source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
Kiedy urządzamy dziecięcy pokój, staramy się stworzyć maluchowi przyjazną i przytulną przestrzeń. Stawiamy nie tylko na jasną i radosną kolorystykę, ale także poszukujemy akcesoriów wykonanych z miękkich i miłych w dotyku tworzyw. Ulubioną zabawką wielu dzieci jest stworzona do przytulania maskotka z pluszu. Maluchy często ani na moment nie rozstają się z ukochanym misiem, czyniąc z niego towarzysza zabaw i powiernika dziecięcych tajemnic. Jednak plusz dobrze sprawdzi się także w innych elementach wyposażenia dziecięcego pokoju. Wykonane z jego użyciem miękkie i kolorowe meble, ozdoby, dywany czy pościel uczynią pokój malucha przytulnym miejscem do nauki i zabawy.
Hop na fotel
Zarówno młodsze, jak i starsze dzieci uwielbiają wtulać się w duże i miękkie poduchy, dlatego na pewno chętnie wykorzystają w swoich zabawach pluszowy fotel. Warto zwrócić uwagę m.in. na modeleSAKO iFUZZY. Są pozbawione stelażu, dlatego dziecko może przyjmować dowolną wygodną dla niego pozycję. Popołudniowa drzemka czy czytanie bajki będą się kojarzyć wyłącznie z przyjemnością, gdyż w miękki fotel można się wtulić. Miękkość i wygoda są także zasługą granulatu, którym wypełniono siedziska. Szeroka i gruba podstawa dobrze izoluje od chłodnego podłoża. Taki fotel jest bezpieczny, gdyż nie ma ostrych krawędzi, i bardzo lekki, więc bez trudu maluchy przeniosą go z miejsca na miejsce. Rodziców ucieszy też możliwość łatwego zdejmowania pokrowca do prania.
Aby bawić się na całego
Nie ma chyba dziecka, którego ulubionym miejscem do zabawy nie byłaby podłoga. Dlategodywan z pluszu zadowoli i malucha, i rodzica. Jest bardzo ciepły i miękki, przypomina jedwabiste futerko. Po takim dywanie maluchy będą mogły biegać na bosaka. Jego atutem jest także antypoślizgowe wykończenie, które zapobiega przesuwaniu się po podłodze nawet podczas najbardziej szalonych zabaw. Mnogość kolorów z pewnością pozwoli dobrać dywan do aranżacji dziecięcego pokoju. Ale nie tylko. Pluszowy dywan będzie pasował zarówno do pokoju malucha, jak i królestwa nastolatki. Dlaczego? Stonowane kolory łatwo dobrać do różnych stylów i aranżacji. Dywany w jasnych barwach będą pełniły funkcję dodatku, te o żywszych kolorach mogą być jedną z głównych atrakcji wnętrza. Do ich kupna zachęcają również niewygórowane ceny. Za dywan o wymiarach 65 cm x 130 cm zapłacimy około 40 zł, za nieco większy model 100 cm x150 cm około 100 zł, a na wersję powyżej 200 cm długości i 150 cm szerokości trzeba wydać niemal 200 zł.
Kolorowych snów
Aby zasypianie było równie miłe jak zabawa, warto podarować dziecku idealny do przytulaniapluszowy kocyk. To propozycja nie tylko dla niemowląt, ale i dla kilkulatków, które niechętnie już myślą o popołudniowych drzemkach. Koc z pluszu sprawdzi się także podczas spacerów. Niektóre modele, np. Bombi, mają ciekawe obszycie w postacie miękkich bąbelków, które z pewnością zainteresują malucha ciekawego świata. Ale to nie wszystko! Miękki kocyk skompletujmy z pluszową poduszką. Modele są naprawdę bajeczne: wyszywane wizerunki królików, kotów lub innych zwierzątek będą pełnić nie tylko funkcję estetyczną, ale także edukacyjną. Za pluszową poduszkę zapłacimy nawet 75 zł, ale produkt jest wart swojej ceny. Ponadto poduszeczki zdobią wizerunki bohaterów ulubionych bajek naszych pociech. Są wśród nich Minionki czy sympatyczny Krecik.
A na dodatek…
Plusz jest stosowany nie tylko w elementach wyposażenia dziecięcego pokoju, ale też jako materiał, z którego szyte są dekoracje. Wśród nich warto wymienićpluszowe literki, z których ułożymy imię małego mieszkańca pokoju lub nawet cały alfabet, by maluch zapoznawał się z nim od najmłodszych lat. Inną dekoracją mogą być pluszowenaklejki ścienne. Można je naklejać w dowolnym miejscu i w razie potrzeby zmienić ich lokalizację bez obawy, że na ścianie pozostaną ślady kleju. To doskonały pomysł, by minimalnym nakładem sił i kosztów nieco odświeżyć pokój malucha. | Pluszowe akcesoria do dziecięcego pokoju |
Na pewno przeczytałaś tytuł artykułu i pomyślałaś, że ktoś tu popełnił błąd. Przecież każda kobieta wie, że jedna z najbardziej ponadczasowych fryzur to bob. A tu niespodzianka, bowiem tradycyjny bob jednak się zmienił i od dziś jego młodszy brat, lob (long bob), święci triumfy na całym świecie. Jeśli chcesz wiosennej zmiany, a nie możesz zdecydować się na radykalne cięcie, postaw na loba, a w tym artykule znajdziesz podpowiedzi na temat tego, jak podkreślić nową fryzurę. Fryzurę do ramion rozsławiły znane aktorki i piosenkarki – Olivia Palermo, Jessica Alba czy Sandra Bullock. Ten typ cięcia wygląda wspaniale bez względu na kształt twarzy i rodzaj urody, sprawdza się idealnie przy prostych kosmykach. Wariacją fryzury jest grzywka dodana do loba, którą niedawno pokazały Emma Stone, Katie Holmes i Edyta Herbuś.
Jak utrzymać loba w ryzach?
Tradycyjny lob to fryzura prosta, a każda z nas ma inną strukturę włosów i powinna znaleźć odpowiednie kosmetyki lub sprzęty, aby uzyskać efekt eleganckiej prostoty. W tym celu możesz użyć jednego z naturalnych preparatów do prostowania i rekonstrukcji włosów. Bez względu na to, jakiej grubości są twoje włosy, czy są kręcone, falowane czy puszyste, możesz je ujarzmić. Bardzo popularne są odżywki keratynowe czy tzw. nektary, kremy i cementy termiczne. Jeżeli interesuje cię efekt włosów nabłyszczonych i wygładzonych, będzie to strzał w 10. Z kolei dla fanek włosów matowych odpowiednim wyborem będzie pasta o odpowiednich właściwościach.
Bez względu na błysk czy mat, najlepiej używać szamponu, odżywki i maski z jednej serii, tak aby wzmocnić działanie produktów. Dobrym pomysłem jest też wybranie lakieru nabłyszczającego lub kremu wygładzającego. Wiele pianek czy mgiełek w sprayu, wzbogaconych kwasem hialuronowym, zmieni twoje niesforne włosy nie do poznania i pozwoli ci się cieszyć fryzurą, o której marzysz przez cały dzień.
Elektryczne wspomaganie
Oczywiście, oprócz wspomnianych preparatów, pozostają ci do wyboru rozmaite prostownice – ceramiczne, nanotytanowe, z jonizacją czy perłowe. Z pewnością prędko nauczysz się ich używać i docenisz szybki i utrwalony efekt ich działania. Nowoczesne urządzenia zazwyczaj mają ruchome przewody i płytki, aby zapewnić wygodne i komfortowe prostowanie włosów. Dodatkowym plusem związanym z postępem technologii jest to, że większość prostownic będziesz mogła z powodzeniem stosować na suche i mokre włosy. Jeśli często wyjeżdżasz, pomyśl o miniprostownicy, która zmieści się do każdej torebki. A w przypadku, gdy lubisz urządzenia wielofunkcyjne, poszukaj sprzętu, który prostuje włosy, faluje je czy karbuje, w zależności od wybranego trybu. Oczywiście, regulacja temperatury i mocy urządzenia stała się już standardem. Zainteresować może cię też nowość rynkowa, czyli szczotka do prostowania włosów. W rzeczywistości jest to innowacyjny produkt 2 w 1, szczotka z wbudowaną prostownicą!
W-brew sztuczności
Przy lobie z długą grzywką nie musisz skupiać się na temacie brwi – wówczas czerwone usta będą trafnym wyborem i skupią na sobie całą uwagę. Jeśli natomiast skłaniasz się ku wersji fryzury, która pozostawi twoje czoło odkryte, pamiętaj o zadbaniu o oprawę oczu. Kilka sezonów temu modne były cieniutkie, mocno wyregulowane brwi, obecnie w cenie są szerokie, naturalnie wyglądające łuki. Najlepiej reguluj brwi w znikomy sposób lub tak, aby wyglądały na nietknięte. Jednak pewnie jak większość kobiet w którymś momencie życia wyrywałaś brwi i może trudno ci będzie wrócić do wersji zupełnie naturalnej. Gdy twoje brwi są osłabione i chcesz, aby odrosły, użyj odżywki z keratyną, która nadaje się zarówno do brwi, jak i do rzęs. Jeśli natomiast masz sterczące, niesforne brwi, jesteś szczęściarą – takie są obecnie najbardziej pożądane. Z pomocą przy ujarzmieniu i ujednoliceniu koloru brwi mogą przyjść rozmaite odżywki. Rewitalizują one włoski i pięknie je nabłyszczają. Wreszcie, warto przemyśleć zakup kredki, konturówki czy linera do brwi, które po odpowiednim zaaplikowaniu i ewentualnym roztarciu zatuszują ewentualne nierówności lub pozwolą optycznie zagęścić włoski i w ten sposób nadać twarzy bardziej wyrazisty wygląd.
Twarzowa fryzura
Kiedy już wyprostujesz włosy odkryjesz, żelob idealnie okala twarz, podkreślając rysy, dlatego warto postawić na intrygujący makijaż i pokazać światu ładną buzię. Tej wiosny styliści polecają grubą, wyrazistą, najlepiej wznoszącą się na końcu kreskę w odważnym kolorze. Jeśli jesteś tradycjonalistką, kup kredkę, ale zaszalej z odcieniem. Hitem wiosny jest niebieski, ale w zależności od barwy twoich oczy polecamy np. soczystą zieleń czy złoto. Niektóre kobiety zamiast kredek wolą cienie do oczu. Aby te odpowiednio się trzymały, postaw na trwałą bazę pod makijaż lub pod same cienie. Wówczas z pewnością cień nie obsypie się zbyt szybko. Równie ważny jak kredka czy cienie jest odpowiedni dla ciebie tusz. Wybierz mocną, głęboką czerń, a w zależności od twoich potrzeb kup kosmetyk pogrubiający, podkręcający, wodoodporny lub zwykły. Dla kobiet, które na co dzień niewiele się malują lub nie mają czasu na wykonanie starannego, wieloetapowego makijażu, ciekawą opcją będzie wybór kolorowego tuszu. Co powiesz na fiolet, niebieski czy brąz? Warto przemyśleć te opcje. Właścicielka loba będzie też wyśmienicie wyglądać w dużych okularach muchach i w fantazyjnej opasce na głowie. Spróbuj i ty. Zmień się tej wiosny. Powodzenia! | Fryzura typu lob – modna tej wiosny |
Są modne i praktyczne. Dlatego podbiły serca mieszkańców wielkich miast. Te z pompowanymi oponami uchodzą za produkty z wyższej półki. Są jak luksusowe samochody – duże, mniej zwrotne, ale szybsze i bardzo wygodne. Nikogo już nie dziwi widok panów w garniturach mknących ścieżkami rowerowymi na… hulajnogach. Po prostu stanowią o kolorycie współczesnego miasta. Coraz częściej na hulajnogach widziane są również panie. Więc jeśli chcemy stać się częścią tej społeczności, która wybrała aktywny tryb życia i wykorzystuje do tego również czas dojazdów do pracy, musimy przygotować co najmniej kilkaset złotych. A potem zastanowić się, jaką hulajnogę wybrać.
Hulajnogi składane
Część entuzjastów scooteringu wybiera kompaktowe hulajnogi składane. Po dojechaniu do pracy łatwo je włożyć do pokrowca i ustawić przy biurku. Tego typu modele zazwyczaj są wyposażone są w kółka o średnicy do 20 cm. Mają pełne poliuretanowe (kauczuk syntetyczny) ogumienie o średniej twardości, wyrażanej symbolami 82A-86A. Koła na takim ogumieniu dobrze sprawdzają się na asfaltowej powierzchni. Dzięki nim hulajnoga jest zwrotna i dobrze się ją prowadzi. Nie jest jednak przeznaczona do osiągania dużych prędkości.
Z pompowanymi kołami
Inni decydują się na modele, które w świecie wielbicieli hulajnóg są tym, czym harleye w świecie motocyklistów. Mowa o hulajnogach na pompowanych oponach, które choć projektowane były na leśne dróżki, zrobiły wielką karierę w miastach. Prowadzi się je świetnie. Drgania powodowane przez nierówną powierzchnię, bardzo uciążliwe w czasie jazdy na pełnych gumach kauczukowych, są amortyzowane przez poduszkę, którą tworzą opony napełnione powietrzem. Mają 20-centymetrowe i większe koła oraz opony o okrągłym profilu, co oznacza możliwość osiągania dużych prędkości i komfortowego pokonywania zakrętów. I co ważne, świetnie się prezentują.
Ciekawe modele
Hulajnoga Worker Entropy 2013. Bardzo stabilna i szybka. Wyposażona w aluminiowe felgi oraz opony Slike z minimalnym oporem. Przednie koło ma 26" a tylne koło 20". Hamulce V-break zapewniają większą skuteczność hamowania. Hulajnoga jest przeznaczona do jazdy na gładkiej powierzchni, jak również w terenie umiarkowanie nierównym. Kierownica czasowa podkreśla jej sportowy charakter, a maksymalna wysokość to 100 cm. Maksymalne obciążenie: 120 kg. Cena: ok. 660 zł.
Hulajnoga Meteor. Wykonana jest z aluminium. Choć jej design nie zachwyca, Meteor łączy walory kompaktowych modeli składanych i z pompowanymi kołami. Ma pompowane koła o średnicy 20 cm zamontowane na wytrzymałych łożyskach ABEC7, prostą kierownicę o regulowanej wysokości i tylny hamulec nożny. Maksymalne obciążenie: 100 kg. Cena: ok. 330 zł.
Hulajnoga WH118A Nils. Jest to sprzęt o nowoczesnym designie, wykonany ze stali wysokiej jakości. Ma koła o rozmiarze 16" (przednie) i 12" (tylne). Udogodnieniem jest kierownica BMX o regulowanej wysokości oraz praktyczna stopka. Wyposażona jest w dwa hamulce ręczne. Maks. waga użytkownika: 80 kg. Cena ok. 320 zł.
Hulajnoga Worker Rodez. Przeznaczona jest dla dzieci i młodzieży. Ma dwa wypełnione powietrzem koła o średnicy 12'', stalowe felgi ze szprychami i dwa ręczne hamulce v-break. Maksymalna wysokość kierownicy wynosi 80 cm. Cena: ok. 390 zł.
Hulajnoga Yedoo Wolfer. Ekskluzywna hulajnoga z nowej serii Yadoo Alloy, na lekkiej, a jednocześnie niezwykle sztywnej i wytrzymałej aluminiowej ramie. Nieco przypomina archaiczne welocypedy. Ze względu na duże przednie koło, 28”, idealnie sprawdza się również na dłuższych dystansach. Model został wyposażony w niezawodne szczękowe hamulce, trwałe opony Kenda i kierownicę z regulacją wysokości (minimalna wysokość – 130 cm). Całkowita waga hulajnogi Yedoo Wolfer wynosi zaledwie 7 kg, dzięki czemu jazda jest mniej męcząca. Model zdobył nagrodę Red Dot Award 2016 za oryginalny design. Maksymalne obciążenie: 120 kg. Cena: ok. 3100 zł.
Pamiętaj, że tajemnica dobrego sprzętu tkwi w tym, co czego nie widać na pierwszy rzut oka – w materiale, z jakiego został wykonany, i w częściach decydujących o płynnej pracy mechanizmu. W przypadku hulajnóg – w zastosowanych łożyskach. Dlatego kieruj się nie tylko wyglądem i ceną, ale przede wszystkim jakością produktu. | Pięć najefektowniejszych hulajnóg z pompowanymi oponami |
Wydawnictwo Dowody na istnienie ma świetną rękę do wydawanych rzeczy – nie tylko debiuty są warte uwagi, ale wybór wznawianych klasyków reportażu to prawdziwe perełki, które smakują wybornie mimo upływu lat. „Co się komu śni” to wybór tekstów Andrzeja Mularczyka – dziś bardziej pamiętanego jako twórca niezapomnianych scenariuszy do filmów, seriali, słuchowisk. Na nowo zredagowane, okraszone jeszcze na koniec rozmową z autorem, są lekcją historii, ale przede wszystkim lekcją wrażliwości. Każdy człowiek nosi w sobie historię
Autor ma bowiem niezaprzeczalny talent do nadawania swoim reportażom bardzo osobistego, emocjonalnego charakteru, tak jakby scalał się prawie całkowicie ze swoimi bohaterami. Może właśnie dlatego te historie tak bardzo nas poruszają. Choć dotyczą zupełnie innych czasów, pokolenia, które dotknięte było traumą wojny, niepewnością, dramatami, cierpieniem, to dziś wcale nie są nam obojętne. Łza się w oku kręci już od pierwszych stron, gdy czytamy, jak odnaleziony w archiwach rozkaz sprzed lat porusza weteranów i ożywia ich wspomnienia. Wojna niby się skończyła, ale dla wielu postaci z tej książki wciąż trwa, bo coś ważnego w jej trakcie utracili albo zyskali. Nie zawsze potrafią nauczyć się żyć pełnią życia w czasach współczesnych, bo tamto doświadczenie zmieniło ich na zawsze. I właśnie dlatego są dla autora tacy ważni – rozumie ich, jest z tego samego pokolenia. Jak twierdzi: nie potrafiłby pisać o problemach dzisiejszego świata.
Miłość, tęsknota i żal
Czy uczucie może być tak głębokie, że latami można czekać na ukochanego albo mścić się za domniemaną zdradę? Ileż dramatów, ileż nadziei. W „Co się komu śni” można znaleźć zarówno gorycz i cierpienie, jak i szczęście i spokój. Bo tu nie chodzi o jakiś masochizm – grzebanie się w ludzkich tragediach, ale ta odrobina uwagi, poświęcona chwila zainteresowania. Dla bohaterów Mularczyka to chyba było największą motywacją, by opowiadać o swoim, ich zdaniem, zwyczajnym, a jednocześnie tak niezwyczajnym życiu.
Wejście w cudzy los
Choć można oczywiście wskazać pewne podobieństwa – choćby częste odwołania do czasów wojny, do opisów czasów tuż po roku 1945 i tego, jak komuniści traktowali nawet największych wojennych bohaterów – to każda z tych historii jest trochę inna. Być może niektóre, gdybyśmy je streścili, brzmią jak słaby melodramat, wydają się przerysowane, ale nic z tych rzeczy. Gdy już wejdziemy w dany reportaż, trudno się od niego oderwać, bo widzimy, ile prawdziwych emocji jest w tych tekstach.
Punktem wyjścia może być papierośnica znaleziona na wystawie, raport o zatrzymaniu awanturnika przez milicję, stukot kół pociągu przypominający alfabet Morse’a – detal, a potem z rosnącym wzruszeniem wchodzimy coraz głębiej i głębiej.
Życie jednak potrafi pisać piękne scenariusze. Andrzej Mularczyk jest po prostu mistrzem w wyszukiwaniu takich historii.
Książka dostępna jest także w wersji elektronicznej za ok. 33 zł.
Źródło okładki: www.instytutr.pl | „Co się komu śni” Andrzej Mularczyk – recenzja |
Jedni budzą się wcześnie rano z energią, a inni rozkręcają się dopiero po kilku godzinach po obudzeniu. Taki podział jest łatwo zauważalny, a wynika z trybu życia i przyzwyczajeń. Każdy może przestawić się na tryb poranny albo wieczorny. Zdecydowanie zdrowszy i bardziej naturalny dla organizmu jest nocny sen i ranne wstawanie. Dostosowujemy się do biologicznego rytmu i zapewniamy sobie optymalny poziom energii. Rozpoczęcie dnia od ćwiczeń jest dobrym pomysłem, ale nie zawsze jest na to czas. Nawet jeśli nie masz chwili na pełną sesję treningową, postaraj się znaleźć 10 minut na poranny rozruch. Warto ćwiczyć zarówno rano, jak i wieczorem. Organizm w różnych porach jest gotowy na inną formę ćwiczeń. W zależności od tego, jaki trening planujesz, możesz postawić na porę dnia, która bardziej sprzyja takiemu wysiłkowi.
Zadbaj o komfort ćwiczeń i ubierz się wygodnie. Buty treningowe to podstawa, powinny być dobrane indywidualnie do ustawienia stopy. Poza tym najwygodniejsze będą legginsy lub spodnie dresowe i koszulka do ćwiczeń. W domu przyda się też mata, taśmy do ćwiczeń, obciążniki i hantle. To prosty zestaw, z którym można wykonać mnóstwo ćwiczeń.
Poranny trening
Trzeba wstać na niego wcześniej, ale zyskany przez to czas spożytkujesz w dobry sposób. Ciało i umysł po przebudzeniu są wypoczęte, dobrze przeznaczyć tę energię na ruch. Poranny trening doda energii i pobudzi do działania na resztę dnia. Wydzielone w czasie aktywności endorfiny sprawią, że będziesz mieć lepszy nastrój. Wiele osób trenujących rano, szczególnie sporty tlenowe – bieganie, rower, basen, mówi, że po treningu są naładowane energią na cały dzień.
Taki rozruch na początek dnia pobudzi metabolizm, a trenowanie przed śniadaniem, ewentualnie po lekkiej przekąsce, sprawi, że tkanka tłuszczowa będzie szybciej spalana. Dobrym rozwiązaniem dla osób trenujących rano jest zjedzenie większej kolacji dzień wcześniej. Nawet po niewielkiej przekąsce trzeba odczekać około 30 minut przed podjęciem aktywności. Pożywna kolacja sprawi, że poziom glikogenu mięśniowego będzie odpowiedni do rozpoczęcia porannego treningu bez śniadania.
Rano mięśnie są mniej elastyczne, dlatego przed treningiem szczególnie istotna jest solidna rozgrzewka. Możesz wykorzystać do niej piłkę do ćwiczeń albo hantle. Ważne, żeby dobrze przygotować stawy do wysiłku, bo dzięki temu unikniesz kontuzji. W godzinach porannych najlepiej wybrać się na jogę albo spokojny i długi bieg. Taka aktywność na pewno będzie dobrym startem. Poranna joga w domu nie wymaga wstawania dużo wcześniej. Wystarczy rozwinąć matę, przygotować pasek i klocki do jogi i wykonać kilka asan w spokojnym tempie. Taka codzienna praktyka pomoże się rozbudzić, dotlenić i zacząć dzień z pozytywną energią.
Wieczorne trenowanie
Tutaj częstą wymówką jest zmęczenie po pracy i trudach dnia. Jednak podjęcie aktywności na pewno przyniesie radość i satysfakcję. Wysiłek pomoże rozładować napięcia i stres po całym dniu. Ciało jest gotowe do aktywności, mięśnie i stawy są rozruszane. Dzięki temu efektywność rośnie. Między godziną 14 a 19 organizm osiąga maksimum swoich możliwości. To czas na wykonanie mocnego treningu. Jeśli biegasz, zrób mocny trening interwałowy albo szybki i krótki bieg. Dla trenujących siłowo to świetny czas na mocny wysiłek. Najlepiej nie planować mocnego treningu krótko przed snem, ponieważ można mieć później problem z zaśnięciem.
Niezależnie od tego, jaką porę wybierasz, pamiętaj, żeby dostosować wysiłek do dobowego cyklu, będzie ci wtedy o wiele łatwiej. Rano zacznij dzień spokojnie, na wieczór zostaw mocne treningi. | Trening rano czy wieczorem – co wybrać? |
Mam dla was świetną propozycję rodzinnej gry – pora na Bounce Off i emocjonującą, dynamiczną rozgrywkę! Zawartość opakowania
Bounce Off to nowość na rynku, która pochodzi od firmy Mattel, twórcy wielu ciekawych gier. W kwadratowym, kartonowym opakowaniu znajduje się wszystko to, czego trzeba do wspaniałej rozrywki. Głównymi elementami gry są plansza i zestaw piłeczek. Plansza wykonana z tworzywa ma otwory na piłeczki. Piłeczek jest 16, po 8 w dwóch kolorach: żółtym i niebieskim. Poza planszą i piłeczkami w zestawie znajdują się cztery podstawki pod piłki. Jeśli do gry przystępują dwie osoby, mają do dyspozycji po dwie podstawki i po 8 piłek. Jeśli gramy drużynowo, w cztery osoby, każdy z graczy ma po jednej podstawce i cztery piłeczki. W kartoniku znajduje się jeszcze instrukcja oraz zestaw kart ze wzorami.
Karty zadań wykonane są z tektury. Losujemy je przed każdą rundą gry. Zadanie polega na ułożeniu z piłeczek wzoru z karty.
Dwa warianty gry
Poza grą jeden na jednego i rozgrywką drużynową, w Bounce Offmamy dwa inne warianty gry.
Oto pierwszy z nich:
Planszę do gry ustawiamy na środku, a piłeczki w dwóch kolorach rozdajemy wraz z podstawkami dwóm lub czterem graczom. Jedna strona tasuje karty, druga losuję kartę z wzorem do ustrzelenia. Karta dookoła ma kolorową ramkę. Ta drużyna lub ten gracz, który ma piłki w danym kolorze zaczyna rundę. Odbijając piłeczkę co najmniej raz od podłoża (stołu, blatu, podłogi), strzelamy w miejsca na planszy. Po wbiciu piłeczki ruch ma przeciwnik lub przeciwna drużyna. Dalej na zmianę kolejnymi piłeczkami wypełniamy wolne miejsca na planszy, tak, by ułożyć zadany wzór i zgarnąć punkt, czyli kartę. Do rozgrywki można podjeść żywiołowo – próbując jak najszybciej ustrzelić wzór lub taktycznie – układając wzór, ale też próbując zablokować przeciwnika swoją piłeczką w strategicznym momencie gry! Jeśli wykorzystamy wszystkie piłeczki, a wzór nie zostanie ułożony, zabieramy po jednej piłeczce w swoim kolorze z tych, które znajdują się na planszy, a nie służą ułożeniu wzoru. Warto jednak zostawić te, które pasują, by ułożyć wzór lub te, które blokują przeciwnika.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Drugi wariant gry to istny żywioł, zwłaszcza, jeśli przystępują do niej cztery osoby. Zasady gry są podobne: stawiamy plansze w centralnym punkcie, rozdajemy podstawki i piłeczki w dwóch kolorach, losujemy kartę ze wzorem do ułożenia i przystępujemy do rzucania. Razem. Tak, tak – dwie lub cztery osoby rzucają naraz swoimi piłeczkami! Kto pierwszy, ten lepszy! Wygrywa drużyna lub gracz, który z posiadanych ośmiu piłeczek ułoży wzór. Uwaga! W tym wariancie gry nie możemy zabierać piłeczek z planszy, mamy do dyspozycji tylko piłeczki z podstawek. Więc może lepiej grać ostrożniej, wolniej i dokładniej? A może jednak trzeba iść na żywioł, bo przeciwnik może być szybszy?
Podsumowanie
Świetna gra! Dynamiczna, dla szerokiego grona graczy, trochę taktyczna, mocno zręcznościowa, z dużą porcją radości i emocji. Dzieci w wieku od siedmiu lat będą miały z niej wielką frajdę, a starsze rodzeństwo, rodzice czy dziadkowie pewnie również nie odmówią sobie rozgrywki.
Zalety gry: jest ciekawa i dobrze wykonana. Piłeczki mają ładne kolory, są lekkie (jak piłki do tenisa stołowego), bardzo łatwo się odbijają i w miarę łatwo skierować je na planszę. Znacznie trudniej już precyzyjnie trafić w upatrzone miejsce, które przyniesie nam punkt.
Wady gry? Są i one: podkładki do piłek mają niskie ranty, średnio spełniają swoją funkcję, piłeczki często uciekają ze stołu. Niedosyt wzbudza też ilość kart ze wzorami, jest ich za mało i szybko zaczynają się powtarzać.
Praktyczna porada: podczas gry warto zwrócić uwagę na stronę, w jaką skierowany jest wzór na karcie i na planszy. W ferworze walki często zdarza się, ze wzór jest odwrócony w inną, a to może kosztować utratę cennego punktu. | Bounce off – świetna gra dla starszaka |
Motocykle to niestety dość łatwy łup dla amatorów cudzej własności. Aby zabezpieczyć swój jednoślad przed kradzieżą, warto pomyśleć o alarmie, szczególnie takim, który nie obciąży zbyt akumulatora. Kradzieże to nie tylko problem posiadaczy czterech kółek, okazuje się bowiem, że znacznie częściej przywłaszczane są motocykle. Jednoślady giną z parkingów, garaży, ogrodów, a nawet spod okien domów. Ludzie na wiele sposobów próbują utrudnić życie amatorom cudzej własności, uciekając się do łańcuchów zabezpieczających, immobiliserów i innych zabezpieczeń. Te metody niestety nie zawsze się sprawdzają. Na szczęście powstały urządzenia, które zabezpieczają motocykl przed kradzieżą. Umiejętnie utrudniają życie złodziejom, dla których liczy się każda sekunda w czasie kradzieży. Takim urządzeniem jest alarm motocyklowy . Pierwsze alarmy pobierały dużo prądu, co prowadziło do błyskawicznego wyczerpania akumulatora. Najnowsze pobierają go znacznie mniej i nie tracą przy tym na jakości. Jest to idealny sposób w walce ze złodziejami jednośladów.
Dużym ułatwieniem są alarmy sterowane pilotem. Nie trzeba znajdować się bezpośrednio przy motocyklu, aby uruchomić lub wyłączyć alarm. Można to robić podobnie jak w autach – z pewnej odległości. To ogromne ułatwienie w porównaniu z wcześniejszymi alarmami, które nie były obsługiwane pilotem.
Zasada działania alarmów motocyklowych
Alarmy montowane w motocyklach przypominają samochodowe. Mają własne zasilanie i syrenę. Najczęściej są wyposażone w czujniki przychyleniowe, a w nieco droższych modelach znajdziemy również czujniki przychyleniowo-wstrząsowe. Bardzo ważną cechą, na którą warto zwracać uwagę przy zakupie alarmu, jest pobór prądu. Powinien on być możliwie najmniejszy, aby zbytnio nie obciążać akumulatora.
Nasze typy
Pierwsza propozycja to alarm uznanej firmy PROXIMA, specjalizującej się w produkcji tego typu urządzeń. Model Hibernatus to profesjonalny alarm, który zapewnia porządne zabezpieczenie jednośladu. Posiada zaawansowaną funkcję oszczędzania akumulatora, wyjście na kierunkowskazy, czujnik położenia, reagujący na pochylenie wzdłużne i poprzeczne motocykla oraz poziomy obrót. Bardzo łatwy i szybki montaż. Tego typu alarm kosztuje już 299 zł.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Kolejną propozycją jest profesjonalny alarm przeznaczony do motocykli Suzuki. Posiada on czujnik naładowania akumulatora oraz jednoobwodowy immobiliser, polecany przez użytkowników. Cena od 349zł.
box:offerCarousel
Solidny, spełniający swoje zadanie, a przy tym w przystępnej cenie – to najtrafniejszy opis alarmu motocyklowego firmy Stig. Zabezpieczenie przed skopiowaniem pilota, funkcja prealarmu, odcięcie zapłonu lub dopływu paliwa, czujnik napięcia, małe wymiary, łatwy montaż, chromowany pilot. Cena od 79 zł.
Na rynku znajdziemy sporo ofert alarmów zasilanych na 12v. Można znaleźć naprawdę sporo tanich odstraszaczy, które być może zniechęcą złodziei do przywłaszczenia jednośladu. Ich niewątpliwa zaleta to cena (kosztują 10 zł) oraz szybkość montażu.
W co dodatkowo warto się zaopatrzyć, aby uchronić się przed złodziejami?
Alarm to nie wszystko, dlatego w myśl powiedzenia: „przezorny…” warto pomyśleć o dodatkowych zabezpieczeniach.
Warto zaopatrzyć się w blokadę tarczy hamulcowej, która utrudni pracę złodziejowi. Intruz będzie potrzebował znacznie więcej czasu, aby poradzić sobie z zabezpieczeniami, a w większości przypadków nie poradzi sobie z nimi w ogóle. Istnieją również blokady tarczy hamulcowej z alarmem. To zabezpieczenie antykradzieżowe, które jest połączeniem alarmu i tradycyjnej blokady typu „disc lock”.
box:offerCarousel
Inny wariant to popularne łańcuchy zabezpieczające. Przypinając motocykl tego typu łańcuchem, możemy spać spokojnie, pod warunkiem że kupiliśmy produkt wysokiej jakości, z którym zwykłe nożyce sobie nie poradzą. Solidną firmą produkującą takie łańcuchy jest OXFORD. Bardzo wytrzymałe, wykonane z dodatkowo wzmacnianej stali i pokryte antyprzetarciową tkaniną. Dostępne na rynku są także kotwy na łańcuch. Są przeznaczone do stałego zamocowania w podłożu betonowym. Jest to idealna baza do tego, aby przypiąć motocykl solidnym łańcuchem i tym samym zabezpieczyć go przed kradzieżą.
Alarm motocyklowy to niezbędne urządzenie w walce ze złodziejami jednośladów. Możemy być pewni, że zasygnalizuje, gdy ktoś zacznie „pracować” przy motocyklu. Kupując alarm, warto zwrócić uwagę na to, czy nie pobiera on zbyt dużo prądu z akumulatora. Oprócz alarmu warto też zaopatrzyć się w dodatkowe akcesoria zabezpieczające przed kradzieżą. | Alarmy motocyklowe, które nie wykończą akumulatora |
Karnawał zbliża się wielkimi krokami. Niebawem salony kosmetyczne zaczną dosłownie pękać w szwach, a galerie handlowe tłumnie odwiedzą panie poszukujące idealnej dla siebie kreacji. Nic dziwnego. Która z nas nie chce podczas uroczystego balu olśniewać wyglądem? Aby wybrana suknia podkreślała nasze atuty, powinna być odpowiednio dopasowana do typu sylwetki. Podpowiadamy zatem, w jaki sposób osiągnąć zniewalający efekt. Figura w kształcie gruszki
Charakterystycznymi cechami tego typu sylwetki są szerokie ramiona, mały biust, szerokie biodra i masywne uda. Najlepszym wyborem będzie w takim przypadku krótka lub długa suknia typu princeska, która pomoże zatuszować mankamenty figury. Warto wybierać fasony z nieco odważniej wyciętym dekoltem, który powinien sięgać nieco poniżej linii ramion. Efektownie prezentują się modele rozszerzające się ku dołowi. Jeżeli chcemy, aby suknia delikatnie opadała i układała się w fałdy, warto zrezygnować z halki.
Figura filigranowa
Pod tym określeniem kryje się drobna, szczupła sylwetka kobiet niskich z niezbyt obfitym biustem. Panie o takiej budowie ciała najlepiej wyglądać będą w dopasowanej, jednokolorowej kreacji o prostym kroju. Dobrze prezentuje się w tym przypadku długość do kolan bądź nieco za kolano. Jeżeli zależy nam na tym, aby podkreślić biust, wybierzmy fason z podwyższoną talią i wąskimi, przylegającymi do ciała rękawami. Sprawdzą się kreacje wykonane z cięższych materiałów, takich jak mora czy welwet.
Figura chłopięca
Jeżeli jesteśmy szczupłe, mamy dość wąskie biodra, niewielkie piersi i niezbyt wyraźne wcięcie w talii, najlepszym rozwiązaniem będzie dla nas kreacja w stylu empire. Fason z odciętym biustem i dół wykonany z lejących materiałów nada naszemu ciału nieco bardziej kobiece kształty. Wygląda ona bardzo elegancko zarówno z krótkimi, jak i z długimi rękawami. Odpowiedni będzie dekolt marszczony, w kształcie karo lub litery V. Model ten prezentuje się niezwykle wytwornie i świetnie sprawdza się na uroczystym raucie.
Figura kobieca
Jeżeli mamy sylwetkę zgrabną, z wyraźnie zaznaczoną talią, pełnym biustem i wypukłymi pośladkami, najlepsze wrażenie zrobimy, decydując się na długą obcisłą suknię w fasonie syreny. Model ten opina ciało od biustu i ulega rozszerzeniu nieco powyżej kolan. Jeżeli naprawdę chcemy rzucać się w oczy, możemy pozwolić sobie na niewielki tren z tyłu. Fason ten upodobały sobie gwiazdy czerwonego dywanu, jednak panie o tego typu kształtach z powodzeniem mogą naśladować ten niezwykle seksowny trend.
Figura masywna
Panie o dosyć szerokich barkach i biodrach, z mocno odznaczającym się biustem i brakiem wcięcia w talii powinny zdecydować się na kreację w kształcie litery A. Najlepiej jeżeli jest ona dobrze dopasowana w okolicach biustu za pomocą zaszewek bocznych, a jednocześnie rozszerza się ku dołowi w kształt trapezu – pozwoli to optycznie wysmuklić sylwetkę. Dobrym rozwiązaniem są modele z gorsetem, który podkreśli talię. Ramiączka powinny być szerokie, jednak jeżeli zdecydujemy się na fason bez nich, dobrze jest zarzucić szal.
Figura szczupła, wysoka
Paniom zgrabnym i wysokim, cieszącym się proporcjonalnymi kształtami, smukłą, dobrze zaznaczoną talią oraz perfekcyjną linią bioder polecić można przede wszystkim podkreślającą sylwetkę, prostą suknię sięgającą przed kolano, nierozszerzającą się ku dołowi. Dobrze spisze się kreacja dopasowana zaszewkami lub krojona z cięciami francuskimi. Aby nie ograniczała ruchów, powinna mieć rozporek od linii kolan. Świadomość atutów i mankamentów sylwetki zdecydowanie ułatwi wybór najlepszej dla nas kreacji. W połączeniu ze stosownymi dodatkami i właściwie dopasowaną do rysów twarzy fryzurą sprawi, że nie będzie można przejść obok nas obojętnie. Dzięki odpowiednio dobranej sukni będziemy czuć się pięknie i kobieco nie tylko podczas karnawału. | Jak dopasować kreację karnawałową do figury? |
Fascynująca opowieść o rodzinie, na której historii cieniem kładzie się tajemnica sprzed lat. Rodzinne tajemnice i sekrety, które po latach wychodzą na jaw, to motyw stary jak świat. Nic dziwnego, że, aby przedstawić go w nowy i świeży sposób, trzeba się trochę napracować. Ta robota świetnie wyszła Luz Gabas, hiszpańskiej pisarce, której powieść „Palmy na śniegu” niedawno miała swoją premierę w Polsce. To porywająca i wzruszająca historia, łącząca teraźniejszość z przeszłością, od której nie będziecie mogli się oderwać.
Luki we wspomnieniach
Akcja „Palm na śniegu” rozpoczyna się w 2003 roku. Clarence w rzeczach swojego ojca odnajduje stare listy. W zapiskach sprzed pół wieku odkrywa niezwykłą historię Jacoba, swojego ojca, i jego brata, Kiliana. Mężczyźni przed pięćdziesięcioma laty zostawili skromne, ale pewne, życie w górzystej hiszpańskiej prowincji Huesca i przenieśli się na słynną na całym świecie plantację kakaowca na wyspie Fernando Poo. W zapiskach Jacoba są jednak pewne luki, które budzą u kobiety niejakie wątpliwości. Niesiona chęcią rozwikłania zagadek z przeszłości, Clarence wyrusza do Afryki, oficjalnie pod pozorem badania lokalnych dialektów języka hiszpańskiego. Tak naprawdę chce jednak uzupełnić braki we wspomnieniach swojego ojca. Szybko odkryje, że historia jej rodziny pełna jest tajemnic, a ich odkrycie nie okaże się bezbolesne.
Przeszłość i teraźniejszość
„Palmy na śniegu” ma epicki rozmach. Równocześnie z wątkiem toczącym się współcześnie, poznajemy inny – przedstawiający historię sprzed pięciu dekad. Pierwszy opowiada o Clarence i jej próbie rozwikłania zagadki z przeszłości. Drugi, moim zdaniem dużo ciekawszy, zawiera wszystko to, co właściwie skłoniło kobietę do podjęcia decyzji o podróży do Afryki. Jacob i Kilian w 1953 roku są młodymi, dopiero wkraczającymi w dorosłość ludźmi. Bracia nigdy nie byli sobie bliscy, a pobyt na plantacji w Gwinei Hiszpańskiej nie zdziałał cudów – mężczyźni jeszcze bardziej się od siebie odsunęli. Są całkiem różni i zupełnie inaczej podchodzą do życia i do swojej uprzywilejowanej pozycji w hiszpańskiej kolonii – jako białych przybyszów z metropolii. O tym też jest ta powieść. O historycznym wstydzie, ale i o wykorzystywaniu tubylców i lądu, którego tradycji i zwyczajów Hiszpanie nigdy nawet nie starali się poznać. Książkowi bracia są reprezentantami różnych nastrojów, jakie panowały w tamtych czasach w hiszpańskim społeczeństwie.Luz Gabas umiejętnie dawkuje emocje, nie zdradza wszystkiego od razu, trzymając nas w niepewności. Ilekroć tylko zaczyna nam się wydawać, że powoli odkrywamy prawdę, pisarka serwuje nam zaskakujący zwrot akcji.
Gabas, choć nie napisała powieści historycznej, z wielką sprawnością porusza się po tym trudnym temacie. Przedstawia nam dwa spojrzenia, poza spostrzeżeniami Clarence, a także wspomnieniami braci, możemy zaobserwować trudny związek między dążącą do nowoczesności Hiszpanią i dopiero budującą swoją niepodległość Gwineą Równikową, której ziemia splamiona jest krwią i śladami tragedii sprzed lat. To też opowieść o kontrastach – takich jak tytułowe „Palmy na śniegu”. Gabas pisze o dawnych grzechach, nieodpracowanych winach i o wielkiej miłości, która jest silniejsza od czasu i historycznych zawiłości.Autorka posługuje się pięknym językiem, malując przed naszymi oczami niezwykłe obrazy, a polskie tłumaczenie, autorstwa Barbary Jaroszuk, staje na wysokości zadania. Rys historyczny, tak tu istotny, opisany jest w jasny i zrozumiały sposób, a podwójna płaszczyzna czasowa to udany zabieg trzymający nas w napięciu do ostatnich stron.
Źródło okładki: www.muza.com.pl | „Palmy na śniegu” Luz Gabas – recenzja |
Jazda w nocy jest bardzo wymagająca i stresująca nawet dla bardzo doświadczonych kierowców. Najgorsze są odcinki poza miastami, gdzie brakuje oświetlenia drogi i dochodzą problemy ze słabym oznakowaniem poziomym oraz oślepianiem przez innych użytkowników dróg. A do tego prowadzący auto musi wygrać z sennością i zmęczeniem. W listopadzie i grudniu ciemno robi się już po godzinie szesnastej. A to nie koniec zimowych „atrakcji”, bo na drodze może pojawić się marznący deszcz albo bardzo gęsta mgła. Wielogodzinna jazda w nocy jest także bardzo męcząca dla wzroku, co też wiąże się z dużą nieodpowiedzialnością i brakiem wyobraźni ze strony innych użytkowników dróg. Nadal spotyka się rowerzystów, którzy nie mają ani jednej sprawnej lampki na rowerze, w małych miejscowościach piesi idą skrajem drogi, nie nosząc opasek odblaskowych, a wielu kierowców popisuje się umiejętnością zamontowania w swoich samochodach pseudo-ksenonów, które oślepiają jadących z naprzeciwka. Nie każdy kierowca może sobie pozwolić na samochód premium z kamerą termowizyjną i radarem, monitorującymi przestrzeń przed autem, który na dodatek może zahamować samodzielnie w momencie wykrycia zagrożenia. Można jednak stosować się do kilku prostych zasad, a do tego korzystać z akcesoriów, które znacznie ułatwią poruszanie się nocą po drogach, także w czasie zimy. Przede wszystkim zawsze trzeba mieć przy sobie naładowany telefon i niewielką ładowarkę samochodową, aby w razie utknięcia w nocy, z dala od cywilizacji, móc wezwać pomoc. Wtedy przyda się także kamizelka odblaskowa i dobra latarka. Nawigacja samochodowa to świetny pomocnik każdego kierowcy, ale i ona może się „pomylić” w przypadku małych dróg, które zostały źle oznaczone na mapie. Dlatego zawsze przyda się tradycyjny atlas.
W nocy zawsze wolniej
Nocą trzeba jechać z mniejszą prędkością niż w ciągu dnia. Widoczność jest dużo gorsza, co sprawia, że znacznie trudniejsze jest zauważenie pieszego lub rowerzysty. Podczas jazdy z dużą prędkością na światłach krótkich kierowca może nawet nie zdążyć wyminąć przeszkody, którą zauważył w ostatniej chwili. W nocy trudniej określa się także odległość do pojazdu, znajdującego się z przodu, co ma wpływ na zwiększenie ryzyka podczas wyprzedzania.
Sprawne światła i zabezpieczenie przed oślepianiem
Podstawą bezpiecznej jazdy w nocy są sprawne światła. Bez nich niewiele uda się zobaczyć w ciemności. Warto zawsze mieć przy sobie zapasowe żarówki samochodowe, aby w razie przepalenia się móc szybko dokonać wymiany. Trzeba nie tylko widzieć, ale i być widocznym. Bardzo dużym wsparciem w nocy jest układ doświetlania zakrętów, który pozwala dostrzec wiele przeszkód i niebezpieczeństw podczas jazdy po krętych drogach. Układ jest montowany seryjnie w autach premium, ale istnieją zestawy, które można samodzielnie zamontować w większości samochodów. Wykorzystują one moduł elektroniczny, który do doświetlania zakrętów wykorzystuje światła halogenów. Ważne jest także odpowiednie ustawienie wysokości świecenia reflektorów – aby i dobrze widzieć i nie oślepiać innych, a tak dzieje się wtedy, gdy światła ustawione są za wysoko. Trzeba też zabezpieczyć się przed oślepianiem przez innych kierowców. Podstawą jest unikanie patrzenia się w światła nadjeżdżających aut, a niestety, oczy mają do tego tendencję. Nawet krótkie spojrzenie w mocne światła nadjeżdżającego samochodu sprawia, że potrzeba kilku sekund, aby odzyskać ostrość widzenia. Najprostsze rozwiązanie to specjalne okulary do jazdy w nocy, z żółtymi szkłami. Jeśli ktoś nie lubi okularów, producenci akcesoriów proponują specjalne, opuszczane osłony z przezroczystego tworzywa, które montuje się klipsami do standardowych osłon przeciwsłonecznych. Żółte chronią przed oślepianiem światłami w nocy, a ciemne przed rozbłyskami słońca w dzień. Wiele aut można także wyposażyć w wewnętrzne lusterko fotochromatyczne, które automatycznie się ściemnia, gdy z tyłu jedzie kierowca, który nie raczy wyłączyć długich świateł. Takie lusterko trzeba podłączyć do samochodowej instalacji elektrycznej.
Jazda w nocnej mgle
Kiedy fale ciepłego powietrza nadchodzą nad zmrożoną ziemię lub odwrotnie, kiedy zimno pojawia się nad ciepłą ziemią, można spodziewać się silnych mgieł. Dokuczają one przede wszystkim na otwartych przestrzeniach poza miastami. Jazda we mgle jest skrajnie niebezpieczna. Zawsze można doposażyć auto w światła przeciwmgielne. Trzeba też pamiętać o tym, aby kontrolować sprawność tylnej żarówki przeciwmgielnej. W czasie gęstej mgły należy uruchomić światła przeciwmgielne, dostosować prędkość do warunków jazdy (nawet 20-30 km/h) i patrzeć na linie, wymalowane na środku drogi (pojedynczą ciągłą lub przerywaną), co pomoże utrzymać właściwy tor jazdy. Niektórzy eksperci radzą trzymać się pobocza, co jest kompletną bzdurą i może doprowadzić do najechania na niewidocznego pieszego, rowerzystę albo na wpadnięcie do rowu. W przypadku silnych, nocnych i porannych mgieł poza miastem, najlepiej po prostu przeczekać w motelu. Mgła w mieście jest mniej dokuczliwa, ze względu na oświetlenie uliczne, ale może być tak samo stresująca.
Czyste szyby i klosze reflektorów
Tylko perfekcyjnie czyste szyby pozwolą na wygodną jazdę w nocy, bo inaczej widoczność będą utrudniać wszelakie smugi, powodujące rozpraszanie światła. W zbiorniczku nie może zabraknąć płynu do spryskiwaczy, a do tego auto musi mieć sprawne wycieraczki. Trzeba przeczyścić także klosze reflektorów oraz tylnych lamp.
Parowanie szyb oraz ogrzewanie wnętrza
Parowanie szyb jest szczególnie dokuczliwe w nocy. Kiedy auto ma sprawny filtr kabinowy, nie powinno być z nim problemów, zwłaszcza przy sprawnym ogrzewaniu. Jeśli pojazd jest wyposażony w klimatyzację, ona doskonale osuszy wnętrze, całkowicie eliminując problem parowania.
Senność – najbardziej dokucza w nocy
Uczucie senności i zmęczenie, to jedni z największych wrogów kierowcy podczas jazdy nocą. Wypijanie kolejnych kaw albo napojów energetycznych może doprowadzić jedynie do palpitacji serca – organizm da się oszukać na krótko. Lepszy od kolejnej puszki „energetyka” będzie krótki odpoczynek i wyjście z samochodu, aby się chwilę poruszać. Jeśli ktoś lubi ciepłe napoje, to przyda mu się podgrzewany kubek, który podłącza się do gniazdka zapalniczki samochodowej. Warto pamiętać, że na senność bardzo wpływa temperatura – im cieplej, tym bardziej chce się spać. Dlatego też w czasie jazdy zimą nawiewy ogrzewania powinny być kierowane raczej na nogi, a nigdy nie na twarz. Na wysokości głowy temperatura zawsze musi być niższa, niż na wysokości nóg, inaczej uczucie senności będzie narastać. Jeśli auto nie ma klimatyzacji, można zastosować także niewielki jonizator, podłączany do gniazdka zapalniczki. Małe urządzenie sprawia, że we wnętrzu kabiny panuje powietrze jak po burzy, co sprawia, ze kierowca jest bardziej energiczny i może skupić się na jeździe.
Odstraszanie zwierząt
Jazda w nocy drogami, które prowadzą przez lasy może wiązać się z niebezpieczeństwem wyskoczenia na drogę zwierzęcia. Zwierzęta mogą wbiec znienacka na drogę, albo stanąć na drodze, ponieważ wiele z nich tak się właśnie zachowuje po oślepieniu światłami. Dlatego w lesie powinno się jechać wolniej. Skuteczne bywają odstraszacze w formie gwizdków, emitujących niesłyszalny dla człowieka sygnał, który równocześnie odstrasza zwierzęta. Odstraszą one także psy oraz koty. Jazda w nocy jest trudna, ale wykonalna. Wystarczy jeździć spokojnie, przewidywalnie i odpowiednio przygotować auto do drogi. | Jak bezpiecznie jeździć w nocy? |
Książka kucharska to niezbędnik perfekcyjnej pani (oraz pana) domu. Które książki w tym roku zasługują na miano najlepszych? Wybraliśmy dla was 5 naszych propozycji! Książki kucharskie pozwalają nam odkryć nieznane dla nas oblicza kuchni oraz połączenia smakowe. To właśnie dlatego warto z nich korzystać. Jeśli chcesz nieco odejść od tradycyjnej kuchni i zacząć eksperymentować ze smakiem – koniecznie sięgnij po jedną z poniższych propozycji!
„Nowa Jadłonomia. Roślinne przepisy z całego świata” Marta Dymek
Marta Dymek powraca do nas z kolejną książką na temat roślinnej kuchni! To właśnie w „Nowej Jadłonomii” znajdziesz tysiące niebanalnych sposobów na wykorzystanie najpopularniejszych warzyw. Autorka w poszukiwaniu smaków zwiedziła ponad 50 krajów! W książce znajdziemy przepisy zarówno na dania meksykańskie i indyjskie, jak i węgierskie oraz tureckie. To idealny prezent świąteczny dla każdego weganina, ale nie tylko! Osoby na co dzień spożywające mięso dzięki tej pozycji z pewnością odkryją całkiem nowe doznania smakowe!
box:offerCarousel
„Hummusy i pasty” Konrad Budzyk
Ciecierzyca, czosnek, sezam, oliwa… A może coś jeszcze? Konrad Budzyk w swojej książce kucharskiej „Hummusy i pasty” pokazuje nam miliony sposobów na przepyszne i przede wszystkim zdrowe jedzenie! Dzięki niej dowiesz się, jak w niestandardowy sposób przyrządzić hummus oraz inne pasty, które idealnie sprawdzą się na kanapkach. Ponadto odkryjesz sekretne sposoby na idealnie ugotowaną ciecierzycę! Jeśli przepadasz za zdrową i pożywną kuchnią – koniecznie musisz mieć tę książkę w swojej kuchennej biblioteczce!
box:offerCarousel
„Pyszne obiady” Anna Starmach
Jurorka „MasterChefa” oraz „MasterChefa Juniora” ma dla nas książkę kucharską, która całkowicie odmieni twoje codzienne obiady. Jeśli masz dość kulinarnej rutyny – czas na rewolucję! W książce „Pyszne obiady” znajdziesz przepisy na wspaniałe, aromatyczne zupy, soczyste dania główne oraz… nieziemsko pyszne desery! Autorka zadbała, aby nie zabrakło receptur zarówno nowoczesnych, jak i tych tradycyjnych. Dzięki temu każdy miłośnik dobrego smaku znajdzie coś dla siebie! Jeśli jeszcze szukasz idealnego prezentu dla swojej mamy, koniecznie zwróć uwagę na tę pozycję!
box:offerCarousel
„Vegenerata sposób na zdrowie. Biegaj, gotuj, chudnij” Przemysław Ignaszewski
Coraz więcej ludzi świadomie podchodzi do tego, co je, i zaczyna prowadzić zdrowy tryb życia. Jeśli ty również zaliczasz się do tego grona, koniecznie sięgnij po książkę Przemysława Ignaszewskiego „Vegenerata sposób na zdrowie. Biegaj, gotuj, chudnij”. Pierwsza część książki skierowana jest przede wszystkim do biegaczy oraz ludzi, którzy chcą stracić zbędne kilogramy. Natomiast druga część spodoba się zwolennikom kuchni roślinnej. „Vegenerata” zawiera łatwe przepisy dla każdego. Dowiesz się z niej m.in. jak zrobić zdrowy koktajl, zupę, czy też przygotować… wegańskie święta! Brzmi ciekawie?
box:offerCarousel
„Food pharmacy. Przepisy” Lina Nertby Aurell, Mia Clase
Ostatnią pozycją na naszej liście jest gratka dla miłośników książki „Food Pharmacy”. Autorzy wracają z całkiem nową propozycją – „Food Pharmacy. Przepisy”. Jeśli marzysz o tym, aby zamienić swoje menu w prawdziwą bombę witaminową, ta książka będzie dla ciebie idealna! Dzięki niej dowiesz się, jakie produkty powinnaś wprowadzić do swojej kuchni, aby wspomóc działanie jelit czy też odeprzeć ataki wielu chorób. Znajdziesz w niej przepisy na dania bez glutenu, cukru oraz nabiału, których największą zaletą jest to, że są po prostu przepyszne! Pomóż swojemu zdrowiu i spraw sobie prezent w postaci tej książki kucharskiej! | 5 najlepszych książek kucharskich 2017 roku |
Poziomica to praktyczne narzędzie, które pozwoli upewnić się, że półka na książki jest równo zawieszona, a lodówka nie przechyla się na jedną stronę. Podpowiadamy, jaki model poziomicy wybrać do prac domowych. Poziomica tradycyjna
Poziomica to przyrząd pomiarowy, który budową przypomina grubą linijkę. Na środku umieszczona jest libella rurkowa, czyli ampułka z kolorową cieczą i pęcherzykiem powietrza służącym do wyznaczania poziomu. Poziomica tradycyjna może być wykorzystywana wyłącznie na jednej płaszczyźnie i wskazuje wyniki z dokładnością rzędu 0,5 mm/m. Im dłuższa, tym jest dokładniejsza. W większości przypadków będzie to 150–170 cm, co w zupełności wystarcza do podstawowych zastosowań domowych. Wielką zaletą klasycznej poziomicy jest wytrzymałość i duża odporność na uszkodzenia. Niestraszny jest jej upadek ze znacznej wysokości czy upuszczenie do wody. Nie bez znaczenia jest również przystępna cena – za podstawowy model zapłacimy ok. 30 zł, a za nieco bardziej zaawansowany ok. 150 zł. W sklepach są poziomice z jednym, dwoma, a nawet trzema libellami, a także modele oczkowe (przypominające kompas) i słupkowe. Wykonuje się je najczęściej z lekkiego, ale jednocześnie stosunkowo mocnego aluminium lub z metalu, rzadziej z tworzywa sztucznego oraz drewna.
Poziomica Stabila R-300. Model wykonany z lekkiego metalu, odporny na zginanie oraz skręcanie. Trzy libelle umieszczone na całej długości
poziomicy gwarantują dużą dokładność. Dzięki szerokim krawędziom, uchwytom oraz zagłębieniom na palce narzędzie jest niezwykle stabilne i wygodne w użytkowaniu. Amortyzowane końcówki zabezpieczają poziomicę
przed uderzeniami. Dostępne długości: 81 cm, 100 cm, 122 cm i 183 cm. Cena: od 259 zł.
Poziomica laserowa
Poziomica laserowa to narzędzie nowoczesne, dużo praktyczniejsze niż jego klasyczny odpowiednik. Nawet podstawowy model o jednym promieniu jest wygodniejszy, ponieważ nie wymaga dostępu do powierzchni, którą chcemy wypoziomować. Pomiary można wykonywać z odległości kilku, a nawet kilkunastu metrów, również w tych miejscach, do których dostęp jest utrudniony. Poziomice z laserem krzyżowym pozwalają natomiast na wyznaczenie poziomu kilku płaszczyzn jednocześnie, dzięki czemu praca jest efektywniejsza. Warto się rozejrzeć za modelem samopoziomującym (znacznie ułatwia m.in. układanie płytek) oraz wyposażonym w kątomierz. Poziomice laserowe są zdecydowanie droższe niż modele tradycyjne – od 150 zł za najprostszy model do nawet 2500 zł za specjalistyczny. Są również niestety nieco mniej wytrzymałe, ale wybiera się je ze względu na funkcjonalność i wygodę użytkowania, a nie odporność. Najchętniej kupowane poziomice laserowe produkują firmy: Bosh, Sola, Limit, Stabila oraz Manutan.
Poziomica Skil 0511. Model z laserem krzyżowym (może wyświetlać dwie linie lub jedną). Automatyczne samopoziomowanie gwarantuje efektywną pracę. Zasięg roboczy do 10 m (dokładność maks. odległości wynosi 5 mm). Zasilanie: baterie AA. Typ lasera: 650 nm (klasa 2). W zestawie dodatkowo zacisk mocujący, aluminiowy statyw oraz pokrowiec. Cena: 199 zł.
box:offerCarousel
Jak dokonać wyboru?
Tradycyjna poziomica z libellą bez problemu poradzi sobie z większością zadań, które czekają na nią w domu, czyli m.in. przy wieszaniu półek na książki lub układaniu glazury w łazience. Jest niedroga, odporna na uszkodzenia i dokładna, ponieważ ma bezpośrednią styczność z powierzchnią, którą poziomuje. Model laserowy jest natomiast wygodniejszy, a praca z nimi efektywniejsza. Wysoka cena przemawia jednak na jego niekorzyść, dlatego warto się na niego zdecydować tylko w przypadku, gdy zamierzamy go używać regularnie. Możemy także rozważyć zakup zarówno najprostszej poziomicy laserowej z jednym promieniem, jak i tradycyjnej, z których będziemy korzystać naprzemiennie.
Poziomica, choć niepozorna, powinna się znaleźć w ekwipunku każdego majsterkowicza. Umożliwia precyzyjne wykonywanie wielu zadań i jest zdecydowanie wygodniejsza, niż używany niegdyś sznurek. Sprawdź, który model będzie dla ciebie najlepszy! | Poziomica. Praktyczne narzędzie do prac domowych |
Aby dobrze przygotować się do wiosennego i letniego wypoczynku w ogrodzie, wcale nie musisz wydawać majątku. Zastanów się, w jaki sposób razem z najbliższymi będziesz spędzała czas w przydomowym ogródku, a potem wybierz odpowiednie meble ogrodowe. Cena wielu zestawów nie przekracza 500 zł! Meble z tworzyw naturalnych do 500 zł
Meble z naturalnych tworzyw, takich jak wiklina, rattan i drewno, wymagają większej dbałości niż metalowe albo plastikowe wyposażenie ogrodu, ale są jego prawdziwą ozdobą. Wiklina i rattan w naturalnych odcieniach brązu ocieplają wystrój ogrodu, nadając mu rustykalny charakter. Niestety nie są odporne na zmienne warunki atmosferyczne – ich trwałość zmniejszają letnie deszcze i gorące promienie słońca, nie powinny też stać w pobliżu rozgrzanego grilla.
Podobnie sielską atmosferę w ogródku za oknem stworzysz, kiedy wybierzesz tradycyjny zestaw drewnianych mebli. W zależności od tego, jaką formę mają meble zrobione z drewna, idealnie wkomponują się w styl całego ogrodu. Projektanci tworzą zarówno meble o klasycznym kształcie, jak i nowoczesnej linii. Możesz wybrać też drewnianą leżankę albo specjalnie zaimpregnowany bujany fotel do ogrodu.
Drewniane, rattanowe i wiklinowe meble mogą spełniać w ogrodzie wiele różnych funkcji. Kupując stół z krzesłami lub fotelami, urządzisz na werandzie letnią jadalnię. Jeśli natomiast wybierzesz piknikową ławę dziecięcą z drewna za około 200 zł i hamak z materiału (np. na drewnianej ramie albo rozwieszony pomiędzy drzewami), stworzysz dzieciom wspaniałe miejsce wakacyjnych spotkań z rówieśnikami z sąsiedztwa. Nie zapomnij o leżaku w drewnianej ramie, który kupisz za mniej niż 100 zł – rozsiądź się wygodnie i zagłębiaj w miłej lekturze.
box:offerCarousel
Meble z tworzyw sztucznych i metalu do 500 zł
Meble plastikowe, technorattanowe i metalowe (aluminiowe lub żeliwne) są łatwe w utrzymaniu czystości – aby pozbyć się zanieczyszczeń, wystarczy je spryskać wodą albo przetrzeć mokrą szmatką. O ile plastik, technorattan i aluminium są lekkie, o tyle przestawianie żeliwnych mebli sprawia trudność. Warto podkreślić również, że metal jest bardzo trwały, za to plastikowe meble, w zależności od jakości tworzywa sztucznego, z jakiego zostały wykonane, przetrwają co najwyżej kilka sezonów. Wybór kolorów i wzorów rekompensuje jednak wszelkie mankamenty – meble z tworzywa sztucznego i metalu dostępne są w wielu różnych kolorach, a ich zróżnicowana forma pozwoli na wybranie najlepszego modelu do twojego ogrodu.
Mając do dyspozycji budżet 500 zł, możesz kupić zestaw plastikowych mebli, stolik i 4 krzesła z technorattanu albo kutą ławkę ogrodową. Jeśli marzysz o miłym letnim popołudniu pod gruszą, to każde z tych rozwiązań jest dla ciebie idealne. Radość dzieci zapewni huśtawka na metalowym stelażu, z której skorzystasz i ty z ciekawą książką w dłoni. Zakup takiej huśtawki to wydatek nie mniejszy niż 200 zł.
box:offerCarousel
Kieruj się nie tylko ceną, ale i swoimi oczekiwaniami
Różnorodność mebli ogrodowych jest na tyle duża, a ich zakup na tyle istotny, że powinnaś go dobrze przemyśleć. Porozmawiaj z domownikami, jak wyobrażają sobie czas spędzony wiosną i latem w ogrodzie, zastanów się również, gdzie schowasz meble na zimę. To bardzo ważne wskazówki, które pomogą ci wybrać meble ogrodowe na najbliższe lata.
Pamiętaj, że meble z wikliny i rattanu są lekkie i ładne, ale delikatne i trudne w pielęgnacji. Jeśli masz małe dzieci, raczej z nich zrezygnuj. Meble drewniane i metalowe to najtrwalsze meble ogrodowe, przy czym metalowe łatwiej pielęgnować niż drewniane. Miej na uwadze, że i metal (żeliwo), i drewno jest ciężkie, więc sporym problemem może okazać się chowanie takich mebli na zimę. Bardzo lekkie i łatwe w utrzymaniu czystości są za to meble z tworzyw sztucznych, czyli z technorattanu i plastiku. Wytrzymałość plastikowych mebli ogrodowych w porównaniu z innymi wypada jednak blado.
Zakup mebli to inwestycja na lata. Wydatek nie musi być duży, ale powinien być dobrze przemyślany, żeby meble dobrze służyły i były trwałe, a ich schowanie na zimę nie sprawiało problemu. Wybór pomiędzy zestawem mebli, ławką z kutego metalu albo piknikową huśtawką, leżakiem czy hamakiem należy do ciebie. | Meble ogrodowe do 500 zł – w które warto zainwestować? |
Sycąca, rozgrzewająca i delikatna – taka właśnie jest zupa rybna z łososiem i pomidorami. Wypróbujcie poniższy przepis! Składniki:
2 l bulionu rybnego
400 g pomidorów z puszki
2 łyżki papryki słodkiej
1 posiekana cebula
4 posiekane ząbki czosnku
2 łyżki masła
300 g łososia
pęczek dymki
Krok po kroku:
Na maśle podsmażamy czosnek z cebulą. Gdy się zeszklą, dodajemy paprykę. Następnie pomidory, które dusimy przez 20 minut. Teraz dolewamy bulion. Zupę gotujemy przez godzinę. Pod koniec dodajemy łososia pokrojonego w kostkę. Przed podaniem posypujemy dymką.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Zupa rybna z pomidorami i łososiem |
W czasach, w których półki polskich księgarń uginają się od ciężaru książek, natomiast liczba wydawanych publikacji nie zawsze przekłada się na ich jakość – czytelnicy (zwłaszcza o wyrobionym smaku literackim) potrzebują wskazówek, by móc w piętrzących się stosach znaleźć pozycję wartościową. Taką funkcję (między innymi) spełniają polskie nagrody literackie. Ponieważ jednak różne środowiska (instytucje, festiwale, wydawnictwa, biblioteki, a nawet miasta) przyznają corocznie kilkadziesiąt nagród, warto poświęcić chwilę, by nauczyć się je rozróżniać i śledzić przynajmniej te najbardziej prestiżowe. Nagrody konkursowe przyznawane są twórcom, którzy sami nadesłali swoje prace. Nagrody plebiscytowe, wyłaniane przez głosowanie publiczności, trafiają do pisarzy najpopularniejszych – ambitni twórcy pozostają niezauważeni. Najbardziej prestiżowe nagrody przyznawane są przez kapitułę składającą się ze specjalistów, literaturoznawców i krytyków i, mimo pewnych wad, subiektywności stają się drogowskazami dla czytelników. Na które nagrody warto zwrócić uwagę?
Nagroda Fundacji im. Kościelskich
To jedna z najstarszych nagród. Przyznawana jest od 1962 r. przez szwajcarską fundację z siedzibą w Genewie. Ufundowana przez wdowę po Władysławie Auguście Kościelskim, który był poetą, wydawcą, mecenasem sztuki i właścicielem Instytutu Wydawniczego „Biblioteka Polska”. Celem nagrody jest wspieranie rozwoju literatury i poezji polskiej. Jest wręczana młodym twórcom mieszkającym w kraju i za granicą, ale piszącym po polsku. Wysokość nagrody jest uzależniona od dochodów z papierów wartościowych oraz liczby nagrodzonych osób. W 2017 roku nagrodą Kościelskich została uhonorowana książka „Minimum” poetki Urszuli Zajączkowskiej.
Nike
To przyznawana od 1997 r. nagroda za najlepszą książkę roku. Nagrodą jest statuetka dłuta prof. Gustawa Zemły oraz 100 tys. złotych. W 2017 roku nagrody otrzymały następujące tytuły: „Dwanaście srok za ogon” pióra Stanisława Łubieńskiego (nagroda przyznana przez czytelników) oraz „Żeby nie było śladów: sprawa Grzegorza Przemyka” autorstwa Cezarego Łazarewicza (nagroda główna – decyzja jury).
Mimo różnych kontrowersji, zarzutów koterii i niezbyt jasnych kryteriów wyboru, Nike ciągle ma niezagrożoną pozycję, jest nagrodą mocno zakorzenioną w społecznej świadomości i uznaną za szczytowe wyróżnienie dla żyjącego pisarza.
Paszport Polityki
To nagroda ustanowiona w 1993 r. przez tygodnik „Polityka”. Przyznawana jest za osiągnięcia w krzewieniu kultury, a nagradza się nią twórców niezależnych i zaangażowanych społecznie. Nagroda (symboliczny paszport i 10 tys. złotych) przyznawana jest w sześciu kategoriach: literatura, film, teatr, muzyka poważna, plastyka (sztuki wizualne) i estrada. Laureatem paszportu 2017 z dziedziny literatury został Marcin Wicha za esej „Rzeczy, których nie wyrzuciłem”, w którym dzieli się osobistymi przeżyciami związanymi z matką, wspomnieniami, słowami, śmiercią oraz porządkowaniem otaczających go przedmiotów.
Angelus
To nagroda ufundowana przez miasto Wrocław. Przyznawana jest za najlepszą książkę prozatorską, wydaną po polsku przez autorów pochodzących z krajów Europy Środkowej. Książka musi pogłębiać wiedzę o świecie i innych kulturach oraz dotykać istotnych problemów. Zwycięzca otrzymuje statuetkę Angelusa autorstwa Ewy Rossano i czek na 150 tys. złotych. Zwycięzcą za rok 2017 został rosyjski pisarz i krytyk literacki Oleg Pawłow za książkę „Opowieści z ostatnich dni”. Jest to trylogia, na którą złożyły się krótkie powieści osadzone w realiach schyłku sowieckiego imperium.
Orfeusz – Nagroda Poetycka im. K.I. Gałczyńskiego
Nagroda ustanowiona w 2011 r., utworzona w celu uhonorowania osiągnięć polskiej poezji lirycznej. Zwycięzcy otrzymują statuetki autorstwa Rafała Strumiłły oraz 20 tys. złotych. Honorowy patronat nad nagrodą objęło Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Pen Club Polska i ZAiKS. Laureatką Orfeusza Mazurskiego 2017 została Alicja Bykowska-Salczyńska za tom wierszy „Cno”. Natomiast Nagrodą Poetycką im. K.I. Gałczyńskiego w kategorii: najlepszy tom poetycki wyróżniono „Matecznik” Małgorzaty Lebdy. | 5 polskich nagród literackich, które warto znać |
Nie masz pomysłu na kreację sylwestrową? Pomożemy znaleźć ci sukienkę, dzięki której będziesz gwiazdą sylwestrowego balu. Mała czarna? Seksowna czerwień? A może koronki? Zobacz, co jest modne w tym sezonie. Sylwester to zawsze świetna okazja do mile spędzonego czasu i dobrej zabawy. Aby w tę jedyną noc w roku czuć się wyjątkowo, swobodnie i atrakcyjnie, należy ubrać się w suknię zapierającą dech w piersiach. Nie bój się zostać gwiazdą wieczoru i powitaj Nowy Rok w stylu glamour. Bogate wzornictwo, nietuzinkowe połączenia, połyskujące faktury i kolory to najważniejsze cechy sukienek na sylwestra.
Błyszczące sukienki
Hitem sezonu jesienno-zimowego stały się sukienki z metalicznym połyskiem. Jest to dość odważna stylizacja dla kobiet lubiących wyróżniać się z tłumu. Odcienie srebra lub złota będą idealnie połyskiwały podczas tańców na parkiecie.
Co więcej, złoto i srebro od wieków są kojarzone z bogactwem i doskonałością. Metaliczne sukienki były hitem lat 60., kiedy to trendem stała się estetyka futurystyczna. Takie kreacje zaczęły wtedy pojawiać się w filmach i na wybiegach. Najmodniejsze były długości mini i proste formy, dziś natomiast popularne są długie, ekstrawaganckie kreacje. Pamiętaj jednak, że co za dużo to niezdrowo, więc dodatki i buty wybierz w innym, jednolitym kolorze (np. czarnym).
Czerwone sukienki
Czerwone sukienki to największy symbol kobiecości. Nieważne czy czerwone są koronki, falbanki, marszczenia, kokardy czy cyrkonie. W takiej kreacji każda kobieta wygląda wspaniale. Czerwień symbolizuje energię, odwagę oraz zmysłowość. Jest też kojarzona z miłością i gorącym uczuciem. Poza tym jest barwą, która działa na mężczyzn jak afrodyzjak, a kobietom dodaje pewności siebie. Sukienkę w tym kolorze idealnie połączysz ze złotymi lub beżowymi dodatkami. Rrzecz jasna czerwień pasuje do czerni. Dzięki takiej kreacji wyróżnisz się z nudnego szarego tłumu.
Klasyczne sukienki
Klasyczne kroje są uwielbiane przez kobiety, a ich charakterystyczne detale sprawiają, że sukienka staje się wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Nawet drobne dodatki potrafią urozmaicić model potocznie zwany małą czarną. Taki typ sukienek nadaje gustownego szyku, elegancji i powagi.
Mała czarna została spopularyzowana w latach dwudziestych XX wieku przez słynną projektantkę mody Coco Chanel. Czarna sukienka powinna znaleźć się w szafie każdej kobiety. Jest ona bazą do każdej eleganckiej stylizacji. Aby nieco ożywić swój sylwestrowy look, pamiętaj o tym, aby stylizację okrasić złotymi lub srebrnymi połyskującymi dodatkami. Mogą to być buty, torebka czy biżuteria. Do czarnej kreacji pasuje czerwień, która nadaje zmysłowości i podkreśla kobiecość.
Sukienki w kwiaty
Nietypowy trend sezonu jesienno-zimowego 2017/2018 to motywy florystyczne. Kwiaty najczęściej pojawiają się w modzie na wiosnę, lecz w tym roku projektanci postanowili urozmaicić nawet zimowe kreacje. Jeśli chodzi o sukienki z motywem kwiatowym, tu panuje absolutna dowolność. Wybierz ulubiony wzór na sukience i dodatki. Do kolorowych kreacji pasują różne barwy dodatków. W ten sposób zaskoczysz wszystkich znajomych w zimową sylwestrową noc.
Wybierając sukienkę, kieruj się przede wszystkim własnym gustem. Tylko wtedy, kiedy będziesz się czuła pięknie, swobodnie i wyjątkowo, sylwestrowa noc będzie udana i niezapomniana. | Eleganckie sukienki na bal sylwestrowy |
Spódnica ołówkowa jest jednym z prostszych i najbardziej popularnych modeli. Opina biodra i zwęża się ku dołowi. Zazwyczaj sięga kolan, lekko przed lub za nie. Może być noszona w talii, jednak najczęściej posiada wysoki stan, dzięki czemu doskonale wydłuża sylwetkę. Jest też nazywana konwalią lub tulipanem, ze względu na formę, jaką przybiera na kobiecym ciele. Historia
Historia spódnicy sięga czasów starożytnych. Służyła wtedy zarówno mężczyznom, jak i kobietom. Powróciła do łask w latach 20. XX wieku. Wtedy też ponownie wyodrębniła się z sukienki, stając się samodzielnym tworem. W tym okresie moda była bardzo funkcjonalna. Na początku tworzono proste spódnice z fałdami, które nie opinały ciała i sięgały za kolana. W latach 30. znów modna była kobiecość – szyto modele o dużo większej płynności niż dziesięć lat wcześniej, koniecznie z podkreśloną talią. Spódnice te sięgały połowy łydki i były lekko rozkloszowane. Skrócono je i dopasowano do ciała dopiero w latach 40., kiedy to ledwo zakrywały kolana. Można więc powiedzieć, że w tym czasie spódnica ołówkowa była najmodniejszym fasonem.
Projektantem, który uchodził za jednego z prekursorów tego modelu, był Christian Dior ze swoją kolekcją z 1947 roku zwaną New Look. W spódnicach ołówkowychlubowała się Marilyn Monroe, która wyglądała w nich wyjątkowo atrakcyjnie ze względu na swoje kobiece kształty i bardzo wąską talię. W latach 50. i 60. tulipany były już niemodne. Powróciły do łask – za sprawą Thierry Muglera – dopiero w latach 70. w nowej futurystycznej odsłonie.
Kto może nosić spódnicę ołówkową?
Spódnica ołówkowa nie należy do uniwersalnych fasonów, nie jest więc dla każdego. Najlepiej wyglądają w niej kobiety o doskonałych proporcjach. Sprawdza się u klepsydr, które cechują się wyraźnym wcięciem w talii oraz szerokością bioder zbliżoną do szerokości ramion. Mogą ją nosić także gruszki, z wyłączeniem tych o bardzo dużej dysproporcji między górną i dolną partią ciała. Ostatnia sylwetka, w przypadku której ten fason się sprawdza to H, nazywana też sylwetką modelkową. Wyróżniają ją brak wyraźnego wcięcia w talii oraz ramiona i biodra o podobnej szerokości.
Modelu tego powinny unikać panie o figurze T, zwanej także odwróconym trójkątem, ponieważ dysproporcja między szeroką górą i wąskim dołem sylwetki zostanie dodatkowo podkreślona. Nie sprawdzi się także u kobiet o masywnych łydkach, ponieważ dodatkowo je zaakcentuje. Jeśli twoja budowa ciała ma kształt litery T, a bardzo chciałabyś nosić tego typu spódnice, wybieraj jasne modele o poziomych wzorach lub aplikacjach (dodadzą kilogramów w okolicach bioder) i łącz je z ciemną, bardzo prostą górą, na przykład czarnymi T-shirtamiz dekoltem w kształcie V.
Z czym zestawić spódnicę ołówkową?
Spódnica ołówkowa zazwyczaj kojarzy się z elegancją. Wygląda doskonale w połączeniu z klasycznymi szpilkami i wpuszczoną do środka białą koszulą lub lejącą bluzką z bawełny czy delikatnej dzianiny. Możesz też zestawiać ją w bardziej casualowych stylizacjach. Jeśli posiadasz proporcjonalną budowę ciała, noś ją z płaskim obuwiem lub koturnami. Z trampkami i krótką koszulką nabierze sportowego charakteru. Z T-shirtem i ramoneską będzie bardziej rockowa. Jesienią i zimą możesz dołożyć do niej skórzane botki, ciemne rajstopy, krótki sweter oraz taliowany płaszcz. Ciekawy efekt daje także pasek noszony na wysokości talii. Dodatkowo ją podkreśla i wydłuża przy tym nogi. Powinny na niego uważać jedynie osoby o krótkim korpusie. Jeśli do nich należysz, raczej zrezygnuj z tego elementu, ponieważ dodatkowo cię skróci i doda kilogramów w tej okolicy.
Na zewnątrz czy do środka?
Zastanawiasz się, co z bluzkami, T-shirtami, koszulami i swetrami – czy wpuszczać je do spódnicy, a może zostawić wolne? Obie wersje są w porządku, a ich wybór zależy od okazji oraz figury.
Schowana koszula sprawi, że całość będzie bardziej elegancka. Wydłuży też optycznie nogi – obserwator nie będzie w stanie określić, w jakim miejscu się kończą. Wypuszczona na zewnątrz bluzka pozwala uzyskać swobodniejszy, nieco mniej formalny look. Często jednak zaburza proporcje sylwetki dodając kilogramów w okolicach brzucha. Na ten wariant mogą zdecydować się panie o bardzo długich nogach lub krótkim korpusie.
Na koniec już tylko drobna rada. Możesz nosić spódnicę ołówkową na wiele okazji, jednak nie sprawdzi się podczas kolacji lub innego posiłku, ponieważ eksponuje brzuch. | Dla kogo ołówkowe spódnice? |
Jakie ubrania powinnyśmy zakładać zimą, żeby podróż upływała przyjemnie? Podpowiadamy, jakie aspekty brać pod uwagę, wybierając stylizację do samochodu. Obszerne stylizacje noszone zimą na co dzień mogą skutecznie ograniczać ruchy w czasie jazdy samochodem. Wybierając się w zimową podróż autem, warto więc pomyśleć, jakie ubrania zapewnią nam komfort, ale jednocześnie sprawią, że będziemy wyglądać estetycznie. Z pomocą przyjdą elementy stylu casualowego, który możemy łączyć z ubraniami o charakterze sportowym – warto polecić modele wykonane z popularnych dzianin dresowych. Szczególną rolę przy wyborze stroju odgrywa pogoda. Jeśli za oknem mróz, a w samochodzie mamy ogrzewanie, które w trakcie jazdy zapewni nam nawet 25-stopniową temperaturę, należy się ubrać na cebulkę. Warstwy zawsze możemy zdjąć, by wygodnie prowadzić pojazd.
Wygodna góra
Jeśli wybieramy się samochodem w odległą podróż, ale nie czeka nas spotkanie biznesowe, możemy sobie pozwolić na więcej luzu. Powinnyśmy więc wybierać ubrania, które w żaden sposób nie będą nas ograniczały. Najlepszy pomysł to klasyczny T-shirt i zarzucona na niego dresowa bluza z kapturem zapinana na zamek błyskawiczny. Te elementy, nazywane przez sklepy sieciowe ubraniami basicowymi, znajdują się w szafach wielu kobiet i sprawdzą się właśnie w podróży. Jeśli sportowy look nie jest do końca tym, który preferujemy, możemy wybrać np. kardigan lub bluzę-narzutkę. Inaczej wygląda sytuacja, gdy podróż związana jest ze spotkaniem służbowym. Jeśli decydujemy się na sukienkę, pamiętajmy, by nie ograniczała ruchów i była niezbyt obcisła. W takim wypadku warto wybrać dwuczęściowy strój – koszulę zestawioną ze spodniami. Jeśli w naszym samochodzie jest niezbyt ciepło, na basicowe ubrania zarzućmy polar lub cienką bejsbolówkę. Zrezygnujmy raczej w kurtek puchowych, które ograniczają swobodę ruchów.
Komfortowy dół
Do wygodnej góry dobierzmy komfortowy dół. Najlepsze i najwygodniejsze będą jeansowe spodnie, które idealnie pasują do T-shirtu i bluzy. Ważne, by nogawki nie były za długie ani za szerokie. Najlepszym wyborem będą spodnie rurki lub boyfriendy. Dobrą alternatywą dla jeansów są spodnie uszyte z popularnej dresówki, które w podróży sprawdzają się zdecydowanie najlepiej.
Buty do jazdy
Bardzo ważny element ubioru na podróż samochodem stanowi obuwie. Jeśli trasa jest długa, ciężkie buty na grubej podeszwie mogą zagrażać naszemu bezpieczeństwu. Wyczucie siły nacisku na pedały może być zaburzone, co prowadzi do utraty kontroli nad pojazdem. Warto więc zadbać o obuwie na zmianę. Sprawdzą się np. sportowe sneakersy lub adidasy. Buty powinny być przede wszystkim lekkie i dobrze przylegać do pedałów. Absolutnie zrezygnujmy z modeli na obcasie. Przygotujmy się odpowiednio, zapewniając sobie wygodne obuwie – najlepiej sprawdzone, rozchodzone. Powinno być miękkie, przepuszczające powietrze i idealnie dopasowane do naszej stopy. Za małe lub zbyt duże spowodują dyskomfort. Wybierając się w podróż, nie zakładajmy także nowo kupionego.
Naturalne materiały
Wybierając ubrania na zimową podróż samochodem, warto wziąć pod uwagę także materiały, z których są wykonane. W ciepłym samochodzie materiały sztuczne, np. poliester, spowodują nadmierne pocenie się. Najlepiej wybierać garderobę z tkanin przepuszczających powietrze, np. bawełny, ale również ciepłych – najlepiej wełnianych. Dobrze też, jeśli są przyjemne dla skóry.
Zimowa podróż samochodem wymaga odpowiedniego przygotowania. Wbrew pozorem bardzo ważny jest wybór ubrań, które założymy na długą jazdę. Najważniejsze, by elementy garderoby były komfortowe, przepuszczające powietrze i nie ograniczały naszych ruchów. | Wygodne damskie kreacje na zimową podróż samochodem |
Sporym zainteresowaniem wśród miłośników ogrodów cieszą się rośliny, które są odporne na suszę, przede wszystkim dlatego, że nie jest trudno je uprawiać. Nie wszystkie gatunki lubią mocno nasłonecznione ogrody od strony południowej. Panują tam dość specyficzne warunki. Co zatem posadzić? Jeśli masz ogród od strony południowej i jest on stale nasłoneczniony, a struktura gleby nie pozwala na stosowanie kompleksowego nawadniania, należy się zdecydować na rośliny uodpornione na suszę. Istnieje wiele gatunków jednorocznych, dwuletnich i wieloletnich, które uwielbiają takie warunki. Dzięki nim możemy zaaranżować atrakcyjny ogród skąpany w słońcu. Zadziwiające jest to, że wiele pięknych roślin bez trudu znosi niedostatek wody. Zamiast walczyć z niekorzystnymi warunkami siedliskowymi, lepiej się pogodzić i posadzić gatunki, które wspaniale rosną w takich warunkach – glebach ubogich w wodę i składniki mineralne. Wiele z nich pięknie kwitnie i posiada intrygującą barwę liści.
Rabata mieszana z roślin jednorocznych i bylin
Kompozycja z roślin jednorocznych oraz bylin to zestaw, który nadaje się na miejsca mocno nasłonecznione. Tworząc taką rabatę, możemy dobrać gatunki, rosnące na piaszczystej glebie i niewymagające częstego podlewania. Dominującym akcentem powinna być rudbeka owłosiona – Indian Summer, posadzona w dwóch kępkach o żółtych płatkach. Pomiędzy kępkami posadźmy lwią paszczkę w odmianie Ribbon Yellow o cytrynowych kwiatach. Rabatę kwiatową wzbogaci rozplenica japońska z gatunku Purple Baron, która zachwyca ciemnopurpurowymi kłosami. Brzeg rabaty wypełnijmy szerokim pasmem aksamitki, odmiany Vanillia o dużych, kremowych kwiatach. Całość kompozycji dopełnią kępy asteriskusa nadmorskiego – niskiej rośliny o szarozielonych liściach i złocistych kwiatach. Urozmaiceniem kolorystycznym będzie fioletowa perowskia łobodolistna, roślina o fioletowych kwiatach, zwiewnym pokroju oraz jarmuż czerwony z ciemnopurpurowymi liśćmi.
Rabata na skarpie
Komponując rabatę, warto wykorzystać ukształtowanie terenu. Na łagodnej skarpie możemy zaaranżować olśniewającą kolorami kompozycję z roślin, które są prawdziwymi miłośniczkami słońca. Będą one wystawione na całodzienną kąpiel słoneczną, a przed wiatrem osłonimy je pasmem krzewów z bujnie kwitnącym żarnowcemo rubinowo-czerwonych kwiatach. Kipiący kolorami dywan utkamy z trzech gatunków roślin: popularnego skalniaka – goździka postrzępionego oraz nieco wyższych bylin i traw, takich jak: pokośliny, szałwie, szanty, czyściec, ostnica. Akcentem w ogrodowej rabaciebędą wysokie juki, penstemony, czosnki ozdobne i dziewanny. Rośliny są odporne na suszę, uwielbiają słoneczne miejsca i nie wymagają urodzajnej gleby. Możemy je również sadzić na żwirowych rabatach, które są dość modne w aranżacjach ogrodowych.
Rabata w kolorze słońca
Lato i słońce w ogrodzie kojarzy się z roślinami, które kwitną na żółto. Dodatkiem rabaty jest kilka gatunków o niebieskich i fioletowych kwiatach. W takiej kompozycji świetnie się prezentuje trytoma(Painted Lady). Jest to wysoka na ok. metr bylina, która zachwyca swoją barwą. Wygląda jak płonąca pochodnia. W okresie zimowym może przemarzać, dlatego należy ją okryć. Brzegi rabaty warto obsadzić do kontrastu kępami roślin o żółtych kwiatach, takimi jak: oman wąskolistny, cytrynowy krwawnik. W środkowej części powinny się znaleźć rdzawo-pomarańczowe liliowce i fioletowe penstemony. Należy je posadzić blisko trytomy zarysowując tło rabaty. Dla kontrastu warto wkomponować jasnoniebieskie dzwonki oraz tojeść.
Wszystkie te gatunki roślin są odporne na długotrwałe susze. Uwielbiają słońce i zachwycają swoją barwą. Najliczniejszą grupę roślin odpornych na przesuszanie stanowią byliny. Większość z nich wykorzystuje się do dekoracji ogrodów skalnych. Należą do nich: rojnik, rozchodnik ostry, miłek wiosenny, jukka nitkowata i wiele innych gatunków. Elementem dekoracyjnym każdego ogrodu jest raba. Dobrze zaprojektowana zachwyca bogactwem, harmonią oraz pięknem trafnie dobranych roślin. | Co posadzić na rabacie w pełnym słońcu? Rośliny odporne na suszę |
„Final Fantasy” to wydawana od niemal trzech dekad seria japońskich gier z gatunku RPG. Kolejne części cyklu z zasady nie są ze sobą powiązane fabularnie, ale „Final Fantasy XIII–2” jest jednym z wyjątków. Gra przedstawia dalsze losy postaci poznanych w „Final Fantasy XIII”. Gry spod marki „Final Fantasy” pochodzą z Japonii i należą do gatunku cRPG. Twórcy tworzą na podstawy kolejnych części zupełnie nowe, fikcyjne światy, które stają się areną zmagań dla drużyny herosów, których poczynaniami steruje gracz. Od tej reguły są jednak wyjątki, takie jak „Final Fantasy XIII–2” będące drugą częścią trylogii opowiadającej o przygodach bohaterki o imieniu Lightning.
Square Enix rozwija wątki z poprzedniej części
„Final Fantasy XIII–2” zostało stworzone przez studio Square Enix, a gra debiutowała pierwotnie na konsolach poprzedniej generacji, czyli Xbox 360 oraz PlayStation 3 w 2011 roku w Japonii i w 2012 roku poza Krajem Kwitnącej Wiśni. Pojawił się również port gry na komputery osobiste, który był wierną kopią konsolowego tytułu wzbogaconą o dodatki DLC i fabularny epilog. Posiadacze pecetów mogli poznać dalsze losy Lightning niemal trzy lata później niż gracze konsolowi.
Fabuła „Final Fantasy XIII–2” rozpoczyna się niedługo po zakończeniu pierwszej części opowiadającej o przygodach Lightning. Pomimo sukcesu bohaterki w „Final Fantasy XIII” i postępującej odbudowie zniszczonego świata przyszłość fantastycznej krainy nadal jest zagrożona. Na domiar złego Lightning umiera w tajemniczych okolicznościach, ale jedna osoba, w postaci jej siostry, nie wierzy w odejście głównej bohaterki „Final Fantasy XIII”.
„Final Fantasy XIII–2” wprowadza motyw podróży w czasie
W drugiej części trylogii „Final Fantasy XIII” pierwsze skrzypce gra siostra Lightning, Serah. W odkryciu tajemnicy stojącej za uznaniem Lightning za zmarłą pomaga jej podróżnik w czasie, Noel. Daje to powiew świeżości i pozwoliło opowiedzieć twórcom wciągającą i niebanalną historię.
„Final Fantasy XIII–2” przypadnie do gustu osobom, które poszukują w grach z gatunku RPG nieliniowości. Twórcy oddali w ręce graczy znacznie większą kontrolę nad tym, w jakiej kolejności będą wykonywać kolejne zadania. Pojawiły się też większe i bardziej otwarte mapy zachęcające do eksploracji.
Usprawniona mechanika
W „Final Fantasy XIII–2” w zależności od decyzji podjętych przez gracza historia może przybrać jedno z kilku zakończeń. W trakcie rozgrywki i interakcji z bohaterami niezależnymi można w o wiele większym stopniu sterować przebiegiem rozmowy, a każde kolejne podejście do tego samego etapu może skutkować pojawieniem się nieco innych kwestii dialogowych.
Square Enix w „Final Fantasy XIII–2”nie wprowadziło zbyt wielu zmian do torowego systemu walki wykorzystującego mechanizm QTE. Gracz może sterować dwoma członkami drużyny, czyli siostrą Lightning imieniem Serah oraz podróżnikiem w czasie, Noelem. Oprócz tego w starciach z przeciwnikami graczowi będzie pomagać szkolona przez bohaterkę bestia.
„Final Fantasy XIII–2” to kawał porządnej gry rozpisanej na kilkadziesiąt godzin zabawy. To pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów serii, ale przed sięgnięciem po ten tytuł warto zapoznać się z „Final Fantasy XIII”.
Wymagania systemowe „Final Fantasy XIII–2”
Minimalne:
* System operacyjny: Windows XP (SP2)
* Procesor: Dual Core 2 GHz
* Pamięć: 1500 MB RAM
* Karta graficzna: GeForce serii 8/Radeon serii HD 4000
* DirectX: wersja 9.0c
* Miejsce na dysku: 30 GB dostępnej przestrzeni
Zalecane:
* System operacyjny: Windows Vista/Windows 7/Windows 8
* Prcoesor: Intel Core 2 Quad 2.66 GHz/AMD Phenom II X4 2.8 GHz
* Pamięć: 2 GB RAM
* Karta graficzna: GeForce GTX 460/Radeon HD 5870
* DirectX: wersja 9.0c
* Miejsce na dysku: 30 GB dostępnej przestrzeni
Dostępność
Gra „Final Fantasy XIII–2” dostępna jest na: PC, PS3, Xbox360.
Źródło okładki: www.square-enix.com | „Final Fantasy XIII–2” – recenzja |
Każda z nas ma pewnie w szafie letni kapelusz. Co zrobić, gdy planujemy spędzać aktywnie czas na świeżym powietrzu i nie chcemy psuć fryzury? Wtedy z pomocą przyjdzie nam daszek przeciwsłoneczny, który sprawdzi się zawsze, gdy założenie kapelusza nie będzie możliwe. Dowiedz się, jakie są zalety daszka oraz kiedy nosić daszek, a kiedy kapelusz. Nakrycie głowy sportsmenek
Sportowy daszek jest świetną alternatywą dla kapelusza. Idealnie sprawdza się podczas uprawiania sportów na świeżym powietrzu, np. wodnych, siatkówki, biegania czy jazdy na rolkach. Chroni oczy przed słońcem, dlatego można zrezygnować z okularów przeciwsłonecznych, które często bywają niewygodne podczas intensywnego wysiłku. Daszek rzuca cień na twarz, dlatego panie, które nie lubią jej opalać, powinny rozważyć to rozwiązanie. Jest świetnym wyjściem dla osób, które nie noszą czapek lub kapelusza, ponieważ nie chcą sobie psuć fryzury. Co więcej, może być wybawieniem dla osób z niebanalnymi fryzurami, takimi jak dredy, warkoczyki, afro, czyli tych wszystkich, których włosy nie mieszczą się pod kapeluszem. Dużą zaletą daszka są jego wymiary – zmieścisz go z łatwością w podręcznej walizce, plecaku lub torbie.
Z czym nosić daszek
Do jakich stylizacji daszek pasuje najbardziej? Przede wszystkim do sportowych. Nie musi to być od razu dres, jednak daszek plus elegancka sukienka to złe połączenie. Modą należy się bawić, ale trzeba znać granice, by nie narazić się na śmieszność. Do bardziej eleganckich kreacji noś kapelusz, a daszek wykorzystaj w stylizacji sport chic. Z daszkiem świetnie będą wyglądać szorty, zwłaszcza jeśli masz opalone i wysportowane ciało. Jeśli lubisz spódnice, zainspiruj się stylem tenisistek i noś go z krótką, plisowaną spódniczką. Dobrze będą z nim wyglądać mocno casualowe i minimalistyczne sukienki, np. dzianinowe, koniecznie o prostym kroju. Im bardziej swobodny i sportowy styl, tym lepiej. Odpadają wszystkie zdobienia, np. koraliki, cekiny, kokardki. Z butów najlepsze będą proste sandały, sportowe obuwie lub klapki Birkenstock. Obcasy, koturny i baleriny to kiepski pomysł.
Kapelusz do eleganckich stylizacji
Jak już wspomnieliśmy, mimo że daszek jest bardzo praktyczny, nie na każdą okazję się nadaje. W dni, w które uprawiasz sport lub masz ochotę na bardziej swobodny ubiór, noś daszek. Jednak kiedy planujesz eleganckie stylizacje, wybierz kapelusz. Masz do wyboru przede wszystkim dwa fasony: męski i ultrakobiecy. Zacznijmy od kapeluszy w męskim stylu. Popularna panama to słomkowy kapelusz z małym rondem i wstążką. Dawniej uchodził za szczyt elegancji, teraz nosimy go głównie w casualowych stylizacjach. Kobiety wyglądają w nim naprawdę rewelacyjnie, ponieważ dodaje im nonszalancji i jest po prostu twarzowy. Możesz go założyć zarówno na plażę, jak i na spacer po mieście. Śmiało łącz go z bawełnianą sukienką maxi i trampkami albo szortami i białą koszulą. Panama pasuje również do bardziej dziewczęcych kreacji, np. zwiewnej sukienki w łączkę, jednak nie należy jej łączyć z przesłodzonymi i cukierkowymi ciuszkami. W przeciwnym razie będziesz wyglądać jak Britney Spears w latach 90. Drugą propozycją jest kapelusz z dużym rondem. Bardzo glamour i kobiecy, dlatego nie każda dziewczyna będzie się w nim dobrze czuła. Jeśli jednak lubisz podkreślać swoją kobiecość, będzie strzałem w dziesiątkę. Najlepiej koresponduje z eleganckimi sukienkami i spódnicami. Bardzo ciekawie będzie się prezentować z kombinezonem z dobrego materiału i marynarką. Jeansowe szorty, crop top i taki kapelusz to niestety kicz.
Wybór daszka lub kapelusza zależy przede wszystkim od okazji, miejsca i samej stylizacji. Zasada jest prosta – daszek do kreacji sportowych, a kapelusz do bardziej dziewczęcych i eleganckich. Pamiętając o tym, nigdy nie popełnisz modowego faux pas. | Daszek – alternatywa dla kapelusza |
Lubisz aktywny wypoczynek? Wakacje to nie tylko zwiedzanie miast, ale również plaże, góry, nadmorskie podróże czy podwodne eskapady w przypadku niektórych. Jeżeli chcemy przywieźć piękne wspomnienia z tego typu wypraw, potrzebujemy sprzętu do zadań specjalnych, który wytrzyma problematyczne warunki. Jaki kupić aparat, by niestraszne mu były kurze, piasek czy woda? Określ, jak zaawansowanego sprzętu potrzebujesz
Aparat aparatowi nierówny. Kluczowym parametrem jest oczywiście wytrzymałość w trudnych warunkach atmosferycznym i nie tylko, ale czasami warto trochę dopłacić, by zyskać dostęp do zaawansowanych, przydatnych funkcji. Może to być na przykład obecność modułu Wi-Fi, który pozwoli szybko i bezproblemowo zgrywać zdjęcia, GPS czy nawet wbudowane mapy.
Jeżeli jednak możemy obyć się bez tego typu udogodnień, spokojnie zamkniemy się nawet w połowie budżetu, którego wymagałby zakup bardziej skomplikowanego urządzenia.
Polecane modele wodoodpornych aparatów
Jednym z droższych, ale bez wątpienia godnych uwagi modeli jest sprzedawany w zestawie z obiektywem bezlusterkowiec od Nikona – 1 AW 1. Łączy wysoką klasę odporności – IP 68 – z brakiem konieczności stosowania dodatkowych obudów do nurkowania. Z tym sprzętem możemy pozwolić sobie na zanurzenie nawet na głębokość piętnastu metrów!
Dla tych, którzy cenią sobie jakość fotografii, też same dobre informacje. Jest to jeden z lepszych wodoodpornych aparatów pod tym względem. Do tego, choć jest bezlusterkowcem, oferuje całą gamę zaawansowanych możliwości edycji dostępnych głównie lustrzankom.
Swoistymi gadżetami będą wbudowany moduł GPS oraz zestaw czujników dodatkowych, jak na przykład kompas.
Dla osób, które nie mogą pozwolić sobie na tak duży wydatek – rzędu dwóch tysięcy złotych – i dysponują mniej więcej połową tej kwoty, możemy polecić Canon PowerShot D30. Stosunek ceny do jakości jest co najmniej zadowalający. Zdjęcia oraz filmy podwodne wychodzą szczególnie interesująco, choć trzeba przyznać, że na dużym powiększeniu stopniowo będziemy dostrzegać liczne wady obrazu. O wiele ciężej poradzi sobie również w warunkach górskich – nie jest odporny na zgniatanie jak inne aparaty w tym segmencie.
Mniej więcej pośrodku stawki plasuje się Olympus TG-3. Kosztuje około tysiąca pięciuset złotych i jest jedną z lepszych, jeśli nie najlepszą opcją w tym budżecie. Zdjęcia wychodzą bardzo dobre. Wyposażony jest już w ekran LCD, a nie jak tańsze modele – OLED. Dodatkowo warto dodać, że uszkodzić go byłoby niezwykle trudno. Według producenta wytrzymuje nacisk rzędu stu kilogramów, musielibyśmy się więc mocno postarać. Wydajny akumulator pozwala na długą pracę, co przy nurkowaniu będzie istotne.
Jeżeli design Olympusa nam nie odpowiada, a szukamy zbliżonych możliwości, warto rozejrzeć się za Ricohem WG-4. Jeśli szukamy zaś jeszcze tańszej opcji, ale w miarę wydajnej, powinniśmy skierować uwagę na Nikona Coolpix AW110. Znajdziemy go nawet w cenie około 800 złotych, a zejdziemy z nim nawet osiemnaście metrów pod wodę. Nie brakuje mu również GPS-u czy Wi-Fi.
Różne oczekiwania, różne modele
Jak widać, na rynku jest obecny cały szereg rozmaitej klasy aparatów wodoodpornych, które doskonale radzą sobie również w innych, nie tylko podwodnych, trudnych warunkach. Dodatkowo nie musimy od razu szykować się na kosmiczny wydatek. Również w przeciętnym jak na aparat fotograficzny budżecie można znaleźć kilka propozycji, dzięki którym uwiecznimy naprawdę niesamowite momenty z naszych wakacyjnych wypadów. | Wodoodporny aparat – idealny na wakacje. Jaki wybrać? |
W takich dyscyplinach, jak siatkówka czy koszykówka, ale i w konkurencjach technicznych lekkiej atletyki (skok wzwyż, skok o tyczce, trójskok) skoczność jest szczególnie ważnym parametrem. Bez przygotowań i odpowiedniej rozgrzewki skocznościowej nie da się uprawiać tych sportów. Zobaczcie, jak w prosty sposób ćwiczyć i utrzymywać nabytą skoczność. Bez użycia maszyn
Bez zadbania o tę cechę motoryczną nie ma co marzyć o łamaniu upragnionych barier. Na pierwszy rzut oka trening skoczka wzwyż i średniodystansowca wydaje się zupełnie nieporównywalny. Pierwszy to spec od techniki, który nie katuje się na obozach przygotowawczych morderczymi seriami i interwałami tak, jak biegacz.
Czy to oznacza, że „skocznościowcy” mają łatwiejsze treningi? Nic bardziej mylnego. Wystarczy pół godziny intensywnych wyskoków z przysiadów, wieloskoków i skipów, by zmęczyć się bardziej niż dwugodzinnym wybieganiem. Ćwiczenia, które mają przyczynić się do wyższego skakania, to intensywne metody treningowe. Zależą one od takich uwarunkowań, jak wiek, płeć, stopień zaawansowania trenującego, u zawodowców decydują też szczegóły, np. wykończenie butów do siatkówki.
Ćwiczenia rozwijające skoczność dzielą się na te koncentrujące się na sile odbicia i uniwersalne, dotyczące również wykończenia skoku. Co najważniejsze – do większości z nich nie jest potrzebny specjalistyczny sprzęt.
Poprawa wybicia
W ćwiczeniach nakierunkowanych na mocne odbicie łączy się elementy siły (włożonej w odbicie) z szybkością (zgodnie z teorią pędu) w sposób wzajemnie się uzupełniający. Zalicza się do nich wyskoki z przysiadów głębokich i półprzysiadów. To ćwiczenia charakterystyczne dla skoczków narciarskich, którzy z pozycji kucznej wyprostowują nogi po uprzednim wybiciu. Dla wzmocnienia ramion można wyprostować je przy przysiadach i wycofać przy wybiciu. Kilka takich „wystrzałów” można wykorzystać jako mocny akcent na koniec treningu.
Do ćwiczeń poprawiających siłę wybicia zalicza się trucht z wysokimi wymachami kolan w górę, przyspieszony bieg w miejscu, wspięcia i unoszenia łydek, rozciąganie i marsz z głębokimi wypadami. W tych ostatnich nie chodzi wyłącznie o jak najdłuższy wypad. Wręcz przeciwnie – lepiej wykonać krótszy, ale taki, który pozwoli na odpychanie się piętą z powrotem do pozycji stojącej.
Jak połączyć wypady z wyskokami w prosty sposób? Z przysiadu lub półprzysiadu wykonuje się mocne odbicie w górę, a na koniec – lądowanie na wypadzie (popularny u skoczków telemark), zmieniając co próbę nogę wykroczną. Przy wspięciach wystarczy nam stopień lub profesjonalny step do ćwiczeń. Wolną piętą wspinamy się lub opuszczamy przy mocnej pracy łydek.
Wieloskoki
Wykonują je przede wszystkim biegacze, ale w rozgrzewkowej gamie ćwiczeń mają je też inni przedstawiciele „skocznych” dyscyplin. Wieloskoki i skipy to ćwiczenia, które warto umieścić w swojej rozgrzewce niezależnie od tego, czy jest wykonywana przed szybką jednostką biegową, czy meczem siatkarskim lub koszykarskim. Skipy wykonujemy w truchcie, na rozluźnionej partii mięśni.
Wieloskoki to ćwiczenia angażujące wiele grup mięśniowych, możliwe do wykonania w różnych modyfikacjach. U biegaczy są nastawione na wydłużenie kroku, w wersji skocznej trenujący skupiają się na skierowaniu odbicia w górę. Istotne jest, by wieloskoki robić w pozycji rozluźnionej, z poprawną pracą rąk, bez skrętów tułowia tuż po wyskokach.
Ćwiczenia w miejscu
Wykonujemy je seriami, do dziesięciu powtórzeń. Skoki na jednej nodze lub obunóż, z uniesieniem kolan na wysokość klatki piersiowej, rozwijają siłę zrywową i – jak na mocny akcent przystało –znacznie pobudzają układ nerwowo-mięśniowy. W przerwie między intensywnymi wyskokami w miejscu warto wpleść elementy gibkościowe lub trucht.
Zeskoki
Zalecane są tylko dla zawodowców i tych, którzy nie mają problemów ze stawami skokowymi. Wykorzystuje się w nich zeskok z niewielkiej wysokości – poziomu ławki lub taboretu, po którym przybiera się pozycję głębokiego przysiadu. Z takiej pozycji, już po zeskoczeniu, wykonujemy mocne, obunożne odbicie. | Uniwersalne ćwiczenia na lepszą skoczność |
Przyczyny mogą być różne: rdza, wgniecenie, spękany lakier czy chęć pomalowania auta na zupełnie nowy kolor. Efekt jest ten sam, czeka nas dość kłopotliwy proces, czyli usuwanie lakieru. Jak się do tego zabrać? Dopóki samochód jest stary, pospolity, w dość przeciętnym stanie technicznym i tylko traci na wartości, to przejmowanie się zniszczoną powłoką lakieru może nie mieć większego sensu. Wyjątkiem jest rdza, której usunięcie daje szansę na przedłużenie autu życia co najmniej o kilka lat. Ale jeśli myślimy o pojeździe zabytkowym albo przynajmniej cieszącym oko youngtimerze, to kwestia lakieru zaczyna wyglądać zupełnie inaczej. Właścicielowi wręcz wypada, by samochód miał nienagannie utrzymane nadwozie. Niestety, gdy kupujemy takie auto, lakier rzadko jest w stanie idealnym.
Kiedy lakier nadaje się do usunięcia?
To zależy nie tylko od jego stanu, ale też od oczekiwań właściciela. Powodem podjęcia decyzji o usunięciu lakieru z danego elementu (lub całego auta) może być chęć pozbycia się korozji, konieczność wykonania solidnego zabezpieczenia antykorozyjnego, usunięcie wad lakieru, usunięcie uszkodzeń karoserii czy zwyczajnie chęć zmiany koloru nadwozia. Niezależnie od przyczyny i tego, czy zamierzamy pozbywać się lakieru z jednego miejsca, elementu, czy z całej karoserii, do wyboru mamy trzy podstawowe metody.
Chemia do usuwania lakierów
Pozornie najlepszą metodą na pozbycie się starego lakieru jest metoda chemiczna. Służą do tego specjalne środki nakładane na lakier np. pędzlem. Po odczekaniu, aż zajdzie reakcja chemiczna, można przystąpić do mechanicznego usunięcia lakieru. Brzmi świetnie i nie trzeba się przy tym napracować, jak przy kolejnej metodzie, jednak jest pewne ale.
Wadą metody chemicznej jest to, że po usunięciu lakieru nadwozie trzeba bardzo dokładnie oczyścić z pozostałości środka chemicznego. Jego pozostawienie na choćby niewielkim obszarze może w niedługim czasie doprowadzić do rozwinięcia się korozji, o której niestety dowiemy się dopiero za jakiś czas. A przecież nie po to zdzieramy lakier, często do gołej blachy, by zafundować autu rdzę, i to często w miejscu, w którym się jej nie spodziewamy.
Piaskowanie nadwozia
Piaskowanie to prymitywna metoda usuwania lakieru i wszelkich innych materiałów przylegających do danego elementu (np. szpachli). Polega na natryskiwaniu czyszczonego elementu drobnymi cząsteczkami piasku za pomocą specjalnego pistoletu. Po wypiaskowaniu otrzymujemy gołą blachę pozbawioną rdzy, więc jeśli poszczególne elementy były zaatakowane przez korozję, to doskonale widzimy dokonane przez nią zniszczenia.
Metoda piaskowania najlepiej się sprawdza, gdy zmierzamy przeprowadzićkompletny remont nadwozia i rozbieramy samochód do tzw. gołej blachy. Pozwala usunąć korozję i odsłania miejsca wymagające naprawy. Ma jednak pewną wadę. Piaskowanie nie nadaje się do dużych, delikatnych powierzchni, takich jak dach czy nawet długa maska. Siły działające na blachę mogą ją zniszczyć. W takich sytuacjach należy sięgnąć po trzecią metodę.
Szlifowanie nadwozia
Najbardziej powszechną metodą usuwania starego lakieru jest szlifowanie elementów. Najlepiej w tym przypadku sprawdzają się szlifierki kątowe różnego rodzaju, np. oscylacyjne lub mimośrodowe. Lakier zaczynamy usuwać papierem o stosunkowo grubym ziarnie (np. P80-P120), a szlifowanie wykańczające wykonujemy papierem o grubości ziarna P180-P220.
W trudno dostępnych miejscach można użyć szczotki drucianej. Zanim jednak zdecydujemy się na to narzędzie, musimy wiedzieć, że odrywające się druciki mogą nam zrobić krzywdę. Dlatego przed użyciem szczotki drucianej trzeba koniecznie włożyć odpowiednie ubranie robocze i zainwestować w solidne okulary ochronne.
Powinniśmy się zabezpieczyć przed szkodliwymi skutkami pracy przy samochodzie nie tylko wtedy, gdy bierzemy do ręki drucianą szczotkę. Zawsze warto pamiętać o takich elementach, jak maseczka na twarz, rękawice roboczeczy wspomniane już okulary chroniące oczy. | Jak usunąć stary lakier z auta? |
Hipsterzy pragną być indywidualistami w każdym aspekcie swojego życia. Słuchają innej muzyki niż wszyscy, chodzą do kina na inne seanse niż pozostali, inaczej się ubierają. Ich styl można określić mianem „ulicznego”, „nonszalanckiego” i „niechlujnego”. Co to oznacza? Jak na co dzień noszą się członkowie tej subkultury płci męskiej? Kim jest hipster?
Po raz pierwszy pojęcia „hipster” użyto w latach 40. ubiegłego wieku. Aktualnie członkowie subkultury hipsterskiej to mężczyźni pomiędzy 16. a 35. rokiem życia, reprezentujący klasę średnią, skoncentrowani na rozwoju intelektualnym. Zazwyczaj hipsterzy to nastolatkowie (najczęściej uczniowie szkół średnich o profilu artystycznym) i dorośli panowie, którzy uprawiają tzw. wolny zawód. Niektórzy z nich propagują zdrowe odżywianie, recykling i handmade.
Wykazują oni zainteresowanie gatunkami muzycznymi, które w danym momencie nie są jeszcze popularne i powszechnie znane (wśród hipsterów są bowiem fani skandynawskich zespołów z nurtu indie rock), kinem niezależnym, a także alternatywną fotografią i literaturą. Dlaczego? Są to przeciwnicy komercji i kultury masowej. Środowiskiem życia osób przynależących do subkultury hipsterskiej jest miasto.
Ubrania charakterystyczne dla członków subkultury hipsterskiej.
Hipsterzy sprawiają wrażenie osób, które nie dbają o swoją prezencję. Ich styl można określić jako „uliczny” i „niechlujny” (taki jest z pozoru, gdyż stylizacja jest przemyślana). Przykład? Członkowie tej grupy noszą sarmackie wąsy lub długą brodę.
Preferują jeansy z efektem znoszenia (z mocnymi przetarciami, poszarpanymi nogawkami i dużymi dziurami nie tylko na kolanach, ale na całej ich długości), które zestawiają z dopasowanymi do ciała T-shirtami z dekoltem w serek, wykonanymi z materiałów naturalnych, takich jak bawełna i len. Koszulka powinna być opatrzona grafiką lub sarkastycznym napisem (hasłem stanowiącym wyraz stosunku hipsterów do otoczenia i chęci uchodzenia wśród innych za osoby alternatywne).
Na stopach noszą trampki w jaskrawych kolorach lub mokasyny. W chłodne dni jako okrycie wierzchnie wybierają kardigan o grubym splocie. Oprócz przetartych jeansów z dziurami hipsterzy noszą spodnie o kroju rurek we wszystkich kolorach tęczy (w ich gusta najbardziej wpisują się bardzo obcisłe modele). Elementem szaf wszystkich członków tej społeczności są również flanelowe koszule w kratę oversize.
Akcesoria hipsterów
W garderobach hipsterów znajdują się szelki, które zazwyczaj noszą w zestawie z krótkimi spodenkami. Jednak nie zakładają ich na ramiona – dodatek ten swobodnie zwisa wzdłuż linii ciała mężczyzn. Pomimo tego, że niektórzy członkowie tej subkultury nie mają wady wzroku, noszą szkła. Wybierają tzw. okulary „zerówki” – duże, w grubej oprawie, bardzo często kolorowe „kujonki”, modele wyprodukowane przez znane marki, na przykład firmę Ray Ban.
Niezbędne na co dzień przedmioty hipsterzy przechowują w dużych płóciennych kwadratowych torbach opatrzonych ironicznymi napisami (na przykład: So ironic!) lub kolorowymi grafikami. W porze letniej znakiem rozpoznawczym tej subkultury na ulicy są oplatające szyję szaliki i chusty w kolorach kontrastujących z całym zestawem ubrań.
Tym, co cechuje subkulturę hipsterską jest pozornie niedbały sposób ubierania się (indywidualny lub inspirowany stylem vintage), alternatywne zainteresowania i ironiczny stosunek do otoczenia. Strój i sposób zachowania się hipsterów jest zatem wyrazem buntu przeciwko utartym schematom. | Hipsterskie ubrania. Co na co dzień nosi hipster? |
Telefon, portfel, torebka, dokumenty, karty, gotówka… Ile razy chcemy się od tego wszystkiego uwolnić, chociaż na wakacjach? Okazuje się, że na nadmiar rzeczy, które obowiązkowo musimy zawsze mieć przy sobie, jest rozwiązanie. Portfel w stylu smart. Etui na telefon, które zarazem chroni aparat i pozwala przechowywać w nim gotówkę, dokumenty, karty płatnicze, a w wielu przypadkach także zdjęcie naszego męża, dziecka czy dziewczyny, są dostępne od dawna. Możemy w zasadzie przebierać wśród produktów wykonanych z różnych, często bardzo ekskluzywnych materiałów, o różnej konstrukcji. W zależności od potrzeb każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Oczywiście nikogo nie powinno dziwić, że największy wybór mają właściciele telefonów z logo nadgryzionego jabłka. Fani androidowych wytworów też powinni znaleźć coś dla siebie.
D.Bramante 1920 Lynge
Ten model etui na telefon oferuje najbardziej praktyczną konstrukcję. Pozwala nie tylko na schowanie w nim dowodu osobistego, prawa jazdy, karty płatniczej czy gotówki, ale także umożliwia wsadzenie zdjęcia za sprawą przezroczystego okienka. Producent zadbał, aby możliwe było prowadzenie rozmów głosowych, podczas gdy telefon jest zamknięty w etui za sprawą otworu dla głośnika rozmów we frontowej klapie, a poza tym dzięki magnetycznemu casowi, który łatwo odczepić od okładki portfela, co zapewnia pełen komfort obsługi telefonu. Etui wykonano z prawdziwej skóry. Wygląda pięknie, a charakteru nadaje mu wspaniała faktura prawdziwej skóry, podkreślona logotypem producenta. Za taką jakość trzeba jednak słono zapłacić. Portfel ten kosztuje 200 zł.
StilGut Italian Wallet
Ta propozycja jest przeznaczona dla osób, które poszukują solidnej niemieckiej roboty z wysokiej jakości materiałów. Skórzane etui jest dostępne w wielu atrakcyjnych wariantach kolorystycznych. Konstrukcja w tym wypadku jest stała. Nie ma możliwości wypięcia case’u z okładki. Jest jednak wiele osób, które właśnie ten typ preferują. Producent zadbał o to, aby bez otwierania frontowej klapki móc nie tylko podłączać telefon do ładowarki czy kabla, ale także wygodnie prowadzić rozmowy głosowe. Wewnątrz znajdziemy trzy przegródki na dokumenty i karty płatnicze oraz jedną większą, np. na banknoty. Za ten model sprzedawcy życzą sobie około 150 zł.
Case-Me portfel
Ten produkt to nie tylko najbardziej atrakcyjna cenowo propozycja, ale również chyba najbardziej funkcjonalna. Producent proponuje pełną funkcjonalność portfela z prawdziwego zdarzenia, dodatkowo z bardzo dobrze wykonanym etui na telefon, który można nosić w portfelu oraz w razie potrzeby łatwo go wypiąć dzięki magnetycznemu mocowaniu. Portfel ten ma nie tylko przegródki na małe fotografie, plastikowe karty i banknoty, ale też miejsce na monety, dokumenty i banknoty. Dostępny jest w trzech atrakcyjnych kolorach. Na dużą uwagę zasługuje sam case na telefon, który został obszyty skórą i wygląda bardzo dobrze. Cena tego produktu to około 100 zł.
Guess Folio Case
Bardzo stonowane i minimalistyczne etui typu portfel stworzyła modowa marka Guess. Polikarbonowa wkładka idealnie została dopasowana do telefonu, a w zabezpieczającej ekran okładce znalazło się miejsce na trzy przegródki, w których można przechowywać plastikowe karty. Etui wygląda bardzo atrakcyjnie, a dodatkowy atut dla wielu osób stanowi sporej wielkości rzucające się w oczy logo tego znanego producenta. Chcąc prowadzić rozmowę głosową, nie trzeba mieć otwartej okładki. Producent zadbał o otwór na kanał głośnika i słuchawki. Za produkt marki Guess zapłacimy około 90 zł.
Decoded Leather Wallet Case
Holenderska marka Decoded specjalizuje się w tworzeniu akcesoriów do elektroniki kieszonkowej z bardzo solidnych i naturalnych materiałów wysokiej jakości. Etui marki Decoded typu portfel to połączenie wysokiej jakości i wykończenia ze skórą, zamszem oraz alkantarą. W ofercie znajdują się portfele o dwóch konstrukcjach – z wkładką przymocowaną do okładki na stałe oraz z casem mocowanym do okładki magnetycznie. Wewnątrz znajdziemy miejsce na plastikowe karty, dokumenty i banknoty. Nie zabrakło miejsca na okienko, w którym można umieścić fotografię najważniejszej dla nas osoby. Produkt jest naprawdę doskonale wykończony, co niestety odbiło się na cenie, która wynosi 300 zł.
Mercedes-Benz Real Leather Booktype Case
Wiele osób uważa, że motoryzacyjna marka Mercedes to synonim luksusu. Potwierdza to etui stworzone dla tego producenta, które niestety kosztuje tyle co dobrej klasy smartfon. Wykonane zostało z naturalnej skóry. Wewnątrz znalazło się miejsce na plastikowe karty i banknoty. Case jest mocowany magnetycznie, więc nie ogranicza komfortu obsługi telefonu. Można prowadzić rozmowy przy zamkniętej klapce. Na przodzie znajduje się świetnie wyglądający logotyp Mercedesa. Niestety, cena to około 1000 zł. | Portfele na telefon |
Zbudowanie systemu smart home nie wymaga już wydania astronomicznych kwot oraz posiadania specjalistycznej wiedzy. W tej chwili na rynku są już rozwiązania, które pozwalają z każdego domu stworzyć inteligentny budynek. Smart home nie tylko ułatwia życia, ale także może posłużyć do ochrony mienia. TP-Link
Choć od lat jest uznanym producentem sprzętu sieciowego, to jednak w swojej ofercie również posiada rozwiązania dla inteligentnego domu. Pierwszym elementem są gniazdka sieciowe TP-Link Smart Plug HS100 oraz TP-Link Smart Plug HS110. Oboma produktami można zarządzać zdalnie za pomocą aplikacji Kasa zainstalowanej w smartfonie. W rozwiązaniach Smart Plug można ustawić harmonogram, zdefiniować, o której ma się uruchomić dany sprzęt, np. lampy na podwórku. Tryb zdalny pozwala na włączanie i wyłączanie urządzeń, tak aby wywołać wrażenie, że ktoś jest cały czas w domu. Jeśli posiadamy w domu Amazon Echo, to za jego pomocą możemy sterować produktem TP-Linku głosowo. Model HS110 od HS100 różni się tym, że HS110 ma wbudowaną kontrolę zużycia energii.
Z kolei kamery TP-Link Cloud HD mogą posłużyć do całodobowego monitorowania posesji, firmy czy dowolnego miejsca. Obraz rejestrowany jest w jakości HD. W nocy można skorzystać z trybu nocnego. Wszystkie zarejestrowane filmy są kompresowane w locie kodekiem H.264, dzięki czemu można je śmiało przesyłać za pośrednictwem Wi-Fi. Kamera wysyła powiadomienia na maila. Z kolei tpCamera pozwala na podgląd z każdego miejsca na ziemi. Model TP-Link Cloud HD NC250 kosztuje ok. 260 zł.
Do smart home należy zaliczyć także inteligentne żarówki firmy TP-Link. W ofercie producenta jest kilka modeli, ale obecnie najpopularniejszym i najbardziej zaawansowanym technologicznie jest TP-Link LB130. Żarówką można zarządzać z każdego miejsca na ziemi za pomocą aplikacji Kasa zainstalowanej na urządzeniu z iOS lub Android. LB130 pozwala na zmianę koloru i ustawienie temperatury barwowej (2500-9000K). Podobnie jak w przypadku gniazdek żarówkami można sterować głosowo za pośrednictwem Amazon Echo. Produkt TP-Linku pozwala także na zaprogramowanie rytmu dobowego (na każdą porę dnia inny kolor) oraz monitorowanie zużycia energii. Modele LB100 oraz LB110 kosztują ok. 130 zł. Z kolei TP-Link LB130 to wydatek rzędu 230 zł.
AVM FRITZ!
Niemiecka firma AVM choć nie ma gotowego rozwiązania, które pozwala na stworzenie systemu inteligentnego domu, to jednak z urządzeń, jakie ma w swoim portfolio, śmiało można wykonać instalację smart home. Przede wszystkim trzeba zaopatrzyć się w router (np. AVM FRITZ!Box 7490, FIRTZ!Box 7590), który będzie zarządzał podłączonymi produktami. Do niego należy dokupić inteligentne gniazdko AVM FRITZ!DECT 200 i to właśnie ten sprzęt będzie odpowiadał za administrowanie przypiętymi do niego urządzeniami. W jaki sposób? Otóż można za jego pomocą otwierać bramę podczas wjazdu na podwórko czy uruchomić ekspres do kawy jeszcze w łóżku lub w drodze do domu. Gniazdkiem FRITZ!DECT 200 można zarządzać za pośrednictwem bazy DECT. W obudowie umieszczono watomierz oraz termometr.
D-Link Smart Home HD DCH-100KT
Również D-Link w swojej ofercie posiada gotowe rozwiązanie, które można nazwać inteligentnym domem. W skład zestawu D-Link Smart Home HD DCH-100KT wchodzi adapter Smart Plug (DSP-W215), bezprzewodowy czujnik ruchu (DCH-S150) oraz kamera HD (DCS-935L). Cały pakiet umożliwia kontrolowanie, monitorowanie oraz automatyzację działania urządzeń elektrycznych. Nieważne, w jakim miejscu będziemy przebywać, wystarczy dostęp do Internetu i aplikacja mydlink Home. Zestaw D-Link Smart Home HD DCH-100KT nie jest drogi, kosztuje ok. 500 zł.
FIBARO to nie jedyny system smart home
Do tej pory uważało się, że to FIBARO wiedzie prym w dziedzinie smart home. I faktycznie tak może jest, ale już teraz można stworzyć inteligentny dom za mniejsze pieniądze (niż w przypadku FIBARO) – przy odpowiedniej kreatywności wyniesie nas to nie więcej niż 1000 zł. | Smart home do 1000 zł |
Jesienna temperatura to czas, gdy należy pomyśleć o cieplejszych ubraniach. Nasze niemowlę również powinno mieć odpowiednią garderobę. Wykonane z ciepłego materiału śpiochy muszą być wygodne. Jakie ciepłe śpiochy znajdziemy na Allegro? Jeżeli szukamy ciepłych śpiochów dla niemowlaka, warto zwrócić uwagę na ich wykonanie. Śpiochy powinny być miękkie i nie mogą mieć wystających elementów, które dziecko może łatwo oderwać lub odgryźć. Dobrze, jeżeli nie krępują ruchów, są jednocześnie ciepłe i przewiewne.
Welurowe śpiochy dla niemowląt
Pierwszą propozycją śpiochów na chłodniejsze dni są te wykonane z weluru. Są dostępne w różnorodnej kolorystyce, zapinane w kroku na napy. Materiał jest mięciutki i ciepły. Dobrze sprawdza się z body z długim rękawem. Dostępne są w różnych wzorach, w paski, misie, kotki, myszki i inne. Sprawdzają się zarówno dla chłopców, jak i dla dziewczynek. Koszt welurowych śpiochów dla niemowląt to około 25 zł.
Śpiochy dla niemowląt – Termofrota
Śpiochy Termofrota od Makoma to strój, który zapewni komfort i ciepło naszemu maluszkowi. Wierzchnia warstwa śpiochów została wykonana z ciepłego frotté, od wewnątrz pokryta jest delikatnym i miękkim puchem. Dodatkowo śpiochy ozdabia ciekawy haft z aplikacją. Śpiochy termofrota dostępne są w kolorze niebieskim, różowym i białym. Koszt to około 30 zł.
Śpiochy Little Dog
Maluchy będą zachwycone również serią śpiochów Little Dog. Kolekcja jest wykonana z weluru. Śpiochy są zapinane na trzy zatrzaski na ramionach oraz w kroku, co ułatwia zakładanie i zdejmowanie. Materiał jest bezpieczny i miły w dotyku. Little Dog to dwa modele śpiochów do wyboru: w szare, niebieskie i zielone paski oraz niebiesko-czerwone z aplikacją pieska. Koszt zakupu to około 40 zł.
Śpioszki NEXT
Kolejną ciekawą propozycją są śpioszki NEXT wykonane w 100% z bawełny. Dzięki wysokiej jakości materiału ciało dziecka się nie poci, może swobodnie oddychać, co również wpływa na komfort i poczucie ciepła. Śpiochy są dostępne z długimi rękawami. Pod spód można założyć dziecku przylegające body z krótkim rękawem. Koszt zestawu 5 sztuk śpioszków NEXT to około 160 zł.
Śpiochy FC Barcelona
Ciepłe śpiochy FC Barcelona mogą umilić oko nie tylko maluszkowi, ale i jego rodzicom. Zostały wykonane w 100% z bawełny. Wysoka jakość sprawia, że mogą być ciekawą propozycją, jeżeli chcemy podarować niemowlęciu praktyczny prezent. Cena śpiochów w kolorach i z aplikacją FC Barcelona to około 80 zł. | Przegląd ciepłych śpiochów dla niemowląt |
Stoisz przed wyborem okien do swojego nowego mieszkania, a może po prostu planujesz generalny remont? Niezależnie od okoliczności warto zastanowić się nad zakupem dużych okien tarasowych. Jest to wspaniała alternatywa dla wszystkich tych, którzy marzą o ciekawym efekcie końcowym i dobrze oświetlonym wnętrzu. Podpowiadamy, co należy wiedzieć o ich montażu. Okna tarasowe, jak sama nazwa wskazuje, zapewniają nam widok na taras i ogród. Niestety, wbrew pozorom ich montaż nie należy do łatwych zadań, a samo wykorzystanie dużych okien może okazać się kosztownym rozwiązaniem. Poniżej więcej informacji na temat okien tarasowych.
Warto inwestować w duże okna tarasowe?
Zastanawiając się nad zainwestowaniem w duże okna tarasowe, należy wziąć pod uwagę kilka kwestii. Po pierwsze, jeśli jesteśmy w trakcie budowania domu, należy wiedzieć, że duże okna tarasowe pochłaniają niemały procent naszego ogólnego budżetu, który przeznaczyliśmy na dom.Jeśli jednak kwestia materialna nie jest dla nas znacząca, wtedy warto pamiętać, że okna te najlepiej sprawdzą się w przypadku wyjątkowej okolicy lub wspaniałego ogrodu. Mając za oknem widok, który zapiera dech w piersiach, nie ma co się nad tym długo zastanawiać. Co więcej, producenci oferują coraz to więcej ciekawych rozwiązań, które przypadną każdemu do gustu.
Jakie rodzaje?
Na rynku dostępnych jest wiele rodzajów dużych okien tarasowych. Możemy wybierać pomiędzy modelami wykonanymi z PCV, drewnianymi, aluminiowymi czy też drewniano-aluminiowymi. Oczywiście każdy z nich ze względu na inny materiał różni się nie tylko ceną, ale także jakością i wykonaniem. Ponadto każdy rodzaj okna może mieć inny system zamykania. Najczęściej występujące to okna uchylno-przesuwne, rozwieralne oraz podnośno-przesuwne. Co więcej, zanim wybierzemy odpowiedni rodzaj, musimy zastanowić się także nad wykończeniem okien, wykorzystaniem zabezpieczeń antywłamaniowych oraz polepszeniem izolacyjności cieplnej. Pamiętajmy, że wszystko to wpływa na cenę końcową okien.
Jak przygotować się do montażu?
Jeśli podejmiemy ostateczną decyzję i zakupimy duże okna tarasowe, powinniśmy się odpowiednio przygotować do ich montażu. Na samym początku dobrze jest obrać konkretną metodę. Możemy wybierać spośród warstwowych na taśmy rozprężne, warstwowych na folie okienne lub tzw. ciepłych, jeśli chodzi o warstwę ocieplenia. Kolejnym krokiem jest wykonanie pomiaru. Pamiętajmy, że przed montażem warto uwzględnić wysokość posadzki, aby następnie zachować odpowiednią szerokość szczelin, które będą chroniły przed uciekaniem ciepła z mieszkania. Do tego celu niezbędne będą pianki poliuretanowe, folie okienne i taśmy rozprężne.
Oklejanie ram taśmami rozprężnymi lub wspomnianymi foliami okiennymi pomaga uzyskać dobre efekty w zakresie szczelności oraz izolacji termicznej wraz z akustyczną. Należy jednak pamiętać, że bardzo ważne jest ich zakładanie. Taśmy muszą dobrze przylegać do powierzchni, bowiem to właśnie od tego zależy uzyskanie największych korzyści z ich montażu.
Duże okna tarasowe to wyjątkowe rozwiązanie, które zyskuje coraz większą popularność. Nowoczesne systemy i okucia okienne pozwalają stworzyć ciekawe i w pełni designerskie przeszklenia, które idealnie wpiszą się w każdy styl. Jeśli zatem stoisz przed dokonaniem zakupu do nowego domu lub zastanawiasz się nad wymianą okien tarasowych, warto wziąć pod uwagę duże modele. | Duże okna tarasowe – co należy wiedzieć przed ich montażem? |
Łączysz różne rozmiary butów w jednej ofercie? Łączysz różne rozmiary butów w jednej ofercie? Wkrótce zastąpimy ten sposób prezentowania obuwia Wielowariantowością. Dzięki niej kupujący będą łatwiej poruszać się między Twoimi ofertami i szybciej znajdą interesujący ich rozmiar czy wzór.
Co i kiedy zmienimy
8 maja wyłączymy opcję wystawiania wielu rozmiarów w jednej ofercie.
Po 8 czerwca przestaniemy wznawiać oferty, w których będzie więcej niż 1 rozmiar. Oferty do wyczerpania przedmiotów zamkniemy z końcem cyklu rozliczeniowego.
Już dziś zachęcamy Cię do przejścia na Wielowariantowość. Jak najprościej to zrobić?
Wejdź do edycji oferty wielorozmiarowej i zostaw w niej tylko jeden rozmiar (np. z największą popularnością). Pozostałe rozmiary wystaw jako nowe oferty i połącz je za pomocą Wielowariantowości w Moim Allegro. Przypominamy, że w kategorii Obuwie nie pobieramy opłat za wystawienie od kont Firma.
Dowiedz się więcej o przejściu na Wielowariantowość | Zmiana w wystawianiu różnych rozmiarów obuwia |
Nie ma praktyczniejszej rzeczy w domu opanowanym przez dziecięce zabawki. Worek na zabawki idealnie nadaje się do przechowywania niezliczonej ilości klocków, aut lub maskotek. Przy wyborze pasującego materiału może stać się również elementem ozdobnym. Tym bardziej, że uszycie worka nie zajmuje dużo czasu i nie wymaga zaawansowanych umiejętności. Sprawdź, jak wykonać wianek samodzielnie. Co będzie potrzebne?
Do zrobienia worka na zabawki potrzebujemy kilku rzeczy:
tkanina bawełniana ze wzorem na część główną, wielkość 1,2 x 1,2 m,
tkanina bawełniana jednolita na tunel, trzy prostokąty o wymiarach 0,1 x 1,25 m ,
sznurek bawełniany, długość 5 metrów,
maszyna do szycia,
podstawowe akcesoria krawieckie.
1.Wycinamy poszczególne elementy. Żeby koło wyszło idealnie okrągłe, składamy kawałek materiału 1,2 x 1,2 m na pół i jeszcze raz na pół. Powinniśmy mieć w tym momencie kwadrat o boku 0,6 m – jest to promień koła. Od środka złożenia wyznaczamy długość promienia, co kilka centymetrów zaznaczamy odległość 0,6 m. Otrzymujemy na materiale ćwiartkę koła, którą wycinamy. Rozkładamy materiał i mamy gotowe idealne koło. Przygotowujemy materiał na tunel – trzy długie prostokąty o wymiarach podanych wyżej.
2.Zszywamy ze sobą krótsze boki – części tunelu, tak by powstał jeden długi prostokąt o wymiarach 0,1 x 3,75 m. Końce prostokąta podwijamy dwa razy i stębnujemy (obszywamy na maszynie).
3.Przypinamy tunel do koła. Staramy się, by zrobić to równomiernie – w tym celu na obu częściach można wyznaczyć cztery symetryczne punkty, które spinamy w pierwszej kolejności.
Zszywamy i rozprasowujemy. Możemy przestębnować zapas szwu.
4.W tunel wciągamy sznurek. Związujemy końce.
Możemy cieszyć się gotowym workiem na zabawki.
Jeśli nie masz czasu na samodzielne wykonanie worka lub potrzebujesz więcej inspiracji, sprawdź gotowe propozycje na Allegro. | Worek na zabawki – DIY |
Czarne legginsy to taka część garderoby, która raz doceniona pozostaje z nami na długo! Świetnie podkreślają kształty, wyszczuplają nogi, nadają się do noszenia niemal ze wszystkim i w wielu różnych sytuacjach! Czym je zastąpić w słoneczne, letnie dni? Choć pewnie nie wyobrażasz sobie swojej szafy bez czarnych legginsów, warto wraz z nastaniem lata pokusić się o nieco zmian. W sprzedaży dostępnych jest wiele opcji, które zapewnią ten sam komfort i jeszcze lepszy wygląd! Na co zwrócić uwagę?
1. Postaw na kolor!
Lato, słońce, rozkwit natury! Największą wadą twoich ulubionych legginsów w tym sezonie jest przede wszystkim ich kolor! Ciepłe miesiące aż się proszą o podkreślenie ich nasyconymi, żywymi barwami. Ciemne i bure odcienie schowaj głęboko w szafie! Podczas zakupów wypatruj modeli, które od razu rzucają się w oczy!
Obecnie na topie są zielenie, pomarańcze oraz ponadczasowa i niesamowicie kobieca fuksja. W sprzedaży znajdziesz zarówno legginsy, jak i wąskie spodnie o podkreślającym figurę kroju. Co do nich nosić? Biały T-shirt lub klasyczna koszula jest zawsze dobrym wyborem – nawet w sytuacjach formalnych! Nie obawiaj się też total looków! Garnitur w soczystej czerwieni to twój must have na nadchodzące dni!
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
2. Rurki z dziurami
Obcisłe kroje świetnie podkreślają kobiece kształty. Jeśli chcesz zaprezentować swoją boską sylwetkę niekoniecznie za pomocą czarnych legginsów, rozejrzyj się za modnymi jeansami. W tym sezonie celebrytki lansują modę na spodnie z dziurami. Poszarpane kieszenie, otwory na kolanach, które czasem osiągają gigantyczne rozmiary, oraz niewykończone nogawki to prawdziwy hit!
Dobrze dopasowany fason jeansów zapewnia taki sam poziom komfortu co bawełniane legginsy, dlatego nie trzeba się do nich ograniczać. Jasny materiał idealnie pasuje do letnich, lekkich stylizacji.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
3. Legginsy z szalonym printem
Modę uliczną i styl sportowy w ostatnim czasie zdominowały nadruki i printy! W sprzedaży znajdziesz swój ulubiony element garderoby w wariantach o wiele weselszych niż ich czarna, nudna wersja.
Jeśli chcesz ukryć nie do końca proporcjonalną sylwetkę lub dodać swoim nogom smukłości, stawiaj na pionowe pasy, przeszycia i geometryczne desenie. Do wyboru są też skomplikowane ornamenty, motywy nawiązujące do natury lub sztuki. Dzięki takim legginsom bez trudu wyrazisz swój żywy temperament lub zainteresowania. Noś w parze z minimalistyczną górą, a unikniesz wrażenia przesytu.
box:offerCarousel
4. Długość 7/8
W trendach na sezon wiosna-lato 2017 można zauważyć powszechne skracanie nogawek. Twoje czarne legginsy nie nadają się do zastosowania w tej tendencji! Z powodzeniem wykorzystasz ją, kupując modele spodni kończące się nieco ponad kostką lub podwijając ich krańce. Taki krój może skracać optycznie nogę, jednak jeśli założysz szpilki lub sandałki na obcasie, unikniesz tego wrażenia.
Przy spodniach o długości 7/8 warto zaszaleć ze skarpetkami. Żartobliwe lub kolorowe wersje sprawdzą się tu wyśmienicie – w końcu jest szansa, aby je pokazać. Trendem uwielbianym przez gwiazdy Instagramu są teraz kabaretki. Siateczka dodaje seksapilu, nie ujmując strojowi casualowego charakteru.
box:offerCarousel
5. Dres – sposób na komfortową wiosnę
Czasy, kiedy dresy kojarzyły się jedynie z ubraniem sportowym, już dawno minęły. Teraz to oznaka dobrego stylu! Oczywiście nie każdy dres wygląda świetnie w codziennych stylizacjach. Cenione są kultowe modele, np. trójpasiaste spodnie Adidasa.
Spodnie dresowe to chyba najwygodniejsze ubranie pod słońcem! Podczas zakupów koniecznie zwróć uwagę na tabelę rozmiarów producenta. Zbyt duża ilość materiału o luźnym kroju może dodać ci zbędnej objętości. Ważne, aby podkreślały sylwetkę w dyskretny i nonszalancki sposób.
Wydawać by się mogło, że czarnych legginsów nie da się zastąpić. Są wygodne i pasują do wszystkiego! Wraz z nastaniem lata warto jednak pokusić się o więcej swobody i wypróbować trendy, które o wiele lepiej pasują do słonecznej pogody i lekkich bluzek. | 5 letnich alternatyw dla czarnych legginsów |
Pompa do szamba, choć niezbyt przyjemnie się nam kojarzy, jest jednym z ważniejszych elementów prawidłowego funkcjonowania naszego domu. Warto wiedzieć, jaką pompę do niego wybrać. Do czego służy pompa?
Mimo rozbudowanego systemu kanalizacyjnego nie wszystkie gospodarstwa domowe są do niego podłączone. W takim wypadku najlepszym sposobem na przechowywanie nieczystości jest budowa szamba, czyli wykonanego z betonowych płyt zbiornika, który podłącza się do zbiorczej rury kanalizacyjnej doprowadzonej do budynku. Brudna woda wraz z zanieczyszczeniami spływa nią do szamba, zwykle dzięki działaniu siły grawitacji. Aby cały układ funkcjonował prawidłowo, niezbędne jest regularne opróżnianie zbiornika. Zapobiega to zapychaniu się rur i przelewaniu szamba, a dodatkowo gwarantuje efektywny odpływ brudnej wody z przyborów, czyli wanny, zlewu, toalety czy umywalek. Do wypompowywania zanieczyszczeń niezbędna będzie pompa do szamba. Jest to niewielkie urządzenie z elastycznym wężem, który odprowadza zawartość zbiornika na zewnątrz. Można je wykorzystywać również do osuszania zalanych pomieszczeń, opróżniania oczek wodnych, basenów oraz beczek na deszczówkę.
Jak dokonać wyboru?
Wybór odpowiedniej pompy do szamba jest bardzo ważny, ponieważ tylko prawidłowo dopasowane urządzenie będzie działało efektywnie. Jednym z najważniejszych parametrów jest wydajność (wyrażana w litrach na godzinę), która nie może być mniejsza, niż maksymalna ilość odpływu z przyboru. Ważna jest również maksymalna wysokość podnoszenia i temperatury wody, głębokość zanurzenia pompy, dopuszczalna średnica zanieczyszczeń, a także moc oraz ciężar urządzenia. Wszystkie te parametry dopasowujemy do głębokości zbiornika i ilości przepompowywanej wody, na co wpływ ma wielkość budynku oraz liczba domowników. Warto zainwestować w pompę mającą rozdrabniacz ze stali nierdzewnej (najlepiej ślimakowy). Jego ostrza mielą większe zanieczyszczenia, co przeciwdziała zapychaniu się urządzenia oraz rur ściekowych. Jeżeli wybierzemy model z częściami łatwymi do wymiany, prace konserwacyjne będziemy mogli przeprowadzać samodzielnie.
box:offerCarousel
Pompa Elektro Tools. Model zanurzeniowy (całkowicie zatapialny), wyposażony w rozdrabniacz z metalowymi nożami, które szatkują większe zanieczyszczenia. Długi kabel zasilający zwiększa mobilność urządzenia. Pompa może być stosowana także do usuwania szlamu. Wysokość podnoszenia wody: 16 m. Wydajność: 300 l/min. Moc: 2900 W. Średnica końcówki węża: 52 mm. Waga: 16 kg. Cena: od 144 zł.
Pompa Erman WQD. Model przeznaczony do wypompowywania wody brudnej oraz czystej. Może służyć do opróżniania szamba i basenu, a także do usuwania wody z zalanych pomieszczeń. Wyposażona została w rozdrabniacz ze specjalnie wyprofilowanymi wirnikami oraz zabezpieczenie przed przegrzaniem. Wysokość podnoszenia wody: 20 m. Wydajność: 416 l/min. Moc: 3000 W. Średnica końcówki węża: 50 mm. Waga: 15 kg. Cena: od 145 zł.
Dodatkowe wyposażenie
Pompa do szamba może być wyposażona w dodatkowe funkcje oraz akcesoria, dzięki którym będzie jeszcze łatwiejsza w użyciu. Na pewno warto rozważyć zakup modelu ze sterownikiem pływakowym, który odpowiada za automatyczne uruchomienie i wyłączenie pompy, oraz filtrem wstępnym wyłapującym duże zanieczyszczenia mogące zablokować urządzenie. Niektóre pompy wyposażone są w przyłącze quick connect, służące do szybkiego podłączania węży zasysających o różnej średnicy. Inne parametry, na które powinniśmy zwrócić uwagę, to m.in. długi przewód zasilający, wygodny uchwyt do przenoszenia oraz duże wloty, skracające czas potrzebny na usunięcie nieczystości ze zbiornika.
Pompa do szamba to urządzenie niezbędne każdemu właścicielowi domu. Dzięki niej w prosty sposób zadbamy o prawidłowe działanie kanalizacji i unikniemy przykrych niespodzianek. Dowiedz się, dlaczego warto w nią zainwestować. | Pompa do szamba do 150 zł |
Okazuje się, że często trudno wyobrazić sobie kuchnię bez dobrego wypiekacza do chleba. To specjalne urządzenie, coraz bardziej powszechne w polskich domach, pomaga w przygotowaniu własnego, zdrowego pieczywa, w tym też pieczywa bezglutenowego. Warto jednak zastanowić się najpierw, ile właściwie kosztuje porządny wypiekacz do chleba, tak aby, decydując się na zakup sprzętu, wybrać optymalne dla siebie rozwiązanie. Przyjrzymy się zatem poniższej analizie. Co to znaczy dobry wypiekacz?
Nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że każdy z nas, decydując się na zakup określonego sprzętu, w tym wypiekacza do chleba, chce zakupić towar jak najlepszy i w rozsądnej cenie. Zanim przejdziemy zatem do odpowiedzi na pytanie, ile kosztuje solidny wypiekacz, warto ustalić, co w ogóle kryje się pod tym pojęciem?
Przeglądając ofertę różnych producentów wypiekaczy, można zauważyć kilka wspólnych cech, którymi charakteryzują się wyższej jakości wypiekacze. Mowa tu przede wszystkim o dobrze wykonanej formie do pieczenia chleba, zróżnicowanych programach pieczenia, modułach obejmujących pieczenie bezglutenowe oraz programy do dżemów i konfitur. Niebagatelne znaczenie ma również sama jakość serwisu świadczonego przez producenta na wypadek konieczności skorzystania z procedury reklamacyjnej. Jako istotne wskazuje się również potrzebę takiego działania wypiekacza, aby po chwilowym resecie wywołanym brakiem prądu, urządzenie mogło automatycznie powrócić do swojego trybu pracy.
Ustalenie ceny porządnego wypiekacza do chleba
Teraz, znając już wymagania, jakie powinniśmy stawiać dobremu wypiekaczowi do chleba, można przystąpić do analizy rynku w celu zorientowania się, ile właściwie trzeba za takie urządzenie zapłacić. Najłatwiej znaleźć odpowiedź, przeglądając rynek w zakresie nowych wypiekaczy do chleba i poszukując jakieś uśrednionej wartości cenowej. Taka plasuje się w okolicach 300 ̶ 350 złotych. Tyle zapłacimy za powyżej scharakteryzowany wypiekacz. Z całą pewnością będzie to produkt o wspomnianych cechach, to jest: z licznymi programami, właściwym zasilaniem i czytelnym wyświetlaczem. W dodatku, decydując się na zakup za 350 złotych, można wybierać towary wielu różnych producentów, zarówno polskich, jak i zagranicznych. Tak bogata oferta w tym właśnie przedziale cenowym daje pewność, że za tę sumę można nabyć sprawny, bezpieczny i odpowiedni dla większości kupujących wypiekacz do chleba.
Jak kształtują się pozostałe półki cenowe?
Warto jeszcze odnieść się do pozostałych możliwości zakupu wypiekacza. Przeglądając oferty poszczególnych producentów, można dojść do uzasadnionego przekonania, że podstawowe opiekacze kupi się już za niewiele ponad 100 złotych. Być może będą to towary nieco mniej rozpoznawalnych marek lub oferujące uboższe spektrum możliwości, niemniej nie można od razu wykluczyć ich użyteczności czy wygody korzystania. Natomiast najbardziej zaawansowane technologicznie wypiekacze to koszty rzędu od 600 złotych wzwyż, nieprzekraczające jednak tysiąca. Możliwości wyboru jest tak dużo, że z całą pewnością każdy znajdzie coś odpowiedniego dla siebie.
Podsumowując, zupełnie podstawowy wypiekacz do chleba zasadniczo można kupić już za niewiele ponad 150 złotych. Inwestując około 300 ̶ 350 złotych można być pewnym, że przed kupującym rozwija się szeroki wachlarz możliwości. Górna półka produktowa zaczyna się od 600 złotych wzwyż. Uśredniając więc, dobry, a zatem spełniający wiele istotnych funkcji, bezpieczny w działaniu i uznanej marki wypiekacz można kupić już mniej więcej za 350 złotych. Nie oznacza to wcale, że tańszy model jest z góry niewłaściwym wyborem, a wydanie na wypiekacz sumy przekraczającej kilkaset złotych ̶ marnotrawstwem. Wszystko zależy bowiem od ram przyjętych w naszym domowym budżecie i odpowiedzi na pytanie, czego oczekujemy od tego rodzaju sprzętu kuchennego. | W jakiej cenie można kupić dobry wypiekacz do chleba |
Taniec to wszechstronna forma ruchu zalecana od najmłodszych lat. Dzieci, które wcześnie zaczynają tańczyć, nawet jeśli nie zajmą się tym zawodowo, wiele zyskują. Tancerze mają ogromną świadomość ciała, większą pewność siebie, grację ruchów, nie mają też problemów z nadwagą. Ruch pozwala zachować zdrowe i gibkie ciało na długie lata. W czasie regularnych treningów potrzeba aktywności wzrasta i ciężko z niej zrezygnować. Nawet kiedy taniec się nudzi, zazwyczaj na jego miejsce pojawia się nowa sportowa pasja. Hip-hop
To bardzo dynamiczna i energetyczna forma ruchu, która przyciąga najmłodszych. Widząc tancerzy w teledyskach, mają ochotę nauczyć się tej techniki. Co charakteryzuje ten taniec? Łączy on w sobie takie techniki, jak locking, house, funk i popping. Mocno angażuje górną część tułowia, przeponę i wymaga niskiej pracy na nogach. Angażuje całe ciało i jest bardzo intensywnym wysiłkiem.
Początki nauki
Hip-hop wymaga systematyczności, jak każda czynność, którą chcemy opanować do perfekcji. Liczy się wygodny strój, który nie będzie krępował ruchów i ułatwi trening. Najlepiej sprawdzą się spodnie dresowe, a dla dziewczynek – legginsy. Na górę warto założyć przewiewną koszulkę lub top. Ważne jest także obuwie. Dobrze sprawdzą się stabilne buty sportowe. Powinny mieć antypoślizgową podeszwę, żeby nie doprowadzały do upadków w czasie ćwiczenia skomplikowanych figur.
Technika tańca
Taniec hip-hop składa się z wielu stałych elementów, dzięki którym jest charakterystyczny, jednak w dużej mierze jest improwizacją. Bardzo istotna jest w nim mimika twarzy, która musi być spójna z ciałem i wyrażać takie same emocje. Do charakterystycznych ruchów należą między innymi:
Toprock, czyli dynamiczne kroki połączone z gestykulacją.
Power moves, czyli mocno akrobatyczne rotacje, które wymagają dużej sprawności fizycznej.
Freeze, czyli zatrzymanie efektownych figur na kilka sekund w czasie tańca.
Swipy, w czasie których tańczący przechyla się do tyłu i opiera się na rękach, robi obrót o 360 stopni i ląduje na nogach.
Flary, czyli figury, w czasie których ciężar ciała spoczywa na rękach, a nogi znajdują się w górze. Tancerz zatacza koła nogami bez dotykania podłoża.
Mimo że historia tego stylu ma zaledwie 25 lat, bardzo się rozwinęła i hip-hop jest już zaliczany do grona tańców afroamerykańskich.
Doskonalenie ciała
Sam taniec to nie wszystko. Żeby ciało było bardziej sprawne, warto postawić na jeszcze jedną formę aktywności. Może to być jazda na rowerze, pływanie czy inna dyscyplina, która pozwoli się rozwinąć w treningu wytrzymałościowym. Dla zwiększenia siły dzieci nie muszą podnosić dużych ciężarów, wystarczą proste ćwiczenia z piłką, bosu czy taśmami elastycznymi.
Czy hip-hop jest dla każdego?
Jest to dość łatwy styl, który wymaga dobrego opanowania podstawowych ruchów. Wymaga od trenujących zaangażowania i dużego poziomu energii. Nie ma tu tak sztywnych ram jak w tańcu klasycznym czy balecie. Tancerze mogą pozwolić sobie na improwizację. Jak w przypadku każdej techniki tanecznej, kluczowe jest wyczucie rytmu i dobry słuch muzyczny. Bez tej umiejętności bardzo ciężko jest tańczyć poprawnie. W muzyce tego gatunku rytm jest bardzo wyraźny i łatwo można go wyczuć. Treningi i wiele powtórzeń pomagają doskonalić tę umiejętność.
Dzieci bardzo chętnie wybierają ten styl taneczny, ponieważ jest to bardzo spójne z ich spontanicznym podejściem do ruchu. Dzięki temu mogą rozwinąć swoje ciało i być może mocniej zainteresować się tą formą aktywności. | Taniec hip-hop od najmłodszych lat |
Swetry nigdy nie wyjdą z mody. Pierwsi nosili je rybacy z wysp Aran, które znajdują się u zachodnich wybrzeży Irlandii. Wełniane swetry wysokiej jakości są tam do dziś bardzo popularne, a najpopularniejszym motywem są norweskie wzory. Nam także trudno jest wyobrazić sobie damską lub męską szafę bez swetra. To doskonała część garderoby na długie, chłodne, zimowe wieczory. Co będzie modne w najbliższym sezonie? Modne swetry dla kobiet – zima 2016
Sweter to dzianinowa bluza wykonana z wełny lub włókien syntetycznych. Może być wkładany przez głowę lub rozpinany (kardigan). Swetry często nosimy z topem lub T-shirtem. W tym sezonie pod spód modne są bieliźniane koszulki wykończone koronką. Ten mały detal odmieni każdą stylizację, a w towarzystwie grubego swetra wygląda wręcz doskonale.
Na pokazach mody prezentujących trendy nadchodzącego sezonu mogliśmy podziwiać tysiące barw o różnym nasyceniu. Jednak kilka kolorów zdominowało te pokazy. Był to chociażby róż, który pojawiał się na wybiegach wielokrotnie, najczęściej w wersji mocno stłumionej, ale także intensywnej purpury. Modny będzie fiolet, który za sprawą śmierci Prince’a będzie gorętszy niż zawsze. Na pokazach mody jesień-zima 2016/2017 królowała też ponadczasowa czerń i zieleń w drzewnym odcieniu.
W najbliższym sezonie nadal modne będą różnego rodzaju dodatki – perełki, łańcuszki, kamienie, kryształki i ćwieki. A poza tym swetry ozdobione kolorowymi cekinami i te wykonane z błyszczących nitek. Pamiętajmy, że tak bogato zdobiony sweter jest wystarczająco mocnym akcentem stylizacji – nie przesadzajmy zatem z innymi dodatkami.
Zimą warto zaopatrzyć się w ciepły kardigan. Taka narzutka nadaje się do każdej stylizacji, można ją założyć zarówno na zwykły T-shirt, jak i koszulę. Kardigan sprawdzi się także jako okrycie do ołówkowej sukienki. Ciekawą zimową stylizację będzie stanowił również długi luźny sweter, który będzie doskonałym dodatkiem do legginsów i grubych rajstop.
Jeśli planujesz zakup tradycyjnego swetra wkładanego przez głowę, to sprawdź, jaki rodzaj dekoltu najbardziej do siebie pasuje:
Dekolt karo, czyli kwadratowy lub prostokątny, jest idealny dla kobiet, które mają duży biust i krótką szyję. Panie, które mają szerokie ramiona, powinny unikać tego typu dekoltu w swetrze, ponieważ powiększa dodatkowo tę część ciała.
Dekolt szpic – jeżeli chcesz wyglądać szczuplej w swetrze, ten krój będzie dla ciebie idealny. Taki model optycznie wydłuża szyję i delikatnie eksponuje biust oraz sprawia, że ramiona wydają się szczuplejsze.
Dekolt w kształcie serca – to kobieca i seksowna wersja swetra. Warto wybierać go w przypadku okrągłej buzi, ponieważ podkreśla rysy twarzy. Taki typ dekoltu jest idealny dla kobiet z małym biustem i szerokimi biodrami. Niewskazany jest u pań, które mają szerokie ramiona i długą szyję.
Sweter to jeden z uniwersalnych elementów w szafie, który zapewni nie tylko oryginalną stylizację, ale także komfort i przede wszystkim ciepło. Warto zainwestować w taki z porządnego materiału, który posłuży przez kilka sezonów. | Najmodniejsze swetry na zimę 2016 |
Czy silniki wysokoprężne wymagają innych olejów niż benzynowe? Teoretycznie nie, oba rodzaje spokojnie będą pracować na tych samych smarowidłach. Jednak wielu producentów aut zaleca stosowanie olejów o konkretnych parametrach do diesli. Jak i co wybrać? Wiele osób jest ciągle przekonanych, że silniki wysokoprężne powinny jeździć na olejach mineralnych lub półsyntetycznych. Nie jest to prawda – obecnie w zasadzie we wszystkich nowych lub kilkuletnich samochodach powinniśmy stosować nowoczesne oleje syntetyczne. Mają one po prostu najlepsze parametry. Aut, do których lejemy starsze typy olejów, jest jak na lekarstwo. Przesąd ten wziął się właśnie z przeszłości, gdy diesle były bardziej toporne. Dziś to nowoczesne konstrukcje, naszpikowane elektroniką i wysokimi technologiami.
Jednak syntetyki
OK, wiemy, że lejemy syntetyki. Ale jakie? Tu pojawia się problem – wielu kierowców nie ma pojęcia, jaki olej powinni stosować w swoim aucie. Podstawowe parametry określa zawsze producent samochodu. Chodzi o lepkość smarowidła – np. 5W30. Pierwsza cyfra przed literką W (od winter – zima) oznacza lepkość w niskich temperaturach, druga – w wysokich. Im niższa lepkość oleju, tym niższe opory generuje on w pracującym silniku. Natomiast im lepkość wyższa, tym ochrona silnika skuteczniejsza. Odpowiedni olej to optymalny kompromis między tymi wartościami. Jaki olej lać, dowiemy się z instrukcji naszego pojazdu lub ze stron producentów.
Ale podstawowe oznaczenia to nie wszystko. Wspomnieliśmy już o tym, że teoretycznie do diesli i aut benzynowych można lać te same oleje. To prawda, ale nie do końca. Nowoczesne samochody z silnikami wysokoprężnymi lubią specjalnie do nich dobrane oleje. Filtry DPF, FAP, bezpośrednie wtryski, doładowania – to wszystko wymaga nieco innych dodatków.
Klasyfikacja
Przyda nam się więc klasyfikacja jakościowa. Są dwie, europejska ACEA, opracowana przez Europejskie Stowarzyszenie Producentów Silników oraz amerykańska API (Amerykańskiego Instytutu Naftowego). Obie dzielą oleje na dwie grupy: do silników benzynowych oraz diesli.
Klasyfikacja ACEA wyróżnia cztery grupy olejów: A – do silników benzynowych, B – do samochodów osobowych z dieslem, C – oleje low SAPS do samochodów osobowych oraz E do ciężarówek z dieslami. Jakość olejów oznaczana jest cyfrą, np. B4 oznacza najwyższą jakość oleju i oszczędność silnika, natomiast B5 najwyższą jakość oleju i oszczędność paliwa. Skomplikowane? Nie do końca. Dzięki temu możemy się szybko zorientować, z jakiej jakości olejem mamy do czynienia. Dodatkowo koncerny motoryzacyjne polecają konkretne oleje do swoich aut. Jeśli jeździsz fordem, sięgnij po C1, jeśli peugeotem lub citroenem – wybierz C2. Daimler i BMW preferują C3.
Zgodnie z klasyfikacją API oleje oznaczone są symbolem S (do silników benzynowych) lub C (do stosowania w silnikach wysokoprężnych). Interesuje nas ta druga grupa – obejmuje ona smarowidła oznaczone symbolami: CA, CB, CC, CD, CE i CF, CF-4, CG-4, CH-4, CI-4 oraz CJ-4. Im dalsza litera alfabetu w drugim członie oznaczenia, tym wyższa jakość oleju.
Jaką markę wybrać?
Nie ma to większego znaczenia. Oczywiście producenci aut współpracują z koncernami wytwarzającymi smary. Na przykład Ford poleca oleje Motorcratf, produkowane specjalnie dla tej marki. Renault od zawsze jeździ z Elfem. Ale oczywiście możemy do swojego auta lać olej dowolnie wybranej marki, tak samo pojedzie na Motulu, Castrolu czy Valvoline. Większość tych olejów, przeznaczonych do diesli, kosztuje mniej niż 150 zł, mamy więc naprawdę szerokie pole do popisu. Ale przede wszystkim kierujmy się zaleceniami producenta samochodu dotyczącymi klasy i oznaczeń. | Oleje silnikowe do diesla za mniej niż 150 zł |
Sen dziecka jest niezwykle ważny. To właśnie w tym czasie organizm się regeneruje i nabiera sił. By jednak był zdrowy, należy dbać o dziecięce łóżeczko z niezwykłą starannością. Rodzice często na długo przed porodem kupują niezbędne meble do sypialni dla mającej się urodzić pociechy. Wybór łóżeczek i akcesoriów jest dzisiaj naprawdę imponujący. Ważne jest, by mieć pewność, że łóżko naszego maluszka będzie nie tylko bezpieczne, ale i wygodne. Warto przyjąć tutaj zasadę minimalizmu i estetyki. Nic jednak nie zastąpi elementarnego dbania o czystość w dziecięcej sypialni.
Materac i pościel
Niezwykle istotną kwestią jest regularne wietrzenie pomieszczeń. Nawet zimą powinno się na krótki czas wyjść z pokoju i na całą szerokość otworzyć okno. Warto to robić rano, tuż po wstaniu z łóżka. Dziecięcą pościel należy odłożyć na bok, tak by świeże powietrze mogło dotrzeć również do powierzchni materaca. Kołdrę i poduszkę należy powiesić na ramie łóżeczka lub na zewnątrz (w zacienionym miejscu i tylko wówczas, gdy powietrze nie jest wilgotne).
Materac z kolei powinno się odwracać (np. co pół roku). Koniecznie powinno się go również starannie zabezpieczyć przed zamoczeniem. W tym celu najodpowiedniejszy jest specjalny podkład wykonany z przepuszczających powietrze materiałów. Rozłożenie go na całej powierzchni łóżeczka pozwoli uchronić je przed zabrudzeniami i wilgocią.
Dobrze jest pamiętać, że łóżeczko dziecięce nie jest odpowiednim miejscem do zabawy. Materac jest bowiem przystosowany jedynie do leżenia na nim, a chodzenie czy skakanie po jego powierzchni może uszkodzić jego wewnętrzną strukturę. A stąd już prosta droga do nieergonomicznej pozycji i nieefektywnego snu.
Niezwykle ważna jest również dziecięca pościel. Wypełnienie kołdry i poduszki powinno być dostosowane do pory roku i potrzeb dziecka. Warto też mieć na uwadze sposoby ich czyszczenia (znacznie trudniej jest wyprać kołdrę z pierza czy puchu niż tę wypełnioną włóknem silikonowym). Dziecięca pościel powinna być niemal w całości wykonana z bawełny. Należy ją zmieniać co trzy tygodnie i po każdej chorobie.
Łóżeczko alergika
Niezwykle często pojawia się reakcja alergiczna na roztocza. Najwięcej ich znajduje się w pobliżu miejsca do spania, gdyż to właśnie tam pajęczaki mają przyjazne miejsce do rozwoju i bytowania.
Dziecko z alergią musi mieć zatem łóżeczko czyste i przystosowane do jego potrzeb. Konieczna inwestycja to antyalergiczna pościel, a także materac (dostępne są już modele ze zdejmowanym pokrowcem, co niezwykle upraszcza utrzymanie ich w czystości). Materac i pościel muszą być codziennie wietrzone, zwłaszcza na zewnątrz. W ciągu dnia przechowywać je należy w zamkniętej skrzyni lub specjalnej szufladzie montowanej pod łóżkiem (warto sprawdzić przed zakupem, czy ma ona otwory wentylacyjne).
Bezwzględnie należy unikać wełnianych koców oraz puchowych poduszek i kołder. Pościel powinna być zmieniana znacznie częściej, co najmniej raz w tygodniu (do prania należy używać proszku lub płynu hipoalergicznego). Maluch do spania nie powinien zabierać ze sobą zbyt wielu pluszowych maskotek. Zabawki tego typu w przypadku dzieci z alergią nie są najlepszym pomysłem. Jeśli nasza pociecha je lubi, wówczas należy je często prać, a raz na jakiś czas wkładać na dobę do zamrażalnika.
Dbać należy również o ramy dziecięcego łóżka. Między szczebelkami osadzają się ogromne ilości kurzu, które mogą wywołać u dziecka nieprzyjemne objawy. Należy go często usuwać za pomocą delikatnie zwilżonej ściereczki.
Dziecięce łóżeczko wymaga szczególnej pielęgnacji, zwłaszcza że maluch potrzebuje znacznie więcej snu od osoby dorosłej. Częściej zatem przebywa w miejscu, w którym odpoczywa i regeneruje siły. By sen miał pozytywny wpływ na naszą pociechę, konieczne jest regularne dbanie o łóżeczko. | Jak dbać o dziecięce łóżeczko? |
Podobnie jak w przypadku wyboru myszki dla gracza do 150 zł, dobór odpowiedniego laptopa w kwocie do 5000 zł – wbrew pozorom – może być problemem. Oczywiście, urządzenie do codziennych zadań, pracy i rozrywki można kupić za mniej niż połowę tej kwoty, ale najnowsze gry mają ogromne wymagania, którym sprostają tylko mocne i świetnie wyposażone modele. 5000 zł – czy to nie za dużo?
Wydawać by się mogło, że kwota 5000 zł przeznaczona na laptop dla gracza jest wygórowana. Niestety, ten segment urządzeń rządzi się zupełnie innymi prawami, a co za tym idzie – ceny są na zupełnie innym poziomie. Czy 5000 zł to dużo? Rzecz jasna laptop do pracy w tej kwocie to już fanaberia, ale gracze mogą mieć problem z wyborem odpowiedniego i wystarczająco wydajnego urządzenia. Wystarczy wspomnieć, że topowe sprzęty w tym segmencie mogą kosztować nawet 10000, 15000 zł lub więcej. Ba! Nawet granica 20000 zł jest osiągalna i bez problemu można ją przekroczyć. Na tle takich kwot cena maksymalna 5000 zł wydaje się być rozsądna. Wręcz skromna.
W naszym zestawieniu zaprezentujemy pięć modeli z różnym wyposażeniem oraz docelowym zastosowaniem. Pojawią się również urządzenia uniwersalne, których głównym celem nie są tylko i wyłącznie gry. Podstawowe cechy? Przede wszystkim matryca o rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli) i przekątnej co najmniej 15 cali. Wprawdzie gracze preferują większe rozmiary, nie zwracając uwagi na mobilność, jednak niektórzy wolą mniejsze urządzenie, które można podłączyć do dużego monitora – w takim przypadku rozmiar ekranu nie ma większego znaczenia.
W tych przedziałach cenowych podstawą staje się procesor z serii i7 oraz minimum 8 GB pamięci RAM. Warto również wspomnieć, że poniższe modele występują w różnych konfiguracjach, tj. z większą ilością pamięci, większym dyskiem twardym, itp.
Asus G771JW i7
Zestawienie otwieramy modelem marki Asus z serii ROG (Republic of Gamers). Jest to laptop przeznaczony dla graczy oznaczony symbolem G771JW. W tym przypadku kompromisy zostały zepchnięte w cień i ustąpiły miejsca imponującym parametrom, które przypadną do gustu wymagającym użytkownikom.
Przede wszystkim zachwyca rozmiar. Ekran o przekątnej 17,3 cala i rozdzielczości Full HD powinien zadowolić nawet wybrednych miłośników elektronicznej rozrywki, natomiast zastosowane podzespoły poradzą sobie z najbardziej wymagającymi tytułami. Sercem jest oczywiście procesor Intel Core z serii i7-4720HQ taktowany zegarem 2,6 GHz (3,6 GHz w trybie Turbo), wspierany przez 8 GB pamięci RAM DDR3 (występuje również wersja 16 GB).
Za wydajność w grach odpowiada karta graficzna NVIDIA GeForce GTX 960M z pamięcią 4 GB. Na dane przeznaczono dysk o pojemności 750 GB. Całość zamknięto w minimalistycznej, czarnej obudowie, bez zbędnych dodatków i gadżetów. Na uwagę zasługuje podświetlana klawiatura, która z pewnością przyda się podczas nocnych rozgrywek sieciowych. Cena? W zależności od wersji ostateczna kwota waha się w przedziale 4200–4700 zł.
Lenovo Y70-70 i7
Kolejny model, który już na pierwszy rzut oka pasuje do miłośników gier. Lenovo Y70-70 jest dostępny w kilku wariantach, ale ten topowy, mieszczący się w naszym przedziale cenowym, prawdopodobnie sprosta wymaganiom wszystkich graczy, którzy mają do wydania 5000 zł.
W tym przypadku również zastosowano procesor Intel Core z serii i7-4720HQ taktowany zegarem 2,6 GHz (3,6 GHz w trybie Turbo), który wspiera 16 GB pamięci RAM DDR3 oraz karta graficzna NVIDIA GeForce GTX960M z pamięcią 4 GB. Cechą wyróżniającą jest dysk twardy SSD o pojemności 512 GB. Być może taka przestrzeń nie jest imponująca, ale wydajność pracy systemu z pewnością wynagrodzi braki, które swoją drogą można bez problemu nadrobić, np. zewnętrznym dyskiem twardym wspierającym USB 3.0.
Kolejną ciekawostką jest dotykowy ekran o przekątnej 17,3 cala i rozdzielczości Full HD. W tym przypadku styliści z Lenovo postanowili rozpieścić właściciela ciekawymi kształtami, pokrywą wykończoną w stylu szczotkowanego aluminium oraz podświetlaną na czerwono klawiaturą. Cena topowej konfiguracji oscyluje w granicach 5000 zł, ale dostępne są modele np. z 8 GB pamięci RAM w cenie około 4600 zł.
MSI GE62 i7
Następny w kolejce jest nieco mniejszy laptop z matowym ekranem o przekątnej 15,6 cala i rozdzielczości Full HD. W tym przypadku także zastosowano procesor Intel Core z serii i7-4720HQ taktowany zegarem 2,6 GHz (3,6 GHz w trybie Turbo), wspierany przez 16 GB pamięci RAM oraz kartę graficzną GTX965M z pamięcią 2 GB GDDR5. Mimo mniejszej o 2 GB pamięci wewnętrznej, model ten oferuje o około 10% wyższą wydajność niż GTX960M.
Kolejną przewagą jest dysk twardy o pojemności 1 TB. MSI również zastosowało podświetlaną klawiaturę, która przyda się podczas grania po zmroku. Styliści nie chcieli rozpraszać uwagi użytkownika, ale pokuszono się o materiał wykończony jak szczotkowane aluminium i ładnie wyprofilowaną pokrywę z logo producenta. Cena na Allegro waha się w granicach 4600–4900 zł w zależności od konfiguracji.
HP ENVY 17 FHD i7
Tym razem proponujemy model, który co prawda sprawdzi się w grach, ale zaoferuje nieco niższą wydajność w zamian za stylowy wygląd i większą mobilność. Topowa konfiguracja w zasięgu naszego budżetu charakteryzuje się 17-calową matową matrycą o rozdzielczości Full HD z podświetleniem LED, procesorem Intel Core i7-4510U taktowanym zegarem 2,0 GHz oraz pamięcią 8 GB DDR3. Karta graficzna NVIDIA GeForce GTX850M z pamięcią 4 GB oferuje niższą wydajność w porównaniu do poprzednich propozycji – GTX960M oraz GTX965M – jednak niewątpliwą zaletą jest o wiele mniejszy apetyt na energię, a co za tym idzie – możliwość dłuższej pracy na zasilaniu wewnętrznym.
Warto wspomnieć o systemie dźwięku Beats Audio, który z pewnością przypadnie do gustu melomanom. Co więcej, miejsca na multimedia i dane jest pod dostatkiem – 240 GB na dysku SSD oraz 1 TB na dysku zewnętrznym USB. Cena? Topowa konfiguracja na Allegro kosztuje około 4900 zł.
DELL Inspiron 7746
Ostatni model w zestawieniu przeznaczono dla tych, którzy nie mogą się zdecydować. Z jednej strony chcą wydajny sprzęt, ale nie oczekują najwyższych ustawień detali w najnowszych grach. Z drugiej zaś szukają sprzętu eleganckiego i nowoczesnego. Model DELL Inspiron 7746 wyposażono w wydajny procesor Intel Core i7-5500U taktowany zegarem 2,4 GHz (3,0 GHz w trybie Turbo) oraz 16 GB pamięci operacyjnej RAM DDR3. Wprawdzie wydajność układu graficznego nie jest zbyt wysoka – NVIDIA GeForce 845M z pamięcią 2 GB – ale wystarczy na uruchomienie najnowszych gier w rozsądnych ustawieniach graficznych.
Zaletą jest hybrydowy dysk twardy o pojemności 1 TB z buforem 8 GB SSD oraz dotykowa matryca o przekątnej 17,3 cala i rozdzielczości Full HD. Całość zamknięto w bardzo gustownej, srebrnej obudowie o łagodnych kształtach, nie zapomniano również o podświetlanej klawiaturze. W tym przypadku mamy zupełne przeciwieństwo w stosunku do urządzeń dla graczy, które są dość surowe, czarne i matowe. Topowa konfiguracja na Allegro kosztuje około 4900 zł.
Do gier czy do pracy?
Wydawałoby się, że laptop dla gracza z powodzeniem może służyć jako narzędzie do pracy. Owszem, ale musimy pamiętać o kilku specyficznych cechach. Przede wszystkim – rozmiar i waga. Urządzenia tego typu zazwyczaj są większe i mniej poręczne ze względu na bardziej wydajny układ chłodzenia, który musi poradzić sobie z długotrwałym schładzaniem obciążonych podzespołów.
Poza tym gracze nie przejmują się czasem pracy na baterii, gdyż zazwyczaj grają stacjonarnie z podłączoną ładowarką. Z tego względu producenci nie przywiązują wagi do bardzo wydajnych akumulatorów. Reasumując, jeśli ktoś szuka urządzenia uniwersalnego, które będzie służyło nie tylko do grania, ale i codziennej pracy, powinien zwrócić uwagę na nieco mniej wydajne, ale z pewnością wygodniejsze i bardziej mobilne alternatywy. Jeśli jednak ma to być sprzęt typowo rozrywkowy, nie ma sensu iść na kompromisy. W końcu w tym przypadku liczy się wydajność. | Laptop dla gracza do 5000 zł |
2500 zł to suma niemała, odpowiadająca miesięcznym zarobkom w wielu branżach. W świecie elektroniki, a ściślej – komputerów, nie jest to suma zawrotna. Pozwala wprawdzie na złożenie zestawu, który sprawdzi się w nowych grach komputerowych. Poniżej przedstawimy kilka możliwych, a przy tym optymalnych konfiguracji. Nie należy trzymać się ich sztywno, a wręcz przeciwnie – zachęcamy do szukania innych układów, traktując te jedynie jako punkty orientacyjne. Kwestie podstawowe
Zanim będzie można przystąpić do doboru odpowiednich podzespołów, należy przemyśleć dwie kwestie. Pierwszą jest zakup monitora – koszt najtańszych modeli to kwota 400–500 zł, o tyle więc zmniejszy się budżet na inne podzespoły. Druga kwestia to sprawa potencjału rozwojowego kupowanego komputera. Jeśli w przyszłości ma on zostać rozbudowany, to konieczne jest kupno przede wszystkim dobrej płyty głównej. Wszystkie te warianty przeanalizujemy poniżej.
Zestaw z monitorem
Monitor, jak już wspomnieliśmy, kosztować może ok. 500 zł. Mowa tu jednak o monitorze pracującym w natywnej rozdzielczości Full HD. Monitor o mniejszej rozdzielczości można kupić taniej – przykładem może być LG E1910S o przekątnej 19 cali i rozdzielczości natywnej 1366 x 768, który kosztuje ok. 270 zł. Jednym z najtańszych rozwiązań Full HD może być natomiast monitor PHILIPS E-Line 220E1SB, który jest jednak droższy o ok. 120 zł od LG E1910S. Warto zaznaczyć, że modele w tym przedziale cenowym zazwyczaj mają jedynie złącza D-sub lub (gorzej) VGA. Najnowsze konsole wyposażone są w złącza HDMI, co wiąże się z koniecznością posługiwania się konwerterem. Za mniej więcej 500 zł można nabyć modele podobne do LG 2EA53VQ-P – 22-calowy monitor, dobry czas reakcji i kąty widzenia. Przyjmując, że nowy monitor będzie porównywalnym modelem, zostaje ok. 2000 zł na resztę podzespołów.
Płyta główna i procesor
Mózg i szkielet całego komputera. Najnowsze procesory mogą kosztować znacznie ponad 1000 zł, ale już za ok. 680 zł można kupić wydajny procesor Intel i5 4460 lub wolniejszy i tańszy, np. i3 4150 za ok. 430 zł. Ważne jest, że procesory te wykorzystują gniazdo Socket 1150, co pozwoli w przyszłości zmienić je na wydajniejsze modele bez konieczności zmiany płyty głównej. Opisujemy jedynie procesory firmy Intel – oczywiście można zastosować procesory AMD o podobnych parametrach (np. AMDX6 FX-6350), ale wiąże się to z zakupem innej płyty głównej.
Wybór płyty głównej niesie za sobą konsekwencje długoterminowe – z jednej strony kupno droższej, ale wydajniejszej płyty, pozwoli w przyszłości na łatwiejszą zmianę procesora, karty graficznej czy choćby zwiększenie wielkości i szybkości pamięci RAM. Z drugiej strony można też kupić płytę tańszą, odpowiadającą po prostu danej konfiguracji.
W przypadku zakupu procesora Intel proponujemy następujące płyty: Gigabyte GA-H81M-HD3 (ok. 240 zł) lub w pełni rozwojową Gigabyte GA-Z97X-Gaming 5 (ok. 520 zł). W przypadku procesora AMD warta uwagi jest budżetowa MSI 760G-P43 (ok. 160 zł) lub Gigabyte GA-990XA-UD3(ok. 350 zł).
Karta graficzna
Karta graficzna ma znaczny wpływ na możliwości danego peceta w grach komputerowych. Oszczędzając miejsca, zaproponujemy dwie, tj. Gigabyte GeForce GTX 750 Ti WindForce OC (ok. 540 zł) oraz wydajniejszą MSI Radeon R9 270X (ok. 740 zł). Oczywiście odsyłamy do rankingów wydajności poszczególnych kart.
Pamięć RAM i twardy dysk
Najłatwiejsza w wymianie i w zasadzie najtańsza część komputera – za ok. 290 zł można kupić już 8 GB szybkiej pamięci RAM 1600 MHz. Podobną cenę mają twarde dyski – tu zalecamy wybór modelu z 7200 obr./min.
Zasilacz i obudowa
Na zasilaczu oszczędzać nie wolno – tanie, bezimienne produkty to duże ryzyko. Warto więc wydać ok. 150 zł na model podobny choćby do Corsair VS 450W ATX. Obudowa powinna zapewniać i odpowiednią ilość miejsca, i właściwe chłodzenie – choć w budżetowych konfiguracjach nie jest to aż tak ważne. Dobre modele (np. Zalman Z1) można kupić już za ok. 100 zł.
Jak widać, niekiedy nasz budżet przekroczył 2000 zł, ale dotyczy to tylko zestawu z monitorem. Nie wspomnieliśmy jeszcze o napędzie optycznym, czyli nagrywarce DVD, którą kupimy już za ok. 60 zł.
Jeszcze raz podkreślamy – to tylko ogólne propozycje, a nie gotowe i najlepsze konfiguracje. Zalecamy zapoznać się z poszczególnymi podzespołami, miejscami w rankingach i tym, co sprzedawcy oferują w złożonych już zestawach. Dzięki odpowiedniemu przygotowaniu i gruntownemu poznaniu części dostępnych na rynku można złożyć naprawdę dobry komputer. | Komputer stacjonarny do gier za 2500 zł. Na co możemy sobie pozwolić w tej cenie? |
Duża różnorodność oferty głośników samochodowych sprawia, że wybór właściwego produktu to niełatwa sprawa. Chcąc nie popełnić kosztownego błędu, warto trzymać się kilku istotnych wskazówek. Wielkość nie musi mieć znaczenia
Wydawałoby się, że podstawą wyboru głośników jest dobranie odpowiedniej ich wielkości do otworu montażowego w drzwiach. W praktyce większość osób kupuje jednak głośniki 160/165 mm lub 130/135 mm, gdyż w tych wymiarach oferta jest największa. Głośniki przymocować można bowiem do drzwi za pomocą specjalnych dystansów wykonanych z plastiku lub MDF, które umożliwią montaż większych głośników, niż przewidywał producent auta. Można kupić dystanse przeznaczone do danego modelu auta, co daje gwarancję kompatybilności z określoną średnicą przetwornika.
Dobrym pomysłem jest dopłacenie kilkudziesięciu złotych i zakupienie większych głośników (160/165 mm), gdyż wyższa powierzchnia membrany daje lepsze efekty dźwiękowe. Trzeba jednak w pierwszej kolejności upewnić się, czy aby na pewno zmieszczą się do drzwi auta. Mniejsze pole wyboru mają właściciele samochodów posiadających głośniki przymocowane do podszybia – w tym przypadku pasują najczęściej zestawy o średnicy 100 mm.
Głośniki współosiowe czy zestaw odseparowany
Wielu kupujących głośniki spotyka się z dość enigmatycznymi określeniami współosiowości oraz odseparowania. Dotyczy to głośników minimum dwudrożnych, a więc takich, w których co najmniej dwa osobne przetworniki odpowiadają za wytwarzanie dźwięku. Może to być chociażby głośnik średnioniskotonowy (tzw. woofer) w połączeniu z głośnikiem wysokotonowym (tzw. tweeter).
Jeśli zestaw jest współosiowy, tweeter znajduje się w osi grania woofera, a więc razem tworzą jedną całość. Zaletą tego rozwiązania jest niższa cena i łatwość montażu osiągnięta kosztem pogorszenia sceny muzycznej. Głośnik odpowiadający za tony wysokie powinien być bowiem zamontowany na poziomie uszu słuchaczy. Chcąc osiągnąć ten efekt, należy zakupić głośniki odseparowane, a więc oddzielony od siebie woofer i tweeter, które zostają podłączone do zwrotnicy rozdzielającej pasmo dźwiękowe.
Najlepiej więc wybrać zestaw odseparowany, a głośniki wysokotonowe zamontować w górnej części tapicerki drzwi, trójkącie lusterka lub przednich słupkach. Jeśli auto wyposażone jest w fabryczne miejsca dla tweeterów, sprawa montażu jest prosta. Większy problem będą mieli natomiast właściciele starszych aut i właśnie z myślą o nich powstały głośniki współosiowe.
Zestawy głośników warte polecenia
Gdy podjęliśmy decyzję co do typu głośników, który chcemy kupić, warto zastanowić się nad marką i modelem. Dobrym wyborem jest zakup produktów marek wyspecjalizowanych w car audio i polecanych przez fanów nagłośnienia. Chcąc cieszyć się dobrej jakości dźwiękiem, należy przygotować co najmniej 200 zł na zestaw głośników odseparowanych o średnicy 160/165 mm. W tej cenie zakupić można produkty ze średniej półki, a więc oferujące dobry stosunek jakości do ceny.
Pierwszą marką godną polecenia jest Helix, którego model B 62C kupimy za ok. 250 zł. Ma niewygórowane wymagania mocowe, dlatego sprawdzi się w połączeniu z końcówkami mocy zwykłego radia samochodowego. Osobom posiadającym wzmacniacz poleca się głośniki Powerbass S-60C, kosztujące ok. 230 zł, lub Hertz DSK 165.3. Modele te potrafią zaskoczyć mocnym basem. Fani detalicznego dźwięku będą natomiast zadowoleni z u-Dimension El Comp 6, jednak w tym wypadku cena jest nieco wyższa i wynosi ok. 350 zł. Świetnym zestawem jest również GMS 1968 pochodzący od polskiej firmy General Music System. Cena wynosi ok. 300 zł.
Kupując głośniki, trzeba pamiętać, że są one tylko jednym z wielu elementów składających się na efekt w postaci dźwięku wysokiej jakości. Wielu fanów dobrego brzmienia oczekuje przede wszystkim mocnego basu, a do jego wytworzenia potrzebne jest również wygłuszenie drzwi, a najlepiej zakup subwoofera. | Przewodnik po głośnikach samochodowych |
Jeżeli w naszym mieszkaniu salon pełni rolę sypialni albo tak bardzo uwielbiamy swoich przyjaciół, że z chęcią gościmy ich przez kilka dni, warto zaopatrzyć się w duży i wygodny narożnik z funkcją spania. Narożniki mają to do siebie, że za dnia mieszczą wielu gości, a w nocy umożliwiają spokojny sen na dużej przestrzeni. W poniższym poradniku prezentujemy modele narożników z możliwością spania, które znajdziemy na Allegro w cenie do 2000 zł. Narożnik Davos
Narożnik o wymiarach 240 cm (szerokość) x 140 cm (głębokość) i powierzchnią spania 140 x 200 cm z pewnością zadowoli każdego domownika. Został wykonany z drewna i płyty meblowej, a do jego wykończenia zastosowano elastyczną piankę typu HR. Dzięki swojej elastyczności umożliwia wygodne siedzenie przed telewizorem oraz spokojny, komfortowy sen. Narożnik ma dwa duże pojemniki na pościel i dwustronne poduchy z wymiennymi wkładami. Jest bardzo intuicyjny w montażu i demontażu, a zamontowany system rolek ułatwia rozkładanie. Dzięki ogromnej ilości dostępnych kolorów, z łatwością można go dopasować do każdego wnętrza.
Narożnik Cado
Cado to nowoczesny narożnik z funkcją spania i praktycznym pojemnikiem na pościel. Połączenie ekoskóry z tkaniną nadaje mu elegancji i stylu. Wymiary Cado to 208 cm (szerokość) x 270 cm (długość), a powierzchnia spania to 138 x 238 cm. Zajmuje sporo miejsca, dlatego jest polecany do większych salonów. Wykonany z drewnianego stelażu i płyty wiórowej, ma piankę wysoko elastyczną i sprężynę falistą. Jeśli szukamy stylowego narożnika wysokiej jakości, to Cado będzie doskonałym wyborem.
Narożnik Pepco
Oryginalna stylistyka narożnika Pepco w niskiej cenie to świetna propozycja do każdego salonu. Wymiary Pepco to 160 cm (szerokość) x 266 cm (długość), z kolei powierzchnia spania to 133 x 200 cm. Narożnik może stać przy ścianie lub być wolnostojący dzięki tyłowi, który jest obity tkaniną i dodaje mu elegancji.
box:offerCarousel
Narożnik Sorento
Kolejna propozycja narożnika z funkcją spania to model Sorento. Niesamowita wygoda użytkowania, funkcjonalność i wysokiej jakości wykonanie to z pewnością główne cechy, dzięki którym warto go kupić. Wyróżniają go starannie wykonane sprężyny faliste, utwardzona pianka z wysokiej jakości tkaniny i wygodne, profilowane zagłówki pozwalające na całkowity relaks po stresującym dniu. Wymiary narożnika to 280 cm (szerokość) x 205 cm (głębokość), a powierzchni spania: 127 x 210 cm.
Narożnik Nestor
Stabilna konstrukcja narożnika Nestor została wzmocniona dodatkowymi elementami drewna, które zapewniają bezpieczeństwo i trwałość. Sprężyny gwarantują wysoki komfort i wygodę, a prosta i oryginalna forma narożnika sprawia, że jest idealnym miejscem na wypoczynek i sen. Wymiary powierzchni spania mieszczą się w granicach 215 x 135 cm. Łóżko ma również pojemnik na pościel, który został wykonany z płyty laminowanej w kolorze białym. Warto dodać, że występuje zarówno w wersji prawej, jak i lewej – narożnik bez problemu można dopasować do układu salonu. | Wybieramy narożnik z funkcją spania do 2000 zł – przegląd modeli |
JBL Clip 3 to najnowsze wcielenie głośnika Bluetooth zintegrowanego z karabińczykiem. Głośnik trzeciej generacji jest monofoniczny, odporny na wodę, generuje ponad 3 W mocy i ma zapewnić nawet 10 godzin odtwarzania muzyki. JBL konsekwentnie odświeża swoje głośniki Bluetooth. Przyszła kolej na jedno z mniejszych urządzeń w ofercie amerykańskiej marki, czyli kompaktowy Clip, który od pierwszego modelu był zintegrowany z uchwytem pozwalającym na przyczepienie głośnika np. do bagażu. Na pierwszy rzut oka Clip 3 prezentuje się bardzo podobnie do modelu Clip 2 – nowy sprzęt jest również obszyty tkaniną i ogumowany, ale producent pozbył się zintegrowanego okablowania, wydłużył czas pracy i ulepszył brzmienie.
Specyfikacja JBL Clip 3
interfejs: Bluetooth 4.1 z HSP 1.2, HFP 1.5, A2DP 1.2, AVRCP 1.5, SBC, AAC
przetwornik: 40 mm
moc: 3,3 W
pasmo przenoszenia: 120 Hz–20 kHz
SNR: > 80 dB
funkcje: obsługa rozmów, odporność na wodę IPX7, wbudowany karabińczyk
akumulator: litowo-jonowy 3,7 V/1000 mAh
czas pracy: 10 godzin
wymiary: 137 x 97 x 46 mm
masa: 210 g
Wyposażenie
Głośnik jest umieszczony w solidnym pudełku i ustabilizowany plastikową foremką, więc o bezpieczeństwo Clipa 3 podczas transportu można być spokojnym. W zestawie znajduje się jedynie skromne wyposażenie – do dyspozycji są kabel microUSB do ładowania oraz instrukcja obsługi. Przewód jest solidny, ma grubą i płaską izolację, mierzy 26 cm bez uwzględniania niewielkich wtyczek.
Wygląd
Wzornictwo modelu Clip 3 jest zbliżone do Clipa 2 (test), ale głośniki nie wyglądają identycznie. Konstrukcja Clipa 3 została wzmocniona aluminium, ale dominują w niej tworzywa sztuczne, które są matowe i grubo ogumowane. Kształt głośnika jest taki sam jak w poprzednim modelu, to ponownie gruby dysk z nietypowo rozmieszczonymi przyciskami. Clip 3 dostępny jest w wielu kolorach, klasycznych oraz bardziej pastelowych. Wykonanie, jak zwykle, nie zawodzi, materiały są wzorowej jakości, a poszczególne elementy zostały należycie spasowane. Głośnik jest zwarty i masywny, jego konstrukcja nie skrzypi i prezentuje się bardzo solidnie.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Pokrywę głośnika zabezpiecza wypukła maskownica, która jest sprężysta i pokryta tkaniną o gęstym splocie – całość prezentuje się świetnie. Na maskownicy widać kilka elementów, czyli metalowy znaczek z logo marki w dolnej części, a także trzy wypukłe przyciski z silikonu u góry.
Nowy głośnik otacza aluminiowa obwódka, która płynnie przechodzi w metalowy karabińczyk zamocowany na boku. Tym razem charakterystyczny dla serii element jest szerszy i nieruchomy. Dodatkowo karabińczyk Clipa 3 został ogumowany od wewnątrz, a na obudowie w jego obrębie znajduje się biała dioda w kształcie kreski.
Spód głośnika jest zupełnie inny niż w poprzednim modelu. Przyciski ponownie znajdują się na boku i są wklęsłe, widać tam także maskownicę złącz (microUSB i wejścia 3,5 mm) oraz szczelinę mikrofonu. Zabrakło jednak zintegrowanego kabla z wtyczką 3,5 mm, który był obwinięty wokół podstawy poprzedniego modelu. Producent postawił więc w pełni na interfejs Bluetooth, pozbywając się przewodu. Spód wyklejono silikonową wstawką z wykrzyknikiem i czterema wytłoczeniami, które pełnią funkcję podkładek.
Obsługa
JBL Clip 3 należy do kompaktowych głośników. Nie jest tak mały, jak model GO 2 o kształcie kostki, ale dyskowy głośnik i tak jest bardzo poręczny – bez problemu mieści się w dłoni. Urządzenie jest też lekkie i łatwe w transporcie. Głośnik zmieści się w większej kieszeni, torbie, do tego, oczywiście, można go przyczepić np. do plecaka. Karabińczyk sprawdza się idealnie, jego oczko jest duże, więc pozwoli przypiąć głośnik nie tylko do specjalnych uchwytów, ale także pasków, rączek toreb podróżnych lub nawet elementów garderoby. Głośnik spełnia standard IPX7, czyli jest odporny na wodę – przetrwa zalanie lub nawet zanurzenie w wodzie, więc nie są mu straszne gorsze warunki atmosferyczne.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Głośnik może pracować w dwóch pozycjach. Oprócz pionowego, gdy Clip 3 jest przypięty karabińczykiem, głośnik może leżeć na płasko. Trochę utrudnia to dostęp do przycisków na boku, czyli włącznika i przycisku parowania, ale rzadko się do nich sięga. Guziki nie są podświetlone, ale dzięki wyraźnym wgłębieniom nawet po zmroku łatwo na nie trafić. Pozostałe przyciski znajdują się na pokrywie, jest to regulacja głośności (plus i minus) oraz wielofunkcyjny przycisk odtwarzania. Środkowy klawisz odpowiada za odtwarzanie/pauzowanie oraz kontrolę rozmów, które są dobrej jakości (pojedyncze wciśnięcia), zmianę utworu na następny (podwójne wciśnięcia), a także kontrolę asystentów głosowych (przytrzymanie). Szkoda, że nie można przełączać utworów wstecz. Przyciski na pokrywie również nie zostały podświetlone, ale kształt symboli łatwo wyczuć pod palcami.
Szkoda, że głośnik nie jest tak funkcjonalny, jak droższe urządzenia JBL-a. Niestety przez brak zintegrowanego kabla 3,5 mm nie można połączyć ze sobą dwóch Clipów 3, co oferował poprzedni model. Może nie jest to często używana funkcja, ale producent powinien wprowadzić możliwość połączenia dwóch głośników bezprzewodowo w ramach rekompensaty. Niestety aplikacje marki JBL, które to umożliwiają, nie wspierają Clipa 3.
Głośnik oferuje do 10 godzin działania. Ostateczny czas pracy będzie zależał od jakości słuchanej muzyki i głośności, ale nawet z muzyką w bezstratnych formatach uzyskiwałem około 8–9 godzin działania na średnim poziomie mocy. Ładowanie potrwa około 3 godziny z portu USB komputera, ale proces można przyśpieszyć za pomocą adaptera sieciowego, np. od smartfona. To bardzo dobre wyniki, jak na mały głośnik Bluetooth. Clip 3 ma tylko około 3 W mocy, ale jest zaskakująco donośny, nagłośni nawet większe pomieszczenie, a będzie go nieźle słychać również na zewnątrz. Podczas testów nie natrafiłem na problemy z zasięgiem ani zakłócenia.
Brzmienie
Clip 3 brzmi bardzo podobnie do głośnika JBL GO 2 (test). Najnowszy Clip przeszedł ewolucję, ponieważ brzmi bardziej klarownie i pełniej w niskich tonach niż jego poprzednik. Dźwięk jest krystaliczny, bezpośredni i czytelny, a także, jak na tak małe urządzenie, zaskakująco obfity w basie. Oczywiście nie można spodziewać się wyjątkowo basowego i masywnego dźwięku, trzeba pamiętać, że Clip 3 to nadal niewielki głośnik Bluetooth. Słychać jednak wyraźny postęp względem starszych głośników monofonicznych, więc brzmienie Clipa 3 powinni docenić nawet bardziej wymagający melomani.
Bas brzmi bardzo przyjemnie – jest zwarty, dynamiczny i dosyć szczegółowy. Ilościowo jest go mniej na niskich poziomach głośności, więc dla najlepszego efektu lepiej nie oszczędzać mocy. Na wyższych poziomach głośności Clip 3 brzmi pełniej i bardziej gęsto w basie. Głośnik nadal nie zawibruje efektownie, ale bas jest już energetyczny, nadaje brzmieniu rytm i potrafi wybrzmieć bardziej tanecznie. Clip 3 sprawdzi się dobrze zarówno w rapie czy elektronice, jak i w rocku lub jazzie.
Pasmo średnie brzmi neutralnie i czytelnie – jest czyste i bliskie. W efekcie dobrze wypada perkusja oraz gitary, bez problemu da się wsłuchać w głosy wokalistów – nieźle brzmią zarówno wysokie, jak i niskie wokale. Słychać w dźwięku pewną sztuczność, której trudno uniknąć w sprzęcie Bluetooth, jednak ciągle z powodzeniem można posłuchać muzyki opartej o żywe instrumenty.
Tony wysokie zostały również wzmocnione względem poprzednich generacji głośnika, dzięki temu brzmienie jest bardziej bezpośrednie i wyraziste. Muzyka nie wydaje się przymglona, przyciemniona lub zgaszona, jest prezentowana jak na dłoni. Dobre wrażenie robi także brzmienie smyczków oraz solowych gitar, a klarownie rozbrzmiewają także talerze perkusyjne, które dodają brzmieniu dynamiki. Nie ma co liczyć na naturalne brzmienie, dźwięk bywa cyfrowy i lekko chłodny, ale jest nadal przyjemny dla ucha.
Po głośniku monofonicznym nie można spodziewać się dużej przestrzeni dźwięku. Jednak w uzyskaniu dobrego efektu pomaga zarówno kształt maskownicy, jak i konstrukcja Clipa 3. Gdy urządzenie leży, dźwięk wybrzmiewa ku górze, a muzykę słychać z każdej strony. Zaoblone boki pokrywy usprawniają dookólne brzmienie, więc jeśli przypniemy głośnik do bagażu, muzykę będzie słychać także od boków. Dźwięki są dobrze odseparowane, a instrumenty nie zlewają się ze sobą.
Podsumowanie
JBL Clip 3 to najlepsze wcielenie głośnika z całej serii. Wzornictwo jest atrakcyjne, wykonanie znakomite, a możliwości spore. Głośnik jest trwały i odporny na wodę, wbudowany klips pozwala przyczepić urządzenie do wielu przedmiotów, a nawet zawiesić je gdzieś w domu. Obsługa jest banalnie prosta i wygodna, nawet mimo braku podświetlenia. W pełni satysfakcjonuje także czas pracy, a łatwo docenić dynamiczne, bezpośrednie i klarowne brzmienie z niezłym basem (jak na tak mały głośnik Bluetooth).
Kilka funkcji można było rozwiązać lepiej. Względem poprzednika zabrakło wbudowanego kabla, który umożliwiał łączenie ze sobą głośników – tego Clip 3 nie potrafi, niestety, nawet bezprzewodowo. Brakuje mi też możliwości zmiany utworu na poprzedni.
JBL Clip 3 kosztuje około 270 zł. Jeśli szukamy głośnika z uchwytem, warto rozważyć jego zakup. Gdy jednak brzmienie nie musi być najwyższych lotów i nie zależy nam na głośniku najnowszej generacji, nadal warto wybrać poprzedni model, który aktualnie kosztuje około 170 zł. Clip 2 również wygląda świetnie i jest wodoodporny. Jeśli to nadal za wysoki koszt, polecam zainteresować się modelem JBL GO 2, który kosztuje około 150 zł. GO 2 jest wręcz miniaturowy, a również nie zawodzi pod względem brzmienia.
Zalety: solidne wykonanie; ładne wzornictwo; świetna ergonomia; wygodny karabińczyk; odporność na wodę; łatwa obsługa; dobry czas działania; donośne, dynamiczne i klarowne brzmienie z niezłym basem.
Wady: pewne braki funkcjonalne i brzmieniowe; brak kabla 3,5 mm i możliwości łączenia ze sobą głośników. | Test JBL Clip 3 – głośnik z karabińczykiem w trzeciej wersji |
W zasadzie trudno powiedzieć, co w modzie jest najważniejsze. Może to są fasony, może tkaniny, może niezwykłe wizje projektantów i stylistów? Ja jednak byłabym skłonna postawić tezę, że wszystko w modzie zaczyna się od koloru i to on jest bazą nowych trendów, które pojawiają się niemal w każdym, kolejnym sezonie. Najwięcej do powiedzenia w zakresie kolorów ma amerykańska firma Pantone, która opracowała specjalny system oznaczania kolorów, znany jako skala Pantone. Z tym wzornikiem doskonale zaznajomieni muszą być projektanci wnętrz, graficy, no i oczywiście wszyscy ci, którzy związani są z branżą modową na co dzień. Firma Pantone organizuje cykliczne spotkania dla profesjonalistów znających doskonale kolorystyczne trendy i tam zapadają decyzje, które barwy będą najmodniejsze w danym sezonie czy roku.
Tak ustalone kolory najpierw zdominują najsłynniejsze wybiegi modowe, a potem, w krótkim czasie opanują sklepy odzieżowych „sieciówek”. Kolejnym etapem będzie pojawienie się ich w innych dziedzinach życia. I tak najmodniejsze kolory trafią też do domów i mieszkań. W tych kolorach pomalujemy ściany, kupimy rolety i mnóstwo innych drobiazgów, dekorujących naszą przestrzeń.
Kolorowe babie lato i wczesna jesień 2016
Decydując o kolorach, które będą obowiązywać w najbliższym czasie, wielkie gremium postanowiło wybrać coś, co będzie wpisywać się w powszechne na świecie pragnienie pokoju i poszukiwanie optymistycznych nastrojów. Wybrano kolory raczej stonowane, takie które wzbudzają zaufanie, ale wśród nich znalazły się też barwy bardziej wyraziste.
Poniżej prezentujemy siedem kolorów, które idealnie będą wpisywać się w klimat babiego lata i pięknej, złotej jesieni.
Sharkskin – to jedyny odcień szarości, który będzie niezwykle modny na przełomie lata i jesieni. Nieco opalizujący, świetnie sprawdza się jako kolor w niemal każdej sytuacji.
Spicy Mustard (ostra musztarda) – bardzo ciekawa barwa, balansująca na granicy miodu, beżu i żółtego. Utrzymana w ciepłej tonacji, świetnie komponuje się z powakacyjną, wypoczętą buzią.
Lush Meadow (bujne łąki) – jest bardzo ciekawym odcieniem głębokiej zieleni i choć w nazwie tego koloru znajdziemy łąkę, to jednak bardziej przypomina on szmaragdową zieleń.
Bodacious – to piękny kolor, który jednym kojarzy się z jagodami ze śmietanką, a innym przypomina przepiękne fuksje.
Aurora Red (czerwień Aurory) – to przepiękna, wyrazista, stonowana czerwień. Jest jednym z odcieni czerwonego, który nie jest agresywny, a jednak zdecydowany i intrygujący.
Dusty Cedar (zakurzony cedr) – to niezwykle ciekawy odcień różu, ale jest on ciemniejszy, bardziej stonowany, o wyraźnie eleganckim charakterze.
Potter’s Clay – jest odcieniem żywego brązu, który kojarzy się natychmiast z naturalnym kolorem zamszu. To kolor ciepły, będący zaprzeczeniem zwykłych brązów, które nijak nie zachwycają.
Total look… czyli stylizacja monochromatyczna
Warto przygotować sobie stylizację w jednej z tych barw, szczególnie taką, która będzie niezwykle modnym w tym sezonie – tak zwanym total look, czyli wszystko w jednym kolorze. Dotychczas byliśmy przyzwyczajeni do czarnych stylizacji monochromatycznych, czyli do total black lub białych kreacji – total white. Jednak nie wszyscy akceptują czerń lub biel od stóp do głów. Pora więc na wykorzystanie innych kolorów, które przełamią dotychczasowe kanony.
I choć z pozoru może się to wydawać nieco mało ciekawe, nic bardziej mylnego. Jeśli zestawimy ze sobą modny kardigan, denimowe spodnie i elegancką, jedwabną bluzkę w tym samym kolorze, to praktycznie będą to różne odcienie tej samej barwy, idealnie pasujące do siebie. Jeśli do tego dodamy skórzane botki na wysokim obcasie, modny pasek i nieco opalizującą apaszkę – na przykład w kolorze Lush Meadow, stworzymy piękną stylizację, która w żaden sposób nie będzie nudna. Wówczas dopiero będzie można dostrzec, jak jeden kolor może być odmiennie przedstawiony i jak świetnie wyglądają różne wersje tej samej barwy połączone w całość. Jeżeli sweter z dzianiny będzie miał kolor Lush Meadow i skórzane buty będą w tym samym kolorze, to będą to dwa różne wydania tej samej barwy. Na inny odcień tego samego koloru ma wpływ nawet faktura dzianiny. Jeśli sweter będzie miał głęboką teksturę, a bluzka będzie gładka to już pojawi się delikatna różnica… w tym samym kolorze. I te subtelności są właśnie najważniejsze, a wszystkie odmiany koloru komponują się ze sobą doskonale.
Nadchodzący sezon należy do tego typu stylizacji. Najwięcej pracy zabierze skompletowanie garderoby właśnie w jednym kolorze, ale efekty będą niesamowite. Oczywiście monochromatyczne stylizacje mogą dotyczyć różnych okazji, zarówno tych codziennych, jak i uroczystych wydarzeń. | 7 kolorów babiego lata |
Auta typu SUV z racji możliwości użytkowych przeważnie wymagają stosowania opon zarówno o dużej szerokości, jak i wysokim profilu. Jakie modele ogumienia letniego idealnie nadadzą się do tego typu pojazdów? Continental ContiPremiumContact 5 – znany model także dla SUVa
box:offerCarousel
ContiPremiumContact 5 będąca od dłuższego czasu jednym z najlepszych wyborów na potrzeby aut typu SUV średniej wielkości. Fakt ten potwierdzają liczne testy przeprowadzane przez wiodące redakcje i automobilkluby, które udowadniają, że Continental to produkt bardzo bezpieczny i dobrze zbilansowany. Model niemieckiego koncernu dostępny jest w szerokim wachlarzu rozmiarów dla kół o średnicy 14–17'' i pasuje do większości podstawowych opon najpopularniejszych crossoverów na rynku, takich jak chociażby Volkswagen Tiguan. Za komplet Continentali ContiPremiumContact 5 w rozmiarze 215/65 R16 trzeba zapłacić ok. 1500 zł.
Nokian Line SUV – rozsądny wybór
box:offerCarousel
Wśród polecanych opon do małych i średnich aut typu SUV warto wyróżnić model Nokian Line SUV, który charakteryzuje się dobrym stosunkiem ceny do jakości. Fiński produkt powstaje w oparciu o krzemionkę koralową oraz włókna aramidowe, dzięki czemu wykazuje się ponadprzeciętną przyczepnością oraz wysoką odpornością na przebicie. Nokian Line SUV dostępny jest dla felg o średnicy od 14 do 19'' oraz indeksie prędkości do 240 km/h.
Opona brała udział w wielu testach, w których uzyskiwała dobre noty. Za przykład może posłużyć porównanie przeprowadzone przez ADAC na 15 produktach w rozmiarze 215/65 R16, gdzie zajęła czwartą lokatę. Komplet 4 szt. tego modelu kosztuje ok. 1200 zł (215/65 R16).
Firestone Destination HP – flagowy model w korzystnej cenie
box:offerCarousel
Amerykańska marka Firestone posiada w swojej ofercie model Destination HP, który jest dedykowany autom typu SUV i oferuje dobre parametry jezdne w atrakcyjnej cenie. W teście ADAC (215/65 R16) uplasowała się na trzecim miejscu, wyróżniając się przede wszystkim znakomitą przyczepnością na suchej nawierzchni. Firestone Destination HP jest oponą dostępną w szerokiej gamie rozmiarowej, zaczynając od średnicy 15'' i kończąc na 20''.
Sprawdzi się zatem nie tylko w SUV-ach średniej wielkości, ale także tych większych i mocniejszych. Dużą zaletą amerykańskiego produktu jest korzystna cena, gdyż za komplet w rozmiarze 215/65 R16 trzeba zapłacić tylko ok. 1100 zł, a więc jeszcze mniej niż za Nokiana Line SUV.
Goodyear EfficientGrip SUV – także dla dużego SUV-a
box:offerCarousel
Szczególnie polecaną oponą segmentu premium dla aut typu SUV jest Goodyear EfficientGrip SUV, którą nabyć można na potrzeby felg o średnicy od 16 do 22 cali. Model ten charakteryzuje się nie tylko wiodącymi właściwościami jezdnymi w klasie, ale także skuteczną optymalizacją budowy pod kątem parametrów ekonomicznych. Cechuje się więc ponadprzeciętną trwałością i niskimi oporami toczenia, wpływającymi na obniżenie zużycia paliwa.
Goodyear EfficientGrip SUV jest oponą uniwersalną, co udowodniła zajmując czołowe miejsca w testach ogumienia o różnej szerokości. Przykładem może być trzecia pozycja w porównaniu "Auto Bild" 2018 (265/60 R18) czy triumf w zestawieniu ADAC 2017 (215/65 R16). W przypadku marki Goodyear za wysoką jakość trzeba jednak sporo zapłacić. Komplet omawianych opon w rozmiarze 215/65 R16 kosztować będzie bowiem ok. 1500 zł.
Kormoran SUV Summer – w poszukiwaniu tanich alternatyw
box:offerCarousel
Nie zawsze budżet pozwala na wybór opon z wyższej albo nawet średniej półki. W takich przypadkach sięgnąć można po propozycje marek budżetowych, takich jak chociażby Kormoran. Model SUV Summer jest jednym z tańszych europejskich produktów zaprojektowanych pod kątem aut typu SUV. Zakup kompletu w rozmiarze 215/65 R16 to wydatek poniżej 1000 zł. Według etykiety informacyjnej opona osiąga klasę "C" dla przyczepności na mokrej nawierzchni oraz oszczędności, co można uznać za przyzwoity wynik. | Opony letnie polecane w 2018 do SUVów |
W sklepach i centrach ogrodniczych oferta opryskiwaczy jest bardzo bogata. Ich ceny zaczynają się już od kilkudziesięciu złotych, a sięgają nawet kilkuset. Pojemność także jest różna – może wynosić od 2 do aż 20 litrów. Wśród wszystkich dostępnych jest jeden model, który w wielu punktach handlowych zyskał numer jeden w sprzedaży. To opryskiwacz firmy Kwazar – Orion Super New o pojemności 6 litrów. Najlepiej sprzedający się opryskiwacz
Opryskiwacz Kwazar Orion Super New swój sukces zawdzięcza przemyślanej konstrukcji, niewygórowanej cenie oraz wieloletniej tradycji firmy na polskim rynku. Pojemność 6 litrów jest jedną z najodpowiedniejszych dla działkowców – głownie dlatego, że większość opakowań amatorskich środków ochrony roślin przeznaczona jest na 5-10 litrów wody i dzięki temu możemy bardzo łatwo odmierzyć odpowiednią ilość środka chemicznego, aby napełnić ten opryskiwacz. Dodatkowo waga urządzenia z cieczą użytkową w ilości 5-6 litrów nie jest zbyt duża – można z nim wejść w każdy zakamarek swojego ogrodu. Jeśli chodzi o konstrukcję, omawiany opryskiwacz jako jeden z nielicznych na rynku posiada wbudowany przeźroczysty pasek stanu cieczy roboczej, co znacznie ułatwia dozowanie samego preparatu chemicznego oraz kontrolę podczas wykonywania oprysku. W standardzie znajdziemy teleskopową lancę o bezstopniowej regulacji w zakresie od 60 do 120 cm. Ciśnieniowy zawór bezpieczeństwa pozwala na ochronę zbiornika opryskiwacza przed nadmiernym napompowaniem. Pompa jest bardzo sprawna i wydajna – wystarczy kilka ruchów, aby napompować ciśnienie w opryskiwaczu. Ciśnienie robocze jest dosyć wysokie jak na tego typu opryskiwacze i wynosi nawet 3,5 bar.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Ciecz roboczą nalewa się poprzez otwór po odkręceniu pompy. W zestawie mamy specjalne sitko, które nakładamy na wlew opryskiwacza – cała konstrukcja jest bardzo prosta i niezawodna. Opryskiwacz posiada specjalną podstawę, która doskonale stabilizuje i można go dzięki temu bezpiecznie postawić na podłożu. Dodatkowo podstawa ma miejsce, w którym możemy przytrzymać stopami opryskiwacz podczas pompowania. Pas nośny jest jednoramienny z wbudowaną podkładką naramienną, ale przy pojemności 6 litrów nie ma potrzeby stosowania podwójnych pasów nośnych. Opryskiwacz jest wyposażony w podwójną filtrację – pierwszy filtr znajduje się na wlewie, drugi – dosyć duży – w rękojeści. Rękojeść można zablokować tak, aby nie było konieczności trzymania wciśniętego spustu podczas pracy. Całość opryskiwacza, zarówno zbiornik, rękojeść, lanca i pompa, została wykonana z wysokiej jakości koopolimerów PP, które charakteryzują się dużą wytrzymałością i odpornością na środki chemiczne.
Użytkowanie opryskiwacza jest intuicyjne i nawet początkujący ogrodnik w zupełności poradzi sobie z jego obsługą. Wymiana dyszy czy czyszczenie filtra w rękojeści są bardzo proste. Cały opryskiwacz został skonstruowany w taki sposób, aby do obsługi serwisowej nie były potrzebne żadne narzędzia.
Największą zaletą urządzenia jest, według mnie, duża dostępnośćakcesoriów i części zamiennych. W ofercie znajdziemy lance 3, 4 i 5-dyszowe, rozkładane lance 3 i 5-metrowe oraz wiele dodatkowych elementów, jak np. osłona herbicydowa. Praktycznie każdy sklep i centrum ogrodnicze posiadają zestawy serwisowe w swojej ofercie. Naprawa opryskiwacza jest bardzo prosta i wykona ją każdy pracownik punktu sprzedażowego. Często polega ona na wymianie oringu na pompie, co kosztuje nie więcej niż 15 złotych.
Pozytywna ocena
Opryskiwacz Kwazar Orion Super New zdecydowanie zasługuje na swoje miejsce w rankingu. Bardzo dobra, sprawdzona od wielu lat konstrukcja przyczyniła się do pozytywnej oceny tego urządzenia zarówno wśród klientów, jak i sprzedawców. Niewątpliwą zaletą jest dostępność olbrzymiej ilości części zamiennych. W wielu punktach sprzedaży można liczyć na naprawę opryskiwacza od ręki. Jednak jest jeszcze jedna rzecz, o której nie wspomniałem – Kwazar to polska firma, więc kupując omawiany opryskiwacz wspierasz polską myśl techniczną. Cena jest nieco wyższa od często wątpliwej jakości opryskiwaczy azjatyckich firm, ale w tym przypadku warto zainwestować w jakość. Ostatnia zaleta, która przekona każdego: 5 lat gwarancji na zbiornik! | Opryskiwacz Kwazar Orion 6 – test najpopularniejszego opryskiwacza na rynku |
Olej mineralny to ciecz smarująca silnik, która wykorzystywana jest znacznie rzadziej niż produkty syntetyczne oraz półsyntetyczne. Nie oznacza to jednak, że jest bezużyteczna. Kiedy zatem warto stosować olej mineralny? Podstawowe typy olejów silnikowych
Wśród samochodowych olejów silnikowych wyróżnić można trzy podstawowe typy, które mogą powstawać na dwóch grupach baz olejowych: syntetycznej i mineralnej. Produkty syntetyczne są najbardziej zaawansowane dzięki wykorzystaniu syntez chemicznych, wskutek których powstają identyczne i powtarzalne cząstki oleju pozwalające na uzyskanie najlepszych parametrów ochronnych.
Oleje mineralne wytwarzane są w zupełnie inny sposób – jako wynik procesu rafinacji ropy naftowej. W jego efekcie tworzą się cząstki mało jednorodne, dlatego produkty tego typu charakteryzują się gorszymi, choć wciąż zadowalającymi, parametrami w porównaniu do olejów syntetycznych.
Produkt pośredni to natomiast olej półsyntetyczny. Najczęściej oparty jest o silnie uszlachetnioną bazę mineralną lub stanowi połączenie bazy mineralnej z syntetyczną. Można określić go mianem cieczy smarującej o dobrym stosunku ceny do jakości.
Wysoki poziom spalania oleju
Dość powszechna jest obiegowa opinia, że olej mineralny stosuje się w przypadku leciwych silników, które wykazują znaczące oznaki wyeksploatowania, mogące objawiać się chociażby poprzez nadmierne zużycie oleju. Zasadniczo ma to wiele wspólnego z rzeczywistością, gdyż zastosowanie produktu mineralnego może pozytywnie wpłynąć na ograniczenie procesu spalania oleju.
Mineralna baza olejowa sama w sobie nie ma jednak takich właściwości. Producenci środków smarnych uszlachetniają ją więc specjalnymi dodatkami, które konserwują elastomerowe uszczelniacze. Podczas zakupu oleju mineralnego najlepiej zatem zapoznać się z właściwościami produktu i sprawdzić, czy producent informuje o jego zdolnościach uszczelniających.
Silniki w samochodach niskiej wartości
Bardzo wysokie zużycie oleju wzmaga oczywiście konieczność troski o jego uzupełnianie. A to rodzi dodatkowe koszty, które w szczególności dla użytkowników pojazdów o niskiej wartości mogą być zmartwieniem. Na szczęście ceny olejów mineralnych są bardzo atrakcyjne, dlatego wydatki na zakup można w pewnym stopniu ograniczyć, decydując się właśnie na zastosowanie produktów pochodzenia mineralnego.
Czy warto przejść na olej mineralny?
Jeśli istnieją racjonalne przesłanki, chociażby ekonomiczne, aby zrezygnować z olejów syntetycznych na rzecz mineralnych, to można zdecydować się na taki krok. Trzeba tylko pamiętać, że produkty mineralne zapewniają gorsze osiągi i słabszą ochronę silnika przede wszystkim w warunkach niskich temperatur, które w naszym klimacie nie są rzadkością.
Starsze silniki o prostej konstrukcji, wykazujące się ponadto znacznym zużyciem oleju, to najczęstsze jednostki, w których stosuje się olej mineralny. Jeśli natomiast dysponujemy nowszym samochodem, wyposażonym np. w turbosprężarkę będącą bardzo wrażliwym podzespołem na jakość oleju, to wskazane jest pozostanie przy produktach syntetycznych tak długo, jak to tylko jest możliwe.
Polecane produkty
Najtańsze oleje mineralne kupić można już od ok. 10 zł/l, a dość szeroką ich ofertę posiadają polskie rafinerie, czyli Lotos i Orlen. Za opakowanie 5 l produktu Lotos Turdus SHPD (15W40) zapłacimy ok. 50 zł, zaś za 4,5 l oleju Orlen Platinum Classic – 45 zł. Droższe są środki smarujące zagranicznych marek. Shell Helix HX5 kosztuje ok. 60 zł za 4 l, a za olej Castrol GTX High Mileage (4 l) przyjdzie nam zapłacić ok. 65 zł. | Do jakich silników nada się olej mineralny? |
Sesja egzaminacyjna to pracowity okres roku akademickiego. Powtarzanie materiału i nauka wymagają czasu i dużego poświęcenia. Pamiętaj, że wiedza to pierwszorzędna kwestia, jednak na egzamin warto stawić się również w odpowiednim stroju. Nie sposób zaprzeczyć, że większość ludzi to wzrokowcy. Wrażenie wizualne, jakie odniesie wykładowca, może więc pomóc ci przejść przez sesję bez dodatkowego stresu. Dobrze dobrany, skromny i elegancki strój, jest wyrazem szacunku i ogłady.
Jak się ubrać na egzamin? Podstawowe zasady
Strój studentki nie powinien wpływać na ocenę uzyskaną z egzaminu. Warto jednak przyłożyć się do jego skomponowania, by wywrzeć pozytywne pierwsze wrażenie. Należy ubrać się adekwatnie do okoliczności oraz miejsca, jakim jest uczelnia. Preferowany jest strój klasyczny, elegancki, utrzymany w stonowanych barwach. Czerń, biel, granat i szarości okażą się najlepsze. Jednocześnie zadbaj o swoją wygodę, aby krój nie ograniczał twoich ruchów i nie powodował dodatkowego dyskomfortu w tej stresującej sytuacji.
Jeśli zdecydujesz się na sukienkę lub spódnicę, koniecznie upewnij się, czy nie jest zbyt krótka. Konserwatywni egzaminatorzy mogą poczuć się urażeni zbyt śmiałym ubiorem. Jeśli przychodzisz w obuwiu zimowym, weź ze sobą parę czółenek lub balerin na zmianę. Poniżej znajdziesz trzy przykłady stylizacji idealnych na egzamin.
Sukienka – doskonały strój na egzamin
Mówi się, że sukienka to niemal cała stylizacja. Takie proste i pewne wybory świetnie sprawdzają się w pełnym wyzwań sesyjnym czasie. Postaw na klasyczny krój małej czarnej. Odpowiednia będzie długość do kolan. Pamiętaj, że strój formalny wymaga zakrytych ramion. Zarzuć na nie marynarkę lub sweterek, aby dopełnić całości. Na nogi załóż cieliste rajstopy oraz buty na niezbyt wysokim obcasie. Możesz też dodać nieco blasku swojej twarzy przy pomocy delikatnej biżuterii. Włosy zepnij w ścisły kok i wykonaj naturalny makijaż.
Spódnica na egzamin – jak się ubrać?
Spódnica to również trafiony pomysł na stylizację uczelnianą. Wybieraj spośród prostych, ołówkowych i rozkloszowanych fasonów, biorąc pod uwagę kształt swojej figury. Stroń od zbyt ozdobnych, skomplikowanych aplikacji oraz sprawdź długość spódnicy – także podczas siadania. Niektóre z nich mogą wyraźne podciągnąć się w górę, gdy będziesz zajmowała swoje miejsce. Do tego dobierz białą koszulę, a całość będzie prezentować się schludnie i świeżo. Pamiętaj o zapięciu wszystkich guzików, bo zbyt głęboki dekolt nie zostanie dobrze odebrany. Zegarek ze srebrną lub złotą bransoletą sprawdzi się w roli biżuterii. Gładka fryzura i baleriny sprawią, że będziesz wyglądać idealnie od stóp do głów!
Spodnie – jak skomponować strój na egzamin?
Nie każda kobieta lubi sukienki albo spódnice. Na szczęście eleganckie spodnie to również odpowiedni wybór na egzamin. Sprawdzą się świetnie szczególnie zimą. Wybierz prosty fason z nogawkami prasowanymi w kant. Możesz pokusić się o stworzenie damskiego garnituru, dobierając marynarkę w identycznym kolorze. To bardzo modny i stylowy strój! Na górę załóż koszulę z kołnierzykiem – biała lub błękitna będzie w sam raz! Wybierz pasek z niezbyt ozdobną sprzączką oraz delikatną biżuterię: kolczyki i bransoletkę. Do tego zestawienia świetnie sprawdzą się buty na obcasie lub oksfordki w męskim stylu. Ten look doda ci pewności siebie!
Egzaminy na studiach to niemałe wyzwanie! Zwykle w krótkim czasie musimy podejść do bardzo wielu sprawdzianów. Prócz skrupulatnego przygotowania merytorycznego, pamiętaj o odpowiednim wyglądzie. W stosownym stroju poczujesz się dobrze i okażesz szacunek prowadzącym. Powodzenia! | Jak się ubrać na egzamin? |
Jeśli chcemy oglądać telewizję i jednocześnie nie zamierzamy inwestować w pakiety programowe prywatnych operatorów, pozostaje nam dostęp do bezpłatnej naziemnej telewizji cyfrowej. Potrzebujemy po prostu telewizora z tunerem DVB-T lub telewizora i oddzielnego dekodera obsługującego DVB-T. Jeśli wszystko podłączymy prawidłowo, będziemy mogli cieszyć się dostępem do telewizji. Tylko co zrobić, jeśli odbiór programów okaże się niekorzystny? Najprawdopodobniej będziemy potrzebować nowej anteny. Przy wyborze anteny do odbioru naziemnej telewizji cyfrowej pojawia się kilka pytań. Przede wszystkim powinniśmy wiedzieć, jakiej anteny szukamy – zewnętrznej czy pokojowej, a także rozważyć ewentualne wzmacniacze. Kluczowe może okazać się również ustawienie (położenie) naszej anteny względem nadajnika. Oczywiście od anteny musimy poprowadzić kabel koncentryczny (antenowy) do naszego telewizora lub dekodera DVB-T.
Naziemna telewizja cyfrowa i nadajniki
Wiemy już, co powinniśmy mieć, aby odbierać naziemną telewizję cyfrową. W dużym skrócie przybliżmy jeszcze korzyści tej usługi – dlaczego warto z niej korzystać i jaką rolę odgrywa nadajnik. Przede wszystkim mamy bezpłatny dostęp do kanałów telewizyjnych – obecnie jest ich w Polsce łącznie 60, ale niektóre jedynie w wybranych regionach. Do naszej dyspozycji pozostają kanały dostępne w ogólnopolskich multipleksach (MUX-1, MUX-2, MUX-3 i MUX-8). Jest to lista łącznie 27 programów telewizyjnych:
* MUX-1 (Stopklatka TV, 8 TV, TTV, Polo TV, ATM Rozrywka, TV Trwam, TVP ABC, Fokus TV),
* MUX-2 (Polsat, TVN, TV 4, TV 6, TV Puls, TV Puls 2, TVN 7, Super Polsat),
* MUX-3 (TVP 1 HD, TVP 2 HD, TVP Info, TVP 3, TVP Kultura, TVP Sport, TVP Historia),
* MUX-8 (Nowa TV, Metro, Zoom TV, WP).
Z kolei to, jakie kanały odbieramy i czy jest to odbiór bez zakłóceń, zależy od położenia naszej anteny względem nadajnika. Im większa odległość od nadajnika i więcej barier (np. drzewa, budynki), tym większe będą zakłócenia sygnału naziemnej telewizji cyfrowej. Korzystając z Internetu, możemy wyszukać, gdzie w naszej lokalizacji znajduje się najbliższy nadajnik. Znając jego położenie, możemy zacząć ustawiać antenę tak, aby sygnał był zbierany najkorzystniej dla odbioru telewizji.
Antena – jaka i jak z niej korzystać?
Na początku sprawdzamy antenę, którą powinniśmy mieć w mieszkaniu – najczęściej jest to gniazdo, z którego kiedyś prowadziliśmy kabel koncentryczny i odbieraliśmy telewizję analogową. Jeśli powyższe gniazdo jest nadal dostępne, wszystko podłączyliśmy, jak należy, to istnieje duża szansa na poprawny odbiór naziemnej telewizji cyfrowej. Problem pojawia się w momencie, gdy dotychczasowa antena nie jest w stanie zapewnić korzystnego odbioru – są zakłócenia odbieranego sygnału lub w ogóle nie możemy oglądać telewizji. Zanim zaczniemy wymieniać antenę, sprawdźmy kabel. Może jest uszkodzony, przerwany, a w przypadku wymiany – tańszy niż nowa antena. Oczywiście powinniśmy być pewni, że nasz telewizor ma tuner DVB-T lub dekoder jest prawidłowo podłączony do odbioru naziemnej telewizji cyfrowej. Jeśli od tej strony wszystko funkcjonuje prawidłowo, to wina leży po stronie anteny. Sprawdźmy zatem, gdzie w naszej okolicy jest najbliższy nadajnik. Jeśli korzystamy z anteny zewnętrznej, którą już mamy i która nie jest umieszczona na dachu wieżowca, tylko na balkonie lub dachu naszego domu, to możemy zmienić jej położenie, tak aby antena była korzystnie ustawiona względem nadajnika. Jeśli mimo tego sygnał nadal jest pełen zakłóceń, może to oznaczać uszkodzenie anteny. W takim przypadku pozostaje nam zakup nowej anteny.
Antena zewnętrzna czy pokojowa?
Są dwa rodzaje anten do odbioru naziemnej telewizji cyfrowej – zewnętrzna i wewnętrzna (inaczej pokojowa). Oczywiście ten pierwszy rodzaj jest korzystniejszy. Oznacza to, że lepszy sygnał zapewni antena montowana na zewnątrz – np. na dachu, balkonie lub nawet za oknem. Pamiętajmy, aby nie umieszczać jej w zabudowaniu, np. na poddaszu. Ściany będą skutecznie tłumiły odbiór sygnału. Antenę zewnętrzną powinniśmy umieścić w korzystnym położeniu względem nadajnika. Ponadto jeśli wybierzemy jeden z tańszych modeli, to kabel koncentryczny powinien być poprowadzony do telewizora (lub dekodera) jak najkrótszą drogą. Jeżeli przy którymś z tych warunków – odległość anteny od nadajnika lub telewizora – występuje problem, to powinniśmy pomyśleć o antenie z wbudowanym wzmacniaczem lub oddzielnych wzmacniaczach antenowych. Należy pamiętać, że wzmocnienie sygnału nie może być ani za małe, ani za duże. W obydwu przypadkach uzyskamy, niestety, efekt tzw. przesterowania sygnału. Oznacza to zakłócenia w odbiorze programów telewizyjnych. Na Allegro możemy też spotkać się z ofertami anten z symetryzatorem. Jeśli nie planujemy kupować wzmacniacza, to nasza antena powinna mieć symetryzator – dzięki temu do anteny podłączymy kabel z odpowiednio dopasowaną impedancją.
Jeśli z jakiegoś powodu nie możemy pozwolić sobie na zamontowanie anteny zewnętrznej, to pozostaje nam do wyboru antena wewnętrzna, tzw. pokojowa. Umieszcza się ją najczęściej w miejscu, gdzie sygnał jest zbierany najkorzystniej. Bardzo często jest to parapet – najlepiej od strony okna skierowanego na nadajnik. Często możemy też ustawiać antenę pokojową w pobliżu telewizora. Na Allegro znajdziemy różne modele takich anten, m.in. ze wzmocnieniem sygnału czy z możliwością zmiany jej położenia (poziomo lub pionowo) względem nadajnika. Należy pamiętać, że antena pokojowa potrzebuje zasilania z gniazdka elektrycznego – w przeciwieństwie do anten zewnętrznych. Jeśli nadal występują zakłócenia sygnału, to warto spróbować ustawić naszą antenę w kilku miejscach, być może w pokoju jest tylko jeden punkt, z którego sygnał będzie zebrany poprawnie. Spośród anten do odbioru naziemnej telewizji cyfrowej o wiele lepiej sprawdzają się te, które możemy umieścić na zewnątrz. Jednak obecne anteny pokojowe ze wzmacniaczem powinny również bardzo dobrze poradzić sobie z prawidłowym odbiorem programów telewizyjnych. | Wybieramy antenę do odbioru naziemnej telewizji cyfrowej |
Czytanie jednym przychodzi łatwiej, a innym nieco trudniej. Prawdą jest jednak to, że im więcej czytamy, tym lepiej nam ono wychodzi. Jeżeli zachęcamy dziecko do czytania przez podarowanie mu grubej książki z małymi literkami, to efekt może nie być zadowalający. Młody człowiek szybko się zniechęci. Jeżeli natomiast zaproponujemy mu grę planszową, chętniej do niej usiądzie. Jakie gry planszowe zachęcą dziecko do lektury? Gry planszowe najczęściej polegają na przejściu z miejsca A do miejsca B, zdobyciu odpowiedniej liczby elementów itp. Są też gry, w których jednym z elementów jest przeczytanie karty przygód, zadania do wykonania lub hasła do przedstawienia czy narysowania. Jeżeli nie przeczytamy kartki z instrukcją, nie będziemy wiedzieli, co należy zrobić, aby zmierzać ku wygranej. Dlatego te gry są ciekawym pomysłem dla dzieci, które jeszcze nie czytają płynnie. Jakie gry tego typu znajdziemy na Allegro?
5 sekund
5 sekund to gra na czas. Mamy 5 sekund, aby odpowiedzieć na wylosowane pytanie. Choć jest to gra planszowa, bardzo ekscytująca, trzymająca w napięciu, to również może nauczyć dziecko czytać. Gra składa się z planszy, czasomierza, 6 kart Następny, 6 kart Zmiana, 6 pionków oraz 372 kart z pytaniami. I o te pytania właśnie chodzi. Pytania nie są długie, więc nie zniechęcają i jest ich na tyle dużo, że najmłodsi nie zapamiętają wszystkich. Chcąc grać w 5 sekund, będą musieli przeczytać pytanie. A jeżeli chcemy, aby dziecko przeczytało więcej, możemy wyznaczyć najmłodszego zawodnika, który właśnie uczy się czytać, jako osobę, która losuje i czyta pytania każdemu graczowi. Cena gry to około 80 zł.
Monopoly
Monopoly to nie tylko gra, w której liczy się pieniądze, kupuje i sprzedaje ulice, ale także gra, w której losuje się karty Szansa. Każda taka karta to kolejny pretekst, aby dziecko przeczytało zawartą na niej instrukcję. Ponadto należy czytać nazwy ulic, wiedzieć, gdzie znajduje się koszt danej ulicy i wyszukać tę odpowiednią. Każdy mały fan gry Monopoly może więc być bankierem, gdy uczy się czytać. Jest to stanowisko bardzo odpowiedzialne, więc tym chętniej powinno być przyjęte przez najmłodszego uczestnika rozgrywki. Koszt gry zaczyna się od około 60 zł.
Było sobie życie – Pierwsza pomoc
Gra planszowa Było sobie życie – Pierwsza pomoc nie tylko zachęci dziecko do czytania, ale również nauczy je, jak się zachować w sytuacjach zagrażających zdrowiu lub życiu. Gra składa się z planszy, koła Wir zdarzeń, 51 kart czerwonych, 51 kart zielonych, 55 kart niebieskich, 4 kart Telefony alarmowe, 39 kart Szansa, 39 kart Pech, 16 żetonów Łańcuch przeżycia, 4 żetonów Fatalny zbieg zdarzeń, 42 żetonów Globinka, 42 żetonów Tlenio, 12 kart ABC, 4 kart Przelicznik, 4 detektorów odpowiedzi, instrukcji i małego samouczka Pierwsza pomoc. W grze należy przeczytać zadanie do wykonania, gdy znajdziemy się na danym obszarze. Cena to około 70 zł.
Kalambury
Gra planszowa Kalamburyto nieco inna wersja tradycyjnych kalamburów, w których należało odgadywać hasła, pokazując je lub rysując. W grze planszowej trzeba odgadnąć hasło za pomocą wyrazów bliskoznacznych, słów o przeciwnym znaczeniu lub innych określeń, ale również dotrzeć do mety. Każde hasło należy przeczytać, zaprezentować drużynie i odgadnąć w jak najkrótszym czasie. Gra planszowa Kalambury składa się z planszy, 495 kart z hasłami, 4 pionków, kostki, notesu do podliczenia punktów i instrukcji. Kosztuje około 60 zł. | Gry planszowe, które nauczą dziecko czytać |
Tak. Allegro Finanse to usługa dostępna dla wszystkich użytkowników. Tak. Allegro Finanse to usługa dostępna dla wszystkich Klientów serwisu.
Jeśli kupujesz, ale nie masz konta w banku lub Twój bank nie umożliwia płatności online, jako metodę płatności wybierz Szybki przelew.
Następnie wybierz z listy opcję [Płacę przelewem tradycyjnym]:
Wyświetlą się dane, na które należy przelać pieniądze za zakup. Płatność na te dane zrealizujesz na przykład na poczcie. Spisz je lub wydrukuj gotowy blankiet wpłaty za pomocą przycisku [Wzór przelewu].
Nie zmieniaj kwoty transakcji ani tytułu wpłaty. Są one elementami pozwalającymi prawidłowo zaksięgować przelew i przekazać pieniądze Sprzedającemu. Zmiana kwoty przy wpłacie dla kilku Sprzedających spowoduje zwrot na rachunek bankowy, z którego wykonano przelew. | Nie mam konta w banku, czy mogę korzystać z Allegro Finanse? |
Naukowo udowodniono, że rośliny, które hoduje się przy dźwiękach muzyki, rosną szybciej i są zdrowsze. Nienarodzone jeszcze dzieci natomiast uspokajają się w brzuchu matki dzięki odpowiednim dźwiękom. Ponieważ „muzyka łagodni obyczaje”, ale także bywa lekiem nie tylko dla ciała, ale i duszy… Leczniczy wpływ dźwięków jest już przebadany i udokumentowany. Odpowiednie rytmy potrafią pobudzać serce do systematycznej pracy lub uspokajać poprzez działanie na psychikę, co w efekcie zmniejsza lęk, działa przeciwdepresyjnie, poprawia nastrój. Dźwięki stymulują działanie układu wegetatywnego, oddechowego czy krążenia.
Muzykoterapia – czy to nowinka, czy metoda znana od dawna?
O przydanym działaniu muzyki czytamy już w Starym Testamencie, gdzie cierpiący na depresję król Saul doznaje ukojenia, słuchając śpiewu i gry Dawida. Antyczni filozofowie, Arystoteles czy Pitagoras, także polecali muzykę jako profilaktykę dla stabilności psychicznej. Muzyka w formie terapii stała się popularna w XX wieku. Stwierdzono wtedy jednoznacznie, że może zmienić stan aktywności systemu nerwowego, a nawet wywołać zmiany w działaniu całego organizmu. Obecnie terapię dźwiękami definiuje się jako „formę psychoterapii, która wykorzystuje muzykę i jej elementy jako środki stymulacji oraz ekspresji emocjonalnej i komunikacji niewerbalnej w procesie diagnozy, leczenia i rozwoju osobowości człowieka”.
Cele muzykoterapii:
poprawa nastroju i kondycji psychofizycznej;
pozytywne nastawienie do świata;
uwrażliwienie na przyrodę, muzykę – empatia;
nauka odpoczynku i relaksu;
poprawa umiejętności społecznych, komunikacji;
ujawnienie i rozładowanie emocji, frustracji, napięć;
usprawnienie funkcji percepcyjno-motorycznych.
Połącz zmysły – działaj kompleksowo
Najpowszechniejszym zastosowaniem dźwięków jest ich działanie odstresowujące. Przy korzystaniu z nowoczesnego urządzenia do masażu, który jednocześnie wpływa na wiele zmysłów, staje się to łatwiejsze. Kumulując elektrostymulację prądami TENS, laserem, ultradźwiękami, podczerwienią czy oczywiście muzyką, zapewnimy sobie kompleksową dbałość o każdy zmysł. Przykładem takiego wielofunkcyjnego urządzenia jest stymulator mięśni i nerwów. Polecam wybrać ten, który posiada wbudowane w celach muzykoterapii utwory o różnych tonach.
Przeprowadzenie profesjonalnej terapii dźwiękowej wymaga specjalistycznej wiedzy i doświadczenia. Każda z takich sesji powinna się składać z następujących faz: odreagowania, rytmizacji, uwrażliwienia, relaksacji, aktywizacji.
W domowym zaciszu, chcąc uwydatnić działanie muzyki, do zmysłu słuchu z łatwością dołączysz np. zmysł dotyku. Jadąc tramwajem do pracy, skorzystaj z rozładowującego napięcie działania piłeczki sensorycznej. Jeszcze lepszym rozwiązaniem jest zastosowanie mat do masażu, szczególnie mat podłogowych działających na sensory znajdujące się w stopach.
box:offerCarousel
Muzyką zwalcz bezsenność!
Jeśli masz problemy z zasypianiem, przed snem nie wpatruj się w rozbudzające światło ekranu komputera czy telefonu, lecz w pełnej ciemności zanurz się w spokojną muzykę. Zadbaj także o odpowiednie ułożenie ciała. Stosując poduszkę profilowaną, odciążysz mięśnie karku i zapewnisz relaks także spiętym mięśniom kręgosłupa.
box:offerCarousel
Szerokie zastosowanie muzyki
Muzykoterapeuci podkreślają, że muzykoterapia wpływa na obniżenie poziomu agresji u dorastającej młodzieży. Jest pomocna i pozwala znaleźć ujście dla wielu emocji. Zmęczonemu ciału doda energii, ponieważ dźwięk o witalnym charakterze dociera do przyczyny choroby i zmniejsza jej symptomy, koi ból. Zalety muzyki – terapii dźwiękiem – są tak oczywiste, że nie dziwi, czemu jej oddziaływanie często nazywane jest magicznym. | Muzykoterapia – czy leczenie muzyką jest możliwe? |
Yoga Tab 3 Plus to tablet o przekątnej 10,1 cala, który powinien przypaść do gustu miłośnikom kina. Urządzenie posiada ekran IPS o wysokiej rozdzielczości, cztery głośniki JBL oraz wytrzymałą baterię. Specyfikacja Lenovo Yoga Tab 3 Plus
wyświetlacz: 10,1 cala, IPS, 2560 x 1600 pikseli (proporcje ekranu 16:10)
chipset: Qualcomm Snapdragon 652 (4x 1,8 GHz A72 + 2x 1,4 GHz A53)
grafika: Adreno 510
RAM: 3 GB
pamięć: 32 GB + obsługa kart microSD do 256 GB
format karty SIM: micro (dotyczy wersji z modemem LTE)
łączność: LTE, Wi-Fi 802.11ac (2,4 + 5 GHz), Bluetooth 4.0 z NFC, GPS z A-GPS i GLONASS
system operacyjny: Android 6.0 Marshmallow
aparat główny: 13 Mpix, autofocus, nagrywanie wideo 1080p/30fps
aparat przedni: 5 Mpix
funkcje: szybkie ładowanie, USB typu C (2.0), zintegrowana podstawka, odporność na zachlapania, 4 głośniki JBL Dolby Atmos
czujniki: akcelerometr, kompas
bateria: 9300 mAh
wymiary: 247 x 179 x 7-21 mm
waga: 644 g
Konstrukcja
Pod tym względem nie ma żadnej rewolucji – Tab 3 Plus to dobrze znana konstrukcja serii Yoga. Urządzenie wygląda prawie identycznie jak model z dopiskiem Pro, zrobiono je z aluminium i tworzyw sztucznych, a jego ekran jest przeszklony. Tablet został tradycyjnie zintegrowany ze stopką.
Wyświetlacz otaczają ramki o optymalnej szerokości. Przyciski nawigacyjne wyświetlane są na ekranie, a poniżej wyświetlacza dojrzeć można jedynie logo producenta. Nad nim widać tylko niewielki obiektyw przedniego aparatu oraz czujniki (w tym światła).
Z lewej strony tabletu umiejscowiono walcowatą rączkę, która mieści akumulator. Przy ekranie widać dziurkowaną maskownicę skrywającą cztery głośniki JBL. Szczyt to miejsce, w którym jest duży włącznik z białą diodą powiadomień w formie pierścienia oraz regulacja głośności, pomiędzy nimi widać port USB typu C (choć nadal w standardzie 2.0). W dolnej części rączki ulokowano wyjście słuchawkowe.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Spód tabletu jest w większej części wyklejony sztuczną skórą z przyjemną w dotyku fakturą. Na środku wytłoczono logo serii Yoga. Wypinana za pomocą przycisku rączka została zintegrowana ze stopką. Skrywa ona czytnik microSD oraz – w wersji z modemem LTE – czytnik karty SIM. Na szczycie rączki jest także główny obiektyw aparatu, który nie odstaje od całej konstrukcji.
Wykonanie opisywanego tabletu jest rewelacyjne. Materiały są wysokiej jakości, a obróbka nie pozostawia nic do życzenia, podobnie zresztą jak i design – widać za co się płaci. Urządzenie cieszy oko, a obudowa jest przyjemna w dotyku. Uwagę zwraca ciekawa kolorystyka, którą chiński producent określa jako puma black.
Ergonomia i obsługa
Tablety serii Yoga cechują się oryginalną konstrukcją, która pozytywnie przekłada się na ergonomię, chociaż nie pod każdym względem. Proponowany design ma swoje wady, ale zacznijmy od plusów.
Tablet bardzo wygodnie trzyma się jednorącz przy chwycie pionowym. Rączka wypełnia dłoń i mimo że jest gładka, to chwyt jest pewny. Urządzenie łatwo się podnosi, tablet nie ślizga się po blacie mebla. Rozplanowanie interfejsu oceniam jako bardzo dobre – włącznik jest duży i ma odpowiedni klik, docenić należy też obecność umieszczonej wokół niego diody powiadomień.
Yoga Tab 3 Plus może działać w wielu pozycjach. Nóżkę rozkłada się przyciskiem – ma ona wysoki opór, ale daje swobodę przy ustawianiu. Nie ma blokad, da się rozłożyć ją maksymalnie, na płasko. Tablet stoi stabilnie, może pracować też z nóżką opartą o jej cieńszą krawędź, która pełni wtedy funkcję podstawki. Na stopce jest otwór, przez który można urządzenie zawiesić. Możliwości ustawienia są więc duże.
Głośniki na froncie są donośne, dobrze słyszalne (zarówno w pionie, jak i w poziomie). Brzmienie jest czyste, klarowne i szczegółowe. Sprawdzi się odpowiednio w grach czy w filmach, ale nie można liczyć na mocny bas.
Jest też druga strona medalu. Urządzenie jest ciężkie – w przypadku wersji z modemem LTE waży prawie 650 g. Z uwagi na obecność rączki Yogę niewygodnie trzyma się w uchwycie poziomym – wtedy raczej trzeba korzystać ze stopki, a ta jest krótka, co sprawia, że nie na każdej powierzchni da się urządzenie postawić. Krawędzie stopki są dosyć ostre i nieprzyjemne w dotyku, mogą rysować powierzchnie mebli. Nie podoba mi się też opór, jaki stawia nóżka – co prawda, ma on swoje plusy, dzięki niemu urządzenie samo się nie złoży, ale nóżka wyraźnie szoruje przy rozkładaniu. Wolałbym jednak precyzyjne, blokujące się skoki. Włącznik sprawdza się świetnie, ale regulacja głośności jest dosyć wąska i płytka – ma miękki i niezbyt wyczuwalny klik.
Wyświetlacz
Ekran jest bardzo dobry. Rozdzielczość QHD (2560 x 1600 pikseli) przy proporcjach 16:10 daje na przekątnej 10,1 cala zagęszczenie pikseli równe 299 ppi. Obraz jest ostry, bardzo wyrazisty. Kolory są świetne – biel jest neutralna, z kolei czerń wydaje się lekko spłycona. Pozostałe barwy są nasycone i mocne, ale jeszcze nie za bardzo jaskrawe. Kąty widzenia są szerokie, nie miałem problemów z podświetleniem – jest odpowiednio mocne na poziomie maksymalnym oraz nie oślepia przy ustawieniach minimalnych, a autoregulacja jasności działa sprawnie. Na ekran Tab 3 Plus patrzy się z czystą przyjemnością. Interfejs dotykowy także zasługuje na pochwałę, obsługuje 10 punktów dotyku.
System operacyjny i wydajność
Tablet działa pod kontrolą Androida 6.0.1 Marshmallow, ale zmodyfikowanego. Jak przystało na Lenovo, interfejs jest bardziej cukierkowy, a strona wizualna mniej minimalistyczna w porównaniu z czystym systemem Google’a. Dominuje przezroczystość – w widżetach, tle szuflady aplikacji i górnej belce. Ikonki skrótów są ujednolicone, ale ikony aplikacji zostały mocno zróżnicowane. Ogólnie wygląda to niespójnie i trochę nie na czasie. Jedynie menu ustawień prezentuje się jak z czystego Androida, chociaż dodano tam dodatkowe opcje. Jest możliwość wysuwania bocznego paska z wygodnymi skrótami, wykonywania dodatkowych gestów na belce przycisków nawigacyjnych, a producent udostępnia także tryb dla dzieci. W pamięci fabrycznie wgranych jest sporo aplikacji, między innymi dodatkowe narzędzia, programy do notatek, pogody, strumieniowania multimediów, udostępniania plików, antywirus McAfee oraz Netflix.
Tablet napędza Snapdragon 652, czyli najnowsza rewizja średniego układu o wysokiej wydajności, który jest wspierany przez 3 GB pamięci operacyjnej. Należy pamiętać, że rozdzielczość ekranu jest wysoka (2560 x 1600 pikseli), więc układ jest bardziej obciążony niż w smartfonach Full HD wykorzystujących ten sam chipset. Wyniki benchmarków są satysfakcjonujące – w AnTuTu 6.2.7 Yoga Tab 3 Plus zdobywa 78307 punktów, a Geekbench 4 ocenił urządzenie na 1350 punktów w teście single-core oraz 3142 punkty w multi-core. W 3DMark Slingshot Extreme tablet uzyskuje 853 punkty. Wydajność czuć w praktyce – urządzenie działa płynnie i stabilnie, można przełączać się swobodnie pomiędzy aplikacjami i trzymać je w pamięci, pobierać dane w tle i korzystać z multimediów. Podczas testów korzystanie z tabletu było wysoce satysfakcjonujące.
Bateria
Producent obiecuje do 18 godzin pracy na baterii. Realnie, bez oszczędzania energii i z jasno podświetlonym ekranem, przy korzystaniu z Wi-Fi, surfowaniu po sieci i oglądaniu YouTube’a, przez 2 dni osiągałem 10–11 godzin na włączonym ekranie. To bardzo dobry wynik, a cieszy także krótki (jak na akumulator 9300 mAh) czas ładowania. Trwa ono około 3 godzin.
Niestety są też wady – nie można liczyć na długi czas czuwania. W bezczynności akumulator dosyć szybko się rozładowuje, co jest częstym problemem Androida.
Multimedia – gry, aparat, audio
Wysoka rozdzielczość ekranu może niekorzystnie wpływać na wydajność w grach. Z prostymi tytułami nie będzie problemów – oprawa graficzna Alto’s Adventure wygląda znakomicie, dotyczy to także gier logicznych i przygodowych typu Machinarium czy Limbo. Dobrze prezentują się też wszelkie gry pokroju Angry Birds 2 czy Subway Surfers. Jedynie w dużych tytułach 3D, jak Real Racing 3 lub Asphalt 8: Airborne, mogą zdarzać się przycięcia.
Interfejs aplikacji aparatu jest prosty – posiada boczną belkę z wieloma skrótami oraz dostępem do ustawień. Przydatny jest suwak ekspozycji, podobnie jak skrót do galerii. Dostępne są także dodatkowe tryby wybierane z listy – panorama, wielokrotna ekspozycja, skanowanie tekstu itp. Jakość zdjęć jest nierówna. Przy dobrym świetle można liczyć na naturalne kolory, dobrą ostrość oraz sporo detali, a zdjęcia potrafią zrobić wrażenie. Tablet przyda się także do fotografowania tekstu. W gorszych warunkach są problemy z ostrzeniem i ostrością z lewej strony kadru. Wideo również wymaga odpowiedniego światła. Nie można liczyć na wysokiej jakości zdjęcia z przedniego obiektywu, ale do rozmów przez Skype’a Yoga Tab 3 Plus spokojnie wystarczy. Zdjęcia poniżej.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Jakość dźwięku na słuchawkach jest dobra, ale nic więcej. Domyślnie aktywny jest efekt Dolby Atmos z profilem muzyka. Dźwięk jest bardziej napompowany, ma wzmocniony bas. Po wyłączeniu ulepszaczy muzyka brzmi bardziej naturalnie i uniwersalnie, ale nie można liczyć na przestrzenne brzmienie.
Podsumowanie
Lenovo Yoga Tab 3 Plus to bardzo dobry tablet. Oferuje świetny design, wysokiej jakości wykonanie i praktyczną rączko-nóżkę, która skrywa pojemny akumulator. Czas pracy jest bardzo dobry, a wydajność wysoka. Tablet działa płynnie, szybko i stabilnie. W multimediach świetnie sprawdza się ekran o wysokiej rozdzielczości, oferujący żywe kolory. Ogólna jakość dźwięku jest dobra. Urządzenie jest dostępne za około 1400 zł w wersji z Wi-Fi, a za tablet z modemem LTE zapłacimy 200 zł więcej.
Urządzenie ma jednak parę wad. Rączka czasami utrudnia obsługę – np. przy chwycie poziomym. Tablet jest też dosyć ciężki, a jakość zdjęć pozostawia nieco do życzenia. W systemie wgranych jest sporo dodatkowych aplikacji, a interfejs pod względem wizualnym nie jest zbytnio na czasie. To jednak drobiazgi w kontekście zalet Yoga Tab 3 Plus.
Tablety zostały ostatnio wyparte przez urządzenia hybrydowe 2 w 1, dlatego w swoim przedziale cenowym Yoga nie ma dużej konkurencji. Za około 1800 zł dostępny jest Samsung Tab S2 z tym samym układem. Ma lepszy ekran, ale niższą rozdzielczość i mniejszą baterię. W podobnej cenie nabyć można także Huawei Media Pad M3 – to mniejszy tablet (8,4 cala) o tej samej rozdzielczości i większej ilości RAM-u, ale z mniejszym akumulatorem. | Test tabletu Lenovo Yoga Tab 3 Plus – idealny do multimediów? |
Żyjemy w dobie nowoczesnych rozwiązań, które odgrywają coraz większą rolę w każdej dziedzinie życia. Zamysł jest prosty - dzięki inteligentnym, ciekawym i intuicyjnym urządzeniom ma być prościej, szybciej i przyjemniej. Przedstawiamy interesujące gadżety z dziedziny aktywności fizycznej. Smartbandy
box:offerCarousel
Najciekawszym i najbardziej funkcjonalnym rozwiązaniem dla fana sportowej elektroniki są opaski na nadgarstek mierzące aktywność. Pierwowzorem takiego gadżetu był pulsometr. Obecnie jednak smartbandy dostarczają znacznie większej ilości danych. Za pomocą specjalnych czujników mierzą one liczbę kroków i przebyty dystans, zapewniając jednocześnie dane o prędkości. Bardzo cenną informację stanowi liczba spalonych kalorii. Większość opasek jest wodoodpornych, więc aktywność można mierzyć także podczas pływania.
Smartbandy predestynowane są do użycia w sporcie, ale parametry przez nie monitorowane pozwalają zobrazować dziedziny bardziej zdrowotne. Opaskę mierzącą aktywność nosimy cały dzień, również w nocy. Dzięki niektórym modelom, na podstawie pomiaru pulsu, możemy zobaczyć, jak długo oraz jak głęboko spaliśmy.
Producenci prześcigają się w pomysłach na uatrakcyjnienie swojego produktu. Można uczestniczyć we współzawodniczącej ze sobą społeczności oraz gromadzić dane, które natychmiast są przesyłane na swój smartfon. To wszystko niezwykle motywuje i zwiększa radość płynącą ze sportu. Możliwość dzielenia się osiągnięciami z innymi użytkownikami danego sprzętu czy aplikacji to dla wielu osób najsilniejszy możliwy bodziec do rozwijania swojej sportowej pasji.
Dodatkowo, znając wydatek kaloryczny czy przebyty dystans, można stawiać sobie nowe cele i wyzwania. Za każdym razem staramy się pobić samego siebie, gdyż funkcję motywującą ma nie tylko rywalizacja z innymi osobami, ale też z własnymi wynikami. Opaska mierząca aktywność to idealny prezent dla osoby lubiącej sport. Nie ma tutaj znaczenia, czy pasja opiera się na szczeblu absolutnie rekreacyjnym, czy zawodniczym.
Inteligentne wagi
box:offerCarousel
Łazienkowa waga, która pokazywała jedynie masę ciała, odchodzi do lamusa, szczególnie w przypadku wyposażenia domów sportowych gadżeciarzy. Obecnie to urządzenie mierzy także skład ciała, czyli pokazuje, jaki mamy udział tkanki tłuszczowej i mięśniowej. Wyniki automatycznie mogą być przesyłane do specjalnej aplikacji na smartfonie, która za pomocą czytelnych wykresów pokaże kierunek zmian, jakie uzyskujemy dzięki treningom i diecie. Po wpisaniu wzrostu w profilu danej osoby, program natychmiast pokaże wskaźnik BMI i zmiany w nim poczynione.
To nie koniec inteligentnych rozwiązań. Urządzenia tej klasy nie tylko rozpoznają poszczególnych domowników ważących się na nich, ale klasyfikują ich wyniki w stworzonych do tego celu profilach. Z najbardziej zaawansowanymi modelami można się łączyć nie tylko przez bluetooth, ale także Wi-Fi. Znajomość dokładnego kierunku, w jakim podąża nasze ciało, zarówno pod względem masy, jak i udziału poszczególnych tkanek, potrafi naprawdę zmotywować do jeszcze cięższych treningów i lepszego trzymania diety. Nic nie daje takiego energetycznego kopa jak pozytywne efekty naszych starań.
Kamery sportowe
box:offerCarousel
Początków urządzeń tej klasy należy szukać w sportach ekstremalnych. Z łatwością przyczepiana do kasku kamera tworzy niezastąpioną pamiątkę w postaci filmu z naszych ekscytujących aktywności. Spoty zimowe, deskorolka, wspinaczka, sporty rowerowe, łyżworolki czy nawet skoki ze spadochronem – to wszystko można uwiecznić sekunda po sekundzie, a potem odtwarzać i przeżywać niesamowite emocje na nowo. Nawet typowo amatorskie i nieśmiałe zaglądanie do świata tych niezwykle ekscytujących dyscyplin jest pretekstem do sprawienia sobie kamery sportowej.
Coraz częściej jednak widzi się takie urządzenia u osób udających się na rodzinną wycieczkę rowerową czy nawet jadących do pracy. Jeszcze większą grupę użytkowników stanowią motocykliści. Tutaj mamy do czynienia z drugą funkcją filmowania bezpośredniego otoczenia i przebiegu jazdy. Oprócz wspomnień z treningu, kamera taka uwiecznia wszelkie sytuacje na drodze i w razie nieoczekiwanych zdarzeń staje się niezastąpionym dowodem w sprawie.
Bezprzewodowe słuchawki
box:offerCarousel
W klubach fitness ciężko obecnie zaobserwować kogoś z kablem wiszącym i dyndającym u boku. Każdy gadżeciarz i sportowiec zarazem od dawna używa słuchawek bezprzewodowych, łączących się z telefonem poprzez bluetooth lub posiadających własną kartę pamięci. Mało rzeczy tak motywuje i uprzyjemnia aktywność fizyczną, jak ulubiona muzyka w uszach i odseparowanie się od świata zewnętrznego. Co ciekawe, można znaleźć modele słuchawek z funkcją mierzenia pulsu. Telefon najlepiej umieścić w specjalnym etui na ramieniu, niezależnie już od tego, czy słuchamy muzyki, czy jednak pragniemy mieć większy kontakt z otoczeniem.
) | Masz problemy z motywacją do regularnych treningów? Sięgnij po opaskę mierzącą aktywność |
Latem mimo wysokich temperatur kobiety wykonują makijaż, ponieważ chcą prezentować się atrakcyjnie w miejscu pracy lub na plaży w czasie urlopu. Zamieniają jednak kryjące podkłady na kremy korygujące, czyli kremy BB, CC, DD czy EE o lżejszej konsystencji. W gąszczu produktów do makijażu twarzy poszukują kosmetyków o naturalnym składzie. Jakie kremy CC wyróżniają się zawartością dobrych składników? Czym są kremy CC?
Krem CC (color control cream lub color correcting cream) łączy właściwości kremu nawilżającego na dzień i zdolności kryjącego podkładu do twarzy oraz korektora. Jego zadanie polega na pielęgnacji cery, wyrównaniu kolorytu skóry i tuszowaniu niedoskonałości (wyprysków, przebarwień, blizn, popękanych naczynek i zaczerwienień). Co więcej, produkt ten chroni skórę przed szkodliwym promieniowaniem UV.
Krem CC różni się od kremu BB lepszym stopniem krycia, a jednocześnie jego formuła pozostaje lekka, inaczej niż w przypadku tradycyjnych podkładów w płynie. Efektem zaaplikowania kremu CC jest wypoczęta twarz oraz rozświetlona i zdrowo wyglądająca skóra. Natomiast jeżeli wybierzemy produkt o właściwościach matujących, skóra nie będzie się błyszczeć. Kosmetyki te są przeznaczone do cery problematycznej i naczynkowej.
Lumene CC Colour Correcting Cream 6 in 1
Krem tonujący marki Lumene to produkt do makijażu, który łączy właściwości kremu, podkładu i korektora. Matuje, koryguje niedoskonałości, rozświetla twarz i pełni funkcję bazy, dzięki czemu makijaż jest trwały. Ma filtr SPF 20. W składzie znajdziemy naturalne składniki, takie jak arktyczna borówka brusznicy. Owoc ten sprzyja walce z objawami procesów starzenia się skóry, ponieważ koncentruje kwasy omega-3 i omega-6. Ponadto zawiera witaminę C o właściwościach rozjaśniających i witaminę E (jej aktywną postać), która jest przeciwutleniaczem o wysokim stopniu skuteczności. Krem CC marki Lumene o pojemności 30 ml jest dostępny na Allegro w cenie od 42 do 59 zł.
Korres Wild Rose Colour Correcting Cream
Krem korygujący marki Korres to produkt o właściwościach rozświetlających. Znacznie poprawia koloryt cery, a jednocześnie maskuje niedoskonałości. Filtr SPF 30 gwarantuje ochronę przeciwsłoneczną. Ten produkt wyróżnia zawartość olejku z dzikiej róży i wyciągu z drzewa karobowego. Ponadto w składzie znajdziemy witaminę E. Efekt? Nawilżona i rozświetlona skóra pozbawiona przebarwień i niewielkich niedoskonałości. Krem CC marki Korres w opakowaniu o pojemności 30 ml jest dostępny na Allegro w cenie 94,90 zł.
Avon Color Corrector Cream Ideal Flawless
Krem upiększający marki Avon to produkt, który zawiera wyciąg z lukrecji – zioła o właściwościach leczniczych. Ekstrakt z tej rośliny wpływa na produkcję kolagenu, który zapewnia skórze zdrowy wygląd. Lukrecja wykazuje również działanie rozjaśniające i łagodzące. Ten krem CC jest bogaty w witaminę C, która zwalcza wolne rodniki, opóźniając procesy starzenia się skóry. Po nałożeniu go na twarz jest ona nawilżona, jej koloryt zostaje wyrównany, a niedoskonałości ukryte. Krem CC marki Avon o pojemności 30 ml jest dostępny na Allegro w cenie od 10 do 16 zł.
Dlaczego warto wybrać krem CC na letnie miesiące? Produkt ten nie zapycha porów skóry i wystarczająco kryje niedoskonałości, dzięki czemu cera wygląda na zdrową i rozświetloną. | Kremy CC z naturalnym składem |
Kalendarz, choć przypomina o upływie czasu, bardzo ułatwia organizację pracy. Wpisane w odpowiednie rubryki zadania do wykonania łatwiej zrealizować, kiedy z wyprzedzeniem ułożymy plan dnia i rozpiszemy go na kartach kalendarza. Choć dziś technologia pozwala nam na bycie mobilnym właściwie w każdym miejscu i o każdej porze, a wszelkie potrzebne na co dzień aplikacje możemy ściągnąć na smartfona, nie wyobrażam sobie niekorzystania z tradycyjnego kalendarza. Wiele przypomnień zapisuję w komórce, ale szczegółowy plan dnia i pracy rozpisuję na kartach terminarza. Ułatwia to pracę oraz organizację czasu. Zawsze mam go przy sobie, by w każdej chwili móc zerknąć, co w danej chwili mam do zrobienia lub zapisać pomysł, który właśnie przyszedł mi do głowy. Sentyment do kalendarza książkowego nie wziął się znikąd. Jest z nim podobnie jak z książkami – zapachu druku nie da się podrobić. To także kwestia odpowiedniej oprawy. Pięknie wydane kalendarze mają po prostu duszę, której próżno szukać w mobilnych aplikacjach.
Kalendarz książkowy
Kalendarz Moleskine to legendarny terminarz o stonowanym wyglądzie i praktycznym wnętrzu. Znajdziesz go w różnych formatach – od niewielkich, mieszczących się w torebce, po duże, które wykorzystasz w pracy.
Moleskine – klasyczny wygląd, funkcjonalny środek
O legendarnych włoskich kalendarzach Moleskine słyszał chyba każdy fan papierowych terminarzy. Korzystali z nich wielcy malarze, artyści, myśliciele oraz pisarze. Wszystko zaczęło się od małego, czarnego, kieszonkowego kalendarza z zaokrąglonymi rogami, wewnętrzną elastyczną kieszenią i zamknięciem z elastycznej gumki. Produkowany przez francuskiego introligatora, dostępny był w paryskich sklepach papierniczych. Niestety, z czasem niewielki rodzinny biznes upadł, a legendarny kalendarz przestał być produkowany. Do życia wskrzesił go w 1997 roku mały, mediolański wydawca.
Dziś Moleskine to nie tylko kalendarze, ale także dzienniki, notatniki (gładkie, w linię i w kratkę), notesy adresowe, torby, długopisy i ołówki oraz akcesoria w postaci portfeli, toreb na laptopy, pokrowców na tablety czy smartfony. Kalendarze oraz notesy Moleskine dostępne są w różnych rozmiarach oraz kolorach. Klasyczne składają się z jednokolorowych oprawek, choć w ofercie można również znaleźć okładki ilustrowane. Z okładki z Małym Księciem ucieszą się więc fani książek, dla pasjonatów kina zaprojektowano okładki z Gwiezdnych Wojen, a dla wielbicieli bajek Disneya przeznaczono okładki z Myszką Miki. Stanowią osobną linię notatników.
Kolorowa oprawa kalendarza sprawia, że wyróżnia się z tłumu. Żywe barwy połączone z tradycyjnym formatem to nowoczesna wersja kalendarzy Moleskine.
W ofercie „Passion” znajdziesz notes dla podróżnika, mamy, wielbiciela czekolady, kotów, psów, ogrodnictwa, mody, filmów, fitness, sztuki, książek i konesera wina. Notatniki podzielono na sekcje tematyczne, w których znaleźć można ciekawe informacje z danej dziedziny. Całość uzupełniają pomysłowe naklejki. To świetny pomysł na prezent dla hobbysty!
Układ stron kalendarzy Moleskine jest zróżnicowany. Od terminarzy z każdym dniem na osobnej kartce, po rozkład tygodniowy na dwóch kartach. Biznesmenom oraz osobom planującym zadania z wyprzedzeniem spodoba się kalendarz na 18 miesięcy z miejscem na wizytówki i dokumenty oraz książką adresową. Kalendarz Moleskine, w zależności od formatu oraz wydania kupisz w cenie od 33,75 zł za wersję kieszonkową. Za większy format zapłacisz od 65 do 79 zł.
Paperblanks – magiczne okładki
Kiedy weźmiesz do ręki kalendarz Paperblanks, nie będziesz chciała go już odłożyć na miejsce! Za serce chwytają bogato zdobione okładki!
Kalendarze z okładkami, wobec których nie można przejść obojętnie, oferuje marka Paperblanks. Co jeszcze czyni kalendarze Paperblanks unikalnymi? Przede wszystkim dbałość o proces powstawania. Żeberkowany papier produkowany jest specjalnie dla tej marki. Powstaje w 100% z materiałów pochodzących z recyklingu, nie jest także nasączany kwasami. Marka dba również o to, by papier był najwyższej jakości, minimalizując ryzyko prześwitu na drugiej stronie i dbając o to, by jego tekstura była wyjątkowa dla odbiorcy. Kalendarze Paperblanks w dużej mierze wykonywane są ręcznie, a introligatornie, które wykonują tę pracę, regularnie są odwiedzane i kontrolowane przez pracowników Paperblanks w celu zachowania najwyższych standardów.
Oprócz pięknej oprawy kalendarz Paperblanks jest także bardzo praktyczny. W środku znajdziesz zakładkę w formie koperty oraz mały notatnik adresowy.
W ofercie marki znajdziesz dzienniki, kalendarze oraz książki adresowe. Rozmiary (maxi, midi, ultra, mini oraz slim) dostosowane są do potrzeb osoby, która takim kalendarzem bądź notatnikiem będzie się posługiwać. Wewnątrz tylnej okładki w produktach marki umieszczono kopertę, która pozwala na przechowywanie paragonów lub niewielkich kartek oraz mały notatnik na adresy i telefony. Szczególną uwagę warto zwrócić na bogato zdobione, wytłaczane okładki. Zamykane są na magnes lub gumkę, przyciągają wzrok niesamowitymi barwami, ilustracjami oraz fakturą.
W ofercie Paperblanks znajdziesz kalendarze typu day at a time, gdzie jedna karta to jeden dzień tygodnia, horizontal z całym tygodniem na dwóch stronach lub vertical z całym tygodniem na dwóch stronach, rozplanowanym pionowo w dół wraz z dodatkową kolumną na notatki. Dostępne są także kalendarze w wersji na 18 miesięcy. Bogata i różnorodna szata graficzna sprawia, że w ofercie kalendarzy Paperblanks znajdą coś dla siebie zarówno panie, jak i panowie, osoby młodsze i starsze. Te ekskluzywne kalendarze kupisz w cenie od 49,90 zł za wersję mini (13,5 x 9,5 cm). Za średniej wielkości kalendarz Paperblanks zapłacisz 75–85 zł, za duży – 129 zł.
Kalendarz w skórze – dla koneserów
Terminarz w skórzanej oprawie będzie świetnym prezentem dla mężczyzny, który musi zapisywać daty spotkań oraz ważne do wykonania zadania.
Eleganckim i stylowym kalendarzem dla biznesmena, prawnika, bankiera czy po prostu mężczyzny, który lubi tradycyjne terminarze, będzie kalendarz w skórzanej oprawie. Registry miesięczne pozwalają na szybkie odszukanie właściwej daty, a złocone brzegi dodają mu luksusowej oprawy. Format A5 zapewnia poręczność, a układ jeden dzień na jednej stronie pozwala na czytelne rozpisanie zadań czy spotkań. Taki kalendarz to nie tylko elegancki prezent, ale także symbol zorganizowania i fachowości. Zapakowany w ozdobne pudełko będzie chronił okładkę przed zniszczeniem. Stonowana przypadnie do gustu mężczyznom lubiącym klasyczne i eleganckie rozwiązania. Kalendarz w skórze kupisz w cenie 145 zł (format A5) lub 139–180 zł (format A4).
Kalendarz ścienny – zerwij z rutyną
Chcesz mieć kalendarz na widoku, ale nie odpowiadają ci oklepane kalendarze ścienne? Choć wiele z nich ma piękne zdjęcia, nie zawsze kalendarz ścienny na spirali pasuje do wnętrza domu. Jeśli chcesz postawić na design, który nie zaburzy stylu, w jakim urządzone jest mieszkanie, wybierz kalendarz w ramce. Stylowa oprawa doda mu charakteru, a tłem dla kalendarza będzie wybrana przez ciebie grafika. Tak „obudowany” terminarz będzie niejako pełnił funkcję obrazu, gdzie widocznym na pierwszy rzut oka elementem będzie malunek, a nie same daty. Na Allegro dostępny jest w cenie od 58 zł.
Kalendarz wiszący na ścianie nie musi być nudny! Teraz możesz stworzyć go sam, np. za pomocą wybranego szablonu i własnych zdjęć!
Innym rozwiązaniem jest spersonalizowany kalendarz w formie fotoksiążki, do którego sam dobierasz zdjęcia. Każda karta to jedno zdjęcie i jeden miesiąc. Fotokalendarz, w którym umieścisz zdjęcia dzieci, jest świetnym pomysłem na prezent, np. dla dziadków. Wykonywany na zamówienie, pozwala także na dodanie własnych dat, ważnych uroczystości, imienin czy urodzin członków rodziny oraz przyjaciół. Możliwość wyboru szablonu takiego kalendarza pozwala na stworzenie fotoksiążki dostosowanej do charakteru zdjęć czy to dzieci, ślubnych, czy z wakacyjnych wojaży. Fotokalendarze na zamówienie kupisz już od kilku złotych za projekt z jednym zdjęciem i odrywanymi kartkami z poszczególnymi miesiącami. Za kalendarz ze zdjęciami na każdej stronie zapłacisz około 16–19 zł (w zależności od formatu). Zamawiając od razu, np. 5 sztuk kalendarza, zapłacisz mniej, niż kupując go pojedynczo.
Piękny kalendarz to nie tylko ciekawy pomysł na praktyczny prezent, ale również łatwiejsze organizowanie czasu pracy. Spraw, by nie był nudny! Osoby, które lubią zapisywać notatki i spotkania w terminarzu, pokochają różnobarwne okładki oraz funkcjonalne ułożenie kart. Jeśli zapisujesz dużo informacji, wygodniejszy w użyciu będzie kalendarz dzienny. Jeśli ważne zadania będziesz zapisywać sporadycznie, wystarczy ci kalendarz z tygodniowym rozkładem na dwóch stronach. | Piękne kalendarze – zaplanuj czas w estetycznej oprawie |
Polacy pisali już właściwie z całego świata. Opowiadali o kulinarnej stronie Meksyku, o problemach rdzennych mieszkańców Australii czy wreszcie – o upadku apartheidu w Republice Południowej Afryki. Próbowali zrozumieć i wytłumaczyć życie na każdym z zamieszkanych przez ludzi kontynentów. Europa: „Najlepsze buty na świecie” Michał Olszewski
„Najlepsze buty na świecie” to książka, która przyniosła autorowi (jako pierwszemu Polakowi) nagrodę im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki. Mowa w niej o Polsce z marginesu – tej, w której rozgrywają się przeróżne ludzkie dramaty. Ciekawą propozycją są też „Motory rewolucji” Grzegorza Szymanika, chociaż tematycznie wykraczają one poza granice Europy. W książce znalazły się teksty z Egiptu czy Syrii, ale obok nich można natrafić na rewelacyjnie napisane reportaże z Ukrainy i Polski.
Afryka: „Wypalanie traw” Wojciech Jagielski
Wojciech Jagielski pisze także o Kaukazie, jednak jego najbardziej znane książki – przede wszystkim „Wypalanie traw”, ale też na przykład „Trębacz z Tembisy. Droga do Mandeli” – przybliżają czytelnikom Republikę Południowej Afryki. Obraz kraju po upadku apartheidu to bardzo dobra literatura faktu pisana językiem powieści.
Azja: „Oczy zasypane piaskiem” Paweł Smoleński
„Oczy zasypane piaskiem” to rzut okiem na konflikt palestyńsko-izraelski. Paweł Smoleński pyta, czy pokój jest tam jeszcze w ogóle możliwy. Opowiada on o ludziach żyjących na terenach, gdzie konflikt widać gołym okiem, ale robi to bez podziału na Żyda i Araba. Nie wskazuje palcem, którzy są tymi dobrymi, a którzy nie. Jako alternatywa – „Wschód” Andrzeja Stasiuka, chociaż sam pan Stasiuk mógłby się obrazić, że mowa o nim przy okazji reportaży.
Australia: „Niewidzialni” Mateusz Marczewski
Lektura książki Mateusza Marczewskiego to okazja do zetknięcia się z kulturą, o której najczęściej słyszy się niewiele, bo rdzenni mieszkańcy Australii bywają dla Europejczyków właśnie „Niewidzialni”. Kontynent ten po jego odkryciu został nawet nazwany „ziemią niczyją”, zupełnie jakby nie istniało na nim życie. Australię w polskim wydaniu można też odkryć w sposób bardziej turystyczny, a to za sprawą książki „Australia” Barbary Dmochowskiej.
Ameryka Południowa: „Wojna futbolowa” Ryszard Kapuściński
Tytułowa wojna futbolowa toczyła się pomiędzy Hondurasem i Salwadorem. Jedną z jej przyczyn, jak podpowiada nazwa, był wynik meczu. Kapuściński nie pisze tylko o Ameryce Łacińskiej, w książce mowa również o krajach afrykańskich. Innym tytułem wartym polecenia jest „Śmierć w Amazonii” Artura Domosławskiego. Ameryka Północna: „Meksyk od kuchni. Od Azteków do Adelity” Susana Osorio-MrożekDla miłośników Meksyku książka co prawda nie polskiego pióra, ale napisana przez żonę Sławomira Mrożka, co też zobowiązuje – „Meksyk od kuchni. Od Azteków do Adelity”. Susana Osorio-Mrożek opisuje w niej meksykańską kulturę i historię dosłownie od kuchni, bo z kulinarnej perspektywy.To tylko przykłady polskich reportaży z całego świata, zainteresowani konkretnym jego fragmentem mają mnóstwo dobrych tytułów do wyboru. | 6 polskich reportaży z całego świata |
Nikomu z osób regularnie uprawiających sport nie trzeba tłumaczyć jakie mogą wiązać się z tym kontuzje. Bieganie, jazda na rowerze, każdy sport zespołowy to duże obciążenie dla naszego organizmu. Podczas wysiłku nie tylko spalamy kalorie, ale tracimy również ważne składniki, które koniecznie należy uzupełnić. Poza właściwym odżywianiem, należy również zadbać o dostarczenie odpowiednich składników do regeneracji naszego ciała. W zależności od pory roku będzie to wyglądać nieco inaczej. Sprawdźmy w jakie preparaty powinien zaopatrzyć się sportowiec. Zimową porą nie zapominaj o tym!
W okresie najchłodniejszej pory roku powietrze często jest wyjątkowo suche, dlatego należy pamiętać o właściwym nawilżeniu skóry. Szczególnie dotyczy to skóry twarzy: oczu, ust i nosa. Te części każdy sportowiec powinien należycie pielęgnować. Pomogą w tym odpowiednie kremy z serii Winter Care. W szerokiej kolekcji dostaniemy zarówno kremy, które chronią skórę podczas wysiłku fizycznego, jak i balsamy do ciała, które odpowiadają za regenerację skóry po intensywnej aktywności. Specjalna kompozycja składników skutecznie chroni przed mrozem i wiatrem, a także nierzadko przed ostrym słońcem odbijającym się od śniegu. Większość tego typu kosmetyków dedykowana jest narciarzom, jednak równie dobrze sprawdzi się u osób uprawiających inną dyscyplinę sportu. W ostatnich latach bieganie stało się na tyle popularne, że większość biegaczy uprawia ten sport przez okrągły rok. Bez względu na to, jaką dyscyplinę uprawiasz, docenisz walory preparatów ochronnych dla osób aktywnych zimą.
Latem koniecznie!
Gdy dni są coraz dłuższe, częściej korzystamy z chwil, gdy możemy dłużej przebywać na świeżym powietrzu. Dobra pogoda sprzyja również wysiłkowi fizycznemu, promienie słoneczne wręcz zachęcają do wyjścia na zewnątrz. Wszystko ładnie i pięknie, ale czy o czymś nie zapomnieliśmy? Uprawiając sport w pełnym słońcu nie możemy zapominać o odpowiedniej pielęgnacji naszej skóry. Tylko po odpowiednim nasmarowaniu wszystkich odkrytych partii ciała możemy być spokojni i nie obawiać się odparzeń. Przecież nikt nie lubi sytuacji, gdy przez kilka dni trzeba męczyć się ze schodzącą skórą. Dlatego warto wcześniej zainwestować w odpowiedni krem z filtrem przeciwsłonecznym, który ochroni nas przed przykrymi skutkami aktywności fizycznej latem. Sprawdźmy np. jeden z kremów marki Avena, który oprócz odpowiedniego zabezpieczenia przed słońcem dostarcza skórze niezbędnych składników odżywczych.
O stawach pamiętaj zawsze!
Wszystkie preparaty, które zawierają w sobie siarczany glukozaminy wspomagają prawidłowe funkcjonowanie stawów. Bez względu na porę roku, po intensywnym treningu, warto zadbać o dostarczenie organizmowi glukozaminy. Jest to jeden ze składników strukturalnych chrząstek i ścięgien. Przyjmowanie dodatkowych porcji glukozaminy w postaci tabletek szybciej regeneruje te elementy. Osoby prowadzące aktywny tryb życia wykazują większe zapotrzebowanie na ten składnik. W związku z tym pamiętaj, aby zaopatrzyć się w suplement diety od jednej z wiodących firm, np. Olimp czy Nutrend.
Poza glukozaminą, jednym ze składników stawów jest kolagen. Duże obciążenia stawów wiążą się z ubytkiem tego rodzaju białka. Niedobór kolagenu może mieć niebagatelny wpływ na zmniejszenie się elastyczności ciała człowieka. Dużo kremów do skóry i paznokci jest wzbogaconych w kolagen, a ich regularne stosowanie ma bezpośrednie przełożenie na poprawę wyglądu tych partii ciała. Sportowcy muszą przede wszystkim pamiętać o kolagenie w kontekście suplementu diety. Najczęściej jest on dostępny w formie proszku, który rozpuszcza się w małej ilości wody.
Witaminy zawsze i wszędzie
Za sprawą treningów osiągniemy nienaganną sylwetkę i dobrą formę. Jednak należy zadbać o dostarczenie organizmowi odpowiednich preparatów, które wymieniliśmy wyżej. Ponadto, nie można zapominać o witaminach, które mają wpływ na dobre samopoczucie, ale także zapewniają ochronę przed infekcjami. Prowadząc aktywny tryb życia pamiętaj o kompleksach witamin, a także o tranie. To doskonałe uzupełnienie codziennej diety bogatej w witaminy A i D. | Preparaty ochronne dla aktywnych |
Są okazje, podczas których zależy nam na tym, by włosy wyglądały zdrowo, były lśniące i zachwycały naturalnym kolorem. Siwe odrosty są wtedy niedopuszczalne. Na szczęście, łatwo możesz je ukryć, i to w domowym zaciszu. Podpowiadamy, jak tego dokonać. Czy wiesz, co ile czasu powinnaś farbować włosy, by ich kolor wyglądał na zadbany i równomierny? Dwa tygodnie. A nawet nieco częściej. Bogate Amerykanki z nowojorskiego Manhattanu ukuły nawet specjalne pojęcie odnoszące się do kobiet tak dbających o swoje fryzury. Te „trzynastodniowe blondynki” (bo właśnie co tyle dni powinno się nakładać na włosy farbę) jak oka w głowie pilnują dat kolejnych wizyt u fryzjera, nie pozwalając sobie na jakiekolwiek opóźnienia.
Zwykłe kobiety rzadko kiedy mogą sobie jednak pozwolić na taką ekstrawagancję – i nie ma w tym nic złego. Niedobrze, jeśli na odrastających włosach zaczniesz dostrzegać nie tylko ich dawny kolor, ale i siwe pasma, które sprawiają, że twoja fryzura wygląda na zaniedbaną, a co gorsza, może cię wyraźnie postarzyć. Jeśli z różnych względów nie chcesz farbować włosów, możesz ukryć siwe odrosty samodzielnie w domu. Oto kilka sprawdzonych porad, które ci w tym pomogą.
Zadbaj o dobry szampon
Wiele blondynek z pewnością zauważa, że ich kolor szybko żółknie. Brunetki mogą mieć z kolei problem z trwałością pigmentu koloryzującego, jeśli ich włosy są suche. W takich sytuacjach, szczególnie ważnych w okresach między farbowaniami, jest znalezienie naturalnego, nieniszczącego włosów szamponu. Panie o jasnych włosach powinny myć głowę szamponem z wyciągiem z rumianku, który działa jak naturalny rozjaśniacz, a jeżeli masz ciemniejsze włosy, wybierz szampon z dodatkiem henny, która je przyciemni jeszcze bardziej.
Zmień fryzurę
Siwe włosy najłatwiej dostrzec wtedy, kiedy są one bardzo gładkie i przylegają do głowy. Najprościej więc jest ukryć białe pasma, lekko zmieniając fryzurę. Nie musisz przeprowadzać na swojej głowie rewolucji, by osiągnąć zadowalający efekt. Układając włosy, sięgaj po kosmetyki, które odbiją je od nasady i dodadzą objętości, a podczas suszenia rękami ugniataj pasma, by ułożyć z nich lekkie fale, lub delikatnie roztrzepuj je palcami. Uzyskany w ten sposób efekt artystycznego nieładu jest bardzo modny, do tego takie włosy lepiej odbijają światło, co sprawia z kolei, że dużo trudniej dostrzec w nich oznaki siwienia.
Jeśli masz długie włosy, które zwykle nosisz spięte, załóż na głowę dodatkowo szeroką opaskę, która przykryje włosy najbliżej skóry. Szalenie modne są teraz kwiatowe korony, które możesz nosić nawet na co dzień zamiast wianka z prawdziwych kwiatów.
Jeśli podczas wakacji chcesz zrobić sobie przerwę od koloryzacji, możesz ukryć siwe włosy, stawiając na pasemka w kilku odcieniach. Ta letnia, lekka fryzura z powodzeniem zakamufluje oznaki siwienia.
Kolor na chwilę
Jeśli potrzebujesz zamaskować odrosty na trochę dłużej, wykorzystaj szampony koloryzujące w saszetce. Nie niszczą włosów tak jak normalne farby, a przy tym kolor utrzymuje się do kilkunastu myć.
Takie saszetki nie zawsze radzą sobie jednak z siwymi kosmykami. W takim przypadku lepiej sięgnąć po produkty przeznaczone wyłącznie do farbowania odrostów. Kosmetycznym hitem są od pewnego czasu sztyfty do włosów przypominające nieco szminkę. Sprawiają, że odrosty znowu nabierają koloru i pokrywają siwiznę aż do mycia głowy. Wielbiciele kosmetycznych nowinek zachwalają też specjalne cienie do włosów, które również potrafią zdziałać cuda. Mimo swojej pudrowej konsystencji nie obsypują się i nie brudzą ubrań, są też bardzo trwałe.
Posiadaczkom jasnych włosów z pomocą przyjdzie specjalny rozświetlacz, który nie tylko odświeża kolor i kamufluje odrosty, ale w dodatku działa wzmacniająco i chroni kosmyki. Dostępny w sprayu kosmetyk najlepiej działa, gdy po spryskaniu nim włosów ogrzejesz je suszarką. Wyraźne efekty będą najbardziej widoczne już po około trzech zastosowaniach.
W drogeriach znajdziesz też spraye i pianki koloryzujące, które z założenia mają ci pozwolić na imprezową (i krótkotrwałą) metamorfozę. Ponieważ kosmetyki te, poza odważnymi odcieniami, dostępne są również w klasycznych kolorach, jak czarnym czy blond, w sytuacjach awaryjnych mogą okazać się prawdziwym ratunkiem.
A co, jeśli naprawdę nie masz już czasu na eksperymenty? Skorzystaj z kosmetyków do… twarzy. Brunetki i czarnowłose mogą użyć tuszu do rzęs, który ukryje siwe pasma. Blondynkom przyda się za to jasny puder, którym można oprószyć odrosty.
Siwe odrosty mogą być powodem nie lada nerwów i frustracji, szczególnie jeśli nie możesz zakryć ich farbą. Na szczęście te proste sposoby sprawią, że twoja fryzura odzyska kolor, a ty – swój dobry humor. | Jak zamaskować siwe odrosty? |
Kobiece, seksowne, intymne – takie właśnie są body z przezroczystymi wstawkami, które przechodzą obecnie małą ewolucję. Jeszcze do niedawna traktowane jedynie jako element sypialnianej garderoby, a dzisiaj chętnie wykorzystywane w codziennych stylizacjach. Czy warto wychodzić w nich na ulicę, czy lepiej zaszyć się w domowym zaciszu? Podpowiadamy, jak nosić body z przezroczystymi wstawkami Body w niecodziennej odsłonie pojawiają się coraz częściej. Jest to oryginalny element garderoby i dlatego chętnie sięgają po nie młode kobiety, które chcą się wyróżnić. Z nimi cel zostanie osiągnięty, ale tylko pod warunkiem, że stylizacja będzie odpowiednio dopasowana. W przeciwnym razie zamiast spektakularnego outfitu możemy uzyskać efekt zupełnie odwrotny od zamierzonego.
Body – seksowny atrybut każdej kobiety
Nie ma chyba bardziej kobiecego elementu garderoby niż body. A jeśli dodatkowo zawiera przezroczyste wstawki, to już najwyższy poziom seksapilu. Kobiety lubią podobać się mężczyznom, a przy tym dobrze wyglądać. Jeśli jesteśmy odważne i na co dzień lubimy odsłaniać swoje ciało, body w takiej sytuacji sprawdzi się idealnie. Nie tylko eksponuje kobiece wdzięki, ale dodatkowo podkreślają figurę.
Body z przezroczystymi wstawkami – jak je nosić?
Zanim podejmiemy się zakupu body z przezroczystymi wstawkami, warto zastanowić się nad stylizacjami z jego udziałem. Body ma to do siebie, że nie wszystkie elementy garderoby pasują do niego idealnie. Pod żadnym pozorem nie należy zakładać na nie stroju jednoczęściowego – chyba że traktujemy ten element garderoby jako bieliznę, aniżeli odzież codzienną. Spodnie, spódnice i krótkie szorty to ubrania niezbędne do stworzenia ciekawych zestawów z wykorzystaniem body. Poniżej kilka propozycji stylizacji.
Body na rockowo
Skórzana kurtka typu ramoneska, krótkie szorty, zamszowe botki lub wysokie szpilki i body z przezroczystymi wstawkami to idealny zestaw na wieczorne wyjście. Jest seksowny, a jednocześnie z pazurem. Jeśli w grę wchodzi ubranie się na imprezę, tę stylizację powinnyśmy wziąć pod uwagę na pierwszym miejscu. Body, które utożsamiano z odzieżą nadającą się tylko do sypialni, już dawno przeszły do lamusa, a teraz pojawiają się w nowej, zdecydowanie oryginalniejszej i ciekawszej odsłonie.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Body odsłonięte w połowie
Kolejna propozycja niebanalnego outfitu z body w roli głównej to połączenie oversize’owej koszuli i ołówkowej spódnicy. Obecnie na topie są spódnice jeansowe, które również pasują do tego zestawu. Jeśli nie jesteśmy dość odważne lub eksponowanie ciała za pomocą body z przezroczystymi wstawkami nie pasuje do naszego stylu, zawsze możemy zdecydować się na lekkie zasłonięcie. Koszula oversize z głębokim dekoltem załatwi sprawę. Jako dopełnienie warto założyć płaskie obuwie typu balerinki lub klasyczne trampki. Na co dzień, ale z klasą.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Marzysz o stworzeniu seksownych stylizacji, ale nie masz na nie pomysłu? Body z przezroczystymi wstawkami to strzał w dziesiątkę! Podbijają rynek i nic nie stoi na przeszkodzie, aby wykorzystywać je do tworzenia ciekawych i efektownych stylizacji na co dzień. Wystarczy, że dopasujemy do nich neutralne elementy garderoby, jak w powyższych propozycjach, a z pewnością uzyskamy zamierzony efekt. | Body z przezroczystymi wstawkami – jak je nosić na co dzień? |
Przez pierwsze pół roku karmisz dziecko mlekiem. Nadchodzi jednak taki moment, w którym zaczyna mu ono nie wystarczać. Ciekawy świata maluch chętnie spróbowałby jabłka, makaronu czy brokułów. Jakie warzywa wybrać na początek rozszerzania diety, gdy zbliża się jesień? Od czego zacząć? Schemat żywienia niemowląt
Eksperci z różnych ośrodków zajmujących się zdrowiem niemowląt opracowali schemat żywienia dzieci do 1. roku życia. Zgodnie z nim należy dążyć do tego, by niemowlęta były karmione piersią lub mlekiem modyfikowanym do ukończenia 6. miesiąca życia. Później dietę należy rozszerzać o pokarmy stałe, pamiętając przy tym, że mleko nadal powinno stanowić jej podstawę. Zastępować pokarmami stałymi można je dopiero po 1. roku życia dziecka.
Późne lato jest idealną porą na rozszerzanie diety maluszka. Właśnie o tej porze roku mamy dostęp do świeżych warzyw i owoców. W Polsce zwykło się podawać na początek jabłko – najlepiej gotowane lub starte. Równie dobrze można zacząć od ziemniaka lub dyni.
Rozszerzanie diety robimy na dwa sposoby: podając dziecku rozdrobnione pokarmy lub stosując metodę BLW (baby led weaning), która polega proponowaniu maluszkowi warzyw i owoców w dużych kawałkach, ale i innych dań. W obu przypadkach dziecko powinno samodzielnie siedzieć i nie mieć już odruchu, który niejako każe mu wypychać pokarm z jamy ustnej.
Klasyczne rozszerzanie diety
box:offerCarousel
Zazwyczaj pierwszym krokiem w rozszerzaniu diety dziecka za pomocą tzw. papek, czyli bardzo rozdrobnionych dań, jest podanie niemowlęciu jak najmniej alergizujących warzyw i owoców. Najlepiej jest zacząć od posadzenia dziecka w specjalnym foteliku do karmienia, założenia śliniaka lub kaftanika do karmienia i zaserwowania gotowanego, rozgniecionego widelcem ziemniaka. Warzywo to właśnie późnym latem ma najwięcej właściwości odżywczych, podobnie jak dynia, która jest bogactwem witamin i minerałów. Ponadto dobrze jest podać kalafiora lub brokuła. Z owoców wybieramy: jabłko, gruszkę i śliwki, gdy są w szczycie sezonu. Te ostatnie lepiej jednak odłożyć na czas po ukończeniu 8. miesiąca życia, ponieważ mają działanie rozluźniające stolec.
box:offerCarousel
Wiele mam zadaje pytanie: gotować dziecku pokarmy w domu czy zdecydować się na dania w słoiczkach? Tu, niestety, nie można podać jednej odpowiedzi. Jeśli nie masz czasu na gotowanie lub boisz się nawozów, zainwestuj w słoiczki. Z drugiej strony, gdy masz własny ogród, lepiej będzie podać maluszkowi własnoręcznie zebrane jarzyny i owoce.
Rozszerzanie diety za pomocą BLW
BLW to bardzo intuicyjna metoda rozszerzania diety niemowlęcia. Polega na podawaniu dziecku warzyw i owoców w nierozdrobnionych kawałkach. Zachęca ona rodziców do zaufania maluszkowi i podążania za nim. Na początek późnoletniego rozszerzania diety z BLW rodzice często wybierają dynię. Gdy dziecko samodzielnie siedzi, na talerzyku można położyć mu to warzywo ugotowane i pokrojone w słupki. Malec samodzielnie sięga po nie i wkłada je do buzi. Bałaganu może być przy tym sporo, dlatego warto zawczasu wyposażyć się w plamoodporny śliniak bądź taki ze zbiorniczkiem na odpadki.
box:offerCarousel
Metoda BLW u półrocznych dzieci wykorzystuje też ziemniaki, jabłka, gruszki, banany, melony (miękkie). Nie unikamy poza tym podawania makaronu czy kasz. Należy podkreślić, że wszystko maluszek powinien jeść rękami i w pozycji siedzącej. Jeśli chodzi o picie, jak najczęściej trzeba podawać wodę. Soki mogą poczekać.
Rozszerzanie diety późnym latem sprzyja wypracowaniu pozytywnych nawyków żywieniowych. Jedząc warzywa świeże, polskie i sezonowe, dziecko nabywa pozytywnych doświadczeń żywieniowych. Choć może wydawać się to niemożliwe, organizm to pamięta. | Rozszerzanie diety niemowlęcia późnym latem – od czego zacząć? |
Jedna z najważniejszych rzeczy, która decyduje o sukcesie wędkarskim to dobór odpowiedniego sprzętu. Są to wędka, kołowrotek i jej osprzęt. Do wyboru mamy plecionkę lub żyłkę. Podstawowe różnice między plecionką a żyłką
Pomiędzy tymi dwoma produktami istnieją dość spore różnice, z których wiele osób nie zdaje sobie sprawy. Przedstawiamy te najważniejsze.
Cena
Biorąc po uwagę cenę, pomiędzy żyłką a plecionką jest kolosalna różnica. Dobrej jakości żyłkę o długości 300 m kupisz za kilkanaście złotych. Za 300 m tej samej jakości plecionki zapłacisz grubo ponad 100 złotych. Nie da się ukryć – między tymi dwoma produktami jest cenowa przepaść. Zamiast kupować w sklepie i przepłacać, warto poszukać produktów na aukcji internetowej. I tak np. dobrej jakości żyłki firmy Dragon kupimy za około 35 złotych. Za plecionkę tej samej firmy oraz jakości zapłacimy dwa razy tyle.
Wytrzymałość
Jeżeli chodzi o wytrzymałość, bez wątpienia stawiam na plecionkę. Doskonale sprawdza się w każdych warunkach, nie tylko na łowisku. Jest również odporna na warunki pogodowe. Nie zużywa się tak, jak żyłka. Może nam służyć przez wiele sezonów. Zaletą jest też jej wytrzymałość na uszkodzenia mechaniczne. Na szczególną uwagę zasługują plecionki firmy Mikado – są bardzo wytrzymałe i delikatne zarazem, np. Nihonto Octa Braid.
Żyłka po sezonie wędkarskim jest w opłakanym stanie: poprzecierana i poskręcana. Pozostaje nam przewinięcie na drugą stronę – jak większość to robi – lub zakup nowej żyłki. Tutaj też polecam firmę Mikado i żyłki zrodziny Tsubame.
Bez wątpienia w tej kategorii wygrywa plecionka. Plecionka, w porównaniu z żyłką o tych samych parametrach, posiada nie tylko większą wytrzymałość, ale również udźwig ciężaru.
Rozciągliwość
Przeogromna różnica pomiędzy tymi produktami. Plecionka jest nierozciągliwa. W nieoczekiwanym momencie może ulec zerwaniu. Żyłka, w przeciwieństwie do plecionki, jest rozciągliwa. Doświadczeni wędkarze potrafią tę cechę wykorzystać podczas łowienia. Rozciągliwość żyłki jest jednak jednocześnie zaletą i wadą. Plecionka lepiej sprawdzi się w spinningu oraz metodzie jerkowej.
Na rozciągliwość tych produktów wpływają warunki pogodowe. Nie należy ich lekceważyć. Wybierając się na ryby, warto mieć w swoim ekwipunku nie tylko szpulę z żyłką, ale również z plecionką. Szczególnie ma to znaczenie przy temperaturach ujemnych, w momencie kiedy łowimy zimą lub wczesną wiosną, gdzie pogoda jest kapryśna. Wadą plecionki jest to, że posiada tendencję do chłonięcia wody. Przy niskiej temperaturze zamarza i łowienie staje się niemożliwe. Pamiętajmy więc – w okresie zimowym i wczesnowiosennym powinniśmy używać żyłek, które nie wchłaniają wody.
Kolor
Czy barwa ma znaczenie? Otóż tak! W tej kwestii na pierwsze miejsce wysuwa się żyłka. Żyłka w wodzie jest niedostrzegalna przez ryby. Ma to przeogromne znaczenie w momencie, kiedy łowimy białą rybę. Doskonale spisują się tutaj żyłki firmy Konger z rodziny Steelon Basic.
Bardzo ostrożnymi, a także wybrednymi rybami są karpie. Stosując plecionkę podczas zasiadki na karpia, możemy go łatwo zniechęcić. W przypadku drapieżców sprawa przedstawia się odmiennie. Bez obaw możemy użyć plecionki, chociażby renomowanej firmy z rodem USA – Berkley NanoFil. Oczywiście, zasadzając się na drapieżnika nie zapominajmy o stalowym przyponie. Chyba nie muszę o tym przypominać wędkarzom.
Krótkie podsumowanie
* Plecionka – dzięki swej budowie jest odporna na przetarcia. Jest wytrzymała, lecz nierozciągliwa. Kupując plecionkę, warto zwrócić uwagę na tzw. splot, czyli ilość i gęstość mikrowłókien.
Żyłka – jest wytrzymała i rozciągliwa, jednak zbyt szybko się przeciera i zużywa.
Dylemat plecionka czy żyłka to problem nie tylko amatorów, ale również profesjonalistów. Wybór zależny jest od rodzaju łowiska oraz warunków pogodowych. Ja w swoim ekwipunku posiadam jedno i drugie. | Plecionka kontra żyłka |
Aranżacja okien, wbrew pozorom, ma ogromny wpływ na wygląd całego pomieszczenia. Warto dokładnie przemyśleć, w jaki sposób je udekorujemy, bo wybór jest duży. Zasłony, firany, rolety, żaluzje, a może coś innego? Dziś proponujemy eleganckie i efektowne lambrekiny. Czym są lambrekiny?
Lambrekin to zawieszany u góry okna podłużny, wąski pas materiału o charakterze dekoracyjnym. Jest zawsze mocno wyeksponowany, dlatego przyciąga wzrok i decyduje o charakterze całego pomieszczenia. Lambrekinyprzybierają różne formy – mogą imitować plecione warkocze, układać się w morskie fale lub jak plisy w spódnicy albo swobodnie zwisać między dwoma końcami karnisza. Najefektowniej prezentują się na szerokich oknach w salonie, ale stosowane są również w kuchni, łazience oraz pokoju dziecięcym. Warto pamiętać, że nieumiejętnie dobrane lambrekiny mogą zepsuć całą aranżację, dlatego przy ich wyborze lepiej kierować się rozsądkiem.
Efektowna ozdoba
Lambrekiny wyglądają atrakcyjnie w różnych wersjach, dlatego pasują zarówno do wnętrz w stylu klasycznym, jak i do nowoczesnych aranżacji. We wnętrzach w stylu skandynawskim doskonale prezentują się lekkie, jasne (np. białe lub beżowe) płótno, len albo bawełna. Mogą być dodatkowo obszyte misterną koronką lub zadrukowane kolorowymi wzorami, chociażby motywami geometrycznymi czy ornamentami roślinnymi. Do salonu urządzonego zgodnie z zasadami chłodnego minimalizmu lambrekin z surowego szarego materiału (np. lekko błyszczącego) będzie pasował jak ulał.
We wnętrzach w stylu klasycznym, oczywiście pełnych eleganckich antyków, nie może zabraknąć ciężkich lambrekinów z luksusowych tkanin o lekkim połysku. Powinny być ręcznie haftowane i zakończone grubymi frędzlami w złotym kolorze. Trzeba jednak pamiętać, że nieumiejętnie wykorzystane motywy inspirowane barokiem czy rokoko mogą wyglądać kiczowato. Lepiej zatem zrezygnować z nich w niskich i niewielkich mieszkaniach, a także w kuchni czy pokoju dziecięcym.
Romantycznie
Zwiewne lambrekiny w drobne wzory kwiatoweuzupełnią wnętrze urządzone w klimacie romantycznym, zwłaszcza w zestawieniu z ażurowymi firankami. Należy uważnie dobrać ich materiał oraz kolory, żeby nie nadały aranżacji „babcinego” charakteru. Styl boho również pokochał lambrekiny, zwłaszcza wykonane z ręcznie tkanej bawełny o soczystych kolorach. Niedbale zawiązane lub zarzucone na karnisz perfekcyjnie wpiszą się w orientalne wnętrza.
Wzór lambrekinów zależy również od przeznaczenia pomieszczenia. W kuchni warto zawiesić tkaninę w sielską kratkę lub duże kropki, a w pokoju dziecięcym – z bohaterami ulubionych bajek pociechy. Warto pamiętać, że również sposób zawieszenia lambrekinu ma ogromny wpływ na jego ostateczny wygląd. Ten sam materiał w kształcie prostokąta z subtelnymi zakładkami będzie się prezentował zupełnie inaczej niż obszyty koronkąi uformowany w fale.
Lepiej nie przesadzać
Zawieszając lambrekiny w domu lub mieszkaniu, łatwo przekroczyć granicę między elegancją a kiczem. Uszyte z ciężkiego, grubego materiału w ciemnym kolorze optycznie pomniejszą pomieszczenie i przytłoczą całą aranżację (oraz mieszkańców). We współczesnych wnętrzach najefektowniej prezentują się lambrekiny z delikatnych i lekkich materiałów w jasnych kolorach. Złote nici, połyskujące tkaniny i żakardowe hafty to propozycje tylko dla osób, które wiedzą, z czym je zestawić, by uniknąć fatalnego efektu. | Lambrekiny – efektowna ozdoba okna |
Nintendo Switch okazał się sporym hitem wśród fanów cyfrowej rozrywki, ale wiele osób może zniechęcać wysoka cena i ubogi katalogi gier. Zastanawiamy się, czy lepszym wyborem nie będzie zakup jednej z poprzednich konsol Nintendo. Konsola Nintendo Switch to pod względem konstrukcji i możliwości wyjątkowy sprzęt. Oferuje produkcje i tryby rozgrywki, których nie jest w stanie zapewnić żaden inny produkt dostępny w sprzedaży. Niestety nie jest to konsola idealna, a wiele osób nie będzie w stanie pogodzić się z jej wysoką ceną.
Co wyróżnia Nintendo Switch na tle innych konsol?
Nowy sprzęt dla graczy od Nintendo to konsola przenośna, którą można za pomocą specjalnej stacji dokującej podłączyć w domu do telewizora. Sprzęt ma formę tabletu, ale do obudowy po bokach ekranu podpina się dedykowane minikontrolery nazywane przez producenta „joyconami”.
W każdej chwili można odpiąć joycony od Nintendo Switch i kontynuować rozgrywkę po podłączeniu konsoli do telewizora lub postawieniu jej na stole. Można to robić, trzymając po jednym minikontrolerze w dłoni, lub skorzystać z dedykowanego pełnowymiarowego pada bądź stelaża łączącego joycony.
W wielu produkcjach do gry potrzebne są oba minikontrolery, które mają układ przycisków podobny do padów z klasycznych konsol do gier. W prostszych grach można bawić się wspólnie ze znajomymi np. na podzielonym ekranie, gdzie każdy z graczy wykorzystuje jeden joycon.
box:video
Nie każdy zużytkuje możliwości, jakie daje Nintendo Switch
Nintendo Switch to ciekawe urządzenie, ale niestety dość drogie. W połączeniu z niewielkim katalogiem gier może się okazać, że mimo wielu udogodnień nowa konsola nie będzie trafionym zakupem.
W oczekiwaniu na powiększenie się katalogu produkcji oraz spadek cen konsoli i wydanych dotychczas gier na Nintendo Switch warto przemyśleć zakup innego sprzętu.
Nintendo 3DS – czy nadal warto kupić po premierze Switch?
Mogłoby się wydawać, że po premierze Nintendo Switch, które de facto jest konsolą przenośną, handheldy z rodziny Nintendo DS będą powoli wygaszane. Okazuje się, że nic bardziej mylnego. Zaprezentowana została właśnie konsola New Nintendo 2DS, a firma dalej ma w planach wydawanie gier z myślą o niej.
Nintendo 2DS i Nintendo 3DS jako konsole przenośne mogą sprawdzić się lepiej niż Nintendo Switch ze względu na cenę. Za ich wyborem przemawia też ogromny katalog niedostępnych na żadnej innej platformie produkcji, w tym np. seria „Pokemon”. Gier z platformy Nintendo DS nie da się uruchomić na Nintendo Switch.
Nintendo Wii U – czy nadal warto kupić po premierze Switch?
Nieco inaczej niż w przypadku Nintendo 3DS wygląda sytuacja z Nintendo Wii U. Poprzednia stacjonarna konsola Nintendo nie okazała się takim hitem, jak życzyłaby sobie tego japońska firma. Katalog gier w przeciwieństwie do Nintendo 3DS i innych konsol nie jest w tym przypadku zachwycający.
Za Nintendo Wii U przemawia za to znacznie niższa cena. W dodatku najgłośniejsza gra na Nintendo Switch, czyli „Zelda: Breth of the Wild”, wydana została również na starszą konsolę japońskiej firmy. Trzeba tylko pamiętać, że w wersję na Wii U można grać tylko przed telewizorem.
Podsumowanie
Switch od Nintendo to świetny sprzęt, ale warto dobrze przemyśleć jego zakup. Znacznie tańsze Nintendo 2DS, Nintendo 3DS czy nawet Nintendo Wii U mogą okazać się dziś lepszym wyborem. Przed podjęciem decyzji warto przejrzeć katalogi dostępnych produkcji i głównie na ich podstawie wybrać konsolę, która bardziej przypadnie do gustu. | Wii U i 3DS zamiast Nintendo Switch – czy warto? |
Przestronny, pakowny, o nietuzinkowej sylwetce. Taki jest Citroen C4 Picasso. Jak wypada jako rodzinny minivan? Co czeka jego właściciela? Omawiany model Citroena to połączenie popularnej już C4 i Xsary Picasso. C4 Picasso zadebiutował na rynku w 2006 roku jako kompaktowy minivan, który pomieści pięcioosobową rodzinę. W 500-litrowym bagażniku znajdzie się miejsce na spore przedmioty. Za tym modelem z pewnością przemawia ciekawy design, a także bogato wyposażone wnętrze. Przyzwyczajenia wymaga wielofunkcyjna kierownica, która ma kosmiczną liczbę przycisków, a także klimatyzacja, której panel umiejscowiony jest w nietypowym miejscu – na końcach tapicerki (niedaleko drzwi).
box:offerCarousel
Złe nawyki kierowców
Jeśli chodzi o silniki Citroena C4 Picasso, model ten na tle konkurencji wypada całkiem dobrze. Czy można go jednak uznać za bezawaryjny? Wszystko zależy od eksploatacji, a także serwisowania. Jeśli regularnie dokonujemy przeglądów i napraw, to nawet bardziej awaryjne jednostki nie powinny być dla nas kłopotem. Problemy z silnikiem wbrew pozorom pojawiają się najczęściej z powodu złych nawyków, takich jak jazda na bardzo niskich obrotach dieslami z dwumasą. Złudne zaoszczędzenie kilku „szklanek” paliwa często prowadzi do poważnych uszkodzeń sprzęgła, którego naprawy bywają kosztowne. Jeśli chodzi omawianą C4 Picasso, do wyboru mamy cztery jednostki benzynowe oraz dwie napędzane silnikiem wysokoprężnym. Na który postawić?
Silniki benzynowe
Decydując się na zakup Picasso z silnikiem benzynowym do wyboru mamy cztery jednostki. Pod względem awaryjności wypadają one naprawdę dobrze. Według mnie najbardziej ryzykowny jest zakup silnika 1,6 THP wyposażonego w turbinę – wielu kierowców skarży się nadmierne zużycie łańcuszka rozrządu. Usterkę tę najłatwiej rozpoznać po głośnej pracy zimnego silnika. Problem często ustaje po osiągnięciu przez silnik odpowiedniej temperatury. Koszt wymiany rozrządu w zaprzyjaźnionym warsztacie nie powinien przekroczyć 1200 zł. Problem ten o wiele rzadziej występuje w wolno ssącej odmianie jednostki 1.6 (bez turbiny). Radzimy regularnie sprawdzać poziom oleju w silniku 1.6. Zużycie na poziomie ok. litra na 2000 km nie powinno być dla nas zaskoczeniem. Jeśli 1.6 THP nagle traci moc, a z wydechu wydostaje się nadmiar dymu, prawdopodobnie awarii uległa turbina. Mniej podatna na uszkodzenia jest jednostka jej pozbawiona. Silnik 120-konny niezbyt dobrze radzi sobie jednak z rozpędzeniem auta o takich gabarytach. Wyprzedzanie na trasie może być uciążliwe. Nieco lepiej wypada 125-konny silnik 1.8. Według mnie najlepszym wyborem, jeśli chodzi o benzynę, będzie 2-litrowa jednostka generująca 140 KM.
Diesle
Konstruktorzy Citroena zdecydowali się na zamontowanie w powiększonej C4 dwie jednostki silnika wysokoprężnego. Mowa o popularnych 1.6 i 2.0 HDI. Tak jak w przypadku benzyny, również w tym bardziej zalecam zakup mocniejszej wersji – 109-konny diesel nie należy do gigantów, jeśli chodzi o przyśpieszenie. Rozpędza się do 100 km/godz. mniej więcej w 13 s, co może być uciążliwe w przypadku wyprzedzania. Wolącym dmuchać na zimne radzę poszukać silnik z oznaczeniami 9HX (DV6ATED4). Nie mają turbosprężarki ze zmienną geometrią ani koła dwumasowego, czyli elementów, które lubią się psuć i potrafią być bardzo kosztowne w naprawie.
Zaletą silników 1.6 i 2.0 HDi jest posiadanie wtryskiwaczy elektromagnetycznych od Boscha, które w razie awarii można zregenerować, obniżając tym samym koszty z tysięcy do setek złotych. Problemy z wtryskiwaczami pojawiają się najczęściej po przejechaniu ok. 200 tys. km – na co warto zwrócić szczególną uwagę – objawiają się m.in. dymieniem na czarno z wydechu czy problemami z odpalaniem. W silnikach 1.6 częściej niż w 2-litrówkach awarii ulegają turbosprężarki, które w słabszej odmianie silnika mają gorsze smarowanie. Aby uniknąć kłopotów z turbosprężarką, właścicielom 1.6HDi zaleca się wymianę przewodów olejowych, które zapychają się po ok. 50 tys. Jeśli C4 wyposażona jest w filtr FAP, czyli tzw. mokry filtr cząstek stałych, to warto wiedzieć, że lubi się on zapchać szczególnie podczas miejskiej jazdy. Dlatego zalecam przepalenie silnika na trasie co jakiś czas. Wymiana filtra na nowy to koszt liczony w tysiącach złotych, dlatego wielu kierowców decyduje się na usunięcie filtra – co jednak nie jest zgodne z prawem.
Gdybym miał wybierać między tymi dwiema jednostkami, to proponowałbym 2.0 HDi. Całkiem dobrze radzi sobie z rozpędzeniem powiększonej C4. Przy większych przebiegach pojawiają się typowe dla diesli usterki z kołem dwumasowym, pompą wysokiego ciśnienia czy zaworem EGR. Warto dokładniej przyjrzeć się tym elementom, kupując pojazd z przebiegiem ok. 200 tysięcy i większym.
Citroen C4 Picasso to z pewnością godny polecenia rodzinny minivan. Jego dużą zaletą jest mała podatność na korozję. Dobrze eksploatowany zarówno benzyniak, jak i diesel nie powinny sprawiać poważniejszych kłopotów. | Samochód rodzinny do 15 tys. zł – Citroen C4 Picasso |
Piękne tarasy zachwycają chyba każdego. To wspaniałe miejsce wypoczynku, towarzyskich spotkań, a często też nawet miejsce pracy dla tych, którzy działają w systemie zdalnym. Jednak z tarasem bywają problemy. Ich właściciele niejeden raz wymieniali płytki ceramiczne, ratowali fugi, borykali się z problemem utrzymywania w dobrej kondycji drewnianych desek, które stanowiły tarasową podłogę. Obecnie jednak na rynku pojawiła się deska kompozytowa, świetny materiał rozwiązujący te problemy. WPC czyli deska kompozytowa
WPC – wood plastic composite – to materiał, z którego powstają deski świetnie imitujące drewno. Do produkcji tego tworzywa wykorzystuje się mączkę drzewną lub włókna bambusowe, polietylen o dużej gęstości oraz dodatki: pigmenty, stabilizatory i żywice. Deski kompozytowe – choć nie posiadają sęków – do złudzenia przypominają drewno, zarówno wizualnie, jak i w dotyku. Wykorzystywane są do budowy tarasów, pomostów i przystani żeglarskich, wykonuje się z nich obrzeża basenów, a niektórzy układają je nawet w łazienkach. Specjalny typ desek WPC znajduje zastosowanie jako element elewacji. Z tego kompozytu powstają też bardzo ładne, oryginalne donice ogrodowe, a nawet stoły i ławki spotykane już dzisiaj na placach i w parkach miejskich.
Dlaczego kompozyty?
Lista zalet desek kompozytowych jest naprawdę długa:
trwałość – producenci gwarantują, że przez 25 lat deski zachowają swoją jakość;
nie wymagają konserwacji – po położeniu desek nie trzeba z nimi robić nic, poza standardowym utrzymywaniem ich w czystości (zwykle wystarcza spłukać je wodą). Natomiast drewno musi być ciągle konserwowane, ale i tak z biegiem czasu niestety się zużywa;
duża odporność na warunki atmosferyczne – kompozyty nie zmieniają swojej formy i koloru ani w czasie mrozów, ani w wysokich, letnich temperaturach. Nie nasiąkają wodą, więc nie wypaczają się i nie butwieją;
deski są ekologiczne, w 100% mogą być utylizowane;
brak drzazg – to zaleta, która pozwala na chodzenie po nich na boso, bez obawy, że stanie się komuś krzywda;
antypoślizgowa powierzchnia;
bardzo prosty montaż.
Wady desek kompozytowych:
czasami powstają na nich zarysowania, na przykład w okolicach mebli tarasowych. Niewielkie uszkodzenia można usunąć papierem ściernym;
z biegiem lat kolor może stracić swoją intensywność;
cena jest wyższa niż w przypadku zwykłego drewna tarasowego czy też płytek mrozoodpornych, jednak praktycznie „bezobsługowy” charakter tego materiału rekompensuje to z nawiązką.
Montaż
Deski kompozytowe, zwane też panelami tarasowymi, są bardzo proste w montażu. Każdy, kto dysponuje podstawowym zestawem narzędzi i choćby niewielkim doświadczeniem w pracach remontowych, jest w stanie wykonać montaż desek kompozytowych na swoim tarasie. Do pracy potrzebna jest pilarka, wkrętarka,wiertarka udarowa, poziomica i taśma miernicza. A co dalej?
Najpierw należy zająć się podłożem. Może ono być betonowe lub po prostu odpowiednio przygotowane – warstwa ubitego piasku, utwardzona cementem. Pamiętać należy o prawidłowym odpływie wody, co zapewni odpowiedni kąt nachylenia podstawy. Następnie układa się legary, równolegle do kierunku spływu wody, a potem przytwierdza się je do podłoża za pomocą na przykład kołków rozporowych. Deski tarasowe układamy prostopadle do legarów, pozostawiając między nimi kilkumilimetrowe odstępy. Panele odwracamy ryflowaną stroną do góry, aby wykorzystać antypoślizgowe zalety materiału. Do przytwierdzania desek używać należy klipsów startowych i mocujących oraz samowiercących wkrętów, które zwykle można kupić w zestawach razem z panelami tarasowymi. Do wykończenia brzegów tarasu wykorzystuje się listwy WPC, docinając je na rogach pod kątem 45 stopni.
Na rynku dostępne są różne kolory desek tarasowych i przy odrobinie wyobraźni można tworzyć bardzo ciekawe kompozycje. Panele, ze względu na trwałość i funkcjonalność, cieszą się coraz większą popularnością. Ich niewątpliwie dekoracyjny charakter sprawia, że wyposażenie takiego tarasu w meble ogrodowe, donice na kwiaty i oświetlenie daje wrażenie elegancji i luksusu. Tarasy zachowują idealny wygląd przez długie lata, a koszty ich utrzymania w dobrej kondycji po prostu nie istnieją. | Taras na lata – deska kompozytowa |
Są przyjęcia i przyjęcia. Da się zorganizować wesele czy uroczystość ze wszech miar poprawną: będzie jedzenie, napoje, zagra kapela, będą tańce. Podobnie jest z domówką: przygotujemy przekąski, zadbamy o oprawę muzyczną i też się wybawimy. Da się jednak przenieść naszą imprezę na wyższy poziom. O tym decydują detale: gry i zabawy czy dodatki takie jak na przykład… fontanna czekoladowa! Na jaką okazję?
Jak łatwo się domyślić, istnieje wiele rodzajów fontanny czekoladowej. Jaką kupić? Tę, która najlepiej spełni nasze potrzeby. Na początku musimy więc określić, do czego właściwie zamierzamy ją wykorzystać. Kluczowym kryterium powinien być rozmiar przyjęcia. Na małe domówki idealny będzie drobniejszy rozmiar. Z kolei duża uroczystość, jak na przykład wesele, domaga się wręcz stosownego rozmiaru. W końcu czasami bywa tak, że w gąszczu atrakcji goście nawet nie zauważą, co dla nich przygotowaliśmy. Fontanna musi z daleka przyciągać uwagę swoimi gabarytami oraz stosowną oprawą. Inaczej zmarnujemy pieniądze.
Dodatki
Sama fontanna to nie wszystko. Musimy jeszcze rozwiązać kilka kwestii pobocznych. Przede wszystkim, jaka czekolada będzie z niej leciała! Da się kupić specjalnie przygotowane z myślą o fontannach, ale możemy też, stylem fondue, zdecydować się na gęstszą. Najistotniejszą rzeczą będą jednak dodatki. Sama czekolada jest już fantastyczną sprawą, ale przecież nikt nie będzie tak po prostu startował do fontanny z łyżką i podjadał. Toteż musimy dać naszym gościom możliwość spróbowania jej z czymś jeszcze, inaczej będą się czuli jak ze słoikiem z Nutellą.
Najpopularniejszymi dodatkami do fontanny z czekoladą są owoce. W zależności od tego, jakie przygotujemy, możemy zupełnie zmienić jej smak! Bardzo mocno podkreśli go na przykład świeżo skrojony ananas czy też… kiwi. Tradycyjnie świetnie sprawdzą się truskawki albo banany.Jakie jeszcze owoce dodadzą smaku fontannie z czekoladą? Świetnie sprawdzą się winogrona – są małe, goście na pewno chętnie sięgną co najmniej po kilka. Dobrym połączeniem będą również pomarańcze i mandarynki. Jeśli chcemy samodzielnie poszukać pasujących doznań dla kubków smakowych, warto rozejrzeć się, co kombinują producenci czekolad. Często wypuszczają na rynek połączenia z konkretnymi owocami, nawet kilkoma naraz. Szukajmy u nich inspiracji, oni wiedzą, co smakuje większości konsumentów. Podpasuje więc i naszym gościom! Gruszki, jabłka, brzoskwinie, melony… tylko czekają na chętne podniebienia. Oczywiście nie samymi owocami człowiek żyje – do czekolady idealnie pasują ciastka! Na mocno słodko, jak pianki marshmallow, ale również delikatnie – biszkopty, rurki, wafelki i inne kruche rzeczy, które w połączeniu z czekoladą zbytnio nas nie przesłodzą.
Polecane fontanny
Jaką fontannę kupić? Którzy producenci czy modele są godne uwagi? Jeżeli szukamy kilkustopniowej, efektownie wyglądającej, dobrym wyborem mogą być trzystopniowe Camry. Droższe, ale i większe objętościowo będą te firmy Clatronic. Z kolei w domowych warunkach idealnie sprawdzą się modele do fondue, kosztujące zaledwie kilkadziesiąt złotych.
Nie zawsze, nie dla każdego
Mierzmy siły na zamiary – przy domówce dla kilku osób inwestowanie w dużą fontannę zwyczajnie mija się z celem. Mała, kompaktowa – to już coś innego. Może być ciekawym gadżetem. Z kolei duże imprezy domagają się odpowiedniego rozmiaru i odpowiednio dużego zapasu czekolady. W obu przypadkach o odbiorze tej atrakcji tak czy owak zadecydują dodatki. Najlepsze będą owoce. Im więcej, tym lepiej. Smacznego! | Gadżet na imprezę – fontanna czekoladowa |
Nadmiar tłuszczu w diecie prowadzi do otyłości i miażdżycy. Dlatego wiele osób stara się ograniczyć jego spożywanie. Jednak czasami jest to trudne. Warto więc kupić sprzęty kuchenne, które mogą nam w tym pomóc. Jest wiele urządzeń AGD, dzięki którym ograniczymy spożywanie tłuszczu. Nadmierne spożywanie tłuszczu prowadzi do otyłości i miażdżycy. Nie można jednak przesadzać. Tłuszcz jest niezbędny w naszej diecie. Dostarcza energię, buduje tkanki i komórki, a także rozpuszcza witaminy. Dlatego trzeba go ograniczyć, ale nie całkowicie eliminować. Pomocne w tym mogą być sprzęty kuchenne.
Parowar
Parowar to oczywisty wybór dla osób, które chcą ograniczyć spożywanie tłuszczu. Jego zalety są od dawna znane. Można wręcz powiedzieć, że parowar powinien znaleźć się w każdej kuchni. Przede wszystkim potrawy przygotowujemy bez użycia tłuszczu i nie są wypłukiwane z wartości odżywczych, jak chociażby w przypadku tradycyjnego gotowania. Nie trzeba też stać bez przerwy w kuchni, bo przecież w parowarze nic się nie przypali ani nie wykipi. To jeden z najzdrowszych sposobów przygotowywania jedzenia. Porządny parowar można już kupić za 150-200 zł. Dobrym wyborem będą Zelmer 37Z011 za około 200 zł oraz Amica PT 3011, który kosztuje około 180 zł.
Kombiwar halogenowy
Kombiwar halogenowyto urządzenie, które łączy w sobie zalety wielu innych sprzętów. Może być piekarnikiem, w którym nie musimy używać nawet odrobiny tłuszczu. Bardzo szybko się nagrzewa, a dzięki cyrkulacji powietrza dobrze przypieka potrawy z każdej strony. Z drugiej strony może też pełnić funkcję parowaru. Wystarczy do szklanej misy nalać odrobiny wody. Pod wpływem temperatury zacznie ona parować. Potrawa będzie jednocześnie przypiekana i przygotowywana na parze. Dobry kombiwar halogenowy to koszt około 150-200 zł. Godne polecenia są Botti KHC615 w cenie około 140 zł lub Camry CR 6305 za około 180 zł.
Szybkowar
Kolejnym urządzeniem, dzięki któremu możemy ograniczyć spożywanie tłuszczów, jest szybkowar. Mogłoby się wydawać, że to nieco bardziej zaawansowany garnek. Tak też jest w rzeczywistości. Szybkowar to jest garnek, ale wyróżnia go szczelna pokrywa. Dzięki niej ciśnienie wewnątrz naczynia wzrasta nawet do 2 atmosfer, a temperatura sięga 120 stopni Celsjusza. Nie ucieka też para, dzięki czemu potrawy praktycznie nie da się przypalić. Właśnie dlatego jedzenie przygotowywane w szybkowarze nie wymaga dużej ilości tłuszczu. Ciekawie prezentuje się chociażby Multicooker MC-5104 w cenie 120 zł oraz First FA-5130, za którego trzeba zapłacić około 300 zł.
Kuchenka mikrofalowa
Wybór kuchenki mikrofalowej może się dla wielu osób wydawać nieco kontrowersyjny. Przecież pokutuje przekonanie, że jedzenie przygotowane w takim urządzeniu jest niezdrowe. Jednak nie jest to do końca prawdą. Wiele tak naprawdę zależy od rodzaju potrawy. Dla przykładu badania wykazały, że warzywa przygotowane w kuchence mikrofalowej są zdrowsze niż gotowane, bo nie są z nich wypłukiwane wartości odżywcze. Ceny kuchenek mikrofalowych zaczynają się już od 150 zł.
Grill elektryczny
No i wreszcie urządzenie, dzięki któremu możemy grillować na balkonie, a nawet w domu, gdy za oknem pada śnieg. Mowa o grillu elektrycznym. W większości tego typu urządzeń powłoka grzewcza jest wykonana z teflonu, do którego potrawy nie przywierają tak szybko. W przypadku mięsa w ogóle nie trzeba używać tłuszczu, ponieważ całkowicie wystarczy ten, który sam się wytopi. Ceny grillów elektrycznych zaczynają się już od kilkudziesięciu złotych. Godne polecenia są takie modele jak: Eldom GK120 za około 100 zł oraz nieco droższy Tefal GC3050 za mniej więcej 270 zł.
Takie urządzenia jak właśnie kombiwar, parowar, kuchenka mikrofalowa czy też szybkowar z pewnością pomogą nam ograniczyć spożycie tłuszczów. Nie można również zapominać o tak podstawowym wyposażeniu każdej kuchni jak patelnia teflonowa. | Sprzęty kuchenne, które pomogą ograniczyć zużycie tłuszczu |
Nowe wydanie książki słynnego wspinacza Reinholda Messnera to doskonała okazja, by nie tylko zapoznać się z tragicznymi wydarzeniami, które miały miejsce na pewnej wyprawie z jego udziałem, ale także aby przekonać się, jak powinna wyglądać dobrze napisana książka o górach. Czytając relacje z zakończonych tragicznie wypraw wysokogórskich, nie sposób nie zauważyć tego, jak bardzo różnią się między sobą opowieści poszczególnych wspinaczy, którzy brali udział w tych samych wyprawach. Wysokość, brak tlenu, wysiłek i stres powodują, że każdy inaczej postrzega te same wydarzenia, co innego pamięta, inaczej to interpretuje. Opowieść Messnera jest najlepszym tego dowodem.
Trzy wyprawy
Choć sednem książki jest wyprawa z 1970 roku, Messner zaczyna swoją opowieść od przywołania dwóch wcześniejszych prób zdobycia Nanga Parbat. Pierwsza z nich miała miejsce w 1934 roku i zakończyła się tragicznie – trzech z pięciu alpinistów i sześciu z jedenastu Szerpów straciło życie. Wśród nich był kierownik wyprawy, Willy Merkl. Dziewiętnaście lat później młodszy brat Merkla, Karl Maria Herrligkoffer, postanawia kontynuować misję życiową Willy’ego. Organizuje wyprawę, a jeden z jej członków wspina się na szczyt. Herrligkoffer czuje się rozdarty – nie tak to miało wyglądać. Zarządził wcześniej odwrót, zaś zdobywca szczytu okazał brak posłuszeństwa. Wyprawa kończy się niesnaskami i publicznym rzucaniem oskarżeń, a Herrligkoffer czuje, że wciąż nie wyrównał rachunków z Nangą.W 1970 roku wyrusza więc po raz kolejny na zbocza Nagiej Góry – to bowiem oznacza nazwa Nanga Parbat. W skład jego wyprawy wchodzą Reinhold Messner, obecnie jeden z najbardziej cenionych wspinaczy świata, pierwszy w historii zdobywca Korony Himalajów, oraz młodszy brat Reinholda, Günther.
Czy można było zapobiec tragedii?
Nota okładkowa zdradza, że Günther z wyprawy nie wróci, zresztą sam autor mówi o tym wprost na jednej z pierwszych stron. Wiemy więc, że po raz kolejny wyprawa pod kierownictwem Herrligkoffera zakończy się tragicznie, pozostaje tylko dowiedzieć się, dlaczego tak się stało. Messner pisze bardzo obrazowo, a czytelnikowi nie raz mocniej zabije serce podczas opisu któregoś z trudniejszych fragmentów wspinaczki. Wiemy, jak się to wszystko skończy, nie wiemy jednak, jak i dlaczego do tego dojdzie, od lektury ciężko jest się więc oderwać.
Z relacji Messnera wyłania się bardzo smutny obraz środowiska wspinaczy. Nieprzypadkowo kolejna wyprawa prowadzona przez Herrlikoffera kończy się w atmosferze skandalu. Nie jest on dobrym kierownikiem, nie potrafi stworzyć przyjaznej atmosfery, chętnie za to rzuca oskarżenia. Po raz kolejny też możemy się przekonać, że na ośmiotysięczniku jest się zupełnie samotnym, inni wspinacze zaś mogą po prostu przejść obojętnie, nie udzielając żadnej pomocy.
Mimo tego smutnego wydźwięku warto sięgnąć po „Nagą Górę”, ponieważ to jedna z najlepiej napisanych książek górskich na naszym rynku. Akcja toczy się wartko, a od lektury trudno się oderwać. Zdobywanie wysokich szczytów zarezerwowane jest tylko dla nielicznych, na szczęście książki o wysokogórskich wyprawach możemy czytać wszyscy.
Źródło okładki: www.publicat.pl | „Naga Góra” Reinhold Messner – recenzja |
Jerki to przynęty przeznaczone szczególnie na szczupaki, a ich popularność wśród wędkarzy rośnie z roku na rok. Jakie przyęty tego typu koniecznie powinny znaleźć się w naszym arsenale i jak nimi łowić? Dla wielu wędkarzy nazwa jerk była jeszcze kilka lat temu kompletnie nieznana. Dzisiaj te przynęty mają już ugruntowaną pozycję na polskim rynku i coraz więcej wędkarzy sięga po nie, zwłaszcza gdy inne przynęty zawodzą lub traktuje je jako główną broń.
Czym różni się jerk od klasycznego woblera?
Klasyczny wobler, no właśnie – czyli jaki? Mianem klasycznego woblera możemy określić przynętę która posiada ster. Ster pozwala przynęcie na osiągnięcie konkretnej głębokości oraz nadanie jej specyficznej pracy. Zazwyczaj jest on wykonany z poliwęglanu, pvc lub stali.
Dlatego główną różnicą jest to, że jerk nie posiada takiego steru, a jego praca jest określana głównie za pomocą kształtu oraz obciążenia w nim zawartego, a głębokość pracy przy pomocy jego wagi i stosunku do objętości.
Dodatkowo jerki są szersze od typowych przynęt i zazwyczaj są równe po całej długości – w taki sposób mają szanse na uzyskanie rytmicznej i powtarzalnej pracy.
Świat jerków to świat bardzo rozległy i wyróżniamy w nim wiele typów przynęt, takich jak pullbaity, glidery czy twichbaity. Każdy z tych typów charakteryzuje się innym kształtem oraz pracą i każdy z nich ma swoich wielbicieli.
Szczupaki jesienią
Tak jak wszyscy wiemy, ryby jesienią przygotowują się do nadchodzącej zimy w jeden, szczególny sposób – jedzą. Zdobywają tak dużo pożywienia, jak to tylko możliwe i gromadzą masę i składniki odżywcze na najbliższe miesiące.
Dlatego jerki w tym okresie mogą być szczególnie skuteczne, ponieważ swoją pracą i zachowaniem w wodzie potrafią imitować chorą i zranioną rybę, a wiemy jak dobrze takie zachowanie prowokuje drapieżniki do ataku. Rzadko który predator oprze się tak łatwej w zdobyciu ofierze.
Zacznijmy więc od przedstawienia kilku jerków, bez których wielu wędkarzy nie potrafiłoby się obyć.
Salmo Slider
Slider to wizytówka firmy Salmo i przynęta, która w dużej mierze przyczyniła się do powstania i rozpowszechnienia jerków wśród polskich wędkarzy. Przynęta, która na koncie ma niebotyczną ilość metrowych szczupaków i zdobyła uznanie na wielu łowiskach całego świata.
Salmo Slider praktycznie nie zmienił się konstrukcyjnie od dnia w którym ta przynęta została wydana na świat i świetnie, bo po co zmieniać coś, co sprawdza się tak dobrze.
Przynęta Salmo swoją popularność może zawdzięczać nietypowemu kształtowi, który z wyglądu może przypominać małego krąpia, ale w wodzie zachowuje się naprawdę atrakcyjne. Jerk przy delikatnych szarpnięciach szczytówką wykonuje rytmiczne skręty z lewej na prawą stronę, bardzo dobrze imitując chorą lub zranioną rybkę.
Dodatkowo Slider występuje w bardzo wielu różnych wariantach kolorystycznych – od naturalnych barw płoci czy karasia, do jaskrawych fluo kolorów, poprzez specjalne kolory holoselect.
Slidera możemy nabyć także w różnych wersjach wypornościowych, pływającej, tonącej czy wolnotonącej – co dodatkowo daje nam możliwość obłowienia praktycznie każdej partii wody.
Abu Garcia Svartzonker McMy
McMy to seria jerków rodem ze Szwecji i od wielu lat znana na całym świecie. Ta linia przynęt okazała się bardzo wszechstronna i niewymagająca dużego doświadczenia w ich prowadzeniu. To sprawia, że może poradzić sobie z nimi nawet początkujący wędkarz, a zarazem bez problemu przekona się do nich każdy zaawansowany.
Ten model jerka jest o tyle wyjątkowy, że posiada gumowy twister doczepiony do tylnej części przynęty. W połączeniu z twardym i sztywnym korpusem sprawia, że atrakcyjność przynęty znacznie się poprawia i nieraz ciekawi drapieżniki do tego stopnia, że potrafią za nim podążać nawet przez kilkanaście metrów.
McMy możemy używać na wiele różnych sposobów, od krótkich i rytmicznych skoków, do tańczenia nim w miejscu. Dołączając do tego krótkie pauzy i pozwalając przynęcie na delikatny opad możemy oczekiwać raptownych uderzeń i dźwięku hamulca szpuli.
Strike Pro Buster Jerk
Strike Pro to firma specjalizująca się i skoncentrowana na tworzeniu skutecznych przynęt na szczupaki. Buster Jerk jest ich topową przynętą i jedną z najlepiej sprzedających się modeli – i chyba jest niewielu wędkarzy w Szwecji, którzy nie mają go w swoim pudle.
Buster Jerk to przynęta posiadająca wręcz podręcznikowy wzór pracy bezsterowca glidera, wyróżniająca się długimi odjazdami na boki i kolebiąca się w opadzie. Dodatkowo ten model posiada grzechotkę, która może obudzić nawet ospałe drapieżniki. Dodatkową zaletą tego jerka jest to, że możemy używać go nawet na sztywniejszych kijach spinningowych, dając tym samym możliwość pracy z nim osobom, które nie posiadają jeszcze zestawów castingowych.
Na pewno warto posiadać w pudełku kilka wersji kolorystycznych, które zostały wybrane metodą długotrwałej selekcji – te, które okazały się najskuteczniejsze w boju.
Jeśli ktoś jeszcze nie próbował łowienia za pomocą jerków, to zdecydowanie warto rozpocząć swoją przygodę od sprawdzenia tych 3 kultowych przynęt. Także jeśli dla kogoś jerki stanowią fundament w pudle, a ominął te pozycje – to warto samemu je przetestować. | Szczupaki na jerki – co trzeba mieć w pudle tej jesieni? |
Według mnie 3500 zł to optymalna kwota na zakup laptopa. Za takie pieniądze kupimy już w pełni zaawansowane urządzenie. Można bez problemu wybierać zarówno wśród solidnych laptopów przeznaczonych dla gracza, jak i rozwiązań biurowo-domowych. Jaki model wybrać? Postaram się pomóc za pośrednictwem tego poradnika. Dell Inspiron 5567
Wśród wielu wersji sprzętowych modelu Inspiron 5567 znajdziemy wariant kosztujący ok. 3400 zł. To jedna z najświeższych odsłon tego laptopa. We wnętrzu amerykański producent zamontował świetne podzespoły, wśród których znajdziemy 2-rdzeniowy procesor Intel Core i7-7500U (taktowanie do 3,5 GHz), 8 GB pamięci RAM, bardzo szybki dysk twardy SDD 256 GB oraz dedykowaną kartę graficzną AMD Radeon R7 M445 (4 GB pamięci). W przypadku braku zapotrzebowania na tak dużą moc graficzną mamy do dyspozycji układ zintegrowany – Intel HD Graphics 620. Co z ekranem? Jak przystało na sprzęt tej klasy, jest tu 15,6-calowa matryca o rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli). Jako system operacyjny jest tu Windows 10.
box:offerCarousel
Asus ZenBook Flip UX360CA
Kolejnym wartym wspomnienia sprzętem w cenie do 3500 zł jest ultrabook Asus ZenBook Flip UX360CA. Jak przystało na ultramobilnego laptopa, producent wszystkie podzespoły zamontował w bardzo smukłej i lekkiej obudowie. Wersji sprzętowych tego modelu jest wiele. Skupię się na tej kosztującej ok. 3400 zł, wyposażonej w procesor Intel Core M3-6Y30 (2 rdzenie i taktowanie do 2,2 GHz), 8 GB pamięci RAM oraz szybki dysk SSD o pojemności wynoszącej aż 512 GB. Niestety, nie spodziewajmy się, że w tego typu laptopie znajdziemy kartę graficzną dedykowaną dla graczy. Jest tu zintegrowany układ Intel HD Graphics 515. Sprzęt ten ma niewielką matrycę, której rozdzielczość wynosi 13,3-cala, a rozdzielczość to 1920 x 1080 pikseli. Całością zawiaduje system operacyjny Windows 10.
box:offerCarousel
Lenovo Y70-70
A może zamiast poręcznego, niewielkiego laptopa bardziej cenicie sobie duże ekrany? W takim razie koniecznie zwróćcie uwagę na model Lenovo Y70-70. Spośród całego mnóstwa wariantów tego laptopa znajdziecie kosztującą ok. 3400 zł wersję wyposażoną w 4-rdzeniowy procesor Intel Core i7-4710HQ (taktowanie rdzeni do 3,5 GHz), 8 GB pamięci RAM oraz dedykowaną gamingową kartę graficzną NVIDIA GeForce GTX860M (w momentach niewymagających tak dużej mocy obliczeniowej jest wyręczana przez zintegrowany układ Intel HD Graphics 4600). System operacyjny to w tym przypadku Windows 8.1, a dysk twardy ma pojemność 750 GB. Co z najważniejszym elementem, czyli ekranem? Tę funkcję spełnia 17,3-calowa matryca (dotykowa) o rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli.
box:offerCarousel
MSI GL62
Na koniec laptop kierowany typowo dla graczy, MSI GL62. Wśród wielu różnych wariantów tego urządzenia znalazłem kosztujące ok. 3400 zł i wyposażone w porządną specyfikację. Obejmuje ona mocny procesor Intel Core i5-6300HQ operujący na 4 rdzeniach, taktowany zegarem o częstotliwości do 3,2 GHz. Wydajność wspomaga 8 GB pamięci RAM, a za osiągi w grach odpowiada nowoczesna karta graficzna NVIDIA GeForce GTX 950M. Jeśli laptop w danej chwili nie potrzebuje aż tak dużej mocy graficznej, przełącza się na zintegrowany układ Intel HD Graphics 530.
box:offerCarousel
Co z przestrzenią na dane użytkownika? Tę zapewnia pojemny dysk twardy 1000 GB. Jeśli chodzi o wyświetlacz, mamy tu matrycę o standardowej wielkości 15,6-cala i rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli. Omawiany przeze mnie wariant nie został zaopatrzony w system operacyjny, więc po zakupie będziemy musieli kupić i zainstalować go na własną rękę. | Laptopy do 3500 zł – I kwartał 2017 |
Kosa spalinowa to urządzenie, które powinno się znaleźć na wyposażeniu każdego, kto zajmuje się pielęgnacją ogrodu i komu zależy na tym, by jego ogród zachwycał swoim wyglądem przez cały rok. Jest idealna do koszenia trawy w miejscach trudno dostępnych, czyli takich, gdzie nie można tego zrobić za pomocą tradycyjnej kosiarki. Podkaszarka pomoże pozbyć się trawy np. wokół drzew, przy ogrodzeniach, basenach, oczkach wodnych, altankach. Dzięki niej dbanie o trawnik będzie wyjątkowo proste i znacznie mniej czasochłonne. Sprawdź, na jakie kosy warto zwrócić uwagę. Kosa spalinowa NAC BP517-20B-V 2KM
Kosa spalinowa BP517-20B-V renomowanej marki NAC (New American Concept), która specjalizuje się w produkcji urządzeń i maszyn ogrodniczych, ma dwusuwowy silnik o mocy 2 KM i pojemności 51,7 cm3. Szerokość koszenia wynosi 42 cm. Ten model jest wyposażony w dzielony wał napędowy, tarczę tnącą, pasek i szpulę manualną. W zestawie znajdziesz też: szelki, klucz do świecy i zestaw do montażu tarczy tnącej. Waga urządzenia to 7,40 kg. Cena tej podkaszarki to 397,99 zł.
Kosa spalinowa NAC ALL543 3KM
Nieco tańsza od poprzedniego modelu, ale również pochodząca od renomowanej firmy NAC, jest kosa ALL543. Jak zapewnia producent, jest to jest optymalny kompromis między wysoką mocą i jakością a przystępną ceną. Maksymalna moc dwusuwowego silnika wynosi 3 KM. Urządzenie jest wykonane z metalu i polipropylenu, co zapewnia mu wyjątkową trwałość i świadczy o solidności wykonania. Dodatkowo dostajemy: manualną szpulę, wał napędowy dzielony, tarczę tnącą, szelki, klucz do świecy i zestaw do montażu tarczy tnącej. Waga kosy to 7,6 kg. Cena: 359 zł.
Kosa spalinowa NAC TP248-10SP 1KM
Jeszcze tańszą propozycją firmy NAC jest kosa spalinowa TP248-10SP. Jej cena to 297,99 zł. Jest również znacznie lżejsza od poprzednich modeli, bo waży 5 kg. Kosa ma dwusuwowy silnik o mocy 1 KM i pojemności 25 cm3 oraz dzielony wał napędowy w komplecie z głowicą na żyłkę. Dodatkowo zestaw wyposażono w pas nośny i szpulę manualną. Szerokość cięcia żyłki tnącej to 38 cm.
box:offerCarousel
Kosa spalinowa Handy HAK VKS43 1,7K
To sprzęt, który poradzi sobie nawet z najcięższymi pracami ogrodowymi. Nic dziwnego, kosa spalinowa marki Handy HAK VKS43 jest wyposażona w dwusuwowy silnik o maksymalnej mocy przeliczeniowej 1,7 KM. To model, który ma wymienne ostrza tnące – żyłkę i tarczę. Dzięki temu urządzenie można idealnie dopasować do koszonej powierzchni, co znacznie ułatwia i skraca czas trwania prac ogrodowych. Szerokość robocza tarczy wynosi 25,5 cm, a żyłki – 42 cm. Waga urządzenia to 7,3 kg. Cena: 318 zł.
Kosa spalinowa Bavaria Garden 6,1 KM z zestawem
Kosa spalinowa Bavaria Garden 6,1 KM z zestawem to idealne rozwiązanie dla osób pragnących zaopatrzyć się w niezbędne akcesoria, które sprawią, że koszenie trawnika będzie wyjątkowo proste. Jak informuje producent, urządzenie zostało zbudowane na japońskiej przekładni i gaźniku, a to daje gwarancję najwyższej jakości i bezawaryjnej pracy.
Podkaszarka jest wyposażona w silnik jednocylindrowy dwusuwowy, płynną regulację gazu i automatyczne sprzęgło. Do wyboru mamy żyłkę do koszenia trawników i nóż, który znajdzie zastosowanie przy koszeniu gęstszych zarośli. Waga urządzenia to 7,2 kg. Szerokość cięcia żyłką wynosi 42 cm, z kolei przy użyciu noża – 30 cm. W zestawie znajdziesz również: 2 głowice żyłkowe, 15 metrów żyłki tnącej, nauszniki, maskę, osłonę żyłki i noża, pojemnik na mieszankę, szelki i klucze montażowe.Cena urządzenia wraz z akcesoriami wynosi 295 zł. | Kosa spalinowa za mniej niż 400 zł |
Myślisz, że skoro masz już jeden przenośny komputer zawsze pod ręką – własny smartfon – lub wszędzie chodzisz z laptopem, to kolejne urządzenie mobilne już Ci nie jest potrzebne? Pomyśl ponownie. Tablet ma wiele zastosowań, które mogą Cię zaskoczyć i skłonić do poważnego przemyślenia kwestii zakupu tego typu sprzętu. Powód numer 1: cena
Jakkolwiek błaho to nie zabrzmi: tablety są tańsze niż myślisz. Minęły już czasy, gdy ceny tego typu sensownych urządzeń zaczynały się od półtora tysiąca złotych, a te za kilkaset powodowały głównie frustrację i prawie nie nadawały się do użytku z powodu braków pamięci czy kiepskiego, źle reagującego na dotyk ekranu. Technologia szybko idzie do przodu, a Ty niekoniecznie musisz chcieć brać udział w tym swoistym wyścigu zbrojeń. W końcu czy do surfowania po internecie lub oglądania filmów potrzebujesz mnóstwa RAM-u, czy miejsca na dysku? Otóż nie.W związku z tym w rozsądnej cenie jesteś w stanie nabyć tablet o sensownych parametrach, który spokojnie wystarczy do standardowych, domowo-biurowych zastosowań.
Powód numer 2: tablet zamiast komputera
Zaskoczony? Nie ma powodu! Pomyśl, do czego głównie wykorzystujesz laptop czy komputer stacjonarny. O ile nie jesteś zapalonym graczem (a i tu możesz preferować przecież jedną z konsol) lub Twoja praca nie polega na ciągłym pisaniu, to najprawdopodobniej po prostu sporo surfujesz po sieci i używasz komputera jako urządzenia do odtwarzania muzyki lub filmów.
Tablet spokojnie jest Ci w stanie zastąpić laptop w tych podstawowych, ale zajmujących najwięcej czasu zastosowaniach. Nadaje się do nich wręcz idealnie i właśnie po to ta kategoria produktów została stworzona. Natomiast nawet jeżeli sporo piszesz, to może się okazać, że polubisz pisanie na klawiaturze dotykowej. Sam mam wielu znajomych, którzy od ponad roku praktycznie nie korzystają z laptopów. Większość zadań – od sprawdzenia poczty po zakupy online – są w stanie zrobić z powodzeniem na tablecie.
Powód numer 3: mobilność
Tablet to urządzenie mobilne, masz możliwość zabrać go ze sobą wszędzie. Jasne, to samo można powiedzieć o smartfonie (dostęp do sieci) czy laptopie, o ile dysponujesz jakimś ultrabookiem. Co nie zmienia faktu, że na smartfonie średnio wygodnie odpisuje się na mejle czy czyta dłuższe teksty, zaś laptop – nawet z tych najlżejszych – to jednak kilka kilo więcej (obciążenie pleców) czy po prostu więcej miejsca w plecaku/torbie, którą musisz wówczas zabrać ze sobą. Tymczasem tablet siedmiocalowy – na przykład iPad Mini czy Dell Venue – z powodzeniem schowasz nawet w kieszeni marynarki. Wiem to, sprawdziłem na własnej skórze. Większe modele zaś zajmują minimum miejsca w teczce.
Powód numer 4: oglądanie filmów
Tablety dziesięcio- czy trzynastocalowe to idealne urządzenia przenośne do oglądania filmów w każdych warunkach. Nie musisz wstawać z fotela czy kanapy, żeby obejrzeć odcinek ulubionego serialu. Jednakże prawdziwy test bojowy przechodzą w warunkach „polowych”, na przykład w podróży. Wszędzie tam, gdzie na smartfonie nic wygodnie nie obejrzysz poza krótkim filmikiem na YouTubie, a na wyjęcie laptopa jest za mało miejsca (lub po prostu nie chcesz go ze sobą targać), tablet sprawdzi się idealnie. Samochód, pociąg, autobus, autokar – gdziekolwiek będziesz go potrzebował, zawsze znajdziesz minimalną ilość miejsca, by postawić lub trzymać go przed sobą i zafundować sobie seans.
Powód numer 5: bateria
Im większe urządzenie, tym większa bateria. Twój smartfon prawdopodobnie długo nie wytrzymuje ciągłego używania go. Tablet pod tym względem sprawdzi się o wiele lepiej. Także w wymagających sporej mocy obliczeniowej pracach, jak na przykład w grze w gry z silnikiem 3D. Jak widzisz, nie powinieneś porzucać idei kupienia tabletu zbyt pochopnie. Niezależnie od tego, czy jesteś fanem nowinek technologicznych, czy też używasz tego typu sprzętów do podstawowych zastosowań, być może to właśnie tablet okaże się urządzeniem idealnym dla Ciebie, pomagającym usprawnić codzienność. | Myślisz, że nie potrzebujesz tabletu? Oto 5 powodów, dla których powinieneś go kupić |
Krzesła z czasów PRL-u, tzw. patyczaki, doskonale wpisują się w obecną modę na meble z duszą, własnoręczne odnawianie oraz łączenie stylów. Najbardziej pożądane są modele oryginalne, mimo że często bardzo zniszczone. Coraz trudniej kupić krzesła patyczaki w dobrym stanie i nic dziwnego – mają przecież po kilkadziesiąt lat i miały prawo się zniszczyć. Warto jednak podjąć trud naprawienia takiego mebla. Przedstawiamy, jak to zrobić.
Z czym trzeba było się zmierzyć w przypadku tego krzesła? Było pomalowane białą farbą, nie dość że mało estetyczną, to na dodatek łuszczącą się. Sklejka była wyszczerbiona, pojawiły się różne ubytki (wgniecenia, dziurki itp.) na powierzchni , szczebelki oparcia się rozkleiły. Wszystko należało naprawić, a potem pomalować.
Przygotuj:
krzesło patyczak,
opalarkę,
nożyk lub skrobak,
szlifierkę,
papier ścierny,
klej do drewna,
ściski stolarskie,
masę szpachlową,
szpachlówkę,
deseczki,
farba,
pędzel,
wałek,
szablon,
pędzel do szablonu,
klej tymczasowy,
taśmę malarską.
Krok 1.
Oglądamy krzesło i oceniamy jego stan.
# Krok 2.
W tym przypadku nogi są odkręcane, więc zaznaczamy miejsca, w których mają być ponownie zamocowane. Nie jest to obojętne, ponieważ tylne nogi są umieszczone pod innym kątem niż przednie.
Krok 3.
Zdejmujemy farbę z powierzchni. Najlepiej zrobić to opalarką – podgrzewamy farbę i zeskrobujemy ją nożem.
Krok 4.
Powierzchnię siedziska wyrównujemy szlifierką.
Krok 5.
Szczebelki oczyszczamy z farby również za pomocą opalarki.
Krok 6.
Powierzchnię wygładzamy papierem ściernym.
Krok 7.
Delikatnie wyjmujemy rozchwiane szczebelki i w otwory, gdzie były zamocowane, wpuszczamy trochę kleju stolarskiego, umieszczamy je na miejscu. Zostawiamy do wyschnięcia.
Krok 8.
Nożykiem odcinamy klej, który wyszedł na zewnątrz, i wygładzamy powierzchnię papierem ściernym.
Krok 9.
Po zdjęciu warstwy farby wyszły na jaw uszkodzenia powierzchni. Jednym z nich jest wyszczerbiony fragment sklejki.
Krok 10.
Docinamy z kawałka sklejki (może być np. z innego krzesła) odpowiedni kształt.
Krok 11.
Przymierzamy, czy pasuje.
Krok 12.
Smarujemy powierzchnię z ubytkiem klejem stolarskim.
Krok 13.
Przykładamy wycięty fragment, wpasowując go we właściwe miejsce.
Krok 14.
Na ten fragment kładziemy deseczkę, a pod nią kawałek folii, żeby deska się nie przykleiła do powierzchni siedziska.
Krok 15.
Mocujemy ścisk stolarski.
Krok 16.
Po drugiej stronie szczebelka umieszczamy drugi ścisk. Zostawiamy do wyschnięcia.
Krok 17.
Po zdjęciu ścisków odcinamy nadmiar kleju i wygładzamy powierzchnię papierem ściernym.
Krok 18.
Inne drobniejsze ubytki uzupełniamy szpachlówką, zostawiamy do wyschnięcia.
Krok 19.
Na koniec szlifujemy papierem ściernym.
Krok 20.
Malujemy pędzlem miejsca przy szczebelkach.
Krok 21.
Resztę malujemy wałkiem. W zależności od efektu, jaki chcemy osiągnąć, kładziemy kilka warstw.
Krok 22.
Listewkę ozdabiamy wzorem z szablonu. Przyklejamy szablon klejem tymczasowym, niepotrzebne fragmenty zaklejamy taśmą malarską i techniką tepowania odbijamy wzór.
W przypadku odnawiania mebli zazwyczaj jest tak, że dopiero po zdjęciu starych powłok ujawniają się wszystkie zniszczenia. Jeśli jest ich dużo, naprawa może trwać długo, ponieważ potrzebny jest czas na schnięcie kleju, mas szpachlowych itp. Bywa, że stare meble są przechowywane w wilgotnych pomieszczeniach i postawione później w temperaturze pokojowej rozsychają się, puszcza klej. To wszystko trzeba uwzględnić podczas naprawy mebla. Im solidniej to zrobimy, tym dłużej będzie nam służył. | Kompleksowe odnawianie krzesła |
Włosy w kolorze blond to marzenie wielu kobiet. Niestety nie każda miała to szczęście, aby urodzić się ze słomkowymi kosmykami. Sposobem, aby osiągnąć cel, jest rozjaśnianie. Warto jednak wziąć pod uwagę wszelkie aspekty tego zabiegu. Rozjaśnianie włosów należy do najtrudniejszych i najbardziej ingerujących w kondycję włosa zabiegów, jakie można wykonać. Warto poprosić o poradę doświadczonego fryzjera, który oceni stan włosów i przewidzi możliwe rezultaty zabiegu. Chcesz zabrać się do tego samodzielnie? Przeczytaj poniższy artykuł i wybierz odpowiednią metodę!
Rozjaśniacz – jak go używać w bezpieczny sposób?
Rozjaśnianie włosów polega na pozbawieniu ich naturalnego barwnika za sprawą reakcji utleniania z wykorzystaniem nadtlenku wodoru. Używając czystego rozjaśniacza, należy ściśle stosować się do zaleceń zawartych na opakowaniu. Zbyt krótkie utrzymanie preparatu na głowie może nie dać zamierzonych rezultatów. Zbyt długie przetrzymanie lub kilkukrotna aplikacja to prosta droga do przesuszenia włosów, zniszczenia ich struktury, a także podrażnienia skóry.
Szampony i odżywki rozjaśniające
W odpowiedzi na potrzeby kobiet na rynku pojawiły się szampony i odżywki do włosów o działaniu rozjaśniającym. Znajdziesz je w portfolio takich marek jak Matrix czy John Frieda i kilku innych. Ich formuła polega na delikatnym działaniu naturalnych składników, bez zawartości amoniaku ani wody utlenionej. Przeznaczone są do codziennego użytku, a efekt rozświetlenia pojawia się stopniowo. Można stosować zarówno na naturalne, jak i farbowane włosy. Takie produkty nie pozwalają uzyskać kolosalnej różnicy, jednak dla wielu osób subtelne refleksy podobne do tych, które pojawiają się latem, to coś, co w zupełności spełnia ich potrzeby. Warto pokusić się o ich przetestowanie, zanim sięgnie się po radykalne środki!
Kąpiel rozjaśniająca DIY
Jeśli koniecznie chcesz użyć rozjaśniacza, wypróbuj kąpiel rozjaśniającą. Prócz wspomnianego wcześniej produktu potrzebujesz jeszcze zwykłego szamponu oraz odżywki. Dzięki szamponowi całość będzie łatwa do nałożenia i lekko się spieni, co ułatwi wmasowanie produktów w całą długość włosów. Odżywka zapewni ochronę podczas zabiegu. Taka mieszanka zawiera o wiele mniejsze stężenie rozjaśniacza, co z pewnością przysłuży twoim włosom. Całość trzymaj na głowie przez około pół godziny, stale sprawdzając kolor w lustrze. Na koniec spłucz i ponownie nałóż maskę.
Domowe sposoby na rozjaśnienie włosów
Chemiczne produkty budzą twoje obawy? Postaw na domowe sposoby. Zmiana będzie niewielka, ale za to możesz mieć pewność, że jest o wiele bezpieczniejsza niż wspomniany wyżej rozjaśniacz. Dobrym pomysłem jest płukanka z naparu rumianku. Wystarczy spłukać nią umyte włosy, a zabieg powtarzać kilkukrotnie na przestrzeni tygodnia. Maską, która również może dać zadowalające efekty, jest połączenie miodu, wody i soku z cytryny. Taką mieszaninę należy pozostawić pod foliowym czepkiem przez co najmniej dwie godziny.
Pielęgnacja włosów rozjaśnianych
Włosy rozjaśniane są skłonne do przesuszania oraz kruszenia. Nieodpowiednio traktowane staną się szorstkie, nieprzyjemne w dotyku i łamliwe. Kluczem do pięknej fryzury w kolorze blond jest staranna pielęgnacja nastawiona na odżywianie i nawilżanie. Wybieraj produkty przeznaczone do włosów rozjaśnianych, zawierające naturalne olejki. Preparaty do stylizacji nie powinny mieć w sobie alkoholu. Warto również ograniczyć użycie prostownicy, lokówki oraz suszarki.
Jasne włosy mają swój niepowtarzalny urok. Jeśli ty również marzysz o ich rozjaśnieniu, podejdź do sprawy w sposób rozważny! Wypróbuj naturalne i mniej inwazyjne metody na początku. Być może efekt, jaki uzyskasz, będzie wystarczający. Jeśli zdecydujesz się na rozjaśniacz, koniecznie zastosuj się do powyższych rad. | Jak bezpiecznie rozjaśniać włosy? |
Zimą, kiedy wokół nas jest szaro i ponuro, możemy zaszaleć i zamiast stonowanych kolorów uzupełnić stylizację o błyszczące dodatki. Złoto niewątpliwie wpisze się w każdy zestaw, czy to z sukienką, spódniczką czy jeansami. Poniżej kilka propozycji, w których główną rolę odgrywać będą złote akcesoria. O złotych dodatkach w postaci biżuterii, opaski do włosów czy torebki marzy niemal każda kobieta. Dlatego nic dziwnego, że już od małego nasze pociechy czekają z utęsknieniem na czas, w którym będą mogły uzupełnić strój o jeden z takich dodatków. Podpowiadamy, jak dodać złoty kolor do stylizacji naszego dziecka.
Złota opaska do włosów
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Imprezowa stylizacja z opaską do włosów? Jeśli tak, to tylko w złotym kolorze! Z kryształkami, kokardą lub gładka bez dodatkowych ozdób – każdy wariant sprawdzi się idealnie. Zwłaszcza gdy w grę wchodzi sukienka z koronką i to w czerwonym kolorze. Nie ma bowiem lepszego połączenia kolorystycznego od głębokiej czerwieni i mieniącego się złota.
Odpowiednim uzupełnieniem tej stylizacji będzie czarny kardigan zapinany na guziki. Do tego warto dobrać lakierowane balerinki, które dodatkowo swoim delikatnym błyskiem podkreślą całość i dodadzą charakteru.
Złote balerinki
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Kolejny zestaw, który sprawdzi się, np. podczas przyjęcia urodzinowego koleżanki, to połączenie białej spódniczki w wersji mini z granatowym sweterkiem. Za oknem nadal zimowa aura, dlatego oprócz tych ubrań, niezbędne będą ozdobne rajstopy, najlepiej w białym kolorze.
Taki zestaw nie może obejść się również bez odpowiedniego obuwia. Skórzane balerinki w złotej odsłonie w tym przypadku okażą się świetnym rozwiązaniem.
Zastanawiasz się nad zimowymi stylizacjami dla swojego dziecka? Z pomocą złotych dodatków każdy zestaw okaże się strzałem w dziesiątkę! Złote balerinki z lakierowanej skóry lub opaska do włosów z kryształkami z pewnością przypadną do gustu małej księżniczce. Sprawdź i przekonaj się, jak niewiele potrzeba, aby uzyskać spektakularny efekt. | Stylizacje ze złotymi dodatkami – propozycje dla dziewczynki |
Tenis stołowy to doskonały sport zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci. Aby nasze pociechy mogły rozpocząć naukę gry, warto zaproponować im treningi przy mniejszym stole. Jaki wybrać? Gra w tenisa stołowego to od ponad dwudziestu lat dyscyplina olimpijska. Większości osób kojarzy się jednak ze sposobem spędzania czasu podczas szkolnych „okienek” w świetlicy lub na koloniach. Dziś nie trzeba mieć już dużego pomieszczenia i mnóstwa przestrzeni wokół siebie, by móc pozwolić sobie na grę w ping-ponga. Na rynku pojawiły się bowiem ciekawe propozycje ze strony producentów sprzętów sportowych – ministoły do gry w tenisa stołowego. To dobre rozwiązanie dla znudzonych w jesienne popołudnia dzieci, ale także dla dorosłych, którzy podczas weekendowych spotkań chcą spędzić czas w aktywny sposób. Przed dokonaniem zakupu warto zapoznać się ze specyfikacją dostępnych na rynku sprzętów, tak aby dokonać najtrafniejszego wyboru.
Który rodzaj lepszy?
Ministoły do ping-ponga dzielą się zasadniczo na dwa rodzaje – rozkładane na blacie (np. na stole w jadalni lub biurku) lub na podłodze, osadzone na metalowych nogach. Ten drugi rodzaj jest zwyczajnym pomniejszeniem klasycznego stołu do gry. Dlatego, jeśli chcemy podarować ministół do tenisa stołowego dzieciom, wystarczy wersja pierwsza. Po zakończonej zabawie można schować go do pudełka, niczym grę planszową. Dorosłym, którzy chcą mieć w domu namiastkę profesjonalnego sprzętu do gry, polecić można stół w wersji drugiej. Zajmie on więcej miejsca, ponieważ nie da się odłożyć go na półkę, ale pozwoli na rozgrywanie rodzinnych turniejów w domu.
Kompaktowy i łatwy w transporcie
Najpopularniejszym wśród produktów do rozłożenia bezpośrednio na podstawę, jest stół do tenisa stołowego DONIC Mini. Jego wymiary po rozłożeniu wynoszą 66 x 35 x 13 cm. Sprzęt wykonany został w całości ze sztucznego tworzywa. Oprócz samego stołu w zestawie znajdują się także: minisiatka (która jest już przymocowana i nie trzeba zakładać jej przed każdym rozpoczęciem gry), dwie paletki oraz dwie piłeczki. Stół łatwo schować, składając go na pół – wówczas wygląda jak walizka. Można odłożyć go na półkę lub zamknąć w szafie – nie zajmie dużo miejsca. Fakt, że jest to tak mały produkt, zachęca również do zabierania go ze sobą w różne miejsca – np. na wakacje. Przenoszenie ułatwia zamontowana w stole chowana rączka. To dobra zabawka dla kilkulatków, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę ze sportem. Ceny tego typu stołu zaczynają się od 55 zł, nie przekraczają jednak 80 zł.
Miniatura oryginału
Stół do ping-ponga w wersji mini może pozwolić na taką samą rozrywkę i dawkę emocji co klasyczny stół. Pozwala on bowiem na rozgrywanie identycznych meczów jak przy stole o zwykłych wymiarach. Tego typu produkty mają wymiary rzędu 160 x 80 x 70 cm (mogą różnić się o kilka centymetrów, w zależności od producenta). Stoły te, np. marki Joola, wyposażone są w metalowe nogi, najczęściej z możliwością regulowania wysokości, blaty z płyty MDF i siatkę – w tym przypadku należy już samodzielnie montować ją każdorazowo przy rozkładaniu stołu. Tego rodzaju stoły, podobnie jak mniejsze, do rozkładania na płaskiej powierzchni, również często wyposażone są w rączkę, która ułatwia transport. Do zestawu producenci dodają również rakietki i kilka piłeczek (liczba zależy od firmy). Tego typu stoły wymagają trochę większej przestrzeni – aby zagrać, trzeba mieć wolne miejsce w pokoju lub przed domem. Kwestia przechowywania nie musi być jednak kłopotliwa – po złożeniu stół staje się mniejszy o połowę, płaski i bez trudu można wsunąć go np. za szafę lub odłożyć na strych.
Tego typu stoły oferują marki takie jak Joola, Bat Sport czy Stiga. Ceny rozpoczynają się od 139 zł i nie przekraczają 390 zł.
Warto zainwestować
Wielu osobom może się wydawać, że zakup ministołu do tenisa stołowego to kaprys, dla którego nie warto wydawać kilkuset złotych. Jak jednak okazuje się po kilku rozgrywkach – czas spędzony na grze rekompensuje poniesione koszta. Ping-pong to sport, który tak jak wszystkie pozostałe pozwala na wypracowanie lepszej kondycji, poprawę formy i zrzucenie zbędnych kilogramów. Gra w domu, choć przy mniejszym stole, przyniesie podobny efekt jak w przypadku treningów przy klasycznym sprzęcie. Każda forma aktywności fizycznej jest wskazana, dlatego inwestycja w domowy zestaw do gry w ping-ponga może być namiastką siłowni we własnych czterech kątach. Poza tym tenis stołowy to gra towarzyska. Rozgrywki w gronie najbliższych mogą zacieśnić rodzinne więzi, a także być powodem do zapraszania gości. Kolejnym argumentem, przemawiającym za dokonaniem zakupu ministołu, jest duże prawdopodobieństwo zachęcenia dzieci do uprawiania sportu właśnie poprzez zabawę. Maluchy chętnie angażują się w czynności, które wydają im się atrakcyjne przez to, że wykonują je rodzice. W ten sposób nie tylko rozwiną koordynację ruchową i sprawność fizyczną, ale także kompetencje społeczne – wszak tenis stołowy to gra towarzyska, która wymaga współpracy i ustalenia wspólnych zasad, których muszą przestrzegać gracze. Wszystkie elementy składają się wobec tego na doskonałą rozrywkę, która dodatkowo pozwala spalić nadwyżkę kalorii i spędzić czas z rodziną – zamiast przesiadywać na kanapie przed telewizorem. Wystarczy tylko wybrać właściwy dla siebie model i zacząć zabawę. | Ministoły do tenisa stołowego – przegląd |
Doskonała postawa polskich szczypiornistów w czasie Mistrzostw Europy 2016 w Polsce rozbudziła wyobraźnię. Wielu Polaków dopiero teraz, pod wpływem sukcesów biało-czerwonych, zaczęło interesować się tym sportem. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by nadrobić zaległości – założyć dres oraz trampki i wziąć w rękę piłkę. No właśnie, wziąć piłkę… Ale jaką? Szczypiorniak
W Polsce piłkę ręczną często nazywa się szczypiorniakiem, a piłkarzy szczypiornistami. To określenie ma swoje uzasadnienie historyczne, patriotyczne. W 1917 r. aresztowani przez Niemców polscy legioniści zostali osadzeni w obozie jenieckim w Szczypiornie pod Kaliszem. Właśnie tam po raz pierwszy Polacy zaczęli grać w piłkę ręczną. Była tak wciągająca i budziła tyle emocji, że po zwolnieniu naszych żołnierzy z obozu w Krakowie, Lwowie, Poznaniu, Warszawie drużyny piłkarzy ręcznych zaczęły powstawać jak grzyby po deszczu. Stąd też wzięła się patriotyczna pogłoska, że to Polacy są pomysłodawcami handballu. Tymczasem to nieprawda. W piłkę ręczną grali już Grecy, a w XVI w. w Europie uprawiano aż siedem odmian tego sportu. Dopiero pod koniec XIX w. podjęto próbę uporządkowania przepisów gry, co trwało kilkanaście lat. Wreszcie tuż po I wojnie światowej przyjęto wspólną, obowiązującą do dzisiaj nazwę handball, ustalono rozmiary piłki, boiska, liczbę graczy i pozostałe przepisy. Uwieńczeniem tych działań było powstanie w połowie lat 20 XX w. międzynarodowej federacji piłki ręcznej.
Piłka
Kiedyś grało się, czym popadło: szmaciankami, gumowymi dętkami, świńskimi pęcherzami. Ale w dobie międzynarodowych rozgrywek trzeba się było zdecydować na konkretne wymiary piłek i materiały, z których miały być zrobione. Nowoczesna piłka jest wykonana z gumowej dętki, okładziny, poszycia oraz pokrycia wykonanego z paneli skórzanych (rzadziej) lub z tworzywa sztucznego (najczęściej). Panele się zszywa – piłki są wtedy bardzo trwałe – lub klei – to wersja z niższej półki. Powierzchnia piłki, odmiennie niż w wypadku piłki nożnej, nie może być błyszcząca i śliska, bo nie utrzymałaby się w dłoni. By zwiększyć przyczepność piłki, zawodnicy nakładają na ręce specjalne kleje. Piłka do handballu jest zdecydowanie mniejsza od futbolowej, więc łatwo je odróżnić.
Dla początkujących
Przygodę z piłą ręczną warto rozpocząć od zakupupiłeczek typu soft, czyli miękkich. Formowane są ciśnieniowo z tworzyw sztucznych i kauczuku i pozwalają na zabawę w piłkę ręczną całej rodzinie. Gra polega przecież na zdobywaniu goli silnym rzutem do bramki. Uderzenie w głowę czy w brzuch profesjonalną piłką na tym wstępnym etapie może się okazać tak nieprzyjemne i bolesne, że entuzjazm wywołany sukcesami polskich szczypiornistów wyparuje w jednej chwili. Można też, tak jak wielu młodych adeptów piłki ręcznej, rozpocząć od zabawy standardową, ale jednocześnie najmniejszą piłką orozmiarze 1. Wygląda jak profesjonalna, jest jednak wyraźnie mniejsza i lżejsza. Kosztuje od 60 zł wzwyż.
Dla średnio zaawansowanych
I amatorzy lubiący samodzielnie porzucać piłką, i zawodnicy zrzeszeni w klubach używają piłek treningowych. Mają one wymiary przewidziane przepisami. Są nieco tańsze od turniejowych i szyte z mniej zaawansowanych technologicznie materiałów (HPU 1400). Ważne jednak, by były równie doskonale wyważone. Piłki niestabilne odbijają się w nieprzewidywalnych kierunkach. Mężczyźni grają piłkami o obwodzie 58–60 cm (rozmiar 3), które ważą 425–475 g. Dla pań i juniorów przeznaczone są piłki o obwodzie 54–56 cm(rozmiar 2), ważące 325–400 g. Najpopularniejszymi markami są Select, Kempa, Hummel.
Dla zawodników
Piłkarze ligowi chętnie sięgają po produkty firm Adidas i Select, oficjalne piłki meczowe mistrzostw świata i innych liczących się w świecie turniejów. Ceny piłek, którymi rozgrywa się oficjalne mecze, nie są astronomiczne, bo rozpoczynają się od 150 zł, a sięgają kilkuset zł. Produkowane są z bardzo trwałej skóry syntetycznej (HPU 1800), o fakturze ułatwiającej utrzymanie piłki w ręku. Są twarde, ale jednocześnie, dzięki zastosowaniu specjalnego piankowego poszycia, wydają się miękkie w dotyku i lepiej „kleją się” do skóry. Szyje się je ręcznie z największą starannością, gdyż doskonały okrągły kształt to podstawa piłek z najwyższej półki. Producenci poświęcają wiele wysiłku, by go uzyskać. Na przykład pracują nad technologią produkcji dętki napinającej skórę piłki idealnie równo we wszystkich kierunkach.
Po treningu
Po treningu lub meczu piłki można przechowywać w specjalnych torbach, mieszczących zazwyczaj jedną lub dwie. Do ich transportu można też używać siatki na piłkę.
Nasza piłka ręczna jest wizytówką polskiego sportu na świecie. Rzesze Polaków kibicują szczypiornistom i liczą na dalsze sukcesy. Ale by były możliwe, polska piłka ręczna powinna wyjść z niszy i stać się sportem masowym, tym bardziej że na jej uprawianie stać prawie każdego. | Piłki do amatorskiej i profesjonalnej gry w piłkę ręczną |
Naukę mycia zębów należy rozpocząć od najmłodszych lat. Zaowocuje to w przyszłości pięknym białym uśmiechem i zdrowymi zębami. Aby osiągnąć taki cel, dziecko powinno mieć odpowiednią szczoteczkę do zębów. Jak ją wybrać, kiedy na rynku jest tak wiele propozycji? Wielkość szczoteczki
Szczoteczka do zębów dla dziecka nie powinna być zbyt długa i ciężka. Lepiej wybrać mniejszą, która pewniej będzie leżeć w małych rączkach. Optymalna długość dla młodszych dzieci to od 11 do 13 cm, a dla starszych – 15–17 cm. Najlepiej, jeśli ma silikonowe elementy na rączce uniemożliwiające wyślizgnięcie się podczas mycia zębów. Dodatkowym atutem, na który warto zwrócić uwagę, jest przyssawka lub zatyczka, która ochroni szczoteczkę przed kontaktem z powierzchnią umywalki. Szczoteczka powinna być także atrakcyjna wizualnie. Może być kolorowa, przedstawiać ulubionych bohaterów bajek. Sprawi to, że dziecko będzie chętnie po nią chwytać, co znacząco ułatwi wyrobienie zdrowego nawyku mycia zębów.
Główka szczoteczki
Główka szczoteczki powinna być zaokrąglona, by dziecko nie zrobiło sobie nią krzywdy. Nie może być zbyt duża, bo maluch będzie miał problem z jej prawidłowym użytkowaniem. Najlepszy rozmiar to około 1,5–2 cm dla małych dzieci i 2,5 cm dla starszych. Oczywiście te wymiary u każdego dziecka mogą być inne ze względu na inną budowę anatomiczną.
Włosie szczoteczki
Włosie nie może być zbyt twarde, gdyż może spowodować starcie szkliwa i podrażnienie delikatnych dziąseł. Najlepiej, gdy jest miękkie, ewentualnie średniej twardości. Takie szczoteczki najlepiej czyszczą zęby. Włókna powinny być zaokrąglone. Czasami zdarza się, że mimo odpowiedniej twardości włókna dziecko skarży się na dyskomfort, należy wtedy zmienić szczoteczkę na taką, która będzie mu odpowiadać. W innym przypadku zrazi się i nie będzie chciało myć zębów.
Szczoteczki dostępne na rynku
Wiele sklepów z artykułami dla dzieci ma w swojej ofercie szczoteczki do zębów. Rodzice mogą wybierać między klasycznymi szczoteczkami, elektrycznymi i sonicznymi. Klasyczne szczoteczki swoim wyglądem przypominają te dla dorosłych. Są tylko zdecydowanie mniejsze. Niektóre z nich są wyposażone w małe klepsydry pokazujące dziecku, przez ile czasu powinno szczotkować zęby. Ich zaletą jest niska cena i dostępność, można je kupić prawie wszędzie.
Następnym dostępnym modelem są szczoteczki elektryczne. Czyszczą dokładniej i szybciej niż szczoteczki klasyczne, ale mogą powodować większe podrażnienia. Przy wyborze szczoteczki elektrycznej warto zwrócić uwagę na jej ciężar i ilość wymiennych końcówek. Niektóre modele wygrywają podczas mycia melodię, która odmierza czas, przez jaki dziecko powinno myć zęby.
Kolejną propozycją są szczoteczki soniczne. Wykonują one około 18 tysięcy ruchów pulsacyjnych, dzięki czemu usuwają znacznie więcej płytki nazębnej niż klasyczne szczoteczki. Zalecane są dla dzieci, które ukończyły 3. rok życia, choć zdarzają się modele przeznaczone dla młodszych dzieci.
Zdrowe zęby mleczne to zdrowe zęby stałe. Niestety, jeśli nie nauczymy dziecka dbać o swój uśmiech, w niedługim czasie będziemy musieli odwiedzić dentystę, a taka wizyta to olbrzymi stres zarówno dla dziecka, jak i rodzica. Dlatego nie warto zwlekać z wyborem pierwszej szczoteczki do zębów. | Myjemy zęby – na co zwrócić uwagę przy wyborze szczoteczki dla dziecka? |
Pomaga wzmacniać więzi, ułatwia zasypianie, sprawdza się na spacerach w terenie, w domu i na zakupach. Noszenie maluchów ma mnóstwo zalet, ale by móc się nimi cieszyć trzeba wybrać model komfortowy i dla dziecka, i dla noszącego. Nosidło ergonomiczne – cechy i zalety
Na rynku są nosidełka kilku rodzajów, przeznaczone dla dzieci w różnym wieku i pozwalające na noszenie ich na rozmaite sposoby. Zdecydowanie najwygodniejsze są nosidła ergonomiczne. Charakteryzują się przede wszystkim szerokim panelem (od kolanka do kolanka dziecka), który zmusza noszonego do przyjęcia odpowiedniej pozycji, tzw. żabki. Panel powinien być na tyle wysoki, aby otulać całe plecy i sięgać do wysokości karku. Bardzo istotne są również materiały, z których uszyte jest nosidło. Muszą to być miękkie, bawełniane tkaniny, bez jakichkolwiek usztywnień. Cała konstrukcja powinna przypominać miękki plecak z pasem biodrowym i ramionami. Jak najwięcej elementów nosidła powinno umożliwiać regulację i dopasowania do wzrostu i gabarytów dziecka oraz noszącego je opiekuna. Należy pamiętać, że w nosidłach ergonomicznych dziecko jest zawsze noszone przodem do opiekuna – to jedyny akceptowany przez specjalistów sposób.
Oto kilka propozycji bezpiecznych i wygodnych nosideł dostępnych na rynku.
Nosidła klamrowe
Najpopularniejsze i bardzo często wybierane przez rodziców są nosidełka ergonomiczna marki Tula. Należą do grupy klamrowych, w których zarówno pas biodrowy, jak i naramienniki są zapinane na plastikowe klamry. Projektowane są w USA i szyte w Polsce, a dostępne w trzech wersjach (Free to grow, Baby i Toddler) dopasowanych do różnych grup wiekowych. Dzięki temu możliwe jest noszenie dziecka aż do osiągnięcia przez niego wagi 27 kg. Wielką zaletą nosidła jest prosta konstrukcja i intuicyjny sposób zakładania. Szelki i pas łatwo się regulują – bez przeszkód nosidła mogą używać rodzice o różnych gabarytach. Dziecko może być w nim noszone z przodu oraz na plecach. Do wyboru mamy kilkanaście wersji kolorystycznych z ciekawymi i przyciągającymi wzrok wzorami. Każda wyposażona jest również w praktyczny kapturek, osłaniający główkę dziecka przed słońcem i podtrzymujący ją w trakcie snu, a także wygodną kieszonkę na drobiazgi, umieszczoną na pasie biodrowym.
box:offerCarousel
Równie często wybieraną marką nosideł z tej grupy jest Manduca. Jej modele przypominają poprzednio omawiane, jednak różnią się kilkoma szczegółami, przede wszystkim zintegrowanym z panelem zagłówkiem, który dobrze podtrzymuje główkę młodszych dzieci. Jest przypinany na suwak, więc gdy dziecko podrośnie, możemy z łatwością go odczepić. Drugi element to specjalnie wyprofilowany pas biodrowy, dzięki czemu ciężar jest znacznie lepiej rozkładany, co ma niebagatelne znaczenie podczas noszenia kilkulatków. Oferta obejmuje wiele wersji wzorów i kolorów. Szczególnie warta uwagi wydaje się kolekcja limitowana, w której każdy model został wyprodukowany w liczbie jedynie 3 tys. sztuk i ma własny numer.
box:offerCarousel
Nosidła hybrydowe i wiązane
Opisane wcześniej nosidła klamrowe są przeznaczone głównie dla dzieci od 1. roku życia. Dla młodszych znacznie bardziej komfortowe, a przede wszystkim lepiej odciążające i pozwalające zaokrąglić ich plecki są nosidła hybrydowe oraz wiązane. Popularne Bondolino ma pas biodrowy zapinany na wytrzymały rzep oraz pasy naramienne, które należy naciągnąć i zawiązać. Taki sposób zakładania pozwala jeszcze lepiej dopasować nosidełko do gabarytów zarówno dziecka, jak i noszącego.
box:offerCarousel
Jednak im młodsze dziecko, tym bardziej istotne jest, aby panel dobrze otulał jego plecki, a po ściągnięciu ramion wymuszał ich pozycję zaokrągloną, a nie wyprostowaną. Dlatego świetnym wyborem dla maluszków są nosidła marki Mei Tai. Długie pasy materiału mogą na pierwszy rzut oka odstraszać niewprawionych opiekunów – zarówno ramiona, jak i pas biodrowy są wiązane, w czym nosidło przypomina klasyczną chustę. Po kilku próbach materiał udaje się zwykle poskromić, a możliwość idealnego dostosowania zapewnia całkowity komfort noszenia.
box:offerCarousel
Dobrze dopasowane nosidło pozwala wygodnie nosić dziecko – mamy wolne dłonie, a ciężar jest równomiernie rozłożony, dzięki czemu męczymy się znacznie mniej, niż podczas dźwigania malucha na rękach. Noszenie w ergonomicznym nosidle zapewnia dziecku bliskość opiekuna, wspierając przy tym utrzymanie prawidłowej pozycji ciała i dając wygodne ułożenie do poznawania świata, ale i do snu. | Wygodne nosidełka ergonomiczne |
Zdarzyło ci się kiedyś stracić głowę dla kogoś, kto wygląda jak przeciwieństwo twojego księcia z bajki? I nie był nawet bystry ani choć odrobinę dowcipny? Czyżby chodziło o feromony… Feromony to złożone związki chemiczne, którym przypisuje się magiczną moc przyciągania płci przeciwnej. O ich działaniu napisano już wiele. Wiadomości z tekstów naukowych, popularnych i wyssanych z palca mieszają się i przeplatają, tworząc wokół tych tajemniczych cząsteczek aurę niesamowitości. A jaka jest prawda?
Zanim feromony trafiły do języka
Każde zwierzę, także człowiek, stara się zwiększyć swoją seksualną atrakcyjność i przyciągnąć jak najwięcej potencjalnych partnerów. Od wieków służy temu ubiór, modulacja głosu, fryzura, makijaż, ale i pewne, wydawałoby się bliższe magii niż zdrowemu rozsądkowi, zabiegi. Osiemnastowieczne angielskie prostytutki przygotowywały specjalną pastę – łączyły wydzielinę z pochwy z wydzieliną spod napletka klientów, a następnie nacierały nią skórę za uszami i na dekolcie. Podobny trik stosowali w XIX wieku młodzi Włosi. Po dniu ciężkiej pracy w polu, ale przed umyciem się, wycierali chusteczką okolice krocza, a chusteczkę chowali w kieszeni koszuli lub marynarki. Dopiero wtedy korzystali z kąpieli i wyposażeni wten niezwykły amulet ruszali na wiejskie zabawy. W obu przypadkach wierzono, że zapach narządów intymnych pomoże zwabić partnera lub partnerkę.
Czy feromony naprawdę istnieją – między magią a nauką
Okazuje się, że działania te nie były do końca bezpodstawne, bo to, co ludziom podpowiadała intuicja, znalazło potwierdzenie w badaniach naukowych. Nie dokładnie wprawdzie, ale jednak. Dziś, choć ich natura wciąż nie została do końca zbadana, wiadomo już, że feromony to bardzo złożone, bezzapachowe związki wydzielane przez organizm w celu komunikacji z innymi przedstawicielami gatunku. Mamy więc wiele rodzajów feromonów, od odstraszających, poprzez obronne, alarmowe czy wreszcie płciowe – rzeczywiście odpowiedzialne za przywabienie osobnika płci przeciwnej. U niektórych zwierząt ich siła jest naprawdę ogromna – w przypadku ćmy pawicy samiec wyczuwa feromony płciowe samicy nawet z odległości trzech kilometrów.
Jak działają feromony
Ich cząsteczki trafiają do organizmu odbiorcy – wciąż nie wiadomo, który organ je odbiera, a zakodowane w nich informacje oddziałują na układ nerwowy, powodując jego natychmiastową, mimowolną reakcję. Niektórzy naukowcy twierdzą, że feromony są nosicielami informacji o genotypie. Oznacza to, że organizm odbiorcy jest w stanie „wyczuć”, czy geny nadawcy są zgodne z jego genami, a potomstwo urodzi się sprawne i zdrowe. Taka właściwość to świetny papierek lakmusowy przy doborze partnerów seksualnych, może bowiem uchronić przed kumulacją chorób genetycznych lub bezpłodnością.
Feromony syntetyczne – skuteczny wabik seksualny?
Od lat na rynku dostępne są feromony w postaci płynnej. Producenci i sprzedawcy deklarują, że wyprodukowano je na bazie lub na wzór tych naturalnych. Sporo osób twierdzi, że poczuło ich działanie na własnej skórze, i to nie tylko w sensie seksualnym, ale także w życiu codziennym. Feromony te miały zwiększać zainteresowanie innych, podnosić atrakcyjność i pomagać w wielu sytuacjach: egzaminach, negocjacjach, sprzedaży.
Można je kupić głównie w sieci, a ich ceny zaczynają się od kilkunastu złotych za 2–3 ml do nawet 500 zł. Jest ich wiele rodzajów, np. feromony damskie i męskie, zapachowe i bezwonne, skoncentrowane i delikatne. Sprzedawcy zapewniają, że oprócz silnego działania na płeć przeciwną wpływają pozytywnie także na samego użytkownika: wzmagają jego koncentrację i witalność, dodają pewności siebie, błyskotliwości, spontaniczności.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Czy rzeczywiście są skuteczne? Wydaje się, że tak, ale zastanawiająca jest jedna sprawa. Jeżeli założymy, że feromony to związki bardzo złożone, wytwarzane indywidualnie przez każdy organizm i zawierające informacje dokładnie o tym organizmie, to jakie informacje niosą feromony syntetyczne?
Wyobraźmy sobie, że najbardziej podobają nam się wysportowani, wysocy bruneci lubiący rywalizację i takiego właśnie partnera chciałybyśmy zwabić dzięki feromonom. Co się stanie, jeśli we flakoniku znalazły się feromony odpowiadające kobiecie, którą pociągają tyczkowaci intelektualiści w okularach i tacy adoratorzy zaczną się kręcić wokół nas? Czy damy sobie z tym radę?
Pewnie jak zwykle najlepszym rozwiązaniem będzie umiar. Działania feromonów z sieci warto spróbować, ale na pewno nie wolno powierzać im całej swojej przyszłości. | Zapach miłości, czyli wszystko o feromonach |
Tablety to urządzenia cieszące się coraz większą popularnością. Coraz więcej osób zastanawia się nad tym, by kupić tego typu sprzęt na prezent dla dziecka z okazji pierwszej komunii świętej, urodzin czy Świąt Bożego Narodzenia. Wskazujemy kilka ciekawych propozycji, które z pewnością warto rozważyć. Urządzenia z kategorii tabletów często nazywane są przerośniętymi smartfonami. Nie jest to zupełnie nieprawdziwe stwierdzenie ze względu na to, że najczęściej dzielą one oprogramowanie ze znacznie mniejszymi sprzętami, ale urządzenie o znacznie dłuższej przekątnej ekranu bardzo dobrze nadaje się do konsumpcji treści multimedialnych.
Tablet dla dziecka
Kupując tablet dla dziecka, warto w pierwszej kolejności sprawdzić, czy młody człowiek nie marzy o pewnym konkretnym modelu. Nie zawsze sprzęt mający najlepsze parametry techniczne będzie dobrym wyborem. Trzeba brać pod uwagę szereg innych, nieoczywistych na pierwszy rzut oka kryteriów.Dzieci szybko wyrabiają sobie gust i marzą o urządzeniach konkretnej marki. Nawet najlepszy tablet z systemem Windows lub Android nie sprawi dziecku takiej radości jak wymarzony iPad. Tak samo dziecko marzące o sprzęcie z oprogramowaniem Microsoftu lub Google nie ucieszy się z najnowszego produktu Apple.
System operacyjny w tablecie
W przeciwieństwie do komputerów osobistych w tablecie nie da się w prosty sposób zmienić oprogramowania, a w większości wypadków jest to niemożliwe lub przekracza możliwości kupującego. Wybierając tablet, trzeba zwrócić uwagę na to, jakich innych urządzeń używa dziecko. Dobór urządzenia z oprogramowaniem z tego samego ekosystemu umożliwi wygodną synchronizację danych pomiędzy sprzętami.Jeśli dziecko nie korzystało do tej pory z urządzeń elektronicznych, to tutaj wyboru można dokonać w oparciu o dość obiektywne kryteria oraz analizę zalet i wad. Jeśli jednak dziecko ma już komputer z systemem Windows, to tablet z tym samym oprogramowaniem może być dobrym wyborem. To samo tyczy się Androida i iOS, jeśli dziecko używa już telefonu z jednym z tych systemów operacyjnych.
Baza aplikacji na tablety
iPady wykreowały nowoczesny rynek tabletów internetowych, a sklep z aplikacjami o nazwie App Store jest skarbnicą przydatnego oprogramowania. Wiele programów z iPhone’a ma wersję przygotowaną z myślą o większym ekranie i często nie trzeba płacić ponownie za tę samą aplikację.W oficjalnym repozytorium oprogramowania do tabletu Apple znaleźć można setki aplikacji rozrywkowych i edukacyjnych. Nieco mniejsza ilość oprogramowania wysokiej jakości jest dostępna dla użytkowników systemu Android, a najmniej można znaleźć na platformę Windows od Microsoftu.
Rozmiar tabletu
Po wybraniu oprogramowania do tabletu będącego prezentem dla dziecka należy zdecydować się na odpowiedni rozmiar. Dla dorosłych osób tablety 10-calowe nie powinny być trudne w obsłudze, ale dziecko może mieć z nimi kłopoty.Znacznie lepszym wyborem wydają się tablety z ekranami o przekątnej długości siedmiu lub ośmiu cali. Nadal prezentują wyraźnie więcej treści niż smartfony, ale są przy tym zwykle lżejsze od 10-calowych modeli. Dla parulatka może mieć to duże znaczenie.Tablet to coraz częściej wybierany prezent dla dzieci. Nic dziwnego – daje wiele możliwości. Kilkulatek może na nim oglądać ulubione filmy czy bajki, ale także korzystać z rozrywkowych czy edukacyjnych aplikacji. Dodatkowym plusem jest możliwość robienia zdjęć – tym bardziej, jeśli dziecko nie miało wcześniej swojego aparatu czy innych urządzeń elektronicznych. Taki prezent z pewnością ucieszy niejednego malca, warto jednak dobrze przemyśleć zakup takiego sprzętu, by trafić w gusta młodego człowieka. | Tablet jako prezent dla dziecka – jaki wybrać? |
Drogeryjne półki uginają się od pachnących mydeł, które kuszą kolorami i przepięknymi zapachami. Niestety w komplecie z wymyślnymi kształtami, kolorami i przyjemną wonią dostajemy również długą listę chemicznych dodatków. Jeśli poszukujesz mydła o naturalnym, łagodnym składzie, rozejrzyj się za kostką kultowego mydła marsylskiego. Mydło marsylskie to legendarny wyrób, który od stuleci cieszy się popularnością. I chociaż jego wypróbowane działanie przyćmiły wymyślne produkty wielkich koncernów kosmetycznych, ta prosta mydlana kostka znów wraca do łazienek. Wybierają ją nie tylko amatorzy wegańskich produktów. Zalety mydła marsylskiego doceniają także osoby poszukujące łagodnych kosmetyków o szerokim spektrum zastosowania dla całej rodziny. Na czym polegają zalety tego produktu i w czym tkwi jego tajemnica? Wyjaśniamy.
Początki produkcji mydła marsylskiego sięgają tysiąca lat wstecz. Już wtedy na południu Francji lokalni rzemieślnicy wytwarzali z trzech naturalnych składników – wody, sody i oliwy z oliwek – mydlane kostki, które z powodzeniem wykorzystywane były w dbaniu o urodę i dom. Historia kultowego mydła o formie i składzie, który kontynuowany jest do dzisiaj, rozpoczęła się dokładnie w roku 1688, kiedy to na mocy edyktu podpisanego przez Jean-Baptiste Colberta produkowane lokalnie wyroby otrzymały nazwę savon de Marseille. Nie zawierały żadnych zwierzęcych dodatków, a 72% wykorzystanych składników było naturalnego pochodzenia. Mydło przybrało postać sześciennej kostki z charakterystycznymi pieczęciami odbitymi na każdym boku. Dostępne pierwotnie w dwóch wersjach – zielonej, z oliwą z oliwek, oraz białej, z olejem palmowym – z czasem nabrało innych kolorów i zapachów za sprawą zastosowanych olejków kwiatowych i ziołowych. Do dzisiaj jednak pozostaje mydłem bardzo delikatnym, o naturalnym składzie polecanym nawet przez dermatologów.
Dla atopików i do skóry suchej
Nieprzecenionymi wartościami mydła marsylskiego są bez wątpienia jego naturalność i łagodność, dzięki którym jest szeroko stosowane w pielęgnacji ciała. Wykazuje wysokie działanie nawilżające i pielęgnujące, dlatego idealnie nadaje się do mycia nie tylko skóry normalnej, ale również tej z problemami – suchej czy atopowej.
Na alergie, do golenia i na małe rany
Mydło marsylskie jest produktem hipoalergicznym dla dorosłych i do delikatnej skóry dzieci. Warto o tym pamiętać, by niepotrzebnie nie dublować produktów. Dawniej wykorzystywano je również do golenia – warte wypróbowania! Naturalne składniki sprawiają, że mydło marsylskie może być także wykorzystane do przemywania ran i skaleczeń. Nie podrażnia, a dzięki działaniu przeciwbakteryjnemu i przeciwgrzybicznemu przyśpiesza regenerację uszkodzonego naskórka.
Do prania i odplamiania
Kostka mydła marsylskiego to także uniwersalny produkt, który przydaje się w dbaniu o dom. Jest to sprawdzony środek do prania o skuteczności porównywalnej z popularnymi proszkami czy płynami i fantastyczny odplamiacz. Wystarczy wilgotnym mydłem natrzeć plamę i zostawić przez kilka godzin, a następnie normalnie wyprać. Jego delikatność nie oznacza w tym przypadku mniejszej skuteczności! Co więcej, mydło marsylskie nadaje się do prania różnego rodzaju tkanin, w tym wełny i jedwabiu, oraz jest delikatne dla kolorów. Ma przyjemny zapach i bardzo dobrze się pieni. Jeden produkt, a tak uniwersalny!
Na mole
Kostka mydła marsylskiego, zwłaszcza lawendowego, to także sprawdzony sposób na mole. Włóż je do płóciennego woreczka i zawieś w szafie lub połóż pomiędzy ubraniami – efekt dezodorujący i odstraszający gwarantowany. Wodny roztwór mydła marsylskiego wykorzystasz także w myciu wielu domowych zakamarków. Przydaje się do mycia podłóg, a nawet delikatnych, drewnianych powierzchni, które możesz przetrzeć wilgotną ściereczką.
Mydło marsylskie ma wszechstronne zastosowanie, co pozwala zrezygnować z innych produktów, zaoszczędzić czas, pieniądze i miejsce na półkach w łazience. A jeśli nieobojętne ci są kwestie ekologii, ucieszy cię również fakt, że mydło marsylskie jest produktem biodegradowalnym, który nie zanieczyszcza środowiska naturalnego. Same plusy! | Mydło marsylskie – nie tylko dla urody |
Ciekawym sposobem spędzania zimowych weekendów może okazać się… morsowanie. To idealna rozrywka dla osób szukających wrażeń, a także doskonały sposób na zahartowanie organizmu. Zimowe kąpiele stają się coraz bardziej popularne. W wielu miastach działają stowarzyszenia morsów, którzy czerpią przyjemność z tej formy spędzania wolnego czasu. Wejścia do wody odbywają się najczęściej w pobliskich zbiornikach wodnych (rzekach, jeziorach) lub w morzu. Przed podjęciem decyzji o wzięciu udziału w takich atrakcjach trzeba przygotować organizm do zimowej kąpieli na świeżym powietrzu. Należy przestrzegać kilku podstawowych zasad, aby nie nabawić się przeziębienia, lecz wzmocnić odporność.
Niezbędnik morsa
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Na początek warto dołączyć do grupy, która ma już doświadczenie w tego typu rekreacji. Pierwszą zimową kąpiel należy przeprowadzić w towarzystwie innych morsów. W grupie jest nie tylko raźniej, ale także bezpiecznie, ponieważ w razie skurczu są obok osoby, które będą w stanie nam pomóc.
Bardzo ważnym elementem jest odpowiednia rozgrzewka.
Wybierając się nad zbiornik wodny, warto włożyć luźny dres i bluzę. Taki strój ułatwi rozgrzewanie się i szybkie ubranie po wyjściu z lodowatej wody.
Niezbędnymi elementami tej formy rozrywki są czapka zimowa oraz ciepłe rękawiczki. Bardzo ważna jest ochrona głowy i rąk przed utratą ciepła.
Wchodząc do wody, nie trzeba mieć profesjonalnych pianek do kąpieli. Wystarczy też zwykły strój kąpielowy, czy kąpielówki jakich używamy do kąpieli latem. Przydatny może okazać się również ciepły szlafrok, który ochroni przed zimnem zarówno przed wejściem do wody, jak i bezpośrednio po wyjściu z niej.
W zapewnieniu komfortu pomogą klapki, dzięki którym stąpanie po zamarzniętej ziemi będzie bardziej przyjemne.
Każdy mors musi mieć również ręcznik do okrycia się wytarcia tuż po kąpieli. Należy jak najszybciej osuszyć ciało, by nie zmarznąć.
Dodatkowym elementem często używanym przez morsów jest karimata, przydatna podczas ubierania się, nie trzeba bowiem stać gołymi stopami na ziemi. Można na niej również położyć plecak czy ubrania.
Po kąpieli trzeba rozgrzać się ciepłym napojem. W tym celu warto pokusić się o wzięcie ze sobą termosu z gorącą herbatą.
Przed wejściem do wody
Zanim zdecydujemy się na kąpiel w lodowatej wodzie, wskazana jest wcześniejsza konsultacja z lekarzem. Morsowanie to pasja ludzi w różnym wieku, zarówno młodych ciałem, jak i tych, dla których młodość to nie metryka, ale stan ducha. Nie jest to jednak sport dla wszystkich. Aktywność ta nie jest odpowiednia dla osób mających problemy z krążeniem i sercem. Ze względu na szok termiczny osłabiony organizm mógłby w tej sytuacji niewłaściwie zareagować. Jeśli jednak lekarz nie będzie miał przeciwwskazań do rozpoczęcia morsowania, można przystąpić do kąpieli.
Trzeba pamiętać, aby pierwsze wejście do wody nie trwało za długo. Początkującym morsom zaleca się jedynie kilkunastosekundową kąpiel, nawet jeśli osoby z dłuższym stażem spędzają w wodzie więcej czasu. Czas zwiększajmy stopniowo. Ważne, aby nie dopuścić do ekstremalnego wychłodzenia organizmu. Niezwykle istotnym elementem morsowania jest rozgrzewka. Kilkuminutowy bieg oraz rozgrzewka w miejscu pobudzą układ krążenia, dzięki czemu chwile spędzone na mrozie nie będą zbytnio odczuwalne.
Odpowiedzialne morsowanie pomoże w znacznym stopniu podnieść odporność organizmu. Osoby zażywające kąpieli w lodowatej wodzie rzadziej chorują i lepiej znoszą zimę. Po kilku tego typu kąpielach temperatura za oknem wynosząca nawet -20 stopni przestanie robić większe wrażenie. | ABC morsowania – niezbędne akcesoria morsów |
Każdy akumulator motocyklowy przy dłuższej przerwie od użytkowania traci swoje właściwości. Dzieje się to najczęściej zimą, kiedy jednoślady cierpliwie czekają na przyjście ciepłych dni. Aby zapobiec problemowi rozładowanego akumulatora, wielu motocyklistów decyduje się na zakup prostownika motocyklowego. Gotowi na niespodziankę
Kiedy na zewnątrz zaczyna panować niska temperatura, oznaczająca nieuchronnie zbliżającą się zimę, większość motocyklistów odstawia swoje maszyny na kilka miesięcy do garażu. Nie można oczekiwać, że po takim czasie jednoślad uruchomi się po pierwszym przekręceniu kluczyka. Aby uchronić się przed niemiłą niespodzianką, warto zadbać o baterię także w przerwie od jazdy. Jednym z rozwiązań jest wymontowanie akumulatora i zabranie go na czas zimy do domu. Popularnym sposobem jest również użycie prostownika, który pozwoli na utrzymanie baterii w dobrej kondycji przez cały okres zimowania.
Rodzaje akumulatorów
Zanim przejdziemy do właściwego tematu tego poradnika, kilka słów na temat rodzajów baterii. Na rynku dostaniemy akumulatory żelowe, kwasowo-ołowiowe oraz AGM. Bateria żelowa zawiera połączenie elektrolitu i krzemionki, co daje substancję przypominającą konsystencją żel. Podstawową zaletą takiego akumulatora są bardzo dobre parametry w zakresie pojemności baterii. Co więcej, przeciwnie do innych rodzajów, te nie wymagają pozostawiania ich tylko w pozycji pionowej.
Najtańszą i najpopularniejszą grupę produktów stanowią klasyczne akumulatory kwasowo-ołowiowe. Stosowane są najczęściej w jednośladach nieposiadających dodatkowego wyposażenia, które może pobierać więcej prądu, jak: grzane manetki czy nawigacja. Baterie te charakteryzują się niższą żywotnością w stosunku do żelowych oraz mniejszą wydajnością po kilku ładowaniach. Niszą pozostają akumulatory AGM – mają one podobne właściwości do żelowych, z tym że w tym przypadku elektrolit jest zmieszany z włóknem szklanym. Dzięki temu tego rodzaju baterie oferują dużą pojemność i szczelność, co zapobiega wyciekowi elektrolitu.
Jaki prostownik motocyklowy wybrać?
Decyzja co do wyboru prostownika zależy w głównej mierze od posiadanego budżetu. Ładowarki są najczęściej przystosowane do ładowania akumulatorów żelowych lub kwasowo-ołowiowych. Na rynku można jednak znaleźć produkty uniwersalne do obu rodzajów baterii – są to prostowniki mikroprocesorowe.
Przy wyborze warto zwrócić uwagę, czy takie parametry, jak prąd ładowania (podawany w amperach) oraz napięcie (podawane w woltach) są zgodne ze specyfikacją posiadanego akumulatora. Ważny jest także ciężar i wymiary nabywanego sprzętu – należy zastanowić się, czy prostownik ma być kompaktowym narzędziem do schowania w garażowej szafce, czy możemy sobie pozwolić na wybór produktu w większym rozmiarze.
Oto przykładowe prostowniki:
Oxford MAXIMISER – ładowarka przystosowana do akumulatorów nie tylko motocyklowych (producent deklaruje możliwość ładowania m.in. także baterii samochodowych); na cyfrowym wyświetlaczu prezentuje informacje dotyczące poziomu napięcia, natężenia ładowania, aktualnego naładowania baterii oraz postępu ładowania. Producent oferuje możliwość podłączenia ładowarki do akumulatora na cały okres postoju (jest to możliwe dzięki wbudowanemu układowi chłodzenia); wówczas urządzenie automatycznie uruchamia proces ładowania, kiedy wykryje niedobory prądu. Oprócz tego zestaw zawiera uchwyt do zamontowania prostownika na ścianie garażu. Koszt takiego zestawu to ok. 280 zł.
Tańszym rozwiązaniem może być ładowarka AL600 pro, którą również można podłączyć na cały czas zimowania jednośladu. Po całkowitym naładowaniu akumulatora następuje samoczynne zmniejszenie natężenia prądu, aby uniknąć przeładowania. Obsługiwane rodzaje akumulatorów to: kwasowo-ołowiowy, żelowy oraz AGM. Koszt produktu to ok. 100 zł. | Przegląd ładowarek do akumulatorów motocyklowych |
O ile utrzymanie czystości karoserii może być kłopotliwe z uwagi na zmieniające się warunki atmosferyczne, to o wnętrze auta możemy dbać niezależnie od nich. Na rynku jest wiele środków czyszczących do samochodów. Dziś pod lupę bierzemy chusteczki do czyszczenia kokpitu. Czym się różnią, na co warto zwrócić uwagę? Nie ulega wątpliwości, że podróżowanie w czystym aucie jest o wiele bardziej przyjemne, niż w brudnym. Nie chodzi tylko o brud na zewnątrz, ale przede wszystkim wewnątrz auta. Do utrzymania w czystości kokpitu, plastików pojazdu warto wykorzystać nawilżane chusteczki. Ich niewątpliwą zaletą jest fakt, że dokładnie zbierają kurz i usuwają z plastikowych elementów zabrudzenia powstałe na skutek rozlania napoju itp. Ponadto zajmują mniej miejsca niż środek do czyszczenia kokpitu oraz szmatki, co sprawia, że możemy przewozić je w schowku i mieć do nich dostęp w każdej chwili. Kolejną zaletą nawilżanych chusteczek do kokpitu jest dostępność zarówno w sklepach motoryzacyjnych, jak i marketach czy na stacjach paliw.
Różne przeznaczenie chusteczek
Pamiętajmy, że między poszczególnymi produktami występują różnice – są chusteczki do materiałów matowych i są do błyszczących, nasączone środkiem z nabłyszczaczem. Nie warto ich stosować do materiałów matowych i odwrotnie.
Warto zwrócić uwagę, że chusteczki nawilżane mają określony termin przydatności do użycia. Po otwarciu opakowania i długim przechowywaniu wyschną i będą gorzej spełniać swoje funkcje. Należy szczelnie zamykać opakowanie – dzięki temu chusteczki dłużej będą wilgotne.
Oferta rynkowa
Do najpopularniejszych chusteczek nawilżanych do kokpitu zaliczają się:
K2 POLO protectant – produkt renomowanej firmy specjalizującej się w autokosmetykach. Opakowanie zawiera 25 nawilżanych chusteczek, które dokładnie czyszczą i pielęgnują elementy z tworzywa sztucznego wewnątrz samochodu. Przywracają naturalny wygląd plastikom, nabłyszczają, wydobywając pierwotny kolor i blask czyszczonych powierzchni. Ponadto dzięki właściwościom antystatycznym zapobiegają nadmiernemu gromadzeniu się na nich kurzu. Cena opakowania: ok. 10 zł.
SONAX ściereczki do kokpitu – bardzo dobrej jakości, znakomicie oczyszczające zabrudzone powierzchnie. Nadają się do kokpitów zarówno wykonanych z plastiku, jak i do elementów drewnianych. Chronią przed osiadaniem kurzu. Nie pozostawiają śladów. Nabłyszczają wyblakłe powierzchnie, przywracając im blask. Opakowanie zawierające 25 szt. kosztuje ok. 15 zł. Dostępne są także opakowania po 10 szt. w cenie ok. 8 zł.
AUTOLAND chusteczki do kokpitu – to produkt o wysokiej jakości, wyjątkowo skuteczny w pielęgnacji kokpitu. Chusteczki wykonane z dobrej włókniny nie pozostawiają śladów po czyszczeniu. Nasączone są środkiem, który doskonale usuwa wszelkiego rodzajów zabrudzenia oraz regeneruje czyszczone powierzchnie. W zależności od rodzaju przeznaczone są do powierzchni matowych lub z połyskiem. Chusteczki chronią przed osadzaniem się kurzu i nie powodują podrażnień skóry ani układu oddechowego. Opakowanie zawierające 25 szt. kosztuje ok. 10 zł.
PLAK ściereczki do kokpitu – chusteczki dostępne w dwóch wersjach: matowej, o zapachu grejpfrutowym,oraz nabłyszczającej, o zapachu pomarańczy. Szybko i łatwo usuwają kurz oraz inne zabrudzenia. Mają właściwości antystatyczne, tj. zabezpieczają przed ponownym osiadaniem kurzu. Czyszczone powierzchnie są regenerowane i chronione prze starzeniem. Opakowanie zawiera 24 szt. i kosztuje ok 8 zł. | Chusteczki do czyszczenia kokpitu – przegląd |
Kiedy za oknem plucha, warto pokusić się o skosztowanie grzańca. Jest to napój, który jak żaden inny nie tylko wyjątkowo smakuje, ale również wpływa pozytywnie na nasze zdrowie. Podpowiadamy, jak go samodzielnie przygotować i jakie przyprawy okażą się do tego niezbędne. Grzane piwo, wino czy inny trunek? Grzaniec może mieć wiele różnych odsłon. Możemy eksperymentować nie tylko z trunkami, ale przede wszystkim z przyprawami korzennymi oraz owocami. Co najważniejsze, zrobienie grzańca nie wymaga od nas żadnych kulinarnych umiejętności.
Grzaniec – co będzie nam potrzebne?
Zanim zaczniemy zastanawiać się nad przyrządzeniem grzańca, warto dowiedzieć się, jakie składniki będą do tego celu niezbędne. Jak już wyżej wspomniano, grzańca możemy przygotować zarówno z półsłodkiego lub półwytrawnego czerwonego wina, jak i z jasnego piwa. Jako dodatek świetnie sprawdzi się niewielka ilość koniaku, rumu lub wódki.
Jakie przyprawy?
Jeśli chodzi o przyprawy, to tutaj mamy nieograniczone możliwości. Najczęściej używane są goździki, imbir, cynamon, wanilia oraz gałka muszkatołowa. Na rynku dostępne są także gotowe przyprawy korzenne do grzańca, jednak wiadomo, że im więcej naturalnych składników, tym lepiej. Do grzanego wina w szczególności pasują pomarańcze, migdały i miód. Goździki z kolei nadają charakterystyczny korzenny posmak, który znajdzie swoje miejsce w grzanym piwie. Oczywiście wybór składników zależy od naszych upodobań. Jeśli preferujemy napoje słodkie, wtedy warto pokusić się o połączenie cynamonu i wanilii. Dzięki nim wzmocnimy aromat i nadamy grzańcowi słodkawy posmak.
Przyrządzanie grzańca
Jeśli już zaopatrzyliśmy się we wszystkie przyprawy, pora na przygotowanie naszego napoju. Jest wiele sposobów na właściwego grzańca, ale jeżeli stawiamy na klasyczne połączenie piwa z przyprawami, wtedy warto alkohol otworzyć nieco wcześniej, aby uleciał gaz. Kiedy mamy to za sobą, warto zastanowić się nad doborem przypraw. Następnie wszystkie składniki powinniśmy umieścić w naczyniu i podgrzewać na wolnym ogniu. Pamiętajmy jednak, że należy pilnować czasu, aby nie doszło do zagotowania napoju – jeśli tak się stanie, straci swój smak oraz cenne wartości. Warto dodać, że jeśli chcemy, aby smak był intensywniejszy, możemy przygotować nasz napój dzień wcześniej. Wystarczy jedynie przyprawić trunek i pozostawić na gazie przez około 2 minuty. Po tym czasie należy zestawić rondelek z ognia, a następnego dnia podgrzać mieszankę i odcedzić przyprawy.
Grzaniec i jego zalety
Największą zaletą grzańca jest jego działanie rozgrzewające. Dzięki niemu jesteśmy w stanie walczyć z oznakami przeziębienia. Gorący grzaniec nie tylko wyśmienicie smakuje, ale także poprawia nastrój i działa antydepresyjnie. Dlatego kiedy za oknem jest szaro, a temperatura spada poniżej zera, warto sięgnąć po smakowitą mieszankę i rozgrzewać się od środka. Dodatkowo zawarte w napoju przyprawy również mają cenne właściwości. Goździki łagodzą stany stresowe i wykazują właściwości antybakteryjne, a wanilia działa przeciwgorączkowo.
Zimową porą zamiast herbaty z syropem owocowym spróbujmy przyrządzić gorący grzaniec. Możemy nawet od czasu do czasu dodawać odrobinę naparu do pozostałych napojów, a dzięki temu wzmocnimy naszą odporność i żadna choroba nas nie dopadnie. | Grzaniec – jak go wykonać i jakie są jego zalety? |
X8100 to zestaw zawierający klawiaturę i myszkę ze średniej półki. Klawiatura cechuje się pełnowymiarową konstrukcją, niskim profilem klawiszy, a myszka ma smukłą obudowę i sensor optyczny 1000 dpi. Jak urządzenia wypadły w teście? Specyfikacja Rapoo X8100
typ klawiatury: membranowa, 103 klawisze i 6 multimedialnych
typ myszki: optyczna (rozdzielczość 1000 dpi)
interfejs: radiowy 24 GHz (zasięg do 10 m) i USB (odbiornik w rozmiarze nano)
funkcje: przyciski multimedialne, programowalne klawisze, laserowe nadruki
zasilanie: 2 baterie AA (czas pracy klawiatury do 12 miesięcy, myszki do 9 miesięcy)
wymiary: klawiatura – 420 x 139 x 20 mm, myszka – 115 x 65 x 29 mm
masa (z bateriami): klawiatura – 511 g, myszka – 81 g
Wyposażenie i konstrukcja
W zestawie z klawiaturą są dwie baterie alkaliczne AA, odbiornik USB oraz prosta instrukcja obsługi. Odbiornik w rozmiarze nano jest tylko nieznacznie większy od samego wtyku USB typu A, barwa adaptera odpowiada wersji kolorystycznej klawiatury.
Producent postawił na prostotę i nowoczesność. Klawiatura jest płaska i ma zaoblone rogi, a myszka posiada spłaszczoną obudowę i lekko wyprofilowany kształt. Kolor jest głównie matowy, jedynie tylna krawędź to lekko połyskująca wstawka. Zestaw można nabyć w wersji białej lub czarnej. Dominują tworzywa sztuczne dobrej jakości, które są odpowiednio spasowane. Konstrukcja nie jest jednak idealnie sztywna – odgina się przy naginaniu boków i nieznacznie ugina się pod naciskiem, ale obudowa nie trzeszczy.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Układ klawiszy to QWERTY US – Enter jest wąski, a lewy Shift długi. Zachowano optymalne odstępy pomiędzy poszczególnymi blokami, a klawisze są wyspowe i płaskie. Nadruki naniesiono laserowo, są proste i czytelne – jedyną ozdobą jest logo producenta na Spacji. Nie obyło się bez pewnych modyfikacji układu. Zniknął prawy klawisz Windows, a zero w klawiaturze numerycznej ma połowę standardowej długości, dzięki temu strzałki są wyraźnie oddzielone od pozostałych klawiszy. Kursory zostały lekko obniżone i nieznacznie pomniejszone. Większe modyfikacje widoczne są w bloku sterowania kursorem, czyli klawiszach Home, End itd. Umieszczono je w pionie, a nie, jak zazwyczaj, w poziomie. Zabrakło też diod statusowych – nie ma ich ponad blokiem numerycznym. Klawiatura nie posiada również przycisku funkcyjnego, gdyż dodatkowe skróty multimedialne zostały wydzielone. Znajdują się przy tylnej krawędzi, to rząd wąskich przycisków, które uruchamiają popularne programy i regulują głośność. Obudowa klawiatury zwęża się ku spodniej części, otacza ją srebrna lamówka. Na dole są trzy silikonowe podstawki i dwie rozkładane nóżki bez ogumowanych krawędzi. Tył obudowy został mocno wybrzuszony, znajduje się tam zaślepka na pojedynczą baterię AA.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Myszka wygląda nowocześnie. Jest niska i tylko delikatnie łukowata. Jej pokrywę połączono z przyciskami głównymi, które otaczają szeroką rolkę w kolorze szarym. Rolka została mocno ogumowana i pozbawiona bieżnika. Boki myszki zwężają się ku dołowi – nie ma na nich dodatkowych wstawek, ale ich powierzchnia jest trochę bardziej chropowata od pokrywy. Na spodzie są trzy ślizgacze, czujnik optyczny o niewidocznym świetle, włącznik w formie suwaka oraz dodatkowy przycisk. Ten ostatni pozwala podważyć i zdemontować pokrywę – pod nią znajduje się miejsce na baterię oraz schowek na odbiornik USB.
Oprogramowanie
Na komputerze z systemem Windows klawiatura jest instalowana automatycznie, ale ze strony producenta można pobrać dodatkowy program. Ma bardzo prosty interfejs, a jego funkcjonalność ogranicza się do możliwości przeprogramowania przycisków myszki lub klawiszy multimedialnych. Do dyspozycji jest także edytor makr, więc można nagrać także wieloklawiszowe kombinacje uwzględniające kliknięcia myszką.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
W praktyce
Korzystanie z zestawu jest wygodne. Modyfikacje układu klawiszy nie są drastyczne, a kształty urządzeń pozostały proste, więc można liczyć na komfortową pracę i dobrą funkcjonalność. Producent zaliczył jednak klika wpadek.
Klawiatura stoi stabilnie na blacie biurka, nie przesuwa się przypadkowo. Jej obudowa jest niska, więc nie trzeba mocno zadzierać nadgarstków podczas grania lub pisania. Klawisze pracują bardzo dobrze. Mają głębszy skok z dosyć miękkim dnem, ale za to bardzo sprężyście odskakują, więc możliwe jest szybkie pisanie. Wstukiwałem długie teksty bez większego problemu, chociaż trzeba przyznać, że praca była dosyć głośna – obudowa rezonuje stukot klawiszy, co może przeszkadzać osobom postronnym. Niestety natrafiłem na problem ze Spacją, która nie rejestruje wciśnięć przy samych krawędziach – początkowo notorycznie gubiłem odstępy pomiędzy wyrazami, ale stopniowo przyzwyczaiłem się do wciskania klawisza bliżej środka. Wyczucia wymaga także zmieniony blok nawigacyjny, układ może stanowić problem w przypadku częstej pracy z tekstem. Pochwalić należy za to wydzielone strzałki, w które łatwo trafić, a także czytelne nadruki oraz dodatkowe skróty multimedialne. Szkoda jednak, że zabrakło przycisków do zmiany utworów.
Myszka ma niezłe ślizgacze, pracuje na różnych powierzchniach i jest lekka. Urządzenie przeznaczono do chwytu palcami, nie wypełni ono większej lub średniej dłoni. Mysz jest na tyle szeroka, że na przyciskach można trzymać dwa lub trzy palce, ze środkowym opartym o rolkę. Profil obudowy oceniam jako bardzo dobry – myszkę pewnie się chwyta i łatwo unosi, ale trzeba ją podnosić dosyć wysoko, gdyż sensor rejestruje ruch także z wyraźnie uniesionym urządzeniem, co czasami może zirytować. Lepiej więc przyspieszyć kursor w panelu sterowania i nie podnosić myszki podczas przesuwania. Przyciski myszy pracują dosyć głośno, ale precyzyjnie – wyraźnie klikają i mocno odskakują. Dno jest zamortyzowane, co docenią użytkownicy głęboko wciskający przyciski. Rolka również precyzyjnie klika i obraca się stopniowo. Daje się wyczuć luz i lekkie szuranie, ale ogólne korzystanie z niej jest nadal satysfakcjonujące. Sensor działa w obiecanej rozdzielczości 1000 dpi, ma odświeżanie 125 Hz – nie należy do szybkich, więc w strzelankach sieciowych może nie zarejestrować dynamicznego ruchu, ale opisywany sprzęt nie jest raczej przeznaczony dla graczy.
Dwie baterie AA zapewnią 12 miesięcy działania klawiatury i 9 miesięcy korzystania z myszki. Producent podaje dane dla działania bez przerwy, więc w praktyce czas pracy może ulec wydłużeniu. Zasięg nie daje powodów do narzekania – bez problemu korzystałem z komputera ze znacznej odległości.
Podsumowanie
Rapoo X8100 to dobry zestaw bezprzewodowy. Satysfakcjonuje stroną wizualną, jakością wykonania, a jest też funkcjonalny i komfortowy. Na klawiaturze pisze się wygodnie, modyfikacje układu nie dają się specjalnie we znaki. Myszka również nie zawodzi – jej sensor jest niezły, praca precyzyjna, klik przycisków odpowiedni, a rolka nie frustruje.
Szkoda, że zabrakło przycisków do sterowania muzyką. Brakuje mi także diod Caps Locka i Num Locka, wydaje się także, że zmiana ułożenia niektórych klawiszy nie wyszła na dobre. Szkoda, że Spacja nie rejestruje wciśnięć na samych krawędziach, co jednak nie sprawia problemu po krótkim przyzwyczajeniu. Wady to detale – zestaw jest nadal warty zakupu. Rapoo X8100 kosztuje około 120 zł i powinien zadowolić nawet bardziej wymagających użytkowników.
Zalety: ładne wzornictwo; niezłe wykonanie; wygodna konstrukcja; dodatkowe przyciski multimedialne; satysfakcjonująca praca klawiszy oraz przycisków myszki; dobry sensor 1000 dpi; długi czas pracy (dwie baterie AA w zestawie).
Wady: brak przycisków do zmiany utworów; Spacja nie reaguje wciskana na samych krawędziach; zmiany w rozstawieniu niektórych klawiszy. | Test zestawu bezprzewodowego Rapoo X8100 – funkcjonalność i prostota |
Poruszająca historia o walce z przeciwnościami losu, w której nie brakuje chwil wzruszeń i śmiechu. Nie tylko dla najmłodszych! „Nie oceniaj książki po okładce”, głosi powiedzenie, którego prawdziwe przesłanie jest dużo głębsze. Powierzchowna ocena, niechęć do nawiązywania głębszych relacji, wyciąganie pochopnych wniosków – to wszystko jest plagą współczesnego świata, tak często szczycącego się otwartością i tolerancją.
Tymczasem jednak wystarczy, że ktoś jest nieco inny – z wyglądu, zachowania, czasem nawet z charakteru – i to sprawia, że patrzymy na niego inaczej, niekiedy podejrzliwie, a znacznie częściej z pogardą i niesmakiem.
Tę bolesną prawdę w poruszający sposób objawia książka „Cudowny chłopak”, literacki debiut Amerykanki R.J. Palacio, której ekranizacja w gwiazdorskiej obsadzie trafiła niedawno również do polskich kin.
Dodatkowy gen
August to rezolutny i ciekawy świata dzieciak. Jest bystry i dowcipny, chyba nawet bardziej niż jego rówieśnicy. W dodatku ma jeszcze coś, co wyróżnia go spośród reszty dzieci w tym samym wieku: genetyczny defekt, przez który chłopiec musiał przejść w ciągu dekady swojego życia niemal 30 operacji i zabiegów. „Dar” w postaci dodatkowego genu sprawił też, że August wygląda inaczej niż reszta dzieci. Dotychczas jednak, w bezpiecznym schronieniu domowego zacisza, nie do końca zdawał sobie sprawę, na czym ta jego inność polega.
Teraz jednak dziesięciolatek musi iść do szkoły, i to od razu do piątej klasy. Spotkanie z rówieśnikami i prawdziwym światem będzie bolesne. Wyzwiska szkolnych kolegów ranią chłopca, ale nie niszczą jego ducha – wie on, że na świecie nie brakuje też dobra i pozytywnych emocji.
Nie tylko dla dzieci
„Cudowny chłopak” dość niesprawiedliwie kategoryzowany jest jako powieść dla dzieci i młodzieży. Fakt, że narratorami książki Palacio są dzieci (autorka przedstawia nam tę historię z punktu widzenia Augusta i jego siostry) nie oznacza wszak, że to pozycja przeznaczona tylko dla najmłodszych czytelników.
Wręcz przeciwnie, powieść ta, choć nie jest szczególnie odkrywcza, może posłużyć za świetne przypomnienie, że wszyscy jesteśmy inni, różni od siebie, a przy tym równi.
Co jednak istotne, mimo że autorka stawia Augusta przed bolesnymi, raniącymi go wyzwaniami, to wcale nie wymaga ani nie prosi, byśmy użalali się nad jej bohaterem.
„Cudowny chłopak” to bowiem przede wszystkim zachęta do tego, by nie obawiać się inności – nawet tej, która wywołuje w nas pewien dyskomfort. Fizyczność głównego bohatera, opisana w sposób niezwykle realistyczny, wśród innych postaci wywołująca lęk, zgorszenie czy nawet obrzydzenie, jest tutaj tylko drogą do bardzo uniwersalnego przesłania i apelu o tolerancję oraz zrozumienie dla tego, co wykracza poza naszą strefę komfortu.
Prostolinijność powieści R.J. Palacio docenią nie tylko dorośli, ale również młodsi czytelnicy, dla których książka ta może być swoistym podręcznikiem empatii i otwartości. Żyjemy bowiem w czasach, w których każda forma przekazywania takiej wiedzy okazuje się niezwykle cenna i przydatna.
„Cudowny chłopak” jest nieco przesłodzoną historią, na wskroś przesiąkniętą amerykańskim optymizmem i wiarą w to, że na końcu nawet najgorszego życiowego scenariusza czeka na nas jakiś happy end. I akurat w tym przypadku zupełnie nie powinno to nikomu przeszkadzać.
Źródło okładki: wydawnictwoalbatros.com | „Cudowny chłopak” R.J. Palacio – recenzja |
„Stoi na stacji lokomotywa…”, choć w tym wydaniu bardzo lekka i wcale nie ospała. Meksykańska kolejka pobudza szare komórki i powoduje, że każdy gracz w tempie błyskawicznym próbuje pozbyć się swoich płytek. Przed wami kolejna odsłona dobrze wszystkim znanego domina… Zawartość i przygotowanie do gry
W środku znajdziemy 91 płytek domina, 8 markerów pociągów oraz 4 podstawki pod kości. Co ciekawe, płytki domina są tekturowe, ale nie ma co się obawiać, bo są bardzo dobrej jakości. Ze względu na to, że jest to wersja podróżna gry, wydanie wypada bardzo lekko.
Według producenta grać można w opcji 2+, a gracze powinni mieć ukończone przynajmniej 7 lat. Choć już w instrukcji pojawił się limit graczy w liczbie ośmiu osób. W końcu liczba płytek ma swój limit. Na początku kładziemy na środku płytkę z dwoma dwunastkami, a potem zakrywamy płytki i je mieszamy. W zależności od liczby graczy każdy bierze ich określoną liczbę: 2, 3 graczy – 16, 4 – 15, 5 – 14, 6 – 12, 7 – 10 oraz przy 8 graczach – 9 płytek. Pozostałe płytki odkładamy na bok w postaci stosu. Jeszcze każdy gracz dostaje marker pociągu w wybranym kolorze i pora rozpocząć jazdę meksykańską koleją…
Przebieg rozgrywki
Każdy gracz w swoim ruchu dokłada płytkę z numerem pasującym do dubletu (lokomotywa rozpoczynająca każdy pociąg), tym sposobem każdy tworzy swój własny pociąg oraz może powstać pociąg meksykański (wspólny dla wszystkich). W kolejnych ruchach każdy gracz dopasowuje kolejną płytkę do tej leżącej na końcu pociągu. Dowolny gracz może wybraną przez siebie płytką rozpocząć z boku pociąg meksykański, który może być rozbudowywany przez wszystkich.
Jeśli gracz w swoim ruchu nie może zagrać żadnej płytki, to dociąga jedną ze stosu i jeśli ma możliwość, to ją dokłada.W sytuacji, gdy płytka nie pasuje, zawodnik kładzie marker z lokomotywą na swój pociąg. Powoduje to, że jego pociąg jest otwarty dla innych graczy do momentu, aż jego właściciel dołoży do niego kolejną płytkę.
W momencie, gdy gracz posiada już tylko jedną płytkę, musi o tym poinformować innych graczy. Jeżeli gracz dokłada dublet, to kładzie tą płytkę w poprzek i dodatkowo musi dołożyć jeszcze jedną płytkę do dubletu meksykańskiego pociągu lub jakiegoś otwartego pociągu. Gra dobiega końca, gdy któryś z graczy wyłoży swoją ostatnią płytkę lub skończy się stos z płytkami do dobierania. Wtedy wszyscy sumują punkty ze swoich pozostałych płytek i gracz z najmniejszą liczbą punktów wygrywa. Rozgrywki są bardzo szybkie, więc możemy zagrać kilka rund. Wtedy każdą rozpoczynamy od płytki z mniejszym dubletem (11, 10, 9 i itp.). Na koniec każdej rundy zapisujemy punkty, a na sam koniec je sumujemy i tak samo gracz z ich najmniejszą liczbą wygrywa.
Podsumowanie
„Mexican Train” jest bardzo ciekawą odmianą domina, przy której nieźle bawią się zarówno dzieci, jak i dorośli. Zasady są bardzo proste, a rozgrywki szybkie i dynamiczne. Jednocześnie gra wymaga od zawodników małego pokombinowania i poprzeszkadzania przeciwnikom. Dodatkowo, jak to z dominem bywa, w „Mexican Train” jest kilka możliwości rozgrywki, dzięki czemu długo się nie znudzi. Wersja podróżna jest kompaktowa i lekka, więc idealnie wypada podczas wypadów wakacyjnych. Tytuł świetnie się nadaje na szybkie rozgrywki w gronie znajomych lub rodziny.Grę można kupić na Allegro za około 30 złotych. | „Mexican Train – wersja podróżna” – recenzja gry |
LG Wine Smart to wyjątkowy smartfon, który łączy fizyczną klawiaturę oraz ekran dotykowy. Czy warto płacić około 600 zł za takie połączenie nowoczesności z tradycją? Specyfikacja LG Wine
wyświetlacz: 3,2”, TN, 320 x 480 pikseli, dotykowy
chipset: Qualcomm Snapdragon 210 (4x 1,1 GHz + grafika Adreno 304)
RAM: 1 GB
pamięć: 4 GB + czytnik microSD do 32 GB
obsługa kart SIM w standardzie micro
łączność: Bluetooth 4.1, Wi-Fi 802.11 b/g/n, GPS z A-GPS
system operacyjny: Android 5.1.1 Lollipop
aparat: główny 3 Mpix + VGA (0,3 Mpix) z przodu
funkcje: radio FM, klawiatura fizyczna
bateria: 1700 mAh
wymiary: 117,7 x 58,6 x 16,6 mm
waga: 143 g
Specyfikacja nie zachwyca, widać, że to układ z niskiej półki. Wyświetlacz o niskiej rozdzielczości wykonany został w technologii TN. Mało jest także pamięci, ale można ją rozszerzyć o kartę microSD. Wine Smart ma natomiast w miarę świeży system operacyjny, czyli Lollipop 5.1.1 wraz Wi-Fi i modułem Bluetooth w nowoczesnych standardach. Wątpliwości budzi za to rozdzielczość aparatów – 0,3 oraz 3 Mpix to obecnie bardzo niewiele.
Konstrukcja
LG Wine Smart to bardzo nietypowa, jak na dzisiejsze smartfonowe standardy, konstrukcja. To też grubsze urządzenie (16,6 mm). Na grubość wpływa składany ekran oraz fizyczna klawiatura. Smartfon wykonano z solidnych tworzyw sztucznych, z których część imituje metale, a część skórę. W efekcie Wine wygląda elegancko i poważnie. Dostępny jest w dwóch ciekawych wariantach kolorystycznych: granatowym (navy) oraz bordowym (burgundy).
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Obudowa z obu stron jest kolorowa, ma fakturę podobną skóry oraz zaokrąglone krawędzie. Konstrukcja wewnątrz jest metaliczna, srebrna, ale nakładka wokół samych klawiszy utrzymana została w kolorze obudowy. Na lewym boku znalazła się regulacja głośności. Prawy przeciwległy bok to tylko gniazdo słuchawkowe, a spód zawiera złącze microUSB. Na pokrywie, w dolnym lewym rogu ulokowano diodę zasilania i powiadomień.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Na spodzie znajduje się obiektyw głównego aparatu, a obok niego jest głośnik multimedialny z podwójnymi maskownicami. Pokrywkę można zdemontować (trzyma się bardzo solidnie). Daje ona dostęp do wymiennej baterii, pod którą umieszczono czytnik kart microSIM. Na krawędzi, obok baterii jest gniazdo na kartę pamięci microSD.
Wyświetlacz 3,2” otoczony został całkiem grubymi ramkami. Mają one po 0,5 cm po bokach i 2 cm od góry i dołu. Nad ekranem widać głośnik rozmów, niewielkie czujniki oraz malutki obiektyw przedniego aparatu.
Klawiatura na górze zawiera fizyczne przyciski nawigacyjne Androida. Jest też 5 przycisków sterowania zintegrowanych w okrągły panel. Obok panelu znajdują się skróty do aparatu, poczty, kontaktów oraz klawisz specjalny oznaczony gwiazdką. Poniżej trafiła klawiatura numeryczna z klasycznymi słuchawkami (czerwona słuchawka pełni funkcję włącznika) oraz klawiszem kasowania.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Wykonanie jest dobre. Po czasie tworzywa zaczynają delikatnie trzeszczeć, ale sam mechanizm otwierania jest solidny – ma sprężysty ruch i pewnie trzyma otwartą lub zamkniętą klapkę. Nie da się wyczuć żadnych luzów. Design smartfona jest ciekawy. Stylistyka to nowoczesność w łagodnej wersji. Wrażenie robią eleganckie kształty urządzenia. W Wine jest też coś kobiecego, ale konstrukcja wygląda wciąż uniwersalnie. Po rozłożeniu obudowa jest cienka, materiał ma ciekawą fakturę, a samo wykonanie zdecydowanie przyciąga uwagę, bardziej niż w podobnie zrobionej Motoroli V3.
Ergonomia i użytkowanie
Wine to nie urządzenie dla kogoś, kto korzysta z telefonu dotykowego. Obsługa jest specyficzna i trzeba się do niej przyzwyczaić. Ilość oferowanych opcji jest znacznie mniejsza niż w normalnych smartfonach. To urządzenie dla osób, które nie bardzo lubią korzystać ze smartfonów pozbawionych fizycznych klawiatur. Wine będzie dobry dla kogoś, kto szuka telefonu głównie do dzwonienia. Obsługa ekranu dotykowego nie należy do wygodnych, a jednak, by skorzystać z niektórych funkcji, bywa niezbędna.
Dzięki zaokrąglonej podstawie telefon podnosi się bardzo wygodnie. Równie dobrze otwiera się klapkę, którą łatwo podważyć. Ekran po otwarciu włącza się automatycznie, a przy zamknięciu usypia. Niestety podczas otwierania zdarza się przypadkowe wciśnięcie regulacji głośności. Na szczęście dzięki obecności diody powiadomień, nie trzeba co chwilę używać klapki.
Klawiatura fizyczna ma spore przyciski. Są one płaskie, mają wyraźny i precyzyjny klik. Reagują szybko, więc pisanie idzie sprawnie. Klawiatura jest też podświetlana, co zdecydowanie ułatwia korzystanie z telefonu po ciemku.
Ekran cechuje większy, przeskalowany interfejs z ikonami w układzie 3 x 3. Powiększone elementy docenią zwłaszcza osoby starsze. Niestety nie można zrezygnować z ekranu dotykowego, niektórych rzeczy nie da się zastąpić, np. nie można postawić kursora, nie ma także fizycznego przycisku Enter, który pozwoli potwierdzić wyszukiwane hasło w przeglądarce internetowej. W efekcie do ekranu i tak trzeba sięgać palcem lub drugą dłonią. Interfejs Wine jest mały, nie jest przystosowany do obsługi dotykowej. Korzystanie z klawiatury ekranowej jest również niewygodne, zdecydowanie lepiej sprawują się klawisze fizyczne.
Słyszalność głośnika, dzwonków i powiadomień jest bardzo dobra. Dźwięk jest czysty i donośny, nawet w torbie czy kieszeni.
Wyświetlacz
Ekran jest słaby. To najprostsza matryca typu TN, a rozdzielczość HVGA (320 x 480) daje zagęszczenie pikseli na poziomie 180 ppi. Pojedyncze punkty są widoczne, kolory blade, a kąty widzenia słabe (zwłaszcza od dołu), co niestety ma duże znaczenie w przypadku telefonu z klapką. Nie ma za to problemów z podświetleniem. Jasność wyświetlacza jest wysoka – maksymalna wystarczy w słoneczny dzień, a najniższa nie będzie przeszkadzać w nocy. Brakuje niestety czujnika oświetlenia, jest za to tryb nocny, który szybko przyciemnia ekran.
Interfejs dotykowy sprawuje się dobrze. Ma optymalną czułość, co ułatwi obsługę mniej wprawionym użytkownikom. Obsługiwany jest dwupunktowy wielodotyk.
System operacyjny i wydajność
Android w wersji Lollipop 5.1.1 ma dodatkową nakładkę, czyli LG Optimus, w uproszczonej wersji. Oferuje ona ładne czcionki, czytelny interfejs oraz sensownie pogrupowane opcje. Oczywiście nie ma tylu możliwości jak w typowych smartfonach LG, ale dzięki temu mniej zorientowany użytkownik się nie pogubi. Warto jednak na początku skonfigurować system, np. wybrać aplikację klawisza specjalnego (gwiazdki), włączyć funkcję SafeCare (powiadamia wybrane kontakty w razie zagrożenia), a także dostosować zamknięcie klapki (czy system ma zamykać aplikacje, czy też pozostawiać je w pamięci).
Snapdragon 210 to podstawowy układ, ale przy niskiej rozdzielczości ekranu sprawuje się całkiem nieźle. Wine ma także 1 GB RAM-u, więc przyzwoicie radzi sobie z multitaskingiem. System działa dosyć sprawnie, nie wiesza się i nie przeładowuje interfejsu. Potrafi jednak czasami zwolnić, szczególnie przy pobieraniu danych w tle. To wydajność odpowiednia do prostych multimediów i podstawowego użytku, nie można spodziewać się fajerwerków. Benchmark AnTuTu 6.0 ocenia urządzenie tylko na 18890 punktów.
Bateria
1700 mAh to niezbyt wiele, ale przy bardzo podstawowym wyświetlaczu gwarantuje 2–3 dni pracy. Jeśli nie korzystamy z połączenia internetowego, a telefonu używamy tylko do rozmów, Wine wytrzyma dużo dłużej. Gdy telefon jest nieużywany, poziom baterii spada bardzo powoli. Nie tylko wizualnie, lecz także pod względem czasu działania bliżej Wine’owi do starszych telefonów niż nowych smartfonów, dla których jeden dzień pracy to niestety nadal standard.
Multimedia – gry, aparat, audio
Wine zasadniczo nie nadaje się do gier. Poradzi sobie, co prawda, z prostymi grami 3D, ale rozgrywka nie będzie zbyt satysfakcjonująca. Większość gier wymaga korzystania z ekranu dotykowego, a używanie go w poziomie jest po prostu dziwne. Wine Smart może jednak posłużyć jako platforma do gier logicznych, krzyżówek, sudoku i innych tego typu aplikacji.
Obiektyw VGA z przodu to także standard, ale… z poprzedniej epoki. Jego jakość raczej nikogo nie zadowoli. Aparat główny też nie zachwyca: kolory są niezłe, a w jasny dzień zdjęcia pozostają czytelne. W razie czego da się zrobić przyzwoitą fotografię. Trudniejsze warunki to dla telefonu zbyt trudne wyzwanie. O używaniu aparatu po zmroku można zapomnieć. Przykładowe zdjęcia dostępne w linkach poniżej:
zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3, zdjęcie 4.
Jakość dźwięku z głośnika i na słuchawkach jest przyzwoita.
Łączność i jakość rozmów
W podstawowych funkcjach Wine radzi sobie bardzo dobrze. Nie ma problemów z zasięgiem, a GPS ułatwi pieszą nawigację. Wi-Fi stabilnie trzyma sygnał, a LTE w pewnym stopniu przyspieszy korzystanie z Internetu. Jakość rozmów jest bardzo dobra, tak jak dźwięk mikrofonu i głośnika.
Podsumowanie
LG Wine to dziwny smartfon. Comeback klapki jest właściwie udany. To nadal ciekawe urządzenie, które przyciąga wzrok i kusi oryginalną stylistyką. Samo otwieranie klapki sprawia podobną satysfakcję jak przed laty. To pewnie z tego powodu Wine jest popularny.
Telefon posiada jednak sporo wad. Trzeba mieć na uwadze, że 600 zł (Smartfony do 600 złotych – styczeń 2016) to nadal dosyć sporo, zważywszy na słabą jakość wyświetlacza i, mimo wszystko, niską wydajność. W zamian zyskuje się prostą obsługę, długi czas pracy na baterii i dobrą jakość rozmów. Warto rozważyć, co jest dla nas ważniejsze. | Test smartfona LG Wine Smart (H410) – klapka czy... klapa? |
Dane epidemiologiczne są alarmujące: nawet 70% dorosłych Polaków może cierpieć na hipercholesterolemię. Lekarze od lat przekonują swoich pacjentów, że dieta należy do najważniejszych elementów leczenia wyższego stężenia cholesterolu we krwi. Istnieje wiele zalecanych modeli żywienia, które regulują gospodarkę lipidową organizmu. Jednym z nich jest dieta portfolio, która, jak wykazują wyniki badań, już po 4 tygodniach stosowania obniża poziom cholesterolu o 30-40%. Dieta według prof. Jenkinsa
Dietę portfolio stworzył kanadyjski naukowiec z Uniwersytetu Toronto, prof. David Jenkins – ten sam, któremu zawdzięczamy pojęcie indeksu glikemicznego. Zgodnie z jego zaleceniami należy ograniczyć spożycie produktów zwierzęcych na rzecz produktów pochodzenia roślinnego. Nic nowego? A jednak – prof. Jenkins nie skupia się na zakazach i nakazach, ale na wzbogacaniu menu o pewną grupę składników, które w sposób naturalny obniżają stężenie cholesterolu i poprawiają profil lipidowy krwi. Każdego dnia należy jeść więcej białka sojowego (15-25 g), steroli roślinnych (2 g) i błonnika pokarmowego, a właściwie jego frakcji rozpuszczalnej w wodzie (20 g).
Wyniki badań prowadzonych pod kierunkiem kanadyjskiego uczonego dowodzą, że dieta portfolio może już po 4 tygodniach zmniejszyć stężenie cholesterolu o 33 procent (bez konieczności stosowania leków).
Model żywienia proponowany przez prof. Jenkinsa okazał się również kilkukrotnie skuteczniejszy w obniżaniu poziomu „złego” cholesterolu LDL niż dieta niskotłuszczowa, którą rekomenduje Amerykańskie Towarzystwo Kardiologiczne. Ale to nie wszystkie korzyści, które wiążą się z dietą portfolio. Związki, jakie dostarcza nowe menu, wykazują silne właściwości przeciwzapalne, pomagają unormować ciśnienie tętnicze i regulują poziom glukozy we krwi. Mówiąc krótko – taki jadłospis skutecznie zapobiega rozwojowi wielu groźnych chorób układu krążenia.
Dieta portfolio – sposób na cholesterol
Dieta portfolio opiera się na produktach roślinnych – jak najmniej przetworzonych. W codziennym jadłospisie dominują grube kasze (gryczana, jaglana, orkiszowa) oraz warzywa i owoce. Co ciekawe, prof. Jenkins nie zaleca spożywania soków i olejów roślinnych. Źródeł „dobrych” tłuszczów proponuje szukać w orzechach (np. włoskich, ziemnych, laskowych) i pestkach nasion (dyni, słonecznika, ziarnach sezamu), które zawierają dużo steroli roślinnych. Dziennie można chrupać garść takich przysmaków.
box:offerCarousel
Sterole roślinne to składnik błon komórkowych organizmów roślinnych, który budzi szczególne zainteresowanie naukowców. Dlaczego? Budowa cząsteczkowa fitosteroli do złudzenia przypomina strukturę cząsteczek cholesterolu. Podobieństwo jest tak bliskie, że bez trudu oszukują ludzkie enzymy, odpowiedzialne za wydzielanie cholesterolu. Sterole roślinne potrafią „przekonać” organizm, że wytworzył już wystarczającą ilość tego lipidu i powinien na pewien czas zatrzymać produkcję. Fitosterole „wskakują” również na miejsce cząsteczek cholesterolowych w systemach transportowych i w ten sposób hamują wchłanianie cholesterolu z przewodu pokarmowego.
Według diety portfolio białko zwierzęce należy zastępować białkiem roślinnym, więc do jadłospisu powinno włączyć się rośliny strączkowe. Zaleca się spożycie 2-3 niedużych porcji produktów sojowych dziennie, np. tofu, jogurtów, mleka sojowego. Co prawda, prof. Jenkins nie wyklucza kategorycznie mięsnych produktów z menu, jednak wiele zależy od indywidualnej tolerancji i reakcji organizmu na konkretne pokarmy. Niektóre osoby mogą np. od czasu do czasu delektować się porcją ryb lub chudych gatunków mięs, inne muszą ograniczyć się do spożywania wyłącznie produktów roślinnych.
Od czego zależy poziom cholesterolu?
Niestety, nie tylko niezdrowa dieta sprawia, że poziom cholesterolu niebezpiecznie skacze w górę. Podobnie wpływa również długotrwały stres, któremu nie zawsze można zapobiec, ale warto uczyć się nad nim panować. Jak radzić sobie z napięciem emocjonalnym? Pomocne okazują się techniki relaksacyjne, np. metody rozluźniania mięśni, rytmiczne oddychanie, medytacje, joga.
Nie można zapominać, że każdą – nawet najskuteczniejszą dietę antycholesterolową – należy wesprzeć systematyczną aktywnością fizyczną, najlepiej na świeżym powietrzu, poza miastem, w pobliżu drzew. Profil lipidowy krwi poprawia uprawianie dyscyplin wytrzymałościowych – warto zatem biegać, pływać, jeździć na rowerze. Nawet energiczne spacery i długie marsze obniżają stężenie cholesterolu całkowitego i jego „złych” frakcji LDL. Jest jeden warunek: treningi powinny odbywać się co najmniej trzy razy w tygodniu i trwać pół godziny lub dłużej. | Dieta portfolio – co to takiego? |
Multimedialne laptopy Asusa z serii N zdążyły już sobie zaskarbić uznanie wśród polskich użytkowników. Tym razem miałem okazję testować reprezentanta tej linii komputerów z oznaczeniem N56VV-S4013H. Sprawdźcie, jak go oceniam. Pierwsze wrażenia
Modelem N56VV-S4013H Asus udowadnia, że wie, jak wytwarzać nie tylko dobrze wyglądające i mocne sprzętowo, ale przede wszystkim, praktyczne w użytkowaniu laptopy. Już od pierwszych chwil spędzonych z testowanym sprzętem, zyskujemy pewność, że jego konstrukcja jest solidna i dobrze przemyślana. Nie spotkamy się tu z pewnością z czymś, co jest często zmorą budżetowych konstrukcji – z uginającą się obudową, zapadającymi klawiszami klawiatury i podatnymi na uszkodzenia zawiasami ekranu. Widać wyraźnie, że tajwański producent doskonale wie, co może doprowadzić użytkowników laptopów do szewskiej pasji, a sam komputer do szybkiego zużycia i uszkodzenia. Najwyraźniej Asus z tej wiedzy korzysta, dzięki czemu N56VV-S4013H jest wolny od wyżej wymienionych słabości.
Metalowa obudowa nadaje bohaterowi tego testu nie tylko eleganckiego i nietuzinkowego wyglądu (zwłaszcza na tle nieprzebranej ilości, wyglądających nijako, a czasami wręcz topornie, plastikowych konkurentów), ale sprawia, że nawet pod silnym naciskiem cała konstrukcja pozostaje sztywna i stabilna. Wisienką na torcie są dwa, doskonale komponujące się z metalową płaszczyzną obudowy przyciski, z których jeden służy do włączania i wyłączania komputera, a drugi jest w pełni konfigurowalny. Dzięki firmowemu oprogramowaniu Asusa możemy zdecydować, jaki program lub funkcję będziemy nim aktywować. Proste i przydatne rozwiązanie.
Chociaż pokrywa matrycy nie jest wykonana z metalu, a z plastiku, to na szczęście zapewnia on wystarczającą sztywność. Nie ma w tym przypadku mowy o niebezpiecznie uginającym się przy otwieraniu ekranie. Metalowe zawiasy pozwalają nam z kolei nie martwic się o ich trwałość, nawet przy długotrwałym i intensywnym użytkowaniu.
Posiadacze reprezentanta serii N nie będą z pewnością narzekać na brak portów. Lewa krawędź kryje następujące złącza: do podłączenia zewnętrznego subwoofera, VGA (D-sub), RJ-45 (LAN), HDMI i 2 x USB 3.0. Natomiast po prawej stronie znalazły się: wejście mikrofonowe, wyjście słuchawkowe/głośnikowe (S/PDIF), 2 kolejne porty USB 3.0, kieszeń napędu DVD oraz wtyk zasilania i blokada Kensingtona.
Jedynym „zgrzytem” w dobrze zaprojektowanej obudowie Asusa jest mało przemyślana lokalizacja slotu na karty microSD. Opadająca krawędź u spodu obudowy sprawia, że dostęp do zaślepki lub włożonej w szczelinę karty jest utrudniony, przez co korzystanie z czytnika nie należy do komfortowych. Ale umówmy się, że na tle wszystkich plusów, jakie zbiera Tajwańczyk w innych kwestiach, ta niedogodność jest raczej niewielka.
Klawiatura i touchpad
Asus został wyposażony w klawiaturę typu chiclet. Znajdziemy tam pełny zestaw klawiszy numerycznych. Płaski profil i bardzo krótkie skoki sprawiły, że korzystanie z niej było dla mnie przyjemne, a jej praca wyraźnie cichsza od odgłosu tradycyjnych klawiatur, spotykanych w ekonomicznych konstrukcjach. Komfort pracy w ciemnych i słabo oświetlonych pomieszczeniach zwiększa podświetlenie klawiszy (do wyboru mamy 3 stopnie jasności).
Duża i szersza od standardowych konstrukcji płytka dotykowa sprawia, że korzystanie z niej jest wygodne. Niestety, nie można tego samego napisać o przyciskach, które przez fakt braku wyraźnego rozgraniczenia, łatwo wcisnąć omyłkowo.
Ekran
Matowy ekran, obsługujący rozdzielczość Full HD to w moim odczuciu największy atut testowanego laptopa. Na polskim rynku, wśród 15,6-calowych laptopów niepodzielnie królują te z maksymalną rozdzielczością 1366 x 768, stanowiąc ponad 80 proc. rynkowej oferty. Tych, które są zdolne do obsługi trybu Full HD jest bez porównania mniej. A jeśli dodamy do tego jeszcze obecność matowej, a nie błyszczącej matrycy to okaże się, że wybór jest naprawdę wąski. I to właśnie jednym z takich nielicznych na sklepowych półkach egzemplarzy jest tytułowy Asus.
O wyświetlaczu Asusa można pisać tylko dobrze. Oprócz wymienionych wyżej zalet, czyli świetnej rozdzielczości, wpływającej na powiększenie obszaru roboczego w stosunku do niższych trybów i nierefleksyjnej powierzchni, matryca Tajwańczyka oferuje także bardzo przyzwoity poziom jasności (zwłaszcza jak na matrycę typu TN). Pomiar jasności przy maksymalnych ustawieniach ekranu i zasilaniu sieciowym wyniósł 348,27 cd/m2. Przy zasilaniu akumulatorowym parametr ten zmniejszył się do poziomu 333,99 cd/m2. Wartości odczytałem przy użyciu urządzenia Spyder4 i oprogramowania Spyder4Elite 4.5.4.
Trzeba przyznać, że niezłe są również kąty widzenia. Asus chwali się nimi na specjalnej naklejce, umieszczonej w prawym, górnym rogu ekranu. Według deklaracji producenta, w poziomie wynoszą one 150 stopni, a w pionie 120 stopni.
Audio
Jak już wspomniałem przy okazji opisywania zawartości fabrycznego zestawu, znajdziemy w nim subwoofer, który znacznie poprawia jakość partii basowych w trakcie słuchania muzyki lub odtwarzania filmów. Odsłuchiwanie tych samych utworów bez podłączanego subwoofera nie pozostawia cienia wątpliwości, że jego obecność ucieszy wszystkich melomanów.
Bateria
Pół godziny oglądania filmu w rozdzielczości Full HD przy maksymalnej jasności ekranu wiązało się w trakcie testu z utratą 20 proc. wskazania baterii. Nietrudno zatem obliczyć, że ogniwo notebooka pozwoli nam obejrzeć nie tylko standardową 90-minutową hollywoodzką produkcję, ale zapewni wystarczającą ilość energii nawet na 2,5-godzinny seans z dala od sieciowego gniazdka.
Jeśli chodzi o konsumpcję prądu przy włączonym zasilaczu, to w stanie bezczynności miernik Voltcraft 4000F wskazywał na zużycie na poziomie 20–25 W. Odtwarzanie filmu w formacie mkv (w rozdzielczości 1080p i przy maksymalnym poziomie jasności ekranu) podniosło wskazanie do 30–35 W. W trakcie kompresji paczki plików graficznych programem 7-zip, konsumpcja prądu sięgała 48–50 W.
Podsumowanie
Asus przypadnie do gustu wszystkim, którzy szukają multimedialnego laptopa ze świetnym nagłośnieniem i jeszcze lepszym obrazem. Dzięki bardzo dobrej matowej matrycy z obsługą rozdzielczości Full HD i obecności dołączanego głośnika niskotonowego, Asus sprawdzi się świetnie w roli przenośnego kina domowego. Spora moc obliczeniowa umożliwi bezproblemowe montowanie filmów z wakacji lub ważnych, rodzinnych uroczystości. Zainstalowana karta graficzna pozwoli na płynną rozgrywkę w starszych tytułach gier. W przypadku nowszych możemy mieć z tym problem.
Kosztującego na Allegro ok. 4 tys. zł Asusa N56VV-S4013H należy przyporządkować do średniej półki cenowej. Chociaż kwota do małych nie należy, to w mojej opinii jest uczciwa. Tajwański producent oferuje nam solidnie wykonany i przemyślany laptop, który sprawdzi się zarówno przy zastosowaniach multimedialnych, jak i biznesowych. | Test Asusa N56VV-S4013H. Laptop z matrycą Full HD w dobrej cenie |
Na sen przeznaczamy 1/3 naszego życia. O komforcie nocnego wypoczynku decyduje nie tylko jakość materaca, ale i sposób zaaranżowania sypialni, dlatego jeśli naszym marzeniem jest łóżko z baldachimem, które wprowadza do wnętrza przytulną atmosferę, należy je zrealizować. Okazuje się, że możemy go zrobić samodzielnie niewielkim nakładem środków finansowych. Co to jest baldachim?
Słowo „baldachim” ma kilka znaczeń. W architekturze określa się nim zadaszenie w formie wieżyczki, które stanowi oprawę posągów albo daszek wsparty na kolumnach. Tego terminu używa się również w odniesieniu do osłony wykonanej z drewna lub tkaniny, która jest rozpięta nad łóżkiem. Może być to element stały wyposażenia lub przenośny.
Chociaż baldachim
jest marzeniem wielu małych dziewczynek, to taką dekorację chętnie widziałaby w swojej sypialni nad łóżkiem niejedna kobieta o romantycznym usposobieniu. Na szczęście wariantów realizacji tego pomysłu jest wiele i spełnienie fantazji z dzieciństwa nie wymaga dużych nakładów pieniężnych. Do zrobienia baldachimu możemy wykorzystać takie tkaniny jak tiul, len, płótno, a także taftę, jedwab czy po prostu firanę. W zależności od tego, który materiał wybierzemy, zmieni się charakter wnętrza – od romantycznego po wytworny.
Dlaczego warto zainstalować baldachim nad łóżkiem w sypialni? Pełni on nie tylko funkcję dekoracyjną, ale i użytkową. W okresie letnim będzie chronił przed insektami niczym moskitiera. Ma jednak jeden minus – szybko zbiera się na nim kurz.
Pomysły na baldachim nad łóżkiem w sypialni
box:offerCarousel
Baldachim w kształcie litery U. Jednym z najprostszych sposobów na samodzielne wykonanie baldachimu jest przymocowanie szyn lub drążków w kształcie litery U na suficie, na których zawieszamy drapowane zasłony (to ekonomiczna alternatywa dla osób, które nie mają pieniędzy na zakup łóżka w komplecie z baldachimem). W tym przypadku tkaniny nie spływają na mebel do spania, ale okalają go z trzech stron (można je swobodnie przesuwać). Jeśli zdecydujemy się na materiał w kolorze zbliżonym do odcienia farby pokrywającej sufit, uzyskamy złudzenie optyczne, że jest on częścią baldachimu.
Baldachim nad wezgłowiem łóżka. Istnieje również możliwość zamontowania baldachimu jedynie nad wezgłowiem łóżka. W tym przypadku mocujemy pręt w kształcie litery U (jego forma przypomina wieszak-drążek na ręczniki) do ściany, przy której ustawiony jest zagłówek mebla. Wówczas wystarczy finezyjnie powiesić na nim tkaninę, opuścić ją aż do podłogi i gotowe! Ciekawy efekt uzyskamy też, gdy zamontujemy na suficie karnisz w kształcie koła lub owalny.
Baldachim wzdłuż łóżka. Jeżeli dłuższy bok łóżka przylega do ściany, możemy pokusić się o zrealizowanie kolejnego pomysłu, a mianowicie zamontować dwa krótkie karnisze na suficie tak, by były do siebie równoległe. Wówczas długi kawałek delikatnej tkaniny lub firanki wystarczy przeciągnąć najpierw przez pierwszy, a następnie przez drugi drążek (jego krańce powinny zwisać swobodnie). Projektanci wnętrz sugerują, że ten baldachim sprawdzi się w sypialni zaaranżowanej zgodnie z zasadami stylu prowansalskiego.
Jak widać, wykonanie baldachimu nad łóżkiem w sypialni nie wiąże się z dużym wydatkiem i nie jest zajęciem czasochłonnym. Wystarczy karnisz i fragment materiału, aby spełnić marzenie kobiety z okresu dzieciństwa. | Baldachim nad łóżkiem. Marzenie nie tylko małej dziewczynki |
Na PC nie brakuje dobrych produkcji, w które warto zagrać. Czasem jednak szukamy tytułu, który stanowi prawdziwe wyzwanie. Poniższa lista przedstawia kilka gier, co do których możemy być pewni, że mocno dadzą nam w kość! „Dark Souls 3”
„Dark Souls 3” to trzecia odsłona i zarazem zwieńczenie popularnej, arcytrudnej trylogii od studia From Software. Ponownie wskakujemy w buty wojownika bądź maga przemierzającego mroczny, spustoszony świat. Tak jak w poprzednich częściach realne zagrożenie stanowi nawet szeregowy przeciwnik. By przetrwać starcia z niebezpiecznymi wrogami, zgodnie z tradycją serii należy wykazać się cierpliwością, dokładnie studiując styl walki nieprzyjaciela i starając się nie wyczerpać wytrzymałości naszego bohatera lekkomyślnie zadawanymi ciosami.
Graczy na prawdziwą próbę wystawiają potężni bossowie, mogący przyprawić o białą gorączkę nawet najtwardszych z najtwardszych. W zamian za wyśrubowany poziom trudności „Dark Souls 3” oferuje rozbudowany system walki, który daje nam olbrzymią swobodę w doborze stylu gry – można z powodzeniem wcielić się zarówno w powolnego, opancerzonego od stóp do głów rycerza z ogromnym mieczem, jak i zwinnego zabójcę w lekkich szatach, którego mocnymi stronami są przebiegłość i refleks. Do tego dodajmy nietuzinkowy świat do odkrycia oraz niekonwencjonalne interakcje z innymi graczami i mamy pełny obraz tego, co do zaoferowania ma „Dark Souls 3”.
Przeczytaj pełną recenzję gry „Dark Souls 3”.
box:offerCarousel
„Darkest Dungeon”
„Darkest Dungeon” jest grą na PC, w której wcielamy się w dziedzica posiadłości zrujnowanej przez pradawne zło. Próbujemy ją odnowić, wysyłając w okoliczne regiony grupy śmiałków, by pokonali potwory i odzyskali nasze rodowe bogactwo. Wyprawami zawiadujemy osobiście – wyznaczamy trasę przemarszu po budzących grozę terenach i dowodzimy bohaterami podczas turowych starć. Jednakże, przemierzając mroczne obszary, musimy nie tylko bronić poszukiwaczy przygód przed śmiertelnie niebezpiecznymi stworami, ale także dbać o ich zdrowie psychiczne. Widziane przez nich okropieństwa mogą złamać ich wolę walki, a w ekstremalnych przypadkach doprowadzić nawet do zawału serca. Gdy zaś zginą, znikają na zawsze, nierzadko odbierając nam w ten sposób masę złota i czasu włożonego w ich szkolenie.
Bohaterów możemy stracić także przez choroby psychiczne, które sprawią, że staną się oni po prostu bezużyteczni czy wręcz niebezpieczni dla najbliższego otoczenia. Wtedy nie obejdzie się bez suto opłaconej wizyty w psychiatryku – jednym z licznych budynków pod naszym zarządem. Nadzór nad finansami i rozbudowywanie naszych włości to zresztą kolejny istotny element „Darkest Dungeon” pozwalający wykazać się umiejętnością długofalowego, strategicznego myślenia.
Przeczytaj pełną recenzję gry „Darkest Dungeon”.
box:offerCarousel
„XCOM 2”
Zła wiadomość dla fanów poprzedniej odsłony gry „XCOM 2”, czyli taktycznej strategii od studia Fireaxis – pomimo waszych wysiłków obcy najeżdżający w „jedynce” Ziemię wygrali. Nasza planeta została podbita, a tytułowa organizacja XCOM, zajmująca się zwalczaniem przybyszów z kosmosu, jest w rozsypce. Na szczęście nie wszystko stracone – niedobitki ludzkości postanowiły podjąć ostatnią, rozpaczliwą próbę odzyskania planety z rąk wrednych obcych i to właśnie nam przyjdzie poprowadzić ich do zwycięstwa.
Zadanie to nie jest proste, gdyż po uruchomieniu gry „XCOM 2” staniemy wobec przeważających sił wroga, dysponując tylko garstką żołdaków wyposażonych w raczej kiepski sprzęt. Dodatkowo zdobywcy Błękitnej Planety pracują nad potężną tajną bronią, której ukończenie raz na zawsze położy kres konfliktowi. Nie wystarczy więc samo wygrywanie kolejnych potyczek – trzeba także robić to szybko i sprawnie. Każde potknięcie, czy to w postaci doświadczonego żołnierza utraconego w turowej, taktycznej bitwie, czy błędnej decyzji podjętej na strategicznej mapie świata, jest bardzo bolesne i może przechylić szalę zwycięstwa na niewłaściwą stronę. Natomiast dla tych, dla których nawet takie wyzwanie jest niewystarczające, przygotowane są specjalne ustawienia pozwalające jeszcze bardziej podwyższyć poziom trudności gry. Wśród nich znajduje się między innymi tryb „Ironman” wykluczający możliwość wczytywania poprzednio zapisanych gier. Tutaj margines błędu jest w zasadzie zerowy…
Przeczytaj pełną recenzję gry „XCOM 2”.
box:offerCarousel
„Spintires”
Oponent w grze nie musi mieć wielkiego miecza, pochodzić z kosmosu ani być przerażającym stworem z innego wymiaru, by zmusić gracza do wytężonego wysiłku. Czasem wróg jest czymś znacznie bardziej prozaicznym. Weźmy choćby „Spintires”, gdzie naszym największym przeciwnikiem są błotniste bezdroża położone wśród połaci rosyjskich lasów. Przemierzamy je wielkimi ciężarówkami wschodniej produkcji, wśród których znajdują się takie klasyki motoryzacji jak Ural czy Zil.
Stawiane przed nami zadania są z założenia proste – głównie chodzi o transport towaru z miejsca na miejsce – jednak już ich samo wykonanie to wyższa szkoła jazdy. „Spintires” jest niezwykle realistyczne i niedoświadczony kierowca lekceważący specyfikę rosyjskich bezdroży szybko skończy zakopany po uszy w błocie. Studio Oovee Games przygotowało na potrzeby swej produkcji specjalną symulację zachowania tej lepkiej substancji, serwując dzięki temu graczom doświadczenie niepodobne do żadnej innej samochodówki. Poza walką ze zdradzieckim błotem musimy także strzec naszej ciężarówki przed mniejszymi i większymi usterkami oraz utratą paliwa. W związku z tym nierzadko będziemy desperacko walczyć o przejechanie każdego kolejnego metra, z niepokojem wpatrując się w nieubłaganie malejący wskaźnik paliwa. Polecamy maniakom czterech kółek poszukującym prawdziwego wyzwania! | Wirtualne wyzwania – gry komputerowe dla twardzieli |
Rozszerzanie diety jest bardzo ważnym momentem w życiu każdego malucha. Na talerzu pojawiają się nowości, ale dziecko nie zawsze wykazuje nimi zainteresowanie. Aby zachęcić malca do smakowania potraw, na pewno warto zadbać o oprawę posiłków. Służą temu dziecięce zastawy obiadowe. Kiedy kupić zastawę obiadową dla dziecka?
Pierwsza zastawa obiadowa przyda się już w momencie rozszerzania diety – do pierwszego startego na tarce jabłuszka czy kleiku ryżowego. Dobrze jest od samego początku przyzwyczajać malca do sztućców, talerzyków czy miseczek. Oczywiście, nie ma potrzeby od razu kupować całej zastawy obiadowej, wystarczy skupić się najpierw na wyborze pierwszej łyżeczki. Trzeba wziąć pod uwagę też to, że dziecko bardzo szybko rośnie i po zapoznaniu się z nowymi smakami przystąpi do konsumowania zupek i większych posiłków, więc szósty miesiąc życia będzie odpowiednim momentem na zakup zastawy obiadowej.
Na co zwrócić uwagę, kupując zastawę obiadową dla dziecka?
Zastawy różnią się zawartością, ceną i jakością wykonania. Jaka jest najlepsza zastawa?
Trwała – ważny jest surowiec, z jakiego wykonano sztućce i naczynia. Nie ma co liczyć na to, że zastawa posłuży do ozdoby. Będzie wykorzystywana często, na pewno kilka razy dziennie i wiele razy wyląduje na podłodze. Dla niemowlaków i małych dzieci niewskazane są naczynia szklane lub porcelanowe. Mimo że najczęściej są bardzo ładne i często mają aplikację ulubionej postaci bajkowej, są tworzone z myślą o dzieciach powyżej trzeciego roku życia. Natomiast pierwsze sztućce nie powinny być metalowe – łatwo wtedy o zranienie delikatnych dziąseł.
Jakościowo dobra – wiele zależy od materiału użytego w produkcji. Warto zapoznać się z informacjami i sprawdzić, czy zastawa nie zawiera szkodliwych substancji, np. bisfenolu A.
Bezpieczna – ta właściwość bezpośrednio wiąże się z poprzednią. Poszczególne elementy nie mogą mieć wystających i nierównych krawędzi, aby uniknąć zranienia skóry.
Wygodna w użyciu – ważne, aby łyżeczka była dość głęboka i umożliwiała podanie zupy. Bardziej płaskie łyżeczki wystarczą do konsumowania gęstszych potraw, np. deserków. Udogodnienia, takie jak wgłębienia na kciuk osoby karmiącej, zapewniają komfort spożywania posiłków. Warto zwrócić uwagę na elementy antypoślizgowe pod kubkiem, miseczką i talerzykiem.
Nawet jeśli dziecko dopiero zaczyna przygodę z zastawą obiadową, nie powinna ona być zbyt mała. Im większa powierzchnia, tym mniej jedzenia spadnie poza talerzyk. Ponadto warto wybrać taką zastawę, która zawiera zarówno miseczkę, jak i talerzyk – starsze dziecko zjada już obiadki dwudaniowe.
Kupujemy zastawę obiadową dla małego smakosza
Wybór sztućców i naczyń jest bogaty. Niektóre z nich bardziej przydadzą się w karmieniu młodszych dzieci, inne sprawdzą się w przypadku starszych szkrabów:
Gryzak do podawania pokarmu – zwykle jest silikonowy. Ułatwia spokojne przejście ze spożywania pokarmów płynnych do półpłynnych i stałych. Umożliwia też podawanie małych porcji jedzenia, np. warzyw, owoców, ryb, mięs. Gryzak jest tak skonstruowany, żeby zapobiegać zakrztuszeniu. Dziecko je aktywnie, może być samodzielne i świetnie ćwiczy mięśnie wokół ust. Cena – do 24 zł.
Łyżeczka do karmienia niemowląt – powinna mieć miękką końcówkę (np. Tommee Tippee) i długi uchwyt, pozwalający na swobodne nabieranie pokarmu również ze słoiczka. Jest wygodna w użytkowaniu, zarówno w zmywarce, mikrofali, jak i w sterylizatorze. Cena – ok. 20 zł za 4 sztuki.
Zestaw melaninowy, np. Plastorex. To francuski zestaw 3-częściowy, składający się z talerza, kubka i miski. Nie można go stosować w kuchenkach mikrofalowych. Cena – 49 zł.
Zastawa stołowa dziecięca, np. Ikea lub Hello Kitty. Fantastyczna wydaje się być zastawa stołowa dziecka niejadka w postaci zamku, wewnątrz którego mały smakosz znajdzie kubek, talerzyk z podziałem na różne produkty, talerz do zupy i sztućce. Cena – do 90 zł.
Zastawy obiadowe dla dziecka są bardzo różne. Te drogie i w niestandardowym kształcie są ciekawym pomysłem na prezent. Jeśli więc zastanawiamy się nad podarunkiem dla kilkumiesięcznego niemowlaka, zastawa obiadowa będzie z pewnością udanym wyborem. | Zestaw obiadowy dla małego smakosza |
Uniwersalny poradnik dla młodego motocyklisty. O czym warto wiedzieć na starcie? Trudno jest zapomnieć dzień, w którym otrzymuje się prawo jazdy kategorii A i zaczyna przygotowania do kupna pierwszego motocykla. Istnieje wiele rzeczy, o których warto wiedzieć na samym starcie. Oprócz samego pojazdu trzeba zastanowić się nad kupnem wielu dodatkowych elementów do bezpiecznego użytkowania, czyszczenia, przechowywania naszego jednośladu. I tutaj właśnie przychodzimy z pomocą. Oto przydatne porady, które pomogą w przygotowaniu się do zakupu pierwszego motocykla. O czym warto wiedzieć na samym początku?
Kupujemy motocykl – na co zwrócić uwagę?
Kupując swój pierwszy motocykl, warto wziąć pod uwagę nasz całkowity brak wprawy i doświadczenia regularnej jazdy na jednośladzie. Jazdy próbne w szkole nauki jazdy oczywiście są ważne, ale prawdziwe doświadczenie zdobędziemy dopiero wtedy, gdy poczujemy moc własnej maszyny. Pierwszy model nie powinien być zbyt zaawansowany. Nie powinien też posiadać ogromnych mocy. Jest to zazwyczaj model próbny, na którym zaliczymy pierwszy upadek, a być może nawet wypadek. Nie warto zatem kupować pojazdu za kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Na rynku istnieje wiele typów tego pojazdu. Są turystyczne motocykle, naked czy supermoto. Do jazdy w terenie możemy wybrać model enduro. Bardziej reprezentacyjne pojazdy tocruiser czy chopper. Te ostatnie idealnie się sprawdzą przy dużych dystansach i dalekich podróżach.
Przed wyborem pierwszego motocykla należy zwrócić uwagę na własną siłę fizyczną. Panowie i panie o szczupłej sylwetce powinni unikać maszyn o dużej masie. Utrzymanie równowagi w tym przypadku będzie dość trudne. Jeśli wybieramy sportowy pojazd, masa motocyklisty nie gra większego znaczenia. Przy aktywnym użytkowaniu takiego modelu na początku możemy poczuć lekkie obciążenie pleców i przedramion. Wynika to głównie z pozycji motocykla sportowego, który podczas jazdy sprawia, że kierowca jest pochylony nieco do przodu.
Zaraz po zdaniu egzaminu na kategorię A możemy wybrać motocykl o średnich mocach, pojemności silnika nie większej niż 125 ccm oraz mocy nie przekraczającej 11 kW. W wielu krajach Europy istnieją restrykcyjne ograniczenia, które dopuszczają do jazdy na żelaznym koniu o dużych mocach jedynie osoby z 4-letnim doświadczeniem na motocyklu.
Druga rzecz do sprawdzenia to wysokość siedzenia. Musimy mieć idealny kontakt z podłożem, więc siedzisko nie może być zbyt wysokie lub bardzo niskie. Regulacja siedzenia powinna być łatwa. Kolejna rzecz to wspomniana już masa. Powinna być dostosowana do naszych wymiarów. Pierwszy pojazd nie powinien ważyć więcej niż 290 kg.
Pierwszy motocykl – dodatki
Warto pamiętać, że zdany egzamin oraz zakup odpowiedniej maszyny to nie koniec wydatków. Musimy się liczyć z opłatami związanymi z rejestracją i ubezpieczeniem pojazdu, regularnymi serwisami diagnostycznymi oraz możliwą naprawą.
Należy nabyć także specjalistyczne ubranie. Niestety taka odzież jest dość droga. Z reguły jest to wydatek rzędu 6 tys. złotych. Musimy zadbać o posiadanie spodni, kurtki, butów i rękawic. Możemy postawić np. na komplet tekstylny czy skórzany kombinezon. Ten ostatni jest droższy, ale izoluje ciepło podczas jazdy o wiele lepiej niż materiałowe modele. Nie możemy także zapomnieć o kasku ochronnym i ochraniaczach.
Obuwie? Do wyboru mamy modele szosowe, turystyczne lub miksy szosowo-turystyczne. Szczególną uwagę należy zwrócić na ochronę i kwestie bezpieczeństwa. Buty muszą być dobrze wentylowane, posiadać odpowiednie ochraniacze i być odporne na warunki atmosferyczne.
Kupno pierwszego motocykla to dość kosztowna inwestycja, o której trzeba myśleć całościowo. Kurs jazdy oraz zakup pojazdu to nie jedyne wydatki, jakie nas czekają. Musimy wziąć pod uwagę także nabycie specjalistycznego ubrania oraz dodatków do motocykla. | Pierwszy motocykl – jak się przygotować? |
Jeśli szukasz sposobu na przewożenie swojego bagażu w sposób stylowy i niebanalny, skórzana torba rowerowa z pewnością spełni twoje oczekiwania. Zmieszczą się w niej laptop, dokumenty, książki czy niewielkie zakupy. Skórzana torba wyróżni cię z tłumu i sprawi, że twój jednoślad nabierze eleganckiego charakteru. Dla kogo?
Skórzane torby rowerowe wybierają rowerzyści ceniący wygodę i elegancję w trakcie jazdy. To produkt zarówno dla pań, jak i dla panów. Damski asortyment jest w tym wypadku znacznie szerszy, jednak również panowie z pewnością znajdą odpowiadający im model.
Skórzana sakwa rowerowa świetnie sprawdzi się w trakcie podróżowania po mieście. Może się okazać niezastąpiona, gdy rowerem jedziemy do pracy czy do szkoły. Po dotarciu na miejsce wystarczy ją zdjąć z bagażnika i może stać się torbą na ramię.
Sakwy turystyczne czy też torby sportowe również sprawdzą się w trakcie wycieczek lub wypraw rowerowych. Ale jeśli zależy nam na odpowiedniej prezencji, warto przemyśleć kupno modelu skórzanego.
Na co zwrócić uwagę
Przed wyborem odpowiadającej nam sakwy poza oczywistymi względami estetycznymi zwróćmy uwagę na jej funkcjonalność. Warto, aby produkt tego typu posiadał kilka kieszonek, schowków zapięć, co da nam pewność, że zawartość jest odpowiednio zabezpieczona i znajdziemy ją w takim samym stanie i w tym samym miejscu, w którym ją zostawiliśmy.
Zwróćmy również uwagę na jakość wykonania i sposób mocowania torby. Najczęściej skórzane sakwy rowerowe przewożone są na tylnym bagażniku pojazdu lub pod jego siodełkiem. Sprawdźmy, czy system mocowania umożliwia bezproblemowe i szybkie ściągnięcie torby. Dodatkowo niektórzy producenci umożliwiają regulację haczyków mocujących, co pozwala idealnie dopasować ją do modelu roweru.
Za torbę renomowanej firmy, wykonaną z wysokiej jakości skóry, zapłacimy ponad 1000 złotych. Ceny produktów ze skóry ekologicznej rozpoczynają się już od 200 złotych. Wybór w tym przypadku zależy głównie od zasobności naszego portfela.
Polecane modele
Torba Batavus New Looxs Apache – ekskluzywny produkt holenderskiej firmy Ne Looxs, wykonany z wysokogatunkowej skóry naturalnej z dbałością o każdy szczegół z pewnością zachwyci niejednego fana dwóch kółek. New Looxs Apache została wyposażona w wygodny regulowany pasek ułatwiający jej przenoszenie oraz zintegrowane z sakwą haki umożliwiające zawieszenie torby na bagażniku. To najdroższy proponowany model. Kosztuje ponad 1000 złotych.
Torby rowerowe MmeVelo – modne i eleganckie będą stylowym dopełnieniem niejednej stylizacji. Sprawdzą się zarówno jako dodatek do roweru, jak i dopełnienie stroju. Torby mają haczyki mocujące, które można łatwo schować w kieszonce z tyłu torby. Materiał ze skóry ekologicznej sprawia, że cena jest zdecydowanie bardziej przystępna, niż produktów ze skóry naturalnej. Za torby i plecaki na bagażnik MmeVelo zapłacimy od 200 do 250 złotych.
New Looxs model Bolzano – to torba świetnie pasująca do klasycznych rowerów miejskich. Dostępna jest w dwóch wersjach, Single i Double. Bolzano Double to torba podwójna, którą mocujemy na bagażniku za pomocą pasków. Sprawdzi się ona idealnie w trakcie dłuższej wyprawy za miasto czy wycieczki rowerowej. Model Single może posłużyć jako praktyczna torba do pracy bądź na uczelnię, a regulowany pas i uchwyt do przenoszenia zagwarantują wygodę. Torba wykonana została z materiału wodoodpornego, a jej klapa ze skóry ekologicznej. Komora zamykana jest za pomocą pasków z klamrami. Dodatkowo jej ściany zostały usztywnione, dzięki czemu nawet pusta zachowuje pierwotny kształt. Jej niewątpliwą zaletą są także odblaski zwiększające bezpieczeństwo oraz mnóstwo kieszonek na różnego rodzaju drobiazgi. | Skórzana torba rowerowa – wyższa elegancja jazdy |
Na wiele pytań dotyczących życia zwierząt do dziś nie znamy odpowiedzi. Jedną ze spornych kwestii jest poczucie moralności u istot innych niż ludzie. Badania nad mechanizmami społecznymi i moralnymi naczelnych prowadził Frans de Waal, a ich owocem jest fascynująca książka „Bonobo i ateista. W poszukiwaniu humanizmu wśród naczelnych”. Frans de Waal jest wybitnym prymatologiem, czyli zoologiem zajmującym się ssakami naczelnymi. Wyniki jego badań nad szympansami przełamują stereotypy na temat myślenia ludzkiego o małpach człekokształtnych.
Źródła moralności
W książce „Bonobo i ateista. W poszukiwaniu humanizmu wśród naczelnych” Frans de Waal stawia odważną tezę, że poznanie moralne jest ugruntowane w mechanizmach biologicznych, a kultura tylko prowadzi do jego wzmocnienia. Oznacza to, że ssaki naczelne, w tym człowiek, są z natury organizmami społecznymi, a nie egoistami, których kultura skłania do postaw altruistycznych. Do tego altruizm nie jest cechą wyłącznie ludzką, zwierzęta także są do niego zdolne.
Frans de Waal przez wiele lat prowadził badania nad bonobo oraz eksperymenty z udziałem tych małp. Stawia pytania filozoficzne: skąd się wzięła moralność i dlaczego jedne rzeczy uznajemy za dobre, a inne za złe, a odpowiedzi poszukuje w ewolucji.
Tytułowy bonobo to szympans karłowaty, cieszący się reputacją „małpiego hipisa”, który znany jest z tego, że za pomocą seksu rozwiązuje różne problemy, do tego słynie z bogatego i twórczego życia intymnego. Stworzenia te są mało agresywne i żyją w matriarchacie, a mimo tego ich życie nie wygląda tak sielankowo, jak to pozornie się wydaje. Frans de Waal, wychodząc od przykładu obserwowanych przez siebie bonobo, snuje rozważania o różnych aspektach moralności. Pokazuje przy tym, że bonobo przejawiają wiele zachowań przypisywanych wyłącznie gatunkowi ludzkiemu, jak wymierzanie sprawiedliwości, współpraca ze sobą czy pomoc innemu osobnikowi w razie potrzeby.
Autor przytacza mnóstwo przykładów z życia zwierząt, pokazując, że ich poczucie sprawiedliwości i zasady życia społecznego często nie różnią się od ludzkich.
W oparciu o badania
Holenderski naukowiec zadaje też pytania o związek między religią i moralnością, stąd w tytule pojawia się ateista. Jego zdaniem moralność istniała przed pojawieniem się religii, ale z drugiej strony religia pomogła utrzymać zachowania moralne.
Wbrew temu, czego można by się spodziewać po tezach postawionych przez de Waala, nie jest on obrońcą ateizmu, a wręcz przeciwnie – ustawia się w opozycji do naukowców, którzy dostrzegają tylko ciemną stronę religii. De Waal sam deklaruje się jako ateista, ale dostrzega zalety religii przy konstruowaniu i zespalaniu moralności.
Książkę można zaliczyć do ambitnych lektur, nie najłatwiejszych w odbiorze. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to bardzo ciekawa książka, łącząca filozofię z zoologią i ewolucją, ze sporą dawką wiedzy ze wszystkich tych dziedzin.
Książka dostępna jest również w wersji elektronicznej za ok. 40 zł.
Źródło okładki: www.ccpress.pl | „Bonobo i ateista. W poszukiwaniu humanizmu wśród naczelnych” Frans de Waal – recenzja |
5 września: Zmiany w Załącznikach do Regulaminu Allegro 5 września zaktualizujemy następujące Załączniki do Regulaminu Allegro:
Załącznik nr 1 (Towary zakazane i dopuszczone warunkowo) - zmienimy zapis w punkcie 18;
Załącznik nr 2 (Zasady tworzenia opisu Transakcji) - zaktualizujemy zapisy w punktach 4a i 4b;
Załącznik nr 4 (Opłaty i prowizje) - w tabeli stawek prowizyjnych, z pozycji "Bilety, kupony, vouchery" (podkategoria “Kupony, vouchery”) - usuniemy zapis "nie mniej niż 1,5 zł", zostawimy tylko "8%"
Załącznik nr 6 (Zasady konta Junior) - w punkcie 5c usuniemy jedną kategorię i jedną dodamy.
Szczegóły zmian we wszystkich Załącznikach prezentujemy w jednym wspólnym pliku PDF. Elementy oznaczone na czerwono usuniemy, a te zaznaczone na zielono - dodamy. | 5 września: Zmiany w Załącznikach do Regulaminu Allegro |
Subsets and Splits
No community queries yet
The top public SQL queries from the community will appear here once available.