source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
Wypróbujcie przepis na duszone boczniaki w białym winie z natką pietruszki. To wspaniała przekąska, która idealnie nadaje się do różnego rodzaju mięs. Składniki:
800 g boczniaków lub innych grzybów
1 posiekany ząbek czosnku
150 ml wytrawnego białego wina
posiekany pęczek natki
oliwa
sól
Krok po kroku:
Na oliwie podsmażamy boczniaki. Pod koniec dodajemy czosnek i dolewamy wino. Gdy płyn odparuje, przekładamy boczniaki do naczynia i solimy.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Duszone boczniaki w białym winie z natką pietruszki |
Trwa boom na SUV-y – a wraz z nim na popularności zyskują samochody z napędem 4x4. Wielu właścicieli takich aut zapomina jednak, że napęd na obie osie wymaga regularnej konserwacji. Inaczej może przestać działać, a jego naprawa generuje wysokie koszty. Nowoczesne napędy na obie osie są lekkie i wydajne, a przy okazji bezobsługowe – ale tylko jeśli chodzi o bieżącą obsługę. Nie trzeba, jak w starszych autach terenowych, przestawiać już żadnych dźwigni. Aktywne układy 4x4 we współczesnych samochodach pracują bowiem „w tle” i same ustalają odpowiedni rozdział momentu obrotowego pomiędzy osiami. Spotyka się je zresztą nie tylko w SUV-ach czy crossoverach, ale również w wielu hatchbackach, sedanach czy kombi, zwłaszcza marek premium.
Nr 1: sprawdzenie obecności napędu 4x4 i jego działania
Przy zakupie używanego samochodu z układem 4x4 należy koniecznie sprawdzić, czy dany egzemplarz jest w niego wyposażony i czy napęd w ogóle działa. Nie brakuje bowiem modeli aut – szczególnie importowanych – które w bazowych wersjach były przednio- lub tylnonapędowe (np. Mazda CX-7, Toyota RAV4, BMW X5), a ich potencjalni nabywcy o tym nie wiedzą.
W celu zweryfikowania obecności napędu na obie osie najlepiej rozkodować numer VIN pojazdu: skorzystać z pomocy użytkowników na forach motoryzacyjnych, odwiedzić autoryzowany serwis lub – najprościej – rozszyfrować go przy pomocy ogólnodostępnych w Internecie dekoderów.
Podczas jazdy należy z kolei w praktyce sprawdzić działanie napędu, np. ruszając dynamicznie na śliskiej lub grząskiej nawierzchni. Przy jego załączaniu nie powinny pojawiać się niepokojące hałasy czy stuki ani wyświetlanie się lampek ostrzegawczych. Wyjątkiem jest „burczenie” układu ABS/ESP, który może ingerować, gdy dochodzi do poślizgu kół. Poza tym warto skontrolować podwozie pojazdu pod kątem ewentualnych wycieków i sprawdzić, czy auto na wszystkich kołach ma opony w identycznym rozmiarze. To wymóg działania wielu układów 4x4 i potwierdzenie, że poprzedni właściciel samochodu użytkował go świadomie. Nawet nieznaczne różnice w zużyciu bieżnika mogą doprowadzić do usterki układu napędowego. Wyjątkiem są czteronapędowe modele z wyższej półki i sportowe, w których przewidziano mieszane ogumienie (w różnym rozmiarze z przodu oraz z tyłu).
Nr 2: przeglądy
Popularny jest stereotyp, że bezobsługowe napędy są bezobsługowe również pod kątem konserwacji. Nic bardziej mylnego – w większości modeli samochodów poszczególne podzespoły układu 4x4 wymagają okresowej wymiany lubrykantów. Osobno należy wymieniać olej w dyferencjałach, osobno w skrzyni rozdzielczej i sprzęgle sterującym (chyba że producent tego nie przewiduje lub sprzęgło jest zespolone).
Zależnie od przypadku interwały serwisowe wynoszą od ok. 30 do 100 tys. km lub są określane w latach (np. Skoda Yeti – przegląd co 3 lata), a koszt pojedynczej wymiany to ok. 150-400 zł.
W przypadku sprzęgła Haldex, stosowanego między innymi w autach Grupy Volkswagen, zaleca się wymianę oleju co 30 tys. km. Pozwala to wydłużyć́ bezawaryjną pracę napędu, ponieważ wiele jego awarii zaczyna się̨ od niedostrzeżonych w porę ubytków oleju.
Szczególnie restrykcyjnie do kwestii serwisowania napędu podchodzą producenci japońscy. Honda w modelu CR-V zaleca wymianę oleju w tylnym dyferencjale najpierw co 20, a później co 40 tys. km (koszt 250 zł), a Toyota w RAV4 i Lexus w RX-ie – co 30 tys. km (koszt około 300-400 zł). Mercedes w przypadku modelu ML przewiduje z kolei interwał 100 tys. km (ok. 350 zł).
Uwaga! Niektóre napędy 4x4 są wrażliwe na ubytki i rodzaj środka smarnego. Przykładem takiego rozwiązania jest napęd xDrive w BMW, w którym z powodu zaniedbań do awarii może dojść jeszcze przed pokonaniem 100 tys. km. Koszt naprawy uszkodzonych mechanizmów sięga 4-5 tys. zł. Z tego względu olej warto wymieniać tam zarówno w mostach (średnio co 100 tys. km), jak i w skrzyni rozdzielczej xDrive (nawet co 40-50 tys. km).
Czasami producent wymiany nie zaleca, a jednak warto to robić celem wydłużenia żywotności napędu. Przykładem takiego pojazdu jest Opel Insignia 4x4. Dlatego warto sprawdzić, jakie doświadczenia mają użytkownicy zarejestrowani na forach internetowych.
Podsumowanie
Napęd 4x4 to korzyści, ale też wymagania i wydatki – z jednej strony w postaci zwiększonego zużycia paliwa, z drugiej w postaci dodatkowych kosztów regularnego serwisu. Lepiej jednak nie ignorować zaleceń producenta oraz użytkowników, bo awarie napędu na obie osie nie należą do tanich w naprawie. A samochód, w którym taki napęd nie działa, traci na funkcjonalności oraz atrakcyjności na rynku wtórnym. | Serwisowanie napędu 4x4: na czym to polega i ile kosztuje? |
Medytacja to coraz popularniejszy sposób na rozładowanie stresu i na relaks. Aby jednak jak najlepiej wykorzystać drzemiącą w niej siłę, warto sięgnąć po fachową literaturę. Medytowanie to uczta dla ducha i ciała. Chwila relaksu, zresetowanie się po długim dniu i wyzerowanie nagromadzonych w głowie myśli pozwala świetnie radzić sobie ze stresem, wycisza i koi. Zanim jednak zaczniemy sami medytować, dobrze jest poznać wszystkie techniki i sposoby na to, aby nasz seans miał jak największą moc sprawczą. Książki, które znajdziecie w poniższym zestawieniu, pomogą Wam przenieść domową (choć niekoniecznie!) medytację na wyższy stopień wtajemniczenia.
„Cud uważności. Prosty poradnik medytacji” Thích Nhất Hạnh
Thích Nhất Hạnh to powszechnie szanowany trener zen, który ma na swoim koncie ponad 30 książek dotyczących medytacji, samokontroli, podświadomości czy pewności siebie. Za najlepszą rekomendację tego wietnamskiego mnicha niech posłuży fakt, że sam Martin Luther King Jr. zgłosił go jako kandydata do Pokojowej Nagrody Nobla. Ale do rzeczy.
„Cud uważności” to jedna z najbardziej popularnych książek Hạnha. Choć nie jest najgrubsza (liczy ok. 160 stron), to jednak kryje w sobie bardzo cenną wiedzę przydatną szczególnie dla nas, mieszkańców szeroko pojętego Zachodu. Hạnh od lat mieszka bowiem na południu Francji, gdzie prowadzi ośrodek medytacji, a jego życie w Europie zaowocowało pewnymi smutnymi obserwacjami: Europejczycy robią wszystko szybko, mało starannie, wciąż myśląc o kolejnych wyzwaniach, jakie ich czekają. Wietnamczyk sugeruje więc, abyśmy zaczęli większą uwagę przykładać do… uważności. Z grubsza oznacza to, że każdą czynność, ale również myśl czy uczucie, powinniśmy wykonywać z dużą uwagą i zastanowieniem. Stosowanie się do proponowanych przez Thích Nhất Hạnha porad ma nam pomóc nie tylko zwiększyć świadomość podejmowanych przez nas akcji, ale sprawić, że będziemy bardziej wszystko przeżywać i dostrzegać drobne, z pozoru nieznaczące nic gesty. A to przecież również pewna forma medytacji!
„Apteka dla duszy” Osho
Osho to jeden z najsłynniejszych nauczycieli medytacji i mistrzów duchowych. Nauki zmarłego w 1990 roku Hindusa nadal cieszą się ogromną popularnością i nic dziwnego, bo w licznych publikacjach jego autorstwa przydatne informacje znajdą zarówno kompletni laicy, jak i bardziej doświadczeni zenowicze.
„Apteka dla duszy” to pozycja raczej dla tych pierwszych. Tutaj Osho zawarł bowiem wszystkie przydatne informacje na temat tego, czym w ogóle jest medytacja, jakie można osiągnąć dzięki niej rezultaty i jakie są techniki medytacyjne. Wszystko napisane specyficznym językiem, trochę jakby ojca nauczającego dzieci, co dla niektórych czytelników może wydać się odstręczające. Prawda jest jednak taka, że „Apteka dla duszy” to bardzo dobry podstawowy podręcznik dla początkujących adeptów sztuki medytacji, który pomoże wprowadzić ich w arkana tej złożonej wiedzy i wyjaśni je w przystępny sposób.
„Medytacja dla początkujących. Technika świadomości, uważności i relaksacji” Stephanie Clement
To kolejna pozycja idealna dla poczatkujących wielbicieli medytacji, choć ubrana w nieco mniej spirytualistyczne szaty, co u Osho. Autorka tłumaczy nie tylko, czym jest medytacja, ale również w jaki sposób możemy wykorzystać ją na co dzień. Na początku Clement serwuje nam sporo teorii, aby dobrze przygotować nas do praktycznego wykorzystania zawartych potem informacji.
Najciekawsze w„Medytacji dla początkujących. Technice świadomości, uważności i relaksacji” jest dla mnie jednak podejście autorki do początkujących adeptów metod medytacyjnych. Stephanie Clement nie owija w bawełnę i nie twierdzi, że medytowanie przyjdzie nam jak z płatka i pierwsze próby będą udane. Zaleca nam jednak cierpliwość i niepoddawanie się po ewentualnych porażkach, bo nauka wyciszenia i oczyszczania umysłu z myśli to żmudny proces, który jednak daje ogromną satysfakcję.
„Medytacja w życiu codziennym” Maciej Wielobób
Maciej Wielobób to jeden z najpopularniejszych nauczycieli jogi i medytacji w Polsce, autor kilku cieszących się powodzeniem książek na temat medytacji. „Medytacja w życiu codziennym” to poradnik, który także dobrze sprawdzi się w przypadku wszystkich tych, którzy dopiero chcą zacząć medytować.
W książce tej autor skupia się na przedstawieniu medytacji w ujęciu wyznawanej przez siebie zasady „sufizmu uniwersalnego”. Jej definicja jest dość skomplikowana, więc posłużę się słowami samego Wieloboba: „Ze względu na stosowane założenia i metody, można sklasyfikować sufizm jako specyficzną odmianę szeroko pojętej jogi, obok jogi klasycznej, tantry, wedanty czy różnych form buddyzmu itp. Cechą charakterystyczną sufizmu jest to, że odrzuca istnienie cudów (na rzecz prawa przyczyny i skutku) oraz że podkreśla zasadność poszukiwania harmonii między życiem wewnętrznym a zewnętrznym, czyli między praktyką medytacyjną a życiem zawodowym, rodzinnym, społecznym” – czytamy na jego stronie.
„Medytacja w życiu codziennym”nie jest dziełem zbyt obszernym (liczy bowiem jakieś 150 stron), a autor podzielił ją na cztery części. Zdecydowana większość książki poświęcona została wspomnianej przeze mnie wcześniej teorii sufizmu (znajdziemy tu m.in.: założenia, głównych przedstawicieli, obowiązujące nurty czy jej historię), a także licznym opisom praktyk stosowanych przez wyznawców tej filozofii. Na same praktyczne ćwiczenia medytacji autor poświęcił jedynie jakieś 40 stron, jednak udało mu się zmieścić na nich wszystkie najpotrzebniejsze informacje. Znajdziemy tu nie tylko ćwiczenia związane z ciałem, ale także pożywkę dla ducha: teksty modlitw, pranajamy (czyli praktykę oddechu) oraz wiele rad i informacji, które mają nas przygotować do medytacji. Czwarta i ostatnia część „Medytacji w życiu codziennym” zawiera różne sufickie teksty, takie jak przypowieści, kazania czy mądrości.
„Siła medytacji. 28 dni do szczęścia” Sharon Salzberg
To książka skierowana do tych, którym pęd codziennego życia (i stres z nim związany) szczególnie dają się we znaki. W „Sile medytacji. 28 dniach do szczęścia” autorka w prosty i przystępny sposób wymienia nie tylko wszystkie zalety medytacji, ale także krok po kroku opisuje, jak zacząć przeprowadzać dla samego siebie kilkuminutowe codzienne sesje medytacyjne, które pomogą uspokoić rozedrgany od nerwów organizm, oczyścić umysł, a nawet… powstrzymać oznaki starzenia.
Salzberg kładzie duży nacisk na przedstawienie medytacji jako prostego, niewymagającego żadnych nakładów finansowych i minimalnego wysiłku – a przynajmniej fizycznego – sposobu na odzyskanie wewnętrznej równowagi i spokoju. Zdaniem autorki już po 28 dniach regularnego medytowania (które zajmuje nie więcej niż kilkanaście minut!) nasze życie odzyska blask, zaczniemy oddychać pełną piersią i łatwo zapanujemy nad stresem i nerwami.
Sztuka medytacji, choć wydaje się skomplikowana i złożona, to w swoim podstawowym wydaniu jest przystępna i szybka do nauczenia. Nawet kilkuminutowe sesje medytacyjne, które możemy sobie zaserwować sami, pomogą nam odzyskać wewnętrzny spokój, pozytywnie wpłyną na naszą koncentrację i radzenie sobie ze stresem. Każda z powyższych książek mówi o medytacji w nieco inny sposób, ale wszystkie łączy jedno – przesłanie o zmianie na lepsze, jakie niosą za sobą regularnie stosowane sesje. Spróbuj, naprawdę warto! | Jak zacząć medytować? Najlepsze poradniki |
Na rynku jest wiele rodzajów sanek. Mają jedną, dwie, trzy płozy. Niektóre wyposażone są w hamulce i ledowe reflektorki. Są z plastiku, metalu, drewna – co kto lubi. Jest też jeden ich rodzaj, który rozpala zmysły wytrawnych saneczkarzy. To dmuchane ścigacze, na których osiąga się zawrotne prędkości, leżąc na brzuchu. Na który z nich się zdecydować i czym się kierować? Przede wszystkim pęd i szaleństwo w oczach – to się liczy dla amatorów ekstremalnego saneczkarstwa. Kto pruł kilkaset metrów na krechę ze stoku o nachyleniu 40 procent, leżąc na saneczkach głową do przodu, ten wie, o czym mowa. By jeździć w ten sposób, starsze pokolenie pakowało słomę lub siano do plastikowych grubych worków po nawozach sztucznych, a potem skok na brzuch i jazda! My mamy do dyspozycji odpowiedni sprzęt. Wymyślne kolory, kształty nawiązujące do postaci z baśni lub wielkich epopei filmowych, nowoczesne tworzywa, dzięki którym sanki, również pompowane, mogą służyć przez wiele sezonów.
Baśniowe sanki
Saneczki to przede wszystkim domena dzieci, dlatego producenci szczególnie dbają o ten segment rynku i prześcigają się we wzornictwie , który trafi do najmłodszych. Takie są saneczki dmuchane w kształcie postaci z baśni lub znanych z kreskówek samochodów, skuterów śnieżnych albo groźnych płaszczek. Maluchy są szczęśliwe, kiedy mogą się przytulić do czarnego pingwinka z pomarańczowym dziobem lub niegroźnego, choć mającego ostre kły misia polarnego i poślizgać z górki pod czujnym okiem opiekuna. Dzieciaki uwielbiające motoryzację wybiorą skuter śnieżny z uchwytami w miejscu kierownicy. Tego typu saneczki są niedrogie, ich ceny zaczynają się od 39 zł. Przeznaczone są dla malców od 4. roku życia. Wykonane są z grubego plastiku, do pewnego stopnia odpornego na ścieranie, rozdarcia i mróz. Mają uchwyty, dzięki czemu dziecko zachowa na nich stabilną pozycję. Do kompletu zazwyczaj dołączany jest zestaw do reperacji sanek. PCW to jednak nie metal.
Sanki-opony
Tego typu saneczki-opony mogą być przeznaczone dla starszych dzieci i dorosłych. Są świetne nie tylko na utwardzonym stoku, ale z racji dużej powierzchni również na kopnym śniegu. W czasie jazdy obracają się wokół własnej osi. W tym przypadku to zaleta, bo mają dostarczać ślizgającym się jak najwięcej emocji. Maksymalna waga użytkownika to 90 kg, można więc poszaleć wspólnie ze swoją pociechą. Wykonane są z tworzywa o grubości niemal 4 mm. Pod spodem mają dodatkowe wzmocnienia – płaty ślizgające. Kosztują od 50 zł wzwyż. Jeżeli decydujemy się na ten model, sprawdźmy, w jaki sposób można je napompować – trzeba mieć pompkę do materaców czy wystarczy pompka do samochodu? Jeśli zapomnimy ją zabrać na stok, trzeba będzie dokupić po drodze, bo koło ma średnicę 90 cm, czyli mniej więcej taką jak opona ciężarówki! Sprawdźmy też, jak ukształtowane jest dno ślizgacza. Czy tworzy je wystarczająco gruba poduszka powietrzna? Przecież najczęściej jeździmy na nich z nogami wystawionymi na zewnątrz i pupą w środku. A stok to nie materac. Może się trafić kamień czy kawałek lodu, a wówczas kość krzyżowa czy ogonowa dozna poważnego uszczerbku!
Superszybkie
To sanki dla koneserów szybkiej jazdy, a taka jest możliwa tylko w pozycji na brzuchu. Wyglądem przypominają przykrótki materac z dwoma plastikowymi uchwytami. Czasami designerzy nadają im kształty nawiązujące np. do ścigaczy z „Gwiezdnych wojen”. Zazwyczaj przeznaczone są dla jednej osoby, ale bywają też wersje dla dwóch osób (do spokojnej jazdy na siedząco), z dodatkową parą uchwytów. Tańsze wykonane są z grubego PCW, czasami z tkaniny nylonowej. Mają plastikowe wzmocnienia płaszczyzny ślizgowej. Ich ceny zaczynają się od ok. 100 zł.
Są też wersje prawdziwie sportowe, do freestylu, freeride’u i skoków. Airboardy skonstruowano dla osób o wzroście od 140 do 210 cm. Są wykonane z niezwykle odpornego tworzywa sztucznego, zaopatrzone w wentyl zapewniający stałe ciśnienie wewnątrz ślizgacza i wzmacniane od spodu trzema płaszczyznami ślizgowymi. Ważą co najmniej 3 kg i osiągają szybkość do 140 km na godzinę, a to już ostra jazda. Kosztują od 550 zł wzwyż.
Pompowane sanki to świetny sprzęt. Można się na nich ślizgać razem z dzieckiem, można też szusować samemu, osiągając szybkości niedostępne na innych rodzajach sanek. Jednak zawsze trzeba pamiętać o bezpieczeństwie, dlatego gogle i kask są obowiązkowym wyposażeniem myślącego saneczkarza. | Przegląd sanek dmuchanych |
Pierwsza lala dziewczynki jest często tą zabawką, z którą twoja córka być może będzie w przyszłości wiązała najwięcej wspomnień. Jeżeli uda ci się wybrać odpowiedni model, to maskotka przetrwa długie lata, towarzysząc dziecku podczas ważnych wydarzeń w jego życiu. Jak wybrać pierwszą lalę dla maleńkiej dziewczynki? Lalka od serca – najpiękniejszy prezent dla córki
Wspaniałym pomysłem na prezent od mamy lub babci dla małej córeczki może być własnoręcznie wykonana lala lub zabawka, którą niegdyś bawiły się wcześniejsze pokolenia. Taki gadżet z duszą będzie najpiękniejszym podarunkiem, który dziewczynka będzie mogła przekazać kolejnym potomkom. Jeżeli w twojej rodzinie nie ma takiej lalki, to być może zdecydujesz się na zapoczątkowanie pięknej tradycji i wykonasz ją własnoręcznie? Na rynku dostępnych jest mnóstwo zestawów do samodzielnego wykonania prostej szmacianki, a uczucia, które włożysz w uszycie takiej zabawki sprawią, że będzie ona towarzyszyć twojej córce przez długie lata.
Pierwsza lala dla dziewczynki – jaką wybrać?
Pierwsza lalka w życiu dziecka powinna być jak najprostszą zabawką, która początkowo może służyć jako miła przytulanka. Z tego powodu nie warto decydować się na zakup skomplikowanej w obsłudze lalki czy klasycznej Barbie. Najlepszym wyborem będzie szmacianka o naturalnym, dziecięcym wyglądzie. Ważne jest także, aby wybrać zabawkę miękką, najlepiej wykonaną z wytrzymałej tkaniny. Jeżeli chcesz ją podarować niemowlęciu, to zwróć uwagę na to, czy lala nie posiada małych elementów, które po przypadkowym oderwaniu mogłyby zostać przez maluszka połknięte.
Najpopularniejsze szmacianki dla małej dziewczynki
Wybór uroczych lalek szmacianek jest ogromny i z pewnością znajdziesz pośród nich taką, która przypadnie ci do gustu. Dużą popularnością cieszą się duże lalki, które śpiewają po polsku. Taka szmacianka nie tylko będzie świetna do przytulania, ale także ukołysze twoją pociechę do snu piękną kołysanką.
Fantastyczne propozycje rozkosznych szmacianek znajdziesz także w ofercie marki Bigjigs. Producent dopuszcza używanie zabawki przez dzieci wieku powyżej 12 miesięcy. Materiały wykorzystane do jej uszycia zostały przebadane pod kątem toksyczności w kontakcie ze śliną muszka. Lala nosi przepiękne ubranka, które można dowolnie zamieniać na inne.
Porcelanowa lala – świetny pomysł na pamiątkowy prezent dla dziewczynki
Jeżeli chcesz, aby podarowana dziewczynce lala była przede wszystkim wspaniałą pamiątką po okresie dzieciństwa a nie zabawką, to możesz zdecydować się na zakup porcelanowej lalki. Taki gadżet może stanowić piękną ozdobę do pokoju dziecka, a kiedy dziewczynka nieco podrośnie, będzie mogła z radością podziwiać podarunek od bliskiej osoby. Takie lale z pewnością spodobają się wszystkim miłośnikom stylu retro, gdyż ich wygląd najczęściej nawiązuje do stylu tworzenia zabawek z przeszłości.
Pierwsza lala bobas dla małej dziewczynki
Każda kilkuletnia dziewczynka marzy o tym, aby, podobnie jak jej mama, być rodzicem małego dzidziusia. Producenci prześcigają się w tworzeniu jak najbardziej realistycznych lalek, dlatego wśród różnych modeli z łatwością znajdziesz idealnego bobasa dla swojej córki. Najpopularniejszą zabawką tego typu jest z pewnością Baby Born. Lalki tego producenta posiadają wiele funkcji, od umiejętności mówienia, po ssanie butelki czy siusianie w pampersy. Będą właściwą atrakcją dla nieco starszych dziewczynek, w wieku powyżej 3 lat.
Wybór pierwszej lalki dla córeczki nie będzie łatwy, gdyż na rynku dostępnych jest mnóstwo fantastycznych modeli, z których każdy zachwyca swoim urokiem. Najlepszą propozycją będzie wybranie popularnej lalki całej ze szmatek, która może być towarzyszką dziecka od najmłodszych lat i wspaniałą przyjaciółką do przytulania. Starsze dziewczynki z pewnością będą zachwycone lalą bobasem, którym można się opiekować, wozić w wózeczku i karmić butelką niczym prawdziwa mama. Jeżeli szukasz prezentu, który ma być pamiątką, możesz zdecydować się na wybór uroczej porcelanowej damy, która będzie cudownie dekorować pokój małej dziewczynki. Pamiętaj, że pierwsza lala jest jedną z tych zabawek, które po latach wspomina się z sentymentem! | Pierwsza lala dla dziewczynki – jaką wybrać? |
Impreza przy grillu kojarzy się ze spotkaniem pod chmurką i mięsnym menu, ale to tylko jedna z możliwości. Fani bardziej wyrafinowanych smaków i biesiad w domowym zaciszu polubią raclette, czyli odmianę elektrycznego grilla z zestawem miniaturowych patelni. U genezy powstania raclette leży gatunek szwajcarskiego sera o tej nazwie, który świetnie nadaje się do zapiekania z rozmaitymi dodatkami i właśnie z myślą o daniach tego typu wymyślono urządzenie. Słowo „raclette” pochodzi od francuskiego „skrobać” i nawiązuje do pierwotnej metody przyrządzania serowego przysmaku. Pierwsza z teorii głosi, że twórcami raclette byli szwajcarscy pasterze, którzy opiekali ser na gorących kamieniach. Inna opisuje metodę, zgodnie z którą kawałki zeskrobywało się bezpośrednio z serowego krążka zawieszonego w pobliżu paleniska. Niezależnie od jego genezy, clou dania jest podgrzany ser serwowany z ulubionymi dodatkami.
Zabawa jedzeniem
Najbardziej charakterystycznymi elementami urządzenia są niewielkie patelnie w kształcie łopatek pokrytych nieprzywierająca powłoką, na których przyrządza się serowe przekąski. Raclette, w zależności od rozmiarów, może mieścić nawet 10 łopatek, na których każdy uczestnik biesiady może ułożyć ulubione składniki. Gdy kompozycja będzie gotowa, wystarczy wsunąć je pod podgrzewana płytę i poczekać, aż ser stopnieje i połączy się z dodatkami. Grill raclette ma stosunkowo niewielkie rozmiary i służy do stawiania na stole, w sąsiedztwie pojemników ze składnikami, które każdy może komponować samodzielnie. Urządzenie zazwyczaj ma prostokątny lub zaokrąglony kształt, a uchwyty łopatek nie przewodzą ciepła, więc każdy może swobodnie wkładać i wyciągać mini-patelnie spod rusztu.
Na patelni lub ruszcie
Serowe przekąski to clou potraw przygotowywanych za pomocą raclette, ale możliwości grilla są znacznie większe. Płyta podgrzewająca zapiekanki od góry pełni również funkcję grilla, na którym można przyrządzać bardziej klasyczne dania, w tym kiełbaski i steki. W zależności od modelu, mamy do dyspozycji odpowiednik elektrycznego grilla z charakterystycznym żebrowaniem lub ogrzewaną, kamienną płytę. Grillowa płyta jest również świetna do podpiekania pieczywa, którym można przegryzać serowe przekąski.
Serowa uczta
Co może znaleźć się na miniaturowych patelniach? W grę wchodzi nie tylko klasyk, czyli ser raclette, ale także różne odmiany sera pleśniowego, od camemberta po gorgonzolę, a także włoska mozarella, francuski gruyère, brytyjski cheddar oraz swojskie klasyki, takie jak gouda czy edam. Warto pamiętać, że najlepszą baza do raclette są sery o dużej zawartości tłuszczu, które po roztopieniu przyjmują konsystencję gęstej śmietany.
Do serów dodawać można rozmaite warzywa, owoce i zioła (świeże lub suszone), grzyby (również marynowane), orzechy, a także wędliny, wędzone ryby oraz (nie surowe) mięso pokrojone na niewielkie kawałki. Z serami dobrze komponują się także rozmaite sosy, marmolady czy chutneye, na przykład z pomidorów, cebuli czy fig. Żeby przekąska była bardziej treściwa, pod serową pierzynką zapiekać można makaron, ryż lub kaszę, a dodane do potrawy ziemniaki koniecznie powinny być ugotowane. Dobierając przyprawy i dodatki trzeba pamiętać, że sery zazwyczaj mają własny, charakterystyczny smak i sporą dawkę soli, które warto przełamać słodką lub orzeźwiającą nutą miodu, syropu klonowego bądź świeżych ziół. Łopatka powinna być wypełniona po brzegi, ale nie w piętrowej kompozycji, ponieważ wtedy część sera może się nie roztopić.
Wielofunkcyjny grill raclette jest stworzony do wspólnego ucztowania w większym gronie, a jego cena nie powinna nadwyrężyć budżetu, Najprostsze modele raclette można kupić już za około 100 zł. | Raclette – grill dla towarzyskich |
Bijący rekordy popularności styl urządzania wnętrz już ci się nieco znudził? Nie martw się! Są sposoby na to, by tchnąć w niego nową energię! Uwielbiamy elegancki, minimalistyczny wystrój, ale surowe, czarno-białe wnętrza są popularne od dłuższego czasu i zwyczajnie mogły się już niektórym znudzić. Skandynawskie wzornictwo zawsze jednak będzie niezwykle istotnym elementem wystroju naszych mieszkań. To wszak region, który jednoznacznie kojarzy się ze stylowym, funkcjonalnym i klasycznym wystrojem wnętrz, który opiera się upływowi czasu. Nie oznacza to jednak, że nie ulega w ogóle zmianom. Oto 6 nowych nordyckich trendów wnętrzarskich, które wykraczają daleko poza jasne, minimalistyczne przestrzenie.
Żegnaj hygge, witaj lagom
Duńska filozofia hygge dopiero co całkiem zawładnęła w minionym roku wnętrzarskimi gustami Polaków, a już popularność zdobywa jej odpowiedniczka ze Szwecji. Różnice między duńskim hygge a szwedzkim lagom są wprawdzie niezwykle subtelne i osobom spoza tych krajów oba trendy mogą wydawać się właściwie tym samym, to jednak jest coś, co je wyróżnia.
Pokój w stylu lagom charakteryzuje się starannie dobranym, spersonalizowanym wystrojem i zapewnia równowagę między komfortem i użytecznością. Wszystko to utrzymane jest w neutralnej, spokojnej i stonowanej kolorystyce, co nie oznacza jednak, że musimy wykorzystywać tylko biele, szarości i beże. We wnętrzach lagom z powodzeniem możemy wykorzystać pastelowe błękity czy róże, a nawet butelkową zieleń czy ciemny brąz. Wszystko w umiarze i zgodnie z naszym gustem. W przeciwieństwie do hygge, które stawia przede wszystkim na przytulność i ciepło, Szwedzi wybierają wygodę i funkcjonalność. Mniej tu ozdób, przedmiotów w stylu vintage – całość jest minimalistyczna, choć wciąż bardzo stylowa.
Przedmioty użytkowe jako ozdoba
W naszych małych mieszkaniach często zmuszeni jesteśmy do wyboru między funkcjonalnością a estetyką. Na szczęście z pomocą przychodzą nam w tym roku Skandynawowie, którzy z przedmiotów dotąd zwykle stricte użytkowych tworzą obiekty o wysokich walorach estetycznych. Choć te najbardziej zachwycające, designerskie projekty są niezwykle kosztowne, to tę filozofię wystarczy zastosować do prostych, codziennych przedmiotów: wieszaków na ubrania, pojemników na brudną bieliznę czy koszy z wikliny lub morskiej trawy – wszystkie, odpowiednio dobrane i dopasowane do otoczenia, mogą stanowić ciekawą ozdobę.
Skóra wraca do łask
Choć zwykle, kiedy myślimy o wnętrzach w stylu skandynawskim, przychodzą nam do głów materiały, takie jak drewno, kamień czy szkło, to teraz dołącza też do nich skóra (naturalna lub w wersji ekologicznej). Materiał ten wykorzystywany jest jako obicie do mebli wypoczynkowych, a także jako dywanik lub narzuta (tu popularne są skóry owcze lub krowie).
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Niebieskie migdały
W tym roku Skandynawowie, a za ich śladem również reszta świata, żegnają się z wnętrzami porażającymi bielą i bladymi odcieniami szarości czy beżu. Nie oznacza to jednak wielkiej rewolucji: po prostu dołączają do nich żywsze kolory. Szczególnie jeden wydaje się tu przodować – niebieski i jego różne odcienie. To kolor, który wyjątkowo dobrze wypada na tle jasnego tła, dodaje wnętrzu energii, a przy tym nie przytłacza. Dobrze wykorzystać go w dodatkach, np. poduszkach, zasłonach, dywanach czy kloszach lamp.
Papierowe lampy
W Polsce spopularyzowane dzięki znanej szwedzkiej sieci sklepów z meblami i dodatkami, papierowe klosze i lampiony to element wyposażenia, który Skandynawowie dopiero niedawno zaczęli sami doceniać. Z wielkich, okrągłych kloszy można tworzyć ciekawe instalacje, jeśli powiesi się ich kilka obok siebie.
Kolorowe szkło i lustra
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Duża ilość szkła we wnętrzu kojarzy nam się zwykle z surowymi, nowocześnie urządzonymi pomieszczeniami. Tymczasem w nowej odsłonie stylu skandynawskiego te dwa elementy wyposażenia idealnie się w niego wpasowują. Kolorowe szkło w postaci wazonów i mis to prosty sposób na dodanie pokojowi charakteru.
Lustra zaś, szczególnie te w okrągłych ramach, nie tylko optycznie rozjaśnią i powiększą wnętrze, ale w dodatku zastąpią obrazy i zdjęcia na ścianach. Równie modne będą też ceramiczne dodatki i naczynia, szczególnie te wykonane ręcznie lub przypominające je wyglądem.
Wnętrze w stylu skandynawskim nie musi być nudne i monotonne. Te trendy sprawią, że twoja przestrzeń zyska nową energię i nie straci na estetyce. | Styl skandynawski w nowej odsłonie: 6 trendów na 2018 rok |
Jeśli skórzana odzież nadal kojarzy się wam z ramoneską i ołówkową spódnicą, czas poszerzyć horyzonty. W tym sezonie projektanci i sklepy proponują skórzany strój od stóp do głów. I to zarówno w stylizacjach damskich, jak i męskich. Ze skór naturalnych, ale także syntetycznych. W klasycznej czerni, brązie i burgundach, ale również bieli, błękicie i beżu. Dla wielu może być to nieco szokujące – ze skóry można szyć szorty, koszule (także męskie!), żakiety, t-shirty, body, spodnie dresowe, a nawet bieliznę. Jeśli dodać do tego elementy garderoby, do których jesteśmy przyzwyczajeni (a zatem skórzane buty, dodatki, spodnie, kurtki, płaszcze), otrzymujemy skórzany total look, gdzie każdy element stylizacji składa się z naturalnej lub sztucznej skóry. Dla kogo taka moda? I co właściwie można znaleźć w sklepach?
Klasyka dla początkujących
Odzież ze skóry jest niezmiennie modna od kilku lat. Po tym jak zawrotną karierę zrobiły ramoneski, czyli skórzane kurtki motocyklowe, coraz więcej części garderoby wykonuje się właśnie z tego materiału. Początki były skromne – kolejne fasony kurtek (np. sportowy bomber), wielki powrót rockowych skórzanych spodni (tych bardzo obcisłych), skórzane mini spódniczki, a potem spódnice ołówkowe do kolan, skórzane wstawki i elementy w bluzach, kołnierzyki koszul, ozdobne lamówki na swetrach czy spódnicach – wszędzie tam skóra zadomowiła się i spowszedniała. Jeśli więc jesteście na początku przygody ze skórzaną odzieżą, warto zacząć od dobrych butów (sztyblety, botki, kozaki za kolano). Do tego skórzany płaszcz (taki o fasonie trencha) lub ramoneska, klasyczna spódnica (spodnie jednak doradzamy tylko paniom o szczupłych nogach) i efektowny dodatek – piękna torba z prawdziwej skóry, kapelusz ze skórzaną wstawką lub eleganckie rękawiczki. Już te elementy dają stylizację oscylującą wokół total look. Jednak uwierzcie, skóra potrafi o wiele więcej!
Skóra tam, gdzie się jej nie spodziewamy
Oto przykłady skórzanej odzieży dostępnej w polskich sklepach, głównie sieciowych. Są zaskakujące, nietuzinkowe, czasem nawet ekstrawaganckie właśnie dlatego, że wykonane są z niecodziennego materiału. Warto wspomnieć, że odzież skórzana, czy to naturalna, czy sztuczna, wymaga specjalnego traktowania – czyszczenia, a nie prania, dodatkowego odżywiania i ochrony przed odbarwianiem. Jednak warto pokusić się o zakup nietuzinkowej odzieży skórzanej, która dopełni stylizację i sprawi, że będziemy wyglądać oryginalnie, wyszukanie, z klasą i wyczuciem stylu.
Skórzany dres. To nie pomyłka – zarówno bluzy (rozpinane czy typowe ze ściągaczami), jak i spodnie dresowe (także krótkie szorty), wykonuje się ze skór naturalnych i sztucznych. Te drugie można kupić już za kilkadziesiąt złotych.
Skórzana spódnica retro. Tak popularna w latach 50. spódnica rozkloszowana sięgająca poniżej kolan, jest już dostępna w wersji skórzanej. To idealna propozycja do biura na sezon jesiennozimowy. Spódnica jest ciepła i cięższa niż ta z wełny, co sprawia, że lepiej chroni przed wiatrem. Do kupienia na Allegro.
Skórzane koszule i tiszerty. To rewolucja! Męskie i damskie bluzki i koszule można szyć ze skóry, zachowując klasyczny kształt i kieszenie! Mężczyzna w takiej koszuli wygląda naprawdę zjawiskowo i nietuzinkowo.
Sukienka ze skóry. Wygląda świetnie zarówno w wersji klasycznej małej czarnej, jak i inspirowanej jeansową sukienką-ogrodniczką w stylu lat 90. Trzeba przyznać, że jest bardzo uniwersalna i nawet prostej stylizacji dodaje drapieżności i ekscentryczności. Świetna do klasycznych koszul i dzianinowych swetrów.
Bielizna. Biustonosze i body wykonane ze skóry nie są oczywiście tak funkcjonalne, jak bielizna z bawełny czy koronek, jednak skóra w tej roli sprawdza się na specjalne okazje, np. w stylizacjach, w których bielizna jest częścią stroju – wystaje spod rozpiętej koszuli, body pełni funkcję bluzki. Oczywiście, w tym przypadku warto o krytyczne spojrzenie – chodzi o stylizację modową, nie erotyczną.
Total look, czyli od stóp do głów
Dla efektownego wyglądu skórzanych zestawów, warto łączyć je tak, by poszczególne elementy różniły się fakturami, kolorami, wykończeniem. Do klasycznego czarnego płaszcza i sukienki warto założyć buty zamszowe, skórzany dres uzupełniamy kurtką ze skóry, ale pikowanej, i obuwiem sportowym (także hit sezonu – buty o sportowym fasonie, jednak w stonowanych kolorach, w całości wykonane ze skóry licowej lub zamszowej), monochromatyczność zestawu skórzanej spódnicy i ramoneski przełamać kolorową (także skórzaną) bluzką lub ciekawym dodatkiem , np. kołnierzykiem z perforowanej skóry. Rockowe dusze będą wniebowzięte, wybierając klasyczną czerń od stóp do głów i uzupełniając stylizację wciąż modnymi akcesoriami, łączącymi skórzane paski i łańcuszki. | Skórzany total look |
Zakup roweru to zwykle decyzja, którą musimy podejmować ostrożnie. Z założenia przecież nasz jednoślad ma nam służyć latami, więc kluczowe jest dobranie odpowiedniego modelu do naszych potrzeb i, co najważniejsze, rozmiaru, który zagwarantuje nam wygodę podczas jazdy. Wybór jednośladu nie jest prostą sprawą. Na rynku mamy wielu producentów, bardzo dużo typów i modeli rowerów dostosowanych do różnych potrzeb oraz tysiące kolorów i kształtów. Jeżeli już przebrniemy przez wszystkie oferty i odnajdziemy swój wymarzony, to pozostaje nam jeszcze wybór odpowiedniego rozmiaru ramy.
Jak wybrać ramę?
Na początku musimy wiedzieć, że rama ramie nierówna. Różnią się one nie tylko materiałem, z którego zostały wykonane, wyglądem, kolorem, ale i swoim przeznaczeniem. Każda z nich ma swoją specyfikę, która jest istotna także przy wyborze jej rozmiaru.
Jeżeli potrzebujemy roweru, którym planujemy głównie poruszać się po mieście, w drodze do pracy czy po zakupy, to warto wtedy zainwestować w rower miejski. Ramy w tych jednośladach zazwyczaj są pozbawione górnej rury lub po prostu jest ona poprowadzona bardzo nisko. Producenci rowerów miejskich zwykle podają rozmiary w oznaczeniach literowych (M, L, XL) lub w calach (od 16 do 20 cali).
Jeżeli jednak zamiast spokojnych przejażdżek często wybieramy się za miasto, aby rozpędzić się po asfalcie, to wtedy zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem będzie dla nas rower szosowy. Ramy w tych rowerach są nieco większe niż np. w rowerach MTB, ponieważ są one bardziej stabilne w prowadzeniu. Tu wybór rozmiaru jest bardzo ważny, bo ma on wpływ na nasze wyniki, więc powinniśmy być bardzo precyzyjni. Wielkości ram zwykle podawane są w centymetrach (od 47 do 67).
Rower górski i rower trekkingowy to rozwiązanie dla tych, którzy mają ochotę wybrać się czasem za miasto i przejechać po bardziej wymagających terenach. W rowerach MTB ramy są zdecydowanie mniejsze, ponieważ pomagają one lepiej kontrolować tor lotu podczas przejazdu na trudnych trasach oraz są łatwiejsze w manewrowaniu. Ramy trekkingowe są zwykle pośrodku – mniejsze od szosowych, ale większe od górskich.
Jak wybrać rozmiar ramy?
Jeżeli chodzi o wybór rozmiaru ramy, to opcje mamy zwykle dwie.
Pierwszym sposobem jest wyliczenie długości naszej nogi (od krocza do ziemi). Żeby ją zmierzyć, powinniśmy stanąć boso przy ścianie i wsunąć między nogi książkę. Książka powinna być przesunięta maksymalnie do góry, ale nie powinna nas uwierać. Rozsuwamy lekko stopy i mierzymy odległość od grzbietu książki aż do ziemi. Wynik, który otrzymujemy, powinniśmy przemnożyć przez odpowiedni współczynnik, aby otrzymać długość pionowej rury ramy mierzonej od środka suportu (czyli środka korby) aż do samego końca rurki. Następnie porównujemy go z długością podaną przez producenta i możemy cieszyć się dopasowanym rowerem.
W przypadku roweru górskiego z kołami 26 lub 27,5 cala pomnóżmy przez 0,226, by otrzymać wynik w calach, lub przez 0,57, by otrzymać wynik w centymetrach.
W przypadku roweru górskiego z kołami 29 cali pomnóżmy przez 0,238, by otrzymać wynik w calach, lub przez 0,6, by otrzymać wynik w centymetrach.
W przypadku rowerów trekkingowych/crossowych/fitness/miejskich długość nogi pomnóżmy przez 0,25, by otrzymać wynik w calach, lub przez 0,63, by otrzymać wynik w centymetrach.
W przypadku rowerów szosowych długość nogi pomnóżmy przez 0,26, by otrzymać wynik w calach (choć w szosowych zazwyczaj nie stosuje się calowej miary), lub przez 0,66, by otrzymać wynik w centymetrach.
Drugim sposobem jest zmierzenie swojego wzrostu, a następnie porównanie go z rozmiarówką podaną przez producenta roweru.
W przypadku rowerów górskich (MTB):
W przypadku rowerów miejskich i trekkingowych:
Konsekwencje źle dobranej ramy
Jeżeli wybierzemy za dużą ramę, będziemy musieli spodziewać się mniejszej zwrotności roweru, która będzie bardzo widoczna na trudny terenie. W przypadku za małej odczujemy zmniejszenie komfortu podczas jazdy po nieskomplikowanym terenie, np. po mieście lub szosie. Już po krótkiej chwili na nieodpowiednio dobranej ramie będziemy czuli większe zmęczenie, a niekiedy nawet i ból, np. nadgarstków. Warto więc podejść do tego poważnie i dokładnie zmierzyć wszystkie parametry przed zakupem naszego wymarzonego roweru. | Dobieramy ramę do roweru. Co trzeba wiedzieć? |
Phishing to podszywanie się pod wiarygodną dla użytkownika osobę lub instytucję w celu kradzieży danych osobistych. Phishing to podszywanie się pod wiarygodną dla użytkownika osobę lub instytucję w celu kradzieży danych osobistych.
Jeśli otrzymasz podejrzaną wiadomość, której nadawca nalega na zalogowanie się do Allegro przez wskazany w tej wiadomości odnośnik (link), uważaj – może to być wiadomość phishingowa.
Link w takiej wiadomości nie kieruje do prawdziwej strony Allegro, ale do fałszywej strony, której zadaniem jest przechwycenie wpisanych przez Ciebie danych potrzebnych do logowania.
Zachowaj czujność zwłaszcza wtedy, gdy e-mail oprócz odnośnika do logowania zawiera:
groźbę zablokowania konta,
prośbę o potwierdzenie swoich danych,
groźbę usunięcia konta,
informację o podejrzanych transakcjach na Twoim koncie,
informację o prywatnej wiadomości,
zapytanie o niewystawianą przez Ciebie ofertę.
Groźby i informacje tego typu mają zaniepokoić odbiorcę i uśpić jego czujność, by nie zwrócił uwagi na to, że loguje się na fałszywej stronie, służącej do wyłudzania danych.
Jeśli otrzymasz podejrzaną wiadomość, przekaż ją do nas - przy użyciu opcji [prześlij dalej jako załącznik] lub [prześlij dalej] na adres [email protected] - zajmiemy się sprawą niezwłocznie. | Czym jest phishing i jak się przed nim bronić? |
Kiedy nadchodzą chłodniejsze dni, a za oknem coraz szybciej robi się ciemno, widoczność zza kierownicy maleje, zwłaszcza gdy nasze szyby zaczynają parować. Jak łatwo poradzić sobie z tym problemem? Dlaczego w ogóle szyby parują?
Odpowiedź jest bardzo prosta – powietrze znajdujące się w aucie ma za dużo wilgoci, która w połączeniu z zimnym szkłem się skrapla. Powietrze to jest zazwyczaj zimne i chłodne. Po jego ogrzaniu para znika, więc zazwyczaj widzimy to zjawisko tylko zaraz po wejściu do auta. Co zatem może być przyczyną irytującej zaparowanej szyby?
Niesprawna klimatyzacja
Dobrze działający układ chłodzenia kabiny sprawi, że żadna para nie będzie nam grozić. Nawet jeśli już się pojawi, to po kilkunastu sekundach dzięki AC zniknie. Stąd też ważne, aby sprawdzać stan klimatyzacji w swoim aucie nie tylko w sezonie letnim i by nie czekać z nabiciem jej dopiero do kolejnego ciepłego sezonu.
Mokry lub brudny filtr kabinowy
Mimo że jego wymiana powinna następować dopiero co dwa, trzy lata, to przez ten czas gromadzi się w nim sporo brudu, a co za tym idzie, wilgoci. Mokry filtr zdecydowanie utrudnia prawidłową pracę klimatyzacji, więc nawet gdy jest ona sprawna, to jej efektywność znacząco spada. Koszt wymiany filtra kabinowego nie jest spory, chociaż jego umiejscowienie sprawia czasem sporo trudności przy wymianie. Kupując nowy filtr, warto wybrać ten z aktywnym węglem, który usuwa przy okazji przykre zapachy.
Mokre dywaniki
Na zimę warto wymienić dywaniki materiałowe na gumowe, nie tylko ze względów estetycznych, aby ich nie zniszczyć. Przede wszystkim topiący się śnieg szybko wsiąka w materiał, tworząc wilgoć, a przy tym niezbyt przyjemny zapach.
Brud
W zimie warto zadbać o częstsze czyszczenie wnętrza, ponieważ kurz i piasek znacząco zatrzymują wilgoć. Jej nagromadzenie i trudność z wysychaniem/wietrzeniem auta odbijają się na parujących szybach.
Przeciekające uszczelki lub rdza
Ten problem dotyczy zwłaszcza starszych aut. Sparciałe uszczelki przepuszczają sporo wody, która jest wrogiem publicznym podczas zimowych przejażdżek. Często przecieki mogą pojawić się również przy zatkanym podszybiu, które nie przepuszcza wody tak, jak powinno.
Przerdzewiała podłoga lub progi drzwi to już całkiem inna para kaloszy. Naprawy te nie tylko poprawią klimat we wnętrzu auta, ale też zdecydowanie wzmocnią bezpieczeństwo jazdy.
Gdy jednak nie mamy czasu na naprawy lub usunięcia powyższych problemów, z pomocą przychodzi rynek. Na nim dostępne jest wiele środków: takich, które utrzymują szyby w czystości przez długi czas oraz po prostu pochłaniaczy wilgoci. Domowe sposoby, jak worki z kawą lub ryżem, na krótko też mogą pomóc.
Warto zatem przygotować się do jesieni i zimy wcześniej, tak by widoczność kierowcy była jak najwyższa. W końcu to od niej zależy bezpieczeństwo wszystkich podróżujących. | Paruje mi szyba – co zrobić? |
Jeśli chcemy uprawiać narciarstwo wodne, to oprócz nart musimy mieć kilka dodatkowych przedmiotów – umożliwiających prawidłowy technicznie ślizg i ważnych dla bezpieczeństwa narciarza. Jakich i ile one kosztują, informujemy poniżej. Narty
Narty wodne – to wyposażenie podstawowe. Podobnie jak narty śniegowe należy je dopasować do użytkownika. Narty do sportów wodnych są oczywiście szersze i prostsze od śniegowych. By je założyć na nogi, nie potrzebujemy masywnych butów. Sprawę załatwiają gumowe uchwyty na stopy, zapewniające przyzwoitą stabilność. Nart wodne kosztują od kilkuset do kilku tysięcy zł. Na model dobrej jakości należy przeznaczyć ok. 1500 zł.
Kask
Kask– tak jak w narciarstwie zimowym kask jest niezbędny, aby czuć się bezpiecznie. Sport tego typu niesie ze sobą ogromne ryzyko wypadku. Uderzenie głową w taflę wody przy dużej prędkości może się skończyć oszołomieniem albo nawet utratą przytomności. Kaski kosztują ok. 200 zł.
Pianka – to ubiór zabezpieczający narciarza przed wychłodzeniem w wodzie. Kupując piankę, warto dobrać ją pod kątem temperatur, w jakich będziemy uprawiać sporty wodne. Jeżeli planujemy pływać głównie w lecie, wystarczy pianka do wód ciepłych. Natomiast planując pływanie w chłodnych porach roku, powinniśmy się wyposażyć w piankę o parametrach odpowiednich do wód o niższych temperaturach. Pianka zwiększa także wyporność w momencie wpadnięcia do wody. Ceny rozpoczynają się od ok. 100 zł. Na piankę dobrej jakości powinniśmy przeznaczyć ok. 500 zł.
Kamizelka
Kamizelka – ma ogromny wpływ na bezpieczeństwo narciarza wodnego. Jej posiadanie docenimy przede wszystkim w sytuacjach awaryjnych. Dlatego zwłaszcza początkujący narciarze wodni powinny pamiętać o jej zakładaniu. Kamizelka dobrej jakości będzie nas kosztowała od 400 zł wzwyż.
Lina holownicza
Lina do holowania – to obowiązkowe wyposażenie narciarza. Ważne, aby była wykonana z materiału, który nie tonie. Na rynku są liny z polipropylenu lub wyposażone w pływak wypornościowy. Ułatwia to ponowne uchwycenie liny po jej porzuceniu w wodzie. Warto także zwrócić uwagę na rączkę. Powinna być ergonomiczna, umożliwiająca mocny chwyt. Ważną cecha jest też długość liny. Ślizganie się na nartach w bliskiej odległości od holującej łodzi jest niebezpieczne. Cena liny o długości ok. 25 m wynosi ok. 150 zł.
Z powyższego zestawienia wynika, że początkujący narciarz wodny, chcąc kupić sprzęt dobrej jakości, będzie musiał wydać ok. 3000 zł. Oczywiście można na to wydać zarówno mniej, jak i o wiele więcej. Właściwie górna granica nie istnieje. Jeżeli nie dysponujemy takimi środkami, na początek możemy skorzystać z wypożyczalni sprzętu. Do kosztów należy także doliczyć każdorazowe wynajęcie motorówki, która będzie nas holować. Pamiętajmy, że holowanie narciarza wodnego wymaga posiadania przez sternika specjalnych uprawnień wydawanych przez Polski Związek Motorowodny i Narciarstwa Wodnego. Ponadto na łodzi holującej powinien się znajdować obserwator, który będzie informować sternika o położeniu narciarza, a narciarzowi sygnalizować np. zmianę kierunku jazdy. | Ile kosztuje skompletowanie sprzętu do narciarstwa wodnego |
Piórnik dla ucznia powinien zmieścić najpotrzebniejsze przybory szkolne: linijkę, ekierkę, długopis, ołówek, kredki itp. Jaki piórnik spełni te wymagania? Na co warto zwrócić uwagę, wybierając piórnik dla ucznia? Sprawdź, jakie modele możesz znaleźć na Allegro. Do przechowywania kredek, pisaków
W początkowych klasach uczniowie dużo rysują i kolorują. Kredki, pisaki i kolorowe długopisy do zaznaczania ważniejszych informacji zajmują dużo miejsca. Jeżeli chcemy, aby nasz uczeń miał duży zestaw kredek, możemy wyposażyć jego wyprawkę w piórnik-tubę. To jednokomorowy piórnik o owalnym kształcie. Dostępny jest na Allegro w różnych kolorach i wzorach, w wersji zarówno dla najmłodszych dzieci, jak i dla młodzieży. Dużą zaletą piórnika w kształcie tuby jest to, że zajmuje mało miejsca i jest stosunkowo lekki. Może być uzupełnieniem wyprawki pierwszoklasisty, ale również piórnikiem dziecka w wieku gimnazjalnym. Koszt piórnika w kształcie tuby to od około 5 do 60 zł.
Piórnik pojedynczy
Bardziej tradycyjne i częściej wybierane są piórniki pojedyncze o kształcie prostokąta lub kwadratu z jednym suwakiem. Mają dwie rozkładane klapki, miejsce na gumkę do ścierania, linijkę, kredki, flamastry, ołówki, długopisy i inne niezbędne przybory. Piórniki pojedyncze dostępne są w wielu wersjach kolorystycznych. Wśród nich znajdziemy modele dla chłopców i dziewczynek. Możemy wybrać piórnik pojedynczy w kolorystyce i wzorach Realu Madryt, Hot Wheels, Angry Birds, Star Wars, Krainy Lodu, Minionków, My Little Pony, Monster High. Koszt piórnika to około 20 zł.
Piórniki podwójne
Piórniki podwójne są wyposażone w dwa suwaki z otwieranymi komorami i są dwupoziomowe. Nie mają dodatkowych rozkładanych klapek, ale mają dużo miejsca na przechowywanie gumek, kredek, flamastrów i innych przyborów szkolnych. Po całkowitym wypełnieniu piórnik może jednak sporo ważyć, a z racji tego, że jest grubszy niż modele pojedyncze, zajmuje więcej miejsca w plecaku lub tornistrze. Koszt piórników podwójnych to od około 20 do 100 zł.
Piórniki z wyposażeniem
Piórniki z wyposażeniem zawierają kompletny zestaw przyborów, który dobrze sprawdzi się w klasach pierwszych. Są to najczęściej: kredki, ołówki, temperówka, gumka do ścierania, linijka, w zależności od modelu również flamastry. Koszt piórników z wyposażeniem to wydatek od około 20 zł za piórnik pojedynczy do około 150 zł za kompletnie wyposażony piórnik podwójny.
Na co zwracać uwagę, wybierając piórnik dla ucznia?
Wybierając piórnik dla ucznia, warto zwrócić uwagę na jego jakość i wykonanie. Gumki na ołówki i kredki powinny być mocne i dobrze zszyte. W piórnikach słabszej jakości gumki mogą się rozrywać i wówczas nie spełniają swojego zadania. Ciekawym pomysłem jest piórnik, który ma wewnątrz plan lekcji lub tabliczkę mnożenia. Może to ułatwić organizację i naukę. Wykończenie piórnika jest bardzo istotne. Nie powinien mieć ostrych krawędzi lub uszkodzonych suwaków. Wybierając piórnik dla ucznia, zwróćmy uwagę na jego ciężar z całym wyposażeniem oraz ile miejsca zajmuje. | Powrót do szkoły – wybieramy piórnik dla ucznia |
Wiosna zawitała już na dobre, a to znak, że warto wymienić swoją garderobę na nieco bardziej lekką i kolorową. Wybierając nowe modele odzieży i dodatków nie zapomnij o butach. W tym sezonie numerem jeden są modele sportowe, które goszczą zarówno w szafach miłośników aktywnego spędzania czasu, jak i zwolenników najnowszych trendów. Sportowa elegancja
Buty sportowe zwykle kojarzone były z wygodą i tylko z wygodą. W tym sezonie przechodzą całkowitą rewolucję. Fitness wyszedł daleko poza ściany siłowni i opanował nie tylko kluby sportowe, styl życia, ale i modę. Nie ma nic złego w połączeniu casualowego obuwia z elegancką marynarką czy sukienką. Wręcz jest to wskazane, bo nie tylko komfortowe, ale i na topie. New Balance to marka wywodząca się ze Stanów i początkowo produkująca buty przeznaczone dla lokalnej drużyny sportowej. Udoskonalany model stał się liderem na rynku butów do biegania. Jednak wciąż było to obuwie tylko sportowe. Wiele lat później marka zdobyła taką pozycję na rynku, że stała się modnym uzupełnieniem stroju. Aktualnie na ulicach można spotkać ludzi w każdym wieku chodzących w New Balance’ach. Są modne w gimnazjum, ale i wśród osób piastujących poważne stanowiska, którym elegancki strój służbowy nie przeszkadza, by założyć do niego te buty. Im oryginalniejsze połączenie, tym lepiej. Ważne, by czuć się modnie i swobodnie.
Oznaki wiosny w twojej szafie – Nike Air Max
Jeśli masz już dosyć zimy i marzysz o wiosennym obuwiu, zdecyduj się na takie modele, które będą nadawały się na chłodniejsze dni. Wczesna wiosna bywa kapryśna i poza słonecznymi dniami może zaskoczyć deszczową aurą, a nawet ujemną temperaturą. W tym okresie lepiej zrezygnuj ze lekkich tenisówek przeznaczonych raczej na późną wiosnę i lato, na rzecz butów sportowych o grubszej podeszwie. Modele typu Air lub Air Max idealnie sprawdzą się na taką pogodę. Grubsza warstwa izolacyjna sprawi, że nie odczujesz chłodu. To modele, które są bardziej zabudowane, ale zastosowana technologia sprawia, że nadają się do uprawiania sportu. Można w nich biegać czy ćwiczyć na siłowni. Istnieją także buty tej marki, które są wyższe, tj. mają zabudowaną kostkę. Nike w swojej palecie modeli Air Max ma mnóstwo wersji kolorystycznych. Damskie modele idealnie komponują się z legginsami i wąskimi rurkami typu slim. To dość masywne buty, do których nie potrzebujesz dodatkowych ozdobników. Zagraj kolorem, a na pewno efekt będzie znakomity.
Zamiast szpilek trampki Converse
Klasyczne modele obuwia sportowego mogą zostać użyte w damskich stylizacjach jako alternatywa wobec klasycznych szpilek. I tak trampki marki Converse, najpopularniejszego producenta tego typu butów, bywają wykorzystywane nawet w ślubnych stylizacjach. To buty z cieńszego materiału, bez pianek i wypełniaczy, które idealnie dopasują się do lekkiej sukienki czy wiosennej spódnicy. Jeśli nie jesteś miłośniczką kilkunastocentymetrowych szpilek, a chcesz założyć elegancką sukienkę i nie wiesz, jakie buty do niej dobrać, zdecyduj się na Conversy. Dodadzą stylizacji charakteru, a ty poczujesz się w nich jak w domowych kapciach. Stopy zmęczone po całodziennym chodzeniu na wysokim słupku, idealnie odpoczną w takim obuwiu. Wysokie osoby bez problemu mogą pozwolić sobie na modele za kostkę. Nieco niższym, znacznie lepiej będzie w klasycznej, krótkiej wersji tenisówek. Paleta barw Conversów jest bardzo szeroka. Znajdziesz białe, czarne, wielokolorowe, a także bardzo jaskrawe materiały. Możesz miksować kolory na wiele sposobów. Jeżeli raz zdecydujesz się na takie trampki, nie będziesz mógł z nich zrezygnować. Specjalne modele są wodoodporne i ocieplane, zatem nadadzą się nawet na ujemne temperatury oraz na jesienne deszczowe dni.
Markowe czy nie?
Znane marki i popularne modele butów czy odzieży to najczęściej podrabiane produkty. Świat mody rządzi się swoimi prawami, a rynek podróbek nie pozostaje wobec nich obojętny. Jak tylko marka staje się popularna, w sprzedaży pojawia się mnóstwo modeli próbujących imitować oryginały. W przypadku obuwia sportowego eksperymentowanie z takimi okazami jest ryzykowne. Systemy amortyzujące czy odpowiednie materiały mające zapewnić stopie komfort i wentylację to inwestycja nie tylko w modę, ale i w zdrowie. Kupując poszczególne modele z zaufanego źródła masz pewność, że nie narażasz się na kontuzję podczas uprawiania sportu. Z butami, które tylko wizualnie przypominają sprawdzone modele może być inaczej. Dlatego jeśli marzysz o sportowym obuwiu, ale nie stać Cię na markowe firmy, wybierz mniej znane produkty, w których będziesz czuć się wygodnie. To znacznie lepszy decyzja niż świadome zgadzanie się na otarcia czy urazy po podrabianych sztukach.
Powrót klasyki
Coraz częściej na salonach pojawiają się sportowe modele obuwia w wersji bardzo klasycznej. Można powiedzieć, że to fasony, które noszone były w latach dziewięćdziesiątych. Klasyczne Adidasy, tj. czarne z białymi paskami lub w odwrotnym zestawie kolorystycznym (białe z czarnymi) to aktualnie hit. Pasują do wszystkich stylizacji. Od jeansów i sukienek po standardowe sportowe, damskie lub męskie, dresy. Ten model z racji, że ma bardziej płaską podeszwę niekoniecznie będzie idealny do biegania czy na siłownię, ale w codziennych sytuacjach jest niezastąpiony. Wygodne i ponadczasowe buty idealnie skomponują się z większością ubrań. | Wybierz buty na wiosnę: trampki czy adidasy? |
Chcesz, żeby twój kot był szczęśliwy, a do dyspozycji masz niewielki metraż mieszkania? Musisz urządzić je w taki sposób, żeby zapewnić zwierzakowi miejsce do jego ulubionych rozrywek. Książka Jacksona Galaxy’ego i Kate Benjamin pt. „Kotyfikacja. Zaprojektuj szczęśliwy i stylowy dom dla swojego kota (i siebie!)” to skarbnica pomysłów na urządzenie wnętrz dla opiekunów kotów. Kociarze często stają w obliczu wyzwania: jak urządzić mieszkanie w taki sposób, żeby futrzak go nie niszczył, a przy tym był szczęśliwy i realizował swoje kocie potrzeby, a równocześnie, żeby wnętrze nie przypominało składu kocich mebli kupionych w sklepie zoologicznym, ale było estetyczne i przyjazne dla człowieka. Jeszcze trudniej jest osobom, które mają kilka kotów, gdyż muszą tak zaprojektować pomieszczenia, żeby zwierzęta nie wchodziły sobie w drogę i nie stosowały wobec siebie przemocy.
Praktyczne porady
Coraz częściej koty żyją w domach i nie wychodzą na zewnątrz. Zwierzęta często nudzą się zamknięte w czterech ścianach, a w konsekwencji rozrabiają i niszczą dobytek swoich opiekunów. Dobrze przemyślane wnętrze sprawi, że i ludzie, i zwierzęta będą się w nim dobrze czuli.Autorzy książki „Kotyfikacja” na domowych tygrysach znają się jak mało kto. Jackson Galaxy jest gwiazdą popularnego serialu „Kot z piekła rodem” prezentowanego w telewizji Animal Planet, a Kate Benjamin jest założycielką strony internetowej z projektami sprzętów, gadżetów i udogodnień dla kotów. W swojej książce pokazują, jak zaprojektować dom, żeby czworonożni domownicy czuli się w nim równie dobrze jak dwunożni. Autorzy podpowiadają, jak zrobić autostradę dla kotów, jaki wybieg najbardziej spodoba się futrzakom i gdzie powinny mieć legowiska.
W dowcipnie i lekko napisanej książce znajdziesz mnóstwo praktycznych pomysłów, a urządzenie wnętrza przyjaznego kotom ułatwią zdjęcia, rysunki i wskazówki.
Dla każdego kociarza
Nie trzeba być bogaczem i mieszkać w dużej willi, żeby zastosować wskazówki zawarte w „Kotyfikacji”. Dopasowane są one do różnych możliwości finansowych i uwzględniają to, że ludzie nie zawsze mieszkają w gigantycznych apartamentach. Wiele pomysłów można wykorzystać nawet wtedy, gdy nie jest się złotą rączką – są proste w wykonaniu i dają ciekawe efekty.
W książce opisane są kocie przypadki i dostosowanie konkretnych mieszkań pod potrzeby wszystkich domowników. Okazuje się, że czasem wystarczą niewielkie zmiany, a czworonożni przyjaciele przestaną sprawiać problemy, dzięki czemu ich opiekunowie będą szczęśliwsi.
„Kotyfikacja” ucieszy każdego kociarza. Jest świetną lekturą zarówno dla osób, które już dzielą przestrzeń z sympatycznymi futrzakami i chcą, żeby ich pupilom mieszkało się jak najlepiej, jak i dla tych, którzy chcieliby przygarnąć kota, ale obawiają się, że nie pozwala im na to niewielka przestrzeń.Książka dostępna jest także w wersji elektronicznej (formaty EPUB i MOBI) za ok. 26 zł.
Źródło okładki: www.burdaksiazki.pl | „Kotyfikacja. Zaprojektuj szczęśliwy i stylowy dom dla swojego kota (i siebie!)” Jackson Galaxy, Kate Benjamin – recenzja |
Debiutant napisał powieść, jakiej dawno już nie było: sensacyjno-przygodową, łotrzykowską, a jednocześnie bardzo mocno osadzoną w wydarzeniach historycznych – tak pisano niedawno po wydaniu książki „Śmierć frajerom” Grzegorza Kalinowskiego. Dość szybko otrzymujemy do rąk kontynuację losów bohaterów, czyli „Śmierć frajerom. Złota maska” – i choć tu okres, jaki obejmuje akcja, jest dużo krótszy niż w poprzedniej części, to nie znaczy to wcale, że w powieści mniej się dzieje lub że mniej wciąga od pierwszej. Świat przedwojennej Warszawy
Heniek Wcisło, którego przygody śledziliśmy w pierwszym tomie, nie jest już tym samym młodzieńcem, co wtedy. Porzuca karierę świetnego kasiarza, zakochuje się i próbuje ustatkować. Ale to wcale nie znaczy, że zrywa wszelkie kontakty z dawnym środowiskiem albo że nie ładuje się już w żadne kłopoty. Jego charakter i duma nie pozwoliłyby na to, by nie włączyć się czasem w jakieś zamieszanie. W stolicy tyle się przecież dzieje.
Akcja „Złotej maski”obejmuje jedynie dwa lata 1925-1927, ale jakże ważny okres dla Polski – przewrót majowy wiele zmienił w kraju i nie po raz pierwszy sprawił, że Polacy stanęli naprzeciwko siebie z bronią w ręku. Autor opisuje najpierw atmosferę narastającego konfliktu i zmęczenia nieudolnymi rządami, a potem interwencję marszałka Piłsudskiego i jego oddziałów, krwawe zmagania na ulicach Warszawy i nadzieję na nowe porządki.
Nie masz cwaniaka nad warszawiaka
Siłą powieści Kalinowskiego jest jednak nie tylko umiejętne wpisanie jego bohaterów w wydarzenia historyczne, tak abyśmy lepiej poznali ich tło, ale przede wszystkim ukazanie nam życia mieszkańców stolicy w całej gamie barw. To nie tylko obrazki z pięknych zakątków miasta, eleganckich knajp i teatrów, ale też dużo ciekawsze, bo rzadziej opisywane zakamarki robotniczej Woli, noclegowisk dla bezdomnych, marnych kamienic na Powiślu. Bohaterowie tej powieści funkcjonują wśród ich mieszkańców, spotykają się z nimi, załatwiają różne interesy, a opisywane sceny, gwara, czy honorowy kodeks w tym środowisku są naprawdę świetnie uchwycone. Złodzieje, prostytutki, bandyci są wraz z miastem, które zamieszkują, nie tylko tłem, ale jakby równorzędnym bohaterem tej książki.
Knajpy, picie, różne ploteczki, jakimi żyli warszawiacy, opisywane miejsca i ich specyficzny klimat – to wszystko sprawia, że każda strona książki aż tętni tu życiem. A dzięki temu, że jednym z ważnych wątków jest śledztwo prowadzone przez młodego i ambitnego policjanta, mamy też okazję przyjrzeć się trochę, jak wyglądały ówczesne sprawy i metody ich rozwiązywania.
Z wypiekami na twarzy
To się po prostu świetnie czyta. Mimo że długo nie pojawia się nawiązanie do tytułowej złotej maski – skarbu Inków, a fabuła nie ma jakiegoś znacząco wyróżniającego się jednego wątku, to losy bohaterów, co rusz rzucające ich w ciekawe miejsca (oprócz Warszawy pojawia się również Gdynia, Poznań, Zakopane), wydarzenia (demonstracje PPS-u, przewrót majowy) czy dające okazję do poznawania znanych osób (choćby Witkacego), sprawiają, że nawet na chwilę nie jest nudno. Kalinowski w ciekawy sposób wykorzystuje źródła (wspomina np. o panującej wtedy modzie na ezoteryzm), bawi się nawiązaniami do współczesności (pojawiające się choćby nazwiska niektórych postaci, takich jak Murakami, Strasburger), łączy znane motywy gatunkowe, a w efekcie funduje nam ponad 500 stron wciągającej lektury.
Polityka, miłość, przestępcze machlojki, życie na wysokich obrotach, skarb, który przypadkiem znalazł się w Polsce – to wszystko wydaje się znane, ale w „Złotej masce” wszystko zmiksowano z lekkością i zarazem z rozmachem. Brawa dla autora, bo to rozrywka na bardzo dobrym poziomie. A trzeci tom cyklu ma się pojawić podobno jeszcze w tym roku!
Źródło okładki: www.muza.com.pl | „Śmierć frajerom. Złota maska” Grzegorz Kalinowski – recenzja |
Dziecko zafascynowane światem owadów warto zachęcić do poznawania otaczającej je przyrody, co może się przerodzić w prawdziwą pasję. W jej rozwijaniu pomogą rozmaite akcesoria i przybory. Zobacz, w co warto wyposażyć małego badacza. Ciepłe, wakacyjne dni przepełnione słońcem zachęcają, by spędzać każdą wolną chwilę na łonie natury. Idealnym miejscem są wszelkie łąki i polany, na których nasza pociecha nie tylko będzie się dobrze bawić, ale też wiele się dowie o otaczającej ją przyrodzie. Fascynujący świat owadów, który malec pozna podczas takiej wyprawy, może stać się początkiem nowej pasji czy też rozszerzyć jego dotychczasowe zainteresowania. Przyjrzyjmy się bliżej przyborom, które ułatwią naszemu dziecku poznanie świata owadów.
Poszukiwanie nowych okazów
Każde wyjście na spacer jest świetną okazją do obserwacji przyrodniczych. Dlatego mały miłośnik owadów powinien być wyposażony w zestaw, który ułatwi mu chwytanie i poznawanie najciekawszych czy niespotkanych dotąd okazów. Jego podstawowym elementem jest pojemnik na owady. Lekkie, wykonane z tworzywa pudełeczko z dziurkowaną klapką zapewni zamkniętemu w nim żyjątku dostęp świeżego powietrza. Warto wybrać pojemnik z wbudowaną lupą, przez którą można dokładnie przyglądać się wszelkim szczegółom anatomicznym owada.
Wybierając się na dłużej na łąkę czy do lasu, warto zabrać ze sobą siatki na motyle. Ich chwytanie, obserwowanie i wypuszczanie, a następnie zaczynanie zabawy od nowa to fantastyczna aktywność, która pochłonie wielbiciela owadów na długie godziny.
Zestaw dla małego eksperta
Spełnieniem marzeń najmłodszych entomologów pochłoniętych zbieraniem i obserwacją owadów będzie prawie profesjonalny zestaw do łapania owadów. Znajdziemy w nim: teleskopowy uchwyt z wymienną końcówką – łopatką do kopania w ziemi w poszukiwaniu dżdżownic lub siatką na motyle, pojemnik na owady (zwykły i ze szkłem powiększającym), pęsetę i chwytające nożyczki do przenoszenia ciekawych okazów do pudełeczka, małą lampkę i podręczny mikroskop. Wszystkie elementy wykonane są z trwałego tworzywa połączonego z mocną siateczką. Prezentują się wyjątkowo profesjonalnie, a korzystanie z nich jest łatwe i bezproblemowe. Mały odkrywca wyposażony w taki komplet akcesoriów będzie mógł swobodnie kontynuować i rozwijać swoją pasję.
Zapiski z obserwacji
Prawdziwy naukowiec nie tylko poznaje i obserwuje wciąż nowe i ciekawsze okazy, ale również powinien skrzętnie notować swoje spostrzeżenia i odkrycia. Dlatego w jego ekwipunku koniecznie powinien się znaleźć niewielki, praktyczny notes (najlepiej zamykany na gumkę) oraz zestaw ołówków. Świetnie sprawdzą się tzw. niełamki. Zajmują niewiele miejsca, a dzięki swoim możliwościom wyginania się i zwijania są wyjątkowo wytrzymałe i niestraszne im żadne łąkowe poszukiwania. Młody obserwator nie zawsze może mieć przy sobie cały zestaw akcesoriów, jednak stale powinien być wyposażony przynajmniej w niewielkich rozmiarów szkło powiększające, które pozwoli mu dokładniej przyjrzeć się napotkanym stworzonkom.
Gotowy na każdą pogodę
Wyprawy poszukiwawcze często wymagają poruszania się w trudnym terenie, takim jak błoto, gęsty las czy mokra łąka, dlatego mały pasjonat owadów musi być odpowiednio ubrany. Najważniejsze są kalosze, które zabezpieczą stopy przed zimnem i wilgocią. Przyda się również kurtka przeciwdeszczowa, szczególnie podczas poruszania się wśród wysokiej, mokrej trawie. W słoneczne dni niezbędny jest również kapelusz, który ochroni głowę przed przegrzaniem, a podczas spaceru po lesie także przed komarami i kleszczami.
Tak przygotowany maluch może bez przeszkód wyruszyć na poszukiwania i odkrywać fascynujący świat owadów. Warto wspierać jego pasję, bo może będzie to dla niego przygoda na całe życie. A jeśli nie, wiedza i umiejętności, które zdobędzie podczas takiej zabawy, z pewnością przydadzą się na lekcjach biologii. | Przybory niezbędne dla dziecka zafascynowanego światem owadów |
Kodeks drogowy nie opisuje jednoznacznie, w jaki sposób zwierzęta powinny być przewożone w aucie. Dlatego warto samemu zadbać o swoje bezpieczeństwo. Zgodnie z artykułem 60 pkt 1 kodeksu drogowego: „Zabrania się używania pojazdu w sposób zagrażający bezpieczeństwu osoby znajdującej się w pojeździe lub poza nim”. Policjant ma prawo nałożyć na nas mandat w wysokości nawet 200 zł, uzasadniając go złamaniem tego artykułu podczas przewożenia zwierząt w pojeździe.
Nie zapominajmy o podstawach
Podstawą podczas przewozu zwierząt w aucie jest zapewnienie im jak najlepszych warunków transportowych. Nie zapominajmy o odpowiedniej temperaturze, a przede wszystkim o niepozostawianiu ich samotnie wewnątrz pojazdu.
Samochód nie jest ich naturalnym środowiskiem, więc nie czują się w nim pewnie. Sytuacją niedopuszczalną jest zostawienie zwierzaka samego w aucie podczas upalnych dni, ponieważ po paru minutach wnętrze zamienia się w saunę i brakuje w nim powietrza. Podczas dłuższych przejazdów nie zapominajmy o postojach, podczas których koniecznie wypuśćmy zwierzątko na zewnątrz. W czasie przerwy nasz czworonogi pasażer musi mieć możliwość załatwienia potrzeb fizjologicznych oraz uzupełnienia płynów w organizmie.
Jeżeli podróż będzie się odbywać podczas upalnych dni, warto ograniczyć dostęp promieni słonecznych do auta. W tym celu warto kupić dodatkowe rolety przeciwsłoneczne, które umieszcza się na szybach. Kolejną ważną kwestią jest zadbanie o styl jazdy. Unikajmy gwałtownych przyspieszeń i hamowań – pamiętajmy, zwierzęta jeszcze bardziej odczuwają poszczególne fazy jazdy niż człowiek. Nie zapominajmy o dobraniu odpowiedniej głośności muzyki w trakcie jazdy. Niedopuszczalne jest słuchanie muzyki bardzo głośno, ponieważ zwierzęta mają bardziej wyczulony słuch niż człowiek.
Dobrym zwyczajem jest unikanie karmienia zwierząt przed transportem, ponieważ podobnie jak człowiek mogą cierpieć na chorobę lokomocyjną, co więcej – przed wybraniem się w długą podróż możemy udać się do weterynarza, który dopasuje odpowiednie środki.
Transport psów, kotów, ptaków i gryzoni
Najczęściej transportowany jest pies, kot, ptaki i gryzonie. W przypadku przewozu kotów i małych psów zastosujmy odpowiedni transporter, który musi być dopasowany do wielkości zwierzęcia. Na podłogę transportera warto położyć miękką tkaninę, np. koc z miejsca, w którym często przesiaduje nasz zwierzak. Wielkość transportera powinna być dopasowana do pasażera. Niedopuszczalne jest umieszczenie małego kota w transporterze przeznaczonym do transportu trzy razy większego psa, ponieważ kot podczas jazdy będzie się odbijał od ścianek. Transporter należy zabezpieczyć pasem biodrowym i barkowym.
W przypadku transportu większych psów powinien on odbywać się na tylnym siedzeniu lub w bagażniku pod warunkiem użycia specjalnych pasów. Dobrym rozwiązaniem jest zakup pasów, które są przyczepiane do zapiętych pasów, a nie bezpośrednio w gniazdo.
Jeżeli naszym pasażerem jest gryzoń, możemy pokusić się o transport całej klatki. Pamiętajmy, aby umieścić ją na tylnej kanapie i zabezpieczyć pasami bezpieczeństwa. Tak samo transportujemy ptaki. Dodatkowo możemy zamontować od środka miękkie materiały, które w razie gwałtownego hamowania zamortyzują kontakt zwierzaka z klatką – należy to zrobić w taki sposób, aby pozostawić jak największą ilość dziurek. Niedopuszczalny jest transport w kartonach.
Transport zwierząt, choć nieujęty w kodeksie drogowym, wymaga od nas specjalnego rozwiązania, a to wszystko dla dobra zarówno naszego, jak i przewożonych pupili. | Jak bezpiecznie przewozić zwierzęta w aucie? |
Zaproszenie na ślub i wesele to wasza pierwsza wspólna wizytówka – jest wynikiem współpracy, a czasem kompromisu. Przejrzyjcie oferty i zdecydujcie: nowoczesne czy raczej w stylu vintage. Ślub i wesele to hasła, które uruchamiają w nas różne stany emocjonalne: radość, ekscytację, ale czasem też przerażenie – czy ze wszystkim zdążymy? Czasami czujecie się zagubieni, bo jest jeszcze tyle spraw do zaplanowania... Na początku najważniejsze jest wybranie miejsca i daty. Jeśli są już potwierdzone, możecie przystąpić do wybierania zaproszeń. Przyjrzyjmy się najpopularniejszym trendom.
TREND NOWOCZESNY
Ponadczasowa klasyka
Klasyczne zaproszenie jest białe, drukowane na grubym papierze kredowym, ze złotymi lub srebrnymi akcentami oraz czcionką o eleganckim kroju. Pasuje do niego elegancka błyszcząca koperta. Minimalizm i sprawdzone rozwiązania to kluczowe cechy wszystkich dobrze zaprojektowanych przedmiotów o klasycznym charakterze – dotyczy to wielu dziedzin, m.in. mody i designu. Choć współczesne trendy ślubne są coraz odważniejsze i oryginalniejsze, to tradycyjne, proste, utrzymane w bieli zaproszenia nadal biją rekordy popularności. Szczególnie modne ostatnio jest przewiązywanie zaproszeń wstążeczką lub sznureczkiem albo doklejanie gotowych kokardek. Klasyka pasuje do przyjęcia w każdej lokalizacji i aranżacji – w sali weselnej, w pałacu, na garden party czy w ciepłym kraju.
Współczesność, która czerpie z tradycji
Na czym polega nowoczesny styl zaproszeń ślubnych? Na przykład na sposobie ich złożenia – ostatnio popularne są rulony, zaproszenia zwijane w tubę, przypominającą obwieszczenia dostarczane przez królewskich posłańców. Pakowane są w stylowe, sztywne tuby lub pudełka, przewiązywane wstążką lub naturalnym sznurkiem, a w charakterze podpisu na dole zaproszeń znajduje się pieczęć. Odpowiednio dobrany jest również styl języka. Tylko... czy to są rzeczywiście zaproszenia nowoczesne? Być może jest z nimi tak jak z modą – stare trendy powracają w nowej odsłonie, tworząc inną, współczesną jakość. W tym duchu utrzymana jest też stylistyka wersji z motywami folkowymi – zaproszenia z sercem w nadruki łowickiesą białe, a grafika kolorowa. To bardzo stylowe i modne nawiązania do polskiej kultury. Zaproszenia można kupić w cenie od 1,5 do 4 zł.
TREND RETRO
Stylizowane na epokę
Jeśli macie dystans do siebie i waszej imprezy i wiecie, że zaproszeni goście także docenią oryginalne pomysły, możecie puścić wodze fantazji i zaprojektować własne zaproszenie. Potrzebne będzie zdjęcie – oczywiście wspólne – oraz ewentualne dodatkowe fotografie, które w całości lub we fragmentach umieścicie na zaproszeniach. Obowiązuje dowolność, ale zawsze dobrze widziane są zaproszenia oryginalne, zabawne, niesztampowe albo wprost nawiązujące do konkretnej konwencji. Jeśli np. na zdjęciu jesteście ubrani w stylu lat 20. (damski futrzany kołnierz + męski frak i melonik), a w tle stoi gramofon z wielkim głośnikiem, to wasze zaproszenie może mieć np. ramkę wokół zdjęcia w stylu starego filmu. Jeśli wystylizowaliście się na lata 70. – kolorowe koszule, platformy, dzwony i afro – grafika na zaproszeniu może być dyskotekowa. Dobierzcie jeszcze odpowiedni do czasów krój czcionki i kształt koperty – mogą być klasyczne, białe – pasują do wszystkiego, ale wymowniejsze będą ciemniejsze (np. z papieru ekologicznego) lub kolorowe.
Koronkowe hand made
Lubicie rękodzieło? Cenicie oryginalność i niepowtarzalne wzory? W tej sytuacji idealne będą zaproszenia w stylu vintage wykonywane przez uzdolnionych artystów rękodzielników. Wiele wersji zaproszeń ma koronkowe motywy oraz ekologiczne, a zarazem bardzo eleganckie elementy drewniane, np. spinacze. Papier, którego używają twórcy, także kojarzy się z naturalnością – jest szary lub brązowy, o wysokiej gramaturze. Dzięki takiemu doborowi materiałów zaproszenia mają piękny, rustykalny styl. Jeśli więc wasze wesele odbędzie się w zajeździe lub wiejskiej gospodzie nad jeziorem, one będą najlepszym wyborem. Warto zwrócić uwagę na wyższą cenę takich projektów – z uwagi na niepowtarzalność i ręczne wykonanie należy w budżecie przewidzieć od 5 zł za sztukę. | Zaproszenia ślubne. W stylu retro czy nowoczesne? |
Ser cheddar to idealny dodatek do wielu dań. Sprawdź więcej przepisów na Allegro Kuchnia - www.allegro.pl/kuchnia Składniki:
2 pojedyncze piersi z kurczaka
2 łyżeczki wędzonej papryki słodkiej
4 łyżki majonezu
2 łyżeczki wędzonej papryki jalapeño
sok z limonki
papryka czerwona
100 g sera cheddar
4 pszenne tortille
Krok po kroku:
Kurczaka kroimy w plasterki, smażymy na patelni, dodajemy słodką wędzoną paprykę i połowę jalapeño. Paprykę pieczemy w 190 stopniach przez 15 minut, wykładamy ją do woreczka i studzimy. Jak wystygnie, ściągamy z niej skórę i kroimy w plasterki. Majonez mieszamy z pozostałym jalapeño. Podgrzewamy tortillę i nakładamy wszystkie składniki.
Sprawdź inne przepisy na taco na naszym kanale YouTube oraz allegro.pl/kuchnia:
box:video | Taco ze smażonym kurczakiem, chipotle i serem cheddar |
Andrzejki, nazywane niegdyś jędrzejkami lub jędrzejówkami, to stare polskie święto obchodzone w wigilię imienin Andrzeja. Pierwsze wzmianki o nim pojawiły się już w XVI wieku. Ma więc ono bogatą tradycję, według której głównym punktem programu są wróżby. Dawniej odbywały się one w odosobnieniu i były przeznaczone wyłącznie dla dziewcząt, które jeszcze nie wyszły za mąż. Po jakimś czasie przeobraziły się w spotkania grupowe, co jest kontynuowane do tej pory. Współczesne wróżby andrzejkowe nie mają już charakteru matrymonialnego. Utrzymane są raczej w żartobliwym tonie i skupiają zarówno dziewczęta, jak i chłopców. Andrzejki to wieczór, w którym nie tylko próbujemy dowiedzieć się nieco więcej o naszej przyszłości. To także czas radosnej zabawy, poprzedzający okres adwentu. Zwyczaj ten staje się często pretekstem do spotkań, w których mogą uczestniczyć również zamężne osoby. Jak przygotować mieszkanie na przyjście znajomych?
Dekoracja stołu – czerwony obrus
Stół jest elementem jednoczącym gości, a więc to on będzie centralnym punktem spotkania. Zapewne spędzicie przy nim znaczną część imprezy, rozmawiając i zajadając przygotowane przekąski, dlatego zadbaj o to, aby nie wyglądał zwyczajnie. Tym razem możesz pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa i zaścielić go klimatycznym czerwonym obrusem, który będzie idealny do przeprowadzania wróżb. Między przekąskami możesz ułożyć karty tarota, stare monety, złote klucze lub sznury pereł. Wprowadzą one aurę tajemniczości i już na wstępie stworzą dla gości w magiczny klimat.
box:offerCarousel
O tej porze roku jest już chłodno, dlatego dobrym pomysłem jest poczęstowanie gości czymś rozgrzewającym. W klimat imprezy wpisze się np. dzbanek lub naczynie z podgrzewaczem, w którym możesz zaserwować rozgrzewającą zupę, grzane wino, gorącą czekoladę lub sycące leczo.
Świece, świeczniki i lampiony
Nastrojowy klimat będzie zasługą odpowiedniego operowania oświetleniem. W tej sytuacji idealnie sprawdzą się świece, które można umieścić w stylowych świecznikach lub lampionach. Jeśli nie masz pod ręką gotowej ozdoby, stwórz ją samodzielnie. Wystarczy trochę jesiennych atrybutów (np. liści, szyszek, jarzębiny) i odrobina kreatywności, aby stworzyć piękne i niepowtarzalne dekoracje. W ostateczności wystarczą ci nawet kolorowe farby, koraliki i tasiemki.
Świece stworzą niesamowity nastrój. Same w sobie będą również dekoracją i elementem wróżb andrzejkowych. Jedną z najpopularniejszych jest bowiem lanie wosku do misy wypełnionej wodą. Według tradycji roztopiony wosk powinien być przelany przez dziurkę od klucza. Wierzono, że kształt, który w ten sposób powstaje, jest symbolem przyszłości. W celu interpretacji bacznie przyglądano się powstałemu tworowi lub jego cieniowi, dlatego efekt przyciemnionego światła w pokoju wróżb będzie wręcz pożądany.
box:offerCarousel
Suszone kwiaty i zioła
Przygotowując imprezę andrzejkową, nie zapomnij o suszonych kwiatach i ziołach. Można z nich zrobić uroczy jesienny bukiet, zawiesić pęczki nad stołem, porozrzucać na stole lub umieścić je w wiklinowych koszyczkach. Charakterystyczne dla andrzejek są także misy z wodą (nawiązujące do tradycji związanej z laniem wosku), w których pływają podgrzewacze i suszone płatki kwiatów. Ich zapach będzie sprzyjał relaksacji i bardzo dobrze skomponuje się z magicznym klimatem imprezy (o jesiennych dekoracjahc na stół przeczytasz w poradniku).
W pomieszczeniu, w którym będzie odbywać się impreza, powinny znaleźć się także inne przedmioty kojarzące się z magią, a więc np. kryształowa kula służąca do przepowiadania przyszłości (można ją zrobić ze zwykłej lampy z okrągłym kloszem), stylowe wazony, szkatułki, a nawet dłoń, która zwykle służy do wieszania biżuterii. Dopełnieniem niech będzie unosząca się w miejscu spotkania charakterystyczna woń pochodząca nie tylko z rozgrzanego wosku, ale i z tlących się kadzidełek czy olejków eterycznych. | Aranżacja wnętrza na andrzejki |
Powszechnie wiadomo, że zabawa ma znaczący wpływ na rozwój dziecka. Rozwija wyobraźnię i przygotowuje je do rozwiązywania coraz trudniejszych zadań. Czasem wystarczy pojedyncza, ale cały zestaw pozwala dziecku ćwiczyć samoorganizację. Przyjrzyjmy się więc lotniczym zabawkom wykonanym z różnych materiałów. Drewno
Drewniane zabawki są obowiązkowe w każdym domu – proste, wytrzymałe i ponadczasowe. Doskonałe dla najmłodszych dzieci. Drewniany helikopter wykonany ręcznie w tradycyjny, rzemieślniczy sposób powstaje wyłącznie z naturalnego drewna, bez farb, lakierów czy innych chemicznych substancji. Jedynym impregnatem jest olej lniany, który zabezpiecza przedmiot przed zabrudzeniem.
Interesującą zabawką drewnianą jest motoskładak, czyli helikopter składany, którego elementy można łatwo łączyć w dowolny sposób, korzystając z różnych zestawów i tworząc różne wersje. Dzięki temu kreatywna zabawa przeplata się z kształceniem praktycznego myślenia. Komplet składa się z 37 elementów drewnianych i plastikowych. Jest również instrukcja z propozycjami helikopterów do złożenia. Całość kosztuje ok. 60 zł.
Drewniane kolejki są znane nie od dziś, a połączone z lotniskiem oraz samolotem spełnią marzenia zarówno małych kolejarzy, jak i przyszłych lotników. Szwedzka firma Brio proponuje zestawniewielkiej drewnianej trasy kolejowej wraz z samolotem i terminalem. Do kompletu dołączona jest również nowocześnie zaprojektowana elektryczna kolejka, mogąca pomieścić jednego pasażera. Tory, po których porusza się pociąg, zostały wykonane nowatorską metodą monorail – zamiast dwóch rowków na koła jest wybrzuszenie pośrodku trasy. Nie wpływa to jednak na kompatybilność zestawów Brio, bo nowe tory mogą się łączyć ze zwykłymi i mogą po nich jeździć pociągi starszych modeli. Samolot jest obliczony na dwóch pasażerów, a ruchoma wieża kontrolna pomieści jednego ludzika. Wagon kolejki jest zasilany bateriami, które trzeba dokupić. Całość kosztuje ok. 250 zł.
Plastik
Jeśli nie chcemy iść na łatwiznę, kupując swojemu dziecku gotowy samolot, warto zwrócić uwagę na modele samolotów do sklejania. Zabawka będzie bardziej wartościowa, jeśli nasza pociecha włoży trochę wysiłku w jej samodzielne sklejenie. Takie zadanie rozwinie również jej umiejętności manualne oraz zdolność koncentracji. W skład modelu wchodzą plastikowe elementy do sklejenia, naklejki do ozdobienia całości oraz klej. Do opakowania jest również dołączona instrukcja sklejania samolotu. Opakowanie kosztuje 24 zł.
Małym i większym fanom Disneyowskich „Samolotów” proponujemy trójelementowe zestawy hangarów z samolotami z tego filmu. Głównym elementem w każdym komplecie jest oczywiście jeden z samolotów-bohaterów. Do wyboru mamy: meksykańskiego El Chupakabrę, Dusty Crophoppera, angielskiego Bulldoga, włoskiego Arturo, Ripslingera lub Ishani. Do zestawu dołączony jest również namiot-hangar oraz wózek serwisujący samolot. Zestaw jest przeznaczony dla dzieci powyżej 3 lat. Wszystkie elementy wykonano z twardego plastiku. Zarówno wózek, jak i samolot mają kółka, na których mogą jeździć. Specjalne łącza w samolotach pozwalają wyposażyć je w akcesoria sprzedawane z innymi zestawami. Hangar i samolot mogą więc być pojedynczą zabawką lub stanowić fragment większej kolekcji. Cena zestawu to ok. 45 zł.
Uniform
Każdą zabawę można uświetnić przebraniem. Nawet tak mały dodatek jak czapka pilotabędzie dla dziecka ważnym elementem wcielania się w kapitana samolotu. Czapka jest bawełniana, obszywana, z aplikacją i regulowanym zapięciem z tyłu.
Jeśli nasza pociecha bardzo lubi przebieranki, możemy jej kupić cały kostium. Oprócz czapki, będącej elementem obowiązkowym stroju, w jego skład wchodzi też dwurzędowa marynarka z koszulą i krawatem. Są również dodatkowe akcesoria w postaci odznaki oraz realistycznie odwzorowanego steru. | Zabawa w lotnisko! |
Jeśli aranżację kawalerki dokładnie zaplanujemy, nie tylko uda nam się zaoszczędzić, ale także stworzyć miejsce, do którego będziemy z przyjemnością wracać. Po pierwsze funkcja, po drugie oszczędność miejsca, po trzecie komfort. Plan aranżacji wnętrza z wykorzystaniem tych trzech elementów przyniesie efekt w postaci dobrze zagospodarowanego lokum. I co ważne, możemy przestrzegać założonego budżetu.
Funkcja nie tylko na pokaz
W internecie jest mnóstwo zdjęć i filmów pokazujących, jak za naciśnięciem guzika ze ściany wysuwa się umeblowanie na pół pokoju. W takiej zabudowie chowane są zarówno łóżka, jak i biurka, a pod spodem jest miejsce na wygodną kanapę. To tylko jeden z przykładów, będących dowodem na to, że problem zagospodarowania niewielkiej przestrzeni podejmowany jest na całym świecie.
Łóżko czy kanapa?
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. Loaf, Made.com, Black Red White, Furl, Agata Meble
Największy problem zwykle stanowią sofy. Brak oddzielnej sypialni w mieszkaniu skutkuje tym, że sofa w strefie dziennej jest wykorzystywana również do codziennego spania. Pamiętajmy przy tym, by sofa była wyposażona w pojemniki na pościel, które posłużą również do przechowywania koca czy dodatkowej poduszki. W salonie, jeśli mamy taką możliwość lub mieszkanie posiada odrębny kącik sypialniany, można ustawić fotel z funkcją spania, np. w razie odwiedzin znajomych. Aranżując kawalerkę, nie zapominajmy o kuchni. Tu miejsca jest jak na lekarstwo, rozejrzyjmy się zatem za zabudową ścienną, maksymalnie pokrywającą powierzchnię ściany, najlepiej z szafkami sięgającymi sufitu, w których schowamy wszelkie kuchenne akcesoria. Nie musimy od razu wynajmować stolarza. Dziś wiele firm ma w swojej ofercie gotowe rozwiązania systemowe, dostosowane do potrzeb i możliwości finansowych użytkowników.
Oszczędność miejsca
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. Black Red White, Agata Meble, IKEA, The Farthing, House Doctor
Jeśli w kawalerce pokój i kuchnia stanowią odrębne pomieszczenia, a właściciele (po uzyskaniu zgody administracji budynku) decydują się na stworzenie aneksu, przenoszą kuchnię do salonu, zyskując tym samym odrębne wnętrze na sypialnię. Tanim kosztem można tam urządzić przytulne gniazdko za pomocą zwykłego materaca, narzuty i kilku klimatycznych dodatków (np. cotton balls zamiast nocnej lampki i regał w stylu industrialnym pełniący funkcję szafy).
W kawalerce każdy wolny centymetr powierzchni jest na wagę złota, zatem z otwartymi ramionami przywitamy takie rozwiązania jak rozsuwany stół, składane krzesła czy meble, z których wysuwa się biurko do pracy. Meble wielofunkcyjne i kompaktowe powinny być jednak na tyle wygodne, byśmy z przyjemnością z nich korzystali. Zamiast zwykłego stolika kawowego rozejrzyjmy się za takim, który wyposażono w szufladę lub półkę na drobiazgi (np. na gazety). Warto też poszukać stolika z pomocnikiem, czyli złożonego z dwóch lub trzech takich samych egzemplarzy, ale różnych rozmiarów, które składają się jak lalka matrioszka. Dobrze będą prezentować się też praktyczne stoliki w stylu skandynawskim, złożone z drucianego kosza i blatu. Nie są to drogie rozwiązania, a z pewnością sprawdzą się np. w trakcie spotkania w większym gronie.
Tanie i funkcjonalne oświetlenie
Ważnym elementem są okna. Jeśli zasłonimy je zbyt szczelnie, wnętrze będzie ciemniejsze, a przez to optycznie mniejsze. Warto postawić na rolety lub plisy, które wpuszczą do środka więcej promieni słonecznych. W takim układzie możemy zrezygnować z zasłon i firanek (odchodzi kolejny koszt), a parapet zagospodarować jako półkę dekoracyjną. Tym sposobem oszczędzamy na zakupie półek ściennych, na których wcześniej miały stanąć różne bibeloty czy książki. Ostatnia rzecz, na której jednak nie warto oszczędzać, to solidne oświetlenie. Źródeł światła we wnętrzu powinno być kilka, choćby po to, by bez problemu móc korzystać z pomieszczenia o każdej porze. Postawmy przy tym na energooszczędne i tanie oświetlenie LED oraz lampki. Wówczas żaden ciemny kąt nam niestraszny. | Jak tanio urządzić kawalerkę? |
Seria książek o Billym opisuje fragmenty dziecięcej codzienności. Największy nacisk w książeczkach położony jest jednak nie na wyczyny chłopca i jego przyjaciół, ale ich (a zwłaszcza Billy’ego) uczucia i emocje. Billy i życie
Billy jest postacią stworzoną przez Birgittę Stenberg, nieżyjącą już autorkę i ilustratorkę licznych książeczek dla dzieci, popularnych zarówno w Szwecji, jak i poza granicami kraju. Seria o przygodach małego chłopca zilustrowana została przez Matiego Leppa. W Polsce od 2009 roku ukazało się pięć tomów opowiadających o Billym, jego mamie i przyjaciołach. Można je czytać w dowolnej kolejności: powiązane są ze sobą tylko postaciami, historie natomiast są osobne.
W książeczce Billy jest zły poruszony jest tytułowy temat złości. Chłopcu od samego rana nic się nie podoba i nic mu nie wychodzi. Odczuwa złość na wszystko dookoła – nikt przecież nie powiedział, że tylko dorośli mogą wstać lewą nogą i mieć zły humor. Dzieci też mają swoje, stosowne do wieku, problemy. Jednym z nich jest również oswajanie strachu i nabieranie dystansu do tego, co mówią inni. Takim trudnościom stawia czoła chłopiec podczas swojego pierwszego wyjazdu nad morze (Billy i potwór). Razem z mamą udaje mu się również dać nauczkę panu Mrukowi, który niepotrzebnie straszy dzieci. Mały Billy poznaje także szkołę (i to w dość przewrotny sposób) – miejsce, które wcześniej nie było dla niego dostępne, tylko owiane tajemnicą i znane wyłącznie ze słyszenia (Billy w szkole). W książeczce Billy i tajemniczy kot odwiedza go tytułowy bohater. Chłopiec jest podekscytowany, bo może pogłaskać miękkie futerko gościa oraz podpatrzeć, jak je rybę. Co więcej, zwierzątko jest mu bardzo przyjazne. Spotkanie ze zwierzęciem, tym razem z psem, powraca także w Billym i gwizdku, jednak nie jest jego głównym tematem. Tutaj chłopcu udaje się przeżyć takie przygody (na szczęście bezpiecznie), w które nie wierzy nawet jego mama. A wszystko za sprawą gwizdka.
Historie o emocjach
Książeczki o Billym są o emocjach i uczuciach – tych pozytywnych: ciekawość, chęć poznawania niedostępnego, odkrywczość, radość i negatywnych: złość, strach, obawa. Także o tym, jak sobie można z nimi radzić, w jaki sposób można zachować się w danej sytuacji i przede wszystkim o tym, że każdy ma prawo do odczuwania emocji i nie ma potrzeby, a nawet nie powinno się tłumić ich w sobie. Książki o przygodach małego chłopca stwarzają pole do dyskusji na temat tego, czy robi on dobrze, czy może nie powinien się zachowywać w taki sposób. Jednak przede wszystkim są o tym, co Billy czuje i jak inni bohaterowie (na przykład mama Billy’ego czy jego koleżanka Molly) mogli poczuć się w opowiedzianej sytuacji, a także w jaki (inny, a może podobny) sposób można by rozwiązać problem czy zachować się w zbliżonych okolicznościach. Co ważne i ciekawe – autorka unika oceniania. W książeczkach opisane są przygody chłopca bez dodatkowego komentarza odautorskiego wygłaszanego ustami narratora czy nawet mamy Billy’ego. Dzięki temu mali czytelnicy mogą sami zastanowić się nad przygodami głównego bohatera, a rodzice poddać pod dyskusję na przykład wyżej wspomniane tematy.
Billy jest sympatycznym chłopcem. Chociaż ma swoje lepsze i gorsze dni, to nie sposób go nie polubić. Jego przygody są bardzo kameralne – z pozoru jest mało akcji, a jednak Billy stał się ulubieńcem dzieci w wielu krajach. Do tego książeczki są kolorowe, szczegółowo zilustrowane przez Matiego Leppa. Po przeczytaniu do opowieści o Billym można wrócić ponownie – również ze względu na obrazki. Spotykając się z małym chłopcem, jest się z czego pośmiać, nad czym zastanowić i na co popatrzeć.
Źródło okładki: www.eneduerabe.redcart.pl | Książkowy kolega Billy |
Jak się ubrać w stylu retro? Czym charakteryzują się lata 60. i 80.? Oto krótki poradnik dla wszystkich miłośników historii mody. Retro, czyli elementy mody z przeszłości dostosowane do współczesnych tendencji, ponownie powraca do łask. Stylistyka rodem z poprzednich dekad już od wielu lat jest inspiracją dla wielu polskich i zagranicznych projektantów. Dlaczego designerzy poszukują natchnienia w historii? Odpowiedź prosta! Moda lubi się powtarzać, a projektowanie odzieży to przede wszystkim nawiązywanie do istniejących tendencji, a nie tworzenie całkowicie nowych form.
Jak stworzyć stylizację w stylu retro? Jakie elementy garderoby muszą posiadać wszystkie miłośniczki lat 70. i 80.? Oto krótki przewodnik po minionych dekadach mody.
Co to jest retro?
Terminem retro określa się elementy kultury popularnej, które pochodzą lub imitują trendy z przeszłości. W retro nie chodzi wyłącznie o modę. W grę wchodzi zarówno ubranie, jak i architektura, zachowanie czy światopogląd. Retro nie oznacza bycie staromodnym, tylko wskazuje na klasykę gatunku i ponadczasowość przedmiotu.
W świecie mody retro jest często używane jako wzorzec do naśladowania lub modyfikacji. Wiele projektantów przyznało, że historia jest największą skarbnicą inspiracji. Nie warto jednak mylić pojęcia. Modowe retro to nie ślepe naśladowanie tendencji z przeszłości, tylko umiejętne dopasowanie mody z poprzednich dekad do nowoczesnych trendów. Taki miszmasz daje fantastyczny efekt. Miłośnicy retro są fanami second handów czy pchlich targów, a ich największą pasją jest odnajdywanie modowych perełek z dawnych lat.
Retro elementy mogą posłużyć nie tylko jako ciekawe dodatki do stylizacji, ale także świetnie się sprawdzą jako część kostiumu na imprezę przebieraną. Ubranie, obuwie czy dodatki w stylu retro możecie znaleźć zarówno w stacjonarnych sklepach, jak i online.
Od lat 20. do 90. – jak się ubrać?
Każda epoka wprowadzała swoje elementy do historii mody. Największy wpływ miały m.in. lata dwudzieste i siedemdziesiąte.
Zaczynamy od lat 20., kiedy rewolucja obyczajowa powoli zaczęła zmieniać estetykę ówczesnej mody. Coco Chanel zaprezentowała małą czarną oraz damskie marynarki z tweedu, uwalniając kobiety od ogromnych balowych sukni i gorsetów. Jeśli chodzi o dodatki, w tej epoce korale oraz długie sznury z pereł biły rekordy popularności.
W latach 30. moda zaczyna inspirować się kobiecym ciałem. Sukienki stają się coraz bardziej kuse, a wyemancypowane panie coraz odważniej pokazują obnażone ciała. Charakterystyczne elementy dla tego okresu? Damski garnitur czy frak na wzór słynnej stylizacji Marleny Dietrich.
Od lat 40. na masową skalę zaczynają wkraczać ołówkowe spódnice. W tym czasie trendy w makijażu stają się coraz odważniejsze. Pod koniec dekady na ulicach coraz częściej można zauważyć kobiety w rozkloszowanych spódnicach i bluzkach z głębokim dekoltem. Ikony tej epoki to Audrey Hepburn i Brigitte Bardot.
Lata 60. i 70. były przesiąknięte kolorami hippisów i rockowymi elementami. To właśnie w tym czasie rodziły się pierwsze subkultury. Najważniejsze elementy? Zwiewne tuniki w kolorze kwiatów, sandały na dużych platformach, spodnie dzwony czy słynne okulary „lenonki”.
Od lat 80. moda zaczęła coraz bardziej eksperymentować z kiczem. Legginsy, plastikowa biżuteria, a do tego skórzane kurtki. Granice pomiędzy elegancką stylizacją na wieczór a sportowym dresem powoli się zacierały.
Podsumowanie
Jeśli uwielbiacie modę rodem z poprzednich lat, retro z pewnością przypadnie wam do gustu. Zanim wybierzecie ulubioną stylizację, warto wybrać konkretną epokę, którą chcecie się inspirować. Należy pamiętać, że retro to przede wszystkim umiejętne łączenie współczesnych trendów z tendencjami z przeszłości. Nie warto zatem zakładać stroju w całości odzwierciedlającego modę poprzednich epok. Eksperymenty są jak najbardziej wskazane! | Styl retro ponownie na topie – co trzeba mieć w szafie? |
Puzzle od lat cieszą się powodzeniem, bowiem zarówno mali, jak i duzi chętnie je układają. Ich rodzajów jest wiele, a wybieramy je, kierując się zwykle stopniem trudności i upodobaniem do przedstawionej na obrazku tematyki. Te kryteria są również ważne w przypadku puzzli dla dzieci. Na szczęście zarówno maluchy, jak i starszaki znajdą zestaw idealny dla siebie. Korzyści z układania puzzli
Puzzle nie tylko dostarczają dobrej zabawy, ale także stymulują rozwój i kreatywność dziecka. Przede wszystkim uczą cierpliwości i wytrwałości, pobudzają wyobraźnię oraz uczą logicznego i kreatywnego myślenia. Dodatkowo kształtują zdolność kojarzenia u dzieci, które obracają w paluszkach element, dopasowując go do obrazka. To kolejna korzyść – stymulacja motoryki i nauka precyzyjnego dokładania do siebie części. Badania naukowców z Chicago dowodzą, że dzieci, które regularnie układały puzzle, osiągają lepsze wyniki w matematyce i zajęciach techniczno-inżynierskich.
Puzzle dla malucha
Ponieważ zbyt małe elementy mogą być dla maluszka niebezpieczne, wybierz puzzle drewniane. Wśród nich znajdziesz wkładane klocki, tzn. drewniany obrazek, z którego można wyjąć kilka kształtów, np. zwierzątek. Ciekawym pomysłem są puzzle dźwiękowe. Po włożeniu klocka w odpowiednie miejsce, dziecko usłyszy dźwięk, np. odgłos danego zwierzaka. Tego rodzaju puzzle są bezpieczne dla najmłodszych, a dopasowanie kształtów jest łatwiejsze niż układanie całego obrazka. Warte kupienia są także puzzle sześcienne, czyli składające się z kostek. Możemy z nich ułożyć aż sześć obrazków. Zestaw może zawierać od 2 do 16 kostek.
Puzzle dla starszaka
Doświadczeni puzzlowicze świetnie poradzą sobie z klasycznymi puzzlami, a więc składaniem obrazka z płaskich cząsteczek. Najchętniej wybierane są zestawy składające się z 40, 68 lub 100 elementów. Dominują oczywiście postaci z kreskówek i filmów dla najmłodszych, zwłaszcza takich, jak Kubuś Puchatek, Myszka Miki, Smerfy czy samochodziki z bajki Auta. Popularne są także obrazki przedstawiające ulubione zwierzaki oraz sceny z baśni i bajek, np. uciekający z balu Kopciuszek, Królowa Śniegu na saniach lub Pinokio w pracowni Dżepetta.
Puzzle dla dziewczynki
Wśród modeli puzzli, które najchętniej wybierają dziewczynki, znajdą się zwłaszcza te typowo dziewczęce, a więc z Księżniczkami, Hello Kitty, Monster High czy Violettą. Jednak nie tylko bajkowe postaci cieszą się popularnością. Oprócz nich modne są zwłaszcza wróżki, syrenki oraz obrazki przedstawiające kwiaty, ogrody, krajobrazy i urocze zwierzątka.
Puzzle dla chłopca
Mali panowie chętniej niż po wróżki sięgną po samochody, dlatego puzzle z obrazkiem auta, motoru, samolotu czy okrętu zawsze będą trafionym prezentem. Dużą popularnością cieszą się zestawy z Zygzakiem i jego kumplami z bajki Auta, Bobem Budowniczym i Ciuchcią Tomkiem. Na topie są także superbohaterowie, zwłaszcza Spiderman. Uwagę przykuwają zestawy przedstawiające podwodny świat.
Puzzle 3D
Gwarantują nie tylko dobrą zabawę, ale także ozdobią dziecięcą półkę czy biurko. Puzzle 3D cieszą się dużym zainteresowaniem, a ułożyć z nich można naprawdę ciekawe budowle. Wśród nich znajdziemy chociażby Big Bena, Wieżę Eiffla, a nawet Empire State Building. Warte uwagi są puzzle drewniane, które przypominają nieco modele. Ich cechą wspólną jest możliwość pomalowania przy pomocy farbek do drewna.
Wśród puzzli 3D modne są także zestawy, z których można ułożyć globus. Mogą być nieco droższe, za to świetnie nadają się na prezent i na pewno zachwycą miłośników klocków i puzzli. | Popularne puzzle dla dzieci do 100 zł |
Dobrą alternatywą dla zwykłych odkurzaczy mogą być odkurzacze piorące, dzięki którym utrzymanie czystości w domu stanie się łatwiejsze. Na co zwracać uwagę przy ich wyborze? Czy można znaleźć dobry model do 1000 zł? Przede wszystkim należy zdać sobie sprawę, że odkurzacz piorący nie jest do końca tym samym, co odkurzacz wodny. Ten ostatni posiada tylko filtr wodny w postaci pojemnika z wodą, gdzie gromadzone są zanieczyszczenia. Najczęściej będzie to odkurzacz bezrowkowy, chociaż na rynku dostępne są również hybrydy z workiem i filtrem wodnym, wówczas użytkownik może wybierać pomiędzy odkurzaniem na sucho lub mokro.
Odkurzacz piorący ma więcej możliwości. Jest odkurzaczem wodnym wzbogaconym o dodatkowe funkcje prania. Dzięki niemu łatwo i skutecznie można czyścić m.in. dywany, wykładziny czy tapicerki.
Jak kupować odkurzacz piorący?
Urządzenia tego typu posiadają często dwa pojemniki. W jednym z nich znajduje się woda z detergentem, a do drugiego zasysana jest woda z zabrudzeniami. Na czyszczoną powierzchnię nałożona zostaje piana, którą następnie odkurzacz, wraz z zanieczyszczeniami, zasysa. Istnieje też możliwość odkurzania na sucho – wtedy kurz trafia do worka.
Przy zakupie odkurzacza piorącego należy zwrócić uwagę na kilka istotnych parametrów. Przede wszystkim warto sprawdzić, jaka jest siła ssania. Im większa, tym czyszczenie powierzchni – zwłaszcza dywanów czy też wykładzin – przebiega szybciej i łatwiej. Nie bez znaczenia pozostaje także moc urządzenia, która ma wpływ na jego wydajność. Moc należy dobierać do wielkości powierzchni, jaka będzie czyszczona. W przypadku dużych pomieszczeń lepiej zaopatrzyć się w model o dużej mocy. Wtedy przydaje się również odkurzacz z dużą pojemnością zbiorników. To z kolei pozwoli uniknąć konieczności częstej wymiany wody podczas jednego sprzątania. Warto także postawić na modele posiadające dwa zbiorniki. Woda czysta nie miesza się z brudną, a tym samym nie trzeba jej tak często wymieniać.
Przy zakupie powinno się wziąć pod uwagę filtry odkurzacza (najczęściej poleca się HEPA wyłapujące pyłki i roztocza, co jest szczególnie ważne w przypadku alergików), a także poziom hałasu. Nie oznacza to jednak, że trzeba wydać na taki sprzęt kilka tysięcy złotych, można bowiem znaleźć dobre, wydajne modele do 1000 zł.
Jaki odkurzacz piorący do 1000 zł?
Interesującą propozycją w rozpatrywanym przedziale cenowym jest odkurzacz HYUNDAI VC5750o mocy 1500 W, który posiada pięć wymiennych dysz. Z powodzeniem może on być wykorzystywany zarówno do czyszczenia pomieszczeń mieszkalnych, jak i do niewielkich powierzchni użytkowych, np. sklepów czy biur. Model ten posiada dziewięciolitrowy pojemnik na wodę, sześciolitrowy pojemnik na szampon oraz piętnastolitrowy pojemnik na kurz. Odkurzacz tej firmy można używać zarówno na mokro, jak i na sucho. W wyposażeniu znajdują się dysze do podłóg, dywanów, tapicerki, dysza szczelinowa oraz wąska i szeroka dysza do prania.
Godnym uwagi modelem jest również MOD-17 Bora firmy MPM Product o mocy 2400 W, który wyposażono w turboszczotkę. Użytkownik ma też do dyspozycji przystawkę szczelinową, szczotkę okrągłą i taką do żaluzji. Odkurzacz został dodatkowo wyposażony w filtr HEPA 13, pozwalający skutecznie wyłapywać zanieczyszczenia i roztocza. Za pomocą tego modelu można czyścić dywany, wykładziny oraz tapicerki. Pojemnik na wodę o objętości 1,2 l posiada filtr wodny, jak również podciśnieniowe zamknięcie.
Zaawansowanym modelem jest bez wątpieniaKarcher SE 4001, bardzo dobrze sprawdzający się przy czyszczeniu tekstylnych wykładzin, dywanów, twardych podłóg, a także tapicerek. Dzięki przeźroczystemu czterolitrowemu pojemnikowi łatwo można kontrolować poziom wody, a funkcja Water Stop wyłącza urządzenie, gdy poziom brudnej wody osiągnie maksimum. Odkurzacz ten może być wykorzystywany przez alergików, ponieważ używany wraz z antyalergicznym środkiem czyszczącym usuwa większość roztoczy z dywanów i wykładzin. Za pomocą tego modelu można odkurzać na mokro lub sucho. W podstawowym wyposażeniu znajdują się m.in. ssawka piorąca, szczelinowa, do tapicerki, worki filtrujące dwuwarstwowe (do odkurzania na sucho), nasadka do podłóg twardych. Moc odkurzacza to 1400 W.
Odkurzacz piorący umożliwia nie tylko wygodne i skuteczne czyszczenie powierzchni. Poleca się go również, gdy któryś z domowników cierpi na alergię, pozwala on bowiem na znaczne ograniczenie kurzu i roztoczy w otoczeniu. Dostępne na rynku modele są z reguły na tyle uniwersalne, że umożliwiają nie tylko pranie, ale także odkurzanie na sucho. Takie urządzenie można więc wykorzystywać w codziennym sprzątaniu. | Odkurzacz piorący do 1000 zł – jaki wybrać? |
Najpopularniejszy fason płaszcza na świecie. I jednocześnie najbardziej uniwersalny. Dobry dla pań i panów, niezależnie od wieku i rozmiaru. Prostota formy, niewymuszona elegancja, ale i niezwykła użyteczność decydują o jego sukcesie. Niesłychanie modny klasyk powinien znaleźć się w każdej szafie. Płaszcz brytyjskich żołnierzy
Myśląc o trenczu, mówimy: Burberry. I choć obecnie to nazwisko i marka kojarzy się z high fashion, rodowód zarówno domu mody, jak i samego płaszcza związany jest nie z wybiegiem, lecz z armią brytyjską. Thomas Burberry zaprojektował płaszcz sięgający nieco poniżej kolana i przewiązywany w pasie, wykonany z nieprzemakalnej (odpowiedniej dla angielskiej, deszczowej pogody) tkaniny w 1901 roku, a już 40 lat później trencz popularny był wśród cywilów – oczywiście mężczyzn, bo powstał jako płaszcz męski i tak noszony był przez dziesięciolecia. Jego elegancki, acz nawiązujący do munduru fason spodobał się także paniom.
Historia trencza to historia kina
Kobiety zaczęły nosić trencze, wzorując się na aktorkach, Marlene Dietrich i Elizabeth Taylor. Apogeum mody na trencze to już lata 60. Wielkie zasługi dla popularyzacji tego fasonu płaszcza przypisuje się Audrey Hepburn – twórczyni kreacji Holly ze Śniadania u Tiffany’ego – noszą go równie chętnie kobiety, jak i mężczyźni (w męskiej modzie trencz pozostaje symbolem kinowego amanta). Dopiero lata 80., a wraz z nimi moda na krótkie kurtki i płaszcze oversize sprawia, że blask i sława trencza nieco przygasa. Nie na długo jednak. Płaszcz ten powraca w nowym stuleciu, znów głównie za sprawą aktorek i modelek, które nie tylko na ekranie, ale również w życiu prywatnym chętnie i często noszą trencz – oczywiście głównie Burberry.
Wyglądaj jak modelka
Claudia Schiffer, Cindy Crawford – najpiękniejsze kobiety świata na co dzień nie rozstają się z trenczem. Wiosną i jesienią zakładają go do skinny jeans i prostych topów. I wyglądają oszałamiająco. Nic dziwnego, że ten styl starają się naśladować kobiety na całym świecie, a trencz znajdziemy w ofercie nie tylko Burberry, ale w zasadzie każdej marki odzieżowej czy projektanta. Recepta na sukces jest prosta: klasyczny beżowy trencz pasuje niemal do wszystkiego. A na pewno do stylizacji casualowych, jest niemal stworzony, by nosić go z jeansami, koszulami w kratę, T-shirtami, dzianinowym bluzkami. Oczywiście nadal pozostaje modnym dodatkiem biznesowym, jest też odpowiedni nawet na wieczorne wyjścia. Dzięki modelkom trencz staje się też bardziej popularny wśród kobiet niż mężczyzn.
Płaszcz dla niskich i puszystych
Trencz to najbardziej uniwersalny płaszcz świata. Sprawdza się zarówno dla pań, jak i dla panów o rozmaitych typach sylwetki oraz różnych rozmiarach. Wystarczy przed zakupem stosować się do kilku porad, a szansa trafienia idealnego płaszcza, z którym nie będziesz rozstawać się przez lata, jest niemal stuprocentowa.
1. Dobierz idealny kolor i długość. Klasyczny beżowy trencz to naprawdę jeden z najlepszych możliwych wyborów – pasuje niemal do wszystkiego i nadaje się na większość okazji. Jeśli jednak wolisz coś bardziej maskującego, idealny będzie trencz granatowy, ciemnozielony lub czarny. Granat jest najlepszy, gdy trencz będzie najczęściej noszony jako element stroju biznesowego, czerń spodoba się zbuntowanym rockmenkom, najlepiej też gra w parze ze strojem wieczorowym, a zieleń (khaki) to świetny wybór do strojów casualowych, miejskich, sportowych. Można go także łatwo zmienić w strój bardziej elegancki – wystarczy założyć białą koszulę i szpilki, jak na załączonym zdjęciu.
Kwestia długości płaszcza to bardziej skomplikowany temat. Po pierwsze chodzi o to, by dobrać go do swojego wzrostu. Osoby wysokie będą co prawda świetnie wyglądać w klasycznym trenczu o długości nieco poniżej kolana, ale także w kurtkach o fasonie trencza (do połowy bioder). Ta ostatnia nieźle się sprawdzi także dla niższych dziewczyn, jednak jeśli jednak chcesz postawić na płaszcz, a nie kurtkę – dobrze w sklepach lub Internecie poszukać trenczy o długości do połowy uda. Dzięki temu płaszcz nie skraca nóg i nie zaburza proporcji sylwetki (jak miałoby to miejsce w przypadku trencza długiego). Oczywiście równie ważnym kryterium wyboru długości jest przeznaczenie płaszcza – im krótszy, tym bardziej casualowy, mniej oficjalny, wygodniejszy, np. jako strój dla zmotoryzowanych.
2. Jaki jest twój rozmiar? Trencz to jeden z niewielu elementów garderoby, który znakomicie wpływa na sylwetki szczuplejsze, ale także większe. Dobrze skrojony podkreśla ramiona, pięknie eksponuje dekolt (dzięki krojowi V oraz dekoracyjnym, ale niepowiększającym biustu klapom), podkreśla talię (pasek!), a noszony rozpięty wydłuża i wyszczupla całą sylwetkę. Nic tak jak trencz nie ukrywa także bioder czy zbyt wystającej pupy, nie sprawiając przy tym wrażenia namiotu, jak wiele płaszczy w większych rozmiarach. Ważne tylko, szczególnie dla osób 42+, by był wykonany z dobrego materiału, nieco sztywnego. Takiego, który nie będzie podkreślał każdego mankamentu figury, każdej fałdki, a zachowa piękny kształt.
Z czym nosić trencz?
Niezawodny zestaw to koszula, spodnie, trencz, botki lub baleriny i duża torba. Idealny do pracy, na dzień pełen spotkań, zakupów, na spacer z dzieckiem, wywiadówkę, do kina, na niezobowiązującą randkę. Trencz świetnie wygląda także z ołówkową spódnicą, sukienką w stylu lat 60., nawet z dresowymi spodniami i prostym topem (do tego koniecznie modne kolorowe buty sportowe w stylu Adidas Originals ZX, Nike AirMax czy New Balance). Stylizacja w stylu Audrey? Spodnie cygaretki, lekki dzianinowy sweterek i mokasyny – oczywiście w roli głównej beżowy trencz. | ABC stylu: trencz |
Wyjazd na wakacje, krótki urlop, a nawet weekendowa podróż do innego miasta może być sporym problemem. Nieznajomość dróg w danym miejscu znacząco wydłuża podróż i w skrajnych przypadkach może doprowadzić do dużego zdenerwowania. Dlatego przed wyjazdem w nieznane miejsce warto zaopatrzyć się w nawigację samochodową. Poznajmy propozycje w rozsądnej cenie do około 300 zł. Navitel E500
Na początek urządzenie marki Navitel. Model E500 uzbrojono w mapy Polski i Europy z dożywotnią aktualizacją, co przyda się przede wszystkim tym kierowcom, którzy dość często jeżdżą po naszym kraju lub poza jego granicami. Jeśli chodzi o samo urządzenie, to wyposażono je w 5-calowy ekran o rozdzielczości 480 x 272 px. Nie jest to zbyt wysoka rozdzielczość, ale w codziennym zastosowaniu przy nawigowaniu nie będzie to problemem.
Nad płynnością działania czuwa procesor ARM Cortex A7 o taktowaniu 800 MHz z systemem operacyjnym Windows CE 6.0. Z ciekawych opcji warto wspomnieć o wbudowanej bazie fotoradarów oraz asystencie pasa ruchu. Pamięć wewnętrzną 8 GB można w prosty sposób rozszerzyć o dodatkowe gigabajty za pomocą kart pamięci microSD. Cena tego modelu w dniu publikacji to około 300 zł.
box:offerCarousel
GoClever Navio Drive 740
Kolejna propozycja to GoClever Navio Drive 740 z mapami Polski, Europy i wielu państw z całego świata z dożywotnią aktualizacją – świeże mapy pojawiają się niemal co miesiąc. W tym przypadku zastosowano 7-calowy wyświetlacz o rozdzielczości 800 x 480 px, co jest wartością bardzo przyzwoitą w tym segmencie cenowym.
Podobnie jak w przypadku poprzedniego modelu, tak samo tutaj za płynność działania odpowiada procesor Mstar MSB2531 o taktowaniu 800 MHz (Cortex A7), 128 MB pamięci RAM oraz system operacyjny Windows CE 6.0. Wbudowana pamięć to 8 GB z możliwością rozszerzenia za pomocą kart pamięci microSD. Wbudowana bateria 1600 mAh pozwala na korzystanie z nawigacji poza autem. Na uwagę zasługują ostrzeżenia o fotoradarach, przekroczeniu dozwolonej prędkości itp. Cena tego modelu na Allegro w dniu publikacji – około 300 zł.
box:offerCarousel
Mio Navman 5000
Następna propozycja to model Mio Navman 5000. To kompaktowa konstrukcja z ekranem o przekątnej 5 cali i rozdzielczości 480 x 272 px. Sprzęt jest dostarczany z mapami Polski oraz 44 państw Europy z bezpłatną i bezterminową aktualizacją.
Całość, podobnie jak w przypadku konkurencji, działa pod kontrolą systemu operacyjnego Windows CE 6.0 oraz w oparciu o procesor Mstar Cortex A7 o taktowaniu 800 MHz. Do ciekawych funkcji należy m.in. asystent pasa ruchu, asystent parkowania, opcja pomagająca znaleźć samochód w obcym mieście lub na dużym parkingu, ostrzeżenia o przekroczeniu prędkości czy widok skrzyżowań w 3D. Całość, podobnie jak inne propozycje, prezentuje się elegancko i minimalistycznie. Cena? Około 290 zł.
box:offerCarousel
Navroad DRIVE 5
Kolejna kompaktowa propozycja dla osób, które chcą korzystać z nawigacji tylko okazjonalnie, a w międzyczasie wolą ją chować w bezpieczne miejsce. Model Navroad DRIVE 5 wyposażono w 5-calowy ekran o rozdzielczości 480 x 272 px, procesor Mstar 2531 o taktowaniu 800 MHz oraz 128 MB pamięci RAM DDR3.
Na dane przygotowano zaledwie 128 MB pamięci flash, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby rozszerzyć tę wartość nawet o dodatkowe 32 GB za pomocą kart pamięci microSD. Nad wszystkim czuwa system operacyjny Windows CE 6.0. Jest także złącze miniUSB oraz Jack 3,5 mm. Kierowca może korzystać z map całej Europy z darmowymi aktualizacjami. Cena tego modelu na Allegro w dniu publikacji to około 270 zł. | Nawigacja samochodowa do 300 zł – wybór modeli II kwartał 2017 |
Overtone EP-81M to słuchawki dokanałowe z mikrofonem od marki, której produkty odniosły spory sukces. Sprzęt zostały wyceniony na 70 zł, a w wersji bez mikrofonu to koszt 60 zł. Czy rzeczywiście warto je zakupić? Wyposażenie
Słuchawki dostarczane są w solidnym, biało-czarnym opakowaniu, a ponadto zabezpiecza je plastikowa foremka. Na dołączonej ulotce zawarto szczegółowe opisy w języku polskim oraz angielskim. Pozytywny efekt wizualny robi wyposażenie, na jakie składa się:
usztywniany futerał,
3 pary nakładek pojedynczych (w rozmiarach S, M, L),
1 para pianek termoaktywnych,
klips do ubrania.
Futerał jest zamykany na zamek, gładki, sztywny, w środku wyłożono go miękkim materiałem, dodatkowo posiada jedną kieszonkę. Ma wytłoczone logo producenta. To rzadko spotykany dodatek w tej cenie; zagraniczna konkurencja oferuje tylko małe woreczki. Nakładki są dobrej jakości, pianki wyglądają prawie jak Comply, a klips z obrotowym mocowaniem do kabla, ulokowano na sprężynce.
Wygląd
Kopułki słuchawek są metalowe, zgrabne. Mają formę walców z lekko wypukłą podstawą. Są w kolorze grafitowym, a część tulejki to połyskujące aluminium, zakończone flizelinowym filtrem.
Oznaczenia kanałów znalazły się na spodzie, tam też znajdują się gumowane wtyki przewodu. Kabel jest dosyć cienki w odcinkach dousznych, ale izolacja ma dobrą jakość. Spliter posiada aluminiową nakładkę i niewielki suwak do skrócenia przewodów. Jednoprzyciskowy pilot znalazł się ok. 15 cm od prawej słuchawki. Cały przewód (o długości 120 cm), zakończony jest kątowym wtykiem 3,5 mm z pozłoconą końcówką.
Wykonanie słuchawek jest zaskakująco dobre. To solidna metalowa konstrukcja, aluminium precyzyjnie obrobiono, elementy zostały dobrze spasowane. Jedynie kabel przy słuchawkach sprawia wrażenie delikatnego, a filtry tulejek też wydają się bardzo cienkie – trzeba uważać, by ich nie przerwać. Snab Overtone EP-81M to również całkiem ładne doki, wyglądają z pewnością uniwersalnie, a także jak słuchawki z wyższej półki cenowej.
Komfort
Słuchawki dokanałowe z metalowymi obudowami to zawsze pewien dyskomfort, szczególnie jeżeli są używane w trakcie chłodniejszej pory roku. Pierwszy kontakt z materiałem może być nieprzyjemny, warto rozgrzać je w dłoni przed założeniem. W przypadku EP-81 towarzyszy temu także wyraźne klikanie membran, to tzw. driver flex. Od zmiany ciśnienia odkształcają się membrany, dźwięk jest wówczas nieprzyjemny – warto lekko rozchylić usta lub unieść małżowinę podczas wkładania słuchawek do uszu.
Słuchawki pewnie trzymają się uszu, kopułki są wąskie, więc prawie ich nie dotykają, tylko lekko wystają. Kabel opiera się o twarz, co czasami może trochę przeszkadzać. Efekt mikrofonowy jest standardowy dla tej konstrukcji, czyli niestety słyszymy pewne stukanie i szuranie przewodu. Warto zatem zastosować klips z zestawu.
Tłumienie otoczenia jest również typowe. Trzeba wyczuć odpowiednie położenie słuchawek, by nakładki wypełniły kanały słuchowe, ale nie będzie to wyjątkowo mocna izolacja. W trakcie spaceru po mieście (w spokojniejszej okolicy) nie powinno to przeszkadzać w odsłuchach, ale odgłosy pociągu już przebijają się przez słuchawki. W tłumieniu hałasu pomogą pianki z zestawu – należy je ugnieść, wtedy rozprężą się w uszach, lepiej wypełniając kanał słuchowy. Jakościowo prawie dorównują droższym piankom Comply.
EP-81 to dobry poziom ergonomiczny (jak na tanie słuchawki dokanałowe). Nie odstają od zagranicznych marek.
Specyfikacja
przetwornik dynamiczny: 8 mm
pasmo przenoszenia: 20 Hz–20 kHz
nominalna moc wejściowa: 2 mW, maksymalna: 8 mW
skuteczność: 95 dB
impedancja: 16 ohm
przewód: 120 cm, kątowy wtyk: 3,5 mm
mikrofon: zgodny z CTIA
Uwagę zwraca dosyć niska skuteczność, ale przy tej impedancji i niskim poborze mocy słuchawki zabrzmią odpowiednio głośno z każdego smartfona.
Dźwięk
Stosunek jakości dźwięku oraz ergonomii produktu jest adekwatny do jego ceny. Brzmienie jest ciemne i ciepłe, podkreślone w niskich tonach, a łagodniejsze w sopranie. To dźwięk wiernie oddający wiele gatunków muzycznych, lecz docenią go fani mocniejszego basu.
Bas potrafi czasami lekko zadudnić, jest priorytetowy i lubi dominować. To sygnatura muzyki rozrywkowej, nowej elektroniki, popu i pochodnych. W lżejszych oraz rockowych brzmieniach jest równie dobrze, ale basu będzie trochę więcej niż trzeba. Średnica przez to lekko się wycofuje, nieco gasi. Wokale oraz instrumenty mają „mniej do powiedzenia” niż niskie tony. Nie jest krystalicznie i czysto – bliżej słychać bas i uderzenie perkusji. Sopran jest przyciemniony, łagodny – nie syczy, nie kłuje. Nie jest to brzmienie jasne i czyste, nie ma chłodu i przejrzystości.
Scena dźwiękowa – mała. Instrumenty są blisko siebie, jednak nie zlewają się w całość. To nie słuchawki dla szukających dużej przestrzeni, ale w tej cenie nie jest źle.
Podsumowanie
Producent zaoferował sporo za niewielkie pieniądze. EP-81Mto solidnie wyposażone słuchawki z mikrofonem, zostały bardzo dobrze wykonane i są wygodne. To basowe brzmienie o ciemniejszej sygnaturze, prezentujące dobrą jakość. Da się doszukać wad, ale w tej cenie nie ma co kręcić nosem.
Wycenione na 70 zł słuchawki z mikrofonem (lub 10 zł tańsze – bez mikrofonu) to ciekawa alternatywa dla słuchawek Brainwavz. Są bardziej basowe od Brainwavz Alpha (80 zł), porządniej wykonane oraz wyposażone. Mają też więcej niskich tonów od Brainwavz Delta (70 zł), chociaż nie brzmią tak czysto i szczegółowo. To podobny dźwięk doSoundMagic PL11 (70 zł), ale lepsza konstrukcja i zaopatrzenie. EP-81M to udany produkt, godny rekomendacji.
Warto zainteresować się także słuchawkami nausznymi Snab Overtone HS-ANC41M. Mają one aktywną redukcję szumów, wzmacniacz oraz mikrofon. Producent ma także bardzo udany głośnik, testowany przez nas Jukebox JB-1.
Zalety: dobre basowe brzmienie bez ostrości o rozrywkowym charakterze, bogate wyposażenie, precyzyjne wykonanie, niezła ergonomia.
Wady: bas potrafi dominować, przetworniki klikają podczas wkładania do uszu. | Test słuchawek dokanałowych Snab Overtone EP-81M – dobre słuchawki od polskiej marki |
Dobry wygląd i strój potrafi bardzo pozytywnie wpłynąć na samopoczucie. Dotyczy to zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Na treningu nie trzeba rezygnować z dobrego wyglądu. Nowe ubrania, w których wygląda się coraz lepiej, to lepsza motywacja do treningu niż nagradzanie się deserem. Idzie wiosna
Postaw na kolorowe legginsy, które są hitem ostatnich miesięcy. Noszą je kobiety niezależnie od rozmiaru. Może wydaje się, że sylwetka wygląda w nich niekorzystnie, ale jeśli wywołują uśmiech na twojej twarzy, nie wahaj się ich kupić. To jeden z trendów, który utrzymuje się od kilku sezonów, zarówno Nike, jak i Adidas nie przestają zaskakiwać ciekawymi rozwiązaniami. Legginsy to najbardziej pożądana część sportowej garderoby przez wszystkie fit maniaczki.
Lekkie obuwie
Zimą wszystkim amatorom biegania potrzebne były solidne buty, najlepiej wodoodporne. Są one ciężkie i mają masywną podeszwę. Teraz można zamienić je na lekkie obuwie, które sprawi, że będzie się biegało o wiele lżej. Buty są przewiewne, co dodatkowo zwiększa komfort treningu w ciepłe dni. Mężczyźni także znajdą szeroką ofertę lekkich butów treningowych. Można zdecydować się na mocny kolor, sporo takich butów oferuje marka New Balance, lub wybrać stonowane odcienie.
Zmiana butów może być bardzo korzystna dla treningów, zwłaszcza jeśli planujesz starty w biegach ulicznych. Nowe technologie potrafią sprawić, że dobrze dobrany but ułatwia moment odbicia, a trening jest mniej męczący.
Oddychające koszulki
Kto raz spróbował, nigdy nie wróci do bawełnianych T-shirtów. Odzież aktywna jest idealna do trenowania, odprowadza pot i sprawia, że ciało oddycha. Nie powoduje też otarć, jest wygodna i bardzo ładna. Przy regularnych treningach warto mieć kilka koszulek w swojej szafie. Te z długim rękawem przydadzą się wczesną wiosną i w chłodniejsze dni. Najpopularniejsze koszulki z krótkim rękawkiem są najbardziej uniwersalne. Zimą można wkładać je jako jedną z warstw, można ćwiczyć w nich w domu lub na zewnątrz w ciepłe dni.
Do wyboru jest wiele kolorów i fasonów. Firmy dbają o dobrą jakość, dlatego warto skusić się na zakup i trenować w komfortowych ubraniach.
Istotne dodatki
Bardzo dużą rolę w trenowaniu odgrywają dobrze dobrane skarpety. Często są ignorowane, tymczasem mogą rzeczywiście ułatwić ćwiczenia. Tradycyjne skarpety, szczególnie rozciągnięte w czasie biegu czy innych aktywności, mogą powodować otarcia i pęcherze, zwijając się w bucie. To bardzo nieprzyjemne i może powodować wymuszone przerwy w treningach. Skarpety sportowe są dobrze wyprofilowane i usztywnione w miejscach, gdzie stopa potrzebuje większego podparcia. Mimo że często wydaje się to zbędne, warto kupić przynajmniej jedną parę i sprawdzić, jak się sprawdzają.
Kolejnym ważnym elementem jest nakrycie głowy. Może to być tradycyjna czapka z daszkiem albo chusta. To niezbędne, kiedy słońce świeci coraz mocniej. Chroni przed przegrzaniem i udarem. Nie zapominaj o niej w czasie treningu na zewnątrz.
Ubrania sportowe dobrej jakości najczęściej służą przez wiele lat, więc dobrze jest kupić te dobrej jakości. Ceny są coraz bardziej przystępne. Marki wypuszczają kilka kolekcji rocznie, część z nich ma wyższe ceny, ale jest też sporo ubrań dostępnych na każdą kieszeń. Buty to zdecydowanie większy wydatek, ale zazwyczaj przy regularnym użytkowaniu mogą posłużyć przez dwa lata, więc warto zainwestować we własny komfort. Wybierając strój, który nam się podoba, częściej będziemy mieć ochotę na trening. | Wiosenny strój treningowy dobrą motywacją do ćwiczeń – jak dobrać? |
Grubo, średnio czy drobno – jak odpowiednio zmielić kawę? Wszystko zależy od tego, w jakim urządzeniu będziemy ją parzyć i jak mocną lubimy. Kawa zaparzona ze świeżo zmielonych ziaren ma wspaniały smak i zapach. Nie tylko bariści o tym wiedzą. Kupując zmieloną, paczkowaną kawę w sklepie, rezygnujemy z niepowtarzalnego aromatu, który ma tylko ziarno zmielone na chwilę przed zaparzeniem. Przechowywana długo kawa traci swoje walory, wietrzeje. Dlatego samodzielne mielenie tego szlachetnego produktu to najlepszy sposób na przygotowanie idealnego napoju. Coraz więcej ekspresów domowych ma wbudowany młynek. Jednak nie każdy jest posiadaczem tego dość drogiego urządzenia. Popularnym rozwiązaniem jest młynek, ręczny lub elektryczny, który na pewno przyda się w domu każdego miłośnika aromatycznego naparu.
Grubość mielenia – sprawa podstawowa
Nie ma jednego, idealnego stopnia zmielenia kawy. Grubość mielenia kawy dobieramy do urządzenia, w którym ją parzymy. Jeśli używamy ekspresu przelewowego, to najlepsza jest kawa grubo zmielona, o strukturze gruboziarnistej soli. Do zaparzaczy i kawiarek odpowiednia będzie kawa średnio zmielona, o strukturze piasku. Dobre espresso z ekspresu ciśnieniowego wyjdzie tylko wtedy, gdy ziarno będzie zmielono bardzo drobno, do konsystencji sypkiego cukru. Miłośnicy kawy po turecku muszą natomiast pamiętać, że łyżeczka kawy zmielonej grubo ma mniejszą wagę, a więc i moc, niż łyżeczka ziaren zmielonych bardzo drobno.
box:imagePins
box:pin
Kawiarka King Hoff. Wykonana z wysokiej jakości aluminium w marmurkowej powłoce. Można jej używać na kuchniach elektrycznych, ceramicznych, halogenowych, gazowych i indukcyjnych. Cena ok. 70 zł.
Młynek ręczny
Ręczny młynek do kawy to urządzenie wolnoobrotowe. Musimy wykonać kilkadziesiąt obrotów korbką, aby otrzymać jedną porcję kawy do zaparzenia. Urządzenie tego typu ma wewnątrz żeliwny lub ceramiczny mechanizm mielący. Niektóre modele mają opcję ustawienie stopnia zmielenia kawy, jednak najczęściej sami musimy sprawdzić i ocenić, czy ziarna zostały odpowiednio zmielone. Specjaliści podkreślają, że podstawową zaletą ręcznych młynków jest to, że nie nagrzewają ziaren i nie narażają ich na utratę aromatu. Wśród młynków ręcznych znajdziemy między innymi egzemplarze w stylu retro. Ceramiczne skrzyneczki z korbką czy drewniane z żeliwnymi mechanizmami będą dodatkowo wyjątkową ozdobą kuchni. Dla zwolenników nowoczesnego wzornictwa odpowiednie są młynki ze stalową lub szklaną podstawą.
box:offerCarousel
Młynek żeliwny Hoffner. Ręczny młynek w stylu retro. Bardzo estetyczny. Łatwe napełnianie przez uchylanie wieczka i czyszczenie. Obudowa wykonana z drewna. Cena ok. 50 zł.
Młynek elektryczny
box:imagePins
box:pin
box:pin
Elektryczne młynki zdecydowanie ułatwiają i przyśpieszają mielenie kawy, wystarczy kilkadziesiąt sekund. Do wyboru mamy proste urządzenia, w których po prostu wciskamy przycisk, a także bardziej zaawansowane technologicznie, z programatorem i wyświetlaczem LCD. Istnieją dwie podstawowe grupy młynków elektrycznych. Udarowe, zwane też nożowymi, mają mechanizm mielący w postaci obrotowego, dwuramiennego noża. Stopień zmielenia ziarna w młynku udarowym zależy od czasu mielenia – im dłużej ono trwa, tym drobniej zmieloną kawę otrzymujemy. Żarnowe młynki do kawy wyposażone są w żarna, zazwyczaj stożkowe, które obracając się, miażdżą ziarna. Kawa zmielona w tego typu urządzeniu nie traci swoich walorów smakowych.
box:offerCarousel
Przy zakupie każdego elektrycznego młynka do kawy musimy zwrócić uwagę na jego parametry. Przede wszystkim moc – im jest wyższa, tym więcej ziaren można zmielić jednorazowo. Nie zapominajmy również o pojemniku na zmieloną kawę – powinien być szczelny i idealnie przylegać do młynka. Szybkość mielenia jest równie istotna. Niższa nie doprowadza do nagrzewania ziaren i związanej z tym utraty aromatu kawy.
Młynek Hobbs. Żarnowy. Ma 35 poziomów regulacji grubości mielenia (regulacja pokrętłem). Umożliwia zmielenie ilości kawy w zależności od potrzeb – od 2 do 12 filiżanek. Cena ok. 200 zł.
Dobrą kawę możemy wypić nie tylko w kawiarni. Niepowtarzalny aromat i smak uzyskamy, gdy samodzielnie zmielimy ziarna kawy przed jej zaparzeniem. | Idealnie zmielona kawa. Czyli jaka? |
Dobre sensacje i thrillery łączące szybką akcję, ciekawą historię i przygody wcale nie powstają jedynie za granicą i coraz częściej to, co piszą Polacy, w niczym nie ustępuje temu, co reklamowane jest jako bestseller zza wielkiej wody. Nasi, u nas, a wcale nie mniej sensacyjnie
Przykładów autorów, którzy potrafią zasypać czytelnika pomysłami, nie nudzą, a do tego wciągają w intrygującą fabułę można by wskazać już całkiem sporo, a dzięki „Remedium 111” dołącza do nich dziennikarz i pasjonat historii Marek Boszko-Rudnicki. To nie tylko powieść łącząca wątki sensacyjne i przygodowe oraz tajemnice archeologiczne, ale również trochę wątków paranaukowych dla podkręcenia atmosfery i dla większej zagadkowości. Mamy więc sporo grzybów w tym barszczu, ale mimo wszystko jest on smakowity. I w dodatku nasz, rodzimy – nie trzeba szukać daleko, by natknąć się na ciekawe miejsca. Akcja przeprowadzi nas przez Hiszpanię, Ukrainę, lecz w dużej mierze koncentrować będzie się na Pomorzu Zachodnim.
Tajna broń, która może zmienić oblicze świata
Wszystko rozpoczyna się od śmierci amerykańskiego generała, gdy napięcie na całym globie gwałtownie wzrasta i różne kraje intensyfikują działania szpiegowskie, a okazuje się, że jedna z najbardziej pożądanych przez nie tajemnic znajduje się na terenie Polski. Niezwykle groźna broń o kryptonimie, który znalazł się w tytule powieści, czyli „Remedium 111”, może niestety sprawić, że chwiejna równowaga na świecie się zakończy i wszyscy staniemy w obliczu nowej wojny. Polski dziennikarz przypadkiem zostaje wplątany w rozgrywkę wywiadów i z pomocą hiszpańskiej agentki próbuje zapobiec katastrofie.
Z fantazją, panowie i panie!
Rozmach, z jakim Boszko-Rudnicki rozrzuca kolejne pomysły (zaznaczmy, że czasami dość mało prawdopodobne albo zgoła fantastyczne) oraz piętrzy intrygę, może budzić podziw. To ponad 650 stron jazdy bez trzymanki, czyli prawie wszystko, co tylko przyjdzie wam do głowy w kontekście takiej literatury. Od tajemnic i skrytek templariuszy przechowujących jakieś sekrety z przeszłości (a może i podarowane przez przybyszów z kosmosu) przez II wojnę światową aż po współczesną walkę z al-Kaidą i komandosów. Trup ściele się gęsto, akcja galopuje, zwalniając jedynie na chwilę, by obdarzyć nas jakimś pięknym opisem przyrody lub ciekawostkami historycznymi. I jeżeli tylko lubimy taki styl, potrafimy trochę odpuścić z wymaganiami co do realizmu, będziemy się przy lekturze „Remedium 111” świetnie bawić.
Udało się w jednym tomie połączyć przygody, historię, niezłe fragmenty militarne, walkę szpiegów, wielką politykę oraz odrobinę humoru i w efekcie mamy powieść, którą spokojnie można by postawić obok amerykańskich produkcji w tym gatunku. Jeżeli nie chce wam się dźwigać takiej ciężkiej cegły ze sobą, możecie zainwestować w wersję elektroniczną: e-booka na Allegro znajdziecie za około 30 złotych.
Źródło okładki: www.muza.com.pl | „Remedium 111” Marek Boszko-Rudnicki – recenzja |
Temperatura to bardzo ważny parametr pracy każdego procesora. Nie można dopuścić, aby ilość wydzielanego ciepła zbliżyła się do krytycznej granicy, przy której układ może nawet ulec uszkodzeniu. Tylko w jaki sposób monitorować temperaturę tego podzespołu? Dbanie o odpowiednią temperaturę pracy procesora jest niezwykle ważne. Jeśli zaniedbamy ten element, mogą nas spotkać przykre konsekwencje. Dlatego też warto zapoznać się z kilkoma programami, które na bieżąco będą nas informować o osiąganych przez układy temperaturach.
Temperatura procesora – o co w tym chodzi?
Każdy sprzęt ma określone warunki, w których jest w stanie działać bez najmniejszego problemu. W przypadku procesorów bardzo ważna jest ich temperatura. Zależy ona od stopnia wykorzystania układu. Jeśli pracujemy w systemie Windows i przeglądamy Internet lub oglądamy filmy, temperatury nie będą wysokie. Włączając jednak bardzo wymagającą grę, stopnie Celsjusza na poszczególnych rdzeniach szybko wywindują do góry, a układ chłodzenia przejdzie w tryb maksymalnej wydajności, aby utrzymać ciepło w ryzach.
Niestety, nie zawsze procesory osiągają takie temperatury, jakie powinny. Dobrze, jeśli są one niższe. Gorzej, jeśli są zbyt wysokie. Wpływać może na to wiele elementów – zastosowany układ chłodzenia i jego zabrudzenie, pasta termoprzewodząca, podkręcanie, a nawet zakurzona obudowa, która blokuje odpowiednią cyrkulację powietrza. Może to doprowadzić do automatycznego obniżenia taktowania w celu zmniejszenia temperatury, co znacząco wpłynie na wydajność komputera. W skrajnych przypadkach procesor może nawet ulec uszkodzeniu. Właśnie dlatego warto ten parametr monitorować. Zbyt wysokie wartości to jasny sygnał, że coś wymaga naszej uwagi.
Jak działają programy do monitorowania temperatury procesora?
Producenci wszelkiej maści podzespołów, w tym także procesorów, wyposażają swoje urządzenia w zestawy czujników. Przez cały czas monitorują one między innymi temperaturę pracy, aby – w razie potrzeby – uruchomić systemy bezpieczeństwa, które mają ustrzec nas przed usterką. Na szczęście dostęp do danych zbieranych przez czujniki nie jest trudny. Wręcz przeciwnie, producenci chętnie udostępniają informacje na zewnątrz. Dzięki temu możliwe jest stworzenie odpowiedniego oprogramowania, które w czasie rzeczywistym informuje nas o osiąganych temperaturach. Bardzo proste, a jednocześnie niezwykle skuteczne rozwiązanie.
Najlepsze programy do monitorowania temperatury procesora
Istnieje wiele programów, dzięki którym można kontrolować temperatury procesorów, ale też innych podzespołów komputera, które są wyposażone w odpowiednie czujniki. Jedne spisują się lepiej, a inne nieco gorzej. Do najpopularniejszych można zaliczyć:
HWMonitor – zdecydowanie najbardziej znany i bardzo ceniony program do monitorowania parametrów komputera. Podaje wiele różnych informacji – od aktualnych temperatur dla każdego rdzenia osobno poprzez napięcie procesora, prędkość, z jaką działają wszystkie wentylatory, po temperatury karty graficznej, płyty głównej oraz procentowe wykorzystanie poszczególnych podzespołów. To prawdziwy kombajn, dzięki któremu można mieć pod kontrolą stan PC.
SpeedFan – bardzo prosty, mały program, który również przekazuje sporo informacji. Pozwala na monitorowanie temperatury procesora, płyty głównej oraz prędkości obrotowych wentylatorów. Podaje także informacje o temperaturach dysków twardych, do czego używa technologii S.M.A.R.T. Co więcej, pozwala również na zmianę prędkości obrotowych wentylatorów, więc nie służy tylko do monitorowania.
Core Temp – kolejny niewielki i darmowy program. Służy do monitorowania pracy procesora. Podaje aktualne temperatury dla każdego rdzenia, napięcie oraz użycie. Informuje też szczegółowo o specyfikacji danego układu, włącznie z aktualnym taktowaniem, procesem technologicznym i wykorzystywaną podstawką.
AMD OverDrive – program stworzony przez AMD i obsługujący wyłącznie procesory tej firmy. Służy nie tylko do monitorowania wszystkich parametrów, ale pozwala także na ich zmianę. Dzięki aplikacji można podkręcić układ czy też regulować prędkości wentylatorów.
To najpopularniejsze i najbardziej cenione przez użytkowników programy do monitorowania pracy procesora. Wszystkie przekazują rzetelne informacje między innymi na temat aktualnej temperatury każdego rdzenia. Wszystko zależy tak naprawdę od tego, czego szukamy. Jeśli potrzebujemy prawdziwego kombajnu, to najlepszym wyborem będzie HWMonitor lub AMD OverDrive. W przypadku gdy wystarczy nam niewielki program o podstawowych funkcjach, SpeedFan i Core Temp sprawdzą się doskonale. | Temperatury procesora – programy do sprawdzania i monitorowania |
Lody to orzeźwiający deser, który z przyjemnością pałaszujemy podczas letnich upałów. Podaje się go w eleganckiej salaterce, kruchym wafelku, na patyku, a nawet w kawie. Najlepiej smakują w wydaniu domowym, ponieważ zawierają wyłącznie naturalne składniki i mogą mieć taki smak, jaki tylko sobie wymarzymy. Podpowiadamy, jak samodzielnie zrobić pyszne lody! Lody z maszyny
Największym problemem podczas przygotowywania lodów jest to, że gotową masę trzeba co jakiś czas wyjmować z zamrażalnika i dokładnie mieszać, aby nie tworzyły się na niej kryształki lodu. Jeżeli nie mamy czasu na to pracochłonne zajęcie lub zdarza nam się zapomnieć o tym, że lody trzeba mieszać, możemy się zaopatrzyć w specjalną maszynę, która ułatwi nam zadanie i dodatkowo skróci czas przygotowywania deseru. Jest wyposażona w wyjmowany wkład ze stali nierdzewnej, który należy włożyć do zamrażalnika na min. 12 godzin, a następnie umieścić w nim schłodzoną w lodówce masę na lody. Specjalne mieszadło będzie ją wyrabiać przez ok. 30 min, po tym czasie lody są gotowe. Największym minusem tej metody jest to, że po jednorazowym schłodzeniu wkładu można przygotować tylko jedną porcję lodów (maksymalnie 1–1,5 litra), ponieważ bardzo szybko się on nagrzewa. Alternatywą są profesjonalne maszyny podłączane do źródła zasilania, które jednocześnie chłodzą i mieszają masę lodową. Są jednak kilkanaście razy droższe (ok. 500 zł) w porównaniu do maszyn z wkładem chłodzącym (ok. 80 zł).
Metoda tradycyjna
Domowe lody można przygotować bez specjalnych urządzeń. Będziemy potrzebowali jedynie elektrycznego miksera z końcówkami do ubijania, misy wykonanej ze stali nierdzewnej(schłodzonej w zamrażalniku min. przez 12 godz.) oraz łyżki do lodów. Gdy nasza masa lodowa będzie gotowa, umieszczamy ją w misie, którą następnie wkładamy do zamrażalnika. Mniej więcej po godzinie masę trzeba wyjąć, zmiksować i ponownie schować do zamrażalnika. Proces ten powtarzamy minimum 3–4 razy, aby mieć pewność, że lody będą idealnie kremowe, czyli pozbawione kryształków lodu. Warto pamiętać, że misa, z której będziemy korzystać, nie powinna być napełniona po brzegi (lody zwiększą swoją objętość) i musi mieć pokrywkę. Ciekawym rozwiązaniem są kubeczki termiczne Slush&Shake firmy ZOKU. Wystarczy schłodzić je w zamrażalniku, nałożyć do nich masę na lody i dobrze wymieszać, aby bez czekania cieszyć się pysznym, chłodnym deserem.
W foremce i na patyku
Foremki wykorzystuje się najczęściej do robienia domowych sorbetów oraz lodów jogurtowych, ponieważ nie trzeba mieszać znajdującej się w nich masy. Najpopularniejsze sąforemki do lodów na patyku, wykonane zazwyczaj z tworzywa sztucznego. Dostępne są w wielu kolorach i wzorach, m.in. klasyczne, w kształcie gwiazdek, rożków lub zwierzątek (idealne dla najmłodszych). W sklepach znajdziemy również silikonowe foremki do lizaków lodowych, które nie zmieniają smaku lodów, są odporne na odkształcenia i łatwo się je czyści. Ciekawym gadżetem są foremki do przygotowywania polewy (rozpuszcza się w nich czekoladę, a następnie zanurza w środku lody na patyku) oraz do wykrawania lodowych kanapek. Najważniejszą zaletą foremek jest to, że pozwalają bardzo szybko przygotować kilka porcji lodów. Jogurt zmieszany z dowolnymi dodatkami lub sok owocowy (np. z owoców zmiksowanych w blenderze) wystarczy przelać do foremek i włożyć je do zamrażalnika, aby po kilku godzinach rozkoszować się wyśmienitym deserem.
) | Jak zrobić domowe lody? |
Designerski piórnik z modnym nadrukiem i pełnym zestawem kolorowych kredek, flamastrów, ołówków i innych szkolnych przyborów to niezbędny ekwipunek każdego ucznia. Wbrew pozorom, nie musi być drogi. Na Allegro znajdziemy wiele interesujących piórników o różnej konstrukcji i wyposażeniu, kosztujące mniej niż 50 zł. Oto najciekawsze z nich. Zakup piórnika z wyposażeniem to świetny pomysł z kilku powodów. Po pierwsze, takie zestawy wyjątkowo ładnie się prezentują. Wszystkie akcesoria są kolorystycznie dopasowane do siebie oraz do etui, co stwarza wrażenie idealnego porządku. Po drugie, jest to rozwiązanie bardzo praktyczne. Kupujemy większość przyborów szkolnych za jednym razem i nie musimy się zastanawiać, czy kupione kredki lub flamastry zmieszczą się do piórnika lub odwrotnie, szukać takiego, który pozwoli na spakowanie wszystkich akcesoriów. Ponieważ w dodatku zapiórnik z kompletnym wyposażeniem zapłacimy znacznie mniej niż 50 zł, jest to propozycja naprawdę godna uwagi.
Jak wybrać piórnik z wyposażeniem?
Na rynku są piórniki różniące się wielkością, sposobem rozkładania i liczbą przyborów szkolnych. Najpopularniejszy jestmodel dwukomorowy, czyli piętrowy, z dwoma suwakami, które po rozpięciu mają dwa skrzydełka z akcesoriami. Równie wiele jest modeli rozkładanych, czyli wyposażonych w jeden suwak i rozkładane harmonijkowe wnętrze. Wybór zależy głównie od preferencji naszej pociechy. Pierwsze zajmują znacznie mniej miejsca na szkolnej ławce i łatwiej dostać się do potrzebnych akcesoriów, za to drugie po rozłożeniu pięknie prezentują mieszczącą się w nich kolekcję kredek i flamastrów. Najmniejsze piórniki zawierają 23 lub 26, a większe 31, a nawet 35 elementów. Główna różnica to dodatkowe kredki i flamastry w mniej standardowych kolorach.
Piórniki z bajkowymi nadrukami
Wśród najmłodszych uczniów najmodniejsze są piórniki ozdobione podobiznami bohaterów ulubionych dziecięcych bajek i filmów. Na rynku jest ich pełny zestaw, więc z pewnością znajdziemy coś, co zachwyci nasze dziecko. Dziewczynki wybierają głównie wizerunki ulubionych koników z seriiMy little pony, różowej Świnki Peppy, przesympatycznej głównej bohaterki rysunkowego serialu Jej wysokość Zosia czy piosenkarki Violetty. Oczywiście są również wszelkie nadruki inspirowane kinowym hitem Kraina lodu, a także z podobiznami przezabawnych Minionków i nawiązujące do serii Epoka lodowcowa. Oferta dla starszych chłopców to głównie wizerunki superbohaterów, m.in. Iron Mana, Kapitana Ameryki, Hulka i Thora należących do grupy Avengers, a takżebohaterów sagi Gwiezdne wojny, stojących zarówno po jasnej, jak i ciemnej stronie mocy.
Modne i nowoczesne nadruki
Uczniowie, którzy podążają za obowiązującymi trendami szkolnej mody, w tym sezonie koniecznie powinni mieć w piórnik w neonowej barwie. Znajdziemy je m.in. w kolekcji Coolpack Neon. Za niecałe 40 zł otrzymujemy 2-komorowy piórnik z 35 elementami. Wśród nich jest 12 kredek, 18 flamastrów, długopis, ołówek, linijka i gumka do ścierania. Całość zapakowana jest etui w wyrazistym kolorze z kontrastującymi lamówkami. Nasza pociecha bez trudu odnajdzie je w plecaku pełnym książek i zeszytów.
Drugi hit w szkolnych akcesoriach to fullprint, czyli wzór powtarzający się na całym piórniku. Mogą to być proste geometryczne kształty, wizerunki zwierzaków, zabawne emotikony czy kolorowe grafiki abstrakcyjne.
Modny, wygodny i praktyczny piórnik wraz z zestawem kolorowych akcesoriów z pewnością zachęci dziecko do aktywnego korzystania ze szkolnych przyborów. Ciekawe nadruki lub wizerunki ulubionych bajkowych bohaterów będą nie tylko interesującą dekoracją, ale pomogą wyrazić pasje i zainteresowania naszej pociechy. Dodatkowymi zaletami są relatywnie niska cena i wysoka jakość produktów, gwarantująca, że przetrwają cały rok szkolny. | Piórnik z wyposażeniem do 50 zł |
W tekście starej piosenki turystycznej znajdują się słowa o tym, że „bez śpiwora jak bez ręki, przyjacielu”. Rzeczywiście, jeśli chodzi o wyprawy pod namiot, na biwak czy też nocowanie w samodzielnie wykonanym szałasie, trudno sobie wyobrazić spanie bez niego. Technologia poszła już tak do przodu, że w śpiworze można spać pod namiotem nawet zimą. Dobry sen to podstawa udanej wyprawy
Dobrze by było, aby śpiwór był lekki, gdyż czasami trzeba będzie z nim wędrować po turystycznych szlakach wiele kilometrów. Jednocześnie powinien chronić przed utratą ciepła podczas snu. Należy również zwrócić uwagę, w jakich miesiącach będziemy go używać oraz jakie warunki atmosferyczne panują tam, gdzie się wybieramy. Spędzimy w nim kilka albo i kilkanaście nocy, dlatego warto wybrać taki śpiwór, który zapewni nam komfort, kiedy będziemy w nim spać lub odpoczywać po wędrówce.
Ciekawym rozwiązaniem są śpiwory, których możemy użyć w czasie jazdy samochodem, autobusem, czyli po prostu w podróży. Po rozpięciu może służyć jako koc. Można się na nim położyć i okryć. Jest to tzw. śpiwór koperta. Ma dość dużą powierzchnię, ale za to nie nadaje się na bardzo chłodne dni. Jest przewidziany do użytku latem pod namiotem lub w domku letniskowym. Listwa termiczna zabezpiecza, aby zimno nie przedostało się przez zamek błyskawiczny.
Ten rodzaj śpiworów jest dosyć obszerny, wygodny, zapewnia użytkownikowi dobrą swobodę ruchów. Potrzebuje jednak trochę więcej miejsca przy pakowaniu, np. do plecaka. Innym rodzajem „worka” do spania jest mumia. To śpiwór izotermiczny. Jego materiał nie chłonie wilgoci i szybko schnie. Wiele rodzajów posiada również właściwości antyalergiczne. Dobry na chłodne dni, gdyż zapewnia komfort cieplny. Jest lekki i zajmuje mało miejsca.
W śpiworze musi być ciepło
Ze względu na budowę są trzy rodzaje mumii: w pierwszym śpiwór jest dosyć wąski, a w drugim – szerszy, zapewniający lepszą swobodę ruchów i zmianę pozycji. Trzecia wersja wykonana jest z materiału elastycznego o dobrej rozciągliwości, przez co zapewnia przyjęcie dowolnej pozycji ułożenia ciała.
Śpiwory turystyczne często są wyposażone w zamek dwusuwakowy z możliwością rozsuwania w dwie strony, z zabezpieczeniem na rzep przed mimowolnym otworzeniem. Jest to bardzo ważne, zwłaszcza w nieco chłodniejsze dni. Wyziębienie organizmu podczas wielodniowej wędrówki może skutkować przeziębieniem. Osłabienie z tym związane popsuje dobrze zapowiadający się wypoczynek na łonie natury.
Śpiwory posiadają pokrowce lub worki, w które je pakujemy przed wyruszeniem w dalszą wędrówkę. Niektóre mają dodatkowe paski kompresujące. Dzięki nim można regulować, a co za tym idzie – minimalizować objętość spakowanego śpiwora. Zajmuje wtedy mniej miejsca przy wkładaniu go np. do plecaka czy turystycznej torby podróżnej.
Dwuwarstwowa konstrukcja, między którą znajduje się ocieplina, zapewnia odpowiednią ochronę przed zimnem. Specjalny kaptur stanowi okrycie głowy. Nawet zimą można wybrać się na wyprawę ze śpiworem. Takie produkty charakteryzują się niewielką wagą oraz puchowym wypełnieniem, które daje dużo ciepła. Dobrze jest, kiedy w materiał wszyte są kieszonki na przedmioty, które chcemy mieć przy sobie.
Wygoda i komfort
Bardzo ciekawym rozwiązaniem są śpiwory wojskowe. Charakteryzują się przede wszystkim kolorami maskującymi, które zdobią zewnętrzną część materiału. Są też całe czarne w wersji „komando”. Lekkie i praktyczne nie stanowią problemu w trakcie pieszych wędrówek. Kaptur ma ściągacz umożliwiający lepsze dopasowanie do głowy. Wiele z nich po rozpięciu może służyć jako materac, kołdra lub pałatka. Mają właściwości wiatrochronne i są trudno przesiąkalne.
Zaletą wielu śpiworów jest możliwość łączenia ich ze sobą. Dzięki temu tworzy się jeden duży, gdzie mogą pomieścić się dwie osoby. Suwaki są tak zrobione, żeby pasowały do innych modeli.
Śpiwory to praktyczny sprzęt na każdą wyprawę pod namiot. Można – w zależności od potrzeb – dobrać sobie najbardziej odpowiedni na daną porę roku. Dzięki niemu nocleg na biwaku będzie przyjemny, a my wypoczęci będziemy mogli cieszyć się każdym kolejnym dniem. | Śpiwór turystyczny – bez niego nie ma biwaku |
Olej silnikowy to jeden z najważniejszych płynów eksploatacyjnych pojazdu. Kiedyś kierowcy pieczołowicie dbali o niego, dziś o problemach z olejem dowiadują się najczęściej, gdy coś się zepsuje. A to zdecydowanie za późno… Olej silnikowy spełnia dwa podstawowe zadania: smaruje i chłodzi. Jest smarowidłem nie tylko dla silnika, ale i wielu innych mechanizmów wspomagających jego działanie. Co ciekawe, montowane dziś w samochodach nowoczesne, „wyżyłowane” silniki wymagają stosowania wysokiej jakości olejów o ściśle określonych parametrach. A jednak metody jego kontroli nie zmieniły się od wielu lat. Kiedyś każdy kierowca pamiętał, żeby przed każdą dłuższą trasą lub raz na kilka tygodni wyciągnąć bagnet i sprawdzić poziom oleju. Obecnie coraz więcej aut jest wyposażonych w czujniki elektroniczne, które zawodzą albo pokazują, że oleju jest „za mało”, gdy jest już za późno.
Konsument oleju
Auto na ogół „konsumuje” minimalne ilości oleju. Sęk w tym, że niektóre więcej. Są nawet producenci, którzy twierdzą, iż dolanie pół litra (a nawet więcej!) na każde przejechane 1000 km to wartość mieszcząca się w granicach normy. Może to świadczyć albo o złej konstrukcji silnika, albo o jego nieprawidłowej pracy, ale też sygnalizować poważną awarię. Faktem jest, że silniki pracujące pod dużym obciążeniem zużywają więcej oleju niż te spokojnie prowadzone.
Turbosprężarka szwankuje
Jedną z najczęstszych, a jednocześnie dość poważnych awarii, które mogą zapowiadać problemy z olejem, są uszkodzenia turbosprężarki. To bardzo wrażliwy mechanizm. Turbo kręci się z prędkością 100 000–200 000 obrotów na minutę, więc jakość oleju smarującego ten wirnik ma olbrzymie znaczenie. Jakakolwiek nieszczelność w turbosprężarce albo zatkanie przewodu odprowadzającego olej objawi się natychmiast niedoborem oleju w silniku.
box:offerCarousel
Niepokojący dymek
Czujność powinien też wzbudzić niebieski lub błękitny dym wydobywający się z rury wydechowej. Oznacza to, że silnik spala nie tylko benzynę, ale także olej. Dość częstą przyczyną – a jednocześnie stosunkowo łagodnym wymiarem kary – jest zużycie uszczelniaczy zaworowych. Jeśli są niesprawne, to po ich trzonkach wprost do silnika spływa olej, który później podczas spalania produkuje spore ilości niebieskich spalin. Koszt nowych uszczelniaczy nie jest duży – kilkadziesiąt złotych za sztukę, ale wymiana może być droga. Wszystko zależy od konstrukcji silnika.
box:offerCarousel
Błękitny dymek może też oznaczać zasysanie oleju przez odmę. To akurat nie jest wielki problem, o ile odpowiednio wcześnie uda się zareagować. Odmę się wymienia i na ogół nie jest to operacja droga czy skomplikowana, zależy jednak od auta i może się zamknąć kwotą od kilkudziesięciu do kilkuset złotych.
box:offerCarousel
Ubytki oleju często mają przyczyny w turbosprężarce. I to również może objawiać się niebieskim dymkiem z rury, który czasem łatwiej zauważyć niż ubytek w silniku. Olej przez nieszczelności w sprężarce może być wdmuchiwany do silnika i tam spalany. Niestety, z tym problemem należy udać się jak najszybciej do mechanika i założyć, że w najgorszym wypadku trzeba będzie zapłacić za naprawę kilka tysięcy złotych.
Uszczelki i pompa wtryskowa
Problem z nadmiernym ubywaniem oleju może się pojawić, gdy mechanik źle dokręci śruby po wymianie uszczelki głowicy. Przecieki są wtedy dość powszechne, toteż po wymianie uszczelki trzeba zachować czujność.
Kolejną przyczyną zwiększonego zużycia oleju może być pompa wtryskowa, szczególnie gdy jest smarowana tą samą cieczą co silnik. Nie zapominajmy też o regularnej wymianie filtra oleju. Podczas wymiany oleju należy również wymienić filtr i od tego nie ma odstępstw. | Oleju silnikowego ubywa? Sprawdź, dlaczego i co możesz z tym zrobić |
Odkryciem ostatnich sezonów jest podłoga z drewna bambusowego. Ze względu na jego walory estetyczne warto dowiedzieć się, jaka jest specyfika tego egzotycznego materiału. Drewno bambusowe to atrakcyjny i wytrzymały materiał, który dobrze sprawdzi się zarówno w tradycyjnych, jak i nowoczesnych wnętrzach, ale jego specyfika jako drewna egzotycznego może na początku onieśmielać potencjalnych nabywców. Dodatkowo jest to materiał stosunkowo nowy i nadal dość rzadko spotykany na rynku polskim. Wystarczy jednak pamiętać o kilku podstawowych cechach bambusa, a podłoga z niego wykonana nie będzie wydawała się skomplikowana w montażu czy pielęgnacji.
Deska bambusowa – sekrety technologii
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Wiele osób poddaje w wątpliwość, czy podłogi z bambusa można uznać w ogóle za podłogi drewniane. Instytucje i ośrodki badawcze zajmujące się technologią i obróbką drewna potwierdzają jednak, że swoją budową i właściwościami bambus zbliżony jest do lepiej znanych nam gatunków, takich jak dąb i bąk. Należy jednak powiedzieć otwarcie, że nie jest to drewno lite. Istnieje zatem niebezpieczeństwo, że posadzka bambusowa może pękać lub rozwarstwiać się.
Aby stworzyć deskę bambusową, konieczne jest połączenie włókien roślinnych metodą sklejania (tzw. bambus BCL) bądź skręcania. Ta pierwsza polega na sklejaniu elementów powstałych w wyniku precyzyjnego łupania wzdłużnego łodyg rośliny. W zależności od ułożenia pionowego lub poziomego elementów na desce, wyróżnia się podłogi wertykalne oraz horyzontalne. Z kolei bambus skręcany, zwany też plecionym lub prasowanym, powstaje poprzez łączenie drobniejszych drzazg pochodzących z rozerwanych łodyg.
Montaż i pielęgnacja podłogi bambusowej przebiegają tak samo jak w przypadku innych gatunków drewna. Należy przede wszystkim pamiętać o usuwaniu z niej zabrudzeń i regularnym stosowaniu odpowiednich środków konserwujących. Z bambusa można ułożyć podłogę pływającą lub przykleić deski do podłoża klejem poliuretanowym.
Bambus twardszy od dębu
Pod wieloma względami porównanie między bambusem a gatunkami ojczystymi wypada na korzyść tego pierwszego. Np. wbrew obiegowej opinii wyróżnia się on dużą twardością, a co za tym idzie – wytrzymałością na uszkodzenia mechaniczne, takie jak wgniecenia. Podłoga z takiego drewna jest też odporna na odbarwianie pod wpływem promieniowania UV. Dlatego też bambus dobrze sprawdzi się nawet jako podłoga w miejscach użyteczności publicznej, np. w szkołach czy lokalach usługowych. Zachęca też do tego średni koszt podłóg bambusowych, która utrzymuje się na dość niskim poziomie. Warto jednak pamiętać, że twardość takiej podłogi różni się w zależności od metody technologicznej zastosowanej do połączenia włókien. Dla porównania, średnia twardość dębu wynosi 36 MPa. Tymczasem bambus sklejany wertykalnie ma twardość 38 MPa, a sklejany horyzontalnie – 49 MPa. Bambus skręcany wyróżnia się największą twardością na poziomie aż do 109 MPa.
Nieoczywista estetyka
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Bambus należy do roślin jednoliściennych. Ze względu na specyficzny mechanizm przyrastania łodyg, drewno to posiada charakterystyczny, jakby „piegowaty” rysunek. Drobne drzazgi i lamele mogą w procesie produkcji był układane we wzory – dlatego też mówi się o bambusie „tygrysim” lub „pasiastym”. Choć w naturze łodygi bambusowe mają jasny odcień, możliwe jest poddawanie ich procesom barwienia, czyli karbonizowania. Osłabiają one strukturę desek, ale dzięki temu posadzki bambusowe dostępne są również w ciemnych kolorach, najczęściej zbliżonych do ciepłego, koniakowego lub karmelowego odcienia. Jasne podłogi bambusowe wykorzystuje się często, aby nadać pomieszczeniu jasny, przestronny wygląd, szczególnie w połączeniu z białymi meblami w nowoczesnym lub skandynawskim stylu. Dobrym pomysłem jest też powtórzenie we wnętrzu specyficznego rysunku podłogi za pomocą innych bambusowych dodatków, np. żaluzji lub rolet. Jeśli chodzi o kolor ścian, z większością odcieni dobrze komponować się naturalne, ziemiste odcienie, ale także żółć i zieleń.
Podłoga bambusowa to ciekawa alternatywa dla drewna rodzimego, a nawet dla innych gatunków egzotycznych o ugruntowanej pozycji na polskim rynku. Wyróżnia ją wytrzymałość i wyjątkowy, charakterystyczny rysunek drewna. Warto zatem przemyśleć, czy do urządzanego pomieszczenia nie będzie pasować właśnie taka nieoczywista opcja. | Bambusowe podłogi – atrakcyjna egzotyka |
„Overwatch” to gra trudna to skatalogowania. Dla jednych będzie to FPS z elementami MOBA. Inni powiedzą, że to bardziej MOBA z elementami FPS. A jeszcze inni stwierdzą, że to ani jedno, ani drugie. Prawda jest taka, że nie ma to kompletnie żadnego znaczenia. „Overwatch” to po prostu świetna gra, przy której każdy będzie się bawić doskonale. „Overwatch” to zupełnie nowe uniwersum w portfolio Blizzarda. Firma, która do tej pory stworzyła takie światy jak „Diablo”, „World of Warcraft” i „Starcraft”, zainwestowała w zupełnie nowych bohaterów i chyba się to opłaciło. Akcja gry dzieje się w niedalekiej przyszłości. Ludzkość jest zagrożona przez Omni, zbuntowane maszyny. Dlatego do życia zostaje powołana organizacja o nazwie Overwatch. Składa się ona z najlepszych naukowców, zabójców, żołnierzy i szaleńców, którzy wspólnie mają powstrzymać kryzys i przywrócić pokój na Ziemi. Taka taktyka przynosi rezultaty. Jednak z czasem ludzie tracą zaufanie do swoich bohaterów. Wybuchają kolejne skandale i konflikty. W końcu organizacja Overwatch nie tylko zostaje rozwiązania, ale wręcz zdelegalizowana. To doprowadza do kolejnego kryzysu. Na całym świecie w drastyczny sposób rośnie przestępczość i tylko zapomniani bohaterowie mogą uratować nas przed zagładą.
Rozgrywka
„Overwatch” to pojedynki dwóch drużyn. Każda składa się z sześciu graczy, którzy mają do wyboru 21 postaci o czterech różnych klasach – atak, obrona, wsparcie oraz tank. Każdy bohater charakteryzuje się innymi umiejętnościami i stylem grania, nawet postacie w poszczególnych klasach potrafią się różnić od siebie diametralnie. Dla przykładu Bastion jest robotem, który może się zamienić w działko i jedną serią zniszczyć kilku przeciwników, a jednocześnie naprawiać się w wolnych chwilach. Z kolei Wdowa świetnie radzi sobie z karabinem snajperskim i dzięki swojej linie może się wspinać na miejsca niedostępne dla innych postaci. Genji to cyborg-ninja, który robi pożytek ze swojego miecza i shurikenów, a na dodatek może biegać po ścianach. Smuga może cofać się w czasie. Z kolei D’Va zasiada za sterami wielkiego mecha i jest typowym tankiem, który ma za zadanie przyjmować obrażenia za mniej odpornych kompanów. Poza tym każda z postaci ma umiejętność specjalną, tzw. ultra, który wymaga naładowania, ale może dać przewagę na polu walki. Wdowa widzi wtedy przez ściany, więc może łatwo zlokalizować przeciwników. Fara wystrzeliwuje całą serię pocisków, która niszczy wielu oponentów. Hanzo, mistrz łuku, może za to wystrzelić specjalną strzałę, która aktywuje mordercze smoki, zdolne do powalenia wszystkich dookoła.
Wybór postaci
Właśnie dlatego o „Overwatchu” mówi się, że jest to strzelanka z elementami MOBA. Każda postać ma unikalne cechy i umiejętności. Każdą gra się zupełnie inaczej i to właśnie dobór odpowiedniego zestawu bohaterów decyduje o tym, czy dany mecz wygramy, czy też nie. Oczywiście umiejętności poszczególnych graczy również mają znaczenie, ale dobrze dobrani bohaterowie to podstawa. Co więcej, nie trzeba kurczowo trzymać się pierwszego wyboru. W każdym momencie, w swojej bazie, można zmienić postać. Najłatwiej zrobić to po tzw. respie, czyli odrodzeniu się po śmierci. Szybka zmiana może przechylić szalę zwycięstwa. Warto umiejętnie reagować na to, co dzieje się na polu walki.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Mapy
W grze mamy w sumie 12 map, które nawiązują swoim wyglądem do prawdziwych miejsc. Stąd właśnie takie lokalizacje jak Hollywood, Nepal, King’s Row czy też zakłady Volskaya Industries w Rosji. Wszystkie zostały zaprojektowane z należytą starannością. Pełne są wąskich przesmyków, bocznych przejść, budynków, na które można się wspinać, okien dla snajperów, ale też otwartych przestrzeni do twardej walki o dominację.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Tryby gry
Do wyboru mamy cztery tryby rozgrywki – Szturm, Eskortę, połączenie Szturmu i Eskorty oraz Kontrolę. Zasady pierwszego trybu są bardzo proste – jedna drużyna się broni i stara się utrzymać punkty na mapie, a druga atakuje i próbuje je przejąć. Eskorta z kolei polega na ciągłym przemieszczaniu pojazdu z ładunkiem. Robi się to poprzez przebywanie w jego pobliżu. Przeciwnicy starają się nam to uniemożliwić przed upływem czasu. Trzeci tryb polega na zdobyciu punktu, a następnie przetransportowaniu pojazdu, jest więc połączeniem dwóch wcześniejszych. Ostatni tryb – Kontrola – rozrzuca obie drużyny na dwa końce mapy. Pośrodku znajduje się punkt do przejęcia. Drużyna, która jako pierwsza utrzyma punkt przez określony czas, wygrywa. Zasady są bardzo proste. Blizzard po raz kolejny stworzył grę, o których mówi się „easy to play, hard to master”. Oznacza to, że może w nie grać każdy, bo są proste, ale wejście na mistrzowski poziom wymaga wielu godzin treningów.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Oprawa audiowizualna
Jeśli chodzi o oprawę audiowizualną, to gra stoi na najwyższym poziomie. Utrzymana jest w charakterystycznej dla Blizzarda stylistyce, która nawiązuje trochę do bajek i animacji. Nie każdemu może się to podobać, to kwestia gustu, ale co do jednego nie ma wątpliwości – pod względem efektów gra stoi na bardzo wysokim poziomie. Mapy są kolorowe i różnorodne. Każda wygląda inaczej i z pewnością gracze szybko będą mieli swoje ulubione i te mniej lubiane. Niestety, wraz z dobrej jakości grafiką idą dość wysokie wymagania sprzętowe. Nie ma jednak powodów do obaw. Nieco wiekowa już karta Nvidia GeForce GTX 660 spokojnie wystarczy do płynnej gry na średnich ustawieniach. Ale posiadacze biznesowych laptopów z pewnością nie uruchomią „Overwatcha” na swoich urządzeniach.
Bardzo dużą zaletą gry jest oprawia dźwiękowa. „Overwatch” został w pełni spolszczony, co oznacza nie tylko napisy, ale też wypowiedzi postaci i komentarze. Już samo to zasługuję na pochwałę. Warto jednak wspomnieć o tym, że Blizzard postawił sobie bardzo wysoko poprzeczkę, co doskonale widać. Każdy bohater ma charakterystyczne dla siebie powiedzenia. Każdy ma inny głos i dźwięki. Brzmi to po prostu doskonale i świetnie buduje klimat gry.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Podsumowanie
„Overwatch” z pewnością nie jest grą idealną. Na pewno ma kilka wad, jak chociażby balans rozgrywki, który wciąż wymaga dopracowania. Niektóre postacie, jak chociażby Bastion, są zdecydowanie zbyt silne i chociaż są sposoby na ich pokonanie, to jednak należałoby je nieco osłabić. Trzeba też pamiętać o tym, że „Overwatch” nie jest grą skończoną. Przez cały czas możemy liczyć na aktualizacje, które będą dodawać chociażby nowe skórki do postaci (zmieniające ich wygląd). W czerwcu lub w lipcu wprowadzony zostanie także tryb sezonu, w którym gracze będą rywalizować ze sobą o konkretne miejsca w rankingu. Na razie mają czas, żeby dobrze zapoznać się z rozgrywką.
„Overwatch” to gra bardzo udana, która daje mnóstwo frajdy na wiele godzin. Nie jest tak trudna do przyswojenia jak chociażby „Counter-Strike”, a potrafi dawać również dużo satysfakcji. Szkoda tylko, że jest dość droga. Cena 150-200 zł może być jednak przeszkodą dla wielu graczy.
Sprawdź inne polecane gry na PS4. | „Overwatch” – recenzja gry |
Kanister to bardzo przydatny przedmiot nie tylko wtedy, gdy zapomnimy o wizycie na stacji benzynowej. Aby jednak dobrze spełniał swoją funkcję, należy wybrać właściwy egzemplarz. Wbrew pozorom to nie takie proste. Wydawałoby się, że w czasach, gdy stacje benzynowe nie są już rzadkością, kupno kanistra to zbędny wydatek. Jednak ten niepozorny przedmiot może przydać się nie tylko w sytuacji, gdy wskazówka poziomu paliwa spadnie do zera. Kanister powinien znaleźć się w garażu każdego posiadacza sprzętu spalinowego do pracy w ogrodzie, takiego jak kosiarka, podkaszarka czy piła spalinowa. Przyda się też właścicielom motorowerów i skuterów, a także aut i jednośladów zabytkowych, jak również łodzi motorowych. W końcu czasami trzeba odpalić je w garażu, a podróż na stację bywa czasem niemożliwa. Również osoby biorące udział w imprezach sportowych, takich jak rajdy terenowe czy dni na torze, powinny uzbroić się w awaryjną dawkę paliwa. Samochód podczas takich jazd zazwyczaj pali niewiarygodnie duże ilości paliwa, a również i tutaj stacja benzynowa rzadko jest po sąsiedzku. W kanistrze można również przenosić np. olej czasami potrzebny przy dolewkach do silnika.
Kupujemy więc kanister, który musi być przede wszystkim praktyczny, czyli wygodny w trzymaniu (jego rączka ma kształt pozwalający na swobodne chwycenie jej całą dłonią). Ponadto ułatwia wlewanie zawartości, nie przecieka i jest trwały. Oczywiście ma także pojemność odpowiednią do potrzeb danego użytkownika.
W kwestii rączki spore znaczenie mają osobiste preferencje i uwarunkowania anatomiczne, takie jak wielkość dłoni. Jeśli chodzi o wygodę wlewania paliwa, prym wiodą tutaj kanistry z lejkiem czy specjalną rurką. Jeśli mamy już kanister, ale nie jest on wyposażony w tego typu udogodnienie, lejek można dokupić osobno – do wyboru są plastikowe i metalowe, giętkie lub sztywne. Na rynku są także specjalne zestawy lejków do wody, paliwa i oleju.
Z jakiego materiału kanister powinien być wykonany?
Jeśli chodzi o trwałość, lepsze opinie zbierają kanistry metalowe. Popularne są również kanistry plastikowe. Nie są tak trwałe, jak ich metalowe odpowiedniki, ale ich zaletą jest o wiele niższa cena. W kwestii bezpieczeństwa wypadają podobnie. Ponadto kanister musi mieć odpowiedni atest. Jeżeli wybierzemy kanister plastikowy, możemy docenić… ciszę. Metalowy pojemnik może się głośno obijać w bagażniku, jeśli zdecydujemy się na przewożenie go na co dzień w aucie, ale jest bardziej trwały. Wybór należy do użytkownika.
Wśród modeli metalowych dobrymi opiniami cieszą się tzw. kanistry typu bundeswehra, wzorowane na stosowanych w niemieckiej armii.
Znanym i cenionym producentem kanistrów z tworzywa jest firma Hunersdorff. Modele z logo tej marki zazwyczaj są wyposażone w specjalny odpowietrznik. Mają atest TUV świadczący o ich odporności na substancje łatwopalne.
Popularnym producentem zarówno kanistrów, jak i lejków oraz akcesoriów jest Pressol.
Co jeszcze się liczy?
Kanistry są dostępne w wielu pojemnościach. Do codziennych zastosowań, takich jak transport paliwa potrzebnego do rozruchu sprzętu ogrodniczego, wystarczą kanistry o pojemności 5 l. Miłośnicy sportów motorowych powinni zainteresować się większym sprzętem – o pojemności 10 czy nawet 20 l. Uwaga, wypełniony po brzegi wielki kanister może być kłopotliwy podczas przelewania paliwa do baku.
Co należy zrobić, jeśli podczas przewożenia kanistra w aucie poczujemy charakterystyczny zapach paliwa? Pierwsza czynność to wymiana kanistra na nowy. Druga – warta rozważenia, zwłaszcza gdy dysponujemy droższym i lepszej jakości sprzętem – to wymiana uszczelki. Trzecia – dokładne sprawdzenie, czy podczas napełniania kanistra nie pochlapaliśmy się paliwem.
Niezależnie od modelu kanistra trzeba dbać o niego. Z paliwem i innymi substancjami łatwo palnymi nie ma żartów. | Kanister praktyczny, czyli jaki? |
Niedozwolone jest wykorzystywanie informacji o kupujących lub sprzedających Niedozwolone jest wykorzystywanie informacji o Kupujących lub Sprzedających (otrzymanych od nas w związku z korzystaniem z serwisu) w celach komercyjnych, polegających na promowaniu w jakiejkolwiek postaci działalności prowadzonej poza Allegro.
W szczególności zabronione jest
składanie propozycji zakupu lub sprzedaży towaru poza Allegro (nie dotyczy to ofert, o których mowa w art. 3.3 Regulaminu Allegro),
dołączanie do wysyłanego towaru lub dostarczanie w jakiejkolwiek innej formie treści, które zawierają informację o działalności komercyjnej prowadzonej poza Allegro (na przykład ulotek reklamujących sklep internetowy),
zakładanie Klientom, których dane pozyskane zostały w związku z zakupem na Allegro, kont w sklepach internetowych. | Niedozwolona reklama i promocja poza Allegro |
Niezależnie od tego, czy mamy swoją działkę czy ogród, większość z nas ceni sobie prywatność. Jednocześnie otaczanie się murkiem, siatką albo płotem daje poczucie więzienia i zamknięcia. Dlatego najlepiej postawić na żywopłoty, które – w zależności od tego, co lubimy – powinny być iglaste albo liściaste. Iglaste mają tę przewagę, że będą osłaniać również w zimie, ale wybierając liściaste, można zdecydować się na takie, które są roślinami dającymi miód albo pyłek, co pomaga w utrzymaniu populacji pszczół.
Trzeba przy tym wybrać najbardziej odpowiednią opcję dla siebie – rośliny liściaste wymagają większego nakładu pracy – przycinania, kształtowania i stylizowania. Oczywiście nie ma takiej konieczności, ale krzewy liściaste mają tendencję do szybkiego wzrostu i po kilku latach żywopłot zajmuje kilka razy więcej miejsca niż na początku. Do wyboru są sekatory teleskopowe i nożycowe, nożyce elektryczne i ręczne. Wybór narzędzi do pielęgnacji zależy od wielkości wymaganych w ogrodzie prac, ale przede wszystkim od typu roślin, jakie zdecydowaliśmy się wsadzić.
box:offerCarousel
Rośliny liściaste
Rośliny liściaste rosną szybciej niż iglaste i wiele z nich traci liście na zimę. Nie każdemu to przeszkadza, lecz z pewnością to zmniejsza poczucie prywatności w zimowe miesiące. Inna sprawa, że zimą nie opalamy się i nie organizujemy ognisk czy grilla, więc może to nie być aż tak wielkim problemem. Jeśli dodatkowo zależy nam na tym, by przynieść korzyść pszczołom, warto zdecydować się na rośliny pyłko- i miododajne. Dobrym wyborem będzie leszczyna. Żywopłot z niej dobrze się sprawdzi w ogrodach w typie angielskim – dzikich i niekształtowanych. Leszczyna zaczyna pylić wczesną wiosną, a ilości pyłku są naprawdę duże, dlatego jeśli mamy uczulenie, lepiej zdecydować się na inne rośliny.
Dobrym wyborem będzie dzika róża – kwiaty pięknie pachną, a z owoców można zrobić pyszną, jesienną, domową nalewkę. Do roślin miododajnych zaliczamy również ligustr i berberys.
box:offerCarousel
Obie rośliny często są spotykane w żywopłotach miejskich – dobrze znoszą zanieczyszczenia, a wiosną pięknie kwitną. Ich ozdobą są malownicze owoce. W przypadku ligustru są to drobne jagody, trujące dla ludzi, a berberysu – podłużne, czerwone. Co więcej, obie rośliny dobrze znoszą przycinanie, a berberys nie gubi na zimę swoich charakterystycznych czerwonawych listków. Nie gubi ich też ostrokrzew – roślina o charakterystycznych, jakby nawoskowanych listkach, która w krajach anglosaskich jest jednym z symboli Bożego Narodzenia. Żywopłot z ostrokrzewu wprawdzie nie rośnie bardzo szybko, ale doskonale daje się kształtować i jest jednym z bardziej zbitych nie tylko przez wzgląd na gęstość gałęzi, ale i charakterystyczne kolce i liście o ostrych brzegach.
Jako roślina na żywopłot dobrze sprawdzają się winorośl i bluszcz. To rośliny pnące, dlatego należy zadbać o zapewnienie im podpory, po której będą mogły się wspinać. W przypadku bluszczu może to być metalowa siatka. Bluszcz jest bardzo odporny, niewymagający i zimozielony, więc również w chłodne miesiące chroni przed ciekawskim okiem. Winorośl jest bardziej wymagająca, nawet jeśli nie zależy nam na uzyskaniu owoców. Ponadto jest to roślina delikatna i potrzebująca pielęgnacji; nie lubi zanieczyszczeń, nie nada się zatem na osłony od strony ruchliwych ulic. Winorośl najlepiej sprawdzi się jako roślina obrastająca i osłaniająca ogrodowe altanki, a jeśli zapewnimy jej dodatkowo odpowiednią pielęgnację, przycinanie jesienią, osłonę korzeni i właściwe nawożenie, to możemy cieszyć się owocami, z których można nastawić wyborne domowe wino. Trzeba jednak podkreślić, że zarówno bluszcz, jak i winorośl będą stanowić osłonę przed okiem, ale nie zatrzymają intruza przed wtargnięciem.
box:offerCarousel
Iglaki
Żywopłoty z iglaków cieszą się coraz większym powiedzeniem. Jest tak głównie dlatego, że są wiecznie zielone, wymagają znacznie mniej zabiegów pielęgnacyjnych. Wiele roślin iglastych rośnie szybko, dają się przesadzać i dobrze się przyjmują, nawet jeśli mają już kilka lat. Co więcej, iglaki wyglądają dostojnie i elegancko, a wymagania glebowe tych roślin są niewielkie. Na mało urodzajnych i piaszczystych podłożach może się nie udać roślina liściasta, ale z łatwością przyjmie się jałowiec, nawet kilkuletni. Rośnie on bardzo szybko. Ponieważ na Allegro dostępnych jest kilka odmian tej pięknej rośliny, jest w czym wybierać. Istotne jest to, że chociaż rośliny iglaste dobrze znoszą suchą i mało urodzajną glebę, są nieco bardziej wrażliwe na zanieczyszczenia niż rośliny liściaste, dlatego mogą nie przyjąć się w warunkach miejskich.
box:offerCarousel
Kolejnym bardzo popularnym iglakiem tworzącym żywopłoty nie do sforsowania nawet dla samochodów jest świerk. W zależności do tego, czy zależy nam na żywopłocie ażurowym czy zbitym, dobieramy odpowiedni gatunek rośliny. Świerk tworzy długie korzenie palowe, zatem równie dobrze jak jałowiec przyjmuje się w mało urodzajnych glebach. Aby utworzyć żywopłot świerkowy, w sierpniu obcina się wierzchołki wzrostu. Niektóre odmiany świerków (np. świerk serbski
) nieźle radzą sobie w zanieczyszczonym środowisku, zaś inne (jak świerk pospolity) całkowicie nie znoszą zanieczyszczeń.
Najpopularniejszym iglakiem na żywopłoty jest żywotnik, zwany popularnie tują. Nie tworzy długich palowych korzeni, dlatego można przesadzać naprawdę duże egzemplarze. To sprawia, że tuja jest bardziej niż inne iglaki wymagająca glebowo – w czasie upałów należy ją podlewać, dodatkowo dobrze jest ją wczesną wiosną nawozić. Bardzo źle znosi zanieczyszczenia powietrza, sprawdza się zatem w posiadłościach wiejskich i pod miastem. Niewątpliwą zaletą żywotnika jest miękkość pędów, piękny zapach rośliny, szybkość wzrostu oraz duża gama kolorystyczna igieł. Ponadto żywotnik wymaga niewielu zabiegów kształtujących. | Najlepsze krzewy na żywopłot |
Wysokie okna, drzwi tarasowe czy przeszklone oranżerie aż się proszą o zasłony. Powinny być nie tylko efektowne, ale również praktyczne i łatwe do utrzymania w czystości. Nie mniej znaczący jest materiał, z którego zostały uszyte. Dziś podpowiadamy, jak wybrać zasłony z tkanin ekologicznych i dlaczego warto się na to zdecydować. Zasłony we wnętrzach
Choć w trendach wnętrzarskich królowały swojego czasu odsłonięte, wręcz „gołe” okna (często wyposażone jedynie w rolety), tozasłonypowróciły do łask. To efektowna, ale również praktyczna dekoracja, która nie ma sobie równych. Elegancko uszyte oraz starannie wykończone zasłony upiększają wnętrze domu i nadają mu niepowtarzalny charakter. Co więcej, w zimie zapobiegają utracie ciepła z pomieszczenia, a w lecie chronią przed ostrym słońcem.
Ponieważ dekoracja okien powinna być podporządkowana wystrojowi danego wnętrza, zasłony należy stylistycznie i kolorystycznie dopasować m.in. do mebli. Jeśli pokój urządziliśmy w stylu klasycznym, idealne są ciężkie i mięsiste tkaniny z pozłacanym haftem. Nowoczesne wnętrza kochają surowy len o naturalnym odcieniu, a inspirowane boho – kolorową wełnę. Zasłony możemy „stopić” z tłem, wybierając takie o barwie ścian, lub sprawić, by od razu rzucały się w oczy, decydując się na kontrastowe odcienie lub odważne wzory.
Warto podkreślić, że ogromne znaczenie ma sposób, w jaki powiesimy zasłony w oknie. Możemy zarzucić je bezpośrednio na karnisz, wiążąc duże, dekoracyjne supły, podpiąć klamrą lub przewiązać chwostem. Istotne są także akcesoria, które wykorzystamy. Do wyboru mamy nie tylko tradycyjne żabki, ale także m.in. przelotki, szerokie szelki na zatrzaski, tunele, wiązania tasiemkowe oraz specjalne agrafki do tkanin. Tylko od nas zależy, na co się zdecydujemy, choć pod uwagę należy wziąć rodzaj tkaniny, z której zasłony są wykonane. Lekki len spięty metalową klamrą czy gruba bawełna związana tasiemką mogą wyglądać dość abstrakcyjnie.
Rozwiązania ekologiczne
Urządzając wnętrza, często szukamy rozwiązań nie tylko estetycznych i tanich, ale także ekologicznych. Zamiast sztucznych materiałów, np. poliestru, chętniej wybieramy naturalne tkaniny, takie jak len, biobawełna czy konopie. Zwracamy również uwagę na sposób ich obróbki, czyli to, czy do produkcji zasłon nie wykorzystano chemikaliów.
Zasłony wykonane z tkanin ekologicznych (np.juty) są bezpieczne dla zdrowia oraz środowiska, nie powodują podrażnień i nie uczulają. Charakteryzują się także większą wytrzymałością, ponieważ wykorzystywany do ich produkcji surowiec zbiera się ręcznie, a przy obróbce nie stosuje środków chemicznych, które osłabiają włókna. Są, co prawda, nieco droższe, ale zdecydowanie warte swojej ceny. Poniżej przedstawiamy kilka najpopularniejszych tkanin ekologicznych, z których wykonuje się zasłony.
Bawełna. To najpopularniejsza i jednocześnie najbardziej ekonomiczna w ogólnym rozrachunku tkanina ekologiczna. Jest lekka, miękka w dotyku i przyjazna dla skóry. Łatwo utrzymać ją w czystości, wygodnie się ją pierze, a do tego nie wymaga prasowania.
Len. Cieszy się popularnością przede wszystkim ze względu na dużą przepuszczalność powietrza. Jest bardzo lekki i przejrzysty, ale nie chroni przed chłodnym powietrzem, dlatego wykonane z niego zasłony najlepiej sprawdzają się późną wiosną oraz w lecie.
Konopie. To wciąż mało popularny, ale coraz chętniej wykorzystywany surowiec. Ich włókna są mocne, odporne na uszkodzenia i bardzo wytrzymałe. Wykonane z nich tkaniny są bardzo przewiewne, przyjazne dla skóry i zachowują świeżość przez długi czas.
Bambus. To w 100% biodegradowalna roślina, której wzrost przebiega naturalnie. Tkaniny bambusowe są bardzo lekkie i delikatne, doskonale przepuszczają powietrze, mają właściwości hipoalergiczne (nie przyciągają kurzu). Charakteryzuje je także wysoka trwałość. | Zasłony z ekologicznych materiałów. Jakie wybrać? |
Znudziły ci się szarobure kolory we wnętrzu auta? A może ma ono już swoje lata i potrzebuje świeżego tchnienia? Można oczywiście udać się do firm zajmujących się tuningiem i powierzyć im ten problem. Jednak niektóre rzeczy bez problemu można kupić samemu i spróbować zamontować własnoręcznie. Oto kilka nietrudnych modyfikacji, które uatrakcyjnią wygląd kokpitu twojego auta. Zegary
W zależności od modelu auta i poziomu jego konstrukcyjnego skomplikowania możemy wymienić praktycznie cały zestaw wskaźników – od dodania delikatnych obramówek po pełną zmianę. Chromy sprawdzą się, gdy chcemy, by auto wyglądało na bardziej eleganckie niż sportowe. Za to sportowego wyglądu mogą dodać białe tarcze. Opcjonalnie (wymaga to większej pracy) możemy podłączyć dodatkowe wskaźniki, takie jak ciśnienie oleju albo napięcie w akumulatorze.
Oświetlenie
Odpowiednio i ze smakiem zamontowane dodatkowe oświetlenie wnętrza na pewno sprawi na wielu osobach duże wrażenie. Najlepiej nadadzą się do tego neutralne, uniwersalne kolory (biel, blady błękit), lecz możemy je również dopasować do oryginalnej kolorystki wnętrza. Wiele aut ma czerwone bądź zielonkawo oświetlone wnętrza. Wystarczy tylko dobrać odpowiedni odcień i cieszyć się dodatkowym, ładnym światłem.
Oświetlenie wnętrza najczęściej występuje pod postacią łatwych w montażu i użyciu, oszczędnych diod LED. Pamiętajmy, by nie przesadzić z ilością światła we wnętrzu. Może to doprowadzić do sytuacji, gdy będzie ono rozpraszać nas podczas prowadzenia. Podobny efekt dają „gryzące się” kolory, takie jak zieleń i czerwień czy żółć i błękit.
Okleiny kokpitu
To chyba najłatwiejszy, ale wymagający cierpliwości i precyzji sposób na nietuzinkowe wnętrze auta. Wiele starszych samochodów jest burych i ma mocno zniszczone plastiki. Zamiast tracić czas i pieniądze na ich bezsensowne czyszczenie i polerowanie, zastosujmy okleiny. Bardzo modne w ostatnim czasie są te imitujące karbon albo metalizowane. Przeważnie nie stosuje się już oklein drewnopodobnych, ponieważ wyszły z mody i są uważane za „obciach”. Oczywiście, styl i kolor okleiny zależy w głównej mierze od nas oraz od rodzaju i kolorystki auta. Owszem, drewnopodobna okleina mogłaby wydawać się śmieszna w małym, kilkuletnim miejskim aucie, ale w starszej limuzynie klasy wyższej lub średniej już nie.
Osobiście stawiałbym na okleiny karbonowe. Występują w wielu kolorach, ale można dostać również dyskretne odcienie szarości. Poza tym mają przyjemną fakturę i z doświadczenia wiem, że nałożone na elementy z uwagą i dokładnością wyglądają jak oryginalne elementy tapicerki. Poza tym są relatywnie tanie do efektu, jaki można dzięki nim uzyskać.
Gałka zmiany biegów
Czas na elementy odpowiedzialne za prowadzenie samochodu. Nie każde auto ma skórzane obszycie na gałce zmiany biegów czy kierownicy. Wydaje się, że to w głównej mierze tylko ozdoba, lecz skórzane obicie zapobiega nadmiernemu przegrzaniu latem oraz zmniejsza uczucie chłodu zimą. Nawet starsze auta wyposażone w skórę potrzebują po pewnym czasie wymiany tych elementów na nowe.
Za nie więcej niż 50 złotych możemy dobrać skórzany mieszek do dźwigni zmiany biegów praktycznie do każdego auta. Do tego większość samochodów ma łatwo wymienialną gałkę. W serwisie Allegro znajdziemy dużo tuningowych gałek dedykowanych konkretnym modelom. Czasem występują w komplecie z obszyciem hamulca ręcznego.
Kierownica
Kierownica zużywa się dość szybko. Szczególnie w samochodach używanych wyłącznie w miastach, gdzie wciąż zmuszeni jesteśmy manewrować. Za kilkadziesiąt złotych możemy kupić odpowiednie obszycie i samemu zamienić starą kierownicę w nową. Zestaw do obszycia powinien zawierać mocną, specjalną nić oraz igłę, która pomoże przepleść nić przez dziurki. Obszycie kierownicy jest znacznie lepsze i o niebo bardziej estetyczne niż zwykłe supermarketowe nakładki z pianki czy sztucznej skóry. Po odpowiednim zamontowaniu, starczy na długie lata.
Jeżeli chcemy, by auto wyglądało na bardziej sportowe lub zamierzamy używać go do sportów motorowych, możemy wymienić całą kierownicę na wyczynową. Są one przeważnie mniejsze niż standardowe koło kierownicy i pozbawione poduszki powietrznej. Daje to poczucie większej kontroli nad autem. Do sportowej kierownicy często trzeba dokupić tzw. nabę, która połączy nowe kółko z drążkiem kierowniczym.
Pedały
Aluminiowe pedały widujemy najczęściej w samochodach wyczynowych i sportowych. Jednak nie służą one tylko ładnemu wyglądowi. Są wytrzymałe, z reguły odrobinę większe niż tradycyjny pedał i lepiej trzymają stopę. Poza tym wiem z autopsji, że gumowe nakładki – montowane oryginalnie na pedałach – ścierają się i po dłuższym użytkowaniu odpadają. Nic takiego nie przydarzy się, gdy przykręcimy nakładki z aluminium. W tej chwili możemy znaleźć nawet takie, które mają nadrukowaną nazwę bądź emblemat marki naszego auta.
Pokrowce na siedzenia
Nie jest to może bezpośredni element tuningu, lecz raczej stylu, ale warto o nim wspomnieć. Siedzenia mogą odzyskać blask za nieco ponad 100 złotych, jeżeli zdecydujemy się na zakup pokrowców. Najlepsze są oczywiście te szyte na miarę foteli naszego auta. Nietrudno znaleźć dopasowane do najpopularniejszych modeli w różnych wersjach kolorystycznych. Pamiętajmy, że odpowiednia wersja pasuje nie tylko idealnie pod rozmiar fotela, ale ma także odpowiednio ukształtowane boki, przystosowane do poduszek powietrznych w siedzeniach auta.
Sam tuning wnętrza auta to często praca wymagająca więcej cierpliwości niż umiejętności. Wiele rzeczy warto spróbować zrobić samemu (jak na przykład obszycie kierownicy czy oklejenie plastików), ponieważ jeżeli nam nie wyjdzie, nie stracimy zbyt wiele. Gdy jednak się uda (a uda się z odrobiną chęci!), zyskamy świeży i estetyczny wygląd auta na lata. Serdecznie polecam spróbować! | Nowe wnętrze, czyli tuning kokpitu auta |
Zanim zaczniesz rozglądać się po mieszkaniu za najlepszą kryjówką na upominek od „zająca“, musisz wybrać drobiazg, który zachwyci twojego synka. Jaki prezent na Wielkanoc, w cenie nieprzekraczającej 50 zł, ucieszy chłopca w wieku przedszkolnym najbardziej? Wielkanocne gry i inne edukacyjne zabawy dla małego urwisa
Poszukiwania wymarzonego drobiazgu dla kilkulatka warto zacząć od gier i zabawek edukacyjnych. Bawiąc się nimi, brzdąc nie tylko dowie się nowinek o otaczającym go świecie, ale będzie również ćwiczył zdolność do koncentracji i pracę w zespole, nawet jeśli w rolę pozostałych graczy wcielą się rodzice i starsza siostra. Jakie rozwijające zabawki dla chłopca w wieku przedszkolnym znajdziesz na Allegro? Na początek przyjrzyj się świątecznym grom. Chłopcy będą zachwyceni zabawami przygotowanymi przez polskiego producenta gier Alexander. Zwróć uwagę na dwa produkty, czyli Pamięć Wielkanoc i Wielkanocne pisanki 3D. Pierwsza gra to nic innego jak klasyczne memory, przy czym w świątecznej wersji gry kartoniki przedstawiają motywy wielkanocne. W drugiej grze dziecko wcielające się w rolę królika ma za zadanie jak najszybciej odnaleźć ukryte pisanki. Jeżeli twój syn uwielbia gry i nic nie sprawia mu tak wielkiej radości, jak wspólna zabawa z rodzicami, rodzeństwem albo przyjaciółmi z podwórka, nie znajdziesz dla niego fajniejszego prezentu od „zająca“ niż gra 4w1, również od Alexandra. Zestaw gier zawiera: karty do gry w Piotrusia, domino obrazkowe, puzzle z 60 elementami i tekturki do gry w memory. Tematem przewodnim każdej z czterech gier są oczywiście święta Wielkiej Nocy. Ten sam producent przygotował również wielkanocne domino obrazkowe przeznaczone dla dzieci powyżej 4. roku życia, które możesz sprezentować pociesze razem ze świątecznymi puzzlami. Pamiętaj, żeby wybrać układankę odpowiednią do wieku i umiejętności chłopca. Aby dziecko czerpało radość z układania obrazka, poszczególne elementy muszą być odpowiednio duże, a ich łączna liczba dostosowana do zdolności brzdąca. Na Allegro znajdziesz puzzle z 20, 60 lub 90 elementami dla przedszkolaków w różnym wieku.
Wielkanocne różności, czyli jajka, klocki i polewaczki od „zająca“
Nietuzinkowe jaja, klocki z wielkanocnym motywem, a nawet pistolet na wodę, który będzie najważniejszym atrybutem chłopca w „lany poniedziałek“, to świetny pomysł na drobny upominek od „zająca“. Jeśli jesteś mamą małego paleontologa, który zna wszystkie gatunki dinozaurów, a jego regał ugina się od poświęconych im książek, koniecznie spraw mu jajko do hodowania z dinozaurem. Taki zabawny gadżet to świetne połączenie motywu wielkanocnej wydmuszki i zaciekawienia dinozaurami. Jajko wystarczy wrzucić do ciepłej wody i pozostawić w niej na okres od 12 do 24 godzin, a potem obserwować, jak pęka skorupka jajka i wykluwa się z niego dinozaur o wysokości niespełna 10 cm.
Nie mniej ciekawym pomysłem są klocki Playmobil ukryte w jaju. Jajka w różnych kolorach kryją różne zestawy klocków. Chłopiec może w niebieskim jaju znaleźć motocyklistę na legendarnym harleyu davidsonie, z żółtego jajka wyciągnąć statek kosmiczny, a w czerwonym odkryć pirata na łodzi. Skoro idzie słoneczna wiosna, matczyna pomysłowość być może podpowie ci wybór zabawki solarnej. Pojazdy solarne 7w1, robot solarny 3w1, a nawet drewniane puzzle solarne to prawdziwa gratka dla przedszkolaka ciekawego świata.
Pomyśl wreszcie o „lanym poniedziałku“ i wielkanocnym przebraniu. Śmigus-dyngus, za którym małe urwisy tęsknią przez cały rok, to doskonała rozrywka, która przy ciepłej, pogodnej aurze pochłania przedszkolaki na długie godziny. Miłośnikowi zabaw typowych dla „lanego poniedziałku“ powinnaś sprawić zatem odpowiednią zabawkę. Możesz wybrać niewielkie jajko do polewania w domu albo zdecydować się na pistolet, karabin, a nawet wodną broń z dużym pojemnikiem zakładanym na plecy, jak znalazł na podwórkowe szaleństwa z rówieśnikami. Nie zapominaj o sympatycznym chłopięcym gadżecie, który warto sprezentować synkowi razem z polewaczką – zdecyduj się na zabawne świąteczne przebranie, np. na czapkę kurczaka.
Świąteczne przebranie, pistolet na wodę, jajko z klockami, wielkanocne gry planszowe, domowa hodowla dinozaurów, a może robot solarny? Prezentów od zająca, w cenie do 50 zł, jest tak wiele, że ich bogactwo przyprawi cię o zawrót głowy. Koniecznie wybierz drobiazg, który zachwyci kilkulatka najbardziej. | Wielkanoc – idealny prezent dla chłopca w wieku przedszkolnym do 50 zł |
Karcher K2 Basic Car to wielozadaniowa myjka wysokociśnieniowa. Urządzenie jest łatwe w obsłudze, dobrze wykonane i niedrogie (ok. 260 – 300 zł). Ma ono szereg zastosowań – nie tylko przy samochodzie. Karcher K2 Basic Car to świetny sprzęt dla posiadacza auta osobowego, taksówki, busa przeznaczonego do przewożenia pasażerów, autobusu turystycznego, pojazdu dostawczego i kuriera. Mała myjka przyda się też posiadaczowi auta terenowego, quada, motocykla a nawet... roweru górskiego.
Warto od razu wspomnieć o tym, że – zgodnie z zaleceniami producenta – jest to sprzęt do okazjonalnego użytkowania. Zatem będzie idealny dla prywatnego użytkownika, który raz dziennie zechce porządnie wyczyścić swoje auto albo tylko spłukać z niego kurz. Urządzenie nie nadaje się do stosowania w komercyjnej myjni.
Ostrzeżenie
Choć urządzenie cechuje się niewielkimi rozmiarami, generuje strumień wody o ciśnieniu 110 bar. Przy nieodpowiednim skierowaniu można nim zrobić krzywdę sobie lub drugiemu człowiekowi (skierowanie strumienia na twarz, na paznokcie, itp.). Trzeba też zadbać o to, aby w pobliżu nie było zwierząt domowych. W trakcie wykorzystywania urządzenia w nieodpowiedni sposób np. na działce można też uszkodzić rośliny ozdobne, ozdobny grys czy lampki solarne.
Silny strumień wody może ponadto zniszczyć stary lakier samochodu, jeśli ten już zaczął się łuszczyć, albo lakier z odpryskami wywołanymi przez rdzę.
Urządzenie jest dostosowane do pracy tylko z zimą wodą – o temperaturze maksymalnej do 40 st. Celsjusza. W trakcie lata wiele węży z wodą leży bezpośrednio na słońcu, co powoduje, że woda w nich osiąga bardzo wysoką temperaturę, co może uszkodzić urządzenie. Dlatego przed podłączeniem węża, trzeba przepłukać go zimną wodą.
Urządzenie musi mieć stale dostarczaną wodę. Jeżeli pracuje przez dwie minuty na sucho – dojdzie do jego uszkodzenia. Jeśli sprzęt przestaje generować strumień wody albo strumień jest wyraźnie słabszy, urządzenie należy natychmiast wyłączyć, aby zapobiec jego uszkodzeniu. Trzeba sprawdzić, czy nie doszło np. do załamania węża doprowadzającego wodę.
Co jest potrzebne, aby móc skorzystać z urządzenia Karcher K2 Basic Car?
Poza samym urządzeniem potrzebne będą:
Wąż ogrodowy – warto wybierać węże lepszej jakości, które nie załamują się, co może spowodować utrudniony dopływ wody do urządzenia. Przy tym urządzeniu stosujemy węże o średnicy ½ cala.
Komplet standardowych złączek do węża ogrodowego – będą one niezbędne do podłączenia węża ogrodowego do urządzenia. Mogą być też przydatne do połączenia dwóch węży ze sobą albo przykręcenia węża do kranu. Stosujemy złączki do węża ogrodowego o średnicy ½ cala.
Przewód do prądu – przedłużacz. Dzięki niemu zwiększymy funkcjonalność urządzenia, bo będziemy mogli je stosować z dala od źródła zasilania.
Co można zastosować dodatkowo?
Dobry szampon samochodowy z woskiem – w naszym teście taki szampon spisywał się lepiej od oryginalnego, dołączonego przez producenta. Poza lepszym czyszczeniem, zapewniał też połysk. Oczywiście można dokupić koncentrat szamponu oferowany przez firmę Karcher, jeśli ktoś uzna, że jest on bardziej skuteczny.
Miękką gąbkę do mycia auta – to znów zależy od preferencji. Producent dołącza do zestawu szczotkę do mycia nadwozia (z niskim ciśnieniem wody). My jednakże nie zalecamy stosowania szczotek, gdyż rysują one delikatne, ekologiczne lakiery, które są obecnie stosowane. Szczotka oczywiście się przyda (o tym dalej), ale nie do lakieru na karoserii. Tu bezpieczniej stosować gąbkę.
Karcher K2 Basic Car - wykonanie i przygotowanie myjki do pracy
Urządzenie jest wykonane z tworzywa sztucznego w kolorze żółtym. Już na pierwszy rzut oka widać, że wykonanie jest solidne, co zresztą potwierdza późniejsza, wielokrotna praca z urządzeniem. Cały sprzęt, wraz z dodatkami, waży niecałe 5 kg. Urządzenie (po złożeniu) ma 18 cm długości, 44 cm wysokości i 27 cm szerokości. Wąż łączący dysze z myjką ma 3 m długości.
Zestaw Karcher K2 Basic Car składa się z:
myjki wraz z przewodem zasilającym
dwóch kół z tworzywa sztucznego
elementu górnego z rączką, ułatwiającego przenoszenie urządzenia
przewodu wysokociśnieniowego
pistoletu
dyszy wysokociśnieniowej
dyszy wysokociśnieniowej obrotowej do usuwania silnych zanieczyszczeń
szczotki niskociśnieniowej
dyszy do spieniania szamponu
koncentratu szamponu
Karcher K2 Basic Car – przygotowujemy sprzęt do pracy:
montujemy koła z tworzywa sztucznego – na delikatny wcisk (równie łatwo się je demontuje),
montujemy górną część z rączką – wciska się ją w dwa otwory w górnej części obudowy urządzenia,
montujemy przewód wysokociśnieniowy. Trzeba robić to ostrożnie. Elementy montażowe i przytrzymujące przewód wykonane są z delikatnego tworzywa – przy nieodpowiednim traktowaniu można je łatwo uszkodzić. Absolutnie nie stosujemy tu żadnych śrubokrętów, kombinerek, itd. Wszystko trzeba wykonywać ręcznie.
Przewód wysokociśnieniowy podłączamy do urządzenia i do pistoletu.
Jak to zrobić? Ściskamy mocno palcami miejsca na zapadce z tworzywa (żółta na zdjęciu) i wysuwamy ją na zewnątrz. Umieszczamy w otworze (zgodnie z kształtem wycięcia) końcówkę przewodu wysokociśnieniowego. Ściskamy boki zapadki z tworzywa i wsuwamy ją w stronę pistoletu/urządzenia, aż do końca.
Odwrotnie postępujemy przy demontażu. Jednakże z uwagi na delikatne tworzywo, lepiej nie demontować przewodu zbyt często. Nie ma zresztą takiej potrzeby,
montujemy do pistoletu wybraną dyszę. Wsuwamy ją do pistoletu, zgodnie z kształtem wycięcia. Następnie przekręcamy o 90 stopni,
podłączamy końcówkę węża ogrodowego do myjki za pomocą standardowej złączki,
podłączamy urządzenie do prądu,
uruchamiamy okrągły włącznik na urządzeniu,
Naciskamy przycisk na pistolecie, a urządzenie rozpoczyna pracę.
Z urządzeniem pracuje się bardzo dobrze, gdyż każdy jego element wykonany jest ergonomicznie. Myjkę można łatwo transportować, do tego jest ona stabilna. Montaż i demontaż dysz przebiega sprawnie, w ciągu kilku sekund. Sam pistolet obsługuje się łatwo i doskonale leży on w dłoniach.
Pamiętajmy, aby końcówka dyszy wysokiego ciśnienia znajdowała się minimum 30 cm od lakieru samochodowego. W przeciwnym razie uszkodzimy go.
Karcher K2 Basic Car – test
Jak urządzenie spisało się w trakcie testu?
Kompleksowe mycie samochodu osobowego z zastosowaniem firmowego środka czyszczącego
Najpierw, za pomocą dyszy wysokociśnieniowej, wykonaliśmy mycie wstępne. Następnie, za pomocą dyszy do piany, pokryliśmy nadwozie auta pianą z firmowego koncentratu szamponu. Potem użyliśmy szczotki niskociśnieniowej, za pomocą której czyściliśmy karoserię. Na koniec, za pomocą dyszy – opłuknęliśmy nadwozie.
Efekt takiego mycia – dobry. Większość zanieczyszczeń została usunięta, ale nie wszystkie.
Poza tym, jak już wspomnieliśmy wcześniej, mycie nadwozia współczesnego auta za pomocą szczotki jest ryzykowne. Ekologiczne lakiery są niezwykle cieniutkie. Po kilkakrotnym użyciu szczotki pozostają na nich małe ryski.
box:offerCarousel
Kompleksowe mycie samochodu osobowego z zastosowaniem gąbki oraz szamponu z woskiem
Najpierw, za pomocą dyszy wysokociśnieniowej, wykonaliśmy mycie wstępne. Następnie, za pomocą dyszy do piany, pokryliśmy nadwozie auta pianą uzyskaną z szamponu z woskiem.
Montaż dyszy do piany jest bardzo łatwy – nakręca się ją na opakowanie szamponu.
Dalej użyliśmy gąbki i umyliśmy nadwozie. Na sam koniec, za pomocą dyszy – opłuknęliśmy nadwozie.
Efekt takiego mycia – świetny. Wszystkie zanieczyszczenia zostały usunięte. Dysza jest idealna do spłukiwania szamponu. Po zastosowaniu dobrego szamponu z woskiem nadwozie uzyskało bardzo ładny połysk.
Dodatkowa opcja – za trzecim razem, po końcowym opłukaniu pojazdu za pomocą dyszy, spryskaliśmy jego nadwozie hydrowoskiem. Efekt był idealny, a sam hydrowosk przyspiesza suszenie auta.
Efekt takiego mycia – doskonały.
Krótkie czyszczenie samochodu po całodniowej eksploatacji
Wystarczy kilkanaście godzin eksploatacji auta w mieście i poza nim, żeby pojazd pokrył się kurzem, brudem i błotem. Jeśli jednak raz w miesiącu nawoskujemy pojazd woskiem, to potem wystarczy go tylko spłukać, aby natychmiast odzyskał czystość i piękny kolor. Efekt zastosowania urządzenia – w tym przypadku – doskonały. Wystarczą dwie minuty, aby auto było czyste.
Czyszczenie podwozia auta przed nałożeniem preparatów ochronnych przeciwko rdzy
Urządzenie przyda się też do czyszczenia podwozia samochodu. Na przykład przed nałożeniem preparatów ochronnych antykorozyjnych. Można zastosować dyszę lub szczotkę, którą można oczyścić dolną część progów przed zastosowaniem środków. Efekt zastosowania urządzenia – w tym przypadku – doskonały.
Podwozie auta można umyć na myjni, ale w trakcie jazdy do domu znów ulegnie zabrudzeniu. A tak, po wyschnięciu, możemy nakładać środki w sprayu, na przykład wosk do konserwacji podwozia albo alucynk.
Zastosowanie urządzenia do prac innych niż przy samochodzie:
Zastosowaliśmy myjkę do czyszczenia mebli ogrodowych z tworzywa sztucznego. W tym przypadku urządzenie pozwala na usunięcie drobnych zanieczyszczeń. Konieczne jest jednak użycie specjalistycznego środka do czyszczenia tworzywa sztucznego (nakładanego ręcznie), a myjki do jego spłukania.
Wykorzystaliśmy myjkę do oczyszczenia bramy wjazdowej z zielonego nalotu, mchu, jaki często pojawia się w zabudowaniach zlokalizowanych blisko lasów. W tym przypadku myjka poradziła sobie doskonale. Jednakże trzeba liczyć się z tym, że starsza farba może zacząć odchodzić od bramy ze względu na silny strumień wody z myjki.
Spróbowaliśmy usunąć za pomocą urządzenia kurz i brud, jaki pojawia się na tynku mineralnym w domu, zlokalizowanym przy mocno uczęszczanej ulicy miejskiej. Urządzenie idealnie oczyściło mur, co spowodowało, że tynk odzyskał swój oryginalny kolor i niepotrzebne było malowanie ściany. W tym przypadku również pamiętajmy o tym, że słaby, skruszały tynk, albo stara farba może zacząć odpadać po użyciu urządzenia. Do czyszczenia stosowaliśmy mocniejszą dyszę obrotową.
Możliwe inne zastosowania urządzenia Karcher K2 Basic Car:
czyszczenie nadwozia oraz ładowni samochodu dostawczego lub używanego w firmie budowlanej,
czyszczenie nadwozia i ładowni samochodu ciężarowego,
oczyszczanie podwozia pojazdu po zimie z soli drogowej i innych zanieczyszczeń,
czyszczenie samochodu terenowego z błota po off-roadzie (z zastosowaniem dyszy obrotowej do usuwania ciężkich zabrudzeń),
czyszczenie kostki brukowej wokół domu,
czyszczenie rowerów górskich i innych,
czyszczenie quadów,
czyszczenie motocykli terenowych i innych,
czyszczenie narzędzi budowlanych po zakończonej pracy (betoniarki, drabiny) z betonu.
Karcher K2 Basic Car to przydatne urządzenie dla każdego kierowcy. Do tego łatwe w obsłudze, dobrze wykonane i niedrogie. Do tego też – ciche. | Karcher K2 Basic Car – świetna myjka ciśnieniowa, nie tylko do samochodu |
Każdy inaczej ocenia poziom ostrości. To, co niektórym wydaje się piekielnie ostre i skutkuje pojawieniem się łez w oczach, inni zjadają ze smakiem. Wielbiciele takich doznań uważają, że dobrze przyprawione danie powinno wywoływać dreszczyk emocji. Pomimo pieczenia w ustach i uczucia ognia w przełyku twierdzą oni, że ostre dania nie mają sobie równych. W ich kuchni nie może zabraknąć tych przypraw! Wasabi
Wasabi to zielona pasta stworzona ze sproszkowanego korzenia chrzanu japońskiego. W smaku można ją porównać do naszego rodzimego chrzanu, ale jest ona dużo pikantniejsza. Roślina wasabi jest uprawiana głównie w Japonii, dlatego bardzo częsta przyprawa ta jest wykorzystywana podczas przyrządzania sushi lub sashimi.
Wasabi zawdzięcza swój pikantny smak związkom zwanym izotiocyjanianami, które wykazują właściwości przeciwnowotworowe. Chrzan japoński to silny antyoksydant, który bywa używany także w walce z astmą oraz podczas problemów z układem pokarmowym. W Polsce ciężko jest dostać oryginalny chrzan japoński. W skład gotowych past wasabi może często wchodzić mieszanka zwykłego chrzanu, barwników i musztardy.
box:offerCarousel
Papryczka chili
Pionierem wśród ognistych przypraw jest z pewnościąpapryczka chili. Występuje ona w wielu odmianach o różnym poziomie ostrości. Uczucie ostrości to zasługa substancji zwanej kapsaicyną. Im więcej kapsaicyny, tym silniejsze jest pieczenie. Kapsaicyna jest również czynnikiem pozwalającym określić poziom ostrości. To właśnie dzięki niej istnieje możliwość przeprowadzenia testu ostrości na tzw. skali Scoville’a. Wprowadził ją w 1912 roku amerykański chemik, Wilbura Scoville, który analizował ostrość smaków, biorąc pod uwagę przede wszystkim ostrość różnych rodzajów papryk. Skala ta wynosi od 0 do nawet 16 milionów jednostek pikantności.
box:offerCarousel
Papryczka habanero
Wśród papryczek chili na największą uwagę zasługuje papryczka habanero, która – mimo owocowego, tropikalnego posmaku i aromatu – wyróżnia się bardzo wysokim stężeniem kapsaicyny. Wykorzystywana jest jako przyprawa do zup, sosów i innych potraw mających półpłynną konsystencję. Papryczka habanero występuje na Jukatanie i Wyspach Kanaryjskich. Zazwyczaj przybiera żółty, pomarańczowy lub czerwony odcień. Jej odmiana – Red Savina – została umieszczona w Księdze Guinnessa jako najbardziej pikantna papryka na świecie.
Pieprz kajeński
Popularny (szczególnie w Polsce) jest pieprz cayenne, nazywany również pieprzem kajeńskim lub papryką kajeńską. Przyprawa ta jest wytwarzana z dojrzewających owoców papryki należącej do odmiany cayenne. Oprócz walorów smakowych pieprz kajeński ceniony jest również za właściwości lecznicze. Wspomaga leczenie nadciśnienia, przyspiesza przemianę materii i zmniejsza poziom złego cholesterolu.
box:offerCarousel
Ciekawostki ze świata ostrych przypraw
Niektóre z przypraw są na tyle ostre, że ich nadmierne spożywanie może powodować zagrożenie dla zdrowia. Jedna z odmian papryczki chili – papryka Naga Viper, która niegdyś była uznawana za najbardziej ostrą przyprawę świata – powoduje paraliż języka i nierzadko może wymagać interwencji lekarskiej.
Niebezpieczny jest również Sos Blair’s 16 Million Reserve. Jego spożycie grozi nie tylko utratą zdrowia, ale nawet życia! Został wyprodukowany wyłącznie jako produkt kolekcjonerski i stanowi formę eksperymentu. Jest on na tyle ostry, że otwarcie opakowania powinno być przeprowadzane w okularach ochronnych i rękawicach. Na świecie dostępnych jest tylko 999 buteleczek tego sosu, który jest praktycznie czystą kapsaicyną.
Skąd wzięło się zamiłowanie do ostrych przypraw?
Według jednej z teorii wiele lat temu ludzie spożywali ostre przyprawy w celach zdrowotnych. Dodawali je do potraw, aby zabić bakterie znajdujące się np. w mięsie i w ten sposób wzmocnić odporność organizmu. Ponadto pikantne przyprawy rozgrzewały, co mogło mieć niemałe znaczenie szczególnie w porze zimowej.
W dzisiejszych czasach wiemy, że ostre przyprawy mają zarówno lecznicze właściwości, jak i niezrównane walory smakowe. Wielu z nas nie wyobraża sobie kuchni bez tych ważnych dodatków, które całkowicie potrafią odmienić smak przygotowywanych dań. I nie jest ważne, że na chwilę tracimy oddech i wyglądamy, jakbyśmy przepłakali cały dzień. Efekt końcowy wynagradza początkowo niezbyt przyjemne uczucia. | Najostrzejsze przyprawy świata |
Co pewien czas pojawiają się nowe trendy, które na stałe wpisują się w aranżację wnętrz. Tak jest również z ławkami w pomieszczeniach. Coraz częściej i chętniej wykorzystuje się je do tworzenia niesamowitych wnętrz – niezależnie od stylu, jaki w nich panuje. Podpowiadamy, które z nich warto mieć w swoim mieszkaniu. Ławka w domu to niebanalny pomysł na wykorzystanie wolnej przestrzeni. Jest to nie tylko praktyczny, ale przede wszystkim efektowny mebel. Sprawdzi się niemal w każdym pomieszczeniu, jednak najbardziej odpowiednim miejscem będzie sypialnia, salon lub przedpokój. Poniżej więcej informacji na temat ławek oraz ich ciekawych wzorów i fasonów.
Jakie rodzaje?
Na rynku dostępnych jest wiele modeli ławek, dlatego każdy z nas bez problemu dopasuje ten mebel do swojego mieszkania. Możemy wybierać spośród modeli tradycyjnych, o prostym kształcie, wykonanych z drewna lub też oryginalnych, nawiązujących do stylu glamour. Ostatnimi czasy szczególną popularnością cieszą się modele, które są pikowane i mają wysokie oparcie. Wykonane są ze skóry zamszowej lub mogą być obite kolorową tkaniną. Nie sposób jednak nie wspomnieć o ławkach-skrzyniach. Są to tak zwane meble dwa w jednym, na których można odpoczywać, a także chować w nich różnego rodzaju przedmioty.
Ławka w mieszkaniu – w jakim pomieszczeniu sprawdzi się najlepiej?
Sypialnia – sypialnia to pomieszczenie, które w towarzystwie ławki prezentuje się niezwykle efektownie. Najczęściej mebel ten umieszcza się przy łóżku, aby móc korzystać z niego przed snem. To właśnie na nim można zostawić przygotowane poprzedniego dnia elementy garderoby lub też odkładać narzutę czy poduszki dekoracyjne. W małej sypialni przyda się zwłaszcza ławka ze schowkiem. Okaże się idealnym rozwiązaniem na przechowywanie w niej pościeli.
Salon – kolejne pomieszczenie, w którym ławka odnajdzie swoje miejsce, to salon. Niezależnie od tego, czy ma duży, czy mały metraż. W salonie mamy duże pole do popisu, jeśli chodzi o umiejscowienie ławki. Może być ustawiona tuż obok kanapy lub w zupełnie innej części pomieszczenia, np. pod ścianą. Warto pamiętać, że dodatkowego uroku dodają poduszki dekoracyjne, dlatego jeśli zależy nam na stworzeniu wyjątkowego wnętrza, zadbajmy również o te elementy.
Przedpokój – wiele osób ma wąski i mały przedpokój, który ciężko odpowiednio zaaranżować. Oprócz szafy i lustra niewątpliwie meblem, który okaże się strzałem w dziesiątkę, będzie dopasowana kolorystycznie ławka. Zarówno w sypialni, jak i przedpokoju ławka ze skrzynią sprawdzi się idealnie. Posłuży nam zarówno jako część wypoczynkowa, a także szafka na buty i przydatne akcesoria obuwnicze.
Nic zatem dziwnego, że wiele osób traktuje ławkę jak mebel idealny. Jej praktyczność i wyjątkowy design sprawia, że bez problemu jesteśmy w stanie dopasować ją do swoich potrzeb i wielu pomieszczeń. Można ją ustawić w sypialni, salonie lub przedpokoju, gdzie posłuży jako komfortowe miejsce do zdejmowania obuwia. Z jej pomocą szybko i efektownie zaaranżujemy każde wnętrze. | Ławki do sypialni, salonu i przedpokoju |
W poprzednim stuleciu, jakkolwiek odlegle to zabrzmi, wspinaczka była zarezerwowana tylko dla nielicznych. Najczęściej zrzeszeni w klubach młodzi adepci tego sportu przechodzili naturalną drogę kariery wspinaczkowej: Jura Krakowsko-Częstochowska, Sokoliki, Tatry, Alpy i coraz to dalej i wyżej. Dziś za sprawą ścianek wspinaczkowych sport ten bardzo się spopularyzował i z roku na rok zatacza coraz szersze kręgi. Wspinaczki może zakosztować każdy, kto tego zapragnie, a kiedy tylko złapiemy bakcyla, warto pomyśleć o odpowiednim sprzęcie, który jest niezbędny w realizacji naszej pasji.
Sama wspinaczka dzieli się na wiele odmian, np. halowa, bouldering (wspinanie bez użycia liny po niskich formacjach), wspinaczka sportowa, tradowa (na własnej asekuracji), wielowyciągowa, lodowa i wiele innych.
Buty wspinaczkowe
Zdecydowanie ułatwią nam stawianie pierwszych kroków w pionie. Oczywiście na pierwszy raz można wybrać wygodne obuwie sportowe, jednak gdy tylko spróbujemy wspinaczki w przystosowanym do tego typu aktywności obuwiu, od razu odczujemy różnicę. Odpowiednio wyprofilowane, podklejone gumą o wysokim tarciu buty wspinaczkowe zdecydowanie uprzyjemnią nam trening, sprawiając, że raz postawiona nawet na małym stopniu stopa będzie dobrze stać.
Na początek warto wybrać buty wygodne, o profilu płaskim. Im but jest bardziej zakrzywiony, w domyśle agresywny, tym jest to but bardziej profesjonalny. Każda renomowana firma obuwia wspinaczkowego (Scarpa, Ocun, FiveTen, Evolv, La Sportiva) ma w swojej ofercie coś dla nowicjuszy.
Dla początkujących najwygodniejsze okażą się buty wiązane sznurówkami. Na rynku spotkamy jeszcze buty zapinane na rzepy oraz wsuwane na stopy, tzw. baletki. Pamiętajmy jednak, że wiązanie za pomocą sznurówki daje nam dodatkowo możliwość poluzowania buta, gdy nasze stopy są opuchnięte po wysiłku. Buty warto mierzyć po południu, gdy nasza stopa po całym dniu jest lekko zmęczona. But przymierzamy na gołą stopę lub na jednorazową cienką skarpetkę. Mitem jest wybieranie obuwia wspinaczkowego w rozmiarach mniejszych niż te noszone na co dzień. Zwłaszcza gdy ma to być nasz pierwszy but wspinaczkowy!
Uprząż
Na rynku znajduje się pełna gama uprzęży, które dostosowane są do rodzaju aktywności: ultralekkie uprzęże skiturowe, pancerne speleologiczne, wygodne na wielogodzinne wspinanie bigwallowe… Ale wśród tego szerokiego wyboru są również uprzęże tak zwane uniwersalne, biodrowe, które posłużą początkującym wspinaczom.
Na co zwrócić uwagę przy wyborze uprzęży? Przede wszystkim na dobry rozmiar. Dobranie odpowiedniego rozmiaru gwarantuje nam bezpieczeństwo. Ważna jest również regulacja. Służą temu klamry, dzięki którym regulujemy obwód w pasie oraz nogawkach. Jeżeli uprząż będzie nam służyć tylko na ściance wspinaczkowej, warto wybrać model tylko z jedną klamrą na pasie i nieregulowanymi pętlami udowymi (np. Climbing Technology model On Sight) – będzie on zdecydowanie lżejszy niż model czteroklamrowy oraz z reguły tańszy. Te z większą liczbą klamer będą idealne, gdy używać będziemy ich zimą – wówczas dostosujemy obwód pętli do ciepłego, zimowego stroju.
Przymierzana uprząż powinna być dla nas wygodna, nie uwierać i nie krępować ruchów, jej łącznik powinien znajdować się na środku. Rozmieszczenie szpejarek, gdzie wpinamy chwilowo nieużywany sprzęt, jest już kwestią naszych indywidualnych preferencji. Dla pań polecam modele kobiece. To nie fanaberia producentów ani chwyt marketingowy – to realna wygoda. Damska uprząż różni się m.in. dłuższym łącznikiem oraz innymi obwodami pętli udowych i pasa biodrowego.
Magnezja i woreczek
Magnezja nazywana jest białą odwagą. Zmniejsza pocenie się dłoni, zwiększa tarcie o skałę czy panel. Biały proszek możemy kupić w formie sypkiej, zwartej kostki, w kulce lub w płynie. Wybór zależy właściwie od naszych preferencji. Najpopularniejsza jest magnezja w kostce lub w formie sypkiej. Ta w płynie często preferowana jest na sztucznych ściankach wspinaczkowych, których gospodarze chcą uchronić nas przed charakterystyczną mgłą magnezji unoszącą się w powietrzu. Wówczas, by mieć proszek ze sobą podczas wspinaczki, musimy dodatkowo zaopatrzyć się w woreczek na magnezję, który mocujemy bezpośrednio do uprzęży lub na osobnej tasiemce. Tutaj przy wyborze odpowiedniego podpowie nam nasza fantazja: kolorowe, w formie maskotek, minimalistyczne. Krótko mówiąc: do wyboru do koloru. Dostępne na rynku woreczki powinny mieć:
* szlufkę do zahaczenia o taśmę lub uprząż,
* usztywnioną lamówkę, by można było łatwo trafić ręką po magnezję w trakcie wspinania,
* od środka zaś powinny być obszyte materiałem, który zapobiegnie kurzeniu się magnezji.
Przyrząd do asekuracji
Tutaj mamy prawdziwe pole do popisu, a tym samym inwestycji pieniędzy: kubek, ACT Guide, Reverso, płytka Stichta, gri-gri. Wiodące firmy, jak DMM, Petzl, Black Diamond, Mammut, Singing Rock, Climbing Technology, prześcigają się w coraz to nowszych, lżejszych patentach. Na początek jednak warto zaopatrzyć się w model łatwy i intuicyjny w obsłudze. Polecam Black Diamond ATC. Przyrząd za pomocą zakręcanego karabinka montujemy do łącznika uprzęży. Przez przyrząd przechodzić będzie lina łącząca nas z partnerem. W razie odpadnięcia partnera odpowiednio działające na przyrząd siły pozwolą nam wyhamować jego lot.
Karabinek (HMS)
To część wyposażenia wspinaczkowego, która w naszym przypadku połączy przyrząd do asekuracji z uprzężą. Karabinki różnią się kształtem (owalne, gruszkowate, D-kształtne) oraz sposobem zamykania (zakręcane, twist lock, magnetyczny, Ball Lock, Slide Lock). Na początek wybierzmy coś uniwersalnego, czyli zakręcany karabinek ze sporym światłem. Dzięki takiemu sposobowi zamknięcia wyrobimy w sobie nawyk zakręcania karabinka za każdym razem. Jest to niezwykle ważne i ponownie łączy się z naszym bezpieczeństwem w trakcie wspinania. Łatwiej będzie nam również operować przyrządem i liną, gdy światło karabinka będzie większe, to znaczy sam HMS będzie większy. Warto tutaj wziąć pod uwagę model Black Diamond Rocklock.
Stawiając kolejne kroki wspinaczkowe i przenosząc się ze sztucznego panelu w skały, czekają nas kolejne inwestycje jak ekspresy, taśmy, kask oraz lina. W tym miejscu warto się również zastanowić nad organizowanym przez kluby wysokogórskie zrzeszone w Polskim Związku Alpinizmu kursie wspinaczki skałkowej. Pozwoli on posiąść odpowiednią wiedzę oraz umiejętności, by wspinać się bezpiecznie i czerpać ze wspinaczki jeszcze większą radość, a także poznać ludzi o tożsamych zainteresowaniach. | Wyprawka początkującego wspinacza |
Na rynku jest wiele prostownic oferujących podobne parametry, ale jak wybrać tę najlepszą? Czym się kierować przy wyborze prostownicy? Tworzywo
Aby wybrać prostownicę, która najlepiej spełni twoje potrzeby, musisz zwrócić szczególną uwagę, z czego jest wykonana. Jeśli masz krótkie włosy, zniszczone licznymi zabiegami, rozejrzyj się za prostownicą z płytką ceramiczną. Takie prostownice są najłatwiej dostępne. Płytki ceramiczne rozgrzewają się równomiernie na całej powierzchni, dzięki czemu nie przypalisz sobie włosów. Ponadto są śliskie, dlatego wyprostowane włosy będą bardzo gładkie. Przy grubych, kręconych włosach, które opornie poddają się wszelkim zabiegom, zwróć uwagę na prostownice z płytek diamentowych lub tytanowych. Słyną z niebywałej odporności i są trwalsze od tych ceramicznych. Prostownica tytanowa to idealny wybór dla włosów trudnych do ułożenia.
Parametry i budowa
Im większa moc prostownicy, tym szybciej będzie się nagrzewać. Prostownica o mocy 20-30W będzie grzać się przez parę minut, a o mocy 150-220W – parę sekund.
Dla twoich włosów istotna jest optymalna temperatura prostownicy. Tak jak w przypadku płytek, tak i temperaturę musisz dobrać do swojego rodzaju włosów. W przypadku cienkich i zniszczonych będzie to 100-170 stopni Celsjusza. Z kolei do normalnych, lekko falujących się, podatnych na prostowanie możesz spokojnie rozgrzewać urządzenie do 170-200 stopni. Przy włosach bardzo grubych i mało podatnych na prostowanie – rozgrzej prostownicę do 200-230 stopni. Zazwyczaj te najdroższe rozwiązania będziesz mogła rozgrzać do wyższej temperatury, ale jeśli masz cienkie włosy – tańsza prostownica w zupełności ci wystarczy.
Oprócz tworzywa płytki równie istotna jest jej długość i szerokość. Inny rozmiar będzie odpowiedni dla włosów krótkich i cienkich, a inny dla grubych i długich. W przypadku tych pierwszych wybierz spośród płytek do 24 mm grubości oraz 90 mm szerokości. Taki rozmiar będzie optymalny przy prostowaniu drobnych pukli przy nasadzie głowy. Do włosów półdługich i długich najodpowiedniejsze będą nieco szersze i dłuższe płytki – między 24-30x90 mm. Z kolei do grubych i kręconych włosów polecam płytki szersze niż 30 mm i dłuższe niż 90 mm. Wszak grube włosy zajmują więcej powierzchni, więc i płytka musi być szersza, żeby je szybko wyprostować.
Przydatne funkcje i dodatki
Im lepsza prostownica, tym więcej dodatków ułatwiających prostowanie. Dzięki jonizacji łuski włosów zamykają się w czasie prostowania, przez co włosy mniej się niszczą i nie elektryzują się. Bardzo podobnie działają prostownice z funkcją wytwarzania pary. Para wpływa na odbudowywanie włosów, jednocześnie chroniąc je. Niektóre prostownice pozwalają także prostować włosy nawet na mokro! Dzięki temu oszczędzisz czas na suszeniu włosów. Niektóre prostownice, szczególnie te z wyższymi temperaturami nagrzewania, wydzielają kosmetyk, który tworzy dodatkową warstwę ochronną. Bardzo często spotykany patent w prostownicach Remingtona. To dodatkowe zabezpieczenie, aby twoje włosy były odporne na działanie wysokiej temperatury. Poszukując wyjątkowego wygładzenia włosów, rozejrzyj się za funkcją ultradźwięków. System drgań dodatkowo wygładzi twoje włosy, dzięki czemu będą wyglądać bardziej elegancko. Taką funkcję znajdziesz w produktach marki Phillips.
Wybór prostownicy zależy od wymagań, jakie stawiają przed tobą twoje włosy. Im lepiej zrozumiesz ich potrzeby, tym lepiej dobierzesz dobrą prostownicę. A im trafniejszy wybór, tym większa radość i satysfakcja z użytkowania. | Prostownica do włosów – jak wybrać najlepszą? |
Wakacje to czas podróżowania motocyklem po całej Polsce. Aby bez problemów dojechać w wyznaczone miejsce, należy zadbać o wyposażenie jednośladu w dobre klocki hamulcowe. Lato, upał, wolny czas. Na drogach co chwilę można zobaczyć rozpędzony motocykl…
Mina wesoła
Ludzie coraz częściej wybierają ten rodzaj transportu, bo jak mawiają niektórzy, „silnik, dwa koła i mina wesoła”. Trudno się z tym nie zgodzić, bo jazda na motorze ma w sobie coś wyjątkowego. Jednak zawsze należy zachować zdrowy rozsądek i mieć sprawny sprzęt, gdyż o tragedię nietrudno. Zanim wsiądziemy na motocykl i ruszymy w świat, zadbajmy o to, aby był w pełni sprawny. Zwróćmy uwagę na klocki hamulcowe. Bez sprawnego hamowania daleko nie zajedziemy. Aby w stu procentach spełniały swoje zadanie, muszą być dobrej jakości, fachowo dobrane. W tym przypadku nie powinno się eksperymentować i szczególnie oszczędzać, gdyż od nich zależy nasze zdrowie, a czasem i życie. Warta polecenia jest firma Versrah, produkująca klocki wysokiej jakości, o bardzo długiej żywotności. Znana i ceniona przez motocyklistów jest również Brenta. To włoska firma, która od lat specjalizuje się w produkcji m.in klocków hamulcowych do motocykli.
Funkcja klocków hamulcowych
Nie każdy się zastanawia, jak przebiega hamowanie. Po prostu wciskamy hamulec. Warto jednak wiedzieć, jak to działa i jaką funkcję spełniają klocki hamulcowe, zwłaszcza jeśli planujemy ich kupno. Otóż w czasie wciśnięcia hamulca klocki hamulcowe są wysuwane i ocierają się o tarcze. Kluczowym ich zadaniem jest wytworzenie siły tarcia, czyli siły hamującej, która przeciwdziała siłom oddziałującym na rozpędzony motocykl. Z tych powodów dobre klocki hamulcowe muszą być produkowane z najwyższej jakości materiałów odpornych na ścieranie i wysoką temperaturę, a więc czynnik, który nieustannie towarzyszy hamowaniu.
Nasze propozycje motocyklowych klocków hamulcowych
Klocki firmy EBC – firma ta specjalizuje się w produkcji klocków do praktycznie wszystkich modeli motocykli. Każdy znajdzie coś dla swojego motocykla. Pewna jakość i niezawodność.
box:offerCarousel
Klocki firmy FERODO – bardzo znana firma, która od wielu lat liczy się na rynku motocyklowym. Ma wieloletnie doświadczenie i ogromną wiedzę w dziedzinie układów hamulcowych i na pewno jej produkty sprostają twoim oczekiwaniom.
box:offerCarousel
Klocki firmy MAKLAND – polska firma z ponad 20-letnim stażem w branży motocyklowych klocków hamulcowych. Jeżeli jesteś fanem polskich produktów i tylko one cię interesują, ten wybór będzie strzałem w dziesiątkę. Wysoka jakość, przystępna cena i pewna satysfakcja.
box:offerCarousel
Klocki firmy MALOSSI – włoska firma polecana przez wielu motocyklistów, nawet zawodowych. Niezwykle duży wybór, wieloletnie doświadczenie i ogromna liczba zadowolonych klientów. Hamulce tej marki są godne zaufania.
box:offerCarousel
Zanim ruszysz w podróż swoim jednośladem, zadbaj o jego stan techniczny i sprawdź stan hamulców. Nie bagatelizuj tego i jeżeli jest z nimi coś nie tak, bez ociągania się wymień je na nowe. W końcu chodzi o twoje bezpieczeństwo.
Praktyczne wskazówki
Producenci na klockach umieszczają oznaczenia, które informują, kiedy nadają się do wymiany. Zazwyczaj są to rowki, których zniknięcie w wyniku tarcia oznacza konieczność wymiany. Przyjmuje się, że w motocyklach minimalna grubość okładziny to 1,5 mm. My jednak nie polecamy czekania do całkowitego wytarcia wgłębień.
Warto pamiętać, że najlepszym wyborem, jeśli chodzi o klocki hamulcowe, będą produkty rekomendowane i polecane przez producenta motocykla. Ci, którzy produkowali motocykl, wiedzą najlepiej, co jest dla niego odpowiednie. Dlatego jeżeli szukamy naprawdę solidnego sprzętu, zdajmy się na wiedzę i doświadczenie fachowców.
Należy również pamiętać, że przy użyciu klocków bardzo łatwo i szybko możemy nieodwracalnie zniszczyć tarcze hamulcowe. Otóż podczas hamowania gwałtownie wzrasta temperatura w układzie hamulcowym. Bardzo częstym błędem jest pozostawienie motoru po długim i agresywnym hamowaniu z zaciśniętym hamulcem. Tarcze nie wytrzymują i ulegają skrzywieniu. Wówczas nie nadają się już do użytku i trzeba je wymienić.
Wielu kierowców, chcąc usprawnić hamulce, sięga po produkty sportowe przeznaczone do jazdy wyczynowej – to duży błąd! Takie sportowe klocki wymagają naprawdę dużej temperatury pracy oraz odpowiednich tarcz, dlatego samo ich założenie nie daje niczego poza koniecznością szybkiej wymiany tarcz!
Po wymianie klocków trzeba dać im kilkadziesiąt, a nawet kilkaset kilometrów na „dotarcie” – muszą dostosować się i odpowiednio ułożyć względem tarcz. W tym czasie zaleca się oszczędne eksploatowanie hamulców.
Szerokiej drogi! | Co musisz wiedzieć o motocyklowych klockach hamulcowych |
Sezon ślubny w pełni. Warto przygotować kreacje na nadchodzące wesela w rodzinie i wśród przyjaciół. Czy zaawansowana ciąża wyklucza kobietę z uczestnictwa w zabawie? Oczywiście, że nie! Jeżeli tylko samopoczucie na to pozwala, można bawić się jak zwykle. Wiele kobiet obawia się, że będąc w ciąży, nie znajdą dla siebie wymarzonej sukienki na przyjęcie. Jest to jednak błędne myślenie, ponieważ czasy bezkształtnych workowatych ubiorów, w których wyczekiwało się narodzin dziecka, już minęły. Przyszła mama może prezentować się modnie i stylowo, zarówno podkreślać, jak i maskować nawet spory już brzuszek. Co wziąć pod uwagę, szukając sukienki, która zmieści dwie osoby?
Na co zwrócić uwagę, wybierając kreację weselną dla ciężarnej?
Stan błogosławiony owiany jest przesłodzonymi wyobrażeniami. Niestety jednak bardzo często towarzyszy mu dyskomfort i zmęczenie samej przyszłej mamy. Mimo to nie musi ona rezygnować z uczestniczenia w przyjęciu weselnym. Można przecież przyjść choćby na kilka godzin oraz dozować dawkę tańca do możliwości. Bardzo ważną kwestią jest więc w tym wypadku wygoda kreacji. Ubiór nie powinien krępować ruchów, uciskać czy też być zbyt ciasny. Komfort powinien być odczuwalny zarówno w czasie zabawy na parkiecie, jak i podczas siedzenia przy stole. Zdrowie i dobre samopoczucie to u przyszłej mamy sprawy najważniejsze.
Drugą bardzo ważną sprawą, która ma taki sam wpływ na samopoczucie jak wygoda, jest styl i sam charakter kreacji. Od wieków wiadomo, że jeśli wyglądamy pięknie, to i czujemy się dobrze. Kobieta ciężarna nie powinna rezygnować ze swojego stylu. Obecnie rynek modowy jest coraz bardziej otwarty na przyszłe mamy i z sezonu na sezon pojawiają się nowe modne propozycje, nawiązujące do obowiązujących trendów. Warto więc szukać inspiracji na wybiegach światowych marek i przekładać je na swoje własne potrzeby. Wybierając elegancką sukienkę ciążową na wesele, mamy do wyboru dwie główne opcje: podkreślenie lub delikatne zatuszowanie brzucha.
box:offerCarousel
Sukienki weselne podkreślające brzuch
box:imagePins
box:pin)
Podkreślenie ciążowego brzucha kreacją daje piękne rezultaty. Przyszłe mamy prezentują się atrakcyjnie i kusząco w sukienkach długością sięgających do kolan. Jest to też najczęściej wybierana możliwość przez przyszłe mamy. Dzięki temu można wyeksponować szczupłe nogi. Większość sukienek koktajlowych dla kobiet w ciąży jest odcinana pod biustem, dzięki czemu subtelnie zwraca uwagę na krągły brzuch oraz podkreśla biust. Ozdobna kokardka lub przeszycie w tym miejscu mogą skutecznie przyciągnie uwagę. Możemy wybierać wśród modeli bez ramiączek, na szerszych lub cieńszych paskach, a dla osób chcących ukryć ramiona również z rękawkiem.
box:offerCarousel)
Sukienka na wesele – maskujemy mankamenty
Niektóre przyszłe mamy nie chcą zbytnio eksponować swojego brzucha. Lepiej poczują się więc w lejących się materiałach, swobodnie opadających na dół. Możemy wybierać wśród drapowań, falbanek czy plis, jednak pamiętajmy, aby całość nie prezentowała się zbyt potężnie. Nawet podczas ciąży można tego uniknąć. Sylwetkę dobrze wydłużają dekolty w kształcie litery V, kopertowe oraz pionowe przeszycia. Osoby borykające się z puchnięciem nóg w tym okresie śmiało mogą postawić na długość maxi, która znów staje się popularnym wyborem w dziedzinie kreacji weselnych. Moda daje nam wiele możliwości, warto jest więc z nich skorzystać.
Linie dla kobiet w ciąży są coraz bardziej urozmaicone i oferują szeroki wybór, dzięki czemu każda kobieta dobierze kreację podkreślającą krągłości i zalety sylwetki oraz ukrywającą drobne mankamenty. Warto rozeznać się w trendach i znaleźć wymarzoną sukienkę, w której przyszła mama będzie czuła się dobrze i wyglądała zachwycająco. W pogoni za weselnym strojem pamiętajmy również o doborze wygodnych butów, na które ciężarne powinny zwrócić szczególną uwagę, oraz dopasowanych dodatków sprawiających, że look będzie dopracowany pod każdym względem.
) | Weselne sukienki dla kobiet w ciąży |
Nektarynki z grilla, podane wraz z rukolą i pomidorami cherry, stanowią świetny dodatek podczas wiosennego grillowania. Gdy z rusztu zejdą już mięsa, tego rodzaju deser z pewnością będzie cieszyć się niemałym powodzeniem. Przepis poniżej. Składniki:
8 nektarynek
1 opakowanie rukoli
8 pomidorów cherry
4 łyżki śmietany 18%
1 łyżka oleju
Krok po kroku:
Nektarynki dzielimy na pół. Skrapiamy tłuszczem i grillujemy. Gdy przestygną nakładamy je na talerz. Podajemy z rukolą, pomidorami i śmietaną.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Grillowane nektarynki |
Zapasy, bo o nich tu mowa, to pokaz niesłychanej siły oraz sprawności. Aby stać się profesjonalnym zapaśnikiem, trzeba dysponować nie tylko ogromną zręcznością, ale także odpowiednim sprzętem. Co powinien posiadać każdy szanujący się zapaśnik? Zapasy to jeden z najstarszych sportów, a zarazem jedna z pierwszych sztuk walki. Od wielu lat są też jedną z dyscyplin podziwianych podczas igrzysk olimpijskich. Dawniej ci usportowieni wojownicy cieszyli się wielkim uznaniem i respektem wśród zgromadzonej publiczności, a zwycięzcy opuszczali miejsce pojedynku przy akompaniamencie triumfalnych pieśni. Aktualnie, choć popularność zapasów nie jest już tak ogromna, to przez wzgląd na historię są darzone wielkim szacunkiem.
Pojedynek zapaśniczy to nie przelewki. Każdy szanujący się zawodnik charakteryzuje się nie tylko niebywale rozwiniętą sprawnością fizyczną oraz wytrzymałością – zapasy wymagają również najwyższego poziomu skupienia oraz inteligencji. To swego rodzaju partia szachów, a wygrywa ją ten, kto wykaże się większą siłą oraz sprytem.
Buty zapaśnika
Trening zapaśniczy jest bardzo żmudny i z pewnością nie każdy mu podoła. Czasami te same ćwiczenia trzeba powtarzać do utraty tchu, stąd niezmiernie istotna jest siła nóg oraz dobra przyczepność. Różnego rodzaju chwyty, rzuty czy obejścia wymagają ciągłej ruchliwości, a stabilną pozycję mają wspierać specjalne buty zapaśnicze. Ich pierwszą i najważniejszą zaletą jest podeszwa gwarantująca najwyższą przyczepność do maty. Wybierając ten rodzaj obuwia, pamiętajmy, że musi być lekkie i ściśle dopasowane do stopy. Istotna jest również właściwa wentylacja, dlatego sprawdźmy, czy wybrany model ma takie rozwiązanie. Wysokie sznurowanie butów zapaśniczych odpowiada za usztywnienie okolicy stawu skokowego. Zazwyczaj nadmiar sznurówek powstały po ich ściągnięciu i zawiązaniu chowa się do kieszonki, ulokowanej w bocznej części buta.
Strój zapaśnika
Starożytni zapaśnicy nie mieli żadnej specjalistycznej odzieży ani akcesoriów, a pojedynki toczyli nago. Obecnie mają do dyspozycji jednoczęściowe stroje, które mogą nieco przypominać kobiece stroje kąpielowe. Dlaczego? Chcąc jak najbardziej nawiązać do korzeni zapasów, postawiono na trykot, który ściśle przylega do skóry. Dzięki temu zawodnicy nie muszą się obawiać, że rywal wykorzysta odzież jako ułatwienie przy wykonaniu rzutu lub innej ewolucji. Stroje zapaśnicze wykonuje się z bardzo mocnych materiałów, które nawet pod wpływem przypadkowego szarpnięcia się nie podrą. Kostiumy te robi się z jednego kawałka tkaniny bądź mają płaskie szwy, które nie podrażniają ciała. Dodatkowo do walki można założyć specjalne getry lub skarpety.
Ochraniacze do zapasów
Zapasy to sport kontaktowy, a w związku z tym również kontuzjogenny. Dlatego bezpieczeństwo powinniśmy zawsze stawiać na pierwszym miejscu. Na urazy najbardziej narażona jest głowa, a w szczególności uszy. Z pewnością nieraz widzieliśmy zniekształconą i pokrytą bliznami małżowinę uszną. To mniej miłe strony uprawiania zapasów. Aby tego uniknąć, zawodnicy korzystają ze specjalnych ochraniaczy na uszy. Są to dwa nauszniki, zwane potocznie muszlami, które mają żelowy wkład chroniący przed otarciami. Te specyficzne kaski sprzedawane są w jednym uniwersalnym rozmiarze, a system pasków pozwala na dopasowanie ich do kształtu głowy. Równie mocno narażone na otarcia są kolana zapaśnika. Specyfika walki sprawia, że nieunikniony jest kontakt z matą. Dlatego warto zaopatrzyć się w ochraniacze na kolana, które zapewnią większy komfort w czasie rywalizacji.
Zapasy, choć z pozoru wyglądają bardzo groźnie, to doskonały sposób na rozwijanie oraz podnoszenie sprawności fizycznej. Trening zapaśniczy rozwija nie tylko ciało, ale także ducha, dlatego polecany jest zarówno dzieciom, jak i dorosłym. | Niezbędnik zapaśnika – sprzęt do zapasów |
Jeżeli spędzasz przy biurku dużą ilość czasu, to na pewno chcesz, aby najbliższa przestrzeń była dobrze zaplanowana i komfortowa w użytkowaniu. Pomysłów na aranżację wystroju jest mnóstwo, ale jakie nowoczesne gadżety warto wykorzystać w tym miejscu? Wydzielenie miejsca do pracy w pokoju, stawiając w nim biurko i fotel, to tylko pierwszy krok. Praca i rozrywka przy nim powinny przebiegać w zorganizowanej formie i pełnej skupienia atmosferze. Przedmioty pomagające w uporządkowaniu przyborów oraz praktyczne urządzenia na pewno temu sprzyjają.
Organizer na biurko
W sprzedaży znaleźć można bardzo wymyślne, dizajnerskie gadżety, które prócz swego ciekawego wyglądu mają też przydatne funkcje. Mówi się, że bałagan jest domeną ludzi kreatywnych, ale czy nie łatwiej o nowe pomysły, gdy nic nie rozprasza naszej uwagi? Dzięki organizerowi bez problemu uporządkujemy wszystkie nasze przybory. Zwykle jest to zestaw kilku pojemniczków i przegródek dostosowanych do określonego typu rzeczy, np. kubek na długopisy i ołówki, przegródka na karteczki do zapisywania notatek czy tez magnes trzymający w ryzach spinacze do papieru. Organizery produkowane się w różnych stylach, kolorach oraz rozmiarach, dlatego łatwo dopasować odpowiedni dla siebie i swojego wnętrza.
Podstawki pod urządzenia elektroniczne
W obecnych czasach niemal nie możemy obejść się bez urządzeń elektronicznych. Jedne pomagają nam w pracy, a inne dają łączność ze światem. Jesteśmy od nich niemal uzależnieni. Bez przerwy coś sprawdzamy, przeglądamy. Jeżeli spędzamy dużo czasu, pracując przy laptopie, to pewnie nieobce nam są momenty, kiedy urządzenie w najbardziej nieoczekiwanej chwili przegrzewa się i wyłącza. Niemiłym niespodziankom kres położy użycie podkładki chłodzącej. Są dostępne w bardzo prostych wersjach, a także bardziej unowocześnione ich propozycje, np. z wydajnymi wentylatorami albo wbudowanym systemem głośników, dzięki którym muzyka i dźwięki będą odtwarzane w lepszej jakości.
Drugim urządzeniem, bez którego niemal nie funkcjonujemy w obecnych czasach, jest telefon. Dobrze jeśli na biurku ma on swoje wyznaczone miejsce. Podstawka pod telefon to idealne rozwiązanie. Można wybrać bardzo dizajnerską wersję, która spełni też funkcje dekoracyjne. Możliwe są opcje z wbudowaną ładowarka, co przy wydajności dzisiejszych smartfonów może być bardzo praktyczną i pożądaną cechą.
Zegar na biurko
Mimo że w każdym laptopie czy komputerze jest funkcja zegara, to wiele osób woli postawić na bardziej klasyczną, oddzielną wersję. Zegary biurkowe mogą mieć wiele przydatnych funkcji: radio, wskaźnik pogodowy czy też budzik. Jego wygląd i stylistykę z łatwością dobierzemy do wystroju wnętrza i naszego gustu, ponieważ oferta jest naprawdę szeroka.
Lampka na biurko
Lampka powinna znaleźć się na każdym biurku, chyba że naprawdę mało spędzamy przy nim czasu. Jeżeli jednak oddajemy się wytężonej pracy wieczorami lub też jesteśmy nocnymi graczami, to dobre oświetlenie jest podstawą dbania o zdrowie oczu. Wybierając żarówki, postawmy raczej na ciepłą barwę światła, która nie męczy oczu w znacznym stopniu. Dobrze jeśli jest możliwość regulacji położenia główki lampki, przez co ustawimy ją pod odpowiednim kątem.
Biurko i fotel to tylko początek organizacji miejsca do pracy. Nowoczesne, ciekawe gadżety pozwolą nam zwiększyć produktywność oraz ułatwią utrzymanie porządku w swoim otoczeniu. Zastanówmy się, co będzie nam potrzebne i zaaranżujmy je według swojego gustu. | Gadżety na biurko – funkcjonalne i estetyczne |
Zimowe szaleństwo ogarnęło nas już na dobre – sprzyja temu aura i pełnia sezonu. Bez odpowiedniej deski czy nart uprawianie zimowych sportów byłoby trudne, jednak równie ważny jest strój, który zapewnia komfortowe samopoczucie na stoku. My, kobiety, poza wygodą i ochroną cenimy sobie wygląd ubrania. Jak wyglądać kobieco w stroju narciarskim? Wybierając kombinezon podkreślający naszą figurę.
Cała prawda o kombinezonach narciarskich
Wielu z nas kombinezony narciarskie kojarzą się z ortalionowym uniformem z lat 90. Był kiczowaty, ze zbyt obszerną górą i gumkami przy nogawkach, uszyty z kiepskiego materiału bardzo szybko przemakał, więc nic dziwnego, że w klasycznej formie w zasadzie zniknął jakiś czas temu z rynku.
Wraz z rozwojem technologii produkcji ubrań sportowych formę kombinezonu, jako jednoczęściowego stroju narciarskiego, docenili twórcy odzieży dla zawodowców. W ten sposób pojawił się sportowy kombinezon narciarski – tzw. guma– uszyty z najwyższej jakości cienkich materiałów i przylegający do ciała zawodnika niczym druga skóra. Minimalizuje w ten sposób straty spowodowane oporem powietrza. Tego typu odzież przeznaczona jest bardziej dla zawodników dyscyplin olimpijskich niż dla przeciętnych miłośników białego szaleństwa. Prawdziwy sens użytkowania „gumy” docenimy, gdy zostanie uszyta dla nas na miarę, a to kosztuje nawet kilka tysięcy złotych.
Obecnie kombinezonem narciarskim nazywa się w zasadzie stroje trzech typów: klasyczny jednoczęściowy, profesjonalną „gumę” oraz gotowy dwuczęściowy zestaw kurtka i spodnie. Jednoczęściowe klasyki dzięki zastosowaniu zupełnie innych materiałów i nowoczesnych technologii wprawdzie powoli wracają na stoki, jednak najbardziej popularne są tzw. kombinezony dwuczęściowe.
Zarówno modele jedno-, jak i dwuczęściowe mają swoje zalety i wady. Wspólną i niewątpliwą zaletą obu rodzajów, którą doceniają przede wszystkim panie, jest fakt, że pięknie podkreślają kształty sylwetki, a dodatkowo chronią przed dostawaniem się śniegu pod ubranie.
Słabą stroną gotowych zestawów dwuczęściowych jest brak możliwości wyboru różnych rozmiarów kurtki i spodni w przypadku nieproporcjonalnej sylwetki. Przeciw jednoczęściowym przemawia to, że są kłopotliwe w użyciu poza stokiem. Ich ceny zaczynają się od ponad 1000 zł (np. Roxy Pop Snow Impression).
Kombinezon – nie tylko wygląd się liczy!
Podobnie jak przy zakupie samej kurtki czy spodni, w przypadku kombinezonu narciarskiego poza modnym fasonem ważne są przede wszystkim parametry materiału, z którego jest uszyty. Trzecia warstwa stroju narciarskiego – wierzchnia – ma odprowadzać pot i nie dopuszczać do środka wody ani wiatru. Kupując kombinezon, zwracajmy więc uwagę na oddychalność i wodoodporność materiału. Na rynku jest odzież z materiałów o wodoodporności od 1000 do 80 000 mm/24 h i oddychalności od 1000 do 25 000 g/m2. Zasada jest prosta – im wyższa wartość, tym lepiej. Przyjmuje się, że 5000/5000 to absolutne minimum w przypadku rekreacyjnego uprawiania sportów zimowych, lecz dopiero poziom 10 000/10 000 pozwala czuć się komfortowo przez cały dzień na stoku.
Dodatkowo warto, aby kombinezon narciarski miał:
zamki wentylacyjne pod pachami,
odpinany, obszerny kaptur, który pomieści kask,
regulowane mankiety,
-liczne kieszonki, w tym na rękawie na karnet i na piersiach na gogle,
odpinane fartuchy przeciwśnieżne,
klejone szwy i kryte zamki.
Kombinezony dwuczęściowe na każdą kieszeń
Mimo walorów kombinezonów jednoczęściowych modele dwuczęściowe dają większe pole do popisu. Na przykład jeśli spodnie się zniszczą, możemy dokupić inne, kurtki możemy użyć także poza stokiem, tworząc zupełnie nową stylizację – a tę zmienność obok funkcjonalności kobiety cenią wysoko. Dlatego jeśli zdecydowałaś się na kombinezon, zobacz, co możesz mieć za 150, 200, 500 czy 2000 zł – z pewnością znajdziesz coś dla siebie.
Damski kombinezon narciarski do 200 zł
Na Allegro są kombinezony dwuczęścioweza naprawdę niewielkie pieniądze. Przeznaczając na zakup niecałe 200 zł, mamy do wyboru kilkadziesiąt ofert. Kombinezony w tej cenie może nie zachwycają wyjątkowym wzornictwem czy fasonem – czarne spodnie i dwu- lub trzykolorowa kurtka – ale są modele z kurtkami o wodoodporności i oddychalności na poziomie 10 000 mm/10 000 g, a nawet, jak można przeczytać w opisie aukcji, 20 000 mm/20 000 g – to już bardzo dużo! Spodnie z kompletu mają wartości na poziomie 3000 mm/3000 g – tu z kolei wodoodporność jest nieco za mała i po kilku upadkach mogą najzwyczajniej zacząć przemakać. Jeśli jednak twój urlop w górach trwa tylko kilka dni, na stoku spędzisz jedynie kilka godzin, a na dodatek dysponujesz niezbyt dużymi środkami, ten strój na początek wystarczy.
Damski kombinezon narciarski do 400 zł
W tym przedziale cenowym znajdziemy kombinezony dwuczęściowe o parametrach zbliżonych do najdroższych. Więcej zapłacimy więc za wzornictwo niż za funkcjonalność.
Damski kombinezon narciarski do 600 zł
Jeśli zdecydujesz się na wariant pośredni, na Allegro znajdziesz modele znanych wśród narciarzy producentów odzieży sportowej, m.in. Killteca czy Heada. W efekcie zyskasz przyzwoity komplet narciarski, który przy odpowiednim użytkowaniu posłuży dłużej niż jeden sezon.
Damski kombinezon narciarski powyżej 800 zł
W tym przedziale cenowym znajdziesz kombinezony z wyższej półki. Jeśli cenisz sobie komfort, a do tego podążasz za trendami, te stroje narciarskie są dla ciebie. Spyder, Bogner, Roxy – marki mówią same za siebie. Ich kombinezony mają wysoki wskaźnik wodoszczelności i oddychalności, spełniający oczekiwania większości miłośników szusowania na stoku.
Odzież skompletowana, buty i narty spakowane, kask, gogle i inne akcesoria są, a więc do zobaczenia na stoku! | Przegląd damskich kombinezonów narciarskich |
Wielu z nas z pewnością nie wyobraża sobie rozpoczęcia dnia bez wypicia filiżanki gorącej kawy. Czy jednak kupując ją w sklepie, zdajemy sobie sprawę, jaki jej rodzaj wybraliśmy i czy na pewno jest to najlepszy wybór dla naszego organizmu? O kawie warto dowiedzieć się więcej oraz poznać jej wady i zalety. Rodzaje kawy – którą znajdziesz w swojej kuchni?
Każdy z nas ma pewnie swoją ulubioną kawę. Jedni wolą esencjonalne, mocne espresso, inni delikatne cappuccino, a jeszcze inni mleczne latte. Często jednak nie zdajemy sobie sprawy, że podstawą do ich przygotowania może być ten sam rodzaj kawy: Arabica lub Robusta. Co je różni?
Arabica uprawiana jest w górach Ameryki Południowej i w klimacie tropikalnym. Rośnie na terenach, do których nie dociera silne światło słoneczne. Ma podłużne ziarna, których palenie zapewnia delikatny smak pozbawiony śladu goryczki, jednak charakterystyczny dla niej jest kwasowy posmak, który pozostaje na języku. Arabica to kawa idealna dla tych, którzy rano nie potrzebują dużej dawki kofeiny, ponieważ zawiera jej mniej niż 2%. Uważa się ją za szlachetniejszą odmianę kawy ze względu na regularny wygląd i kształt ziaren.
Robusta różni się od arabiki miejscem uprawy. To kawa, która występuje na obszarach niższych gór, co sprawia, że musi być odporniejsza na trudniejsze warunki atmosferyczne. To z kolei warunkuje jej gorzki, ostry smak. To kawa mocna, esencjonalna i zawierająca od 2 do 4% kofeiny. Robusta jest kawą niedocenianą ze względu na łatwość jej zbiorów i nieidealny wygląd ziaren. Właśnie z tego powodu stanowi tylko 20% światowych upraw kawy.
Kawa a nasze zdrowie
Naukowcy wciąż prześcigają się w eksperymentach, które mają dowieść, jakie działanie na nasz organizm ma tak naprawdę kawa. Wszyscy wiemy, że doskonale poprawia humor i pobudza. Ma jednak także inne właściwości, korzystne dla naszego zdrowia. Dowiedziono, że zawarte w niej przeciwutleniacze gwarantują usuwanie toksyn z naszego organizmu, wspomagają też układ odpornościowy i przeciwdziałają nowotworom, stanom zapalnym i chorobom serca.
box:offerCarousel
Według najnowszych badań kawa pomaga przeciwdziałać chorobie Parkinsona i Alzheimera, usprawnia krążenie, wspomaga odchudzanie i rozszerza oskrzela, co jest szczególnie ważne dla astmatyków oraz tych, których problemem są duszności i częste infekcje dróg oddechowych. Jednak tak jak w wypadku wszystkich używek, spożywanie kawy w zbyt dużych dawkach może przynieść szereg skutków ubocznych. Jej kwasowość może prowadzić do podrażnień układu pokarmowego, co jest szczególnie niebezpieczne dla osób z problemami gastrologicznymi. Pijąc duże ilości kawy, warto więc mieć przy sobie tabletki na zgagę. Dzięki kawie zwiększa się też wydalanie wody z organizmu, co wypłukuje sole mineralne i elektrolity, dlatego konieczne jest ich uzupełnianie suplementami. Ponadto kawa zwiększa ryzyko wystąpienia osteoporozy i może powodować wzrost ciśnienia tętniczego.
box:offerCarousel
Kawowy hit
Dobrą alternatywą dla tych, którzy ze względów zdrowotnych nie mogą pić czarnej kawy, jest kawa zielona. To nic innego jak ziarna kawowca, które nie zostały poddane procesowi palenia. Ma więc to samo działanie, co ziarna palone, a w dodatku wspomaga proces odchudzania i redukuje cellulit. Udowodniono też, że neutralizuje wolne rodniki, wpływa na obniżenie poziomu cukru we krwi i hamuje powstawanie komórek nowotworowych. Jak ją przygotować? Wystarczy rozgnieść ziarna w moździerzu, a następnie zmielić je w młynku. 2 łyżeczki ziaren należy zalać 250 ml wrzącej wody i parzyć przez 10 minut. Nie należy jednak pić więcej niż 2 filiżanki zielonej kawy dziennie. Jej smak nie każdemu przypadnie do gustu, ponieważ jest lekko ziołowy i pozostawia na języku charakterystyczny posmak goryczki.
Jeżeli nie zmagamy się z żadnymi dolegliwościami, wybór kawy będzie uzależniony tylko od naszego smaku i gustu. Jeśli jednak nasz stan zdrowia nie pozwala na jej picie, a smak zielonej kawy nam nie odpowiada – poszukajmy dla niej innej alternatywy lub zastąpmy ją herbatą. | Arabica czy robusta - jaką kawę wybrać? |
Kwiecień to przede wszystkim powrót serii God of War i jej głównego bohatera Kratosa, który w trakcie kilkuletniego urlopu nie tylko nic a nic nie złagodniał. Ale to nie wszystko: twórcy This War of Mine przypominają o sobie rozbudowanym i ponurym Frostpunkiem, a miłośnicy strategii i mechów będą mogli znowu zajrzeć do uniwersum BattleTech. God of War
Data premiery: 20 kwietnia
Gatunek: dynamiczna zabawa w zabijanie bogów i mitologicznych istot
Najbardziej niszczycielski z bogów powraca – choć w kompletnie innym wydaniu. Nowe God of War to kontynuacja kultowej serii z PlayStation 2 i 3, która przeniesie Kratosa – głównego bohatera – do skutej lodem krainy wikingów, gdzie zmierzy się on z istotami ze skandynawskich mitów. Na tym jednak zmiany się nie kończą: poziomy pozwolą na więcej eksploracji, a potwory, które staną nam na drodze, poślemy do Walhalli przy pomocy nie ostrzy na łańcuchach, tylko równie zabójczego topora. Sam bóg wojny stanie się bardziej ludzki, a jego głównym celem będzie zapewnienie bezpieczeństwa synowi Atreusowi.
box:offerCarousel
Nie oznacza to bynajmniej, że God of War straciło pazura. Wręcz przeciwnie: odświeżony system walki zapewni dynamiczne starcia, okraszone solidną dawką brutalnych ciosów kończących. Na mierzeniu się z falami wrogów spędzimy tu długie godziny, a potyczki z najpotężniejszymi przeciwnikami będą wymagać nie tylko zwinnych palców, ale i sprytu. Seria idzie więc w nowym kierunku – zmienia miejsce, klimat, otwiera się na eksplorację – ale miłośnicy poprzednich części i tak od razu się tu odnajdą.
Frostpunk
Data premiery: 24 kwietnia
Gatunek: symulator budowy i zarządzania miastem. Oraz survival. I strategia. To skomplikowane...
W This War of Mine, poprzedniej produkcji studia 11 bit, naszym celem było przeżycie wojny jako cywil. We Frostpunku z kolei spróbujemy zapewnić przetrwanie ostatniej ludzkiej osadzie w samym sercu mroźnej apokalipsy – bez względu na to, jak wiele istnień będziemy musieli w związku z tym poświęcić. Projekt warszawskiej firmy co rusz zmusi nas do dokonywania wyborów pomiędzy tym, co moralnie właściwe, a tym, co przyniesie największe korzyści naszej społeczności.
Frostpunk łączy elementy gry survivalowej, strategii i symulatora budowania miasta, obsadzając gracza w roli zarządcy tej ostatniej ostoi niemal doszczętnie wymarłej ludzkości. Pozycja ta wymaga nie tylko analitycznego umysłu i dokładnego planowania, ale też pewnej dozy bezwzględności. Powszechne mają być sytuacje, w których nasze wybory skażą kogoś na śmierć lub kalectwo, ale za to pozwolą reszcie na kolejny dzień życia. Frostpunk, tak jak This War of Mine, też wydaje się być arcyponurym doświadczeniem.
The Forest
Data premiery: koniec kwietnia
Gatunek: gra survivalowa, w której prócz śmierci głodowej, pożarcia przez zwierzę i wypadku możesz też zostać pożarty przez kanibali
Wyspa pełna gęstych lasów, jaskiń oraz dzikich zwierząt, plemię zmutowanych kanibali i jeden rozbitek, który musi znaleźć sposób na przetrwanie. Tak w maksymalnym skrócie przedstawia się The Forest, gra survivalowa, która po prawie czterech latach spędzonych w fazie wczesnego dostępu w końcu debiutuje w pełnej wersji. Na premierę tytuł ma zostać doszlifowany, pozbawiony irytujących błędów i jak najlepiej zoptymalizowany.
Jego główne założenia pozostaną jednak niezmienione. Rozgrywka skupi się na eksploracji, zbieraniu materiałów, wytwarzaniu wyposażenia i budowie jak najbardziej wytrzymałej bazy. W nocy bowiem czekają nas zmasowane ataki zamieszkujących wyspę kanibali. Spotkania z nimi będą w The Forest na porządku dziennym – każda wycieczka w głąb lasu może poskutkować potyczką z krwiożerczymi tubylcami, a im dalej się zapuścimy, tym bardziej przerażające mutanty staną nam na drodze. Dla lubujących się w horrorach miłośników eksploracji produkcja Endnight Games może okazać się nie lada gratką.
BattleTech
Data premiery: 24 kwietnia
Gatunek: strategia turowa, ale zamiast czołgów są w niej gigantyczne mechy
Po ponad trzech dekadach, jakie upłynęły od premiery kultowej gry planszowej BattleTech, jej twórca, Jordan Weisman, wraz ze znanym z cyklu Shadowrun studiem Harebrained Schemes przedstawia osadzoną w tym samym uniwersum strategię z elementami RPG. Podobnie jak w pierwowzorze wiodącą rolę odegrają tu mechy, czyli potężne maszyny bojowe, oraz ich operatorzy. Gracz będzie kontrolować maksymalnie cztery takie jednostki w turowych starciach, wykonując misje dla pięciu skłóconych ze sobą rodów, walczących od lat o niepodzielną władzę.
Deweloperzy nie mają zamiaru specjalnie eksperymentować z rozgrywką czy przedstawionym w grze światem – i trudno się im dziwić. Wykreowane przez Weismana uniwersum cieszy się wielką popularnością wśród graczy za sprawą cyklu MechWarrior, co potwierdza fakt, że twórcy BattleTecha w godzinę zebrali ćwierć miliona dolarów, gdy poprosili fanów o finansowe wsparcie. Ta marka domaga się powrotu w wielkim stylu, a biorąc pod uwagę wcześniejsze dokonania deweloperów, łatwo uwierzyć, że powrót ten jest tuż-tuż.
Farm Manager 2018
Data premiery: 6 kwietnia
Gatunek: symulator farmy, w którym wreszcie sami nie musimy jeździć traktorem
Symulatorów farmy ci u nas dostatek – na tym rynku od lat panuje ostra konkurencja – ale zarządzanie gospodarstwem od strony czysto ekonomicznej widuje się w grach zdecydowanie rzadziej. Farm Manager 2018 autorstwa polskiego studia Cleversan Software celuje w miłośników rolniczych klimatów, którym zbrzydło już siedzenie za kierownicą traktora i zbieranie plonów. Tutaj kluczowe będą raczej przemyślane inwestycje oraz skrupulatność w doglądaniu roślin i zwierząt.
Gra, oprócz trybu swobodnego, w którym stopniowo rozwijamy naszą początkowo małą farmę, otrzyma rozbudowaną kampanię, kilkanaście scenariuszy oraz możliwość tworzenia własnej zawartości. Rzeczy do roboty na pewno więc nie zabraknie, tym bardziej że wirtualne gospodarstwo będzie nieustannie narażone na wyniszczające mrozy, susze, awarie czy choroby zwierząt. Jeśli jednak odpowiednio zabezpieczymy się przed wypadkami losowymi i nie zapomnimy o rozbudowie infrastruktury oraz zatrudnianiu kolejnych osób, z czasem stworzymy własne rolnicze imperium.
Extinction
Data premiery: 10 kwietnia
Gatunek: niekończąca się seria walk Dawida z Goliatem, w której zawsze jesteś Dawidem
Pierwsze, co przykuwa uwagę, gdy patrzy się na materiały z debiutanckiego dzieła studia Iron Galaxy, to wielkość przeciwników. W Extinction ludzkość znalazła się na krawędzi zagłady, a za ten przykry stan rzeczy odpowiadają gigantyczne ogry, które nieszczególnie przepadają za naszym gatunkiem. Antypatia ta jest zresztą obustronna, toteż ludzie utworzyli specjalną grupę strażników, potrafiących zabijać potężne potwory. Oczywiście to właśnie w jednego z jej członków wcielimy się w trakcie zabawy.
Największą atrakcją Extinction będą wspomniane starcia z ogrami. Główny bohater jest dobrze uzbrojony, zwinny i silny, ale mimo to każda potyczka sprawi sporo problemów. Bestie nie są bowiem głupawymi zwierzętami – posiadają własnych sługusów oraz fragmenty pancerza, których będziemy musieli je pozbawić, zanim dokonamy egzekucji. Jeżeli system walki wypali i rzeczywiście zrobi dobry użytek ze wspinania się, taktyki czy ataków dystansowych, debiut Iron Galaxy może okazać się naprawdę przyjemną grą akcji. | Gry kwietnia 2018 – nie tylko God of War |
Na tej książce wychowały się pokolenia Polaków. Nic więc dziwnego, że niemal 50 lat od jej wydania nadal zachwyca i najmłodszych, i ich rodziców. Joanna Papuzińska to jedna z najbardziej znanych polskich pisarek dziecięcych. Jej opowiadania, wierszyki i bajki oczarowują nas już od ponad 50 lat! Dacie wiarę? Najsłynniejszym dziełem Papuzińskiej jest oczywiście zbiór „Nasza mama czarodziejka”, który jest też lekturą szkolną w pierwszej klasie.
Nasza (nie)zwykła mama
„Nasza mama czarodziejka” to zbiór kilkudziesięciu króciutkich (rzadko przekraczających jedną stronę) historyjek o zwykłej-niezwykłej mamie. Najbardziej znane jest wydanie z 1968 roku, które w fantastyczny sposób zilustrowała Janina Krzemińska. Dostępne są także nowsze wydania, w tym to z 2011 roku, które ukazało się nakładem wydawnictwa Literatura, z ilustracjami autorstwa równie utalentowanej Ewy Poklewskiej-Koziełło.Każda z zawartych w zbiorze historyjek opowiada o innym niezwykłym wydarzeniu, którego główny bohater zdradzany jest już w tytule. Są to postaci niezwykłe, magiczne, jak choćby księżyc, potwór (który okazuje się być roślinożernym dinozaurem) czy wielkolud, ale także te zwyczajne, obecne w życiu każdego malucha, jak samochód, poduszki czy kościelna dzwonnica.
Narratorem książki jest bezimienny chłopiec (co pozwala dzieciom lepiej „wczuć się” w jego opowiadania), mieszkaniec małego miasteczka, w którym znajdziemy jeden park, jedną szkołę, małe domki i górujący nad wszystkim zabytkowy kościół. Chłopiec ma jeszcze dwóch starszych braci i tatę, ale to właśnie mama jest najważniejszą osobą w jego życiu. To ona, tak niezwykła w swojej zwykłości, umie poradzić sobie z każdą sytuacją, wynajdując rozwiązania tak proste, że aż… magiczne.
Dla dzieci i dla rodziców
Pisanie książek dla dzieci to bardzo niewdzięczne zadanie. Wszak nie tylko musimy zainteresować naszą historią najmłodszych – i bardzo wybrednych – czytelników, ale także ich rodziców. Papuzińska doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Autorka, gdy pisała „Mamę”, miała wprawdzie niespełna 30 lat i niewielki literacki dorobek, ale za to od pewnego czasu zawodowo zajmowała się już krytyką i analizą literatury dziecięcej i publikowała w słynnym Świerszczyku.
Śmiało można więc uznać, że czytanie „Naszej mamy czarodziejki” to bezpieczna rozrywka dla najmłodszych i tych trochę starszych maluchów. To także świetna rozrywka dla rodziców, którzy czasem zapominają, ile siły drzemie w prostocie. Rozwiązania bajkowych problemów, jakie proponuje swoim dzieciom książkowa mama, wydają się bowiem na pierwszy rzut oka niedorzeczne, ale szybko okazuje się, że to po prostu trening kreatywności i wykorzystywania tego, co mamy dostępne pod ręką.
Oczywiście, lektura książki Joanny Papuzińskiej może być szokiem dla feministek i zwolenników totalnego równouprawnienia, niedzielących rodzicielskich zadań i ról ze względu na płeć. „Nasza mama czarodziejka” pod tym względem rzeczywiście zatrzymała się na końcówce lat 60. – mama jest oddaną rodzinie gospodynią domową, a ojciec jest w tej historii właściwie postacią epizodyczną, niezaangażowaną w codzienne życie rodziny i wychowywanie dzieci. To może rzeczywiście razić, ale z drugiej strony nie wierzę, by w tych uroczych, pisanych trzynastozgłoskowcem historyjkach kryło się jakieś niebezpieczeństwo.
„Nasza mama czarodziejka” to książka, po którą może (a może powinien?) sięgnąć każdy rodzic, który chce zaszczepić w swoim dziecku pierwiastek kreatywności i myślenia poza schematami. Bajki Joanny Papuzińskiej są ciepłe, łatwe do zrozumienia nawet dla 3-latka i krótkie, dzięki czemu nie znużą ani Ciebie, ani Twojego malucha, dla którego też czasem bywasz czarodziejką.
Źródło okładki: www.wyd-literatura.com.pl | „Nasza mama czarodziejka” Joanna Papuzińska – recenzja |
Są jeszcze miejsca w Polsce, gdzie każdy stara się zrobić palmę większą i okazalszą niż sąsiedzi. Jednak większość z nas zrezygnowała już z tego rodzaju rywalizacji. Liczy się, by w uroczystościach rozpoczynających Wielki Tydzień uczestniczyć po prostu z piękną palmą. Niedziela Palmowa rozpoczyna najważniejszy okres świąteczny z Kościele katolickim. Jest wspomnieniem wjazdu Jezusa Chrystusa do Jerozolimy. Choć podróżował na osiołku, witany był jak król – kobiercem z palm i płaszczy rzucanych pod nogi. Wierni, którzy uczestniczą tego dnia w uroczystościach, rzadko przynoszą ze sobą prawdziwe gałęzie palmy, natomiast kultywują sięgający średniowiecza zwyczaj przychodzenia do kościoła z gałązkami wierzby i wykonanymi z suszu kolorowymi stroikami, również nazywanymi palmami.
Z czego robi się palmy wielkanocne
Palmy wielkanocne
można podzielić zasadniczo na dwie grupy – naturalne i sztuczne.
Pierwsze są wykonywane z naturalnych surowców, dostępnych w ogrodach i na łąkach. Najczęściej są to gałązki wierzby oraz susz różnych gatunków traw i zboża – np. żyta z powodu malowniczych długich „wąsów” i owsa z powodu nietypowego kształtu. Bardzo często ze względu na ich urodę oraz wytrzymałość, wykorzystuje się też kwiaty ogrodowe – kocankę ogrodową, lawendę wąskolistną czy gipsówkę. Wplata się je w kompozycję po wcześniejszym zabarwieniu lub w naturalnych kolorach. Rzadko używa się suszonych róż, natomiast coraz częściej – kory palmy kokosowej oraz suszonych liści palmy i bananowca.
Do drugiej grupy należą palmy wykonane z plastiku i krepiny.
Palmy wielkanocne naturalne
Wytwarzane są z tego, co rośnie za oknem. To stanowi o ich wielkiej popularności, a jednocześnie pomaga zauważyć, jak piękne są nawet najpospolitsze roślinki, które otaczają nas na co dzień.
W Niedzielę Palmową bardzo popularne są kompozycje z bazi, czyli gałązek wierzby, na których wyrosły już szare puszyste kotki. Tworzone są z nich wiązanki ozdabiane wstążeczkami i żywymi kwiatami – najczęściej łatwo dostępnymi i tanimi w tym czasie tulipanami.
Palmy z trawy i zbóż mają wiele zalet. Są bardzo ładne, zazwyczaj starannie wykonane, a schowane w folii po uroczystościach mogą służyć przez kilka lat, więc chętnie je kupujemy. Są też tanie, ich ceny rozpoczynają się od 1,20 zł. Tyle zapłacimy za małą palmę
o długości 30 cm. Na egzemplarz o półmetrowej długości wydamy już 8 zł, a za palmę o długości 70 cm 16 zł.
Chętnie nabywane są też palmy z dużymi kwiatami z suszu. Kwiaty te przeznaczone są do tworzenia palm „na bogato”, ale wiele osób przynosi je do kościoła bez dodatków. Są i tak piękne, a przy tym bardzo tanie – od 1,5 zł za sztukę.
Dość popularne stają się palmy w kształcie wielkanocnego zajączka
czy kurczaczka. Zajączki wykonane są z puszystej szarej trawki, mają oczka z kwiatków, a wąsy z trawek. Dzieci je uwielbiają, bo są naprawdę efektowne. Za model o długości 40 cm zapłacimy tylko 8 zł.
box:offerCarousel
Palmy z plastiku i papieru
Do osobnej grupy możemy zaliczyć palmy z materiałów niebędących naturalnym suszem roślinnym, a więc nienadające się do spalenia w ognisku rozpalanym w Wielką Sobotę w czasie uroczystości święcenia ognia.
Przede wszystkim są to plastikowe imitacje gałęzi wierzby i liści palmowych. Niektóre perfekcyjnie wykonane egzemplarze trudno na pierwszy rzut oka odróżnić od gałązek naturalnych. Sprzedawane są jako pojedyncze gałązki – bazie
– w cenie od 1,2 zł za szt. lub udekorowane bukieciki, za ok. 7 zł za szt.
Z kolei palmy z dodatkiem papierowych kwiatów i krepiny pozwalają ich twórcom puścić wodze fantazji. Niemal metrowe palmy udekorowane są niezwykłymi kwiatami o fantastycznych kolorach i kształtach oraz sympatycznymi króliczkami i kurczaczkami. Kosztują od 15 zł wzwyż.
Konkursy na najpiękniejszą czy najdłuższą palmę nadal są organizowane w kilku miejscowościach w Polsce, np. Tokarni, Rabce czy Lipnicy Murowanej, gdzie można zobaczyć palmy o wysokości ponad 30 m! Jeśli jednak nie mamy zamiaru uczestniczyć w tego typu zawodach, postawmy na piękne palmy wykonane własnoręcznie z dziećmi lub wnukami albo skomponowane przez profesjonalnych producentów. | Najefektowniejsze palmy na Niedzielę Palmową |
Czym najlepiej obsługiwać ekran dotykowy? Naturalnym rozwiązaniem wydają się nasze palce, jednak alternatywą dla nich okazuje się rysik. Choć może wydawać się reliktem z dawno minionej epoki, niektórzy producenci nadal oferują nowoczesne modele smartfonów, korzystające z tego rozwiązania. Przez długi czas rysik wydawał się nieodzownym dodatkiem do smartfona. Wczesne telefony z dotykowym ekranem, jak Ericsson R380 czy Motorola Accompli 008, korzystały z rysików, które były wówczas rozwiązaniem oczywistym i zapewniającym znacznie większą precyzję niż palce.
Przełom nastąpił wraz z premierą pierwszego iPhone’a i słynnym wystąpieniem Steve’a Jobsa, w którym ówczesny CEO Apple’a, przedstawiając nowy interfejs dotykowy, skrytykował rysik jako coś nienaturalnego i niewygodnego. Klienci, a za nimi producenci, przyjęli tę argumentację. Upowszechniły się ekrany pojemnościowe, interfejsy dotykowe przeszły ewolucję i sprzęt z rysikami – poza bardzo niszowymi i wyspecjalizowanymi urządzeniami – na długo zniknął z rynku.
Od kilku lat obserwujemy nieśmiały powrót rysików. Zwiastunem zmian była premiera w 2011 roku smartfona Samsung Galaxy Note, a sprzęt korzystający z rysików pojawił się w ofercie różnych producentów. Z rysikiem przeprosił się nawet Apple, który zachwala zalety Apple Pencil w połączeniu z tabletem iPad Pro. Smartfony z rysikami – choć mało popularne – nie są jednak niczym niezwykłym. Nisza telefonów z dedykowanym rysikiem została wprawdzie opanowana przez serię Note, jednak Samsung nie jest jedynym producentem oferującym takie rozwiązanie.
Samsung Galaxy Note 8
box:offerCarousel
Po kompromitacji, jaką dla Samsunga okazała się seria wybuchających Note’ów 7, koreański producent zdecydował o wycofaniu tego modelu z rynku. Jego następca, Samsung Galaxy Note8, nie ma już takich problemów, a producent jest na tyle pewny jakości, że zaoferował go sportowcom, biorącym udział w olimpiadzie w Pjongczangu, przygotowując z tej okazji specjalną, olimpijską wersję swojego flagowca.
Samsung Galaxy Note8 to telefon spełniający normę IP68 – jest odporny na kurz i wodę. Został wyposażony w ekran Super AMOLED o przekątnej 6,3 cala i rozdzielczości 1440 x 2960 pikseli. Sercem smartfona jest wielordzeniowy, wydajny układ Samsung Exynos 8895, a telefon został wyposażony w 6 GB RAM-u. Ważną cechą jest podwójna, tylna kamera – poza standardowym, jasnym obiektywem producent umieścił również stabilizowany teleobiektyw, uzyskując dzięki takiemu połączeniu znacznie większe fotograficzne możliwości flagowego modelu.
Samsung Galaxy Note5
box:offerCarousel
Rozsądną alternatywą dla aktualnego flagowca Samsunga pozostaje jego poprzednik, którym – po wycofaniu z rynku Note’a 7 – jest Samsung Galaxy Note 5. Nieco starszy smartfon, mimo ponad 3 lat od swojego debiutu nadal oferuje przyzwoitą wydajność, kusząc przy tym zdecydowanie niższą ceną. W przypadku tego modelu pewnym problemem jest brak oficjalnej sprzedaży w Polsce. Próżnię, stworzoną przez politykę producenta, bez problemu wypełnili jednak prywatni importerzy.
Samsung Galaxy Note5 został wyposażony w 5,7-calowy wyświetlacz Super AMOLED o rozdzielczości 1440 x 2560 pikseli, układ Exynos 7420 i 4 GB RAM-u. Na dane użytkownika przeznaczono 32 GB wbudowanej pamięci (faktycznie jest to około 24 GB) i choć dostępne miejsce nie imponuje rozmiarem, to – dzięki zastosowaniu modułów UFS 2.0 – mimo upływu czasu nie zostaje w tyle pod względem wydajności.
LG Stylus 3
O uznanie użytkowników potrzebujących smartfona z rysikiem walczy również LG z serią Stylus. Model LG Stylus 3 zadebiutował na początku 2017 roku. W porównaniu z poprzednikiem (LG Stylus 2 i nieoferowanym w Polsce LG Stylus 2 Plus) smartfon wyróżnia się poprawionym, przeprojektowanym rysikiem, którego zakończenie – co podkreśla producent – ma zaledwie 1,8 mm.
Smartfon został wyposażony w 5,7-calowy ekran o stosunkowo niewielkiej rozdzielczości 720 x 1280 pikseli. Sercem smartfona jest 8-rdzeniowy układ MediaTek MT6750 (4 x Cortex-A53 1,5 GHz i 4 x Cortex-A53 1,0 GHz) i 3 GB RAM-u. Niewielką, 16-gigabajtową pamięć wewnętrzną można rozszerzyć za pomocą kart pamięci – obsługiwane są karty o pojemności do 2 TB.
LG G4 Stylus
W obliczu niewielkiej dostępności na polskim rynku smartfonów z rysikiem, liczącą się alternatywą dla propozycji Samsunga pozostaje również model LG, który swoją młodość ma już dawno za sobą. LG G4 Stylus, nawiązujący nazwą do dawnego flagowca koreańskiej marki, pod względem specyfikacji i wydajności jest dzisiaj smartfonem z minionej epoki. Dzięki stosunkowo niskiej cenie może jednak zainteresować użytkowników ceniących obsługę za pomocą rysika.
Smartfon ma 5,7-calowy ekran o rozdzielczości 720 x 1280 pikseli i 4-rdzeniowy układ Qualcomm Snapdragon 410, a także 1 GB RAM-u. Na dane użytkownika przeznaczono zaledwie 8 GB miejsca, które można rozszerzyć za pomocą kart pamięci. | Najnowsze smartfony z rysikami – co wybrać? |
Dla prawdziwych entuzjastów, wymagających graczy lub osób, które pragną stworzyć bardzo wydajną i stabilną sieć bezprzewodową w domu lub firmie, przygotowano topowe routery w cenie około 700 zł. Poznajmy kilka godnych uwagi propozycji. FRITZ!Box 3490
Zestawienie otwieramy wielofunkcyjnym routerem FRITZ!Box 3490. Sprzęt zapewnia łączność ADSL/VDSL (Aneks A i B), dzięki czemu może służyć do obsługi praktycznie każdego rodzaju internetu domowego. Jeden z portów LAN może pełnić funkcję WAN, więc da się skorzystać z tradycyjnego połączenia bezpośrednio z routerem dostawcy. Co więcej, stosując modem 3G/4G, podłączany do portu USB, można korzystać z internetu mobilnego w zasięgu sieci domowej.
Oczywiście jest to router dwupasmowy o bardzo dużej prędkości w standardzie 802.11ac (1300 Mbps dla 5 GHz) oraz 802.11n (450 Mbps dla 2,4 i 5 GHz), co zapewnia stabilną i szybką pracę wszystkich urządzeń podłączonych do sieci. Co więcej, sprzęt wyposażono w dwa porty USB 3.0, aby podłączyć do nich np. szybki dysk zewnętrzny, pamięć USB czy drukarkę.
box:offerCarousel
Asus RT-AC68U
Za około 620 zł znajdziemy router Asus RT-AC68U. To jeden z wyższych modeli tej marki, oferujący dwupasmowe połączenie bezprzewodowe o łącznej przepustowości (dla dwóch pasm – 2,4 oraz 5 GHz) aż 1900 Mbps. Sprzęt wyposażono w dwa porty USB (jeden w standardzie 3.0) do podłączenia zewnętrznego dysku twardego, pamięci USB, drukarki bądź modemu 3G/4G. Poza tym są tu cztery gigabitowe porty Ethernet oraz port gigabitowy WAN. Warto wspomnieć o funkcji AiRadar, która kieruje wiązkę w kierunku obsługiwanego urządzenia, jak również dedykowanej aplikacji do obsługi routera i konfiguracji domowej sieci.
Nic nie stoi na przeszkodzie, aby stworzyć prywatną sieć dla gości, którzy będą mogli korzystać z internetu lub zasobu dysków na naszych zasadach i z ustawionymi limitami. Jest też adaptacyjny system QOS, ochrona rodzicielska, wbudowane zabezpieczenia przed atakami, a wszystko to zostało zamknięte w gustownej obudowie z trzema antenami zewnętrznymi.
box:offerCarousel
D-Link DIR-879
Kolejna propozycja to D-Link DIR-879. Urządzenie już na pierwszy rzut oka zdradza swoją charakterystykę oraz cel – ma być szybko i wydajnie. Maksymalna przepustowość dwupasmowej sieci to aż 1750 Mbps – do 450 Mbps dla pasma 2,4 GHz oraz do 1300 Mb/s dla 5 GHz. Ponadto w rezerwie są gigabitowe porty Ethernet do połączenia kablowego. Sprzęt wyposażono w cztery wydajne anteny zewnętrzne, które pokrywają sygnałem bardzo dużą powierzchnię.
Nie zabrakło technologii QOS, dzięki której można nadać priorytety konkretnym zadaniom, np. transferowi plików lub strumieniowaniu multimediów. Funkcja kontroli rodzicielskiej pozwala na ustalenie harmonogramu dostępu do internetu w konkretnym urządzeniu, a także na blokowanie dostępu do konkretnych stron internetowych lub urządzeń. Jest dodatkowo funkcja tworzenia sieci dla gości, a wszystko to możemy ustawić w prostym konfiguratorze.
box:offerCarousel
TP-Link Archer VR900
Na zakończenie gigabitowy, bezprzewodowy router VDSL/ADSL TP-Link Archer VR900. To wielofunkcyjne i trochę niepozorne urządzenie oferuje maksymalną przepustowość na poziomie aż 1900 Mbps – 600 Mbps w paśmie 2,4 GHz oraz do 1300 Mbps w paśmie 5 GHz. Wysoką stabilność oraz wydajność zapewnia technologia formowania wiązki, za pomocą której router wysyła sygnał do konkretnego urządzenia. Sprzęt wyposażono w porty USB 2.0 oraz USB 3.0, zatem mamy możliwość podłączenia wielu urządzeń, z których można korzystać w obrębie sieci. Wszystko zamknięto w gustownej i stylowej obudowie w białym kolorze. Cena – około 600 zł w dniu publikacji. | Router Wi-Fi do 700 zł – III kwartał 2017 |
Na pierwsze polskie powieści napisane w ramach „Uniwersum Metro 2033” i zaakceptowane przez jego twórcę Dmitrija Głuchowskiego nasi fani czekali dość długo. Ale po pierwszej („Dzielnica obiecana” Pawła Majki) szybko otrzymujemy kolejną. I to nawet lepszą, bardziej klimatyczną. Był już Kraków i Nowa Huta, to teraz czas na Wrocław. I kto powiedział, że do tego, by ludzie mogli przeżyć wybuch bomby atomowej, potrzebne jest metro? Robert J. Szmidt, pisarz, który ma już na swoim koncie kilka powieści, w tym również w klimatach postapokaliptycznych, udowadnia, że nie tylko potrafi odnaleźć się w wizji świata wymyślonej przez kogoś innego, ale także zachowuje swój styl, charakter, potrafi zaproponować coś oryginalnego.
Kanały naszym nowym domem
Cechą wspólną wszystkich powieści serii jest pokazanie życia ocalałej ludności pod powierzchnią ziemi. Jak można przyzwyczaić się do takich warunków, jak zorganizować życie społeczności i zapewnić jakieś środki do przetrwania. Korytarze metra dawały olbrzymie pole do popisu, ale – jak się okazuje – wyobraźnia pisarza i znajomość miasta potrafi udowodnić nam, że również we Wrocławiu mogłoby przeżyć całkiem sporo ludzi. Różne piwnice, poniemieckie kanały, instalacje niegdyś oplatające miasto teraz dają przestrzeń do tego, by mogły w nich egzystować, komunikować się, handlować albo i walczyć ze sobą różne grupy. Te podziały na różne wspólnoty, enklawy różniące się od siebie nie tylko sposobem zarządzania, ale czasem i podejściem do życia, również są charakterystyczne dla tego uniwersum. Szmidt potrafił jednak nadać im nasz niepowtarzalny charakter, oryginalność.
Ten, który pamięta
Już kolejne pokolenie ludzi przemierza ciasne podziemne przejścia, kryjąc się przed promieniowaniem i stadami mutantów na powierzchni. Z różnych względów ci, którzy pamiętają świat sprzed zagłady, posiadający wiedzę na różne tematy, są wyjątkowo szanowani. Jednym z nich jest główny bohater książki, zwany Nauczycielem. Wykłada młodzieży tajniki pisania, czytania, historii i geografii, a jednocześnie opiekuje się głuchoniemym synem. Nie wszystkim jednak podoba się mir, jakim otacza go wspólnota, i rola autorytetu, jaka jest mu przypisywana. Musi więc szybko opuścić enklawę i znaleźć nowe bezpieczne miejsce dla siebie i syna. Rozpoczyna się droga, która okaże się dużo trudniejsza, niż ktokolwiek przewidywał. Choć ze zdziwieniem odkryjemy, jak dobrze Nauczyciel radzi sobie w kryzysowych sytuacjach (i zaczniemy podejrzewać, że nie mówił dotąd nikomu całej prawdy o sobie), to niektóre go po prostu przerosną.
Nowy świat, nowy sposób myślenia
Choć powieść ma niezłe tempo i non stop coś się tu dzieje, nie ukrywam, że dla mnie równie smakowite jak wszystkie przygody i niebezpieczeństwa były przemyślenia głównego bohatera na temat tego, jak bardzo zmienia się świat w stosunku do tego, co on pamięta. Napotkana w kanałach młodziutka dziewczyna udowadnia mu, że jego wiedzę, wartości, dylematy moralne w obecnej rzeczywistości powinien sobie schować w kieszeń, że niedługo nie będą nikomu potrzebne, a i jemu raczej życia nie uratują. To świat, w którym nikomu nie można ufać, nie można okazywać litości czy przyjaźni. Ludzie albo walczą o władzę, o przestrzeń, żywność i jakieś dobra, albo muszą się podporządkować jako niewolnicy, obywatele drugiej kategorii, którzy będą pracować na „rasę panów”. Naprawdę – czasem większy jest strach przed tym, co może ci zafundować drugi człowiek, niż okropieństwami, jakie mogą spotkać cię ze strony zmutowanych zwierząt czy roślin. Tam przynajmniej śmierć jest dość szybka.W tego typu powieściach przemocy się nie uniknie, „Otchłań” jest chwilami bardzo mocna. I choć odrobina humoru jakoś łagodzi grozę, to nie oczekujcie lekkiej przygodówki w dekoracjach świata po katastrofie nuklearnej. Ta wizja jest mocna i bardzo obrazowa – zresztą w tym przypadku to jak najbardziej zaleta, a nie wada.Szmidt ciekawie prowadzi akcję i powoli odsłania przed nami pewne tajemnice, jakie skrywa przeszłość. Co wydarzyło się tuż przed wybuchem i jakie to miało konsekwencje dla różnych postaci? I co ważniejsze – jakie będzie miało konsekwencje w przyszłości, bo książka daje nam nadzieję na kontynuację. Jeżeli to się potwierdzi, będziemy mieli nie tylko frajdę z kolejnego tytułu napisanego przez Polaka, ale i szansę, że w ramach uniwersum te tytuły będą oceniane jako jedne z najlepszych w serii „Metro 2033”. Papier czy wersja elektroniczna? Odwieczny dylemat. Ale na korzyść e-booków wciąż przemawia cena. Na Allegro „Otchłań” do zdobycia już za ok. 25 zł (formaty EPUB i MOBI).
Źródło okładki: www.insignis.pl | „Otchłań” Robert J. Szmidt – recenzja |
Świat arabski i jego kultura od lat intrygują i budzą ciekawość, nie zawsze z właściwych powodów. Nie dziwi jednak fakt, że książki takie jak ta też cieszą się sporym zainteresowaniem. Islam i muzułmanie w mediach i literaturze przedstawiani są zazwyczaj w mało pozytywnym świetle. Nie pomaga to więc w oswajaniu niesprawiedliwych lęków i tępieniu nietolerancji, z jaką spotykają się u nas (i w wielu innych krajach) przedstawiciele tej kultury. W zmianie tego podejścia z pewnością nie pomoże też książka „Arabska żona”, pierwszy tom liczącej już sześć części tzw. arabskiej sagi autorstwa Tanyi Valko.
Nie-idealna miłość
Bohaterką powieści Valko jest Dorota, Polka, która w wieku zaledwie osiemnastu lat poznaje Ahmeda. Przypadkowo spotkany libijski doktorant jest czarujący i przystojny, więc z miejsca podbija serce młodziutkiej i naiwnej dziewczyny. Potem wszystko odbywa się już w iście ekspresowym tempie: parę łączy uczucie silne niczym uderzenie pioruna, Dorota zachodzi w ciążę, więc konieczny jest ślub, a w końcu na świat przychodzi córeczka pary.
Po kilku latach względnie spokojnego i szczęśliwego życia w Polsce Dorota i Ahmed podejmują decyzję o przeprowadzce do Libii, gdzie życie ma być łatwiejsze i spokojniejsze. Tuż po przyjeździe do afrykańskiego kraju łagodny i spokojny dotychczas Ahmed odkrywa swoje prawdziwe oblicze, terroryzując Dorotę i odbierając jej wszelkie prawa. Zagubiona i zrozpaczona kobieta dopiero tam zaczyna zdawać sobie sprawę, że jej mąż przejawiał takie zachowania już w Polsce, ale wtedy – zaślepiona miłością – nie chciała tego widzieć.
Trudne sprawy
Valko, która spędziła kilkanaście lat, pracując i mieszkając w Libii, swoją powieść miała oprzeć na prawdziwych wydarzeniach: ludzkich dramatach, których była świadkiem, zasłyszanych opowieściach i historiach, o których donosiły media. Być może jednak gdyby autorka zdecydowała się napisać zbiór reportaży, to wszystkie te – zapewne prawdziwe i wstrząsające – relacje miałyby okazję wybrzmieć dostatecznie mocno. Tymczasem, tworząc z nich fikcyjną opowieść o Dorocie, autorka mocno spłyciła ludzkie dramaty, w zamian serwując nam historię rodem z przerysowanego programu telewizyjnego.
Bohaterka powieści Tanyi Valko, delikatnie mówiąc, nie wzbudza raczej sympatii czytelników. Zdaje się być do bólu naiwna, leniwa i nie podejmuje nawet próby zrozumienia kultury i obyczajów kraju, w którym przyszło jej teraz mieszkać. Oczywiście Ahmed też wywołuje w nas negatywne emocje, jest na wskroś zły i zwyczajnie okrutny. Nikt nie twierdzi, że los tytułowej arabskiej żony nie może być trudny, a momentami nawet tragiczny. Jednak liczba nieszczęść i aktów przemocy wobec Doroty, a także niesamowita wręcz liczba innych koszmarnych zdarzeń, do których doszło w jednej libijskiej rodzinie, sprawiają, że całość trudno brać na poważnie.
Książkę czyta się szybko, akcja trzyma w napięciu i rzeczywiście trudno się od niej oderwać. Nie warto jednak traktować „Arabskiej żony” jako literatury faktu. Aktorka stworzyła tu raczej mocno udramatyzowany romans, który można potraktować jako lekką rozrywkę.
A życie w krajach arabskich nie może być chyba aż tak ciężkie, skoro sama autorka po latach spędzonych w Libii wyjechała do Arabii Saudyjskiej, a od kilku lat mieszka w Indonezji…
Źródło okładki: www.proszynski.pl | „Arabska żona” Tanya Valko – recenzja |
Uszkodzenie przedniego zderzaka nie należy do przyjemnych zdarzeń. Jak najlepiej rozwiązać powstały problem? Dokładnie obejrzyj uszkodzenia
Zanim zdecydujemy, co zrobić z uszkodzonym przednim zderzakiem, należy dokładnie sprawdzić, jakie są uszkodzenia. W wielu przypadkach jest to tylko odpryśniecie lakieru, które w bardzo prosty sposób możemy sami naprawić. Problemy pojawiają się w momencie, gdy zderzak jest pęknięty. Nie oznacza to jednak, że jedynym miejscem, na które nadaje się zderzak, jest śmietnik. Wiele firm zajmuje się naprawą zderzaków, które uległy uszkodzeniu.
Zanim zdecydujemy się na naprawę w profesjonalnym warsztacie, zróbmy małe rozeznanie. Jeżeli nasz pojazd ma już kilka lat, a przedni zderzak nie jest malowany, najprawdopodobniej oddanie uszkodzonego elementu do warsztatu nie będzie się opłacać. W takim przypadku najlepsze rozwiązanie to zakup nowego przedniego zderzaka. Przykładowo do Forda Mondeo to wydatek około 65 zł. Często wymiana zderzaka nie należy do najłatwiejszych, lecz przy odrobinie chęci każdy powinien sobie z tym poradzić.
Napraw sam!
Jeżeli uszkodzenie zderzaka to tylko odprysk lakieru, naprawę możemy wykonać samodzielnie. Przed przystąpieniem do pracy należy zaopatrzyć się w odpowiednie do tego produkty. Podstawą jest papier ścierny, taśma malarska, benzyna ekstrakcyjna, podkład i spray w kolorze naszego lakieru. Na początek musimy odpowiednio przygotować powierzchnię do malowania. Posłuży nam do tego papier ścierny. Pamiętajmy, aby szlifując, nie ograniczać się jedynie do miejsca wystąpienia odprysku lakieru, tylko zwiększyć ją o parę centymetrów. Po wyszlifowaniu powierzchnia pod ręką powinna być idealnie gładka.
Następnym krokiem jest zabezpieczenie fragmentów zderzaka, których nie chcemy malować, przy użyciu taśmy malarskiej, która jest nieszkodliwa dla lakieru. Wystrzegajmy się używania taśmy izolacyjnej i zwykłej biurowej, ponieważ po jej odklejeniu na lakierze pozostanie ślad, który będzie bardzo trudny do zmycia. Przed nałożeniem podkładu zadbajmy o odpowiednie odtłuszczenie powierzchni. Do tego zabiegu posłuży benzyna ekstrakcyjna, która dzięki swoim właściwościom odpowiednio przygotuje powierzchnię do malowania.
Na początek nałóżmy podkład, który zapewni odpowiednie wiązanie. Po wyschnięciu możemy przystąpić do nakładania lakieru – wykonujmy płynne ruchy i utrzymujmy odpowiednią odległość od malowanego elementu. Niedopuszczalne jest zatrzymanie ręki przy jednoczesnym malowaniu, ponieważ będzie to skutkować pojawieniem się zacieków.
Nowe czy używane?
Jeżeli uszkodzenia są na tyle rozległe, że nie jesteśmy w stanie samodzielnie naprawić uszkodzonego przedniego zderzaka, pozostaje jego wymiana na inny. Na aukcjach internetowych znajdziemy dużo ofert nowych przednich zderzaków pod kolor naszego auta. Alternatywą jest poszukanie używanego zderzaka w dobrym stanie technicznym w takim samym kolorze, jak nasz pojazd.
Pamiętajmy, aby przed zakupem upewnić się, czy dany zderzak na pewno będzie pasował do naszego samochodu. Podczas rozmowy ze sprzedawcą zapytajmy o rok modelowy, wersję nadwozia, a w przypadku zakupu używanej części – o stan techniczny. Jeżeli nie czujemy się na siłach albo nie mamy podstawowych narzędzi wymianę zderzaka możemy powierzyć mechanikowi. Nie powinna być wyceniona na więcej niż 100 zł. Oczywiście mowa tutaj o standardowym aucie, np. bez spryskiwaczy przednich lamp. | Uszkodzony przedni zderzak. Naprawiać? Wymieniać? |
Farby, kredki, nożyczki kreatywne, szablony, stempelki i wiele, wiele innych – to niezwykle ważne, ale nie jedyne gadżety dla małego plastyka. Przyjrzyj się kolorowym papierom i zwariowanym tekturom, które podsuną dziecku pomysły na kolejne arcydzieła. Jakie tektury i papiery znajdziesz na Allegro? Niezbędne akcesoria do prac plastycznych
Dzieci uwielbiają zabawy rozwijające zmysł artystyczny, a kreatywności nie brakuje ani kilkuletnim dziewczynkom, ani chłopcom w wieku przedszkolnym. Starsze dzieci równie chętnie bawią się pędzlem, kredkami, dziurkaczami wycinającymi przepiękne kształty i nożyczkami kreatywnymi. Inne drobiazgi, takie jak: doklejane oczy i naklejki z pianki zachęcają smyki do radosnych poszukiwań niebanalnych pomysłów i rozwijania wyobraźni. Pierwsze zajęcia plastyczne angażują do zabawy roczne dzieci. Wtedy szkraby zaczynają swoją przygodę z kredkami o trójkątnym przekroju, których kształt dostosowany jest do drobnych rączek i małych paluszków. W następnych latach życia uwagę smyka zwracać będą kolejne drobiazgi dla małego artysty.
Doskonałym pomysłem na kreatywne zabawy z pociechą są papiery i tektury, z których można stworzyć wspaniałe prace, także te przestrzenne. Wystarczy użyć dorosłej wyobraźni i czerpać pełnymi garściami z twórczych pomysłów własnej pociechy. Wspólnie na pewno przyjdzie wam do głowy wiele plastycznych zabaw. Wśród najpopularniejszych prac plastycznych warto wymienić: origami, kolaż, wydzieranki, scrapbooking, a także witraże z tektury i bibuły. W wymyślaniu innych technik plastycznych z wykorzystaniem papieru i tektury ogranicza was wyłącznie wyobraźnia.
17 najciekawszych produktów dla młodych artystów
Warto przyjrzeć się bliżej ogromnej ofercie papierów i tektury. Ciekawa faktura tektury, papier mieniący się brokatem albo intensywne odcienie fluo na pewno zachęcą ciebie i twoją pociechę do twórczej rozrywki. Na jakie papiery i tektury możesz zwrócić uwagę?
Bibuła jest niezastąpiona dla małego fana witraży. Wystarczy, że dziecko sięgnie po dwa arkusze tektury, wycinając z nich wymarzony kształt i jego lustrzane odbicie. Rolę szkiełek witrażowych odegra właśnie bibuła – przepiękna ozdoba okna w dziecięcym pokoju gotowa.
Krepa, nazywana też krepiną albo bibułą marszczoną, która zachęca do tworzenia wydzieranek i podobnie jak bibuła, może posłużyć do nietuzinkowego opakowania upominku dla kolegi z przedszkola.
Papier kolorowy, czyli niezbędny element wyprawki przedszkolaka i pierwszoklasisty.
Papier samoprzylepny to świetna alternatywa dla papieru kolorowego. Prace plastyczne bez użycia kleju oznaczają mniejszy bałagan, a więc łatwiejsze i szybsze sprzątanie.
Papier hologramowy doskonały do scrapbookigu i oryginalnych małych dzieł dziecięcej sztuki.
Papier metalizowany, który przepięknie się mieni. Na pewno będzie ogromną ozdobą wielu dziecięcych obrazków.
Papier z brokatem błyskawicznie wpadnie w oko kilkuletnim dziewczynkom.
Papier tęczowy, w którym dziecko nie znajdzie żadnej jednobarwnej kartki.
Papier neonowy w najmodniejszych, intensywnych odcieniach takich kolorów, jak: żółty, pomarańczowy i zielony.
Blok techniczny, kolorowy z twardszymi kartkami, o większej gramaturze, sięgającej nawet 180 g/m2.
Blok akwarelowy, idealny dla małego pejzażysty albo portrecisty. Kartki o gramaturze od 210 do 300 g/m2 są doskonałe do malowania.
Blok szkicowy wymarzony dla nastolatki, która uwielbia rysować ołówkiem, pastelami albo węglem. Minimalna gramatura papieru to 80 g/m2. Bloki możesz kupić w formatach od A5 do A2.
Szkicownik artystyczny o cechach podobnych do bloku szkicowego, w formatach od A6 do A3.
Rolka papieru do rysowania (np. Mala szwedzkiej marki Ikea) to najlepszy wybór dla kilkulatka zakochanego w wielofunkcyjnej tablicy stojącej. Rysowaniu nie będzie końca.
Tektura falista przydatna jest do wielu przestrzennych prac plastycznych.
Tektura w odcieniu fluo, którego intensywna barwa rozjaśni każde wiosenne dzieło.
Tektura z brokatem, czyli najlepsza tektura dla małej plastyczki.
Bez papieru i tektury trudno wyobrazić sobie większość prac plastycznych. Wspólnie z pociechą wybierz kolorowe papiery, rolki do tablicy stojącej i tektury o ciekawej fakturze – na pewno podsuną małemu plastykowi pomysł na stworzenie kolejnego, nietuzinkowego arcydziełka. | Tektury i papiery – niezbędnik prac plastycznych |
Spodnie o tym kroju pojawiły się w modzie już ponad sto lat temu, a dzisiaj to jeden z najbardziej popularnych fasonów wybieranych przez stylowe kobiety. Jaka jest ich historia i z czym łączyć tę część garderoby? Kuloty albo z francuskiego cullotes to określenie najmodniejszego fasonu spodni w tym sezonie. Są niezwykle komfortowe i na pierwszy rzut oka wyglądają jak spódnica. Krój ten charakteryzuje się bardzo szerokimi nogawkami, wysokim stanem i długością do połowy łydki. Kuloty były niezwykle popularne przede wszystkim w latach 70. Dzieci-kwiaty i młodzież ubierająca się w stylu hippie upodobały sobie te komfortowe spodnie z długoletnią historią, sięgającą XVII wieku. W latach 80. kuloty zostały zapomniane, by w kolejnej dekadzie powrócić ze zdwojoną siłą. Dzisiaj spodnie te znów są popularne i promują je najbardziej znane it girls i celebrytki: Chiara Ferragni, czyli autorka bloga Blonde Salade, a także nasza rodzima gwiazda internetu Jessica Mercedes – założycielka portalu o modzie Jemerced.
Dla kogo się nadają?
Kuloty to fason niezwykle modny, ale dość trudny do noszenia. Ich długość może niekorzystnie wpływać na wygląd sylwetki. Takie spodnie optycznie skracają nogę, dlatego najlepiej wyglądają w nich kobiety wyższe. Jeśli jednak ten krój spodobał się także paniom o niższym wzroście – nic straconego. Wystarczy dobrać odpowiednio wysokie buty na obcasie. Należy jednak pamiętać, że nie mogą być toporne, ponieważ taki look mocno zaburza proporcje.
Jak nosić?
Krój spodni przypadł do gustu wielu cenionym projektantom. Spodnie do połowy łydki w swoich kolekcjach zaprezentowały takie domy mody jak Chanel, J.Crew czy marki Banana Republic lub Zara. Kuloty możemy nosić zarówno w stylizacjach eleganckich, jak i w wydaniu codziennym. Poszukując inspiracji, warto zajrzeć na strony blogerów, którzy uwieczniają modę miejską. To prawdziwa kopalnia ciekawych zestawień. Kuloty najczęściej noszone są z krótkim topem. Wysoki stan spodni i odsłaniający brzuch tzw. crop top zapewnią nam podkreślenie talii, a szerokie nogawki – linię bioder. Innym pomysłem na stylizację z kulotami w roli głównej jest zestawienie ich z oversizową górą – koszulą o męskim charakterze, luźną marynarką lub kamizelką. Do takiego zestawu obowiązkowo dobierzmy buty na cienkim obcasie – wiosną sprawdzą się wszelkiego rodzaju sandałki. Fashionistki upodobały sobie zestawienie kulotów i szpilkek z paskiem wokół kostki. Choć połączenie jest ryzykowne, odpowiednio dopracowane wygląda rewelacyjnie. Kreując wizerunek, możemy postawić także na inne kultowe elementy garderoby. Takie spodnie z wysokim stanem świetnie prezentują się w towarzystwie basicowego topu oraz skórzanej kurtki ramoneski.
Co jest modne?
Krój ten niejedno ma imię! Najbardziej popularne są kuloty wykonane z lekkich materiałów w ciemnych barwach – czerni lub granacie. Możemy zauważyć jednak również inne popularne tendencje. Wiele marek proponuje kuloty ze skóry. Taki wariant najlepiej sprawdzi się w eleganckich stylizacjach i w towarzystwie koszuli z żabotem. Inną opcją są spodnie z satyny lub jedwabiu. Przyjemne w dotyku i bardzo lekkie materiały możemy zestawiać z górą o podobnym charakterze i zarzucić na nią np. cięższą skórzaną kamizelkę, która przełamie charakter looku. Nie zapominajmy o wzorach. Kuloty uszyte z materiałów o barwnych i geometrycznych deseniach podbijają nie tylko wybiegi, ale są także obecne w modzie ulicznej. Pionowe pasy, kratka w wielu postaciach czy pepitka – oto najmodniejsze motywy.
Kuloty to element garderoby, który co jakiś czas powraca. Warto więc mieć go w swojej szafie. W tym sezonie zwracajmy uwagę na najbardziej klasyczne, ale o wersjach z ciekawymi nadrukami. Wśród materiałów dominuje bawełna, ale także lżejsze tkaniny, które sprawdzą się w ciepłe wiosenne dni. | Modne spodnie: kuloty |
Gdy wybieramy się samochodem w dłuższą podróż, zadajemy sobie wiele trudu, by zająć czymś naszego malucha. Wielogodzinna jazda jest dla dziecka zwykle nużąca i męcząca. Jeśli nie śpi, musimy mu zapewnić dodatkowe rozrywki, dzięki którym podróż minie szybciej i przyjemniej. W tym celu warto zaopatrzyć się w odpowiednie zawieszki do fotelika, które przykują uwagę malca i zapewnią mu odpowiednią dawkę zabawy. Ogromny wybór zawieszek sprawia, że zakup tej, która zaciekawi nasze dziecko na dłużej, może być nieco problematyczny. Większość z nich z pozoru wydaje się podobna, jednak różnią się szczegółami, które zwykle mają znaczący wpływ na to, czy spodobają się maluchowi. Mogą być bajecznie kolorowe lub czarno-białe, piszczeć, szeleścić i wydawać odgłosy zwierzątek, które często przedstawiają, wibrować, mieć wbudowany gryzak lub lusterko. Zasada, jaką warto przyjąć przy wyborze zabawki do samochodu, jest jedna – im więcej funkcji, tym lepiej i na dłużej zajmiemy zawieszką naszą pociechę.
Miękkie i kolorowe
Zawieszka do fotelika lub wózka pełni rozmaite funkcje. Może być przytulanką pocieszaczem, rozśmieszać dziecko emitowanymi dźwiękami czy wbudowanymi funkcjami, a także wszechstronnie rozwijać wszystkie jego zmysły. Zabawkami, które łączą te właściwości, z pewnością są zawieszki amerykańskiej firmy Lamaze. W ofercie znajdziemy kilka postaci, m.in. jeża, robota, pirata, jednorożca, osiołka, owieczkę czy pajączka. Każdy z nich uszyty jest z miękkich i miłych w dotyku kolorowych i kontrastujących ze sobą tkanin, dzięki czemu od razu przyciągają wzrok małego odkrywcy. Doszyte w wielu miejscach wstążeczki zachęcają do ćwiczenia chwytu pęsetowego oraz poznawania nowych faktur. Szeleszczące elementy pobudzają zmysł słuchu i zaciekawiają dziecko.
Interesującą pozycję stanowią również zawieszki firmy Playgro. Znajdziemy wśród nich kolorowego pieska, krówkę, lwa, a nawet biedronkę. Szeleszczące elementy, mięciutki welur w żywych kolorach i ogromne, uśmiechnięte oczka postaci na pewno zainteresują i zachęcą malucha do zabawy. Dodatkowo do niektórych modeli zostały doczepione wykonane z wytrzymałego tworzywa elementy, które mogą pełnić funkcję gryzaka i masować obolałe dziąsełka. Dzięki wytrzymałym, lecz wygodnie odpinanym uchwytom zabawkę możemy szybko przemontować z fotelika do wózka lub na matę edukacyjną.
Do kompletu
Kompletując wyposażenie dla dziecka, opiekunowie często się starają, aby możliwie jak najwięcej elementów pasowało do siebie kolorystycznie, a najlepiej pochodziło z tej samej serii. Taką możliwość daje nam firma Skip Hop. Na zawieszkach pojawiają się postaci, które możemy spotkać na innych produktach – talerzykach, bidonach, kocykach, a nawet parasolach. To świetny początek do kompletowania całej serii. Sprawdzi się szczególnie w wypadku dzieci, które przywiązują się do postaci i lubią znane sobie wzory. Niewątpliwie wyjątkowymi zabawkami są zawieszki Hug & Hide. Każda z nich składa się z dwóch postaci – małej i dużej, np. sowy lub misia. Dzięki naszytym na zabawki rzepom maluch może chować jedną w drugą, ucząc się przy tym precyzji i rozwijając zdolności manualne.
Od polskich producentów
W ofercie rodzimych wytwórców również znajdziemy mnóstwo ciekawych propozycji. Na rynku dominują przede wszystkim marki Canpol iBabyono znane wielu rodzicom z przystępnych cenowo akcesoriów dla dzieci i mam. Propozycje zawieszek to zarówno malutkie, idealnie mieszczące się w małych rączkach pluszowe zwierzaki (np. panda) uszyte z kontrastowych materiałów, oraz nieco większe i wielofunkcyjne zabawki. Maluchom na pewno spodobają się te z wibracją – gdy pociągniemy za przymocowany do zawieszki uchwyt, sznurek się rozciąga, a zabawka śmiesznie się trzęsie. Testowanie mechanizmu niejednego malucha wciągnie na długie kilometry podróży.
Wybierając zabawkę do samochodu, poza właściwościami wizualnymi i edukacyjnymi zwróćmy również uwagę na jakość wykonania. Ważne jest, by była mocna i dobrze zszyta, by żadne, szczególnie małe elementy nie urwały się podczas zabawy, gdy zajęci prowadzeniem auta nie będziemy mogli obserwować malucha. | Zawieszki do fotelika, które zdobędą serce malucha |
Posiadanie samochodu nie zawsze wiąże się z samymi przyjemnościami. Oprócz kosztów paliwa, ubezpieczenia lub ewentualnych usterek bywa, że na nasze ukochane pojazdy czyhają złodzieje. Co roku w Polsce ginie kilkanaście tysięcy samochód. Które z nich cieszą się największym wzięciem na mieście? Biorąc pod lupę te niechlubne statystyki trzeba jasno powiedzieć, że najwięcej ginie samochodów niemieckich. Auta grupy VAG niestety górują w tym przykrym rankingu. Mimo wszystko należy się cieszyć, że liczba aut, które znikły z oficjalnego rynku to tylko mały ułamek wszystkich transakcji związanych z nowymi i używanymi samochodami.
Dzięki wielu policyjnym raportom oraz tym bardziej komercyjnym (firmy ubezpieczeniowe) można łatwo się dowiedzieć, których samochodów lepiej nie kupować, by dmuchać na zimne i nie prowokować przedstawicieli zwolenników nielegalnego obrotu pojazdami.
Poniżej TOP 5 najczęściej kradzionych samochodów w Polsce w ubiegłych latach. Ranking zacznę od tych
teoretycznie najbezpieczniejszych aut.
Mazda 6 III (od 2012 roku) – 237 sztuk
Ranking otwiera japońska propozycja Sedana dla wymagających klientów. Trudno określić, czy to piękne linie, czy może wysoka wartość rezydualna plasuje Mazdę w tym rankingu, aczkolwiek jest ona jednym z najnowszych aut w tym zestawieniu. Kupując nowe auto w salonach Mazdy, klienci liczyli na dobre zabezpieczenie ich nowego samochodu. Niestety model ten miał ogólny defekt w kwestii bezpieczeństwa i ochrony przed złodziejami. Mazda 6 to najczęściej kradzione auto, gdy porównamy ilość sztuk będących w Polsce względem tych, które zniknęły. Jeden na 332 egzemplarzy padł łupem złodziei.
Audi A6 (najczęściej C6 z lat 2004-2011) – 423 sztuki
Pierwszy przedstawiciel producenta z sąsiedniego kraju. Ten luksusowy samochód wyższej klasy średniej, mimo upływu lat, jest nadal wygodną limuzyną spełniającą wszystkie oczekiwania wymagającego klienta. Bogate wyposażenie, spora kabina pasażerska oraz szeroka gama silnikowa i pozycja Audi wśród twórców samochodów premium sprawiają, że auta są popularne na rynku wtórnym. Biorąc pod uwagę sporą liczbę samochodów sprowadzonych, łatwo upłynnić całe auto lub poszczególne części, zarabiając na tym niemałą kwotę. Z drugiej strony, właściciele A6 są jednymi z najbardziej przezornych, ponieważ to ich właśnie oni najczęściej decydują się na kupno autocasco (58%).
Volkswagen Passat (najczęściej B6 z lat 2005-2010) – 479 sztuk
Król oraz jeden z najbardziej popularnych samochodu w Polsce jest jednocześnie jednym z najbardziej chodliwych produktów w nielegalnym handlu samochodów. Popyt na części oraz mnogość aut z poza granic naszego kraju jeszcze bardziej potęguje pokusę złodziei. Ogromna ilość tych samochodów sprawia, że sposoby na kradzież są bardzo proste i łatwo dostępne.
Audi A4 (najczęściej B7 z lat 2009-2015) – 584 sztuk
Kolejny model marki premium, który zdecydowanie rządzi w słupkach sprzedaży nowych aut w swojej klasie. To auto, które wymagało stosunkowo małego wkładu finansowego, by kupić samochód luksusowej marki, choć jego części zamienne są dosyć drogie, a auta bardzo popularne również w innych krajach Europy. Co ciekawe, 1 Audi A4 ginie na 622 egzemplarzy, więc szansa na kradzież jest już dwa razy mniejsza, niż będąc właścicielem Mazdy 6.
Volkswagen Golf (najczęściej V z lat 2003-2008) – 674 sztuk
Ilość sprzedanych sztuk jak najbardziej ma niekorzystne odzwierciedlenie w rankingach skradzionych aut. Pozycja Golfa nie jest przypadkowa, ponieważ liczba tych aut w Polsce to grube tysiące samochodów. Popularny kompakt ginie raz na 1149 egzemplarzy. Ciężko więc szacować, czy warto iść za trendem sprzedaży. Konkurencja w tej klasie jest bardzo duża, więc łatwo wybrać równie dobre auto, mniej popularne wśród złodziei.
Oczywiście kupno innego samochodu nie oznacza bezwarunkowego braku problemu z potencjalnym zniknięciem naszych czterech kółek. Oprócz porządnego ubezpieczenia samochód możemy zabezpieczyć samodzielnie. Na rynku dostępnych jest wiele alarmów, lokalizatorów GPS lub tych prostszych rozwiązań typu: blokada kierownicy lub immobilizery. Czasami wystarczy po prostu garaż.
Z drugiej jednak strony, nie popadajmy w nadmierną paranoję, chociaż dozę rozsądku i przezorności należy zachować zawsze. W końcu samochodów nie kupuje się codziennie. | Top 5 kradzionych samochodów w Polsce |
Mama to najważniejsza kobieta w naszym życiu. O wdzięczności i szacunku powinniśmy pamiętać codziennie, jednak raz w roku, w dniu jej święta warto postarać się o coś więcej. Przemyślany i dany od serca prezent jest bardzo miłym gestem pozwalającym okazać uczucia. Zwykle zakup prezentu jest pozostawiony na ostatnią chwilę i kończy się na dosyć banalnych, choć pięknych kwiatach i bombonierce. Warto pomyśleć nad czymś wyjątkowym, sprawiając zarówno praktyczny, jak i przyjemny podarunek. Produkty do pielęgnacji urody wydają się być świetnym wyborem. Warto również na początku zastanowić się, czy nasza rodzicielka jest tradycjonalistką i lubi sprawdzone, klasyczne kosmetyki, czy też lubuje się w nowościach i podąża za trendami. Takie rozeznanie pozwoli nam wybrać prezent idealny!
1. Perfumy jako idealny prezent na Dzień Matki
Od lat perfumy i wody toaletowe królują wśród prezentów dla kobiet. To bardzo dobry pomysł, jeśli chcemy, aby prezent zachwycił i był długo wspominaną pamiątką. Można wyobrazić sobie, jak co rano mama, używając podarowanego zapachu, wspomina swoje święto. Perfumy wybierajmy rozważnie, stawiając albo na ulubiony zapach stosowany przez nią od lat, dzięki czemu unikniemy nietrafienia w gust, albo stawiajmy na najnowsze propozycje, które chętnie wypróbuje.
box:offerCarousel
2. Pielęgnacja twarzy na Dzień Matki
Nasze mamy często są bardzo zajęte obowiązkami domowymi i karierą, dlatego warto z okazji ich święta zadbać o pielęgnację skóry ich twarzy. Wybierzmy więc krem dostosowany do typu jej cery, aby jego działanie dawało najbardziej oczekiwane efekty. Możemy wybierać wśród szerokiej gamy produktów nawilżających, odmładzających, liftingujących, które pozwolą rozpieścić oraz poprawić wygląd zmęczonej skóry.
box:offerCarousel)
3. Zestawy kąpielowe i SPA w trosce o nasze mamy
Producenci kosmetyków oferują efektowne zestawy prezentowe, które nie tylko świetnie się prezentują, ale również zapewniają relaks i pielęgnację ciała oraz zmysłów. Warto zafundować mamie odprężenie w najlepszym wydaniu, aby mogła w domowym zaciszu urządzić sobie istny rytuał wyjęty wprost z luksusowych salonów SPA. Znajdziemy linie zaopatrzone w żel lub płyn i sole do kąpieli, olejki oraz gąbki i myjki pozwalające na wykonanie rewitalizującego masażu. Czego chcieć więcej po ciężkim dniu jak tylko chwili zapomnienia w ciepłym otoczeniu wanny?
box:offerCarousel
box:imagePins
box:pin
box:pin
4. Kosmetyki do makijażu na Dzień Matki
Kosmetyki do makijażu to coś, czego kobiety nigdy nie mają zbyt wiele. Zawsze znajdzie się produkt, który albo uwielbiają od lat i chętnie wykorzystują w codziennym makijażu, albo zawsze chciały wypróbować, tylko nie było okazji. Idealnym wyborem prezentowym jest dobrej jakości tusz do rzęs, bez którego żaden makijaż nie jest w pełni gotowy. To produkt, z którym trudno jest nie trafić w gust, dlatego tak świetnie sprawdza się jako podarunek.
5. Paleta cieni do makijażu oka na Dzień Matki
W dzisiejszych czasach trendy makijażowe wykluczają stosowanie jednokolorowego cienia do całego makijażu oka. Wychodząc na przeciw potrzebom i oczekiwaniom modnych pań, producenci kosmetyków swoje cienie komponują w palety, pozwalające wykonać kompletny, świetnie wyglądający makijaż. Wystarczy wybrać tonacje odpowiadającą tonowi skóry mamy. Jeśli mamy wątpliwości, postawmy na paletę cielistych odcieni pasujących zarówno na co dzień, jak i na wieczorne wyjście.
6. Kosmetyki do pielęgnacji włosów dla mamy
Nasze mamy nie powinny również zapominać o dbaniu o własne fryzury. Codzienne stosowanie olejków pozwoli pozbyć się problemu rozdwajających się końcówek, jak też zapewni pielęgnację oraz ochronę i pełne nawilżenie. To idealny pomysł na prezent, jeśli tylko zdajemy sobie sprawę z typu włosa, jaki obdarowywana osoba posiada, oraz jakie cele chce osiągnąć.
box:offerCarousel
7. Manicure – sposób na Dzień Matki
Zadbane dłonie to wizytówka każdej kobiety, bez względu na wiek. Lakiery do paznokci oraz zestawy do ich pielęgnacji to również świetny pomysł na prezent. Manicure to czynność, na którą zwykle trudno jest znaleźć wystarczającą ilość czasu. Z nowymi produktami, które kuszą, żeby je wypróbować, stanie się przyjemnym rytuałem.
Kosmetyki to bardzo dobry pomysł na prezent dla kobiety. Przy okazji Dnia Matki warto zadbać o jej rozpieszczenie i podarowanie czegoś wyjątkowego.
Więcej prezentów dla mamy w Strefie Prezentowej! | 7 pomysłów na prezent na Dzień Matki |
Nowoczesne telefony komórkowe to w zasadzie niewielkie, ale wyjątkowo wydajne komputery. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by były naprawdę wielofunkcyjne i zastąpiły inne urządzania, w tym popularne nawigacje samochodowe. Pytanie brzmi tylko: czy jest to dobre rozwiązanie? Atuty nawigacji samochodowej
W pierwszej kolejności musimy wymienić tu funkcjonalność i wygodę – w końcu nawigacja samochodowa została opracowana tak, by służyć jako nawigacja samochodowa, a nie jako urządzenie do wszystkiego. Dlatego jest znacznie wygodniejsza podczas jazdy i z reguły ma większy wyświetlacz (ta uwaga nie dotyczy posiadaczy smartfonów i phabletów, których ekrany mają ponad 5 lub nawet 6 cali). W fabrycznym zestawie do każdego modelu znajdziemy również dedykowany uchwyt, umożliwiający dogodny montaż nad deską rozdzielczą (w przypadku telefonu koniecznie będzie zakupienie specjalnego uchwytu). I najważniejsze – przychodzące połączenie telefoniczne, sygnał wiadomości SMS lub e-mail to funkcjonalności, jakich nie posiada dedykowana nawigacja. Ten brak to akurat… spory plus, nie ma bowiem mowy o rozproszeniu kierowcy (odruchowe sprawdzenie SMS-a lub odebranie połączenia powoduje oderwanie wzroku od kierunku jazdy, co może stanowić potencjalne zagrożenie).
Z drugiej strony
Z drugiej strony mamy podejście stricte ekonomiczne – po co płacić za dodatkowe urządzenie, skoro mój smartfon ma wszystkie potrzebne funkcje? W teorii to prawda, w praktyce natomiast różnie bywa, ale zacznijmy od początku...
Parametry minimalne
Czy każdy telefon komórkowy wyświetla mapy i spełnia zadania nawigacji? Tak, o ile będzie miał wbudowany moduł GPS (co w nowych modelach jest raczej standardem). Do tego dochodzi kwestia karty pamięci oraz pamięci RAM – muszą być raczej większe niż mniejsze. Wartość 2 GB pamięci i 512 MB RAM mogą okazać się tu niewystarczające… mówiąc wprost – należy zaopatrzyć się w smartfona raczej ze średniej półki, słabszy może najzwyczajniej nie podołać temu zadaniu... Do tego połączenie z Internetem i w drogę!
Przegląd aplikacji
Nawigacje w telefonie są lepsze bądź gorsze. Wiele zależy nie tyle od modeli, ile od systemu operacyjnego i aplikacji nawigacyjnych przeznaczonych na nasz telefon. Przyjrzyjmy się zatem propozycjom najpopularniejszych producentów i przygotowanym przez nich programom do nawigowania kierowców.
Nokia – fiński producent jako jedyny oferuje bezpłatną nawigację instalowaną w każdym swoim produkcie. Mapy OVI, bo o nich mowa, dostępne są nieodpłatnie już od 2010 r. we wszystkich modelach tego producenta. Zaletą map OVI jest łatwość obsługi oraz dokładność. Ujęto w nich wszystkie przejezdne drogi. Możliwość zaplanowania trasy to jednak nie wszystko, co ma ona do zaoferowania. Mapy wyświetlają wiele punktów POI (point of interest, czyli użyteczne miejsca). Do tego dochodzą dodatkowe funkcje takie, jak: ustalenie własnej pozycji, wyszukanie konkretnego POI czy dostęp do przewodników np. Michelina. Połączywszy się z siecią, mapy podadzą dokładny adres, mogą także informować o przebytej trasie. Gorzej wypada ich rzetelność – wielu użytkowników narzeka na błędy i przestarzałe informacje.
AutoMapa to jedno z rozwiązań dla tych, którzy używają systemu Windows Mobie, iOS oraz Androida. Zachwalana jest jako najpopularniejsza w Polsce i w zasadzie nie ma się czemu dziwić – gigantyczna wręcz baza adresów, do tego wykaz fotoradarów i punktów POI. Całość instaluje się w pamięci telefonu lub na karcie pamięci, zasięg i dostęp do sieci nie stanowią więc problemu. Wady tej propozycji? AutoMapa potrzebuje raczej szybszych (nowszych) telefonów, na sprzęcie mniej wydajnym ma tendencję do spowolnionej pracy. No i oczywiście jest płatna, choć ceny (zwłaszcza w przypadku krótkich okresów) nie należą do wygórowanych.
Ostatni z najważniejszych systemów GPS to NaviExpert – można zainstalować go na dowolnym systemie operacyjnym. Został sprawdzony na ponad 300 modelach telefonów i działa bardzo dobrze. W ofercie ma pełną sieć dróg, kilka sposobów wytyczenia trasy, informacje o korkach, a nawet (w większych miastach) zaplanowanie przejazdu komunikacją miejską. NaviExpert pobiera informacje na bieżąco i jest płatny, ale trzeba zaznaczyć, że nie są to wysokie koszta, zwłaszcza przy wykupie abonamentu na określony, krótki czas – np. 4 dni czy tydzień.
Nie należy zapominać o Google Maps – aplikacji od największej na świecie wyszukiwarki, jakiej mogą używać właściciele smartfonów z Androidem, iOS i Windows Phone. Największym plusem tego rozwiązania jest to, że jest ono bezpłatne. Ciekawe udogodnienie to z pewnością tryb offline, dzięki któremu fragment mapy możemy zapisać w pamięci telefonu. Aplikacja posiada również wbudowanego asystenta pasa ruchu oraz potężną bazę stacji benzynowych, restauracji, barów czy hoteli, które możemy wyszukiwać w pobliżu naszej trasy, a wyniki filtrować np. po cenie dostępnych pokoi.
Co wybrać?
Wszystko zależy od upodobań i możliwości finansowych – w pełni za darmo (dla posiadaczy Nokii) są Mapy OVI oraz Google Maps, w innym wypadku zawsze polecamy pobranie wersji testowej, sprawdzenie usług i wybór tych najbardziej nam odpowiadających. | Nawigacje w telefonach komórkowych. Które modele śmiało zastąpią nawigację samochodową? |
Do ochrony przed przepływem zwrotnym w kanalizacji sanitarnej wykorzystujemy urządzenia przeciwzalewowe. Pomimo coraz szerszej oferty rynkowej urządzenia przeciwzalewowe nie są powszechnie stosowane. Brak zabezpieczeń przed przepływem zwrotnym w kanalizacji może doprowadzić do dużych szkód w przypadku zalania podpiwniczonych pomieszczeń. Brak takiego urządzenia może być również podstawą do odmówienia wypłaty odszkodowania przez ubezpieczyciela. Instalacja kanalizacyjna ma za zadanie odprowadzać ścieki z budynku do zewnętrznej sieci kanalizacyjnej, oczyszczalni ścieków lub do bezodpływowego zbiornika szczelnego. W tego typu instalacjach zawsze istnieje ryzyko cofnięcia się ścieków, takie przypadki mogą mieć miejsce na skutek niedrożności instalacji kanalizacyjnej lub w trakcie intensywnych opadów w kanalizacji ogólnospławnej. W kanalizacji ogólnospławnej ścieki bytowo-gospodarcze i wody deszczowe zbierane z terenów utwardzonych płyną wspólnym kanałem. Do cofnięcia się ścieków może dochodzić, gdy objętość ścieków w takiej instalacji gwałtownie przekroczy dopuszczalną przepustowość (właśnie w czasie ulewy lub na skutek gwałtownie topniejącego śniegu).
Ścieki cofają się do instalacji także wtedy, gdy wody deszczowe z dachów i tarasów odprowadzane są nieprawidłowo do kanalizacji ogólnospławnej (mały spadek kolektora, mała średnica kolektora itd.). Gdy dochodzi do takich sytuacji – napierająca woda zamiast swobodnie wypływać do kanału, cofa się i wdziera do piwnic oraz pozostałych nisko usytuowanych pomieszczeń, powodując ich zalanie. Profilaktyczne zabezpieczenie budynku na wypadek takich sytuacji, jest mniej kosztowym rozwiązaniem niż późniejsze usuwanie skutków zaistniałego przepływu zwrotnego. Najwłaściwszym rozwiązaniem w tej sytuacji jest zakup odpowiedniego urządzenia przeciwzalewowego.
Jak działa urządzenie przeciwzalewowe?
Zasuwy burzowe nazywane inaczej kanalizacyjnymi zaworami zwrotnymi, mają za zadanie zabezpieczyć przed zalaniem pomieszczeń na skutek wstecznego przepływu ścieków. Budowa takiej zasuwy nie jest skomplikowana – dzięki swobodnie zawieszonej klapce zapewniony jest swobodny przepływ ścieków w kierunku kanału. W przypadku zaistnienia przepływu zwrotnego klapka zamyka przewód, a co za tym idzie, zapobiega cofnięciu się ścieków do pomieszczeń. W sytuacji, gdy przewód zwrotny ustanie, klapa powraca do stanu początkowego – umożliwiając ponowny normalny przepływ ścieków w przewodzie. Zasuwy burzowe najczęściej wykonane są z polipropylenu (PP) to materiał odporny na agresywne związki chemiczne i gorące ścieki (do 95°C). Przepływ ścieków przez zasuwę nie jest zakłócony, ich wnętrze jest odpowiednio wyprofilowane. Zasuwy działają samoczynnie bez konieczności stosowania zewnętrznego zasilania. W ofercie procentów są jednak modele, w których przewidziano sterowanie elektroniczne i napęd elektryczny – to urządzenia z optyczną i akustyczną sygnalizacją pracy.
box:offerCarousel
Zasuwy burzowe – kryteria zakupu
Przy wyborze zasuwy burzowej kierujemy się charakterem odprowadzanych ścieków, średnicą odpływową oraz jej miejscem montażu. Zasadniczo wyróżniamy dwa rodzaje ścieków, pierwsze to ścieki zawierające fekalia (tzw. „ścieki czarne”), napływające z płuczek zbiornikowych i pisuarów. Drugie to ścieki bez fekaliów (tzw. „ścieki szare”), zbierają one ścieki z baterii umywalkowych, natryskowych i zlewozmywakowych. W zależności od rodzaju odprowadzanych ścieków, producenci zalecają odpowiedni typoszereg zasuw burzowych.
Przy wyborze zasuwy bierzemy pod uwagę również średnicę zbiorczego kolektora kanalizacyjnego. Dla zastosowań domowych, średnica zasuw wynosi Ø110-160 mm. Na rynku znajdziemy również zasuwy o większych średnicach – do Ø200 mm (do obiektów wielkokuboatrowych). Zasuwy burzowe przeznaczone są do montażu na poziomych przewodach odpływowych przed wyjściem z budynku lub na przewodzie przykanalika przed podłączeniem do sieci zewnętrznej. Dobre rozwiązanie stanowi montaż kinety z zasuwą burzową w studzienkach rewizyjnych betonowych lub wykonanych z tworzyw sztucznych. Gdy nie mamy możliwości wykonania pojedynczej zasuwy burzowej chroniącej budynek – warto skorzystać z pionowych zasuw burzowych Ø50 mm, przeznaczone do montażu pod armaturą sanitarną zlokalizowaną w piwnicy. | Urządzenia przeciwzalewowe – rozwiązania rynkowe |
Każda pani domu chciałaby mieć w swojej kuchni urządzenia, które pomogą w szybkim, ale przede wszystkim zdrowym przyrządzaniu potraw. Na szczęście na rynku dostępne są takie rozwiązania. Parowar, szybkowar i wolnowar ułatwią pracę w kuchni, jednocześnie oszczędzając cenny czas. Podpowiadamy, czym różnią się od siebie te oto urządzenia. Dzisiaj każdy z nas nad wyraz ceni sobie czas. Mija on tak szybko, że nie jesteśmy w stanie lub też nie chcemy poświęcać go w nadmiarze na przygotowywanie posiłków. Z pomocą specjalnych urządzeń kuchennych nie musimy tego robić. Urządzenia te są tak zaprojektowane, że wykonują za nas większość pracy. Poniżej dodatkowe informacje na ten temat.
Parowar, szybkowar, wolnowar – czym się różnią?
Parowar to urządzenie, które coraz częściej pojawia się w naszych domach. Składa się on ze zbiornika na wodę, pojemników, tacki oraz pokrywy. Szybkowar z kolei wyglądem przypomina garnek o grubym dnie z pokrywką. Jest to ciśnieniowe urządzenie wyposażone dodatkowo w specjalne zawory bezpieczeństwa.
Wolnowar w przeciwieństwie do wyżej wymienionych urządzeń składa się z płyty grzewczej oraz wyciąganego garnka. Może być on pokryty emalią lub w całości wykonany ze stali. Wolnowar charakteryzuje się specjalnymi ustawieniami. Jedno z nich pozwala ustawić temperaturę, zaś drugie dotyczy czasu gotowania.
Jak działają?
Parowar– największą zaletą parowaru jest przygotowywanie potraw bez utraty cennych witamin i wartości odżywczych. W większości dostępnych modeli działanie urządzenia przebiega bardzo podobnie. Poprzez nagrzaną w naczyniu wodę tworzy się para wodna, która następnie unosi się i ogrzewa wszystkie umieszczone w pojemniku produkty żywnościowe. Mogą być to warzywa, jak również wszelkiego rodzaju kasze oraz ryby.
Wolnowar– jak sama nazwa wskazuje, gotowanie za pomocą urządzenia, jakim jest wolnowar, następuje wyjątkowo wolno. Dlaczego jest on tak popularny i rozchwytywany? Otóż w trakcie gotowania w nim potrawy nabierają niezwykłego aromatu. Najczęściej trwa to od 8 do 10 godzin, w zależności od potrawy.
Szybkowar– to urządzenie z kolei jest całkowitym przeciwieństwem wolnowaru. Czas przygotowywanego jedzenia skrócony jest do minimum. Mimo to smak potraw zostaje zachowany w 100%. Szybkowar to szczelny garnek, który w trakcie gotowania działa na zasadzie tworzenia się wysokiego ciśnienia. Poprzez zawartą w produktach wodę wytwarza się para wodna i dzięki temu gotowanie staje się znacznie szybsze.
Które urządzenie wybrać?
Trudno jest odpowiedzieć na pytanie, które z tych trzech wyżej wymienionych urządzeń jest lepsze. Nie jest to możliwe, ponieważ każde z nich jest inne i służy do różnych celów. Chcąc odżywiać się zdrowo, a jednocześnie smacznie, warto postawić na parowar.
Natomiast jeśli zależy nam na błyskawicznym gotowaniu, wtedy niepodważalnie wygra szybkowar. Oczywiście w sytuacji, kiedy pragniemy zaskoczyć swoich domowników wyjątkowym aromatem potraw, nie ma nic lepszego niż wolnowar.
Jedno jest pewne, każde z tych urządzeń ma wiele zalet. Dlatego niezależnie od tego, na jaki rodzaj postawimy, każdy jeden okaże się dobrym rozwiązaniem. Pamiętajmy, że dzięki nim nasza kuchnia stanie się nie tylko smaczna, ale przede wszystkim zdrowa. | Parowar, szybkowar, wolnowar – czym się różnią? |
Skóra noworodka jest delikatna i często sprawia problemy. Nie stanowi dostatecznej bariery ochronnej przed drobnoustrojami, jest wrażliwa na podrażnienia i zadrapania. Dlatego wymaga szczególnej troski i pielęgnacji. Dopiero po upływie dwóch, trzech lat zaczyna przyjmować cechy skóry dorosłego człowieka. Jak pielęgnować skórę niemowlaka, aby uniknąć podrażnień?
Wrażliwa skóra małego dziecka powinna być pielęgnowana za pomocą sprawdzonych, specjalnie do tego przeznaczonych kosmetyków. Zgodnie z przepisami polskiego prawa, kosmetyki dla dzieci powinny spełniać określone wymagania i być testowane klinicznie.
Podstawową zasadą pielęgnacji jest także nienadużywanie środków pielęgnujących. Zbyt wiele substancji aktywnych, aplikowanych bezpośrednio na skórę dziecka, może wywołać zaczerwienienie, przesuszenie czy odczyn alergiczny. Na szczęście masz duży wybór kosmetyków dla maluchów, również dla skóry bardzo wymagającej, wrażliwej.
Jakie problemy skórne występują najczęściej u maluchów?
Niewielkie zaniedbanie, czasem z pozoru błaha zmiana kosmetyku, proszku do prania czy rodzaju podawanego pokarmu może wywołać spore kłopoty. Jednymi z najczęstszych problemów są odparzenia skóry na pupie dziecka, trądzik niemowlęcy, pokrzywka, atopowe zapalenie skóry czy wypryski, np. po zastosowaniu nowego kosmetyku. Skóra dziecka jest także mało odporna na przesuszenie, które może wystąpić nawet w wyniku zbyt długich kąpieli.
Jak leczyć odparzenia u niemowląt?
Także tutaj najlepszym rozwiązaniem jest profilaktyka. Odpowiednia pielęgnacja powinna zapobiegać kłopotom i zapewnić dziecku codzienny komfort. W przypadku podrażnień okołopieluszkowych, świetnie sprawdzają się kremy na podrażnienia z cynkiem, np. Sudocrem. Stosujmy je jednak tylko wtedy, gdy trzeba. Zbyt częste używanie określonego kosmetyku też może podrażniać. Na co dzień powinien wystarczyć delikatny krem lub maść, którą smarujemy oczyszczoną skórę bobasa po każdej zmianie pieluszki. Czasami podrażnienia wywołują również pieluszki i chusteczki nawilżane. Tu jednak musisz dobrać odpowiednie produkty metodą prób i błędów. Trzymaj się tych chusteczek nawilżanych lub pieluszek, które nie wywołują żadnych podrażnień na skórze twojego malucha.
Jak radzić sobie z trądzikiem niemowlęcym?
Trądzik niemowlęcy występuje u około 20 proc. noworodków między 2. a 5. tygodniem życia. Zazwyczaj znika sam po kilku dniach, kilku tygodniach, a w najcięższej postaci po kilku miesiącach. Generalnie nie wymaga leczenia, chyba że zmiany są bardzo rozległe. Najlepiej stan skóry malucha skonsultować z lekarzem. Zaleci on być może maść z cynkiem lub inny preparat, np. z witaminą A i D3. Najistotniejsza jest tutaj delikatna pielęgnacja skóry dziecka. Do mycia należy używać emolientów, które nie tylko myją, ale również dodatkowo nawilżają skórę.
Jak pielęgnować skórę z AZS u dzieci?
Atopowe zapalenie skóry to przewlekła choroba o podłożu alergicznym. W ostatnich latach wyjątkowo częsta, występująca nawet u co czwartego malucha. Jeśli skóra twojego dziecka jest sucha i towarzyszy temu silny świąd, niemowlak drapie się, płacze - może to być właśnie AZS. Jednak diagnozę może postawić tylko lekarz dermatolog lub alergolog i to z nim warto skonsultować się celem wybrania optymalnego sposobu pielęgnacji skóry dziecka.
Podstawą w pielęgnacji skóry z AZS są emolienty i nawilżanie. Należy dokładnie obserwować zmiany u malucha oraz unikać częstych eksperymentów z nowymi kosmetykami, preparatami do prania czy nawet materiałami, z których uszyte są ubranka. Wrażliwa skóra z AZS może reagować negatywnie na wszelkie dodatki chemiczne i powodować duży dyskomfort u malucha! | Sposoby na problemy skórne u niemowlęcia |
Wiko to francuska firma, która wkracza również na nasz rynek. Ich najmniej zaawansowanych modelem smartfona jest obecnie Sunset. Patrząc na parametry techniczne, można wysunąć wniosek, że producent spóźnił się z tym modelem o jakieś dwa lata. Czy Wiko Sunset ma szansę na rywalizację z markowymi smartfonami oraz tymi z logo polskich firm? Sprawdźmy. Architektura obudowy
Wzornictwo Wiko Sunset nie wzbudza większych emocji. Kształtem przypomina wiele innych budżetowych smartfonów. Obudowa została wykonana z plastiku połyskującego i łatwo zbierającego ślady odcisków palców. Z tyłu umieszczono obiektyw aparatu, diodę doświetlającą oraz srebrne logo producenta. Przód to 4-calowy ekran, głośnik, drugi aparat oraz trzy przyciski dotykowe. Oprócz materiału, z jakiego została wykonana tylna klapka, do minusów zaliczyłbym także dość szerokie ramki wokół wyświetlacza.
Producent zamieścił w pudełku dodatkową tylną klapkę, która jest matowa i nie zbiera tak łatwo odcisków palców. Co ciekawe, wśród dodatkowych akcesoriów znajdziemy również adaptery kart SIM. Tym samym nie ma problemu z zastosowaniem karty micro czy nanoSIM.
Specyfikacja techniczna
Urządzenie pracuje w oparciu o system operacyjny Android 4.4 (KitKat). Mogłoby się wydawać, że przy jedynie dwurdzeniowym układzie oraz 512 MB RAM praca na smartfonie będzie przebiegać powoli. W rzeczywistości podstawowe funkcje telefonu działają w miarę płynnie. Flagowe modele pracują szybciej, jednak w tym przypadku nie ma powodów do narzekań. W AnTuTu, aplikacji badającej wydajność, Wiko Sunset uzyskał wynik 12611 punktów. Testowana przeze mnie niedawno Xperia E4 uzyskała w tym teście 19045 punktów. Sunset nie ma, jak na dzisiejsze standardy, dużej mocy obliczeniowej i należy się pogodzić z tym, że niektóre aplikacje czy gry będą działały wolniej lub nie będzie można ich zainstalować. Telefonu nie można również pochwalić za wielkość wbudowanej pamięci. Do dyspozycji użytkownika oddano jedynie niecałe 2,5 GB. Na szczęście można ją rozszerzyć o karty microSD.
Ekran
W tym aspekcie testowany smartfon bardzo rozczarowuje. Obecnie standardem są wyświetlacze IPS, a w Sunset zastosowano ekran TFT o bardzo słabych kątach widzenia. Wystarczy lekkie odchylenie wyświetlacza, a kolory bledną. Nasycenie barw jest skromne. Przy słonecznej pogodzie telefonu praktycznie nie da się używać. Jeżeli nie znajdziemy cienia, to nie ma szans na odczytanie SMS-a. Matryca Wiko Sunset to jego największa wada.
Bateria
Niestety zabieranie ze sobą ładowarki na dłuższe wycieczki będzie koniecznością. Producent zdecydował się na zastosowanie akumulatora o pojemności 1300 mAh. W modelach o tej samej wielkości ekranu co Sunset znajdziemy ogniwa o większej pojemności: LG L50 – 1900 mAh, Sony Xperia M – 1750 mAh, GOCLEVER Quantum 2 400 – 1600 mAH. Przy ekonomicznym korzystaniu z telefonu bateria powinna wytrzymać prawie cały dzień.
Aparat
Zdjęcia wykonane aparatem fotograficznym o rozdzielczości 3,2 Mpix, zamontowanym w Wiko Sunset, są dość przeciętnej jakości. Nawet przy dobrych warunkach oświetleniowych na zdjęciach brakuje wyrazistości oraz głębi kolorów. Z przodu znajdziemy drugi aparat o rozdzielczości 1,2 Mpix. Jednakże i tutaj można mieć wiele uwag.
Podsumowanie
Wiko Sunset to smartfon zdecydowanie z niższej półki. W urządzeniu najbardziej rozczarowuje wyświetlacz. Chyba zbyt przyzwyczaiłem się do ekranów IPS oraz AMOLED, aby móc korzystać z matrycy starszego typu. Maksymalny czas pracy telefonu na pojedynczym cyklu ładowania baterii powinien być dłuższy. Do plusów należy zaliczyć płynną pracę systemu i podstawowych aplikacji, przy niezbyt dużej mocy obliczeniowej telefonu. Atutem urządzenia będzie dla niektórych obsługa dwóch kart SIM jednocześnie.
Produkt marki Wiko ma w Polsce sporą konkurencję. W tym przedziale cenowym znajdziemy kilka ciekawszych modeli od Sunset, np. wspomniany już GOCLEVER Quantum 2 400, Nokia Lumia 530, Kruger&Matz MOVE 2, LG L50. | Wiko Sunset – test smartfona z niższej półki |
Niemieckie foteliki Römer, wyprodukowane we współpracy z liderami przemysłu samochodowego, to gwarancja bezpieczeństwa i komfortu. Przedstawiamy 10 innowacyjnych modeli, w których twoje dziecko może podróżować już od 9. miesiąca życia. Foteliki dla maluchów
Foteliki z grupy 1 (9–18 kg) przeznaczone są dla dzieci od 9. miesiąca mniej więcej do 4. roku życia. Przewożone w nich dziecko powinno mieć nie więcej niż 105 cm wzrostu, a jego waga nie może przekraczać 18 kilogramów. Zmiany fotelika na następny (z grupy 2/3) dokonujemy wtedy, kiedy w aktualnie użytkowanym modelu pasy barkowe uprzęży znajdują się poniżej linii ramion dziecka. Foteliki z grupy 1/2 (9–25 kg) przeznaczone są dla dzieci od 9. miesiąca mniej więcej do 5. roku życia, natomiast foteliki z grupy 1/2/3 (9–36 kg) – dla dzieci od 9. miesiąca mniej więcej do 12. roku życia.
Oto 10 modeli firmy Römer, na które warto zwrócić uwagę:
1. Römer King II LS
box:offerCarousel
Model z grupy 1 (9–18 kg). Montowany przodem do kierunku jazdy na bazie z systemem ISOFIX. Wyposażony został w 5-punktowe pasy bezpieczeństwa z osłonami na ramiona i zaczepami, które ułatwiają wyjmowanie dziecka z fotelika, regulowany zagłówek, oparcie z 4-stopniową regulacją odchylenia oraz miękką, zdejmowaną tapicerkę. Głębokie siedzisko gwarantuje doskonałą ochronę w razie bocznego zderzenia, a opatentowany system LS informuje za pomocą sygnałów świetlnych oraz dźwiękowych, czy fotelik został prawidłowo zamontowany, a pasy odpowiednio napięte. Cena: od 659 zł.
2. Römer Safefix Plus
box:offerCarousel
Model z grupy 1 (9–18 kg). Montowany przodem do kierunku jazdy za pomocą pasów samochodowych lub na bazie ISOFIX z podporą antyrotacyjną i systemem Pivot Link, który zapobiega przechylaniu się dziecka do przodu podczas zderzenia. Fotelik ma zagłówek z 7-stopniową regulacją położenia, oparcie z 4-stopniową regulacją odchylenia, 5-punktowe pasy bezpieczeństwa z osłonami na ramionach redukującymi obciążenia w okolicy głowy/karku, system wentylacyjny oraz zdejmowaną tapicerkę. Cena: od 899 zł.
3. Römer Duo Plus
box:offerCarousel
Model z grupy 1 (9–18 kg). Montowany przodem do kierunku jazdy za pomocą pasów samochodowych albo na bazie ISOFIX z podporą antyrotacyjną i opcjonalnie pasem Top Tether. Bezpieczeństwo zapewniają głębokie, miękko wyściełane ściany boczne, które pochłaniają wstrząsy, a także system Pivot Link i nakładki naramienne, ograniczające przechylanie się dziecka do przodu podczas zderzenia. Fotelik ma 5-punktowe pasy bezpieczeństwa, oparcie oraz zagłówek regulowane jedną ręką i zdejmowaną tapicerkę. Cena: od 689 zł.
4. Römer King II ATS
box:offerCarousel
Model z grupy 1 (9–18 kg). Montowany przodem do kierunku jazdy za pomocą pasów samochodowych. Ma regulowane oparcie i zagłówek, głębokie ściany boczne zapewniające bezpieczeństwo podczas zderzenia oraz osłony na ramiona, które ograniczają przechylanie się dziecka do przodu. Fotelik wyposażony został w system ATS (Active Tension System) 5-punktowych pasów bezpieczeństwa, który za pomocą sygnałów świetlnych oraz dźwiękowych informuje o tym, że zostały one prawidłowo zapięte. Poza tym na bieżąco monitoruje i automatycznie koryguje napięcie pasów podczas jazdy. Cena: od 795 zł.
5. Römer Trifix iSize
box:offerCarousel
Model z grupy 1 (9–18 kg). Montowany przodem do kierunku jazdy na bazie z systemem ISOFIX oraz pasem Top Tether. Spełnia wymagania normy bezpieczeństwa iSize. Wyściełane skrzydła z technologią SICT oraz zagłówek w kształcie litery V zapewniają dziecku bezpieczeństwo podczas uderzenia bocznego, a opatentowany system Pivot Link redukuje ryzyko urazów głowy oraz szyi w razie zderzenia czołowego. Fotelik jest wyposażony w 5-punktowe pasy bezpieczeństwa, regulowane oparcie oraz zagłówek, a także ochraniacze na ramiona redukujące wstrząsy. Cena: 1455 zł.
6. Römer Versafix
box:offerCarousel
Model z grupy 1 (9-18 kg). Montowany przodem do kierunku jazdy za pomocą 3-punktowych pasów samochodowych lub na bazie z systemem ISOFIX i opcjonalnie pasem Top Tether. Fotelik ma regulowane oparcie oraz zagłówek, 5-punktowe pasy bezpieczeństwa obsługiwane jedną ręką oraz zdejmowaną tapicerkę. Opatentowany system Pivot Link redukuje ryzyko urazów głowy oraz szyi w przypadku zderzenia czołowego, a głębokie ściany boczne chronią dziecko podczas uderzenia z boku. Cena: 1069 zł.
7. Römer Max Way
box:offerCarousel
Model z grupy 1/2 (9–25 kg). Montowany tyłem do kierunku jazdy za pomocą 3-punktowych pasów bezpieczeństwa lub 2-punktowych pasów biodrowych oraz podpory antyrotacyjnej i dodatkowych pasów mocujących. Ma wskaźniki informujące, czy fotelik został prawidłowo przymocowany do siedzenia. Głębokie, miękko wyściełane ściany boczne oraz 5-punktowe pasy gwarantują bezpieczeństwo, a regulowane oparcie oraz zagłówek zapewniają dziecku komfort podczas podróży. Fotelik ma szwedzki Plus Test, który przechodzą wyłącznie foteliki RWF. Cena: od 1050 zł.
8. Römer Multi-Tech II
box:offerCarousel)
Model z grupy 1/2 (9-25 kg). Montowany zarówno przodem, jak i tyłem do kierunku jazdy za pomocą 3-punktowych pasów samochodowych i/lub dodatkowych pasów mocujących oraz podpory antyrotacyjnej. Głębokie ściany boczne zapewniają komfort i bezpieczeństwo, a regulowane oparcie oraz zagłówek umożliwiają dopasowanie fotelika do konkretnego dziecka. Fotelik posiada 5-punktowe pasy bezpieczeństwa, nakładki na ramiona ograniczające przesuwanie się dziecka do przodu oraz wskaźnik informujący o tym, czy fotelik został prawidłowo zamontowany. Cena: od 1129 zł.
9. Römer Advansafix II SICT
box:offerCarousel
Model z grupy 1/2/3 (9-36 kg). Montowany zarówno przodem, jak i tyłem do kierunku jazdy za pomocą systemu ISOFIT+, pasa V Tether i 3-punktowych pasów samochodowych. Wyposażony został w regulowane oparcie oraz zagłówek, 5-punktowe pasy bezpieczeństwa oraz zdejmowaną tapicerkę. Głębokie, miękko wyściełane ściany oraz technologia SICT zabezpieczają dziecko na wypadek uderzenia z boku, a system SafeGuard gwarantuje optymalne ułożenie pasa biodrowego. Cena: od 1049 zł.
10. Römer Evolva 1-2-3 SL SICT
box:offerCarousel
Model z grupy 1/2/3 (9-36 kg). Montowany przodem do kierunku jazdy za pomocą 3-punktowych pasów samochodowych oraz opcjonalnie systemu Soft-Latch ISOFIX. Fotelik wyposażony został w 5-punktowe pasy bezpieczeństwa z funkcją Click & Safe®, która informuje o ich prawidłowym napięciu, regulowane oparcie i zagłówek, a także zdejmowaną tapicerkę. Wysokie oparcie, modelowane siedzisko oraz technologia SICT zabezpieczają dziecko na wypadek uderzenia z boku. Cena: od 849 zł.
Foteliki Römer są wygodne i bezpieczne, a także niezwykle estetyczne. W razie potrzeby można do nich dokupić mnóstwo przydatnych akcesoriów, np. pokrowiec na lato, wkładkę termiczną, uchwyt na napoje albo podkładki ochronne. Na stronie firmy Römer znajdziemy również wyszukiwarkę, która umożliwia sprawdzenie, czy wybrany fotelik pasuje do naszego samochodu, a także filmy instruktażowe ułatwiające prawidłowy montaż zakupionego modelu. Zdecyduj, który z nich będzie idealny dla twojego dziecka! | 10 polecanych fotelików Römer 9 kg+ |
Armenia – niegdyś mocarstwo, dziś niewielki, ubogi kraj postsowiecki, skonfliktowany z sąsiadami i skorumpowany. Państwo o bogatej historii i pięknej przyrodzie, obecnie biedne i zaniedbane. Współczesność Armenii na tle historii ukazuje fascynująca książka dwojga wybitnych znawców tematyki wschodniej. Powiedzenie o Armenii, że jest krajem kontrastów, to mało. Od ponad 100 lat Armenia żyje w cieniu ludobójstwa dokonanego przez Turków i do dziś ta tragedia określa świadomość Ormian. Opisanie tego kraju jest zadaniem niełatwym i wymagającym dotknięcia bolesnej tematyki.
Nieprzepracowane traumy narodowe
Brzeziecki i Nocuń kreślą obraz kraju, który ma pecha. Armenia jest najstarszym chrześcijańskim państwem na świecie, tymczasem wciśnięta jest głębokim klinem między trzy kraje muzułmańskie: Turcję, Azerbejdżan i Iran (na północy graniczy z też z chrześcijańską Gruzją), z dwoma z nich nie utrzymuje stosunków dyplomatycznych, a wspólna historia jest krwawa. Z lektury można wyciągnąć przygnębiający wniosek, że położenie geopolityczne determinuje ludzkie losy.
Większość Ormian rozproszona jest po świecie. Ci, którzy zostali, podnoszą zasługi wybitnych przedstawicieli diaspory, przywołują mit, że to na ich świętej górze Ararat osiadła Arka Noego, wspominają najwspanialsze czasy Armenii, gdy państwo to rozciągało się od Morza Kaspijskiego do Śródziemnego, i ciągle cierpią po ludobójstwie z 1915 r., którego Turcy do dziś się wypierają. Armenią rządzi pamięć o przeszłości, tymczasem pospolitość skrzeczy. W kraju jest bieda i ogromne bezrobocie, skłaniające wielu młodych ludzi do emigracji, systematycznie odżywa konflikt z Azerbejdżanem o Górski Karabach, kolejne władze troszczą się tylko o swój interes, kwitną patologie, a społeczeństwo obojętnieje na zło. Z lektury wyłania się przygnębiający obraz państwa, które przypomina biblijnego Hioba, któremu Bóg nie przywrócił jeszcze utraconego stanu posiadania.
Pesymizm i brak nadziei
Książka jest owocem wieloletnich podróży wybitnych specjalistów od tematyki wschodniej i widać, że autorzy znają dobrze i rozumieją kraj, o którym piszą. Poruszają zarówno tematykę polityczną, jak i społeczną, a od trudnych i bolesnych tematów, takich jak ludobójstwo dokonane przez Turków, pogromy Ormian a Azerbejdżanie, trzęsienie ziemi w 1988 r., silny patriarchat i dyskryminacja kobiet czy rozgrywki o władzę, przechodzą do przyjemnych opowieści o dywanach ormiańskich, słynnym koniaku czy architekturze.
Autorzy mają dużo sympatii dla Ormian, co widać na każdym kroku, ale piszą nie tylko o ich krzywdach i dokonaniach, ale również podłościach i zaniedbaniach. Szukają odpowiedzi na pytanie, dlaczego w Armenii zapanował marazm, a mieszkańcy nie są zdolni do buntu ani rewolty. Brzeziecki i Nocuń unikają jednoznacznych sądów i szkodliwych uogólnień, piszą o trudnych sprawach z dużym taktem i wyczuciem.
„Armenia. Karawany śmierci” to reportaż, który powinien przeczytać każdy, kto chce poznać i zrozumieć ten niewielki kaukaski kraj.
Książka dostępna jest także jako e-book (formaty EPUB i MOBI). Cena: ok. 34 zł.
Źródło okładki: www.czarne.com.pl | „Armenia. Karawany śmierci” Andrzej Brzeziecki, Małgorzata Nocuń – recenzja |
Zwolennikom kuchni wegetariańskiej polecamy przepis na duszoną młodą kapustę z koperkiem i czosnkiem. To idealny, lekki, zdrowy posiłek, który urozmaici wiosenne menu. Składniki:
1 kg młodej kapusty
70 g masła klarowanego
2 posiekane ząbki czosnku
100 ml białego wytrawnego wina
sól, pieprz
Krok po kroku:
W garnku rozgrzewamy masło. Podsmażamy na nim czosnek, po czym dodajemy poszatkowaną kapustę. Solimy ją i dusimy kilka minut. Dolewamy wino i dusimy pod przykryciem, aż kapusta będzie miękka. Podajemy z posiekanym koperkiem.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Duszona młoda kapusta z koperkiem i czosnkiem |
Fani gry w bilard wiedzą, że sprzęt potrzebny do uprawiania ich ulubionej dyscypliny dużo kosztuje, więc warto pieczołowicie o niego dbać. Stół bilardowy i akcesoria do gry to wydatek rzędu kilku tysięcy złotych. Jeśli chcemy cieszyć się nimi jak najdłużej, należy zadbać o odpowiednią konserwację i zabezpieczenie stołu, kijów oraz kul bilardowych.
Kije
Bez kija nie podchodź... do stołu. I to kija, który jest do gry przygotowany. Konserwacja kija do bilardu nie jest prosta. Nie umyjemy go wodą, nie wytrzemy byle jaką ściereczka, a szczytówki nie wyczyścimy papierem ściernym. Odpowiednie konserwowanie kija przedłuża jego żywotność i pozwala na precyzyjne zagrania. Częścią kija najbardziej narażoną na zabrudzenia jest szczytówka, którą warto czyścić regularnie przeznaczonymi do tego profesjonalnymi środkami pielęgnacyjnymi. Jej ciągły kontakt z kredą i kurzem spowoduje utworzenie się warstwy, która będzie coraz trudniejsza do usunięcia. Jeżeli nasz sprzęt ma ją już na sobie, warto użyć zdzieraka do końcówek. By nie dopuścić do ponownego powstania warstwy brudu, używajmy środków do czyszczenia szczytówki. Kilka kropli środka pielęgnacyjnego zaaplikujmy na specjalną ściereczkę do kijów. Środek dociera wtedy do porów drewna i wchodzi w reakcję z brudem, pozwalając na jego lepsze usunięcie. Po zakończeniu czyszczenia drewno należy wypolerować i zabezpieczyć woskiem. Można nim też natrzeć cały kij, by zapewnić lepszą jakość gry.
Bile
Bile i trójkąt też należy regularnie czyścić. Jeśli robimy to regularnie, najlepiej sprawdza się ciepła woda i ściereczka, np. z mikrofibry. Długo nieczyszczone bile warto konserwować środkami do tego przeznaczonymi. Użycie zwykłych detergentów może bowiem zmienić ich powierzchnię i na przykład wpłynąć na sposób toczenia się po suknie stołu. Środki do czyszczenia bil to łatwe w użyciu spreje, które oprócz usuwania warstwy zabrudzeń nadają kulom lustrzany połysk.
Stoły
Amatorska gra w bilard oznacza jedno: stół jest jednocześnie miejscem rozgrywki oraz... trybuną dla kibicujących i barem. Niezwykle łatwo o zabrudzenia, plamy od napojów i przekąsek. I chodzi nie tylko o estetykę stołu, ale również o to, że zabrudzenia są powodem odkształceń sukna, które bezpośrednio wpływają na tor ruchu bili, zagrania stają się nieprecyzyjne, bo nie można ich do końca przewidzieć, spada tym samym satysfakcja z gry.
Koniecznie należy się więc zaopatrzyć w szczotki. Te do sukna pozwalają szybko pozbyć się pyłu z kredy, kurzu i okruchów. Zbierają drobinki sukna, zanim się w nie wbiją, i pozwalają uniknąć bardziej skomplikowanych sposobów czyszczenia. Szczotki do band dobrze sprawdzą się przy dokładnym czyszczeniu korony stołu. Ich kształt jest dostosowany do zagłębień, w których zanieczyszczenia gromadzą się dość szybko.
Jeżeli te zabiegi nie wystarczają, by przywrócić stołowi należyty wygląd, musimy sięgnąć po inne środki. Ostatecznością jest moczenie sukna i używanie przy tym środków chemicznych.
Mamy więc dwa rozwiązania:
używanie sprejów czyszczących – najpierw szczotką usuwamy zanieczyszczenia z powierzchni sukna, potem nakładamy warstwę spreju (z wys. ok. 30 cm), po chwili szczotkujemy sukno w jednym kierunku;
używanie gąbek i szczotek elektrostatycznych – przy użyciu niewielkiej ilości wody można się pozbyć plam z sukna, po namoczeniu wycieramy stół gąbką lub szczotkujemy; szczotką do czyszczenia na mokro można usuwać zarówno mocne, jak i niewielkie świeże zabrudzenia.
By być przygotowanym na wszystko, warto mieć jeszcze jedną rzecz w podręcznym zestawie konserwatorskim – klej do sukna. Szczególnie początkującym graczom zdarza się nieumiejętnie uderzyć w bilę i zadrzeć sukno. Wtedy od razu trzeba się zająć naprawą, by nie zniszczyć stołu mocniej.
Jeśli sporadycznie gramy w bilard, przyda się pokrowiec na stół oraz kije, bo dzięki nim kurz nie będzie osiadał bezpośrednio, a to pozwoli nam na rzadziej je czyścić oraz zminimlizować ryzyko przypadkowego uszkodzenia. | Jak konserwować stół i akcesoria do bilardu? |
Styl vintage od wielu sezonów ma się świetnie. Dlaczego? Po prostu dobry design się nie starzeje. Przeciwnie, właśnie z czasem nabiera wartości. Pasuje do każdego wnętrza, także bardzo nowoczesnego. Będzie odpowiedni w kamienicy, ale i w wielkiej płycie czy lofcie. Vintage jest ponadczasowy, więc prezent w tym stylu zawsze będzie trafiony. Vintage, czyli dobre wino
Słowo „vintage” pochodzi z języka angielskiego i oznacza winobranie, a dokładniej dobry rocznik wina, coś markowego. We wnętrzarstwie stało się określeniem przedmiotów, które młodość mają za sobą, ale wciąż są w dobrym guście. Styl vintage to głos młodego pokolenie, które sięga po sprawdzone wzornictwo z chęci bycia oryginalnym i z buntu przeciw obowiązującym regułom perfekcyjnego urządzania wnętrz. Vintage to szaleństwo i miksowanie nowego ze starym. Vintage to pole popisu dla wyobraźni.
Drobiazg na szczęście i na nową drogę
Jeśli nie jesteśmy pewni gustu gospodarzy, nie warto kupować niczego większego. W takich wypadkach lepiej sprawdzi się dyskretny drobiazg. Może zawiśnie na ścianie, może znajdzie miejsce na komodzie wśród innych bibelotów, a może spełni całkiem praktyczną funkcję, jak na przykład przycisk do papieru, który przyda się w każdym domu. Masywny przycisk ze szkła w dowolnym kształcie z zatopionymi wewnątrz głębokimi barwami w abstrakcyjnej formie przywołuje lata 60. ubiegłego wieku, czyli najlepszy czas polskiego designu. Przykuwa uwagę i służy jako ciekawy element dekoracyjny, a ponadto – jako rękodzieło – na zawsze pozostanie jedyny w swoim rodzaju. Tak jak szklana kula, przedmiot i użytkowy, i niezwykle ozdobny, a przy tym prosty, estetyczny, ciekawy, funkcjonalny. Posłuży jako ogranicznik książek w bibliotece, przycisk, a także – o ile przewidział to projektant – jako skarbonka. Wygląda efektownie i będzie wspaniałą ozdobą świątecznego stołu, odbijając blask palących się świec.
box:offerCarousel
Świetnym prezentem, nie tylko dla kobiet, jest wazon. Na przykład model w kształcie butelki retro albo antycznej wazy, który będzie wyglądał doskonale nawet bez kwiatów w środku (choć na parapetówkę lepiej je przynieść).
Żadne mieszkanie nie obędzie się bez pamiątkowych zdjęć, a zdjęcia lubią ramki. Najlepiej wybrać przystosowaną i do postawienia, i do powieszenia (zarówno w pionie, jak i poziomie). Ramka w stylu vintage może być wykonana z litego drewna, ręcznie malowana i polerowana woskiem, ale także plastikowa, obła w kształcie, jakby przeniesiona z nowojorskiego apartamentu z lat 50. ubiegłego wieku. Warto, żeby była zaopatrzona w wysokiej jakości akrylową szybkę o podwyższonej przezroczystości, bo dzięki temu kolory zdjęcia zyskają na jakości.
box:offerCarousel
Coś bardziej spektakularnego
Może nie ramka, ale… rama? W stylu vintage, gotowa do umieszczenia w niej reprodukcji ulubionego dzieła malarskiego? Jeśli właściciel nowo zakupionego mieszkania zbiera na oryginał, rama może zawisnąć na ścianie samodzielnie i też – póki co – błyszczeć.
Świetnym akcentem vintage jest telefon stacjonarny, który wcale nie musi działać, lub lustro jak z babcinej sypialni. W solidnych, drewnianych, rzeźbionych ramach, które gospodarze mogą przemalować na fluorescencyjny kolor. To zabieg, który połączy stare z nowym.
Zegar retro zadziała równie dobrze. Sprawdzi się nawet w najnowocześniejszym wnętrzu. Dużych rozmiarów, o średnicy co najmniej 35 cm, jak na przedwojennym peronie. Kuty z żelaza, ażurowy lub z drewnianą, postarzaną tarczą. Odmierza czas i dodaje wnętrzu nostalgicznego charakteru (jednak zawsze warto się upewnić, że wskazówki nie przesuwają się zbyt głośno).
box:offerCarousel
Meble – coś dla prawdziwych fanów stylu vintage
Jeśli chcemy sprawić komuś bardziej kosztowny prezent, wybierzmy mebel: krzesło, kanapę, leżankę, stoliczek lub komódkę. W meblach tapicerowanych ważny jest nie tylko ich kształt, ale także kolor tapicerki: najlepiej pomarańczowy, fioletowy, czerwony, ale także beżowy i biały.
Pamiętajmy, że w stylu vintage bardzo pożądane są printy i wzory geometryczne, a także motywy zwierzęce (panterki, zebry itd.), zwłaszcza w połączeniu ze złotymi okuciami i oparciami. Bardzo retro wyglądają również kontrastowe pasy w jednej gamie kolorystycznej. Można dać upust wyobraźni i pokusić się o najbardziej szalone zestawienia. Inną drogą są bardzo nowoczesne siedziska z przezroczystego plastiku, byle formą nawiązywały do obowiązującej przed laty.
Więcej prezentów na parapetówkę w Strefie Prezentowej! | Parapetówka – prezenty w stylu vintage |
Pisanki wielkanocne wcale nie muszą być jednokolorowe, malowane barwnikami do jajek! Zobacz, jak niewiele wystarczy, aby stworzyć oryginalne i nowoczesne marmurkowe jajka na tegoroczne Święta. Ten pomysł jest bardzo szybki i prosty, a wymaga tylko 3 składników – wody, lakieru do paznokci i oczywiście jajek. Co będzie Ci potrzebne?
Do wykonania pisanek przydadzą się:
* miska z wodą w temperaturze pokojowej;
* wydmuszki (najlepiej białe), plastikowe jajka lub ugotowane na twardo jajka;
* niebieski lakier do paznokci (może być jakikolwiek inny kolor);
* patyczek lub pędzelek.
Krok 1: do miski lub pojemnika nalej wody oraz kilka kropel lakieru do paznokci.
Wskazówka: woda musi mieć temperaturę pokojową, ponieważ jeśli będzie zbyt zimna – lakier do paznokci nie utrzyma się na powierzchni, tylko zatonie. W ten sposób nie uda Ci się osiągnąć pożądanego efektu.
Krok 2: za pomocą pędzelka lub patyczka rozprowadź lakier po powierzchni wody. Wystarczy kilka ruchów, aby tafla przypominała pożądany wzór. Uwaga! Należy to robić sprawnie, ponieważ lakier dość szybko zastyga!
Krok 3: wydmuszkę powieś na nitce lub sznurku, zanurz ją i lekko obtocz po powierzchni wody i lakieru.
Wskazówka: wieszając wydmuszkę czy też plastikowe jajko na sznurku lub nitce, o wiele łatwiej osiągniesz równomierne rozprowadzenie farby.
Krok 4: taką pisankę zostaw do wyschnięcia – najlepiej wiszącą, aby nie rozmazać lakieru!
Udanej zabawy i wesołych Świąt! | DIY – oryginalne marmurkowe pisanki |
Bycie rodzicem niemowlaka to nie prosta sztuka. Po pierwsze, mały człowiek nie jest nam jeszcze w stanie powiedzieć, co chce, co czuje, co go boli. Tego wszystkiego rodzice muszą się domyślać. Po drugie, do pielęgnacji potrzebujemy niezliczonej liczby akcesoriów – kremów, chusteczek, pampersów, grzechotek, gryzaków, smoczków i innych, które wprawdzie ułatwiają życie, ale także zajmują sporo miejsca. A kiedy krzyczący i płaczący maluch zawodzi w łóżeczku, sprawdzamy po kolei wszystkie opcje – głodne, śpiące, znudzone, ząbkujące, ma mokro i tak dalej. Żeby nie biegać po całym pokoju w poszukiwaniu niezbędnych akcesoriów, na pomoc ruszają przyborniki na łóżeczko. Proste, a jakże skuteczne. Sprawdź!
Rodzaje przyborników
Przybornik na łóżeczko najczęściej ma formę kwadratowego materiału z sześcioma kieszeniami. Możemy w nich umieścić najpotrzebniejsze przybory, które chcemy mieć pod ręką przy samym łóżeczku. Dodatkowo przybornik posiada tasiemki, którymi przywiązujemy go do ramy i szczebelków mebla. Łatwo go utrzymać w czystości. Jeżeli się zabrudzi, to wystarczy go po prostu uprać.
Na rynku pojawiły się również przyborniki ze specjalnym przeznaczeniem – na pampersy, na zabawki. Te pierwsze mają postać prostokątnego worka, do którego możemy włożyć pieluchy. Drugie, nieco mniejsze, montuje się w poprzek łóżeczka, aby otwór znajdował się tuż nad górną krawędzią. Dzięki temu łatwiej jest sięgnąć po konkretną zabawkę.
Wzornictwo i kolorystyka przyborników
Przyborniki na łóżeczko są nie tylko funkcjonalne, mają też bardzo szeroką paletę barw oraz wzorów. Z powodzeniem możemy dobrać przybornik do wystroju dziecięcego pokoju. Może również stanowić ciekawy akcent kolorystyczny.
Do wyboru mamy przyborniki w zwierzątka, serduszka, kwiatki, kropki i inne. Kolory mogą być bardzo nasycone i przeplatać się ze sobą, lub stonowane, pastelowe. Jeżeli cały pokoik jest urządzony w stylu skandynawskim, to możemy wybrać przybornik, który swoim wzorem i kolorem będzie pasował do całości, na przykład biały przybornik z wizerunkiem owieczki lub szarobiały z kotkami.
Zalety przyborników na łóżeczko
Niewątpliwą zaletą przybornika do łóżeczka jest to, że możemy umieścić w nim wszystko, co chcemy mieć pod ręką. Nie musimy wówczas szukać pieluch, smoczka lub ulubionej zabawki malucha po całym mieszkaniu. Jednak to nie wszystko. Przybornik to szybki sposób, aby odmienić wygląd łóżeczka ze szczebelkami. Możemy nim zakryć jeden krótszy bok lub połowę dłuższego. Sprawiają one, że pokój nabierze cieplejszego i przyjaznego wyrazu.
Kiedy maluch nieco podrośnie – zacznie raczkować i przemieszczać się po pokoju – przybornik może służyć tylko do umieszczenia w nim pluszaków lub innych zabawek. Warto jednak pamiętać o tym, aby wówczas zawartość kieszeni systematycznie sprawdzać. Nigdy nie wiadomo co maluchowi przyjdzie do głowy, aby w nich umieścić.
Na co zwrócić uwagę, wybierając przybornik na łóżeczko?
Wybierając przybornik, warto zwrócić uwagę na jakość i trwałość materiału. Tasiemki mocujące powinny być mocne i wytrzymałe. Należy również zapoznać się z informacją, w jakiej temperaturze można go prać i jakich środków czystości używać do jego pielęgnacji.
Mając przybornik przy łóżeczku, warto zwrócić jeszcze uwagę na to, co do niego wkładamy. Kilkutygodniowy bobas nie zajrzy do niego, ale niemowlę, które ma już kilka miesięcy, samo siada i zaczyna wstawać będzie bardzo zainteresowane zawartością kieszeni. Dlatego nie należy przechowywać w nim przedmiotów, które mogłyby zagrażać zdrowiu lub życiu dziecka, na przykład nożyczek, obcinarki do paznokci, czy małych elementów, które łatwo połknąć. | Przegląd przyborników na łóżeczko – aby ułatwić życie rodzicom |
S530D to większy zestaw 2.1 od Edifiera, producenta znanego ze świetnych i dobrze wycenionych zestawów głośnikowych. Testowany sprzęt charakteryzuje się 145 W mocy, dużym subwooferem z 8-calowym głośnikiem, a także wbudowanym przetwornikiem. Czy warto na niego wydać około 900 zł? Wyposażenie
Trzeba mieć na uwadze, że zestaw jest ciężki. Całość waży 20 kg. Należy być ostrożnym przy rozpakowywaniu i rozstawianiu elementów, nie każdy będzie w stanie to zrobić. Wyposażenie jest bogate:
dwa kable głośnikowe (2,5 m),
przewód sygnałowy 2x RCA 3,5 mm (1,6 m),
kabel zasilający (1,7 m),
przewód optyczny (Toslink, 1,5 m)
kontroler z wyświetlaczem LCD (przewód 1,6 m),
stojak do kontrolera,
pilot bezprzewodowy (z baterią).
S530D nie wymagają żadnych dodatkowych zakupów, po rozstawieniu są od razu gotowe do działania. Producent wyposażył je w praktycznie wszystkie kable, brakuje jedynie przewodu koaksjalnego, ale można go zastąpić kablem optycznym. Przewody mają odpowiednie długości, wszystkie są wypinane. Głośnikowe mają zalutowane końcówki i są półprzezroczyste. Przewód sygnałowy nie zachwyca jakością, więc warto go wymienić. Cieszy, że w zestawie znalazł się pilot bezprzewodowy i przewodowy kontroler z wyświetlaczem.
Konstrukcja
Zestawy stereo od Edifiera zarówno te klasyczne, jak i bardziej oryginalne prawie zawsze posiadają okleinę imitującą słoje drewna. W przypadku S530D producent zmienił tę zasadę. To nadal klasyczny design, ale już z bardziej nowoczesnym wykończeniem. Pod względem kolorystycznym głośniki łączą matową czerń z metalicznymi i szarymi akcentami.
Głośniki satelitarne wizualnie przypominają profesjonalne monitory studyjne. Są drewniane, wyjątkowo masywne i ciężkie. Płyta MDF jest bardzo gruba i sztywna, nie widać na niej żadnych łączeń. Niektóre krawędzie są zaokrąglone, a całość pokryta została grubą, czarną, matową okleiną z efektem nakrapiania. Sprzęt wygląda jak zroszony wodą. Na froncie są dwa głośniki – średniotonowy 3,5 cala oraz wysokotonowy 25 mm, oba z metalowymi, grubymi i koliście żłobionymi mocowaniami. Głośniki zabezpieczone są maskownicami, wpiętymi w metalowe kołki, łączącymi siatkę z plastikową foremką. Z tyłu obu urządzeń są złącza na przewody głośnikowe oraz solidne wieszaki. Na spodzie widać piankowe krążki.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Subwoofer to potężna jednostka. Ma 46,8 cm długości na 27,4 cm szerokości i 30,9 cm wysokości. Oklejony jest matową, chropowatą okleiną. Front z czarną, kolistą, metalową maskownicą utrzymany jest w kolorze szarym. Głośnik zdobi szczotkowana wstawka z logo producenta. Na prawym boku jest dodatkowy wylot bass-reflex. Z tyłu, po lewej znajduje się duży radiator, cała prawa strona została zapełniona gniazdami. Są tam wejścia cyfrowe (koaksjalne i optyczne), analogowe (dwie pary podwójnych RCA), gniazdo na kontroler oraz złącza głośnikowe. Jest także duży włącznik i gniazdo zasilania, obok którego wyznaczono miejsce na bezpiecznik. Subwoofer stoi na wysokich nóżkach z tworzyw sztucznych.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Kontroler wygląda najbardziej futurystycznie. To wyświetlacz 2,5 cala z niebieskim tłem. Ma duże, wielofunkcyjne pokrętło oraz dwa przyciski: włącznik i wybór źródła. Na boku znalazło się także wyjście słuchawkowe 3,5 mm. Urządzenie może stać na solidnym stojaku dołączonym do zestawu lub leżeć płasko na biurku.
Pilot to czarno-szara, płaska tabliczka. Ma dziewiętnaście wypukłych klawiszy o wyraźnym kliku.
Na wykonanie nie można narzekać. Nie widać żadnych niedoróbek, gniazda są sztywne, płyta MDF gruba, a okleiny wysokiej jakości. Ogólnie jest na czym zawiesić oko. Wizualnie Edifier S530D prezentuje się dosyć uniwersalnie. Wyjątkiem jest kontroler, który wygląda już bardziej awangardowo, co trochę nie pasuje do profesjonalnego stylu wykonania satelitów.
Ergonomia i obsługa
Rozstawianie zestawu nie sprawia żadnych problemów. Kable głośnikowe są bardzo długie, pozwolą ustawić głośniki na biurku, a także na stojakach obok komputera lub telewizora. Nie ma problemu z długością przewodu kontrolera lub kabla zasilającego subwoofer. Jest on dodatkowo wypinany, co sprawia, że łatwiej go będzie w razie czego wymienić.
Trzeba mieć na uwadze, że subwoofer jest duży i lepiej żeby stał z lewej strony pod biurkiem lub z prawej obok biurka (wylot bass-reflexu umieszczony z prawej strony nie powinien być blokowany). Jednostka nadaje się do większych pomieszczeń, zestaw nie będzie zbyt wygodny pod małe biurka. S530D ma też sporo mocy, zbyt dużo jak na mały pokój. Mogą więc wystąpić problemy z basem, ale da się swobodnie dopasować jego ilość lub głośność subwoofera.
Dostęp do złącz może utrudniać radiator, ale po podłączeniu i włączeniu zestawu resztę robi się kontrolerem lub pilotem. Kontroler to wielofunkcyjne pokrętło z przyciskiem, wyświetla schematyczne rysunki, pozwala ustawić głośność oddzielnie dla satelitów i subwoofera, dopasować ilość basu i sopranu, a także balans kanałów. Wyświetlacz LCD da się przyciemnić, ale nie można go wyłączyć. Sprawdzi się świetnie, gdy siedzimy przy biurku komputerowym. Do odsłuchów przed telewizorem z kanapy lub z fotela przyda się pilot bezprzewodowy. Pilot nie ma problemów z zasięgiem, pozwala na pełną i wygodną obsługę zestawu.
Na pochwałę zasługują dwie pary wejść RCA oraz cyfrowy przetwornik. Dzięki nim S530D to uniwersalny, multimedialny zestaw do PC i sprzętu RTV. Nie ma jednak wejścia USB, więc aby skorzystać z wbudowanego przetwornika audio, konieczne jest posiadanie wyjścia cyfrowego w komputerze lub zakup zewnętrznego DAC-a.
Kultura pracy zestawu jest na dobrym poziomie. Podczas włączania słychać załączanie układu, ale odbywa się ono bez trzasków w głośnikach. Zestaw minimalnie „brumi”, słyszalna jest praca wzmacniacza, ale absolutnie nie przeszkadza to ani podczas słuchania muzyki, ani w stanie spoczynku.
Specyfikacja Edifier S530D
moc 2x 35 W RMS (satelity) + 72 W RMS (subwoofer)
SNR: > 85 dBA
THD: < 0,5%
głośnik niskotonowy: 8-calowy, ekranowany, 4Ω + bass-reflex
głośniki średniotonowe: 3,5-calowe, ekranowane, 8Ω
głośniki wysokotonowe: 25 mm, ekranowane, 6Ω
regulacja: głośności, basu, sopranu
wymiary subwoofera: 274 x 309 x 468 mm
wymiary głośników: 116 x 203 x 160 mm
waga: około 19 kg
Dźwięk
Komputerowe zestawy 2.1 nie mają ogromnego powodzenia wśród bardziej wymagających melomanów. Średnica jest często ignorowana, słychać „dziurę” pomiędzy niskimi tonami a wysokimi.Edifier S530D pozytywnie zaskakują, całe szczęście pasmo jest pełne, a brzmienie całkiem przyzwoicie zbalansowane. Nadal przechyla się w stronę muzyki rozrywkowej i efektowności, ale głośniki sprawdzają się dobrze w różnych gatunkach muzycznych. Poradzą sobie ze spokojniejszymi melodiami oraz utworami z żywymi instrumentami i wokalami.
Bas bardzo ładnie wyciąga niskie rejestry. Może być masywny i dominujący po podbiciu, ale nie ma problemu z bardziej zwartą, spokojniejszą i łagodniejszą prezentacją dźwięku po wycięciu pasma w korektorze. W efekcie jest dosyć uniwersalnie, ale brzmienie lepiej wypada w bardziej rozrywkowych utworach, nastawionych na podbicie basu. Niskie tony mają szybki atak i są dynamiczne, nie dudnią, nie przelewają się przesadnie, są rytmiczne i szybkie. Bas może być „tłusty” i jednolity, jak i energicznie pulsować. Świetnie sprawdza się w elektronice, nowszych gatunkach, np. w dubstepie, ale także w drum and bass lub trance. Klasyczna elektronika również brzmi przyzwoicie.
Średnica jest czysta, lekko cyfrowa, brzmi nowocześnie, ale nadal współpracuje z muzyką akustyczną, jazzem lub klasyką. To świeże, krystaliczne brzmienie. Jest trochę sterylne, ale za to bardzo bezpośrednie, bliskie i czytelne. Dźwięk nie jest w ogóle przymulony, nie sprawia wrażenia przyciemnionego. Dobrze brzmią wokaliści obu płci, słowa piosenek są czytelne i zrozumiałe. Nieźle brzmią gitary – także w muzyce metalowej mają odpowiednią masę. Sporo zależy od ustawienia korektora, odjęcie basu pomaga w spokojniejszych gatunkach, uspokaja kontrabas lub gitarę basową. Środek nie brzmi specjalnie naturalnie, nie jest to „klasyczny” dźwięk, więc fani starszych płyt oraz spokojniejszego basu prawdopodobnie bardziej docenią zestawy 2.0.
Wysokie tony są standardowo serwowane w optymalnej ilości. Tu również można usłyszeć pewien cyfrowy nalot, ale brzmienie jest czyste i nie kłuje, choć daleko głośnikom do ostrości. Sopran można podbić, ale nawet maksymalne ustawienie nie stanie się irytująco syczące. Zestaw S530D lepiej radzi sobie z cyfrowymi samplami elektroniki, ale wysokie smyczki lub mocne talerze perkusyjne także brzmią dobrze.
Im szerzej rozstawione są głośniki, tym lepiej. Szerokość poprawia zdecydowanie stereofonię. Należy pochwalić separację instrumentów, słychać, że są one wyraźnie oddzielone i nie zlewają się w całość. Pomaga w tym subwoofer, zapełniający podłogę swobodnym basem. Dobre wrażenie robi także głębia dźwięku, słychać oddalenie, można odróżnić dalszy plan muzyki.
Brzmienie z wbudowanego przetwornika jest dobre, ale lepiej skorzystać z zewnętrznego źródła. Karta dźwiękowa z wyższej półki zaoferuje czystszy, bardziej przestrzenny dźwięk.
Podsumowanie
Nie jestem fanem zestawów z subwooferem. Preferuję zazwyczaj głośniki 2.0, których brzmienie bardziej mi odpowiada. Natomiast Edifier S530D 2.1 okazały się bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Oferują dźwięk z konkretnym basem, ale nadający się także do spokojniejszej muzyki. Ważne, że nie wycięto średnicy. Muzyki z głośników słuchało się przyjemnie, chociaż częściej sięgałem po utwory elektroniczne i popularne, a także rockowe lub metalowe. Do jazzu lub klasyki może brakować bardziej naturalnego dźwięku oraz trochę mocniejszej średnicy, ale jest i tak nieźle.
S530D to także bardzo dobre okablowanie, wygodna obsługa i podwójny pilot – przewodowy i bezprzewodowy (oba dają dużo możliwości). To również solidne wykonanie i ładny, klasyczny design, jedynie kontroler z LCD wygląda bardzo nowocześnie i nie każdemu może przypaść do gustu.
Zalety: bardzo dobre wyposażenie, długie okablowanie, wygodna obsługa, dobry EQ, wbudowany przetwornik, mocny i zwarty bas, obecność średnicy i klarowny sopran, niezła scena dźwiękowa.
Wady: cyfrowy nalot na dźwięku, gorsze w spokojniejszej muzyce, futurystyczny kontroler z ciągłym podświetleniem, brak wejścia USB, wbudowany przetwornik nie daje pełni możliwości sonicznych. | Test głośników Edifier S530D – głośniki 2.1 dla wymagających |
Nie bój się kolorów. W tym sezonie czas na neonowy zawrót głowy! Lato to najlepszy czas na noszenie kolorowych sukienek, torebek czy kolczyków. Delikatna opalenizna w połączeniu z neonowymi strojami to przepis na seksowną letnią stylizację. Jeżeli dotychczas nie miałaś odwagi na tak intensywne kolory, najwyższy czas to zmienić. Nasycone pomarańcze, żółcie i róże już kolejny sezon królują na ulicach. W soczyście kolorowych stylizacjach często pokazują się gwiazdy. Jedną z największych fanek neonowych sukienek jest Jennifer Lopez. Jeżeli najbardziej cenisz sobie ponadczasową klasykę, spróbuj połączyć ją z neonowymi dodatkami, które uzupełnią twój look.
1. Torebka z pomponami
Duże klasyczne Obagi nabiorą charakteru dzięki szalonym neonowym rączkom. To zdecydowanie jeden z ulubionych trendów blogerek w tym sezonie.Torba pięknie będzie prezentowała się ze zwiewną sukienką. Do takiej luźnej wakacyjnej stylizacji dobierz bardzo modne tego lata klapki.
2. Neonowe bikini
Nic bardziej nie podkreśli twojej opalenizny niż odpowiednio dobrany kostium kąpielowy. W neonowym kostiumie prezentowały się gwiazdy takie jak Natalia Siwiec czy Ewa Chodakowska. Sięgnij po królujący od kilku sezonów ten o bandażowym kroju.
3. Paznokcie jak biżuteria
Jeżeli nie chcesz trwonić pieniędzy na sezonowe trendy, nadal możesz bawić się kolorami, zdobiąc swoje paznokcie. Dobrze zrobiony manicure podkreśli twój styl. To najtańszy sposób na zmianę stylizacji dla tych, którzy szybko się nudzą. Zmieniaj kolor lakieru tak często, jak masz na to ochotę!
4. Buty to podstawa
Chyba każdy zwraca uwagę na buty, są one naszą wizytówką, warto zatem zadbać o to, aby nikt nie przechodził obok nich obojętnie. Baw się kolorami. Tego lata masz duże pole do popisu. Kolorowe trampki, soczyste espadryle, a może neonowe sandałki? Wybór należy do ciebie.
5. Festiwalowy hit
Lato to sezon festiwali muzycznych, na których coraz częściej moda wyprzedza muzykę. Wybierając się na tego typu imprezę, warto przygotować się na brzydką pogodę. Na deszczowe dni wybierz pelerynę lub modną kurtkę oversize. Wyróżnij się w tłumie i postaw na te w kolorach tęczy.
6. Czas na kolor
Neonowy zegarek to fajna alternatywa dla tych, którzy nie mają odwagi na kolorowe ubrania. Taki dodatek sprawi, że nawet w czarnej stylizacji nie będziesz wyglądać nudno.
7. Odważna kopertówka
Na wielkie wyjścia wybierz kopertówkę w mocnym odcieniu, który sprawi, że wszyscy zwrócą uwagę właśnie na ciebie. Czarne torebki mogą poczekać na chłodniejsze dni, a tymczasem baw się neonami.
8. Fokus na nogi
Neonowe kolory mają moc skupiania na sobie uwagi. Podkreślaj nimi swoje atuty. Intensywne odcienie szortów czy spódnicy dodadzą ci seksapilu. Dobierz do nich subtelną białą bluzkę. Neony plus koronki? Dlaczego nie!
9. Wszystkie sploty dozwolone
W tym roku wyjątkowo modne są kolorowe włosy. Dzięki szerokiej gamie kosmetyków możesz cieszyć się nimi choćby od zaraz. Poczuj się jak księżniczka. Do białej zwiewnej sukienki dobierz lekką fryzurę w stylu boho. Upięte warkocze zafarbuj na najmodniejsze kolory sezonu.
10. Neonowe oczy
Lubisz zaszaleć z makijażem? Jeśli tak, wypróbuj neonowe cienie do powiek. Ekscentryczny makijaż to strzał w dziesiątkę. W takim wizażu staniesz się królową niejednej wakacyjnej imprezy. Do mocnego makijażu dobierz stonowany strój. Nawet z kolorami trzeba zachować umiar.
Wybierz coś dla siebie
Lato to najlepszy czas na modowe szaleństwa. Używaj kolorów, nie zapominając o tym, że moda to przede wszystkim zabawa i sposób na wyrażanie siebie. | 10 neonowych dodatków na lato |
Jedne i drugie mają swoich zagorzałych zwolenników. Jedni nie wyobrażają sobie zimowych wędrówek bez rakiet śnieżnych, inni z kolei hołdują zjazdom na nartach w puchu. Bez względu na to, co wybierzemy, i tak już mamy przewagę nad wędrówką. Rakiety śnieżne – dla miłośników trekkingu
Rakieta śnieżna dzięki swoim rozmiarom rozkłada ciężar naszego ciała na większej powierzchni, dzięki czemu nie zapadamy się w śniegu. Dobór wielkości powinniśmy uzależnić od naszej masy ciała. O ile osoba lżejsza może nosić zbyt duże rakiety, o tyle osoba tęższa może zapadać się w mniejszych rakietach, a tym samym wszelkie próby chodzenia w nich okażą się daremne.
Rakiety zatem dostosowujemy do naszej wagi, a także terenu, w którym będą one użytkowane. Ze względu na stopień zaawansowania trekkingu zimowego rakiety dzielą się na górski, średniozaawansowany oraz łatwy teren. Jak je rozpoznać? Przede wszystkim stopniem rozbudowania i zaawansowania. Modele przeznaczone w góry powinny być wyposażone w aluminiowe zęby, na wzór raków. Zęby te umiejscowione są pod butem. W ten sposób rakieta pozwoli nam również na bezpieczne poruszanie się w miejscach oblodzonych. W naszej szerokości geograficznej najczęściej wybieranymi modelami są rakiety plastikowe z ewentualnymi elastycznymi wstawkami, które doskonale adaptują się na przykład do trawersów lub nierównego terenu.
Rozwiązaniem dla okazjonalnych turystów są wypożyczalnie rakiet śnieżnych działające prężnie na południu kraju. Zwłaszcza w Beskidach istnieje możliwość wypożyczenia ich w schroniskach górskich, zabierając je z punktu A, a zostawiając w punkcie B.
Dla kogo:
* Dla turystów, którzy lubią zimowe wędrówki, kiedy szlaki są opustoszałe, a w schroniskach bez problemu można znaleźć miejsca z dnia na dzień.
* Dla osób, które nie jeżdżą na nartach.
* Dla rodzin z małymi dziećmi, których zabranie na narty poza stokami byłoby wątpliwą przyjemnością.
* Dla pasjonatów – na przykład fotografów, podglądaczy natury, ptaków, łowców wschodów i zachodów słońca.
Wady rakiet śnieżnych
* Nie ma co ukrywać – na rakietach śnieżnych nie pojedziemy. Drogę, którą podeszliśmy pod górę, musimy pokonać w dół na własnych nogach.
* Są stosunkowo duże. Nie spakujemy ich zatem do plecaka. Należy przytroczyć je na zewnątrz, w momencie gdy nie będziemy ich potrzebować. Plecak musi posiadać zatem troki, które pozwolą na takie zapięcie rakiet, by nie krępować naszych ruchów.
Zalety rakiet śnieżnych
* Wykonywany ruch jest naturalny i nie wymaga od nas nabywania nowych umiejętności.
* Rakiety są stosunkowo tanim sprzętem w porównaniu z nartami skiturowymi.
* Do rakiet nie potrzebujemy specjalnego obuwia. Montujemy je do naszych górskich butów, w których zazwyczaj chodzimy po górach.
Polecani producenci rakiet śnieżnych: TSL, Tubbs, MSR.
Skitury – dla turystów sportowców
Czym różnią się narty skiturowe od nart zjazdowych? Przede wszystkim tym, że specjalne wiązanie skiturowe pozwala na zwolnienie pięty, dzięki czemu wykonywany przez nas ruch w trakcie podchodzenia jest naturalny. W momencie zjazdu natomiast wpinamy piętę i jedziemy przed siebie. To jednak nie wszystko. Do skituringu dedykowane są również specjalne buty, które są na tyle wygodne i elastyczne, by móc w nich chodzić, oraz na tyle sztywne i zabezpieczające nasze kostki, by móc w nich zjeżdżać. Foki, które podklejamy na podejściach do nart, a dzięki którym nie zsuwamy się. Na końcu kije, które od narciarskich różnią się możliwością regulacji długości. Używać ich będziemy bowiem przy zjazdach (skracamy ich długość) czy na podejściach (wydłużając je).
Podział nart skiturowych
Ze względu na teren użytkowania, nasze umiejętności, a przede wszystkim aspiracje narty skiturowe dzielimy w skrócie na:
* Narty zawodnicze – bardzo lekkie oraz wąskie (około 70 mm). Są to narty, które wymagają od nas umiejętności.
* Narty freeride’owe/freetourowe – głównie przeznaczone do jazdy w puchu. Szerokość pod butem to ponad 100 mm, przez co narty te są ciężkie i masywne. Sprawdzą się idealnie, gdy naszym celem będzie narciarstwo pozatrasowe. Na wędrówki jednak dodatkowe gramy pod butem mogą dać się we znaki zwłaszcza dla początkujących.
* Uniwersalne – all terrain / all mountain – jak sama nazwa wskazuje, ten typ sprawdzi nam się zarówno na zjazdach w puchu, jak i turystyce pieszej, gdzie liczy się waga sprzętu. Zakłada się, że narty te mają pod butem szerokość wynoszącą od 70 do 100 mm.
Wiązania szynowe i pinowe
To dwa rodzaje wiązań, z którymi możemy spotkać się na rynku. Pinowe wiązania są lekkie dzięki zastosowaniu bolców (ang. pin) w przedniej części wiązania, które korespondują z butem. Rzeczone piny po wpięciu stanowią oś pracy dla buta. Pięta jest uwolniona, a możliwość regulacji ułatwi nam walkę na stromych podejściach.
Wiązania szynowe natomiast charakteryzują się połączeniem przedniej i tylnej części wiązania na jednej szynie. Jest to opcja zdecydowanie cięższa. Plusem tych wiązań jest atrakcyjna cena oraz łatwość wpięcia właściwie każdego buta narciarskiego. Polecane marki to między innymi Dynafit, który jako pierwszy wprowadził wiązania pinowe, Salomon, G3, Diamir, Marker.
Dla kogo:
* Wielbicieli białego szaleństwa, którzy poza stokami odnajdą wolność i nieograniczone pole manewru. Ci zazwyczaj w momencie zakupu nart skiturowych już rzadko kiedy trafiają na stok.
* Sportowców, którzy poprzez aktywność narciarską wykonują trening aerobowy. Jest to miłe urozmaicenie treningów na przykład biegaczy górskich.
* Freeriderów poszukujących świeżego puchu śnieżnego.
Wady nart skiturowych:
* Wysoka cena, którą należy ponieść jednorazowo, kupując narty, buty, foki, wiązania oraz kije.
Zalety nart skiturowych:
* Szybki sposób przemieszczania się zimą. Wykonywanie zjazdów w pełnym wpięciu buta pozwala nam w mig znaleźć się u podstawy góry.
* Możliwość wykorzystywania ich również na stoku.
* Poprawa kondycji.
Polecani producenci nart skiturowych: Dynafit, Salomon, Majesty, Volkl, Atomic, K2.
Zarówno rakiety śnieżne, jak i narty skiturowe powinny być nieodłącznym pomocnikiem zimowych wędrówek górskich. Ich wybór zależy głównie od naszych umiejętności czy preferencji oraz zasobności portfela. W przypadku tego ostatniego jedno jest pewne – inwestując raz, a dobrze w sprzęt, inwestujemy na długie lata. | Rakiety czy skitury – jak wędrować zimą w górach? |
Czy mokasyny można założyć do wszystkiego? Jak nosić wygodne obuwie, aby wyglądać stylowo? Zdradzamy sprawdzone sposoby na stylizacje z mokasynami. Na czym polega sukces mokasynów?
Mokasyny od lat cieszą się dużą popularnością. Płaska podeszwa i miękkie materiały gwarantują komfort noszenia. Te kultowe buty mają w swoich kolekcjach słynne zagraniczne marki, np. Tommy Hilfiger, Michael Kors czy Giorgio Armani. Nie mogło ich zabraknąć także na naszym rynku, znajdziemy je w liniach Wittchen czy Kazar. Wśród tego obuwia najpopularniejsze są wersje zamszowe lub z nubuku. Na elegantki czekają sztywne mokasyny ze skóry, na niewielkim obcasie. Bardzo modne w tym sezonie będą mokasyny na grubej podeszwie. Popularność danego obuwia nie zawsze gwarantuje nam sukces. Należy pamiętać, że miękkie mokasyny zakładamy raczej do niezobowiązujących stylizacji – spacer po parku, szybkie zakupy czy wypad na wieś. Wystrzegamy się ich natomiast na oficjalnych spotkaniach.
Jakie spodnie pasują do mokasynów?
Mokasyny ze źle dopasowanymi spodniami skrócą nam nogi i będą optycznie pogrubiać sylwetkę. Dlatego niezwykle ważny jest odpowiedni dobór dolnej części garderoby do tego typu butów. Szczupłe osoby mogą pozwolić sobie na kompozycję mokasynów z rurkami. Wiosną najlepiej dobierać je w kolorowych zestawach, np. czerwone rurki plus zamszowe obuwie w odcieniu toffi. Pamiętajmy, że ten rodzaj butów nosimy bez skarpet.
Kolejne modne połączenie opiera się na dżinsach, najlepiej w stylu boyfriend z przetarciami, i mokasynach w klasycznych kolorach, np. granatowym. Przy tej stylizacji odsłaniamy kostki przez podwinięcie nogawek. Ten trik wysmukli nogi i nada całości miejskiego stylu. Mała wskazówka – dzwony i spodnie z bardzo szerokimi nogawkami rezerwujemy dla innego obuwia. W przeciwnym razie optycznie powiększymy sobie uda.
Na spotkanie z koleżankami czy zakupowy maraton po sklepach wkładamy lakierowane mokasyny, np. do spodni typu capri. Z pewnością będą pasować również szorty. Ten duet świetnie uzupełnia się latem. Dopasowujemy do swojej figury odpowiednią długość spodenek i kreujemy stylizację, np. marynarską lub safari.
Jak połączyć damskie mokasyny z sukienką?
Sukienka w kwiaty o długości do kolan to idealne tło dla mokasynów. Równie dobrze będzie z nimi wyglądała biała haftowana tunika. Mała wskazówka – jeżeli zakładasz mokasyny z poprzedniego sezonu, sprawdź przed lustrem, czy nie straciły fasonu. Podeszwy tych butów mają tendencję do opadania, a przez to nogi mogą sprawiać wrażenie wygiętych. Kolorowe, bawełniane sukienki wiązane na szyi także podkreślą charakter mokasynów. Takie stroje wpisują się w styl boho czy etno. Na fanki miejskiej elegancji czekają mokasyny na obcasie zestawione z prostymi, geometrycznymi sukienkami.
Jaką górę założyć do mokasynów?
Przy wyborze góry w komplecie z mokasynami mamy więcej swobody niż przy spodniach. W chłodne dni możemy pokusić się o połączenie mokasynów z trenczem. Te buty będą podkreślały także naturę lekkich kardiganów. Na wzór męskiego stylu, przywdziejmy do nich marynarki. W tym sezonie stawiamy na modne zestawy – mokasyny plus koszula lub kurtka dżinsowa. Dobrym pomysłem będą kompozycje na bazie luźnych bluzek czy asymetrycznych topów. Świetny kompan dla mokasynów to parka lub ponczo.
Jakie akcesoria pasują do mokasynów?
Do mokasynów warto nosić kontrastową torbę. Zabawmy się kolorem, np. czarne buty plus czerwona torba, lub stylem – zamszowe mokasyny plus rockowa torebka z łańcuszkami. Nie zapominamy o pasku. Cienki zawiążmy w talii, gruby – dobierzmy do spodni. Etniczny rodowód mokasynów uzupełniamy ozdobną biżuterią. Wybierajmy długie naszyjniki, liczne bransolety czy pierścionki z naturalnymi kamieniami. Nie zapominajmy o kolczykach, np. w stylu cygańskim czy wykonywanych techniką soutache. | Damskie mokasyny – z czym je łączyć? |
Narzędzia – główny element każdego szanującego się warsztatu. Oczywiście nie tylko tam są niezbędne. W garażu lub piwnicy każdy powinien mieć zestaw narzędzi, który pozwoli naprawić samochód, pomoże w remoncie czy codziennych drobnych naprawach w domu. W dzisiejszym zestawieniu znajdziemy kilka propozycji zarówno dla profesjonalistów, jak i amatorów, którzy chcą być samodzielni i niezależni od drogich usług specjalistów. Idealna skrzynia narzędziowa
Zestaw narzędzi to jedno, ale odpowiednie ich ulokowanie oraz sortowanie to zupełnie odmienny temat. Ile razy zdarzyło się, że najpotrzebniejszy klucz gdzieś się zawieruszył, młotek nigdy nie leży pod ręką, zaś ulubione kombinerki ciągle gdzieś się gubią? Jest na to sposób – skrzynia narzędziowa. Na Allegro możemy znaleźć wiele najróżniejszych propozycji od kilkudziesięciu do nawet kilku tysięcy złotych. Jeśli ktoś nie ma w planach zakładania warsztatu, ale chce mieć komplet wytrzymałych i niezawodnych narzędzi, powinien zainwestować kilkaset złotych.
W naszym zestawieniu pojawiły się dwa zestawy – przedstawiciele skrzyń narzędziowych z wyposażeniem – oraz dwie grupy zestawów w cenie do 600 złotych.
Yato YT-3895
Zaczynamy od klasyki gatunku, czyli skrzyni narzędziowej z wyposażeniem. Budowa skrzyni to tradycyjne rozkładane na boki półki, które mieszczą 62 elementy posegregowane i ułożone w specjalnych wytłoczkach ułatwiających utrzymanie wszystkiego w należytym porządku. Narzędzia wykonane są ze stali stopowych CrV50BV30, CrV6150 oraz CrV6140, natomiast bity wykonano ze stali S2.
Najważniejszym elementem jest oczywiście tzw. grzechotka z 72 zębami oraz systemem AS-DRIVE. Ponadto w zestawie znajdziemy nasadki 1/2" o długości 38 mm w rozmiarach od 10 do 24 mm oraz nasadki 1/2" o długości 42 mm w rozmiarach 27, 30, 32 mm. Są również szczypce 180 mm, wydłużone szczypce proste oraz szczypce tnące. Cena? Na Allegro model ten kosztuje około 470 złotych.
Yato YT-38951
Kolejny model marki Yato, który różni się od poprzednika tylko jedną cyfrą w nazwie, ale w praktyce to zupełnie inny zestaw. W tym przypadku skrzynia ma dwie praktyczne szuflady oraz górną półkę – to wszystko pomieściło aż 80 elementów, które przydadzą się zarówno w warsztacie, domowym garażu, jak i na hali produkcyjnej do prostych napraw.
Nie zabrakło grzechotki z 72 zębami, nasadek 1/2" (10, 11, 12, 13, 14, 15, 17, 19 mm, L = 38 mm), nasadek 1/4" (5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13 mm, L = 25 mm), nasadki do świec, wkrętaka do bitów, wkrętaków płaskich, kluczy płasko-oczkowych, szczypiec, kombinerek, młotka oraz nożyka z zapasem ostrzy łamanych. Cena na Allegro oscyluje w okolicach 380 złotych.
Skrzynie narzędziowe (różne modele)
Skrzynie narzędziowe – sztywne, zarówno duże, np. na kółkach z rączką, jak i małe stacjonarne lub przenośne – to propozycje dla tych, którzy nie muszą przenosić znacznej ilości różnego rodzaju narzędzi na duże odległości. Wystarczy, że mają taką skrzynię pod ręką, aby naprawa przebiegała sprawnie i wygodnie.
To najlepsze rozwiązanie do garażu lub niewielkiego warsztatu, gdzie najważniejszy jest porządek, zaś wykorzystywane narzędzia są dość ciężkie i mało poręczne. To także sposób na uporządkowanie bałaganu. W tym zadaniu najlepsze okażą się same skrzynie narzędziowe bez wyposażenia. Jeśli jednak w garażu jest tyko młotek i stary klucz francuski, warto zdecydować się na skrzynię z wyposażeniem.
W tym przedziale cenowym kupimy niewielkie i poręczne zestawy zawierające nawet ponad 100 elementów. Znajdziemy tam komplet najpotrzebniejszych kluczy, młotki, szczypce, grzechotkę, nasadki, itp. Czasami warto zdecydować się na mniejszy zestaw renomowanej firmy, aby jego trwałość pozwoliła na długoletnią eksploatację.
A może torba?
Alternatywą dla ciężkich i mało poręcznych skrzyń narzędziowych są torby, które można zabrać ze sobą nawet w dłuższą drogę. Co prawda, nie pomieszczą kilkudziesięciu elementów, ale pozwolą zapakować najpotrzebniejsze narzędzia. To propozycja dla mechaników oraz specjalistów różnych zawodów, którzy często dojeżdżają na miejsce zlecenia i nie mogą ze sobą zabrać dużej skrzyni.
Na Allegro w cenie do 600 złotych możemy znaleźć zestawy złożone z kilkudziesięciu elementów. Warto również zwrócić uwagę na propozycje, w których znajdziemy zarówno torbę, jak i pas narzędziowy, dodatkowe kieszenie, przypinane torebki oraz przydatne akcesoria. | Skrzynie narzędziowe do 600 zł – przegląd propozycji |
Amarantus, a właściwie szarłat wyniosły, uprawiany był już przez naszych najdawniejszych przodków. Dziś, ze względu na swoje niezwykłe właściwości, określany jest przez dietetyków mianem rośliny XXI wieku. Co stanowi o jego wyjątkowości? Niezwykłe ziarno
W ostatnim czasie to przybyłe do nas prosto z Ameryki Środkowej zboże cieszy się ogromną popularnością, stając się poważnym konkurentem dla pszenicy. A wszystko za sprawą szeregu jego zdrowotnych i odżywczych walorów. Stanowi świetne źródło cennych minerałów, takich jak: wapń, fosfor, żelazo, potas czy magnez, a także witamin z grupy B oraz witamin A, E i C. Na tym jednak nie koniec.
W ziarnie amarantusa odnajdziemy niezwykle łatwo przyswajalne białko. Ze względu na wysoką zawartość błonnika, który usprawnia pracę układu trawiennego, amarantus zalecany jest osobom przebywającym na diecie. Znaczna ilość żelaza sytuuje go w grupie produktów dla osób zmagających się z anemią, a także kobiet spodziewających się dziecka oraz wegetarian. Nienasycone kwasy tłuszczowe pomogą tym, którzy mają problem ze zbyt wysokim poziomem cholesterolu.
Nasiona szarłatu to także idealna propozycja dla osób, które nie tolerują glutenu. Przygotowane z amarantusowej mąki wypieki charakteryzuje nieco ziemisty, orzechowy smak. Wykonane z niej ciasto jest miękkie, pulchne i o wiele lżejsze niż to sporządzone z mąki żytniej. Spożywanie tej rośliny zalecane jest także ze względu na obecność lizyny, która potrzebna jest do prawidłowego wzrostu organizmu, a także naprawy komórek oraz produkcji przeciwciał i hormonów.
Lekarze zalecają spożywanie ziaren amarantusa ze względu na ich pozytywny wpływ na układ nerwowy i procesy pamięciowe. Zawarte w nich związki zapobiegają tworzeniu się nadżerek śluzówki żołądka i dwunastnicy, zmniejszają ryzyko wystąpienia choroby nowotworowej, przede wszystkim raka jelita grubego, a dodatkowo wzmacniają organizm, dodając mu energii. Sprawdzają się ponadto jako składnik preparatów przyspieszających gojenie ran.
Zastosowanie amarantusa
W Polsce, poza ziarnami i mąką z amarantusa, popularny jest także popping, czyli zboże w wersji prażonej. Produkty te w kuchni wykorzystać można na wiele sposobów, np. do przyrządzania różnego typu sałatek, ciast i zup. Popping idealnie komponuje się z kefirem czy jogurtem, tworząc w ten sposób smaczną, dietetyczną przekąskę. Dostępne są także płatki musli, ciastka oraz pieczywo i makarony.
Prozdrowotne właściwości tej rośliny wykorzystywane są także w kosmetyce. Olej amarantusowy zaleca się do codziennej pielęgnacji skóry – w szczególności twarzy, szyi i dekoltu. Za jego sprawą staje się ona nawilżona, elastyczna i gładka, a naskórek przestaje się łuszczyć. Chroni ją ponadto przed szkodliwym promieniowaniem UV, działa przeciwbakteryjnie i przeciwzapalnie. Jako że jest to bezpieczny kosmetyk naturalny, bez obaw mogą sięgnąć po niego alergicy.
Amarantus znajdziemy także w całkiem sporej ilości kremów, zwłaszcza tych o działaniu nawilżającym i przeciwzmarszczkowym – zwalcza on wolne rodniki, opóźniając procesy starzeniowe. Za jego sprawą skóra staje się naturalnie rozświetlona i wygładzona, dlatego popularne są zwłaszcza kosmetyki stosowane pod oczy. Regularne stosowanie preparatów zawierających ekstrakt z tego zboża zalecane jest przede wszystkim osobom, których skóra jest bardzo wrażliwa, ze skłonnością do przesuszania.
Ziarna amarantusa z pewnością zaliczyć możemy do grona naturalnych i bezpiecznych superproduktów o wszechstronnym działaniu. Stanowią one nie tylko świetne uzupełnienie zdrowej, zbilansowanej diety, ale także cenne źródło substancji niezbędnych do właściwej pielęgnacji ciała. | Właściwości amarantusa |
Rozpalanie grilla staje się coraz łatwiejsze, bo mamy do dyspozycji coraz więcej akcesoriów, dzięki którym w kilka minut uporamy się z tą czynnością. Ogródek, słońce, zapach grillowanych przysmaków, relaks… Kto tego nie lubi? Jednak tę sielankę poprzedza czynność nielubiana zwłaszcza przez panie – rozpalanie grilla. Jak sobie z nią sprawnie poradzić?
Na początek ustaw grill tak, by był osłonięty od wiatru. Potem pora nasypać do misy grilla… No właśnie, co?
Węgiel drzewny czy brykiety?
Węgiel drzewny łatwiej się rozpala, wystarczy odrobina papieru i kilka patyczków. Mniej więcej po 15 minutach, jeśli skorzystasz z nadmuchu, w palenisku zaczną buzować rozgrzane do czerwoności węgielki i można zacząć grillowanie. Ten sposób ma jednak wadę – często węgiel się zapala, zamiast żarzyć. Musimy wówczas szybko interweniować, żeby płomień nie spalił kiełbasek. Szybko się też wypala. Po godzinie pozostaje garstka popiołu, jednak według amatorów grillowania jest to paliwo bardziej ekologiczne od brykietów.
box:offerCarousel
Brykiety to sprasowany węgiel drzewny. Dłużej się je rozpala. Potrzebujemy do tego podpałki suchej lub mokrej. Możemy się też posiłkować zapalarkami do grilla i opalarkami. Brykiety mają tę zaletę, że równomiernie się żarzą i osiągają temperaturę wyższą niż węgiel drzewny, co jest ważne, gdy pieczemy mięso. Zdecydowanie dłużej się palą. Niektórych amatorów grillowania niepokoi jednak, że zawierają dodatki chemiczne, które przenikają do pożywienia. Dlatego należy przed zakupem dokładnie sprawdzić ich skład, a w czasie grillowania używać aluminiowych tacek.
box:offerCarousel
Jaki z tego wniosek? Jeśli nie mamy podpałki dobrej jakości, najpierw rozpalamy drewienka (można użyć zapalniczki), od nich węgiel drzewny, a gdy się rozżarzy, kładziemy na wierzch brykiety.
Zapalniczka Silver Match. Ma zapłon piezoelektryczny i zawór do nabijania gazu jak zwykła zapalniczka. Maksymalna temperatura palnika 1300°C – moc palnika można płynnie regulować pokrętłem przy zaworze gazu. Cena: ok. 10 zł.
Komin do grilla
To sprytne urządzenie z blachy, dzięki któremu łatwo poradzimy sobie z rozpaleniem brykietów. Coś jak garnek z rusztem na jednej czwartej wysokości zamiast dna. Stawiamy komin do rozpalania grilla na palących się drzazgach lub płonącym paliwie turystycznym (w kostkach). Można też użyć popularnych tealightów, a nawet świeczek. Od góry sypiemy węgiel (większe i średnie kawałki) lub brykiety. Po kilkunastu minutach żarzące się węgle wsypujemy do paleniska grilla.
Podpałka
Na rynku jest duży wybór podpałek, suchych i w płynie, dlatego trudno o ogólne porady poza jedną: unikajmy tych, które na dziesięć metrów cuchną ropą lub przepalonym olejem. Lepiej pomęczyć się z drewnianymi szczapami, użyć dmuchawy albo coraz popularniejszych ekoognisk, czyli sprytnych drewnianych konstrukcji, które stawia się na palenisku, okłada paliwem po bokach, po czym z góry przez otwór wrzuca do środka zapaloną zapałkę. Efekt murowany!
Ekoognisko. Najbardziej ekologiczna rozpałka powstała z drewna sosnowego odpadowego, tektury makulaturowej, trocin i roślinnej stearyny. Każde opakowanie zawiera także pudełko zapałek. Cena: ok. 15 zł za 6 sztuk.
Dmuchawy
Gdy już pierwsze węgielki zajmą się od podpałki, należy podtrzymać żar i spowodować, by przeniósł się na całe paliwo. Oczywiście możemy dmuchać, ale nie jest to ani przyjemne, ani bezpieczne z powodu unoszących się iskier. Możemy wachlować węgle gazetą lub prawdziwym wachlarzem, ale o wiele wygodniejsze jest użycie dmuchawy. Mamy ich spory wybór. Są tradycyjne ręczne, mechaniczne i elektryczne. Ich ceny rozpoczynają się od ponad 20 zł.
box:offerCarousel
Miech. Dmuchawa o klasycznym kształcie, wykonana z drewna, sztucznej skóry i metalu o wymiarach 40 cm x 18 cm. Cena: ok. 40 zł.
Ręczna dmuchawka Landmann. Strumień powietrza uzyskuje się, kręcąc korbką. Wygodna i łatwa w użyciu, wykonana ze stali nierdzewnej i PCW. Cena: ok. 25 zł.
Rozpalarki
Wielu wielbicieli grillowania idzie na skróty i rozpala ognisko, używając elektrycznych rozpalarek.
Turbostarter. To elektryczny rozpalacz do grilla, który rozżarzy węgle w ciągu 10 min. Zasilany jest z gniazda 230 V. Ma 3-metrowy przewód. Cena: ok. 190 zł.
Jeszcze bardziej niecierpliwi używają opalarek gazowych, zwanych też lutownicami. Efekt jest natychmiastowy, ale traci się wiele z nastroju towarzyszącego rozpalaniu grilla. Trochę tak, jakby pojechać do Japonii i poprosić mistrza parzenia herbaty o… herbatę z torebki. | Rozpalanie grilla – porady |
Doskonale pomalowane paznokcie to niemalże obowiązek każdej kobiety bez względu na wiek. Czy to nastolatka, czy kobieta dorosła, wyjście gdziekolwiek bez porządnie wykonanego manicure nie jest zbyt mile widziane. Rozwiązania są zatem dwa: albo zbuntować się przeciwko stawianym wymaganiom i oczekiwaniom innych, albo znaleźć taki rodzaj manicure, który będzie dopasowany do twoich oczekiwań. Na który z nich powinnaś się zdecydować? Najczęściej wykonuje się trzy rodzaje manicure: hybrydowy, żelowy i tradycyjny. Różnią się one czasem wykonywania oraz – proporcjonalnie do włożonego wysiłku – trwałością. Wydawać by się mogło, że o ile tradycyjny manicure to coś, co każda z nas może zrobić w domowym zaciszu, o tyle hybryda i żel możliwe są do osiągnięcia tylko w profesjonalnym salonie. Nic bardziej mylnego. Posiadając odpowiednie urządzenia i akcesoria, samodzielnie możesz zrobić praktycznie wszystko. Wystarczy tylko odpowiednia wprawa i pewna ręka lub chęć i cierpliwość do nauki. A więc do dzieła.
Hybryda
Zrobiła się bardzo modna już jakiś czas temu. Jej ogromną zaletą jest długi czas utrzymywania się lakieru oraz brak jakichkolwiek odpryśnięć. Tak naprawdę lakier utrzyma się na paznokciach nawet trzy tygodnie, a zdejmiesz go wcześniej, jeśli znudzi ci się kolor. Wszystko za sprawą dość długiego procesu utwardzania poszczególnych warstw lakieru. Do takiego zabiegu w domowym zaciszu potrzebne będą: lampa UV do utwardzania kolejnych warstw, lakier podkładowy, lakier właściwy (czyli kolor) oraz lakier nawierzchniowy (top coat), który utrwali całość. Przed zakupem koniecznie sprawdź, czy są one przeznaczone do robienia hybrydy. Decydując się na tego typu manicure, musisz być świadoma, że jego zdejmowanie zabiera sporo czasu. Nie wystarczy tu kilkukrotne przetarcie wacikiem, nasączonym zmywaczem do paznokci. Aby zdjąć taki lakier, połóż wacik mocno nasączony zmywaczem do lakieru (najlepiej hybrydowego) na każdym z paznokci, owijając go mocno folią aluminiową tak, aby nie dostawało się do niego powietrze. Po kilkunastu minutach (max. 20) zdejmij folię i pierwszy wacik, weź do ręki patyczek do odciągania skórek i zsuwaj lakier, podważając go delikatnie. Kolejną hybrydę możesz nałożyć natychmiast po zdjęciu poprzedniej.
Żel
Ma intensywniejsze kolory niż hybryda i utrzymuje się praktycznie tak samo długo. Wykonuje się go również w taki sam sposób, tylko z użyciem innych środków. Potrzebna ci będzie lampa, podkład, lakier oraz lakier nawierzchniowy. Wszystkie oczywiście do manicure żelowego. Plusem tego manicure jest ogromny wybór kolorów w praktycznie wszystkich odcieniach świata. Dzięki tej metodzie możesz wykonać także manicure lustrzany, ostatnio bardzo popularny wśród blogerów i celebrytów.
Tradycyjny manicure
Przeznaczony dla dziewczyn, które dopiero zaczynają swoją przygodę z pielęgnacją paznokci, a także dla kobiet, lubiących częste zmiany. Mam tu na myśli kolor. W przypadku pozostałych dwóch rodzajów manicure zmiana koloru co 4-5 dni jest zwyczajnie niemożliwa. Do wykonania tego tradycyjnego potrzebujesz przede wszystkim porządnych cążek lub nożyczek do skórek. Droższą ich alternatywą są specjalne urządzenia do wycinania skórek i szlifowania oraz polerowania paznokci (frezarki), które znacznie ułatwiają wykonywanie tych czynności. Przed położeniem warstwy lakieru warto jest użyć odżywki lub bazy wzmacniającej do paznokci lub do lakieru, które znacznie przedłużą jego żywotność oraz odporność na odpryśnięcia. Następnie wybierz lakier, który najbardziej odpowiada twojemu charakterowi: francuski, bezbarwny, metaliczny, z brokatem, świecący w UV albo może matowy? Na rynku dostępnych jest naprawdę mnóstwo lakierów, nawet takich, posiadających w sobie płynne złoto lub lakiery metaliczne, które sprzedawane są w komplecie z magnesem, wyczarowującym później na nim przepiękne wzorki. Zapomniałaś o zaaplikowaniu bazy utwardzającej? Wybierz lakier powierzchniowy, wzmacniający lub nabłyszczacz. Możesz kupić także preparat przyspieszający schnięcie lakieru lub lakier nawierzchniowy, który sprawi, że każdy nałożony poprzednio lakier będzie wyglądał jak żelowy. W zależności od zastosowanych środków, taki manicure może utrzymać się od czterech do nawet 14 dni. | Hybrydowy, żelowy, klasyczny – który manicure wybierasz? |
Twoje słodkie niemowlę ma właśnie gorszy czas i ciągle płacze, a przytulenie, karmienie i ziołowe herbatki nie działają? Jest ratunek – uspokajający smoczek. Oto przegląd najlepszych modeli. Małe dzieci mogą dać w kość nie tylko młodym, niedoświadczonym rodzicom. Ból brzuszka, zaparcia, uczulenia oraz całkiem inna niż dotychczas rzeczywistość mogą powodować ciągły niepokój i płacz noworodka. Zazwyczaj w uspokojeniu pomaga smoczek, który przypomina maluchowi czas w życiu płodowym, w którym wykształca się także odruch ssania. Smoczek kojarzy się z bezpieczeństwem, dlatego jego działanie jest dla niemowlęcia tak kojące. Bardzo ważne jest dobranie go odpowiednio do wieku dziecka, ponieważ kształt języka, podniebienia i zgryz zmieniają się niemal z każdym dniem.
Jak pierś mamy
Wiadomo, że najbardziej uspokajające dla dziecka jest ssanie kobiecej piersi. Mama jednak musi mieć też czas dla siebie, dlatego z różnych przyczyn nie zawsze może pierś udostępnić. Karmienie butelką to także sposób na zaspokojenie podstawowych potrzeb dziecka – bliskości, bezpieczeństwa i jedzenia, smoczek zaś w sposób doskonały – ale oczywiście chwilowy – może stać się zamiennikiem piersi mamy. Dla najmłodszych dzieci polecane są szczególnie smoczki uspokajające, wśród których godne uwagi są zwłaszcza wyroby marki Lovi. Modele te opracowane są przez lekarzy neurologopedów i tak skonstruowane, by wspierały odruch ssania. Ich kształt przypomina brodawkę kobiecej piersi, co jeszcze bardziej koi płacz dziecka, zapewniając mu poczucie bliskości z matką. Smoczki tej marki wykonane są z silikonu o różnej grubości, dzięki czemu dopasowują się do rytmu ssania dziecka. Plastikowa tarczka, na której zamocowano smoczek, ma otwory, którymi do skóry dziecka dostaje się powietrze i nie ulega ona podrażnieniu. Cena opakowania zawierającego dwie sztuki to około 17 zł.
Dla zdrowego zgryzu
Dla nieco starszych dzieci – od pół roku do 18 miesięcy – przeznaczone są uspokajające smoczki ortodontyczne. Popularnym ich producentem jest firma Philips Avent. Są zaprojektowane tak, by w sposób szczególny wspierać rozwój podniebienia, zębów i dziąseł. Silikonowa końcówka ma symetryczny kształt kropli wody, który się nie zmienia, gdy dziecko obraca smoczek w buzi. Warto wybierać wersje wykonane z bezbarwnego i bezwonnego silikonu, bo dziecku łatwiej będzie w przyszłości zrezygnować z używania smoczka. Uspokajacze wykonane z lekko brązowego lateksu, który ma delikatny smak i zapach, mogą nieco uzależniać. Zestaw dwóch smoczków ortodontycznych kosztuje od 22 zł do 30 zł.
Idealnie dostosowują się do kształtu buzi dziecka
Inny kształt mają smoczki anatomiczne – mamy polecają je jako te, które niemowlęta chętnie gryzą, a czynność ta u starszych dzieci kojąco wpływa na dziąsła. Tego typu smoczki mają zaokrągloną górną część, dzięki czemu dopasowuje się ona do podniebienia. Ich dolna część jest płaska i dobrze się układa na języku. Smoczki te polecane są przez logopedów, ponieważ taki kształt stymuluje rozwój podniebienia, a także mięśni języka i szczęk. Warto zwrócić uwagę na tarczkę, która w tych modelach przybiera kształt skrzydeł motyla, dzięki czemu nie zasłania ani nie uciska nosa dziecka.
Wybierając smoczek, zwróć uwagę na kilka spraw:
Czy wyposażono go w nakładki lub specjalne pudełko do przechowywania, które będą zabezpieczały smoczek przed zabrudzeniem.
Czy do zestawu dołączono dodatkowe gadżety, takie jak łańcuszek umożliwiający przypięcie do ubrania, który będzie chronił smoczek przed zgubieniem.
Wszystkie produkty dla dzieci muszą mieć certyfikaty bezpieczeństwa – szukaj na opakowaniach jednego z tych oznaczeń: atest PZH, świadectwo CE, pozytywna opinia Instytutu Matki i Dziecka (ImiD), pozytywna opinia Centrum Zdrowia Dziecka (CZD).
Czy w składzie tworzywa, z którego wykonano smoczek, nie ma szkodliwych substancji BPA (bisfenol A). Producent powinien informować o tym, że produkt jest od nich wolny (BPA FREE).
Sprawdź, czy smoczek ma wygodny, okrągły uchwyt, który ułatwi wyjmowanie go z buzi dziecka. | Smoczki na ratunek. Które najchętniej wybierają mamy? |
Czapka z pomponem nigdy nie wychodzi z mody. Ta jednocześnie zabawna i efektowna ozdoba dodaje charakteru i optymistycznego wyrazu. Dlatego świetnie nadaje się na długie szare dni. Prezentujemy najciekawsze wersje, modne w tym sezonie. Duży, wykonany z niezliczonych jednobarwnych lub wielokolorowych nitek pompon to fantastyczne zwieńczenie każdej zimowej czapki. Przyciąga wzrok, dodaje wyrazistości, wywołuje uśmiech i intryguje. Taka czapka najlepiej prezentuje się w zestawieniu z uśmiechniętą buzią i dopasowanym kolorystycznie szalikiem. To nieodłączny zimowy atrybut każdej małej optymistki. Biorąc pod uwagę, że czapki z pomponem są szalenie modne, to absolutny must have tej zimy. Podpowiadamy, jakie modele powinny znaleźć się w szafie fashionistki.
Ciepło i na luzie
Jednym z najmodniejszych i najbardziej lubianych zarówno przez dzieci, nastolatki, jak i dorosłych fasonów czapek są tzw. beanie, popularnie nazywane krasnalami. Kupimy je w cenie od 17 do około 30 zł. Najczęściej wykonane są z grubej, rozciągliwej dzianiny, dzięki czemu świetnie dopasowują się do głowy. Mają charakterystyczny kształt (lekko opadają do tyłu), często podkreślony odpowiednim przeszyciem. Taki zabieg sprawia, że czapka zawsze dobrze się układa. Osoby nieprzekonane do nakrycia głowy opadającego z tyłu mogą nosić czapkę w wersji wywiniętej. Oferta obejmuje kilkanaście wersji kolorystycznych, od jasnych, delikatnych pasteli, aż po soczyste zielenie, żółcie, róże i pomarańcze. Oczywiście każda czapka jest zakończona pokaźnym pomponem, dopasowanym do niej kolorystycznie.
Stylowe dodatki
Małym elegantkom lubiącym zgrane zestawy spodobają sięczapki z pomponem w komplecie z kominem (od 25 zł do 55 zł). Są głównie polskiej produkcji, często szyte ręcznie z największą starannością. Bez trudu znajdziemy wśród nich zestaw idealnie dopasowany do potrzeb naszej pociechy. Do wyboru są czapki i kominy z szarej lub kolorowej dzianiny dresowej, podszytej miłym w dotyku i bardzo ciepłym polarem. Takie czapki zwykle wykończone są pomponem ze sztucznego futerka, najczęściej w kolorze grafitowym lub rudym. Minimalistyczna forma i wysokiej jakości materiały to idealna propozycja dla miłośniczek dziewczęcej elegancji. Jednak dla młodych dam, które uwielbiają wszelkie błyszczące dodatki, znacznie bardziej odpowiedni będą zestawy ozdobione mieniącymi się cekinami(55 zł). Zostały wykonane z wyjątkowo miłej i puszystej włóczki, udekorowanej starannie naszytymi dżetami. To idealne uzupełnienie eleganckiego jesiennego lub zimowego płaszczyka.
Na wesoło
Urocze zgrywuski, które uwielbiają rzeczy kolorowe i zabawne, również znajdą dla siebie kilka modnych propozycji. Jedna z nich to czapki w paski. Na rynku są zarówno stonowane, dwukolorowe, jak i tęczowe, wszystkie wykończone oczywiście kontrastującym, włóczkowym pomponem. Na mroźne dni zimowe idealna będzie czapka z klapkami, tzw. uszatka, która szczelnie otuli uszy i część policzków. Bardzo często na końcach tych klapek umieszczone są małe, kolorowe pomponiki.
Za pomocą ciepłej czapki nasza pociecha może błyskawicznie przemienić sięw wesołego misia – wystarczy wybrać model z nadrukowanym lub naszytym pyszczkiem (już od 8 zł) i wykończony nie jednym, lecz dwoma pomponami, imitującymi uszy zwierzaka. Ciepło, komfort i mnóstwo uroku w jednym.
Wybierając czapkę dla dziecka, przede wszystkim zwróćmy uwagę na materiał, z którego została wykonana. Najlepiej, jeśli będzie delikatnie otulał głowę, zapewniając jednocześnie dostęp powietrza. Ważne jest również, aby „nie gryzł” ani nie drażnił skóry. Dyskomfort podczas noszenia może skutecznie zniechęcić nawet do najpiękniejszej czapki. | Najmodniejsze czapki z pomponem dla dziewczynki |
Marzy ci się ciekawe i efektowne wykończenie stropu? Taki efekt możesz osiągnąć, decydując się na sufit podwieszany, wykonany z płyt gipsowo-kartonowych. Podpowiadamy, w jaki sposób uzyskać pożądany efekt. Czy warto wybrać sufit podwieszany?
Sufit podwieszany to ciekawy sposób na urozmaicenie przestrzeni w każdym pomieszczeniu. Lekka konstrukcja pozwala osiągnąć nietuzinkowy efekt i dowolnie modelować powierzchnię, a przy okazji wygospodarować dodatkową przestrzeń np. na instalacje czy elementy klimatyzacji. Podwieszenie może być sposobem na dodatkowe doświetlenie pomieszczenia. Taki efekt spodoba się szczególnie miłośnikom nowoczesnych aranżacji. Pozwala zastąpić tradycyjne lampy i żyrandole, a zamiast tego zamontować wyraźne oświetlenie liniowe czy punktowe.
Poza funkcją estetyczną, podwieszenie to także dodatkowa przestrzeń, która umożliwia wyciszenie pomieszczeń na różnych piętrach. Budując sufit podwieszany, zawsze można wykorzystać wełnę mineralną, która skutecznie wytłumi wszelkie niepożądane odgłosy.
Sufit podwieszany zazwyczaj wykonuje się z płyt gipsowo-kartonowych, opartych na aluminiowej konstrukcji mocowanej za pomocą specjalnych wieszaków albo bezpośrednio do więźby dachowej.
Sufit podwieszany to konstrukcja, o której montaż pokusić się na własną rękę. Wymaga to jednak dużej precyzji i cierpliwości. Dobór odpowiednich materiałów sprawi, że bez trudu zamontujemy tego rodzaju sufit w dowolnym pomieszczeniu. Wszystko, czego będziemy potrzebować, to: instalacja stelaża, przymocowanie płyt i wykończenie.
Wybór stelaża do sufitu podwieszanego
Stelaże do sufitów podwieszanych mogą być wykonane na trzy różne sposoby. Wybór jednego z nich jest uzależniony od kształtu i wielkości pomieszczenia, w którym chcemy dokonać montażu.
Stelaż jednopoziomowy pojedynczy – jest najprostszy do samodzielnego wykonania i dobrze sprawdzi się w pomieszczeniach podłużnych, nie bardzo wysokich lub w takich, w których długość jednej ze ścian nie przekracza 4 m długości.
Stelaż jednopoziomowy krzyżowy – nie wymaga wykorzystania zbyt wielu punktów podparcia, jest łatwy do wypoziomowania, a płyty karton gips w tej wersji podwieszenia są mniej narażone na uszkodzenia
Stelaż dwupoziomowy krzyżowy nadaje się szczególnie do dużych pomieszczeń. Daje efekt znacznego obniżenia
Montaż sufitu podwieszanego
Samodzielny montaż sufitu podwieszonego wymaga odpowiedniej wiedzy i doboru właściwych narzędzi. Oprócz tego należy także pamiętać, że tego typu prace remontowe powinniśmy prowadzić w odpowiednich warunkach, ponieważ temperatura może wpłynąć na proces montowania płyt. Odpowiednia temperatura (minimum 5 stopni Celsjusza), a także stała wilgotność powietrza pozwolą w przyszłości uniknąć takich problemów jak powstawanie zarysowań i pęknięć.
Istotne jest także, by zbytnio nie przeciążyć podwieszanej konstrukcji. Jeśli decydujemy się na montaż rozwiązania systemowego, to musimy pamiętać o tym, że jest on zaprojektowany z myślą o uniesieniu jedynie drobnych obciążeń użytkowych. Wobec tego nie traktujmy dodatkowej przestrzeni jako schowka czy niewidocznej półki na różne przedmioty. Wszelkie dodatkowe elementy, które nie są związane z konstrukcją podwieszonego sufitu należy montować bezpośrednio do stropu, nie do sufitu.
Sufit podwieszany – wady i zalety
Sufit podwieszany to sposób na oryginalną aranżację przestrzeni właściwie w każdym pomieszczeniu. Jego idealnie gładka powierzchnia sprawia, że właściwie nie różni się od tradycyjnego sufitu. Konstrukcję można dopasować do swoich preferencji, malując na ulubiony kolor czy dobierając odpowiednie ozdoby. Do zamontowania sufitu podwieszanego można wykorzystać różnego typu płyty i w zależności od tego dowolnie modelować jego powierzchnię. Wadą tego rozwiązania jest dość skomplikowany proces montażu, który utrudnia samodzielne przeprowadzenie prac remontowych. Jeśli decydujemy się jednak na taki krok, warto zrobić to w sposób bardzo przemyślany. Każda awaria będzie bowiem wymagała zdemontowania zawieszonych płyt.
Sufit podwieszany może stanowić wyjątkowy element dekoracyjny w naszym mieszkaniu. Dzięki niemu możemy optycznie podwyższyć lub obniżyć mieszkanie. Warto jednak zachować odpowiednią staranność i ostrożność przy montażu takiego sufitu. Jeśli nie jesteśmy do końca pewni, że poradzimy sobie z tym zadaniem samodzielnie, warto pozostawić tę kwestię specjalistom. | Sufity podwieszane – czy warto je montować? |
Zima to okres wzmożonych wydatków na eksploatację pojazdu. Niskie temperatury dają się bowiem we znaki nie tylko kierowcom, ale także ich samochodom. Jak zatem wyjść obronną ręką w konfrontacji z niekorzystną aurą, nie windując przy tym kosztów utrzymania samochodu? Oszczędność na wymianie opon
Wielu kierowców świadomie porusza się w okresie zimowym na letnich oponach. Z reguły przyczyną jest chęć dokonania pewnych oszczędności, nawet kosztem bezpieczeństwa. Tymczasem można w rozsądny sposób ograniczyć koszty eksploatacji ogumienia przystosowanego do trudnych warunków niskich temperatur. Dobrym rozwiązaniem jest zakup opon całorocznych o wysokiej wytrzymałości, jak np. Michelin CrossClimate+. Tego typu produkt zapewnia nie tylko wieloletnią trwałość, ale i oszczędność na wymianach sięgającą ok. 220 zł rocznie, zakładając felgi aluminiowe o średnicy 16’’.
Posiadając dwa komplety opon, również można zminimalizować koszt ich utrzymania, decydując się na zakup drugiego kompletu felg. Wybierając jeden z modeli wykonanych ze stali, konieczny będzie wydatek rzędu 450–500 zł (średnica do 16’’). Taka inwestycja umożliwi samodzielną wymianę kół, co sprawi, że szybko się zwróci.
Troska o żywotność akumulatora
Awaria akumulatora to najczęstsza przyczyna porannego unieruchomienia pojazdu. Odpowiednia konserwacja baterii przedłuży jej trwałość i pozwoli z wyprzedzeniem przewidzieć konieczność wymiany. Oszczędzamy w taki sposób zarówno pieniądze, jak i sporą dawkę nerwów.
box:offerCarousel
Wystarczy wykonanie prostego pomiaru napięcia akumulatora przy pomocy miernika uniwersalnego. Jeśli tylko zmierzona wartość jest zbyt niska (przeważnie poniżej 12,5 V), to znak, że bateria wymaga doładowania, do czego wykorzystuje się prostownik. Dobrze jest zatroszczyć się przy okazji o poziom elektrolitu, stan klem oraz czystość obudowy, która znacznie wpływa na szybkość zużycia akumulatora.
Prewencyjne sprawdzenie kondycji płynu chłodniczego
Mądre oszczędzanie zimą to przede wszystkim zapobieganie drogim awariom, a do takich należą skutki zamarzniętego płynu chłodniczego. Przed nadejściem pierwszych siarczystych mrozów skontrolujmy nie tylko jego poziom, ale przede wszystkim odporność na niskie temperatury. Do wykonania tej czynności można użyć prostego testera, którego koszt zakupu nie przekroczy kilkunastu złotych. Jeśli okaże się, że temperatura zamarzania jest wyższa niż około -30 stopni Celsjusza, to znak, że płyn chłodniczy nadaje się do wymiany.
Żywotne oświetlenie
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Oszczędna eksploatacja samochodu zimą to też dbałość o oświetlenie, które często nie wytrzymuje trudów warunków zimowych. Chcąc ograniczyć problem plagi przepalających się żarówek w okresie niskich temperatur, warto przy pierwszej nadarzającej się okazji zakupić produkty o przedłużonej żywotności. Przykładem są żarówki halogenowe Hella Long Life, które charakteryzują się znakomitym stosunkiem ceny do trwałości. Za 1 szt. zapłacimy ok. 9 zł.
Smarowanie uszczelek i zamków
box:offerCarousel
O zamkach i uszczelkach kierowcy przypominają sobie przeważnie, gdy jest już za późno i występują problemy z otwarciem drzwi. Próby siłowe mogą skończyć się uszkodzeniem poszczególnych elementów, których wymiana wcale nie musi być tania, szczególnie jeśli chodzi o zakup uszczelek do drzwi. Potencjalne zagrożenie można jednak łatwo wyeliminować. Wystarczy wyposażyć się w preparat oparty o silikon, który pozwoli na smarowanie wrażliwych części. Cena środka tego typu nie powinna przekroczyć 10–20 zł.
Uważna i oszczędna jazda
Biorąc pod uwagę paliwo i zawieszenie, najwięcej można zaoszczędzić podczas jazdy. Zima to okres, w którym ubytki w jezdni mnożą się na potęgę, dlatego lepiej unikać jazdy blisko prawej skrajni jezdni, gdzie jest ich szczególnie dużo.
Niskie temperatury to rzecz jasna wyzwanie dla silnika, który potrzebuje więcej czasu, aby osiągnąć optymalną temperaturę pracy. Niektórzy kierowcy dogrzewają jednostkę napędową na postoju, co stanowi błąd z punktu widzenia eco-drivingu. Trzeba bowiem pamiętać, że silnik najszybciej nagrzewa się w trakcie jazdy. | Jak mądrze oszczędzać na zimowym utrzymaniu auta? |
Live 4S to droższa wersja najnowszego smartfona Krüger&Matz, wyposażona została w czterordzeniowy procesor, 3 GB RAM-u i 32 GB pamięci. Do tego dochodzą pięciocalowy ekran 720p, czytnik linii papilarnych oraz port USB typu C. Całość wyceniana jest na 900 zł. Specyfikacja
wyświetlacz: 5 cali, 1280 x 720 pikseli, IPS, szkło 2,5D
chipset: Mediatek MTK6735 (4x 1,4 GHz, Cortex A53)
grafika: ARM Mali-T720
RAM: 3 GB
pamięć: 32 GB + obsługa kart microSD (w miejsce drugiej karty SIM)
złącza na karty microSIM i nanoSIM (obsługa Dual SIM)
łączność: LTE, Wi-Fi 802.11 b/g/n, Bluetooth 4.1, GPS z A-GPS
system operacyjny: Android 6.0.1 Marshmallow
aparat: główny: 13 Mpix, autofocus, dwutonowa dioda LED
aparat przedni: 5 Mpix
funkcje: USB typu C, czytnik linii papilarnych, radio FM
czujniki: światła, akcelerometr, żyroskop, zbliżeniowy
bateria: 2350 mAh
wymiary: 147 x 70,5 x 8 mm
masa: 138 g
Konstrukcja
Na zdjęciach smartfon prezentuje się świetnie, w rzeczywistości jest równie dobrze. Jakość wykonania jest wysoka, a ekran, zgodnie z najnowszą modą, został zaoblony i przeszklony. Obudowę wykonano z aluminium, jest sztywna, precyzyjnie obrobiona oraz przyjemna w dotyku.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Front to szkło Dragontrail w technologii 2,5D. Na pierwszy rzut oka ekran po bokach wydaje się nie mieć ramek, ale to tylko złudzenie. Po włączeniu urządzenia wyświetlacz otacza czarna ramka, i to dosyć gruba, mierzy około 2,5 mm. Obudowa jest wydłużona – ramki zabierają około 1,5 cm pod ekranem i trochę mniej nad nim. Na szczęście przestrzeni nie zmarnowano – na dole znajduje się przycisk główny, fizyczny i dotykowy w jednym, który działa też jako czytnik linii papilarnych. Nad ekranem widać czujniki, obiektyw przedniej kamery, wąski głośnik rozmów, a przy nim diodę powiadomień/ładowania.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Boki są spłaszczone, profilowane. Przyciski trafiły na prawą stronę i znajdują się w dodatkowym wytłoczeniu. Lewą stronę zajmuje jedynie wysuwana tacka kart, na spodzie zaś widać dwie maskownice: głośnika multimedialnego i mikrofonu, a pomiędzy nimi najnowsze USB typu C.
Plecy smartfona przecinają wstawki z tworzyw sztucznych, wspomagają one pracę anten. Lekko odstający obiektyw trafił w lewy górny róg, obok niego znajduje się dwutonowa dioda doświetlająca. Dostępu do baterii brak.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Telefon wygląda świetnie. Wizualnie to duży krok naprzód w porównaniu do poprzednich modeli marki. Live 4 oraz 4S dostępne są w biało-złotej wersji kolorystycznej. Kolor jest specyficzny, lekko różowawy, szampański.
Ergonomia i użytkowanie
Ergonomia jest wzorowa. Live 4S świetnie leży w dłoni. Jest cienki, ma 8 mm grubości, ale jego boki są matowe i szorstkie. Smartfona trzyma się pewnie, urządzenie nie zmęczy dłoni nawet podczas długich rozmów telefonicznych.
Przyciski są wyraźnie wyczuwalne, ich klik jest bardzo dobry, odpowiednio głęboki. Czytnik linii papilarnych spisuje się świetnie: działa szybko, chociaż trzeba chwilę zaczekać na włączenie się ekranu. Czytnik palca to jednocześnie przycisk wielofunkcyjny. Jego dwukrotne wciśnięcie włącza aktywne aplikacje, dwukrotne dotknięcie wyłącza ekran, przytrzymanie aktywuje wybieranie głosowe Google, a przytrzymanie w aplikacji aparatu spowoduje wykonanie zdjęcia. Przycisk fizyczny działa już trochę gorzej. Jego klik jest dobry, ale sam klawisz jest zbyt głęboki, przez co przy krawędziach nie wciska się idealnie równo.
Do wyboru jest nawigacja przyciskami na ekranie lub za pomocą samego przycisku głównego. To rozwiązanie stosowane przez Apple’a, podobny mechanizm wykorzystują smartfony Meizu. Dotknięcie działa jak klawisz wstecz, a wciśnięcie to powrót do ekranu głównego. Jeśli ktoś nie lubi tego typu obsługi, można włączyć standardową nawigację, choć automatyczne ukrywanie przycisków ekranowych nie zawsze działa poprawnie.
Głośnik multimedialny oferuje typową, przeciętną jakość; poziom jest taki, jak w większości smartfonów z głośnikiem mono na dolnej krawędzi. Można go przez przypadek zasłonić, generowany dźwięk jest donośny, ale jego jakość nie zachwyca. Cieszy natomiast obecność portu USB typu C, to bardzo wygodne i przyszłościowe gniazdo.
Opisywany model Krüger&Matz nie nagrzewa się podczas obciążenia, a jego ogólna funkcjonalność oraz ergonomia robią dobre wrażenie. Live 4S wyposażony jest w wiele elementów cechujących kilkukrotnie droższe smartfony.
Wyświetlacz
Ekran to nic nadzwyczajnego, ale ogólny poziom jest dobry. Rozdzielczość HD (1280 x 720) daje na powierzchni 5 cali wysokie zagęszczenie pikseli wynoszące 294 ppi. Czcionki są ostre, a grafika wyraźna. Ekran cechuje też dobra reprodukcja barw – kolory są odpowiednio nasycone, choć czerń wydaje się nieznacznie spłycona, a biel wpada lekko w błękit, ale dzięki technologii MiraVision da się ją ocieplić, zmienić kontrast itp. Także z jasnością minimalną oraz maksymalną nie ma problemu. Kąty widzenia są szerokie, a z ekranu korzysta się komfortowo. Interfejs dotykowy jest odpowiednio czuły i precyzyjny, obsługuje pięciopunktowy wielodotyk.
System operacyjny i wydajność
System Android 6.0 Marshmallow został zmodyfikowany. Zniknęła szuflada aplikacji, ikonki są okrągłe, cukierkowe, do wyboru jest też kilka motywów. Górna belka wygląda jak w czystym Androidzie, zawiera praktyczne skróty oraz suwak podświetlenia. Menu ustawień jest również podobne, ale ma zmienione i barwne ikony. Znaleźć można w nim dodatkową konfigurację gestów ruchu lub ekranowych – ustawień jest sporo i są one praktyczne (np. tzw. double tap to wake). Spolszczenie interfejsu jest dobre, ale czasami można trafić na język angielski (np. reboot zamiast uruchom ponownie). Fabrycznie w pamięci zainstalowanych jest tylko kilka aplikacji, głównie są to narzędzia.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Nakładka jest udana także pod względem optymalizacji. System działa płynnie i sprawnie, nie ma problemu z przełączaniem się pomiędzy wieloma aplikacjami, ważne, że nie są one przeładowywane, podobnie jak interfejs. Strony ładują się szybko, w tle można pobierać dane, a aplikacje są instalowane bez większych opóźnień. Praca Live 4S była stabilna przez cały okres testów, telefonu używało się przyjemnie. Plusem są 3 GB RAM-u. Osoby preferujące pracę na wielu aplikacjach mogą wybrać tańszą o 100 zł wersję Live 4 bez oznaczenia S, która osiąga takie same rezultaty. Praktyczna wydajność jest wysoka. Z zastosowanego układu wyciśnięto sporo, bo Mediatek MT6735 wcale nie oferuje specjalnie wiele. Ten sam układ wykorzystywany jest np. w smartfonie Meizu M2, który działa trochę wolniej od Live 4S. Wyniki w benchmarkach nie robią specjalnego wrażenia: AnTuTu 6.2.1 wskazał 33739 punktów, GeekBench – 4591 punktów w teście single-core oraz 1669 punktów w multi-core. 3DMark SlingShot ES3.1 ocenia opisywanego Krugera na 127 punktów. Live 4S lub Live 4 to więc smartfony dla osób ceniących faktyczną szybkość działania, a nie wysokie pozycje w rankingach wydajności.
Bateria
Jak na dzisiejsze standardy, Live 4S wykorzystuje mały akumulator (2350 mAh). Standardowo wytrzyma dzień normalnej pracy bez specjalnego oszczędzania. Sam uzyskiwałem około 3,5–4 godziny z włączonym ekranem, przy aktywnym Wi-Fi oraz połączeniu Bluetooth ze smartzegarkiem. Przy rzadszym korzystaniu czas działania można przedłużyć do około 1,5 dnia, ale i tak lepiej ładować urządzenie co noc. Cały proces trwa tylko 1,5 godziny, a do zestawu dołączono ładowarkę 1,5 A.
Multimedia – gry, aparat, audio
Wydajność układu Mediateka jest nadal dobra, a dzięki ekranowi o rozdzielczości 720p można liczyć na płynną rozgrywkę, nawet w wymagających grach. Proste tytuły nie stanowią problemu, gry 2D o ładniejszej grafice, jak Alto’s Adventure, Badland, Limbo itp., działają płynnie. Trójwymiarowe tytuły z wysokiej jakości grafiką, np. Real Racing 3 czy Asphalt 8: Airborne, także się nie zacinają.
Aplikację aparatu cechuje prosty interfejs. To układ znany z wielu smartfonów chińskiej produkcji (podobne możliwości i skróty, wykonywanie zdjęć gestem), choć ikonki są bardziej nowoczesne i nie przypominają tych z Androida 4.4 KitKat. Wszystkie potrzebne skróty (flesz, tryb HDR itd.) umieszczono na wierzchu. Jest też rozwijany ekran filtrów, opcja panoramy i zdjęcia w zdjęciu. Brakuje za to zaawansowanych ustawień ręcznych (sceneria, balans bieli i ISO), ale jest cyfrowy makijaż dla przedniego obiektywu, a nawet usuwanie zmarszczek. Jakość zdjęć jest nierówna. Z jednej strony robią wrażenie kolory, dobry balans bieli i ekspozycja, a także szczegóły w przypadku zdjęć makro, z drugiej strony fotografie są ziarniste, da się zauważyć wyraźne problemy z ostrością na brzegach kadru, szczególnie z prawej strony. Nie ma co liczyć na detale przy zdjęciach krajobrazu. Dobre wrażenie robi przedni obiektyw: przy optymalnym oświetleniu da się zrobić niezłe selfie, to samo dotyczy także nagrań wideo z tylnej kamery. Przykładowe zdjęcia dostępne w linkach poniżej:
zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3, zdjęcie 4.
Łączność i jakość rozmów
Nie miałem problemów z zasięgiem, połączeniem przez Bluetooth, jak również jakością rozmów – dźwięk jest czysty, czytelny, a przekaz mikrofonu dobry. GPS obsługuje satelity GLONASS, mimo że producent wcale się tym nie chwali.
Podsumowanie
Krüger&Matz Live 4S to bardzo udany smartfon. Urządzenie jest świetnie wykonane, ma niezły ekran oraz bardzo dobrze zoptymalizowany system (realna wydajność jest lepsza, niż sugerują benchmarki). Ergonomia jest wzorowa, a i funkcjonalność robi wrażenie: USB typu C, czytnik linii papilarnych, obsługa dwóch kart SIM, dioda powiadomień, wielość gestów i skrótów. Aparat również może być użyteczny, także ten przedni. Większość zalet tyczy się również o 100 zł tańszej wersji Live 4 (z 2 GB RAM-u i 16 GB pamięci wbudowanej). Narzekać można jedynie na baterię. Co prawda, nie ma tragedii, ale czas pracy nie zachwyca.
Nowym smartfonem Krüger&Matz warto się zainteresować, choć nie jest on najlepszy w swojej półce cenowej, ma mocną konkurencję w postaci smartfonów Xiaomi lub UMi. Rywalem Live 4 jest o 100 zł tańszy Redmi 3S ze Snapdragonem 430, który ma dużo większą baterię, ale został trochę gorzej wykonany. Wersja 4S walczyć będzie o palmę pierwszeństwa z Redmi 3 Pro lub nawet Note 3 Pro, a także smartfonami UMi Max oraz UMi Super. | Krüger&Matz Live 4S – test średniaka o cechach flagowca |
Podstawowym problemem, z którym mierzy się ekonomia, jest niedobór. Pomiędzy klasami społecznymi właściwie od zawsze toczy się konflikt o to, jak powinien przebiegać podział ograniczonej ilości dóbr. W gospodarce rynkowej o tym podziale decyduje dochód. Thomas Piketty pyta o to, czy bardziej opłacalne jest uzyskiwanie go poprzez pracę, a może jako zysk z kapitału? Pracowity czy dobrze urodzony?
Thomas Piketty w książce „Kapitał w XXI wieku” poddaje analizie kształtowanie się dochodów z pracy i kapitału od wieku XVIII do współczesności, a także zastanawia się, jak ich stosunek może wyglądać w najbliższych dekadach. Próbuje on znaleźć odpowiedź na pytanie, czy rzeczywiście ciągły, nawet jeśli pozornie nieznaczny, rozwój powoduje, że majątki otrzymywane w spadku nie mają takiego znaczenia jak wynagrodzenie osiągane w dobrze płatnej pracy? A może naturalna redukcja nierówności to mit, którym karmimy się, gdy tymczasem powoli wracamy do sytuacji jak z XIX-wiecznej powieści, gdzie nawet osoby wykonujące najbardziej szanowane zawody nie mogły sobie pozwolić na życie na poziomie choćby zbliżonym do tych, które odziedziczyły fortunę?
Nadal to drugie
„Kapitał w XXI wieku” to książka, w której Thomas Piketty przekonuje czytelnika, że nie ma naturalnej siły, która byłaby w stanie zmniejszyć znaczenie kapitału i dochodu, jaki można z niego uzyskiwać. W sytuacji, gdy przyrost naturalny jest niewielki, a gospodarka nie rozwija się w szybkim tempie, akumulacja kapitału jest najlepszym sposobem pomnażania bogactwa. Brak konieczności dzielenia majątku pomiędzy licznych potomków w połączeniu z wysoką rentownością kapitału prowadzą do koncentracji pieniędzy w rękach nielicznych. W tym samym czasie ludność osiągająca dochód z pracy oczywiście także się bogaci, ale zdecydowanie wolniej, następuje polaryzacja dochodowa. Piketty przedstawia swoje propozycje zapanowania nad tą sytuacją. To, czy czytelnik przyzna mu rację, zależy już od jego własnych poglądów.
Piketty’emu z pewnością trzeba przyznać jedno: „Kapitał w XXI wieku” napisał w oparciu o zróżnicowane dane, które odnoszą się nie tylko do kilku państw, ale też długiego okresu. Przyjęta perspektywa historyczna pozwala przeanalizować tendencje w gospodarce zachodzące od XVIII wieku aż do czasów współczesnych. Opisywane zagadnienia Piketty przedstawia w ciekawy sposób. Generalnie wciela się on w rolę naukowca, podpiera danymi statystycznymi i modelami, ale zdarza mu się też obrazować niektóre tezy przykładami z literatury. Najczęściej nawiązuje do powieści Austen oraz Balzaca, w których podział bogactw jest bardzo wyraźnie akcentowany. Ciągle jednak „Kapitał w XXI wieku” to praca napisana w sposób, który może zrazić osobę niemającą kontaktu z podstawami ekonomii. Dobrze jest więc nie wybierać jej jako pierwszej lektury dla siebie z tej dziedziny. Dla tych jednak, którzy interesują się zagadnieniami prezentowanymi w książce, może to być ciekawa okazja to skonfrontowania swojej wiedzy oraz opinii z tezami autora.
Źródło okładki: www.wydawnictwo.krytykapolityczna.pl | „Kapitał w XXI wieku” Thomas Piketty – recenzja |
Marcin Szczygielski, autor znakomitych powieści obyczajowych i wielokrotnie nagradzanych książek dla dzieci, zaskoczył swoich wiernych czytelników, gdy postanowił zostać kronikarzem bardzo szczególnego zespołu. Girlsband czy żeńska grupa wokalna?
W czasach PRL-u nie używano terminu girlsband, co nie znaczy, że żeńskie grupy wokalne nie istniały i nie odnosiły sukcesów. Na krajowym gruncie szlaki śpiewającym dziewczynom przecierały Filipinki. Początki miały skromne: zaczynały w 1959 roku jako zespół uświetniający rocznicowe akademie w szczecińskim Technikum Handlowym. Niespodziewanie jednak i dla nastoletnich wykonawczyń, i dla ich opiekuna, nauczyciela muzyki Jana Janikowskiego, zdobyły wielką popularność.
Na orbitę sukcesu wystrzelił je przebój „Wala-twist” napisany w 1964 roku dla uczczenia pierwszej kobiety-kosmonautki, Walentyny Tierieszkowej. Skromne szczecinianki wyśpiewywały kolejne przeboje, jeździły w trasy koncertowe, nagrywały, gdzieś po drodze zdawały maturę...
Nietypowe gwiazdy
Na tle dzisiejszych kapryśnych gwiazd Filipinki wyróżniała niezwykła skromność. Żadnych kłótni, skandali, rozłamów, dramatycznych rozstań. To duża zasługa Janikowskiego, który dbał o to, by jego podopiecznym woda sodowa nie uderzyła do głów; one same chyba zresztą nie miały gwiazdorskich zapędów. Pozostały grupą przyjaciółek, które czerpały przyjemność ze śpiewu i występów.
Sukces, jaki stał się udziałem Filipinek, dziś przełożyłby się również na finanse. Tymczasem szczeciński zespół na początku kariery nie mógł pobierać honorariów, gdyż jego członkinie były nieletnie. Dostawały więc prezenty: książki, słodycze, a nawet komplety bielizny. Sytuacja zmieniła się, gdy wokalistki zdały egzamin przed ministerialną komisją i mogły pobierać stawki należne zawodowym wykonawcom. Wciąż nie były to jednak wielkie sumy. Normą było granie dwóch, trzech koncertów dziennie. Nawet na występach w Stanach Zjednoczonych nie zarobiły kokosów, gdyż tamtejszy organizator wypłacał im głodowe stawki.
Status gwiazd nie był co prawda potwierdzony przez stan kont Filipinek, trzeba jednak przyznać, że poza tym jako pierwsze w siermiężnej rzeczywistości PRL stosowały (czy raczej ich rzutki opiekun stosował) nowoczesne metody promocji: kręciły filmiki do swych piosenek (obowiązkowo w szczecińskich plenerach), zawarły kontrakt reklamowy z lokalną firmą odzieżową, która je ubierała na scenę, dbały o to, by pojawiać się regularnie w prasie i utrzymywać kontakt z fanami.
Podróż sentymentalna
„Filipinki – to my!” to nie tylko kronika przeznaczona dla najwierniejszych miłośników polskiej muzyki, którzy przez lata pamiętali o Filipinkach. Oparta na wywiadach z członkiniami grupy lub ich współpracownikami oraz na materiałach prasowych, jest też fascynującą opowieścią o czasach, w których działał zespół, okraszoną mnóstwem cytatów, zdjęć, rysunków i oczywiście płytą z piosenkami. Dzięki tym wszystkim dodatkom książka przypomina barwny album – można spędzić wiele czasu na samym tylko podziwianiu ilustracji.
Zobacz także inne książki Marcina Szczygielskiego.
Źródło okładki: www.agora.pl | Recenzja - „Filipinki – to my!” Marcin Szczygielski |
Nie pozwólmy, by w dobie kryzysu czytelnictwa nasze dzieci poznawały świat wyłącznie za pośrednictwem Internetu i gier komputerowych. Tylko książka, pachnąca księgarnią i drukiem, rozwinie wyobraźnię maluchów i starszych pociech, nauczy je poprawnego posługiwania się językiem polskim, samodzielnego myślenia i wrażliwości. To jedyny sposób, by wychowywać młode osoby, które nie zobojętnieją na los drugiego człowieka. Obcowanie z mądrą lekturą zostawi w główkach kilka „staroświeckich” zasad moralnych, jak szacunek, lojalność, uczciwość i odpowiedzialność. Cykl książeczek o Nudzimisiach, Rafał Klimczak
Nudzimisie to rozkoszne, przesympatyczne stworzonka z dużymi uszkami, które zjawiają się, gdy maluchom zaczyna doskwierać nuda. Wybawiają tym samym rodziców z kłopotliwych sytuacji i – kiedy pociecha snuje się po domu z noskiem zwieszonym na kwintę, biegną z pomocą. Wymyślają zabawy, gry i niestworzone historyjki, które bez trudu rozweselą każde maleństwo – nawet żywe srebro, co niechętnie zatrzymuje się na dłużej przy jednym zajęciu. A przy okazji przemycą kilka mądrych myśli, nienachalnych morałów i zasad, jak zachowywać się wobec innych obywateli świata lub bywalców krainy Nudzimisiów – nikogo nie wolno krzywdzić ani odtrącać. Urocze istotki przenikają do rzeczywistości ludzi, w której zabawiają przedszkolaka Szymka. Czasem akcja przenosi się do państewka długouchych stworzonek, rzek pełnych lemoniady, ale i tam pojawiają się małe smuteczki i kłopoty, którym trzeba stawić czoła. Błyskotliwa rozrywka dla rezolutnych przedszkolaków.
Dziwne zwierzęta, Lotta Olsson
Pełna humoru i rozsądnych zapatrywań książeczka, która w zajmujący sposób snuje rozważania na temat inności i odrębności we współczesnym świecie. Arcyciekawe rozmowy wiodą dwa leśne zwierzątka: mrówkojad i rudy gryzoń – orzesznica. I, jak tytuł mówi, rozprawiają o dziwności. Mrówkojad uważa, że na całym świcie nie ma równie osobliwego stworzenia jak on. Pragnie jednak potwierdzić swój osąd i postanawia wystartować w ogólnoświatowym konkursie. Orzesznica zaś stanowi jednoosobowe jury – to ona przyzna status nietypowego zwierzaka. Przez pajęczą sieć spływają zgłoszenia kolejnych uczestników, ale to dopiero początek sporów i zwierzęcych nieporozumień. Każdy inaczej pojmuje osobliwość, normalność, oryginalność. Jak mądrze pogodzić zwaśnione stworzonka?
My ludzie, Eliza Piotrowska
Najważniejszą część tej nietuzinkowej książeczki stanowią ilustracje. Autorka ze swadą opowiada o wszystkim, co mieszkańców ziemi różni i jednocześnie łączy. Każdy z nas nieco inaczej wygląda – ma inny nosek, kształt buzi i figurę. Nosimy niepodobne ubrania, podobają się nam odmienne fryzury, biżuteria, makijaże… Ale wszyscy o czymś marzymy: pragniemy mieć swój dom i bliskich. Co jeszcze jednoczy ludzi? Przeżycia, uczucia i emocje, które towarzyszą nam przez całe życie, bez względu na szerokość geograficzną. Potrafimy porozumiewać się ze sobą na wiele sposobów, za pomocą rożnych języków. Na co dzień kierują nami niejednakowe intencje, przyświecają nam odrębne idee, wyznajemy inne religie.
Przedstawione tu refleksje mają charakter uniwersalny i ponadczasowy – udowadnia to odrobinę zabawny człowiek pierwotny, który wędruje przez różnorodny i jakże dzięki temu piękny świat ze swym kochanym Mamutasem.
Siri i okropna świnka, Tiina Nopola
Siri ma pluszaka, którego darzy szczególnie ciepłym uczuciem – ale króliczek, pod wpływem pieszczot sentymentalnej właścicielki, trochę się popsuł i musiał powędrować do specjalnej kliniki dla maskotek. W tym czasie dziewczynka otrzymuje zastępstwo – świnkę do przytulania. Jednak bezbrzeżna miłość do wiernego królika nie pozwala obdarzyć czułością nowej przyjaciółki – świnka zostaje odtrącona i porzucona. I wtedy nowy pluszak zaczyna puchnąć, rosnąć, aż staje się naprawdę straszny…
Książeczka, pełna ciepłego humoru, traktuje o tolerancji – uczy maluchy otwartości i wrażliwości na uczucia innych stworzeń. Udowadnia, że wszystko, co pozornie wydaje się straszne, obce i groźne, w rzeczywistości jest istotką spragnioną zrozumienia, przyjaźni i przywiązania. Wystarczy, że okażemy jej odrobinę serca, by stała się bliska i nasza.
Pamiętnik grzecznego psa, Wojciech Cesarz, Katarzyna Terechowicz
Ta urokliwa książeczka to wyraz pasji i uczucia do czworonożnych ulubieńców, pomaga ona maluchom pokochać zwierzątka, odgadywać ich potrzeby i nawiązać uczuciową relację z psim towarzyszem – na dobre i złe. Kolejne karty wypełniają nieszablonowe przygody sympatycznego beniaminka, ukazane przez pryzmat jego doświadczeń, pragnień i marzeń. Wyjątkowo żywiołowy i równie ujmujący alaskański malamut, Winter, staje się przyczyną kolejnych kłopotliwych sytuacji. Wpędza w nie zauroczonych nim właścicieli – katastrofy i demolki to zdecydowanie jego psia specjalność. Ale z perspektywy zwierzaka świat wygląda inaczej i czworonożny pupil nie widzi nic złego w figlach i psotach. Doskonała lektura dla wszystkich pociech, które – za jej sprawą – nauczą się traktować swoich zwierzęcych przyjaciół życzliwie, z szacunkiem i sercem na dłoni. | Książki dla dzieci, które uczą wrażliwości |
Nie będę opowiadał oczywistości o tym, że kamera zwiększa bezpieczeństwo, jest dowodem w ewentualnej stłuczce lub może posłużyć jako zaczątek naszej youtubowej popularności. Przydatność posiadania wideorejestratorów według mnie jest bezdyskusyjna. Warto więc zainwestować w sprzęt bezawaryjny i pewny – może to być Mio MiVue 733. Czemu akurat to urządzenie, a nie inne? Ma ono sporo zalet, a przy tym nie kosztuje za wiele. Cena 600 złotych to średnia półka, ale sprzęt oferuje większość elementów, które są potrzebne. Wraz z zakupem w pudełku znajdą się poniższe akcesoria – pamiętajmy jednak o potrzebie kupna karty microSD, gdzieś te filmy trzeba zapisać.
Zawartość zestawu
wideorejestrator Mio MiVue 733
uchwyt do szyby
instrukcja
pudełko
kabel zasilający do gniazda zapalniczki
karta gwarancyjna
Nad wyglądem Mio MiVue 733 nie ma się co rozwodzić. Prostokątne wymiary prawie 3-calowego ekranu nie zabierają sporo miejsca na przedniej szybie samochodu, aczkolwiek są mniejsze kamery. Z przodu nos kamery może trochę umniejsza atrakcyjność wizualną sprzętu, ale przecież nie to jest najważniejsze. Ciemne plastiki są odporne na wstrząsy i ewentualne niskie temperatury (teoretycznie do -10 stopni), a to ważniejsze aspekty elektroniki.
Słowo uwagi mam do sterowania urządzeniem. Cztery przyciski funkcyjne wymagają przyzwyczajenia się, ponieważ ich opcje w zależności od wybranego ekranu wskazują różne rzeczy. Po dłuższej chwili jednak łatwo połapać się, co jest do czego. Poza tym przez większość czasu użytkowanie Mio MiVue 733 jest bezobsługowe.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Osprzęt kamery
Najważniejsze funkcje opisywanej kamery samochodowej to 130-stopniowy kąt nagrywania w technologii Full HD z 30-klatkami na sekundę i przysłoną F/2.0. Są to dobre parametry, które w zupełności wystarczają do rejestrowania niezłej jakości filmów, zwłaszcza w dzień. Wówczas spokojnie odczytamy tablice rejestracyjne pojazdu lub zobaczymy, co dzieje się na poboczu. Podczas opadów (przy działających wycieraczkach) i po zmroku z jakością jest już znacznie gorzej, ale po głębszej analizie nagrań na większym ekranie dostrzeżemy to, co powinniśmy. Najsłabiej kamera radzi sobie właśnie w deszczowe dni, a niestety takich w Polsce dość dużo.
Dodatkowe opcje
Oczywiście w sprzęcie znalazł się nadajnik GPS, który pomaga w opisywaniu filmów, ponieważ zapisuje ich lokalizację oraz prędkość pojazdu. Niestety Mio MiVue 733 nie ma wbudowanej bazy fotoradarów, aczkolwiek zazwyczaj ta zainstalowana standardowo i tak nie jest zbyt aktualna.
Dodatkowo sprzęt wyposażono w łączność Wi-Fi. Dzięki temu nagrane filmy można prosto z MiVue 733 uploadować do sieci, choćby na wspomniany YouTube lub bezpośrednio do telefonu przez aplikację Mio MiVue (do ściągnięcia za darmo). Jeśli więc macie możliwość udostępnić Internet kamerze z komórki lub z samochodu, to nie będzie potrzeby wyciągać jej z samochodu, by przesłać swoje nagrania.
Mio chwali się również swoim asystentem kierowcy. Kamera sprawdzi, czy nie opuszcza on pasa ruchu lub szybko wychwyci, gdy samochód przed nim wykonuje gwałtowne hamowanie. Gdyby takie sytuacje miały miejsce, sprzęt poinformuje o tym irytującym dźwiękiem. Na szczęście kilka chwil klikania w ustawieniach pozwoli asystenta wyłączyć.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Podsumowanie
Stosunek jakości do ceny w Mio MiVue 733 Wi-Fi jest jak najbardziej korzystny, a dodatkowe funkcje kamery są naprawdę przydatne, nie istnieją jedynie jako wabik dla gadżeciarzy lub wsad do marketingowych reklam. Mimo że nie jest to najtańsze urządzenie na rynku, warto w nie zainwestować. Jeśli jednak coś w tym modelu nam nie odpowiada, gama urządzeń Mio w Polsce jest naprawdę szeroka i bez problemu można wybrać coś innego. | Wideorejestrator Mio MiVue 733 Wi-Fi – test |
Subsets and Splits
No community queries yet
The top public SQL queries from the community will appear here once available.