source
stringlengths
4
21.6k
target
stringlengths
4
757
Jeśli szukacie średniej wielkości SUV-a w atrakcyjnej cenie, którym bezpiecznie i wygodnie będziecie mogli podróżować całą rodziną, warto wziąć pod uwagę auto ze stajni Renault. Mowa o kompaktowym modelu Kadjar. Renault Kadjar jest obecny na polskim rynku od ponad trzech lat, ale szczerze mówiąc, nie zwracałam na to auto większej uwagi. Wydawał mi się… zwyczajny. Kilka miesięcy temu pojawiła się kolejna, trzecia odsłona tego francuskiego SUV-a. Do testowania dostałam wersję S- Edition dCi 130 X-Tronic. To jedna z czterech najdroższych wersji Kadjara. Byłam bardzo ciekawa, czy mnie zaskoczy. Pierwsze wrażenie Kadjar ma typową dla SUV-ów muskularną sylwetkę. Ale co ważne, odróżnia się od Koleosa, największego SUV-a w ofercie Renault. Moim zdaniem to mądra decyzja. Stylizacja Kadjara nie szokuje, choć muszę przyznać, że ten samochód zyskuje przy bliższym poznaniu. Z każdym dniem ten model podobał mi się coraz bardziej. Samochód wygląda nowocześnie. Wersja przekazana mi do testowania wyróżnia się srebrnymi osłonami podwozia na zderzakach, napisami S-Edition na nadkolach oraz montowanymi w standardzie felgami o wzorze Extreme Shadow z niebieskimi dekielkami. Przyznaję, jest ładnie. Klasyczna elegancja Wnętrze idealnie współgra z wyglądem zewnętrznym. Jest klasyczne, bez zbędnych upiększeń. Dla wielu osób może być mało francuskie, kojarząc się raczej z autami japońskimi. To podobieństwo jest nieprzypadkowe. Kadjar ma wspólne cechy z Nissanem Qashqaiem pochodzącym z Kraju Kwitnącej Wiśni, jako że Renault współpracuje z japońskim koncernem. Lecz dla mnie minimalizm jest zaletą. Wszystkie niezbędne przyciski znajdują się w zasięgu ręki, część z nich ulokowano na kierownicy. Audio obsługuje się wygodnym dżojstikiem pod kierownicą. W testowanym przeze mnie aucie zamontowano rewelacyjny system nagłośnienia Bose. Chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że to klasa sama w sobie. Kadjar jest wyjątkowo przestronnym autem. Dużo miejsca jest zarówno z przodu, jak i z tyłu. Wygodnie mogą nim podróżować cztery dorosłe osoby, a montowanie dziecięcych fotelików – dzięki dużej przestrzeni – jest wyjątkowo proste. Do wykończenia wnętrza użyto dobrej jakości tworzyw – w górnej części są miękkie plastiki, w dolnych twarde. Skórzane wstawki, ozdobione niebieskimi nićmi – znak charakterystyczny odmiany S-Edition – dodają wnętrzu elegancji i odrobinę wyrafinowania. W Kadjarze zamontowano 7-calowy czytelny ekran multimedialny z systemem R-Link. Jego obsługa nie sprawia problemów. Większy wyświetlacz jest w Talismanie czy Mégane. Na konsoli środkowej wygospodarowano sporo miejsca na podstawkę na smartfon. W Kadjarze nie brakuje schowków i półeczek na drobne przedmioty, butelki z wodą czy kubek z kawą. Słowem – jest wszystko, co być powinno. Plus za duży (472 litry) i dobrze zaprojektowany bagażnik. Dostęp do niego jest łatwy, podłoga płaska, a klapa otwierana wysoko. W Kadjarze siedzimy wysoko i mamy dobry widok na to, co się dzieje wokół auta. Przy parkowaniu pomocne okazują się kamera cofania oraz system ostrzegający o obiekcie znajdującym się w martwym polu. Ten model nie należy do wielkich SUV-ów, ale siedząc w nim, mamy wrażenie, że to znacznie większe auto. Trzeba się do tego przyzwyczaić, podobnie jest w Dacii Duster. W drogę Prowadzenie Kadjara daje wiele radości. SUV ma miękko zestrojone zawieszenie, dzięki któremu komfortowo pokonuje nierówności. Przy gwałtowniejszym wchodzeniu w zakręty daje się odczuć lekkie kołysanie nadwozia, które nie jest jednak problemem. Renault Kadjar jest jedynym kompaktowym SUV-em, w którym montuje się cztery różne skrzynie biegów. W testowanym przeze mnie modelu pracowała przekładnia CVT, czyli bezstopniowa skrzynia biegów X-Tronic. Automatyczna skrzynia biegów nie jest montowana w autach z napędem na cztery koła. Czy warto więc wybrać skrzynię automatyczną? Dla mnie to najlepsze rozwiązania, zwłaszcza w mieście, X-Tronic bowiem sprawdza się tu bez zarzutu. Jest cicho, nic nie zgrzyta. Dobra akustyka to kolejna zaleta tego auta. Nawet podczas szybkiej jazdy w środku jest przyjemnie cicho. Czy SUV bez napędu 4x4 ma sens? Napęd 4x4 jest bezpieczniejszy, ale trzeba też wiedzieć, że takie auto jest droższe, cięższe, zużywa więcej paliwa, a do tego dochodzą większe koszty serwisowania. SUV-ami można jeździć także w mieście, ale sprawdziłam kompaktowego Kadjara w offroadowej jeździe. Nie było to może ekstremalne wyzwanie, ale egzamin zdał celująco. Auto pali średnio 7,7 l/ 100 km. To niezły wynik. Cena To duży atut tego SUV-a. Cena Renault Kadjara zaczyna się od 69 900 za wersję Life Energy TCe 130. Model testowany przeze mnie jest znacznie droższy, jego cena katalogowa wynosi 116 500 zł. Wynika ona po pierwsze z tego, że ma silnik Diesla pod maską, po drugie to niemal najlepsza wersja wyposażenia, po trzecie ma bezstopniową skrzynię biegów. Porównywalny Volkswagen Tiguan jest o co najmniej 10 tys. zł droższy. Wiele elementów wyposażenia w Kadjarze jest oferowanych w standardzie, np. składane lusterka boczne, system kontroli pasa ruchu, automatyczna klimatyzacja strefowa. W modelach aut tej klasy innych producentów są one dostępne za dopłatą. Jeśli chodzi o opcje płatne, warto rozważyć zakup Pakietu Zimowego Plus. Za podgrzewane fotele i podgrzewaną przednią szybę wraz ze spryskiwaczami reflektorów trzeba dopłacić 1600 zł, ale z pewnością będą to dobrze wydane pieniądze. Podsumowanie Renault Kadjar to bardzo ciekawa propozycja dla osób, które poszukują rodzinnego SUV-a. Prowadzi się pewnie i przewidywalnie, ale też przyjemnie. Jeśli jednak ktoś oczekuje podczas jazdy mocnych wrażeń, może się rozczarować.
Renault Kadjar – test samochodu
Co to za kontrolka? Bulgoczący garnek z niebezpieczną zawartością?! Taka myśl przechodzi przez głowę większości kierowców, którym zapali się kontrolka TPMS, czyli systemu monitorującego ciśnienie w oponach. Co z tym zrobić? Na ogół wystarczy dopompować, ale o tym za chwilę. TPMS to skrót od Tyre Pressure Monitoring System. Już od kilku lat jest on fabrycznie montowany w nowych samochodach. Pewną jego wadą jest kontrolka, która wygląda jak gar na ogniu z wykrzyknikiem w środku. Według zamysłu jej twórców ma pokazywać spłaszczoną oponę... Przeprowadzone kilka lat temu badania wskazują, że większości kierowców nic to nie mówi. Może czas to zmieni. Kontrolka TPMS świeci na żółto, czyli ostrzega. Pamiętajmy, że światełka zielone informują, żółte ostrzegają, a czerwone wskazują na poważną awarię, przy której nie powinno się kontynuować jazdy. Systemy TPMS dzielą się na bezpośrednie i pośrednie. Czujki TPMS Cały system bezpośredni opiera się na czujnikach, które są zamontowane w każdym kole. To niewielkie urządzenia podpięte od wewnątrz do wentyli. Na bieżąco monitorują ciśnienie w kołach, co jakiś czas przekazując radiowe impulsy do centralki, która – jeśli zdarzy się jakaś anomalia – wyświetla kierowcy komunikat. Czujniki teoretycznie powinny wystarczyć nawet na 10 lat eksploatacji, a po takim czasie wyczerpie się im wbudowana bateryjka. Ale jako że pracują w dość nietypowym środowisku, zdarzają się awarie. Przede wszystkim zazwyczaj wtedy, gdy przebijemy oponę i stracimy w niej powietrze, czujnik ulegnie zniszczeniu. Ochronić go może jedynie wzmocniona konstrukcja oponyrun flat, która umożliwia kontynuowanie jazdy nawet bez powietrza. Czujniki są dość drogie – kosztują od stu kilkudziesięciu do dwustu kilkudziesięciu złotych za sztukę. System pośredni W tym przypadku auto zbiera dane z innych źródeł – systemu ABS i ESP. Są one w stanie wykryć np. zmianę średnicy koła, jego wibracje czy inne obciążenie. Są przy tym dużo mniej dokładne. O ile czujniki mogą zaalarmować o utracie 0,1 bara w którymś z kół, o tyle system oparty na ABS i ESP jest w stanie wykryć zmianę o 10–30%, czyli w wartościach bezwzględnych – od 0,3 bara. Idea stojąca za stosowaniem TPMS jest prosta – codziennie po naszych drogach przemieszczają się setki tysięcy aut z niewłaściwym ciśnieniem w oponach. Z tego powodu spada bezpieczeństwo, bo auta nie wykorzystują optymalnej przyczepności. Same opony niszczą się szybciej, bo nierównomiernie, a zużycie paliwa rośnie. W większości przypadków chodzi oczywiście o za niskie ciśnienie. Pamiętajmy, aby kontrolować je przynajmniej raz w miesiącu oraz przed każdą dłuższą trasą. Jeśli nie ma w pobliżu stacji benzynowej z porządnym kompresorem, zainwestujmy w miernik ciśnieniaw oponach oraz jakiś kompresorek przenośny. Najprostsze mierniki ze wskazówką kosztują kilkanaście złotych, droższe (ale niekoniecznie lepsze) są modele z wyświetlaczem LCD. Lepiej za te kilkadziesiąt złotych nabyć porządny, ale tradycyjny miernik. Przyzwoity jakościowo kompresor do kółbędzie kosztował ok. 100 zł. Warto o tym pamiętać, bo TPMS wskazuje tylko niewłaściwe ciśnienie – nie ustawia prawidłowego. W starszych i prostych samochodach działają podstawowe wersje systemu, pokazujące jedynie, że w którymś z kół spadło ciśnienie. Bardziej zaawansowane modele pokazują wartości dla każdego koła, dzięki czemu wiemy, które trzeba dopompować. Warto też zauważyć, że system TPMS potrafi sprawiać sporo problemów. Zdecydowanie warto dokładnie przestudiować instrukcję obsługi samochodu i dowiedzieć się, jak to rozwiązanie działa w naszym aucie. Procedury bywają dość skomplikowane. Na przykład po zmianie opon na zimowe trzeba na nowo wyskalować lub aktywować czujniki systemu bezpośredniego i ostrożnie obchodzić się z samymi czujnikami podczas tego zabiegu. Lepiej więc wcześniej sprawdzić, czy serwis, w którym zamierzamy zmienić gumy, ma odpowiednie doświadczenie i wyposażenie.
Co oznacza kontrolka TPMS
Nauka korzystania z nocnika powinna być dla dziecka nową przygodą i przybierać formę zabawy. Aby ją uatrakcyjnić, poza ciekawym kształtem czy przyciągającą kolorystyką dodatkową zaletą nocnika może być odgrywanie nagradzających dźwięków i melodii. To świetny pomysł szczególnie dla maluchów uwielbiających muzyczne zabawki. Przejście z korzystania z pieluch do regularnego używania nocnika to ogromna zmiana zarówno dla dziecka, jak i dla rodziców. Aby zakończyła się sukcesem, opiekunowie muszą się wykazać konsekwencją i systematycznością, a dziecko – przede wszystkim pozytywnym nastawieniem. By nocnik był dla dziecka interesującym przedmiotem, z którego chętnie będzie korzystać, warto wybrać model o ciekawym kształcie, grafice przedstawiającej bajkowych bohaterów albo lubiane zwierzątka. Dodatkowym wzmocnieniem są radosne i wpadające w ucho melodyjki, wygrywane po skorzystaniu z nocniczka. W ofercie znajdziemy kilkadziesiąt propozycji takich interaktywnych nocników – od najtańszych i najprostszych, z wgraną jedną melodią, do designerskich modeli umożliwiających nagranie własnych dźwięków. Poniżej przedstawiamy kilka propozycji. Proste i w niskiej cenie Wielu rodziców niechętnie inwestuje większe pieniądze w nocnik. Podstawowym powodem jest wątpliwość, czy dany model przypadnie dziecku do gustu, czy nie będzie się bało odtwarzanych dźwięków i czy w ogóle będzie chciało z niego korzystać. Dlatego jeśli maluch niechętnie podchodzi do nowości i z reguły nie lubi nagłych, niespodziewanych odgłosów, warto na początek kupić tańszy model, który pomoże nam oswoić go z nocnikiem. Za mniej niż 30 zł kupimy nocnik z pozytywką, która włącza się po zapełnieniu wyjmowanej miseczki nocnika. Większość modeli ma także zamykaną klapkę, antypoślizgową podstawę i kilka kolorów z rozmaitymi obrazkami do wyboru. Bajkowe kształty Zdecydowanymi liderami w produkcji interaktywnych nocników są firmy Fisher Price i Tomy. Obie oferują swoim klientom szeroki wybór form i kształtów. Najpopularniejszym modelem tej pierwszej jest śpiewający nocniczek stylizowany na prawdziwy sedes, z deską i ruchomą spłuczką. W urządzenie wgrano kilka melodyjek nagradzających malucha, któremu udało się skorzystać z nocniczka. W ofercie firmy Tomy znajdziemy natomiast nocniki stylizowane na akcesoria lubianych przez dzieci bajkowych postaci. Są wśród nich Zygzak McQueen z kinowego hitu Auta czy kareta księżniczek z serii Disneya. Każdy z nich po użyciu nagradza malucha odegraniem głośnych fanfar na jego cześć. Ponadto wszystkie oferowane modele mają łatwy do umycia wyjmowany pojemnik, opuszczaną klapę oraz zapewniają dziecku, bezpieczne, wygodne i stabilne siedzenie. Design i indywidualnie dobrana playlista Każdy z opisanych wyżej modeli może losowo odgrywać jedynie wbudowane przez producenta odgłosy i melodie. Klientów, którzy oczekują bardziej spersonalizowanego gadżetu, na pewno zainteresuje nocnik Inteligent Potty. W chwili, gdy maluszek na nim usiądzie, usłyszy automatycznie włączający się odgłos spływającej wody, co ma na celu zachęcenie go do zrobienia siusiu. Gdy to się uda, nagradzany jest nagraną przez rodzica pochwałą i jedną z dziesięciu melodyjek. Nagrania można bez końca dowolnie zmieniać i uaktualniać, aby wciąż budziły u malucha zaskoczenie i pozytywne reakcje. Nawet gdy rodzic jest daleko, maluch może usłyszeć, jak bardzo jest z niego dumny, że udało mu się skorzystać z nocniczka. Poza tym wspomniany nocnik ma również ergonomiczny, designerski kształt i sprzedawany jest w kilku wyrazistych kolorach, które idealnie pasują do nowoczesnego wnętrza. To zdecydowanie propozycja dla tych, którzy chcą połączyć komfort z modnym wyglądem. Ucząc dziecko korzystania z nocnika, pamiętajmy, by odbywało się to w formie zabawy, nie przymuszajmy malucha do czynności, których nie rozumie lub nie potrafi wykonać. Po pewnym czasie dziecko z pewnością przywyknie do siadania na nim i zrozumie, do czego służy. Zbyt natarczywe i za wczesne sadzanie dziecka na nocniku może je zniechęcić.
Grające nocniki - przegląd
Od jakiegoś czasu utrzymuje się moda na skandynawskie kryminały. Trwa i nie chce przeminąć, zarówno wydawcy, jak i twórcy z północy Europy również nie odpuszczają. Na półkach księgarń wciąż pojawiają się nowi autorzy, choć ci mniej znani nie zawsze okazują się dobrzy. Coś innego Dla tych, którzy mają już dość tej zimnej części naszego kontynentu, opowieści przesyconych chłodem i nieco introwertycznymi bohaterami, mam pewną propozycję. Może pora wybrać się na drugi koniec kryminalnego świata? Słoneczna Italia ma naprawdę sporo do zaoferowania w tej dziedzinie. Dwoje znanych, trzeci trochę mniej Już dość dobrze zadomowiła się na naszym rynku Donna Leon – Amerykanka mieszkająca w Wenecji i pisząca bardzo przyzwoite kryminały, których akcja dzieje się w tym mieście. Całkiem nieźle ma się też Andrea Camilleri, którego opowieści z Vigaty są przesycone cudowną atmosferą południowych Włoch. Teraz pojawił się ten trzeci, zdecydowanie wart uwagi Antonio Manzini, autor serii kryminałów o Rocco Schiavonem, policjancie z Rzymu, który za karę trafił w Alpy. Tak kończy się zadzieranie z nieodpowiednimi ludźmi. Zimno południowców Oczywiście zaraz mi ktoś wytknie, że proponuję słoneczne Włochy i zapraszam w pełne śniegu Alpy. Owszem, z całą pewnością jest tam niezbyt ciepło, bohater książki nieustająco wścieka się na temperaturę, przemoknięte buty i śnieg po kolana. Jednak to zupełnie co innego, tutaj gorąca krew powoduje, że zbrodnie są pełne namiętności, a bohaterowie książki zdecydowanie odmienni. Trup w śniegu Zaczynamy klasycznie, jak na rasowy kryminał przystało, pojawia się trup. Sprawa na początku wygląda jak wypadek – człowiek za dużo wypił, usnął w śniegu, a potem miał pecha i przejechał po nim ratrak. Zdarza się. Choć sceneria to zupełnie coś innego, niż to, do czego komisarz Schavione przywykł podczas pracy w Rzymie, to jednak policyjny nos nie zawiedzie starego wygi. Bohater Rekomendacje nie zawsze są trafne, ale autor tej, którą znajdziemy na okładce „Czarnej trasy”, trafił w dziesiątkę. Wspomniany już przeze mnie wcześniej Camilleri pisze bowiem, że Manzini stworzył niesamowitego bohatera. To właśnie komisarz Rocco Schavione jest największą siłą tej książki. Owszem, fabuła jest naprawdę niezła, społeczność alpejskiej doliny, rozsiana po małych miejscowościach, opisana jest interesująco, a zagadka kryminalna intryguje i budzi ciekawość. To jednak główny bohater powoduje, że z bardzo dobrej książki robi się znakomita. To taki typ policjanta, który nie waha się, kiedy trzeba nieco nagiąć prawo. Owszem, czasem postępuje nie do końca legalnie, ale zawsze robi to, kierując się pewnym rodzajem poczucia sprawiedliwości. O co chodzi? Powiedzcie, ale tak szczerze – jeśli ktoś okradnie złodzieja, to czy aby na pewno jest to przestępstwo? Podsumowując, napiszę tak – na początku potrzeba było nieco czasu, aby historia się rozkręciła. Potem jednak środek opowieści mnie urzekł, a koniec przyniósł wielką frajdę. Mam nadzieję, że kolejny tom pojawi się już wkrótce. Źródło okładki: www.muza.com.pl
„Czarna trasa” Antonio Manzini – recenzja
„Qwirkle”, czyli laureat Spiehl des Jahres 2011, pozwala na chwilę oderwać się od rzeczywistości i doskonale rozruszać szare komórki. Drewniane płytki z kolorowymi symbolami cieszą oko, zasady gry tłumaczymy w mig, a budowanie kolorowych rzędów wciąga graczy niezależnie od wieku. Jak połączyć strategiczne działanie, taktyczne myślenie i wspaniałą zabawę? Przekonajcie się sami. Zawartość pudełka i przygotowanie do gry W pudełku znajduje się 108 dużych drewnianych płytek (po 3 zestawy wzorów w sześciu kolorach) i woreczek, w którym wszystkie idealnie się mieszczą, więc właściwie mamy wszystko gotowe do rozgrywki. Do gry może dołączyć od 2 do 4 graczy – według instrukcji – w wieku co najmniej 8 lat. W praktyce dzięki bardzo prostym zasadom już nawet bystry 6-latek doskonale sobie radzi i zdobywa punkt za punktem niczym stary wyga qwirkle’owy. Zanim wygodnie zasiądziemy do stołu, warto zorganizować sobie coś do zapisywania punktów. Potem chwytamy woreczek i wrzucamy do niego wszystkie płytki. Następnie losujemy po 6 i stawiamy je przed sobą tak, aby reszta graczy nie miała do nich wglądu. W sumie raz, dwa i już jesteśmy gotowi do pasjonującej rozgrywki… Przebieg gry W trakcie rozgrywki budujemy rzędy składające się z płytek o takim samym kolorze, lecz różnym symbolu lub tych samych symboli, ale w różnym kolorze. Każdy przeprowadza retrospekcję płytek, które ma przed sobą i grę rozpoczyna osoba, która może ułożyć najdłuższą kombinację (nie liczymy duplikatów). Dalej działamy zgodnie z ruchem wskazówek zegara, a każdy gracz w swojej kolejce wykłada płytki (jeśli dołożymy płytki tak, że wejdą w skład kilku rzędów, zdobędziemy więcej punktów) i losuje kolejne, w celu uzupełnienia ich liczby do 6. Zasady dokładania płytek: Rząd składa się z dwóch lub więcej płytek (maksymalnie 6). Jeden rząd może składać się z płytek o tym samym kolorze, ale różnych symbolach, np. w rzędzie kół możemy mieć 6 płytek w kolorze żółtym, pomarańczowym, czerwonym, zielonym, niebieskim oraz fioletowym. W jednym rzędzie mogą być płytki zawierające ten sam symbol, lecz na każdej musi być przedstawiony inny kolor. Gracz wykłada swoje płytki, tak aby stykały się co najmniej jedną krawędzią z płytkami wyłożonymi wcześniej. Wszystkie płytki, które wykłada gracz, muszą mieć ten sam symbol lub kolor i mogą być dołożone tylko do jednego rzędu. box:imageShowcase box:imageShowcase Każde dołożenie płytek przez gracza powoduje zdobycie punktów. W momencie, gdy tworzymy nowy rząd lub dokładamy płytki do już istniejącego, otrzymujemy jeden punkt za każdą płytkę znajdującą się w danym rzędzie (również za te, które już tam leżały). Jeśli płytka wchodzi jednocześnie w skład dwóch rzędów, to przy każdym z nich jest punktowana (daje 2 punkty). W sytuacji, gdy po dołożeniu płytek w rzędzie będzie ich 6, to powstaje tzw. Qwirkle. Za ten heroiczny wyczyn dostajemy 6 punktów bonusowych, dzięki czemu stworzenie Qwirkle daje nam łącznie 12 punktów (6 płytek po 1 punkcie plus 6 dodatkowych za ukończenie rzędu). Działając w sposób strategiczny i wyrachowany, lepiej unikać utworzenia rzędu złożonego z 5 płytek, bowiem w ten sposób ułatwiamy rywalom zdobycie punktów bonusowych. Rozgrywka toczy się do wyczerpania płytek, czyli do momentu opróżnienia woreczka i wyłożenia ostatniej płytki przez jednego z graczy. Końcowy etap wart jest ostatniego spięcia szarych komórek, bowiem za ukończenie rozgrywki zdobywamy dodatkowe 6 punktów. Zwycięzcą zostaje osoba z największą liczbą punktów. Podsumowanie „Qwirkle” jest grą o dwóch wcieleniach. Z jednej strony mamy tytuł lekki, łatwy i przyjemny, idealnie nadający się na wieczór rodzinny czy też spotkanie ze znajomymi. Kiedy to mile przegadamy czas nad grą, co bardzo przypomina rozgrywkę w „Scrabble”, choć bez słów. Patrząc z drugiej strony, po drodze do zwycięstwa będziemy musieli podziałać na tyle taktycznie, aby zdobyć jak najwięcej punktów i jednocześnie wyprowadzić rywali w pole. W końcu nie bez powodu „Qwirkle”zostało uznane za najlepszą grę umysłową przez stowarzyszenie Mensa. Drewniane płytki są pięknie wykonane, rozgrywki toczą się szybko i dynamicznie (niezależnie od liczby graczy), a szare komórki są odpowiednio dopieszczone. Z tego względu gra wypada niezwykle uniwersalnie i z pewnością znajdzie się dla niej miejsce na niejednej półce z grami. Grę kupimy na Allegro już od 55 zł. Sprawdź też grę w odsłonie 3D!
„Qwirkle” – recenzja gry
Nawigacje samochodowe to bardzo przydatne urządzenia. Często ratują nas z opresji, kiedy jedziemy w nieznane nam miejsce. Pomagają wyznaczyć najkrótsze i najszybsze trasy, ominąć utrudnienia na drodze. Umiejętne i rozsądne korzystanie z pomocy nawigacji satelitarnej może bardzo ułatwić nam życie. Stanie się tak, jeżeli zapamiętamy, że nawigacja to tylko urządzenie… …które może się mylić, więc uzyskiwane z niej informacje warto weryfikować. Nawigacje na rynku dostępne są w różnych modelach. Firmy prześcigają się w oferowanych udogodnieniach. Najnowsze mapy, połączenia z internetem, funkcje na pojazdy inne niż samochody. To wszystko ma znaczenie. Jak więc wybrać najlepszą nawigację w rozsądnej cenie? Dlaczego warto mieć? Nawigacja satelitarna staje się najbardziej przydatna w trasie. Gdy jedziemy daleko, w nieznane nam miejsce, chcemy dotrzeć gdzieś w miarę szybko i bezpiecznie – nawigacja jest najlepszym pomysłem. To odpowiednik papierowej mapy drogowej, którego nie musimy sami odszyfrowywać. Lektor powie nam, gdzie jesteśmy, gdzie i za ile skręcić, i ile czasu zajmie nam dojechanie na miejsce. Pozwoli też ustalić dokładny adres instytucji lub miejsca, do którego się wybieramy. Wyjazdy na wakacje dzięki temu mogą stać się przyjemniejsze. Ominie nas stres związany z przekręcaniem mapy, określaniem położenia i żmudnego obliczania odległości na podstawie skali. Urządzenie samo powie nam, gdzie się znajdujemy, jak daleko jesteśmy od celu lub jakie skrzyżowanie właśnie minęliśmy. Co jeszcze bardziej zachęca? Fakt, że nawigacje te stają się coraz bardziej dokładne, zawierają więcej szczegółów i jednocześnie dają możliwość wyboru najbardziej odpowiadającej nam trasy. Jakie nawigacje warto wybierać? Skoro już wiemy dlaczego, szczególnie w okresie wakacyjnych urlopów, warto nabyć nawigację satelitarną, pozostaje pytanie, która z tych w rozsądnych cenach, do 500 zł, jest warta naszej uwagi. Przedstawiamy zatem pięć wartych uwagi nawigacji, które ułatwią nam wakacyjne wyprawy. VORDON 5 Europa kosztuje niewiele ponad 200 zł. Ma pięciocalowy ekran z wbudowaną anteną i transmiterem FM. Fabrycznie zainstalowano tu mapę Polski i Europy, ale urządzenie kompatybilne jest z trzema różnymi formatami map do nawigacji. Ma również wbudowany odtwarzacz mp3/mp4. TomTom Start 25 M EU Europato nawigacja, do której potrzebujesz karty micro SD. Działa w technologii MapShare. Obejmuje zasięgiem cały kontynent i ma interfejs z możliwością zmiany języka. Chwalona jest za łatwość obsługi, jakość oraz dożywotnią aktualizację map. Kosztuje w okolicach 500 zł. Manta GPS470 Easy Rider Europa to mniejsze urządzenie, bo ekran ma przekątną 4,3 cala. Cenowo to jeden z najtańszych produktów. Posiada wbudowaną funkcję odtwarzacza mp3 i 4GB pamięci. Urządzenie jest dość dokładne, chociaż mogą pojawić się problemy z aktualizacją map. Mio Spirit 6900 LM Polska wyróżnia się zastosowanymi technologiami. Są wśród nich Asystent pasa ruchu, Learn MePro, Tryb Pieszy, Asystent parkowania i Fotoradary. To wszystko znacznie ułatwia podróżowanie. Kosztuje około 300 zł. Lark FreeBird 50.9 LarkMap Polska oprócz nawigacji umożliwia odtwarzanie plików audio, a także odczyt e-booków. Ma wbudowaną funkcję zestawu głośnomówiącego. Wydasz na tą nawigację około 200 zł. Na co zwrócić uwagę? Wśród przedstawionych propozycji znajdzie się coś dla minimalistów i tych bardziej wymagających. Niektóre posiadają ciekawe dodatki i wykorzystują nowe technologie. Na co koniecznie trzeba zwrócić uwagę przy wyborze nawigacji? Bardzo ważna jest łatwość aktualizacji map. Bez tego urządzenie nie będzie spełniało swoich podstawowych funkcji. Sprawdź też, jak szybko łączy się z sygnałem GPS, jak długo go wyszukuje i czy zdarza się, że połączenie zostaje zerwane. Następnie zastanów się, jakie dodatkowe opcje będą dla ciebie przydatne. Dodatkowo warto zwrócić uwagę na żywotność baterii oraz jakość wykonania obudowy. Nawigacja powinna być ułatwieniem dla kierowcy, a nie dodatkową zmorą, która zawiedzie w najmniej oczekiwanym momencie. Wiesz już, dlaczego warto kupić nawigację, na co zwracać uwagę i jakie modele polecamy. Nie pozostaje nic innego, jak zaufanie własnym instynktom i kupienie tej idealnej dla ciebie nawigacji w rozsądnej cenie.
Top 5 – nawigacja samochodowa do 500 zł
Spirit to tegoroczny smartfon od LG wyceniany na zaledwie 500 zł. Urządzenie kusi czterordzeniowym procesorem, wyświetlaczem HD, a także bogatym wyposażeniem. Specyfikacja LG Spirit 4G Wyświetlacz: 4,7 cala, 720 x 1280 pikseli, IPS, Gorilla Glass 3 Chipset: Qualcomm Snapdragon 410, procesor 4x 1,2 GHz + grafika Adreno 306 RAM: 1 GB Pamięć: 8 GB + slot microSD do 32 GB Obsługa kart w standardzie microSIM Łączność: LTE, Wi-Fi b/g/n, Bluetooth 4.1 z NFC, GPS + GLONASS, radio FM System operacyjny: Android 5.0.1 Lollipop Aparat: 8 Mpix z autofokusem i diodą LED z tyłu + 5 Mpix z przodu Bateria: 2100 mAh Wymiary: 133,3 x 66,1 x 10 mm Waga: 124,4 g Na papierze telefon prezentuje się bardzo ciekawie. To praktycznie ten sam układ, co w tegorocznej, wyraźnie droższej Motoroli Moto G, chociaż procesor jest taktowany o 200 MHz niżej. Rozdzielczość również jest ta sama jak w Moto G, a wyświetlacz niewiele mniejszy, do tego został zabezpieczony taflą szkła marki Corning. Aparat i bateria wypadają gorzej, ale za to Spirit ma czujnik NFC i jest mniejszy, a przez to bardziej poręczny. W sprzedaży dostępny jest także wariant pozbawiony łączności LTE, oparty na trochę gorszym procesorze MediaTek MT6582 oraz grafice Mali-400MP2. Konstrukcja Widać, że Spirit to produkt LG. Przypomina bowiem inne modele, ale nadal wygląda ciekawie i całkiem oryginalnie. W konstrukcji dominują tworzywa sztuczne, ale ekran zabezpieczony jest powłoką Gorilla Glass 3. Można zauważyć też nawiązania do modeli hi-end. Zarówno obudowa, jak i ekran są łukowate i wygięte. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Front wyraźnie zachodzi na boki urządzenia, a krawędzie delikatnie odstają. Węższe ramki mają około 3 mm, górna 1 cm, a dolna 1,5 cm. Spód zdobi tylko połyskujące logo LG, nie ma na nim dotykowych przycisków. Nad wyświetlaczem widać maskownicę głośnika rozmów, a obok niej niewielki obiektyw przedniej kamery oraz czujniki. Ekran jest szklany, sztywny i przyjemny w dotyku. Przyciski, jak przystało na LG, zostały przeniesione na tył. Na szczycie ulokowano gniazdo słuchawkowe z dodatkowym mikrofonem, a na spodzie złącze microUSB z mikrofonem głównym. Boki są gładkie, ale za to lekko wypukłe. Przez ich środek biegnie odstająca krawędź. box:imageShowcase box:imageShowcase Pokrywa baterii wykonana jest z plastiku i imituje szczotkowane aluminium. Obiektyw trafił na środek, znajduje się tuż przy górnej krawędzi, wspiera go pojedyncza dioda LED. Przyciski ulokowano poniżej. Regulacja głośności jest nakrapiana i wklęsła, zaś włącznik wypukły i żłobiony. Klapkę baterii można zdjąć. Łatwo ją podważyć, przez co zyskuje się dostęp do wymiennej baterii i czytnika kart microSIM oraz microSD w jednym. Wykonanie LG Spirit jest dobre. Dominują tu jednak tworzywa sztuczne, są dosyć sztywne i łatwo się rysują, ale mimo wszystko nie można specjalnie narzekać. Smartfon dostępny jest w złotym oraz tytanowym kolorze. Walorów estetycznych dodają mu bez wątpienia lekko wygięty wyświetlacz oraz łukowaty kształt bryły. Ergonomia i użytkowanie Pod względem ergonomii LG Spirit prezentuje się niejednolicie, ma zalety i wady, ale ogólny poziom oceniam jako bardzo dobry. Producent wolał nadać urządzeniu kształt, który poprawi komfort użytkowania, niż próbować za wszelką cenę odchudzić smartfona. Telefon ma więc łukowatą obudowę, która wygięta jest zarówno wszerz, jak i wzdłuż. LG świetnie leży w dłoni, wypełnia ją w całości. Z tego powodu wygodnie unosi się go bez względu na to, w jakiej pozycji leży, a głośnik multimedialny nigdy nie jest tłumiony (także podczas trzymania telefonu w dłoni). Plastik jest gładki i przyjemny w dotyku. Dobrze sprawdza się także lekkie zakrzywienie ekranu, choć przydałaby się warstwa oleofobowa, ponieważ wyświetlacz mocno zbiera odciski palców. Sztandarowa funkcja LG, czyli przyciski na pokrywie, sprawdza się bardzo dobrze. Klawisze łatwo wyczuć, mają przyjemny „klik”, chociaż włącznik jest delikatnie luźny. Nie ma problemów z odblokowywaniem telefonu, gdy leży na blacie mebla. Ekran wybudza się po podwójnym stuknięciu w wyświetlacz, co jest świetną funkcją, znaną raczej z droższych urządzeń. Szkoda, że nie ma przycisków dotykowych pod ekranem. Te wyświetlane zajmują trochę obszaru roboczego, a dolna ramka i tak jest szeroka. Brakuje także diody powiadomień i ładowania, ale to także funkcje zarezerwowane raczej dla wyższej półki cenowej. Spirit nie grzeje się, a jego krawędzie nie drażnią dłoni. Trzeba jednak uważać na plastik pokrywy, na którym już po kilku dniach użytkowania widać drobne rysy. Ogólnie telefon jest zgrabny. Jego grubość nie przekracza 1 cm mimo łukowatych kształtów. Do tego waży niedużo, przy nim Moto E jest gruba i wyraźnie cięższa. Ekran nie wygląda na 4,7 cala. Smartfon jest poręczny i wygodny w użyciu. Wyświetlacz Ekran robi bardzo dobre wrażenie. Producent postawił na optymalne podświetlenie i sensowny odcień kolorów: barwy nie są ostre ani przejaskrawione, wydają się bardziej neutralne. Wyświetlacz nie męczy oczu, podświetlenie maksymalne nie jest wyjątkowo mocne, ale ekran cechuje się i tak wysoką jasnością. Skala pozwala na wygodne przyciemnienie podświetlenia, więc nocą wyświetlacz nie będzie oślepiał. Kąty widzenia są szerokie, pochwalić można także sensowne zagęszczenie pikseli oscylujące na poziomie 312 ppi. Obraz jest ostry, wyraźny i bardzo czytelny. Interfejs dotykowy nie sprawia problemów. Jest czuły, poprawnie interpretuje gesty, pozwala na szybkie rozwijanie belek i przewijanie menu. Za ciekawostkę (dla tej klasy cenowej) należy uznać fakt, że obsługuje on aż 10 punktów dotyku. System operacyjny i wydajność Spirit działa pod kontrolą Androida w wersji 5.0.1, to więc nie najnowsza wersja Lolipopa, ale system jest stosunkowo świeży. Zainstalowano na nim nakładkę Optimus, która w dość istotny sposób zmienia jego wygląd. Wygląda dosyć cukierkowo, efektownie pod względem wizualnym, ale nie jest to interfejs prosty, daleko mu do Material Design Google’a. Nakładka daje jednak dużo możliwości. Pozwala choćby na ustawienie kolejności ikon belki nawigacyjnej, edycję skrótów belki powiadomień, nowe metody odblokowywania ekranu (jak knock code, czyli wzór pukania zamiast rysowania). Opcji jest naprawdę wiele, ważne, że są one logicznie posegregowane w ustawieniach za pomocą zakładek. W pamięci zgromadzono też dodatkowe oprogramowanie od LG, ale nie jest to bloatware, a sensowne narzędzia do robienia notatek, program biurowy, pogoda oraz menadżer plików. System działa sprawnie i szybko, nie przycina się, a 1 GB RAM-u pozwala na pracę na kilku aplikacjach jednocześnie bez ich przeładowywania. Spirit to nie demon prędkości, czasami trzeba chwilkę poczekać na zakończenie operacji. Smartfon uzyskuje 21000 punktów w Benchmarku AnTuTu 5.7.1, to więc poziom Motoroli Moto G 2015. GeekBench 3 ocenia wydajność pojedynczego rdzenia na 467 punktów (poziom Sony Xperia Z), a w teście wielordzeniowym na 1407 (lepiej od Xperii Z). Bateria Czas pracy zawodzi, ale nie ma tragedii. Jak na ekran 720p ogniwo nie jest duże, dlatego w tym aspekcie Spirit nie dorównuje droższej konkurencji. Osiągi są, jak na ten pułap cenowy, standardowe. W typowym użytku bez oszczędzania, z włączonym Wi-Fi i LTE oraz kilkoma rozmowami telefonicznymi, urządzenie wytrzyma 1,5 dnia. Oszczędni wyciągną dwa dni pracy, a wymagający będą musieli ładować telefon codziennie. W teście baterii PC Mark w realnym zastosowaniu urządzenie osiągnęło 7 godzin i 5 minut ciągłej pracy. Multimedia – gry, aparat, audio Karta grafiki wypada przyzwoicie, ale nie ma co liczyć na wizualne fajerwerki w wymagających grach. Gry 3D są grywalne, ale potrafią się przyciąć (Asphalt 8, Real Racing). Skomplikowane 2D nie są wyzwaniem, a w połączeniu z bardzo dobrym interfejsem dotykowym z 10-punktowym wielodotykiem są grywalne. Satysfakcjonują nawet te wymagające zręczności i wielu palców na ekranie, takie jak Dumb Ways to Die. Aplikacja aparatu jest ograniczona. Nie znajdziemy w niej wielu trybów, panoramy czy efektów. Elementy interfejsu chowają się automatycznie, ale szybko można je rozwinąć. Czasami długo trwa ostrzenie, zdjęcia wymagają czasu, ale ogólny poziom jest przyzwoity. Nie ma co oczekiwać wielu detali, wyjątkowo ostrych zdjęć, lecz kolory są niezłe. Zdjęcia są wyraźnie kompresowane, gładkie i rozmyte. Tyczy się to także przedniego obiektywu oraz nagrań wideo. Nagrania są jednak płynne, a obiektyw radzi sobie dobrze z 30 kl/s w Full HD. Przykładowe zdjęcia w linkach poniżej: zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3, zdjęcie 4 Głośnik multimedialny jest dobrze słyszalny, donośny. Dzwonki także słychać bez problemu, nie można narzekać też na nagłośnienie YouTube’a. Słuchawki prezentują przyzwoity poziom, wystarczający do podstawowego użytku. Warto jednak skorzystać z zewnętrznej aplikacji do odtwarzania muzyki, ta systemowa jest ograniczona i nie oferuje korektora graficznego. Łączność i jakość rozmów Telefon nie powoduje problemów. Zasięg Wi-Fi jest stabilny, tak jak połączenie LTE. Cieszy najnowszy standard Bluetooth z czujnikiem NFC – telefon nada się do płacenia zbliżeniowo. GPS szybko łapie położenie i jest precyzyjny. Jakość rozmów oceniam dobrze. Głos rozmówcy nie jest krystaliczny, ale pozostaje czytelny. Da się rozmawiać także w hałaśliwych warunkach. Podsumowanie LG Spirit 4G LTE to dobra oferta. Urządzenie ma wydajny, czterordzeniowy procesor i niezły układ graficzny. W tej cenie wydajność telefonu robi dobre wrażenie, w końcu wiele droższych komórek wykorzystuje ten sam chipset. Smartfon działa stabilnie i sprawnie, pozwala szybko wykonać podstawowe operacje, a nawet pracować wygodnie na kilku aplikacjach. Dobre wrażenie robi wyświetlacz, nie jest najjaśniejszy, ale wyraźny, ostry, klarowny i z neutralnymi kolorami. Spirit cechuje się także bardzo dobrą ergonomią. Niestety nie zachwyca bateria. Działa maksymalnie do dwóch dni przy oszczędnym korzystaniu, ale jest wymienna. Wykonanie smartfona też pozostawia trochę do życzenia, to przeciętne tworzywa sztuczne z tendencjami do rysowania się. Aparat również nie zrobi na nikim większego wrażenia. Opisywany smartfon ma mocną konkurencję w postaci Moto E drugiej generacji, która oferuje podobną wydajność, ale ma mniejszy wyświetlacz o niższej rozdzielczości. Oszczędni mogą zainteresować się wersją LG Spirit bez LTE, chociaż to trochę gorszy telefon. Taniej dostępny jest także podobny LG Leon 4G LTE z ekranem o niższej rozdzielczości.
LG Spirit 4G LTE – niedrogi i godny uwagi Koreańczyk
Jesień i zmieniająca się pogoda sprzyjają infekcjom. Nie zawsze jednak trzeba od razu sięgać po lekarstwa. Do leczenia lekkich przeziębień można wykorzystywać między innymi napary lub herbaty. Podpowiadamy, które z nich warto wybrać. Zdrowotne właściwości herbaty Chińska medycyna zna lecznicze właściwości herbaty od tysięcy lat. Odpowiednio dobrana i zaparzana, może być skutecznym środkiem leczniczym. Zgodnie z chińskimi wierzeniami, herbata powinna mieć 20 różnych, korzystnych dla organizmu właściwości. Wzbogacona w teaninę, flawonoidy, witaminy i minerały, może mieć zarówno działanie pobudzające, jak i antyoksydacyjne. Dzięki zdolności wiązania metali, herbaty chronią organizm przed działaniem wolnych rodników. Dlatego, kiedy przeziębienie nie jest na tyle silne, by trzeba było brać leki, warto wspomóc się smacznym, chińskim naparem i złagodzić jesienne dolegliwości. Sprawdzamy, które rodzaje herbat wzmacniają organizm i nadają się do walki z jesiennymi infekcjami. Herbata z imbirem Kiedy wracamy przemarznięci do domu, warto rozgrzać się czarną herbatą z dodatkiem świeżego korzenia imbiru. Wystarczy dodać plasterek do zaparzonej herbaty, a kiedy lekko ostygnie, dodać plaster cytryny oraz posłodzić miodem, który jako naturalny antybiotyk ma właściwości antyseptyczne. Należy pamiętać, aby nie dodawać cytryny i miodu bezpośrednio do wrzątku, gdyż tracą swoje cenne właściwości. Można przygotować również wywar z imbiru, ścierając korzeń na tarce i wolno gotując około 15 minut, po czym zaparzyć nim herbatę. Taki napój jest bardziej intensywny i aromatyczny, tym samym lepiej rozgrzewa. Pomaga także na ból gardła oraz kaszel. Na rynku dostępne są gotowe herbaty z imbirem, które nie tylko rozgrzewają organizm, ale także pomagają zwalczać nudności oraz problemy żołądkowe. Lapacho Pau d'Arco Skarb Inków – to nie do końca typowa herbata, lecz napar z kory tropikalnego drzewa Tecome Lapacho (znanego także pod nazwami: Tacheebo, Pau d`Arco, Herbata Inków czy Ipe Roxo). Bardzo popularny w Ameryce Południowej, uznawany jest za lekarstwo na wiele dolegliwości. Przede wszystkim oczyszcza organizm z toksyn oraz działa wzmacniająco na układ odpornościowy. Wywar z wewnętrznej warstwy kory służy do przygotowania napoju zwalczającego gorączkę oraz przeziębienia. Ponadto badania naukowe potwierdziły, że składniki Lapacho mają działanie przeciwwirusowe (zwalczają np. wirusy grypy czy opryszczki) oraz przeciwgrzybiczne. Dzięki dużej zawartości żelaza wspomagają organizm w produkcji czerwonych krwinek, tym samym zapobiegając anemii, której jesienią łatwo się nabawić. Kora Lapacho dostępna jest na Allegro już od 9 zł za 100 g. Kombucha – to grzybek herbaciany, który posiada niezliczone właściwości zdrowotne. Napój z Kombuchy smakiem przypomina sok jabłkowy, a jego podstawową rolą jest wzmacnianie układu autoimmunologicznego oraz zapobieganie przeziębieniom. Kombucha to symbiotyczna kolonia bakterii i drożdży, którą umieszcza się w niespełna litrze zaparzonej, ostudzonej i posłodzonej herbaty. Tak przygotowany zestaw odstawia się na 8-12 dni i poddaje procesowi fermentacji, najlepiej w temperaturze pokojowej, około 23°C (przy dodaniu miodu zamiast cukru – 28°C). Napój jest gotowy do spożycia, kiedy po poruszeniu naczynia, w którym fermentuje, nie unoszą się bąbelki. Trzeba go jeszcze przecedzić np. przez filtr do kawy i przechowywać w lodówce. Grzybka należy umyć pod bieżącą wodą, oddzielić nowego od starego. Ważne, by do produkcji tego napoju używać szklanych naczyń oraz przefiltrowanej lub mineralnej wody niegazowanej. Cena grzybka herbacianego potrzebnego do produkcji napoju rozpoczyna się od ok. 15 zł. Rooibos – herbata (a raczej napój z krzewu Rooibos), która nie zawiera kofeiny, polecana jest zatem kobietom w ciąży oraz osobom cierpiącym na nadciśnienie lub miażdżycę. Uprawiana w RPA, pozyskiwana jest z rośliny zwanej czerwonokrzewem. Nazywana herbatą zdrowia, gdyż posiada wiele cennych witamin i mikroelementów. Podobnie jak Lapacho zawiera dużo żelaza, przeciwdziałając anemii. Zawarte w niej flawonoidy działają antydepresyjnie i uspokajająco, wspomagają wydzielanie serotoniny. Rooibos, dzięki dużej zawartości witaminy C, zwiększa także odporność, zmniejsza podatność jamy ustnej na infekcje oraz zwalcza bóle głowy, częste podczas zmieniającej się jesiennej aury oraz skaczącego ciśnienia. Cena herbaty rooibos to ok. 5 zł za 50g. Honeybush (lub Heuningbos) – to napój herbatopodobny, pozyskiwany z miodokrzewu Cyclopia, rosnącego w Afryce Południowej. Podobnie jak Rooibos nie zawiera kofeiny, nie ma zatem działania pobudzającego. Łagodny w smaku, o miodowym aromacie, pomaga w walce z przeziębieniem. Polecany jest także jako środek na kaszel. Herbata z miodokrzewu wskazana jest także do leczenia błon śluzowych oraz grypy. Kosztuje około 10 zł za 100 g. Wilcza kora (vilcacora lub koci pazur) – to herbata ziołowa z kory dzikiego pnącza, rosnącego w tropikach Ameryki Środkowej i Południowej. Stosowana w medycynie naturalnej, szczególnie upodobana przez Indian, którzy stosują ją niemal na wszystkie dolegliwości. Silnie stymuluje układ immunologiczny, dzięki czemu podnosi odporność na wirusy i infekcje. Działa przeciwzapalnie, pomaga walczyć z infekcjami i wirusami. Stosowana jest również w prewencji nowotworowej. Profilaktycznie powinno się ją pić raz dziennie, leczniczo – trzy raz dziennie. Cena tej herbaty rozpoczyna się od 15 zł za 100 g. W zależności od rodzaju herbaty, są one bogate przede wszystkim w witaminy B1, B2, A, C i K oraz minerały, takie jak fluor, wapń, żelazo, potas, sód i cynk. Szczególne cenne dla zdrowia są zawarte w herbacie polifenole, które działają antyoksydacyjnie i przeciwwirusowo. Najlepiej wybierać taką, która pozbawiona jest teiny (odpowiednik kofeiny), a bogatą w teaninę. Związek ten poprawia koncentrację oraz uspokaja. Występuje w herbatach liściastych, przez co są one najlepsze dla naszego zdrowia. W okresie jesienno-zimowym warto wzmacniać się wyżej wymienionymi, które nie dość, że są zdrowe, to także korzystnie wpływają na cerę, włosy i paznokcie.
Z czym to się… pije, czyli przewodnik po herbatach
Każdy lubiący poczuć choć odrobinę adrenaliny powinien się zainteresować landkitingiem. To dyscyplina sportu polegająca na jeździe i skokach na desce mountainboardowej wraz z latawcem. W ostatnich latach dyscyplina ta staje się coraz bardziej popularną formą wykorzystania deski mountainboardowej i samego latawca. Coraz więcej osób zaczyna uprawiać landkiting, także w Polsce, chociaż najbardziej popularny jest w Anglii. Zanim zdecydujesz się na zakup sprzętu, zastanów się, gdzie będziesz go używał. Wybór miejsca do uprawiania landkitingu ma ogromne znaczenie, gdyż musi ono przede wszystkim zapewniać bezpieczeństwo. Podczas doboru miejsca zwróć uwagę, czy w okolicy znajdują się linie wysokiego napięcia, wysokie drzewa, mosty, tory kolejowe itp. Jeśli tak, to należy wybrać inne, ponieważ uprawianie landkitingu w takim otoczeniu jest bardzo ryzykowne. Najlepsze są nieczynne lotniska, plaże czy też łąki. Dobór sprzętu Dla osób rozpoczynających przygodę z landkitingiem istotny jest odpowiedni dobór sprzętu. Wybierając deskę, należy zwrócić uwagę na jej wagę oraz twardość zawieszenia. Deski do landkitingu nie muszą być tak twarde jak deski do mountainboardu zjazdowego. Istotniejsza jest ich niska waga, bo łatwiej użytkownikowi wykonywać skoki. Kupując pierwszy latawiec, należy dopasować model przede wszystkim do poziomu własnych umiejętności. Wyboru dokonuje się, uwzględniając także wagę użytkownika i w ten sposób dobierając właściwą powierzchnię latawca. Do uprawiania landkitingu najlepiej nadają się latawce typu full power lub DSS (Depower Speed System). Początkujący użytkownik nie powinien kupować latawca typu full power o powierzchni przekraczającej niż 5 m2, a w przypadku DSS 10 m2. Do wyboru masz latawce następujących typów: Modele dwulinkowe– sterowanie odbywa się za pomocą strapów lub baru. Ich niewątpliwą zaletą jest cena, natomiast wadą brak linki hamulcowej, przez co startowanie, lądowanie i odwracanie latawca jest mocno utrudnione i niejednokrotnie wymaga pomocy drugiej osoby. Modele trzy- i czterolinkowe sterowane barem – ich zaletą jest możliwość jednoosobowej obsługi dzięki podłączeniu do baru linek hamulcowych; samodzielnie możesz wylądować i odwrócić latawiec przy użyciu linki hamulcowej. Modele czterolinkowesterowane barem lub manetkami – cztery linki umożliwiają samodzielne lądowanie i odwracanie latawca, a dodatkowo (tylko w wersji sterowanej manetkami) wykonywanie tzw. skrętów z hamulcem. Wyposażenie dodatkowe Oprócz podstawowego wyposażenia do uprawiania landkitingu istotne znaczenie ma dodatkowe, takie jak: Manetki – służą do sterowania latawcem. Ich górne części są podłączone do linek mocy, dolne do linek hamulcowych. Do dolnych linek (hamulcowych) bardzo często przypięty jest leash z opaską na nadgarstek, tzw. kitekiller. Bar – wykonany z metalu lub kompozytu drążek do sterowania latawcem, z którym jest połączony linkami. Sterowanie odbywa się przez przyciąganie do siebie jednego z końców baru; latawiec skręca w stronę tego końca baru, który zostanie zaciągnięty. Depower Speed System (DSS) – system bloczków przy uździe latawca (zespół krótkich linek przyczepionych w wielu punktach do powierzchni latawca, nadający odpowiedni kształt skrzydłu oraz rozkładający obciążenia), który w połączeniu z „ruchomym” barem daje możliwość zamiany kąta natarcia latawca w locie. Innymi słowy: przyciąganie baru zwiększa ciąg latawca, który w związku z tym traci prędkość i ma tendencję do opadania; odpuszczanie baru zmniejsza ciąg latawca, który w związku z tym leci szybko, słabo reaguje na sterowanie, ma tendencje do przepadania. Przechowywanie sprzętu Zakupiony i używany sprzęt należy odpowiednio przechowywać. Oto kilka zasad mających wpływ na utrzymanie latawca w należytym stanie: Nie pozostawiaj wilgotnego latawca w zamkniętym pokrowcu. Nie przyśpieszaj suszenia latawca, kładąc go np. na grzejnik. Chroń latawiec przed kontaktem ze słoną wodą. Jeśli nie korzystasz z latawca, nie pozostawiaj go na słońcu, bo promieniowanie UV ma negatywny wpływ na materiał, z którego jest wykonany. Czyść latawiec gąbką, używając wody, ewentualnie z bardzo małą domieszką mydła. Nie używaj środków chemicznych. Tylko odpowiedni dobór sprzętu do własnych umiejętności oraz otoczenia, w którym będzie używany, gwarantuje przeżycie niezapomnianych chwil. Wybierając sprzęt do landkitingu, należy pamiętać o własnym bezpieczeństwie podczas jego użytkowania.
Latawce i sprzęt do landkitingu
Początek nowego roku skłonił cię do zmian w swoim życiu? Jeśli chcesz wprowadzić zdrowe nawyki żywieniowe, nie czekaj, aż zapał odejdzie! Lekkie kolacje mogą być smaczne i szybkie w przygotowaniu! Jeśli chcesz stracić na wadze, twoje codzienne odżywianie powinno być podzielone na kilka niewielkich posiłków spożywanych co parę godzin. Wiesz już pewnie, że śniadanie musi dostarczać dużą dawkę energii, a obiad nie może obfitować w tłuszcz. Jakie powinny być kolacje? Zapoznaj się z poniższymi przepisami! Jaka powinna być dietetyczna kolacja? Specjaliści z dziedziny żywienia twierdzą, że głodówki nie są dobrym pomysłem przy zdrowym odchudzaniu. Jeśli chcesz zrzucić parę kilogramów, czuć się świetnie lub utrzymać formę, nie powinnaś odmawiać sobie jedzenia nawet w drugiej części dnia. Kolację warto zjeść na 2 godziny przed snem, aby jedzenie nie zalegało w żołądku. Odpuść sobie węglowodany proste i tłuszcze, których twój organizm nie zdąży strawić, a zapas zmagazynuje. Niech twój ostatni posiłek będzie bogaty w białko i węglowodany złożone. Nie żałuj warzyw, chudego mięsa i lekkiego nabiału. Rezygnuj ze smażenia, na rzecz pieczenia i gotowania na parze. Pierś z kurczaka z warzywami Chude mięso z piersi kurczaka to idealny składnik białkowy niskokalorycznej kolacji. Z dodatkiem warzyw pieczonych w rękawie zapewni dobrze zbilansowany, lekkostrawny posiłek na koniec dnia. Składniki: 100 g piersi z kurczaka 1 marchewka 1 pietruszka 1/2 papryki 100 g różyczek brokuła 100 g kalafiora sól, pieprz przyprawy: słodka papryka w proszku, oregano, bazylia Sposób przygotowania: Mięso oraz wszystkie warzywa pokrój w kostkę i przełóż do miski. Obsyp przyprawami i wymieszaj dokładnie. Całość przełóż do zamykanego naczynia żaroodpornego lub rękawa do pieczenia. Piecz przez około 30 minut w 180 stopniach, aż składniki zmiękną. Możesz usunąć pokrywę lub przeciąć folię na ostatnie minuty, tak, aby danie lekko się zrumieniło. Jedz bez dodatków lub z sosem czosnkowym przygotowanym na bazie jogurtu naturalnego. Sałatka z tuńczykiem Tuńczyk cieszy się wielką popularnością, nawet na stołach osób, które nie przepadają za rybami. Sałatka z jego dodatkiem może być dobrym urozmaiceniem jadłospisu, zawłaszcza jeśli dbasz o linię. Składniki: 100 g tuńczyka w sosie własnym bukiet sałat 1 jajko 5 pomidorków koktajlowych mała cebula czerwona 1 łyżka jogurtu naturalnego zioła prowansalskie Sposób przygotowania: Jajko ugotuj na twardo. Do miski wsyp mieszankę sałat, odsączonego tuńczyka, pokrojone na połówki pomidorki, jajko i siekaną cebulę. Jogurt wymieszaj z ziołami i polej sałatkę. Ryba z warzywami z piekarnika Pieczona ryba to również świetny sposób na lekką kolację. Jej przygotowanie to dosłownie kilka chwil, a oczyszczone filety możesz kupić w niemal każdym sklepie. Wybieraj gatunki o niskiej zawartości tłuszczu. Składniki: 100 g filetu z dorsza garść fasolek szparagowych 1 średni ziemniak 1/2 papryki 2 plasterki cytryny sól, pieprz Sposób przygotowania: Rybę oprósz solą i pieprzem. Na blasze do pieczenia rozłóż pergamin. Umieść na nim część krojonych warzyw, rybę, plastry cytryny, a następnie znów warzywa. Całość zawiń pozostałymi częściami pergaminu. Dzięki temu mięso dorsza nie wyschnie, a pozostałe składniki nie utracą aromatu. Piecz 45 minut w 180 stopniach. Twarożek z ciemnym pieczywem Osoby dbające o linię uwielbiają twarogi i serki typu wiejskiego. Są smaczne i zapewniają urozmaicenie w diecie wysokobiałkowej. Na taki smakołyk możesz pozwolić sobie również wieczorem. Składniki: 100 g twarogu lub serka wiejskiego 3 rzodkiewki 3 pomidorki koktajlowe kilka listków sałaty 1 kromka ciemnego pieczywa Sposób przygotowania: Twaróg lub serek wymieszaj z siekaną rzodkiewką i pokrojonymi w połówki pomidorkami koktajlowymi. Podawaj na liściach sałaty z kromką ciemnego pieczywa wysokiej jakości. Zdrowe odżywianie nie musi być pasmem wyrzeczeń, układania skomplikowanych jadłospisów i długich godzin spędzonych w kuchni. Powyższe przepisy udowadniają, że lekka kolacja może być smaczna i urozmaicona, a do tego łatwa i szybka w przygotowaniu, nawet dla osoby bez zaawansowanych umiejętności kulinarnych!
Noworoczne postanowienia – lekkie kolacje – przepisy
Farby do malowania twarzy sprawdzają się na balach, przyjęciach, imprezach okolicznościowych, urodzinach i przy wielu innych okazjach. Stanowią ciekawą atrakcję dla dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Mogą również być wykorzystane przez starsze dzieci, na przykład na zabawie z okazji Halloween. Czym charakteryzują się farby do malowania twarzy? Ile kosztują i jakie rodzaje możemy znaleźć na Allegro? Farby w kredce do malowania twarzy Jedną z propozycji są farby w kredce do malowania twarzy od Face Deco. Ich niewątpliwą zaletą jest fakt, że nie potrzebujemy żadnych pędzelków ani gąbek. Farby nie brudzą rąk, gdyż sztyft jest umieszczony w plastikowej obudowie. Wystarczy przekręcić, aby pokazał się kolor i już można malować. Farby są bezzapachowe, mają wyraziste, soczyste kolory, grafit jest miękki i łatwo nakłada się na twarz, ręce lub inne części ciała. Farby Face Deco są dość trwałe i łatwo zmywalne. Koszt 6 sztuk to około 15 zł. Farby dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym Kolejną propozycją są farby do malowania twarzy i ciała od Jovi. Dostępne są w pojemniczkach 30 ml. Można je kupić w zestawie 6 sztuk lub pojedynczo. Farbki charakteryzują się dużą wytrzymałością, mają tłustą konsystencję i jaskrawe kolory. Jednocześnie są łatwe do usunięcia za pomocą zwykłej wody. Co więcej, kolory można ze sobą łączyć. Farby w pojemnikach od Jovi nakłada się za pomocą pędzelka. Dzięki temu można stworzyć dokładny i niepowtarzalny makijaż. Farby do twarzy i ciała tego rodzaju są przeznaczone dla dzieci od 7. roku życia. Farbki do twarzy Jovi dostępne są również w kredce. Koszt pojedynczego pojemniczka 30 ml od Jovi to około 7 zł. Zestaw 6 sztuk to koszt od 25 zł. Farby do twarzy dla najmłodszych Propozycją dla dzieci od 3. roku życia są farby do malowania twarzy od Colorino, dostępne w formie kredek. Zestaw zawiera 12 kolorów. Są łatwe do nakładania i zmywania za pomocą wody z mydłem. Koszt zestawu 12 sztuk od Colorino to około 13 zł. Dostępne również w wersji 5 sztuk – cena około 8 zł. Propozycja dla profesjonalistów lub wymagającej młodzieży Kryolan to propozycja profesjonalnych kosmetyków charakteryzatorskich. Są one stosowane przez aktorów teatralnych i filmowych. Wśród różnych produktów od Kryolan znajdziemy farby do twarzy Aquacolor. Zostały stworzone na bazie gliceryny. Mają kremową konsystencję i są łatwe w użyciu. Można je nakładać za pomocą pędzelka lub wilgotnej gąbki. Stworzony makijaż jest trwały i łatwy do usunięcia za pomocą mleczka do demakijażu lub wody z mydłem. Farby Kryolan do ciała i twarzy są dostępne w pojemnikach 30 ml. Koszt 3 sztuk to około 40 zł. Zestaw składający się z dwóch kolorów: białego i czarnego – to koszt około 30 zł. Na Allegro możemy również znaleźć Supracolor od Kryolan. Jest to zestaw 6 kolorów tłustych farb, które świecą w promieniach ultrafioletowych. Odcienie są bardzo intensywne. Trwałość makijażu zapewni nałożenie na koniec pudru. Usunięcie makijażu jest łatwiejsze z preparatem do demakijażu Kryolan – Make-up Remover lub innym. Koszt zestawu to około 140 zł.
Farby do malowania twarzy – przegląd
Oxford i Cambridge, to nie tylko najlepsze szkoły wyższe w Europie, ale także niezwykłe miejsca pod względem mody. Na brytyjskich uniwersytetach dochodzi do elektryzującej kombinacji intelektu, uroku, szyku, kobiecości oraz nutki męskości. Zainspiruj się! W czym tkwi sekret uroku brytyjskich studentek? Obecnie intelekt jest o wiele bardziej kobiecy niż kiedykolwiek wcześniej! Coraz szersza grupa wiodących projektantów chętnie odwołuje się do wyglądu brytyjskich studentek. Modelki na pokazie kolekcji Gucci jesień-zima 2015/2016 miały na sobie stonowane kolorystycznie trencze, spódniczki do kolan oraz koszule z żabotami. Jeśli chodzi o dodatki, to dziewczyny Gucciego wyposażone zostały w okulary w stylu retro, berety, wełniane czapki oraz torby z logo projektanta. Kolekcja ta stała się hitem sezonu, rozpoczynając nową erę domu mody Gucci. Podstawą stylu zwanego z języka angielskiego geek, jest przede wszystkim połączenie różnych trendów, które wykraczają poza zwykłe i oczywiste zestawienia. Należy miksować ze sobą elementy stylu retro z modą współczesną oraz ubierać na siebie wiele warstw! Im więcej nałożonych na siebie ciuchów, tym bardziej geekowo! Brytyjski styl charakteryzuje się ciekawą kolorystyką – jest bogaty w brudne odcienie jesiennej przyrody, takie, jak kolor musztardowy, bordowy, fioletowy oraz wszelkie odcienie brązu (od beżu do ciemnych, kasztanowych wariantów tego koloru). Jeśli chodzi o wzory, zdecydowanie warto postawić na uniwersalną pepitkę oraz drobne kwiatowe printy. UWAGA! Absolutnie nie wolno mylić wizerunku a ’la brytyjska studentka z tendencją panującą pod koniec lat 90., kiedy to Britney Spears spopularyzowała modę na krótkie, kraciaste spódniczki, białe bluzki, pończochy oraz pompony we włosach. Obecny trend to coś więcej i przede wszystkim wykracza poza niezbyt pozytywny stereotyp na temat uczennic. Musthave w studenckim stylu Ubrania w tym wariancie zawsze powinny być lekko ironiczną zabawą w modę, powinny odwoływać się do dawnych trendów oraz klasyki. Z drugiej strony główną inspiracją jest tu młodość, dlatego w stylizacjach nie może zabraknąć zalotnych elementów w postaci podkolanówek lub aksamitnych wstążek, przewiązanych wokół szyi, które dodadzą delikatności i dziewczęcego uroku. Plisowana spódnica Jednym z trendów, które zagościły na pokazach mody, jest plisowana spódnica, która idealnie wpisuje się w geekowski styl. Obecnie fałdowana midi przeżywa nową falę popularności i powoli staje się rozpoznawalną etykietą świata mody. Doskonale można ją wykorzystać zarówno w formalnych, jak i swobodnych kombinacjach i nosić przez całą tegoroczną jesień. Wszystko zależy od materiału, kształtu i szerokości plisy. Istnieje jednak pewne niebezpieczeństwo – ten krój optycznie dodaje centymetrów w miejscach, w których zupełnie ich nie potrzebujemy, dlatego panie o szerszych biodrach powinny pamiętać o dłuższej marynarce lub swetrze, który zakryje newralgiczne miejsca. Midi spódnica W tym sezonie, bez względu na krój, spódnica musi sięgać minimum do kolana. Preferowaną długością jest taka, która dociera do połowy łydki, subtelnie odsłaniając bardzo seksowną część kobiecego ciała, czyli kostki. Dobrze wybrać model podkreślający wąską talię i zgrabne nogi. Warto także pamiętać, że średniej długości spódnice zawsze wyglądają lepiej w połączeniu z butami na wysokim obcasie. Najpopularniejsze są spódnice rozkloszowane w kształcie litery A, ale coraz większą sympatią cieszą się także te ołówkowe oraz mocno przylegające do ciała. Tweedowa marynarka Marynarka to doskonałe uzupełnienie każdej stylizacji, zwłaszcza jeśli wykonana jest z tak ciekawego i zarazem ciepłego materiału, jakim jest tweed. Wspominając tweedowe marynarki nie należy jednak przywoływać w pamięci starego profesora z uczelni. Przed oczami powinniśmy mieć Coco Chanel, która z mundurka szkolnego uczyniła fantastyczny atrybut kobiecego wdzięku – wręcz ultrakobiecy kostium. Marynarka w połączeniu z białą koszulą, dzwonami oraz butami na płaskim obcasie będzie wyglądała niezobowiązująco i elegancko. Okrągły kołnierzyk Styl brytyjskich studentek, to połączenie skromności i oryginalności – dokładnie taki efekt zapewniają coraz bardziej popularne okrągłe kołnierzyki. W ofercie sklepowej możemy znaleźć koszule z zaokrąglonym kołnierzykiem w wielu odsłonach – klasyczne i jednokolorowe oraz bardziej awangardowe, koszule w drobne printy. Subtelny detal w postaci kołnierzyka można podkreślić zadziorną muszką lub aksamitną kokardką. Damski kardigan lub sweter z dekoltem V Kardigan jest kwintesencją brytyjskiej klasy i elegancji. W sytuacjach biznesowych i oficjalnych można nosić go w połączeniu z koszulą, krawatem oraz marynarką. Po pracy natomiast zarzucamy sweter na zwiewną jedwabną podkoszulkę, co dodaje nam odrobinę pikanterii i seksapilu. Wsuwany przez głowę sweter z dekoltem w kształcie litery V może być swobodnie noszony na gołe ciało. Okulary korekcyjne Moda na duże i wyraziste okulary trwa nieprzerwanie od ponad piętnastu lat – wcześniej jednak dominowały okulary przeciwsłoneczne marki Ray Ban. W tym sezonie hitem są okulary korekcyjne. Jeśli nosisz takie na co dzień, to właśnie idealny moment, aby wymienić je na retro model, który przemieni cię w atrakcyjną nerdkę i prawdziwą ambasadorkę brytyjsko-uniwersyteckiego stylu. Buty oxfordy Niegdyś były to wyłącznie buty męskie, teraz są typowym elementem strojów kobiecych. Stanowią idealny wybór na jesienne dni. Można je nosić ze spodniami oraz spódnicą maxi, a także uwodzicielskimi podkolanówkami. Są bardzo wygodne, nowoczesne i wyglądają po prostu świetnie.
Oxford, City, a może Cambridge? Stylizacje rodem z brytyjskich uniwersytetów
Kolagen to białko, które odgrywa ważną rolę w organizmie człowieka. Niestety po 25. roku życia jego ilość zaczyna systematycznie spadać. Niedobór kolagenu powoduje, że na twarzy pojawiają się pierwsze zmarszczki, skóra traci swoją jędrność, a stawy zaczynają szwankować. Podpowiadamy, dlaczego przy wyborze kolagenu należy sięgać po produkty, które powstały z ryb, oraz jaki wpływ ma suplementacja tego składnika na nasze zdrowie. Kiedyś nasze babcie zamiast kolagenu na zdrową cerę, włosy, paznokcie czy stawy stosowały żelatynę. Na szczęście dzisiaj mamy masę przeróżnych suplementów kolagenowych, które z powodzeniem uzupełnią poziom tego składnika w organizmie. Bez względu, czy jest to kolagen w kapsułkach, tabletkach do picia lub w proszku – należy wybierać produkty, które powstały ze skór ryb morskich. Dlaczego kolagen jest ważny? Kolagen nazywany jest „białkiem młodości”. Stanowi aż 30% komórek białkowych skóry i niektórzy uważają go za swego rodzaju rusztowanie dla skóry. Dodatkowo znajduje się w ścięgnach, włosach, paznokciach, kościach oraz stawach. To dlatego jego ubytki mogą być przyczyną dotkliwych zaburzeń ruchu, sztywnienia kończyn, powstawania zmarszczek, cellulitu czy wypadania włosów. Kolagen ochrania również narządy wewnętrzne, takie jak nerki, wątroba czy żołądek. Udowodniono, że ten składnik ma wpływ na układ immunologiczny i neutralizuje ilość toksyn w organizmie. Niestety kolagen prawie nie występuje w pożywieniu i jest trudny w przyswajaniu, dlatego warto stosować jego najlepszą formę, aby mieć pewność, że szybko się wchłonie i zadziała, jak należy. Kolagen rybi dla każdego Najlepszym produktem do suplementacji jest kolagen rybi, ponieważ jego budowa jest prawie identyczna z kolagenem ludzkim. To podobieństwo sprawia, że kolagen szybciej przenika do komórek. Kolagen rybi jest w 100% naturalny i łatwy w przyswojeniu dla człowieka. Mogą go stosować wszyscy. Od kobiet, które chcą na dłużej zatrzymać młody wygląd twarzy, po młode osoby, które zmagają się z trądzikiem i wypryskami. Polecany jest paniom w okresie menopauzalnym, które borykają się ze skórnymi przebarwieniami, oraz osobom w podeszłym wieku, które mają problemy z układem ruchu. Do osób, które powinny regularnie stosować kolagen, należy dodać również sportowców. box:offerCarousel Na blizny, rany, stawy i skórę Udowodniono, że kolagen zwiększa elastyczność i jędrność skóry, ale to nie wszystko… Dodatkowo zapobiega powstawaniu skórki pomarańczowej. Przyspiesza proces gojenia się ran i sprawia, że blizny nie są widoczne. Dzięki niemu włosy uzupełnione są o proteiny, mają zdrowy wygląd, nie wypadają i ich struktura jest wzmocniona. Kolagen zastosowany wewnętrznie może wspomóc regenerację stawów oraz zapobiec bólom stawów i degradacji tkanki chrzęstnej. Niektórzy polecają ten składnik także przy procesach regeneracyjnych po oparzeniach skóry. Jeżeli postawimy na regularną suplementację, z pewnością szybko zauważymy poprawę w kondycji chrząstek oraz paznokci. Kolagen rybi nie wywołuje skutków ubocznych, nie ma konserwantów i parabenów, dlatego można go stosować bez obaw. Kolagen w tabletkach, kapsułkach, proszku i do picia Kolagen możemy kupić w postaci tabletek lub kapsułek łatwych do połknięcia. Na rynku znajdziemy również kolagen do picia lub w proszku. Ten pierwszy można dodawać do jogurtów, mleka, wody lub soków. Kolagen w proszku należy przyjmować w dawce nie większej niż 5 g. Należy pamiętać, że wchłanialność kolagenu zależy od substancji pomocniczych: witaminy C, E, alg morskich lub kwasu hialuronowego, które znacznie ułatwiają absorpcję tego składnika w ciele człowieka. W połączeniu z elastyną kolagen warunkuje jędrność, gładkość oraz elastyczność skóry. Warto szukać również takich substancji wspomagających jak proantocyjanidyny z pestek winogron czy cynk, które przyspieszają prawidłową syntezę kolagenowego białka. Kolagen można stosować zarówno wewnętrznie, jak i zewnętrznie. To często dodatek kremów przeciwstarzeniowych, preparatów poprawiających kondycję włosów i paznokci. Dzięki utrzymaniu prawidłowego poziomu kolagenu w organizmie możemy zachować młodość, zdrowie oraz witalność przez długi czas. Nie obawiajmy się upływu czasu. Jeżeli wcześniej zadbamy o uzupełnienie kolagenu w organizmie, sztywnienie kończyn, kłopoty ze stawami, zmarszczki i skórne wypryski nie będą nam straszne.
Kolagen rybi – dlaczego warto go stosować?
Lego Ninjago to bajka o młodych wojownikach ninja i walce dobra ze złem. Jednak nie tylko. To również, a może przede wszystkim, bogata kolekcja klocków Lego z ulubionymi bohaterami. Odwzorowanie figurek, dbałość o szczegóły i wykonanie sprawiają, że klocki idealnie do siebie pasują. Dzięki temu możemy stworzyć nietuzinkowe pojazdy i inne dodatki. Sprawdź, co spodoba się małemu wojownikowi. Lego Ninjago to historia młodych wojowników ninja. Kai, Cole, Zane, Jay, a później także Loyd stają przed wieloma wyzwaniami, aby ocalić świat. Na Allegro znajdziemy wiele zestawów dla poszczególnych bohaterów. Każdy może wybrać coś dla siebie. box:offerCarousel Electromech – Jay box:offerCarousel Robot dla Jaya – jednego z młodych ninja – to Electromech. W skład zestawu wchodzi: robot do złożenia, złote ostrze, włócznia, figurka Jaya i Chope oraz balista. Komplet składa się ze 153 elementów. Wymiary robota to około 14 x 14 x 8 cm, a balisty to 3 x 3 x 3 cm. Każda zabawa z wykorzystaniem powyższego zestawu nabiera nowego wyrazu i daje wiele możliwości. Koszt Electromech to około 60 zł. Łazik Jaya box:offerCarousel Dla Jaya znajdziemy na Allegro również ciekawy łazik. W zestawie otrzymujemy: 4 figurki z bronią i dodatkami, a także łazik oraz nawiedzoną bramę do samodzielnego złożenia. Wymiary łazika to około 13 x 25 x 13 cm. Po złożeniu zabawki można przechwycić dyski z bramy, włożyć je do środka i wystrzelić we wroga. Zestaw przeznaczony jest dla dzieci w wieku 7–14 lat. Koszt to około 150 zł. Starcie tytanów box:offerCarousel To jeden z nowszych zestawów, bo swoją premierę miał w lipcu 2015 roku. Starcie tytanów to propozycja dla wielbicieli młodego ninja Zane’a. Znajdziemy tu dwa roboty – Mechtytan Zane’a oraz Mech-enstein mistrza ostrzy Banshy. Robot Zane’a ma otwierany kokpit, w którym można umieścić figurkę Lego, ruchome ramiona z mieczami, ruchome nogi, obracany tułów, obracane ostrza, plecak rakietowy i dwa miotacze. Drugi robot został wyposażony w otwierany kokpit, ruchome naramienniki, kości i ramiona z mieczami, obracany tułów, ruchome nogi, podwójny plecak odrzutowy oraz elementy przezroczyste. Ponadto w zestawie znajdziemy 5 figurek, bronie i inne akcesoria. Wymiary robotów to około 20 x 10 x 16 cm. W pudełku znajdziemy również jaskinię Nyi, która ma 8 cm wysokości, 10 – szerokości i 1 – głębokości, a także wyrzutnię z hakiem. Koszt zestawu Starcie tytanów to około 220 zł. Ostatni lot Perły Przeznaczenia box:offerCarousel Prawdziwą gratką dla fanów Ninjago może być sama Perła Przeznaczenia – statek, którym podróżowali młodzi ninja i ich sprzymierzeńcy. Zestaw zawiera: statek Perła Przymierza do samodzielnego złożenia, 9 figurek Lego z bronią i z dodatkami. W sumie 1253 elementy. Koszt zestawu to około 500 zł. Przeznaczony jest dla dzieci od 9. roku życia. Podsumowanie Zarówno starsze, jak i nowsze zestawy Lego z serii Ninjago dają wiele radości i dużo możliwości zabawy. Nie musimy się ograniczać do stworzenia wybranego modelu. Klocki Lego pozwalają na to, aby każdy pojazd samodzielnie unowocześniać. Możemy zatem budować działka własnego autorstwa, miotacze i inne dodatki. Ograniczeniem jest tylko wyobraźnia. Na Allegro, poza całymi zestawami, możemy zakupić pojedyncze figurki z ulubionymi postaciami zarówno z najnowszych, jak i z poprzednich kolekcji. Zobacz również: Lego Juniors – czym się różnią od Lego Duplo? Zobacz więcej zestawów klocków Lego Ninjago
Lego Ninjago – klocki dla małych wojowników
Pokrzywa to roślina, która jest zaliczana do rodziny chwastów. Niespodziewany kontakt z nią skutkuje oparzeniem, bąblami na skórze i nieprzyjemnym swędzeniem. Jednak dla znawców medycyny niekonwencjonalnej pokrzywa jest bardzo wartościowa. Przygotowuje się z niej sok, który stosuje się w leczeniu wielu schorzeń. Jakich? Wartości odżywcze pokrzywy Wedle opinii osób zajmujących się medycyną ludową sok z pokrzywy warto pić w okresie przesilenia wiosennego. Wówczas pomaga walczyć z przemęczeniem, problemami z zasypianiem, wzmacnia organizm człowieka i dodaje mu energii. Nie ma przeciwwskazań, aby stosować kurację takim sokiem również w okresie letnim. Natomiast w zimie powinniśmy pić herbatę przygotowaną na bazie suszonych liści pokrzywy. Roślina ta jest określana mianem skarbnicy aktywnych związków, które są potrzebne do tego, aby organizm funkcjonował w prawidłowy sposób. Pokrzywa – znana i powszechnie stosowana w medycynie naturalnej – jest bogata w takie witaminy, jak A, B2, C i K oraz składniki mineralne, między innymi: żelazo (niedobór tego minerału powoduje, że jesteśmy znużeni i ociężali), magnez, wapń, potas i krzem. Osoby zajmujące się ziołolecznictwem określają pokrzywę mianem naturalnego antybiotyku. Co więcej, jest ona bogata w związki garbnikowe, flawonoidy (dobroczynne dla układu krążenia), kwasy organiczne i olejki eteryczne. Właściwości prozdrowotne soku z pokrzywy Dlaczego warto pić sok z pokrzywy? Ma on pozytywny wpływ na nerki, układ pokarmowy, krwionośny i stan skóry. Pomaga zadbać o układ moczowy – zapobiega rozwijaniu się stanów zapalnych. Ponieważ ma działanie moczopędne, przyczynia się do usuwania z organizmu niepotrzebnych produktów przemiany materii. Ponadto przeciwdziała obrzękom nóg, gdyż zapobiega zatrzymywaniu się płynów w organizmie. Sok z pokrzywy wspiera prawidłowe funkcjonowanie układu krążenia. W jaki sposób? Ma pozytywny wpływ na poziom czerwonych krwinek i hemoglobiny. Pomaga zapobiegać rozwojowi anemii i poprawia krzepliwość. Warto go pić, kiedy organizm jest osłabiony (sok o pojemności 1 l jest dostępny na Allegro w cenie od 30 do 34 zł). Jeżeli cierpimy na dolegliwości ze strony układu pokarmowego, takie jak biegunka czy nieżyt jelit, również powinniśmy sięgnąć po sok z pokrzywy. Płyn ten ma też pozytywny wpływ na funkcjonowanie wątroby i trzustki. Co to oznacza? W pierwszym przypadku wykazuje zdolność do regenerowania wszelkich uszkodzeń miąższu tego organu wewnętrznego, natomiast w drugim – oddziałuje na poziom cukru we krwi (jako jeden z nielicznych surowców zielarskich). Pokrzywa poprawia apetyt i usprawnia procesy trawienne (w tym celu można do sałatek dodawać liście młodej pokrzywy). Oprócz właściwości leczniczych sok z pokrzywy wykazuje działanie korzystne dla urody. Docenią go zwłaszcza osoby, które mają skórę problematyczną, ze skłonnością do wyprysków i przetłuszczania się (sok z pokrzywy w butelce o pojemności 500 ml kupimy od 12 zł). Sok z pokrzywy ma też korzystny wpływ na stan skóry głowy. Dzięki niemu możemy wyeliminować takie problemy, jak łupież, łojotok i wypadanie włosów. Kosmyki będą rosły w szybszym tempie, będą odżywione i mniej podatne na złamania. Oprócz włosów i cery na skutek picia soku z pokrzywy poprawi się kondycja paznokci. Zwykła pokrzywa ma niezwykłą moc, czego dowodzi szereg właściwości leczniczych. Warto mieć świadomość, jak bardzo wartościową jest rośliną i włączyć sok pokrzywowy do diety. Zobacz również: Pokrzywa i jej dobroczynny wpływ na włosy
Niezwykła moc zwykłej pokrzywy – właściwości soku z pokrzywy
Utrzymanie przynęt spinningowych w porządku często graniczy z cudem. W związku z tym wielu wędkarzy postanawia ograniczyć ich ilość i zabiera nad wodę kilka sprawdzonych przynęt, by nie mieć do czynienia z całym tym bałaganem. Gorzej, jeśli wśród kilku wybranych nie będzie tej jednej właściwej, która – kto wie, może tego właśnie dnia – dałaby nam szansę na spotkanie z rybą życia. Wędkarze miewają różne preferencje. Niektórzy korzystają tylko z pudełek, inni pakują sprzęt wieloetapowo – w torby lub skrzynki. To właśnie ten drugi sposób jest w mojej opinii zdecydowanie lepszy i ma znaczenie dla trwałości naszych przynęt. Wyjdźmy więc z założenia, że im więcej warstw ochronnych dla naszych przynęt stworzymy, tym wolniej będzie pustoszał nasz portfel. Pudełko i skrzynka – klasyki numer jeden Zacznijmy od podstaw. Uporządkowanie przynęt w pudełku jest rozwiązaniem praktycznym i pozwala na ich dużo szybszą zmianę. Przy okazji zapobiega niszczeniu się kotwic i haków, a także odbarwianiu wabików – pod warunkiem, że dla każdej przynęty bądź grupy wyznaczymy osobną przegrodę. Na rynku dostępnych jest mnóstwo pudełek różniących się rozmiarem i sposobem zamykania. Sugeruję wybierać w pierwszej kolejności te, które mają regulowane przegrody. Dzięki temu rozwiązaniu zyskamy pewność, że dla każdej przynęty znajdzie się miejsce w naszym pudełku. Drugą istotną rzeczą jest jakość wykonania samego pudełka oraz zatrzasków. Lepiej wybierać produkty sprawdzonych firm, nawet jeśli przyjdzie nam za nie więcej zapłacić. Rozsądnym wyborem będzie zakup pudełek firmy Versus, która od lat specjalizuje się w produkcji gadżetów do przechowywania przynęt. Drugim podstawowym elementem zestawu do przechowywania przynęt jest skrzynka wędkarska. Jest ona chyba najpopularniejszym organizerem dla całego wędkarskiego zaplecza. Jej popularność wynika z faktu, że sprawdza się świetnie zarówno podczas łowienia z brzegu, jak i z łodzi, a także – co chyba najważniejsze – ma zastosowanie nie tylko w metodach spinningowych. Niektórzy wędkarze sięgają po zwykłe skrzynki narzędziowe, które nie są tak praktyczne i przemyślane konstrukcyjnie, ale nadrabiają o wiele niższą ceną. Jednak w mojej opinii prawdziwe skrzynki wędkarskie mogą zaoferować znacznie więcej. Dlatego też sam korzystam ze skrzynek i pojemników Water Guard, które są nie tylko dopracowane w każdym calu pod względem wymagań użytkownika, ale są również wodoodporne, dzięki czemu mam pewność, że haki na moich przynętach nie będą rdzewieć. Poza tym wypływając na wodę mogę schować do tego typu skrzynki cenny sprzęt elektroniczny, taki jak telefon komórkowy czy aparat fotograficzny. Etap drugi – torba i plecak Przynęty mamy już posegregowane i zabezpieczone. Teraz musimy jakoś zabrać je nad wodę. Wbrew pozorom nie jest to takie proste, jak mogłoby się wydawać. Schowanie przynęt do zwykłego plecaka lub torby może okazać się niepraktyczne ze względu na późniejszy, utrudniony dostęp do nich, a także słabe dopasowanie wewnątrz, które z kolei powoduje hałas płoszący ryby. Najlepszym rozwiązaniem będzie zainwestowanie w specjalistyczną torbę lub plecak wędkarski. Tego typu produkty zostały wyposażone w specjalne, wytłumione komory, w których możemy przenosić nasze pudełka z przynętami. Dodatkowo większość z nich posiada kieszenie na akcesoria i pożywienie. Przepaść cenowa pomiędzy najtańszymi i najdroższymi torbami lub plecakami jest ogromna. Ze względów praktycznych najlepiej wybierać wykonane z dobrego gatunkowo materiału, czyli mówiąc wprost i otwarcie – nieco droższe. Świetną propozycją są zaprojektowane w przemyślany sposób torby firmy Dragon. Za ich zakupem przemawia specyfika naszego hobby – wędrując wzdłuż brzegu często musimy przedzierać się przez krzaki czy zarośla. Tradycyjna torba z materiału mogłaby tego nie wytrzymać. Przy okazji mało który zapalony wędkarz-spinningista zwraca uwagę na warunki atmosferyczne – często łowimy w obfitym deszczu, co wiąże się z kolei z koniecznością zabezpieczenia przynęt przed działaniem wody. Nowoczesne torby i plecaki spinningowe Dragona wykonano z nieprzemakalnego i odpornego na urazy mechaniczne nylonu. Daje to gwarancję, że sprawdzą się one w trudnych warunkach. Ogromnym plusem jest również fakt, że większość z tych toreb wyposażono w zestaw idealnie pasujących pudełek z regulowanymi przegrodami. Pas biodrowy – coś dla minimalistów Istnieją pewne odmiany spinningu, w których duży zestaw przynęt nie jest wymagany. W mojej opinii będzie to spinning ultralekki, ukierunkowany pod okonia, a także spinning nastawiony na klenie i jazie. W tym wypadku poza wędką zazwyczaj wystarczy nam mały zestaw przynęt i ewentualnie szpula fluorocarbonu. Chcąc mieć te niewielkie rzeczy cały czas pod ręką, powinniśmy skorzystać z pasa biodrowego, czyli czegoś na wzór nerki, z tym że dostosowanej do potrzeb wędkarzy. Dobry pas biodrowy powinien charakteryzować się dużą przestrzenią komory głównej i kilkoma mniejszymi schowkami na akcesoria. Ważny jest również materiał, z jakiego pas został wykonany. Najlepiej wybierać takie, które uszyto z nylonu – dzięki nieprzemakalności nadają się one również do łowienia bezpośrednio z wody, podczas brodzenia. Pas biodrowy z serii SuperLite spełnia wszystkie te wymagania i zaskakuje pozytywnie swą relatywnie niską ceną. Sam korzystam z niego na co dzień, stąd z czystym sumieniem mogę wam go polecić. Na koniec artykułu mam dla was bardzo praktyczną radę – pamiętajcie, żeby zawsze po powrocie do domu otworzyć pudełka z przynętami, by wyparował z nich nadmiar wilgoci. Dzięki temu znacznie wolniej powinny rdzewieć haki i kotwice, przez co same przynęty będą wam służyły znacznie dłużej. Mam nadzieję, że po dzisiejszej lekturze wśród waszych przynęt zagości ład i porządek. A przynajmniej tego wam z całego serca życzę.
Jak wygodnie przechowywać przynęty?
Kiedyś radia samochodowe odtwarzały tylko i wyłącznie kasety magnetofonowe. Potem, w połowie lat 90. XX wieku, nastąpiła rewolucja płytowa CD. A przecież jak wiemy, obecnie na rynku są modele odtwarzające muzykę nie tylko z płyt CD, ale także z przenośnych pamięci masowych wpiętych w złącze USB. Tyle, że te stare radia tego portu USB nie mają. Z pomocą przychodzi bowiem urządzenie zwane transmiterem FM. bbox:experiment Z tego artykułu dowiesz się: * Jak działa transmiter FM? * Do czego możemy używać transmitera FM? * Na co zwrócić uwagę jeśli chodzi o wyposażenie transmitera FM? * Na jakie modele warto zwrócić uwagę podczas zakupu? [/bbox] Jak działa transmiter FM? Bardzo prosto. Pierwsze co robimy, to podłączamy do niego nośnik posiadający pliki muzyczne (np. kartę pamięci, pendrive'a czy smartfona). Następnie podłączamy radio oraz ustawiamy je na odpowiednią częstotliwość, dzięki czemu będziemy mogli odebrać sygnał muzyczny. Jakość dźwięku z transmitera FM zależy od kilku czynników - drobne szumy, gubienie sygnału czy gorsza jakość dźwięku – to część z nich, zresztą tak samo, jak w normalnym radiu. Mimo wszystko, użycie transmitera FM do słuchania muzyki z przenośnych nośników danych jest tanim i skutecznym rozwiązaniem problemu starego radia samochodowego. Pamiętajmy jednak, że aby transmiter FM poprawnie działał, to musi mieć zapewnione ładowanie (bez tego będzie on w sumie bezużyteczny). Na ogół odbywa się ono poprzez samochodowe gniazdo 12V - zapalniczkę. box:offerCarousel Transmiter FM a jego przeznaczenie Najbardziej oczywistym przeznaczeniem tego urządzenia jest odtwarzanie muzyki, choć i słuchanie audiobooków też nie będzie tu czymś obcym. Kolejnym jest używanie transmitera FM jako elementu zestawu głośnomówiącego. Jednakże, aby wygodnie korzystać z tej funkcji, warto zakupić transmiter FM posiadający na wyposażeniu moduł bluetooth. Wówczas możemy przesłać dźwięk połączenia do głośników w samochodzie. To spore ułatwienie, które sprawdzi się, gdy np. musimy odebrać ważny telefon podczas prowadzenia pojazdu. Ostatnim, wartym odnotowania przeznaczeniem tego urządzenia może być ładowanie smartfona. Wszak dzięki obecnemu na wyposażeniu złączu USB jest to możliwe. Zwróć uwagę na wyposażenie transmitera FM Niektóre urządzenia są wyposażone w pilot, który bardzo ułatwia używanie transmitera samochodowego. To jeden z elementów wyposażenia. Drugą cechą jest to, w jakiej pozycji może on pracować. Niektóre oferują tylko dwie pozycje, a inne, można dopasować w znacznie większym zakresie. Idealnym rozwiązaniem jest transmiter na dość długim ramieniu, które można wyginać w dowolną stronę. Trzecią ważną cechą jest obecność wyświetlacza LCD - najlepiej jak największego. Pokaże on nie tylko wybraną częstotliwość, na jakiej obecnie działa urządzenie, ale może też wyświetlać dodatkowe informacje, takie jak: nazwa utworu, artystę, i jego czas trwania. Na jakie modele warto zwrócić uwagę podczas zakupu? Xiaomi Roidmi 3S Pierwszy model jest bardzo minimalistyczny. Specjalny transmiter instalujemy w gnieździe zapalniczki samochodowej. Xiaomi Roidmi 3S działa z każdym urządzeniem z Bluetooth z Androidem powyżej 4.0. Nie ma problemu z odtwarzaniem muzyki z urządzeń firmy Apple. Uniwersalny moduł audio MP3 AUX BT SD(HC) FM Kolejny produkt w naszym zestawieniu. W komplecie z transmiterem FM znajdziemy pilot do obsługi. Urządzenie wyposażono także radio FM. Oczywiście mamy możliwość odtwarzania muzyki z urządzeń przenośnych. Wykorzystywać do tego możemy urządzenia posiadające moduł bluetooth. Wejście AUX pozwala na podłączenie innych źródeł audio. X-Line Transmiter FM Transmiter X-Line wyposażono w obrotową głowicę. Dzięki temu możemy ustawić urządzenie pod dowolnym kątem. Wbudowany czytnik kart SD/SDHC/MMC pozwala na odsłuchiwanie muzyki, którą umieściliśmy bezpośrednio na karcie pamięci. Urządzenie możemy obsługiwać zarówno za pomocą przycisków, jak i za pomocą pilota. Ekran LCD podświetlany jest ładnym kolorem. Jego atutem jest także to, że jest bardzo wyraźny. Za jego pomocą dowiemy się między innymi jaka jest: częstotliwość, głośność czy nazwa utworu. box:offerCarousel BLOW Transmiter FM Bluetooth Urządzenie pozwala na przesyłanie dźwięku nagrań i rozmów telefonicznych do głośników w samochodzie. Krótko mówiąc, możemy posiadać także zestaw głośnomówiący. Transmiter FM Blow wyposażono funkcję ładowania. Oczywiście możliwe jest także odtwarzanie muzyki z kart pamięci i innych nośników danych, np pendrive. Warte uwagi jest też automatyczne przełączanie pomiędzy trybem odtwarzania muzyki i trybem głośnomówiącym Bluetooth. box:offerCarousel Vordon B52 Transmiter FM Vordon B52 oferuje możliwość ustawienia pod dowolnym kątem. To jego główna zaleta. A także tak samo jak model Blow, może dzięki portowi USB 5V o mocy do 2.1 A ładować tablety. ROCK Transmiter FM Transmiter ROCK B200 posiada wbudowaną redukcję szumów. Model posiada aplikację do obsługi urządzenia. Pracuje ona zarówno systemem Android, jak i iOS. Transmiter oferuje także ładowanie dwóch urządzeń za pomocą portu USB o mocy 2,4A. Forever TR-300 TR-300 firmy Forever to transmiter wyposażony we wbudowany mikrofon, dzięki czemu urządzenie może być wykorzystywane także jako zestaw głośnomówiący. Forever TR-300 wyposażono w duży ekran LCD. Dołączony pilot znacznie ułatwia korzystanie z transmitera.
Transmiter FM, czyli jak z radia samochodowego zrobić odtwarzacz MP3
Jednym ze sposobów jest spędzanie czasu na świeżym powietrzu, a aktywnością, którą warto zaproponować całej rodzinie jest jazda na rolkach. Wbrew stereotypom nie jest to wcale takie trudne i można to w miarę szybko opanować, zaś wspólna jazda rodziców i dzieci daje dużo frajdy. Jak wybrać model i rozmiar łyżworolek? Jeśli ktoś chce zacząć przygodę z rolkami, może się zgubić w gąszczu ofert dostępnych na rynku. W przypadku rolek dla dzieci można zdecydować się na modele ze specjalnymi, miękkimi skarpetami, które znajdują się w sztywnej konstrukcji rolki wykonanej z kompozytu. Jest to opcja znacznie wygodniejsza niż tradycyjne rolki bez miękkiego środka. W przypadku rolek dla dorosłych, lepiej wybrać model rekreacyjny niż wyczynowy. Warto zwrócić uwagę też na to, czy wybierany sprzęt ma dobrą wentylację. Bardzo ważny jest odpowiedni rozmiar. But ma pasować, a noga nie może w nim się przesuwać. O ile rodzic jest w stanie sam stwierdzić, czy rolka jest w odpowiednim rozmiarze, o tyle dziecko niekoniecznie jest w stanie to zrobić. I tutaj najbezpieczniej jest, zamiast kierować się numerem buta, po prostu zmierzyć długość stopy od dużego palca do pięty. Niektórzy proponują odrysować stopę na kartce i pomiar przeprowadzić na obrysie. Wiadomo, że stopa malucha rośnie – nie wolno jednak ulegać pokusie kupna „ciut większych” rolek, bo może to w konsekwencji doprowadzić do kontuzji. Lepiej już zainwestować w łyżworolki z możliwością regulacji rozmiaru. Odpowiednie koła i ochraniacze Kółka w łyżworolkach są oznaczane dwoma parametrami. Średnicą od 47 do 110 mm oraz twardością – symbole od 74A do 101A. Wraz ze wzrostem obu tych wskaźników rolki mają możliwość rozwinięcia większej prędkości i zmniejsza się ich przyczepność. Dlatego też specjaliści zalecają, by do jazdy rekreacyjnej używać stosunkowo miękkich kółek (80A–82A) o średnicy między 70 a 72 mm. Przy okazji kółek można zwrócić uwagę na to, z czego wykonane są płozy. Najlepiej wybrać model z płozami z aluminium lub kompozytu. Nie należy też zapominać o bezpieczeństwie. Niezbędny będzie zakup ochraniaczy na łokcie, kolana, nadgarstki oraz kasku zarówno dla dzieci, jak i rodziców. W przypadku rodziców chodzi nie tylko o bezpieczeństwo i ograniczenie bolesnych skutków upadków, ale również o przykład dawany dzieciom. W końcu raczej mało przekonujący dla dziecka jest wykład na temat konieczności używania ochraniaczy, gdy widzi, że tata z mamą zupełnie nie stosują się do tego, co sami głoszą. Zaczynając naukę jazdy na rolkach, najlepiej wybrać ustronne miejsce z dala od ruchu pieszego i rowerowego, by spokojnie rozpocząć ćwiczenia. Kilka dni wcześniej można potrenować chodzenie w rolkach po domu. Osoby, które wcześniej opanowały jazdę na łyżwach będą miały zdecydowanie łatwiej. Najlepiej podejść do tematu na luzie i z dystansem do siebie – to uwaga do dorosłych, bo wtedy i dzieciom udzieli się przyjazna atmosfera i nie będą tak mocno przeżywać swoich małych porażek.
Rolki dla całej rodziny
Pierwsza komunia święta to ważne i podniosłe wydarzenie w życiu każdego dziecka. Poświęcenie włożone w przygotowanie do sakramentu warto wynagrodzić wyjątkowym prezentem. W naszej tradycji utarło się, że najlepszym wyborem jest rower! Dzieci w wieku komunijnym zwykle wyrastają już z małych biegowych rowerków, dlatego nowy nabytek z pewnością okaże się przydatny. W tym czasie warto zaszczepić w nich zamiłowanie do aktywnego, zdrowego stylu życia i zacząć wyjaśniać zasady ruchu drogowego. Jaki model wybrać dla chłopca? Rower na komunię – jak wybrać rozmiar? Najważniejszym parametrem roweru jest jego rozmiar. Do komunii świętej przystępują dzieci w wieku 8 lub 9 lat. Zwykle mają one około 120-140 cm wzrostu. To właśnie kwestia, która zaważy na wyborze. Warto jednak brać pod uwagę indywidualną budowę obdarowywanego chłopca – może on być ponadprzeciętnie wysoki lub niższy od rówieśników. W tym wypadku nie należy myśleć przyszłościowo. Rower powinien być gotowy do użytku od razu, już w pierwszym wiosennym sezonie. Dla dzieci o typowym wzroście idealne będą koła o średnicy 24" i rama w rozmiarze 13" lub 14". W wyjątkowych przypadkach stawia się na wymiary o oczko wyżej lub niżej. Znaczenie ma też lekka, najlepiej aluminiowa konstrukcja, która sprawi, że chłopiec sam poradzi sobie z przestawieniem czy podnoszeniem całości. Typ roweru i osprzęt – prezent na komunię dla chłopca Rowery juniorskie w typowych rozmiarach produkowane są w kilku różnych wariantach. Od temperamentu dziecka i jego zainteresowań zależy, czy najlepszym wyborem będzie BMX, szosówka, miejski czy też najbardziej popularny góral. Dobrze, jeśli rower posiada przerzutki. Pozwalają one dopasować obciążenie pedałów do warunków jazdy, uczą dobrych nawyków na przyszłość i dodają komfortu podczas użytkowania. Warto postawić na model o kilku biegach zmienianych za pomocą manetki cynglowej lub obrotowej. Rower na komunię – wyposażenie Ważną kwestią podczas wyboru roweru na prezent dla dziecka jest jego wyposażenie. Chłopcy to gadżeciarze i na pewno ucieszą się, gdy ich sprzęt będzie posiadał kilka dodatkowych elementów. Bardzo przydatne są błotniki, które ochronią ubrania przed przemoknięciem nawet podczas jazdy przez kałuże. Do tego bagażnik do przewożenia plecaka lub zabawek. Niezbędna jest też nóżka, za pomocą której rower można wygodnie odstawić w każdym miejscu. Za sygnalizację dźwiękową odpowiadać będzie dzwonek lub trąbka. Rower na prezent – bezpieczeństwo Kwestia bezpieczeństwa to sprawa, o której nie można zapomnieć. Rower, który będzie poruszał się w ruchu ulicznym musi być wyposażony w komplet świateł i odblasków. Każde dziecko, które zaczyna swoją przygodę z jazdą, powinno posiadać kask dopasowany do swojej głowy. Dla ruchliwych i pełnych energii chłopców niezbędne okażą się także rękawiczki rowerowe i ochraniacze, które zminimalizują ilość odcisków lub stłuczeń i siniaków. Sezon komunijny za pasem! Jeśli planujesz prezent w postaci roweru, koniecznie zbierz najważniejsze informacje o obdarowywanym dziecku. Jego wzrost, charakter i upodobania kolorystyczne okażą się na wagę złota! Oferta jest niesamowicie szeroka i zróżnicowana, dlatego warto podejść do sprawy w przemyślany sposób. Radość na twarzy przyszłego rowerzysty jest bezcenna!
Komunia 2017 – jaki rower wybrać dla chłopca?
Nauka jazdy na rowerze to bardzo ważny etap w życiu dziecka. Aktywność fizyczna wspomaga rozwój na wielu płaszczyznach. Kształtują się koordynacja ruchowa, siła, umiejętność skupienia uwagi oraz nawyki, które będą przydatne w przyszłości. W tym wszystkim warto mieć na względzie także bezpieczeństwo podopiecznego. Kask i ochraniacze to najlepszy sposób na uniknięcie przykrych skutków upadków i otarć podczas jazdy na rowerze. Nie każde dziecko jednak łatwo jest przekonać do ich noszenia. Jak wytłumaczyć mu, dlaczego warto z nich korzystać? Dlaczego dzieci powinny jeździć w kasku i ochraniaczach? Kask i ochraniacze są przydatne podczas jazdy na rowerze niezależnie od wieku. Dzieci, które zaczynają swoją przygodę z jednośladem nierzadko upadają, ocierają się o przeszkody lub ulegają innym wypadkom. Ich koordynacja ruchowa nie jest tak rozwinięta jak u dorosłych, dlatego tak ważne jest, aby już od pierwszych prób chętnie zakładały akcesoria ochronne i czuły się w nich pewnie. Zabezpieczona głowa oraz stawy to najlepszy sposób na uniknięcie niebezpiecznych urazów. box:imageShowcase Jakich argumentów użyć, aby dziecko nosiło kask i ochraniacze? Bardzo często zdarza się, że dzieci niechętnie sięgają po kask i ochraniacze rowerowe. Dzieje się tak nawet w przypadku tych maluchów, które lubią aktywność fizyczną. Warto przekonać swojego podopiecznego, że jest to jedyny sposób na zabawę w bezpiecznych warunkach. Bądź wzorem – dzieci w dużej mierze uczą się poprzez obserwację dorosłych. Jeśli chcesz, aby twój maluch nosił kask, sam również powinieneś go zakładać. Jeśli dasz dobry przykład, łatwiej będzie nakłonić dziecko do podobnego zachowania! Pokaż najlepszych – choć dla dziecka zawsze jesteś najważniejszym wzorem, to wiele dzieci za swoich idoli ma również sportowców. Podczas wprowadzenia do jazdy na rowerze pokaż zdjęcia i filmy z olimpiad i wyścigów, gdzie zawodowcy jeżdżą w pełnym wyposażeniu. Twój szkrab szybko zrozumie, że żeby zajść wysoko, należy dbać o swoje bezpieczeństwo i zdrowie. Wyznacz nagrodę – kask i ochraniacze nie muszą być karą ani przykrym obowiązkiem. Jeśli przedstawisz sprawę w umiejętny sposób, twoje dziecko uzna, że warto postarać się, aby zasłużyć na ich posiadanie. Umów się z podopiecznym, że sprzęt będzie nagrodą za dobre sprawowanie lub wyniki w nauce. Dzięki temu, gdy w końcu go dostanie, będzie noszony z dumą i uśmiechem na twarzy! Wybierz kask i ochraniacze, które twoje dziecko będzie chciało nosić! Świetnym sposobem na zachęcenie dziecka do korzystania z określonych przedmiotów jest dołożenie wszelkich starań, aby mu się one podobały. Malec nie może czuć się niepewnie, jeśli chcesz, aby czerpał pełną radość i korzyści z jazdy na rowerze. Obecnie w sprzedaży kaski dziecięce i ochraniacze dostępne są w wielu wzorach i kolorach. Niektóre są ozdobione wizerunkami postaci z lubianych bajek lub motywami związanymi zainteresowaniami dziecka: samochodami, zwierzątkami, kwiatkami. Dobrym wyborem okażą się również gotowe zestawy rowerowe, w których składzie znajdzie się wszystko to, co niezbędne. Z pewnością bez trudu znajdziesz coś, co trafi w gust i oczekiwania twojego malucha. Warto też zaprosić go do wspólnych poszukiwań najlepszego modelu, dzięki czemu twój podopieczny poczuje, że to jego własna decyzja. Aktywność fizyczna na świeżym powietrzu odgrywa bardzo ważną rolę w procesie dorastania młodego człowieka. Wiosna to idealny moment na pierwsze lekcje jazdy na rowerze. Jeśli chcesz, aby przebiegły bez kontuzji i bolesnych urazów, przekonaj swoje dziecko do noszenia kasku i ochraniaczy.
Jak przekonać dziecko do noszenia kasku i ochraniaczy?
Wakacje zbliżają się wielkimi krokami, siłownia aktywna od dwóch miesięcy, więc będzie co uwieczniać na zdjęciach. Ale żeby zrobić fotografie, potrzebny jest aparat. Zastanówmy się, czy można kupić dobry aparat cyfrowy do 300 zł? Co powinno wyróżniać dobry aparat? I co w ogóle znaczy „dobry aparat”, skoro budżet jest stosunkowo niewielki? Postaram się odpowiedzieć na te pytania! Rozmiary aparatu Aparat cyfrowy, szczególnie ten, który chcemy zabrać ze sobą na wakacyjne wojaże, powinien cechować się lekkością i niewielkimi gabarytami. Wszelki lustrzanki nie mogą się tym poszczycić. Znacznie łatwiej jest włożyć do torebki malutki i lekki aparat niż nosić ten, który sporo waży. Dużą zaletą małych aparatów jest fakt, iż nie są aparatami na analogowy materiał światłoczuły, czyli kliszę. Z aparatu cyfrowego zdjęcia można zgrywać na komputer czy tablet, a kasować te kompromitujące albo po prostu nieprzedstawiające absolutnie nic godnego zainteresowania. Ich dodatkową zaletą jest możliwość korzystania z wielu funkcji, m.in. wyboru koloru, w jakim zdjęcie ma być wykonane (można np. ustawić opcję, żeby fotografia była czarno-biała). Decydując się na zakup aparatu do300 zł, należy zwrócić uwagę na wiele czynników. Ponieważ aparaty występują najczęściej w cenach od 239 zł do 299 zł, czyli bardzo do siebie zbliżonych, zawierają niemal te same dominanty, jednakże niektóre mają pewne właściwości znacznie zaniżone. Dlatego poniżej kilka parametrów, którymi cechują się aparaty do 300 zł, żeby wiedzieć, na co zwrócić uwagę podczas zakupu i wybrać ten najlepszy z proponowanych. Rozdzielczość matrycy światłoczułej – ile pikseli? Matryca CCD najczęściej jest o rozdzielczości od około 14 mln do 16 mln pikseli. Kupując aparat do 300 zł, warto wybrać ten, który ma minimum 16 mlnpikseli. Jest to najważniejszy element, który wpływa na jakość zdjęć. Dlatego patrząc na matrycę (inaczej zwaną sensorem światłoczułym), warto wybierać tę o największych pikselach, ponieważ im większa matryca, tym większe piksele, a to z kolei wpływa na niwelowanie szumów, czyli poprawę jakości zdjęć. Zoom? Pięciokrotny zoom optyczny daje gwarancję, że najdłuższa ogniskowa obiektu jest pięciokrotnie dłuższa od najkrótszej ogniskowej obiektu. Przy okazji warto zwrócić uwagę, czy aparat ma obiektyw jednosoczewkowy, czy wielosoczewkowy. Zdecydowanie lepszym obiektywem jest ten wielosoczewkowy, który nie generuje zniekształceń obrazu. Czy w aparatach cyfrowych do 300 zł jest możliwość filmowania? Tak, najczęściej jest możliwość filmowania w rozdzielczości HD (720p). Oznacza to, że nagrywając film nawet takim małym aparatem, możemy mieć dobrą pamiątkę o przyzwoitej jakości. Wyświetlacz LCD Za tę cenę dostaniemy aparat z wyświetlaczem do 2,7-cali, rzadko zdarzają się mniejsze. Jednakże ta wielkość jest w zupełności wystarczająca, a przy tym sprawia, że aparat jest energooszczędny i daje możliwość długiego użytkowania. Mniejsze wyświetlacze mają automatycznie mniej lamp, czyli zużywają mniej energii. Obraz jest równie szczegółowy jak na dużym wyświetlaczu. Co ważne, rozmiar wyświetlacza nie wpływa na czytelność obrazu w nasłonecznionym otoczeniu. Sposób zasilania i polecane marki Zasilanie akumulatorami jest najczęściej spotykanym sposobem zasilania. Jest to nie tylko najpowszechniejsza forma, ale też najwygodniejsza i najpewniej gwarantująca ciągłą możliwość robienia zdjęć. Baterii – akumulatorków AA – można mieć przy sobie całą masę i w razie potrzeby wymieniać. Do najczęściej polecanych marek wśród aparatów cyfrowych do 300 zł należą Nikon, Kodak, Fuji, BenQ. Zdecydowanymi przodownikami wśród aparatów do 300 zł są jednak Nikon i Fuji. Co jakiś czas wydają nowe, ulepszone wersje. Zalety małych aparatów: przede wszystkim cena, dobra jakość zdjęć, mała waga, dzięki której zawsze można je ze sobą zabrać, łatwość schowania dzięki niewielkim rozmiarom, w razie awarii łatwo dostać części wymienne, do tego nie są one drogie, w znaczącej większości są to aparaty odporne i niezawodne, zrobione zdjęcia można drukować w dużych formatach, energooszczędność (najczęściej), możliwość doładowywania akumulatorkami AA, szybkość działania (włączają się stosunkowo krótko), możliwość nagrywania filmów w jakości HD. Aparaty cyfrowe do 300 zł to dobre rozwiązanie dla kogoś, kto szuka taniego, ale dobrego sprzętu do użytku w wakacje. Aparaty za kilka tysięcy są naprawdę fajne, robią zdjęcia o niezwykłej jakości, jednakże wakacyjny i okazjonalny amator fotografii z ponad połowy dostępnych w nich funkcji prawdopodobnie nie będzie miał pożytku. Dlatego warto zainwestować w mały aparacik, podręczny, niemal kieszonkowy, z którego będziemy mogli korzystać w wielu okazjach.
Dobry aparat cyfrowy do 300 zł
Nie jestem w stanie powiedzieć, czy książki Paula Theroux powinno się czytać w jakimś określonym porządku. Za każdym razem znajduje jakiś punkt odniesienia, wokół którego zaczyna swoją opowieść, i często takim punktem są powroty. A jednak… autor sprawnie utrzymuje się poza zasięgiem chronologii – chyba że jest mu ona absolutnie niezbędna. Pociągiem przez Europę Po raz kolejny okazuje się, że Theroux jest jednocześnie rasowym i zupełnie nietypowym reporterem. Jest przede wszystkim obserwatorem i stara się nie uczestniczyć w wydarzeniach (rozmowach) bardziej, niż jest to koniecznie. W podróż do Chin wybrał się z Londynu i zdecydował się na trasę lądową. Przynajmniej jeden z powodów, dla których zdecydował się zrezygnować z samolotu, może spowodować mały uśmiech na twarzy czytelnika. Autor stwierdził, że zbyt często słyszał o tym, że podróżujący do Chin drogą powietrzną czuli się po prostu zmęczeni, by należycie cieszyć się zwiedzaniem. I tak w początkowych rozdziałach towarzyszymy pisarzowi w podróży przez Europę lat 80. Pociąg z jadącą do Azji wycieczką przejeżdżał między innymi również przez Niemcy (Wschodnie i Zachodnie) oraz przez Polskę. O ile wcześniej autor skupiał się głównie na zachowaniu współpasażerów, to obserwacje opisane po przekroczeniu granicy Niemiec Wschodnich mogą się wydać całkowicie egzotyczne i nierealne. Tak naprawdę są one jednak bardzo istotnym znakiem czasu. Dla niektórych – zwłaszcza młodszych – czytelników te obserwacje mogą być cokolwiek szokujące. W Chinach Dalsza podróż prowadziła przez Moskwę i dalej koleją transsyberyjską aż do samych Chin. Theroux miał już na swoim koncie książkę na temat podróży tą trasą i była to całkiem znana lektura. Autor starał się jednak pozostać anonimowy, choć chwilami było naprawdę ciężko. Na szczęście dla jego planów po dojeździe na miejsce mógł oddzielić się od wycieczki i rozpocząć samotną wędrówkę. W Chinach spędził około roku. Przewędrował przez ten kraj wzdłuż i wszerz – najczęściej pociągiem. Gdziekolwiek pojechał, zapisywał swoje obserwacje, by się nimi później podzielić z czytelnikami. I trzeba przyznać, że były to spostrzeżenia bardzo ciekawe, ale również odrobinę naiwne. Autor opisując chińską rzeczywistość, często odnosi się do własnej wiedzy i sytuacji w Ameryce o kilka dziesięcioleci wstecz. Zazwyczaj dotyczyło to dystansu technologicznego między obydwoma krajami i z punktu widzenia historii są to naprawdę cenne i egzotyczne informacje. Z drugiej jednak strony Theroux dopuszcza u siebie tryb marudy (i chyba również delikatnego snoba), dzięki czemu zderzenie przedstawiciela kultury totalnego kapitalizmu z Chinami lat 80. nabiera zupełnie nowych barw. Często doprowadza to do konfrontacji logiki z wygodą i tradycją – co autor opisuje w gorzko-komiczny sposób. Nie jest trudno domyślić się, co zrobi konduktor pociągu sypialnego, gdy ma do wyboru obudzić pasażera wcześniej i zabrać mu pościel o bladym świcie albo poczekać, aż ten się wyśpi, i spóźnić się do domu. Niezależnie od elementów komicznych książka jest bardzo cennym źródłem wiedzy o Chinach z tamtego okresu. Jeśli chcielibyście się wybrać w tę sentymentalną podróż, to na Allegro znajdziecie zarówno papierową, jak i elektroniczną wersję tych wspomnień. Źródło okładki: www.czarne.com.pl
„Jechałem Żelaznym Kogutem. Pociągiem przez Chiny” Paul Theroux – recenzja
Zmywarka to urządzenie, które coraz częściej spotykamy w kuchni. Energooszczędne rozwiązania oraz niższe ceny sprawiły, że ten rodzaj sprzętu AGD stał się popularny. Wybierając konkretny model, warto zwrócić uwagę na poziom hałasu, jaki generuje. Które zmywarki są godne uwagi? Zmywarka do naczyń to urządzenie, które wyręcza z mało przyjemnego obowiązku. Dzięki niej oszczędzamy nie tylko czas, który możemy poświęcić najbliższym, ale również pieniądze, jeśli wybierzemy urządzenie w klasie energetycznej A+++. W poszukiwaniu idealnego modelu, uwzględniając pojemność, zużycie prądu i wody oraz liczbę programów zmywania, nie zapominajmy o poziomie generowanego hałasu. Głośne urządzenie może bowiem dawać się we znaki szczególnie wtedy, gdy chcemy odpocząć po obiedzie czy rodzinnym spotkaniu. Poznajmy zatem zmywarki, które generują poniżej 44 dB. Bosch SMS46MI04E W cenie około 1800 zł znajdziemy zmywarkę Bosch SMS46MI04E. Model otwierający nasze zestawienie ma 60 cm szerokości i legitymuje się pojemnością do 13 kompletów naczyń oraz zużywa średnio 6,5 litra wody na cykl. Roczne zużycie energii to 262 kWh, zaś interesujący nas parametr związany z poziomem generowanego hałasu to 42 dB. W oszczędzaniu energii pomaga między innymi sensor załadunku, który dobiera ilość wody do wielkości wsadu. Jest także system Higiena Plus, który przyda się przede wszystkim świeżo upieczonym rodzicom. Specjalna szuflada na sztućce pomoże zachować porządek. box:offerCarousel Hotpoint-Ariston LFF 8M121 C EU Kolejny sprzęt w zestawieniu to Hotpoint-Ariston LFF 8M121 C EU. Zmywarka o szerokości 60 cm jest w stanie pomieścić do 14 kompletów naczyń. Zużycie wody na cykl to około 9 litrów, natomiast roczne zużycie energii plasuje się na poziomie około 265 kWh. Poziom generowanego hałasu podczas zmywania nie przekracza 41 dB, zatem sprzęt jest cichy i nie zakłóca spokoju domownikom. Wśród zastosowanych systemów na uwagę zasługuje możliwość zmywania naczyń tylko w jednym koszu oraz automatyczne dopasowanie ciśnienia wody. Całość wygląda elegancko, a wyświetlacz na przednim panelu poprawia czytelność i komfort użytkowania. Cena – około 1450 zł w dniu publikacji. box:offerCarousel Whirlpool WFC 3C23 PF X Równie elegancko i nowocześnie prezentuje się zmywarka Whirlpool WFC 3C23 PF X dostępna w dniu publikacji za około 1500 zł. W tym modelu o szerokości 60 cm również wygospodarowano miejsce na 14 kompletów naczyń. Zużycie wody na cykl to około 9 litrów, zaś roczne zużycie energii elektrycznej nie powinno przekroczyć 265 kWh. Poziom hałasu podczas zmywania to około 43 dB. Nowatorski system Szósty Zmysł, wyposażony w specjalne czujniki, skutecznie optymalizuje zużycie wody, prądu i czasu przez rozpoznawanie stopnia zabrudzenia naczyń. box:offerCarousel Candy simplyFi CDPM 95390F Na zakończenie niedrogi model za około 1150 zł. W tej cenie otrzymamy zmywarkę Candy simplyFi CDPM 95390F o szerokości 60 cm, mogącą pomieścić do 16 kompletów naczyń. Średnie zużycie wody na cykl to około 10 litrów, a w ciągu roku zużycie energii jest na poziomie 273 kWh. Jeśli chodzi o poziom generowanego podczas zmywania hałasu, nie powinien on przekroczyć 43 dB. Cechą szczególną jest z pewnością funkcja simplyFi, która we współpracy z aplikacją na smartfony jest w stanie sterować funkcjami urządzenia. Możemy zatem, będąc poza domem, wyłączyć zmywanie, nastawić program itp. Zmywarka ma wygląd bardzo klasyczny.
Ciche zmywarki
Oferują bardzo wygodny sposób na dogrzanie pomieszczenia – nie brudzą, nie wymagają skomplikowanego montażu, są bardzo bezpieczne. Nie kosztują też wiele, bo dobrej jakości sprzęt możemy zakupić już za mniej niż 2 000 zł. Zanim zdecydujemy się na zakup odpowiedniego modelu, zastanówmy się, gdzie nasz kominek będzie „stacjonował”. Bo właśnie od wielkości pomieszczenia i jego ukształtowania zależy, jaką moc grzewczą powinien mieć wybrany model. Według opinii specjalistów każdy metr kwadratowy powierzchni do ogrzania oznacza 100 W mocy, którą powinien mieć piecyk. Czyli jeśli pokój mierzy 25 m2, to zakupiony sprzęt powinien mieć co najmniej 2,5 kW mocy grzewczej. Warto też pamiętać, że łatwiej dogrzać pokój kwadratowy, niż mający kształt np. litery L. Funkcje kominka Przy zakupiekominka elektrycznegosprawdźmy, czy sprzęt ma niezawodny system płynnego regulowania mocy grzewczej. Ważny jest też termostat zewnętrzny (czasami trzeba go dokupić), który mierzy temperaturę powietrza w pokoju i reguluje moc, z jaką urządzenie pracuje. Przyda się też wentylator, dzięki któremu pomieszczenie szybciej się nagrzeje, i timer (najczęściej jest jedną z funkcji termostatu zewnętrznego), na którym zaprogramujemy tygodniowy lub miesięczny cykl grzania. Warto sprawdzić, czy wybrany model ma bezpiecznik przeciwdziałający przegrzaniu piecyka –np. na skutek awarii termostatu – bo pewność, że zepsuty piecyk nie wywoła pożaru w domu, jest bezcenna. Sprawdźmy też, czy długość kabla wystarcza, by podłączyć kominek do wtyczki bez przedłużaczy. Oferta kominków kosztujących do 2 000 zł jest dość szeroka i obejmuje kilka rodzajów sprzętu. Kominki naścienne Są szklane. Wyglądem przypominają panoramiczny telewizor, więc nadają się do nowoczesnych pomieszczeń. Są sterowane pilotem. Zazwyczaj mają niezbyt dużą moc, dlatego świetnie nadają się do ozdoby pomieszczenia o niewielkiej powierzchni i jego dogrzania. Niektóre z nich można ustawić pionowo, co daje ciekawy efekt. Droższe modele mają specjalne systemy, dzięki którym wydaje się, że płomień naprawdę buzuje w komorze spalania. Ten efekt podkreślają dźwięki wesoło trzaskających płomieni wydobywających się z głośniczków. Kominek Murlo. Regulacja mocy: 1600–1900 W. Pilot w komplecie, ale można sterować panelem przycisków na boku kominka. Wymiary: 61 cm x 46 cm x 13,5 cm. Cena: 380 zł. Kominek pionowy. Sterowany za pomocą przycisków umieszczonych na kominku. W komplecie kamyki ozdobne z efektem kryształowym. Po bokach szyby lampy LED w różnych kolorach. Kilka ustawień kolorystycznych. Wymiary: 96,5 cm x 46,2 cm x 15,2 cm. Cena: 599 zł. Kominek Synergy Optiflame Dimplex. Z efektem płomienia i syntezatorem dźwięku. Moc 1,2 kW. Wymiary cm 127 x 49,4 cm x 17,8 cm. Cena: 1749 zł. box:offerCarousel Imitacja klasycznych kominków To właściwie modele odrębnego rodzaju – mają perfekcyjnie naśladować klasyczne kominki opalane drewnem. Składają się z „komory spalania” i pięknej, dosuwanej do ściany obudowy z płytek ceramicznych czy szlachetnego drewna. Wystarczy włączyć kabel do sieci i nacisnąć przycisk pilota, by cieszyć się magiczną atmosferą stwarzaną przez buzujące płomienie. Oczywiście również tutaj producenci stosują różne sztuczki, by oszukać nasze zmysły, np. nowoczesna technika 3D pozwala imitować spalające się drewno, a z głośniczków rozlegają się dźwięki wesoło trzaskających płomieni. Kominek Chamonix. Produkt firmy Klarstein z wbudowanym wentylatorem grzewczym. Obudowa z trwałego drewna polakierowanego na biało. Dwustopniowy wentylator grzewczy (1000 W lub 2000 W). Wymiary: 109 cm x 102 cm x 35 cm. Cena: 850 zł. Kominek narożny z paleniskiem 3D. Wkład kominkowy ClassicFlame Spectrafire PLUS 23" z paleniskiem 3D. 125 ustawień płomienia (5 wersji kolorystycznych płomienia, 5 prędkości, 5 jasności). W komplecie pilot. Moc grzewcza 1600–1900 W. Termostat reguluje temperaturę w zakresie 17–27 stopni Celsjusza. Wewnątrz wkładu kominkowego znajdują się elementy stylizowane na drewniane polana. Szklany front kominka (mocna i przejrzysta szyba). Cena: 1899 zł. Kominki wolno stojące Większość oferty kominków elektrycznych wolno stojących to modele o nowoczesnym designie. Mają kształty prostopadłościanu, cylindra, a nawet jajka. Konwerter elektryczny. Generuje realistyczny obraz ognia i komfortowe ciepło. Moc grzewcza regulowana do 1500 W. Wymiary: 35 cm x 31 cm x 18 cm. Cena: 229 zł. Jest też bogata oferta kominków utrzymanych w stylu retro, wykonanych z materiałów imitujących stosowane dawniej materiały, np. żeliwo. Niektóre wyposażono w efektowne kafle, by przypominały piecyki, które widywaliśmy w domach naszych babć. * Kominek elektryczny Dimplex. Ultradźwięki wytwarzają mgłę wodną, która odpowiednio podświetlona daje efekt płomieni i dymu. Moc do 2000 W, nadmuch ciepłego powietrza. Wymiary 62 cm x 48 cm x 30 cm. Cena: 2000 zł. Kominek elektryczny nadaje się do każdego wnętrza. Jeśli nie decydujemy się na modele z najwyższej półki, zwróćmy szczególną uwagę na jakość jego wykonania, np. obudowy z płyt imitujących drewno lub kamień. Również efekt żarzących się polan powinien być imponujący! Bo przecież kominek ma być prawdziwą ozdobą naszego mieszkania!
Kominki elektryczne do 2 000 zł
Choć tak naprawdę nie zdajemy sobie z tego sprawy, klucze są jednym z ważniejszych przedmiotów, jakie nosimy przy sobie. Z ich pomocą jesteśmy w stanie otworzyć między innymi drzwi do naszego domu, w którym często przechowujemy dorobek całego życia. Inna para kluczy może otwierać magazyn z drogocennym sprzętem. Warto, aby przechowywane przez nas klucze były uporządkowane, tak aby bez problemu znaleźć ten, który otwiera właściwe drzwi. Producenci oferują wiele ciekawych rozwiązań w zakresie porządkowania kluczy. Możemy wybierać spośród zarówno szafek na klucze, jak i nierzadko intrygujących wieszaków na klucze. Materiał, z którego wykonane są wieszaki, również jest różnorodny. Wieszak może być żeliwny, drewniany lub z tworzywa sztucznego. Tylko od naszych potrzeb zależy, który wybierzemy. Oczywiście, dokonując wyboru, powinniśmy wziąć pod uwagę przestrzeń, w której zawiesimy wieszak. Całość powinna być w spójnym stylu. Tradycyjny wieszak żeliwny Czy taki nieco babciny wieszak może być nietuzinkowy? Oczywiście! Jest to nieszablonowe rozwiązanie, które sprawdzi się w przestrzeni w stylu rustykalnym. Materiał, z którego jest wykonany, sprawia wrażeni solidnego oraz mającego swoją historię. Z pewnością przypadnie do gustu osobom preferującym styl vintage. Na rynku znajduje się spory wybór różnych modeli. Warto zwrócić uwagę na wieszak w formie klucza, który z uwagi na swój kształt od razu zdradza swoje przeznaczenie. Znajdziemy również ciekawe modele w kształcie zwierząt, np. grupy kotków siedzących na gałęzi – w tym przypadku klucze odwieszamy na ich wygiętych ogonach. Wieszaki firmy Qualy Stanowią bardzo oryginalny element wystroju korytarza. Możemy wybrać wieszak-budkę dla ptaków, którego integralną część – małego ptaszka – przymocujemy do kluczy. Chcąc odwiesić klucze, musimy włożyć wróbelka do budki, z której zwisa klucz. Wygląda to tak, jakby ptak cały czas trzymał nasze klucze. Producent oferuje pojedyncze i podwójne budki, dzięki którym zmieścimy więcej kluczy. Na podobnej zasadzie działa inny wieszak tej firmy – gniazdko kontaktowe. Jeden z elementów wieszaka, breloczek „wtyczkę”, przypinamy do kluczy, które odwieszamy, wkładając „wtyczkę” do gniazdka kontaktowego. Stalowe wieszaki wycinane laserowo Wśród tego typu wieszaków na pewno znajdziemy coś dla siebie. Możemy zdecydować się na tradycyjny napis„Klucze”, w którym u dołu liter wyprofilowane są haczyki na pary kluczy. Osoby, które kochają swoje wnętrze, z pewnością zainteresują się ciekawą czcionką hasła „Nareszcie w domu”. Na Allegro znajdziemy również rozmaite grafiki przedstawiające sentencje życiowe, elementy świata przyrody czy wynalazki człowieka. Dla fanów motoryzacji idealną propozycją będzie stalowe auto z haczykami, miłośnicy zwierząt zaś polubią wieszaki imitujące zwierzęta. Niezależnie od tego, na który padnie nasz wybór, każdy z wieszaków będzie przykuwał uwagę. Większość dostępnych modeli jest dostępnych w kolorze głębokiej czerni, jednak znajdziemy również białe modele, a także nieco bardziej ekstrawaganckie kolory typu czerwień czy fiolet. Wieszak „Dom” z brelokami Uroczy zestaw, na który składają się dom-wieszak oraz dwa breloczki do kluczy. Zamontowanie wieszaka jest dziecinnie proste: drewniany domek mocujemy do ściany za pomocą taśmy dwustronnej. Natomiast do breloków wpinamy klucze, które możemy odwiesić w domku, gdy z nich nie korzystamy. Breloczki w kształcie chłopca i dziewczyny przypadną do gustu każdej zakochanej parze, która rozpoczyna wspólne życie. W takim domku możemy zawiesić jedynie dwa breloki, dlatego takie rozwiązanie nie sprawdzi się w większym gospodarstwie domowym, aczkolwiek dla pary prowadzącej wspólne życie będzie idealne. Wieszak będzie również idealnym prezentem na walentynki. Producent oferuje wieszak w kolorze naturalnego drewna brzozowego, jednak bez problemu możemy go przemalować na inną barwę. Drewniane wieszaki na klucze Stanowią idealne rozwiązanie, jeśli chcemy zapanować nad bałaganem, który zazwyczaj tworzy się w miejscu, gdzie przechowujemy klucze. Zazwyczaj na takiej przestrzeni kładziemy również listy czy zostawiamy karteczki z informacjami dla naszych domowników. Drewniany wieszak – oprócz haczyków na klucze – w większości przypadków ma również przegródkę na listy. Taka dodatkowa półeczka pozwala ogarnąć bałagan i świeża korespondencja będzie znajdować się w jednym miejscu. Na rynku znajdziemy również modele wyposażone w niewielką tablicę, na której możemy zapisywać ważne dla naszych współlokatorów informacje.
Nietuzinkowe wieszaki na klucze – przegląd
Fascynuje cię świat przyrody? W takim razie na pewno masz już za sobą lekturę książek Petera Wohllebena? Jeśli twoja odpowiedź brzmi tak, to nadszedł czas na „Kudłatą naukę”! Autorami najnowszej pozycji, odkrywającej tajemnice świata fauny, jest dwójka naukowców. Matin Durrani to fizyk Uniwersytetu w Cambridge, a Liz Kalaugher zoolożka Uniwersytetu w Oxfordzie. Para połączyła siły, żeby przybliżyć szerszemu gronu czytelników zwierzęcą biomechanikę, czyli potocznie mówiąc wszystkie triki i sztuczki, które ułatwiają zwierzakom życie. Walka o przetrwanie Głównym celem każdego osobnika jest przetrwanie, dlatego każdy gatunek w ciągu ewolucji wykształcił określony zestaw cech i zachowań, które pomagają mu osiągnąć ten cel. Autorzy podeszli do tematu niczym dziennikarze śledczy, którzy odsłaniają przed czytelnikiem po kolei wszystkie zwierzęce sekrety. Pierwszy rozdział został poświęcony ciepłu - temu, jak zwierzęta kontrolują temperaturę ciała, magazynując i oddając ciepło w razie potrzeby. Okazuje się, że samce wężów w tym celu okazyjnie udają samice, a komarzyce wydalają część dopiero co wypitej krwi. Drugi rozdział dotyczy siły - jak to się dzieje, że niektóre zwierzęta są w stanie zabijać osobniki większe od siebie? Np. waran z Komodo, który ma siłę ukąszenia porównywalną do małego kotka, potrafi poradzić sobie nawet z sarną, czy wodnym bawołem. Jak? Pomaga sobie masywnym korpusem i mocną szyją, wykonując ruch rozpruwania i wyszarpywania. W rozdziale trzecim dowiadujemy się, jak zwierzęta (w tym koty) wykorzystują płyny - rozumiane jako ciecze i gazy - do pokonywania grawitacji. Część czwarta to opowieść o dźwiękach i wibracjach, które np. pomagają słoniom przewidzieć trzęsienie ziemi. Rozdział piąty mówi o elektryczności, bo niektóre zwierzęta (np.węgorze elektryczne) wykorzystywały ją na długo zanim ludzie wynaleźli prąd. Ostatnia część porusza problem światła i to nie tylko słonecznego - np. renifery używają światła ultrafioletowego, żeby znaleźć pokarm. Mini encyklopedia „Kudłata nauka” to idealna książka dla tych, którzy uwielbiają telewizyjne programy przyrodnicze i poznawanie kolejnych sekretów zwierząt. Durrani i Kalaugher napisali prawdziwą mini encyklopedię - popularnonaukowy reportaż o tym, jak zwierzęta wykorzystują fizykę i biologię w swojej walce o przeżycie. W książce nie brak naukowych terminów, jednak język został dostosowany do możliwości czytelnika o przeciętnej wiedzy z zakresu fizyki i biologii. Nie oznacza to jednak, że „Kudłata nauka” nie wymaga skupienia! Wręcz przeciwnie. Źródło okładki: www.wydawnictwoznak.pl
„Kudłata nauka. Mądrość w świecie zwierząt” Matin Durrani, Liz Kalaugher - recenzja
Z pewnymi rzeczami jest tak, że choć korzystamy z nich regularnie, to postawieni w sytuacji, gdy musimy zaplanować czyjeś doświadczenie z daną rzeczą, nagle się gubimy. Po prostu do pewnych rzeczy podchodzimy bezrefleksyjnie. Używamy ich, ale nie przywiązujemy wagi do ważnych szczegółów. Potem nagle dziwimy się, że czegoś nie ma. Tak właśnie jest z wyposażeniem sali konferencyjnej. Właściwe wyposażenie sali konferencyjnej jest kluczowe. Niezależnie od tego, czy jest to sala pod wynajem, którą zarządzamy, czy też nasza własna na użytek firmowy, jest pewien kanon sprzętów, które muszą się w niej znaleźć, oraz kilka dodatków przydatnych, choć niekoniecznie niezbędnych. Zacznijmy od podstaw. Najważniejsze elementy wyposażenia sali konferencyjnej Nie będziemy rozmawiać o rzeczach oczywistych, czyli istocie sali konferencyjnej: stole i krzesłach. Pamiętaj tylko, by ich liczbę uzależnić od dwóch czynników: wielkości własnego zespołu oraz maksymalnej liczby osób na spotkaniu. Aczkolwiek, jeżeli spotykasz się z dużymi grupami klientów, prawdopodobnie i tak nie będziesz robić tego całym zespołem. Jeżeli mają to być konkretne spotkania, istnieje górny limit osób, powyżej którego stracicie produktywność.Pomyśl też nad przeznaczeniem swojej sali. Czy ma ona służyć jedynie spotkaniom kilkuosobowych, małych grup, na przykład celem omówienia aktualnych postępów w pracy nad projektem? A może ma to być kilkunastoosobowa sala na szkolenia, warsztaty i tym podobne działania? Jeżeli dysponujesz salą odpowiednich rozmiarów, nic nie stoi na przeszkodzie, by wynajmować ją również lub organizować duże sesje, konferencje. Projektor Niezależnie od przeznaczenia – będziesz potrzebować projektora. Te różnią się od siebie przeważnie technologią świecenia oraz odległością, z jakiej mogą puszczać obraz na ekran. Różne są też metody montowania. Możesz zamówić projektor montowany pod sufitem, a możesz operować nim ręcznie. Choć to pierwsze rozwiązanie wydaje się bardziej pociągające, jednocześnie może być problematyczne przy awarii czy tak prozaicznej sprawie jak wyczerpanie baterii w pilocie podczas spotkania, gdy akurat w pobliżu nie ma zapasowych.Polecanym modelem mobilnego projektora jest Overmax Multipic 2.1 – obraz wyświetlany w rozmiarze aż do 100 cali, wyświetlacz LCD TFT, kompaktowy rozmiar, niewielka waga, funkcja zdalnego zoomu i szereg łączy sprawiają, że będzie to dobry wybór. Warto zainteresować się także wydajniejszym modelem – Multipic 3.1. Obraz o przekątnej do 140 cali, klarowność obrazu i bardzo dobre odwzorowanie kolorów to tylko niektóre zalety tego sprzętu. Ekran Projektor to jedno, ale obraz musi się jeszcze na czymś wyświetlać! Może to być oczywiście biała ściana, o ile dysponujesz takową w sali, ale bardziej profesjonalnie będzie wyglądał dedykowany ekran. Możesz zainwestować w montowany pod sufitem, zdalnie sterowany i rozwijany lub kupić rozkładany ręcznie. Zaletą tego drugiego będzie mobilność. Możesz wykorzystać go również na zewnątrz, na przykład zabrać ze sobą na konferencje wyjazdowe. Nagłośnienie Kolejną rzeczą, o którą musisz zadbać, jest nagłośnienie. Jeżeli twoja sala jest mała, obejdzie się bez mikrofonu, jeżeli większa – przyda się on w zestawie. W przypadku dużych sal będziesz potrzebować profesjonalnego systemu, ale w przypadku mniejszych spokojnie poradzisz sobie niemal chałupniczo – kupując i podłączając zwykłe głośniki.Jak widzisz, na dobrą i funkcjonalną salę konferencyjną składa się szereg detali, które decydują o jej użyteczności dla właścicieli i gości. Warto zawczasu przemyśleć wszystkie elementy, by potem nie musieć rozglądać się nerwowo za sposobem łatania braków. Szczególnie, gdyby miało to się zacząć podczas jednego z ważnych spotkań!
Kupujemy sprzęt do sali konferencyjnej – co będzie niezbędne?
Rodzice mają w swoim życiu różne rozterki – jak karmić, w co ubierać, gdzie spędzać wolny czas z dzieckiem, jaką wybrać szkołę, jakiego pampersa. To tylko wierzchołek góry dylematów. Jednym z większych problemów, który niejednokrotnie bulwersuje wiele środowisk rodzicielskich, jest przekłuwanie uszu córce. W zależności od wieku danej dziewczynki, istnieją cztery możliwe rozwiązania tego kłopotu: tak, przekłuć; nie, nie ma takiej możliwości; może kiedyś; niech sama podejmie tę decyzję. Największy problem mają rodzice małych – rocznych lub dwuletnich dziewczynek. Z jednej strony świetnym rozwiązaniem jest przekłucie uszu w tak młodym wieku, ponieważ rana szybko się zagoi i dziecko nie będzie pamiętać, że bolało, a poza tym małe dziewczynki tak uroczo wyglądają z kolczykami w uszach. Z drugiej jednak pojawia się dyskomfort na myśl, czy nie robi się z dziewczynek małych lolitek, dla których najważniejszą rzeczą jest ich własny wygląd. Za i przeciw Przeciwnicy przekłuwania uszu różnie argumentują swoje racje. Jedni mówią o infekcjach, które mogą się wdać w świeże ranki i bolących, niesamowicie ropiejących uszkach. Inni o tym, że dziecięca rączka bezwiednie może za kolczyk pociągnąć i zrobić sobie krzywdę, a wszyscy razem, że dziecko jest odrębną istotą, która sama powinna zadecydować o swoim wyglądzie. Może po prostu kiedyś córka będzie miała rodzicom za złe, że podjęli decyzję o przekłuciu uszu bez jej zgody. Naukowcy z kolei udowodnili, że dziewczynki, którym wcześnie przekłuto uszy, bardzo często mają objawy alergii. Roczna dziewczynka bardzo szybko zapomni, że podczas zabiegu kosmetycznego coś ją bolało. Po zagojeniu się ranek będzie się po prostu cieszyć, że ma w uszkach śliczne kolczyki. Małe dziewczynki bardzo ładnie w nich wyglądają, jednak czy nie lepiej byłoby przełożyć przekłuwanie uszu na trochę później? Dziś dzieci otrzymują od rodziców niezwykły dar – decydowania o sobie. Buduje to ich wiarę w siebie, uczy podejmowania decyzji i kształtuje osobowość. Każda dziewczynka w wieku około 7 lat sama może podjąć decyzję, czy chce mieć kolczyki, czy nie. To jest najlepszy wiek, żeby przeprowadzić zabieg przekłucia uszu – zarówno dla świadomej tego, co ją czeka dziewczynki, jak i dla rodzica, który wcześniej miał dylemat. Przekłucie uszu córce nie jest niczym strasznym, jeśli podejdzie się do tego ze zdrowym rozsądkiem. Kilkuletnie dziecko ma już świadomość, że samo przekłucie uszu będzie bolało, jednak efekt na pewno to wynagrodzi. Sam fakt, że może sobie wybrać kolczyki, które będzie nosić, stanowi niesamowitą atrakcję, a przekłucie uszu nie musi również oznaczać, że dziewczynka będzie myślała tylko o swoim wyglądzie. Mądrze wychowywane dzieci wiedzą, że nie wygląd jest najważniejszy, ale to, co mają w głowie i żadne kolczyki, pomalowane paznokcie i inne elementy ozdobne tego nie zmienią. Przecież nie od dzisiaj kupuje się im śliczne spinki, opaski itd. Dzieci po prostu w wielu aspektach naśladują dorosłych, dlaczego więc nie pozwolić kilkulatce na przekłucie uszu? Kwestia podejścia Kolczyki u małych dziewczynek to w zasadzie nic złego, pod warunkiem, że nie robi się z tego najważniejszego na świecie wydarzenia. Co prawda jest to jakaś ingerencja w ciało dziecka, jednak kilkulatka sama może zadecydować, czy chce mieć przekłute uszy, czy nie. A jeśli później nie będzie chciała nosić kolczyków zawsze może je zdjąć. Dziewczynki bardzo ładnie w nich wyglądają, a na rynku jest bardzo dużo różnych rodzajów, które można dobrać do danego dziecka – wsuwane, wiszące lub kółka to najpopularniejsze wzory kolczyków. W razie jakichkolwiek alergii nikiel można zastąpić srebrem lub srebro złotem. Wystarczy obserwować uszy córki i odpowiednio o nie dbać – świeżo przekłute dezynfekować odpowiednimi preparatami, a w późniejszym czasie regularnie czyścić.
Czy przekłuć córce uszy?
Nienagannie przystrzyżony trawnik, błękitne niebo i pełne słońce. Przed domem biega radośnie pies z małym dzieckiem, a na ganku powoli, rytmicznie dziadek tego szkraba kołysze się na fotelu bujanym. Świat jest piękny. Wielokrotnie tego rodzaju wizje podpowiadały nam filmy. Trzeba przyznać, że są to wizje przyjemne. Jednak nie pozwólmy sobie na jeden błąd: fotele bujane są stworzone dla wszystkich, niezależnie od wieku. Każdy przecież potrzebuje miejsca do relaksu, każdy potrzebuje odpoczynku. Fotele bujane nadają się do tych celów idealnie. Mnogość stylów, wynikająca z dość długiej historii i odradzanie się mody na te meble to dobre impulsy, by przyjrzeć się im z bliska. Jak to się zaczęło? Jego powstanie szacuje się na XVIII wiek. A jako konstruktora wskazuje się często mylnie Benjamina Franklina, wynalazcę piorunochronu i polityka (fotel bujany znany był już w momencie narodzin wybitnego Amerykanina). Rzeczywisty pomysłodawca do dziś pozostaje nieznany i wiele wskazuje na to, że ta sytuacja utrzyma się już na zawsze. Wiadomo jednak skąd, ów anonimowy konstruktor czerpał swoje inspiracje. Były to przeznaczone dla dzieci kołyski oraz konie na biegunach. Prawdopodobnie obserwacja uspokajających się kołysanych dzieci czy też radosnych w trakcie ujeżdżania drewnianego wierzchowca pomogła dostrzec zbawienny wpływ, jaki na dzieci ma prozaiczne bujanie. Początkowo bujane fotele były zwykłymi krzesłami, do których doczepiano bieguny. Szybko jednak sytuacja ta uległa zmianie i projektanci mebli zaczęli udoskonalać i urozmaicać wygląd tego legendarnego fotela. Dlatego też dzisiaj możemy przebierać wśród najróżniejszych wzorów, materiałów czy rodzajów fotela bujanego. Fotel w stylu windsorskim, fotel shakersów czy klasyczny model Thonea – to tylko kilka przykładów. Jest w czym wybierać, bowiem projektanci nie osiedli na laurach i prezentują coraz to nowsze pomysły: zarówno awangardowe, jak i mocno inspirowane klasyką. Fotele bujane przeżywają obecnie swoją drugą młodość. Oto dlaczego powinniśmy się nimi zainteresować. Relaks To przede wszystkim wyjątkowy mebel. Nie tylko ze względu na wzornictwo, ale głównie przez to, że kołysanie prawdziwe relaksuje. Wiedzą to wszystkie mamy, które dzięki kołysaniu uspokajają swoje pociechy. Dzieje się tak dlatego, że rytmiczne poruszanie się ma wpływ na znajdujący się w uchu wewnętrznym błędnik. Pozwala to rozluźnić mięśnie i pełniej oddać się odpoczynkowi. Co ciekawe, według badań szwajcarskich naukowców, kołysani dorośli, podobnie jak dzieci, dzięki kołysaniu szybciej zapadają w sen. Okazało się, że wprawieni w lekki ruch zasypiali ok. 30-40% szybciej niż w sytuacji, gdy byli w bezruchu. Mało tego – ich sen okazał się głębszy, a tym samym lepiej regenerował organizm. Rytmiczne kołysanie się ma zatem zbawienny wpływ nie tylko na dzieci, ale także na ich rodziców. Trudno też sobie wyobrazić lepszy sposób na odstresowanie po ciężkim dniu, zwłaszcza jesienią i zimą, niż kubek ulubionej gorącej herbaty, książka i bujany fotel. Design Od wielu lat projektanci mebli eksplorują temat fotela bujanego, zmieniając jego formę, unowocześniając ją, czy dopasowując do panujących trendów. Dużo więc łatwiej dopasować model takiego mebla do wystroju całego wnętrza. Obecnie jednak sytuacja jest o tyle prosta, że zarówno eklektyczne, jak iretro wnętrza są bardzo popularne. Nic nie stoi na przeszkodzie, by do minimalistycznie zaprojektowanego salonu wstawić fotel rodem z XIX wieku. Tak samo warto wykorzystać modę na meble z lat 40. czy 50. i wyszperać autentyczny fotel bujany z tamtego okresu. Na pewno będzie nie tylko praktyczny, ale także będzie stanowił ciekawy element wystroju. Fotele bujane w Polsce nie są wciąż zbyt popularne, więc z łatwością może on stać się dominantą naszego salonu. Z pewnością też przykuje uwagę gości. Dla każdego Wbrew obiegowej opinii fotel bujany nadaje się dla osób w każdym wieku. Już niemowlakom wszak serwuje się relaksujące chwile w specjalnych fotelach-bujaczkach, które pomagają im się odprężyć i uspokoić. A to przecież nic innego, jak dostosowany do wielkości dziecka, mały bujany fotelik. Nastolatki czy osoby dorosłe również znajdą tam miejsce wytchnienia. Jedyne w swoim rodzaju, bo we własnym domu. To ogromna zaleta fotela bujanego, który postawiony w salonie: czy to w kącie, czy to jako centralny punkt razem z kanapą, tworzyć może enklawę. Swoiste sanktuarium odpoczynku. Wystarczy obok niego postawić praktyczny stolik czy szafkę, na który odłożymy kubek czy książkę, i już nie trzeba nic więcej. Głębokie odprężenie gwarantowane. Warto też zwrócić uwagę na to, że mebel ten, z racji swojej wyjątkowości (status mebla kultowego, ale wciąż nieprzesadnie popularnego we współczesnych wnętrzach) i długiej historii, może być także nośnikiem wartości sentymentalnych. Wystarczy, że w dzieciństwie odwiedzaliśmy babcię czy dziadka, którzy mieli taki fotel. Wówczas poza odprężeniem może on pozwolić nam się przenieść do krainy dzieciństwa, beztroski i ciepła. Na koniec drobna uwaga. Z posiadaniem zwierząt i fotela bujanego w domu wiąże się też jeden minus – może okazać się, że będziemy musieli walczyć o miejsce z naszym pupilem. Nie ma się co dziwić, trudno znaleźć coś równie wygodnego do relaksu.
Fotel bujany – nie tylko dla starszej osoby
Router Wi-Fi to obecnie bardzo popularny element domowej infrastruktury sieciowej. Czasy tradycyjnych routerów przewodowych dawno minęły, a jeśli ktoś nadal korzysta z takiego reliktu technologicznego, najwyższy czas zainteresować się modelem obsługującym technologię 802.11ac. Asus RT-AC5300 Nasze zestawienie otwiera bardzo zaawansowany router marki Asus – RT-AC5300. Już pierwszy rzut oka na to urządzenie zdradza, że nie mamy do czynienia ze zwykłym routerem. Aż osiem zewnętrznych anten dba o świetny zasięg i stabilność połączenia, zaś maksymalna prędkość transmisji bezprzewodowej na poziomie nawet 5300 Mb/s sprawia, że każde podłączone do sieci urządzenie otrzyma najwyższej jakości łącze o ogromnej prędkości. Opisywany model obsługuje standardy 802.11 a/b/g/n/ac, natomiast częstotliwość pracy to 2,4 oraz 5 GHz (Tri-Band). Na uwagę zasługują również dwa porty USB – pierwszy w standardzie 2.0 oraz drugi 3.0. Producent pokusił się o wiele przydatnych funkcji, np. możliwość wyłączenia programów antywirusowych podczas gry. Cena tego modelu na Allegro to około 1500 zł. Asus RT-AC1200G+ Jeśli dla kogoś wydatek rzędu 1500 zł za router to przesada, alternatywą może być model Asus RT-AC1200G+. Co prawda, nie ma on tak imponujących parametrów, jak poprzednik, ale mimo wszystko zadowoli średnio zaawansowanych użytkowników. Prędkość transferu danych dochodzi do 1167 Mb/s, router obsługuje standardy 802.11 a/b/n/g/ac, zaś jego częstotliwość pracy to 2,4 GHz oraz 5 GHz (DualBand). Tu także zastosowano port USB 2.0 z możliwością podłączenia np. zewnętrznego dysku twardego do współdzielenia plików i multimediów w obrębie sieci domowej. W tym przypadku cena w dniu publikacji to około 300 zł. TP-Link Archer VR600 Firma TP-Link przygotowała model Archer VR600, który sprosta wymaganiom większości użytkowników szukających wydajnego i solidnego routera. Maksymalna prędkość transmisji bezprzewodowej dochodzi do 1600 Mb/s (Wi-Fi). Na uwagę zasługują obsługiwane standardy 802.3ab, 802.3u, 802.3, 802.11a/b/g/n/ac oraz złącza 1 x RJ-11 (ADSL/VDSL), 1 x RJ-45 10/100/1000 (LAN/WAN), 3 x RJ-34 10/100/1000 (LAN), 2 x USB 2.0. Bardzo gustowna stylistyka, choć trzy zewnętrzne anteny nieco psują całokształt. Cena tego modelu na Allegro – około 380 zł. TP-Link Archer C20 Oto jedna z najtańszych propozycji routerów z obsługą technologii 802.11ac. Model TP-Link Archer C20 gwarantuje, co prawda, podstawowe funkcje, ale mimo to zapewnia łączną przepustowość do 733 Mb/s. Oczywiście jest również obsługa dwóch pasm częstotliwości 2,4 GHz oraz 5 GHz (DualBand). Szyfrowanie WPA-PSK/WPA2-PSK zapewnia bezpieczeństwo sieci, natomiast gustowny wygląd z dwiema antenami zewnętrznymi sprawia, że możemy go postawić w widocznym i dobrze dostępnym miejscu. Cena? W dniu publikacji – około 130 zł. Linksys EA6200 Tym razem coś dla zwolenników minimalistycznej formy bez zewnętrznych anten. Model Linksys EA6200 obsługuje standardy 802.11a/b/g/n/ac, pracuje z częstotliwością 2,4 GHz oraz 5 GHz (DualBand), zaś maksymalna prędkość transmisji bezprzewodowej dochodzi do 900 Mb/s (Wi-Fi). Router może również pracować jako serwer multimediów za sprawą portu USB 3.0, do którego możemy podłączyć zewnętrzny dysk twardy. Cena tego modelu na Allegro w dniu publikacji wynosiła około 500 zł.
Router Wi-Fi z technologią 802.11ac – przegląd najciekawszych modeli
Okres wakacyjny już minął. Pozostały po nim miłe wspomnienia i piękna opalenizna, która przypomina o pieszych wędrówkach, wypadach nad jezioro, wylegiwaniu się na słońcu i pływaniu w morzu. Nic dziwnego, że chcemy cieszyć się nią jak najdłużej, a najlepiej do kolejnego lata. Aż trudno uwierzyć, że kiedyś opalona skóra nie była uznawana za atrakcyjną. Wręcz przeciwnie, kojarzyła się z prostactwem i biedotą, dlatego damy zakrywały się przed promieniami słonecznymi parasolką, a na dłonie nakładały rękawiczki. Jak widać, na przestrzeni lat postrzeganie to zmieniło się diametralnie. Współcześnie opalona skóra jest wyznacznikiem zdrowia i seksapilu. Brązowa, czekoladowa lub lekko muśnięta słońcem dodaje uroku i powabu. Jak zatrzymać ją na dłużej? Stosuj peelingi Ogromną rolę w opalaniu odgrywają peelingi. Powinny być stosowane zarówno przed wystawieniem skóry na działanie promieni słonecznych, jak i po powrocie do domu. Pozbycie się martwego naskórka nie tylko odświeży i wygładzi skórę, ale również sprawi, że będzie bardziej ukrwiona i przygotowana na przyjęcie kosmetyków pielęgnacyjnych. To idealne wprowadzenie do opalania, które spowoduje, że skóra będzie w jak najlepszej formie. O peelingach należy pamiętać przez cały czas. Nie wierz w mity, które mówią, że przez regularne stosowanie peelingów utracisz opaleniznę. Ta nie znajduje się w naskórku, który złuszczasz, lecz znacznie głębiej, dlatego usuwając zrogowaciały naskórek, tak naprawdę torujesz dla niej miejsce, dzięki czemu jest bardziej widoczna. Pielęgnuj skórę Samo peelingowanie oczywiście nie wystarczy. Po usunięciu martwych komórek naskórka skóra czeka, aż dostarczysz jej odpowiednich witamin i minerałów. Najlepiej sprawdzają się kosmetyki pielęgnacyjne, które nie tylko odżywiają, ale i dbają o odpowiednie nawilżenie i natłuszczenie. Zaserwuj swojej skórze porcję balsamu, masła do ciała, mleczka lub kremu, który ma działanie nawilżające i regenerujące. Koniecznie zaopatrz się w balsam brązujący, który podkreśli opaleniznę i przedłuży jej trwałość. Nawilżaniem i natłuszczaniem ciała najlepiej zająć się tuż po kąpieli, ponieważ skóra jest wtedy rozgrzana i szybciej chłonie substancje odżywcze zawarte w kosmetykach pielęgnacyjnych. Niech nie zmyli cię termin „rozgrzana skóra”, który może sugerować konieczność mycia gorącą wodą. Wręcz przeciwnie – gorąca woda może podrażnić naskórek i przyczynić się do wysuszenia skóry, dlatego nie jest polecana. O wiele lepszym pomysłem jest prysznic z użyciem letniej lub nawet chłodnej wody, który poprawi ukrwienie skóry i nawilży ją w naturalny sposób. Dbaj o dietę Skóra pozostanie w dobrej kondycji przez dłuższy czas, jeśli zadbamy o jej nawilżenie. Proces ten powinien przebiegać dwustronnie, tzn. istotne jest nie tylko nawilżanie zewnętrzne (a więc stosowanie kosmetyków pielęgnacyjnych), ale również wewnętrzne, czyli to, co sami dostarczamy do naszego organizmu wraz z pożywieniem. W diecie powinny się znaleźć produkty zawierające witaminę A i E, które są znane z pozytywnego oddziaływania na włosy, skórę i paznokcie. Witaminę A znajdziemy w wątrobie, tranie, mleku, szpinaku, dyni, maśle, brokułach i olejach roślinnych. Witamina E ma natomiast swoje źródło w orzechach, rybach, mleku, pełnoziarnistym pieczywie i olejach (z pestek dyni, słonecznikowym, kukurydzianym, lnianym i orzechowym). Nie bez powodu mówi się, że jedzenie marchewek lub picie soku z marchwi pozwala uzyskać pomarańczowy odcień skóry – to prawda, warzywo to zawiera beta-karoten, czyli prowitaminę A, określaną witaminą młodości. Do diety można dołączyć też suplementację w postaci beta-karotenu w tabletkach lub nutrikosmetyków, które przedłużą trwałość opalenizny. Nie zapominaj o odpowiednim nawodnieniu organizmu. Pamiętaj, aby przez cały dzień wypijać co najmniej 2 litry wody. Walkę o utrzymanie pięknej opalenizny warto rozpocząć jak najwcześniej, nawet na początku wakacji. Odpowiednia pielęgnacja połączona z dietą to sposób na piękną i – co najważniejsze – naturalnie przyciemnioną skórę.
Jak zatrzymać wakacyjną opaleniznę?
Pierwsze spotkanie z biurokracją może przytłoczyć. Na widok deadline’ów opadają ręce. Do tego dochodzi walka ze służbą zdrowia i układanie zdrowego związku. Zaczynamy mieć wrażenie, że biegamy w kółko. Oddech przyśpiesza, atak paniki czeka za progiem… Ej, spokojnie! Przecież to tylko gra… Wnętrzności i przygotowanie do gry W całkiem pokaźnym pudle znajdziemy 5 papierowych znaczników bohaterów, 5 kart postaci, 54 karty Chillu, 54 karty pracy, 54 karty zaradności, 5 kart pomocy, 38 znaczników gruzu, 5 znaczników długu, 5 znaczników głodu, 28 żetonów pieniądza, żeton Gruzka, żeton lodówki, żeton efektów pętli, kość sześciościenną i planszę. Jakość wykonania jest utrzymana na dobrym poziomie. Jako że autorką gry jest Kobieta Ślimak, twórczyni komiksu Chata Wuja Freda, to grafiki są dopracowane do kwadratu. Dlatego całość zdecydowanie cieszy oko. Gra jest przeznaczona dla 3 do 5 graczy w wieku co najmniej 16 lat. Na początku rozkładamy planszę. Każdy wybiera sobie jedną z postaci. Każda z nich ma dwie umiejętności aktywne, jedną pasywną i wyróżnioną jedną z mniejszych pętli, którą dana postać będzie omijać. Należy jeszcze wziąć pod uwagę odmienne reakcje postaci na niektóre karty. Jednak planowanie planowaniem, ale życie i tak pewnie nas czymś zaskoczy. Przebieg rozgrywki Wszyscy gracze zaczynają na środkowym polu, a w zależności od tego, czy nasza postać jest kobietą, czy mężczyzną, ruszamy na odpowiednią pętlę. Mężczyźni idą do pracy, a kobiety na pętlę chillu. W sumie komu potrzebne równouprawnienie. Naszym celem jest spełnienie marzenia postaci, którą posiadamy, poprzez uzbieranie odpowiednich zasobów w banku marzeń. Każdy gracz w swoim ruchu rzuca kostką i przesuwa się o odpowiednią liczbę pól. Potem bierzemy kartę z odpowiedniego stosu i realizujemy jej efekt. Kartami zaradności możemy podwyższać wynik na kostce lub dezaktywować dobraną kartę i pomóc zyskać nam dodatkowe jedzenie. Marzenia realizujemy przez 24 tury. Każda z nich trwa 6 miesięcy i jest podzielona na 4 tygodnie. Można powiedzieć, że życie wprost przepływa nam między palcami. Największym atutem gry są chyba karty zaopatrzone w dużą dawkę humoru. Weźmy taki „abonament rtv – rzucasz kością, aby uzyskać informację, czy jesteś frajerem…”, czy może „regał strat w markecie – nieprzebrane bogactwo jedzenia na skraju przeterminowania, to właśnie zastałbyś, gdybyś nie zaspał i nie pozwolił, by głodni emeryci i studenci wyżarli Ci większość resztek…”. Jednym słowem już samo przeglądanie kart może się kończyć głośnymi wybuchami śmiechu. W trakcie gry płacimy zasobami, zdobywamy jedzenie i opłacamy czynsz. W przypadku niezapewnienia jednej z podstawowych rzeczy możemy doprowadzić do śmierci naszej postaci. Cóż, życie jest brutalne. Krótko mówiąc, giń lub zwyciężaj, ale nie zapomnij o dobrej zabawie. Na prawdziwe życie jeszcze przyjdzie czas. Podsumowanie „iGranie z gruzem” jest gratką dla fanów komiksów Chaty Wuja Freda, ale też lekką i przyjemną planszówką, którą możemy zaproponować nawet niezbyt zaawansowanym graczom. Podczas rozgrywki możemy doświadczyć humorystycznego spotkania z życiem, a także ciekawej interakcji pomiędzy graczami. Bardzo często negatywnej, bo głodny człowiek potrafi zrobić wszystko, aby zdobyć trochę jedzenia. W trakcie gry przewijają się różne społeczne tematy, do których dobrze podejść z dystansem. Wiele możliwości na kartach powoduje, że życie może w każdym momencie zmienić kurs. Dzięki czemu wyłonienie zwycięzcy nie jest przesądzone do samego końca. Gra dostępna na Allegro od ok. 100 zł.
„iGranie z gruzem” – recenzja gry
Im dziecko starsze, tym większa ilość klocków, które trzeba w jakiś sposób przechować. Jest to ważne i zrozumiałe przede wszystkim dla osoby, która choć raz stąpnęła boleśnie na klocuszku albo straciła dużo czasu, żeby pomóc szkrabowi w poszukiwaniu zaginionego elementu. Warto pomyśleć wtedy o zakupie specjalnego pudełka. Jak zadbać o porządek w pokoju? O tym, jak trudno jest utrzymać porządek w dziecięcym pokoju, wie każdy rodzic. Wystarczy chwila, żeby dosłownie nie można było swobodnie przejść po podłodze. Robienie i utrzymywanie porządku to umiejętności, których musi się nauczyć każdy maluch. Tylko konsekwencja i świadomość, jak jest to ważne, pozwolą po kilku latach cieszyć się efektami. To, że dziecko nie potrafi zadbać o czystość w pokoju, może wynikać z trzech podstawowych powodów: Ogólny bałagan panujący w domu – trudno jest oczekiwać od malca, że będzie sprzątał w swoim pokoju, jeśli w innych pomieszczeniach panuje nieład. Gdy rodzic nie przywiązuje wagi do czystości, nie jest wzorem do naśladowania. Tymczasem dziecko uczy się przede wszystkim przez naśladownictwo. Dotyczy to również sfery porządkowania. Zbyt ogólne komunikaty – hasło „posprzątaj pokój” może okazać się zbyt ogólnikowe. Lepiej wymienić, co trzeba po kolei zrobić: wrzuć klocki do pudełka, książeczki odłóż na półkę itd. Brak wyznaczonych miejsc – to częsty powód nieporządku panującego w każdym miejscu domu. Jeśli poszczególne przedmioty nie mają wyznaczonych miejsc, ich porządkowanie będzie bardzo trudne albo wystarczy na krótki czas. Uprzątnięcie bałaganu powinno polegać tak naprawdę na odkładaniu rzeczy na stałe miejsca. Oczywiście dotyczy to także klocków. Sposoby na przechowywanie klocków Jeden lub dwa zestawy można trzymać w oryginalnym pudełku, co pozwala na podział według modelów. Wraz z kolejnymi zestawami, zwłaszcza klocków typu lego, takie rozwiązanie przestaje być funkcjonalne – dziecko i tak miesza ze sobą klocki różnych typów, wydłuża się czas na poszukiwanie danego elementu, a przechowywanie kartonowych opakowań na pewno nie jest estetyczne. Oczywiście do przechowywania klocków można przeznaczyć jeden duży pojemnik, ale wśród elementów będzie panował miszmasz, nie mówiąc już o tym, że znalezienie np. maleńkiej główki stanie się niemożliwe. Z pomocą przychodzi tzw. systemowy sposób przechowywania. Korzystamy z walizeczek i pudełek z przegródkami. Z czasem może się jednak okazać, że pojemniki z przegródkami otwierane z góry również są niewystarczające, zwłaszcza dla większych elementów. Wówczas specjalne pudełka na klocki okażą się być idealne. Pudełka do przechowywania klocków Do wyboru jest wiele specjalnych pudełek: Mega Bloks – pudełko wraz z klockami (60 sztuk), produkcji kanadyjskiej. Lego pojemnik – produkt wykonany na licencji Lego, z wysokiej jakości tworzywa. Do wyboru jest aż 15 kolorów (biały, zielony, czerwony, czarny, błękitny, niebieski, żółty, różowy, jasnoróżowy, lazurowy, limonkowy, szary, pomarańczowy, piaskowy, aqua), dzięki czemu możemy dopasować je do dowolnej kolorystyki pokoju. Są dostępne różne wielkości pojemników: pojedynczy, podwójny i poczwórny. Wader – różne opcje: dla dziewczynki, chłopca oraz z kółkami. Clics – to bardzo duże pojemniki na 800 klocków. Elementy zostały wyprodukowane w Belgii. Pudełka do przechowywania klocków pomagają nie tylko w utrzymaniu porządku w pokoju, ale też stanowią ciekawy motyw dekoracyjny. Warto poszukać takiego rozwiązania, które wpasuje się kolorystycznie. Poza tym to świetny dodatek uzupełniający prezent, jeśli są nim klocki.
Pudełka do przechowywania klocków, czyli jak zadbać o porządek w pokoju
Jeśli masz figurę gruszki, zapewne wiesz już wszystko na temat swojej sylwetki. Co możesz zrobić, żeby ukryć widoczną na pierwszy rzut oka dysproporcję między wąskimi ramionami a szerszymi biodrami? Jak za pomocą odpowiedniego fasonu spodni skutecznie zatuszować niedoskonałości swojej figury? To jeszcze nigdy nie było tak proste! Sprawdź, jak w kilku krokach możesz uzyskać idealną sylwetkę. Odkryj kolory, wzory oraz kroje, które ci w tym pomogą! Jeansy na wymiar Wybierając spodnie, w szczególności jeansy, zwracaj uwagę na proste fasony – im mniej ozdobne i gładsze będą, tym lepiej zaprezentują się twoje nogi. Odrzuć wszelkie zdobienia tkaniny, przeszycia, wstawki z innych materiałów, jasne przetarcia na materiale, dziury czy podwijane mankiety, które niekorzystnie pogrubią uda i łydki, tworząc wrażenie krótkich i ciężkich nóg. Zamiast tego sięgaj po modele w stonowanych i ciemniejszych barwach, dopasowane do twoich nóg. Trick na ukrycie szerszych bioder, który z łatwością zastosujesz to założenie spodni o prostej bądź też lekko zwężanej ku dołowi nogawce. Dzięki temu twoje nogi będą wydawały się lżejsze. Twoim największym przyjacielem powinny stać się więc spodnie typu rurki lub cygaretki z lekko podwyższonym stanem. Możesz nosić je zamiennie z modelem jagger, który wyposażony jest w praktyczną gumkę wszytą w pasie. Jeśli nie lubisz zbyt opiętych spodni, postaw na lekko luźniejszy model spodni w stylu boyfriend. Uwaga! Pamiętaj również, że spodnie powinny przede wszystkim dobrze leżeć na biodrach i łydkach, a nie w pasie! Jeśli martwi cię odstający w tym miejscu materiał – uspokajam – to nie jest problem! Luz w talii łatwo zniwelujesz z pomocą profesjonalnej krawcowej, a tym samym zaoszczędzisz sobie nerwów i godzin spędzonych na szukaniu tej „idealnej” pary. To istotna wskazówka, którą powinnaś zapamiętać i stosować przy każdych zakupach, szczególnie jeśli cenisz swój czas. Jeśli zmagasz się z problemem „większego brzuszka”, twoim sprzymierzeńcem będą modele spodni z wysoką talią, które pomogą skutecznie go zatuszować. W innym przypadku śmiało sięgaj także po niski lub średni (normalny) stan jeansów. Warto również eksponować najchudsze miejsce nóg, jakim są kostki, dlatego wszelkie modele o długości 7/8, które je odsłonią, będą strzałem w dziesiątkę. W tym wypadku warunkiem koniecznym muszą być również odpowiednie buty. Najlepiej będą prezentować się męskie oxfordy lub klasyczne szpilki na wysokim obcasie. Twoja uwaga powinna być zwrócona także na to, jak naszyte są kieszenie przy spodniach. Wybieraj po modele z wewnętrznymi kieszeniami, najlepiej tymi, które zostały wszyte pod skosem lub pionowo. Natomiast zdecydowanie unikaj dużych kieszeni naszytych na materiale – zarówno tych z przodu, jak i z tyłu na pupie. Niekorzystne dla twojej figury mogą być również zbyt odstające kieszenie, usytuowane po bokach spodni. Pamiętaj, że takie kieszenie z pewnością optycznie dodadzą ci kilku centymetrów w biodrach. Kolory, jakie ci sprzyjają, to obowiązkowe odcienie blue, szafiry, granaty, szarości z tzw. efektem sprania, militarne zielenie, orzechowe i musztardowe brązy, burgundy czy ponadczasowe czernie. Porzuć natomiast biele, beże, pudrowe róże czy wszystkie jasne i kremowe odcienie. Nie rezygnuj, także z odważnych wzorów, które wpisują się w jesienno-zimowe trendy – dzięki temu partie ciała, które najbardziej chcesz ukryć nie będą zwracały uwagi. Sięgaj po odważną panterę i lamparcie cętki, moro, czy nietypowe jak na zimę kwiatowe i baśniowe motywy. Pamiętaj jednak, że odrobina rozwagi i umiaru również jest wskazana. Dlatego zdecyduj się na jeden wzór i pozostań mu wierna. Połącz go z gładkimi i stonowanymi kolorami, które nie będą ze sobą konkurować. Moja rada: Jeśli nie możesz poszczycić się wysokim wzrostem, pamiętaj, aby unikać spodni typu baggy, które mogą zaburzyć proporcje sylwetki i znacznie skrócić twoje nogi. Elegancja w każdym calu Jeśli w pracy obowiązuje cię „dress code” lub kiedy po prostu nie możesz założyć zwykłych jeansów, z pomocą przyjdą ci klasyczne spodnie. Aby zatuszować szerokie biodra, wybieraj modele spodni z cienkiej bawełny lub lejącej, żakardowej tkaniny o prostej lub lekko zwężanej nogawce. Wszelkie modele o typowo męskim kroju będą dla ciebie wprost stworzone. To dobra wiadomość, zwłaszcza dla fanek minimalizmu i surowego męskiego stroju. Unikaj jednak zbyt grubych i sztywnych materiałów, takich jak dzianina (szczególnie wełna) i skóra. Zbyt błyszczące i połyskliwe tkaniny również nie są dla ciebie. Dodadzą ci zbędnej objętości poniżej pasa, a tego właśnie najbardziej musisz unikać! Przy eleganckich spodniach zbawienny może okazać się również kant, przechodzący przez środek nogawki, dzięki któremu wyraźnie wysmuklisz swoje nogi. Wzory, takie jak delikatna krata, jodełka, subtelne prążki czy pionowe pasy będą twoim sprzymierzeńcem. Pomocne mogą być również wstawki z innego, ale wyłącznie ciemniejszego materiału po bokach nogawki lub wszyta w spodnie lamówka. Dzięki temu noga zyska na lekkości, a spodnie nadal zachowają swój elegancki charakter. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Zdecydowanie wystrzegaj się mankietów przy spodniach, szczególnie tych wywijanych, lub ozdobnych suwaków przy kostkach, które optycznie skracają nogę. Pamiętaj, że twoje spodnie muszą mieć odpowiednią długość. Dozwolone są modele o długości przed kostkę (7/8) lub wręcz odwrotnie – zasłaniające czubek buta. W takim zestawieniu konieczne będą buty na wysokiej szpilce, klocku lub masywnej platformie typu „monki”. Zbyt niski lub całkiem płaski obcas w tym wypadku jest wykluczony, ponieważ dodatkowo spotęguje wrażenie ciężkich i masywnych nóg. Kolory spodni, jakie powinnaś wybierać to obowiązkowe czernie, gołębie i grafitowe szarości, granaty, kobalt, karmelowe i czekoladowe brązy, a także odcienie starego wina, zgniłych liści czy mchu. Wybieraj: Jeansy typu rurki o zwężanej nogawce. Eleganckie spodnie z kantem, o prostej lub zwężanej nogawce. Modele spodni o długości 7/8. Modele spodni o wewnętrznych kieszeniach wszytych pionowo. Cienkie i lekkie tkaniny. Postaw na kolory i najmodniejsze wzory sezonu. Nie zapominaj o wysokich obcasach. Unikaj: Spodni z przetarciami i zdobieniami na materiale. Spodni o modelu baggy. Zbyt grubych i ciężkich tkanin. Jasnych i pudrowych kolorów. Zbyt luźnych i workowatych modeli spodni, które są zdecydowanie mało kobiece. Krótkich szortów w połączeniu z rajstopami czy legginsami. Dresów. Nie zrażaj się drobnymi niedoskonałościami sylwetki – każda z nas je ma! Kierując się w myśl powyższych zasad, z pewnością osiągniesz wymarzony efekt końcowy. Zrezygnuj z dresów i zbyt workowatych modeli spodni. Pozwól sobie na nowe jeansy, idealnie dopasowane do twojej sylwetki, lub na eleganckie spodnie z kantem, które z pewnością założysz do pracy. Zawsze pamiętaj o wysokich obcasach, które korzystnie odciążą twoje nogi i dodadzą upragnionej wysokości. Baw się i eksperymentuj z najnowszymi trendami, wzorami i żywymi kolorami. Pamiętaj, że twoja kobieca sylwetka nie powinna cię w niczym ograniczać.
Spodnie dla pani gruszki
Po spokojnym czasie 7. miesiąca, 8. miesiąc życia niemowlaka przynosi pewne rewolucje w żywieniu. W jadłospisie pojawia się więcej owoców, nabiał oraz przyprawy. Jedzenie jest mniej papkowate, zwiększają się również porcje. 8-miesięczne dziecko siedzi już pewniej, jest bardzo ruchliwe, chętnie poznaje świat oraz jedzenie i zdecydowanie lepiej radzi sobie z żuciem. Można już spokojnie kupić fotelik do karmienia i dać maluchowi ćwiczenia w celowaniu łyżeczką do buzi. Jest to czas, kiedy z reguły znamy ograniczenia żywnościowe maleństwa – alergie, nietolerancje, preferencje. Jedzenie z dnia na dzień staje się coraz poważniejszą sprawą i musi dostarczać więcej produktów energetycznych. Nie trzeba go też tak dokładnie miksować. Pojawia się kilka nowości w jadłospisie i czasem można danie lekko doprawić określonymi przyprawami. Najlepiej karmić dziecko nowościami w godzinach porannych, aby zaobserwować ewentualne reakcje na nowy produkt. Niektóre produkty działają też krzyżowo. W 8. miesiącu życia dziecka ostatecznie utrwala się schemat 5 posiłków dziennie o w miarę stałej porze i przewidywalnej przemienności. …nowe owoce Do diety 8-miesięcznego dziecka dochodzi kilka nowych owoców: kiwi, czereśnie (bez pestek), mirabelki, śliwki, renklody, dzika róża. Część z nich można i trzeba podawać tak, aby dziecko brało kawałki do buzi własną rączką. Część należy podawać w formie przecierów i bez pestek. Można dodawać je do kaszki mlecznej lub bezmlecznej. Owoce można podawać również w formie soków, gdyż 8-miesięczne dziecko już znacznie więcej i regularnie pije. Należy tylko uważać na zawartość cukru. Odpowiednie będą soki własne lub renomowanych producentów, jak BoboVita, Gerber, Hipp czy BoboFrut. Należy pamiętać, aby porcje soków i przecierów nie przekraczały dziennie 150 g. …zupkę z grudkami Zupka, przecier mięsno-warzywny lubrybno-warzywny to podstawowe danie w ciągu dnia. Różnicowanie, komponowanie nowych smaków i dodawanie różnych produktów gwarantują zbilansowaną dietę maluszka i dostarczanie mu niezbędnych minerałów oraz wartości odżywczych. Do zupki można wykorzystać warzywa takie jak brokuły, pietruszka, kalafior, brukselka, dynia, fasolka szparagowa, marchewka, seler, ziemniaki, kapusta biała/czerwona/włoska, kukurydza, buraczek, por, zielony groszek, cukinia. Z nowych warzyw dochodzą jeszcze jarmuż i szparagi. Do każdej zupki zaleca się dodawać mięso (kurczak, indyk, królik, jagnięcina), ale dla bezpieczeństwa nadal ugotowane w osobnym wywarze. Dobrze przekonać się w tym czasie do wołowiny i cielęciny w daniach, ponieważ są one źródłem żelaza potrzebnego m.in. do zapobiegania niedokrwistości (anemii). Nadal też zaleca się wzbogacać zupki i przeciery wysokiej jakości tłuszczem (masłem, oliwą z oliwek, olejem rzepakowym bezerukowym). Warto przy tym zagęścić danie obiadowe kleikiem zbożowym glutenowym lub bezglutenowym albo ryżem. Z zupek i przecierów zdecydowanie nie robi się już papki – konsystencja powinna być półpłynna z wyczuwalnymi małymi i miękkimi grudkami warzyw – składniki można rozgnieść widelcem, gotować starte na tarce lub delikatnie zmielić, a mięso wystarczy drobno posiekać. Podniebienie dziecka powinno przyzwyczajać się do przyszłego przegryzania i połykania kawałków jedzenia. Poza tym przeżuwanie ma ogromny wpływ na prawidłowy rozwój aparatu mowy. Od 8. miesiąca dąży się zatem stopniowo do tego, aby około 10. miesiąca pokarm ostatecznie osiągnął w pełni grudkowatą konsystencję. Dziecko nie musi przy tym posiadać zębów, aby uczyć się gryźć/żuć – dziąsła i język doskonale radzą sobie z rozdrabnianiem pokarmów (oczywiście odpowiednio miękkich) i wzrasta ich sprawność. Wielu rodziców w tym czasie wprowadza model żywienia BLW – Bobas lubi wybór, zamiast modelu papkowego lub równolegle z modelem papkowym. Tutaj należy rozważyć wszelkie za i przeciw. …kleik, kaszkę, ryż, zboża O ile w 7. miesiącu dziecko otrzymywało jeszcze samo mleko, tak w 8., jeśli jest karmione mieszanką, spokojnie może przyjmować już kaszki i kleiki jako posiłki mleczne. Dla prawie już rocznego malucha można zaproponować zarówno kaszki oraz kleiki kukurydziane i ryżowe, jak i w małych ilościach, stopniowo, miękki ryż biały lub brązowy na mleku. Warto też przemycić w daniach mlecznych lub obiadowych kaszę gryczaną białą niepaloną, kaszę krakowską oraz mąkę sojową. …jajko Kontynuuje się także dodawanie do zupek lub dań warzywnych połowy żółtka co drugi dzień. Za wcześnie jeszcze na podawanie całego jajka, mimo jego pożytecznych właściwości. Można za to przygotować dziecku jajecznicę z jednego jajka na parze (i podać połowę) albo pyszną pastę jajeczną z połowy ugotowane żółtka z purée ryżowym Misiowy ogródek ze szpinakiem i ziemniakami firmy Nestlé. Aby ją zrobić, należy połowę ugotowanego żółtka rozetrzeć na gładką masę, dolać do tego 100 ml ostudzonej wody i wsypać purée warzywne. Całość dokładnie wymieszać. Jeśli maluszek jest zaprawiony w przeżuwaniu, taką jajecznicę możemy mu zaserwować na miękkiej bułeczce bez skórki lub waflu ryżowym. Zamiast dzielić ugotowane jajko na pół, warto spróbować jajek przepiórczych – mniej uczulają i są odpowiedniej wielkości na raz dla 8-miesięcznego dziecka. …przyprawy Pod koniec 8. miesiąca życia pojawia się nowość w żywieniu dziecka w postaci kilku przypraw, jakie można, a nawet warto, dodać do jedzenia przez wzgląd na ich właściwości trawienne czy wartości odżywcze. Są to kminek, koper suszony, majeranek i sezam. Oczywiście dodaje się je do diety dziecka stopniowo i najlepiej pojedynczo, obserwując jak na maluch na nie reaguje. Nie należy natomiast doprawiać jedzenia solą, cukrem, mieszankami ziół i przyprawami ze sztucznymi dodatkami. Im dłużej dziecko nie otrzymuje sztucznych ulepszaczy w jedzeniu, tym zdrowiej dla niego. …desery i przekąski Wśród przekąsek 8-miesięcznego dziecka nie zaszła wielka zmiana. Można podać do jedzenia rączką herbatniki, sucharki dla dzieci, wafelki ryżowe (również smakowe), biszkopty (miękkie), chrupki kukurydziane lub domowe ciasteczko zbożowe (lub gotowe), a także warzywa oraz owoce pokrojone w słupki. Warto też trenować samodzielne jedzenie łyżeczką przez maluszka, podając mu kulki rozgotowanego ryżu, mus warzywno-owocowy, np. z marchwią, lub domowy kisiel. Z jedzenia można uczynić wspaniałą zabawę, co dodatkowo wesprze rozwój maluszka i nastawi go pozytywnie do eksperymentowania w tym zakresie. …nabiał W diecie 8-miesięcznego dziecka mogą pojawić się sporadycznie także niektóre przetwory mleczne, jak: jogurty, twarożki czy serki. Koniecznie bez konserwantów, soli i cukru, aby nie przyzwyczajać dziecka do tak mocnych ulepszaczy smaku. Przetwory mleczne stanowią dobre źródło wapnia. Producenci dziecięcej żywności ułatwili nieco sprawę, komponując gotowe mieszanki owocowo-jogurtowe lub deserki jogurtowe dla dzieci w wieku 8 miesięcy. Przykładowo Deserek bananowo-brzoskwiniowy z jabłkiem i jogurtem oraz Jabłkowo-bananowe Muesli z jogurtem Hipp, Owocowy mus z jogurtem Bobovity czy Deserek owocowy z jogurtem Gerbera. Większe ilości nabiału można będzie wprowadzić dopiero za 2 miesiące. Schemat karmienia Liczba podstawowych posiłków mlecznych w 8. miesiącu życia to nadal 3 dania po 180 ml każde, przy czym są to kaszki, kleiki lub dania mleczno-ryżowe z owocami. Do tego dochodzą 2 inne posiłki – w porze obiadowej zupka jarzynowa, przecier lub danie warzywno-mięsne (200 ml), a w porze podwieczorku owoce, kisiel lub przecier owocowy (150 ml). Dzień według zaleceń dobrze jest zacząć od mlecznego śniadania i podobnego drugiego śniadania, np. mleka z dodatkiem kaszki, kleiku – odpowiednio glutenowych lub bezglutenowych. Na drugie śniadanie można przygotować kaszkę mleczną bądź ryżową o owocowym smaku. Kaszka mleczna to także ostatni posiłek w ciągu dnia – kolacja. Można wypróbować specjalne produkty dedykowane na czas przed snem, np. kaszkę Zdrowy brzuszek, 5 zbóż z lipą lub Dobranoc. Kaszka mleczno-ryżowa gruszka firmy Nestlé bądź Kaszkę owsianą z jabłkiem na noc Hipp Bio. Dzieci karmione piersią dodatkowo mogą otrzymywać mleko matki na żądanie w ciągu dnia, ale należy jak najszybciej dążyć do przyzwyczajania malucha do jedzenia o stałych porach 5 razy dziennie. Dziecko w 8. miesiącu życia oprócz mleka matki lub mleka następnego powinno otrzymywać przeciery warzywne, warzywno-mięsne i owocowe oraz kaszki i kleiki dla dzieci. Dieta z poprzednich miesięcy ulega wzbogaceniu i ustabilizowaniu. Odpowiednio zbilansowane posiłki wpływają korzystnie na prawidłowy rozwój dziecka, które coraz więcej się rusza, potrzebuje wiele energii i składników odżywczych wspierających prawidłowy wzrost.
Czy moje 8-miesięczne dziecko może już jeść...?
Zmarznięte, zdrętwiałe dłonie znacznie ograniczają ruchy palców. Jak więc z powodzeniem korzystać zimą z popularnych urządzeń dotykowych? Zwykle do wykonywania na dworze precyzyjnych czynności zakłada się rękawiczki bezpalcowe, idealne do jazdy rowerem, motocyklem czy korzystania z telefonu. Jednak nie chronią one przed zimnem. Dlatego do ekranów dotykowych, stosowanych m.in. w smartfonach, tabletach, aparatach cyfrowych czy też nawigacjach samochodowych, lepsze będą rękawiczki specjalnie zaprojektowane do ich obsługi. Ekrany pojemnościowe Smartfony jeszcze parę lat temu były wyposażone w ekrany oporowe, które reagowały na ucisk mechaniczny – palcem, długopisem czy też patyczkiem. Obecnie jednak większość z tych urządzeń ma ekrany pojemnościowe, które reagują na wszystko, co przewodzi prąd elektryczny. Może to być choćby dotyk gołej ręki. Zimą jednak, kiedy zmarznięte palce nie potrafią być precyzyjne, lepiej założyć rękawiczki. Modele zaprojektowane z myślą o użytkownikach smartfonów nie tylko ochronią przed chłodem, ale również pozwolą na bezproblemowe korzystanie z ekranu dotykowego. Rękawiczki przewodzące prąd A jak wyglądają rękawiczki do smartfona? Na pierwszy rzut oka niczym się nie różnią od innych - mogą być kolorowe, wzorzyste lub sportowe. Mają jednak jeden szczegół: są nim umieszczone na końcach trzech palców metalowe naszycia pełniące funkcję przewodników. To najczęściej drobinki srebra, miedzi, a także włókna ze stali nierdzewnej, oczywiście tak wszyte, by nie porysowały delikatnego ekranu. Wiele wzorów i fasonów Najtańsze rękawiczki wełniane do smartfona kosztują 2–25 zł. Jednak wersje z wysokiej jakości materiałów – poliamidu, poliestru, mikropolaru czy elastycznej lycry – mają już znacznie wyższe ceny, od 30 do 120 zł. Mogą być z powodzeniem używane do uprawiania sportów outdoorowych – jazdy na rowerze, górskich wędrówek czy do biegania. Najlepiej zdecydować się na modele sprawdzonych producentów. Są ciepłe, doskonale przylegają do dłoni, mają antypoślizgową spodnią warstwę. Dodatkowo są wygodne, przepuszczają powietrze i odprowadzają pot na zewnątrz, dzięki czemu skutecznie chronią przed zimnem. Rękawica na smartfon Zamiast rękawiczek można kupić wyglądającą nieco zabawnie dużą i miękką rękawicę na smartfon. Przypominająca torebkę lub mufkę zawieszoną na szyi lub ramieniu pozwala na korzystanie z telefonu nawet podczas chłodnych dni lub w czasie deszczu. Wystarczy w nią wsunąć ręce wraz ze smartfonem, by przez spore okienko móc obserwować ekran urządzenia. Ściągacze i miękki polar wyścielający wnętrze zapewnią ciepło. Cena: 36 zł. Każdy użytkownik smartfona czy innego urządzenia z ekranem dotykowym powinien koniecznie kupić na zimę specjalne rękawiczki do ich obsługi. Najlepiej wybrać takie, które będą pasowały całego stroju i do rodzaju aktywności. Inne rękawiczki zakłada się bowiem do eleganckiego płaszcza, inne do sportowej kurtki. Jeszcze inne przydadzą się podczas spaceru z psem lub zabawy na śniegu. Warto więc zrezygnować z zapewniających niewielkie ciepło rękawiczek bezpalcowych i bez problemu korzystać z urządzeń dotykowych nawet podczas siarczystych mrozów.
Niezbędne na zimę rękawiczki do smartfona
Jesienne noce bywają wyjątkowo zimne. Tak, to prawda, że zdrowo jest spać w chłodzie, ale dzieci, które nie potrafią jeszcze samodzielnie się otulić, często budzą się przemarznięte. Czym przykryć malucha, żeby zapewnić mu ciepło i spokojny sen? Przygotowania do snu Pełnowartościowy sen to sen nieprzerwany, z którego nie wybudzamy się aż do rana. Sprawia on, że organizm się regeneruje, a my budzimy się wypoczęci. O jakość nocnego wypoczynku dziecka warto zadbać zanim maluch przyłoży głowę do poduszki. Sypialnia powinna być porządnie wywietrzona, a kaloryfery skręcone do minimum. Optymalna temperatura w pomieszczeniu to poniżej 20 stopni. Ubierzmy dziecko w wygodną piżamkę z naturalnego materiału, który będzie przepuszczał powietrze i zapobiegnie spoceniu. Najmłodszym i najbardziej wiercącym się zaproponujmy śpioszki lub kombinezony z zakrytymi palcami. Bose stópki marzną najszybciej. Wygodny materacyk, łóżeczko bez twardych powierzchni i ostrych kantów, ukochane pluszaki – to sprzymierzeńcy dobrego snu. Maluszka przykrywamy kołderką albo zapinamy w przytulnym śpiworku. Które rozwiązanie wybrać? Zalety kołderki Kołdra jest dobrym rozwiązaniem dla noworodka i najmłodszego niemowlaka. Dziecko, które nie potrafi się jeszcze obrócić, śpi cały czas w jednej pozycji i trudno jest mu samodzielnie się odkryć. Nie ma więc obaw, że się rozkopie i zmarznie ani też, że naciągnie sobie kołderkę na twarz i odetnie dopływ powietrza. Kołdra sprawdzi się również w przypadku malucha, który zaczyna samodzielnie wychodzić z łóżeczka. Takie okrycie zrzuci bez trudu i nic nie będzie krępować jego ruchów w czasie akrobacji między szczebelkami. Przykrycie maluszka kołderką to także spore ułatwienie dla rodziców – zmiana pieluszki wymaga szybkiego działania. Do swoich potrzeb możemy dopasować zarówno rozmiar, jak i grubość kołdry. Najmniejsze do łóżeczek niemowlęcych, większe dla kilkulatka, pełnowymiarowe dla większego dziecka. Przeskok między kolejnymi rozmiarami odbywa się co kilka lat, nie ma potrzeby zmieniać kołdry częściej – to spora oszczędność. Cieńsze kołderki przydadzą się latem, a grubsze, gdy temperatura znacznie spada. Jeśli dziecko zmaga się z chorobami układu oddechowego, wybierzmy kołderkę z antyalergicznym wypełnieniem. Dużą zaletą kołdry jest możliwość dopasowania koloru i wzoru na poszewce do upodobań dziecka i do wystroju całego pokoju. Dlaczego warto wybrać śpiworek? Śpiworek nie jest tak popularny jak kołdra, ale ma duże grono zwolenników. Nie bez powodu. Daje on gwarancję, że śpiące w nim dziecko nie rozkopie się i nie zmarznie. Gdy maluch bezpiecznie śpi, rodzice nie biegają do jego pokoju sprawdzać, czy się nie odkrył, a dzięki temu sami też lepiej się wysypiają. Wybór śpiworków jest spory i każdy znajdzie model, który będzie spełniał jego oczekiwania. Cienkie bawełniane, grubsze i miękkie niczym pikowana kołderka, zapinane na ramionach na zatrzaski i na całej długości na zamek błyskawiczny, jednokolorowe i ozdabiane nadrukami lub aplikacjami, na szelkach i takie z długimi rękawami. Więcej zalet? Niektóre dzieci lubią być ciasno otulone, to je uspokaja i daje im poczucie bezpieczeństwa. Ciaśniejsze modele śpiworków, te w których jest mniej miejsca na nóżki, przypadną do gustu właśnie takim dzieciom. Malucha, który śpi w śpiworku, można wyjąć z łóżeczka i wziąć na ręce bez konieczności owijania go kocykiem. Czasem trzeba dziecko ponosić, w śpiworku łatwiej będzie go nie rozbudzić. Wybierając nocne okrycie dla malucha, kierujmy się naszymi potrzebami i upodobaniami dziecka. Najważniejsze to dostosować grubość okrycia do temperatury otoczenia, bo przemarznięcie może być równie niebezpieczne co przegrzanie.
Kołderka czy śpiworek – co wybrać na jesienne chłody?
O systematycznych badaniach specjalistycznych muszą pamiętać wszyscy sportowcy. Jeśli biegasz regularnie, powinieneś wykonywać je minimum dwa razy w roku. Jesteś w trakcie wyczerpujących przygotowań do maratonu? Badaj się co kilka tygodni. Jeżeli dopiero zaczynasz przygodę z bieganiem – przed pierwszym treningiem poddaj się odpowiednim testom. Tylko w ten sposób zapobiegniesz (czasem niebezpiecznym) kontuzjom, unikniesz problemów z sercem czy układem krążenia. Wszyscy biegacze muszą się badać Podstawowe badania lekarskie zawsze wykonuje się przed zawodami, często organizatorzy proszą uczestników biegów długodystansowych o stosowne zaświadczenia lekarskie. Jednak nagminnie zapominają o nich biegacze początkujący, którzy nie sprawdzają, czy nie ma przeciwwskazań do tej formy aktywności. A tych – wbrew pozorom – może być całkiem sporo. Jeżeli dotąd spędzałeś wolny czas przed komputerem lub telewizorem, a teraz znienacka zaczniesz dość intensywnie trenować, mogą ujawnić się choroby, które dotychczas nie dawały żadnych objawów. Jedynie badania pozwolą w porę je rozpoznać. Jeśli je zbagatelizujesz, wysiłek fizyczny może w znaczący sposób pogorszyć twoje zdrowie. Biegacze-amatorzy powinni zgłaszać się na badania co 3-4 miesiące (najrzadziej co 6 miesięcy).Systematyczne badania wydolnościowe i biomechaniczne pomagają zapobiegać nieprzyjemnym kontuzjom. Kieruje się na nie również biegaczy rekreacyjnych (nie tylko zaawansowanych długodystansowców). Wyniki są bogatym źródłem wiedzy o kondycji, sprawności i wydolności organizmu. Specjaliści na ich podstawie bez trudu ocenią, które części ciała mogą ulec kontuzji podczas treningu. Przyjrzą się funkcjonowaniu twoich mięśni i kości, w porę rozpoznają wszystkie ewentualne zaburzenia i podpowiedzą, jak zmienić technikę biegania, by nie narażać się na urazy. Zapobiegaj problemom zdrowotnym i kontuzjom Jedno z badań biomechanicznych wykorzystuje tradycyjną bieżnię – twój trening (zwłaszcza ruch stóp) zarejestrują profesjonalne kamery, a specjalista przeanalizuje zapis. Sprawdzi, czy miednica pracuje prawidłowo i czy właściwie ustawiasz stopy i kolana. Otrzymasz indywidualne zalecenia dotyczące techniki biegu i porady, jak dobrać wyprofilowane obuwie do biegania. Platforma dynamiczna służy do badań stabilograficznych, które pozwalają ocenić, czy twój mechanizm utrzymywania równowagi jest w pełni sprawny. Jeśli funkcjonuje odpowiednio, nie ulegniesz kontuzjom stawów kolanowych i skokowych. Na ścieżce podometrycznej bada się nacisk stóp na podłoże podczas chodzenia, biegania i określa miejsca szczególnie narażone na przeciążenia i kontuzje. Na podstawie wyników specjalista poleca buty o właściwym stopniu amortyzacji, które chronią przed urazami. Spiroergometrię kiedyś wykonywano głównie u zawodowych sportowców. Aktualnie badaniu wydolności układów: mięśniowego, krążenia i oddechowego poddają się też biegacze rekreacyjni. Przeprowadza je lekarz, który (po osłuchaniu pacjenta i pomiarze ciśnienia) zaprasza na bieżnię i zakłada specjalny pulsometr. W czasie ruchu aparatura mierzy tętno i pracę układu oddechowego. Nieraz specjalista zaleca dodatkowe badanie serca (EKG). Zwykle test trwa ok. kwadransa. Badania (nie tylko) przed maratonem Niektóre badania muszą obowiązkowo wykonać biegacze, którzy chcą wziąć udział w biegu długodystansowym. Po specjalne zaświadczenie należy zgłosić się do lekarza rodzinnego lub sportowego, który – zanim je wyda – zleca morfologię krwi, badanie ogólne moczu i EKG (zwykle spoczynkowe). W pewnych odstępach czasu należy wykonywać też EKG wysiłkowe (niekoniecznie przed startem w maratonie). Dzięki badaniu specjalista oceni wydolność mięśnia sercowego podczas wysiłku fizycznego (najpierw marszu, a następnie coraz szybszego biegu). W ten sposób można na czas wychwycić wszelkie nieprawidłowości pracy serca. Choć badać należy się regularnie, warto pamiętać, że najbardziej miarodajne wyniki otrzymuje się w czasie przerw w treningach. Wzmożona aktywność fizyczna często zmienia różne parametry. Morfologia może wykazać istnienie tzw. anemii sportowej, która nie jest powodem do niepokoju, a jedynie informacją, że organizm uruchomił mechanizmy adaptacyjne i dostosował się do regularnego wysiłku fizycznego. Jeśli systematycznie uprawiasz sport, w wynikach niekiedy pojawia się za niskie stężenie sodu – zwykle wystarczy uzupełnić niedobory pierwiastka napojami z solami mineralnymi i elektrolitami. Jeżeli intensywnie ćwiczysz, nawet w moczu mogą wystąpić niewielkie (i zupełnie naturalne) zmiany w postaci śladowych ilości białka. Bieganie to nie tylko przyjemność, ale też wyraz troski o zdrowie. Uprawiaj sport odpowiedzialnie i nie zapominaj o niezbędnych badaniach. Zapytaj swojego lekarza, które z nich powinieneś wykonać w najbliższej przyszłości.
Biegasz? Badaj się i unikaj kontuzji
Tess Gerritsen wraca z kolejnym cyklem książek o śledztwach prowadzonych przez detektyw Jane Rizzoli i dr Maury Isles. Od wydarzeń opisanych w pierwszej części pt. Chirurg minął rok. Detektyw Moore i dr Cordell wyjechali po dramatycznych wydarzeniach mających miejsce w ubiegłym roku. Rizzoli usiłuje poradzić sobie z traumatycznymi doświadczeniami, których dostarczył jej seryjny morderca. Tymczasem kolejne lato w Bostonie przynosi ze sobą nową falę zbrodni. Powrót Chirurga? Kolejna część sagi Tess Gerritsen – Skalpel – rozpoczyna się wraz ze śledztwem, do którego zostaje zaangażowana Jane Rizzoli. Policja odnajduje zwłoki mężczyzny zabitego przez podcięcie gardła. Miejsce pobytu jego żony pozostaje nieznane, co wskazuje na jej uprowadzenie lub morderstwo. Uwagę detektyw Rizzoli zwraca charakterystyczny szczegół – koszula nocna kobiety została idealnie ułożona obok łóżka. To prowadzi do jednoznacznych skojarzeń z bohaterem poprzedniej części cyklu – Chirurgiem, seryjnym mordercą, który rok wcześniej terroryzował cały Boston. Czy powrót Chirurga jest możliwy? Morderca odsiaduje swój wyrok w jednym z najlepiej strzeżonych więzień, będąc jednocześnie obiektem zainteresowania rozmaitych osób. Policja zaczyna podejrzewać, że ktoś wzoruje się na jego zbrodniach. Sytuację komplikuje agent FBI, który szybko zostaje włączony do śledztwa, ku niezadowoleniu Jane Rizzoli. Wkrótce spełnia się również jej najgorszy koszmar – Chirurgowi udaje się uciec z więzienia i rozpoczyna tajemniczą grę z Jane. Czy i tym razem uda jej się z nim wygrać? I kim okaże się morderca, który wzoruje się na jego zbrodniach z ubiegłego lata? Skomplikowane śledztwo Tess Gerritsen wróciła z kolejnym świetnym thrillerem medycznym, w którym główną rolę odgrywa detektyw Rizzoli. W tym wypadku jej postać jednak ewoluuje. Nie czuje się już niezwyciężona, a poprzednie doświadczenia z Chirurgiem odbiły się piętnem na jej psychice. Po raz kolejny musi udowodnić swoim kolegom i samej sobie, że potrafi prowadzić rzetelne śledztwo i zamknąć mordercę za kratami. Nie ułatwia jej tego agent FBI, pojawiający się w dosyć niejasnych okolicznościach. Jego włączenie do śledztwa nie wydaje się przypadkowe i skomplikuje nie tylko samo dochodzenie, ale też życie Jane Rizzoli. Skalpelto świetnie napisana kontynuacja przygód bohaterów Chirurga. Nie jest to pozycja przygotowana na siłę, jedynie dla zadowolenia fanów twórczości Tess Gerritsen. Opowiedziana historia jest ciekawa i bardzo dobrze skonstruowana. Nagłe zwroty akcji i nowe postaci wnoszą dużo dobrego do fabuły, sprawiając, że książkę czyta się z przyjemnością i dużym zainteresowaniem. Więcej miejsca poświęcono na rozbudowanie postaci głównych bohaterów, co wyszło powieści na dobre. Po raz kolejny mamy szansę przekonać się, że autorka doskonale zna się na tym, co robi i jest prawdziwym mistrzem swojego gatunku. Książka jest lekturą obowiązkową dla każdego, komu podobała się poprzednia część cyklu lub miał okazję zetknąć się już z powieściami Gerritsen. Będzie też ciekawą pozycją dla osób, które lubią zawiłe kryminały, ocierające się o thriller. Tajemnicze brutalne morderstwa, dynamicznie prowadzone śledztwo i świetnie skonstruowani bohaterowie to gwarancja wciągającej lektury. Źródło okładki: wydawnictwoalbatros.com
T. Gerritsen, Skalpel – recenzja
Doskonale pamiętamy czasy, w których większość przedmiotów do zabawy dla dzieci wykonana była z tego, co akurat było pod ręką. Wspominając te czasy, możemy własnoręcznie wykonać huśtawkę ze starej opony. W końcu nic nie cieszy tak bardzo, jak przedmiot wykonany pracą własnych rąk. Jak wykonać huśtawkę z opony? Elementy potrzebne do wykonania huśtawki: * drewniana deska * piła do metalu * stara opona * piła do drewna * gruby sznur * farba w sprayu * zaciski metalowe * śrubokręt * wkrętarka * wiertarka * płaskie wiertło 16 * papier ścierny * rękawice ochronne * okulary ochronne box:video Więcej poradników DIY znajdziesz na kanale allegro Wnętrza.
Jak wykonać huśtawkę z opony?
Ptasie odchody są wyjątkowo szkodliwe dla lakieru samochodowego. Wszelkie zauważone należy jak najszybciej usunąć. Na szczęście nie trzeba w tym celu jechać do myjni. Samochód ubrudzony ptasimi odchodami to dość częsty widok. Takie zabrudzenia należy szybko usuwać, gdyż ze względu na ich skład chemiczny i termokurczliwość lakieru są dla niego szkodliwe. Jeśli zbagatelizujemy problem, powstaną wżery, które niezwykle trudno usunąć (lub będzie to niemożliwe). Jeśli słońce mocno świeci, mamy naprawdę mało czasu. Jest to szczególnie ważne w przypadku nowszych samochodów z ekologicznymi lakierami wodnymi, bardziej podatnymi na wszelkiego rodzaju uszkodzenia, wżery czy zaplamienia. Czasami mamy wrażenie, że ptaki złośliwie celują w nasze auto, bo jest świeżo umyte... Na szczęście nie zawsze musimy wracać do myjni. Zazwyczaj wystarczy zastosować odpowiednie preparaty. Gdy woda to za mało Niekiedy odchody „poddają się” już po użyciu wody. Niestety, nie zawsze mamy jej pod ręką odpowiednią ilość, zresztą działa wyłącznie na świeże odchody. Dlatego lepiej mieć w aucie środki do tego przeznaczone. Warto ich użyć przed myciem zasadniczym, ale w sytuacji awaryjnej możemy zastosować jedynie dany preparat i wytrzeć go potem suchą i czystą bawełnianą szmatką. Z „ptasim problemem” świetnie radzą sobie niektóre preparaty do usuwania owadów czy smoły z karoserii. Oto krótki przegląd dostępnych środków. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel * Tenzi Mosquitos. Gotowy do użycia preparat przeznaczony do zanieczyszczeń pochodzenia organicznego. Zastosowanie: szyby, lusterka, reflektory, karoserie pojazdów. Pojemność od 1 l. Cena: od 11,99 zł. * Astonish Car Tar Insect. Preparat do usuwania różnych zabrudzeń z karoserii samochodu, takich jak: owady, smoła, olej, smary, ptasie odchody, asfalt itp. Ma mocne działanie, ale nie uszkadza czyszczonych powierzchni. Nie rysuje i nie niszczy lakieru. Pojemność 750 ml. Cena: od 7,89 zł. * Sonax – Do usuwania żywicy i ptasich odchodów. Specjalny preparat usuwający żywicę, ptasie odchody i inne uporczywe zabrudzenia ze wszystkich lakierów samochodowych oraz szyb i tworzyw sztucznych. Pojemność 400 ml. Cena: od 28 zł. * ISR – Do usuwania ptasich odchodów. Nowoczesny preparat czyszczący oparty na nanotechnologii. Usuwa zaschnięte ptasie odchody z szyb samochodowych, lamp, lakierów, części metalowych i innych powierzchni. Formuła chemiczna oparta na nieagresywnych substancjach czynnych likwiduje nawet stare zabrudzenia, nie naruszając czyszczonej powierzchni. Pojemność 500 ml, cena 22 zł. box:offerCarousel Popularna firma Car Plan oferuje dwa różne produkty do wspomnianych celów. * CarPlan Bug Blitz. Płyn usuwa martwe owady, żywiczny sok z drzew oraz ptasie odchody z powierzchni lakieru, szyb, zderzaków i lamp. Znacznie poprawia widoczność w trakcie jazdy i pozostawia błyszczące, czyste powierzchnie. Może być stosowany zarówno przed, jak i tuż po myciu. Pojemność: 750 ml. Cena: od 17 zł. * CarPlan Green Demon. Wielozadaniowy płyn do czyszczenia wszelkich powierzchni zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz samochodu. Na zewnątrz doskonale usuwa resztki owadów i ptasie odchody z szyb oraz lakieru. Likwiduje też powierzchowne zabrudzenia elementów plastikowych oraz felg i opon. Pojemność: 500 ml. Cena: od 11,99 zł. Jak widać, preparaty usuwające ptasie odchody są niedrogie i pomagają też usunąć wiele innych zanieczyszczeń. Mądry przed szkodą box:offerCarousel Jeśli chodzi o profilaktykę, oprócz nieparkowania pod drzewami warto nałożyć na lakier wosk lub powłokę kwarcową czy ceramiczną. Stworzy to warstwę ochronną, która da nam nieco więcej czasu na usunięcie tego typu zabrudzeń. Na koniec ciekawostka – według badań naukowych najbardziej narażone na otrzymanie tego typu „prezentu” są samochody pokryte czerwonym lakierem. Czyżby działał niczym płachta na byka?
Preparaty do szybkiego usuwania ptasich odchodów z lakieru
Nic tak nie działa na wyobraźnię jak pięknie zarysowany kaloryfer –obiekt pożądania i kobiet, i mężczyzn. Niestety osiągnięcie zadowalających efektów wymaga ogromnego poświęcenia i nakładu pracy. Trening mięśni brzucha jest specyficzny i trudno go porównać do ćwiczeń klatki piersiowej czy mięśni ramion. O wiele łatwiej jest zbudować potężny tors lub wyrzeźbić ramiona, niż wydostać mięśnie brzucha spod warstwy tłuszczyku. Na rynku jest jednak sporo przydatnych akcesoriów wspomagających trening tej partii mięśni. Wydobycie mięśni brzucha spod nadmiaru tkanki tłuszczowej wymaga bardzo ciężkiej i systematycznej pracy. Nie jest to jednak niemożliwe. Wystarczy systematycznie podchodzić do każdego treningu i zaprzestać niezdrowych rytuałów, które nie służą naszemu ciału. O jakich nawykach mowa? Przede wszystkim o niezdrowej, zmodyfikowanej żywności. Spożywanie fast foodów, słodyczy, napojów słodzonych i używek działa bardzo negatywnie na nasz organizm. Musimy zdawać sobie sprawę, że nawet najlepszy plan treningowy nie pomoże nam w uzyskaniu „sześciopaka”, jeśli nie zadbamy o dietę. Jest to jeden z wymogów, które wraz z treningiem musimy wprowadzić do porządku naszego dnia. Kolejnym z nich jest regeneracja. Brak odpowiedniej ilości snu powoduje odkładanie tłuszczu w dolnej partii brzucha. Jeżeli zadbamy o te trzy elementy, to pierwsze efekty naszej pracy będzie można już zaobserwować po upływie 2–3 tygodni. Wskazówki do treningu mięśni brzucha Mięśnie brzucha wymagają specyficznego podejścia. W odróżnieniu od innych partii mięśniowych można je trenować nawet 3 razy w tygodniu. Bardzo ważne jest, aby wykonywać ćwiczenia pod różnymi kątami, dzięki czemu zmuszamy do wysiłki wszystkie mięśnie otaczające brzuch. W czasie jednego treningu zaplanujmy około 5–7 ćwiczeń. Każde z nich powinno się składać co najmniej z trzech serii po 20–30 powtórzeń. Z każdym dniem mięśnie będą się przyzwyczajały do wykonywanego wysiłku. Wówczas możemy zamienić sztywną liczbę powtórzeń na wykonywanie ich do zmęczenia. Co jakiś czas warto również zmienić ćwiczenia, aby dać mięśniom nowy impuls do pracy. Poza ćwiczeniami typowo wzmacniającymi brzuch warto korzystać z dodatkowej aktywności fizycznej o charakterze aerobowym. Jazda na rowerze, rolki lub bieganie wspomogą proces pozbywania się tkanki tłuszczowej. Zestaw ćwiczeń wzmacniających mięśnie brzucha Trening mięśni brzucha musi być kompleksowy. Wykonując ćwiczenia angażujące wyłącznie mięsień prosty brzucha lub jego część, nie osiągniemy ładnej sylwetki. Dlatego wybierajmy takie ćwiczenia, które będą angażowały wszystkie mięśnie otaczające brzuch, np.: Brzuszki – do ich wykonania nie potrzebujemy specjalnych przyrządów. Wystarczy odrobina wolnej przestrzeni i mata gimnastyczna. Klasyczna wersja brzuszków angażuje wyłącznie górną część mięśnia prostego, jednak gdy założymy stopę na kolano i unosząc ją, dotkniemy łokciem przeciwstawnego kolana, dodatkowo zaangażujemy mięśnie skośne. Możemy również wspomóc się kołyską, która pomaga zachować odpowiednią technikę ćwiczenia. Unoszenie nóg w zwisie – do tego ćwiczenia niezbędny będzie drążek lub poręcze, na których możemy swobodnie zawisnąć. Unosząc nogi, skupiamy się na dolnej części mięśnia prostego. Ćwiczenie możemy wykonać z nogami ugiętymi w kolanach lub wyprostowanymi. Ćwiczenie z wałkiem – korzystając z kółka do ćwiczeń, wzmocnimy nie tylko mięśnie brzucha, ale również górną część klatki piersiowej oraz plecy. Małe gabaryty tego przyrządu są jednak bardzo mylące. Ćwiczenie wymaga nie lada wysiłku i polecane jest osobom o dłuższym stażu treningowym. Ćwiczenia na twisterze – urządzenie polecane jest szczególnie paniom, gdyż wspomaga utratę tkanki tłuszczowej, a regularne treningi z wykorzystaniem twistera wpływają korzystnie na kształt bioder i talii. Trening mięśni brzucha nie wymaga profesjonalnego sprzętu z fitness klubu. Istnieje cały szereg ćwiczeń, które możemy wykonać w domowym zaciszu. Nie musimy się katować setkami brzuszków, które prędzej czy później się nam znudzą. Odmianą dla nich mogą być choćby scyzoryki lub nożyce. Bez względu na wybór ćwiczeń pamiętajmy, że kluczem do uzyskania pięknych mięśni jest połączenie treningu z odpowiednią dietą.
Akcesoria przydatne w treningu mięśni brzucha
U innych wzbudzają zachwyt, a właścicielkom spędzają sen z powiek – o czym mowa? O kręconych włosach! Wymagają odpowiedniej pielęgnacji, niełatwo je upiąć i są niezwykle wrażliwe na niepogodę. Poniżej przedstawiam kilka sposobów na ujarzmienie nawet najbardziej kapryśnych włosów. 1. Przede wszystkim nawilżenie Włosy kręcone ze swej natury są suche i podatne na zniszczenia. Nie ma znaczenia, jak często je myjesz, natomiast musisz pamiętać, by za każdym razem po ich umyciu nałożyć odpowiednio dobraną do swoich potrzeb odżywkę. Sprawdzi się tu niezwykle tania i wydajna maska do włosów, która ma w składzie kozie mleko i olej z kiełków pszenicy. box:offerCarousel 2. Trik, który odmieni twoją pielęgnację Nie każdy wie, w jaki sposób dbać o loki. Najczęstszym błędem jest rozczesywanie włosów na sucho. Jeśli marzysz o sprężystych i pełnych objętości włosach, zapomnij o tym nawyku. Nie bez znaczenia jest też odpowiednia szczotka, ewentualnie grzebień z szeroko rozstawionymi ząbkami. Teraz najważniejsza część tego punktu: po nałożeniu odżywki poświęć dwie minuty na rozczesanie włosów, a następnie dokładnie spłucz z nich kosmetyk. Dzięki temu nie ma mowy o elektryzowaniu się włosów, kołtunach czy napuszonych włosach. 3. Dodatkowy element Dodatkowym elementem zabiegów pielęgnacyjnych jest używanie odpowiedniego kremu do loków. Zaletą tego produktu jest to, że raz zakupiony starcza na kilkanaście miesięcy. Po rozczesaniu włosów i spłukaniu z nich odżywki zawijamy je w turban, tak by chwilę podeschły. Następnie niewielką ilość kremu do loków rozsmarowujemy w rękach, pochylamy się i energicznie ugniatamy włosy. Nie przesadź z ilością produktu, ponieważ może nadmiernie obciążyć włosy. box:offerCarousel 4. Suszenie W idealnym świecie nie byłoby suszarek, a pogoda na zewnątrz zawsze sprzyjałaby szybkiemu schnięciu włosów. Niestety za oknami w najlepsze trwa jesień i niezwykle długo przyjdzie nam czekać na łaskawszą aurę. Masz w zasadzie dwa wyjścia. Możesz myć włosy wieczorem, ale pod jednym, bezwzględnym warunkiem – nie wolno ci zasnąć, dopóki nie wyschną. Nie pomoże związanie ich w warkocz, a wręcz przeciwnie. Zasypiając z mokrymi włosami, ocieramy je o pościel, co będzie najprawdopodobniej skutkowało rozdwojonymi i pokruszonymi końcówkami. Jeśli nie masz w sobie tyle cierpliwości, by czekać, aż włosy wyschną same, możesz kupić specjalną suszarkę z dyfuzorem. Często wystarczy dokupić wymienną nakładkę do suszarki. Dyfuzor ma kształt kolców, które przy suszeniu dzielą włosy na partie, dzięki czemu loki nie tracą swojego wyjątkowego kształtu. Pamiętaj jedynie, by suszyć włosy, pochylając głowę – zyskasz tym sposobem dodatkową objętość. 5. Nie bój się czapek! Każda z nas chce zawsze dobrze wyglądać, jednak najważniejsze jest zdrowie. Poza tym, kto powiedział, że czapki nie mogą być stylowe? Posiadaczki dłuższych fryzur mogą poświęcić rano kilka minut na zaplecenie warkocza – dzięki temu włosy z pewnością nie będą wyglądały na ulizane, a jeśli będziemy miały ochotę, możemy je w mig rozwiązać, potrząsnąć energicznie głową i gotowe! To właśnie największa zaleta loków – niezwykle pasuje do nich niedbały look. Włosy kręcone są na pewno bardzo wymagające w pielęgnacji. Warto jednak poświęcić im trochę czasu. Regularne wizyty u fryzjera i domowa pielęgnacja wystarczą, by cieszyć się pięknymi sprężynkami, a zadbane loki to wyjątkowa ozdoba, z którą z pewnością będzie ci do twarzy!
Pielęgnacja włosów kręconych jesienią – deszcz i wilgoć nie będą im straszne!
Większość kierowców nie wyobraża sobie poruszania się brudnym pojazdem. Jak skutecznie dbać o samochód, aby przy małym nakładzie sił lśnił jak najdłużej? Jaką myjnię wybrać? Opinii na ten temat jest tyle, ilu kierowców na drodze. Jeżeli nie lubimy spędzać czasu przy aucie, lepszym rozwiązaniem będzie udanie się do myjni automatycznej i skorzystanie ze środków, które w szybki sposób wyczyszczą oraz zakonserwują wnętrze pojazdu. Jeżeli zaliczamy się do osób, które lubią pielęgnować swój pojazd, zaopatrzmy się w odpowiednie kosmetyki, które nie tylko ułatwią mycie, ale również przyczynią się do dłuższego utrzymania czystości. Od czego zacząć mycie auta? Poszukiwanie odpowiednich kosmetyków samochodowych rozpocznijmy od środków czyszczących. Na początek wystarczy odpowiedni szampon oraz gąbka. Największym zainteresowaniem cieszą się produkty firmy K2 i SONAX. Przy zakupie upewnijmy się, czy szampon zawiera wosk. To dobre rozwiązanie dla osób, które chcą szybko umyć pojazd. Wybierając gąbkę, zwróćmy uwagę na jej budowę. Coraz większą popularnością cieszą się te, które z jednej strony mają klasyczny materiał, a z drugiej – włókna z mikrofibry. Następnym produktem, który znacząco ułatwi nam odpowiednie umycie samochodu, będzie płyn do mycia felg. Najczęściej wybierany jest SONAX Xtreme (koszt to około 25 złotych), który podczas kontaktu z wodą zmienia swój kolor na krwistoczerwony. Przydatny, szczególnie w okresie letnim, może okazać się płyn do usuwania owadów, który dzięki swoim właściwościom w bardzo krótkim czasie powoduje usunięcie warstwy owadów z przodu pojazdu. Średnia cena takiego preparatu wynosi około 15 złotych. Kosmetyki do wnętrza pojazdu Najbardziej popularnym kosmetykiem do czyszczenia wnętrza jest nabłyszczający płyn do kokpitów „PLAK” (za około 11 złotych). Osobom, które nie lubią kosmetyków w sprayu, producenci oferują mokre ściereczki do kokpitu (za około 5 złotych), które nie tylko czyszczą powierzchnię, ale również konserwują i pozostawiają przyjemny zapach wewnątrz pojazdu. Bardziej ambitnym polecam zakup środka do mycia tapicerki. Musimy tylko odpowiednio dobrać go w zależności od tego, czy mamy skórzaną, czy materiałową tapicerkę. W przypadku skór proces czyszczenia jest o wiele bardziej pracochłonny. Najlepszy będzie zestaw składający się z dwóch płynów oraz specjalnej szczotki do czyszczenia skóry i ściereczki z włókien mikrofibry w cenie 89,99 złotych. Efekt końcowy Aby efekt końcowy dał nam dużo radości, auto po umyciu musi zostać odpowiednio nawoskowane. Wybór nie należy do najłatwiejszych. Dobrym rozwiązaniem będzie wosk w kolorze naszego auta (koszt to około 25 złotych) niż stosowanie uniwersalnego. Wybierajmy produkty renomowanych firm, takich jak SONAX, K2, AutoLand. W wielu przypadkach nawet po dokładnym umyciu i nawoskowaniu na szybach pozostają małe białe kropki, które najłatwiej będzie usunąć przy pomocy płynu do szyb samochodowych (koszt to około 5 złotych). Po wykonaniu wszystkich wyżej wymienionych zabiegów nie zapomnijmy o „wisience na torcie” w postaci nałożenia preparatu dającego efekt mokrej opony. Wybór kosmetyków samochodowych jest ogromny. Warto pomyśleć o zakupie całego zestawu, w którym znajdziemy wszystkie niezbędne kosmetyki (koszt to 97,99 złotych).
Najlepsze kosmetyki samochodowe do 100 złotych
Wakacje pod namiotem? Czemu nie. Jednak przygotuj się odpowiednio do spędzenia w nim nocy. Odpowiednia karimata to podstawa. Na rynku jest ich wiele rodzajów. Zanim zdecydujesz się na jej zakup, sprawdź, na co zwrócić uwagę. Sama karimata to prostokątna pianka wykonana ze sztucznego tworzywa, która dobrze chroni przed chłodem. Zazwyczaj z jednej strony znajduje się warstwa aluminium, która ma cię izolować od wilgotnego podłoża, a z drugiej – miękka warstwa, dzięki której ma ci być ciepło i miękko. Jest niezbędna, gdy wyruszasz pod namiot lub z zamiarem spania byle gdzie. Jaką karimatę wybrać? Wybierając odpowiednią karimatę dla siebie, warto zwrócić uwagę na kilka szczegółów: Współczynnik izolacji, czyli R-value – waha się od 1.0 do 10. Oczywiście im jego wartość jest wyższa, tym izolacja cieplna jest lepsza. Zwykle ten współczynnik wynosi 2.0-6.0. W większości przypadków wyższa wartość R-value wiąże się ze wzrostem wagi, a także ceny. Karimaty z wartością powyżej 6.0 są z zazwyczaj cięższe i przewidziane dla podróżujących autem. Grubość – większość karimat ma grubość od 1 cm do 7 cm. Komfort spania jest tym wyższy, im karimata jest grubsza. Wymiary – szerokość i długość karimaty zależą od wzrostu osoby, która ma z niej korzystać. Na rynku są modele, na których mieści się tylko korpus, są i takie, które wyprofilowano odpowiednio do kształtu ciała. Dzięki takim zabiegom producenci mat chcą zmniejszyć ich wagę. Objętość po skapowaniu – bardzo ważny czynnik, który należy wziąć pod uwagę. Wszystko zależy oczywiście od grubości i materiałów, z których karimata została wykonana. Im mniejszą będzie miała objętość, tym więcej miejsca pozostanie w plecaku na inne rzeczy. Rodzaje karimat Piankowe– to najbardziej popularne, standardowe i uniwersalne karimaty, wykonane z pianki polietylenowej. Niektóre modele dodatkowo wyposażone są w warstwę aluminiową, która zwiększa ich właściwości termoizolacyjne. Karimaty piankowe są odporne na uszkodzenia mechaniczne, czyli po prostu niezawodne. Czyszczenie jest łatwe – wystarczy mokra szmatka. Szybko się je rozkłada i składa. Wadą modeli piankowych jest ich waga oraz rozmiar po złożeniu. Ceny wahają się od 30 zł do około 200 zł. Alumaty– karimaty wykonane z bardzo cienkiej pianki polietylenowej pokrytej warstwą aluminium. Mają około 3 mm grubości. Ich zaletą jest niewielki ciężar, a wadą to, że łatwo się niszczą. Kosztują 15–30 zł. Maty samopompujące – są bardzo wygodne i ciepłe. Wewnątrz zawierają piankę, która po otwarciu zaworu podnosi się, wciągając powietrze. Wadą tego typu mat jest podatność na uszkodzenia. Maty samopompujące kosztują 50–300 zł Na jaką matę się zdecydować? Powinna ona odpowiadać twoim potrzebom. Określ, jak często będziesz jej używać, w jakiej temperaturze i w jaki sposób będziesz ją nosić. Na kilkudniowy wypad odpowiednia będzie karimata polietylenowa, ale jeśli zamierzasz spędzić kilka nocy w niskich temperaturach i będziesz ją nosić na plechach, wybierz model samopompujący.
Dobre na chłody. Karimaty najwyższej jakości!
Ślub późną jesienią i zimą jest równie niezapomnianą ceremonią, jak uroczystość odbywająca się w scenerii ukwieconej wiosny czy ciepłego lata. Różnica tkwi w doborze sukni dla panny młodej – strój warto uzupełnić o ciepłe bolerko, a jeszcze lepiej wybrać suknię ślubną z długimi rękawami. Jak nosić taki fason? Niebanalny strój dla panny młodej O ile strój pana młodego wolny jest od szaleństw – wyróżnić mogą go tylko buty, np. trampki dobrane do garnituru przez szalonego rock’n’rollowca – o tyle panna młoda ma większe pole do popisu. Niezależnie od tego, czy para decyduje się na ślub w kościele, czy w urzędzie stanu cywilnego, panna młoda może założyć sukienkę, wybierając spośród wielu różnych krojów i kolorów. Ciekawym pomysłem jest też wybór białej albo kremowej garsonki czy damskiego garnituru. Pamiętaj, że wcale nie musisz rezygnować z klasyki, kiedy chcesz wyróżniać się w tym wyjątkowym dniu. Panny młode nieczęsto wybierają sukienki ślubne z długimi rękawami, rezygnując z nich na rzecz sukienek midi, o kroju syrenim albo modeli z gorsetem. Zupełnie niesłusznie! Sukienka ślubna z długimi rękawami – w czym tkwi jej magia? Kiedy spróbujesz przypomnieć sobie najsłynniejsze śluby ostatnich lat, bezsprzecznie najwięcej mówiło się o ceremonii ślubnej następcy brytyjskiego tronu i Kate Middleton. Zachwytom nad suknią księżnej nie było końca – zdecydowała się ona na model z długimi rękawami i przepięknym trenem. Zalet takiego kroju jest bez liku. Przede wszystkim– tak jak żadne inne suknie ślubne, to właśnie te z długimi rękawami są idealne dla panien młodych, które zdecydowały się wypowiedzieć sakramentalne „tak” w okresie jesiennym i zimowym. Długi rękaw, w przeciwieństwie do popularnych gorsetów i sukien na ramiączkach, pozwala ukryć grubsze albo niekształtne ramiona, które są zmorą wielu przyszłych mężatek. Nawet jeśli decydujesz się na krótką sukienkę ślubną, ale właśnie z długim rękawem, nie traci ona niczego ze swojego szyku. Długie rękawy albo takie o długości 3/4 dodają wszystkim sukniom wiele elegancji – pasują zarówno do krótszych sukienek, do modeli z gorsetową górą, jak i do kreacji o luźniejszym kroju. Rękawy są często uszyte z innego materiału niż reszta sukni – szukając wymarzonej kreacji, na pewno trafisz na mnóstwo modeli z koronkowymi rękawami. Co ciekawe, wiele z nich można odpiąć, aby w sali weselnej bawić się w gorsecie, z odsłoniętymi ramionami. Doczepiane transparentne rękawy to zatem bardzo praktyczne rozwiązanie dla kobiet, które nie chcą odsłaniać ramion w kościele – sprawdzą się one nawet w cieplejszych porach roku. Jak nosić sukienkę ślubną z długimi rękawami i jakie dodatki wybrać? Dodatkiem, z którego na pewno musisz zrezygnować, są rękawiczki. Pamiętaj jednak o ozdobie włosów, butach, narzutce i bukiecie. Decydując się na suknię ślubną z długimi rękawami, musisz wziąć pod uwagę, że bolerko okazuje się przy takim kroju zupełnie niepraktyczne. Kiedy boisz się, że przemarzniesz w kościele, dobrym wyborem jest etola, marynarka albo sweterek, najlepiej delikatny, zwiewny, nawet ażurowy. Niezwykle ważny jest także wybór butów ślubnych – paniom, które chcą odciążyć nieco sylwetkę i dodać sobie kilka centymetrów, poleca się przede wszystkim obuwie na obcasie. Jeśli jesteś jednak zwolenniczką wygody lub gdy twój przyszły mąż jest od ciebie tylko trochę wyższy, możesz zdecydować się na niewielki obcas albo baleriny. Wybór barwy i fasonu butów zależy od tego, w jakim kolorze jest twoja wymarzona suknia i z jakiego materiału została uszyta, nie bez znaczenia jest również jej zdobność. Najpopularniejsze jest obuwie białe i kremowe, niektóre panny młode decydują się też na buty w kolorach srebrnym i złotym, a także w pudrowym odcieniu różu. Ozdoba we włosach zależy nie tylko od sukni, którą wybierzesz, ale również od fryzury, kształtu twarzy i sylwetki. Dla przykładu panny młode o pełniejszych kształtach mogą zdecydować się na welon z jednej warstwy materiału, który przylega do pleców, ale nie okala ramion i kończy się na wysokości talii, z kolei filigranowe kobietki wydłużą sylwetkę, decydując się na wysoko upięte włosy i subtelną ozdobę albo króciutki welon. Nie wszystkie przyszłe mężatki o tym wiedzą, ale bukiet również koryguje mankamenty figury – wiązanka kaskadowa wysmukla, a niewielkie okrągłe bukieciki sprawiają, że sylwetka optycznie staje się pełniejsza. Każda panna młoda chce wyglądać jak prawdziwa księżniczka. W niezwykle szykownej sukni ślubnej z długimi rękawami na pewno będziesz prezentować się zjawiskowo!
Suknie ślubne z długimi rękawami
Kłopoty trawienne to niezwykle uciążliwy problem, który może dopaść nas w każdej chwili. Nie tylko skutecznie utrudniają normalne funkcjonowanie, ale często zmuszają nas do rezygnacji z cieszenia się smakiem ulubionych potraw. Jak leczyć te nieprzyjemne dolegliwości? Niestrawność Do najczęstszych objawów dyspepsji, powszechnie określanej jako niestrawność, należy uczucie przepełnienia, odbijanie oraz bóle brzucha. Ich przyczyną jest zazwyczaj niewłaściwa dieta. Spożywanie ciężkostrawnych posiłków nie sprzyja zwłaszcza osobom zmagającym się z chorobami układu pokarmowego, takimi jak np. choroba wrzodowa. Dolegliwości może nasilić przyjmowanie niektórych leków, a także palenie papierosów. Ulgę przyniesie zmiana nawyków żywieniowych. Ważne jest, by wybierać produkty lekkostrawne, bogate w witaminy i mikroelementy. Należy także zadbać o odpowiednie nawodnienie organizmu – picie dużych ilości wody wspomoże pracę układu trawiennego. Pomocne są również zioła, zwłaszcza napar przygotowany z dziurawca, kolendry, karczocha lub mięty. Paląca zgaga Dieta obfitująca w tłuste, ciężkostrawne pokarmy, a także nadmiar cukru i kofeiny, niejednokrotnie skutkuje zgagą. Określana często jako nadkwasota, stanowi symptom choroby refleksowej przełyku. Skutkuje chrypką, uporczywym suchym kaszlem, a także bólem w okolicach klatki piersiowej. Nieleczona może doprowadzić do krwawienia przełyku i innych, o wiele poważniejszych schorzeń. Świetnym remedium na dolegliwości tego typu jest napar z imbiru lub kminu rzymskiego, chociaż równie skuteczna jest herbatka przyrządzona na bazie bazylii. Ważna jest zmiana trybu życia – przede wszystkim ograniczenie palenia i zrzucenie zbędnych kilogramów. W przypadku zgagi zazwyczaj konieczne jest zażywanie środków farmakologicznych, których zadaniem jest zobojętnienie kwaśnego środowiska żołądkowego. Do najbardziej popularnych zalicza się Ranigast, Rennie czy Bioprazol. Biegunka Znanym, naturalnym remedium na biegunkę są jagody. Zaleca się picie przygotowanego na bazie suszonych owoców naparu, w którym znajdziemy spowalniające pracę jelit garbniki. Bardzo często konsekwencją biegunki jest utrata nadmiernej ilości wody z organizmu, a więc odwodnienie, dlatego też ważne jest przyjmowanie doustnych płynów nawadniających. Zaleca się także przestrzeganie lekkostrawnej diety oraz zażywanie preparatów przeciwbiegunkowych, wśród których znajdziemy m.in. Stoperan, Acidolac czy Laremid. Uciążliwe zaparcia Osoby zmagające się z problemem zaparć powinny zmienić codzienne nawyki żywieniowe. Przede wszystkim ważne jest spożywanie większej ilości płynów – należy wypijać ok. 3 litrów wody dziennie. W diecie powinny pojawić się produkty zawierające błonnik, który pozytywnie wpływa na procesy trawienne. Poza warzywami i owocami wskazane są płatki zbożowe, musli, niełuskany ryż, pieczywo razowe czy nasiona roślin strączkowych. Możliwe jest także przyjmowanie suplementów zawierających błonnik. Gazy, wzdęcia i bóle brzucha Dolegliwości tego typu często towarzyszą osobom cierpiącym na zespół jelita drażliwego. Ich przyczynę stanowi najczęściej gromadzenie się w jelitach gazów, będące skutkiem spożywania posiłków w pośpiechu lub niewłaściwego odżywiania. W takich przypadkach pomocna jest herbatka z kopru włoskiego lub napar przygotowany z suszonych jagód jałowca, które należy pić co kilka godzin, aż do ustąpienia nieprzyjemnych objawów. Do dyspozycji mamy również środki farmakologiczne, które należy zażywać między posiłkami. Pamiętajmy, by nie ignorować nasilających się i nieustępujących pomimo stosowania odpowiednich preparatów objawów. Mogą one być oznaką rozwijającego się stanu chorobowego, m.in. zapalenia wyrostka robaczkowego, zapalenia trzustki, kolki żółciowej czy problemów z wątrobą. W takiej sytuacji należy pilnie skontaktować się z lekarzem.
Sposoby na problemy trawienne
Adrenaline to niedrogie słuchawki dokanałowe z interfejsem Bluetooth, które mają zapewnić dobre brzmienie i sprawdzić się podczas uprawiania sportu. Posiadają ergonomiczne nakładki i są odporne na zalanie. Marka Audictus powstała w 2017 roku, specjalizuje się w produkcji słuchawek nagłownych oraz dokanałowych. Aktualnie w ofercie producenta jest sześć modeli słuchawek, zarówno bezprzewodowych, jak i przewodowych, wycenionych od 70 zł do około 200 zł. Adrenaline są najwyższym modelem wśród wersji dokanałowych, mają aluminiową konstrukcję, dodatkowe nakładki ergonomiczne oraz piankowe. Sprawdziłem, jak radzą sobie przy codziennych odsłuchach oraz podczas biegania. Specyfikacja Audictus Adrenaline przetworniki: dynamiczne 8 mm pasmo przenoszenia: 20 Hz–20 kHz impedancja: 32 Ω czułość: 105 dB interfejs: Bluetooth 4.1 funkcje: ergonomiczne nakładki, wodoszczelność IPX4 akumulator: 90 mAh czas działania: do 5 godzin (czas ładowania około 2 godziny) masa: 16 g Wyposażenie Mimo niewysokiej ceny wyposażenie prezentuje się bardzo dobrze. W zestawie otrzymujemy: * trzy pary pojedynczych nakładek silikonowych (rozmiary S, M, L); * parę termoaktywnych nakładek piankowych; * parę nakładek ergonomicznych; * kabel microUSB do ładowania; * usztywniany futerał. Tipsy wyglądają całkiem nieźle. Przypominają wiele nakładek z tanich dokanałówek, ale są dużo grubsze i bardziej sprężyste niż nakładki w innych tego typu zestawach. Ciekawie prezentują się wersje piankowe, gdyż są gęste i na pierwszy rzut oka wyglądają jak silikonowe. Pochwalić należy także praktyczny futerał, który jest usztywniony, zamykany na zamek, a w środku ma dodatkową kieszonkę z siateczki. Kabel USB mierzy 31 cm (bez uwzględniania wtyków), ma dosyć sztywną izolację, jego wtyczki są mocne i smukłe. Wygląd Wzornictwo nie zaskakuje. Audictus Adrenaline wyglądają jak wiele słuchawek Bluetooth, ale ich design nadal wpada w oko. Słuchawki mają prosty kształt i stonowaną kolorystykę, dlatego są uniwersalne pod względem wizualnym. Dobre wrażenie robi jakość wykonania, gdyż zastosowano aluminiowe obudowy, a pozostałe elementy wykonano z tworzywa ABS. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Obudowy słuchawek są podłużne, mają walcowaty kształt, otaczają je plastikowe pierścienie, które zabezpieczają przewód łączący obie słuchawki. Z tyłu słuchawek znajdują się logotypy producenta, pokrywka na tyle obudowy jest koliście żłobiona i ma efektownie ścięte krawędzie. Na słuchawki założone są opcjonalne nakładki ergonomiczne. To już dobrze znane „skrzydełka” lub haczyki, które będą zapierać się o wnętrza małżowin usznych. Same tulejki są kątowe, mają szerokie ranty, a ich wyloty zostały zabezpieczone siateczkami. Na słuchawkach dojrzeć można także niewielkie otwory odpowietrzające. Obie słuchawki połączone są płaskim i wąskim kablem, który mierzy 53 cm. Duży i spłaszczony pilot znalazł się około 7 cm od prawej słuchawki. Zawiera trzy przyciski w formie wypukłych i ogumowanych symboli, diodę, szczelinę mikrofonu oraz złącze microUSB na krawędzi, schowane za dodatkową zaślepką. Nie mam większych zastrzeżeń co do jakości wykonania. Nie widać niedoróbek, spasowanie poszczególnych elementów jest wzorowe, a obróbka nie daje powodów do narzekania. Widać, że nie są to słuchawki z najwyższej półki – aluminium jest trochę cieńsze, da się zaobserwować pewne oszczędności w tworzywach sztucznych. Efekt jest jednak nadal bardzo dobry – Adrenaline wcale nie mają się czego wstydzić. Komfort i obsługa Audictus Adrenaline to duże słuchawki – elektronika została rozmieszczona także w ich obudowach, nie ma więc dodatkowego modułu na przewodzie. W efekcie słuchawki wyraźnie wystają z uszu, nawet w przypadku większych małżowin. Nie są jednak tak długie, jak Brainwavz BLU-100 (test) i BLU-200, a w konsekwencji cechują się mniejszą wagą i są dużo lżejsze. Całość waży tylko 16 g. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Ergonomia jest bardzo dobra. Słuchawek nie czuć w uszach, nakładki łatwo dobrać, a w moim przypadku wersje ergonomiczne z haczykami sprawdziły się bardzo dobrze – zaparły się pewnie o wnętrza małżowin usznych i nie drażniły skóry. Słuchawki nie wypadały z uszu nawet przy gwałtownych ruchach, trzymały się pewnie w trakcie biegu. Ze względu na swój rozmiar mogą jednak trochę przeszkadzać pod ciaśniejszą czapką. W przeciwieństwie do droższych słuchawek Audictus Adrenaline nie umożliwiają skrócenia przewodu połączeniowego. Na kablu nie ma żadnego suwaka lub ściągacza, więc w niektórych przypadkach nadmiar kabla może przeszkadzać. Ja nie narzekałem, gdyż kabel odpowiednio układał się na szyi i nie drażnił skóry. Przewód potrafił delikatnie stukać podczas ruchu, ale efekt mikrofonowy nie dawał się specjalnie we znaki. Tłumienie odgłosów otoczenia wypada całkiem nieźle. Adrenaline nie odetną w pełni od hałasu zewnętrznego, ale nic nie powinno mocno przeszkadzać podczas odsłuchów na średnim poziomie głośności. Przy dobrze dobranym rozmiarze nakładek słychać delikatne klikanie membran podczas zakładania, czyli tzw. efekt driver flex, ale nie jest on głośny. Niestety dla mnie pianki były zdecydowanie za małe, a szkoda, gdyż są odpowiednio plastyczne i rozprężają się powoli, więc łatwo je założyć po ugnieceniu. Obsługa słuchawek jest prosta. Środkowy przycisk to włącznik oraz klawisz wielofunkcyjny – pauzuje lub wznawia muzykę, za jego pomocą można także obsługiwać rozmowy i parowanie. Pozostałe przyciski regulują głośność (krótkie wciśnięcia) lub zmieniają utwory (długie wciśnięcia). O działaniu słuchawek, baterii i trybie parowania informuje delikatna dioda. Komunikaty głosowe w języku angielskim są niestety za głośne. Adrenaline lepiej zakładać po uprzednim włączeniu i sparowaniu słuchawek. Audictus Adrenaline działają do 5 godzin na jednym ładowaniu. To niezły wynik jak na akumulator 90 mAh. Napełnianie baterii nie jest problematyczne, zaślepkę gniazda microUSB łatwo podważyć. Proces trwa 2 godziny z portu USB, ale można go przyspieszyć przez podpięcie słuchawek do adaptera sieciowego. Brzmienie Charakter dźwięku nie zaskakuje, a jego jakość robi pozytywne wrażenie. Rozdzielczość nie jest może najwyższa, brzmienie nie sprawia wrażenia wyjątkowo czystego, ale w kontekście ceny trudno narzekać. Postawiono na muzykalną sygnaturę z podkreślonym basem, która jest przyjemna i łatwa w odbiorze. Dźwięk jest ciepły i łagodny – wysokie tony nie są wyostrzone. Priorytet miała rozrywka, więc nie można liczyć na krystaliczną szczegółowość i wierność, ale słuchawki i tak dobrze współpracują z różną muzyką. Niskie tony zostały podkreślone. Wychodzą przed szereg, ale nie są generowane w przesadnych ilościach – bas nadal nie zalewa pozostałych pasm. Nie można liczyć na wyjątkowo głębokie niskie tony, gdyż zostały one zaakcentowane w średnim podzakresie. Znaczy to, że bas nie brzmi niczym z subwoofera, nie jest wibrujący i tłusty, lecz bardziej masywny i napompowany. Nadal efektownie uderza, rytmicznie pulsuje w elektronice, popie, rapie i innych gatunkach rozrywkowych. W lżejszej muzyce gitara basowa, fortepian lub kontrabas mogą być trochę za bardzo podkreślone, ale jazzu, bluesa lub lekkiego rocka nadal słucha się z przyjemnością. Pasmo średnie nie zostało wycięte, ale nie ma priorytetu w tej sygnaturze – słychać, że bas jest wyraźniejszy. Średnica jest jednak ciepła, została złagodzona w wyższym zakresie, zatem nie brzmi szorstko i surowo. Nadal dobrze wybrzmiewają wokale, można wsłuchać się w teksty piosenek, docenić brzmienie gitar, perkusji lub smyczków. Nie można liczyć na wyjątkowo naturalny dźwięk, ale brzmienia Audictus Adrenaline nie określiłbym jako sztuczne. Słychać nawet pewne detale, trzeba jednak pamiętać, że nie są to słuchawki dla audiofila, lecz raczej dla melomana szukającego satysfakcji z muzyki. Wysokie tony zostały uspokojone, ale dźwięk nie jest jeszcze przyciemniony. Muzyka nie sprawia wrażenia, jakby dochodziła zza ściany lub koca, jest bezpośrednia, ale nie wydaje się natarczywa. Słuchawki nie syczą i nie kłują w uszy, brzmią gładko i miękko. Odsłuchy mogą relaksować lub dodawać energii – sopranu jest nadal odpowiednio dużo, by talerze perkusyjne wybijały motywujący rytm. Audictus Adrenaline sprawdzą się zarówno podczas relaksu na kanapie, jak i na siłowni lub w trakcie biegania. Scena dźwiękowa nie jest duża, ale nie ma jeszcze wrażenia ciasnoty. Przestrzeń nie jest wysoka, instrumenty niechętnie pojawiają się ponad linią uszu lub poniżej niej, nie słychać też mocnej głębi, czyli dźwięki nie wycofują się w okolice ramion lub nie pojawiają się przed twarzą. Pochwalić należy jednak szerokość sceny dźwiękowej, czyli stereofonię – muzyka wyraźnie dzieli się na oba kanały i oddala od uszu. Separacja instrumentów jest niezła, poszczególne dźwięki są blisko siebie, ale nie zlewają się. Podsumowanie Audictus Adrenaline to bardzo dobre i niedrogie słuchawki Bluetooth. Właściwie trudno się do czegokolwiek przyczepić. Słuchawki są lekkie i wygodne, nieźle tłumią i nie zawodzą pod względem wykonania, wyposażenia oraz brzmienia. Basu nie brakuje, ale nie ma go też przesadnie dużo, zatem dźwięk pozostaje przyjemny w odbiorze i powinien sprawdzić się w różnych gatunkach muzycznych oraz przy uprawianiu sportu lub w trakcie relaksu w zaciszu domowym. Nadal nie można liczyć na wyjątkowo czysty i przestrzenny dźwięk, rozdzielczością Adrenaline nie dorównują droższym słuchawkom Bluetooth, ale w kontekście ceny ich brzmienie i tak satysfakcjonuje. Słuchawki kosztują 199 zł i moim zdaniem są lepsze od zbyt basowych, dużych oraz ciężkich Brainwavz BLU-100 lub BLU-200. Warto rozważyć także Audictus Endorphine, które kosztują 159 zł, brzmią bardzo podobnie, ale są wykonane z tworzyw sztucznych i mają trochę inny kształt. Zalety: dobre wyposażenie; bardzo dobre wykonanie; ładne i proste wzornictwo; dobra ergonomia i niezłe tłumienie; przyjemne i uniwersalne brzmienie z podkreślonym basem i wyraźnym stereo. Wady: pewne braki w rozdzielczości dźwięku; trochę za małe pianki termoaktywne; zbyt głośne komunikaty głosowe.
Test Audictus Adrenaline – dokanałowe słuchawki Bluetooth od nowej marki
Częstą przypadłością kilku- bądź kilkunastoletnich aut jest odpadająca, odklejająca się podsufitka, która wygląda bardzo nieestetycznie i irytująco. Jednak możemy sobie z tym poradzić, w dodatku na kilka sposobów. Podsufitka to nic innego jak obity materiałem kawałek plastiku. Na ogół między nim znajduje się jeszcze cienka warstwa gąbki tapicerskiej. Wszystko jest ze sobą sklejone. Jak dbać o podsufitkę Po kilku latach eksploatacji samochodu podsufitka może zacząć sprawiać problemy. Odbija się na niej wszystko, co dzieje się w samochodzie. Jeśli palimy – przechodzi nikotyną, robi się żółta, tłusta i cuchnie. Podczas mokrych, jesienno-zimowych miesięcy wchłania dużo wilgoci, niekiedy woda aż się na niej skrapla. Do tego dochodzi specyficzne położenie podsufitki – bardzo często o niej zapominamy. Nie czyścimy jej, nie pierzemy, nawet nie odkurzamy. Przypominamy sobie o niej wtedy, kiedy jest już zbyt późno na konserwację i trzeba podjąć bardziej stanowcze kroki. Przede wszystkim jednak zachęcam do tego, aby o podsufitkę w aucie dbać regularnie. Jesienią i zimą sprawdzajmy, czy nie jest mokra. Jeśli wsiądziemy w ośnieżonych czy przemokniętych ciuchach do samochodu, to ta wilgoć gdzieś musi się podziać. Na ogół wsiąka w siedzenia, dywaniki i osadza się pod dachem auta. Pamiętajmy więc o tym, że zimą również warto włączać klimatyzację. Dlaczego? Nie wystarczy ogrzewanie? Nie. Klimatyzacja ma tę zaletę, że osusza powietrze wpadające do kabiny. Przynajmniej co jakiś czas włączmy ją więc, najlepiej na obieg zamknięty. Dzięki temu osuszymy wnętrze i przynajmniej częściowo damy odetchnąć tapicerce. Podsufitkę warto też co jakiś czas odkurzyć i przeprać. Zalecana jest przy tym spora dawka ostrożności – róbmy to delikatnym odkurzaczem i raczej wilgotną niż mokrą gąbką. W końcu jednak podsufitka może zacząć się odbarwiać i odklejać. Wtedy pozostaje nam tylko wymienić ją na nową. Można to zrobić na kilka sposobów. Przede wszystkim podrzucić auto do tapicera i niczym się nie przejmować. Nie jest to rozwiązanie złe, aczkolwiek stosunkowo najdroższe. Co prawda, nie jest trudne, więc tapicer nie zedrze z nas ostatniej koszuli, ale skoro to czynność stosunkowo prosta, może wykonać ją samodzielnie? Jak ją zamontować? Do wyboru mamy dwie metody. Możemy po prostu kupić nową podsufitkę i ja zamontować. Można też kupić odpowiedni materiał i go wymienić. Cokolwiek zdecydujemy, musimy zacząć od demontażu starej. Jak się do tego zabrać? Najpierw trzeba odkręcić wszystko, co jest do niej w jakiś sposób zamocowane. Zdejmujemy więc osłony przeciwsłoneczne – te daszki nad głowami kierowcy i pasażera – oraz uchwyty nad drzwiami. Wystarczy do tego na ogół śrubokręt krzyżakowy. Bardzo przyda się też zestaw plastikowych dźwigni do podważaniaelementów wykonanych z tworzyw sztucznych oraz zaślepek (zwane są też breszkami). Nie warto robić tego śrubokrętem czy nożem, zbyt łatwo coś porysować. Musimy zdemontować również lampkę wewnętrzną – czasem bywa ich kilka. To wszystko zajmie nam niewiele czasu i jest dość proste. Samą podsufitkę na ogół demontuje się od przodu, niekiedy trzeba zdjąć jakieś uszczelki czy podważyć gumki – to kolejny dowód, że warto mieć plastikowe breszki. Jeśli mamy nową podsufitkę, po prostu wkładamy ją na miejsce, od tyłu do przodu, zakładamy wszystkie zaślepki, przykręcamy oświetlenie, daszki i rączki. Załatwione. Jeśli zaś mamy zamiar samodzielnie odnowić całą podsufitkę, musimy zerwać z niej stary materiał i gąbkę. Ta druga prawdopodobnie będzie sparciała. Po zdjęciu tych materiałów i wyczyszczeniu podsufitki musimy się zabrać za naklejenie nowego materiału. Kupimy go bez problemów – w dowolnym kolorze, wybranej fakturze. Materiały na podsufitkę są sprzedawane najczęściej „z metra” – wydamy na to pewnie od 40 do 60 zł. Tkaniny są już podklejone gąbką. Potrzebujemy jeszcze kleju. Doskonale sprawdza się Bonaterm lub jakikolwiek inny klej tapicerski. Przymierzamy, rozprowadzamy na plastiku cienką warstwę kleju, najlepiej pędzlem. Następnie nakładamy materiał, wyrównujemy i czekamy, aż wyschnie. Potem przycinamy na brzegach i montujemy. Nie jest to zadanie trudne, możemy też zaszaleć stylistycznie i sprawić sobie podsufitkę w dowolnie wybranym kolorze.
Wymiana podsufitki – jak się do tego zabrać?
Reportaż to jeden z ciekawszych gatunków literackich. Jego magia tkwi w przedstawieniu wydarzeń autentycznych. Może być zwyczajną, luźną relacją, choćby z wyprawy podróżniczej. Grunt, by jego autor był w stanie przedstawić obserwowane bądź zasłyszane historie w sposób ciekawy i wciągający. Poniżej przegląd i krótka recenzja siedmiu książek, którymi powinien zainteresować się każdy miłośnik reportaży. Mariusz Szczygieł – Gottland W swym zbiorze reportaży Szczygieł podejmuje trudne tematy z gatunku tych bardziej „globalnych”, jednakże czyni to przez pryzmat historii komunistycznej Czechosłowacji. Ówczesną rzeczywistość, w jakiej przyszło żyć naszym sąsiadom, Szczygieł przedstawia poprzez opowiedzenie historii – przeżyć i perspektyw kilkorga osób, znanych również szerszej publiczności: chociażby Lidy Baarovej – czeskiej aktorki, znanej z głośnego i burzliwego romansu z Josephem Goebbelsem, czy Tomasa Baty – słynnego na całą Europę producenta obuwia. Sposób, w jaki Szczygieł ubiera myśli w słowa, wciągnie każdego. Jego specyficzne poczucie humoru, wplecione w zbieg nieśmiesznych okoliczności, jakie towarzyszyły życiu bohaterów, sprawia, że opisany duch czeskiego narodu nabiera zupełnie nieznanego dotąd znaczenia. Gottland to książka obowiązkowa dla każdego fana reportażu. Przeczytaj pełną recenzję książki Mariusza Szczygła „Gottland”. Ewa Winnicka – Angole Angole to z jednej strony reportaż podróżniczy – autorka rusza w drogę, przez większe i mniejsze, miasta Wielkiej Brytanii. Z drugiej jednak – społeczno-obyczajowe podejście do zagadnienia sprawia, że książka ta momentami nabiera zupełnie nowego kontekstu. Poznajemy historie wielu naszych rodaków, pochodzących z różnych szczebli społecznych, dysponujących przeróżnym wykształceniem, umiejętnościami i, co za tym idzie, poglądami. Autorka przez pryzmat ich opowieści stara się nakreślić portret współczesnego Brytyjczyka. Angole to książka dla ludzi, których interesują konflikty społeczne i którzy starają się zgłębić socjologiczną naturę poróżnień między stałymi mieszkańcami a przybyszami zza granicy. W każdym razie – lektura tej książki wciągnie każdego. Jacek Hugo-Bader – Dzienniki kołymskie Podobno Rosja to nie kraj, lecz stan umysłu. Czytając Dzienniki Kołymskie, trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Hugo-Bader przedstawia życie mieszkańców odleglejszej części tego kraju. Ukazuje ich codzienność, która, choć na pozór wydaje się szara, to jednak sami jej uczestnicy nie mają do niej wielu zastrzeżeń. A wszystko to za sprawą nieświadomości, odizolowania części – małego świata, który sami sobie stworzyli. Czytając tę książkę, będziemy się śmiać i płakać, odkładać ją co rusz na bok, by po chwili do niej wrócić; by znów znaleźć się na Kołymie, by przebywać wśród jej mieszkańców i, z każdą nowo opowiedzianą historią, podróżować setki kilometrów przez, nie do końca jednak zapomniane, rosyjskie pustkowia. Przeczytaj pełną recenzję książki Jacka Hugo-Badera „Dzienniki kołymskie”. Wojciech Tochman – Dzisiaj narysujemy śmierć Tochman stara się przedstawić dramat, na jaki od dziesiątek lat napotykają w swym życiu mieszkańcy Afryki. Akcja toczy się w podzielonej konfliktem społecznym Rwandzie, w 1994 roku i dotyczy historii jednego z najgłośniejszych ludobójstw, przedstawionego z trzech perspektyw: jego sprawców, ofiar oraz osób postronnych – w tym również i nas, czytelników. Świetnym zabiegiem Tochmana jest próba wciągnięcia odbiorcy w rzeczywistość i okrucieństwo Afryki, poprzez świadome obarczenie go odpowiedzialnością za mające tam miejsce wydarzenia. Chcąc nie chcąc, odpowiedzialność tą przyjmujemy, często z ogromnym bólem. Książka wywiera wpływ na naszą psychikę i sposób postrzegania bezpiecznego świata, w którym przyszło nam żyć. Przeczytaj pełną recenzję książki Wojciecha Tochmana „Dzisiaj narysujemy śmierć”. Lidia Ostałowska – Cygan to Cygan Czy akceptacja społeczna dla środowiska romskiego w ogóle istnieje? Narastająca dyskryminacja w takich krajach, jak Francja, z której Cyganie są notorycznie deportowani, czy choćby Polska – w której nałożono na nich zakaz żebrania, pokazuje, że kwestia tolerancji schodzi w tym wypadku na drugi plan. Ponad nią przekłada się ogólnie przyjęty ład społeczny, kult ciężkiej pracy i pogodni za karierą. Autorka, w reportażu, stara się pokazać, co tak naprawdę stoi za specyficznym postrzeganiem rzeczywistości przez Romów. Ich kulturę i tradycję poznajemy z ust kilkunastu różnych osób, zamieszkujących różne kraje, przebywających w rożnych społeczeństwach, starających się ułożyć sobie życie i przezwyciężyć tabu. Pin Ho, Wenguang Huang – Uderzenie w Czerń Zamach na największą gospodarkę świata? Podstępna próba jej osłabienia? A może zwyczajna kolej losu? W historii tej największą rolę odgrywa przypadek. Gdy w chińskim hotelu znaleziono ciało Neila Heywooda – wpływowego, brytyjskiego biznesmena – nikt nie spodziewał się chyba, jakie konsekwencje owe „znalezisko” za sobą pociągnie. Na jaw wychodzą bowiem afery związane z przyjmowaniem łapówek na najwyższych szczeblach władzy, w tym dotyczące również samego prezydenta Chin – Xi Jinpinga. Uderzenie w czerń jest przykładem niezwykle rzetelnego, dziennikarskiego śledztwa popartego setkami, jeśli nie tysiącami, wywiadów – poświęcenia, które autorzy niejednokrotnie mogli przypłacić życiem. W całym tym politycznym zamieszaniu poznajemy również dokładnie komunistyczny system funkcjonowania chińskiej potęgi, ukazany przez pryzmat tysiącletniej, praktycznie niezmiennej od czasów dynastii cesarskich, kultury. Książka ta wciągnie każdego. Szczególnie jednak polecam ją wszystkim fanom teorii spiskowych oraz osobom, dla których polityka to coś więcej niż tylko jedno z zainteresowań. Nie będziecie żałować. Angelika Kuźniak – Papusza Kolejny wzruszający reportaż i pokaz dziennikarskiej wytrwałości w dążeniu do celu. Autorka dociera bowiem do nieznanych i niepublikowanych dotąd archiwalnych materiałów, rzucających zupełnie nowe światło na życie tytułowej Papuszy, czyli Bronisławy Wajs – polskiej poetki piszącej w języku romskim. Kuźniak od razu odkrywa przed nami wszystkie karty – łącznie z pamiętnikiem czy osobistą korespondencją pomiędzy Papuszą a Tuwimem. Autorce udało się pokazać, przekazać i zostać zrozumianą przez czytelnika w kwestii tego, na czym najbardziej jej zależało. Papusza to historia życia wspaniałej osoby, która ze względu na swe umiejętności pisarskie była wywyższana, a za swą przynależność do społeczności romskiej – często prześladowana. Książka pokazuje, jak żyć w zgodzie z samym sobą i przyrodą, nie bacząc na to, co mówią inni. Przeczytaj pełną recenzję książki Angeliki Kuźniak „Papusza”. Wszystkie omówione książki są na swój sposób wyjątkowe. Większość z nich okazała się bestsellerami, podbijając serca tysięcy osób. Jeśli ich treść wciągnie was tak, jak powinna, „połknięcie” każdej zajmie najwyżej dwa wieczory. I uwierzcie – zapewnią wam one naprawdę mile spędzony czas.
7 książek dla miłośników reportażu
Osoby, które biegają, aby zgubić zbędne kilogramy, a także początkujący w pewnym momencie stają przed dylematem: długie wybieganie czy krótki interwał. Co wybrać, jeśli zależy nam na uzyskaniu zgrabnej sylwetki? Jakie mogą być konsekwencje wyborów? Proces odchudzania jest długotrwały i wymaga wytrwałości. Poza tym metoda musi być dobrana indywidualnie, gdyż każdy organizm jest inny. Samo bieganie nie wystarczy, by schudnąć. Ważne są również zbilansowana dieta i regeneracja organizmu. Dla niektórych intensywne treningi mogą być wręcz szkodliwe, dlatego wybór między interwałem a biegiem długim zależy przede wszystkim od stanu zdrowia i kondycji trenującego. Bieg długi w teorii Długie wybieganie to jednostka treningowa trwająca ponad 90 min, podczas których – ze względu na niską intensywność wysiłku – zachodzą przemiany tlenowe. Wraz z wydłużaniem się biegu i narastaniem zmęczenia następuje zmiana proporcji przemian tlenowych i beztlenowych. W procesie przemian tlenowych energia potrzebna do wysiłku jest czerpana ze spalania nie tylko glukozy, ale także tłuszczów. Spalanie tłuszczów odbywa się po 25–60 min wysiłku w zależności od wytrenowania organizmu. Należy jednak pamiętać, że tłuszcze uczestniczące w tym procesie pochodzą z przestrzeni między organami, jest to tzw. brązowy tłuszcz, a nie tłuszcz występujący pod skórą lub w mięśniach. Spalanie glukozy jest bardziej ekonomiczne pod względem wykorzystania tlenu, jednak w trakcie wysiłku nie zachodzi samo – jest połączone z procesami beztlenowymi. Długie wybieganie pozwala trenować wytrzymałość mięśniową, kostno-stawową, a także psychiczną – kiedy mamy ochotę zaprzestać wysiłku, a jednak biegniemy dalej. Należy pamiętać, że długość treningu zależy od doświadczenia i możliwości biegacza. Jeśli ktoś biega 5 km podczas treningu, to dla niego długim biegiem będzie bieg na dystansie 8 km. W długim bieganiu istotne jest to, by zmęczenie narastało – trzeba nauczyć organizm tego, jak sobie z tym radzić. Interwał w teorii To jednostka treningowa o bardzo wysokiej intensywności. Polega na łączeniu krótkich odcinków, które przebiegamy bardzo szybko, z odcinkami, które pokonujemy na tyle wolno i spokojnie, by doprowadzić ciało niemal do pełnego wypoczynku i móc powrócić do szybkiego tempa. Taki trening uczy organizm, jak radzić sobie z wysoką zwartością kwasu mlekowego w mięśniach. Przemiany metaboliczne podczas intensywnego wysiłku odbywają się dzięki procesom beztlenowym. Podczas przemiany beztlenowej dochodzi do przetworzenia glukozy zlokalizowanej w mięśniach i wątrobie w energię umożliwiającą dalszy wysiłek. W wyniku produkcji kwasu mlekowego dochodzi do kwasicy metabolicznej. Dalszy wysiłek staje się niemożliwy. Spalanie glukozy w warunkach beztlenowych jest więc mało ekonomiczne, ale generuje największą moc możliwą do osiągnięcia w danej jednostce czasu. Hybrydowo Dla początkującego biegacza trening długi może przekształcić się w trening interwałowy, kiedy wysiłek jest tak intensywny, że nie ma możliwości kontynuowania go i potrzebna jest inna, mniej intensywna forma ruchu, np. marsz. Po marszu ciało odpocznie na tyle, że kolejny odcinek biegu może znów być bardzo intensywny. Jest to swojego rodzaju trening interwałowy. W biegach długich możemy również stosować elementy powtórzeniowe. Dla początkujących biegaczy, którzy nie mieli styczności z treningiem interwałowym, dobrą propozycją jest zabawa biegowa tzw. fartlek. Polega on na wplataniu do biegu przyspieszeń trwających 30–60 s, a następnie powracaniu do swobodnego biegu. W miarę postępów możemy zacząć wydłużać sprinty, a także skracać przerwy między nimi. Możemy również na koniec treningu zastosować przebieżki, czyli odcinki długie na 60–100 m, które pokonujemy szybko, ale względnie spokojnie. W takim treningu pomocne są zegarki z GPS-em. Dobre i złe strony Proces odchudzania jest długotrwały i wymaga dyscypliny. Jeśli biegamy, by zrzucić zbędne kilogramy, może pojawić się moment zastoju – waga będzie się utrzymywać. Dlaczego tak się dzieje? Organizm przystosował się do wysiłku i potrzebne jest jego zwiększenie. Biegi długie i interwały mogą być nowym bodźcem pozwalającym pokonać ten impas. Możemy zastosować jeden z takich treningów, ale należy robić to z rozwagą i kontrolować zmęczenie, np. za pomocą odpowiedniego pulsometru. Jeśli chodzi o odchudzanie, interwały są bardzo skuteczne, ale należy pamiętać, że ze względu na intensywność przyspieszają przemianę materii (co sprzyja spalaniu tkanki tłuszczowej, ale wzmaga apetyt). Powodują także obciążenie układu nerwowego i kostno-stawowego. W związku z tym należy stosować interwały z rozwagą i nie za często, a także przeplatać je jednostkami o niskiej intensywności. Warto stosować preparaty wspomagające układ nerwowy (np. na bazie żeń-szenia) i suplementy wzmacniające układ kostno-stawowy (glukozamina i chondroityna). Stosowanie samych interwałów daje szybkie i widoczne rezultaty, ale powoduje nadmierne obciążenie organizmu i szybkie wypalenie. Może także prowadzić do przeciążeń, przetrenowania, a w dalszej kolejności do kontuzji. Warto o tym pamiętać.
Co jest lepsze na odchudzanie – długie wybiegania czy szybkie interwały?
W średniowiecznej Francji życie biegło zupełnie inaczej niż współcześnie. Walka o wpływy toczyła się w różnych aspektach życia. Jednym słowem wszystkie chwyty były dozwolone i nie zawsze najważniejsze okazywało się samo bogactwo. Duże znaczenie miały polityczne małżeństwa, intrygi, zdrady i wojny. Dlatego doprowadzenie swojej rodziny do władzy wcale nie było takie proste. Otwórz „Fief” i przenieś się w czasie. Zawartość i przygotowanie do gry W całkiem pokaźnych rozmiarów pudle znajdziemy: planszę, 18 pionków seniorów, 18 plastikowych podstawek, 78 żetonów zbrojnych, 48 żetonów rycerzy, 12 żetonów głosowania, 18 żetonów podatków, 6 żetonów małżeństwa, 12 żetonów machin oblężniczych, 12 żetonów zamku/miasta, 18 żetonów tytułów, 15 żetonów młyna, 18 żetonów dyplomacji, 2 żetony zabójców, 4 żetony tytułów, 1 żeton ekskomuniki, 7 żetonów więźniów, 5 żetonów relikwii, żetony monet, 22 karty postaci, 34 karty wydarzeń/plag, 1 sześciościenną kość, 8 specjalnych kości walki w dwóch kolorach, 6 pomocy graczy oraz 6 plansz graczy. Wszystkie elementy są świetnie wykonane i otulone przez porządną wypraskę, więc jakość została utrzymana na bardzo dobrym poziomie. Gra jest przeznaczona dla 3 do 6 graczy w wieku od 14 lat. Co ciekawe, „Fief” jest reedycją gry, która po raz pierwszy na rynku pojawiła się dobre 30 lat temu. Oznacza to, że gra zdecydowanie ma w sobie to "coś", skoro cieszy graczy już od tylu lat. Na początku rozkładamy planszę. Umieszczamy w odpowiednim miejscu potasowane karty plag i wydarzeń. To samo robimy z kartami postaci. Rozmieszczamy w odpowiednich miejscach pionki seniorów, żetony zamku/miasta, młynów, zabójcy, więźnia, ekskomuniki i denarów. Poza tym kładziemy także żetony: 8 tytułów lenna, 5 tytułów biskupstw, żetony króla, królowej, papieża i księcia dziedzicznego. Wręczamy każdemu graczowi planszę rodziny w wybranym kolorze i odpowiadające mu żetony, które każdy umieszcza na swojej planszy. Każdy gracz dobiera kartę seniora. Czas rozpocząć zabawę… Przebieg rozgrywki W trakcie gry każdy gracz stanie się przywódcą jednego ze szlacheckich rodów we Francji. Jego członkowie będą zdobywać tytuły kościelne i szlacheckie, które czasami będą dostarczać punkty zwycięstwa. Do samodzielnej wygranej będziemy potrzebować trzech punktów, a do sojuszu czterech. Gra toczy się do chwili, aż jeden z graczy zbierze odpowiednią liczbę punktów zwycięstwa. Rozgrywki będą trwać kilka tur, które podzielone są na 7 faz. Wszystko zaczyna się od fazy „słuchajcie, słuchajcie”, kiedy to można doprowadzić do małżeństwa seniorów dwóch różnych graczy i zawiązać w ten sposób pomiędzy nimi sojusz. Jeśli nie zadowolą nas sprawy matrymonialne, możemy zająć się elekcją na stanowisko kardynała, biskupa, papieża lub króla. W kolejnym etapie przechodzimy do działań karcianych. Gracze mogą odrzucić jakieś karty i dobrać nowe karty postaci lub wydarzeń. W ramach tych drugich mogą się pojawić karty plag, które wprowadzają niezłe zamieszanie. Następnie przechodzimy do zgrywania kart z ręki. W kolejnej fazie dbamy o swoje dochody. Podczas zbierania podatków dostajemy 1 denar za każdą kontrolowaną wioskę i 2 denary za młyn oraz bonusy za inne rzeczy. Faza czwarta pozwala na inwestycje. Gracze kupują więc rycerzy, zamki, młyny, tytuły lenne oraz kardynalskie. Następną fazą jest przemieszczenie seniora i wojsk, co w kolejnym etapie może doprowadzić do bitwy między graczami znajdującymi się w tej samej wiosce. Na koniec tury usuwamy z planszy odkryte karty plag i w zależności od ilości punktów zdobytych przez graczy wyłaniamy zwycięzcę lub przechodzimy do kolejnej tury. Podsumowanie „Fief” jest grą strategiczną dla bardziej zaawansowanych graczy. Zasady wymagają skrupulatnego przestudiowania, a wszystko i tak najlepiej rozjaśni się dopiero podczas pierwszej rozgrywki. Mechanika gry świetnie współgra z jej klimatem i tematyką. Gracze mogą oddać się knuciu, intrygom, polityce i wykorzystywać zagrania poniżej pasa, które były na porządku dziennym w średniowiecznej Francji. Jednym słowem każdy znajdzie coś dla siebie, a szare komórki będę mogły pracować na najwyższych obrotach. Wykonanie gry stoi na najwyższym poziomie. Jeśli szukacie tytułu na długie rozgrywki dla zaawansowanych graczy, warto wziąć pod uwagę tytuł królujący na stołach od ponad 30 lat.
„Fief” – recenzja gry
Doprowadzenie zniszczonego lakieru do idealnej czystości i połysku to niełatwe zadanie. Wykorzystując odpowiednie kosmetyki można jednak osiągnąć zamierzony cel. Jak zatem tego dokonać i w jakie produkty warto się zaopatrzyć? Dlaczego lakier traci z biegiem czasu na blasku? Problem postępującej degradacji lakieru wynika z jego wysokiej ekspozycji na czynniki atmosferyczne, chemiczne i uszkodzenia mechaniczne. Zarówno związki zawarte w deszczu, jak i smoła drogowa, sól, soki z drzew czy nawet ptasie odchody wpływają negatywnie na kondycję powłoki lakierniczej. W skutek tego na jej powierzchni powstają ubytki o mikroskopijnej wielkości, a także tworzy się warstwa oksydacyjna, co stanowi następstwo reagowania chemicznego lakieru z innymi cząsteczkami. Lakier może tracić na blasku także w wyniku bezpośredniego działania człowieka. Paradoksalnie najczęściej dochodzi do tego podczas czyszczenia nadwozia samochodu. Szorowanie karoserii, stosowanie zbyt agresywnej chemii czy częste wizyty na myjniach automatycznych odbijają się przysłowiową czkawką na estetyce samochodu. Korekta lakieru przy użyciu polerki mechanicznej Najskuteczniejszym sposobem odświeżenia lakieru jest bez wątpienia polerowanie. Wykorzystanie środków ściernych umożliwia usunięcie warstwy lakieru bezbarwnego o minimalnej grubości, co w zupełności wystarcza do skutecznego pozbycia się oksydacji, nieestetycznych zmatowień i drobnych zarysowań. box:offerCarousel Polerowanie najlepiej wykonywać przy użyciu maszyny polerskiej, która zwiększa tempo i efektywność prowadzonych prac. Najtańsze z nich, do amatorskiego zastosowania, kosztują ok. 200 zł, jak np. K2 Masner. Wymagający użytkownicy powinni jednak skupić swoją uwagę na produktach oferowanych przez marki z wyższej półki, jak chociażby ADBL czy Krauss. Równie istotny jest dobór odpowiedniej pasty polerskiej. Poszczególne produkty różnią się siłą ścieralności, co determinuje ich przeznaczenie. Najagresywniejsze pasty przeznacza się do usuwania głębokich rys i odświeżania mocno zniszczonego lakieru. Wśród preparatów tego typu wyróżnić można, np. Meguiars Ultimate Compound czy Menzerna Heavy Cut. Łagodniejsze środki służą natomiast wykańczaniu powierzchni i usuwania drobnych, kolistych zarysowań. W tej grupie polecane są takie pasty, jak Meguiars Swirl Remover czy Menzerna Super Finish. Powłoki ochronne i woski Aplikacja kosmetyków ochronnych na powierzchni lakieru łączy w sobie dwie pożyteczne właściwości. Pierwszą z nich jest zabezpieczenie nadwozia przed oddziaływaniem zjawisk atmosferycznych i innych czynników chemicznych. box:offerCarousel Druga właściwość to wzmocnienie głębi blasku i koloru powłoki lakierniczej. Wszystko dzięki temu, że kosmetyki ochronne tworzą po aplikacji niemalże idealnie gładką powierzchnię. Wśród produktów z tej grupy najwyższą trwałością wykazują się powłoki ochronne oparte o kwarc lub ceramikę. Mniej wytrzymałe, aczkolwiek tańsze i łatwiejsze w nakładaniu są twarde woski potrafiące utrzymać się na karoserii do kilku miesięcy. Kosmetyki do szybkiego podbicia blasku lakieru Polerowanie lakieru to proces bardzo pracochłonny, podobnie jak aplikacja powłok ochronnych. Czy istnieje jednak sposób na szybkie uzyskanie dobrego efektu wzmocnienia blasku lakieru? Otóż okazuje się, że tak. W tym zadaniu pomogą produkty nazywane politurami. Ich skład oparty jest najczęściej o kompozycję wosków, polimerów oraz innych wypełniaczy. W swoim działaniu skupiają się więc na wypełnieniu niedoskonałości lakieru i wytworzeniu maksymalnie błyszczącej powierzchni. Do wiodących producentów politur można zaliczyć takie marki, jak Poorboy's World, Shiny Garage czy Meguiars.
Jak dopieścić lakier na wysoki połysk?
Kiedy temperatury zaczynają spadać, na zewnątrz przez większość dnia panuje nieprzyjemny mrok, a my zmagamy się z sezonowym przygnębieniem, pozostaje tylko jedno – rozgrzać się. Wyciągamy z szafy ciepłe swetry, przypominamy sobie o wełnianych skarpetkach, a wieczory spędzamy pod kocem z kubkiem w dłoni. Herbata to oczywisty wybór na zimowe wieczory, ale co jeszcze dobrze nas rozgrzeje i poprawi nastrój w zimowe miesiące? Indyjski chai Chai to hinduski napój przyrządzany na bazie czarnej herbaty z przyprawami, a następnie doprawiany mlekiem i dużą ilością cukru. Do przygotowania aromatycznego chai używa się zwykle herbaty Assam. Sekret tego napoju tkwi jednak w mieszance aromatycznych przypraw, dzięki którym chai oczarowuje nas zarówno smakiem, jak i zapachem. W indyjskim chai nie może zabraknąć czarnego pieprzu, cynamonu, imbiru, kardamonu i anyżu. Połączenie tych wonnych przypraw sprawia, że chai rozgrzewa i świetnie wpływa na organizm. Korzenne przyprawy podnoszą odporność organizmu, wspomagają trawienie i wprowadzają w dobry nastrój. Chai tea latte można obecnie zamówić w praktycznie każdej kawiarni, ale z łatwością można je przyrządzić w domu. Na rynku dostępne są gotowe mieszanki chai tea, ale bez problemu przygotujemy własną hinduską herbatę od podstaw. Wystarczy zaparzyć czarną herbatę z przyprawami, dodać do niej mleko i posłodzić do smaku. Domowy chai jest na pewno mniej kaloryczny – w kawiarniach zwykle podaje się go z bitą śmietaną i mocno słodzi. Przygotowując aromatyczną herbatę samodzielnie, możemy kontrolować ilość cukru lub w ogóle zastąpić go miodem, ksylitolem czy stewią. Chai świetnie rozgrzewa, a jego zapach kojarzy się ze świąteczną atmosferą. Gorąca czekolada Filiżanka gorącej, gęstej czekolady nie tylko pozwala szybko się rozgrzać, ale również natychmiast poprawia samopoczucie. Myślisz, że gorąca czekolada wcale nie jest zdrowa? Jeśli przygotujesz ją z gorzkiej czekolady dobrej jakości, zrezygnujesz z kleksa bitej śmietany i ograniczysz cukier do minimum, wcale nie będzie stanowiła wysokokalorycznej przekąski. Gorzka czekolada jest bogata w przeciwutleniacze. Podnosi poziom serotoniny i endorfin w mózgu, dzięki czemu świetnie poprawia nastrój, uspokaja i wywołuje uczucie radości. Stymuluje również umysł do wzmożonej pracy, dlatego warto wypić ją przed nauką do egzaminu. Często się przeziębiasz? Dodaj do gorącej czekolady trochę chili, które rozgrzewa od środka, eliminuje bakterie i wirusy oraz podnosi odporność. Grzane wino Zimowy sezon bez grzanego wina nie byłby kompletny. Chętnie sięgamy po nie zwłaszcza w okresie bożonarodzeniowym, ponieważ lubimy jego słodki, korzenny smak i cenimy za właściwości rozgrzewające. Nie zdajemy sobie sprawy, że grzane wino jest dobre dla naszego zdrowia. Ulubiony zimowy napój przygotowuje się z czerwonego wina, które słynie z zawartości antyoksydantów. Plasterki pomarańczy i cytryny dostarczają organizmowi witaminy C, a cynamon i goździki działają antybakteryjnie i przeciwzapalnie. Kubek grzańca może więc ochronić nas przed infekcjami, a ponadto ukoi nerwy i ułatwi zasypianie. Herbata To najpopularniejszy wybór na zimne wieczory. Oferta herbat jest ogromna – mamy do wyboru różne rodzaje, smaki i mieszanki. Zwykła herbata z cytryną dobrze wpływa na zdrowie, ale warto od czasu do czasu poeksperymentować, próbując nowych połączeń smakowych. Do czarnej i zielonej herbaty można dodać ulubione przyprawy, a zamiast cukrem posłodzić ją dla odmiany miodem. Miód to jeden z najlepszych produktów na zimę, ponieważ jest naturalnym antybiotykiem. Kiedy czujemy, że atakuje nas przeziębienie, powinniśmy sięgnąć właśnie po niego. Dla wzmocnienia odporności możemy również pić herbatę z pigwą. Ten niezwykły owoc zawiera dużo witaminy C i pomaga w walce z infekcjami i grypą. Do herbaty można wkroić plasterki świeżego owocu albo dodać sok z pigwy. Długie zimowe wieczory to najlepszy czas na poznawanie nowych gatunków herbat. Zielona herbata matcha to dobry produkt wzmacniający naturalną odporność organizmu. Matcha ma charakterystyczny intensywnie zielony kolor i występuje w postaci proszku. Działa relaksująco, dlatego świetnie radzi sobie z zimowym przygnębieniem. Nie ma nic lepszego niż kubek gorącego napoju w zimny wieczór. Warto sięgnąć po produkty, które nie tylko dobrze smakują, ale również pozytywnie wpływają na zdrowie i podnoszą odporność, co jest bardzo ważne w sezonie przeziębień i grypy.
Zdrowe i rozgrzewające napoje na zimę
Drewniane podłogi należą do najwytrzymalszych, ale nawet one z czasem się niszczą i wymagają odświeżenia. Nie podejmujmy zbyt pochopnych decyzji o generalnym remoncie i zrywaniu parkietu. Najczęściej posadzki wymagają jedynie solidnej renowacji. Kiedy jest za późno? Nową podłogę kładziemy wtedy, kiedy nasza stara nie nadaje się już do użytku. Nie próbujmy na siłę reanimować parkietu, jeśli większość jego desek ma ogromne ubytki, jest wypaczona lub podgniła. W tym przypadku bezpieczniej jest się pozbyć starej nawierzchni, wysuszyć podłoże i położyć nowe panele. Najczęściej na taką ostateczność musimy się zdecydować, remontując bardzo stare domy i mieszkania. Dużą wadą takiego rozwiązania jest wysoka cena usługi. Drugie życie starej podłogi Stan naszej podłogi zależy głównie od jakości materiału, z jakiego została wykonana i intensywności jej użytkowania przez domowników. Nie bez znaczenia jest też to, czy regularnie zabezpieczaliśmy i pielęgnowaliśmy nasz parkiet. Zazwyczaj narzekamy na ścierający się lakier, pojedyncze szczeliny, ciemne przebarwienia i zarysowania spowodowane np. przesuwaniem mebli. Jak możemy uratować nasz podniszczony parkiet? Najprostszym rozwiązaniem jest cyklinowanie, które polega na szlifowaniu, czyli zdzieraniu wierzchniej warstwy drewna. Czynność tę wykonuje się specjalnym urządzeniem nazywanym cykliniarkąlub szlifierką. Do tego zadania używa się papierów ściernych o różnych gradacjach. Niekiedy występuje konieczność uzupełnienia ubytków w podłodze. Pomoże nam w tym szpachla parkieciarska, którą należy rozprowadzić po całym podłożu i pozostawić na kilka godzin do wyschnięcia. Po wypolerowaniu i wygładzeniu powierzchni podłoga jest gotowa na ostatni etap prac. Lakierowanie zaczynamy od położenia warstwy lakieru podkładowego, na którą następnie nanosimy minimum dwie warstwy lakieru wierzchniego. Musimy pamiętać jednak o międzywarstwowym matowieniu, czyli bardzo łagodnym cyklinowaniu pomiędzy kolejnymi powłokami. Lakier możemy rozprowadzać zwykłym pędzlem lub wałkiem, jednak zadanie to wymaga dużej wprawy. Alternatywne rozwiązania Istnieją też inne wyjścia, które nie są związane ani ze zrywaniem, ani z odnawianiem starej podłogi. Jeśli nasz parkiet jest stabilny i równy, możemy na nim ułożyć zupełnie nową posadzkę. Używa się do tego celu cienkich materiałów tj. płytki ceramiczne, mozaiki, czy też panele. Niestety w ten sposób nieznacznie (ale jednak) podnosimy podłogę w pomieszczeniu. Na drewniane podłoże nie można jednak kłaść wykładzin z PVC ani innych wykonanych z surowców nieprzepuszczających pary wodnej. Taki zabieg mógłby doprowadzić do powstania nadmiernej wilgoci i zagrzybienia. W przypadku, kiedy nasza podłoga jest zniszczona tylko miejscowo, możemy pozwolić sobie na mniej inwazyjne działania. Przykryjmy niechlubny obszar ozdobnym dywanem – nie tylko ożywimy wnętrze, ale też zapobiegniemy kolejnym uszkodzeniom nawierzchni. Dbajmy o podłogę w naszych mieszkaniach – a jeśli się zniszczy, nie spisujmy jej na straty. Odrestaurowanie parkietu kosztuje mniej niż położenie nowego, a my dajemy swojej starej podłodze nowe życie.
Ratować starą podłogę czy kłaść nową?
Zaparcia to raczej wstydliwa dolegliwość, dlatego nie zawsze mamy ochotę konsultować się w tej sprawie z lekarzem czy farmaceutą. Na szczęście problem ten najczęściej możemy zażegnać dzięki sprawdzonym, domowym sposobom. Które z nich są najbardziej godne zaufania? Dieta w walce z zaparciami Jedną z głównych przyczyn uciążliwych problemów z wypróżnieniem jest niewłaściwa dieta. Winne są przede wszystkim produkty charakteryzujące się wysokim stopniem przetworzenia, a zatem słodycze czy produkty typu fast-food, po które każdego dnia tak chętnie sięga tysiące osób. Zalicza się tu także różnego rodzaju dania z proszku i gotowe, hermetycznie zamykane przysmaki odgrzewane w mikrofalówce. Zawarte w nich szkodliwe substancje upośledzają pracę układu pokarmowego, czego efektem są nie tylko zaparcia, ale i odkładająca się tu i ówdzie tkanka tłuszczowa. Najbardziej skuteczną bronią, pomocną zarówno w leczeniu, jak i zapobieganiu zaparciom, jest błonnik. Nie ulega on procesom trawiennym, a po dostaniu się do jelit pomaga oczyścić ich kanały z zalegających treści, pozytywnie wpływając przy okazji na ich perystaltykę. Optymalnie powinniśmy spożywać ok. 20–40 g błonnika dziennie. Świetnym źródłem jest pełnoziarniste pieczywo, otręby, gruboziarniste kasze, siemię lniane, a także suszone owoce, np. śliwki, które od lat uchodzą za jedno z najlepszych naturalnych remediów na zaparcia. Spożywając duże ilości błonnika, nie możemy zapomnieć o odpowiednim nawodnieniu. Zaleca się wypijanie 3 litrów płynów w ciągu doby. Przy zaparciach warto także częściej sięgać po naturalne jogurty i kefiry. Niezmiernie istotny jest również sposób przyjmowania posiłków – ważne jest, by nie zjadać ich w pośpiechu i dokładnie przeżuwać każdy kęs. Powinniśmy jeść częściej, najlepiej 5 razy dziennie, jednak w mniejszych porcjach. Wszystko to zdecydowanie ułatwi naszemu organizmowi uporanie się z dyskomfortem spowodowanym zaparciem. Nieoceniona medycyna naturalna Kłopoty trawienne to problem znany od wieków. Niekonwencjonalne metody walki z nieprzyjemnymi dolegliwościami tego typu znane są od setek lat. Jednym z naturalnych leków, który może przynieść ulgę w zaparciach, jest zioło o nazwie senes. Zawarte w nim substancje usprawniają pracę jelit, działają oczyszczająco, ułatwiając przesuwanie się zalegających w nich treści pokarmowych. Wystarczy pół łyżeczki zasuszonych liści tej rośliny zalać przegotowaną, gorącą wodą i ostygnięty napar wypić przed snem. Na efekt możemy liczyć niedługo po przebudzeniu. Kolejnym ziołem leczniczym jest babka płesznik – nieocenione źródło błonnika witalnego. Działa ona podobnie jak senes, wspomagając perystaltykę jelit. W jej nasionach znajdują się duże ilości śluzu, który działa ochronnie na śluzówkę przewodu pokarmowego. Roślina świetnie sprawdzi się w przypadku osób zmagających się z zespołem jelita drażliwego, które nie zawsze mogą sięgnąć po standardowe środki przeczyszczające. Po namoczeniu ok. 2 łyżeczek nasion w niewielkiej ilości wody, wypijamy miksturę, obficie ją popijając. Lekarstwo zaczyna działać po upływie ok. 12 godzin. Regulacja procesów trawiennych to także efekt działania rzewienia – rośliny, która pomaga zarówno na zaparcia, jak i wzdęcia. Choć przygotowany na jej bazie napar jest skuteczny, nie można stosować go zbyt długo. Po kilku dniach należy odstawić herbatkę, w przeciwnym razie narazimy nasz organizm na utratę cennych elektrolitów, przede wszystkim potasu. Nie jest on wskazany ciężarnym oraz kobietom karmiącym piersią. W przypadku gdy domowe metody zawiodą, konieczne jest skorzystanie z pomocy lekarza, który przepisze odpowiednie środki przeczyszczające. Warto wiedzieć, że w wielu przypadkach leki te zawierają w skoncentrowanej postaci te same rośliny, które możemy kupić samodzielnie. Jeżeli problem jest bardziej zaawansowany, rozwiązaniem mogą okazać się preparaty osmotyczne, parafinowe bądź leki pęczniejące.
Jak rozprawić się z zaparciami?
Wraz z rosnącą znowu od pewnego czasu popularnością ręcznych zegarków, wzrasta też sprzedaż zasilających je baterii. Podpowiadamy, jak wybrać odpowiednią, bo to wcale nie jest tak proste. Choć mogłoby się wydawać, że większość z nas dawno już zastąpiła tradycyjne zegarki ręczne tymi wbudowanymi w smartfony, to wcale nie jest to tak oczywiste. Klasyczne zegarki, uznawane za niezwykle istotny element garderoby i wyznacznik statusu społecznego, a także klasy, wracają znowu do łask. W związku z tym, coraz częściej musimy też kupować baterie do zegarków. Wybór odpowiedniej baterii, choć wydaje się zadaniem niezbyt trudnym i skomplikowanym, może okazać się nie lada zagwozdką. Na rynku dostępnych jest kilkadziesiąt rodzajów baterii, różniących się nie tylko wielkością i grubością, ale również materiałem wykonania, trwałością i przeznaczeniem. Sprawdź, jak wybrać prawidłowo baterię do twojego zegarka! Baterie zegarkowe – podstawowy podział Baterie zasilające zegarki najczęściej dzieli się na rodzaje wedle ich budowy. Najpopularniejsze są trzy typy: alkaliczne, srebrowe i litowe. Baterie alkaliczne – oznaczane są symbolem LR. To takie baterie, w których w charakterze elektrolitu zastosowano roztwory alkaliczne (zasadowe). Zasada działania baterii polega na reakcji chemicznej, która zachodzi pomiędzy cynkiem a tlenkiem manganu (IV) (Zn/MnO2). Napięcie znamionowe wynosi 1,5 V. Bateria alkaliczna została wynaleziona przez amerykańskiego chemika Lewisa Urry'ego w 1959 roku i przez lata ulegała dopracowaniu i doskonaleniu. Dzięki temu współczesne baterie alkaliczne mogą wytrzymać 40 razy dłużej niż oryginalny prototyp. Baterie srebrowe – oznaczane symbolem SR. Ogniwa srebrowo-cynkowe wśród ogniw galwanicznych mają najwyższy stosunek pojemności do masy. W porównaniu z innymi ogniwami posiadają większą wartość siły elektromotorycznej i bardziej płaską charakterystykę rozładowania niż standardowe baterie alkaliczne. Ze względu na wykorzystany w nich elektrolit na bazie wody nie mają możliwości zapalenia się, dzięki czemu są bezpieczniejsze. Baterie litowe – oznaczane są symbolem CR. Akumulatory litowo-jonowe są jednymi z najlżejszych, dlatego chętnie wykorzystuje się w niewielkich urządzeniach elektronicznych i właśnie w zegarkach. Akumulatory tego typu mają napięcie ok. 3,6 V na ogniwo. Technologia ta pozwala na skumulowanie dwa razy więcej energii niż w akumulatorach NiMH o tym samym ciężarze i wielkości. Baterie alkaliczne pozostają najpopularniejsze, najłatwiej dostępne i najczęściej używane. Po piętach depczą im już jednak baterie srebrowe, które – choć są droższe – to charakteryzują się zdecydowanie dłuższym czasem pracy. Jak wybrać baterię zegarkową? Poza samymi rodzajami materiałów, z jakich wykonane są baterie, różnią się one od siebie również takimi parametrami, jak średnica i grubość. To właśnie zazwyczaj stanowią największy problem przy dopasowywaniu nowego akumulatora do zegarka. Aby udało się wybrać odpowiednią baterię, najlepiej jest po prostu sprawdzić oznaczenie, jakie znalazło się na baterii już wykorzystanej – ten symbol powinien być umieszczony gdzieś na jej powierzchni. Jeśli jednak nie masz możliwości sprawdzenia tego oznaczenia, to możesz poradzić sobie z tym problemem inaczej. Wystarczy zmierzyć starą baterię albo miejsce, w którym instaluje się ją w zegarku. Baterię lub miejsce po niej można zmierzyć linijką, ale lepiej jednak użyć suwmiarki, która poda zdecydowanie bardziej precyzyjne wymiary. Jeżeli i ten sposób okaże się dla ciebie zawodny, to pozostaje jeszcze poszukanie informacji o modelu zegarka w Internecie. Jeżeli nie masz do czynienia z wyjątkowo rzadkim czasomierzem, to raczej bez problemu znajdziesz w sieci jego opis, w którym powinny być zawarte informacje również o zastosowanej w nim baterii. Wybór baterii zegarkowej może być problemem, jeżeli nie posiadasz informacji o wykorzystywanym w twoim modelu czasomierza akumulatorze. Mamy jednak nadzieję, że informacje zawarte w powyższym poradniku pomogą ci go szybko rozwiązać.
Jak wybrać baterie do zegarka?
Deszczowy, mroczny Nowy Jork squattersów. Zagubieni młodzi (i nie tylko) ludzie, których losy krzyżują się przeróżnie i zaskakująco. W pewien niejasny sposób atmosfera Sunset Park – wydanej w 2010 r. powieści Paula Austera – czyni tę książkę idealną lekturą na długie, jesienne wieczory. Ucieczki i powroty do Nowego Jorku Paul Auster od lat uważany jest za jednego z najwybitniejszych współczesnych pisarzy amerykańskich. Najbardziej ceni się go za Trylogię nowojorską ‒ trzy nawiązujące do Kafki i Becketta powieści z motywami kryminalnymi. Już na podstawie tytułu jego najdonioślejszego dzieła wnioskować można, że Nowy Jork jest dla pisarza bardzo ważny, może nawet – najważniejszy. Doskonale potwierdza to Sunset Park. Nowy Jork, będąc pozornie tylko tłem dla całej opowieści, wypełnia szczelnie przestrzeń między wersami tej powieści. I to od pierwszych stron, choć wszystko zaczyna się na Florydzie... Na Florydzie bowiem poznajemy Milesa Hellera – niespełna 30-letniego mężczyznę o tajemniczej, trudnej przeszłości. Dawno minione, ale nie do końca (bądź wcale) przepracowane wydarzenia zmusiły go do ucieczki z Nowego Jorku, z miasta lat dziecięcych, i do cichej tułaczki po całym kraju. Wydaje się, że po kilku latach ciągłych zmian, przeprowadzek i kolejnych nowych początków Miles znalazł wreszcie swoje miejsce na dłużej – w Miami poznał bowiem Pilar, która okazała się wielką miłością jego życia. Jest tylko jeden problem – wymarzonej kobiecie brakuje do pełnoletniości ładnych kilku miesięcy, a jej siostra nie znosi Hellera i zrobi wszystko, by doprowadzić do rozstania zakochanych. Nawet – czym grozi z pomocą poważnie wyglądających latynoskich znajomych – doniesie na niego na policję. Miles musi więc znów uciekać. Traf chce, że w tym samym czasie otrzymuje intratną propozycję od nowojorskiego przyjaciela, Binga Nathana. Ten wraz ze znajomymi od kilku miesięcy pomieszkuje na dziko w starym domu w dzielnicy Sunset Park. Miles, nie widząc lepszego rozwiązania, decyduje się zostać ich nowym współlokatorem... Gorzka opowieść na wiele głosów Wbrew pozorom Sunset Park nie jest utworem o wyraźnym głównym bohaterze – to raczej powieść na wiele głosów, poskładana z różnych punktów widzenia i angażująca czytelnika w kilka historii. Paul Auster okazuje się prawdziwym mistrzem w łączeniu i zazębianiu ich ze sobą. Trzeba jednak przyznać, że głównym spoiwem całej opowieści okazuje się rzeczony Miles Heller, odgrywający mniejszą lub większą rolę w życiu każdego z pozostałych bohaterów. Można ulec złudzeniu, że autor próbuje uczynić z Sunset Park dość ponury portret pokolenia amerykańskich trzydziestolatków, którzy żyją z dnia na dzień bez perspektyw i – co gorsza – bez pomysłu na dalsze życie. Diagnoza Austera jest jednakże chyba jeszcze bardziej gorzka. W powieści tej zagubieni i sceptyczni wobec przyszłości są nie tylko rówieśnicy Milesa – demony przeszłości i trudne decyzje dręczą też generację ich rodziców, choćby ojca Milesa i jego przyjaciół. Mroki wszystkich tych historii wydaje się rozświetlać tylko nastoletnia ukochana Milesa, Pilar Sanchez – pogodna, beztroska, ciekawa świata, spokojna, ambitna... Trudno jednak orzec, czy w ten sposób Auster komunikuje czytelnikom, że oto „idzie nowe”, że nadzieja dla świata tkwi w młodych i dopiero wkraczających w prawdziwe życie. Może raczej chodzi o to, że młodzież wiele trudnych doświadczeń ma wciąż przed sobą... Niemniej jednak fragmenty Sunset Park dotyczące niesamowitego, pozytywnego wpływu Pilar na Milesa Hellera rozczulą nawet najtwardszych. Nowojorska gawęda o niezwykłej mocy Historia przedstawiona przezAustera na kartach Sunset Park jest zarazem prosta i skomplikowana, niektórym wydawać się może nudna, a jednak uwodzi czytelnika, wciąga, uruchamia jakiś niezwykły magnetyzm. Może właśnie w tej kombinacji prostoty i złożoności tkwi sekret powieści – czy nie jest tak, że sprawy na pierwszy rzut oka czarno-białe, łatwe do rozstrzygnięcia, przy bliższym przyjrzeniu okazują się często bez wyjścia? Coś z pewnością jest na rzeczy, bo Sunset Park porusza, niepokoi i skłania do rozmyślań bardziej, niż można by się tego spodziewać. Na jesienny wieczór – idealna. Źródło okładki: www.znak.com.pl
Sunset Park, Paul Auster ‒ recenzja
Define C to najnowsza obudowa szwedzkiej firmy Fractal Design. Jest kompatybilna z płytami ATX, ma komorę na zasilacz oraz niewielkie wymiary. Czy warto wydać na nią około 350 zł? Fractal Design wstrzymał niedawno wydawanie obudów serii Define R na rzecz innych modeli. Wielkim hitem okazała się Define S o dużej, uproszczonej konstrukcji, przeznaczona do wydajnych systemów chłodzonych powietrzem lub wodą. Następnie światło dzienne ujrzała mała Nano S, czyli obudowa do wydajnych systemów ITX, również chłodzonych cieczą. Modelem Define C producent wypełnia niszę w ofercie. To obudowa midi tower ATX, plasująca się gdzieś pomiędzy Define S a Nano S. Define C wyposażono w wiele nowości. Specyfikacja Fractal Design Define C wsparcie dla płyt ATX, mATX i mini ITX 7 slotów rozszerzeń klatka na dwa dyski 3,5”; trzy tacki 2,5” chłodzenie CPU do 168 mm zasilacze do 175 mm GPU do 315 mm kompatybilność z radiatorami 120/240/360 mm na froncie, 120/240 mm na szczycie wentylatory 2x 120 mm (wsparcie dla 3x 120/2x 140 mm na froncie, 2x 120/140 mm na szczycie, 1x 120 mm na dole, 1x 120 mm z tyłu) system ModuVent oraz filtry przeciwkurzowe wymiary 413 x 210 x 453 mm (z nóżkami, śrubami) waga 6,8 kg Wyposażenie 4 śrubki do zasilacza 20 śrubek do dysków 2,5” 8 śrub do płyty głównej 8 dystansów płyty głównej 8 śrub do dysków 3,5” kluczyk do dystansów (metalowy) 6 opasek zaciskowych dodatkowy filtr przeciwkurzowy na szczyt instrukcja obsługi oraz ulotki Konstrukcja Na pierwszy rzut oka niewiele się zmieniło. Wygląd Define C jest typowy dla produktów Fractal Design – obudowa ma kanciaste kształty, minimalistyczny design, nacisk położony został przede wszystkim na funkcjonalność. Nie ma też zaskoczenia, jeśli chodzi o użyte materiały. Define C zrobiono z grubej stali i tworzyw sztucznych (front i górna zaślepka). W oczy rzucają się jednak kompaktowe wymiary – Define C to krótka konstrukcja (41,3 cm), ale wysoka (45,3 cm) i szeroka (21 cm). Front ma po bokach gęsto żebrowane kratki wentylujące. Jego faktura imituje szczotkowane aluminium. Od spodu panelu można wysunąć dolny filtr, a na szczycie w obudowę wcina się niebieska dioda zasilania. Front jest wpięty zatrzaskami – nie ma drzwiczek jak w Define R5. Panel przedni wypina się od spodu (po wyjęciu filtra dolnego), został od wewnątrz wytłumiony, daje dostęp do wpinanego filtra frontowego. Obudowa nie ma zatoki na napędy optyczne. Na szczycie jest panel gniazd i przycisków. Składa się na niego duży włącznik z pierścieniową diodą pracy dysku, przycisk resetu, gniazdo słuchawkowe i mikrofonowe oraz dwa porty USB 3.0. Szczyt obudowy przysłania jednoczęściowa zaślepka ModuVent. W zestawie jest także magnetyczny filtr na górę, którego brakowało w poprzednich modelach. Z tyłu obudowy widać wycięcie na maskownicę portów płyty, wylot wentylatora 120 mm, siedem slotów rozszerzeń wraz z otworem wentylującym, a także miejsce na zasilacz z wykręcaną ramką. Obudowa stoi na wysokich nóżkach, które wyklejono grubą warstwą gumy. Cały spód przykrywa wysuwany filtr przeciwkurzowy z rączką. box:imageShowcase box:imageShowcase Oba panele boczne są jednolite, zniknęło mocowanie na boczny wentylator z zaślepką ModuVent. Panele przykręcone są szybkośrubkami, nie są zasuwane, otwiera się je jak drzwiczki, zostały od wewnątrz wytłumione. Lewy panel odsłania tackę na płytę główną oraz metalową komorę zasilacza – to nowość w urządzeniach Fractal Design. Na froncie jest jeden wentylator GP-14 X2 (nowa seria z trwalszym łożyskiem) o rozmiarze 120 mm, identyczny jest także na wylocie. Obszar na płytę otaczają cztery otwory z przepustami, a trzy mniejsze bez przepustów znajdują się także na komorze. W tym samym miejscu od frontu jest również metalowa zaślepka, która pozwoli na montaż długich radiatorów. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Prawy panel odsłania wnętrze komory, w której jest klatka z sankami na dwa dyski 3,5” lub 2,5” z podkładkami antywibracyjnymi. Obok tacki na płytę jest wytłoczenie z trzema opaskami z rzepu. Natomiast za dużym nacięciem na backplate procesora znalazła się tacka na trzy dyski SSD. Da się dostrzec także wiele zaczepów na opaski zaciskowe. Wykonanie obudowy jest bardzo dobre. To sztywna konstrukcja, precyzyjnie obrobiona, wzorowo spasowana, z wieloma filtrami i dodatkami. Wątpliwości budzi jedynie kolor – czerń nie jest wyjątkowo głęboka, delikatnie wpada w szarość. Nie jest to już tak intensywna barwa, jak w przypadku serii Define R. Montaż Platforma testowa: procesor Intel Core i7-6700K (4,6 GHz/1,35 V); płyta główna MSI Z170A Gaming Pro Carbon; GPU Asus Strix GTX 1080 (+170/+400 MHz); RAM Corsair Vengeance LPX DDR4 3000 MHz CL15; zasilacz Corsair RM850i 850 W; chłodzenie CPU Noctua NH-D15S (2x Fractal Design Venturi GP-14 PWM); dyski SSD Samsung 850 EVO 500 GB, Kingston UV400 480 GB; 4 wentylatory Fractal GP-14 140 mm. Fractal słynie z komfortowego montażu, nie inaczej jest w przypadku Define C. Szybkośrubki nie są przykręcone zbyt mocno, można je odkręcić bez śrubokręta, ten będzie potrzebny jedynie do montażu zasilacza, dysków i płyty głównej. Do nakręcenia dystansów jest metalowy kluczyk, nakładka na śrubokręt. Otwory i gwinty są precyzyjne. Warto zacząć jednak od zasilacza. Tym razem montuje się go inaczej, podobnie jak w obudowach NZXT, należy wykręcić ramkę, przykręcić ją do zasilacza czterema śrubami i wsunąć całość w obudowę. Najlepiej wentylatorem do dołu, chociaż w komorze są też otwory potrzebne do montażu wentylatorem do góry, co pozwoli skorzystać z zasilaczy pasywnych. Dolną klatkę na dyski można zdemontować i wyjąć przez otwór w komorze, jeśli nie jest potrzebna i chcemy mieć więcej miejsca na okablowanie. Przestrzeni nie powinno jednak brakować, bez problemu zmieściłem pełne okablowanie wraz z przedłużaczami zasilania ATX oraz GPU. Warto przełożyć kabel zasilający procesor przed przykręceniem płyty głównej, pozostałe przewody można przewlec później. Tyczy się to także kabla HD Audio, wtyczek przedniego panelu i taśm SATA; na komorze są wygodne otwory ułatwiające przewlekanie. Z tyłu na kable jest mnóstwo miejsca (15–35 mm), można je swobodnie rozłożyć. Świetnie montuje się dyski SSD – cała tacka trzyma się na jednej szybkośrubce, więc bez problemu podłącza się taśmy i zasilanie SATA. Trzeba pamiętać, że karta graficzna może mieć maksymalnie 315 mm, jeśli montujemy wentylatory na froncie. W przypadku montażu radiatora trzeba wziąć poprawkę na jego grubość. W Define C przedni panel znajduje się bardzo blisko płyty głównej, inaczej niż w Define S lub Nano S. Bez problemu zmieściłem rozbudowany system z długą kartą Asus Strix GTX 1080 i wysokim chłodzeniem CPU Noctua NH-D15S. Nie było najmniejszych problemów z kompatybilnością, bez oporu zamknąłem prawy panel skrywający dużą ilość kabli. Montaż przebiegał wzorowo. W praktyce Im mniejsza obudowa, tym gorsze chłodzenie. Nie inaczej jest w przypadku Define C. Standardowa konfiguracja wentylatorów nie wystarczy, jeśli w środku ma znaleźć się wydajny i podkręcony system. Procesor i7-6700K o taktowaniu 4,6 GHz w dużej Define S z trzema wentylatorami na froncie osiągał 78ºC, a karta GTX 1080 pracowała w temperaturze 67ºC (2050 MHz/5400 MHz). Przy obciążeniu całego systemu temperatury w Define C były wyższe o 3–4ºC, taktowanie karty graficznej zaczęło spadać od 1950 MHz. To nadal dobre rezultaty, zważywszy na tak małą pojemność wnętrza. Warto jednak zdemontować górny panel i założyć filtr przeciwkurzowy, a na front (ewentualnie także na szczyt) zamontować po dwa wentylatory 140 mm. Tłumienie będzie słabsze, ale rezultaty dużo lepsze. Temperatury spadły do pożądanych 78ºC dla CPU i 67ºC dla karty graficznej. Kultura pracy jest bardzo wysoka, co nie jest niespodzianką. Wentylatory nie terkoczą, a szum został mocno stłumiony, nawet bez górnej zaślepki ModuVent. Testowana konfiguracja była niesłyszalna w normalnej pracy i lekkim obciążeniu z odległości 1 m. W przypadku pełnego obciążenia hałas również nie przeszkadzał, co prawda, szum był słyszalny, ale można było grać także z cicho ustawionymi głośnikami lub słuchawkami o konstrukcji otwartej. Podsumowanie Fractal Design Define C to świetna obudowa. Nowy model poprawia wady poprzedników – posiada dodatkowy filtr na górę, estetyczną komorę zasilacza, oferuje wygodną konserwację, jak również mocne wytłumienie (także przedniego panelu). Design się nie zmienił, jedynie proporcje są trochę inne. Z drugiej strony producent właściwie jedynie nadrobił zaległości do konkurencji. Podobny zestaw cech oferował już Corsair Carbide 400Q lub wersja z oknem 400C. Jest on jednak wyraźnie droższy (aktualnie 450–500 zł) i większy, a w środku ma plastikową komorę, gorszą klatkę na dyski i niewygodne mocowanie SSD. Na korzyść Corsaira przemawia jednak metalowy front i trochę lepsze chłodzenie. Trzeba mieć na uwadze, że jeśli w Define C ma znaleźć się wydajny system, np. podkręcony, to trzeba doinwestować w wentylatory. Warto również skorzystać z filtra na szczyt zamiast zaślepki. Polecam użyć chłodzenia cieczą z radiatorem na szczycie, poprawi to cyrkulację powietrza. Gdy rozmiar nie gra roli, a komora na zasilacz nie jest potrzebna, lepiej wybrać model Define S, uzyskiwane temperatury będą niższe. Define C jest aktualnie dostępna za około 350 zł bez okna oraz około 370 zł z oknem. W sprzedaży jest także wersja Mini C – przystosowana pod płyty mATX (około 330 zł lub 350 zł z oknem). Ceny w kontekście możliwości są bardzo korzystne. Zalety: korzystna cena; bardzo dobre wykonanie; świetny design; banalnie prosty i wygodny montaż; metalowa komora zasilacza; praktyczna konserwacja; wygodna klatka HDD i tacka SSD; mnóstwo miejsca na kable; pełne wytłumienie i rozbudowane filtry przeciwkurzowe (dodatkowy na szczyt); dobre wyposażenie. Wady: uboga, standardowa konfiguracja wentylatorów (120 mm na froncie zamiast 140 mm); kompaktowe wymiary kosztem wyższych temperatur; lepsze chłodzenie kosztem tłumienia.
Test obudowy Fractal Design Define C – minimalizm w wersji kompaktowej
Lenovo IdeaPad 320s w wersji 14 cali to przystępny cenowo laptop wyposażony w ekran IPS Full HD, czterordzeniowy procesor i5-8250U, grafikę NVIDIA 920MX, 8 GB pamięci RAM i dysk SSD 256 GB. Co potrafi? Specyfikacja Lenovo IdeaPad 320s-14 procesor: Intel Core i5-8250U (4 rdzenie, 8 wątków) 1,6–3,4 GHz, 6 MB cache karta graficzna: zintegrowana Intel UHD Graphics 620, dedykowana NVIDIA GeForce 920MX ekran: Full HD (1920 x 1080), 16:9, matowy, 14,1 cala, IPS RAM: 8 GB DDR4 2400 MHz dysk: SSD SATA III (Crucial Micron MTFDDAK256TBN) system operacyjny: Windows 10 Home 64 bit akumulator: 52 Wh funkcje: czytnik kart SD, USB typu C audio i wideo: głośniki stereo Harman, kamerka 1 Mpix łączność: Wi-Fi 802.11 ac, Bluetooth 4.1 wymiary: 338 x 250 x 19,3 mm masa: 1,55 kg z baterią Konstrukcja i wykonanie Konstrukcja nie zmieniła się w porównaniu do poprzedników serii z procesorami Kaby Lake siódmej generacji. Laptop jest wykonany głównie z tworzyw sztucznych, ale posiada aluminiową pokrywę. Kształty są łagodne, a wzornictwo proste, zgodne z najnowszymi trendami. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Pokrywa ma zaoblone brzegi i zdobi ją efektowne logo marki. Jest zamocowana na podłużnym zawiasie, który wcina się w podstawę. Interfejs został rozbudowany. Lewy bok zawiera: gniazdo zasilania, HDMI 1.4, USB 3.0 typu A, USB typu C 3.1 Gen1, złącze słuchawkowo-mikrofonowe oraz diodę zasilania. Na prawej stronie są: blokada Kensington, USB 3.0 typu A, czytnik kart SD oraz przycisk przywracania Novo. Przednia oraz tylna krawędź pozostały puste. Na spodzie obudowy są trzy silikonowe podkładki – dwie małe z przodu i długa z tyłu. W tylnej części widać wlot systemu chłodzenia, a z przodu umieszczono głośniki stereo syngowane przez Harmana. Spód przykręcony jest za pomocą dziesięciu wkrętów, jego demontaż daje dostęp do pojedynczego wentylatora, dysku SSD SATA III, pustego slotu M.2 i dodatkowego slotu na RAM. Otwarcie pokrywy odsłania duży gładzik zintegrowany z przyciskami oraz wyspową klawiaturę AccuType we wgłębieniu. Włącznik został zespolony z blokiem klawiszy i posiada białą diodę, podobnie jak Caps Lock. Wyloty systemu chłodzenia schowano przy zawiasie. Matową matrycę otaczają wąskie ramki po bokach, ale dosyć szerokie od spodu i góry. Wykonanie laptopa jest dobre. Materiały są wysokiej jakości, a obróbka nie daje powodów do narzekania. Nie zachwyca za to spasowanie elementów, ale może dotyczyć to tylko mocno eksploatowanej i rozbieranej sztuki testowej. Pokrywa jest sztywna, ale obszar wokół klawiatury ugina się delikatnie pod naciskiem. Baza tylko nieznacznie pracuje przy naginaniu krawędzi. Użytkowanie, klawiatura i gładzik Mimo że IdeaPad 320s-14 nie należy do najsmuklejszych laptopów, wygląda niczym ultrabook o przekątnej 13,3 cala. Jest też dosyć lekki – producent podaje w specyfikacji 1,7 kg, ale waga wskazała 1,55 kg, więc laptop powinien sprawdzić się zarówno w użytku stacjonarnym, jak i mobilnym. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Zawias pokrywy stawia trochę za wysoki opór, by udało się otworzyć ją jedną ręką, ale pracuje gładko i równo. Pokrywa zachodzi lekko za bazę i otwiera się na płasko. Niestety zawias ma lekkie luzy, potrafi też odchylić się samoistnie podczas przenoszenia laptopa. Świetnie, że do dyspozycji są dwa porty USB typu A w standardzie 3.0. Nie zabrakło także USB typu C w standardzie 3.1, ale pierwszej generacji, więc jest to ekwiwalent USB 3.0 bez wsparcia dla Thunderbolt 3. Monitor lub telewizor można jednak podłączyć za pomocą HDMI 1.4. Lokalizacja złącza zasilania jest dobra, a sam zasilacz ma formę kostki, która waży 218 g, posiada kabel o długości około 2 m z kątowym wtykiem. Klawiatura nie zawodzi. Nasadki są duże, klawisze wyraźnie wystają, mają odpowiednio głęboki skok i sprężysty odskok. Pracują równo i cicho oraz cechują się średnią twardością. Szkoda, że nie zostały podświetlone. Nie obyło się bez modyfikacji układu, typowej dla wielu ultrabooków. Strzałki zostały zespolone z klawiszami, a góra i dół mają pomniejszone nasadki. Zawierają też funkcje przycisków Home, End, Page Up i Down, wyzwalanymi kombinacjami z klawiszem FN, ulokowanym obok lewego Ctrl-a. Enter jest wąski i zlewa się z ukośnikiem. Lokalizacja prawego klawisza Alt nie utrudnia wpisywania polskich znaków, a lewy Shift jest odpowiednio długi. W rzędzie F1–F12 umieszczono funkcje multimedialne wyzwalane bez kombinacji z klawiszem FN. Nieźle sprawdza się także gładzik. Jest śliski w dotyku, został połączony z dobrymi przyciskami. Obszar płytki dotykowej mierzy 7 na 10 cm. Sterowanie kursorem jest precyzyjne i płynne. Podczas testów nie czułem potrzeby korzystania z myszki. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Kultura pracy Lenovo IdeaPad 320s-14 jest wysoka. Wentylator pracuje cicho, generuje dosyć niski szum bez gwizdu lub terkotania. W typowej pracy włącza się rzadko, zaś podczas pełnego obciążenia systemu jest wyraźnie słyszalny, ale nie irytuje głośną pracą. Obudowa pozostaje chłodna. W typowym użytkowaniu utrzymuje około 32⁰C przy matrycy i 26⁰C wokół gładzika, a spód nie przekracza 30⁰C. Podczas pełnego obciążenia procesora i karty graficznej laptop osiąga do 40⁰C przy zawiasie matrycy i 32⁰C wokół płytki dotykowej. Spód rozgrzewa się wtedy do 41⁰C w okolicy systemu chłodzenia i 33⁰C przy przedniej krawędzi. Głośniki brzmią dobrze – dźwięk jest czysty, ale nie za ostry. Brzmienie jest łagodne, słychać nawet niskie tony, choć może brakować mocy. Ekran Zastosowano przyzwoitą matrycę IPS. Ekran ma bardzo dobre kąty widzenia i jest równo podświetlony. Matryca nie będzie oślepiać po zmroku, pozostanie czytelna podczas pracy za dnia, ale jest niestety za ciemna do korzystania na zewnątrz. Barwy są przyjemne dla oczu, biel neutralna, a czerń satysfakcjonująco głęboka. Niektóre kolory są jednak zmatowiałe – np. zielenie lub czerwienie. Wyświetlacz może nie zadowolić profesjonalisty, ale wystarczy do pracy biurowej i konsumpcji multimediów. box:imageShowcase box:imageShowcase Bateria Czas pracy jest niezły. Można liczyć na 9–10 godzin działania bez korzystania z Wi-Fi. Akumulator pozwoli też na około 8–9 godzin surfowania w Internecie. Pełne obciążenie komputera w trybie wysokiej wydajności rozładuje baterię po około 1,5 godziny. Wydajność Rodzina procesorów Kaby Lake Refresh przyniosła długo oczekiwane zmiany. IdeaPad 320s-14 to laptop wyposażony w procesor Intel Core i5-8250U, czyli jednostkę niskonapięciową (15 W TDP), posiadającą aż cztery rdzenie i osiem wątków z 6 MB pamięci podręcznej. Poprzednik, czyli i5-7200U, miał dwa rdzenie i cztery wątki mniej, a także o połowę mniejszy cache. Zmieniło się jednak taktowanie bazowe – wynosi ono 1,6 GHz (zamiast 2,5 GHz), ale procesor osiąga 3,4 GHz w trybie Turbo (zamiast 3,1 GHz). Wydajność jest bardzo dobra. Procesor uzyskuje 561 punktów w teście Cinebench R15 oraz 3970 punktów testu jednordzeniowego i 11767 punktów w teście wielordzeniowym w Geekbench 4. W praktyce IdeaPad 320s wypada znakomicie – system startuje szybko, laptop sprawnie uruchamia programy, pozwala swobodnie surfować po Internecie oraz korzystać z multimediów. Wydajność jest wystarczająca do mniej lub bardziej zaawansowanej pracy. Procesor osiąga tylko chwilowe Turbo na poziomie 3,4 GHz, po czym stopniowo spada do około 3 GHz, by ustabilizować się ostatecznie na 2,3 GHz przy długotrwałym obciążeniu. Jednostka nie przegrzewa się, osiąga maksymalnie 76⁰C, a w normalnej pracy temperatura utrzymuje się w przedziale 50–60⁰C. Szkoda, że dysk SSD marki Crucial jest nadal w standardzie SATA III, a nie M.2. Jego wydajność jest niezła. Według Crystal Disk Mark 5.5.0 można liczyć na 425 MB/s odczytu i 373,5 MB/s zapisu sekwencyjnego, a także odczyt próbki 4K na poziomie 23 MB/s i zapis wynoszący 103,6 MB/s. Laptop wyposażony jest także w dedykowaną kartę graficzną, czyli NVIDIĘ 920MX z 2 GB pamięci graficznej. To już przestarzały układ, który może wystarczyć jedynie do prostych gier, ale nie można przecież traktować IdeaPad 320s-14 jak laptopa gamingowego. W wymagających grach taktowanie procesora spadnie do 1,6 GHz, a karta graficzna będzie utrzymywać taktowanie 980 MHz i temperaturę około 60⁰C. Pozwoli to na rozgrywkę w Full HD w 60 kl./s w Counter-Strike’a: Global Offensive i inne lekkie gry e-sportowe, ale wymagające tytuły mogą nie być grywalne. W niektórych przypadkach konieczne będzie ustawienie rozdzielczości 1280 x 720 pikseli i wybranie niskich ustawień graficznych, by pograć w nowsze produkcje w 20–40 kl./s. Laptop uzyskał 1559 punktów 3DMark Firestrike 1.1, 488 punktów w Time Spy, 883 punkty w Unigine Heaven Basic oraz 258 punktów w Heaven Extreme. Podsumowanie Lenovo IdeaPad 320s-14 w testowanej konfiguracji kosztuje aktualnie 3200 zł. Relacja jakości do ceny jest korzystna. Laptop jest ładny, solidnie wykonany i praktyczny. Konstrukcja jest lekka, ekran dobry, klawiatura oraz gładzik spełniają swoje zadanie, a układ chłodzenia jest wydajny i cichy. Urządzenie nie grzeje się, dotyczy to zarówno obudowy, jak i komponentów wewnętrznych. Wydajność jest wysoka dzięki nowemu procesorowi z rodziny Kaby Lake Refresh ósmej generacji. Komputer sprawdzi się w konsumpcji multimediów oraz do pracy. To uniwersalny laptop. Dostępne są także wersje z ekranami 13,3 cala (320s-13) i 15,6 cala (320s-15) oraz modele z większymi dyskami SSD. Ceny wersji z procesorami Kaby Lake siódmej generacji są kuszące, ale i5-8250U to zdecydowanie lepszy układ. Moim zdaniem warto do niego dopłacić. IdeaPad 320s-14 ma też konkurencję w postaci Asusa VivoBook S14 o podobnym układzie. Asus posiada gorszą matrycę, ale ma za to dysk SSD w formacie M.2 i czytnik linii papilarnych. Zalety: ładne wzornictwo; dobre wykonanie; kompaktowe wymiary; niezła klawiatura i gładzik; niskie temperatury i wysoka kultura pracy; przyzwoity ekran; rozbudowany interfejs; wysoka ogólna wydajność. Wady: USB typu C w standardzie 3.1 Gen1; brak podświetlenia klawiatury; przestarzała karta graficzna; trochę za ciche głośniki i zbyt ciemna matryca.
Test Lenovo IdeaPad 320s-14 – uniwersalny i kompaktowy notebook
Sony SRS-XB31 to wodoodporny głośnik z wbudowanym podświetleniem oraz stroboskopem, który może odtwarzać muzykę nawet przez dobę. Tym razem wzornictwo jest zupełnie inne niż w urządzeniach z wcześniejszej serii, a do dyspozycji są aż trzy tryby dźwięku. Głośniki Sony zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie, przetestowałem całą poprzednią serię, czyli modele XB10 (test), XB20 (test), XB30 (test) oraz XB40 (test). Wszystkie oferowały wzorowe wykonanie, udane wzornictwo, a także bardzo dobre brzmienie. Najbardziej doceniłem model XB30, który, moim zdaniem, brzmiał najlepiej. Tytułowy Sony SRS-XB31 to jego następca. Nowy głośnik jest również stereofoniczny i posiada dodatkową membranę pasywną, ale ma zmienioną konstrukcję oraz więcej możliwości. Sprawdźcie, co potrafi. Specyfikacja Sony SRS-XB31 interfejs: Bluetooth 4.2 z HFP, A2DP, AVRCP, SBC, AAC, LDAC zasięg: 30 m głośniki: dwa stereofoniczne 48 mm oraz pasywne membrany pasmo przenoszenia: 20 Hz–20 kHz funkcje: obsługa rozmów, pyłoszczelność i wodoszczelność IP67, czujnik NFC, bank energii, trzy tryby dźwięku, podświetlenie ze stroboskopem czas pracy: 24 godziny wymiary: 231 x 87 x 81 mm masa: 890 g Wyposażenie Akcesoria są podstawowe. W zestawie z głośnikiem jest tylko kabel microUSB do ładowania, który mierzy około 45 cm (bez uwzględniania wtyczek), a także instrukcja obsługi i dokumentacja. Właściwie trudno oczekiwać więcej dodatków – głośnik jest naszpikowany funkcjami i posiada odporną obudowę, więc nie wymaga futerału. Wygląd Producent mocno zmodernizował konstrukcję urządzenia. Model XB30 był zaoblony i ogumowany, a XB31 jest wyprofilowany i prawie w całości pokryty materiałem tekstylnym. To gęsta i mocna siatka o efektownym splocie, składającym się z wielu oczek, która dodatkowo mieni się w świetle. Wzornictwo bez wątpienia rzuca się w oczy – XB31 ma w sobie elementy funkowego i dyskotekowego stylu. Wykonanie jest wysokiej jakości, a głośnik można nabyć w pięciu wersjach kolorystycznych: czarnej, białej, niebieskiej, pomarańczowej i czerwonej. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Front zajmuje duża maskownica ozdobiona logo Sony, która tym razem zachodzi także na boki. Ponownie otacza ją podświetlona linia składająca się z szeregu jasnych i wielokolorowych diod w kształcie kresek. Maskownica skrywa dwa głośniki o średnicy 48 mm oraz pasywną membranę umieszczoną pośrodku, a także dwie diody stroboskopowe schowane na przeciwległych krańcach frontu. Podświetlenie robi wrażenie – kolory są żywe, a stroboskop intensywny. Obudowa ma kształt paraboli, więc zwęża się ku tyłowi, gdzie została mocno zaoblona. Panel przycisków trafił na prawą stronę szczytu urządzenia – jest ogumowany i grupuje łącznie cztery przyciski i dwie diody. Z lewej strony obudowy widać jedynie oznaczenie czujnika NFC. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Z tyłu znajduje się gumowa klapka, która zabezpiecza interfejs złącz, ulokowany z prawej strony głośnika. Znajdują się tam: gniazdo USB typu A, gniazdo microUSB, gniazdo 3,5 mm, trzy przyciski funkcji dodatkowych oraz przycisk resetu. Głośnik stoi na wypukłych podkładkach zrobionych z wysokiej jakości silikonu, które są częściowo elastyczne. Obsługa Sony SRS-XB31 należy do większych głośników Bluetooth. To podłużne i dosyć ciężkie urządzenie, które mierzy 23 cm długości, prawie 9 cm wysokości i około 8 cm szerokości, a waży 890 g. Wymiary są nadal dosyć kompaktowe, a urządzenie jest łatwe w transporcie. Obłą obudowę XB31 łatwo złapać, a obszycie umożliwia pewny chwyt; jest ona też w pełni pyłoszczelna i wodoodporna (IP67), więc producent zachęca do korzystania z głośnika w każdych warunkach. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Pierwszy przycisk na szczycie to włącznik z funkcją parowania oraz diodą. Następna jest regulacja głośności (plus i minus), obok której znajduje się znaczek interfejsu Bluetooth z diodą statusową. Ostatnim przyciskiem jest play/pauza, pełni on wiele funkcji – przełącza utwory (do przodu lub do tyłu) oraz kontroluje rozmowy. Możliwa jest także zmiana trybu dźwięku ze standardowego na Extra Bass za pomocą przytrzymania kombinacji przycisku odtwarzania z minusem regulacji głośności. By włączyć trzeci tryb dźwięku, trzeba sięgnąć po aplikację producenta. Pod klapką jest pełnowymiarowe gniazdo USB banku energii, sam głośnik ładujemy za pomocą złącza microUSB. Oprócz nich są tam także trzy przyciski – akumulatora (BATT), trybu Wireless Party Chain (WPC) oraz trybu stereo (ADD). Pierwszy wywoła komunikat głosowy w języku angielskim o stanie akumulatora oraz wyłączy podświetlenie po przytrzymaniu, drugi pozwoli połączyć ze sobą wiele głośników w jeden system, a trzeci umożliwi dodanie drugiego głośnika i skonfigurowanie ich w tryb stereo. SRS-XB31 posiada jeszcze jedną funkcję, czyli Party Booster. Na głośniku jest pięć stref, w które można uderzyć dłonią w celu wygenerowania różnych efektów dźwiękowych. Nie jestem przekonany, czy warto było implementować tak niepoważną, wręcz dziecinną funkcję. Sony XB31 to raczej głośnik z wyższej półki przeznaczony dla młodzieży i dorosłych, a nie dziecięca zabawka. Głośnik może działać do 24 godzin na jednym ładowaniu. Trzeba jednak pamiętać, że rezultat ten jest osiągalny w trybie dźwięku standard, bez włączonego podświetlenia i na średnim poziomie głośności. Jeśli włączymy podświetlenie oraz podbicie basu, a głośność ustawimy na maksimum, to urządzenie rozładuje się już po 4 godzinach. Mocy jest jednak dużo, nie trzeba przesadzać z głośnością, więc w praktyce głośnik z podświetleniem działa kilkanaście godzin. Oprogramowanie Do konfiguracji XB31 jest przeznaczona aplikacja Sony Music Center. Warto z niej skorzystać, ponieważ posiada wiele możliwości konfiguracji podświetlenia oraz dźwięku. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Główny ekran wyświetla aktywny kodek (np. SBC lub LDAC) i umożliwia odtwarzanie muzyki z pamięci urządzenia lub ze Spotify. W ustawieniach jest możliwość dostosowania efektów świetlnych oraz konfiguracji brzmienia. Lista efektów podświetlenia zawiera tryby dyskotekowe i relaksujące, a dźwięk można dostosować za pomocą korektora (regulacji basu, pasma średniego i tonów wysokich), a także trybów dźwięku. Oprócz wspominanego trybu standardowego oraz Extra Bass jest także efekt Live Sound, który imituje brzmienie na sali koncertowej. Brzmienie Sony XB31 rozwija brzmienie poprzednika, czyli oferuje rozrywkowy i efektowny dźwięk. Ponownie nie brakuje dynamicznego basu, który jednak nie przytłacza pozostałych pasm, więc brzmienie głośnika jest uniwersalne. XB31 sprawdzi się zarówno w rapie lub elektronice, jak i w rocku czy nawet jazzie. Brzmienie można dostosować do swoich preferencji oraz słuchanej muzyki za pomocą trybów dźwięku, pomiędzy którymi słychać wyraźne różnice. Standardowy tryb dźwięku oferuje brzmienie najbardziej zrównoważone. Dźwięk jest klarowny, bas brzmi w sposób zwarty i dynamiczny, a pasmo średnie jest odpowiednio bliskie. To dobre ustawienie do małych pomieszczeń i lżejszych gatunków muzycznych, które spodoba się fanom czystego i bezpośredniego dźwięku o wysokiej szczegółowości. Świetnie słucha się jazzu, lekkiego rocka, bluesa lub nawet klasyki. Brzmienie w tym trybie nie jest specjalnie przestrzenne, ale zagięta maskownica wzmacnia stereofonię. Tryb Extra Bass mocno podbija niskie tony, które cechują się wysoką jakością. Dzięki temu brzmienie staje się cieplejsze i bardziej masywne. To ustawienie idealne do większych pomieszczeń lub odsłuchów na zewnątrz, sprawdzi się ono najlepiej w muzyce rozrywkowej. XB31 w trybie Extra Bass potrafi efektownie wibrować, mocno uderzyć i pulsować niskimi tonami, więc świetnie zabrzmi elektronika, rap oraz muzyka gitarowa. Dźwięk jest mniej klarowny od trybu standardowego, ale nadal odpowiednio jasny i dynamiczny. Ostatni tryb, czyli Live Sound, brzmi jeszcze bardziej efektownie. Ponownie nie brakuje basu, ale brzmienie jest trochę jaśniejsze od tego w trybie Extra Bass. Najważniejszą różnicę stanowi jednak przestrzeń – scena dźwiękowa jest dużo większa. Zyskują na tym stereofonia, głębia oraz separacja dźwięków. Muzyka wydaje się dobiegać z większego obszaru, jest bardziej swobodna, wybrzmiewa jakby poza głośnikiem. Efekt robi duże wrażenie. Podsumowanie Sony SRS-XB31 to udoskonalona wersja świetnego głośnika, jakim był XB30. Nowe urządzenie przynosi jeszcze więcej opcji i poprawia brzmienie. XB31 wygląda efektownie, jest wygodny w obsłudze, trwały i bardzo funkcjonalny. Odporność na pył oraz wodę, czujnik NFC, bank energii, dobry akumulator i rytmiczne podświetlenie to tylko niektóre z zalet nowej wersji głośnika. Należy docenić także brzmienie, i to w każdym trybie – coś dla siebie znajdzie zarówno fan spokojniejszej muzyki, jak i imprezowicz. Szkoda, że producent nie zdecydował się na gniazdo USB typu C zamiast microUSB. Przydałby się też wydzielony przycisk do zmiany trybów dźwięku. Konieczne jest korzystanie z kombinacji klawiszy lub zaglądanie do aplikacji. Chętnie poświęciłbym zbędną funkcję Party Booster na rzecz USB typu C oraz przycisku trybów. Sony XB31 kosztuje aktualnie około 590 zł. Spodziewałem się, że będzie droższy. To mocny konkurent Ultimate Ears Boom (który nie ma tak głębokiego basu), jak również MegaBoom (który brzmi bardziej klarownie, ale mniej efektownie). SRS-XB31 stanowi także świetną alternatywę dla dużo droższego JBL Pulse 3, gdyż brzmi bardziej basowo. Jeśli budżet nie pozwala na taki wydatek, warto zainteresować się starszym Sony XB30, który również ma się czym pochwalić. Zalety: wzorowe wykonanie; wygodna obsługa; wysoka funkcjonalność; odporność na pył i wodę; długi czas pracy; efektowne podświetlenie; trzy tryby dźwięku; rozrywkowe brzmienie ze znakomitym basem, czytelną średnicą i górą pasma, a także dużą sceną dźwiękową. Wady: microUSB zamiast USB typu C; brak oddzielnego przycisku zmiany trybów.
Test Sony SRS-XB31 – świetlny głośnik w nowej wersji
Ogrzewanie tylnej szyby jest najczęściej wykorzystywane przez kierowców w okresie jesienno-zimowym. Przydatne jest jednak przez cały rok, albowiem klimat przestał być przewidywalny. Uszkodzone albo niedziałające w ogóle ogrzewanie tylnej szyby znacznie zmniejsza bezpieczeństwo jazdy. Na szczęście większość jego awarii można usunąć samodzielnie. Jazda z niesprawnym ogrzewaniem tylnej szyby jest po prostu niebezpieczna. Zaparowana tylna szybautrudnia widoczność do tyłu w czasie poruszania się po drogach i wręcz uniemożliwia bezpieczne manewrowanie samochodem podczas parkowania. Niekiedy powód awarii ogrzewania tylnej szyby może być prozaiczny. W wielu przypadkach wystarczy kilka minut pracy, aby uszkodzenie samodzielnie usunąć. Zdarzają się także awarie, w których będzie potrzebna pomoc specjalistów. Przykładem takiego problemu jest uszkodzenie szyny albo przyłącza. Jakie są najczęstsze powody uszkodzenia ogrzewania tylnej szyby? Tylna szyba narażona jest na działanie promieni słonecznych i promieni ultrafioletowych. Powodują one duże wahania temperatury, które po kilku lub kilkunastu latach użytkowania auta mogą spowodować uszkodzenie cieniutkich ścieżek przewodzących. Powodem awarii jest też wilgoć, doprowadzająca do skorodowania przyłączy, do których podłączone są przewody zasilające. Wilgoć pojawia się zwłaszcza wtedy, gdy kierowca nie dbał odpowiednio o uszczelki tylnej szyby i klapy. Awarię spowodować może także niedelikatne obchodzenie się z wewnętrzną częścią tylnej szyby. Bardzo mocne czyszczenie, używanie silnych środków czyszczących albo zadrapanie szyby – to wszystko doprowadzić może do uszkodzenia ścieżek. Co zrobić, jeśli ogrzewanie tylnej szyby nie działa w ogóle? W takim przypadku trzeba zacząć od rzeczy najprostszej – sprawdzenia, czy przepaleniu nie uległ bezpiecznik. Zamykana skrzyneczka z bezpiecznikami będzie umieszczona albo pod deską rozdzielczą po stronie kierowcy, albo w komorze silnika, nad jednym z nadkoli. Komplet bezpieczników samochodowych każdy kierowca powinien mieć zawsze przy sobie. Na wewnętrznej stronie pokrywy bezpieczników znajdują się symbole, określające, który z nich odpowiada za tylną szybę. Jeśli odpowiedzialny za szybę bezpiecznik topikowy jest przepalony, co widać po przerwanym druciku w jego wnętrzu, wystarczy go wymienić na nowy, koniecznie o takiej samej wartości natężenia, jaką miał bezpiecznik przepalony. Bezpieczniki są bardzo tanie – komplet kosztuje kilka złotych.Gdy to nie pomogło, trzeba sprawdzić, czy uszkodzeniu nie uległ przekaźnik. Najczęściej przekaźniki są montowane w komorze silnika, we wspólnej skrzynce z bezpiecznikami, albo – jeśli bezpieczniki znajdują się w kabinie auta – to pod maską jest druga skrzyneczka z przekaźnikami. Wymienia się je tak samo, jak bezpiecznik. Trzeba zakupić część o takich samych parametrach, jak uszkodzona i wcisnąć ją w miejsce uszkodzonego poprzednika. Za przekaźnik do popularnego auta trzeba zapłacić od kilku do kilkunastu złotych. Jeśli przekaźnik nie jest uszkodzony, należy sprawdzić włącznik ogrzewania tylnych szyb, który umieszczony jest na desce rozdzielczej. Być może uległ on zużyciu i trzeba wymienić na nowy. Warto również sprawdzić, czy prąd dochodzi do tylnej szyby. Do tego potrzebny będzie najprostszy multimetr. Jeżeli prąd nie dochodzi, powodem może być awaria jednego z kabli wiązki zasilania ogrzewania tylnej szyby. Mógł on ulec przetarciu albo został uszkodzony mechanicznie w inny sposób. Można spróbować samodzielnie połączyć przewód, a następnie go dobrze zaizolować. Innym powodem uszkodzenia są czasem zaśniedziałe styki, doprowadzające prąd do szyny. W tym przypadku można spróbować je oczyścić za pomocą sprayu do czyszczenia styków elektrycznych.Jeśli uszkodzeniu uległo przyłącze (którym doprowadzany jest prąd z wiązki elektrycznej do szyny) albo doszło do przerwania szyny (najczęściej z powodu uszkodzenia mechanicznego), naprawę lepiej zlecić specjaliście. Co zrobić, jeśli ogrzewanie tylnej szyby działa tylko częściowo? W tym przypadku najczęściej dochodzi do uszkodzenia jednej albo kilku ścieżek. Można naprawić je samodzielnie. Najpierw trzeba zlokalizować, w którym miejscu doszło do przerwania ścieżki. Do tego potrzebny będzie specjalny klej przewodzący na bazie srebra. Najlepsze są produkty dwuskładnikowe. Lepiej wybrać produkt dobrej jakości, a taki będzie kosztował 30 złotych i więcej. Oprócz niego, do naprawy potrzebna będzie jeszcze cienka taśma malarska oraz cieniutki drucik miedziany. Miejsce uszkodzenia należy dokładnie umyć i oczyścić, a także odtłuścić – można to zrobić spirytusem. Oczywiście, każdą czynność powinno się wykonywać bardzo delikatnie, aby nie uszkodzić kolejnych ścieżek. Taśma malarska służy do dokładnego oklejenia z góry i dołu uszkodzonej ścieżki. Następnie na to miejsce trzeba nałożyć klej – jego warstwa powinna zaczynać się centymetr przed uszkodzeniem i kończyć centymetr za nim. Kolejnym krokiem jest umieszczenie – najlepiej za pomocą pęsety – drucika miedzianego. Po zaschnięciu kleju ścieżka powinna działać bez problemu. Wiele osób podczas naprawy popełnia błąd, stosując sam lakier albo klej na bazie srebra, bez użycia drucika. W większości przypadków taka naprawa nie przynosi efektu. Niebezpieczne grzanie punktowe W przypadku nietypowego uszkodzenia ścieżki może dojść do pojawienia się zjawiska, zwanego grzaniem punktowym. Jest ono widoczne na zamarzniętej albo zaparowanej szybie. Szyba nie rozgrzewa się równomiernie, tylko w jednym miejscu od razu ustępuje para albo topi się lód. W tym punkcie ścieżka ma bardzo dużą temperaturę, znacznie większą, niż na pozostałych fragmentach. To sprawia, że może dojść nawet do pęknięcia szyby. W przypadku zauważenia tego zjawiska lepiej oddać problem w ręce specjalisty. Taki problem nie występuje jednak często, a z większością awarii ogrzewania tylnej szyby przeciętny użytkownik samochodu poradzi sobie bez problemu.
Jak samodzielnie naprawić ogrzewanie tylnej szyby?
Na co dzień go praktycznie nie widać i nie przywiązujemy do niego wagi. Działa to działa, jeśli nie działa, to nie ma tragedii – myślą niektórzy kierowcy. Popełniają błąd, ponieważ zaniedbany układ wydechowy, bo o nim mowa, może doprowadzić do szeregu uciążliwych i drogich awarii. Co robi wydech? Gdy się zastanowimy, okazuje się, że samochód jest napędzany seriami mikrowybuchów mieszanki paliwa i powietrza. Wybuchy te oddają swoją energię do napędzania silnika, a ten przenosi moc na koła. Ubocznym efektem tej pracy jest hałas oraz szkodliwy dym, który odpowiednio przetworzony trafia do atmosfery właśnie za pośrednictwem układu wydechowego. W obecnych czasach wydech musi więc radzić sobie z trzema podstawowymi rzeczami: 1) wyciszaniem pracy silnika, 2) odprowadzaniem spalin z układu, 3) oczyszczaniem ich zgodnie z obowiązującymi normami EURO. Dodatkowo samochody z silnikami Diesla prawie zawsze są już wyposażane w różnego rodzaju filtry oczyszczania spalin (DPF, FAP), które mimo zapewnień niektórych producentów również się zużywają, oraz zawory EGR, które równie często krzywią się lub blokują, czym mogą spowodować znaczne obniżenie mocy i dynamiki silników Diesla. Warczy, buczy, dymi, telepie się – wymieniać wydech? Oczywiście! Jednak warto udać się do mechanika i sprawdzić, co dokładnie się zepsuło. Najważniejsze elementy układu wydechowego znajdują się w bezpośrednim sąsiedztwie silnika. Należy do nich kolektor, który zbiera wszystkie spaliny z cylindrów. Może przekazać je do turbiny (jeżeli auto posiada turbodoładowanie), a potem poprzez sondę lambda (odpowiedzialną za jakość spalin) do katalizatora. Dopiero później oczyszczone już częściowo spaliny trafiają do zespołu rur, zwanego powszechnie wydechem, którym wydostają się z auta pod postacią dwutlenku węgla, azotu i pary wodnej. Wydech zakończony jest tłumikiem, który jest jedyną widoczną na zewnątrz częścią układu oraz bezpośrednio odpowiada za „oprawę akustyczną” naszego auta. Nowsze samochody potrafią same zaalarmować nas o uszkodzeniu podanych wyżej elementów, szczególnie sondy lambda czy filtrów DPF/FAP. Nie należy bagatelizować tego typu ostrzeżeń. Uszkodzenie mechaniczne samego wydechu może powstać na skutek najazdu na kamień, krawężnik, a nawet poprzez wzmożone działanie samej natury (rdza, dynamiczny przejazd przez kałuże). Czym grozi jazda z uszkodzonym układem wydechowym? Każda usterka, zarówno mechaniczna, jak i elektroniczna (w tym przypadku usterka sondy lambda), ma wpływ na nasze auta. Szczególnie niebezpieczne są właśnie uszkodzenia przedniej części układu. Uszkodzone elementy zakłócają pracę sondy lambda, powodują nadmierną emisję szkodliwych gazów do atmosfery oraz mają poważny wpływ na dynamikę, spalanie i trwałość silnika. Uszkodzenia samego wydechu mogą ściągnąć na nas uwagę służb mundurowych, które skrupulatnie sprawdzą głośność, szczelność i jakość spalin wydobywających się z naszego samochodu. W wypadku układu wydechowego zaleca się możliwie jak najczęstsze stosowanie elementów homologowanych przez producenta. Jest to po prostu zbyt ważna rzecz, żeby zdawać się na tanie i gorsze jakościowo zamienniki. Powinniśmy stosować najlepsze części układu wydechowego nie tylko ze względów ekologicznych, lecz także z troski o żywotność jednostki napędowej. Części homologowane rozpoznamy po specjalnych oznaczeniach, takich jak litera „E” wewnątrz koła lub „e” wewnątrz kwadratu. Cyfry homologacyjne, również umieszczane na częściach, pozwalają na rozkodowanie ich szczegółów. Ponieważ z zasady układ wydechowy nie jest tak delikatną i podatną na uszkodzenia częścią, nie ma odnośnie do niego żadnych wskazań w kwestii wymiany i zużycia. Najlepiej więc pilnować swoich aut, raz na jakiś czas posłuchać wydechu i pobieżnie sprawdzić, czy nic nie dymi lub nadmiernie hałasuje. Warto też przykładać szczególną wagę do okresowych przeglądów technicznych, ponieważ w Polsce świadomość utrzymywania wydechu w dobrym stanie jest w dalszym ciągu bagatelizowana.
Warczący problem, czyli kiedy należy wymienić wydech w samochodzie
Suszone pomidory to ciekawy dodatek do wielu potraw. Wystarczy kupić dobrej jakości warzywa, postępować zgodnie z przepisem i mamy aromatyczne wspomnienie lata zamknięte w słoiku. Składniki: 2 kg dojrzałych pomidorów 500 ml oliwy 4 ząbki czosnku pęczek tymianku Krok po kroku: Pomidory kroimy na cztery części. Wydrążamy z nich nasiona i układamy na papierze do pieczenia. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 80 stopni. Pomidory suszymy około 12 godzin. Następnie studzimy, wkładamy do słoika, zalewamy oliwą i dodajemy czosnek z tymiankiem. Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia.
Domowe suszone pomidory
Jesteś już w Strefie Mechanika? Zapisz się i odbierz dodatkowe 10 Monet Od 4 do 10 września dostaniesz dodatkowe 10 Monet za zakup w Strefie Mechanika. Jak wziąć udział w promocji Jeśli jeszcze nie jesteś w Strefie Mechanika, przejdź tutaj i zapisz się. Kup części motoryzacyjne za minimum 100 zł w jednym zakupie bez kosztów dostawy. Listę kategorii objętych promocją znajdziesz w Regulaminie promocji. Promocyjne 10 Monet trafi na Twoje konto w ciągu 2 dni roboczych od opłacenia zakupu.
Wejdź do Strefy Mechanika, kup części motoryzacyjne i odbierz dodatkowe 10 Monet
Już niedługo sylwester! Czas pomyśleć o wystrzałowej kreacji. Czasami jednak wybór odpowiedniej sukienki stanowi nie lada wyzwanie, zwłaszcza dla pań z kobiecymi krągłościami. W tym roku stawiamy na szalone cekiny, zmysłową czerwień i elegancką koronkę. Sprawdźcie, jakie sukienki dla puszystych wybrać, by wyeksponować swoje atuty i zamaskować niedoskonałości! Jest kilka zasad, których warto przestrzegać, nie zwracając uwagi na obowiązujące trendy. Klasycznym rozwiązaniem, optycznie wysmuklającym sylwetkę jest wycięcie dekoltu w kształcie litery V, które uwydatnia krągły i ładny biust oraz odciąga uwagę od innych fragmentów stroju. Głębokość dekoltu może być różna w zależności od fasonu. Środkowa część sukienki to dla wielu pań jej najważniejszy fragment. Odpowiednia konstrukcja wyszczuplających fasonów może skutecznie ukryć i zatuszować niechciane fałdki. Dobrze sprawdzają się: * luźna kimonowa góra, * marszczenia w okolicy talii - dla tych z pań, które pragną ukryć niedoskonałości tej części sylwetki, * fasony sukienek oversize, które nie przylegają do ciała w talii. Uwagę od niewielkich krągłości odwraca także podniesiony stan sukienki – wystarczy kilka centymetrów powyżej dolnej linii brzucha, by fason wyglądał znacznie zgrabniej. Należy zrezygnować z sukienek w typie empire kiedy Przyjrzyjmy się obowiązującym trendom i połączmy je z zasadami wyszczuplania sylwetki, by uzyskać perfekcyjną sylwestrową kreację. Więcej propozycji stylizacji na ostatni wieczór roku dla kobiet plus size znajdziecie tu. Luźne cekiny box:imagePins box:pin) Fot. Yoshe, Boccadamo, Lejdi.pl, Eva Minge/eobuwie.com.pl, Taranko Powszechnie uważa się, że błyszczące sukienki pogrubiają, ale znamy patent, aby cekinowa kreacja optycznie wysmukliła całą sylwetkę. Po pierwsze cekiny nie mogą tworzyć jednolitej powierzchni. Wybierajmy takie suknie, w których są one naszyte jedynie w wybranych miejscach, najlepiej, gdy tworzą geometryczny wzór. Po drugie, sukienka nie może być obcisła. Luźny fason pięknie zasłoni mankamenty figury. Aby optycznie wysmuklić sylwetkę, nie wolno zapominać o butach na obcasach! Jeśli postawimy na płaskie obuwie, nawet najbardziej wyszczuplający fason sukienki nie będzie w stanie nam pomóc. Cekinową kreację warto uzupełnić mocnym akcentem, np. w postaci intensywnie niebieskiej torebki. Kopertówka odwróci uwagę od niedoskonałości figury. Klasyczne perłowe akcesoria dodadzą całości elegancji. Czerwona maxi box:imagePins box:pin) Fot. Furelle, Cluse, Cluse, TK Maxx, Next Panie, które chcą ukryć nadprogramowe kilogramy, powinny zwrócić uwagę na sukienki maxi – one pięknie wysmuklają sylwetkę, zwłaszcza te z głębokim dekoltem w kształcie litery V. Suknia powinna być uszyta z lejącego materiału, który delikatnie oplata sylwetkę. Czerwony kolor skupi na sobie uwagę, jednocześnie przyćmiewając niedoskonałości figury. Doskonałym rozwiązaniem jest gumka w talii, która delikatnie podkreśli kobiecą sylwetkę. Oczywiście także w tym przypadku nie wolno zapominać o wysokich butach. Czerwoną maxi najlepiej uzupełnić klasycznymi złotymi dodatkami. Szykowna box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin) Fot. Taranko, Boccadamo, Guess/eobuwie.com.pl, Elisabetta Franchi Dopasowana sukienka dla kobiet plus size? Tak, pod warunkiem że będzie miała dekolt w kształcie litery V, mocno podkreśloną talię, lekko rozkloszowany dół i będzie uszyta z koronki. Dlaczego akurat z koronki? Ponieważ prześwity dodają lekkości nie tylko kreacji, ale także całej sylwetce. Klasyczną koronkową czarną sukienkę pięknie ozdobią złoto-czerwone dodatki. Taka ponadczasowa kompozycja sprawdzi się na każdej imprezie… i na każdej figurze! Warto przyjrzeć się także koronkowym sukienkom w intensywnych kolorach. Najlepsze będą czerwone i niebieskie. Zapomnij jednak o pastelach – te, choć są niezwykle urocze i kobiece, potrafią dodać kilka niechcianych kilogramów.
Sylwestrowe sukienki dla kobiet plus size
Zanim pieluszki trafią do właściwego pojemnika na śmieci, zwykle gromadzi się je w domu i przed wyniesieniem zbiera do jednego wspólnego opakowania. Najprostszym sposobem jest włożenie pieluszki w torebkę foliową i związanie jej, żeby uniknąć wydostawania się nieprzyjemnych zapachów na zewnątrz. Ważne – tak dla komfortu domowników, jak i estetyki domu – jest odpowiednie zabezpieczenie pieluszek, nim zostaną wyniesione do śmietnika. Woreczki na zużyte pieluchy Z pomocą przychodzi tu rynek produktów dziecięcych, który oferuje niezwykle użyteczne artykuły przeznaczone do komfortowego zagospodarowania zużytych pieluszek. Jednym z najprostszych rozwiązań są woreczki na zużyte pieluszki. Paklanki i Baby Ono to najpopularniejsze marki, które mają w sprzedaży tego typu produkty. Woreczki są nasączone specjalnym aromatem, który pochłania nieprzyjemne zapachy. Kryjące kolory (np. Paklanki są brzoskwiniowe, Baby Ono – niebieskie) skutecznie maskują zawartość woreczka. Producent pomyślał o wszystkim: wyjmuje się je z opakowania szybko i wygodnie, nawet jedną ręką, tak by druga mogła przytrzymywać malucha na przewijaku. Komu przyda się ten produkt? Rodzicom podczas spacerów, gdy trzeba przewinąć maluszka, a nie ma gdzie wyrzucić pieluchy, podczas podróży, a także w trakcie wizyty u znajomych. Wiaderka na pieluszki Jeśli nie ma możliwości wyniesienia pieluszek od razu, pomocny może się okazać kosz na pieluszki. Występujące w różnych pojemnościach i kształtach kosze mają wspólną charakterystyczną cechę – szczelną pokrywę, która skutecznie zatrzymuje w środku wszelkie nieprzyjemne zapachy. Pojemniki łatwo się otwiera – by wrzucić pieluszkę, wystarczy lekko uchylić połówkę pokrywki. Pojemniki, przypominające wyglądem wiaderka, mogą również służyć do gromadzenia i namaczania pieluszek wielorazowych. Pojemniki antybakteryjne Jeszcze większą sterylność zapewniają antybakteryjne pojemniki na pieluszki np. Korbell lub Angelcare, z foliowymi wkładami, w których ginie 99% bakterii. Są one łatwe w obsłudze, estetycznie wykonane i bardzo trwałe. Ich niewątpliwą zaletą jest higieniczny sposób opróżniania. Specjalny nożyk zamontowany wewnątrz pojemnika ułatwia odcięcie zużytego worka. Do pojemników używa się wymiennych foliowych wkładów antybakteryjnych. Są one wykonane z wielowarstwowego, nieperfumowanego worka, który zapewnia nieprzepuszczalność bakterii i nieprzyjemnych zapachów. Z uwagi na to, że w jednym wkładzie foliowym mieści się kilka pieluszek, są bardziej ekonomiczne niż jednorazowe woreczki, w które można opakować tylko jedną pieluszkę. Żele antybakteryjne do rąk Po każdej zmianie pieluszki należy umyć ręce. Podczas spaceru, w podróży lub po prostu wszędzie tam, gdzie nie ma dostępu do wody, warto użyć żelu antybakteryjnego do rąk. Taki kosmetyk eliminuje aż 99% zarazków, a przy tym pozostawia na dłoniach świeży zapach. Dzięki niewielkiej pojemności można go bez problemu nosić w podręcznej torebce lub w kosmetyczce akcesoriami dla maluszka. Jedno opakowanie starcza na długo, gdyż żele antybakteryjne są bardzo wydajne. Zużyta pieluszka to rzecz naturalna, choć często problematyczna. Jak widać, sposobów na to, by sprytnie sobie z nią poradzić, jest całkiem sporo. Każdy może wybrać dogodne dla siebie rozwiązanie.
Co zrobić ze zużytą pieluszką?
Wiele osób zastanawia się, jaki prezent sprawi radość przyszłej mamie. Co wybrać, aby taki podarunek był jednocześnie ładny, przydatny i funkcjonalny? Sprawdź, co ciekawego kupisz dla młodej mamy za mniej niż 100 zł. Przyszłe mamy często skupiają się na kompletowaniu dziecięcej wyprawki – małe ubranka, mebelki i kosmetyki są najistotniejszymi punktami listy zakupów. Chcąc obdarować przyszłą mamę, warto zamiast kolejnego akcesorium dla maluszka wybrać coś, co będzie się wiązało z dzieckiem, jednak posłuży także wygodzie i komfortowi mamy. Poniżej przedstawiamy kilka propozycji niedrogich i trafionych prezentów, które sprawdzą się zarówno w czasie ciąży, jak i podczas codziennej opieki nad niemowlęciem. Kubek termiczny Dobrym prezentem jest pojemny kubek utrzymujący ciepło. Przyszłej mamie z pewnością przyda się już podczas pobytu w szpitalu – będzie mogła mieć ciepłą herbatę przy łóżku bez obawy, że się rozleje. Sprawdzi się także podczas długich, nocnych karmień i zimowych spacerów. Młoda mama powinna dużo pić, polecane są herbatki wspomagające karmienie, więc naczynie utrzymujące ciepło z pewnością okaże się potrzebne. W sprzedaży są kubki w cenie już od 20 zł. Chcąc sprawić wyjątkowy prezent, możemy się zdecydować na laserowe wygrawerowanie dedykacji dla mamy, co kosztuje kilkanaście złotych. Poduszka do spania i karmienia Kobiety w ciąży w miarę powiększania się brzucha często mają problemy ze snem, ponieważ nie mogą się wygodnie ułożyć. W takiej sytuacji świetnym rozwiązaniem będzie podarowanie przyszłej mamie poduszki-rogala, która umożliwi przybranie odpowiedniej pozycji podczas snu. Po porodzie duża poducha przyda się do ułożenia dziecka podczas karmienia oraz podparcia plecków siedzącej pociechy. W sprzedaży są rogale w wielu wzorach i kolorach. W zależności od wielkości, materiału i wypełnienia kosztują od 20 zł do 100 zł. Lampka nocna Każda przyszła i młoda mama musi często wstawać w nocy. W trakcie wędrówek do łazienki bardzo jej się przyda mała nocna lampka z ciepłym, przytłumionym światłem. Będzie również niezbędna podczas nocnego karmienia i zmiany pieluszki. Przyjemne, delikatne oświetlenie nie przestraszy rozbudzonego maluszka i nie przeszkodzi mu w szybkim zaśnięciu po zakończeniu posiłku lub zabiegów higienicznych. Ceny takich lampek zaczynają się już od kilku złotych. Przed zakupem warto się upewnić, jakie oświetlenie będzie najlepiej pasowało do sypialni przyszłej mamy lub pokoju dziecka. Zachowanie wspomnień Miłym prezentem są również wszelkie akcesoria pozwalające na zachowanie przeżyć z okresu ciąży i narodzin maluszka. Wybrać możemy np. dziennik ciąży, w którym przyszła mama zapisze ważne chwile związane z tym wyjątkowym stanem, np. pierwsze ruchy dziecka w brzuchu, zanotuje wizyty u lekarza, badania, dietę i wszelkie informacje dotyczące przebiegu ciąży. Ucieszy ją również zestaw do wykonania odcisku stóp i rączek, za pomocą którego będzie mogła zachować ich wyjątkowy kształt. Do tworzenia sentymentalnych wspomnień posłuży również album dla dziecka, w którym można umieścić zdjęcia i pamiątki, np. szpitalną opaskę na rączkę czy pierwsze rysunki maluszka. Pieluszki Jednym z najbardziej praktycznych i zawsze potrzebnych podarunków dla młodej mamy są pieluszki. Zanim jednak je kupimy, zapytajmy, czy zamierza używać pieluch jedno- czy wielorazowych. W zależności od preferencji mamy do wyboru są wielorazowe wkłady bambusowe, tetrowe i flanelowe. Aby prezent był wyjątkowy, możemy wybrać pieluszkę z haftem, np. z imieniem dziecka. Z kolei zabawnym prezentem na baby shower będziebukiet lub tort wykonany z pieluszek. Kupując prezent dla przyszłej mamy, wybierzmy taki, który uznamy za najbardziej praktyczny i uniwersalny. Jeśli mamy problem z podjęciem decyzji, lepiej delikatnie wypytać obdarowywaną, co mogłoby się jej przydać. Pozwoli to na zakup odpowiedniego i trafionego prezentu, co ucieszy zarówno młodą mamę, jak i ofiarodawcę.
Prezenty dla przyszłej mamy do 100 zł
Od dziś możecie wystawiać oferty do wyczerpania przedmiotów także poza Sklepem Allegro. Od dziś możecie wystawiać oferty do wyczerpania przedmiotów także poza Sklepem Allegro. Udostępniliśmy tę opcję w formularzu wystawiania. Oferta do wyczerpania przedmiotów trwa do wyprzedania przedmiotów lub zakończenia jej przez sprzedającego. Zmiana ta ma wpływ na automatyczne wznawianie ofert. Jeśli zaznaczyliście w swoich ofertach [kup teraz opcję po zakończeniu wystaw ponownie ofertę tylko z przedmiotami niesprzedanymi], zmieniliśmy je automatycznie na oferty do wyczerpania przedmiotów. Czym jest i jak działa "oferta do wyczerpania przedmiotów"?
Oferta “do wyczerpania przedmiotów” w formularzu wystawiania
Nieodzownym elementem wnętrz urządzonych w stylu skandynawskim są tkaniny. To one wnoszą ciepło, naturalność i przytulną atmosferę. Wybór właściwych determinuje ostateczny wyraz aranżacji. Styl skandynawski niezmiennie cieszy się ogromną popularnością. Ma w sobie ciepło i przytulność, których wszyscy poszukują w domowym zaciszu. Wnętrza w tej estetyce są zazwyczaj jasne, naturalne, pełne funkcjonalnych i dobrze zaprojektowanych sprzętów. Głównym materiałem wykorzystywanym w aranżacjach jest drewno. Obok niego szczególną rolę odgrywają wszelkie tkaniny – to one odpowiadają za ocieplanie wystroju. Tekstylia salonowe box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Jade Design, Anderson, Bloomingville, The Rugworks, Jella & Jorg Tkaniny we wnętrzach skandynawskich powinny być jasne. Kolory, które sprawdzają się najlepiej, to szary, beżowy, biel i wszelkie pastele. Mogą też pojawić się na nich ciemniejsze wzory bądź akcenty. W salonie nie może zabraknąć dywanu. Tutaj jest kilka możliwości. Można wprowadzić płasko tkany chodnik z naturalnych włókien, dywan w delikatny wzór bądź skórę owczą, oczywiście sztuczną. Włochaty akcent zbuduję przytulny klimat i zdecydowanie ociepli całe pomieszczenie. Podobną rolę mogą odegrać poduszki dekoracyjne ułożone na kanapie i koc. Ten ostatni powinien być wełniany o grubym splocie. Wyrazista tekstura pledu może nawet stać się jednym z głównych akcentów dekoracyjnych. Pamiętajmy, że mówiąc o tkaninach, należy także wziąć pod uwagę obiciowe, pokrywające meble wypoczynkowe. Warto wprowadzić do salonu tapicerowany puf o jednokolorowym poszyciu. W salonie można też powiesić makramowy obraz na ścianę. Ręcznie robiona ozdoba to coś, co Skandynawowie lubią najbardziej. Tekstylia kuchenne box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Erika Vaitkute, Dekoria, Kalaidu, Miss Lucy, Södahl W kuchni, inaczej niż w innych pomieszczeniach, tekstylia powinny być przede wszystkim funkcjonalne. Te o znaczeniu czysto dekoracyjnym są tu zbędne. Nie może zabraknąć przede wszystkim ściereczek. Najlepsze będą bez żadnych wzorów i nadruków – im prostsze, tym lepsze. Podobna zasada dotyczy rękawic kuchennych i łapek do garnków. Najlepsze są jednokolorowe w neutralnych odcieniach. Jeśli chcemy ocieplić kuchnię tkaninami, można się pokusić o poduszki na krzesła. Warto też nakryć stół obrusem, oczywiście prostym, jednobarwnym, z co najwyżej prostym zdobieniem. Na koniec pozostają tekstylia okienne. Podczas gdy w salonach Skandynawowie unikają wszelkich zasłon, firan itp., to w kuchni lubią rolety, najlepiej rzymskie. Można nimi w razie potrzeby przysłonić okno, a przy okazji je zdobią. Tekstylia do sypialni box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Schöner Wohnen, Mandulay, May Liliy, Mandulay, Port Maine W sypialni w stylu skandynawskim tekstylia odgrywają olbrzymią rolę. Należy zwrócić uwagę przede wszystkim na pościel. Ta powinna być z naturalnych, przepuszczających powietrze tkanin. Lepiej unikać intensywnie kolorowych i we wzory. Delikatny deseń jest akceptowany, ale zdecydowanie lepszym wyborem będzie gładka pościel w neutralnym, stonowanym odcieniu. Więcej za to może się dziać na narzucie bądź poduszkach dekoracyjnych. Wzory mogą się pojawić także na dywanie. W sypialni, żeby wykreować przytulną aranżację, konieczny jest miękki dywan, np. wełniany inspirowany wzorami marokańskimi. Sypialnia to także jedno z nielicznych pomieszczeń w stylu skandynawskim, gdzie mile widziane są zasłony. Skandynawowie, generalnie rzecz ujmując, najczęściej nie zasłaniają okien. Chodzi o to, żeby do środka wpadało jak najwięcej światła, dlatego firany są tam rzadkością. Żeby jednak zapewnić sobie odrobinę prywatności, w sypialniach często wieszają zasłony, zazwyczaj jednokolorowe, zaciemniające. Ciekawym tekstylnym dodatkiem do wnętrza może być łapacz snów. Jest to pleciona ze sznurków bądź włóczki ozdoba ścienna o orientalnym rodowodzie. W sypialni sprawdzi się w sam raz.
Tekstylia do wnętrza w stylu skandynawskim
Jak sprawić, aby sylwestrowe loki utrzymały skręt? Jak zachować gładką fryzurę przez całą noc? Czego potrzebuje idealne upięcie? Zdradzamy fryzjerskie triki na karnawałowe szaleństwa. Aby nasza fryzura wytrzymała do Nowego Roku, potrzebuje dodatkowego wsparcia. Idealnego efektu nie osiągniemy tylko dzięki talentowi. W tym wyjątkowym dniu przydadzą nam się kosmetyki do stylizacji. Na co dzień możemy wybierać delikatne specyfiki. Natomiast szaleństwo sylwestrowej nocy wymaga produktów o najsilniejszej mocy utrwalania. Jak utrzymać modne fale? Jeżeli masz długie lub półdługie włosy, postaw na fale. Taka fryzura powinna sprawiać wrażenie lekkiej i naturalnej. Możesz dodać do niej sylwestrowy akcent – opaskę z diamencikami. Do pielęgnacji najlepiej użyj kosmetyków nawilżających. One sprawią, że włosy będą miękkie i bardziej podatne na układanie. Do wykonania tej fryzury z pewnością przydadzą się pianki do stylizacji. Wybierz najmocniejsze produkty dodające objętości typu: L’Oréal Volume Lift czy Wella SP Elegant Shape. Taką fryzurę ujarzmi także żel w piance do loków, np. Kemon, lub krem podkreślający loki i fale, np. Goldwell. Na osuszone ręcznikiem włosy połóż jedną lub dwie porcje specyfiku, następnie odbijając od nasady, wysusz je na szczotce. Dzięki temu zabiegowi uzyskasz większą objętość. Następnie zakręć włosy na lokówkę lub prostownicę. Całość utrwal profesjonalnym lakierem. Sposób na idealne upięcie W tym roku na sylwestrowych balach będą królowały wysokie, gładkie upięcia. Do ich wykonania przydadzą się akcesoria, takie jak wypełniacz koka czy wsuwki. Ta na pozór prosta fryzura potrzebuje kilku niezbędnych kosmetyków, aby przez cały wieczór pozostała idealnie ułożona. Przed stylizacją możesz użyć wygładzających olejków typu L’Oréal Liss Unlimited czy Kerastase Nutritive Oleo-Relax. Przy suszeniu włosów koniecznie zastosuj wygładzające mleczko lub krem. Kolejny krok polega na zwiększeniu objętości. Jeżeli nie masz naturalnie gęstych włosów, a nie chcesz męczyć się z tapirowaniem, z pomocą przychodzą ci specjalne kosmetyki. Tutaj sprawdzi się spray podnoszący włosy u nasady, np. Artego Root Lifter czy Schwarzkopf OSIS+ Volume Up spray. Po upięciu fryzury nie zapomnij jej zabezpieczyć. Przy gładkich kokach najlepiej sprawdzą się nabłyszczające lakiery. Co zrobić, aby słowiański kłos trzymał się przez całą noc? Jednym z fryzjerskich hitów tego roku będą z pewnością fryzury z warkoczami. Na Sylwestra możemy pokusić się o dobieraną koronę wokół głowy lub luźno zaplecione kłosy. Sekretem tych fryzur są uniesione góry. W tym celu przyda nam się puder zwiększający objętość włosów. Aby nasz warkocz pozostał spójny do końca balu, najlepiej spryskać jeszcze niezaplecione włosy lekkim lakierem. Dzięki temu uczesanie będzie odporne na rozwinięcie. Jak ujarzmić kręcone włosy? Wyprostowane włosy z przedziałkiem na środku to kolejny trend w propozycjach na karnawał. Ten typ fryzury może wymagać wiele pracy, szczególnie jeżeli jesteście posiadaczkami kręconych włosów. Tutaj warto zacząć od pielęgnacji wygładzającej. Do stylizacji potrzebne będą prostujące produkty chroniące przed ciepłem suszarki, np. Marion. Możemy zdecydować się na wygładzające mleczko lub krem prostujący, np. CHI. Aby nadać stylizacji naturalny błysk, przyda się nabłyszczające serum na końcówki. Całość spryskujemy lakierem przeciw wilgoci, który zapobiegnie puszeniu się włosów. Elegancja na krótko Na fanki krótkich cięć czekają uniesione góry. Aby zapewnić długotrwały efekt, potrzebne nam są silniejsze środki. Niezawodne mogą okazać się tu żele do włosów, które stosujemy na mokro przed suszeniem. Następny krok to pasty do włosów, dzięki którym nadamy kształt fryzurze na długo.
Jak sprawić, aby sylwestrowa fryzura przetrwała całą noc?
Przed zbliżającym się urlopem warto zadbać o stopy, aby dobrze się prezentowały w sandałkach i klapkach. Poznaj 10 najlepszych preparatów do pielęgnacji stóp. Sucha, popękana skóra na stopach wygląda nieestetycznie. Odciski, nagniotki i stany zapalne to dolegliwości o nieprzyjemnym przebiegu, mocno szpecące nasze stopy. Na szczęście jest wiele preparatów, które wesprą nas w codziennym dbaniu o urodę i zdrowie naszej skóry. Kremy, sole, peelingi i maski pomogą nam stworzyć domowe pogotowie dla stóp. Krem Himalaya Herbals Krem Himalaya skutecznie chroni przed wysuszeniem i pęknięciami skóry. Regularne stosowanie sprawi, że skóra stóp jest miękka i gładka. Dzięki połączeniu wyciągu z drzewa sal i kozieradki preparat przeciwdziała rogowaceniu i pękaniu skóry na piętach oraz zapobiega jej odwodnieniu. W składzie znajdziemy też miód i kurkumę, które mają działanie antybakteryjne, łagodzące stany zapalne. Farmona Nivelazione Med Expert Produkty Farmona Nivelazione to niedroga i skuteczna seria do stóp. Bogata receptura aktywnego kremu Farmona Nivelazione Med Expert została opracowana przez podologów. Silnie skoncentrowana formuła zapewnia ochronę skóry, pielęgnację, a także redukcję niedoskonałości. Przynosi natychmiastową ulgę nawet najbardziej wysuszonym i zniszczonym stopom. Działanie antybakteryjne kremu zapewnia odpowiednią higienę – zapobiega nieprzyjemnemu zapachowi, odświeża i koi. Antyperspirant Etiaxil Nadmierne pocenie się stóp to bardzo uciążliwa dolegliwość. Aktywne związki antyperspirantu Etiaxil zmniejszają potliwość i zapobiegają powstawaniu nieprzyjemnego zapachu. Preparat ma działanie antybakteryjne i antygrzybiczne. Jest bezwonny, nie zostawia plam i nie wymaga codziennego stosowania. Aplikujemy go na noc – podczas snu doskonale się wchłania. Możemy go również stosować na dłonie. box:offerCarousel Acerin Preparaty firmy Acerin to kompleksowy zestaw dla osób borykających się z grzybicą- czy to skóry stóp czy paznokci, działają regenerująco i przeciwgrzybicznie, ale również pomagają na takie dolegliwości jak otarcia czy potliwość stóp. Krem działa profilaktycznie, zapobiega nieprzyjemnemu zapachowi, otarciom i odparzeniom. Aktywne składniki zatrzymują rozwój drobnoustrojów i działają antyzapalnie. Allantoina i d-pantenol regenerują i wzmacniają skórę oraz łagodzą wszelkie podrażnienia. Lakier do paznokci pomaga zwalczać grzybicę paznokci, dezodorant świetnie odświeża stopy, a płyn na otarcia pomaaga złagodzić ból i przyspiesza regenerację naskórka. Maska do stóp L’biotica Maski do stóp L’biotica ma praktyczną formę nasączonych skarpetek, które zakładamy na noc. Pod wpływem naturalnego ciepła naszego ciała składniki uaktywniają się i doskonale wchłaniają. Kosmetyk skutecznie zmiękcza suchą skórę stóp, intensywnie nawilża i zapobiega rogowaceniu naskórka. Naturalne składniki, takie jak masło shea, wyciąg z jabłka i mięty, odżywiają, wygładzają i regenerują zniszczoną skórę stóp. Krem z nanosrebrem Kropla Zdrowia Seria kosmetyków Kropla Zdrowia została stworzona z naturalnych ekstraktów roślinnych oraz olejków eterycznych. Krem do stóp z linii medycznej zawiera lecznicze nanosrebro i zmiękczający mocznik. Preparat łagodzi objawy nadmiernej potliwości stóp, działa wspomagająco w leczeniu modzeli, łuszczycy, egzemy oraz grzybicy. Zapobiega nieprzyjemnemu zapachowi oraz rogowaceniu naskórka. Nie zawiera parabenów. Sól do kąpieli Gehwol Sól do kąpieli Gehwol zawiera wyciąg z lawendy i balsamiczne olejki ziołowe. Działa pobudzająco – poprawia ukrwienie naskórka. Dezynfekuje i zapobiega poceniu się stóp oraz rogowaceniu skóry. Neutralizuje uczucie pieczenia i zmęczenia stóp. Kąpiel w soli Gehwol zalecana jest szczególnie po wysiłku fizycznym i męczącym dniu pracy. box:offerCarousel Maść do stóp Flexitol Silna formuła maści Flexitol pozwala na szybką poprawę kondycji skóry stóp. Preparat nawilża twardy naskórek i wspomaga leczenie stanów zapalnych. Regularne stosowanie maści zapobiega pękaniu pięt, powstawaniu pęcherzy i ran oraz obniża ryzyko wystąpienie infekcji i owrzodzenia. Zalecany jest osobom chorym na cukrzycę, u których często dochodzi do stanów zapalnych skóry stóp. Balsam do stóp Babuszka Agafia Stworzone na bazie naturalnych składników roślinnych balsamy Babuszka Agafia regenerują i odżywiają zrogowaciałą i zniszczoną skórę stóp. Balsam z jałowcem idealnie sprawdzi się przy mocno popękanych piętach, natomiast ten z żeń-szeniem idealnie zregeneruje, odmładzi, poprawi ukrwienie i przywróci równowagę skórze. Peeling Bania Agafia Peeling do stóp Bania Agafia zawiera 100% naturalnych składników. Mielone siemię lniane oczyszcza, wygładza i zmiękcza skórę. Olej piołunu poprawia ukrwienie i tonizuje. Ekstrakt z irlandzkiego mchu działa przeciwzapalnie i zapobiega powstawaniu odcisków oraz nagniotków. Preparat efektywnie złuszcza martwy naskórek i przywraca skórze stóp miękkość. Perełki do stóp Syis Skład zmiękczających perełek do stóp Syis na bazie mocznika został wzbogacony cennymi ekstraktami z alg brunatnic i morszczynu pęcherzykowatego. Mocznik zmiękcza i złuszcza zrogowaciały naskórek oraz działa antybakteryjnie. Algi bogate w jod, brom, witaminy i mikroelementy silnie odżywiają, nawilżają oraz oczyszczają. Złuszczanie, odżywianie i nawilżanie stóp – te wszystkie zabiegi możemy wykonać samodzielnie w domu, dzięki niedrogim i łatwo dostępnym preparatom. Warto pomyśleć rownież o relaksie i profilaktyce - w tym z pewnością pomoże własny masażer do stóp na podczerwień, dzięki któremu nie tylko wymoczymy stopy po całodniowej wędrówce i damy stopom odpocząć, ale również przygotujemy je do dalszych zabiegów.
10 najlepszych preparatów dbających o zdrowie i urodę stóp
Nadciąga sezon urlopowy i przed wyprawą za granicę niejednemu z nas marzy się szybka poprawa znajomości języka angielskiego. Na szczęście, można to zrobić w sposób znacznie ciekawszy od żmudnego wysiadywania w salach szkół językowych. Oto kilka rad, jak skutecznie polepszyć naszą biegłość we władaniu językiem Szekspira. Przede wszystkim, chyba większość uczących się przyzna, że nowe dialekty wchodzą nam do głowy nie dzięki sztywnym podręcznikom, a kontaktem z żywym językiem używanym przez obcokrajowców. Dlaczego by więc nie zaczerpnąć wiedzy z mniej „szkolnych” źródeł, bądź poznać ją poprzez bardziej nieszablonowe metody? Nauka z klasykami literatury Wśród uczących się angielskiego nie brakuje samouków poznających język na własną ręką poprzez bezpośredni kontakt z obcojęzycznymi wytworami kultury: książkami, filmami czy grami komputerowymi. Szczególnie łatwo dostępne są te pierwsze, ponieważ od dawna wydaje się specjalne wersje znanych książek napisane uproszczoną angielszczyzną, przystępną nawet dla początkujących czytelników. Książki tego rodzaju popularnie określa się mianem „Readers”. Publikowane są przez szereg różnych wydawnictw. Najpopularniejszą serią jest Penguin Readers wydawnictwa Longman Pearson, jednak to nie jedyny taki cykl. Większość książek ma wyraźnie oznaczony poziom zaawansowania – szukając ciekawej powieści do podszkolenia angielskiego, możemy bez problemu ocenić, czy dana pozycja odpowiada naszym wymogom. Wśród książek wydawanych w uproszczonym angielskim można znaleźć zarówno mniej znane dzieła z różnych gatunków (np. literatury dziecięcej czy fantasy), jak i wielką klasykę przełożoną na nieskomplikowane słownictwo oraz struktury gramatyczne. Dzięki temu czytelnicy mogą nie tylko podszkolić swój język, lecz także zapoznać się z dziełami najwybitniejszych autorów. Kiedy już rozsmakują się w literaturze z górnej półki, mogą wejść na jeszcze wyższy poziom i spróbować zmierzyć się z cyklem Simple English. Przedstawia on w prostszej wersji angielskiego najbardziej wymagające teksty, począwszy od oryginalnego Szekspira, a skończywszy na traktatach filozoficznych Freuda. Angielski w samochodzie Największą przeszkodą w nauce języków obcych nie jest zazwyczaj lenistwo, ale zwyczajny brak czasu. Trudno systematycznie poznawać nowe struktury gramatyczne i całe zestawy słówek, gdy sporą część naszego rozkładu dnia musimy przeznaczyć na dojazd do pracy czy szkoły. Ograniczenie to nie dotyczy samochodowych kursów języka angielskiego, w których możemy „uczestniczyć” podczas podróży naszymi czterema kółkami. Na rynku nie brakuje tego rodzaju kursów. Większość z nich składa się z zestawu książka + materiały do odsłuchania w formacie mp3, lecz w przeciwieństwie do tradycyjnych szkolnych podręczników, najważniejsza jest tutaj część audio. Zawiera ona liczne dialogi oraz wypowiedzi nagrane przez profesjonalnych lektorów, które pozwalają poznać oraz, co ważniejsze, zapamiętać przydatne słówka, zwroty oraz struktury. Takie metody nauczania kładą mniejszy nacisk na czysto teoretyczne niuanse gramatyki, zamiast nich stawiając na rozwój praktycznego angielskiego, używanego w codziennych konwersacjach. Różnorodność kursów jest na tyle duża, że bez trudu uda się nam dobrać zestaw odpowiadający naszym umiejętnościom. Można z nich korzystać zresztą nie tylko w samochodzie – materiały da się z powodzeniem zgrać na smartfona lub odtwarzacz mp3, z których można chłonąć wiedzę podczas spaceru czy przemieszczania się komunikacją miejską. Nauczanie „instynktowne” Gramatyka to zmora chyba każdego świeżo upieczonego studenta filologii. Choć niezbędna dla przyszłych tłumaczy czy lingwistów, potrafi skutecznie zniechęcić tych, którym w zupełności wystarcza poziom języka powszechnie uznawany za komunikatywny. Takie osoby, poszukujące niekonwencjonalnego podejścia do nauki angielskiego, zainteresuje seria książek „Blondynka Na Językach” Beaty Pawlikowskiej, która powstała na podstawie osobistych doświadczeń autorki w tej dziedzinie. Pawlikowska w swoich podręcznikach stawia na nauczanie „instynktowne” – zamiast zasypywać początkujących adeptów angielskiego stosami gramatycznych zasad i formułek, zapoznaje ich z najważniejszymi i najczęściej stosowanymi konstrukcjami oraz zwrotami. Z tak podanych elementów uczniowie mogą potem samodzielnie układać poprawne zdania, wykorzystując logikę rządzącą danym językiem, bez monotonnego wkuwania nudnej gramatyki. „Blondynka Na Językach” dostępna jest w kilku różnych wydaniach, które przygotowane są z myślą o dorosłych i o nieco młodszych uczniach. Jeżeli komuś przypadnie do gustu oryginalna metoda Pawlikowskiej, może sięgnąć także po podręczniki dotyczące nauki innych języków. Czy te metody w przeciągu kilku tygodni zrobią z nas mistrzów angielszczyzny, przemawiających płynnie i bezbłędnie, z charakterystycznym akcentem mieszkańców mglistych wysp? Na pewno pomogą nam osiągnąć poziom pozwalający na bezproblemową komunikację poza granicami naszego kraju. Wystarczy tylko wybrać najbardziej pasujący nam sposób nauki, poświęcić nieco czasu, a żadna zagraniczna rozmówka nie będzie nam straszna!
Przyjemne sposoby na naukę angielskiego
Niezbędnym ekwipunkiem każdego miłośnika wędkarstwa są buty. Powinny zapewnić nam komfort oraz bezpieczeństwo nad wodą. Muszą być dostosowane do ekstremalnych warunków, z jakimi przyjdzie się nam zmierzyć nad wodą. Cechy dobrego obuwia wędkarskiego Jeżeli ktoś myśli, że obuwie wędkarskie sprowadza się tylko do kaloszy, to jest w błędzie. Oprócz kaloszy należą do nich też buty wędkarskie oraz tzw. wodery. Ogólnie rzecz biorąc, obuwie przeznaczone do wędkarstwa powinno być mocne, trwałe i wodoodporne. Jest ono zazwyczaj mocno eksploatowane. Często tego typu obuwie jest poddawane próbie wody, błota oraz wysokich i niskich temperatur. Kalosze Najbardziej typowym obuwiem wędkarskim są kalosze. Niejeden wędkarz stanął przed dylematem, jakiego rodzaju kalosze kupić. Powinniśmy wziąć pod uwagę nie tylko walory użytkowe, ale również estetyczne. Przede wszystkim powinny być praktyczne w użytkowaniu. Najlepiej sprawdzają się botki wykonane z pianki EVA. Są nie tylko lekkie, ale również bardzo wytrzymałe. Masa tego typu obuwia to zaledwie 800 gramów. Ich lekkość sprawia, że nie czujemy obuwia na nodze. To bardzo ważne, ponieważ wędkarz nie męczy się tak jak w ciężkich gumowych kaloszach z filcem. Zaletą ich jest też podeszwa z głębokim bieżnikiem. Dzięki temu doskonale trzymają się powierzchni. Zabezpiecza nas przed poślizgiem na mokrej powierzchni. Producenci piankowego obuwia wyposażyli je w wyjmowany ocieplacz, który wykonany jest z kilku warstw izolacyjnych. Doskonale się sprawdza w warunkach zimowych. Już samo obuwie pełni rolę termoizolatora, co pozwala wędkarzowi brodzić w lodowatej wodzie. Producentem piankowych kaloszy jest polska firma Lemigo. Ich wytrzymałość sprawi, że przetrwają kilka sezonów wędkarskich. Wodery i spodniobuty Zarówno wodery, jak i spodniobuty zostały stworzone nie tylko z myślą o wędkarzu, ale mają zastosowanie w takiej dziedzinie, jak ratownictwo wodne. Są przeznaczone dla ludzi, którzy mają styczność z wodą, a ich praca odbywa się w ekstremalnych warunkach wodnych. Ich zastosowanie jest więc wszechstronne. Mogą być wykonane z gumy bądź nowoczesnych materiałów, tj. nylonu, neoprenu lub tworzywa Plavitex. Wodery to bardzo uniwersalny rodzaj obuwia. Możemy w nich brodzić zarówno w rzece, jak i w strefie przybrzeżnej jeziora. Wśród tego typu obuwia mamy wodery sięgające do ud i do bioder, tzw. biodrówki. Spodniobuty to rodzaj woderów, które sięgają do piersi. Zwłaszcza cenione są przez wędkarzy muchowych. Na szczególną uwagę zasługują wodery i spodniobuty wykonane z tworzywa Plavitex firmy Jaxon Prestige Plus. Charakteryzują się silnym i wytrzymałym protektorem, który ułatwia chodzenie po trudnym podłożu. Posiadają wzmocnione nakładki w okolicy kolan. Chronią przed uszkodzeniami podczas przedzierania się przez zarośla. Inną serią lekkich butów tego typu są wodery i spodniobuty wykonane z nylonu. Szczególnie polecane latem podczas długich wędrówek ze spinningiem. Są dość lekkie, wodoodporne i niesamowicie wytrzymałe. Nowością na rynku są wodery do piersi z materiału oddychającego, które cieszą się coraz większą popularnością. Wykonane są z wysokiej jakości materiału z membraną oddychającą. Jej rola polega na odprowadzaniu pary wodnej. Wędkarz poci się mniej, niż to bywa w przypadku standardowych tworzyw. Ta zaleta chroni przed nadmiernym przegrzaniem. Doskonale sprawdzają się zarówno latem, jak i zimą w różnych warunkach pogodowych. Chronią organizm nie tylko przed przegrzaniem, ale również nadmiernym wyziębieniem. Na uwagę zasługuje produkt firmy Caperlan Team, zwany również śpiochami. Buty dla wędkarza Nie tylko dobry zestaw wędkarski, ale również dobre obuwie dla wędkarza odgrywa istotną rolę. Powinno być przede wszystkim trwałe, żeby służyło przez wiele sezonów. Powinno być odporne na uszkodzenia mechaniczne oraz posiadać podeszwę antypoślizgową. Najlepiej, aby wykonane było z materiałów, które są wodoszczelne i jednocześnie odprowadzają wilgoć. Zabezpiecza to stopy przed przemoczeniem oraz przegrzaniem. Polecam tego typu obuwie polskiej firmy Commando oraz buty wędkarskie firmy Demar. Kilka słów na zakończenie Wędkarze stanowią specyficzną grupę klientów. Buty wędkarza są bardzo mocno eksploatowane. Muszą się sprawdzić w każdych warunkach, nawet w tych najmniej sprzyjających. Dlatego każdy miłośnik wędkarstwa będzie szukał solidnego obuwia o określonych właściwościach.
Buty wędkarskie ‒ ważny element po wędce
Różnice w cenach szamponów samochodowych z różnych półek jakościowych są wysokie. Czy zatem warto porzucić nawyk kupowania najtańszych produktów na rzecz reprezentujących segment premium? Szampony za grosze Szampon to zdecydowanie najczęściej wykorzystywany kosmetyk do pielęgnacji karoserii. W jego składzie znajdują się łagodne czynniki myjące, które rozpuszczają zanieczyszczenia, czyniąc je łatwymi w ścieraniu i spłukiwaniu przy pomocy ściereczki czy gąbki. Najtańsze produkty, takie jak K2 Express Plus, można kupić już za ok. 6 zł za opakowanie o pojemności 1000 ml. Szampon tego typu posiada w składzie wosk carnauba, dzięki czemu nabłyszcza i zabezpiecza lakier po aplikacji. W praktyce dla przeciętnego użytkownika wybór jednego z najtańszych produktów jest uzasadniony. Różnica nie tylko w cenie Prawdziwi fani detailingu nie zadowolą się jednak budżetowymi kosmetykami i szukać będą środków o najlepszych parametrach myjących. Na jakich polach okażą się one lepsze od swoich konkurentów z niższej półki? Najlepsze szampony wyróżniają się neutralnym pH, co oznacza, że są bezpieczne dla wcześniej nałożonych kosmetyków. Trzeba bowiem pamiętać, że nawoskowane nadwozie należy pielęgnować w szczególny sposób, aby nie zmniejszyć trwałości powłoki ochronnej. Czołowe produkty oparte są o zaawansowaną kompozycję środków myjących. Za ich sprawą pozwalają na dokładniejsze usunięcie zanieczyszczeń z powierzchni karoserii. Zawierają też odżywki, które nadają nadwoziu intensywnego blasku. Wiodące szampony można poznać również po tym, że podczas mycia tworzą intensywną pianę. Z jednej strony zmniejsza ona tarcie i pozwala na bezpieczniejsze ścieranie brudu, a z drugiej – przyspiesza ten proces, a czyszczenie staje się wygodniejsze. Powłoka, którą tworzą najlepsze produkty, wyróżnia się wysoką gładkością, więc woda po niej spływa bez problemu, a auto osusza się szybciej. Dzięki temu możemy także oczekiwać mniejszej ilości nieestetycznych zacieków. Zakup jednego z topowych szamponów to z pewnością uzasadniony wydatek, jeśli tylko zależy nam na jak najlepszym wyglądzie karoserii po myciu. Jakie produkty warto zatem wybrać? Najlepsze z najlepszych Przykładem szamponu, który ma wszystkie opisane wcześniej cechy, jest produkowany w Stanach Zjednoczonych Meguiars Gold Class. Za opakowanie o pojemności 1893 ml przyjdzie nam zapłacić ok. 75 zł, co jest mimo wszystko atrakcyjną ceną, biorąc pod uwagę fakt, że produkt ten intensywnie odżywia lakier. Kolejnym polecanym szamponem najwyższej klasy jest Chemical Guys Hybrid V7 High Suds, który charakteryzuje się wysoką śliskością, co wpływa na minimalizację smug powstających podczas osuszania. Za opakowanie 473 ml zapłacimy ok. 50 zł. Bardzo uniwersalnym produktem jest natomiast Poorboy’s Super Slick & Wax kosztujący ok. 75 zł za 946 ml. Ten kosmetyk nie dość, że wykazuje się wysoką wydajnością, to jeszcze zawiera kompozycję wosków, które potrafią znacząco przedłużyć żywotność wcześniej nałożonych powłok ochronnych. Drogi szampon i tania gąbka? Kupując szampon z najwyższej półki należy pamiętać o odpowiednim aplikatorze. Nie powinna być nim tania gąbka, która cechuje się przeciętnymi możliwościami wchłaniania brudu. Zdecydowanie lepsze i bezpieczniejsze dla lakieru są specjalne rękawice wykonane z mikrofibry o wysokiej gramaturze. Koszt zakupu wyniesie od ok. 15 zł do 40 zł w zależności od klasy produktu.
Czy warto kupować najdroższe szampony samochodowe?
Potrafisz sobie wyobrazić swoją szafę bez swetrów? W polskim klimacie to chyba niemożliwe, nie tylko zimą. Kapryśna wiosenna pogoda również skłania do sięgania po coś cieplejszego. Co powiesz na sweter w białym kolorze? To zastrzyk świeżości do wiosennych stylizacji i dodatkowa ciepła warstwa, gdy zrobi się trochę zimniej. To, co najlepsze w kolorze białym, to jego uniwersalność. Świetnie łączy się z innymi barwami, a przy tym wprowadza lekkość i świeżość do każdej stylizacji. Zrób z tego użytek właśnie teraz. Wiosenna pogoda lubi płatać figle, więc przyda ci się coś więcej niż t-shirt czy koszula. Grube kurtki i płaszcze najprawdopodobniej odłożyłeś już głęboko do szafy, prawda? Nie pozostaje ci zatem nic innego, jak sięgnąć po sweter. Zbudujesz z nim wiele stylizacji, które doskonale wpiszą się w wiosenną aurę i jednocześnie pozwolą ci czuć się wygodnie i stylowo. Biały sweter w parze z koszulą Biały sweter sprawdzi się świetnie w stylizacji smart casual z koszulą. Jeśli temperatura nie dopisuje, a ty masz ochotę na trochę niezobowiązującej elegancji, to wypróbuj tę prostą stylizację z białym swetrem w roli głównej. Co powiesz na szare chinosy, błękitną koszulę z bawełny oksfordzkiej, a do tego biały, zakładany przez głowę sweter ze splotem warkoczowym? Taki zestaw aż się prosi o cieplejsze akcenty, więc dołóż koniakowe brogsy, brązowy pasek i zegarek oraz ulubione okulary przeciwsłoneczne, a idealna stylizacja na chłodniejsze wiosenne dni będzie gotowa. W zimny wieczór możesz ją uzupełnić granatową marynarką lub beżowym trenczem, które dobrze skomponują się z kolorem swetra. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Mocny kontrast Innym sposobem na biały sweter na wiosnę jest stylizacja z mocnym kontrastem, który przyciąga uwagę. Do takiej stylizacji najlepiej nada się lekki sweter z dzianiny strukturalnej. Połączenie bieli i czerni jest stare jak świat i z tego powodu może wydawać się nieco oczywiste, ale wiedz, że to klasyczne połączenie kolorów, które wygląda świetnie bez względu na okazję czy porę roku. Do swetra załóż czarne chinosy odsłaniające kostkę oraz niskie, białe sneakersy. Taki zestaw dopełnij okularami przeciwsłonecznymi o sportowej linii i czarnym skórzanym plecakiem. Elegancja i sportowy duch w jednym! W sam raz dla stylowego mężczyzny o młodym duchu. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Biały sweter i lekka przejściowa kurtka Na wiosenne zawirowania pogodowe przyda ci się również komplet „kurtka + sweter”. Dzięki dwóm odrębnym warstwom lepiej poradzisz sobie przy wiosennych zmianach temperatury. Wiosną i jesienią, gdy pogoda zmienia się w szybkim tempie, warstwowe stylizacje sprawdzają się doskonale. Prostą stylizację skomponujesz, jeśli wybierzesz biały sweter i sprane błękitne dżinsy o zwężanym kroju oraz koniakowe botki. A teraz czas na kurtkę – proponujemy ci zamszową bomberkę w kolorze oliwkowym. Lekko, stylowo i w wiosennym wydaniu – wypróbuj. Kiedy jeśli nie teraz biały sweter będzie wyglądał tak dobrze?
Wiosna w białym swetrze – 3 modne stylizacje dla miłośnika wygody
Wydaje ci się, że temat gotowania został już wyczerpany? Sądzisz, że nie można pisać o nim ciekawie i właściwie nie ma już nic nowego do powiedzenia oraz odkrycia, być może oprócz kuchni eksperymentalnej, nuklearnej i takiej, do której przeciętny Kowalski nie ma dostępu na co dzień? Marieta Marecka powraca z drugą książką, aby udowodnić, że w kuchni nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa! Poradniki z serii ABC gotowania to nie tylko książki, to także popularne programy telewizyjne. Autorka i prowadząca, Marieta Marecka, to miłośniczka gotowania prostego i podstawowego. W jej przepisach nie znajdziesz składników, po które musisz jechać na drugi koniec miasta lub są dostępne tylko i wyłącznie w drogim sklepie internetowym. Potrawy są dokładnie takie jak sposób, w jaki autorka o nich pisze – proste i przejrzyste. Wszystkie komponenty dań kupisz w osiedlowym sklepie albo wyciągniesz z własnej lodówki. Pora zatem podwinąć rękawy, założyć fartuch i do kuchni! Gotuj prosto i odkrywaj na nowo znane smaki Ogromną zaletą książki Mariety Mareckiej jest entuzjazm autorki, który przebija się właściwie z każdej strony. Widać, że lubi to, co robi, a gotowanie, jak i opracowywanie przepisów, sprawia jej autentyczną radość. Przejawia się to przede wszystkim w prostocie prezentowanych receptur – są nie tylko pożywne i zdrowe, ale przede wszystkim ich przygotowywanie to źródło zadowolenia, a dla niektórych może nawet relaksu. To pozycja obowiązkowa dla każdego, kto miał przyjemność zapoznać się z poprzednią pozycją Mariety Mareckiej. A wszyscy ci, dla których jest to pierwsza styczność z autorką, z pewnością będą zachwyceni – bo książka naprawdę przyciąga prostotą i entuzjazmem. Inspiracje dla każdego ABC gotowania 2 to świetne źródło inspiracji na posiłki na każdy dzień i okazję. Autorka zachęca do powrotu do smaków znanych nam z dzieciństwa, czasem nieco zmodyfikowanych, aby były jak najsmaczniejsze, najprostsze i najzdrowsze. To także skarbnica cennych wskazówek, które pokazują amatorom gotowania, że, owszem, jest to sztuka, ale dostępna dla każdego. Książka napisana jest niezwykle przystępnym językiem, kolejne przepisy są wnikliwie i dokładnie wytłumaczone, a jednocześnie nie są przesadzone. Nie ma się wrażenia, że jest to pozycja dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z gotowaniem, mimo że właśnie tacy czytelnicy doskonale się w niej odnajdą. To poradnik, który można spokojnie polecić każdemu miłośnikowi kuchni prostej, łatwej i smacznej, który chciałby zacząć swoją kulinarną przygodę lub podszkolić umiejętności. Źródło okładki: www.egmont.pl
„ABC gotowania 2” Marieta Marecka – recenzja
Zbliża się zima, już niedługo wielu z nas będzie chciało wyskoczyć gdzieś na wypoczynek połączony z rekreacją na śniegu. Od czego warto zacząć przygotowanie do wyjazdu na narty? Najlepszym rozwiązaniem będzie dobry wybór uchwytów narciarskich. Jak wybrać odpowiednie uchwyty do naszego samochodu? Uchwyty na narty stają się coraz popularniejsze w naszym kraju. Są przede wszystkim tańsze niż boxy dachowe, bardzo funkcjonalne i bezpieczne. Wybierając uchwyty narciarskie, trzeba na początku odpowiedzieć na podstawowe pytanie – dlaczego chcemy zdecydować się na uchwyty narciarskie? Dlaczego uchwyty narciarskie? Ile par nart chcemy ze sobą zabrać na zimowy wyjazd? Na to pytanie warto odpowiedzieć sobie zanim dokonamy zakupu. Na rynku dostępne są uchwyty na dwie pary nart, ale z łatwością można znaleźć też takie, które mocują aż sześć par. Przy wybieraniu uchwytów narciarskich musimy pamiętać, że producent określa liczbę par tradycyjnych nart, a na rynku coraz większą popularnością cieszą się narty carvingowe, które są szersze. Zalecamy, by z tego powodu wybrać uchwyt mieszczący co najmniej jedną parę nart więcej niż chcemy zabrać ze sobą na zimowy wyjazd. Zalety uchwytów narciarskich Uchwyty narciarskie są najczęściej wykonane ze stali – to te tańsze pomalowane na czarno. Drugi rodzaj to bagażniki aluminiowe – w kolorze srebrnym. Uchwyty na narty będą doskonałe dla tych, którzy wybierają się poszusować gdzieś blisko, bo umieszczenie popularnych desek jest w nich dużo łatwiejsze niż na przykład w przypadku boxów dachowych czy wewnątrz naszego samochodu. Należy też pamiętać, że umieszczając narty w uchwytach, nie narażamy wnętrza naszego samochodu na zniszczenie i zaoszczędzamy przy tym miejsce w bagażniku, gdzie z łatwością możemy schować buty, kijki i stój na narty. Wady uchwytów na narty Pomimo wielu zalet uchwyty narciarskie mają również wady, o których warto wspomnieć. Przede wszystkim przewożąc narty za pomocą uchwytów, nasz sprzęt narażony jest na kontakt z solą i błotem pośniegowym, którego nie brakuje zimą na naszych drogach. Po drugie uchwyty to większy opór powietrza, a co za tym idzie większe spalanie naszego samochodu, gorsze osiągi i szumy podczas szybszej jazdy – co niewątpliwie może być uciążliwe podczas dłuższej podróży samochodem. O czym należy pamiętać? W trakcie planowania wycieczki na narty do krajów europejskich należy pamiętać o kilku podstawowych przepisach, które określają korzystanie z uchwytów narciarskich. Pamiętajcie o tym, że narty nie mogą wystawać poza obrys samochodu – tak jest na przykład w Słowacji czy we Włoszech. Istotne jest także poprawne ułożenie nart. Za Odrą należy przewozić je tyłem do kierunku jazdy, to znaczy czubami do tyłu. Skutkiem tych pomyłek może być mandat. Pamiętajmy, że przewiezienie nart w miejsce naszego zimowego wypoczynku to nie tylko zaoszczędzone miejsce w samochodzie, ale również bezpieczeństwo, o którym wielu z nas podczas wyjazdów, nie tylko zimowych, tak często zapomina. Szerokiej drogi i udanego szusowania.
Jak wybrać odpowiednie uchwyty narciarskie?
Nowoczesna ława w niczym nie przypomina topornych modeli z przeszłości. Ten prosty, ale bardzo funkcjonalny mebel to wspaniała ozdoba każdego salonu. Prezentujemy 10 najciekawszych modeli. Ława – co to takiego? Klasyczna ława to podłużny, zwykle prostokątny stolik na krótkich nogach, który najczęściej pojawia się w salonie, gdzie dumne pełni funkcję stolika kawowego. Jest na tyle niska, że nie mieszczą się pod nią krzesła, dlatego spożywanie przy niej posiłków nie jest możliwe. Można natomiast postawić na niej kawę i ciasto, położyć książkę lub zagrać w grę planszową, o ile nie będziemy mieli nic przeciwko temu, żeby usiąść na podłodze. Ława w stylu retro najlepiej prezentuje się w zestawieniu z kompletem mebli wypoczynkowych, czyli fotelami oraz kanapą. Pod blatem często znajdziemy sprytnie wkomponowane szuflady, półeczki na różne drobiazgi, a nawet stojak na wino. W sklepach sprzedawane są również ławy kuchenne. Mają kształt podobny jak modele pokojowe, ale są znacznie wyższe, dzięki czemu można przy nich zjeść śniadanie czy obiad, zasiadając na długiej ławce bez oparcia lub pufach z miękkim tapicerowanym siedziskiem. Ławy, które znamy z czasów PRL, nie zachwycały designem, ale ich nowoczesne odpowiedniki to prawdziwe perełki, które bez obaw możemy potraktować jako funkcjonalną dekorację. box:offerCarousel Stolik na krótkich nogach Ławy w stylu retro często nawiązują designem do projektów, które znamy z przeszłości. Niezmiennie króluje wśród nich model z prostym drewnianym blatem o kształcie prostokąta i krótkimi, fantazyjnie rzeźbionymi nogami. Chętnie wykorzystuje się również nowoczesne materiały, takie jak surowy kamień, tworzywo sztuczne oraz kolorowe metale. Ława może być zatem w całości wykonana z naturalnego drewna o pięknym układzie słojów, malowanej na biało wikliny z grubym blatem z kryształowego szkła lub niezwykle elastycznego polistyrenu o delikatnym połysku. W katalogach znajdziemy klasyczne ławy z czterema nogami, ale także modele osadzone na znajdującej się na środku podporze i wykonane z jednego kawałka materiału, który jest jednocześnie podstawą oraz blatem. Mogą być gładkie, ręcznie rzeźbione, dekorowane ornamentami wycinanymi laserowo lub pokryte kwiatami nanoszonymi techniką dekupażu. W projektach stylizowanych na retro chętnie zrywa się z tradycją prostokątnych blatów – pojawiają się koła, elipsy, zaokrąglone krawędzie oraz kształty nietypowe, takie jak trójkąty czy trapezy. Ława Tvilum Delta. Model kawowy wykonany z białej płyty MDF i osadzony na nogach z litego drewna dębowego. Wysokość: 42 cm, szerokość: 98 cm, głębokość: 60 cm. Mebel do samodzielnego montażu. Cena: 499 zł. Ławy Nolan Signal A. Zestaw dwóch nachodzących na siebie ław o różnej wysokości, które można stawiać razem lub oddzielnie. Blat z płyty MDF w kolorze białym lub szarym, nogi z litego drewna bukowego w odcieniu naturalnym. Wysokość: 43 cm i 39 cm, szerokość: 48 cm i 40 cm. Cena: 276 zł. Ławy Loft Square Colore.Zestaw trzech stolików kawowych wykonanych z żelaza. Blaty zostały pomalowane na trzy intensywne kolory: różowy, żółty oraz niebieski. Wysokość: 52 cm, 48 cm, 42 cm, blat: 41 cm, 35 cm, 30 cm. Cena: 1199 zł. box:offerCarousel Ława White Club Retro. Model wykonany z jednego kawałka płyty MDF w kolorze białym, lakierowanej na wysoki połysk. Dzięki prostej formie ława jest bardzo uniwersalna. Wymiary: 90 cm × 30 cm × 45 cm. Waga: 10 kg. Cena: 1089 zł. Ława Fotyn. Elegancki stolik kawowy wykonany z płyty laminowanej w kolorze białym, lakierowany na wysoki połysk. Model o klasycznej formie i charakterystycznie wygiętych nóżkach. Wymiary: 130 cm × 38 cm × 80 cm. Cena: 1109,89 zł. Ława Waves Retro. Funkcjonalny stolik kawowy wyposażony w szufladę oraz półeczkę na czasopisma, książki i akcesoria. Wykonany z naturalnego litego drewna egzotycznego sheesham (pochodzącego z Indii). Wymiary: 120 cm × 40 cm × 60 cm. Cena: 989 zł. Ława Hacienda 02. Model wykonany z litego drewna sosnowego pokrytego woskiem wyprodukowanym z naturalnych składników. Dna dwóch praktycznych szuflad wykonano z płyty HDV. Wymiary: 135 cm × 52 cm × 75 cm. Cena: 770 zł. Ława Village.Prosty stolik kawowy w kolorze białym (matowym), wykonany z płyty MDF. Wyposażony w dwie szuflady z wygodnymi metalowymi uchwytami. Ława idealna do wnętrz angielskich i prowansalskich. Wymiary: 109 cm × 46 cm × 60 cm. Cena: 305 zł. Ławy Milan S2. Zestaw składający się z dwóch modułów różnej wielkości. Blat z płyty MDF, nogi z naturalnego drewna dębowego (surowego bądź malowanego). Kilka wariantów kolorystycznych do wyboru. Wysokość: 45 cm i 40 cm, blat: 50 cm i 40 cm. Cena: 307 zł. Ława Ingrid. Model projektu skandynawskiego. Szklany blat wykonano z hartowanego szkła o grubości 8 mm. Podstawa z naturalnego drewna dębowego. Całość sklejona na stałe. Wymiary: 120 cm × 47 cm × 60 cm. Cena: 285 zł. Modelowe ławy Ławy w stylu retro wyglądają dobrze nie tylko w aranżacjach oldskulowych. Ten fantastyczny mebel doskonale wkomponowuje się również we wnętrza modernistyczne, prowansalskie oraz przede wszystkim skandynawskie. Do tych ostatnich szczególnie pasują projekty staromodne oraz materiały naturalne, czyli przede wszystkim drewno. Ogromną popularnością cieszą się ławy pokryte lakierowanym fornirem, niegdyś zdobiącym niemal wszystkie meble. Równie interesujące są modele z kolorowym blatem osadzonym na zwężających się ku dołowi nóżkach w kontrastowym odcieniu. Stosunkowo niedawno przywędrowała do nas moda na ławy kilkuczęściowe. Są to gotowe zestawy składające się z modułów o różnej wielkości i wysokości, które ustawia się razem, tak aby poszczególne elementy nachodziły na siebie, tworząc oryginalną kompozycję. Miłośnicy czytania oraz trzymania drobiazgów pod ręką powinni zainteresować się ławami z wbudowanymi półkami, schowkami oraz szufladami, umiejscowionymi najczęściej bezpośrednio pod blatem. Dla osób poszukujących mebli nie tylko funkcjonalnych, ale również efektownych ława w stylu retro będzie rozwiązaniem idealnym. Sprawdź, jak będzie prezentowała się w twoim mieszkaniu!
10 najefektowniejszych ław w stylu retro
Każdy nastolatek z utęsknieniem zerka w kalendarz i wypatruje dni wolnych od szkoły. Wyczekiwany przez wszystkich czas ferii zimowych warto jednak wcześniej zaplanować. Zamiast codziennie spędzać czas przed telewizorem lub przy komputerze można skorzystać z wielu rozrywek organizowanych w mieście lub rozważyć wyjazd w góry, gdzie istnieje większe prawdopodobieństwo skorzystania z atrakcji i zabaw na śniegu. Pamiętajmy, aby nie czekać z tym do ostatniej chwili, ponieważ chętnych na zimowiska jest wielu. 1. Obóz narciarski lub snowboardowy Jest to zdecydowanie największy wydatek, jeśli jednak dysponujemy odpowiednim budżetem, warto zaproponować nastolatkowi wyjazd na obóz narciarski lub snowboardowy, na którym będzie mógł nauczyć się lub doskonalić swoje umiejętności na stoku pod okiem profesjonalnego instruktora. Coraz bardziej popularne są też wyjazdy zagraniczne, na przykład w Alpy. Ich koszt jest zdecydowanie większy niż obóz w polskich górach. Młodzież na takim obozie ma zagwarantowaną opiekę instruktorów, posiłki i nocleg, aktywnie spędza wolny czas, a także doskonale bawi się w towarzystwie rówieśników. 2. Płatne warsztaty Bogatą ofertę zajęć dla młodzieży w czasie ferii zimowych proponuje również większość placówek w miastach. Można skorzystać z kursu tańca, sztuk walki, fotografii czy gotowania. Koszt takich szkoleń waha się od kilkudziesięciu do kilkuset złotych. Jeśli jednak nastolatek ma sprecyzowane zainteresowania, wybrany kurs może okazać się strzałem w dziesiątkę. Być może będzie to początek nowego hobby, które dziecko zechce kontynuować także po feriach. 3. Lodowisko W większości miast w czasie ferii obowiązują zniżkowe – za okazaniem legitymacji ucznia – ceny biletów na lodowiska. Organizowane są również warsztaty nauki jazdy na łyżwach. Cena godzinnej jazdy na łyżwach nie powinna przekroczyć kilku złotych. Warto zaproponować dziecku, aby namówiło koleżanki i kolegów na taką formę spędzania wolnego czasu. Nawet jeśli na początku będą co chwilę przewracać się na lodzie, wrażenia z pewnością będą niezapomniane. 4. Sanki Jeśli dopisze pogoda i w czasie ferii spadnie śnieg, dobrym pomysłem będzie wyciągnięcie z piwnicy sanek i udanie się na pobliską górkę. Ta rozrywka jest zupełnie darmowa, a z pewnością dostarczy wielu niezapomnianych wrażeń. Zachęć dziecko, aby do zabawy zaprosiło kolegów z klasy. Dobra zabawa i aktywność na świeżym powietrzu – gwarantowane. 5. Kulig W sprzyjających warunkach zimowej aury można skorzystać także z coraz mniej spotykanej formy rozrywki, jaką jest kulig. Dbając o bezpieczeństwo, lepiej powierzyć zorganizowanie kuligu profesjonalnej firmie. Przejażdżka wielkimi saniami, prowadzonymi przez zaprzęg konny, którym towarzyszą zapalone pochodnie, to wyjątkowa atrakcja. W gratisie dostajemy ośnieżony leśny krajobraz i mroźne zdrowe powietrze. Na zakończenie kuligu organizatorzy zapewniają ognisko połączone ze śpiewami i pieczeniem kiełbasek. 6. Zajęcia w Domu Kultury W czasie ferii zimowych swoją ofertę dla młodzieży prezentują również osiedlowe Domy Kultury. Proponują zajęcia artystyczne, takie jak nauka gry na instrumentach, warsztaty plastyczne, ale także zajęcia teatralne czy sportowe. Młodzież może spędzić czas w swoim gronie, a dodatkowo świetnie się bawić. Większość zajęć organizowanych jest bezpłatnie lub za drobną opłatą, dlatego może skorzystać z nich każdy. Jedynym ograniczeniem może być liczba dostępnych miejsc, dlatego warto zainteresować się datą zapisów. 7. Pływalnia Dla amatorów wodnych rozrywek większość pływalni organizuje zajęcia podczas ferii zimowych. Można na nich doskonalić naukę pływania lub dopiero ją rozpocząć. Wodne parki rozrywki udostępniają także wszystkie swoje atrakcje dla dzieci. Nad bezpieczeństwem pływających czuwają doświadczeni ratownicy. Planując ferie zimowe, nie zapomnijmy, aby oprócz zorganizowanych zajęć nastolatek miał również czas na spotkania ze znajomymi, a także odpoczynek i zwyczajne leniuchowanie. W końcu ferie trwają tylko dwa tygodnie, a po nich będzie musiał wrócić do nauki i codziennych obowiązków. A do letnich wakacji jeszcze daleko.
7 pomysłów na ferie zimowe dla nastolatka (12-14 lat)
Wąskie, mocno dopasowane do ciała i ze zwężanymi ku dołowi nogawkami – tak w kilku słowach można opisać popularne dżinsowe spodnie – rurki. Często różnią się od siebie modelami, krojem i składem użytego materiału. Jednak zawsze pozostają klasyczne i ponadczasowe, pasując idealnie do licznych stylizacji i na wiele kobiecych sylwetek. Chcesz wiedzieć więcej? Sprawdź, które z pań mogą pozwolić sobie na ten model spodni i obal utarte schematy dotyczące przeciwwskazań. Postaw na wygodę Szukasz wygodnych spodni niezależnie od okazji? Stawiasz na uniwersalność i ponadczasowość w modzie? Z pomocą przyjdą ci rurki! Zamiennie są określane również jako „cygaretki”. To stylowy model dżinsów, cieszący się niezwykłą popularnością, zarówno pośród pań, jak i panów. Z roku na rok, na nowo lansowany przez największych projektantów mody. Model nieśmiertelny, powracający co sezon, zawsze w nowej, świeżej odsłonie.Spodnie te charakteryzują się niezwykle obcisłą i dobrze przylegającą do sylwetki formą, ze zwężanymi ku dołowi nogawkami. Występują pod wieloma postaciami. Jako zupełnie gładkie lub zdobne w liczne przetarcia, dziury w materiale, przeszycia, wstawki lub dekoracyjne pikowania. Często z kieszeniami, zarówno z przodu, jak i z tyłu. Zapinane na guzik i suwak lub z gumką w talii. W zależności od modelu mogą zdziałać prawdziwe cuda – świetnie podkreślą figurę, wysmuklą nogi i uwydatnią kształtną pupę.Wybór rurek na rynku jest ogromny i stanowi prawdziwą gratkę dla fanek tego modelu dżinsów.Jak więc nie stracić głowy przy zakupach i wybrać model rurek idealnie pasujący do figury? Czy rurki pasują do każdego typu kobiecej sylwetki? Oto kilka prostych zasad, godnych zapamiętania i wcielenia w życie. Po pierwsze – wybierz swój rozmiar Podstawowym krokiem, od którego powinna zacząć się twoja przygoda z rurkami, jest wybór odpowiedniego rozmiaru. Kupując spodnie, musisz uzbroić się w cierpliwość. Im więcej rozmiarów przymierzysz lub sprawdzisz ich dokładną rozmiarówkę mierzoną „na płasko”, tym szybciej znajdziesz te właściwe. Kieruj się obwodem w talii i biodrach. Istotna może również okazać się szerokość nogawki i obowiązkowo długość spodni. Nie mogą być zbyt krótkie, ale nie powinny także ciągnąć się po ziemi ani nieestetycznie marszczyć. Odpowiednia długość to ta tuż za kostkę.Rurki, które będą dobrze na tobie leżały, powinny być dobre w pasie, subtelnie opinać biodra i pupę. Taki model z pewnością podkreśli kształt nóg. Spodnie nie powinny być jednak zbyt małe i obcisłe, bowiem szybko uzyskasz odwrotny od zamierzonego efekt.W przypadku kobiet o większych rozmiarach istotna będzie przede wszystkim szerokość w biodrach. Jeżeli spodnie idealnie leżą na udach i na pupie, nie przejmuj się luzem w talii – z łatwością dopasujesz je u krawcowej. Odradzałabym noszenie paska – w takiej sytuacji lepiej zainwestować te same pieniądze na przeróbki krawieckie. To często jedyna opcja, aby cieszyć się wymarzonymi i ładnie skrojonymi spodniami. Po drugie – dopasuj model Model rurek powinien być dopasowany do twojej figury. Przed zakupem zastanów się, na podkreśleniu jakiej partii ciała zależy ci najbardziej. Aby wyeksponować i wydłużyć nogi, warto sięgnąć po model rurek typu slim fit, czyli mocno opięte. Jeśli masz szczupłe nogi, z pewnością będzie ci dobrze we wszystkich kolorach. Aby jednak dodać nogom pożądanych centymetrów, warto wybrać rurki w ciemniejszych odcieniach. Postaw na klasyczne czernie i odcienie blue.Jeśli cenisz klasykę i minimalizm, sięgnij po rurki o prostej formie, dopuszczalne będą również przetarcia czy ozdobne suwaki przy nogawkach. Bardziej charakterne i w rockowym stylu będą rurki z wstawkami, na przykład z imitacji skóry, lub ozdobnymi pikowaniami czy naszyciami. Kto powinien nosić rurki? Drobna kobietka Nie jest prawdą, że rurki czy spodnie typu slim fit zarezerwowane są wyłącznie dla szczupłych i wysokich dziewczyn. Od teraz nie musisz się ograniczać – wybieraj rurki niezależnie od swojego wzrostu! Jeśli jesteś drobną, filigranową lub niewysoką dziewczyną – te spodnie będą dla ciebie idealne. Pamiętaj, że przy niskim wzroście bardzo ważne jest podkreślenie nóg. Zwykle najprościej jest sięgnąć po krótką sukienkę lub mini spódnicę. Jednak warto mieć alternatywę i w przypadku spodni sięgnąć po rurki, które są najodpowiedniejszym a wręcz niezastąpionym modelem. Wybieraj proste i gładkie rurki, bez przetarć lub innych zbędnych zdobień na materiale. Istotny będzie także kolor. Warto skłonić się ku ciemniejszym barwom, typu czerń, granat, grafit lub czekoladowy brąz, aby w połączeniu z butami w tym samym odcieniu, noga optycznie wyglądała na dłuższą. Szczuplejsza będzie, gdy dodatkowo, wybierzemy buty na obcasie – słupek, klocek, wysoka szpilka. Rubensowskie kształty Panie o szerszych biodrach lub noszące większe rozmiary także śmiało mogą sięgać po dopasowane rurki. Muszą jednak trzymać się kilku żelaznych zasad, aby efekt końcowy był spektakularny. Przede wszystkim spodnie muszą być gładkie – bez zbędnych wzorów, jasnych przetarć na materiale czy dziur. To szczególnie istotne, aby dodatkowo nie poszerzać nóg.Podstawę kolorystyczną (i wyjściową) stanowią ciemne barwy – granaty, czernie i grafity to obowiązkowe kolory dżinsów w twojej szafie. Odrzuć wszystkie jasne barwy! Pamiętaj, że biel, beż czy krem nie zawsze będą dobrze wyglądać na większej pupie czy biodrach. Z powodzeniem sięgaj po kolor w bardziej zdecydowanych barwach, jak: fuksja, kobalt, burgund czy oranż. Wybierając spodnie w tym samym odcieniu co buty na obcasie, optycznie wydłużamy i wysmuklamy nogi, a na tym zależy nam najbardziej.Zrezygnuj z krótkich i niewygodnych biodrówek na rzecz wyższego stanu, dzięki czemu twój brzuszek będzie lepiej się prezentował pod ubraniem. Alternatywą będą też wygodne spodnie z gumką w pasie, które subtelnie pozwolą zamaskować większy brzuch lub „boczki”. Modelka na wybiegu Idealne proporcje – szczupła sylwetka i długie nogi – to wymarzone atrybuty każdej z nas. Jednak nie zawsze rzeczywistość jest tak słodka. Nawet panie, które określane są jako typ „modelki na wybiegu” mają swoje zmartwienia. Często w postaci braku wcięcia w talii, wąskich bioder, płaskiej pupy czy zbyt wysokiego wzrostu. W takim wypadku, również nie każdy model spodni będzie odpowiedni. Warto skupić się na dobrej długości, czyli takiej sięgającej za kostki. Aby zniwelować problem braku talii, należy wybierać rurki z wysokim stanem i łączyć je z krótkimi topami lub bluzami. Przy klasycznych rurkach rozwiązaniem może być także pasek, który zbuduje nam talię osy. Aby powiększyć swoją pupę o jeden rozmiar, sięgnij po model rurek z naszytymi z tyłu kieszeniami. Optycznie dodadzą objętości. Dla spotęgowania efektu pod spodnie warto włożyć powiększające figi ze specjalnymi wkładkami push-up. Rurki to dżinsy uniwersalne, które z powodzeniem założysz do pracy, jak i na wieczorne wyjście do kina czy klubu. W zależności od dobranych dodatków, możesz nadać im swoisty i niepowtarzalny charakter. Stanowią idealną bazę wyjściową do wielu stylizacji. Pamiętaj, że nadają się na każdą damską sylwetkę, bez ograniczeń ze względu na wiek, wzrost czy rozmiar.
Rurki – kto może je nosić?
Jeśli jesteś amatorką naturalnych tkanin i miękkich dzianin – ten trend może być dla ciebie dużym wyzwaniem, ale jeżeli lubisz eksperymentować i przekraczać granice, to znajdziesz w nim motywację do stworzenia nieszablonowego wiosennego looku. Czas na plastik i przezroczystości! Plastic is fantastic! Wstawki i duże przezroczyste płaszczyzny z PCV to wyróżniający się element wielu wiosennych kolekcji. Podobną fascynację tworzywami moda przeżywała w latach 60., kiedy to ówczesne fashionistki z entuzjazmem wskakiwały w przezroczyste płaszcze przeciwdeszczowe i futurystyczne sukienki ze sztucznych tworzyw, kapelusze i torebki. Rozwój przemysłu chemicznego, a wraz z nim nowych sztucznych materiałów, napędził wtedy modę i zainspirował projektantów do odważnych pomysłów z udziałem plastiku, które przez wiele kolejnych lat cieszyły się już tak wielkim zainteresowaniem. Aż do teraz. Botki z transparentną cholewką z PCV, przezroczyste shoppery, trencze i efektowna biżuteria z plastikowych elementów – świat mody znów oszalał na punkcie sztucznych tworzyw. Masz ochotę zaszaleć i wprowadzić je do swojej szafy? Sprawdź nasze inspiracje! Małe przezroczyste detale, duży efekt Na myśl o plastikowym płaszczu aż się wzdrygasz? To odważna opcja, fakt, i dlatego swoją modową przygodę z tworzywami zacznij od niewielkich elementów – na przykład butów z przezroczystą cholewką. Projektanci eksperymentują – nie zdziw się, gdy zobaczysz obcasy z pleksi lub inne wyraziste detale. Taki model robi wrażenie – transparentny efekt przykuwa uwagę i intryguje w stylizacji. Aby utrzymać całość w elegancji, pamiętaj, by reszta stroju była stylowa i prosta, z dobrych tkanin i w gustownej palecie kolorów. Plastik i krzykliwe wzory, tanie tkaniny i nachalne printy to prosta droga do kiczu, a tym trzeba umieć się bawić. W naszej stylizacji znajdziesz elegancką białą bluzkę z wiązaniem i płaszcz o prostym kroju z tkaniny w kratkę. Dżinsy lub grafitowe cygaretki dodają stylizacji codziennego charakteru, a kopertówka w modnej czerwieni będzie mocnym kolorystycznym akcentem. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Przezroczystości w sportowym looku Akcesoria z transparentnych tworzyw doskonale sprawdzą się w stylizacjach o sportowym duchu. Lubisz taki styl? Działaj! Podstawą takiego zestawu może być oversize’owa granatowa bluza lub t-shirt z modnym logo (napisy są trendy!) i ołówkowa spódnica z dresowej dzianiny lub legginsy z kontrastowymi wstawkami. Reszta to dodatki z charakterem i białe sportowe buty adidas Superstar. W słoneczny dzień na głowę załóż zadziorną czapkę z daszkiem, na rękę duży zegarek na srebrnej bransolecie, a potrzebne rzeczy spakuj to przezroczystej shopperki. Modne tworzywo będzie nowoczesnym detalem w twoim wiosennym looku, wykorzystaj jego moc! Jeszcze tylko mgiełka lekkiego odświeżającego zapachu Tommy Girl od Tommiego Hilfigera wokół ciebie i jesteś gotowa do wyjścia! box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Transparentne ubrania i dodatki to bez wątpienia propozycja dla odważnych dziewczyn, które nie traktują mody zbyt poważnie. W stylizacjach z ich udziałem konieczny jest umiar i umiejętne balansowanie pomiędzy kiczem i wysmakowanym stylem. Masz ochotę spróbować i poeksperymentować z modą? Skorzystaj z inspiracji!
Plastik i przezroczyste tworzywa – gorący trend dla odważnych
Lampa sufitowa jest głównym oświetleniem większości pomieszczeń w domu, w tym również pokoju dziecięcego. W nowoczesnych wnętrzach pełni funkcję nie tylko użytkową, ale również estetyczną. Dobrze dobrana będzie interesującym uzupełnieniem aranżacji i zapewni pociechom komfortowe warunki m.in. do nauki. Przedstawiamy najciekawsze modele lamp sufitowych do pokoju chłopięcego. Jaką rolę odgrywa oświetlenie? Oświetlenie jest ważnym elementem każdego wnętrza, ponieważ ułatwia wykonywanie codziennych czynności. Przy odpowiednio dobranej lampie nauka, zabawa czy odpoczynek są zdecydowanie przyjemniejsze i mniej męczą oczy. Dzięki lampie sufitowej nawet niewielki pokój wyda się przestronniejszy, a przy okazji przytulniejszy. A ponieważ w większości domów jest ona głównym źródłem światła po zmroku, wybór właściwego modelu ma istotne znaczenie dla komfortu i zdrowia wszystkich domowników, w tym przede wszystkim dzieci. Warto zaznaczyć, że lampa sufitowa jest zarówno praktycznym, jak i dekoracyjnym elementem wystroju. Może uzupełniać aranżację, kontrastować z nią lub stanowić centralny punkt pokoju. Wszystko zależy od tego, jaki efekt chcemy uzyskać. Proste czy wyszukane? Plafony, klasyczne żyrandole, oświetlenie wielopunktowe – na rynku nie brakuje różnego typu lamp sufitowych. W pokoju chłopięcym najlepiej sprawdzą się proste modele wiszące, dostępne w wielu oryginalnych wzorach oraz kolorach. Urządzając pokój niemowlęcia, warto postawić na lampę z mlecznym kloszem, który delikatnie rozproszy światło, dzięki czemu będzie ono przyjemne dla oczu. Przedszkolakowi z pewnością przypadnie do gustu lampaz motywem z ulubionej kreskówki. Do najpopularniejszych należą bohaterowie filmu „Auta”, Kubuś Puchatek, a także Spiderman, Superman i wizerunki najsławniejszych piłkarzy. Interesujące są również fantazyjne lampy w kształcie samolotu oraz piłki do gry „w nogę”. Dla nastolatka najlepsza będzie lampa o nowoczesnym designie, np. goła żarówka na długim kolorowym kablu lub przypominająca metalowy diament. Coraz popularniejsze stają się lampy ekologiczne, których klosz wykonany jest w całości z materiałów pochodzących z recyklingu. Lampa Samolot Hellux.Model wiszący wykonany w całości z drewna. Lampa została pomalowana ekologicznymi farbami wodnymi i ma wszystkie niezbędne atesty. Jest dostępna w siedmiu kolorach do wyboru. Wyprodukowana w Polsce. Zestaw nie zawiera żarówki. Wymiary: 70 cm × 30 cm. Cena: 105 zł. Lampa Kubuś Puchatek Philips. Model wiszący, wykonany z tworzywa sztucznego. Oprawa jest wyposażona w długi przewód, co umożliwia regulację wysokości zawieszenia lampy. Idealnie sprawdza się jako oświetlenie ogólne i stanowi ciekawy element dekoracyjny. Wymiary: 26 cm × 26 cm. Długość całkowita z kablem: od 33 cm do 143 cm. Cena: od 86 zł. Lampa Ozcan.Futurystyczny model z błyszczącego akrylu, osadzonego na stelażu ze stali galwanizowanej. Dostępny w dwóch wersjach montażowych – lampa wisząca z długim regulowanym przewodem bądź plafon umieszczany tuż pod sufitem – oraz kilku kolorach do wyboru. Model na trzy żarówki (dołączone do zestawu). Średnica: 50 cm. Cena: 569 zł. Jaki typ żarówek wybrać? Równie ważna jak lampa jest znajdująca się w niej żarówka, ponieważ to ona decyduje, jaki typ światła uzyskamy w pokoju. Klasyczne modele wyposażone w żarnik coraz rzadziej pojawiają się w naszych domach. Zastępują je nowoczesne żarówki LED-owe, których ogromną zaletą jest niewielki pobór energii oraz to, że cały czas pozostają zimne. A ponieważ się nie nagrzewają, dziecko się nimi nie poparzy. Lampy LED-owe to zdecydowanie najlepsze ze wszystkich dostępnych na rynku rozwiązań. Alternatywą są świetlówki, pięć razy wydajniejsze od żarówek (potrafią świecić nawet przez 5 lat), oraz halogeny. Ich wada jest jednak zimne światło, a także fakt, że bardzo mocno się nagrzewają. Trudno sobie wyobrazić dziecięcy pokój bez lampy sufitowej. Jest to niezwykle popularny – nie bez powodu – sposób na oświetlenie całego pomieszczenia. Chodzi jednak nie tylko o względy praktyczne, ale również estetyczne. Warto zatem wybrać taki model lampy, który będzie cieszył oczy – zarówno dosłownie, jak i metaforycznie.
Lampy sufitowe do pokoju chłopięcego
Oczy to najważniejszy element twarzy. W makijażu – w zależności od indywidualnych preferencji, potrzeb i upodobań – eksponujemy usta lub oczy. Ponieważ różny jest kształt oczu, ich wrażliwość, rodzaj rzęs, efekt, jaki chcemy uzyskać oraz tryb życia, jaki prowadzimy, wybór odpowiedniej mascary musimy dostosować do powyższych czynników. Inny tusz wybierze młoda dziewczyna do pracy, inny sportsmenka czy trenerka, a jeszcze inny alergiczka. Wybór jest ogromny – kosztują od kilkunastu do kilkuset złotych. Jeżeli tylko wybierzemy odpowiedni rodzaj, rozwiążemy nasze problemy z wyglądem oczu. Rodzaje tuszów do rzęs Warto zdawać sobie sprawę z tego, jaki rodzaj rzęs posiadamy. Mamy rzęsy krótkie i gęste, a może długie i cienkie? Sztywne czy miękkie? Podkręcone czy proste? Wady i zalety rzęs możemy podkreślić odpowiednio dobraną mascarą. Warto pamiętać, że tusze do rzęs mają również właściwości pielęgnujące. Przede wszystkim decydujemy się na kolor tuszu – nie zawsze musi być czarny. Brązowy (są dostępne w kilku odcieniach) nadaje spojrzeniu miękkości, podobnie jak grafitowy. Dla odważnych są tusze w kolorze fioletowym, zielonym, granatowym, a na wyjątkowe okazje – w srebrnym lub złotym. Kolor tuszu najlepiej dopasować do typu urody, a kupując tusz, należy dokładnie przeczytać jego opis. Oto podstawowe rodzaje tuszu do rzęs: Tusz pogrubiający – jest gęsty, zwiększa objętość rzęs, opisywany jest jako „dramatyczny”. Tusz przedłużający – pomaga wydłużyć rzęsy, zawiera cząsteczki kaszmiru i polimery. Tusz podkręcający – o efekcie podkręcenia decyduje specjalny składnik mascary, a także szczoteczka, która ułatwia uzyskanie efektu wywiniętych rzęs. Tusz klasyczny – uzyskujemy naturalny efekt delikatnie podkreślonych rzęs. Tusz przedłużająco-pogrubiający – to najbardziej popularny rodzaj. Stosujemy go wtedy, gdy chcemy uzyskać wyrazisty makijaż oczu. Tusz ułatwiający rozczesywanie – tusze tego typu zaopatrzone są w specjalną szczoteczkę przypominającą miniaturowy grzebień, która pozwala na dokładne rozłożenie kosmetyku na każdej rzęsie z osobna. Tusz wodoodporny – nie rozmazuje się pod wpływem działania wody, ale po jego użyciu rzęsy są bardzo sztywne. Tusz bardzo trudno się zmywa, wymaga specjalnych zmywaczy. Tusz hypoalergiczny – najbardziej odpowiedni dla alergików oraz dla tych, którzy noszą szkła kontaktowe, nie podrażnia. Nowością jest tusz dwufazowy – ma podwójną szczoteczkę i jest dwuczęściowy: najpierw malujemy rzęsy bezbarwnym płynem, który je wydłuża, a następnie pokrywamy czarnym tuszem o płynnej formule. Co może szczoteczka w mascarach? O efekcie, jaki uzyskamy, malując rzęsy, decyduje szczoteczka. Może dokonać cudów. Klasyczna, duża gęsta szczoteczka przeznaczona jest do malowania rzęs o standardowej długości. Sprawi, że rzęsy nabiorą objętości. Jest stosowana w tuszach najtańszych i najdroższych. Szczoteczki o wyglądzie miniaturowego grzebienia najlepiej podkreślą rzęsy i zapobiegną ich sklejaniu. Okrągłe i gęste dodadzą włoskom rzęs objętości. Natomiast półokrągła szczoteczka podczas malowania podkręci rzęsy. Są to mascary typu curling. Te z włoskami ułożonymi spiralnie sprawią, że łatwo rozprowadzimy tusz na rzęsach, a makijaż oka będzie wyglądał perfekcyjnie. Szczoteczki w kształcie grzybka mocno pogrubią rzęsy, a wygięte w łuk – podkręcą. Mascara ze szczoteczką stożkowatą idealnie pomaluje włoski w kącikach oczu i jest odpowiednia dla tych, którzy chcą uzyskać perfekcyjne wykończenie i rozdzielenie rzęs. Dla tych, którzy mają krótsze lub rzadsze rzęsy, najbardziej odpowiednia będzie szczoteczka plastikowa lub gumowa. Oto kilka przykładów dostępnych na rynku mascar: Avon, Uplifting Mascara, 29,99 zł (do rzęs zmierzwionych, rosnących w różne strony). Helena Rubenstein, Lash Quenn, 135 zł (uzyskujemy efekt mocnego, „dramatycznego” pogrubienia rzęs). Rimmel, Extra Super Lash, 21 zł (polecany szczególnie do prostych, mało podkręconych rzęs). Lancôme, Virtuoe Black Carat, 125 zł (do rzęs sztywnych, zawiera specjalne woski zmiękczające rzęsy). Bourjois, Mascara Liner Effect, 48,90 zł (do krótkich i bardzo krótkich rzęs ze szczoteczką, która z jednej strony ma krótkie, a z drugiej długie włoski). Givenchy, Phenomen’eyes Mascara, 120 zł (nowość, z kulistą szczoteczką, idealnie podkręca rzęsy). Rimmel, Sexy Curves, 24 zł (stożkowata szczoteczka wydłuży rzęsy i nada spojrzeniu koci kształt). Istnieje kilka makijażowych trików, które pomogą uzyskać spektakularny efekt wyjątkowej oprawy oczu. Rzęsy najlepiej tuszować, nakładając kilka warstw, aż do osiągnięcia pożądanego efektu, a pomiędzy rzęsami na górnej powiece namalować kredką małe kropeczki – rzęsy będą wówczas wyglądały na bardziej gęste. Mascary można łączyć, tzn. używać dwóch różnych naraz, nakładając raz jedną, raz drugą warstwę innym tuszem. Warto dbać również o trwałość tuszu. Aby nie wysychał, należy dokładnie zakręcać pojemniczki i delikatnie poruszać szczoteczką wewnątrz tubki, nie wtłaczając do niej zbyt dużo powietrza, które powoduje wysychanie. Tuszu nie można w nieskończoność rozrzedzać wodą, gdyż sprzyja to rozwojowi bakterii.
Tusze do rzęs i ich rodzaje
Imbir jest jedną z najstarszych roślin, którą w Azji uprawia się od kilku tysięcy lat. Od dawna jest znany i ceniony na Bliskim Wschodzie oraz na południu Europy. Portugalczycy spopularyzowali nietuzinkowe zioło w Afryce, a Hiszpanie przywieźli je do Indii Zachodnich. Jeśli jesienią lub zimą dodasz je do kawy, potraw czy aromatycznej herbaty – skutecznie cię rozgrzeje, pomoże znieść choćby największe mrozy i uchroni przed przeziębieniem. Dlaczego jeszcze warto sięgać po smakowitą przyprawę w chłodne miesiące? Imbir rozgrzewa i leczy Pierwsze przymrozki, drzewa pozbawione liści i poranne mgły to znak, że pora zaopatrzyć domową spiżarnię w zapasy imbiru pod różną postacią. Na rynku bez trudu znajdziesz korzenie aromatycznej rośliny, przyprawę sproszkowaną czy suszoną. Jak wykorzystać ją w kuchni i – co najważniejsze – w czym lecznicza roślina może pomóc, gdy za oknem hula wiatr? W naszym kraju imbir znany jest przede wszystkim ze swoich właściwości rozgrzewających, dzięki którym skutecznie zapobiega wychłodzeniu organizmu i przeziębieniom. Specjaliści zalecają stosowanie go w kuchni co najmniej od września do marca. Imbir zawiera sporą „porcję” substancji antybakteryjnych, antywirusowych i przeciwzapalnych – bezcennych w chłodne, deszczowe czy śnieżne dni. Oleje, czyli geraniole, które zioło ma w składzie, działają przeciwgorączkowo, więc warto wykorzystać ich moc podczas zimowych infekcji. Ostatnio dowiedziono, że potrafią również zapobiegać nowotworom. Imbir znakomicie poprawia krążenie, wykazuje właściwości przeciwzapalne, a także zmniejsza dolegliwości bólowe – jednym słowem – to cudowne remedium na przeziębienia. Poza tym przeciwdziała tworzeniu się obrzęków i skrzepów we krwi. Jeśli doskwierają ci migreny – powinieneś jak najczęściej sięgać po to dobroczynne zioło. Lecznicza roślina wspomaga też pracę nerek, oczyszcza je i ma własności moczopędne. Imbir świeży i suszony – na koncentrację i idealną figurę Jesienne pluchy i zimowe śnieżyce wywołują u ciebie problemy z koncentracją? Herbatka z imbirem pomoże szybko pozbyć się kłopotu – efektywnie poprawi ukrwienie mózgu. Wiele przyszłych mam spożywa leczniczy korzeń w czasie ciąży, ponieważ zioło zapobiega porannym mdłościom. Przyprawa sprawdzi się także w samochodzie, autobusie czy na morzu , ponieważ łagodzi objawy choroby lokomocyjnej i morskiej. Niestety, jesień i zima służą przybieraniu na wadze, ale stosując imbir, w połączeniu z codzienną gimnastyką i zdrowym odżywianiem, nie musisz martwić się dodatkowymi kilogramami. Zioło zyskuje coraz większą popularność jako składnik diet odchudzających. Wiesz, że z jego dobroczynnych właściwości korzystają gwiazdy Hollywood, jak robi to chociażby Angelina Jolie? Cudowną roślinę znajdziesz w recepturze wielu preparatów wyszczuplających ikosmetyków z imbirem. Intensyfikuje on spalanie tłuszczu, pobudza krążenie, a nawet pomaga uporać się z cellulitem. Jego olejki wzmagają wydzielanie soków żołądkowych i ułatwiają trawienie, działają też rozkurczowo. Korzenna przyprawa korzystnie wpływa na metabolizm, przyspiesza proces spalania kalorii i jest źródłem wielu witamin i minerałów. Pozwala też zachować witalność do późnej starości. Kiedy stosujesz imbir w kuchni, musisz nauczyć się odróżniać smak „żywych” ziół od suszonych – nie są podobne i nie można stosować ich alternatywnie. Aromatyczny, świeżo starty korzeń nada nietuzinkową nutę porannej kawie, która rozkosznie cię rozgrzeje i pozwoli przetrwać nawet najmroźniejszy dzień. Ciekawie przyprawisz nim herbatę, którą warto uzupełnić też o kilka kropel cytryny i łyżeczkę naturalnego miodu. Dodany do zup czy wypieków, wzbogaca je o niepowtarzalny zapach i smak. Aromatyczne potrawy z imbirem – na słotę i śnieg Najwyższa pora uzupełnić rezerwy leczniczego zioła. Korzeń imbiru znajdziesz przede wszystkim w całości lub proszku. Na rynku pojawiają się też oferty przyprawy kandyzowanej i marynowanej. Można stosować je jako dodatek m.in. do sushi. Zioło służy do wyrobów cukierków i ciasteczek imbirowych, a także wódek i piw z imbirem w składzie. Jednak imbir konserwowy, czyli miękkie korzenie w zalewie cukrowej, kupisz niemal wyłącznie na targowiskach w Chinach i Hongkongu. Największą przychylność krajowych smakoszy zyskał sobie imbir mielonyi świeży – każdy z nich dodaje się do innych potraw. Surowe zioło wzbogaca owoce morza o pikantniejsze nuty, a także wszelkie dania „bez smaku” i tłuste mięsa, takie jak kaczka czy wieprzowina. Roślina mielona znakomicie uzupełnia słodkie przekąski – pasuje do ciast, herbatników, sałatek owocowych. Świetnie doprawia też pieczone jabłka – tak lubiane zimą. Imbir to doskonały sposób na jesienno-zimowe szarugi i zawieruchy, pomoże przetrwać okres przeziębień i zapobiegnie odkładaniu się tłuszczyku, który przysparza kłopotu wiosną. Poza tym to pyszna przyprawa – dzięki niej twoje dania nabiorą wyrazistości i wypełnią cały dom intrygującym, lekko orientalnym aromatem. Twoje kulinarne eksperymenty, uzupełnione o nutę imbiru, zauroczą najwybredniejsze podniebienia.
Imbir – jedz go jesienią i zimą
Trudno przygotować niespodziankę komuś, kto jest zapalonym kolekcjonerem. Prezent powinien pasować do kolekcji, być wyjątkowy i na tyle unikalny, by znalazł w niej godne miejsce. Kolekcjonerski prezent może być jednak nie tylko uzupełnieniem wyjątkowego zbioru, ale też początkiem ciekawego hobby na lata. Czy jest to jeden przedmiot, czy zestaw, minikolekcja – powinny być z jakiegoś powodu wyjątkowe. Z limitowanej serii, niespotykane, w znakomitym stanie, trudne do zdobycia. Jeżeli chcemy obdarować kolekcjonera, warto najpierw się przygotować, poznać jego hobby, by uniknąć zdublowania eksponatów. Akcesoria i coś więcej Co zrobić, jeśli dobrze nie znamy kolekcji obdarowywanego? Można kupić coś, co nie trafi bezpośrednio do niej, ale posłuży np. do dbania o okazy, ich katalogowania. Wiemy, że ktoś jest zapalonym modelarzem. Każdego takiego maniaka ucieszy zestaw skalpeli i noży czy innych akcesoriów modelarskich. Komuś, kto zbiera pocztówki, przydadzą się albumy, a jeśli gromadzi pamiątki z PRL-u, wszelkie katalogi lub czasopisma fachowe o ówczesnym designie. Miłośnikowi numizmatów przydadzą się środki do ich pielęgnacji, lupy itp. Załóżmy jednak, że chcemy podarować kolekcjonerowi jakiś wyjątkowy okaz. Ważne, żeby wybierać przedmioty w dobrym stanie, oryginalne i – jak to możliwe – w oryginalnych opakowaniach. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Z epoki ortalionu i wyrobów czekoladopodobnych Miłośnicy wzornictwa docenią przedmioty, które uznaje się dziś za ikony. Jeżeli macie obdarować kogoś, kto pasjonuje się polskim designem, na pewno dobrym wyborem jest polska ceramika i szkło. Szczególnie poszukiwana jest z lat 50. i 60. XX wieku. W tych dekadach tworzyli wybitni projektanci. Wincenty Potacki, Wit Płażewski, Zofia Przybyszewska, Danuta Duszniak, Lubomir Tomaszewski, Zbigniew Horbowy - te nazwiska trzeba znać. Ich projekty są dziś cenne i ucieszą każdego kolekcjonera skarbów z minionej epoki. Słynne figurki z Ćmielowa potrafią osiągać ceny kilku tysięcy złotych, ale można również trafić na oryginalne skarby z lat 60. za kilkaset złotych. Podobnie jest z serwisami kawowymi, wazonami czy paterami dekoracyjnymi. Jeżeli dysponujemy mniejszą kwotą, dobrym wyjściem może być rocznik jakiejś gazety, to wydatek rzędu kilkudziesięciu złotych. Roczniki „Przekroju”, „Na przełaj” czy „Ekranu” to doskonałe świadectwo epoki i źródło wiedzy. Ucieszy każdego kolekcjonera. Jeszcze mniej uszczupli nasz budżet inny wyjątkowy zestaw, który może ucieszyć nie tylko miłośnika minionej epoki. Etykiety zapałczane z lat 50. czy 60. można zdobyć nawet za kilka złotych. Tak jak wiele innych kolekcjonerskich przedmiotów są podzielone na zestawy tematyczne czy rocznikami. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Nie tylko z PRL-u Zestaw bądź kilka o różnej tematyce mogą nie tylko uzupełnić czyjąś kolekcję, ale też rozpocząć nową, zachęcając do zbierania. Na przykład autografy słynnych osób. Znakomici aktorzy z kultowych polskich filmów i seriali (np. Wojciech Pokora albo Stanisław Mikulski), muzycy (obchodząca w tym roku 40-lecie kariery muzycznej Beata Kozidrak) czy sportowcy (Adam Małysz). A może zagraniczne gwiazdy? Wybór też jest duży: od Mike’a Tysona, po Mela Gibsona. Tutaj też można kupić wyjątkowy prezent za kilkadziesiąt złotych. Droższe są autografy oferowane w specjalnych zestawach - na przykład Kajetana Kajetanowicza z jego oryginalną koszulką albo piłka siatkowa z autografami reprezentantów Polski w siatkówce. Miłośnika motoryzacji na pewno ucieszy zestaw znaczków tematycznych związanych z autami. Birofila uradują etykiety piwne, szczególnie te sprzed kilku dekad, miłośnika pocztówek zestaw starych okazów przedstawiających jego rodzinny region, a numizmatyka zestaw monet okolicznościowych. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Zestaw wydaje się bezpieczniejszą opcją niż pojedynczy egzemplarz, szczególnie gdy niewiele wiemy o kolekcji obdarowywanego. Nawet jeśli jakiś okaz z kompletu jest już w jego posiadaniu, na pewno ucieszy się z pozostałych.
Prezent dla kolekcjonera, czyli co kupić zapalonemu hobbyście
Czekoladowa rzeka, telewizor, z którego można wyciągać batoniki, gadający kot, eliksir zmniejszający i powiększający ciało, człowiek starzejący się wspak i fantastyczne zwierzęta, które można trzymać w walizce bez dna. Książki, które stały się inspiracją do nakręcenia filmów to często światowe bestsellery. Poniżej znajduje się pięć tytułów książek (ułożonych w kolejności alfabetycznej) w zestawieniu z obrazami kinowymi, które w większości przypadków znakomicie uzupełniły literackie dzieła. Są tutaj pozycje klasyfikowane jako gatunek dziecięcy, melodramaty, a nawet thrillery. Ich wspólnym mianownikiem jest magiczny świat fantastyki. „Alicja w krainie czarów” – autor: Lewis Carroll „Alicja w Krainie Czarów” to uznana za arcydzieło światowej literatury bajka, którą napisał ojciec (profesor matematyki) dla swoich córek. Mimo że jest to tytuł kojarzony z książkami dla dzieci, z przyjemnością czyta się ją niezależnie od wieku. Tytułowa Alicja to ciekawa świata dziewczynka, która pewnego dnia trafia do pełnej magicznych stworzeń krainy, gdzie dowiaduje się, że musi zdetronizować złą Królowę Kier. Film Tima Burtona z 2010 roku jest znakomitym odzwierciedleniem baśniowego klimatu fabuły z pogranicza jawy i snu. „Charlie i fabryka czekolady” – autor: Roald Dahl „Charlie i fabryka czekolady” to powieść autorstwa niekwestionowanego króla literatury dziecięcej Roalda Dahla. Po raz pierwszy została wydana w 1964 roku, a zawarte w niej przesłania i mądrości są wciąż bardzo aktualne. „Charlie i fabryka czekolady” to pełna humoru i bardzo dosadnych, szczerych określeń pozycja, którą powinien znać każdy. Nakręcony w 2005 roku przez Tima Burtona film o tym samym tytule, jest barwnym i wspaniale dopełniającym literacką wersję obrazem. Charlie to chłopiec, który znajduje Złoty Kupon upoważniający do zwiedzania słynnej na całą okolicę Fabryki Czekolady szalonego pana Wonki. Płynie w niej czekoladowa rzeka, a produkcją smakołyków zajmują się magiczne zwierzęta. Warto dodać, że stworzona przez Johnnego Deppa postać Willego Wonki to genialna kreacja aktorska. „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona i inne opowiadania” – autor: F. Scott Fitzgerald „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona” autorstwa F. Scotta Fitzgeralda to opowieść, do stworzenia której inspiracją były słowa wypowiedziane przez Marka Twaina. Uznał on, że cudownie byłoby urodzić się w wieku 80 lat i w trakcie życia stawać się coraz młodszym. Benjamin Button przychodzi na świat jako sędziwy starzec i ku ogromnemu zdumieniu wszystkich - z wiekiem ubywa mu lat, jego życie toczy się w odwrotnym kierunku. Niestety taka wizja, jak się okazuje nie jest wcale lepszą alternatywną. Nad ekranizacją opowiadania Fitzgeralda myślano już w latach 80. jednak największą przeszkodą w realizacji tego projektu były ograniczenia techniczne nie pozwalające na pokazanie w sposób wystarczająco wiarygodny procesu młodnienia głównego bohatera. Dopiero w 2008 roku David Fincher z sukcesem podjął się tego zadania. W rolach głównych obsadził Brada Pitta i Cate Blanchett. „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć” – autorka: Joanne K. Rowling „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć” autorstwa znanej przede wszystkim z cyklu książek o Harrym Potterze Joanne K. Rowling to pozycja bardzo ciekawa i wdzięczna do przeniesienia na filmowy ekran. Uczynił to w 2016 roku David Yates, a scenariusz napisała sama Rowling. „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć” to opowieść o przygodach Newta Skamandera, który był miłośnikiem, poszukiwaczem, znawcą i kolekcjonerem magicznych stworzeń. „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć” to książka z książki, czyli napisana przez Newta Skamandera jedna z lektur obowiązkowych w Hogwarcie, którą musiał przeczytać m. in. Harry Potter. „Siedem minut po północy” – autorzy: Patrick Ness, Siobhan Dowd „Siedem minut po północy” jest światowym bestsellerem, który został przeniesiony na ekrany kin w 2016 roku przez J.A. Bayona. To opowieść o chłopcu o imieniu Conor. W obliczu traumy spowodowanej nieuleczalną chorobą matki wyobraźnia dziesięciolatka kreuje przyjaciela-potwora, którym jest mówiące do niego i przychodzące każdego dnia dokładnie 7 minut po północy drzewo. To przedstawiona w niesamowity sposób, poruszająca i piękna historia, która zapada w pamięć na zawsze.
5 książek o tematyce fantastycznej, które przeniesiono na ekran
Pomyśl, nim coś powiesz. Dzięki lekturze „1000 słów” Jerzego Bralczyka z pewnością tak właśnie zaczniesz robić, dobierając wyrazy w sposób o wiele bardziej przemyślany. Jeśli ktoś jest w stanie zarazić innych zainteresowaniem słowami, to jest to właśnie wybitny polski językoznawca profesor Jerzy Bralczyk. I myślę, że taki będzie efekt lektury tej książki. Od jeszcze nie słów do słów, albo odwrotnie Po publikacji „500 zdań” czas na „1000 słów”. A nawet 1001, więc dla równego rachunku każdy z czytelników może sobie jedno słowo wykreślić. Może jedno z tych niepokojących lub jedno z tych, którym na nas nie zależy, bo tych i tych znajdziemy tu sporo. Autor posegregował wyrazy wedle sposobu ich użycia, tego, do czego nam służą. I tak, znajdziemy tu słowa obiecujące, niepokojące, te, którym na nas nie zależy, słowa stwarzające świat i te, które znaczą coraz więcej, a także słowa milowe, podrzutki i swojskie, aż w końcu dotrzemy do kategorii nazwanej „jeszcze nie słowa”, w której to rządzą zaimki, partykuły i przysłówki, te wszystkie panoszące się „ba!”, „chociaż” oraz „oczywiście”. O czym mówią słowa? U profesora Jerzego Bralczyka słowa żyją. Są bohaterami jego książki równymi tym, które zaludniają powieści. Mają swoje historie, znaczenia, przechodzą przemiany, rozwijają się lub odchodzą w zapomnienie. Siłą tej publikacji jest sposób, w jaki autor podchodzi do tematu. Z jednej strony profesjonalnie, z dużym znawstwem, z drugiej — jego wywodom daleko do moralizatorstwa czy akademickiego, nudnego wykładu. Dzięki temu lektura „1000 słów” przypadnie do gustu zarówno osobom zawodowo zajmującym się materią językową, jak i laikom, żądnym językowych ciekawostek czy po prostu chcącym świadomie używać danych wyrazów. Komórki, kreatury i klienci Każdy rozdział to obietnica językowej przygody. Ot, np. słowa, które znaczą coraz więcej, pokażą nam nowo powstałe wyrazy oraz ewolucję tych, które dostosowały się do nowych czasów (co wiąże się z powstaniem zjawisk czy rzeczy wymagających nazwania). Mówi się, że „klient nasz pan”, ale czy słowo to zawsze oznaczało kogoś ważnego? Jakie jest obecnie pierwsze skojarzenie ze słowem „komórka” i co ma kreator do kreatury? Odpowiedzi na te pytania oraz setki innych, nie mniej zajmujących, znajdziecie w książce „1000 słów” profesora Jerzego Bralczyka. Źródło okładki: www.proszynski.pl
„1000 słów” Jerzy Bralczyk — recenzja
„Istanbul” otrzymał w 2014 roku prestiżową nagrodę Kennerspiel des Jahres, dzięki czemu tytuł został rozsławiony jako najlepsza złożona gra planszowa w Niemczech. Ponadto może poszczycić się jeszcze kilkoma nominacjami do innych nagród europejskich. Już samo to zachęca do sięgnięcia po grę, a kiedy dołożymy do tego zgiełk bazarów w Stambule, nie będziemy mogli się jej oprzeć. Słońce praży, kupcy rozkładają towary na straganach. Kto zakończy dzień z największą liczbą rubinów w sakwie? Zawartość i przygotowanie do gry W średniej wielkości pudełku znajdziemy: 16 płytek lokacji, 5 wózków, 15 roszczeń wózka, 7 naklejek, 5 żetonów kupców, 25 żetonów pomocników, 5 żetonów członków rodziny, 20 znaczników towarów, 26 kart bonusowych, 16 żetonów meczetów, 10 żetonów popytu, 30 żetonów monet, 4 znaczniki poczty, 5 skrótów zasad, żeton pierwszego gracza, pion burmistrza, pion przemytnika, 32 rubiny oraz 2 kości. Już sama zawartość pudełka jest po prostu bardzo ładna. Zadbano zarówno o jakość wykonania, jak i przepiękne grafiki na płytkach. Gra jest przeznaczona dla 2 do 5 graczy w wieku od 10 lat. Na początku układamy 16 płytek lokacji w układzie 4x4. Sortujemy żetony meczetów kolorystycznie i układamy w osobnych stosach. Umieszczamy na płytce kołodzieja 1 rubin i po 3 rozszerzenia wózków dla każdego gracza. Kładziemy 4 znaczniki poczty na płytce poczty. Tasujemy 5 ciemnych żetonów popytu i kładziemy odkryte na płytce dużego targu. Określamy pole startowe przemytnika i burmistrza. Wręczamy każdemu graczowi planszę wózka, skrót i wszystkie drewniane elementy w wybranym przez niego kolorze. Piony członków rodziny umieszczamy na płytce posterunku policji. Układamy swoich pomocników w stosie. Na górze kładziemy dysk kupca i kładziemy je na płytce fontanny. Gracz rozpoczynający dostaje 2 liry, a każdy kolejny o 1 lira więcej. Gracze dociągają po karcie bonusowej i startujemy… Przebieg rozgrywki Jak już się pewnie domyślacie, w trakcie rozgrywki gracze wcielają się w role tureckich kupców, którzy będą walczyć o tytuł najzdolniejszego i najskuteczniejszego. Oznacza to, że zadaniem graczy jest jak najszybsze zdobycie pięciu lub sześciu czerwonych rubinów (liczba ostateczna zależna jest od liczby graczy). Gra toczy się na targu, na którym każdy z graczy ma do dyspozycji dysk kupca i znajdujące się pod nim dyski pomocników. Gracz w swoim ruchu może podnieść swój stos i przesunąć go do miejsca oddalonego o jedno lub dwa pola. Jeśli w poprzednich ruchach zostawiliśmy na danej płytce lokacji swojego pomocnika, to po prostu tam stajemy. Jednak w sytuacji, gdy stajemy po raz pierwszy w danym miejscu, musimy zostawić tam swojego pomocnika, aby załatwił trochę interesów w danym budynku. Na każdej płytce możemy doświadczyć innych akcji. Wpadając do meczetu, możemy zdobyć specjalne żetony, które mogą rozwinąć nasze możliwości. Odwiedzając kołodzieja, będziemy mogli powiększyć swój wózek, co pozwoli na przewożenie większej liczby towarów. W innym miejscu będziemy mogli z kolei zdobyć towary, które później będziemy sprzedawać na targu. Dla odmiany w Karawanseraju zdobędziemy karty bonusowe. Każdy nasz ruch musi być więc dobrze przemyślany, bo będzie wpływać na nasze dalsze działania. Jeśli wejdziemy na pole zajęte przez innego gracza, będziemy musieli mu zapłacić. Wszystkie nasze ruchy prowadzą do zdobycia odpowiedniej liczby rubinów. Jeśli uda się zebrać przynajmniej pięć sztuk, kończymy kolejkę (tak, aby każdy mógł wykonać tyle samo ruchów). Wówczas wygrywa gracz z największą liczbą rubinów. Podsumowanie „Istanbul” jest w miarę lekką grą ekonomiczną, którą możemy wyciągnąć zarówno podczas rodzinnych potyczek, jak i towarzyskich spotkań. Zasady są dosyć proste, nie czeka się długo na swoją kolej, a dynamika gry nie pozwala się zanudzić. Gracze prześcigają się w jak najszybszym zdobyciu czerwonych kryształów, w związku z tym nie brakuje również negatywnej interakcji. Losowe układanie płytek lokacji powoduje, że gra jest bardzo regrywalna i jednocześnie dobrze skalowalna przy różnej liczbie graczy. Jednym słowem jest to tytuł lekki i przyjemny, a przy tym wykonany z dużą starannością.
„Istanbul” – recenzja gry
Magia Gwiezdnych wojen czaruje już od ponad 40 lat, a niewiele mniej liczą sobie gry komputerowe, przenoszące nas bezpośrednio do tego niezwykłego uniwersum. Tuż przed premierą najnowszego filmu Han Solo: Gwiezdne wojny – historie warto zadbać o odpowiedni klimat i osobiście wcielić się w któregoś z bohaterów słynnej sagi. Oto gry wideo, w których naprawdę czuć jasną i ciemną stronę Mocy. Gwiezdne wojny towarzyszą nam w każdej sferze popkultury – swoją obecność silnie zaznaczają również na poletku gier wideo. Chcecie poczuć Moc na własnej skórze, osobiście biorąc udział w walce między Rebelią a Imperium za pośrednictwem komputera czy konsoli? Oto gry, które zapewnią Wam takowe doznania w najlepszym wydaniu. Star Wars: Battlefront II Co to jest: strzelanka przeznaczona głównie do zabawy z innymi graczami, wyposażona też w kampanię fabularną dla jednego gracza (niestety, słabej jakości) Na jakie platformy: PC, PlayStation 4, Xbox One box:offerCarousel Najnowsza gra o gwiezdnej sadze zaliczyła dość trudny start, zderzając się z masową krytyką zawartych w niej mikropłatności, ale po ostatnich zmianach staje się produkcją coraz bardziej wartą uwagi. Twórcy zrezygnowali ze sprzedaży kontrowersyjnych kart wzmacniających postać gracza na rzecz kosmetycznych dodatków i co jakiś czas wzbogacają zawartość o nowe lokacje i bohaterów – za darmo. W galaktycznych bitwach sieciowych, które toczymy na znanych z filmów planetach, pojawiła się chociażby możliwość wcielenia się w futrzastego Ewoka, w niezwykle ciekawym, asymetrycznym trybie walki ze szturmowcami Imperium. Ponadto Star Wars: Battlefront II to jedyna pozycja, w której odnajdziemy zawartość z Ostatniego Jedi – bitwy na planetach Crait i D’qar, a także możliwość wcielenia się w Finna lub kapitan Phasmę. Trzeba jednak mieć na względzie dość ograniczoną ofertę dla samotnego gracza, i to pomimo obecności krótkiej kampanii fabularnej. BF2 to zdecydowanie produkt dla miłośników walk w sieci, uwielbiających rywalizację i odblokowywanie kolejnych rodzajów ekwipunku dzięki powiększającej się liczbie wirtualnych zabójstw. LEGO Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy Co to jest: nieskomplikowana zręcznościówka w zabawnej otoczce, w którą można grać solo lub z kolegą czy koleżanką na jednym ekranie Na jakie platformy: PC, PlayStation 4, Xbox One, PlayStation 3, Xbox 360, PlayStation Vita, Wii U, 3DS, Android, iOS box:offerCarousel Gwiezdne wojny mają wiele wspólnego z klockami LEGO. Potrafią bawić zarówno tych starych, jak i najmłodszych, a co więcej – różne pokolenia równocześnie, zwłaszcza podczas wspólnego grania. LEGO Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy to idealny przykład takiego łącznika. Znajdziemy tu przede wszystkim świetną grę dla dzieci o odpowiednim dla nich poziomie trudności, w której fabuła Przebudzenia Mocy przedstawiona jest w typowej dla tej serii formie, tj. poprzez interaktywne odtwarzanie scen z filmu wzbogacone o konstruowanie klockowych budowli. Rozgrywka może być również atrakcyjna dla starszych odbiorców, dzięki sporej liczbie ukrytych żartów, zrozumiałych dla oddanych fanów serii. Największą zaletą jest jednak możliwość wspólnego grania w dwie osoby na jednym ekranie i przeżywania wszystkich przygód razem, pomagając sobie nawzajem. W stosunku do poprzednich gier z serii LEGO twórcy poprawili oprawę graficzną i dodali sprawnie zrealizowaną możliwość latania kosmicznymi statkami. Rozczarowują jedynie sekwencje strzelankowe z blasterami, ale ten mankament wychwycą tylko prawdziwi weterani. Dla młodszych Jedi i Sithów jest to doskonała propozycja. Star Wars: Knights of the Old Republic Co to jest: klasyczne RPG, uznawane za jedną z najlepszych pozycji w tym gatunku Na jakie platformy: PC, Xbox One, Android, iOS box:offerCarousel To nie tylko jedna z najlepszych gier ze świata Gwiezdnych wojen, ale również, w wielu opiniach, jedna z najwybitniejszych gier komputerowych w historii. Twórcy z BioWare, odpowiedzialni za takie hity jak Baldur’s Gate czy Mass Effect, przenieśli uniwersum Gwiezdnych wojen do fabularnej gry RPG opartej na zasadach systemu Dungeons & Dragons – i wyszło im to perfekcyjnie! Fabuła ma miejsce prawie 4000 lat przed powstaniem Imperium i opowiada o tym, jak złowrogi lord Sithów – Darth Malak – planował zniszczyć kwitnącą Republikę. Trudno zliczyć wszystkie zalety KotOR-a. To epicka opowieść z rewelacyjną, iście filmową fabułą pełną emocji, intryg, zdrady i miłości. Jak na rasowe RPG przystało, nieraz będziemy zmuszeni dokonywać trudnych wyborów, a te wpłyną na to, czy ostatecznie okażemy się bohaterem jasnej, czy też ciemnej strony Mocy. Głównemu wątkowi towarzyszą liczne historie poboczne i tylko od nas zależy, czy zaznaczymy w nich swój ślad mieczem świetlnym, czy działając skrycie, pozostaniemy w cieniu. Star Wars: Knights of the Old Republic jest jak najlepszy film sagi, który na dodatek dostarcza zajęcia na kilkadziesiąt godzin. Star Wars: The Old Republic Co to jest: MMORPG, czyli przygoda dla tysięcy Jedi i Sithów w jednym miejscu Na jakie platformy: PC box:offerCarousel Tym razem dzieło BioWare z gatunku MMORPG, czyli gwiezdnowojenne RPG w ramach rozgrywki wieloosobowej. Znowu wracamy do świata Sithów i Republiki, opowiadając się po jednej ze stron, ale z pełną swobodą co do zmiany strony Mocy przy podejmowaniu wielu decyzji. W porównaniu z opisywanym wcześniej Knights of the Old Republic największą różnicą jest tu możliwość zabawy ze znajomymi w jednej drużynie, wykonując przeróżne misje i zadania, a także uczestnictwo w bitwach przeciwko innym graczom na arenach PvP. Do gry ukazało się kilka dużych dodatków, a deweloperzy wciąż zapewniają jej wsparcie. Decydując się na wejście do świata Starej Republiki, trzeba jednak mieć na względzie, że choć jest to pozycja darmowa (w systemie free-to-play), to spore bonusy dla graczy premium pojawiają się nie po jednorazowej zapłacie, a przy uiszczaniu miesięcznego abonamentu. Nie wszystkim może też przypaść do gustu specyficzna, nieco komiksowa oprawa graficzna. Star Wars: The Force Unleashed Co to jest: gra akcji typu slasher – siekanka z mieczem świetlnym w roli głównej Na jakie platformy: PC, PlayStation 3, Xbox 360/One, PlayStation 2, PlayStation Portable, Wii, Nintendo DS box:offerCarousel The Force Unleashed to niezła propozycja dla miłośników gier akcji i dwóch filmowych trylogii. Możemy w niej prześledzić wydarzenia rozgrywające się pomiędzy Zemstą Sithów a Nową nadzieją oraz przekonać się, jak narodziła się Rebelia i jak doszło do wojny z Imperium. Wcielając się w ucznia Dartha Vadera, w toku przygody spotkamy nie tylko swojego mistrza, ale również księżniczkę Leię, robota R2D2 czy Bobę Fetta. Znajdziemy tu mnóstwo klimatycznych, robiących wrażenie sekwencji, jak chociażby desant Imperium na planetę Kashyyyk, poziomy rozgrywające się w Mieście w Chmurach czy Gwieździe Śmierci. Pod względem rozgrywki mamy do czynienia z typową grą akcji pokazaną z perspektywy trzeciej osoby, w której główną rolę odgrywa walka mieczem świetlnym i używanie Mocy. Tuż po premierze narzekano trochę na warstwę techniczną i liczne błędy, ale z czasem twórcy uporali się z problemami, a The Force Unleashed wyszło na prawie wszystkie ważniejsze platformy.
Najlepsze gry wideo ze świata Star Wars
Pociągi od momentu powstania pierwszego z nich stanowiły obiekt ogromnej fascynacji. Ich konstrukcja, ciężar i osiągane prędkości budziły podziw i szacunek. Do dziś dla wielu z nas obserwowanie (i liczenie) przesuwających się na przejeździe wagonów kolejowych bywa hipnotyzujące. Dlatego posiadanie własnego, choćby miniaturowego pociągu jest pragnieniem rzeszy małych i całkiem dużych ludzi. Oferta rynkowa obfituje w modele elektrycznych pociągów o rozmaitej, wielkości i długości. Oto te, na które warto zwrócić uwagę. Wersje retro Ci, dla których zakup kolejki elektrycznej jest przede wszystkim spełnieniem dziecięcych marzeń, z pewnością będą zachwyceni modelami stylizowanymi na stare pociągi z lokomotywą parową. W większości takich zestawów znajdziemy piękne parowozy z tworzywa połączonego z metalowymi elementami. Pojazd zasilany jest najczęściej bateriami typu AA (standardowe paluszki). Niektóre modele lokomotyw zostały wyposażone w działające reflektory, a także głośniczek emitujący realistyczny odgłos pociągu. Możemy do nich dołączyć wagony pasażerskie, towarowe, a nawet cysterny lub węglarki. Największe zestawy pozwalają na stworzenie pociągu o długości 1,9 m. Za pomocą torów (wraz z rozjazdami, wiaduktami i skrzyżowaniami), elementów dworców, zapór i przejazdów, a także małych form przyrodniczych (drzewka, trawa), możemy stworzyć rozbudowaną makietę, która będzie nie tylko wspaniałą zabawką, ale także ozdobą każdego wnętrza. Z całego świata W ofercie znajdziemy także miniaturowe wersje najsłynniejszych pociągów z rozmaitych części kuli ziemskiej. Najciekawsze z nich są odwzorowania najszybszych i najbardziej nowoczesnych kolejek. Wybrać możemy włoskie Pendolino, które w miniaturze również osiąga zawrotne (jak na swój rozmiar) prędkości, francuskie TGV lub niemieckie ICE. Niektóre modele tych ostatnich tworzy się na licencji niemieckich kolei DB Deutsche Bahn z niezwykłą precyzją i dbałością o szczegóły. Jeśli chcemy mieć w kolekcji fantastycznie odwzorowane pociągi z innych krajów, warto zajrzeć do oferty hiszpańskiej firmy Pequetren, specjalizującej się w ich produkcji. Znajdziemy wśród nich prawdziwe perełki, np. pociąg Pequetren 700, wyposażony w aż dwie lokomotywy – przednią i tylną. Dla wielbicieli prędkości Idealną zabawką dla wszystkich, którzy chcieliby połączyć pasję do samochodów z zainteresowaniem koleją, będą zestawy 2 w 1, umożliwiające zbudowanie ogromnej makiety, zawierającej przeplatające się ze sobą tory z kolejką elektryczną oraz tor do wyścigów samochodowych. Takie połączenie pozwala na zorganizowanie emocjonujących wyścigów i sprawdzenie, któremu z pojazdów uda się osiągnąć większą prędkość. Warto dodać, że dołączone do zestawu samochodziki potrafią się rozpędzić nawet do 20 km/godz. Znakomite tempo osiągną też pociągi umieszczone na największych dostępnych w ofercie makietach, zawierających tory o łącznej długości do 10 m, które można ułożyć w kilku, a nawet kilkunastu konfiguracjach. Żaden miłośnik prędkości nie oprze się pokusie sprawdzenia, jakie ułożenie sprawia, że pociąg porusza się najszybciej. Ekologicznie Interesującą alternatywą dla pociągów z tworzyw sztucznych i metalu są modele w całości drewniane (oczywiście poza elektrycznym napędem lokomotywy). Dzięki wyjątkowej trwałości i brakowi ostrych, łamliwych czy po prostu niewielkich elementów są bezpieczne nawet dla małych dzieci. Taka kolejka umożliwi wspaniałą wspólną zabawę kilku pokoleniom miłośników pociągów. Bajecznie kolorowe i starannie wykonane elementy dodatkowe, takie jak: drzewka, płotki, ludziki i znaki drogowe będą inspirować całą rodzinę do nowych aktywności. Zakup pierwszej kolejki elektrycznej może być początkiem nowej pasji, stworzenia wspaniałej kolekcji czy rozbudowanej makiety. Warto jednak dostosować wielkość zestawu do możliwości pomieszczenia, aby móc w pełni cieszyć się możliwościami zabawki.
Kolejka elektryczna dla dużych dzieci
Płyta główna i procesor to podstawowe elementy składowe każdego komputera. To właśnie od nich zależy wydajność, która dla większości osób jest kluczowym parametrem. Wymiana tych podzespołów nie jest przesadnie skomplikowana, dlatego jeśli nasz pecet nie działa już tak szybko, jak kiedyś, warto rozważyć taką modernizację. Najprostszym rozwiązaniem jest zakup gotowego zestawu, ponieważ nie musimy się martwić, czy dana płyta główna będzie kompatybilna z konkretnym procesorem i odwrotnie. Asus H170M-E D3 + Intel Core i3-6100 Asus H170M-E D3 to płyta główna w formacie microATX obsługująca procesory Intel szóstej generacji (i7, i5, i3, Pentium oraz Celeron). Do dyspozycji mamy cztery gniazda pamięci DDR3 o maksymalnej pojemności 64 GB, zintegrowany układ graficzny z wyjściami D-Sub, DVI-D i HDMI, 8-kanałową kartę dźwiękową i gigabitową kartę sieciową. Producent wyposażył ten model w sześć zewnętrznych portów USB (2 x 2.0 i 4 x 3.0) oraz dwa gniazda wewnętrzne obsługujące aż osiem dodatkowych portów (4 x 2.0 i 4 x 3.0). W komplecie otrzymujemy procesor Intel Core i3-6100 3,7 GHz w wersji BOX. Zestaw Asus H170M-E D3 + Intel Core i3-6100 dostępny jest na Allegro w cenie 792 zł. Asus M5A78L-M/USB3 + AMD FX-6300 Bazą w tym zestawie jest płyta główna Asus M5A78L-M/USB3 w standardzie microATX obsługująca procesory z rodziny AMD. Producent zastosował tutaj cztery gniazda pamięci DDR3 o maksymalnej pojemności 32 GB. Za wyświetlanie obrazu odpowiada zintegrowany układ graficzny ATI Radeon HD 3000 obsługujący wyjścia D-Sub, DVI-D oraz HDMI. Do dyspozycji są także gniazda rozszerzeń (1 x PCIe x16, 1 x PCIe x1, 2 x PCI), sześć portów SATA 3 GB/s, dwa zewnętrzne porty USB 3.0 oraz dziesięć w standardzie 2.0 (wewnętrzne i zewnętrzne). W komplecie znajduje się procesor AMD FX-6300 6 x 3,5 GHz (4,1 GHz w trybie Turbo) z fabrycznym chłodzeniem. Zestaw Asus M5A78L-M/USB3 + AMD FX-6300 kupimy na Allegro w cenie 749 zł. Gigabyte GA-H110M-S2H + Intel Pentium G4400 + Kingston HyperX DDR4 Fury Black 8 GB Gigabyte GA-H110M-S2H to płyta wykonana w standardzie microATX, która współpracuje z procesorami Intel (Socket LGA 1151). Na tylnym panelu producent umieścił komplet wyjść wideo (D-Sub, DVI-D, HDMI), jednak aby z nich skorzystać, niezbędny będzie procesor z układem graficznym. Właśnie taki model otrzymujemy w zestawie – jest to dwurdzeniowy Intel Pentium G4400 taktowany zegarem 3,3 GHz z fabrycznym chłodzeniem. W komplecie znajduje się także pamięć RAM Kingston HyperX DDR4 Fury Black o pojemności 8 GB – płyta główna pozwoli na jej rozbudowę do maksymalnie 32 GB. Prezentowany zestaw Gigabyte GA-H110M-S2H + Intel Pentium G4400 + Kingston HyperX DDR4 Fury Black 8 GB kupimy na Allegro w cenie 715 zł. MSI 970A-G43 PLUS + AMD FX-4300 + pamięć 8 GB DDR3 Płyta główna MSI 970A-G43 PLUS to model przystosowany do obsługi procesorów AMD FX. Na pokładzie producent zainstalował cztery gniazda pamięci DDR3 o maksymalnej pojemności 32 GB. Napędy optyczne i dyski twarde podłączymy za pomocą sześciu gniazd SATA 6 GB/s, natomiast urządzenia peryferyjne – przy użyciu najszybszych portów USB 3.1. Z dodatkowego wyposażenia warto także wspomnieć o 8-kanałowej karcie dźwiękowej i gigabitowej karcie sieciowej. W komplecie otrzymujemy procesor AMD FX-4300 4 x 3,8 GHz (4 GHz w trybie Turbo) oraz 8 GB pamięci DDR3. Prezentowany zestaw MSI 970A-G43 PLUS + AMD FX-4300 + pamięć 8 GB DDR3 kosztuje na Allegro 779 zł. MSI H81M-E33 + Intel Core i3-4170 Płyta główna MSI H81M-E33 wyposażona jest w podstawkę LGA 1150 do obsługi procesorów Intel czwartej generacji. Na pokładzie znalazły się także dwa gniazda pamięci DDR3 o pojemności do 32 GB, jeden slot PCIe x16 oraz jeden PCIe x1. Dyski twarde i napędy optyczne podłączymy za pomocą dwóch portów SATA II oraz dwóch SATA III, natomiast do urządzeń peryferyjnych przewidziano m.in. zewnętrzne porty USB (4 x 2.0 i 2 x 3.0). W komplecie otrzymujemy procesor Intel Core i3-4170 2 x 3,7 GHz w wersji BOX. Zestaw MSI H81M-E33 + Intel Core i3-4170 kupimy na Allegro w cenie 785 zł. Dysponując kwotą 800 zł, możemy gruntownie zmodernizować komputer stacjonarny i umożliwić jego dalszą rozbudowę w przyszłości. W tym budżecie nie można liczyć na najszybsze procesory, np. te z rodziny Intel Core i7, ale powyższe zestawy z powodzeniem sprawdzą się w podstawowych zastosowaniach, takich jak praca z pakietem biurowym, przeglądanie internetu czy obsługa mniej wymagających gier. Przed zakupem warto sprawdzić, czy wybrana płyta główna będzie kompatybilna z posiadaną obudową i pamięcią RAM. Dzięki temu nie będziemy musieli ponosić dodatkowych wydatków.
Płyty główne z procesorem do 800 zł
Nadejście zimy wcale nie musi się wiązać z odstawieniem motocykla do garażu. Kierowcy jednośladów coraz częściej decydują się na przedłużenie sezonu motocyklowego. Wszystko za sprawą zimowych opon, które umożliwiają bezpieczną jazdę w niskich temperaturach. Przez długi czas opony ograniczały czas trwania sezonu motocyklowego. Nie ma się czemu dziwić – letnie gumy w niskich temperaturach kompletnie tracą swoje właściwości. Na szczęście rozwój technologii sprawił, że zimówek doczekały się także jednoślady. Jest to doskonała wiadomość dla motocyklistów, którzy nie lubią na długo rozstawać się ze swoją maszyną. Oferta producentów opon motocyklowych z roku na rok się powiększa, więc każdy powinien znaleźć gumy odpowiednie do swojego jednośladu. Zimówka motocyklowa a samochodowa Na samym początku warto zaznaczyć, że choć nazwy wskazują na to samo, zastosowanie w praktyce wygląda nieco inaczej. Głównym zadaniem zimowej opony samochodowej jest zapewnienie dobrej przyczepności i skrócenie drogi hamowania w trudnych warunkach, czyli np. na ubitym śniegu albo oblodzonej drodze. Trudno wyobrazić sobie natomiast przejażdżkę motocyklem po zaśnieżonej ulicy. Prawdopodobnie bardzo szybko skończyłoby się to wywrotką. No, może pomijając offroadowych motocyklistów, dla których nawet śnieg po kolana nie jest przeszkodą. Wracając jednak do zastosowania zimówek motocyklowych, przede wszystkich mają one umożliwić jazdę jednośladem po czarnym, mokrym asfalcie w momencie, kiedy letnie gumy przestają spełniać swoje zadanie – zapewniać dobrą przyczepność zarówno podczas samej jazdy, jak i ruszania czy hamowania. Polecane modele opon Bridgestone Battlax BT45 – to opona wysokiej klasy jednego z czołowych producentów ogumienia. Dobrze sprawdza się zarówno na mokrej, jak i suchej nawierzchni, dzięki czemu może być używana w różnych warunkach. Zastosowano w niej system SACT, który zwiększa przyczepność maszyny na zakrętach. Za komplet 16” trzeba zapłacić ok. 600 zł. box:offerCarousel Heidenau K73 Snowtex – zimówka niemieckiego producenta. Zastosowano w niej mieszankę gumy z dodatkiem krzemionki, która korzystnie wpływa na zachowanie opony w niskich temperaturach. Za komplet 17” trzeba zapłacić ok. 800 zł. box:offerCarousel Michelin City Grip Winter – warto wspomnieć też o zimówkach przeznaczonych do skuterów, których liczba na drogach ostatnimi czasy sporo wzrosła. Według producenta City Grip zachowuje swoje właściwości do -10 stopni Celsjusza. Michelin to zaufana marka, której z pewnością można powierzyć swoje bezpieczeństwo. Cena kompletu: 350–400 zł. box:offerCarousel Czy kupować opony używane? Sprzedawcy opon kuszą ofertami używanych kompletów za niewielkie pieniądze. Czy jest to dobry wybór? To zależy – głównie od tego, w jaki sposób gumy te są przechowywane. Jeśli składowane są w stercie jedna na drugiej, bardzo szybko mogą ulec odkształceniu. Podobnie jest, kiedy leżą na zewnątrz, gdyż czarna guma kumuluje nadmiar promieni słonecznych, a w efekcie mieszanka traci swoje właściwości. Jeśli decydujemy się na zakup „używek”, zawsze istnieje ryzyko wyrzucenia pieniędzy w błoto. Nawet jeśli wyglądają na nowe, odmiennie może się przedstawiać „środek” opony. Chcąc zaryzykować, warto przede wszystkim dokładnie obejrzeć bieżnik, sprawdzić rok produkcji oraz skontrolować, czy nie ma żadnych niepokojących pęknięć lub wybrzuszeń. Opony zimowe to z pewnością trafny zakup, który pozwala przedłużyć sezon motocyklowy. Jeśli mamy fundusze, to jednak wybierzmy nowe gumy od sprawdzonego producenta. Dzięki temu zyskamy pewność, że opona nie jest wadliwa oraz że była prawidłowo przechowywana.
Opony do jazdy zimowej na motocyklu
Twoje zakupy są uporządkowane według zamówień od poszczególnych sprzedających, opłaconych wspólnie i wysyłanych w jednej przesyłce. Twoje zakupy są uporządkowane w zakładce Kupione według zamówień od poszczególnych Sprzedających, opłaconych wspólnie i wysyłanych w jednej przesyłce. Domyślnie zakupy wyświetlamy kolejności od najnowszych do najstarszych, ale możesz je posortować według nazwy Sprzedającego lub kwoty zakupu z dostawą. Ponadto możesz filtrować listę zakupów według statusu płatności, nazwy sprzedającego lub tytułu oferty: Opłacenie zakupów przez zakładkę Kupione Wybierz [dokończ transakcję] przy nieopłaconym zakupie w zakładce Kupione. W kolejnym kroku dodasz inne zakupy do wspólnej zapłaty, a także wybierzesz opcję dostawy i formę płatności. Przy każdym zakupie sprawdzisz aktualny status płatności niepłacone - formularz dostawy i płatności nie został przez Ciebie wypełniony płatność rozpoczęta - formularz dostawy i płatności został przez Ciebie wypełniony, ale wpłata nie została wykonana lub nie dotarła do odbiorcy płatność zakończona - Sprzedający otrzymał Twoją wpłatę płatność anulowana - płatność została przez Ciebie anulowana, ale możesz ją powtórzyć klikając w [ponów płatność] płatność nieudana - bank odrzucił Twoją płatność, ale możesz ją powtórzyć klikając w [ponów płatność] płatność poza Allegro Finanse - wybrana przez Ciebie forma zapłaty to płatność bezpośrednio na konto Sprzedającego płatność przy odbiorze - wybrana przez Ciebie zapłata przy odbiorze osobistym lub dostawa przesyłką pobraniową Lista zakupów w zakładce Kupione obejmuje wszystkie zakupy dokonane po 14 listopada 2016 r., które nie zostały przez Ciebie usunięte. Aby usunąć zakup z listy, zaznacz go, a następnie kliknij [usuń] - opcja dostępna jest na górze oraz na dole strony. Usunięcie zakupu spowoduje jego ukrycie na liście, a nie anulowanie transakcji. Jeśli chcesz odstąpić od zakupu, sprawdź, co możesz zrobić. W zakładce Kupione możesz także ocenić przebieg transakcji. Aby to zrobić, wybierz opcję [wystaw ocenę] przy właściwym zakupie. Komentarz możesz wystawić tylko raz.
Lista zakupów w zakładce Kupione
Motyw miłości towarzyszył literaturze od jej zarania, już starożytni twórcy utożsamiali ją z sensem ludzkiego życia i dostrzegali różne jej odmiany. Miłość stanowi natchnienie dla poetów i pisarzy, intryguje ich, ponieważ wciąż wymyka się definicjom i ramom. Może przybrać różne stopnie natężenia, wielorakie barwy i odcienie (może uskrzydlać bądź wtrącić w otchłań rozpaczy, popchnąć do wzniosłych czynów lub do zbrodni). Miłość wciąż jest najważniejszą wartością w życiu człowieka, daje nieskończenie wiele możliwości twórcom, dlatego powieści o uczuciach i namiętnościach nigdy nas nie znużą. Które powieści romantyczne ostatnich lat powinny zwrócić naszą uwagę? 1. „Pamiętnik” Nicholas Sparks, 1997 box:offerCarousel Mężczyzna odczytuje chorej kobiecie pamiętnik. Próbuje przywrócić jej pamięć, a jednocześnie dzięki tej podróży w przeszłość przeżywa za nią i za siebie najlepsze chwile swej młodości i miłości. Zobacz także inne książki Nicholasa Sparksa 2. „Jeździec miedziany” Paullina Simons, 2000 box:offerCarousel Opowieść o miłości Rosjanki i Amerykanina. Historia uczucia, które pozwoliło przetrwać koszmar wojny; miłość i solidna dawka informacji na temat oblężenia Leningradu i wojny rosyjsko-niemieckiej. Pierwsza część trylogii. 3. „Pokuta” Ian McEwan, 2001 box:offerCarousel Dziewczynka o wybujałej wyobraźni jest świadkiem sceny, którą niewłaściwie interpretuje. Doprowadza do oskarżenia niewinnego człowieka, a dopiero po kilku latach dotrze do niej świadomość konsekwencji tego czynu. Powieść „Pokuta” o miłości, trudnych relacjach rodzinnych i o ogromnym poczuciu winy, nawiązująca i oddająca hołd wielkim narracjom mistrzów europejskiej prozy XIX wieku. 4. „Cień wiatru” Carlos Ruiz Zafón, 2001 box:offerCarousel Melodramat na tle Barcelony z minionej epoki. Powieść obrazuje wpływ dzieła literackiego na życie człowieka. Książka o książkach, która potrafi wciągnąć na długie godziny. Zobacz także inne książki Carlosa Ruiza Zafóna. 5. „Żona podróżnika w czasie” Audrey Niffenegger, 2003 box:offerCarousel Niekonwencjonalny romans, którego bohaterem jest mężczyzna cierpiący na rzadką chorobę genetyczną, która sprawia, że jest zmuszony do podróżowania w czasie. Oboje z żoną muszą radzić sobie z nieprzewidywalną przyszłością i samotnością; walczą o szczęście, nie mając żadnej kontroli nad swoim życiem. 6. „P.S. Kocham cię” Cecelia Ahern, 2004 box:offerCarousel Niepozbawiona humoru i niekonwencjonalna powieść „P. S. Kocham cię” o powolnym powracaniu do życia młodej kobiety po śmierci męża. Zobacz także inne książki Cecelii Ahern. 7. „Slumdog” Vikas Swarup, 2005 box:offerCarousel Historia chłopca ze slumsów, który dzięki niesamowitym zbiegom okoliczności oraz miłości wygrywa indyjską wersję programu „Milionerzy”. Na podstawie książki w roku 2008 powstał film „Slumdog. Milioner z ulicy”. 8. „Tygrysie wzgórza” Sarita Mandanna, 2009 box:offerCarousel Saga łącząca legendy, historię i powieść o pogmatwanych ludzkich losach, o sile namiętności i przeznaczenia. Obraz Indii u schyłku XIX wieku, orientalne klimaty i egzotyka. 9. „Kaprys” Elżbieta Isakiewicz, 2013 box:offerCarousel „Kaprys” to liryczne i psychologiczne ujęcie relacji związku dwojga ludzi. Losy głównych bohaterów wplątane w damsko-męskie historie sąsiadów i znajomych stają się uniwersalną przypowieścią o naturze człowieka, jego samotności, niezrozumieniu i potrzebie bliskości. 10. „Napój miłosny” Eric-Emmanuel Schmitt, 2014 box:offerCarousel Niezbyt obszerna powieść epistolarna stanowiąca zbiór przemyśleń nad ludzkimi uczuciami. Bohaterowie wymieniają się uwagami i spostrzeżeniami, toczą spór (ukazując damskie i męskie spojrzenie) o istotę przyjaźni, miłości, pożądania i wierności. Starają się dociec, gdzie znajduje się źródło miłości i co warunkuje powstanie tego uczucia; rozpatrują je w kontekście obecnych norm społecznych i kulturowych. Po literaturę zawierającą wątki romantyczne sięgamy z różnych powodów. Szukamy w niej rozrywki bądź ma zrekompensować to, czego nam brakuje. Może zastąpić przyjaciółkę lub grupę wsparcia, gdy przeżywamy zawód miłosny. Pozwala uczyć się na cudzych błędach, inspiruje bądź daje nadzieję, uczy nas czegoś o naturze tego uczucia. Motywy romantyczne obecne są zarówno w książkach mniej wymagających, jak i w prozie najwyżej ocenianej przez krytyków. Największe i najważniejsze dzieła nie wydają się kompletne, jeśli nie zawierają odniesienia do miłości. Najdzielniejsi bohaterowie, którzy nie cierpią z jej powodu, nie wydają się prawdziwi. Mamy romantyczną naturę – nawet jeśli się do tego nie przyznajemy.
10 najbardziej romantycznych powieści z ostatnich lat
Każda z nas ma ją w swojej szafie. Ale czy na pewno w pełni wykorzystujecie drzemiący w czarnej marynarce potencjał? Sprawdźcie, jak nosić ją na 5 różnych sposobów! Są elementy, których nie może zabraknąć w garderobie każdej kobiety. Są duże szanse, że gdybyście teraz zajrzały do swojej szafy, to znalazłybyście w niej te rzeczy: stylową małą czarną, wysokie szpilki, koszulową bluzkę czy klasyczne jeansy. Na liście tych obowiązkowych pozycji nie może też zabraknąć... czarnej marynarki. To klasyka, prawda? Ale czy wiecie, na jak wiele sposobów możecie ją nosić? Przedstawiamy 5 naszych propozycji na stylizacje z marynarką w... różnych rolach! Elegancja z luzem To look dla tych z was, które cenią sobie wygodę i swobodę. Do luźnej stylizacji, w której główną rolę grają jeansy i T-shirt, marynarka z pozoru zupełnie nie pasuje. Tymczasem takie zaskakujące połączenie może przynieść naprawdę ciekawe efekty. Niezobowiązująca koszulka i spodnie dają wrażenie luzu, ale w zestawieniu z czarną, sportową marynarką od razu nabiorą powagi. To kreacja, która świetnie sprawdzi się na co dzień – do pracy, na spotkanie z przyjaciółmi czy na uczelnię. To proste, ale bardzo efektowne połączenie. Klasycznie i stylowo Marynarka każdej stylizacji doda elegancji i powagi. Klasyczną czarną dobrze zestawić z ołówkową spódnicą i białą koszulą. Taki set jest szalenie gustowny i świetnie sprawdzi się na przykład w pracy, podczas ważnego spotkania. Spódnica podkreśla talię i optycznie wydłuża sylwetkę, a marynarka zaakcentuje ramiona. Dobrze jednak ożywić całość ciekawymi dodatkami, jak na przykład szpilkami w wyrazistym kolorze. Garnitur w nowym wydaniu Gdy okazja wymaga od nas trochę większej elegancji, warto pomyśleć o garniturze. Nie trzeba jednak decydować się na gotowy zestaw, lecz trochę pobawić się tym klasycznym lookiem. Do czarnej, długiej marynarki idealne będą spodnie cygaretki, które optycznie wydłużą sylwetkę. Całość będzie prezentowała się szalenie wytwornie, a efekt wzmocnią jeszcze stylowe dodatki: wysokie szpilki, delikatna biżuteria czy szykowny zegarek. W stylu marynarskim Ten kolejny przykład na czarną marynarkę z dużymi guzikami świetnie dopasujemy do stylizacji w marynarskiej konwencji. Taki zestaw kojarzy się z wakacjami, jednak doskonale sprawdzi się również na co dzień. Do marynarki dobierz T-shirt w paski i białe spodnie. Całość uzupełnią wygodne trampki, które zastąpią w tym secie bardziej eleganckie buty. W dziewczęcym stylu Choć marynarka może kojarzyć się z dość ciężkim i mało delikatnym elementem garderoby, to okazuje się, że zaskakująco dobrze sprawdza się w połączeniu z dziewczęcymi sukienkami i spódnicami. W zestawieniu z lekkimi, kobiecymi kreacjami czarny żakiet wypada naprawdę interesująco, stanowiąc jednocześnie dodatkową ochronę przed chłodem. Taki look świetnie zda egzamin zarówno na co dzień, jak i podczas nieco bardziej oficjalnych okazji. Czarna marynarka to jeden z klasycznych elementów kobiecej garderoby. Pozwala na tworzenie zestawów o różnorodnym charakterze, dopasowanych do wielu okazji, nie tylko tych wymagających od nas elegancji. Warto pamiętać o tym, by dobrze dopasować ją do sylwetki. Panie, które chcą zamaskować brak talii i brzuszek powinny wybierać żakiety taliowane, sięgające bioder. Szczupłym i wysokim kobietom o bardziej męskiej sylwetce zdecydowanie lepiej pasować będą marynarki z podkreślonymi ramionami.W marynarkach i żakietach możemy czuć się nie tylko bardzo elegancko, ale również swobodnie. Wszystko zależy od pomysłu i stylizacji, na jaką się zdecydujemy.
5 zestawów z czarną marynarką
Połowa wakacji już za nami. Wraz z nowym rokiem szkolnym czekają nowe wyzwania. Jednym z nich jest nauka angielskiego. Podpowiadamy, jakie książki ułatwią przyswojenie wiedzy uczniowi liceum! 1. „Matura Focus” Pearson Longman „Matura Focus” to seria podręczników do nauki angielskiego uwzględniająca wymagania nowego egzaminu maturalnego. Zawiera wszystkie typy zadań, które mogą się na nim pojawić, oraz idealnie wpasowuje się w podstawę programową. Możesz zdecydować się również na wersję wieloletnią tej książki. Podręcznik składa się z 8 rozdziałów tematycznych, po 8 lekcji każdy. Seria odpowiednia jest zarówno dla uczniów słabszych, jak i tych, dla których język angielski nie stanowi żadnego problemu. Na okładce książki znajdziesz informację o poziomie zaawansowania – do wyboru od A2 do C1. Do każdego podręcznika możesz dokupić zeszyt ćwiczeń, dzięki któremu wprawisz się w rozwiązywaniu zadań. Jak wiadomo – praktyka czyni mistrza! Ponadto seria „Matura Focus” jest zintegrowana z „Repetytoriami maturalnymi” Longmana, które pomogą powtórzyć i utrwalić najważniejsze wiadomości. Nauka angielskiego nigdy nie była prostsza! box:offerCarousel 2. „Repetytorium” Macmillan „Repetytorium” Macmillana znajdziesz w dwóch wersjach: zawierającej dwa poziomy – podstawowy i rozszerzony w jednym podręczniku – oraz sam poziom rozszerzony. Dzięki pierwszemu wariantowi możesz ćwiczyć nie tylko podstawy języka, ale również rozwijać słownictwo i gramatykę na wyższym poziomie. Wersja rozszerzona przeznaczona jest dla tych osób, które angielski znają w stopniu bardzo dobrym. Ponadto książka posiada spis przydatnych zwrotów, modelowych wypowiedzi oraz zestawienia reguł gramatycznych. To idealny trening przed egzaminem maturalnym! Systematyczna nauka pozwoli ci zdać go bez najmniejszych problemów. box:offerCarousel 3. „New Matura Solutions” Oxford University Press Kolejną serią podręczników niezbędnych do nauki angielskiego jest seria „New Matura Solutions”. Ich ogromną zaletą jest to, że wzbogacone są o dodatek przygotowujący do nowej matury z języka angielskiego. Lekcje uczą różnych umiejętności przydatnych na egzaminie oraz pomagają utrwalić gramatykę. Książka wydawnictwa Oxford University Press dostępna jest w kilku wersjach dopasowanych do twojego zaawansowania językowego – Elementary, Pre-Intermediate, Intermediate i Upper-Intermediate. Ostatnie stopnie posiadają trudniejsze słownictwo i bardziej skomplikowane zadania, aby jeszcze lepiej przygotować cię do matury z języka angielskiego. Do podręczników „New Matura Solutions” możesz dokupić także zeszyty ćwiczeń, które pomogą trenować i utrwalać nabytą wiedzę! Egzamin dojrzałości to stresujący moment dla każdego ucznia liceum. Proponowane przez nas podręczniki pomogą ci nie tylko dobrze się do niego przygotować, ale także zdać go bez najmniejszych problemów! Ponadto oprócz podręczników warto zaopatrzyć się również w fiszki, które ułatwią przyswajanie nowych słówek, oraz tablice gramatyczne! Nie zwlekaj, zacznij naukę już dziś!
Back to school 2018: 3 książki do matury z języka angielskiego
Nie zaskoczy was pewnie fakt, że „Zniszcz ten dziennik” to książka inna niż wszystkie. Oczywiście podobne zdanie znajdziecie na łamach wielu recenzji, lecz książka Keri Smith to naprawdę pozycja przykuwająca uwagę i wyróżniająca się na tle innych. Destrukcja Książka Keri Smith to opowieść o tym, że każdy może być kreatorem i twórcą, bo w sumie taka kryje się idea za tworzeniem dziennika. „Zniszcz ten dziennik” pomaga nam spełnić nasze najskrytsze marzenia z dzieciństwa i wreszcie, bez zbędnych ceregieli, pozwala na mazanie po książce. Na pierwszy rzut oka przypomina nieco szkolne zeszyty, gdzie robiło się notatki oraz rysunki na marginesach. Zawiera w sobie element kreacji, a także i destrukcji, ponieważ jest niczym ukochany miś, który przyjmuje łzy, a także i ataki złości. Autorka, aby obudzić w nas akt twórczy i procesy myślenia, wykorzystuje szablony w formie ilustracji, które kierują naszymi poczynaniami. Wszystko zależy od tego, czy będziemy spełniać rozkazy dziennika, a może pokierujemy jego losem nieco inaczej? Przeczytaj również: To nie książka Keri Smith – recenzja Pognieć, oblej, zniszcz W końcu „Zniszcz ten dziennik” możemy traktować, jak chcemy. Po książce możemy mazać, wbijać w stronnice ołówek lub sprawić, że będziemy ją kończyć własnymi zdaniami. Jesteśmy zarówno czytelnikami, jak i kreatorami. Autorka posługuje się zadaniami dla czytelnika, które maja sprawić, że uruchomimy zatwardziałe procesy w głowach. To także pokazanie, że nie jesteśmy gorsi od autora. Na łamach opowieści Kari dokonuje się śmierć autora niczym u Barthesa. Nieważna jest autorskość, tylko kreacja. I bez książki „Zniszcz ten dziennik” moglibyśmy kierować swym dziennikiem, ale żeby tworzyć, pisać, często potrzebujemy też odpowiedniej dyscypliny, która pomoże nam w spełnieniu twórczym. Polecenia od autorki mogą wydawać się nieco specyficzne, np. zalewanie dziennika kawą czy dziurawienie stron. Jedno z poleceń brzmi: „zrób niespodziewany, destrukcyjny ruchu dziennikiem”, „zbieraj owocowe naklejki”, „gnieć kartki”, „weź dziennik pod prysznic”, „sprzedaj stronę”, „odrysuj rękę”. Polecenia można rozumieć oczywiście dosłownie lub w przenośni, wszystko zależy od tego, co nam podpowiada wyobraźnia. Wchodząc w świat dziennika, dowiadujemy się, że powinniśmy mieć go zawsze przy sobie, kolejność stron nie jest istotna i to my decydujemy, na której z nich otworzymy dziennik. Te zadania oczywiście moglibyśmy wykonywać bez dziennika, ale posiadając fizycznie książkę, pomaga nam ona w otwarciu się i pozostawieniu właśnie tam swoich emocji. „Zniszcz ten dziennik” to wycieczka po krainie abstrakcji. Ciężko czasami traktować z pełną dosłownością niektóre polecenia, jak np. „weź dziennik pod prysznic”. Najważniejsze dla autorki jest wykorzystanie wyobraźni, a także przelanie swoich emocji na papier. „Zniszcz ten dziennik” może być traktowany jako element autoterapii. Każdy dziennik jest wynikiem naszych skrywanych uczuć i emocji. To także niepowtarzalne dzieło każdego z nas i wszystko zależy od odmiennego postrzegania rzeczywistości, dlatego książka Keri Smith w każdych rękach będzie opowieścią budowaną na nowo. Zobacz także inne książki Keri Smith. Źródło okładki: www.keliber.pl
,,Zniszcz ten dziennik” Keri Smith – recenzja
Volvo V60 drugiej generacji to idealny przykład połączenia skandynawskiej myśli technicznej, wykonania z wyższej półki oraz ciekawego projektu wizualnego. To wzór bezpiecznego i dynamicznie wyglądającego kombi, które nawet pomimo upływu czasu nadal jest atrakcyjnym kąskiem. Na zdjęciach zobaczymy egzemplarz z 2013 roku po liftingu, który aktualnie ma już swojego następcę, więc nie jest najnowszą generacją tego modelu. Samochód posiada dość nietypowy silnik o pojemności 2,4 litra i standardowej mocy 215 KM (produkowano go tylko 2 lata). Silnik ten połączono z automatyczną skrzynią biegów. Opisywane Volvo V60 zostało wyposażone w wiele dodatków, w związku z czym początkowo kosztowało aż ćwierć miliona złotych. Wygląd zewnętrzny Volvo V60 Volvo V60, które widać na zdjęciach, to egzemplarz poliftowy, który znacznie się zmienił w porównaniu do poprzednika. Najważniejsza cecha Volvo z tamtych lat, czyli dzielone reflektory przednie, została tu zastąpiona bardziej atrakcyjnymi, pełnymi światłami. Volvo V60, jak na kombi jest dość niskim, a długim samochodem, przez co projekt karoserii utrzymuje swoją świeżość nawet do tej pory. Na zdjęciach w kolorze białym może trochę traci na atrakcyjności, ale to dość popularny kolor lakieru. Cechę charakterystyczną designu szwedzkiej marki zobaczymy natomiast z tyłu auta. Pionowe reflektory okalające tylną szybę przetrwały nawet do tej pory, a wielki napis na Volvo pod tylną szybą sprawi, że nikt na drodze nie pomyli waszego samochodu. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Wnętrze Volvo V60 Po otwarciu drzwi widzimy dość przeładowaną deskę rozdzielczą z dużą ilością przycisków i małym ekranem, który nie jest dotykowy, a steruje się nim za pomocą paru pokręteł. Jest to dość uciążliwe, ale po pewnym czasie można się przyzwyczaić – zwłaszcza, jeśli do dyspozycji mamy najwyższe wersje wyposażenia. Wówczas na tym małym ekranie możemy przeglądać Internet lub słuchać stacji radiowych z całego świata. Możemy również zmieniać wygląd zegarów i indywidualizować je do własnych potrzeb. Teraz to standard, ale kiedyś taka opcja kosztowała krocie. Muszę nadmienić, że materiały wykorzystane do wykończenia środka Volvo V60 są na najwyższym poziomie. Na zdjęciach widzimy skórę i aluminium, aczkolwiek w innych wersjach dostępne było na przykład prawdziwe drewno. Dzięki temu wnętrza aut mogą być wielobarwne i miłe dla oka. Skupiając się na walorach praktycznych, przyznać trzeba, że V60 nie jest przepastnym kombi i możliwości przewozowe nie są jego największą zaletą. W środku dobrze poczuje się jedynie czwórka pasażerów, ponieważ kokpit dość ciasno otacza podróżujących. Podobnie dostosowana jest pojemność bagażnika, 430 litrów to dość kompaktowe rozmiary, a trzeba pamiętać, że samochód ma ponad 4,6 metra. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Silnik Gama silnikowa modeli Volvo w pewnym okresie zdecydowanie faworyzowała jednostki wysokoprężne. Pod maską opisywanej V60 znalazł się bardzo chwalony silnik 2,4 litra o mocy 215 KM. Pakiet Polestar powiększył tę moc do 230 KM (a maksymalny moment obrotowy do 470 NM), czyniąc z tego kombi dość szybki samochód. Dzięki temu masa 1,8-tony porusza się bardzo żwawo i elastycznie, dając dużą frajdę z jazdy. Dla potwierdzenia tych słów dodajmy, że V60 D5 rozpędza się do 225 km/h, a do 100 km/h potrzebuje jedynie 7,5 sekundy. Niestety silnik ten wymaga wymiany łożysk po 200 tysiącach kilometrów, co nie jest najtańszą awarią. Z drugiej jednak strony inne diesle (D3 i D4) mogą mieć problem z paskiem alternatora lub wpływają negatywnie na działanie automatycznej skrzyni biegów. Parę problemów może również sprawić DPF, który nie lubi krótkich przejażdżek i pracy na zimnym silniku. Fanów motorów benzynowych na pewno ucieszy opcja sześciocylindrowa (2,9 l o oznaczeniu T6 i mocy ponad 300 KM), która była bardzo paliwożerna, lub mniejsze silniki od Forda: 1,6 lub 2.0 – oba z turbo. Benzyniaki są oczywiście mniej awaryjne, ale także mniej oszczędne i mniej elastyczne. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Jak jeździ Volvo V60? Opisywany egzemplarz – szybko i bardzo pewnie. Duża w tym zasługa sześciobiegowego automatu, który czasem potrafi rozczarować, ale w spokojnej, długodystansowej jeździe na pewno się zrewanżuje. Alternatywą jest oczywiście przekładnia manualna, aczkolwiek bardzo mało jest tak skonfigurowanych egzemplarzy używanych. Miłym akcentem jest również napęd na wszystkie koła, który oczywiście nie jest konieczny w tego typu nadwoziu, jednak na pewno pomoże w dojazdach na ferie lub daleko oddaloną działkę. Ciekawą opcją wartą dopłaty jest system aktywnego zawieszenia Four-C, dzięki któremu możemy zmienić charakterystykę auta i poziom komfortu w zależności od naszych potrzeb. Volvo V60 niestety nie jest zbytnio zwrotnym samochodem, co możemy odczuć na ciasnych parkingach. Drugą wadą podczas jazdy może okazać się działanie systemu City Safety, który dość często informuje nas o zagrożeniach przed kolizją głośnym i irytującym piszczeniem. Należy się na to przygotować, ponieważ system działa do 50 km/h i niestety bardzo łatwo go aktywować. Warto czy nie warto? Ceny Volvo V60 wahają się dość mocno, jak to bywa z autami premium, aczkolwiek na pewno za egzemplarze z 2013 roku trzeba liczyć minimum 40-45 tysięcy złotych. Na rynku wtórnym przeważają silniki wysokoprężne oraz wersje z automatem. Polski rynek zalało też dużo dobrze wyposażonych egzemplarzy z zagranicy, więc wybór może być naprawdę szeroki. Moim zdaniem kilkuletnie V60 może być całkiem fajną propozycją dla małej rodziny lub kierowcy, który potrzebuje wygodnego, szybkiego, a przy tym atrakcyjnego samochodu z wieloma udogodnieniami.
Używany: Volvo V60 D5 AWD 2013 – test i wrażenia z jazdy
Nie możemy się pochwalić oszałamiającą liczbą ciepłych, słonecznych dni w roku. Warto więc te, które mamy, spędzić w gronie przyjaciół i rodziny na świeżym powietrzu. A jeśli w plenerze, to nie leżąc plackiem na kocu lub siedząc na ławce, tylko w ruchu. Niekoniecznie trzeba grać w piłkę nożną, siatkówkę lub nieśmiertelnego badmintona. Istnieje cała masa gier i zabaw, w których mogą uczestniczyć starsi i młodsi jednocześnie. Może są niezbyt popularne, ale jednak ciekawe. Oto nasze propozycje! Frisbee Najprościej mówiąc, to gra polegająca na rzucaniu i chwytaniu plastikowego krążka, który nazywa się frisbee. W zabawie może wziąć udział dowolna liczba osób. Grę wymyślono w Stanach Zjednoczonych w latach 50. XX wieku. I choć sam krążek od tego czasu prawie się nie zmienił, to powstały różne odmiany gry. Na wypad w większym gronie proponujemy ultimate frisbee, grę zespołową, której zasady stanowią połączenie przepisów rugby, piłki ręcznej, koszykówki i piłki nożnej. To praktycznie sport dla każdego, bo świetnie rozwija koordynację ruchową, a ponieważ jest grą bezkontaktową, mogą grać w nią kobiety i mężczyźni bez obawy przed kontuzją. Frisbee Discraft Ultra Star to wydatek rzędu 50 zł. Krykiet Zasady krykieta są dość skomplikowane. Gra polega na przeprowadzeniu drewnianych kul przez bramki w określonej kolejności za pomocą drewnianych młotków. W jednym ruchu gracz posługuje się tylko jedną kulą. W pierwszych czterech ruchach wszystkie kule muszą być wprowadzone do gry. W dalszych ruchach gracz wybiera kulę, w którą uderza w danym ruchu. Zawodnicy grają naprzemiennie. Dopuszczalne jest utrudnianie gry przeciwnikowi przez wybijanie swoją kulą jego kuli. W grze drużynowej każdy zawodnik może grać dowolną kulą swojej drużyny. Wygrywa ten, kto pierwszy przejdzie przez wszystkie bramki zgodnie z ustaloną kolejnością. Przy 2 kulach i 6 bramkach oznacza to możliwość zdobycia 26 punktów. W wersji ogrodowej można poprzestać na jednokrotnym przejściu przez bramki (do zdobycia 14 punktów). Zestaw do krykieta można kupić już za ok. 60 zł. Dart Co prawda, przyjęło się, że dart, czyli celowanie rzutkami do tarczy, odbywa się w pomieszczeniu, ale grać możemy też w plenerze. Ważne, by przestrzegać głównych zasad. Tablica do gry powinna być umieszczona tak, aby jej środek (pole warte 50 punktów) był na wysokości 173 centymetrów, a gracz rzucał do tarczy z odległości 237 centymetrów. Trzeba też pamiętać, że są dwa rodzaje tablic. Do twardych, ostrych grotów oraz do miękkich grotów i lekkich lotek służy elektroniczna, która ma zaprogramowane różne warianty gry, liczy za graczy zdobyte punkty, a nawet sugeruje cel kolejnego rzutu. Tarcze elektroniczne firmy Spokey z kompletem lotek kosztują ok. 150 zł. Bule Gra w bule to typowa rozrywka parkowa, bardzo popularna we Francji. Gra polega na rzucaniu z wyznaczonego miejsca metalowymi kulami, tzw. bulami, w kierunku małej drewnianej lub plastikowej kulki o średnicy 30 mm, nazywanej świnką. Partię rozgrywa się w jednym z trzech możliwych składów: single – jeden zawodnik gra przeciwko drugiemu, każdy ma po 3 bule; dublety – grają przeciwko sobie 2 dwuosobowe zespoły, każdy gracz ma 3 bule; triplety – grają przeciwko sobie 2 trzyosobowe zespoły, każdy gracz ma 2 bule. Każda partia składa się z kilku rozgrywek. Rozgrywka zaczyna się od wyrzucenia „świnki”, a kończy wyrzuceniem przez graczy ostatniej kuli. Zestaw 6 kul firmy Petanque można kupić już za ok. 40 zł.
Przegląd rozrywek na ciepłe dni