Na rynku przeważają majtki bezszwowe, które z pewnością nie będą kłuły i wbijały się w ciało wystającymi przeszyciami. Istnieją również modele z fiszbinami, które bardziej przypominają gorset niż majtki.
Figi, stringi i bokserki
Majtki modelujące sylwetkę mogą mieć różne fasony. Najpopularniejsze to elastyczne figi z podwyższonym stanem. Bokserki lub majtki-szorty nie tylko spłaszczą brzuch, ale również wymodelują uda. Nawet amatorki stringów znajdą coś dla siebie – seksowną, a jednocześnie korygującą brzuch bieliznę.
Nie tylko czerń i beż
Jedną z wad majtek modelujących sylwetkę, która często odstrasza klientki, jest ich tradycyjna kolorystyka. Dominują trzy kolory – biel, czerń i beż. Do tego taka bielizna pozbawiona jest ozdobnych wykończeń. Na szczęście dzięki firmie Triumph klientki nie są już skazane na te „bezpieczne” barwy. Triumph Sensation to kolekcja majtek korygujących w modnych, żywych kolorach – od różu i czerwieni po fiolety. Oprócz tego niektóre modele mają ozdobne koronki lub delikatne, kobiece kokardki. W takiej bieliźnie możemy bez obaw pójść na randkę.
Majtki dla młodych mam
Bielizna modelująca to nie tylko wynalazek dla kobiet, które nie zdążyły schudnąć przed ważną imprezą – weselem czy firmowym bankietem. Jest to również sposób na ukrycie pociążowego brzuszka. Na rynku istnieją specjalne majtki, które nie tylko spłaszczają brzuch, ale również dzięki zawartym w materiale i powoli uwalnianym substancjom pomagają zredukować rozstępy i zwiększają produkcję kolagenu. To idealna bielizna dla młodych mam.
Nie powinnyśmy bać się bielizny modelującej sylwetkę. Dobrze dobrane i noszone z umiarem elastyczne majtki z podwyższonym stanem nie wpłyną negatywnie na nasze zdrowie, a z pewnością podniosą naszą pewność siebie i sprawią, że w szybki sposób „schudniemy” kilka kilogramów. Jednak należy pamiętać, że elastyczna bielizna nie zmieni osób z nadwagą w supermodelki. | Wysokie majtki wyszczuplające – bielizna korygująca sylwetkę |
Wydaje ci się, że gąbka do ciała, pumeks i suszarka do włosów to wszystkie urodowe akcesoria, które są potrzebne do udanej pielęgnacji? Jeśli tak, to jesteś w błędzie. Być może jeszcze nie wiesz, że istnieje mnóstwo produktów, które zaskakują formą, kształtem, a także zastosowaniem. Wszystko dla włosów
Nowa era gumek do włosów? Oczywiście, że tak! Invisibobble przypominają swoim wyglądem kabel od starego telefonu, mają lekko przeźroczyste kolory, a ich zadaniem jest utrzymać ładne, niesplątane włosy. Zrobione zostały z silikonowego materiału, który ułatwia proste zsuwanie, jak również nie kołtuni fryzury. To wodoodporne, trudne do uszkodzenia, niełamiące się gadżety, które na dodatek bardzo solidnie podtrzymują koki i kucyki. Przy tych wszystkich zaletach gumki nie powodują łamania włosów. Mała rzecz, a tyle funkcji! Podobnie praktyczne są spinki świderki, które wyglądają jak małe spiralki i zdecydowanie bardziej pasują do pudełka z narzędziami niż do kosmetyczki. Jednak bywają niezastąpione przy tworzeniu lekkich upięć lub wymyślnych koczków na czubku głowy. Świetnie podtrzymują włosy, sprawiając, że te nie wypadają z misternie ułożonej fryzury. Spiralki również nie łamią włosów i tak samo prosto się ją zakłada, jak i zdejmuje. Do grona produktów ułatwiających tworzenie pięknych, modnych fryzur zaliczają się także specjalne wypełniacze oraz spinki, dzięki którym jesteśmy w stanie szybko stworzyć koki. Wystarczy nakręcić pasmo włosów na plastikowy produkt i spiąć go pod włosami. Efekt uzyskujemy w kilkanaście sekund, a przyrząd do koków kosztuje zaledwie kilka złotych. Natomiast wypełniacze do koków, to nic innego jak specjalne gąbeczki, które sprawiają, że naszych włosów jest optycznie więcej.
Osobną kategorią w pielęgnacji i stylizacji włosów są urządzenia, dzięki którym jesteśmy w stanie uzyskać fale, loki i pukle niczym z salonu fryzjerskiego. Najbardziej popularnym sprzętem tego typu jest lokówko-suszarka, która łączy w sobie dwie funkcje – suszenia oraz układania włosów. Wybierając produkt, powinniśmy zwrócić uwagę na grubość grzebieni. Krótsze włosy łatwiej układać nieco cieńszymi lokówkami, natomiast długie czy półdługie możemy modelować zarówno cienkimi, jak i grubszymi grzebykami. Obrotowe lokówko-suszarki o grubych szczotach doskonale sprawdzają się przy układaniu włosów średniej długości – podniosą je, wywiną i dodadzą objętości. Natomiast włosy długie łatwiej okiełznać przez podkręcanie mniejszych pasm na szczotkach o rzadszym włosiu.
Absolutnie unikalnymi urządzeniami są lokówki do zaplatania włosów oraz produkty do tworzenia misternych, mniejszych loczków. Dzięki specjalnym lokówkom możemy (nawet na dość chłodnym powiewie) stworzyć wyjątkowe warkocze, loki, i fale. Do bardziej klasycznych, ale równie nowoczesnych gadżetów należą loki termiczne. To specjalnie podgrzewane wałki, które nakładamy na włosy i pozostawiamy je aż do wystygnięcia. Termoloki to idealny produkt dla pań, które marzą o fryzurze w stylu Hollywood. Z ich pomocą uzyskanie grubych, opadających na plecy fal o pięknej objętości to żaden problem.
Do specjalnych akcesoriów zaliczamy jeszcze silikonowe szczotki mieszczące się w dłoni. Słynne Tangle Teezer weszły na rynek i narobiły sporego zamieszania wśród gadżetów do włosów. Są to specjalnie zaprojektowane szczotki, które doskonale rozczesują, nie plącząc, nie niszcząc ani nie łamiąc pukli. Kształt szczotki został idealnie dopasowany do dłoni, przez co użytkowanie jest wygodne i daje możliwość kontrolowania nacisku podczas rozczesywania. Dodatkowo Tangle Teezer są kolorowe i pięknie wyglądają w kobiecych kosmetyczkach. Plotka głosi, że kto raz spróbuje słynnej szczotki, już nigdy nie będzie chciał wrócić do tradycyjnego rozczesywania włosów.
Nowy wymiar oczyszczania i pielęgnacji twarzy
Jeszcze cztery lata temu furorę robiły proste elektryczne szczoteczki do twarzy. Wykończone wymiennymi główkami doskonale oczyszczały zabrudzenia na skórze, takie jak: pot, makijaż czy sebum. Jednak dzisiaj zamiast szczotek mamy specjalne silikonowe urządzenia, które swoim wyglądem bardziej przypominają designerskie figurki niż produkty kosmetyczne. Silikonowe szczotki Foreo Luna to delikatne, bardzo higieniczne produkty, które czyszczą, masują i dotleniają skórę twarzy. Wykonane są z materiału zapewniającego trwałość na długie lata, a dzięki temu, że ładujemy je maksymalnie dwa razy w roku (nawet przy codziennym stosowaniu), możemy bez problemu zabierać je wszędzie. Jeśli na twarzy nie mamy mocnego makijażu, wówczas szczoteczka jest w stanie oczyścić cerę wyłącznie przy pomocy wody.
Wodoodporne szczoteczki soniczne to również produkty cieszące się niesłabnącym zainteresowaniem wśród klientów. Dzięki innowacyjnym nakładkom posiadają coraz więcej funkcji. Już nie tylko myją twarz, ale także ją masują, odmładzają i dotleniają. A jeśli zamiast szczoteczki nałożymy nakładkę zakończoną gąbeczką, wówczas bez problemu przy jej pomocy zaaplikujemy makijaż.
Do naturalnego oczyszczania twarzy, bez użycia elektronicznych gadżetów, sprawdzą się myjki, które nie potrzebują do zmywania makijażu niczego poza wodą. Ich sekret tkwi w nano- i mikrotechnologii. Myjki mogą mieć kształt klasycznej rękawicy na całą rękę, malutkiej nakładki na palec lub tradycyjnej ściereczki. Produkty pozwalają na bardzo delikatne, ale skuteczne usunięcie zabrudzeń. Rewelacyjnie nadają się również do nakładania i zmywania masek, aplikacji olejków eterycznych, robienia kompresów czy głębokiego oczyszczania porów skórnych. Te specjalne myjki nie wymagają prania w detergentach, wystarczy zwykłe mydło, najlepiej pozbawione SLS i SLES. Po oczyszczeniu i wysuszeniu są gotowe do ponownego użycia, a okres ich przydatności to około 3 miesiące.
Równie ciekawym produktem do pielęgnacji i oczyszczania skóry twarzy jest tzw. Konjac, czyli malutka gąbeczka. Jest zrobiona z korzenia roślinnego, który poprzez zawarte w sobie składniki naturalne nie tylko oczyszcza, ale również masuje, nawilża, przywraca odpowiednie pH oraz działa na niedoskonałości skóry. To również produkt, który nie podrażnia, więc mogą go stosować wszyscy, także osoby z alergiami, cerą wrażliwą czy naczynkową.
Wśród prawdziwych urodowych hitów znajdują się również produkty do mechanicznego usuwania zbędnego owłosienia z twarzy. Nie wystarczy już zwykła pęseta – depilacja poprzez usuwanie pojedynczych włosków nie tylko jest bardzo czasochłonna, ale i bolesna. Wosk czy specjalne plastry również są passe. Popularne stały się niewielkie trymery, które działają na zasadzie depilatora elektrycznego, a dzięki niewielkim kształtom mieszczą się w kosmetyczce. Dodatkowo trymery posiadają wymienne nakładki, więc w razie potrzeby w kilka sekund mogą stać się szczoteczką do oczyszczania twarzy lub aplikacji podkładu. Dzięki precyzyjnym ostrzom bez problemu usuniemy niechciane owłosienie nad wargami, między oczami, na brodzie czy w każdym innym miejscu twarzy. Szybkość działania urządzenia i jego dokładność pozwolą nam na komfortowe i prawie bezbolesne pozbycie się niechcianych włosków.
Do interesujących urządzeń należy również specjalna łyżeczka do usuwania zaskórników, zwana także ekstraktorem lub łyżeczką Unny. Wykonana ze stali nierdzewnej łyżeczka przypomina swoim wyglądem niewielki patyczek zakończony pętelką. Dzięki precyzyjnej główce możemy usunąć niechciane wągry i zmiany na skórze bez obaw o uszkodzenie cery, pozostawienie śladu czy blizny. Produkt trzeba każdorazowo zdezynfekować, aby móc go użyć ponownie.
Wszystkie nowinki do ciała
Jednym z największych wyzwań, jakie stoją przed nami w pielęgnacji ciała, jest pozbywanie się niechcianego owłosienia. Im bliżej lata, tym ten problem jest coraz szerzej dyskutowany na łamach prasy kobiecej czy blogach urodowych. Każdego roku na rynek wprowadzane są nowe produkty do depilacji. Najbardziej charakterystyczne są oczywiście depilatory elektryczne, które poprzez różnego rodzaju nakładki stają się coraz bardziej przyjazne dla naszej skóry i sprawiają, że sam akt depilacji jest mniej bolesny.
Jednym z najchętniej kupowanych i najmodniejszych gadżetów do depilacji elektrycznej jest produkt, który nie tylko zapewnia komfort pracy, ale również daje możliwość depilacji pod prysznicem. Bezprzewodowe i wodoodporne depilatory umożliwiają pozbycie się niechcianych włosków podczas długiej kąpieli. Ponadto jeśli do wody dodamy specjalnych aromatycznych olejków, wówczas nasza skóra stanie się bardziej miękka, a usuwanie owłosienia mniej dotkliwe. Precyzyjne nożyki łapią nawet malutkie włoski, przez co depilacja jest szybsza i bardziej dokładna. Firmy starają się, aby ich produkty były wielofunkcyjne, proponując ciekawe rozwiązania, takie jak dodatkowe nakładki lub specjalne końcówki do usuwania włosków na twarzy, w rejonach bikini czy pod pachami. Oprócz tego zdarza się, że dołączona zostaje tradycyjna golarka. Istotne jest także oświetlenie, dzięki specjalnym diodom umieszczonym na golarkach możemy precyzyjnie kierować urządzeniem nawet podczas kąpieli w blasku świec.
Są także oferty dla osób, które pragną pozbyć się owłosienia raz na zawsze. Jeszcze do niedawna bardzo drogie i dostępne wyłącznie w salonach kosmetycznych, dzisiaj do kupienia i użytku domowego. Mowa o depilatorach laserowych. Co prawda, tego rodzaju depilator to koszt co najmniej około tysiąca złotych, jednak biorąc pod uwagę efekty, zakup takiego urządzenia jest naprawdę warty rozważenia. Planując laserowe usuwanie owłosienia u specjalisty, musimy liczyć się ze znacznie większymi kosztami. Domowe lasery są poręczne, proste w obsłudze, bezpieczne i równie skuteczne co ich profesjonalne odpowiedniki.
Bezprzewodowy laser domowy i jego samodzielnie używanie nie różni się niczym od tego, co robi kosmetyczka w swoim gabinecie, a sposób epilacji i przygotowania ciała do zabiegu czy usuwania włosków jest identyczny. Ciało musi być ogolone zwykłą golarką, włoski powinny być ciemne, a sam zabieg wykonujemy w co najmniej dwutygodniowych odstępach. Zarówno podczas epilacji w domu, jak i u specjalisty możemy spotkać się z tymi samymi problemami, np. jeśli jakąś część ciała długo była depilowana mechanicznie (usuwając włosek z cebulką), wówczas znacznie trudniej ją usunąć epilatorem. Trzeba wielomiesięcznej kuracji, by osłabić mocno zakorzeniony włos.
Bardzo popularnym gadżetem są również soniczne szczoteczki do zębów lub te wykonane… z silikonu. Posiadają coraz więcej funkcji – mają czasomierze, różne tempa pracy, nakładki o różnej miękkości włosia, a także masażery do dziąseł i zębów. Dodatkowo możemy połączyć nasze szczoteczki z komórką i poprzez aplikacje obserwować czas, jaki pozostał nam do preferowanego końca mycia zębów. Dzięki trybom czyszczenia i specjalnym zamiennikom możemy wybrać, czy chcemy oczyszczać, polerować szkliwo, czy masować dziąsła.
Triki i akcesoria makijażowe, o których nie miałaś pojęcia
Nakładanie makijażu jeszcze nigdy nie było takie proste! Wystarczy specjalna gąbeczka, by podkład idealnie wtopił się w skórę, korektor stał się niezauważalny i pięknie zakrył wszelkie niedoskonałości, a twarz wydawała się gładka, nawilżona i jędrna. Przełomem na rynku kosmetyków do makijażu okazały się bardzo wygodne gąbeczki, zwane także beauty blednderami. Są to silikonowe jajeczka, na które aplikujemy podkład lub korektor i delikatnie wklepujemy go w skórę. Wydaje się, że działają podobnie do klasycznej gąbki, ale dzięki ich owalnemu kształtowi możemy dotrzeć do najtrudniej dostępnych partii twarzy (okolic nosa czy kącików oczu). Produkty nie „spijają” tak dużej ilości kosmetyków do wnętrza (warto wcześniej spryskać blender wodą termalną, by jeszcze bardziej zmniejszyć wchłanianie) i co najważniejsze – efekty zastosowania gąbeczki są widoczne gołym okiem. Warto pamiętać, by podczas zakupów wybrać oryginalną wersję, która kosztuje kilkadziesiąt złotych. Gąbeczki za kilkanaście złotych nie są ani miękkie, ani precyzyjne.
Jak zrobić idealne kocie oko lub kreskę cut crease na górnej powiecie? Oczywiście za pomocą szablonu! Już za kilkanaście złotych możemy sprawić sobie plastikowy, perfekcyjnie dopasowany do kształtu powieki szablon. Wystarczy, że przyłożymy go do oka i precyzyjnie odrysujemy linie cieniem lub ulubionym linerem. Podobny produkt służy też do wyrysowania idealnych brwi. Szablony oferują kilkadziesiąt kształtów i grubości, dzięki którym nasze brwi będą odpowiednio ujarzmione i zawsze doskonale wyrysowane.
Bardzo praktycznym gadżetem jest również jajeczko do mycia pędzli. To niewielki, silikonowy produkt o wypustkach i delikatnej tarce. Wystarczy, że go lekko zmoczymy i dodamy zwykłego szamponu na czubek pędzla. Następnie zaczynamy pocierać pędzel o silikonowy Brush Egg i widzimy jak skutecznie pozbywamy się zabrudzeń. Mycie pędzli z jajeczkiem jest proste i bardzo szybkie. Zarówno jajeczka, jak i blendery czyścimy ręcznie po nałożeniu produktu oraz przed samą aplikacją. | Urodowe gadżety, bez których nie możesz się obejść! |
Określenie swojego typu budowy jest szczególnie istotne dla osób, które zaczynają przygodę z treningami. Określenie celów i realna ocena swoich możliwości pozwolą na szybsze zobaczenie efektów. Warto wiedzieć jak najwięcej o swoim ciele, bo pozwoli uniknąć rozczarowań i ułatwi drogę do celu. Somatotyp to typ budowy ciała. Nikt nie jest idealnym przykładem ektomorfika, mezomorfika czy endomorfika. Każdy z nich ma odmienne cechy budowy, najczęściej spotyka się różne mieszanki tych typów. Określenie w przybliżeniu, do jakiej grupy należysz, pomoże w doborze odpowiedniej diety i treningu. Oceny możesz dokonać samodzielnie, obserwując ciało i jego reakcje. Możesz też poprosić o pomoc wykwalifikowanego trenera.
Ektomorfik
Charakteryzuje się bardzo niskim poziomem tkanki tłuszczowej w organizmie, ale też niskim poziomem tkanki mięśniowej. Ma drobną budowę ciała. Równie ciężko jest mu przytyć i nabrać masy mięśniowej. Metabolizm u ektomorfików jest bardzo szybki. Dzięki odpowiedniej wiedzy można dobrać dietę i trening, którę zapewnią bardziej umięśnioną sylwetkę.
W tym przypadku treningi kardio, czyli bieganie lub jazda na rowerze, nie są wskazane. Powinny być ograniczone do minimum. Najlepszym rozwiązaniem jest trening siłowy z wykorzystaniem wolnych ciężarów. Najlepiej zacząć od lekkich hantli i odważników kettlebells, a z czasem przejść do sztangi i stopniowo zwiększać ciężar. Dobrym pomysłem jest zamocowanie w domu drążka do podciągania. To jedno z najlepszych ćwiczeń na wzmacnianie górnej partii ciała. Początkowo konieczna będzie guma, która ułatwi podciąganie, ale z czasem stanie się zbędna.
Szczupła sylwetka jest dla wielu osób wymówką od regularnych ćwiczeń. Trzeba jednak pamiętać, że trenuje się przede wszystkim dla zdrowia. Smukłe mięśnie nie są dane przez naturę raz na zawsze. Nietrenowane, z czasem tracą jędrność, a tkanka tłuszczowa odkłada się w organizmie.
Endomorfik
To całkowite przeciwieństwo ektomorfika. Ma wysoki poziom tkanki tłuszczowej w organizmie. Dobrym punktem odniesienia jest to, że równie łatwo przybiera masę tłuszczową i mięśniową. Zgromadzony tłuszcz nie jest łatwy do zgubienia przez zwolniony metabolizm. Mimo to nie jest na straconej pozycji do wyrzeźbienia atletycznej sylwetki. Wymaga to zdecydowanie większej kontroli i dobrze dobranej diety. Bardzo ważna jest systematyczność, żeby nie stracić uzyskanych efektów.
W tym przypadku niezastąpiony będzie trening kardio, który najefektywniej pozwala spalić tkankę tłuszczową. Przydadzą się dobre buty biegowe albo rower. Przy sporej nadwadze bieganie jest dobrym pomysłem, ale należy zacząć od szybkiego marszu, a w miarę postępów przejść do marszobiegów. Dobrym pomysłem jest też nordic walking, bo dzięki kijom dodatkowo uruchomisz górną partię ciała i spalisz więcej kalorii. Przy konieczności zrzucenia sporej ilości kilogramów polecany jest basen. Pływanie jest zalecane dla zachowania dobrej formy i zdrowych stawów.
Mezomorfik
Ten typ budowy charakteryzuje się niskim poziomem tkanki tłuszczowej i atletyczną sylwetką. Mezomorficy bez większego wysiłku mogą osiągnąć sylwetkę z widocznie zarysowanymi mięśniami. Spalanie tkanki tłuszczowej nie jest u nich dużym problemem. Nie wymaga to starannie dobranej diety, wynika to z genetycznej budowy ciała. Najlepszym rozwiązaniem dla takiej sylwetki jest kombinacja wysiłku kardio z treningiem siłowym.
Jak wspomniałam na początku, rzadko zdarza się książkowy przykład sylwetki. Zdecydowanie najczęściej spotyka się kombinacje. Nie można zrażać się i demotywować, jeśli nasz typ budowy nie ułatwia osiągnięcia umięśnionej sylwetki. Wszystko wymaga wytrwałości i pracy, ale zdecydowanie każdy może osiągnąć swój cel. | Czy każdy somatotyp może wypracować atletyczną sylwetkę? |
Wybór prezentu dla bizneswoman to wyzwanie. Taka kobieta wie, czego chce, ma określone wymagania i bardzo często wyrobiony gust. Na całe szczęście istnieje kilka prezentów, z których ucieszy się nawet najważniejsza pani prezes. Podpowiadamy, co podarować pod choinkę bizneswoman! Kto jak kto, ale bizneswoman na pewno wie, czego chce. Ma jasno określone cele, wytycza sobie nowe wyzwania i pracuje na wysokich obrotach, a jej doba musi pomieścić o wiele więcej zadań niż doba przeciętnej kobiety. Często jest dobrze zorganizowana, ambitna, asertywna i podejmuje trafne decyzje. No właśnie, trafne decyzje. Prezent to też decyzja – czasem spontaniczna, a czasem przemyślana od A do Z. Nieważne, ile ci zajęła, ważne, żeby była trafiona, bo prezent dla bizneswoman nie może być przypadkowy. U prawdziwej gazeli biznesu nic nie jest przypadkowe. Zanim zatem ruszysz na łowy, dobrze się jej przyjrzyj i odpowiedz na kilka pytań, które mogą ułatwić zakupy i skrócić przedświąteczną gorączkę:
* Co mogłoby uprzyjemnić jej codzienne zawodowe obowiązki?
* Jaki gadżet usprawni jej pracę lub sprawi, że będzie jeszcze bardziej profesjonalna?
* Co lubi robić w wolnym czasie?
* Jaki prezent sprawi, że poczuje się kobietą, a nie tylko wymagającą menadżerką w granatowym kostiumie?
Kilka podpowiedzi poniżej powinno cię zainspirować. Niektóre z nich to gustowne akcesoria, które dodadzą bizneswoman profesjonalnego sznytu. Przyznasz, że pewne przedmioty, jak na przykład gustowna aktówka, skórzane etui na laptopa czy markowe pióro to część wizerunku i muszą być dobrej jakości i w dobrym stylu. Bizneswoman przydadzą się również gadżety, które mogą usprawnić jej codzienne obowiązki, jak powerbank o ciekawym wzornictwie lub planer w szykownej oprawie, w którym będzie mogła notować i odhaczać kolejne sukcesy. Nie zapomnij również, że w każdej bizneswoman jest kobieta i jak każda kobieta, również twoja bizneswoman kocha biżuterię, perfumy i modne dodatki.
Bez akcesoriów ani rusz!
Spotkania, konferencje, negocjacje, terminy. Bizneswoman ma wiele rzeczy, dat i nazwisk do zapamiętania. Często planuje tygodniowe obowiązki, nie tylko te zawodowe, ale również rodzinne i domowe. Cóż mogłoby się jej przydać, żeby ułatwić dzień i realizację zadań? Może to być na przykład profesjonalny planer w eleganckiej okładce. Podzielony na dni i godziny dziennik z miejscem na notatki i pomysły pomoże jej uporządkować myśli i zadania. Jeśli jej praca wymaga przygotowywania prezentacji, pracy z dokumentami i danymi, które musi przenosić z miejsca na miejsce, spraw jej przenośny dysk w minimalistycznej, stylowej formie. Sprawdzonymi prezentami dla bizneswoman są również akcesoria, które dopełniają jej profesjonalny wizerunek – pióro, skórzane etui na telefon lub laptopa i stylowa aktówka. Diabeł tkwi w szczegółach – warto o nie zadbać. Tym bardziej, że są to inwestycje na lata, a nie sezonowe trendy.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Coś dla kobiecego
Bizneswomen pracujące w korporacjach nie mogą zakładać tego, co chcą i na co mają ochotę. Ograniczone sztywnym dress code’em muszą trzymać się minimalistycznych, profesjonalnie wyglądających krojów i stonowanej palety kolorów. Jedyna rzecz, która może dodać ich stylizacjom nieco indywidualnego charakteru i podkreślić styl, to dodatek lub stylowa biżuteria. Twoja bizneswoman na pewno ucieszy się z jedwabnego szala lub apaszki (są wyjątkowo modne w sezonie jesień-zima 2017), które ubarwią jej stylizację, gustownego minimalistycznego naszyjnika, który przełamie biurowy styl, czy modnego zegarka.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Uniwersalnym wyborem, który dopełni jej stylizacje będzie również pasek – szukaj takiego z nienarzucającą się, prostą klamrą i w gustownym kolorze – burgundowa czerwień, butelkowa zieleń lub czerń zawsze odnajdą się w damskiej szafie. Świąteczne zakupy nie muszą być zmorą – przemyśl, podejmij strategiczną decyzję i buszuj po Allegro w poszukiwaniu okazji! | Prezenty dla bizneswoman |
Wzór moro to klasyk, który na stałe wpisał się w kanon mody. Noszony niezależnie od pory roku, zdobi letnie T-shirty i ciepłe jesienne kurtki inspirowane armią. Jeśli nie masz go w swojej garderobie z obawy przed wojskowym wyglądem, daj się zainspirować. W swojej podstawowej postaci wzór moro to nic innego jak czarno-zielono-beżowy wyrazisty deseń, jednoznacznie kojarzący się wojskowymi manewrami i kamuflażem. Jedno jest pewne – noszony w mieście na pewno nie sprawi, że stopisz się z tłem. Wręcz przeciwnie! Moro jest męskie, zdecydowane i przyciąga uwagę. No i wcale nie jest oczywiste czy nudne – czytaj dalej i dowiedz się, jak je stylowo nosić. W wojsku cię tego nie nauczą!
Stylizacja z moro w roli głównej może wyglądać stylowo i ciekawie, pod warunkiem, że jest odpowiednio skomponowana i zbalansowana. Kluczem do sukcesu jest tutaj na pewno wyczucie i umiar – moro jest wzorem wyrazistym i bezkompromisowym, dobrze jest go nieco uspokoić i zrównoważyć. Oswajanie zacznij od pojedynczego ubrania i poczuj się pewnie, zanim puścisz wodze modowej wyobraźni. Męski pierwiastek, który drzemie w moro na pewno działa na twoją korzyść, warto to wykorzystać!
Moro i jeans – udana para
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Przygodę z moro zacznij od kurtki. Jest w męskiej szafie od wielu lat i z powodzeniem sprawdza się w różnych fasonach – militarne bomberki mają rzesze wielbicieli, podobnie jak wojskowe parki. Taka kurtka wygląda wyjątkowo dobrze z jeansami. Mały trik – wybierz elegancki ciemnoniebieski fason. Przełamiesz w ten sposób „polowy” charakter kurtki i wprowadzisz do zestawu coś, co uspokoi wyrazisty wzór. Prosty T-shirt lub dzianinowy lekki sweter w przygaszonym kolorze, doskonale uzupełni taki zestaw, a stonowana paleta kolorów na pewno zagra na twoją korzyść.
Wzór moro jest łatwy w stylizacji, gdy mowa o zestawach na co dzień. Trudniej wykorzystać go w bardziej oficjalnych i eleganckich sytuacjach, ale od tego są gładkie klasyczne ubrania, które idealnie nadają się do tego typu zadań. Moro stosuj w stylowych miejskich zestawach – zatrzesz jego wojskowy charakter, ale zatrzymasz to, co jest w nim zaletą, czyli silny męski charakter.
Spodnie moro i motocyklówki, czyli zestaw dla twardziela
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Spodnie we wzór moro to kolejna część garderoby, którą łatwo namierzysz w sklepie. Zanim staniesz się ich właścicielem, przetestuj w przymierzalni. Dlaczego? Bo wzór nie wybacza. Duży, zdecydowany print, wygląda dobrze na zgrabnej sylwetce i odwrotnie. Jeśli nie jesteś proporcjonalnie zbudowany i masz raczej więcej niż mniej w dolnych partiach ciała, odwieś je na wieszak. Jeśli nie – czas poszukać reszty ubrań do kolejnej stylizacji, która nie pozwoli byś stopił się z tłumem na ulicy. Wybierz grafitowy T-shirt o podniszczonym wykończeniu i sznurowane botki z czarnej licowej skóry. Do tego długa puchowa kurtka, która nie pozwoli ci zmarznąć i miękki szary komin. Gotowe! | Jesień w moro - jak nosić ubrania inspirowane armią? |
Księżniczka Zosia to nowa ulubienica kilkuletnich dziewczynek. Nie trzeba było długo czekać, aby dziewczęce szafy, plecaki oraz pojemniki na drobiazgi wypełniły się zabawkami i akcesoriami z jej uśmiechniętą buzią. Na które produkty z tym serialowym motywem warto zwrócić uwagę? Księżniczka Zosia – kto to taki?
Jeśli twoja córka, wnuczka, siostrzenica czy chrześniaczka uwielbia księżniczkę Zosię, a ty nadal nie wiesz, kim jest ta bajkowa bohaterka, to najwyższy czas, żeby się dowiedzieć. Fabuła amerykańskiego serialu Jej wysokość Zosia opowiada o 7-letniej dziewczynce, która razem ze swoją mamą, królową Mirandą, zamieszkuje w zamku. Do królewskiego świata Zosia wkracza za sprawą swojego ojczyma – króla Rollanda II i przyrodniego rodzeństwa – księcia Janka i księżniczki Amber. Całą piątkę czekają niesamowite przygody.
Ulubiona bohaterka w dziewczęcej szafie
Jak na prawdziwą księżniczkę z bajki przystało, Zosia jest pięknie ubrana. Nic więc dziwnego, że jej wizerunek często pojawia się na dziecięcych ubrankach i akcesoriach. W szafie małej miłośniczki księżniczek nie może zabraknąć strojów i bucików, w których w swojej dziecięcej wyobraźni będzie mogła przechadzać się po pałacu – wybierz odpowiednią sukienkę, zwiewną spódniczkę albo wygodne baleriny. Możesz też skompletować dla dziewczynki letnią garderobę – zwróć uwagę na bajkowe sandałki i klapki, nie zapomnij też o stroju kąpielowym. Niezależnie od pory sprawdzą się za to komplety ubrań, bluzki, T-shirty, legginsy, bluzy, różne nakrycia głowy czy buciki sportowe. Jesienią Zosia będzie mogła towarzyszyć kilkulatce w odkrywaniu uroków polskiej złotej jesieni – załóż dziewczynce płaszczyk przeciwdeszczowy oraz kalosze i ruszajcie w drogę. A kiedy zmęczona spacerami wśród złotych liści i skakaniem od jednej kałuży do drugiej dziewczynka będzie chciała już iść spać, Zosia towarzyszyć będzie jej w domowych pieleszach, jako bajkowy motyw na piżamce i kapciach.
Dziecięcy pokój – wystrój jak z bajki
Bajkowe drobiazgi i zabawki, nawiązujące do ulubionej animacji, tworzą niespotykaną atmosferę dziecięcego królestwa. Dziewczynka smacznie zdrzemnie się pod kocykiem z ulubienicą, a jeszcze lepiej będzie się jej spało w bajkowej pościeli. Kiedy tylko kilkulatka się obudzi, będzie mogła spojrzeć na świat przez okna ozdobione firanką z Zosią. W pokoju małej księżniczki nie może też zabraknąć zabawek, z pomocą których będzie mogła ona odgrywać scenki z ulubionego serialu. Sięgnij po lalkę, pluszaka, figurkę albo klocki Lego Duplo. W oko dziewczynce wpadną też na pewno puzzle z ulubioną bohaterką, gry planszowe i bajkowe zestawy z ciastoliną. Wielogodzinnej, kreatywnej rozrywce dziewczynka odda się, kiedy sprezentujesz jej zestaw do prac ręcznych albo jedną z zabawek edukacyjnych. Możesz wybierać spośród kompletów do tworzenia biżuterii, dekorowania zamku albo gry w memory.
Szkolna wyprawka, czyli Zosia idzie do szkoły!
Gadżety z ulubioną, bajkową księżniczką mogą towarzyszyć dziewczynce również w przedszkolu, w trakcie zabaw plastycznych w domu, a nawet wspierać ją podczas pierwszych dni w roli uczennicy szkoły podstawowej. Ważnym elementem szkolnej wyprawki dla miłośniczki księżniczki Zosi są tornister albo plecak, worek na buty, piórnik, a także bidon i śniadaniówka. Kompletując wyprawkę dla pierwszoklasistki, nie możesz pominąć najważniejszych artykułów papierniczych i plastycznych. W ofercie Allegro znajdziesz mnóstwo akcesoriów z sympatyczną księżniczką Zosią – od farbek, kredek i długopisów, przez bloki, teczki i zeszyty, po naklejki, notesy i pamiętniki. Niezależnie od wieku dziewczynki, na weekendowe wyjście albo popołudniowy spacer przydadzą się natomiast małe plecaczki i torebki.
To, że dziewczynki uwielbiają księżniczki, wiadomo nie od dziś. Każde pokolenie ma nową ulubienicę. Najnowszą bohaterką wśród kilkulatek jest Zosia. Rezolutna dziewczynka trochę przez przypadek stała się księżniczką, a jej zabawne perypetie na królewskim dworze opisano w scenariuszu serialu animowanego. Być może właśnie dzięki temu, dziewczynki szaleją na punkcie Zosi, którą mogą spotykać codziennie w zaciszu własnego domu, zamiast raz w kinie. | „Jej wysokość Zosia” – przegląd zabawek i akcesoriów |
12-letnia podróżniczka, która w kompleksy wpędza dorosłych czytelników. To już dziewiąta książka Neli, która powraca z nowymi, fascynującymi przygodami. Książki podróżnicze dla dzieci od pewnego czasu cieszą się w Polsce coraz większą popularnością. W dużej mierze jest to zasługa ciekawej świata blondynki, która wydała właśnie swoją dziewiątą książkę. Nie, nie mamy na myśli Martyny Wojciechowskiej ani Beaty Pawlikowskiej. Mowa oczywiście o zaledwie 12-letniej Neli, której przygodowe książki o podróżach stały się prawdziwym, wydawniczym fenomen. Jej perypetie i wspaniałe przygody budzą podróżniczego ducha nie tylko w dzieciach.
W poszukiwaniu zwierząt z Północy
Nowa, dziewiąta już książka z bestsellerowej serii „Podróże Neli” nawiązuje tematyką do poprzedniej części. O ile w „Neli na kole podbiegunowym” mogliśmy dowiedzieć się, jak wygląda codzienne życie w najzimniejszym zakątku Ziemi, tak tym razem bohaterka nie jest zainteresowana ludźmi i ich obrządkami.
„Nela i polarne zwierzęta” to opowieść o faunie i dalekiej północy. Poznacie także kilka najchłodniejszych zakątków świata, odkryjecie ciekawe gatunki i zwyczaje.
Tym razem Nela zabiera nas w podróż po Grenlandii, Islandii, Szkocji i Finlandii. Popływamy z fokami, poobserwujemy niedźwiedzie polarne, które na lodowych krach przepłynęły z Grenlandii na sąsiednią Islandię, a także spotkamy się z wielkimi rekinami, które… żywią się planktonem.
Wszystko jest opisane w prosty i zrozumiały (nawet dla najmłodszego czytelnika) sposób. Dodatkowo w książce pojawiają się kolorowe zdjęcia, grafiki i mapy, które stały się znakiem rozpoznawczym serii.
A jeśli po zimie obawiacie się, że lektura na temat pokrytych wiecznym śniegiem zakątków to zbyt wiele, nie martwcie się – opowieści Neli wywołają wypieki na waszych twarzach!
Nauka spełniania marzeń
Co ważne, książki Neli, małej reporterki, to nie tylko opowieści o niezwykłych przygodach niezwykłej dziewczynki. Oczywiście, perypetie podróżniczki w najodleglejszych krańcach naszej planety są fascynujące, ale tak naprawdę te historie byłyby równie ciekawe, gdyby rozgrywały się w Polsce albo w Europie.
Największą wartością jest pokazanie młodemu czytelnikowi, że warto spełniać swoje marzenia i realizować postawione cele.
Dzisiejsi uczniowie już od najmłodszych lat bombardowani są z każdej strony tysiącami bodźców, które mogą sprawiać, że trudno im zaimponować. I nie taka jest rola małej Neli. Lektura relacji z jej podróży to nie tylko porządna dawka wiedzy o geografii i zoologii, ale równie nauka pewności siebie i radzenia sobie w trudnym sytuacjach. To w końcu zachęta do odkrywania świata – nawet tego w najbliższym otoczeniu.
Opowieści Neli nie są też jednostronnym monologiem. Dziewczynka nieustannie zachęca czytelników do pobudzenia wyobraźni, zadaje im pytania, skłania do zastanowienia się na temat pewnych sytuacji, miejsc czy rzeczy.
Mała reporterka ma zaledwie 12 lat, a już zwiedziła pół świata. Na szczęście nadal nie straciła pasji do podróżowania i – co najważniejsze – dzielenia się swoimi przygodami z innymi. Wszystko wskazuje więc na to, że jeszcze długo będziemy mogli towarzyszyć jej w wojażach, a może i sami zaplanujemy jakąś wyprawę dla siebie i dziecka. A „podglądanie” Neli i jej „dorastania w drodze” chyba nigdy się nam nie znudzi.
Źródło okładki: www.burdaksiazki.pl | „Nela i polarne zwierzęta” Nela Mała Reporterka – recenzja |
Piekarnik to jedno z podstawowych urządzeń AGD w każdym domu. Dzisiaj już nie jest to tylko urządzenie do pieczenia potraw. Coraz częściej piekarniki są wyposażone w wiele funkcji dodatkowych, jak chociażby możliwość gotowania na parze lub wbudowana mikrofalówka. Przed zakupem takiego sprzętu warto zwrócić uwagę na kilka elementów. Podstawowe dwie kwestie, na które należy zwrócić uwagę przy kupnie piekarnika, to – po pierwsze – to, czy szukamy modelu wolnostojącego, czy też do zabudowy, oraz – po drugie – czy chcemy piekarnik elektryczny, czy gazowy. W tym drugim przypadku coraz większą popularnością cieszą się urządzenia zasilane prądem i to one przeważają w ofertach producentów. Na co jeszcze zwrócić uwagę?
Klasa energetyczna
To jeden z aspektów praktycznie każdego dużego urządzenia AGD. Często także producenci chwalą się tą cechą. Klasa energetyczna w jasny sposób określa średnie zużycie energii przez dany sprzęt. Oznaczenia są uniwersalne i takie same dla wszystkich firm. W teorii skala zaczyna się od litery G, która oznacza urządzenia o największym zapotrzebowaniu na prąd, a kończy na A, czyli w tym przypadku najbardziej oszczędnych piekarnikach. W praktyce rozwój technologii sprawił, że pojawiły się urządzenia o klasie energetycznej A+, A++, a nawet A+++. Każdy kolejny plus oznacza jeszcze większą oszczędność. Dzisiaj już trudno trafić na urządzenia o klasie energetycznej gorszej niż B.
Pojemność
To również bardzo ważny aspekt każdego piekarnika. Rozbieżności pomiędzy poszczególnymi modelami mogą być naprawdę duże. Najmniejsze urządzenia mają pojemność około 40 litrów, a największe nawet do 70 litrów. To spora różnica. Dla 3- lub 4-osobowej rodziny zupełnie wystarczający powinien być standardowy piekarnik o pojemności w granicach 50-55 litrów. W przypadku większej rodziny na pewno konieczne będzie zainwestowanie w pojemniejszy model. Należy jednak też wrócić uwagę na to, gdzie piekarnik będzie stał, ponieważ większa pojemność to także większe gabaryty i lepiej upewnić się, że sprzęt zmieści się w danym miejscu.
Termoobieg i grzałki
Przy zakupie piekarnika warto również zainteresować się tym, w jak wiele grzałek jest on wyposażony i czy ma tzw. termoobieg. Dzięki co najmniej dwóm grzałkom możemy precyzyjniej sterować temperaturą w piekarniku, np. jeśli chcemy bardziej przypieczony spód, to wystarczy włączyć tylko dolną grzałkę. Z kolei równomierne pieczenie zapewni włączenie obu. Bardzo przydatny jest również termoobieg. To po prostu wentylator, który wprawia gorące powietrze w ruch i w ten sposób w każdym miejscu panuje dokładnie taka sama temperatura. Termoobieg może o kilka, a nawet kilkanaście procent skrócić czas pieczenia, co również nie jest bez znaczenia. Zaawansowane modele mają nawet dwa termoobiegi, dzięki którym można jednocześnie przygotowywać dwie potrawy w dwóch różnych temperaturach.
Zastosowane prowadnice
Wcześniejsze modele piekarników korzystały przede wszystkim z prowadnic drabinkowych, czyli takich, w których blachy mocowane są we wgłębieniach w ściankach wewnętrznych. Nie jest to zbyt wygodne i bezpieczne rozwiązanie, ponieważ utrudnia wysuwanie blach, a na dodatek niszczy powierzchnię ścianek. Coraz popularniejsze stają się prowadnice teleskopowe, dzięki którym wysuwanie blach jest bardzo proste i zarazem dużo bezpieczniejsze. Droższe modele mają także wózek piekarnika, który wysuwa blachy od razu przy otwarciu drzwiczek.
Dodatkowe rozwiązania
Chociaż w teorii to mniej ważne elementy, to właśnie drobiazgi decydują o zakupie tego, a nie innego modelu. Dlatego też nie zapominajmy o dodatkach. Dzisiejsze piekarniki nie tylko pozwalają na pieczenie, ale coraz częściej mają także wbudowane mikrofalówki lub funkcję gotowania na parze. Przydatna może się okazać także termosonda, dzięki której możemy sprawdzić np. temperaturę wewnątrz mięsa. Bardzo przydatne są także programy samooczyszczenia lub czyszczenia parą.
Zakup odpowiedniego piekarnika wcale nie jest tak łatwy, jak mogłoby się wydawać. Wybór urządzenia należy dobrze przemyśleć, szczególnie pod kątem funkcji, które mogą się okazać dla nas przydatne. | Kupujemy piekarnik – czym się kierować przy wyborze? |
„W głowie się nie mieści” to animowana podróż do umysłu małej dziewczynki, której zachowaniem – jak każdego z nas – kierują w dużym stopniu emocje. Poznajemy pięć małych ludzików: Radość, Strach, Gniew, Odrazę i Smutek, które odpowiadają podstawowym emocjom. Oglądanie filmu całą rodziną to wielka frajda, a wszystkie dzieci, którzy już widziały film lub dopiero się na niego wybierają, z pewnością ucieszą gadżety z filmowymi postaciami-emocjami. Umysłem bohaterki, 11-etniej Riley, zarządza pięć elementarnych emocji: Radość, Smutek, Gniew, Strach i Odraza. Do tej pory jej zachowaniem sterowała głównie Radość. Jednak gdy dziewczynka przeprowadza się z rodzicami do San Francisco, górę nad Radością wezmą inne emocje… Nie jest to takie proste, gdyż w umyśle dziewczynki znajduje się punkt dowodzenia, w którym za panelem sterującym, wyposażonym w niezliczone dźwignie i przyciski, zasiada pięć emocji. Toczy się ekscytująca akcja i interakcja między emocjami.
Po przeprowadzce Riley pięć emocji próbuje przystosować się do sytuacji i pomóc dziewczynce odnaleźć się w zupełnie nieznanym jej mieście oraz nowej szkole. Poznajmy bliżej pięć emocji i odpowiadające im figurki kolekcjonerskie związane z filmem „W głowie się nie mieści”! Warto zebrać wszystkie pięć figurek, aby mieć komplet emocji w swoim domu i móc odtwarzać sceny z filmu. A może nawet, bawiąc się, zastanowić się nad rolą emocji w swoim życiu?
Radość…
Filmowa Radość to niepoprawna optymistka o powabnym ciele wróżki w kolorowej sukience. Radość chciałaby, żeby wszyscy byli szczęśliwi – a głównie zależy jej na zadowoleniu i dobrym samopoczuciu Riley. Radość zawsze niestrudzenie szuka dobrych stron każdej sytuacji. Wśród gadżetów z tą postacią znajdziemyfigurki Radość– o różnej wysokości: od 12 do 31 cm. Z kolei dla młodszych dzieci dobrym wyborem będzie Radość w formie mięciutkiej przytulanki.
Emocje sterują reakcjami Riley za pomocą elektronicznej konsoli, a wspomnienia dziewczynki zapisują w specjalnych szklanych kulach, dlatego znajdziemy takie zestawy również wśród gadżetów. Ciekawą zabawką – prosto z bajki Disneya – jest figurka Radość wraz z konsolą kontrolną (zestaw z konsolą). Jak to działa? Wystarczy tylko nacisnąć odpowiedni guziczek, aby konsolka zaświeciła, zupełnie tak jak w filmie. Dziecko będzie zachwycone, że może odgrywać sceny z filmu! W zestawie znajduje się także figurka Radości z ruchomą głową i tułowiem oraz giętkimi rękoma i nogami.
Znajdziemy też mniejsze zestawy Radości z kulą wspomnień. Kolekcjonerska figurka świeci w połączeniu z konsolą kontrolną. Kula umieszczona w miniprojektorze w centrum dowodzenia wyświetla na ekranie świadomości wspomnienia Riley.
…i inne emocje
Smutek chciałby mieć więcej radości życia i pomagać Riley w utrzymaniu dobrego nastroju, ale jest to bardzo trudne. Jak wygląda bajkowy Smutek (figurki Smutek)? To pozbawiona wigoru apatyczna, niebieska okularnica. Jednak Smutek też w życiu jest potrzebny! W zestawie znajdziemy figurkę wraz z kulą wspomnień. Zabawka ma 10 cm wysokości oraz ruchome ręce i głowę.
Gdy trzeba tupnąć nogą, przywrócić porządek albo stanąć w obronie sprawiedliwości, do gry wkracza Gniew (figurki Gniew). On już zadba o to, żeby cały świat dowiedział się, kto tu rządzi! Nawet jeśli okaże się, że Gniew sam nad sobą stracił już kontrolę… Po prostu Gniew musi mieć pewność, że wszystko przebiega tak, jak powinno. A jeśli tylko sprawy nie idą zgodnie z planem, wtedy wybucha! Gniew jest czerwony ze złości, a ogień na jego głowie symbolizuje tzw. gorącą głowę. Nawet ubiór jest wymowny: Gniew nosi koszulę z podwiniętymi – jak do bójki – rękawami.
Z kolei Strach (figurki Strach) przypomina zestresowanego, wychudzonego pracownika dużej korporacji. Głównym zadaniem Strachu jest ochrona Riley. Bez przerwy wyszukuje możliwe katastrofy i niebezpieczeństwa grożące jej na co dzień. Strach po prostu na każdym kroku pilnuje, żeby nie popełniać głupstw.
W życiu każdego dziecka są takie chwile, kiedy życie wydaje się nieznośne. Wtedy pojawia się Odraza (figurki Odraza). Odraza włącza alarm, gdy na horyzoncie pojawia się coś obrzydliwego. Ta postać zawsze zdąży na czas okazać swoje zniesmaczenie… Jak wygląda Odraza? Jest cała zielona, ma buntowniczą fryzurę i… zdegustowaną minę.
Figurki przedstawiające postaci filmowe pozwolą dziecku odtwarzać sceny z filmu. A zestawy z kulą i konsolą to zajęcie na wiele godzin i zabawa w sterowanie zachowaniem poprzez emocje. Wśród gadżetów filmowych znajdują się też plecaki, które pozwolą dzieciom zabrać bohaterów bajki ze sobą do szkoły lub przedszkola.
„W głowie się nie mieści” to mądre kino familijne. Według recenzentów, film doskonale łączy inteligentny humor, dynamiczną akcję oraz szaloną wyobraźnię. Film wyprodukowało studio filmowe Disney Pixar i trzeba przyznać, że jest to majstersztyk! Bardzo kształcąca jest animowana podróż w głąb umysłu nastolatki, czyli tam, gdzie gnieżdżą się emocje, kształtują zręby osobowości oraz łączą się świeże wspomnienia i stare ślady pamięciowe. A kolekcjonerskie figurki i inne gadżety filmowe pozwolą jeszcze na długo bawić się, analizując treść tej wartościowej, animowanej powieści. | Gadżety z postaciami z filmu „W głowie się nie mieści” |
Styl szwedzki – jeden z najpopularniejszych trendów aranżacyjnych ostatnich lat – to doskonała proporcja światła i koloru. Minimalistyczny, ale przytulny design zachwyca funkcjonalnością, a kontrasty nadają wnętrzom niepowtarzalny charakter. Podpowiadamy, jak urządzić łazienkę w stylu szwedzkim. Prostota przede wszystkim
Styl skandynawski, w tym również jego szwedzka wariacja, uważany jest za trend wpisujący się w nowoczesny design, a ze względu na minimalistyczne formy i stonowane kolory – wręcz za surowy. Wystarczy jednak szybkie spojrzenie na przemyślane dodatki oraz zachwycające detale, aby zauważyć, że daje poczucie ciepła i bezpieczeństwa. Wnętrza urządzone w stylu szwedzkim mają być jednak nie tylko przyjemne dla oka, ale przede wszystkim funkcjonalne. Wszystkie znajdujące się w nich elementy mają wymiar praktyczny: ich głównym zadaniem jest uproszczenie codziennych czynności. I choć szwedzkie aranżacje opierają się przede wszystkim na prostocie, dzięki zaskakującym rozwiązaniom nie są nudne. Obcowanie z nimi jest prawdziwą przyjemnością.
Doskonałe połączenia
W łazience urządzonej w stylu szwedzkim nie brakuje kontrastowych połączeń, które czynią z pozornie prostego elementu gwiazdę całego wystroju. Śnieżnobiała ceramika oraz połyskujące kafelki imitujące cegłę doskonale współgrają z egzotycznym drewnemw różnych odcieniach i czarną armaturą. Przemyślane połączenia małego z dużym, ciemnego z jasnym, połyskującego z matowym czy faktury z gładkim są sercem szwedzkich aranżacji. Niezwykle istotne są tu naturalne materiały – takie jak drewno, kamień czy płótno – oraz zielone rośliny. Ważne jest również przełamanie chłodnego minimalizmu plamami pastelowych kolorów, np. turkusu albo błękitu. Nowoczesne odsłony stylu szwedzkiego zakładają także odważniejsze podejście do tematu, np. zamontowanie urządzeń sanitarnych w kolorze czarnym albo wykonanie szklanego dachu.
Umywalka Kerasan Ego.Zaprojektowana przez Simone Anzellini, Włoszkę. Kwadratowa umywalka ścienna wykonana z białej błyszczącej ceramiki. Wyróżnia ją nowoczesny prosty design oparty na prostokącie i zaokrąglone krawędzie. Rozmiar: 40 cm × 40 cm. Cena: od 569 zł.
Deszczownica Ruber. Dwuuchwytowa ścienna bateria prysznicowa z deszczownicą oraz słuchawką natryskową. Wykonana z odlewu mosiężnego z ceramicznymi głowicami. Model w kolorze czarnym z rudymi przetarciami. Wąż natryskowy o długości 1,5 m. Istnieje możliwość dokupienia innych modeli baterii w kolorze czarnym. Cena: 1399 zł.
Wózek Molger.Dostępny w dwóch kolorach, naturalnym lub brązowym. Wykonany z lakierowanego drewna brzozowego lub topolowego. Wyposażony w wygodne kółka, które ułatwiają przesuwanie wózka w dowolne miejsce. Wymiary: 33 cm × 47 cm × 76 cm. Cena: od 189,99 zł.
Dodatki muszą być praktyczne
Prostota, minimalizm i oszczędność to główne wyróżniki stylu szwedzkiego. Zakłada on ograniczenie dodatków do niezbędnego minimum, natomiast te, które pozostaną, muszą być funkcjonalne. W modelowej aranżacji szwedzkiej w widocznym miejscu w łazience znajdziemy wyłącznie lustro, najpotrzebniejsze kosmetyki, dozownik mydła, ręczniki oraz drobne rośliny odporne na wilgoć. Brak tu otwartych koszy na pranie, opakowań z proszkiem do prania, wiaderek, szczotek i szklanych pojemników na waciki. Wszystkie akcesoria łazienkowe poukładane są w schowanych wygodnych pudełkach oraz koszykach. Zasada ograniczenia detali dotyczy również mebli, które pozbawione są dekoracyjnych uchwytów, oraz urządzeń sanitarnych. Próżno tu szukać kolorowej deski na muszli sedesowej, wyprofilowanych dywaników, nakładek na kran w kształcie zwierzątek czy zasłonek prysznicowych z kolorowego PCW.
Dozownik mydła River Stone. Wykonany ręcznie z naturalnego kamienia w kolorze szarym, grafitowym, rudym lub brązowym. Każdy dozownik jest niepowtarzalny zarówno pod względem kształtu, jak i koloru, dlatego możliwe są niewielkie różnice w stosunku do modeli przykładowych. Cena: 99 zł. | Urządzamy łazienkę w stylu szwedzkim |
Pierwszy dzwonek to dźwięk, którego najstarsze przedszkolaki wyczekują przez cały rok. Chęć poznania szkolnego życia i duma z bycia coraz starszym sprawia, że 1 września na twarzach dzieci pojawiają się wypieki. Warto wspólnie z pierwszakiem skompletować wyprawkę, aby radości z rozpoczęcia nauki towarzyszyło także zadowolenie z wygodnego plecaka i kolorowych długopisów. Wybieraj z głową
Dobrze wykonany, a przy tym ładny plecak oraz zestaw podręczników i ćwiczeń to absolutne minimum, które powinno znaleźć się na liście zakupów dla debiutującego ucznia szkoły podstawowej. O ile spis książek każdy rodzic otrzymuje w szkole, o tyle plecak i wszelkie niezbędne akcesoria to jego swobodny wybór.
Koszt zakupu wyprawki dla pierwszoklasisty to przynajmniej kilkaset złotych, należy doliczyć jeszcze strój i obuwie sportowe, a także odświętne ubrania na rozpoczęcie roku szkolnego i uroczystość pasowania na ucznia. W nadmiarze gumek do mazania, brokatowych cienkopisów i piórników z postaciami z bajek łatwo jest się jednak zapomnieć i kupić wiele przedmiotów, z których pociecha po prostu nie skorzysta. Co powinno zatem znaleźć się w plecaku dziecka, które po raz pierwszy wybiera się do szkoły?
Plecak i przybory szkolne
Szukając plecaka idealnego dla swojej pociechy, powinnaś zwrócić uwagę nie tyle na wygląd, co na jakość wykonania. Plecak powinien mieć usztywniane dno i plecy, a także regulowane szelki. Warto zwrócić uwagę na modele z bocznymi kieszeniami, które zwykle przeznacza się na butelkę z wodą czy drugie śniadanie. Jeśli wybrany plecak nie ma elementów odblaskowych, możesz kupić dodatkowe odblaski, które przymocujesz do tornistra.
Nie mniej ważne od plecaka jest też to, co pierwszoklasista włoży do środka. Pozwól mu wziąć udział w kompletowaniu wyprawki – ty zwracaj uwagę na funkcjonalność i jakość wykonania przedmiotów, które wybierać będzie twoja pociecha. Nie miej wątpliwości, że zdecyduje się na te najbardziej kolorowe, oczywiście z ulubionymi postaciami z kreskówek.
W wyprawce muszą się znaleźć:
– cienkie zeszyty w kratkę i w trzy linie, na początek odpowiednie będą te 16-kartkowe;
– piórnik z przegródkami i mocowaniami z gumek, które ułatwiają utrzymanie porządku, a w nim: dwa długopisy niebieskie lub czarne, jeden lub dwa kolorowe długopisy, ołówek z gumką, temperówka, gumka do mazania, nożyczki z zaokrąglonymi końcami, linijka, klej w sztyfcie;
– blok techniczny i blok rysunkowy;
– kredki świecowe i kredki ołówkowe;
– bibuła, krepa i papier kolorowy;
–farby plakatowe i akwarele oraz zestaw pędzelków;
– pisaki;
– plastelina;
– dwie teczki z gumką w formacie A4do prac plastycznych, ewentualnie także jedna mniejsza w formacie zeszytowym;
– bidon i pojemnik na drugie śniadanie.
Ubrania do ćwiczeń…
Kiedy już wspólnie wybierzecie wymarzony plecak albo tornister i skompletujecie wszystkie akcesoria papiernicze, nadejdzie czas na wybranie ubrań.
Strój do ćwiczeń od wielu lat jest taki sam, a już na pewno nie zmienił się od czasu, kiedy sama siedziałaś w szkolnej ławie. Na sali gimnastycznej dziecko powinno mieć buty sportowe z białą podeszwą, białą koszulkę z krótkim rękawem oraz granatowe lub czarne krótkie spodenki. Wybierz ubrania z przewiewnej, cienkiej tkaniny, najlepiej takiej, która w składzie ma 100% bawełny. Nie zapomnij o skarpetkach na zmianę oraz dłuższych dresowych spodniach i bluzie, gdyby było chłodniej, a dzieci miały lekcje wychowania fizycznego na dworze. Przydadzą się też dwa worki na buty – jeden na trampki czy adidasy, a drugi na strój gimnastyczny. Pamiętaj, żeby worki podpisać albo wybrać te z możliwością spersonalizowania.
… i strój galowy na szkolne uroczystości
Strój galowy maluch założy na pewno 1 września i w dniu pasowania na ucznia. Warto postawić na oczywiste szkolne barwy, czyli biel i granat. Szafę synka możesz więc wzbogacić w granatowy garnitur z białą koszulą albo ciemne jeansy, granatowy kardigan, dziecięcy krawat i białą koszulę, a dla dziewczynki wybrać granatową sukienkę bez rękawków połączoną z białą koszulą lub białą koszulę i granatową spódnicę.
Rodzicu pamiętaj, że pierwszak jest zachwycony szkołą, choć jednocześnie obawia się nowych wyzwań. Bez wątpienia wiele radości sprawi dziecku wspólne kompletowanie wyprawki. Wszystkie jej elementy wybieraj z głową, decydując się na to, co funkcjonalne i rzeczywiście niezbędne. Koniecznie dowiedz się, czy szkoła nie przygotowała listy rzeczy, których dzieci potrzebować będą w pierwszej klasie. Taki spis znacznie ułatwi zakupy. | Wyprawka dla pierwszoklasisty |
Glicynie nie bez powodu należą do najokazalszych pnączy, na jakie możemy sobie pozwolić w naszym ogrodzie. Są one dekoracyjne przez cały sezon, lecz podczas kwitnienia ich wygląd zapiera dech w piersiach. To rośliny wieloletnie, wręcz długowieczne, gdyż żyją nawet sto lat. Glicynia, inaczej nazywana wisterią, pomimo że dość wrażliwa – warta jest poświęcenia jej czasu. Przeczytaj:
Skąd się wzięła glicynia?
Glicynia i jej charakterystyka
Jak uprawiać glicynie w ogrodzie?
Jakie zastosowanie możemy znaleźć dla glicynii?
Skąd się wzięła glicynia?
Pierwsze glicynie zostały przywiezione do Europy z Ameryki w połowie XVII wieku. Ich nazwa botaniczna, czyli glicynia, została nadana przez Karola Linneusza, a następnie zmieniona przez botanika Thomasa Nuttalla na wisterię. Również francuski botanik Jean Poiret uznał, że roślinę tę winno się nazywać wisterią. Jednakże słowo glicynia zachowało się i przyjęło – również u nas.
Glicynia i jej charakterystyka
Glicynia, czyli jak już wiemy – inaczej wisteria, nazywana jest również słodlinem i należy do rodziny bobowatych. Jej ojczyzną są środkowe Chiny, gdzie uprawiana jest z przyjemnością do dziś. W Japonii natomiast glicynie uprawia się od setek lat. Ich motylkowate kwiaty zebrane są w piękne i zwisające podłużne grona, które w zależności od odmiany i stanowiska mogą osiągnąć nawet pół metra! W Polsce uprawiamy dwie odmiany glicynii: chińską i kwiecistą. Różnią się one tym, iż glicynia kwiecista (jak również jej odmiany) ma kwiatostany nieco luźniejsze od chińskiej. Jej kwiaty są po prostu rzadziej rozstawione i dłuższe od innych gatunków. Pąki kwiatowe zawiązują się jesienią i kwitną niezwykle obficie w maju. Glicynia kwiecista ma też nieco wyższą mrozoodporność od glicynii chińskiej. Do wartościowych odmian glicynii kwiecistej należą: glicynia Blue Dream, Ludwik Lawin, Multijuga czy Shiro Noda.
O ile wisteria kwiecista zdominowała Azję, o tyle glicynia chińska dominuje w ogrodach amerykańskich i angielskich. Jej kwiatostany są bardziej zwarte, odległość między cudnymi motylkowymi kwiatami jest dużo mniejsza, a same kwiaty przeważnie osiągają długość 35 cm. Również w ogrodzie jej kwitnienie jest szybsze o 2 lata niż w przypadku glicynii kwiecistej. Tym, co łączy obie odmiany, jest to, że zawiązują pąki kwiatowe jesienią, aby obficie zakwitnąć w maju. Do odmian glicynii chińskiej, o których warto wspomnieć, należą: Prolific, Blue Sapphire, Amethyst lub Texas White.
box:offerCarousel
Jak uprawiać glicynie w ogrodzie?
Aby uprawiać glicynię w ogrodzie, musimy jej zapewnić stanowiska słoneczne, ciepłe i osłonięte od wiatru. Podłoże dla słodlinu powinno być przepuszczalne, żyzne, umiarkowanie wilgotne. Ogólnie rzecz biorąc, pielęgnacja rośliny polega na tym, że przez pierwsze 2-4 lata po posadzeniu musimy ją podlewać podczas suszy, osłaniać na zimę i nawozić wiosną. Po tym czasie zaprzestajemy nawożenia, ponieważ jeśli przesadzimy z nadmiarem minerałów, wisteria będzie rosła bardzo bujnie, ale ograniczy swoje kwitnienie. Ważną sprawą w pielęgnacji glicynii jest jej okrywanie. Na szczęście roślina ta bardzo łatwo odbija albo z podstawy, albo z korzeni. Jako że pędy glicynii z czasem potrafią się stać bardzo ciężkie, musimy zapewnić im odpowiednio wytrzymałe podpory. Nie możemy też zapomnieć o właściwym cięciu tego pnącza. W pierwszych latach uprawy polega ono na formowaniu rośliny tak, aby wytworzyła nam pęd główny i boczne gałęzie poziome. Nieco później, kiedy najdłuższe pędy są już niepotrzebne jako przewodniki, tniemy je na wysokości 5-6 pąków, a pędy boczne na długości 2-3 pąków, co pobudzi jeszcze większe kwitnienie. Najlepiej jest młode gałązki wisterii przywiązać od razu do podpór.
Jakie zastosowanie możemy znaleźć dla glicynii?
Pnącze to idealnie nadaje się do prowadzenia na altanach, bramkach czy południowych ścianach budynków lub też innych konstrukcjach na bardzo słonecznym stanowisku. Możemy z niego formować krzewy i drzewka, a także – co jest coraz bardziej popularne – uprawiać je w pojemnikach jako drzewko bonsai. Kto raz zobaczy kwitnącą glicynię – nigdy jej nie zapomni. | Glicynia – groniaste pnącze |
UMI Super to smartfon, który ma wszystkie cechy świetnego telefonu. Ośmiordzeniowy procesor, 4 GB RAM-u, duży ekran Full HD, czytnik palca, akumulator 4000 mAh, Androida 6.0, a do tego stosunkowo niską cenę, można go nabyć już za 900 zł. Warto? Specyfikacja UMI Super
wyświetlacz: 5,5 cala, 1920 x 1080 pikseli, Corning Gorilla Glass 3, szkło 2,5D
chipset: MediaTek MT6755 Helio P10 (8x 2 GHz, rdzenie Cortex A53)
grafika: Mali-T860MP2
RAM: 4 GB
pamięć: 32 GB + slot na karty microSD (do 256 GB)
obsługa dwóch kart SIM w formacie microSIM
łączność: LTE, Wi-Fi 802.11 a/b/g/n (2,4 + 5 GHz), Bluetooth 4.1, GPS z GLONASS
system operacyjny: Android 6.0 Marshmallow
aparat główny: 13 Mpix, dwutonowa dioda LED, nagrywanie wideo 1080p w 30 kl./s
aparat przedni: 5 Mpix, nagrywanie wideo 1080p w 30 kl./s
funkcje: czytnik linii papilarnych, szybkie ładowanie, złącze USB typu C, przycisk skrótów
czujniki: akcelerometr, żyroskop, zbliżeniowy, światła
bateria: 4000 mAh
wymiary: 150,8 x 75 x 8,5 mm
masa: 185 g
Konstrukcja
Obudowa UMI Super jest prawie w całości metalowa, na froncie widać zaoblone szkło Gorilla Glass 3. Z tyłu są plastikowe wstawki, które jednak trudno odróżnić od aluminium. Smartfona można kupić w kolorze biało-złotym lub czarno-szarym.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Front to gruba tafla szkła wykonana w technologii 2,5D – boczne ramki mają po 2 mm, ale ze względu na zaokrąglenie szkła wydają się węższe. Nad i pod wyświetlaczem jest po 1,5 cm przestrzeni, na szczęście jej nie zmarnowano – pod ekranem zainstalowano przyciski dotykowe, środkowy jest podświetlony, pełni też funkcję diody zasilania i powiadomień. Nad wyświetlaczem widać małą maskownicę głośnika rozmów, czujniki oraz przedni obiektyw.
Boki zostały spłaszczone, mają ścięte krawędzie, stanowią część samej pokrywy. Na prawej ściance znalazły się przyciski głośności i włącznik, spód zajmują podwójna maskownica głośnika (niestety tylko monofonicznego) oraz gniazdo USB typu C (2.0). Na szczycie znalazło się tylko gniazdo słuchawkowe, natomiast lewa strona zawiera hybrydową tackę na karty (2x microSIM lub microSIM + microSD), a także dodatkowy przycisk specjalny.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Obudowa smartfona jest łukowata, matowa i gładka. Środek zdobi logo, nad nim jest czytnik linii papilarnych, umieszczony w okrągłym wgłębieniu, a jeszcze wyżej dwutonowa dioda doświetlająca oraz główny aparat. Dół i góra to wspominane wstawki z tworzyw sztucznych, na tej górnej zauważyć można szczelinę dodatkowego mikrofonu.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Spasowanie elementów jest wzorowe, nic nie trzeszczy. Smartfon wygląda na droższego, niż faktycznie jest, prezentuje się prestiżowo. To lepsze wykonanie niż w przypadku Alcatela Idol 4, zbliżone do modelu Huawei P9 Lite czy Honor 7 Lite. Nie jest to jeszcze poziom flagowców – Samsung Galaxy S7 czy S6 lub OnePlus 2 oferują lepsze wykonanie.
Ergonomia i użytkowanie
UMI Super jest ciężki, jego masy nie rozłożono równomiernie, dlatego 185 g czasami utrudnia korzystanie z telefonu. Smartfon wyraźnie ciąży w dłoni oraz w kieszeni – długie trzymanie przy uchu bywa męczące, ale na szczęście obudowa nie ślizga się. Przy UMI Super nawet 6-calowa Sony Xperia XA Ultra o wadze 200 g wydaje się lekka, a to przez lepiej rozłożoną masę. Trzeba mieć to na uwadze, że 5,5 cala oraz spora waga to konfiguracja, która nie będzie odpowiadać wszystkim użytkownikom.
Przyciski UMI Super są dosyć płytkie, ale mają wyraźny klik i skok. Włącznik łatwo odróżnić od klawisza specjalnego, ten ostatni można zaprogramować do otwierania wybranej aplikacji. W przypadku korzystania z funkcji dual SIM traci się czytnik microSD, ale smartfon ma 32 GB wbudowanej pamięci, więc nie powinno stanowić to problemu.
Przyciski dotykowe są nietypowe – podświetlony został tylko ten środkowy, podświetlenie ma formę oddychającego pierścienia (stopniowo rozjaśnia się i przyciemnia). Można zmienić jego kolor, działa także jako dioda ładowania i powiadomień. Niestety, pulsując, wygasza się zupełnie, wiec zdarzają się sytuacje, kiedy wcale go nie widać – szkoda, że nie ma opcji stałego podświetlenia. Co ciekawe, można włączyć także klawisze ekranowe lub zamienić ich kolejność. Mają one jednak trochę inne funkcje niż zwykle – przytrzymanie środkowego uruchamia listę otwartych aplikacji, a lewy przycisk włącza ustawienia pulpitu. Brakuje też opcji odblokowywania ekranu podwójnym puknięciem.
Szkło 2,5D jak zwykle sprawdza się świetnie. Gesty wykonuje się przyjemnie, nie ma ostrych krawędzi, ale brak też warstwy oleofobowej – na ekranie szybko widać wyraźne smugi, a sama Gorilla Glass 3 jest dziwnie szorstka, palec nie ślizga się tak dobrze, jak po wyświetlaczach flagowców.
Skorzystanie z umieszczonego z tyłu czytnika palca wymaga uniesienia smartfona, ale skaner łatwo zlokalizować. Odblokowywanie jest błyskawiczne i precyzyjne. Dużym plusem jest także obecność portu USB typu C.
Głośnik również zaskakuje – nie tyle jakością dźwięku, bo ta jest normalna (jak na głośnik mono) – nawet gdy przykryty jest cały spód telefonu, ciągle słychać dźwięk, i to głośno.
Obudowa nie nagrzewa się podczas użytkowania, nawet przy większym obciążeniu, jedynie przy ładowaniu robi się cieplejsza.
Wyświetlacz
Ekran jest niezły. Full HD na 5,5 calach daje wysokie zagęszczenie pikseli – 401 ppi. Obraz jest ostry, grafiki gładkie i przejrzyste. Nie ma problemów z kątami widzenia, a mocne podświetlenie wystarcza nawet w pełnym słońcu. Niestety automatyczna regulacja jest zbyt czuła i czasami widać migotanie ekranu. Kolory są naturalne – mogą wydać się lekko wypłowiałe, ale po prostu nie są nasycone czy przejaskrawione. Producent chwali się głębią czerni, jest sporo czarnych tapet, które wyglądają bardzo dobrze; biel jest lekko ochłodzona. Interfejs dotykowy ma odpowiedni poziom czułości, przyciski dotykowe sprawują się dobrze, łatwo w nie trafić. Obsługiwany jest 5-punktowy wielodotyk.
System operacyjny i wydajność
Android 6.0 Marshmallow został wyraźnie zmodyfikowany. Nie ma aplikacji Google’a, ale jest Sklep Play, więc można je pobrać ręcznie. W pamięci są tylko podstawowe aplikacje, takie jak latarka czy program do tworzenia kopii zapasowej. Nie ma irytujących powiadomień, komunikatów, widżetów – system wydaje się wręcz surowy. Szuflada aplikacji nie ma tła, górna belka jest półprzezroczysta, ale posiada typowe ikonki i skróty. Menu ustawień przypomina to z czystego Androida, ale niestety wiele dodatkowych opcji jest po angielsku.
UMI Super to wydajny smartfon, który ma dobrą optymalizację systemu. Urządzenie nie „przymula”, nie zawiesza się, radzi sobie płynnie nawet z wieloma aplikacjami i zadaniami. 4 GB RAM-u pozwalają komfortowo pracować na wielu aplikacjach bez przeładowywania. Aplikacje uruchamiane są bardzo sprawnie, a animacje nie przycinają się. W efekcie smartfon jest szybszy niż Huawei P9 Lite (który dłużej uruchamia aplikacje), trochę sprawniejszy niż Moto G4 Plus – to poziom Alcatela Idol 4, czyli dużo droższego smartfona. W testach syntetycznych UMI Super uzyskał 51899 punktów w AnTuTu 6.2.1, 819 punktów single-core oraz 3241 punktów multi-core w GeekBench 3 i 423 punkty w 3D Mark Slingshot ES3.1. Nazywanie UMI Super „killerem” flagowców jest zdecydowaną przesadą, ale wśród telefonów ze średniej półki jest jednym z liderów.
Bateria
Czas pracy UMI Super zachwyca. Ogniwo o pojemności aż 4000 mAh gwarantuje dwa lub nawet trzy dni użytkowania. Przez dwa dni pracy uzyskałem ponad 8 godzin na włączonym ekranie, a nie korzystałem z trybów oszczędzania energii czy automatycznego zamykania aplikacji w tle. Smartfon ma też świetny tryb czuwania – nieużywany prawie nie zużywa baterii. Producent obiecywał też szybkie ładowanie, ale pełen cykl trwa ponad 2,5 godziny (co, zważywszy na wielkość baterii, jest nadal dobrym wynikiem).
Multimedia – gry, aparat, audio
W grach UMI sprawuje się świetnie. Radzi sobie z dużymi grami 3D, jak Asphalt 8: Airborne czy Real Racing 3. Jakość grafiki jest wysoka, a rozgrywka płynna. Gry sprawiają dużo satysfakcji. Mniejsze tytuły nie stanowią wyzwania, podobnie jak skomplikowane produkcje 2D w stylu Alto’s Adventure czy Angry Birds 2.
Aplikacja aparatu ma interfejs niczym z KitKata, co jest przypadłością wielu smartfonów chińskiej produkcji. Skróty umieszczono na wierzchu, można robić zdjęcia, wykonując gest Victorii, w ustawieniach są opcje, takie jak upiększanie czy ustawienia ekspozycji, a z lewej strony można wysunąć galerię dodatkowych efektów. Niestety rozplanowanie opcji nie jest intuicyjne.
Sama jakość zdjęć jest słaba, nawet w tej cenie. Smartfon pod tym względem bez wątpienia przegrywa z Huawei P9 Lite, Alcatelem Idol 4 czy tym bardziej Moto G4 Plus. Ostrość jest słaba, zdjęcia często wychodzą prześwietlone. Rejestrowanych jest mało detali, a czasami gubi się też balans bieli. Aparat nie zachwyca, to poziom oferowany przez wiele o połowę tańszych telefonów. Nie ma też co liczyć na świetne selfie (te są po prostu OK) czy wideo. Przykładowe zdjęcia dostępne w linkach poniżej:
zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3, zdjęcie 4.
Jakość dźwięku na słuchawkach jest dobra, ale to nic specjalnego. Średnie tony brzmią trochę sztucznie, dźwięk jest raczej średni, za to charakteryzuje się niezłą przestrzenią. Może brakować czystości i szczegółów, a ulepszacze niestety bardziej szkodzą, niż pomagają.
Łączność i jakość rozmów
Nie miałem problemów z zasięgiem LTE czy Wi-Fi, dobrze działał Bluetooth (chociaż bez NFC) i GPS (z obsługą satelitów GLONASS). Jakość rozmów jest dobra, dźwięk czytelny i naturalny – rozmówcy nie narzekali na przekaz głosu.
Podsumowanie
UMI Super jest tani w stosunku do tego, co potrafi. To telefon szybszy niż droższa konkurencja, ma bardzo dobrą baterię, jest świetnie wykonany i prezentuje się prestiżowo. Posiada dobry czytnik palca, port USB typu C, klawisz specjalny, nietypową diodę powiadomień i sporo opcji konfiguracji. Smartfon działa płynnie, radzi sobie bardzo dobrze nawet z wymagającymi grami. Docenić też należy 32 GB pamięci i 4 GB RAM-u.
Nie jest jednak idealnie. Urządzenie jest ciężkie, szkło mocno zbiera odciski palców, wydajność jest tylko w porządku, zaś aparat robi słabe zdjęcia. System jest niedopracowany i nie do końca spolszczony, a ekran ma swoje wady. Całościowo to jednak i tak bardzo dobra oferta. | Test smartfona UMI Super – najlepszy telefon ze średniej półki? |
Wybierając baterię łazienkową, często kierujemy się głównie estetyką. Zależy nam, żeby ładnie się prezentowała i robiła wrażenie. Ale ładne może też znaczyć praktyczne. Armatura wyposażona w niepozorny perlator pozwoli nam zaoszczędzić na rachunkach za wodę. Jak działa perlator?
Ilość zużytej wody możemy bardzo łatwo ograniczyć. Najłatwiejszy sposób to zmniejszenie jej przepływu. W jaki sposób to zrobić? Na przykład stosując baterie łazienkowe z perlatorami. Perlator to rodzaj sitka o drobnych oczkach, który montuje się na końcu wylewki. Jego główne zadanie to napowietrzanie wypływającego strumienia wody. W sposób mechaniczny, za pomocą systemu sitek lub mikrodysz rozbija strukturę wody. Drobne pęcherzyki powietrza pozwalają na zwiększenie objętości strumienia przy jednoczesnym zmniejszeniu przepływu wody. Mimo że faktycznie ilość wody jest mniejsza, to napowietrzony strumień sprawia wrażenie „pełniejszego” i w niczym nie obniża komfortu i skuteczności mycia. Tradycyjny perlator ogranicza zużycie wody o około 15%. Można też spotkać perlatory pozwalające uzyskać przepływ mniejszy nawet o 60%. W ofercie producentów znalazły się też perlatory dwufunkcyjne z możliwością regulacji rodzaju strumienia. Do wyboru mamy strumień ciągły i zraszanie.
Oszczędne i ładne
Wybór baterii łazienkowych wyposażonych w perlator jest ogromny. Od lat niezmiennie cieszą się popularnością baterie nablatowe. To bardzo eleganckie rozwiązanie, często wykorzystywane przez projektantów wnętrz. Taka bateria nie jest montowana do umywalki, ale do blatu szafki. Pamiętajmy, że do umywalek montowanych na blacie wybieramy baterie o smukłych, wysokich korpusach. Jeśli chodzi o stylistykę, to nowoczesne baterie najczęściej oferowane są w wersji chromowanej.
box:offerCarousel
Błyszcząca, niemal lustrzana powierzchnia armatury jest niezmiernie stylowa. Sprawia, że łazienka wygląda elegancko i luksusowo. Dla miłośników klasyki i aranżacji wnętrz w starym stylu ciekawą propozycją będę baterie w stylu retro. Pięknie wyprofilowane krany często mają ponadczasowe odcienie złota lub miedzi. Są doskonałym wykończeniem stylizowanych, luksusowych łazienek. Projektanci wciąż wymyślają nowe, atrakcyjne rozwiązania – dość nietypową, ale bardzo ciekawą propozycją jest bateria podłogowa. Montuje się ją przy wolno stojących wannach. To rozwiązanie do zdecydowanie dużych łazienek. Tak zaaranżowane pomieszczenie może zyskać rangę pokoju kąpielowego, miejsca wypoczynku i relaksu.
Konserwacja
box:offerCarousel
Perlator jest elementem baterii, który najszybciej reaguje na złą jakość wody. Na jego sitku osadzają się wszelkie zanieczyszczenia, które znalazły się w instalacji wodnej. Sitko szybko może się zatkać, wypływ wody z wylewki – znacznie ograniczyć, a nawet zablokować. Jeśli tylko zauważysz nieprawidłowy strumień wypływający z kranu, natychmiast sprawdź, w jakim stanie jest perlator. Być może wystarczy przetrzeć urządzenie ściereczką. Dobra wiadomość jest taka, że nie musisz wymieniać całej baterii, jeśli zwykłe czyszczenie nie wystarczy. Z łatwością znajdziesz wymienne perlatory pasujące do większości kranów. Pamiętaj tylko o sprawdzeniu przed zakupem, jaki rodzaj gwintu ma wylewka w twojej łazience.
Większość nowoczesnych kranów nowego typu ma gwint zewnętrzny, modele starszego typu mają zaś na ogół gwint wewnętrzny. Wymienny perlator ma kształt nakrętki i w prosty sposób można go zamontować samodzielnie, bez użycia narzędzi.
Dodatkowe zalety
Oszczędzanie wody to podstawowa rola perlatora. To również jedno z najtańszych rozwiązań oszczędzających wodę dostępnych na naszym rynku. Zaletą tego drobnego urządzenia jest również ukierunkowanie wody, dzięki czemu nie zachlapiemy wszystkiego wokół. Napowietrzona woda ma dużo lepsze właściwości adhezyjne, czyli mówiąc prościej, dobrze przywiera do powierzchni umywalki. Kolejny plus, który możemy zapisać na konto perlatora, to podniesienie ciśnienia wody w instalacji. Ograniczenie wypływu sprawia, że słabe ciśnienie wody lub jego wahania przestaną być problemem. | Jak oszczędzać wodę w łazience – nowoczesne baterie jednouchwytowe z perlatorem |
Zarządzanie przedsiębiorstwem nie jest zadaniem łatwym. Wymaga umiejętności i wiedzy z wielu dziedzin. Niektórzy zarządzają firmą intuicyjnie i podejmują trafne decyzje. Inni menedżerowie wciąż poszukują najlepszych rozwiązań. W tym wypadku pomocne okazują się poradniki, które ułatwią kierowanie firmą poprzez dobór odpowiednich narzędzi zarządzania. Zarządzanie przedsiębiorstwem można rozpatrywać na wielu różnych płaszczyznach – m.in. pod kątem wielkości przedsiębiorstwa czy od obszaru, którym zarządza (finanse, sprzedaż, zasoby ludzkie oraz inne). Pojęcie zarządzania firmą nie jest nam obce, potrafimy je zdefiniować, ale nie zawsze umiejętnie wdrażamy je w obszar naszych zawodowych działań. Dodatkowo wraz ze zmianami otoczenia zmieniają się i warunki zarządzania. Firmy reorganizują się, co wymusza stosowanie odmiennych narzędzi. Właśnie te nowoczesne formy organizacyjne i narzędzia zarządzania są omawiane w poradnikach, które powinien przeczytać każdy lider.
Andrzej K. Koźmiński, „Zasady zarządzania”
Podręcznik został przygotowany przez grono naukowców Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie, z profesorem Andrzejem K. Koźmińskim na czele. Podejmowane w książce zagadnienia są silnie osadzone w praktyce i w teorii. Przedstawione treści merytoryczne odnoszą się do rzeczywistości.
Celem książki Zasady zarządzania jest nie tylko zapoznanie czytelników ze sposobem myślenia leżącym u podstaw zarządzania oraz zbiorem pojęć i z zestawem kluczowych koncepcji, którymi posługują się menedżerowie. Zamierzeniem autorów było przede wszystkim umożliwienie ludziom biznesu zrozumienia, na czym polega zarządzanie.
Kenneth Blanchard, Johnson Spencer, „Nowy Jednominutowy Menedżer”
Oto książka dla menadżerów, którzy chcą jeszcze szybciej odnieść sukces w dynamicznie zmieniającym się świecie. Jest to zwięzła i przystępna opowieść, dzięki której czytelnik poznaje praktyczne tajniki przewodzenia innym oraz dowiaduje się, dlaczego one cały czas tak dobrze się sprawdzają.
Poprzednia wersja, „Jednominutowy Menedżer”, pomogła milionom ludziom osiągnąć sukces w życiu zawodowym i osobistym. W związku z dynamicznym rozwojem technologii, globalizacją rynków, usprawnieniem komunikacji w świecie biznesu dokonała się prawdziwa rewolucja. „Nowy Jednominutowy Menedżer” pozwala podążać za zmianami i doskonale zarządzać firmą we współczesnym świecie.
Eugeniusz Michalski, „Zarządzanie przedsiębiorstwem”
Kompendium wiedzy o zarządzaniu. Autor klarownie wyjaśnia zawiłe kwestie związane z zarządzaniem przedsiębiorstwem, sięgając po przykłady zaczerpnięte z polskiej gospodarki. Poprzez studia przypadków czytelnik może lepiej zrozumieć praktyczne wykorzystanie przedstawionych zagadnień. Podręcznik jest podzielony na 14 rozdziałów, w których autor omawia m.in. teorie zarządzania, planowanie, organizowanie, zachowania organizacyjne czy przewodzenie.
Rafał Szczepanik, „Komandosi w białych kołnierzykach. Metody zarządzania stosowane przez najlepszych menedżerów”
Praca menedżera jest niczym obowiązki agenta służb specjalnych, dlatego warto wiedzieć, jak zarządzają zespołami dowódcy elitarnych jednostek wojskowych oraz w jaki sposób każdy menedżer może wykorzystać ich doświadczenia w swojej firmie.
Dlaczego warto? Okazuje się, że fundamentalnych zasad, których należy trzymać się w biznesie, można nauczyć się właśnie od dowódców jednostek wojskowych. Ludzie ci działają pod presją czasu, w zaskakujących i ryzykownych sytuacjach. Mimo to udaje im się sprawić, że zespół osiąga zamierzony cel oraz wraca z akcji bez strat i z motywacją do podjęcia kolejnego wyzwania.
Książka pokazuje metody zarządzania zaczerpnięte z elitarnych jednostek wojskowych, które świetnie się sprawdzą w zarządzania firmą, projektami i zespołami.
Peter F. Drucker, „Praktyka zarządzania”
Odkryjmy, ile możemy osiągnąć dzięki własnej wiedzy, umiejętnościom i woli sukcesu, zachęca autor. Oto najsłynniejsza książka świata dotycząca zarządzania. Drucker odkrył światu znaczenie menedżerów i zarządzania we współczesnej gospodarce rynkowej. Do osiągania sukcesów w gospodarce potrzeba dobrych menedżerów.
Ta książka w sposób przystępny informuje, jak można z powodzeniem prowadzić swój biznes. To sprawdzający się każdego dnia poradnik wspomagający zarządzanie przedsiębiorstwem.
Rafał Krupski, „Zarządzanie przedsiębiorstwem w turbulentnym otoczeniu"
W książce znajdziemy wybrane, znane powszechnie elementy teorii organizacji i zarządzania wraz z oceną ich przydatności w zarządzaniu firmą. Autorzy przedstawili również stosunkowo nowe koncepcje zarządzania, które mają zapewnić firmie nie tylko przetrwanie, ale także rozwój w coraz bardziej chaotycznym i niepewnym świecie.
Jerzy Kisielnicki, „Zarządzanie. Jak zarządzać i być zarządzanym”
Zarządzanie jest wszechobecnym elementem życia społecznego, a jednocześnie dziedziną wymagającą wiedzy z różnych jej obszarów. Książka zaznajamia menedżerów ze współczesnymi metodami i technikami wspomagającymi procesy decyzyjne. Wielką zaletą tej pozycji jest odniesienie teorii do praktyki i zmiennego otoczenia. Książka jest przeznaczona dla tych, którzy odczuwają chęć uzupełnienia lub zdobycia aktualnej wiedzy z zakresu zarządzania.
Łukasz Srokowski, „Zmienić myślenie o firmie”
Dzięki temu tytułowi menedżerowie będą w stanie skuteczniej kierować swoimi zespołami. Książka pozwala bowiem zrozumieć i wykorzystać siłę kultury organizacji. Jest napisana w bardzo przystępny sposób, łączy teorię z przykładami ze świata biznesu. Srokowski przedstawia złożone tematy – takie jak kultura organizacji czy wielokulturowość w zarządzaniu.
Zarządzanie przedsiębiorstwem wymaga specjalistycznej wiedzy z różnych obszarów oraz wielu praktycznych umiejętności – m.in. dlatego nie każdy z nas jest urodzonym menadżerem. Ci, którzy są zdeterminowani i chcą spróbować swoich sił w biznesie, powinni nastawić się na długoterminowy wysiłek i ciągłe dokształcanie. Zaprezentowane pozycje mogą doskonale pomóc w tym zadaniu i przyczynić się do osiągniecia sukcesów w zarządzaniu. | Zarządzenie przedsiębiorstwem. Przegląd poradników |
Wiosenna aura zachęca do spędzania wolnego czasu na łonie natury w gronie rodzinnym i towarzystwie przyjaciół. Polska gościnność nakazuje zadbać o to, aby goście posmakowali domowej roboty wypieków. Troszczymy się również o strawę dla oczu, dekorując stół, przy którym będziemy biesiadować. Jakie tekstylia i zastawę wybrać na garden party w stylu retro? Charakterystyka stylu retro
W aranżacji wnętrz styl retro nawiązuje do wzornictwa typowego dla lat 60. ubiegłego wieku oraz przestrzeni pałacowych z okresu baroku. Jak, używając najprostszych słów, opisać wnętrze urządzone w tym stylu? To przestronne pomieszczenie wypełnione stylowymi, masywnymi meblami, z ograniczoną liczbą dodatków. Obecnie w trakcie aranżacji nowo wybudowanych domów inwestorzy robią ukłon w stronę historii, decydując się na meble i dodatki wpisujące się w stylistykę retro, ale w odświeżonym wydaniu. Tym samym przenoszą elementy wystroju wnętrz (meble, tekstylia i dodatki) z przeszłości do nowoczesnych mieszkań. Jak natomiast wprowadzić ducha retro do ogrodu?
Stół w stylu retro na garden party
Stół na garden party w stylu retro powinien zostać wykonany z drewna – może być stylizowany na stary egzemplarz. Idealnym rozwiązaniem będzie model z drewna fornirowanego o blacie w kształcie koła lub prostokąta, o lekko zaokrąglonych rogach (retro stół jest dostępny na Allegro w cenie od 500 do 1300 zł, w zależności od rozmiaru). Najlepiej wybrać model bogato zdobiony, na przykład wyposażony w wygięte nogi.
Masywne meble w stylu retro dobrze prezentują się w przestronnych wnętrzach, dlatego solidny stół wpasuje się w krajobraz ogrodu. Do kompletu warto dobrać krzesła tapicerowane o ozdobnych oparciach. Najlepszym rozwiązaniem będą te pokryte materiałami obiciowymi (welurem lub pluszem) we wzory, na przykład krzesła „Ludwik” (od 150 do 1400 zł) lub pufy. Zwolennicy bardziej nowoczesnych rozwiązań mogą wybrać składane leżaki inspirowane latami 60.
Tekstylia na stół w stylu retro
Elementem dekoracji stołu w ogrodzie może być wzorzysty obrus, na przykład w grochy. Przez środek mebla może biec haftowany bieżnik z elementami srebra lub złota, nawiązującymi do baroku (do nabycia na Allegro od 17 zł), dla którego alternatywą jest serweta wykonana na szydełku. Obok nakryć dla gości powinny pojawić się serwetki w geometryczne wzory. Kolorystyka tekstyliów w stylu retro jest zróżnicowana. Są to zarówno nasycone barwy (strażacka czerwień, żółć, pomarańcz, amarant i butelkowa zieleń), pastele (szarości i beże), jak i klasyczny duet: biel i czerń. Kluczowe dla tej stylistyki materiały to wełna, len i drelich.
Przeczytaj również: Przyjęcie w ogrodzie – jakie naczynia wybrać na przystawki
Zastawa stołowa na garden party w stylu retro
Na garden party w stylu retro należy wybrać sztućce wykonane ze srebra i ozdobione wzorem roślinnym. Na stole muszą znaleźć się również kryształowe kieliszki (dwie sztuki do nabycia od 60 zł). Obok nich powinny pojawić się okrągłe talerze ze zdobieniami (o delikatnie pofalowanych brzegach). Na środku stołu warto ustawić stylizowaną śnieżnobiałą paterę na nóżce z kloszem na słodkości lub owoce. Świeże kwiaty można włożyć do ceramicznego wazonu.
Uzupełnieniem zastawy stołowej na garden party w stylu retro będzie serwis kawowy z porcelany (ze względu na wytrzymałość ceniona jest zwłaszcza kamionka). W porcelanowych filiżankach lub kubkach wykonanych z kamionki możemy serwować wieczorną herbatę lub kawę. Do wyboru mamy zestawy jednokolorowe i w charakterystyczne dla retro groszki.
Skoro plan aranżacji stołu na garden party w stylu retro został opracowany, pozostaje przygotować listę gości. Warto zaznaczyć w zaproszeniu, że obowiązują stroje typowe dla lat 60.! | Jak udekorować stół na garden party w stylu retro? |
Żółciutki kurczaczek na zielonej trawie, słońce podświetlające listki w różnych odcieniach zieleni, żółte tulipany z zielonymi łodyżkami, rzeżucha na żółtym talerzyku – w okresie wielkanocnym mamy wokół siebie mnóstwo zielono-żółtych zestawień. Warto pójść tym tropem podczas przygotowywania garderoby na świąteczne śniadanie. Kolory zielony i żółty nieodmiennie kojarzą się z Wielkanocą. Symbolizują bowiem życie, odrodzenie i radość, które ten wyjątkowy czas ma nam przynieść. A przy okazji są świetną bazą do świeżych, lekkich stylizacji. Przed doborem ubrań w tych kolorach warto jednak zapoznać się z ich odcieniami, zasadami łączenia, jak też tym, które z nich pasują do naszego typu urody.
Malachitowy, kanarkowy, a może szafranowy?
Kolory dzielą się nie tylko na jasne i ciemne, ale także na matowe, neonowe, intensywne, pastelowe. Wiele makijażystek czy stylistek uznaje zasadę, aby nie łączyć kolorów zimnych z ciepłymi, przy czym trzy podstawowe kolory ciepłe to te, które powstają z połączenia czerwieni i żółci, a kolory zimne mają domieszkę zieleni. Uznając zasadę niełączenia ich, nie powinniśmy zestawiać zimnej zieleni z ciepłą żółcią. Na szczęście żaden kolor nie jest jednorodny, każdy ma wiele odcieni – zarówno ciepłych, jak i zimnych. Mamy aż 17 odcieni koloru żółtego i tyle samo zielonego. I np. bardzo ciepły Bahama Yellow, czyli ciemnożółty, wpadający w pomarańczowy, faktycznie słabo zagra np. z zimnym patynowym, tj. jasnozielonym z odcieniem niebieskiego. Ale już nieco zimniejszy słomkowy, tj. odcień zgaszonej żółci, dopasuje się do zgniłej zieleni (ciemny żółtozielony) czy zieleni wiosennej. Ten ostatni odcień łączy oba kolory – wiosenna zieleń ma w sobie równą ilość żółtego i zielonego.
Komu pasuje zielony, a komu żółty?
Każdemu! Faktycznie tak jest, ale nie każdy odcień będzie pasować do każdego typu urody. Najlepszą metodą doboru koloru do typu urody jest użycie koła kolorów, które podpowiada, z czym łączyć ciepłe, a z czym zimne typy urody. Trzeba też wziąć pod uwagę to, że typów mamy o wiele więcej niż cztery podstawowe, a w obrębie np. chłodnego lata znajduje się jasne lato, które ma nieco cieplejszy anturaż niż lato chłodne i lato stonowane. Uogólniając, można powiedzieć, że typy zimne, a więc wiosna i zima, lubią chłodne kolory, jak zieleń, i chłodne odcienie ciepłych kolorów, a więc z żółtego cytrynowy, siarkowy, słomkowy, stare złoto. Mogą sięgać po neonowe, jaskrawe barwy. Z kolei ciepłe jesienie i lata wolą stonowane, ciepłe kolory – a więc dobrze będą wyglądać w niemal każdym odcieniu żółtego (chociaż trzeba też tu zwrócić uwagę na podtyp, bo np. stonowanej jesieni niekoniecznie będzie pasować to, co jesieni kontrastowej), a zieleni – khaki, seledynowy. Zieleń wiosenna ma w sobie tyle samo zieleni, co żółci, więc może ją nosić każdy typ urody.
Romantycznie z sukienką
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. Yes, Orsay, Yes, Gino Rossi, Quiosque
Ta stylizacja pasuje właściwie każdej pani. Jej wyrafinowana prostota sprawia, że kobieta, która się na nią zdecyduje, będzie wyglądać wyjątkowo korzystnie. Słomkowa sukienka bez ramiączek, z dwiema falbanami w dolnej części ma do pary kolorystycznie dobrany żakiet typu chanelka. Na wierzch można wyłożyć przepiękny naszyjnik w typie wiktoriańskim, z malachitowymi oczkami, który występuje w komplecie z podobną bransoletką. Czółenka z ostrym noskiem, na wysokich szpilkach mają głęboki kolor morskiej zieleni.
Męski sznyt w kobiecej garderobie
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin*
Jeśli słodkie sukienki są zupełnie nie w twoim stylu, to może zdecydujesz się na spodnie? W kolorze butelkowej zieleni z ozdobnym paskiem będą wyglądać elegancko w połączeniu z białą koszulą body, o klasycznym, prostym kroju. Na wierzch skórzany, seledynowy żakiecik, z zaokrąglonymi na dole połami, które odkryją pasek spodni. W ten surowy outfit dobrze wpiszą się mokasyny, ewentualnie jeśli chcemy nieco go złagodzić i dodać mu kobiecości – wybierzmy czółenka, tu intensywnie żółte, bananowe, na grubych słupkach, z ozdobnymi frędzlami. Kobiecy akcent to także mała, żółta torebka z ciekawym paskiem w formie wyciętych ze skórki, nachodzących na siebie kółek. W tym outficie najlepiej będzie wyglądać pani zima, a więc – najogólniej rzecz ujmując – brunetka i szatynka.
Odważna spódnica
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. Yes, Gatta, Batycki, Baldowski, Gatta
Ta propozycja to kwintesencja dojrzałej, świadomej kobiecości. Niestety będzie pasować głównie chłodnej zimie, a więc pani o czarnych włosach i jasnej, porcelanowej cerze, a także kontrastowej wiośnie – o jasnych włosach (blond lub jasny brąz), jasnej cerze i wyrazistych oczach. Tak ograniczony dobór wynika z tego, że żółtej, rozkloszowanej spódnicy maksi w biało-czarne kwiatki towarzyszy czarny półgolf, z urokliwymi falbankami na rękawach, a niestety czerń wielu paniom odbiera urodę. Równie dobrze można jednak wybrać bluzeczkę białą, jasnożółtą albo zieloną, co już zmienia postać rzeczy i pozwala sięgnąć po spódnicę także innym typom pań. Stylizację ozdabia komplet złotej biżuterii ze szmaragdowymi oczkami, czółenka z zamszowej skóry, z seksowym wycięciem i uroczym chwostem, a także kopertówka z krótkim paseczkiem, połyskująca złotym odcieniem koloru żółtego. | Wiosenne zielono-żółte stylizacje dla niej na śniadanie wielkanocne |
Śmierć jest zjawiskiem bardzo definitywnym i – z pewnymi wyjątkami – nieodwracalnym. Jest ona jednak bardzo elastyczna w swojej symbolice i być może dlatego właśnie tak często sięgają po nią autorzy różnych opracowań. Nie pierwsza i nie jedyna
Idąc tym śladem, nie powinniśmy być zdziwieni, że umrzeć mogą nawet kontynenty. Takie mniej więcej proroctwo głosi Douglas Murray w swojej książce „Przedziwna śmierć Europy”. Oczywiście chodzi tu o koniec pewnej konwencji, choć autor sugeruje, że temat można rozumieć w kategoriach dosłownych. Nie jest to pierwszy raz, kiedy wieszczy się podobne obawy. Sam Murray też to zauważa i dodaje, że zazwyczaj miało to miejsce w czasie zbieżnym z większymi zmianami i zawirowaniami mającymi miejsce na naszym kontynencie – jakkolwiek z książki można wysnuć wniosek, że tak źle jeszcze do tej pory nie było.
Dwie strony barykady
Osoby zainteresowane historią – nie tylko tą najnowszą – z pewnością domyślą się, że książka jest jednym z argumentów w przepychance słownej pomiędzy konserwatywnym a liberalnym pomysłem na to, jak powinna wyglądać zjednoczona Europa. Czy powinna ona być umieszczona pod jednym sztandarem, czy może raczej postawić na różnorodność i obronę lokalnych tradycji? Czy w ogóle istnieje szansa, że coś takiego jak wspólna Europa jest możliwe? Cóż…
Douglas Murray stara się raczej skupić na tym, by wyliczyć potencjalne zagrożenia, które mogą sprawić, że Europa w takiej formie, jak znamy ją dzisiaj, przestanie istnieć. Przyczyn takiego stanu rzeczy autor dopatruje się w skali imigracji. Jednakże w odróżnieniu od prasy i polityków wychodzi on poza zwykłe populistyczne slogany. Nie pozwala też sobie na wrzucanie wszystkich do jednego worka – zaznacza, że czym innym są imigracje polityczne, a czym innym – zarobkowe. Opisuje też ten problem z historycznego punktu widzenia, w którym – zwłaszcza po II wojnie światowej – brakowało rąk do pracy i powstała potrzeba na nową i niedrogą siłę roboczą.
Według autora największym zagrożeniem jest potencjalna islamizacja kontynentu. Przytoczone przez niego statystyki potwierdzają, że mniejszość muzułmańska w Europie znacząco zwiększyła swoją liczebność w ciągu ostatnich lat. Zaś najbardziej zapalnym punktem może być w tym wypadku kwestia różnic społecznych. Ludność napływowa wydaje się nie mieć problemów z zaaklimatyzowaniem się w europejskiej rzeczywistości, jednak nie jest tak łatwo, jeśli chodzi o pogodzenie się z właśnie z osiągnięciami typu równouprawnienie i liberalizm.
Oczywiście takie podejście do tematu może się dzisiaj wydawać mocno kontrowersyjne, bo jednak często wszelkie rozmowy prowadzone w tym kierunku są ucinane jako niepoprawne politycznie. Czy to dobrze – trudno powiedzieć. Na pewno warto się chwilę zastanowić. Douglas Murray przedstawia punkt widzenia, z którym można się nie zgadzać, ale jednocześnie używa do tego argumentów wartych tego, by się nad nimi na chwilę zatrzymać.
Jeśli macie ochotę na taką dyskusję, to książkę znajdziecie na Allegro już za ok. 30 złotych.
Źródło okładki: www.zysk.com.pl | „Przedziwna śmierć Europy” Douglas Murray – recenzja |
Beztroskie plażowanie i zabawy na brzegu morza, jeziora czy oceanu to dla wielu dzieci ulubione chwile podczas wakacji. Aby nic nie zakłóciło tego wspaniałego czasu, konieczne jest odpowiednie się przygotowanie do wyjścia na plażę. Tuż obok stroju kąpielowego i kremu z filtrem musi znaleźć się nakrycie głowy. Dla dziewczynki najlepszy będzie kapelusik. Podpowiadamy, jak go wybrać. Działanie gorących promieni słonecznych na nieosłoniętą dziecięcą główkę może prowadzić nie tylko do bólu i zawrotów głowy, ale także do znacznie poważniejszych komplikacji, takich jak udar słoneczny. Dlatego planując całodzienne plażowanie czy spacer na otwartej przestrzeni, koniecznie musimy zabrać ze sobą nakrycie głowy. W przypadku małej modnisi sytuacja jednak nie jest taka prosta. W końcu kapelusik musi być nie tylko praktyczny, ale także piękny i idealnie uzupełniać całą stylizację
Do swobodnej zabawy
Jeśli zamierzamy spędzić cały dzień na plaży, czapeczka, którą wybierzemy, powinna być jak najbardziej praktyczna. Podczas zabawy z pewnością wielokrotnie zostanie zachlapana wodą, spadnie na mokry ręcznik czy w sam środek piaskowej budowli. Dlatego ważne jest, by materiał, z którego uszyty jest kapelusz, był łatwy w czyszczeniu i szybko wysychał. Najlepsze rozwiązanie to bawełniane nakrycie głowy. Na rynku znajdziemy zarówno proste, rybackie kapelusiki, jak i nieco bardziej ozdobne i dziewczęce. Małym modnisiom spodobają się modele w kropki (jedno- lub wielokolorowe) albo ozdobione uroczą kokardką. Dla najmłodszych dziewczynek odpowiedni będzie kapelusik wiązany pod szyją delikatną tasiemką. Dzięki niej nakrycie będzie się mocno trzymać na głowie nawet podczas wiatru, intensywnej zabawy czy kąpieli w morzu.
Na plażę i na spacer
Wciąż najmodniejsze, zarówno wśród dla dorosłych, jak i dzieci są kapelusze w stylu panama. Te dla młodszych występują we wszystkich kolorach tęczy i są zwykle przewiązane kontrastującymi wstążkami. Ogromny wybór pozwala nam na zakup kapelusika pasującego do indywidualnego stylu naszej pociechy. Panamy mogą być wykonane z kilku rodzajów materiałów. Może to być słoma naturalna, papierowa lub syntetyczna. Jeśli nasza pociecha jest miłośnikiem wodnych zabaw, najlepiej wybrać tę ostatnią, ponieważ jest wodoodporna i kapelusik nie odkształci się po zamoczeniu. W przypadku dwóch pierwszych kontakt z wodą może sprawić, że się rozciągną lub odbarwią, dlatego warto go unikać.
Dziewczęcy look
Do zwiewnych letnich sukienek, tunik i spódniczek idealnie pasują romantyczne słomkowe kapelusiki. Możemy wybrać prosty gładki model, przewiązany ozdobną wstążką lub kokardą, a także udekorowany kolorowymi kwiatkami. Jeśli wybierzemy wersję z dużym, opadającym rondem, ochronimy nie tylko główkę, ale także kark i buzię dziecka przed szkodliwym promieniowaniem. Będą praktyczne również podczas zabawy na plaży – rondo osłoni oczy przed mocnym światłem i nie będzie już konieczne zakładanie okularów przeciwsłonecznych. Hitem wśród najmłodszych dziewczynek są również kapelusiki wyprofilowane w taki sposób, że nosząca je dziewczynka wydaje się mieć uszka jak uroczy kotek.
Wybierając kapelusik dla dziewczynki, powinniśmy przede wszystkim zwrócić uwagę na materiał, z którego został wykonany. Najlepsze będą naturalne i przepuszczające powietrze (bawełna, słoma, len). Jeśli wybieramy np. słomę syntetyczną, sprawdźmy, czy między jej splotami jest dostateczna ilość otworków, które zapewnią przepływ świeżego powietrza. W przeciwnym razie główka będzie się przegrzewać, a zwykle dłuższe u dziewczynki włosy będą przepocone. Ważne jest także, aby obwód był dobrze dobrany, by kapelusik nie uciskał główki. Oczywiście, ciasny będzie się dobrze trzymał, jednak jego dłuższe noszenie może przyprawić o ból głowy.
Jadąc na wakacje, warto zabrać ze sobą co najmniej dwa nakrycia głowy dla dziecka. Pomoże nam to uniknąć stresu, gdy kapelusik się zmoczy lub pobrudzi, a także – co bardzo często się zdarza – zostawimy go na plaży lub w kawiarni. | Plażowy kapelusik dla dziewczynki-przedszkolaka |
Po laptopie w cenie do 2500 zł możemy się już spodziewać naprawdę niezłych możliwości. Problem jednak w tym, że modeli w takiej cenie jest całe mnóstwo. Jak więc wybrać ten odpowiedni dla siebie, aby spełnił nasze wymagania? Postaram się wam pomóc, prezentując kilka sprzętów w tej cenie. Asus ZENBOOK UX305
Na początek mam coś dla fanów laptopów ultramobilnych, czyli Asus ZENBOOK UX305. Jak chwali się producent, sprzęt ten waży zaledwie 1,2 kg, a jego grubość wynosi zaledwie 1,23 cm. A co z podzespołami? Naturalnie sprzęt ten występuje w różnych specyfikacjach. Ta, którą chcę wam przedstawić, ma procesor Intel Core m3-6Y30, który jest wspierany przez zintegrowaną kartę graficzną Intel HD Graphics 515.
Reszta parametrów tego laptopa robi jeszcze większe wrażenie, ponieważ mamy tu aż 8 GB pamięci operacyjnej RAM, natomiast dysk twardy to SSD o pojemności wynoszącej aż 256 GB. To jednak nie koniec, ponieważ jako wyświetlacz zastosowano tu matrycę WLED IPS o rozdzielczości QHD+ (3200 x 1800 pikseli) i przekątnej 13,3 cala. System operacyjny to oczywiście Windows 10. A co z ceną? Ta kształtuje się w okolicach 2350 zł.
box:offerCarousel
Acer SPIN 5
W dalszej kolejności mam dla was sprzęt z linii SPIN 5 od firmy Acer. Spośród wielu wariantów tego laptopa wybrałem ten wyposażony w procesor Intel Core i5-6200U, zintegrowaną kartę graficzną Intel HD Graphics 520, 8 GB pamięci RAM, dysk SSD 256 GB, a także dotykowy ekran IPS o przekątnej 13,3 cala i rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli.
Specyfikacja nie jest jednak w tym laptopie najważniejsza. Producent, projektując SPIN 5, zamontował zawiasy, które pozwalają na odchylanie ekranu nawet o 360 stopni. Co to oznacza? Laptop staje się konwertowalny i np. odginając ekran maksymalnie do tyłu, możemy w łatwy sposób przeistoczyć go w tablet. Możliwości, jakie dają 360-stopniowe zawiasy, jest oczywiście dużo więcej. Na koniec warto wspomnieć o systemie operacyjnym Windows 10.
box:offerCarousel
Lenovo V310
Poszukując laptopa w cenie do 2500 zł, koniecznie powinniśmy też zwrócić uwagę na propozycję chińskiego producenta, firmy Lenovo, a konkretnie model V310. Wśród wielu specyfikacji należy zwrócić szczególną uwagę na tę opartą o procesor Intel Core i5-6200U oraz 8 GB RAM.
Co bardzo ważne, w tym wariancie znajdziemy dedykowaną kartę graficzną AMD Radeon R5 M430, wyposażoną we własną pamięć o pojemności 2 GB. Nie jest to jakaś ultrawydajna karta, ale mimo wszystko powinna pozwolić na grę w nieco mniej wymagające tytuły. To nie koniec, bo jako pamięć na dane mamy dysk SSD 240 GB, co zdecydowanie wpływa na szybkość działania urządzenia. A co z ekranem? Jest tu 15,6-calowa matryca mogąca pochwalić się rozdzielczością 1920 x 1080 pikseli. Jedyną wadą tego wariantu jest to, że nie posiada preinstalowanego systemu operacyjnego, więc ta czynność pozostaje w gestii kupującego. Cena? Niecałe 2500 zł.
box:offerCarousel
Dell INSPIRON 15 5567
Na zakończenie mam jeszcze dla was urządzenie jednego z najbardziej znanych w świecie producentów laptopów, firmy Dell. Model INSPIRON 15 5567, bo o nim będzie tu mowa, ma wiele różnych konfiguracji. Jedna z nich, kosztująca niecałe 2500 zł, dysponuje procesorem siódmej generacji Intel Core i5-7200U, 8 GB RAM, 15,6-calowym ekranem o rozdzielczości 1366 x 768 pikseli oraz dyskiem twardym 500 GB.
Jedną z ważniejszych cech jest obecność dedykowanej karty graficznej AMD Radeon R7 M445, dysponującej własną 2 GB pamięcią. Co z systemem operacyjnym? Omawiany przeze mnie wariant niestety nie ma zainstalowanego OS, więc musimy to zrobić sami. Naturalnie w sprzedaży są również wersje z Windows 10, ale ich specyfikacja różni się od wariantu, który tu przedstawiłem. | Laptopy do 2500 zł – II kwartał 2017 |
Przyjrzymy się dwóm modelom wideorejestratorów, które są łudząco do siebie podobne. Wyglądają tak, jakby zeszły z tej samej linii produkcyjnej, ale mają inne logotypy. Ale czy faktycznie są takie same? Żyjemy w czasach, w których marki z całego świata korzystają z tych samych fabryk. Czy to iPhone zaprojektowany w Kalifornii, czy to kojarząca się z Bawarią marka BMW – wszyscy produkują w Chinach. Głównie dotyczy to elektroniki wytwarzanej masowo w Azji i sprzedawanej na całym świecie. Dlatego przestaje już dziwić sytuacja, gdy dwa produkty różnych marek są niemal klonami.
Jak to jest w przypadku kamer samochodowych: Navitel R600 oraz Royall Car-7S?
Oto porównanie.
Na zewnątrz
Zarówno Navitel R600, jak i Royall Car-7S mają taką samą budowę: dużych rozmiarów obiektyw z przodu, ekran z tyłu, przyciski z lewej strony.
Rozmiar urządzeń jest identyczny, tak samo jak system montażu wielostykowego uchwytu – wsuwamy go w górną część kamery, a do regulacji kąta pochylenia służy mała głowica kulowa. Uchwyty są mocowane do szyby za pomocą taśmy samoprzylepnej, a zasilanie kamery odbywa się poprzez ładowarkę wpinaną go samochodowego gniazda zapalniczki.
Wewnątrz
Oprócz niemal identycznego wyglądu wideorejestratory Navitel i Royall mają bardzo podobne specyfikacje techniczne. Obie kamery nagrywają w jakości full HD (rozdzielczość 1920х1080), obie mają ekran o przekątnej 2 cali, a także taki sam obiektyw – 6-warstwowy, o kącie widzenia 170 stopni. To jednak nie koniec podobieństw. Oba urządzenia obsługują karty pamięci o pojemności do 256 GB, mają wbudowany czujnik G-Sensor, mikrofon oraz funkcję nagrywania filmów w pętli.
Najlepszym potwierdzeniem tego, jak bardzo są do siebie podobne wideorejestratory Navitel R600 oraz Royall Car-7S, jest ich identyczne menu! Po włączeniu urządzeń i postawieniu ich obok siebie zauważycie, że wszystko wygląda dokładnie tak samo – menu ma ten sam układ i ikony.
W menu znajdziemy dokładnie tę samą listę opcji i ustawień.
Podczas nagrywania otrzymamy te same informacje – w lewym górnym rogu czas nagrania, w prawym górnym rogu rozdzielczość nagrywania, na dole datę, ikonę informującą o włączonym mikrofonie oraz podłączonym ładowaniu.
Dopiero po dokładniejszym przestudiowaniu parametrów technicznych widać różnicę pomiędzy testowanymi wideorejestratorami. Wykorzystano w nich różne sensory optyczne – Navitel R600 korzysta z matrycy SONY Exmor R CMOS, z kolei Royall Car-7S posiada przetwornik Sony IMX322, często stosowany w kamerach do monitoringu. Jak to przekłada się na jakość obrazu? Czy jest ona w ogóle zauważalna dla kierowcy?
Jakość obrazu
Skoro wiemy, że jedyną różnicą pomiędzy wideorejestratorami Navitel R600 i Royall Car-7S jest sensor, pora odpowiedzieć na pytania, jak wpływa na jakość filmów i czy w ogóle to widać na filmie.
Tak, widać. Oto stopklatka z filmu zarejestrowanego za pomocą kamery Royall Car-7S:
A teraz ta sama scena z nagrania wykonanego za pomocą wideorejestratora Navitel R600:
Czy widać różnicę?
Obraz z modelu Navitel R600 jest bardziej ostry i wyraźny, a z Royall Car-7S – rozmyty i mydlany. Oczywiście różnica nie jest kolosalna, ale jak najbardziej ją widać, szczególnie przy bezpośrednim porównaniu obrazu nagranego dokładnie w tych samych warunkach. Okazuje się zatem, że sensor optyczny ma duże znaczenie i wpływ na jakość rejestrowanego materiału.
Wnioski
Dwa różne wideorejestratory, dwie różne marki, a mimo to Navitel R600 oraz Royall Car-7S wydają się, jakby były tym samym urządzeniem. Identyczna konstrukcja, wygląd, system mocowania, układ menu i dostępne opcje sprawiają wrażenie, że pomiędzy tymi kamerami samochodowymi nie ma żadnych różnic. Dopiero po dłuższym studiowaniu parametrów technicznych okazuje się, że podstawową i zasadniczo jedyną różnicą jest sensor optyczny. W praktyce przekłada się to na jakość obrazu, głównie ostrość i widoczność detali. Różnica tkwi również w cenie – jak kształtują się koszty zakupu każdego z testowanych wideorejestratorów, dowiecie się z aukcji Allegro. | Royall Car-7S i Navitel R600 - porównanie wideorejestratorów |
Jest świetny sposób na osłabienie, brak motywacji i ogólny wiosenny spadek energii – to sport. Aktywność pomaga, więc podpowiadamy, jak się ruszać, aby się znowu chciało. Wielu osobom nie chce się ruszać. Twierdzą, że brak im energii i najefektywniej ją odbudują, zalegając na kanapie. Wiosenne i jesienne przesilenia jedynie pogłębiają to uczucie niemocy. Tymczasem często powody zmęczenia są proste do wyeliminowania. A w większości przypadków można wspomóc organizm naturalnymi sposobami. Chodzi nie tylko o prawidłowe odżywianie, ale i sport.
Proponujemy zastosowanie na brak energii jednego prostego lekarstwa: systematycznie ćwicz w parku dwa, trzy razy w tygodniu. Za dwa miesiące siebie nie poznasz.
Dlaczego sport podnosi poziom energii?
Aktywność fizyczna poprawia ukrwienie organów wewnętrznych (w tym mózgu), które zaczynają pracować efektywniej.
Poprawia się… trawienie. Czasem oznacza to lepsze przyswajanie składników odżywczych, więc ciało zaczyna mieć więcej siły.
Sport pomaga „wypłukać” z organizmu hormony stresu. Oznacza to, że nawet jeśli odczuwasz zmęczenie i napięcie, idź poćwiczyć zamiast spać. OK, brak ci energii, ale w tej sytuacji aktywność pomoże ci naładować akumulatory. Poczujesz przypływ mocy.
Intensywny wysiłek pobudza układ nerwowy.
Kiedy się zmęczysz, będziesz lepiej spać, a jakość wypoczynku nocnego się poprawi.
Trening na świeżym powietrzu w naturalnym otoczeniu podnosi poziom witaminy D (pod warunkiem, że ćwiczysz na słońcu) i dotlenia. Pozwala także (co nie jest bez znaczenia) odpocząć oczom zmęczonym całodniowym wpatrywaniem się w monitor.
Ale ja nie mam czasu!
To częsty argument: nie uprawiam sportu, bo nie mam kiedy. Po pierwsze, jest wiele treningów trwających kwadrans i przynoszących takie same efekty jak godzinny trucht. Po drugie, regularny wysiłek fizyczny podnosi poziom energii, czyli zaczniesz lepiej i szybciej pracować.
Ważne!
Osłabienia nie można lekceważyć. Jeżeli trwa długo, towarzyszą mu inne niepokojące objawy, np. wypadanie włosów, bóle, problemy z trawieniem, snem itd., warto się skonsultować z lekarzem. Przedłużający się brak energii jest jednym z objawów wielu chorób, czasem poważnych. Może np. oznaczać, że nieprawidłowo się odżywiasz, masz anemię czy depresję. Warto zrobić chociaż podstawowe badania krwi (z poziomem cukru), moczu i zmierzyć ciśnienie.
Jak ćwiczyć w parku?
Sport zwykle podnosi poziom energii niezależnie nie od tego, jaką dyscyplinę uprawiasz. Pomaga aktywność na poziomie 60–85% możliwości. Oto przykładowe ćwiczenia do wykonania w parku.
* Treningi obwodowe. Potrzebujesz kawałka trawnika i zestawu 6–8 ćwiczeń na wszystkie partie ciała. Wykorzystaj skakankę, małe piłki-ciężarki lub ćwicz zupełnie bez akcesoriów (nie są konieczne, żeby wzmocnić całe ciało).
* Tabata (trwa krótko, a bardzo podnosi poziom energii). Jako odcinki intensywne w tym typie treningu w parku można robić np. sprinty, na co nie ma miejsca w zamkniętych pomieszczeniach, lub dynamiczne ćwiczenia na leżąco na macie.
* Bieganie. Najprostszy i najtańszy sposób ruszania się. Tylko zadbaj o dobre buty.
* Trening z TRX. Taśmę TRX można zwiesić na gałęzi. Taśmy pozwalają na zrobienie pełnego treningu całego ciała.
* Tai chi. Wycisza, wyrabia uważność, uelastycznia stawy i mięśnie, wzmacnia ciało, a szczególnie nogi i odpowiadające za utrzymanie prawidłowej pozycji głębokie mięśnie tułowia. Jest też bardzo bezpieczne.
Uwaga: jeśli ćwiczysz ponad swoje możliwości, możesz osiągnąć efekt odwrotny do zmierzonego – na drugi dzień nie będziesz w stanie się ruszyć. A przetrenowanie może zmniejszyć twój poziom energii na bardzo długo.
Aktywność fizyczna to najprostszy i najtańszy sposób, aby poprawić stan zdrowia i podwyższyć poziom energii. Warto ruszać się regularnie na świeżym powietrzu. Dzięki temu poczujesz się dużo lepiej już po kilku tygodniach. Spróbuj! | Trening w parku na podniesienie poziomu energii |
Używane auto, mające od pięciu do dziesięciu lat wymaga terminowego przeprowadzania szeregu czynności serwisowych, które pozwolą na jego utrzymanie w pełnej sprawności technicznej. Powinien o tym pamiętać każdy, kto decyduje się na zakup samochodu. Plan konserwacji obejmuje czynności serwisowe, zalecane przez producenta samochodu. W ich ramach należy dokonywać wymian płynów eksploatacyjnych, części eksploatacyjnych, jak również innych (części karoserii, nadwozia, silnika, zawieszenia), jeśli w trakcje przeglądów serwisowych okaże się, że któryś podzespół albo element blacharski wymaga wymiany albo naprawy.
Samochody Europejczyków pokonują rocznie średnio od 15 do 20 tys. kilometrów. Można zatem przyjąć, że przebieg auta, mającego od pięciu do dziesięciu lat, będzie się zawierał w przedziale od 75 do 200 tys. kilometrów. W przypadku aut poflotowych może to być znacznie więcej. Według niektórych wyliczeń, takie auto może pokonywać rocznie nawet 60 tys. kilometrów.
Plan konserwacji auta, mającego od pięciu do dziesięciu lat
Serwis olejowy
Co roku lub co 15 tys. km należy wymienić w samochodzie olej silnikowy wraz z filtrem oleju. Jeśli pojazd porusza się przede wszystkim po mieście, albo ma zamontowaną instalację LPG – wymiany należy dokonywać co 10 tys. km przebiegu. Przeciętny silnik potrzebuje od 4 do 6 litrów oleju. Czterolitrowe opakowanie markowego oleju kosztuje od 80 do 120 zł, za filtr oleju trzeba zapłacić od 10 do 30 zł. Niektórzy producenci zalecają stosowanie olejów silnikowych Long Life. Jeśli właściciel auta zdecyduje się na taki olej, to wymiany oleju z filtrem dokonuje się co 30 tys. km przebiegu.
Zobacz też: Kupiłem używane auto. Jaki olej wlać?
Serwis klimatyzacji
Jeśli pojazd jest wyposażony w układ klimatyzacji, to co roku należy poddać ją serwisowaniu. Polega ono na odgrzybianiu, sprawdzeniu szczelności i uzupełnieniu czynnika chłodzącego oraz oleju mineralnego, przeznaczonego do smarowania sprężarki. Przeciętny serwis kosztuje od 100 do 300 zł, w zależności od zakresu usług. Raz na dwa lata należy wymienić filtr osuszacz, który kosztuje ok. 100 zł.
Wymiana filtrów
Producenci mają różne zalecenia co do filtrów powietrza. Jedni zalecają wymianę co 30, inni co 60 tys. km przebiegu. Filtr powietrza nie jest drogi (15 – 30 zł), warto go wymieniać jak najczęściej, bo wpływa to na wysokość spalania, a poza tym chroni wrażliwe podzespoły, takie jak przepływomierz powietrza i turbosprężarka.
Filtr paliwa w autach z silnikami wysokoprężnymi powinno się wymieniać co 30, a w samochodach z silnikami benzynowymi – co 60 tys. kilometrów.
Pięć lat to zazwyczaj graniczna data dla ogumienia auta. Trzeba się zatem liczyć z koniecznością zakupu opon wielosezonowych lub zimowych i letnich co cztery – pięć lat.
Mniej więcej co 30 tys. km należy wymienić filtr kabinowy (zgodnie z zaleceniami serwisowymi), chyba, że auto porusza się głównie po mieście, wtedy warto wymieniać go co rok.
Co ze skrzynią biegów?
Mniej więcej co 30 tys. km lub co dwa lata producenci samochodów zalecają skontrolowanie silnika, skrzyni biegów i mechanizmów różnicowych pod kątem wycieków oleju (płynu) przekładniowego. Trzeba też uzupełnić poziom płynu przekładniowego w skrzyni manualnej lub automatycznej. Litr płynu przekładniowego kosztuje ok. 20 zł.
Dyskusyjna jest kwestia wymiany oleju przekładniowego. Mechanicy zalecają, aby w skrzyni manualnej wymieniać go co 100 tys. km, a w automatycznej, co 30 lub co 60 tys. km, w zależności od tego, co zaleca producent skrzyni. Tymczasem wielu producentów aut w ogóle nie zaleca wymian, tylko kontrolę poziomu i uzupełnienie płynu w razie potrzeby. Wybór należy do klienta. My zalecamy jednak wymianę. Dobry olej przekładniowy kosztuje ok. 20 – 30 zł za litr. Do skrzyni manualnej potrzeba do 2 litrów oleju, do automatycznej – nawet do ośmiu, plus kilka litrów na wymianę dynamiczną. Wymiana w skrzyni manualnej kosztuje od 50 zł wzwyż, a w automatycznej będzie znacznie droższa. Trzeba też pamiętać o wymianie filtra oleju skrzyni automatycznej, który może kosztować od kilkudziesięciu do kilkuset złotych.
Zobacz też: Jak czytać oznaczenia olejów przekładniowych?
Układ chłodzenia silnika
Jak wygląda plan konserwacji układu chłodniczego? Warto co pewien czas sprawdzać poziom chłodziwa. Jeśli w układzie stosowany jest płyn uniwersalny, należy go wymieniać co dwa lata. W zależności od pojemności silnika, układ potrzebuje od 6 do 9 litrów chłodziwa. Koszt wymiany płynu to ok. 60 – 100 zł. Jeśli natomiast w układzie stosowany jest długoterminowy koncentrat chłodniczy (rozmieszany w odpowiedniej proporcji z wodą zdemineralizowaną), zalecany przez producenta samochodu, to wystarczy raz na rok sprawdzić stężenie środka zapobiegającego zamarzaniu i w razie potrzeby skorygować je, dodając odpowiednią ilość koncentratu do układu. Raz na rok należy też dokładnie zbadać układ pod kątem nieszczelności (chyba, że dadzą one o sobie wcześniej na przykład ciągłymi niedoborami płynu w zbiorniczku).
Kontontrola wspomagania kierownicy
Plany serwisowe producentów samochodów obejmują też kontrolę poziomu płynu w hydraulicznych układach wspomagania kierownicy i uzupełnienie go w razie potrzeby. W przypadku nieszczelności układ należy poddać naprawie. Wielu producentów w ogóle nie wymaga wymiany płynu, ale znów co innego radzą mechanicy, którzy zalecają wymianę płynu wspomagania co 60 tys. km przebiegu. Dobry jakościowo płyn wspomagania kosztuje ok. 40 zł/litr. Układ zazwyczaj ma około 1 l pojemności.
Świece
W autach z silnikami benzynowymi należy wymieniać świece zapłonowe co 60 tys. km, chyba, że stosowane są irydowe, które wymienia się nawet co 90 tys. km przebiegu (zwykłe kosztują ok. 10 zł/sztukę). Producenci nie określają za to terminu wymian świec żarowych, stosowanych w silnikach Diesla. Te zazwyczaj wymagają wymiany po przebiegu 120 tys. km przebiegu.
Hamulce
Jak wygląda serwisowanie układu hamulcowego w aucie mającym powyżej pięciu lat? Bezwzględnie co dwa lata trzeba wymienić płyn hamulcowy. Co rok należy sprawdzić grubość tarcz i klocków hamulcowych, jak również właściwe zamocowanie przewodów hamulcowych, tak, aby nie były one narażone na uszkodzenia mechaniczne. Jeśli grubość jest zbyt mała, albo są inne uszkodzenia (zwichrowanie tarcz, pęknięcia tarcz, uszkodzenia klocków), należy zamontować nowe tarcze i klocki hamulcowe. Dobre tarcze wytrzymują ok. 100 – 120 tys. km, a klocki ok. 40 – 60 tys. kilometrów. W autach z hamulcami bębnowymi należy sprawdzić grubość okładzin, a w razie konieczności także oczyścić bęben z zanieczyszczeń.
Układ wydechowy
Co każde 30 tys. km przebiegu trzeba sprawdzić stan układu wydechowego - czy nie ma w nim dziur, uszkodzeń, nieszczelności i czy jest on właściwie zamocowany. Kontroli należy też poddać nadwozie i podwozie samochodu, sprawdzając, czy nie ma na nich nalotów korozji, a także, czy uszkodzeniu nie uległa ochronna warstwa antykorozyjna na podwoziu.
Karoseria
Jeśli auto ma szyberdach, jego kontroli, oczyszczenia i smarowania przy użyciu specjalnego środka (tak zwanego suchego smaru silikonowego) dokonuje się co 60 tys. kilometrów. To także dobry czas, aby sprawdzić właściwą pracę i ustawienie dysz spryskiwaczy szyb oraz przednich reflektorów.
Co trzy, cztery lata powinno się też sprawdzić stan zawiasów drzwi i ich ograniczników, a w razie potrzeb skorygować ich ustawienia i oraz nasmarować elementy ruchome.
Rozrząd
Producenci określają terminy wymiany paskowego napędu rozrządu oraz elementów towarzyszących (koła pasowe, napinacz, inne elementy). Jednakże warto co 30 tys. km przebiegu sprawdzać stan paska. Musi być on odpowiednio naprężony, poza tym nie może być na nim śladów uszkodzeń (pęknięcia itd.) ani śladów zabrudzeń (obojętnie którym płynem eksploatacyjnym) – wszystkie one kwalifikują pasek rozrządu do natychmiastowej wymiany.
Zazwyczaj pasek rozrządu wymienia się co 90, 120 lub 160 tys. km w zależności od typu silnika. Trzeba tego bezwzględnie przestrzegać. Co 30 tys. km należy kontrolować też stan paska wielorowkowego (wieloklinowego, napędzającego między innymi alternator) oraz jego napinacza. Tu także trzeba dokonywać wymiany w przypadku stwierdzenia uszkodzeń lub zabrudzeń. Mechanicy zalecają wymianę paska co 60 tys. km lub co 30 tys. km, jeśli został zastosowany tani zamiennik.
Zawieszenie
Co 30 tys. km trzeba też skontrolować zawieszenie auta. Należy sprawdzić czy wszystkie elementy są we właściwy sposób zamocowane, czy nie dochodzi do wycieków oleju z amortyzatorów, czy sprężyny nie są popękane, a także sprawdzić, w jakim stanie są tuleje wahaczy. W przypadku aut z zawieszeniem hydropneumatycznym lub pneumatycznym sprawdza się przede wszystkim szczelność, na przykład miechów. Mała nieszczelność będzie powodowała ciągłą pracę kompresora i będzie mieć ogromny wpływ na jego przegrzewanie i przyspieszone zużycie.
Zobacz też: Jak diagnozować problemy z zawieszeniem?
Nieprzewidzane wydatki
Raz w roku powinno się wymienić baterię w pilocie kluczyka.
Trzeba też liczyć się z szeregiem dodatkowych wydatków, które mogą pojawić się na skutek wykrycia awarii. W czasie corocznych przeglądów SKP może okazać się, że wymiany wymagać będą końcówki drążków kierowniczych albo sworznie wahaczy. Auta ciągle eksploatowane w mieście mogą wymagać wymiany sprzęgła, dwumasowego koła zamachowego ze sprzęgłem a także zapchanego filtra cząstek stałych.
Bezwzględnie trzeba stosować się do zaleceń serwisowych producenta pojazdu, a w wielu przypadkach dokonywać przeglądów, kontroli i wymian częściej, niż zaleca to producent. | Pięcio- dziesieciolatek - jaki konieczny serwis (wydatki) |
Awarie turbosprężarek to prawdziwa plaga, przede wszystkim wśród aut wyposażonych w silnik wysokoprężny. Jak się jednak okazuje, problemy wynikają najczęściej z zaniedbań kierowców, szczególnie w odniesieniu do smarowania jednostki napędowej. Olej silnikowy w turbosprężarce?
Główną funkcją oleju silnikowego jest smarowanie metalowych elementów silnika, dzięki czemu możliwa jest minimalizacja destrukcyjnego wpływu sił tarcia. Olej pomaga także w regulowaniu temperatury jednostki napędowej oraz chroni ją przed rdzewieniem czy powstawaniem nagarów i innych zanieczyszczeń.
Nie wszyscy jednak znają sobie sprawę z faktu, że olej silnikowy przepływa nie tylko przez silnik, ale także turbosprężarkę, pomagając w ten sposób chronić ją przed przyspieszonym zużyciem.
Turbina pod obciążeniem
Skąd jednak konieczność smarowania turbiny? Wynika to przede wszystkim z obciążeń, którym jest poddawana oraz wysokiej temperatury towarzyszącej jej podczas pracy. Od najnowszych silników wymaga się bowiem, aby oferowały wysoką moc i moment, jednocześnie legitymując się niskim zużyciem paliwa i spełnieniem surowych norm narzucanych przez kolejne dyrektywy Unii Europejskiej.
Jednym z efektywniejszych sposobów na spełnienie tych wymagań jest wysilenie układu doładowania w celu dostarczenia jeszcze większej ilości powietrza do komory spalania. Łopatki turbin rozpędzają się więc do coraz większych prędkości, które w przypadku najnowszych rozwiązań wynoszą nawet 200 000 obr./min. Do tego dochodzi wysoka temperatura pracy wynikająca nie tylko z intensywnej pracy łożysk, ale także przepływu gorących spalin, mających za zadanie wprawienie łopatek turbiny w ruch.
Zaniedbania w wymianie oleju
Mając już wyobrażenie o trudnych warunkach pracy turbosprężarki, można odnieść tę kwestię do skutków zaniedbań wymiany oleju. Najczęściej bowiem niesprawności układu doładowania wynikają właśnie z niedostatecznego smarowania łożysk podzespołu.
Podłożem jest zazwyczaj niewłaściwa jakość oleju lub zbyt rzadkie jego wymiany, mogące doprowadzić do zablokowania kanałów, którymi ciecz smarująca trafia do wnętrza turbosprężarki. Niskiej klasy olej będzie bowiem bardziej podatny na spalanie, w wyniku czego powstają nagary i inne zanieczyszczenia stanowiące zagrożenie dla jednostki napędowej i jej osprzętu.
Olej silnikowy pełni więc kluczową rolę w zapewnieniu turbinie jak najlepszych warunków pracy, stąd też należy dbać o jego regularną wymianę, co 10-15 tys. km, nawet jeśli auto serwisowane jest w trybie LongLife. Zakłada on wykonywanie przeglądów zgodnie ze wskazaniami komputera. Często zdarza się, że ten przedłuża interwały i wskazuje na konieczność wymiany cieczy smarującej co 20-25 tys. km. Komputer nie jest jednak w stanie sprawdzić realnego zużycia oleju w danym momencie, tylko opiera się na danych teoretycznych. Praktyka nierzadko okazuje się inna, a zbyt długie okresy między przeglądami przyczyniają się do awarii zarówno turbin, jak i silnika.
Oleje syntetyczne z najwyższej półki
Wybierając olej do jednostki napędowej warto, jeśli tylko jest taka możliwość, stosować produkty w pełni syntetyczne, gdyż oferują one najlepsze właściwości ochronne. Typ produktu to jednak nie wszystko, gdyż równie ważną rolę odgrywa jakość olejów danej marki. W tym wypadku nie warto oszczędzać.
Dobrym pomysłem będzie zakup oleju segmentu premium, jednego z producentów specjalizujących się w wytwarzaniu zaawansowanych środków smarnych. Nie zawsze jednak powszechna rozpoznawalność marki będzie równoznaczna z wysoką jakością oleju. Warto w tym miejscu wspomnieć o takich firmach, jak chociażby Millers, Motul czy Eneos, które choć są mniej znane, to w swoim asortymencie oferują ciecze smarujące z absolutnego topu. | Wpływ oleju silnikowego na żywotność turbiny |
Wiele osób uwielbia śnieg, ale jego pojawienie się – poza lepieniem bałwanów i bitwami na śnieżki – oznacza także konieczność odśnieżania. To zadanie, chociaż uciążliwe, jest obowiązkiem każdego właściciela domu. Podpowiadamy, jak najszybciej się z nim uporać. Odśnieżamy dach
Zgodnie z prawem budowlanym odśnieżanie posesji, dachu i chodnika jest obowiązkiem każdego właściciela. Nieprzestrzeganie tego nakazu może nawet skutkować nałożeniem kary finansowej. Większość posiadaczy domów nie wie jednak, kiedy zabrać się za usuwanie z dachu nagromadzonego śniegu ani jaka jego ilość uznawana jest za zagrażającą bezpieczeństwu. Z pomocą przychodzą specjalneczujniki laserowe oraz ultradźwiękowe wskazujące, jak gruba warstwa śniegu zalega na dachu i czy nie przekracza ona dopuszczalnych norm wytrzymałościowych.
Tego typu czujniki (tzw. dalmierze) są coraz powszechniej dostępne na rynku, a ich ceny sukcesywnie spadają (najtańszy model: ok. 30 zł). Alternatywą jest zamontowanie na dachu specjalistycznej wagi, która wskazuje ciężar nagromadzonego śniegu. Stosuje się ją wyłącznie na dachach płaskich, ponieważ to na nich zalega najwięcej śniegu. Jeśli się okaże, że z powodu mrozów zamienił się on w lód, przyda się także zbijak z głowicą z utwardzonej stali(kosztuje od kilkunastu złotych wzwyż).
Na rynku są różne łopaty oraz szufle, najczęściej o uniwersalnym zastosowaniu, którymi bez problemu odśnieżymy dach, podjazd, a także chodnik. Ceny poszczególnych modeli zależą od ich wielkości oraz materiału, z którego zostały wykonane (np. tworzywo sztuczne, aluminium – koniecznie odporne na mróz). Najtańsze wersje to wydatek rzędu kilkudziesięciu złotych. Jeśli dysponujemy odpowiednimi środkami, możemy kupić teleskopowy zgarniacz śniegu, którego długość można dostosować do wysokości domu (cena: ok. 200 zł).
Odśnieżamy chodniki i podjazd
Podjazd oraz chodnik przed posesją można odśnieżyć klasyczną łopatą albo szuflą(koniecznie ze wzmocnionym, najlepiej metalowym brzegiem), a następnie zasypać solą drogową. Jest to rozwiązanie najtańsze, ekologiczne i niezależne od dostępu do źródeł zasilania. Jeśli jednak powierzchnia odśnieżania jest zbyt duża, by oczyścić ją własnoręcznie lub nie pozwala nam na to stan zdrowia, pomocna może się okazać odśnieżarka.
Na rynku znajdziemy odśnieżarki elektryczne i spalinowe. Te pierwsze są niezwykle proste w obsłudze i zdecydowanie tańsze, niż ich paliwowe odpowiedniki, ale wymagają dostępu do gniazdka. Z tego względu nadają się wyłącznie do odśnieżania niewielkich powierzchni. Modele spalinowe(dostępne z silnikiem dwu- lub czterosuwowym) to dobre rozwiązanie na rozległych posesjach, niewymagające źródła zasilania, ale może się wiązać z niemałym wydatkiem.
Skutecznym, lecz bardzo kosztownym sposobem na odśnieżanie (a także upewnienie się, że śnieg nie zamieni się w warstwę lodu) jest zamontowanie pod nawierzchnią podjazdu lub pod schodami mat grzewczych oraz kabli grzejnych. Maty grzewcze pozwalają na podgrzewanie całej nawierzchni lub tylko wybranych obszarów (np. pasów, po których porusza się samochód). Są tańsze, niżkable grzejne – nie tylko w montażu, ale również w eksploatacji, bo gwarantują nawet 3-krotnie niższe zużycie prądu. Trzeba jednak wybrać model obsługiwany ręcznie i samodzielnie decydować o tym, kiedy mata zostanie włączona lub wyłączona. Modele automatyczne (działające na podstawie pomiarów wilgotności i temperatury) są nieco droższe w użytkowaniu. Dwumetrowa mata kosztuje ok. 300 zł (cena zależy od modelu i producenta), natomiast 1 m² kabli grzejnych – ok. 400 zł. | Jak zabrać się do odśnieżania posesji i dachu? |
Kostka lodu może być czymś znacznie większym niż tylko niewielką porcją zamrożonej wody. Istnieje szerokie spektrum możliwości na wykorzystanie lodu w kuchni. Poniżej kilka pomysłów na to, jak podczas przyjęcia wprawić gości w dobry humor, rozśmieszyć ich w nietuzinkowy sposób za pomocą fantazyjnie przygotowanych koktajli… Idealnie do tego zadania sprawdzą się kostki lodu w niecodziennych kształtach. W zależności od okazji i wieku naszych gości możemy przygotować drinki – również bezalkoholowe – z pływającymi w nich rekinami, misiaczkami, serduszkami czy owocami. Na wieczór kawalerski lub panieński możemy zdecydować się na bardziej odważne kształty, o tym jednak w dalszej części artykułu.
Co jest potrzebne do wykonania zabawnych kostek lodu? Oczywiście foremka, najlepiej wykonana z silikonu.
Dlaczego warto kupić silikonowe foremki?
Silikon to stosunkowo nowy materiał, który na rynku wyposażenia kuchennego pojawił się kilkanaście lat temu, a dokładniej rzecz ujmując w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Początkowo głównie w profesjonalnych kuchniach restauracyjnych, szybko jednak znalazł szersze zastosowanie i szturmem podbił cały rynek gastronomiczny oraz serca każdej perfekcyjnej pani domu. Producenci szybko wyspecjalizowali się w produkowaniu silikonowych form i foremek o najróżniejszych przeznaczeniach – możemy kupićformy do wypieku tart, babek, muffinków i chleba, silikonowe formy do jajek, kubki, talerzyki, a nawet silikonowerękawice kuchenne – wszystko to w pięknych i wesołych kolorach i kształtach.
Dlaczego akurat silikon? Ponieważ jest nie tylko bardzo wytrzymałym, odpornym na temperatury i higienicznym materiałem, ale przede wszystkim wykazuje niezwykłą elastyczność. Ta ostatnia właściwość sprawia, że możemy w naszych kuchniach wyczarować potrawy, ciasta oraz lody w wymarzonych kształtach. W przypadku silikonowych foremek do lodu, które nas w tym artykule głównie interesują, warto zwrócić uwagę na ich praktyczny aspekt, tj. łatwość usuwania lodu z foremki – co w przypadku tradycyjnych plastikowych foremek lub woreczków do lodu nie było wcale takie łatwe.
Zabawne formy do lodu
Jednym z pionierów projektowania interesujących foremek do lodu jest znany w świecie wzornictwa przemysłowego czeski designer Martin Žampach, który zaprojektował bardzo popularne foremki do lodu w kształcie klocków z kultowej gry Tetris. Obecnie silikonowe foremki do lodu możemy kupić w niemalże każdym sklepie z wyposażeniem kuchennym, a producenci wciąż zadziwiają swoich klientów pomysłowością i oryginalnością produktów. Jak zatem dobrać odpowiednie foremki do lodu na nasze przyjęcie i co oprócz wody możemy w nich zamrozić? Poniżej przedstawiam swoje zabawne sposoby na serwowanie lodu z przeróżnych silikonowych foremek!
Przyjęcie urodzinowe
Bez względu na to, czy kończymy lat 20, 30, czy 40, nasi goście z pewnością będą zachwyceni, gdy na przyjęciu otrzymają pomysłowego i smacznego drinka. Na imprezę urodzinową warto wybrać foremki do lodu umożliwiające przygotowanie dużych kostek – najlepiej w geometrycznych kształtach, takich jak kule czy tradycyjne sześciany. Sekretem w tym przypadku nie będzie sam kształt lodu, a jego zawartość. Pojemnik do lodu w pierwszej kolejności wypełniamy pysznościami w postaci miśków Haribo, owoców, mięty lub ziarenek kawy, a następnie zalewamy do pełna wodą i zamrażamy. Podczas przyjęcia, goście otrzymają kostkę lodu indywidualnie dobraną do charakteru napoju, który sami sobie wybiorą.
Koniec sesji egzaminacyjnej
Nie ma lepszej okazji do świętowania niż zdane egzaminy na studiach i początek wakacji. Można z tej okazji zorganizować domówkę dla grupy znajomych z intelektualnym motywem przewodnim i zaserwować napoje zlodem w kształcie mózgu. Zmrożony sesją mózg rozbawi znajomych i skutecznie schłodzi każdy napój. Studencka impreza z krakersami, chipsami i Red Bullem sprawi, że nie jednemu absolwentowi zakręci się łezka w oku z tęsknoty za czasami studenckich imprez.
Wieczór panieński lub kawalerski
Nie da się ukryć, że motywem przewodnim wieczorów panieńskich są najczęściej mężczyźni, a wieczorów kawalerskich kobiety. Zatem obowiązkowo podczas ostatniej przedmałżeńskiej imprezowej nocy spędzonej w gronie znajomych i przyjaciół muszą pojawić się motywy z atrybutami męskości i kobiecości! W ofercie sklepów nie mogło zabraknąć takich właśnie foremek do lodów… Resztę pozostawiam waszej wyobraźni.
Rodzinne przyjęcie
Nie zawsze możemy pozwolić sobie na taką swobodę, jak podczas wieczoru panieńskiego czy kawalerskiego – co jednak nie oznacza, że popołudniowe przyjęcie zorganizowane dla członków najbliższej rodziny musi być całkowicie pozbawione humorystycznego wyrazu. Serwowane podczas zabawy w ogrodzie lemoniady z kolorowymi i słodkimi kostkami lodu z soków w ulubionych smakach zachwycą zarówno dorosłych, jak i dzieci biorące udział w imprezie. Dla małych i dużych księżniczek polecam magiczne różdżki, gwiazdki lub zwierzaki. Chłopcy pokochają silikonowe formy w kształcie robotów i uśmiechniętych buziek.
Wieczór filmowy
Wielkimi krokami zbliża się premiera siódmego epizodu Gwiezdnych wojen: Przebudzenie Mocy. Warto należycie się przygotować do tego wydarzenia i w gronie miłośników sagi obejrzeć wspólnie poprzednie części jeszcze raz! Oprócz mieczy świetlnych można przygotować do popcornu wielki dzban coca-coli z lodem w kształcie gwiazdy śmierci, maski Lorda Vadera i innych gadżetów związanych z filmem. Jeśli nie przepadasz za Gwiezdnymi wojnami – nic straconego. Dostępne są również foremki do lodu w kształcie tonącego Titanica… | Zabawne formy do lodu, którymi zaskoczysz swoich znajomych |
W zakładce Lista moich wypłat możesz pobrać plik pdf z zestawieniem wpłat składających się na daną wypłatę. W zakładce Lista moich wypłat możesz pobrać plik PDF z zestawieniem wpłat od Kupujących, które składają się na daną wypłatę środków na Twoje konto bankowe. Kliknij [Zestawienie transakcji] i zapisz plik na swoim komputerze.
bbox:hint
Zestawienie możesz wygenerować jedynie do wypłat aktualnie widocznych w zakładce, ale nie do zwróconych wpłat.
[/bbox] | Jak mogę sprawdzić, jakie wpłaty składają się na daną wypłatę? |
Jeśli przechowujesz ubrania z poprzednich sezonów i nie pozbyłaś się swoich tunik, dobrze zrobiłaś! Tuniki powracają. Na razie małymi kroczkami wchodzą do świata mody, jednak jesteśmy przekonani, że zagoszczą w nim na dłużej. Lansują je najwięksi projektanci, tacy jak: Celine, Balenciaga, Versace, Marc Jacobs i J.W. Anders. W wydaniu każdego z nich jest zupełnie inna, jednak niezmiennie zachwyca! Dowiedz się, jak nosić tunikę oraz stworzyć z nią najmodniejszą stylizację na wiosnę.
Tunika w świecie mody
Moda nie lubi nudy i monotematyczności. Po ultrakrótkich crop topach i topach zwyczajnych, nadszedł czas na nowość i powiew świeżości, czyli tuniki. Bluzki sięgające za biodra są znane każdej kobiecie, bo moda na nie powraca co kilka sezonów. Tunika może być na ramiączkach, z krótkim lub długim rękawem, udająca sukienkę. Ma wiele wcieleń, więc można ją nosić w naprawdę różnych wydaniach. Wiosną 2016 najmodniejsze będzie zestawienie tuniki z szerokimi spodniami, najlepiej 7/8, tak jak proponuje dom mody Celine. W jego wydaniu tunika jest nowoczesna i romantyczna zarazem. Plisowana bluzka jest ozdobiona kontrastująca, bieliźnianą koronką noszoną do szerokich spodni. To stylizacja równocześnie nieoczywista i zmysłowa. Podobny pomysł na tunikę ma J.W. Anderson, który zestawia ją również ze spodniami, ale dzwonami. Góra i dół tworzą elegancki i wyrafinowany, beżowy komplet. Inny pomysł na stylizacje tuniki ma Balenciaga i Marc Jacobs. Lansują oni noszenie jej do długich spódnic – u Marca Jacobsa jest to spódnica maxi, a u Balenciagi sięgająca do połowy łydki. Donatella Versace ma totalnie inną wizję i proponuje tunikę mocno wpisaną w estetykę jej domu mody – ma być krótko i bardzo seksownie.
Dla kogo?
Nie ma żadnych ograniczeń wieku, urody, sylwetki! Tunika sprawdzi się na każdej z nas. Jest stworzona dla kobiet, które mają trochę większy brzuch i biodra, ponieważ doskonale je maskuje. Powinnaś wybrać luźniejszy model, który nie będzie za bardzo opinał ciała. Tunika w połączeniu z dopasowanym dołem, np. legginsami i rurkami, pięknie eksponuje zgrabne nogi. Pasuje również drobnym i chudym dziewczynom, ponieważ na ich szczupłych ciałach swobodnie i ładnie się układa oraz może ukryć chłopięcą sylwetkę, o ile tego chcą. Gdy lubisz podkreślać swoją figurę, wybierz mocno obciskającą tunikę. Jeśli masz piękny biust, możesz go podkreślić tuniką z dużym dekoltem, a ładne ramiona – modelem na ramiączkach.
Jak nosić tunikę?
Projektanci lansują tunikę w zestawieniu z szerokim i długiem dołem, spódnicą lub spodniami. Choć to bardzo modne i oryginalne połączenie, nie każdy może i powinien je nosić. Obszerna góra i obszerny dół sprawdzą się najlepiej na wysokich i szczupłych dziewczynach. Jeśli jednak chcesz wypróbować ten trend na sobie, a jesteś niska lub krąglejsza, to nie zapomnij o wysokich obcasach! Tylko dzięki nim zachowasz odpowiednie proporcje sylwetki. Bezpiecznym, ale równie stylowym połączeniem jest tunika z legginsami lub rurkami. Taki zestaw jest stworzony dla kobiet, które chcą ukryć trochę większy dół, a pochwalić się zgrabnymi nogami. Niebanalnym pomysłem jest tunika i krótka spódnica mini, koniecznie uzupełniona o botki na wysokich obcasach. Dla odważnych i zgrabnych dziewczyn mamy jeszcze jedną propozycję à la Versace – czyli sama tunika. Oczywiście, taka stylizacja nie wchodzi w grę do pracy, ale na wieczór już tak. Skomponuj tunikę z ramoneską lub męską marynarką, czarnymi kryjącymi rajstopami i szpilkami, a będziesz królową imprezy.
Tunika to niewątpliwy hit tej wiosny, który z powodzeniem może nosić każda z nas. Zainspiruj się światową modą oraz naszymi propozycjami, będziesz wyglądać nie tylko modnie, a również podkreślisz swoje atuty i ukryjesz mankamenty. | Tuniki – trend na wiosnę 2016 |
Maciej Stuhr to człowiek wielu talentów. Aktor teatralny i filmowy, konferansjer, komik, ale także, o czym nie każdy wie, od ponad siedmiu lat felietonista. Miesiąc w miesiąc w miesięczniku „Zwierciadło” pojawia się jego nowy tekst. Czasem lepszy, czasem ciut gorszy, ale zdecydowanie zawsze ciekawy i zaskakujący nieoczywistym spojrzeniem na otaczającą rzeczywistość. Już nie taki Młody Stuhr
Jakiś czas temu na rynku pojawiła się „Stuhrmówka”, książka, w której aktor w pewien sposób podsumowuje czterdzieści lat swojego życia. Pokazuje czytelnikom odrobinę swojej prywatności, ale raczej odnosi się do przeszłości. Im bliżej pierwszych lat XXI wieku, to tych informacji jest mniej, nauczony przykrymi doświadczeniami, wiele nie zdradza. Dlatego miłośnicy jego talentu zdecydowanie powinni sięgnąć po tę książkę, stanowiącą zbiór wszystkich jego felietonów, które opublikowano w ostatnich latach w „Zwierciadle”. Należy jednak czym prędzej powiedzieć, że tak naprawdę zainteresuje ona wszystkich lubiących sztukę dobrego pisania, sympatyków dobrego felietonu.
Co dla fanów?
Jeśli chodzi o sympatyków aktora, to znajdą oni w książce „W krzywym zwierciadle. Ciąg dalszy nastąpił” mnóstwo tego, za co kochają swojego idola. Inteligentny humor, ten pewien chłopięcy wdzięk, którego mimo upływu lat Pan Maciej ma nadal mnóstwo. Będzie też trochę kulis jego pracy i przede wszystkim mnóstwo poglądów na otaczającą nas rzeczywistość. Poglądów prezentowanych tak, jak przyzwyczaił nas do tego autor, bez tej pojawiającej się regularnie w mediach pompy i zadufania.
Miłośnicy felietonu
Pozostali potencjalni odbiorcy znajdą jednak w książce jeszcze całe mnóstwo interesujących rzeczy. Przywołać należy świetny język, wnikliwe obserwacje i to coś, co pojawia się jako myśl przewodnia na okładce: „Szukajmy powodów do uśmiechu, nawet gdy nas coś irytuje”. Myślę, że bez takiego podejścia do życia Pan Maciej miałby jeszcze bardziej pod górkę po roli, jaką zagrał w „Pokłosiu”, czy po wystąpieniu podczas gali Orłów w 2016 roku.
Komedia romantyczna
Jeden z felietonów to szkic scenariusza komedii romantycznej pełen prześmiewczych odwołań do polskiej maniery porównywania wszystkiego do zachodnich wzorców. Tekst tak spodobał się czytelnikom, że pismo zdecydowało się pójść na całość i Maciej Stuhr przez rok na jego łamach publikował w odcinkach zwariowaną powieść „Utytłani miłością” – pastisz komedii romantycznej. Efekt tego, już w jednym, obszernym kawałku, znajduje się na końcu książki. Jak widać, aktor jest człowiekiem wielu talentów.
Co jeszcze?
Na koniec chciałbym autorowi życzyć, żeby optymizm i radość życia, które biją z jego tekstów, pozostały z nim jak najdłużej. Aby wiara w ludzi i w pewne wartości pozwoliła mu wciąż pozostawać tym człowiekiem, który mimo przeciwności mruga dyskretnie okiem do odbiorców i uśmiecha się lekko pod nosem. W jednym z tekstów napisał, że wierzy w to, że miłość jest silniejsza niż nienawiść, że inteligencja i spokój pokonają siłę i krzyk, że uśmiech zwycięży nabzdyczenie. Szanowny Panie Macieju, od tego tekstu minęło lat pięć, wierzy Pan nadal? Mam nadzieję, że tak, i że wciąż będzie nas Pan raczył swoimi świetnymi felietonami. Książkę można też dostać w wersji elektronicznej (formaty EPUB i MOBI) za ok. 20 zł.
Źródło okładki www.zwierciadlo.pl | „W krzywym zwierciadle. Ciąg dalszy nastąpił” Maciej Stuhr – recenzja |
Czy można z płaskiej podeszwy przejść na niebotycznie wysokie buty? Tej umiejętności nie zdobędziemy z dnia na dzień. Chodzenie na obcasach to sztuka, którą kobiety ćwiczą latami. Zdradzamy wam kilka metod ułatwiających poruszanie się na szpilkach. Początki bywają trudne – w czym tkwi sekret chodzenia na obcasach?
Fanki trampek i balerinek swoją przygodę z obcasami powinny zaczynać stopniowo. Nie zapominajmy, że stopa musi przyzwyczaić się do zmiany ułożenia. Dlatego też buty na cienkiej szpilce zostawiamy na finisz. Jeżeli od razu zafundujemy podbiciu zbyt wysoki model, nabawimy się odcisków i bólu kości, a co za tym idzie, nasz romans z obcasami szybko dobiegnie końca. Najlepszą metodą nauki będzie zwiększanie centymetrów z modelu na model. Wysokość szpilkipowinna być dopasowana do budowy naszej stopy. Pantofle na kaczuszce będą dobrym wyborem dla początkujących.
Trendy w tym sezonie sprzyjają naszej nauce. Projektanci odchodzą od super wysokich szpilek na rzecz subtelnych obcasików. Kobiece buty na małym obcasie do 5 centymetrów to hit sezonu. W wielu kolekcjach na jesień-zimę 2014/2015 znajdziemy stylowe czółenka na słupku. Jeżeli nie podążamy za modą, dobrym wyborem będą koturny ze stabilną podeszwą. Ten wzór butów pokochają panie z szerszymi łydkami. Platformy czy lity dodadzą nam wizualnie centymetrów. Buty te to świetna alternatywa dla klasycznych szpilek, które rezerwujemy na koniec naszej drogi. Pamiętajmy, że nasz sukces zależy od stabilności butów. Umiejętność perfekcyjnego chodzenia tkwi w odpowiednim doborze rodzaju obcasa. Jeżeli nie potrafimy złapać równowagi na cieniutkich szpilkach, zastąpmy je modnymi w tym sezonie butami na słupku. Kolejną ważną kwestią jest odpowiednie dobranie rozmiaru. Idealnie skrojone pantofle nie będą nas uwierać ani tworzyć odcisków. Pomocne dla początkujących mogą okazać się silikonowe wkładki do butów.
Jak chodzić na szpilkach – wybieramy najlepszą technikę
Naukę chodzenia na obcasach zaczynamy od treningu w domu. Sztuka chodzenia na obcasach to nie tylko stawianie kroków, ale także umiejętność utrzymania równowagi podczas stania. To ćwiczymy na samym początku. Ten krok jest często niesłusznie pomijany. Dzięki ćwiczeniom w domu zweryfikujemy, czy nowe buty na obcasie sprawdzą się podczas całodziennej wyprawy do pracy, czy zarezerwujemy je raczej na krótkie wyjście ze znajomymi. Warto też wykonać kilka przysiadów i podskoków, aby sprawdzić wytrzymałość naszych butów i ich stabilność.
Wysokie obcasy nie mogą krępować naszych ruchów, poruszając się na nich powinnyśmy wyglądać naturalnie i elegancko. Jeżeli będziemy stąpały w nich nieporadnie, możemy narazić się na śmieszność. Nie uginamy przesadnie kolan, nie wykrzywiamy łydek ani nie kierujemy stóp do środka. Początkującym osobom przydadzą się ćwiczenia „obcas-palce”. Tutaj liczy się kolejność rozpoczynania nowego kroku. Zawsze zaczynamy od pięty, a kończymy na palcach.
Kolejną pomocną techniką będzie wyobrażenie sobie niewidzialnej linii i podążanie wzdłuż niej, niczym modelka po wybiegu. Pamiętajmy, aby nie stawiać zbyt dużych kroków. Przy stąpaniu na obcasach zawsze obserwujemy przestrzeń przed sobą. Ostrożność to domena wszystkich fanek platform, szpilek czy słupków.
Czy wysokie szpilki zarezerwowane są tylko dla kobiet pewnych siebie?
Nie bez przyczyny wysokie szpilki to od lat symbol silnych kobiet. Zakładając te buty, powinnyśmy wyglądać elegancko i czuć się pewnie. Pamiętamy o wyprostowanej postawie, nie ma gorszego widoku niż przygarbiona kobieta idąca niepewnie na obcasach. Podstawowa zasada chodzenia na super wysokich szpilkach brzmi – nie spiesz się. Te damskie buty nie zostały stworzone do biegania, ale do stylowego podkreślania kobiecości. Stawiamy małe, subtelne kroki. Zakładając obcasy, automatycznie prostujemy się, aby złapać balans i stabilność. Christian Louboutin przyznaje, że szpilki nas spowalniają. Wysokie obcasy to szansa na zwolnienie tempa w życiu. Gdy mamy je na nogach, zwracamy większą uwagę na to, gdzie zmierzamy i jak się poruszamy. | Szkoła chodzenia na szpilkach – kilka porad, jak poruszać się na wysokich obcasach |
Sól morska nie od dziś uznawana jest za wspaniały kosmetyk, który potrafi przywrócić blask naszej skórze oraz dodać objętości włosom. Dzieje się tak z uwagi na zawarte w nim pierwiastki chemiczne mające dobroczynny wpływ na zdrowie i urodę. Podpowiadamy, jakie kosmetyki z dodatkiem soli morskiej stosować latem i dlaczego warto to robić. Sól morska i jej właściwości
Naturalny kosmetyk, który dzięki zawartym w nim składnikom wygładza, działa regenerująco, a ponadto wpływa pobudzająco na ukrwienie naszej skóry, to nic innego jak sól morska. Jej kryształki, bogate w minerały, pobudzają krążenie krwi, wnikają głęboko w skórę, oczyszczając naszą cerę, a także złuszczając martwy naskórek. Warto pamiętać, że sól morska przyspiesza również przemianę materii w tkance podskórnej, co z kolei prowadzi do usunięcia nadmiaru wody. Tym samym nasze ciało staje się znacznie bardziej sprężyste, jędrne i wyjątkowo gładkie. W trakcie stosowania tych właśnie kosmetyków jesteśmy w stanie poprawić kondycję włókien elastyny i kolagenu, co sprawia, że skóra będzie wyglądać świeżo, będzie elastyczna oraz napięta. Na rynku dostępnych jest wiele produktów spełniających powyższe kryteria, czy to pod postacią kremów, balsamów, płynów do kąpieli, czy też akcesoriów do włosów. Poniżej więcej przydatnych informacji na temat soli morskiej.
Sól morska i jej zbawienny wpływ na włosy
Sól morska zyskuje coraz większą popularność jako składnik kosmetyków do włosów. Niestety produkty z jej zawartością z reguły nie należą do tanich. Jeśli jednak jesteśmy szukamy odpowiedniego dla siebie kosmetyku, a wypróbowałyśmy już większość i żaden nie okazał się zadowalający, warto pomyśleć o zainwestowaniu w produkt z solą morską. Minerały zawarte w szamponach i odżywkach działają na skórę głowy regenerująco, przez co jest ona lepiej zaopatrzona w tlen i składniki odżywcze. Pamiętajmy jednak, że jest więcej rozwiązań niż kosmetyki dostępne na rynku. Warto mieć na uwadze proste sposoby, między innymi dodanie do zwykłego szamponu gruboziarnistej soli morskiej w stosunku 3:2. Po wykonaniu specyfiku należy umyć głowę, a następnie spłukać zimną wodą. Tym samym wzmocnimy nasze włosy i dodamy im objętości. Ponadto ten domowy kosmetyk ma nie tylko właściwości oczyszczające, ale także złuszczające. Warto wiedzieć, że skóra na naszej głowie wymaga złuszczania tak samo jak skóra na całym naszym ciele.
Dodatek do kąpieli
Kąpiel z solą morską może być przeznaczona zarówno do stóp, jak i całego naszego ciała. Co najważniejsze, przygotowuje się ją w tempie ekspresowym i nadaje się do każdego rodzaju skóry. Pamiętajmy, że sole do kąpieli nie tylko działają relaksująco, ale także zapewniają zaskakująco wiele innych korzyści. Za sprawą odpowiednio przygotowanej kąpieli jesteśmy w stanie wykonać peeling skóry, który usunie z jej powierzchni martwe komórki. Z kolei jeśli nasza skóra ma skłonności do wyprysków lub różnego rodzaju podrażnień, kąpiel z dodatkiem soli morskiej okaże się strzałem w dziesiątkę. Tego typu kąpiele, o ile zależy nam na szybkich efektach, warto fundować sobie co najmniej raz w tygodniu. Jest to świetny sposób nie tylko na poprawę kondycji skóry, ale i relaks. W przemyśle kosmetycznym sól morska cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem i z całą pewnością będzie to trwało jeszcze bardzo długo. Nic w tym dziwnego, ponieważ regularne jej stosowanie poprawia kondycję skóry, przyczyniając się do jej szybkiej i intensywnej regeneracji. Sól morska oczyszcza pory, poprawia koloryt cery, a nawet likwiduje oznaki zmęczenia. Jeśli więc zastanawiamy się nad jej zakupem, nie powinniśmy mieć wątpliwości – okaże się niezwykle przydatna. | Kosmetyk na lato – sól morska |
Decydując się na zakup stroju kąpielowego, powinnyśmy zastanowić się, do jakich celów będzie nam służył. Jeśli jesteśmy fankami opalania, lepszy będzie strój dwuczęściowy, ponieważ umożliwi jednolitą i piękną opaleniznę. Jeśli jednak nie chcemy zbytnio eksponować naszego ciała, najbardziej odpowiedni będzie strój jednoczęściowy. Obecnie na rynku dostępne są kostiumy jednoczęściowe pasujące do każdej sylwetki i sprytnie ukrywające mankamenty określonej figury. Figura typu gruszka
Kobiety o figurze typu gruszka mają wąskie ramiona i szerokie biodra. Aby zrównoważyć sylwetkę, najlepiej wybrać stój, który wysmukli biodra, a doda nam centymetrów na górze, np. kostium jednoczęściowy Aqua-Speed. Strój powinien mieć szerokie ramiączka i dekolt w literę V. Dzięki temu optycznie poszerzy ramiona. Czarny kolor kostiumu wyszczupli talię i sprawi wrażenie, że biodra będą węższe, dzięki czemu nie będą stanowić one centralnego punktu naszej figury. Z kolei wzorzysty kostium niewątpliwie doda uroku każdej kobiecie, a przy tym efektownie podkreśli biust. Miseczki kostiumu powinny być usztywniane, gdyż zbierają wtedy biust i ładnie go eksponują. Taki kostium skutecznie ukryje także wystający brzuszek. Panie z szerszymi biodrami będą również czuć się komfortowo w kostiumie z krótkimi spodenkami.
Figura typu jabłko
Ten typ figury jest charakterystyczny dla kobiet, które mają większy biust, brak widocznego wcięcia w talii, a także wąskie biodra i szczupłe nogi. Jednoczęściowy strój kąpielowy Ewlon Aqua zdecydowanie sprawdzi się na figurze typu jabłko. Grantowy lub czarny kostium wyszczupli partie brzucha, które chcemy ukryć. Szukajmy kostiumów w pionowe białe paski, które optycznie wysmuklą talię i zaznaczą wcięcie. Pomyślmy też o kostiumie w marynarskim stylu, który z pewnością śmiało posłuży nam kilka lat, ponieważ jest to trend, który powraca każdego roku i cieszy się niesłabnącą popularnością. Dla "jabłek" korzystne są też szerokie szelki, które zadbają o solidne podtrzymywanie piersi.
Figura typu klepsydra
Większość kobiet marzy o figurze klepsydry, ponieważ uważa się, że sylwetka w tym kształcie jest najbardziej zmysłowa i kobieca. O figurze typu klepsydra mówimy, gdy obwód ramion odpowiada obwodowi bioder, a talia jest bardzo mocno zaznaczona. Odpowiedni strój dla klepsydry to monokini, czyli jednoczęściowy, ale mocno wycięty strój, podkreślający wcięcie w talii. Warto zwrócić uwagę na strój Monokini Marko Collection. Górę i dół kostiumu łączy szeroki pasek ozdobiony motywem kwiatowym, który wpisuje się w letnie trendy każdego roku. Z tyłu strój wygląda jak dwuczęściowy, góra jest rozwiązywana, dzięki czemu możemy opalić plecy. Miseczki kostiumu są usztywniane, dzięki czemu podkreślają i modelują biust. Ramiączka są regulowane, istnieje również możliwość ich całkowitego odpięcia. Producent zapewnia, że kostium szybko schnie, a także jest odporny na działanie promieni słonecznych, dzięki czemu kolor pozostanie trwały i nie wyblaknie. Skład kostiumu to: 80% poliamid, 20% elastan.
Figura chłopięca
Ten typ figury mają zwykle kobiety bardzo szczupłe, u których brak jest wyraźnie zaznaczonej talii. Charakterystyczny jest również niewielki biust. Jeśli mamy figurę chłopięcą, możemy pozwolić sobie na bardziej skąpy strój, wycięty z tyłu, który uwydatni szczupłą sylwetkę, a dzięki kilku sprytnym trikom ukryje mankamenty figury. Taki kostium sprawi, że nasza talia stanie się widoczna. Głęboko wycięty dekolt z frędzelkami odwróci uwagę od niewielkiego biustu, a także stworzy modną stylizację na basenie. Aby optycznie dodać sobie centymetrów, wybierzmy jasne, pastelowe kolory.
Wybierając strój, powinnyśmy kierować się głównie tym, aby było nam w nim wygodnie i aby pasował do naszej sylwetki. Dzięki temu będziemy czuć się w nim komfortowo i zgrabnie, a to z pewnością zachęci nas do częstszych wizyt na basenie i nad wodą, co z kolei będzie mieć pozytywny wpływ na naszą formę. | Jednoczęściowe kostiumy kąpielowe do 100 zł |
Jazda na rolkach to świetna zabawa zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. To przy okazji idealne rozwiązanie dla amatorów aktywności na świeżym powietrzu, którym nie odpowiada trening w zamkniętych wnętrzach siłowni i klubów fitness. Co możemy zyskać, regularnie uprawiając ten sport? Najpierw nauka, potem rzeźba
Choć osobom, które nigdy nie miały na nogach rolek, może się wydawać, że poruszanie się na nich jest niezwykle trudne, wystarczy kilka lekcji, by zmienić zdanie. Sport ten jest uważany za jeden z najlepszych treningów aerobowych. Poruszanie się na dość niestabilnych kółkach, nieustanne manewry ciałem w celu wprawienia rolek w ruch, ciągłe dostosowywanie postawy do zmieniającego się podłoża, a także wysiłek towarzyszący konieczności utrzymania równowagi sprawiają, że ćwiczenie to angażuje większość znajdujących się w naszym ciele mięśni – przede wszystkim nóg, ale także pośladków, brzucha, ramion oraz pleców.
Naukę powinniśmy rozpocząć w miejscu, gdzie będziemy mieć do dyspozycji równe, proste podłoże, a przy okazji nie sprawimy kłopotu przechodniom. Podczas jazdy nogi powinny być lekko ugięte w kolanach, a tułów delikatnie pochylony do przodu – dzięki temu unikniemy upadku na plecy, o który bardzo łatwo, jeśli nie zapanujemy nad rolkami. Aby jazda była bezpieczna, nasze nogi powinny wykonywać długie ruchy odpychające na boki – nigdy do tyłu.
Chociaż o nabranie szybkości nietrudno, nieco bardziej problematyczne może okazać się hamowanie. Ułatwieniem jest niewielki kawałek gumy przytwierdzony do prawej rolki. Kiedy chcemy się zatrzymać, wystarczy przechylić się na bok pod odpowiednim kątem – nacisk spowoduje zmniejszenie prędkości jazdy, a następnie zatrzymanie. Jest to pomocne zwłaszcza dla osób, które dopiero zaczynają przygodę z rolkami. Bardziej zaawansowani potrafią hamować całą rolką, układając nogi w kształt litery T.
Zalety jazdy na rolkach
Jak wspomniano, jazda na rolkach jest świetnym treningiem ogólnoustrojowym, dzięki czemu wspaniale kształtuje sylwetkę. Regularne uprawianie tego sportu gwarantuje efekt jej wysmuklenia i wyszczuplenia. W czasie jazdy intensywnie spalamy kalorie – w ciągu godziny pozbywamy się ich około 400. Ilość ta wzrasta proporcjonalnie do zwiększającej się intensywności ruchu. Chociaż efekty treningu najwyraźniej widoczne są na nogach, zyskują na nim także inne partie ciała, które zostają wzmocnione i wyrzeźbione.
Ogromną zaletą jazdy na rolkach jest jej kompleksowość. Sport ten łączy elementy treningu kardio, wzmacniając serce, i treningu wytrzymałościowego, uodparniając na zmęczenie, oraz treningu siłowego. Znacznej poprawie ulega koordynacja ruchowa i równowaga. Warto także zaznaczyć, że jest to aktywność sprzyjająca stawom, które podczas jazdy są obciążone w o wiele mniejszym stopniu, niż ma to miejsce podczas uprawiania joggingu. Włączenie rolek do tygodniowego harmonogramu zajęć to najlepsza inwestycja w zdrowie i sprawność fizyczną na wiele lat.
Ekwipunek rolkowicza
Podstawę stanowią oczywiście odpowiednio dobrane, wygodne rolki. Zanim dokonamy zakupu, zwróćmy uwagę na przewiewność buta – unikajmy modeli wykonanych ze sztucznych, trzymających wilgoć tworzyw. Zamiast sznurowanych czy zapinanych na rzepy, postawmy na klamry, dzięki czemu mocowanie będzie bardziej wytrzymałe. Rzecz kolejna – rodzaj kółek. Początkującym zaleca się rolki z małymi kółkami, które nie pozwalają rozwinąć zbyt dużej prędkości. Ważny jest także materiał, z którego są wykonane. Tworzywa o nieco większej miękkości lepiej amortyzują wstrząsy, jednak szybciej ulegają wytarciu. Kółka twarde mają za to lepszą przyczepność i są bardziej odporne na zniszczenie.
Jeżeli nasza przygoda z rolkami ma potrwać dłużej, warto postawić na sprzęt dobrej jakości – polecane marki to m.in. Rollerblade i Powerslide. Chociaż jakość idzie w tym przypadku w parze z ceną, warto zainwestować w swoje bezpieczeństwo i komfort jazdy. Pamiętajmy, że potrzebne są także zabezpieczenia – ochraniacze na kolana, nałokietniki i kask, które razem z rolkami oferuje również godna polecenia firma K2. | Jazda na rolkach – modna recepta na piękne ciało |
Wybieramy się za granicę? Co powinniśmy mieć w aucie, by uniknąć problemów z tamtejszą „drogówką”? Oto kilka przydatnych rad, o których powinniśmy pamiętać przed wyjazdem do innego kraju. Gaśnica, trójkąt ostrzegawczy, kamizelka odblaskowa czy zapasowe koło to tylko kilka podstawowych elementów wyposażenia samochodu, które mogą być wymagane podczas podróży za granicą. Wbrew pozorom, prawo drogowe w Unii Europejskiej nie jest jednolite i w zależności od kraju może znacznie się różnić. Niestety kierowcy bardzo często zapominają o dodatkowych narzędziach, które zgodnie z prawem muszą się znaleźć w samochodzie. Brak któregokolwiek z elementów może kosztować nas nawet kilkaset złotych, które będziemy musieli wydać na mandat. Aby uniknąć nieprzyjemnych sytuacji podczas podróży za granicą, warto zapoznać się z obowiązującymi wymaganiami. Jaki sprzęt musi się znaleźć w aucie poza granicami kraju? Na co zwrócić szczególną uwagę?
Wymagane wyposażenie samochodu za granicą
W większości państw Unii Europejskiej do obowiązkowych elementów wyposażenia każdego pojazdu należy gaśnica. Sprzęt ten nie może być mniejszy niż 1 kg oraz co najmniej raz do roku powinien być poddawany przeglądom. Do samochodu najlepiej będzie się nadawać kompaktowa gaśnica typu ABC, która nie tylko skutecznie poradzi sobie ze zgaszeniem ognia w samym zarodku, ale także potrafi stłumić większy płomień na ciałach stałych. Koszt takiego sprzętu waha się pomiędzy 30 a 70 zł. Niezbędnym narzędziem jest także trójkąt ostrzegawczy. Sprzęt ten ma dość dużą powierzchnię odblaskową i może być widoczny z większych odległości. W przypadku awarii pojazdu trójkąt należy ustawić 30-50 metrów od samochodu, co da przejeżdżającym kierowcom czas na reakcję. Na autostradzie odległość ta to 100 metrów. Warto pamiętać, że trójkąt wykorzystujemy także podczas holowania pojazdu. Wówczas zamieszczamy go po lewej stronie od auta. Podczas gdy w Polsce apteczka nie należy do prawnie wymaganego ekwipunku samochodu, w Czechach oraz w kilku innych państwach UE za brak medykamentów w aucie możemy zapłacić niemały mandat. Jeszcze bardziej restrykcyjni są na drogach Słowacy, Słoweńcy oraz Niemcy. Tam w pojeździe koniecznie musi się znaleźć gaśnica wraz z trójkątem ostrzegawczym, mini apteczka, kamizelka odblaskowa oraz komplet zapasowych żarówek. Ruszając w podróż do Francji, warto pamiętać o posiadaniu dwóch jednorazowych alkomatów – dla kierowcy oraz pasażera.
Co warto wiedzieć, wybierając się za granicę autem?
Warto też pamiętać, że podróż samochodem poza granice Unii Europejskiej często wiąże się z koniecznością posiadania dodatkowych dokumentów. Jeśli jadąc do Rosji planujemy wspomagać się radiem CB, musimy mieć na to uprzednie zezwolenie. Podobne zasady obowiązują w Bułgarii, Szwecji, Słowenii, Serbii, Czarnogórze czy Turcji. Przy przekroczeniu granicy z Ukrainą czy Białorusią możemy mieć problem, gdy pojazd nie jest zarejestrowany na nas. Jeśli wybieramy się na wschód samochodem służbowym, warto uzyskać uprzednio upoważnienie od właściciela pojazdu (najlepiej po angielsku oraz w języku danego kraju).Wybierając się za granicę, należy także pamiętać, że prawo drogowe naszych zachodnich sąsiadów może być bardziej restrykcyjne. Tak na przykład za tzw. „jazdę na zderzaku” możemy być ukarani mandatem o wysokości 500 euro. Tymczasem zwykłe przekroczenie prędkości w takich państwach jak Belgia czy Austria może nas kosztować nawet 2 tys. euro.Wywinąć się od wymiaru sprawiedliwości służby drogowej nie będzie łatwo. W większości przypadków mandat trzeba zapłacić od razu na miejscu. Brak gotówki nie będzie tam dobrą wymówką. Policjanci w Austrii oraz w Niemczech posiadają w swoich wozach terminale płatnicze. Podróżując za granicą, wiedza o obowiązujących tam prawach jest niezwykle istotna. Warto jednak pamiętać, że wszystkie państwa członkowskie UE są sygnatariuszami „Konwencji o Ruchu Drogowym” (Wiedeń, 1968). Z tego dokumentu wynika, że zagraniczna służba drogowa nie ma prawa ukarać obcokrajowca, gdy jego auto jest wyposażone zgodnie z wymogami państwa, w którym pojazd był rejestrowany. Oznacza to, że karanie polskich kierowców za brak posiadania apteczki w Czechach jest nielegalne. Warto jednak zadbać o obowiązkowe wyposażenie auta, które pomoże uniknąć nam kłopotów i które może okazać się pomocne w awaryjnych sytuacjach. | Co mieć ze sobą w aucie, gdy jedziemy za granicę? |
Każda kobieta potrzebuje odrobiny luksusu. Daje jej go oczywiście ekskluzywna biżuteria podkreślająca piękno kobiecego ciała w najlepszym, i tym razem także erotycznym wydaniu. Znowu nie masz pomysłu na prezent? Twoja wybranka ma już seksowną bieliznę, zabawki erotyczne, gadżety umilające wspólnie spędzony czas. Na szczęście na ratunek przychodzi piękna, unikatowa biżuteria erotyczna, która nie tylko spodoba się płci pięknej, ale także tobie, ponieważ jest bardzo niegrzeczna.
Przyjemne ściskanie
Jaki zestaw zatem wybrać? Na rynku dostępnych jest wiele rodzajów biżuterii erotycznej, ale do najpopularniejszych należą ozdoby na sutki. To jedna z najczulszych stref erogennych kobiety. Pieszczenie sutków jest pierwszym etapem gry wstępnej – twarde, nabrzmiałe sutki świadczą o maksymalnym podnieceniu partnerki. Odpowiednio je pieszcząc, można doprowadzić kobietę do orgazmu. Jest to tak zwany orgazm sutkowy – niektóre kobiety mają tak wrażliwe piersi, że tylko ich stymulacja może doprowadzić je do szczytu rozkoszy. Zwykle jednak jest tak tylko na początku bardzo namiętnej znajomości, później staje się to coraz trudniejsze. Co nie znaczy, że jest to niemożliwe, ale prawdopodobnie będzie oznaczało dla mężczyzny kilkadziesiąt minut ciężkiej (ale i przyjemnej) pracy. Warto jednak poświęcić im jak najwięcej czułości i chętnie je ozdabiać – np. łańcuszkami. Zwykle są wykonane z metalu pokrytego srebrem, dlatego pięknie błyszczą w świetle. Najczęściej łańcuszek stanowi połączenie klamerek ściskających brodawki. Może się wydawać, że ta biżuteria wywołuje ból, jednak sprawia ona również wiele przyjemności. Zazwyczaj takie przyjemne tortury są stosowane w praktykach BDSM. Oznaczają pełne posłuszeństwo i kontrolę nad uległą. Klamerki mają różne stopnie ścisku – od najluźniejszych do najbardziej ściskających. Są również ozdobione na wiele sposobów: piórkami, świecącymi kamyczkami lub skórzaną oprawą. Zanim jednak zaproponujesz zabawę z jej sutkami, pamiętaj, że pieszczoty piersi bywają nieprzyjemne w okresie napięcia przedmiesiączkowego (czasem są wtedy spuchnięte, a brodawki przy dotyku bolą), ciąży lub w czasie laktacji. Wtedy dotyk powinien być bardzo delikatny, a czasem nawet kobieta go sobie nie życzy i jest to normalne.
box:offerCarousel
Ukryj to, co najważniejsze
Kochasz jej ciało, nie chcesz zakrywać go pod warstwami materiału, ale jednocześnie nadal chcesz być zaskakiwany jego pięknem w sypialni? Wybierz unikalne nasutniki. Dzięki blaskowi elementów mieniących się w świetle nie sposób ich nie zauważyć i jeszcze bardziej przyciągają uwagę do pięknych kobiecych krągłości. Wystarczy, że zdejmiesz folię ochronną z nasutników, delikatnie zwilżysz i przykleisz je do skóry. Są one wielokrotnego użytku i łatwo bezboleśnie się odklejają. Średnica nakładki wynosi zwykle 5,5 cm, zakryje więc całą brodawkę. Wykonane z wysokiej jakości tworzywa nasutniki możesz połączyć w zestaw z dowolnymi stringami. Gwarantujemy, że twoja partnerka będzie wyglądać w nich obłędnie, bo nie ma nic piękniejszego niż nagie kobiece ciało.
box:offerCarousel
Biżuteryjne komplety
Kolejną kategorią z zakresu biżuterii erotycznej są komplety, czyli zestawy biżuteryjne składające się z ozdobnych opasek idealnie pobudzających wyobraźnię. Chokery, czyli obroże na szyję, przywołujące obraz idealnej uległej. Kolejnym biżuteryjnym zestawem jest produkt Platinia. Cudowny, oszałamiający, rzucający na kolana komplet zaprojektowany przez znanego producenta bielizny, firmę Obsessive. Wykonany z najwyższej jakości materiałów, nie zawiera często uczulającego niklu, dzięki czemu zapewnia niebywały komfort użytkowania i nie powoduje podrażnień. Ażurowy, pięknie eksponujący piersi staniczek tworzy wokół sutków aureolę z połyskujących, wysadzanych cyrkoniami sznureczków, a dzięki elastycznym, regulowanym ramiączkom i zapięciu na haftki wspaniale dopasowuje się do figury. Skąpe majteczki o fasonie stringów z przodu składają się z kombinacji srebrzystych, również wysadzanych kamykami łańcuszków, z tyłu delikatnie opasują pupę rozciągliwymi białymi gumeczkami.
Drodzy panowie, biżuteria dla ukochanej to nie tylko złoty łańcuszek i pierścionek z diamentem, to także niegrzeczne ozdobniki nagiego ciała!
) | Ozłoć ją – biżuteria erotyczna |
Kupno nowego smartfona to dla nas zawsze ciekawa zmiana. Najczęściej przesiadamy się na nowszy i lepszy model, który oferuje więcej udogodnień. Jednak, aby w pełni się z niego cieszyć i być o niego spokojnym, powinniśmy pamiętać o kilku rzeczach. Nie chcemy przecież, aby urządzenie, które będzie nam towarzyszyć codziennie trafiło do serwisu. Jakie zagrożenia mogą czyhać na smartfona? Przede wszystkim musimy go zabezpieczyć - zarówno na upadki i zarysowania, jak i uszkodzenia związane z softwarem (m.in. wirusy i złośliwe oprogramowanie). Jeśli chcemy stworzyć ze smartfona centrum multimedialnej rozrywki, to przydadzą nam się różne akcesoria: głośnik Bluetooth, powerbank czy selfie stick.
Tworzymy konto i synchronizujemy dane
Kupujemy nowy smartfon, po jego pierwszym uruchomieniu zakładamy lub logujemy się na wcześniej utworzone konto. Niezależnie od tego, jaki system operacyjny wybierzemy - Android czy iOS. Smartfony z systemem Windows należą aktualnie do zdecydowanej mniejszości. Także, gdy już zalogujemy się na nasze konto Google, Apple lub w niektórych przypadkach Microsoft możemy cieszyć się wszystkimi udogodnieniami. Mamy dostęp do sklepu z aplikacjami, skrzynki mailowej czy kalendarza.
Jeśli jesteśmy zalogowani na istniejącym już koncie, to możemy zsynchronizować nasze dane na nowym urządzeniu. Takim sposobem mamy od razu dostęp do zapisanych kontaktów, notatek i do zainstalowanych aplikacji na poprzednim smartfonie. Warto dodać, że jeśli zmieniamy smartfon na nowszy model tego samego producenta, to w zestawie powinniśmy mieć odpowiednie przejściówki, aby połączyć ze sobą oba telefony. W taki sposób możemy synchronizować dane pomiędzy urządzeniami - zostaną skopiowane nawet wiadomości SMS i inne poufne informacje.
Zabezpieczamy się przed szkodliwym oprogramowaniem
Smartfony, podobnie jak komputery, są narażone na ataki wirusów, hakerów i złośliwego oprogramowania. Najwięcej zagrożeń dotyczy smartfonów z systemem Android, jednak i użytkownicy iPhone’ów z system iOS też powinni pomyśleć o programie antywirusowym. Obecnie topowe flagowce mają już wgrane odpowiednie oprogramowanie, które znajdziemy najczęściej w sekcji “menedżer urządzeń”. Jeśli jednak szukamy programu antywirusowego, to w sklepie Play znajdziemy co najmniej kilkanaście tego typu aplikacji, np.:
* Kaspersky Internet Security Android (Kaspersky Lab),
* Mobile Security & Antivirus (ESET),
* Mobile Security & Antivirus (AVAST Software),
* McAfee Antivirus & Security (McAfee Mobile Security),
* DARMOWY AVG Mobile,
* Norton Mobile Security.
Co zrobić w przypadku zguby lub kradzieży?
Niestety zdarza się, że nasz smartfon gdzieś się zapodzieje (sam lub z czyjąś pomocą). Jeżeli zostanie skradziony, to sprawę należy oczywiście zgłosić do odpowiednich służb mundurowych. Niemniej, sami także możemy podjąć pewne kroki, aby odnaleźć nasze urządzenie. W zależności od systemu operacyjnego, w sklepach (Sklep Play lub App Store) znajdziemy aplikacje, które pomogą nam zlokalizować nasz smartfon, zablokować go czy nawet zdalnie usunąć dane.
Dla użytkowników Androida polecamy:
* Anti-Theft (AVAST Software),
* Android Lost (Theis Borg),
* Menedżer urządzeń Android (Google Inc.),
* Cerberus przeciw kradzieży (LSDroid).
Dla użytkowników iOS:
* Find My iPhone (Apple),
* Prey Anti-Theft (Fork Ltd.),
* SecureIT Anti-theft & Security (SecurityCoverage, Inc.).
Akcesoria na start
Wydając niemałą kwotę na smartfona, chcemy, aby posłużył nam jak najdłużej. Jeżeli zabezpieczyliśmy go przed niepożądanym oprogramowaniem, to teraz czas ochronić go przed zniszczeniem fizycznym. Co prawda producenci zapewniają coraz częściej, że smartfon jest pokryty szkłem odpornym na zarysowania oraz upadki - mimo wszystko warto urządzenie dodatkowo chronić. W tym celu należy rozważyć kupno etui lub szkła na wyświetlacz. W tym przypadku ceny są różne. Możemy kupić etui silikonowe za około 10 złotych, ale też możemy skusić się na pancerne za około 100 złotych. Z kolei jeśli chodzi o szkło hartowane na wyświetlacz, to ceny zaczynają się nawet od około 2 złotych.
Przeciętny czas działania smartfona na jednym ładowaniu baterii pozostawia wiele do życzenia. Podłączanie telefonu do gniazdka elektrycznego, codziennie lub co dwa dni, jest obecnie koniecznością. Tylko co zrobić w momencie kiedy w pobliżu nie mamy dostępu do prądu? W takim wypadku najlepiej zaopatrzyć się w powerbank - dodatkową, zewnętrzną baterię. Ich cena jest głównie uzależniona od pojemności ogniwa i marki producenta. Akumulatory o pojemności 3000 mAh wystarczą, aby raz naładować do pełna większość popularnych modeli smartfonów. Na dłuższe wyprawy poza miasto polecamy baterię o pojemności co najmniej 5000 mAh. Jeśli zaś potrzebujemy powerbanka na dłuższy wyjazd, to możemy się pokusić o pojemność ogniwa wynoszącą co najmniej 10000 mAh. Wybór powerbanków jest naprawdę duży.
Ze smartfona możemy również zrobić nasze centrum multimedialnej rozrywki. W końcu jest to urządzenie służące nie tylko do wykonywania telefonów i załatwiania spraw służbowych. Na smartfonie możemy grać, czy oglądać filmy - aby wzmocnić doznania dźwiękowe przyda nam się głośnik Bluetooth. Na rynku mamy wiele modeli. Ich ceny zaczynają się od kilkunastu złotych, a kończą na kilkuset. Jeśli zależy nam na dobrej jakości dźwięku, możemy przyjrzeć się głośnikom od firmy JBL lub Creative. Z kolei jeśli jesteśmy fanami mobilnej fotografii, to ciekawym akcesorium będzie dla nas statyw lub monopod do smartfona, tzw. selfie stick. | Co powinieneś zrobić po zakupie smartfona? |
Dzieci są na weselach wyjątkowymi gośćmi! Ich energia dodaje przyjęciu świeżości i radości. Jakie ubrania dla dziewczynek są modne w sezonie ślubnym 2017? Do wyboru jest wiele propozycji! Projektanci mody dziecięcej prześcigają się w tworzeniu wyjątkowych projektów dla najmłodszych. Sezon ślubny 2017 obfituje w lekkie i zwiewne kreacje dla dziewczynek, jasną kolorystykę, a także trend, który okazał się hitem, czyli smallbig. Na czym polega?
Jaka powinna być stylizacja dziecka na wesele?
Wesele to ważna uroczystość zarówno dla pary młodej, jak i gości. Jeżeli twoje dzieci również zostały zaproszone, ich stylizacja powinna być tak samo dopracowana jak twoja! W ubraniach dziecięcych przede wszystkim liczy się wygoda. Najmłodsi powinni mieć pełną swobodę, aby w czasie przyjęcia nie narzekać na dyskomfort związany z krojami i materiałami. Strój powinien też zaliczać się do mody wizytowej, być schludny i elegancki. W co ubrać dziewczynkę?
Tiule i zwiewne materiały
Wśród trendów weselnych obowiązujących w modzie dziecięcej na rok 2017 przeważają zwiewne materiały, które dodają wrażenia lekkości, podkreślają młody wiek i urok dziewczęcej stylizacji. Jeśli twoja córka to prawdziwa księżniczka, postaw na tiulową spódniczkę tutu, w której na pewno poczuje się świetnie. Do wyboru są też sukienki z kilkuwarstwowym dołem. Z ozdobnym paseczkiem w talii prezentują się naprawdę bajecznie! Wśród wykończeń królują kokardki, obszycia z falbanek i naszywane aplikacje, jednak w niezbyt nachalnym stylu.
Modne fasony sukienek to przede wszystkim dopasowana góra bez rękawów, niewielki dekolt skrojony w półkole i delikatnie rozkloszowany dół. Długość do kolan, która zapewnia wygodę przy tanecznych zabawach.
Jasna paleta barw
Jakie kolory są modne w sezonie weselnym 2017? Wybory projektantów skupiają się na jasnej palecie barw. W cenie są wszelkie pastele: pudrowe róże, jasne błękity, żółcienie i rozbielone brzoskwinie. Te odcienie świetnie pasują do młodego wieku, dodają uroku i doskonale sprawdzają się w letnie dni. O ile dorosłym kobietom odradza się białych kreacji na weselu, to dzieci mogą pozwolić sobie na więcej! Mała dziewczynka w bieli w tym dniu prezentuje się słodko i staje się prawdziwą ozdobą uroczystości.
Trend smallbig na sezon weselny 2017
Bardzo mocnym trendem w modzie dziecięcej na 2017 rok jest tzw. smallbig. Są to stroje inspirowane stylizacjami dla dorosłych, w nieco zmodyfikowanej wersji. Sukienka, którą masz na sobie, może wyglądać doskonale również na twojej córce! Ponadto: stojąc obok siebie, będziecie wyglądać jak bliźniaczki! To wielka frajda dla dziewczynek, bo w końcu mogą poczuć się jak mama. W sprzedaży znajdziesz komplety wykonane specjalnie dla małych i dużych, dzięki czemu nie musisz długo szukać podobnych materiałów, kolorów i fasonów.
Buty i dodatki dla dziewczynek
W dobrze dopracowanej stylizacji liczą się także dodatki. W dziecięcym stroju weselnym buty powinny być wygodne, tak aby dziewczynka mogła bawić się w nich jak najdłużej. Na topie są sandałki z ozdobami: koralikowe aplikacje, cekiny i kryształki. Do tego wszelkie dodatki do włosów. Dzięki nim nawet samodzielnie stworzona fryzura nabierze eleganckiego wykończenia. Rozejrzyj się za spinkami i gumkami z elementami dobranymi do kolorystyki i stylu sukienki.
Dzieci obecne na weselu to przede wszystkim powiew radości i beztroski. Choć w ich stroju najważniejszy jest komfort, to nie można nie wziąć pod uwagę skali uroczystości. Wśród trendów na sezon ślubny 2017 znajdziesz wiele ubrań i dodatków, w których twoja córka poczuje się wyjątkowo! | Strój na wesele dla dziewczynki – sezon ślubny 2017 |
Komputer stacjonarny to urządzenie, w którym można wymienić praktycznie każdy element, od procesora przez wiatrak na obudowie. Nieco inaczej jest z laptopami, które kupujemy już w gotowej, przewidzianej przez producenta formie. Wydawałoby się, że taki komputer kupujemy i jesteśmy na niego skazani aż do momentu wymiany na nowszy model. Nic bardziej mylnego. Laptopa też można odświeżyć, aby zaczął lepiej działać. Laptop to zupełnie inna konstrukcja niż komputer stacjonarny. W notebooku wszystkie podzespoły komputera, w tym ekran, mamy zamknięte w jednej, stosunkowo niewielkiej obudowie, stworzonej przez konkretnego producenta. W przypadku komputerów stacjonarnych najczęściej sami wybieramy podzespoły i składamy gotowy zestaw. Dostanie się do poszczególnych elementów jest dużo łatwiejsze i ogranicza się praktycznie do odkręcenia dwóch śrubek. Nie znaczy to jednak, że laptopanie można poddać procesowi tuningu. Jest co najmniej kilka możliwości ulepszenia pracy przenośnego komputera.
Dysk twardy
W pierwszej kolejności powinniśmy się zainteresować dyskiem twardym w laptopie. To wbrew pozorom niezwykle ważny element każdego komputera, w końcu to od jego prędkości zależy to, jak szybko zostaną odczytane lub zapisane konkretne dane. To często bagatelizowany podzespół, a jego wymiana może przynieść spore korzyści. Na dodatek to właśnie dysk twardy jest tym elementem, do którego najłatwiej się dostać. W większości przypadków wystarczy tylko odkręcić kilka śrubek od spodu urządzenia, zdjąć niewielką klapkę i powinniśmy mieć dostęp do dysku twardego. Komputery przenośne są zazwyczaj wyposażone w dyski HDD, których talerze kręcą się z prędkością 5400 obrotów na minutę. Niewielki przyrost wydajności przyniesie wymiana na dyski o prędkości 7200 obrotów na minutę, jednak różnica będzie na tyle niewielka, że zazwyczaj jest to po prostu nieopłacalne.
Dlatego też lepszym wyborem jest kupno dysku SSD, który jest dużo szybszy od tradycyjnego dysku HDD i przyrost wydajności będzie od razu zauważalny. Samo uruchamianie systemu operacyjnego na dysku SSD trwa zaledwie kilka sekund. Co prawda takie rozwiązanie ma swoje wady, gdyż tego typu napędy są drogie i mają mniejsze pojemności, ale w erze łatwego dostępu do chmury nie powinno już to stanowić problemu. A cena dysku i tak jest dużo mniejsza niż nowego laptopa, a poczujemy, jakbyśmy mieli inny komputer. Warto zainteresować się modelami Samsung 840 EVO o pojemności co najmniej 250 GB lub Crucial MX100, które mają jeden z najlepszych stosunków jakości do ceny.
Pamięć RAM
To kolejny element laptopa, który spokojnie możemy wymienić w przypadku większości urządzeń. Pamięci RAM, tak samo jak dysk twardy, najczęściej są schowane pod niewielką klapką, umieszczoną na spodzie notebooka. Niewielkim kosztem można np. wymienić 2 lub 4 GB pamięci RAM aż na 8 lub 16 GB. Trzeba jednak pamiętać o kilku szczegółach.
Po pierwsze, w instrukcji obsługi lub na stronie producenta musimy sprawdzić, jaką liczbę GB pamięci RAM obsługuje płyta główna w naszym laptopie. Po drugie, musimy też sprawdzić, jakiego rodzaju pamięci zastosowano. Najprawdopodobniej będą to pamięci DDR3, które są stosowane od wielu lat, ale jeśli mamy dość starego laptopa, to mogą się trafić jeszcze kości DDR2. Musimy się upewnić przed wymianą. No i wreszcie w laptopach są stosowanie dużo mniejsze moduły pamięci SODIMM, a nie tradycyjne DIMM. Tych drugich nie zmieścimy w obudowie komputera.
Odpowiednie chłodzenie
Często bagatelizujemy także temperatury pracy komputera, a to również bardzo ważny aspekt. Jeśli procesor staje się zbyt gorący, to wbudowane w niego zabezpieczenia zaczynają obniżać jego taktowanie i tym samym obniżają wydajność układu. Co prawda w notebookach nie możemy wymienić radiatora, ale o odpowiednią temperaturę możemy zadbać poprzez wykorzystanie podstawki chłodzącej. Warto w taki element zaopatrzyć się na samym początku, dzięki czemu wydłużymy żywotność urządzenia. Musimy także pamiętać, aby nie kłaść laptopa na poduszce lub pościeli, gdyż miękkie elementy mogą blokować wywiewy urządzenia, przez co zakłócana jest cyrkulacja powietrza.
To tylko kilka ze sposobów na przyspieszenie laptopa, ale za to najskuteczniejsze. Największą różnicę poczujemy po wymianie dysku twardego na SSD oraz dołożeniu kilku GB pamięci RAM. Komputer zyska drugą młodość i zacznie działać zdecydowanie lepiej. Niestety nie każde urządzenie da się w ten sposób ulepszyć i np. w Ultrabookach rzadko kiedy mamy dostęp do podzespołów. | Tuning laptopa – jakie mamy możliwości? |
Czujesz się ostatnio wiecznie zmęczony, szybko tracisz energię i nie wiesz, co ci jest? Lekarz zdiagnozował u ciebie niedobór żelaza i przepisał leki, ale nie wiesz, jakie zmiany wprowadzić do swojego jadłospisu? Podpowiemy, co warto jeść, a czego unikać. Żelazo jest wykorzystywane do tworzenia czerwonych krwinek w szpiku kostnym, transportuje tlen do tkanek, a także uczestniczy w syntezie DNA. Jego niedobór może wynikać z wielu schorzeń albo nieodpowiedniej diety i utrudniać funkcjonowanie, a nawet prowadzić do anemii. Zbilansowaną dietą, zawierającą produkty bogate w żelazo, unikniemy niskiego poziomu tego pierwiastka we krwi.
Przyczyny niedoboru żelaza
Nie tylko nieprawidłowo skomponowana dieta może być przyczyną niedoboru żelaza. Oczywiście bardziej narażone są osoby, które drastycznie zgubiły kalorie, przechodząc na dietę. Wegetarianie i weganie nieuważnie komponujący posiłki i sportowcy, powinni być pod szczególną opieką zarówno trenera, jak i dietetyka.
Należy jednak zdać sobie sprawę, że znaczna część przypadków zbyt niskiego poziomu żelaza we krwi spowodowana jest chorobami albo krwawieniami (np. obfitymi miesiączkami). Niedobór żelaza może też sygnalizować poważniejsze schorzenia, takie jak: zaburzenia wchłaniania z powodu uszkodzonej śluzówki lub kosmków jelitowych, wrzody żołądka, nowotwory, zapalenie jelit. W razie podejrzeń niedoboru żelaza należy się zgłosić do lekarza. Długotrwały i niski poziom tego składnika mineralnego może prowadzić do anemii.
Warto również pamiętać, że zwiększone zapotrzebowanie na żelazo mają kobiety w ciąży i w czasie karmienia piersią oraz te, które mają obfite miesiączki (trwające od 7 dni i dłużej), a także sportowcy. Te osoby, by nie doprowadzić do niedoboru żelaza, powinny szczególnie uważać na swój jadłospis.
Kiedy udać się do lekarza – objawy niedoboru żelaza
Niedobór żelaza trudno samemu zdiagnozować bez badania krwi, ponieważ wiele objawów można połączyć z innymi chorobami albo nawet z przemęczeniem. Jeśli jednak szybko łapiesz zadyszkę (wcześniej nie zdarzała się przy wchodzeniu po schodach), jesteś apatyczny i brak ci od rana energii – te objawy mogą świadczyć o niskim poziomie żelaza we krwi. Nie lekceważ częstych bóli i zawrotów głowy, a także omdleń. Zwróć też uwagę na wygląd swojej skóry i odpowiedz na pytanie – czy nie jesteś ostatnio bardziej blady? Znajomi dopytują, czemu jesteś taki przemęczony? Radzą zwolnić i odpocząć? Wiecznie ci zimno? Wypadają ci włosy, a paznokcie są kruche i stale się łamią?
Jeśli zaobserwujesz u siebie takie objawy, udaj się do lekarza pierwszego kontaktu albo bezpośrednio na badanie krwi. Jeśli podstawowa morfologia wykaże przede wszystkim zmniejszoną ilość czerwonych krwinek oraz hemoglobiny w krwince i surowicy (norma krwinek czerwonych dla kobiet: 4,2-5,4 mln/mm³, mężczyzn: 4,5-5,9 mln/mm³; norma hemoglobiny dla kobiet: 11,5-16,0 g/dl, mężczyzn: 12,5-18,0 g/dl), może to oznaczać zbyt niski poziom żelaza we krwi. Lekarz z pewnością ustali leczenie i przepisze leki. W takim wypadku, wskazane jest wprowadzenie zmian do diety.
Produkty, które warto włączyć do diety przy niedoborze żelaza
Przy niedoborze żelaza powinno się znacznie zmodyfikować dietę. Warto wprowadzić do menu produkty bogate w żelazo, ale również takie, które ułatwiają absorpcję tego pierwiastka.
Chlorella (225 mg/100 g) i spirulina (28,5 mg/100 g) – te dwie algi warto suplementować ze względu na wysoką zawartość żelaza, ale również dobrze przyswajalnego białka czy witaminy B12. Z tego względu są szczególnie polecane wegetarianom i weganom. Warto przyjmować je w tabletkach albo dosypywać w postaci proszku, np. do koktajli.
box:offerCarousel
Mięso – zwłaszcza wątroba wieprzowa (18,7 mg/100 g) albo kaszanka (16,9 mg/100 g) zawierają dużą ilość żelaza, które jest bardzo dobrze wchłaniane.
Komosa ryżowa – wśród zbóż zawiera najwięcej żelaza (10 mg/100 g), ale jest również cennym źródłem pełnowartościowego białka. Podstawa dla osób na diecie bezmięsnej!
Żółtko jaja – zawiera 7,2 mg/100 g żelaza, dlatego nie należy wykluczać jajek ze swojego jadłospisu. Można sobie pozwolić nawet na 6 jajek tygodniowo. Najlepiej zaserwować je w postaci jajecznicy albo jajek gotowanych na śniadanie.
Orzechy nerkowca (6,2 mg/100 g) – te słodkawe w smaku orzechy, to nie tylko bogate źródło żelaza. Są również polecane dla diabetyków ze względu na niski indeks glikemiczny i poprawę wchłaniania glukozy w mięśniach.
box:offerCarousel
Natka pietruszki (5 mg/100 g) – nie dość, że jest cennym źródłem żelaza, to jeszcze zawiera ogromną dawkę witaminy C, która poprawia wchłanianie tego pierwiastka. Natka koniecznie powinna znaleźć się w wielu posiłkach osób z niedoborem żelaza.
Kasza jaglana – ma wysoką zawartość żelaza (4,8 mg/100 g), jest lekkostrawna i nie zawiera glutenu. Warto poranną owsiankę zastąpić jaglanką z owocami, np. z suszonymi morelami, które są również cennym źródłem żelaza.
box:offerCarousel
Do diety warto również włączyć otręby pszenne, fasolę, groch, soczewicę czerwoną, soję, pestki dyni i słonecznika. Pamiętaj także o produktach, które ułatwiają absorpcję żelaza. Produkty bogate w żelazo spożywaj z tymi zawierającymi dużo witaminy C, np. cytrusami, czarną porzeczką, pomidorami, kapustą, papryką, żurawiną. Należy również unikać produktów, które zaburzają wchłanianie żelaza – zredukuj spożycie kawy, herbaty, błonnika i zbóż, mleka oraz cukru.
Zdiagnozowanie niedoboru żelaza i przyjmowanie leków nie zniweluje całkowicie problemu. Należy dbać o to, co kładziemy na talerzu. Skupmy się na produktach, które zawierają duże ilości żelaza i ułatwią jego wchłanianie. To mały krok, by cieszyć się lepszym zdrowiem na dłużej. | Dieta przy niedoborze żelaza |
Jeśli twoje dziecko to mały konstruktor i kreatywny budowniczy, kup mu klocki Cobi. Marka ma do zaoferowania naprawdę dużo. Od fantastycznych drukarek do klocków, po zabawki militarne. Co więcej, jest polską firmą. Wybierając ją, wspierasz rodzimy rynek zabawek. Przygotowaliśmy zestawienie 10 najbardziej popularnych kompletów klocków Cobi dla pięciolatka. Oto one. Qixels 3D – Drukarka
Nie ma nic lepszego dla pięciolatka niż samodzielne tworzenie różnych budowli czy figurek. A pomoże w tym drukarka 3D. W zestawie znajdziemy 600 kostek 3D (podporowych pojedynczych i w konfiguracjach), drukarkę, tacki, podstawki, zbiornik, pędzelek i 6 szablonów, 2 uchwyty oczkowe ze sznurkami i instrukcję. Dzięki temu kompletowi można wyczarować prawdziwe cuda. Cena zabawki to ok. 115 zł.
Qixels – zestaw uzupełniający
Drugie miejsce w naszym zestawieniu zajmują zestawy uzupełniające do drukarki 3D. Są to różne komplety klocków. Z każdego zestawu, składającego się z 300 elementów, można ułożyć inną figurkę. Do wyboru dostępnych jest 6 zestawów tematycznych: farma, kosmiczne dowództwo, świat dżungli, królestwo oceanu, atak robali oraz atak obcych. Cena jednego kompletu to ok. 30 zł.
Lotnisko i samolot
Miejsce trzecie zajmują dwa zestawy: lotnisko i samolot. Zestaw, w którym do wybudowania jest lotnisko, liczy 203 elementy. W pudełku znajdują się: lotnisko, wieża, 3 figurki. Natomiast zestaw z samolotem to 350 elementów. W jego skład wchodzi samolot, 2 figurki oraz pojazd. Oba komplety są na licencji stacji BP. Cena? Za 2 zestawy zapłacimy ok. 70 zł.
Mała Armia – czołg
Chłopcy bardzo lubią bawić się w wojnę lub wojsko. Umożliwi im to zestaw z inspirowanej pojazdami uczestniczącymi w II wojnie światowej serii Mała Armia – czołg T-34/85. W pudełku znajduje się 400 klocków i 2 figurki. Czołg po złożeniu ma długość 27 cm, otwieraną klapę, ruchome koła i lufę. Cena zabawki to ok. 70 zł.
Baza pingwinów
450 elementów i 6 minifigurek (Skipper, Rico, Kowalski, Szeregowy i Król Julian). Zestaw Baza Pingwinów z kultowego serialu animowanego Pingwiny z Madagaskaru znalazł się w połowie listy. Bazą jest miejsce, gdzie pingwiny snują niecne plany i tajne misje. Jeśli twoje dziecko jest ich fanem, nie czekaj i zamów zestaw.
Mała wojna – czołg T-34/76
Mała Armia to oryginalna kolekcja klocków, dostępna tylko u Cobi. Umożliwia różne scenariusze zabaw – od terenów pustynnych, przez walki w miastach, aż do walk nadmorskich. Czołg T-34/76 to tank wyposażony w insygnia prosto z radzieckiej Rosji. Zestaw zawiera 400 klocków i 2 figurki. Cena to ok. 70 zł.
Winx – Mega koncert
Coś dla dziewczynek. Zestaw Mega koncert to ogromna scena, na którą prowadzą schodki i 4 figurki ze skrzydełkami (Bloom, Tecna, Flora i Stella). W pudełku znajdziemy 500 klocków, ciekawe akcesoria i instrukcję. Koszt to ok. 80 zł.
Baza Juliana
Ósme miejsce to zestaw, do którego wykorzystano postaci z bajki Pingwiny z Madagaskaru. Baza Juliana składa się z 420 elementów i 3 figurek. W zestawie znajdziemy także takie elementy, jak otwierane przejście, wyrzutnia z kamieniem, wyjmowany kawałek zamaskowanej ściany w murze lub podjazd pod deskorolkę. Całość kosztuje ok. 90 zł.
Monster Trux – Purpurowy potwór
202 elementy, z których można ułożyć maszynę Mrocznych Jeźdźców, czyli purpurowy Monster Trux, będącą w zasadzie ciężarówką z hakiem, tworzą nowoczesny zestaw dla pięciolatka. W jego skład wchodzą także 2 figurki i klocki świecące w ciemności. Co ciekawe, ciężarówka ma napęd na tylne koła. Cena to ok. 45 zł.
Action Town – Traktor
Który pięciolatek nie lubi traktorów? Ten z Cobi jest nie tylko atrakcyjny wizualnie, ale też praktyczny – ma skrętne koła. Składa się go ze 160 elementów, w zestawie Action Town – Traktor znajduje się także 1 figurka farmera. Pojazd po zbudowaniu ma 14,5 cm długości i 10 cm wysokości. Zestaw kosztuje ok. 32 zł. | 10 super zestawów klocków Cobi dla wieku 5+ |
Mając do dyspozycji około 500 zł, można kupić sprzęt audio z nieco wyższej półki. Klienci mogą liczyć na nieco lepszą jakość dźwięku, mocniejsze głośniki i obecność funkcji dodatkowych, takich jak chociażby moduł Bluetooth. Poniżej przedstawiamy kilka modeli wież stereo, którymi warto się zainteresować. Blaupunkt MS12BT
Dysponując kwotą 370 zł, warto rozważyć zakup wieży marki Blaupunkt. Model MS12BT umożliwia odtwarzanie muzyki z płyt CD (w tym plików MP3). Klient może również skorzystać z cyfrowego tunera FM i złącza USB. Producent nie zapomniał o wejściu AUX do wygodnego podłączenia zewnętrznego źródła dźwięku. Dostępny jest także moduł Bluetooth, który pozwala w sposób bezprzewodowy sparować smartfon lub tablet. Wśród dostępnych funkcji znajdziemy między innymi korektor dźwięków. Głośniki charakteryzują się mocą 15 W każdy.
Pioneer X-EM12
Za 400 zł można nabyć wieżę renomowanej marki Pioneer. X-EM12 charakteryzuje się klasyczną stonowaną budową, która idealnie dopasuje się do każdego pomieszczenia. Moc urządzenia wynosi 2 x 15 W. Wśród dostępnych złączy znajdziemy USB i wejście AUX. Nie zapomniano również o entuzjastach płyt CD i rozgłośni radiowych. W zestawie znajduje się pilot do wygodnej obsługi na odległość. Wszystkie informacje są prezentowane na przyjemnym dla oka wyświetlaczu LCD.
Grundig MS 540
Grundig MS 540 to wieża audio, którą możemy nabyć na Allegro za około 450 zł. W cenie tej otrzymujemy dwa głośniki o mocy 5 W każdy, więc jest to sprzęt do niewielkiego pomieszczenia. Dużą zaletą urządzenia jest obsługa radia w cyfrowym standardzie DAB+. Oprócz tego muzykę można odtwarzać z płyt CD (z obsługą MP3) lub z pendrive’a za pomocą złącza USB. Producent zaimplementował też moduł Bluetooth do bezprzewodowego łączenia ze smartfonem lub tabletem. Dopełnieniem jest wejście AUX i funkcja budzika.
Camry CR 1135
Kolejną propozycją w naszym zestawieniu jest wieża marki Camry. CR 1135 charakteryzuje się klasyczną budową i srebrnym wykończeniem. Głośniki cechują się wysoką mocą 150 W. Utwory można odtwarzać bezpośrednio z płyt CD lub nośnika USB. Dostępne jest również wejście AUX i moduł Bluetooth zapewniający bezprzewodowe połączenie. Camry CR 1135 oferuje zaawansowany korektor dźwięku, który pozwala dostosować poszczególne tony do własnych preferencji. Nie zabrakło tunera FM i pilota do wygodnej obsługi urządzenia. Cena na Allegro wynosi około 390 zł.
Philips MCM2350
Philips MCM2350 to model dla osób, które poszukują sprzętu o nieco mocniejszym brzmieniu. Maksymalna moc dwudrożnych głośników wynosi w tym przypadku 70 W. Urządzenie charakteryzuje się ponadto stonowanym wyglądem. Obudowa została w całości utrzymana w czarnym kolorze, dzięki czemu wieża będzie pasować do każdego pomieszczenia.
Sprzęt odtwarza muzykę z płyt CD, złącza USB i wejścia AUX. Producent zadbał o kilka dodatkowych funkcji. Oprócz zaawansowanego korektora graficznego znajdziemy tu również wyłącznik czasowy, który przyda się podczas wieczornych sesji muzycznych. Dzięki niemu wieża nie będzie grała całą noc. Ceny na Allegro rozpoczynają się od 430 zł. Dostępne są też inne modele tej firmy, o podobnych możliwościach. | Wieża audio do 500 zł – czerwiec 2016 |
„Och, dziękuję, na pewno przyjdę” – mówimy, gdy przyjaciele zapraszają nas na urodziny czy wieczór panieński. W następnej chwili w naszych myślach rodzi się niewypowiedziane głośno pytanie, co kupić na prezent. Oto lista najbardziej dziwacznych, zwariowanych i zabawnych podarunków na urodziny lub wieczór panieński. Prezenty do 20 zł
Listę otwierają nieśmiertelne kubki. Tym razem jednak nie będzie na nich niczyjego zdjęcia, słynnej sentencji czy imienia właściciela. Dziś jest na nich królowa Internetu – Mała Mi. Jeśli jakimś cudem jeszcze o niej nie słyszałeś, to wyjaśniam, że jest to postać z kreskówki Muminki, która stała się symbolem złośliwego indywidualizmu. Mała Mi mówi to, co myśli, a jej wypowiedzi drukowane są wszędzie. Kubek ze złośliwą Mi oraz jej powiedzonkiem: „Nie ma ideałów, a jednak jestem!” – z pewnością ucieszy przyjaciół na wieczorze panieńskim. Cena takiego gadżetu to – w zależności od wielkości kubka i rodzaju nadruku – około 8,99–27 zł.
Popularnym niegdyś prezentem były popielniczki. Dziś, gdy palenie jest niemodne, także i one zniknęły z podarunkowych list. Możesz więc obdarować kogoś popielniczką, której zadaniem będzie zniechęcenie do palenia. Ma ona kształt płuc, co już wzbudza u palacza niechciane myśli o szkodliwości palenia, a po położeniu na niej papierosa zaczyna wydawać odgłosy kaszlu i krzyk. Nic, tylko rzucić palenie! Cena takiej popielniczki to 9–25 zł.
A może twój przyjaciel ma problem z kablami wokół miejsca pracy? Zmniejsz rozgardiasz, kupując mu zestaw, który pomoże to uporządkować. Małe silikonowe kuleczki, które można przyczepić do biurka, monitora czy gdziekolwiek potrzeba, ułatwią właściwe prowadzenie kabli. A gdy to okaże się niewystarczające, z pomocą przyjdą silikonowe opaski, którymi można spiąć przewody. Cena takich drobiazgów to od 1 zł za pojedynczą kulkę do 11,90 zł za uniwersalny uchwyt w kształcie podkowy.
Jeśli chcesz, by przyjaciel poczuł się przez chwilę jak bogacz, możesz zaopatrzyć go w papier toaletowy z nadrukowanymi banknotami studolarowymi. W przypadku, gdy twoim przyjacielem jest „mózgowiec”, możesz zamiast banknotów dać mu papier z Sudoku. Cena takich rolek to od 5,99 zł do 19,99 zł.
Prezenty do 100 zł
Zima sprawia, że chcesz się zaszyć pod kocem z kubkiem gorącej czekolady i nic nie robić. Możesz sprezentować swojemu przyjacielowi gadżet, który sprawi, że takie chwile staną się naprawdę ciepłe, kupując mu koc z rękawami. Nic się nie zsuwa, nie odkrywa. Czysta przyjemność, która kosztuje od 16,89 zł do 88,50 zł.
Jeśli twój przyjaciel źle sypia, potrzebny jest mu amulet. Idealny będzie łapacz snów, który według wierzeń przesiewa sny zanim trafią do głów śpiących pod nimi ludzi. A poza tym ładnie wygląda! Cena takiego amuletu kształtuje się w granicach 17–60 zł, w zależności od modelu.
A może coś dla podróżnika? Mapa-zdrapka pozwala ustalić, jakie miejsca zostały już odwiedzone, a które są jeszcze do zobaczenia. Po podróży do danego państwa można zdrapać je jak los na loterii, a resztą mapy motywować się do dalszych wyjazdów. Koszt takiej mapy to od 39,99 zł do 89,95 zł. A skoro o podróżach mowa, to niezbędna jest karta Ninja, która przypomina kartę kredytową i ma aż 18 wspaniałych funkcji. Można nią zastąpić śrubokręt, otwieracz, klucz płaski w kilku rozmiarach, nóż do listów i kartonów oraz linijkę. Cena takiej karty to około 30 zł.
Prezenty powyżej 100 zł
Być może twój przyjaciel lubi naprawdę ciekawe gadżety. Jeśli tak, to z pewnością będzie zainteresowany lewitującym globusem, który dodatkowo pełni funkcję małej lampki. Tajemnica tkwi w zjawisku magnetyzmu. Cena takiego oryginalnego prezentu to 158–199 zł. Jeśli bliska ci osoba marzy o poznaniu wszechświata, wyślij ją w kosmos! Możesz to zrobić już za 849 zł, kupując „laserowy kosmos”, który według producenta zajmuje swoją projekcją całą powierzchnię sufitu w dowolnym pomieszczeniu. Możesz zatem sprezentować komuś jego własne planetarium.
W wymyślaniu oryginalnego prezentu na urodziny czy wieczór panieński – bardziej niż kiedykolwiek – sprawdza się powiedzenie: „Sky is the limit”.
Więcej prezentów na wieczór panieński w Strefie Prezentowej! | Dziwaczne prezenty na urodziny i wieczór panieński |
Literatura i sztuka to niemalże swoiste rodzeństwo, wszak zarówno literatura, jak i wszelkie dzieła sztuki należą do tej samej kategorii dóbr kulturalnych. Splatanie w akcji powieści różnorodnych wydarzeń związanych ze sztuką, traktowanie dzieł sztuki, jako bohaterów, to tylko kilka z niezwykłych zabiegów pozwalających powiązać obie powyższe dziedziny. W pogoni za sensacją
Niezwykle udany to zabieg stosowany w powieściach sensacyjnych lub kryminalnych: uczynić z dzieła sztuki jakąś istotną zagadkę, wartościową rzecz, nie tylko ze względów finansowych, ale także z powodu tego, co za nią stoi. Przykładem na to są dokonywane interpretacje różnych dzieł sztuki, które mogą być rozwiązaniem jakiejś ponurej, odwiecznej zagadki. Z takiego chwytu skorzystał Dan Brown tworząc swój słynny „Kod Leonarda da Vinci”. Jak wiadomo, główny wątek fabularny ociera się o rewolucyjne teorie spiskowe związane z działalnością instytucji znanej jako Opus Dei, ale to sztuka jest w kręgu zainteresowań bohaterów powieści. To właśnie od niej wszystko się zaczyna, od zagadek, jakie pozostawił po sobie zabity kustosz, przez bardzo ciekawe interpretacje kilku obrazów Leonarda da Vinci, jak „Ostatnia wieczerza”, czy „Madonna ze skał”, po poszukiwania słynnego Świętego Graala. Jakkolwiek powieść wywołała sporo emocji wokół siebie, tak jednak trzeba przyznać, że Dan Brown umiejętnie połączył znajomość dzieł Leonarda da Vinci z ekscytującą fabułą sensacyjno-przygodową.
Dzieło sztuki, a konkretnie pewien cenny obraz, to także ważny wątek w powieści Zygmunta Miłoszewskiego pt. „Bezcenny”. Właściwie od niego zaczyna się cała pokrętna historia, chodzi bowiem o odzyskanie zaginionego „Portretu Młodzieńca” Rafaela Santi. Wątek historyczno-obyczajowy jest ciekawie pokazany, ale to historia obrazu, na którego los wpłynęła wojenna zawierucha i machinacje pewnego hitlerowca, podnosi poziom temperatury w fabule. Oczywiście nie byłaby to powieść przyrównywana do thrillerów Dana Browna, gdyby chodziło tylko i wyłącznie o sam obraz, ale trzeba przyznać, że bez tej historii sama powieść wiele by straciła.
Przeczytaj pełną recenzję książki Zygmunta Miłoszewskiego „Bezcenny”.
box:offerCarousel
Gdy sztuka przynosi koszmary
Obrazy czy rzeźby to nie tylko poboczne tematy w literaturze. Zdarza się, że dzieło sztuki staje się bohaterem, albo ma istotny wpływ na losy innych bohaterów. Dobrym przykładem potraktowania dosłownie takiego zabiegu jest powieść „Kiedy byłem dziełem sztuki” Érica-Emmanuela Schmitta. Jej bohater za sprawą pewnego artysty zmienia całkowicie swoje życie i sam staje się żywym dziełem sztuki. Spełniają się wszystkie jego marzenia, zmienia się jego wygląd, jest teraz w centrum uwagi, każdy żywo się nim interesuje. Jednakże spełnione marzenie okazuje się być z czasem istnym koszmarem śnionym na jawie, a powieść staje się swego rodzaju przestrogą przed marzeniami, które nie zawsze idą w parze z realizmem. Jednakże to właśnie w tej powieści znajdziemy mnóstwo odniesień do istoty dzieła sztuki, jego wpływu na życie człowieka, rozwój, a wreszcie wizję nieco fantastyczną o tym, że niektóre z marzeń nie powinny się spełniać.
Przeczytaj pełną recenzję książki Érica-Emmanuela Schmitta „Kiedy byłem dziełem sztuki”.
box:offerCarousel
Podobnym koszmarem staje się dar, jaki odkrywa w sobie bohater powieści Stephena Kinga „Ręka mistrza”. Edgar Freemantle stracił w wypadku rękę, ale to nie jest jego największym dramatem, ponieważ po wypadku zaczyna mieć dziwne stany lękowe, napady szału. Czuje się fatalnie. Gdy zatem odkrywa domek na Florydzie, w którym pragnie wreszcie zaznać spokoju i tylko rysować, wydaje się, że wszystko zmierza ku lepszemu. Niestety, jego niebywały talent i dziwne wizje przelewane na papier powoli stają się źródłem coraz większego niepokoju. Edgar tak naprawdę przestaje kontrolować swój talent, a to, co tworzy… zaczyna go powoli przerażać i przerastać. Stephen King w tej niezwykłej historii zawarł wszystkie klasyczne elementy dobrego horroru, ale trzeba przyznać, że wykorzystując sztukę, ukazał wizję niebywałej sugestywności jej dzieł.
Zawirowania historyczne
Najciekawsze historie, w których sztuka jest jednym z tematów to te pisane przez życie. Zapewne dlatego taką popularnością cieszy się powieść „Walka kotów” Eduardo Mendozy. Sam niewiele mówiący tytuł zapewne nie prowadzi do skojarzeń ze sztuką, ale już spieszę wyjaśnić, że sztuka, a konkretnie malarstwo, pełni w niej istotną funkcję. Powieść obejmuje swoją fabułę okres wojny domowej w Hiszpanii w latach 1936-39, a jej główny bohater, pewien typowy, flegmatyczny Anglik, jest znawcą dzieł sztuki. Z tego powodu przybywa do Madrytu, by dokonać wyceny jednego licznych obrazów księcia de la Igualada. Wkrótce zostanie zamieszany w wydarzenia, jakie będą się rozgrywały w stolicy Hiszpanii, odkryje wiele zaginionych dzieł, a także będzie marionetką w rękach walczących ze sobą frakcji, zwolenników republiki, rewolucjonistów i sympatyków Falangi. Miłość do malarstwa, a później do pięknej kobiety okażą się dla biednego młodzieńca pierwszym krokiem do piekła. Jednakże to, co najciekawsze w tej powieści, to świetnie oddany klimat Madrytu z tamtych lat oraz szczegółowo rozwinięty wątek malarstwa Velazqueza.
Przeczytaj pełną recenzję książki Eduarda Mendozy „Walka kotów”.
Zobacz także inne książki Eduarda Mendozy.
Sztuka, jak widać, pojawia się w literaturze często, nie będąc tylko tematem w tle, ale często również motywem przewodnim fabuły. Może także pełnić różnorodne funkcje, od tropów w zagadkowej zbrodni, przez koszmarne wizje, po motyw przewodni w motywacji głównego bohatera. Niewątpliwie takich przykładów w literaturze jest więcej. | Książki z dziełami sztuki w tle |
Przy zakupie komputera stacjonarnego do domu lub biura należy skupić się nie tylko na jego odpowiednich parametrach, ale także na doborze odpowiednich akcesoriów. Wśród sprzętów, które trzeba dokupić, jednym z najważniejszych jest urządzenie do wyświetlania obrazu. Wybór monitora jest szczególnie istotny, a jego dobra jakość przekłada się na wygodę pracy. W sprzedaży jest bardzo dużo monitorów do komputerów stacjonarnych. Różnią się one wielkością, parametrami i dodatkowymi funkcjami. Poniżej przedstawiamy kilka wartych uwagi modeli, których cena wynosi nie więcej niż 900 zł.
Asus VX239H
Monitor wyświetla obraz o przekątnej 23 cali w rozdzielczości 1920 na 1080 pikseli. W urządzeniu zamontowana została podświetlana diodami LED matryca AH-IPS A+ o proporcjach 16:9 i szerokim kącie patrzenia wynoszącym 178 stopni. Monitor oferuje bardzo dobrą jakość obrazu, która jest niezmienna bez względu na punkt odbioru. Asus VX239H wyposażony został w gniazda HDMI/MHL oraz wbudowane głośniki stereo. Dodatkowo zastosowano w nim funkcję QuickFit Virtual Scale. Umożliwia ona wyświetlanie rzeczywistej wielkości zdjęć i dokumentów na ekranie przed wydrukiem. Cena: ok. 750 zł.
Samsung S24E510CS
To 24-calowy monitor o zakrzywieniu 4000R. Współczynnik kontrastu statycznego 3000:1 oraz kąty widzenia 178 stopni w pionie i poziomie zapewniają bardzo dobrej jakości obraz. Ekran ma rozdzielczość 1920 na 1080 pikseli. Zastosowany w modelu Samsung S24E510CS tryb Eye Saver redukuje emisję męczącego wzrok światła niebieskiego, a technologia Flicker Free chroni oczy dzięki eliminacji migotania ekranu. Cena: ok. 800 zł.
Dell E2316H
Ten monitor generuje obraz o przekątnej 23 cali i rozdzielczości Full HD, czyli 1920 na 1080 pikseli. Urządzenie zgodne jest ze starszymi oraz nowoczesnymi komputerami dzięki złączom VGA i DisplayPort. Model Dell E2316H dzięki opcji montażu ściennego lub przy użyciu opcjonalnego ramienia zaoszczędza miejsce na biurku. Monitor wyświetla obraz w proporcjach 16:9. Ekran cechuje się kontrastem statycznym na poziomie 1000:1. Cena: ok. 700 zł.
HP K7X26AA
HP K7X26AA to monitor o przekątnej obrazu 19,53 cala, rozdzielczości 1920 x 1080 i współczynniku kontrastu statycznego 3000:1, który wyraźnie wyświetla wszystkie treści. Dodatkową funkcją monitora HP K7X26AA jest niskie zużycie energii dzięki inteligentnej konstrukcji o niskiej zawartości halogenu. Monitor oferuje 5 różnych możliwości jego montażu, m. in. montaż ścienny lub regulowaną podstawę na dwa monitory. Cena: ok. 750 zł.
Samsung T24E310EW
Ten monitor może być wykorzystywany również jako telewizor. Wyświetla obraz o rozdzielczości 1366 na 768 pikseli i ma przekątną długości 23,6 cala. Współczynnik kontrastu statycznego wynosi 3000:1. Do monitora można podłączyć nie tylko komputer stacjonarny, ale także konsolę lub antenę satelitarną. Samsung T24E310EW wyposażony został w tryb Sport, który poprawia jakość obrazu, pozwala na zbliżenia oraz podbija dźwięk. Cena: ok. 800 zł.
Posumowanie
Monitor to równie istotne urządzenie co sam komputer stacjonarny. To od niego zależy, jak zostaną wyświetlone treści dokumentów, zdjęć, filmów czy gier wideo. Przed zakupem konkretnego modelu należy przyjrzeć się jego specyfikacji oraz dodatkowym funkcjom i przemyśleć, które parametry są dla nas najistotniejsze. | Monitor do komputera do 900 zł – polecane modele – kwiecień 2016 |
Smartfony wytrzymujące upadek z dwóch metrów oraz wizytę w pralce, są dość drogie. Samsung przygotował alternatywę dla survivalowych telefonów w postaci Galaxy Xcovera 2 S7710. Jak wiele jest w stanie przetrwać to urządzenie? Sprawdźmy. Specyfikacja
Większość wzmocnionych smartfonów ma ubogie wnętrze. W takich sprzętach producent stawia na odporność na czynniki zewnętrzne, a nie na wydajność urządzenia. Z drugą generacją Xcovera jest inaczej. Daleko mu co prawda do topowych modeli, jednak wbudowane podzespoły wystarczą do płynnej pracy systemu oraz pogrania w nowsze tytuły. O ile dwurdzeniowy procesor o taktowaniu 1 GHz oraz 1 GB RAM pozwolą na zagranie w Asphalt 8: Airborne czy Real Racing 3, to skromna pojemność wbudowanej pamięci dostępnej dla użytkownika, już nie. Z biegiem czasu zakup karty microSD będzie konieczny.
Pierwsze wrażenia
„Pancerny” smartfon wcale nie musi być brzydki. Dobrym przykładem na to jest Xcover 2. Mimo wodoszczelnej obudowy prezentuje się bardzo elegancko. Śmiem twierdzić, że to właśnie wzmocniona konstrukcja dodaje mu stylu.
Jak na telefon z 4-calowym wyświetlaczem wydaje się on spory i dość ciężki. Jakość zastosowanych do produkcji materiałów nie wzbudza żadnych zastrzeżeń. Są to solidne plastiki. Smartfon pewnie leży w dłoni. Chropowata faktura tylnej obudowy oraz krawędzie z „bieżnikiem” chronią przed wypadnięciem urządzenia z ręki, nawet gdy jest one mokre.
Jednym z głównych plusów Galaxy Xcover 2 są fizyczne przyciski. Ma to nie lada znaczenie gdy telefon jest zamoczony. Woda skutecznie uniemożliwia korzystanie z dotykowego ekranu. Regulację głośności znajdziemy na lewej krawędzi. Pod wyświetlaczem umieszczono trzy przyciski: „menu”, „Home” i „powrotu”. Amatorów fotografii na pewno ucieszy obecność spustu migawki w postaci fizycznego przycisku. Z tyłu znajdziemy „oczko” kamery, głośnik oraz diodę LED.
Pokrywa jest zamykana na zatrzaski. Dodatkowo przed jej otwarciem, a także w celu dociśnięcia wewnętrznej uszczelki, która chroni baterię przed dostaniem się do niej wody służy specjalny, obrotowy zamek.
Dwie małe klapki zabezpieczają port USB oraz gniazdo słuchawkowe przed dostaniem się do nich wody i kurzu.
Wytrzymałość na czynniki zewnętrzne
Samsung Galaxy Xcover 2 może się pochwalić certyfikatem IP67. Dostają go modele, które są odporne na kurz oraz nie szkodzi im półgodzinny pobyt w wodzie na głębokości metra. Przyznam, że nie oszczędzałem Xcovera 2. W czasie testów telefon był wiele razy zanurzony w strumykach czy stawach oraz parokrotnie lądował w piasku. Wodoodporne urządzenia są o tyle fajne, że gdy zostaną ubrudzone, można je opłukać pod kranem. Smartfon działał po każdej takiej próbie. Parę kropel dostało się do wnętrza obudowy, jednak uszczelka skutecznie ochroniła baterię przed wilgocią.
Ekran
Wyświetlacz o przekątnej 4 cali i rozdzielczości 480 x 800 pikseli prezentuje dobrej jakości obraz, z którego każdy przeciętny użytkownik będzie zadowolony. Wbudowany ekran LCD TFT cechuje się przyzwoitymi kątami widzenia oraz wystarczającym maksymalnym podświetleniem do pracy w słoneczne dni.
Niestety nie znalazłem informacji, czy wyświetlacz jest chroniony przez jakieś „pancerne” szkło typu Gorilla Glass. Zakładam więc, że takiej ochrony nie posiada. Potwierdzałyby to też małe rysy na tafli ekranu. Sprzęt dedykowany osobom aktywnym w pierwszej kolejności powinien otrzymać wytrzymały i odporny na czynniki zewnętrze wyświetlacz.
Audio
„Grill” głośnika został umieszczony na tylnej obudowie. Pomimo jego niewielkich kształtów, dźwięk jest donośny. Jakość brzmienia prezentuje się na przyzwoitym poziomie. Dopiero przy maksymalnej głośności pojawiają się zakłócenia.
Bateria
W smartfonie o mocarnym wyglądzie znajduje się już mniej atletyczna bateria o pojemności 1700 mAh. Urządzenie tego typu powinno zostać wyposażone w mocniejszy akumulator np. 2000 – 2500 mAh, kosztem grubości. W trakcie wakacji nie chciałbym być niemile zaskoczony wyczerpanym ogniwem.
Galaxy Xcover 2 przy tradycyjnym użytkowaniu jest w stanie przepracować bez ładowania przez prawie dwa dni. Rezultat przyzwoity dla standardowych smartfonów, jednak po sprzęcie dla aktywnych osób spodziewałem się dużo lepszego wyniku. W pełni naładowana bateria pozwoli na około 4 godzin rozgrywki (gra Raging Thunder 2, maksymalna jasność ekranu, 50% głośności) lub na około 6,5 godziny odtwarzania materiału wideo (maksymalna jasność ekranu i głośność).
Kamera
W drugiej odsłonie Xcovera znajdziemy kamerę o rozdzielczości 5 Mpix z doświetlająca diodą LED. Zdjęcia wychodzą przyzwoicie przy dobrych oświetleniu. Gorzej wypadają, jeżeli robimy je w zacienionych miejscach. Nie polecam zabierania tego telefonu na wycieczkę jako zamiennika dla aparatu cyfrowego. Poniżej linki do przykładowych zdjęć.
zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3
Funkcja „Woda” teoretycznie ma pozwolić na wykonanie zdjęć pod wodą. Po wybraniu tego trybu użytkownik dowiaduje się, że będzie działać tylko klawisz aparatu, a korzystnie z ekranu dotykowego nie będzie możliwe. Być może trafił mi się wadliwy model, jednak nacisk wody na ekran dotykowy sprawia, że wywoływane są różne komendy jak np. zoomowanie.
Interfejs i oprogramowanie
Smartfon pracuje w oparciu o Androida 4.1.2 (Jelly Bean). Samsung w większości swoich telefonów instaluje autorską nakładę – TouchWiz. Przez cały okres testów nie zauważyłem żadnego spowolnienia pracy, a tym bardziej zawieszenia się systemu.
W pamięci telefonu znajdziemy takie aplikacje jak: CardioTrainer (program motywujący do ćwiczeń oraz zapisywania naszych postępów), ChatON (umożliwia połączenie kilku czatów w jeden), S Terminarz (rozbudowany kalendarz), S Voice (pozwala na wydawanie głosowy komend smartfonowi), Samsung Apps (sklep z aplikacjami od producenta).
Podsumowanie
Samsung Galaxy Xcover 2 zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Po wyjęciu z pudełka nie spodziewałem się ujrzeć stylowego telefonu, a jednak tak się stało. Wzmocniona konstrukcja nadaje mu charakteru i wyróżnia go na tle innych modeli. Jeżeli kierować się tylko wzornictwem, można powiedzieć, że jest to „męski” smartfon.
Na rynku smartfonów możemy znaleźć prawdziwych twardzieli, gdzie upadek z dwóch metrów na beton czy przejechanie ich przez koparkę nie robi na nich żadnego wrażenia. Takie modele możemy znaleźć m.in. u producentów jak Rugged Phones, Caterpillar czy Kyocera. Xcovera 2 nie zalicza się do tej kategorii. Jest to mocny zawodnik, jednak gra w trochę niższej lidze. Samsung zaprojektował telefon dla ludzi aktywnych, jednak nie każdy codzienne przeżywa takie przygody, jak Bear Gryll. GalaxyXcover 2 to kompromis miedzy wytrzymałością, dobrymi parametrami technicznymi oraz ceną. Uważam, że połączenie tych trzech rzeczy udało się koreańskiemu producentowi na piątkę z plusem.
Jeżeli potrzebujesz bardzo odpornego modelu, to polecam Rugged Phones A18, Jeśli stawiasz na mniejszą wytrzymałość ale lepsze parametry, to kup Samsunga Galaxy S4 Active. W wypadku kiedy kierujesz się wyłącznie ceną, to może warto zastanowić się nad Galaxy S Advance, który ma prawie identyczną specyfikację, jak tytułowy model, a jest tańszy.
Samsung Galaxy Xcover 2 kosztuje około 650 złotych. Za tę kwotę dostajemy wytrzymały, stylowy smartfon z nasyconym barwami wyświetlaczem oraz dość dobrymi parametrami technicznymi. | Samsung Galaxy Xcover 2 – test smartfona dla aktywnych |
Utrata ukochanego pupila – ucieczka, przypadkowe zgubienie lub nawet porwanie – to największy koszmar właścicieli. Z pomocą w trudnych sytuacjach przychodzą technologiczne gadżety. Lokalizatory zwierząt pozwolą bez trudu stwierdzić, gdzie w chwili obecnej przebywa przykładowo nasz pies. Część z nich ma jeszcze inne ciekawe funkcje. Co robi i jak działa lokalizator zwierząt?
Lokalizator zwierząt, jak sama nazwa wskazuje, pomaga ustalić, gdzie w tym momencie przebywa nasz zwierzak. W większości tego typu urządzenia dedykowane są psom. Część z nich ma ułatwić odnalezienie pupila, który niespodziewanie, chociażby podczas spaceru, pobiegnie gdzieś daleko.
Nie każdy z nas potrafi bezproblemowo poradzić sobie z psem. Część jest dość niesforna i ani prośbą, ani groźbą nie możemy powstrzymać go przed nadmiernym oddalaniem się czy skłonić do powrotu. Taki lokalizator działa wówczas jak wybawienie.
Lokalizatory dla myśliwych
Nie wszystkie lokalizatory służą do odnajdywania krnąbrnych psiaków. Część z nich ma za zadanie wspomóc nas we współpracy z psami myśliwskimi. Dzięki takiemu gadżetowi możemy przestać przejmować się tym, gdzie obecnie przebywa nas czworonóg i skupić się na tropieniu. Gdy zajdzie potrzeba skorzystania z usług psiaka, możemy swobodnie ustalić, gdzie teraz przebywa.
Rodzaje lokalizatorów zwierząt
Istnieją trzy podstawowe rodzaje lokalizatorów, przynajmniej jeśli chodzi o psy: dźwiękowe, radiowe i GPS. Różnią się sposobem, w jaki pozwalają nam ustalić miejsce pobytu pupila.
Lokalizatory dźwiękowe to najpopularniejszy typ. Taki nadajnik mocujemy na pasku do obroży zwierzaka i od tej pory możemy z niego swobodnie korzystać. Zależnie od tego, na jaki model się zdecydujemy, inna jest maksymalna odległość, z której usłyszymy dźwięk. Część producentów produkuje sprzęt o zasięgu kilkudziesięciu metrów, inne pozwalają zwierzęciu oddalić się nawet na kilkaset.
Drugim rodzajem są lokalizatory radiowe. Jedną z ich zalet jest to, że są małe, przez co wygodniejsze dla psiaka i łatwiejsze w mocowaniu nadajniki. Kluczową z kolei przewagą w stosunku do lokalizatorów dźwiękowych jest wykorzystywanie ekranu LCD. Dzięki temu, jeśli stracimy pupila z oczu, a nie damy rady usłyszeć dźwięku – co może być łatwe na polowaniu, ale w realiach miejskiej dżungli już niekoniecznie – bez trudu ustalimy jego aktualne położenie.
Z tego powodu ten rodzaj lokalizatorów może być szczególnie przydatny dla właścicieli kotów. Jak wiadomo, niektóre z nich potrafią wymsknąć się z domów i zagubić lub po prostu nie wracać kilka dni, co nie jest nam przecież na rękę.
Dzięki takiemu urządzeniu szybko dorwiemy niesfornego uciekiniera. Kluczowe są oczywiście małe rozmiary urządzenia, dzięki czemu kotek nie czuje obciążenia ani dyskomfortu. Zasięg działania takich lokalizatorów wynosi średnio sto kilkadziesiąt metrów.
Najbardziej zaawansowanymi technologicznie lokalizatorami są te wyposażone w GPS. Ten typ ma największy zasięg z przedstawionych tu typów urządzeń, z tego właśnie względu są najczęściej wybierane przez myśliwych.
Niestety, największe możliwości idą w parze z najwyższą ceną. Przykładowy profesjonalny model Geodog– lokalizator GPS – to wydatek rzędu dwóch tysięcy złotych. Na szczęście można zdecydować się na mniej fachowe urządzenia, które pozwolą odjąć nawet jedno zero od wyjściowej ceny.
Pies, który zbytnio oddali się od nas podczas spaceru, może stracić orientację. Do pewnego momentu będzie pamiętał trasę, ale jeżeli ucieknie zbyt daleko, straci możliwość powrotu. Niektóre rasy ze względów genetycznych są bardziej predestynowane do tego typu wycieczek, stąd trzeba otoczyć je szczególną opieką, a przede wszystkim zapobiegać negatywnym konsekwencjom takich sytuacji. Zakup lokalizatora pozwoli całkowicie zażegnać niebezpieczeństwo. | Czy warto kupić lokalizator zwierząt? |
Wciel się w rolę menedżera klubu z jednego z kilkudziesięciu państw z całego świata. Dbaj o finanse, o kondycję fizyczną i psychiczną zawodników, o dobre relacje z mediami i z zarządem. Innymi słowy – poprowadź klub w jego złotą erę. Oto Football Manager 2016. Na sam początek – oto kolejna część kultowej juz serii skupiającej uwagę gracza na zarządzaniu praktycznie wszystkimi aspektami klubu piłkarskiego. Chcąc nie chcąc, tytuł będzie oceniany przez graczy głównie przez pryzmat swoich poprzedników. I jak wypada pod tym kątem?
Niby tak, ale nie, a tak naprawdę to nie wiadomo
I to jest podstawowy problem zFootball Managerem 2016– czym tak właściwie różni się od poprzednich odsłon serii tworzonej przez studio Sports Interactive? Zgodnie z zapowiedziami developerów, FM2016 posiada sporo nowych narzędzi, które usprawnią pracę menedżera, w tym choćby możliwość planowania kariery piłkarzy (a raczej jej rozwoju) czy rozszerzone ekrany informacji o piłkarzach, o ich kontuzjach.
Sporą zaletą jest także usprawnienie systemu rozmowy z zarządem, asystentami czy mediami. Można nie tylko określić ton wypowiedzi (na przykład spokojny lub asertywny), ale i ilość opcji uległa zwiększeniu. Moim zdaniem to spory plus, szczególnie, że moje słowa nareszcie w bardziej wyraźny sposób oddziaływały na zawodników i innych rozmówców – już przy pierwszym spotkaniu z piłkarzami powiedziałem im o moich aspiracjach względem drużyny. Były nieco wygórowane, a dalszymi wyborami konkretnych odpowiedzi nie uspokoiłem ich obaw o zbyt duże wymagania, więc poziom morale sporej części uległ pogorszeniu. Dość realistyczne, prawda?
Zmianie poddano również wygląd Fooball Managera 2016. Silnik graficzny uległ znacznej poprawie, co widać niemal od razu, jeżeli grało się w poprzednią część. A mimo to nie do końca byłem usatysfakcjonowany – chociaż to przecież gra dotycząca „suchego" zarządzania, nie mogłem nie zauważyć, że w odniesieniu do dzisiejszych standardów developerzy mogli się bardziej postarać. Ale już nie narzekam, bo nie to jest w FM2016 najważniejsze.
Zmiany?
Co najciekawsze, od zapowiedzi do premiery wcale nie minęło sporo czasu – mniej niż kwartał. Raczej nikogo to nie dziwi, bo Football Manager ukazuje się regularnie, niemal jak w zegarku. To niestety niekoniecznie pozytywnie wpływa na jakość serii. Niektóre zmiany rzeczywiście były potrzebne, inne już nie do końca, choć nie wadziły, ale jest i grupa tych, które po prostu były kompletnie niepotrzebne, nic nie znaczące, a czasem i wręcz szkodliwe.
Powiem to wprost – rewolucji nie ma. Wydaje mi się, że Sports Interactive co roku zmieniają trochę rzeczy na siłę, żeby nikt nie mógł powiedzieć „hej, to przecież ta sama gra, co przed rokiem!" W końcu najczęściej gracze wyrabiają sobie opinię o danym tytule w ciągu kilkunastu-kilkudziesięciu minut, a przy tym stopniu zaawansowania nie byłoby proste zauważenie wszystkich smaczków.
To też moja kolejna uwaga, bo już nie zarzut – Football Manager 2016 jest skierowany niemal wyłącznie do fanów serii i/lub podobnych gier. Na każdej karcie jest ogrom szczegółów do ustawienia, zmiany czy przyswojenia, co kompletnych laików może przysporzyć o ból głowy. A już na pewno o szybką chęć rezygnacji. Owszem, tutoriale są, podpowiedzi również (i to sporo), ale nie można się oszukiwać, to nie jest gra dla każdego.
Profesjonalne statystyki
Sports Interactive podczas produkcji właśnie tej części swojej sztandarowej serii podjęło współpracę z Prozone, czyli twórcą systemu analitycznego, który fanów wszelkiej maści wirtualnych managerów przyprawia o przyjemny dreszczyk na karku. Nie ma co się oszukiwać, menedżer „w wydaniu" cyfrowym skupia się przecież głównie na statystykach, bo i kto będzie sam dokładnie analizował wszelkie wyniki? No właśnie. A dzięki temu systemowi zarządzanie klubem jest znacznie prostsze, choć nie w dosłownym znaczeniu, bo ekran monitora często zalewa fala cyferek i tabelek.
Inne zmiany dotyczą tak prozaicznych rzeczy, jak wygląd wirtualnego alter ego gracza-menedżera. Rzuciło mi się w oczy także sprzężenie Fooball Managera 2016 z mediami społecznościowymi. Z punktu widzenia gracza jest to albo obojętne, albo uciążliwe (choć nieobowiązkowe), natomiast developerzy trafiają o wiele łatwiej do sporej rzeszy potencjalnych nabywców ich gry. Mimo to, nie lubię takich opcji, bo ani to przyjemne spamować tablice znajomych, ani to specjalny powód do chwalenia, że wygrałem jakiś tam mecz zespołem z pięćdziesiątej ligi.
Także i interfejs użytkownika uległ zmianie, choć nie mówię wyłącznie o wspomnianym już aspekcie wizualnym. Z jednej strony urozmaicają doświadczenie graczy, co się ceni, ale z drugiej odniosłem wrażenie, że to zmiany w większości kosmetyczne i na siłę (część modyfikacji sama chętnie by to potwierdziła, gdyby im na to pozwolić). Tutaj Sports Interactive się niestety nie popisało, choć parę „ficzerów" należy zaliczyć im na plus, w tym choćby usprawnienie niektórych aspektów zarządzania – teraz nie wszystkie szczegółowe informacje wymagają przejścia do osobnego ekranu. Część tych najbardziej podstawowych i najważniejszych jest dostępna praktycznie od ręki.
Na dobre i na złe
No właśnie, skoro zmian iście przełomowych na horyzoncie nie widać, do kogo tak naprawdę trafi Football Manager 2016? Z pewnością do sporej części fanów, którym nie wadziły rozwiązania znane z poprzednich odsłon. Tylko czy to wtedy jest jeszcze nowa gra, czy może mini-dodatek, który w najgorszym przypadku powinien trafić na Steam w postaci DLC do FM2015? Ciężko mi wyrokować, ale nie polecałbym tej odsłony każdemu, a już na pewno nie komuś, kto fanem serii nie jest.
Mimo wszystko, Football Manager grą złą nie jest i w dobry sposób kontynuuje tradycje swoich poprzedników. Poprawiono część problemów, ale przy okazji zachowano również ten specyficzny charakter tytułu, co do najłatwiejszych zadań nie należy. Tak więc Sports Interactive zaserwowało produkcję, która jest dobra, ale nie wybitna, przeznaczona dla dość wąskiej grupy ludzi i o stosunkowo sporym progu wejścia. Ale frajdę sprawia niemałą. | Recenzja: Football Manager 2016 |
Kimono to element ubioru, który powinien znaleźć się w szafie każdej kobiety. Bez względu na styl, jaki preferujemy – możemy wybierać spośród wielu ciekawych wariantów. Kimono daje nam dużo możliwości. Założymy je do zwiewnych sukienek, krótkich szortów czy dopasowanych jeansów. Nic zatem dziwnego, że ostatnimi czasy stało się szczególnie modne, zwłaszcza u światowych projektantów. Podpowiadamy, który fason w tym sezonie warto posiadać i dlaczego. Kimono z frędzlami to jeden z tych rodzajów lekkich okryć wierzchnich, który zasługuje na uwagę. Nie od dziś wiadomo, że frędzle są modne i warto je wykorzystywać w swoich stylizacjach. Ale kimono z frędzlami? To jest absolutny must have sezonu wiosna-lato 2017. Oryginalny dodatek do stroju w klimacie boho, casualowym i romantycznym. Poniżej propozycje z wykorzystaniem tego typu kimona.
Wersja boho
Zapewne większość osób styl boho wyobraża sobie jako zestawy z frędzlami po pas, wiązanymi sandałami i masą dodatków. Jest to jedna z letnich propozycji, ale nie w każdej sytuacji okaże się strzałem w dziesiątkę. W przypadku kimona z frędzlami boho jest jak najbardziej na miejscu, ale pod warunkiem, że dobrze przemyślisz elementy stroju. Jaka odzież będzie zatem odpowiednia? O tym poniżej.
Wiosna za pasem, dlatego możemy porzucić grube ubrania, a zamiast nich skupić się na lekkich i zwiewnych materiałach. Jedwabne sukienki z falbankami, botki à la kowbojki i do tego kimono z frędzlami – absolutny strzał w dziesiątkę!
Casualowy zestaw
Jeśli zależy nam na casualowym zestawie, który łączy w sobie elementy klasyczne i bardziej odważne – warto pokusić się o jeansy z wysokim stanem i kimono z frędzlami. Wyjątkowo dobrym dodatkiem będą botki typu biker i gładka koszula. Najlepiej, jeśli koszula będzie w stonowanym odcieniu – bieli, beżu lub czerni. Dzięki temu nasza narzutka może być w kolorowe wzory i nie zakłóci tym samym spójnej całości.
Jako dopełnienie zestawu warto wybrać zamszową torbę na ramię. Najlepiej, jeśli ona także będzie posiadała dodatek pod postacią frędzli. Jeśli chodzi o kolorystykę, to mimo iż mamy nieograniczone pole manewru, lepiej decydujmy się na modne w tym sezonie odcienie – pudrowy róż, ciemna zieleń lub głębokie bordo.
Romantyczny duet
Romantyczne zestawy zazwyczaj kojarzą się nam ze spódnicami. W tej sytuacji wcale nie jest inaczej. Kto powiedział, że spódnica nie pasuje do kimona z frędzlami? Mini, midi czy maxi – każdy fason nadaje się do stworzenia orientalnego zestawu. Zwłaszcza modele plisowane zasługują na szczególną uwagę.
Dobrym pomysłem będzie połączenie spódnicy o długości maxi z dopasowaną bluzką z długim rękawem. Aby dodać temu zestawowi nutę romantyzmu, warto wybrać takie kimono, które będzie miało motyw kwiatowy. W końcu nie ma nic bardziej romantycznego niż kwiaty – czy to na spodniach, sukienkach, obuwiu, czy kimonie z frędzlami. Łamanie stereotypów jest w modzie, zatem nie bójmy się stosować odważnych rozwiązań.
Uwielbiasz styl boho, ale nie masz co na siebie włożyć? A może wprost przeciwnie, masz w swojej garderobie kimono z frędzlami, a nie wiesz, z czym je zestawiać? Jeśli tak, to ten artykuł jest właśnie dla ciebie. Kimono z modnymi w tym sezonie frędzlami to dodatek, który pod warunkiem, że jest odpowiednio dopasowany do zestawu, może dać spektakularny efekt. Co więcej, stylizacja z użyciem tego elementu odzieży stanie się efektowna i oryginalna. Wystarczy, że weźmiemy pod uwagę powyższe propozycje, a zestaw mamy gotowy. | Kimono z frędzlami, czyli powiew orientu w twojej garderobie |
Co podarować rocznemu dziecku w prezencie? Takie pytanie zadaje sobie niejeden rodzic, czasem też babcia i dziadek. Małe dzieci nie potrzebują ogromnej ilości zabawek, ale na pewno przyda im się jeździk. Tym bardziej, że zabawka może służyć także jako pchacz, jeśli dziecko nie potrafi jeszcze samodzielnie chodzić. Na co zwrócić uwagę przy zakupie jeździka?
Przede wszystkim powinien być bezpieczny i stabilny. Należy brać pod uwagę umiejętności dziecka. Jeśli maluch nie potrafi samodzielnie stawiać kroków, a tak się zdarza, lepszym wyjściem będzie samochodzik z oparciem. Dla nieco bardziej samodzielnych dzieci polecamy jeździki w kształcie motocykli lub rowerków. Ważne by jeździk był bezpieczny, stabilny, lekki i wygodny. Jeśli zabawka spełni te cztery warunki, dziecko będzie z niej na pewno zadowolone. Oto 3 najpopularniejsze jeździki na Allegro.
Miniaturka mercedesa
Choć jest stosunkowo niewielkich rozmiarów, wyglądem do złudzenia przypomina prawdziwy mercedes. Z przodu ma charakterystyczną gwiazdę typową dla marki oraz podobne światła. Ale to nie jedyne detale zaczerpnięte z pierwowzoru. Oprócz tego jeździk ma: wzór chromowanych felg, okrągłe liczniki, elegancką kierownicę. Co ważne, autko jest bezpieczne i ma oparcie chroniące dziecko przed przechyleniem się do tyłu. Zabawkę otrzymujemy w wersji zdemontowanej, ale do złożenia potrzeba niewiele czasu. Dostępna jest w dwóch kolorach: białym i czerwonym. Jej koszt to ok. 109 zł.
Jeździk-samochodzik
Odpowiedni dla maluchów, którzy jeszcze nie chodzą. Może pełnić funkcję jeździka, w którym dziecko, by dojechać do celu, musi odpychać się od podłogi nogami, ale może także być typowym jeździkiem dzięki podkładkom na stopy dziecka. Jeździk-samochodzik jest wyposażony w oparcie i boczne zabezpieczenia. Dzięki temu może jeździć w nim maluch, który dopero zaczął siadać. Pojazd ma także rączkę do pchania przez opiekuna. Zabawka jest wyposażona w skrętne koła, schowek na zabawki i metalowe osie kół. To wszystko sprawia, że jest bardzo bezpieczna. Kosztuje ok. 110 zł.
Jeździk-pszczółka
Zabawka firmy Baby-mix ma opływowe kształty i wyglądem przypomina pszczółkę. Dostępne są różne jej kolory: zielony, żółty, niebieski i różowy. Jej dużą zaletą jest możliwość zdjęcia oparcia, dzięki czemu jeździk może posłużyć jako pchacz dla dziecka uczącego się chodzić. Zabawka ma jednobryłową konstrukcję, co oznacza, że montaż jest szybki, a użytkowanie bezpieczne. Duże, solidne koła o średnicy 14 cm zapobiegają wstrząsom. Całość jest utrzymana w barwnych kolorach i dziecięcej stylistyce. Zaletą jest schowek ukryty pod siedzeniem oraz przyciski, po których naciśnięciu z głośników wydobywają się dźwięki. Cena? Jeździk w kształcie pszczółki kupimy już za 78 zł. | Wymarzony jeździk dla roczniaka |
W dzisiejszych czasach o zakwaszenie organizmu bardzo łatwo. Ciągły stres, używki, zmęczenie, niezdrowe nawyki żywieniowe – wszystko to wystawia organizm na poważną próbę, z której nie zawsze może on wyjść obronną ręką samodzielnie. Raz na jakiś czas warto wspomóc zachodzące w nim procesy oczyszczające. Jak to zrobić? Odpowiednia dieta to podstawa
Jedną z głównych przyczyn zakwaszenia organizmu jest niewłaściwa dieta obfitująca w produkty zawierające szkodliwe toksyny. Naszej kondycji nie sprzyja przede wszystkim nadmiar spożywanych węglowodanów i tłuszczów pochodzenia zwierzęcego. Zawarte w nich związki naruszają równowagę kwasowo-zasadową ustroju, o czym organizm alarmuje na różne sposoby – stajemy się senni, zmęczeni i podatni na infekcje. Coraz częściej mamy problem ze skupieniem myśli i z zasypianiem, a w dodatku pogarsza się stan naszej skóry, włosów i paznokci.
Jednym z najważniejszych elementów diety oczyszczającej są warzywa i owoce. Do jadłospisu warto włączyć je nie tylko ze względu na zawarte w nich witaminy i minerały. W procesie detoksykacji ważną rolę odgrywa znajdujący się w nich błonnik, który pomoże uporać się z nieprzyjemnymi dolegliwościami towarzyszącymi zakwaszeniu. Wspomaga on oczyszczanie jelit z nagromadzonych toksyn, zapobiega zaparciom i wzdęciom, a także zmniejsza wchłanianie cukrów i tłuszczów. Błonnik możemy znaleźć m.in. w pełnoziarnistym pieczywie, otrębach, nasionach i orzechach.
Ważne jest też odpowiednie nawodnienie organizmu. Oczyszczenie przyspieszy picie naturalnych soków, najlepiej przygotowanych samodzielnie ze świeżych owoców, a także zielonej herbaty i naparów przygotowanych z ziół. Godna polecenia jest znana ze swoich leczniczych właściwości szałwia lekarska, która wspomoże trawienie, uniemożliwiając zaleganie w żołądku treści pokarmowych. Działa ponadto przeciwbakteryjnie i przeciwzapalnie.
Po jakie suplementy warto sięgnąć?
Nawet jeśli urozmaiciliśmy dietę, sięgając po produkty zawierające błonnik, jego ilość w dalszym ciągu może nie być wystarczająca. W takiej sytuacji warto sięgnąć po błonnik witalny – suplement uzyskany z dwóch roślin – babki płesznik i babki jajowatej. Działa on jeszcze bardziej efektywnie niż błonnik pokarmowy: poprawia metabolizm, reguluje wypróżnianie i wspomaga walkę z nadmiernymi kilogramami. Dwa razy dziennie warto wypić niewielką ilość soku z jagód acai, który pomoże odzyskać utraconą energię, wyreguluje poziom cholesterolu, ustabilizuje ciśnienie krwi. Dzięki niemu zapanujemy nad apetytem i zmniejszymy ilość wchłanianych tłuszczów i cukrów.
Błonnik możemy znaleźć m.in. w pełnoziarnistym pieczywie, otrębach, nasionach i orzechach.Ważne jest też odpowiednie nawodnienie organizmu. Oczyszczenie przyspieszy picie naturalnych soków, najlepiej przygotowanych samodzielnie ze świeżych owoców, a także zielonej herbaty i naparów przygotowanych z ziół. Godna polecenia jest znana ze swoich leczniczych właściwości szałwia lekarska, która wspomoże trawienie, uniemożliwiając zaleganie w żołądku treści pokarmowych. Działa ponadto przeciwbakteryjnie i przeciwzapalnie.
Po jakie suplementy warto sięgnąć?
Nawet jeśli urozmaiciliśmy dietę, sięgając po produkty zawierające błonnik, jego ilość w dalszym ciągu może nie być wystarczająca. W takiej sytuacji warto sięgnąć po błonnik witalny – suplement uzyskany z dwóch roślin – babki płesznik i babki jajowatej. Działa on jeszcze bardziej efektywnie niż błonnik pokarmowy: poprawia metabolizm, reguluje wypróżnianie i wspomaga walkę z nadmiernymi kilogramami. Dwa razy dziennie warto wypić niewielką ilość soku z jagód acai, który pomoże odzyskać utraconą energię, wyreguluje poziom cholesterolu, ustabilizuje ciśnienie krwi. Dzięki niemu zapanujemy nad apetytem i zmniejszymy ilość wchłanianych tłuszczów i cukrów.
Detoksykację wspomoże młody jęczmień dostępny w formie sproszkowanego soku oraz łatwych do zażywania kapsułek. To nieocenione źródło magnezu, fosforu, wapnia, potasu, cynku i szeregu witamin w dużym stopniu usprawnia pracę układu pokarmowego, zwłaszcza jelit. Młody zielony jęczmień możemy wyhodować samodzielnie na parapecie lub balkonie – roślina ta nie jest zbyt wymagająca. Na zwykły talerzyk z namoczoną w wodzie ligniną lub do kiełkownicy wypełnionej ziemią wystarczy wsypać odrobinę ziaren i podlewać od czasu do czasu.
Aktywność przede wszystkim
Działania te nie będą warte większego zachodu, jeżeli nie wprowadzimy kilku zasadniczych zmian w prowadzonym trybie życia. Po pierwsze – ruch. Regularna aktywność fizyczna usprawni zachodzące w naszym organizmie procesy detoksykacyjne, pozytywnie wpłynie na samopoczucie i doda energii. Jeżeli nie mamy czasu na wieczorny jogging czy regularne wizyty na siłowni, postarajmy się „przemycić” aktywność do naszego życia – wybierzmy schody zamiast windy, wysiądźmy przystanek wcześniej, jak tylko jest to możliwe przesiądźmy się z auta na rower.
Konieczne jest także ograniczenie różnego rodzaju używek. Kawa i papierosy, bez których wielu z nas nie wyobraża sobie dnia, mają silne działanie zakwaszające, dlatego należy ograniczyć je w pierwszej kolejności. Rozstańmy się również z naładowanymi chemią fast-foodami i wysokokalorycznymi przekąskami. Ich miejsce niech zastąpią zdrowe ziarna i orzechy, które można chrupać bez większych wyrzutów sumienia. | Jak oczyścić zakwaszony organizm? |
Krótsza z przodu, dłuższa z tyłu to jej znak rozpoznawczy. Najczęściej uszyta ze zwiewnego szyfonu. Asymetryczna spódnica to absolutny must have tego sezonu. Robi niezwykłe wrażenie, kiedy tył delikatnie faluje za tobą na wietrze. Jest to bardzo dobre rozwiązanie dla pań lubiących zwracać na siebie uwagę. Nie ma szans, że przejdziesz niezauważona. Na każdą okazję
Asymetryczna spódniczka może się stać główną bohaterką wielu naprawdę udanych wakacyjnych stylizacji. Z topem i ramoneską świetnie sprawdzi się na randce lub na spacerze z przyjaciółmi. Jeśli top zamienisz na elegancką koszulę, dorzucisz trochę gustownej biżuterii i kopertówkę, to możesz spokojnie wybrać się na przyjęcie, a w T-shircie oversize, panamie i espadrylach idź zwiedzać miasto lub po prostu załóż strój kąpielowy i śmigaj na plażę.
Szyfon w naturalnym świetle ładnie oddaje barwę, dlatego spódnice zawsze wyglądają tak, jakby były w kolorach HD, czyli bardzo intensywnych i soczystych. Dużym zainteresowaniem cieszą się także modele w pastelach. W połączeniu ze swoją zwiewnością nadają stylizacji niewinnego, dziewczęcego uroku. Na koniec klasyczna czerń i odcienie szarości zbudują wokół ciebie aurę tajemniczości, twój look na pewno będzie intrygował i da jasny sygnał, że masz silną osobowość.
Asymetryczne spódnice występują w różnych wariantach: mini, dłuższe, o różnym stosunku długości tyłu do przodu, a także w różnych kolorach i grubościach gumki. Zdarzają się też z kontrafałdami, plisowane, z rozcięciem… Wybór jest naprawdę bardzo duży.
Wielbicielka butów
Masz świra na punkcie butów, a twoja szafa pęka w szwach? Ta spódnica będzie najlepszą oprawą dla twoich cudeniek. Nie zasłoni, za to ładnie wyeksponuje. Zwłaszcza jeśli wybierzesz szpilki z paseczkiem zapinanym na kostce.
Kto może nosić asymetryczne spódnice?
Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta: tak naprawdę my wszystkie. To niewiarygodne, ale asymetryczne spódnice dobrze wyglądają na wielu sylwetkach i ukrywają mankamenty nóg i talii, więc jeśli o marzysz o takim fasonie spódnicy, nie ma na co czekać.
Masz dużą, okrągłą pupę lub nie masz jej wcale? Świetnie! Od dziś możesz o tym zapomnieć. Materiał z tyłu spódnicy praktycznie cały czas jest w ruchu, więc ani przez chwilę spódnica nie zwiśnie smutno i nie ujawni twojej tajemnicy. Dodatkowy atut dłuższego tytułu asymetrycznej spódnicy dostrzegą te panie, które walczą z cellulitem. Pomarańczowa skórka najchętniej odkłada się właśnie na tylnej stronie ud, więc dłuższy materiał doskonale zamaskuje niedoskonałości. Jeśli masz masywne nogi i mocno odstające rzepki, wybierz opcje z lekko dłuższym przodem. Spódnica odsłoni łydki, ale cały czas będziesz się czuła komfortowo. Jeśli masz krótkie nogi, ten model optycznie je wydłuży i wysmukli. Jeśli natomiast masz chłopięcą figurę, pokochasz ten fason, gdyż optycznie powiększa biodra i podkreśla wcięcie w talii.
Spódnice nie znają pojęcia wieku
Zastanawiasz się, czy w twoim wieku wypada nosić tę spódniczkę? Natychmiast przestań! Absolutnie nie ma żadnych ograniczeń wiekowych dla takich stylizacji. Jeśli uważasz, że mogłabyś się w niej czuć niepewnie, załóż cieliste rajstopy, które ukryją mankamenty twoich nóg i wysmuklą je.
Ruch
Nie zapomnij, że ta spódnica ma krój idealny dla aktywnych. Kocha ruch, w spoczynku traci swoją magię. Całe jej piękno polega na tym, że delikatnie faluje na wietrze, więc nigdy nie zapomnij jej na imprezę, gdzie będziesz tańczyć. Gdy goście zobaczą, jak ten materiał współgra z ruchami twojego ciała na parkiecie, nie licz, że tego wieczoru będziesz podpierać ściany. Zostaniesz królową imprezy. Zwłaszcza jeśli jesteś fanką gorących rytmów latynoamerykańskich. | Asymetryczne spódnice – dla kogo? |
Jak co roku na Halloween, duże grono dzieci będzie mieć strój pirata. Okazja wymaga jednak urozmaicenia popularnego kostiumu odpowiednią dozą „straszności”. Jak stworzyć przerażający strój pirata? Strój pirata na Halloween – DIY
Wbrew pozorom samodzielne stworzenie stroju pirata wcale nie będzie takie trudne. Zwłaszcza że konwencja Halloween pozwala na pewną dozę niedoskonałości, która może prezentować się jako zamierzony zabieg. Do stworzenia kostiumu będą potrzebne ubrania stylem przypominające takie, które mógłby założyć sam kapitan Jack Sparrow. Przydadzą się więc wszelkie bluzki z ogromnymi żabotami, kamizelki, skórzane spodnie, ozdobne chusty i mnóstwo kolorowej biżuterii. Jeżeli poszperasz trochę w domowych szafach, to z pewnością znajdziesz elementy, które stworzą strój na miarę dzielnego pirata. Każdy szanujący się zdobywca mórz i oceanów musi być wyposażony w kilka charakterystycznych atrybutów, dzięki którym będzie wyglądał nieco bardziej przerażająco. Nie może zabraknąć więc czapki pirata, najlepiej takiej z dużą, widoczną czaszką z przodu. Obowiązkowym akcesorium będzie także przepaska na jedno oko. Sprawi ona wrażenie, że nasz mały pirat stoczył już niejedną morską bitwę. Możecie też wspólnie stworzyć hak imitujący brak jednej ręki. Do jego zrobienia potrzebny będzie zwykły, koniecznie plastikowy (ze względów bezpieczeństwa) wieszak na ubrania. Wystarczy odciąć jego górną część i, za pomocą taśmy lub kleju, przymocować ją na zbyt długim rękawie, w którym ukryta zostanie prawdziwa ręka. Fajnym pomysłem na sprawienie, że strój ten będzie nieco bardziej przerażający może być także odpowiedni makijaż, wykonany farbkami do twarzy dla dzieci. Kto powiedział, że zdobywca mórz nie może mieć twarzy kościotrupa?
Strój pirata dla dziewczynki – gotowe propozycje
Wśród kostiumów piratki znajdziesz mnóstwo różnych modeli w rozmaitych stylach. Możesz wybrać dla swojej córki zarówno strój wyposażony w spódniczkę, w bardziej dziewczęcym stylu, jak i przebranie ze spodniami w roli głównej. Decydując się na pierwszą opcję, na Halloween postaw na te stroje, które prezentują nieco bardziej dramatyczny wygląd, czyli takie, w których spódniczka jest np. mocno postrzępiona. Aby urozmaicić wygląd i nadać mu strasznego wydźwięku, możesz pobawić się wraz z dzieckiem w dodanie piratowi znamion bardziej „horrorowatych” postaci. I tak twarz zamieni się dzięki makijażowi w kościotrupa, a ubrania mogą przypominać takie, których nie powstydziłby się żaden przerażający zombie.
Kostium pirata dla chłopca – jaki wybrać?
Kostiumy pirata dla chłopca wyposażone są już w więcej akcesoriów, które nadadzą się do stworzenia przebrania godnego Halloween. Wśród nich można znaleźć pistolety, szable, haki, które będą imitować brak ręki, przepaski na oczy czy gadżety z czaszkami. Dzięki temu całość stylizacji nabierze bardziej strasznych akcentów. Jeżeli twój syn jest jeszcze mały, to takie przebranie z pewnością mu wystarczy. Gdy jednak chłopiec pragnie nieco więcej dramaturgii, możesz zaproponować mu urozmaicenie stroju przy wykorzystaniu strasznych gadżetów, typu sztuczna krew, sztuczna szczęka z ostrymi zębami, czy zabawkowe, lecz przerażające pająki. Wszystko zależy od waszej wyobraźni.
Strój pirata to jeden z ulubionych sposobów dzieci na przebranie się, nie tylko z okazji Halloween. Jednak ten wyjątkowy wieczór wymaga odpowiednio strasznej oprawy, która zagwarantuje więcej cukierków w koszyku oraz większe uznanie w oczach kolegów. Wyposaż więc dziecko w dodatki, które będą wzbudzać właściwe dla tego dnia emocje. Pamiętaj również, że kostium dla kilkulatków wcale nie musi być straszny i jeżeli twój maluch zapragnie zostać piratem, to najważniejsze jest to, żeby spełnić jego marzenie. Konwencję Halloween można postawić na drugim miejscu.
Sprawdź, co jeszcze przyda Ci się na Halloween! | Strój strasznego pirata idealny na Halloween |
Klocki to jedna z najbardziej uniwersalnych zabawek i można założyć, że odpowiednio dobrane ucieszą każde dziecko. Korzystanie z nich nie tylko przynosi dużo radości dzieciom, ale również doskonale stymuluje ich rozwój. Klocki sprawdzają się równie dobrze jako zabawka do samotnej zabawy, jak w towarzystwie. Mogą służyć nie tylko do budowania, ale też do późniejszej zabawy figurkami. Są doskonałym narzędziem, które umożliwia swobodną zabawę i nie ogranicza dziecięcej kreatywności.
Klocki najlepszą zabawką
Zabawa klockami bez wątpienia przynosi wiele radości. One same jako zabawka posiadają wiele unikalnych atutów:
korzystanie z nich stymuluje rozwój dziecka i pomaga w wykształceniu konkretnych umiejętności – zarówno fizycznych, jak i poznawczych;
można z nich korzystać przez długi czas – choć czasem wydaje się, że porządny zestaw klocków (najczęściej wybierane marki to Lego, Clemmy czy Geomag) to stosunkowo duży wydatek, warto mieć świadomość, że starczają one dziecku na długie lata, ten sam zestaw, który dostanie na pierwsze okolicy może być ciągle atrakcyjny pod koniec przedszkola;
dają wiele możliwości – pomysłów na zabawę klockami jest bez liku, szczególnie jest wybrany zestaw klocków służy nie tylko do tworzenia konstrukcji, ale zawiera też jakieś postaci czy zwierzęta, tak jak jest w przypadku Lego Duplo;
dziecko może się nimi bawić razem z rodzicem, ale też samo;
większość z nich jest trudna do zniszczenia i łatwa do utrzymania w czystości – Lego można nawet prać w pralce.
Czego uczy zabawa klockami?
Zabawa klockami rozwija wiele umiejętności na każdym etapie rozwoju dziecka. Najmłodsze dzieci mogą dzięki temu ćwiczyć zdolności manualne i koordynację wzrokowo-ruchową. Budowanie wieży czy łączenie ze sobą poszczególnych to wyzwania, które będą wspierać ten obszar rozwojowy. Maluchy dzięki klockom poznają też reguły przyczynowości, obserwując jak klocki spadają z wysokości czy jak łatwo zniszczyć wieżę. Równocześnie odkrywają, że cała figura może być złożona z wielu elementów, że można ją niszczyć i składać ponownie, co dla wielu z nich jest zajęciem głęboko angażującym na wiele tygodni.
box:offerCarousel
Wiele zestawów klocków (na przykład Lego Duplo dla najmłodszych) jest tak skonstruowanych, że dodatkowo umożliwiają małym dzieciom naukę. Składają się one z dość dużych klocków o różnych kształtach i kolorach, często zawierają przedmioty codziennego użytku, zwierzęta czy rośliny. Dlatego podczas zabawy nimi dzieci uczą się jak wyglądają różne gatunki czy przedmioty, uczą się też różnicowania i przypisywania obiektów do kategorii. Warto pamiętać, że nabywanie tych umiejętności odbywa się samoistnie w trakcie zabawy, szczególnie kiedy rodzic dużo rozmawia z dzieckiem i nie ma potrzeby urządzania mu jakiegoś regularnego i konkretnego treningu, odpytując z nazw kształtów, kolorów czy zwierząt.
Zabawa klockami na każdym etapie pomaga też kształtować dziecku umiejętności matematyczne. Dziecko może je liczyć, segregować do zbiorów czy poznawać dzięki nim relacje przestrzenne. Szkolne dzieci z pewnością chętniej sięgną po bardziej skomplikowane klocki konstrukcyjne, jak na przykład Lego Technics. Niektóre zestawy pomagają też w poznaniu podstaw robotyki.
box:offerCarousel
Gotowe zestawy klocków często posiadają instrukcję podpowiadającą, jaka należy je zbudować. Takie styl budowania pozwala na ćwiczenie pamięci krótkotrwałej, a także umiejętności odwzorowywania gotowego kształtu. Są to rzeczy bardzo przydatne w dorosłym życiu. Z drugiej strony niezwykle cennym doświadczeniem jest, kiedy dziecko buduje zgodnie ze swoim uznaniem i bez wzoru, co rozwija w nim kreatywność i wiarę we własne pomysły, dlatego warto pozwalać mu na mieszanie ze sobą zestawów czy kupować takie, które zostawiają dużo przestrzeni przy budowaniu. Niektóre dzieci miewają okresy w swoim życiu, kiedy chcą budować tylko po swojemu albo takie, kiedy to co tworzą musi być dokładnym odwzorowaniem przykładu i bardzo się denerwują, kiedy nie jest tak jak chcą. Dobrze jest wtedy pamiętać, że jest to naturalny proces, który sam przejdzie i pozwalać im bawić się w taki sposób, jaki im odpowiada.
Jakie klocki dla dziecka wybrać?
Wybór klocków na prezent dla dziecka nie zawsze jest prosty, gdyż trzeba wziąć pod uwagę kilka czynników. Najmłodszym dzieciom (1-3 lata) należy kupować zestawy z odpowiednio dużymi elementami, przeznaczone dla tej grupy wiekowej. Nieprzemijającym trend to klasyczne klocki drewniane (warto zwrócić uwagę czy mają certyfikaty i były malowane nietoksycznymi farbami), zestawy moje pierwsze Duplo czy Clemmy.
box:offerCarousel
Przedszkolaki ucieszą zestawy, z których można zbudować konkretne rzeczy – zoo, dom, szkołę, szpital czy straż pożarną, a następnie bawić się za nich pomocą. Zastanawiając się, po jaką kategorię tematyczną sięgnąć, dobrze jest iść za zainteresowaniami dziecka (wiele zestawów nawiązuje do znanych bajek). Nie warto też kierować się stereotypami dotyczącymi płci podczas wyboru zestawów, gdyż wiele dzieci woli zabawki, które nie do końca się z nimi pokrywają.
Dzieci w wieku szkolnym najchętniej sięgają po klocki konstrukcyjne czy zestawy do budowania pojazdów lub robotów. Wiele z nich, szczególnie jeśli posiadają duszę kolekcjonerską lubi też zestawy oparte o postaci z ich ulubionych bajek (na przykład Lego Kraina Lodu), filmów ( na przykład Lego Star Wars) czy gier (na przykład Lego Minecraft).
box:offerCarousel
Ciekawą opcją części dzieci są też klocki służące do zabaw logicznych, które bardzo dobrze rozwijają umiejętności matematyczne i funkcjonowanie mózgu. Warto jednak mieć na uwadze, że nie wszystkie dzieci chętnie będą z nich korzystać. Należą do nich między innymi układanki logiczne, układanki geometryczne czy klasyczny tangram. | Dlaczego klocki są jedną z najlepszych zabawek dla dzieci? |
Joga to prawdopodobnie najstarsza aktywność stworzona w celu wzmacniania i kształtowania ciała. Joga, jako mocno związana z medytacją i religią, praktykowana była przez wieki, aby nie tylko wzmacniać ciało, ale i uspokajać ducha. Dziś również my możemy czerpać z jej dobrodziejstw. Joga
Joga pozwala wzmocnić tonus mięśniowy, rozciąga, poprawia kondycję, wzmacnia wydolność oddechową, a przy tym wspaniale relaksuje.
Joga, tak jak i inne aktywności, podlega swoistym modom. Już teraz w każdym większym mieście można wybierać z różnych szkół i zdecydować się na taką, która najbardziej odpowiada naszemu temperamentowi oraz temu, co chcemy ćwiczeniami osiągnąć.
Zacznijmy od tego, że większość rodzajów jogi jest niewymagająca sprzętowo: potrzebne są legginsy, koszulka i mata. Panie muszą zakupić stanik sportowy, ale nawet to nie musi być dużym wydatkiem, bo w przypadku ćwiczeń statycznych kwestia utrzymywania biustu nie jest problematyczna.
Rodzaje jogi
Hatha joga – jest to ogólny termin, który faktycznie ma zastosowanie podczas mówienia o wszystkich szkołach czy praktykach jogicznych. Jednak jeśli szkoła, którą chcemy wybrać, ma w nazwie zajęć to określenie, to można spodziewać się ćwiczeń łagodniejszych, o mniejszej intensywności. Dlatego będzie to dobra szkoła dla początkujących – uczy pracy z ciałem i oddechem oraz wprowadza w ten specyficzny rodzaj sportu.
Ashtanga to dynamiczna forma jogi, która polecana jest najczęściej dla osób, które już miały styczność z tym typem aktywności. Zajęcia potrafią mocno zmęczyć, bo zazwyczaj prowadzący narzuca zdecydowane tempo. Ta szkoła nadaje się również dla osób, które trenują ciężkoatletycznie i poszukują jakiejś aktywności, która pozwoli im się mocno zmęczyć, ale jednocześnie będzie naciągała stale przykurczane mięśnie. Prawdziwy fan jogi powinien praktykować Ashtangę 6 razy w tygodniu, poza pełnią i nowiem.
Ciekawostką tej szkoły jest ustalona kolejność asan, w których standardowo pozostaje się 5 oddechów. Ma to skupić uwagę ćwiczącego na medytacji w ruchu, nieco rutynowej. Wielu osobom to odpowiada, inni nie lubią takiego rodzaju formalizowania tej aktywności.
Mysore – wywodząca się z Ashtangi – oznacza, że każdy z uczniów ma własną sekwencję asan. Zajęcia z nauczycielem polegają na tym, że koryguje on pozycję, może udzielać rad, ewentualnie asystować, ale nigdy nie podaje tempa ani rodzaju ćwiczeń.
Vinyasa – popularna również jako power joga – ma dosyć dynamiczną formę, ale nie ma w niej, jak w Ashtandze, określonej sekwencji ruchów, jest zatem odniesienie do klasycznych szkół, a poziom medytacyjny osiąga się nieco inaczej – pracując z oddechem. Jest bardzo popularna, bo zawiera elementy Powitania Słońca – chyba najbardziej znanych asan. Mają one za zadnie wzmacniać ciało, ale też polepszać jego harmonię z duchem, a zatem relaksować i uspokajać.
Kundalini – to joga duchowa. Silnie zakorzeniona w religii, kładzie nacisk przede wszystkim na medytację, oddechy, mudry i sutry. Praktykuje się asany, ale głównie siedzące, bo zadaniem tej aktywności jest osiąganie wyższych poziomów świadomości.
Iyengar – nazwa wywodzi się od twórcy tej szkoły. Szkoła najbardziej polecana początkującym – często używa się w niej klocków, wałków, pasków, a nawet krzeseł i zwiniętych ręczników. Ta szkoła powinna być wybierana przez początkujących. Kładzie się w niej nacisk przede wszystkim na zapoznanie się z ciałem, a zatem objaśnienie asan oraz ich prawidłowe wykonanie w połączeniu z oddechem. Pozycje utrzymuje się stosunkowo długo, co pozwala poprawić elastyczność oraz spala zaskakująco dużo kalorii.
Yin – powolne, relaksujące zajęcia. Duży nacisk kładzie się na długotrwałe utrzymywanie pozycji, co ma uczyć cierpliwości, ale również świadomości ciała.
Birkam – zwana również hot jogą. Praktykuje się ją w zamkniętym, mocno ogrzanym (ponad 40 stopni Celsjusza) pomieszczeniu. Jest to sekwencja 26 pozycji wykonywanych w tej samej kolejności. Spala naprawdę mnóstwo kalorii, ale jest bardzo wymagająca dla ciała i nie każdemu wolno ją uprawiać.
Joga w parach – asany praktykuje się z partnerem. Właściwie aktywność dość luźno oparta na klasycznej szkole.
Air joga – joga w podwieszeniu. Ćwiczenia wykonuje się w specjalnych chustach czy hamakach. Jest duża dowolność w kolejności asan, nie kładzie się też wielkiego nacisku na medytację. Duchowość tej aktywności objawia się oderwaniem ciała, rozluźnieniem, pogłębieniem pozycji statycznych. Jest to szkoła dla bardzo zaawansowanych i lepiej nie wykonywać jej w domu, bez asysty.
Jak widać, jest w czym wybierać! | Jakie są rodzaje jogi? |
Eksponowany dekolt przyciąga spojrzenia. Szczególnie wymagająca, zwłaszcza u kobiet dojrzałych, jest skóra szyi i dekoltu. Starzeje się ona dużo szybciej niż twarz, ponieważ jest bardzo delikatna i cienka. W związku z tym należy używać specjalnych kosmetyków, takich, które zawierają składniki odżywcze i regenerujące. By szyja i dekolt nie zdradzały naszego wieku – a dzieje się tak często – wystarczy zmienić kilka przyzwyczajeń. Skóra na szyi i dekolcie jest cienka, posiada niewiele włókien kolagenu i elastyny oraz niewielką ilość gruczołów łojowych. Dlatego szybko wysusza się, wiotczeje i marszczy. Poza specjalistycznymi kremami wygląd szyi i dekoltu można szybko poprawić zimnym lub ciepłym okładem lub kompresem. Wygładzi i odżywi skórę dekoltu ciepły okład z oliwy lub olejku arganowego. Ujędrni i poprawi napięcie skóry masaż kostkami lodu owiniętymi w delikatną szmatkę.
Pielęgnacja szyi i dekoltu
O dekolt trzeba dbać tak samo jak o twarz, a często o tym zapominamy. Można stosować specjalne preparaty do pielęgnacji szyi i dekoltu, ale z powodzeniem nadadzą się też te, których używamy do pielęgnacji twarzy. Warto pamiętać o starannym demakijażu dekoltu. Kremy na te specyficzne miejsca naszego ciała powinny zawierać witaminy, zwłaszcza A i E, koenzym Q10, kolagen i kwas hialuronowy. Doskonale sprawdzi się olejek arganowy delikatnie wklepywany w dekolt. Te podstawowe składniki kosmetyków do pielęgnacji dekoltu pomogą utrzymać skórę w dobrej kondycji, nawilżą ją, ujędrnią i odżywią. Podczas aplikowania kremu można wykonać kilkuminutowy masaż. Aby krem lepiej i skuteczniej działał, co pewien czas wskazany jest peeling. Najlepiej enzymatyczny, bo jest znacznie delikatniejszy i bardziej odpowiedni do wrażliwej skóry dekoltu.
W gabinecie kosmetycznym
Od czasu do czasu warto odwiedzić gabinet kosmetyczny, by poddać się specjalistycznym zabiegom. Najlepiej zrobić to jesienią, kiedy po lecie skóra dekoltu wymaga regeneracji, lub na wiosnę, gdy odkrywamy dekolt i zależy nam na jego perfekcyjnym wyglądzie. Gabinet zaoferuje nam odmładzające zabiegi na skórę szyi i dekoltu. Najbardziej polecane są te mocno nawilżające i odżywcze. Odpowiednio dobrane preparaty, masaże i maski sprawią, że skóra dekoltu będzie rozjaśniona, bardziej napięta, a drobne zmarszczki staną się mniej widoczne. Doskonale sprawdzą się maski kolagenowe, z alg morskich i ujędrniające, tzw. minilift. Efekt będzie zadowalający dopiero po kilku zabiegach (od 3 do 8) wykonanych w określonym odstępie czasowym.
Najnowszy zabieg na dekolt to hydrolifting. Pod skórę wprowadza się kwas hialuronowy, który uzupełnia ubytki tkankowe, poprawiając napięcie skóry. Kurację dekoltu może również zalecić lekarz. Możliwości jest kilka: zabieg z wykorzystaniem osocza, które stymuluje procesy odnowy tkanek; termolifting z RF z wykorzystaniem fal radiowych; peelingi z kwasami o mocnym stężeniu.
Nie tylko kosmetyki i zabiegi
Wiele dobrego możemy zdziałać dla wyglądu naszego dekoltu, zmieniając złe nawyki, takie jak np. garbienie się. Właściwa postawa, uniesiona głowa nie tylko poprawi wygląd szyi, ale doda nam pewności siebie. Gdy długo siedzimy przed komputerem, warto wykonać krótką gimnastykę, poruszając głową w różne strony i wzmacniając mięśnie szyi. Nie śpijmy na dużych poduchach – im bardziej płasko leżymy na łóżku, tym lepiej. Co najważniejsze, uważajmy na słońce. Wiosną i latem stosujmy kremy z filtrami, a latem, jeżeli już koniecznie musimy dekolt opalać, używajmy bardzo wysokich filtrów.
Makijaż szyi i dekoltu
Wykonując makijaż twarzy, nigdy nie zapominajmy o dekolcie. Powinien on mieć ten sam odcień, co twarz, więc jeżeli używamy podkładu czy pudru, na dekolt nakładamy ten sam preparat. Zatuszuje on niedoskonałości na skórze i ją wygładzi. Na dekolcie doskonale sprawdzają się samoopalacze i pudry rozświetlające, a latem czy na specjalne okazje – żele, balsamy i pudry z drobinkami złota. | Jak olśnić dekoltem? |
Jest również przestrzenią do wspaniałego relaksu i odpoczynku. Bo jak wiadomo nasz organizm regeneruje się głównie przez sen. Aby nasz sen był spokojny, przestrzeń, w której śpimy, powinna być wyjątkowa i spójna z naszą osobowością. Jakie więc dobrać dodatki do klasycznie urządzonej sypialni? Jeśli lubimy ponadczasowe wnętrza i dobrze czujemy się w pomieszczeniu wypełnionym drewnem, to koniecznie musimy swoją oazę spokoju wzbogacić o dodatki i bibeloty w stylu klasycznym.
Jakie dodatki wybrać, aby poprzez ich obecność w sypialni nadać klimat stylowej przestrzeni?
Tkaniny
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Kiedy wchodzimy do sypialni, na ogół właśnie tkaniny przykuwają na początku naszą uwagę – ciężkie zasłony, firany, pled na łóżku czy nawet ciekawy wzór na pościeli. Jeśli lubicie mieć miękko pod stopami, to idealny w sypialni będzie dywan, który pozwoli nam rano na postawienie bosej stopy na puszystej podłodze i zapewni komfort po przebudzeniu. Użyjmy pościeli w ciekawym kolorze a pled przykrywający łóżko niech będzie z mięsistej tkaniny – może być wełniany, robiony na „babcinych” drutach. Świetnie będą wyglądać ciekawie stylizowane poduszki w dużej ilości, które zachęcą do wylegiwania się w łóżku.
Oświetlenie
Nie ma nic ważniejszego przy tworzeniu nastrojowego klimatu jak światło, które przenika do nas z lamp. Koniecznie muszą się pojawić lampki nocne – przy łóżku oraz w formie kinkietów. Lampa w stylu klasycznym będzie miała abażur z tkaniny lub ceramiki, ale w sypialni polecam tkaninowe abażury. Nie zapomnijmy wieczorem o zapachowych świecach, które swoim wyglądem stworzą nam intymny nastrój, a płomień żarzącej się świecy ożywi przestrzeń.
Kolory
Postawmy na ponadczasowość i harmonię, czyli wprowadźmy beże, brązy, ciepłe szarości, écru czy też biele. Wszystkie te odcienie możemy ożywić kolorem zgaszonej pomarańczy, która świetnie uzupełnia stonowane i eleganckie kolory. Pięknie też w klasycznej przestrzeni będzie wyglądał kolor musztardowy, który ma w sobie wiele ciepłego żółtego odcienia. Nie bójmy się eleganckiego złota. Nada ono wyrazistości a i również subtelności.
Na ścianie
Ubierzmy ściany w obrazy czy lustra, ożywmy je – tak, aby nie zostały puste i zapomniane.
Pamiętajmy, wnętrza stylowe lubią pławić się dodatkach, więc powieśmy interesujący obraz w ciekawej ramie i rodzinne fotografie. Nie zapomnijmy o lustrach. Szczególnie w kształcie rozświetlającego sypialnie słońca w miedzianych i złotych oprawach. Takie lustra wprowadzają w dobry nastrój, który tak jest ważny w tym pomieszczeniu.
box:shoppingList
box:shoppingItem
box:shoppingItem
box:shoppingItem
box:shoppingItem
box:shoppingItem
Trochę zieleni
Kwiaty doniczkowe powinny się znaleźć w miejscu, w którym śpimy. Postawmy donice z kwiatami na podłodze, w kwietnikach niedaleko łóżka czy też na komodzie. Zyskamy nie tylko dostęp do tlenu, ale też ożywimy wnętrze zielenią, np. storczyk przyciągnie uwagę niebanalnymi kwiatami.
W sypialni często umieszczamy dodatkowy mebel, jakim jest toaletka, która może być meblem-dodatkiem. Wybierzmy taką, aby miała ozdobne lustro, ciekawy klasyczny wzór.
Może ona odbiegać od innych mebli wizualnie – co w odbiorze podkreśli jej indywidualność.
Będzie przyciągała uwagę. Postawmy na niej nasze osobiste dodatki, by nieco ją ożywić.
Pamiętajmy, że nawet mając proste fornirowane meble, możemy tak dobrać dodatki i bibeloty, że całość wnętrza przeobrazi się w klasyczną i elegancką przestrzeń. Dobrze dobrane tkaniny, lampy, świece, figurki, fotografie dopełnią wnętrze sypialni i sprawią, że stanie się przytulna i intymna.
Sypialnia to miejsce wyjątkowe. Stwórzmy w niej taki klimat, abyśmy codziennie przed snem i po przebudzeniu rano czuli, że wnętrze idealnie do nas pasuje. Sypialnia w stylu klasycznym to miejsce niezwykle przytulne i zachęcające do spędzania w niej czasu. Każdy bibelot, który się w niej znajdzie, nada tej przestrzeni charakteru i podkreśli smak dobrego stylu. | Dodatki do sypialni w stylu klasycznym |
Po tym jak kierowca podejmie decyzję o zakupie nowych opon, nadchodzi pora na ich wybór. Mowa tu nie tylko o firmie czy rozmiarze. Dostępne są bowiem trzy różne rodzaje ukształtowania bieżnika: symetryczne, asymetryczne i kierunkowe. Na pierwszy rzut oka pojęcia te z pewnością niewiele powiedzą nabywcy. Skąd zatem wiedzieć, jakie mają one wady i zalety? Które powinniśmy wybrać? Opony o bieżniku symetrycznym są w zasadzie najprostsze, najmniej zaawansowane technologicznie i najczęściej spotykane na felgach niewielkich samochodów o małej mocy i niskim momencie obrotowym. Bieżnik charakteryzuje się tym, że każda z jego stron ma taki sam kształt, przez co można je założyć w dowolnej pozycji, co z kolei ułatwia montaż. Poprzez takie ukształtowanie opony idealnie sprawdzają się w ruchu miejskim. Auta nie poruszają się tam z zawrotnymi szybkościami, zakręty nie generują przeciążeń rodem z Formuły 1, a gwałtowne hamowania są łatwe do przewidzenia ze względu na niedużą prędkość pojazdu. Takie opony, dzięki swojej małej szerokości, mają szereg zalet, jak na przykład: niską emisję hałasu, mniejsze zużycie paliwa i samego bieżnika oraz niedużą cenę. Każdy medal ma jednak dwie strony. Taki typ ogumienia nie najlepiej odprowadza wodę, przez co przy wjechaniu w większą kałużę, samochód może być trudny do opanowania. Za minus tych opon można uznać też fakt, że nie bardzo nadają się do podróży w trasie ze względu na: wydłużoną drogę hamowania, gorsze własności trakcyjne przy pokonywaniu zakrętów i nie najdoskonalsze odprowadzanie wody spod opony, co sprzyja zjawisku aquaplaningu, czyli „płynięcia” samochodu po cienkiej warstwie wody.
Drugim rodzajem dostępnego na rynku ogumienia są opony kierunkowe. To, co odróżnia je od poprzedników, to ukształtowanie bieżnika. Oznaczenia na bocznej części opony, jak sama nazwa wskazuje, określają kierunek, w jakim każda z opon ma się toczyć. Choć kierunek możemy poznać po charakterystycznym ukształtowaniu bieżnika, przypominającym literę „V”, na bocznej jej części znajdziemy strzałkę często opatrzoną napisem „Rotation”. Brak stosowania się do tych narzuconych przez producenta reguł spowoduje skrajnie złe własności trakcyjne i niemal błyskawiczne zużycie opon. Taki typ ogumienia bardzo dobrze i szybko odprowadza spod swojej powierzchni wodę i błoto, dlatego występuje zarówno w wariantach letnich, jak i zimowych. Właściciele aut sportowych, lub kierowcy o „ciężkiej prawej nodze” i energicznym stylu jazdy, szczególnie doceniają taki typ opon. Zapewniają one bowiem dobre własności trakcyjne przy dynamicznym pokonywaniu zakrętów oraz gwałtownym przyspieszaniu i hamowaniu. Dodatkowym plusem jest fakt, że opony kierunkowe znajdziemy dostępne w pełnym zakresie cenowym – od tych najtańszych, aż po najdroższe (produkcji renomowanych firm).
Ostatni dostępny na rynku wariant to opony asymetryczne. Obecnie jest to najbardziej zaawansowany technologicznie typ ogumienia, przeznaczony do samochodów osobowych. Występują jako fabryczne wyposażenie nowych aut klasy wyższej i premium. Ze względu na oferowane właściwości, coraz większa ilość producentów decyduje się na wyposażanie nowych aut w taki typ ogumienia. To, co wyróżnia takie opony na tle innych, to specyficzne ukształtowanie bieżnika. Jego zewnętrzna strona prezentuje się zupełnie inaczej w porównaniu do wewnętrznej. Jest zazwyczaj twardsza i masywniejsza, a bieżnik w tym miejscu bardziej agresywny, co zapewnia lepsze własności trakcyjne, szczególnie przy szybkim pokonywaniu zakrętów. Strona wewnętrzna natomiast jest mocniej ponacinana i wyposażona w wiele rowków i lamelek, co skutkuje efektywniejszym odprowadzaniem wody oraz sprzyja dynamicznemu przyspieszaniu i hamowaniu, nawet na mokrej nawierzchni. Ten typ ogumienia nie generuje większego zużycia paliwa oraz obniża poziom emitowanego hałasu. Dodatkowo doskonale sprawdza się w skrajnych warunkach atmosferycznych. Podobnie, jak w przypadku opon kierunkowych, konieczny jest ich prawidłowy montaż. Stronę zewnętrzną od wewnętrznej łatwo odróżnimy, sugerując się napisami na bocznych częściach opony – „inside” i „outside”. Takie opony upodobali sobie zwłaszcza właściciele aut sportowych oraz większych samochodów o dużych jednostkach napędowych, generujących sporą moc i wysoki moment obrotowy.
Jak widać, każdy dostępny na rynku typ ogumienia oferuje zupełnie inne własności. Dzięki temu wszyscy kierowcy mogą indywidualnie dopasowywać je do potrzeb pojazdu, a nade wszystko – swoich. Nie liczy się bowiem tylko półka cenowa, z której decydujemy się zakupić nowe opony. Kluczowy jest również styl jazdy kierowcy oraz warunki, w jakich przyjdzie im pracować. Gdy będziemy w stanie sprecyzować nasze oczekiwania, a także określić dostępny budżet, zakup nowych opon stanie się banalnie prosty. | Co różni opony asymetryczne od kierunkowych? Które wybrać? |
Furby to zabawka, która podbiła już cały świat. Uroczy, futrzany stworek dzięki interaktywnym funkcjom może być prawdziwym towarzyszem zabaw dla dziecka i doskonałym pomysłem na świąteczny prezent. To niezwykłe, ale sposób opiekowania się Furbym wpływa na jego charakter i osobowość. Trzeba go karmić, kąpać, głaskać, zapewniać mu atrakcje, mówić do niego. Futrzak natomiast odwdzięczy się zabawnymi odgłosami, mówieniem w oryginalnym języku czy słówkami w języku polskim, których chętnie się nauczy. Nawiązuje kontakt z właścicielem, wyraża emocje. Daje znać, gdy coś mu się nie podoba. Dzięki łatwo dostępnej aplikacji Furby zyskuje wiele dodatkowych umiejętności, a dziecko ma możliwość zabawy w wirtualnym świecie niezwykłych futrzaków. Furby jest jak małe zwierzątko – daje wiele radości, ale uczy też odpowiedzialności. Opieka nad nim to dla dzieci wyzwanie i wspaniała przygoda.
Kolorowy, mięciutki stworek pod choinką na pewno ucieszy każde dziecko. W rodzinie Furby znajdziemy wiele różnych modeli. Chętnie bawią się nim przedszkolaki, jak również starsze dzieci. Oto 10 najciekawszych modeli.
1. Furby Boom
box:offerCarousel
Nowy Furby Boom zachwyca fantastycznymi kolorami i wzorkami na futerku, a także mnóstwem niesamowitych funkcji. Uczy się swojego imienia i zapamiętuje imiona przyjaciół. Mówi w języki furbiańskim, ale im więcej słyszy polskich słów, tym częściej wypowiada się w języku polskim. Zabawki z serii Boom mają stylowe futerka w modne wzory. Oprócz kropkowanego futrzaka znajdziemy też wielobarwne zabawki, m.in. w pepitkę, pasy lub fale. Wszystkie Furby z serii Boom współpracują z polską aplikacją, która umożliwia wiele wspólnych zabaw i aktywności, np. karmienie czy grę w piłkę nożną.
2. Tęczowy Furby Boom Crystal
box:offerCarousel
Seria Boom Crystal to zabawki Furby w bajecznych barwach, z kryształowymi, ozdobnymi oczami i uszami. Futrzany stworek w kolorach tęczy to najnowszy model w rodzinie. Współpracuje z polską aplikacją, która tłumaczy furbiański na język polski. Aplikacja umożliwia m.in. stworzenie wirtualnej hodowli Furbisiów, karmienie i kąpanie swojego pupila, zabawę w chowanego.Furby Boom Crystal posiada dużo możliwości budowania swojego charakteru. Jego usposobienie będzie zależało od tego, w jakie miejsca jest zabierany, jak często jest głaskany i zabawiany.
3. Furby Connect
box:offerCarousel
Furby Connect to futrzany przyjaciel najmłodszych, który posiada specjalną antenę Light-up. Antena świeci, gdy pojawia się coś nowego do odkrycia w aplikacji Furby, np. muzyka lub filmy. Nowoczesny Furby został wyposażony w moduł Bluetooth, który służy do komunikacji ze smartfonami. Posiada sporo nowych sensorów, dzięki czemu świetnie reaguje na polecenia. Udoskonalone układy elektroniczne pozwalają mu wypowiedzieć aż 1000 różnych fraz. Dzięki wbudowanemu zegarowi Furby przypomina m.in. o konieczności spożycia śniadania, a wieczorem sygnalizuje, że jest śpiący.
4. Furby z oczami LED
box:offerCarousel
Interaktywny Furby po uruchomieniu świeci oczkami wyposażonymi w diody LED, wydaje dźwięki i porusza się na boki. Naśladuje odgłosy różnych zwierzątek, liczy i śpiewa. Na dole brzuszka ma specjalne przyciski. Gdy je przyciśniemy, powtórzy wszystko, co usłyszy. Jak każdy Furby, mówi także po furbiańsku.
5. Furby Furblings
box:offerCarousel
Furblings to małe Furbisie o mieniących oczkach, które zmieniają się podczas poruszania maskotką. Maluchy mają zdolność komunikowania się ze swoimi opiekunami, czyli większymi zabawkami z serii Furby Boom – reagują na swoją obecność, odpowiadają sobie. Furbisie wydają zabawne dźwięki: śmieją się, bekają i wzdychają.
6. Furby Party Rockers
box:offerCarousel
Milutkie w dotyku Party Rockers są zawsze gotowe do zabawy. Reagują na muzykę oraz pociągnięcie za uszy albo ogon. Mieszczące się w dłoni zabawki, gdy są w grupie, zaczynają ze sobą współpracować – wspólnie śpiewają i tańczą. Do tego wydają wiele zabawnych odgłosów, np. chrapanie, kichanie, a nawet… puszczanie bąków.
7. Furby Cool
box:offerCarousel
Furby Cool ma zadziornego irokeza i własną osobowość. Nie wszystkie zabawy muszą mu się spodobać, ale na pewno da o tym wyraźnie znać. Za pomocą aplikacji możemy nakarmić futrzaka i obserwować, jak reaguje na poszczególne pokarmy, np. po ostrej papryczce ogniście zaświecą mu się oczy.
8. Furby Green Man
box:offerCarousel
Seledynowy, mięciutki Furby Green Man współpracuje z polską aplikacją. Można szybko nauczyć go polskich słówek lub przetłumaczyć furbiański na język polski. Wspólne zabawy ukształtują jego charakter i wpłyną na usposobienie. Furby nie przepada za wodą, ciągnięciem za ogon, a także nie lubi być głodny.
9. Furby Furbacca Star Wars
box:offerCarousel
Tego jeszcze nie było! Furby wciela się w jedną z najzabawniejszych postaci z „Gwiezdnych wojen”. Wygląda jak Chewbacca i wydaje jego charakterystyczne odgłosy. Furbacca potrafi też zanucić Marsz imperialny, znany motyw muzyczny z gwiezdnej sagi. Dzięki aplikacji można wejść w wirtualny świat „Star Wars” i zbadać całą galaktykę razem z Furbaccą.
10. Furby brelok
box:offerCarousel
Interaktywne breloki Furby są dostępne w wielu kolorach. Zabawka, po naciśnięciu brzuszka, wydaje dźwięki – mówi albo śpiewa we własnym języku furbiańskim. Praktyczna zawieszka pozwala na zabranie Furby’ego ze sobą, można przymocować go do plecaka, torby lub kurtki.
Furby stał się świątecznym hitem, często kupowanym na prezent. Co roku miliony dzieci marzą o znalezieniu futrzanego przyjaciela pod choinką. | Furby pod choinkę – 10 modeli |
Dzieci najbardziej lubią biegać i spać nago. Ewentualnie w samych pieluszkach. Niestety, polski klimat przez większą część roku uniemożliwia spełnianie ich życzeń. Kolorowe piżamki, śpiworki, podusie-chmurki, wieloelementowe pościele z baldachimem, miękkie kocyki – wybór odzieży i akcesoriów pościelowych dla dzieci jest ogromny. A jakość i komfort snu dziecka, zwłaszcza w pierwszych miesiącach życia, są bardzo ważne. Dlatego warto zaufać nie tylko swojemu gustowi, ale także mieć świadomość użyteczności ubranek czy pościeli. Jakie ubranko nocne dla małego dziecka?
Maluszki przesypiają około 12-15 godzin dziennie. Nietrudno się więc domyślić, że odzież do spania to de facto najważniejsze ubranko dla małego dziecka. Przewiewne, zapewniające komfort snu, utrzymujące ciepło i miłe dla skóry – oto idealne nocne ubranko. Zanim utoniemy w tonie śpioszków, pajaców i zestawów piżam, warto sprawdzić, jakie ubranka polecają doświadczone mamy. Tu nie ma niespodzianek: liczy się jakość i dostosowanie ubrania do temperatury i przyzwyczajeń dziecka. Jeśli maluszek zwykł nocą odkopywać się z pościeli, piżamka powinna być na tyle ciepła, by zastąpić kołderkę, ale także na tyle przewiewna, by dziecko nie pociło się.
Lekarze pediatrzy radzą, by ubierać dziecko do snu tak, jak ubralibyśmy siebie, tylko z jedną dodatkową warstwą. Różnie można interpretować to zalecenie. Dosłownie – zakładając pod piżamkę body albo lekki podkoszulek z krótkim rękawem (lub też bez rękawów) – albo traktując warstwę dodatkową jako zabezpieczenie całego ciała dziecka na przykład śpiworkiem.
Idealnym strojem nocnym dla maluszków jest pajacyk – coś w rodzaju kombinezonu z długimi nogawkami, rękawami i okrytymi stópkami. Pajac, zapinany zwykle na napy od szyi aż po nogawki, daje rodzicom możliwość łatwej nocnej zmiany pieluszki, a dziecku ciepło i wygodny czas snu. Jak wybierać odpowiednie pajace? Przede wszystkim trzeba spojrzeć na metkę ze składem surowcowym – powinna to być tylko bawełna. Kolejna ważna sprawa: dla wygody dziecka pajacyk powinien być luźny, nie opinać się na brzuchu, pozwalać na swobodne poruszanie nogami. Tak naprawdę kolorystyka i ozdoby nie mają znaczenia, ale oczywiście miło jest wybrać dziecku piżamkę, w której nie tylko czuje się, ale i wygląda dobrze. Pastelowe barwy, ozdobne uszka na kapturach (bo są i pajace z kapturkami, na chłodniejsze noce), nadruki zwierząt czy zabawne napisy sprawią, że widok śpiącego dziecka będzie dla rodziców jeszcze przyjemniejszy niż zwykle.
Przykładowe pajacyki:
Klasyczny pajac bawełniany, rozpinany. Bardzo wygodny, przewiewny, zapewniający ochronę kończyn i nadający się do snu przez większą część roku (w polskich warunkach klimatycznych). Ogromny wybór rozmiarów i kolorów. Cena: od 10 zł.
Pajac welurowy. Ciepły i miękki, przyjemny w dotyku dzięki gładkiej warstwie materiału od strony wewnętrznej. Najwygodniejsze są te zapinane na zamek lub napy. Cena: od 25 zł.
Pajacyk frotte. Podobnie jak welurowy, cechuje się większą grubością, jest ciepły i łatwy w użytkowaniu (nie trzeba prasować). Podczas zakupów należy kontrolować skład materiałowy, bo spora część tego typu piżamek ma domieszkę poliestru, a im go mniej w stosunku do bawełny, tym lepiej dla skóry dziecka.
Dla niemowląt nietolerujących kołder i kocyków dobry będzie śpiworek do spania. Najczęściej jest to zamykany na zatrzask otulacz na tułów i nóżki dziecka, zakładany na ramiona (zwykle bez rękawów). Jest dużo cieplejszy niż pajac, bo składa się albo z kilku warstw dzianiny bawełnianej, albo z bawełnianego wierzchu i podszewki, uzupełnionych ocieplającym wypełnieniem. To świetne rozwiązanie na chłodniejsze dni, kiedy nie mamy pewności, czy temperatura w pomieszczeniu jest na tyle wysoka, że pozwoli na komfortowy sen dziecka nieokrytego kołderką. W praktyce rodzice często wybierają śpiworki na wszelki wypadek i zakładają je małym dzieciom w obawie przed nocnym wychłodzeniem. Jest to świetna alternatywa dla tradycyjnych kołder, ale warto podkreślić, że tylko alternatywa. Dodatkowe okrywanie kocem czy kołdrą, gdy dziecko jest ubrane w śpiwór, może doprowadzić do przegrzania, czyli sytuacji odwrotnej niż ta, której się obawiamy. Lekarze zaś często podkreślają, że przegrzanie jest równie niepożądane jak wychłodzenie.
Przykładowe śpiworki dla niemowląt i małych dzieci:
Śpiworek z rękawkami, bawełniany. Do chłodnych pomieszczeń, na duże mrozy albo... dla małych przeciwników pościeli. Zapewniają ciepło całego ciała i wyglądają jak wielki, zapinany na suwak T-shirt. Najczęściej są wykonane z bawełny z ociepleniem wewnętrznym, często także z weluru lub lekkiej dzianiny. W takim śpiworze dziecko ma zapewnioną ochronę przed chłodem i dość dużą wygodę. Cena: od 35 zł.
Śpiworekbez rękawów, klasyczny. Kołdra do noszenia! Najbardziej uniwersalny – chroni tylko tułów i nogi, dając dziecku większą swobodę ruchów niż pełny śpiwór. To popularne rozwiązanie nawet dla starszych dzieci. Tego typu śpiworki występują nawet w rozmiarach 134, zatem nadają się też dla przedszkolaków i uczniów. Cena: od 30 zł.
Śpiwór-becik. To rozwiązanie polecane zarówno do snu nocnego, jak i drzemek w ciągu dnia (w wózku). Klasyczny becik o prostokątnym kształcie z rożkiem pełniącym funkcję kapturka pozwala wtulić się dziecku w ciepłą kołdrę bez... używania kołdry. Nadaje się głównie dla małych dzieci, gdyż starsze trudno przekonać, by nie zsuwały go z siebie w nocy. Cena: od 30 zł.
Dla starszaków – dwuczęściowa piżamka
Z guziczkami lub ściągaczami przy szyi dla łatwiejszego zakładania, długim lub krótkim rękawem i koniecznie z luźną gumką w talii spodenek. Piżamka koniecznie powinna być bawełniana, przewiewna, miła w dotyku i tak uszyta, by dziecko umiało ją samodzielnie nałożyć i zdjąć. To nieoceniona wartość dla rodziców. Dobrej jakości piżamki powinny być wykonane z bawełny – białej lub farbowanej certyfikowanymi (ekologicznymi) barwnikami. Dobrze, by ewentualne nadruki były trwałe. W zależności od wieku dziecka można wybrać piżamkę z body i spodenkami ze skarpetą (tak zwane półśpiochy), spodenkami z bawełnianym ściągaczem (bez gumy, bardziej przyjazna wrażliwej skórze maluchów) lub klasyczne koszulki i spodenki z gumą lub troczkami (sznurowanie pozwala dopasować szerokość spodni w talii do obwodu brzucha dziecka).
Ulubiona pościel
O ile niemowlęta nie mają zdania w kwestii kolorystyki czy zdobień swoich sypialni, tak w przypadku starszych dzieci potrzeba wyjątkowej atmosfery podczas zasypiania coraz mocniej daje o sobie znać. Pierwsze komplety pościeli i akcesoriów rodzice kupują, kierując się własnym gustem; po kilku latach dorośli mają coraz mniej do powiedzenia w tej kwestii, a jakość bawełny ustępuje pola nadrukom lalek Monster High czy kucyków My Little Pony. Mimo wszystko na każdym etapie rozwoju malucha jakość bielizny pościelowej ma znaczenie. Najbardziej liczą się naturalny skład (bawełna, satyna, dzianina), miękkość, bezpieczeństwo (pościel bez guziczków i innych elementów łatwych do połknięcia) oraz łatwość utrzymania w czystości.
Pierwsza sypialnia
Pole do popisu dla rodziców wyczekujących pojawienia się maleństwa: urządzenie kącika do spania. W sieci jest ogromny wybór kompletów wieloelementowych, szytych z tych samych tkanin i w podobnej kolorystyce, aby pokój malucha wyglądał jak z bajki. Oczywiście nie ma nic złego w urządzaniu dziecięcego kącika z rozmachem (szczególnie, że większość artykułów pościelowych jest wykonywana z bawełny i szyta w Polsce z zachowaniem wszelkich certyfikatów bezpieczeństwa), natomiast trzeba zdać sobie sprawę, że wszelkie gadżety są dziecku w większości niepotrzebne. Piękny baldachim, zwłaszcza tiulowy, poza wizualnym efektem nie przyniesie szczególnej osłony przed światłem, za to złapie mnóstwo kurzu. Falbany do prześcieradeł, misie i maty na pieluszki po kilkukrotnym użyciu staną się zbędne. Za to ochraniacze na brzegi łóżka czy rożki dziecięce (beciki, które po rozwiązaniu stają się minikołderkami) dają dzieciom komfort, a rodzicom – spokojny sen.
Przydatne elementy wyposażenia łóżeczka:
Bawełniana pościel – zwykle o wymiarach 120x60 cm i 30x50 cm. Sprawdza się od pierwszych miesięcy życia dziecka i służy przez kilka lat. Kolorowa, z dobrej jakości bawełny (warto sprawdzić jakość farb użytych do nadruków albo nici do haftów), będzie miła dla ciała, łatwa w praniu i prasowaniu. Cena: od 30 zł.
Prześcieradło z gumką. Bardzo wygodne szczególnie wtedy, gdy między materacem a pościelą montujemy dodatkowe maty chroniące materac przed przemoczeniem. Gładkie, bawełniane, z frotte, niedrogie i bardzo praktyczne. Cena: od 10 zł.
Rożek. Idealny w pierwszych miesiącach życia. Daje dziecku poczucie bezpieczeństwa (niektóre maluchy lubią spać szczelnie nim owinięte), a po rozłożeniu może być stosowany zamiast kołdry (jako jej mniejsza, lżejsza alternatywa, idealna na lato). Cena: od 15 zł.
Ochraniacz na brzegi łóżka. Warto używać od pierwszych dni życia dziecka i tak długo, jak tylko się da. Stanowi osłonę głowy i poprawia komfort snu. Cena: od 20 zł.
Lekki kocyk lub jasiek z tkaniny i polaru (kocyk Minky). Dzieci je uwielbiają! Dwustronne kocyki i podusie (z jednej strony klasyczna bawełna pościelowa, z drugiej – miła w dotyku, ciepła dzianina) są lekkie, ciepłe i w bajecznych kolorach. Nadają się na dzienną drzemkę w łóżku czy wózku, a także do spania w nocy. Mają zwykle kolorowe metki wszyte w rogi, co sprawia, że są nie tylko pościelą, ale i zabawką. Cena: od 40 zł.
Spiderman dla starszaka
Słodkie pastelowe zestawy do snu dla malucha z czasem ustępują żywej kolorystyce, „dorosłym” rozmiarom i wielkoformatowym nadrukom z postaciami bohaterów bajek i książek. Nawet jeśli kolorystyka ukochanej pościeli ma się nijak do wystroju całego pokoju, warto pokusić się o taki zakup. Dla dziecka atmosfera, która służy zasypianiu, która czyni je przyjemnym, ma ogromne znaczenie. Jak zatem uprzyjemnić sen pociechom?
Pościel w kolorach tęczy, z bohaterami bajek. Zupełnie inaczej niż dorośli, dzieci wybierają bardzo żywe, intensywne barwy poszewek czy kocyków. Idealnie, gdy znajdują na nich nadrukowane wizerunki ulubionych postaci z filmów czy książek. Najpopularniejsze są: My Little Pony, Hello Kitty, Elmo, Kubuś Puchatek, Myszka Miki, Violetta, Auta, Spiderman, Gwiezdne Wojny, Tomek i Przyjaciele, Monster High, Świnka Peppa, Bob Budowniczy czy Barbie. Cena: od 40 zł.
Pościel sportowa. Nie ma żadnych nadzwyczajnych właściwości, po prostu zdobią ją emblematy piłkarskich klubów, wizerunki popularnych zawodników albo motywy sportowe. Cena: od 60 zł.
Pościel z przesłaniem. Jeśli można wyrazić siebie poprzez noszenie T-shirtu z motto, dlaczego nie nadrukować ich też na pościel? Ten typ pościeli znajduje wielu entuzjastów, ale raczej wśród starszych dzieci. Wyrazisty slogan, ikoniczny przekaz czy przyciągający uwagę cytat spodobają się małym indywidualistom. Cena: od 70 zł.
Fotopościel. Może przedstawiać ulubione zwierzaki, motyw krajobrazu albo bardzo znanej budowli. Przenosi w czasy faraonów, do romantycznego Paryża albo do zagrody owieczek. Doskonałe odwzorowanie fotografii powinno iść w parze z doskonałą jakością nadruku, by pościel cieszyła oko dziecka nie tylko do pierwszego prania. Cena: od 60 zł. | Słodkich snów! Odzież i akcesoria do snu dla maluszka |
Kiedyś uznawany za smutny i ponury, dzisiaj kojarzy się z elegancją i klasą. Szary, bo o nim mowa, pozostaje jednym z najmodniejszych kolorów w urządzaniu wnętrz. Pomożemy ci dopasować go do twojego salonu. Nieprzyjemne, deszczowe i ponure dni określamy mianem szarych. Dlaczego więc tym nielubianym kolorem mielibyśmy otaczać się na co dzień w naszych mieszkaniach? Okazuje się, że szarości we wnętrzach odgrywają zupełnie inną rolę – dodają im klasy i smaku, a nawet… ożywiają je. Urządzanie salonu w takich barwach nie jest jednak proste i trzeba pamiętać o kilku ważnych zasadach. Poniżej dowiecie się, o co chodzi.
Szary kolor na ścianach – jak go stosować?
Odcienie szarości, mieszczące się w spektrum od czystej bieli aż do czerni, często minimalnie tylko różnią się od siebie. Dzięki temu mamy możliwość dobrania koloru, który idealnie odzwierciedla nasze oczekiwania i gusta. Szare barwy są neutralne i niekolorowe, achromatyczne – co oznacza, że są tworzone bez dodatków innych kolorowych pigmentów. Jednak równie popularne są tzw. ciepłe i chłodne odcienie szarości, które skomponowano z udziałem pozostałych akcentów kolorystycznych. W ten sposób powstają takie modne tony jak khaki (mieszanka szarości z żółcią i brązem) czy gołębi (szary połączony z błękitem).
W mniejszych i ciemniejszych pomieszczeniach szare farby stosuje się najczęściej jako akcenty kolorystyczne tylko na jednej lub dwóch ścianach. Jeśli jednak marzy wam się salon cały opływający w eleganckie szarości, to zdecydujcie się na jasny, bardziej neutralny odcień. Niewielkie pomieszczenia warto też optycznie podwyższyć, malując sufit na kolor jaśniejszy o kilka tonów od tego na ścianach. Jeżeli postawisz na szary akcent tylko na jednej ze ścian, możesz zaszaleć i zamiast farby wybrać tapetę w efektowny wzór.
Większe pokoje dużo lepiej zniosą zastosowanie ciemniejszego koloru. W dobrze oświetlonym wnętrzu fantastycznie prezentują się również chłodne szarości, które wprowadzają do niego spokój. Projektanci wnętrz chętnie też proponują połączenie szarości z innymi odcieniami – żółcią, brązem czy pastelową zielenią. Takie eksperymenty wymagają jednak dużej wiedzy i umiejętności, żeby ich efekty okazały się zadowalające.
Szare meble do salonu – jakie wybrać?
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Szarości nie muszą ograniczać się jedynie do koloru farby na ścianach. Szalenie modne pozostają też meble w tych tonacjach, które są nie tylko eleganckie, ale również efektowne. Najpopularniejsze są oczywiście zestawy wypoczynkowe utrzymane w odcieniach szarości. Szara kanapa, a nawet jeden stylowy fotel, potrafią całkiem odmienić wnętrze.
Gama odcieni szarości uchodzi za wyjątkowo uniwersalną, a szczególnie dobrze łączy się z bielą i czernią. Równie ciekawe kompozycje tworzy z brązami i kolorami naturalnego drewna – taki miks optycznie ociepla wnętrze. Nie trzeba więc decydować się na zestaw w jednym kolorze.
Poza strefą wypoczynku szary świetnie prezentuje się też na regałach i komodach. Półki na książki i szafki w takim kolorze będą wyglądały elegancko, jednocześnie nie obciążając wnętrza.
Jeśli w twoim salonie zmieści się strefa jadalna, to szary stół lub krzesła (ale raczej albo jedno, albo drugie, nie oba naraz) sprawią, że wnętrze nabierze klasy i charakteru.
Szare tekstylia i dodatki – ważny element wystroju salonu
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Często zapominamy o tym, jaka moc kryje się w dodatkach, tych niepozornych elementach wystroju, które często decydują o charakterze, jaki przyjmie wnętrze.
Jeśli zdecydowaliśmy się na jasne kolory ścian i mebli, wybierzmy tekstylia i akcesoria w zdecydowanie mocniejszych, rzucających się w oczy tonach. Ciemnoszare zasłony z ciężkiego, lejącego się materiału będą prezentowały się wyjątkowo stylowo.
Szare abażury na lampach i żyrandolach, zwłaszcza tych z chromowanymi, metalicznymi elementami, dodadzą wnętrzu elegancji.
Efektowne, dekoracyjne poduszki i pled przerzucony przez oparcie kanapy zachęci do odpoczynku i wspólnego spędzania czasu w salonie.
Równie istotnym elementem wystroju jest dekoracja ścian. Proste ramki na zdjęcia i obrazy w różnym stylu i kilku odcieniach szarości (przemieszane z ramami w kolorze bieli, czerni, a nawet złota) ożywią wnętrze. Ba, nawet szare świece różnej wielkości i wysokości będą wyglądały wyjątkowo stylowo.
Odcienie szarości powoli wypierają z naszych wnętrz popularne do niedawna tony beżu i kości słoniowej. Nic dziwnego, zrobiony na szaro salon jest nie tylko wyjątkowo elegancki, ale w dodatku spełnia oczekiwania nawet najbardziej wymagających fanów designu. | Zrobieni na szaro – jak urządzić salon w odcieniach szarości? |
Świadomych konsumentów przybywa z każdym dniem. Są to osoby, które troszczą się o to, czy użytkowany przez nie produkt jest ekologiczny, podlega biodegradacji, ile energii i lat konieczne jest do jego rozkładu. Świadomy konsument dba nie tylko o kaloryczność potraw, ale też o ich skład oraz zawarte w nich konserwanty. Bardzo ważne jest również to, że kontroluje się skład posiłków i przygotowuje się je z roślin z certyfikowanych upraw, zdrowych warzyw i mięsa. Dla świadomego konsumenta znaczenie ma także naczynie, w którym jedzenie jest gotowane i podawane. Historia i ekologia
Gliniane naczynia są prawdopodobnie najstarszymi stosowanymi przez ludzkość. Początkowo były klejone z gliny i suszone na słońcu, łatwo się niszczyły i zgniatały. Archeologia notuje najstarsze znalezione naczynia na 10 000 lat p.n.e. Ponad 5000 lat temu wynaleziono koło garncarskie, co zrewolucjonizowało wytwarzanie naczyń. Prawdopodobnie nasi przodkowie odkryli, że w glinianych naczyniach da się gotować, a kilkakrotnie podgrzana glina czasem twardnieje, a czasem się rozsypuje, co było początkiem eksperymentów z wypalaniem naczyń.
Na gorąco
Do XIX wieku w większości domów wiejskich i w wielu szlacheckich gotowano jedynie w glinianych naczyniach. Z glinianych kufli pito piwo, zresztą do dziś najlepiej smakuje nam grzane wino podane w glinianym, kamionkowym kubku. Oprócz niewątpliwej wady, jaką jest to, że naczynie gliniane może się stłuc, trudno znaleźć inne.
Glina wolno się podgrzewa, ale również wolno traci ciepło, dlatego ciasta i chleb pieczone w glinianych formach nie mają sobie równych, ryzyko zakalca jest bardzo małe, a powoli wychładzane ciasto jest wyjątkowo puszyste. Gliniane garnki ceramiczne świetnie nadają się do gotowania i duszenia, a nawet smażenia. Szczególnie polecane są do gotowania zup – bardzo równomiernie rozprowadzają ciepło, co pozwala wydobyć z wywaru to, co najlepsze. Płaskie ceramiczne garnki są używane nawet jako patelnie, bardzo dobrze też wychodzą w nich sosy.
Specyficznym rodzajem glinianego garnka jest garnek rzymski. Jest robiony z porowatej, nieemaliowanej gliny, co pozwala jeszcze wolniej mu się rozgrzewać i wypuszczać ciepło. Dodatkowo para zbiera się w porach gliny, więc mięso pieczone w takim garnku jest wprost wyjątkowej delikatności, a wszystkie zioła użyte do jego przygotowania idealnie oddają swój aromat.
Garnek rzymski i ceramiczne naczynia do gotowania to bardzo dobre rozwiązanie dla tych, którzy preferują filozofię jedzenia zwaną slow food. W garnku rzymskim można też gotować warzywa – w bardzo małej ilości wody, więc będą przypominały te robione na parze. Garnek rzymski to zatem naczynie do gotowania dla fanów zdrowej kuchni.
Na chłodno
Gliniane naczynie równie dobrze trzyma chłód, dlatego dwojaki sprawdzał się dla pracujących całe dnie poza domem – trzymały temperaturę jedzenia niezależnie od tego, czy były to ciepłe kartofle czy chłodnik. Dziś często używane są jako ozdoba stołu lub solniczka i pieprzniczka, a szkoda, bo można w nich serwować chłodne lub ciepłe przekąski.
Kolejnym naczyniem niezbędnym w każdej kuchni slow food jest makutra, czyli misa wykonana z kamionki o bardzo chropowatych ściankach, idealna do ucierania na miękki puch sera i rozdrabniania maku. Można w niej ucierać również kremy i rozdrabniać zbyt duże kawałki owoców, ale też zagnieść ciasto kruche i drożdżowe. Makutra bywa też używana do podawania sałatek – w tej kwestii ograniczeniem jest jedynie ciężar naczynia.
Gliniane, ciężkie kamionkowe garnki są znakomitą opcją dla odstawienia mleka, by się zsiadło. Poza tym można w nich przyrządzać własny jogurt naturalny lub kefir. Sprawdzą się także do robienia wszelkiego rodzaju kiszonek, które dość szybko po nastawieniu mamy zamiar zjeść (np. niewielkich ilości kapusty czy ogórków małosolnych). | Garnek rzymski, makutra, dwojaki – moda na gliniane naczynia |
Kosmetyki to jedne z tych produktów, które mają przede wszystkim działać. Nie oznacza to jednak, że nie zwracamy uwagi na inne ich aspekty, jak choćby cenę, a także… wygląd. Producenci perfum, szminek, tuszy do rzęs czy pudrów dbają bowiem, by te specyfiki były jak małe dzieła sztuki. Opakowania kosmetyków od zawsze były równie ważne, co sama ich zawartość. Piękne puzderka, rzeźbione flakony, pozłacane i dekorowane szlachetnymi kamieniami etui zachwycały już mieszkańców starożytnego Egiptu, Mezopotamii czy Grecji. Choć dzisiaj, w dobie mody na minimalizm, taki przerost formy nad treścią raczej odchodzi powoli do lamusa, nie oznacza to, że producenci kosmetyków całkiem rezygnują z efektownych opakowań. Wybraliśmy dla ciebie kilka najpiękniejszych. Zamarzysz, by znalazły się i w twojej kosmetyczce.
Perfumy jak dzieła sztuki
Buteleczka, w której zamknięty jest zapach, często bywa prawdziwym dziełem sztuki. Nic więc dziwnego, że gdy mowa o najpiękniejszych kosmetykach, nie sposób nie zacząć właśnie od flakonów perfum. Dostępnych na rynku (i na Allegro!) zapachów są setki, ale niektóre wyróżniają się nie tylko niezwykłymi nutami, które wykorzystano do ich stworzenia, ale i pięknymi buteleczkami.
Fankom niecodziennych, artystycznych flakonów z pewnością spodobają się propozycje od Marca Jacobsa. Projektant mody swoje śmiałe wizje z wybiegów chętnie wykorzystuje również przy projektowaniu buteleczek dla sygnowanych swoim nazwiskiem zapachów. O ile wody toaletowe i perfumy z serii Daisy mogą kojarzyć się z dziewczęcą delikatnością i zabawą (okrągłą buteleczkę zamyka korek ozdobiony pięknymi stokrotkami), to już perfumy Decadence z pewnością przypadną do gustu wielbicielkom klasyki podanej w oryginalny sposób. Flakonik w kształcie małej torebki (ze złotym łańcuszkiem do trzymania!) jest świadectwem niezwykłej wyobraźni Jacobsa.
Miłośniczkom tradycyjnych perfumeryjnych flakonów z pewnością spodobają się te z kobiecymi, delikatnymi wstążkami. To jeden z najpopularniejszych motywów na buteleczkach z zapachami. Chloé wstążkami ozdobiło swój klasyczny zapach Chloé, wodę Love Story oraz L’Eau de Chloé. Dior srebrną kokardkę umieścił na flakonie perfum Miss Dior, a Burberry – na buteleczce zapachu My Burberry Black.
Bogato zdobione opakowanie wody Bvlgari Omnia przypadnie do gustu wielbicielkom mocno rzucających się w oczy ozdób, a jego odważny projekt okaże się ponadczasowy. Jeszcze ciekawiej prezentuje się buteleczka perfum La Nuit Trésor marki Lancôme przypominająca ogromny diament zamknięty korkiem ze wstążeczką ułożoną w różę – znak francuskiej firmy.
Jeśli wolisz minimalizm, to też coś dla ciebie znaleźliśmy. Damska wersja zapachu Emporio Armani zamknięta została w ascetycznym, pozbawionym ozdób flakonie o kształcie stożka. Jego złoty kolor i obła forma wystarczają, by robił wrażenie. Prostota bije też z opakowania klasycznej wody toaletowej Noa od Cacharel. Kulista, przezroczysta buteleczka kryje w sobie niespodziankę – białą perłę, która dodaje mu klasy i szyku. Minimalizmem w odważniejszym wydaniu charakteryzuje się za to woda toaletowa Présence d’une Femme od marki Mont Blanc. Połączenie połyskującego metalu ze szkłem we flakonie w kształcie ściętej elipsy na pewno robi wrażenie.
Kosmetyki w pięknym wydaniu
Nie tylko perfumy potrafią zachwycać opakowaniem. Również kosmetyki kolorowe zaskakują pięknem i dopracowanymi w każdym szczególe detalami.
Jednym z najpopularniejszych kosmetyków, który poza efektywnym działaniem słynie z pięknego opakowania, jest puder Météorites od marki Guerlain. Te kultowe, rozświetlające twarz kuleczki o pięknym zapachu zamknięto w eleganckim, okrągłym pudełeczku, którego wieczko ozdobione jest wysmakowaną rozetą. Prawdziwy klasyk! Guerlain zachwyca też opakowaniem tuszu do rzęs La Petite Robe Noire, którego ozdobą jest przypominający karciany pik czubek.
Paniom, które lubią prostotę, spodobają się za to opakowania pomadek Pop Matte od Clinique. Proste, surowe w formie zachwycają minimalizmem i wygodą – kolor każdej widać od razu na etui. Podobnie oszczędne są szminki Pure Color Envy od Estée Lauder. Nieco bardziej zdobione są pomadki Rouge Dior, których minimalistyczną formę dopełnia srebrna, wypukła obręcz.
Z ekstrawagancji słyną też kosmetyki Christiana Louboutina. Znany projektant butów ma na swoim koncie lakiery do paznokci i pomadki, których opakowania to prawdziwe dzieła sztuki i gratka dla fanek odważnych, niemalże barokowych zdobień.
Stare porzekadło głosi, że nie ocenia się książki po okładce. I choć w przypadku kosmetyków i perfum ta zasada jest jeszcze bardziej cenna, to nie zmienia to faktu, że korzystanie z produktów, których opakowanie nas zachwyca, jeszcze bardziej cieszy. | Kosmetyki jak małe dzieła sztuki - sprawdź najfajniejsze opakowania |
II wojna światowa była najbardziej krwawym konfliktem w dziejach ludzkości. Jednak nie stali za nim anonimowi ludzie, ale osoby znane z imienia i nazwiska – dygnitarze III Rzeszy. Czy byli to sadystyczni psychopaci, czy też ludzie, którzy naprawdę wierzyli w posłannictwo „Rasy Panów”? Postacie historyczne z piekła rodem
O tych postaciach historycznych uczymy się w szkołach, słuchając i czytając o ich mrocznej roli w dziejach. Jednak na lekcjach nie dowiemy się, jakimi ludźmi byli na co dzień. Tego typu wiadomości uzyskać można jedynie ze specjalistycznych opracowań, których autorzy skrupulatnie zbadali życie prywatne dygnitarzy i przywódców nazistowskich Niemiec. Tego typu książki historyczne wydaje u nas przede wszystkim Prószyński. I co ciekawe, aż trzy opublikowane dotąd przez tego wydawcę pozycje dotyczą nie – jak można by się spodziewać – Adolfa Hitlera, ale Josepha Goebbelsa i jego rodziny.
Pierwsza, „Goebbels. Apostoł diabła”, to potężne, liczące ponad 900 stron opracowanie dotyczące życiorysu ministra propagandy III Rzeszy od momentu narodzin aż po samobójczą śmierć wraz z żoną i dziećmi. Autor, Peter Longerich, podaje nie tylko suche fakty, ale próbuje także dociec przyczyn, dla których nie tylko Joseph, ale i cała rodzina Goebbelsów stała się wzorem nazistowskich fanatyków, wierzących do końca w swojego Fuhrera. Żona ministra – Magda – choć nie miała bezpośredniego wpływu na wydarzenia w III Rzeszy, była osobą na tyle interesującą, że doczekała się swojego osobnego opracowania – „Magda Goebbels. Pierwsza dama Trzeciej Rzeszy”, a cała rodzina Goebbelsów uwieczniona została w opracowaniu „Weźmiemy ze sobą dzieci. Ostatnie lata życia rodziny Goebbelsów”. Pozycja ta jest warta uwagi nie tylko ze względu na wiele nieznanych wcześniej faktów o rodzinie Goebbelsów, ale również dlatego, że powstała częściowo na bazie relacji Käthe Hübner – guwernantki dzieci Magdy i Josepha, która była z rodziną aż do momentu ich zejścia do berlińskiego bunkra i znała ją doskonale.
box:offerCarousel
Goebbels z biegiem czasu stał się synonimem kłamliwej propagandy, natomiast inny dygnitarz wysokiego szczebla – Himmler – to niemal symbol zbrodni dokonywanych przez SS i Gestapo. Poświęcona mu książka „Himmler. Buchalter śmierci” to napisane żywym językiem opracowanie, pozwalające na poznanie młodego, niepozornego i zakompleksionego człowieka, który z biegiem czasu zgromadził w swoich rękach olbrzymią władzę i stał się jednym z inicjatorów gehenny ludności w krajach podbijanych przez III Rzeszę. Warto podkreślić, że autor – Peter Longerich – skrupulatnie odtwarza nie tylko karierę polityczną Himmlera, ale zapoznaje czytelników również z jego życiem prywatnym, rodzinnym i zainteresowaniami. Czy jednak rzuca to jakieś nowe światło na popełnione zgodnie z jego planem zbrodnie? To każdy musi osądzić samodzielnie.
W powszechnej świadomości Martin Bormann jest postacią mniej znaną, a z nazwiskiem tym nie są kojarzone ani obozy zagłady, ani też działalność brutalnych służb. Niesłusznie, ponieważ był on prawą ręką Hitlera, a od jego decyzji zależał los tysięcy istnień ludzkich. Kompleksowy opis tej postaci oraz popełnionej przez nią zbrodni znaleźć można w obszernym opracowaniu o wiele mówiącym tytule – „Bormann. Pierwszy po bestii”.
Okrutni wykonawcy planów Hitlera
Wykonawcami planów Hitlera byli ludzie, którzy po wojnie odpowiedzieli własnym życiem za popełnione zbrodnie. Jeden z najbardziej znanych to Rudolf Höss, komendant obozu w Oświęcimiu, odpowiedzialny za jego rozwój oraz usprawnienie „wydajności” tej machiny śmierci. Poświęcona mu książka „Rudolf Höss. Komendant obozu Auschwitz” to cały życiorys człowieka odpowiadającego za zagładę ponad dwóch milionów istnień ludzkich. Z tą postacią mocno związana jest inna – Reinhard Heydrich. „Kat Hitlera” to skrupulatnie spisane poczynania i awanse człowieka, który stał za realizacją nazistowskiego programu „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” w podbitej przez III Rzeszę Europie, a zarazem spojrzenie na to, jak zmieniało się podejście do tej kwestii na samych szczytach NSDAP. Co może być zaskoczeniem, początkowo nie planowano eksterminacji Żydów, a jedynie przesiedlenie ich w najgorsze pod względem rolniczym rejony Rzeszy. Początkowo wrogiem numer jeden byli dla nazistów „ludzie radzieccy” i to właśnie oni mieli paść ofiarami masowych eksterminacji. W przypadku zwycięstwa nad ZSRR naziści liczyli się z koniecznością eliminacji aż 30 milionów obywateli podbitego kraju!
Obiektywność jest tym, co łączy wszystkie te pozycje. Ich autorzy skupili się na rzetelnym opisaniu życiorysów i karier dygnitarzy III Rzeszy bez próby ich osądzania czy moralizowania. Bezstronnie zaprezentowali działalność osób, które weszły do zbrodniczego panteonu władców III Rzeszy. | Dygnitarze III Rzeszy – przegląd książek |
Szlafrokowy płaszcz to jeden z najmodniejszych fasonów tego sezonu. To efektowne okrycie, nawet ze sportowej stylizacji uczyni strój z charakterem, a mundurkowi biurowemu czy wieczorowej sukience jeszcze doda elegancji. Jak nosić szlafrokowy płaszcz? Bez wątpienia szlafrokowy płaszcz jest hitem zimowej mody. Chociaż krojem rzeczywiście przypomina szlafrok, to jest niebywale elegancki, a przy tym bardzo kobiecy. Co ważne, płaszcz, który przewiązuje się szerokim pasem, ładnie podkreśla talię albo optycznie poprawia sylwetkę bez wyraźnie zarysowanego wcięcia w talii. Wybierz model dodatkowo zapinany na ukryte guziki czy zatrzaski, albo tylko przewiązywany paskiem typu waterfall. Zwróć także uwagę na kołnierz, koniecznie z dużymi połami – możesz znaleźć między innymi zaokrąglony albo z praktycznym i ciepłym kapturem. Jeśli nie upierasz się przy wyborze czarnego okrycia na zimę, przyjrzyj się płaszczom w barwie karmelu. Nie dość, że taki odcień beżu pasuje właściwie do każdego typu urody i stylu ubierania się, to na dodatek w tym sezonie jest najmodniejszy.
Jak nosić płaszcz szlafrokowy?
Płaszcz szlafrokowy jest stworzony dla każdej z nas. Ten niebywale efektowny, a przy tym prosty krój towarzyszy ulicznej modzie już kolejny sezon. Młoda dziewczyna może biegać w nim na zajęcia na uniwersytecie, a bizneswoman w średnim wieku będzie wygodnie, kiedy założy go na elegancki żakiet. Zimowe akcesoria, takie jak szal, rękawiczki i nakrycie głowy, określają charakter całego zestawu, a wybór butów to kropka nad „i”. Pamiętaj też o sięgnięciu po pojemną torbę, która jest niezbędnym dodatkiem, kiedy przygotowujesz zimową stylizację.
Szukając swojego wymarzonego płaszcza szlafrokowego, pomyśl nad szczegółami. Bez trudu znajdziesz okrycia różnej długości, z szerszymi lub węższymi rękawami. Decydując się na określoną długość, pomyśl, jak wygląda twój tryb życia – dla kobiet siedzących za kółkiem lepsze są krótsze modele, a serca miłośniczek spacerów i komunikacji publicznej na pewno skradną te kończące się tuż przed kolanem.
Długość płaszcza dostosuj także do swojego wzrostu – niższe panie lepiej wyglądają w krótszych okryciach, a wyższe mogą sobie pozwolić nawet na płaszcz za kolano. Wybierając szerokość rękawów, kieruj się tym, co najczęściej zakładasz – w twoich stylizacjach króluje wygodny sweter czy raczej bryluje żakiet? Ten drugi wymaga szerszych rękawów, bo inaczej mógłby się źle układać, a tobie byłoby po prostu niewygodnie.
Płaszcz szlafrokowy – 5 stylizacji
Na uczelnię – jasnoszary płaszcz szlafrokowy albo okrycie w kolorze pudrowego różu trafia w sedno akademickiej mody. Wybierz odpowiednie akcesoria – szarą czapkę smerfetkę, rękawiczki jednopalczaste i wełniany komin, nie zapomnij o pojemnej torbie listonoszce i ocieplanych botkach za kostkę.
Do biura załóż karmelowy płaszcz, a szyję opatul chustą w kratę. Pamiętaj o eleganckich rękawiczkach z imitacji skóry w kolorze brązowym, a na głowę załóż prostą wełnianą czapkę. Czarne kozaki do kolana zestawione z kryjącymi rajstopami i ołówkową spódnicą w odcieniu grafitowym albo popielatym stworzą zgrane trio.
Na spacer z czworonogiem czy jakąkolwiek inną, mało zobowiązującą okazję, płaszcz o takim kroju jest strzałem w dziesiątkę. Nawet jeśli uwielbiasz niezobowiązującą elegancję, a twoim niedoścignionym wzorem są zawsze pięknie ubrane Francuzki, zwykłe dżinsy z prostymi nogawkami i ocieplane biker boots stworzą z płaszczem szlafrokowym nieskazitelny zestaw. Nie zapomnij o akcesoriach, które ochronią cię przed chłodem – pod płaszcz załóż gruby golf z przylegającym kołnierzem, który zastąpi szal, głowę nakryj ciepłą czapką z pomponem, a na ręce załóż wesołe, wełniane rękawiczki we wzorki.
Na randkę albo spotkanie z przyjaciółmi ten model okrycia to także dobry wybór. Granatowy płaszcz szlafrokowy z kapturem, pikowana kopertówka na łańcuszku i sweterkowa sukienka przydadzą się na spotkanie z bliskimi w mroźne, zimowe popołudnie. Załóż kaszkiet i jednokolorowy szal, a dłonie schowaj w ulubione rękawiczki i ruszaj w miasto.
Płaszcz szlafrokowy jest idealny do teatru nawet wtedy, kiedy zakładasz rozkloszowaną spódnicę albo sukienkę – miej na uwadze, że przylegający krój sukienki ołówkowej pozwala założyć dłuższy płaszcz, ale suknia trapezowa wygląda już znacznie lepiej z krótszym modelem. Postaw na eleganckie dodatki – rękawiczki z zamszu, wełniany kapelusz i szal w kratkę, na przykład modną à la Burberry. Koniecznie wybierz również buty na obcasie.
Płaszcz szlafrokowy nadaje się dla studentki i kobiet w średnim wieku, świetnie koresponduje z biker boots i prostymi kozakami do kolana, możesz go założyć albo do sukienki, albo do spodni. Słowem – płaszcz idealny. | Szlafrokowy płaszcz dla niej – hit czy kit? |
Właśnie wróciłaś z wakacji i możesz pochwalić się piękną opalenizną? Wykorzystaj słoneczną pogodę i śmiało ją eksponuj! Nic nie podkreśla ciemnej karnacji lepiej niż biel, dlatego postaw na total white look. Sprawdź, jakich ubrań w odcieniu śnieżnej bieli będziesz potrzebować. 1. Biały garnitur
Biały garnitur to niezawodny klasyk, który sprawdzi się w sytuacji formalnej, np. na spotkaniu biznesowym lub uroczystości rodzinnej. Białą dopasowaną marynarkę zestaw ze spodniami o długości 7/8. Do takiego kompletu dobierz top, który ładnie (ale nie nazbyt) wyeksponuje opalony dekolt. Muśniętą słońcem skórę warto podkreślić złotą lub srebrną biżuterią. Jeśli swojej stylizacji chcesz dodać męskiego charakteru, postaw na masywny zegarek. Jakie buty dobrać do białego garnituru? Jeśli chcesz pozostać wierna trendowi total white look, dobierz do niego białe szpilki, a jeżeli preferujesz kontrastowe zestawienia kolorów, postaw na obuwie w soczystym kolorze fuksji, kobaltu lub oranżu.
2. Jeansy + T-shirt
Mniej zobowiązujące zestawienie, które jednak nadal z powodzeniem możesz założyć do pracy, to jeansy i T-shirt. Najmodniejsze w tym sezonie są oczywiście luźne modele denimowych spodni, dlatego szukaj białych jeansów w fasonie boyfriend lub girlfriend. Na spotkanie z przyjaciółmi lub imprezę możesz wybrać jeansy z dziurami, które dodatkowo podkreślą twoje opalone nogi. Dobierz do nich klasyczny biały t-shirt z krótkim rękawem z kieszonką na piersi, supełkiem na biodrze lub haftowaną aplikacją przy dekolcie. Taką luźną, letnią stylizację ożyw dodatkami ze słomki, wikliny lub juty – torebką w formie koszyka, kapeluszem i espadrylami.
3. Letnia sukienka
Biała sukienka to uniwersalna propozycja na lato. W zależności od fasonu i dodatków sprawdzi się zarówno jako strój na plażę, jak i do pracy czy na przyjęcie. Jakie modele są najmodniejsze w tym sezonie? Wybieraj spośród sukienek koszulowych, koronkowych i hiszpanek z odkrytymi ramionami. Kobiecą sukienkę połącz z delikatnymi sandałkami na szpilce – najlepiej białymi! Świetnym dodatkiem do takiej stylizacji będą okulary przeciwsłoneczne w złotej oprawce, np. Ray-Ban Round Metal. Do tego kopertówka lub biała torebka na łańcuszku i jesteś gotowa!
4. Spódnica + bieliźniany top
Swój total white look chcesz zbudować wokół białej spódnicy? Postaw na model z wysokim stanem – rozkloszowaną lub ołówkową w zależności od proporcji twojej sylwetki. W spódnicę wpuść biały satynowy top, przypominający bieliźnianą koszulkę nocną. Taki zestaw jest bardzo elegancki, a jednocześnie seksowny. Możesz połączyć go z klasycznymi czółenkami, balerinkami, a nawet… białymi trampkami! Jeśli zdecydujesz się na total white look ze sportowym sznytem, zamiast torebki dobierz do niego biały plecak.
5. Wygodny kombinezon
Kombinezony od kilku sezonów mocno zaznaczają swoją pozycję w modzie damskiej. Uniwersalny element garderoby, który można znaleźć w wielu fasonach i wzorach, doczekał się licznych fanek. Jeśli i ty do nich należysz, dodaj do swojej szafy kombinezon w odcieniu bieli. Sprawdzi się zarówno w pracy, jak i na wakacjach, a przy tym pięknie podkreśli opaleniznę. Bawełniany lub lniany kombinezon to idealna baza dla casualowej stylizacji, którą świetnie dopełnią białe tenisówki lub baleriny z noskiem w szpic. Elegancki kombinezon zestaw raczej z butami na obcasie.
Spodobały ci się nasze propozycje stylizacji w trendzie total white look? Zainspiruj się powyższymi zestawami i sprawdź, których elementów garderoby w kolorze białym brakuje w twojej szafie – na pewno znajdziesz je na Allegro! | Wyeksponuj opaleniznę! 5 pomysłów na total white look |
W tym naszym nieprzewidywalnym życiu w jednej chwili wszystko może odwrócić się o 180 stopni. Raz jesteśmy na wozie, za moment już pod. Przez moment jesteśmy kimś, by po chwili stać się nikim. Można też jednego dnia być cenionym, szanowanym policjantem, a potem, gdy wszystko toczy się nie tak, jak powinno, jedną decyzją zniszczyć sobie karierę i doczekać się łatki mordercy. Bohater „Wściekłego psa” Roberta Ziółkowskiego właśnie z takim problemem będzie się musiał zmierzyć. Jedna decyzja. Oko w oko z niebezpiecznym przestępcą. Szybka reakcja albo bezradne spoglądanie, jak niebezpieczny, ścigany od dwóch lat przestępca wymyka się sprawiedliwości. A później konsekwencje i pytanie o to, czy można było postąpić inaczej?
Początek kłopotów
Nadkomisarz Sebastian Zimny (pseudonim Kosa) podjął decyzję. Musiał powstrzymać gangstera. W wyniku strzelaniny towarzyszący bandycie mężczyzna zginął. Policjant stracił przytomność. Gdy się ocknął, po poszukiwanym przestępcy nie było śladu, a on sam, podejrzany o dokonanie morderstwa, został odsunięty od obowiązków. Ex-żona i dwie nastoletnie córki potrafią co prawda zapewnić rozrywkę, ale Zimny wyraźnie się nudził. Cóż, nie jest to typ, który mógłby całymi dniami snuć się po mieście, łatać rodzinne relacje albo łowić ryby. Tymczasem zniknęła córka bogatego przedsiębiorcy i choć Zimny nie powinien się wokół tej sprawy kręcić, to oczywiście dzieje się zupełnie inaczej. Prawdziwe kłopoty zaczną się dopiero teraz.
Kalejdoskop zdarzeń
„Wściekły pies”Roberta Ziółkowskiego to bez wątpienia powieść ogromnie dynamiczna, ale nie to jest jej największym atutem, a realizm. Autor doskonale zna Poznań i okolice, w których rozgrywa się akcja jego thrillera. Co więcej, Ziółkowski, jako były policjant i członek Zespołu Poszukiwań Celowych, podobnie jak jego bohater, doskonale porusza się po tematyce związanej z funkcjonowaniem tych służb, zasadach współpracy z mediami czy prokuraturą. Ciekawie też nakreśla różnice pomiędzy funkcjonowaniem miejskich grup policyjnych a tych z prowincji. O realia nie ma się co martwić.
ZWC to jednostka tropiąca najgorszych bandytów, tych trudniących się zabójstwami, uprowadzeniami czy terroryzmem. Aż ciarki przechodzą na myśl, czego świadkiem był Robert Ziółkowski w czasie swojej służby i jak wiele opisywanych przez niego historii może być bliskich prawdzie. Jednak paskudne intrygi często nie stają się udziałem elementu przestępczego, a policji czy prokuratury. Opisywane we „Wściekłym psie” sytuacje i zachowania często wzbudzają niesmak. Co ważne, w tej historii liczy się nie tylko sama akcja i tło społeczne, ale także przemiana wewnętrzna bohatera. Autor zadbał więc nie tylko o aspekt kryminalny, lecz i o pozostałe składniki dobrej powieści gatunkowej, wciągającej, zaskakującej, a przy tym niepokojąco łatwej do wyobrażenia sobie nie tylko na poznańskich ulicach.
E-book „Wściekły pies”dostępny jest w dwóch formatach, EPUB i MOBI, w cenie ok. 33 zł.
Źródło okładki: www.zysk.com.pl | „Wściekły pies” Robert Ziółkowski – recenzja |
Bóle pleców, karku, kręgosłupa, pośladków? Długa podróż samochodem może nieźle dawać się we znaki. Sprawdź, jak zwiększyć komfort jazdy dzięki poduszkom dla kierowców i pasażerów. Poduszki lędźwiowe
Zadaniem poduszek lędźwiowych, które nazywa się również ortopedycznymi, jest utrzymywanie kręgosłupa w prawidłowej pozycji oraz odciążenie odcinka lędźwiowego. Dobra poduszka lędźwiowa koryguje postawę ciała, dzięki czemu zmniejsza napięcie mięśniowe, eliminuje bóle pleców, zwiększa koncentrację i przede wszystkim poprawia samopoczucie. Poduszki lędźwiowe produkuje się zwykle z pianki termoelastycznej, która dopasowuje się do kształtu pleców, z ergonomicznie profilowanej gąbki z wypustkami pobudzającymi krążenie krwi lub siateczki rozciągniętej na stelażu.
Bambus. Ergonomiczna podpórka lędźwiowa przeznaczona do samochodu oraz do biura. Wykonana została z elastycznej siateczki, która zapewnia optymalną cyrkulację powietrza, i elementów bambusowych zapewniających delikatny masaż pleców. Doskonale podtrzymuje kręgosłup w prawidłowej pozycji, redukując napięcie mięśni oraz bóle pleców. Dodatkowo zapobiega przegrzewaniu się pleców oraz poceniu się. Cena: od 29 zł.
box:offerCarousel
Poduszki pod kark
Miękka poduszka pod kark wygodnie podpiera głowę, ułatwiając utrzymanie jej w prawidłowej pozycji, odpręża mięśnie szyjne i pozwala odciążyć kręgosłup. Lekkie wypełnienie w formie małych kuleczek lub pianki termoelastycznej sprawia, że poduszka pod kark doskonale dopasowuje się do kształtu ciała, zapewniając maksimum komfortu podczas długiej podróży. Z tego rozwiązania może korzystać zarówno pasażer, jak i kierowca samochodu.
Psia Kość. Poduszka podróżna pod kark do mocowania na zagłówku fotela samochodowego. Redukuje bóle karku oraz szyi, wymusza wygodne ułożenie głowy. Wykonana została z przyjaznej środowisku, a do tego łatwej do utrzymania w czystości ekoskóry oraz tworzywa sztucznego. Ma elastyczną gumę do montażu i miękkie wypełnienie syntetyczne. Wymiary: 27 cm × 18 cm. Cena: od 17,99 zł.
box:offerCarousel
Poduszki na siedzenie
Dobra poduszka do siedzenia umożliwia tak zwane zdrowe siedzenie dynamiczne, które działa stymulująco na krążki międzykręgowe i wzmacnia mięśnie utrzymujące kręgosłup. Ten sposób siedzenia zmusza kierowcę do nieustannego, a jednocześnie nieodczuwalnego balansowania ciałem w celu utrzymania odpowiedniej postawy ciała. Dzięki temu chronimy kręgosłup przed przeciążeniem i urazami, a dodatkowo redukujemy bóle pleców oraz pośladków.
Custo Coussin Pivotant. Poduszka obrotowa, która znacznie zwiększa komfort siedzenia podczas podróży. Pozwala na skręcanie tułowia bez wysiłku, ułatwiając wsiadanie oraz wysiadanie z samochodu. To idealne rozwiązanie dla osób cierpiących na bóle pleców, kręgosłupa oraz nóg. Poduszka ma zdejmowany pokrowiec, który można prać w pralce. Produkt pasuje do wszystkich rodzajów foteli samochodowych. Średnica: 38 cm. Cena: od 59,99 zł.
box:offerCarousel
Poduszki turystyczne
Ten typ poduszek przeznaczony jest przede wszystkim dla pasażerów, ewentualnie dla kierowców, którzy postanowili odpocząć podczas postoju. Charakterystyczny rogalik umieszcza się na karku, aby móc wygodnie drzemać na siedząco i nie obawiać, że głowa będzie nam opadać do przodu bądź na boki. Dzięki temu pozbędziemy się bólu głowy, karku oraz kręgów w odcinku szyjnym kręgosłupa. Z takiej poduszki można korzystać nie tylko w samochodzie, ale również w samolocie, autokarze oraz pociągu.
Bajbi. Poduszka podróżna z wygodnym zapięciem na zatrzask. Model całoroczny – z jednej strony obszyty bawełną, a z drugiej ciepłym polarem z wypustkami typu minky. Jest wypełniona antyalergicznymi, miękkimi kulkami silikonowymi, dzięki czemu doskonale dopasowuje się do ciała i można ją bez obaw prać w pralce. Rozmiar: M/L (dla dorosłych). Do wyboru kilkanaście ciekawych wzorów. Cena: od 34,95 zł.
box:offerCarousel
Lubisz jeździć samochodem? Często wyjeżdżasz służbowo? By twoja podróż była maksymalnie komfortowa, zaopatrz się w wygodną poduszkę samochodową! | Poduszki dla zwiększenia komfortu jazdy |
Najlepsza gra rodzinna, najlepsza gra imprezowa, najlepsza gra planszowa… – lista nagród oraz nominacji, jakie otrzymały Potwory w Tokio na całym świecie, robi naprawdę duże wrażenie. Zmutowane monstra, gigantyczne potwory oraz przerażające bestie wpisały się na dobre w planszówkowy świat. Nic więc dziwnego, że na dodatek do gry nie musieliśmy długo czekać. Światowy sukces Potworów w Tokio zachęcił twórców planszówki do wydania do niej dodatków. Już jakiś czas temu można było zakupić dwa z nich – Power Up! oraz Halloween, ale wyłącznie w angielskiej wersji językowej. Power Up! Doładowanie to pierwszy dodatek polskojęzyczny. O tym, co on wnosi do rozgrywki (czy w ogóle coś wnosi) i jak wygląda wersja gry z dodatkiem, za moment. Tym bowiem, którzy o Potworach w Tokio jeszcze nie słyszeli (to są takie osoby?) należy się kilka słów wprowadzenia. Warto bowiem wiedzieć, że nie posiadając podstawowej wersji gry i nie znając jej zasad, gra w Power Up! jest niemożliwa.
Podstawowe zasady gry
W grze uczestnicy wcielają się w monstra rodem z Godzili czy Transformersów i walczą między sobą o dominację nad miastem. W swojej turze gracz rzuca 6 kostkami potworów, na których zamiast tradycyjnych oczek widnieją różne symbole oraz cyfry. Jeśli otrzymany wynik go nie satysfakcjonuje może on wszystkie kości lub tylko część z nich dwukrotnie przerzucić. Następnie, w zależności od wylosowanych znaków, uczestnik wykonuje różne działania – zdobywa punkty zwycięstwa (gdy wylosuje trzy takie same cyfry; cyfra na kostce wskazuje ile punktów zdobywa gracz), atakuje (każdy symbol daje jedno obrażenie innemu potworowi), leczy swoje rany (symbol serca pozwala odzyskać jeden utracony punkt życia; punkty życia zaznaczane są na specjalnej planszy potwora), zdobywa energię (każdy symbol błyskawicy pozwala wziąć jedną kostkę energii z banku). Największe emocje budzą jednak specjalne karty, które gracze kupują z banku, płacąc kostkami energii. Karty umożliwiają przekształcenie potworów w jeszcze silniejsze i zmutowane monstra. Potwory otrzymują nadzwyczajne atrybuty, tj.: monstrualne baterie, ognisty oddech, atak kwasem czy dodatkową głowę. Dzięki nim gracz może na przykład ponownie rzucić kością, zyskać drugie życie czy dodatkowe punkty zwycięstwa.
Tym jednak, co najbardziej intrygowało mnie w Potworach w Tokio była plansza, na której znajdują się tylko dwa pola, przy czym grając w składzie do 4 graczy, wykorzystywane jest i tak tylko jedno z nich. Jednym słowem, w grze możemy albo znajdować się w Tokio, albo poza nim. Fakt ten ma kolosalne znaczenie dla przebiegu rozgrywki. W Tokio w tym samym momencie może znajdować się tylko jeden potwór, zadający obrażenia wszystkim pozostałym graczom, znajdującym się poza miastem. Ci z kolei, którzy obcują poza Tokio, mogą atakować tylko tę bestię, jaka znajduje się w Tokio.
Na początku gry do Tokio wchodzi ten uczestnik, który jako pierwszy wyrzuci symbol łapy, czyli ataku. Jeśli zostanie on zaatakowany, może, ale nie musi, opuścić miasto. Za każdym razem bowiem, gdy gracz wchodzi do Tokio, otrzymuje punkt zwycięstwa. Natomiast im dłużej przebywa w mieście, tym więcej punktów zdobywa (przed każdą swoją turą 2 punkty). Przebywanie w Tokio ma jednak jeden zasadniczy minus – potwór nie może w tym czasie leczyć swoich ran.
Gra może skończyć się w dwojaki sposób – zdobyciem przez któregoś z graczy 20 punktów zwycięstwa, albo wyeliminowaniem z zabawy przeciwników poprzez zadanie im licznych obrażeń.
Nowe moce, groźny Pandakaï, czyli co nowego wprowadza do gry Power Up!
Dodatki do gier podstawowych zasad gry praktycznie nie zmieniają. Wprowadzają za to nowe elementy, urozmaicające rozgrywkę, dające graczom więcej możliwości, a tym samym zwiększające radość czerpaną z ulubionych tytułów. Dzięki nim pozycje często zyskują „nowe życie”. Czy tak jest również w przypadku Power Up! Doładowanie?
Uwaga nadchodzi potężny Pandakaï
box:imageShowcase
box:imageShowcase
W małym, tekturowym pudełku (wielkością niewiele różniącym się od pudełka czekoladek) znajdziemy przede wszystkim nową planszę potwora. Fakt ten ucieszy zwłaszcza tych, którzy w myśl zasady „im więcej, tym weselej”, lubią grać w dużym gronie. Tym samym, do Cyber Królika, Krakena, Meka Dragona, Alienoida, Gigazura i Kinga dołączył… potężny Pandakaï. Graficznie potwór wpisuje się w klimat gry znakomicie. Nie można mieć również żadnych zastrzeżeń co do jakości wykonania planszetki. Pandakaï, podobnie jak wcześniejsze stwory, został wycięty z porządnego kawałka tektury i osadzony w solidnej, plastikowej podstawce. Plansza potwora nie różni się niczym od plansz innych bestii. Zawiera dwie tarcze – jedną do zaznaczania punktów zwycięstwa, drugą do określania punktów życia. Jedni powiedzą: „super!” Inni uznają tę zmianę za mało znaczącą. Oceńcie więc sami.
Nowe, unikalne moce
Największe znaczenie dla przebiegu gry mają nowe karty ewolucji. Dlaczego? Dotychczas karty nie były przyporządkowane do poszczególnych potworów. Każdy gracz mógł kupić z banku dowolną kartę, jeśli tylko posiadał odpowiednią ilość kostek energii. W przypadku kart ewolucji jest zupełnie inaczej. Wszystkie potwory posiadają swoje własne, unikalne ewolucje. Karty te układa się w zakryty stos obok planszy potwora. Jeśli w trakcie swojej kolejki graczowi uda się wyrzucić trzy symbole serca, może on poza dotychczasowym działaniem (leczeniem obrażeń), dobrać również 1 ewolucję ze swojego stosu kart.
Gracze trzymają swoje karty ewolucji w sekrecie, aż do momentu, w którym postanowią je wykorzystać. Co ważne, mogą to zrobić w dowolnej chwili, nie tylko w trakcie rozgrywania swojej tury. Ewolucje mogą być tymczasowe (co oznacza, że gracz musi je odrzucić do pudełka zaraz po wykorzystaniu), lub permanentne (dające nadzwyczajne moce przez cały przebieg gry).
Dotychczas gracze, wybierając na początku gry swojego potwora, robili to, albo zupełnie nie zastanawiając się nad tym, którą postać wybrać, bądź po prostu brali „pierwszą lepszą” bestię, albo, co zauważyłam, kierowali się jakąś niewyjaśnioną sympatią do danego monstrum i najczęściej sięgali po tę samą planszetkę. Karty ewolucji wprowadzają do gry zasadniczą zmianę – każdy stwór ma unikalne, charakterystyczne dla niego, nadzwyczajne moce.
Jakie umiejętności mają poszczególne monstra?
Muszę przyznać, że wszystkie ewolucje są ciekawe i wprowadzają do gry niemałe zamieszanie, jednak mi najbardziej do gustu przypadły ewolucje Pandakaï. I wcale nie ze względu na efekty działania, jakie wywołują, ale przede wszystkim ze względu na ich nazwę. Wybierając zmutowaną pandę, możemy na przykład skorzystać z „Dostawy bambusa” i przy każdej swojej turze pobrać z banku kostkę energii. „Misiowy niezbędnik” pozwala na zdobycie 2 kostek energii i wyleczenia 2 obrażeń, a „Jing Jang” obrócić dowolne kostki na przeciwległą stronę. Oprócz ewolucji, jakie bezpośrednio wpływają na naszego potwora, są również takie, oddziałujące na stwory innych graczy. Dla przykładu: kartę „Niedźwiedzia przysługa” możemy wykorzystać wtedy, gdy inny gracz kupi kartę. W takim przypadku wybrana przez gracza karta wraca do banku, a my wybieramy w jej miejsce inną, którą przeciwnik musi kupić.
Cyber Królik może na przykład rzucać kostką za innego gracza („Królik z 1000 wrogów”), unikać obrażeń („Królik Pułapka”), zdobyć 3 kostki energii („Styl Królika”) albo tyle dodatkowych kostek, ile już zebrał w danej turze („Puchate Obwody”). Ma możliwość kupowania kart po niższej cenie („Królik doświadczalny”), a także zadawania dodatkowych obrażeń („Mechaniczne zęby”).
„Pierwotny ryk” Gigazaura sprawia z kolei, że pozostali gracze tracą 2 punkty zwycięstwa, a „Zrzucając skórę”, potwór może uniknąć obrażeń w danej turze. Gigazaur jest w stanie również użyć swojego ogona i zamienić wynik na 2 ze swoich kostek („Zamach ogonem”).
Równie ciekawe ewolucje ma King. Może on wejść do Tokio zamiast innego gracza („Małpi rozum”), wyleczyć 2 obrażenia („Mega banan”), uniknąć obrażeń w danej turze („Trucht człekokształtnych”), zmusić graczy do opuszczenia Tokio („Onieśmielający ryk”), czy zdobyć punkt zwycięstwa za każdym razem, gdy atakuje („Samiec alfa”).
Alienoid, jak to kosmita, może liczyć na „Wsparcie z powietrza” i otrzymać darmową kartę, „Wezwać statek matkę”, lecząc 1 obrażenie, a także, dzięki „Inwazji obcych”, zdobyć 2 punkty zwycięstwa. Alienoid otrzymał też nowe znaczniki – kosmity i statku kosmicznego. Znaczniki kosmity służą do kupowania kart typu „odrzuć”, natomiast znaczniki statku kosmicznego pozwalają kupować karty za połowę ich ceny.
Kraken (w zestawieniu z innymi potworami) posiada sporo ewolucji, które pozwalają leczyć rany („Przypływ”, „Deszcz oczyszczenia”, „Zatopione miasto”) lub unikać obrażeń („Odrastające macki”).
Meka Dragon za to nastawiony jest na atak. Dzięki specjalnemu znacznikowi celu łatwo wychwytuje, gdy ktoś próbuje go namierzyć oraz bez trudu namierza przeciwnika i zadaje mu dodatkowe obrażenia. Jeżeli atakuje Tokio „Fatalny oddech” sprawia, że może również zadawać obrażenia graczom znajdującym się poza miastem, a oddając „Mega strzał”, zadaje dodatkowe 2 ciosy.
Oczywiście to tylko przykładowe zdolności każdego potwora. Ewolucje sprawiają, że wybór monstrum na początku gry może mieć zasadnicze znaczenie dla przebiegu rozgrywki. Nie chodzi jednak o to, że któryś ze stworów ma większe moce, przez co jego szanse na zwycięstwo znacznie wzrastają. Wydaje mi się, że karty zostały dość dobrze zbilansowane i każdy ma równe szanse. Generalnie bowiem każdy potwór posiada wśród swoich ewolucji takie, które pozwalają na: leczenie obrażeń, zdobywanie punktów zwycięstwa, kumulowanie kostek energii, czy zadawanie obrażeń.
Dodatkowe warianty rozgrywki
Twórcy gry proponują również trzy dodatkowe warianty, jakie da się wprowadzić do gry jako formę urozmaicenia. Można wprowadzać je pojedynczo lub też łączyć ze sobą. Pierwszy polega na tym, że każdy gracz zaczyna grę z 1 losowo wybraną ewolucją ze swego stosu. Drugi, sprowadza się do tego, iż uczestnicy odkrywają za każdym razem 2 karty ewolucji, po czym decydują, którą z nich chcą zatrzymać. Najciekawszy wydaje się jednak wariant trzeci – „Ewolucyjny draft”. W tej wersji bowiem gracze korzystają z ewolucji należących do różnych potworów. Trzeba potasować wszystkie ewolucje, a następnie rozdać każdemu z graczy po 8. Spośród tych ewolucji uczestnik wybiera jednak tylko jedną, a pozostałe przekazuje graczowi, znajdującemu się po swojej lewej stronie (jednocześnie otrzymując 7 ewolucji od uczestnika, usadowionego po jego prawej). Z 7 kart ponownie wybiera tylko jedną, a resztę przekazuje dalej. Gdy gracze skompletują 8 kart, tasują je i układają w stos.
Wrażenia
Potwory w Tokio nie są grą skomplikowaną. Jej zasady są dość proste, a największą zaletą rozgrywki jest duża ilość interakcji pomiędzy graczami. Gra jest szybka i dynamiczna, z dużą dawką emocji, dzięki temu świetnie sprawdza się jako gra imprezowa. Z drugiej strony, jak na grę losową, w której to kości pełnią główną rolę, Potwory… pozostawiają również sporo miejsca na decyzje. Przyznaję szczerze, że Potwory w Tokio to naprawdę dobra gra planszowa, choć jej tematyka i klimat zupełnie do mnie nie przemawiają.
Jeśli zaś chodzi o sam dodatek Power Up!, to muszę otwarcie powiedzieć, że gra z nim wydaje się znacznie ciekawsza. Dodatkowe zdolności potworów to więcej emocji w grze. Ponadto, karty ewolucji są łatwiejsze do zdobycia niż pozostałe karty (nie musimy tracić kostek energii), a wprowadzenie ich do rozgrywki stwarza wrażenie, że mamy do czynienia z zupełnie nowymi postaciami. Power Up! wprowadza do gry element świeżości, sprawiający, że kiedy raz zagramy z dodatkiem, nie będziemy chcieli już wracać do podstawowej wersji gry.
Minusem jest natomiast to, że elementy dodatku nie mieszczą się w pudełku Potworów…, a szkoda, bowiem znacznie wygodniej byłoby trzymać wszystkie komponenty gry w jednym miejscu. Na niekorzyść przemawia też dość wygórowana cena. W internetowym sklepie Egmont za dodatek zapłacimy ponad 60 zł. Kupując grę na Allegro, możemy jednak nieco zaoszczędzić, gdyż ceny zaczynają się już od ok. 55 zł. | Power Up! Doładowanie – recenzja dodatku do gry Potwory w Tokio |
Kalarepa to jedno z tych warzyw, które należy do rodziny kapustnych. Dzięki temu ma ona niską wartość kaloryczną, a ponadto ma właściwości przeciwnowotworowe. W połączeniu z domowym ketchupem tworzy zdrowe oraz szybkie w przygotowaniu danie. Składniki:
4 kalarepy
400 g pomidorów z puszki
70 ml oliwy z oliwek
ocet winny biały
cukier brązowy
sól
Krok po kroku:
Kalarepę obieramy i kroimy w mniejsze kawałki. Układamy na blaszce i skrapiamy oliwą. Pieczemy w 190 stopniach przez 30 minut. W tym czasie gotujemy pomidory. Po 20 minutach dodajemy trochę soli, octu i cukru. Miksujemy wszystko. Staramy się zbalansować smak kwaśny i słodki. Gotujemy jeszcze kilka minut aż sos zgęstnieje. Ketchup studzimy i podajemy z upieczoną kalarepą.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Karmelizowana kalarepa z domowym ketchupem |
Zazwyczaj kuchnia w bloku ma niedużą powierzchnię i kształt prostopadłościanu, o ile nie jest połączona z salonem. Urządzenie jej jest nie lada wyzwaniem. Dlatego zwykle rezygnujemy z lamp wiszących na rzecz plafonów, aby zaoszczędzić miejsce. Okazuje się, że nie ma takiej potrzeby. Gdzie ulokować lampę wiszącą w kuchni?
Niewielką kuchnię w mieszkaniu w bloku należy wyposażyć w meble na wymiar, a jej ściany pomalować farbami w jasnych odcieniach, które optycznie powiększą tę przestrzeń. Nie możemy zapomnieć o odpowiednim oświetleniu – oprócz lamp podszafkowych (nad blatem roboczym) warto zamontować też sufitowe, np. na długim kablu. Sprawdzą się one nad wyspą albo stołem kuchennym, który dzięki nim zostanie równomiernie oświetlony (klosz powinien wisieć w odległości 50–60 cm od blatu).
Kilka lamp wiszących możemy ulokować nad bufetem usytuowanym przy ścianie. Dzięki temu, że zostaną zainstalowane z boku pomieszczenia, mogą mieć długi kabel – nie będą przeszkadzać w korzystaniu z kuchni. Pamiętajmy: jeżeli chcemy, aby żarówka znalazła się na wysokości naszego wzroku, nie może być zbyt mocna. Najlepiej wybrać taką o mocy 40 W, zwłaszcza gdy ma być pozbawiona klosza (to popularne rozwiązanie w przypadku kuchni zaaranżowanych w stylu industrialnym i skandynawskim).
Lampy wiszące do kuchni – przykładowe modele
Na Allegro znajdziemy lampę wiszącą marki Ikea, która daje światło kierunkowe. Sprawdzi się jako oświetlenie stołu kuchennego, jadalnianego lub blatu barowego. Klosz ma średnicę 38 cm, a kabel ma długość 1,6 m. Jest dostępna w dwóch wariantach kolorystycznych do wyboru: kremowym lub niebieskim. Producent zaleca, aby dokupić do niej żarówkę matową, wówczas światło będzie rozproszone równomiernie. Koszt zakupu tej sufitowej lampy wynosi 62,50 zł.
Jeżeli zdecydujemy się skrócić kabel, możemy z powodzeniem zamontować ją na środku pomieszczenia kuchennego. Jej klosz powinien wówczas znaleźć się w odległości 70 cm od sufitu. To bezpieczna wysokość, która nie będzie przeszkadzać nawet osobom o znacznym wzroście. W wąskim i długim pomieszczeniu możemy zdecydować się na powieszenie dwóch sztuk, które razem dobrze doświetlą tę przestrzeń.
box:offerCarousel
W celu oświetlenia stołu kuchennego możemy wykorzystać nowoczesną lampę wiszącą Gaspare marki Sollux Lighting dostępną na Allegro w kolorze czarnym, białym i czerwonym. To designerski model o minimalistycznej formie – posiada ażurowy abażur w ciekawym geometrycznym kształcie (do zamontowania na wysokości 100 cm, z możliwością regulacji). Ta lampa powinna przypaść do gustu miłośnikom prostoty i wysokogatunkowych produktów. Będzie stanowić nietuzinkowy element dekoracyjny kuchni urządzonej w stylu industrialnym, ale i skandynawskim. Koszt zakupu wynosi 99 zł.
box:offerCarousel
Do kuchni zaaranżowanej w stylu loftowym oraz klasycznym i rustykalnym odpowiednia będzie lampa wisząca Metal-Line dostępna na Allegro w trzech wariantach: z jednym, dwoma i trzema kablami oraz żarówkami (do nabycia w cenie od 25 do 40 zł). To kwintesencja nowoczesnego designu: ma minimalistyczną formę i wyrazistą linię. Będzie nie tylko oświetlała wnętrze, ale również spełni funkcję dekoracyjną. Jak zaznacza producent, istnieje możliwość wyboru dowolnej konfiguracji kolorystycznej (każdy z elementów: podsufitka, kabel i końcówka, może mieć inne zabarwienie) i długości sznura.
Zobacz również inne lapmy w stylu loftowym. | Lampy wiszące do wąskiej kuchni w bloku |
Czas spędzony na rowerze jest tak przyjemny i mija tak szybko, że często w czasie przejażdżki zastaje nas zmierzch. W jakie oświetlenie należy wyposażyć rower, by być widocznym i bezpiecznie kontynuować jazdę? To obowiązkowe jest pewnym minimum. Warto coś dodać od siebie. Na przykład lampki laserowe i kolorowe lampki LED. Według przepisów rower, który uczestniczy w ruchu drogowym, musi posiadać:
przednią lampę pozycyjną o świetle, białym lub żółtym,
tylne światło odblaskowe o czerwonym świetle o kształcie innym trójkąt,
tylną lampę pozycyjną, o czerwonym świetle,
kierunkowskazy, jeśli konstrukcja uniemożliwia sygnalizację zmiany, kierunku jazdy wyciągnięciem ręki.
Odblaski dołączane do sprzedawanych w sklepach rowerów są niewystarczającym elementem ostrzegawczym, by zapewnić nam wieczorami bezpieczeństwo na drodze. Dlatego bez zwłoki powinniśmy wyposażyć nasz jednoślad wlampytylną oraz przednią.
Wybierając lampy, na początku zwróćmy uwagę, z jakiego źródła są zasilane, baterią czy dynamo. Każda z tych opcji ma wady i zalety. Baterie wyczerpują się i trzeba je wymieniać, zapewniają jednak nieprzerwane światło i nie sprawiają większych problemów przy montażu. Lampki zasilane z dynamo dają dostęp do prawie nieograniczonej energii, której źródłem są nasze mięśnie nóg. Trzeba je jednak wprawnie zamontować wraz z kablem, co przy niektórych konstrukcjach rowerów może być kłopotliwe. Stawiają również opór, uciążliwy w dłuższych podróżach.
Kolejnym aspektem, który warto wziąć pod uwagę, jest moc żarówkiw lampie. Najczęściej moc emitowanego światła określana jest w lumenach lub w watach. W przeliczeniu 1 wat to ok. 100 lumenów. Minimalną granicę, którą muszą przekraczać lampki przednie, by zapewnić nam widoczność, to 100 lumenów. Jeśli jednak chcemy być lepiej widoczni, możemy się wyposażyć w lampę o mocy 500 lumenów, która idealnie nada się do jazdy w nocy, chociażby po lesie. Wszystkie przeszkody i nierówności będą dla nas wówczas widoczne.
Dużo osób korzysta również z tzw. czołówek, czyli lamp zakładanych na głowę. Są one nieco wygodniejsze, ponieważ miejsce, w które zwrócimy głowę, zostaje od razu oświetlone. Jednakże poruszający się snop świata może zdezorientować kierowców na drodze.
Wskaźnik laserowy
Dzięki rozwojowi technologicznemu lampy tylne mogą nie tylko zaznaczać naszą pozycję, ale również dokładnie sygnalizować bezpieczną odległość, którą kierowcy powinni zachować, gdy wyprzedzają rowerzystę na drodze. Jest to możliwe dzięki zastosowaniu w lampach, oprócz zwykłych diod LED, wskaźników laserowych, które wyświetlają na drodze dwie linie wyznaczające bezpieczną strefę. Światło laserowe jest bardzo dobrze widoczne, więc kierowcy na pewno zauważą linie. Światła laserowe mogą być też zamontowane z przodu i wyświetlać schematyczny kształt roweru na kilka metrów przed nami, co dodatkowo ostrzeże samochody o naszych manewrach.
Lampki LED
By zwiększyć swoją widoczność również z boku i dodać ciekawy efekt kołom pojazdu, możemy się wyposażyć w świecące wentyle lub bajecznie kolorowe oświetlenie za pomocą nakładek LED na szprychy. Przez szybki obrót koła takie nieduże światełko LED stwarza iluzję świecącego okręgu.
Technologia idzie naprzód. Niedawno pojawiły się informacje o nowatorskiej lampce Lumigrids. Wyświetla ona przed rowerem niebieską siatkę, która informuje o nierównościach na drodze. Na wgłębieniach linie się załamują, a na wzniesieniach wybrzuszają. Ludzkie oko o wiele łatwiej rejestruje tego typu załamania siatki świetlnej, niż widok podświetlonej dziury w drodze. Gdy wynalazek ten wejdzie do sprzedaży, będzie niezwykle przydatny na naszych drogach.
Nie tylko widoczność
Aby zapewnić sobie bezpieczeństwo, należy zadbać nie tylko o widoczność na drodze, ale również o ochronę najważniejszej części ciała, którą jest głowa. Zawsze, gdy wybieramy się na rower, zadbajmy o siebie, zakładając kask, który ochroni nas od najgorszego.
Pamiętajmy, że kask i oświetlenie nie wystarczą, jeśli nie zachowamy odpowiedniej ostrożności i zdrowego rozsądku. | Lampki zwiększające bezpieczeństwo rowerzysty |
Uwielbiasz kupować buty hurtowo? Świetnie się składa – podpowiadamy, jakie pary warto mieć w szafie tej wiosny. 1. Baleriny do wszystkiego
Baletowy trend jest gorący! Nawiązania do tańca klasycznego widać nie tylko w obuwiu, ale też w ubraniach – nosimy tiulowe spódnice i obcisłe body z dekoltem charakterystycznym dla baletnic lub z odkrytymi plecami. Związujemy gładko włosy w kok. A baletki ma chyba każda z nas – są wygodne, proste, uniwersalne. W zależności od kolorystyki i ozdób możesz wybrać model bardziej lub mniej elegancki. Jest jednak para, którą absolutnie powinnaś mieć – to baleriny w kolorze czarnym – najbardziej uniwersalne buty na świecie, wokół których można zbudować wiele przeróżnych stylizacji. Duży wybór właśnie takich ma sklep Deichmann. Prawdziwym hitem tego sezonu są także nadal balerinki wiązane. Wyjątkowo dobrze będą wyglądały z marszczonymi spódnicami lub jeansami z podwiniętymi nogawkami.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
2. Trampki do jeansów i sukni ślubnej
Bez trampek trudno przeżyć, zwłaszcza w wielkim mieście. Choć tenisówki nie należą do salonowej elegancji, to od wielu już sezonów wyglądem coraz bardziej nawiązują do szykownych butów. Tej wiosny i lata szczególnie kochamy koronki i tiule – trend ten widać także w tenisówkach. Koronkowe trampki to esencja lekkości i dziewczęcości. Noś je do plisowanych spódnic o długości za kolana, do spodni rurek i letnich sukienek. A jeśli wolisz klasykę, możesz wybrać tradycyjne conversy w jasnych barwach. Obecnie nosimy je praktycznie ze wszystkim i wszędzie, a niektóre z nas – te odważne, ceniące ekstrawagancję – wkładają je nawet do sukienek ślubnych.
3. Złote sneakersy lub sandały na przyjęcie
O tym, że złoto doskonale wpisuje się w codzienny styl wielkomiejski, wiemy już dobrze od kilku sezonów. Błyszczące sneakersy – czyli buty wkładane zazwyczaj bez wiązania – potrafią zdziałać cuda i ze zwykłego zestawienia granatowych spodni z białym T-shirtem uczynić elegancką kompozycję, w której spokojnie będziesz się mogła pokazać na wieczornym przyjęciu firmowym. Wystarczy, że dobierzesz małą torebkę na złotym łańcuszku oraz aksamitny żakiet. A jeśli wolisz wiosenno-letnią klasykę, możesz włożyć sandały – wiele złotych modeli oferuje Deichmann.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
4. Klapki – z futerkiem lub skórzane
Podobno futerko to must have tego sezonu. Klapki z futerkiem to interesujący trend, który przybył do nas z wybiegów i wielkomiejskich ulic. To dla niektórych trudny do zrozumienia kontrast – futro kojarzy nam się z chłodem, a klapki to jednak obuwie na ciepłe pory roku. Z połączenia tych dwóch krańców powstały buty na gumowej podeszwie z wierzchem obszytym miękkim futerkiem. Z czym je nosić? Z poszarpanymi jeansami, kolorowymi spodniami z jedwabiu, luźnymi spódnicami maxi i midi. Celebrytki wkładają te klapki na różne okazje, ale dla bezpieczeństwa – choć oczywiście zawsze zalecamy eksperymentowanie w modzie, bo jest twórcze – sugerujemy wybierać je raczej do codziennych, nieformalnych zestawów. A jeśli wolisz modele klasyczne i sprawdzone, możesz wybrać jeden z oferowanych przez Zarę – są to buty skórzane, zazwyczaj na płaskim obcasie, a na niektórych również znajdziesz akcenty futerkowe.
5. Pudrowe szpilki na niskim obcasie
Schowaj wysokie obcasy głęboko do szafy – nie będą ci w tym sezonie potrzebne. Za to koniecznie zaopatrz się w szpilki na niskim obcasie, najlepiej w kolorze pudrowym. Będą to buty idealne, którymi zwyczajnym jeansom nadasz lekko odświętny charakter i podkreślisz ich miejski styl. Jeśli do tego włożysz koronkową bluzkę i żakiet, którego rękawy podwiniesz, oraz weźmiesz torebkę z naszywkami, stworzysz wyjątkowo stylową, casualową kreację. Te – wydawałoby się – niepozorne, a przy tym szykowne buty dają wiele możliwości: jasne szpilki na niskim obcasie będą się też doskonale komponowały z lekką sukienką w kwiaty i jeansową kurtką. Doskonale pasują również do idealnych do biura spodni cygaretek. | Pięć par butów, które musisz mieć na wiosnę 2017 |
Carlos Ruiz Zafón poza powieściami, które przyniosły mu największą sławę, czyli „Cień wiatru” i „Gra anioła”, ma na swoim koncie również powieści dla młodzieży. „Światła września” to trzeci i ostatni tom cyklu, zwanego Trylogią mgły. Uśmiech losu w nieszczęściu
Akcja powieści rozgrywa się w latach 30. XX wieku we Francji. Pani Sauvelle po śmierci męża została z dwójką dzieci i masą długów. Na szczęście otrzymuje propozycję świetnej pracy: będzie ochmistrzynią w posiadłości bogatego właściciela fabryki zabawek. Przeprowadzka z Paryża do Normandii, do urokliwego (choć trochę przerażającego) Domu na Cyplu, to dla rodziny szansa i wyzwanie. Praca okazuje się niezbyt ciężka, mieszkańcy odnoszą się do nich serdecznie, szybko udaje się nawiązać pierwsze przyjaźnie i wszystko układałoby się idealnie, gdyby nie seria dziwnych zdarzeń , które zaczynają się dziać wokół nich.
Nie jest tak sielankowo, jak by tego chcieli
Zafón w „Światłach września” umiejętnie łączy wątki przygodowe, nawet wątek miłosny, z ciekawym, mrocznym klimatem. Nie chodzi jedynie o tajemniczą rezydencję, pełną dziwnych mechanicznych zabawek i urządzeń, czy gęstwinę lasu Cravenmoore, wyspę ze starą latarnią, ale również o coś dużo groźniejszego, co czai się gdzieś niedaleko. Pierwsza ofiara już jest, a po tej śmierci mogą przecież zdarzyć się kolejne i jeżeli dzieciaki nie znajdą w sobie siły i umiejętności, do odkrycia wszystkich sekretów, może to się źle dla nich skończyć. Jak to zwykle bywa, wiele rozwiązań zagadek tkwi w przeszłości, ale nikt nie chce o niej im otwarcie opowiadać.
Historia, groza i przygoda
Magii powieści Zafóna ulega się bez względu na wiek i dotyczy to również książek dla młodszych czytelników. Po prostu tu bohaterowie są w innym wieku, a przygody sympatycznego rodzeństwa są może trochę bardziej spektakularne. Jednak tajemnicza atmosfera, na pół bajkowa, na pół groźna, mieszanie realizmu i elementów paranormalnych, są charakterystyczne dla jego twórczości. Niewielka objętość i wartka akcja „Świateł września” sprawiają, że to lektura, której nawet nie chce się odkładać przed jej skończeniem.
Jak wspomniałem, to trzeci tom cyklu, ale każdy z nich tworzy niezależną całość i można czytać je bez określonej kolejności. Mimo że określa się te pozycje jako serię dla młodzieży, dorośli równie łatwo dadzą się wciągnąć w ten świat wyobraźni, okraszony szczyptą grozy. Zafón nie zawodzi. I nawet jeśli po lekturze kilku powieści już tak bardzo nie zaskakuje, to wciąż czyta się je z dużą przyjemnością.
Źródło okładki: www.muza.com.pl | „Światła września” Carlos Ruiz Zafón - recenzja |
E45BT to najnowsze słuchawki Bluetooth od JBL i następca popularnych JBL E40BT. Słuchawki posiadają nową konstrukcję, odświeżony design oraz nowe brzmienie. Czy warto wydać na nie około 400 zł? Testowaliśmy już model JBL E55BT, czyli starszego brata E45BT – słuchawki o konstrukcji zamkniętej i wokółusznej. W przeciwieństwie do E55BT czterdziestki piątki to mniejsza konstrukcja nauszna, ale również zamknięta i wyposażona w interfejs Bluetooth. Powinna spodobać się użytkownikom szukającym bardziej kompaktowej konstrukcji, nastawionej głównie na mobilność. To dobre słuchawki do użytku w mieście lub w podróży. E45BT mają zaoferować aż 16 godzin odtwarzania muzyki, wysoki komfort i bardzo dobre brzmienie.
Wyposażenie
Słuchawki zapakowane są solidnie, jak przystało na produkty JBL. Nie można liczyć na bogate wyposażenie. Oprócz skróconej instrukcji obsługi otrzymujemy okablowanie o bardzo dobrej jakości. Do analogowego połączenia służy kabel o długości 130 cm, zabezpieczony oplotem i wyposażony w jednoprzyciskowy pilot z mikrofonem, zaś do ładowania jest płaski kabel USB z wtyczką microUSB, który mierzy 100 cm.
Wygląd
Konstrukcja jest bardzo podobna do modelu E55BT, ale słuchawki zostały zdecydowanie pomniejszone. Muszle słuchawek wyglądają, tak jak same komory przetworników w E55BT, pozbawione zostały eliptycznych rantów. Kopułki są więc okrągłe, a słuchawki symetryczne. Użyto materiałów tego samego typu, o równie wysokiej jakości. Design cechuje minimalizm i jednolita kolorystyka – E45BT można mieć w kolorach: czarnym, białym, niebieskim, zielonym i czerwonym. Słuchawki wyglądają bardzo dobrze.
Obie kopułki ozdobione są logo producenta i mają dookoła regularną fakturę. W muszle wpięto nauszniki na ruchomych zawiasach, które poruszają się w pionie, całe kopułki swobodnie obracają się również na boki, można złożyć je na płasko i „złamać” do wnętrza pałąka. Zastosowano system blokady składania. Nauszniki wykonane są ze sztucznej skóry wysokiej jakości – zostały wypełnione sprężystą gąbką, a umieszczone wewnątrz nich siateczki posiadają oznaczenia kanałów.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Na lewej słuchawce znajduje się tylko gniazdo microUSB, wszystkie inne elementy trafiły na prawą stronę. To kolejno: przycisk parowania, szczelina mikrofonu, gniazdo 2,5 mm na kabel analogowy, trzy przyciski do obsługi oraz suwak-włącznik z diodą.
Regulacja rozmiaru jest rozsuwana, ma siedem precyzyjnych skoków na stronę, a mechanizm jest oparty o metalowe rdzenie. Giętki pałąk został obustronnie obszyty trwałym materiałem w formie gęstej siatki – jest ciemniejszy od dolnej strony, a od szczytu zdobi go gumowe logo producenta. Opaska pałąka wypełniona została cienką warstwą gąbki.
Mimo że w E45BT dominują tworzywa sztuczne, nie mam większych zastrzeżeń do konstrukcji. Plastiki potrafią zatrzeszczeć, ale tylko delikatnie – nie ma powodu do zmartwień. Spasowanie elementów jest bardzo dobre, elementy ruchome zostały skręcone śrubami lub wzmocnione metalem. Małe wątpliwości budzą jedynie przyciski, nie są idealnie równe i ich tworzywa wydają się trochę niższej jakości niż te w obudowie słuchawek.
Komfort i obsługa
Nauszna konstrukcja ma pewne wady – opiera się bezpośrednio o małżowiny uszne, przez co może grzać skórę i wymagać przyzwyczajenia. Pod względem ergonomii E45BT nie dorównają modelowi E55BT, ale producent postarał się o jak najlepszy komfort – rezultaty są całkiem dobre.
Słuchawki dobrze przylegają do uszu, trzymają się pewnie, a tym samym nie uciskają głowy. Nauszniki są dosyć małe, ale przykryją średniej wielkości małżowiny – wystarczy je tylko odpowiednio wycentrować. Kopułki dostosują się w pionie i w poziomie.
Pałąk nie uciska czubka głowy oraz nie powoduje pocenia skóry – opaska oddycha, ale szkoda, że nie jest jednak trochę bardziej miękka. Regulacja rozmiaru powinna wystarczyć dla użytkowników o mniejszych i większych głowach, ale jej zakres nie jest wyjątkowo duży.
Tłumienie dźwięków otoczenia jest niezłe, ale nie idealne. Hałas nadal przebije się do uszu, ale E45BT powinny poradzić sobie w komunikacji miejskiej czy na ruchliwej ulicy. Gdyby słuchawki miały tłumić jeszcze mocniej, musiałyby mocniej cisnąć uszy, producent znalazł więc złoty środek.
Na pochwałę zasługuje system składania – obie kopułki można złożyć na płasko lub jedna na drugą do wnętrza pałąka. Zdecydowanie zmniejsza to wymiary i zabezpiecza konstrukcję na czas transportu. Przydałby się jedynie jakiś pokrowiec.
Obsługa jest prosta, sprężysty suwak włącza urządzenie, a dioda przy nim informuje o parowaniu i statusie połączenia. Przycisk parowania został wydzielony, dodawanie nowego sprzętu jest szybkie i proste. Środkowy przycisk jest wielofunkcyjny i odpowiada za pauzowanie muzyki. Dwa pozostałe zwiększają głośność lub zmieniają utwór po dłuższym przytrzymaniu. Dosyć łatwo wyczuć je pod palcami, gdyż mają wypustki, ale wymagają pewnego przyzwyczajenia.
Słuchawki mogą pracować do 16 godzin, jeśli nie przesadzamy z głośnością. Mocy jest jednak dużo, wyższy poziom głośności przyda się jedynie w hałaśliwych warunkach. Słuchawki ładują się tylko 2 godziny. Gdy rozładują się niespodziewanie, można skorzystać z kabla, który ma mikrofon, więc da się prowadzić rozmowy także w trybie pasywnym. Są one trochę niższej jakości niż w trybie Bluetooth, ale również satysfakcjonują.
Specyfikacja JBL E45BT
przetworniki 40 mm
pasmo przenoszenia 20 Hz–20 KHz
impedancja 32 Ω
maksymalna skuteczność 111 dB, nominalna 96 dB
czas pracy na baterii do 16 godzin (2 godziny ładowania)
akumulator 610 mAh
Bluetooth 4.0
płynne przełączanie się pomiędzy urządzeniami (dwa jednocześnie)
masa 182 g
Brzmienie
JBL E55BT nie do końca przypadły mi do gustu, mimo że były dobre. Serwowały dosyć mocny bas. Trochę inaczej jest z E45BT – słuchawki spodobają się szukającym bardziej uniwersalnego dźwięku ze spokojniejszym basem. Niskich tonów nadal nie brakuje, ale dźwięk jest bardziej zrównoważony, przez co lepiej radzi sobie z lżejszymi gatunkami muzycznymi.
Słuchawki brzmią bardzo dobrze. Niskie tony mają akcent w średnim i niskim basie. Nie dudnią, nie mulą, są odpowiednio dynamiczne, by wciągnąć w muzykę. Nie jest to bas wyjątkowo szczegółowy, lecz raczej rozrywkowy – bardzo dobrze sprawdzi się w popie, rocku, nieźle zabrzmi też w elektronice czy nawet jazzie. Sygnatura brzmieniowa nie jest chuda ani ostra, ale nie będzie też męczyć dominującym basem.
Pasmo średnie jest nieco wycofane, ale głosy wokalistów, żywe instrumenty nadal pozostają wyraźne. Dźwięk jest gładki i ciepły, więc brzmi łagodnie i jest przyjemny w odbiorze. Średnica nie jest wyjątkowo krystaliczna i czysta, wydaje się delikatnie przyciemniona, ale nie psuje odbioru muzyki. Dzięki niej dźwięk nie męczy przy dłuższych odsłuchach.
Wysokie tony są słyszalne, ale sopranu nie ma zbyt dużo – słuchawki nie zakłują w uszy, nie będą syczały. Nie można spodziewać się wyjątkowo jasnego czy też naturalnego dźwięku, to nie brzmienie analityczne. E45BT nastawione są na przyjemność z muzyki, a łagodne wysokie tony z pewnością tego nie zepsują.
Słuchawki nauszne nie mają zazwyczaj dużej przestrzeni, tak też jest w przypadku E45BT. Słychać stereo, kanały są od siebie oddzielone, a efekty przestrzenne da się usłyszeć. Dźwięk jest jednak blisko, nie oddala się w głąb ani nie pojawia się specjalnie wysoko – sporo instrumentów wybrzmiewa jakby ze środka głowy. To nie dźwięk dla szukających wyjątkowo mocnej separacji instrumentów i sceny dźwiękowej niczym z sali koncertowej. E45BT oferują bliskie i intymne brzmienie.
Po podłączeniu kabla słuchawki automatycznie się wyłączą i zaoferują trochę inne brzmienie – dźwięk będzie jaśniejszy, trochę bardziej przestrzenny i spokojniejszy w basie. Brzmienie będzie mniej gładkie, ale równie przyjemne w odbiorze.
Podsumowanie
JBL E45BT mają swoje wady – dźwięk nie jest idealnie czysty, ma nie najwyższą rozdzielczość, ale trzeba pamiętać, że wśród słuchawek Bluetooth to jednak tani produkt. Oferta jest bardzo dobra – słuchawki działają długo na baterii, są wygodne i funkcjonalne, brzmią dynamicznie i rozrywkowo. Odsłuchy są po prostu przyjemne. Testowane urządzenie spodobało mi się bardziej niż większe E55BT, które mają więcej basu, brzmią lepiej jakościowo, ale są trochę mniej uniwersalne muzycznie. E45BT to z pewnością lepsze słuchawki od poprzednika, modelu E40BT – ten nie był tak wygodny i brzmiał gorzej.
E45BT to jeszcze nie poziom AKG Y50BT – te brzmią czyściej, mają głębszy bas i jaśniejszy sopran, mocniej separują dźwięki i są bardziej dynamiczne. Są jednak około 200 zł droższe. Gdy potrzeba większego basu i jeszcze lepszej ergonomii, warto wybrać JBL E55BT – kosztują około 550 zł i działają jeszcze dłużej na akumulatorze.
Zalety: dobre wykonanie; ładny design; niezła ergonomia i tłumienie hałasu; wygodna obsługa; dobre brzmienie z nieprzesadzonym basem, czytelną średnicą i łagodnym sopranem; niezła dynamika.
Wady: pewne braki w jakości dźwięku; niewielka scena dźwiękowa; niska szczegółowość dźwięku. | Test JBL E45BT – kompaktowe słuchawki Bluetooth |
Ultrabooki ciągle zyskują na popularności, przede wszystkim dlatego, że są lekkie, solidne, a jednocześnie oferują wydajność w pełni wystarczającą do pracy biurowej. Początkowo komputery tego typu były dość drogie, ale dzisiaj już nie trzeba wydawać na nie majątku. Solidnego Ultrabooka można już kupić w cenie do 2500 zł. Oto najpopularniejsze modele. Ultrabook to nowy rodzaj laptopa. Został stworzony i opatentowany przez firmę Intel, która zajmuje się przede wszystkim produkcją procesorów. W związku z tym Ultrabookiem nie możemy nazwać komputera, który działałby na układzie konkurencyjnej firmy AMD, nawet gdyby spełniał wszystkie pozostałe wymagania, czyli był lekki, cienki, miał atrakcyjny wygląd i pozwalał na długą pracę na jednym ładowaniu baterii. Dlatego też w zestawieniu znajdują się tylko komputery przenośne z procesorami marki Intel.
Asus Vivobook S301
Asus Vivobook S301 bardzo dobrze wpisuje się w definicję Ultrabooka. Komputer ma wydajny, dwurdzeniowy procesor Intel Core i3-4030U o taktowaniu 1,9 GHz, który zapewnia wydajność odpowiednią do pracy biurowej, przeglądania Internetu oraz odtwarzania multimediów, np. oglądania filmów. Układ jest wspierany przez 4 GB pamięci RAM. Jednak największe zalety komputera to przede wszystkim bardzo szybki dysk SSD o pojemności 256 GB, dzięki któremu urządzenie potrafi się uruchomić w zaledwie kilka sekund, oraz dotykowy ekran o przekątnej 13,3 cala i rozdzielczości 1366x768 pikseli. Oprócz tego komputer jest bardzo lekki, bowiem waży tylko 1,8 kg, a jego obudowa jest wykonana z aluminium, co wpływa na jego atrakcyjny wygląd. Asusa Vivobook S301 można kupić już w cenie od 1900 zł w wersji bez dysku SSD lub 2250 zł z dyskiem SSD. Warto dołożyć do tego drugiego.
Lenovo Flex 2 14
Lenovo Flex 2 14 to z jednej strony model bardzo podobny do Asusa Vivobook S301, głównie ze względu na bardzo zbliżone podzespoły, a z drugiej nieco odmienny. Co prawda Flex 2 14 jest wyposażony w ten sam procesor Intel Core i3-4030U, dysk twardy 500 GB lub SSD o pojemności 256 GB oraz 4 GB pamięci RAM, ale odróżnia go ekran. Ma on przekątną 14 cali i rozdzielczość 1366x768 pikseli, ale największą zaletą jest możliwość obracania go, dzięki czemu z Ultrabooka możemy zrobić coś w rodzaju dużego tabletu. Ekran jest dotykowy, a na dysku zainstalowany jest system operacyjny Windows 8.1. W podstawowej wersji, z gorszymi podzespołami, komputer można kupić już w cenie nawet 1700 zł, ale warto dopłacić kilkaset złotych i za mniej więcej 1900 zł kupić model z układem Core i3. W założonym przedziale cenowym do 2500 zł znajdziemy także wersję z dyskiem SSD 256 GB i 8 GB pamięci RAM.
HP Split 13
HP Split 13 to kolejny model, którym warto się zainteresować. Przede wszystkim dlatego, że oprócz Ultrabooka jest on także tabletem. Urządzenie pozwala na całkowite odłączenie 13,3-calowego ekranu dotykowego od klawiatury. Poza tym sprzęt oferuje to wszystko, czego należałoby się spodziewać od Ultrabooka. Ma szybki procesor Core i3-4010Y, jest lekki, cienki i działa na systemie operacyjnym Windows 8.1, który został przystosowany do obsługi dotykowej. Do tego HP Split jest urządzeniem stosunkowo tanim, bowiem w opisywanej wersji można go kupić w cenie już od 1800 zł. W przypadku dopłaty do mniej więcej 2500 zł można nabyć wersję z wydajniejszym procesorem Intel Core i5 oraz szybkim dyskiem SSD o pojemności 128 GB.
Asus Vivobook Q301
Asusa Vivobook Q301 także warto wziąć pod uwagę przy wybieraniu Ultrabooka do 2500 zł. Komputer, podobnie jak wcześniej opisywane modele, ma ekran dotykowy o przekątnej 13,3 cala i rozdzielczości 1366x768 pikseli oraz system operacyjny Windows 8.1. Na tle konkurencyjnych modeli wyróżniają go: szybszy procesor Core i5-4200U o taktowaniu 1,6 GHz oraz 6 GB pamięci RAM, którą można poszerzyć nawet do 16 GB. Oprócz tego Ultrabook oferuje dysk twardy o pojemności 500 GB czy też wydajną, zintegrowaną kartę graficzną Intel HD 4400. Zakup tego modelu wiąże się z wydatkiem na poziomie mniej więcej 2000-2200 zł, co bez wątpienia jest atrakcyjną ofertą jak na jego możliwości.
Ultrabooki to komputery skierowane przede wszystkim do osób, które często podróżują i cały czas muszą nosić ze sobą laptopa. Ich główne zalety to właśnie mała waga, kompaktowe rozmiary, elegancki wygląd, najczęściej spowodowany aluminiową obudową, oraz stosunkowo długi czas pracy na naładowanym akumulatorze. Nie bez znaczenia jest także dotykowy ekran, który dobrze sprawdza się w przypadku systemu operacyjnego Windows 8 lub 8.1. Jeśli szukasz komputera spełniającego te cechy, to powinieneś kupić właśnie Ultrabooka. | Najlepsze Ultrabooki do 2500 zł |
Michael Palin – jeden z członków słynnej grupy kabaretowej Monty Pythona wraz z ekipą BBC jeździ po świecie, nagrywając programy prezentujące różne kraje i miejsca w trochę innym świetle niż nasze o nich stereotypowe myślenie. Tym razem zabiera nas do Brazylii. Wydanie książki zbiegło się z mundialem, który tam się odbywał, ale przecież już w 2016 roku po raz kolejny oczy całego świata będą zwrócone właśnie na ten olbrzymi kraj. Z czym oprócz piłki nożnej, słońca, pięknych kobiet i karnawału w Rio kojarzy nam się Brazylia? Co o niej wiemy?
Autor wraz ze swoją ekipą przemierza ten kraj wzdłuż i wszerz, starając się pokazać nam jego różnorodność, wielokulturowość, ogromny potencjał. Odwiedza plemiona ukryte w dżungli amazońskiej, favele, czyli dzielnice zamieszkane przez najbiedniejszych, ale również szybko rozwijający się przemysł i nowoczesne miasta, niewiele różniące się od najbogatszych stolic na innych kontynentach. Kraj wielu ras, różnych religii, zwyczajów i ogromnych kontrastów. To nie są tylko kwestie ekonomiczne, ale okazuje się nawet psychologiczne – zupełnie inaczej na wiele rzeczy patrzą mieszkańcy północy i południa, inaczej wybrzeża, a inaczej interioru.
Nie tylko oczyma turysty
W każdym miejscu stara się pokazać nam nie tylko pewną specyfikę, cuda przyrody, zabytki lub bogactwo kultury, ale przede wszystkim spotyka się ludźmi. To chyba właśnie najbardziej może podobać się w tej książce i stanowi o jej oryginalności. Tak naprawdę Palin niewiele uwagi skupia na sobie, stara się być jedynie kimś w rodzaju łącznika z tymi, którzy mają być prawdziwymi przewodnikami po Brazylii, którzy mogą pokazać jej wygląd, smaki, zapachy. Razem z nami dziwi się, zachwyca lub przejmuje ich słowami.
Artyści, działacze społeczni, robotnicy, urzędnicy, farmerzy – każdy z nich opowiada trochę o sobie, o swojej pasji, ale przede wszystkim o tym, jak widzi ten kraj, jego problemy, nadzieje, co w nim kocha, a co by chciał zmienić. Te rozmowy nieraz pełne ciekawostek, humoru i pasji dawały mi największą przyjemność.
I nie tylko o tym, co piękne i przyjemne
Ponad trzy miesiące podróżowania po Brazylii, setki spotkań z ciekawymi ludźmi, zapierających dech widoków, ciekawych przeżyć i pewnie wiele godzin materiału filmowego, który mogło potem wykorzystywać BBC. A dla nas to wszystko Palin spróbował zmieścić w trochę ponad 500 stronach, okraszając to niebanalnymi fotografiami (tylko tych ostatnich trochę mało). Portret bez specjalnego upiększania, nie skupiamy się tylko na tym, co piękne i świadczące o rozwoju tego kraju, bo Palin opowiada nie tylko o niełatwej historii tego kraju, ale pytając o dzień współczesny, nie unika rozmowy o zagrożeniach (np. dla środowiska naturalnego).
„Brazylię” czyta się naprawdę z dużą przyjemnością, chłonąc ten klimat i marząc jednocześnie, by i nam dane kiedyś było zobaczyć choć część z tych miejsc na własne oczy.
Źródło okładki: www.insignis.pl | „Brazylia” Michael Palin – recenzja |
Risotto ala milanese to klasyczne włoskie danie. Znakomicie smakuje z rybami, owocami morza oraz drobiem. W dzisiejszym przepisie prezentujemy wersję z dorszem. Składniki:
300 g ryżu do risotto
70 ml białego wytrawnego wina
1 l bulionu rybnego
szczypta szafranu
2 łyżki startego parmezanu
100 ml oliwy
2 posiekane ząbki czosnku
1 posiekana cebula
400 g dorsza
Krok po kroku:
Czosnek i cebulę podsmażamy. Następnie dodajemy ryż. Smażymy go chwilę. Gdy zrobi się szklisty, dodajemy wino. Czekamy aż odparuje i dolewamy 100 ml bulionu. Mieszamy i czekamy aż ryż wchłonie cały płyn. Czynność powtarzamy do momentu aż ryż będzie miękki. Pod koniec dodajemy ser i 70 ml oliwy. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Rybę solimy i smażymy. Na talerz nakładamy ryż a na nim rybę.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Risotto ala milanese ze smażonym dorszem |
Polecamy przysmak rodem ze Skandynawii. Pyszne kardamonowe bułeczki to jeden z najbardziej popularnych szwedzkich deserów. Zapoznaj się z przepisem poniżej i wprowadź kardamonowe bułeczki do kuchennego menu! Składniki:
1 porcja ciasta drożdżowego
1 łyżeczka sproszkowanego kardamonu
2 łyżki cynamonu w proszku
3 łyżki drobnego cukru
Krok po kroku:
Ciasto rozwałkowujemy. Posypujemy kardamonem, cynamonem i cukrem. Zwijamy roladę i kroimy ją w 3 cm kawałki. Bułeczki pozostawiamy na godzinę do wyrośnięcia. Pieczemy w 170 stopniach przez 20 minut.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Szwedzkie bułeczki kardamonowe |
HP Omen 17 to bogato wyposażony laptop o przekątnej ekranu 17,3 cala, stworzony dla graczy. Posiada procesor i7-6700HQ, 12 GB pamięci RAM, duży dysk SSD M.2 NVMe i kartę graficzną GeForce GTX 1070. Sprawdźcie, jak wypadł w teście. Specyfikacja HP Omen 17
model 17-w172nw
procesor Intel Skylake i7-6700HQ (4 rdzenie/8 wątków) 2,6–3,5 GHz, 6 MB cache
grafika HD Graphics 530 + Nvidia GeForce GTX 1070 8 GB GDDR5
matryca 17,3 cala, 16:9, Full HD, IPS, 75 Hz z G-Sync
RAM 12 GB DDR4 2400 MHz
SSD M.2 NVMe 512 GB Samsung PM961
Windows 10 Home 64 bit
klawiatura z podświetleniem
akumulator 95 Wh
Realtek LAN Gigabit, Wi-Fi 802.11 ac (2,4 i 5 GHz), Bluetooth 4.0
wymiary 416 x 281 x 35 mm
waga 3,16 kg (z baterią)
Konstrukcja i wykonanie
HP Omen 17 zaskakuje swoją prostotą. W przeciwieństwie do większości laptopów dla graczy nie ma agresywnego kształtu, zbędnych ozdób czy efektownego podświetlenia. O gamingowym rodowodzie sprzętu świadczy właściwie jedynie czerwone podświetlenie klawiatury i logo. Mamy więc do czynienia z urządzeniem bardziej uniwersalnym.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Pokrywa laptopa jest matowa, ogumowana, ozdobiona wzorem imitującym włókna węglowe. Krawędzie są lekko zaoblone, a centrum pokrywy zdobi logo producenta, które wygląda nietypowo, jest skomplikowane. Warto uważać, by go przez przypadek nie oderwać.
Z tyłu widać dwa duże wyloty chłodzenia rozmieszczone po obu stronach. Nie ma tutaj żadnych gniazd, cały interfejs trafił na lewy i prawy bok. Lewa ścianka zawiera kolejny otwór wentylacyjny, gniazdo blokady Kensington, jedno USB 3.0 oraz gniazda audio – słuchawkowe oraz mikrofonowe. Na prawy bok trafiły: gniazdo zasilania, złącze RJ45, HDMI, dwa USB 3.0, miniDisplayPort oraz czytnik kart SD. Przednia krawędź pozostała pusta.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Spód jest gęsto wentylowany, a przy dłuższych krawędziach, prawie na całej długości znajdują się solidne stopki. W centrum widać klapkę serwisową, przykręconą na dwie śrubki, która daje dostęp do dwóch slotów pamięci RAM. Dostęp do pozostałych komponentów (slotu 2,5 cala, dysku M.2) wymaga odkręcenia całego spodu.
Jednostka bazowa jest również ozdobiona podobnym wzorem co pokrywa, ale nie została ogumowana. Klawiatura z blokiem numerycznym znajduje się we wgłębieniu, a gładzik jest wąski i długi, został przesunięty lekko w lewą stronę. Włącznik ulokowano z lewej strony, nieco ponad klawiaturą, a tuż przy matrycy widać podłużną maskownicę głośników stereo. Matowa matryca otoczona jest szerokimi ramkami, ma pięć podkładek dookoła i jedną długą na dolnej krawędzi. Nad ekranem umieszczono kamerkę internetową ze wsparciem dla systemu Intel Realsense.
Wykonanie HP Omen 17 jest bardzo dobre. Dominują tworzywa sztuczne, ale są wysokiej jakości i zostały idealnie spasowane. Konstrukcja nie trzeszczy i prawie nie ugina się – pod naciskiem obudowa wokół klawiatury pracuje delikatnie, a ekran jest odpowiednio sztywny.
Użytkowanie, klawiatura, gładzik
Konstrukcja z tworzyw sztucznych przekłada się pozytywnie na ergonomię. HP Omen 17 to duży laptop, ale na tle konkurencji jest lekki – urządzenie lekko przekracza 3 kg, choć trzeba pamiętać też o zasilaczu, który waży prawie 1 kg. Większość dużych laptopów waży 4 kg lub nawet około 5 kg, więc HP Omen 17 jest zdecydowanie bardziej mobilny. Należy pochwalić także zawiasy, pracują równo, stawiają odpowiedni opór i można je otworzyć do kąta rozwartego.
Niestety zawodzi interfejs. Do dyspozycji mamy tylko trzy gniazda USB 3.0. Zabrakło zarówno złącz w standardzie 3.1 (gen 2), jak i przyszłościowego USB typu C z obsługą Thunderbolt 3. Docenić należy natomiast dwa wyjścia wideo (HDMI oraz miniDisplayPort) i czytnik kart SD.
Kultura pracy testowanego laptopa jest przeciętna. Obudowa nie nagrzewa się mocno, przy pełnym i długotrwałym obciążeniu zanotowałem 39ºC w lewym rogu przy klawiaturze, 33ºC przy matrycy i 38ºC w centrum klawiatury. Przednia krawędź przy gładziku nie przekraczała 30ºC. Spód rozgrzał się do 48ºC przy tylnej krawędzi, a w centrum nie przekroczył 34ºC. Niestety układ chłodzenia jest głośny – można zapomnieć o graniu bez słuchawek. Z odległości 30 cm od frontu Omen 17 wygenerował 49,5 dBa, to 2–3 dBa więcej od podobnych konstrukcji Asusa, Acera lub MSI. Po słuchawki warto sięgnąć także z innego powodu – mimo że głośniki są sygnowane przez Bang&Olufsen i brzmią czysto, to brakuje im niskich tonów.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Wyspowa klawiatura ma czerwone nadruki i krawędzie oraz jednostopniowe podświetlenie w kolorze czerwonym, zabrakło więc popularnego ostatnio podświetlenia RGB. Układ to QWERTY US z modyfikacjami. Blok numeryczny jest blisko, kapturki klawiszy zostały zaoblone, a klawisze kursorów zmniejszono i zespolono z blokiem alfanumerycznym. Skok klawiszy jest płytki, ale sprężysty i precyzyjny. Klawiatura pracuje cicho, pisanie na niej jest całkiem wygodne.
Płytka dotykowa zawodzi. Jest przyjemna w dotyku, ale ma kiepskie przyciski zintegrowane, są bardzo płytkie i lekko luźne. Szkoda, że gładzik jest tak wąski i trochę brakuje mu precyzji. Gracz i tak będzie korzystał z myszki, więc gładzik nie powinien stanowić większego problemu.
Ekran
HP Omen 17 wyposażony jest w matrycę 17,3 cala, wykonaną w technologii IPS, o rozdzielczości Full HD. To ekran o odświeżaniu 75 Hz ze wsparciem dla Nvidia G-Sync. Można liczyć na dobre kolory, wierne odzwierciedlenie barw, ale zaobserwujemy też delikatnie ochłodzoną biel. Dobrze wypada kontrast, czerń prezentuje się nieźle, a podświetlenie jest równe. To matowa matryca o wysokiej jasności, zatem podświetlenia nie powinno zabraknąć w słoneczny dzień. Kąty widzenia są szerokie, a można liczyć także na krótki czas reakcji i zminimalizowany ghosting – obraz się nie rozmywa ani nie srebrzy. To ogólnie bardzo dobry poziom do gier oraz profesjonalnej pracy.
Bateria
Akumulator 95 Wh spisał się na piątkę. Można grać na zasilaniu akumulatorowym nawet do 2 godzin oraz korzystać z Internetu i multimediów do 5 godzin. Te osiągi to nic wyjątkowego, ale, jak na wydajnego laptopa dla graczy, jest bardzo dobrze.
Wydajność
Intel Core i7-6700HQ z rodziny Skylake to 4-rdzeniowa i 8-wątkowa konstrukcja z 6 MB pamięci podręcznej. Jej częstotliwość bazowa wynosi 2,5 GHz, układ posiada tryb Turbo do 3,5 GHz (dla jednego rdzenia) lub 3,1 GHz dla wszystkich rdzeni. Można liczyć na wysoką wydajność w codziennym użytkowaniu i w profesjonalnej pracy – urządzenie działa błyskawicznie. Laptop miał początkowo duże problemy z utrzymaniem taktowania, spadało ono nawet do 2,2 GHz, ale aktualizacja BIOS-u rozwiązała ten mankament – warto zatem ją wykonać. Procesor osiąga chwilowo tryb Turbo, czasami spadając do 2,5–2,6 GHz. Niestety towarzyszą temu wysokie temperatury, choć nadal utrzymują się one w dopuszczalnej normie – procesor rozgrzewał się nawet do 95ºC, trzeba więc pamiętać, by nie zastawiać urządzenia. Laptop uzyskał 681 punktów w teście renderowania Cinebench oraz 4278 punktów w teście single-core oraz 13270 punktów multi-core w Geekbench 4.
Procesor wspiera bardzo dobry SSD, jego obecność wyróżnia model Omen 17 na tle konkurencji. To Samsung PM961 o pojemności 512 GB, czyli dysk M.2 z protokołem NVMe. Można liczyć na zapis i odczyt sekwencyjny na poziomie 1230 MB/s oraz 50 MB/s odczytu i 193 MB/s zapisu próbek 4K – wyniki według Crystal Disk Mark. Docenić należy także pamięć RAM DDR4 o taktowaniu 2400 MHz w konfiguracji 4 GB + 8 GB.
Wydajność graficzna jest znakomita, to w końcu GeForce GTX 1070 z 8 GB pamięci graficznej, czyli GPU z najnowszej rodziny Pascal. Zastosowana karta nie ustępuje pod względem konstrukcji wersji stacjonarnej, a ma więcej jednostek cieniujących – 2048 zamiast 1920. Układ nie rozpędzi się jednak tak, jak w dobrze chłodzonej obudowie PC – karta utrzymywała stabilne 1582 MHz, czasami osiągając ponad 1600 MHz, przy tym rozgrzała się do sensownych 73ºC. Omen 17 uzyskuje 5063 punkty w 3DMark Time Spy (5384 dla GPU, 3788 dla CPU) oraz 13014 punktów w Fire Strike 1.1 (16910 dla GPU, 5804 dla CPU). Natomiast Unigine Heaven Benchmark 4.0 Extreme ocenił urządzenie na 2644 punkty (105 kl./s).
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
W grach laptop spisał się rewelacyjnie. Nawet w najbardziej wymagających tytułach można liczyć na 60 kl./s, a w najnowszych grach cieszyć się dobrodziejstwem synchronizacji G-Sync do 75 kl./s.
Podsumowanie
Mimo złowróżbnej nazwy wrażenia z obcowania z HP Omen 17 są pozytywne. Można liczyć na wysoką wydajność procesora i grafiki, bardzo dobrą matrycę do gier i pracy oraz niezłe wykonanie. Co prawda, w konstrukcji dominują tworzywa sztuczne, ale zostały one odpowiednio spasowane. Pochwalić należy wydajny SSD, i to o pojemności aż 512 GB, miejsca powinno wystarczyć na wiele gier. Pozytywnie zaskakuje niższa waga niż zazwyczaj w tego typu konstrukcjach, a docenić można też design, Omen 17 wygląda bardziej uniwersalnie i poważnie od wielu laptopów gamingowych.
Szkoda, że interfejs nie jest bardziej rozbudowany, przydałyby się porty USB w najnowszym standardzie oraz USB typu C. Urządzenie nie cechuje się wysoką kulturą pracy, działa głośno. Obudowa pozostaje chłodna, ale procesor osiąga dosyć wysokie temperatury, co trochę ogranicza tryb Turbo. Głośniki raczej nikogo nie zachwycą. Miłym dodatkiem byłoby też podświetlenie klawiatury RGB – czerń i czerwień mogą wydać się już nudne.
Na tle konkurencji HP Omen 17 prezentuje się dobrze. Kosztuje 7650 zł, a ma więcej RAM-u i lepszy SSD od Asusa G752VS w podobnej konfiguracji, ale w porównaniu do niego cechuje się niższą kulturą pracy i ma mniej rozbudowany interfejs. Natomiast MSI GE72VR oferuje w tej cenie konfiguracje z gorszą grafiką, czyli GTX 1060, gorszym SSD (SATA III), ale nowszym procesorem z rodziny Intel Kaby Lake, a nawet matrycą 120 Hz, choć w technologii TN. Wybór zależy od potrzeb.
Zalety: prosty, uniwersalny design; dobre wykonanie; niezły akumulator; dobra ergonomia; bardzo dobra matryca; świetna wydajność i niskie temperatury obudowy; pojemny SSD M.2 NVMe: świetne rezultaty w grach.
Wady: mało złącz USB; brak USB typu C; niska kultura pracy; wysoka temperatura procesora; przeciętna płytka dotykowa; klawiatura z jednokolorowym i jednostopniowym podświetleniem. | Test laptopa HP Omen 17 – dobry czy zły omen? |
Wiosna i lato to sezon motocyklowy. Podczas gdy w zimie wszystkie jednoślady pozostają raczej w garażach i wyłaniają się z nich tylko sporadycznie, gdy tylko pogoda się poprawi, zapaleńcy wyjeżdżają na ulicę. Wielu z nich, po dłuższej przerwie, ma ochotę pochwalić się swoją maszyną i sprawdzić jej możliwości. Są jednak rzeczy, o których powinniśmy pamiętać, jeszcze zanim wsiądziemy na nasz pojazd i wyruszymy w drogę. Motocyklowa przejażdżka czy dłuższa podróż mogą być wspaniałym przeżyciem, jeżeli tylko dobrze się do nich przygotujemy. Sprawdź motocykl przed sezonem
Jeżeli twoja maszyna przestała w garażu kilka miesięcy bez odpalania, należy jej się porządny przegląd. O wyczyszczeniu motoru nie trzeba raczej wspominać. Pierwszą rzeczą, jaką powinniśmy zrobić, jest napompowanie opon i sprawdzenie bieżnika. Jeżeli ten ostatni nie ma minimum 2 mm, potrzebować będziemy nowego ogumienia, żeby nie zniszczyć kół. Niezbędne jest też dopilnowanie prawidłowego ciśnienia w oponach. To również kwestia późniejszej bezpiecznej jazdy. Następnie powinniśmy sprawdzić, czy łańcuch jest odpowiednio naprężony. Po zimie może potrzebować poprawienia. Należy też pokryć go nową warstwą smaru. W przekładni głównej należy sprawdzić, czy poziom i stan oleju są odpowiednie. Jeżeli nie, należy go uzupełnić lub wymienić, żeby uniknąć problemów (nie dotyczy to wszystkich modelów). Następnie zajmij się akumulatorem. Wodą destylowaną uzupełnij niedobór elektrolitu. Baterię naładuj. Teraz możesz sprawdzić działanie świateł. Wymień zużyte żarówki, a jeżeli nadal światła nie są sprawne, musisz zająć się elektryką. Sprawdź też działanie sygnału dźwiękowego. Poza sezonem warto co jakiś czas odpalić silnik, żeby nie mieć z tym problemu po zimie. Na wiosnę wymieniamy też olej silnikowy. Robimy to raz do roku niezależnie od przebiegu. Zanim wyjedziesz w trasę, sprawdź uszczelniacze i olej w widelcu. Jeżeli coś jest nie tak, pierwsza przejażdżka skończyć się może usterką.
Właściwy strój
Pomimo ładnej pogody, nie wsiądziesz na motocykl w koszulce i szortach. Pamiętaj o właściwym stroju. Sprawdź stan zeszłorocznej odzieży i ewentualne braki uzupełnij. Wszystkie pęknięcia czy naderwane szwy trzeba koniecznie naprawić. To przecież jedyne, co w razie zderzenia chroni twoje ciało. Potrzebujesz mocnych butów ze wzmocnioną podeszwą. Skórzane rękawice ochronią dłonie. Warto zaopatrzyć się w kominiarkę, którą zakładać będziesz pod kask i specjalny kołnierz. Reszta stroju może mieć różne formy. Najlepiej chronią ubrania skórzane. Dobrym rozwiązaniem jest kombinezon, który chroni każdy fragment ciała. Te bardziej profesjonalne mogą mieć dodatkowo wbudowane ochraniacze. Jeżeli jednak taki strój jest dla ciebie uciążliwy, możesz zdecydować się na wersję dwuczęściową. Skórzane spodnie i kurtka również zabezpieczą cię przed wiatrem i ochronią w razie upadku. Wcześniejszą wiosną pod skóry warto ubrać coś cieplejszego. W przeciwnym razie jazda motocyklem może skończyć się wizytą u lekarza i co najmniej tygodniowym wyłączeniem z normalnego funkcjonowania. Pamiętaj, że o skórzaną odzież trzeba wyjątkowo dbać, żeby na powierzchni nie tworzyły się pęknięcia.
Jedź bezpiecznie
Przesiadając się na motocykl z wygodnego auta, musimy pamiętać, że jazda jednośladem ma zupełnie inny charakter. Wymaga fizycznej siły i umiejętności balansowania całym ciałem. Dlatego przygotujmy się do tego wcześniej, żeby nie zaliczyć wywrotki. Na początku nie ryzykujmy długich tras. Przyzwyczajmy się na nowo do wszystkich ruchów i prowadzenia dwóch kółek. Poza tym musimy na nowo przyzwyczaić się, że nie jesteśmy tak widoczni na drodze, jak auta. Niestety, inni kierowcy odzwyczaili się od naszej obecności i nie są zbyt czujni. Musimy myśleć również za nich. Jedźmy z bezpieczną prędkością i nie zmieniajmy zbyt często pasów. Nie szarżujmy przy wyprzedzaniu i upewnijmy się, że inni użytkownicy drogi przewidują nasze zachowania. Obserwujmy uważnie ich reakcje i dawane sygnały. Tylko w ten sposób jesteśmy w stanie zagwarantować sobie bezpieczeństwo.Wiosna i lato kusi motocyklistów, ale wiąże się z tym, że musimy przygotować się do sezonu. Zadbajmy o idealny stan techniczny naszego pojazdu i zapewnijmy sobie odpowiednią, ochronną garderobę. Jeździmy z rozwagą, zwracając uwagę na innych, żeby nikomu nie stała się krzywda. Dzięki temu sezon będzie udany, a jazda naszą maszyną sprawi nam dużo przyjemności. | O czym pamiętać jeżdżąc motocyklem wiosną i latem |
Latem częściej zjeżdżamy z ubitych traktów, na przykład w drodze na biwak. I dość często okazuje się, że nie była to dobra decyzja. Ale o tym dowiadujemy się dopiero wtedy, gdy nasze auto utknie w piachu albo błocie. Jak się wydostać? Taka przygoda może się zdarzyć każdemu. Nawet ostrożny przejazd po polnej drodze, zwłaszcza niezbyt uczęszczanej, może się skończyć utknięciem w jakiejś pułapce błotnej lub piaskowej. Szczególnie należy uważać w okolicach podmokłych, gdzie często droga jest jedynym miejscem, którego możemy być pewni. Jeśli już więc poruszamy się po drodze nieutwardzonej, w opuszczonej okolicy, nie zjeżdżajmy z niej. Jeśli chcemy lub musimy to zrobić, najlepiej wysiądźmy i sprawdźmy miejsce, w które chcemy wjechać. Może to wyglądać głupio, ale jeszcze głupiej będziemy wyglądać, kiedy się „wkleimy” po osie.
W trawie
Jeżeli już utkniemy, nie próbujmy na siłę wyrywać auta za pomocą sprzęgła i gazu. Na ogół kończy się to jeszcze gorszą wklejką, bo koła wyrwą spod siebie wszystko, w czym mogłyby znaleźć oparcie. Stosunkowo najłatwiej będzie się nam wyrwać z pułapki, jaka czeka nas, gdy wjedziemy na mokrą trawę. W takich miejscach należy bardzo, ale to bardzo uważać. Mokra trawa jest potwornie śliska, jeździ się po niej jak po lodzie. Jeśli się zatrzymamy, możemy mieć problem z ruszeniem. Wtedy na ogół wystarczy wyprosić pasażerów z samochodu i poprosić ich o popchnięcie. Po ruszeniu i przejechaniu kawałka drogi koła oczyszczą się z błota i będziemy mogli kontynuować jazdę.
W piasku i błocie
Z błotem i piaskiem jest gorzej. Na ogół utykamy w takiej pozycji, gdy jedno z napędzanych kół ma przyczepność, drugie zaś wisi w powietrzu albo po prostu się ślizga. W tej sytuacji wyjazd uniemożliwia nam mechanizm różnicowy napędu. W normalnych warunkach różnicuje on prędkość kół podczas jazdy na zakręcie, inaczej skręcanie byłoby mordęgą. Jeśli wkleimy się w błotko, mechanizm rozpoznaje, że jedno z kół ma przyczepność, stawia opór, a więc nie potrzebuje napędu. Natomiast to drugie kręci się bardzo chętnie, więc – zdaniem mechanizmu różnicowego – tym bardziej trzeba je napędzać. W takiej sytuacji mechanizm różnicowy trzeba oszukać.
Najłatwiej zrobić to, podkładając coś pod kręcące się koło. Trzeba dać mu przyczepność. Niezłym pomysłem jest wciśnięcie pod nie jakiejś gałęzi, deski, czegokolwiek. Wiele osób wsadza pod koło samochodowe dywaniki. Trzeba przyznać, że czasami się to sprawdza, zwłaszcza gdy nie wykopaliśmy jeszcze kołem wielkiej dziury, a dywanik jest gumowy. Welurowy raczej się nie nada. No i będzie taniej, bo prawie na pewno go zniszczymy.
Saperka i lina holownicza
box:offerCarousel
Dobrym pomysłem jest popracowanie z łopatą czy saperką i podsypanie pod kręcące się koło kamieni bądź żwiru, można też usunąć nadmiar ziemi spod auta, by nie opierało się na nawierzchni. Serio, wożenie na biwaki i podobne wypady składanej łopaty nie jest głupim pomysłem.
Równie pomysłowe będzie posiadanie liny holowniczej, najlepiej w formie lekko sprężynującej taśmy. Łatwo ją zwinąć w słoneczko i położyć obok koła zapasowego. Będziemy mogli ją wykorzystać do wyciągnięcia naszego auta za pomocą koni… mechanicznych pozostających pod kontrolą innego kierowcy. Albo prawdziwego konia lub traktora, jeśli pomoże nam pracujący nieopodal rolnik.
box:offerCarousel
Istnieje kilka teorii dotyczących tego, w którą stronę ciągnąć auto. Cóż, jeśli przeszkoda jest niezbyt duża, a wkleiliśmy się przez czystą niefrasobliwość, to możemy ciągnąć się do przodu. Ale jeśli jest spora i nie ma pewności, że na dalszej drodze nie pojawią się kolejne (a tak jest zazwyczaj), to wyciągamy się do tyłu i nie kontynuujemy podróży w tym kierunku.
Wyciągarka ręczna
A jeśli udajmy się w miejsce, gdzie nie spotkamy innego kierowcy, rolnika z traktorem lub koniem czy choćby zastępu harcerzy, którzy by nas wypchnęli? Cóż, albo lubimy iść po bandzie, albo kupimy sobie wyciągarkę ręczną. Nie trzeba jej mocować do samochodu, jest nieduża i nie wymaga dużej siły. Owszem, dziecko sobie z tym nie poradzi, ale i tak pójdzie nam łatwiej, niż gdybyśmy chcieli auto wypychać lub wyszarpywać własnoręcznie. Najtańsze wyciągarki ręczne kosztują poniżej 100 złotych, ale w miarę porządne 100–200 złotych. | Jak wyciągnąć samochód z błota albo innej opresji? |
Niezbędnym zakupem każdego właściciela psa jest obroża dla pupila. Przede wszystkim powinna ona być dopasowana do wielkości zwierzaka. Ale warto również zwrócić uwagę na jakość wykonania, trwałość i estetykę. Obroża najczęściej wykonana jest z kawałka skóry, nylonowej taśmy albo łańcuszka zapinanego na szyi psa. Służy do przypięcia smyczy i pozwala kontrolować zwierzaka na spacerach. Na odwrocie obroży wielu właścicieli wpisuje swój numer telefonu, aby ułatwić kontakt w razie odnalezienia pupila przez inną osobę, gdy ten się zgubi. Czasami na obrożach umieszcza się również blaszkę z wygrawerowanym numerem chipa, umożliwiającym zidentyfikowanie właściciela poprzez specjalną bazę zaczipowanych psów, do której mają dostęp lekarze weterynarii i schroniska dla zwierząt. Kupując obrożę, można zażyczyć sobie, żeby sprzedawca wygrawerował na niej imię psa. Koszt obroży to od kilku do kilkudziesięciu złotych. Czasami grawer jest w cenie, czasami trzeba za niego dopłacić dodatkowo. Warto na to zwrócić uwagę przy zakupie.
Jak dobrać obrożę
Kupując obrożę dla psa, musimy pamiętać, by była dostosowana do gabarytów zwierzęcia. Jej długość powinna być dopasowana do obwodu szyi naszego czworonoga, ponieważ zbyt luźną ściągnie on przez głowę przy napięciu smyczy, a zbyt ciasna może uciskać jego szyję. Długość paska najlepiej sprawdzić, przeprowadzając tzw. test dwóch palców. Zakładamy obrożę, a następnie umieszczamy dwa palce pomiędzy szyją a paskiem. Palce powinny się mieścić, ale jednocześnie mocno przylegać do obroży. Ważna jest również szerokość. Zbyt wąska obroża może uciskać krtań i dusić psa, gdy pociągnie on za smycz. Natomiast obroża zbyt szeroka będzie spadać. Małe rasy psów noszą paski o szerokości od 1 do 2 cm, natomiast średnie i duże czworonogi potrzebują odpowiednio większych obroży, mniej więcej 3–4 cm. Dobrze, aby obroża była podszyta filcem, który jest bardziej miękki niż plastik czy nawet skóra i nie obetrze karku zwierzaka. Nasz pupil będzie nam na pewno wdzięczny za wygodną obrożę, która nie będzie go uwierać ani kaleczyć. Ale może, gdyby potrafił mówić, to zasugerowałby, abyśmy następnym razem wybrali dla niego obrożę ozdobną? Taka obroża kosztuje od 7 do 70 zł.
Perły ozdobą każdej pani
box:offerCarousel
Za jedną z najszlachetniejszych ozdób uważane są perły, które wykorzystuje się w jubilerstwie już od kilku tysięcy lat. Najbogatsi właściciele psów być może kupują im obroże z pereł prawdziwych, ale bardzo ładne są i te sztuczne. Taką obrożę ze sztucznych pereł
można mieć, w zależności od wielkości, już za 9–20 zł. Błyszcząca ozdoba będzie nie tylko elementem dekoracyjnym, ale ułatwi też wypatrzenie pupila, gdy oddali się za bardzo albo wejdzie w gęstą trawę. Może to być sznurek pereł lub taśma nabijana pojedynczymi perłami. Takie obroże doskonale będą wyglądać na suczkach małych ras – takich jak chichuachua czy yorkshire terrier. Jeśli nie lubimy pereł, możemy dla naszej pupilki kupić obrożę z kokardką lub kwiatkiem (około 10 zł). W ostatnich latach modne są również obroże z kryształami Swarovskiego lub z imitacjami szlachetnych kamieni (około 40 zł).
Coś męskiego na psi kark
box:offerCarousel
Czy jeśli mamy w domu bardzo męskiego psa, na przykład rasy wilczur kaukaski, nie możemy myśleć o zakupie dla niego obroży ozdobnej? Nic podobnego! W ofercie obroz oydobnzch dla zwierząt znajdziemy na przykład bardzo męskie skórzane obroże z ćwiekami w cenie od 16 do 80 zł. Ćwieki mogą być zwykłe lub na przykład w kształcie kości. Prawdopodobnie, gdyby wyboru miał dokonać nasz pies, to wskazałby na te drugie. Zanim jednak kupimy obrożę nabijaną ćwiekami, sprawdźmy, czy nie zostały one zamocowane w taki sposób, że będą kaleczyć zwierzę. Nie mogą również wypadać, aby czworonóg ich nie połknął ani nie pokaleczył się ostrymi końcówkami.
Bardzo popularne w ostatnich sezonach są obroże z chustką, czyli tzw. bandanką, w różnych kolorach. Chronią one kark zwierzaka przed słońcem. Można je zmoczyć w wodzie, aby dodatkowo chłodziły. Takie bandanki są często wykonane z grubszego materiału, aby dłużej utrzymywały wilgoć. Cena obroży z bandanką to od 7 do 90 zł. Jak widać funkcja estetyczna nie wyklucza użytkowej roli obroży. W sprzedaży są również modele ozdobnych obroży, które chronią przed pchłami i kleszczami.
Dobrze dobrana obroża to dobre samopoczucie i komfort dla noszącego ją zwierzaka. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby to, co wygodne, było również estetyczne. | Ozdobne obroże dla psów |
Jesienna moda męska ma naprawdę wiele do zaoferowania! Co musisz zrobić, żeby wyglądać stylowo? Wystarczy, że w swoich stylizacjach wykorzystasz jeden z 3 poniższych trendów! Czarny płaszcz
box:offerCarousel
Okrycie wierzchnie to jeden z najważniejszych elementów stylizacji. Modne są pikowane kurtki, ramoneski czy też ocieplane kurtki jeansowe. Jednak prawdziwym hitem tej jesieni jest nieśmiertelna klasyka czyli… czarny płaszcz! To coś dla mężczyzn, którzy cenią sobie stylowy i elegancki look (i nie tylko!). Ci panowie, którzy preferują bardziej casualowe stylizacje, również będą mogli wykorzystać ten trend.
Pierwsza propozycja z wykorzystaniem czarnego płaszcza, idealnie sprawdzi się podczas ważnego spotkania biznesowego lub romantycznej kolacji w eleganckiej restauracji. Aby twoja stylizacja zachwyciła każdego, oprócz czarnego płaszcza załóż białą koszulę w małe kropki, klasyczne czarne chinosy oraz lakierowane pantofle.
Jeśli wolisz stylizacje w stylu smart casual, również mamy dla ciebie propozycję! Do czarnego płaszcza włóż białą koszulę i czarny krawat, jednak to nie to będzie grało główną rolę. Na koszulę włóż musztardowy sweter – kołnierzyk koszuli powinien z niego wystawać. Do tego włóż ciemne jeansy rurki i czarne, zamszowe sztyblety. Jesienna stylizacja gotowa!
Sztyblety
box:offerCarousel
Jeśli zastanawiasz się, jakie męskie buty będą rządziły tej jesieni – mamy odpowiedź! Sztyblety to buty, które będą pasować do każdej stylizacji – zarówno eleganckiej, jak i codziennej. Mężczyźni uwielbiają wszystko co uniwersalne, dlatego ten rodzaj butów będzie najlepszym wyborem! Szczególnie polecamy sztyblety w kolorze czarnym.
Z czym je nosić? Jeśli zamierzasz zabrać do kina swoją drugą połówkę, warto zadbać o odpowiedni wygląd. Oprócz sztybletów, w twojej stylizacji powinien znaleźć się beżowy sweter oraz granatowe chinosy. Całość wykończ modnym czarnym płaszczem, o którym wspominaliśmy wcześniej, lub wybierz granatową, pikowaną kurtkę.
Czy zwykły t-shirt będzie pasował do sztybletów? Oczywiście, że tak! Wybierz białą bluzkę – szczególnie modne są te z logiem znanych marek, i ciemne jeansy rurki z przetarciami. Idealnym dopełnieniem tego outfitu będzie oliwkowo-zielona bomberka.
Kolejna propozycja stylizacji z wykorzystaniem sztybletów nada się zarówno do pracy, jak i na wieczorne wyjście na miast. Ciemnozielone chinosy i granatowa koszula. Brzmi banalnie? A co powiesz, aby dodać do tego czarne szelki? Całkowicie odmienią twoją stylizację! Jeszcze tylko pikowana, czarna kurtka i możesz ruszać na podbój świata mody!
Kratka
box:offerCarousel
Kolejnym trendem tej jesieni jest kratka. Może ona występować w dowolnej formie – koszuli, marynarki czy też szalika. Wszystko jest w cenie! Ważne jest to, aby odpowiednio dobrać całą stylizację i nie przekombinować. Pamiętaj, że mniej, znaczy więcej.
box:offerCarousel
Pierwszym elementem pełniącym główną rolę w stylizacji będzie szalik w kratkę! Najlepiej wybierz ten z kolorem czerwonym, to w końcu najmodniejszy kolor tej jesieni! Możesz zarówno związać go wokół szyi, jak i tylko na niej powiesić – zwisające końce będą wyglądać naprawdę stylowo. Aby wyglądać jeszcze bardziej modnie, włóż czarne chinosy i czerwony sweter. W tej stylizacji połączymy wszystkie 3 trendy, o których mowa! Załóż więc czarny płaszcz oraz czarne sztyblety – twój outfit przyciągnie wzrok wszystkich dookoła!
box:offerCarousel
Jednak nie tylko szalik w kratkę będzie świetną propozycją. Co powiesz na płaszcz z tym motywem? To propozycja dla odważnych panów, którzy lubią zwracać uwagę swoim ubiorem. Granatowo-szary płaszcz w kratkę sprawi, że twoja stylizacja będzie naprawdę wyjątkowa. Włóż do niego beżowe chinosy, szary sweter i ciemnobrązowe półbuty. Outfit możesz wykończyć czarnym szalikiem i okularami przeciwsłonecznymi w stylu pilotek.
Wykorzystując powyższe trendy – zarówno oddzielnie, jak i razem, z pewnością będziesz wyglądał modnie i nie popełnisz żadnego faux pas. | 3 męskie trendy na jesień |
Pierwszy Homefront to przykład na to, że nie zawsze głośne zapowiedzi i znani twórcy gwarantować będą sukces końcowego produktu. Ostatecznie mieliśmy do czynienia z grą zwyczajnie średnią, w którą można było przez chwilę pograć bez zgrzytania zębami, ale ostatecznie mało komu chciało się poświęcać jej więcej niż tych kilka godzin. W przypadku Homefront: The Revolution miało być inaczej. I rzeczywiście – jest lepiej. Chociaż to wciąż nie jest gra, którą mógłbym polecić każdemu. Za „Homefront: The Revolution” odpowiada studio Deep Silver Dambuster, chociaż pierwsze wrażenia mogą być nieco inne. Już po chwili obcowania z grą widać, że twórcy czerpali sporo od swoich francuskich kolegów z Ubisoftu. Całe schematy, które przewijają się w zabawie w „The Revolution”, widzieliśmy w innych grach. Przejmowanie obozów, zdobywanie kolejnych punktów kontrolnych, odblokowujących następne cele, wykupywanie coraz to lepszego wyposażenia, a nawet takie elementy, jak skradanie, czy działanie paska zdrowia – to wszystko zostało żywcem przeniesione z serii „Far Cry”. Nie jest to bynajmniej wielki zarzut, ale nawet w serii Ubisoftu zaczynało się powoli nudzić. Wszak podobne rozwiązania skopiowano zarówno w „Assassin’s Creed” , jak i „Watch Dogs”. Druga odsłona Homefront nie rzuca nas jednak w Himalaje ani nie cofa w czasy rewolucji francuskiej. Wręcz przeciwnie – ukazuje alternatywną wizję świata i jej zwieńczenie w niedalekiej przyszłości.
Klimat na medal
Klimat stanowi najmocniejszy punkt gry, zwłaszcza na samym początku zabawy, i przykuwa do ekranu na co najmniej kilka kwadransów. Chociaż przyznać trzeba, że sam scenariusz, stanowiący tło dla zabawy, specjalnie wyjątkowy nie jest. W grze przedstawiono alternatywną rzeczywistość, w której północnokoreański geniusz buduje korporacyjne imperium, sprzedając całemu światu szereg urządzeń – od telefonów i tabletów aż po wyposażenie militarne, kupowane również przez armię amerykańską. Gdy zaś sytuacja w Stanach zaczyna być coraz mniej ciekawa, Północna Korea, trzymana w rękach fanatycznego geniusza, postanawia to wykorzystać. Pod przykrywką akcji humanitarnej do Stanów Zjednoczonych wysyłane są kontyngenty wojskowe, mające na celu faktyczne przejęcie władzy przez północnokoreański rząd.
W takiej sytuacji nie dziwi powstanie podziemnego ruchu oporu, który chce rozpocząć ogólnokrajowy zryw i w wyniku rewolucji oddać władzę w ręce Amerykanów. Nie dziwi też znaczący opór ze strony najeźdźców, którzy ostrą amunicją traktują wszystkich, którzy nie są im posłuszni. W tym całym zamieszaniu pojawia się zaś główny bohater, który już na samym początku traci przyjaciół. Klimat zaszczucia we własnym domu to główny motor napędowy całej zabawy. W roli tego domu całkiem dobrze sprawdza się też Filadelfia. Miasto nie zostało jeszcze przesadnie wyeksploatowane w grach i filmach, toteż bieganie po jego wirtualnych ulicach nie nuży.
Podziały
Świat gry, a za nim i cała rozgrywka, podzielona została w „Homefront: The Revolution” na dwa rodzaje stref, w zależności od stopnia otwartości ich dla szarych mieszkańców. W strefach żółtych życie płynie niemal zwyczajnie. Okazjonalne patrole wojskowe sprawdzają tylko, czy obywatele przypadkiem nie noszą przy sobie broni, bądź też nie zachowują jakoś podejrzanie. Tutaj wykonywać będziemy zadania czysto partyzanckie – od sabotowania urządzeń wroga, przez nastawianie odbiorników radiowych na stacje wolnościowe, po zabijanie najważniejszych urzędników, czy niszczenie propagandowych szczekaczek. Wszystko po to, by wzmacniać morale Amerykanów, które – po osiągnięciu odpowiedniego pułapu – stanie się zaczątkiem oporu w danej strefie. Szkoda tylko, że niemal wszystkie żółte strefy to zaledwie cztery ulice i dosłownie kilka-kilkanaście budynków pomiędzy nimi. Nieco inaczej sprawa wygląda w strefach czerwonych.
Te są znacznie rozleglejsze, całkowicie wyłączone dla cywilów, a północnokoreańscy żołnierze mają prawo strzelać do każdego. Tam wykonywać będziemy misje o znacznie większym znaczeniu strategicznym – przejmowanie fabryk, czy zdobywanie planów uzbrojenia. W strefach czerwonych natrafimy też na motocykle – jedyne dostępne dla nas środki transportu.
I tylko strzela się fajnie
„Homefront: The Revolution” szybko jednak staje się wtórne. Powtarzalność kolejnych schematów daje o sobie znać po ledwie kilku godzinach. Boli to zwłaszcza, gdy ulepszymy nasze ulubione bronie do maksymalnego poziomu. Wystarczy do naszej pukawki dosztukować kilka dodatkowych elementów, by całkowicie zmienić jej parametry. Do karabinu dodajmy trójnóg i lunetę, a otrzymamy quasi karabin wyborowy. Można jeszcze wymienić zamek, by móc cieszyć się prawdziwą „snajperką”. Arsenał uzupełniają zaś partyzanckie gadżety – koktajle Mołotowa, odwracające uwagę petardy, czy ładunki wybuchowe przytwierdzone do zdalnie sterowanych samochodzików. Dobrze sprawia się również samo strzelanie – czuć moc broni. Odsyłanie do piachu kolejnych wirtualnych postaci w „Homefront: The Revolution” naprawdę daje frajdę. Aż szkoda, że przyćmiewa to tragiczna sztuczna inteligencja naszych wrogów. Przeciwnicy bywają ślepi, nie reagują na otaczające ich wydarzenia, nie mają też pojęcia o systemie osłon. Jednym słowem – tragedia.
Technicznie z błędami
Niestety, sporym problemem drugiego Homefronta są niedoróbki techniczne. Gra nie wygląda najgorzej, ale niedoskonałości silnika tuszowane są tu przez efekty graficzne znacznie zwiększające wymagania sprzętowe. Najgorsze są jednak bugi – od przenikających się tekstur, przez blokujących się żołnierzy, aż po wrogów „odpornych” na nasze kule. W połączeniu z fatalną sztuczną inteligencją mamy obraz gry, której sporo do ideału brakuje. Widać, że twórcom zabrakło kilku miesięcy na dopracowanie tytułu. | „Homefront: The Revolution” – recenzja |
Zabytki archeologiczne i dobra kultury podlegają ochronie prawnej. Zabytki archeologiczne i dobra kultury podlegają ochronie prawnej. Dlatego podczas ich zakupu lub sprzedaży należy zachować szczególną rozwagę. Biorąc udział w nielegalnym handlu zabytkowym przedmiotem, narażasz się na konsekwencje prawne.
Jeżeli zamierzasz sprzedać lub kupić zabytkowy przedmiot na Allegro, pamiętaj, że
ocena rzeczywistej wartości materialnej, historycznej i artystycznej zabytku wymaga bardzo dużej wiedzy. Wśród przedmiotów oferowanych w internecie jako zabytkowe mogą zdarzyć się falsyfikaty, dlatego warto skorzystać z porady fachowca, aby upewnić się, czy dany przedmiot jest oryginalny.
nielegalne są oferty przedmiotów zabytkowych, które pochodzą z kradzieży lub zostały pozyskane w inny niezgodny z prawem sposób (na przykład znalezione w wyniku prowadzonych bez zezwolenia wykopalisk).
polskie prawo zabrania wywożenia niektórych zabytków za granicę bez uzyskania stosownych zezwoleń.
zgodnie z artykułem 20. Ustawy o muzeach, muzeum rejestrowanemu przysługuje prawo pierwokupu zabytku sprzedawanego na aukcji. Oświadczenie w sprawie skorzystania z prawa pierwokupu powinno być złożone przez muzeum niezwłocznie po licytacji zabytku, nie później jednak niż do zakończenia całej aukcji.
muzeum rejestrowane ma również prawo pierwszeństwa zakupu od podmiotów prowadzących działalność polegającą na oferowaniu do sprzedaży zabytków, w terminie 14 dni od dnia zgłoszenia przez muzeum zamiaru zakupu. W przypadku skorzystania z prawa pierwszeństwa nabycie przez muzeum rejestrowane następuje po cenie z chwili zgłoszenia zamiaru zakupu.
Co o handlu zabytkami musi wiedzieć Kupujący?
Przedmioty zabytkowe i dobra kultury możesz kupować jedynie od osób, które są ich legalnymi właścicielami.
Aby to potwierdzić, możesz poprosić Sprzedającego o udokumentowanie prawa do dysponowania przedmiotem oferty. Możesz też sprawdzić pochodzenie przedmiotu, prosząc Sprzedającego o okazanie na przykład dowodu zakupu zabytku czy też innego dokumentu potwierdzającego jego legalne pochodzenie.
Jeżeli masz jakiekolwiek wątpliwości, sprawdź czy przedmiot nie figuruje w Krajowym wykazie zabytków skradzionych lub wywiezionych za granicę niezgodnie z prawem, prowadzonym przez Ośrodek Ochrony Zbiorów Publicznych, oraz potwierdź jego legalność za pośrednictwem Krajowego Biura Interpolu, UNESCO lub ICOM. Możesz też skontaktować się z Krajowym Zespołem do walki z przestępczością przeciwko Dziedzictwu Narodowemu KGP: [email protected]
Jeśli przedmiot zabytkowy jest oferowany w sposób, który powinien wzbudzić wątpliwości, a Ty nie sprawdzisz legalności oferty przed zakupem, możesz zostać posądzony o niedochowanie warunku zakupu w dobrej wierze i pociągnięty do odpowiedzialności. Jeżeli masz wiadomość o sprzedaży zabytków z nielegalnego źródła lub uzasadnione wątpliwości co do oryginalności przedmiotów, napisz do nas.
Jeśli rejestrowane muzeum skorzysta z prawa pierwokupu lub pierwszeństwa to, mimo wygrania aukcji, nie będziesz miał podstaw, aby domagać się od sprzedającego finalizacji transakcji. Sprzedający, zgodnie z prawem, nie będzie mógł sprzedać Ci przedmiotu.
Co o handlu zabytkami musi wiedzieć Sprzedający?
Kupujący może poprosić Cię o udowodnienie, że masz prawo do sprzedaży przedmiotu zabytkowego lub zaliczanego do dóbr kultury oraz przedstawienie dokumentów potwierdzających legalność pochodzenia oferowanego zabytku.
Jeśli na terenie Polski odkryjesz taki przedmiot albo znajdziesz go przypadkowo lub w wyniku poszukiwań archeologicznych, nie staniesz się automatycznie jego właścicielem. W myśl przepisów polskiego prawa właścicielem takich przedmiotów jest Skarb Państwa, zatem znalazcy nie mają prawa ich sprzedawać.
Również oferowanie fałszywych zabytków lub przerabianie zabytków w celu wprowadzenia nabywcy w błąd co do wartości przedmiotu jest przestępstwem.
Sprzedaż dokonana z naruszeniem prawa pierwszeństwa lub pierwokupu jest nieważna.
Dowiedz się więcej
Jakie są zasady wywozu zabytków za granicę?
Narodowy Instytut Dziedzictwa
Krajowy wykaz zabytków skradzionych lub wywiezionych za granicę niezgodnie z prawem | Co trzeba wiedzieć o handlu zabytkami? |
Subsets and Splits
No community queries yet
The top public SQL queries from the community will appear here once available.