source
stringlengths
4
21.6k
target
stringlengths
4
757
Ulepszamy higienę jamy ustnej! Szczoteczka i pasta do zębów to za mało. Coraz więcej osób decyduje się również na zakup irygatora. Oto kilka użytecznych informacji na temat tego sprzętu. Szczoteczka do zębów, dobra pasta, dentystyczna nić i płyn do płukania. Na rynku istnieje wiele sprawdzonych preparatów do pielęgnacji zębów. Pod względem dokładności czyszczenia jamy ustnej jednym z najbardziej efektywnych urządzeń jest irygator. Jest to aparat stosowany do płukania i czyszczenia jamy ustnej, szczególnie w ciężko dostępnych miejscach. Do czego służy irygator? Jak prawidłowo wybrać aparat i na jakie elementy warto zwrócić uwagę przed kupnem? Oto kilka informacji o tym urządzeniu. Czym jest irygator? Irygator jest urządzeniem służącym przede wszystkim do higieny jamy ustnej. Pod dużym ciśnieniem aparat wytwarza strumień wody i lekkie powietrze. Dzięki strumieniowi mikrobąbelków jama ustna jest całkowicie oczyszczona. Wraz ze specjalistyczną szczoteczką do zębów, irygator jest elementem, który musi się znaleźć na półce każdego, kto cierpi na krwawiące dziąsła. Aparat jest szczególnie zalecany tym wszystkim, którzy mają problemy z zębami (np. osoby z aparatem ortodontycznym, implantami czy paradontozą). Irygatora można używać zarówno z wodą, jak i z roztworem do płukania. Rodzaje irygatorów W sklepach oraz Internecie znajdziemy różnego rodzaju irygatory. Najpopularniejsze modele to stacjonarne, bezprzewodowe oraz ze specjalnym podłączeniem do kranu. Te pierwsze naturalnie wymagają stałego podłączenia do gniazdka. Mimo to są najbardziej żywotne, a ciśnienie w przypadku tych irygatorów jest najwyższe. Bezprzewodowe aparaty są mobilne, niemniej dość nietrwałe. Zazwyczaj naładowany akumulator wytrzymuje do 2 tyg. codziennego użytku. Ciśnienie jest w tym modelu nieco słabsze. Aparat z podłączeniem do kranu z kolei nie potrzebuje ani akumulatora, ani elektrycznych łączy. Ciśnienie jest uzależnione od dopływu wody w kranie. Zwiększanie lub zmniejszanie ciśnienia nie jest możliwe. 5 rzeczy, o których warto pamiętać przed kupnem irygatora Cel Przed kupnem irygatorawarto zastanowić się, do czego tak naprawdę będziemy używać aparatu. Ogólne czyszczenie jamy ustnej czy specjalistyczna kuracja niektórych miejsc? Chodzi przede wszystkim o regulację ciśnienia oraz zestaw końcówek (m.in. nasadki do standardowej irygacji, do czyszczenia aparatów ortodontycznych, specjalne końcówki do języka czy trudno dostępnych miejsc). Mobilność Warto także zwrócić uwagę na mobilność urządzenia. Przy częstych podróżach stacjonarny aparat będzie najzwyczajniej niefunkcjonalny. W takim wypadku należy wybrać irygator bezprzewodowy z dobrą i wytrzymałą baterią. Regulacja ciśnienia Najnowsze modele posiadają opcję regulacji ciśnienia. Tym samym mamy możliwość dostosowania irygacji do naszej jamy ustnej czy zaleceń lekarza. Aparat dla całej rodziny Przy kupnie musimy też sprawdzić, czy urządzenie posiada wymienne dysze, które umożliwiają bezpieczne i higieniczne korzystanie z aparatu przez kilka osób. Irygator w zestawie Wiele marek oferuje irygatory w zestawie ze szczoteczką elektryczną. Warto polować na okazje, ponieważ takie zestawy są zazwyczaj w bardzo atrakcyjnej cenie. Nabycie irygatora to nie tylko zwiększenie higieny jamy ustnej, ale także inwestycja we własne zdrowie. Dzięki dokładniejszej pielęgnacji ust, języka, zębów oraz przestrzeni międzyzębowej ograniczymy zabiegi dentystyczne do minimum, tym samym oszczędzając wiele pieniędzy. Przed wyborem irygatora warto przede wszystkim zwrócić uwagę na opcję regulacji ciśnienia oraz możliwość zakładania dodatkowych nasadek. Irygatory są często sprzedawane w zestawach ze szczoteczkami elektrycznymi. Jest to najkorzystniejsza opcja, by kupić urządzenie od dobrej firmy i w bardzo przystępnej cenie.
Irygator – jak wybrać?
XX wiek to czas dynamicznego rozwoju cywilizacyjnego i bardzo różnorodnej literatury. Mam nadzieję, że każdy z was znajdzie coś ciekawego wśród moich dziesięciu propozycji. Najbardziej znienawidzona Zaczniemy od tytułu, który znają prawdopodobnie wszyscy, ale mało kto go lubi. Utarło się już niestety, że jeśli jakaś książka trafi na listę lektur szkolnych, oznacza to najczęściej, że jest niemiłosiernie „wałkowana” i zdecydowanie mało kto wraca do niej później. „Stary człowiek i morze” Ernesta Hemingway’a to przepiękna opowieść o walce człowieka z wielkim marlinem, którą można odczytać na wiele sposobów i która przyczyniła się do otrzymania przez autora Nagrody Nobla. Jest dzisiaj regularnie wyszydzana przez gimnazjalistów, a przecież to prawdziwa perełka warta choćby odrobiny uwagi. Fantastyczne światy W latach 50. kształtowały się podstawy współczesnego fantasy, bardzo mocno obecność swoją zaznaczał także nurt postapokaliptyczny. Jednym z przedstawicieli tego drugiego zjawiska jest „Dzień tryfidów” Johna Wyndhama, który mimo lat nadal w bardzo interesujący, choć może trochę naiwny, sposób pokazuje postawy ludzi w obliczu globalnej katastrofy. Pierwszym tytułem fantasy z tego okresu, na który zdecydowanie należy zwrócić uwagę, jest wydana w 1950 roku książka „Lew, czarownica i stara szafa” C.S. Lewisa. Wtedy pierwszy raz mieliśmy okazję wybrać się do Narnii i wtedy to okazało się, że w niektórych szafach znaleźć można coś więcej niż tylko stare ubrania o zapachu naftaliny. Druga książka, a właściwie cykl, należy do kategorii „musisz przeczytać”. „Władcę Pierścieni” rozpoczętego „Drużyną pierścienia” w roku 1954. Bez tego tytułu nie mielibyśmy najpewniej w literaturze krasnoludów, elfów i całej masy innych stworzeń. Owszem, pojawiały się one wcześniej, ale dopiero Tolkien nadał im ten ostateczny kształt, który znamy współcześnie. Klasyka kryminału Na początku dekady ukazał się jeden z najbardziej udanych kryminałów autorki, której z pewnością należy się status legendy. Chodzi o „Morderstwo odbędzie się…” Agathy Christie. Panna Marple, detektyw-amator znana chyba wszystkim miłośnikom literatury kryminalnej, próbuje wyjaśnić w niej, w jaki sposób doszło do zapowiedzianego wcześniej w gazecie morderstwa, sprawa komplikuje się, kiedy giną kolejne osoby, ale przecież takie zagadki to żywioł tej starej panny. Klasyka światowa W latach 50. powstały też trzy arcydzieła literatury światowej. Pierwotnie we Włoszech, ale w języku rosyjskim ukazał się „Doktor Żywago”. Ta monumentalna opowieść o rewolucji, za którą Borys Pasternak otrzymał literackiego Nobla, nie spotkała się z przychylnością władz komunistycznych, a jej autor długo był szykanowany . W Stanach Zjednoczonych ukazały się natomiast dwie prawdziwe perełki literatury amerykańskiej, czyli „Buszujący w zbożu” J. D. Salingera i „Na wschód od Edenu” Johna Steinbecka. Oba te tytuły odegrały ogromną rolę w kształtowaniu się kultury amerykańskiej, a co za tym idzie i światowej. Pierwszy tytuł przez kilka pokoleń amerykańskich nastolatków uważany był za swego rodzaju manifest i symbol buntu przeciwko narzucanym im ograniczeniom. „Na wschód od Edenu” zaś to swego rodzaju wariacja na temat historii Kaina i Abla, a ten starotestamentowy motyw został w niej przez autora fantastycznie wykorzystany. Coś dla dzieci? Na koniec zostawiłem sobie dwa tytuły skierowane do młodszego odbiorcy. Chciałem przypomnieć wam odrobinę mniej już popularne „Kłopoty rodu Pożyczalskich” autorstwa Mary Norton. Nie tak dawno miałem okazję przypomnieć sobie tę książkę za sprawą przepięknego wydania z wydawnictwa Dwie Siostry i z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że nic a nic się nie zestarzała. Historia mieszkającej pod podłogą rodziny niewielkich ludzików nadal bawi, wzrusza i zaciekawia młodego czytelnika. Mój sześcioletni syn momentami słuchał z wypiekami na twarzy. Z polskich tytułów dla dzieci chciałem przypomnieć o jednym z najbardziej klasycznych utworów z tego okresu. Właśnie wtedy Julian Tuwim napisał „Rzepkę”. Choć to tylko niedługi wiersz dla dzieci, to często pojawia się jako osobne wydawnictwo, a przecież nie wypada go nie znać, bo przecież „Zasadził dziadek rzepkę...”. Lata 50. to okres, w którym powstały jedne z największych klasyków literatury. O książkach wydanych w tamtym czasie można by długo opowiadać, jednak na początku wymienione tytuły w zupełności wystarczą, by zapoznać się z charakterem dzieł z tamtej epoki.
10 książek wydanych w latach 50. XX wieku, które powinieneś przeczytać
MSI, czyli Micro-Star International to tajwańska firma komputerowa obecna na rynku od 1986 roku. Producent zasłynął produktami dedykowanymi do komputerów stacjonarnych, a aktualnie ma bogatą ofertę płyt głównych i kart graficznych. MSI od wielu lat rozwija sektor laptopów, a dziś skupia się szczególnie na seriach dedykowanych dla graczy. Można przebierać wśród gamingowych laptopów w cenie od 2600 zł aż do… 20000 zł. Wybór jest duży, postanowiłem wskazać pięć najciekawszych notebooków MSI. Każdy model można mieć w różnej konfiguracji, możliwości i wariantów jest naprawdę sporo. MSI GT70 (od 5500 zł do 6500 zł) GT70 to urządzenia oparte o 17” ekran w rozdzielczości Full HD. Sercem układu jest procesor Intel i7-4710MQ, czyli czterordzeniowa jednostka z ośmioma wątkami, taktowana zegarem 2,5 GHz na rdzeń, z możliwością podkręcenia do 3,5 GHz w trybie turbo. Najnowsze modele mają wysoki układ graficzny Nvidii, czyli GeForce’a GTX 970m, ale dostępne są także wersje wyposażone w trochę słabszą GTX 880m. Droższe GT70 zostały wyposażone w dyski SDD, a także 8 lub 16 GB RAM-u. Producent postawił na gamingowy wygląd, który z pewnością spodoba się graczom. Wadą są duże gabaryty – model waży prawie 4 kg. MSI GE60 (od 3100 zł do 6350 zł) Laptop o matrycy 15,6” (Full HD) dostępny jest w szeregu konfiguracji i w szerokim przedziale cenowym. Niższe modele wykorzystują procesor i5-4210H (od 2,9 GHz do 3,5 GHz, dwa rdzenie) i kartę graficzną GeForce GTX 850m. Ważą prawie 2,5 kg i sprawdzą się dobrze w mniej wymagających grach. Wyższe modele to już czterordzeniowe i ośmiowątkowe Intele i7-4720HQ (do 3,6 GHz) wspierane GeForcem GTX 970m. GE60 charakteryzuje się bardzo dobrym wykonaniem i ładnym designem, który przypadnie do gustu graczom, ale jednocześnie pozostanie elegancki. Dostępna jest także wersja 17”, czyli GE70. MSI GP70 (od 2700 zł do 4750 zł) Niższa półka laptopów MSI w wersji 17,3” w rozdzielczościach od 1600 x 900 do Full HD. Niższe wersje (do 3600 zł) to ponownie dwurdzeniowe Intele i5 z GTX 840m, droższe występują w konfiguracji z i7-4720HQ i podobną kartą graficzną lub GTX 950m. Wersję z GTX 840m lepiej wybrać do matryc poniżej rozdzielczości Full HD. Większość laptopów tej serii wyposażona jest w 8 GB pamięci operacyjnej, ale wymagający użytkownicy mogą znaleźć także laptopy z 16 GB RAM-u. W sprzedaży jest także GP60 z ekranem 15,6”, dostępny od 2600 zł do 4300 zł. MSI GS60 (od 3500 zł do 7500 zł) MSI GS60, czyli 15” seria Ghost to urządzenia z wyższej półki. Producent postawił na wydajność, ale także uniwersalny design i niewielkie wymiary. Te urządzenia nie przekraczają 2 cm grubości i 2 kg wagi, a wydajnością dorównują wielu komputerom stacjonarnym i to bez przegrzewania się. Niższe modele to także dwurdzeniowe Intele i5, wyższe to i7, które wspiera GeForce GTX 970m. Najwyższa półka ma dodatkowo podwójne dyski SSD, połączone w macierz, dzięki czemu można w pełni wykorzystać potencjał procesora, który nie jest ograniczany przez dysk. To dobry wybór do najnowszych gier, dostępny także w wersji 17,3 – model GS70. W ofercie znajdziemy także sprzęt z matrycą o potężnej rozdzielczości 4K. MSI GT72 (od 6200 zł do 15900 zł) Najwyższa półka, ale wcale nie najdroższa – model GT72 to urządzenie dla najbardziej wymagających użytkowników, gotowych wydać potężne sumy na mobilne urządzenie do rozrywki. To nie tylko laptopy do gier, ale także stacje robocze. Najdroższy GT72 zwany jest „Dominatorem”, ma matrycę 17,3” (rozdzielczość Full HD) i superwydajny procesor i7-4980HQ, taktowany aż do 4 GHz na rdzeń. Do tego 32 GB RAM-u oraz kartę graficzną GeForce GTX 980m, a także dysk SSD 256 GB oraz 1 TB HDD. Nie zabraknie także portów USB. Sprzęt waży jednak prawie 4 kg, jest bardziej stacjonarnym laptopem dla wymagających niż urządzeniem do plecaka. Podsumowanie Czego można się spodziewać po sprzęcie MSI? Dobrego wykonania, odpowiedniego chłodzenia, wydajności oraz praktycznych dodatków – matowych matryc, klawiatur Steelseries (podświetlanych także RGB) oraz dobrego dźwięku. Nie będą to najmniejsze urządzenia ani najcichsze. Ich gabaryty sprawiają, że potrzebują mocnego chłodzenia, by sprzęt się nie przegrzewał, a jego wydajność nie spadała. Ciekawą alternatywą dla MSI są laptopy z serii Republic of Gamers od Asusa, na przykład duży G751 lub mniejszy G551.
Pięć polecanych laptopów MSI
Odpowiedni dobór kolorów to już połowa sukcesu w drodze do wymarzonego wystroju wnętrza własnego mieszkania. Jeśli uwielbiasz niebieski, z pewnością znajdziesz dla niego miejsce w swojej sypialni. Dekoracje i ozdoby w rożnych odcieniach będą cieszyć oko i urozmaicą otoczenie. Niebiańska sypialnia to marzenie wielu osób! W twoim mieszkaniu może się stać zakątkiem prawdziwego relaksu i powodem do bujania w obłokach. Postaraj się dobrze dopracować przestrzeń, bo szczegóły mają tu duże znaczenie. Twój ulubiony kolor może stać się tematem przewodnim! Dekoracje ścian w niebieskiej sypialni Brak pomysłu na dekorację ścian to problem wielu osób. Jeśli również zastanawiasz się, jak wykorzystać te nużące monotonią płaszczyzny, wybierz jedną z kilku propozycji: Niebo na obrazach – w ostatnim czasie coraz częściej doceniane jest malarstwo w nowoczesnym wydaniu. Płótna często łączą się wtryptyki oraz nie mają wyraźnych ram. W sypialni w odcieniach błękitu warto postawić właśnie na takie elementy. Pejzaże z przewagą nieba, chmury oraz fale morskie sprawdzą się tu wyśmienicie! Jeśli tradycyjna forma nie do końca ci odpowiada, pomyśl nad plakatem. W tej tonacji świetnie wyglądają na przykład wielkoformatowe mapy! Błękitne tapety – kolorowi niebieskiemu często zarzuca się wrażenie zimna. Nie musi on być jednak tak odczuwalny, jeśli wystąpi w przyjemnym, pastelowym odcieniu. Pomysłowym sposobem na dekorację ścian są tapety. Nie muszą one pokrywać całej powierzchni od sufitu do podłogi! Wystarczy jedna ściana albo kilka pasków za wezgłowiem łóżka. Bardzo elegancki efekt tworzą duże płaty oprawione w ozdobne ramy. Materiałowe dekoracje w błękitnej sypialni Tekstylne dodatki w sypialni pełnią dwie funkcje: są wykorzystywane do otulenia się podczas relaksu, a do tego pięknie wyglądają! Dobrze skomponowany zestaw zapewni przytulny nastrój i zachęci do odpoczynku. Doskonałym pomysłem jest ułożenie na łóżku kilku niebieskich poduszek dekoracyjnych. Pościel w ciągu dnia powinna też przykrywać narzuta – warto postawić na coś w przewodniej kolorystyce. Do tego miękki kocyk w kąciku do czytania książek oraz włochaty dywan, który ukoi stopy. Na samą myśl robi się przyjemnie i sennie! Oświetlenie dekoracyjne w niebieskiej sypialni Prócz ogólnego źródła światła w sypialni przydatne są też jego dekoracyjne formy! Dzięki nim osiągniesz nastrojowy, romantyczny klimat, który ukoi zmysły podczas zasypiania. Na stolikach nocnych powinny znaleźć się więc lampy z niebieskimi abażurami. Ich klosze świetnie rozproszą światło i dodadzą tajemniczości.Na wieczory, podczas których potrzebujesz odprężenia, niezawodne będą świece zapachowe i dobrane do nich świeczniki lub lampiony. Z twoją ulubioną barwą kojarzą się: morska bryza, hiacynt, jagody i wiele, wiele innych! Niebieski zegar w sypialni Nieodłącznym elementem sypialni jest zegar. Trzeba przecież rano wstać, a dźwięk jego cykania doskonale wprowadza w objęcia Morfeusza! W okolicy łóżka dobrze jest znaleźć miejsce na budzik dopasowany do wystroju. W sprzedaży znajdziesz modele w różnych kolorach i odcieniach, z podświetleniem lub bez. Dopełnieniem całości może być też zegar ścienny, który spełni funkcję dekoracyjną w twojej sypialni. Kolor niebieski to idealny wybór do sypialni. Jeśli jest też twoją ulubioną barwą – świetnie się składa! Ma właściwości uspokajające i łagodzi napięcia, szczególnie jeśli doskwiera ci stres i przemęczenie. Pamiętaj, aby stosować go z rozsądkiem, a przedmioty dekoracyjne zrównoważ odpowiednim tłem.
Dekoracje do sypialni dla osób, które uwielbiają kolor niebieski
Któż z nas jako dziecko (a może i trochę później) nie marzył o byciu królem i władaniu choćby najmniejszym królestwem. Gra, o której tu opowiem, jest jednym z prostszych sposobów na spełnienie tego marzenia. Musicie tylko przyjąć do wiadomości, że na terenie, który będziecie starali się zaanektować, może przebywać jeszcze jeden, obcy, król (albo dwóch... trzech). Wprawdzie wojny wam nie grożą, ale od podejmowania szybkich decyzji nie uciekniecie. Surowce do sukcesu Zanim rozpoczniemy jakiekolwiek działania, przyjrzyjmy się temu, co mamy do dyspozycji: 8 modułów planszy, 28 płytek osad, 160 osad (po 40 na gracza), 4 znaczniki złota, znacznik pierwszego gracza, 35 kart (karty terenu i budowniczych), 8 kart pomocy. A teraz do boju o nowe ziemie Każdy z graczy otrzymuje znacznik złota oraz 40 osad. Znacznik przyda się na końcu rozgrywki, przy rozliczaniu punktów. Budynki zaś będziemy rozstawiać na planszy w trakcie całej gry. Zanim rozpoczniemy, należy jeszcze zmontować planszę. Do wybory mamy osiem elementów. Wybieramy z ich cztery i układamy obok siebie. W ten sposób powstaje mapa. Piąty element kładziemy na stole w taki sposób, by widoczny był tor punktacji. Z talii „Budowniczych królestwa” wybieramy trzy karty i układamy je obok mapy. Znajdziemy na nich wytyczne, według których będzie przyznawana końcowa punktacja. Dzięki tym dwóm czynnikom może upłynąć wiele rozgrywek, zanim powtórzy się taki sam układ, a tym samym każda gra będzie wymagała nieco innego podejścia. Tura gracza polega na wyłożeniu (z ręki) karty terenu i ustawienie 3 osad na planszy. Po ruchu losujemy następną kartę. Gra kończy się, gdy jeden z graczy wyłoży ostatnią osadę. Zasady wydają się więc całkiem proste, prawda? box:imageShowcase box:imageShowcase Reguły budowania Są jednak jeszcze dodatkowe reguły, które sprawiają, że gra wprowadza konieczność stosowania nieco bardziej zaawansowanych taktyk. Pierwszy ruch jest prosty – każdy z graczy musi wystawić trzy osady na terenie, którego symbol wskazuje wylosowana karta. W następnej turze – nawet jeśli będzie to inny teren – powinien szukać takiej możliwości, by nowe osady łączyły się z tymi już postawionymi. Jeśli warunki na to nie pozwolą, wtedy można przenieść się w inne miejsce na mapie. Od tego momentu oczywiście gra może się wydawać nieco łatwiejsza, bo do wyboru będziemy mieli już dwa zgrupowania, ale nadal należy uważać na zasady punktowania wskazane przez karty Budowniczych. W „Królestwie w budowie” osady można wykładać tylko na pięciu rodzajach terenów. Są to: Łąka, Pole Kwiatów, Las, Kanion oraz Pustynia. Na planszy znajdują się jeszcze Góry i Woda. Na tych polach nie wolno budować. Z jednym wyjątkiem, o którym za chwilę. Na planszy znajdziemy również pola specjalne oraz miasta. Budowanie przy miastach ma znaczenie przy końcowej punktacji. Pola specjalne oferują żetony, które umożliwiają niestandardowe działania. Zazwyczaj będzie chodziło o wystawienie dodatkowej osady. Niektóre z tych żetonów pozwalają również na przeniesienie istniejących już zabudowań. Dzięki temu możemy również – w drodze wyjątku – przenieść swoją osadę na teren wodny. Gracze wystawiają swoje osady po kolei i możliwość dostawienia jednego domku więcej może mieć duże znaczenie taktyczne. Król, który jako pierwszy wyzbędzie się czterdziestu osad, kończy przecież całą rozgrywkę i tym samym może pomieszać szyki przeciwnikom. Co prawda, bieżąca tura jest kontynuowana (aż do momentu, gdy ruch miałby rozpocząć znowu pierwszy gracz), ale to nie musi niczego zmieniać. box:imageShowcase box:imageShowcase „Zrób sobie królestwo” Instrukcja do gry jest krótka, treściwa i bardzo łatwa w interpretacji. I chyba jedyne zastrzeżenie, jakie do niej mam, to fakt, że dział „kilka porad”, jakkolwiek przydatny, co nieco psuje zabawę z poznawania gry samemu. Można odnieść wrażenie, że gra przypomina odrobinę grę w kropki, do której potrzebna była tylko kartka i długopis. Wszystko sprowadza się do takiej kontroli terenu, by na tym jak najwięcej zarobić. Ma to jednak swoją i gorszą stronę. O klimat w grach – jak wiadomo – dbają zawodnicy. Tutaj największy nacisk jest położony na samą mechanikę i kombinowanie, a interakcja ogranicza się do prób blokowania przeciwników. Okazji do popracowania nad atmosferą jest raczej niewiele. Można oczywiście próbować stylizować rozmowy nad planszą i mianować się tytułami Lorda, Sira czy w jakikolwiek inny podobny sposób. Można próbować komentować własne poczynania, jakby to była wyprawa do sąsiedniego hrabstwa. Są to jednak sposoby niestandardowe i myślę, że najłatwiej będzie się po prostu odpowiednio nastroić i nie wysilać. Frajda przyjdzie sama. Na wybudowanie królestwa musicie sobie przygotować przynajmniej 120 zł – za tyle właśnie kupimy grę na Allegro. Zdjęcie pudełka: www.wydawnictwo.rebel.pl
„Królestwo w budowie” – recenzja gry
Na terenie nieuzbrojonym, zamiast zbiornika bezodpływowego, można zaprojektować i wykonać przydomową oczyszczalnię ścieków. To tani w eksploatacji i najbardziej ekologiczny sposób pozbywania się domowych ścieków – jak ją wykonać? W jaki sposób zagospodarować podczyszczoną wodę? Garść porad znajdziesz poniżej. Każdy inwestor planujący budowę domu musi rozwiązać kwestię odprowadzania ścieków – problem nie dotyczy tych, którzy w sąsiedztwie swojej działki mają dostęp do publicznej sieci kanalizacyjnej. Osoby te, po spełnieniu odpowiednich warunków, mogą wykonać przyłącze kanalizacyjne. Jeżeli sieć kanalizacyjna jest znacznie oddalona od naszej działki lub lokalne ukształtowanie terenu jest niekorzystne, podłączenie domu do kanalizacji może być nieopłacalne lub niemożliwe. W takim przypadku warto zdecydować się na wykonanie przydomowej oczyszczalni ścieków – kosztuje ona więcej niż wybudowanie bezodpływowego zbiornika na ścieki, jednak w dłuższej perspektywie rozwiązanie to jest tańsze i mniej uciążliwe dla mieszkańców niż korzystanie z szamba. Przydomowa oczyszczalnia ścieków – zasada działania Oczyszczanie ścieków w przydomowych oczyszczalniach odbywa się dwuetapowo. W pierwszym etapie – identycznym dla wszystkich typów oczyszczalni – ścieki trafiają do osadnika wstępnego (gnilnego), w którym zachodzi proces oczyszczania w warunkach beztlenowych. W trakcie pierwszego, powolnego etapu redukcja zanieczyszczeń sięga 60 proc. Podczyszczone ścieki trafiają następnie do drugiego etapu oczyszczania – w warunkach tlenowych – który odbywa się (w zależności od typu oczyszczalni): * przez drenaż rozsączający zwykły – np. na działce z wysokim poziomem wód gruntowych – ułożony w kopcu filtracyjnym, * przez zastosowanie złoża filtracyjnego (np. piaskowego, roślinnego), * przez zastosowanie dodatkowej komory biologicznej, tzw. bioreaktora z osadem czynnym, zintegrowanej z osadnikiem wstępnym. Najbardziej wymagającą w wykonaniu jest oczyszczalnia z osadnikiem gnilnym i drenażem – w osadniku gnilnym następuje wstępne oczyszczenie ścieków, natomiast w gruncie odbywa się ostateczne doczyszczanie i rozprowadzanie ścieków. Drenaż rozsączający jest układem drenów ułożonych pod powierzchnią terenu. W takim rozwiązaniu ścieki po osadniku gnilnym dopływają do studzienki rozdzielczej, z której transportowane są do rur drenarskich. Rury rozsączające rozprowadzają równomiernie ścieki na całe złoże. Ciągi rur drenarskich układane są w wykopach o szerokości 50 do 80 cm, w obsypce żwirowej o granulacji 16-30 mm, oddzielonej od gleby geowłókniną – na końcach drenów umieszczamy rury wentylacyjne. box:offerCarousel Kiedy zastosować drenaż rozsączający? Warunkiem stosowania drenażu rozsączającego są dobre warunki gruntowe (przepuszczalne grunty typu piasek, żwir) oraz odpowiednio niski poziom wód gruntowych. Przyjmuje się, że wysokość przykrycia drenów powinna wynosić od 0,5 do 0,8 m, natomiast poziom wód gruntowych powinien znajdować się co najmniej 1,5 m poniżej ułożenia drenów. Problemem jest wymagana duża powierzchnia działki budowlanej potrzebna do wykonania układu rozsączającego. W przypadku zastosowania biologicznej oczyszczalni z bioreaktorem wymagana powierzchnia drenażu rozsączającego będzie zdecydowanie mniejsza. Słabe warunki gruntowe – co wtedy? Gdy na działce dysponujemy gruntem o małej przepuszczalności (np. gliny, iły) lub gdy poziom wód gruntowych jest wysoki – rozsączanie można wykonać przy pomocy filtra piaskowego. W takim rozwiązaniu ścieki (po osadniku gnilnym) kierowane są do drenażu rozprowadzającego, przechodzą przez filtr piaskowy i trafiają do drenażu ułożonego niżej, który odprowadza ścieki do odbiornika. Złoże filtracyjne musi być wydzielone od otaczającego gruntu szczelną folią. Złoże piaskowe wykonujemy z piasku o granulacji 0,5-0,8 mm. Tak wykonany drenaż przykrywamy geowłókniną, a następnie warstwą gleby rodzimej.
Przydomowa oczyszczalnia ścieków – wskazówki dla inwestora
Na drodze najważniejsze jest skupienie uwagi nie tylko na tym, co dzieje się na samym pasie drogowym, ale też w jego okolicach. Kierowca musi mieć oczy dookoła głowy, bo nigdy nie wiadomo, skąd może nadejść zagrożenie. Na drogach często widać przejechane zwierzęta. To duży problem, bo zarówno zwierzęta domowe, jak i dzikie, na drodze stwarzają poważne zagrożenie zarówno dla siebie, jak i dla ludzi. O ile małe koty, myszy czy łasice nie wyrządzają raczej dużych szkód, to większe – lisy, sarny czy jelenie – mogą sprowadzić na podróżujących realne zagrożenie. Mogą zniszczyć auto i spowodować poważny wypadek. Jak się zachować, aby uniknąć kolizji z wbiegającym na drogę zwierzęciem? Dlaczego zwierzęta na drodze są problemem? Zwierzęta na drodze, szczególnie te dzikie, zazwyczaj zamieszkujące pola i lasy, pojawiają się głównie w wyniku rozwoju infrastruktury. Gdy szlaki komunikacyjne budowane są tam, gdzie do tej pory rządziła przyroda, zwierzęta złapane są w pułapkę. W miejscu, gdzie do tej pory czuły się bezpiecznie, swobodnie przemieszczały się po okolicy, nagle napotykają niespodziewane przeszkody. Szczególnie tam, gdzie drogi są ruchliwe, a samochody rozwijają duże prędkości, zderzenie ze zwierzęciem może okazać się tragiczne w skutkach. W takich miejscach często stawiane są dodatkowe zabezpieczenia w postaci barierek czy ekranów, które mają nie dopuścić do przedostania się zwierzyny na pas ruchu. Nie zawsze są one w stu procentach skuteczne. Wtedy jedynym ratunkiem okazuje się być odpowiednie zachowanie i reakcja kierowcy. Jak unikać zderzeń ze zwierzętami? Ważna jest nie tylko reakcja, gdy zwierzę znajdzie się na drodze, ale też ogólna uwaga podczas jazdy. Musimy zwracać uwagę na okolice drogi. Zawsze należy dostosowywać prędkość do widoczności, a tam, gdzie znaki ostrzegają przed zwierzyną, należy zachować szczególną ostrożność. Jeżeli już zauważymy w okolicach pasa ruchu zwierzę, należy odpowiednio zwolnić i obserwować jego zachowanie. Dzięki temu zdążymy w porę zareagować, kiedy postanowi wkroczyć na jezdnię. Jeżeli tak się stanie, a zwierzę nie wystraszy się i nie zejdzie nam z drogi, można próbować użyć sygnału dźwiękowego, aby je przepłoszyć. Skuteczne może być też mruganie światłami. Zwierzę takie można też próbować wyminąć z zachowaniem szczególnej ostrożności, ponieważ nie jesteśmy w stanie w pełni przewidzieć jego zachowania. Trzeba się też liczyć z tym, że światła u zwierząt mogą wywołać zainteresowanie lub je sparaliżować tuż przed naszym autem. W takim przypadku absolutnie nie należy wychodzić z auta i próbować samemu przeganiać zwierzęcia. Pamiętajmy, że mamy do czynienia z dziką istotą, która może być agresywna. Zadbajmy zawsze przede wszystkim o własne bezpieczeństwo. Co robić, gdy dojdzie do stłuczki? Jeżeli nie uda nam się uniknąć spotkania ze zwierzęciem, warto pamiętać o zminimalizowaniu szkód. Starajmy się nie włączyć w kolizję innych aut. Zderzenie ze zwierzęciem może też okazać się mniej szkodliwe, niż uniknięcie go i uderzenie w przydrożną barierę czy drzewo. Gdy dojdzie do stłuczki, należy zachować się odpowiednio do sytuacji. Zabezpieczmy miejsce zdarzenia trójkątem i włączmy światła awaryjne. Sprawdźmy, czy nikomu z naszych pasażerów nic się nie stało i wezwijmy policję. Jeżeli zwierzę żyje, możemy mu udzielić pomocy, ale przede wszystkim róbmy to ostrożnie i miejmy na uwadze, że może być agresywne lub chore. Zwierzęta na drodze są realnym zagrożeniem. Nie bagatelizujmy tego i reagujmy odpowiednio, jeżeli zauważymy je na drodze lub w jej pobliżu. Jeżeli zwierzę nas zaskoczy, najważniejszy jest logiczny osąd sytuacji i reakcja taka, która pozwoli zminimalizować negatywne skutki zderzenia. Jednak najlepszą reakcją zawsze jest uniknięcie niebezpieczeństwa, dlatego zawsze jedźmy ostrożnie i dostosujmy prędkość do warunków, szczególnie w nocy, gdy oświetlenie drogi nie jest najlepsze. Ostatecznie zawsze najpierw dbajmy o bezpieczeństwo ludzi, a dopiero potem zwierząt. Zadbajmy jednak, by nie pozostawiać na drodze rannych zwierząt bez pomocy. Nie pozwólmy im na umieranie w cierpieniu.
Zwierzęta na drodze, jak się zachować, aby nie doprowadzić do wypadku
W dzisiejszych czasach narkotyki nie są tematem tabu. Coraz łatwiej je dostać, dużo trudniej odstawić, ale również dużo częściej się o nich rozmawia – o ich negatywnych skutkach i o tym, jak niszczą ludzi, a co za tym idzie całe rodziny. Oswoić narkomana to bardzo szczery wywiad z Robertem Rutkowskim – pedagogiem, psychoterapeutą, który prowadzi sesje terapeutyczne dla osób uzależnionych, niepotrafiących poradzić sobie w życiu zawodowym czy rodzinnym. Kim oni są? Wrażliwi, ciekawi świata, bezsilni? Biorą, bo doskwiera im życie, nie są akceptowani, chcą poczuć się lepiej, odrodzić na nowo, zaszaleć, coś zmienić? Nikt nie zrozumie narkomana tak, jak drugi narkoman. Robert Rutkowski doskonale wie, co to znaczy być na głodzie i mieć zjazd, swojej wiedzy nie zdobył tylko w bibliotece. Młodość była owinięta w sreberko – przez wiele lat brał heroinę. Następnie walczył z nałogiem, by w ostateczności wydostać się z jego szponów. Jak sam podaje, z nieoficjalnych badań wynika, że tylko trzem osobom na sto udaje się odstawić heroinę. A przecież gdy człowiek jest w nałogu, współuzależnia się jego partner i cała rodzina. Przechodzą piekło tak samo, jak i on, ale przede wszystkim muszą znaleźć w sobie siłę, by to przetrwać i pomóc. Rutkowski przyznał, że powiedział rodzicom o tym, że ćpa głównie dlatego, że nie miał skąd brać pieniędzy. Nie chciał atakować ludzi na ulicy, jak robili to jego koledzy. Jego szczere słowa, przytoczone historie i trudne sytuacje, w jakich się nieraz znajdował, pomagają zrozumieć, kim jest narkoman. Ciężka praca wyzwala Czy słabi psychicznie szybciej się uzależniają? Z pewnością tak. A czy osobom z silniejszą psychiką łatwiej jest odstawić ciężki narkotyk? Z pewnością nie. To oznacza, że w momencie sięgnięcia po środek odurzający każdy jest już słaby, każdy przegrał ze swoją silną wolą i każdemu będzie tak samo ciężko wyjść z nałogu. Kiedy ludzie popadają w uzależnienie, liczy się już tylko walka i praca nad samym sobą. Wielokrotnie mówi się, że narkoman musi poczuć dno, spaść najniżej, jak się da, by samemu zrozumieć, w jakiej sytuacji się znajduje. Często próby wyjścia z nałogu kształtują osobowość człowieka. Rutkowski opowiada o tym, jaką szkołę życia i przetrwania przeszedł: „Myślę, że tego, czego nauczyłem się podczas swojego upadku, nie dała mi żadna szkoła. Żadne późniejsze szkolenia nie dały mi tego, co – powiem brutalnie – dał mi bajzel. Tam naprawdę trzeba było się mocno wykazać, żeby przetrwać – nie dać się zamordować fizycznie, ale też mentalnie, moralnie, egzystencjalnie”. Oswoić narkomana to lektura uświadamiająca, jak ogromnym błędem jest sięganie po używki. Pokazuje, z jaką łatwością można popaść w nałóg, utonąć we własnych słabościach i jak ciężko powrócić do normalnego funkcjonowania. Narkomani to osoby, które w pewnym momencie odłączają się od racjonalnego myślenia, a narkotyki stają się sensem ich życia. Robert Rutkowski pozwala zrozumieć, ile wysiłku trzeba włożyć, by uwolnić się od słabości oraz jak ważna jest pomoc i wsparcie innych. Książka jest polecana przede wszystkim tym, którzy w przeszłości zmagali się z uzależnieniem lub aktualnie z nim walczą, a także osobom, które chcą zrozumieć ich myślenie. Wiele wskazówek i rad zawartych w Oswoić narkomana sprawia, że łatwiej przejść przez to piekło. Źródło okładki: muza.com.pl
Robert Rutkowski, Oswoić narkomana – recenzja
Przetłuszczające się włosy lub – co gorsza – z tendencją do wypadania? Wiele osób ma ten problem. Jeśli nie możesz sobie z nim poradzić, spróbuj sięgnąć po metody naturalne. Dobrym rozwiązaniem może okazać się pokrzywa i użycie kosmetyków na jej bazie. Lecznicze właściwości pokrzywy Większości z nas pokrzywa kojarzy się tylko z chwastem, który podczas zabaw w dzieciństwie nieco uprzykrzał nam życie, powodując bolesne oparzenia. Co ciekawe, niektórzy twierdzą, że dobrze wpływa to na organizm. Podobno potrafi łagodzić np. bóle reumatyczne. Pokrzywa ma jednak mnóstwo udowodnionych właściwości leczniczych i prozdrowotnych. Można ją spożywać w formie soku lub naparu, a także stosować kosmetyki na jej bazie. Jest to roślina, którą zielarze cenią od lat. Dzięki dużej zawartości cennych flawonoidów i garbników, pomaga pozbyć się toksyn z organizmu. Ma właściwości moczopędne, a co za tym idzie – usuwa z organizmu szkodliwe substancje. Zawiera witaminy (A, K, B2, C), sole mineralne i mnóstwo cennych makro- i mikroelementów: magnez, wapń, fosfor, żelazo, potas, krzem, sód, jod i siarkę. Działa zbawiennie na układ pokarmowy, zapobiegając wrzodom. Wspomaga również trawienie, pobudzając żołądek do wytwarzania soków trawiennych. Dostarcza dużo żelaza, więc poprawia krążenie, usprawniając tym samym naszą wydolność fizyczną. Niektórzy specjaliści od ziołolecznictwa twierdzą nawet, że jest ona naturalnym antybiotykiem. Pozytywny wpływ pokrzywy na włosy Często okazuje się, że to właśnie naturalne metody, bazujące na użyciu ziół i leczniczych roślin, najskuteczniej pomagają nam pozbyć się problemów. Pokrzywa umożliwia nam rozwiązanie wielu z nich. Oprócz wymienionych wcześniej właściwości, wspaniale wpływa ona również na włosy. Działa leczniczo w przypadku chorób skóry głowy, takich jak łojotok, łupież i wypadanie włosów. Stosowanie preparatów lub płukanek mających ją w składzie pomoże nam pozbyć się tych dolegliwości. Co ważne, pokrzywa działa najlepiej, jeśli podczas jej stosowania wykonujemy jednocześnie masaż głowy. Poprawia on krążenie, wpływając pozytywnie nie tylko na włosy, ale również na skórę głowy. Jest ona bowiem często przez nas ignorowana lub zwyczajnie o niej zapominamy, co skutkuje nieustannymi problemami z włosami. Dzięki takiemu masażowi możemy zmniejszyć napięcie skóry i ją odżywić. Działając nawilżająco, pokrzywa przywraca odpowiednią równowagę skórze głowy, a dzięki temu pomaga nam zwalczyć łupież i łojotok. Ponadto zapobiega zarówno wypadaniu, jak i wspomaga i przyspiesza odrastanie włosów. Przy okazji sprawia, że włosy stają się bardziej miękkie, puszyste i witalne. Dzięki wspomnianej wcześniej wysokiej zawartości witamin i soli mineralnych wzmacnia je i odżywia. Możemy cieszyć się zdrowymi i pełnymi blasku włosami, które łatwiej będzie układać. Aby osiągnąć jak najlepsze efekty, poza zewnętrznym stosowaniem preparatów z pokrzywą, warto wspomóc leczenie, pijąc ją w formie herbaty lub soku. Kosmetyki do włosów na bazie pokrzywy Płukanki na bazie pokrzywy można przygotowywać samodzielnie w domu, jednak należy postępować z nimi ostrożnie. Nie powinno się stosować ich na jasne włosy, ponieważ mogą zabarwić je na zielono. Na szczęście na rynku nie brakuje kosmetyków zawierających w swym składzie pokrzywę. Jest wiele rodzajów szamponów pokrzywowych. Zazwyczaj są one skierowane do osób mających problemy z łupieżem i przetłuszczaniem się włosów. Szampony takie zmniejszają aktywność gruczołów łojowych, jednocześnie nawilżając włosy i skórę głowy. Pomogą one również w przypadku wypadania włosów. Można też znaleźć szampony pokrzywowe w wersji eko. Jest to rozwiązanie dla osób bardziej wymagających. Producenci gwarantują, że w tym przypadku wszystkie składniki pochodzą z upraw ekologicznych. Również osoby, które nie mają zbyt wiele czasu na pielęgnację włosów, znajdą coś dla siebie. Suchy szampon z wyciągiem z pokrzywy pomoże nam szybko pozbyć się wydzieliny łojowej, jeśli nie mamy czasu na mycie włosów. Jest także bardzo praktyczny w podróży. Czasami, kiedy nasze włosy sprawiają nam dużo problemów, a klasyczne rozwiązania nie działają, warto sięgnąć po metody oparte na naturze. Rośliny i zioła mają wiele magicznych właściwości, z których niektórzy z nas nie zdają sobie sprawy. Pokrzywa jest jednym z nich. Wysoka zawartość witamin, soli mineralnych oraz makro- i mikroelementów pozwala jej dobroczynnie wpływać na nasze włosy. Trzeba ją jednak stosować regularnie. Kurację szamponami lub płukankami można również wzbogacić o picie naparu z pokrzywy, dzięki czemu odżywimy cebulki włosowe od wewnątrz, a przy okazji pozbędziemy się szkodliwych produktów przemiany materii.
Pokrzywa i jej dobroczynny wpływ na włosy
Wielkanoc bez jajek? Niewyobrażalne. Jajko jako symbol życia i odrodzenia jest nierozerwalnie związane z najważniejszym chrześcijańskim świętem. Jaja w różnej postaci będą gościć na naszych wielkanocnych stołach. Gotowane, w sałatkach, w całości i krojone, no i oczywiście jako pięknie udekorowane pisanki. Ile jaj dziennie wolno nam zjeść? Czy zdrowsze są na miękko, czy może na twardo? Jak gotować jajko, aby miało pożądaną konsystencję? Jaja są zdrowe Jajko jest w naszej kulturze uważane za symbol nowego życia i duchowego odrodzenia. Łacińskie powiedzenie ab ovo, czyli „od jajka”, w potocznym użyciu znaczy: „od początku”. Od jajek zwykli bowiem zaczynać ucztę starożytni Rzymianie (a kończyli na jabłkach). Z jajek wykluwają się na wiosnę małe pisklaki, stąd też wielkanocne kurczątka. Niezależnie od świątecznej symboliki jajko to także zdrowy i smaczny posiłek. Do niedawna przeważały opinie, że nadmiar jajek może szkodzić zdrowiu, bo żółtko zawiera sporo szkodliwego cholesterolu. Dziś naukowcy twierdzą, że zdrowa osoba może zjadać do dziesięciu jaj tygodniowo. Jajko jest najlepszym źródłem białka, a także innych bardzo cennych substancji, takich jak lecytyna (zwana pogromcą tłuszczu), luteina, liczne minerały oraz witaminy z grupy A, B, D i E. W jajku zawarte są również substancje obniżające poziom złego cholesterolu. Jaja powinny być przechowywane w chłodnym pomieszczeniu, bo to przedłuża ich trwałość. Jednak po upływie ok. trzech tygodni jajko, nawet trzymane w lodówce, zaczyna się psuć. Kiedyś, gdy w przy kuchni przeważnie były zimne spiżarnie, gospodynie przechowywały jaja w wiklinowych koszach. Dziś przeważnie trzymamy jaja w lodówce w papierowych lub plastikowych wytłaczankach. Na miękko czy na twardo? Najlepiej przyswajalne są jaja na miękko, czyli takie, które gotowane były nie dłużej niż 4 minuty. Jajek nie wolno gotować zbyt długo, bo tracą wartości odżywcze. Świadectwem zbyt długiego gotowania jajka jest zielona obwódka na brzegu żółtka. Fantastycznym wynalazkiem, który umożliwia kontrolę czasu gotowania, jest jajowar. Urządzenie to w różnych cenach (najtańsze za ok. 30 zł, droższe za kilkaset złotych) pozwala na gotowanie kilku jaj naraz, a wyjęte z niego jajka mają taką konsystencję, jaką chcieliśmy uzyskać. Efekt z reguły trudny do osiągnięcia na zwykłej kuchence. Jeśli jednak nie mamy jajowaru, możemy skorzystać z minutnika do gotowania jaj. Wkładany razem z jajkami do garnka timer sygnalizuje kolorem stopień ich twardości. To urządzenie bardzo praktyczne, a zarazem niedrogie. Jaja na talerzu Jak podajemy jaja? Jeśli są ugotowane na twardo i chcemy je podać w całości, posłużą nam do tego specjalnie wyprofilowane talerze i półmiski. Wybór talerzy na jaja jest ogromny: od najprostszych i najtańszych, z przezroczystego szkła lub plastiku, do wykwintnych porcelanowych lub fajansowych naczyń za kilkadziesiąt złotych. Eleganckie naczynia z motywem róży lub zdobione złotym paskiem proponuje fabryka porcelany w Chodzieży. Jeśli ktoś lubitradycyjną ceramikę, wybierze bogato zdobione naczynie z Bolesławca. Rozwiązaniem dla osób ceniących nowoczesny styl są designerskie talerze nawiązujące kształtem do papierowych wytłaczanek. Na świątecznym stole pięknie będą się prezentowały jaja na talerzu ozdobionym motywem zająca lub kury lub z wgłębieniami na jajka pomalowanymi na różne kolory. Jaja gotowane na miękko jadamy zwykle na specjalnych podstawkach. Na wielkanocnym stole możemy na nich również ustawić pisanki, zresztą na rynku są podstawki przeznaczone właśnie do tego celu, wykonane ze sklejki drewnianej lub ceramiczne, odpowiednio udekorowane. Jajko na patelni Sadzone czy jajecznica? To pytanie w stylu: jesteś zwolennikiem kawy czy herbaty. I jedno, i drugie ma swoich zwolenników. Na pewno do smażenia jaj potrzebujemy dobrej patelni, takiej, aby jajko nie przywierało do dna. Pamiętajmy, że jaja – w przeciwieństwie do innych produktów – możemy smażyć także na maśle, bo ścinają się już w temperaturze 60 stopni Celsjusza, czyli zanim przypalające się masło zacznie wytwarzać szkodliwe substancje. Jajo sadzone powinno mieć ścięte równomiernie białko, a żółtko powinno się rozlewać. Jajecznice niektórzy wolą rzadkie, na wpół surowe, a niektórzy mocno ścięte. Ważne, aby smażyć jajka na patelni pokrytej specjalną powłoką, która chroni je przed przywieraniem. Niektóre patelnie do jajek (ale też placków i naleśników) mają owalne wyżłobienia zapobiegające rozlewaniu się jajka (bądź ciasta) na patelni. Do przygotowania romantycznego śniadania możesz wykorzystać obręcz do jajek w kształcie serca. Uciekające jajko Każda gospodyni wie, że pokrojenie jajka nie jest sprawą łatwą – białko wyślizguje się spod noża, a żółtko rozsypuje na desce. Warto więc skorzystać z krajalnicy, która posłużyć również do warzyw. Takie urządzenie, zwane też krajarką lub gilotyną, umożliwia pokrojenie jajka w równe plastry jednym ruchem. Skraca czas przygotowania sałatek, co zapewne doceni każda zapracowana przed świętami gospodyni. Z myślą o przygotowaniach do Wielkanocy zaprojektowano zabawną krajalnicę w kształcie kurczaka, dzięki której możemy zachęcić dzieci do pomocy w kuchennych zajęciach. Jajko jest w każdej kuchni podstawowym, niezbędnym produktem. Jako składnik ciast, placków, makaronów, smażone czy ugotowane, na twardo lub na miękko – jajko zawsze jest źródłem cennych dla zdrowia substancji. Z wyjątkiem małych dzieci, które bywają uczulone na kurze białko, każdy – bez względu na wiek – może się cieszyć smakiem jaj. A w związku ze zbliżającymi się Świętami Wielkanocy okazji do ich spożywania na pewno nie zabraknie!
Jajko w roli głównej
Choć do wakacyjnych urlopów zostało jeszcze trochę czasu, możemy już teraz zadbać o nasze samopoczucie podczas wakacji. Jeśli planujemy w tym roku pozbyć się niechcianego owłosienia i w trakcie urlopu nie przejmować się odrastającymi włoskami, to właśnie zima jest najlepszym okresem na poddanie się zabiegowi depilacji laserowej i epilacji. Do niedawna depilację można było wykonać wyłącznie w wyspecjalizowanych gabinetach kosmetycznych lub medycyny estetycznej. Sprzęt, którym wykonywano epilację, był duży, bardzo kosztowny i zdecydowanie nie nadawał się do samodzielnego użytku. Wraz z postępem technologicznym lasery zmniejszyły swoje gabaryty i stały się nie większe od suszarki do włosów. Bez problemu możemy stosować je w zaciszu domowym, przechowywać w szafce i samodzielnie depilować nasze ciało. Czy samodzielna depilacja jest skuteczna? Jak działa domowy laser? Jakie metody sprawdzają się najlepiej? Do tej pory, by pozbyć się niechcianego owłosienia w domu, stosowałyśmy tradycyjne maszynki do golenia, kremy do depilacji, depilatory mechaniczne i woskowanie. Każda z tych metod miała swoje wady i zalety. Zdecydowanie najbardziej poręczna okazywała się maszynka do golenia, była metodą bezbolesną i w miarę szybką, a dodatkowo najbardziej ekonomiczną. Nawet jednorazówka kupiona za kilka złotych starczała na wiele użyć. Niestety włoski po tego rodzaju depilacji odrastały bardzo szybko, a kobiety o wrażliwej skórze mogły skarżyć się na podrażnienia i zadraśnięcia. Kremy do depilacji działały podobnie jak maszynka, ale w zależności od grubości włosa wymagały cierpliwości podczas zabiegu. Niestety depilacja kremem, np. podczas urlopu, była dość trudna. Bardzo łatwo można bowiem ubrudzić specyfikiem rzeczy znajdujące się w pobliżu. Poza tym krem bywa mało precyzyjny. Depilator mechaniczny i wosk to dwie metody, które pozwalały pozbyć się włosów na dłużej, ale niestety były niezwykle bolesne. Dodatkowo odrastające włoski, które wcześniej zostały usunięte wraz z cebulkami, bardzo często były słabsze, wrastały w skórę i nieestetycznie prezentowały się na nogach czy w strefie bikini. Równocześnie depilator i wosk wcale nie zapewniał nam pełnej gładkości na dwa, trzy tygodnie. Zabieg trzeba powtarzać raz w tygodniu, taka częstotliwość wystarczy, by nasze ciało było gładkie. Pojawienie się laserów było ogromnym postępem, jeśli chodzi o walkę z włoskami, nie tylko tymi na nogach czy pod pachami, ale również na twarzy, w okolicach brody, szyi czy nad ustami. Jednorazowe sesje w gabinecie kosztowały około 200–400 zł w zależności od partii, którą depilowałyśmy. Specjaliści zalecali od sześciu do ośmiu spotkań, a więc koszt zabiegu laserem był naprawdę spory. Czym jest laser domowy? Technologia usuwania niechcianego owłosienia przy pomocy światła skupia się przede wszystkim na zahamowaniu wzrostu odrastających włosów. Urządzenia do domowego pozbywania się włosków wykorzystują metodę Intense Pulsed Laser (ILP). Do tej pory stosowano ją jedynie w profesjonalnych gabinetach kosmetycznych. ILP to nic innego jak impulsywne źródło światła, ale tak naprawdę nie jest to laser. Urządzenie wytwarza rozproszone wiązki promieni świetlnych o rożnych długościach, docierają one do wielu warstw skóry, działając na melaninę zawartą w strukturze włosa. W kosmetyce promienie używane są od dwudziestu lat, i jak do tej pory po tego rodzaju zabiegach nie wykazano żadnych skutków ubocznych. Laser domowy charakteryzuje przede wszystkim poręczna wielkość, przyjemny dla oka design oraz funkcjonalność. Poręczny kształt, a także wymienne nakładki pozwalają walczyć z niechcianym owłosieniem nie tylko na nogach czy w okolicach bikini, sprawdzają się także pod pachami, na brzuchu i na twarzy. Aby mieć pewność, że wybrane urządzenie może być stosowane na wrażliwej skórze, warto zapoznać się z instrukcją obsługi dołączoną do lasera. Działanie urządzenia polega na podgrzewaniu włosa i jego korzenia. Melanina zawarta we włosie absorbuje błyski światła, więc im jest on ciemniejszy, tym większe prawdopodobieństwo skutecznej depilacji. Jako że włoski rosną niejednakowo i w różnym czasie, trudno zauważyć efekty po pierwszym zabiegu. Efekty działania lasera domowego, podobnie jak tego w salonie kosmetycznym, widzimy w okolicach czwartego zabiegu, czyli po około dwóch miesiącach systematycznego stosowania. Dla kogo produkt będzie skuteczny? Jeśli jesteście posiadaczkami jasnej karnacji i bardzo ciemnych włosów, wówczas zdecydowanie warto wypróbować domowy laser. W takim przypadku promienie docierają najgłębiej, a efekty zabiegów widać najszybciej. Jeśli macie raczej jasne włosy, wówczas usuwanie owłosienia będzie mozolne i może okazać się mało skuteczne. Wszystko dlatego, że błysk lasera działa właśnie na melaninę, czyli substancję odpowiedzialną za barwę włosa. Im jest jej więcej, tym włos jest ciemniejszy. Domowy laser jest ratunkiem w walce z hirsutyzmem, czyli chorobą, która objawia się m.in. pojawieniem się intensywnych, ciemnych włosów u kobiet w miejscach typowo „męskich”. Na twarzy, szyi, klatce piersiowej, brzuchu czy plecach. Jednak nim przejdziemy do samodzielnego usuwania niechcianych włosów laserem, konieczna jest konsultacja z lekarzem, badanie hormonów i próba ustabilizowania gospodarki hormonalnej przy pomocy środków farmakologicznych. Laser może być jedynie dopełnieniem leczenia, które wcześniej zalecił lekarz endokrynolog. Przeciwwskazania do używania lasera IPL to ciąża i okres karmienia, a także choroby obniżające układ odpornościowy, w tym wirus HIV oraz AIDS, oraz przebyte lub istniejące choroby nowotworowe. Niewskazane jest również używanie lasera domowego przy opalaniu ciała. W trakcie stosowania urządzenia należy unikać kontaktu depilowanej skóry z promieniami słonecznymi. Jeśli mamy duże zmiany na skórze, takie jak: trądzik, blizny, tatuaże, przebarwienia, wówczas należy skonsultować sprawę z lekarzem. Co otrzymujemy w zestawie z laserem? W zależności od producenta i ceny sprzętu do samego lasera domowego dodawane są różne akcesoria. Najbardziej standardowy wygląd, to urządzenie przypominające suszarkę, myszkę do komputera lub telefon. Nowsze modele są zazwyczaj bezprzewodowe, co ułatwia używanie produktu. W zestawie otrzymujemy kabel do ładowania lub stację dokującą, w której przetrzymujemy urządzenie. Jeżeli laser jest bezprzewodowy, zazwyczaj jego ładowanie nie trwa dłużej niż 20 minut. Czas pracy swobodnie wystarcza na depilację okolic bikini, pach i twarzy. Jeśli golimy nogi, w zależności od wprawy, zabieg może zając nam od 5 do 10 minut. Wewnątrz opakowania, prócz książeczki z instrukcją, mogą znaleźć się również nakładki na laser, które zmieniamy w zależności od miejsca depilacji. Największa przeznaczona jest do nóg, mniejsze do pach czy epilowania twarzy. W niektórych zestawach dołączone są także okulary ochronne, jednak ich używanie nie jest wymagane podczas zabiegów. Jak używamy lasera? Używanie produktu jest dość intuicyjne, ale nim przejdziemy do pierwszych zabiegów warto zrobić test w okolicy miejsca, które chcemy depilować. To pozwoli nam dobrać stopień intensywności lasera. Oczywiście im mocniejsza wiązka światła, tym efekt będzie szybszy, a laser skuteczny. Jednak w miejscach wrażliwych, np. pod pachami, możemy odczuwać dyskomfort podczas pracy na najwyższych obrotach. Na urządzeniu znajduje się widoczna skala, a laser „nagrzewa się” w zależności od wybranego wariantu. Używanie urządzenia jest proste. Dotykamy miejsca, które chcemy wydepilować i lekko przyciskamy, pojawia się błysk i wiązka światła zostaje uwolniona. Wykonywanie depilacji po raz pierwszy jest dość żmudne, trzeba nabrać wprawy, by umiejętnie epilować wszystkie miejsca. Kiedy bateria zaczyna się wyładowywać, diody na urządzeniu migają. Podczas pracy z laserem należy unikać kontaktu z wodą, a także świecenia nim w okolice oczu. W trakcie zabiegu możemy poczuć delikatne ukłucia, zwłaszcza w miejscach bardzo wrażliwych. Wyczuwalny jest również zapach palonego włosa, jeśli laser trafi na nieco mocniej zarośnięte miejsce. Nie ma niebezpieczeństwa powikłań. Zabroniona jest epilacja brwi, a także włosków w okolicach sutków, waginy i prącia. Po wykonaniu epilacji należy przetrzeć urządzenie szmatką i schować w zacienione i suche miejsce. Przygotowanie skóry do zabiegu Co wydaje się dość zakasujące, przed samym zabiegiem należy pozbyć się włosów przy pomocy tradycyjnej golarki. Niestety, jeśli chcemy pozbyć się włosków z twarzy, to również musimy używać klasycznej jednorazówki. W trakcie trwania całego cyklu zabiegów trzeba powtarzać tę czynność w zależności od potrzeb. Ważne jest, by na miesiąc przed zaplanowaną depilacją unikać kąpieli słonecznych, dlatego właśnie zima jest najlepszym czasem do wykonywania epilacji laserowej. Na kilka tygodni przed planowanymi zabiegami należy przestać usuwać włosy przy pomocy depilatora, pęsety, wosku czy pasty cukrowej. Najlepszą i najskuteczniejszą metodą podczas epilowania jest jednoczesne usuwanie włosówmaszynką do golenia. Rezygnujemy także z peelingów chemicznych i mechanicznych, używania kwasów (zabroniona jest np. kosmetyczna kuracja kwasowa zwalczająca przebarwienia), a także zabiegów z wypełniaczami lub kwasem hialuronowym. Skóra powinna być oczyszczona i wysuszona. Zabieg trwa od minuty do kilku minut na jednej partii ciała. Im częściej go wykonujemy, tym nabieramy większej wprawy. Zalecane jest stosowanie lasera raz na dwa tygodnie. Jeśli zwiększymy ilość epilacji do jednej w tygodniu, również nie stanie się nic niepokojącego. Gdy na skórze pojawią się bolesne zaczerwieniania, powinniśmy zmniejszyć dawkę wiązek światła. Jak pielęgnować skórę po zabiegach? Po zabiegu powinniśmy zadbać o dobre nawilżenie skóry twarzy i zabezpieczenie jej przed działaniem promieni słonecznych. Niezbędny jest krem z wysokim filtrem zarówno na dzień, jak i na noc. Już następnego dnia po zabiegu, jeśli nie odczuwamy żadnego dyskomfortu, możemy śmiało wrócić do naszej codziennej pielęgnacji – maseczek, balsamów do ciała, kremów i serum. Należy jedynie pamiętać, aby nie usuwać włosków z cebulkami przy pomocy depilatora, pęsety czy wosku. Tuż po zabiegu, jeśli nasza skóra nie jest podrażniona, możemy także wykonać makijaż. Na efekty musimy czekać od ośmiu do dziesięciu tygodni, ale producenci zapewniają, że po dwóch do dwóch i pół miesiąca regularnego stosowania, zgodnego z instrukcją i zaleceniami, jesteśmy w stanie pozbyć się całkowicie niechcianego owłosienia. Jednak, co ważne, efekt zabiegu nie zostaje „na zawsze”. Niestety po kilkunastu miesiącach prawdopodobnie będziemy musieli wrócić do kuracji. Włoski jednak będą słabsze i znacznie rzadsze.
Depilacja laserowa w domu. Czym kierować się przy wyborze depilatora?
Ledwo zmienialiśmy opony letnie na zimowe, a już nadchodzi wiosna. Zaspy śnieżne są już tylko wspomnieniem, więc czas najwyższy pomyśleć o zmianie opon na letnie. Wymiana opon na zimowe a uregulowania prawne W tej sytuacji, podobnie jak w przypadku zmiany opon letnich na zimowe, kodeks drogowy nie zawiera szczegółowych wytycznych dotyczących konkretnego terminu. Choć z początkiem kwietnia przestaje na nas ciążyć teoretyczny obowiązek jazdy na oponach dostosowanych do pory roku, ciężko znaleźć jakiekolwiek przepisy nakazujące terminową zmianę ogumienia na letnie. Tak jak w przypadku jesiennej zmiany, tak samo na wiosnę, powinniśmy sami rozsądnie zdecydować, kiedy trzeba zainteresować się tematem. Warto więc znać kilka podstawowych zasad. Zima w ostatnich latach pokazała swoje szalone oblicze. Kapryśna i marudna, niczym rozzłoszczona kobieta, jednego dnia zasypywała tonami śniegu, jakby chciała popsuć nam wszystkie plany. Drugiego – raczyła nas ciepłymi promieniami słońca, by trzeciego poranka przywitać nas deszczem. Tak niekorzystne warunki atmosferyczne sprawiają, że do kwestii wymiany opon powinniśmy podchodzić wyjątkowo rozważnie. I o ile w przypadku zmiany letnich na zimowe można pokusić się o stwierdzenie „im szybciej, tym lepiej”, tak w drugą stronę sprawa nie jest już tak oczywista. Właściwości opon a pory roku Opony zimowe dzięki domieszce krzemionki są bardziej miękkie, nie twardnieją nawet w drastycznie niskich temperaturach i zapewniają dobrą przyczepność na oblodzonej, mokrej bądź zaśnieżonej nawierzchni. Letnie natomiast reprezentują zupełnie inne własności, których nijak nie można zakwalifikować do korzystnych w zimowych warunkach. Zatem zbyt szybka decyzja o założeniu letnich opon może nam sprawić zawód, gdy kolejnego dnia znów zastaniemy na parapecie śnieg. Teoretycznie 31 marca wydaje się być odpowiednim terminem, jednak nie powinniśmy kurczowo trzymać się tej daty. Wszystko zależy bowiem od aktualnie panujących warunków pogodowych. Warto mieć w głowie dobrze wszystkim znane przysłowie: „Kwiecień plecień, bo przeplata, trochę zimy, trochę lata”. Gdy kalendarzowa zima zaczyna dobiegać końca, przede wszystkim warto bacznie obserwować prognozy pogody. Ważnym aspektem jest to, że nawet w kwietniu, kiedy dni są całkiem ciepłe, nocami temperatura oscyluje wokół 0 stopni Celsjusza. Wówczas wystarczy lekka mżawka lub marznąca na powierzchni drogi mgła, by pozornie czarny asfalt zamienił się w lodowisko. Nie można również przesadzać w drugą stronę. Każdy zna kogoś, kto może zna kogoś, kto w maju jeździ na zimówkach, bo jakoś do warsztatu nie było mu do tej pory po drodze. Śnieg w maju, choć jest potencjalnie możliwy, zdarza się raczej rzadko. Najbardziej optymalnym rozwiązaniem jest częściowe zastosowanie się do wskazań kalendarzowych przy ciągłym obserwowaniu sytuacji za oknem. Jeżeli zbliża się kwiecień, ale noce nadal są mroźne a dni nieprzewidywalne, lepiej jeszcze na jakiś czas odłożyć zmianę opon. Analogicznie, jeżeli nadchodzi wiosna, od kilku tygodni słońce nas rozpieszcza po mroźnych miesiącach, a temperatura nie spada poniżej 7–8 stopni Celsjusza, śmiało możemy odesłać zimowe opony na zasłużony odpoczynek. Zbyt długa ich eksploatacja w ciepłych warunkach nie tylko spowoduje ich szybsze zużycie, ale również wpłynie negatywnie na własności trakcyjne samochodu. Zbyt wczesna zmiana opon zimowych na letnie może spowodować, że podczas naszej jazdy do pracy auto będzie prezentowało innym uczestnikom ruchu drogowego pokaz tańca figurowego. Z kolei zbyt długie zwlekanie z wizytą w warsztacie może znacząco odbić się na stanie technicznym naszych opon zimowych, których kondycja w zimnych miesiącach jest przecież bardzo istotna. Wszyscy chcemy, aby elementy eksploatacyjne w naszym aucie służyły nam jak najdłużej. Dotyczy to również ogumienia. Dlatego warto obserwować pogodę, utopić Marzannę, a dopiero później zabrać się za zmianę opon na letnie.
Najlepszy czas na wymianę opon zimowych na letnie
Okulary do pływania na basenie zapewniają nie tylko lepszą widoczność pod wodą. Ich zadaniem jest ochrona oczu przed podrażnieniem i zanieczyszczeniami. Warto zaznaczyć, że woda w basenie jest chlorowana i o zapalenie spojówek nietrudno, gdy nurkujemy z otwartymi oczami bez żadnego zabezpieczenia. W szczególności powinniśmy dobrze rozważyć wybór okularów na basen dla dziecka. Małe oczy są wyjątkowo wrażliwe. Jakie okulary na basen dla dziecka znajdziemy na Allegro? Okulary na basen dla dziecka – wybór Przy wyborze okularów na basen dla dziecka warto kierować się odpowiednim rozmiarem i komfortem noszenia. Okulary powinny dobrze przylegać do twarzy, obejmować całe oczy i nie dopuścić do wlewania się wody. Jeżeli po nałożeniu odchodzą od twarzy, to znak, że trzeba wybrać inne. Okulary nie powinny powodować dyskomfortu i silnego ucisku wokół oczu. To znak, że są po prostu za małe. Do uszczelniania okularów do pływania wykorzystuje się gąbkę i gumę. Pierwsza opcja sprawia, że okulary kuszą niską ceną. Podczas nurkowania gąbka jednak zaczyna przeciekać, a komfort noszenia takich okularów wyraźnie spada. Są one zalecane dla dzieci, które nie nurkują i nie moczą całej głowy. Można zatem powiedzieć, że okulary uszczelniane gąbką jedynie chronią oczy podczas chlapania. Dla dzieci starszych, które zaczynają przygodę z nurkowaniem, zdecydowanie lepiej wybrać okulary na basen uszczelniane gumą. Dobrze przylegają do twarzy i mają najczęściej regulację noska, co zwiększa komfort i jakość użytkowania. Okulary na basen dla dziecka – Arena Jedną z propozycji okularów na basen dla dziecka mogą być okulary Arena Spider Jr. Mają system regulacji paska ACS, jednoczęściową oprawkę z podwójnej gęstości silikonu oraz duży i miękki kołnierz, który dobrze dopasowuje się do kształtu twarzy dziecka. Dodatkowo szkła mają powłokę anti-fog, która chroni przed parowaniem, oraz filtr przeciwsłoneczny, co pozwala na bezpieczne korzystanie z okularów również na odkrytym basenie. Warto pamiętać, że sam system nie pozwala, aby wpatrywać się w słońce. Okulary służą do pływania. Kosztują około 40 zł. Okulary na basen dla dziecka – gogle Bestway Dla dzieci, które wolą mieć większy sprzęt ochraniający ich oczy lub po prostu nie czują się najlepiej w małych okularach do pływania, możemy wybrać specjalne gogle. Jedną z propozycji są gogle Bestway. Mają podwójne soczewki, kołnierz z podwójnym uszczelnieniem na obrzeżu, regulowany i podzielony pasek trzymający. Gogle są dostępne w trzech kolorach – niebieskim, zielonym i pomarańczowym. Są dostępne w zestawach z płetwami i fajką do pływania. Przeznaczone dla dzieci od 7. roku życia. Koszt zakupu gogli Bestway to około 20 zł. Okulary na basen dla dziecka – Speedo Kolejną propozycją z nieco wyższej półki cenowej są okulary do pływania Speedo. Znajdziemy wśród nich również maskę, którą można stosować podczas pływania nie tylko w basenie, ale i w jeziorze. Dobrze się sprawdza podczas nurkowania, gdyż ma szeroki kąt widzenia, warstwę anti-fog, filtr UV, a także dopasowuje się do kształtu twarzy i głowy. Ma regulację paska. Cena maski Speedo to około 70 zł. Okulary na basen dla dzieci – na zamówienie Specjalne okulary do pływania na zamówienie? To również jest możliwe. Okulary na zamówienie mają w zestawie 3 mostki w rozmiarach S, M i L, co pozwala na dopasowanie do odległości oczu od nosa. Co więcej, pozwalają one na zamontowanie w nich soczewek korekcyjnych. Jest to szczególnie ważne u dzieci z dużą wadą wzroku, które nie chcą nurkować ze względu na gorsze widzenie. Koszt okularów do pływania na zamówienie z soczewkami korekcyjnymi to około 250 zł.
Okulary na basen dla dziecka – jak prawidłowo dobrać?
W górach przydatny jest nie tylko mocny plecak i wygodne buty. Zanim wyruszysz na szlak, upewnij się, że masz przy sobie akcesoria, które zapewnią ci bezpieczeństwo w krytycznej sytuacji. Nie musisz wspinać się na Mount Everest, aby narazić się na niebezpieczeństwo; także niskie góry są groźne i nieprzewidywalne. Nawet wyprawa w znane i „spokojne” Sudety może skończyć się tragicznie. Nie lekceważ zagrożenia, lecz odpowiednio się na nie przygotuj. Profesjonalny sprzęt, jakim dysponują ratownicy górscy, jest poza zasięgiem przeciętnego turysty, możesz jednak zaopatrzyć się w ogólnodostępne gadżety, które w najważniejszych chwilach potrafią przesądzić o życiu lub śmierci. Akcesoria na wyprawę w góry Najprostszym, a zarazem bardzo efektywnym gadżetem ratunkowym jest spersonalizowana opaska medyczna, na której możesz nadrukować dowolny napis. Może to być twoje imię i nazwisko, grupa krwi, numer ratunkowy lub numer bliskiej osoby, z którą służby powinny skontaktować się w razie wypadku. Taka prosta informacja może ułatwić pracę wszystkim osobom zaangażowanym w akcję ratunkową. Jeśli już dojdzie do kontuzji, nieoceniona okaże się apteczka turystyczna – wygodna, możliwa do noszenia na pasku i wykonana z mocnego, a zarazem wodoodpornego materiału. Niektóre z dostępnych modeli są już w podstawowym wariancie zaopatrzone w koc ratunkowy, który również powinien znaleźć się w twoim wyposażeniu. Jeśli zgubisz się lub z innych powodów utkniesz w górach, ta zatrzymująca ciepło, doskonale składająca się płachta może uratować ci życie. Chcesz zdobyć wysokie góry lub wybierasz się na wycieczkę zimą? Nie ograniczaj się do samego koca. Na twojej liście zakupów powinna znaleźć się odzież termoaktywna. Specjalne bluzy, kombinezony, spodnie czy bielizna są wykonane z materiałów zapobiegających utracie ciepła. Zamiast wchłaniać wilgoć, umożliwiają jej odparowanie, podczas gdy odzież bawełniana nasiąka potem i wychładza organizm. Ubrania termiczne sprawdzają się nie tylko w ekstremalnych warunkach. Pozwalają uniknąć hipotermii na ośnieżonych stokach, ale również ograniczają ryzyko przeziębienia i zapalenia płuc. Aplikacje na smartfony – takie jak „Ratunek” działający m.in. na terenie Sudetów – wykorzystują nawigację GPS do określania położenia turysty z dokładnością do kilku metrów. Umożliwiają one szybki kontakt z ratownikami przez jedno naciśnięcie przycisku: nie trzeba wybierać numeru, ponieważ program automatycznie łączy z pogotowiem. Możliwe jest także zapisanie w pamięci informacji o swoim stanie zdrowia, dzięki czemu lekarze poznają grupę krwi czy informacje o różnych schorzeniach i alergiach. Gadżety dla turystów Inne gadżety może nie uratują ci życia, ale z pewnością okażą się bardzo przydatne. Wodoodporna mapa, zegarek i kompas sprawdzają się wówczas, gdy zawodzi bateria telefonu, na którym w sprawach nawigacyjnych polega już chyba większość Polaków. Szybkoschnący ręcznik pozwoli ci wykąpać się w rzece i szybko kontynuować wyprawę. Kijki trekkingowe wykorzystywane na łatwiejszych szlakach pozwalają utrzymać tempo marszu i pokonać większy odcinek trasy. Dla osób wybierających się na górski szlak z dziećmi przygotowano dziecięce wózki turystyczne – wytrzymalsze, wygodniejsze w prowadzeniu i wyposażone w lepszą amortyzację niż wózki standardowe. Modele turystyczne są zwykle wyposażone w moskitierę, solidną rączkę i duże, grube koła. Można dokupić do nich uprząż na pas, która uwalnia ręce i pozwala uprawiać w towarzystwie dziecka nordic walking. Dostępne są też zaczepy do rowerów. Co zabrać w góry? Trudno stworzyć jeden uniwersalny zestaw gadżetów, które sprawdzą się w każdych warunkach. Akcesoriów jest całe mnóstwo, a przecież nie sposób zabrać wszystkich naraz – zresztą zwykle nie jest to konieczne. Zawsze warto mieć w zanadrzu apteczkę, opaskę medyczną i przyrządy pozwalające zorientować się w terenie. To jednak absolutne podstawy; pełne wyposażenie powinieneś skompletować, mając na względzie takie czynniki, jak stopień trudności trasy, porę roku, czy też ilość czasu, jaką zamierzasz spędzić z dala od ludzi.
Akcesoria ratujące życie w górach
Czy telewizor w cenie do 2000 zł musi być prosty i mieć niewielki ekran o słabej rozdzielczości? Oczywiście nie, choć w tej cenie nie dostaniemy modelu mającego wszystkie pożądane cechy, ale jeśli komuś zależy głównie na wielkości ekranu, ciekawych funkcjach lub rozdzielczości, z pewnością znajdzie sprzęt idealny do swoich potrzeb. Poznajmy kilka propozycji, na które warto zwrócić uwagę przy zakupie. Thomson 55FB3103 Na początek coś dla miłośników naprawdę dużych ekranów. W cenie około 1850 zł dostaniemy model Thomson 55FB3103, wyposażony w 55-calowy ekran o rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli). Co prawda, nie jest to rozdzielczość 4K Ultra HD (3840 x 2160 pikseli), ale w tej cenie nie jest to tak oczywiste, poza tym zwolennicy dużych ekranów będą w pełni usatysfakcjonowani. Ponadto otrzymujemy system Smart TV, pozwalający na instalację dodatkowych programów i opcji, jak również dostęp do internetu, w tym za pośrednictwem sieci Wi-Fi. Na uwagę zasługuje technologia Pure Image, gwarantująca bogactwo szczegółów i nasycenie kolorów, a także Picture Performance Index 200, która zapewnia wysoki kontrast i płynność wyświetlanych scen. box:offerCarousel Samsung UE40KU6000 Po drugiej stronie mamy model Samsung UE40KU6000, który oferuje mniejszy ekran, ale za to lepszą jakość obrazu. Mamy tu do dyspozycji 40-calowy ekran z rozdzielczością 4K Ultra HD (3840 x 2160 pikseli) oraz technologią obrazu HDR, która odpowiada za odpowiednią jasność obrazu, dynamikę wyświetlanych scen i szczegółowość detali. Jest też technologia Ultra Clean View, usuwająca szumy i zniekształcenia obrazu, oraz znany już system Smart TV, rozszerzający funkcjonalność telewizora m.in. o dostęp do serwisów VOD itp. Na uwagę zasługuje funkcja strumieniowania treści prosto z urządzeń mobilnych, co pozwala np. na wyświetlanie zdjęć i filmów ze smartfonu na ekranie telewizora. Stylistyka urządzenia jest minimalistyczna i nowoczesna. Cena to około 1800 zł w dniu publikacji. box:offerCarousel LG 49UH603V Kolejna propozycja to swego rodzaju złoty środek między powyższymi modelami. Za około 2000 zł otrzymamy model LG 49UH603V z ekranem o przekątnej 49 cali i rozdzielczości 4K Ultra HD (3840 x 2160 pikseli) z funkcją HDR Pro, która reguluje jasność wyświetlanego obrazu w zależności od rodzaju sceny, otoczenia itp. Sprawia to, że obraz jest bardzo wyraźny, szczegółowy i niezwykle jasny. Co więcej, rozbudowany system webOS 3.0 ułatwia korzystanie z wszystkich funkcji telewizora, i dodaje kolejne ciekawe opcje. Oczywiście nie zabrakło łączności z internetem, w tym za pomocą modułu Wi-Fi, oraz rozbudowanego dźwięku z funkcją ULTRA Surround. Stylistyka jest stonowana i elegancka, z dominacją koloru czarnego. box:offerCarousel Kruger&Matz 55 Następny model w naszym zestawieniu łączy w sobie wielkość matrycy z ciekawą stylistyką. Opisywana propozycja marki Kruger&Matz jest wyposażona w 55-calowy ekran o rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli) z podświetleniem Backlight LED oraz czasem opóźnienia matrycy na poziomie 6,5 ms. Takie połączenie sprawia, że obraz jest płynny i bardzo szczegółowy, zaś jasność jest na bardzo wysokim poziomie. Na tylnym panelu znajdziemy 3 porty HDMI i 1 port USB z możliwością odtwarzania filmów i muzyki. Niestety, telewizor nie ma możliwości połączenia z internetem, a co za tym idzie nie ma systemu Smart TV. Cena to około 1900 zł. box:offerCarousel Philips 49PUH6101 Na zakończenie propozycja Philips 49PUH6101 . W bardzo smukłej i eleganckiej obudowie zmieszczono 49-calową matrycę, legitymującą się rozdzielczością 4K Ultra HD (3840 x 2160 pikseli). Oprócz tego mamy do dyspozycji łączność z internetem, moduł Wi-Fi, funkcję Miracast, komplet tunerów i wiele ciekawych opcji dostępnych z poziomu systemu Smart TV. Aż 4 porty HDMI oraz 3 USB pozwalają na podłączenie wielu urządzeń peryferyjnych. Cena – około 2000 zł.
Telewizor LED do 2000 zł – II kwartał 2017
Wśród dzieci bardzo powszechne są lęki przed ciemnością. Strach mogą budzić także wymyślone potwory, które dzieci widziały w bajkach, bowiem nie potrafią one jeszcze odróżnić fikcji od rzeczywistości. Warto wtedy wygonić strachy lampką nocną. Często dziecięce lęki biorą się z niewiedzy, np. boją się one cienia, bo nie rozumieją, skąd się wziął. Warto wówczas wytłumaczyć dziecku to zjawisko i pokazać, że samo może ono tworzyć cienie i nie jest to nic strasznego. Podobnie powinniśmy zareagować, jeśli maluch obawia się potwora spod łóżka – możemy razem z nim zajrzeć pod łóżko i upewnić się, że nikogo tam nie ma. W przypadku zaś strachu przed ciemnością możemy postawić w dziecięcym pokoju lampkę, która pomoże mu oswoić się z tym lękiem. Lampka nocna Skip Hop Moonlight & Melodies Urocza lampka w kształcie sówki spodoba się każdemu dziecku. Lampka dodatkowo pełni funkcję projektora, ponieważ w ciemności pozwala obserwować gwiazdki i księżyc na ścianie lub na suficie. Delikatne światło pochodzące z brzuszka sowy, a także gwiazdki na suficie rozświetlają pokój dziecka, ale nie przeszkadzają w zasypianiu. Natężenie światła można dowolnie regulować. Co więcej, za pomocą lampki możemy również umilić zasypianie poprzez dźwięki muzyki. Sowa nuci aż cztery klasyczne kołysanki – „Eine kleine Nachtmusik”, „Twinkle Twinkle Little Star”, „Lullaby” i „Rock-a-bye Baby”. Dodatkowo odtwarza dźwięk deszczu, cykające świerszcze, szum morza i bicie matczynego serca. Czas odtwarzania dźwięków można ustawić na określony czas, na przykład 15, 30 czy 60 minut. Wymiary lampki to: 14 x 11,5 x 15,25 cm. Lampka nocna LED, Philips Buddy Kico Jest to lampka w kształcie uroczego ludzika, który stoi na straży spokojnego snu naszego dziecka. Czapeczka ludzika to... włącznik lampki. Może ona emitować światło podczas pobudki, wówczas na brzuchu ludzika świeci słońce. Można użyć jej również do czytania, wówczas cały ludzik świeci się i emituje jaśniejsze światło. Lampka znajdzie zastosowanie także podczas usypiania dziecka, emitując płynące z brzucha postaci delikatne światło w kształcie księżyca. Urządzenie pozwala nam ustawić godzinę, o której lampka się zapali, dzięki czemu dziecko będzie wiedziało, że pora już otworzyć oczy i pomału wstać z łóżka. Wymiary lampki to: 26,6 x 16,1 x 14,7 cm. Pabobo lampka przytulanka Ms. Little LUMI-HUG Lampka Pabobo dzięki zastosowaniu nowoczesnej technologii LED nie nagrzewa się i cały czas pozostaje chłodna w dotyku. Dzięki temu dziecko może ją przytulać i zasypiać z nią w łóżku. Lampka występuje w dwóch wersjach. Jedna to Little Miss, czyli mała dama – różowa uśmiechnięta główka z kokardą we włosach, zaś druga to Mr. Men, czyli wersja dla chłopców, przedstawiająca niebieską, uśmiechniętą postać. Raz załadowana, świeci nawet do 12 godzin. Ładowanie może odbywać się poprzez USB. Lampka ma 14 cm wysokości i waży około 120 gramów. Lampka nocna „Pixie” Jest to lampka przeznaczona dla najmłodszych, ponieważ dzięki wygodnemu i bezpiecznemu uchwytowi może ją przenosić nawet raczkujący berbeć. Nowoczesny design i wysoka jakość materiałów, z których lampka została wykonana, sprawiają, że może ona nie tylko oświetlać pokój dziecka, ale również być wyjątkową ozdobą. Z tyłu lampki znajduje się guzik, którym możemy sterować natężeniem światła. Wykonana w technologii LED, nie nagrzewa się, zatem nie ma obaw, że dziecko się nią poparzy. W komplecie z lampką otrzymujemy bazę do ładowania. Po naładowaniu lampka świeci od 7 do 12 godzin. Wymiary: 14 x 21,6 x 10,8 cm. Lampka przytulanka, Cloud – B Swoim wyglądem przypomina zwykłą pluszową przytulankę. Jednak to tylko pozory. Wykonane z pluszu zwierzątka mają wbudowany projektor, który umożliwia wyświetlanie na suficie lub na ścianie konstelacji gwiazd, skutecznie oświetlających pokój w nocy. Po 45 minutach lampka samoczynnie się wyłącza, pozwalając na niczym niezmącony sen. Wyświetla gwiazdki w trzech kolorach: zielonym, niebieskim i bursztynowym, a na dodatek zawiera przydatny przewodnik, który pozwala rozpoznać określone konstelacje gwiazd. Lampka zasilana jest bateriami AA. Do wyboru mamy lampkę w kształcie sympatycznych zwierzaków: aligatora, owieczki, liska i hipopotama. Wymiary: 15 x 31 x 18 cm. Nocna lampka może okazać się skutecznym rozwiązaniem na nocne lęki dziecka. Dzięki delikatnemu światłu pozwoli oswoić się dziecku z ciemnością, a także nie przeszkodzi w spokojnym śnie. Sen ma kluczowe znaczenie dla rozwoju dzieci, dlatego powinniśmy zadbać o to, aby nie był on niczym zakłócony.
Lampki nocne do 200 zł. Przegląd
Nowy sezon to świetna okazja na odświeżenie garderoby! Nie tylko twoje ubrania powinny poczuć wiosnę, ale również warto zaznaczyć to nową torebką. Już za 200 złotych możesz kupić model, który idealnie sprawdzi się w lekkich stylizacjach i będzie zgodny z obowiązującymi trendami. Na sezon wiosenny projektanci proponują szereg nowości, które zachwycają pomysłowością. Znajdziesz tu wygodne, miejskie plecaki, worki do noszenia w ręku, urocze portmonetki w rozmiarze mini, zawieszane na łańcuszku, a także stylową i ponadczasową klasykę w postaci skórzanych wyrobów. Worki – hit na wiosnę 2017 Wiosną w szczególności cenisz sobie wygodę? Torba w postaci worka to idealne rozwiązanie dla ciebie! Takie projekty to wynik inspiracji modą lat 80. wśród wielu projektantów. Są dostępne we wszystkich rozmiarach i kolorach. Na szczególną uwagę zasługują modele zamykane ściągaczem u góry, tak jak w marynarskich odpowiednikach. W granicach 200 złotych zmieszczą się modne wyroby marki Monnari lub Next. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Rozmiar mini – torebka na wiosnę Ciekawym trendem, który pojawił się na niejednym pokazie promującym wiosenne tendencje, są torebki w mikroskopijnych rozmiarach. Wyglądają jak drobne portmonetki z cieniutkimi łańcuszkami. W niektórych przypadkach modelki miały je nawet zawieszone na szyi. Jeśli twoja filozofia bliska jest minimalizmowi, to wybór idealny dla ciebie! Stylowe kopertówki w rozmiarze S znajdziesz w ofercie sklepu Batycki, Bonprix i innych. Bogate zdobienia – trendy wśród torebek Nie każdemu po drodze z minimalizmem! Dla osób ceniących sobie przepych również znajdzie się coś odpowiedniego wśród najnowszych trendów. Hitem na światowych pokazach mody okazały się torebki rzucające się w oczy bogactwem zdobień. Popularne zimą przypinanie do klap broszek wysadzanych cyrkoniami zostaje z nami na dłużej. Twojej torebce nie powinno brakować również przyczepionego do suwaka breloka z futrzanym zwierzakiem lub pomponem. W ten sposób możesz przygotować na nowy sezon swoją ulubioną, wyciągniętą z szafy towarzyszkę! Ponadczasowa klasyka Kobieca, wykonana z wysokiej jakości skóry naturalnej torebka to prawdziwy must have w każdej szafie! Jeśli jeszcze nie masz takiej w zanadrzu, koniecznie wpisz ją na listę zakupów na nowy sezon. Uniwersalny styl, klasyczny design i eleganckie, staranne wykończenie sprawiają, że stanie się ona inwestycją na lata. Takie modele można nosić do każdego ubrania, dzięki czemu będziesz pewna, że uchronią cię przed modowymi dylematami tej wiosny. Piękne torby w dobrej cenie oferuje Wittchen, Ryłko oraz Next. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Fokus na kolor – torebki na wiosnę Wiosną warto zerwać z ponurą, zimową kolorystyką. Swoją czarną lub granatową torebkę schowaj głęboko, razem ze swetrami! W towarzystwie nasyconych pomarańczem, czerwienią, błękitem lub pastelowych sukienek, koszul i spodni najlepiej zaprezentują się barwne dodatki. Możesz postawić zarówno na mix albo ubierać się zgodnie z trendem idealnego dopasowania – w total looki. Plecaki – modne torebki na wiosnę Indywidualizm i chęć wyróżnienia się z tłumu są w cenie! Jeśli poszukiwania idealnej torebki nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, weź pod uwagę plecak. To rozwiązanie wręcz stworzone dla aktywnych osób, które komfort noszenia stawiają na pierwszym miejscu. Pojemna kieszeń główna i małe przegródki na drobiazgi to coś, czego nie sposób przecenić. Zawieszony na plecach stanie się niebanalnym dodatkiem wiosennych stylizacji. Kobieca torebka jest produktem kultowym. Dzięki niej masz zawsze pod ręką wszystko to, czego potrzebujesz. Jej wygląd powinien być dopasowany do obowiązujących trendów i stylu, w którym czujesz się najlepiej.
Modne torebki na wiosnę do 200 zł
Mrice E300 to tanie słuchawki dokanałowe z Chin, które swoją jakością mają dorównać nawet dużo droższym modelom. Posiadają dynamiczne przetworniki 9 mm, a ich kabel o trójkątnym przekroju podobno się nie plącze. Słuchawki skierowane są nawet do wymagających użytkowników. Sprawdźcie, czy producent dotrzymał swoich obietnic. W świecie audio co chwilę pojawia się jakiś sprzęt o statusie tzw. „killera”, który ma być lepszy od dużo droższych konstrukcji i oferować niesamowitą relację jakości do ceny. W praktyce z takimi urządzeniami bywa różnie – górę bierze entuzjazm, który przyćmiewa ewidentne wady. W kategorii dokanałówek zdarzały się jednak modele spełniające oczekiwania. Konstrukcje o świetnej jakości i niskiej cenie tworzył np. Brainwavz lub Xiaomi – słuchawki Piston, Zero Audio, Carbo Tenore. Takich przykładów można by było znaleźć znacznie więcej. Mrice E300 również mają szanse stać się hitem, gdyż marka pokazała już serią głośników Bluetooth – Campers (test) – że zna się na rzeczy. Wyposażenie Słuchawki zapakowane są w skromne pudełko i zabezpieczone dodatkowym woreczkiem foliowym z klipsem, woreczek jest wielokrotnego użytku. Do dyspozycji są tylko trzy nakładki, które nieznacznie różnią się kolorem – te w rozmiarze M są jaśniejsze od najmniejszych i największych tipsów. Wygląd Na pierwszy rzut oka konstrukcja Mrice E300 jest typowa. Ot, kolejne, symetryczne słuchawki dokanałowe z niskiej półki. Jednak po chwili użytkowania można dostrzec ich walory. Kabel jest mocny i ma trójkątny przekrój, co jest niespotykane w tego typu konstrukcjach. Kopułki słuchawek zostały wykonane częściowo z metalu, zrobiono z niego tulejki oraz siatki na wylotach. Aluminiowe są także elementy kabla – rozdzielacz oraz wtyk 3,5 mm. Pierwsze wrażenia są więc pozytywne. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Obudowy słuchawek mają raczej średnie rozmiary. Zostały zaokrąglone i mocno połyskują fortepianową czernią. Tulejki są dosyć szerokie i mienią się na różowo, co trochę nie pasuje do czerwieni kabla. Przewód został zamocowany od spodu słuchawek, podłużna wypustka odsłania go z obu stron. Na słuchawkach są także wyraźne oznaczenia kanałów w kolorze białym. Kabel jest gruby i sprawia wrażenie trwałego. Mierzy przepisowe 120 cm, bez uwzględniania wtyków. Efektu nie psuje ani splitter, ani prosta wtyczka minijack – również są trójkątne i mają ładne wykończenie, które komponuje się ze słuchawkami. Mrice E300 nie posiadają pilota z mikrofonem. Jeżeli chcemy z niego korzystać, musimy dopłacić do wersji E300A. Wykonanie E300 jest całkiem niezłe. Widać pewne wady produkcyjne, ale ogólne spasowanie elementów jest dobre, a obróbka na wysokim poziomie. Wizualnie słuchawki prezentują się solidnie, mają efektowny kształt i niezłe kolory, a różowych tulejek i tak nie będzie widać w uszach. Połączenie czerni i czerwieni to nadal popularna kolorystyka, a na rynku dostępna jest także wersja biało-czerwona. Komfort i obsługa Mrice E300 należą do słuchawek wygodnych, ale nie są bezproblemowe pod względem ergonomicznym. Kształt modelu jest udany, obudowy tylko lekko stykają się z małżowinami i nieznacznie wystają z uszu, ale nie powodują żadnego dyskomfortu. Łatwo je założyć, nieźle wypełniają kanały słuchawkowe, chociaż zakładaniu może towarzyszyć tzw. driver flex, czyli dosyć nieprzyjemne, ale niegroźne dla przetworników klikanie membran. Izolacja od otoczenia jest typowa – słuchawki nie odetną w pełni od świata, lecz jedynie przytłumią odgłosy z zewnątrz. Podczas słuchania muzyki hałas i tak może dostać się do uszu. Kabel rzeczywiście nie ma tendencji do plątania się, ale jest jednocześnie dosyć sztywny, przez co trudno się go zwija – potrafi się samoczynnie rozwinąć, najlepiej go czymś spinać. Szkoda, że w zestawie nie ma klipsa do ubrania, gdyż słyszalny jest efekt mikrofonowy, czyli odgłosy stukania i szurania przewodu. Słuchawki można jednak założyć z kablem poprowadzonym za uszami (OTE), co zminimalizuje hałasy. Słuchawki są skuteczne, a ich impedancja niska. Nie powinny mieć problemów podczas współpracy z niewielkimi odtwarzaczami muzyki lub smartfonami, głośności raczej nie zabraknie. W połączeniu z gorszej jakości sprzętem mogą występować słyszalne szumy, ale nie będą one przeszkadzać podczas słuchania muzyki. Specyfikacja Mrice E300 przetworniki dynamiczne 9 mm CCAW impedancja 16 Ω czułość 105 dB pasmo przenoszenia 15 Hz–20 kHz średni pobór mocy 10 mW długość kabla 120 cm, pozłocony wtyk 3,5 mm Brzmienie E300 rzeczywiście robią wrażenie jakością brzmienia, ale są strojone jak wiele innych tanich słuchawek – dominuje bas, średnica została lekko wycofana, a sopran jest trochę przyciemniony. Pod względem rozdzielczości dźwięku i dynamiki jest całkiem nieźle, zdarzają się dużo droższe słuchawki o podobnej sygnaturze (na planie litery „V”), ale Mrice E300 nie mają szans w starciu ze słuchawkami o wielokrotnie wyższej cenie. Doniesień o jakości dźwięku dorównującej słuchawkom za 1000$ nie można traktować poważnie. Niskie tony są mocno napompowane w średnim zakresie, lecz potrafią przekazać też całkiem konkretne zejście basu, czyli subbas. To obły, gęsty i masywny dźwięk, który zajmuje dużo miejsca w scenie dźwiękowej oraz jest fundamentem całego brzmienia. Potrafi zrobić wrażenie, brzmi jak z subwoofera, ale czasami zadudni lub zleje się. Jego kontrola jest nadal całkiem niezła, nie buczy i nie zalewa pozostałych pasm, ale z pewnością stanowi główną część sygnatury brzmieniowej – czasami potrafi nawet zmęczyć. Najlepiej brzmią gatunki rozrywkowe, gdyż żywe instrumenty w lżejszych brzmieniach bywają trochę za bardzo wzmocnione, brakuje im detali i naturalności. To raczej wybór do nowej elektroniki, popu, rapu itp. Pasmo średnie jest przykryte niskimi tonami. Nie zostało w pełni zamaskowane, nadal słychać wokale i inne instrumenty – są one jednak lekko zdystansowane, choć jeszcze nie przyciemnione. Można śledzić teksty piosenek, linie gitarowych solówek, pracę perkusji, chociaż często utrudnia to pierwszoplanowy bas. Szkoda, że średnica nie jest trochę bliższa i jaśniejsza, brzmienie E300 byłoby wtedy łatwiejsze w odbiorze i bardziej czytelne. Nie jest to dźwięk krystalicznie czysty i bezpośredni, ale ciągle odpowiednio bliski, by angażować i sprawiać przyjemność. Sopran jest złagodzony, ustępuje niskim tonom, więc słychać pewne przyciemnienie, zagęszczenie dźwięku. Jeśli to możliwe, warto sięgnąć po korektor i lekko podbić ilość wysokich tonów lub odjąć niskich – dźwięk stanie się wtedy jaśniejszy, bardziej klarowny. Na pochwałę zasługuje jednak kontrola sopranu, który nie jest sykliwy, nie kłuje w uszy i nie męczy. Scena dźwiękowa nie jest duża, wszystko przez masywny bas, który wydaje się ją wypełniać. Nadal jednak słychać zarówno efektowną głębię, jak i stereofonię. Dźwięk jest blisko i mimo basowej sygnatury wydaje się dosyć swobodny, zaś instrumenty pozostają przyzwoicie odseparowane – słychać je także poza obszarem głowy, są zawieszone gdzieś przy uszach. Podsumowanie Brzmienie opisywanych słuchawek jest dobre, ale ma pewne braki. Mimo wszystko 70 zł za basowe słuchawki dokanałowe, które wciągają swoją sygnaturą, są wygodne i nieźle wykonane, to bardzo dobra oferta. Trudno specjalnie czepiać się wad, czyli czasami przesadnego basu i niskiej szczegółowości. Jeśli budżet jest ograniczony, a liczy się dobre i efektowne brzmienie z podkreślonym basem, to Mrice E300 można gorąco polecić. Gdy potrzebny jest mikrofon, trzeba dopłacić 20 zł do wersji E300A. Jeśli zaś nie przepadamy za mocniejszym basem, a cenimy naturalność i szczegółowość, to słuchawki raczej nie przypadną nam do gustu. Mnie trochę męczyły ilością niskich tonów, choć w wielu utworach spisały się bardzo dobrze. Mrice E300 to nie są jedyną dobrą ofertą w tej cenie. Jeśli brzmienie ma być bardziej uniwersalne, a bas spokojniejszy, warto rozważyć Brainwavz Delta (test). Jeśli dysponujemy kwotą 100 zł, można wybrać Snab Overtone EP-101M (test) – są lepiej wykonane i wyposażone, brzmią jaśniej, ale również basowo i nie dudnią. Gdy budżet jest mniejszy Snab EP-81 (test) lub Brainwavz Omega (test) mogą sprostać zadaniu. To również nieźle wykonane słuchawki o basowym brzmieniu. Trzeba mieć jednak na uwadze, że dwóm ostatnim modelom sporo brakuje do poziomu E300. Zalety: woreczek wielokrotnego użytku; nieplączący się kabel; dobrej jakości nakładki; niezłe wykonanie i design; dobra ergonomia i przyzwoite tłumienie; wysokiej jakości brzmienie z mocnym basem i niezłą przestrzenią. Wady: efekt mikrofonowy kabla; wycofana średnica; czasami za dużo basu, który potrafi zadudnić, dominować i maskować szczegóły
Test słuchawek Mrice E300 – wysoka jakość dźwięku za 70 zł?
Kuchnia to serce domu. Urządzając ją, nie musimy stawiać jedynie na funkcjonalność i komfort korzystania. Są to oczywiście podstawowe aspekty, dzięki którym codzienne czynności będą dla nas łatwe i przyjemne. Jednak to pomieszczenie może być również bardzo stylowe i designerskie w wyrazie. Dobrym sposobem na nowoczesną i ciekawą w aranżacji kuchnię jest wprowadzenie wyrazistych kolorów. Połączenie ich na zasadzie kontrastów wygląda bardzo efektownie i niebanalnie. Świetnie sprawdzają się mieszanki czerni i bieli, czerwieni i czerni, a także modne zielenie i żółcie. Jak wprowadzić kolor do kuchni? Pomysłów na aranżację kuchni jest mnóstwo. Projektanci prześcigają się w prezentowaniu odważnych pomysłów, które wpuszczą powiew nowoczesności do naszych mieszkań. Meble kuchenne kupujemy raz na kilka lub nawet kilkanaście lat, dlatego warto wybrać z dostępnych propozycji tę najbardziej pasującą do naszego charakteru. Unikajmy nudy, aby przebywanie w pomieszczeniu napawało optymizmem, kreatywnością i chęcią do pracy. Wyraziste kolory to świetny sposób na niebanalne wnętrze. Kuchnia powinna być również dobrze rozplanowana, a wykorzystane materiały trwałe. Nowoczesne kolorowe fronty szafek mogą być lakierowane, drewniane, fornirowane lub łączyć w sobie przeszklenia. Aby nie przytłoczyć przestrzeni, większość przedmiotów ukrywa się w szufladach, a urządzenia zabudowuje się lub stawia na jednokolorowe, np. stalowe lub chromowane. Są na tyle neutralne, że nie wprowadzą niepotrzebnego chaosu. Różnokolorowe szafki kuchenne – jak to zrobić? Jednokolorowe szafki kuchenne to bardzo popularna estetyka, którą wybiera większość kupujących. Jest to spowodowane w szczególności adaptowaniem gotowych kompletów widzianych w katalogach. Możemy się jednak wyróżnić i zerwać z konwencją. To świetne rozwiązanie dla indywidualistów, którzy swój buntowniczy charakter i inwencję twórczą wyładowują, urządzając mieszkanie po swojemu. Ciekawym sposobem łączenia barw jest montaż frontów szafek w odcieniach pochodnych. Tutaj czerwone szafki przechodzą płynnie różowymi tonami aż do bieli. Sprawia to wrażenie głębi i ożywia nawet dość ciemne pomieszczenie. Możemy także zdecydować się na kontrasty. Fiolet z bielą, żółty z czerwienią czy też przełamany zielenią pomarańcz to udane pary. Dzięki takiemu łączeniu możemy wydzielić umownie strefy w naszej kuchni. Kuchnia otwarta – kolory Bardzo często spotykane we współczesnych mieszkaniach jest łączenie kuchni z salonem. Dzięki temu zyskujemy otwartą przestrzeń, która dodaje mieszkaniu objętości. Daje to wiele możliwości aranżacji, ale musimy być dość konsekwentni. Strefa relaksu oraz kuchenna powinny ze sobą korespondować. Dobrym pomysłem jest tu właśnie wykorzystanie kolorów. Jeżeli któraś z mocnych barw pojawia się w salonie na kanapie lub na zasłonach, warto również szafki w kuchni pomalować na ten kolor. Sprawi to wrażanie porządku i spójności. Urządzanie kuchni nie należy do łatwych zadań. Musimy podjąć decyzje, których rezultaty będą nam towarzyszyły przez lata. Kolory to sposób na dodanie energii i ożywienie wnętrza. Nawet jeśli nie zaczynamy od zera, a jedynie wymieniamy fronty po dłuższym czasie użytkowania, możemy postawić na radykalne zmiany i odświeżenie nudnego oraz monotonnego wnętrza. Nie bójmy się kontrastów i puśćmy wodze fantazji, a efekt na pewno nas zachwyci.
Szafki kuchenne – w jednym kolorze czy różnokolorowe?
Okres wakacyjny trwa, dlatego każdy myśli, jak urozmaicić sobie czas wolny. Niektórzy wyjeżdżają do innego miasta lub za granicę, a ci, którzy nie dostali długiego urlopu, szukają alternatywy blisko domu. Latem wieczory są ciepłe, więc można udać się z rodziną lub znajomymi na grilla urządzonego na działce lub w ogródku przed domem. Zapach i smak grillowanych potraw z pewnością pobudzi nasze zmysły, a kubki smakowe oszaleją, jeśli te potrawy połączymy z sosami. Na rynku jest wiele sosów o różnych smakach, dlatego każdy bez problemu może znaleźć coś dla siebie. Oto kilka najpopularniejszych sosów, które znajdziemy w serwisie Allegro. Sos czosnkowy Najbardziej popularny i znany jest sos czosnkowy. Wiele ludzi sporządza go w domu, gdyż nie jest to skomplikowane. Do jego przyrządzenia wystarczy tylko czosnek, jogurt naturalny lub śmietana, majonez i przyprawy. Dla tych, którzy nie mają czasu na samodzielne przygotowanie sosu albo potrzebują go natychmiast, bo potrawy z grilla już są gotowe, alternatywą mogą być gotowe sosy. Na rynku jest wiele firm, które produkują sosy czosnkowe. Jedną z nich jest FANEX. Za sos o pojemności 950 g musimy zapłacić ponad 10 zł. Firma ta proponuje różne rodzaje sosów, np. klasyczny sos czosnkowy oraz sos czosnkowy z ziołami włoskimi. Jest on polecany do dań z grilla, ponieważ świetnie podkreśla ich smak. W podobnej cenie kupimy sosy firmy Knorr. Są one jednak mniejsze (250 ml). Do wyboru mamy sos na grilla o smaku czosnku i wasabi, pikantny sos czosnkowo-orientalny lub ostry sos o smaku czosnku i jalapeño. Warto wypróbować te sosy, ponieważ mogą w ciekawy sposób komponować się z potrawami mięsnymi. Sos BBQ Niektórzy nie wyobrażają sobie letniego grillowania bez amerykańskiego sosu BBQ, który jest wręcz stworzony na tego typu spotkania. Jedną z firm, która oferuje sosy o takim smaku, jest HP. Za około 15 zł możemy kupić sos w plastikowych butelkach o pojemności 465–470 g. Sos ten może występować w wersji klasycznej lub ostrej. Ciekawą odmianą jest sos BBQ z dodatkiem miodu. Sosy BBQ produkuje też firma A1. Na Allegro można kupić sosy tej amerykańskiej marki w butelkach 425 ml lub 283 g. Mogą być świetnym dodatkiem do grillowanych potraw, ale również bardzo dobrze sprawdzają się jako marynaty. Wędzony aromat sosów BBQ poprawia smak przygotowanych potraw i sprawia, że są one miękkie i soczyste. Sos curry Osobom, którym podczas grilla nie wystarczy zwykły ketchup czy sos czosnkowy zaproponować można ketchup z curry. Słodki i delikatny sos z dodatkiem tej przyprawy oferuje np. firma HELA. Sos ten może smakować zarówno wielbicielom ostrych potraw, jak i osobom, które nie przepadają za uczuciem przyjemnego pieczenia podczas posiłku. Do wyboru mamy bowiem ostrą (Curry ketchup ostry) i lekko ostrą wersję, która nie powoduje palenia w przełyku. Cena sosów curry waha się w granicach 13–14 zł za opakowanie 930 g. Sos nie zawiera glutenu, laktozy i konserwantów. Jest świetny dla wegan i wegetarian. Ciekawym pomysłem oraz ucztą dla kubków smakowych są sosy firmy Knorr. Na Allegro możemy kupić sos o smaku pikantnego curry z mango oraz curry i ananasa. Warto wypróbować te oryginalne połączenia smakowe, tym bardziej że cena tych sosów nie jest wysoka (ok. 6–10 zł za 250 ml). Sos Worcester (Worcestershire) Osoby poszukujące nowych doznań kulinarnych mogą spróbować sosu Worcester, określanego również jako Worcestershire. Nie jest to zwykły sos, który można kupić w każdym sklepie. To sos o płynnej konsystencji i korzennym smaku pochodzący z Indii. Według receptury przygotowuje się go z octu słodowego, winnego oraz sosu, który powstaje na skutek fermentacji anchois. Jest on doskonały do potraw z wołowiny, a także świetnie urozmaica smak sałatki Cezar. Można potraktować go jako bazę do innych sosów lub dodać do zup, makaronów i potraw z warzyw. Intensywny aromat sprawia, że wystarczy kilka kropli, aby całkowicie odmienić smak przygotowywanej potrawy. W zależności od pojemności opakowania sos Worcestershire kosztuje od 12 do 36 zł.
Przegląd sosów do potraw z grilla
Znane nazwisko na okładce to niemal pewna gwarancja wysokiej sprzedaży w trudnej wydawniczej branży. Książki celebrytów nie zawsze reprezentują jednak wysoki poziom. Znaleźliśmy takie, których lektura będzie przyjemnością. Rynek wydawniczy to trudny i niepewny biznes. Czytelnictwo, nie tylko w Polsce, systematycznie spada, co jest informacją niepokojącą i zwyczajnie smutną. To dlatego wydawcy coraz częściej sięgają po autorów-celebrytów mogących zachęcić do zakupu swoich książek rzesze fanów. Niestety znaczna część takich pozycji nie jest interesująca czy wartościowa. My znaleźliśmy jednak wiele, po które warto sięgnąć, niezależnie od nazwiska z okładki. „Kolekcja nietypowych zdarzeń” Tom Hanks Hanks nie jest pierwszym aktorem, który spełnia się też jako pisarz, ale z pewnością najbardziej utytułowanym. Dwukrotny zdobywca Oscara od lat kolekcjonuje zabytkowe maszyny do pisania, co najwyraźniej zainspirowało go do wykorzystania ich także do pracy. „Kolekcja…” to zbiór aż siedemnastu opowiadań, które łączy jeden motyw – maszyny do pisania właśnie. I choć Hanks raczej nie odbierze w najbliższym czasie literackiego Nobla, to jego proza ma urok i wdzięk, który nie pozwala się od niej oderwać. „A ja żem jej powiedziała…” Katarzyna Nosowska Nosowska przed laty była prawdziwym objawieniem na muzycznej scenie naszego kraju, a teraz, ćwierć wieku po tamtym debiucie, prezentuje się nam jako autorka bestsellerowej książki. I to książki tak nowoczesnej, jak to tylko możliwe, bo zainspirowanej jej popisami na… Instagramie. „A ja…” to zbiór zabawnych, życiowych i do bólu szczerych felietonów kobiety, która jak mało kto potrafi ubrać w słowa to, o czym wszyscy myślimy. „Prokop prawdę ci powie” Marcin Prokop Jeden z najpopularniejszych polskich dziennikarzy od lat publikuje felietony w magazynie „Glamour”. Jeżeli z jakiegoś powodu nie chcecie sięgać akurat po ten tytuł, to w książce „Prokop prawdę ci powie” dostaniecie je zebrane w jednym miejscu. Prokop pisze mądrze i z humorem, celnie podsumowując codzienne bolączki współczesnego człowieka i zabawnie tłumacząc nam różnice między kobietami a mężczyznami. „Ćwiartka raz” Karolina Korwin Piotrowska Obecność Korwin Piotrowskiej na tej liście może dziwić, bo przecież ona sama tytułuje się jako dziennikarka. Prawda jest jednak taka, że dla znacznej liczby Polaków i ona zalicza się do grona celebrytów, znanych z telewizji i pierwszych stron gazet. „Ćwiartka raz” przywraca nam jednak Karolinę-dziennikarkę w pełni chwały. To wciągająca, szalenie ciekawa książka o pierwszym ćwierćwieczu polskiego show biznesu po transformacji, oparta na ogromnej wiedzy autorki i głębokim researchu. Gwiazdy w kuchni, czyli celebryckie książki o jedzeniu Szalenie popularną kategorią książek celebrytów są te poświęcone gotowaniu. Z jakiegoś powodu za pisanie takich pozycji biorą się jednak nie tylko znani szefowie kuchni, ale i gwiazdy, które na co dzień nie kojarzą nam się z gotowaniem. Na szczęście spośród nich łatwo wyłuskać wartościowe pozycje. Jedną z nich jest niewątpliwie „Natura kuchni polskiej” autorstwa Wojciecha Modesta Amaro. To jedna z ciekawszych książek poświęconych naszej kuchni, przedstawiająca ją w nowy, oryginalny sposób. Ciekawie, choć prościej, o jedzeniu pisze też Ewa Wachowicz, była Miss Polonia, a dzisiaj restauratorka i osobowość telewizyjna. Jej „Obiady” i „Sałatki” pełne są przystępnych, a przy tym niesztampowych propozycji. Rewelacją wśród kulinarnych książek celebrytów jest też z pewnością „Słodki zielnik Lary”, książkowy debiut Lary Gessler (córki znanej Magdy). Wykształcona w Londynie, młoda Gessler przedstawia nam fantastyczne sposoby na wykorzystanie… ziół w deserach. Książki celebrytów nie zawsze zachwycają jakością i poziomem. Na szczęście są jednak pozycje, które łączą znane nazwiska autorów z dużą wartością merytoryczną.
Książki gwiazd i celebrytów – które pozycje są warte uwagi?
„Wesoła farma” to ekonomiczna gra dla dzieci. Na farmie życie wesoło płynie, a wokół biegają owce, króliki, krowy i świnki. Jak wiadomo, zwierzęta, żeby przeżyć, muszą jeść, więc zadaniem graczy jest je dobrze nakarmić. Szkopuł w tym, że najpierw trzeba zasadzić rośliny i zrobić zakupy. Co i kiedy zasiać? Kiedy najlepiej sprzedać, a co przechować? Czas zabrać się za zarządzanie zasobami… Wnętrzności i przygotowanie do gry W środku znajdziemy 4 plansze farmy, 59 kart roślin, 32 karty zwierzątek, 18 kart karmienia i 30 żetonów. Wszystkie elementy są bardzo dobrej jakości, ale brak im porządnej segregacji w pudełku. Grafiki zwierząt na kartach rozweselą każdego gracza, a wydłużające się sylwetki zwierzaków są wręcz komiczne! Gra jest przeznaczona dla 2 do 4 graczy w wieku co najmniej 8 lat. Dolna granica wieku jest optymalna, bo gra wymaga liczenia na podstawowym poziomie. Do tego planowanie i działania przyczynowo-skutkowe wymagają pracy szarych komórek odpowiedniej dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Na początku tasujemy odpowiednią liczbę kart karmienia (liczba zależna od liczby graczy) i odkrywamy 5 wierzchnich. Tasujemy też karty roślin, kładziemy w postaci zakrytego stosu i odkrywamy 6 z nich. Każdy gracz otrzymuje planszę farmę, zestaw zwierząt (świnię, krowę, królika i owcę), 2 karty roślin i 2 monety o wartości „1”. Pora przenieść się na farmę… Przebieg rozgrywki Na początku wszystkie zwierzęta są bardzo głodne, więc dopóki nie zostaną nakarmione, to przynoszą -3 punkty. W momencie nakarmienia punkty minusowe znikają. Jak się okazuje, karmienie zwierzęcia jest procesem złożonym, bo najpierw trzeba wyhodować trochę jedzenia. Każdy gracz w swoim ruchu dobiera 2 karty roślin (do wyboru jest 6 odkrytych), a potem rośliny posadzone przy stodole rosną (na początku gry omijamy ten krok). Rośliny podczas wzrostu przesuwane są o jeden rząd do góry. Później można wykonać dwie akcje z sześciu dostępnych: zakup roślin – można kupić na targu od jednego do trzech warzyw, a każde z nich kosztuje „1”; sadzenie roślin – gracz może wyłożyć z ręki dwa różne warzywa lub trzy takie same, sadzenie odbywa się koło stodoły na poziomie wiosny; zbieranie roślin – warzywa rosną przez kilka miesięcy, a latem lub jesienią można je zbierać, zebrane plony przechodzą do stodoły (maksymalnie może się tam znajdować 6 kart), a jeśli nie zbierzemy plonów na czas, to nam zgniją; karmienie zwierząt – na kartach zwierząt widoczne są karty roślin potrzebne do ich nakarmienia, więc jeśli mamy odpowiednie warzywa w stodole, to możemy je wykorzystać i wziąć odpowiednią kartę (zwierzę się wydłuża i traci minusowe punkty); sprzedaż roślin – można sprzedać plony ze stodoły, na każdej karcie widoczna jest liczba monet, jaką otrzymujemy za daną roślinę; zysk – gracz dostaje z banku monetę o wartości „1”. W chwili gdy karty karmienia zaczną się wyczerpywać i nie będzie można odkryć pięciu, rozgrywamy ostatnią kolejkę i przechodzimy do podliczania punktów. Gracze sumują punkty za nakarmione zwierzęta, właściciel najdłuższego zwierzaka danego gatunku dostaje dodatkowe 3 punkty. Gracz z największą liczbą punktów zostaje zwycięzcą. Podsumowanie „Wesoła farma” jest typową ekonomiczną grą dla dzieci lub na rodzinne spotkania przy stole. Zasady są w miarę proste, a rozplanowanie działań wymaga od graczy małego kombinowania. Do tematu trzeba podejść jak najbardziej ekonomicznie, więc należy zaplanować sadzenie, opłacalnie sprzedać plony i porządnie nakarmić zwierzęta. W końcu dobrze prosperująca farma będzie przynosić duże zyski. Gra wprowadza dzieci w świat zarządzania zasobami i budowania strategii, a do tego zapewnia masę rozrywki. Grafiki na kartach są zabawne, a wydłużające się zwierzęta potrafią wywołać uśmiech na twarzy. Przed graczami planowanie, zarządzanie majątkiem, podejmowanie kluczowych decyzji, kalkulacja zbiorów i należyte dbanie o zwierzęta. Dla każdego znajdzie się coś ciekawego. Grę można kupić na Allegro już za ok. 60 zł.
„Wesoła farma” – recenzja gry
Literackich przykładów na to, że nie tylko w wielkich miastach bywa niebezpiecznie, jest naprawdę sporo. Małe społeczności ukrywają niekiedy wielkie tajemnice, a te, gdy wyjdą na jaw, robią piorunujące wrażenie. Lisa Unger w thrillerze „Kruche więzi” portretuje społeczność miasteczka, które pozornie zdaje się bezpieczne, choć przedstawiciele prawa nie narzekają tu na nudę. Jednak mało kiedy zdarza się coś groźniejszego niż rozmaite drobne przestępstwa. Aż pewnego dnia nastoletnia Charlene znika bez śladu… Hollows należy do tych miast, w których kolejne pokolenia żyją obok siebie i niewielu młodych myśli o ucieczce do Nowego Jorku czy innej metropolii. Charlene pragnęła jednak innego życia. Kusił ją wielki świat. Czyżby ucieczka? Tamtego dnia nastolatka pokłóciła się z matką. Czy rodzinna awantura okazała się impulsem, który zmobilizował ją do ucieczki? Jej znajomi doskonale wiedzieli, że dziewczyna marzyła o karierze muzycznej i chciała czegoś więcej niż występów z kumplami w ramach amatorskiego zespołu rockowego. Zbuntowana nastolatka szukająca szczęścia w Nowym Jorku to całkiem prawdopodobny scenariusz. Wśród mieszkańców Hollows są jednak tacy, którzy zbyt dobrze pamiętają tragedię sprzed lat, by tak łatwo uwierzyć w ucieczkę. Wtedy także zaginęła nastolatka i być może, gdyby poszukiwania wszczęto od razu, udałoby się zapobiec tragedii. Czy historia z przeszłości może mieć związek z obecnie rozgrywającym się dramatem? Trudne relacje rodzinne „Kruche więzi” Lisy Unger nie należą do powieści, które od razu rzucają czytelnika w wir dynamicznych zdarzeń. Fabuła pierwszego tom cyklu „Hollows” rozkręca się dość powoli. Autorka wprowadza sporo postaci i dokłada wszelkich starań, by przybliżyć świat ich myśli i emocji. Zniknięcie Charlene ogromnie porusza społeczność miasteczka. Ludzie mają różne spostrzeżenia, wielu z nich sięga wspomnieniami do dramatu sprzed lat, powoli wydobywając na światło dzienne kolejne pieczołowicie skrywane sekrety. Lisa Unger bardzo dba o psychologiczną warstwę powieści, skupiając się na relacjach międzyludzkich, wzorcach rodzinnych, autorytetach. Ważnym okazuje się pytanie o to, jak odróżnić, czy jest się dobrym, czy złym? W pewnych sytuacjach odpowiedź na nie staje się ogromnie trudna. Inspirowana prawdziwymi zdarzeniami Dla Lisy Unger ważna jest nie tyle intryga kryminalna, co emocje związane ze sposobem, w jaki ludzie radzą sobie z dotykającą ich tragedią czy nękającymi ich demonami z przeszłości. Autorka przyznała, że jej opowieść zainspirowało samo życie. Gdy miała piętnaście lat, zaginęła jej koleżanka i choć dziewczynki nie znały się zbyt dobrze, historia ta mocno odbiła się w pamięci Unger. Przez dwadzieścia lat pisarka szukała sposobu na to, by opowiedzieć o podobnym, tym razem zmyślonym dramacie. Thriller „Kruche więzi” nabiera tempa w miarę zbliżania się do finału, napięcie wówczas rośnie i trzyma do ostatnich stron. Przypadnie on więc do gustu przede wszystkim tym, którzy od dynamicznej akcji bardziej cenią psychologiczne rozważania. Sposób, w jaki Lisa Unger sportretowała ludzi dotkniętych tragedią, jest naprawdę wart uwagi. „Kruche więzi” dostępne są w wersji elektronicznej w formatach EPUB i MOBI za niecałe 20 złotych. Źródło okładki: www.grupawydawniczafoksal.com
„Kruche więzi” Lisa Unger – recenzja
Kaloryfer raczej nie dodaje uroku naszym wnętrzom. Jak rozwiązać ten problem? Dobrym pomysłem jest zabudowa grzejnika. Jest to prosta czynność, która znacząco poprawi wygląd naszego salonu czy łazienki, a do tego może być bardzo praktyczna. Kolor wedle życzenia Osłona na grzejnik powinna kolorystycznie pasować do aranżacji salonu. Łatwo powiedzieć, trudniej dostać? Nic bardziej mylnego! Producenci oferują osłony kaloryferów według indywidualnego zamówienia kolorystycznego. Bardzo ładnie wyglądają zabudowy wykonane z drewna. Dobrze sprawdzają się konstrukcje wykonane z drewna bukowego oraz dębowego. Pamiętajmy, że zabudowa, oprócz waloru dekoracyjnego, powinna być funkcjonalna. Odradzamy konstrukcje, które będą ograniczały dopływ ciepłego powietrza. Niezwykle ważne jest, aby osłona nie utrudniała dostępu do termoregulatora. Praktyczne i nieograniczające dopływu ciepła są osłony drewniane z ażurowymi wzorami (posiadają otwory, dzięki którym ciepło przedostaje się do wnętrza). Jakie funkcje pełni osłona grzejnika? Oprócz funkcji dekoracyjnej, osłona może chronić dziecko przed oparzeniem się o gorące elementy grzejnika. Dodatkowo możemy uzyskać ciekawy efekt montując wewnątrz osłony małą instalację świetlną. Szczególnie efektownie wygląda to w połączeniu z ażurowymi wzorami. Jest to sposób na stworzenie romantycznej atmosfery w naszym salonie. Osłona może pełnić także funkcję dodatkowej półki. Wystarczy zamówić model z drewnianym parapetem. Osłona zgodna ze stylem Z jakich materiałów wykonane są osłony grzejników? Wspominaliśmy już o drewnie, ale możliwości jest dużo więcej. Do konstrukcji osłon wykorzystuje się m.in. rattan, perforowaną blachę, szkło oraz stal. Ciężko wskazać, który z tych materiałów jest najlepszy. Wszystko zależy od stylu, w jakim urządzony jest nasz salon. Dobrze, jeśli maskownica grzejnika jest zgodna z takimi elementami dekoracyjnymi jak np. zasłony, dywan lub tapeta. Jeżeli chcemy, aby osłona nie rzucała się w oczy, to najlepiej, aby była w identycznym kolorze jak ściany salonu. Do mniejszych pomieszczeń najlepiej wybierać osłony w jasnych, żywych kolorach. W nowoczesnych wnętrzach świetnie wyglądają zabudowy z metaloplastyki, jednak ich wadą jest wysoka cena. Ciekawym rozwiązaniem są maskownice grzejników wykonane z materiału. Niestety ich wadą jest mniejsza trwałość od np. drewnianych konstrukcji. Ich główną zaletą, jest możliwość samodzielnego wykonania takiej osłony. Producenci oferują osłony robione na wymiar, więc nie musimy się martwić, że nie znajdziemy pasującego modelu. Przed dokonaniem wyboru upewnijmy się, że osłonę będzie dało się łatwo ściągnąć. Jest to ważne, kiedy chcemy dostać się do kaloryfera np. podczas sprzątania lub jego konserwacji. Prosty montaż Montaż osłony grzejnika jest dziecinnie prosty. Możemy wybrać modele: wiszące, stojące, mocowane na hakach, itd. Od nas zależy, które z rozwiązań najbardziej nam odpowiada. Najlepiej wyglądają i pasują osłony wykonane pod wymiar naszego grzejnika. Zasłonięcie mało estetycznych, żeliwnych kaloryferów jest dobrym pomysłem na poprawę wyglądu naszego salonu. Dzięki takiemu rozwiązaniu zwykły, nudny grzejnik ma szansę idealnie wkomponować się w przestrzeń. Pamiętajmy, aby osłona grzejnika była zarówno ładna, jak i praktyczna. Jak się okazuje, wybór maskownic grzejników jest naprawdę duży, więc mamy możliwość znalezienia rozwiązania idealnie trafiającego w nasz gust i potrzeby. W tym temacie jedynym ograniczeniem zdaje się być nasza wyobraźnia.
Zabudowa kaloryfera – pomysł na szybką odmianę wnętrza
Od leniwych niedźwiedzi koala, przez słodkie pandy, po groźne niedźwiedzie brunatne. Stwórzcie dobrze prosperujący park rozrywki, do którego sami chcielibyście się wybrać! W grze „Park Niedźwiedzi” każdy z graczy będzie zbierać kafelki i rozbudowywać swój własny park dla tytułowych zwierząt, starając się odpowiednio je rozmieścić. Tylko najlepszy budowniczy może zostać mistrzem tworzenia zoo. Wykonanie i przygotowanie do gry W średniej wielkości pudełku znajdziemy masę przeróżnych elementów, które niestety nie mogą znaleźć swojego własnego miejsca w środku. Pudełko nie zostało dobrze przemyślane i brak w nim jakiegokolwiek sensownego organizera, wszystko lata jak chce, nawet po lekkim poruszeniu pudełka. Ale to właściwie jedyna wada tej gry. Wracając do zawartości, wszystko prezentuje się świetnie. Grafiki na kafelkach i na głównych planszach, zostały przygotowane z ogromną dbałością o szczegóły. Przyciągają one głównie młodszych graczy, jednak na pewno spodobają się również starszym odbiorcom. Praktycznie każdy kafelek ma inny kształt i rysunki, co znacząco zwiększa poziom różnorodności rozgrywki. Znajdziemy tutaj również plansze parków, gdzie będziemy rozbudowywali nasze niedźwiedzie zoo oraz kafelki misji dla bardziej zaawansowanych graczy. Wszystkie elementy zachwycają jakością i piękną kolorystyką. Teoretycznie gra przeznaczona jest dla 2 do 4 graczy, w wieku przynajmniej 8 lat, jednak młodsi odbiorcy nie powinni mieć problemów w zrozumieniu jej mechaniki i układaniu kafelków, wręcz usprawni to ich umiejętność logicznego myślenia. Rozgrywkę można rozpocząć, gdy każdy z graczy wybrał sobie swój unikalny początek parku oraz na głównej planszy zostały rozłożone kafelki pawilonów i wybiegów. W zależności od ilości graczy używana jest tylko ich część. Usprawnia to jakość i skalowalność tytułu. W przypadku gry w dwie osoby, używane są kafelki o punktach 6, 4, 2, a w trzy osoby 2, 3, 4, 5, 6. Gra w mniejszym gronie nie daje nam swobody, dlatego często trzeba zwracać uwagę, czego potrzebuje nasz przeciwnik, aby trochę mu poprzeszkadzać. Przebieg rozgrywki Celem każdego gracza jest zbudowanie jak najlepszego parku dla niedźwiedzi, tak, aby uzyskać jak największą ilość punktów. Podczas swojej kolejki gracz poprzez kafelek/kafelki zakrywa elementy na swojej planszy parku. Jeżeli uda mu się zakryć jeden lub więcej elementów (taczki, betoniarka, koparka, robotnicy), bierze odpowiednie kafle w zależności co zakrył. Taczki dają nam małe, niepunktowane pola, które są wypełniaczami, koparka natomiast daje troszkę większe kafelki, które zbierają nam już punkty. Każdy kolejny jest wart mniej punktów, dlatego warto zbierać je jak najwcześniej. Koparka jest najbardziej opłacalna – to ona daje największe, niepowtarzalne kafelki, mające najwięcej punktów zwycięstwa. W celu rozbudowy naszego parku, warto zakrywać robotników, dzięki nim możemy zabierać kolejne plansze. Każdy sposób na wygraną jest dobry, jednak trzeba uważnie planować i układać, aby nie została dziura w parku. Uczestnicy rozgrywki maksymalnie mogą zbudować park na 4 płytkach. Gdy któraś z nich zostanie w pełni zakryta, właściciel otrzymuje pomnik niedźwiedzia, wart naprawdę wiele punktów. Gra dobiega końca, kiedy któryś z graczy ukończy w pełni swój park. Zwycięzca może być tylko jeden, a zostaje nim osoba z największą ilością zdobytych punktów. Po paru rozgrywkach, gdy każdy z graczy zna zasady i posiada już swoją taktykę, można spróbować wariantu dla zaawansowanych. Podczas tego trybu, do rozgrywki dołączane są kafelki misji, które dają nam odpowiednią ilość punktów za ukończone wymagania. Podsumowanie „Park Niedźwiedzi” jest grą kafelkową, dla początkujących i bardziej zaawansowanych graczy. Jest to świetny tytuł, który sprawdzi się zarówno dla dzieci, jak i dla starszych planszówkowiczów. Wykonanie gry jest znakomite, jednak brakuje w pudełku wypraski - wszystko lata i miesza się. Planowanie i wymyślanie strategii świetnie idzie w parze z klimatem budowania parku dla niedźwiedzi. Element używania nie wszystkich kafelków, w zależności od ilości graczy, dodaje do rozgrywki większą regrywalność i usprawnia grę w mniejszym gronie, nie daje to aż tak dużej swobody na planszy. Jest to tytuł, który podbije serce każdego, kto w nią zagra. Grę można kupić na Allegro za około 80 złotych.
„Park niedźwiedzi” – recenzja gry
Spotkałaś się kiedyś z określeniem tote bag i nie bardzo wiedziałaś, o czym mowa? Na pewno chodzi o torebkę – ale jaką konkretnie? Sprawdź, jaki typ torby określa się tym mianem i gdzie ją kupisz. Tote, czyli nosić Angielskie słówko tote (lub tate) oznaczające nosić weszło do użytku w XVII wieku, ale jako określenie torby pojawiło się dopiero w XIX. Pierwsze tote bags wykonywano z wytrzymałego płótna, a ich spód i rączki były zrobione z grubej skóry. Prawdziwa gorączka na ich punkcie rozpoczęła się w 1944 roku w Stanach Zjednoczonych, kiedy to na rynku ukazała się L.L. Bean Boat Bag. Charakterystyczna biała torba z niebieskimi elementami była wygodniejsza i pojemniejsza niż inne modele w tamtym czasie. W latach 50. tote bag stała się najpopularniejszym typem torebki na amerykańskich ulicach, ponieważ kobiety traktowały ją jako praktyczną siatkę na zakupy. Dopiero w latach 90. znana projektantka Kate Spade zmieniła podejście do tradycyjnej torby z płótna i dzięki zabawie materiałami i dodatkami przetransformowała ją w najbardziej pożądany dodatek modowy. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Tote bag dzisiaj Dziś tote bags występują w mnogości wzorów, kolorów i formatów. Jaka jest współczesna definicja takiej torebki? Jako tote bag klasyfikuje się średnią lub dużą torebkę z uchwytem po obu stronach, a czasami również z dodatkowym dłuższym paskiem. Jednym z najbardziej pożądanych modeli tej torebki jest oczywiście Hamilton Large Tote od Michaela Korsa. Klasyczna wersja z ozdobnymi okuciami jest bardzo elegancka, a przy tym pojemna. Również szykowne torebki w typie tote ma w swojej ofercie marka Guess. Jeśli potrzebujesz naprawdę dużej torby, wybierz model Isabeau lub Delaney, natomiast jeśli preferujesz nieco mniejszą na co dzień, idealna będzie Cate. Również na polskim rynku nie brakuje tote bags: bardzo duży wybór torebek tego typu proponuje m.in. marka Batycki. Mnóstwo tote bags w wielu wariantach kolorystycznych (i atrakcyjnych cenach) znajdziesz w ofercie firmy Wittchen.
Co to jest tote bag?
Jeśli szukacie pomysłów na rodzinne zabawy, a gry planszowe, puzzle czy konsola zdążyły się chwilowo znudzić, koniecznie wypróbujcie stoły do gier! Dla dzieci mogą być nowością, a wielu dorosłym przypomną stare czasy. Stoły do gier to przyjemna i emocjonująca zabawa dla małych i dużych. Piłkarzyki To jeden z najbardziej popularnych stołów, który cieszy już kolejne pokolenie. To właśnie przy nim wielu rodziców prowadziło pojedynki ze swoim rodzeństwem czy kolegami z klasy. Dziś taki stół możemy mieć w domu za cenę już od 200 zł. Dostępne są zarówno te mniejsze, typowo dla dzieci, jak i większe, przy których zagrają nawet dorośli. Najbardziej popularne są klasyczne, drewniane stoły dla czterech graczy z prowadnicami zakończonymi gumowymi uchwytami. Mają ok. 120 cm długości i 60 cm szerokości. Cymbergaj (Air Hockey) Tej popularnej gry stołowej nie da się nie lubić. Porwie zwłaszcza początkujących graczy i oczywiście dzieci. Cymbergaj polega na trafieniu krążkiem w bramkę przeciwnika przy pomocy specjalnego odbijaka. Dla młodszych dzieci przeznaczony jest stół na baterie, który można położyć np. na biurku lub ławie. Starszakom i młodzieży do gustu przypadnie stół, który stoi na własnych nogach i przeznaczony jest właśnie do tej gry. Dzięki wentylatorowi krążek płynnie przesuwa się po blacie, a zabawa zamienia się w prawdziwą rozgrywkę. Cena stołu do cymbergaja to wydatek rzędu ok. 700 zł. Bilard Stoły do bilardu stworzone z myślą o dzieciach są niższe i mają stosunkowo krótsze i lżejsze kije. Zasady gry są oczywiście te same. Możesz kupić stół na plastikowych, zdejmowanych nogach, dzięki czemu może stać samodzielnie na podłodze lub leżeć np. na blacie biurka. Cena stołu do bilardu to kwota ok. 120 zł. Tenis i ping-pong Jeśli w twoim domu mieszkają pasjonaci tego sportu, warto zrobić im prezent i zakupić odpowiedni stół. Tenis stołowy jest przyjemny i dostarcza wielu emocji. Zaletą stołów do ping-ponga stołowego jest łatwość ich składania i rozkładania, dzięki czemu nie musisz obawiać się tego, że zajmie zbyt dużo miejsca w twoim domu. Cena waha się od 600 do 1500 zł. Kręgle W kręgle można grać chociażby na podłodze. Są też stoły przystosowane specjalnie do tej gry. Ich zaletą jest regulowana wysokość, dzięki której można dostosować stół do wzrostu graczy. Do stołu dołączona jest zwykle bila do zbijania oraz kręgle. Stoły typowo dziecięce często występują jako same blaty, które można położyć np. na biurku. Kupisz je już od 50 zł. Multistoły do gier Dla prawdziwych miłośników gier stołowych powstały multistoły, czyli stoły ze zmiennymi blatami, dzięki którym można zagrać w kilka różnych gier. Najmodniejsze są stoły 4 w 1 lub 6 w 1, które umożliwiają grę w bilard, cymbergaja, piłkarzyki, tenis, kręgle, szachy i warcaby. Wśród multistołów znajdziemy także te z blatami do ping-ponga, trik-traka, Black Jacka czy Shuffleboard. Wszystko oczywiście powinno zależeć od wieku dziecka i tego, jakie gry są dla niego odpowiednie. Koszt multistołu oscyluje wokół 1500 zł. Inne stoły do zabaw Wśród stołów i blatów z grami dla najmłodszych możemy dostać także te do koszykówki czy golfa. Dużą popularnością cieszą się również stoły do gry w pinballa. Także i tę grę możemy dostać nie tylko w wersji dużego stołu, ale i jako niski blat na krótkich nóżkach, który możemy postawić na biurku. Zajmuje on znacznie mniej miejsca i jest łatwiejszy w przechowywaniu. Umili czas i oderwie dzieci od komputera i telewizora oraz podszlifuje zręczność. Koszt stołu do pinballa dla dzieci to wydatek ok. 70 zł.
Przegląd stołów do zabaw
Czasami bywa tak, że pomimo naszych starań, waga stoi w miejscu. Taki stan nie sprzyja motywacji, która bardzo szybko potrafi zniknąć, pozostawiając nas z nadprogramowymi kilogramami. Co wtedy zrobić? Dołączyć do swojej diety takie oto substancje. Witamina C Większość osób wie, że witaminę C należy brać, gdy dopada nas przeziębienie. Kobiety kojarzą ją z kremami redukującymi zmarszczki i odmładzającymi. Jednak to nie wszystkie dobroczynne działania witaminy C, bowiem pomaga ona także pozbyć się wałeczków z tkanki tłuszczowej, które szpecą naszą figurę. Witamina C bierze udział w procesach lipolitycznych, co oznacza, że jest bardzo pomocna przy spalaniu tłuszczu. Najlepiej przyjmować ją z naturalnych źródeł, gdyż ta w tabletkach ma sporo chemii w sobie. Najlepszymi źródłami witaminy C w naszej diecie są owoce i warzywa. Rekordzistką, jeśli chodzi o ilość witaminy C, jest natka pietruszki, która dostarcza organizmowi aż 178 mg, następnie czerwona papryka – 144 mg, brukselka – 94 mg oraz brokuł – 83 mg. Z owoców polecana jest czarna porzeczka, która zawiera 182,2 mg tej witaminy. Dla porównania cytryna ma jej w sobie 53 mg (wartości podane na 100 g produktu). box:offerCarousel Chrom Chrom przede wszystkim wzmaga produkcję insuliny, która jest kluczowa przy walce z dodatkowymi kilogramami. Dzięki takiemu działaniu poziom cukru we krwi jest na stałym poziomie. Osoby, które suplementują chrom, często twierdzą, że zmniejszył im się apetyt na słodkie przysmaki i przestały podjadać. Poza tym ogranicza on odkładanie się tłuszczu w komórkach oraz zwiększa wychwytywanie wolnych kwasów tłuszczowych przez wątrobę. Chrom znajdziemy w drożdżach piwnych, orzechach, jabłkach, kiełkach pszenicy, suszonych śliwkach, rybach, owocach morza, wątróbce i mięsie drobiu. Powinny jednak na niego uważać kobiety w ciąży i karmiące oraz osoby chore na cukrzycę, depresję, schizofrenię i chorobę biegunową. box:offerCarousel Cholina Cholina, zwana inaczej witaminą B4 lub witaminą ożywiającą umysł, wpływa na pracę układu nerwowego. Organizm może sam ją produkować z kwasu foliowego, lecz często produkcja własna nie pokrywa zapotrzebowania. Oprócz wpływu na układ nerwowy cholina bierze udział w transporcie tłuszczy i cholesterolu we krwi oraz przyspiesza spalanie tkanki tłuszczowej. Jakby tego było mało, pobudza perystaltykę jelit, oczyszcza organizm z toksyn i usprawnia pracę wątroby. To wszystko sprawia, że ma bardzo duży wpływ na tempo odchudzania. Cholina naturalnie występuje w kiełkach pszenicy, fasoli, grochu, soi, ciecierzycy i innych nasionach roślin strączkowych, pistacjach, pomidorach, rybach czy szpinaku. Najwięcej jest jej w żółtku jaj kurzych i podrobach (zwłaszcza w wątrobie wołowej). box:offerCarousel L-karnityna L-karnityna jest znana większości stałych bywalców siłowni. Przyspiesza trawienie, ułatwia usuwanie tłuszczu z organizmu, dodatkowo pomaga usuwać mleczany z krwi, które powstają podczas długiego wysiłku. Jest to szczególnie ważne, gdyż nadmiar kwasu mlekowego we krwi powoduje szybsze męczenie się mięśni. L-karnityna w połączeniu z choliną i witaminą C to prawdziwy pogromca tłuszczu. Znajdziemy ją w produktach mlecznych i mięsie drobiowym.
Składniki, które pomogą ci schudnąć
Korzenne i orientalne, a może z dodatkiem soczystych owoców? Oto najlepsze propozycje perfum dla mężczyzn z okazji tegorocznego Dnia Ojca. Szukasz ciekawych pomysłów na prezent z okazji Dnia Ojca? Perfumy są świetnym rozwiązaniem. Każdy mężczyzna powinien posiadać w swojej kosmetyczce przynajmniej kilka zapachów na różne okazje. Taki prezent jest niezwykle uniwersalny, praktyczny i na pewno nie będzie zalegać gdzieś na półce. Dziś postanowiliśmy sprawdzić, czym się powinny charakteryzować idealne perfumy dla ojca? Które tonacje zapachowe wchodzą w grę? Jakie nowinki na rynku możesz wziąć pod uwagę przy wyborze? Oto kilka sprawdzonych rad oraz 7 świetnych propozycji perfum dla dojrzałego mężczyzny. Rodzaje perfum Wybór perfum nie jest tak prosty, jak to mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Na rynku znajdziesz propozycje o bardzo różnej intensywności aromatu. Tutaj warto pamiętać, że męskie zapachy są zdecydowanie mocniejsze, a starsi mężczyźni preferują głębokie i ostre tonacje zapachowe. Możesz zastanowić się nad perfumami, wodą perfumowaną oraz wodą toaletową. Ta ostatnia jest dość lekka i zawiera około 10-20 procent olejków aromatycznych. Z kolei prawdziwe perfumy są zdecydowanie mocniejsze (ok. 40 procent olejków zapachowych skondensowanych w wysokoprocentowym alkoholu). Zapachy dla ojca – jakie tonacje? Dojrzali mężczyźni nie przepadają za słodkimi zapachami. Preferują natomiast mocne, ostre i wyraziste nuty. Świetnym przykładem tutaj mogą być orientalne aromaty bazujące się na waniliowych, balsamicznych nutach z lekkim akordem paczuli, wanilii, opium czy bergamotki. W grę wchodzą także typowe korzenne aromaty (np. sandał czy mech dębowy). 7 propozycji perfum dla ojca Guess Night EDT - drzewna podstawa wody toaletowej jest urozmaicona owocowymi nutami grejpfruta oraz pikantnymi akordami pieprzu. Cena ok. 130 zł za 100 ml. Givenchy Gentlemen Only - woda toaletowa o drzewnej i korzennej podstawie z lekką tonacją paczuli, zielonej mandarynki i kadzidła. Cena ok. 200 zł za 100 ml.3 David Beckham Instinct Intense - woda toaletowa o drzewnej bazie, owocowych nutach cytryny i ostrych akcentach imbiru. Cena ok. 50 zł za 30 ml. Chanel Allure Homme - dynamiczna owocowa kompozycja mandarynki i pomarańczy z dodatkiem ciepłego piżma i ambry oraz akcentami pieprzu. W tej tonacji aromatycznej w sklepach znajdziesz zarówno wody perfumowane, jak i wody kolońskie czy toaletowe. Cena ok. 290 zł za 100 ml. Hugo Boss Dark Blue - orientalna podstawa z kadzidła i paczuli urozmaicona indyjską limonką, imbirem i lekkim aromatem pelargonii. Cena ok. 160 zł za 75 ml. Dolce & Gabbana Light Blue Men - mieszanka kadzidła i korzennych tonacji w połączeniu ze świeżą sycylijską mandarynką oraz intensywnym dodatkiem rozmarynu. Cena ok. 190 zł za 75 ml. Lacoste Red - drzewne tonacje tui i sosny syberyjskiej w połączeniu z zapachem zielonego jabłka i piżma. Cena ok. 150 zł za 50 ml. Perfumy to świetny pomysł na prezent dla ojca. Dojrzali panowie uwielbiają mocne, intensywne zapachy z korzenną, drzewną lub orientalną nutą. Przy wyborze należy unikać słodkich tonacji czy perfum o kwiecistych podstawach, które są raczej przeznaczone dla młodszych mężczyzn.
Perfumy – doskonały prezent na Dzień Ojca
Uprawiasz sport? Pamiętaj, że bez sensownych skarpet daleko nie zajdziesz. Tak, to one często mają większy wpływ na jakość treningu niż buty. Dowiedz się, na co zwracać uwagę w czasie zakupów. Niby nie ma nic mniej skomplikowanego: ot, kawałek materiału nasuwany na stopę. A niejeden trening zakończył się przez nie przed czasem. Skarpety to część garderoby, z którą większość z nas ma relacje typu „love and hate". Jak wybrać dobre? Podpowiadamy, jakie są cechy dobrych skarpet i na co warto zwrócić uwagę w czasie zakupu. 1. Materiał Najważniejsza cecha dobrych skarpetek to wysoka jakość materiału, z jakiego są zrobione. Czyli jeśli bawełna, to najlepiej organiczna. Z jakich materiałów wykonuje się skarpety? Popularna jest bawełna: która ma fantastyczne właściwości chłonne, jednak nasiąknięty potem materiał staje się mokry i może obcierać. Skarpety wiskozowe są przewiewne i lekkie. Dobre są także skarpety wełniane. Wełna ma właściwości izolujące, jest przewiewna i zapewnia dobrą cyrkulację powietrza. Jednak wiele osób ma na nią uczulenie lub reaguje podrażnieniami. Skarpety robi się także z mieszanek materiałów naturalnych z syntetycznymi i syntetycznych. Są trwałe i zapewniają wysoki komfort. Oprócz np. klasycznej lycry warto zwrócić uwagę na coolmax czy thermocool. Są bardzo odporne na trudne warunki pogodowe: od upału po mróz. Jeśli więc masz wyjątkowo wysokie wymagania (np. startujesz w biegach ultra), wybierz właśnie produkty tego typu. 2. Oddychalność Jeżeli pocisz się intensywnie, na pewno wiesz, jak ważny jest ten aspekt. Nie ma nic gorszego niż skarpeta odcinająca dopływ powietrza. Uważnie przeczytaj opis produktu: w najlepszych podawana jest informacja o przepuszczalności powietrza. W czasie bardzo intensywnych treningów sprawdzają się np. stopki, w których ilość materiału jest ograniczona do minimum. Zwróć uwagę na produkty z jonami srebra: mają właściwości antybakteryjne i przeciwzapachowe. To ważne, bo żaden but nie zapewni ci pełnej oddychalności. 3. Dopasowanie do dyscypliny sportowej Zawsze warto wziąć pod uwagę to, do czego będziesz tych produktów używać. W przypadku np. kolarstwa lepiej sprawdzą się dłuższe, bo w czasie intensywnej jazdy skarpety typu „stopki” mogą się zwyczajnie zsuwać. Jeżeli biegasz, prawidłowo dobierz rozmiar, bo przesuwający się i rolujący w środku materiał może powodować poważne obtarcia. Warto też poszukać skarpet o konstrukcji zmiennej: miejscowo obciskające (np. śródstopie) wspomogą stabilizację stawu skokowego i stopy. Porada: w czasie zawodów nigdy nie eksperymentuj. Nieważne, czy biegniesz maraton, czy startujesz w triathlonie, model skarpet musi być sprawdzony, a konkretny egzemplarz przetestowany i przynajmniej raz wyprany. 4. Izolacja termiczna/chłodzenie Warto mieć skarpety na każdą pogodę. Zarówno zapocona, jak i zmarznięta stopa często wymusza powrót do domu. Na rynku jest bogaty wybór produktów o właściwościach termicznych. Skarpety termoaktywne przeznaczone są np. do narciarstwa, snowboardu czy łyżwiarstwa. Warto także poszukać skarpet z materiałów chłodzących, które delikatnie odprowadzają ciepło ze skóry. Efekt ten jest zwykle nieduży, ale wyczuwalny. 5. Wygoda Aspekt, na który wbrew pozorom rzadko zwraca się uwagę, niesłusznie zakładając, że w przypadku tego produktu wszystkie modele są porównywalne. Tymczasem na to, czy skarpety są wystarczająco wygodne, powinni zwrócić uwagę szczególnie przedstawiciele dyscyplin wytrzymałościowych. Po pierwsze, warto poszukać skarpetek bezszwowych, zwłaszcza jeśli ruszasz się intensywnie. Wówczas unikniesz obtarć. Po drugie, warto zwrócić uwagę na ściągacz. Najlepiej, żeby cała część skokowa skarpetki lekko obciskała. Gumka na samej górze może być problematyczna, zwłaszcza u osób, które ćwiczą długo. Po godzinie biegu kostki przeważnie lekko puchną. Nawet w przypadku zakupu skarpetek warto czytać opis produktu, bo to on zawiera wszystkie wartościowe informacje na temat wybranego modelu.
5 cech dobrych skarpet sportowych
Sypialnia z łazienką to jedno z funkcjonalnych rozwiązań, które inwestorzy uwzględniają w projekcie nowego domu. Kiedy wreszcie plany nakreślone na papierze materializują się, nadchodzi moment na aranżację. W jaki sposób urządzić te dwa sąsiadujące ze sobą wnętrza? Sypialnia z łazienką – o czym należy pamiętać? Łazienka usytuowana przy głównej sypialni sprawdzi się w domach osób, dla których nadrzędnym walorem jest wygoda. Niektóre pary decydują się nawet zaaranżować pokój kąpielowy, wstawiając wannę do swojej alkowy, inne preferują oddzielenie dwóch sąsiednich pomieszczeń za pomocą drzwi. Niezależnie od wybranego wariantu przestrzeń sypialni i łazienki powinna zostać potraktowana jako całość. Przywykliśmy do modelu domu, na którego planie znajduje się zazwyczaj jedna łazienka. Jednak obecnie inwestorzy coraz częściej decydują się na większą ich liczbę, aby zapewnić mieszkańcom prywatność i odrobinę luksusu. Co ciekawe, na Zachodzie projekt domu z liczbą łazienek odpowiadającą liczbie sypialni jest standardowym rozwiązaniem. Wówczas każdy domownik dysponuje własnym pomieszczeniem do zażywania kąpieli. Kwestią, która nie podlega dyskusji, jest fakt, że łazienka usytuowana przy sypialni nie może być jedynym tego typu pomieszczeniem w domu. Goście, którzy będą mieli potrzebę skorzystania z łazienki, nie powinni naruszać prywatnej strefy właścicieli. Jeżeli nie zadbamy o dodatkową toaletę, będą musieli wkroczyć na teren sypialni gospodarzy, co może powodować dyskomfort. Aranżacja łazienki przy sypialni Łazienka może być odseparowana od sypialni jedynie parawanem, taflą mlecznego szkła lub tradycyjnymi drzwiami. Można również pozostawić ją otwartą na alkowę, a w razie potrzeby przesłaniać kotarą z materiału. Obie strefy – nocnego wypoczynku i relaksu w wannie – powinny ze sobą współgrać, dlatego należy urządzić je według zasad jednego stylu aranżacji wnętrz. Warto zdecydować się na wspólne dla obu pomieszczeń okładziny podłogowe. Na podłodze w łazience z powodzeniem można zastosować wodoodporne odpowiedniki paneli, które wybraliśmy z przeznaczeniem do sypialni. Spójność stylistyczną sypialni i łazienki zapewnią podobne kolory ścian. Jeżeli wybraliśmy farby w odcieniach beżu i bieli do sypialni, to podobne barwy powinny pojawić się w sąsiadującej z nią łazience. Proporcje zastosowanych kolorów można odwrócić lub zastosować je w innej kombinacji. Innym rozwiązaniem, które spowoduje, że dwa pomieszczenia będą spójne, jest wykorzystanie detali nawiązujących do jednego stylu lub o podobnej kolorystyce. W łazience niezbędne są ręczniki i lustro, z kolei w sypialni zazwyczaj łóżko okrywa pled, w oknie wiszą zasłony, a na toaletce stoi lusterko. Wszystkie akcesoria mogą mieć taką samą barwę, motyw lub inną cechę typową dla wybranego stylu aranżacji wnętrz. Przykładowo: w obu pomieszczeniach można zastosować drewniane meble lub zawiesić grafiki na ścianach, lustra w łazience i sypialni mogą zdobić barokowe ramy. Aranżacja pokoju kąpielowego – łazienka w sypialni Choć niektórym osobom wykonywanie czynności higienicznych w pomieszczeniu, gdzie oddajemy się wypoczynkowi, wydaje się szokujące, tego typu rozwiązanie jest powrotem do tradycji. Niegdyś stelaż z miednicą, nocnikiem i dzbankiem z wodą stanowił standardowy element wyposażenia sypialni. Wówczas to rozwiązanie było podyktowane względami praktycznymi i brakiem dostępu do bieżącej wody. Urządzenie łazienki w sypialni wymaga dysponowania większą powierzchnią, dlatego na to rozwiązanie mogą pozwolić sobie właściciele dużych domów, gdy uwzględnią ten pomysł już na etapie opracowywania projektu. Odpowiedni metraż jest konieczny, w przeciwnym wypadku skumulowanie mebli i sprzętów wywoła wrażenie tłoku. W przypadku pomieszczenia 2 w 1 obowiązuje ta sama zasada, którą stosujemy, urządzając kuchnię otwartą na salon. Należy dobrać elementy dwu wnętrz w tym samym stylu i o podobnej tonacji kolorystycznej. Jednocześnie trzeba pamiętać, by podkreślić odrębne funkcje części pomieszczenia, na przykład układając inną posadzkę wokół wolnostojącej wanny. Sypialnia z łazienką to praktyczne rozwiązanie, na które decyduje się coraz większa grupa inwestorów. Warto rozważyć tę możliwość już na etapie planowania rozkładu domu.
Sypialnia z łazienką – jak spójnie zaaranżować dwa wnętrza?
„PES 2019” w tym roku został pozbawiony ważnej licencji na europejskie puchary. Wcale nie oznacza to jednak, że wirtualny futbol Konami nie prezentuje się dobrze – wręcz przeciwnie, najnowszy „PES” to gra łącząca finezję, efektowność i zmysł taktyczny. Jak co roku na koniec okresu wakacyjnego rozpoczynamy wielką rywalizację na wirtualnych piłkarskich boiskach. Tym razem aż o miesiąc wcześniej na murawę wychodzi Konami ze swoim PES-em 2019. Nie jest tajemnicą, że seria ta sprzedaje się gorzej od konkurencyjnej FIF-y. Wcześniejsza premiera może jednak przyciągnąć do gry wielu niezdecydowanych. Na szczęście tytuł ma też wystarczająco dużo zalet, by zachęcić do zakupu. Bez Ligi Mistrzów, bez Lewandowskiego Najgorętszą informacją dotyczącą tegorocznej edycji gry Pro Evolution Soccer była wieść o utracie praw licencyjnych do europejskich pucharów organizowanych przez UEF-ę. Już wcześniej Konami przegrywało pod tym względem z konkurencją. Dlatego brak Ligi Mistrzów i Ligi Europy boli i sprawia, że PES 2019 wygląda jeszcze bardziej ubogo i jeszcze wyraźniej odstaje od konkurencji. Niby licencji jest więcej niż w zeszłym sezonie, bowiem do gry dołączono ligę rosyjską, turecką i szkocką, ale raczej nie zastąpią one najlepszych zespołów Europy. Wraz z tym sezonem zabrakło chociażby Bayernu Monachium, Juventusu czy Realu Madryt. Oczywiście w grze znajdziemy ich fikcyjne odpowiedniki, ale – wiadomo – to już nie to samo. Do kłopotów z licencjami zdążyliśmy się już jednak przyzwyczaić – w tej kwestii PES zawsze jest kilometry za FIF-ą i sytuacja ta raczej zbyt szybko się nie zmieni. Cieszy natomiast fakt, że pod względem czysto piłkarskim produkcja ta nadal oferuje wszystko to, co stało za sukcesem cyklu w ostatnich latach. PES 2019 to bowiem wciąż gra z wyraźnymi symulacyjnymi ambicjami, bardziej skomplikowana niż konkurencyjna saga EA Sports i nieustannie dająca dużo radości z efektownych strzałów czy skutecznych finalizacji pięknych akcji. Kluczowa kwestia: przyjęcie piłki W porównaniu z poprzednią odsłoną widać przede wszystkim jedną zmianę – rozgrywka stała się zauważalnie szybsza. Zabawa nie straciła jednak przez to nic ze swego taktycznego charakteru. Taki efekt udało się uzyskać dzięki poprawie kilku elementów – największy wpływ na tempo rozgrywki ma ulepszenie systemu przyjęcia futbolówki oraz gry z pierwszej piłki. Szybka wymiana podań pomiędzy zawodnikami jest teraz nieco bardziej płynna i bardziej naturalna, a zagrania z klepki umożliwiają łatwe osiągnięcie większej przewagi na boisku oraz zbudowanie akcji oskrzydlającej. Choć odniosłem wrażenie, że w tej edycji PES-a pada nieco więcej bramek niż w poprzednich, z pewnością nie jest to zasługa strzałów z dystansu. Te – choć nie mniej efektowne niż wcześniej – są mniej skuteczne. Bramkarze lepiej radzą sobie z parowaniem potężnych bomb na rzut rożny, bardzo dobrze ustawiają się też do obrony uderzeń posyłanych w krótki róg. By oddać celny strzał, z odpowiednią siłą i we właściwym kierunku, potrzebujemy teraz trochę więcej czasu na przygotowanie – każda asysta obrońcy przeciwnika sprawia, że zagranie jest mniej skuteczne i łatwiejsze do obrony przez golkipera. Dużo bardziej efektywne są różnego rodzaju wrzutki czy zagrania prostopadłe – o ile oczywiście mamy do tego odpowiednich wykonawców, potrafiących właściwie złamać linię spalonego czy precyzyjnie skierować piłkę do siatki głową. Zapomnijcie jednak o schematach i rozgrywaniu akcji nieustannie jedną stroną boiska – sztuczna inteligencja szybko nauczy się Waszych zagrywek i zablokuje próby uporczywego stosowania jednego typu podań czy dośrodkowań. Tryby gry – to samo, ale po małym liftingu Niewiele zmieniło się za to w trybach rozgrywki. Czy to w zabawie dla jednego gracza, czy też w grze sieciowej nie należy liczyć na zbyt wiele świeżości. Parę nowinek zaimplementowano do trybu Master League, czyli modułu kariery – nasz menedżer otrzymuje nowe zadania, nie brak też nowych przedsezonowych tournée, mamy także większe pole do popisu w kwestii transferów. Poza tym jednak próżno szukać tu prawdziwych nowości. Mimo to PES i tak może pochwalić się naprawdę dużą liczbą modułów zabawy. Cieszy natomiast fakt, że w odróżnieniu od lat ubiegłych deweloperzy trzymają rękę na pulsie, jeśli chodzi o aktualizację składów czy statystyk zawodników na bazie ich faktycznych osiągnięć. Do tej pory Konami miało z tym olbrzymie problemy, ale na szczęście narzędzie o nazwie Live Update działa jak należy. Podobnie zresztą jak serwery do gry sieciowej – szybko znajdujemy przeciwników i nie zauważyłem większych kłopotów z odpowiednim funkcjonowaniem systemu dobierającego graczy, co także było dość częstą przypadłością serii Pro Evolution Soccer po premierze kolejnych odsłon. Sporo zmieniło się natomiast w kwestii oprawy meczowej – deweloperzy przenieśli do gry mnóstwo „cieszynek” najlepszych zawodników na świecie. Radość ze zdobycia gola czasami okazują także kibice, generalnie publiczność znajdująca się na trybunach reaguje na wydarzenia na boisku bardziej żywiołowo niż dotychczas. Autorzy mocno przyłożyli się również do odpowiedniego odwzorowania sylwetek zawodników – jasne, mieli mniej roboty niż koledzy z EA Sports, ale efekt jest więcej niż przyzwoity. Gołym okiem widać też poprawki w animacjach, zwłaszcza w kontekście kolizji z innymi zawodnikami czy reakcji po oddanych strzałach. Naturalnie wyglądają także dyskusje z arbitrami, ale wydaje się, że wirtualni rozjemcy mają małe problemy z odpowiednią oceną brutalności fauli – albo nie pokazują kartoników, albo też wyciągają czerwoną kartkę w zupełnie nieuzasadnionej sytuacji. To wciąż świetna symulacja futbolu PES 2019 to po prostu udana kontynuacja poprzedniej części cyklu – pod względem rozgrywki jest zwyczajnie lepiej, bo mimo większego dynamizmu zabawy grze udało się zachować wierność taktyce, przemyślanym zagraniom i symulacyjnemu rodowodowi serii. Jednocześnie zwrócono uwagę na kluczowe elementy, takie jak przyjęcie piłki czy dośrodkowania. Szkoda w tym wszystkim regularnie traconych licencji, bo jednak rozgrywka prawdziwym Manchesterem City jest przyjemniejsza od kierowania zespołem Man Blue. Jeśli jednak przymkniemy oko na te niedogodności, wyłania się obraz bardzo udanej symulacji futbolu, która dostarcza mnóstwa satysfakcji z kolejnych zwycięstw. Plusy: 1. poprawa systemu przyjęcia piłki dodała grze dynamiki; 2. jeszcze większe zróżnicowanie rozgrywki, eliminacja schematów za pośrednictwem sztucznej inteligencji; 3. techniczne aspekty gry (sylwetki zawodników, „cieszynki”, reakcje tłumów); 4. szybkie aktualizacje statystyk graczy. Minusy: 1. brak licencji na rozgrywki UEFA; 2. niezbyt wielkie zmiany w trybach zabawy. Gra Pro Evolution Soccer 2019 dostępna jest w wersjach na PC, a także konsole Xbox One i PlayStation 4. Wymagania sprzętowe: * minimalne: Intel Core i5-3470 3.2 GHz / AMD FX-4350 4.2 GHz, 4 GB RAM-u, karta grafiki 2 GB GeForce GTX 670 / Radeon HD 7870 lub lepsza, 30 GB HDD, Windows 7 SP1/8.1/10 64-bit; * rekomendowane: Intel Core i7-3770 3.4 GHz / AMD FX-8350 4.0 GHz, 8 GB RAM-u, karta grafiki 4 GB GeForce GTX 760 / Radeon R9 270X lub lepsza, 30 GB HDD, Windows 7 SP1/8.1/10 64-bit
„Pro Evolution Soccer 2019” – recenzja gry
Huawei MateBook X to jeden z najbardziej prestiżowych ultrabooków producenta. Jest bardzo lekki i niezwykle smukły. Specyfikacja techniczna sprawia nie mniejsze wrażenie, niż wygląd zewnętrzny. Niemniej nie jest to sprzęt dla każdego. Huawei MateBook X waży jedynie 1,05 kg. Jego grubość to zaledwie 12,5 mm. Ramki wokół 13-calowej matrycy, o rozdzielczości 2K, mają tylko 4,4 mm szerokości. Na uwagę zasługuje fakt umieszczenia czytnika linii papilarnych w przycisku włączania/wyłączania urządzenia. W dodatku zamontowano tutaj system audio Dolby Atmos Sound, który, jak na tego typu sprzęt, zapewnia świetne brzmienie. Nad wydajnością całości czuwa Intel Core i7. To najważniejsze cechy MateBook X. Jeżeli chcecie się dowiedzieć jak ten ultrabook sprawuje się w praktyce, zobaczcie nasz videotest. box:video Zobacz również inne nasze videotesty.
Huawei MateBook X - videotest
Geometryczne lampy w drucianej oprawie to prawdziwy wnętrzarski hit ostatnich sezonów. Pasują do nowoczesnych, industrialnych przestrzeni, ale doskonale zgrywają się też z lekkimi dodatkami w stylu skandynawskim. Znajdź swój sposób na wprowadzenie nowoczesnego sznytu do domu z niebanalną lampą o drucianej oprawce. Druciane lampy – zwisające z sufitu, kinkiety, stołowe z eleganckim abażurem – wszystkie przyciągają uwagę nowoczesnym kształtem i niezwykłą formą. Możesz dobrać do nich zwyczajną żarówkę lub ozdobną żarówkę Edisona, która wprowadzi do twojego mieszkania prawdziwie industrialny klimat. Zobacz ciekawe sposoby na wykorzystanie geometrycznych lamp i stwórz własną stylizację, od której znajomi nie będą mogli oderwać oczu. Lampa diament w czarnej łazience Ostre kanty, druciana oprawa, wyrazisty czarny kabel – ta lampa ma wszystko, czego potrzeba, by się nią zachwycać. Jest prosta, ale charakterna. Nowoczesna, ale też elegancka. Idealnie będzie wyglądała w nowoczesnej łazience wraz z prostą, szeroką szafką i nablatową umywalką. Do kompletu dobierz stylowy dozownik na mydło wykonany z czarnej kamionki i stylowy płócienny kosz na pranie – ten uszyty z jasnej tkaniny w geometryczne wzory i ozdobiony skórzanymi uszami to ciekawa alternatywa dla tradycyjnych plastikowych pojemników. box:offerCarousel Interesującą propozycją będzie ozdobne lustro w przestrzennej ramie – stworzy ono wprost wyśmienity duet z drucianą oprawą lampy. Taka łazienka to propozycja dla wszystkich, którzy dobrze czują się w eleganckich, luksusowych wnętrzach o spójnym, a przy tym niebanalnym charakterze. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Biała geometryczna lampa w delikatnej sypialni Czarne lampy geometryczne chętnie wybierane są do industrialnych wnętrz o loftowym charakterze. W białym wydaniu mogą jednak stać się stylową ozdobą salonu, a nawet sypialni. Do delikatnej, jasnej oprawki dobrze będą wyglądały pastelowe, subtelne dekoracje. Drukowana pościel w kolorze pudrowego różu, miękki, bawełniany pled czy charakterystyczny puf z eleganckim pikowaniem. W tak urządzonej sypialni doskonale sprawdzi się białe łóżko bez zbędnych ozdobników i szafki nocne stylizowane na retro. Te w unikatowym kolorze stłumionej zieleni to świeży i ciekawy akcent we wnętrzu. Nowoczesne tapicerowane krzesło ustawione w rogu pokoju pozwoli wygodnie wykonać makijaż czy rozsiąść się wieczorem z ulubioną lekturą. Ciepła, jasna i przytulna sypialnia – to prosty sposób na odpoczynek i wyciszenie po dniu pełnym wrażeń. Geometryczna biała lampa zgra się z nią znakomicie. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Druciane lampy o geometrycznych formach to oryginalny dodatek, który docenią miłośnicy nowoczesnych form. Choć zdają się być wprost idealne do industrialnych wnętrz, to przy odrobinie wyobraźni możemy stworzyć z ich użyciem wyjątkowe stylizacje łączące różnorodne wnętrzarskie style.
Geometryczne lampy – wprowadź nowoczesność do swojego wnętrza
Człowiek skupia się na jednej rzeczy przeciętnie przez 8 sekund – to dokładnie tyle, ile potrzebujesz, żeby wypowiedzieć jedno, maksymalnie dwa zdania. Wiesz już, dlaczego przemówienia z przydługimi wstępami się nie sprawdzają? Przejdź od razu do konkretów i zaintryguj swoich odbiorców – zachęca Sam Horn w książce „Intryguj”. I = intro, czyli zrób dobre wejście Jeśli nie przyciągniesz od razu uwagi swojego odbiorcy, możesz nie dostać na to drugiej szansy. Bycie intrygującym to środek do celu, którym jest nawiązanie kontaktu z potencjalnym klientem albo inwestorem i przekonanie go, że dana współpraca jest korzystna dla wszystkich. N = new, czyli pokaż coś nowego Próbujesz wypuścić na rynek nowy produkt. W jaki sposób myśleć i mówić o nim, tak by ludzie zobaczyli, że jest to coś nowego? Sam Horn tłumaczy, jak to zrobić, przedstawiając swoją koncepcję, na którą składa się osiem prostych kroków. T = time-efficient, czyli zabierz ludziom mniej czasu niż od nich dostajesz Intrygować innych można na różne sposoby – opowiadając im historie, skracając dystans albo właśnie dobrze wykorzystując czas, który otrzymujesz na zaprezentowanie siebie i swojego biznesu. „Intryguj” to zbiór wskazówek na temat tego, jak to robić. Sam Horn przedstawia je w bardzo konkretny sposób, między innymi podając przykłady zdań, od których warto zacząć prezentację albo ważną rozmowę. R = repeatable, czyli mów tak, żeby inni powtarzali za Tobą W jaki sposób przygotować prezentację, jak nawiązywać kontakty na konferencjach branżowych albo jak opowiadać o swoim biznesie, tak by mieć pewność, że to przynosi efekty? Te bardzo różne zagadnienia odnoszące się do komunikacji Sam Horn rozwinęła do ciekawych opowieści, dzięki którym książkę czyta się bardzo szybko. I = interact, czyli zacznij od: „Powiedz mi…” Pytaj, nie opowiadaj. Pokazuj. Angażuj. Wszystko to pewnie słyszeliśmy już wcześniej. To prawda, w książce „Intryguj” raczej nie znajdziemy zupełnie nowych faktów i porad, ale te, które się tam znalazły, wciąż jeszcze dla większości z nas nie są jasne. Wszyscy przecież wiemy, że angażowanie innych w nasze wystąpienie albo podczas spotkania biznesowego jest ważne, ale jak często to robimy? G = give, czyli powiedz innym to, co oni chcą usłyszeć Skąd masz to wiedzieć? Wystarczy ich posłuchać. Sam Horn przypomina o tym, że każda komunikacja jest przecież dwustronna. Zachęca ona też, żeby szukać inspiracji wokół siebie i intrygować innych tym, co oni sami nam pokazują. U = useful, czyli pokazuj możliwości Na przykład „Intryguj” to możliwość szerokiego spojrzenia na komunikację z innymi w życiu zawodowym. Coś wartego uwagi dla każdego, kto nie do końca odnajduje się na scenie, gdzie musi zaprezentować działalność swojego przedsiębiorstwa, albo w zakulisowych rozmowach. E = examples, czyli nie opowiadaj historii Najlepszym sposobem intrygowania innych jest przecież dzielenie się przykładami. Autentycznymi. Jak przykład osoby, która poradnik Sam Horn przeczytała i poleca. Źródło okładki: www.mtbiznes.pl
„Intryguj” Sam Horn – recenzja
Szybkie tempo życia zmusza nasze ciało do ciągłego ruchu i wysiłku. Niestety zbyt intensywna praca może niekorzystnie wpływać na organizm. Aby przeciwdziałać stresowi, niewyspaniu i złemu samopoczuciu, trzeba pamiętać o regeneracji, którą daje długi, dobry sen, zdrowe odżywianie i odpoczynek. Świetną metodą przezwyciężania stresu są wizyty u masażysty czy w spa. Jednak gdy odwiedzamy ich regularnie, możemy odczuć bolesny ubytek w portfelu. Obecnie na rynku jest wiele urządzeń masujących, które świetnie sprawdzają się w domowym salonie masażu czy spa. Masaż – co to takiego i co nam daje Technik masażu jest wiele, a niektóre sięgają nawet tysiąc lat wstecz. Masaż ma za zadanie zlikwidować napięcie mięśniowe, a także pobudzić, wzmocnić i ujędrnić ciało. Odpowiednio dobrany oddziałuje także na nerwy i pomaga się odprężyć. Jest cudowną formą relaksu, którego prawie każdemu brakuje na co dzień. Poprawia krążenie i kolor skóry oraz likwiduje stres. Na co zwrócić uwagę przy zakupie masażera Jeśli zdecydujemy się na zakup urządzenia, które ma nam pomóc się rozluźnić i zrelaksować, trzeba zwrócić uwagę na kilka rzeczy. Ważne jest, żeby sprawdzić, jakie funkcje ma dany masażer, upewnić się, czy na pewno ich potrzebujemy i będziemy z nich korzystać. Urządzenia mają także różne sposoby zasilania. Masażery mogą być zasilane sieciowo, akumulatorami i bateriami. Masażer bezprzewodowy będzie wygodniejszy w użyciu i bardziej poręczny. Wiele firm oferuje sprzęt z wyświetlaczem, który pokazuje, z jakich funkcji aktualnie korzystamy. Masażery mają często wbudowane minutniki. Są również masażery podgrzewane, co dla wielu osób może mieć znaczenie przy wyborze urządzenia. Platforma masująca (masażer wibracyjny) Jest to kompleksowe urządzenie wytwarzające wibracje, które przenoszone są do całego ciała. Na te drgania reaguje ono tak, jakby się rozciągało. Relaksujemy się więc i poprawia się nasze samopoczucie. Wibrotrening – bo tak nazywamy ćwiczenia naplatformie masującej – powoduje, że pobudzone są wszystkie mięśnie (również leżące głębiej, jak mięśnie posturalne), co wpływa korzystnie na całą sylwetkę. Poduszka masująca – na kark i nie tylko Przy długotrwałej pracy przed komputerem to właśnie kręgosłup jest narażony na przeciążenie i dlatego musimy o niego zadbać. Poduszka masująca może posłużyć jako masażer zarówno karku, jak i łydek, pleców czy dłoni. Pobudza krążenie krwi oraz przyczynia się do zwiększenia jędrności i elastyczności skóry, a przede wszystkim pozwala się zrelaksować. Pas masujący Takie urządzenie pozwala jednocześnie się relaksować i pozbywać tkanki tłuszczowej. Można nim masować równie dobrze brzuch, jak i pośladki, a nawet nogi. Pas pomaga w walce z cellulitem oraz poprawia krążenie. A może ajurwedyjski masaż głowy? Masaż głowy jest również bardzo ważny. Poprawia krążenie, likwiduje zmęczenie, a także bóle. Może wpływać korzystnie na kondycję cebulek włosów, które po wykonaniu takiego masażu rosną szybciej. Masaż można wykonać opuszkami palców, jednak ciekawą alternatywą jest specjalny masażer głowy, dzięki któremu zabieg będzie jeszcze przyjemniejszy i wygodniejszy. Oczywiście technik masażu oraz urządzeń masujących jest bardzo wiele. Zachęcamy do relaksu i zrobienia czegoś w celu odprężenia ciała. Masaż zapobiegnie uczuciu znużenia, zmęczenia, a także osłabienia.
Najlepsze masażery na rynku
Glamour, ze swoim luksusowym blaskiem, nie traci na popularności jako hit aranżacji wnętrz. Urządzasz mieszkanie w tym stylu? Nie zapomnij o stoliku, który idealnie wpisze się w ten styl! Estetyka glamour nie jest jednorodna. Pozwala na mieszanie mebli o bardzo nowoczesnym designie z tymi ciężkimi, nawiązującymi do epoki baroku. Z kolei stonowane odcienie bieli i czerni dopełniają się tutaj z dodatkami w szalonych kolorach, przykładowo z fioletem czy różem. Ale jeżeli to właśnie ten styl skradł ci serce, to z pewnością wiesz, że glamour to przede wszystkim elegancja i luksus. Zatem chromowany stolik będzie strzałem w dziesiątkę! Lśniąca stal Chromowane stoliki w stylu glamour mają zazwyczaj blaty okrągłe lub prostokątne, wykonane z hartowanego szkła, które jest odporne na zarysowania i stłuczenia. Nóżki mebli są wykonane ze stali nierdzewnej chromowanej i często wyróżniają się niebanalnym kształtem. Klasyka łączy się tutaj z ekstrawagancją – tradycyjny, przezroczysty blat wykończony jest lśniącą podstawą powyginaną w przykuwającej wzrok formie. Dzięki temu będzie idealnym dopełnieniem twojego wnętrza w stylu tajemniczej elegancji. Ława w salonie w stylu glamour Jeżeli wystrój twojego salonu to odzwierciedlenie eleganckiej klasyki i znajdziemy w nim rozłożystą sofę oraz kryształowy żyrandol, to chromowany stolik idealnie uzupełni całość. Obok kanapy typu Chesterfield, na której z gośćmi zasiądziesz przy kawie, nie może zabraknąć ławy. Taka ze szklanym blatem w kształcie prostokąta doda elegancji i wytworności twojemu wnętrzu. Możesz wybrać wersję z dodatkową półką, gdzie odłożysz książki czy czasopisma, które aktualnie czytasz. Jeżeli zdecydujesz się na model z chromowanymi nóżkami w ciekawym kształcie, na pewno zaintrygujesz swoich gości. Podręczny barek Prócz kawowego stolika czy ławy w stylu glamour w swoim salonie ustaw również chromowany barek, na którym wyeksponujesz kolekcję ulubionych alkoholi. Taki podręczny mebel nie zajmuje wiele miejsca, zatem spisze się idealnie w mniejszych pomieszczeniach. Wersja z blatem z ciemnego hartowanego szkła i czarnymi nóżkami ze stali nierdzewnej będzie świetnym elementem wprowadzającym do twojego wnętrza przepych i luksus. box:offerCarousel Przedpokój – konsola w stylu glamour Przedpokój nie musi być wypełniony jedynie wieszakami na kurtki czy szafkami na buty. Jeżeli tylko masz trochę więcej miejsca, wstaw tam niewielką konsolę z chromowanymi nóżkami. Na takim meblu doskonale zaprezentują się świeże kwiaty w eleganckim wazonie albo srebrna patera na klucze czy inne drobiazgi. Sypialnia w stylu glamour? Chromowany stolik nocny! Jeżeli w swojej eleganckiej sypialni masz już wielkie łoże z pikowanym zagłówkiem i biały długowłosy dywan, to brakuje ci tylko chromowanego stolika w stylu glamour! Obok łóżka postaw stolik ze szklanym okrągłym blatem i chromowanymi nóżkami. Szkło nada wystrojowi pokoju lekkości, a stalowa podstawa rozświetli go swoim blaskiem. W takiej sypialni luksusowe sny masz gwarantowane! Chromowane stoliki w stylu glamour to świetny wybór, jeżeli dobrze czujesz się we wnętrzach urządzonych nowocześnie i luksusowo. Będą idealnym uzupełnieniem wielu pomieszczeń, bo z łatwością wkomponujesz je w wystrój zarówno salonu, przedpokoju, jak i sypialni. Wybierz ławę, stolik nocny czy konsolę i zaaranżuj za ich pomocą swoją własną przestrzeń w klimacie tajemniczej elegancji.
Chromowane stoliki w stylu glamour – hit w dekorowaniu wnętrz
Jak radzić sobie z przebarwieniami za pomocą kosmetyków? Jakie pielęgnujące produkty zadziałają na korzyść cery z nierównym kolorytem? Jakie kosmetyki sprawdzą się przy makijażu? Zdecydowane rozjaśnienie – jakich produktów użyć? Przebarwienia pojawiają się na skórze często niezależnie od nas. Trądzik, słońce i zmiany hormonalne wpływają na nierówną pigmentację. Przywrócenie jednolitego kolorytu skórze nie należy do najłatwiejszych zadań. W domowej pielęgnacji podstawowym krokiem jest peeling na przebarwienia. Za około 40 zł znajdziemy na Allegro np. Bielenda Pudrowy peeling rozjaśniający. Scrub działa rozjaśniająco przez mocne wygładzenie skóry. Dzięki złuszczeniu naskórek się odnawia, a przebarwienia jaśnieją. Gdy możemy poświęcić więcej czasu na domowe zabiegi upiększające, stosujmy maski. Po głębokim oczyszczeniu cery koniecznie sięgnijmy po maskę rozjaśniającą. Dobrym wyborem będą także maski na przebarwienia z wyciągiem z ogórka, limonki, cytryny i wodą różaną. Do 50 zł dostaniemy np. Apis Maskę Algową na przebarwienia. Pamiętajmy, że aplikacja maski z alg wymaga wprawy, ale dzięki niej zapewnimy sobie relaks i odnowę skóry. Kolejnym produktem na drodze do rozjaśnia plamek jest serum na przebarwienia. Szukajmy kosmetyków z zawartością kwasów, np. migdałowego czy salicylowego. Dobrym składnikiem jest witamina C. Podpowiadamy, że serum rozjaśniające warto łączyć z kremem. Dzięki temu zapewnimy skórze odpowiednie nawilżenie. Czekają na nas produkty profesjonalne i apteczne, np. Pharmaceris Serum Depigmentacyjne za około 40 zł. Codzienna i rozjaśniająca pielęgnacja skóry z przebarwieniami Okres jesienny sprzyja kosmetykom rozjaśniającym. W lecie ze względu na promieniowanie słoneczne były one niewskazane. Często wynika to z ich składu – kremy rozjaśniające są bogate w kwasy, które złuszczają naskórek. Teraz nie musimy obawiać się o silne działanie słońca. Jesień to idealny czas na krem na przebarwienia. Do 50 zł dostaniemy np. Floslek White&Beauty; Clarena Medica Lentigo Sensilis; SVR Clairial 10. Zadaniem tych kosmetyków jest prowadzenie do odbudowy skóry i nawilżanie jej. Redukcję przebarwień warto skonsultować z dermatologiem i kosmetyczką. Odpowiednie leki i profesjonalne zabiegi głębiej zadziałają na naszą skórę. Natomiast w domu silniejszą redukcję przebarwień zapewnią kremy na noc, np. AA Laser White na noc za około 40 zł. Pamiętajmy, aby przy tych kosmetykach omijać okolice oczu. Warto aplikować je po wykonaniu peelingu lub użyciu szczoteczki złuszczającej. Nie zapominamy o używaniu preparatów do oczyszczania skóry z nierówną pigmentacją. Żel do mycia twarzy możemy wybrać w wersji nawilżającej. Przy toniku warto skusić się na opcję wybielającą. Do 50 zł dostaniemy np. Ava White Skin Tonik Rozjaśniający. Jak tuszować przebarwienia makijażem? Przy skórze ze zmianami barwnymi najważniejsza jest pielęgnacja. Warto pamiętać, że makijaż to tylko doraźny krok przy walce z przebarwieniami. Pomocne okażą się bazy pod makijaż. Do tuszowania brązowych plamek przyda się baza z odcieniem fioletu. Możemy sięgnąć także po bazy korygujące, np. marki Paese za około 30 zł. Drobne zmiany zamalujemy punktowo korektorem. Dobierajmy jego odcień kontrastowo do koloru przebarwienia. Dobrą metodą będzie użycie korektora w jaśniejszym odcieniu niż zmiana. Czekają na nas też silne kamuflaże w cenie do 50 zł, np. Sleek czy Artdeco. Używamy ich na podobnych zasadach, jak korektorów.
Kosmetyki na przebarwienia do 50 zł
Marznący deszcz to dość rzadkie, ale wybitnie groźne i nieprzyjemne zjawisko. Może spowodować, że twój samochód pokryje lodowa zbroja. Zdarza się to wówczas, gdy temperatura przy gruncie jest niska, sporo poniżej zera, w nieco wyższych partiach atmosfery zaś dodatnia, a na dodatek pojawiają się opady. W efekcie deszcz momentalnie zamarza. Czarny lód Sytuacja jest groźna, jeśli akurat znajdujemy się w podróży. Na nawierzchni tworzy się wtedy tzw. czarny lód, czyli niewidoczna warstwa piekielnej ślizgawicy. Nie życzę nikomu, by wychodząc rano z domu, zastał swoje auto pokryte kilkumilimetrową warstwą lodu. Jeśli akurat śpieszymy się wówczas do pracy, to lepiej skorzystajmy z komunikacji miejskiej lub zadzwońmy po taksówkę. Ale jeśli musimy jechać, to nie ma wyjścia. Bierzmy się do roboty. Miejmy jednak świadomość, że podróż się opóźni. Najważniejsze jest odpowiednie ustalenie priorytetów. Po pierwsze – musimy otworzyć auto. Po drugie – pozbyć się lodu z szyb i świateł. Po trzecie – usunąć go z reszty samochodu. Najgorsze, co możemy zrobić, to polewanie samochodu ciepłą lub gorącą wodą. Polanie szyby gorącą wodą może skończyć się jej pęknięciem. Skrobaczka do szyb Jeśli warstwa lodu blokującego drzwi jest cienka, możemy spróbować ją połamać. Nie młotkiem, nie łomem, raczej rączką od skrobaczki do szyb, czymś niezbyt ostrym, zakończonym „na okrągło”. Ale jeśli nie idzie, to nie ma co szaleć. Odmrażacz Warto spróbować usunąć lód odmrażaczem. Pamiętajmy o tym, żeby butelkę z tym płynem (najlepiej z atomizerem, a nie w puszce pod ciśnieniem) trzymać w domu, a nie w bagażniku auta. Raz, że łatwiej będzie się do niego dostać. Dwa – będzie cieplejszy. Uwaga – przed użyciem odmrażacza musimy się upewnić, że na lodzie nie ma warstwy śniegu. Jeśli jest, usuńmy ją miotełką czy szczotką. Odmrażacz najlepiej działa na czysty lód, w innym przypadku najpierw wsiąka w śnieg, a jego skuteczność dramatycznie spada. Płynu używajmy zgodnie z instrukcją obsługi – powinien stopniowo rozpuszczać lód, który następnie usuniemy szczotką lub skrobaczką (ale delikatnie, bez brutalności , raczej go zdejmując, niż zeskrobując). Musimy być przygotowani na to, że cała operacja może zająć dużo czasu, od kilkunastu do kilkudziesięciu minut. Mimo wszystko otwarcie drzwi to najważniejsza czynność i od niej musimy zacząć. Dzięki temu możemy uruchomić silnik i skierować nadmuch na szyby. Kolejna ważna uwaga: nie ustawiajmy go „na maksa”. Szyba powinna się ogrzewać stopniowo. Od zewnątrz oczywiście możemy ponownie użyć odmrażacza. To przyśpieszy cały proces, bo musimy pamiętać o tym, że odśnieżanie auta przy włączonym silniku jest nielegalne. Kolejnym i ostatnim punktem jest usunięcie lodu z reszty karoserii. Na szczęście po włączeniu silnika auto powinno dość szybko się ogrzać, więc lód z maski i dachu zejdzie bez większych problemów. Mata antyszronowa Skutków marznącego deszczu nie unikniemy, jeśli nie dysponujemy garażem. Możemy jednak mocno ograniczyć jego działanie, jeśli użyjemy maty antyszronowej na szybę. Taki wynalazek kosztuje zaledwie kilka złotych, a potrafi oszczędzić wiele minut poświęconych na skrobanie i pieniędzy wydanych na odmrażacz.
Co zrobić, gdy skorupa lodowa pokryje cały samochód?
To dylemat praktycznie każdego właściciela ogrodu – czym go ogrodzić. Klasycznym płotem czy naturalnym zielonym żywopłotem? Co sprawdzi się w domu, w którym mieszkają małe dzieci oraz zwierzęta? Jakie zalety i wady mają obydwa wspomniane rozwiązania? Zalety żywopłotu Gęsta roślinna ściana doskonale oddziela ogród od ulicy oraz pozostałych domów. Przede wszystkim chroni przed ciekawskimi spojrzeniami, a poza tym wytłumia hałas, zapobiega przedostawaniu się zabrudzeń na teren domu i osłania przed wiatrem. Dobrze utrzymany żywopłot jest niewątpliwą ozdobą ogrodu, a dodatkowo świetnie się komponuje z innymi roślinami. Można z niego również wykonać dekoracje, np. sadząc go wokół klombu z kwiatami, albo zielone ściany oddzielające od siebie poszczególne części ogrodu. W dodatku przyjmie się niemal na każdym gruncie, wystarczy wybrać odpowiedni gatunek – karagana syberyjska, róża pomarszczona oraz liguster pospolity to rośliny odporne i mało wymagające. Trzeba jednak pamiętać, że każdy żywopłot wymaga regularnego przycinania oraz podlewania, w przeciwnym razie szybko przestanie być efektownym dodatkiem. Najważniejsze jest jednak to, że żywopłot stanowi barierę nie do pokonania. box:offerCarousel Zalety zwykłego płotu Płot tradycyjny jest stosunkowo tani, łatwo go zamontować samodzielnie, a poza tym wykonany jest z ekologicznego surowca – drewna. Spotykane są również płoty z tworzywa sztucznego, głównie winylowe, które z oczywistego względu nie są tak przyjazne środowisku. Ponadczasowa estetyka płotów tradycyjnych oraz różnorodne wzornictwo (np. nowoczesne, klasyczne, rustykalne) sprawia, że idealnie wkomponowują się w większość aranżacji ogrodowych. Szczególnie warte uwagi są modele lamelowe i panelowe, które dobrze osłaniają dom z przylegającym do niego terenem. Modele myśliwskie, zrobione z krzyżujących się desek, oraz ażurowe trejaże wyglądają niezwykle efektownie, ale nie stanowią żadnej bariery dla hałasu. Ponadto tego typu ogrodzenie zużywa się z upływem czasu – pojawiają się wycieki żywicy, pęknięcia oraz odbarwienia wywołane zmiennymi warunkami atmosferycznymi. Wystarczy jednak regularnie wykonywać prace konserwacyjne, aby cieszyć się pięknym płotem. Płot lamelowy. Składa się z gotowych paneli, które ustawia się jeden przy drugim, tworząc jednolite ogrodzenie zapewniające 100% prywatności. Ze względu na niską cenę nazywany jest również płotem ekonomicznym. Nie jest on szczególnie wytrzymały (chyba że zostanie połączony murowanymi przęsłami), natomiast wygląda bardzo efektownie. Płot sztachetowy. Wykonany z pionowych desek ułożonych jedna przy drugiej w dowolnych odstępach. Im ciaśniej zostaną zamontowane, tym więcej prywatności zapewniają. Dostępne są w wielu rozmiarach, kształtach i kolorach. Są tanie, łatwe w montażu, można je malować, a w razie potrzeby szybko wymienić. box:offerCarousel Które rozwiązanie wybrać? Zarówno tradycyjny płot, jak i żywopłot uniemożliwią dzieciom oraz zwierzakom wydostanie się poza teren domu i to jest ich najistotniejszą funkcją. Niestety żywopłot jest w tym wypadku nieco bardziej ryzykowny – trzeba dbać o to, aby był bardzo gęsty i pozbawiony prześwitów, przez które pociecha zdołałaby się przecisnąć. Możemy oczywiście wybrać gatunek z kolcami trzymającymi w ryzach większość zwierząt, ale wtedy ryzykujemy poranienie dziecka oraz psa czy kota. Płot natomiast nie zatrzymuje żadnych dźwięków, zatem harmider panujący na naszym podwórku będzie słyszany przez wszystkich przechodniów i sąsiadów. Do nas także będą docierały niepożądane hałasy z otoczenia. Ponadto w przypadku płotu trzeba wybrać odpowiednią strukturę – nie mogą się w nim znaleźć otwory, przez które maluch czy pies mógłby przecisnąć głowę. W przypadku rodziców malutkich dzieci oraz właścicieli kotów najlepszym ogrodzeniem będzie tradycyjny płot, natomiast starszaki oraz duże psy będą się czuły dobrze za przytulnym żywopłotem. Wybór ogrodzenia do ogrodu jest bardzo ważny dla rodziców i właścicieli czworonogów. Zapewnia im bowiem dwie kluczowe dla szczęśliwego życia rzeczy – bezpieczeństwo oraz prywatność. Wybierz rozwiązanie dla siebie i ciesz się wspaniałym rodzinnym ogrodem!
Płot tradycyjny czy żywopłot? Co się sprawdzi w ogrodzie, w którym bawią się dzieci i zwierzęta?
Lato i wakacyjne wyjazdy w pełni? Sprawdź, jak odpowiednio zadbać o skórę podczas wakacji, i dowiedz się, w jaki sposób ochronić cerę po zastosowaniu kwasów kosmetycznych. Podpowiadamy również, co stoi za oznaczeniami na kosmetykach przeciwsłonecznych i jak prawidłowo korzystać z takich preparatów. Słyszałaś, że peelingi chemiczne z zastosowaniem kwasów są przeznaczone tylko na zimowe miesiące? To nie do końca prawda. Dermatolodzy zapewniają, że regularne złuszczanie skóry peelingami chemicznymi jest bezpieczne nawet podczas słonecznych dni. Musisz jednak zachować ostrożność i odpowiednio zadbać o skórę w tym czasie. Jak to zrobić? Peelingi chemiczne z kwasami – dla kogo? Peelingi chemiczne mają przede wszystkim nawilżać cerę, rozjaśniać przebarwienia, niwelować zmiany trądzikowe oraz ochraniać skórę przed działaniem wolnych rodników. Na lato powinnaś zarezerwować sobie zabiegi, które są nieco lżejsze i nie powodują nadmiernego łuszczenia się naskórka. Możesz je stosować nawet wtedy, gdy masz cerę tłustą, ze skłonnością do zatykania porów i powstawania zaskórników. Które kwasy są najlepsze na lato? Kwasy, których używa się w kosmetyce, zaliczane się do 4 grup. Są to kwasy AHA (alfa-hydroksykwasy), BHA (beta-hydroksykwasy), LHA (lipo-hydroksykwasy) oraz PHA (poli-hydroksykwasy). Różni je budowa chemiczna oraz siła działania. Na lato polecane są przede wszystkim kwasy AHA, a wśród nich kwas glikolowy, migdałowy, L-mlekowy oraz hialuronowy. To one w letnie miesiące będą najlepiej wiązać wodę w naskórku, zwiększać produkcję kolagenu oraz elastyny, działać antybakteryjnie, przeciwzapalnie i przeciwzmarszczkowo, a dodatkowo poprawią ukrwienie skóry i jej mikrokrążenie. box:offerCarousel) O czym należy pamiętać, stosując kwasy? Jeżeli zdecydujesz się na stosowanie kwasów latem, musisz pamiętać, że podczas kuracji skóra staje się nieco cieńsza i podatna na podrażnienia, dlatego potrzebuje szczególnej opieki. Dodatkowym aspektem jest często palące słońce i działanie szkodliwych promieni UVA oraz UVB. To dlatego powinnaś zaopatrzyć się w krem nawilżający do twarzy z wysokim filtrem SPF. Pamiętaj, że sam podkład nie wystarczy, aby ochronić cerę przed przebarwieniami, oparzeniami i powstawaniem zmarszczek posłonecznych. Kilka dni po zastosowaniu kwasów staraj się unikać ekspozycji w pełnym słońcu. W tym czasie często nawilżaj skórę. Możesz skorzystać z tłustych kosmetyków, a nawet witaminowych lub ziołowych maści. Ochrona przeciwsłoneczna w emulsji, kremie lub spreju Bez względu na to, czy stosujesz kwasy, czy nie, latem powinnaś zabezpieczać swoją skórę za pomocą filtrów ochraniających przed UVA i UVB. To dwa rodzaje promieniowania słonecznego nie tylko zwiększające produkcję melaniny i powodujące piękną opaleniznę, ale przede wszystkim poważnie uszkadzające strukturę skóry oraz niszczące włókna kolagenowe. Jeżeli chcesz uniknąć fotostarzenia oraz niepotrzebnych podrażnień, stosuj balsamy i emulsje do opalania z filtrem SPF i PA. Ochrona przeciwsłoneczna jest wymagana również wtedy, gdy przyjmujesz leki lub borykasz się z problemami skórnymi – trądzikiem, łuszczycą lub atopowym zapaleniem skóry. Co oznacza skrót SPF i PA? box:imagePins box:pin SPF określa stopień ochrony skóry przed promieniowaniem UVB, np. SPF 20 lub SPF 50, a PA (wyrażony liczbą plusów – np. PA++) przed promieniowaniem UVA. Im więcej plusów, tym większa ochrona. Bez żadnego filtra oparzenie ciała nastąpi już po 15 minutach ekspozycji w słońcu. Wysokość filtra, np. SPF 15, to wielokrotność tego czasu, co nie oznacza, że wtedy nie grozi ci oparzenie. Pamiętaj, żeby nakładać kremy, mgiełki lub spreje około 20 minut przed wyjściem na słońce i ponawiać ich aplikację zawsze po wyjściu z wody i wytarciu skóry ręcznikiem, nawet wtedy, gdy stosujesz kosmetyki wodoodporne. Kiedy się nie kąpiesz w morzu lub basenie – rób to średnio co 2-3 godziny. Pielęgnacja uzupełniona o antyoksydanty Latem warto codzienną pielęgnację skóry uzupełnić o antyoksydanty, które nie tylko zabezpieczą skórę przed łuszczeniem, podrażnieniami i oparzeniami, ale przede wszystkim spowolnią proces starzenia. To również sposób na walkę z wolnymi rodnikami, które pod wpływem ciepła i słońca namnażają się w skórze, powodując rozległe uszkodzenia włókien kolagenowych. To one odpowiadają za utratę jędrności i napięcia naskórka, dlatego należy im przeciwdziałać. Jak to robić? Najlepiej sięgnąć po kosmetyki z witaminą E oraz witaminą C, a dodatkowo koenzymem Q10. Produkty wzbogacone o kwasy fenolowy i flawonoidy pobudzą fibroblasty skóry do odnowy komórkowej i zabezpieczą cerę przed zmarszczkami, bruzdami oraz niedoskonałościami po letnich wojażach w pełnym słońcu. Pamiętaj, że latem trzeba zachować rozsądek, kiedy zamierzasz wyjść na słonce. Najlepiej unikać przebywania w jego promieniach między godziną 11.00 a 15.00, kiedy słońce najbardziej pali. Ochrona przeciwsłoneczna to obowiązek, jeżeli nie chcesz mieć podrażnionej i poparzonej skóry na ciele. Do tego najlepiej dołącz kapelusz na głowę oraz butelkę wody!
Kwasy kosmetyczne i opalanie – jak dbać o skórę latem?
Amerykański inżynier lotnictwa – Edward Murphy, obserwując nieudolne wysiłki swojego asystenta, użył stwierdzenia, które stało się popularnym prawem pesymistów – jeśli coś może się nie udać, na pewno się nie uda. Prawo Murphy’ego uświadamia jednak optymistom, że aby coś się udało, wystarczy tylko przekonanie, że musi się udać, bo niepowodzenia biorą się z braku pewności i nadmiernego wysiłku. Ich siłą jest wiara w potęgę podświadomości. Jesteś taki, jak twoje myśli Tak jednym zdaniem można posumować działanie podświadomości. Ważne jest, aby myśleć pozytywnie. Najbardziej znanym popularyzatorem pozytywnego myślenia jest irlandzki pisarz, filozof i nauczyciel – Joseph Murphy i jego książka Potęga podświadomości. Aby być szczęśliwym człowiekiem, wolnym od nałogów, potrafiącym zdobyć i osiągnąć wszystko, czego zapragnie, wystarczy przestrzegać jednej zasady: uwierzyć w coś bez zastrzeżeń i potrafić to zobrazować w swoim umyśle – usunie to podświadome przeszkody, które powstrzymują przed osiągnięciem upragnionego celu, wtedy wiara stanie się rzeczywistością. Najsilniejszym atutem człowieka jest jego wyobraźnia. Murphy pisze, że trzeba zrezygnować z konwencjonalnych technik realizacji celów, bo zmuszają one do wysiłku i narzucają coś woli, osłabiając ją tylko w ten sposób. Zamiast tego należy się odprężyć, rozważyć dany problem z każdej strony i pozwolić myślom swobodnie przepływać aż same znajdą odpowiednie rozwiązanie, następnie trzeba tylko uwierzyć, że tak właśnie będzie. Tak naprawdę jesteśmy właśnie tacy, jak o sobie myślimy. Jeśli czujemy się szczęśliwi i spełnieni, albo przynajmniej potrafimy sobie siebie takich wyobrazić, to tacy właśnie będziemy. Naszym rodzimym, polskim guru podświadomości usiłuje być znana dziennikarka i podróżniczka – Beata Pawlikowska, która napisała szereg książek na ten temat. W dżungli podświadomości pisze, że to, co myślimy, robimy, jak się czujemy, zależy od podświadomości i, analizując własne życie i błędy, wyjaśnia, jak zmienić swoje myślenie. Z kolei w Księdze kodów podświadomości pisze o pewnych zakorzenionych w nas przekonaniach, które nabyliśmy w procesie dorastania i życia w określonych czasach i środowisku, o tym, co powszechnie uznaje się za jedyną słuszną drogę życia czy wzorzec postępowania, a co napawa nas lękiem lub obniża poczucie własnej wartości, jeśli uświadomimy sobie, że czujemy inaczej i chcemy czegoś innego. Pawlikowska rozprawia się z tymi wzorcami, czy raczej kłamstwami, współczesnej cywilizacji. W końcu w książce Jestem bogiem podświadomości radzi, jak odnaleźć w sobie boga, czyli istotę piękną, dobrą, kochającą, mądrą i prawdziwą, wolną od strachu i uprzedzeń. Wyjaśnia też, jak silnie stan umysłu wpływa na stan fizyczny. Czy twoje myślenie jest dla ciebie dobre? O czym teraz myślisz? Jest to dobre czy złe w ogóle, a szczególnie dla ciebie samego? Jeśli twoje myślenie nie jest dla ciebie dobre i nie przynosi ci żadnych korzyści – zmień je. Cokolwiek myślisz – pomyśl odwrotnie Paula Ardena wywraca nasz światopogląd do góry nogami. Autor pisze, że tzw. zdrowy rozsądek wcale nie jest taki dobry. Pokazuje też różnicę między nieśmiałym „chciałbym” a pewnym „chcę”. Poddając w wątpliwość ogólnie przyjęte normy, uwalniamy myśli i potencjał, dzięki czemu możemy zmienić nasze życie. Twoje codzienne podejście do siebie i innych uwalnia mimowolnie energię odpowiedzialną za kreowanie rzeczywistości. Możesz czynić cuda to autorski program rozwojowy Gabrielli Bernstein – czterdziestodniowy kurs oczyszczania oparty na sile miłości. Według bestsellerowej autorki New York Timesa cudem jest każda zmiana negatywnego sposobu myślenia. Wystarczy odrzucić strach i pozwolić sobie na wdzięczność, przebaczenie i miłość. Sekret życia Od wieków żyją ludzie, którzy znają sekret życia. Rhond Byrne w książce Sekret postanowiła podzielić się tym ze światem, pokazując, jak marzenia mogą stać się rzeczywistością. Wystarczą do tego trzy kroki: poproś, uwierz, otrzymaj. Sekret tkwi bowiem w trzech rzeczach: pragnieniu, wizualizacji i prawie przyciągania. Jeżeli czegoś mocno pragniesz, wyobraź sobie, że już to masz, myśl o tym, jak będzie wtedy wyglądać twoje życie, a wszystkie siły wszechświata sprzymierzą się, abyś mógł to otrzymać. Brzmi jak sentencja z Alchemika Paula Coelho? Być może, ale jaka to kusząca perspektywa.
Książki o podświadomości
Jesteś miłośnikiem dobrze zaparzonej kawy i jednocześnie najbardziej lubisz rozkoszować się jej smakiem w zaciszu domowym? Jeśli odpowiedziałeś sobie “tak”, to z pewnością powinieneś pomyśleć o ekspresie ciśnieniowym. W budżecie do 1000 złotych możemy znaleźć modele, które spełnią twoje oczekiwania. W kwocie do 1000 złotych możemy już znaleźć ekspresy ciśnieniowe, które po pierwsze charakteryzują się ładnym wzornictwem, a po drugie mają szereg przydatnych funkcji. Zobaczmy, czym powinien charakteryzować się dobry ekspres w tym budżecie. Przyjrzymy się modelom z wbudowanym młynkiem i tym, które wymagają saszetek lub kapsułek z kawą. Na dobrym ekspresie nie warto zbyt oszczędzać – odbije się to zarówno na jakości przyrządzanej kawy, jak i użyteczności samego sprzętu. Philips HD8650 box:offerCarousel Na początek naszego zestawienia ekspres ciśnieniowy od firmy Philips. Występuje on w kolorze czarnym. Konstrukcja składa się głównie z matowych elementów, ale przód ekspresu został wykonany z błyszczącego tworzywa sztucznego. Interesującą funkcją jest możliwość wykonania parzenia wstępnego. Możemy również wybrać moc kawy na pięciostopniowej skali i ustawić zapamiętanie naszych preferencji w urządzeniu. Philips HD8650 to 15-barowy ekspres z wbudowanym młynkiem. Możemy korzystać zarówno z kawy ziarnistej, jak i mielonej. Niestety, ekspres nie jest wyposażony w spieniacze do mleka. Jednocześnie możemy przygotować dwie filiżanki kawy. Obecnie ten model dostaniemy za około 850-900 złotych. DeLonghi EC 850.M box:offerCarousel Teraz czas na ekspres ciśnieniowy od włoskiego producenta sprzętu kuchennego – DeLonghi. Ekspresy tej firmy często kojarzą się z wysokiej jakości parzeniem kawy. Przyjrzyjmy się zatem modelowi DeLonghi EC 850.M. Jest to 15-barowy ekspres ciśnieniowy. Dzięki dedykowanym przyciskom jego obsługa jest niezwykle intuicyjna – wystarczy jedno kliknięcie i możemy cieszyć się smakiem ulubionego espresso, cappuccino lub latte macchiato. Oznacza to, że ekspres jest wyposażony w funkcję spieniania mleka. Dostępny jest również specjalny pojemnik na mleko, który możemy myć w zmywarce. Niestety, do naszej dyspozycji nie ma młynka – korzystamy z saszetek kawy E.S.E (świeżo zmielona kawa jest od razu pakowana do saszetek). Możemy również użyć kawy mielonej. Na uwagę zasługuje też system grzewczy Thermoblock. Obecnie za ekspres od firmy DeLonghi zapłacimy około 900 złotych. Breville Prima Latte VCF045X / VCF046X box:offerCarousel Teraz pod lupę weźmiemy dwa modele z serii Prima Latte od firmy Breville. Pierwszy z nich, czyli VCF045X, to ekspres o srebrnej kolorystyce, zaś model VCF046X jest czerwony. Reszta dostępnych funkcji jest już taka sama, oznacza to, że w obu przypadkach mamy do czynienia z 15-barowym ekspresem ciśnieniowym. Do naszej dyspozycji jest funkcja spieniania mleka w dedykowanym pojemniku, który można przechowywać w lodówce i myć w zmywarce. Obsługa urządzenia jest intuicyjna – za pomocą jednego przycisku mamy wybór: jednego lub podwójnego espresso, cappuccino oraz latte. Pojemnik na kawę możemy napełnić albo specjalnym wkładami (saszetkami), albo kawą mieloną. W urządzeniu nie ma wbudowanego młynka. Godna uwagi jest też funkcja przygotowania gorącego mleka i parzenia ristretto – rodzaju kawy podobnego do espresso, ale przyrządzanego przy użyciu dwukrotnie mniejszej ilości wody. Na Allegro ekspres Breville Prima Latte w kolorze srebrnym kupimy za około 800 złotych, w czerwonym zaś za około 850. DeLonghi Nespresso EN 680.M box:offerCarousel Kolejny ekspres od firmy DeLonghi. Jest to model na pograniczu naszego budżetu – możemy go znaleźć na Allegro za kwotę 1000 złotych. DeLonghi Nespresso EN 680.M to 19-barowy ekspres ciśnieniowy. Występuje w kolorze czarnym lub srebrnym. Jest wyposażony w funkcję spieniania mleka. Pojemnik na mleko o pojemności 0,5 litra możemy przechowywać w lodówce i myć w zmywarce. Kawę do ekspresu dostarczamy w formie gotowych kapsułek. Za pomocą jednego kliknięcia przyrządzimy latte macchiato, cappuccino lub espresso. Możemy również dostosować wielkość kawy do naszych potrzeb – wybieramy, czy jej ilość ma być odpowiednia dla małej filiżanki, czy dla dużego kubka. Ekspres firmy DeLonghi jest wyposażony w system Thermoblock i płytę podgrzewającą filiżanki. Jednocześnie zaparzymy jedną filiżankę kawy. Tchibo Cafissimo Latte box:offerCarousel Chyba każdy z nas kojarzy firmę Tchibo – to znany światowy producent kawy. Oczywiście możemy też nabyć ekspres powyższej firmy. W naszym zestawieniu przyjrzymy się modelowi Tchibo Cafissimo Latte. Jest to również 15-barowy ekspres ciśnieniowy wyposażony w trzy stopnie parzenia kawy. Urządzenie nie ma wbudowanego młynka, korzystamy zatem ze specjalnych kapsułek z kawą. Kupujemy odpowiednią kapsułkę, wciskamy przycisk i cieszymy się smakiem ulubionej kawy. Do wyboru mamy: Americano, Caffe Latte, Cappuccino, Espresso, Latte Crema. Za pomocą ekspresu Tchibo Cafissimo Latte możemy przyrządzić również herbatę i uzyskać wrzątek. Oczywiście urządzenie jest wyposażone w spieniacz mleka i specjalną 0,5-litrową karafkę. Ten model dostępny jest również w czterech wersjach kolorystycznych: białej, czarnej, srebrnej oraz czerwonej. Koszt ekspresu to wydatek 1000 złotych.
Ekspres ciśnieniowy do 1000 zł
Lenovo IdeaPad A1000 to najtańszy model z serii trzech (A1000, A3000 i S6000), jakie zaprezentował ten chiński producent. Lenovo przedstawia swój nowy tablet głównie jako urządzenie, dzięki któremu możemy posłuchać muzyki. Jak sprzęt wypadł w teście? Pierwsze wrażenia i jakość wykonania Urządzenie po odpakowaniu sprawia dobre wrażenie. O ile w wielu chińskich tabletach, jakie testowałem, jakość wykonania i spasowanie elementów pozostawiało wiele do życzenia, tak tutaj wszystko jest należycie przygotowane. Już w pierwszej chwili moją uwagę wzbudziły dwa, umieszczone na górze i dole ekranu głośniki (ale o nich w dalszej części testu). Wersja A1000 dysponuje standardowym zestawem złączy, który znajdziemy w podobnych sprzętach tego typu. Jest tu oczywiście microUSB, wtyk do podłączenia słuchawek oraz wejście na kartę pamięci microSD. Pakiet dostarczany z A1000 jest bardzo ubogi. Oprócz instrukcji obsługi, kabla USB i ładowarki modułowej nie znajdziemy tu nic innego. Szkoda, że producent nie dodał chociażby kabla USB OTG, umożliwiającego podłączanie zewnętrznych sprzętów, lecz w niego będziemy musieli zaopatrzyć się sami. Ekran Lenovo w IdeaPad A1000 zamontował 7-calową matrycę LCD o rozdzielczości 1024 x 600 pikseli. Niestety, nie jest to wyświetlacz IPS, więc jego kąty widzenia są delikatnie mówiąc – złe. Wystarczy lekko odchylić urządzenie, a obraz od razu traci kolory i czytelność. Producent co prawda chwali się doskonałym odwzorowaniem barw przez ekran, niestety podczas codziennego użytkowania zupełnie tego nie widać. Połączenie słabych kątów widzenia i kiepskiej rozdzielczości sprawia, że nasz wzrok szybko się męczy – szczególnie, jeśli zechcemy za pomocą A1000 przeczytać dłuższy tekst. Według mnie, wyświetlacz to najsłabszy element tego urządzenia, który mocno ciąży na jego ogólnym odbiorze. Sprzęt posiada za to dość mocne podświetlenie, jakie sprawia, że A1000 można używać nawet na zewnątrz podczas słonecznego dnia. Oczywiście w bezpośrednich promieniach niewiele zobaczymy, jednak mimo wszystko podświetlenie należy zaliczyć na plus. Szkoda tylko, że Lenovo pozbawiło swojego produktu czujnika światła (przez co regulacja natężenia podświetlenia następuje wyłącznie ręcznie, a nie automatycznie). Audio Jak obiecuje producent, wbudowane głośniki stereo wraz z systemem Dolby Digital Plus mają być najmocniejszym atutem tego sprzętu i… faktycznie tak jest. Kiedy pierwszy raz włączyłem muzykę na A1000 bardzo się zdziwiłem, bo grają one naprawdę głośno i wyraźnie. Chyba jeszcze nie miałem do czynienia z tabletem, który odtwarzałby dźwięki aż tak donośnie. Tony średnie i wysokie słychać bardzo dobrze. Ze względu na gabaryty urządzenia nie możemy się spodziewać basów niczym z pełnowymiarowych głośników, jednak tony niskie (jak na sprzęt mobilny) są dobrze zaznaczone. Nie obyło się bez niedociągnięć, bo przy maksymalnym nastawie sporadycznie słychać charczenie. Jeśli z głośników akurat nie wydobywa się żadna nuta, to można usłyszeć, że trochę szumią. Aby jednak to wychwycić musimy dość blisko przystawić ucho, co w normalnych warunkach raczej się nie zdarza. Bateria Wewnątrz mamy niewymienny akumulator o pojemności 3500 mAh. Moje testy wykazały, że starczy on mniej więcej na 6-godzinne oglądanie wideo lub 7 godzin surfowania po Internecie. Maksymalne ustawienie jasności zmniejsza te osiągi o około połowę. Wydajność i oprogramowanie Sprzęt działa w oparciu o system Android 4.1.2 Jelly Bean, czyli już nie najnowszą odsłonę tego OS. Oczywiście Lenovo zainstalowało kilka swoich dodatków, którymi mimo wszystko nie przeładowano interfejsu. Mamy m.in.: widgety, elektroniczną wersję instrukcji obsługi i… w zasadzie na tym listę można zakończyć. Jeśli chodzi o kwestię sprzętową, wewnątrz Lenovo IdeaPad A1000 „siedzi” dwurdzeniowy układ MT8317T 1,2 GHz, po którym nie należy się spodziewać zbyt wielkich osiągów. Całe szczęście producent nie poskąpił pamięci RAM (mamy jej tu 1 GB). Pozwala to na bezproblemowe obsługiwanie stron internetowych, dokumentów biurowych oraz filmów (nawet tych w formacie HD). Niestety, jeśli chodzi o gry to raczej możemy zapomnieć o płynnej rozgrywce. Na sprzęcie uruchomiłem m.in. taki tytuł, jak Real Racing 3, który co prawda działał, jednak momentami widać było dość duże spowolnienia. Podsumowanie Lenovo IdeaPad A1000 to, pomimo fatalnego ekranu, dobry sprzęt. W chwili kiedy piszę te słowa można go kupić za ok. 250 zł. Kwota ta jest porównywalna do kosztów innego, chińskiego urządzenia klasy „no name”, jednak w jej ramach dostajemy firmowy tablet ze świetnymi głośnikami, przyzwoitą baterią i zadowalającą wydajnością. Sprzętu nie rekomenduję graczom, bo niestety obsługa bardziej wymagających tytułów mocno obciąża A1000. Jeśli jednak szukamy przystępnego cenowo tabletu z dobrymi głośnikami – produkt Lenovo mogę, jak najbardziej, polecić.
IdeaPad A1000 – test taniego tabletu od Lenovo
Piękne i zadbane dłonie to marzenie wielu kobiet. Nie zawsze jednak tak to wygląda, a zdarzają się sytuacje, kiedy ich wygląd jest mało estetyczny i niehigieniczny. Obgryzanie paznokci, bo to właśnie o tym mowa, to nawyk, z którym czasem trudno sobie poradzić. Podpowiadamy, jakie sposoby należy wziąć pod uwagę, aby skutecznie oduczyć się tego przyzwyczajenia. Obgryzanie paznokci to nawyk, z którym nie jest wcale tak łatwo sobie poradzić. Spowodowany głównie stresem, głodem czy też brakiem zajęcia może negatywnie wpłynąć na nasze zdrowie. Pamiętajmy, że wkładając palce do ust, sprzyjamy infekcjom i tym samym zwiększamy ryzyko zakażeń bakteryjnych, a także grzybiczych. Są jednak sposoby, które pozwolą nam kontrolować własne emocje, bez ingerencji w nasze dłonie. Sposoby na obgryzanie paznokci Regularny manicure Może on być wykonany w profesjonalnym gabinecie kosmetycznym, gdzie wydamy kosztowną kwotę na przedłużenie paznokci lub też odpowiednio wykonany manicure, albo też w domowym zaciszu. Wszystko zależy od nas samych, naszych chęci i mobilizacji. Jeśli jesteśmy odpowiednio zmotywowane, wystarczy jedynie 15-20 minut codziennie, aby nasze dłonie były w nienagannym stanie. W takiej sytuacji niezbędny okaże się odpowiednio dobrany pilnik, lakier, odżywkai ewentualnie utwardzacz. Z kolei w przypadku, kiedy nie mamy na to czasu ani też umiejętności, wizyta u manicurzystki będzie idealnym rozwiązaniem. Preparaty przeciw obgryzaniu paznokci Niestety zdarza się i tak, że nie na każdego działają dokładnie te same sposoby. Warto więc wypróbować wszystkich metod, aby dopasować je do własnych potrzeb i upodobań. Kolejnym znanym rozwiązaniem jest bezbarwny preparat o gorzkim smaku. Na rynku dostępne są różnego rodzaju lakiery i płyny. Kosmetyk ten może się okazać skuteczny, biorąc pod uwagę nieprzyjemny posmak, jaki pozostawia w ustach po jego spróbowaniu, ale nie gwarantuje sukcesu. Dzieje się tak dlatego, że osoby dorosłe są bardziej podatne na nieprzyjemne smaki i z łatwością mogą się przyzwyczaić również do tego. Preparaty naturalne Tocząc walkę z samym sobą i nawykiem, warto spróbować naturalnych substancji, które nie tylko sprawią, że odechce nam się obgryzania, ale także będą miały leczniczy wpływ na nasz organizm. Do takich preparatów zalicza się np. olejek z cynamonowca. Po jego zastosowaniu paznokcie przenikają nieprzyjemnym aromatem, ale również dodatkowo cynamonowiec pobudza trawienie i zapobiega wzdęciom. Gumy do żucia i pastylki do ssania Obgryzanie paznokci do problem, który często bywa uwarunkowany podłożem nerwowym. Jak powszechnie wiadomo, poruszanie szczęką, czyli żucie gumy czy też ssanie pastylek, jest dobrym sposobem na zwalczanie stresu. Oczywiście nie zawsze okazuje się strzałem w dziesiątkę, bowiem nie u każdego problem jest w takim samym stadium, a i my sami nie możemy na okrągło zażywać wspomnianych wyżej pastylek, czy żuć gum. Jak widać, istnieje wiele metod, które mogą pomóc nam w walce z obgryzaniem paznokci. Najlepszym wyjściem jest oczywiście silna wola i stanowcze zaprzestanie obgryzania, jednak nie dla każdego jest to takie proste. Jeśli sami nic nie zdziałamy, warto sięgnąć po preparaty do tego celu przeznaczone, m.in. specjalne lakiery i żele do paznokci. Kolejnym rozwiązaniem będzie wydanie pieniędzy u kosmetyczki, ponieważ kto by nie chciał zachować pięknych paznokci na długi czas, zwłaszcza, że wydaliśmy na nie konkretną kwotę? Co by jednak się nie działo, często przyczyna tego nawyku tkwi w naszej psychice i jeśli żaden z wymienionych sposobów nie przyniesie pożądanego skutku, warto udać się na wizytę u psychologa.
Metody na obgryzanie paznokci
W pewnym państwie rządził król, który wzbudzał niemałe kontrowersje. Jednakże w swym zadufaniu wrócił do miasta sądząc, że nikt się nie odważy podnieść na niego ręki. Jego przyboczna straż staje na głowie, żeby doprowadzić go bezpiecznie do pałacu. Na ulicach wzbiera bunt. Mieszczanie stają się coraz bardziej niespokojni. Wśród nich przemykają zamachowcy, którzy próbują go dopaść. Czy królowi uda się przetrwać? Wnętrzności i przygotowanie do gry W pudełku o bardzo kompaktowych wymiarach znajdziemy dwustronną planszę, pionki: 1 króla, 7 rycerzy, 3 zabójców, 12 mieszkańców oraz 12 kart mieszkańców i 15 rundy, znacznik ran króla, 23 plastikowe podstawki oraz 2 arkusze pomocy. Grafika na elementach jest dość ciekawa, a do tego wszystko jest bardzo dobrej jakości. Planszówkazostała stworzona przez polskiego fana i projektanta gier Łukasza Woźniaka. Gra jest przeznaczona dla dwóch graczy w wieku co najmniej 10 lat. Na początku decydujemy, na której wersji planszy będziemy toczyć rozgrywkę i ją rozkładamy. Potem wybieramy, kto będzie działać, po jakiej stronie. Rozstawiamy w odpowiednich miejscach na planszy pionki mieszczan, króla i rycerzy. Osoba odpowiadająca za króla tasuje karty rundy i kładzie je w postaci zakrytego stosu obok planszy. Gracz będący po przeciwnej stronie barykady wybiera 3 z 12 kart mieszczan i w tej rozgrywce będą oni zabójcami. Czas rozpocząć polowanie na króla… Przebieg rozgrywki Gracze zasiadają po przeciwnych stronach barykady. Dwa umysły, dwa różne cele. Jeden z nich bierze pod swe skrzydła króla i rycerzy go broniących. Zadaniem monarchy jest bezpieczne dotarcie do zamku. Z drugiej strony mamy zawodnika, który kontroluje mieszczan i trzech zabójców. Oczywiście jego celem jest zlikwidowanie króla. Los władcy jest w rękach graczy. Na początku każdej tury odsłaniamy kartę rundy, która pokazuje, ile akcji w danej rundzie będzie mógł wykonać każdy z graczy. Bardzo przydatne w naszych działaniach są karty pomocy, na których widać, czego możemy dokonać w ramach dostępnych punktów akcji. Choć wygląda to trochę jak tajny kod, to po zapoznaniu się z symbolami można się dowiedzieć, że np. poruszanie pionkiem króla i jego straży będzie nas kosztować jedną akcję, tyle samo, co atak na ujawnionego zabójcę. Gracz zajmujący się zabójcami może przemieszczać mieszczan w ramach dowolnych pięciu akcji i oczywiście blefować do woli. W końcu nie można pozwolić na wykrycie zabójców. Gracz, w którego rękach są losy mieszczan, może w każdej chwili zastąpić jeden z pionków zabójcą. Postać będzie mogła się szybciej poruszać i mieć możliwość ataku na króla bądź jego rycerzy. Jednak każde ujawnienie zamachowca wiąże się z kontratakiem strony władcy. Dlatego trzeba się zastanowić, czy będziemy w stanie wyeliminować w ten sposób króla, czy może stać się na odwrót. Gra toczy się do momentu, gdy któraś ze stron zostanie zlikwidowana lub rozegramy wszystkie rundy do wyczerpania tur i królowi nie uda się przekroczyć bram zamku. Podsumowanie „Król i zabójcy” jest lekką grą strategiczną dla dwóch osób. Zasady są w miarę proste, a rozgrywki dość dynamiczne. Wcielanie się w każdą ze stron daje graczom możliwość przeprowadzania gry na wiele sposobów. Król i jego świta próbują jak najszybciej przedrzeć się do zamku i nie spuszczać z oczu przeciwnika. Choć chwilami naprawdę trudno odgadnąć, co w jego głowie siedzi. Dla odmiany gracz, którego zadaniem jest likwidacja władcy musi więcej pokombinować, aby niepostrzeżenie zaatakować. Dodatkowo dwustronna plansza pozwala zastosować dwa warianty rywalizacji. Planszówka „Król i zabójcy” jest świetną propozycją na krótkie rozgrywki we dwoje, które zaangażują szare komórki na odpowiednim poziomie.
„Król i Zabójcy” – recenzja gry
Witamina C nazywana jest, nie bez powodu, witaminą młodości. Aby uzupełnić jej niedobór spowodowany nieprawidłową dietą, można przyjmować ją doustnie. Stanowi ona również jeden ze składników nie tylko kosmetyków przeciwzmarszczkowych, ale i tych skierowanych do osób o skórze wrażliwej i naczyniowej. Właściwości witaminy C Aby poprawić stan zdrowia i kondycję skóry, warto stosować witaminę C. Podnosi ona odporność organizmu i – jako składnik produktów pielęgnacyjnych – dba o różne rodzaje cery. Działa wzmacniająco, dlatego kosmetyki, które ją zawierają, są przeznaczone dla osób ze skórą naczyniową. Ponadto pomaga walczyć ze skłonnością do czerwonych pajączków i rumienia, które pojawiają się na twarzy. Witamina C wykazuje działanie nie tylko wzmacniające, ale i regenerujące. Ta właściwość powoduje, że zawierające ją kosmetyki pielęgnacyjne są polecane osobom, które zaobserwowały na swojej skórze pierwsze płytkie zmarszczki. Po kosmetyki z witaminą C profilaktycznie mogą sięgać również osoby, które jeszcze nie stwierdziły oznak procesu starzenia się skóry. Jest ona przeciwutleniaczem, który zwalcza wolne rodniki. Systematyczne stosowanie produktów z witaminą C wspomoże proces zupełnego usunięcia płytkich zmarszczek. Produkty, które zawierają witaminę C, stosuje się w usuwaniu z powierzchni skóry przebarwień powstających na skutek długotrwałej ekspozycji ciała na promienie słoneczne. Sprawdzają się w leczeniu stanów zapalnych, ponieważ witamina ta działa łagodząco i zabezpiecza skórę przed kolejnymi uszkodzeniami. Aby uzupełnić leczenie kwasem retinowym, również stosuje się witaminę C. Poprawia ona kondycję skóry przed i po zabiegu dermabrazji laserowej i po peelingu chemicznym. Ponadto przyspiesza proces regeneracji cery i utrwala efekt uzyskany po tych zabiegach. Jak wybrać kosmetyk z witaminą C? Nierzadko na skutek niewłaściwego sposobu odżywiania się występuje niedobór witaminy C, czego skutkiem jest pogorszenie stanu cery, zła kondycja włosów i przyspieszenie procesów starzenia się skóry. Aby uzupełnić jej poziom, warto stosować witaminę C doustnie w formie tabletek lub kapsułek (za opakowanie zawierające 100 sztuk zapłacimy około 18 złotych). Stosowanie tej witaminy bezpośrednio na skórę również przynosi zauważalne efekty. Warto pamiętać, że czysta witamina C nie ma dużej zdolności do wnikania w kolejne warstwy skóry, dlatego poszukując kosmetyków do pielęgnacji, powinniśmy szukać w składzie kwasu askorbinowego i jego pochodnych. Witamina C szybko utlenia się i nie wnika w lipidowe struktury warstwy rogowej naskórka. Należy zatem sprawdzać, jak duże jej stężenie jest w kosmetyku – im większe, tym lepiej (najbardziej aktywne działanie obserwuje się przy nasyceniu na poziomie 15%). W preparatach pod oczy zazwyczaj wynosi ono około 3–5%. Nadmiar tego składnika w produkcie kosmetycznym nie powoduje skutków ubocznych. Warto sięgnąć po krem pod oczy z glukozydem askorbylu 2% (najbardziej stabilną postacią witaminy C) firmy Sesderma (słoiczek o pojemności 30 ml to wydatek rzędu 129 złotych). Z kolei w nawilżającej emulsji z aktywną i stabilną witaminą C polskiej marki z serii Ziaja Med zastosowano 1% stężenie witaminy C (oba warianty kosmetyku – na dzień i na noc – o pojemności 50 ml dostępne są za niespełna 12 złotych). Osoby o cerze wyglądającej na zmęczoną powinny wybrać kosmetyk z czystą witaminą C, który ją rozświetli, na przykład w postaci serum pod oczy od Danielle Laroche (30 ml za 28,50 złotych) lub maski do twarzy marki L’Biotica (saszetkę o pojemności 22 ml kupimy za 10 złotych). Osoby, które palą papierosy, zazwyczaj mają poszarzałą cerę. One także powinny stosować kosmetyki pielęgnacyjne zawierające tę witaminę. W celu naturalnego zmniejszenia zmarszczek warto zainwestować w produkt z wieloma postaciami witaminy C i bioflawonaidami, które podnoszą jej skuteczność. Domowy kosmetyk z witaminą C Do przygotowania cytrynowego toniku do przemywania twarzy wystarczy 200 mililitrów przegotowanej wody i 3 łyżki soku wyciśniętego z cytryny. Składniki te trzeba wymieszać i przelać do butelki wykonanej z ciemnego szkła. Naturalny kosmetyk można przechowywać w lodówce przez 4 dni. Wacikiem nasączonym tonikiem należy przecierać skórę twarzy rano i wieczorem. Witamina C to niezbędny element codziennej diety, który umożliwia zachowanie zdrowej i pięknej skóry. Warto zatem przyjmować ją wraz z pożywieniem, ale też stosować kosmetyki pielęgnacyjne zawierające kwas askorbinowy.
Kosmetyki z witaminą C
Kamera motocyklowa to niezwykle funkcjonalny gadżet, na którego zakup decyduje się coraz więcej właścicieli jednośladów. Umożliwia nie tylko nagrywanie efektownych filmów z podróży, ale także rejestrowanie niebezpiecznych zdarzeń na drodze. Przedstawiamy najciekawsze modele kamer motocyklowych w cenie powyżej 300 zł. Kamery dla profesjonalistów GoPRo Hero 4 Adventure.Kamera przeznaczona do sportów ekstremalnych. Nagrywa obraz w jakości Full HD (120 kl./s) i HD (60 kl./s). Dzięki matrycy 12 Mpx umożliwia również wykonywanie wysokiej jakości zdjęć. Wyposażona we wbudowany ekran dotykowy LCD, który pozwala na przeglądanie i prostą obróbkę zarejestrowanego materiału, a także wygodną edycję ustawień. Dzięki funkcjom Night Lapse oraz Auto Low Light kamera uzyskuje doskonałe efekty w nocy i w słabym oświetleniu. Funkcja Burst pozwala natomiast na wykonanie 30 zdjęć w ciągu 1 sekundy, a przycisk Quick Capture – na natychmiastowe rozpoczęcie nagrywania. Kamera ma wbudowany Bluetooth oraz Wi-Fi, co umożliwia obsługiwanie jej smartfonem i pilotem Smart Remote, a także przesyłanie filmów bezpośrednio do internetu. W zestawie wodoodporna obudowa (do 40 m), niezbędne elementy montażowe, kabel USB i inne akcesoria. Cena: od 1749 zł (w zależności od koloru i parametrów). Blackbox X4. Rejestruje obraz w rozdzielczości Full HD (100 min) i HD (140 min). Obiektyw HD CMOS 170°. Wyposażona w wyświetlacz LCD, czterokrotny zoom cyfrowy, mikrofon, stabilizator obrazu, detektor ruchu, baterię litowo-jonową 900 mAh, a także wejście HDMI oraz USB 2.0. Dodatkowe funkcje: nagrywanie w pętli oraz przyśpieszonym lub zwolnionym tempie. Pamięć kamery można rozbudować za pomocą kart SD maksymalnie do 32 GB. W zestawie znajduje się wodoszczelna obudowa (do 30 m), uchwyt do powierzchni płaskich oraz wypukłych, ładowarka, kabel USB, ściereczka do czyszczenia ekranu, dodatkowe naklejki montażowe oraz wiele innych akcesoriów. Dostępna w kolorze czarnym lub żółtym. Waga urządzenia: 75 g (z baterią) lub 156 g (z baterią i obudową). Cena: 489 zł. Overmax Motocam 3.0.Kamera przeznaczona dla motocyklistów, przystosowana do nagrywania obrazu przy dużych prędkościach i w każdych warunkach atmosferycznych (odporność IP64). Możliwość rejestrowania obrazu w formacie HD lub Full HD. Montowana na uchwycie z przyklejaną stopką, który umożliwia jej obrót w zakresie 360°. Włącza się automatycznie po odpaleniu silnika, a wbudowany detektor uruchamia rejestrowanie obrazu w momencie ruszenia pojazdu. Może pracować bez zasilania przez 30 min. Kamera ma szerokokątny obiektyw 160° klasy A+, tryb nocny oraz mikrofon. Pamięć można rozbudować za pomocą kart SD maksymalnie do 64 GB. W zestawie znajdują się wszystkie niezbędne akcesoria montażowe. Cena: od 528,99 zł. Kamery dla amatorów SJCAM SJ4000. Kamera sportowa rejestrująca obraz w jakości Full HD (30 kl./s) oraz HD (60 kl./s), uznawana za największego konkurenta GoPro. Doskonale sprawdza się przy dużych prędkościach. Wyposażona w szerokokątny obiektyw, wyświetlacz LCD, mikrofon, stabilizator obrazu, detektor twarzy, detektor ruchu, czterokrotny zoom cyfrowy oraz wejście HDMI i USB 2.0. Możliwość nagrywania w pełnym kolorze, sepii, odcieniach szarości lub trybie HDR. Dzięki czułej matrycy kamera doskonale radzi sobie w słabym oświetleniu. Czas ładowania: 180 min. W komplecie: wodoodporna obudowa (do 30 m), wymienna bateria litowo-jonowa oraz komplet akcesoriów, w tym m.in. zestaw uchwytów, pasków i innych elementów montażowych, ładowarka sieciowa, kabel USB oraz instrukcja obsługi. W niektórych zestawach znajduje się dodatkowo karta SD o pojemności 16 GB. Cena: od 319 zł. Action Cam RD990. Rejestruje obraz w jakości HD (30 kl./s) i Full HD (60 kl./s), wykonuje zdjęcia w rozdzielczości maks. 12 Mpx. Wyposażona w szerokokątny obiektyw 170°, wyświetlacz LCD, wbudowany mikrofon oraz gniazdo z gwintem do statywu. Umożliwia wykonywanie zdjęć w serii (tryb Burst Mode), nagrywanie w pętli oraz w wybranych odstępach czasowych (funkcja Time Lapse). Pamięć można rozbudować maksymalnie do 64 GB, wykorzystując karty SD. Dzięki Wi-Fi kamerę można obsługiwać telefonem z systemem iOS oraz Android. W zestawie: wodoodporna obudowa (do 60 m), dwa akumulatory litowo-jonowe, różnego typu elementy montażowe, kabel USB, kabel HDMI oraz wygodny pokrowiec. Cena: 528 zł. Kamera to niezwykle praktyczne urządzenie, które może się przydać w najmniej spodziewanym momencie. Na rynku znajdziemy zarówno modele podstawowe, których cena nie przekracza 200 zł, jak i profesjonalne maszyny za ponad 2500 zł. Dzięki bogatej ofercie każdy motocyklista znajdzie taką kamerę, która będzie w 100% spełniać jego oczekiwania.
Kamery motocyklowe od 300 zł
Aktywny subwoofer to jeden z najskuteczniejszych sposobów na poprawę brzmienia w samochodzie. Takie urządzenie ma wbudowany wzmacniacz, co pozwala wygenerować jeszcze większą ilość basów. Montaż jest stosunkowo prosty pod warunkiem, że poprawnie wytypujemy miejsce instalacji i dobierzemy właściwy model subwoofera. Gdzie zamontować subwoofer? Subwoofer ze względu na swoje wymiary najczęściej montowany jest w bagażniku. Podczas zakupu warto zachować umiar i wybrać taki sprzęt, który nie ograniczy zbytnio przestrzeni ładunkowej. Producenci subwooferów mają w swojej ofercie różne warianty obudów, dlatego bez trudu można znaleźć rozwiązanie idealnie dopasowane do naszego samochodu. box:offerCarousel Niezbędne narzędzia i akcesoria Do montażu konieczny będzie zestaw podstawowych narzędzi, lutownica, zaciskarka do konektorów oraz klucze do wyjęcia radioodtwarzacza (tzw. wyjmaki). W miarę możliwości warto wyposażyć się również w ściągacze do tapicerki i multimetr. Z materiałów instalacyjnych trzeba kupić przewód zasilający o odpowiedniej długości, bezpiecznik na kablu, koszulki termokurczliwe, konektor oczkowy, peszel i rzepy do przymocowania subwoofera. Zdarza się, że większość tych elementów znajduje się w zestawie z subwooferem. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Montaż subwoofera aktywnego Montaż subwoofera aktywnego najlepiej rozpocząć od wyprowadzenia zasilania. Tego typu urządzenia mają duże zapotrzebowanie na energię elektryczną, dlatego trzeba je podłączać bezpośrednio do akumulatora. Przewód zasilający powinien być zakończony oczkiem, żeby dało się go stabilnie przykręcić do klemy. Kolejnym elementem instalacji jest bezpiecznik, który należy zamontować jak najbliżej akumulatora. Drugi koniec kabla przeciągamy do wnętrza pojazdu. Do tego celu wykorzystujemy jeden z fabrycznych otworów w ścianie grodziowej. Fragment przewodu po stronie komory silnika dobrze jest umieścić w plastikowym peszlu ochronnym. box:offerCarousel W kolejnym kroku trzeba będzie zdemontować radioodtwarzacz, aby uzyskać dostęp do panelu tylnego. W większości przypadków znajdziemy tam wyjście na subwoofer. Jeśli go nie ma, jedynym rozwiązaniem jest podpięcie się do głośników. Następną czynnością jest podłączenie kabla sterującego pracą wzmacniacza. W tym celu w wiązce ISO należy odszukać przewód, na którym pojawia się napięcie po uruchomieniu radia i połączyć go z kablem sterującym. Tutaj pomocny okaże się multimetr lub zwykły próbnik 12 V. Gdy wszystko jest już podłączone, przeciągamy kable pod deską rozdzielczą w okolice przewodu zasilającego od akumulatora. W tym momencie rozpoczyna się nieco trudniejszy etap, ponieważ całą instalację należy doprowadzić do bagażnika. Aby zrobić to estetycznie, konieczny będzie demontaż niektórych elementów tapicerki. Idealnym miejscem do położenia przewodów są progi, ale by się do nich dostać, zazwyczaj trzeba odkręcić plastikowe osłony przedniego i środkowego słupka oraz zdjąć uszczelki. W razie problemów z przeciągnięciem kabli można sobie pomóc np. drutem, który posłuży jako pilot. Jeśli przewody są już w bagażniku, pozostaje podłączenie ich do subwoofera. Na obudowie znajdują się wszystkie oznaczenia, co eliminuje możliwość pomyłki. Podpinamy przewody sygnałowe, zasilanie i masę. Tę ostatnią najlepiej podłączyć w bagażniku pod jedną ze śrub, która ma bezpośredni kontakt z nadwoziem. Ostatni kabel – sterujący pracą wzmacniacza – podpinamy do złącza oznaczonego jako REM. Na koniec przyklejamy rzepy montażowe, które pozwolą stabilnie zamontować subwoofer w wybranym miejscu. Samodzielny montaż subwoofera pozwoli zaoszczędzić kilkaset złotych, które można przeznaczyć na sprzęt wyższej klasy. Cała operacja nie jest skomplikowana, ale wymaga podstawowej wiedzy i pewnej zręczności. Należy pamiętać o tym, żeby wszystkie połączenia zalutować i odpowiednio zabezpieczyć, najlepiej koszulkami termokurczliwymi.
Montujemy subwoofer aktywny w samochodzie
W „Urban Panic” będziemy się wcielać w inwestorów, którzy czuwają nad budową i rozwojem własnego miasta. To ciekawy przykład gry, która w jednym pudełku ma kilka wariantów. W zależności od potrzeb – może być grą rodzinną lub bardziej skomplikowaną, dla wytrawnych graczy. Zawartość pudełka i zasady gry W dużym pudełku z grą znajdziemy sporo elementów: planszę główną – z miejscem na kafelki i karty, 4 plansze – po jednej dla każdego gracza, 18 kart celów, 120 kafelków miasta, klepsydrę, instrukcję i 40 drewnianych znaczników. Graficznie gra może nie zachwyca, ale wszystkie elementy są czytelne i wykonane z trwałych materiałów. box:imageShowcase box:imageShowcase Gra ma trzy warianty – podstawowy (w którym nie ma negatywnej interakcji, czyli gracze nie mogą sobie nawzajem przeszkadzać), zaawansowany (w którym gracze mają dodatkowe cele do zrealizowania) oraz imprezowy (klepsydra odlicza czas, w którym można z dowolnie dobieranych kafli budować miasto). Autorem „Urban Panic” jest Polak – Krzysztof Matusik. Gra przeznaczona jest dla od 2 do 4 osób w wieku powyżej 10 lat. Co prawda zasady budowania miasta są dość proste i młodsze dzieci też by sobie z nimi dały radę, ale już liczenie zależności i punktów może zmęczyć nawet dorosłego. Przebieg rozgrywki Każdy gracz dysponuje własną planszą, na której od podstaw będzie tworzyć własne miasto. Z pomocą architekta, burmistrza, planistki, inżyniera oraz – w zaawansowanej wersji gry – szpiega musi zbudować miasto możliwie najbardziej przyjazne mieszkańcom. Na początku plansza jest pusta. W swoim ruchu możemy na niej układać kolejne fragmenty miasta. Oczywiście ulice zaznaczone na kaflach muszą do siebie pasować (jak np. w popularnej grze „Carcassonne”). Każdy kolejny kafel wpływa jednak w jakiś sposób na całe miasto. Rozbudowując miasto, musimy pamiętać, żeby robić to zrównoważony sposób – powinniśmy zadbać o odpowiednią liczbę mieszkań i miejsc pracy. Zapewnić mieszkańcom rozrywkę, ale inwestować też w przemysł i – dla równowagi – w ekologię. Podsumowanie Jeśli szukacie gry z gatunku city building, czyli opowiadającej o budowaniu miasta, „Urban Panic” zdecydowanie wam się spodoba. Proste zasady, ciekawy koncept graficzny i duża różnorodność kolejnych rozgrywek to cechy tytułu wydawnictwa G3. Sam autor, Krzysztof Matusik, od niedawna przebojem wbija się w rynek gier planszowych, wypuszczając coraz to nowe tytuły. Grę można kupić na Allegro za ok. 120 zł.
„Urban Panic” – recenzja gry
Jeśli przerwiesz wystawianie oferty i zamkniesz stronę, nie stracisz wprowadzonych danych. - zapamiętamy je w formie szkicu. Jeśli przerwiesz wystawianie oferty i zamkniesz stronę, nie stracisz wprowadzonych danych - zapamiętamy je w formie szkicu. Aby powstał szkic, wystarczy, że uzupełnisz tytuł oferty i kategorię w formularzu wystawiania. Aby kontynuować wystawianie oferty, ponownie otwórz formularz wystawiania i wybierz jeden z zapisanych szkiców. Swoje szkice znajdziesz też w zakładce Moje oferty. Po zalogowaniu na konto znajdziesz szkice na każdym urządzeniu i w każdej przeglądarce.
Czym są szkice w formularzu wystawiania i w zakładce Moje oferty?
Egipska księżniczka, hipiska, cukierkowa dziewczyna, a może dostojna królowa? Wybierz najmodniejszą biżuterię sezonu wiosennego 2015 i dostosuj ją do ulubionego stylu. Biżuteria tej wiosny jest duża, bogato zdobiona i kolorowa. Co więcej cię zaskoczy? Sprawdź sama. Pokaźne wielkości i geometryczne kształty Szerokie bransolety i obrączki, a także kolie obejmujące całą szyję, to najmodniejsze formy biżuteryjne. Im szersze, tym lepiej. Ozdoby mogą być wykonane z jednego kawałka lub kilku złożonych. Oprócz tego bardzo na czasie są kształty geometryczne – trójkąty, kwadraty, ogromne koła. Ten styl przywodzi na myśl antyczną modę rodem z Egiptu, Grecji i Rzymu. Bądź więc jak egipska księżniczka albo mitologiczna bogini. Najmodniejsze ozdoby wykonane są ze złota, srebra, miedzi, metalu, stali szlachetnej. Wielkość biżuterii nie przeszkadza, aby zakładać podwojone, a nawet zwielokrotnione formy. W podobny sposób noś obszerne biżuteryjne paski, podkreślające talię oraz ozdoby do włosów. Wasza dostojność Obok stylu antycznego kolejnym trendem jest królewska majestatyczność. To również duże formy biżuteryjne, ale bardzo ozdobne. Przede wszystkim duże kamienie, ażurowe zdobienia, wielobarwne kryształy w formie grubych łańcuchów, biżuteryjnych splotów i ekstrawaganckich rozwiązań jubilerskich. To nie biżuteria, a klejnoty, drogocenne kamienie, prawdziwe skarby. Tego typubiżuteria stylizowana jest na historyczną, królewską, jakby żywcem przeniesioną z epok wielkich dynastii i rodów. Ozdoby są robione ręcznie, jubilerzy dbają o każdy detal, dzięki czemu mamy do czynienia z wręcz koronkowym wykonaniem. Kolory są głębokie i zdecydowane – wielkie szmaragdowe kamienie są przeplatane pastelowym błękitem, pudrowym różem i miętową zielenią kryształów. Piękne wzornictwo, oryginalne zdobienia, olśniewające formy owadów, kwiatów i koronkowe wzory pozwalają zaklasyfikować biżuterię jako tę z najwyższej półki, a nawet podnieść ją do rangi dzieła sztuki. Magicznie i tajemniczo Ciągle pozostajemy w klimatach historycznych. Kolejnym trendem jest biżuteria mistyczna. Ornamenty i geometria mają dawać efekt rzeczy magicznych i tajemniczych. Ozdoby przybierają zatem formy amuletów, staroświeckich zegarów, orientalnych diademów i królewskich sygnetów. Wykonane są przede wszystkim z żółtego, białego i różowego złota, rodowanego i oksydowanego srebra. Feerie barw, kształtów i wzorów Ostatnim dominującym trendem w biżuterii wiosennej 2015 jest biżuteria etniczna. To kolorowe, cienkie sploty bransoletek, łańcuszków i naszyjników, uzupełnianych koralikami, figurkami, a nawet rzemykami. Połączenia różnych zdobień, kamieni, kolorów i tworzyw biżuteryjnych dają efekt egzotyki i etniczności. Przywołują dalekie kraje Afryki, Ameryki Południowej i Azji, a jednocześnie przenoszą nas w świat plemienny, a także czasy ludów pierwotnych. Jednocześnie uwspółcześnienie tej biżuteriiodnosi się do najmodniejszych obecnie trendów – stylu boho, hippie, czy folku. Stąd bardzo często wzbogacona jest ona o pióra, frędzle, rękodzieła oraz symbole różnych kultur i religii. Wyraź siebie poprzez biżuterię! Wybierz przepych i luksus, sięgnij po elegancję i proste formy albo zdecyduj się na miraż barw, kształtów i wzorów. Noś biżuterię i zabłyśnij tej wiosny! Możliwości jest wiele, ale wybór należy wyłącznie do ciebie.
Przegląd najmodniejszej biżuterii na wiosnę i lato 2015
Co roku specjaliści Instytutu Pantone, czyli najlepsi specjaliści od prognozowania trendów kolorystycznych, określają, która barwa zdominuje świat mody i wzornictwa. W roku 2018 będzie to energetyzujący, a zarazem tajemniczy Ultra Violet. Jesteś gotowa przyjąć go do swojej szafy? Według znawców z Instututu Pantone, Ultra Violet jest kolorem symbolizującym wyjątkowość i indywidualizm. Kojarzony jest również z oryginalnością oraz kreatywnością, a osoby, które go wybierają, to urodzeni nonkonformiści o otwartych umysłach, często obdarzeni dużą wyobraźnią i artystyczną inwencją. Tajemnicze, chłodne fiolety na stałe goszczą w garderobach kontrowersyjnych artystów – kochał je Prince (nie tylko w utworze Purple Rain), David Bowie wielokrotnie królował na scenie w fioletowej marynarce, a Rihanna już nie raz robiła w nim piorunujące wrażenie. Znawcy kolorystycznych niuansów opisują Ultra Violet jako piorunujący mariaż namiętnych fioletów z domieszką czerwieni i chłodnych odcieni indygo. Cokolwiek się w nim kryje, na pewno jest dużym wyzwaniem dla tych, którzy chcieliby wprowadzić go do swojej szafy. Najbezpieczniej będzie wykorzystać jego moc w akcesoriach lub odważnym makijażu oka. Stylizacje z jego udziałem trzeba komponować z rozwagą, by uniknąć modowej wpadki i popadania w przesadę. Jeśli jesteś eteryczną blondynką o słowiańskiej urodzie, sięgnij jedynie po dodatki, lakier do paznokci lub biżuterię w tym kolorze. Co innego, jeśli natura obdarzyła cię ciemną karnacją i włosami. Brunetki mogą bliżej zaprzyjaźnić się z energetyzującym ultra fioletem i zrobić z niego dobry użytek w swojej garderobie, jednocześnie podkreślając swój indywidualizm i oryginalność. Ultra Violet, biel i niebieskości Zanim wiosna nabierze mocy i dookoła zrobi się naprawdę wesoło, wykorzystaj jej chłodne początki i pokaż się w odważnym fiolecie. Ten kolor doskonale komponuje się z bielą, granatem i szarościami. Co powiesz na odważny krok i płaszcz w tym kolorze? Będzie wyglądał doskonale założony do pary granatowych dżinsów bez przetarć, białego golfu z miękkiej dzianiny i kolejnego hitu wiosny, czyli butów z lakierowanej skóry. Dopełnieniem stylizacji może być przepastna szara torba, w której powinnaś zmieścić dużo więcej niż tylko portfel i telefon. Nie zapomnij zadziornie wywinąć mankietów spodni. Ten prosty trik doda stylizacji luzu i lekkości – oczywiście, jeśli tego właśnie chcesz! box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fiolet, skóra i elektryzujące dodatki Pełen energii i indywidualizmu fiolet bez wątpliwości sprawdzi się wieczorem, gdy wybierzesz się ze znajomymi do klubu lub na koncert. W tym kolorze jest moc, niech więc i ona będzie z Toba, gdy będziesz się oddawać przyjemnościom po pracy. Stwórz stylizację z charakterem, w której fioletowa bluza będzie grała główną rolę. Załóż do niej skórzaną ołówkową spódnicę (lub skórzane rurki) i zawadiackie czółenka z odkrytymi palcami. Przyda się jeszcze trochę błysku – wybierz zegarek na złotej bransolecie i torebkę-worek niewielkich rozmiarów. Usta pociągnij energetyzującą szminką w pomarańczowym kolorze i voilà! box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin) Ultra Violet na pewno nie należy do bezpiecznych kolorów, którymi można dowolnie żonglować bez obaw o modową wpadkę. Ma w sobie energię i dominuje, dlatego też wybieraj go na nieformalne okazje, spotkania z przyjaciółmi lub do klubu. Nie oznacza to, że nie można z nim stworzyć eleganckiej stylizacji. Jeśli stonujesz go bielą, szarościami lub nawet beżem i ograniczysz się do niewielkich powierzchni, rezultat może być naprawdę szykowny. To co, zaczynasz modową przygodę z kolorem-hitem 2018?
Ultra Violet – pokochaj i okiełznaj kolor roku 2018
W ostatnich latach, głównie za sprawą filmów ze świata Marvela, wróciła moda na komiksowych superbohaterów. Znajduje to odzwierciedlenie w wielu dziedzinach naszego życia, także grach komputerowych i konsolowych. I chociaż superbohaterowie to bardzo wdzięczny temat na grę, to niewiele z nich jest naprawdę udanych. Na szczęście na liście jest kilka pozycji godnych polecenia. Nie wszystkie gry z superbohaterami w roli głównej są udane – nie ma co się w tej kwestii oszukiwać. Jednak spokojnie można znaleźć kilka pozycji, które można uznać za dobre lub nawet bardzo dobre. „Batman” Cała seria gier o Batmanie Rocksteady Studios zasługuje na wyróżnienie. Twórcy pokazali, że da się zrobić świetną i nieco mroczną grę z superbohaterem w roli głównej. Wcale nie musi być kolorowo i nieco niepoważne. Pierwsza część, czyli „Batman: Arkham Asylum”, wyznaczyła nowe standardy, a kolejne odsłony serii, „Batman: Arkham City” i „Batman: Arkham Origins”, tylko podtrzymywały dobry poziom. W grze mierzymy się z największymi przeciwnikami Mrocznego Rycerza – Jokerem, Harley Quinn, Killerem Crociem, Trującym Bluszczem czy też Pingwinem. Obowiązkowa pozycja dla wszystkich fanów superbohaterów. „Lego Marvel Super Heroes” Mogłoby się wydawać, że to gra tylko dla młodszych graczy, a nawet dzieci. Nic bardziej mylnego. Tytuły z serii „Lego” może swoją stylistyką trafią w gusta najmłodszych, ale rozgrywka jest na tyle ciekawa i dobrze przemyślana, że każdy może się przy nich świetnie bawić. Poza tym to gra, która rozwija, ponieważ pełna jest zagadek i logicznych łamigłówek, których rozwiązanie nie zawsze jest takie łatwe, jak mogłoby się wydawać. Ale chyba największą zaletą „Lego Marvel Super Heroes” jest to, że możemy się wcielić niemal w każdego bohatera i antybohatera znanego ze świata komiksów. Prawdziwa gratka dla fanów całego uniwersum z X-Menami, Spider-Manem, Iron-Manem i wieloma innymi. „Lego Marvel Super Heroes” to rozrywka dla wszystkich pokoleń, a na dodatek można grać wspólnie, na jednym ekranie. Przeczytaj pełną recenzję gry „Lego Marvel Super Heroes”. box:offerCarousel „Injustice: Gods Among Us” To z kolei gra z konkurencyjnego dla Marvela uniwersum DC, w którym najbardziej znanymi bohaterami są Superman oraz Batman. „Injustice: Gods Among Us” to bijatyka, która została stworzona przez mistrzów tego gatunku, którzy wcześniej byli odpowiedzialni między innymi za legendarną już serię „Mortal Kombat”. Nie są to jednak zwykłe walki, ponieważ każda z postaci ma swój unikalny styl i ciosy specjalne, a całość rozgrywki została okraszona dość ciekawą fabułą. Najciekawszy jest jednak tryb online, w którym możemy mierzyć się z graczami z całego świata i powoli piąć w globalnej drabince najlepszych wojowników. Przeczytaj pełną recenzję gry „Injustice: Gods Among Us”. box:offerCarousel „The Amazing Spider-Man 2” Chyba nie ma osoby, która nie lubiłaby człowieka-pająka. Nie dość, że huśta się na swoich pajęczynach i ratuje miasto, a czasami cały świat przed złoczyńcami, to jeszcze ma niewybredne poczucie humoru. No i nie jest to bogacz pokroju Batmana lub Iron-Mana czy też sztywniak, jak Kapitan Ameryka, a zwykły nastolatek. To też znajduje odzwierciedlenie w grze „The Amazing Spider-Man 2”, która pełna jest humoru i gagów. Pozycja nadaje się zarówno dla młodszych, jak i starszych odbiorców. „Deadpool: The Video Game” To jedna z najlepszych gier z superbohaterami, jakie kiedykolwiek powstały. Wszystko to zasługa jednej z najbarwniejszych i najzabawniejszych postaci ze świata Marvela. Deadpool to efekt eksperymentów. Nosi strój, który zakrywa jego zdeformowane ciało, ale jest przy tym niezwykle silny, szybki, dobrze wyszkolony i praktycznie nieśmiertelny. To także jedna z niewielu postaci, która łamię tzw. zasadę czwartej ściany, czyli zwraca się bezpośrednio do widza, czytelnika lub w tym przypadku gracza. Gra jest nieco brutalna i z pewnością nie jest skierowana do najmłodszych graczy, ale przy tym wszystkim jest szalenie zabawna. W „Deadpool: The Video Game” koniecznie trzeba zagrać, ale niestety ciężko ją zdobyć.Na rynku nie brakuje gier z superbohaterami w roli głównej. Niestety można odnieść wrażenie, że twórcy gier często traktują te tytuły po macoszemu. Najwyraźniej wydaje im się, że znana postać wystarczy, aby odnieść sukces. Tak jednak nie jest. Na szczęście są jeszcze gry z bohaterami, w które warto zagrać.
Najlepsze gry z superbohaterami w roli głównej
Robienie zdjęć zaczyna się od pomysłów i przemyśleń, a nie w momencie naciśnięcia spustu migawki. Kompozycja jest bardzo ważna - chcemy mieć ciekawe ujęcia. Jednocześnie też chcemy, aby nasze fotografie zyskały dobry odbiór wśród widzów. Aby tak było, przyda nam się znajomość trójpodziału i złotego podziału. Kiedy rynek fotograficzny zdominowały aparaty cyfrowe, a prawie każdy z nas może też robić zdjęcia smartfonem, to często nie zastanawiamy się nad kadrem przed naciśnięciem spustu migawki. Jeśli chcemy żeby nasze zdjęcia były wyraziste i przyciągały uwagę, warto znać mocne punkty i wiedzieć, w jaki sposób podzielić kadr. Mocne punkty Są takie zdjęcia, które przyciągają naszą uwagę. Uważamy, że ujęcie jest ciekawe i zatrzymujemy na nim wzrok. Jest duża szansa, że na tym zdjęciu główny element został osadzony w mocnym punkcie (lub punktach). Zazwyczaj, gdy fotografujemy, to naszego modela chcemy mieć w środkowej części kadru. Wbrew pozorom nie jest to najlepsze rozwiązanie. Warto więc wykorzystać mocne punkty na zdjęciu - optymalnie dwa. Są one umiejscowione w rogach centrum kadru. Można to najlepiej zobrazować, gdy podzielimy nasze zdjęcie na 9 części - nałożymy na nie tzw. siatkę 3 na 3. Taką siatkę możemy włączyć, robiąc zdjęcia smartfonem. Jest ona dostępna w ustawieniach wielu modeli. Zarówno budżetowych, jak Samsung Galaxy J3 2017, LG K10 2017, średniobudżetowych: Huawei Mate 10 Lite, Sony Xperia XA2 oraz oczywiście topowych flagowców, jak Samsung Galaxy S9, iPhone X czy Huawei P20 Pro. Trójpodział i Złoty podział w fotografii Trójpodział i złoty podział są to klasyczne reguły w fotografii, które wywodzą się z malarstwa. Stosowanie się do tych zasad i szukanie mocnych punktów pozwoli nam zachować kompozycję zdjęcia atrakcyjną dla widzów. Siatkę trójpodziału wyznaczają cztery (wspomniane już wcześniej) mocne punkty. Z kolei jeśli chcemy bardziej urozmaicić nasze zdjęcia, to możemy zastosować regułę złotego podziału - jego siatkę wyznaczamy według złotej zasady. Stosunek boku a do boku b ma wynosić 1,6183. Oczywiście nikt podczas robienia zdjęć nie będzie rysował takiej siatki, a też większość modeli aparatów nie jest w stanie jej wyświetlić. Nieważne, czy robimy zdjęcia aparatem cyfrowym, lustrzanką, czy smartfonem warto mieć w głowie złoty podział i próbować kadrować zdjęcia według tej zasady. Oczywiście nie zawsze to się sprawdzi - w fotografii ważne jest również abstrakcyjne, kreatywne myślenie i czasami warto nie iść wyznaczonymi w tej dziedzinie regułami. Złoty podział sprawdza się dobrze w każdej dziedzinie fotografii fotografii. Jednak powinniśmy za każdym razem powinniśmy zwracać na innego elementy oraz szczegóły. Przykładowo, w fotografii portretowej lecz zwracamy wtedy uwagę na inne jego elementy. W przypadku fotografii portretowej - ważne są oczy modela, powinny być w górnej poziomej linii, ale równocześnie niekoniecznie w mocnym punkcie. Jeśli fotografujemy krajobraz, to linie podziału wyznaczają linię przebiegu horyzontu, najlepiej gdy znajduje się na ⅓ wysokości kadru. Podsumowując, warto wiedzieć na czym polega trójpodział i złoty podział. Przydatna jest również wiedza o mocnych punktach - wiemy w jakim rozmieszczeniu powinny znajdować się kluczowe elementy i jak mamy przyciągnąć potencjalnych odbiorców zdjęcia. Jednak nie należy trzymać się sztywno wyznaczonych reguł, jeśli mamy ciekawy pomysł - to fotografia jest tą dziedziną, w której powinniśmy go zrealizować.
Złoty podział w fotografii, a kadrowanie zdjęć
Jeśli trafiłaś na ten artykuł z wyboru, bo szukasz informacji i zależy ci na porodzie naturalnym, to jest to już połowa sukcesu! I bardzo się cieszę, bo poród naturalny jest zdecydowanie najlepszy dla mamy oraz dziecka i jest to fakt. Nie ma uniwersalnej recepty na poród naturalny. Każda ciąża jest inna. Zebrałam kilka porad, które faktycznie mogą cię wesprzeć w planowaniu porodu naturalnego, a potwierdzenia znalazłam w badaniach naukowych i statystykach. Prawidłowa masa ciała Badania medyczne potwierdzają zależność między nadmiernym przyrostem wagi w ciąży a wzrostem ryzyka zakończenia porodu przez cięcie cesarskie. Jeśli dopiero planujecie ciążę, zadbajcie o swoje ciało i dietę już teraz. Jeśli już jesteście w ciąży, starajcie się dbać o prawidłowy przyrost masy ciała i swoją kondycję. Każdy nadprogramowy kilogram masy ciała obciąża wasze stawy i organizm. Nie wpływa korzystnie na samo dziecko i przyczynia się do zmniejszenia szans na poród siłami natury. Nadwaga w ciąży zwiększa też ryzyko wystąpienia nadciśnienia lub cukrzycy ciążowej. Choroby te nie stanowią bezpośredniego wskazania do cięcia cesarskiego, jednak ich komplikacje mogą do niego doprowadzić. Prawidłowy przyrost masy ciała w ciąży powinien wynosić ok 8-12 kg. Dokładna wartość jest zależna od twojego BMI i indywidualnych predyspozycji. Aktywność fizyczna w ciąży Warto dbać o kondycję fizyczną nie tylko po to, by utrzymać prawidłową masę ciała, ale również po to, by wzmocnić mięśnie. Świadomość swojego ciała, poszczególnych partii mięśni wspiera prawidłowe oddychanie i parcie podczas porodu. Dodatkowo aktywność fizyczna w ciąży pozwala na relaksację i odprężenie, co sprzyja prawidłowemu dotlenieniu matki i dziecka. Przy tej okazji chciałabym również obalić mit zakazu ćwiczeń mięśni brzucha. Brzuch należy ćwiczyć, ale tylko pod okiem doświadczonego trenera lub fizjoterapeuty. Mięśnie brzucha, odpowiednia ich praca oraz umiejętność kontroli oddychania w czasie wysiłku są kluczowe dla efektywnego parcia w II okresie porodu. Podczas ćwiczeń w ciąży konieczne jest zadbanie o biust, który w ciąży może się znacznie powiększyć. Dobrze dopasowany biustonosz to podstawa, niezależnie od tego, czy ćwiczysz w ciąży jogę czy chodzisz na aerobik. Szkoła rodzenia i plan porodu Uczestnictwo w szkole rodzenia i opracowanie planu porodu to ogromna dawka wiedzy dla przyszłych rodziców. Wyedukowani rodzice są partnerami do współpracy dla personelu medycznego, a taki rodzaj relacji pozytywnie wpływa na przebieg porodu. Badania pokazują, że wśród rodziców, którzy uczestniczyli w szkole rodzenia, porody rzadziej kończyły się interwencjami medycznymi. W czasie zajęć możesz robić notatki i zapisywać swoje priorytety w dzienniczku ciąży – potem posłużą do stworzenia planu porodu. Masaż krocza Nie ma jednoznacznego terminu, od którego zaleca się wykonywanie masażu krocza. Najczęściej mówi się o 24-31 tygodniu ciąży. Osobiście zalecam już od połowy ciąży rozpocząć delikatny masaż krocza za pomocą olejków marki Weleda (najczęściej polecanych przeze mnie) lub innych, które opierają się na naturalnych i bezpiecznych składnikach. Zanim jednak zdecydujecie się na masaż, zasięgnijcie porady – najlepiej fizjoterapeuty uroginekologicznego lub doświadczonej położnej – w temacie właściwej techniki. Prawidłowo i regularnie wykonywany masaż krocza uelastycznia tkanki pochwy i sprawia, że są one mniej podatne na urazy czy pęknięcia. Przeciwskazaniami do masażu krocza są bieżące infekcje intymne lub ciąża zagrożona. Aktywność seksualna w ciąży (oksytocyna) Jest bardzo niewiele przeciwwskazań do współżycia w czasie ciąży. Na pierwszym miejscu należy wymienić ciążę zagrożoną. Jeśli czujesz się dobrze, twoja ciąża rozwija się prawidłowo, nie ma powodów, by ograniczać swoją aktywność seksualną. Jest ona wskazana, zwłaszcza gdy termin porodu minął i w niedługim czasie będziesz kierowana na indukcję, czyli wywołanie porodu. Seks to jeden z naturalnych sposobów na wywołanie porodu, ponieważ w nasieniu znajdują się naturalne prostaglandyny zmiękczające szyjkę macicy. Podczas orgazmu w kobiecym organizmie uwalnia się również oksytocyna, która odpowiedzialna jest za czynność skurczową macicy. Dodatkowym sposobem na stymulację naturalnej oksytocyny jest drażnienie brodawek sutkowych. Czasami na sali porodowej położna może poprosić cię o dotykanie i masowanie sutków, co ma za zadanie stymulowanie naturalnej czynności skurczowej. Tutaj ważna wskazówka: do porodu przygotuj koszulę ułatwiającą karmienie. Dzięki temu zarówno masaż sutków, jak i pierwsze przystawienie dziecka nie będą problematyczne. Samoistnie rozpoczęty poród Statystyki pokazują, że porody indukowane sztucznie, czyli przez ingerencje medyczne (podanie oksytocyny, przebicie pęcherza płodowego lub cewnik Foleya), częściej kończą się cięciem cesarskim niż porody, które rozpoczęły się samoistnienie. Dlatego warto próbować wszystkich dostępnych, naturalnych metod, a z indukcji porodu korzystać tylko wtedy, gdy jest ona konieczna. Wsparcie położne, douli lub osoby bliskiej Wsparcie bliskich podczas porodu daje poczucie bezpieczeństwa i obniża napięcie. Stres nie jest sprzymierzeńcem dla zainicjowania i rozwoju naturalnego porodu. Może nawet wyciszyć naturalnie wywołane skurcze. Mimo że jest nieodłącznym elementem każdego porodu, to jednak warto maksymalnie zadbać o swój komfort. Obecność kogoś z rodziny, trzymanie za rękę może dać mamie dodatkową energię i wiarę we własne siły. Jeśli odczuwasz potrzebę dodatkowego wsparcia, poszukaj położnej, z którą umówisz się do porodu. Nie zostawiaj jednak tego na ostatnie tygodnie przed rozwiązaniem. Pozytywne nastawienie Tego chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć. Pozytywne myślenie jest podstawą wszystkiego i tego wam wszystkim życzę. Jestem pewna, że dacie radę!
Jak przygotować się do porodu naturalnego?
Termostat jest małym elementem układu chłodniczego. Jaką pełni funkcję i dlaczego jest tak ważną częścią? Termostat – co to takiego? Termostat jest elementem cieczowego układu chłodzenia silnika spalinowego, który – w zależności od temperatury płynu chłodniczego – kieruje strumień cieczy do „małego” bądź „dużego” obiegu. Jego budowa jest bardzo prosta. To mieszek wyposażony w zawór grzybkowy. Wykonany jest z bardzo cienkiej blachy mosiężnej. Niektóre termostaty zawierają wosk, miedź, grafit czy nawet aluminium. Termostat znajdziemy nie tylko w autach, ale również w domu. Znajduje zastosowanie w niektórych czajnikach elektrycznych, grzejnikach czy pralkach. Jak działa? Zasada działania termostatu jest bardzo prosta, wręcz zero-jedynkowa. Gdy ciecz w układzie chłodzenia jest zimna, termostat jest zamknięty. Efektem tego jest krążenie w tzw. małym obiegu, czyli od bloku silnika po jego głowicę i z powrotem. Gdy ciecz osiągnie odpowiednią temperaturę, termostat się otwiera. I tutaj uwaga: każdy termostat w zależności od modelu – zarówno silnika, jak i termostatu – ma różne granice otwarcia. Dla niektórych jest to 90 st. C, a dla innych – 95 st. C. Efektem otwarcia termostatu jest przepływ płynu chłodniczego do chłodnicy, w której jego temperatura zostanie obniżona o około 20 st. C. Gdy się to stanie, termostat ponownie się zamknie. Proces ten cały czas się zapętla. Awarie termostatu? Do bezproblemowej pracy termostatu potrzebna jest jego idealna czystość oraz możliwość otwarcia i zamknięcia. Nawet drobne zanieczyszczenie w układzie może prowadzić do jego zatkania. Awarie termostatu możemy podzielić na dwie grupy: mniej i bardziej szkodliwe. Mniej szkodliwa to sytuacja, kiedy termostat pozostaje otwarty. Objawem wystąpienia tej awarii jest trudność w osiągnięciu optymalnej temperatury silnika. Najczęściej jest to środek skali. W tym przypadku awarię podczas mroźnych poranków możemy poczuć na własnej skórze, ponieważ ogrzewanie pojazdu nie będzie tak wydajne jak zawsze. Kolejnym minusem będzie zwiększone zużycie paliwa, ponieważ silnik podczas pracy przez dłuższy czas będzie niedogrzany. Bardziej szkodliwym typem awarii termostatu jest jego całkowite zamknięcie. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. W momencie gdy termostat jest zamknięty, płyn chłodniczy działa wyłącznie w obiegu „małym”. Efektem jest brak dopływu płynu do chłodnicy, w której zostaje schłodzony. W przypadku tej awarii bardzo łatwo doprowadzić do przegrzania silnika, co może przyczynić się do bardzo kosztownych awarii jednostki napędowej. Jak poznać awarię i ją naprawić? Symptomy awarii termostatu to przede wszystkim przegrzewanie się jednostki napędowej oraz trudności z osiągnięciem temperatury roboczej silnika. W przypadku temperatur ujemnych dochodzi trudność z ogrzewaniem wnętrza pojazdu. Możemy również zajrzeć pod maskę i sprawdzić dwa przewody układu chłodniczego. Pierwszy z nich doprowadza płyn do chłodnicy, a drugi ma za zadanie odprowadzać go do silnika. Jeżeli obydwa przewody mają zbliżoną temperaturę, możemy być wręcz pewni, że termostat nie działa prawidłowo. Sprawdzenia dokonujemy jednak dopiero po kilku kilometrach jazdy. Wymiany termostatu możemy dokonać samodzielnie. Wówczas z układu może wydostać się trochę płynu chłodniczego. Pamiętajmy jedynie o tym, aby silnik był chłodny, ponieważ wykręcenie termostatu z ciepłego silnika grozi oparzeniem. Warto również sprawdzić, czy pod termostatem znajduje się uszczelka. Jeżeli tak, kupmy nową, ponieważ stara raczej nie będzie nadawać się do użycia. Następnie mocujemy nowy termostat i sprawdzamy stan płynu w układzie chłodniczym. W razie potrzeby należy go uzupełnić. Po zamontowaniu sprawdźmy, czy w okolicach termostatu nie wycieka płyn chłodniczy.
Termostat – co to takiego?
Z czym kojarzysz brytyjskość? Z księżną Kate Middleton? Z Vicktorią Beckham? Z Królem Arturem, a może z czerwonymi autobusami? Ze wszystkim, tylko nie z modą, prawda? Błąd. Angielki są bardzo stylowe. Przejrzyjcie zdjęcia z pokazów mody Stelli McCartney. Wiernymi fankami córki słynnego ojca są między innymi Madonna, Kate Moss i Gwyneth Paltrow. Tym razem więc inspiracji poszukamy w Anglii. Jak zdefiniować w dwóch słowach brytyjski styl? Kobieca elegancja. Styl ubierania angielek znacznie różni się od tego, jaki preferują paryżanki. U jednych króluje krata, u drugich paski. Kolorowy tweed to znak rozpoznawczy angielek. Londyńska street fashion różni się także od polskiej, ale dziś mamy zamiar to zmienić i przygarnąć kilka bardzo angielskich elementów garderoby. Kto zna się lepiej na swetrach i ciepłych marynarkach niż mieszkańcy wielkiej wyspy? Sprawdźmy co dobrze wygląda i chroni przed zimnem. Szach i mat, czyli kraciaste marynarki Szkocki wzór występuje w wielu wariantach, jednak ten narysowany cienką linią jest najbardziej nowoczesny. Marynarka w czerwony deseń ogłoszona została królową jesieni, nosimy ją zatem z upodobaniem i bez umiaru. Fason za biodra doskonale prezentuje się przy spodniach w kratę. Kontrasty są modne, dlatego polecam nieco zróżnicować odcienie. Góra zdominowana przez czerwień, dół to mroczna wariacja. Angielski styl dopełnisz, zakładając sztyblety lub czarne czółenka zapinane na pasek w kostce. Jednak na czerwieni brytyjskość się nie kończy. Beże i ziemiste tonacje najlepiej prezentują się w monochromatycznych zestawach. Warto zatem połączyć wyspiarski skarb narodowy w spójną kompozycję. Marynarka w drobną kratkę, spodnie z podobnym wzorem, opcjonalnie spódnica, taki zestaw sprawdzi się na spotkanie z przyjaciółką, do pracy, na rodzinny obiad. Mniej formalny charakter zyskasz zakładając pod żakiet golf z cienkiej dzianiny. Kreatorzy przygotowali kratę na każdą okazję. Co powiesz na szach i mat w wydaniu czerni i bieli? To propozycja dedykowana nowoczesnym indywidualistkom. Dwie mocne barwy na tweedowej marynarce, czarne spodnie oraz koszula z żabotem budują wizerunek kobiety świadomej swoich zalet. A – jak aksamit Może myślisz, że brytyjski wzór to przeżytek. Może nie masz ochoty na styl za kratkami i szukasz czegoś mniej charakterystycznego. Twój modowy głód zaspokoi aksamitny żakiet, w tym sezonie identyfikowany z luksusem i bogactwem. Aby wyglądać jak angielska dama, wystarczy umiejętnie połączyć miękką tkaninę ze modnymi spodniami. W tym przypadku odradzam zabawy z dżinsem. Denim i gotyk nie pasują do siebie. Na żakietach dominują mroczne barwy, nie wypada zatem szaleć z deseniem pozostałych elementów garderoby. Dozwolone są natomiast transparentne koszule, które nie tylko wyglądają szykownie, ale i dodają seksapilu. Gotyk po angielsku, to dobrze skrojone aksamitne marynarki i stylowa biżuteria. Epoka wiktoriańska w nowoczesnym wydaniu, może okazać się przygodą życia. Nie przegap tego. Ten trend ma ściśle określony termin ważności. To nas kręci – sweterki, swetry, swetrzyska W brytyjskich trendach pojawiły się zarówno modele z cienkiej dzianiny, jak i grubego warkoczowego splotu. Nie będziemy robić powtórki z historii ani dogrzewać dawnych fasonów, skupimy się na tym, co jest dziś. Bardzo kobiecy i jesienny pozostaje kaszmir. Warto zatem uwzględnić jego obecność w codziennej stylizacji. Miękką dzianinę miksujemy ze spodniami w kratę, jednolitymi wełniakami przed kostkę, rurkami, a także dżinsami. W tym szeregu denim jest mile widziany. Sweterek w bieli lub w oksfordzkich błękitach wspaniale harmonizuje się z okryciem wierzchnim oversize. Barwny płaszcz w zebrę lub lamparcie cętki zyska wyspiarskiej klasy, gdy założysz trapezową spódniczkę w kolorową kratkę. Im dalej w modę, tym ciemniej. Dosłownie, ponieważ szary to ulubiony kolor brytyjskich blogerek. Wystarczy zmiksować sweter w mrocznych barwach z białą koszulą i czarnymi botkami, aby wyglądać świetnie. Jest jednak pewien warunek – fason nie powinien opinać ciała. Na chłody warto przygotować golf w tonacjach ciepłego beżu. Dlaczego akurat taki? Po pierwsze jest hitem. Po drugie pasuje do każdego typu urody. Ale pamiętajcie, im jaśniejsza karnacja, tym jaśniejsze odcienie dzianiny. Za mało brytyjski element? Wrzucamy na golf kraciastą marynarkę. Trapezowa spódniczka nada całości dziewczęcego uroku. Na deser mamy swetrzyska, czyli obszerne, miękkie i ciepłe swetry. Z wyraźnym splotem warkoczowym albo gładkie. Jesień zdominowały casualowe odcienie, czyli srebro. Oznacza to, że przeznaczeniem omawianego egzemplarza jest weekendowy luz. Alternatywą dla swetrów XXL pozostaje ponczo w kratę, koniecznie przewiązane paskiem. Obsługa brytyjskiego trendu jest prosta. Nie musisz uczęszczać na specjalny kurs ani czytać grubych książek na ten temat. Aby stać się szykowną Angielką, wystarczy włączyć do codziennych stylizacji modną marynarkę, golf, sweter z kaszmiru albo pulower w kultowe romby. Jesienny styl interpretujemy, tak jak nam w duszy gra, czyli nie udajemy cudzoziemek, lecz czerpiemy z ich zestawów. Masz alergię na kratę? Brytyjski styl buduj detalami. Torebki, kapelusze, szale, obuwie – wszystko to czeka na swoje pięć minut.
Jesienny trend na brytyjskość – najmodniejsze swetry i marynarki
Niezwykłe właściwości olejku jojoba czynią z niego świetny składnik szeroko wykorzystywany w kosmetyce. Za sprawą swojej unikalnej receptury stał się cennym komponentem wielu preparatów nie tylko pielęgnacyjnych, ale także leczniczych. Co zatem stanowi o jego niezwykłości? Działanie olejku jojoba Olejek jojoba jest pozyskiwany w procesie tłoczenia ziaren jojoba, pochodzących z niewielkiego krzewu występującego na terenach Ameryki Północnej i Środkowej. Ta żółtawa, bezwonna i pozbawiona smaku substancja zawiera związek o nazwie palmitynian cetylu, któremu w głównej mierze zawdzięcza natłuszczające i odżywcze działanie. Znajdziemy tu ponadto skwalen – ten sam, który naturalnie występuje w płaszczu lipidowym skóry, chroniąc ją przed nadmierną utratą wody, a także fitosterole i witaminy – przede wszystkim witaminę A usprawniającą mechanizmy zachodzące w powłoce skórnej, witaminę E przyspieszającą procesy regeneracji i hamującą starzenie oraz witaminę F wzmacniającą odporność na niekorzystne czynniki zewnętrzne. Pod względem składu olej jojoba przypomina wielorybi tran, jednak w przeciwieństwie do niego nie ma przykrej woni. Ogromną zaletą olejku jest wysoka tolerancja zarówno przez skórę typowo suchą, jak i tłustą. Nie zawiera on żadnych związków mogących wywołać reakcję alergiczną, dlatego z powodzeniem może być stosowany w pielęgnacji cery wrażliwej. Jego konsystencja pozwala na łatwą aplikację nawet w postaci nieprzetworzonej. Kolejnym atutem olejku jest normalizacja pracy gruczołów łojowych, której zaburzenia stanowią jedną z głównych przyczyn różnego typu problemów skórnych. Pomaga zarówno w przypadku nadprodukcji wydzieliny, jak i wtedy, gdy skóra jest odwodniona, a co za tym idzie – nadwrażliwa i podrażniona. Kosmetyki dla skóry Olejek jojoba stanowi jeden z głównych składników emolientów, czyli preparatów natłuszczających skórę, których zadaniem jest zatrzymanie wewnątrz niej odpowiedniej ilości wilgoci. Dzięki stosowaniu kosmetyków tego typu skóra staje się jędrna, odzyskując swoją sprężystość. Olejek znajdziemy ponadto w składzie wielu kremów przeciwzmarszczkowych – za jego sprawą następuje wyraźne wygładzenie i uelastycznienie cery dojrzałej. Ze względu na swoje antybakteryjne właściwości sprzyja także redukcji wykwitów i stanów zapalnych, dlatego wzbogaca się nim formułę preparatów na trądzik. Właściwości łagodzące czynią z niego idealny składnik kosmetyków uśmierzających poparzenia słoneczne i różnego typu podrażnienia. Jojoba jest ponadto komponentem szeregu balsamów, kremów i maści działających odżywczo. Dzięki specjalnej obróbce nie pozostawia na skórze tłustej powłoki, przyjmując lekką konsystencję, co przy okazji sprawia, że jeszcze lepiej się wchłania. Świetnie oczyszcza twarz, dlatego jest wykorzystywany przy produkcji kosmetyków do demakijażu. Aromaterapia z olejkiem jojoba Aromaterapia bezwonnym olejkiem? Jak najbardziej! Okazuje się, że olejek jojoba za sprawą zawartych w nim substancji znacznie wydłuża trwałość zapachową olejków eterycznych. Z tego samego powodu substancja ta często jest wykorzystywana zamiast alkoholu jako nośnik nut zapachowych używanych w produkcji perfum, dzięki czemu woń utrzymuje się na ciele znacznie dłużej, a produkt jest mniej lotny. Znajduje także zastosowanie w produkcji olejków przeznaczonych do masażu oraz kąpieli. Olejek jojoba jest zalecany zarówno tym, których skóra wymaga nieco bardziej zaawansowanej pielęgnacji, jak i osobom o cerze normalnej. Jego skuteczność potwierdzają dermatolodzy i kosmetolodzy. Ich zdaniem substancję tę z powodzeniem można uznać za jeden z najlepszych kosmetyków naturalnych, łączących wysoką skuteczność i bezpieczeństwo działania.
Olejek jojoba w kosmetyce – na czym polega jego działanie?
Gdy spotykamy naszych partnerów biznesowych, w pierwszej kolejności zwracamy uwagę na wygląd i ubiór. Formalny wygląd jest dowodem osobistym w świecie komunikacji biznesowej i najwyższym priorytetem! Mając do dyspozycji całą domową szafę, z łatwością możemy osiągnąć profesjonalny i atrakcyjny wygląd, inaczej jednak sprawa wygląda w podróży, kiedy ogranicza nas niewielki rozmiar walizki. Dlatego warto poznać drobne sekrety pakowania bagażu na wyjazd służbowy. Co warto zabrać ze sobą w podróż biznesową? Co lepiej zostawić w domu? A czego z pewnością nie może w naszej walizce zabraknąć? Oto kilka wskazówek dotyczących wyjazdów służbowych. Plan i strategia pakowania Dla większości ludzi biznesu pakowanie przed podróżą służbową jest dość kłopotliwe – męczy nas fakt, że zamiast merytorycznego przygotowania musimy tracić czas na dobór odpowiednich rzeczy. Z całą pewnością będzie nam łatwiej, gdy podejdziemy do kwestii pakowania zawodowo – opracujemy odpowiedni plan oraz taktykę. Przede wszystkim, w podróż służbową należy wyruszyć wyłącznie z jedną walizką. Duży i ciężki bagaż będzie zbyt dużym obciążeniem, zwłaszcza jeżeli odwiedzamy kilka miejsc w czasie jednego wyjazdu. Z lekkim bagażem w postaci poręcznej walizki będziemy miały więcej swobody i łatwiej zapanujemy nad bagażem, co pozytywnie wpłynie także na naszą prezencję. Ubrania w podróży służbowej Podróżując w interesach, należy upewnić się, czy spakowałyśmy wystarczająco dużo ubrań. Najczęściej delegacje nie trwają dłużej niż trzy dni – co oznacza, że nie potrzebujemy więcej niż pięć sztuk garderoby – wystarczą eleganckie spodnie, spódnica, biała koszula, żakiet oraz sukienka koktajlowa na wieczorną kolację. Każdy z tych elementów można łączyć ze sobą w różnych kombinacjach, więc nawet gdy wyjazd niespodziewanie się wydłuży, wciąż możemy zaskakiwać swoim wspaniałym i modnym wyglądem. Buty Uwaga na nogi! Będąc w podróży służbowej, oprócz obowiązkowych czarnych szpilek należy spakować proste i wygodne buty, które można nosić zarówno do spodni, jak i do spódnicy czy koktajlowej sukienki. Idealnym wyborem będą modne w tym sezonie sztyblety lub skórzane baleriny. Akcesoria i dodatki Biżuteria? O tak! To prawdziwy modowy sojusznik każdej kobiety biznesu. Warto spakować takie dodatki, które będą pasowały do wszystkich kombinacji ubrań. Biżuteria nie zajmuje dużo miejsca, dlatego nie trzeba się ograniczać. Z pewnością przydadzą się drobne kolczyki i elegancka broszka w ciągu dnia oraz spektakularny naszyjnik na wieczór. Niepodważalnym must have każdej aktywnej zawodowo kobiety jest zegarek – klasyczny, z okrągłą, złotą kopertą i paskiem z wysokiej jakości skóry. Czas wolny Wyjazdy służbowe to nie tylko praca. Często hotele oferują zapracowanym podróżnikom oferty specjalne, które pozwalają na chwilę relaksu i regenerację po intensywnych spotkaniach oraz konferencjach, dlatego warto mieć ze sobą strój kąpielowy, który umożliwi nam skorzystanie z przyhotelowego basenu, sauny lub jacuzzi. Kosmetyki Szczoteczka i pasta do zębów, szampon, żel pod prysznic, balsam do ciała, krem do twarzy, zestaw do makijażu i płyn do jego zmycia, a także uwodzicielskie perfumy – żadnej z tych rzeczy nie może zabraknąć w podróżnej kosmetyczce, dlatego warto zainwestować w organizer lub kuferek podróżny, które pomieszczą wiele kosmetyków, nie zajmując przy tym zbyt dużo miejsca w walizce. Do kosmetyczki warto także dorzucić opakowanie tabletek przeciwbólowych – ból głowy po intensywnej pracy jest częstą przypadłością osób podróżujących służbowo… Pakiet podstawowy do pracy Na szczycie listy, oczywiście, nasz najlepszy przyjaciel – służbowy telefon komórkowy, o którym nie można zapominać. Telefony komórkowe zawierają wszystkie niezbędne podczas podróży kontakty, są naszymi kalendarzami, terminarzami, notatnikami oraz podstawowym środkiem komunikacji, dlatego trzeba pamiętać także o ładowarce! W przypadku podróży do kraju, w którym napięcie w gniazdku różni się od krajowego (np. Wielkiej Brytanii), należy wziąć ze sobą odpowiedni adapter. Pakiet podstawowy do pracy będzie kompletny wyłącznie z laptopem lub tabletem – obowiązkowo zsynchronizowanym z danymi z naszego komputera stacjonarnego. Komputer przyda się nie tylko w pracy – możemy także zaopatrzyć go w plan odwiedzanego miasta lub książkę w postaci ebooka. Przydatny w podróży służbowej może okazać się również dyktafon. Należy jednak pamiętać, aby przed włączeniem urządzenia zapytać o prawo do nagrywania prezentacji i przemówień. Dzięki rejestratorowi dźwięku można samodzielnie odsłuchiwać notatki głosowe lub podzielić się materiałami ze współpracownikami bądź z szefostwem po powrocie z delegacji. Pendrive lub kabel USB przyda się w momencie wymiany danych między partnerami biznesowymi albo w przypadku przedstawiania prezentacji na sali konferencyjnej. Aktówka Na spotkania trudno chodzić z walizką, dlatego warto dodatkowo zabrać ze sobą podręczną aktówkę, do której możemy schować materiały służbowe, ale także paszport, dokumenty tożsamości, notatnik, tablet oraz telefon komórkowy. Aktówka ponadto doda naszemu wizerunkowi klasy. Z odpowiednią teczką będziemy wyglądały rzeczowo i profesjonalnie. Karta kredytowa W osobnym, antykradzieżowym etui warto schować zapasową kartę kredytową na wypadek niespodziewanych wydatków: nieco droższej niż przewidywałyśmy kolacji biznesowej, awarii laptopa lub konieczności przebukowania biletu lotniczego. Podróż służbowa może przynieść wiele niespodzianek, zarówno tych przyjemnych, jak i takich, których wolałybyśmy uniknąć, dlatego musimy być przygotowane na wszystko. Udanych podróży służbowych!
Must have na służbowy wyjazd. Czego nie może zabraknąć w twojej walizce?
Osoby, które kupują tablet, zapewne zastanawiają się, czy nie warto go doposażyć w zewnętrzną, fizyczną klawiaturę. Jeśli tabletu używamy wyłącznie do grania i przeglądania zdjęć – wirtualna klawiatura w zupełności wystarczy. Co jednak, gdy na tablecie będziemy chcieli np. pisać e-maile lub długie teksty? Wady klawiatury wirtualnej Nie ma się co oszukiwać, wirtualna klawiatura, która jest wyświetlana na ekranie tabletu, nie dość, że zmniejsza obszar roboczy, to w dodatku jest mało praktyczna. Podstawowym problemem jest fakt, że w odróżnieniu od standardowych klawiatur, rozwiązania wirtualne nie oferują nam wyczuwalnych klawiszy pod palcami. Na zwykłej klawiaturze, kiedy już dobrze poznamy jej układ i kształt przycisków, możemy pisać nawet z zamkniętymi oczami. Klawiatura na ekranie tego nie oferuje, więc nie będziemy wiedzieli, że np. podczas pisania omsknął nam się palec na inny klawisz. Niestety, ale ciężko jest uzyskać wprawę, która pozwoliłaby na tak samo szybkie pisanie na klawiaturze wirtualnej, co na fizycznej. A może jednak wirtualna wystarczy? Jak już wspominałem na początku, zakup klawiatury zewnętrznej jest zbędny, gdy jedyne, co wpisujemy na tablecie, to adresy stron www lub krótkie wiadomości. Jednak wiele osób używa tabletu w zastępstwie laptopa, pisząc na nim długie teksty. W takim przypadku klawiatura zewnętrzna będzie bardzo przydatna, bo nie tylko poprawi naszą wygodę, ale także wydajność pisania. Jak dobrać odpowiedni sprzęt? Wśród firm sprzedających tablety są też takie, które sprzedają od razu całe zestawy – tablet + klawiatura (np. Overmax QualCore 1010, Goclever Combo lub Modecom FreeTAB 1002). Taki zakup jest dobrym rozwiązaniem, głównie z dwóch względów: Nie musimy się martwić o osobny zakup klawiatury, tylko od razu dostajemy cały zestaw, zapakowany w jeden karton. Odpada kwestia ewentualnej niekompatybilności klawiatury z tabletem. Dla przykładu – nie wszystkie tablety obsługują USB OTG, co jest warunkiem koniecznym, aby podłączyć klawiaturę przewodową. Naturalnie, możemy także kupić osobno tablet oraz klawiaturę. W tym przypadku pojawia się pytanie: „Czy wybrać klawiaturę przewodową, czy bezprzewodową?”. W tej kwestii nie musimy się oczywiście zbyt mocno zastanawiać, ponieważ najlepszym wyjściem jest klawiatura bezprzewodowa. Tego typu sprzęty działają w oparciu o technologię Bluetooth, obecną praktycznie w każdym dostępnym u sprzedawców tablecie. Takie rozwiązanie stwarza także dodatkowe możliwości, a mianowicie wraz z klawiaturą drogą bezprzewodową możemy również podłączyć myszkę. W takim przypadku zwykły tablet możemy nieomal przeobrazić w laptopa, na którym da się wykonać całą masę prac biurowych. W sklepach możemy też znaleźć klawiatury przewodowe, podłączane najczęściej do portu USB. Musimy w takim przypadku uważać, aby tablet posiadał wsparcie dla wspomnianego wcześniej standardu USB OTG. Tego typu klawiatury są często sprzedawane wraz z poręcznym etui, które po złożeniu stanowi wręcz jedną całość z tabletem. Zaletą takiego rozwiązania z pewnością jest fakt, że przewodowa klawiatura nie potrzebuje osobnego zasilania, ponieważ niezbędną energię czerpie z baterii tabletu. Co wybrać? Tę decyzję musimy już podjąć sami, w ramach własnych potrzeb. Oferta klawiatur (i myszek) jest ogromna, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Osobiście doradzałbym jednak nieco droższe, ale bardziej funkcjonalne – klawiatury bezprzewodowe.
Czy warto kupić klawiaturę do tabletu?
Najtańsze zestawy głośnomówiące można kupić już za kilkadziesiąt złotych. To zazwyczaj bardzo proste urządzenia, które pozbawione są wielu praktycznych funkcji wpływających m.in. na jakość rozmów i komfort obsługi. Zanim wybierzemy najtańszy model, warto sprawdzić, co oferują bardziej rozbudowane zestawy i ocenić, czy stosunek ceny do jakości usprawiedliwia ich zakup. Parrot MINIKIT Neo 2 HD Parrot MINIKIT Neo 2 HD już na pierwszy rzut oka sprawia bardzo dobre wrażenie. Jego obudowę wykonano z wysokiej jakości materiałów, a całość została dokładnie spasowana. Równie wysoki poziom prezentują parametry techniczne. Możemy liczyć m.in. na nienaganną jakość dźwięku, rozbudowaną funkcję obsługi głosowej i bardzo wydajny akumulator o pojemności 1000 mAh. Pozwala on na około 4000 godzin czuwania albo 10 godzin rozmów. W komplecie otrzymujemy ładowarkę samochodową i kabel USB. Parrot MINIKIT Neo 2 HD dostępny jest na Allegro już od 254 zł. Nokia CK-100 Zestaw głośnomówiący Nokia CK-100 to już kultowy model, który premierę miał parę ładnych lat temu. Mimo długiego stażu na rynku wciąż stanowi ciekawą propozycję, a jego ceny na Allegro spadły do takiego poziomu, że mieści się w założonym budżecie. Warto zaznaczyć, że model ten oprócz technologii Bluetooth wykorzystuje złącze ISO. W komplecie otrzymujemy więc centralkę z okablowaniem, które należy wpiąć w instalację radiową. Dzięki temu głos rozmówcy usłyszymy w głośnikach fabrycznego systemu audio. Sterowanie funkcjami zestawu odbywa się za pomocą przewodowego pilota. Nokia CK-100 kosztuje na Allegro 296 zł. Jabra FREEWAY Model FREEWAY to najbardziej zaawansowany zestaw głośnomówiący firmy Jabra. Jego znakiem rozpoznawczym są trzy głośniki wyposażone w funkcję wirtualnego dźwięku przestrzennego. W praktyce pozwoli to na prowadzenie rozmów w bardzo wysokiej jakości, a dzięki technologii podwójnego mikrofonu do naszego rozmówcy nie dotrą żadne szumy z otoczenia. Za sprawą wbudowanego nadajnika FM dźwięk można również przekierować bezpośrednio na fabryczny system audio samochodu. Z dodatkowych funkcji warto wymienić czujnik ruchu, który automatycznie włącza i wyłącza urządzenie, komunikaty głosowe oraz sterowanie komendami. Jabra FREEWAY dostępna jest na Allegro od 289 zł. Parrot MINIKIT+ Zestaw głośnomówiący Parrot MINIKIT+ może pracować jednocześnie z dwoma telefonami i jest w stanie zapamiętać 10 sparowanych urządzeń. Obsługę ułatwia zaawansowana funkcja wybierania głosowego, która w połączeniu z automatyczną synchronizacją książki telefonicznej pozwala na szybkie i komfortowe nawiązywanie połączeń. Dla wielu osób istotny jest też wygląd i w tym przypadku na pewno się nie zawiodą. Parrot MINIKIT+ ma smukłą obudowę z elementami połyskującego plastiku, więc dobrze komponuje się z każdym wnętrzem. Kolejnym atutem jest atrakcyjna cena – standardowo już od około 200 zł. W dniu pisania tego artykułu można go było jednak nabyć w promocji za 169 zł. Jabra TOUR Najtańszym modelem w zestawieniu jest Jabra TOUR. To przedstawiciel średniego segmentu tego producenta, który oferuje dźwięk w jakości HD. W urządzeniu zastosowano mikrofon HD Voice, eliminujący wszystkie negatywne efekty znane z tanich zestawów głośnomówiących. Podczas codziennej eksploatacji na pewno docenimy też komunikaty i sterowanie głosowe, co praktycznie eliminuje konieczność angażowania rąk do obsługi połączeń. Według zapewnień producenta maksymalny czas czuwania wynosi 60 dni, natomiast czas rozmów to około 20 godzin. Kolejnym z atutów tego modelu jest nowoczesna stylistyka. Połączenie kolorów czarnego i srebrnego oraz wyeksponowanie głośnika daje bardzo ciekawy efekt. Zestaw Jabra TOUR można kupić na Allegro już od 150 zł. Wielu kierowców mimo posiadania zestawu głośnomówiącego nadal korzysta z telefonu, trzymając go przy uchu. Zazwyczaj jest to spowodowane tym, że nabyli najtańsze urządzenia, które są kłopotliwe w obsłudze, nie zapewniają wysokiej jakości dźwięku, a nawet zrywają połączenie z telefonem. Przydatność takiego gadżetu jest mocno dyskusyjna, dlatego lepiej zainwestować w nieco droższy, ale markowy sprzęt.
Zestawy głośnomówiące do 300 zł
Zbilansowana dieta ma ogromny wpływ na nasze zdrowie. Powinniśmy pamiętać o tym, żeby codziennie sięgać po świeże owoce i warzywa: to one zawierają wiele witamin i minerałów, które są niezbędne dla zachowania dobrej kondycji. Warzywa i owoce można wkomponować w dietę w formie soków. Dają one możliwość łączenia wielu produktów naraz. Dzięki temu stworzymy ciekawą kompozycję witaminową i smakową. Poza sokowirówkami i profesjonalnymi wyciskarkami jest kilka gadżetów, które mogą zainteresować każdego miłośnika soków. Zwykły wyciskacz z cytrusów Podstawowy sprzęt każdego sokomaniaka – wyciskacz do cytrusów. Mimo tego, że to bardzo proste urządzenie – wybór modeli jest naprawdę ogromny. Szklany wyciskacz to prawdziwa klasyka, jednocześnie jest on bardzo wygodny i łatwy do umycia. Oczywiście rynek oferuje wiele odmian wykonanych z plastiku: z lejkiem, sitkiem, dodatkowym pojemnikiem. Bardzo stylową opcją jest prasa do wyciskania cytrusów. Taki gadżet przyda się zwłaszcza tym, którzy uwielbiają właśnie tego typu soki. Przygotowanie napoju zajmuje niewiele czasu. Wyciskarka wyposażona została w sitko, dzięki czemu do soku nie dostaną się pestki. Czasami potrzebujemy stosunkowo niewielkiej ilości soku, np. gdy chcemy doprawić danie z ryby. Na rynku można kupić specjalne końcówki – wyciskacz w formie sprayu. Ostrą część wbijamy w owoc i możemy delikatnie i równomiernie spryskać na przykład sałatkę. Dostępne są dwa rozmiary takich spryskiwaczy – mniejszy do cytryny czy limonki oraz większy do pomarańczy i grejpfrutów. Pamiętajmy – sok z cytrusów jest najczęściej podstawą różnych koktajli, dlatego dobry wyciskacz zawsze może się przydać w domu. Szklany bidon Szklane pojemniki stają się coraz popularniejsze – trwałe i co ważne, szkło nie wchodzi w reakcję z żywnością. Oczywiście możemy kupić także szklany bidon na sok. Będzie on odrobinę cięższy i mniej wytrzymały na obicia, ale do tego można się przyzwyczaić. Ozdobne słoiki box:offerCarousel Świeżo wyciskany sok to wspaniały pomysł na element imprezowego menu. Możemy przygotować różne wersje kolorystyczne, czym zachwycimy gości. Soki warto podać w ozdobnych słoiczkach z wieczkiem z dziurką, do którego wkładamy słomkę. Jest to pomysł bardzo zdrowy i wspaniale wyglądający na imprezowym stole. Bidon Świeżo wyciskany sok możemy zabrać do pracy czy na uczelnię. Wystarczy wyposażyć się w odpowiedni pojemnik – bidon. Najlżejszy jest ten wykonany z plastiku. Ważne, aby znaleźć pojemnik, który wykonany jest z wysokiej jakości tworzywa. Dostępna jest cała gama kolorystyczna i wymiarowa. Bidony mogą być przystosowane do przymocowania ich do roweru, mogą też posiadać specjalny uchwyt, który umożliwi przypięcie do plecaka. Bidon z wkładem Dobra opcja na upalne dni – bidon z wkładem na lód lub owoce. Dzięki temu możemy się cieszyć smacznym sokiem, który będzie miał odpowiednią temperaturę. Mała rada, do wkładu możemy włożyć kostki zamrożonego uprzednio soku, dzięki temu nie rozcieńczymy napoju. Do środka można też włożyć zamrożone owoce, np. plasterki cytryny. Bidon z wyciskaczem do cytrusów Dwa w jednym, sok możemy wyciskać od razu do bidonu. Dzięki temu nie zabrudzimy dwóch naczyń. Wyciśniętej połówki cytryny nie musimy wyciągać. Jest to ciekawa opcja dla tych, którzy lubią wody smakowe. Najcenniejsze jest to, że samodzielnie przygotowany napój pozbawiony jest sztucznych dodatków, cukru i słodzików. Bidon dla dzieci Dzieci bardzo często potrzebują zachęty do wypicia soku, a nie słodkiego, gazowanego napoju. Taką zachętą może być kolorowy, ozdobiony postaciami z bajek bidon. Pojemniki dla dzieci wyposażone są w system łatwego otwierania i, co ważne, nie przeciekają. Sok jest świetnym dodatkiem do drugiego śniadania. Słomki i inne gadżety Jeżeli sok ma być jednym z bohaterów na przykład karnawałowej domówki z przyjaciółmi, warto postarać się o kilka ozdobnych gadżetów. Podstawa są słomki: papierowe, w kropki, w różnych kolorach i kształtach. Do owocowych soków i koktajli podawanych na różnych uroczystościach, śmiało można wykorzystać ozdoby do drinków: palemki, mieszadełka, owoce nakładane na słomkę. Warto wprowadzić świeżo wyciskane soki do codziennego menu. Zdrowe, kolorowe oraz proste do przygotowania i do zabrania ze sobą. Pamiętajmy – sok jest jedną z zalecanych porcji warzyw i owoców do spożycia w ciągu dnia!
Gadżety dla miłośników świeżych soków
Studio Techland przygotowało w tym roku kolejną grę związaną z tematyką apokalipsy zombie. „Dying Light” nie jest jednak kontynuacją udanego „Dead Island”. Polscy programiści odpowiedzialni za ten tytuł postanowili podejść do tematu żywych trupów nieco inaczej. Techland to polskie studio tworzące gry komputerowe, które odniosło już wiele sukcesów w branży, a w ich produkcje grają gracze z całego świata. „Dying Light” to najnowsze dzieło firmy z kraju nad Wisłą. Akcja ukazana jest w perspektywie pierwszoosobowej, a do dyspozycji gracza oddana jest „piaskownica” w postaci całego ogarniętego zarazą miasta. „Dying Light” nie jest kontynuacją „Dead Island” Chociaż studio Techland ponownie wzięło na tapetę tematykę zombie, to ich najnowsza gra nie jest związana z „Dead Island”. W „Dying Light” przedstawiony jest zupełnie inny świat. Akcja gry toczy się w mieście Harran na terytorium Turcji. Gracz zostaje rzucony w sam środek miasta opanowanego przez żywe trupy. Władze w desperackim akcie ratowania reszty świata przed zarazą zdecydowały się na całkowitą kwarantannę. Wokół Harran wybudowano mur, przez który nie da się przebić. Tajna misja Zadaniem gracza jest odnalezienie dokumentów w opanowanym przez zombie mieście. Jego misja jest kluczowa, a jej powodzenie da ludzkości szansę walki z zarazą. Bohater po przybyciu do miasta musi odnaleźć ocalałych ludzi i połączyć z nimi siły, jeśli chce mieć jakiekolwiek szanse na powodzenie. Po wykonaniu pierwszych misji bazą wypadową gracza zostaje Wieża w środku miasta. To tam można się schronić, uzupełnić zapasy i planować kolejne działania. Gracz szybko dołącza do oddziału, którego zadaniem jest przeczesywanie opanowanych przez zombie ruin w poszukiwaniu pożywienia i ekwipunku. Jak nie zostać zombie? W „Dying Light” twórcy zdecydowali się na wywarcie presji czasu na graczu. Bohater zostaje zarażony wirusem i potrzebuje specjalnego leku, aby opóźnić rozwój infekcji. W celu jego zdobycia oddziały zwiadowców muszą dotrzeć do punktu zrzutu zaopatrzenia przed przeciwnikami z frakcji kierowanej przez złowieszczego Raisa. Polska gra należy do gatunku open world, a miasto Harran jest „piaskownicą”. To do gracza należy decyzja, czy postanowi podążać linearną ścieżką wytyczoną przez wątek fabularny, czy też będzie wykonywał misje poboczne. Dodatkowych aktywności i opcjonalnych zadań do wykonania jest w „Dying Light” mnóstwo. Efektowna walka Akcja w „Dying Light” przedstawiona jest z perspektywy pierwszoosobowej. Duży nacisk postawiony został na ciekawy system poruszania się po Harran, dzięki czemu dzięki sprytnej ucieczce można unikać konfrontacji. Bohater zwinnie omija kolejne przeszkody w miejskiej dżungli. Wraz z wykonywaniem kolejnych zadań gracz dostaje dostęp do różnych umiejętności. Oprócz zwiedzania kolejnych lokacji gracz musi walczyć z zarażonymi wirusem ludźmi. W tym celu można wykorzystywać rozmaite przedmioty znalezione w Harran, w tym rurki, belki itp. Każdą z improwizowanych broni można dodatkowo ulepszyć na kilka sposobów. Dostęp do broni palnej pojawia się później, ale to nie przeszkadza w czerpaniu przyjemności z rozgrywki. Gra nie pozwala się nudzić za sprawą różnorodności wyposażenia, lokacji, misji pobocznych oraz rodzajów zombie do eksterminacji. Rozgrywka w „Dying Light” daje wiele frajdy, a tytuł ma wzorową oprawę audiowizualną. Na uwagę zasługuje tryb kooperacji, który pozwala graczom wspólnie przemierzać Harran i walczyć z zombie. Oprócz wersji na komputery osobiste „Dying Light”można kupić w wersji na konsole Xbox One oraz PlayStation 4. Wymagania systemowe „Dying Light” Minimalne: * System operacyjny: 64-bit Windows 7/Windows 8/Windows 8.1 * Procesor: Intel Core i5-2500 3.3 GHz/AMD FX-8320 4.0 GHz * Pamięć: 4 GB RAM * Karta graficzna: GeForce GTX 560/Radeon HD 6870 * Miejsce na dysku: 40 GB dostępnej przestrzeni Zalecane: * System operacyjny: 64-bit Windows 7/Windows 8/Windows 8.1 * Procesor: Intel Core i5-4670K 3.4 GHz/AMD FX-8350 4.0 GHz * Pamięć: 8 GB RAM * Karta graficzna: GeForce GTX 780/Radeon R9 290 lub lepsza * Miejsce na dysku: 40 GB dostępnej przestrzeni Dostępność Gra „Dying Light” dostępna jest na: PC, PS3, PS4, Xbox360, XboxOne. Źródło okładki: www.techland.pl
„Dying Light” – recenzja
Mieści mapy, niedojedzone kanapki, rękawice robocze i parę starych okularów. Czasem pohuśta się w nim cieknąca puszka po napoju, czasem inne śmieci. Schowek w aucie ma ciężkie życie i co jakiś czas powinniśmy pomyśleć o jego czyszczeniu i renowacji. Zacznijmy od tego, że w autach są różne rodzaje schowków i różnie je traktujemy. Standardowe są: w desce rozdzielczej po stronie pasażera, jeden centralny – czasem otwarty, czasem zamykany – oraz kieszenie w drzwiach. Oprócz tego bywają jeszcze szufladki lub wnęki w konsoli centralnej, schowki na okulary umieszczane w okolicach lusterka. Kierowca też na ogół ma gdzieś pod ręką jakieś miejsce na drobiazgi. I w sumie nie ma w tym nic dziwnego, że we wszystkich lądują różne rzeczy, niekiedy ostre lub brudne. Lepiej, żeby latały po schowku, niż po wnętrzu auta. Co jakiś czas warto jednak postarać się o doczyszczenie zakamarków. Odkurzanie i mycie Po pierwsze, wszystkie schowki należy opróżnić z zalegających w nich drobiazgów. To pozwoli nam się pozbyć śmieci, rzeczy zbędnych lub zużytych. Przegląd zawartości to jedno, drugie powinno być dokładne odkurzenie każdego schowka. W ten sposób pozbędziemy się okruchów, papierków i kurzu. Schowki często są za wąskie i ciasne i nie zmieści się w nich końcówka standardowego odkurzacza ze stacji czy domowego. Warto więc mieć samochodowy odkurzacz, zasilany z gniazda zapalniczki. Świetna jest opcja zasilania z sieci, ze zwykłego kontaktu. Najważniejsze jednak, że odkurzacze samochodowe często mają dodatkowe elastyczne rurki z różnymi końcówkami, które pozwalają dotrzeć nawet tam, gdzie nie dotrzemy ręką ze szmatką. Warto zatem sięgnąć właśnie po jeden z takich modeli. Ich ceny mieszczą się w granicach od kilkudziesięciu do stu kilkudziesięciu złotych. Po odkurzeniu schowka warto wyczyścić go na mokro. Na początek wystarczy przeciągnąć wilgotną szmatką, ewentualnie z niewielką ilością detergentu, najlepiej do czyszczenia plastików na mokro. W ten sposób pozbędziemy się wierzchniej warstwy brudu. Jeśli jest niewielka, to powinno wystarczyć. Jeśli szmatka będzie brudna, czynność powtórzmy parę razy. Warto zauważyć, że plastiki w aucie często wyglądają na dość czyste, choć w praktyce może być inaczej, dlatego początkowe mycie może pokazać ich rzeczywisty stan. Następnie warto sięgnąć popłyn do czyszczenia kokpitu lub piankę do tego samego celu. Według mnie zawsze lepiej wybierać środki dające matowy efekt, lśniące plastiki wyglądają nieco mniej elegancko, a przy okazji mogą przeszkadzać w słoneczne dni. Do aplikacji i czyszczenia idealnie nadadzą się ściereczki z mikrofibry. Ich największą zaletą jest to, że doskonale zbierają brud i nie pozostawiają żadnych włókien. Naprawa drobnych uszkodzeń Część samochodowych schowków, zwłaszcza umieszczonych w tunelu centralnym, jest od wewnątrz pokryta cienką warstwą gumy. Świetne rozwiązanie, póki nie zacznie się psuć i przecierać. Wtedy wygląda jak łuszcząca się jaszczurka. Ale i na to jest dobry sposób. Przede wszystkim musimy się pozbyć resztek tejże gumy. Można ją po prostu zetrzeć, można też użyć szmatki zmoczonej w ciepłej lub gorącej wodzie albo czyścika parowego – guma lepiej schodzi pod wpływem ciepła. Po wyczyszczeniu i odtłuszczeniu powierzchni można ją spryskać środkiem o nazwie Plasti Dip lub inną „gumą w spreju”, czyli po prostu natryskiwaną powłoką gumową. To koszt od ok. 30 do 70 zł za małą puszkę, która w zupełności wystarczy na odnowienie całego wnętrza schowka. Gumę w spreju dostaniemy w różnych kolorach, możemy więc nawet zaszaleć i nieco ożywić wnętrze auta. Plasti Dip jest oferowany również w zestawach z rozpuszczalnikiem, który pomaga pozbyć się resztek starej gumy. Ciekawym pomysłem, choć wymagającym nieco więcej pracy i precyzji, jest wyklejenie wnętrza schowka. Idealnie nadają się do tegofolie z efektem flocka– czyli przypominające w dotyku zamsz. Wyklejony w ten sposób schowek wygląda świetnie.
Jak odnowić schowek samochodowy?
Biznes gastronomiczny wcale nie musi wiązać się z koniecznością wynajmu bardzo drogiego lokalu. Coraz więcej osób inwestuje w food trucki – mobilne restauracje szybkiej obsługi. W ostatnich latach są one coraz bardziej popularne. Organizowane są również festiwale, w których te auta biorą udział. Jak buduje się food trucka? Jaki samochód nadaje się do pełnienia roli mobilnej restauracji? O czym trzeba pamiętać? Food trucki przez wielu specjalistów uważane są za przyszłość branży małej gastronomii. Moda na te samochody przyszła do Polski z Zachodu. Food truck ma szereg zalet – jest o wiele tańszy niż otwarcie własnego lokalu, można nim jeździć na wiele imprez, a poza tym pozwala na samodzielne prowadzenie działalności bez konieczności zatrudniania dużego personelu. Nie trzeba też płacić bardzo dużych pieniędzy za wynajem miejsca do prowadzenia działalności. Są też i wady. Kupno auta i jego przebudowa również wymagają dużych nakładów finansowych. Można oczywiście zakupić auto używane. Samochód musi zostać przygotowany do prowadzenia działalności zgodnie z wymogami sanepidu. Co oczywiste, trzeba też opłacać ZUS, podatki, koszty reklamy, jak również koszty utrzymania samochodu (paliwo, serwisowanie, OC, AC). Do pełnienia funkcji food trucka najczęściej wybiera się auta mające nie więcej niż 3,5 tony ładowności. To w zupełności wystarcza, a taki samochód można prowadzić zgodnie z prawem, posiadając zwykłe prawo jazdy kategorii B. Poza tym wybór większego samochodu będzie wiązał się z trudnościami w parkowaniu. A przecież food truck będzie musiał czasami stanąć w centrum miasta, pod centrum handlowym albo na pasażu w kurorcie wypoczynkowym. Najważniejsza rzecz to oczywiście pomysł. Co trzeba wziąć pod uwagę przed rozpoczęciem tego rodzaju działalności? * Jaki rodzaj dań będzie serwowany w aucie? Czy na takie dania znajdą się chętni? I czy będzie ich tylu, aby móc się utrzymać? * Czy food truck zapewni odpowiednie możliwości techniczne do przygotowywania tego rodzaju dań, jak również bezpiecznego przechowywania składników do ich przyrządzenia? * Jaki będzie koszt oferowanych gotowych dań? Czy będzie on atrakcyjny dla potencjalnych nabywców? * Gdzie znaleźć chętnych na serwowane potrawy? * Fajna nazwa, a do tego odpowiedni wygląd pojazdu – to również bardzo ważne. * Jaki samochód wybrać? * Jakie urządzenia i wyposażenie będą potrzebne? * Jak rozplanować wnętrze auta, aby można było pracować (w miarę) komfortowo? Jeśli już wiemy, co chcemy serwować, gdzie, za ile i jak to reklamować, możemy przystąpić do kwestii zakupu samochodu. Przyszły właściciel mobilnej restauracji ma do wyboru następujące rozwiązania: * Kupno nowego lub używanego food trucka * Kupno nowego auta i jego przebudowa na food truck * Kupno używanego auta i jego przebudowa na food truck. W tym artykule skoncentrujemy się na dwóch ostatnich sytuacjach. Kupujemy nowe auto, które będzie pełnić rolę food trucka Jak wspomnieliśmy wcześniej, w roli food trucków najlepiej sprawdzają się auta o ładowności do 3,5 tony – vany/furgony z dwu- lub trzyosobową kabiną. Wszystkie sprzedawane w Polsce auta będą wyposażone w silnik diesla. Warto pamiętać o tym, że coraz więcej miast w Europie (w tym i w Polsce) planuje wprowadzenie zakazu wjazdu do centrów dla pojazdów z silnikami diesla. Jeśli zatem planujemy pracować w centrum miasta, możemy mieć w przyszłości spory problem. Nieliczne samochody dostępne są z napędem elektrycznym, jednak takie auta są horrendalnie drogie i ich zakup nie ma jakiegokolwiek ekonomicznego uzasadnienia. Nabywając nowe auto, warto wykupić dla niego pakiet ubezpieczenia AC. Co mamy do wyboru i za ile? * Ford Transit VAN 2.0 TDCi 105 KM – od 116500 zł * Citroen Jumper Furgon 2.0 HDi 110 KM – od 112000 zł * Volkswagen Crafter Furgon Trendline z wysokim dachem 2.0 TDI 140 KM – od 126000 zł * Renault Master – średni, wysoki – 2.3 dCi 150 KM – od 118500 zł * Fiat Ducato Furgon – 2.0 MJ 115 KM – od 96000 zł. Podane ceny są cenami wyjściowymi podstawowych wersji. Trzeba będzie dopłacić za co najmniej kilka opcji, w tym za ubezpieczenie i niektóre elementy wyposażenia. Kupujemy używane auto, które będzie pełnić rolę food trucka Koszty zakupu nowego samochodu dostawczego są bardzo wysokie. Nic zatem dziwnego, że wiele osób decyduje się na rozpoczęcie działalności, której „kręgosłupem” będzie auto używane. W cenie od 15 do 30 tys. zł możemy kupić: * Renault Master z 2011 roku – 23900 plus VAT * Peugeot Boxer z 2012 roku – 28000 zł * Mercedes Benz Sprinter z 2006 roku – 24000 zł * Fiat Ducato z 2013 roku – 24000 zł plus VAT * Opel Movano z 2007 roku – 27500 zł * Volkswagen LT z 2000 roku – 15500 zł * Citroen Jumper z 2007 roku – 23000 zł. W cenie do 15 tys. zł możemy znaleźć takie auta, jak: * Mercedes Sprinter 312 z 1999 roku – 7000 zł * Volkswagen LT z 1999 roku – 15000 zł * Iveco Daily z 1994 roku – 8000 zł * Opel Movano z 2001 roku – 10000 zł. Auta są dużo tańsze, jednak trzeba będzie liczyć się z całym szeregiem wydatków. Podstawowy koszt to serwis przywracający samochodowi pełną sprawność. Obejmuje on: * Wymianę wszystkich płynów eksploatacyjnych – oleju silnikowego wraz z filtrem, oleju przekładniowego w skrzyni biegów, płynu hamulcowego, płynu chłodniczego, oleju hydraulicznego w układzie wspomagania, oleju w wałach napędowych * Wymianę wszystkich filtrów – powietrza, oleju, paliwa, kabinowego, skrzyni biegów itd. * Kompletny serwis klimatyzacji * Wymianę tarcz i klocków hamulcowych * Montaż nowego napędu rozrządu z pompą cieczy chłodzącej oraz paska wieloklinowego; możliwe są tutaj dodatkowe wydatki związane z elementami towarzyszącymi napędu rozrządu, takimi jak koła pasowe i napinacze * Zakup nowych wycieraczek, żarówek i zapewne akumulatora * Zakup nowego ogumienia – rzadko kto sprzedaje auto z nowymi oponami. Największym wrogiem aut dostawczych jest korozja. Samochody, o które właściciele nie dbali, mogą mieć poprzeżerane na wylot elementy nadwozia (ściany, drzwi, mocowania drzwi), podłogę w kabinie kierowcy, a nawet ramę stalową, na której całe auto jest zbudowane. Takich aut nie warto kupować. Korozji prawdopodobnie nie uda się już zatrzymać. Naruszenie elementów nośnych powoduje, że auto nie zapewnia minimalnego bezpieczeństwa. Pamiętajmy, że mamy do czynienia z silnikiem diesla. To oznacza, że prawdopodobnie będziemy zmuszeni do dużych inwestycji. Wrażliwe elementy to: * Układ wtryskowy – wtryskiwacze lub pompowtryskiwacze * Pompy wtryskowe lub pompy wysokiego ciśnienia Common Rail Turbosprężarka * Dwumasowe koło zamachowe wraz ze sprzęgłem Zawór recyrkulacji spalin EGR * Katalizator * Filtr cząstek stałych DPF lub FAP. Koszty naprawy mogą iść w tysiące złotych. Trzeba też liczyć się z szeregiem innych potencjalnych problemów, typowych dla zużytych aut dostawczych, takich jak: * Nieszczelny tylny wał napędowy (wycieki oleju) * Zużyta przekładnia kierownicza * Uszkodzone zawieszenie * Zniszczone mocowania drzwi w przestrzeni ładunkowej. Kiedy auto będzie w pełni gotowe i sprawne, warto dokładnie zabezpieczyć jego wnętrze i podwozie przed korozją. Po co? Aby w ciągu najbliższych kilku lat nie trzeba było rozbierać całego wyposażenia, by dostać się do przeżartych blach. Doposażenie auta typu food truck Samochód, nowy albo używany, warto też doposażyć w kilka potrzebnych elementów. To na przykład lokalizator GPS, zabezpieczający pojazd przed kradzieżą, nawigacja samochodowa oraz webasto – układ ogrzewania postojowego, ogrzewający kabinę kierowcy i przestrzeń, w której prowadzona będzie praca personelu. W autach tej wielkości zazwyczaj stosuje się układ ogrzewania postojowego tzw. wodny, ale może być też powietrzny, jak w ciężarówkach. Samochód jest – czas przeobrazić go w food truck Co musi bezwzględnie znaleźć się na wyposażeniu food trucka? * Moduł socjalny – umywalka i zlewozmywak ze stali nierdzewnej, zbiornik na wodę, ogrzewacz wody, pompa wody, zbiornik na ścieki, mydło i ręczniki jednorazowe. * Liczba punktów wodnych (umywalka, zlewozmywaki) jest zależna od specyfiki danej działalności – np. przy przygotowywaniu warzyw i mięsa niezbędne są dwa osobne zlewozmywaki. * Osobna szafka na środki czystości i szafa na ubrania dla personelu. * Zabudowa ładowni – pomieszczenie do przygotowywania potraw i obsługi klientów, zgodne z wymogami sanepidu – zabudowa zależna jest od rodzaju prowadzonej działalności, a dokładnie od rodzaju serwowanych dań. * Okno sprzedażowe – miejsce obsługi klienta. * Systemy wentylacji. * Źródło zasilania – własne, wewnętrzne oraz możliwość szybkiego podłączenia źródła zewnętrznego – przewodu do sieci. * Odpowiednie oznakowanie i oświetlenie zewnętrzne. Etapy budowy food trucka Spójrzmy na wszystkie najważniejsze etapy budowy mobilnej restauracji: * Przygotowanie kompletnego projektu. * Montaż ogrzewania postojowego pod maską samochodu, chyba że będzie stosowane ogrzewanie elektryczne. * Budowa instalacji elektrycznej z odpowiednio rozmieszczonymi punktami zasilania (gniazdkami) oraz z układem bezpieczników. Instalację można rozprowadzić bezpośrednio pod ściankami wewnętrznymi albo na zewnątrz, pod specjalnymi listwami ochronnymi. * Montaż systemu zasilania. Jego moc musi być odpowiednio dobrana do potrzeb energetycznych wszystkich urządzeń w kuchni, a także zewnętrznego oświetlenia, audio itd. * Źródłem zasilania jest agregat prądotwórczy – obecnie najczęściej stosuje się agregaty zasilane benzyną albo gazem LPG (niezbędne jest dodatkowe miejsce na zbiornik). Agregat musi być odpowiednio zamontowany, a także musi posiadać odpowiedni chwyt powietrza i chłodzenie. Trzeba w nim co pewien czas wymieniać elementy eksploatacyjne – filtry, olej, świece itd. Zazwyczaj najsłabsze agregaty mają moc kilkuset watów, a najmocniejsze – kilku kilowatów. Auto powinno mieć również możliwość podłączenia zasilania zewnętrznego – w trakcie targów zazwyczaj zapewnia się takie zasilanie dla aut. * Wycięcie w nadwoziu auta miejsc na okno sprzedażowe i na wyloty systemów wentylacji. Niezbędny jest montaż pokrywy okna, a także ram stalowych, które będą podstawą całej konstrukcji – zarówno ruchomego okna, jak i wentylatora czy wylotów wentylacji. * Montaż odpowiedniego pokrycia podłogi – najlepiej antybakteryjnej, łatwej do czyszczenia, zgodnej ze standardami pracy w gastronomii. * Montaż wyciszenia i ocieplenia ścian. Stosuje się tu cały szereg materiałów. Dobra jest wełna mineralna, która równocześnie ociepla i wycisza. * Montaż pokrycia ścian wewnętrznych oraz sufitu. Muszą być wykonane z łatwo zmywalnych materiałów*. * Montaż wywietrzników, wentylatora itd. * Montaż oświetlenia wewnętrznego i zewnętrznego. * Zabudowa wnętrza auta – montaż szafek na ubrania, szafek na produkty spożywcze i inne. Budowa konstrukcji mebli z kątowników stalowych albo gotowych mebli dla gastronomii. * Meble i blaty kuchenne muszą posiadać łatwo zmywalne powierzchnie – idealna do zastosowań gastronomicznych jest stal kwasoodporna. * Montaż wyposażenia kuchennego. Wyposażenie kuchenne zależne jest od tego, jaki produkt chcemy oferować. Spójrzmy na przykładowe: * Nadstawa chłodnicza – kilkanaście chłodzonych pojemników do sprzedaży lodów gałkowych – od 1800 zł * Stół chłodniczy sałatkowy z blatem (pojemność chłodni 300 l) do serwowania świeżych sałatek samodzielnie albo jako dodatku do dań mięsnych i rybnych – od 2800 zł * Szafa chłodnicza – do przechowywania mięsa i ryb oraz mrożonych warzyw – od 2500 zł * Frytownica – do przygotowywania potraw smażonych w głębokim tłuszczu – np. frytek, sajgonek, nuggetsów – gazowa 4 l od 400 zł, 6 l od 600 zł, elektryczna – od 4000 zł * Płyta grillowa – do smażenia mięs (burgerów, steków), warzyw itd. – od 1200 zł * Kuchenka gazowa jednopalnikowa – od 150 zł, czteropalnikowa – od 2800 zł * Ekspres do kawy – od 2500 zł. Wszystkie urządzenia chłodnicze muszą posiadać firmowe termometry. Ile kosztują meble gastronomiczne do wnętrza auta? * Stół przyścienny z blatem ze stali nierdzewnej – od 400 zł * Stół ze zlewem – od 750 zł * Okap przyścienny – od 700 zł. Na sam koniec zostaje przygotowanie auta z zewnątrz. Istnieje kilka możliwości: * Polakierowanie auta i nałożenie na nie reklam w formie szablonów * Pomalowanie auta przez artystów graffiti * Naklejenie na samochód reklam i logo, nadrukowanych na specjalnej folii * Oklejenie całego samochodu folią. Do przyciągnięcia klientów z pewnością przydadzą się dodatkowo stojaki reklamowe. Warto również zakupić kilka stolików z parasolami i składanymi krzesełkami. Po kompletnym wyposażeniu auta pozostaje już tylko wypełnienie odpowiedniego druku i przeprowadzenie kontroli przez sanepid. A potem możemy już serwować klientom dowolne pyszności!
Jakie auto może pełnić funkcję food trucka?
Jeśli jesienią zamierzasz kontynuować przejażdżki skuterem, nie zapomnij o ochronie dłoni. Zapewnią ją odpowiednie rękawiczki. Dla coraz szerszego grona motocyklistów koniec lata nie oznacza końca sezonu. Wręcz przeciwnie, jeździmy coraz dłużej, nawet cały rok. Aby jazda była komfortowa, a przede wszystkim bezpieczna, musimy nieco zmodyfikować nasze maszyny, a także strój. Wymieniamy więc opony letnie na deszczówki, niską szybkę na wysoką, montujemy osłony na dłonie. Przygotowujemy też kombinezon, bieliznę termiczną, kominiarki, kupujemy nawet koce grzewcze. Ale czy pamiętamy o zabezpieczeniu dłoni? Po co rękawiczki? To jasne, by chroniły! Ale przed czym: upadkami czy urazami? Nie do końca. Zadaniem rękawiczek na skuter jest zabezpieczenie dłoni i nadgarstków przed wyziębieniem. Nie ma potrzeby, by były wyposażone w najlepsze protektory czy wkładki, tak jak rękawiczki na maszyny sportowe. Jesienne rękawiczki na skuter mają po prostu sprawić, że będzie nam ciepło. Czy wiesz, że po nogach to właśnie ręce motocyklisty marzną najbardziej? Nietrudno sobie wyobrazić, jak niekomfortowo operuje się manetkami, gdy ręce sinieją i drętwieją z zimna. Pamiętaj, że przy prędkości 50 km/h odczuwalna dla motocyklisty temperatura wynosi 8 stopni mniej niż wskazują termometry. Cechy idealnych rękawic jesiennych Zakup rękawic na skuter przystosowanych do jazdy jesienią to relatywnie niski wydatek. Za modele z półki ekonomicznej zapłacimy kilkadziesiąt złotych. Jeśli szukasz czegoś markowego, licz się z wydatkiem w granicach 160 zł do nawet 400 zł. Najczęściej mamy wtedy do czynienia z produktami typowo motocyklowymi, z wszytymi ochraniaczami. Na co zwracać uwagę? 1. Długość – dla umiarkowanych zmarzluchów wystarczą kończące się tuż za nadgarstkiem, pamiętajmy jednak, że tylko długie, które można założyć na mankiet kurtki, sprawią, że wiatr nie będzie przedostawał się pod materiał; ochrony przed zimnem nie zapewnią modele bez palców. 2. Warstwa ocieplenia – przydatna szczególnie rano i późnym popołudniem oraz w chłodne, deszczowe dni; pamiętajmy, że zbyt grube mogą powodować nadmierną potliwość dłoni. 3. Materiał – jesienne rękawiczki powinny być wykonane ze skóry lub tkaniny wodoodpornej, dopuszczalne są także połączenia skóra/tekstylia; w droższych modelach znajdziemy specjalne membrany – najlepiej szukać tych z goretexu, który utrzymuje komfortową temperaturę dłoni, równocześnie zapewniając skuteczne odprowadzanie wilgoci. Przegląd ofert na każdą kieszeń Inmotion Za około 70 zł kupimy najprostsze tekstylne jesienne rękawiczki na skuter. Są gładkie, dobrze dopasowane do dłoni (pod warunkiem dobrania odpowiedniego rozmiaru), regulację zapewniają rzepy. Bardzo proste i estetyczne. Prospeed Zwolennicy rękawic skórzanych na pewno ucieszą się z oferty firmy Prospeed. Producent reklamuje je jako jesienno-zimowe ocieplane rękawice w 100% wykonane ze skóry. Wyróżnia je miękka, przyjemna w dotyku, dobrej jakości skóra, ocieplenie zapewniające skórze oddychanie, podwyższony mankiet, który chroni przed wiatrem. Model 902 posiada dodatkowo w komplecie ochraniacz przeciwdeszczowy. Cena: ok. 130 zł. box:offerCarousel Rainers Via Dla osób szukających oferty premium najlepsze będą rękawiczki hiszpańskiej marki Rainers. Model Via to rękawice wodoodporne, wiatroszczelne i oddychające, a wszystko za sprawą membrany Hipora. Dla lepszego uchwytu wewnętrzna część rękawicy została podszyta zamszem. Ochronę kostkom zapewnia wszyty pancerz z tworzywa. Cena: ok. 200 zł. Shima Unica W tym zestawieniu nie mogło zabraknąć propozycji dla płci pięknej. Kobiety zwracają uwagę na jakość, a to właśnie zapewniają rękawiczki Shima Unica. Mają subtelną linię dopasowaną do kobiecej dłoni – wydłużone palce i zwężoną okolicę śródręcza. Wyposażone w wodo- i wiatroodporną membranę NextDry. Cena: od 169 zł. box:offerCarousel Rękawice są ważnym elementem wyposażenia jesiennego motocyklisty, jednak podczas ich zakupu warto zachować rozsądek. Wydawanie kilkuset złotych można raczej uznać za zbytek, tym bardziej że na cieplejsze dni wystarczą te, których używaliśmy wiosną czy latem, a w chłodne tę samą funkcję spełnią czekające na sezon zimowy rękawice narciarskie. Można także włożyć zwykłe rękawiczki bawełniane czy softshelowe i dokupić jedynie ocieplacze lub nakładki wodoodporne. )
Rękawiczki jesienne na skuter
Walka z niepogodą jest o wiele łatwiejsza, gdy przed zimnem i deszczem chroni nas stylowy płaszcz. Od kilku sezonów coraz częstszą propozycją projektantów są płaszcze typu oversize o męskim kroju. Jak je nosić i z czym je zestawiać? Płaszcz militarny – dla buntowniczek Długie dwurzędowe płaszcze przypominające żołnierskie okrycie to propozycja idealna dla kobiet z pazurem. Nic dziwnego, że takie stroje najczęściej noszą silne, wyraziste, znane z filmów i seriali kobiece bohaterki. To w takim płaszczu biegała Milla Jovovich jako Alice w Resident Evil czy Trinity w Matrixie. To okrycie idealne dla buntowniczki, kobiety niepokornej, pewnej siebie. Żołnierski charakter płaszcza podkreśli jego kolor – zieleń, khaki czy czerń sprawią, że posiadaczka takiego płaszcza z pewnością przyciągnie liczne spojrzenia. Do tego stylu najbardziej pasują buty również stylizowane na wojskowe – wysokie kozaki, oficerki lub glany. Płaszcz będzie świetną oprawą dla stylizacji utrzymanej w jednolitej czerni. Aby jednak całość nie przybrała zbyt męskiego charakteru, warto zadbać o to, by niektóre elementy garderoby podkreślały seksapil jego właścicielki – mogą to być skórzane legginsy, biała prześwitująca koszula założona na czarną bieliznę czy wysokie obcasy w kozakach. Płaszcz jest tu głównym elementem przykuwającym spojrzenia, pozostałe dodatki powinny być więc dla niego tłem – wybierz czarną skórzaną torebkę, czarny szal i inne elementy w jednolitych kolorach. Włosy upnij lub pozostaw rozpuszczone. Jeśli chcesz przełamać wyrazisty charakter płaszcza, nie wybieraj takiego w zieleni lub czerni, tylko postaw na kolor łagodniejszy – biały, kremowy albo szary. Doda on stylizacji lekkości i elegancji. Płaszcz pudełkowy – dla fashionistek Płaszcze o kroju pudełkowym od kilku sezonów królują na światowych wybiegach. Ich krój nawiązuje do modelu popularnego w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Wersja, którą możemy spotkać współcześnie, jest jednak o wiele bardziej uproszczona i nowoczesna. Nawiązuje do modnej stylistyki retro, a jednocześnie świetnie prezentuje się jako element mody ulicznej. W przeciwieństwie do okryć militarnych, które najczęściej występują w jednolitych barwach, płaszcze pudełkowe cechuje bogactwo kolorów i wzorów. Ostre odcienie, kratka, pepitka, paski, nadruki – na rynku znajdziesz w zasadzie każdy wzór, jaki tylko sobie wymarzysz. Płaszcz pudełkowy, którego fason przypomina trapez lub prostokąt, nie będzie jednak wyglądać dobrze na wszystkich paniach. Powinny go wybierać osoby wysokie i szczupłe, o niewielkim biuście, optycznie powiększa bowiem górę sylwetki. Panie o niskim wzroście, dużym biuście i szerokich biodrach mogą w nim wyglądać niekorzystnie. Z czym zestawić taki płaszcz? Jeśli wybieramy fason wzorzysty, będzie on dominował nad resztą stylizacji. Przy płaszczach w wyrazistych kolorach możemy pozwolić sobie na większą fantazję przy wyborze dodatków. Okrycie w kolorze fuksji, czerwieni, żółci czy błękitu sprawi, że z pewnością będziesz przykuwać spojrzenia innych. Pudełkowy płaszcz pozbawiony jest kołnierza, dlatego elementem uzupełniającym stylizację musi być szal. Takie okrycie będzie świetne dla pań lubujących się w noszeniu sukienek, koszul i spódnic. Będzie dobrze wyglądać zarówno w towarzystwie baletek, jak i szpilek, małych torebek kopertowych, jak i dużych toreb. Jeśli nie lubisz wyrazistych kolorów bądź zwyczajnie nie chcesz rzucać się w oczy, postaw na bezpieczne pastele. Płaszcz klasyczny – dla wygodnych Klasyczne płaszcze wełniane jedno- lub dwurzędowe to propozycja w zasadzie dla każdego. Żeby jednak nie zniekształciły figury, warto wybierać takie, które zaopatrzone są w pasek podkreślający talię – nada on sylwetce proporcji. Tego typu płaszcze będą dobrym okryciem w zasadzie dla każdej stylizacji. Najlepiej wybrać taki w kolorach uniwersalnych, pasujących do wszystkiego. Można go zarzucić na jeansy, kozaki i wełniany sweter, kiedy wybieramy się na jesienny spacer. To także dobra oprawa dla stylizacji bardziej eleganckich – kompletu, białej koszuli, eleganckich sukienek. Jeśli jesteśmy fankami butów na płaskim obcasie, wybierzmy płaszcz o długości do połowy uda, jeśli szpilek – możemy zdecydować się na płaszcz długi do samej ziemi. Czerń i szarość królują na polskich ulicach, dla lepszego samopoczucia zadbaj więc o to, żeby ożywić stylizację szalem w żywym kolorze. Kobiecość tkwi w szczegółach Każdą stylizację można ożywić za pomocą odpowiednio dobranych dodatków. Kobieca apaszka, rękawiczki, czapka przełamią powagę męskiego płaszcza. Buty na wysokim obcasie – zwłaszcza szpilki – i obcisłe rurki będą przeciwwagą dla oversizowej góry, szczególnie jeśli ukryje ona nasze kobiece kształty. Dla lepszego samopoczucia warto też zadbać o nienaganny makijaż i fryzurę. Dzięki temu męski krój płaszcza zapewni nam ciepło i pewność siebie, nie pozbawiając seksapilu. Mimo że wzorowanie damskiej garderoby na męskiej to coraz popularniejszy trend, wcale nie musi oznaczać rezygnacji z kobiecości.
Damskie płaszcze o męskim kroju – jak je nosić?
Liczba włamań do domów z roku na rok wzrasta, niestety standardowym zabezpieczeniem wśród większości budynków pozostaje ogrodzenie i domofon. Aby nasz dom był bezpieczny, nawet podczas naszej nieobecności, warto zdecydować się na zaawansowaną ochronę, czyli montaż instalacji alarmowej. Dom pozbawiony odpowiedniej opieki staje się łatwym łupem dla złodziei. Jeżeli mamy przekonanie, że mieszkamy w bezpiecznej okolicy, to lepiej dmuchać na zimne, niż stać się ofiarą włamania. Równie duży problem może nam zgotować pęknięta rura w instalacji – jeżeli wyjeżdżamy na kilka dni, wyciekająca woda może wyrządzić wielkie szkody. Takie niespodzianki to rzadkość, jednak łatwo zminimalizować ryzyko ich wystąpienia do zera, instalując w domu odpowiednie zabezpieczenia elektroniczne. Instalacja z przewodami czy bez? Każda instalacja alarmowa może występować w jednej z dwóch wersji: bezprzewodowej lub przewodowej. W wariancie bezprzewodowym nie musimy się martwić przewodami łączącymi poszczególne urządzenia (centralę alarmową, urządzenia sterujące, czujniki i sygnalizatory). Instalację bezprzewodową możemy wykonać i skonfigurować na własną rękę, zamawiając kompletny zestaw alarmowy lub poszczególne urządzenia od różnych producentów. W wariancie przewodowym, z pewnością nieco tańszym od bezprzewodowego, udręką są kable, które powinniśmy ukryć w bruzdach wykutych w tynku lub w listach elektroinstalacyjnych. Jak dobrać instalację alarmową? Kompletny system alarmowy składa się z kilku współpracujących ze sobą urządzeń, a najważniejszym z nich jest centrala alarmowa. Odbiera i interpretuje ona wszystkie sygnały pochodzące z czujników alarmowych rozmieszczonych w domu – w razie konieczności uruchamia alarm i powiadamia o tym domowników i/lub agencję ochrony. Urządzenie to dobiera się w oparciu o liczbę i rodzaj czujek zamontowanych w domu, należy ją umieść w mało widocznym miejscu np. w garderobie, w szafie lub na poddaszu. System alarmowy obsługuje się za pomocą manipulatora, ten ze zwykłymi przyciskami jest tańszy, jednak nie jest tak wygodny, jak wersja z ekranem dotykowym. Dzięki niemu mieszkańcy mogą komunikować się z centralą alarmową, włączając i wyłączając alarm przez wprowadzenie odpowiedniego kodu dostępu oraz programując system. Aby szybko wydawać polecenia centrali, manipulator montujmy w np. pobliżu drzwi zewnętrznych. Producenci instalacji alarmowej udostępniają również dedykowaną aplikację, dzięki której możemy uzyskać podgląd z pracy naszej instalacji na smartfonie lub tablecie. Czujki – przed czym mogą ostrzegać? Za wykrywanie zagrożenia odpowiadają czujniki alarmu. Ich skuteczność zależy w dużym stopniu od sposobu ich rozmieszczenia. Te najprostsze potrafią wykryć ruch intruza podczas nieobecności domowników w domu. Działają one w oparciu o mikrofale lub podczerwień – czujki ruchu wykorzystujące obydwa promieniowania naraz są skuteczniejsze, dzięki nim możemy wyeliminować ryzyko wystąpienia fałszywego alarmu. Na rynku znajdziemy również czujki z regulowanym programem czułości, dzięki któremu nie reagują na ruch zwierząt domowych. Warto pamiętać o dokładnym rozmieszczeniu czujek ruchu – ich pola widzenia nie kierujmy bezpośrednio na okna, bo czujka podczerwieni może zostać oślepiona promieniami słońca, natomiast czujka mikrofalowa swoim zasięgiem przenika przez szyby i może zostać uruchomiona przypadkiem nawet przez przejeżdżającego rowerzystę. Czujki podczerwieni nie kierujmy w stronę źródła ciepła (grzejnik, kominek) lub chłodu (klimatyzator), ponieważ będzie wszczynać fałszywe alarmy. Instalację alarmową możemy wzbogacić o czujki chroniące okna i drzwi oraz sygnalizujące pożar i awarię instalacji domowych. Do ochrony okien i drzwi służą czujki magnetyczne (kontaktrony) i czujki wibracyjne – reagujące na dźwięk rozbitego szkła. Do ostrzegania przed pożarem służą czujki dymu – reagujące na dym i wysoką temperaturę, właściciele kotłów węglowych mogą wyposażyć kotłownię w czujki czadu – ostrzegające przed niebezpiecznym stężeniem tlenkiem węgla. Właściciele kotłów gazowych powinni zainteresować się czujnikami metanu, reagującymi na wysokie stężenie gazu ziemnego lub alarmujące o wycieku gazu płynnego. W pomieszczeniach, w których istnieje ryzyko wycieku wody z instalacji, możemy zamontować czujki zalania. Sygnalizatory – wizualne i dźwiękowe W skład systemu alarmowego wchodzą też sygnalizatory, jak sama nazwa wskazuje – emitują sygnał dźwiękowy (i świetlny) w razie wystąpienia alarmu. Urządzenia te umieszcza się wewnątrz i na zewnątrz domu. Te montowane wewnątrz domu emitują dźwięk o wysokim natężeniu, który ma za zadanie odstraszyć potencjalnego włamywacza. Sygnalizator zewnętrzny z kolei przyciąga uwagę sąsiadów. Sygnał z sygnalizatorów poprzez centralę alarmową może trafić też do agencji ochroniarskiej – za pomocą łącza telefonicznego, radiowego lub internetowego. Decydując się na montaż przewodowej instalacji alarmowej, np. na etapie wykańczania domu, jej projekt i wykonanie najlepiej powierzyć wyspecjalizowanej firmie – żeby móc w przyszłości zmodyfikować instalację lub powiększyć ją o dodatkowe elementy. Zadbajmy również o to, aby wykonawca sporządził odpowiednią dokumentację techniczną.
Zabezpieczenie budynku. W co zainwestować?
Ten prosty sposób na odświeżenie przedpokoju wciąż wydaje się być mocno niedoceniany. A przecież wieszak to jeden z najważniejszych elementów wystroju tego wnętrza. Sprawdź, jakie wieszaki znaleźliśmy dla ciebie. bbox:experiment Zobacz polecane oryginalne wieszaki do przedpokoju: * Wiesza-drzewo * Wieszak składany * Wieszak stojący * Haczyki na ścianie * Wieszaki dekoracyjne [/bbox] Przedpokój to zazwyczaj małe i trudne do urządzenia pomieszczenie. Zwykle więc o jego wystroju decydują nie estetyczne, a praktyczne względy – wygoda, pojemność i funkcjonalność. Tymczasem nie musimy rezygnować z pierwszego, jeśli chcemy mieć drugie. Najprostszym sposobem na dodanie temu pomieszczeniu charakteru jest wykorzystanie oryginalnego, ciekawego wieszaka na ubrania, który nie tylko będzie pełnić praktyczną funkcję, ale w dodatku ozdobi cały przedpokój. Możesz wybrać wieszak w zestawie z lustrem albo samodzielny. Wiesza-drzewo To jeden z bardziej popularnych motywów, wykorzystujący rozgałęzione konary drzew jako inspirację do stworzenia ciekawego w formie i bardzo wygodnego wieszaka do przedpokoju. Wieszak-drzewo znajdziesz w wielu różnych stylach, dostępne są nowoczesne, minimalistyczne i bogato zdobione, z kutego żelaza. Niektóre możesz powiesić na ścianie, inne postawisz na podłodze. Niezależnie od tego, na jaki się zdecydujesz, taki gadżet będzie wyjątkową, przykuwającą wzrok ozdobą nawet najmniejszego przedpokoju. Dzięki haczykom-gałęziom zmieści więcej ubrań niż jego tradycyjne odpowiedniki. Wieszak składany To idealne rozwiązanie dla małego przedpokoju albo mieszkania, w którym w ogóle nie ma tego pomieszczenia. Składany wieszak pojawi się tylko wtedy, kiedy naprawdę będzie ci potrzebny, np. gdy odwiedzą cię goście. Na Allegro znajdziesz zarówno wolnostojące składane wieszaki lub specjalne haczyki mocowane na ścianie, które w razie potrzeby możesz złożyć, dzięki czemu oszczędzisz miejsce i unikniesz wrażenia bałaganu w przedpokoju. box:offerCarousel Wieszak stojący To klasyczne rozwiązanie wielu osobom kojarzy się z restauracją, kawiarnią albo innym punktem usługowym. Tymczasem nowoczesne wolnostojące wieszaki potrafią być nie tylko bardzo wygodne i funkcjonalne, ale w dodatku estetyczne. Do niewielkich pomieszczeń wybieraj raczej te proste, oszczędne w formie, które nie będą zbytnio rzucać się w oczy. Możesz dopasować je nawet do koloru ścian albo zabudowy, dzięki czemu jeszcze bardziej wtopią się w wystrój. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Haczyki na ścianie To klasyczne rozwiązanie może wydawać się nudne, ale dzięki szerokiemu asortymentowi haczyków i wieszaków ściennych z powodzeniem znajdziesz takie, które będą nie tylko użyteczne, ale w dodatku dekoracyjne. Takie rozwiązanie świetnie sprawdzi się szczególnie w przypadku nowoczesnych, minimalistycznych wnętrz, gdzie nie ma miejsca na dodatkowe ozdoby. Proste w formie haczyki albo gałki do odwieszania ubrań będą świetną dekoracją. Ciekawie prezentują się też wieszaki przybierające inne kształty, na przykład guzików. Wieszaki dekoracyjne W niewielkim przedpokoju nie ma miejsca na przedmioty niepełniące żadnej użytkowej funkcji. Warto więc, aby wyposażenie tego pomieszczenia samo w sobie stanowiło nietuzinkową ozdobę. Wieszaki świetnie się do tego nadają, bo mogą łączyć użyteczność z aspektem dekoracyjnym. Tu najlepiej więc sprawdzą się ścienne wieszaki, którym nadano oryginalne kształty, np. napisów, miejskiej panoramy, kwiatów czy zwierząt. Odpowiednio dobrane nie będą kiczowate, lecz urocze i przykują wzrok każdego gościa. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Przedpokój to pierwsze, co widzimy, gdy wchodzimy do domu. To jego wizytówka. Warto więc zadbać, by każdy element tego wnętrza był ciekawy, estetyczny i funkcjonalny.
Oryginalne wieszaki do przedpokoju
Seks to dla wielu z nas trudny temat a od seksuologów stronimy jak od ognia. Problemy ze zdrowiem seksualnym zwykle jednak nie przechodzą same, wręcz narastają, rzutując na nasze zadowolenie z życia i związki. Kiedy zatem korzystać z fachowej pomocy? Wizyta u seksuologa Fakty są takie, że w Polsce jest około 150 seksuologów, a więc stosunkowo niewielu. Choć z drugiej strony nie kwapimy się do wizyt u nich – tylko co 4 osoba korzysta z ich pomocy. Niektórych z nich znamy jako ekspertów, którzy udzielają się w mediach i na tym się kończy. Tymczasem wiele naszych problemów można by szybciej i łatwiej rozwiązać u specjalisty niż na własną rękę, z niektórymi idziemy do niego po długim czasie, kiedy jesteśmy już dosłownie pod ścianą, albo co najgorsze rezygnujemy z życia seksualnego. Tymczasem jest ono niezbędnym elementem naszego funkcjonowania, zdrowie seksualne to nieodzowna składowa zdrowia w ogóle. Z wizytami u seksuologa mamy zwykle podobny problem jak z tymi u psychologa – nie chcemy opowiadać obcym ludziom o naszym życiu intymny. Z seksuologiem jest wręcz gorzej – o seksie nie potrafimy rozmawiać w domach rodzinnych, w związkach, nie ma edukacji seksualnej, która by nas do tego choć trochę przygotowywała, są za to tabu, wstyd, skrępowanie. Swoją drogą wiele naszych kłopotów bierze się właśnie z seksnegatywnego klimatu społecznego, z tego, że często wstydzimy się naszych zachowań seksualnych. Ale i z tym właśnie seksuolog pomaga się uporać i uczyć spoglądać pozytywnie na seks. Kłopoty w sypialni Warto wiedzieć, że wiele naszych kłopotów w sferze seksualnej ma podłoże zarazem psychiczne, jak i fizyczne. To, co objawia się fizycznie – zaburzenia erekcji, pochwica – zwykle ma korzenie w naszej głowie. Seksuolog to pierwsza osoba, która dzięki obszernemu wywiadowi pomoże znaleźć źródło zaburzeń, zleci dodatkowe badania, włączy leczenie farmakologiczne czy pomoże przepracować zahamowania, doradzi – np. jak rozmawiać o problemach z partnerem lub partnerką. Choć w przypadku par, najlepiej jeśli obie osoby udadzą się choćby na pierwszą wizytę do seksuologa. Do wizyty u seksuologa oczywiście warto się przygotować, aby się choć trochę oswoić z tym, że będzie trzeba podać lekarzowi fakty ze swojego życia seksualnego. Można w tym celu np. zapoznać się z takimi książkami jak choćby ta napisana przez Andrzeja Depko „Pytania do seksuologa”. Kolejna sprawa to zerknięcie w kalendarz lub zapisanie w notatniku, kiedy były nasze ostatnie stosunki, w tym masturbacja, ile z nich zakończyło się orgazmem, jak często pojawiają się np. bóle podczas penetracji czy zaburzenia erekcji, a więc jakie jest natężenie naszych dolegliwości. Ogromną część naszych problemów lekceważymy. Czytamy na przykład o tym, że wiele kobiet nie ma orgazmów podczas współżycia, więc i jeśli nas to dotyczy, to w pewien sposób się uspokajamy i przechodzimy nad tym do porządku dziennego. Tymczasem w gabinecie seksuologa możemy razem z nim rozpracować sytuację, poszukać przyczyn takiego stanu rzeczy i podjąć działania, które poprawią jakość naszego życia seksualnego. Seksuolog może zalecić trening masturbacyjny, może doszukać się problemów w naszej aktualnej relacji czy w przekonaniach wyniesionych z domu itp. W przypadku mężczyzn może zdiagnozować inne poważne przyczyny kryjące się za zaburzeniami erekcji czy przedwczesnym wytryskiem, zaproponować inne techniki seksualne. Rzeczy tego typu zrzucamy także na karb wieku, naszą „urodę”, wypalenie się namiętności w związku czy przemęczenie. Jeśli nawet mamy rację co do przyczyny, to nie znaczy, że nie możemy nic z nią zrobić. Seksuolog pomoże zarówno starszym, jak i młodym ludziom rozpoczynającym współżycie – to świetne rozwiązanie, aby zapytać fachowca o przygotowanie się do pierwszego seksu, o antykoncepcję itp. Także rodzice, którzy nie potrafią rozmawiać ze swoimi dziećmi na temat seksualności mogą udać się z nimi do seksuologa. Pamiętajmy, że będąc w relacji, problem seksualny jednego partnera rzutuje na oboje. Często kłopotem jest zakomunikowanie tego, znalezienie jakiegoś rozwiązania na czas leczenia – tu też pomoże wizyta w gabinecie, znów – najlepiej wspólna. Oczywiście po obu stronach musi być w każdym tego typu przypadku chęć współpracy nad poprawą wspólnego życia seksualnego, zwłaszcza jeśli przyczyna leży gdzieś po środku a nie wyłącznie po stronie jednego partnera. Powodem, który powinien nas zaalarmować i skłonić do wizyty u seksuologa może być wygaszenie życia seksualnego – jeśli stan się utrzymuje przez kilka tygodni, nie ma co zwlekać i udać się po pomoc. Przyczyny mogą być różne, nie zawsze sami jesteśmy stwierdzić jakie i co z nimi zrobić. Rozmowa z seksuologie bywa wsparciem również w momencie, kiedy próbujemy podkręcić nasze życie seksualne – nie potrafimy mówić o naszych fantazjach widzimy jakieś niedopasowanie temperamentów, brak otwartości jednej ze stron na eksperymenty, zmianę naszej łóżkowej sytuacji po pojawieniu się dzieci itd. Specjalista potrafi lepiej wyciągnąć z nas z jakich potrzeb i lęków wynikają nasze postawy, wesprze w wypracowaniu kompromisu i nauczy szanowania cudzych granic seksualnych. Kolejna istotna sprawa, która często ma finał w gabinecie seksuologa to zdrada. Jeśli chcemy ratować związek, w którym partner lub partnerka poszukiwała seksualnego zaspokojenia na zewnątrz, odbudować wspólne życie codzienne i erotyczne, to gabinet seksuologa też jest dobrym miejscem do tego. Podsumowując – strach przed seksuologiem jest nieuzasadniony, a jeśli się pojawia, to tym bardziej może świadczyć, że warto porozmawiać z fachowcem o naszym podejściu do seksualności. Jeśli coś nas niepokoi, w naszym życiu seksualnym zaszła wyraźna zmiana – zawsze warto skonsultować to ze specjalistą zamiast przeczesywać internet i próbować porównać cudze przypadki do swojego. Specjalista najlepiej oceni naszą sprawę, uspokoi lub szybko wdroży skuteczne leczenie.
Problemy w sypialni. Kiedy należy udać się do specjalisty?
W kinach rekordy popularności bije filmowa biografia autorki „Sztuki kochania”, ale książka Michaliny Wisłockiej to nie jedyna ciekawa pozycja o… pozycjach i seksie. Seks już dawno przestał być tematem tabu także w Polsce. Chcemy w tej kwestii wiedzieć więcej i być coraz lepsi w te klocki. Nic więc dziwnego, że na naszym rynku nie brakuje ciekawych wydawnictw poświęconych seksowi i seksualności. Oto naszym zdaniem najlepsze. Seks. Pozycja dla praktykujących Joanna Mielewczyk Joanna Mielewczyk to dziennikarka radiowej Trójki, w której prowadziła m.in. kultową już audycję Seks nasz powszedni. Owocem jej radiowej działalności jest książka, o zabawnym i przewrotnym tytule Seks. Pozycja dla praktykujących, napisana wspólnie z kilkoma wybitnymi specjalistami z zakresu seksuologii, psychologii i relacji międzyludzkich. To nie jest, nomen omen, pozycja dla zaawansowanych, bo nie znajdziemy tu żadnych wyjątkowo odkrywczych informacji. Mielewczyk i jej rozmówcy biorą za to na warsztat wszystkie podstawowe zagadnienia związane z seksem, z którymi zetknął się każdy z nas. Od zwykłej rozmowy o potrzebach i pragnieniach, przez przekuwanie teorii w praktykę aż po kwestie związane z różnymi rodzajami zdrady i jej wpływu na nasz związek. To ciekawa i pomocna lektura. Slow Sex. Uwolnij miłość Hanna Rydlewska, Marta Niedźwiecka Moda na życie w rytmie slow dotarła też do sypialni. Dziennikarka Hanna Rydlewska w rozmowie z trenerką seksualności Martą Niedźwiecką odpowiada na wszystkie najważniejsze zagadnienia, które mają pomóc nam bardziej cieszyć się z bliskości fizycznej i szanować nasze ciała. Nie ma tu tematów tabu, a żadne pytanie nie jest głupie. Slow Sex to ciekawa i rozwijająca lektura dla osób, które nie godzą się na bylejakość w żadnym aspekcie życia. O kobiecie i O mężczyźnie Zbigniew Lew-Starowicz Najsłynniejszy polski seksuolog bierze na warsztat skomplikowane relacje między płciami. To dwie książki, jedna poświęcona kobietom, a druga – mężczyznom. Lew-Starowicz pisze tu nie tylko o seksie, ale o całej złożoności naszych stosunków – i tych w łóżku, i tych poza nim. Na szczególną uwagę zasługuje, moim zdaniem, część o mężczyznach, na których – co nie dziwi – autor zna się chyba odrobinę lepiej. Autor i współpracujące z nim kobiety odpowiadają na zagadnienia dotyczące współczesnej emancypacji pań i coraz większego zagubienia panów. Wciągająca lektura. Jej orgazm najpierw i Jego orgazm później Ian Kerner To kolejny zestaw książek mówiących o różnicach między płciami i ich potrzebami. Kerner skupia się nie tylko na teorii, ale również praktyce: w książkach nie brakuje bowiem ćwiczeń do przetestowania po lekturze. Już same tytuły tych pozycji zdradzają, o co przede wszystkim tutaj chodzi. Ian Kerner rozprawia się z odwiecznym problemem heteroseksualnych par: kobietą, która do osiągnięcia satysfakcji potrzebuje więcej czasu, i mężczyzną, któremu do finalnej przyjemności nie potrzeba wiele. To właśnie na barkach panów spoczywa jednak odpowiedzialność za to, by ich partnerka poczuła się odpowiednio dopieszczona i zrelaksowana, aby osiągnąć orgazm. Dopiero potem razem możecie zadbać o męską satysfakcję. Autor dużą uwagę przykłada do poznania anatomii naszych ciał – a uwierzcie, że ta wiedza wcale nie jest aż tak oczywista, jakby mogło się to wydawać! Dobry seks jest niezwykle ważnym elementem udanego związku. Jeśli czujesz, że możesz potrzebować porady w kwestiach intymnych, sięgnij po jeden z powyższych poradników.
Nie tylko „Sztuka kochania” – najlepsze książki o seksie
Stanie na głowie i wszystkie pozycje odwrócone wymagają silnego ciała. To nie tylko inny punkt widzenia, ale też duża zmiana dla organizmu. Odwracają się wzorce ciśnienia krwi – dużo krwi napływa do głowy, obniża się ciśnienie w stopach. To sytuacja odwrotna od tej, w której funkcjonujemy na co dzień. Co warto wiedzieć wcześniej? Stanie na głowie to pozycja popularna w jodze, zwłaszcza dynamicznej. Jednak wiele osób ćwiczących siłowo także nie ma problemu z tą pozycją. Może ją wypracować prawie każdy. Uwaga – stanie na głowie nie jest wskazane dla osób z nadciśnieniem i problemami ze stawami, zwłaszcza obręczy barkowej. Poza obawami przed utrzymaniem pozycji czy upadkiem możesz napotkać na opory w ciele. Obserwując ciało w czasie ćwiczeń, możesz wyłapać, co sprawia największą trudność i stopniowo nad tym pracować. Systematyczna praca i ćwiczenia to najszybszy sposób osiągnięcia celu. Podstawą jest mata do ćwiczeń – powinna być grubsza, żeby chroniła dłonie i stawy. Stanie na głowie najlepiej ćwiczyć w przylegającym stroju, niezbędne będą legginsy i koszulka. Nad tym trzeba popracować W staniu na głowie największą rolę odgrywają 3 elementy – siła, elastyczność oraz dynamika. Trzeba stopniowo je wypracować. Wystarczy 15–20 minut dziennie skutecznych ćwiczeń, żeby osiągnąć zamierzony cel. Na początku warto zacząć pracę nad elastycznością. Pomocny może okazać się pasek do jogi, dzięki któremu można pracować nad rozciągnięciem mięśni. Na początku skup się na stawach nadgarstkowych i barkowych. Pracuj nad ich elastycznością. Zwróć uwagę także na nogi, rozciągnij mięśnie kulszowo-goleniowe, żeby móc w leżeniu na plecach chwycić za paluch przy wyprostowanym kolanie. Oczywiście, na początku warto wspierać się paskiem czy gumą do ćwiczeń. Najlepsze efekty osiągniesz, wykonując ćwiczenia rozciągające codziennie, nawet tylko przez 10–15 minut. Zwiększ swoją siłę Kiedy wypracujesz już elastyczność, pora na wzmocnienie mięśni i poprawę siły. Kobiety zazwyczaj muszą wykonać większą pracę, ponieważ mają słabsze mięśnie ramion i barków. W tym celu trzeba skupić się na wzmocnieniu barków, pleców oraz mięśni brzucha. Mężczyźni zdecydowanie częściej mają problem z elastycznością. Ćwiczenia wzmacniające mogą obejmować te z ciężarem własnego ciała, np. deska, pies z głową w dół i inne w podporze. Mogą też być urozmaicane i przeprowadzane z prostym sprzętem, jak hantle, kettlebell czy sztanga. Wykonuj ćwiczenia wzmacniające minimum 2 razy w tygodniu. Może to być oddzielny trening albo jego część. Ważne, żeby dążyć do poprawy siły i stopniowo zwiększać ilość powtórzeń czy ciężar. Jeśli chcesz ćwiczyć bez dodatkowego obciążenia, efekty przyjdą wolniej, ale także osiągniesz swój cel. Dynamika To ostatni element, który pojawia się z czasem. Kiedy już ćwiczenia przychodzą z łatwością, łatwiej połączyć kilka elementów jednocześnie. Zgranie ruchów z oddechem i koncentracja na tym, co się robi sprawią, że ruch będzie płynny, przemyślany i dynamiczny. Każdy regularnie praktykujący osiągnie to z czasem. Obawy przed pozycjami odwróconymi Są uzasadnione i zazwyczaj dotyczą upadków. Na macie, podobnie jak w życiu, nie wszystko da się przewidzieć. Można przygotować się na niektóre upadki, ćwicząc np. przewrotki. Upadki to nieodłączna część praktyki. Chodzi o to, żeby przezwyciężyć strach i korzystać z pozytywnych aspektów stania na głowie. Silne ciało będzie zdrowsze i gotowe na podjęcie kolejnych wyzwań. Po zakończeniu ćwiczeń zadbaj o wyciszenie. Możesz spokojnie poleżeć i przykryć się kocem. Stanie na głowie daje ogromną satysfakcję i kontrolę nad ciałem. Korzystnie wpływa na pracę serca i umysłu. Ułatwia radzenie sobie ze stresem, osiągnięcie wewnętrznego spokoju, a także przeciwdziała starzeniu się mózgu. To dobry sposób na przełamywanie swoich barier i ograniczeń.
Trenuj korpus i stań na głowie
Gracze, którzy zdecydowali się na zakup konsoli do gier, są zachęcani przez ich producentów do wykupienia opcjonalnego abonamentu. W zamian otrzymują dodatkowe funkcje oraz paczkę bezpłatnych gier co miesiąc. Jedną z takich usług jest PlayStation Plus dla osób, które wybrały sprzęt Sony. Zakup konsoli oraz gry wideo wcale nie musi oznaczać końca wydatków. Sprzęty od Sony i Microsoftu są tańsze od pecetów, które pozwalają na uruchomienie gier pisanych na różne platformy z podobnym poziomem ustawień graficznych, ale część odbiorców będzie musiała wykupić abonament. Za granie online na konsolach trzeba dodatkowo zapłacić W ramach poprzedniej generacji wymagał tego jedynie Microsoft w swojej konsoli Xbox 360. Osoby wybierające wtedy PlayStation 3 nie musiały płacić Sony dodatkowo za opcję grania online. Wraz z premierą PlayStation 4 to się jednak zmieniło. Aby uaktywnić część funkcji sieciowych, w tym rozgrywkę wieloosobową, trzeba opłacać miesięczny abonament o nazwie PlayStation Plus. W przypadku tytułów dla jednego gracza oraz kampanii singleplayer w grach, które oferują dwa tryby zabawy, dodatkowa opłata oczywiście nie jest potrzebna. Jest jednak wiele gier, których filarem jest zabawa ze znajomymi oraz innymi graczami z całego świata. Dotyczy to takich serii jak „FIFA”, „Call of Duty”, „Battlefield” czy „Gran Turismo”. PlayStation Plus to również dodatkowy backup stanów zapisu W niektórych grach, zwłaszcza tych polegających na rywalizacji z innymi graczami online, postępy w rozgrywce zapisywane są na serwerze. W przypadku gier singleplayer save’y są natomiast przechowywane lokalnie. W razie awarii konsoli gracz może stracić wszystkie postępy – po zainstalowaniu swoich gier na kolejnym PlayStation 4 będzie musiał je przechodzić od nowa. Sony na szczęście udostępnia graczom możliwość stworzenia kopii zapasowej postępów. Jednym ze sposobów jest zgranie danych na zewnętrzny nośnik, czyli dysk przenośny lub pendrive’a podłączonego do portu USB w konsoli. Jest to jednak uciążliwe. Trzeba bowiem pamiętać, by robić taką kopię zapasową ręcznie po każdej sesji z grą. Na szczęście rozwiązaniem problemu jest PlayStation Plus Po wykupieniu abonamentu na konsoli uaktywnia się funkcja automatycznego backupu save’ów w chmurze. Konsola co jakiś czas sama przesyła na serwer najnowsze stany zapisu, zastępując poprzednie. Dzięki temu nawet po awarii sprzętu lub np. po wymianie PlayStation 4 na PlayStation 4 Pro wystarczy pobrać dane na nowy egzemplarz konsoli, by kontynuować rozgrywkę. Warto przy tym nadmienić, że Sony zrobiło z save’ów w chmurze część płatnego abonamentu PlayStation Plus, podczas gdy Microsoft umożliwia przechowywanie stanów zapisu na serwerze wszystkim graczom bez dodatkowych opłat. Niemniej jednak jest to jeden z powodów, by wykupić tę usługę, nawet jeśli gracz preferuje produkcje dla jednego od tytułów multiplayer. Innym są bezpłatne gry dla subskrybentów PlayStation Plus Co miesiąc gracze otrzymują kilka tytułów, w które mogą grać bez żadnych dodatkowych opłat. Można liczyć na kilka produkcji pisanych z myślą o konsolach stacjonarnych PlayStation 3 i PlayStation 4 oraz o handheldzie PlayStation Vita. Niektóre dostępne są na więcej niż jedną platformę, ale nie jest to regułą. Zwykle w przypadku gier wydanych pierwotnie na PlayStation 3 mogą cieszyć się nimi tylko te osoby, które nadal korzystają z konsoli poprzedniej generacji. Sony nie oferuje kompatybilności wstecznej. Od niedawna gracze mogą natomiast liczyć na dodatkowe darmowe gry na gogle wirtualnej rzeczywistości PlayStation VR oraz tytuły wykorzystujące smartfony jako kontrolery. Po przypisaniu gry dostępnej dla abonentów PlayStation Plus do konta można w nią grać tak długo, jak abonament jest opłacony. W przeszłości wśród tytułów, które gracze otrzymali bez żadnych opłat, znalazły się takie hity jak „Mad Max”, „Ratchet & Clank”, „Bloodborne”, „Deus Ex: Mankind Divided”, „Batman: The Telltale Series” i „Destiny 2”. PlayStation Plus oferuje również zniżki dla abonentów Dzięki temu w ramach różnych promocji tylko dla subskrybentów można sporo zaoszczędzić. Jeśli producent konsoli w ramach PlayStation Plus oferuje zniżkę na grę, którą klient i tak planował kupić, może się okazać, że zakup abonamentu na miesiąc i upragnionego tytułu w pakiecie będzie bardziej opłacalny niż kupno samej gry. Osoby zainteresowane abonamentem PlayStation Plus nie muszą w dodatku kupować go w ciemno. Sony pozwala skorzystać swoim klientom z PlayStation Plus przez ograniczony czas bez dodatkowych opłat. Potem można wykupić przedłużenie abonamentu na miesiąc, kwartał lub rok – im dłuższy okres, tym koszt jednego miesiąca jest mniejszy. Warto też pamiętać, że wystarczy jeden abonament PlayStation Plus na gospodarstwo domowe. Nie ma potrzeby, by za subskrypcję płacili osobno wszyscy członkowie rodziny. Wystarczy, że jedna osoba wykupi abonament, a pozostali domownicy zalogowani na tym samym urządzeniu będą mogli korzystać z profitów, jakie daje subskrypcja, w tym z darmowych gier, bez dodatkowych opłat.
Dlaczego warto wykupić abonament PlayStation Plus?
Wiele kobiet skarży się, że wraz z upływem czasu ich cera wymaga coraz większej uwagi. Oczywiście, nie jesteśmy w stanie sprawić, by powróciła ona do stanu, gdy byłyśmy młodsze, możemy jednak odpowiednią pielęgnacją zapewnić jej zdrowy wygląd. Wystarczy, że w swoich działaniach będziemy konsekwentne i przede wszystkim zadbamy o ich regularność. Wbrew pozorom, przy odpowiednim doborze kosmetyków i dbałości o powtarzalność rytuałów pielęgnacyjnych nie będziemy musiały poświęcać na nie zbyt wiele czasu, a efekty będą szybsze, niż mogłybyśmy się spodziewać. Zobaczmy zatem, co powinno znaleźć się w łazience każdej kobiety po trzydziestce, niezależnie od typu jej cery. Rano – odświeżenie i nawilżenie Poranną pielęgnację powinnyśmy zacząć od przemycia twarzy płynem micelarnym lub delikatnym bezalkoholowym tonikiem, by przywrócić cerze właściwe pH. Następnie delikatnymi ruchami wklepmy pod oczy odpowiedni krem – jeśli mamy tendencję do opuchlizny, warto zdecydować się na krem z wyciągiem ze świetlika lub krem nakładany za pomocą chłodzącej głowicy roll-on. Często wzbogacony jest on o wyciąg z kofeiny lub kwas hialuronowy, co pomoże nam pozbyć się szpecących worków i cieni pod oczami. Następnie zadbajmy o odpowiedni poziom nawilżenia skóry. Wklepmy w nią lekki krem, wybierając ten z przeznaczeniem do stosowania na dzień, który jest lżejszy i nie będzie zbytnio obciążać skóry. Pamiętajmy przy wyborze kremu o typie naszej skóry. Makijaż – nie tylko uroda, ale i pielęgnacja Na co dzień skupmy się na delikatnym podkreśleniu swojej urody. Krwistoczerwone usta czy mocne kreski na powiekach zostawmy na specjalne okazje. Na szczęście dostępne na rynku kosmetyki do makijażu nie tylko pomagają nam ukryć mankamenty naszej urody, ale mają również właściwości pielęgnacyjne. Jest to szczególnie ważne przy wyborze podkładu lub pudru. Jeśli lubimy naturalny efekt – zdecydujmy się na krem BB lub CC, który łączy w sobie zalety kremu i podkładu. Jeśli jednak nasza cera wymaga korekty, postawmy na podkład. Zwróćmy jednak uwagę, czy zawiera on filtr UV, nic tak bowiem nie dodaje skórze lat jak słońce. W ciągu dnia możemy nawilżać cerę wodą termalną, ważne jest to przede wszystkim dla pań, które maja suchą cerę. Pielęgnacja wieczorna Pamiętajmy, że żadne zabiegi kosmetyczne i najdroższy nawet krem nie przyniosą efektów, jeśli zapomnimy o najważniejszej, a zarazem najprostszej czynności – oczyszczeniu wieczorem twarzy z makijażu. Możemy to zrobić żelem do mycia twarzy, możemy mleczkiem. Jest to indywidualna kwestia, jednakże pod żadnym pozorem nie powinnyśmy o tym zapominać. Po starannym oczyszczeniu przemyjmy twarz tonikiem, by potem nałożyć krem pod oczy oraz krem na skórę. Wybierzmy ten przeznaczony do stosowania na noc. Kremy te są gęstsze i mają większą liczbę składników odżywczych. Na rynku dostępnych jest wiele kremów o bogatym składzie dostosowanych do wymagań skóry po trzydziestce – z kolagenem, kwasem hialuronowym, witaminami lub kwasami. Nie bójmy się również kremów poprawiających napięcie skóry. Zanim jednak zdecydujemy się na zakup, warto sprawdzić ich działanie na naszej skórze próbką – jest to szczególnie istotne w przypadku cery wrażliwej. Raz w tygodniu Ten podstawowy schemat pielęgnacyjny – rano nawilżenie, na noc oczyszczenie i odżywienie – znakomicie sprawdza się na co dzień. W wolnej chwili jednak dodatkowo dopieśćmy naszą skórę. Do tego idealnie nada się maseczka. Na rynku dostępnych jest bardzo wiele specjalistycznych produktów dostosowanych do każdego typu skóry – od gotowych maseczek, poprzez zestawy alg do samodzielnego przygotowania w domu aż po bijące rekordy popularności glinki. Wystarczy dodać odrobinę przegotowanej wody, starannie wymieszać i po uzyskaniu odpowiedniej konsystencji nałożyć na twarz. Aby w pełni docenić dobroczynne działanie tych specyfików, poprzedźmy ich nałożenie peelingiem. Po usunięciu martwego naskórka skóra wchłonie więcej odżywczych składników. Z pewnością też kondycję naszej skóry poprawi wizyta w salonie urody. Na rynku dostępna jest cała gama profesjonalnych zabiegów, a doświadczona kosmetyczka pomoże dobrać odpowiedni dla naszej skóry. Jak łatwo zauważyć, działania te nie są zbyt czasochłonne. Oczywiście przy problemach skórnych samodzielna pielęgnacja może nie wystarczyć. Jeśli zauważamy u siebie niepokojące objawy, udajmy się do kosmetyczki lub dermatologa. Jeśli jednak naszym jedynym zmartwieniem jest coraz bardziej widoczny na skórze upływ czasu, skupmy się na regularnej pielęgnacji. Nie zapominajmy także, że kondycja skóry nie zależy jedynie od kosmetyków. Zadbajmy o odpowiednią ilość warzyw i owoców w naszej diecie, pijmy wystarczająco dużo niegazowanej wody mineralnej, a przede wszystkim wysypiajmy się. Minimum 8 godzin snu to gwarancja wypoczętej i pełnej blasku skóry.
Jak dbać o cerę po trzydziestce? Podstawy pielęgnacji
Dieta bezglutenowa jest w ostatnich latach coraz bardziej popularna. Gluten według dietetyków może bowiem odpowiadać za różnego rodzaju reakcje alergiczne organizmu, objawiające się zwłaszcza problemami trawiennymi. I choć według statystyk na celiakię, czyli chorobę genetyczną wywołaną nietolerancją glutenu, choruje zaledwie 1% populacji, zwłaszcza dzieci, to u wielu osób diagnozuje się alergię na gluten. Po produkty bezglutenowe chętnie sięgają także wegetarianie, weganie i miłośnicy zdrowej kuchni. Zamiast pszenicy Gluten to rodzaj białka występującego w zbożach, przede wszystkim w pszenicy, jęczmieniu, orkiszu i życie. Produktów wytwarzanych z tych zbóż nie wolno spożywać osobom chorującym na celiakię. Jeśli jesteśmy na diecie bezglutenowej, a uwielbiamy dania z makaronem, musimy sięgać po produkty wytwarzane z innych roślin niż nasze rodzime zboża. Glutenu nie zawierają: kukurydza, ryż, komosa ryżowa, gryka, soja, amarantus. Na rynku są różne rodzaje makaronu bezglutenowego, wyprodukowanego na bazie tych składników. Oto krótki przegląd dostępnej oferty. Kukurydza albo ryż Najbardziej popularne są makarony kukurydziane lub ryżowe. Na przykład opakowanie makaronu rigati (rurki proste karbowane) z serii Al Dente firmy Bezgluten, wyprodukowanego z mąki kukurydzianej i ryżowej, kosztuje ok. 9 zł. Jest to cena średnia, bo na rynku są także makarony tańsze, np. cieszący się powodzeniem produkt niemieckiej firmy SCHAER, sprowadzany z Włoch, w przystępnej cenie 5,50 zł za opakowanie. Są to klasyczne świderki z mąki kukurydzianej i ryżowej. Jeżeli chcemy sami zrobić makaron lub pierogi bez glutenu, możemy skorzystać ze specjalnej mieszanki NUTRI FREE. Produkt pochodzi z Włoch, w jego składzie znajdują się: skrobia kukurydziana, skrobia z manioku, mąka kukurydziana i mąka ryżowa. Coś dla wegetarian Diabetykom i osobom odchudzającym się polecany jest makaron sojowy, np. firmy BIO, uwielbiany przez wegetarian, choć nieco droższy niż np. makarony kukurydziane. Wykonany z mąki z ekologicznej soi zawiera dużo białka oraz cennego błonnika i jest łatwiej przyswajalny niż fasola. Ma niski indeks GI, jest zatem doskonały dla osób odchudzających się i diabetyków. Makaron bezglutenowy wytwarza się też z mąki gryczanej, np. Fusili niemieckiego producenta Alb-Natur, w cenie ok. 9 zł za opakowanie. Makaron gryczany jest bardzo zdrowy, bo gryka – oprócz dużej ilości białka – zawiera wiele cennych witamin i minerałów, takich jak potas, magnez, cynk czy żelazo, a także flawonoidy, wykazujące działanie antyoksydacyjne. …i dla dzieciaków Producenci bezglutenowych makaronów mają też na uwadze dzieci chorujące na celiakię i z myślą o nich powstał m.in. makaron Pasta for Kids firmy Sam Millsw kształcie kaczuszek, w cenie 7,50 za opakowanie. To wyśmienity makaron kukurydziany o doskonałym smaku, który można łączyć z różnymi dodatkami. Łatwo się gotuje i jest lekkostrawny. Fantazyjny kształt kaczuszek na pewno każdemu dziecku przypadnie do gustu. Dieta bezglutenowa, jakkolwiek uważana za zdrową, a dla niektórych jest po prostu koniecznością, może jednak po długim okresie stosowania doprowadzić do niedoboru składników odżywczych – błonnika, kwasu foliowego, żelaza, magnezu. Dlatego jeżeli ją stosujemy, powinniśmy od czasu do czasu zrobić badania na obecność niezbędnych w organizmie minerałów, a także skonsultować się z dietetykiem.
Makarony bezglutenowe – który kupić?
Wykańczasz mieszkanie albo właśnie robisz remont? Z pewnością czeka cię malowanie ścian. Dobór farb i kolorów to najprostsze zadanie. Problem pojawia się przy wyborze narzędzia, przy pomocy którego masz to zrobić. W tym poradniku skupimy się na pędzlach. Jak znaleźć ten odpowiedni? Oto kilka praktycznych wskazówek. Jego wybór w dużej mierze uzależniony jest od wielkości malowanej powierzchni. Najprostsza zasada, którą musisz zapamiętać: im będzie większa, tym większy musi być pędzel. Narzędzie to przyda się szczególnie do malowania detali oraz chropowatych i trudno dostępnych miejsc. Rodzaje włosia Wybierając pędzel, zwróć uwagę na rodzaj włosia, z którego jest zrobiony. Na rynku spotkasz ich dwa rodzaje: Włosie naturalne Pochodzenia zwierzęcego (zazwyczaj świńskie lub końskie). Jest wytrzymałe i odporne na zagniecenia i zagięcia. Taki pędzel można używać do każdego rodzaju farb, jednak bardziej nadaje się do rozpuszczalnikowych. Gorzej natomiast sprawdza się w połączeniu z farbami wodorozcieńczalnymi, ponieważ wchłania wodę. Włosie syntetyczne Zazwyczaj z poliestru lub nylonu. Takie pędzle nie wchłaniają rozpuszczalników, są bardziej elastyczne, a co za tym idzie, łatwiej je zagiąć bądź zniekształcić. Pozwalają jednak na lepsze rozprowadzenie farby na gładkich powierzchniach. Poleca się je do farb wodorozcieńczalnych. Szerokość i typ pędzla Musisz dobrać ją odpowiednio do malowanej powierzchni. Tutaj również jest wiele możliwości. Poniżej prezentujemy kilka z nich: Pędzle płaskie Są najbardziej uniewersalne. Można je wykorzystać do każdego rodzaju prac malarskich. Mają dość szerokie i płaskie rozmieszczenie włosia. Najlepiej sprawdzą się przy pokrywaniu farbą niewielkich powierzchni. Mogą okazać się pomocne także przy malowaniu łączeń ściany z sufitem. Znajdziesz je tutaj. Ławkowce To szerokie pędzle zrobione zazwyczaj z włosia naturalnego. Używane są przede wszystkim do malowania dużych powierzchni. Przy ich pomocy pokryjesz sufit, ścianę, a nawet tynk o grubej fakturze. Pamiętaj, że włosie ławkowców jest chłonne. Nie należy więc długo moczyć go w farbie, by uniknąć zachlapań. Pędzle okrągłe i owalne Posiadają zaokrąglony trzonek i stożkowo ułożone włosie. Ten rodzaj sprawdzi się idealnie przy drobnych pracach dekoracyjnych i na fakturowanych powierzchniach. Przyda się również do malowania płotów czy futryn. Pędzle kątowe Mają długi i lekko zakrzywiony trzonek. Ułatwia to malowanie krawędzi, narożnikow i miejsc trudnodostępnych. Idealne będą jednak do pokrywania farbą kaloryferów i ściany za nimi. Możesz je kupić tutaj. Pędzle skośne Wyglądają jak płaskie, ale ich włosie ścięte jest pod niewielkim kątem. Przeznaczone są do prac precyzyjnych, szczególnie do malowania linii przy ramach okiennych czy framugach drzwi. Zazwyczaj stosowane przez profesjonalistów przy malowaniu końcowym. Jak rozpoznać dobry pędzel? box:video Ze wstępną selekcją pędzli poradzi sobie każdy. Jakość używanych narzędzi ma duży wpływ na twoją pracę. Wybierając pędzel, sprawdź przede wszystkim, czy jego włosie jest elastyczne i sprężyste. To ułatwi ci równomierne rozmieszczenie farby. Przyjrzyj się gęstości włosia. Im większa, tym więcej farby będzie można na nie nabrać. Jeśli jednak jego ilość u nasady przekroczy połowę ogólnej objętości, to znaczy, że narzędzie zostało wykonane z surowców gorszej jakości. Upewnij się również, że z pędzla nie wypadają włókna, gdyż mogą one zostać potem na twojej ścianie. Najlepiej przeczesz kilka razy energicznie szczecinę albo zamocz ją w wodzie i delikatnie strzep. Dobre narzędzie to takie, które ma poręczny i wygodny trzonek. Przed zakupem Zanim zdecydujesz się na zakup pamiętaj, żeby dobrać rodzaj i typ pędzla odpowiednio do powierzchni, która zamierzasz pokryć. Nieumiejętne użycie tego narzedzia może spowodować, że na ścianie zostaną smugi. Warto więc zainwestować w pędzel solidny i trwały, z którego nie będzie wypadało włosie.
Wybieramy odpowiedni pędzel do malowania ścian
Jesień to czas prawdziwych żniw dla wielu wędkarzy i szansa na pobicie własnego rekordu. Ale nie każdy z nas potrafi sobie poradzić z wyzwaniem i znaleźć skuteczną metodę na dobranie się do naprawdę dużych karpi. Jak więc przechytrzyć te największe sztuki? Jesień to pora roku w której większość ryb ma przed sobą jasny i prosty cel – jedzenie. Ryby w tym okresie potrafią żerować znacznie intensywniej niż w innych okresach, chcąc nazbierać tyle pokarmu i składników odżywczych, ile pozwoli im przetrwać nierzadko długą i wyczerpującą zimę. Karpie w tym wypadku nie należą do wyjątków, w jesiennym okresie potrafią przytyć naprawdę dobrych kilka kilogramów, przypominając tym samym małe, przeciążone łodzie podwodne. Niestety wielu karpiarzy nie traktuje tej pory roku jako szansy na trafienie prawdziwej sztuki i mimowolnie odkłada kije, wyczekując kolejnego sezonu. Cóż, to prawda, że ilość brań może się zmniejszyć niż w letnich tygodniach, ale za to ich jakość może się znacznie poprawić. A chyba najlepiej pamiętamy te największe, prawda? Karp jesienno-zimowy Każdą wyprawę warto dobrze zaplanować, a szczególnie wyprawę mającą na celu skuszenie największych karpi w tej porze roku. Dlatego musimy uzbroić się w cierpliwość, mądrze wybrać wodę na której zamierzamy łowić i następnie dokładnie ją przeanalizować. Znajdźmy odpowiednią dla nas miejscówkę i postarajmy się o dobre zanęcenie jej przed łowieniem. Jeśli planujemy naszą wyprawę w sobotę, to spróbujmy zanęcić naszą miejscówkę chociaż dwa razy, przykładowo - w poniedziałek i czwartek. Dzięki tej strategii istnieje spora szansa, że ryby zakodują sobie te miejsce jako dodatkową stołówkę i odwiedzą ją podczas swojej kolejnej trasy. Pamiętajmy też, aby korzystać z tej samej mieszanki, tak aby ryby przekonały się i nabrały do niej zaufania. Nie musimy wrzucać zbyt dużo zanęty do wody, wystarczy 1000 – 1500 gramów, aby pozostawić karpiom jasny sygnał, że mogą tu coś zjeść. Trzeba pamiętać o tym, że ilość wędkarzy po wakacyjnej nawałnicy znacznie się zmniejszy i do wody trafi tylko część pokarmu, którą wędkarze nęcili ryby. Jesienią karpie potrzebują wartościowego pokarmu, dlatego zadbajmy o to, aby nasze kulki były bogate w składniki odżywcze. Szczególnie przydatne mogą okazać się różnego typu miksy na bazie mączek rybnych, które możemy dodawać w większej ilości niż zazwyczaj. Natomiast podstawową zasadą jaką powinniśmy się kierować podczas nęcenia jesienią to - jakość. Znacznie lepiej wrzucić mniej pokarmu do wody, ale za to wysokiej jakości. Jeśli zdecydujemy się na wybór tanich kulek, to nasz efekt może być odwrotny do zamierzonego – karp nawet ich nie tknie, przez co pozostaną na dnie i dodatkowo mogą odstraszać ryby. Dlatego wrzućmy lepiej kilogram dobrych kulek za 30 – 40 złotych lub własnoręcznie przyrządzonych, aniżeli 3 kilogramy tych z najniższej półki. Smaki Wielu wędkarzy zgodzi się, że karp jesienią często wyznaje zasadę – im bardziej śmierdzi, tym jest to smaczniejsze. Dlatego warto stosować te aromaty, które mogły być nieskuteczne w cieplejszych okresach. Wszelakie dodatki typu proszek ze zmielonych ślimaków, kałamarnic, krewetek, kiełży czy małż to świetny wybór – warto ich używać i sprawiać, aby nasze mieszanki były naprawdę mięsne i bogate zapachowo. To że ryby gustują w mięsnych smakach, może być powodem tego, że wiele gatunków ogólnie uważanych za roślinożerne, tak naprawdę jesienią zmienia nieco swoją dietę. Rośnie im ochota na tłuszcz oraz białko i ich dieta rozbudowuje się o mięsny pokarm. Najlepiej mogą o tym zaświadczyć wędkarze ze spinningiem łowiącym okonie, a którym w pewnym momencie małego twistera lub kopyto zassał kilkukilogramowy karp. I toczą z nimi niekiedy kilkunastominutowy bój na delikatnej wędce, który niestety często jest okraszony niepowodzeniem. Strategia Niestety samo nęcenie nie zagwarantuje nam sukcesu. Musimy dobrze zrozumieć zachowanie karpi w tym okresie i dostosować je do naszego łowiska. Jednak każde woda to często oddzielny ekosystem, rządzący się własnymi prawami i skopiowanie strategii z jednego łowiska na drugie rzadko kiedy niesie za sobą takie same rezultaty. Jesienią większość ryb wędruje w głębsze partie wody, chroniąc się przed coraz zimniejszą wodą na powierzchni. Dlatego powinniśmy się zastanowić czy nasze letnie miejscówki na pewno zdadzą egzamin. Możliwe, że jeśli akurat trafimy na ciepłe i słoneczne dni, to zastaniemy tam karpie korzystające z ostatnich promyków słońca. Natomiast jeśli pogoda nie będzie sprzyjać, to świetnymi miejscami mogą okazać się spadki dna, na których karpie mogą znaleźć jeszcze resztki roślinności, skorupiaki i ich inne ulubione przysmaki. Wyposażenie Dobrze wiemy, że jesień w Polsce, tym bardziej późna jesień nie należy często do przyjemnych i ciepłych. Zwłaszcza w nocy mogą pojawić się przymrozki i powinniśmy dobrze się przygotować na taką ewentualność. Dlatego na jesienną wyprawę powinniśmy wyposażyć się nie tylko w ciepły śpiwór oraz ubranie, ale warto mieć najlepiej ze sobą namiot z narzutą i dodatkowym ogrzewaniem. Jesień w całej swej rozpiętości to wspaniała pora roku w której możemy liczyć na rekordowe karpie i dawkę naprawdę sporej wiedzy o ich zachowaniu i bytowaniu. Dlatego nie odkładajmy wędek na półkę, bo to nie jest jeszcze ostateczna pora!
Karpie jesienią - jak się do nich dobrać?
Szał na „Pokemon Go” trwa w najlepsze, a wielu graczy może teraz z sentymentu zainteresować się Pokemonami na legendarną konsolę przenośną marki Nintendo. Sprawdzamy, czy „Pokemon Blue”, „Pokemon Red” i „Pokemon Yellow” na Gameboya są warte uwagi. „Pokemon Go” opanowało cały świat. W produkcję mobilną gra ponad 100 mln ludzi, ale poza motywem kolorowych stworków tytuł nie ma zbyt wiele wspólnego z klasycznymi grami sprzed dwóch dekad, w które można zagrać na konsoli NintendoGameboy. Szał na Pokemony – kiedy to się zaczęło? Marka Pokemon ma wieloletnią historię. Pierwsze gry z serii, czyli „Pokemon Red” i „Pokemon Green”, zostały wydane w 1996 roku w Japonii. W innych regionach świata gracze otrzymali gry „Pokemon Red” i „Pokemon Blue” dwa lata później, a ulepszona wersja o nazwie „Pokemon Yellow” wprowadzająca wzorem z anime Pokemon postać podążającego za graczem Pikachu zadebiutowała w 1998 roku w Japonii, a w 1999 poza Krajem Kwitnącej Wiśni. Urocze stworki zdobyły serca graczy na całym świecie. Gra była bardzo długa i dość skomplikowana, a wygrywanie pojedynków było szalenie satysfakcjonujące. Dzięki połączeniu dwóch Gameboyów kablem można było wymieniać się złapanymi stworkami i prowadzić pojedynki ze znajomymi. Gra do dzisiaj daje mnóstwo frajdy. Umowna grafika nieco kłuje w oczy, ale pod względem mechaniki to ciągle solidna produkcja z gatunku jRPG. „Pokemon Blue”, „Red” i „Yellow” na Gameboya powinni zainteresować się wszyscy fani gier z tego gatunku, nawet – a może zwłaszcza – jeśli nie mieli okazji zagrać w nie w dzieciństwie. Te produkcje wręcz wypada znać. „Pokemon Blue”, „Red” i „Yellow” – które wybrać? Na pytanie, na którą wersję Pokemonów się zdecydować, nie ma łatwej odpowiedzi. „Pokemon Yellow” to najnowsza z klasycznych odsłon, która wprowadziła nowego startowego Pokemona, czyli Pikachu, wzorem z anime emitowanego również na początku XXI wieku w polskiej telewizji. Z całej trójki jest też najbardziej przystępna. Edycje „Red” i „Blue” są nieco starsze, a wiele osób, szukając teraz po latach Pokemonów na Gameboya, może chcieć zdecydować się na te prawdziwie klasyczne odsłony. Przez zakupem trzeba też pamiętać, że wszystkie trzy gry są do siebie bardzo podobne, ale nieznacznie różnią się – przede wszystkim tym, jakie stworki można w nich złapać. Klasyczne Pokemony na Nintendo 3DS Gracze, którzy nie chcą kupować starych konsol Nintendo, mogą zagrać w klasyczne Pokemony na jednej z nowszych konsol przenośnych wyprodukowanych przez Nintendo. „Pokemon Red”, „Pokemon Blue” i „Pokemon Yellow” można uruchomić na takich sprzętach jak Nintendo 2DS, Nintendo 3DS, Nintendo 3DS XL, New Nintendo 3DS lub New Nintendo 3DS XL. Gra dostępna jest w formie cyfrowej, ale w sprzedaży są atrakcyjne zestawy przygotowane przez Nintendo. Gracze mogą kupić konsolkę razem z grą w limitowanej wersji kolorystycznej nawiązującej do wybranej edycji gry. Podsumowanie Pokemony to jedne z najlepszych gier w swoich kategorii. Chociaż pierwsze edycje z serii trącą już myszką i nie przyciągną raczej nowych graczy, to wielu fanów serii z pewnością będzie się dobrze przy nich bawić. Konsola Gameboy i kartridże z grami „Pokemon Blue”, „Pokemon Red” i „Pokemon Yellow” to nieduży wydatek, a ponowna rozgrywka w te klasyczne gry jRPG może obudzić wiele ciepłych wspomnień z dzieciństwa.
Gameboy i Pokemony – czy nadal warto kupić?
Amerykańska motoryzacja narodziła się wcześnie, bardzo szybko zdobyła sobie rangę najsilniejszej na świecie i przez długie dziesięciolecia tej pozycji broniła. Miała i ma swoją specyfikę. Popularność marek zza oceanu rośnie. Polacy coraz chętniej sprowadzają np. amerykańskie minivany, SUV-y, samochody sportowe, limuzyny czy auta wojskowe. Wśród mnóstwa produkowanych masowo modeli jest wiele modeli aut uważanych za kultowe. I tym warto się przyjrzeć. Specyfika amerykańskiej motoryzacji Amerykańska motoryzacja liczy sto kilkadziesiąt lat tradycji, w czasie których gigantyczne koncerny samochodowe, wciąż dzieląc się, mnożąc i łącząc, zmotoryzowały kraj. To również rewolucyjne zmiany technologiczne, które na zawsze zmieniły nie tylko produkcję aut, ale w zasadzie wszystkiego. Co amerykańskie koncerny produkują? Dlaczego właśnie tak produkują? Wpływa na to kilka istotnych faktów. W USA paliwo kosztuje znacznie mniej niż w Europie. Do pracy (a często do najbliższego sąsiada) jest niekiedy kilkadziesiąt kilometrów. Przestrzenie są ogromne, a autostrady proste i szerokie. Nic zatem dziwnego, że tamtejsza motoryzacja zasadniczo różni się od europejskiej. Amerykańskie auta mają prostą konstrukcję, żeby mógł je naprawić na swoim ranczu każdy średnio rozgarnięty mieszkaniec interioru. Są wyposażone w ogromne, niewysilone silniki, bo kto by się przejmował kosztami zatankowania auta pod korek. Są wielkie i wygodne, bo jak się jedzie kilka godzin do pracy, to lepiej, żeby nie zabrakło miejsca na nogi. Mają automatyczne skrzynie biegów, bo korki w miastach bywają koszmarne, a przy tym nie każdy jest w stanie poradzić sobie z manualną skrzynią biegów. Mają kiepskie wykończenie wnętrza, bo kto by się tam przejmował skrzypiącymi plastikami. Różnic jest mnóstwo. Ikona Początki amerykańskiej motoryzacji związane są z markami, których próżno dziś szukać nie tylko na polskim, ale także na zachodnich rynkach aut zabytkowych. Kto dziś, poza maniakami motoryzacji, pamięta np. o samochodach marki Stutz? Prawdziwym przełomem, a dziś także symbolem amerykańskiej motoryzacji, jest nieśmiertelny Ford T. Jego produkcja ruszyła w 1908 r., a zakończyła się niemal 20 lat później. O oszałamiającym sukcesie tego modelu zdecydowało wiele czynników, z których bodaj największym było montowanie go na taśmach produkcyjnych (nie był pierwszym tego typu pojazdem, ale pierwszym produkowanym na masową skalę). Pracujący przy nich robotnicy nie montowali całego auta, a wykonywali jedną prostą czynność, po czym auto ruszało dalej, do następnego stanowiska, gdzie wykonywana była następna czynność. Dzięki takiemu rozwiązaniu produkcja była znacznie tańsza i szybsza. Samochód przez lata podlegał wielu modyfikacjom, upraszczano proces i unowocześniano, obniżając w ten sposób cenę! Tak, tak… pierwsze Fordy T kosztowały niemal 1000 dolarów, ostatnie… 355. Nic zatem dziwnego, że na rynku pojawiło się ponad 15 milionów egzemplarzy. Szybko Przez sto kilkadziesiąt lat w USA produkowano mnóstwo aut o sportowym zacięciu. Wiele z nich stało się legendami. Poszukując samochodu dla siebie (i mając sporą gotówkę), warto zainwestować w klasyczne auto sportowe. * Do kultowych należą oczywiście Fordy Mustangi. Pierwsza generacja tych aut pojawiła się na rynku w 1964 r. Mustangi nie zniknęły z niego do dzisiaj (w sprzedaży jest już ich szósta generacja). box:offerCarousel Ich bezpośrednim i największym konkurentem był oczywiście Chevrolet Corvette. Kiedy Mustang wszedł na rynek, Corvette był już na nim od 11 lat (1953 r.). Modele z lat 60. w perfekcyjnym stanie są warte nawet 50 tys. dolarów. Dziś można stać się właścicielem nowiutkich aut siódmej już generacji. Przez wszystkie te lata pod ich maskami rzadko gościły silniki o mocy mniejszej niż 200 koni mechanicznych. box:offerCarousel Ten sam koncern skonstruował też inne kultowe auto sportowe – Chevroleta Camaro. Pojawił się on na rynku w 1967 r. i był na nim obecny z przerwami aż do 2015 r. Na tej samej płycie podłogowej co Camaro (GM F-body) zbudowano kolejne marzenie miłośników amerykańskiej motoryzacji – Pontiaca Firebirda. Kolekcję zamyka równie słynny Dodge Viper (1992–2010). box:offerCarousel Inwestycja w amerykańskie sportowe auta to, jak się wydaje, dobra inwestycja. Ich ceny raz szybciej, raz wolniej, ale pną się w górę, a na rynku działają firmy, które wyspecjalizowały się w sprowadzaniu ich z USA. Na wojnie W czasie II wojny światowej pojawiła się konieczność wyposażenia amerykańskich żołnierzy w samochody terenowe zdolne do przewożenia kilku żołnierzy, zaopatrzenia lub ewakuacji rannych. Po wielu perypetiach z fabryk wyjechał Willys MB, zwany potem Jeepem. Jednocześnie z taśm produkcyjnych Forda zjechał bliźniaczy model Ford GPW. Auta te były używane w różnych wariantach i z rozmaitym uzbrojeniem na wszystkich frontach II wojny światowej przez armie sojusznicze (z Armią Czerwoną włącznie). Doskonale radziły sobie w trudnym terenie i z łatwością pokonywały strome wzniesienia. Niestraszne im było błoto i piasek pustyni. Po wojnie Willys produkował auta terenowe również na rynek cywilny, z czasem pod marką Jeep. Do najpopularniejszych modeli Jeepa należą Wrangler, Cherokee czy Grand Cherokee. A co z poczciwym militarnym Willysem? W latach 50. XX wieku został on zastąpiony przez Forda Mutt (Military Utility Tactical Truck). Z wyglądu przypominał on swojego poprzednika (laicy rozpoznawali go np. po poziomo, a nie pionowo ustawionych otworach osłony chłodnicy). Lata 80. XX wieku to era rodziny wozów HMMWV, zwanych też Humvee (ich cywilna odmiana znana jest jako Hummer). Sprowadzanie do Polski używanych aut ze Stanów Zjednoczonych nie jest oczywiście tak popularne, jak ich import z krajów europejskich. Jazda nimi po polskich drogach wiąże się też z koniecznością przeprowadzenia przeróbek. Ale ich popularność wzrasta. Bo to auta z duszą.
Amerykańskie auta kultowe
Wzruszająca powieść o okrutnej chorobie, rodzicielskiej miłości i walce z przeciwnościami losu. Jedna z najpiękniejszych książek o nowotworach, jaką kiedykolwiek przeczytacie. Choroby, szczególnie te, które przypominają nam o kruchości ludzkiego życia, to wciąż zbyt często temat tabu. Rzadko o nich rozmawiamy, a nawet gdy któraś nas dopadnie, to mamy problem z wyrażeniem własnych emocji, odczuć, niepokojów i lęków. Świetne w ich oswajaniu są filmy i książki dotykające przedstawionych tematów. Jedną z takich pozycji jest „Apteka marzeń”, poruszająca powieść Nataszy Sochy, oparta w dodatku na prawdziwych doświadczeniach. Walka z chorobą, szczególnie dziecka, to wstrząsające przeżycie, o którym autorka „Hormonii” pisze w sposób wyjątkowo przystępny, pomagając nam w oswojeniu tego, co może przytrafić się każdemu z nas, a co tak często w myślach odrzucamy jako nierealne i niemożliwe. Nietypowa przyjaźń Bohaterkami „Apteki marzeń” są dwie dziewczynki, które z pozoru dzieli wszystko. Ola ma zaledwie dwa lata, wychowuje się w szczęśliwej i pełnej rodzinie, na którą jej diagnoza – neuroblastoma – spada jak grom z jasnego nieba. Do walki o życie córki staje Magda, która nie dopuszcza myśli, że wyniszczający organizm Oli nowotwór może zwyciężyć. Narracja książki prowadzona z jej perspektywy jest więc zapisem heroicznych zmagań kobiety, jej męża i lekarzy o przetrwanie. O to, żeby Ola znowu mogła cieszyć się zwyczajną codziennością, rozwijać się i po prostu żyć. Drugą z bohaterek książki jest nastoletnia Karolina. Dziewczyna ledwo co dowiedziała się, że jej ojcu, który przed laty opuścił rodzinę i wyjechał do Australii, urodził się syn, a już usłyszała kolejną wiadomość wywracającą jej życie do góry nogami: ma chłoniaka. Przypadkowe spotkanie w szpitalu z malutką Olą sprawi, że w czternastolatce zapali się ogień do walki z chorobą – nie tylko jej własną. Czy znajdzie w sobie tyle siły, by zwyciężyć i poznać swojego przyrodniego brata? Scenariusz napisany przez życie Choć „Apteka marzeń” sama w sobie jest lekturą wywołującą łzy i poruszenie, to fakt, że opisywana przez Sochę historia oparta jest na faktach, jeszcze bardziej wzmaga te odczucia. Pisarka po latach spotkała dawną koleżankę ze studiów, Dorotę Raczkiewicz, szefową Drużyny Szpiku. Ta pomogła jej nawiązać kontakt z Magdą, mamą małej Oli walczącej z zaawansowanym nowotworem. Kobieta przekazała pisarce swoje dzienniki, wyniki badań córki i zapiski rozmów z lekarzami, na podstawie których Natasza Socha stworzyła fabularyzowaną wersję jej historii. Nastoletnia Karolina nie ma swojego odpowiednika w realnym świecie, ale – jak podkreśla pisarka – powstała na podstawie zasłyszanych przez nią opowieści o zmagających się z rakiem młodych ludziach. Całość pozostawia niezwykłe wrażenie, nie dając o sobie zapomnieć na długo po zakończeniu lektury. I choć brzmi to jak kiczowata klisza, to „Apteka marzeń” naprawdę pozwala czytelnikowi przewartościować życie, docenić codzienność i jej małe elementy, które na co dzień są nam obojętne lub przez nas całkiem niezauważane, a w obliczu śmiertelnej choroby stają się czymś wyjątkowym. Książka Sochy może też mieć charakter uświadamiający i edukacyjny. Nowotwory dla wielu Polaków wciąż są bowiem tematem tabu, o którym nie tylko nie chcemy rozmawiać, ale w dodatku właściwie nic nie wiemy. Ta ignorancja przekłada się zaś na bezpośrednie zagrożenie życia: zbyt rzadko się badamy, a gdy wreszcie dotrzemy do lekarza, często okazuje się, że zwyczajnie jest już za późno. Być może więc lektura „Apteki marzeń” sprawi, że więcej osób zainteresuje się nie tylko własnym zdrowiem, ale i tym, w jaki sposób można pomóc osobom już zmagającym się z nowotworami i innymi schorzeniami. To niezwykła wartość, a Natasza Socha może być z siebie bardzo dumna. Źródło okładki: www.pascal.pl
„Apteka marzeń” Natasza Socha – recenzja
Podczas przeglądania ofert możesz skorzystać z filtrowania według różnych parametrów. Podczas przeglądania ofert możesz skorzystać z filtrowania według różnych parametrów. Do dyspozycji masz na przykład metody dostawy, rodzaj i stan produktu, jego przeznaczenie, monety w ofercie. Ułatwi Ci to odnalezienie oferty, która spełni Twoje oczekiwania. Dostępne filtry różnią się w zależności od kategorii i rodzaju przedmiotu. Znajdziesz je na liście wyników wyszukiwania, po lewej stronie.
Filtrowanie ofert
Masz czworonożnego przyjaciela i właśnie wykańczasz albo remontujesz mieszkanie? Jeśli zastanawiasz się czy położyć panele czy parkiet podpowiadamy jaką podłogę wybrać, by spełniała ona wymagania właścicieli psów. Właściciele psów doskonale wiedzą, że ich podłoga musi być wytrzymała i odporna na zabrudzenia. Możliwości rzecz jasna jest wiele, ale przy wyborze podłogi zwróć uwagę na potrzeby swojego pupila. Przede wszystkim decyduj się na trwałe i solidne materiały. Najtańsze produkty szybko się zepsują, a ty narazisz się na dodatkowe koszty. Nie rób domowego lodowiska Na nieodpowiednio dobranej podłodze psy mogą się ślizgać. Zastanów się czy 24-godzinny rajd na łyżwach to przyjemna rzecz. Chodzenie po śliskiej podłodze sprawia trudność szczególnie średnim i dużym psom. Może to spowodować nie tylko stres, ale również problemy z prawidłowym stawianiem łap, a w efekcie choroby stawów. Zadbaj o to, by podłoga nie była śliska. Panele laminowane - strzał w dziesiątkę! Panele laminowane to zdecydowanie najlepsza opcja dla właścicieli czworonogów. Dzięki specjalnej powłoce laminacyjnej, wzmocnionej dodatkowo żywicą i innymi środkami chemicznymi, stają się one odporne na zarysowania i trwałe. Bardzo łatwo się je czyści. Dzięki laminacji, nie mają wyżłobień, w których mógłby osiadać brud. Szczególnie polecane są dla psów potrzebujących dużo ruchu. Taka podłoga ma jednak jeden minus, jest mało odporna na wilgoć. Jeśli twojemu zwierzakowi zdarza się załatwić w domu, to panele mogą pęcznieć, a w rezultacie niszczyć się. Parkiet Jeśli zdecydujesz się na podłogę drewnianą, to staraj się wybierać ciemniejsze kolory, najlepiej z drzew egzotycznych. Są one twardsze i solidniejsze. Niestety, posadzki te są kosztowne, a rysy po psich pazurach z pewnością będą zauważalne. Rzecz jasna można co jakiś czas je cyklinować, ale łączy się to z dodatkowymi wydatkami. Dywan Na początku trzeba zaznaczyć, że z tej przyjemności powinni zrezygnować posiadacze psów. Już sam dywan jest siedliskiem roztoczy i bakterii. Dodatkowo czworonogi gubią sierść, którą trudno jest usunąć, bo wchodzi głęboko we włókna dywanu. Co więcej, brud na łapach, piasek, błoto czy inne nieczystości są na dywan łatwo przenoszone. Istnieje wiele specyfików, które czyszczą i niwelują brzydkie zapachy, ale działają one jedynie powierzchownie. Przykry zapach wróci a prawdziwe zanieczyszczenia nadal tkwią głęboko we włóknach dywanu. Wybierając podłogę, połącz walory estetyczne z funkcjonalnością. Zastanów się, czego potrzebuje twój pupil i postaraj się zapewnić mu jak najbardziej komfortowe warunki. Pamiętaj, żeby posadzka była trwała i odporna na zarysowania. W przeciwnym razie, zafundujesz sobie dodatkowe wydatki. Unikaj śliskich powierzchni, przez które twój pies może nabawić się choroby stawów.
Jaką podłogę wybrać? Porady dla właścicieli psów
Czasami słyszy się – wypowiadane pół żartem, pół serio – opinie, że jednym ze sportów narodowych Polaków jest grillowanie. Z pewnością mamy na tym polu niemałe doświadczenie – przez cały sezon wiosenno-letni przyjęcia z grillem w roli głównej urządzamy niemal co tydzień. W dziedzinie tej osiągnęlibyśmy pewnie rychło poziom ekspercki, gdyby tylko klimat nie był przeciwko nam… Marzenia o głębokim smaku potraw z grilla w środku zimy da się jednak spełnić w dość prosty sposób. Z pomocą przychodzi bowiem patelnia grillowa. Jak wybrać odpowiedni model, który pozwoli nam przyrządzić ulubioną aromatyczną karkówkę albo pyszne szaszłyki? Patelnia grillowa – jak to działa? W polskich kuchniach patelnie grillowe to wciąż obiekty dosyć nowe, ale coraz częściej spotykane. Zazwyczaj są kwadratowe lub prostokątne, choć można też natknąć się na modele okrągłe. Ich cechą charakterystyczną jest nierówne dno, żłobione w rowki. To właśnie ono pozwala na osiągnięcie efektu grillowania w zaciszu własnej kuchni. Taka nierówna powierzchnia sprawia bowiem, że wytapiający się z przygotowywanej potrawy tłuszcz ścieka do rowków, a danie nim nie nasiąka. Potrawy zaś wyglądają zupełnie jak z prawdziwego rusztu – rumienią się w miejscach, w których przylegają do patelni i są nieco jaśniejsze tam, gdzie sąsiadują z rowkami. Dobra patelnia grillowa powinna posiadać wyżłobienia na bokach, które pozwolą szybko pozbyć się nadmiaru tłuszczu zbierającego się w rowkach. By patelnia grillowa posłużyła nam ładnych parę lat, warto przy zakupie przyjrzeć się temu, jak została skonstruowana. Najlepsze będą modele z grubym i ciężkim dnem – powinno mieć co najmniej 5 mm. Fakt, że będzie się dość długo nagrzewała – ale czas oczekiwania wynagrodzi nam później, oddając potrawie ciepło, które zgromadziła. Grube dno pozwoli także rozgrzać patelnię do bardzo wysokiej temperatury, a to w przygotowywaniu grillowanych potraw okazuje się kluczowe. Jeśli gotujesz na płycie indukcyjnej, uważaj, by nie przegrzać dna – może się to skończyć nieprzyjemnie… Praktyczną funkcją, którą osiada wiele patelni grillowych dostępnych aktualni na rynku, jest wskaźnik nagrzania Thermopoint. Dzięki tej technologii łatwiej będzie ocenić, czy stopień rozgrzania patelni jest wystarczający, by zacząć grillowanie. Po zakończonym przygotowywaniu posiłków wskaźnik ten poinformuje nas, czy patelnia ostygła na tyle, by można było ją wyczyścić. Należy bowiem mieć na uwadze, że za sprawą grubego dna naczynie to długo trzyma temperaturę, zaś czyszczenie nieostudzonej do końca patelni może skutkować uszkodzeniem jej powierzchni. Aluminiowa czy żeliwna? box:imagePins box:pin Zastanawiając się nad kupnem patelni grillowej, bierzemy zazwyczaj pod uwagę dwie możliwości: patelnię aluminiową pokrytą specjalną powłoką non-stick (zapobiega przywieraniu potrawy podczas smażenia) oraz naczynie żeliwne – bardzo ciężkie, ale też solidne, długo się nagrzewające. Ci, którzy w kuchni są raczej niecierpliwi, powinni więc wybrać pierwszą opcję. Co więcej, używając patelni żeliwnej, należy używać tłuszczu podczas smażenia. Jeśli zatem zależy nam szczególnie na dietetycznym i niskotłuszczowym przyrządzaniu posiłków, patelnia aluminiowa sprawdzi się lepiej. Warto też zwrócić uwagę, czy producent wybranej przez nas patelni posiada wszelkie atesty. Szczególnie ważna jest gwarancja, że w procesie produkcji naczynia nie dostały się do niej PFOA, metale ciężkie czy związki niklu. To substancje szkodliwe dla zdrowia, które mogą się uwalniać w wysokich temperaturach. Jak grillować na patelni? Jeszcze zanim wejdziemy w posiadanie nowej patelni grillowej, warto dowiedzieć się co nieco o jej użytkowaniu. Ryby i mięsa można na niej smażyć bez tłuszczu – naturalny tłuszcz wytopi się, dzięki czemu nie będą przywierać i przypalać się. Warzywa, które tego tłuszczu nie zawierają, warto podlać niewielką ilością oliwy z oliwek. Zapobiegnie to przypaleniu się potrawy, a także podkreśli jej smak. Niewskazane jest używanie akcesoriów metalowych, takich jak łopatki czy szczypce do mięsa, w kontakcie z powierzchnią patelni grillowej – szczególnie jej wersji z powłoką non-stick. Łatwo nimi uszkodzić powierzchnię i pozbawić naczynie jego właściwości. Lepiej zdecydować się na plastikowe lub silikonowe sztućce.
Jak wybrać idealną patelnię grillową?
Wakacje to doskonały czas na wycieczki rowerowe. Z perspektywy siodełka świat wygląda zupełnie inaczej, możemy dojechać tam gdzie samochodem nie bylibyśmy w stanie i zwiedzić miejsca, o których mało kto wie. Rower pozwala być bliżej natury. Dawniej jeździło się z rodzicami na ramie roweru lub na bagażniku, teraz dzieci mają do dyspozycji wygodne i bezpieczne foteliki rowerowe. Mogą w nich oglądać świat i cieszyć się z rodzinnych wycieczek. Fotelik rowerowy ZUTTO Fotelik rowerowy ZUTTO jest przeznaczony dla dzieci od 9. miesiąca życia do 7. roku życia. Sprawdzi się zarówno w przypadku małej rowerzystki, jak i rowerzysty. Wyposażony jest w 4 stopniowe, regulowane podpórki pod stopy dziecka oraz wytrzymałe pieciopunktowe pasy bezpieczeństwa. Pasy wykonane są z mocnej tkaniny i dodatkowo mają zabezpieczenie przed przypadkowym odpięciem. Fotelik ZUTTO może być montowany do rurki (od 1,5 do 2 cm) oraz bezpośrednio do bagażnika. Oprócz tego możemy regulować odległość fotelika od ramy – w ten sposób unikniemy sytuacji, w której dziecko będzie się opierać o plecy. Fotelik ma certyfikat bezpieczeństwa CERTYFIKAT EN 14344 TUV i dwuletnią gwarancję. Ceny, w zależności od konkretnego modelu, wahają się od 119 do 159 zł. box:offerCarousel Fotelik rowerowy HTP DESIGN model SANBAS T Fotelik HTP DESIGN model SANBAS T możemy przymocować do rurki, która znajduje się pod siodełkiem. Mocowanie za pomocą giętkiego metalowego pałąka powoduje, że większość wstrząsów powstałych podczas jazdy jest amortyzowana, co znacznie zwiększa komfort jazdy. Dodatkowo fotelik jest wyposażony w trzypunktowe pasy bezpieczeństwa, które można zapiąć i rozpiąć jedną ręką. Podnóżki są regulowane i mają szerokie podpory, co sprawia, że nogi dziecka mają stabilne oparcie. Wkładka materiałowa jest hipoalergiczna i można ją prać w pralce, gdy się zabrudzi. Bardzo fajnym rozwiązaniem jest przestrzeń przeznaczona na kask. Dzięki temu dziecko może swobodnie jeździć w kasku, który nie będzie zawadzał o oparcie krzesełka. box:offerCarousel Fotelik Hamax KISS Firma Hamax specjalizuje się w produkcji fotelików rowerowych i akcesoriów do nich. Model KISS jest jednym z wygodniejszych fotelików, które można zamocować z tyłu na bagażniku roweru. Ma on regulowane podpórki na stopy oraz osłonięte podłokietniki. Wyściółka jest przyjemna w dotyku i bardzo wygodna. Oprócz siedziska, znajduje się także na bokach fotelika, co sprawdza się w momencie, kiedy dziecko zaśnie. Pasy są trzypunktowe. Klamra zapinająca ma zabezpieczenie przed przypadkowym otwarciem przez dziecko. Fotelik Hamax spełnia europejską normę TÜV/GS, EN14344. box:offerCarousel Fotelik BELLELLI model PEPE STANDARD Główną zaletą fotelika BELLELLI model PEPE STANDARD są otwory na plecach i bokach siedziska, dzięki któ®ym dziecko nie poci się podczas wycieczki. Dodatkowo wycięcia te sprawiają, że jest lekki i nie obciąża tak bardzo tylnego koła. Dzięki temu dziecko może spokojnie wieźć mama. Pasy bezpieczeństwa są trzypunktowe, wykonane z wytrzymałej tkaniny. Można je rozpiąć jedną ręką. Podnóżki są regulowane i mają paski zabezpieczające przed przypadkowym włożeniem nogi w szprychy koła. Materiał, którym wyścielono wnętrze fotelika, jest hipoalergiczny i można go prać w pralce.
Przegląd fotelików rowerowych do 200 zł
Kosa spalinowa to dobra alternatywa lub uzupełnienie dla tradycyjnej kosiarki lub podkaszarki. Aby wybrać najlepszy model, trzeba jednak pamiętać o kilku ważnych kwestiach. Na rynku dostępnych jest wiele typów kosiarek – od elektrycznych po spalinowe. Wśród tej drugiej grupy szczególnie wyróżniają się kosy spalinowe, które sprawdzą się w trudno dostępnych miejscach. Podpowiadamy, czym kierować się przy wyborze właśnie tego sprzętu i przedstawiamy kilka najlepszych modeli w rozsądnej cenie. Kosa spalinowa: co to jest? Kosa spalinowa to urządzenie, które charakteryzuje się łatwością manewrowania i możliwością dotarcia w miejsca, w których tradycyjna kosiarka sobie nie poradzi np. pod żywopłotem, między grządkami, krzakami czy przy chodniku. Te proste urządzenia składają się z silnika, wysięgnika oraz mechanizmu tnącego, a zasilane są dzięki mieszance oleju napędowego oraz benzyny. Kosa spalinowa: najważniejsze parametry Pamiętaj, by przed zakupem konkretnego modelu kosy sprawdzić, jakie ma ona parametry. To one będą odpowiadały za późniejszy komfort twojej pracy. Moc silnika Im większa, tym dłużej urządzenie może pracować bez odpoczynku. To szczególnie ważne w przypadku trawników o większej powierzchni. Kosy o wysokiej mocy lepiej radzą sobie ze wszelkimi niedogodnościami, np. wysoką trawą czy grubszymi chwastami. Moc wpływa także na szerokość koszenia. W sklepach znajdziesz sprzęty o różnej mocy - od 450W do 3KM. Średnica cięcia W przypadku kos dużą rolę w szybkości koszenia trawnika odgrywa nie szerokość ostrza, a średnica koszenia. Im jest ona większa, tym szybciej można uporać się z zarośniętym ogrodem. Trzeba jednak pamiętać, że większa średnica oznacza też mniejsze możliwości manewru w wąskich i trudno dostępnych miejscach. Ciężar Kosę spalinową podczas pracy trzymamy w dłoniach albo na specjalnych szelkach, bardzo ważny jest ciężar urządzenia. Im jest on większy, tym mniej wygodne będzie dla operatora korzystanie z kosy. Większa waga urządzenia może mocno utrudnić pielęgnację ogrodu. Waga kos spalinowych może sięgać nawet 8 kg, a dużo lżejsze są mniej wydajne podkaszarki. Zbiornik paliwa Wybierając kosę spalinową, dobrze też zwrócić uwagę na pojemność zbiornika paliwa. Ma on bardzo ważną rolę przy koszeniu większych terenów zielonych. Należy jednak pamiętać, że większa pojemność, a tym samym większa ilość paliwa, zwiększy ciężar urządzenia. Regulacja rękojeści Aby móc wygodnie korzystać z kosy, warto zakupić model umożliwiający dostosowanie drążka (rękojeści) do swojego wzrostu. To pomoże w komfortowej pracy. box:offerCarousel Kosy spalinowe w dobrej cenie: polecane modele DEMON RQ580 - urządzenie wyposażone w najmocniejszy na rynku silnik o mocy 5,2 KM, który osadzono bezpośrednio na uchwycie. Duże ostrze doskonale poradzi sobie nawet z najmocniejszą trawą, zaroślami czy krzewami. Uprząż oraz system antywibracyjny (redukuje drgania do minimalnego poziomu) zapewnią maksymalną wygodę koszenia, nawet w trudno dostępnych miejscach. Uniwersalny regulowany uchwyt umożliwia łatwe i precyzyjne prowadzenie urządzenia. Sprzęt nie należy jednak do najlżejszych - waży ok. 9 kilogramów, co przy dłuższej pracy może być męczące. Makita EBH341U - wysokiej jakości kosa spalinowa, która charakteryzuje się wyjątkową odpornością i wytrzymałością. Przeznaczona głównie do pracy na terenach leśnych i tam, gdzie potrzebne jest usunięcie wyjątkowo grubych zarośli. Urządzenie wyposażone w czterozębny nóż tnący, który poradzi sobie z nawet z grubszymi gałęziami. Kosa waży zaledwie 7,1 kg, co zapewnia wygodę, nawet przy dłuższym jednorazowym korzystaniu. HECHT 133R - urządzenie w zestawie ma wysokiej jakości trójramienny nóż, który służy do wykaszania gęstej roślinności, nie stanowią dla niego problemu nawet młode drzewka. Istnieje możliwość zmiany noża na półautomatyczną głowicę żyłkową. Kosa waży zaledwie 7,5 kg, a ten ciężar przenosi się na pasek na ramię, nie obciążając rąk. NAC TE50SP - jedno z najtańszych urządzeń na rynku, które zbiera bardzo pochlebne recenzje od użytkowników. Kosa wyposażona jest w nowoczesny silnik o mocy 500 W, charakteryzujący się bezawaryjnością oraz niskim poziomem głośności. Dodatkowo jest niezwykle lekka - waży niecałe 3 kg - i poręczna. NAC BP427 - kosa wyposażona w głowicę tnącą o szerokości roboczej 42 cm, co gwarantuje szybką i wydajną pracę. Silnik o mocy 1,7 KM zadowoli najbardziej wymagających użytkowników. Jest wytrzymała i odporna na uszkodzenia. Pielęgnacja działki nie jest najprostszym zadaniem, bo zabiera mnóstwo czasu, a przy tym wymaga użycia różnorakiego sprzętu. Dobrze zainwestować więc w lekką i poręczną kosę, która ułatwi tę pracę.
Kosa spalinowa – czym kierować się przed zakupem?
Perkusja, jako zestaw instrumentów dość głośnych w użytkowaniu, może okazać się barierą nie do przebrnięcia w momencie, kiedy chcemy rozpocząć naukę gry na tym instrumencie. Może to spowodować, że okażemy się bardzo uciążliwymi sąsiadami i domownikami, z którymi wspólne mieszkanie będzie kołopotliwe. Jednak na szczęście istnieje rozwiązanie, pozwalające na rozwijanie swoich umiejętności w grze na perkusji przy jednoczesnym zachowaniu ograniczonej głośności tego instrumentu. Jest nim perkusja elektroniczna – zestaw padów z czułymi na dynamikę membranami, które po podłączeniu do modułu pozwalają cieszyć się prawdziwym brzmieniem perkusji i możliwością jednoczesnego ćwiczenia np. na słuchawkach. Zaprezentujemy tutaj najlepsze modele właśnie tego typu perkusji. Roland TD-1KV Nie można w żaden sposób kłócić się z faktem, że Roland jest firmą przodującą w produkcji perkusji elektronicznych. Niniejszy model jest przykładem tego, jak za niewielkie pieniądze można otrzymać bardzo funkcjonalny i przyzwoity instrument do ćwiczenia, pozwalający rozpocząć naukę bądź też rozwijać nabyte już umiejętności. Moduł Rolanda TD-1KV posiada wbudowane 15 brzmień rożnego rodzaju zestawów perkusyjnych, ma metronom, wyjście słuchawkowe, pozwalające również podłączyć wzmacniacz, zapewniający odpowiednie nagłośnienie perkusji. Ponadto mamy do dyspozycji również wejście AUX, dzięki któremu zapewnimy sobie możliwość ćwiczenia z podkładami. Ostatnią bardzo przydatną funkcją jest wbudowany interface USB, dzięki któremu możemy nagrywać nasz instrument. Jedną z najważniejszych cech tego zestawu jest werbel siatkowy, swego czasu dostępny tylko w droższych modelach perkusji elektronicznych. Yamaha DTX400K Również jedna z trzech największych firm (oprócz Alesis i Rolanda) produkujących perkusje elektroniczne posiada bardzo dobry, niedrogi i raczej przeznaczony dla początkujących zestaw. Pomimo tego, że nie znajdziemy tutaj siatkowego werbla oraz pada centralki, to i tak będziemy zaskoczeni jakością zestawu gumowych padów oraz pedału stopy, które są znacznie bardziej przekonujące niż wiele innych pedałów elektronicznych w tej samej cenie. Ponadto jest jednym z najcichszych zestawów w ofercie Yamahy. Ważną cechą tego zestawu jest trzystrefowy werbel, umożliwiający zagranie rimshotem. Alesis Command Przechodząc do trochę droższych modeli perkusji, Alesis Command jest bardziej zaawansowany w porównaniu do swoich poprzedników. Sercem tego zestawu jest moduł oferujący 50 presetów i brzmienie 20 zestawów perkusyjnych. Jeżeli chodzi o osprzęt, mamy tutaj dodaną solidną aluminiową ramę i zaawansowane siatkowe pady na werblu oraz centralce. Szczególnie ten ostatni jest zwykle rarytasem zarezerwowanym dla najwyższych modeli perkusji, kosztujących kilka razy więcej niż Command. Roland TD-11K Jest to perkusja, która stoi na granicy budżetowego zestawu i profesjonalnego sprzętu, łącząc w sobie te dwa światy. Idealne rozwiązanie dla kogoś, kto chce wydać tak dużo, ile musi, jednocześnie nie więcej niż potrzeba. Posiada profesjonalny siatkowy werbel, materiałowy pad centralki oraz solidną ramę. Ponadto, wyposażony jest w świetny moduł gwarantujący realistyczne brzmienie dzięki technologiom Behavior Modeling oraz SuperNATURAL Sound Engine Technology, znane z droższych modeli perkusji elektronicznych Rolanda. Yamaha DTX532K Obok tej propozycji Yamahy nie można przejść obojętnie. Jest to zestaw, składający się miedzy innymi ze świetnego werbla, wyposażonego w trzystrefowy werbel oraz dużych trzystrefowych talerzy, które pozwolą nam znacznie bardziej poprawić feeling gry oraz są ważnym wyznacznikiem grywalności danego instrumentu. Ponadto, zestaw ten posiada działający wertykalnie hi-hat, który zdecydowanie bardziej poprawia realizm perkusji elektronicznej, w porównaniu z modelami perkusji wymienionych wcześniej. Statyw do hi-hatu jest już w zestawie, jednak jeżeli chcemy, możemy użyć również własnego. Roland TD-30KV Tym razem mamy do czynienia z zestawem pochodzącym z najwyższej półki. TD-30KV to perkusja elektroniczna, w pełni oddająca feeling i dynamikę gry muzyka. Fantastycznie przekazuje każdy najdrobniejszy szczegół gry, dokładnie w taki sam sposób, w jaki robi to akustyczny zestaw. Perkusja ta posiada prawdziwe bębny, z korpusami i naciągami nie tylko po to, by oddać realizm instrumentu, ale również by wyglądać realistycznie, jednocześnie bez robienia hałasu. Ponadto, moduł tego zestawu posiada oddzielne analogowe wyjścia dla każdego bębna oraz talerza, dzięki czemu jest idealnym urządzeniem do nagrywania w studiu, dając możliwość zarejestrować każdy bęben na oddzielnej ścieżce.
Najlepsze modele perkusji elektronicznych
Rozładowany akumulator to problem, z którym spotkał się praktycznie każdy kierowca. Zarówno przywrócenie sprawności baterii, jak i działania profilaktyczne wymagać będą wykorzystania prostownika. Jakie modele z segmentu budżetowego warto wziąć pod uwagę? Prostownik lekiem na niesprawności akumulatora Istnieje wiele czynników wpływających na fakt, że akumulator jest podzespołem niezwykle często odpowiedzialnym za problemy z rozruchem auta. Można w tym miejscu wymienić chociażby jazdę na krótkich odcinkach, wykorzystywanie wielu odbiorników prądu w samochodzie czy niskie temperatury panujące w okresie zimy. Szczególnie warunki atmosferyczne mogą dać się we znaki baterii. Siarczyste mrozy oddziałują bowiem na elektrolit i sprawiają, że maleje jego efektywna pojemność i wydajność prądowa. W taki sposób dużo łatwiej o całkowite rozładowanie akumulatora, co może skutkować nieodwracalnym zużyciem. Gdyby jednak kierowcy regularnie monitorowali poziom naładowania baterii samochodowej, do porannych kłopotów z uruchomieniem auta dochodziłoby zdecydowanie rzadziej. Problem tkwi bowiem nie w jakości akumulatorów, a przede wszystkim w braku działań diagnostycznych i naprawczych z wykorzystaniem prostownika. Właśnie to urządzenie potrafi zmienić prąd zmienny z sieci energetycznej w prąd stały, pozwalając w ten sposób na uzupełnienie stanu naładowania akumulatora i przywrócenie jego pełnej sprawności. Niedrogie prostowniki transformatorowe Najprostszy typ prostowników to urządzenia oparte na transformatorach, a więc elementach zbudowanych z metalowego rdzenia i uzwojenia zdolnego do zmiany pola magnetycznego poprzez zjawisko indukcji. W przypadku prostowników efektem tych zmian jest prąd stały. Mało skomplikowana budowa tego typu urządzeń przekłada się na niską cenę zakupu, ale także umiarkowane bezpieczeństwo dla akumulatora i ograniczoną skuteczność. Podstawowe modele prostowników transformatorowych kosztują 40-50 zł i oferują maksymalny prąd ładowania wynoszący z reguły 6 A. Oznacza to, że są w stanie bezpiecznie naładować akumulator o pojemności do 60 Ah. Posiadają także zabezpieczenia przeciwzwarciowe i przeciążeniowe, które mają chronić prostownik przed uszkodzeniem. Wadą ładowarek tego typu jest przede wszystkim możliwość przeładowania baterii, co może doprowadzić do jej uszkodzenia. Proces ładowania wymaga zatem kontroli ze strony użytkownika. box:offerCarousel box:offerCarousel Wśród niedrogich i solidnych prostowników tego typu wyróżnić można produkty marki Kukla, których ceny zaczynają się od ok. 80 zł. Niedrogie prostowniki automatyczne (mikroprocesorowe) Ogromną popularność w ostatnim czasie zdobyły prostowniki automatyczne, które pozbawione są głównych wad towarzyszących urządzeniom transformatorowym. Ładowarki oparte o mikroprocesor nazywane są mianem "inteligentnych", gdyż swoją pracę zaczynają od diagnozy stanu rozładowania akumulatora. Jeśli układ wykryje głębokie rozładowanie baterii, to rozpocznie impulsowy, powolny tryb uzupełniania prądu. Dzięki takiemu rozwiązaniu wzrasta prawdopodobieństwa przywrócenia akumulatora do pełnej sprawności. To jednak nieostatnia korzyść z zastosowania sterowania elektronicznego. box:offerCarousel Prostownik automatyczny zabezpiecza bowiem przed możliwym przeładowaniem baterii, jej zasiarczeniem czy też błędnym podłączeniem biegunów. Jego użytkowanie jest więc znacznie bezpieczniejsze niż w przypadku prostownika transformatorowego. Liczne przewagi urządzeń tego typu wpływają także na wyższą cenę zakupu. * Za ok. 100 zł kupić można ładowarkę automatyczną Everactive CBC-4 o natężeniu ładowania do 3.8 A. * Nieco tańsze, bo kosztujące ok. 80 zł są podstawowe modele firmy Sena. * Za urządzenie markowe, jak chociażby Bosch C3, zapłacić trzeba co najmniej 160 zł.
Wybieramy niedrogi prostownik
Na samą myśl o łowieniu pstrągów w małych górskich lub nizinnych rzekach wielu wędkarzom robi się miło na sercu. Szczególnie kiedy wszystko jest otoczone zimową aurą i twarzą w twarz możemy stanąć przed tak wymagającym przeciwnikiem, jakim jest pstrąg. Tak, pstrągi to ryby wymagające od wędkarza konkretnej wiedzy oraz umiejętności. Zwłaszcza zimą, kiedy woda staje się bardzo przejrzysta, wokół jest kompletna cisza, a każdy dźwięk łamanej gałęzi czy trzaskający lód doskonale informują rybę o naszej obecności. Dodatkowo te aspekty nie są jedynymi wyzwaniami, z którymi musimy się zmierzyć. Często również samo dojście do łowiska może być znacznie utrudnione. Zaspy śniegu, oblodzone brzegi rzeki czy pełno rozmiękczonej ziemi. Ale nie powinno nas to zniechęcić, ponieważ pstrągi w tym okresie dobrze żerują i w dosyć łatwy sposób można je namierzyć. Gdzie szukać? Pstrągi kojarzą się nam głównie z górskimi potokami, ale nie tylko w rzekach na południu Polski możemy je spotkać. Zimą stanowią one dosyć liczną populację w nizinnych rzekach, które rozciągają się po pastwiskach czy są odnogami większych rzek. Ale oczywiście przed wybraniem się nad łowisko warto upewnić się, czy nasz upragniony gatunek na pewno tam występuje. W tym celu najłatwiej jest przedzwonić do okręgowego koła PZW i poprosić o informację. Możemy także poszukać wykazu rzek pstrągowych w naszym rejonie lub po prostu porozmawiać z miejscowymi wędkarzami. Jeśli już wybierzemy dogodne nam łowisko i upewnimy się, że spotkamy tam pstrągi, to kolejnym etapem będzie znalezienie potencjalnych miejscówek. Musimy wiedzieć, że w tym okresie pstrągi są zmęczone po tarle oraz dalekiej wędrówce. Dodatkowo zimna woda sprawia, że ryby chcąc zaoszczędzić jak najwięcej energii, nie będą żerować w silnym nurcie. Tak więc będą bardziej skore do przebywania w wolniejszym nurcie i tam powinniśmy ich szukać. Dlatego wszelkiego rodzaju nawisy traw, naturalne przeszkody (powalone pnie drzew, głazy), zastoiska, spowolnienia nurtu oraz spokojne rynny będą dla nas potencjalnymi celami, w których nasze przynęty powinniśmy podstawiać pstrągom pod sam nos. Przynęty Bez odpowiednich przynęt nie zdziałamy cudów nad wodą. Pstrągi to sprytne i często wybredne ryby, nawet po dokładnym obłowieniu miejscówki nie powinniśmy z niej schodzić, jeśli nie wypróbowaliśmy przynajmniej dwóch różnych przynęt. Ale właśnie, jakie przynęty wybrać na tę porę roku? Logicznie rzecz biorąc najskuteczniejsze powinny okazać się przynęty, które swoją pracą będą się wpasowywać w dosyć leniwą i powolną aurę. Agresywnie pracujące przynęty mogą okazać się dla pstrąga wymagające zbyt dużej energii na ich pochwycenie. Dlatego starajmy się zbudować nasz arsenał głównie z przynęt, które nie będą stawiać zbyt dużego oporu i ich praca będzie delikatnie wyczuwalna w wodzie. Świetne do tego celu okażą się woblery z dosyć krótkim sterem i pracą bardziej lusterkującą, aniżeli polegającą na typowym zamiataniu korpusem. Starajmy się wtedy także prowadzić przynętę dosyć powoli, imitując osłabioną rybkę. Możemy także zatrzymać ją w jednym miejscu i delikatnie szczytówką wędki opuszczać ją w górę i dół. Pamiętajmy, że mogą zdarzać się także odcinki z głębszą partią wody i tam standardowy wobler może nie zanurzyć się wystarczająco głęboko, aby został zauważony przez rybę. Dlatego warto mieć w pudełku chociaż kilka woblerów głębiej schodzących. Ale woblery to oczywiście niejedyne dobre przynęty na pstrąga. Świetne mogą okazać się także obrotówki lub mniejsze wahadełka. Te drugie warto posiadać zwłaszcza w różnych kształtach i kolorach, czasem potrafią skusić nawet najbardziej wybredne osobniki i tym samym uratować wyjazd. Ale nie zapomnijmy również o kilku gumkach – twisterki czy małe ripperki szczególnie w stonowanych barwach. Sprzęt Głównym czynnikiem, którym powinniśmy się kierować przy wyborze wędki, jest jej długość. Zbyt krótka wędka może uniemożliwić nam sprawne operowanie, jeśli brzeg rzeki będzie częściowo niedostępny. A zbyt długa może nam utrudnić wykonywanie rzutów w ciasnych i krzaczastych miejscówkach. Dlatego najlepiej mieć nad wodą kije o dwóch różnych długościach – krótką około 2,2 m oraz dłuższą około 3 m. Ugięcie i sztywność wędki musimy już dopasować do większości przynęt, z których będziemy korzystać, oraz naszych własnych preferencji. Nie należy jednak przesadzać z miękkością kija. Na zimową eskapadę za pstrągiem lepiej uzbrójmy nasze kołowrotki w dobrej jakości żyłkę, aniżeli plecionkę. Bowiem ta druga przy niskich temperaturach może zamarzać i sztywnieć, co osłabi jej wytrzymałość oraz kontrolę nad przynętą. Nie wybierajmy także zbyt cienkich żyłek, pamiętając, że nawet zimowy pstrąg potrafi rozgrzać wodę. Nad pstrągowymi potokami na pewno będziemy musieli uzbroić się w cierpliwość i poruszać się z wielką ostrożnością. Przed pierwszymi rzutami zawsze warto rozejrzeć się dobrze po rzece i znaleźć w niej potencjalne miejscówki przebywania ryb. Starajmy się postawić na jakość, wykonywać rzuty celne i prowadzić przynętę dłużej z większą gracją. A jeśli nie mamy żadnych rezultatów – zmieniajmy przynęty, bo czasem mały szczegół może otworzyć przed nami wodę.
Pstrągi zimą – jak się do nich dobrać?
„Mam tę moc, mam tę moc, rozpalę to, co się tli, mam tę moc, mam tę moc, wyjdę i zatrzasnę drzwi...” Słowa tej piosenki nucą chyba wszystkie dziewczynki, a prawdziwe fanki znają wszystkie filmowe utwory. Lodowa Księżniczka skradła wszystkie dziecięce serca, bez reszty. Dlaczego? Filmowa przygoda Film Frozen, w polskiej wersji – Kraina Lodu, pojawił się w kinach w 2013. Szturmem zdobył sympatię dzieci i dorosłych. Ten fantastycznym film animowany swoją fabułę opiera na baśni o Królowej Śniegu, jest to jednak luźna inspiracja. Historia powiada o dwóch siostrach, Annie i Elsie, które są księżniczkami. W dzieciństwie uwielbiały się razem bawić i jeździć na łyżwach, jednak z czasem więź między siostrami zaczęła zanikać. Było to spowodowane czarodziejską mocą, którą odziedziczyła Elsa, a którą rodzice kazali jej trzymać w tajemnicy. Pewnego dnia, gdy księżniczki były już dorosłe, doszło do straszliwego incydentu. Elsa użyła skrywanej mocy w sali pełnej gości. Ta moc, to możliwość panowania nad śniegiem i lodem. Nikomu nie zrobiła krzywdy, ale wystraszona uciekła w leśne gęstwiny. Na skutek rzuconego zaklęcia w jej mieście zapanowała straszliwa zima. Dalsza część filmu to wędrówka Anny i jej sympatycznych przyjaciół w poszukiwaniu siostry. Podróż urozmaicają zabawne dialogi i ciekawe przygody. Elsa natomiast zaszyła się daleko w górach i wykorzystała swoją moc do stworzenia fantastycznego, lodowego zamku. To właśnie przy tej scenie śpiewa największy filmowy hit, który tak chętnie odtwarzają dziewczynki. Dalszych perypetii nie zdradzę, warto obejrzeć je samemu. Historia ma wiele ciekawych wątków, świetny humor, sympatycznych bohaterów i oczywiście szczęśliwe zakończenie! Lalki Lalek na podstawie filmu powstało sporo. Firma Mattel stworzyła piękne postacie Elsy, Anny, a także jej towarzyszy – Kristoffa, Olafa oraz Svena.Wszystkie mają charakterystyczne fryzury i prześliczne kreacje w pasujących do bohaterek kolorach. Jedne lalki śpiewają, inne zmieniają kolor, a jeszcze inne rzucają lodowymi pociskami. Jest wśród nich jednak ta, którą dziewczynki lubą szczególnie – Elsa Łyżwiarka. Elsa na łyżwach ma tę moc! Dlaczego ta wersja lalki jest tą ulubioną? Jest śliczna i nawiązuje do sceny finałowej filmu. Elsa w tej wersji ma 30 centymetrów wysokości. Włosy księżniczki Arendelle spięte zostały w charakterystyczny, blond warkocz. Głowę starszej siostry, jak na królową przystało, zdobi królewska tiara. Lalka ubrana jest w suknię z rękawkami i brokatowym zdobieniem. Fioletowe rękawki i rajstopki są malowane. Również gorset jest elementem namalowanym i ozdobionym brokatem. Długa, błękitna spódnica i ślicznie zdobiona brokatowymi śnieżynkami peleryna to materiałowe, zdejmowane ubranka. I wreszcie: Elsa ma na nogach łyżwy, a w opakowaniu znajdziemy turkusowy płatek śniegu. Gdy umieścimy w nim lewą nogę Elsy, możemy przesuwać lalkę po stole lub innej powierzchni i obserwować, jak ulubiona bohaterka wykonuje łyżwiarskie figury. Pierwsza z nich to piękne pochylenie z rozłożonymi rękami i wyprostowaną nogą, druga to wdzięczne wygięcie do tyłu. Dziewczynki będą zachwycone! W mojej ocenie wadą lalki jest to, że nie stoi samodzielnie, nawet z wykorzystaniem płatka. Szkoda, byłaby wtedy stabilniejsza i ślicznie wyglądała. Muszę również przestrzec przed sypiącym się brokatem, choć to pewnie z czasem mija. box:imageShowcase box:imageShowcase To jeszcze nie koniec... Film Frozen odniósł niebywały sukces. Dały temu wyraz tłumy w kinach, listy do Mikołaja, w których tłumnie można było znaleźć ulubione lalki, ogromna ilość Els na przedszkolnych balikach, kubeczki, pościele i inne elementy z wizerunkami bajkowych sióstr oraz wszędzie brzmiąca piosenka „Mam tę moc”. Nic zatem dziwnego, ze producenci pokusili się o kontynuację swojego dzieła! Druga część filmu będzie nosiła tytuł „Gorączka Lodu”. Wygląda więc na to, że filmowa gorączką powróci. Bardzo polecam obejrzenie filmu, a wszystkim, którzy mają w swoim domu mała fankę Elsy, gorąco proponuję rozważenie zakupu Elsy Łyżwiarki i radosną zabawę w szczęśliwe zakończenie.
„Mam tę moc" – fenomen lalki Elsy Łyżwiarki od firmy Mattel
Wielkanoc tuż-tuż, przyszedł więc czas, by przygotować dom na święta i odpowiednio go udekorować. Do wyboru są ozdoby w różnych stylach. Przy podejmowaniu decyzji w kwestii świątecznej aranżacji polegajmy na własnych upodobaniach. W dekorowaniu domu, tak jak w jego urządzaniu, najlepiej kierować się własnym gustem. Sugerowanie się chwilowymi trendami to nie najlepsza droga, gdyż zazwyczaj prowadzi do niezadowolenia. Warto wprawdzie wiedzieć, co jest modne, żeby poznać zakres możliwości, jednak ostatecznie to my musimy czuć się dobrze z tym, co mamy w domu. Jeśli więc preferujesz nowoczesną estetykę, to rustykalne ozdoby wielkanocne, mimo że na czasie, nie będą dobrym wyborem. Trzeba też wziąć pod uwagę wystrój wnętrza, do którego szukamy ozdób. Najlepiej zachować stylistyczną jedność, wówczas dekoracje nie zdominują aranżacji, ale będą ją uzupełniać. W zgodzie z naturą box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Bloomingville, Home & You, Belldeco, Garneczki, BelleMaison, lipstick-design Wielkanoc to jednocześnie święto wiosny. Świat budzi się do życia i zaczyna nowy cykl pór roku. Dlatego właśnie mamy tak wiele naturalnych, a nawet rustykalnych dekoracji wielkanocnych. Prezentują się one wdzięcznie i bezpretensjonalnie. Przy ich wyborze należy zwrócić uwagę na materiały. Wszelkie tworzywa sztuczne są wykluczone. Warto postawić na drewno, np. jajko dekoracyjne oraz trawy i gałązki, które często pojawiają się w wiankach na drzwi. Trzeba też pamiętać, by obrus był wykonany z tkaniny naturalnej. Zamiast typowego stroika można się pokusić o dekorację z wytłoczki na jajka, która z pewnością przyciągnie uwagę gości. Naturalny styl wymaga też wprowadzenia motywów związanych z przyrodą i jednocześnie wpisujących się w symbolikę Wielkanocy. My wybraliśmy obrazek przedstawiający koguta oraz filcowe ocieplacze na jaka w kształcie kur. W blasku złota box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Zara Home, Molly Marais, Bloomingville, GiftCompany, Authentics, Wedgwood Styl glamour w urządzaniu wnętrz cieszy się dużą popularnością. W takim duchu jest także dostępnych wiele dekoracji wielkanocnych. Pozwolą one na wykreowania eleganckiej i szykownej aranżacji. Nieodzownym elementem stylu glamour jest błysk. Pojawia się on za sprawą metali szlachetnych – złota i srebra. Najlepiej wybrać jeden z nich. My zdecydowaliśmy się na ciepłe złoto. W tym odcieniu znaleźliśmy figurę zająca, a także eleganckie świeczniki. Na wielkanocnym stole można wprowadzić złote podkładki pod talerze. Będą one się szczególnie dobrze prezentować na tle śnieżnobiałego obrusa. Również zastawa powinna mieć złote motywy. W tym odcieniu wybraliśmy druciane koszyczki, w których można ułożyć chleb, owoce bądź pisanki. Uniwersalną ozdobą są z kolei zawieszki w kształcie jajek z brokatowymi wzorami. Na nowoczesną nutę box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Ambition, Kela, Style na Stole, Tchibo, Duka, Bloomingville Po styl nowoczesny w aranżacji wnętrz najczęściej sięgają ludzie młodzi, mieszkający w dużych miastach. Nie chcą z niego rezygnować nawet na Wielkanoc, na szczęście nie muszą. Wybór nowoczesnych ozdób wielkanocnych wciąż się poszerza. Mają one zazwyczaj proste formy i nieoczywiste kolory. Nie brakuje w nich srebra, szarości, a nawet czerni. W tym ostatnim odcieniu znaleźliśmy dekoracyjnego zająca w uproszczonym kształcie. Sięgnęliśmy także po czarno-białe zawieszki w formie jajek. Na stole dobrze się będą prezentować szary bieżnik z filcu z motywem pisanek, a także metalowe kieliszki na jajka. Zamiast stroika warto wybrać koszyczek wypełniony kolorowymi przepiórczymi jajami. Z kolei dla amatorów kawy mamy kubek z graficznym zającem.
Wielkanocne dekoracje w trzech stylach. Udekoruj dom tak, jak lubisz
Zdalnie sterowane pojazdy od lat cieszą się dużym zainteresowaniem zarówno ze strony najmłodszych chłopców, jak i tych nieco starszych, a nawet ich tatusiów. Każdy miłośnik motoryzacji na pewno znajdzie model idealny dla siebie. Aby wybrać najlepszy samochód zdalnie sterowany dla swojego dziecka, warto wziąć pod uwagę możliwości techniczne zabawki. Na które modele zwrócić uwagę? Jeepy sterowane radiowo Są jednymi z najbardziej rozchwytywanych wśród zdalnie sterowanych pojazdów. Ich ceny rozpoczynają się od 49 zł i sięgają nawet do 200 zł. Skąd taka rozbieżność? Przede wszystkim cena zależy od jakości zabawki, jej wytrzymałości i funkcjonalności. Najtańsze modele sprawdzą się dla młodszych dzieci. Cechuje je lekkość, ale często są także delikatniejsze od droższych odpowiedników. Te drugie są idealne nie tylko do zabawy w domu, ale i na dworze, bo dzięki kołom są w stanie pokonać nierówne kostki chodnika, nie niszcząc przy tym opon. Wyższa cena to większe możliwości techniczne, takie jak sprawność oraz funkcje poszczególnych modeli, np. otwieranie drzwi czy zapalanie świateł przy użyciu pilota. Wśród najpopularniejszych jeepów na pilota znajdziemy m.in. Jeep Wrangler oraz Jeep Rubicon Wrangler. Pierwszy z nich to pojazd zdalnie sterowany R/C. Zasilany jest akumulatorami i ładowarką sieciową. Porusza się na gumowych kołach, a w czasie jazdy świecą mu przednie reflektory. Kosztuje ok. 79 zł. Natomiast Jeep Rubicon Wrangler to wymarzone auto dla miłośników motoryzacji, zwłaszcza fanów jeepów. Kosztuje ok. 290 zł, ale za wysoką ceną idzie wysoka jakość. Pojazd wydaje bardzo realistyczny warkot silnika, ma alarm antykradzieżowy. Wyposażony jest w resory z przodu i z tyłu oraz czujnik cofania. Oprócz tego Jeep Rubicon pozwala na samodzielne ustawienie zbieżności kół oraz ma wymienne koła. Przy pomocy pilota możemy określić poziom prędkości jazdy, a nawet trąbić. Najciekawsze pojazdy typu Monstertruck Obok jeepów to właśnie Monstertrucki należą do najchętniej kupowanych aut zdalnie sterowanych. Wyróżniają je duże koła i niebanalny design. Mają solidną konstrukcję i szeroki rozstaw kół, dzięki czemu pokonają niejedną przeszkodę. Sprawdzą się zarówno do zabawy w domu, jak i na dworze. Miłośnicy tych pojazdów będą zachwyceni, ponieważ auta te sprawdzą się na nierównym terenie oraz na ziemistym podłożu. Z łatwością pokonują piaskowe wzniesienia, a nawet błoto. Hitem są Monstertrucki służbowe, np. wozy policyjne, oraz Hummery. Kupimy je za ok. 139 zł, a ich wyposażenie to m.in. amortyzowane zawieszenie, świecące światła oraz gumowe koła, które z łatwością pokonują przeszkody i zapewniają dynamiczną jazdę. Hummery, w zależności od producenta, dostaniemy w różnych rozmiarach. Przodują oczywiście te XXL, mające nawet ponad 40 cm długości i 20 cm wysokości. Samochody wyścigowe Oprócz jeepów i Monstertrucków popularne są także samochody wyścigowe. Zapłacimy za nie już od 39 zł. Niższa cena nie oznacza jednak gorszej jakości. Wynika ona z faktu, że samochody wyścigowe są zwykle mniejsze od terenowych, a przez to mają mniejszą moc. Mogą sobie gorzej radzić na wybojach i w nierównym terenie, za to na równym podłożu, np. podłodze, sprawdzają się świetnie. Są zwinne i dynamiczne, idealne do takich zabaw, jak wyścigi czy kręcenie bączków. Popularne są również samochody Formuły 1, które dostaniemy w wersji XXL (cena ok. 399 zł, klasyczne wersje to przedział 89–199 zł). Ich fantastyczną cechą jest chociażby to, że mają bardzo duże przyspieszenie i osiągają prędkość 40 km/h.
Auta zdalnie sterowane – jakie wybrać?
Najpierw książka czy film? Kiedyś znałam doskonale odpowiedź i uważałam, że tylko książka. Później ewentualnie czyjaś interpretacja. Dziś nie mam pewności, czy to rzeczywiście za każdym razem najlepsze rozwiązanie. Wszak film jest już zupełnie innym tworem i nie powinien na dobrą sprawę być odbierany przez pryzmat pierwowzoru. Jak to jest z „Alienistą”? Najpierw książka czy serial? Z mojego doświadczenia wynika, że kolejność nie ma większego znaczenia, i niezależnie od tego, co wybierzecie, obie opcje spełnią oczekiwania. Gdyby jednak padło najpierw na książkę… XIX wiek przez pryzmat zbrodni O zbrodni doskonałej mówi się, że nie istnieje. Jednakże do pewnego czasu przestępcy mieli dużo większe pole do popisu, chociażby ze względu na zupełnie inne podejście do śledztwa czy techniki detektywistyczne. Do tego brak takich wynalazków jak wykrywanie odcisków palców czy niemożność wykrycia sprawcy przestępstwa po żadnych śladach biologicznych sprawiały, że świat przestępczy miał się dużo lepiej niż dziś. Wyobraź sobie zatem, czytelniku, umiejscowienie fabuły kryminału właśnie w takiej scenerii. Ciągle toporny i niekoniecznie higieniczny XIX wiek. Wszelkie organy ścigania pracują bardziej intuicyjnie albo na podstawie zaledwie poszlak typują podejrzanego. Jeśli poszlak brak – następuje efekt ślepej uliczki. I teraz w takiej epoce grasuje wielokrotny morderca, który za cel obrał sobie… małych chłopców pracujących w domach publicznych. Do tego w tle Nowy Jork pełen imigrantów, biedy i wielu społecznych bolączek, wśród których dziecięca prostytucja jest zaledwie jedną z wielu. Makabryczne zbrodnie i pierwszy alienista Nowym Jorkiem wstrząsają makabryczne zbrodnie. Kolejne ciała małych ofiar przedstawiają sobą wstrząsający widok. Samo morderstwo dziecka jest wystarczająco trudnym doświadczeniem dla każdego, kto się z nim zetknął, a gdy ciało jest potraktowane w sposób wskazujący na wyjątkowe okrucieństwo, niewątpliwie świadczy to o mocno zaburzonym umyśle przestępcy. Czy skorumpowana nowojorska policja jest w stanie przeprowadzić tak skomplikowane śledztwo? Jak łatwo sobie wyobrazić, nie będzie to dla nich wyzwaniem, a w zasadzie zrobią wszystko, byle się tym nie zajmować lub w ogóle utrudniać życie osobom zaangażowanym w wykrycie mordercy. Na szczęście powstaje specjalna grupa śledcza, której zadaniem będzie przeprowadzenie szczegółowego śledztwa. Na jej czele staje doktor Laszlo Kreizler, którego techniki badawcze budzą więcej zdumienia, rozbawienia niż poważnego traktowania. Nie bez powodu mówi się o nim podobnie jak o chorych psychicznie: alienista. Czy z pomocą jedynej kobiety policjantki, dwóch ekscentrycznych braci zafascynowanych ludzkich ciałem i redaktora kroniki policyjnej uda mu się wykryć sprawcę morderstw? Czy może jego pomysły prowadzą w ślepy zaułek? Nieoczekiwanie fascynująca O tym, jak bardzo dzieciństwo rzutuje na życie dorosłego człowieka, wiadomo nie od dziś. Dzieciństwo pełne patologii rzutuje szczególnie, czego dowodzą kolejne historie zbrodniarzy i zbrodniarek. Powieść Caleba Carra to fascynująca historia o tym, jak trudne i niewybaczalnie krzywdzące dzieciństwo może skrzywić psychikę człowieka i dokonać niewyobrażalnych zmian. Na tle przemian w Ameryce, życia pełnego trudów, uprzedzeń i stereotypów powstała fascynująca historia makabrycznego zbrodniarza. Dodając niesamowitą osobowość doktora Laszlo, możecie spokojnie oczekiwać wielu skradzionych godzin! A później kolejnych, jeśli po książce zaczniecie także przygodę z serialem. A mogę gwarantować, że trudno będzie się wyrwać z tej nietypowej scenerii. Źródło okładki: www.rebis.com.pl
„Alienista” Caleb Carr – recenzja
Nawet dziecku, które zakończyło z sukcesem „odpieluchowanie” może się przydarzyć nocne moczenie. Jak pomóc i wspierać dziecko w takiej sytuacji? Czego użyć, aby ograniczyć liczbę elementów koniecznych do wyprania i wyczyszczenia? Jakie gadżety mogą pomóc w rozwiązaniu problemu? Niewiele osób może przyznać, że w dzieciństwie nigdy nie zdarzyło im się zmoczyć w nocy. Jednak jest to sytuacja wstydliwa dla dziecka, kłopotliwa dla rodzica i stresująca dla wszystkich. Warto wiedzieć, co może ją powodować, jak jej zapobiec i co zrobić, kiedy już się przydarzy. Przyczyny Częstym powodem nocnego moczenia są sytuacje stresogenne, w których dziecko się znajduje. Przeprowadzka, zmiana przedszkola, kłótnie rodziców czy pojawienie się rodzeństwa to dla malucha wyjątkowo trudne okoliczności, z którymi bez wsparcia dorosłych słabo sobie radzi. Warto zwrócić uwagę, kiedy dziecko się moczy. Jeśli np. dzieje się to w nocy z niedzieli na poniedziałek, przyczyną może być konieczność pójścia do przedszkola. W takiej sytuacji powinniśmy porozmawiać zarówno z dzieckiem, jak i nauczycielem o jego relacji i ewentualnych problemach w grupie rówieśniczej. Nocne siusianie to dla rodziców bardzo istotny komunikat o przeżywaniu wewnętrznych trudności i nieradzeniu sobie z emocjami. Może być również przejawem chęci zwrócenia na siebie uwagi rodziców zapracowanych lub pochłoniętych opieką nad młodszym rodzeństwem. Jedno jest pewne – nocnego moczenia nie wolno lekceważyć z nadzieją, że z wiekiem minie samoistnie. Wsparcie Pierwszą rzeczą, którą możemy zrobić, jest okazanie dziecku więcej ciepła i czułości. Bardzo ważne jest, aby nie poczuło się skarcone i obwinione za mokrą pościel. Nigdy nie powinniśmy kazać zawstydzonemu dziecku jej sprzątać. Pamiętajmy też, aby ta wstydliwa dla malucha sprawa nie była omawiana w jego obecności z rodzeństwem, dziadkami i znajomymi, by dziecko nie poczuło się wyśmiewane, co pogorszyłoby i tak trudną dla niego sytuację. Postarajmy się lepiej obserwować malucha, zwrócić uwagę na jego zachowanie podczas zabawy i kontaktów z innymi ludźmi, okazujmy mu wsparcie, pomagajmy mu nazywać i rozładowywać emocje. Przydatne akcesoria Na rynku jest wiele akcesoriów, które ułatwią nam przetrwanie tego trudnego okresu i pomogą w rozwiązaniu dziecięcych problemów. Nieprzemakalne prześcieradło – dostępne w różnych rozmiarach, wzorach i kolorach. Zaoszczędzi nam częstego mycia i suszenia materaca. Możliwość szybkiej wymiany prześcieradła złagodzi poczucie dziecka, że sprawia rodzicowi dodatkowy kłopot i pozwoli mu od razu położyć się w czystym i suchym łóżku. Wybierając prześcieradło, warto sprawdzić, czy jest „oddychające” i antyalergiczne oraz czy można je prać w wysokiej temperaturze, koniecznej dla zabicia bakterii. Odprężające kosmetyki ułatwiające zasypianie – z dodatkiem naturalnych olejków eterycznych, np. lawendy. Koją dziecięce nerwy i wyciszają. Przed snem możemy zorganizować maluchowi ciepłą kąpiel relaksującą z dodatkiem płynu do kąpieli. Świetnie sprawdzi się również masaż z dodatkiem oliwki, który rozluźni napięte mięśnie, odstresuje dziecko i poprawi bliską relację z opiekunem. Lampka nocna – dziecko może się czuć bezpieczniej, mając w pokoju niewielkie źródło światła. Jeśli samodzielna nocna wycieczka do łazienki jest dla niego trudna, warto zakupić przenośną lampkę, którą może zabrać ze sobą. Spełni ona dwie funkcje – oświetli maluchowi drogę, a dzięki bajkowym kształtom wzorom i kolorom przejmie rolę towarzysza wyprawy. Wygodna pidżama – dziecko ubieramy do snu tak, aby mogło szybko i samodzielnie zdjąć ją w toalecie lub przed skorzystaniem z nocnika. Pozwoli to również na błyskawiczną zmianę ubrania po zmoczeniu. Nocnik lub nakładka na sedes – dostosowane do wieku dziecka i wybrane razem z nim, w wygodnym kształcie i przedstawiające ulubionych bajkowych bohaterów, zachęcą je do samodzielnego korzystania. Alarm wybudzeniowy – jeśli powyższe sposoby nie przynoszą rezultatu, warto pomyśleć o kupnie brzęczyka, który wybudza dziecko po pojawieniu się pierwszych kropli , zmusza do wstania i udania się do toalety. Kiedy do lekarza Musimy pamiętać, że przedłużające się nocne moczenie może być oznaką choroby. Koniecznie należy zgłosić się do lekarza, jeśli dziecko skarży się na ból i pieczenie towarzyszące oddawaniu moczu, jeżeli zaobserwujemy zmianę koloru i zapachu moczu oraz gdy nasz maluch skończył już 5 lat, a nocne moczenie zdarza się częściej niż dwa razy w tygodniu. Pediatra przeprowadzi wywiad i zleci wykonanie podstawowych badań, które pomogą w postawieniu trafnej diagnozy.
Kiedy maluch moczy się w nocy
Mutliplatformowa gra wideo od twórców serii „Mortal Kombat” o tytule „Injustice: Gods Among Us” dostępna jest na komputery PC oraz konsole poprzedniej i obecnej generacji. Wśród postaci oddanych pod kontrolę gracza znalazł się między innymi Superman, Batman i Joker. „Injustice” to bardzo udany tytuł, który zainteresuje wszystkich miłośników bijatyk oraz fanów wydawnictwa DC Comics. „Injustice: Gods Among Us” dostępna jest na konsole Xbox 360, PlayStation 3, PlayStation 4 oraz na komputery osobiste. Gra w edycji „Ultimate Edition” została wzbogacona o dodatkowe elementy, w tym kilka grywalnych postaci niedostępnych w podstawowej wersji. „Injustice: Gods Among Us Ultimate Edition” – bardzo udana bijatyka Grę przygotowaną na mocy umowy z DC Comics przygotowało studio NetherRealm odpowiedzialne za serię „Mortal Kombat”. Bijatyka, w której postaciami są bohaterowie z kart komiksów, jest nad wyraz udanym produktem dającym mnóstwo frajdy. To dopracowana gra bez większych wad. W „Injustice: Gods Among Us Ultimate Edition” bawić można się na kilka sposobów. Do dyspozycji gracza oddany został nie tylko bogaty tryb multiplayer, ale także kilkugodzinna kampania z bardzo dobrze napisaną, choć liniową historią. Pomiędzy walkami odgrywane są długie sekwencje filmowe. Tryb multiplayer największą zaletą „Injustice: Gods Among Us Ultimate Edition” Kampania, bardzo rozbudowany moduł treningowy i wyzwania dla jednego gracza to tylko dodatek. Bijatyki na konsole i komputery stacjonarne są nastawione głównie na zmagania wieloosobowe. Gracz może toczyć pojedynki z przyjaciółmi na tym samym ekranie lub rzucać wyzwanie przeciwnikom z całego świata przez Internet – i to w kilku różnych trybach. Gra jest bardzo przyjemna w odbiorze, a gracz może budować swoją kartę postaci, zdobywać kolejne poziomy itp. Walki są bardzo widowiskowe, a plansze, tak jak bohaterowie, są żywcem wyjęte z kart komiksów. Mapy są szczegółowe, dopracowane i interaktywne. Można używać przedmiotów i przenosić się do innych lokacji. Pula ciosów jest bardzo bogata, a każda z postaci ma własne super moce. Jedyne, czego zabrakło, to odpowiednik ruchów kończących walkę nazwanych w „Mortal Kombat” ciosami Fatality. Gra jest też nieco mniej wymagająca niż klasyczne serie konsolowych bijatyk. „Injustice” nie jest klonem „Mortal Kombat” W „Injustice: Gods Among Us Ultimate Edition” widać doświadczenie twórców z NetherRealm przy projektowaniu bijatyk. Gra nie jest jednak wyłącznie kalką poprzednich tytułów wydawnictwa z nową i śliczną grafiką, a twórcy naprawdę przyłożyli się do nowego produktu. Widać oczywiście pewne podobieństwa pomiędzy produkcjami. Miłym dodatkiem są znane z „Mortal Kombat” różne elementy bonusowe odblokowywane za osiąganie postępów w grze. Gracze mogą uzyskać w „Injustice: Gods Among Us Ultimate Edition” dostęp do szkiców koncepcyjnych i modeli postaci. Postaci nie nudzą się zbyt szybko Twórcy serii „Mortal Kombat” odpowiedzialni za powstanie „Injustice: Gods Among Us Ultimate Edition” bardzo dobrze wykorzystali postaci pochodzące z komiksowego uniwersum, a plejada grywalnych bohaterów jest bogata. Postaci są zróżnicowane nie tylko pod względem wyglądu, ale także statystyk i specjalnych ataków. Dla każdej postaci trzeba opracować nieco inną taktykę, ale sprawia to, że przy grze można spędzić bardzo dużo czasu i wcale się nie nudzić. Tak jak na kartach komiksów, tak i w grze można znaleźć słabszych i silniejszych bohaterów i nie widać zawyżania postaci słabszych w materiałach źródłowych dla zbalansowania rozgrywki. Podsumowanie Do ważniejszych zalet „Injustice: Gods Among Us” można zaliczyć bardzo dobrze poprowadzoną kampanię dla jednego gracza o interesującej fabule, której często brakuje w bijatykach. Esencją gry jest jednak przemyślany i dający dużo radości tryb wieloosobowy. Sterowanie nie sprawia większych trudności (pod warunkiem skorzystania z pada). Gra jest dobrze zoptymalizowana zarówno na konsolach, jak i w wersji na PC. Rozgrywka jest dynamiczna, ale też łatwa do opanowania przez początkujących. Fani Supermana, Batmana i Jokera będą w siódmym niebie, ale przy „Injustice: Gods Among Us Ultimate Edition” będą się bardzo dobrze bawić również osoby niezaznajomione z ofertą wydawnictwa DC Comics. Wymagania sprzętowe „Injustice: Gods Among Us Ultimate Edition” Minimalne: * System operacyjny: 32-bit Windows 7/Windows 8/Vista * Procesor: Intel Core 2 Duo 2.4 GHz lub AMD Athlon X2 2.8 GHz * Pamięć: 2 GB RAM * Karta graficzna: GeForce 8800 GTS lub Radeon HD 3850 * DirectX: wersja 10 * Miejsce na dysku: 21 GB dostępnej przestrzeni Zalecane: * System operacyjny: 64-bit Windows 7/Windows 8/Vista * Procesor: Intel Core i5-750, 2.67 GHz, AMD Phenom II X4 965 3.4 GHz lub lepszy * Pamięć: 4 GB RAM * Karta graficzna: GeForce GTX 560 lub Radeon HD 6950 * DirectX: wersja 11 * Miejsce na dysku: 22 GB dostępnej przestrzeni Dostępność Gra „Injustice: Gods Among Us Ultimate Edition” dostępna jest na: PC, PS3, PS4, Xbox 360. Źródło okładki: www.dccomics.com
„Injustice: Gods Among Us Ultimate Edition” – recenzja
Buty trekkingowe nie mogą być kupione szybko i bez zastanowienia. Zabierając je na górską wycieczkę, trzeba mieć pewność, że są dobre dla naszej stopy. Na szklaku nie ma możliwości zmiany obuwia. Trzeba unikać otarć, przemoknięcia i bólu podczas chodzenia. Buty to zdecydowanie najważniejsza część ubioru w górach. Jak wybrać najlepsze buty? Na początek zastanów się, czy potrzebujesz butów niskich czy wysokich. Niskie będą odpowiednie dla osób spacerujących po niskich i niewymagających szczytach. Są zdecydowanie częściej wybierane przed kobiety, ale czy będą dla ciebie odpowiednie? Jeśli nie planujesz innych wędrówek, wystarczą. Są lżejsze i zajmują mniej miejsca w bagażu. Sprawdzą się także na wyprawy w lesie i innym łagodnym terenie. Są wodoodporne, mają wzmocnienia na pięcie i palcach. Są bardzo uniwersalne i nadadzą się także do innych aktywności, takich jak jazda na rowerze, nordic walking czy długie spacery. Wysokie buty mają dłuższą cholewkę, która przydaje się na wysokich górskich szlakach. Zapewnia ona stabilność kostki i zapobiega urazom i kontuzjom. Stabilizacja na trudnym podłożu jest bardzo ważna dla zachowania bezpieczeństwa w górach. Buty mają bardzo dobrą przyczepność. Niektóre modele są wyposażone także w zaczepy, do których można przymocować raki. Dobre buty mają membranę wodoodporną i dodatkowe szwy. Najważniejsze elementy przy zakupie butów Wodoodporny materiał. To jeden z najważniejszych punktów, jakie powinny spełniać buty. Dobrej jakości obuwie zachowuje takie właściwości przez długi czas. Warto wydać więcej i mieć dobre buty na kilka sezonów. Umożliwia ono oddychanie stopy, ale nie przepuszcza wody do środka. Buty bez membrany wodoodpornej są zazwyczaj tańsze, ale też niezbyt trwałe. Kiedy but przemoknie kilka razy, nadaje się do wymiany. Lepiej kupić droższe buty, które będą służyć dłużej. Podeszwa. Powinna być gruba, z dobrze wyprofilowanym bieżnikiem, co zapewni stabilność nawet na śliskiej i mokrej powierzchni. Marka Vibram produkuje buty z wysokiej jakości podeszwą. Materiał. Skóra to najbardziej popularny materiał, z którego produkuje się obuwie górskie. Dużą zaletą jest jej wytrzymałość i możliwość impregnacji. Takie buty są bardziej odporne na wodę i uszkodzenia mechaniczne. Do wyboru jest gładka skóra licowa, miękka nubukowa, a także zamsz. Każda będzie sprawdzała się dobrze, wymaga jedynie innej pielęgnacji, o którą warto zapytać w czasie zakupu. Dla kobiet ważny jest także ładny design, więc mogą wybrać jeden z wielu kolorowych modeli. Wiązania i sznurówki. Powinny być wytrzymałe i wykonane z szorstkiego materiału, co zapobiegnie rozwiązywaniu butów. Otwory na wiązania muszą być wzmocnione stalową osłoną. Dobre i stabilne wiązanie buta jest bardzo ważne w czasie całodziennego marszu. Stopa musi być stabilna. Kobiety, które mają wąską stopę powinny pomyśleć o dwóch parach skarpet dla utrzymania lepszej stabilności. Buty najlepiej mierzyć w skarpetach trekkingowych, które zabieramy w góry. Obuwie powinno być większe od tego, które nosimy na co dzień, zazwyczaj o cały rozmiar lub pół numeru. Powinno się je łatwo nakładać. Palce muszą mieć miejsce na przodzie buta, ale nie mogą mieć zbyt dużo luzu. Pamiętaj, żeby nie zabierać nowych butów na wyprawę w góry. Musisz mieć czas, co najmniej kilka tygodni, żeby rozchodzić twarde buty. To pozwoli uniknąć otarć i bolesnych wędrówek. Pielęgnacja Buty powinny być dobrze zaimpregnowane i pielęgnowane według zalecań producenta. Dzięki temu będą służyć o wiele dłużej. Kiedy przemokną, trzeba je dokładnie oczyścić i wysuszyć, wyjąć wkładki i sznurowadła. Nie należy ich suszyć przy kaloryferze. Prawidłowe użytkowanie sprawi, że buty będą wygodne i zachowają na długo swoje funkcje. Lepiej kupić buty dobrej jakości na dłużej niż tańsze co sezon, zwłaszcza jeśli często ich używasz.
Wybierz najlepsze buty trekkingowe dla niej
Chłopiec w wieku przedszkolnym ma już swoje jasno sprecyzowane zainteresowania, dlatego jego rodzicom dość łatwo wybrać dla prezent z okazji Dnia Dziecka. Jaki upominek do 50 zł znajdziesz na Allegro, którym zachwyci się mały sportowiec albo kilkuletni intelektualista? Sportowy prezent dla aktywnego kilkulatka Jeżeli sport to prawdziwa pasja twojego syna, upominek, który zachęci go do aktywnego spędzania wolnego czasu, jest strzałem w dziesiątkę. Zestaw dla małego piłkarza, kosz do gry w koszykówkę czy komplet gadżetów dla kilkuletniego golfisty to tylko niektóre z najlepszych pomysłów na sportowy upominek z okazji Dnia Dziecka. Chłopiec, który razem z tatą obserwuje zmagania piłkarskie, siedząc przed telewizorem, będzie zachwyconybramkami do piłki nożnej. Rozgrywki z przyjaciółmi, rodzeństwem czy tatą to świetna zabawa, szczególnie kiedy bramki można rozłożyć w przydomowym ogródku albo na polanie blisko domu. Warto wybrać dla dziecka jedną bramkę albo komplet do rozgrywania meczu piłkarskiego, w którym przedszkolak znajdzie dwie bramki, piłkę i pompkę. Dziecko może skorzystać z bramek nie tylko w trakcie zabawy z piłką do „nogi”. Bramki sprawdzą się też w roli bramek do hokeja, jeśli tylko pociecha ma w swojej skarbnicy zabawek ogrodowych piłkę i kije konieczne do rozpoczęcia tej gry. 1 czerwca możesz wręczyć chłopcu również zestaw do hokeja, składający się z dwóch bramek, czterech kijów i piłeczki. Ogromną frajdę sprawi aktywnemu dziecku również kosz do gry w koszykówkę. Do wyboru masz tablicę przymocowywaną do ściany domu albo kosz na stojaku, który można przenosić w dowolne miejsce. Jest jeszcze jedna zabawa, którą w świecie dorosłych sportowców uważa się za szczególnie elegancką – mowa o golfie, w który smyk może grać także na działce letniskowej, w ogrodzie tuż przy domu, a nawet we własnym pokoju.Dziecięcy zestaw do gry w golfa to wózek z kijami do golfa, kolorowymi piłeczkami i dołkami, dzięki którym chłopiec może bawić się cały rok, nawet w domu. Rozwijający upominek dla małego intelektualisty Kilkulatek, który bardzo interesuje się otaczającym go światem, na pewno czeka na kolejną zabawkę edukacyjną. Nauka poprzez zabawę to dla przedszkolaka najlepsza forma zdobywania wiedzy i rozwijania kompetencji, które na pewno zaprocentują w przyszłości. Jakie zabawki edukacyjne dla chłopca znajdziesz na Allegro? Możesz sprawić mu tablet edukacyjny, który ułatwi naukę liter, cyfr, a nawet języka angielskiego. Zanim wybierzesz konkretny model, pomyśl, które umiejętności syn najchętniej rozwija i zdecyduj się na tablet wspierający zdobywanie takiej wiedzy. Jeśli chłopiec jest małym podróżnikiem, nawet nie musisz się zastanawiać nad upominkiem jak ze snów. Dla kilkuletniego turysty nie ma lepszego prezentu niż tablet z mapą. Taka interaktywna mapa świata to prawdziwa kopalnia wiedzy. Naciskając dotykowy ekran, przedszkolak dowie się nie tylko, gdzie mieszkają gatunki zwierząt, które zna tylko ze spaceru w zoo, ale też jak nazywają się poszczególne kontynenty i oceany. Młody obieżyświat będzie też bardzo zadowolony z mapy w ramie, którą z pomocą taty powiesi w swoim pokoju, wcześniej będzie musiał ją jednak złożyć z puzzli. Pozapuzzlową mapą Polski, Europy czy świata, dziecku warto sprezentować także układankę z bohaterem ukochanej bajki. Obrazek, z którego ułożeniem poradzi sobie starszy przedszkolak, to zabawka w cenie od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych, jednak nie sposób przecenić frajdy ani treningu spostrzegawczości i logicznego myślenia, które zapewnia. Na Allegro wypatrzysz jeszcze kilka zabawek dla małego astronoma. Teleskopzachęci starszego przedszkolaka do uważnego obserwowania nieba i nazywania gwiazdozbiorów. Rodzice mogą sprawić teleskop pociesze zainteresowanej kosmosem, a rodzice chrzestni i dziadkowie z okazji Dnia Dziecka wręczyć chłopcu także globus i mapę nieba. Zakup zabawki dla chłopca w wieku przedszkolnym musi być dobrze przemyślany. Kolejne klocki czy samochodziki mogą nie ucieszyć kilkulatka tak bardzo, jak jedna z edukacyjnych zabawek albo zestaw dla małego sportowca, o którym od dawna marzył.
Dzień Dziecka – idealny prezent dla chłopca w wieku przedszkolnym do 50 zł
Fire show, nazywany tańcem z ogniem, staje się coraz bardziej popularny. Nie jest to jednak hobby dla osób, które się boją lub nie lubią się brudzić. Fire show wymaga konsekwencji, sumienności i dokładności oraz dobrej koordynacji ruchowej. Wszystko jednak można wyćwiczyć. Oto, od czego zacząć swoją przygodę z tańcem z ogniem. Nastawienie Na początku należy odpowiednio się zmotywować, bo wyniki nie będą widoczne od razu. Bardzo ważne jest samozaparcie i silna wola. Podczas nauki, która czasami bywa bolesna, są upadki i wzloty. Nie wolno się poddawać, kiedy coś nam nie wychodzi, bo na początku jest to całkowicie normalne. Wielu początkujących od razu się zniechęca. Często biorą się za figury zbyt trudne dla kogoś, kto dopiero zaczyna. Ważne jest, aby nie pomijać podstawowych figur i ćwiczeń. Jeżeli dobrze opanuje się podstawy, to nauka trudniejszych figur będzie łatwiejsza. Sprzęt Jeśli mamy już odpowiednie nastawienie, pora wybrać sprzęt, na którym będziemy się uczyć. W fire show używa się wielu przyrządów, z których najbardziej popularne to poi, kij i wachlarze . Poi to para łańcuchów, które na jednym końcu mają tzw. grzankę. Jest wykonana z kewlaru, który mocowany jest za pomocą śruby. Może on być w postaci lin lub taśm. Grzanki mogą mieć różny kształt, np. kuli lub sześciościanu. Im jest ona większa, tym płomień będzie mocniejszy, a czas palenia dłuższy. Trzeba również pamiętać, że będzie cięższa, co wpłynie na prędkość kręcenia. Przy wyborze poi należy zwrócić uwagę na trzy rzeczy. Pierwsza to długość łańcucha. Niektórzy twierdzą, że łańcuch powinien być tak długi, jak ręka kręcącego (mierzona od barku po czubki palców). Teraz jednak większość kręci na znacznie krótszych poiach. Warto sprawdzić, jaka długość będzie dla nas odpowiednia. Drugą rzeczą jest kształt i wielkość grzanki. Duża będzie ciężka po nasączeniu jej parafiną, płomień też będzie duży. Jeśli dopiero zaczynamy, lepiej wybrać mniejszy rozmiar, który będzie lżejszy, a płomień mniejszy. Trzecią sprawą godną uwagi są trzymania. Mogą być na dwa place lub w postaci kulki. Tutaj należy kierować się wygodą i wybrać takie, jakie nam najbardziej pasuje. Kij do fire show jest wyposażony w dwie grzanki umieszczone na końcach. Można znaleźć kije z czterema czy nawet ośmioma, ale na początku nauki najlepszy będzie najprostszy. Grzanki, podobnie jak poie, są z kewlaru, który jest przykręcony za pomocą śrub. Przy wyborze warto zwrócić uwagę na dobre wyważenie. Kij nie może być krzywy lub mieć jedną grzankę cięższą, a drugą lżejszą. Zaburzy to wtedy jego ruch i znacząco wpłynie na technikę. Na wachlarzach najczęściej kręcą kobiety. Mogą być one składane lub nie. Ilość grzanek jest uzależniona od ilości „zębów”. Ten sprzęt jest najbezpieczniejszy ze wszystkich opisywanych, gdyż osoba na nim kręcąca najbardziej panuje nad ogniem. Sprzęt treningowy Do nauki figur i ruchu warto zakupić sprzęt treningowy. W ten sposób unikniemy zniszczenia kewlaru, który jest dość drogi. Jedna para poi kewlarowych kosztuje około 120 zł, a kij – od 180 zł w górę. Jak widać, nie są to tanie rzeczy, dlatego warto o nie dbać. Do nauki kręcenia na poi mogą posłużyć długie skarpety (zakolanówki), do których nasypiemy szklankę ryżu bądź kaszy. Można również kupić poi do treningu, które są zazwyczaj wykonane ze sznurka i gumowej kulki. Kij od szczotki świetnie sprawdzi się jako kij treningowy. Jeśli takiego nie mamy, grzanki kewlarowe można owinąć starymi skarpetkami, a potem dodatkowo zabezpieczyć folią spożywczą lub okręcić taśmą. Fire show jest bardzo widowiskowym hobby. Budzi podziw i zaskoczenie. Jedyne, co trzeba zrobić, to dużo ćwiczyć i się nie bać. Reszta przyjdzie sama, jeśli tylko się nie poddamy.
Fire show – taniec z ogniem
Zakup obuwia letniego musi być przemyślany. Z jednej strony dziewczynki chcą mieć ładne buciki, a z drugiej – rodzice powinni sprawdzić, czy buty spełniają określone wymogi. Za kwotę do 50 zł można jednak kupić modele, które są i dobre, i oryginalnie się prezentują. Właściwości butów na lato Buciki na lato muszą być przede wszystkim wygodne, nie obcierać i nie powodować dyskomfortu. Model obuwia powinien uwzględniać rozwój małej stopy. Wygląd jest ważny, ale najwięcej uwagi zawsze wymaga jakość. Dobry but nie uciska i pozwala skórze oddychać. Rodzaje obuwia letniego Z pewnością wybór modelu na lato nie ogranicza się do tylko jednego rodzaju. Warto przeanalizować, jaka forma aktywności będzie dla dziecka najczęstsza, a także gdzie spędzi letnie miesiące: Sandały – podstawowy rodzaj letnich butów. Dostępne są zarówno w wersji sportowej, jak i bardziej eleganckiej. Im dziecko młodsze, tym lepsze ułożenie powinna mieć stopa. Lepiej, jeśli pięta jest zabudowana niż z paskiem z tyłu. Cienkie paseczki nie pozwalają na stabilne utrzymanie stopy, więc nietrudno o kontuzję. Zabudowanie nie musi dotyczyć palców, jednak ważne jest, aby paski nie były zbyt ciasne ani za luźne. Dobrze jest wybrać sandały z wyprofilowaną podeszwą, bo te z płaską, choć ładne, niekoniecznie są zdrowe dla stopy. Klapki i japonki – raczej tylko na krótkie trasy, np. na plażę; niewskazane do chodzenia przez kilka godzin po miejskich chodnikach. Stopa w klapkach czy japonkach nie jest stabilnie ustawiona, gdyż nie mają one np. zapiętków. Niektórzy ortopedzi twierdzą, że po ten rodzaj obuwia letniego mogą sięgać dopiero 7-latki i to pod warunkiem, że mają prawidłowo ukształtowane stopy. Buty sportowe – niezastąpione podczas wszelkiego rodzaju aktywności sportowej: gry w piłkę, biegania czy jazdy na rowerze. Idealne na długie wyprawy i spacery. Do wyboru są buty typu adidasy, trampki lub tenisówki. To obuwie w znacznym stopniu chroniące przed otarciami i urazami. Świetnie, jeśli do tego są wyprofilowane i mają elastyczną powierzchnię. Letnie buty dla dziewczynki do 50 zł – przegląd Mając 50 zł, można kupić buty, które sprawdzą się przez cały sezon. Wybór jest naprawdę duży: Sandały Badoxx rzymianki – ze skóry ekologicznej, zapinane na rzepy, zabudowana pięta i odkryte palce. Skórzana wkładka, pozwalająca skórze oddychać. Elastyczna podeszwa, nieślizgająca się. Adidas – piankowe, miękkie i lekkie. Polecane na basen lub plażę. Świetne na upał. Komfortowe, wygodne w noszeniu, zapinane na rzep. Różowe. Sandały C&A Kraina lodu – dla małych fanek znanej bajki. Jedna wkładka jest opatrzona podobizną Elsy, a druga – Anny. Sztywny zapiętek, skóra ekologiczna. Sandałki są zapinane za pomocą metalowych zapinek na wysokości kostek. Pompom – duńskie, ze skóry naturalnej, ze skórzaną wkładką. Podeszwa z kauczuku. Z kwiatkiem – przeurocze sandałki ze skóry ekologicznej ze ślicznym kwiatkiem. Do wyboru 4 odcienie. Zapinane na rzepy. Króliczki – dla odmiany czarne, z brokatem, kokardką i ogonkiem króliczka na zabudowanej pięcie. Do wody American Club – z lekkiej pianki, na rzepy, w różnych wariantach kolorystycznych do wyboru. Obcas Thomasa – ze skóry naturalnej. Profilowane. Wyjątkowe z powodu obcasa Thomasa, który ma za zadanie profilaktykę koślawienia kolan. Usztywniony zapiętek i nosek, podwójne zapięcie na rzepy. Wygodny, sportowy fason. Wybór butów na lato do 50 zł jest naprawdę duży. Każda dziewczynka znajdzie coś dla siebie. Podstawowa zasada w przypadku każdych butów nakazuje, aby nie przekazywać ich z dziecka na dziecko. Obuwie w wyniku noszenia zużywa się nawet wtedy, gdy z zewnątrz tego nie widać. Czytaj także o letnim obuwiu dla chłopców
Letnie buty dla dziewczynki do 50 zł
Bajki telewizyjne to rozrywka, która przyciąga dzieci niczym magnez. Kolorowe i szybko zmieniające się obrazy mogą mieć walory edukacyjne i bawić, ale mogą również pożerać czas. Niestety, bywa tak, że mało które zabawy potrafią skutecznie odciągnąć dziecko od telewizora. Inne dają efekt na krótko. Jakie sprawią, że dziecko o telewizorze zapomni? Dlaczego włączamy telewizor? Zanim wyłączymy telewizor, warto zastanowić się, dlaczego właściwie go uruchamiamy. Niestety, najczęściej włączamy telewizor i „wyłączamy” dziecko. Podopieczny ogląda swoją ulubioną bajkę, a my mamy czas na pracę, sprzątanie lub chwilę odpoczynku. I nie ma w tym nic złego, o ile wszystko dozujemy w odpowiednich ilościach. To, że dziecko obejrzy bajkę, nie sprawi, że będzie wpatrującym się w ekran zombie. Jeżeli rodzice w tym czasie ogarną dom, popracują lub wypiją kawę, nic złego się nie stanie. Problem może pojawić się wówczas, gdy nadużywamy tej formy złapania oddechu w ciągu dnia lub dziecko swój wolny czas spędza jedynie przed ekranem telewizora. Jeżeli mamy wrażenie, że nie potrafimy odciągnąć dziecka od odbiornika, podarujmy mu coś, czego nie kupi się za żadne pieniądze – nasz czas. Każda zabawka w dobrym towarzystwie i z uwagą skierowaną na dziecko staje się niezwykła. Poniżej prezentujemy kilka propozycji zabawek, które mogą zainteresować młodsze i starsze dzieci. Warto wziąć pod uwagę to, że moglibyśmy wymienić tu właściwie dowolną zabawkę. Magicznym składnikiem w każdym przypadku jest bowiem czas spędzony wspólnie. Zabawki zdalnie sterowane Zabawki zdalnie sterowane przyciągają dzieci z dwóch powodów. Przede wszystkim mogą się poczuć np. jak prawdziwy pilot śmigłowca lub kierowca samochodu rajdowego. Pokonywanie przeszkód, rozpędzanie pojazdu do dużych prędkości lub nagrywanie okolicy dronem z kamerą to sposób na odciągnięcie dziecka od telewizora i jednocześnie rozwijanie jego zamiłowania do nowinek technologicznych. Ponadto jazda samochodem zdalnie sterowanym po pobliskich polach lub w przydomowym ogródku wyciąga dziecko na świeże powietrze i pozwala spędzić czas aktywnie. Koszt pojazdów zdalnie sterowanych jeżdżących zaczyna się od około 20 zł. Zdalnie sterowany śmigłowiec to wydatek od 50 zł. Chodźmy na ryby Atrakcyjną propozycją może być również zakup dziecięcych wędek na magnesy i łowienie rybek w basenie lub chociażby w misce z wodą. Taka zabawa rozwija koncentrację i cierpliwość. To ciekawy pomysł dla dzieci, którym mają problem ze skupieniem się na jednym zadaniu. Koszt dziecięcej wędki z plastikowymi rybkami z magnesami to około 15 zł. Jeśli widzimy, że nasza pociecha uwielbia ten rodzaj spędzania czasu, warto pokusić się o wycieczkę nad jezioro z prawdziwymi wędkami. W pochmurne i zimniejsze dni możemy zaopatrzyć się w grę zręcznościową Fishing Game. Wewnętrzna część planszy z rybkami, która ma pełnić rolę jeziora, po uruchomieniu zaczyna się obracać. Rybki otwierają pyszczki, a zadaniem każdego gracza jest złowienie jak największej ilości ryb. Każdy gracz jest wyposażony w wędkę ze specjalnym haczykiem. To zabawa dla całej rodziny, która uczy koordynacji wzrokowo-ruchowej. Koszt gry to około 20 zł. Inną propozycją mogą być Wędkarskie Zawody od Chicco. To zabawa w łowienie dla najmłodszych dzieci. Gra ma dwa tryby z melodiami, dźwiękami, nauką kolorów i kształtów. Koszt to około 100 zł. Bańka i piłka w jednym Chcąc zatrzymać dzieci na świeżym powietrzu dłużej, możemy podarować im innowacyjną zabawkę. Bańko-piłka od Cobi łączy w sobie elastyczność i lekkość mydlanych baniek oraz wytrzymałej piłki do odbijania. Po nadmuchaniu ma około 90 cm średnicy. Jeżeli chcemy, aby była bardziej przezroczysta, należy bardziej ją napompować. Bańko-piłka to ogromna bańka, którą można podrzucać, kopać, ściskać i zgniatać. Można się też na niej położyć. Koszt to około 85 zł.
Zabawki, które skutecznie odciągną dziecko od telewizora