source
stringlengths
4
21.6k
target
stringlengths
4
757
Jak dbać o suchą skórę ciała? Jakie kosmetyki warto wybierać zimą? Jakie składniki przyniosą nam ukojenie? Problem suchej skóry często nasila się w okresie zimowym. Twarda woda i centralne ogrzewanie sprzyjają przesuszeniom. Troskliwa pielęgnacja pomoże złagodzić objawy odwodnionej skóry. Musimy starannie zadbać o każdy krok, aby zapobiec pękaniu skóry czy jej łuszczeniu się. Zimowe nawilżenie skóry pod prysznicem Nawilżanie zacznijmy już pod prysznicem. Do mycia możemy użyć łagodnych mydeł. Warto wybierać środki o tłustej konsystencji. Sięgajmy po mydła naturalne bogate w takie substancje nawilżające, jak wyciąg z oliwek, migdałów. Dobrym wyborem będą także mydła hipoalergiczne, np. Biały Jeleń. Niewielka lista składników zadziała na naszą korzyść. Decydując się na żel pod prysznic, pamiętajmy o problemie naszej skóry. Lepiej kierować się właściwościami kosmetyku niż zapachem czy marką. Zadaniem takiego produktu powinno być natłuszczenie ciała. Nawilżający żel pod prysznic może być wzbogacony w oliwę z oliwek, np. Dalan d’Olive, mleko kozie Vellie czy proteiny pszenicy Tołpa. Takie kosmetyki to wydatek rzędu około 10–20 zł wzwyż. Emulsje do mycia ciała dla skóry wrażliwej będą również dobrym wyborem, np. Sebamed za około 30 zł. Preparaty bez dodatku mydła i sztucznych substancji zapachowych nie będą dodatkowo przesuszały naszej skóry i skorzysta z nich cała rodzina. Suchą skórę myjemy także olejkami pod prysznic, np. Ecolab, Nivea, Balea, na które wydamy 15–25 zł. Ich tłusta konsystencja zadziała na naszą korzyść. Tłuste specyfiki sprawdzą się szczególnie zimą. Jeżeli obawiamy się, że olejki do mycia pozostawią tłusty film na skórze, przetestujmy je wieczorem. Po użyciu takich olejków rano nie będziemy potrzebowały już balsamów. Odżywcza kąpiel dla suchej skóry zimą Zimowe wieczory sprzyjają nawilżającym kąpielom. Warto zrobić sobie choć raz w tygodniu domowe spa, które zadba o nawilżenie. Do ciepłej wody wlejmy nawilżający płyn do kąpieli, np. marki Eva czy Johnson’s Baby. Sięgamy po bogate formuły z dodatkiem naturalnych olejów i witamin. Świetnym uzupełnieniem będą także odżywcze babeczki do kąpieli za około 20 zł. Często zawierają dodatki maseł i olejki eteryczne. Do wody możemy dodać kilka kropel olejków, np. jojoba czy z kiełków pszenicy. Czym smarować ciało zimą? Zima to okres, kiedy powinnyśmy zadbać o regenerację naszej skóry. Teraz możemy pozwolić sobie na cięższe formuły kosmetyków nawilżających. Wieczorem po kąpieli, gdy będziemy miały odrobinę czasu, warto natłuścić skórę oliwką. W swojej ofercie mają je takie marki, jak Palmers, Bambino czy Ziajka. Na tego typu preparaty wydamy około 12–20 zł. Miłośniczki naturalnych kosmetyków powinny natomiast sięgnąć po olej kokosowy, cena tego niezastąpionego produktu w zależności od wagi zaczyna się od około 10 zł. Zimą czekają na nas balsamy do skóry suchej, np. takich marek, jak Ziaja, Mixa czy Neutrogena. Szukajmy kosmetyków z odżywczymi składami, które natłuszczą skórę. Trzeba jednak pamiętać, że cięższe formuły kremów dłużej się wchłaniają. Jeżeli obawiamy się, że rano taki zabieg się nie sprawdzi, natłuszczajmy skórę wieczorem, a rano użyjmy balsamu pod prysznic, np. Nivea za około 16 zł. Masła do ciała, np. Alverde, również przyjdą z pomocą suchej skórze. Na takie kosmetyki wydamy ponad 20 zł, a stosujemy je podobnie jak balsamy. Warto też wykonać z nich raz na kilka dni nawilżającą maskę na ciało. Smarujemy skórę grubszą warstwą i pozostawiamy na dłuższy czas, aż produkt się wchłonie. Nie zapominamy także o nawilżaniu skóry łokci i kolan. Szukajmy w masłach składników odżywczych, np. oleju kokosowego, migdałowego, oliwy z oliwek i awokado. Sprzymierzeńcem mogą okazać się również masła do ciała z serii ekologicznych, np. Ekolab. Takie produkty, bogate w witaminy i naturalne składniki, z pewnością przyniosą ukojenie naszej skórze.
Jak pielęgnować suchą skórę zimą?
Bakalie to produkty, które powinny znaleźć się w naszej codziennej diecie. Zawierają witaminę E, kwas foliowy, magnez, potas i błonnik. Dzięki silnym przeciwutleniaczom wykazują działanie przeciwnowotworowe. Są jednak dość kaloryczne, więc – chociaż doskonale regulują przemianę materii – jeśli się odchudzasz, dostarczaj z bakalii maksymalnie 150 kcal dziennie. Figi na zdrowy żołądek i jelita Figi wśród wszystkich bakalii zawierają najwięcej błonnika, dlatego skutecznie likwidują zaparcia. W ich składzie jest bardzo dużo cynku, dzięki czemu wspomagają pracę układu hormonalnego. To także bogate źródło wapnia, potasu, magnezu i żelaza. Bogactwo składników mineralnych w suszonych figach obniża ciśnienie tętnicze oraz chroni układ krwionośny przed miażdżycą i chorobami – zawałem serca i udarem mózgu. Figi odkwaszają organizm, a ze względu na działanie antybakteryjne, pozwalają leczyć wrzody żołądka i zapobiegają powstawaniu nowych. Włączenie fig do diety sprzyja ochronie nie tylko przed rakiem żołądka, ale także jelit. Jagody goji kontra rak Cały zestaw przeciwutleniaczy, witamin i składników mineralnych znajdziemy również w jagodach goji. W 100 g owoców znajduje się aż 2500 mg witaminy C, witaminy z grupy B, które stymulują pracę całego systemu nerwowego, 18 różnych aminokwasów oraz nienasycone kwasy tłuszczowe, liczne mono- i polisacharydy. Jagody goji mają silne działanie przeciwutleniające i przeciwnowotworowe, a to dzięki zawartości bioaktywnego kompleksu polisacharydowego LBP, który wpływa na zahamowanie rozwoju komórek raka żołądka, jelit, płuc, piersi i gruczołu krokowego. Uwaga! Owoce goji nie są odpowiednie dla kobiet w ciąży, karmiących piersią i dla osób, które przyjmują leki przeciwzakrzepowe. Pistacje chronią przed nowotworem trzustki Dr Ying Boa z Uniwersytetu Harvarda przeprowadził badania mające na celu sprawdzenie, jak pistacje wpływają na zdrowie. Wiedziano bowiem, że mają silne działanie antyoksydacyjne, ale dopiero po tych badaniach potwierdzono, że mogą stanowić naturalną broń w walce z rakiem. W eksperymencie dr Ying Bao wzięło udział ponad 75 tysięcy kobiet. Wyniki badań ujawniły, że panie, które jadły 28 g pistacji dwa lub więcej razy w tygodniu, miały dobre samopoczucie, nie chorowały na depresję, a co więcej – spadł u nich wskaźnik ryzyka zachorowania na raka trzustki. Trudno się dziwić, ponieważ jeden orzeszek pistacji ma tyle substancji odżywczych, co 49 innych orzechów. To moc zdrowych tłuszczy i potasu (300 g na porcję – garść), magnezu, cynku, manganu i witamin z grupy B. Rodzynki – nie tylko afrodyzjak Podczas romantycznej kolacji dobrze, aby na stole znalazły się rodzynki. Dlaczego? To afrodyzjak, który zawiera aminokwasy argininy wpływające na libido seksualne, niepłodność i impotencję. Ale to nie wszystko. Garść rodzynek spożywana dwa razy w tygodniu zmniejsza ryzyko wystąpienia raka prostaty. Ponadto usprawniają pracę tarczycy, zapobiegają osteoporozie, udarom mózgu i zawałom. Migdały Migdały nazywane są przez niektórych „królem orzechów”. Mają najwięcej z nich witaminy B (1138 mg/100 g), witaminy E (25,63/100 g) i błonnika (12,5 g/100g). Obfitują także w nienasycone kwasy tłuszczowe (NNKT). Chronią przed cukrzycą, chorobami serca, powinny po nie sięgać osoby, które ciężko pracują, są narażone na ciągły stres lub zagrożone są miażdżycą czy zawałem. Ponadto w pestkach migdałowca zwyczajnego znajduje się amigdalina (witamina B17). Jest to organiczny związek zaliczany do glikozydów, który chroni przed rakiem. Do jej rozgłosu przyczynił się dr Ernst Theodore Krebs, który już w latach 20. XX w. ujawnił swoje badania dotyczące działania i właściwości amigdaliny i jej roli w walce z nowotworami. Amigdalina chroni przed powstawaniem komórek rakowych i hamuje rozwój tych już powstałych. Dziś wiemy na pewno, że migdały zawierają substancje, które zwalczają wolne rodniki. Ich nadmierna ilość w organizmie wpływa na stres oksydacyjny, a ten odgrywa dużą rolę w powstawaniu nowotworów. Wolne rodniki wpływają na uszkodzenie włókna kolagenowego i elastylowego, co sprzyja starzeniu się skóry.
5 rodzajów bakalii, które mają silne właściwości antynowotworowe
Szary we wnętrzach króluje już od dłuższego czasu. Ma się świetnie i na razie żaden inny kolor mu nie zagraża. Mimo to, nadal znajdują się tacy, którzy nie mogą się do niego przekonać. Niechęć często nie wynika z antypatii do tego koloru, ale ze strachu, że wnętrze urządzone w szarych barwach będzie przytłaczające i depresyjne. Oto kilka przykładów na to, że warto zmienić nastawienie do szarości. Maksimum szarości Na początek najodważniejsza z opcji, czyli szarość na ścianach. Należy pamiętać o tym, że odcieni szarego jest wiele – od tych delikatnych, prawie białych, po wyraźne i zdecydowane. Prawdą jest, że ściany w ciemnym odcieniu szarego mogą przytłaczać. Jeśli jednak zdecydujemy się na zaakcentowanie tylko jednej, możemy wyeksponować część pomieszczenia, na której nam zależy, na przykład ścianę z kominkiem. Pokój pomalowany w odpowiedni sposób można optycznie poszerzyć, albo wydłużyć – wszystko zależy od doboru odcieni farb. Szare ściany mają jeszcze jeden plus – są idealnym tłem. Meble stają się bardziej widoczne, tak samo jak wszelkie dodatki. Mała porada co do wyboru koloru farby. Jeżeli nie jesteśmy pewni czy wybraliśmy dobry odcień, warto zdecydować się na ten jaśniejszy. Często kolory z próbnika „ciemniej” prezentują się na dużych powierzchniach. Światło Światło jest ważne przy urządzaniu wnętrza w każdym kolorze. Jednak przy szarych ścianach jest ono szczególnie istotne. Jeżeli pomieszczenie nie jest dostatecznie doświetlone przez naturalne światło, należy dobrze przemyśleć wybór lamp. Warto postawić na kilka źródeł światła, nie tylko na lampę sufitową. Dobrym patentem są lustra. Nie tylko powiększają przestrzeń, ale także mogą odbijać światło. Faktura Jeżeli gładka struktura ścian jest dla nas niewystarczająca, opcji szarych szaleństw dekoratorskich jest wiele. Po pierwsze beton – coś dla fanów nowoczesności i industrialnych wnętrz. Sprawdzi się w prawdziwie męskim mieszkaniu, choć panie także mogą go pokochać. Idealnie sprawdza się też jako tło. Bardzo dobrze eksponuje metalowe regały, czy też szklane przedmioty. Ciekawą opcją jest na przykład stół ze szklanym blatem. Szara może być także cegła. Jest to wyjście dla tych, którzy nie przepadają za czerwonymi odcieniami na ścianach. Bardzo ciekawie wygląda też kamień położony na ścianie, jako uzupełnienie strefy kominkowej. Takie odważne rozwiązania dobrze jest stosować jako wyeksponowanie jednej ze ścian, a przez to części pomieszczenia. Meble i dodatki Szary bardzo dobrze współgra z wieloma kolorami. Dzięki temu wybór mebli i dodatków jest wielką frajdą. Klasykiem jest łączenie szarego z głęboką czernią albo czerwienią i bielą. Białe, kremowe meble pięknie wyglądają w towarzystwie szarych ścian. Z kolorami można jednak poszaleć. W tym sezonie bardzo modne jest łącznie szarości z kwarcowym różem. Jest to bardzo kobiecy zestaw, ale nie „cukierkowy”. Ciekawie wyglądają też duety szary-żółty, szary-turkusowy czy szary-zielony. Nasz kolor przewodni pasuje także do naturalnego drewna, wiedzą o tym miłośnicy stylu skandynawskiego. Plusem szarego jest jego uniwersalność. Dodatki – wszelkie poduszki, koce, nakrycia itd. – możemy bardzo często zmieniać i to bez strachu, że coś nie będzie ze sobą współgrać. Minimum szarości Szary także może być dodatkiem we wnętrzu. Bardzo praktyczne są kanapy właśnie w tym kolorze. Nie widać na nich zabrudzeń (docenią to rodzice małych dzieci) i łatwo dobrać do nich dodatki. Jeżeli jednak zdecydujemy się na kanapę w żywych kolorach, możemy odwrócić sytuację i postawić na stonowane, w tym szare dodatki. W jasnych, białych wnętrzach dobrze jest zaakcentować okna. W tym mogą pomóc szare zasłony. Nie tylko ładnie wyglądają, ale także są praktyczne. Dobrze chronią przed spojrzeniami sąsiadów i promieniami słońca. Szary pewnie jeszcze długo pozostanie modnym kolorem w dekoracji wnętrz. Daje on mnóstwo możliwości, przez co zdobył uznanie wielu projektantów. Szary już dawno przestał być depresyjny. Umiejętnie wykorzystany wycisza i uspokaja. Pozwala wyeksponować elementy dekoratorskie, na których nam zależy. Warto się do niego przekonać i wypróbować jego moc przy najbliższym remoncie.
TAK dla szarości w aranżacji wnętrz
Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego w jednych pomieszczeniach czujesz się lepiej, a w innych gorzej? Czemu barwy ścian, mebli i dodatków wpływają na samopoczucie? Jaki kolor ścian będzie najbardziej sprzyjał wypoczynkowi, a który najlepiej wpłynie na koncentrację przy pracy? Zobacz, jak działa psychologia kolorów. Kolory mają ogromną siłę, którą można wykorzystywać na wiele rozmaitych sposobów. Jedne sprawiają, że czujemy się bezpiecznie i przytulnie, inne mogą budzić w nas uczucie niepokoju czy przygnębienia. Trzeba mieć na uwadze, że gdy chcesz stworzyć w mieszkaniu atmosferę relaksu, warto pomalować ściany na zielono lub niebiesko. Jeżeli zależy ci na ożywieniu wnętrza, postaw na żółć, czerwień lub pomarańcz. Jeśli stoisz przed wyborem odpowiednich kolorów do aranżacji przestrzeni mieszkalnej, musisz poznać pewne reguły, które ułatwią ci wybór i dzięki którym dostosujesz wnętrze do swojego charakteru i osobowości. Biały Biel to kolor czystości, duchowości, sterylności i przestrzeni. Łagodzi emocje, neutralizuje, wycisza i odpręża. Dobrym pomysłem jest połączenie białych ścian i białych mebli, które optycznie powiększą przestrzeń pokoju i nadadzą mu świeżego charakteru. Dodatkowo biały sufit wizualnie podwyższy pomieszczenie. Biel dobrze jest łączyć z intensywnymi odcieniami. Znakomitym rozwiązaniem jest operowanie kontrastami – bielą i czernią. Trzeba jedynie pamiętać o wyważonych proporcjach. Czerwony Czerwień to intensywny, ognisty kolor dla osób o dominującym charakterze, lubiących zdecydowane rozwiązania. Jeśli jesteś energiczny i pełen życia, nie bój się postawić na odważne czerwone ściany. Ta barwa najlepiej sprawdzi się w salonie lub sypialni – miejscach, które pobudzają i zachęcają do pozytywnego myślenia. Czerwień nadaje wnętrzom ciepłego klimatu, jednak trzeba pamiętać, że w nadmiarze może powodować zmęczenie. Dlatego najlepiej zdecydować się na jedną czerwoną ścianę, zestawiając ją z kolorem dużo spokojniejszym i stonowanym. Nadmierna ilość czerwieni utrudnia zasypianie, powoduje częstsze mruganie powiekami oraz wzrost ciśnienia krwi. Kolor czerwony jest dobry dla flegmatyków, ponieważ pobudza ich do działania. Żółty Żółty to kolor słońca, radości i pozytywnej energii. Motywuje do działania, dlatego najlepiej, aby pojawił się w pokojach dzieci, gabinecie do pracy, a także niedoświetlonym salonie. Nada mu przestrzeni i sprawi, że będziesz się czuć komfortowo. Żółty optycznie powiększa wnętrza, rozjaśnia je, jednak w nadmiernych ilościach może przeszkadzać. Niebieski Jest jednym z zimnych odcieni, który potrafi łagodzić i uspokajać. W niebieskich pomieszczeniach obniża się ciśnienie krwi. Kojarzy się ze świeżością, czystością i higieną – dlatego najlepiej wybierać ten odcień do łazienek. Dobrze sprawdza się też w pokojach chłopców oraz sypialni, ponieważ pomaga zasypiać osobom mającym problem ze snem, powiększa także optycznie przestrzeń. W nadmiernych ilościach może przygnębiać, dlatego nie jest wskazany dla osób o melancholijnym usposobieniu. Pomarańczowy Jest wyjątkowo pozytywnym kolorem, kojarzonym z energią witalną i wygodą, pobudza kreatywność i oczyszcza. W przestrzeniach o pomarańczowych ścianach wydziela się większa ilość soków trawiennych, co wzbudza uczucie głodu. Pomarańczowy świetnie sprawdzi się w kuchni, jadalni, ale także w pokojach dla dzieci. Zielony Zieleń uspokaja, łagodzi, sprzyja relaksowi, pobudza wyobraźnię, kojarzy się z naturą. Zmniejsza napięcie mięśni i obniża ciśnienie krwi. To doskonały kolor do sypialni, który wycisza i pozwala regenerować siły każdego dnia. Dzięki niemu twój pokój stanie się prawdziwa oazą spokoju. Szary Szary to kolor mało wyrazisty, neutralny, dlatego może stanowić tło dla innych barw. Dobrze współgra z bielą, czernią, a nawet majestatyczną purpurą. W zależności od zestawienia może uspokajać lub ożywiać wnętrze. Kolory, jakich używamy w aranżacji wnętrz, mogą mieć na nas niebagatelny wpływ. Jedne barwy uspokajają i wyciszają (np. niebieski, zielony, biały), inne zaś mobilizują nas do działania, pobudzają kreatywność i ożywiają (np. czerwony, żółty, pomarańczowy). Wybierając kolory do swojego mieszkania, warto zwrócić uwagę na to, jak na nas oddziałują, by stworzyć wnętrze dostosowane do naszej osobowości i charakteru.
Kolory we wnętrzach – jak wpływają na nasze samopoczucie?
Gdy za oknem śnieg i mróz, marzymy o tym, aby się otulić. Czymkolwiek: kocem, pledem lub ciepłą kołdrą. A najlepsza pościel na zimę to pościel z bawełny. Bawełna to w stu procentach naturalne włókna rośliny o tej samej nazwie, używane do produkcji tkanin już w starożytnym Egipcie. Tkaniny z włókna bawełnianego są wytrzymałe, trwałe i higroskopijne. Idealnie nadają się zarówno na upały, bo przepuszczają powietrze i wchłaniają pot, jak i na chłody – bo są ciepłe i miłe w dotyku. Bawełna satynowa Jakie są zalety bawełnianej pościeli? To materiał naturalny, ciepły, a zarazem przepuszczający powietrze, dlatego doskonale nadaje się na chłodne, zimowe noce. Jeśli zaś zdarzy nam się spocić, doskonale wchłonie wilgoć. Za najbardziej eleganckie uchodzą komplety satynowe. Określenie to charakteryzuje nie materiał, ale sposób tkania – satyna to rodzaj tkaniny atłasowej, czyli z jednej strony błyszczącej, a z drugiej matowej. Może być np. bawełniana lub jedwabna, ale na zimę lepsza będzie pościel z bawełny. Połysk może sugerować, że tkanina jest chłodna w dotyku, ale to nieprawda. Komplety pościeli zazwyczaj składają się z poszwy (na kołdrę dla jednej lub dwóch osób) i jednej bądź dwóch poszewek. Od liczby i wielkości tych elementów zależy ich cena, wynosząca od kilkudziesięciu nawet do kilkuset złotych. Bogactwo wzorów Pościel renomowanej marki Elwaymożemy kupić już za 60 zł (komplet złożony z jednej poszwy i dwóch poszewek). Jednobarwną pościel możemy prać nawet w temp. 90 st. C, natomiast kolorową w temp. 40 st. C. Producent oferuje całą paletę atrakcyjnych deseni, np. śliczną seledynową pościel w białe groszki, wielobarwną w szkocką kratę, komplety w kwiatowe lub geometryczne wzory. Poszwy i poszewki mają praktyczne zapięcia na zamek błyskawiczny. Markowe produkty firmy Eurofiranysą w nieco wyższej cenie. Jeden komplet kosztuje przeważnie od 200 zł wzwyż. Elegancką, satynową pościel bawełnianą z kolekcji Italissima, sygnowaną przez słynną projektantkę Ewę Minge, możemy na wyprzedaży kupić za ok. 230 zł. Nowoczesny design Dwustronną pościel z makosatyny bawełnianej, utrzymaną w nowoczesnej stylistyce, kupimy już za 125 zł. Makosatyna jest produkowana z bardzo delikatnej, ale równocześnie wytrzymałej egipskiej bawełny. Cechuje ją m.in. wysoka odporność, dzięki czemu uszyta z niej pościel jest trwała i nieprędko płowieje. Rewelacyjne, nowoczesne wzornictwo i niewysoka cena to zalety wyrobów firmy Pościellandia. Śliczne, bawełniane komplety za niecałe 60 zł to naprawdę okazja. Modne szarości, seledyny i czerwienie skomponowane w atrakcyjny wzór będą wspaniałym prezentem na przykład dla młodej pary. Dla ciepłolubnych Osobom, które często w nocy marzną, polecamy pościel z grubej bawełny. Co ciekawe, nie jest droższa. Dwuczęściowy komplet pościeli w atrakcyjny, modny wzór marki Viness możemy mieć już za niecałe 50 zł. Bardzo ciepła jestpościel z flaneli bawełnianej, miłej w dotyku i z delikatnym meszkiem. Flanela ma lekki splot satynowy, dzięki czemu delikatnie połyskuje. Trzyczęściowy komplet zapinany na suwak możemy kupić za ok. 50 zł. Bawełniana pościel to idealne rozwiązanie na chłodniejszą porę roku. Jest miła w dotyku, ciepła i naturalna. Co ważne, bawełniane komplety wcale nie są drogie – nawet za kilkadziesiąt złotych możemy mieć piękną, cieplutką pościel, która będzie ozdobą naszej sypialni.
Bawełniana pościel najlepsza na zimę – przegląd najnowszych wzorów
Creative Labs Fatal1ty Gaming HS-800 to słuchawki stworzone z myślą o graczach. Czym cechuje się ten produkt i czy nadaje się wyłącznie do grania? O tym przekonacie się w niniejszym teście. Zestaw Zestaw niestety nie zawiera zbyt wiele. Oprócz dokumentacji i samych słuchawek znajdziemy w nim jedynie doczepiany mikrofon. Niestety w testowanym przeze mnie komplecie nie znalazłem żadnego skóropodobnego woreczka, pomocnego podczas przenoszenia słuchawek. Design Wykonanie produktu firmy Creative stoi na najwyższym poziomie. Na kablu, który łączy zestaw z komputerem, mieści się pilot, za pomocą którego można włączyć/wyłączyć mikrofon i regulować głośność. Sam kabel sprawia wrażenie bardzo mocnego – i taki też jest w istocie. Styl słuchawek bardzo mi się podoba. Zarówno kształt, jak i czerwone wstawki dodają produktowi firmy Creative smaku. Istotnym elementem każdych słuchawek jest oczywiście wygoda ich użytkowania. Nie ma przecież nic gorszego niż wielogodzinne granie z zestawem, który gniecie nam uszy lub powoduje, że nasza głowa bardzo się poci. Poduszki, które zastosowano jako wyściółkę głośników, są bardzo miękkie i wygodne. Całość dobrze trzyma się głowy i świetnie przylega do uszu. Audio Przedstawiane słuchawki są przeznaczone raczej do obsługi gier niż słuchania muzyki, zatem nie powinniśmy spodziewać się po nich zbyt górnolotnych, audiofilskich wrażeń. Mimo wszystko nie mam zupełnie żadnych zastrzeżeń do jakości dźwięku. Sprzęt gra doskonale i podczas rozgrywek sprawdza się idealnie. Oczywiście za pomocą tego zestawu bez problemu można słuchać także muzyki, gdyż basy są całkiem mocne, podobnie jak góra i środek. Podsumowanie W chwili, kiedy piszę ten test, Creative Labs Fatal1ty Gaming HS-800 można kupić za około 90 zł. Według mnie to doskonała cena, bo w ramach niej otrzymujemy świetny sprzęt, który sprawdzi się w domu każdego gracza.
Test Creative Labs Fatal1ty Gaming HS-800 – słuchawki dla graczy
Pionowe, poziome lub ukośne. W dodatku w różnych wariacjach kolorystycznych. Paski są deseniem, który praktycznie nigdy nie wychodzi z mody. Pojawiają się niemal wszędzie – na butach, bluzkach, sukienkach czy torebkach – i w różnych wersjach, od drobnych prążków po szerokie pasy. Pasiaste ubrania w tym sezonie często było widać na wybiegach i stały się obowiązkowym deseniem w szafie każdej fashionistki – łączone z gładkimi tkaninami lub też w wersji od stóp do głów. Nieważne, jakie zasady obowiązywały w modzie do tej pory, teraz najbardziej trendy jest łączenie różnych pasków niezależnie od tego, że mają inny przebieg, grubość czy kolor. Pion z poziomem czy ukosem – dlaczego nie? Poza tym paski ozdabiają wszystkie fasony. Świetnie wyglądają na luźnych koszulach, szerokich spodniach i zwiewnych sukienkach. I tak jak krata kocha jesień i zimę, one wolą cieplejsze pory roku. Marynarskie desenie Choć występują w różnych wariacjach kolorystycznych, ciągle najpopularniejsze są granatowo-białe lub czarno-białe, przywołujące marynarskie klimaty. Zarówno na statku, jak i na lądzie prezentują się świetnie. Kojarzą się z morzem, przygodą i dalekimi eskapadami. I co ważne, wcale nie wychodzą z mody. Nieprzerwanie od lat nosi się marynarski T-shirt, także w wersji z rękawami długimi lub trzy czwarte. Podobno Coco Chanel wypatrzyła go w porcie w Biarritz u rybaków i zaadaptowała na wakacyjny strój. Jeśli jeszcze go nie masz, musisz go obowiązkowo kupić i nosić z jeansami, dresową bluzą czy klasyczną marynarką. Wybierz także modne joggery w paski. Przy okazji nie zapomnij, że styl marynarski kocha żywe akcenty kolorystycznie. Śmiało więc zestawiaj go z energetyczną czerwienią. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Paski w wersji eleganckiej Paski zdobią nie tylko sportowe, dzianinowe ubrania, które nosi się na co dzień. Projektanci śmiało zastosowali je w kreacjach eleganckich, a nawet wieczorowych. I tak obok pasiastych marynarek i sukienek, które można włożyć do pracy, pojawiły się długie, pasiaste suknie z wielkimi dekoltami, pięknie podkreślające sylwetkę. Dolce & Gabbana proponują eleganckie bluzki z bufiastymi rękawami i uwodzicielsko odkrytymi ramionami, Fendi – szerokie, czarno-białe spodnie i dłuższe pasiaste marynarki, Etro z kolei ubiera modelki w kombinezony w paski. A la Adidas Modne są też paski przywołujące klasyczne logo Adidasa. Bluzę z trzema paskami zaprojektowała Stella McCartney i pokochały ją blogerki na całym świecie. Inny hit to spodnie dresowe z paskami, które nosi się elegancko – z klasycznymi bluzkami czy marynarkami chanelkami. Trzy paski Adidasa pojawiają się też na butach. Chcesz być trendy, wybierz ten deseń albo poszperaj w szafie mamy. Może uda ci się znaleźć coś w dawnym stylu sportowym. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Pasiaste dodatki Pasiaste desenie pojawiły się nie tylko na ubraniach. Można je zobaczyć na torebkach oraz na obuwiu, i to nie tylko sportowym. Modna pani wybierze pasiaste buty na koturnie lub czółenka na obcasie, zarówno klockowym, jak i na finezyjnej szpileczce. Pasiaste są też paski do zegarków czy na przykład modne w tym sezonie apaszki. Wydaje się, że moda na paski nigdy nie minie. Pasiaste szaleństwo to główny trend wiosenno-letniego sezonu! Odmładzają, dodają wdzięku i charakteru i doskonale prezentują się zarówno w zestawieniach codziennych, jak i eleganckich. Dodatkowo nie znają wieku i są odpowiednie zarówno dla młodych dziewczyn, jaki i starszych pań. Zaproś je do swojej szafy, a z pewnością oczarujesz wszystkich wyjątkowymi stylizacjami.
Najmodniejszy deseń roku – paski
Twoje roczne przebiegi nie są duże? Jeździsz spokojnie i głównie w mieście? Powinieneś wziąć pod uwagę zakup opon całorocznych. Poniżej przedstawiam najlepsze opony wielosezonowe w rozmiarze 175/65 R14. Na dobre przyzwyczailiśmy się do tego, że trzeba posiadać dwa komplety opon, letnie i zimowe. Każda z nich jest odpowiednio zaprojektowana, a jej właściwości zoptymalizowane pod kątem warunków, w jakich będzie używana. Jednakże coraz bardziej popularne stają się opony całoroczne. Dzieje się tak przez zmianę klimatu – ostatnie zimy były dosyć łagodne i ciepłe. Kolejna kwestia to obniżenie kosztów, ponieważ musimy zakupić tylko jeden komplet ogumienia zamiast dwóch. Opony całoroczne są także coraz lepsze i zapewniają odpowiednie właściwości w bardzo zróżnicowanych warunkach. Firmy oponiarskie ciągle rozwijają technologię produkcji i w obecnych czasach produkują bardzo dobre opony wielosezonowe. Dla kogo są opony całoroczne? Pomimo że opony całoroczne są coraz lepsze, to nie ma się co oszukiwać, że zapewnią one wyśmienite właściwości na drodze pokrytej grubą warstwą śniegu. Trzeba zdać sobie sprawę, że jest to pewnego rodzaju kompromis. Jeśli rocznie robisz dużo kilometrów, do tego często jeździsz autostradami, ale także bocznymi lokalnymi drogami, lubisz dynamiczną jazdę, a samochód powinien być gotowy do jazdy każdego dnia bez względu na warunki, nie powinieneś myśleć o zakupie opon całorocznych. Opony te będą idealnym wyborem dla osób, które jeżdżą spokojnie, pokonują mały przebieg roczny, ok. 5 tys. km, do tego poruszają się głównie po mieście i są w stanie zrezygnować z samochodu podczas trudnych warunków atmosferycznych. Najlepsze opony do samochodu miejskiego – 175/65 R14 Niemiecki automobilklub ADAC przeprowadził test opon całorocznych w rozmiarze, który często jest montowany w małych miejskich autach. Oceniane było zachowanie opony na nawierzchni mokrej, suchej, na śniegu i na lodzie. Badano także poziom hałasu, zużycie paliwa (de facto opory toczenia) i zużycie bieżnika. Wyniki poniżej. Nexen N Blue 4 Season – zwycięzcą testu ADAC okazała się opona koreańskiego producenta. W każdej kategorii wypadła dobrze lub zadowalająco. Specjaliści ADAC najlepiej ocenili dobre właściwości na mokrym asfalcie, na lodzie, niskie zużycie paliwa i niskie zużycie bieżnika. Zadowalająco wypadła na suchym asfalcie i na śniegu. Nexen N Blue 4 Season jest przy tym najtańszą oponą w zestawieniu. Bije na głowę inne badane opony pod względem stosunku jakości do ceny. Za 1 sztukę zapłacimy ok. 160 zł. Continental AllSeasonContact 86 H – opona firmy Continental co prawda została oceniona nieco wyżej od Nexena, ale jest od niej droższa o ok. 70 zł za sztukę. AllSeasonContact wypadła lepiej od Nexena pod względem właściwości na śniegu oraz pod względem zużycia paliwa. Na suchej nawierzchni wypadła słabo. Goodyear Vector 4Seasons G2 – opona ta wykazała się najlepszymi właściwościami na mokrej nawierzchni spośród wszystkich ocenianych. Charakteryzuje się także dużą odpornością na ścieranie. Słaby wynik na śniegu i suchym asfalcie, a przy tym wysoka cena – ok. 220 zł za sztukę – pozwoliły oponie Goodyear Vector 4Seasons Gen-2 uplasować się na trzecim miejscu w stawce. Nokian Weatherproof – cena modelu Weatherproof oscyluje w okolicach 200 zł za sztukę. Zapewnia dobrą przyczepność na śniegu i mokrym asfalcie. Bieżnik w tej oponie będzie się wolno zużywał, dzięki czemu wystarczy na dłużej niż inne opony w zestawieniu. Nieco słabiej wypadły właściwości na suchej drodze. Firestone Multiseason – opona ta wykazuje się przeciętną jakością we właściwie każdym aspekcie. Jest głośna i słabo spisuje się na suchym i mokrym asfalcie. Do zalet można zaliczyć niskie opory toczenia, jednak co nam po nich, jeżeli opona nie zapewni optymalnej trakcji w trudniejszych warunkach atmosferycznych. Cena ok. 180 zł. Vredestein Quatrac 5 – Quatrac 5 okazał się najlepszy ze wszystkich na suchej drodze. Niestety znacznie gorzej wypadł przy próbie na ośnieżonej nawierzchni. Opona jest nieco za droga w stosunku do tego, co oferuje. Cena ok. 200 zł. Hankook Kinergy 4s H740 86 T – bardzo słaby wynik na śniegu i na mokrym, a także przeciętny na suchym nie pozwoli polecić tej opony. Jedna z najdroższych i najgorszych w teście opon, która na dodatek kosztuje ok. 230 zł. Michelin CrossClimate 86 H – tak ceniony producent niestety nie stworzył dobrej opony całorocznej. CrossClimate 86 H to opona dwóch skrajności. Okazało się bowiem, że ze wszystkich sprawdzanych opon ma najniższe zużycie bieżnika i oferuje najgorsze właściwości na śniegu. Cena opon ok. 230 zł. Z testu ADAC wysnuć można wniosek, że nie zawsze opona najdroższa jest najlepsza. Nie należy również do końca sugerować się renomą producenta. Zawsze warto poczytać testy, poradniki i opinie innych użytkowników przed podjęciem ostatecznej decyzji.
Jakie wielosezonówki do autka miejskiego w rozmiarze 175/65 R14?
Lato sprzyjają aktywności fizycznej. Słońce aż kusi do wyjścia z czterech ścian, biegania, korzystania z plenerowej siłowni czy rozegrania meczu siatkówki. Niezależnie od tego, jaką aktywność wybierzesz, wysokie temperatury są dodatkową przeszkodą do pokonania podczas treningu. Organizm może szybciej się męczyć i tracić energię. Niezbędne jest odpowiednie zadbanie o niego w czasie i po wysiłku, aby ułatwić regenerację. Co więc robić i jakich zasad przestrzegać, aby trening nie miał przykrych konsekwencji, a nasze ciało szybko wróciło do formy? Tym bardziej, że przed nami sezon jesienny, na który trzeba się odpowiednio przygotować. Woda do wewnątrz Przy letnich treningach nawadnianie jest absolutnie kluczowym i najważniejszym elementem. Bez tego ryzykujemy własnym zdrowiem. Przez upały więcej się pocimy, a co za tym idzie, tracimy sporo wody. Uzupełniajmy ją regularnie, pijąc podczas treningu, a także po nim. Starajmy się jednak unikać przyjmowania jednorazowo dużej ilości płynu – lepiej często, ale mniejszymi porcjami. Dzięki temu większa ilość wody rzeczywiście zostanie przyswojona przez nasz organizm. Również w czasie regeneracji organizmu przed jesienną aktywnością fizyczną utrzymujmy przyjmowanie płynów. Najlepiej w ilości około 2 litrów wody dziennie. Jeśli zastosujemy się do tej wskazówki wejście jesienią do treningów będzie dużo prostsze. Woda na zewnątrz Zmęczone ciało chętnie schłodzilibyśmy pod strumieniami zimnej wody. Niestety to nie najlepszy pomysł. Gwałtowne wychłodzenie rozgrzanych mięśni nie jest wskazane. Może skutkować skurczami, przykurczami i zmniejszeniem elastyczności ich włókien. Dużo lepszy będzie ciepły prysznic, który pomoże zrelaksować mięśnie, a jednocześnie pomoże w walce z zakwasami pojawiającymi się często po treningu. Nawet ciepła woda przyniesie ulgę, a dużo lepiej wpłynie na mięśnie i przyspieszy ich regenerację. Dzięki temu nasze mięśnie i organizm będzie lepiej przygotowany i mocniejszy do aktywności fizycznej w październiku czy listopadzie. Węglowodany Zaraz po treningu dobrze jest zjeść niewielki posiłek z dużą zawartością węglowodanów prostych. Są one szybko przyswajane przez organizm, dzięki czemu odżywią zmęczone po treningu mięśnie. Postarajmy się jednak, żeby posiłek taki był zdrowy i zawierał też inne wartościowe składniki. Słodki batonik niestety nie będzie najlepszym wyborem, ale świetnie sprawdzi się na przykład banan, zawierający oprócz węglowodanów również błonnik, który wspomaga proces trawienia, a także witaminy. Suplementy Przy bardzo intensywnych treningach warto sięgnąć po elektrolity. Zapobiegają one odwodnieniu organizmu, dlatego należy dodawać je do wody i popijać w czasie i po wysiłku. Co więcej, o czym wie niewiele osób, niski poziom elektrolitów jest bardzo niebezpieczny dla zdrowia i życia. Zagrożenie pojawia się przy sporym wysiłku, kiedy przyjmiemy bardzo duże ilości niskozmineralizowanej wody. Inną substancją, którą po letnim treningu warto uzupełnić, jest magnez. Możesz dostarczyć go w pożywieniu, na przykład zjadając kostkę gorzkiej czekolady, lub w postaci tabletek. Dzięki temu zmniejszysz szanse na wystąpienie skurczy i zakwasów, a także wspomożesz pracę serca. Dostarczaj go wraz z witaminą B6, bo to dzięki niej większa ilość tego składnika zostanie tak naprawdę przyswojona przez nasz organizm. Jeżeli decydujesz się tabletki, wybieraj te z dodatkiem B6 w większym stężeniu. Sen Nic nie regeneruje organizmu po wysiłku fizycznym lepiej niż sen. Dlatego bezwzględnie zadbaj o to, aby się wysypiać. Odpowiednia jego ilość jest bardzo ważna, bo to właśnie wtedy odpoczywa i regeneruje się cały nasz organizm. Brak odpowiedniej ilości snu w czasie doby może znacząco spowolnić ten proces, dlatego nie męcz się niepotrzebnie. Ośmiogodzinny odpoczynek to podstawa, której nie powinieneś sobie odmawiać. Jego brak sprawi, że skutki treningu w postaci zmęczenia i zakwasów utrzymywać się będą dłużej.Jeżeli zależy ci na prawidłowej regeneracji organizmu po intensywnym letnim treningu, przestrzegaj tych prostych zasad. Pij w czasie i po treningu, rozluźnij mięśnie pod ciepłą wodą, dostarczaj po wysiłku węglowodanów prostych, suplementuj magnez i elektrolity, a także bądź wyspany. Dzięki temu szybko zregenerujesz mięśnie, a kolejny wakacyjny trening nie będzie dla ciebie żadnym wyzwaniem. Ciało, o które odpowiednio zadbasz, szybko powróci do pełnej sprawności. Zmniejszysz też ryzyko odczuwania negatywnych skutków wysiłku w chłodniejszych porach roku, szczególnie późną jesienią kiedy to pogoda bywa bardzo zmienna, a kolejny trening będzie przyjemnością.
5 wskazówek na regenerację organizmu po letnim treningu
Komary to letni koszmar, dlatego kiedy nadchodzi sezon latających wampirów, rynek zostaje opanowany przez coraz nowsze wynalazki pozwalające uniknąć przykrych ukąszeń. Lampy owadobójcze czy opaski odstraszające to proste, a zarazem innowacyjne rozwiązania problemu z komarami. Lato to czas spotkań przy grillu, długich wieczorów spędzanych na powietrzu czy na leśnych kempingach. Brzmi sielankowo dopóki nie usłyszymy znajomego „bzzz”. Obecność komarów może naprawdę uprzykrzyć wypoczynek. Nie tylko irytują swoją wszędobylską obecnością, ale również kąsają, czym powodują pojawianie się na ciele swędzących bąbli i opuchlizn. Moskitiery czy aerozole ochronne mogą nie wystarczyć, więc co robić? Lampa owadobójcza rażąca Jej sposób działania jest bardzo prosty. Lampa ma żarówki emitujące fioletowe światło UV, niewidoczne dla ludzi, a wabiące owady latające. Nie razi więc w oczy podczas zasypiania. Halogeny są otoczone siatką rażącą o wysokim napięciu, która unieszkodliwia przybywające owady. Martwe owady wpadają do pojemnika, który łatwo wyjąć i oczyścić. Dzięki takiej lampie możemy więc przy okazji pozbyć się z otoczenia nie tylko komarów, ale i meszek, much czy os, które są szczególnie niebezpieczne dla alergików.Lampa owadobójcza jest często wykorzystywana w profesjonalnych sklepach, masarniach czy piekarniach, gdzie obecność owadów jest nadzwyczaj niepożądana. Nie wydziela żadnego zapachu ani dymu. Nie emituje też żadnych dźwięków, więc nie będzie przeszkadzać. Ceny lamp wahają się w granicach od 50 do nawet 1000 zł. Tak dużą rozbieżność cenową powodują różnice w zasięgu działania lampy. Tańsze modele działają na obszarze ok. 30 m2, a najdroższe aż do 240 m2. Przed kupnem takiej lampy należy się więc zastanowić, gdzie chcielibyśmy ją umieścić i jaką powierzchnię chcielibyśmy oczyścić z insektów. Istotną zaletą lampy owadobójczej jest brak jakichkolwiek substancji chemicznych. Jest to ważne dla osób szczególnie wrażliwych na działanie chemikaliów i ich oparów. Lampa nie jest zakupem jednorazowego użytku. Przepalonąświetlówkę można bez problemu wymienić. Duża lampa waży ok. 3 kg i można ją postawić lub zawiesić. Dzięki możliwości zawieszenia łatwiej jest zabezpieczyć dzieci przed kontaktem z działającą lampą, której siła rażenia to aż do 2500 V. Lampy owadobójcze lepowe Jeśli jednak mamy obawy dotyczące obecności lampy rażącej w domu, w którym są dzieci, dobrym rozwiązaniem będzielampa lepowa. Jej budowa i działanie są podobne jak lampy owadobójczej rażącej – również zawiera świetlówki wabiące owady, ale nie ma siatki rażącej. Elementem unieszkodliwiającym owady w tym wypadku jest lep. Ogromną zaletą jest to, że do wszystkich czynności związanych z serwisem lampy nie będą potrzebne żadne narzędzia. By dostać się do starterów, lepów oraz świetlówek, wystarczy wyciągnąć zabezpieczenie umieszczone u góry po obu stronach lampy, po czym, gdy pokrywa jest w górze, wciśnięcie zabezpieczenia zablokuje ją i zatrzyma w pozycji, która pozwoli na swobodny serwis. Lep można wtedy wymienić na nowy. Urządzenie nie wykorzystuje żadnych substancji chemicznych, nie emituje oparów, zapachu, nie rozpyla żadnych substancji, nie brudzi, nie zanieczyszcza środowiska. Należy pamiętać, że żarówka owadobójcza ma określony czas działania, po którego upływie traci właściwości wabiące owady, więc należy ją wymienić na nową. Ceny lamp lepowych zaczynają się od 200 zł. Opaska odstraszająca owady To prosty i naturalny sposób ochrony przed owadami jedynie za kilka złotych. Opaska odstraszająca owady wykonana jest z cieniutkiego filcu nasączonego olejkiem z cytroneli. Wydziela charakterystyczny cytrynowy zapach, przyjemny dla człowieka, którego natomiast nie znoszą owady. Ponadto jest to produkt w 100% naturalny. Może być używany zarówno przez dzieci, jak i dorosłych. Opaska sprzedawana jest w specjalnym opakowaniu, po którego otwarciu działa nawet przez 10 dni. Kiedy przestaniemy jej używać, możemy ponownie schować ją do opakowania. Opaska jest uniwersalna. Dzięki systemowi dziurek łatwo dopasować ją do ręki dorosłego czy dziecka. Można ją nosić na nadgarstku lub kostce. Przyczepiona do plecaka czy wózka również będzie spełniać swoją funkcję. Zależnie od modelu opaski odstraszające mogą mieć dziurki, które należy przekłuć, jeśli chce się korzystać z właściwości ochronnych bransoletki. Im więcej dziurek się przekłuje, tym intensywniejsza będzie ochrona.
Sposoby na komary – latające wampiry
29 marca występowały problemy z dostępem do serwisu Allegro. 29 marca występowały problemy z dostępem do serwisu Allegro. Zgodnie z zasadami rekompensat za awarie techniczne, jeśli Wasze oferty kończyły się między: * 2017-03-29 11:39:00 a 2017-03-29 11:42:59 - zwrócimy wszystkie opłaty za ich wystawienie * 2017-03-29 11:43:00 a 2017-03-29 12:35:59 - przedłużyliśmy o 24 godziny Przepraszamy za utrudnienia.
Problemy z dostępem do serwisu 29 marca
Jedni inwestują w sprzęt fotograficzny tysiące złotych i każdą fotografię dopracowują do perfekcji, inni zaś od aparatu fotograficznego oczekują po prostu zdjęć. Takie niedrogie rozwiązania świetnie sprawdzą się na urlopie, rodzinnym pikniku lub wyczekanych wakacjach w ciepłych krajach. Poznajmy kilka prostych modeli w cenie do 300 zł. Fuji Instax Mini 8 Pierwszy model to świetna propozycja dla najmłodszych. Fuji Instax Mini 8 ma kompaktowe kształty, zaś zaokrąglone linie obudowy z pewnością ułatwią utrzymanie aparatu w małych rękach dziecka. Ponadto obsługa jest banalnie prosta – większość ustawień jest w trybie automatycznym. Co ciekawe, jest to aparat natychmiastowy na filmy światłoczułe Instax Mini o rozmiarze karty kredytowej. Sprawia to, że fotografowanie daje ogromną frajdę, gdyż już po chwili mamy gotowe zdjęcie. Starsi użytkownicy z pewnością docenią takie rozwiązanie, bo kojarzy się z tradycyjnymi aparatami na kliszę, w których każde zdjęcie musiało być przemyślane. Minusem są z pewnością dość drogie wkłady, ale możliwość obejrzenia zdjęcia w formie papierowej już po kilku chwilach z pewnością jest miłym dodatkiem. Urządzenie jest dostępne w wielu wariantach kolorystycznych. Cena aparatu – około 290 zł. box:offerCarousel HP C-150W Kolejna dość niecodzienna propozycja, która przypadnie do gustu bardzo aktywnym użytkownikom. Model HP C-150W wyposażono w dwa ekrany oraz obudowę odporną na kurz i zanurzenie do 3 metrów w wodzie. W praktyce oznacza to, że możemy sobie zrobić idealne selfie pod wodą lub korzystać z aparatu na plaży bez obaw o jego uszkodzenie. Matryca o rozdzielczości 16 Mpix zapewni świetną jakość obrazu, zaś kompaktowa obudowa pozwoli na wygodne korzystanie z urządzenia niemal w każdych warunkach. Za pomocą aparatu można również rejestrować filmy w rozdzielczości HD oraz korzystać z 4-krotnego zoomu cyfrowego. Urządzenie jest dostępne w trzech wariantach kolorystycznych: czarnym, białym i czerwonym. Cena – około 300 zł. box:offerCarousel Nikon Coolpix A10 Tym razem tradycyjne rozwiązanie. Nikon Coolpix A10 to konwencjonalny kompaktowy aparat cyfrowy wyposażony w matrycę 16 Mpix i obiektyw NIKKOR z 5-krotnym zoomem optycznym, co jest bardzo pożądanym dodatkiem w aparatach w tak niskiej cenie. Producent zastosował ekran o przekątnej 2,7 cala oraz standardowy zestaw przycisków. Bardzo szybko ustawimy pożądane parametry zdjęcia lub przełączymy się w tryb nagrywania filmów w rozdzielczości HD. Całość prezentuje się bardzo tradycyjnie i minimalistycznie. Urządzenie jest dostępne w dwóch wersjach kolorystycznych: czarnej lub srebrnej. Cena w dniu publikacji na Allegro opiewała na kwotę około 290 zł. box:offerCarousel Kodak FZ42 Następna propozycja też jest skierowana do miłośników tradycyjnych aparatów. Model Kodak FZ42 legitymuje się matrycą 16 Mpix, co pozwala na robienie świetnych zdjęć z możliwością ich późniejszego kadrowania i przycinania bez utraty jakości. Kolejną zaletą jest 4-krotny zoom optyczny, dzięki któremu zrobimy świetne zdjęcia nawet odległym obiektom. Zaletą jest szerokokątny obiektyw 27 mm i możliwość nagrywania filmów w rozmiarze HD 720p. Urządzenie jest dostępne w kolorze czarnym, srebrnym lub czerwonym. Cena na Allegro w dniu publikacji – około 280 zł. Polaroid iS048 Odrobinę starsi użytkownicy z pewnością pamiętają firmę Polaroid i słynne aparaty, z których wyskakiwały gotowe zdjęcia. Co prawda, model Polaroid iS048 nie ma takiej funkcji, ale kilka dodatków i cech z pewnością spodoba się aktywnym fotografom. Obudowa aparatu zapewnia odporność na uderzenia, pył i wodę – można nim wykonywać zdjęcia do 3 metrów pod wodą. Ciekawym dodatkiem jest specjalna dodatkowa obudowa wykonana z gumy, która podnosi odporność urządzenia i zapewnia pewniejszy uchwyt. Poza tym urządzenie legitymuje się matrycą 16 Mpix, 4-krotnym zoomem optycznym oraz ekranem o przekątnej 2,4 cala. Do wyboru mamy kilka wersji kolorystycznych, a wszystko to w cenie około 250 zł.
Aparat cyfrowy do 300 zł – II kwartał 2017
Nawozy NPK to wieloskładnikowe nawozy mineralne przeznaczone do pielęgnacji roślin ogrodowych, zawierające w składzie azot, fosfor oraz potas. Podpowiadamy, dlaczego warto je stosować. Przychodzą nam z pomocą za każdym razem, gdy nasze rośliny wymagają intensywniejszej pielęgnacji. Nie są to nawozy w pełni naturalne, ale ich skład jest łatwo przyswajalny przez rośliny zarówno ogrodowe, jak i doniczkowe. Do ich prawidłowego stosowania niezbędna jest umiejętność odczytywania proporcji podanych na opakowaniu. Gdy producent określa, że roztwór nawozowy NPK wynosi 5+4+6, oznacza to, że w jego zawartości znajduje się 5% azotu, 4% tlenku fosforu oraz 6% tlenku potasu. Wybierając odpowiedni nawóz, powinniśmy uwzględnić jego właściwości, czas zastosowania oraz wymagania naszych roślin. Wiele propozycji nawozów NPK o zróżnicowanym składzie znajdziecie tutaj. Dlaczego warto stosować nawozy NPK? Rośliny, którym brakuje składników mineralnych są znacznie słabsze, wolniej rosną, a ich liście stają się ciemnozielone lub pożółknięte. Stopniowo zaczynają opadać, a ich korzenie rozwijają się znacznie słabiej. Kiedy dostrzeżemy tego rodzaju objawy w naszym ogrodzie powinniśmy temu natychmiast przeciwdziałać. Rozwiązaniem mogą stać się nawozy NPK, które uzupełnią wszelkie niedobory i umożliwią prawidłowy rozwój roślinom. Rodzaje nawożenia Nawożenie jest podstawowym zabiegiem pielęgnacyjnym, który powinien odbywać się w oparciu o zrównoważone proporcje. Przy uprawie roślin szczególną uwagę należy zwrócić na nawozy azotowe, fosforowe oraz potasowe, które mają olbrzymie znaczenie przy prawidłowym wzroście roślin. Nawozy azotowe odrywają największą rolę wśród składników pobieranych przez rośliny. Wpływają na ich wzrost oraz rozwój poprzez zwiększenie ich masy zielonej oraz plonu. Pamiętajmy, że niedobór azotu może zahamować ich rozrost przez zmniejszenie zawartości chlorofilu. Nawozy fosforowe są równie ważnym elementem potrzebnym do prawidłowego rozwoju roślin. Pozwalają na rozbudowanie oraz wzrost korzeni, dlatego przeznaczone są głównie do świeżo posadzonych roślin. Dodatkowo wspomagają proces fotosyntezy i są niezbędne dla obfitego rozkwitu kwiatów oraz owoców. Nawozy potasowe wpływają na asymilację dwutlenku węgla oraz regulację gospodarki wodnej roślin. Poprawiają właściwości tkanek roślinnych, a dzięki działaniu pierwiastka składowego nawozu ułatwiają lepsze wykorzystanie światła. Dzięki nim wzrasta odporność roślin na niskie temperatury oraz choroby. W przypadku uprawy warzyw wzbogacenie gleby w potas zwiększa w nich zawartość istotnej dla naszego organizmu witaminy C. Zalety nawozów NPK Do prawidłowego rozwoju oraz bujnego wzrostu roślin niezbędne są takie czynniki jak: odpowiednia ilość światła, wody oraz składników odżywczych zawartych w glebie. Co zrobić, gdy mimo spełnionych powyższych warunków nasze rośliny nie rozwijają się w prawidłowy sposób? Radzimy zastosowanie nawozów NPK, które z pewnością okażą się pomocne. Dlaczego warto je stosować? Wzmacniają rośliny; Powodują lepszy i szybszy rozrost; Umożliwiają obfitsze plony; Zwiększają odporność roślin na ataki chorób; Mają sprecyzowaną zawartość substancji mineralnych; Są czyste biologiczne – wolne od patogenów, które mogą znaleźć się w nawozach organicznych; Są bezzapachowe, nie podrażniają i nie wywołują alergii. Dzięki tym wszystkim zaletom, nawozy NPK zapewniają roślinom wiele składników wymaganych do prawidłowego rozwoju, a nam ułatwiają ich pielęgnację. Pamiętajmy, że choć oparte są na pierwiastkach chemicznych, są dobrze przyswajalne przez rośliny i przynoszą szybkie efekty.
Azot, fosfor, potas – czyli zalety nawozów NPK
Wrażliwa skóra głowy nie jest łatwa w pielęgnacji. Wielu alergików ma trudności ze znalezieniem szamponu, który nie powodowałby świądu, łupieżu, wzmożonego wypadania włosów, pieczenia czy innych niepożądanych reakcji. Jak znaleźć naturalny, bezpieczny szampon? Choć coraz więcej osób dokładnie czyta skład kupowanych kosmetyków, większość sugeruje się jedynie tym, co napisane jest na etykiecie na frontowej części produktu. Szampony naturalne, wegańskie, organiczne, nietestowane na zwierzętach są dla wielu osób pewnym wyborem. Jednak moda na produkty naturalne i ekologiczne sprawiła, że wielu producentów uważa te epitety za dobre slogany reklamowe i chętnie umieszcza na szamponach zachęty w rodzaju „delikatny”, „nie szczypie w oczy”, „tylko naturalne składniki”, „organiczny”, „hipoalergiczny”. Prawo jednak nie określa definicji tych słów, dlatego można ich używać na etykietach dość dowolnie. Jak więc wybrać szampon dla osoby ze skłonnością do alergii czy z bardzo wrażliwą skórą głowy? Jak czytać etykietę? Zaskakująco dużo składników używanych w popularnych kosmetykach, w tym w szamponach do włosów, może być potencjalnie szkodliwych. Wiele zależy m.in. od stopnia wrażliwości skóry, a także od miejsca, które dana substancja zajmuje na liście składników. Kolejność decyduje tu bowiem o ilości. Substancje znajdujące się na pierwszym, drugim czy trzecim miejscu wykażą najsilniejsze działanie. Są składniki, które stają się potencjalnie szkodliwe dopiero wówczas, gdy ich udział w całości kosmetyku wynosi więcej niż 0,5-1%. Nie oznacza to jednak, że składnik znajdujący się na końcu na pewno nam nie zaszkodzi. Niestety producenci raczej nie umieszczają na etykietach ilości procentowych danego składnika, więc pozostaje nam tylko patrzeć na jego pozycję na liście. Składniki kosmetyków zaczynające się od liter „Cl”, po których następuje liczba, oznaczają klasyfikację użytych barwników lub pigmentów. Zawarte w szamponie substancje roślinne wyszczególniane są za pomocą ich łacińskiej nazwy gatunkowej (czasem w nawiasie podawana jest nazwa angielska). Jakie składniki mogą uczulać? Składy szamponów, podobnie jak innych kosmetyków, wyglądają często niczym napisane w jakimś egzotycznym języku. Dla wielu osób są całkowicie niezrozumiałe. Warto wyszczególnić więc te składniki, na które alergik powinien uważać. Do najbardziej znanych należą substancje myjące – SLS (Sodium Lauryl Sulfate – laurylosiarczan sodu) oraz SLES (Sodium Laureth Sulfate). Dzięki nim szampony dobrze się pienią i pozostawiają uczucie czystości. Zmywają jednak warstwę ochronną skóry i włosów, mogą uczulać, a nawet wywołać inne dolegliwości. Zbyt częste stosowanie może doprowadzić do swędzenia skóry czy nadprodukcji łoju. Niekiedy zamiast SLS i SLES używane są łagodniejsze substancje – ALS lub ALES, ale i one mogą wywołać reakcję alergiczną. Na rynku pojawia się coraz więcej szamponów bez SLS. Inną uczulającą substancją myjącą jest CAPB (betaina kokamidopropylowa) pozyskiwana z oleju kokosowego i betainy. U osób wrażliwych może wywołać reakcję alergiczną, nie jest jednak toksyczna, w przeciwieństwie do takich substancji pianotwórczych jak DEA (dietanoloamina), MEA (monoetanoloamina) i TEA (trietanoloamina). Kwas cytrynowy nie jest składnikiem niebezpiecznym, natomiast osoby o wrażliwej skórze powinny unikać jego nadmiaru. Może wywoływać on silne podrażnienia skóry oraz szczypanie oczu. Substancje zapachowe – czyli wszystkie określane na liście składników jako parfum lub fragrance – powinny wzbudzić podejrzenie alergika. Do składników wywołujących najsilniejsze reakcje należą Limonene, Linalool, Hexyl Cinnamal, Citronellol i Alpha-Isomethyl Ionone. Warto sprawdzić też, czy szampon nie zawiera pochodnych ropy naftowej. Przykładowo glikol propylenowy wpływa negatywnie na system odpornościowy skóry i jej kondycję. Uważajmy też na parabeny (zwłaszcza formaldehyd), czyli uczulające środki konserwujące, oraz silikony, które dają efekt miękkich, gładkich włosów, ale utrudniają przenikanie korzystnych substancji w głąb włosa, osłabiając stopniowo jego kondycję. Co więcej, silikony trudno zmyć z włosów. Szampon „naturalny” = hipoalergiczny? Lista składników, na które alergik powinien uważać, jest więc długa i zawiła. Czy są szampony spełniające wszystkie lub chociaż większość kryteriów bezpieczeństwa? Opinię hipoalergicznych produktów mają m.in. kosmetyki Biały Jeleń. Są to produkty naturalne, nietestowane na zwierzętach i delikatne. Co ważne, nie zawierają sztucznych barwników, substancji zapachowych i wielu innych wyszczególnionych powyżej alergenów. Wykorzystują ekstrakty roślinne. W składzie szamponów znajdziemy jednak kwas cytrynowy, SLS czy betainę kokamidopropylową. Firma Yves Rocher zastąpiła SLS łagodniejszym ALS. Tu też znajdziemy kwas cytrynowy, CAPB, a także alkohol, natomiast szampony wolne są od silikonu, sztucznych barwników, parabenów oraz składników pochodzenia zwierzęcego. Dalej poszła Farmona – w szamponie Radical Med w wersji hipoalergicznej nie znajdziemy SLS i SLES, soli ani kompozycji zapachowych; jest natomiast CAPB. Szampon ten zawiera kwas mlekowy, ekstrakt z aloesu, proteiny jedwabiu, zestaw witamin oraz kompleks nawilżająco-łagodzący. Ubogie w składniki potencjalnie wywołujące alergię, a bogate w naturalne ekstrakty są m.in. szampony: Lavera, Urtekram, Essential Care, SENS.US, Himalaya Herbals czy Olivolio. Eucerin jest marką, która koncentruje się na produktach dla skóry wrażliwej, atopowej, zawierających niewiele potencjalnych alergenów. Nie ma tu np. drażniącego kwasu cytrynowego. Natura Siberica oferuje z kolei alergikom szampon neutralny oraz inne produkty, które nie działają drażniąco na skórę, a lista zawartych w nich składników jest dość krótka. Również indyjskie szampony Khadi dobrze myją włosy i mają opinię bezpiecznych. Mimo braku sulfatów łatwo się pienią. Nie zawierają pochodnych ropy naftowej, sztucznych barwników, substancji zapachowych i silikonów. Reakcja skóry na składniki zawarte w szamponach zależy od stopnia jej wrażliwości, ilości danego składnika użytego w produkcie, a także obecności substancji, które będą łagodziły działanie niekorzystnych składników. Dlatego nie zawsze kosmetyk zawierający potencjalny alergen będzie niedobry dla osoby wrażliwej. Warto jednak czytać skład szamponów i wybierać te, które zawierają jak najmniej drażniących substancji.
Naturalne i delikatne szampony do włosów
W maju władzę w miastach przejmują studenci. To czas koncertów, imprez towarzyskich i kulturalnych. Zanim rozpoczną się egzaminy, studenci muszą się wyszaleć. Sprawdź, jak przygotować koncertową stylizację na najważniejszy miesiąc roku akademickiego. Czym są juwenalia? Juwenalia to czas intensywnych zabaw studenckich. Wszystkie miasta studenckie przygotowują cykl kilkudniowych, a nawet kilkutygodniowych imprez – gwiazdy, najmodniejsze zespoły, kluby, wystawy, festiwale studenckie, kabaretony. W zależności od specyfiki miasta czy uczelni, w ramach juwenaliów organizowane są kulturalia, medykalia, bakcynalia, ursynalia, kozienalia. Nazwy tego typu można mnożyć, a listy wykonawców występujących na juwenaliach są naprawdę imponujące. Kolorowy korowód studencki Organizowany jest zwykle pierwszego dnia juwenaliów. To otwierający dni kultury studenckiej barwny korowód, który przygotowują studenci. Wędrują oni wówczas przez miasto, udając się najczęściej w miejsce odbywania się koncertu otwierającego cykl imprez. Otrzymany z rąk władz miasta klucz symbolizuje przejęcie władzy przez studentów na okres juwenaliów. Często korowody studenckie są tematyczne, przykładem może być rok 2012, kiedy motywem dominującym w ubiorze były mistrzostwa Europy w piłce nożnej, rozgrywane w Polsce. Najczęściej jednak motywem korowodu jest szaleństwo i wielobarwność. Studenci mogą puścić wodze fantazji. Żacy z uczelni medycznych maszerują więc w białych fartuchach i ze stetoskopami, ci ze szkół rolniczych stają się prawdziwymi rolnikami, fizycy – Einsteinami, matematycy – nerdami, historycy dumnie przywdziewają rycerskie zbroje, itd. Ty możesz postawić jednak na czyste szaleństwo. Skorzystaj ze zwariowanych dodatków w postaci kolorowych peruk, ogromnych okularów, masek, itp. Możesz też sama pofarbować stare ubrania, poszarpać sprany T-shirt czy powycinać dziury w kolorowych spodniach i tym samym wpisać się w konwencję kolorowego korowodu. Koncert rockowy Wiele spośród studenckich koncertów uświetniają gwiazdy muzyki rockowej. Koncerty te mają charakter plenerowy, odbywają się na dużych przestrzeniach. W tej sytuacji sprawdzą się wytarte dżinsy, skórzane ramoneski z ćwiekami, proste T-shirty, trampki lub glany. Możesz się wyróżnić, przypinając kolorowe piny, zakładając ciekawe bransoletki, czapkę lub kapelusz. Pamiętaj, że często koncerty trwają po kilka godzin, bawiących się czasem zaskakuje deszcz lub burze. Warto więc wziąć ze sobą obszerny płaszcz przeciwdeszczowy. Najważniejsze dla studentów jest czyste szaleństwo i spontaniczność. Ten, kto wie, czym jest koncertowe pogo, spokojnie sobie poradzi i bez płaszcza. Mokre włosy, wygodne buty, ulubiony zespół i najlepsi przyjaciele. Czego chcieć więcej? Koncerty alternatywne To drugi, niezwykle lubiany przez studentów nurt muzyki. Tutaj właściwie każdy ubiera się, jak chce, jak czuje; zakłada to, co lubi, według własnego i indywidualnego stylu. Obroni się dosłownie wszystko. Bardzo modne są jednak na tego typu koncertach konkretne dodatki. Od kilku lat studentki szczególnie upodobały sobie wianki. Możesz upleść je sama ze świeżych kwiatów i liści lub kupić modne wianki w sklepach sieciowych czy na Allegro. Świetnie będą wyglądały także pojedyncze kwiaty we włosach. Ponadto sięgnij po modne w tym sezonie pióra, koraliki, rzemyki i frędzle. Możesz je wykorzystać w opaskach do włosów, paskach, torebkach, biżuterii. Rady: Studenckie stylizacje koncertowe powinny być wygodne. Zrezygnuj z nadmiaru ozdób, biżuterii, niewygodnych ubrań, usztywnianych elementów. Postaw na bluzy, koszule flanelowe, dżinsy, spodnie dresowe, trampki. Zrezygnuj z wielu dodatków. W zupełności wystarczy ci modny plecak lub worek. Ubrania koncertowe zakładaj warstwowo. W razie zmiany pogody spokojnie możesz koszulę, bluzę czy kurtkę schować do plecaka lub przewiązać w pasie. Zaszalej – możesz np. przefarbować włosy na intensywny kolor, na który w innej sytuacji byś sobie nie pozwoliła.
Moda juwenaliowa. Koncertowe stylizacje dla studentki
Jest kilku pisarzy, zwłaszcza amerykańskich, którzy doskonale potrafią pogodzić śmiały (nawet ocierający się o pornografię) erotyzm z psychologiczną przenikliwością i głębszą refleksją. Można do nich zaliczyć choćby Artura Millera czy Charlesa Bukowskiego. W tej grupie z łatwością odnajdziemy również Philipa Rotha, który powieścią Kompleks Portnoya (1969) zbulwersował nie tylko konserwatywnego czytelnika. Nie jest łatwo określić, czy Roth epatuje seksem, czy też bawi się nim jakby na przekór pruderyjnej części społeczeństwa. Trudno stwierdzić, czy Roth uderza wyłącznie w konserwatywnego czytelnika, czy mówi o bezsilności człowieka mimo wszystko zdominowanego przez seks i erotyzm, jeśli chodzi o główne motywy jego działań. W prozie tego pisarza raczej ciężko jest wyjść poza „krąg wibrującego, cielesnego poczynania”, jak to ujął w swoim wierszu inny Amerykanin – Jack Kerouac. Mimo wszystko warto spróbować poszukać u niego innego świata, choć jest to duże wyzwanie. Sięgnijmy zatem po Konające zwierzę – tegoroczne wznowienie jednej z jego ostatnich powieści, którą udostępniło Wydawnictwo Literackie w ramach cyklu poświęconego autorowi Kompleksu Portnoya. Już sam początek wiele mówi o głównym bohaterze Na początku powieści pierwszoosobowy narrator podkreśla, że jest szczególnie wrażliwy na kobiecą urodę. Na dodatek, oprócz chuci, ten podstarzały satyr ma spore możliwości w kolekcjonowaniu obiektów swojej największej życiowej pasji, ponieważ nadal prowadzi seminaria z krytyki literackiej. Mimo to (również w pierwszym rozdziale) okazuje się, że nasz bohater próbuje mieć w erotycznym aspekcie jakieś zasady, ponieważ wyznaje: „Nie zadaję się już prywatnie ze studentkami, dopóki nie pozdają ostatnich egzaminów i nie uzyskają dyplomu, a ja nie przestanę występować wobec nich in loco parentis”. Ta szczególna ironia i autoironia nadaje tonację prozie Rotha. Jednak w powieści Konające zwierzę mamy zderzenie postaw dwóch bohaterów: ojca, który – wykorzystując swoją pozycję – chętnie uwodzi studentki, oraz syna – na przekór ojcu próbującego żyć przyzwoicie, według zasad, ponieważ ojciec go kiedyś zostawił wraz z matką. Jego związek okaże się jednak tyle toksyczny, co jałowy. Byłoby natomiast sporym uogólnieniem, gdybyśmy problemy zawarte w powieści Philipa Rotha sprowadzali tylko do esencjonalnego erotyzmu, ponieważ podobnie jak u Bukowskiego jest tu coś więcej, na przykład bezsilność. Książka opiera się nie tylko na jednej płaszczyźnie Jest w tej powieści jeszcze trzecia ważna osoba – 24-letnia Consuela Castillo, kochanka wspomnianego ojca, który ma 62 lata. W takiej konfiguracji trudno jest ominąć problem przemijania i ułudę sztucznego odmładzania się. Szybko przyjdą wspomnienia, obsesyjna zazdrość, przetarcie oczu na starość i paniczny strach przed śmiercią. Roth opisuje to wszystko z tragiczną ironią, której synonimem może być również odejście poety zdradzającego wcześniej żonę. Tuż przed śmiercią ten 55-latek poprosił ją, by pozwoliła potrzymać się za biust i tak skonał. Los dotknie równie dotkliwie także Consuelę. Najważniejsze powieści Philipa Rotha powstawały w dobie amerykańskiej rewolucji seksualnej. Zawierają jednak treści uniwersalne i nieprzemijające. Ludzkość najprawdopodobniej do końca będzie sobie zadawała pytania, czym jest seks, czy można się bez niego obejść. Niewykluczone, że gdybyśmy nie mieli do czynienia z takimi pisarzami, jak Roth czy Houellebecq, to byśmy tkwili w ułudzie, że w tym względzie istnieją gdzieś idealne reguły życia, że libido można wykorzenić. Zresztą… Niezwykle wymowny jest przecież tytuł powieści. Źródło okładki: wydawnictwoliterackie.pl
P. Roth, Konające zwierzę – recenzja
Dla całego świata możesz być nikim, ale dla jednej osoby możesz być całym światem – to zdanie doskonale oddaje charakter relacji łączącej matkę z dzieckiem. Przedstawiamy listę tytułów, które warto obejrzeć z mamą. Znajdziecie tutaj i szalone komedie, i wyciskające łzy dramaty, a wszystkie je łączy wspólny motyw – ich bohaterkami są dzielne, wrażliwe i waleczne matki. 1. Erin Brockovich Jeśli twoja mama ma więcej niż 40 lat, bardzo prawdopodobne, że 25 lat temu szalała za kultowym wtedy filmem Pretty Woman. Ten film uczynił z Julii Roberts gwiazdę i jedną z najlepiej opłacanych aktorek w Hollywood. Natomiast rola wErin Brockovich – filmie opartym na faktach – przyniosła jej Oscara. Tytułowa bohaterka to dwukrotna rozwódka i samotna matka trójki dzieci, obdarzona wybuchowym charakterem i ciętym językiem. Na skutek zrządzenia losu zaczyna pracować w kancelarii adwokackiej. Tam odkrywa, że wielki koncern doprowadził do zatrucia wody w małym miasteczku. Krzepiąca, trzymająca w napięciu opowieść. 2. Lepiej być nie może Film należący już do klasyki amerykańskiego kina, z Helen Hunt i Jackiem Nicholsonem w rolach głównych. Kelnerka Carol jest samotną matką ciężko chorego syna. Z powodu czasochłonnej opieki nad dzieckiem musi zrezygnować z pracy. Nie przypada to do gustu stałemu klientowi jej baru, chorującemu na nerwicę natręctw pisarzowi Melvinowi, który postanawia jej pomóc. Przyjaźń z chłopcem i jego matką diametralnie zmienia życie samotnego cynika. Zarówno Helen Hunt, jak i Jack Nicholson za role w tym filmie otrzymali Oscara. Historia, która wzrusza i cieszy. 3. Mamma Mia! Któż z nas nie zna na pamięć przynajmniej jednej piosenki ABBY? Jeśli młodość naszej mamy przypadała na lata siedemdziesiąte, bardzo możliwe, że umie zaśpiewać więcej niż jedną. Mamma Mia! to obsypana nagrodami ekranizacja musicalu, w którym fabułę spajają piosenki szwedzkiej grupy. Sophie (Amanda Seyfried) jest córką Donny (Meryl Streep), z którą mieszka na jednej z greckich wysp. Dziewczyna wychodzi za mąż i marzy o tym, aby ojciec, którego nie zna, poprowadził ją do ołtarza. Na podstawie pamiętnika matki typuje trzech mężczyzn, którzy mogą być jej tatą, i wysyła im zaproszenie na ślub. Brawurowa i niezwykle zabawna komedia w doskonałym muzycznym wydaniu. 4. Oszukana Kolejna oparta na faktach, trzymająca w napięciu historiaw gwiazdorskiej oprawie – reżyserem filmu jest Clint Eastwood, główne rolę grają natomiast Angelina Jolie i John Malkovich. Los Angeles, lata dwudzieste XX wieku. Samotna matka Christine (Jolie) wychodzi do pracy, zostawiając dziewięcioletniego syna Waltera samego w domu. Po powrocie odkrywa, że chłopiec zniknął, i zgłasza sprawę policji. Po kilku dniach syn wraca do niej, Christine twierdzi jednak, że to nie jej dziecko. Przez władze zostaje uznana za niepoczytalną i umieszczona w zakładzie psychiatrycznym. Kobieta rozpoczyna dramatyczne poszukiwania swojego prawdziwego syna. 5. Mała Miss Komediodramat, do oglądania którego można zaprosić całą rodzinę. Film przedstawia losy ekstrawaganckiej familii Hooverów, która podróżuje starym volkswagenem przez Stany Zjednoczone, zmierzając na małoletni konkurs piękności, w którym ma wziąć udział siedmioletnia Olive. W drodze spotyka ich seria niefortunnych przygód. Bohaterowie filmu to grono sympatycznych dziwaków – znajdziemy tu zbuntowanego nastolatka, który złożył śluby milczenia, cierpiącego na depresję wykładowcę dzieł Prousta i uzależnionego od heroiny dziadka – imprezowicza. Poważne tematy, takie jak samobójstwo, narkomania czy homoseksualizm, są tutaj pretekstem do rozmaitych sytuacji i gagów. Film otrzymał cztery nominacje do Oscara. Idealna pozycja dla miłośników niezależnego kina, nietypowych produkcji oraz czarnego humoru. 6. Czarownica Jeśli twoja mama czytała ci w dzieciństwie baśnie, koniecznie musicie obejrzeć razem ten film. Czarownica zainspirowana jest klasyczną bajką o śpiącej królewnie, skupia się jednak na postaci złej wróżki, Diaboliny. Film opowiada historię jej przemiany w złą czarownicę i skupia się na relacji z księżniczką Aurorą, ofiarą klątwy. Na tym podobieństwa do klasycznej baśni się kończą. W filmie Diabolina czuwa nad Aurorą z daleka, a czy można opiekować się dzieckiem przez kilkanaście lat i go nie pokochać? Odpowiedź jest chyba oczywista. Czarownica to zrealizowana z rozmachem fantastyczna baśń przygodowa, która spodoba się nie tylko najmłodszym. Zachwyca scenografią, kostiumami i grą aktorską wcielającej się w główną rolę Angeliny Jolie. 7. To skomplikowane Kolejny film z Meryl Streep w roli głównej, której towarzyszą Alec Baldwin i Steve Martin. Grana przez nią Jane jest matką trójki dorosłych dzieci. Jej były mąż zostawił ją dla innej kobiety, Jane stara się jednak utrzymywać z nim pozytywne relacje ze względu na dobro dzieci. Po suto zakrapianym wieczorze spędzają ze sobą namiętną noc, co prowadzi do reaktywacji dawnego uczucia. Powiedzenie, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, nie wzięło się jednak z niczego, zwłaszcza gdy trzeba liczyć się z uczuciami dzieci, drugiej żony Jake’a oraz nowego adoratora Jane, Adama. Ciepła i romantyczna komedia, która pokazuje, że oprócz miłości do dzieci i miłości romantycznej ważna jest też miłość do siebie samej. Mamy nadzieję, że któryś z zaproponowanych tytułów przypadnie ci do gustu albo zainspiruje cię do dalszych poszukiwań – w końcu sam najlepiej wiesz, co twojej mamie spodoba się najbardziej. Przeczytaj również: Książki o relacjach matki z córką
7 filmów, które warto obejrzeć z mamą
Kupienie prezentu dla swojej wybranki lub mamy jest sporym i nierzadko karkołomnym wyzwaniem. Ale co zrobić, jeśli musicie obdarować młodszą siostrę albo nastoletnią córkę? To naprawdę nie lada zadanie! Istnieje jednak kilka doskonałych pomysłów na prezenty dla młodej damy: tej z najmłodszych klas szkoły podstawowej, zbuntowanej gimnazjalistki i wchodzącej w dorosłość licealistki. Oczywiście najlepiej szukać podarków wśród szerokiej oferty kosmetyków, modnych dodatków czy gadżetów urodowych. Niewątpliwie, prócz pięknego podarku konieczne jest przyciągające wzrok opakowanie, bo dziewczyny w każdym wieku lubią estetyczne pudełeczka, wstążki i ozdobne papiery. Nawet niewielki podarek, ale pięknie opakowany, sprawi mnóstwo radości. Dla małej księżniczki Jeśli wasza młodsza siostra lub córeczka marzy, by choć przez chwilę stać się prawdziwą księżniczką, to niezbędna będzie urocza, falbaniasta spódnica z tiulu. Dostępna we wszystkich kolorach tęczy, urokliwa i stanowiąca namiastkę kostiumu królewny. Zazwyczaj wykończona rozciągliwą gumką i atłasowymi wstążkami, dzięki czemu jest wygodna i prosta w noszeniu. Trzeba się jednak przygotować na to, że wasze księżniczki będą chciały nosić swoje tiulowe spódnice także do szkoły, dlatego można zrezygnować z mocnego różu i wybrać barwę bardziej stonowaną: błękitną, szarą czy fioletową. Małe dziewczynki uwielbiają tworzyć biżuterię. Największym hitem w szkołach podstawowych są kolorowe gumki, z których dziewczynki tworzą przepiękne bransoletki i naszyjniki. Każda kolejna porcja kolorowych półproduktów do tworzenia biżuterii jest doskonałym prezentem, i na dodatek niezbyt kosztownym. Dziewczynki bardzo często podkradają kosmetyki i ubrania swoim starszym siostrom i mamom. Oczywiście kosmetyki dla dorosłych nie są w żadnym razie przeznaczone dla najmłodszych, ale producenci stworzyli mini zestawy w delikatnych, pastelowych barwach. Co najważniejsze, te małe kosmetyczki wypełnione delikatnymi cieniami, smakowymi błyszczykami, bezbarwnymi lakierami z brokatem są bezpieczne, nietoksyczne, nie uczulają i posiadają wszelkie certyfikaty i normy. Zabawa z kosmetykami rozwija kreatywność i uczy dobierania kolorów. Uroczym prezentem dla dziewczynki będą również nietypowe ozdoby do włosów. Jeśli chcecie podarować waszej córce kwiaty, to najlepiej te na opaskach czy dziewczęcych spinkach. Dla zbuntowanej gimnazjalistki Jeśli macie ochotę podarować waszej zbuntowanej nastolatce kosmetyk, to lepiej nie ryzykować i wybrać subtelny, delikatny błyszczyk. Spodoba się on fankom kobiecego stylu i gimnazjalistkom, które chcą podkreślić swoją dorosłość. Jednocześnie przypadnie do gustu dziewczętom, których garderoba jest w kolorze czarnym, ich ulubione buty to glany, a najważniejszy kosmetyk to czarny lakier do paznokci. Błyszczyk w neutralnym kolorze, który chroni usta i jednocześnie je rozświetla na pewno znajdzie swoje miejsce w kosmetyczce każdej nastolatki. Gimnazjalistki lubią wyróżniać się na tle swoich rówieśniczek: odrobinę prowokować, a jednocześnie nadal nie odstawać od tłumu. Doskonałym pomysłem, by podkreślić indywidualność młodszej siostry czy córki jest obdarowanie jej modną bluzą z ogromnym printem. To bezpieczny prezent, jeśli tylko traficie z inspirującym obrazkiem. Możecie wybrać ubranie nadruk z ulubionym artystą, soczystymi owocami, kotami, widokiem Nowego Jorku czy żelkami. Wasza buntowniczka powinna docenić gest i naprawdę cieszyć się z zabawnego prezentu. Niezwykle modnym i funkcjonalnym dodatkiem są plecaki. Jeszcze do niedawna gimnazjalistki wybierały obszerne torby na jedno ramię, ale od kilku sezonów powróciły do plecaków, których design przypomina te noszone w latach 90. Największym hitem jest niewielki, czarny plecak ze skóropodobnego materiału o fasonie worka. Popularne są również lniane plecaki z motywami azteckimi czy nawiązującymi do kultury rdzennych Amerykanów, obowiązkowo wyposażone w skórzane sprzączki, kolorowe sznurki. Ulubione obuwie nastolatek, a także to, które najczęściej noszą w szkole, to trampki. Nic nie sprawi większej frajdy aniżeli sportowe sneakersy sygnowane imieniem ulubionej gwiazdy lub o nietuzinkowej barwie. Dziewczęta lubiące delikatne stylizacje będą zachwycone tenisówkami w kolorze miętowym lub pistacjowym. Fanki stylu sportowego bez wątpienia chciałyby mieć w swej szafie czerwone lub białe trampki sięgające za kostkę, a buntowniczki marzą o czarnych, klasycznych conversach sygnowanych nazwiskami gwiazd rocka. Dla panienki Jeśli chcecie podkreślić, że wasza młodsza siostra lub córka jest dla was kobietą, a nie dziewczynką, wówczas warto podarować jej niebanalny i dobrej jakości kosmetyk. Pewniakiem jest czarny i bardzo trwały eyliner, dzięki któremu wasza kobietka będzie mogła stworzyć uwodzicielskie kocie oko. Obserwując codzienny makijaż osoby, której chcecie podarować liner, możecie domyślić się czy podarować jej kosmetyk w formie pisaka, który jest znacznie łatwiejszy w użyciu czy ten w formie żelowej. Kiedy nie jesteście pewni, warto podpytać mamę lub żonę. Podobny tor myślenia może towarzyszyć wam, jeśli chcecie podarować waszej dziewczynie czerwoną, niezwykle kobiecą szminkę. Najlepiej wybrać wyjątkowo modny, matowy odcień głębokiej czerwieni lub wina. Jeśli szukacie idealnej szminki, koniecznie powinniście zwrócić również uwagę na opakowanie kosmetyku. Możecie wybrać pomadkę w minimalistycznej, prostej formie lub w szalenie szykownym, bogatym i biżuteryjnym opakowaniu. Jeśli ma być to pierwsza czerwona szminka w kosmetyczce waszej obdarowanej, wówczas warto wybrać coś spektakularnego. Choć to brzmi zaskakująco, ale dobrym i bardzo prezentem dla młodej kobiety jest świetnie skrojona, dobrze dopasowana biała koszula. Przyda się w szkole, podczas akademii, a także w czasie egzaminów maturalnych i podczas poszukiwania pierwszej pracy. Choć wydaje się, że jest to dość zaskakujący wybór, to od kilku sezonów wielkim triumfatorem wśród trendów jest minimalizm. Proste, klasyczne formy i fasony są bardzo na czasie. Zobacz więcej pomysłów na prezent na Dzień Kobiet!
Jaki prezent na Dzień Kobiet sprawić młodej damie?
Od wycieraczki zależy bardzo wiele. Na przykład to, jak będzie wyglądał twój przedpokój po wyjściu gości i ile będziesz mieć pracy przy utrzymaniu podłogi w czystości. W naszym klimacie pochmurne dni zdarzają się znacznie częściej niż pogodne. Dlatego bez względu na to, czy mieszkasz w domku z ogródkiem, czy w bloku na czwartym piętrze, przed drzwiami musisz mieć wycieraczkę. Inna jest funkcja wycieraczek zewnętrznych i wewnętrznych: pierwsze mają oczyścić podeszwy butów z błota, piachu i śniegu, wewnętrzne zaś powinny wchłaniać wodę i zatrzymywać drobniejsze zanieczyszczenia. Przeciętna wycieraczka ma rozmiar 60 x 40 cm, większa 90 x 60 cm. Na większej bez trudu możemy postawić ubłocone lub ociekające wodą buty, nawet kilka par. Wycieraczka wcale nie musi być prostokątna, choć takie produkuje się najczęściej. Może być owalna, półokrągła lub o nieregularnych krawędziach. Producenci prześcigają się w pomysłach w zakresie estetyki: poza całą gamą barw możemy na wycieraczkach znaleźć rysunki, fotografie, napisy powitalne i różne dekoracyjne wzory. Ceny – od kilku do kilkuset złotych, w zależności od użytych materiałów, wielkości wycieraczki i jakości wykonania. Na mały brud Jeśli mieszkasz w budynku wielorodzinnym, zwłaszcza na wyższej kondygnacji, wystarczy, jeśli przed drzwiami umieściszwycieraczkę gumową z wkładem kokosowym lub tekstylnym. Przed budynkami zazwyczaj znajdują się wbudowane w chodnik wycieraczki, na których wchodzący pozostawiają większość zanieczyszczeń. Przed swoimi drzwiami możesz więc położyć wycieraczkę, która zbierze drobniejsze zanieczyszczenia i ewentualnie wchłonie wilgoć. Dobrze też, by zawierała szczotki, bo one mają szansę dotrzeć do rowków w podeszwie buta. Najtańsze są wycieraczki wykonane z samej gumy, można je kupić już za niecałe 10 zł, a niektóre z nich mają bardzo ciekawe wzory. Funkcję czyszczącą pełnią w nich gumowe wypustki. Często łączy się gumę z matą kokosową lub z tekstylną wykładziną. Z tworzyw sztucznych produkuje się też wycieraczki „udające” trawę: możemy wycierać obuwie o sztuczne źdźbła w kolorze zielonym. Jeśli chcemy zostawić mokre lub ubłocone buty przed wejściem do mieszkania, możemy umieścić je na specjalnym, przypominającym wycieraczkęociekaczu do butów. Na gumowej podkładce o podniesionych krawędziach możemy postawić obuwie bez obaw, że zabrudzimy podłogę. Metal, drut, aluminium Jesteś szczęśliwym posiadaczem domku z ogródkiem? W takim razie powinieneś umieścić przed wejściem do budynku dużą, solidną wycieraczkę, najlepiej taką, która będzie spełniała równocześnie kilka funkcji. Bardzo praktyczne, a przy tym estetyczne sąwycieraczki metalowew postaci ocynkowanej kratownicy. Są antypoślizgowe i odporne na korozję. Warto zwrócić uwagę na wielkość oczek w kratownicy: jeśli są małe, jest większa szansa, że nie będą w nie wpadały obcasy (no chyba że cieniutkie szpilki). Metalową kratownicę w ramie można też zamontować w specjalnej wnęce, wtedy będzie leżała równo z podłożem. Tańsze od ocynkowanych kratownic sąwycieraczki druciane. Gęsty splot z ocynkowanego drutu umożliwia dokładne czyszczenie obuwia. Minusem takich wycieraczek jest to, że nie można ich na stałe przytwierdzić do podłoża, ale dzięki ocynkowaniu są trwałe i nie rdzewieją. Stosunkowo drogim, ale opłacalnym rozwiązaniem jest wycieraczka aluminiowa ze specjalnymi wkładami, która – dzięki nim – prezentuje się bardzo efektownie. Ma trzy systemy czyszczące: gumę do większego brudu, szczotkę do drobniejszego, a ryps wchłania wodę i wilgoć. Dzięki możliwości wyjmowania wkładów łatwo ją wyczyścić. W zależności od kolorystyki elewacji i otoczenia domu możemy też dobrać odpowiednie wkłady. Zabezpiecz schody Jeżeli do domu nie wchodzi się prosto „z ulicy”, tylko po schodach, to również warto pomyśleć o ich zabezpieczeniu. Przed schodami można położyć wycieraczkę, ale nie zawsze teren wokół domu na to pozwala. Poza tym zimą, podczas mrozów, schody pokrywa cienka warstwa lodu i prawdziwą sztuką jest nie wywrócić się na nich, zwłaszcza w butach na obcasach. Świetnym wynalazkiem, który zabezpiecza schody przed zabrudzeniami i przymarzaniem, a nas przed upadkiem, sągumowe stopki, zwane też nakładkami lub nastopnicami. Antypoślizgowe nakładki służą jednocześnie jako wycieraczki, bo na nich zatrzymuje się większa część zanieczyszczeń. Chronią schody nie tylko przed piaskiem i błotem, ale też przed zarysowaniami i pęknięciami. Wycieraczka, choć to niezbyt romantyczny element wyposażenia wnętrz, jest niezbędna w każdym gospodarstwie domowym. Na szczęście coraz częściej możemy kupić wycieraczki, które – oprócz pełnienia ważnej praktycznej funkcji – mogą też cieszyć nasze oczy. Ślady stóp, kolorowy deseń kwiatowy czy może wielki napis „Welcome”? Na rynku jest tak wielki wybór, że każdy znajdzie coś dla siebie.
Wycieraczki zewnętrzne metalowe i gumowe
Własnoręcznie wykonany stojak na wino to ciekawy, nietypowy, kreatywny i designerski pomysł na prezent. Jesteśmy przekonani, że wpadnie w oko niejednemu, a dzięki temu, że został zrobiony samodzielnie - obdarowa osoba doceni nasz trud włożony w wykonanie tego nieszablonowego pomysłu. Spróbujcie sami! Jak wykonać stojak na wino - prezent mikołajkowy dla niego? Elementy potrzebne do wykonania stojaka: gruba drewniana deska szczypce rewolwerowe olej do drewna kątownik ołówek dwa zawiasy wkręty wkrętarka papier ścierny młotek pędzel nożyczki box:video Więcej poradników DIY znajdziesz na kanale allegro Wnętrza.
Jak wykonać stojak na wino - prezent mikołajkowy dla niego?
Wierzycie w duchy? To trudne pytanie, które wywołuje bardzo różne, często skrajne reakcje. Są osoby przekonane o ich istnieniu i znacznie większa grupa ludzi, którzy na wzmiankę o duchach śmieją się. Książka Janis Heaphy Durham może, o dziwo, okazać się interesującą lekturą dla jednych i drugich. W pierwszą rocznicę śmierci swojego męża Janis Heaphy Durham zauważyła w swojej łazience coś dziwnego. Na lustrze widoczny był odcisk męskiej dłoni. Pomyślała, że może być to odcisk ręki jej nastoletniego syna, ten jednak zaprzeczył, co więcej, kiedy przyłożył dłoń do śladu, okazało się, że zdecydowanie nie pasuje. Janis nie była kimś, kto natychmiast pomyślałby o duchu, jednak data pozostawienia śladu wydała jej się znacząca. Sceptyczka i duch Durham nie jest osobą, która chadza na seanse spirytystyczne. Nie wierzyła w duchy, a czytając jej książkę, łatwo się o tym przekonać. W pewnym momencie swojej drogi odkrywa z wielkim zdziwieniem, że są na świecie ludzie, którym również przytrafiały się podobne, trudne do wyjaśnienia rzeczy.Na śladzie ręki na lustrze historia się bowiem nie kończy. Podobny znak Durham znalazła w łazience w kolejną rocznicę śmierci męża, a rok później znowu. W domu przesuwały się dywaniki, a światło migotało. Widziała wiszące w powietrzu złote włókna, które po chwili znikały. Nikogo nie było przed drzwiami, choć chwilę wcześniej dało się słyszeć pukanie.Brzmi dziwnie? Być może, ale Janis Heaphy Durham też tak uważała. Jako córka prezbiteriańskiego pastora wierzyła w życie pozagrobowe, ale nie w istnienie duchów. Pracowała jako wydawca dużej gazety i przyzwyczajona była do racjonalnego tłumaczenia sobie wszelkich zdarzeń. Przedziwna podróż Durham postanowiła, że podejdzie racjonalnie także do tego, co się zaczęło dziać po śmierci jej męża. Jak na osobę pracującą w mediach przystało, zaczęła szukać odpowiednich ludzi i prowadzić z nimi wywiady. Zaczyna od rozmowy z fizykiem, potem przepytuje ekspertów od snów, spirytystów i specjalistów od parapsychologii. Docieka, dziwi się, ale wszystko przyjmuje.Jej relacja nie brzmi sensacyjnie. Owszem, przerywana jest opowieściami o kolejnych dziwnych wydarzeniach, które miały miejsce w jej domu, jest jednak zadziwiająco spokojna i wyważona. Być może emocji byłoby więcej, gdyby Durham była w swoich doświadczeniach i studiach osamotniona, jednak wspierają ją zarówno syn, jak i drugi mąż. Książce ta pozorna oschłość wychodzi na dobre. Czytelnik raczej nie odniesie wrażenia, że autorka goni za sensacją. Przypomina pilnego ucznia, który starannie odrabia zadane lekcje i nie podważa tego, co mówią nauczyciele.Spokój bije z każdej strony tej książki, dzięki czemu jej lektura jest przyjemnym doświadczeniem nawet dla kogoś, kto nie do końca ufa obrazowi odciśniętej na lustrze dłoni. „Ślad na lustrze” nie jest może lekturą odkrywczą, na pewno jednak skłania do zastanowienia – nie tylko nad sprawami nadnaturalnymi, ale także nad tym, jak silne bywają więzi między ludźmi i jak długo może przetrwać uczucie, a przynajmniej jego ślad. Źródło okładki: www.wydawnictwoliterackie.pl
„Ślad na lustrze” Janis Heaphy Durham - recenzja
Przebyta infekcja sprawia, że organizm dziecka jest osłabiony. Aby szybko powrócił do pełni sił, potrzebuje wzmocnienia. Najbliżsi dbają o to, aby dziecko wyzdrowiało. Jednak nieraz znacznie trudniejszym zadaniem jest odzyskanie formy po chorobie, szczególnie gdy konieczna była antybiotykoterapia. Rozwój dziecięcej odporności Maluchy do ukończenia pierwszego roku życia zazwyczaj mało chorują. Nad ich zdrowiem czuwają przeciwciała otrzymane jeszcze w okresie ciąży oraz te zawarte w mleku mamy. Niestety, w drugim i trzecim roku życia przeciwciała ciążowe przestają działać. Wiele dzieci w tym wieku idzie po raz pierwszy do żłobka i przedszkola, łapiąc infekcję za infekcją. W pierwszym roku tych infekcji jest najwięcej – nawet osiem. Liczne choroby osłabiają układ immunologiczny, przez co maluch zapada na zdrowiu jeszcze częściej. Układ ten uzyskuje pełną obronę dopiero około dwunastego roku życia. Wzmacnianie odporności po chorobie ma nie tylko przywrócić dobrą formę, ale też ochronić organizm przed atakiem kolejnej infekcji. Jak to zrobić? Probiotyki – odbudowywanie flory w jelitach Osłabionemu po chorobie dziecku dobrze jest podać probiotyki. Są one niezbędne, gdy konieczne było zastosowanie antybiotykoterapii. Mówiąc najprościej, probiotyki są kulturami bakterii, które mają wzmocnić organizm. Antybiotyk niszczy nie tylko drobnoustroje wywołujące chorobę, ale również te pożyteczne, zamieszkujące jelita. Antybiotyk, zabijając florę w jelitach, może wywołać biegunki, zaparcia i grzybice. Wszystko to wpływa na osłabienie organizmu. Lekarz, zapisując antybiotyk, powinien zalecić dodatkowo probiotyk. Do wyboru mamy wiele rodzajów, m.in. Dicoflor, Enterol, BioGaia. Niemowlęciu karmionemu sztucznie można podać mleko modyfikowane wzbogacone probiotykami. Jeśli probiotyk nie zawiera kwasu mlekowego, dietę starszego dziecka należy wzbogacić w jogurty i kefiry z bakteriami probiotycznymi. Dieta – ważna jakość, a nie ilość Powrót do pełnej formy przyspieszy zróżnicowana dieta, bogata w witaminy, niezbędne dla osłabionego układu odpornościowego. W dziecięcym menu nie może zabraknąć warzyw i owoców zawierających prowitaminę A (marchew), witaminę C (owoce cytrusowe, maliny, czarna porzeczka, natka pietruszki, szczypiorek) oraz witaminy z grupy B (banany, warzywa strączkowe, morele). Dietę należy wzbogacić w kasze (jaglana zawiera witaminy z grupy B, aminokwasy, wapń, potas, żelazo), mięso (żelazo) i ryby (kwasy omega). Bardzo cenne właściwości ma miód, który wzmacnia osłabiony organizm, działa przeciwzapalnie i przeciwbakteryjne. Dziecku można też podać witaminy na odporność. Są to „kolorowe witaminki” zachęcające malca do ich spożycia, jednak trzeba zwrócić uwagę na ich dopasowanie do wieku. Podczas choroby, jak również kilka dni po niej, dziecko może nie mieć apetytu. Warto jest wtedy zadbać o zróżnicowanie posiłków i ciekawy sposób ich serwowania. Lepiej jest podawać jedzenie częściej, ale w małych porcjach. Preparaty wzmacniające odporność Preparatami tymi są szczepionki będące zawiesinami z cząsteczkami bakterii, które najczęściej wywołują choroby. Dodatkowe szczepionki są przeznaczone dla dzieci często chorujących, ponieważ ich przyjmowanie wytwarza zdolność do obrony układu immunologicznego (jednak potrzeba na to czasu, około trzech miesięcy). Spacery – jak najczęściej na dworze! Spacery wzmacniają organizm dziecka i jego odporność. Świeże powietrze nawilża błony śluzowe nosa i gardła, co wzmacnia barierę przed koleją infekcją. Spacery sprawiają, że układ odpornościowy produkuje białe krwinki, a do komórek dociera solidna porcja tlenu. Ponadto pod wpływem promieni słonecznych wytwarza się witamina D mająca duże znaczenie w budowaniu odporności. Witaminę D należy też podawać dodatkowo. Nawilżanie powietrza Klimatyzacja i centralne ogrzewanie wysuszają śluzówki w gardle i nosie, przez co osłabia się bariera przed zarazkami. Błony śluzowe można nawilżać wodą morską. Mieszkanie powinno mieć optymalną temperaturę, być codziennie wietrzone, a powietrze w nim należy nawilżać. Szczególnie w okresie zimowym, gdy grzeją kaloryfery, warto jest zakupić nawilżacz powietrza. Powyższe sposoby przyczynią się do wzmocnienia odporności w ciągu roku. Będą jeszcze bardziej skuteczne, jeśli w okresie wakacji często chorujące dziecko, mieszkające na co dzień w mieście, zmieni klimat. Szczególnie polecane są wyjazdy nad morze oraz w góry na co najmniej dwa tygodnie.
Jak wzmocnić dziecko po chorobie?
Słuchawki dla graczy według wielu osób są zbędnym gadżetem. Jednak w rzeczywistości tak – wydawałoby się – proste akcesorium może zadecydować o zwycięstwie lub przegranej, szczególnie w grach online, w których mierzymy się z ludźmi z całego świata. Dlatego też miłośnicy cyfrowej rozrywki powinni wyposażyć się w odpowiednie słuchawki, najlepiej z mikrofonem. W jaki sposób słuchawki mogą zadecydować o wygranej lub przegranej? Jest to widoczne przede wszystkich w tzw. strzelankach, np. „Battlefield”, „Call od Duty” albo „Counter Strike”, w których dzięki słuchawkom możemy usłyszeć kroki skradającego się do nas przeciwnika. Poza tym mikrofon pozwala na szybkie komunikowanie się z naszym zespołem i stosowanie odpowiedniej taktyki. Dlatego też warto zaopatrzyć się w odpowiednie urządzenie, które może dać nam przewagę nad przeciwnikiem. Konstrukcja słuchawek W przypadku dobrych słuchawek, które sprawdzą się w grach komputerowych, powinniśmy rozważać tylko modele nauszne, gdyż zapewnią one odpowiednią jakość, a dodatkowo bardzo często są wyposażone w mikrofon. W skrajnych przypadkach możemy także rozważać słuchawki douszne oraz dokanałowe, ale wtedy konieczne będzie dokupienie dodatkowego mikrofonu. Poza tym musimy zwrócić także uwagę na konstrukcję słuchawek nausznych. Wyróżniamy trzy modele – zamknięte, półotwarte i otwarte. Każde z nich mają swoje wady i zalety. Przede wszystkim słuchawki zamknięte zdecydowanie najlepiej tłumią odgłosy otoczenia, dzięki czemu możemy się skupić na samej grze. Jednak całkowicie przykrywają małżowinę uszną przez co po czasie noszenie ich może być męczące. Pod tym względem zdecydowanie lepiej wypadają słuchawki otwarte, które są wygodniejsze, ale za to dużo gorzej tłumią dźwięki dochodzące z otoczenia. Z kolei słuchawki półotwarte to pewnego rodzaju kompromis, ani najlepsze, ani najgorsze zarówno pod względem wygody, jak i tłumienia dźwięków otoczenia. Od naszego wyboru zależy to, na jaki model się zdecydujemy i co jest dla nas najważniejsze. Co z mikrofonem? Mikrofon to bardzo ważny element słuchawek, których chcemy używać w trakcie gier. W grach online zespołowych pozwoli nam na komunikowanie się z drużyną i obranie odpowiedniej taktyki, dzięki której możemy odnieść zwycięstwo. Z kolei w grach dla jednego gracza, np. „FIFIE”, możemy porozmawiać z naszym oponentem w trakcie zabawy. Warto kupić słuchawki, które mają regulowany mikrofon lub nawet odczepiany. Jeśli akurat nie gramy, to możemy go odsunąć do tyłu lub całkowicie się go pozbyć i tym samym zwiększyć wygodę korzystania z akcesorium. Słuchawki dla graczy czy tradycyjne? W sprzedaży dostępnych jest sporo słuchawek, które powstały z myślą o graczach komputerowych. Są to np. słuchawki z serii Creative Fatal1ty czy też SteelSeries Siberia. To w większości przypadków dość dobre modele, które powinny oferować odpowiednią jakość tak wykonania, jak i dźwięku. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę z tego, że często tzw. słuchawki dla graczy nie są urządzeniami uniwersalnymi i zazwyczaj będą wypadać gorzej np. w filmach lub w trakcie słuchania muzyki. Z drugiej strony tradycyjne słuchawki dobrej jakości, np. marki Sennheiser, AKG, Denon lub Sony, powinny świetnie sobie radzić zarówno w grach komputerowych, filmach, jak i przy słuchaniu ulubionych piosenek. Dlatego też czasami warto kupić markowe modele znanego producenta niż słuchawki stworzone z myślą o graczach komputerowych. Mamy wtedy pewność, że będą one bardziej uniwersalne. Parametry Nie bez znaczenia są także parametry słuchawek. Powinniśmy wybierać tylko spośród modeli przewodowych, podłączanych do komputera przy pomocy złącza mini-jack 3,5 mm lub ewentualnie USB. Tak jak profesjonalni gracze nie korzystają z bezprzewodowych myszek i klawiatur, tak samo nie zdecydują się na bezprzewodowe słuchawki. Najlepiej, aby wybrany przez nas model miał pasmo przenoszenia na poziomie co najmniej od 20 Hz do 20 kHz, a moc wynosiła przynajmniej 100 mW. Zwróćmy też uwagę na pałąk słuchawek, czy nie jest zbyt sztywny i przez to słuchawki nie będą za bardzo ściskać naszej głowy. Ważna jest także regulacja głośności na przewodzie, która jest po prostu dużo wygodniejsza niż ściszanie i pogłaśnianie w systemie operacyjnym. Słuchawki do gier to nie tylko przydatne akcesorium z powodu lepszego i dokładniejszego dźwięku niż w przypadku głośników czy też mikrofonu do komunikowania się z innymi graczami. Słuchawki pozwolą nam także bez skrępowania cieszyć się ulubionymi grami późnymi wieczorami, gdy reszta domowników już śpi, a my nie chcemy ich budzić odgłosami strzałów z „Counter Strike’a” czy też okrzykami radości z powodu strzelonej bramki.
Słuchawki z mikrofonem dla graczy – jak wybrać?
Prawie każda dziewczynka w którymś momencie przeżywa fascynację lalką Barbie i marzy o tym, by jak najbardziej się do niej upodobnić. Jeśli przyszedł taki czas na twoją pociechę, koniecznie przeczytaj, jak skompletować stylizację w stylu jej ukochanej lalki. Pierwsze skojarzenie na myśl o kreacji w stylu Barbie to kolor różowy. Cały świat lalki to rozmaite odcienie tej barwy ukochanej przez dziewczynki na całym świecie. Jasnowłosa piękność w cukierkowych strojach, mieszkająca w różowym domku, poruszająca się różowym samochodem i spędzająca czas jak prawdziwa księżniczka to idolka wielu małych kobietek, które chciałyby jak najbardziej się do niej upodobnić. Można im w tym pomóc, kupując ubranka i akcesoria charakterystyczne dla stylu lalki. Podpowiadamy, co wybrać. Sukienki i spódniczki Stylizacja na wzór Barbie musi być jak najbardziej dziewczęca, urocza i przesłodka, dlatego nadają się do niej wszelkiego rodzaju sukieneczki i spódniczki, zwłaszcza różowe. Możemy wybrać gładki, trapezowy model na ramiączkach lub ozdobną, bufiastą sukienkę wizytową. Świetne będą również urzekające tiulowe spódniczki w pastelowych kolorach zestawione z koszulkami ze słodkimi nadrukami, m.in. z ukochanymi przez Barbie malutkimi pieskami. Dopełnieniem stroju są odpowiednio dopasowane buty. Mogą to być oryginalne balerinki z kokardkami (zwłaszcza do tiulowych spódnic i sukienek), a latem lekkie i wygodne sandałki. Na co dzień Jeśli nasza pociecha chciałaby na co dzień móc chociaż odrobinkę upodabniać się do swojej lalki, dobrym pomysłem będzie zakup wybranych ubranek z wizerunkiem Barbie na licencji Mattel. Na rynku znajdziemy m.in. bluzeczki,stroje kąpielowe, rajstopki, bluzy, a nawet bieliznę i pidżamki. Dominuje oczywiście kolor różowy, dlatego warto dobrać coś, co przełamie tę monotonię. Modne, wygodne i przede wszystkim w stylu Barbie są jasne jeansy, zestawione z kurtką jeansową w tym samym odcieniu. Idealnie będą się komponowały z różową koszulką i dodatkami. Do takiego stroju fantastycznie pasują sportowe tenisówki, np. najmodniejsze różowe conversy. Gdy spadnie deszcz, mogą je zastąpić nieprzemakalne kalosze, oczywiście z wizerunkiem ukochanej lalki. Akcesoria do włosów i dodatki Gdy na podobieństwo lalki Barbie nasza pociecha chce mieć piękne, długie włosy, konieczne będą akcesoria, które pomogą ujarzmić niesforne kosmyki. Podczas rozmaitej aktywności fizycznej świetnie sprawdzi się opaska na włosy. Dzięki niej będą perfekcyjnie trzymać się na miejscu i nie wypadną spod niej nawet podczas jazdy na rowerze czy rolkach (również z kolekcji Barbie). W przypadku wyjątkowo długich lub kręconych włosów przyda się też zestaw różowych spinek (z serduszkami, motylkami, kwiatkami, a nawet z buzią lalki) i pastelowych gumek. Każda mała modnisia powinna również mieć torebkę, w której schowa wszystkie swoje drobiazgi, m.in. małe lusterko, balsam do ust czy drobne pieniądze. W ofercie różowych torebek znajdziemy niewielkie i poręczne listonoszki w rozmaite wzory. Tak jak w przypadku innych akcesoriów, również wersje z nadrukami inspirowanymi postacią lalki i przeżywanymi przez nią filmowymi przygodami. Zachować umiar Mimo że w zarówno w zabawkowym świecie, jak i filmowych ekranizacjach cały świat lalki Barbie jest słodki i różowy, pamiętajmy, aby przygotowując kreację dla małej dziewczynki, nie przedobrzyć. W tym wypadku bardzo cienka granica dzieli uroczą, dziewczęcą i zachwycającą stylizację od lolitki ubranej zbyt wyzywająco i poważnie jak na swój wiek. Małe dziewczynki mają delikatny i naturalny urok, który pastelowe stroje powinny jedynie podkreślać, tak aby kreacja nie wyglądała jak przebranie. Nie pozwalajmy również dziecku na makijaż czy malowanie paznokci lakierami dla dorosłych, bo to zabawa, która może mieć negatywne skutki dla delikatnej skóry dziewczynki. Proponowanie dziecku nowych kreacji i inspirowanie się stylem ulubionych bajkowych postaci czy zabawek wyrabia u dziewczynki indywidualny gust i styl. Uczy komponować stroje, dopasowywać dodatki i przygotowywać sobie samodzielnie ubranie odpowiednie do pogody. Dlatego, jeśli tylko możemy, warto wspierać takie zabawy w przebieranki.
Kreacja w stylu Barbie – must have małej dziewczynki
Organizacja urodzin w lesie to nie lada wyzwanie. Trzeba wykazać się zmysłem kierownika produkcji, by wszystko zadziałało tak, jak powinno. Dobrze przygotowane urodziny na świeżym powietrzu dziecko zapamięta na długo. A to jest największa zapłata za trud włożony w ich organizację. Impreza urodzinowa w lesie będzie odpowiednia dla dzieci powyżej 5. roku życia. Dla tych młodszych może być to jeszcze zbyt ekstremalna forma zabawy. Natomiast starsze przedszkolaki można już wprowadzać w tajemniczy świat przyrody, pokazywać im zjawiska przyrodnicze. Oczywiście wszystko w dostosowanej do wieku formie zabawy. Jak zorganizować urodziny w lesie? Przede wszystkim trzeba wybrać odpowiednie miejsce. Z punktu widzenia dobrej zabawy najlepsze będzie takie, w którym dzieci będą miały do dyspozycji plac zabaw. A jeśli w pobliżu znajdzie się miejsce na rozpalenie ogniska oraz stoły, to doskonale. Warto pamiętać, że w okolicach lasu o rozpalenie ognia należy pytać we właściwym nadleśnictwie. Aby urodziny przebiegły sprawnie, do twoich obowiązków będzie należało zgromadzenie i odpowiednie rozplanowanie posiłków. Na ognisko na pewno potrzebne będą kiełbaski, chleb i przyprawy. Obowiązkowy jest urodzinowy tort – biszkopt w zielonym kolorze (barwiony barwnikami spożywczymi lub szpinakiem) na pewno zrobi furorę wśród dzieci. Do tego napoje i przekąski – do wyboru. W co się bawić w lesie? Podstawą będzie zapewne plac zabaw. Przedszkolaki potrzebują dużo ruchu i jeśli tylko zobaczą zjeżdżalnie, huśtawki, drabinki czy podwieszane mosty – na pewno długo będą się tam bawić. Oprócz placu zabaw można zaproponować dzieciom grę w podchody. To zabawa troszkę dzisiaj zapomniana, uczy jednak współpracy w grupie, spostrzegawczości i pomaga budować orientację w terenie. Do jej przebiegu będą potrzebni dorośli – co najmniej dwie osoby. Można też przygotować gry planszowe. W związku z leśnymi urodzinami egzamin zdadzą planszówki dotyczące grzybów i lasu w ogóle. W Grzybobranie firmy Trefl można grać zarówno pojedynczo, jak i parami. A po zakończonej grze można wybrać się na spacer i poszukać już prawdziwych grzybów. Poza tym chłopcom do dyspozycji możemy dać łuk, strzały i tarczę. Z takimi akcesoriami można przygotować zawody w strzelaniu do celu. Dziewczynki z kolei mogą grać w badmintona. Wypad na urodziny do lasu może być też okazją do wprowadzenia dzieci do nauki posługiwania się kompasem i mapą. Wady i zalety urodzin w lesie Organizując urodziny w lesie warto mieć na uwadze kilka kwestii. Po pierwsze, nie da się przewidzieć pogody, a zatem w razie deszczu należy mieć plan B. Po drugie, należy wybrać miejsce, w którym jest dostęp do mobilnej toalety. I po trzecie, trzeba zabrać ze sobą środki odstraszające komary. Na szczęście plusy przesłaniają minusy. A są to: frajda dzieci – maluchy szaleją do woli i nie trzeba się martwić zbytnio o bałagan (chociaż należy posprzątać po pobycie w lesie), przedszkolaki spędzają czas na świeżym powietrzu i obcują z przyrodą, koszty są odpowiednio mniejsze – taka impreza jest tańsza niż wynajęcie sali w specjalnym dziecięcym klubie. Dzieci lubią niespodzianki, przede wszystkim te dotyczące urodzin. A wiosna i lato to wspaniały moment, by taką niespodziankę zorganizować swojemu podopiecznemu. Poza tym na takim przyjęciu samemu można się poczuć jak dziecko.
Urodziny w lesie. Jak zorganizować, w co się bawić, co przygotować?
Pierre Lemaitre to nazwisko, którego nie może zignorować żaden poszukiwacz literackich mocnych wrażeń ani miłośnik kryminału. Francuski pisarz potrafi mistrzowsko opisać ludzką naturę, ciemne strony osobowości, stworzyć fabuły zaskakujące, postaci mroczne i niejednoznaczne, a finały ścinające z nóg. „Koronkowa robota” nie jest wyjątkiem. Przygotujcie się na dużą dawkę mocnych wrażeń, zbrodnie przechodzące ludzkie pojęcie, makabryczne widoki, których nie chcielibyście ujrzeć na żywo. Jeśli jesteście na to gotowi (albo wydaje wam się, że jesteście), możecie zabrać się za czytanie. Upiorna inscenizacja Wszystko jest wyreżyserowane w najmniejszym calu, choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że zbrodnia jest dziełem szaleńca. Rozczłonkowane, wypatroszone ciała, kałuże zastygłej krwi, posoka na ścianach, ekskrementy na podłodze. Ohydny, duszący zapach zemdli nawet zaprawionych na placu boju śledczych. Trudno wyobrazić sobie, co też musiało się tu dziać, kto mógł być zdolny do tego, by tak okrutnym torturom poddać dwie kobiety, by jednej z nich odciąć wargi, a odciętą głowę umieścić w komodzie, by drugiej opalić rzęsy i brwi, a głowę przybić do ściany. Co gorsza, to dopiero początek. Psychopata jest na wolności i przygotowuje się do kolejnej zbrodni. Jak go powstrzymać? Zabójcza miłość do literatury Podobno miłośnicy literatury są elokwentniejsi, inteligentniejsi, mają większą wyobraźnię. Na początku lektury nie wiem, jak z tym pierwszym, ale dwóch pozostałych przymiotów odmówić naszemu mordercy nie można. W zestawieniu z jego psychopatycznymi skłonnościami tworzą one paskudną mieszankę. Najwyraźniej psychol wciela w życie zbrodnie znalezione w literaturze kryminalnej. By wyprzedzić jego kroki, trzeba odgadnąć, kim będzie kolejna ofiara i rola jakiej postaci jej przypadnie. Biorąc pod uwagę to, ile nowych kryminałów pojawia się co roku na półkach, zadanie to wydaje się niemożliwe do zrealizowania. Tu nic nie jest takie, jakim się wydaje „Koronkowa robota” Pierre’a Lemaitre’a to pierwszy tom cyklu kryminalnego o komisarzu Verhoevenie. Bohater zaistnieje w świadomości czytelników jako ktoś, kto srogo został doświadczony przez los, a sprawa, jaką przyszło mu rozwikłać, mocno odciśnie się na jego psychice. Początkowo akcja toczy się dość wolno, komisarz zdaje się popadać w dość filozoficzny nastrój, ale to złudne wrażenie – zdarzenia nabiorą tempa, a finał… cóż… będzie jednym z najbardziej zaskakujących, z jakimi kiedykolwiek w literaturze kryminalnej się spotkałam, a sporo tego typu książek mam już za sobą. Pierre Lemaitre opisał historię, która zszokuje nawet najwierniejszych fanów intryg kryminalnych. „Koronkowa robota” to proza mocna, gęsta od emocji, zaskakująca i burząca poczucie bezpieczeństwa. Nie dla mięczaków. Kryminał „Koronkowa robota” dostępny jest w wersji elektronicznej w formatach EPUB i MOBI już za ok. 27 złotych. Źródło okładki: www.muza.com.pl
„Koronkowa robota” Pierre Lemaitre – recenzja
Pęknięcia na suficie bywają zmorą dla mieszkańców zarówno domów, jak i mieszkań. Nieestetyczne i psujące wygląd całego pomieszczenia spękania to częsta sytuacja, niezależnie od tego czy sufit wykończony jest tradycyjnym tynkiem, czy też wykonany jest z płyt gipsowo-kartonowych. Dlaczego tak się dzieje? Strop jest elementem konstrukcyjnym budynku, który podlega różnym obciążeniom, a te w konsekwencji mogą prowadzić do wystąpienia spękań na jego spodniej powierzchni, czyli suficie. Obciążenia zmieniają się w zależności od różnych czynników zewnętrznych, dlatego nawet po wykonaniu napraw, spękania mogą się pojawić ponownie. W niniejszym tekście znajdziesz porady, jak naprawiać spękane sufity i jak ograniczyć częstotliwość ich występowania. Sufity otynkowane Spękania na suficie pokrytym tradycyjnym tynkiem cementowym mogą mieć przebieg prostoliniowy – pokrywający się z układem belek stropowych – lub nieregularny, co może świadczyć o nadmiernym ugięciu stropu. W obu przypadkach sposób postępowania jest bardzo podobny. Pierwsza czynność to poszerzenie i pogłębienie pęknięcia tak, aby ubytek miał przekrój zbliżony do litery V, gdyż zapewni to możliwość dokładnego wypełnienia pęknięcia zaprawą naprawczą. Następnie oczyszcza się z farby fragment sufitu w obrębie spękania (po obu stronach). Po oczyszczeniu z kurzu i pyłu konieczne jest zastosowanie emulsji gruntującej, która zmniejszy chłonność i poprawi przyczepność dla nowej warstwy. Do wypełnienia ubytku oraz zatopienia siatki zbrojącej można zastosować gips szpachlowy, ewentualnie mocniejszą gładź cementową. W pierwszej kolejności dokładnie wypełnia się ubytek, później warstwę zaprawy rozprowadza się również wzdłuż oczyszczonego spękania. Aby naprawiane miejsce dodatkowo wzmocnić, zaleca się użycie samoprzylepnej siatki zbrojącej, którą dokładnie zatapia się w świeżej zaprawie tak, aby była całkowicie niewidoczna. Po wykonaniu tych czynności nanosi się nową, cienką warstwę zaprawy i naprawiane miejsce wygładza się do zlicowania z powierzchnią sufitu. Po stwardnieniu zaprawy jej powierzchnię można skorygować poprzez szlifowanie drobnym papierem ściernym lubkostką ścierną. Sufity z płyt gipsowo-kartonowych Jeśli chodzi o sufity wykonane w systemie suchej zabudowy, czyli w postaci płyt gipsowo-kartonowych zamocowanych do metalowego rusztu, spękania bardzo często pojawiają się na łączeniach płyt oraz na krawędzi połączenia ścian z sufitem. Naprawy są jeszcze bardziej kłopotliwe niż w przypadku sufitów otynkowanych. Wynika to z tego, że jeżeli płyty są zamocowane niestabilnie lub z pozostawieniem zbyt małych przestrzeni pomiędzy nimi, to każda naprawa prędzej czy później znów może wymagać korekty. Okładziny z płyt są bowiem bardziej narażone na spękania spowodowane pracą konstrukcji całego budynku. Spękania sufitów mają zwykle prostoliniowy przebieg i stanowią dokładne odwzorowanie miejsc połączeń płyt stanowiących poszycie. Naprawę można przeprowadzić na kilka sposobów. Pierwszy – najbardziej skuteczny – to zastosowanie tapety z włókna szklanego lub przeszpachlowanie całej powierzchni gładzią polimerową z zatopioną warstwą flizeliny. W ten sposób przykryjemy rysy i nie będą już one widoczne na suficie. Drugie rozwiązanie polega na miejscowych naprawach – tylko w obrębie spękań. W takim przypadku należy ostrożnie usunąć gips szpachlowy i taśmę tak, aby nie uszkodzić płyt. Kolejną czynnością jest sprawdzenie, czy pomiędzy płytami została pozostawiona szczelina odpowiedniej szerokości (zalecane ok. 3 mm). Jeżeli nie, to za pomocą noża należy ją poszerzyć i dokładnie oczyścić z pyłu. Oczyszczone połączenie płyt gipsowo-kartonowych trzeba następnie zagruntować w celu zmniejszenia chłonności. Po wykonaniu tych czynności można przystąpić do ponownego szpachlowania połączeń, stosując odpowiedni gips szpachlowy i taśmę zbrojącą. W pierwszej kolejności masę gipsową dokładnie wciska się pomiędzy płyty, a dopiero później naciąga i zatapia siatkę w obrębie połączenia. Po utwardzeniu gipsu szpachlowego połączenie trzeba przeszlifować i ewentualnie pokryć warstwą cienkiej gładzi typu finisz, do zlicowania z powierzchnią sufitu. Zarówno w przypadku napraw sufitów otynkowanych, jak i wykonanych z płyt gipsowo-kartonowych, ostatnią czynnością jest pomalowanie sufitu, które pozwoli ujednolicić kolor i fakturę na całej powierzchni.
Jak naprawić spękane sufity?
Czyszczenie łazienki to mozolna i czasochłonna praca. Zmaganie się z uporczywym brudem, osadami z mydła oraz kamieniem to zajęcie, którego chyba nikt nie lubi. Jednak jeżeli przygotujemy się do tego odpowiednio, wcale nie musi być tak ciężko. Jeżeli wypracujemy sobie plan działania, kolejność czynności oraz zaopatrzymy się w niezbędne preparaty ułatwiające zadania, sprzątanie łazienki pójdzie nam szybko, łatwo i bardzo skutecznie. Jeśli nie chcemy, aby zabrudzenia narastały, a bakterie się mnożyły, powinniśmy czyścić najważniejsze elementy łazienki codziennie, a raz w tygodniu przeprowadzać gruntowne czyszczenie. Zawsze czysta umywalka Umywalka jest jednym z najczęściej używanych elementów wyposażenia łazienki. To na niej również często można zauważyć liczne osady z mydła oraz kamienne naloty pokrywające baterię. Do wyczyszczenia z kurzu, mydła i innych zabrudzeń idealnie sprawdzi się namoczona w ciepłej wodzie ściereczka z mikrofibry. W miejscach, gdzie bateria styka się z misą umywalki, często pojawia się kamienny nalot. Jeżeli jest go już dość dużo i szorowanie szczotką na nic się zdaje, należy namoczyć go okładem nasączonym środkiem odkamieniającym bądź octem. Po odczekaniu kilku godzin powinniśmy być w stanie bez trudu pozbyć się narostów. Aby nie dopuścić do takiego stanu w przyszłości, warto po każdym umyciu rąk wycierać umywalkę oraz baterię do sucha. Lśniąca wanna i brodzik Na rynku dostępne są mleczka i środki czyszcząceprzeznaczone do utrzymania czystości wanien i brodzików. Wygodna w użyciu formuła pozwala usunąć bez wysiłku uporczywy brud, osady z kamienia czy też rdzy. Produkty te zostały tak skomponowane, aby nie rysować, ale nawet nadawać połysku. Pamiętajmy, aby przed zakupem sprawdzić, z jakiego materiału wykonana jest nasza wanna, gdyż niektórych środków nie można stosować przy akrylowych modelach. Najlepiej przystąpić do mycia tuż po kąpieli, gdy para wodna nieco rozpuści osady i łatwiej nam będzie je usunąć. Jak utrzymać czystość kabiny i zasłonki prysznicowej Nieestetyczne zacieki z wody i mydła to zmora w niemal każdej łazience, w której jest prysznic. Jedynym sposobem, aby nie musieć się nimi martwić, jest niedopuszczanie do ich powstawania. Idealnie byłoby gdyby każdy domownik po użyciu wycierał kabinę do sucha. Jeżeli zacieki już się pojawią, to z łatwością usuniemy je płynem do mycia szyb, a co oporniejsze specjalną pianką w sprayu. Jeżeli zamiast kabiny posiadamy zasłonkę, to powinniśmy pilnować, aby była prana przynajmniej raz w tygodniu. Pozwoli to zachować estetyczny wygląd oraz zapobiec rozwojowi grzybów. Mycie płytek i fug w łazience Obecnie dostępne w sprzedaży są płyny, dzięki którym utrzymamy w czystości zarówno płytki, jak i fugi. Skutecznie dezynfekują, czyszczą i nadają połysk przy standardowym myciu mopem lub szmatką. Jeśli w fugach przy umywalce lub wannie narosły ciemne wykwity pleśni, usuńmy je za pomocą szczoteczki i pasty wykonanej z wody i sody oczyszczonej. Jeśli w naszej łazience dużo wody rozchlapuje się podczas kąpieli, to zaopatrzmy się w ściągaczkę, która pomoże nam osuszyć pomieszczenie. Czyszczenie toalety Na toaletę trzeba zwrócić szczególną uwagę, ponieważ nieczyszczona regularnie może być poważnym zagrożeniem dla zdrowia. Wszystkie zewnętrzne części umyjemy uniwersalnym płynem. Najlepiej użyć do tego jednorazowych ręczników, które od razu wyrzucimy. Zwróćmy szczególną uwagę na deskę i spłuczkę, których dotykamy zazwyczaj brudnymi rękami. Wnętrze muszli należy czyścić skoncentrowanym płynem lub żelem dezynfekującym. Przyda się również zawieszka działająca przy każdym spłukaniu. Sprzątanie łazienki może nie należy do najprzyjemniejszych zajęć, ale korzystanie z czystej, zadbanej i bezpiecznej już tak. Regularnie czyszcząc wszystkie elementy wnętrza i nie dopuszczając do zaniedbań, możemy przestać się martwić uporczywym myciem. Środki czystości przeznaczone do łazienek pozwolą bez trudu pozbyć się zabrudzeń, bakterii oraz grzybów.
Środki czystości, dzięki którym twoja łazienka będzie lśnić
W upalne lato wnętrze samochodu może rozgrzewać się nawet do 50–60 stopni Celsjusza, w zimie bez włączonego ogrzewania dokucza nam przejmujący chłód. Tymczasem komfortowe warunki podróżowania wpływają na nasze bezpieczeństwo, a te zapewni nam sprawnie działająca klimatyzacja. Zasada jej działania jest prosta: klimatyzacja schładza ciepłe powietrze i oddaje je z powrotem do samochodu. Klimatyzację tworzy układ kilku urządzeń: skraplacz (pełniący rolę chłodnicy klimatyzacji), zawór rozprężony, parownik, sprężarka (kompresor) oraz filtry. Niepokojące objawy Jeśli klimatyzacja w naszym aucie nie działa, czyli wnętrze auta nie nagrzewa się lub nie ochładza w odpowiednim czasie do optymalnej, ustawionej (ręcznie lub automatycznie) temperatury lub bez powodu parują nam szyby w aucie to znak, że czas zainteresować się funkcjonowaniem klimatyzacji w użytkowanym przez nas samochodzie. Czasem z nawiewów wentylacyjnych w kokpicie auta wydobywa się nieprzyjemny zapach – to również jest wyraźny sygnał, że nadszedł czas na przegląd i czyszczenie klimatyzacji. Tym bardziej, że nieprzyjemny zapach może być dla nas informacją, że do układu chłodzenia samochodu wdarł się grzyb lub inne drobnoustroje. Pamiętajmy również, że nieprawidłowo eksploatowana klimatyzacja może spowodować nasilenie objawów alergicznych, co w trakcie prowadzenia pojazdu może doprowadzić do łzawienia z oczu i napadowego kichania. Najlepiej wybrać się do wyspecjalizowanego serwisu, bo sami nie jesteśmy w stanie ani naprawić klimatyzacji, ani dokonać jej szczegółowego przeglądu. Jak często kontrolować? Nawet jeżeli nie zaobserwujemy niepokojących objawów działania układu, warto raz w roku dokonać standardowych czynności polegających na wymianie zarówno filtra kabinowego, jak i osuszającego, którego zadaniem jest wyłapywanie wilgoci, czyszczeniu kanałów dystrybucji powietrza do wnętrza kabiny, odgrzybieniu parownika, sprawdzeniu drożności kanału odprowadzającego skropliny z parownika klimatyzacji oraz oczyszczeniu wlotów powietrza umieszczonych na zewnątrz pojazdu. Równie ważną czynnością serwisową jest sprawdzenie ilości oleju w sprężarce. Specjaliści zalecają, aby sprawdzać go regularnie, najlepiej co pół roku. Zaniedbanie tej czynności może narazić nas na spore koszty – około 2 tys. zł za wymianę sprężarki. Dodatkowo serwisanci powinni uzupełnić czynnik chłodzący, jego niedobór również negatywnie wpływa na urządzenie. Powinno się to robić nie rzadziej niż co dwa lata. Jeżeli nasz pojazd użytkowany jest w warunkach podwyższonego zanieczyszczenia, np. w dużym mieście, lub często podróżujemy nim po bezdrożach, ewentualnie parkujemy w otoczeniu drzew, wymianę filtra oraz czyszczenie kanałów powinniśmy wykonywać dwa razy w roku. Przegląd klimatyzacji najlepiej robić wczesną wiosną i jesienią. Jak prawidłowo eksploatować? Jest kilka zasad dotyczących użytkowania klimatyzacji, których użytkownik samochodu powinien przestrzegać. W lecie, gdy na zewnątrz panują bardzo wysokie temperatury i samochód wewnątrz jest mocno nagrzany, przed włączeniem klimatyzacji powinno się go przewietrzyć. Wówczas klimatyzacja znacznie łatwiej poradzi sobie ze schłodzeniem powietrza i będzie mogła pracować w sposób cykliczny. Warto również przynajmniej raz w tygodniu (jeżeli „klima” nie jest używana) uruchomić klimatyzację w samochodzie na około 10 minut. Pozwoli to zachować pełną sprawność kompresora (sprężarki), a to najbardziej newralgiczny i najdroższy element instalacji. W dni, kiedy pada deszcz i w powietrzu jest duża wilgotność, sprawnie działająca klimatyzacja pozwoli zdecydowanie szybciej usunąć parę z szyby – z nawiewów leci wówczas osuszone powietrze, nie jest ono wilgotne. Można również korzystać regularnie z produktów przeciwbakteryjnych i zwalczających nieprzyjemne zapachy, aby utrzymać klimatyzację w należytym stanie. Przegląd i serwis klimatyzacji to wydatek od kilkudziesięciu do kilkuset złotych, w zależności od marki i modelu auta. W małym, miejskim samochodzie to koszt około 150 zł, a w autach klasy premium za przegląd i zadbanie o właściwe działanie klimatyzacji trzeba zapłacić nawet 400–600 zł. Jeżeli jednak zaniedbamy klimatyzację i zgłosimy się do przeglądu dopiero w momencie, gdy przestanie działać lub nieprzyjemny zapach wydobywający się z otworów wentylacyjnych stanie się nie do zniesienia, to wtedy może okazać się, że awaria jest poważna i czekają nas kilkakrotnie wyższe wydatki. Warto również pamiętać, że z klimatyzacji korzystamy przy zamkniętych oknach. Podczas jej używania w czasie dłuższych podróży należy zadbać także o zdrowie, pamiętając o odpowiednim nawadnianiu organizmu.
Jak prawidłowo dbać o klimatyzację w samochodzie?
Kino od dawna czerpie z literatury pełnymi garściami. Oto najciekawsze książki, których ekranizacje obejrzymy w tym roku w kinach. Kino od swoich narodzin żyje w swoistej symbiozie z literaturą. Niezależnie od tego, że niektórzy uznają tę relację za… pasożytniczą, kinowe ekranizacje budzą zwykle więcej emocji, niż premiery książek, na podstawie których powstały. Sukces filmu sprawia jednak, że i na te książki spływa trochę więcej uwagi i zasłużonej chwały. Sprawdźcie, jakie książki powinniście w tym roku przeczytać, zanim obejrzycie ich filmowe wersje w kinach. 1. „Tulipanowa gorączka”, Deborah Moggah Pomysł na fabułę książki Moggah, autorki hitowego (i również zekranizowanego) „Hotelu Marigold”, wydaje się mocno oklepany, ale autorka zdołała przedstawić go w nowy, świeży sposób. Oto poznajemy młodziutką Sophię, która, aby wyrwać się z biedy rodzinnej wsi, zgodziła się zostać żoną bogatego, ale dużo starszego od niej kupca, Corneliusa. Choć małżeństwo miało być dla dziewczyny przepustką do wielkiego świata i pozbawionego problemów życia, szybko okazuje się, że Sophia nie jest w nim szczęśliwa. Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, gdy jej mąż zamawia u przystojnego, młodego malarza ich małżeński portret. Akcja „Tulipanowej gorączki” toczy się w osiemnastowiecznym Amsterdamie, opanowanym tytułową gorączką na punkcie tulipanowych cebulek. To, wyraziście zarysowane postacie i pikantne sceny sprawiają, że książkę Moggah czyta się z zapartym tchem. box:offerCarousel 2. „Był sobie pies”, W. Bruce Cameron Pies to najlepszy przyjaciel człowieka - ta stara jak świat prawda jest kanwą dla powieści, której ekranizacja podbiła w lutym także polskie kina. „Był sobie pies” to poruszająca i zabawna opowieść o psie, który po śmierci wraca na Ziemię jako… kolejny szczeniak. A potem kolejny. I jeszcze jeden. To historia, która na przemian bawi i rozczula do łez, a jej morał jest prosty: zwierzęca miłość i oddanie to bezcenny dar. 3. „Chata”, William P. Young W przypadku tej książki bez chusteczek się nie obędzie. „Chata” to bowiem powieść nie tylko poruszająca bardzo trudne tematy - śmierć dziecka i kryzys wiary - ale w dodatku napisana w sposób chwytający za serce. Mack przed rokiem w tragicznych i niewyjaśnionych okolicznościach stracił ukochaną córeczkę. Pogrążony w żałobie, czuje wielki żal do świata i do Boga, który odebrał mu małą Missy. Gdy pewnego dnia otrzymuje tajemniczy list, zapraszający go do chaty, w której porywacze zamordowali dziewczynkę, nie spodziewa się, kto będzie tam na niego czekał. „Chata” to poruszająca opowieść o uniwersalnym przesłaniu - nie tylko dla wierzących. box:offerCarousel 4. „Cud chłopak”, R.J. Palacio Książka idealna na hollywoodzki wyciskacz łez. „Cud chłopak” to historia Augusta, który z powodu choroby genetycznej, ma zniekształconą twarz. Gdy w wieku 10 lat chłopiec idzie wreszcie do szkoły, rówieśnicy w okrutny sposób drwią z jego wyglądu. August, choć mocno to przeżywa, dzięki wrodzonej pogodzie ducha nie pozwala, żeby wyzwiska i żarty zniszczyły jego wiarę w ludzi i ciekawość świata. 5. „Krąg”, Dave Eggers Gdy Mae dostaje wymarzoną pracę w „Kręgu”, najpotężniejszej internetowej korporacji na świecie, myśli, że wygrała los na loterii. Dziewczyna, zauroczona pozytywami płynącymi z pracy w firmie, nie zauważa, że coraz bardziej odrywa się od realnego świata. „Krąg”, światowy bestseller autorstwa Dave’a Eggersa, to jednak dużo więcej niż wywołujący dreszcze thriller. Autor dotyka bowiem coraz powszechniejszego problemu, jakim jest kontrola nad danymi osobowymi i wpływ internetu na nasze życie. box:offerCarousel 6. „To”, Stephen King Klasyczna powieść „króla grozy” już raz była zekranizowana, i to całkiem udanie. Nie wiedzieć więc czemu, Hollywood zdecydowało się na kolejną produkcję, jednak wygląda na to, że historia tytułowego „Tego”, krwiożerczego klauna, który po latach wraca do sennej, „przeklętej” mieściny w stanie Maine, nadal pobudza wyobraźnię. 7. „Morderstwo w Orient Expressie”, Agatha Christie Klasyczny kryminał Agathy Christie też doczekał się już kilku ekranizacji. Tym razem historię tajemniczego „Morderstwa w Orient Expressie” opowie Kenneth Branagh, który nie tylko wyreżyseruje film, ale i wcieli się w postać słynnego Herculesa Poirot, detektywa, który spróbuje rozwikłać tę zagadkę. Książka, jedna z najsłynniejszych w bogatej bibliografii Christie, oferuje wyjątkowy wgląd w świat przedwojennych elit i legendarnego luksusowego pociągu do Stambułu. Bibliofile zawsze uznają wyższość książek nad kinowym ekranem. Ci z was, którzy nie są aż tak restrykcyjni, też jednak mogą rozkoszować się powieściami, które niedługo zagoszczą w wersji filmowej w kinach.
7 książek, które w 2017 roku zostaną zekranizowane
W trzeciej części „Opowieści z Narnii” C. S. Lewis zabiera swoich czytelników w daleką, niezwykłą podróż przez morza i oceany. „Wędrowiec do Świtu” to nazwa okrętu, którym płyną bohaterowie powieści. Na drodze do celu swojej wyprawy, jakim jest odnalezienie baronów wygnanych z Narnii oraz dopłynięcie na Koniec Świata, czeka ich wiele przedziwnych wydarzeń, niebezpieczeństw oraz niesamowitych przygód. Warto wziąć książkę do ręki i przeżyć je razem z nimi. Nowi bohaterowie „Podróż „«Wędrowca do Świtu»” różni się nieco od pierwszych dwóch tomów narnijskich opowieści. Zasadnicza różnica polega na tym, że tym razem na kartach książki spotykamy tylko dwójkę z rodzeństwa Pevensie, a mianowicie Edmunda i Łucję. Już w „Księciu Kaspianie”, czyli poprzedniej części cyklu, co bardziej uważny czytelnik dostrzegł dyskretną zapowiedź, że dla Zuzanny i Piotra jest to ostatnia wizyta w Narnii. Nieobecność starszego rodzeństwa to dość znacząca zmiana, ale na szczęście nie wpływa ona zupełnie na jakość prezentowanej historii, zwłaszcza że do Edmunda i Łucji dołącza nowy protagonista, ich kuzyn Eustachy Klarencjusz Scrubb, który jest bardzo charakterystyczną, zapadającą w pamięć postacią. W przeciwieństwie do rodzeństwa Pevensie nie jest to sympatyczne, mądre i odważne dziecko. Narrator opisuje go jako słabowitego, małego, rozkapryszonego chłopaka, który nie ma przyjaciół. Jego relacja z rodziną również nie prezentuje się dobrze, Eustachy ciągle próbuje dokuczyć kuzynom i zepsuć im każdą możliwą zabawę. Z początku ewidentnie budzi w czytelnikach antypatyczne uczucia, a narrator kreuje go na negatywnego bohatera, stojącego w opozycji do Edmunda i Łucji. Cała trojka trafia do Narnii przez obraz wiszący w domu Eustachego, prezentujący piękny okręt. Dzieciom wydaje się, że płótno jest jak żywe i już po chwili – ni stąd, ni zowąd – znajdują się na pokładzie statku, który jeszcze przed momentem widzieli na obrazie. Spotykają na nim swoich dawnych przyjaciół: Kaspiana i Ryczypiska. Kaspian informuje ich, że zarządził wyprawę mającą na celu odnalezienie baronów wygnanych za morze przez jego wuja Miraza oraz zbadanie bezkresnych wód na wschód od Narnii. Wyprawa po horyzont Fabuła „Podróży «Wędrowca do Świtu»” oparta została o dobrze znany w kulturze literackiej topos morskiej wyprawy. Motyw odnajdywania nowych lądów, wysp, tajemniczych miejsc i niezbadanych dotąd zakątków stanowi oś kompozycyjną powieści. Nie trafiamy zatem stricte do Narnii, lecz na niezbadane, nikomu wcześniej nieznane lądy i krainy. Prezentowana opowieść nie składa się z jednej spójnej historii, tak jak miało to miejsce poprzednio, gdy dzieci dwukrotnie ratowały krainę z rąk okrutnych władców. Mamy tutaj do czynienia z serią różnych przygód, następujących przy okazji kolejnych przystanków okrętu. Nie zbrakło żadnego elementu świetnej, porywającej opowieści o przygodach na morzu. W tekście zetkniemy się ze sztormami, morskimi potworami, czarodziejami, niewyjaśnionymi zjawiskami naturalnymi, a nawet smokami. Naszym bohaterom przyjdzie także popaść niedolę, być zdanym na łaskę handlarzy niewolników czy żeglować w wielkiej ciemności, do której słońce nie ma dostępu. Wymienione zdarzenia to tylko niewielka część niezwykłych przygód, jakie czekają czytelnika, który sięgnie po książkę. Ogromna różnorodność i zmienność wydarzeń sprawia, że lektura jest niezwykle dynamiczna i ciekawa. Praktycznie co rozdział autor zaskakuje coraz to nową opowieścią. Pod względem atrakcyjności opowiedzianej historii to zdecydowanie najlepsza część cyklu. Lewis bawi, Lewis uczy Autor „Opowieści z Narnii” zdążył przyzwyczaić już, że oprócz serwowania pięknej, ciekawej historii stara się również przekazać czytelnikom jak najlepsze wzorce i wartości. Dydaktyczne przesłanie i nauka płynąca z lektury zawsze stanowiły wartość dodaną każdej z książek o Narnii. Nie inaczej jest także i tym razem. Dzieci i młodzież, bo to przede wszystkim do nich kierowana jest powieść (choć nie tylko), mogą zobaczyć, na czym polega wierność, przyjaźń, nieodparta chęć przygód oraz nieustępliwe dążenie do wyznaczonego celu. Autor piętnuje także zjawisko niewolnictwa. Jednak najbardziej w oczy rzuca się metamorfoza, jaką na kartach powieści przechodzi Eustachy Scrubb. Pod wpływem przygód przeżytych w alternatywnej rzeczywistości przemienia się on z wiecznie narzekającego, rozkapryszonego zrzędy w odważnego, normalnego, uśmiechniętego chłopaka. Lewis pokazuje, jak bardzo pozytywnie ta zmiana wpływa na życie Eustachego i jego relacje z innymi. Bohater jest przykładem, że nigdy nie jest za późno, by zmienić się na lepsze. Co go tak bardzo odmieniło? Tego będziecie musieli dowiedzieć się sami, czytając powieść. „Podróż «Wędrowca do Świtu»” to moim zdaniem najbardziej różnorodna i atrakcyjna cześć całego cyklu. Jeżeli czytaliście już dwa pierwsze tomy narnijskich opowieści i przypadły wam one do gustu, to z pewnością nie będziecie zawiedzeni. Książka to świetny sposób na spędzanie jednego lub kilku wolnych wieczorów. źródło okładki: mediarodzina.pl
„Podróż «Wędrowca do Świtu»” – recenzja książki C. S. Lewisa
Filmy Marvela zapoczątkowały wielką gorączkę na superbohaterów. Dzięki temu fani komiksów zyskali masę gadżetów, a masa dzieci zastanawia się, jakie supermoce są najlepsze. Czytanie w myślach, podróże w czasie, siła, a może wystrzałowa prędkość. Tym razem możemy poznać swoich ulubieńców przy stole. Kto jest najmądrzejszy, najsilniejszy, a kto najlepszy w walce? Oto jest pytanie… Wnętrzności i przygotowanie do gry Małe metalowe pudełko mieści w swych czeluściach 110 kart wraz z instrukcją. Karty są wielkości tych standardowych. Z jednej strony przedstawiona jest sama postać, a z drugiej strony karty mamy okazję poznać statystyki bohaterów. Dodatkowo bohaterowie zostali podzieleni na pozytywnych (niebieska ramka) i negatywnych (czerwona ramka). Patrząc na grafiki na kartach, można rzec, że postacie są niczym wycięte z komiksów Marvela. Całość jest bardzo dobrze wykonana, a kompaktowe pudełko aż się prosi, aby zabrać je w jakąś podróż. Gra jest przeznaczona dla 2 do 8 graczy wieku przynajmniej 7 lat. Przygotowanie do gry jest zwięzłe i krótkie. Na początku decydujemy, którą zdolność bohaterów wybierzemy do rozgrywki. Do wyboru mamy inteligencję, siłę i umiejętności w walce. Potem tasujemy wszystkie karty i rozdajemy każdemu po 4 sztuki. Gracze kładą je przed sobą stroną z postacią do góry (statystyki trzymamy w tajemnicy). Resztę kart kładziemy w formie zakrytego stosu i wykładamy pierwszą z nich na środek stołu (dla odmiany statystykami do góry). I już jesteśmy gotowi do zabawy… Przebieg rozgrywki Przyjmijmy, że rozgrywka będzie się toczyć w temacie intelektu. Pierwszy gracz wybiera jedną ze swoich kart i decyduje, czy dołoży ją po lewo, czy po prawo karty leżącej na środku stołu, a potem odwraca kartę. Jeśli udało mu się dokonać tego prawidłowo, to kolejka przechodzi na następnego gracza. W przypadku błędnego szacowania odkładamy kartę do pudełka i na jej miejsce otrzymujemy kolejną z zakrytego stosu. Gracze działają zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Im więcej kart będzie już leżało na środku stołu, tym więcej możliwości dokładania przed nami. W końcu to nie takie oczywiste, czy większe IQ będzie miał Iron Man, profesor Banner czy może Rocket. Także do rozgrywki nie wystarczy sama wiedza, a przyda się też trochę intuicji. Fani filmów Marvela będą mogli poszerzyć swoją wiedzę o postacie pochodzące także z komiksów. W związku z tym do lekkiej nutki kombinowania możemy dołożyć poszerzenie horyzontów w świecie Marvela. Gracz, który jako pierwszy pozbędzie się swoich kart, zostaje zwycięzcą. Podsumowanie „Cardline: Marvel” jest grą szybką, łatwą i przyjemną, a do tego idealną dla komiksowych fanów. Metalowe pudełko pozwala rozegrać partyjkę właściwie w każdy miejscu. Proste zasady znoszą barierę wieku, bo przy stole odnajdzie się właściwie każdy. Rozgrywki są krótkie i dynamiczne, więc świetnie sprawdzą się jako krótkie oderwanie od rzeczywistości lub mały przerywnik pomiędzy cięższymi tytułami. Grę można kupić na Allegro za ok. 55 zł.
„Cardline: Marvel” – recenzja gry planszowej
Świat zwariował na punkcie kuchni wegetariańskiej. WHO apeluje o zmniejszenie konsumpcji mięsa. Powstaje coraz więcej wegetariańskich restauracji i barów, ale może lepiej wziąć sprawy w swoje ręce i przygotować wegetariańskie danie w domu, np. wyjątkowo modne burgery. Oto kilka przepisów. Burgery wegetariańskie z buraków Buraki to wciąż mało doceniane warzywa, a szkoda, bo oprócz tego, że są niezwykle cenne dla zdrowia, to w dodatku są bardzo tanie. Stanowią doskonałe źródło żelaza, czyli składnika mineralnego chroniącego organizm przed anemią. Ponadto pomagają obniżyć poziom złego cholesterolu we krwi. Powinni je regularnie spożywać także nadciśnieniowcy. Jak przygotować smacznego i zdrowego burgera z buraka? Do przygotowania będziesz potrzebować: * dwa starte ugotowane buraki, * szklankę ugotowanej kaszy jaglanej, * łyżkę oliwy z oliwek, * jedno jajko, * dwa starte ząbki czosnku, * łyżeczkę wędzonej papryki, * łyżeczkę mielonego imbiru, * łyżeczkę mielonej kolendry, * odrobinę soli himalajskiej do smaku. Wszystkie składniki mieszasz razem i formujesz z nich kotlety o grubości dwóch centymetrów. Burgery smażysz na rozgrzanym oleju kokosowym lub oliwie z oliwek. Jeśli chcesz obniżyć ich kaloryczność, możesz je upiec w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni Celsjusza. Pieczenie powinno trwać 30 minut. Burgery wegetariańskie z cieciorki Cieciorka to roślina uwielbiana przez wegan i wegetarian. Z powodzeniem zastępuje soję. Z jej dodatkiem można przygotować pyszne pasty kanapkowe, zupy, kotlety oraz zdrowe burgery. Cieciorka, jak wszystkie rośliny strączkowe, doskonale wpływa na nasze jelita. Pomaga pozbyć się wzdęć i zaparć. Obniża ciśnienie i zbyt wysoki poziom cholesterolu we krwi. Niewiele osób wie, że ciecierzyca jest uznawana za naturalny afrodyzjak, a więc na następną randkę przygotuj koniecznie burgery z cieciorki. Jak je zrobić? Możesz kupić gotową cieciorkę w słoiku lub przygotować ją samodzielnie. Wówczas dwie szklanki ciecierzycy mocz przez 24 godziny zanim zaczniesz je gotować. Ugotowane ziarna zmiksuj za pomocą blendera z kukurydzą w puszce, surowym jajkiem, ulubionym serem żółtym startym na tarce, łyżką mąki kukurydzianej oraz mielonymi przyprawami: łyżeczką curry, łyżeczką pieprzu cayenne, łyżeczką kurkumy, łyżeczką czosnku oraz odrobiną imbiru. Gdy połączysz wszystkie składniki, uformuj z nich kotlety o grubości dwóch centymetrów i smaż na rozgrzanym oleju kokosowym z każdej strony, aż się zarumienią. Burgery wegetariańskie z kalafiora Kalafior kojarzy nam się przede wszystkim z ugotowanym w wodzie warzywem okraszonym mnóstwem tłuszczu i bułki tartej. Takie danie niewiele ma wspólnego ze zdrowym odżywianiem, a przecież to w gruncie rzeczy bardzo zdrowe warzywo i warto je wykorzystać do skomponowania dietetycznych burgerów. Kalafior zapobiega rozwojowi reumatyzmu. Wpływa pozytywnie na żołądek, chroni pęcherz moczowy przed infekcjami oraz zmniejsza ryzyko rozwoju wrzodów – samo zdrowie! Jak zatem go wykorzystać w kuchni? Do przygotowania będziesz potrzebować: Ugotowanego i przestudzonego kalafiora wrzuć do blendera. Dodaj do niego łyżeczkę mielonego białego pieprzu, odrobinę papryczki chilli w płatkach, granulowany czosnek – również jedną płaską łyżeczkę, jedno surowe jajko oraz cztery łyżki bułki tartej. Wszystkie składniki dokładnie zmiksuj do uzyskania jednolitej masy. Uformowane burgery smaż na wysokim ogniu z każdej strony, aż uzyskasz złoty kolor. Proste, prawda? A do tego bardzo zdrowe. Zobacz również: Marmolada z czerwonej cebuli
Wegetariańskie burgery. Zdrowy przysmak, który przygotujesz w domu
„Powtórką” Marcel Woźniak z impetem wkroczył do świata polskiej literatury kryminalnej. Ci, którym ten tom przypadł do gustu, nie musieli długo czekać na kontynuację. Pełna dobrych przeczuć sięgnęłam po „Mgnienie”. To kolejna odsłona trylogii ze śledczym Leonem Brodzkim, niedoszłym emerytem, który rzucony w wir zdarzeń może zapomnieć o spędzaniu czasu na rozwiązywaniu krzyżówek i nieśpiesznych spacerach. Nim rozpocznie emeryckie życie, musi doprowadzić do szczęśliwego finału kolejną sprawę. Melancholijnie Na początku warto zaznaczyć, że po „Mgnienie” lepiej sięgnąć zapoznawszy się uprzednio z „Powtórką”. Sequel jest naszpikowany spojlerami i to, co wydarzyło się w pierwszym tomie, czytelnik dostaje na tacy. Ze szczegółami. Drugi tom trylogii jest napisany jakby inną ręką. Znacząco spadło tempo akcji, a nastrojony refleksyjnie główny bohater częściej snuje się bez celu i dzieli przemyśleniami, niż działa. Również w opisy wkradło się sporo melancholii i metafor, co nieco gryzie się z mroczną fabułą pełną niebezpieczeństw, a przy tym znacząco spowalnia akcję. Ci, którzy cenią sobie dynamizm, mogą być więc zawiedzeni. Ucieszą się natomiast czytelnicy usposobieni refleksyjnie, którzy lubią długie opisy i szczegółowe analizy. Gra z psychopatą Tymczasem morderca działa. Wciąga Brodzkiego w grę, która ma związek z przeszłością policjanta i jego rodziny. To właśnie wydarzenia z przeszłości sprowokowały psychopatę do działań. Leon jest więc wyjątkowo zmotywowany. Nie chodzi bowiem wyłącznie o bezpieczeństwo i życie obcych mu osób, ale także jego własnej córki. Przytłoczony problemami Brodzki wkrótce staje się cieniem samego siebie. Na szczęście wciąż wykazuje się jako świetny śledczy, a ciętym językiem niejednokrotnie rani swoich rozmówców . Czy to wystarczy, by powstrzymać psychopatę, poznać motywy jego działań i uratować życie córce? Nie jest to takie pewne, bo przeciwnik jest bezwzględny, a nieubłagany upływ czasu nie działa na korzyść policji. I spokojnie, i dynamicznie W „Mgnieniu” jest mniej opisów Torunia niż w „Powtórce”. Pojawiają się za to nawiązania do kolegów po piórze. Ci, którzy z polską literaturą kryminalną są za pan brat, wyłapią je bez trudu. Całość składa się zarówno z elementów bardzo spokojnych, refleksyjnych, jak i dynamicznych. Jest mrocznie, ale nie brak elementów humorystycznych. Ten tom nie ma takiej mocy jak jego poprzednik, ale historia jest intrygująca i z niecierpliwością oczekuje się finału i rozwiązania zagadki. Źródło okładki: www.czwartastrona.pl
„Mgnienie” Marcel Woźniak — recenzja
Bezprzewodowa komunikacja to obecnie nieodłączny element życia praktycznie każdego człowieka. Nie ma się więc co dziwić, że i dzieci w pewnym wieku dostają swój pierwszy telefon. Na co zwrócić uwagę, kupując telefon dla dziecka? Po co dziecku telefon? Wiele osób może się zastanawiać, po co dziecku telefon komórkowy. Urządzenia te są bardzo często uważane za powód uzależnienia od nowoczesnych technologii. Każdy z nas zapewne spotkał się z dziećmi, których wzrok praktycznie przez cały czas jest wlepiony w ekran smartfonu. Na tego typu urządzeniach można przecież zainstalować wiele różnorodnych, zajmujących całą masę czasu gier, korzystać z aplikacji społecznościowych czy internetu. Naturalnie oprócz potencjalnych, negatywnych efektów, zarówno dziecko, jak i rodzice, kupując telefon, zyskują też całą gamę pozytywów. Telefon komórkowy może, jak żadne inne urządzenie, zapewnić rodzicom stały kontakt z dzieckiem. Nie ma przecież nic prostszego, niż zadzwonić do naszego potomka, aby dowiedzieć się, gdzie np. aktualnie się znajduje i co robi. Dla dziecka telefon komórkowy może się również okazać zbawienny podczas potencjalnych kryzysowych sytuacji, ponieważ będzie mogło wówczas zadzwonić np. do rodziców po pomoc. Czym się kierować, wybierając telefon dla dziecka? Nie da się ukryć, że wybór telefonu komórkowego lub smartfonu dla dziecka to spore wyzwanie. Większość z was zapewne dysponuje ograniczonym budżetem. To nic złego, ponieważ według mnie pierwszy telefon nie powinien być wyposażony w nadmierną ilość funkcji. Jeśli zafundujemy dziecku zbyt rozbudowane urządzenie, powstanie ryzyko, że nasz milusiński zamiast do komunikacji zacznie używać sprzętu np. do grania w gry lub nadmiernego korzystania z funkcji społecznościowych. Oczywiście niekwestionowaną cechą telefonu dla dziecka powinna być jego wytrzymałość. Zwykły telefon komórkowy sprawdzi się przede wszystkim wtedy, gdy z dzieckiem chcemy mieć po prostu kontakt – wykonując połączenia głosowe lub wysyłając wiadomości tekstowe. W takim przypadku nie wydamy zbyt wiele. Na które modele zwrócić zatem uwagę? myPhone Hammer Plus Jeśli nasze dziecko jest przysłowiowym „psujem”, to rozważmy zakup telefonu myPhone Hammer Plus. Jest to urządzenie, które według producenta potrafi wytrzymać naprawdę wiele. Sprzęt został opatrzony certyfikatem IP67, który świadczy o jego zwiększonej wytrzymałości (ochrona przed kurzem i zanurzeniem w wodzie na głębokość do 1 metra na czas do 30 minut). Wytrzymała obudowa teoretycznie powinna wytrzymać więcej upadków niż delikatne i drogie smartfony. Oprócz tego mamy tu 2,2-calowy ekran, latarkę, radio FM oraz aparat o rozdzielczości 2 Mpix. Cena tego telefonu to ok. 130 zł. box:offerCarousel Nokia 3310 (2017) Dziecku możemy także zafundować odświeżoną wersję kultowego telefonu komórkowego Nokia 3310. Urządzenie to kupimy już za ok. 260 zł. Do dyspozycji jest 2,4-calowy kolorowy ekran, a bateria według producenta wytrzyma nawet miesiąc w stanie czuwania. Jest tu aparat fotograficzny 2 Mpix. Nie zabrakło kultowych gier, jak np. Snake. Przydatna może się okazać przeglądarka internetowa Opera Mini, która pozwoli na przeglądanie stron internetowych. box:offerCarousel Mio Phone HD Jeśli jednak chcecie kupić dziecku nieco bardziej zaawansowane urządzenie, warto zwrócić uwagę na dedykowany dla dzieci smartfon Mio Phone HD. Jest to sprzęt oparty o system Android, którego interfejs został przystosowany specjalnie dla najmłodszych. Mamy tu preinstalowaną całą gamę aplikacji edukacyjnych, śmieszną wideokamerę oraz funkcje dla rodziców, np. możliwość filtrowania połączeń i wiadomości, kontrolę wyświetlanych stron internetowych czy opcję zlokalizowania dziecka. Jeśli chodzi o ekran, ma on 5 cali przekątnej, natomiast kamery dysponują przetwornikami 5 Mpix oraz 2 Mpix. Cena tego urządzenia oscyluje w okolicach 470 zł. box:offerCarousel Samsung Galaxy J5 2017 Jeśli dziecko jest nieco starsze, uwzględnijmy w planach zakupowych dużo bardziej zaawansowane urządzenia, jak np. Samsung Galaxy J5 2017. Ten kosztujący ok. 900 zł smartfon działa pod kontrolą systemu Android, więc do dyspozycji jest cała plejada aplikacji ze sklepu Google Play. Ekran ma w tym przypadku 5,2 cala przekątnej. Z pewnością ucieszy się z niego każde dziecko, które uwielbia robić zdjęcia. Do dyspozycji są tu dwie kamery 13 Mpix (z przodu i z tyłu), a zdjęcia zrobione tym sprzętem są na naprawdę wysokim poziomie.
Telefon dla dziecka
Jak powszechnie wiadomo, torebka to atrybut każdej kobiety! Szalejemy na ich punkcie i często nie możemy powstrzymać się od zakupu kolejnego modelu do naszej kolekcji. Jaką torebkę warto kupić w tym sezonie? Podpowiadamy – tegoroczne lato ma różowy kolor! Wybierz różowy model dla siebie! Róż to jeden z najbardziej kobiecych kolorów. Pasuje nie tylko do brunetek, ale również do blondynek czy szatynek. Nic więc dziwnego, że różowa torebka to must have tego sezonu! Jaką wybrać? Wszystko zależy od twoich potrzeb! Jeśli jesteś kobietą, której torebka jest zawsze wypełniona po brzegi – zdecyduj się na model w większym rozmiarze. Natomiast jeśli zazwyczaj nosisz przy sobie tylko portfel, klucze i telefon – wystarczy ci mała listonoszka. Shopper bag Uwielbiasz zakupy? A może podczas wypadu na miasto lubisz mieć przy sobie mnóstwo rzeczy na wszelki wypadek? Jeśli tak – torebka typu shopper będzie dla ciebie idealna! Jej największą zaletą jest rozmiar – pomieści dosłownie wszystko.Część modeli posiada wkładkę, w której możesz umieścić np. telefon, aby zawsze mieć go pod ręką, gdyż może zgubić się pośród innych rzeczy. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Jeśli lubisz niestandardowe rozwiązania – wypróbuj jelly bag! To gumowa torebka, która zamiast paska posiada piękne, stylowe sznurki. Idealna nie tylko na lato w mieście, ale także na plażowanie! Puzderko i kopertówka Lato to okres, w którym zaczynają się imprezy okolicznościowe, m.in. śluby i wesela. Do eleganckiej sukienki w każdym letnim kolorze dobierz puzderko w odcieniu pastelowego różu! Wersja ze złotym łańcuszkiem będzie wyglądać niezwykle stylowo. Taką torebkę możesz nosić zarówno na ramieniu, jak i w dłoni. Jeśli puzderko nie jest rodzajem torby, który preferujesz – zdecyduj się na kopertówkę. Bez problemu zmieścisz w niej wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy! box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Listonoszka Idealnym dopełnieniem każdej letniej stylizacji będzie różowa listonoszka! Ten rodzaj torebki uwielbiają chyba wszystkie panie. Jej rozmiar jest optymalny – pomieści to, co trzeba. Świetnie sprawdzi się nie tylko podczas wypadu na zakupy, ale także wieczornego wyjścia z przyjaciółkami. W tym sezonie szczególnie modne są torebki z kolorowymi paskami – np. tymi w azteckie wzory. Natomiast jeśli lubisz nieco odważniejsze stylizacje – postaw na wersję z ćwiekami! box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Alternatywa dla torebki Jeśli zamiast torebki wolisz plecak – nic straconego! Różowe modele to prawdziwy hit tego lata! Możesz zdecydować się na plecak znanej marki, np. Adidas czy Nike, ale osoby lubiące się wyróżniać powinny postawić na plecak w stylu vintage! Zwykły róż czy modne pastelowe wzory? Wybór należy do ciebie! Lato to czas, gdy wpadamy w szał zakupów. Każda kobieta wie, że torebka to jedna z najważniejszych rzeczy w szafie. Nie czekaj – wybierz model dla siebie już dziś!
Think pink – różowe torebki na lato
Jeszcze przed końcem lat 60. ubiegłego wieku wzmacniacze lampowe były stosowane powszechnie. Niestety, w późniejszym czasie zostały wyparte przez nowsze wzmacniacze, oparte o tranzystory. Jak się jednak okazuje, wzmacniacze lampowe nadal można kupić, a co najważniejsze – oferują one o wiele lepszy dźwięk niż wzmacniacze tranzystorowe. Podstawowa różnica Pewnie wielu z was zastanawia się, na czym polega różnica pomiędzy wzmacniaczem lampowym a tranzystorowym. Jak sama nazwa wskazuje, wzmacniacz lampowy zamiast tranzystorów jako elementów czynnych używa lamp elektronowych. Jakość dźwięku Wzmacniacze lampowe są uznawane za sprzęt przeznaczony dla audiofilów. Dlaczego? Dzięki zastosowaniu lamp są one w stanie dostarczyć znacznie bardziej dynamiczny, cieplejszy, lepiej nasycony i pełniejszy dźwięk niż wzmacniacze tranzystorowe. Wiele osób, które choć raz zetknęły się ze wzmacniaczami lampowymi, nie wyobraża już sobie powrotu do tranzystorów. Zużycie energii elektrycznej Osoby chcące kupić wzmacniacz lampowy często zastanawiają się, czy przypadkiem nie zużywa on więcej energii elektrycznej niż wzmacniacz tranzystorowy. Niestety, trzeba przyznać, że lampy ustępują tranzystorom, ponieważ są dużo bardziej energochłonne. Dla porównania powiem, że wzmacniacz lampowy zużywa około 2–3 razy więcej energii elektrycznej niż wzmacniacz tranzystorowy o takich samych parametrach. Wymiana lamp Wzmacniacze tranzystorowe, o ile nie ulegną awarii, są w zasadzie bezobsługowe. Nie musimy się martwić, że po rozpoczęciu ich eksploatacji będzie trzeba wymienić tranzystory. Wzmacniacze lampowe trzeba jednak co jakiś czas „konserwować”, wymieniając lampy. Mylicie się jednak, jeśli myślicie, że przepalają się one równie szybko, co zwykłe żarówki. Przy średnim użytkowaniu wzmacniacza przez kilka godzin dziennie lampy powinny spokojnie starczyć na 4–6 lat użytkowania. Koszt ich wymiany także nie jest ogromny, bo za komplet lamp do przeciętnego wzmacniacza zapłacimy ok. 50–100 zł. Bezpieczeństwo użytkowania Jeśli nie mamy zamiaru modyfikować wzmacniacza lampowego na własną rękę, rozkręcając jego obudowę, to w zasadzie nie mamy się o co martwić. Jedyny problem mogą stanowić wystające (dla ewentualnej łatwej wymiany) lampy, które podczas pracy dość mocno się nagrzewają (nie mocniej jednak niż standardowe żarówki). Wiele wzmacniaczy lampowych posiada specjalne „klatki”, obudowujące lampy, zapobiegające ich przypadkowemu dotknięciu. Mimo wszystko, jeśli już zdecydujemy się na zakup takiego sprzętu, powinniśmy umieścić go w miejscu niedostępnym dla dzieci i zwierząt. Moc Wyrażana w watach moc wzmacniaczy lampowych jest nieco myląca. Można spotkać się z 5-watowymi urządzeniami, które przy tranzystorowych kilkudziesięciu lub kilkuset watach mogą wydawać się wyjątkowo słabe. To jednak bardzo złudne, bo wzmacniacze lampowe oferują dużo lepszą dynamikę, przez co przy mniejszej mocy potrafią grać wystarczająco głośno, a nawet głośniej niż sporo mocniejsze wzmacniacze tranzystorowe. Co więc wybrać – tranzystor czy lampę? Nie da się ukryć, że dźwięk emitowany przez wzmacniacz lampowy jest dużo lepszy niż ten płynący ze wzmacniacza tranzystorowego. Ciepło, dynamika, naturalność – tego możemy się spodziewać po dźwięku wzmacnianym przez lampy. W tranzystorach stosuje się co prawda filtry, tzw. loudines, „ocieplające” nieco sztywne i zimne audio tworzone przez te urządzenia. Musimy jednak pamiętać, że nigdy nie osiągnie on aż tak dobrych parametrów jak sprzęt oparty o lampy. Jeśli więc jesteśmy w stanie zapłacić więcej za wzmacniacz lampowy i raz na jakiś „tolerować” wymianę lamp, to z pewnością powinniśmy zakupić „lampy”. Gdy jednak oczekujemy bezobsługowego, niedrogiego sprzętu, zainteresujmy się raczej urządzeniami opartymi o standardowe tranzystory.
Wzmacniacze lampowe – czym się różnią od tradycyjnych?
Dorastanie jest jednocześnie pięknym i trudnym okresem w życiu człowieka. Z jednej strony doznawanie nowego, mnóstwo sprzecznych emocji i ekscytacja życiem, z drugiej trudności związane z przystosowaniem się do ogółu, odczuwanie buntu i niezrozumienia w otoczeniu. Hormony, lęki i poszukiwania czegoś innego. Wystarczy odrobina szczęścia. W miarę zdrowi i normalni rodzice, dobre znajomości szkolne i wszystko toczy się całkiem nieźle. A czasami jest trochę za dużo emocji, a za mało wsparcia. I wtedy pojawiają się kłopoty. Piękna i Bestia Młode dziewczyny na ogół są pełne marzeń oraz wrażliwe na świat i ludzi. Szczególnie zaś na świat męski, który powoli staje się dla nich coraz bardziej interesujący. W wieku czternastu lat trochę trudno o dojrzałe uczucia, ale łatwo o niezdrowe fascynacje. Takie obsesyjne zainteresowanie drugim człowiekiem przeżywa młodziutka Fiona. Obiektem jej westchnień jest dwukrotnie starszy od niej nauczyciel, pan Morgan. Na początku wydaje się, że jest jedynie mile połechtany jej afektem, co najwyżej bywa troskliwy, bo dostrzega, że dziewczyna jest wrażliwa, inna i przeżywa trudności. A jednak, ostatecznie nawet w łagodnym człowieku może kryć się jakaś pierwotna bestia. Nijakie życie? Dorosła Fiona jest od kilku lat mężatką, ma ślicznego psa o imieniu Bella i wydaje się być zadowolona ze swojego życia. Wszystko wywraca się do góry nogami, gdy spotyka swojego dawnego nauczyciela, niegdyś nastoletnią miłość, która, jak się okazuje, nigdy do końca nie wywietrzała. A może kryje się za tym coś więcej? Fee, jak ją nazywają bliscy, nie do końca rozumie swoje pobudki. Dave jest kochającym i cierpliwym mężem. Ona dotąd była dość zadowolona ze swojego życia, a przynajmniej nie szukała w nim jakichś luk. Nagle te ubytki zaczęły pojawiać się same z siebie, nijakość jej życia doskwierać, a emocje zdawałoby się dawno uśpione, odezwały się z równie niszczycielską siłą, co piętnaście lat wcześniej. Podświadome pragnienia Pierwsza miłość często ma duży wpływ na dalsze decyzje i losy człowieka. W jakiś sposób naznacza albo daje potężną dawkę pozytywnej energii. Jeśli jednak zawierała w sobie jakieś toksyczne elementy, nie była zbudowana na solidnych podstawach albo wynikała z nie do końca właściwej postawy drugiej strony, może także zniszczyć psychikę. Czasami jest tak, że człowiek nie do końca zdaje sobie z tego sprawę. Szuka innego wyjaśnienia, chce patrzeć na całość inaczej i przymyka oczy na to, co było niewłaściwe. Z prawdą jest tak, że jak długo by jej nie ukrywać, jak daleko by jej nie spychać w podświadomość, prędzej czy później dociera do człowieka z całą mocą swojej brutalności. Podejmować codzienny trud Joanna Barnard napisała nietuzinkową opowieść. Historia, w której przeplata się relacja nastoletniej dziewczyny z jej dorosłą odpowiedniczką, w której trudne jest ustalenie, czy wydarzenia z przeszłości były rzeczywiście dla niej tak dobre, jak to ocenia, czy jednak tak złe, jak to można pozornie wywnioskować, prowokuje do wielu ciekawych przemyśleń. Za wcześnie jest powieścią, w której nietrudno dokopać się do drugiego dna, choć zapewne każdy czytelnik wyniesie z niej coś innego dla siebie. Mnie uwiodło proste stwierdzenie bohaterki, że przecież każdego dnia decydujemy, żeby zostać i podejmować codzienny trud życia. Wszak nie ma trudniejszego wyzwania od tego, by żyć i się nie poddawać. Pomimo echa przeszłości i własnych błędów, na których – tak – trzeba się uczyć. Książka jest dostępna także w wersji elektronicznej w formatach EPUB i MOBI. Źródło okładki: www.proszynski.pl
„Za wcześnie” Joanna Barnard – recenzja
Żyjemy coraz szybciej, codziennie atakowani jesteśmy przez liczne bodźce – to rozprasza nie tylko osoby dorosłe, ale także dzieci. To te ostatnie coraz częściej miewają problemy z umiejętnością skupienia uwagi na jednym zadaniu przez dłuższy czas. Koncentracja i pamięć są niezwykle ważne w procesie nauki, dlatego warto ćwiczyć te umiejętności za pomocą odpowiednio dobranych gier i zabawek. Dłuższe skupianie uwagi na jednym zadaniu nie jest najłatwiejszym zadaniem dla brzdąca. Jednak warto trenować tę umiejętność, gdyż koncentracja w połączeniu z dobrą pamięcią stanowi podstawę w gromadzeniu informacji o otaczającym świecie. Warto stymulować zdolność koncentracji oraz zapamiętywania, a także stopniowo wydłużać czas skupienia uwagi dziecka na jednej czynności naraz. To istotne umiejętności, które pozostaną na całe życie, a ich efekty zobaczymy już w okresie szkolnym. Pamięć i koncentrację warto trenować u najmłodszych w przyjaznej atmosferze, najlepiej poprzez wspólną, radosną zabawę. Poniżej zestawienie wybranych zabawek, które pomogą trenować pamięć i koncentrację dziecka. Drewniane klocki Klocki skutecznie trenują skupianie uwagi, gdyż budowanie z nich wymaga sporo cierpliwości oraz umiejętności planowania (np. przy budowaniu miasta z klocków). Można też wykorzystać je do zabaw trenujących pamięć. Jak się bawić? Ułóżcie pociąg z klocków używając do tego dwóch lub trzech kolorów i układając je w określonej, powtarzającej się sekwencji. Maluch trenuje w ten sposób spostrzegawczość, pamięć mechaniczną oraz planowanie. Inną zabawą jest chowanie jednego klocka spośród kilku i zapytanie malucha, którego klocka, ilu klocków lub jakiego koloru klocka brakuje. Jenga Ta popularna gra wymaga mocnego skupienia. Ustawiamy wieżę z drewnianych prostokątnych klocków. By podwyższyć budowlę, musimy wyjąć klocki z dołu – z już wybudowanej wieży. Klocek należy wyciągnąć jedną ręką i ułożyć go na wierzchołku wieży. Podwyższanie wieży trwa dopóty, dopóki się nie przewróci. Bierki Prosta gra rodzinna za niewielkie pieniądze, a sprawia wiele radości i – co najważniejsze – uczy skupiania uwagi. Gracze po kolei starają się wyciągnąć bierkę z rozsypanego stosu tak, by nie poruszyć pozostałych patyczków. Bierki ćwiczą zręczność, cierpliwość i koncentrację graczy. Gra rodzinna Spadające małpki Dla miłośników nowinek ciekawą alternatywą dla tradycyjnych bierek będzie właśnie ta gra. Spadające małpki również ćwiczą spryt, skupienie uwagi i precyzję ruchów z wykorzystaniem zabawnego motywu małpek. Blok rysunkowy i kredki Dziecko bierze w obie ręce kredki i rysuje na kartce obiema rączkami naraz – jak w lustrzanym odbiciu – wybrany motyw, np. autko czy kwiatek. Starsze dzieci mogą napisać swoje imię lub cyferki. Kolorowanki terapeutyczne Są to pełne szczegółów konturowe obrazki. Doskonale ćwiczą uwagę, poprawiają też koncentrację, cierpliwość, a także pozwalają się wyciszyć i złagodzić stres. Do pełnego skupienia podczas rysowania w obrębie konturów świetnie sprawdzą się też szablony do rysowania. Gra logiczna Kwadromania Kwadromania firmy Pilch to aż 45 niewielkich kolorowych płytek z przypisanymi liczbami. Z barwnych kwadracików można układać mozaikę na wybrany sposób lub stworzyć kompozycję według wybranej przez rodzica konfiguracji dotyczącej kolorów lub liczb. Tworzenie lub odtwarzanie układów jest jednym z podstawowych ćwiczeń polecanych przy problemach z koncentracją. Gra w statki Nie tylko będzie stymulowała umiejętność skupienia się, lecz także zręczność i refleks. W prosty sposób łączy w sobie zalety gry sportowej i strategicznej. Każdy z zawodników musi w jak najkrótszym czasie zniszczyć flotę przeciwnika. Gra potrafi zająć uwagę na długo, uczy zdrowej rywalizacji i myślenia strategicznego, a więc również koncentracji. Memo Występujące w przeróżnych wariantach tematycznych memo obrazkowe to jedne z najczęściej polecanych zabawek przy problemach z koncentracją. Gra w memo polega na odnajdywaniu par takich samych obrazków. Ta zabawa jest niezastąpiona przy ćwiczeniach pamięci symultanicznej odpowiadającej za spostrzeganie całościowe oraz pamięci sekwencyjnej odpowiedzialnej za zapamiętywanie kolejno po sobie występujących obrazków lub dźwięków (w tym ostatnim przypadku – jeśli wybierzemy memo dźwiękowe). Domino obrazkowe Prosta, znana od dawien dawna gra domino ma wersję obrazkową dla maluszków. Warto po nią sięgnąć, jeśli chcemy rozwijać spostrzegawczość, logiczne myślenie oraz koncentrację u dziecka. Puzzle Układanie puzzli ma dobroczynny wpływ na dziecko, bowiem naturalnie stymuluje rozwój mózgu. Puzzle ćwiczą koncentrację i cierpliwość, rozwijają także wiarę we własne możliwości, trenują pamięć (dziecko musi odtworzyć zapamiętany obrazek z pudełka), uczą rozpoznawania kształtów oraz logicznego myślenia. Doskonałą opcją są też puzzle do kolorowania, które wymagają dużego skupienia. Inną opcją są puzzle 3D, które uczą precyzji, cierpliwości i rozwijają wyobraźnię. Po złożeniu puzzle można pomalować. Gry planszowe Planszówki dostosowane do wieku brzdąca to dobry pomysł na wspólną intelektualną zabawę, uczą bowiem cierpliwości i zdrowej rywalizacji. Oprócz walorów edukacyjnych, gry planszowe to wspaniała rozrywka. Na przykład Jungle Speed ćwiczy nie tylko pamięć, ale także koordynację ruchową i zwracanie uwagi na szczegóły. Do treningu pamięci polecana jest gra w Zgadnij kto to?, w której gracz, za pomocą zadawanych pytań i eliminowania kolejnych postaci, dochodzi do tego, jaką postać wybrał współgracz. Nawlekanki Tego typu zabawki złożone z drewnianych koralików nawlekanych na sznurek wymagają sporej cierpliwości. Nawlekanki uczą skupienia uwagi przez dłuższy czas i ćwiczą małe rączki. Pomogą też trenować pamięć, jeśli będziemy się bawić z dzieckiem w naśladowanie sekwencji koralików (układamy kilka koralików w określony sposób, pokazujemy dziecku, a następnie, prosimy, by dziecko zapamiętało, zdejmujemy, a maluch odtwarza). Pamięć i koncentracja to niezwykle ważne umiejętności przydatne przez całe życie. Niestety współcześnie dzieci coraz częściej miewają kłopoty ze skupieniem uwagi. Dlatego warto od najmłodszych lat trenować ich pamięć dzięki odpowiednio dobranym zabawkom, ale przede wszystkim podczas czasu spędzanego wspólnie z dzieckiem.
Gry i zabawki, które pomogą dziecku ćwiczyć pamięć i koncentrację
Wspomaganie kierownicy znacząco ułatwia życie. Docenia się je przede wszystkim podczas wykonywania manewrów w czasie jazdy po mieście oraz przy parkowaniu. Dzięki wspomaganiu do poruszania kołem kierownicy wystarczy niewielka siła. Wspomaganie kierownicy zwiększa także bezpieczeństwo, dzięki niemu kierowca może szybko wykonać manewr ominięcia przeszkody. Samochody wyposażone w hydrauliczny układ wspomagania kierownicy wymagają specjalnego traktowania ze strony kierowcy. Po pierwsze, musi on pamiętać o tym, aby często kontrolować poziom płynu i w razie potrzeby, uzupełniać go. Jazda ze zbyt niskim poziomem płynu wspomagania będzie zabójcza dla pompy wspomagania układu kierowniczego. Po jej zatarciu kierowcy pozostanie jedynie wymiana pompy, albo jej regeneracja. Po drugie, kierowca musi kontrolować stan zbiorniczka płynu wspomagania i reagować na jego ewentualne uszkodzenia, bo w takiej sytuacji trzeba go natychmiast wymienić. Trzecia sprawa, to kontrola stanu przewodów układu wspomagania, które w starszych samochodach mogą ulec uszkodzeniu, chociażby ze względu na zaawansowany wiek. W takim przypadku również trzeba je wymienić na nowe. Kiedy należy wymieniać płyn wspomagania kierownicy? Wielu specjalistów zaleca, aby płyn w hydraulicznym układzie wspomagania wymieniać co dwa lata lub co 60 tysięcy kilometrów przebiegu. Stary płyn może bowiem doprowadzić do uszkodzenia pompy. Płyn gromadzi zanieczyszczenia, a poza tym, wraz z mijającym czasem, traci swoje właściwości smarujące, ochronne i uszczelniające. Dochodzący spod maski hałas, który pojawia się podczas obracania kierownicą, nie zawsze jest objawem uszkodzenia pompy. W wielu przypadkach wystarcza właśnie wymiana płynu na nowy, a praca całego układu wraca do normy. Najtańszy płyn do wspomagania kosztuje około 10-12 złotych za litr. Dobre, markowe płyny kosztują około 20-30 złotych za litr. Wymiana płynu w warsztacie to wydatek około 50 złotych. W jaki sposób należy uzupełniać poziom płynu wspomagania? To bardzo proste zadanie. Auto musi stać w stabilnym miejscu i musi mieć wyłączony silnik. Wystarczy odkręcić lub podnieść pokrywę zbiorniczka i dolać płyn, tak aby nie przekroczyć kreski kontrolnej umieszczonej na zbiorniczku. Przy uzupełnianiu płynów eksploatacyjnych, a takim jest też płyn wspomagania, zawsze przydadzą się rękawice warsztatowe. Ochronią one dłonie przed zabrudzeniami i szkodliwym działaniem płynów na skórę. Podczas wymiany i uzupełniania poziomu płynu, zawsze trzeba stosować się do jednej zasady. Do układu wolno wlewać tylko taki płyn, który spełnia parametry, określone przez producenta samochodu. Informację o tym, jaki płyn należy stosować w układzie wspomagania, znaleźć można w instrukcji auta. W jaki sposób samodzielnie wymienić płyn w hydraulicznym układzie wspomagania? Pierwszą rzeczą będzie przygotowanie odpowiedniej ilości płynu wspomagania, który spełnia wymagania producenta samochodu. Do wymiany będą potrzebne dwie osoby. Jedna będzie zajmować się uzupełnianiem poziomu płynu, a druga będzie w tym czasie poruszać kierownicą. Wymiany można dokonać także w warsztacie samochodowym z podnośnikiem hydraulicznym. Znacznie ułatwi to cały proces, albowiem przednie koła auta będą uniesione w powietrzu, co pozwoli poruszać nimi bez większego wysiłku. Przed rozpoczęciem wymiany należy też przygotować pojemnik na zużytą ciecz z układu, którą należy oddać do utylizacji. Następnie trzeba odłączyć wąż, który prowadzi płyn z pompy wspomagania do zbiorniczka wyrównawczego. Jego końcówka musi znaleźć się w pojemniku, przygotowanym na zużyty płyn. Następnie można przystąpić do wymiany płynu w układzie. Zadaniem osoby siedzącej w kabinie samochodu jest energicznie poruszanie kierownicą w prawo i w lewo, aż do maksymalnego wychylenia kół. Mocne ruchy kierownicy będą powodować wypychanie starego płynu z układu. W tym samym czasie zadaniem drugiej osoby jest stałe kontrolowanie poziomu płynu w zbiorniczku i uzupełnianie go nowym płynem. Trzeba to robić powoli i stale, aby nie dopuścić do sytuacji, w której poziom spadnie poniżej minimum. Taka sytuacja może doprowadzić do zapowietrzenia układu wspomagania. Kręcenie kierownicą i uzupełnianie poziomu płynu należy prowadzić tak długo, aż do pojemnika na zużytą ciecz, zacznie wyciekać czysty, nowy płyn. To jeszcze nie koniec. Po zamontowaniu wężyka z powrotem w zbiorniczku, należy znów pokręcić kilka razy kołami i znów uzupełnić poziom płynu. Kolejny etap to włączenie silnika, kilkakrotne kręcenie kołami, wyłączenie silnika i uzupełnienie płynu. Tą sekwencję należy powtarzać tak długo, aż poziom płynu w zbiorniczku ustabilizuje się na maksymalnym poziomie. Hydrauliczny układ wspomagania wymaga znacznie więcej uwagi, niż układ elektryczny. Trzeba o niego dbać, a terminowa wymiana płynu wspomagania znacznie przedłuży czas bezawaryjnej eksploatacji.
Wymiana płynu w układzie wspomagania kierownicy
Nie ma dziewczynki, która by choć przez chwilę nie marzyła o byciu prawdziwą królową. W głębi duszy każdej małej i dużej przedstawicielki płci pięknej tkwi pragnienie posiadania pięknych strojów, błyszczącej korony, ogromnego zamku i rycerza na koniu. Środkiem do uszczęśliwienia naszej małej marzycielki mogą być wspaniałe królewskie pałace, które stworzą w jej pokoju magiczny świat. Każda mała królowa ma w głowie wizję wymarzonego pałacu. Wysokie wieże, zwodzony most, plątanina korytarzy, zakamarków i schodów, a może ogromna sala balowa? Wszystko zależy od indywidualnych upodobań, ale również bardzo często od ukochanej bajki. Dlatego wiele zabawek to wierne odzwierciedlenia bajkowych pałaców znanych głównie z kreskówek wytwórni Disneya. Znajdziemy je zarówno w formie pokojowych dekoracji, budowli z klocków, jak i zabawek kreatywnych. O zawrót głowy mogą przyprawić ogromne domki dla lalek stylizowane na zamki i pałace, a także namioty pokojowe, które będą wspaniałym miejscem do zabawy i odpoczynku. Prezentujemy najciekawsze propozycje. Pałace i zamki dla lalek i figurek Dla dziewczynek, które uwielbiają bawić się lalkami, przebierać je, organizować im wspaniałe bale i iście królewskie zajęcia, spełnieniem marzeń będziedomek stylizowany na pałac. W zależności od wielkości i zestawu dołączonych akcesoriów zapłacimy za niego od 34,99 zł do nawet 559 zł. Ten najdroższy, oferowany przez firmę Goki, zdecydowanie wart jest swojej ceny. Zachwyca dbałością o szczegóły, piękną kolorystyką i wysoką jakością wykonania. Pałac z lakierowanego drewna jest wyjątkowo wytrzymały i z powodzeniem będzie bawił kolejne pokolenia małych królowych. Konstrukcja składa się z dwupiętrowych rozsuwanych skrzydeł oraz tarasu zwieńczonego dekoracyjnymi wieżyczkami, na których powiewają królewskie flagi. Możliwe jest dokupienie również wykonanego z drewna wyposażenia, które umożliwi fantastyczną zabawę w odgrywanie ról. Dla małych zbieraczek popularnych obecnie figurek wspaniałym poszerzeniem zbiorów będzie pałac dopasowany do posiadanej kolekcji. W ofercie znajdziemy m.in. pałace z bajki My little Pony(od 55 zł) z pełnym wyposażeniem, w których nasza pociecha może organizować przyjęcia dla swoich kucyków. Miłośniczki serii Disney Princess mają do wyboru posiadłości ulubionych księżniczek. Do najpopularniejszych należą Podwodny zamek Arielki(od 114,90 zł) oraz Wieża Roszpunki(od 114,90 zł), które będą inspiracją do wspaniałej zabawy. Siedziba małej królowej Wspaniały element dekoracyjny pokoju, który nada mu królewski i dziewczęcy charakter, stanowi namiotpokojowy stylizowany na pałac. Najprostsze modele możemy kupić już za 33,90 zł. Za tę cenę mamy do wyboru dwie wersje kolorystyczne – różowy zamek lub rozgwieżdżone granatowe niebo. Namiot ma wypełnione siateczką okna, rolowane drzwi wejściowe, a także szczyt zwieńczony królewską flagą. Lekka i prosta w montażu konstrukcja o średnicy 105 cm i wysokości 135 cm pozwala na szybkie składanie i rozkładanie namiotu, a także przenoszenie go w dowolne miejsce. Zabawka sprawdzi się zarówno w pomieszczeniu, jako kącik do zabawy i relaksu, jak i w ogrodzie podczas słonecznych dni. Budowla wzniesiona samodzielnie Małe konstruktorki, które chciałyby same wybudować pałac swoich marzeń, mają do wyboru różnego rodzaju zestawy klocków oraz zabawki kreatywne. W pierwszym wypadku są to zarówno rozwiązania uniwersalne, takie jak klocki magnetyczne pozwalające na nieograniczoną kreatywność w tworzeniu, jak i gotowe zestawy. Do najpopularniejszych należą klocki lego z serii Disney Princess, z których można zbudować zamek będący wiernym odwzorowaniem np. pałacu Kopciuszka. Dziewczynkom lubiącym prace plastyczne spodobają się również zestawy ciastolinyPlay Doh, za pomocą których będą mogły wedle własnej fantazji ozdobić królewskie siedziby, a także wykonane z tektury zamkido samodzielnego złożenia. Zabawkowe pałace dla dziewczynek zachwycają kolorami, dbałością o szczegóły i jakością wykonania. Nie tylko pozwalają spełnić marzenia o odegraniu roli prawdziwej królowej, ale także rozwijają kreatywność, zdolności plastyczne i inspirują do wspaniałej zabawy.
Dom dla królowej – zabawkowe pałace dla dziewczynek
Właściwa pielęgnacja paznokci dziecka jest ważna nie tylko ze względów estetycznych, ale także – a może przede wszystkim – zdrowotnych. Bolesne zadrapania mogą prowadzić bowiem do rozwoju groźnej dla malucha infekcji, zwłaszcza gdy dojdzie do nich w szpitalu. Podpowiadamy, w jaki sposób tego uniknąć. Właściwe narzędzia Pierwsze skrócenie paznokci może odbyć się niedługo po opuszczeniu sali porodowej, ponieważ już w momencie narodzin dziecka ich płytka jest zazwyczaj długa i bardzo ostra. Jeżeli mamy opory przed samodzielnym wykonaniem takiego zabiegu, warto poprosić o pomoc pielęgniarkę. Możemy także założyć maluchowi na dłonie rękawiczki lub skarpetki, które uchronią jego wrażliwą skórę przed dotkliwym zranieniem, a z obcięciem zaczekać do momentu powrotu do domu. Pamiętajmy, by zaopatrzyć się w akcesoria przeznaczone dla dzieci. Nie używajmy tych, z których na co dzień korzystamy sami. Ze względu na stosunkowo duże rozmiary będą nieporęczne, co zwiększy ryzyko skaleczenia paluszka, a w dodatku możemy przenieść w ten sposób niebezpieczne bakterie. Najlepiej używać narzędzi przeznaczonych dla najmłodszych. Do wyboru mamy dziecięcy obcinacz lub niewielkie nożyczki z cienkimi ostrzami o zaokrąglonych końcach. Dobrym pomysłem jest zakupienie całego zestawu, w którym znajdziemy dodatkowo delikatny, zwykle papierowy pilniczek. Wystarczy kilka ruchów, by wygładzić ostre krawędzie płytki. Pamiętajmy, by używane przybory były dezynfekowane przed każdym użyciem. Odpowiedni kształt Obcinając dziecku paznokcie, należy uważać, jaki kształt im nadajemy. W przypadku paznokci u rączek najlepszy będzie półokrągły, dzięki czemu nawet kiedy płytka delikatnie odrośnie, nie będzie tak ostra i maluch się nie podrapie. Paznokcie u stóp należy natomiast obcinać na prosto, nie zmieniając ich naturalnej formy. Zapobiegniemy w ten sposób bolesnemu wrastaniu płytki w skórę. Jest to, niestety, problem dość powszechny. Często zdarza się, że rodzice nie są w stanie ukoić płaczu dziecka, którego przyczyną jest właśnie niewłaściwa pielęgnacja, co na pierwszy rzut oka trudno zauważyć. Wrastający w miękką tkankę krawędź wywołuje bolesny i czerwony obrzęk, sprzyjając gromadzeniu się w tym miejscu bakterii. A stąd już krótka droga do nieprzyjemnej infekcji. Jak to zrobić? Pierwsze obcinanie paznokci noworodkowi to zwykle doświadczenie dość stresujące, zwłaszcza że ruchy dziecka są jeszcze nieskoordynowane i łatwo o popełnienie błędu. Najlepiej zabrać się za to po kąpieli, kiedy maluch już zaśnie. Woda nie tylko usunie nagromadzone zanieczyszczenia, ale też rozmiękczy płytkę, dzięki czemu łatwiej będzie ją skrócić. Co więcej, zyskamy pewność, że dziecko nie poruszy się w newralgicznym momencie. Jeżeli jednak dojdzie do skaleczenia, co zdarza się dość często, szczególnie świeżo upieczonym mamom, nie wpadajmy w panikę. Przemyjmy rankę solą fizjologiczną i zatamujmy krwawienie fragmentem jałowej gazy. Obserwujmy uraz, a jeśli pojawią się problemy z gojeniem, zgłośmy się do pediatry. Pamiętajmy, by zabieg przeprowadzać bardzo delikatnie, ostrymi przyborami. Paznokcie malucha są kruche i łatwo o ich naderwanie. W dodatku rosną zwykle dość szybko, dlatego czynność tę należy powtarzać dwa razy w tygodniu. Wystrzegajmy się wycinania lub odrywania odstających skórek. Absolutnie zakazane jest także malowanie paznokci noworodkom. Lakiery zawierają silnie drażniące substancje, przed którymi skóra dziecka nie potrafi się jeszcze bronić. Taka bezmyślność może doprowadzić do silnych podrażnień, a nawet zapalenia skóry. Konsekwencje bywają jeszcze groźniejsze, gdy maluch wkłada paluszki do buzi i przeciera oczy rączkami.
Jak dbać o paznokcie noworodka?
Chcesz się pozbyć odrobiny zbędnego balastu i szukasz najlepszego sposobu? Dla ciebie sprawdzamy, czy bardziej skuteczne będą rolki, czy bieganie. Szukając najlepszej dla siebie metody odchudzania, większość osób zastanawia się nad pływaniem, jazdą na rowerze i bieganiem. Rzadziej rozważa się rolkarstwo, choć bardzo pomaga w zrzucaniu wagi. Sprawdźmy, jak wypadają rolki w stosunku do biegania. Spalamy kalorie Zarówno w czasie jazdy, jak i biegania możesz spalić 300–700 kcal. Wszystko zależy od tego, jak długi i intensywny jest wysiłek. Aby odchudzanie było skuteczne, zwykle poleca się dłuższy jednostajny wysiłek (czyli np. 40 minut truchtu lub jazdy po torze rolkarskim) w zakresie tętna do 80% wartości maksymalnej (HRmax = 220 - wiek w latach). Badania pokazują, że równie skuteczne – i na rolkach, i w czasie biegania –jest przeplatanie krótkich okresów bardzo intensywnego wysiłku okresami wysiłku umiarkowanego, czyli tzw. HIIT (high intensity interval training – trening przedziałowy o wysokiej intensywności). Jednak w czasie biegu jest to łatwiejsze ze względów logistycznych (potrzebne są długie proste odcinki np. do sprintu, w czasie którego osiąga się tętno maksymalne). Zaletą HIIT jest przyśpieszony metabolizm także wiele godzin po treningu, a trwają one krócej niż klasyczne godzinne treningi wytrzymałości. Jeżeli chodzi o przeciążenie stawów, o które często posądzane są dyscypliny wytrzymałościowe, powodem kontuzji najczęściej jest niepoprawna technika. Dlatego zarówno biegania, jak i rolkarstwa warto uczyć się najpierw pod okiem trenera. Rolki: zalety i wady Niewątpliwą zaletą rolkarstwa jest uruchomienie pasa barkowego, co nie zawsze udaje się osiągnąć w bieganiu – w czasie jazdy symetrycznie pracuje całe ciało (także pas barkowy), co zwiększa spalanie kalorii. Można na nich robić także dobre jakościowo intensywne treningi interwałowe, co pomaga poprawić kondycję. Co ważne, buty rolek są sztywne, co zapewnia ochronę stawu skokowego. To może być ważną zaletą dla osób po kontuzjach. Jednakże rolki mają także wady: nie wszędzie da się na nich jeździć. Aby przeprowadzić intensywny trening, warto szusować np. przez pół godziny w równym rytmie, co bywa niewykonalne ze względu na nawierzchnię – w niewielu miejscach są tak długie odcinki, aby pojeździć szybko i intensywnie oraz zgodnie z prawem i bezpiecznie. Rolki to zwykle także wydatek, bo poza sprzętem należy zainwestować w kask i ochraniacze. Jak sprzęt wybrać na początek? Na początek najlepiej sprawdzą się podstawowe modele rolek fitness. Jeśli chcesz się odchudzać, tak naprawdę więcej nie potrzebujesz. Wypróbuj np. Pink Blackwheels z anatomicznie wyprofilowanym wnętrzem butów i kołnierzem, dzięki czemu twoje nogi łatwiej dostosują się do nowego rodzaju ruchu. Możesz też sprawdzić model Alexis, z hamulcem tylnym zwiększającym bezpieczeństwo jazdy. Zobacz również: Wrotki w stylu retro Bieganie: zalety i wady Zaletą biegania jest to, że nie wymaga wysokich wydatków. Początkujący mogą biegać w zwykłych butach, a dobre można kupić za bardzo rozsądną cenę. Dodatkowo ten sport można uprawiać cały rok i w zasadzie wszędzie, w lesie czy na ulicy, a także na bieżni mechanicznej we wnętrzach. Bieganie wzmacnia ciało na wiele różnych sposobów, co jest bardzo ważne dla osób, które chcą przyśpieszyć metabolizm. W czasie podbiegów rozbudowują się mięśnie (a to one, między innymi, podwyższają spalanie kalorii). Treningi interwałowe pozwalają za to podkręcić metabolizm na długie godziny po zakończonym treningu. Możliwe są także treningi biegowe typu Tabata: krótkie i bardzo intensywne. Na rolkach zwykle jest to niewykonalne ze względu na nawierzchnię. Wadą biegania jest to, że niepoprawna technika może powodować kontuzje i przeciążenia. Dodatkowo dla wielu osób ten sport z czasem staje się nudny. W czym biegać? Do biegania rekreacyjnego nadają się podstawowe buty treningowe. Możesz wypróbować np. popularny model Nike Lunarglide, bardzo lekki, z dobrą wentylacją. Co ważne, podeszwy zapewniają dobrą amortyzację, dlatego te buty świetnie nadają się dla osób niemających jeszcze dużego doświadczenia w bieganiu. Popularne są także Adidas Ultra Boost, wytrzymałe i szybkie, pozwalające na komfortowe bieganie w różnych warunkach. Jak widać, nie ma większego znaczenia to, czy do zrzucania wagi wybierzesz rolki, czy bieganie. Ważne, aby ruszać się regularnie. Dlatego trzymamy kciuki za wytrwałość. Dasz radę!
Co lepiej odchudza: rolki czy bieganie?
Większość kobiet na co dzień preferuje spodnie zamiast spódnic. Ta część garderoby wydaje się zapewniać lepszy komfort. Latem natomiast wybierają modele z krótkimi nogawkami, które gwarantują większą swobodę ruchu niż spódniczki o długości mini. Jakie szorty powinnyśmy wybrać, aby wyeksponować zalety sylwetki? Których modeli należy unikać, żeby nie zwracać uwagi na mankamenty figury? Wbrew opiniom wielu ludzi szorty nie są zarezerwowane wyłącznie dla szczupłych kobiet o zgrabnych i smukłych nogach. Dlaczego? Mimo że krótkie spodenki nie zasłaniają zbyt dużej powierzchni ciała, pomagają zatuszować mankamenty sylwetki. Wystarczy wybrać model odpowiadający figurze pod względem kroju, długości i szerokości nogawek. Wybierać możemy spośród takich wariantów, jak: spodenki z wysokim stanem, bermudy z nogawkami do kolan i kuse hot pantsy. Spodenki damskie z wysokim stanem W dopasowanych szortach z wysokim stanem dobrze będą się prezentować kobiety o chłopięcej sylwetce, to znaczy osoby szczupłe, pozbawione wyraźnego wcięcia w talii, o wąskich biodrach i niewielkim biuście. Za sprawą tego modelu spodni, który podkreśla pas, zyskają na kobiecości. Oprócz sportowych sylwetek spodenki z wysokim stanem (koszt zakupu tego modelu na Allegro waha się od 19 do 169 zł) powinny mieć w garderobach kobiety borykające się z nadmiarem tkanki tłuszczowej w okolicy brzucha. Zazwyczaj „jabłka” nie mają talii osy (ten model szortów ją zaznaczy), ale mogą pochwalić się zgrabnymi udami i łydkami. Niskie kobiety o krótkich nogach, które chciałyby zyskać kilka dodatkowych centymetrów, również powinny zdecydować się na zakup spodenek z wysokim stanem. Ten model szortów w zestawieniu z butami na obcasie optycznie wydłuży nogi i całą sylwetkę. Damskie bermudy Bermudy to damskie spodenki z nogawkami o długości do kolan. Ten model szortów nie odsłania zbyt dużej powierzchni nóg, latem można je nosić do pracy (najlepiej wybrać te wykonane z wysokiej jakości materiału, z zaprasowaniem w kant i z mankietami wywijanymi nad kolanami). Bermudy to odpowiedni wybór dla przedstawicielek wielu typów sylwetek. Zarówno „jabłka”, „gruszki”, jak i „klepsydry” oraz „kielichy” będą prezentować się w nich atrakcyjnie. Wyjątkiem jest typowo sportowa sylwetka. Bermudy (do nabycia od 13 do 299 zł) to propozycja dla kobiet, które mają kompleksy z powodu masywnych nóg. Model w cienkie prążki i niezbyt szerokie pionowe paski optycznie wyszczupli i wydłuży kończyny. Ponadto kobiety o umięśnionych udach nie powinny decydować się na zakup szortów z falbanami lub kieszeniami (z przodu, po bokach lub z tyłu). Tego typu aplikacje niepotrzebnie dodadzą udom objętości i skupią wzrok osób z otoczenia na tej newralgicznej partii ciała. Hot pants tylko na plażę Hot pants to bardzo krótkie spodenki, które zakrywają jedynie kobiece pośladki. Ze względu na znikomą długość nogawek ten model szortów (do nabycia na Allegro od 25 do 76 zł) jest zarezerwowany jedynie na plażę. Hot pants to spodenki dla szczupłych kobiet o zgrabnych, smukłych i delikatnie umięśnionych nogach. Nie pomogą ukryć żadnych mankamentów, dlatego wymagają niemal idealnej figury. Szorty to strój na lato dla każdej kobiety, zarówno na czas plażowania, spacerów po mieście, jak i pracy w biurze. Kluczem do stylizacji ze smakiem jest wybór właściwego fasonu, który odpowiada wadom i zaletom sylwetki.
Jak dopasować szorty do figury?
Pierwszy na rynku, a przynajmniej pierwszy który kojarzę, skuter dla maluszków. Stworzyła go firma Fisher-Price, lider zabawek dla najmłodszych milusińskich. Czy czerwony pojazd z mnóstwem dźwięków jest produktem wartym uwagi? Zapraszam do lektury. Prosta budowa W okazałym kartonie znajdziemy kolorową zawartość. Skuter rozłożony jest na dwie części. Szybko i łatwo połączymy kierownicę z resztą pojazdu, więc pozostanie nam tylko dołożenie baterii i przykręcenie osłonki – i już maluch może śmigać. Pojazd posiada prostą konstrukcje. Korpus pojazdu jest w intensywnym, czerwonym kolorze, siedzenie jest niebieskie, a kierownica słonecznie żółta. Całość wykonana została z plastiku – jest to całkiem sensowne i wytrzymałe tworzywo. Skuterek jest bardzo twardy, myślę że wiele zniesie. Pod skuterem zauważymy trzy, czarne koła – jedno szerokie z przodu, dwa mniejsze na tyle. Przednie koło jest niemal tak szerokie, jak skuter. Myślę, ze zastosowanie szerokiego koła jest uzasadnione potrzebą stabilności pojazdu. Co do kół, to mam małe zastrzeżenie – również się wykonane z tworzywa. Są twarde i zapewne wytrzymałe, jednak hałaśliwe i nie wiem, jak będzie z ich ścieralnością. Mam też obawy (mam nadzieje, że nieuzasadnione), jak będą się zachowywały na podłodze – czy nie zarysują paneli albo parkietu. Nie musiałby być całe gumowe, ale warstwa gumy na powierzchni koła byłaby idealnym rozwiązaniem. Rączki na kierownicy mają doskonały rozmiar dla małych dłoni, a ich wysokość jest na tyle optymalna, że dzieci siedzą na skuterze wyprostowane. Nie wiem też, czy to dobrze czy źle, ale skuterek nie posiada skrętnej kierownicy. Z jednej strony mam więc wrażenie, że ciężko się nim steruje i jedzie tylko na wprost. Z drugiej jednak strony – zabawka jest przeznaczona dla dzieci w wieku 12-36 miesięcy. Czy roczniak poradziłby sobie z ruchomą kierownicą? Chyba byłoby to zbyt ryzykowne. Idealne rozwiązanie to skrętna kierownica z możliwością blokady. Młodsze dzieci korzystałby z zablokowanej, a dla 2 latka lepszą zabawą byłaby jazda ze skręcaniem. Mnogość funkcji, poziomy nauki O tym, jak rozbudowane funkcje mają interaktywne zabawki Fisher Price wiedzą chyba wszyscy. Od pewnego czasu dodatkowym atutem jest zastosowanie technologii poziomy nauki. Ale od początku. Skuterek ma mnóstwo dźwięków, piosenek, wypowiedzi i zwrotów, których może nauczyć brzdąca. Cyferki, pozdrowienia, literki, kształty, kolory i jeszcze więcej treści edukacyjnych. Poza przyciskami, które aktywują efekty dźwiękowe, elementy edukacyjne rozmieszczone są również w innych miejscach skutera. Na przykład na jego boku znajdziemy naklejki z literkami, na przyciskach mamy czerwony trójkąt, żółte koło oraz zielony kwadrat. Ponadto do dyspozycji dzieci jest kluczyk w „klikającej” stacyjce i klakson. Pojazd wydaje również dźwięki związane z jazdą – odgłos silnika, ulicy i tym podobne. box:imageShowcase box:imageShowcase Poziomy nauki pozwalają dostosować treści edukacyjne do wieku dziecka Dla najmłodszych jest oczywiście poziom pierwszy – odkrywanie. Prezentuje on dźwięki i pojedyncze słowa, zaznajamiając dziecko z nowościami. Dzieci uwielbiają zabawy z przyciskami, więc z radością zabiorą się za odkrywanie nowych funkcji na swoim pojeździe. Poziom dla starszego dziecka charakteryzuje się zachęcaniem. W tym trybie maluchy usłyszą na przykład: „powtarzaj za mną”, „znajdź czerwony trójkąt”, „licz ze mną” i tym podobne. Pozwala to utrwalić poznaną wiedzę i ćwiczyć nowe słowa i umiejętności. Od tego poziomu skuterek czynnie angażuje dziecko w zabawę. Poziom trzeci – dla najstarszych użytkowników pojazdu – to na naśladowanie. Rozbudowane piosenki angażują dziecko i zachęcają do wspólnego śpiewania i powtarzania. W tym trybie maluch pozna nowe zadania, na przykład pomachanie do przyjaciela. Piosenek i zwrotów jest tak wiele, że zdecydowanie nie sposób je tu wszystkie omówić. Stawiamy na rozwój Skuterekbez wątpienia umili czas spędzany w domu czy podczas spaceru. Jest to lekki i stabilny pojazd, który z pewnością sprzyja rozwojowi i poznawaniu nowych rzeczy. Co ciekawe zabawka pozwala rozwijać się dziecku w jego własnym, niewymuszonym tempie, bo kolejne poziomy wiedzy możemy aktywować, kiedy zauważymy, że nadeszła na to pora. Skuter bez wątpienia rozwija również ruchowo. Maluchy bez problemu mkną na czerwonym skuterze z wielkim uśmiechem na buzi. Zdecydowanie jest to ciekawa zabawka, warta uwagi, gdy poszukujemy pojazdu do aktywnej zabawy. box:imageShowcase box:imageShowcase
Skuter dla malucha od Fisher-Price
Len – jedna z najstarszych i najbardziej naturalnych tkanin wraca do łask! To wspaniała wiadomość, ponieważ nie ma lepszego materiału na lato. Przygotowaliśmy więc stylizacje z lnianymi sukienkami w różnych odsłonach. Przedstawiamy zalety lnu wraz z poradami, jak go nosić. Afrykańskie upały dają się we znaki w naszej strefie klimatycznej. W co się ubrać, by przetrwać w miarę komfortowo? Odpowiedź jest prosta… len! Ta przewiewna tkanina o nieco szorstkiej strukturze jest idealną propozycją. W tym roku jest to również ulubiona tkanina projektantów, którzy ochoczo szyją z niej sukienki, koszule w stylu safari i szerokie spodnie. box:imagePins box:pin) Tego lata nie wypada więc nie mieć w szafie choć jednego ubrania z lnu. Proponujemy wybrać sukienki! Len jest używany w modzie i włókiennictwie już od kilku tysięcy lat, a nieocenione właściwości tego materiału sprawiają, że wciąż nie ma konkurencji. Jest chłodny w dotyku i przewiewny, idealny na odzież letnią. Doskonale odprowadza wilgoć, jest także odporny na przykre zapachy czy brud. Len pozwala skórze oddychać i nie wywołuje alergii. Tkanina ta, ze względu na płócienny splot, wyróżnia się trwałością, jest także odporna na ścieranie i rozciąganie. Zwolennicy ekologii z pewnością docenią fakt, że wytwarzanie lnu jest bezpieczne dla środowiska, a zużyta tkanina ulega biodegradacji. Martwi was jednak fakt, że len łatwo się gniecie i trudno się go prasuje? Nie ma powodów do obaw, ponieważ zagniecenia podkreślają naturalną i nieco surową strukturę tkaniny. Zabawa we wzory box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Next, Promod, Promod, Taranko, Benetton Biała lniana sukienka pozwala na wiele. Można ją różnie stylizować, w zależności od okazji i nastroju. Proponujemy wzór kwiatów połączony z etnicznymi motywami. Taki miks jest nie tylko supermodny, ale także dzięki niemu prosta, skromna sukienka nabiera wyrazu. Marynarka i buty mają nadruki w podobnym tonie, ale różniące się rodzajem kwiatów. To sprawia, że cała stylizacja nie jest nudna i zachowawcza. Lato jest po to, żeby bawić się modą! Biała lniana sukienka może być przezroczysta, dlatego warto pamiętać o lekkiej halce, obowiązkowo bawełnianej, lub wybrać sukienkę uszytą z grubego lnu. Safari w nowej odsłonie box:imagePins box:pin) Fot. C&A, Cluse, Cluse, Baldowski by Maciej Zień, Benetton Beż to kolor, z którym len idealnie współgra. Prosta sukienka w stylu safari będzie doskonałą propozycją na co dzień. Uzupełnijmy ją butami w panterkę i słomianym koszykiem – takie akcesoria dodają nowoczesności i nonszalancji. Marmurkowy zegarek z pozoru nie pasuje do stylizacji w stylu safari, ale przecież o to chodzi, by całość nie była zbyt dosłowna. Cienki paseczek z tkaniny możemy zastąpić klasycznym, skórzanym paskiem, co wyraźniej podkreśli talię, a tym samym wysmukli sylwetkę. Sport w dziewczęcym wydaniu box:imagePins box:pin) Fot. Next, Benetton, Sisley, Adidas/eobuwie.com.pl, Molton Lekka, kolorowa stylizacja to jest to! W takim stylu odnajdzie się każda kobieta. Wygodne buty i dziewczęca sukienka to połączenie modne i wygodne. Sprawdzi się podczas największych upałów. Kapelusz ochroni głowę przed słońcem, a duża, skórzana torba zmieści wszystkie rzeczy potrzebne kobiecie w ciągu dnia. Wyrazisty akcent, np. intensywnie zielony pasek, podkreśli wakacyjny charakter stylizacji. Decydując się na sukienkę z hiszpańskim dekoltem, pamiętajmy, aby dobrać odpowiedni biustonosz bez ramiączek. Lniana sukienka to must-have letniego sezonu. Naturalność materiału z jakiego została wykonana to jej główna zaleta - doskonale sprawdzi się zarówno jako strój do pracy jak i na romantyczną randkę. )
Lniane sukienki – królowe letniego sezonu
Za około 250 zł kupimy dobrze wyposażony odtwarzacz Blu-Ray, który zazwyczaj umożliwia nie tylko odtwarzanie krążków z filmami, ale też bezprzewodowy streaming muzyki i wideo z komputera czy smartfonu. LG BP440 3D Odtwarzacz koreańskiego producenta wyposażono w szereg nowoczesnych technologii, dzięki którym urządzenie jest czymś więcej niż tylko plejerem płyt Blu-ray – to cyfrowe centrum multimedialne w naszym systemie. Obsługa standardu DLNA umożliwia odtwarzanie materiałów audio i wideo z urządzeń takich jak komputery, smartfony czy tablety. W tym celu należy podłączyć LG kablem sieciowym do naszego domowego rutera. Urządzenie pojawi się w lokalnej sieci i będzie widoczne dla naszego sprzętu komputerowego czy mobilnego. Pliki z wideo i muzyką odtworzymy również bezpośrednio z pendrive’a czy innego nośnika, wystarczy podłączyć go do portu USB wbudowanego w przedni panel LG. Odtwarzacz potrafi obsłużyć wiele formatów, w tym popularne DivX i MKV, a z muzycznych również wysokiej jakości FLAC. Nie mogło zabraknąć obsługi popularnych formatów audio z płyt Blu-ray, takich jak Dolby Digital, DTS i Dolby TrueHD. LG BP440 3D jest też kompatybilny z trójwymiarowymi formatami obrazu. Wyposażono go w technologię Smart TV, która pozwala na obsługę aplikacji, gier i usług VOD. Z kolei tryb private sound umożliwia przesyłanie dźwięku z naszego smartfona czy komputera prosto do odtwarzacza. Samsung 5500 3D Plejer Samsunga wyposażono podobnie jak urządzenie LG. Jest więc obsługa formatu DLNA, dzięki której możemy przesyłać bezprzewodowo obraz i dźwięk z komputera czy urządzeń mobilnych. To wymaga oczywiście podłączenia odtwarzacza do naszego rutera sieciowego za pomocą kabla. Nie mogło zabraknąć złącza USB, dzięki któremu odtworzymy pliki muzyczne i wideo z pamięci masowych. Jest też Smart TV, a Samsung oferuje obsługę wielu aplikacji, łącznie z Facebookiem. Samsung chwali się, że jego 5500 3Dwyjątkowo szybko uruchamia odtwarzanie płyty – już w pół sekundy. Jeśli chodzi o obsługę formatów wideo znanych z komputerów, to koreańskie urządzenie poradzi sobie rzecz jasna z popularnymi formatami, takimi jak DivX i MKV. Jest też obsługa technologii 3D. Sony BDP-S4200 Podobnie jak konkurenci, Sony BDP-S4200oferuje wszystko to, co powinien zapewniać nowoczesny odtwarzacz Blu-Ray. Jest więc obsługa standardu DLNA, którą zrealizujemy po podłączeniu odtwarzacza do naszej domowej sieci – wymaga to kablowego połączenia z ruterem. Nie zabrakło gniazda USB, dzięki któremu odtworzymy pliki audio i wideo z pamięci masowych. Ciekawostką jest aplikacja na smartfony, która zamienia nasz telefon w nowoczesny pilot pozwalający sterować odtwarzaczem. Rzecz jasna, producent wyposażył odtwarzacz w swój własny system Smart TV oraz obsługę standardów trójwymiarowych. Philips BDP3200 Odtwarzacz Philipsa, choć wyposażony w gniazdo Ethernet, dzięki któremu podłączymy go do naszego domowego rutera, nie został wyposażony w technologię DLNA. Nie odtworzymy więc filmów czy muzyki z komputera i urządzeń mobilnych. Połączenie internetowe służy do obsługi aplikacji pozwalającej odtwarzać filmy z popularnego serwisu YouTube. Nie zabrakło już na szczęście gniazda USB, które umożliwia skorzystanie z pamięci masowych. Jedną z ciekawych funkcji urządzenia jest możliwość przeniesienia napisów filmowych w inne miejsce, co może zapobiec ich przycięciu na ekranie w przypadku niektórych konfiguracji sprzętowych. Philips BDP3200 obsługuje popularne formaty audio z płyt Blu-Ray, takie jak Dolby TrueHD i DTS-HD.
Odtwarzacze Blu-ray –przegląd modeli do 250 zł
Wielu mężczyzn traktuje pielęgnację skóry z przymrużeniem oka. Jednak inaczej sprawa wygląda w trakcie przygotowań do własnego ślubu. Ten szczególny dzień wymaga od panów wspaniałej, zadbanej cery. Podpowiadamy, jak z pomocą wizyt w salonie kosmetycznym lub też samodzielnie przygotować skórę przed tym ważnym dniem. Męska skóra – czego potrzebuje? Męska skóra w znacznym stopniu różni się od skóry kobiecej. Jest ona zdecydowanie grubsza, dzięki czemu wolniej się starzeje. Niestety ma ona za to większą tendencję do występowania trądziku, a poprzez wydzielanie większej ilości sebum – błyszczenia. Dlatego też potrzebuje zupełnie odmiennej pielęgnacji. Jak powinien dbać o nią przyszły pan młody, aby w dniu ślubu nie odbiegał wyglądem od swojej partnerki? Profesjonalne zabiegi na twarz Zanim mężczyzna zdecyduje się na wizytę w salonie kosmetycznym, musi zdać sobie sprawę z tego, że wykonanie jednego zabiegu nie gwarantuje sukcesu. Wprowadzi on oczywiście zmianę w wyglądzie, ale może nie być ona tak widoczna, jak byśmy sobie tego życzyli. Dlatego warto zaplanować kilka wizyt, najlepiej w odpowiednich odstępach czasu. Jednym z częstych zabiegów, z których korzystają panowie, jest mikrodermabrazja. Zabieg ten polega na usunięciu martwego naskórka specjalnym aparatem z diamentową końcówką. Choć zabieg nie należy do wyjątkowo bolesnych, to jednak panowie muszą pamiętać, że trzeba po nim stosować jeszcze przez kilka dni maseczki nawilżające i odżywcze. Inną alternatywą jest wykonanie peelingu kawitacyjnego. Ten zabieg z kolei oczyszcza skórę poprzez ultradźwięki, jednocześnie rozbijając od środka martwe komórki naskórka. Nie należy do przyjemnych, ale za to efekty są widoczne gołym okiem. Skóra stanie się wygładzona, pełna blasku, a wszelkie niedoskonałości zredukowane. Choć do wyboru jest wiele ciekawych rozwiązań, to niestety panowie z natury albo nie wykazują chęci i zapału do korzystania z tych zabiegów, albo też nie mają na nie czasu. Dlatego dla zapracowanych mężczyzn jest alternatywa, a mianowicie wykonanie relaksujących maseczek lub specjalnego masażu odprężającego skórę twarzy. Zminimalizują one powstałe zmarszczki mimiczne oraz cienie pod oczami. Jak samodzielnie dbać o skórę? Jak już wspomniano, męska skóra potrzebuje zupełnie innej pielęgnacji niż skóra kobiety. Istnieją jednak sprawdzone sposoby, które dzięki regularnemu i systematycznemu stosowaniu przyniosą w pełni zadowalające efekty. Po pierwsze, panowie muszą odpowiednio oczyszczać skórę. Codzienne jej oczyszczanie stanowi niezaprzeczalnie podstawę w pielęgnacji cery. Niezbędne w tym przypadku będą żele do mycia twarzy, płyny micelarne lub mleczka. To dzięki nim każdy mężczyzna będzie w stanie usunąć nagromadzone w trakcie dnia zanieczyszczenia. Kolejnym krokiem jest nawilżanie. Właściwie dobrany krem do męskiej cery to podstawa, a regularnie stosowany potrafi zdziałać cuda. Nie tylko zapobiegnie przesuszaniu skóry, ale również poprawi jej kondycję i zminimalizuje oznaki starzenia. Uzupełnieniem codziennej, domowej pielęgnacji jest krem pod oczy. Mężczyźni rzadko sięgają po ten produkt, a jest on tak naprawdę niezbędny. Regularnie stosowany łagodzi cienie i obrzęki wokół oczu, pozostawiając skórę świeżą i w pełni zregenerowaną. Ślub to wyjątkowy dzień i dlatego każdy mężczyzna musi prezentować się wtedy nienagannie. Całe szczęście coraz więcej panów troszczy się o swój wygląd, korzystając z dobrodziejstw dostępnych w salonach kosmetycznych lub też tych pod postacią tradycyjnych kosmetyków. Każdy wariant jest dobry, aby podczas tej uroczystej ceremonii nasza cera wyglądała wspaniale.
Jak dbać o skórę, aby w dniu ślubu wyglądać bosko?
Przedni amortyzator to jedna z najistotniejszych i często najdroższych (nie licząc ramy) części eksploatacyjnych w rowerze. W znaczący sposób wpływa na jego charakterystykę oraz komfort jazdy. Tym samym jest elementem, którego wymiana będzie miała dla nas najbardziej odczuwalne korzyści. Jak dobrać odpowiedni amortyzator do naszych potrzeb? Rower – w zależności od swojego przeznaczenia – może posiadać amortyzator (tzw. widelec) przedni, tylny lub wcale nie posiadać elementów, które tłumiłyby nierówności. W rowerach szosowych, holenderkach czy BMX amortyzator jest zbędny. Jednak w większości pozostałych typów amortyzator, szczególnie ten przedni, jest niezwykle pożądanym dodatkiem. Neutralizuje drgania na kierownicy, zapewnia lepszą przyczepność przedniego koła, sprawia, że jazda staje się po prostu przyjemniejsza. Oczywiście pod warunkiem, że efektywnie spełnia swoje zadanie, a więc pracuje płynnie, konsekwentnie i skutecznie. To cechy wysokiej jakości amortyzatorów, których nie można oczekiwać po konstrukcjach z „supermarketowym” rodowodem. Solidny amortyzator to niemały wydatek, jednak wynagradza go swoją pracą. Przyjrzyjmy się bliżej ofercie amortyzatorów dostępnych na rynku i zobaczmy, jak wybrać taki, który najlepiej będzie spełniał nasze oczekiwania. Skok amortyzatora Najbardziej charakterystyczną cechą wyróżniającą amortyzatory rowerowe pod względem ich zastosowania jest skok, a więc zakres (podawany w milimetrach), w jakim dany widelec będzie się uginał. W uproszczeniu można przyjąć, że im większy skok amortyzatora, tym bardziej ekstremalne będzie jego zastosowanie. Amortyzatory do najcięższych zastosowań posiadają skok powyżej 170 mm, solidną konstrukcję z dwiema półkami (poprzeczkami łączącymi golenie) i nadają się do użytkowania jedynie w rowerach typu full suspension, czyli z tylnym amortyzatorem. To zasadniczo najdroższe typy amortyzatorów z solidnymi, grubymi goleniami o średnicy około 38 mm. Nieco niżej znajdziemy amortyzatory do lżejszych zastosowań, ale nadal przystosowanych do bardziej ekstremalnych odmian kolarstwa. Mają około 100–170 mm skoku i masywną konstrukcję. Amortyzatory uginające się w zakresie od 60 do 100 mm przystosowane są do zmagań z lżejszym terenem, cechują się bardziej filigranową budową i lżejszą konstrukcją. Jeżeli przymierzamy się do wymiany amortyzatora w naszym rowerze, powinniśmy wybrać taki, który pod względem skoku zbliżony jest do obecnie posiadanego. Możemy poruszać się w zakresie około 20 mm. Należy jednak pamiętać, że montaż widelca o innym skoku niż ten fabryczny spowoduje zmianę geometrii roweru i wpłynie na jego zachowanie. Ponadto amortyzator o większym skoku będzie generował większe obciążenia na główce ramy, co może doprowadzić do jej pęknięcia. Jakim firmom można zaufać? Po wyborze odpowiedniej wartości skoku amortyzatora, pora skupić się na jego jakości. A ta niewątpliwie jest wprost proporcjonalna do ceny. Niestety, wysokiej klasy amortyzator rowerowy to spory wydatek i w przypadku najbardziej zaawansowanych konstrukcji (niekoniecznie tych o największym skoku) może sięgać 4 tys. zł. Na rynku jest kilka firm specjalizujących się w produkcji amortyzatorów. Z pewnością można zaufać amortyzatorom firmy Marzocchi, Fox, Rock Shox czy Manitou. To najpopularniejsze, a jednocześnie najbardziej uznane na świecie marki, które jednak żądają za swój know-how adekwatnych pieniędzy. Wśród firm z półki budżetowej najbardziej popularne są RST, SR Suntour oraz Zoom. Po konstrukcjach tych producentów nie można jednak oczekiwać wytrzymałości czy tak skutecznej pracy, jak w przypadku droższych odpowiedników. Tańsze widelce amortyzowane najlepiej sprawdzą się w mieście i przy okazjonalnych wypadach do lasu. Konstrukcja amortyzatora Drugim niezwykle istotnym elementem przy wyborze amortyzatora jest jego konstrukcja, a więc to, co znajduje się w jego wnętrzu oraz różnorodność regulacji, jakie posiada. Pamiętajmy, praca amortyzatora nie polega na prostym i bezwładnym uginaniu się, ale na wyrafinowanym tłumieniu nierówności – zarówno przy kompresji (uginaniu), jak i przy powrocie (rozprężaniu). Za kompresję odpowiada tzw. medium ściskane. W najprostszych modelach będzie to zwykły elastomer, a w bardziej zaawansowanych – powietrze lub/i sprężyna. Z kolei za rozprężanie w droższych modelach odpowiadają zaawansowane olejowe systemy hydrauliczne, a w tańszych – ponownie elastomer. Im droższy amortyzator, tym bardziej wyszukane mechanizmy tłumienia i kompresji będzie posiadał i tym płynniejszą i skuteczniejszą pracą będzie się charakteryzował. Rodzaje regulacji pracy amortyzatora Charakterystykę pracy amortyzatora możemy dopasowywać do własnych potrzeb za pomocą odpowiednich regulacji. W tym przypadku również mamy do czynienia z prostą zależnością – im wyższa cena widelca, tym więcej systemów regulacji. Najbardziej podstawowym jest prosta blokada skoku, która pozwala całkowicie usztywnić amortyzator, dzięki czemu – szczególnie na podjazdach – zapewnia lepsze przeniesienie energii pedałowania na napęd. Tłumieniem kompresji regulujemy prędkość, z jaką amortyzator się ugina. W wyższych modelach możemy regulować tzw. szybką i wolną kompresję, a więc szybkość uginania amortyzatora w zależności od intensywności jego pracy. Tłumienie powrotu z kolei pozwala kontrolować sposób rozprężania się amortyzatora i jest to zdecydowanie najważniejsza regulacja, na którą powinniśmy zwrócić uwagę przy wyborze. Amortyzator, który bezwładnie będzie odbijać się po pokonaniu każdej nierówności, jest wręcz niebezpieczny. Możemy spotkać również regulację skoku, która najczęściej pozwala wybrać jedną z dwóch wartości ugięcia amortyzatora. Specyfikę i poziom zaawansowania amortyzatora powinniśmy dobierać przede wszystkim pod kątem naszego stylu jazdy, zaawansowania i terenu, w jakim najczęściej się poruszamy. Początkujący adepci kolarstwa mogą zdecydować się na tańsze i mniej skomplikowane konstrukcje i z biegiem czasu przesiąść się na bardziej zaawansowane modele.
Jak dobrać przedni amortyzator do roweru?
Nieważne – włosy krótkie czy długie, proste czy kręcone, musisz o nie zadbać. Nie wystarczy samo mycie. Aby mieć zdrowe i mocne włosy, potrzebujesz odpowiedniej pielęgnacji, stylizacji, a czasami nawet kuracji. Panie o tym wiedzą od pokoleń, panowie dopiero się tego uczą. Przygotowaliśmy kilka cennych wskazówek, dzięki którym nie tylko wzmocnisz swoje włosy, ale też staną się one twoim atutem. Elektryzowanie – wyzwanie dla włosów Proces ten jest intensywny zwłaszcza zimą. Dlaczego? W wyniku pocierania głowy o sztuczny materiał czapki wytwarzają się ujemnie naładowane jony, w efekcie czego włosy się elektryzują. Szczególnie podatne są na ten proces włosy zniszczone, suche i zaniedbane. Jak przeciwdziałać elektryzowaniu się włosów? Prostą metodą jest pozbycie się czapek i szalików z materiałów syntetycznych, ale niezwykle ważna jest też codzienna pielęgnacja włosów i skóry głowy. Chodzi przede wszystkim o właściwe odżywienie i nawilżenie włosów i skóry. Wiąże się to oczywiście ze stosowaniem odpowiednich szamponów, odżywek i preparatów stylizacyjnych. Codzienne mycie Szampon i odżywka to codzienni przyjaciele twoich włosów. Zarówno mycie głowy, jak i stosowanie odżywek należy do podstawowej pielęgnacji. Dobry szampon ma za zadanie nie tylko odświeżyć i umyć włosy, ale także je nawilżyć i odżywić. Stosuj szampony zimowe, które wzbogacone są w substancje antystatyczne, rozładowujące ładunek elektryczny. Szampon „dla niego” czy uniwersalny? Polecamy szampony przeznaczone dla mężczyzn, choć nie zawsze ta reguła się sprawdza. Prawdą jest jednak, że szampony „dla niego” wzbogacone są o potrzebne twojej płci składniki odżywcze, dostosowane do Ph męskiej skóry. Odpowiednia formuła szamponu może realnie wzmocnić twoje włosy od nasady aż po końce. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku odżywek. O ile kiedyś trudno było dostać na polskim rynku odżywkę przeznaczoną dla mężczyzn, o tyle obecnie nie stanowi to problemu. Szampony 2 w 1 Czy warto kupować szampon typu 2 w 1, czyli połączenie odżywki i szamponu, szamponu i żelu do mycia ciała, a nawet 3 w 1, czyli połączenia szamponu z odżywką oraz żelu? Są one tworzone z myślą o panach, którzy nie lubią spędzać zbyt wiele czasu na pielęgnacji i są zwolennikami szybkiej toalety. Niestety, bardzo często tego typu produkty są przyczyną łupieżu, podrażnień, a nawet wypadania włosów. Ponadto preparaty przeznaczone również do mycia ciała, zamiast je nawilżać, mogą wysuszać. W konsekwencji zwykle nie spełniają funkcji pielęgnacyjnej, a w najlepszym przypadku nie zmieniają nic. Szampony funkcyjne Zdecydowanie zachęcamy do zakupu szamponów 2 w 1 w wariancie szampon plus odżywka. Warto kupować szampony do włosów przetłuszczających się, suchych oraz te do walki z łupieżem lub wypadaniem włosów. Po myciu włosów Najlepiej delikatnie owinąć głowę ręcznikiem i pozostawić do powolnego wyschnięcia. Raczej należy unikać szorowania i gwałtownego wycierania głowy, co bardzo niszczy włosy. Unikaj też szybkiego i intensywnego suszenia włosów. W sezonie zimowym możesz pozwolić sobie na stosowanie suszarki nastawionej na delikatne obroty, łącz przy tym ciepłe powietrzem z zimnym. Możesz ponadto używać suszarki z jonizacją, która zapobiega elektryzowaniu się włosów. Co na wypadanie? Niewłaściwa pielęgnacja włosów w okresie zimowym wpływa na wypadanie włosów. Jeżeli zauważyłeś, że pojawiają ci się zakola albo gubisz całe pukle włosów, to znak, że powinieneś skorzystać z porady internisty, a w skrajnych wypadkach – trychologa. Gdy nie jest jeszcze za późno, skorzystaj z najprostszych metod. To, co na pewno możesz zrobić, to masować delikatnie skórę głowy podczas codziennego mycia. Warto kupić szczotkę z naturalnym włosiem lub metalowy grzebień, unikać nadmiernego suszenia włosów, stosowania urządzeń elektrycznych (np. prostownic). Odpowiedzialna stylizacja Obciążeniem dla włosów jest także niewłaściwa ich stylizacja. Po pierwsze, nakładanie zbyt dużej ilości preparatów stylizacyjnych. Po drugie, stosowanie niewłaściwych produktów. Włosy są przez to nie tylko obciążone, ale i nieodżywione, co może doprowadzić do wspomnianego już wypadania. Jak używać preparatów? Nakładaj niewielką ilość na końcówki. Unikaj lakierów do włosów i mocnych żelów. Gorąco polecamy gumy i pasty do włosów. Nie obciążają ich, są delikatniejsze i tak naprawdę znacznie bardziej ułatwiają stylizację. Nasz wybór to pasta Got2be oraz jedwab do włosów. Preparaty te są idealne w zimie. Przede wszystkim wygładzają włosy, przeciwdziałają elektryzowaniu, nie niszczą fryzury pod czapką i nie przetłuszczają włosów.
Jak okiełznać włosy zimą? Pielęgnacyjne wskazówki dla mężczyzn
Pisarz, małe miasteczko i tajemnica: oto przepis na intrygującą powieść. Nie powstydziłby się jej ani Stephen King, ani Jonathan Carroll, a i Neil Gaiman mógłby się pod nią podpisać. Marcin Mortka wyraźnie zresztą oddaje hołd swoim ulubieńcom, tworząc jednocześnie całkiem niezłą fabułę. Można powiedzieć oczywiście, że autor wykorzystał wszystkie chwyty i pełen schemat gatunku, pokusił się o wierne odwzorowanie małego amerykańskiego miasteczka, oddając jego mieszkańców w pełnym rozkwicie obowiązujących stereotypów. A jednak nie można mu nic zarzucić! Bo choć kierował się oczywistą sztampowością powieści grozy, to nadal oddał do rąk czytelników świetnie w ten sposób zamaskowaną bardzo oryginalną fabułę, której finału nie da się przewidzieć. W amerykańskim stylu Małe miasteczko, do którego przybywa Nathan, wydaje się być oazą spokoju. Każdy tu zna każdego, życie jest sielankowe, a mała społeczność wydaje się być pełna sympatii dla nowo przybyłego. Nathan znał Nonstead już wcześniej, w pamięci zostało wspomnienie pełne przemiłych obrazów ze spędzonych tu chwil z jego dawną dziewczyną. Może to nie do końca był dobry pomysł, by tutaj o niej zapomnieć, ale to jednak urok miasteczka miał decydujący wpływ. Ta sielanka jednak okazała się dość szybko jedynie pozorna, a w miasteczku daje się odczuć, że dzieje się coś złego. Coś, co trudno wytłumaczyć w jakikolwiek rozsądny sposób, a co budzi coraz większą grozę. Kto przemawia w snach małej Vanessy? Kto odpowiada za telefonowanie w środku nocy do małego kościółka? Co się wydarzyło w pewnej porzuconej chacie w środku lasu? Strach, jako najsilniejsze z uczuć Marcin Mortka prowadzi swojego czytelnika przez ciekawą, coraz bardziej gęstniejącą od emocji fabułę bardzo sprawną narracją. Pomimo oczywistego początku związanego z przybyciem pisarza do małego miasteczka nic już nie wydaje się takie oczywiste. Tajemnicza postać, która staje się swoistym nosicielem zła, zaczyna być coraz bardziej niebezpieczna, a czytelnik coraz mocniej zaangażowany w powieść. „Uwielbiam strach. Nie ma prawdziwszego uczucia od strachu. Ci, którzy uważają miłość za uczucie silniejsze, chyba nigdy się naprawdę nie bali”. Zaintrygowanie, jako atut Powieści tego typu jest oczywiście bardzo wiele i większość z nich niczym się nie wyróżnia na tle klasyków. Nie można tego powiedzieć o „Miasteczku Nonstead”, ponieważ powieść Marcina Mortki od początku intryguje i nie daje oczywistych rozwiązań. Jest przyjemną lekturą, o ile tak można powiedzieć o thrillerze. Dla niecierpliwych lektury polecam książkę„Miasteczko Nonstead” w wersji elektronicznej, która jest dostępna w formatach EPUB i MOBI w cenie ok. 25zł. Uwierzcie, to jest jedna z tych książek, które chce się poznać jak najszybciej. Źródło okładki: www.fabrykaslow.com.pl
„Miasteczko Nonstead” Marcin Mortka – recenzja
Starannie przygotowana stylizacja studniówkowa musi być dopełniona odpowiednią fryzurą. Elegancką i szykowną, by podkreślić wyjątkowy charakter imprezy. Idealnie sprawdzą się koki, warkocze i upięcia uformowane dziewczęco i bezpretensjonalnie. W tym sezonie koniec z precyzyjnym ułożeniem włosów! Pojedyncze kosmyki opadające na ramiona i luźne sploty to niekwestionowany trend. Do tego obowiązkowo loki, fale i skręty. Liczy się wdzięk i delikatność, a inspiracji najlepiej szukać na pokazach światowych projektantów. Koki Kok to najczęściej wybierana fryzura studniówkowa. Wysoki lub niski, zwany hiszpańskim, najlepiej będzie się prezentował z włosami luźniej upiętymi wsuwkami – taki kiedyś nosiła Brigitte Bardot. Aby nabrał odpowiedniej objętości, można też użyć specjalnej gąbki fryzjerskiej, wokół której oplata się włosy. Pomocne w jego ułożeniu będą wypełniacze i wkrętki. Kok doskonale pasuje do rozkloszowanej sukienki z odkrytymi ramionami w stylu lat 50. Zawadiacki koński ogon To urocza fryzura, idealna na bal studniówkowy. Włosy mogą być związane na czubku głowy lub tuż nad karkiem. Zarówno jeden, jak i drugi rodzaj uczesania jest niezwykle stylowy, jednocześnie też doskonale pasuje do młodej kobiety i nie wymaga pomocy fryzjera. Wystarczy włosy podkręcić, lekko rozczesać palcami, następnie je utapirować i podnieść od nasady, np. grzebieniem z gąbką. Aby uczesanie wyglądało jeszcze ciekawiej, można urozmaicić je przeplatanym warkoczem, a wokół gumki zawinąć pasmo włosów. Pozostawienie kilku kosmyków doda stylizacji uroku nieskrępowanej swobody. Taka fryzura najkorzystniej będzie wyglądać z krótkimi, ołówkowymi sukienkami. Fantazyjne upięcia Romantyczne upięcie doskonale sprawdzi się w stylizacji wieczorowej. Powinno sprawiać wrażenie naturalności i nieładu. Pożądana jest też asymetria i duża objętość, którą można osiągnąć dzięki wcześniejszemu podkręceniu włosów. Jeśli będą pofalowane, wówczas ewentualne uszkodzenia uczesania podczas zabawy łatwo dają się naprawić. Nie bójmy się upięć z warkoczy i „kłosów”, ale nie zaplecionych ciasno. Takie dziewczęce fryzury najlepiej będą wyglądały w zestawieniu z długimi sukienkami i delikatnym makijażem. Dziewczęce warkocze Warkocze zawsze sprawią, że fryzura zyska dziewczęcy charakter. Najciekawiej będą się prezentowały luźno zaplecione, francuskie, dobierane od czubka głowy, lub też asymetrycznie układające się z jednej strony. Pomocne w ich ułożeniu są specjalne spinki do warkocza, pięknie formujące „francuza” lub „kłosa”. Można je zaplatać dowolnej grubości i fantazyjnie owinąć wokół głowy. Rozpuszczone i stylowe Włosy mają sprawiać wrażenie, że są w ruchu, swobodne. Dlatego w tym sezonie najmodniejsze będą delikatnie skręcone lub pofalowane. Jeśli zdecydujemy się je rozpuścić, to przynajmniej od góry należy je upiąć i podnieść nieznacznie tapirem u nasady lub użyć odpowiedniej spinki czy grzebienia. Można je zebrać i zapleść w fantazyjny sposób lub spiąć ozdobną klamrą. Fryzurę jeszcze przed studniówką warto kilkakrotnie przećwiczyć. Każde upięcie, nawet z pozoru niedbałe, wymaga wprawy i użycia odpowiednich preparatów kosmetycznych. Koniecznie należy się więc zaopatrzyć w lakiery do włosów, pianki czy pasty modelujące. Jednak trzeba je stosować z umiarem, by fryzura nie wyglądała ciężko. Dla uzyskania wieczorowej stylizacji można też wpiąć we włosy biżuteryjne ozdoby, jak na pokazach: Dolce & Gabbany, Prady, Bory Aksu czy Elie Saaba. Warto pamiętać, że niezbędnym warunkiem pięknej fryzury są zdrowe i zadbane włosy. Dlatego jeszcze przed studniówką warto zatroszczyć się o ich kondycję, używając odpowiednich kosmetyków pielęgnacyjnych.
Stylowe upięcia studniówkowe
Czujnik położenia przepustnicy (zwany też czujnikiem TPS) to podzespół, z którego istnienia wielu kierowców nie zdaje sobie sprawy. Tymczasem może on być źródłem dokuczliwych problemów. bbox:experiment Dzięki temu artykułowi poznasz: * Czujniki położenia przepustnicy – jak działają? * Koszty wymiany uszkodzonego czujnika przepustnicy * Objawy uszkodzonego czujnika położenia przepustnicy TPS [/bbox] Przepustnica to ważny element samochodu, który reaguje na ruch pedału gazu. Przepustnica jest zamontowana pod maską auta, w układzie dolotowym, i połączona gumowym przewodem z kolektorem dolotowym. Przed przepustnicą znajdują się jeszcze takie elementy jak filtr powietrza i masowy przepływomierz powietrza. Wciskanie pedału gazu powoduje otwieranie się przepustnicy. Każdy jej ruch jest śledzony przez czujniki położenia przepustnicy (TPS), które z kolei przekazują sygnały do komputera silnika ECU. Komputer natomiast, analizując informacje z czujnika TPS, a także szeregu innych (między innymi czujnika położenia wału korbowego), dobiera odpowiednią dawkę paliwa podawaną przez układ monowtrysku, wtrysku wielopunktowego MPI albo wtrysku bezpośredniego, w zależności od zastosowanej technologii. Czujniki położenia przepustnicy – jak działają? W niemal każdym silniku stosuje się czujniki TPS – tzw. potencjometry. Rejestrują one każdy ruch przepustnicy, nawet najmniejszy, a zatem silnik działa na każde, najdelikatniejsze muśnięcie pedału gazu. Dodatkowo stosuje się czujniki, tzw. mikroprzełączniki. Ich możliwości są jednak ograniczone – mogą informować sterownik silnika tylko o skrajnych położeniach przepustnicy: jej całkowitym zamknięciu albo pełnym otwarciu. Jak działa najważniejszy czujnik położenia przepustnicy, tak zwany potencjometr? Najczęściej zbudowany jest on z bieżni oporowej i poruszającego się po niej ślizgacza, przymocowanego do osi przepustnicy. Im większe otwarcie przepustnicy, tym większe wychylenie ślizgacza. Im większe wychylenie ślizgacza, tym większy opór i większe napięcie prądu. Jest ono odczytywane przez komputer ECU, który do każdej wartości napięcia ma przypisane odpowiednie położenie przepustnicy i dobiera do niego skład mieszanki paliwowo-powietrznej. Czujnik położenia przepustnicy (potencjometr – czujnik TPS) może być zamontowany na dwa sposoby. Wszystko zależy od producenta samochodu. Czujnik TPS bywa montowany w korpusie przepustnicy jako osobny podzespół z własnym złączem elektrycznym. To lepsze rozwiązanie, tańsze w razie awarii. Czujnik TPS może być też zintegrowany z przepustnicą. Wówczas w razie awarii trzeba zakupić nową kompletną przepustnicę. Koszty wymiany uszkodzonego czujnika przepustnicy box:offerCarousel Czujników się nie naprawia i nie regeneruje. Są nierozbieralne i nienaprawialne, nie ma do nich części zamiennych. Na forach internetowych można spotkać się z poradami, w których zaleca się przeczyszczenie styków czujnika przy pomocy preparatu do czyszczenia złączy elektrycznych. Nie jesteśmy w stanie potwierdzić, czy jest to w jakikolwiek sposób pomocne. Raczej nie. Jak zwykle w przypadku czujników i ważnych podzespołów, odradzamy zakup i montaż podzespołów używanych, pochodzących z demontażu. Nikt nie jest w stanie zweryfikować ich sprawności i trwałości. Lepiej poszukać tańszego zamiennika. Jaki jest koszt wymiany uszkodzonego czujnika położenia przepustnicy TPS? Wszystko zależy od modelu auta i producenta części. Przykładowe ceny: * Peugeot Boxer, Citroen Jumper, Fiat Ducato – 25 zł, * Opel Astra F – 22 zł, * Kia Sportage, Kia Rio – 24 zł, * Fiat Bravo / Brava – 25 zł, * Ford Focus – 39 zł, * Alfa Romeo 145 / 146, Toyota Corolla E12 – 29 zł. Ile trzeba zapłacić, jeśli czujnik jest zintegrowany z przepustnicą i trzeba wymienić cały podzespół? Przykładowe ceny: * od 300 do 500 zł. Sama usługa wymiany nie powinna być droga, bo jest prosta. W większości przypadków można ją wykonać samodzielnie. Objawy uszkodzonego czujnika położenia przepustnicy TPS Na co trzeba zwrócić szczególną uwagę? Przede wszystkim sprawne auto przyspiesza w miarę jednostajnie i w taki sam sposób przyrasta prędkość obrotowa silnika, widoczna na obrotomierzu. W przypadku uszkodzonego czujnika położenia przepustnicy przyrost albo zmniejszanie się prędkości obrotowej silnika nie są jednostajne – mogą się gwałtownie zmieniać. Ma to oczywiście wpływ na komfort jazdy – samochód przy nagłej zmianie obrotów zaczyna szarpać. Jest to odczuwalne przy przyspieszaniu i wtedy, gdy kierowca zdejmuje nogę z gazu. Dodatkowe objawy mogące pojawić się przy uszkodzonym czujniku położenia przepustnicy to problemy z uruchomieniem samochodu, zwiększone zużycie paliwa i nierównomierna praca silnika. Komputer, ze względu na niewłaściwe wskazania czujnika, nie może odpowiednio dobrać mieszanki paliwowo-powietrznej. Czasami wystarczy zakupić preparat do czyszczenia przepustnicy i usunąć z niej zanieczyszczenia, gdyż to one mogą być powodem niewłaściwej pracy silnika i szarpania, a nie uszkodzony czujnik. Preparat kosztuje ok. 20-30 zł. box:offerCarousel Przed podjęciem decyzji o wymianie czujnika na nowy warto sprawdzić, czy to na pewno on jest przyczyną awarii. Szarpanie może być powodowane przez wiele innych elementów osprzętu silnika, na przykład przez uszkodzony przepływomierz powietrza (może on ulec uszkodzeniu albo zabrudzony jest tylko jego czujnik) lub niedrożny filtr powietrza. W niektórych warsztatach można sprawdzić, czy to faktycznie czujnik położenia przepustnicy odpowiada za problemy. Do tego celu wykorzystywany jest miernik elektryczny. Trzeba po kolei sprawdzić napięcie wszystkich pinów – jeden jest odpowiedzialny za zasilanie (masa), a pozostałe za wysyłanie sygnału wynikowego. W sprawnym czujniku wartości napięcia powinny wzrastać wraz z wychylaniem czujnika (czyli otwieraniem przepustnicy).
Czujnik położenia przepustnicy – jakich problemów może przysporzyć?
Od czasu do czasu trafia się na książkę, która sprawia, że nie przestajemy się uśmiechać. Odwracamy kolejne strony, czując, że robi nam się jakoś cieplej na sercu. Taką właśnie książką są „Lekcje z pingwinem”. Przypadkowe spotkanie W 1975 roku dwudziestotrzyletni Anglik czyta ogłoszenie o pracy w argentyńskim college’u, po czym, nie zastanawiając się długo, aplikuje i wyjeżdża do Buenos Aires, by przeżyć przygodę. Pół roku później jedzie na krótkie wakacje do Urugwaju, a ostatniego dnia pobytu w tym kraju wybiera się na spacer po plaży. Z przerażeniem zauważa martwe, oblepione ropą pingwiny leżące na plaży. Kiedy zaś jeden z ptaków podnosi głowę, Tom nie zastanawia się długo. Zarzuca na niego znalezioną na piasku sieć rybacką, a następnie zabiera go do mieszkania, chcąc oczyścić go z ropy. Nie wie jeszcze, że ten impulsywny akt miłosierdzia odciśnie się trwale na jego życiu, przynosząc mu nietypowego przyjaciela. Początkowe trudności Pingwin nie jest zbyt chętny do współpracy. Przerażony, próbuje się wyrwać, kłapie dziobem, raniąc poważnie Toma w rękę. Kiedy jednak czuje pierwszy strumień wody na grzbiecie, uspokaja się, jakby rozumiał, że budzący strach człowiek próbuje go uwolnić od paskudnej, lepkiej substancji. Zaczyna współpracować, podnosząc skrzydła i ułatwiając kąpiel. A kiedy jest już doczyszczony, patrzy całkiem przyjaźnie na swojego wybawcę.Tom nie ma zamiaru zatrzymać pingwina, tym bardziej że następnego dnia chce wrócić do Argentyny. Zanosi ptaka nad morze, pingwin jednak nie chce odpłynąć, uparcie biegnąc za oddalającym się mężczyzną. Michell musi się poddać – zabiera ptaka z powrotem, nadaje mu imię i postanawia, że przemyci go przez granicę. Niezwykła przyjaźń O tym, jak poszło to karkołomne przecież przedsięwzięcie, przeczytajcie sami – jest to naprawdę zabawna i nieco absurdalna historia. Dalszy ciąg wydarzeń jest oczywisty. Tom i jego pingwin nawiązują niezwykłą więź, budząc zainteresowanie wśród znajomych i przyjaciół mężczyzny. Opowieść o perypetiach tej niezwykłej pary jest urocza i pełna ciepła. Trudno się nie roztkliwić, czytając o tym, jak doskonale ptak dopasował się do ludzkiej społeczności. Gdyby nie była to prawdziwa historia, należałoby ją uznać za całkowicie nieprawdopodobną. Książka dla każdego „Lekcje z pingwinem” to lektura, która może się podobać zarówno starszym, jak i młodszym czytelnikom. Dla dzieci może okazać się za trudna, jednak nastolatki powinny przeczytać ją z przyjemnością. Michell pisze z czułością, ale bez przesadnej tkliwości, potrafi uwrażliwić na los dzikich zwierząt, udowadniając zarazem, że warto ulec podszeptowi serca i udzielić pomocy, choćby sytuacja wyglądała naprawdę beznadziejnie. Warto przeczytać i dać się uwieść urokowi pewnego niewielkiego pingwina.Książka dostępna jest również w formie e-booka (formaty EPUB i MOBI) za ok. 26 zł. Źródło okładki: www.wydawnictwoliterackie.pl
„Lekcje z pingwinem” Tom Michell – recenzja
Czy często jeździsz na rowerze i transportujesz rzeczy w plecaku? Masz już dosyć bólu kręgosłupa od przewożenia ciężaru? A może wybierasz się na kilkudniową wycieczkę i musisz zabrać ze sobą sprzęt biwakowy? Postaw na sakwy rowerowe zamontowane na bagażniku i ciesz się jazdą! Do montażu sakw rowerowych potrzebujemy bagażnika. W sprzedaży są różne produkty tego typu, ich wytwórcy prześcigają się w opracowywaniu coraz nowszych modeli i sakw, i bagażników. Obecnie sakwy przytwierdzisz nie tylko z tyłu roweru, ale też z przodu, ponieważ bagażniki również można montować i z tyłu, i z przodu, co pozwala na przewożenie większej ilości bagażu. Same sakwy mogą mieć pojemność aż 40 l, co odpowiada plecakowi na 3–5-dniowe wyprawy. Bagażnik montowany do sztycy. Sztyca lub inaczej wspornik siodełka jest rurką, która łączy siodełko z ramą roweru. Producenci wpadli na jeden z lepszych pomysłów i stworzyli specjalny bagażnik, który montuje się tylko do tej rurki. W sprzedaży są różne modele bagażników tego typu, niektóre z nich mają wbudowany błotnik. Niestety trzeba pamiętać, że mają dość ograniczoną nośność ze względu na jeden punkt zamocowania oraz masę ciała rowerzysty, która również obciąża sztycę. Pierwszym produktem polecanym przez nas jest bagażnik rowerowy montowany do sztycy marki Author. Producent wykonuje go z aluminium, które jest niezwykle lekkie, a zarazem wytrzymałe, dzięki czemu nośność bagażnika wynosi do 10 kg. Montaż jest bardzo prosty, ponieważ całość montujemy do sztycy za pomocą specjalnej obejmy i czterech śrub. Obejma pozwala na zamocowanie na wspornikach siodełka o średnicy od 25 mm do 34 mm. Kolejnym bagażnikiem tego samego typu jest model marki Kross. Wykonano go również z aluminium i ma ładowność do 10 kg. Mocowanie jest jeszcze prostsze dzięki zastosowaniu szybkozamykacza. Producent ostrzega, że bagażnika nie wolno montować do wsporników siodełka wykonanych z włókna węglowego. Bagażniki montowane w rowerach z hamulcami tarczowymi Generalnie trudno znaleźć bagażniki z gotowym rozwiązaniem, które pozwala na zamocowanie ich do hamulców tarczowych. Najczęściej stosowane są adaptery do zwykłych bagażników. Znajdziemy jednak kilka propozycji gotowego bagażnika „pod” hamulce tarczowe. Produkty te charakteryzują się wysoką wytrzymałością na obciążenie, wynoszącą aż 25 kg. Są kompatybilne z rowerami o kołach w rozmiarze od 20” do 29”. W celu łatwiejszego dopasowania bagażniki wyposażono w regulowane przednie wysięgniki. Chcąc zamontować bagażnik w rowerze z hamulcami tarczowymi, najlepiej zastosować specjalny adapter do zwykłych bagażników rowerowych. Uniwersalne bagażniki rowerowe Bagażniki tego typu sprawdzą się właściwie w każdym rowerze. Produkty różnych marek pasują do modeli o rozmiarze kół od 24” do 29”. Bagażniki uniwersalne są stosowane najczęściej, ponieważ mają nośność do 25 kg. Ponadto wiele z nich ma specjalne uchwyty do świateł odblaskowych oraz do pompki rowerowej. Swoją wysoką wytrzymałość produkty te zawdzięczają mocowaniu nie tylko do sztycy, ale również do ramy roweru w okolicach zębatki. Jak widać, oferta bagażników pod sakwy jest ogromna. Najważniejsze przy wyborze odpowiedniego modelu jest określenie, jaki ciężar mamy zamiar przewozić. Gdy to już wiemy, będziemy mogli dobrać bagażnik montowany w jednym lub dwóch punktach, czyli przystosowany do przewożenia różnych ciężarów.
Jaki bagażnik rowerowy pod sakwy?
Pneumatyczne, dmuchane, laminatowe czy polietylenowe? Wybór kajaków jest duży i, oprócz zakładanego budżetu, powinniśmy uzależnić go przede wszystkim od sposobu użytkowania, a zwłaszcza od rodzaju wód, po których będziemy poruszać się naszym przyszłym nabytkiem. Największym dylematem przy zakupie kajaka jest to, do czego będzie on wykorzystywany. Mimo różnych zapewnień ze strony producentów, nie ma kajaków uniwersalnych. Jedne z nich lepiej sprawdzą się na jeziorach i kanałach oraz nizinnych rzekach, choć jednocześnie nie będą to jednostki bardzo wytrzymałe. Inne, kosztem większej wagi oraz wyższej ceny, będą bardziej odporne na uszkodzenia mechaniczne, jednak za 1500 zł trudno będzie nam znaleźć dwuosobową jednostkę takiego typu. Najmniej trwałe będą kajaki pompowane powietrzem, tj. pneumatyczne. Wyróżniać je będzie lekkość oraz łatwość transportu, ponieważ da się je złożyć do rozmiarów plecaka i zabrać ze sobą do pociągu, autobusu lub po prostu wrzucić do bagażnika samochodu, bez konieczności montowania specjalnych pasów i belek transportowych. Kajak pneumatyczny Przykładem produktu, który nie tylko mieści się w zakładanym budżecie, lecz także pozwala sporo z niego zaoszczędzić, jest pneumatyczny kajak górski Tahiti Plus firmy Sevylor. Jego maksymalne obciążenie wynosi 200 kg. Jest to łódka trzyosobowa, której wymiary po napompowaniu wynoszą 363 cm x 88 cm, a po złożeniu 61 x 41 x 23 cm. Kajak waży 13,5 kg i jest wykonany z PCV, który zapobiega parceniu materiału. Łódka składa się z pięciu nadmuchiwanych komór: dwóch bocznych, dwóch na dziobie i rufie oraz komory w dnie. Jest wyposażona również w bardzo przydany wskaźnik ciśnienia, dzięki któremu można na bieżąco kontrolować ilość wtłoczonego powietrza, w wygodne i szczelne zawory z gwintem, tzw. bostońskie, oraz w zawory spustowe. Powinniśmy pamiętać, że o ile lżejszy kajak oznacza szybszy spływ z prądem, o tyle więcej siły będziemy musieli włożyć w wiosłowanie w przeciwnym kierunku. Będzie on również podatny na działanie wiatru oraz fal. Niewielka waga sprawia też, że jeszcze staranniej i możliwie jak najbardziej symetrycznie trzeba rozkładać ciężar wewnątrz kajaka. Każdy kajak pneumatyczny, również prezentowany powyżej, po napompowaniu jest dość wysoki (w porównaniu do konstrukcji sztywnych z polietylenu lub laminatu), co utrudnia przeciąganie go pod gałęziami. Nawet w kajakach pneumatycznych lepszej jakości, tj. ze wzmocnionego materiału, istnieje większe prawdopodobieństwo przebicia poszycia na ostrym kamieniu lub gałęzi. Kajak z laminatu Największą zaletą kajaków laminatowych jest stosunkowo lekka konstrukcja przy większej wytrzymałości od jednostek pneumatycznych. Kajaki tego typu są obecnie wytwarzane z nowoczesnych mat lub tkanin z włókna szklanego oraz żywicy poliestrowej. Częsty dodatek stanowią również wytrzymałe i lekkie domieszki kevlarowe oraz karbonowe, które dodatkowo zmniejszają ciężar całej konstrukcji oraz czynią ją bardziej wytrzymałą. Chociaż nie są to konstrukcje, które sprawdzą się w trudnych warunkach, z pewnością znajdą zastosowanie na spokojnych wodach, np. jeziorach lub rzekach ze słabym nurtem. Większość osób pływała już łódką tego typu, ponieważ kajaki laminatowe to najczęstsze wyposażenie wypożyczalni sprzętu wodnego, spotykanych nad jeziorami. Są one też tańsze od konstrukcji polietylenowych. W zakładanym budżecie bez kłopotu znajdziemy jednostkę dwuosobową, np. modele Dedimarine 480 lub Prolamed 480. Obydwa kajaki pomieszczą dwie osoby. Ich waga wynosi odpowiednio 30 oraz 35 kg. Kajaki laminatowe są bardziej podatne na uszkodzenia od polietylenowych, zatem zachowajmy na nich większą ostrożność. W wypadku uszkodzenia ich zaletą jest jednak to, że sami możemy w łatwy i tani sposób dokonać naprawy za pomocą jednego ze specjalnych zestawów naprawczych. Kajaki polietylenowe Są to najdroższe kajaki dostępne na rynku, trudno więc będzie nam kupić model dwuosobowy za 1500 zł. W tej cenie znajdziemy sporo polietylenowych modeli jedynek o długości ok. 3 m i wadze poniżej 20 kg. Dlaczego kajaki wykonane z polietylenu są droższe? Po pierwsze, w przeciwieństwie do jednostek pneumatycznych oraz laminatowych nadają się na nawet bardziej wymagającą wodę. Po drugie, polietylen cechuje duża wytrzymałość, więc kajak ten sprawdzi się podczas spływów organizowanych na trudnych wodach, gdzie występują liczne przeszkody. Polietylen jest odporny zarówno na przetarcia, jak i uderzenia lub niewłaściwie obchodzenie się z nim. Dzięki dużej wyporności kajaki te są również bardziej bezpieczne, a jednocześnie łatwiej nimi manewrować (zwłaszcza modelami krótszymi). Kajaki polietylenowe, mimo większej wagi, prościej transportować, ponieważ nie wymagają specjalnych uchwytów na bagażnik. Przykładem jest MATRIX 100X angler kanadyjskiej firmy Pelican. Jest on wyposażony m.in. we wsporniki na wędkę, piankowe siedzisko, regulowane oparcie pleców i stóp, ochraniacze na kolana oraz olinowane platformy na rzeczy. Mimo większej wytrzymałości, nie są to jednak łódki niezniszczalne. Warto o tym pamiętać, ewentualna naprawy będzie bowiem raczej skomplikowana i kosztowna. Kajak kajakowi nierówny. Dotyczy to zarówno parametrów czy cen, jak i wad i zalet konkretnego wykorzystania na wodzie. To właśnie ono jest najważniejszym kryterium wyboru kajaka – jeżeli będziemy używać go typowo rekreacyjnie, na spokojnych zbiornikach, zbędna okaże się bardzo wytrzymała konstrukcja, a wartości nabiorą lekkość i łatwość pływania. Jeśli jednak stawiamy na uniwersalność oraz komfort użytkowania przez lata, wybór niech padnie na konstrukcje polietylenowe.
Kajaki turystyczne: polecane modele do 1500 zł
Aby wieczory spędzone przy blasku i w cieple kominka sprawiały jeszcze większą frajdę, warto zaopatrzyć się w akcesoria, które usprawnią, uprzyjemnią i ograniczą jego obsługę. Posiadanie kominka na drewno umożliwia stworzenie w pokoju niepowtarzalnego klimatu. Wiąże się to jednak z koniecznością kupna przyborów umożliwiających bezpieczne i możliwie czyste palenie drewnem. Spośród dostępnego na rynku wyposażenia warto wybrać to, które jest praktyczne i wielofunkcyjne, a jednocześnie dopasowane do stylu wnętrza. Przechowywanie Aby móc w każdej chwili rozpalić w kominku, trzeba mieć odpowiedni zapas drewna. Do jego przechowywania możemy wykorzystać wiklinowy kosz. Przyniesiemy w nim z garażu czy komórki ilość drewna wystarczającą na jedno- lub dwukrotne napalenie. Chcąc mieć pod ręką większy zapas, skorzystajmy ze stojaka na drewno. Do wyboru są proste i ozdobne, drewniane i metalowe. Przed zakupem sprawdźmy, czy konstrukcja jest stabilna i wytrzymała. Do przechowywania niezbędnej rozpałki i zapałek możemy wykorzystać dopasowane stylistycznie do stojaka ozdobne pudełko lub drewnianą skrzyneczkę. Niezbędne przybory Do przełożenia palącego się drewna czy rozgarnięcia żaru konieczny nam będziezestaw przyborów kominkowych. W skład większości takich kompletów wchodzą: szczypce – do przenoszenia i układania żarzących się drewienek lub wyjmowania z żaru upieczonych w kominku ziemniaków; pogrzebacz – do przeciągania cięższych kawałków drewna lub rozgarniania żarzącego się popiołu; miotełka i szufelka – do sprzątnięcia rozsypanej kory, drzazg i popiołu. Każdy element takiego zestawu możemy oczywiście kupić osobno, ale jeśli wybierając komplet, otrzymamy również stojak pozwalający na funkcjonalne przechowywanie wszystkich akcesoriów. Do wyboru są konstrukcje stojące, na których zaczepiamy poszczególne przybory, oraz wieszaki, które montujemy na ścianie lub z boku kominka. Kupmy akcesoria z rączkami drewnianymi lub wykonanymi z odpornego tworzywa, które nie będą się nagrzewały i nie poparzą nam rąk. Aby zachować czystość Gdy palimy w otwartym kominku, musimy zabezpieczyć pomieszczenie przed spadającymi iskrami. Pomoże w tym ozdobna rozstawiana osłona, która ochroni podłogę i dywan, pełniąc jednocześnie funkcję dekoracyjną. We wnętrzu urządzonym w stylu nowoczesnym możemy ustawić odporną na temperaturę szybę. Istotnym aspektem prawidłowej konserwacji kominka jest czyszczenie jego wnętrza. Służy do tego specjalny odkurzacz kominkowy. Ma wyjątkowo trwałą konstrukcję, która pozwala na usuwanie popiołu, a tym samym na szybkie przygotowanie kominka do działania. Pamiętajmy, że odkurzaczem należy usuwać tylko zimny popiół. Żarzące się węgielki mogą uszkodzić urządzenie. Podczas palenia w kominku osiada w nim sadza, a na drzwiczkach pojawiają się plamy. Specjalistyczne żele i spraye z łatwością usuną te zanieczyszczenia, a jednocześnie zakonserwują kamień, z którego zbudowane jest palenisko, i utworzą ochronną warstwę, zapobiegającą wnikaniu brudu w przyszłości. Skompletowanie odpowiednich przyborów kominkowych pozwoli cieszyć się zadbanym, czystym i pięknym kominkiem przez długie lata. Dlatego wybierajmy te, które są solidnie wykonane i dostosowane stylistycznie do wnętrza. Starajmy się jednak ograniczyć ich liczbę do niezbędnego minimum, aby nie zagracać pomieszczenia nadmiarem akcesoriów, których i tak nie będziemy nigdy używać. Lepiej ustawić na kominku dekoracyjne naczynia i ozdoby podkreślające jego wyjątkowy charakter.
Akcesoria kominkowe
Koło, rękawki, a może materac? Lato w pełni, warto więc zastanowić się nad sprezentowaniem dziecku fajnego „dmuchańca” do zabaw w wodzie. Czy jest coś piękniejszego, niż pełne energii maluchy szalejące cały dzień w jeziorze, morzu, czy na basenie, by wieczorem paść do łóżek i zasnąć – ku radości rodziców – słodkim snem? Koła do pływania W czasach dzieciństwa rodziców dzisiejszych dzieci koło do pływania było zazwyczaj w jednym, maksymalnie dwóch kolorach i było po prostu... kołem. Dziś dzieciaki mają do wyboru feerie barw i kształtów tego, co nazywamy kołami do pływania. I choć przypominają one czasem rybę, żabę, a nawet egzotyczną płaszczkę, ich rola pozostaje niezmienna – utrzymać dziecko na powierzchni wody. Pozwala to na bezpieczne przebywanie dziecka w wodzie, ale także na nabycie pierwszych szlifów w nauce pływania. Nie każde dziecko bowiem jest na tyle odważne, by zacząć pływanie bez tej pomocy. Rodzicom koło daje poczucie względnego bezpieczeństwa, choć oczywiście nie zwalnia ich z konieczności obserwacji poczynań pociechy. Koła mogą mieć różne rozmiary, ważne jest by przed zakupem sprawdzić, dla dziecka w jakim wieku jest ono przeznaczone. Z tradycyjnych kół mogą korzystać już dwuletnie maluchy, ale i dla młodszych znajdzie się coś odpowiedniego. Od kilku lat na rynku dostępne są koła z... majtkami. Są one przeznaczone dla najmniejszych dzieci, a więc starszych niemowląt i dzieci do drugiego roku życia. Pozwalają na włożenie dziecka do środka bez ryzyka wyślizgnięcia się malucha dołem. Jest to wygodny sposób na oswajanie dziecka z wodą oraz odciążenie rodzica, który nie musi nosić brzdąca lub się do niego schylać. Warto zwrócić uwagę na koła, które są na rynku stosunkowo krótko – kołnierze dla niemowląt i małych dzieci. Są to dmuchane koła, które za pomocą rzepów mocuje się na szyi malucha. Takie rozwiązanie pozwala dziecku zachować swobodę ruchów i jednocześnie wymusza utrzymanie głowy nad powierzchnią wody. Koła te występują w dwóch rozmiarach – dla dzieci o wadze 3–12 kg oraz 6–36 kg. Rękawki i kamizelki Rękawki są świetnym rozwiązaniem szczególnie dla starszych dzieci, powyżej czwartego roku życia. Maluchy już oswojone z wodą, które robią kolejny krok w nauce pływania, pozbywszy się koła, nakładają rękawki, które mają wspomóc je w utrzymaniu się na wodzie przy jednoczesnym uwolnieniu pozostałych części ciała. Takie rozwiązanie uczy dzieci kontrolowania tułowia oraz nóg w wodzie bez dodatkowego unoszenia ich przez koło do pływania. Jednocześnie pozwala na zachowanie bezpieczeństwa, gdyż prawidłowo założone i odpowiednio nadmuchane rękawki utrzymują ramiona i głowę dziecka na powierzchni wody. Rękawki powinny być nadmuchiwane na ramionach malucha, by uniemożliwić ich ześlizgnięcie. Nie powinniśmy próbować wciągania już nadmuchanych rękawków na siłę. Dobrym rozwiązaniem dla dzieci, które dopiero uczą się pływać i oswajają się z wodą, są kamizelki dmuchane. Są one dobrym pomysłem, gdy pływamy łódkami, kajakami czy rowerami wodnymi. Ich wadą jest wielkość, gdyż zakrywają niemal cały tułów, co w gorący dzień może być niekomfortowe. Wiele dzieci nie lubi kamizelek, ponieważ ograniczają ruchy, jednak jest to produkt wart rozważenia, gdyż daje dość duże poczucie bezpieczeństwa. Pontony i materace Podobnie jak w przypadku kół dzisiejsze pontony i materace różnią się od tych tradycyjnych i mogą przypominać niemal każdy kształt: od tradycyjnych łódek, przez krokodyle, delfiny, auta, na homarach kończąc. Zabawki te powinny być pod szczególną kontrolą rodziców, gdyż dzieci w swoich niefrasobliwych zabawach mogą odpłynąć zbyt daleko od brzegu, nie będąc świadomymi zwiększającej się głębokości. Dlatego warto połączyć stosowanie tego typu zabawek z dodatkowym zabezpieczeniem, jakim mogą być rękawki, kamizelka czy kółko do pływania. Wybór akcesoriów do zabawy w wodzie nie ogranicza się do ich rodzaju. Warto zauważyć, że producenci „dmuchańców” starają się zaspokoić gusta każdego milusińskiego, umieszczając na zabawkach bohaterów ulubionych bajek, urozmaicając kształty, dodając brokat dla dziewczynek czy kierownicę do koła dla chłopców. Ceny poszczególnych zabawek różnią się zatem w zależności od ich rodzaju, kształtu, koloru, obecności bohatera kreskówki czy innych elementów mających uatrakcyjnić dany przedmiot. Warto pamiętać, że najważniejsze jest, by zabawki były bezpieczne, wszak nasze dzieci bawią się nimi w wodzie.
„Dmuchańce” – akcesoria do pływania dla dzieci
Wybierając monitor do komputera stacjonarnego lub laptopa, jako rozszerzenie obszaru roboczego, oprócz przekątnej ekranu należy zwrócić uwagę na rozdzielczość. W zależności od zastosowania, możemy wybrać wysoką lub nieco niższą wartość. Od czego ona zależy i jaka będzie najlepsza? Kilkanaście lat temu mało kto zwracał uwagę na rozdzielczość monitora. Wtedy liczyła się przekątna ekranu oraz to, czy ekran był płaski. Zazwyczaj do wyboru były monitory kineskopowe, zaś pierwsze modele LCD oferowały bardzo przeciętną jakość obrazu. Dziś jest zupełnie inaczej, a rozdzielczości, które do niedawna były szczytem marzeń, obecnie są po prostu standardem. Co więcej, bardziej wymagający użytkownicy sięgają po rozdzielczości 4K znane z dobrej klasy telewizorów. Ale czy to ma sens? W jakich zastosowaniach sprawdzi się taki monitor, a w których wysoka rozdzielczość będzie zbędna lub nawet przeszkadzająca? Monitor do zastosowań biurowych, pracy i nauki W większości przypadków komputery służą do nauki i pracy, a w firmach – do zastosowań biurowych. Od takich komputerów nie wymaga się oszałamiającej wydajności, dlatego gry oraz filmy w wysokiej rozdzielczości (powyżej Full HD, tj. 1920 x 1080 pikseli) raczej nie są w kręgu zainteresowań właściciela urządzenia. Jaki więc monitor wybrać? Najlepiej niedrogi, standardowy model z rozdzielczością Full HD (1920 x 1080 pikseli), który zagwarantuje wygodną i wydajną pracę nawet na słabszym komputerze. W przypadku monitorów o przekątnej do 21 cali ustawienie najwyższej rozdzielczości może sprawić, że czcionki będą nieco za małe i słabo widoczne, ale jeśli chodzi o ekrany legitymujące się przekątną powyżej 24 cali – tu nawet maksymalna rozdzielczość zapewni wygodną pracę z dokumentami, komfortowe przeglądanie stron internetowych oraz oglądanie filmów w dobrej jakości. Monitor do zastosowań profesjonalnych i multimediów Co prawda, w takich zastosowaniach również sprawdzi się dobrej jakości monitor Full HD, ale wyższe wymagania i większa przekątna ekranu mogą nieść ze sobą chęć zwiększenia rozdzielczości. Świetnym wyborem w takim przypadku może być model z rozdzielczością WQHD (2560 x 1440 pikseli). To swego rodzaju kompromis pomiędzy standardową rozdzielczością Full HD (1920 x 1080 pikseli) a 4K Ultra HD (3840 x 2160 pikseli). Stanowi on idealne rozwiązanie dla tych, którzy chcą kupić duży monitor o przekątnej co najmniej 27 cali, ale z drugiej strony nie potrzebują tak wysokiej rozdzielczości, jaką oferują topowe modele 4K. Monitory tego typu nadają się do profesjonalnych prac z programami do projektowania i obróbki graficznej, do pracy z arkuszami kalkulacyjnymi, ale i do oglądania filmów w wysokiej rozdzielczości. Monitor dla graczy oraz profesjonalistów Wielu graczy świetnie sobie radzi, korzystając z monitorów Full HD. Jeśli jednak ktoś chce wykorzystać pełnię możliwości bardzo wydajnego komputera, powinien zainwestować w dobrej jakości monitor 4K Ultra HD (3840 x 2160 pikseli). Zapewni on niezwykle szczegółowy obraz nawet w przypadku zastosowania matrycy o przekątnej ponad 27 cali. Oczywiście wymaga to potężnej specyfikacji komputera, lecz gdy ktoś jest szczęśliwym posiadaczem takiego potwora, czekają go niesamowite doznania płynące z pięknej grafiki. Taką rozdzielczość wybiorą także wymagający profesjonaliści, którzy na bardzo dużej powierzchni roboczej (monitory nawet 32-calowe i więcej) chcą dostrzec każdy niuans w edytowanej fotografii czy kadrze filmu. Rozdzielczości niestandardowe Wielu użytkowników decyduje się na monitory o niestandardowych parametrach. Mogą to być np. ekrany ultrapanoramiczne, które charakteryzują się bardzo szeroką powierzchnią pracy. Taki parametr sprawdzi się m.in. w przypadku oglądania filmów, w których charakterystyczne czarne pasy są zminimalizowane. Gracze z kolei docenią większe pole widzenia, które da im przewagę w wielu potyczkach sieciowych.
Minimalna i optymalna rozdzielczość monitora
Ochrona lakieru to trudne zadanie, gdyż jest on stale narażony na szkodliwe działanie warunków atmosferycznych, kwasów, chemii i innych czynników. Z odsieczą strapionym kierowcom przychodzą jednak kosmetyki samochodowe i towarzysząca im nanotechnologia. Chroń swój lakier! Choć trudno sobie to wyobrazić, lakier samochodowy także może ulec zużyciu. Wynika to z reakcji chemicznych, które zachodzą na jego powierzchni. Kluczem do ich powstawania są kwasy, tłuszcze oraz inne składniki, które wnikając w pory lakieru, powodują jego zużycie. Lakier zaczyna oksydować, skutkiem czego jest zmatowienie i utrata głębi koloru, a więc ogólne pogorszenie jego estetyki. Sposobów na długotrwałe zabezpieczenie lakieru jest co najmniej kilka, a ich działanie opiera się na stworzeniu niewidocznej powłoki na powierzchni lakieru, która chroni go przed zniszczeniem. Woskowanie lakieru W każdej książce serwisowej auta można znaleźć rozdział dotyczący dbałości o lakier. W większości przypadków zaleca się, aby co najmniej dwa razy w roku zabezpieczać nadwozie woskiem. W ofercie producentów kosmetyków samochodowych jest wiele produktów. Wśród nich prym wiodą te z dodatkiem wosku carnauba, który pozyskuje się z liści kopernicji – palmy rosnącej przede wszystkim w Brazylii. Wosk carnauba jest popularnym składnikiem grupy twardych wosków służących do długotrwałej ochrony lakieru, np. przed okresem zimowym. Woski te charakteryzują się szczególną odpornością na wysokie temperatury, które w największym stopniu zagrażają powłoce lakierniczej. Do grona powszechnie polecanych twardych wosków zalicza się np. Finish Kare 1000P, Collinite 476S czy Meguiar’s Gold Class. Ich ceny są podobne i kształtują się między 80–100 zł za opakowanie, które wystarczy na co najmniej kilka użyć. Ich trwałość przy założeniu odpowiedniego przygotowania powierzchni lakieru szacuje się nawet na 6 miesięcy. Trwałe powłoki ochronne Najnowsze rozwiązania w dziedzinie nanotechnologii pozwoliły na opracowanie powłok ochronnych, których aplikacja zabezpiecza lakier nawet na kilka lat, a więc znacznie dłużej niż w przypadku klasycznych wosków. Produkty oferujące tak długi okres ochrony opierają się głównie na zastosowaniu kwarcu lub sieci ceramicznej. W praktyce sprawiają one, że powierzchnia lakieru zostaje pokryta cienką warstwą ciała stałego, którego twardość pozwala nie tylko na zabezpieczenie lakieru przed warunkami atmosferycznymi, ale także przed zarysowaniami. Zaletą powłok ceramicznych i kwarcowych jest również ich wysoka odporność na działanie chemii i kwasów, które mogą rozpuszczać nawet najtwardsze woski. Cena za skuteczność jest jednak dość wysoka. Za zestaw pozwalający na zabezpieczenie 1–2 aut należy zapłacić ok. 250 zł. Wśród polecanych producentów można wymienić chociażby CQuartz, Gyeon czy CeramicPro. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Folia ochronna Bezkompromisowym rozwiązaniem wydaje się pokrycie auta folią ochronną, która zabezpieczy zarówno przed warunkami atmosferycznymi, jak i błotem, zarysowaniami, a nawet uderzeniami kamieni. Zdecydować się można zarówno na folię bezbarwną, jak i kolorową, dzięki czemu przy okazji zmienimy kolor samochodu. Oklejenie folią ochronną to zabieg skuteczny, jednak dość kosztowny. Za 1 m2 folii polecanych producentów, jak np. 3M, Oracle czy Mactac, trzeba zapłacić nawet 100 zł. Na oklejenie średniej wielkości auta konieczne będzie zakupienie ok. 15–20 m2 folii, co sprawia, że koszty materiału mogą sięgnąć nawet 2000 zł. Dodatkową przeszkodą jest także montaż, który dla amatora może się okazać skomplikowany, a przede wszystkim czasochłonny. Trwałość folii, w zależności od marki i koloru, ocenia się na ok. 5 lat. Dodatkowe korzyści Zabezpieczenie lakieru to nie jedyna korzyść płynąca ze stosowania wosków, powłok ochronnych i folii. W przypadku dwóch pierwszych rozwiązań warstwa pokrywająca lakier nada mu blasku i podbije głębię koloru, dzięki czemu nadwozie będzie wyglądać świeżo i estetycznie nawet po upływie wielu tygodni. Woski i inne trwałe powłoki są także hydrofobowe, co oznacza, że odpychają wodę i ułatwiają mycie karoserii. Z kolei folie ochronne to najtańsze i najszybsze rozwiązanie pozwalające na zmianę koloru pojazdu. Należy jednak pamiętać, że warstwy ochronne osiągają pełnię swoich możliwości tylko w momencie, gdy powierzchnia lakieru została odpowiednio oczyszczona i przygotowana do aplikacji kosmetyku czy naklejenia folii. Warto zainwestować w ochronę lakieru, szczególnie przed okresem zimowym, długimi podróżami i… sprzedażą pojazdu.
Najtrwalsze sposoby zabezpieczenia lakieru
Smartfony z ekranami QHD (2560x1440 pikseli) to tak naprawdę nowość, która zawitała do sklepów w 2014 roku. Takich urządzeń można znaleźć w ofercie sprzedawców coraz więcej. Tym razem postaram się przybliżyć kilka, które posiadają wyświetlacze właśnie w takiej rozdzielczości. Co ciekawe, są to wyłącznie sprzęty oparte o system Android (innych po prostu nie ma). LG G3 Produkt firmy LG to w zasadzie trzeci na świecie smartfon wyposażony w ekran QHD (pierwszym był Vivo Xplay 3S, drugim – Oppo Find 7). Z całą pewnością możemy jednak powiedzieć, że na polskim rynku to właśnie LG G3 jest w kwestii QHD pionierem. Smartfon dysponuje naprawdę mocną specyfikacją, która obejmuje ogromny 5,5-calowy ekran LCD IPS (chroniony szkłem Gorilla Glass 3), 4-rdzeniowy procesor Sapdragon 801, taktowany zegarem 2,5 GHz oraz pokaźną 3000 mAh baterię. Warto w tym przypadku zwrócić uwagę na unikalny design LG G3. Przyciski – zamiast po bokach – są umieszczone z tyłu, w okolicach obiektywu kamery. Drugą istotną kwestią jest aparat mający aż 13 Mpix oraz optyczną stabilizację obrazu. Ciekawą funkcją kamery jest tzw. detekcja fazy, która w znaczący sposób przyspiesza „łapanie ostrości” przez obiektyw. Poza tym we wnętrzu G3 znajduje się (w zależności od wersji) 3/2 GB RAM oraz 32/16 GB pamięci na dane. LG G3 z racji tego, że swoją premierę miał już dość dawno, kosztuje – jak na sprzęt tej klasy – niewiele (od ok. 1400 do 1700 zł). Samsung Galaxy Note 4 Propozycja Samsunga jest zdecydowanie nowsza niż ta LG. Galaxy Note 4 w sklepach ukazał się w październiku 2014 roku. W odróżnieniu od G3 mamy tu jeszcze większą, 5,7-calową matrycę, wyprodukowaną w technologii Super AMOLED, chronioną szkłem Gorilla Glass 3. W zależności od wersji, jaką kupimy, we wnętrzu znajdzie się 8-rdzeniowy 64-bitowy układ Exynos 5433 lub 4-rdzeniowy 32-bitowy Snapdragon 805. Jest tu też 3 GB RAM oraz 32 GB pamięci na dane. Na pewno wielką zaletą Note 4 jest chowany w obudowę urządzenia rysik S Pen, który dysponuje całą gamą różnorodnych funkcjonalności. Co do kamer, są tu dwie – jedna ma aż 16 Mpix i optyczną stabilizację obrazu, z kolei druga ma 3,7 Mpix (idealna do zdjęć, tzw. selfie). Ciekawostką jest także umieszczony w przycisku Home czytnik odcisków palców, za pomocą którego w łatwy i szybki sposób możemy się logować do naszego smartfona. Jeśli martwicie się o zasilanie, to naprawdę nie ma o co, ponieważ Galaxy Note 4 posiada dużą 3220 mAh baterię. Szkoda tylko, że Note 4 jest taki drogi, bo jego cena kształtuje się w granicach 2400 zł, a nawet 3000 zł. Motorola Nexus 6 Ostatnim urządzeniem, które pragnę wam przybliżyć, a które już wkrótce powinno pojawić się także na Allegro, jest najnowsze dzieło Google oraz Motoroli – smartfon Nexus 6. Ten sprzęt to gratka dla wszystkich osób ceniących sobie „czystość” systemu operacyjnego. Możemy być pewni, że Nexus 6 będzie zawsze dysponował niezaśmieconym Androidem w takiej formie, w jakiej stworzył go Google. Pamiętajmy też, że seria Nexus cieszy się zawsze najświeższymi aktualizacjami systemu. Jeśli chodzi o kwestie techniczne, Nexus 6 ma ogromny 5,96-calowy ekran AMOLED, którego rozdzielczość to QHD (chroniony szkłem Gorilla Glass 3). Reszta parametrów swoimi osiągami wcale nie odbiega od ekranu. Mamy tu 3 GB RAM, 32 lub 64 GB pojemności na dane użytkownika, 13 Mpix kamerę z optyczną stabilizacją obrazu oraz 2 Mpix kamerę przednią. Za wydajność w Nexusie 6 odpowiada z kolei chip Snapdragon 805, z czterema 2,7 GHz rdzeniami Krait. Zasilanie jest takie jak w Note 4 (czyli bateria o pojemności 3220 mAh). Na cenę tego urządzenia będziemy musieli jednak trochę poczekać, bo jest jeszcze trochę za wcześnie na pierwsze oferty sprzedawców z Allegro.
Smartfon z ekranem QHD – przegląd wybranych modeli
Cieszy mnie ogromnie, że na księgarnianych półkach pojawia się coraz więcej interesujących pozycji dotyczących przyrody, zarówno świata roślin, jak i zwierząt. Jedną z tych, na które warto zwrócić uwagę, jest „Wilk zwany Romeo”, w której Nick Jans opowiada historię pewnej nietypowej przyjaźni. Wilk. Zwierzę dzikie, wywołujące negatywne emocje. Ale czy faktycznie kuzyn naszego poczciwego Burka zasługuje na to, by patrzyć nań… wilkiem? Trafiona rekomendacja Nick Jans mieszkał już w różnych miejscach. Ostatecznie wraz z żoną i psami osiadł na Alasce. I to właśnie to miejsce będzie tłem opisywanych przez niego zdarzeń. O wilkach czytałam jakiś czas temu w książce Adama Wajraka. Mając w pamięci „Wilki”, chętnie sięgnęłam po książkę „Wilk zwany Romeo” rekomendowaną przez biologa, ekologa i podróżnika Mikołaja Golachowskiego (autora świetnej pozycji przyrodniczej „Czochrałem antarktycznego słonia”), którego zdanie bardzo sobie cenię. I nie zawiodłam się. Wielki, straszny wilk? Nick Jans jest pisarzem, fotografem i miłośnikiem przyrody. Pojawienie się w pobliżu jego domu przyjaźnie nastawionego wilka rozpaliło wyobraźnię i jego, i jego żony. O tym, jak przebiegała ta nietypowa znajomość, postanowił opowiedzieć w książce. Ale to nie tylko opowieść o Romeo, który chętnie bawił się z okolicznymi psami czy towarzyszył ich właścicielom w spacerach. To także opowieść o wilczym gatunku, o naturze tych zwierząt, o ich zwyczajach, ale i o tym, w jaki sposób podchodzą do nich ludzie. I to jest chyba najsmutniejsza część tej książki. Zastanawialiście się kiedyś nad tym, dlaczego drapieżnik niedźwiedź ma w bajkach dla dzieci tyle sympatycznych odpowiedników, dlaczego dzieci tak chętnie przytulają się do Kubusia Puchatka, zasypiają z Misiem Uszatkiem i śmieją się z przygód Misia Yogi, a wilk odgrywa rolę tego potwora, który zjada Czerwonego Kapturka i w wielu książkach czy filmach jest uosobieniem zła, ciemności, mroku? M.in. nad tym rozmyśla Nick Jans, starając się jednocześnie ten obraz zweryfikować. Książka pisana z pasją „Wilk zwany Romeo” to książka pełna zdjęć, anegdot i ciekawych informacji o wilkach. Autor sięga nie tylko do własnych doświadczeń jako mieszkańca Alaski czy epizodycznej roli myśliwego towarzyszącego plemieniu Inupiaków w polowaniach, ale i do naukowych faktów. Historia jego książki jest pełna ciekawych tropów, którymi z pewnością chętnie podąży wielu czytelników. Nick Jans opowiada o naturze wilczej, ale i naturze ludzkiej. Swoją książkę napisał z pasją i sercem. Są w niej nie tylko fakty, ale i emocje, wrażenia towarzyszące kolejnym spotkaniom z Romeo, sceny rozgrywające się na tle śniegów Alaski. E-book „Wilk zwany Romeo” dostępny jest za ok. 20 złotych w formatach epub i mobi. Źródło okładki: www.marginesy.com.pl
„Wilk zwany Romeo” Nick Jans – recenzja
Felgi w naszym samochodzie nie mają łatwego życia. Kałuże, sól, zanieczyszczenia drogowe, błoto czy pył z klocków odciskają swoje piętno na lśniących niegdyś obręczach. Często zdarza się tak, że mino wizyty na myjni, choć karoseria błyszczy, felgi nadal pozostawiają wiele do życzenia. Jest jednak kilka sposobów, aby również im przywrócić dawną świetność. Aby misja doprowadzenia zaniedbanych kół do ładu zakończyła się sukcesem, warto wcześniej odwiedzić samoobsługową myjnię bezdotykową. Tam pod wysokim ciśnieniem możemy wstępnie umyć felgi za pomocą detergentów przeznaczonych do konserwacji nadwozia. Następnie dokładnie opłukujemy koła wodą, starając się dotrzeć we wszystkie zakamarki. Im bardziej przyłożymy się do tego „prania wstępnego”, tym później będzie nam łatwiej odzyskać blask felg. Nie warto jednak na ich powierzchnię nakładać preparatów nabłyszczających lub zawierających dodatek wosku. Utworzy to bowiem tylko dodatkową powłokę, której trzeba będzie się pozbyć podczas właściwego mycia. Głównie posiadacze aluminiowych obręczy wykazują się dbałością o ich stan. Znajdzie się jednak grono tradycjonalistów, których auta poruszają się na wariantach stalowych, a mimo to chcą utrzymać je w jak najlepszej kondycji. Po co to całe SPA? Pierwszą myślą, która może przyjść do głowy po zadaniu sobie takiego pytania, jest wygląd samochodu. Choć ma on tu niebagatelne znaczenie, zalety dbania o czystość felg nie kończą się tylko na urodzie naszego auta. Regularne mycie kół pozwoli utrzymać je w dobrej kondycji. Sól drogowa aluminiowym obręczom nie jest straszna. Oczywiście pod warunkiem, że ich powłoka lakiernicza nie jest uszkodzona. Wówczas może ona bowiem wchodzić w reakcje chemiczne, powodując brzydki nalot powstający z utleniającego się aluminium. Chlorek sodu, którym zimą posypywane są nasze drogi, nie jest jednak tak łaskawy dla felg stalowych. Znacznie przyspiesza on proces korozji. Jeżeli nie powstrzymamy go w porę (na przykład przez piaskowanie i ponowne malowanie), rdza szybko rozgości się na ich powierzchni. Od tego niestety jest już krótka droga do zakupu nowego kompletu. Pordzewiały zewnętrzny rant felgi może skutkować złym przyleganiem opony, co w konsekwencji spowoduje ulatnianie się z niej ciśnienia. Dodatkowo w naprawdę „rudych” przypadkach, wyważenie takich kół może być bardzo problematyczne. Ciężko bowiem nabić w odpowiednie miejsce ciężarek, jeżeli felga nieledwie rozsypuje nam się w rękach. Choć na tym polu obręcze aluminiowe dostają pewne „fory”, nie oznacza to, że są bezobsługowe i nie trzeba przejmować się ich czystością. Niezależnie od tego, na jakich kołach porusza się nasz samochód, każdy bez wyjątku musi hamować. Okładziny cierne klocków lub bębnów zużywają się w wyniku tarcia. Receptury składu ścierniwa są tajemnicą producentów, jednak jego głównym składnikiem jest mieszanina waty stalowej, opiłków metalu oraz dodatków różnych minerałów. Podczas hamowania między okładziną cierną a tarczą hamulcową (lub wewnętrzną powierzchnią bębna) wytwarza się temperatura osiągająca nawet 1000°C! Pył o podobnej temperaturze powstały ze ścierania się materiału z olbrzymią prędkością uderza w powierzchnię felgi, „wżerając się” w nią. Wobec tego jeżeli na dłuższy czas zaniedbamy koła naszego samochodu, późniejsze doprowadzenie ich do pierwotnego stanu będzie bardzo trudne albo wręcz niemożliwe. Dlatego aby zapobiec nawarstwianiu się pyłu hamulcowego, dobrze jest czyścić je regularnie, co 2–4 tygodnie. Dzięki temu zabieg ten będzie trwał krótko, a efekty zobaczymy gołym okiem. Preparaty chemiczne Na rynku znajdziemy wiele preparatów przeznaczonych do czyszczenia felg samochodowych, w cenach zaczynających się już od kilku złotych. Składają się z mieszanki silnych kwasów i różnych detergentów. Są tak silne, że wystarczy jedynie spryskać dokładnie felgę i pozostawić ją na 10–15 minut. Po tym czasie musimy spłukać pozostałości środka czyszczącego i brudu za pomocą silnego strumienia bieżącej wody. Należy pamiętać o tym, aby unikać bezpośredniego kontaktu skóry z tego typu substancjami, ze względu na możliwość jej uszkodzenia. Jeżeli regularnie dbamy o czystość naszych obręczy, taki zabieg w zupełności powinien wystarczyć, aby zalśniły one nowością. Jeżeli jednak zabieramy się do tej czynności po dłuższej przerwie, jeden raz może okazać się niewystarczający. Wówczas możemy albo powtórzyć cały proces, albo przyodziać grube gumowe rękawice i wziąć się do roboty. Poprzez namoczenie silnym środkiem czyszczącym, brud na felgach znacznie zmięknie, co ułatwi nam jego mechaniczne usunięcie. W tym celu najlepiej użyć ciepłej wody z dodatkiem płynu do naczyń. W przypadku bardzo silnych zabrudzeń, może to jednak być nadal za mało. Wtedy nie zostaje nam nic innego jak kolejne pójście w ruch preparatu do czyszczenia felg. Nawet jeżeli są w bardzo złym stanie, sukcesywne powtarzanie tej czynności sprawi, że po pewnym czasie będziemy mogli cieszyć się idealnie czystymi kołami. 5 minut dla opon Jeżeli przywiązujemy aż taką wagę do czystości felg, warto poświęcić również chwilę na dopracowanie szczegółów. Sól drogowa, kurz i zmienne warunki atmosferyczne sprawiają, że nawet kilkuletnia opona może wyglądać na znacznie starszą. Brak dbałości o ogumienie to nie tylko pogorszenie ogólnego wyglądu naszego samochodu, ale również narażenie jej na przedwczesne odejście na emeryturę. Z czasem tworzywo matowieje i parcieje, co może doprowadzić do jego przetarcia lub uszkodzenia. Czysta felga odziana w szarą, brudną i „zmęczoną życiem” oponę, jest jak piękna dziewczyna w brzydkiej sukience. Należałoby zatem zadbać, aby razem tworzyły piękną całość. Pierwszym krokiem jest oczywiście solidne umycie bocznej powierzchni opony. Możemy to zrobić już podczas wstępnego mycia felg. Dobrze byłoby jednak użyć do tego gąbki lub szmatki, aby dokładnie oczyścić gumę z kurzu i brudu. Po jej dokładnym wyschnięciu spryskujemy ją przeznaczonym do tego preparatem i przecieramy szmatką. Tworzywo jest dzięki temu dobrze natłuszczone i zabezpieczone przed wysychaniem. Dodatkowo sprawia to, że boczna powierzchnia opony odzyskuje młodzieńczą głęboką czerń. Aby pogłębić ten efekt i sprawić, by czarne krążki wyglądały jak nowe, można zaopatrzyć się w czernidło do opon. Zadziała ono niczym czarna pasta do butów. Należy jednak zabezpieczyć dłonie przed kontaktem z substancją, na przykład przez używanie jej w rękawiczkach. Czernidło jest bardzo silnie barwiące, a dodatkowo (ze względu na skład) może uszkodzić powierzchnię naskórka. Może się wydawać, że takie dbanie o czystość kół naszego pojazdu mija się z celem, bo zaraz znowu zostaną pokryte kurzem. Oczywiście jest w tym sporo racji. Ale czy przestaniemy odkurzać w domu, bo przecież zaraz się znowu nabrudzi? Z troską o auto jest tak jak z domem. Jeżeli będziemy systematycznie dbać o jego czystość, to będzie ono naszą dumą i z radością będziemy jeździć załatwiać codzienne sprawy. Jeżeli jednak na zbyt długo zaniechamy sprzątania czy konserwacji auta, później znacznie trudniej będzie uzyskać zadowalający efekt. Umycie samochodu to nie tylko opłukanie karoserii. Jak to mówią: „diabeł tkwi w szczegółach”.
Preparaty do czyszczenia felg, czyli jak przywrócić im dawny blask
Marzysz o wytchnieniu od wielkomiejskiego zgiełku? Może idealnym pomysłem dla ciebie jest wyprawa za miasto? Wielkimi krokami zbliża się jesień. Wymarzona i idealna na wyprawy w góry, całodzienne spacerowanie szlakami i zdobywanie kolejnych szczytów. Zanim jednak wyruszysz, zadbaj o to, by swoją wycieczkę uczynić możliwie bezpieczną. Grunt to dobre mapy, czytelne oznaczenia na nich i znajomość oznakowania na trasie. Wypad w góry – jesień to idealna pora Nadchodząca jesień jest idealną porą na górskie włóczęgi – pogoda już nie męczy wysokimi temperaturami, trasy nie odstręczają natłokiem turystów. Nic nie stoi zatem na przeszkodzie, by taką eskapadę zrealizować. Warto przy tym zadbać o odpowiednie przygotowanie. Konieczne będzie zaopatrzenie się w ekwipunek, którego niezbędnym elementem powinny być dobre i aktualne mapy. W przypadku wyprawy górskiej trzeba się liczyć ze zmienną pogodą, warto zatem zaopatrzyć się w mapnik, dzięki któremu uchronisz papierową wersję mapy przed ewentualnym zniszczeniem w trakcie deszczu. Co to właściwie znaczy, że mapa jest dobra? No przede wszystkim powinna zawierać aktualne informacje i właściwe oznaczenia szlaków. Bardzo ważne, byś poznał sposób, w jaki te oznaczenia się robi i jaką niosą za sobą symbolikę, by móc je odpowiednio odczytać i ostatecznie wybrać trasy odpowiadające swoim preferencjom, możliwościom fizycznym i kondycji. Nie można rzecz jasna zapomnieć o bezpieczeństwie. Dobrym uzupełnieniem posiadanej mapy będzie wyposażenie ekwipunku w urządzenie nawigacyjne, w przypadku górskiej wycieczki może to być kompas. Jak czytać oznaczenia górskich szlaków? Dlaczego tak ważna jest znajomość tych oznaczeń? Bo ma ona wpływ zarówno na twoje bezpieczeństwo, jak i na zaplanowanie długości trasy. Wbrew obiegowym i powszechnie utartym opiniom, kolory górskich szlaków nie są związane z ich trudnością. I tak, szlak, który należy postrzegać jako podstawowy w danym terenie będzie miał kolor czerwony, szlak, który będzie długodystansowy przyjmie niebieską barwę, kolorem żółtym i czarnym oznacza się trasy łącznikowe, przy czym "czarne" odcinki zazwyczaj pokazują się na krańcowych podejściach. Barwę zieloną stosuje się przy wskazywaniu dojścia do charakterystycznych miejsc w okolicy. Nie tylko kolory – ważne też kształty znaków Kolorystyka nie wyczerpuje tematu odczytywania znaków na szlakach górskich. Istotne są również kształty, które przybierają. Znak podstawowy jest złożony z trzech poziomych kresek, w którym dwie zewnętrzne są białe, a kolor środkowy to oznaczenie ważności szlaku (podstawowy, łącznik, dalekobieżny, itd.). Trasę zaczyna i kończy znak o kształcie kółka, przy czym kolor kółka w środku to analogicznie jak powyżej barwa szlaku. Na swojej drodze naturalnie możesz spodziewać się znaków informujących o skrętach. Załamanie takich oznaczeń występuje pod kątem 90 lub 135 stopni. Na taką wiadomość możesz liczyć przed skrętem. Jak znajdziesz się tuż za nim, to potwierdzenie zmiany biegu trasy ujrzysz w postaci kierunkowej strzałki. W sytuacjach, które są postrzegane jako szczególne – niespodziewaną zmianę przebiegu szlaku, czy czekające na turystę trudne warunki, nad głównym znakiem umieszcza się wykrzyknik w białym kolorze. Możesz także się natknąć na znaki specjalne, wśród których znajdzie się umieszczone w prostokącie skrzyżowanie dwóch czarnych linii, dzięki czemu dotrzesz do miejsc o walorach krajoznawczych. Biały trójkąt z barwą szlaku wewnątrz wskaże drogę do punktu widokowego. Półkole z zielonym kolorem w środku doprowadzi cię do wody, a strzałka w białym prostokącie do najbliższego punktu noclegowego. Jeśli przyjdzie ci odczytywać znaki po zmierzchu, warto byś miał przy sobie odpowiednią latarkę czołową. Znasz już oznaczenia – pierwszy krok przygotowań za tobą Skoro posiadłeś już wiedzę o kolorystyce i kształcie znaków umieszczonych na górskich szlakach, zaopatrzyłeś się w odpowiednie przyrządy nawigacyjne – papierową wersję mapy i kompas czy gps, to nadaj tempa swoim przygotowaniom i skompletuj odpowiednią odzież przeznaczoną na takie wycieczki.
Oznaczenie górskich szlaków – jak je czytać?
Drive 3 to trzecia już wersja długodystansowca od Kruger&Matz, tym razem o wzmocnionej i wodoodpornej konstrukcji. Specyfikacja wyświetlacz 5 cali, 1280 x 720 pikseli, IPS procesor Qualcomm Snapdragon 400 (4x 1,2 GHz) chip graficzny Adreno 305 1 GB RAM-u pamięć 8 GB + czytnik microSD system Android 4.4 KitKat karta microSIM, obsługa LTE aparat główny 8 Mpix, przedni 2 Mpix Bluetooth 4.0 Wi-Fi b/g/n GPS z A-GPS, GLONASS wodoodporność i pyłoodporność (norma IP67) czujnik zbliżeniowy, czujnik światła, akcelerometr, kompas bateria: 4050 mAh wymiary: 160 x 83 x 18,3 mm waga: 247 g Konstrukcja Drive’owi daleko do uczestnictwa w „smartfonowym konkursie piękności”, ale nie był on tworzony z myślą o ładnym wyglądzie; jego atuty są inne. To wielki, masywny i ciężki telefon – waży praktycznie 100 g więcej niż typowy pięciocalowiec, a do tego jest grubszy o ponad centymetr od najchudszych smartfonów. Posiada dosyć surowy, ale niepozbawiony pewnych ozdób design – Drive 3 wygląda więc podobnie do innych „pancernych” urządzeń. Front to gruba i sztywna szklana tafla otoczona czarnymi ramkami, które po bokach mają szerokość około 0,5 cm, a od góry i dołu – 1,5 cm. Przyciski dotykowe trafiły na spód, z kolei nad ekranem widać metalową maskownicę głośnika rozmów oraz przedni obiektyw aparatu. Obudowa wychodzi daleko ponad rozmiary ekranu – od góry i dołu ma sześciokątne, łamane wypustki. Spód zdobi logo modelu na karbonowym tle. Boki wystają wyraźnie ponad ekran, są ścięte i zwężają się ku krawędziom. Prawa i lewa krawędź ma przykręcone metalowe szyny z wgłębieniem na środku. Górna i dolna krawędź zostały ogumowane, mają też gęste wypustki. Regulacja głośności i włącznik znajdują się z prawej strony – to duże, żółte przyciski o głębokim i sprężystym skoku. Gniazdo microUSB umieszczono na lewym boku, przykryte jest ono gumową zaślepką ze wzmocnioną śrubą. W przypadku widocznego na górnej ściance wyjścia słuchawkowego także zastosowano podobną zaślepkę. Obiektyw głównego aparatu umieszczono na środku górnej krawędzi pokrywy, pod nim widać diodę doświetlającą. Dolna krawędź zawiera uchwyt na smycz. Cały tył posiada nakrapianą fakturę, pełno wypustek, ale jest gładki w dotyku i nieogumowany. Dostęp do baterii można uzyskać po odkręceniu dużej klapki przykręcanej na śruby (w zestawie jest odpowiedni kluczyk). Gdy już uda się tę czynność wykonać, to w środku widać dodatkową pokrywę z uszczelkami, która skrywa dostęp do grubej baterii i czytnika kart microSIM i microSD. Wykonanie telefonu jest bardzo dobre. Elementy są wzorowo spasowane, urządzenie nie trzeszczy i nie ugina się pod naciskiem, jest masywne i wytrzymałe. Jakość tworzyw sztucznych robi dobre wrażenie, mocne śruby to niecodzienny widok w smartfonach – telefon rzeczywiście wygląda „pancernie”. Drive 3 nie jest najpiękniejszy, choć karbonowe wstawki oraz żółte przyciski prezentują się całkiem nieźle. To jednak za mało, urządzenie sprawia dosyć toporne wrażenie, ale nie jest zupełnie „surowe”. Paradoksalnie Drive 3 bardziej przyciąga wzrok niż flagowe piękności za kilka tysięcy złotych – to z pewnością oryginalna konstrukcja. box:imageShowcase box:imageShowcase Ergonomia i użytkowanie Telefon ma wiele przemyślanych, ciekawych funkcji, ale kilka rzeczy może budzić wątpliwości. Po pierwsze – waga. Drive 3 to „cegła”, ćwierć kilo czuć szczególnie mocno podczas rozmów telefonicznych. Po drugie – szerokość telefonu. Nie jest to sprzęt dla posiadaczy mniejszych dłoni, kobiety i dzieci mogą mieć problem z jego obsługą. Waga i wymiary dadzą się we znaki także podczas noszenia smartfona w kieszeni czy na smyczy. Właśnie z uwagi na wagę i wymiary zastosowanie 5-calowego wyświetlacza budzi wątpliwości. Obecnie to dość standardowa wielkość, która może przydać się, np. inżynierowi na placu budowy, ale telefon i tak wydaje się po prostu za duży i za ciężki. Osobiście wolałbym coś mniejszego, np. 4-calowy wyświetlacz. Przyciski dotykowe są lekko podświetlone. Boczne klawisze są jaskrawo-żółte i niepodświetlane, ale i tak widać je nocą, oprócz tego można je stosunkowo łatwo wyczuć. Mają konkretny, głęboki skok – z pewnością nie wcisną się przez przypadek. Krawędzie po bokach posiadają wgłębienia i nie podrażniają palców, pozwalając na pewny chwyt. To samo tyczy się ogumowanych krawędzi u góry i dołu urządzenia – trzymając Drive 3 poziomo, możemy być pewni, że telefon nie wypadnie nam z dłoni. Wątpliwości budzi jednak jego tył – szkoda, że nie został ogumowany, bo smartfon ślizga się na blacie mebla, a samo gumowanie przydałoby się także w terenie. Uchwyt na smycz wyraźnie odstaje i unosi urządzenie nad blat stołu lub mebla, dzięki temu głośnik multimedialny nie jest tłumiony. Drive 3 ma swoje wady i zalety, ale producenci osiągnęli zamierzony cel – smartfon sprawia wrażenie pewnego, godnego zaufania oraz pozytywnie przechodzi testy zalania czy odporności na pył. Trzeba mieć jednak na uwadze, że urządzenie wytrzyma jedynie krótkotrwałe zanurzenie w wodzie – to nie sprzęt do podwodnych fotek. Wyświetlacz Drive 3 mimo swoich wymiarów, nie może uchodzić za telefon multimedialny, ale zastosowano w nim niezłej klasy wyświetlacz (720p), co przy 5 calach daje zagęszczenie pikseli na poziomie 320 ppi. Obraz ma przyzwoitą gładkość i dobre barwy oraz wysoką jasność. Kąty widzenia są przyzwoite, ale widać pewne przekłamania. Bardzo dobrze wypada ekran dotykowy, szkło jest gładkie i przyjemne w dotyku. To czuły wyświetlacz, gesty nie sprawiają mu żadnych problemów, poradzi sobie także z brudnymi lub mokrymi palcami. Obsługiwanych jest 5 punktów dotyku. System operacyjny i wydajność Drive 3 działa pod kontrolą delikatnie zmodyfikowanego Androida KitKat 4.4.2. Różnice względem pierwowzoru są niewielkie: kolorowe ikonki list menu, listę aplikacji działających w tle wywołuje się podwójnym kliknięciem „domku”, a lewy przycisk dotykowy rozwija menu ustawień. Niestety system nie został w pełni spolszczony, pełno tutaj zwrotów angielskich. Urządzenie ma mało dodatkowych aplikacji. Znajdziemy jednak latarkę, aplikację szybkiego wybierania numerów oraz link do pobrania alternatywnej klawiatury ekranowej. Telefon działa bardzo sprawnie i stabilnie. Jest szybki, czasami lekko zwolni, ale nie zawiesza się i nie przycina. Posiada tylko 1 GB RAM-u, ale wystarcza to na pracę kilku aplikacji jednocześnie. Mniej wymagający użytkownicy nie powinni więc narzekać. Urządzenie uzyskuje 19253 punkty w teście AnTuTu 5.7.1 – to dobry wynik, trochę słabszy niż w Moto G 2014. Nie ma rewelacji, ale priorytetem była tu trwałość, a nie wydajność. Bateria Slogan reklamowy promujący serię Drive zapewnia o długim czasie działania na baterii – jest to rzeczywiście prawda. Zastosowano jednak jasny i duży ekran, co trochę odbija się na czasie pracy, jednak trzy dni użytkowania i tak robią wrażenie. Drive wytrzymał tyle mimo aktywnego Wi-Fi, korzystania z dostępnych gier, użytkowania YouTube oraz sporej ilości rozmów telefonicznych. Warto jednak zainwestować w ładowarkę 2 A, w przeciwnym wypadku ładowanie będzie trwało długo. Nie wystarczą typowe dwie godziny, potrzeba raczej czterech. Multimedia – gry, audio, aparat Smartfon poradzi sobie z wieloma grami 3D, choć najbardziej wymagające tytuły będą miały pewne spadki wydajności – lepiej nie włączać wyższej jakości grafiki. Popularne gry 2D, logiczne, zręcznościowe i strategiczne nie stanowią problemu dla Drive 3. Jakość dźwięku z monofonicznego głośnika wystarczy do muzyki z YouTube’a, dobrze słyszalne są też dzwonki – Drive 3 jest naprawdę głośny. Wyjście słuchawkowe również się niczym nie wyróżnia, ale wystarczy do normalnego słuchania. Aparat to także nic specjalnego. Zdjęcia są lekko rozmyte i mają błękitny nalot. Drive 3 nie poradzi sobie po zmroku, dioda nie doświetla dobrze zdjęć, ale sprawdzi się jako latarka. Lepiej mieć więc oddzielny aparat, chociaż i Drive 3 wystarczy, żeby pochwalić się na Facebooku ze zdobycia górskiego szczytu. Przykładowe zdjęcia w linkach poniżej: Zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3 Łączność i jakość rozmów Telefon poradził sobie bardzo dobrze z Wi-Fi, nie sprawił problemu z GPS-em i Bluetoothem. Ma dobry zasięg i spisuje się nieźle nawet w trudniejszych warunkach czy miejscach z gorszym sygnałem sieci komórkowej. Jakość rozmów jest dobra. Głos rozmówcy jest trochę przytłumiony, zabrudzony, ale nie kłuje w uszy. Podsumowanie Drive 3 to bardzo dobry telefon, który robi wrażenie solidnym wykonaniem i mocną konstrukcją. To pewny, trwały sprzęt nadający się na kajaki, w góry, na biwak lub do pracy. Jest jednak duży, dlatego nie każdy znajdzie zastosowanie dla 5-calowego wyświetlacza na biwaku czy spływie. Osobiście wolałbym mniejszy ekran, co przełożyłoby się pozytywnie na wagę i czas pracy. Tutaj jednak nie ma co narzekać, bowiem 3-4 dni to dla opisywanego Krugera żadne wyzwanie. Telefon nie jest jednak tani – kosztuje prawie 1000 zł i oferuje wiele, ale to raczej nie urządzenie na jednorazowe wakacje, a smartfon dla kogoś, kto potrzebuje odpornego i mocnego sprzętu. Oczywiście, można z niego korzystać na co dzień, ale jego waga i wymiary nie są zbyt ergonomiczne. Alternatywę stanowią telefonyCaterpillar– droższe i nie tak wydajne, ale mniejsze.
Kruger&Matz Drive 3 – „pancerny” smartfon do zadań specjalnych
Sympatyczna Zezia powraca, by po raz kolejny poruszyć wyobraźnię zarówno najmłodszych, jak i tych trochę starszych czytelników. Kolejna powieść Agnieszki Chylińskiej nie zawodzi i ponownie dostarcza powodów do uśmiechu. Agnieszka Chylińska serią książek o przygodach sympatycznej Zezi i jej wyjątkowej rodziny udowodniła, że potrafi pisać dla dzieci. Jej powieści wypełnione są poczuciem humoru, które spodoba się zarówno dzieciom, jak i ich rodzicom. Autorka potrafi opowiadać historię w taki sposób, że jest ona intrygująca dla najmłodszych czytelników, a jednocześnie trafia do tych starszych, ukazując im wnioski wynikające z obserwacji codziennego życia współczesnych rodziców. Agnieszka Chylińska, jako matka trójki dzieci, potrafi w autentyczny i dowcipny sposób pokazać, że utrzymanie rodziny w ryzach to nie zawsze proste zadanie. Za to często towarzyszy temu dużo humoru i śmiechu. Zezia dorasta – witaj, nastolatko Zezia ma już jedenaście lat i staje się Zuzanną. Przy okazji jest także gwiazdą sportu, a także szkolną prymuską – jej wyniki w nauce zadziwiają nawet największych szkolnych geniuszy. Jednak czas dorastania nie jest ani łatwy, ani przyjemny – oto na głowę Zezi spadają wszystkie problemy świata! Pojawiają się ciężkie tematy: od śmierci, po kryzys małżeński, aż po pierwsze nastoletnie zauroczenia. Jak rezolutna jedenastolatka się z nimi zmierzy? Dorastanie i związane z nim problemy wcale nie są proste, zwłaszcza gdy oprócz szkoły i przyjaciół ważna jest też opieka nad własną rodziną. Można by pomyśleć, że od czego przecież są rodzice! To oni są odpowiedzialni i dorośli – a przynajmniej w teorii powinni tacy być. Jednak w każdej rodzinie zdarzają się cięższe chwile, nawet u sympatycznych Zezików. Na szczęście w ich domu mieszka prawdziwa superbohaterka! Wszystko to, co dobre „Zezia i wszystkie problemy świata” to kolejna powieść w literackim dorobku Agnieszki Chylińskiej, która pokazuje, że rodzina jest najważniejsza. To ciepła, radosna opowieść o relacjach między dziećmi i rodzicami, o dorastaniu, a także o patrzeniu na świat oczami dziecka. Narratorka książki opisuje wszystko ze swojej perspektywy, dlatego najmłodsi czytelnicy mogą bez problemu się z nią utożsamiać. A starsi zyskają szansę na zrozumienie dziecięcego punktu widzenia i być może zastanowią się nad własnymi relacjami z dziećmi. Chylińska bowiem pisze nie tylko ciekawie i zabawnie, ale także mądrze – nie boi się poruszać poważnych wątków i przedstawia je w lekkiej formie, która zachęca dzieci do dalszej lektury. Najlepiej wspólnie z rodzicami. Źródło okładki: www.ksiegarnia.pascal.pl
„Zezia i wszystkie problemy świata” Agnieszka Chylińska – recenzja
Dzieci kochają pluszaki. Maskotką można zawsze się pobawić i zabrać ją ze sobą na wyprawy, do lekarza lub przedszkola. Dodaje odwagi, szczególnie w nocy. Miękka, w żywych kolorach, nieodłącznie kojarzy się z dzieciństwem. Jeszcze lepiej, gdy przypomina ulubionego bohatera bajki, tak jak Minionki. Poznaj naszych 7 typów. Pluszak Minionek – zabawka dla każdego dziecka Dzieci często pragną posiadać przedmioty z wizerunkiem przedstawiającym motywy z najnowszej bajki, zwykle kinowej. Dzieje się tak, ponieważ rynek i reklama bardzo szybko podchwytują temat i tworzą wiele takich gadżetów, począwszy od ubrań dziecięcych, przez zabawki, kończąc na produktach spożywczych. Dzieci chcą mieć to, co jest popularne i co posiadają ich rówieśnicy. Podobnie rzecz ma się z maskotkami. Są świetnymi towarzyszami dzieciństwa, stają się czymś więcej niż kawałkiem pluszu. Służą do zabawy, rozbawiają i pocieszają. Można ułożyć je w łóżku, wozić w wózeczku lub nosić na rękach. Są miękkie i w pełni bezpieczne. Rozwijają u dziecka empatię i wrażliwość. O maskotkę trzeba przecież zadbać, utulić ją i wyściskać. Co więcej, pluszaki stanowią idealny pomysł na prezent – dość uniwersalny, sprawdzi się nawet wtedy, gdy nie znamy upodobań dziecka, które chcemy obdarować. Jeśli maskotka ma mieć dodatkowe funkcje, warto wybrać model interaktywny. Wtedy taki Minionek będzie też się poruszał, tańczył, śpiewał lub powtarzał mówione do niego słowa. Maskotka wchodzi z dzieckiem w pewnego rodzaju interakcję. Mózg malucha jest w wielu obszarach stymulowany. Minionki – 7 pluszaków Wybór maskotek przedstawiających Minionki jest na Allegro bardzo duży. Poznaj 7 naszych typów, które z całą pewnością ucieszą malucha. BOB z misiem – przeurocza maskotka bajkowego Boba Minionka z małym brązowym misiem u boku. Wysoka jakość wykonania i użytych materiałów. Żywe kolory. Obowiązkowo duże plastikowe gogle i oczy. Produkcja ręczna w Wielkiej Brytanii. Maskotka dostępna w dwóch wersjach – w standardowych niebieskich spodenkach oraz w brązowej kurtce. Duży Minionek z „Minionki rozrabiają” – wielkość 55–65cm. Aż 6 rodzajów do wyboru: Phil, Stuart, Jerry, Kevin, Lance, Dave. Tak duży Minionek robi wyjątkowe wrażenie. Interaktywny Minionek – rusza się i mówi. Powtarza to, co się do niego powie. Trzy wzory do wyboru. Wysokość – ok. 22 cm. Na 3 baterie AA (nie są dołączone do zestawu). Maskotka Gru i Dru zestaw – gratka dla fanów najnowszej bajki kinowej „Gru, Dru i Minionki”. Wysokość – 43 cm. Zestaw zawiera 2 maskotki z podobiznami braci Gru i Dru. Dla dzieci 0+. XXXL Minionek – maskotka o wysokości aż 80 cm. Trzy modele do wyboru: Lance, Dave, Stuart. Dobra jakość wykonania. Minionek Superman – śpiewa, jest przeuroczy i bardzo wesoły. Wykonany z trwałego materiału, wysoka jakość wykonania. Z pluszu nietoksycznego i niealergicznego. Wysokość – 30 cm. Do wyboru także Minionki w przebraniach innych superbohaterów, jak: Spiderman, Batman, Iron Man, Kapitan Ameryka, Thor. Pluszak okaże się więc idealny nie tylko dla fanów tradycyjnych Minionków, ale również superbohaterów oraz filmu „Avengers”. Jednorożec Agnes – ucieszy każde dziecko, które oglądało bajkę „Minionki rozrabiają”. Prześmieszny biały konik, o którym zawsze marzyła Agnes – córeczka adoptowana przez Gru. Minionki są teraz tak na czasie, że maskotka przedstawiająca ulubieńca bajkowego będzie z pewnością udanym prezentem nie tylko dla dziecka, ale i dla osoby dorosłej. To podarunek zabawny i niezobowiązujący.
Minionki – 7 pluszaków, które ucieszą malucha
Nieśmiało myślisz o bieganiu? Najtrudniej jest zacząć, ale kiedy już się przełamiesz, wszystko zacznie iść z górki. Na szczęście możesz ułatwić sobie początki, stosując się do kilku poniższych rad. Marzysz o starcie w maratonie? Dla osoby, która nigdy nie biegała, jest to bardzo odległy cel. Na początek warto osiągnąć krótsze „kamienie milowe” – dystanse 5 i 10 km. Naucz się pokonywać je bez większego wysiłku, a będziesz mógł przejść na głębszy poziom wtajemniczenia. Oto kilka dobrych rad dla początkujących – przetestowanych przez niżej podpisanego w praktyce. Plan biegania Zanim ruszysz w pięciokilometrową trasę, zaplanuj cykl biegów, aby we właściwym tempie przygotować organizm do dużego wysiłku. Nie należy zaczynać od pełnego dystansu; warto na początek pokonać 500 m (lub trochę więcej, jeśli będziesz w stanie) – jeśli nie biegiem, to przynajmniej szybkim spacerem. Następnie można wydłużać dystans aż do osiągnięcia docelowych 5 km. Warto przy tym różnicować trasy i sposoby ich pokonywania: raz pobiec „na dystans”, raz „na wytrzymałość”; biec szybciej lub powoli; z przerwami albo bez nich. Pomiędzy kolejnymi biegami powinien następować przynajmniej jeden dzień przerwy. Nigdy nie zapominaj o rozgrzewce. Biegając bez niej, narażasz się na urazy mięśni i szybciej się męczysz. Równie ważne jest rozciąganie się już po zakończeniu ćwiczeń, które pozwala ochłonąć we właściwym tempie, miarowo spowalniając tętno. Aby wzmocnić organizm, nie ograniczaj się do joggingu; regularne (choć niekoniecznie bardzo częste) wizyty na siłowni potrafią zdziałać cuda. Twoje przygotowania powinna uzupełnić racjonalna dieta. Pamiętaj, że istotne jest uzupełnianie energii już po zakończonym biegu. Buty dla biegaczy Ubiór ma dla biegacza wielkie znaczenie – nie tylko zimą. Już samo obuwie do biegania może zaważyć na efektywności treningów. Jakie buty wybrać? Odpowiedź jest banalnie prosta: takie, w których najlepiej się czujesz. Nie sposób wskazać modelu, ponieważ każdy biegacz ma inne preferencje; niektórzy wolą buty elastyczne, na cienkiej podeszwie, inni – cięższe i grubiej wyściełane. Przed zakupem przymierz kilka par (byle nie na wypoczęte stopy!), potruchtaj w nich i poskacz. Pomyśl, czy godzina biegania w takim obuwiu będzie dla ciebie przyjemnością czy raczej torturą. Jeśli masz wątpliwości, zapytaj o radę sprzedawcę w sklepie sportowym. Nie martw się, jeśli twój pierwszy wybór okaże się zły, bo prawie na pewno tak się stanie. Istnieją bardzo rozbudowane poradniki dotyczące kupowania samych tylko butów biegowych, uwzględniające takie szczegóły, jak kształt i odcisk stopy; choć warto do nich zerknąć, nawet one nie gwarantują stuprocentowej satysfakcji z zakupu. Niestety, ale odpowiednie buty do biegania zwykle znajduje się metodą prób i błędów – choć oczywiście można zawęzić krąg poszukiwań. Jak ubrać się na bieganie? Teoretycznie bieganie nie wymaga większych przygotowań, możesz wybrać z szafy pierwszą lepszą koszulkę plus spodnie – i ruszyć w trasę. Zastanów się jednak, czy warto. Zbyt luźny T-shirt może bowiem spowodować otarcia. Zbyt ciasny krępuje ruchy i także może obcierać skórę. W ubraniach z poliestru spocisz się bardziej niż powinieneś, zaś obwisła jesienna bluza zmęczy cię i zirytuje podskakującymi fałdami. W niedopasowanych spodniach twój krok będzie nienaturalny i niezdrowy. Ubrania z bawełny szybko nasiąkną potem i w chłodniejsze dni będą cię ziębić... To tylko początek listy potencjalnych niedogodności. Być może nie zauważysz wad swojego stroju po pierwszym biegu – będziesz pewnie zbyt zmęczony, by o tym myśleć – ale na dłuższą metę niedobrana odzież sprawi, że twoje wyniki będą gorsze od oczekiwanych, a motywacja do kontynuowania ćwiczeń szybko się skończy. Wbrew pozorom warto zainwestować w profesjonalną odzież dla biegaczy. Akcesoria dla biegaczy Dodatkowe gadżety dla sportowców potrafią uprzyjemnić bieg, a także sprawić, że stanie się bezpieczniejszy. Akcesoria odblaskowe są zakupem niemal obowiązkowym – zwłaszcza jeśli biegasz wieczorami. Zapewne będziesz chciał również wziąć w trasę telefon z aplikacją mierzącą pokonany dystans. To coś więcej niż ciekawostka – widząc swoje wyniki, zyskujesz motywację do ich poprawy. Wielu biegaczy lubi słuchać muzyki podczas ćwiczeń. Dobra ścieżka dźwiękowa potrafi odwrócić uwagę od zmęczenia i narzucić równe tempo biegu. Jeśli chcesz zabrać ze sobą odtwarzacz, przydadzą ci się słuchawki dla biegaczy, które nie wypadną z uszu przy gwałtowniejszym ruchu. Akcesoria, buty i odzież to jednak tylko dodatki. Pamiętaj przede wszystkim o planie oraz o tym, żeby nie trzymać się go kurczowo, jeśli zauważysz, że nie jest dostosowany do twoich możliwości. Każdy z nas jest inny, każdy inaczej reaguje na wysiłek, do którego nie jest przyzwyczajony. Wbrew pozorom, bieganie nie jest sportem całkowicie bezpiecznym, przetrenowanie może doprowadzić do lżejszych czy cięższych urazów. Jeśli więc teoretycznie wszystko powinno być w porządku, lecz w praktyce odczuwasz niepokojące niedogodności (bezdech, bóle w stawach itp.) – ustąp. Przemyśl swój plan. Zmień go. 5 i 10 km to dystanse leżące w twoim zasięgu. Możesz je pokonać. Musisz tylko znaleźć właściwą drogę.
Jak przebiec 5 i 10 km? Kilka rzeczy, o których warto pamiętać
Po horrory sięgamy wtedy, kiedy poszukujemy ekstremalnych doznań. Wśród wielu dostępnych tytułów niełatwo wybrać te, które naprawdę zapewnią nam bezsenne noce i sprawią, że wyjście po ciemku do łazienki albo wieczorny spacer przyprawią nas o prawdziwe dreszcze. Gdzie szukać naprawdę przerażające książki? Po czyją twórczość sięgnąć w poszukiwaniu historii budzących grozę? „Zew Cthulhu” – Howar Phillips Lovecraft Zacznijmy od klasyki. Na pewno nikogo nie zawiedzie H. P. Lovecraft, amerykański autor fantasy i opowieści grozy. Jego „Zew Cthulu” ma już status kultowego. Mieści w sobie czyste zło i pokłady mroku. Gwarantuje nocne koszmary i strach przed „Nienazwanym”. Podobne wrażenia gwarantuje spotkanie z twórczością Edgara Allana Poe. „Opowieści niesamowite” to zbiór opowiadań, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Przesycone grozą, tajemnicą, pełne zagadek i cierpienia, dziwnych wizji i snów, stały się inspiracją dla wielu późniejszych twórców. „Lśnienie” – Stephen King Przyjrzyjmy się teraz pisarzom współczesnym. Trudno sobie wyobrazić to zestawienie bez powieści Stephena Kinga. Właściwie z powodzeniem można w całości zbudować je z książek Mistrza Grozy. „Lśnienie”, które doczekało się świetnej ekranizacji z Jackiem Nicholsonem w roli główne to historia, która trzyma w napięciu od początku do końca i niejednokrotnie wywołuje ciarki. Odcięty od świata hotel, rodzina, która trzyma nad nim pieczę i wizje, które wymykają się spod kontroli – tego się nie da tak łatwo zapomnieć! „To” – Stephen King Podobnie jest z innym dziełem mistrza. „To” liczy sobie ponad 1000 stron złożonych ze strachu. Akcja rozgrywa się w małym miasteczku, a jej głównymi bohaterami początkowo są dzieci. Właśnie one muszą się zmierzyć ze swoimi największymi lękami. Po latach, już jako dorośli, znów będą musiały stanąć oko w oko z niebezpieczeństwem. I nie jest to strach przed obrazami podsuwanymi przez wyobraźnię, a prawdziwe zło, które przynosi realną śmierć. „Opiekunowie” – Dean Koontz O Deanie Koontzu mówi się jako o konkurencie Kinga, może nieco mniej popularnym, ale mającym w swojej bibliografii sporo przerażających historii. „Opiekunowie” są najlepszą z nich. Dynamiczna akcja sprawia, że nie sposób nudzić się w czasie lektury, a opowieść o skutkach grzebania w genetycznych kodach i zabawie w Boga może naprawdę przerazić. „Manitou” – Graham Masterton Graham Masterton nie jest nazwiskiem obcym dla fanów mocnych horrorów. Na swoim koncie ma wiele powieści, nie wszystkie są jednak warte uwagi. Do tych ciekawszych, mroczniejszych i bardziej przerażających należy cykl „Manitou”, w którym współczesność i zwykła rzeczywistość ścierają się ze starożytną magią i nadprzyrodzonymi siłami. „Poza sezonem” – Jack Ketchum Wśród autorów, po których książki sięgają miłośnicy mocnych doznań, bez wątpienia znajduje się Jack Ketchum. Jest on nie tylko autorem thrillerów, ale i horrorów. W „Poza sezonem”nie oszczędza swoich bohaterów, zmieniając ich pobyt w nadmorskim kurorcie w prawdziwy koszmar. Zło, które czai się w pobliskich lasach trudno będzie powstrzymać. Ta książka jest przeznaczona wyłącznie dla czytelników o mocnych nerwach. Sporo tu krwi, ludzkich wnętrzności i przemocy. „Sukkuba” – Edward Lee Jeszcze bardziej traumatycznym przeżyciem może być lektura „Sukkuba” Edwarda Lee. Podróż w poszukiwaniu swoich korzeni może się skończyć dramatycznie, gdy w rodzinnym miasteczku zamiast kuferka pełnego pamiątek znajduje się śmierć, kanibalizm, wyuzdane praktyki seksualne i takie pokłady strachu, jakie trudno sobie wyobrazić. „Pandemia” – Jan Wagner Nowsze powieści grozy często poruszają tematykę apokaliptyczną i postapokaliptyczną. Pojawiają się w nich zombie, epidemie i historie o upadku ludzkości. W „Pandemii” Jana Wagnera ludzkość dziesiątkuje wirus grypy, który początkowo zignorowano. W Moskwie jedna z grup ocalonych chce uciec jak najdalej od epicentrum, by rozpocząć nowe życie. Wyprawa do Karelii okaże się trudniejsza i bardziej niebezpieczna niż mogłoby się wydawać. „Album” – Krzysztof Maciejewski Na dobry koniec, coś z polskiego podwórka, czyli nagrodzony przez czytelników Nagrodą Polskiej Literatury Grozy za rok 2013 zbiór opowiadań „Album” Krzysztofa Maciejewskiego. Różnorodne formy, liczne odniesienia, mnogość tematów, niepowtarzalny klimat oraz sprawność narracji sprawiły, że w tym ciekawym zestawie znajdą coś dla siebie także i czytelnicy, którzy jeszcze nie do końca przekonali się do typowych horrorów. Przeczytaj również: 10 horrorów, które trzeba poznać
10 najstraszniejszych powieści grozy
Kiedy tylko za oknem pojawia się pierwszy śnieg, w dziecięcych oczach możemy dostrzec radość i podekscytowanie. Nagle pyszny obiad przygotowany przez mamę, nieodrobione lekcje albo ulubiony serial tracą znaczenie. Liczy się tylko jedno – zabawa na białym puchu! A do niej najlepiej nadają się rzecz jasna sanki. Zimowe kłopoty Z opadów śniegu szczerze cieszą się najmłodsi. Śnieg i mróz to idealne warunki do zimowych szaleństw. Można lepić bałwana, budować igloo i rzucać się śnieżkami. Jednakże biała zima rodzi wiele obaw w rodzicach – martwimy się o zdrowie i odpowiedni ubiór dla naszych dzieci oraz o ich bezpieczeństwo podczas zimowych zabaw na świeżym powietrzu. Jazda na sankach to niezmierzona radość dla dziecka, ale też stresująca sytuacja dla rodzica. Tradycyjne sanki, choć znane od lat, nie zawsze są bezpieczne. Taka zabawa może się skończyć poważnymi potłuczeniami, przetarciem ubrania, przemoczeniem, gorączką, katarem i spędzeniem reszty ferii pod pierzyną. Niewątpliwym minusem sanek bywa też po prostu ich ciężar. Jeśli mieszkamy na wyższym piętrze, w bloku bez windy lub w kamienicy, a na zimową zabawę dzieciaki wybierają się całą gromadą, to stanowi to dla nich nie lada wyzwanie. Nasza pociecha – nawet jeśli jest już w miarę samodzielna – może mieć kłopot z samodzielnym zniesieniem i późniejszym wniesieniem po schodach ciężkiego sprzętu. Piankowe szaleństwo na śniegu Na szczęście producenci tych sprzętów zimowych nie zapomnieli o innowacyjności. Nowością na rynku zimowych akcesoriów są tzw. sanki z pianki, czyli takie sanki, których siedzenia i oparcia zostały pokryte wodoodporną, antyalergiczną i przyjazną dziecku pianką. Nie jest to zwykła pianka, gdyż jej miękka struktura świetnie amortyzuje uderzenia podczas jazdy po nierównościach. Jest bardzo wytrzymała. Pianka zatrzymuje ciepło i nie nasiąka wodą (śniegiem). Dzięki temu dziecko podczas śnieżnych igraszek przez cały czas pozostaje suche. Dodatkowe pokrycie piankowe nie dodaje ciężaru, dlatego sanki są lekkie. Sanki pokryte pianką wyglądają bardzo estetycznie i atrakcyjnie w porównaniu z tradycyjnymi. Można je kupić już za około 89 zł. Niebieskie dedykowane są chłopcom, a różowe oczywiście dziewczynkom. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby maluch sam wybrał taki kolor, jaki najbardziej lubi. Takie sanki często wyposażone są w oparcie, także pokryte pianką, które w razie potrzeby można odczepić. Ich średnia nośność to 70 kg, dlatego może ich używać również dwoje dzieci. To świetne rozwiązanie dla rodzeństwa. Stwarza też okazję do wspólnej zabawy naszego dziecka z innymi, co sprzyja integracji, nauce dzielenia się, a także zwiększa samą frajdę ze zjazdu. W końcu dzielenie się radością z innymi jest najpiękniejsze! Ślizgiem z górki na pazurki Od dawna znane i popularne są sanki ślizg, czyli jabłuszka zjazdowe. Co ciekawe, dopiero od niedawna są dodatkowo wyposażone w piankę. Pianka pod pupą dziecka amortyzuje jazdę po nierównościach ślizgawki oraz zapewnia izolację przed zimnem. W rezultacie nie musimy obawiać się, że dziecko przemrozi sobie pupę czy potłucze ją podczas zimowych, często nieokiełznanych szaleństw. Popularne jabłuszko ma ergonomiczny kształt, prowadnice w spodniej części oraz poręczny uchwyt. To doskonała alternatywa dla sanek, gdy w poszukiwaniu śniegu wybieramy się z rodziną w dalszą podróż i chcielibyśmy zabrać coś na zimową aktywność. Jabłuszka zjazdowe są lekkie, zajmują mało miejsca i z łatwością zmieszczą się do bagażnika, a nawet do poręcznej walizki. Ich niewątpliwą zaletą jest cena. Jabłuszka można nabyć już za około 8 zł. Jest to zatem też dobry pomysł na zimowy prezent dla najmłodszych. Wybierając dla naszych dzieci akcesoria przeznaczone do zimowych zabaw, pamiętajmy przede wszystkim o bezpieczeństwie i komforcie. Sanki oraz jabłuszko z pianką na pewno zapewnią dzieciom wygodną i bezpieczną zabawę, dzięki czemu nie będziemy musieli martwić się potłuczeniami i przemoczonymi ubraniami. A przecież radosna, uśmiechnięta buzia naszej pociechy po udanym zjeździe to coś pięknego, prawda?
Sanki z pianki do 150 zł. Przegląd
Maria Skłodowska-Curie to postać, która może inspirować. Genialna uczona nie miała łatwego życia, ale była uparta i wytrwała w swoich postanowieniach. Jej geniusz musiał przebić się przez mur dyskryminacji, niezrozumienia i oszczerstw ze strony zazdrośników. Jeżeli chcecie dowiedzieć się, jak mozolną drogę musiała pokonać Skłodowska, aby wreszcie znaleźć się na szczycie jako legenda i podwójna laureatka Nagrody Nobla, sięgnijcie po jedną z poniższych książek. „Maria Skłodowska-Curie” Magdalena Niedźwiedzka Fabularyzowana biografia autorstwa Magdaleny Niedźwieckiej przybliża nam postać dwukrotnej noblistki zarówno w kontekście jej pracy naukowej, jak i sfery uczuciowej. Poznajemy jej zmagania z dyskryminacją, której doświadczyła jako pierwsza kobieta-profesor Sorbony. W świecie naukowym zdominowanym przez mężczyzn nie było Marii łatwo i każde potknięcie wytykano jej publicznie. Nie pomogło ujawnienie romansu z naukowcem, w dodatku żonatym – Paulem Langevinem. Dyskredytowano jej sukces, mówiąc, że robi karierę tylko dzięki mężczyznom. Jednak za sprawą sercowych perypetii poznajemy Skłodowską jako kobietę zdolną do gorącej miłości, co zdecydowanie ociepla jej wizerunek zdeterminowanej uczonej. Jeżeli nawet po obejrzeniu filmu o Marii Skłodowskiej-Curie, który w marcu wszedł na ekrany kin, chcecie wiedzieć więcej, książka Niedźwiedzkiej będzie idealnym uzupełnieniem! Przeczytaj pełną recenzje książki Magdaleny Nniedźwieckiej „Maria Skłodowska-Curie”. box:offerCarousel „Maria Skłodowska-Curie” Laurent Lemire Lemire w biografii wybitnej uczonej opisuje jej życie w Paryżu. Marii udało się wyjechać z Warszawy i piąć po szczeblach kariery w Paryżu, gdzie poznała swojego przyszłego męża, również naukowca – Pierre’a Curie. Autor skupia się zarówno na pracy pary badaczy, którzy razem zdobywają Nagrodę Nobla, jak i na ich wzajemnej miłości oraz tworzeniu rodziny. Dzięki lekturze poznajemy losy Marii jako osoby niezwykle pracowitej i ambitnej, żony, która musiała mierzyć się ze śmiercią męża i samotnym wychowywaniem córek, wreszcie kochanki oskarżanej o wykorzystywanie mężczyzn. Jeżeli zatem zależy wam na poznaniu faktów z życia prywatnego Skłodowskiej oraz trudów jej pracy naukowej, to książkę Lemire’a zdecydowanie polecam. Przeczytaj pełną recenzję ksiązki Laurenta Lemire'a „Maria Skłodowska-Curie”. box:offerCarousel „Maria Skłodowska-Curie. Polka wszech czasów” Marcin Pietruszewski Rzetelnie napisana przez Marcina Pietruszewskiego biografia wielkiej Polki pozwoli wam uzupełnić swoją wiedzę o interesujące fakty z życia Marii Skłodowskiej-Curie. To pozycja dla dociekliwych, którzy oczekują historii napisanej w przystępny sposób. Lekturę ułatwi wam przejrzysty układ książki oraz graficzne wyróżnienia ważnych informacji i ciekawostek. Możecie się również spodziewać niespodzianki w postaci rozbudowanej części z fotografiami Marii i jej rodziny. „Maria Skłodowska-Curie. Złodziejka mężów: życie i miłości” Iwona Kienzler Jak w każdej biografii Skłodowskiej, także tutaj mamy do czynienia z opisem pracy naukowej zasłużonej uczonej i wyboistej drogi, która doprowadziła ją do odkrycia polonu i radu. Jednak w swojej książce Kienzler więcej miejsca poświęca jej życiu prywatnemu. Dzięki lekturze poznamy perypetie sercowe Skłodowskiej związane z romansem z żonatym mężczyzną – Langevinem, który za wszelką cenę noblistka próbowała utrzymać w sekrecie. Zaznajomimy się z jej zmaganiami jako samotnej matki dwóch córek. Z książki dowiemy się przede wszystkim, jakie przeszkody na początku XX wieku musiała pokonać kobieta, która osiągnęła sukces, a jednocześnie pozwoliła sobie na trudną miłość. Będziemy współczuć, a może i potępiać, ale z pewnością warto tę historię poznać. „Maria Skłodowska-Curie i jej córki” Shelley Emling Nie każdy wie, że Maria nie była jedyną badaczką w swojej rodzinie. Mówi się nawet o tzw. genie Curie, który miałby wpływać na osiągnięcia w nauce potomków Marii i Pierre’a. Autorka książki „Maria Skłodowska-Curie i jej córki” skupia się na relacji legendarnej uczonej z córkami oraz na samych postaciach jej dzieci. Za sprawą lektury poznamy Irène, która również była laureatką Nagrody Nobla, Ève i jej osiągnięcia w literaturze i muzyce oraz wnuczkę Marii – Hélène – która zajmuje się fizyką jądrową. Trudno sobie wyobrazić, by ktoś nie znał Marii Skłodowskiej-Curie, zwłaszcza w Polsce. Nie każdy jednak wie, z czym musiała się mierzyć i ile poświęciła, żeby osiągnąć sukces. Warto sięgnąć po książkę, która ten temat przybliży, a może nawet zainspiruje i wskaże drogę do sukcesu.
Książki o Marii Skłodowskiej-Curie
„Detroit” jest jedną z najlepszych i najpiękniejszych gier wideo, jakie trafiły kiedykolwiek na konsole. Jeśli po zakończeniu zabawy czujecie niedosyt albo czekacie, aż nowa gra stanieje, powinniście sprawdzić inne tytuły tego typu. Nowy i długo oczekiwany tytuł studia Quantic Dream opowiada naprawdę piękną i wzruszającą historię, która może potoczyć się zupełnie inaczej w zależności od wyborów podejmowanych przez gracza. „Detroit” skupia się na fabule, a interaktywność schodzi na drugi plan, ale gra wynagradza to wspaniałymi wrażeniami. I na szczęście takich gier jest więcej. „Heavy Rain” box:offerCarousel To jeden z poprzednich tytułów studia odpowiedzialnego za „Detroit”, który przez wielu graczy uznawany za jest za jedną z najlepszych gier wideo w historii. Gracz wciela się w kilku bardzo różnych bohaterów i ściga tajemniczego seryjnego mordercę. „Heavy Rain” opowiada historię ojca porwanego chłopca, dziennikarki, agenta i podstarzałego detektywa. Ich drogi wielokrotnie się przecinają, a od wyborów gracza zależy, jakie zakończenie będzie mieć ta niesamowita opowieść. „Beyond: Two Souls” box:offerCarousel Kolejna gra studia Quantic Dream, które z filmowości swoich produkcji uczyniło znak rozpoznawczy. Pod względem formuły różni się od „Detroit” i „Heavy Rain”. Gracz steruje poczynaniami zaledwie jednej bohaterki. Protagonistka w „Beyond: Two Souls” ma supermoce pozwalające jej wpływać umysłem na otaczający świat. Jej historię poznajemy w sposób niechronologiczny, obserwując i wpływając na wydarzenia z różnych okresów jej życia. „Until Dawn” box:offerCarousel „Heavy Rain” i „Beyond: Two Souls” wydano pierwotnie na konsolę PlayStation 3. Quantic Dream nie przygotowało na premierę PlayStation 4 nowego tytułu, a na „Detroit” musieliśmy czekać kilka lat. Na szczęście jednym z pierwszych tytułów na sprzęcie Sony nowej generacji było fenomenalne „Until Dawn” od Supermassive Games. Gra opowiada o grupie nastolatków, która utknęła w domku w górach. W okolicy grasuje morderca, a do tego dochodzą niewyjaśnione paranormalne zjawiska. „Until Dawn” garściami czerpie z dorobku filmowych slasherów z lat 80. ubiegłego wieku. Tylko od decyzji gracza zależy, które postaci dotrwają do tytułowego świtu. „Life is Strange” box:offerCarousel Główną bohaterką tej gry przygodowej Square Enix wydawanej w odcinkach jest młoda dziewczyna imieniem Max, która wraca po latach do swojej rodzinnej miejscowości. Wcielający się w nią gracz musi się mierzyć w „Life is Strange” z trudami dorastania. W poradzeniu sobie z codziennością pomaga zdobyta przez bohaterkę umiejętność cofania się w czasie. Gra doczekała się prequela w postaci „Life is Strange: Before the Storm”, który rzuca nowe światło na wiele wydarzeń z pierwszej części cyklu. Przygodowe gry Telltale box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Wiele gier, które na pierwszym miejscu stawiają fabułę i scenariusz dopasowujący się do wyborów podjętych przez gracza, można znaleźć w ofercie studia Telltale, które opowiada nowe historie w licencjonowanym uniwersum. Wśród najlepszych znalazły się kolejne sezony „The Walking Dead”, „The Wolf Among Us” i „Gry o tron”. Podsumowanie Gry wideo i filmy bardzo często się przenikają i czerpią od siebie nawzajem. Powyższe tytuły są zaś dowodem na to, że elektroniczna rozgrywka potrafi dostarczać prawdziwe i silne emocje odbiorcom. Wpływ na dalsze wydarzenia wzmaga wrażenie immersji i pozwala prawdziwie zatopić się w wirtualnym świecie.
Nie tylko „Detroit” – inne gry na konsole PlayStation, które można nazwać interaktywnym filmem
Ssanie to umiejętność, z którą maluch przychodzi na świat. Pozwala mu zaspokajać głód, ale także uspokoić się i wyciszyć. Dlatego znaczna część niemowląt nie rozstaje się ze smoczkiem. Przyjrzyjmy się nowoczesnym smoczkom sprzyjającym prawidłowemu rozwojowi jamy ustnej. Nowoczesne smoczki – czym się różnią od klasycznych Wybierając dla dziecka smoczek uspokajający, do niedawna należało podjąć decyzję, czy lepszy będzie spłaszczony na czubku model ortodontyczny, czy klasyczny, okrągły. Wszystkie miały twarde tarczki, najczęściej z uchwytami i ozdobnymi grafikami. Obecnie hitem są smoczki fizjologiczne, stanowiące jednolitą całość. Są wykonane z miękkich materiałów, dzięki czemu idealnie dopasowują się do buzi dziecka, nie odciskają się na niej i nie pozostawiają śladów wokół ust. Brak jakichkolwiek łączeń sprawia, że na smoczku nie gromadzi się brud i bez trudu możemy każdy jego fragment dokładnie umyć i poddać sterylizacji, zanurzając we wrzątku lub umieszczając w sterylizatorze. Smoczki są również akceptowane przez dzieci karmione piersią, ponieważ nie zaburzają naturalnego procesu ssania, lecz go wspierają. Smoczki fizjologiczne Smoczki różnią się materiałami, z których zostały wykonane, kształtem ustnika i tarczy, a także elementami zwiększającymi ich funkcjonalność. Oto trzy najpopularniejsze na rynku modele: 1. Chicco Physio Wykonany z bardzo miękkiego silikonu, który nie ma smaku ani zapachu, jest wytrzymały i się nie odkształca. Materiał jest przezroczysty, barwiony na przyciągające wzrok, wyraziste kolory (zieleń, błękit, róż). Specjalna budowa smoczka wspiera prawidłowy rozwój jamy ustnej. Wyprofilowany ustnik o ortodontycznym kształcie ma rowki, które wymuszają właściwe ułożenie języka i stymulują jego pracę. Miękka i cienka podstawa smoczka pozwala dziecku naturalnie ułożyć usta i zmniejsza tym samym prawdopodobieństwo wystąpienia wad zgryzu. Delikatna w dotyku i nagrzewająca się pod wpływem kontaktu z buzią tarczka tworzy tzw. mummy effect, dzięki czemu przypomina maluszkowi pierś mamy, co dodatkowo pozwala mu się zrelaksować. Tarczka ma również otwory wentylacyjne umożliwiające dostęp powietrza do skóry oraz zapobiegające nadmiernemu gromadzeniu się śliny wokół ust. Smoczki Chicco Physio dostępne są w trzech rozmiarach: 0+, 6m+ i 12m+. 2. Smoczki Natursutten Zostały wykonane z naturalnego kauczuku pozyskiwanego z drzewa hevea, dzięki czemu są miękkie, elastyczne i trwałe. Nie zawierają żadnych substancji ani czynników alergizujących. Są również całkowicie biodegradowalne, a tym samym ekologiczne. Świetnie nadają się dla dzieci z wrażliwą skórą. Wyprodukowane we Włoszech smoczki oferowane są w dwóch rodzajach różniących się kształtem tarczki – okrągła lub w formie motylka. Do wyboru mamy również dwa ustniki, klasyczny okrągły i ortodontyczny. Pozwoli to dopasować model do preferencji dziecka oraz kształtu i krzywizn buzi. Wszystkie dostępne są w trzech rozmiarach: S, M i L. Warto pamiętać, że aby zachować naturalne właściwości smoczków Natursutten, nie wolno wyparzać ich w kuchence mikrofalowej. Z czasem mogą one również nieco ściemnieć, co jest naturalne w przypadku kauczuku i nie ma wpływu na właściwości smoczka. 3. Avent Soothie Swoim wyglądem bardziej przypominają gryzaki niż klasyczne smoczki. Mają symetryczny kształt i okrągłą tarczę, wyposażoną w niewielki, nietypowy uchwyt. Dzięki takiej formie ustnik smoczka pozostaje otwarty, a opiekun może włożyć do środka palec i stymulować prawidłowy proces ssania u maluszka, dlatego są niezastąpione dla dzieci mających problem z efektywnym ssaniem. Smoczki Avent soothie są wykonane z przezroczystego silikonu medycznego barwionego na cztery delikatne kolory (róż, błękit, zieleń i fiolet). Do wyboru mamy tarczę w kształcie misia lub okrągłą. Ta druga produkowana jest na rynek amerykański i rozprowadzana oraz powszechnie wykorzystywana w szpitalach w USA. Obie mają funkcjonalne otwory wentylacyjne. Jeśli chcemy zaproponować dziecku smoczek, jako pierwszy zdecydowanie warto wybrać jeden z nowoczesnych, jednolitych modeli fizjologicznych. Wspierają one nie tylko naturalny odruch ssania, ale również prawidłowy rozwój jamy ustnej. To także rozwiązanie najbardziej sprzyjające zachowaniu higieny.
Smoczki wspierające prawidłowy rozwój – czy warto je wybrać?
Pomysł szalony! W końcu przejście pieszo irańskich gór nie jest tym, czego podejmują się rzesze podróżników. Taki pomysł wpadł do głowy Łukaszowi Superganowi. Wpadł, został w niej i doczekał się realizacji, o czym można przeczytać w relacji z wyprawy spisanej w książce „Pieszo do irańskich nomadów”. 2300 kilometrów, 76 dni w podróży, niezliczona ilość wrażeń, wyścig z czasem. Tak można najkrócej podsumować tę podróż, ale to podsumowanie nie oddaje w pełni ani trudów wyprawy, ani ogromu wspomnień, jakie podróżnik zebrał w swej kolekcji. Tych dobrych, ale i tych, których wolałby w niej nie mieć. Podróżować nie jest łatwo Łukasz Supergan w Iranie był już jakiś czas temu. Wówczas poznał to bardziej turystyczne oblicze kraju. Tym razem chciał dotrzeć w mniej znane zakątki, poznać życie ludzi mieszkających z dala od większych miast i turystycznych szlaków. Nie była to jego pierwsza wyprawa z rodzaju tych trudnych. Wcześniej samotnie wędrował przez Karpaty i Pireneje, pieszo pokonał 4 tysiące kilometrów z Warszawy do Santiago de Compostela. A jednak nie obyło się bez problemów, bo chyba żaden podróżnik nie jest w stanie ich uniknąć. Najpierw pojawiły się kłopoty z uzyskaniem wizy. W efekcie wyruszył nieco później, niż zakładał. Ścigały go zima i czas. Zaledwie dwukrotnie mógł przedłużyć miesięczne pozwolenie na pobyt w Iranie. Nie miał ze sobą namiotu, przeciwdeszczowej kurtki ani rękawiczek, a plecak okazał się mały i niezbyt wygodny. Posługiwał się starymi radzieckimi mapami, których skala pozostawiała wiele do życzenia. Z kompasem szukał właściwej drogi. Przebył 2300 kilometrów od granicy z Turcją po Bandar Abbaz przy Zatoce Perskiej. Wyścig z czasem Podróżnik chciał poznać tych, którzy osiedlili się w irańskich górach, oraz tych, którzy prowadzą koczownicze życie. Czy mu się to udało? Częściowo tak. Niestety podróżnik nie był przygotowany na zimę w górach, więc musiał iść na tyle szybko, by zdążyć dotrzeć do celu, nim ta niekorzystna pora roku obejmie Iran we władanie. Krótki termin ważności wizy także nie sprzyjał spokojnej wędrówce. Podróż zamieniła się więc w wyścig z czasem, a to znacznie ograniczyło możliwości poznawania lokalnej ludności i ich zwyczajów. Jaki jest Iran i jego mieszkańcy? Podoba mi się szczerość, z jaką Łukasz Supergan podsumowuje swoją wyprawę, bez wahania wypunktowując to, co nie wyszło. Mimo problemów udało mu się poczynić wiele ciekawych obserwacji. Spotkał ostatnich irańskich koczowników, wziął udział w święcie Aszura, przeprowadził sporo interesujących rozmów, choć bywały takie dni, że unikał ludzi. Nie zawsze było bezpiecznie. Czasem toczył walkę z nieustępliwością gór, innym razem przeżywał chwilę grozy zatrzymany i przesłuchiwany przez irańską bezpiekę. „Pieszo do irańskich nomadów” to historia dość nierówna, opowiadana z dużą dbałością o szczegóły, przez co miejscami staje się nieco nużąca. Później nadchodzą jednak momenty emocjonujące, a liczne ciekawostki, obserwacje i fotografie sprawiają, że książka wciąga. Jak żyją mieszkańcy tamtejszych gór? Jak wielka jest tam różnorodność etniczna? Jak oceniają władzę? Jaka jest sytuacja irańskich kobiet? Na te pytania i wiele innych szukajcie odpowiedzi w relacji z podróży Łukasza Supergana. To opowieść o Iranie i walce z własnymi słabościami. E-book „Pieszo do irańskich nomadów” (EPUB i MOBI) dostępny jest za ok. 26 złotych. Źródło okładki: www.muza.com.pl
„Pieszo do irańskich nomadów” Łukasz Supergan – recenzja
Logotyp na listach ofert Promocyjny program Logotyp na listach ofert zapewni wizualne wyróżnienie Twoich ofert na listach ofert w Allegro. Promocja potrwa do 31grudnia 2018 roku. Poniżej znajdziesz informacje o warunkach przystąpienia do promocji, o tym, kiedy logo zacznie wyświetlać się przy ofertach, kiedy i w jaki sposób naliczymy opłatę za wyświetlanie logotypu oraz poznasz odpowiedzi na inne pytania związane z promocją. Warunki przystąpienia do promocji Szczegółowe warunki przystąpienia do programu określa Regulamin promocji - zapoznaj się z jego treścią. Aby przystąpić do promocji należy przed wszystkim: posiadać firmowe konto Allegro jakość obsługi na koncie firmowym nie może być niższa niż 98% ocen polecających za ostatnie 30 dni. Co zrobić, aby logo wyświetlało się na listach ofert? Jeśli spełniasz powyższe warunki: zaloguj się do konta Allegro, które chcesz zgłosić do programu promocyjnego za pomocą formularza kontaktowego zgłoś chęć dołączenia do programu, a w wiadomości: podaj dokładną nazwę konta, które zgłaszasz do promocji dołącz logotyp, który chcesz umieścić przy swoich ofertach zweryfikujemy otrzymany od Ciebie logotyp - poniżej znajdziesz główne zasady oraz wymagania techniczne dla logotypu po pozytywnej weryfikacji zaczniemy wyświetlać Twoje logo na listach - przy wszystkich Twoich ofertach. Zasady dla logotypu Warunki dla logotypu opisujemy szczegółowo w Regulaminie promocji. Przede wszystkim logotyp: nie może naruszać postanowień Regulaminu Allegro, w szczególności nie może sugerować adresów stron internetowych w jakiejkolwiek formie powinien być powiązany z nazwą Twojego konta Allegro lub nazwą Twojej firmy, ale nie może zawierać treści, która określa rodzaj sprzedawanego asortymentu, np. outlet, wyprzedaż, etc., czy promocyjno-reklamowych informacji, np. tanio, tylko tutaj, etc. musi być w formie, która umożliwia jego prawidłową prezentację w Serwisie Allegro. Wymagania techniczne dla logotypu wymiary 126 px x 54 px logotyp powinien stanowić obrazek w formacie PNG tło w kolorze lub przezroczyste (nie białe) maksymalna wielkość pliku: 10 kB wyrównanie logotypu do środka w pionie i poziomie. Opłata za promowanie ofert logotypem Opłata za logotyp wynosi 3 000 zł brutto miesięcznie. Tę kwotę będziemy doliczać do rachunku w cyklu miesięcznym. Pierwszą opłatę naliczymy w miesiącu następującym po pierwszym miesiącu wdrożenia logotypu na liście ofert - pierwszy miesiąc prezentowania logotypu nie podlega opłacie. Przykładowo: jeśli logotyp zacznie być wyświetlany 16. września, opłatę doliczymy do Twojego rachunku dopiero do 10. października, a uregulujesz ją wraz z listopadową fakturą. Jeśli do promocji przystąpisz później i Twój logotyp zacznie wyświetlać się przy ofertach np. 4. października, to opłatę za logo naliczymy do 10 listopada, a uregulujesz ją wraz z grudniową fakturą. bbox:hint Przekazując nam swój logotyp przez formularz kontaktowy, akceptujesz Regulamin promocji i tym samym wyrażasz zgodę na pobieranie opłaty za wyświetlanie logotypu w wysokości 3 000 zł brutto miesięcznie. [/bbox] Kliknij w poniższy nagłówek, aby poznać odpowiedzi na inne pytania związane z promocją. bbox:accordion * Czy w tej cenie mogę wyróżnić wszystkie swoje konta tym samym logotypem? Nie, każde konto podlega osobnej opłacie w wysokości 3000 zł. Czy mogę dodać różne logotypy na jednym koncie allegro. Nie, do jednego konta Allegro możesz podpiąć tylko jeden logotyp. Czy logotyp wpływa na pozycjonowanie ofert na listach (jak wyróżnienie, Allegro Ads lub banery)? Nie, prezentowanie logotypu nie wpływa bezpośrednio na pozycjonowanie oferty na listach ofert. Kiedy mogę skorzystać z promocji? Do promocji możesz przystąpić w każdym momencie jej trwania (do 31.12.2018 r.) Czy będzie możliwość sortowania ofert na listach po ofertach z logotypem? Nie, na ten moment nie planujemy takiego rozwiązania. Czy mogę zrezygnować z promocji "Logotyp na listach ofert"? Tak, możesz zrezygnować z udziału w promocji najpóźniej 7 dni przed zakończeniem cyklu rozliczeniowego, jednak nie wcześniej niż po pierwszym cyklu rozliczeniowym. Jeśli chcesz zrezygnować z promocji, zaloguj się do konta, którego sprawa dotyczy i napisz do nas za pośrednictwem formularza kontaktowego. W wiadomości nie zapomnij dodać nazwy konta, na którym rezygnujesz z promocji Logo na listach ofert. Jeśli zrezygnuję z prezentowania logotypu, a później ponownie dołączę do programu promocyjnego, czy dostanę kolejny miesiąc za darmo? Nie, darmową prezentację logotypu otrzymujesz tylko podczas pierwszego zgłoszenia do promocji "Logotyp na listach ofert", w kolejnych naliczamy standardową opłatę. Moje konto bierze udział w promocji, co się stanie, jeśli w trakcie udziału w promocji spadnie mi jakość obsługi na tym koncie? Postaraj się, aby jakość Twoich ocen na koncie, które bierze udział w promocji nie spadła poniżej 98%. Jeśli jednak tak się stanie lub jeśli przestaniesz spełniać inne warunki promocji, Twoje konto zostanie z niej wykluczone z końcem opłaconego okresu. [/bbox]
Logotyp na listach ofert
Dorastające do prawie czterech metrów aloesy występujące na Wyspach Kanaryjskich lub na Madagaskarze niewiele przypominają nasze skromne aloesy doniczkowe. Jednak ich właściwości są podobne, dlatego polecam posadzić aloes w domu. Jest to mało wymagająca roślina, jeżeli chodzi o podlewanie, a wzmocni wasze zdrowie i na pewno nieraz uratuje skórę i zagoi rany. W mięsistych liściach aloesu znajduje się wiele cudownych substancji, w tym np. barbaloina, aloina i aloeemodyna, które wykazują działanie bakteriobójcze i wzmacniające. Coraz częściej można spotkać je w lekach, także takich, które mają działanie antynowotworowe. Sok z aloesu odmładza! Sok z aloesu to prawdziwa bomba zdrowotna. Zawiera witaminę A, witaminy z grupy B (B1, B2, B6, B12), witaminę C i E. Ponadto to skarbnica składników mineralnych, zawiera m.in. cynk, magnez, chrom, mangan, miedź, wapń i potas. Już szklanka soku z aloesu dziennie ochroni cię przed niedoborami tych ważnych dla zdrowia składników. Taka dawka zdrowia sprawi, że będziesz mieć piękną skórę, ponieważ aloes pozytywnie wpływa na produkcję elastyny i kolagenu w skórze. Dzięki temu twoja cera będzie wyglądać świeżo i młodo. Enzymy zawarte w tej roślinie przyspieszają także porost włosów i sprawiają, że są one zdrowe i błyszczące. Aloes goi rany Aloes od wieków jest znany z tego, że przyspiesza gojenie się ran. Współcześnie znajduje się w składzie kosmetyków leczących trądzik, poza tym pomaga pozbyć się blizn i rozstępów. Kremy, maści i żele z aloesu są pomocne w leczeniu wielu schorzeń skórnych (np. owrzodzeń, oparzeń i różnych ran). Jeśli masz jakieś problemy skórne, polecam hodować aloes na parapecie w domu. Wystarczy rozkroić jego liście i smarować nimi chore miejsce czy ranę. Gwarantuję, że to przyspieszy ich gojenie. Obniża cholesterol Problemy z wysokim cholesterolem mają coraz młodsze osoby. Wszystkiemu winna jest kultura fast food i stres. Aloes nie tylko pomoże ci obniżyć cholesterol, ale także spowoduje, że krew stanie się mniej lepka i gęsta. Sok z aloesu wzmocni twoje serce, obniży ciśnienie krwi i zminimalizuje ryzyko wystąpienia chorób krążenia. Aloes na odporność Jesień to piękna pora roku, która niestety charakteryzuje się częstymi zmianami temperatury. Łatwo wówczas o przeziębienie, dlatego warto wzmacniać odporność w naturalny sposób. Aloes doskonale się do tego nadaje, ponieważ zawiera antyoksydanty neutralizujące działanie wolnych rodników, które są odpowiedzialne za wiele chorób i przyspieszają starzenie się komórek w organizmie. Ponadto aloes wykazuje właściwości przeciwzapalne, dzięki czemu chroni przed infekcją. Dodatkowo sok z tej rośliny przyspiesza proces oczyszczania z toksyn, dodaje energii i poprawia kondycję organizmu. Aloes uspokaja zmysły Żyjemy w stresie, jemy nieregularnie, brakuje nam snu, w dodatku ciągle jesteśmy narażeni na zanieczyszczenia (Polska należy do państw o najwyższym współczynniku zanieczyszczeń w Europie) – to wszystko sprawia, że jesteśmy narażeni na przedwczesne starzenie się. Stąd też potrzebujemy regularnego oczyszczania z toksyn. Ten niezwykły sok pozytywnie wpływa na funkcjonowanie jelit, więc dzięki niemu pozbędziemy się problemów trawiennych. Aloesem zlikwidujesz szkodliwe bakterie i wirusy, które mnożą się w układzie pokarmowym. Detoks z użyciem soku z aloesu powinien trwać przez miesiąc. Z rana wypijaj na czczo porcję napoju (według wskazań na etykiecie).
5 powodów, aby pić sok z aloesu
Sześciolatkom, już wprawionym w technikach plastycznych, możemy powierzyć samodzielne wykonanie pisanek. Do nas należy jedynie zapewnienie zestawu niezbędnych akcesoriów. Podpowiadamy, co warto wybrać. Sześciolatki całkiem sprawnie już malują, rysują, wycinają i wyklejają. Z tego względu powierzenie im dekorowania pisanek będzie wyzwaniem, któremu z radością sprostają. To świetny sprawdzian ich manualnych umiejętności, który jednocześnie sprawi, że poczują się istotną częścią przedświątecznych przygotowań i chętnie będę w nich uczestniczyć. W zależności od artystycznych preferencji dziecka warto zaproponować mu kilka sposobów dekorowania jajek i wspólnie wybrać ten, który najbardziej przypadnie mu do gustu lub którego chciałoby się nauczyć. Bajecznie kolorowe i kreatywne akcesoria i ozdoby z pewnością okażą się wspaniałą zachętą. Wyklejanki Największym pisankowym hitem ostatnich lat są jajka ozdabiane kolorowymi sznureczkami lub tasiemkami. W wersji podstawowej niezbędne do tego celu są tylko dwie rzeczy – klej, którym należy grubo posmarować całe jajko, oraz mulina we wszystkich kolorach tęczy. Tą techniką można stworzyć ciekawe, przenikające się kolorystycznie dzieła lub wyraziste i kontrastowe pisanki w paski. Taka wyklejanka jest również świetną bazą do przyczepiania kolejnych dekoracji. Mogą to być np. guziczki o ciekawych kształtach czy rzeczy, które znajdziemy w kuchni – drobny makaron (gwiazdki, literki, kółeczka), kasze różnej wielkości i koloru, przyprawy o charakterystycznej formie (goździki, gruboziarnista sól, kolorowy pieprz), płatki śniadaniowe. Dzieciom spodoba się również tworzenie z takich jajek zabawnych stworków. Wystarczy użyć przyklejanych ruchomych oczek i kolorowych drucików kreatywnych (np. do stworzenia rączek, nóżek lub zabawnego nakrycia głowy). Ręcznie malowane Mali artyści mogą się pokusić o powrót do tradycyjnego zdobienia pisanek, czyli ich malowania farbami. Odpowiednie do tego celu będą wyraziste i dobrze kryjące farby akrylowe. Pamiętajmy także o zestawie pędzelków: szerokie są niezbędne do tworzenia tła, a cienkie do precyzyjnego malowania szczegółów. Ciekawy efekt możemy uzyskać, używając farbek do szkła. Za pomocą specjalnej konturówki dziecko maluje najpierw na skorupce kontury swojego dzieła, a następnie wypełnia je kolorami. Najmodniejsze są wszelkie geometryczne wzory (grochy, zygzaki) oraz motywy świąteczne w nowoczesnej odsłonie. Bardzo interesujące i często zaskakujące wzory w prosty sposób można uzyskać również za pomocą odciskania. Sprawdzą się tutaj gotowe zestawy stempelków (jednak zamiast tuszów dołączonych do zestawów lepiej użyć bardziej trwałych farb). Do tworzenia abstrakcyjnych wzorów czy skomplikowanych motywów roślinnych idealna będzie technika odciskania rozmaitych przedmiotów. Mogą to być kształty wycięte z gąbki, liście, płatki kwiatów czy precyzyjne kropeczki wykonane patyczkami do czyszczenia uszu. Obtaczanki Dzieciakom, które lubią zdobienie szybkie i efektowne, niewątpliwie przypadnie do gustu dekorowanie jajek metodą obtaczania ich w rozmaitych proszkach, pyłach i posypkach. Potrzebujemy do tego kleju (może być w sztyfcie, bo łatwiej będzie precyzyjnie smarować powierzchnię skorupki) oraz kilku plastikowych lub papierowych talerzyków, na które wysypiemy posypki. Może to być brokat w różnych kolorach, konfetti w ciekawych kształtach, kolorowy piasek ozdobny czy dekoracyjne kuleczki do scrapbookingu. Zasada jest prosta: wystarczy namalować klejem wzory, a następnie zanurzać jajo w posypce, która przylgnie tylko do posmarowanych miejsc. W ten sposób łatwo stworzyć efektowne wzory dodatkowo z ciekawą fakturą. Oprócz akcesoriów i ozdób musimy przygotować jajka. Pamiętajmy, że powierzając dzieciom tworzenie pisanek, najlepiej będzie wręczyć im ugotowane i ostudzone jajka na twardo. Wydmuszki i jajka surowe są zdecydowanie za delikatne dla żywiołowych sześciolatków.
Pisanki – dzieło sześciolatka!
Kto nie marzy o relaksie w ogrodzie, na ulubionym leżaku, z zimną lemoniadą w ręku? Brzmi cudownie! Do realizacji tego misternego planu potrzebujemy wygodnego leżaka. Masz stary, nieużywany egzemplarz? Świetnie się składa! W prosty sposób możemy stworzyć leżak idealnie dopasowany do naszego gustu. Lubisz paski? Śmiało! Tropikalne liście? Nie ma problemu! Ogranicza nas tylko wyobraźnia. Co będzie potrzebne? Do wykonania indywidualnie zaprojektowanego leżaka będą potrzebne: stelaż drewnianego leżaka, papier ścierny o gradacji 100 lub więcej, farba do drewna lub/i lakier do drewna, kawałek grubszej bawełny, o wymiarach 0,5 x 1,3 m, maszyna do szycia, podstawowe akcesoria krawieckie. Krok 1. Przygotowujemy stelaż. Możemy wykorzystać stary leżak, który stracił już swój urok. Drewno czyścimy papierem ściernym, a na następnie malujemy lub lakierujemy. Ja wybrałam tą drugą opcję, aby zachować naturalny odcień drewna. Krok 2. Mierzymy, ile materiału potrzeba do uszycia siedziska. Pamiętaj, że każdy materiał jest mniej lub bardziej „sprężysty”. Wybierz taką tkaninę, która nie będzie się rozciągać pod wpływem ciężaru – możesz zapytać o to sprzedawcę. Odmierzamy i wycinamy z zapasem 2 cm po bokach i 10 cm na górze i na dole. Krok 3. Boki materiału zakładamy na dwa razy (na szerokość centymetra) i stębnujemy. Górny i dolny brzeg obrębiamy overlockiem lub zygzakiem, zakładamy na szerokość centymetra. Następnie zakładamy na szerokość 5 cm i stębnujemy – podwójnie lub potrójnie, szew musi być bardzo mocny. Krok 4. Przez powstałe tunele przekładamy poprzeczki stelaża leżaka. Mocno dokręcamy śruby, by leżak był stabilny. Możemy cieszyć się już gotowym leżakiem. Teraz tylko odpowiednia pogoda i możemy doładować się energią na całą jesień. A może zabierzesz swój leżak na wakacyjne wojaże? Jeśli szukasz więcej inspiracji, sprawdź gotowe produkty na Allegro.
Leżak – DIY
Jedną z nowości w iPhone’ach z 2017 roku jest funkcja bezprzewodowego ładowania. Wyjaśniamy, które iPhone’y można ładować w ten sposób i sprawdzamy, czego potrzeba, by skorzystać z tej nowości po zakupie odpowiedniego modelu. bbox:experiment Z tego artykułu dowiesz się: * Które iPhone’y można ładować bezprzewodowo? * Co jest potrzebne, by ładować bezprzewodowo iPhone’y 8, 8 Plus i X? * Bezprzewodowe ładowanie iPhone’a poza domem [/bbox] Apple zdecydował się powrócić w swoich telefonach do plecków wykonanych ze szkła. Taki krok pozwolił firmie umieścić w iPhone’ach z 2017 roku podzespoły niezbędne do ładowania bezprzewodowego (indukcyjnego). Które iPhone’y można ładować bezprzewodowo? Bezprzewodowo będzie można ładować wszystkie iPhone'y z 2017 roku, czyli modele: * iPhone 8, * iPhone 8 Plus, * iPhone X. Starsze urządzenia Apple’a nie mają odpowiednich podzespołów, by ładować je w ten sposób. Jedynym sposobem, by w iPhonie 7 lub starszym modelu bezprzewodowo uzupełnić energię w ogniwie, jest założenie na telefon sporego etui łączącego się z portem Lightning, które może przekazać prąd z ładowarki Qi do akumulatora w urządzeniu. Co jest potrzebne, by ładować bezprzewodowo iPhone’y 8, 8 Plus i X? By skorzystać z bezprzewodowego ładowania w domu, trzeba się wyposażyć w specjalną matę podłączaną do prądu. Po położeniu na niej telefonu ekranem do góry, energia w ogniwie po kilku sekundach zacznie wzrastać. Korzystając z ładowarki bezprzewodowej, nie trzeba podpinać do smartfona żadnych kabli. Należy jednak mieć świadomość, że wydajność energetyczna tego sposobu dostarczania energii jest mniejsza niż ładowania za pomocą kabla. Ładowanie bezprzewodowe może nie działać poprawnie po założeniu na telefon grubego etui. Jak na razie Apple rekomenduje zakup akcesoriów o nazwie Mophie wireless charging base oraz Belkin BOOSTUP Wireless Charging Pad, ale iPhone’y mogą być ładowane praktycznie wszystkimi ładowarkami zgodnymi z otwartym standardem Qi – w tym te, które w swoich meblach montuje sieć Ikea. W przyszłości Apple wprowadzi do sprzedaży matę do ładowania bezprzewodowego AirPower. Akcesorium pozwoli ładować jednocześnie nie tylko iPhone’a, ale także słuchawki Apple AirPods (dzięki nowemu etui) i zegarki Apple Watch. Bezprzewodowe ładowanie iPhone’a poza domem Bezprzewodowe ładowarki można znaleźć w wielu różnych punktach handlowo-usługowych. Jeszcze przed premierą iPhone’ów ładowanych bezprzewodowo restauracje i kawiarnie integrowały ładowarki indukcyjne zgodne ze standardem Qi w stolikach z myślą o telefonach innych marek. Posiadacze iPhone’ów będą mogli z nich skorzystać bez żadnych problemów. Ładowarki indukcyjne zgodne ze standardem Qi można znaleźć również w niektórych samochodach. W tym przypadku także będzie można naładować bezprzewodowo nowego iPhone’a. Podsumowanie Apple nie wymyśliło bezprzewodowego ładowania. Wejście na ten rynek firmy z Cupertino może jednak sprawić, że bezprzewodowe ładowanie, które przez ostatnie lata nieco przestało się rozwijać, zyskuje znów na popularności. Na szczęście firma zdecydowała się na otwarty standard, dzięki czemu iPhone jest zgodny z mnóstwem akcesoriów sprzedawanych od lat. Jeśli teraz szybciej rozwinie się infrastruktura ładowania indukcyjnego, to skorzystają na tym użytkownicy smartfonów różnych firm.
Bezprzewodowe ładowanie iPhone’a – co trzeba wiedzieć?
Kasza gryczana to jedna z najzdrowszych i najsmaczniejszych kasz. Jej niewątpliwymi zaletami są: bogaty smak, wartości odżywcze i to, że nie zawiera glutenu. Tym samym jest idealnym międzypokoleniowym posiłkiem – starszym przypomina tradycyjne dania, które jedli w rodzinnych domach, dla młodszych (liczących kalorie i podążających za trendami w kuchni) znaczenie ma, że jest bardzo zdrowa. Kasza gryczana z wątróbką Do przygotowania jednej porcji używamy 30 g kaszy suchej – nie wybieramy kaszy w torebkach, w miarę możliwości decydujemy się na kaszę niepaloną. Kaszy nie solimy, bo ma wystarczająco bogaty smak. Wątróbkę myjemy i kroimy na drobniejsze kawałki. Na łyżce oliwy dusimy jedną średnią cebulę, a kiedy się lekko zeszkli, dodajemy wątróbkę drobiową. Wątróbkę wieprzową lub wołową dajemy na patelnię razem z cebulą, bowiem przyrządza się ją zdecydowanie dłużej. Kiedy wątróbka zmięknie, dodajemy pokrojone na bardzo małe kawałki i obrane ze skórki jabłko. Pozwalamy, aby delikatnie się rozpadło, po czym mięso doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Wątróbkę podajemy razem z kaszą i kilkoma liśćmi sałaty lodowej podartymi na drobne kawałki. Sałaty nie polewamy jogurtem ani nie przyprawiamy – danie staje się w ten sposób bardzo lekkie i świeże pomimo smażonej wątróbki. Kotlety z kaszy gryczanej z sosem grzybowym To ciekawe danie jest wariacją jednego z najbardziej klasycznych zestawów obiadowych – kaszy gryczanej z sosem grzybowym. Szklankę kaszy gryczanej i kilka suszonych grzybów zalewamy 2–3 szklankami wrzącej wody i gotujemy, aż nabierze miękkości. Ilość wody dostosowujemy do tego, czy chcemy kaszę bardziej czy mniej rozgotowaną. Oczywiście zdrowsza jest mniej rozgotowana, ale trudniej z niej formować pulpeciki. Do ugotowanej i nieco ostudzonej kaszy dodajemy 2 jajka, 2 łyżki oleju z pestek winogron, pociętą na drobno cebulę oraz doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Sos grzybowy można przygotować z grzybów suszonych (wtedy trzeba je namoczyć na noc) albo ze świeżych. Grzyby podsmażamy na łyżce masła z 1 małą cebulą, aż przestaną być surowe. Najszybszą opcją są oczywiście pieczarki. Aby szybciej zagęścić sos, można dodać łyżkę skrobi ziemniaczanej. Sos doprawiamy do smaku. Z ugotowanej kaszy formujemy kotleciki i po obtoczeniu w bułce tartej smażymy je na złoto z dwóch stron. Kotleciki podajemy z samym sosem albo tradycyjnie z kiszoną kapustą lub kiszonymi ogórkami. Sałatka z kaszy gryczanej z granatem i rukolą Porcję sałatki można przygotować z 50 g suchej kaszy, 3 garści rukoli, 2 łodyg selera naciowego oraz 1/2 granatu. Kaszę gotujemy i studzimy. Do przestudzonej dodajemy rukolę oraz pestki z połówki granatu i cienkie plastry selera naciowego. Całość przelewamy 2 łyżkami oleju z pestek dyni albo oleju lnianego. Danie można posolić, chociaż naraża nas to na utratę doświadczenia całego spektrum smaków, jakie ma do zaoferowania sałatka. Lepiej doprawiać je delikatnie świeżymi ziołami, takimi jak bazylia czy lubczyk. box:offerCarousel box:offerCarousel Patisony faszerowane kaszą gryczaną i mięsem Gotujemy szklankę kaszy gryczanej, w tym czasie wstępnie podsmażamy 200 g mięsa mielonego, najlepiej indyczego. Do smażonego mięsa dodajemy 3 wyciśnięte przez praskę ząbki czosnku i 1 średnią cebulę. Patisona drążymy i gotujemy kilka minut w lekko osolonej wodzie. Kiedy delikatnie zmięknie, wyjmujemy go z wody i faszerujemy mieszanką podsmażonego mięsa i ugotowanej kaszy. Farsz doprawiamy do smaku i dajemy do niego garść startego na tarce twardego sera żółtego, łyżkę masła i jedno surowe jajko. Do farszu można dodać również ugotowaną albo startą na tarce marchew, duszone pieczarki, natkę pietruszki. Dodatki wkładamy do wydrążonych patisonów, posypujemy startym żółtym serem i przykrywamy je odciętą górą, jak pokrywką. Patisony pieczemy maksymalnie pół godziny w piekarniku nagrzanym do 180 stopni Celsjusza. Zrobienie całego dania zajmie nie więcej niż godzinę, a jest ono ciekawą opcją na imprezę i miłą odmianą od klasycznych gołąbków. box:offerCarousel Zupa mleczna z kaszą gryczaną Wiele osób ma związane z tym daniem traumatyczne przeżycia. Jak się okazuje, jest to jedno z najzdrowszych dań potreningowych – dostarcza sporo białek, i to zarówno zwierzęcych, jak i roślinnych, oraz dużo mikro- i makroelementów, ponadto jest błyskawiczne w przygotowaniu. 30 g suchej kaszy gotujemy na 300 ml mleka krowiego albo roślinnego. Kiedy kasza zaczyna się robić miękka, danie jest gotowe. W zależności od gustu, można zupę posolić albo posłodzić, lepiej jednak unikać zbędnych dodatków.
5 przepisów na szybki obiad z kaszą gryczaną
Chociaż od premiery Kiano Core 10.1 Dual 3G minęło już nieco czasu, wciąż stanowi on atrakcyjną opcję dla osób, szukających tabletu z modemem 3G i ponad 10-calowym ekranem. Na co możemy liczyć w jego przypadku? Specyfikacja Dwurdzeniowy procesor taktowany zegarem 1,6 GHz, 1 GB pamięci RAM DDR 3 oraz procesor graficzny Mali 400 pozwalają przypuszczać, że Core 10.1 zaoferuje nam przyzwoitą wydajność. Na uwagę zasługuje również pokaźna ilość przestrzeni na pliki. Do naszej dyspozycji jest bowiem 16 GB wbudowanej pamięci. Obudowa Zarówno jakość użytych materiałów, jak i spasowanie stoi w Kiano na przyzwoitym poziomie. Tylna obudowa jest wykonana ze szczotkowanego aluminium. Boki są gumowane – to bardzo przemyślane i praktyczne posunięcie – utrudnia w dużym stopniu przypadkowe wyślizgnięcie się z rąk. Prawy bok obudowy kryje zarówno fizyczne przyciski, jak i porty. Patrząc od lewej, znajdziemy tam przycisk Power, dwa przyciski do regulacji głośności, zamykaną na klapkę przestrzeń na porty komunikacyjne oraz karty, wtyk zasilania, wbudowany mikrofon i wejście słuchawkowe. Niestety, moim zdaniem, otwieranie wspomnianej klapki jest nieco problematyczne. Kiedy nam się to uda, widok od lewej jest następujący: slot na kartę SIM, złącza microHDMI i miniUSB oraz slot na kartę microSD. Trzeba odnotować, że na rynku podobne rozwiązania są spotykane coraz rzadziej (wyjątkiem są fabrycznie wzmocnione modele, wstrząso- i wodoodporne). Z pewnością dzięki takiemu zabezpieczeniu możemy być pewni, że złącza będą chronione przed kurzem, brudem i nadmiarem wilgoci. Z drugiej strony, dostęp do nich jest nieco utrudniony. Ekran Zastosowana w Kiano matryca IPS jest zdolna do wyświetlenia obrazu w rozdzielczości 1280 x 800 pikseli. Daje to zagęszczenie pikseli na cal na poziomie 150 ppi. To średni rezultat. Z kolei kąty widzenia zarówno w pionie, jak i poziomie są bardzo dobre. Matryca oferuje intensywne, żywe i nasycone kolory. Niestety ekran jest podatny na ślady odcisków palców. Audio Moc i jakość odtwarzanego dźwięku prezentują średni poziom. Kiano nie zaskoczyło mnie pod tym względem. Po głośnikach stereo spodziewałem się o wiele lepszej jakości odtwarzanej muzyki. Przetwornikom wyraźnie brakuje mocy. Poza tym, kiepsko słyszalne są niskie tony. Bateria Wbudowany akumulator to mocna strona urządzenia. Producent zainstalował w nim ogniwo o pojemności 8000 mAh. Naładowanie baterii od stanu całkowitego rozładowania do poziomu 100 proc. zajęło nieco ponad 4,5 godziny. Z kolei 30 minut korzystania z serwisu YouTube (dedykowana na Androida aplikacja, jakość HD, maksymalny poziom jasności, włączony moduł Wi-Fi) wiązało się z ubytkiem 15 proc. wskazania baterii. Łączność Moduł Wi-Fi to w tabletach standard, ale Bluetooth i 3G już nie. W tym modelu wszystkie działały bez zastrzeżeń. Połączenia nie były zrywane, a transmisja danych odbywała się stabilnie i bez zakłóceń. Kamera Zamontowany w Kiano 10.1 obiektyw nie wyróżnia się niestety niczym szczególnym na tle swoich konkurentów. Wykonane nim fotografie są dość mocno rozmyte i pozbawione wielu szczegółów. Podsumowanie Opisywany tablet możemy kupić na Allegro za niecałe 600 zł (stan na 04.07.2014). Za tą cenę otrzymujemy produkt z pełnym wachlarzem standardów transmisji danych (Wi-Fi, Bluetooth, 3G). Nawet kiedy nie przebywamy w zasięgu sieci WLAN, dzięki karcie SIM możemy połączyć się z Internetem. Szybką wymianę plików z komputerami i smartfonami uprości z kolei interfejs Bluetooth. Mocna strona tabletu to także matryca, wykona w technologii IPS, która oferuje bardzo dobry kontrast i świetne kąty widzenia. Słabe strony opisywanego produktu to z pewnością kiepski aparat. Jeśli szukacie tabletu z dobrym obiektywem, w przypadku Kiano Core 10.1 spotka was rozczarowanie. Nie najlepiej spisują się również głośniki. Ale akurat w tym drugim przypadku ratunkiem może być zewnętrzny zestaw głośników lub słuchawki.
Test tabletu Kiano Core 10.1 Dual 3G
Śnieg już stopniał, czas więc na wiosenny przegląd wózka. To bardzo ważne, gdyż prawidłowo i regularnie przeprowadzana jego konserwacja zapewni dziecku bezpieczeństwo i wygodę. Gdy spacerujemy zimą z dzieckiem w wózku, czyha na nas wiele utrudnień i przeszkód. Zalegający śnieg, nieodśnieżone chodniki, śliska droga – to wszystko sprawia, że wózek się mocno brudzi. I choć wydaje się, że zasolona lub zmieszana z piachem breja nie jest groźna dla samego wózka, to niestety tkwiące w zakamarkach zanieczyszczenia mogą uszkodzić jego delikatne elementy. Dlatego tak ważne jest regularne czyszczenie. Jak prawidłowo czyścić wózek? Ślady błota, soli oraz brudnego śniegu powinno się usuwać na bieżąco. Gdy aura zacznie się zmieniać, dając nadzieję na rychłe nadejście wiosny, trzeba dokładniej wyczyścić wózek. Przede wszystkim należy zdjąć koła i oczyścić osie, łożyska i przeguby. Można to zrobić miękką ściereczką. Opony i felgi warto przepłukać, jednak powinno się to zrobić ostrożnie i w taki sposób, by woda nie dostała się do łożysk. Pielęgnacji wymaga również stelaż. Najczęściej jest on wykonany z aluminium, na którym łatwo powstają zarysowania. Należy go więc czyścić delikatnie, używając do tego celu wilgotnej, miękkiej ściereczki. Czyszcząc stelaż, nie używaj żadnych detergentów. Jak dbać o koła wózka? Bardzo wygodne, a przy tym gwarantujące dziecku komfort jazdy, są wózki z pompowanymi kołami. Co najmniej raz w tygodniu warto sprawdzać, czy ciśnienie w kołach jest zgodne z zaleceniami producenta. Można to zrobić za pomocą samochodowego ciśnieniomierza. Jeśli ciśnienie jest zbyt niskie, koniecznie trzeba napompować koła, by uniknąć zniszczenia opon. Jeżeli nie mamy możliwości sprawdzenia tego parametru fachowym sprzętem, a widzimy, że w oponach brakuje powietrza, to napompujmy je tak, by się nie uginały, gdy w wózku będzie siedziało dziecko. Poza tym warto mieć w domu zapasową oponę lub dętkę. Pranie tapicerki wózka Tapicerka wózka często i szybko się brudzi, szczególnie w wersji spacerowej. Trzeba zatem o nią zadbać. W większości modeli możliwe jest ściągniecie tapicerki i wypranie jej w pralce automatycznej. Jednak zanim to zrobisz, sprawdź, czy producent faktycznie daje taką możliwość. W instrukcji powinno być napisane, jakich detergentów można używać i w jakiej temperaturze prać tapicerkę. Czasem można prać także torbę do wózka. Czyszczenia będzie również wymagał kosz na zakupy, mocowany na stelażu. To na nim najczęściej osiada sporo brudu i piasku. Jeśli kosz jest odczepiany, łatwo go zdjąć i wyczyścić w wannie. Gdy wyschnie, warto włożyć do niego niezbędne akcesoria na wiosenne spacery. Przyda się folia przeciwdeszczowa oraz zapasowy kocyk (dobrze jest go włożyć np. do materiałowego woreczka, by się nie zabrudził). Zanim nasze dziecko zacznie korzystać z wózka, powinniśmy bardzo dokładnie przeczytać instrukcję. To w niej znajduje się na ogół najwięcej informacji dotyczących pielęgnacji i konserwacji. Dobrze jest również przestrzegać uniwersalnych reguł, np. nie wieszać niczego na rączce od wózka, chyba że producent dopuszcza taką możliwość. Nie należy przeciążać kosza z zakupami, a do konserwacji używać tylko właściwych preparatów, np. teflonu w sprayu. O ile istnieje taka możliwość, wózek powinno się przechowywać w pomieszczeniu wolnym od wilgoci. Dobrze konserwowany i pielęgnowany wózek będzie służył dłużej. Zapewni również komfort podróży. Odpowiednia troska o tego typu sprzęt to także gwarancja bezpieczeństwa malucha.
Wózek po zimie – jak o niego zadbać?
Spierzchnięte i suche usta wbrew pozorom nie są problemem, który pojawia się tylko zimą. Suche skórki i posiekane wargi mogą także spędzać nam sen z powiek latem. Czasami wystarczy oblizać usta na wietrze, użyć pomadki, która zawiera wysuszający alkohol, lub nie dostarczać organizmowi wystarczająco dużo witamin z grupy B. Jak sobie poradzić z tym problemem? Poznaj kilka sprawdzonych sposobów. Pieczenie, suche skórki na ustach i zaczerwienienie warg… Te problemy z pewnością dobrze zna każda kobieta. Spierzchnięte wargi mocno szczypią, bywają podrażnione, a czasami nawet utrudniają spożywanie posiłków czy mówienie, bo każdy ruch sprawia dotkliwy ból. Sprawdź, co zrobić, aby mieć piękne i gładkie usta! Spierzchnięte usta – jakie są główne przyczyny? Przyczyn pękających ust może być naprawdę wiele. Czasami może to być po prostu spożycie zbyt dużej ilości pikantnych oraz solonych potraw, nagminne oblizywanie ust na mrozie albo wietrze lub zastosowanie nieodpowiednich kosmetyków. Niekiedy powody są poważne. Mogą to być wahania hormonów, niedobory witamin z grupy B, a nawet pierwsze objawy łuszczycy, cukrzycy lub ostra reakcja alergiczna. Jedno jest pewne – o usta należy odpowiednio zadbać. Jak to dobrze zrobić? Krem do ust, balsam i pomadka ochronna Jeżeli twoje wargi są popękane, spróbuj zaserwować im odżywczy opatrunek w balsamie, kremie lub dobrej pomadce do ust. Kosmetyki tego typu działają ochronnie oraz świetnie pielęgnują skórę na ustach. W ich składzie zazwyczaj znajdują się naturalne oleje (np. olej jojoba, arganowy, z wiesiołka – jak w pomadce Oeparol, aloes oraz witaminy (A, C, E, F), które wnikają w naskórek, regenerując jego spękane warstwy. Wybierając kosmetyk, zwracaj uwagę, aby miał on w składzie również kwas hialuronowy, który zabezpieczy skórę przed transepidermalną utratą wody, a na komórki zadziała regenerująco i nawilżająco. Na lato należy wybierać produkty z filtrem przeciwsłonecznym, który zabezpieczy cienką i wrażliwą skórę ust przed szkodliwym działaniem promieni UV. Warto zwrócić uwagę m.in. na pomadkę FlosLek Sun Care z filtrem SPF 30 czy Oeparol Sunnyday z filtrem SPF 25. box:offerCarousel Wazelina kosmetyczna na pękające usta Wazelina kosmetyczna to kolejny produkt, który doskonale ochroni twoje pękające usta, mocno je natłuszczając. Możesz ją stosować zimą i latem, wsmarowując niewielką ilość w wargi. Wazelina ochroni skórę przed utratą wilgoci oraz czynnikami zewnętrznymi, takimi jak mróz, wiatr czy piekące słońce. Ceniona jest przede wszystkim właściwości za zmiękczające, regenerujące czy łagodzące podrażnienia. Dodatkowo nie zawiera żadnych konserwantów, dlatego jest dobrym rozwiązaniem np. dla alergików, którzy nie mogą stosować balsamów, kremów czy pomadek z dodatkowymi substancjami zapachowymi. Możesz również kupić specjalną maść na bazie wazeliny na pękające usta, którą stosuje się na leczenie zajadów. Kapsułki z witaminą A+E dla pięknych ust box:imagePins box:pin Kapsułki z dodatkiem witaminy A+E to rozwiązanie, które możesz zastosować dwojako. Ten suplement diety przeznaczony jest do przyjmowania doustnego. Kapsułki stosujesz według zaleceń na opakowaniu i popijasz je wodą. Druga opcja to wykorzystanie odżywczej substancji z kapsułki do nałożenia jej bezpośrednio na usta – np. wieczorem przed pójściem spać. Tym samym sama wybierasz sposób dbania o swoją skórę ust i dopasowujesz wygodną formę do swoich potrzeb. Odżywiasz organizm i uzupełniasz niedobory witamin od wewnątrz lub stosujesz zewnętrznie odżywczą mieszankę witamin A+E, które wspomagają regenerację tkanki skórnej, chronią przed działaniem wolnych rodników, nawilżają i odżywiają spękane wargi. Olejek różany i miód na spierzchnięte usta Jeżeli chcesz powalczyć z problemem suchych, pękających i spierzchniętych ust domowym sposobem, spróbuj przygotować domowy kosmetyk na bazie wody różanej lub miodu. Pierwszy sposób to zmieszanie gliceryny z wodą różaną, odrobiną oliwy z oliwek lub naturalnego olejku (np. ze słodkich migdałów) i nakładanie takiej mikstury kilka razy dziennie na usta. Drugi sposób to wykonanie domowego peelingu na usta z regenerującego miodu oraz brązowego cukru. Wargi peelinguj wieczorem, wykonując przy okazji delikatny masaż skóry na ustach. Jeżeli nie masz czasu na tworzenie domowych produktów z naturalnych składników, możesz skorzystać z gotowej alternatywy, np. odżywczych scrubów do ust. Pamiętaj, że o wygląd ust również należy odpowiednio zadbać. Nawilżanie, peelingowanie oraz ochrona warg jest tak samo ważna, jak demakijaż czy odżywianie skóry na twarzy. Nie zapominaj o tym ważnym aspekcie i ciesz się zawsze pięknymi, pełnymi i soczystymi ustami!
Spierzchnięte usta – poznaj sprawdzone sposoby
Większość z nas zna karaganę lub kojarzy ją z przeszłości, gdyż był to krzew często sadzony przy szkołach czy skwerach. Karagana syberyjska powraca z dość dużą popularnością. Potocznie nazywana grochodrzewem syberyjskim lub żółtą akacją jest atrakcyjna nie tylko dla człowieka – to roślina bardzo nektarodajna. Skąd pochodzi i jaka jest karagana? Jak wskazuje nazwa, karagana pochodzi z Rosji oraz Mandżurii. Od rośliny tej nazwę wzięło nawet jedno z miast w Kazachstanie, mianowicie Karaganda. Patrząc na jej pochodzenie, nietrudno się domyślić, iż jest ona odporna na trudne warunki: mrozy, susze i inne niesprzyjające czynniki. Karagana jest szybko rosnącym krzewem dorastającym nawet do 7 metrów wysokości, o gładkiej szarozielonej korze i wyprostowanych gałązkach. Liście, które pojawiają się bujnie na roślinie wczesną wiosną, przypominają parzystopierzaste liście akacji. Jakie stanowisko dla karagany? Tak jak już wspomniałam, karagana jest rośliną bardzo wytrzymałą: odporna na warunki miejskie, długotrwałe susze, podoła lekkiemu zasoleniu gleby, a do prawidłowego rozwoju potrzebuje jedynie mnóstwa słońca. Z racji tego, że nie wymaga wielu zabiegów pielęgnacyjnych – z powodzeniem sprawdzi się w każdym ogrodzie. Co ciekawe, karagana jako jedna z nielicznych roślin może spokojnie rosnąć w warunkach ekstremalnych, jak np. w szczelinie między płytami chodnikowymi. Oczywiście mając żyzną ziemię – jak każda roślina, będzie rosnąć jeszcze lepiej. Nie znosi jedynie gleb ciężkich i podmokłych. Kwitnienie karagany – ważna rzecz Na przełomie maja i czerwca długie gałązki karagany obsypują się żółtymi, 2-centymetrowymi kwiatami, bardzo podobnymi kształtem do kwiatów groszku pachnącego. Czemu to takie istotne…? Istotne, gdyż karagana jest rośliną miododajną! I to na tyle ważną dla pszczół, że będą ją oblatywać, pomimo że na polach króluje w tym czasie rzepak. Ale aby karagana stanowiła pożytek dla owadów, trzeba posadzić ją w stosunkowo żyznej glebie i pozwolić jej swobodnie rosnąć. Egzemplarze formowane i przycinane, na słabych glebach, nektarować będą dość mizernie. box:offerCarousel box:offerCarousel Przeznaczenie karagany Jeżeli jednak nie planujemy dokarmiać owadów, a bardziej zależy nam na żywopłocie – karagana nadaje się do tego idealnie. Rośnie szybko, po cięciu bardzo się rozkrzewia, jest świetnym wiatrochronem, a jeśli zapomnimy o podlaniu lub pojedziemy na urlop, mamy gwarancję, że będzie rosła nadal. Dodatkowo u podstawy liści tej rośliny znajdują się malutkie i dość cienkie kolce – w sam raz, by zatrzymać nieproszonych gości. No cóż – same zalety. Żywopłot z karagany można posadzić w jednym bądź w dwóch rzędach w zależności od tego, jak gęste i szerokie ma być nasze zielone ogrodzenie. Karagana – czego jeszcze o niej nie wiesz? Świeże strąki karagany są jadalne. Można je spokojnie ugotować i podawać jak fasolkę szparagową, natomiast jej również jadalne kwiaty dodawać do sałatek. Jej rozbudowany system korzeniowy zapobiega erozji. Karagana pochłania azot z powietrza, dzięki czemu użyźnia glebę oraz neutralizuje jej odczyn. Nasiona karagany mają prawdziwą moc – wschodzą już po 2 tygodniach od wysiania i zachowują zdolność do kiełkowania aż do 3 lat! Z karagany możemy stworzyć drzewko bonsai, które można uprawiać zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz. Karagana dostępna jest również jako roślina szczepiona na nóżce i przyjmująca formę niskiego karłowego drzewka z koroną „płaczącą” jak u wierzby – polecam odmianę „Walker” lub „Pendula”. Podsumowując Karagana syberyjska – czy jako krzew, czy też roślina szczepiona na pniu – jest wspaniałą i mało wymagającą rośliną. Warto spojrzeć na nią przychylnym okiem.
Karagana – idealny krzew do ogrodu
Jeśli samodzielnie urządzasz dom czy mieszkanie, wcześniej czy później staniesz przed trudnym wyborem zasłon lub firanek. Mnogość wzorów i kolorów może przyprawić o zawrót głowy. Masz nietypowy rozmiar okna lub nigdzie nie możesz znaleźć produktu odpowiadającego twojej wizji? Zasłony możesz uszyć samodzielnie! Jeśli wybierzesz odpowiedni materiał, uzyskasz efekt zaciemniający. Tkanina typu blackout nie przepuszcza promieni słonecznych, dzięki gęstemu splotowi oraz lewej stronie pokrytej specjalną warstwą. Wystarczy maszyna do szycia i trochę czasu, by stworzyć zasłony idealnie pasujące do naszego wnętrza. To co, zaczynamy? Co będzie potrzebne do uszycia zasłon? Do uszycia zasłon potrzebujemy: - materiału na zasłony, np. typu blackout, dwa kawałki o wymiarach dostosowanych do rodzaju i długości zasłon, - trzy metry taśmy marszczącej, - maszyny do szycia, - podstawowych akcesoriów krawieckich. Krok 1. Zaczynamy od zdjęcia wymiarów. Mierzymy planowaną długość zasłony. Dodajemy 1 centymetr zapasu na górze oraz 9 centymetrów na dole. Materiał dobrze rozprasowujemy i kroimy, pilnując kierunku nitki prostej – jeśli materiał będzie skrojony krzywo, zasłony będą układać się nierówno i zburzą cały efekt. Krok 2. Zaprasowujemy brzegi tkaniny dwa razy na szerokość 1 centymetra. Stębnujemy, pilnując, by podłożenie nie przesunęło się z żadnym kierunku (materiał ustabilizuj szpilkami). Krok 3. Podkładamy dół zasłony. Znów zaczynamy od zaprasowania – najpierw na szerokość 1 centymetra, później na szerokość 8 centymetrów. Przeszywamy, pilnując by szew był idealnie prosty. Krok 4. Jako ostatni zaprasowujemy górny brzeg zasłony na szerokość 1 centymetra. W odległości 2 milimetrów od zaprasowanej krawędzi umieszczamy taśmę do marszczenia. Przyszywamy z obu stron. box:offerCarousel Zasłony są gotowe do powieszenia na karniszu z żabkami. Taśma marszcząca ułatwi równomierne ułożenie materiału. Jeśli planujesz powieszenie zasłony w inny sposób, możesz do górnego brzegu doszyć szelki lub ozdobne wstążki. Możliwości są nieograniczone. Jeśli szukasz więcej inspiracji, sprawdź gotowe zasłony, które możesz znaleźć na Allegro.
Zasłony zaciemniające – DIY
Kate Griffin napisała książkę, która zaskoczyła mnie w zupełnie nieoczekiwany sposób. I to w więcej niż jednym przypadku. Choć na pierwszy rzut oka miała to być historia, jakich wiele. A zaczęło się od tego, że tytuł wcale nie jest nawiązaniem. Prawo serii „Rada mniejszości” to już czwarty tom przygód i kłopotów Nocnego Burmistrza – Matthew Swifta. Tym razem wszystko wskazuje na to, że główny bohater przemieni się w samotnego mściciela. Co więcej – pierwsze przesłanki sugerują, że będzie to walka godna lepszej sprawy. W grę wchodziła dziewczyna, potwór, śmierć młodego chłopaka i całkiem nowy i ekskluzywny narkotyk. Swift, który jest czarnoksiężnikiem i nieumarłym, dał się ponieść ciekawości, a ta – jak mawiają przysłowia – nie prowadzi do niczego dobrego. Nie tylko odnalazł wytwórnię „pyłu wróżek”, lecz także odkrył mroczną tajemnicę związaną z zażywaniem tego specyfiku. To właśnie wtedy zaczęły się największe problemy i konieczność prawie nieustającej ucieczki. Bardzo szybko okazało się też, że Swift nie może zaufać prawie nikomu w swoim otoczeniu. To był tylko początek, bo problemy chadzają przecież seriami. Znane nieznane Wrażenie, że współcześni twórcy lubią odnosić się do dzieł swoich poprzedników, wcale nie jest takie bezpodstawne. Z jednej strony jest to ukłon w stronę wielkich utworów, a z drugiej zwiększanie szans na popularność własnego. W przypadku książki Kate Griffin to skojarzenie wydawało się aż nadto oczywiste. A jednak… Wkrótce nastąpiły kolejne zaskoczenia, całkiem pozytywne, a jednocześnie rozczarowujące. Kiedy już wydawało się, że autorka niebezpiecznie zbliża się do sztampy i utartych rozwiązań, bohaterowie robili coś, czego się po nich, ani po akcji, nie można było spodziewać. Przede wszystkim: Londyn. Już ta szczątkowa informacja powinna wystarczyć. To miasto nie potrafi bezczynnie przyglądać się temu, co się w nim wyprawia. Było już tłem dla tylu fantastycznych książek, że zdołało wytworzyć sobie swoją własną magię, której nie waha się użyć. I kiedy wydawać by się mogło, że powiedziano już o nim wszystko, ktoś – w tym wypadku Griffin – sięga po jeszcze jedną miejską legendę czy przesąd, króla żebraków, komarnicę, czy właśnie po Nocnego Burmistrza i jego rajców. Sam burmistrz powinien być wszechmocny i niepokonany. Tymczasem autorka bez skrępowania pozwala na to, by ktoś skopał mu cztery litery – szczerze mówiąc, pozwala na to dość często. I jest jeszcze wątek narkotyku – potraktowany być może odrobinę zbyt ogólnikowo, ale ważny i wciągający. „Rada mniejszości” to czwarty tom serii, ale bez problemu można go przeczytać jako samodzielną historię i wciąż czerpać z tego dużą przyjemność. Wsiąknięcie w klimat zajmie nie więcej niż kilka stron, a potem już nie można się zatrzymać. Griffin ma duże doświadczenie w przykuwaniu uwagi – zwłaszcza wśród wielbicieli fantastyki młodzieżowej. Być może słyszeliście o jej książkach pisanych pod nazwiskiem Catherine Webb czy Claire North.A z Matthew Swiftem możecie się spotkać już za ok. 25 zł. Źródło okładki: www.mag.com.pl
„Rada mniejszości” Kate Griffin – recenzja
Zielony robot znów atakuje. Tym razem mobilny system Google trafia do telewizorów. Nie chodzi jednak o samo przeportowanie Androida do działania na dużym ekranie, bo to już było i okazało się klapą. System Android TV jest specjalnym oprogramowaniem SmartTV. Czym jest zwykły Android? Z czym kojarzy się wam system Android? Ci, którzy mieli kiepskiej specyfikacji smartfon z tym systemem, zapewne będą przeklinać zielonego robota za ciągłe problemy, niestabilność, wirusy w oficjalnym kanale dystrybucji aplikacji i niekończące się komunikaty informujące o krytycznych błędach. Mający jedynie dobre skojarzenia, to najczęściej użytkownicy topowych modeli, gdzie system Google nie sprawia większych problemów, a przy tym – co trzeba mu przyznać – oferuje większe możliwości w stosunku do konkurencji. W przypadku Androida dla telewizorów jest podobnie. Odbiorniki ze zwykłym, przeportowanym oprogramowaniem mobilnym sprawiają sporo problemów swoim użytkownikom. Przede wszystkim dlatego, że instalowany w nich system został przygotowany do zupełnie innego zastosowania niż praca na dużym ekranie i sterowanie za pomocą pilota. Choć producenci wycofali się z instalacji tradycyjnego Androida w telewizorach, wciąż na Allegro można znaleźć telewizory Philipsa, które pracują pod kontrolą Androida Lolipop. Zalety Androida w telewizorze Telewizyjny Android ma jednak nową, lepszą twarz. Konkretnie chodzi tu o Android TV – system Google dla telewizorów, który zawitał już do zeszłorocznych modeli telewizorów Sony oraz Philips, a w tym roku swoje modele zapowiedział odbijający się od dna Grundig czy walczący jak lew o swój kawałek rynkowego tortu Sharp. Niestety, jeżeli oczekujecie zielonego robota w nowym modelu Samsunga czy LG, to nie ma sensu dalej zwlekać z zakupem nowego telewizora. Koreańczycy postawili na swoje rozwiązania – LG na WebOS, a Samsung na swój autorski system o nazwie Tizen. Android odpowiada za poprawną pracę wszystkich funkcji telewizora. W ekranie początkowym znajdziemy wszystkie funkcjonalności – od tych najbardziej smart, jak zainstalowane aplikacje, programy VOD itp., przez multimedialne umożliwiające odtworzenie filmów z YouTube, po techniczne – wybór źródła obrazu, portu HDMI czy portu USB, do którego podłączamy dysk z plikami. Obsługa Androida TV Systemem zarządzamy w tradycyjny sposób za pomocą odpowiednio przygotowanego pilota. Żaden z producentów nie zdecydował się na eksperyment i nie zaoferował nowego udziwnionego kontrolera. Interfejs Android TV został przygotowany pod kątem intuicyjności i obsługi za pomocą zaledwie kilku przycisków na pilocie. Dodatkowo najwyższe modele mają mikrofon w pilocie, za pomocą którego możemy wydawać komendy głosowe. Obecność systemu Android to także gwarancja odpowiedniej współpracy z innymi urządzeniami kontrolowanymi przez system od Google. Za sprawą Google Cast możemy jednym dotknięciem przenieść to, co oglądamy na tablecie lub smartfonie na ekran telewizora. To bardzo wygodne, szczególnie podczas wspólnego oglądania filmów lub zdjęć zapisanych w telefonie razem z rodziną czy znajomymi. Siłą Android TV jest Google Play, czyli sklep z aplikacjami. Nie jest to dokładnie ten sam sklep, który użytkownicy telefonów Samsunga czy LG znają ze swoich komórek. W sklepie Android TV znajdziemy tylko aplikacje odpowiednio dopasowane do pracy na telewizorze. Ich baza, choć jeszcze niezbyt imponująca, wciąż się rozrasta. Gwarancją rozwoju platformy dla telewizorów z Androidem ma być łatwość dostosowania już gotowych aplikacji z urządzeń mobilnych do pracy z telewizorem, bez konieczności pisania ich od nowa. To dzięki aplikacjom telewizor z Androidem przestaje być telewizorem i może zacząć być urządzeniem do konsumpcji treści w sposób, o którym dziś jeszcze nikt nie pomyślał. Kreatywność programistów i duża łatwość napisania oraz opublikowania aplikacji na Androida, a przez to też na Android TV, sprawia, że możliwość rozwoju telewizorów z tym system wydaje się być nieograniczona.
Android w telewizorze – co nam daje?
Arne Dahl to pseudonim, pod którym swoje książki wydaje szwedzki krytyk literacki i literaturoznawca Jan Lennart Arnald. W Polsce jest znany głównie dzięki serii kryminałów o Drużynie A, czyli specjalnej jednostce policji zajmującej się międzynarodową przestępczością. Brak koordynacji? Tylko się tak zdaje „Wody wielkie” to piąta część cyklu, ale można je bez problemu czytać niezależnie. Wśród różnych kryminałów powieści Dahla na pewno wyróżnia fakt, że głównym bohaterem jest każdy członek Drużyny, a śledztwo polega na zbieraniu przez z nich pewnych niedużych fragmentów, które w finale zwykle pozwalają na domknięcie sprawy. Nawet czasem zupełnie przypadkowe działania czy rzeczy na pozór błahe mogą mieć niebagatelne znaczenie. Nie skupianie się na jednej, ale na kilku postaciach oraz relacjach między nimi i niezależnych torach poszukiwań, wymaga trochę odmiennego spojrzenia niż to, do czego przyzwyczaili nas choćby inni autorzy kryminałów ze Skandynawii. Gdy oskarżonym jest jeden z nas Tym razem fabuła osnuta jest wokół afrykańskich uchodźców przybyłych do Szwecji, a więc tematu dość aktualnego i żywo dyskutowanego w społeczeństwie. Policjant, były partner jednej z bohaterek, zostaje oskarżony o zabicie imigranta. Dowody wskazują na to, iż nie była to obrona własna. Kerstin Holm nie będzie miała łatwego zadania – chętnie by już na zawsze zapomniała pijaka i brutala, jakim okazał się w przeszłości ten facet, ale jako glinie należy mu się uczciwe dochodzenie, niezależnie od jej niechęci. Tymczasem sztokholmska Drużyna A dostaje też zadanie poprowadzenia sprawy mężczyzny, który przed swą samobójczą śmiercią przyznał się do dokonania serii morderstw w Europie. Czy to możliwe, by obie sprawy jakoś się ze sobą łączyły? Nie odgadniesz tak łatwo Wielość postaci w „Wodach wielkich” sprawia, że różne działania mogą wydawać nam się nieskoordynowane i chaotyczne, jednak Dahl w ciekawy sposób łączy to wszystko i finalnie, po odkryciu jak zgrabnie te puzzle pasują do siebie, możemy być nieźle zaskoczeni. Akcja rozkręca się na dobre mniej więcej od połowy, ale wszystko tu ma swoje znaczenie i trzeba się jedynie trochę przyzwyczaić do stylu autora. Nie chodzi tu jedynie o to, że dużo miejsca poświęca on wspomnieniom czy problemom (również prywatnym) swoich postaci, że myślą oni nie tylko o samym śledztwie – chodzi raczej o to, że nie stara się on ułatwiać czytelnikowi zadania, zmuszając do wydłubywania z masy wydarzeń, przesłuchań, hipotez tego, co może być ważne. Mroczny thriller, jakim są „Wody wielkie”, uznawany jest za jeden z lepszych tomów serii, w którym plusem na pewno jest również niebanalne tło, czyli kwestie związane z sytuacją uchodźców. Arne Dahl przez jednych jest uwielbiany, przez innych niekoniecznie, więc sami musicie się przekonać, czy losy Drużyny A to coś dla was. Gdy już zna się tych bohaterów troszkę lepiej, frajda z lektury jest spora, bo wtedy wszystkie niuanse w relacjach między nimi, elementy ironicznego humoru, różnice w ich charakterach są najbardziej czytelne. źródło okładki: www.czarnaowca.pl
„Wody wielkie” Arne Dahl – recenzja
Okres przed Bożym Narodzeniem na ogół wywołuje radosne, przyjemne i pełne oczekiwania emocje. Nastroje są bardzo pozytywne, ludzie są sobie nawzajem przychylni i serdeczni dla siebie. Nie bez powodu większość osób chciałaby zatrzymać magię tego okresu na dłużej, skondensować i czerpać z niej garściami przez resztę roku. Nie przypadkiem więc ogromną popularność zyskują wszelkie utwory, których tematyka jest okołobożonarodzeniowa. Dotyczy to zarówno filmów, muzyki, jak i książek. Wszystkiego, do czego można wrócić w dowolnej chwili i okresie roku i ponownie poczuć się jak tuż przed świętami. Właśnie tak się ma sprawa z „Bożym Narodzeniem w Lost River” Fannie Flagg. Na zakręcie życia Małe, ciche miasteczka stanowią trzon wielu ciepłych opowieści o ludziach, mówią o tym, za czym prawdopodobnie tęskni większość z nas: niedużej wspólnocie, w której wszyscy znają się dobrze i są dla siebie życzliwi oraz przyjacielscy. W takim miasteczku Fannie Flagg, autorka słynnych „Smażonych zielonych pomidorów”, umiejscowiła fabułę swojej bożonarodzeniowej powieści. Lost River to esencja wszystkich małych miasteczek, sielankowa miejscowość, gdzie małe cuda zdarzają się na co dzień. Do Lost River trafia właśnie główny bohater tej przypowieści, Oswald T. Campbell. Nie miał on w swoim życiu zbyt wiele szczęścia. Całe życie właściwie był samotny: najpierw spędził dzieciństwo w sierocińcu, a później jako dorosły nie ułożył sobie życia rodzinnego. A teraz dodatkowo dowiaduje się od lekarza, że choruje na śmiertelną chorobę, a jej postęp może spowolnić tylko zmiana otoczenia. Szkodliwe, zanieczyszczone powietrze Chicago może przyspieszyć jego śmierć. Oswald nie zastanawia się więc długo, gdy lekarz wręcza mu do ręki ulotkę z informacjami o małej mieścinie w stanie Alabama, Lost River. W sielankowym świecie I w tym małym, sielankowym świecie Oswald powoli zmienia swoje życie na lepsze, bowiem do tego głównie sprowadza się fabuła utworu. W tym mieście, gdzie dominują proste sprawy, proste problemy i spokojny styl życia, Oswald poznaje przyjaciół, a przede wszystkim dostrzega piękno życia we wszystkich jego przejawach. Nagle temat jego choroby staje się mniej istoty, a nawet jakby nie do końca realny? I to jest największą siłą tej powieści. Mała miejscowość, z jednym, jedynym sklepem u Grimitta, gdzie oprócz zakupów można również wymienić się plotkami, gdzie drobne dziwactwa są przyjmowane ze spokojem i naturalną pogodą ducha, gdzie nawet mały ranny ptaszek jest ważny i warto go ratować, staje się przystanią dla Oswalda, a dla czytelnika miejscem, w którym poczuje się utulony pozytywnym przesłaniem płynącym z całej historii. Bez wad? Największym zarzutem krytyków książek Fannie Flagg jest to, że stworzyła bardzo schematyczną opowieść (ucieczka na prowincje, zmiany w życiu) z postaciami, które w sposób przejaskrawiony są bez wad. A mnie tak mocno do serca przypadło „Boże Narodzenie w Lost River”, że mimo obiektywnej zgody wobec tych zarzutów sercem jest mi trudno temu zaświadczać. To nie jest idealna powieść, ma sporo klisz i powiela wiele schematów książek obyczajowych, ale jednocześnie jest swoistym plastrem na serce. Przywołuje mnóstwo pozytywnych emocji, wprawia w doskonały nastrój, pozwala na chwilę zapomnieć o świecie pełnym pospiechu, pracy na akord, miejskim zgiełku, niepokoju, który wiecznie gna człowieka gdzieś do przodu. I może właśnie dlatego jest to książka, którą warto czytać nie tylko w okresie przed Bożym Narodzeniem? Przypomina o tym, co jest w życiu istotne, o tym, że warto się czasem zatrzymać, zmienić swoje życie, zejść z utartych ścieżek. I zwyczajnie: cieszyć się życiem. Czytajcie Fannie Flagg. Dla przyjemności, dla dobrego nastroju, dla chwili spokoju. Źródło okładki: www.wydawnictwoliterackie.pl
„Boże Narodzenie w Lost River” Fannie Flagg – recenzja
Problemu niedziałających świateł absolutnie nie można lekceważyć. Po jego wystąpieniu jak najszybciej należy go rozwiązać. Od czego zacząć? Światła pozycyjne Światła pozycyjne są odpowiedzialne za oświetlenie pojazdu w trakcie postoju. Należy ich używać podczas niedostatecznej widoczności. Co ważne, są one uruchamiane automatycznie w przypadku włączenia świateł mijania. W momencie stwierdzenia awarii dotyczącej ich świecenia możemy założyć, że najprawdopodobniej przyczyną jest przepalona żarówka. Dobrym zwyczajem jest wymiana dwóch żarówek jednocześnie. Przed przystąpieniem do wyciągania żarówki sprawdźmy bezpieczniki. Światła mijania Światła mijania odpowiadają za oświetlenie drogi oraz samochodu podczas jazdy. Zgodnie z obowiązującym prawem kierowca jest zobowiązany do korzystania ze świateł mijania przez cały rok. Gdy dojdzie do kłopotów z ich świeceniem, tu również możemy przyjąć, że przepaleniu uległa żarówka. Zanim jednak przystąpimy do jej wymiany, skontrolujmy bezpieczniki. Jeśli chodzi o światła mijania, częstą usterką są połamane końcówki zasilania wchodzące bezpośrednio w żarówkę. Pamiętajmy o tym, by żarówki świateł mijania wymieniać parami. Światła drogowe Światła drogowe oświetlają drogę na dużą odległość przed autem w czasie jazdy nocą. Ciekawostką jest fakt, że są one obowiązkowe dla pojazdów, które rozwijają prędkość powyżej 40 km/h. Podobnie jak w odniesieniu do innych świateł, zazwyczaj dochodzi do przepalenia żarówki. W przypadku tych o symbolu H4 przepalenie świateł mijania wiąże się z awarią światła drogowego. Tu też konieczna jest wymiana żarówek parami. Kierunkowskazy Zadaniem kierunkowskazów jest sygnalizowanie zmiany kierunku ruchu lub pasa ruchu. Kiedy będziemy mieć do czynienia z zanikiem wszystkich kierunkowskazów, przyczyną może się okazać przepalony bezpiecznik. Gdy usterka dotyczy jednego z kierunkowskazów, sprawdźmy żarówkę. Jeżeli przepalony kierunkowskaz znajduje się z boku pojazdu, będziemy zmuszeni do zakupu całego klosza wraz z żarówką i jego wymiany, ale jest ona bardzo prosta. Światła hamowania STOP Światła hamowania STOP sygnalizują manewr hamowania. Ich całkowity zanik może wiązać się z wymianą bezpiecznika, a w dalszej kolejności czujnika STOP. Jeżeli awarii uległa tylko jedna żarówka, nie pozostaje nic innego, jak jej wymiana na nową. Światła oświetlające tablicę rejestracyjną box:offerCarousel Jak wynika z nazwy, światła oświetlające tablicę rejestracyjną są odpowiedzialne za oświetlenie tylnej tablicy rejestracyjnej. Brak oświetlenia wymusza na nas dokładne sprawdzenie kabli, ponieważ często dochodzi do ich pęknięcia, przez co ich poprawna praca jest niemożliwa. Jeżeli połączenie działa poprawnie, przepaleniu mogła ulec żarówka. Zwykle wymiana obejmuje zestaw, czyli klosz i żarówkę. Warto rozważyć zakupienie oświetlenia wykonanego w technologii LED. Podświetlenie deski rozdzielczej To najczęściej awaria połowiczna, czyli tylko niektóre elementy deski są bez oświetlenia. Jeżeli problem występujący w naszym pojeździe wygląda właśnie w ten sposób, możemy być pewni, że przepaleniu uległy poszczególne żarówki. W sytuacji, w której w jednym momencie pojawił się całkowity zanik oświetlenia deski rozdzielczej, prawdopodobne jest, że to bezpiecznik. Oświetlenie wnętrza Znajduje się ono głównie na podsufitce pojazdu obok lusterka wstecznego. Podobnie jak w innych typach oświetlenia, trzeba wymienić żarówkę. Zrobimy to samodzielnie w bardzo łatwy i prosty sposób. Coraz większą popularnością cieszą się światła wykonane w technologii LED, które gwarantują lepsze oświetlenie. Światła bezpośrednio wpływają na nasze bezpieczeństwo na drodze, ponieważ dzięki nim jesteśmy widoczni oraz informują innych uczestników ruchu drogowego o naszym zachowaniu i planowanych manewrach. W przypadku braku jakiegokolwiek oświetlenia nigdy nie można zwlekać z naprawą.
Niedziałające światła – gdzie szukać rozwiązania problemu?
Każdy opiekun kota wie, że życie z naszymi mruczkami stawia wiele wyzwań. Te samodzielne stworzenia znakomicie potrafią rządzić człowiekiem. Na szczęście na rynku dostępne są poradniki, jak poradzić sobie z niezależnym kotem. Podobno w Polsce aż 5 milionów osób ma koty. Wielbiciele samodzielnych czworonogów zmagają się z rozlicznymi dylematami. Czy kot może pić mleko? Jak oduczyć kota ostrzenia pazurków o skórzaną sofę? Czym wytępić pchły? Czy można kota nauczyć aportowania? To tylko nieliczne z pytań, na które odpowiedzi znajdziemy w dostępnych na Allegro książkach. Kot z piekła rodem Jackson Galaxy to prawdziwy czarodziej, który potrafi poradzić sobie nawet z mruczkiem groźnym jak tygrys. Słynie z prowadzenia popularnego programu telewizyjnego „Kot z piekła rodem”, w którym doradza opiekunom zwierząt mających problemy behawioralne. Książka „Kocia magia” Galaxy’ego to opowieść o kocie, który zmienił jego życie i sprawił, że stał się kocim tatą. Książka pokazuje, w jaki sposób człowiek może dogadać się ze sprawiającym problemy zwierzęciem i uczy, czego tak naprawdę potrzebuje kot. Weterynarz radzi Dorota Sumińska to chyba najbardziej znana polska weterynarz, a przy tym znawczyni zwierząt, opiekunka stadka psów i kotów oraz słynąca z lekkiego pióra pisarka. Jej książka „Co warto wiedzieć o kocie?” zawiera nie tylko praktyczne porady w dużej mierze dotyczące kociego zdrowia, ale także pokazuje, jak zrozumieć swojego pupila dla obopólnej korzyści: ludzkiej i kociej. Odpowiedzi na ważne pytania „Kot. Poradnik opiekuna” Grahama Meadowsa i Elsy Flint to poradnik dla początkujących i zaawansowanych kociarzy. Znajdziesz tu informacje, czym kierować się przy wyborze kota, jak wprowadzić zwierzę do domu, czym najzdrowiej je żywić i jak pielęgnować. Autorzy są ekspertami w dziedzinie weterynarii oraz zwierzęcego behawioryzmu. Dzielą się z czytelnikami wiedzą o objawach, przyczynach chorób i leczeniu czworonogów oraz o sposobach modyfikowania niepożądanych zachowań naszych pupili. Książka „101 pytań o koty” autorstwa Doroty Kozińskiej nosi wiele mówiący podtytuł „Czemu kot jest gałgan i zeżarł kanarka?”, pokazujący, czego można spodziewać się po tej lekturze. To praktyczny poradnik, w którym znajdziesz m.in. odpowiedzi na pytania: czy można kąpać koty, na ile czasu można zostawiać kota samego w domu, czy musisz się pozbyć swojego ulubieńca, gdy wykryjesz alergię? Zrozumieć kota Zachowanie kotów dla ludzi często bywa niepojęte. No bo czym wytłumaczyć regularne fochy i obrażanie się naszych pupili czy upodobanie niektórych czworonożnych osobników do bobu albo marchewki? W „Sekretnym języku kotów” Dunphy Heather tłumaczy koci język i uczy interpretacji zachowań naszych mruczków. Kocie maluchy Małe kotki wymagają innego traktowania niż dorosłe osobniki. Kociaki są żywiołowe, wszędzie ich pełno, chętnie broją i potrzebują towarzystwa osobników swojego gatunku. Z poradnika „Miau! Pierwsze kroki twojego kota" autorstwa Tammy Gagne dowiesz się, jak prawidłowo karmić i pielęgnować kociego malucha, jak przygotować dom na przyjęcie kociaka i nauczyć go czystości. Podobną problematykę znajdziesz w książce Bettiny von Stockfleth „Kocięta”. Autorka radzi, jak poznać charakter kociaka, jak dbać o młode zwierzę, wychować je i bawić się z nim. Lekturę wzbogacają piękne zdjęcia małych kotków, które można oglądać w nieskończoność.Każdy opiekun kotów zarówno początkujący, jak i doświadczony, może znaleźć najlepszy poradnik dla siebie oraz odpowiedzi na liczne pytania, które pojawiają się przy wspólnym mieszkaniu z tymi sympatycznymi czworonogami.
7 najlepszych poradników, jak żyć z kotem
Lampa naftowa to bardzo klimatyczny dodatek do naszego domu. Kojarzy się z dzieciństwem. Kiedyś taką lampę można było jeszcze znaleźć na strychu u babci. Była przedmiotem codziennego użytku. Dziś służy już tylko do celów dekoracyjnych. Ze względu na swój ogromny urok dużo osób chce ją mieć we własnym domu. Piękna ozdoba w twoim domu Lampy naftowe często zachwycają różnymi zdobieniami. Są wykonane z mosiądzu, szkła czy porcelany. Mają najróżniejsze kształty. Jedne z nich są bardzo proste, praktyczne. Inne potrafią być małymi dziełami sztuki, w których dekoracyjność bierze górę nad użytecznością. Lampy naftowe mogą wisieć na ścianie lub stać na półce. Co więcej, są źródłem pięknego punktowego światła, które tworzy niezapomnianą atmosferę. Nie musisz jej zapalać Nie musisz zapalać lampy naftowej, aby cieszyć się jej urokiem. Możesz ją postawić na półce albo na szafce. Już samym swoim wyglądem będzie wzbudzała zachwyt twoich gości. Zwłaszcza jeżeli odpowiednio dopasujesz ją do pomieszczenia. Takie lampy niezwykle efektownie prezentują się we wnętrzach urządzonych w klasycznym stylu. Nie znaczy to jednak, że nie będą pasowały do bardziej nowoczesnego domu. Tym bardziej, że lampę można odpowiednio przerobić. Wszystko zależy od twojej wyobraźni. Pamiętaj o bezpieczeństwie Jeżeli używasz lampy naftowej, musisz pamiętać o zasadach bezpieczeństwa. Uważaj, żeby się nie poparzyć. Lampą naftową, jeśli się stłucze, dość łatwo również wzniecić pożar. Dlatego trzymaj ją z dala od dzieci. W żadnym wypadku nie powinny jej dotykać. Wiele lamp naftowych ma również klosz z bardzo cienkiego szkła. Łatwo go stłuc i się nim pokaleczyć. Jeżeli więc masz w domu małe dzieci, trzymaj lampę poza ich zasięgiem. Najlepiej na wysokiej półce. Lampa naftowa w twoim ogrodzie Lampy naftowe bardzo efektownie wyglądają w ogrodzie. Z tego też względu są w nim bardzo często wykorzystywane, na przykład w formie palów, które wbija się w ziemię. W ten sposób możesz pięknie oświetlić ścieżkę lub miejsce, w którym aktualnie siedzisz. Jest to doskonały dodatek do wszelkich przyjęć i spotkań w ogrodzie, szczególnie tych organizowanych wieczorem. I w tym przypadku musisz jednak bardzo uważać na bezpieczeństwo, zwłaszcza jeżeli w pobliżu są dzieci lub zwierzęta, które nieświadomie mogą przewrócić pal. Lamp naftowych w ogrodzie nie powinno się też stosować w okresie suszy, żeby nie wywołać pożaru. Lampion zamiast lampy naftowej Ostatnio bardzo modne stały się także lampiony, które, choć bardzo podobne do lamp naftowych, są jednak od nich bezpieczniejsze. Mają różne kształty, kolory i rozmiary. Różne jest też ich przeznaczenie. Lampiony możesz obecnie spotkać w domach, na balkonach, w ogrodach, nawet na cmentarzach. Często zawiesza się je na drzewach. Odpowiednio wkomponowane mogą doskonale prezentować się na stole podczas uroczystego obiadu lub romantycznej kolacji. Są również coraz częściej wykorzystywane jako dekoracja podczas ślubów. Pomysł na lampę naftową Jeżeli masz lampę naftową w dobrym stanie, nie oznacza to, że, aby z niej korzystać, musisz kupić naftę – choć oczywiście możesz. Obecnie proste lampy naftowe są tanie. Stanowią dzięki temu bardzo wdzięczny materiał dla różnego rodzaju eksperymentów i przeróbek. Możesz taką lampę przemalować, przyozdobić różnymi wzorami, na przykład za pomocą farb do szkła. Bardzo fajnym pomysłem jest również przerobienie zwykłej lampy naftowej na lampę elektryczną. Lampa musi być wtedy odpowiednio duża, tak aby można było bez trudu przeciągnąć przez nią kabel. Przedmiot przerobiony w ten sposób może zostać na przykład bardzo efektowną lampką nocną. Jest to wspaniałe połączenie nowoczesności z klasyką. Lampa naftowa z pewnością doda uroku twojemu wnętrzu. Nieważne czy wybierzesz wiszącą czy stojącą, pokojową czy ogrodową, dużą czy małą. Ten drobny przedmiot wciąż zachwyca i potrafi dodać charakteru każdemu domowi. Pamiętaj jednak, żeby zwracać uwagę na bezpieczeństwo własne oraz swoich bliskich. W ten sposób będziesz mógł się cieszyć bez ograniczeń pięknem wybranej przez siebie lampy naftowej.
Lampa naftowa, która doda uroku każdemu wnętrzu
Zakup części samochodowych prędzej czy później dotyczy każdego właściciela auta. W przypadku, gdy części ograniczone są tylko do elementów eksploatacyjnych, należy się cieszyć. A co, gdy chodzi o coś więcej? Zakup części samochodowych prędzej czy później dotyczy każdego właściciela auta. W przypadku, gdy części ograniczone są tylko do elementów eksploatacyjnych, należy się cieszyć. A co, gdy chodzi o coś więcej? Olej, filtry Jeśli chodzi o elementy typowo eksploatacyjne, takie jak olej czy poszczególne filtry, wybór jest bardzo prosty – należy kupować nowe, sprawdzonych producentów. Z tym stwierdzeniem zgodzi się chyba każdy właściciel samochodu. W przypadku olejów najlepszym rozwiązaniem jest stosowanie produktów polecanych przez producenta danego pojazdu, natomiast zakup filtrów ograniczmy do renomowanych firm, takich jak Bosch, Knecht, Filtron, Mann. Problem pojawia się w momencie, gdy element, który musimy wymienić, nie jest standardową częścią eksploatacyjną. Dużo osób wówczas zastanawia się, czy lepiej kupić nowy czy może używany. Używane części samochodowe Rynek używanych części samochodowych jest bardzo bogaty w produkty. Obecnie znajdziemy na nim praktycznie każdy element, zaczynając od małej zaślepki, a kończąc na kompletnym silniku z osprzętem bądź skrzyni automatycznej. Używane części zachęcają przede wszystkim o wiele niższymi cenami. A czy ich jakość jest wystarczająca? Odpowiedzi na to pytanie nie znajdziemy nigdzie. Pamiętajmy, że kupując używane części do naszego pojazdu, musimy liczyć się z pewnym ryzykiem. Polega ono na tym, że tak naprawdę nikt może określić, co wcześniej działo się z danym elementem. Dla przykładu, nabywając używany moduł do samochodu, nie ocenimy realnie jego stanu technicznego – może on pochodzić np. z samochodu po powodzi, choć oczywiście został odpowiednio wyczyszczony przed sprzedażą. Rzecz jasna większość sprzedawców udziela tzw. gwarancji rozruchowej, ale zazwyczaj wynosi ona tylko 14 dni. Poza tym używana część cechuje się jedną podstawową rzeczą – nigdy nie wiadomo, kiedy przestanie działać. A co, jeżeli zdecydujemy się na kupno używanej sprężarki klimatyzacji, której wymiana wymaga zarówno demontażu przedniego pasa, jak i podniesienia silnika? Czy koszt ponownego zabiegu jej wymontowania i montażu będzie adekwatny do różnicy ceny pomiędzy zakupem nowej i używanej sprężarki? Na pewno nie. Ponadto zdecydowanie niedopuszczalny jest zakup używanych łożysk i tarcz hamulcowych. Dlaczego warto kupować nowe części? Zakup nowych części to przede wszystkim gwarancja wysokiej jakości i pewności ich działania. Dodatkowo przyczyniamy się do walki z szarą strefą części pochodzących z kradzionych aut. Kolejnym argumentem jest bezpieczeństwo. Dlaczego? Dla przykładu montaż używanych tarcz hamulcowych w większości przypadków będzie powodować niepotrzebny stres podczas każdego hamowania i możemy mieć wątpliwości, czy dobrze zahamują, czy na pewno nadają się jeszcze do użytku. Nie wspominając już o stanie faktycznym. Nowe części – jak wybierać? Decydując się na zakup nowych części samochodowych, należy przygotować numer VIN nadwozia naszego pojazdu. Dzięki temu w bardzo łatwy sposób można sprawdzić, czy dana część będzie pasować do auta. Kolejnym krokiem jest wybór odpowiedniego producenta. Najlepszym rozwiązaniem jest zakup oryginalnych części do samochodu konkretnej marki, jednak w większości przypadków ceny nie należą do najniższych, a jakość nie jest o wiele wyższa niż dobrego zamiennika. I tutaj pojawia się kluczowe określenie: „dobry zamiennik”. Niestety, na rynku motoryzacyjnym znajdziemy też sporo części nieznanych producentów, a co gorsza niskiej jakości, na które nie warto zwracać uwagi. Przede wszystkim uwzględnijmy takie marki, jak Bosch, Valeo, ATE, Denso. Bosch ma szeroką ofertę, bo od tarcz hamulcowych, przez rozrządy, kończąc na świecach zapłonowych. Firma ATE to przede wszystkim producent podzespołów układu hamulcowego. Denso to głównie podzespoły układu klimatyzacji, zwłaszcza kompresory oraz świece zapłonowe i żarowe. Valeo słynie zaś z produkcji wysokiej jakości wycieraczek samochodowych, alternatorów i czujników parkowania. Przed dokonaniem wyboru konkretnego producenta sprawdźmy opinie na jego temat oraz kraj, z jakiego on pochodzi. Unikajmy chińskich produktów, ponieważ ich jakość jest dosyć wątpliwa. Na koniec pamiętajmy, że w przypadku nowych części samochodowych otrzymujemy gwarancję na okres minimum 12 miesięcy.
Dlaczego warto kupować nowe części do naszego pojazdu?
Jeżówka to roślina pochodząca z rodziny astrowatych, która na dobre zadomowiła się w naszych ogrodach. Jest modna i popularna tak bardzo, że większość miłośników ogrodów sadzi przynajmniej po kilka sztuk. Bylina ta cechuje się właściwościami leczniczymi, które jako pierwsi odkryli Indianie, a najsilniejsze wykazuje jeżówka purpurowa. I to właśnie ona przeważnie kwitnie w naszych ogrodach. Czemu jeżówka tak zachwyca? Jeżówka – trochę historii Odkrywcami tej rośliny, jak również późniejszymi pionierami jej uprawy, byli Indianie, którzy zamieszkiwali tereny Ameryki Północnej. Należeli oni do różnych plemion, więc i zastosowanie byliny było różne. Dla przykładu Indianie ze szczepu Komanczów używali jeżówki jako lekarstwa na dolegliwości związane z bólem gardła i zębów, natomiast inny szczep, Sioux, stosował ją jako środek przeciwko wściekliźnie oraz przy wszelkich stanach zapalnych. Ponadto roślina wykorzystywana była przy trudno gojących się ranach, jako antidotum na ukąszenie węża, przy zatruciach i w przypadku oparzeń. Współcześnie jeżówka polecana jest przy przeziębieniach, na cerę trądzikową czy opryszczkę. W medycynie naturalnej jeżówka, zwłaszcza purpurowa, uważana jest za jeden z najcenniejszych środków, które podnoszą odporność organizmu. Polecana jest również osobom będącym w stanie wyczerpania i po długotrwałym zażywaniu antybiotyków. Jeżówka – jaka jest? Jeżówka to bylina kłączowa, która w Polsce jest całkowicie mrozoodporna. Ma ona sztywne i szorstkie łodyżki i potrafi dorosnąć do 1,5 m wysokości. Mimo tak dużych rozmiarów roślina nie pokłada się i nie musimy zapewniać jej podpór. Liście ma zielone, mogą mieć one około 20 cm i ułożone na roślinie skrętolegle. W jeżówce najważniejsze są jej kwiatostany, które osiągają nawet 15 cm średnicy i zdobią roślinę przez całe lato aż do późnej jesieni. Kwiat jeżówki składa się z kwiatów języczkowych – czyli płatków, które promieniście odchodzą od stożkowatego środka i które utworzyły kwiaty rurkowate. Aby przedłużyć kwitnienie, należy obcinać przekwitłe już kwiatostany. Odmiany jeżówki potrafią się bardzo od siebie różnić. A różnią się wszystkim: wysokością, wielkością i barwą kwiatu. box:offerCarousel Jeżówka – zastosowanie i właściwości Główne zastosowanie jeżówki to nasadzenia rabatowe. Tak pięknie wygląda na rabatach, że nazywana jest rośliną pejzażową. Szczególnie efektownie rośliny prezentują się, gdy rosną w grupach – a wybierane są najczęściej do ogrodów naturalistycznych, wiejskich, ziołowych i na kwiaty cięte. Ponadto nie atakuje ich żaden szkodnik czy choroba. Jeżówka, a szczególnie jeżówka purpurowa, jest cenną rośliną miododajną, której wydajność miodowa wynosi 190 kg/ha – jest bardzo chętnie oblatywana przez pszczoły. Jej właściwości lecznicze wykorzystywane są do wzmocnienia odporności, przy chorobach skórnych, w walce z trądzikiem i stanami zapalnymi skóry. Jeżówka – na jakim stanowisku uprawiać? Jeżówki najpiękniej rosną na stanowisku słonecznym, choć wyjątkowo dobrze znoszą również półcień. Gleba pod ich uprawę powinna być próchniczna, żyzna i dość wilgotna, ale przepuszczalna. Jeżówki możemy uprawiać na kilka sposobów: mogą to być nasiona, kłącza lub gotowe rośliny w doniczkach. Jeśli zdecydujemy się uprawiać jeżówkę z nasion, to w marcu musimy ją wysiać pod osłonami lub w kwietniu wprost do gruntu. Oczywiście trzeba ją później przepikować i posadzić na miejsce stałe. Uprawa kłączy tej rośliny jest równie prosta co wersji doniczkowej. Wysadzamy ją po prostu w miejsce stałe. Glebę wokół roślin warto ściółkować, po to aby ograniczyć parowanie wilgoci i ochronić kłącza przed niekorzystnymi wahaniami temperatur. I nie przesadzajmy jeżówek zbyt często, gdyż nie bardzo to lubią. Przed nadejściem zimy łodygi warto ściąć, a „pozostałość” obsypać liśćmi i przykryć stroiszem. Podsumowując Jak widać, uprawa jeżówki nie jest ani trudna, ani skomplikowana. Wystarczy ciepłe i słoneczne stanowisko, dobrej jakości gleba i mamy szansę cieszyć się kolorowymi rabatami przez całe lato, aż do późnej jesieni. W połączeniu z szałwiami i rudbekiami krajobraz w ogrodzie będzie wręcz bajeczny.
Wieloletnie byliny – cała prawda o jeżówkach
Zabawy z piłką to jedna z ulubionych form spędzania czasu przez dzieci. Można grać nią na wiele sposobów, w zależności od wieku i umiejętności dziecka. Jednak piłka zmyłka to coś absolutnie nowego i szalonego, a gry i zabawy z tym gadżetem to nie lada wyzwanie nawet dla doświadczonych graczy. Czym jest piłka zmyłka? Piłka zmyłka bez wątpienia jest hitem tego lata. Pod tą tajemniczą nazwą kryje się miękka piłka wielkości grejpfruta (marki Epee), której największym sekretem jest przesunięty środek ciężkości. Oznacza to, że piłka rzucona w jedną stronę może polecieć w zupełnie inną. Piłka zmyłka jest nieprzewidywalna i to ona wybiera kierunek, w którym się poturla. Odbija się delikatnie od podłoża, odskakując w zupełnie nieoczekiwanym kierunku. To fantastyczna zabawa, którą pokochają dzieci i starszaki, ponieważ gwarantuje długie chwile emocjonującej zabawy. Jakość i wykonanie Piłka zmyłka jest dość solidną zabawką. Wykonana jest z pianki, która po naciśnięciu lekko się ugina i wraca do swojego kształtu. Nie jest ona zbyt miękka, dzięki czemu może odbijać się od powierzchni. Jest dość ciężka i pod palcami czuć coś w rodzaju meszku. Piłka zmyłka waży ok. 200 g, a jej średnica wynosi ok. 10 cm. Charakterystyczną cechą zabawki jest wypukłość przechodząca w poprzek buźki wokół całej piłki. Jest ona wyczuwalna pod palcami, ale w żaden sposób nie przeszkadza w zabawie. Rodzaje piłek zmyłek Piłkę zmyłkę dostaniemy w czterech kolorach: czerwonym, pomarańczowym, zielonym i żółtym. Każda piłeczka ma narysowaną buźkę – do wyboru mamy minkę Zgrywusa, Cykora i Psotka. Szukając zmyłki dla dziecka, możemy więc wybierać spośród 12 piłek, aby jak najlepiej dopasować zabawkę do osobowości naszej pociechy. Piłki umieszczone są w niewielkich rozmiarów kartonowych pudełkach z przezroczystym okienkiem, abyśmy mogli przyjrzeć im się bliżej. Cena zabawki to wydatek ok. 24 zł za sztukę. Pomysły na zabawę Piłka zmyłka to wiele niezapomnianych gier i zabaw, które trafią w gusta wymagających dzieci. Najpopularniejsza zabawa to rzucanie lub turlanie do siebie piłki, która ucieka w różnych kierunkach. Niezapomnianych emocji dostarczy minihokej, a więc popychanie piłki kijkiem do bramki lub w wyznaczone miejsce. Piłka zmyłka sprawdzi się także jako piłka do nietypowej koszykówki, do której możemy wykorzystać np. minikosze. A dla małych konstruktorów piłka zmyłka ma nie lada zadanie: zbudowanie z klocków lub kartonów toru dla piłki, aby sturlała się po nim na podłogę. Piłka zmyłka to doskonały pomysł na prezent, sprawdzi się do zabawy zarówno dla jednego dziecka, jak i rodzeństwa. Sprawdź sam, jaką frajdę daje zabawa piłką zmyłką i przekonaj się, że jest to absolutny hit wśród dziecięcych gadżetów.
Piłka zmyłka – hit czy kit?
Dzięki nowemu edytorowi stworzysz czytelne opisy przedmiotów, które poprawnie wyświetlą się na wszystkich urządzeniach. W edytorze stworzysz czytelne opisy przedmiotów, które poprawnie wyświetlą się na wszystkich urządzeniach - również mobilnych. Edytor jest prosty w obsłudze i pozwala na zamieszczanie tekstów oraz zdjęć w 5 różnych układach. Zdjęcia Zdjęcia do opisu oferty dodasz w formularzu wystawiania, w części Zdjęcia przedmiotu, nad edytorem opisu. Do galerii dodasz wyłącznie zdjęcia z komputera. Nie ma możliwości dodawania zdjęć ze stron zewnętrznych. Dodane do galerii zdjęcia powinny być zgodne ze standardami. Stwórz opis w edytorze Ty decydujesz o wyglądzie i długości opisu. Opis stworzysz poprzez dodawanie kolejnych wierszy, które możesz zamieszczać w różnym układzie. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin Układy opisu Użyj jednej z ikon w edytorze i wybierz interesujący Cię układ dla danego wiersza: * tylko tekst, * tylko zdjęcie, * tekst i zdjęcie - tekst po prawej, zdjęcie po lewej stronie, * tekst i zdjęcie - tekst po lewej, zdjęcie po prawej stronie, * dwa zdjęcia. Więcej wierszy Aby dodać kolejny wiersz, kliknij [dodaj kolejny wiersz]. Możesz również powtórzyć wiersz, w tym celu kliknij [duplikuj wiersz]. W zduplikowanym wierszu nadal możesz zmienić jego układ i zawartość. Pozycja wierszy usuń wiersz, zduplikuj wiersz, przenieś wiersz wyżej - jednym kliknięciem przeniesiesz wyżej w opisie cały wiersz (blok) tekstu i/lub zdjęcia, przenieś wiersz niżej - jednym kliknięciem przeniesiesz niżej w opisie cały wiersz (blok) tekstu i/lub zdjęcia. Formatowanie tekstu W formatowaniu tekstu pomogą Ci opcje: * styl tekstu (podstawowy tekst, nagłówek 1, nagłówek 2), * pogrubienie, * lista wypunktowana, * lista numerowana, * cofnij, * ponów.
Jak stworzyć opis przedmiotu?
Osoby, które podjęły się niełatwego zadania, jakim jest budowa domu, po postawieniu ścian zewnętrznych, wykonaniu stropów i więźby stają przed dylematem, jaki materiał wybrać na pokrycie dachu. Choć najczęściej wybór pada na dachówkę (cementową lub ceramiczną) albo blachodachówkę, niektórzy inwestorzy decydują się na gont bitumiczny. Jakie są zalety i wady takiego rozwiązania? Dach bywa nazywany piątą elewacją. Jego zadaniem jest ochrona mieszkańców domu przed deszczem, śniegiem, hałasem i niskimi lub wysokimi temperaturami. Oprócz blachodachówki i dachówki do wyboru mamy m.in. gont bitumiczny. Każdy z tych materiałów posiada wady i zalety. Dlaczego warto zdecydować się na gont? Jakie są wady tego materiału? Czym jest gont bitumiczny? Gont bitumiczny to materiał do wykonywania pokryć dachowych z rdzeniem z włókniny szklanej, która gwarantuje wytrzymałość produktu (jest ona zatopiona w masie bitumicznej odpowiadającej za jego szczelność i trwałość). Wierzchnią warstwę tworzy posypka mineralna, a spodnią – folia. Gont nazywany jest również dachówką bitumiczną lub nowoczesną wersją papy. Sprzedaje się go w elastycznych pasach, które łatwo się wyginają i dopasowują do kształtu dachu (z tego względu sprawdzą się m.in. w przypadku dachów falistych), w wielu wariantach kolorystycznych, o różnych wzorach (np. przypominającym ogon bobra). Gont bitumiczny jest odporny na mróz i ma dobre parametry amortyzacyjne. Ten rodzaj pokrycia dachowego tłumi m.in. odgłosy kropli deszczu uderzających o powierzchnię dachu. box:offerCarousel Zalety gontu bitumicznego Zaletą gontu bitumicznego jest lekkość. Metr kwadratowy tego materiału waży jedynie od 8 do 10 kilogramów, zatem nie obciąża on znacząco drewnianej konstrukcji dachu. Można go położyć również na tę starą, która została nadszarpnięta przez ząb czasu. Sprawdzi się też, gdy zechcemy odświeżyć istniejące już pokrycie, np. papę (wówczas możemy położyć gont na ten materiał). Jeśli zostanie prawidłowo zamontowany, będzie szczelny. Dostępny w niskiej cenie. Wybierając gont bitumiczny, możemy zaoszczędzić. Cena metra kwadratowego tego materiału jest bowiem niższa od kosztu zakupu dachówki lub blachodachówki (kupimy go na Allegro już od 16 zł za 3 metry kwadratowe). Niedrogi jest nie tylko materiał, ale i jego montaż. Przy odrobinie chęci, wiedzy i umiejętności można go położyć samodzielnie (praca nie jest skomplikowana ani czasochłonna, nie wymaga użycia specjalistycznych narzędzi). Warto pamiętać, że najtańszy jest gont bitumiczny jednokolorowy, np. czerwony, zielony, szary. Najdroższy zaś jest ten wielobarwny, cieniowany, który imituje naturalne, tradycyjne materiały. Ponadto koszty zużycia gontu (przez wzgląd na brak odpadów) są mniejsze w przypadku tego o regularnych, powtarzalnych wycięciach. Wady gontu bitumicznego Podstawową wadą gontu bitumicznego jest to, że nie charakteryzuje się taką wytrzymałością jak dachówka czy blachodachówka. Dlatego osoby, które decydują się na to rozwiązanie, muszą liczyć się z tym, że po pewnym czasie trzeba będzie wymienić pokrycie. Gont z niższej półki cenowej wymaga zmiany po upływie około 10 lat. Co prawda, niektórzy producenci oferują gont bitumiczny z dożywotnią gwarancją, ale wybór ich produktu wiąże się z większym wydatkiem. Może porastać mchem. Kolejną wadą gontu bitumicznego jest związana z tym wyborem konieczność pełnego deskowania na więźbie dachowej (z desek lub płyt OSB), co automatycznie podnosi koszty przeznaczone na wykonanie dachu. Ponadto istnieje ryzyko, że będzie on porastał mchem, zwłaszcza jeśli dom jest usytuowany w pobliżu lasu. Jest to rezultat chropowatej, niejednorodnej powierzchni gontu bitumicznego.
Dom kryty gontem. Wady i zalety
Warunki ubezpieczenia dla przedmiotów z kategorii Opony Poznaj warunki ubezpieczenia dla przedmiotów z kategorii Opony. Przygotowaliśmy dla Ciebie te informacje w postaci pytań i odpowiedzi. Gdzie znajdę Ogólne Warunki Ubezpieczenia dla przedmiotów z kategorii Opony? Na czym polega ubezpieczenie Alleopona? Czy są jakieś limity w ramach ubezpieczenia Alleopona? Jak wezwać pomoc? Gdzie znajdę Ogólne Warunki Ubezpieczenia dla przedmiotów z kategorii Opony? Zakres ochrony w ramach ubezpieczenia sprawdzisz w dokumencie Ogólne Warunki Ubezpieczenia (OWU) który zawsze znajdziesz: * przed zakupem - na stronie oferty, w części Usługi dodatkowe, po kliknięciu w [Ubezpieczenia (porównaj pakiety)] * podczas zakupu ubezpieczenia - w oknie wyboru pakietu ubezpieczenia oraz w formularzu polisy * po zakupie - w e-mailu od PZU, w którym otrzymasz także szczegółowe informacje dotyczące zakupionej polisy. Na czym polega ubezpieczenie Alleopona? Jeżeli podczas prowadzenia auta spotka dojdzie do awarii opony, wówczas PZU zorganizuje pomoc i pokryje koszty naprawy opony lub jej wymiany, a także udzieli Ci niezbędnej informacji o awarii. Czy są jakieś limity w ramach ubezpieczenia Alleopona? Tak. Naprawa lub wymiana opon, których koszty pokryje PZU, może nastąpić tylko jeden raz w okresie ochrony ubezpieczeniowej. Jak wezwać pomoc? Zadzwoń pod numer: 801 402 204 (dostępny 24 godziny na dobę, 7dni w tygodniu). Podaj niezbędne informacje, w tym numer polisy. Następnie PZU wyśle do Ciebie pomoc drogową lub udzieli Ci niezbędnych informacji. Dowiedz się więcej Zakup ubezpieczenia na Allegro - informacje ogólne Jak kupić ubezpieczenie na Allegro? Jak wypełnić formularz polisy ubezpieczeniowej?
Warunki ubezpieczenia dla przedmiotów z kategorii Opony
Pierogi to polskie danie narodowe. Chodź przepis znany jest od wieków, to w każdym domu przygotowywane są na swój sposób. Wciąż tworzy się nowe kombinacje ciasta i farszu. Zainspiruj się propozycjami na prawdziwie jesienne smaki. Choć wydawać by się mogło, że w kwestii pierogów nie ma większej filozofii, to ilość połączeń składników, kompozycji dodatków do farszu i ciasta jest mnóstwo! Jesienią warto wykorzystać produkty sezonowe, pyszne grzyby, dynię, orzechy, cebulę czy słodkie gruszki. Zapoznaj się z poniższymi przepisami i wypróbuj je w swoim domu! Pierogi z farszem z jesiennych grzybów Grzyby są prawdziwym jesiennym skarbem. Można je zbierać samodzielnie lub kupić na targu. W tym przepisie sprawdzi się ich dowolny gatunek. Najlepiej smakują świeże, ale można też wykorzystać mrożone okazy. Składniki na ciasto: 2 szklanki mąki pszennej 1/2 szklanki gorącej wody 3 łyżki zimnej wody 1 szczypta soli 1 łyżka oleju mąka do posypania stolnicy woda do gotowania pierogów Składniki na farsz: 10 dużych grzybów 3 małe cebule 1 łyżka masła szczypta soli szczypta pieprzu 2 łyżki mąki 1/2 łyżeczki suszonego tymianku Przygotuj ciasto. Na stolnicę wysyp dwie szklanki mąki, zrób dołek i wlej wodę, olej i dodaj sól. Wyrabiaj rękami na gładką masę, która nie przykleja się do dłoni. Ciasto rozwałkuj cieniutko i wytnij kółka za pomocą szklanki. Na patelni przygotuj farsz. Grzyby oczyść i pokrój w drobną kostkę. Smaż na maśle, po chwili dodając posiekaną cebulę. Dopraw solą, pieprzem i tymiankiem. Duś pod przykryciem, aż grzyby staną się miękkie, następnie odparuj nadmiar wody. Dodaj mąkę i dokładnie wymieszaj. Odstaw do wystygnięcia. Łyżkę farszu zalepiaj w cieście. W wykonaniu idealnych pierogów pomoże ci zaciskacz. Wrzucaj na wrzątek i gotuj 2-3 minuty od momentu wypłynięcia. Jesienne pierogi z dynią, orzechami i parmezanem Jesienią warto czerpać korzyści, jakie niesie jedzenie dyni. Prócz zupy, którą zna wiele osób, można z jej miąższu przygotować również pierogi. Dodatek orzechów i parmezanu sprawi, że nabierze głębokiego smaku. Składniki na ciasto: 3 szklanki mąki pszennej 1 łyżka oleju 2 jajka 1 szczypta soli 1/2 szklanki gorącej wody mąka do posypania stolnicy woda do gotowania pierogów masło do podania Składniki na farsz: 800 g dyni 1 szklanka wody 150 g parmezanu 1 łyżka oliwy 60 g orzechów włoskich 1 szczypta soli 1 szczypta pieprzu 1 szczypta gałki muszkatołowej W dużej misce umieść mąkę, wykonaj wgłębienie i dodaj: olej, jajka, sól i gorącą wodę. Wyrabiaj ciasto, aż stanie się gładkie i elastyczne. Rozwałkuj na cienko i wykrój krążki. Dynię obierz i pokrój w kostkę. Gotuj z dodatkiem jednej szklanki wody, aż zmięknie. Następnie zblenduj na gładką masę. Dodaj tarty parmezan, oliwę, pokruszone tłuczkiem orzechy włoskie, sól, pieprz i gałkę muszkatołową. Ostudzony farsz nakładaj na ciasto i zaklejaj pierogi. Wrzuć do wrzącej wody i gotuj przez 2-3 minuty od chwili, gdy wypłyną. Podawaj skropione masłem. box:offerCarousel Pieczone pierogi cebulowe na jesień Idealnym pomysłem na nietypowe pierogi są te, przygotowywane w piekarniku! Ich chrupiąca skórka i aromatyczny farsz to doskonały wybór podczas długich jesiennych wieczorów. Składniki na ciasto: 2 szklanki mąki 1/2 kg twarogu 200 g miękkiego masła szczypta soli 1 jajko mąka do posypania stolnicy Składniki na farsz: 8 dużych cebul olej rzepakowy 1 łyżeczka cukru Przyprawy: sól, słodka papryka, chilli, oregano – wg uznania Składniki na ciasto umieść w misce i dokładnie zagnieć tak, aby nie było grudek. Rozwałkuj na stolnicy posypanej mąką, a następnie wykrawaj okręgi. Rozgrzej olej na dużej patelni. Cebulę obierz i pokrój w piórka. Smaż, aż nabierze złotego koloru. Dodaj łyżeczkę cukru i pozostałe przyprawy według preferencji smakowych. Ostudzony farsz wykładaj na kawałki ciasta i zagnieć brzegi pierogów. Wyłóż na blasze pokrytej pergaminem i piecz w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni, przez 20 minut. Jesienne pierogi na słodko z nadzieniem gruszkowym Jesień to nie tylko sezonowe warzywa! W tym czasie obradzają również tak wyczekiwane gruszki. Ich niebanalny smak warto wykorzystać przy przygotowywaniu pierogów na słodko. Składniki na ciasto: 2 szklanki mąki 1 łyżka oleju 1 szczypta soli 1/2 szklanki gorącej wody mąka do posypania stolnicy woda do gotowania pierogów Składniki na nadzienie: 4 duże gruszki 1 łyżka cukru 1 łyżka masła 1 łyżeczka cynamonu śmietana do podania Do miski wsyp mąkę, stwórz dołek i dodaj sól, olej oraz gorącą wodę. Ciasto wyrabiaj dłońmi, najpierw w naczyniu, następnie na stolnicy. Jeśli posypiesz ją mąką, masa nie będzie się przyklejać. Wyrobioną rozwałkuj cienko i wykrój krążki. Gruszki obierz i pokrój w kostkę. Smaż na maśle z dodatkiem cukru przez 5 minut. Dopraw cynamonem i odstaw do wystudzenia. Napełnij ciasto farszem i wrzucaj do wrzącej wody. Gotuj przez 2-3 minuty od chwili gdy wypłyną na powierzchnię. Podawaj polane śmietaną. Pierogi to prawdziwa gratka dla każdego łasucha! Są sycące, a ilość przepisów zachwyca różnorodnością. Kiedy lato ustąpi wypróbuj prawdziwie jesienne smaki z warzyw i owoców sezonowych.
Jesienne pierogi – 4 przepisy
Jednym z ciekawych pomysłów na prezent dla osoby lubiącej elektroniczne gadżety jest smartwatch. To inteligentny zegarek, który potrafi wyświetlać powiadomienia ze smartfona, odtwarzać muzykę, czy wskazywać drogę do celu. Urządzeń tego typu jest na rynku coraz więcej. Wskazujemy te, które warto podarować najbliższym. Samsung Gear S2 Smartwatch na prezent pod choinkę musi być przede wszystkim ładny. Właśnie dlatego na pierwszy ogień proponujemy Samsunga Gear S2. To najnowszy zegarek tego producenta i jednocześnie pierwszy z okrągłym wyświetlaczem. Dostępny jest w dwóch wersjach – zwykłej oraz Classic. Tańsza reprezentuje sportowy styl, druga jest przeznaczona dla osób, które kochają klasyczny design. Cechą charakterystyczną Gear S2 jest obracany pierścień, za pomocą którego możemy nawigować po menu lub przewijać czytany tekst. Smartwatch umożliwia również wykonywanie połączeń głosowych, jednak do tego wymagane jest stałe połączenie ze smartfonem. Apple Watch Fanom urządzeń z logiem nadgryzionego jabłka sugerujemy sprezentować Apple Watch. Gadżet w pełni wykorzystuje możliwości systemu iOS, wyświetlając powiadomienia i wiadomości, na które od razu można odpowiedzieć. Obsługuje rozmowy głosowe, jak również dedykowane aplikacje. Zegarek jest wyposażony w pulsometr, dzięki czemu potrafi dostarczać sprecyzowane informacje na temat naszej aktywności sportowej. Zebrane dane można analizować w przejrzystej aplikacji. Apple Watch jest dostępny w wielu wersjach. Można do niego dobrać odpowiedni pasek, począwszy od plastikowego, przez metalową bransoletę, a na prawdziwej skórze kończąc. Ekran jest wykonany z szafirowego szkła (oprócz wersji Sport), które jest odporne na zarysowania i obsługuje technologię Force Touch. Ta ostatnia rozpoznaje poziom nacisku na ekran, aktywując dodatkowe funkcje. Wszystko to sprawia, że jest to idealny prezent dla fana Apple. Motorola Moto 360 Jeżeli nie chcemy wydawać na smartwatch zbyt wielu pieniędzy, powinniśmy zainteresować się Motorolą Moto 360. To gadżet, który zakupimy za mniej niż 1000 złotych. Zegarek oparty jest na systemie Android Wear, dzięki czemu bezproblemowo współpracuje z większością smartfonów dostępnych na rynku (Android, iOS). Konstrukcja urządzenia jest delikatna, przeznaczona dla osób, które nie lubią się wyróżniać. Moto 360 posiada stosunkowo jasny wyświetlacz i – podobnie jak inne zegarki – oferuje funkcję pomiaru tętna. Całość jest wodoodporna – zegarkowi niestraszna ulewa czy przypadkowe zatopienie. Pasek można w każdej chwili wymienić na inny, dostosowując go do własnych upodobań. Pebble Time Steel Mając na zbyciu około 1300 złotych, warto rozważyć Pebble Time Steel. Od innych zegarków różni się przede wszystkim zastosowanym ekranem. Producent wykorzystał kolorowy wyświetlacz e-paper, czyli taki, jaki znajdziemy w czytnikach e-booków. Dzięki temu smartwatch na jednym ładowaniu potrafi wytrzymać do dziesięciu dni. Dodatkową zaletą zegarka jest kompatybilność z Androidem i iOS. Urządzenie potrafi wyświetlać powiadomienia ze smartfona, a dzięki wbudowanemu mikrofonowi można szybko podyktować odpowiedź lub stworzyć notatkę. Posiada ciekawą funkcję, która wyświetla wydarzenia – zarówno te, które już minęły, jak i te, które dopiero nastąpią. MyKronoz ZeWatch 2 Znakomitą alternatywą dla drogich zegarków jest MyKronoz ZeWatch 2. To smartwatch, którego możemy zakupić za około 250 złotych. W cenie tej otrzymamy podstawowe funkcje, takie jak wyświetlanie powiadomień ze smartfona czy prowadzenie rozmów głosowych. Potrafi także liczyć liczbę przebytych kroków czy spalonych kalorii. Niepodważalną zaletą tego gadżetu jest kompatybilność ze wszystkimi popularnymi systemami – Androidem, iOS oraz Windows Phone. Wbudowana bateria wystarcza na około 2 dni ciągłego działania. To idealny prezent na start, by przekonać kogoś do noszenia smartwatcha.
Jaki smartwatch na prezent? Święta 2015