source
stringlengths
4
21.6k
target
stringlengths
4
757
Dbanie o motocykl w sezonie nie powinno ograniczać się tylko do okresowych wizyt u mechanika. Na niektóre elementy maszyny należy zwracać uwagę na bieżąco. W ich konserwacji mogą pomóc specjalne preparaty chemiczne. Bez względu na umiejętności manualne i zapał, każdy motocyklista powinien mieć w swoim garażu wydzielone specjalne miejsce lub skrzyneczkę, w której znajdzie się chemia przeznaczona do użycia w wielu sytuacjach związanych z drobnymi naprawami, konserwacją elementów mechanicznych lub zabiegami kosmetycznymi. Nie możemy przewidzieć momentu, w którym te preparaty będą nam najbardziej potrzebne, poza tym często – kiedy zaskakuje nas sytuacja – nie ma zbyt wiele czasu na to, by wybrać się na zakupy chemii motocyklowej. Pielęgnacja motocykla O tym, że motocykl raz na jakiś czas trzeba umyć, wiedzą wszyscy motocykliści. Na tym jednak pielęgnacja jednośladu nie powinna się kończyć. Warto zadbać o stan lakieru, który odwdzięczy się nam błyskiem oraz trwałością. Przydatny może się okazać na przykład wosk w sprayu, który zabezpiecza kolor oraz chroni przed czynnikami atmosferycznymi (koszt ok. 40–60 zł). Z kolei elementy chromowane pomaga pielęgnować m.in. pasta do chromu, która nie tylko czyści powierzchnie z zabrudzeń, ale też pozostawia na niej warstwę ochronną. Bardzo ciekawym rozwiązaniem pomagającym w rozprowadzaniu pasty czy wosku są chustki polerskie, które nie rysują powierzchni lakieru. Samodzielna konserwacja łańcucha Smarowanie łańcucha w motocyklu teoretycznie powinno odbywać się co ok. 300 km. Tę czynność można wykonywać samodzielnie (odwiedzanie mechanika tak często byłoby po prostu bez sensu). Przed smarowaniem warto wcześniej wyczyścić łańcuch za pomocą specjalnego sprayu. Można wybierać z wielu preparatów dostępnych na rynku, np. Motul Chain Clear. Kiedy łańcuch jest wyczyszczony, czas na smarowanie. W tym przypadku również polecane są produkty w sprayu, ponieważ umożliwiają łatwą aplikację, nawet w trudno dostępnych miejscach. Przykładem takiego preparatu może być Castrol Chain Spray. Wizjer utrzymany w czystości Po każdej, nawet najkrótszej przejażdżce motocyklem, na kasku i wizjerze zbierają się zanieczyszczenia w postaci kurzu lub owadów, co uniemożliwia dobre widzenie. Pobieżne przemywanie tych zanieczyszczeń wodą i szmatką rozwiązuje problem tylko na chwilę, ponieważ na niedokładnie umytych powierzchniach zaczynają tworzyć się warstwy brudu. W takim przypadku warto zaopatrzyć się w płyn do czyszczenia wizjera rozpuszczający trudne zabrudzenia, które następnie wystarczy zmyć za pomocą miękkiej szmatki. Warto pamiętać, że płyny dobrej jakości nie pozostawiają smug i nie powodują uszkodzeń mechanicznych wizjera. Taki preparat można nabyć w cenie od 20 do 50 zł. Czyszczenie rąk Podczas prac w garażu przy motocyklu zazwyczaj brudzą się dłonie, nawet jeśli pracujemy w rękawicach ochronnych. W takich sytuacjach bezcenna może się okazać pasta do mycia rąk, która bezproblemowo radzi sobie z tłuszczami, smarami, olejami, itp. Używanie pasty z reguły nie powinno wysuszać lub podrażniać skóry dłoni. Warto jednak sprawdzić przed użyciem, czy nie jesteśmy uczuleni na któryś ze składników. Producenci past oferują swoje produkty w opakowaniach o różnej pojemności. Możemy wybierać spośród środków o pojemności 500 ml (koszt ok. 10 zł) do 10 l (koszt ok. 125 zł).
Chemia motocyklowa, którą musisz mieć w garażu
Zieleń w domu to miły element, który nie tylko upiększa pomieszczenia, ale również daje ulgę oczom. Kwiaty i inne rośliny doniczkowe mogą znajdować się zarówno na ścianach, jak i w kwietnikach stojących na podłodze. W obu przypadkach można znaleźć takie, które same w sobie stanowią ozdobę przyciągającą wzrok i wzbogacają wystrój wnętrza. Nie jest to duży wydatek. Ciekawe kwietniki ścienne… Kosztujący 30 złotych, ścienny kwietnik metalowy "Kwiat róży" to interesujące połączenie funkcjonalności i wzornictwa. Ma kształt skośny, a jego środek stanowi stylizowany kwiat róży. Miejsca na donice znajdują się na końcu ramion. Są one obramowane, co zapewnia dużą stabilność. Całość wykonana jest z metalu i malowana proszkowo, co uodparnia ją na korozję i ścieranie. Doskonale prezentuje się w nowoczesnych wnętrzach, w korytarzach biurowców i dużych budynków. Inny godny uwagi model to kosztujący zaledwie 16 złotych kwietnik ścienny. Może być ozdobą każdego pomieszczenia. Nie sposób na niego nie zwrócić uwagi – niepowtarzalny charakter nadaje mu pięć metalowych zdobień, które wychodzą od podstawki pod doniczkę. Jest on dostępny w kilku wersjach kolorystycznych, dzięki czemu z łatwością można dobrać model do danego wnętrza. Znacznie droższy jest ściennykwietnik kuty, który kosztuje 159 złotych. Ponad pękatym miejscem na donicę znajduje się ozdoba główna, czyli sylwetka świnki, która „przynosi” szczęście. Całość wykonana jest ręcznie i występuje w sześciu wersjach kolorystycznych. …oraz te stojące Kwietniki stojące używane są przede wszystkim jako "wypełniacze" pomieszczeń. Często stawia się je w narożnikach pokojów czy biur, co pozwala na miłe zagospodarowanie pustej przestrzeni. W ofertach można znaleźć stojaki zarówno drewniane, jak i metalowe. Aktualny trend to odchodzenie od zwykłych kwietników typu "postumentów", na rzecz bardziej skomplikowanych kształtów i form. Dobrym przykładem bogato zdobionego kwietnika jest kolisty kwietnik na cztery donice, który w całości wykonany jest z materiałów naturalnych. Dwie podstawki na donice znajdują się na jego obwodzie, kolejna na szczycie, a ostatnia na dole. Jego szerokość to 70 cm, a wysokość 80 cm. Dzięki temu doskonale wypełnia większą przestrzeń i może stać nie tylko w rogu pomieszczenia, ale również miedzy dwoma meblami. Wysokie uchwyty zabezpieczają donice przed wypadnięciem, nawet przy silnym przechyle. Kosztuje on zaledwie 49 złotych. Inny ciekawy pomysł to stojący kwietnik KUTY KW-104.Ma on kształt otwartego regału, a na czterech półkach znajduje się miejsce na donice z kwiatami. Ciekawy design podkreślają tylne nóżki –filary wykonane są w "pofałdowany" sposób. Wysokość tego kwietnika to 140 cm, a szerokość 35 cm. Nie ma żadnych ścianek ani uchwytów zabezpieczających donice, dlatego też musi stać na stabilnym podłożu. Oprócz ciekawego wzornictwa, plusem jest także fakt, że szerokie półki umożliwiają postawienie różnej wielkości donic. Dzięki temu można stworzyć wiele aranżacji. Koszt tego kwietnika to 235 złotych. Ciekawa jest także wersja składającą się z czterech złączonych z sobą postumentów. Kwietnik kuty KW-68 swoim wyglądem przypomina cztery stołki barowe różnej wielkości, połączone na kształt parawanu – jedna jego "ścianka" to filary podstawki pod donicę. Pozwala to na oddzielenie przestrzeni w pomieszczeniu, bądź też zapełnienie miejsca pod pustą ścianą. W ciepłych miesiącach doskonale sprawdzi się on w ogrodzie. Dowolna wysokość donic umożliwia eksponowanie roślin różnego rodzaju, tak aby nie przeszkadzały sobie nawzajem. Najwyższy punkt kwietnika ma 100 cm, tyle samo wynosi szerokość całości. Koszt to 246 złotych i warto podkreślić, że dostępnych jest kilka wersji kolorystycznych. Design czy funkcjonalność? Na szczęście na powyższe pytanie nie trzeba udzielać żadnej odpowiedzi. Pokazane w tekście przykłady udowadniają, że ciekawy projekt nie kłóci się w żaden sposób z praktycznymi walorami kwietnika. Można więc postawić zarówno na klasyczne kształty i materiały, jak też zainwestować w nowatorskie rozwiązania – zwłaszcza w nowoczesnych wnętrzach.
Kwietniki, które wpadają w oko
W większości gier wirtualne światy przemierzamy całkiem sami. W innych jednak mamy przy sobie wiernych towarzyszy, wśród których są i tacy, których darzymy prawdziwym uczuciem. Dużo jest produkcji, w których nasz bohater, nasz awatar, otoczony jest drużyną, jak w różnych grach RPG, lub też ma jednego lub więcej towarzyszy pomagających… lub też irytująco przeszkadzających w rozgrywce. Większość z tych postaci nie zasługuje na pamięć, ale są również takie, które zostały wykreowane tak szczegółowo, w tak przemyślny sposób, że zapominamy, iż nie są prawdziwe i zaczynamy je darzyć autentyczną sympatią… albo może i nawet silniejszym uczuciem. I nigdy nie zapomnimy przygód, które mieliśmy z nimi u boku. Alyx Vance - „Half-Life 2” Alyx pojawiła się po raz pierwszy w „Half-Life 2” i z miejsca podbiła serca graczy, tworząc idealną parę z milczącym bohaterem, Gordonem Freemanem. Alyx, bojowniczka ruchu oporu, towarzyszy nam w niektórych misjach i przede wszystkim jest nieocenioną pomocą, zarówno w czasie walki, jak i przy pokonywaniu różnych przeszkód, takich jak elektroniczne systemy bezpieczeństwa. Pamiętać ją będziemy za bezpretensjonalny wdzięk, humor i sympatyczny, kobiecy sposób bycia, połączony z silną osobowością i niezależnością. Elizabeth - „BioShock: Infinite” W dwóch pierwszych częściach kultowej serii „BioShock” gracz musiał radzić sobie całkiem sam. W trzeciej jednak, „BioShock: Infinite”, do głównego bohatera, Bookera, dołączyła przeurocza Elizabeth. A właściwie to on dołączył do niej, bowiem prawie cała gra polega na tym, by chronić Elizabeth właśnie. Jej postać została wykreowana w tak fantastyczny sposób, stworzono ją tak doskonale, że nie tylko jest żywą, prawdziwą osobą, którą naprawdę chce się chronić, ale też tak uroczą i kochaną, że… można się w niej wręcz zakochać. Ze wzajemnością. Ellie - „The Last of Us” Długo można szukać gry, która w tak piękny i skomplikowany sposób ukazuje związek dwojga ludzi, jak „The Last of Us”. Joel, bohater gry, kierowany przez gracza, ma tylko jedno zadanie – zapewnić bezpieczeństwo Ellie, małej dziewczynce, która jest całą nadzieją ludzkości na odrodzenie po przerażającym kataklizmie i zarazie zmieniającej ludzi w potwory. Relacja Joela i Ellie, powoli budowana w trakcie gry, zmieniająca się powoli w przyjaźń oraz miłość ojcowską do przybranej córki, potrafi chwycić za serce, a nawet je złamać, nie gorzej niż prawdziwe emocje. Cortana - “Halo” box:offerCarousel Cortana co prawda jest wirtualnym bytem w wirtualnej rzeczywistości, ale fanom gier z serii „Halo” w ogóle nie przeszkodziło to pokochać jej szczerym uczuciem. Ta sztuczna inteligencja, bazująca na sklonowanym mózgu dr Halsey, autorki programu superżołnierzy Spartan, do którego należy Master Chief, główny bohater gier „Halo”, towarzyszy nam nieustannie, nie tylko służąc radą i pomocą. Poprzez swoją atrakcyjną holoprojekcję sprawia, że nie czujemy się samotni w walce z zagrożeniami dla całego życia w galaktyce. Garrus Vakarian - “Mass Effect” W grach z serii “Mass Effect” napotkamy całą galerię niezapomnianych postaci, spośród których trudno jest wybrać tę najbardziej pamiętną, zwłaszcza, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że z wieloma z nich możemy wejść w bliższe… a nawet dużo bliższe relacje. Trudno jednak zaprzeczyć, że naszym najwierniejszym towarzyszem i najlepszym przyjacielem jest turianin, były śledczy, Garrus Vakarian. Na jego celnym oku, trzeźwej ocenie sytuacji i okazjonalnym humorze zawsze możemy polegać i towarzyszy Shepardowi, głównemu bohaterowi, w każdej części z oryginalnej trylogii „Mass Effect”. HK-47 - „Star Wars: Knights of the Old Republic” Niektórych towarzyszy lubimy za to, że są wsparciem, innych za to, że są uroczy, jeszcze innych za to, że są bardzo kochani. Ale jest taki jeden, którego nigdy nie zapomnimy przez to, że był szaleńczym, psychopatycznym mordercą, trzymanym w ryzach wyłącznie poprzez algorytmy nakazujące mu posłuszeństwo wobec naszej osoby. W „Star Wars: Knights of the Old Republic” zabierało się droida HK-47 na misje tylko po to, by płakać ze śmiechu, gdy na swój bezkompromisowo morderczy sposób komentuje wszystkie działania „worków mięsa” i niestrudzenie ofiaruje swoją pomocą w ich eksterminacji. Minsc i Boo - “Baldur’s Gate” “Baldur’s Gate”, zarówno część pierwsza, jak i druga, darzone są zrozumiałym sentymentem przez wszystkich fanów gier RPG. I jeśli zapytamy ich, którą z postaci z kultowej sagi lubią najbardziej, to bez wahania odpowiedzą, że Minsca i Boo, czyli miniaturowego, gigantycznego kosmicznego chomika, z którym Minsc się nie rozstaje i nieustannie z nim konsultuje swoje niekoniecznie poczytalne decyzje, mające zawsze na celu szerzenie dobra, pomaganie potrzebującym i obronę uciśnionych poprzez finezyjne operowanie dwuręcznym mieczem. Morrigan - „Dragon Age: Początek” Wiedźma Morrigan, towarzyszka, a możliwe, że i nawet wybranka serca Szarego Strażnika z „Dragon Age: Początek” byłaby jedną z wielu ciekawych postaci z tej serii RPG, gdyby nie to, że zdecydowanie wyróżnia się spośród reszty. Skomplikowana, wewnętrznie skonfliktowana, silna i niezależna, ale jednocześnie wrażliwa i samotna, jest jedną z najlepiej, najbardziej wiarygodnie wykreowanych postaci nie tylko w produkcjach z serii „Dragon Age” lecz też w grach w ogóle. Ochłap - “Fallout” Mówi się, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka i żaden inny wirtualny piesowaty nie potwierdza tego przysłowia tak dobrze jak wierny Ochłap znany doskonale fanom postapokaliptycznych gier z serii „Fallout”. Po raz pierwszy pojawił się w oryginalnym „Falloucie” z 1997 roku, a potem, w innej już psiej wersji, także w „Fallout 3” i „Fallout 4”, gdzie zawsze był tym niemym, najwierniejszym towarzyszem, na którym można było polegać, jak na… własnym psie. Trico - “The Last Guardian” Pełną prawdziwych emocji relację można zbudować z wirtualną postacią, nawet jeśli nie mówi ani słowa. Ani nie jest człowiekiem. Trico, wierny towarzysz i obrońca bohatera „The Last Guardian” jest wielką bestią z psim pyskiem, kocim ciałem i ptasim dziobem oraz skrzydłami. I sercem ze złota. Oraz osobowością i całym zestawem dobrze znanych zachowań, najwierniejszego psa. Nietrudno go pokochać, gdy widać, że i on nas kocha całym swoim sercem, bez wahania rzucając się w naszej obronie na o wiele silniejszego przeciwnika, nie zważając w ogóle na własne bezpieczeństwo. Wiernych, niezapomnianych towarzyszy w grach jest o wiele więcej niż tu wymieniliśmy. Twórcy gier bardzo starają się, by wykreować wiarygodne wirtualne postacie i nadać im pozory prawdziwego życia, a resztę pracy już wykonuje ludzka psychika, która łaknie właśnie towarzystwa i bliskości, czy to drugiej osoby, czy też choćby i zwierzęcia. Tak jesteśmy już zbudowani i nie ma się czego wstydzić, że tęsknimy za nimi tak, jakby byli całkiem rzeczywiści.
Towarzysze, których nigdy nie zapomnimy
Zdarza się czasem książka, która totalnie zaskakuje, przełamuje schematy oryginalnym pomysłem. Tak właśnie miałem z „Unicestwieniem” – pierwszą częścią cyklu „Southern Reach”. Niby pewne klimaty wydawały się znajome: można wskazywać podobieństwa do Strugackich, może Lema, Silverberga, ale zawartość zaproponowana przez Jeffa VanderMeera nijak nie przystaje do naszych oczekiwań. Chyba za bardzo przyzwyczailiśmy się do współczesnego science fiction, do tego, że „musi się coś dziać”, więc nie wszystkim ta historia podpasuje, ale trudno odmówić jej pewnej świeżości. Tajemnica jest tu istotniejsza niż akcja. Wszystko zbadać, zmierzyć i wyjaśnić Człowieka od zawsze kuszą wszelkiego rodzaju zagadki, niedostępne miejsca i tajemnice – niby budzą one strach, ale jednak pragnienie, aby wszystko było pod kontrolą, czyli zdobyte, zbadane i oswojone, jest silniejsze. Dlatego Strefa X od wielu lat kusi i niezmiennie stanowi wyzwanie. Każda kolejna wysłana tam wyprawa zamiast przybliżać ludzi do rozgryzienia tajemnic, raczej jeszcze je pogłębia. Członkowie ekspedycji znikają w niewyjaśnionych okolicznościach, umierają, popełniają samobójstwa, a nawet jeżeli wracają, to na pewno nie tacy sami, jak byli. Dla głównej bohaterki tej powieści było to trudne doświadczenie: jednym z ludzi, którzy powrócili z takiej wyprawy, był jej mąż. Teraz – po jego śmierci – sama postanowiła również zgłosić swój udział w misji, mając nadzieję, że znajdzie tam również odpowiedzi na dręczące ją pytania. Zero kontaktu, zero nowych technologii Uczestnicy każdej ekspedycji zaczynają trochę od zera – dostają niewiele informacji, mają zakaz zabierania i używania jakichkolwiek nowoczesnych urządzeń, a zadanie jest wciąż to samo: zbierać jak najwięcej obserwacji, prowadzić dzienniki, zapiski, aby dostarczyć jak najwięcej danych do analizy. Tym razem, dwunasta wyprawa to same kobiety: psycholożka, antropolożka, geodetka i biolożka. Mają mieć otwarte oczy i uszy, współpracować ze sobą, a gdy tylko napotkają na coś dziwnego, niebezpiecznego, spokojnie się wycofać. Od początku jednak wszystko idzie nie tak, jak zaplanowano. Strefa ewidentnie na nie oddziałuje, a to, co napotykają, trudno im w jakikolwiek sposób wyjaśniać czy analizować. W narastającym między nimi napięciu przestają ufać nie tylko sobie nawzajem, ale powątpiewają nawet we własną poczytalność. Spotkanie z Nieznanym Tak naprawdę najciekawsze są tu właśnie opisy samej Strefy, dziwnego ekosystemu, odkrywanie tajemnic związanych z poprzednimi ekspedycjami i zmieniająca się psychika głównej bohaterki – jej prowadzone na bieżąco zapiski. Sama akcja bowiem... Cóż – może rozczarować. Cały czas oczekujemy bowiem jakiegoś przełomu, jakiegoś sensacyjnego odkrycia, czegoś, co przełamie tę ciągłą niepewność, oczekiwanie, narastającą grozę. „Unicestwienie” jest niczym horror, w którym cały czas się ktoś boi, coś sobie wyobraża, ale nawet na chwilę nie pokaże się widzowi/czytelnikowi, na ile to jest realne i co to jest. Może to wszystko jest efektem hipnozy albo halucynacji? Przecież do Strefy X wchodzi się właśnie w ten sposób – podobno po to, by zmniejszyć ból wywołany przejściem przez bramę. Świat, w którym przestają obowiązywać jakieś ogólne zasady znane człowiekowi, w którym dawna obecność ludzi to w tej chwili jedynie ruiny, kompletne pustkowie, jednocześnie fascynujące i przerażające – to naprawdę tworzy świetny klimat. Jeżeli więc lubisz tajemnice i nie boisz się powieści, które po zakończeniu lektury pozostawiają więcej pytań niż odpowiedzi, to być może powieść Jeffa VanderMeera spodoba Ci się na tyle, że będziesz szukać kolejnych tomów trylogii. Bo nawet jeżeli może ona nużyć i denerwować, to niezaprzeczalnie pobudza naszą ciekawość. Źródło okładki: www.otwarte.eu
„Unicestwienie” Jeff VanderMeer – recenzja
Program “Numizmatyka profesjonalna” dedykujemy największym sprzedającym w kategorii Numizmatyka, którzy prowadzą sprzedaż z konta firmowego. Program Numizmatyka profesjonalna dedykujemy największym Sprzedającym w kategorii Numizmatyka, którzy prowadzą sprzedaż z konta firmowego. Program polega na indywidualnej współpracy i wsparciu w prowadzeniu sprzedaży. Sprzedający objęty programem może korzystać z porad dedykowanego opiekuna z Allegro, z którym może kontaktować się bezpośrednio przez telefon oraz e-mail. Opiekun dba o przebieg całości jego współpracy z Allegro (wspiera, pomaga rozwiązywać problemy, monitoruje zgłaszane błędy, doradza, informuje z wyprzedzeniem o zmianach zachodzących w serwisie). Uczestnik programu może również skorzystać ze specjalnie dla niego organizowanych warsztatów i szkoleń oraz porozmawiać z opiekunem na umówionym wcześniej spotkaniu. Kryteria, którymi kierujemy się proponując uczestnictwo w programie odpowiedni poziom obrotów w ciągu ostatnich 6 miesięcy sprzedaży na Allegro, historia współpracy z serwisem, oryginalność oferowanych towarów i wysoka jakość sprzedaży (oceny sprzedaży, komentarze), wysoki standard obsługi Kupujących. bbox:hint Decyzję o zaproponowaniu wsparcia w ramach programu podejmujemy w wyniku systematycznie prowadzonych analiz i po spełnieniu przez Sprzedającego niezbędnych kryteriów. [/bbox] Dowiedz się więcej Monety złote do 1800 roku
Na czym polega program Numizmatyka profesjonalna?
Mawia się, że dłonie są wizytówką człowieka. Co jednak począć, gdy ta wizytówka wcale nie prezentuje się najlepiej? W codziennej gonitwie nie zawsze udaje nam się znaleźć czas na to, aby chociaż pomyśleć o pielęgnacji skóry. A przecież zadbane dłonie są równie ważne, jak misternie ułożona fryzura czy elegancki strój. Zaniedbać skórę dłoni nie jest wcale tak trudno – ot, wystarczy kilkakrotnie zapomnieć rękawiczek podczas mrozu. Niska temperatura nie jest niestety naszym sprzymierzeńcem – pod jej wpływem skóra na dłoniach staje się szorstka, spierzchnięta i zaczyna pękać, powodując niewielkie, ale bolesne rany. Co zatem zrobić, gdy nasze dłonie zdają się już głośno wołać o ratunek? Na dzień i na noc – kremy Tubka kremu do rąk powinna być obowiązkowym elementem każdej damskiej torebki. I nie ma co liczyć na wymówki, że mamy zbyt mało miejsca, nie chcemy dokładać kolejnej rzeczy do noszenia bądź obawiamy się, że źle zabezpieczony kosmetyk sam się otworzy i zniszczy zawartość torebki. Na rynku mamy bowiem tak duży wybór kosmetyków, że każda z pań może nabyć krem, który w stu procentach spełni jej oczekiwania zarówno pod względem ceny, jak i zawartości. W czołówce popularnych kremów znajduje się Neutrogena. Nie bez przyczyny – zarówno na forach internetowych, jak i w magazynach dla pań można odszukać bardzo pozytywne opinie na jego temat. Krem zawiera m.in. glicerynę, dlatego po nałożeniu pozostawia ochronną powłokę na dłoni. Niestety przy tym długo się wchłania i ma tłustą konsystencję, dlatego niecierpliwi powinni nakładać mniejszą niż zazwyczaj warstwę. Wiele osób ceni sobie fakt, że jest to produkt pozbawiony zapachu. Dzięki temu z chęcią sięgną też po niego panowie, dla których słodkie, cytrusowe wonie mogą być nie do przyjęcia. Cena? Około 15 zł. Warto też zainteresować się kremem Bielenda Kuracja Parafinowa. Bielenda to znana polska marka, istniejąca od 1990 roku. Składniki kremu to m.in.: parafina, olej ze słodkich migdałów, pantenol. Według zapewnień producenta i relacji klientów, krem nie tylko łagodzi podrażnioną skórę, pielęgnuje ją i napina, ale również rozjaśnia plamy i przebarwienia. Podobnie jak poprzednik, długo się wchłania, stąd może być polecany do stosowania na noc. Plusem z pewnością jest niska cena nieprzekraczająca 10 zł, natomiast minusem niewygodna w użyciu nakrętka. Mieliśmy już w naszym minizestawieniu markę zagraniczną, której początki sięgają lat 30. XX wieku, a także markę polską, pochodzącą z Krakowa – obie są cenione, popularne i lubiane. Czas na produkt nieco mniej znany. Krem do rąk i paznokci Kamillkosztuje niecałe 8 zł, ale działa nie gorzej niż wiele kosmetyków z górnej półki cenowej. Producent postawił na siłę rumianku, która sprawia, że krem Kamill oprócz nawilżania działa też przeciwzapalnie oraz łagodzi wszelkie podrażnienia skóry. Kosmetyk szybko się wchłania i dostępny jest w dwóch wersjach – w okrągłym pudełku lub tubce. Lipidowy krem do rąk Mixa uratuje nasze dłonie wtedy, gdy jest z nimi już naprawdę bardzo źle. Skład? 30% gliceryny i... mleko owsiane. Mixa oferuje pomoc w sytuacji, w której skóra dłoni zaczyna już pękać i pozostawiać otwarte ranki. Ma lekki, kwiatowy zapach, który powinna zaakceptować również płeć męska. Zatem kosmetyk może posłużyć całej rodzinie. Cena: ok. 12 zł. Akcja (prawie) jednorazowa – maski Maski to idealne rozwiązanie dla osób, które nie są przekonane do długotrwałej, codziennej, żmudnej pielęgnacji i chciałyby zobaczyć wyraźne efekty już po jednorazowym użyciu kosmetyku. Tutaj na arenę wkracza Ziaja i jej maska do rąk i paznokci. Działanie? Regeneracja, ochrona i nawilżanie. Aby efekty były pełne, dobrze jest użyć jej na noc. Po nałożeniu maski zakładamy bawełniane rękawiczki, a następnie... po prostu kładziemy się spać i czekamy, aż kosmetyk wykona swoją pracę, podczas gdy my będziemy słodko drzemać. Maska może też zregenerować zniszczone i przebarwione paznokcie. Cena: ok. 17 zł. Kosmetyki Organique słyną z naturalnego składu. Nie inaczej jest z regenerującą maską do rąk, bogatą w masło kakaowe i masło Shea, witaminę E, alantoinę i pantenol, a także kompleks Colhibin zawierający proteiny ryżowe. Wszystko to razem powoduje, że skóra dłoni staje się miękka, gładka i elastyczna, a podrażnienia szybko odchodzą w niepamięć. Spodobać może się też przyjemny, żurawinowy zapach produktu. Warto dokupić jeszcze specjalne bawełniane rękawiczki do stosowania na noc. Koszt to ok. 33 zł, ale warto się skusić i wypróbować działanie maski Organique na sobie. Pamiętajmy, że w dbaniu o dłonie najważniejsza jest systematyczność i dokładność. Wiosna już za progiem, jeśli więc po zdjęciu zimowych rękawiczek jawi nam się kiepski obraz, sięgnijmy szybko po kosmetyki, które uratują wysuszoną skórę naszych dłoni.
Kosmetyki, które uratują wysuszoną skórę dłoni
Sensoryka jest zagadnieniem często poruszanym w kontekście rozwoju dziecka. Świadomie lub nie, każdy rodzic stymuluje zmysły maluszka, tym samym wspierając jego wszechstronny rozwój. Instynktownie bujamy i masujemy dziecko, wybieramy kontrastowe lub kolorowe zabawki, śpiewamy i grzechoczemy nad uszkiem. Możemy dodać też tzw. zabawy fakturowe, kiedy dziecko ma możliwość dotykać różnych rodzajów materiałów. I tutaj wkraczają mamy ze smykałką do szycia i samodzielnie szyją matę sensoryczną dla niemowlaka. Co będzie potrzebne? Do uszycia śpiworka do wózka będziemy potrzebować kilku rzeczy: - kawałki różnorodnych tkanin, kwadraty o wymiarach 22 x 22 cm, - owata, kawałek o wymiarach 80 x 120 cm, - bawełna na spód, kawałek o wymiarach 80 x 120 cm, - maszyna do szycia, - podstawowe akcesoria krawieckie. Krok 1. Wycięte kwadraty układamy w rzędach po 4. Każdy rząd kolejny rząd dopasowujemy do poprzedniego, tak by uzyskać odpowiedni efekt. Kwadraty zszywamy w odległości 1 cm od brzegu. Krok 2. Kolejne rzędy łączymy ze sobą – pilnujemy, by szwy na łączeniach przebiegały równo. Rozprasowujemy. Krok 3. Gotowy przód maty składamy z kawałkiem bawełny, prawymi stronami do środka. Układamy na warstwie owaty i gęsto spinamy szpilkami. Zszywamy, zostawiamy kilkucentymetrowy otwór na wywinięcie. Krok 4. Odwracamy matę na prawą stronę. Zszywamy ręcznie otwór, uważając, by nitka była niewidoczna. Matę stębnujemy w odległości 2 cm od brzegu – dzięki temu owata nie będzie przesuwać się podczas użytkowania. Mata jest już gotowa! Pamiętaj, im więcej tym lepiej. Mimo, że z natury jestem minimalistką, tutaj warto poszaleć i wybrać materiały w kontrastowych, wyrazistych kolorach, o różnorodnym splocie. Do tego jest to dobry sposób na zużycie resztek tkanin zalegających na dnie szafy. Same plusy! Jeśli szukasz więcej pomysłów, sprawdź jakie jeszcze zabawki sensoryczne możesz znaleźć na Allegro.
Mata sensoryczna dla niemowlaka – DIY
Dawno, dawno temu, w 1922 roku ukazało się pierwsze wydanie tej książki. Jak by na to nie patrzeć, mija zatem już prawie sto lat od momentu, kiedy Eduard Bass zaprezentował światu tę sympatyczną opowieść o piłkarskiej rodzinie. Przyznam szczerze, ze byłem zaskoczony, kiedy zobaczyłem, jak dawno temu ten tytuł został napisany. A było to tak Żył sobie w Bukowiczkach Dolnych pewien chłop zwany Kłapząbem, był ubogim czeskim chłopem i jedyne, co miał, to duża rodzina: jedenastu synów i ani jednaj córki. Aby zapewnić swoim chłopakom przyzwoitą przyszłość i, nie czarujmy się, także dać im jakieś sensowne zajęcie, zdecydował się stworzyć z nich drużynę piłkarską. W końcu jedenastu chłopców to idealna ekipa, aby podjąć taką próbę. Zarówno on, jak i jego synowie byli tak zdeterminowani, że udała im się ta sztuka, powstał klub piłkarski zwany Jedenastką Kłapząba, który rozpoczął swój udział w rozgrywkach krajowych. Ich karierę można by właściwie określić tylko jednym mianem – spektakularna. Po wygraniu wszystkiego, co się tylko dało w Czechach, ekipa młodych piłkarzy ruszyła na podbój Europy, a potem wręcz całego świata. Choć to dość stara książka Jedenastka Kłapząba to literatura skierowana przede wszystkim do młodego odbiorcy, w Czechach ma ponoć status tytułu kultowego, była tam wielokrotnie wznawiana i adaptowana. Przyznać też trzeba szczerze, że mimo upływu lat książka właściwie się nie zestarzała. Owszem, świat mocno uległ zmianie, ale piłka zarówno wtedy, jak i dzisiaj, budziła ogromne emocje. Już wtedy najlepsi piłkarze stawali się bohaterami narodowymi, a najlepsze drużyny zarabiały za swoje występy całkiem spore pieniądze. Owszem, może aktualnie układ piłkarskich sił na naszym kontynencie nieco się zmienił, ale czyż również i dzisiaj nie ma wśród piłkarskich marzeń tego, aby udało się choć zagrać z Barceloną, nie mówiąc już o pokonaniu jej? Ale to nie tylko prosta historia Bassowi jednak udało się tutaj przemycić pod przykrywką humoru i historii dla dzieci także interesujące przesłanie. Autor zwraca czytelnikom uwagę na takie sprawy jak determinacja w dążeniu do celu, umiejętność podejmowania zdecydowanych decyzji i to, że może jednak warto czasem spróbować przestać traktować sport wyłącznie jako źródło pieniędzy i przypomnieć sobie o tym, jaką przyjemność można z niego czerpać. Czescy herosi Pamiętam, jak jeszcze parę lat temu w żartobliwych komentarzach pojawiało się określenie „fryzura na czeskiego piłkarza”. To luźne skojarzenie w żaden sposób nie powinno być łączone z Jedenastką Klaząba, bo ma wydźwięk nieco pejoratywny, a ta książka to zdecydowanie wartościowa literatura dla dzieci. Dobrze napisana, niestarzejąca się mimo upływu lat, ze znakomitym połączeniem zabawnych pomysłów z ciekawym przesłaniem. Zdecydowanie warto po nią sięgnąć. niezależnie od tego, czy kibicujecie Barcelonie, polskim orłom, czy może niewielkiemu klubowi z sąsiedztwa, na którego boisku w trakcie tygodnia pasą się krowy. Piłka łączy! Źródło okładki: www.stara-szkola.com
„Jedenastka Kłapząba” Eduard Bass – recenzja
Czy bycie zawodowcem jest możliwe w momencie, gdy gry są coraz popularniejsze i dostępne dla każdego? Co należy zrobić, by wejść na wyższy poziom i wyróżnić się spośród przeciętnych graczy? Sprawdź, jak stać się najlepszym, jednak pamiętaj, że każdy sukces wymaga determinacji i wielu godzin treningu. Wybór konsoli i gier Aktualnie na rynku dostępnych jest wiele modeli konsol. Generacja ósma, czyli PlayStation 4 oraz Xbox One dopiero zaczęły raczkować i ich ceny (zarówno konsol, jak i gier) są jeszcze wysokie. Niestety tylko na takim sprzęcie można testować najnowsze tytuły, dlatego inwestycja w niego, prędzej czy później, będzie konieczna. Jednak przed zakupem najnowszych konsol, warto zapoznać się z ofertą siódmej generacji, czyli PlayStation 3 i Xbox 360. W ich przypadku koszty są dużo mniejsze, a tytułów do grania bardzo dużo. Dlatego każdy wybierze coś dla siebie, bez względu na preferencje i upodobania. Oczywiście, ważny też jest rozsądek gracza oraz świadomość wad i zalet obu producentów. Warto zatem poczytać o różnych konsolach i poznać różnice między nimi. W idealnej sytuacji znajdują się osoby, które mogą pograć i wypróbować oba produkty. Oprócz samego czytania informacji w Internecie, warto także popytać znajomych graczy o zdanie na temat obu konsol. Nie zdziw się jednak, gdy usłyszysz bardzo skrajne opinie – każdy z producentów ma swoich oddanych fanów i zaciekłych przeciwników. Podczas dokonywania zakupu nowej konsoli warto także zwrócić uwagę na wygląd kontrolera (pada). Koniecznie należy też sprawdzić, które z dostępnych gier są na wyłączność danej marki (tzw. exclusive). Bardzo ważne są też usługi sieciowe wykorzystywane do grania z innymi online. Pamiętaj, że nie na każdej z konsol jest to darmowe. Gry wieloosobowe Idealnym rozwiązaniem dla osób, które nie obawiają się treningów grupowych stanowi wybór gier polegających na rywalizacji z innymi. Na rynku konsolowym typowe tytuły multiplayer to seria Battelfield lub Call Of Duty, czyli w wolnym tłumaczeniu „gry w wojnę”. Gracz jest jednym z wielu i musi działać zespołowo, polegając czasami na innych użytkownikach. Inaczej jest w grach sportowych, tj. FIFA, PES lub bijatykach, np. TEKKEN, w nich gracz sam dowodzi swoją drużyną, sprawdzając przy okazji swoje umiejętności taktyczne. Jeśli lubisz grać zespołowo, ale nie chcesz mieć do czynienia z obcymi ludźmi – wciągnij w świat konsol znajomych. Najłatwiej jest zebrać grupę przyjaciół i to z nimi ćwiczyć online. Jednak, gdy nie masz takiej możliwości, musisz skorzystać z opcji losowego dobierania kompanów. Gry jednoosobowe Osoby nie lubiące rywalizacji z innymi, mogą zdecydować się na granie solo. W takich przypadkach celem jest przejście jak największej ilości gier. Jest to istotne, bo każda gra na konsolę posiada swoją listę osiągnięć, czyli ranking graczy. Na konsoli Sony nazywamy je Trofeami, a na konsoli Microsoftu – Achievementami. Po przejściu gry trofeum trafia na konto gracza i jest sumowane za wykonanie danej czynności w grze. Niezależnie od konsoli, są ich trzy rodzaje. Pierwsze związane są z trybami fabularnymi gry. Jeżeli pokona się grę od początku do końca (tylko główne misje), po drodze wpadnie nam tylko 30-40% nagród z całej gry. Drugi rodzaj związany jest z odnajdywaniem poukrywanych w sprytny sposób nagród. Są one najczęściej tam, gdzie główny bohater nie musi wchodzić. Jest ich wiele i mogą być to figurki, listy lub znaki na ścianach. Ostatni rodzaj osiągnięć jest najtrudniejszy, bo wymaga cierpliwości i umiejętności. Zwykle polegają one na przejściu gry w trybie supertrudnym, obróceniu auta 69 razy w powietrzu albo trafienia strzałą z łuku w samego siebie. Im bardziej absurdalne wyzwanie, tym lepsza nagroda. Im lepsza nagroda, tym więcej punktów wpada nam na konto. Jak zostać zauważonym? Niezależnie od tego, czy naszym celem jest samotne zdobywanie trofeów, czy zdobycie mistrzostwa na wirtualnym polu walki, prawdopodobnie przyjdzie okres, kiedy będziesz chciał pochwalić się swoimi osiągnięciami i zostać zauważonym. Tutaj z pomocą przychodzi Internet. W typowych tytułach multiplayer z poziomu gry lub przeglądarki można sprawdzić postępy, poznawać znajomych i zapraszać do rywalizacji inne osoby. Jeżeli uważasz, że twoje wyczyny są imponujące, możesz zamieścić filmiki ze swoich rozgrywek w sieci lub założyć stronę internetową. Na forach gracze organizują turnieje i nocne sesję z danym tytułem. Im więcej osób zobaczy, jak dobrze grasz, tym lepiej. Jeżeli jednak wybrałeś samotne granie, to z pomocą przychodzi ci portal www.psnprofiles.com. Tam zobaczysz wszystkie swoje postępy i osiągnięcia, łącznie z danymi statystycznymi. Na tej stronie możesz poznać swój status w rankingu światowym i lokalnym. Każde z osiągnięć ma swój poziom unikalności. Jeżeli zdobyłeś bardzo trudne trofeum, to podziel się tym z innymi. Możesz nagrać film i wrzucić go do sieci. Im więcej osób skorzysta z twojej pomocy, tym lepiej. Jak zostać zawodowcem? Niezależnie od tego, czy gra się ze znajomymi, czy samemu, trzeba pamiętać o jednym – o systematyczności. Lepiej grać regularnie a niezbyt długo. Nawet jedna godzina codziennego grania daje więcej, niż weekendowy maraton z konsolą, po którym następuje miesięczna przerwa. Nie można zrażać się przegraną. Na początku będzie wielu lepszych, jednak efekty przyjdą z czasem. Trenując często, warto pokazywać swoje umiejętności, publikować osiągnięcia i recenzje w sieci, bo być może kiedyś, spotka nas na ulicy inny gracz i powie – widziałem jak grasz i robisz to zawodowo.
Jak zostać zawodowcem na konsoli?
Mając dom z tarasem warto wykorzystać jego przestrzeń tak, by przyjemny był nie tylko widok roztaczający się z niego, ale także, by samo miejsce, w którym leniuchujemy i biesiadujemy było piękne. A wiadomo, że nic tak nie nada kolorów balkonom czy tarasom, jak kwiaty. By móc nimi cieszyć oko, spraw, by miały odpowiednie warunki, a także, by były dobrze wyeksponowane. Do tego z pewnością przydadzą się kwietniki. Ich wybór jest ogromny, dlatego wcześniej przemyśl kwiatową kompozycję na tarasie tak, by każdy gatunek mógł w pełni eksponować swoje wdzięki. Metalowe stojaki Pierwszy model, który przychodzi do głowy na myśl o kwietnikach, to wysoka konstrukcja pionowa z zamocowanymi dookoła obręczami służącymi do umieszczenia w nich doniczek. Tego typu metalowe stojaki idealne będą do roślin ze zwisającymi kwiatami i gałązkami. Jeśli planujesz stworzyć konstrukcję dość wysoką, która w całości porośnięta zostanie kwiatami bądź zielonymi gałązkami, ten kwietnik sprawdzi się na pewno. W przypadku otwartych tarasów, tj. bez pełnego zadaszenia czy balustrady konieczne jest przemyślenie miejsca, w którym taki stojak będzie się znajdował. Zwykle są one rozporowe, to znaczy, że nie ma konieczności wiercenia dziur w podeście czy zadaszeniu. Musi jednak być stabilny dach i podłoga, do których można przyłożyć stojak. Jeżeli miejsce jest bardzo wietrzne warto pomyśleć o dodatkowym obciążeniu lub mocowaniu. Kwietnik metalowy waży kilka kilogramów (250 cm ok 3 kg) w połączeniu z wypełnionymi doniczkami stanowi już dość ciężką ozdobę. By nie stracić wyhodowanych kwiatów, a także nie narazić się na zniszczenia warto taką dekorację ustawić w narożniku tarasu. Wtedy stojak nie będzie nikomu przeszkadzał, a dodatkowo wsparty będzie o ścianę budynku. Skrzynki i donice tarasowe Do typowych doniczkowych kwiatów, o krótkich gałązkach i niezbyt wysokich łodygach dobre będą donice tarasowe TERRA DTT 600. Wykonane są z tworzywa sztucznego i nie stanowią problemu przy zmianie aranżacji – są lekkie, dlatego można przestawiać je w dowolne miejsca. Klasyczny kształt korytka o długości 60 cm pomieści kilka sporych kwiatów. Komponując zestaw do tak długiej doniczki wybierz rośliny jednego gatunku o ewentualnie innych kolorach. Decydując się na miks, można doprowadzić do nierównomiernego rozwoju kwiatów. Niektóre gatunki mają naturę dominatorską i rozwijając się szybciej zabiorą wodę i promienie mniejszym roślinom, które mogą nie wyrosnąć lub stopniowo obumierać. Łącząc gatunki wybieraj donice okrągłe, w kształcie dzbanów lub wazonów. Wtedy na środku możesz posadzić rośliny rosnące w górę, a boki obsadzić zwisającymi kwiatami lub pnączami. Duża doniczka tarasowa, model 67 J przypomina spory wazon. Zmieszczą się do niej wysokie trawy, które połączyć możesz z drobnymi kwiatami niepnącymi. Mogą one stanowić zewnętrzną dekoracją donicy, a całość będzie idealnym połączeniem tarasu z ogrodem. Do pnączy i bluszczy Jeżeli taras ma być zacieniony od strony ogrodu, warto pomyśleć o specjalnych kwietnikach przeznaczonych do roślin pnących i bluszczy. Mogą one mieć kształt pergoli umiejscowionej przy zejściu do ogrodu. Rośliny sadzone są w doniczkach tuż przy obu krańcach łuku i puszczone są na niego tak, by w miarę wzrostu stopniowo go oplatały. Taki kwietnich jest idealny w przypadku tarasów z płotkiem czy balustradą. Po latach roślina pnąca może połączyć pergolę z ogrodzeniem tworząc piękną zieloną lub kwitnącą kompozycję. Alternatywą wobec łuków są specjalne drabinki podtrzymujące kwiaty. Drabina DR-02 to metalowa konstrukcja ze zdobnymi listkami, która nawet jeśli nie jest w całości obrośnięta pnączem stanowi ozdobę. Ręcznie wykonanie sprawia, że to nie tylko praktyczny, ale i estetyczny dodatek do każdego tarasu. Kwietniki naścienne Wiele tarasów umiejscowionych jest wzdłuż całej ściany domu. W takiej sytuacji można zamontować kwietniki naścienne lub ścienne drabinki do kwiatów. Wybór materiałów, z których robione są takie ozdoby jest spory. Modele kute, jak KW-47 są przeznaczone na kilka kwiatów, w dodatku są ciężkie i wymagają mocowania na kołkach rozporowych. Kwietniki ścienne, wiszące przeznaczone na pojedyncze rośliny mogą być montowane na istniejące już haczyki czy inne wieszaki. Nie są zbyt masywne i mogą być ustawiane w większej ilości. Ścienna kompozycja z kwietników z kolorowymi roślinami wyglądać będzie okazale, wymaga jednak nieco pracy, gdyż każdy kwietnik mus zostać powieszony pojedynczo. Dla osób nieco bardziej wygodnych praktycznym rozwiązaniem jest drabinka naścienna z zamontowanymi na stał gotowymi kwietnikami. Wystarczy przykręcić ją w wyznaczonych miejscach, a doniczki umieścić na obręczach. Całość może być wykorzystana dwojako, jako wspornik dla roślin pnących i miejsce na doniczki z kwiatami lub jako ciekawa ozdoba utrzymująca kwitnące rośliny. Kwietniki dekoracyjne W przypadku modeli wolnostojących można pokusić się o ekstrawagancję. I tak kwietniki umieszczane na tarasach mogą być w kształcie rowerów, postaci, samochodów. Często robione są na zamówienie, a ich kształt zależy od zamówienia klienta. Jednym z popularniejszych kształtów jest rower z miejscem na doniczkę na kierownicy oraz siedzeniu. Kupisz go bez konieczności zamawiania modelu wg. własnego projektu.
Kwietnik na taras – jaki będzie odpowiedni?
Nikogo chyba nie zaskoczyło, że wraz z nadejściem wiosny na sklepowych wieszakach znów pojawiły się ubrania w kolorach pastelowych. Od kilku lat, zarówno w sezonie jesień/zima, jak i w kolekcjach wiosna/lato, spotykamy stylizacje w bladych odcieniach barw, stonowane i cukierkowe. Wytrawnemu oku nietrudno znaleźć szczegóły odróżniające coroczne trendy, jednak dla większości z nas wydają się być powieleniem poprzedniego sezonu. Czy warto więc kolejny raz inwestować w pastelowe ubrania? Zdecydowanie tak. Jakie kolory wybrać? W nadchodzącym sezonie jedynie uzupełniamy szafę o nowe kolory i fasony, nie rezygnujemy jednak z tych, które zostały nam z poprzedniej wiosny. Na wybiegach, a co za tym idzie – na półkach sklepowych, królują obecnie odcienie chłodne, a także barwy rozbielone, które dotychczas kojarzone były z intensywnością (np. khaki). W zależności od upodobań i rodzaju karnacji, stawiamy na pudrowy róż, miętę, chłodne niebieskości, rozbieloną żółć. Dokonując wyboru tonacji zwrócić uwagę powinnyśmy również na nasz typ kolorystyczny. Chłodne typy (lato i zima) powinny skierować swe kroki ku pudrowym różom, błękitom, barwom miętowym. Ciepłe typy kolorystyczne (wiosna i jesień) z pewnością korzystniej wyglądać będą w cieplejszych tonacjach – żółci, kolorze łososiowym, błękitom o ciepłym odcieniu, ecru. Dla tych z nas, które niezbyt dobrze czują się w pastelowych, słodkich stylizacjach, dobrym rozwiązaniem jest wykorzystanie jasnego koloru jako dopełnienia całości outfitu. Jeżeli decydujemy się na takie właśnie rozwiązanie, dobieramy pastelowy odcień do pozostałych elementów naszego stroju. Wybielone kolory są na tyle bezpieczne i łatwe w stosowaniu, że właściwie każda z nas jest w stanie bez większych problemów znaleźć propozycję idealną dla siebie. Jak nosić pastele w nadchodzącym sezonie wiosenno-letnim? Wiosną nabieramy ochoty na zakup jakiejś nowości do swojej garderoby. Wydawać by się mogło, że wszystkie pastelowe ubrania z poprzedniego roku będą idealnie pasować na nadchodzący sezon. Nic bardziej mylnego. Możemy oczywiście wykorzystać większość z bladoróżowych, błękitnych, miętowych czy kremowych sukienek i spodni, które wiszą na naszych wieszakach, jednak – aby dogonić trendy – powinnyśmy spróbować czegoś nowego. Nowością nie jest dobór kolorów, ale ich zestawienie. Od dziś, wybierając stylizację w jasnych barwach, spróbujmy postawić na total look, czyli jednolitą gamę kolorystyczną. Pastele to nie tylko ubrania. Nie zapominajmy o modnych dodatkach i akcesoriach. Możemy kupić miętową torebkę, różowe buty, okulary przeciwsłoneczne w błękitnej oprawie. Ponieważ pastele świetnie współgrają z bielą, sylwetkę, która w całości ubrana jest np. w błękit, możemy ożywić dzięki białym dodatkom – nie ma wówczas obawy, że przesadzimy ze słodyczą. Czy każdy element garderoby może być pastelowy? Zdecydowanie tak. Właśnie w nadchodzącym sezonie projektanci pokazali całą gamę płaszczy, marynarek i kurtek, które kojarzą się nam raczej z ciemnymi, bezpiecznymi barwami, właśnie w kolorach rozbielonych. Wiosną i latem odrzućmy zachowawcze podejście do kolorystyki, wybierzmy odmłodzenie, nabierzmy kobiecości i radości. Jasne barwy nie oznaczają wcale monotonii. Materiały płaszczy czy marynarek cechują się niejednokrotnie ciekawą fakturą, kwiatowymi i graficznymi wzorami, a co najważniejsze – nowoczesnymi fasonami. Grube, mięsiste tkaniny świetnie kontrastują z cukierkowymi pastelami, tworząc nasz niepowtarzalny styl. Uzupełnieniem jasnokolorowej stylizacji są również buty w kolorach pastelowych, zarówno klasyczne szpilki, jak i sandały na grubym słupku. Aby zachować elegancję ubioru do biura i na oficjalne spotkania, zadbajmy o proste, pudełkowe fasony. Zrównoważą one infantylność barw i nadadzą powagę strojowi. Za oknami coraz cieplej, coraz chętniej wychodzimy na spacery, zmieniamy garderobę i szukamy nowych ubrań na wiosnę. Pastelowe stylizacje to jeden z najlepszych pomysłów na poprawę humoru, rozweselenie garderoby i ocieplenie naszego wizerunku. Wybierając ubrania w jasnych kolorach, pamiętajmy o wcześniej opisanych zasadach, ale pozwólmy sobie na nieco szaleństwa i nie trzymajmy się bezwzględnie sztywnych reguł. Jeśli kochamy kolor niebieski i czujemy, że to właśnie nasza barwa na wiosnę, zapomnijmy o ciepłym typie kolorystycznym i poddajmy się fantazji, otulając się w niebieskości od stóp do głów.
Wiosna w pastelach
Moto Z to smartfon z wysokiej półki, który wyróżnia się na tle konkurencji. Jego specyfikacja jest topowa, a telefon zachwyca także szklano-metalową i wyjątkowo smukłą obudową z obsługą modułów. Co potrafi model Moto Z? Specyfikacja Lenovo Moto Z wyświetlacz: 5,5 cala, 2560 x 1440 pikseli, AMOLED, Gorilla Glass 4 chipset: Qualcomm Snapdragon 820 (4x 2,15 GHz + 2x 1,8 GHz, rdzenie Kryo) grafika: Adreno 530 RAM: 4 GB pamięć: 32 GB + obsługa kart microSD do 256 GB karta: 2x nanoSIM łączność: LTE, Wi-Fi 802.11b/g/n/ac (2,4 + 5 GHz), MIMO, Wi-Fi Direct, Bluetooth 4.0 z NFC, GPS z A-GPS i GLONASS system operacyjny: Android 7.0 Nougat aparat główny: 13 Mpix, f/1.8, podwójna dioda LED, autofocus kontrastowy i laserowy, wideo 2160p/30fps lub 1080p/60fps aparat przedni: 5 Mpix, f/2.2, dioda LED, wideo 1080p/30fps funkcje: czytnik linii papilarnych, USB typu C, obsługa modułów, szybkie ładowanie, odporność na zachlapania czujniki: akcelerometr, żyroskop, zbliżeniowy, kompas, Halla bateria: 2600 mAh wymiary: 153,3 x 75,3 x 5,2 mm masa: 136 g Konstrukcja Moto Z oraz Moto Z Play mają bardzo podobny design. To duże i płaskie tabliczki ze szkłem 2,5D oraz metalowymi krawędziami. Moto Z jest za to ekstremalnie odchudzony – ma niewiele ponad 5 mm grubości. To najcieńszy smartfon, jaki miałem w dłoni. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Front wygląda nietypowo, ramki są dosyć duże. Pod ekranem dojrzeć można szczeliny mikrofonów i kanciasty czytnik palca, podobny do tego z Moto G4. Przycisków dotykowych brak, nawigacja jest ekranowa. Nad wyświetlaczem widać odstającą maskownicę głośnika rozmów i multimedialnego w jednym. Są tam także: przedni obiektyw, dioda LED i czujniki, nie ma za to diody powiadomień. Ekstremalnie wąskie boki lekko rozszerzają się ku górze. Z prawej strony mieszczą przyciski regulacji głośności oraz włącznik (dodatkowo żłobiony). Na spodzie znalazło się gniazdo USB typu C, a na szczycie wysuwana tacka na karty SIM. Zabrakło wyjścia słuchawkowego 3,5 mm – w zestawie jest specjalny adapter do portu USB typu C. Szkoda, że nie ma też oddzielnego kabla do transmisji danych – ten z zestawu jest zespolony z ładowarką. Plecy mają delikatną fakturę złożoną z pasków. Spód to złote piny, czyli magnetyczne gniazdo modułów. Na szczycie znalazł się duży obiektyw aparatu, który mocno odstaje – w tym miejscu trzeba doliczyć do obudowy jeszcze około 2 mm grubości. Pod obiektywem ulokowano dwutonową diodę doświetlającą. W zestawie jest także magnetyczna klapka, imitująca materiałową. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Wykonanie smartfona jest bardzo dobre, design odważny, ale intrygujący. Sztuka testowa już swoje przeszła – widać, że zaliczyła upadki. Konstrukcja potrafi lekko zatrzeszczeć przy naginaniu krawędzi. Ergonomia i użytkowanie Moto Z jest zaskakująco lekka. Waga 136 g przy ekranie 5,5 cala to w dzisiejszych czasach rzadkość. Bryła smartfona jest dużo bardziej poręczna od masywnej i dosyć grubej Moto Z Play, ale stosunek powierzchni ekranu do obudowy (72%), z uwagi na szeroką ramkę na dole, nie jest zbyt korzystny. Szkoda, że pod ekranem nie ma dotykowych przycisków. Czytnik palca nie jest przyciskiem głównym (Home) i niestety nie został z nim zintegrowany. Odblokowywanie przebiega błyskawicznie, a używając czytnika, można także wyłączać ekran. Rzadko trzeba zatem sięgać po przyciski z prawej strony. Te ostatnie mają płytki skok i są dosyć twarde. Można je jednak bez problemu odróżnić. Klapka z zestawu sprawdza się bardzo dobrze, mimo że ma minimalny luz. Nie pogrubia specjalnie urządzenia, a poprawia chwyt i prezentuje się bardzo estetycznie. Wąskie krawędzie wyglądają świetnie, ale podczas długich rozmów obudowa trochę wpija się w palce. Do tego, Moto Z dosyć mocno zbiera smugi i odciski palców. Smartfon także wyraźnie nagrzewa się podczas mocnego obciążenia, ale i tak komfort obsługi pozostaje dobry. Głośnik jest monofoniczny, ale zaletą jest jego lokalizacja na froncie. Jest donośny, brzmi nieźle, ale nie zachwyca – jakościowo nie jest lepiej niż w innych flagowcach z głośnikami na dolnej krawędzi. Moto Mods to świetne rozwiązanie. Moduły nie wymagają ponownego uruchamiania, włączania czegokolwiek ani wyłączania przy odpinaniu. To dużo lepsze rozwiązanie niż technologia zastosowana w LG G5. Do testu otrzymałem dwa moduły – bank energii Incipio offGRID 2220 mAh (299 zł) oraz głośnik JBL SoundBoost (400 zł). Ten pierwszy ładuje się razem ze smartfonem, a drugi ma dedykowane gniazdo USB C. Głośnik JBL posiada stopkę oraz akumulator 1000 mAh i może pracować do 10 godzin. Brzmi dobrze, ale nie można liczyć na mocny bas. Osobiście wolałbym dokupić zewnętrzny głośnik Bluetooth. Bank energii to z kolei bardzo dobry pomysł, a w sprzedaży jest także świetny projektor Insta-Share, chociaż to już wydatek rzędu 1300 zł. box:imageShowcase box:imageShowcase Wyświetlacz Nie mam zastrzeżeń odnośnie ekranu. To technologia AMOLED z idealną czernią, wzorowymi kątami widzenia oraz mocno nasyconymi kolorami. Podświetlenia nie zabraknie, a nie ma problemu także przy korzystaniu z niewielkiej luminancji. Rozdzielczość QHD (2560 x 1440 pikseli) przy 5,5-calowej powierzchni daje zagęszczenie pikseli równe 534 ppi (punktów na cal) – obraz jest ostry jak brzytwa. Na pochwałę zasługuje także naturalna biel. Na wyświetlacz patrzy się z przyjemnością, równie dobrze się z niego korzysta – szkło Gorilla Glass 4 jest idealnie smukłe, zaoblenia krawędzi wspomagają gesty, a interfejs jest odpowiednio czuły i wspiera 10-punktowy wielodotyk. Bateria Tutaj zaczynają się schody. Akumulator jest dużo mniejszy niż w Moto Z Play (2600 vs 3510 mAh), a rozdzielczość to QHD. Moto Z Play osiąga rekordowe czasy pracy, które w przypadku Moto Z są najwyżej przeciętne. To dzień pracy przy intensywnym korzystaniu, maksymalnie półtora przy rzadszym sięganiu po smartfona i około 3-4 godziny z włączonym ekranem. Za smukłą obudowę płaci się więc dosyć wysoką cenę. Urządzenie obsługuje szybkie ładowanie – z poziomu 10% baterii naładowanie do pełna trwało około 80 minut, a już kwadrans ładowania może przedłużyć czas pracy nawet o 7 godzin. System operacyjny i wydajność Moto Z otrzymała niedawno aktualizację do Androida 7.0 Nougat. Jak zwykle w przypadku serii Moto do dyspozycji jest prawie czysty system, tym razem ma nową górną belkę, przebudowane menu ustawień oraz daje możliwość pracy na dwóch aplikacjach jednocześnie. Nowości jest więcej, a system wydaje się bardzo estetyczny i praktyczny. To prawie niezmodyfikowany Android, Motorola dokłada jedynie swoją aplikację do obsługi gestów ruchu, personalizacji, a w system wbudowano także obsługę modułów. Nie ma żadnych zbędnych aplikacji, nic nie ogranicza wydajności i nie irytuje. Model Moto Z Play pokazał, że Lenovo zna się na optymalizacji Androida. W przypadku Moto Z mamy jednak do czynienia z topowym układem i nie dziwi, że urządzenie działa błyskawicznie. Aplikacje startują z minimalnym opóźnieniem, wcale nie ma dużej różnicy przy wczytywaniu ich „na świeżo” oraz z pamięci RAM. Wrażenie robi też krótki czas pobierania danych i aplikacji, instalują się one momentalnie. To w praktyce topowy poziom, dlatego korzystanie ze smartfona jest wyjątkowo komfortowe. Wydajność potwierdzają także wyniki benchmarków – Moto Z osiąga 130867 punktów w AnTuTu 6.2.7 oraz 1385 w teście single-core i 3802 w multi-core w Geekbench 4. Trudny test graficzny 3DMark Slingshot Extreme ocenia urządzenie aż na 2202 punkty. W każdym przypadku rezultaty to szczyty rankingów. Multimedia – gry, aparat, audio Moto Z to nie tylko cyferki w benchmarkach. Wydajność graficzna jest wysoka – fani mobilnego grania docenią możliwości urządzenia. Real Racing 3 czy Asphalt 8: Airborne wyglądają świetnie i działają bardzo płynnie. Nie ma także problemów w przypadku bardziej skomplikowanych gier 3D. Dzięki wysokiej rozdzielczości oraz ekranowi typu AMOLED grafika wygląda naprawdę dobrze: kontury są ostre, a kolory nasycone. Granie to czysta przyjemność. Aplikację aparatu cechuje przemyślany oraz estetyczny interfejs. Na wierzch wyciągnięto wygodne skróty, do galerii dostajemy się przesuwając palcem po ekranie w lewą stronę, a ruch w przeciwną wysuwa czytelną belkę ustawień. Obok spustu migawki umieszczono opcję zmiany obiektywu oraz listę funkcji (nagrywanie wideo, tryby, takie jak: panorama, zwolnione tempo, profesjonalny, który pozwala dostosować balans bieli, ostrość, czas – 1/6000-1/2 oraz ISO w zakresie 100–3200, a to wszystko przy korzystaniu z wygodnych skrótów umieszczonych z boku). Jakość zdjęć jest dobra, nawet przy gorszych warunkach świetlnych. Nie jest to jednak poziom Samsunga Galaxy S7 – zdjęcia są trochę zmiękczone i przy powiększeniu przypominają farbę olejną. Docenić natomiast należy jasną optykę oraz dobre odwzorowanie barw, chociaż balans bieli momentami potrafi się zgubić. Dobrze sprawdza się tryb HDR, który często aktywowany jest automatycznie. Przedni obiektyw oferuje zadowalającą jakość selfie, a dioda przyda się także w ciemniejszych pomieszczeniach. Bardzo dobre wrażenie robią nagrania 4K oraz Full HD – można liczyć na dźwięk wysokiej jakości oraz skuteczną stabilizację. Przykładowe zdjęcia poniżej. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Melomani będą musieli pamiętać o adapterze, ale ja nie odczułem specjalnie braku gniazda 3,5 mm. Jakość dźwięku jest bardzo dobra – brzmienie czyste, jasne, przestrzenne, mocno odseparowane i dynamiczne. Bas nie dominuje, ale go nie brakuje. Mocy wystarcza także na wysterowanie większych słuchawek. Łączność i jakość rozmów Nie miałem problemów z zasięgiem różnych interfejsów, dobrze sprawował się też moduł GPS. Jakość rozmów jest niezła – nie ma problemów z przekazem głosu przez mikrofon, ale głos rozmówców nie jest najwyższych lotów. Podsumowanie Lenovo Moto Z to smartfon oferujący wyjątkowy zbiór cech, takich jak topowa wydajność, efektowne wykonanie i niezwykłe wymiary. Kwestię modułów rozwiązano bardzo dobrze, urządzenie działa wyśmienicie, a na ekran aż chce się patrzeć. Cena nie jest niska (około 2900 zł), ale to jednak flagowy poziom oraz opcja wymiennych modułów. Tak naprawdę jedyną konkurencją dla Moto Z jest LG G5. Niestety, wyjątkowo smukła obudowa przekłada się niekorzystnie na czas pracy na baterii, Moto Z jak na mój gust jest nawet trochę zbyt chuda. Jeśli czas pracy jest ważny, warto rozważyć zakup tańszej Moto Z Play. Ta jest, co prawda, większa i cięższa od modelu Z, ale wspiera te same moduły, działa ponad dwukrotnie dłużej na baterii i mimo że posiada gorszy procesor, została świetnie zoptymalizowana.
Lenovo Moto Z – test wyjątkowego flagowca
O wyglądzie ogrodzenia decyduje nie tylko materiał, z którego je wykonano, ale także rosnące przy nim rośliny. Krzewy, kwiaty i pnącza osłaniają sąsiednie budynki, wytłumiają hałas z ulicy, zatrzymują kurz, chronią prywatność mieszkańców i… pięknie wyglądają. Podpowiadamy, które sprawdzą się najlepiej. Na co zwrócić uwagę? Ogrodzenie obsadzonepnączami oraz krzewami ożywia ogród dzięki sezonowo zmieniającej kolor roślinności. Rośliny wybieramy, biorąc pod uwagę trzy czynniki: wielkość ogrodzenia, warunki (np. rodzaj gleby) oraz efekt, jaki chcemy uzyskać. Pod uwagę należy wziąć również tempo wzrostu rośliny oraz jej ciężar. Szybko rosnące pnącza stworzą ciekawą kompozycję, ale będą wymagały częstszego przycinania, w przeciwnym razie zniszczą najbliższą roślinność i zaczną wyglądać niechlujnie. Nie mniejsze znaczenie ma też rodzaj materiału, z którego wykonane jest ogrodzenie – inne rośliny przyjmą się przy gładkim murze, a inne przy drewnianym płocie lub metalowej siatce. Należy się także zastanowić nad wymaganiami poszczególnych gatunków roślin, m.in. mrozoodpornością i ich ekspozycją na słońce. Warto również sprawdzić, czy w ziemi przy ogrodzeniu nie przebiegają instalacje gazowe lub elektryczne. Jakie rośliny wybrać? Przed ogrodzeniem najlepiej radzą sobie rośliny, które nie wymagają specjalistycznej pielęgnacji, dobrze wyglądają przez cały sezon, są odporne na wysokie temperatury i choroby, dobrze znoszą zasolenie gleby i rzadko bywają atakowane przez szkodniki. Warto zwrócić uwagę na: Rośliny szybko rosnące. Tworzą solidną osłonę na ogrodzeniu w ok. 6–10 tygodni. Dobrze sprawdzają się w formie osłony tymczasowej w nowo założonych ogrodach, gdzie brakuje zieleni. Łatwo je usunąć, jeśli nadmiernie się rozrosną lub w przypadku, gdy czekamy na rozrost żywopłotu lub innych roślin. Polecane gatunki: rdestówka bucharska (znana jako rdest Auberta), powojniki, winobluszcz pięciolistkowy, winobluszcz trójklapowy, winorośl pachnąca. Rośliny zimozielone, np. bluszcz. Trzeba na nie poczekać kilka lat, ponieważ przyrastają ok. pół metra rocznie. Nie lubią pełnego słońca, dlatego należy je sadzić w miejscach zacienionych, a w ostre zimy mogą przymarzać. Warty rozważenia jest wiciokrzew zaostrzony, który nie ma szczególnych wymagań glebowych, jednak powinien być osłonięty od silnego wiatru. Krzewy liściaste z kolcami i cierniami. Polecane do sadzenia przy ogrodzeniach, ponieważ zniechęcają do ich zrywania, niszczenia i zadeptywania. Odstraszają też zwierzęta, które mogą próbować przechodzić przez płot. Polecane gatunki: berberys Thunberga, karagana syberyjska (doskonała do formowania żywopłotów), pigwowiec pośredni (z dekoracyjnymi owocami), róża pomarszczona, dzika i odmiany parkowe (charakteryzują się pięknymi kwiatami). Rośliny iglaste. Tworzą naturalną zieloną barierę, odgradzając ogród od ulicy lub sąsiednich podwórek, a dodatkowo są odporne na mrozy. Polecane gatunki: jałowiec chiński i pospolity, kosodrzewina, sosna czarna, świerk srebrny. Kwitnące płoty, m.in. powojniki. Przyrastają od 1,5 nawet do 8 metrów rocznie, wymagają wilgotnej oraz żyznej gleby, są wrażliwe na suszę i źle znoszą wietrzną pogodę. Warto je wybrać ze względu na efekt, który dają, oraz fakt, że kwitną przez wiele lat. Polecane są gatunki z grupy Tangutica, Viticella, Atragene oraz powojniki wielokwiatowe. Oryginalne pnącza. Dają ciekawy efekt ze względu na układ liści, kształt łodyg oraz inne nietypowe cechy ich prezentacji. Polecane gatunki: miesięcznik kanadyjski (liście ułożone jak dachówki), obwojnik grecki (malutkie kwiaty), cytryniec chiński, winnik tojadowaty (oryginalny kształt liści), rybitrut trójklapowy (błyszczące liście). Krzewy liściaste o gęstych koronach. Irga pozioma o ładnych czerwonych owocach, pęcherznica kalinolistna o purpurowych liściach, tawuła japońska o delikatnych różowych kwiatkach, ligustr pospolity (idealnie nadający się do formowania żywopłotu). Sadzenie i pielęgnacja Pnącza mające tworzyć osłonę sadzimy średnio co 1 metr (co 0,5 metra, jeśli zależy nam na czasie, lub co 1,5 metra, jeśli mamy ograniczony budżet) w dołkach kilka razy większych niż doniczki, w których zostały kupione. Na dno każdego dołka należy uprzednio wysypać kompost, a na glebę korę lub inny rodzaj ściółki. Zatrzyma ona wilgoć, utrudni wyrastanie chwastom i zabezpieczy korzenie przed zimnem. Pnącza przycinamy nad 3–6 liściem, aby poprawić ich rozgałęzianie. Regularne przycinanie pozwala także kontrolować rozrost pnącza, które zaniedbane może zdeformować ogrodzenie lub zagłuszyć wzrost pozostałych roślin. )
Rośliny ogrodowe dobrze prezentujące się przy ogrodzeniach
Okulary to częsty element stylizacji. Aby okulary były ozdobą i „dodawały” nam urody, warto zapoznać się z zasadami odpowiedniego makijażu, który powinien być dostosowany do rodzaju okularów i wady wzroku. Istnieją pewne uniwersalne zasady, którymi powinniśmy się kierować, kupując okulary i dostosowując je do naszych oczu i wyglądu. Bardzo istotnym problemem jest dobranie właściwych oprawek do kształtu twarzy, koloru włosów, karnacji. Ale to zupełnie inny temat. My skupimy się na tym, jaki rodzaj makijażu pasuje do określonej wady wzroku i o czym należy pamiętać, jeżeli jesteśmy „okularnicą”. O czym warto pamiętać? Przede wszystkim inny makijaż obowiązuje krótkowidzów, gdy szkła pomniejszają optycznie oczy, a zupełnie inny dalekowidzów, gdzie widoczna jest każda rzęsa i jak przez lupę oglądamy skórę wokół oczu. W makijażu „okularnicy” bardzo ważną rolę odgrywają brwi, o których często zapominamy i o które należy zadbać szczególnie. Na rodzaj makijażu ma również wpływ kształt i rodzaj oprawek: delikatne oprawki dobrze wyglądają z bardziej agresywnym makijażem oka, natomiast widoczne, grube oprawki lepiej komponują się z subtelnym okiem i wyrazistymi ustami. Jeżeli jesteś krótkowidzem… Szkła w takich okularach sprawiają, że oczy wydają się mniejsze, niż są w rzeczywistości. Należy więc sprawić, by wydawały się większe i bardziej wyraziste. Jak to zrobić? Najpierw nakładamy jasny, matowy cień na całą górną powiekę aż po łuk brwiowy. Następnie możemy użyć pasteli do powiek o zdecydowanych odcieniach, mogą być lekko perłowe, opalizujące. Ciemniejszymi kolorami malujemy np. zewnętrzne kąciki oczu. W makijażu krótkowidza sprawdzą się miękkie linie i bardziej subtelne przejścia. Granicę między kolorami należy dokładnie rozetrzeć, by płynnie przechodziły jeden w drugi. Przy okularach „minusach” nie należy malować zdecydowanych, grubych kresek na górnej czy dolnej powiece. Na dolnej powiece można zrobić bardzo delikatną kreskę, a powiekę zaznaczyć ciemniejszym cieniem i dokładnie rozetrzeć. Jeżeli mamy małe oczy, to można wewnątrz dolnej powieki namalować białą lub kremową kreskę konturówką, co optycznie powiększy oko. Bardzo staranie tuszujemy rzęsy tuszem pogrubiającym, a w razie potrzeby (gdy np. są bardzo długie i przeszkadzają, kiedy zakładamy okulary) podkręcamy je zalotką. Jeżeli jesteś dalekowidzem… Makijaż do okularów „plusów” nastręcza znacznie więcej problemów niż „dla minusów”. Oczy wydają się bardzo duże, czasem wręcz nienaturalnie, na dodatek sprawiają wrażenie blisko osadzonych. Poza tym takie szkła powiększają i wyolbrzymiają wszelkie niedociągnięcia makijażu, obsypujący się cień, źle położony podkład, grudki tuszu na rzęsach czy drobne zmarszczki wokół oczu. Wybierajmy więc cienie do powiek w mało agresywnych kolorach, najlepiej matowe lub satynowe, w płynie lub w żelu, w żadnym przypadku perłowe. Gdy oczy wydają się zbyt blisko osadzone, trzeba je optycznie rozsunąć. Nakładamy wówczas jasny, matowy cień na całej górnej powiece, szczególnie zwracając uwagę na wewnętrzne kąciki oczu. Nieco ciemniejszym kolorem zaznaczamy zewnętrzny kącik oka. Można pozwolić sobie na ciemną kreskę tuż nad linią rzęs na górnej powiece i nieco delikatniejszą kreskę na dolnej. Kreski najlepiej wykonać konturówką w kolorze szarym, czarnym czy grafitowym, ewentualnie brązowym. Kreska wykonana miękką kredką jest o tyle lepsza od tej wykonanej tuszem, że łatwiej ją rozetrzeć tak, by cienie stanowiły stonowaną całość i płynnie przechodziły od jasnego do ciemnego. Tak wykonany makijaż dodaje spojrzeniu zza okularów miękkości i delikatności. Nie należy zapominać o dokładnym tuszowaniu rzęs maskarą wydłużającą lub podkręcającą rzęsy, raczej nie taką, która pogrubia, bo nawet mikroskopijne grudki tuszu będą widoczne. Wytuszowane rzęsy należy rozczesać. O co należy zadbać? Nieskazitelna cera to podstawa makijażu dla „okularnic”. Najlepiej stosować podkład o przedłużonej trwałości i dodatkowo wzmocnić go korektorem lub nałożyć grubszą warstwę u nasady nosa, gdzie opierają się okulary. Gdy nosimy okulary, wszelkie preparaty – podkłady, cienie do powiek, tusz do rzęs – powinny mieć lekką formułę, która nie podkreśli zmarszczek wokół oczu, tylko rozświetli te okolice. Makijaż warto utrwalić sypkim pudrem – będzie dłużej się trzymał. Brwi, o których często zapominamy, muszą być perfekcyjne, czyli odpowiednio podkoloryzowane i wyregulowane. Odpowiednia regulacja zapewni im właściwy kształt dostosowany do kształtu oprawek, a kolor również będzie współgrał z kolorem oprawek okularów. Okulary odwracają uwagę od oczu, więc podkreślenie brwi jest jak najbardziej uzasadnione.
Makijaż dla okularnicy
Skórzana tapicerka to jeden z elementów wprowadzających nieco luksusu do wnętrza samochodu. Aby jednak cieszyła oko, musi być zadbana i czysta. Podpowiadamy, jak się o nią troszczyć. Tapicerka skórzana to prawie nieodłączny element wnętrza aut luksusowych, zarówno sprzed lat, jak i zupełnie nowych. Pojawia się także w samochodach niższej klasy, zawsze dodając wnętrzu charakteru „premium”. Nie każdy ją lubi, ale trzeba sobie jasno powiedzieć: „skóra” nie tylko dobrze wygląda, ale jest też praktyczna. Czyści się ją łatwiej niż tapicerkę z tkaniny. Nie znaczy to, że utrzymanie skórzanego wnętrza w czystości jest proste. Warto jednak czasami poświęcić nieco czasu na zadbanie, by znowu robiło wrażenie. W końcu ktoś kiedyś – albo my sami – sporo dopłacił, by fotele pokrywał bardziej szlachetny materiał. Czyścimy systematycznie Jak zawsze podstawą dobrych efektów pracy przy względnie niewielkim wysiłku jest regularność. Przyjęło się, że by utrzymać skórzaną tapicerkę w dobrej formie, należy czyścić ją nie częściej i nie rzadziej, niż co trzy miesiące. Nie róbmy tego częściej, żeby nie naruszyć powierzchni siedzeń. Niezależnie od tego, kiedy czyściliśmy ją po raz ostatni, czas wiosennych porządków jest idealny, by wreszcie się za to zabrać. Odkurzamy Zaczynamy od dokładnego odkurzenia foteli i całego wnętrza. Pamiętajmy o wszystkich zakamarkach i załamaniach fotela. Możemy zrobić to na stacji benzynowej, korzystając z tamtejszego sprzętu, ale o wiele lepiej sprawdzi się odkurzacz samochodowy. W najtrudniej dostępnych miejscach warto pomóc sobie szczotką z miękkiego włosia. Przecieramy fotele Gdy pozbędziemy się kurzu, przystępujemy do właściwego czyszczenia. Polecane jest najpierw przetarcie foteli z użyciem niewielkiej ilości wody i szmatki. Później pora na środki specjalistyczne. Czyścimy, używając odpowiedniego preparatu (musi być przeznaczony specjalnie do skóry, a nie innych materiałów, unikajmy też mydła, gdyż może pozostawić na tapicerce nieładne ślady). Dobrym wyborem będzie na przykład preparat firmy K2. * K2 Leather Cleaner – przeznaczony specjalnie do kompleksowego czyszczenia elementów wnętrza samochodu, mebli, butów oraz wszelkich innych przedmiotów ze skóry. Czyści delikatnie, ale bardzo skutecznie. Pojemność 221 ml, cena 20 zł. Alternatywnie można zastosować preparat z funkcją hydroguard. * PiCo Leather Conditioner – funkcja HYDROGUARD® zwiększa odporność powierzchni na przywieranie zabrudzeń. Nie stosować do nubuku i zamszu. Pojemność 250 ml, cena 64,30 zł. Środek należy wetrzeć ścierką z mikrowłókna, która jest odpowiednio delikatna i nie uszkodzi czyszczonej powierzchni. Jeśli tapicerka nadal jest brudna, cały proces trzeba powtarzać. Impregnacja Kolejnym krokiem jest impregnacja, czyli zabezpieczenie skóry i jej regeneracja. Dzięki odpowiedniej impregnacji nasza tapicerka będzie też nawilżona i wygładzona. Potrzebujemy do tego oczywiście odpowiednich specyfików. Możemy skorzystać np. ze środków firmy THIS. * Pasta polerska THIS redukuje światło ultrafioletowe, dzięki czemu chroni powierzchnię przed blaknięciem i pękaniem. Jednocześnie wydobywa kolor, przywraca blask i połysk oraz chroni przed ścieraniem. Cena 29,99 zł. Taki środek, zwykle w postaci płynu czy mleczka, wcieramy dokładnie we wszystkie skórzane powierzchnie we wnętrzu naszego auta, po czym zostawiamy do wyschnięcia. Potrzeba do tego mniej więcej godziny. W tym czasie nie siadajmy na fotelach – ryzykujemy ubrudzenie sobie ubrania! Dzięki impregnacji skórzana tapicerka naszego samochodu nie tylko zacznie lepiej wyglądać, ale i otrzyma warstwę ochronną, co sprawi, że w przyszłości będzie się mniej brudzić i stanie się łatwiejsza do czyszczenia. Maskujemy przetarcia Może się jednak zdarzyć, że mimo naszych starań efekt zabiegów pielęgnacyjnych nadal jest niezadowalający. Może tak być ze względu na przebarwienia czy przetarcia, które powstały na fotelach czy kierownicy z biegiem lat. Nie ma w tym nic dziwnego – fotele są szczególnie narażone na zużycie. W końcu siadamy na nich nierzadko nawet kilkadziesiąt razy dziennie, przy okazji zahaczając o powierzchnię fotela np. guzikami spodni. Także niektóre tkaniny (a zwłaszcza dżins) „nie lubią się” ze skórą, powodując plamy i przebarwienia. Również kierownica nie ma łatwego życia – w końcu podczas jazdy jest dotykana przez cały czas. Na szczęście w takiej sytuacji możemy sobie jeszcze pomóc. Potrzebujemy do tego zestawu farb do skóry, który po zastosowaniu zgodnym z instrukcją obsługi pozwoli na odmłodzenie tapicerki o kilka ładnych lat. Pamiętajmy, by dobrać kolor odpowiedni do naszych foteli czy kierownicy. Najłatwiej jest w przypadku koloru czarnego, ale oferta farb jest na tyle bogata, że nawet posiadacze tapicerek w wymyślnych kolorach nie powinni narzekać. Oczywiście przed użyciem farby sprawdźmy jej wygląd i działanie na fragmencie niezbyt dobrze widocznym na co dzień. Do głębszych przetarć warto użyć tak zwanej płynnej skóry, np. firmy Kaps. * Kaps renovating cream. Specjalistyczny krem do renowacji skór naturalnych gładkich, licowych i syntetycznych. Wypełnia pęknięcia, rysy, otarcia i wszelkie ubytki. Pojemność 25 ml, cena 13,40 zł. Nakładajmy go etapami. Nie warto się śpieszyć, a nagrodą za dobrze wykonaną pracę będzie spektakularny efekt. W przypadku naprawdę dużych przetarć i dziur, konieczna może okazać się wizyta u tapicera. O skórzaną tapicerkę warto dbać – w końcu stan wnętrza naszego auta jest naszą wizytówką. Zadbana „skóra” potrafi robić wrażenie nawet w starszym samochodzie. W dodatku odpowiednio pielęgnowana odwdzięcza się wyjątkowo łatwym utrzymywaniem w czystości. Może być więc ładnie i praktycznie – czego chcieć więcej?
Skórzana tapicerka – ile razy w roku i jak trzeba ją czyścić
Wakacje zbliżają się wielkimi krokami i zapewne coraz więcej z nas planuje letnie eskapady. Jedni zadowolą się rodzimymi Mazurami lub rześkim Morzem Bałtyckim, inni odwiedzą tropikalne wyspy, a jeszcze inni ruszą na własną rękę zwiedzać świat. Jednak zanim spakujemy walizkę i wsiądziemy do auta, warto przygotować się na każdą ewentualność. Odkąd Polska została członkiem Unii Europejskiej, podróże zagraniczne stały się dużo prostsze. Nie potrzebujemy paszportów, wiz czy pozwoleń. Wystarczy dowód osobisty i chęć poznawania świata. Na wakacje często wybieramy się samolotem, a biura podróży aż pękają w szwach od atrakcyjnych zorganizowanych wycieczek. Coraz więcej osób wybiera jednak zwiedzanie kontynentu na własną rękę. Wówczas najwygodniej jest spakować się do własnego auta, a co za tym idzie – być sobie żeglarzem, sterem i okrętem. To najwygodniejszy sposób podróżowania. Robimy, co chcemy, gdzie chcemy i w taki sposób, jaki najbardziej nam odpowiada. Nie jesteśmy uwiązani do jednego kurortu, a także nie musimy wynajmować auta w wypożyczalni, co z reguły wiąże się ze sporymi kosztami. Ważne jest jednak, aby do takiego wyjazdu odpowiednio się przygotować. Badanie techniczne Pieczątka w dowodzie – jest! OC – jest! To ruszamy w drogę. Nie tak prędko! Pieczątka swoje, a faktyczny stan auta swoje. Zanim wyruszymy w daleką podróż, która może nabić na licznik naszego auta nawet kilka tysięcy kilometrów, warto porządnie sprawdzić stan swojego auta. O pomoc możemy zwrócić się choćby do stacji diagnostycznej, ASO lub do warsztatu samochodowego, w którym zwykle naprawiamy swoje auto. Szczególną uwagę należy poświęcić oponom, zawieszeniu i hamulcom. Minimalna dopuszczalna głębokość bieżnika w oponach letnich wynosi 1,6 mm, więc jeśli nasze ogumienie zbliża się do tej wartości, warto pomyśleć nad jego zmianą. To samo dotyczy elementów gumowych zawieszenia, o których istnieniu mogliśmy zupełnie zapomnieć. No i oczywiście hamulców. Jak mówi powiedzenie: „nie sztuką jest się rozpędzić, tylko wyhamować”. Dobrze jest przed daleką podróżą sprawdzić stan tarczy i klocków, szczególnie jeśli od dłuższego tego nie robiliśmy. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Jeżeli wybieramy się w cieplejsze rejony Europy, warto poświęcić chwilę uwagi stanowi klimatyzacji, aby później nie gotować się w aucie podczas 40-stopniowych upałów. Lepiej wszelkie naprawy eksploatacyjne wykonać w naszym kraju przed wyjazdem. Nie tylko oszczędzi nam to stresu podczas wakacji, ale może również być lżejsze dla portfela. Zawartość auta określona przepisami Jadąc na zagraniczne wakacje, musimy koniecznie pamiętać o odpowiednim ekwipunku. I mowa tu nie tylko o kremie do opalania czy klapkach. W Polsce jedyne wymagania narzucane na kierowców odnośnie wyposażenia ich pojazdu to trójkąt ostrzegawczy, apteczka i gaśnica (oczywiście z aktualnym terminem ważności). W niektórych krajach Unii Europejskiej wymagania te są znacznie ostrzejsze. Obecnie w większości krajów trzeba posiadać kamizelkę odblaskową. Warto się w nią zaopatrzyć nie tylko ze względu na przepisy, ale przede wszystkim na nasze bezpieczeństwo. Jeśli będziemy musieli opuścić pojazd na ruchliwej drodze, dobrze jest narzucić na siebie odblaskową kamizelkę, aby ostrzec innych kierowców. Istotne jest, abyśmy posiadali tyle kamizelek, ile osób będzie podróżowało w aucie. box:offerCarousel W niektórych krajach na pokładzie samochodu powinniśmy mieć nie tylko trójkąt ostrzegawczy, gaśnicę i apteczkę, ale także wspomnianą kamizelkę odblaskową, a nawet zapasowy komplet żarówek, bezpieczników, podnośnik czy linę holowniczą. W ostateczności podczas kontroli policyjnej możemy powołać się na Konwencję Wiedeńską, która mówi, że auto spełniające wymogi dotyczące przepisów w kraju, w którym jest zarejestrowane, może poruszać się po drogach wszystkich krajów, nawet jeśli przepisy w nich obowiązujące odbiegają od rodzimych. Przepis przepisem, ale w praktyce nie zawsze może nam się udać wytłumaczyć tę kwestię funkcjonariuszom. Dlatego lepiej po prostu dostosować się do zasad i przepisów panujących w kraju, do którego się wybieramy. Co dobrze ze sobą zabrać? Mimo że nie w każdym kraju jest to obowiązkowe, dobrze jest jednak mieć na pokładzie auta kilka zapasowych bezpieczników i żarówek. Niestety wypadki chodzą po ludziach i nigdy nie wiemy, czy bezpiecznik od wycieraczek nie popsuje się akurat w trakcie ulewnego deszczu. To samo dotyczy żarówek. Za niesprawne oświetlenie pojazdu w wielu krajach grożą mandaty, lepiej zatem zabrać je ze sobą, aby nie musieć ich szukać na zagranicznych stacjach benzynowych. Z oczywistych powodów dobrze mieć w bagażniku sprawne koło zapasowe oraz sprzęt potrzebny do jego wymiany, czyli podnośnik i odpowiedni klucz. Przed wyjazdem sprawdźmy stan techniczny opony na kole zapasowym oraz jej ciśnienie. Często podczas kontroli ogumienia zapominamy o piątym kole, które może się okazać bardzo przydatne, o ile będzie w odpowiednim stanie. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Lina holownicza nie we wszystkich krajach jest niezbędna, jednak nie zajmuje dużo miejsca, więc warto uwzględnić ją podczas pakowania bagaży. W razie potencjalnej usterki wzywanie lawety może okazać się kosztowne. A nuż spotkamy jednak życzliwego miejscowego, który zaoferuje pomoc w holowaniu auta. Jeśli lubimy majsterkować, a konstrukcja auta nie jest dla nas niczym strasznym, warto wziąć ze sobą podstawowe narzędzia, plastikowe opaski zwane potocznie trytkami, taśmę izolacyjną i inne tego typu gadżety małego majsterkowicza. Nigdy nie wiemy, co nam się przytrafi w wielkim świecie, a dysponując takim podstawowym ekwipunkiem, z małych tarapatów wyjdziemy o własnych siłach, nie tracąc na to dużo czasu ani pieniędzy. Opłaty autostradowe i finanse Wybierając się na zachód Europy, zapewne lwią część podróży odbędziemy autostradami, za które w większości przypadków pobierane są opłaty. Oczywiście za przejazd możemy zapłacić standardowo na bramkach. Czasem jednak do tradycyjnego punktu poboru opłat są kolejki. Dodatkowo dobrze wówczas być wyposażonym w gotówkę w walucie danego kraju, ponieważ płacąc kartą płatniczą bądź kredytową, jesteśmy skazani na kurs walut oferowany przez bank, który nie zawsze wypada korzystnie. Planując wyjazd, warto obserwować kursy interesujących nas walut i kupić gotówkę, gdy jej cena będzie atrakcyjna. Kilkanaście groszy na 1 euro to może nie dużo, ale przy zakupie kilkuset euro generuje już sporą oszczędność. Znając plan naszego przejazdu, możemy jeszcze w Polsce zaopatrzyć się w odpowiednie winiety autostradowe, a nawet urządzenia typu Telepass, które po wykupieniu abonamentu zdalnie otwierają nam szlaban podczas przejazdów przez bramki. Dzięki temu zyskujemy czas, który normalnie musielibyśmy poświęcić na stanie w kolejce do bramek. Z winietą możemy ruszyć prosto do (najczęściej skrajnych) bramek przeznczonych dla aut, których właściciele uiścili opłatę za przejazd z góry. W razie gdybyśmy jednak o tym zapomnieli, winiety możemy nabyć między innymi na stacjach benzynowych, na poczcie bądź na samej granicy danego kraju. Noga z gazu! Kolejną sprawą są mandaty. Już za naszą zachodnią granicą lepiej zdjąć nogę z gazu i stosować się do panujących w danym kraju przepisów. W Niemczech czy w Holandii, mandaty w wysokości 500 czy nawet 1000 euro nikogo nie dziwią, a biorąc pod uwagę słynny „niemiecki ordnung”, targowanie się nie wchodzi w grę. Faktem jest, że w Niemczech niektóre odcinki autostrad są pozbawione limitów prędkości, a niebieskie znaki to jedynie prędkość sugerowana przez władze. Tam możemy sprawdzić, na ile stać nasze auto, mimo wszystko warto zachować zdrowy rozsądek. Niestety Polscy kierowcy nierzadko są pozbawieni kultury w ruchu drogowym. Warto jednak porzucić te zwyczaje na czas wyjazdu za granicę. W krajach zachodnich w ruchu miejskim obowiązuje jazda na suwak, a przykładowo w Szwajcarii czy Holandii pieszy ma bezwzględne pierwszeństwo, niezależnie od tego, czy stoi na przejściu dla pieszych czy po prostu przy krawędzi jezdni. Podobnie jest z holenderskimi rowerzystami, którzy zawsze mają pierwszeństwo przed samochodem. Zielona karta i Assistance Teoretycznie samo ubezpieczenie OC jest honorowane na obszarze całej Europy. Wyjątkiem są na przykład Białoruś czy Mołdawia, gdzie samochód powinien posiadać tak zwaną zieloną kartę. Większość towarzystw ubezpieczeniowych nie stwarza problemów i wydaje ją bezpłatnie. Trzeba się jednak pofatygować do biura ubezpieczeń i o taką kartę wystąpić. W razie zapominalstwa możemy nabyć taką kartę na granicy danego kraju, jednak może nas to kosztować nawet kilkaset złotych. Nie każdy właściciel pojazdu decyduje się na zakup polisy Autocasco. Wyjątkiem są auta leasingowe lub wzięte na kredyt, kiedy to formalny właściciel auta (najczęściej bank) wymaga wykupienia polisy AC. Takie ubezpieczenie z reguły obejmuje usługi Assistance w całej Europie. Jednak nawet nie posiadając AC, przed dalszym wyjazdem możemy zwrócić się do ubezpieczyciela o dodatkowy pakiet Assistance. Dzięki temu w razie usterki auta nie tylko zaoszczędzimy pieniądze, ale także czas i nerwy. Zależnie od towarzystwa ubezpieczeniowego, w jakim mamy wykupioną polisę OC, koszt takiego dodatkowego ubezpieczenia to około 200–300 złotych. Niby nie jest to mało, ale warto rozważyć ten dodatkowy wydatek, aby później nie pluć sobie w brodę, kiedy będziemy musieli skorzystać z lokalnych usług, które niejednokrotnie mogą kosztować znacznie więcej. O ograniczeniach i przepisach panujących w różnych krajach Europy można by rozmawiać długo i namiętnie. Niemal każdy kraj rządzi się swoimi prawami i ma inne wymagania dotyczące kierowców i ich samochodów. Z tego względu warto szczegółowo zaplanować wakacyjną trasę przejazdu i zapoznać się z zasadami krajów, przez które zamierzamy przejeżdżać.
Jak podróżować samochodem po Europie
Gimbale stają się coraz popularniejsze wśród użytkowników lustrzanek. Jest to zrozumiałe, jeśli myślimy o nich również w kontekście nagrywania filmów. Każdy z nas wie, że stabilne filmowanie z ręki jest właściwie niemożliwe. Jeśli planujemy używać swojej lustrzanki również do kręcenia wideo, warto przyjrzeć się dostępnym modelom oraz wybrać coś dla siebie. Same zdjęcia często już nie wystarczą. Aparaty mają coraz lepsze parametry. Z tego powodu coraz lepiej sprawdzają się również w roli kamer. Nagrywanie filmów lustrzanką, na przykład podczas sesji zdjęciowej w plenerze, staje się już standardem. Taki materiał może być ciekawą relacją z wakacji lub interesującym podsumowaniem rodzinnej imprezy. Jednak aby efekt był naprawdę dobry i profesjonalny, potrzebujemy gimbala. Czym jest gimbal? Nazwa oznacza sposób mocowania zapewniający swobodę obrotu zamocowanego obiektu wokół jakiejś osi praktycznie bez oporów ruchu. Jest to pojęcie wykraczające poza współczesną elektronikę. Jednak w tym konkretnym przypadku chodzi o nic innego jak o stabilizator wideo, który upłynnia ruch oraz eliminuje drgania podczas filmowania. Jest to możliwe dzięki bezszczotkowym silnikom i żyroskopowi. Ich zadanie polega na poziomowaniu pozycji aparatu, najczęściej w trzech osiach. 1, 2 czy 3 osie? Gimbal może mieć jedną, dwie lub trzy osie. Każda z nich stabilizuje kamerę w innej płaszczyźnie. Oś „roll”, czyli wertykalna, biegnie wzdłuż obiektywu. Oś horyzontalna, nazywana „tilt”, jest osią poprzeczną. Ostatnia oś, tzw. „pan”, pozwala kręcić stabilne ujęcia panoramiczne. Co to oznacza w praktyce? Jeżeli zdecydujemy się na stabilizator jednoosiowy, lustrzanka będzie stabilizowana jedynie w płaszczyźnie góra-dół, gimbal dwuosiowy zapewni stabilność dodatkowo na osi lewo-prawo, natomiast do wykonywania płynnych ujęć panoramicznych niezbędny jest gimbal trójosiowy. Waga jest ważna Bardzo ważną kwestią jest waga lustrzanki i jej kompatybilność z konkretnym modelem gimbala. Nie każdy sprzęt będzie ze sobą współpracował. Musimy pamiętać, aby maksymalna waga aparatu nie była wyższa niż wskazanie w specyfikacji gimbala. Ma to wpływ na dobre wyważenie, a więc jakość pracy i jej efektów. Z tego powodu inny model wybierzemy do smartfona, aparatu kompaktowego i lustrzanki. Zhiyun Crane 2 Warto wspomnieć kilka słów o konkretnych modelach. Pierwszy z nich to Zhiyun Crane 2. Profesjonalny i bardzo nowoczesny gimbal. Jest w stanie dobrze współpracować z lustrzankami o wadze nawet do 3,2 kg. W rączce stabilizatora zamontowane jest pokrętło do regulacji ostrości z dokładnością do +/- 0.02 stopnia. Crane 2 dzięki wyświetlaczowi OLCD łatwo pozwala kontrolować parametry takie jak poziom naładowania baterii czy tryb pracy. Współpracuje bez problemu ze wszystkimi lustrzankami i bezlusterkowcami popularnych producentów np. Canon, Nikon, Sony. To, co jest niezwykle istotne, jego złożenie wraz zainstalowaniem aparatu zajmuje tylko krótką chwilę. Feiyu Tech a2000 To drugi z bardzo popularnych aktualnie modeli. Obaj producenci, silnie ze sobą konkurując, stale poprawiają jakość oraz możliwości swoich produktów. Firma Feiyu Tech zaprojektowała gimbala współpracującego z wieloma bezlusterkowcami i lustrzankami cyfrowymi, jednak ich waga nie może przekraczać 2 kg. Jest on następcą stabilizatora FeiyuTech MG V2. W a2000 zastosowano technologię stabilizacji w oparciu o trójosiowe silniki. Nieograniczony zakres obrotu wszystkich osi zapewnia dużą swobodę działania. Bardzo ciekawą opcją jest modułowa budowa. Dzięki niej możliwe jest rozbudowanie urządzenia o dodatkowe akcesoria i uchwyty. Osobiście bardzo lubię takie rozwiązania, ponieważ zapewniają użytkownikowi znacznie większą elastyczność. Doskonałe uzupełnienie Gimbal świetnie sprawdza się na co dzień i jeśli nagrywamy filmy, będzie doskonałym uzupełnieniem sprzętowym. Nawet gdy nagrywamy mało, dobry model gimbala może zachęcić do częstszej pracy z opcją kamery. Obecnie lustrzanki mają coraz lepsze parametry, nawet tańsze modele, a rejestrowany obraz potrafi prezentować się naprawdę dobrze. Urządzenie stabilizujące z pewnością przełoży się na jeszcze lepszą jakość obrazu.
Gimbal do lustrzanek – jaki wybrać?
Dobroczynny wpływ glonów na zdrowie człowieka na Dalekim Wschodzie jest znany od wieków. W europejskiej diecie pojawiły się wprawdzie dosyć późno, jednak natychmiast zyskały ogromną popularność. Dlaczego warto je stosować? Jakich wartości odżywczych dostarczają? Dowiedz się o nich więcej i niech ci to wyjdzie na zdrowie! Glony (nazywane także algami) są najbardziej rozpowszechnionym gatunkiem roślinnych organizmów na Ziemi. Naukowcy szacują liczbę gatunków alg na 72,5 tys. Ich dobroczynne właściwości są znane od wieków. To właśnie im Japończycy zawdzięczają swoją długowieczność. Algi dzielą się na dwa rodzaje: glony morskie, które charakteryzują się wysoką zawartością jodu oraz algi słodkowodne – bogate w białko. Najbardziej popularne, ze względu na swoje właściwości są spirulina i chlorella. Spirulina, zdaniem naukowców, pojawiła się na Ziemi już 3,5 mld lat temu. Swoją nazwę zawdzięcza spiralnemu wyglądowi. Spirulina po łacinie to po prostu spirala. Jak wynika z badań, wzmacnia odporność 40 razy bardziej niż ehinacea i 20 razy bardziej niż aloes. Już jeden gram spiruliny zawiera tyle wartości odżywczych, ile jeden kilogram warzyw. Chlorella jest wprawdzie tysiąc lat młodsza od spiruliny, jednak swoimi właściwościami wcale jej nie ustępuje. Przede wszystkim jest bogatym źródłem białka. Ponadto doskonale oczyszcza organizm z toksycznych substancji. Dlaczego warto stosować preparaty z algami? box:offerCarousel Spirulina i chlorella działają kompleksowo na organizm. Dzięki temu, że zawierają wiele łatwo przyswajalnych witamin i makroelementów, budują odporność organizmu, a także pozytywnie wpływają zarówno na jego kondycję fizyczną, jak i psychiczną. Wspomagają także gojenie się ran. Co więcej, doskonale oczyszczają układ trawienny. Pobudzają system trawienny, rozluźniają mięśnie jelit. Dzięki temu są doskonałymi suplementami diety. Zawierają także błonnik oraz chlorofil, dzięki czemu neutralizują działanie kwasów zawartych w żywności. Błonnik zawarty w wodorostach tworzy śluzową osłonkę na ścianach jelit, ograniczając wchłanianie tłuszczu i cukru. Co z kolei wpływa na normalizację poziomu glukozy we krwi i obniżenie zawartości cholesterolu. Algi są także znane ze swoich wartości detoksykacyjnych. Doskonale usuwają z organizmu metale ciężkie, takie jak: kadm, rtęć i ołów. Glony mogą być także stosowane przy odtruwaniu organizmu z alkoholu. Nie można także zapomnieć o wysokiej zawartości jodu w algach. Jod jest pierwiastkiem odpowiedzialnym za prawidłowe funkcjonowanie tarczycy, która warunkuje wiele procesów w organizmie. Odpowiada, m.in. za prawidłową pracę układu nerwowego, mięśniowego i krwionośnego, wpływa pozytywnie na przemianę materii, wzrost i rozwój intelektualny. Wartości odżywcze Jak wykazały badania naukowe, algi mają zdolność przyswajania zawartych w wodzie minerałów. Stanowią więc naturalne źródło witamin, takich jak: prowitamina A, witaminy z grupy B, witaminy C, E i K. Co więcej, zawierają też wiele makroelementów: fosfor, sód, magnez, cynk, miedź, potas, żelazo i wapń. Glony są także źródłem pełnowartościowego białka (około 60-70 proc.). Zawierają go ponad dwa razy więcej niż jakiekolwiek produkty pochodzenia zwierzęcego. Co więcej, białka zawarte w glonach, w przeciwieństwie do tych pochodzenia zwierzęcego, nie powodują skutków ubocznych takich, jak np. podwyższony poziom cholesterolu. Preparaty Spirulina i chlorella doskonale sprawdzają się zarówno jako suplement diety, jak i preparat wspomagający odchudzanie. W zależności od preferencji, można je stosować w formie sproszkowanej lub w tabletkach. Sproszkowane glony są doskonałym dodatkiem do zup, sosów, kefirów i makaronów. Dietetycy polecają także dodawanie alg do koktajli z owoców i warzyw. Ze sproszkowanej spiruliny lub chlorelli można także zrobić maseczkę lub krem. Glony doskonale odżywiają i nawilżają skórę. Poprawiają także jej ukrwienie i koloryt. Gotowe preparaty w postaci tabletek są powszechnie dostępne bez recepty. Nie należy obawiać się skutków ubocznych: chlorella i spirulina to produkty całkowicie naturalne i w pełni bezpieczne. Zdrowie i doskonała kondycja są na wyciągnięcie ręki. Wystarczy tylko dostarczyć organizmowi odpowiednich wartości odżywczych. Bogatym źródłem łatwo przyswajalnych witamin i makroelementów są algi – spirulina i chlorella. Spożywając codziennie te glony, doskonale odżywimy i oczyścimy organizm.
Dlaczego warto stosować preparaty z glonami?
Gotowanie, pieczenie, to nie tylko domena kobiet. Coraz więcej mężczyzn do tego się garnie i spędza wolny czas w kuchni, a w codziennych czynnościach wszystkim pomagają roboty kuchenne. To świetny wynalazek naszych czasów. Mieszanie, ubijanie, szatkowanie lub ugniatanie, to proste czynności, które można wykonać błyskawicznie za pomocą tych urządzeń. Asortyment robotów kuchennych jest dość duży. Może wprowadzić w głowie niezły mętlik. Jaki sprzęt będzie dla nas idealny? Wielofunkcyjny robot kuchenny, zwykły rozdrabniacz, a może mikser? Wielofunkcyjny robot kuchenny Najlepszym wyborem bez wątpienia jest wielofunkcyjny robot kuchenny. Tego typu urządzenie pełni rolę miksera, rozdrabniacza oraz malaksera. Roboty wielofunkcyjne nie należą do tanich rozwiązań, ale mają wiele zalet. Zamiast kupować kilka sprzętów, lepiej wydać raz pieniądze, mając jedno sprawne urządzenie. Posłuży ono nam przez wiele lat. Kupując urządzenie do naszej kuchni, zwróćmy uwagę na jego moc. Słabsze urządzenia łatwo jest przegrzać. Drugą sprawą, na którą należy zwrócić uwagę, to regulacja poziomu obrotów i czy sprzęt posiada funkcję turbo, która ułatwia przygotowanie niektórych potraw. Walorem robotów wielofunkcyjnych jest mnogość akcesoriów w zestawie. Począwszy od różnych mis i przystawek, a kończąc na elementach do mieszania oraz nożach do siekania i mielenia. Wybierając odpowiedni model do naszej kuchni, przyjrzyjmy się materiałom, z jakich wykonane jest oprzyrządowanie robota. Wysokiej jakości urządzenia posiadają misy aluminiowe lub wykonane ze stali nierdzewnej. Nie kwestionowaną sprawą jest również nasze bezpieczeństwo. O to zadbali producenci. Nowoczesne roboty kuchenne posiadają wiele przydatnych zabezpieczeń, które chronią użytkownika przed urazami. Nowoczesne roboty kuchenne to zaawansowane modele, jaki więc kupić? Robot kuchenny Bosch MUM 54251 Zaawansowany model firmy Bosch nie należy do zbyt tanich. Cena urządzenia to około 950 złotych. Całkowicie sterowany elektronicznie, o dość sporej mocy 900 W. Posiada 7 prędkości, które zapewniają płynność pracy urządzenia. W swoim dość bogatym wyposażeniu posiada m.in. mikser kielichowy o pojemności 1,25 l, wyciskarkę owoców, trzepaczkę do ubijania, maszynkę do mielenia oraz dość dużą misę malaksera o pojemności 3,9 l. Nowością jest innowacyjna przystawka do cięcia w równą kostkę – Cube Cutter. Stabilną pracę urządzenia zapewniają nóżki antypoślizgowe. Robot posiada również zabezpieczenie przed przeciążeniem. Robot kuchenny Kenwood KM287 Nowoczesny robot w kolorze stalowym. Metalowa obudowa zapewnia trwałość urządzenia. Model został wyposażony w młynek uniwersalny, który umożliwia mielenie twardych składników (orzechy, kawa, przyprawy). Maszynka do mielenia posiada dwie opcje: mielenie na grubo lub średnio. W zestawie znajduje się sito o grubych oczkach, służące do przygotowania pasztetów. Zaletą jest szklany blender (pojemność 1,5 l), który pomoże w przygotowaniu pysznych koktajli, drinków czy dań dla małych dzieci. Misa również jest dość pojemna – 4,3 l, wykonana ze stali nierdzewnej. Model KM287 to wysokiej jakości urządzenie zasilane silnikiem o mocy 900 W. Posiada aż 6 ustawień prędkości obrotów. Robot kuchenny Electrolux EKM4400 Kolejnym modelem z górnej półki cenowej jest urządzenie wielofunkcyjne firmy Electrolux, które posiada dwie misy robocze o pojemności 2,9 l oraz 4,8 l. Sprzęt ma dość dużą moc – 1000 W oraz 10 poziomów prędkości obrotów. Doskonale radzi sobie z rozdrabnianiem twardych produktów. Wysoka cena, ponad 1250 zł jest adekwatna do jakości produktu. Robot jest dość funkcjonalny. W zestawie znajdują się mieszadła i przystawki do tarcia, szatkowania oraz maszynka do mielenia mięsa. Robot kuchenny Tefal Masterchef Gourmet Robot planetarny firmy Tefal, to produkt z najwyższej półki, który potrafi wiele. Zapewniają, to przystawki i akcesoria znajdujące się w komplecie. Typowa moc 900 W oraz 6 prędkości pracy, plus tryb pulsacyjny, zapewniają stateczną pracę urządzenia. W zestawie znajduje się również blender o pojemności 1,5 l oraz misa o pojemności 4,6 l, z osłoną, która zapobiega rozchlapywaniu. Posiada również sokowirówkę do przyrządzania soków i maszynkę do mielenia mięsa oraz ryb. Na zakup tego modelu, musimy przeznaczyć ponad 1000 złotych. Robot kuchenny Kenwood Titanium Swoje zestawienie chciałbym zamknąć robotem wielofunkcyjnym firmy Kenwood z serii Chef Mega. Jego cena jest niebagatelna – ponad 2000 złotych. To wszechstronne urządzenie przeznaczone dla profesjonalistów, które usprawni pracę w kuchni. Silnik o bardzo dużej mocy – 1400 W. W zestawie koktajler o pojemności 1,6 litra oraz różnego rodzaju mieszadła. W wyposażeniu również się znajduje blender ze szkła Thermo Resist, sokowirówka, maszynka do mielenia, osłona przeciw chlapaniu. To wyjątkowy model, który niesamowicie ułatwi pracę w kuchni.Robot kuchenny to idealny sprzęt do kuchni. Zajmuje mało miejsca i zastępuje wiele urządzeń.
Robot domowy z górnej półki cenowej
Gier i zabaw dla dzieci jest cała masa. Nie wszystkie jednak pozwalają dziecku rozwinąć umysł, a tym samym osiągnąć lepsze wyniki w szkole. Dlatego warto wybierać te pozycje, które w formie atrakcyjnej zabawy rozwijają wiele przydatnych w życiu umiejętności – uczą dyscypliny, determinacji, systematyczności czy cierpliwości, a także doskonalą intelekt. Pomagają w wyrabianiu matematycznego sprytu, uczą przewidywania skutków własnych decyzji i strategicznego planowania. Sprawiają przy tym dziecku wiele radości i dają dużo satysfakcji ich rodzicom. W przeciwieństwie do większości gier dla dzieci w grach logicznych o wygranej nie decyduje element losowy, lecz sprawność myślenia graczy. W kategorii tej mieszczą się przede wszystkim: gry abstrakcyjne, bez tematyki, łamigłówki, quizy oraz labirynty. Wszystkie one wymagają od uczestników maksymalnego skupienia. To znakomita gimnastyka dla mózgu, nie tylko dzieci, ale również i dorosłych. Od czego zacząć? Jeśli do tej pory twoje dziecko nie miało styczności z grami logicznymi, możecie zacząć od popularnej serii SmartGameswydawanej przez wydawnictwo Granna. SmartGames to gry edukacyjne, rozwijające pamięć, logiczne myślenie, spostrzegawczość, koncentrację czy wyobraźnię przestrzenną. Znajdziemy wśród nich zarówno pozycje przeznaczone dla dzieci od 2 roku życia, jak i wiele tytułów dla młodzieży i dorosłych. SmartGames to gry dla jednego gracza, przy których dziecko nie potrzebuje towarzystwa rodzica, a dorosły przeciwnika. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby bawić się również w większym gronie. Gry wyróżniają się także kompaktowym charakterem. Wszystkie łamigłówki zapakowane są w niewielkich rozmiarów pudełka oraz posiadają małą ilość elementów. Dzięki temu bez problemu spakujemy je do plecaka i zabierzemy ze sobą na piknik czy wycieczkę. Każda gra zawiera kilkadziesiąt różnorodnych zadań (od 48 do ponad 100), a do tego kilka poziomów trudności (starter, junior, expert, master, wizard). Sprawia to, że gry z serii SmartGames szybko się nie nudzą. Dla najmłodszych polecam szczególnie: –Dzień i noc – to wielopoziomowa gra logiczna przeznaczona dla dzieci w wieku 3-6 lat. W pudełku znajdziemy pięknie wykonane, drewniane klocki, podstawkę z bolcami oraz książeczkę z zadaniami. W książeczce jest 48 zadań o różnym stopniu trudności, są one podzielone na kategorie: „dzień” i „noc”. Zabawa polega na tym, aby odwzorować ułożenie klocków na obrazku. W dzień, gdy świeci słońce, widać kształt i kolor. Dzięki temu łatwiej ułożyć klocki według wzoru w książeczce. W nocy natomiast nie widać prawie nic poza konturami. Zadanie zatem jest znacznie trudniejsze. Dzień i noc to tytuł, który otrzymał wiele prestiżowych nagród, m.in. nagrodę główną w konkursie „Świat Przyjazny Dziecku”, w kategorii zabawki dla dzieci w wieku 3-7 lat. Gra wykonana jest naprawdę solidnie i estetycznie. – Króliczek – to genialna w swej prostocie, składająca się zaledwie z czterech elementów gra, która wprowadzi malucha w świat przestrzeni trójwymiarowej. Zasady gry są zbliżone do tych z łamigłówki Dzień i noc – musimy odwzorować układ klocków z obrazka, z tą różnicą, że Króliczek pomaga dzieciom dostrzegać wzajemne położenie przedmiotów względem siebie i uczy je nazywać – obok, nad, pod, za, wewnątrz, pomiędzy, itd. Grę możemy zaproponować nawet 1,5 rocznemu dziecku. – 3 Traki– trzy zabawne ciężarówki i 10 klocków, które należy załadować na przyczepy. Proste? Tylko z pozoru, bowiem każdy klocek jest inny, a do tego każda przyczepa ma inną ładowność i kształt skrzyni. Pojazdy różnią się długością i wysokością. Czasami trzeba więc nieźle kombinować, aby upchnąć wszystkie elementy. Gra kształtuje umiejętność przestrzennego myślenia i poprawia koncentrację. Zachwyca jakością wykonania i niebanalnym pomysłem. – Wieżowce w budowie – dzieci uwielbiają bawić się drewnianymi klockami. Dzięki tej grze mogą łączyć świetną zabawę z rozwojem własnego intelektu. Zadaniem graczy jest wybudowanie wieżowców z elementów wskazanych w zadaniu. Banalnie proste? Niekoniecznie, bowiem do gry wprowadzono figurkę budowniczego, który znacznie utrudnia budowę. Budowniczego nie można podnosić, aby położyć klocek. Nie może on również pokonywać więcej niż 1 piętro w górę lub w dół. Wieżowce w budowie kształtują wyobraźnię przestrzenną, logiczne myślenie, uczą koncentracji i skupienia. Gra pod względem wykonania zasługuje na szczególne wyróżnienie. Poza serią SmartGames również znajdziemy bogaty wybór świetnych, logicznych gier planszowych. Na szczególną uwagę zasługują zwłaszcza: – Geniusz – kultowa gra Rainera Knizii, jednego z czołowych projektantów gier planszowych na świecie. O jej wyjątkowości świadczy chociażby fakt, że otrzymała ona rekomendację MENSY. To prosta i zarazem niezwykle wciągająca gra dla dzieci i dorosłych. Geniusz to połączenie kultowej gry Scrabble i popularnego Domina. Gra polega na układaniu płytek, na których znajdują się różne symbole. Płytki należy układać w taki sposób, aby w jednej linii znalazło się jak najwięcej par symboli. – Abalone – to prosta gra logiczna, przy której dobrze bawią się zarówno młodzi, jak i starsi gracze. Zadaniem zawodników jest wypchnięcie poza planszę 6 kul przeciwnika. Podobnie jak w szachach, gracze mają do dyspozycji kulki czarne i białe. Poruszać można się właściwie we wszystkich kierunkach. Przesuwać możemy 1 lub 2 i 3 stykające się kule na raz. Przepchnąć kule przeciwnika możemy natomiast wtedy, gdy posiadamy liczebną przewagę kul (2 kule przepychają 1; 3 kule przepychają 2). – Hej! to moja ryba – to znakomita gra logiczna dla całej rodziny. Niektórzy twierdzą, że to specyficzna odmiana szachów, w nowej, znacznie ciekawszej aranżacji. Gracze, wcielając się w pingwiny, rozgrywają zażarty pojedynek o pokarm w postaci heksagonalnych kafelków, na których znajdują się obrazki przedstawiające 1, 2 lub 3 ryby. Na początku gry należy ze wszystkich kafelków ułożyć planszę, a następnie odpowiednio ustawić figurki pingwinów. Pionki w grze poruszają się podobnie jak szachowa wieża – tylko w linii prostej, ale o dowolną liczbę pól. Przy czym nie można przeskakiwać pionków innych graczy ani dziur, które powstają po zdobyciu kafelka przez gracza. Po każdym ruchu gracz zabiera kafelek, na którym stał poprzednio. Gra wymaga analizowania, planowania i przewidywania konsekwencji swoich ruchów. Dobra strategia i umiejętne poruszanie się pingwinami pozwoli zablokować i odciąć przeciwnika, zwiększając nasze szanse na wygraną. A może szachy? Ta „królewska gra” ma wiele walorów edukacyjnych. Gra w szachy uczy planowania, przewidywania, wyciągania wniosków, rozwija koncentrację, doskonali pamięć i rozbudza twórcze zdolności. Szachy kształtują przydatne w życiu cechy – uczą dyscypliny, determinacji, systematyczności czy cierpliwości. Poza popularnymi szachami międzynarodowymi możemy również zaproponować dziecku japońskie shōgi, czyli szachy z Kraju Kwitnącej Wiśni. Ich zasady są bardzo zbliżone do klasycznej gry w szachy. Zasadnicza różnica sprowadza się do tego, że zbite pionki przeciwnika możemy umieścić na planszy ponownie jako swoje własne, a po dojściu do obozu przeciwnika „promocji” ulegają prawie wszystkie pionki. Dzieciom możemy zaproponować wersję shōgi dla najmłodszych, czyli „Dōbutsu shōgi”. Na polski rynek uproszczoną wersję shōgi wprowadziło wydawnictwo Egmont. Pojedynek robotów, bo tak nazywa się polska odmiana „Dōbutsu shōgi”, to gra dla dwóch osób, w której każdy kieruje armią 4 robotów. Każdy robot porusza się w inny sposób, ale zawsze tylko o jedno pole. Wygrywa ta osoba, która jako pierwsza zdobędzie czerwonego robota przeciwnika lub dotrze swoim czerwonym robotem na drugi koniec planszy, czyli do strefy przeciwnika. Pojedynek robotów może stanowić doskonałe wprowadzenie do świata szachów, a nadanie grze ciekawej tematyki znacznie bardziej przyciąga dzieci niż zwykłe szachy. Dla komputerowych maniaków W gry logiczne można oczywiście grać także online. W Internecie znajdziemy dużo ciekawych stron edukacyjnych dla dzieci. Mogą one grać z kolegą albo z komputerem w warcaby czy w znaną i pochodzącą z Chin grę „Mahjong”. Nie brakuje również gier typu „znajdź róźnicę” czy „memory”. Dużą popularnością cieszą się również tetris i sudoku.
Gry i łamigłówki logiczne. Dlaczego warto kupować je dzieciom?
Szukając markowego smartwatcha, możemy liczyć na bardzo ciekawe modele już poniżej 1000 zł. Jeżeli chcemy wydać taką kwotę na tego typu urządzenie, ciekawe oferty mają dla nas Samsung, Huawei, Garmin i Garett. Jest w czym wybierać. 1000 zł to budżet, który pozwala przebierać w propozycjach topowych producentów smartwatchów. Wśród nich znajdziemy takie perełki, jak model W1, który mi osobiście podoba się chyba najbardziej ze wszystkich smart zegarków, jakie stworzono. Mając tyle pieniędzy do wydania, znajdziemy czasomierz, który będzie oferował wysokiej jakości wyświetlacz i będzie wykonany z bardzo dobrej jakości materiałów. Huawei Watch W1 Przepiękny czasomierz, do którego wielu użytkowników wzdychało podczas jego premiery. Szafirowe szkło, stal nierdzewna, skórzany pasek – to wystarczy, by zegarek był po prostu piękny i tak właśnie jest w przypadku Watch W1. Na pokładzie znajdziemy system monitorujący aktywność fizyczną wraz z monitorowaniem rytmu serca. Ekran zastosowany w tym zegarku to AMOLED, oferujący niski pobór prądu i wprost niesamowitą jakość obrazu. Urządzenie pracuje pod kontrolą systemu Android Wear ze wsparciem dla Google Now. Użytkownik ma do dyspozycji 40 tarcz. Zegarek kosztuje 999 zł. Garett Expert Okrągły 1,39-calowy ekran AMOLED to pierwszy element tego czasomierza, który rzuca się w oczy. Doskonała jakość obrazu i idealna percepcja dotyku to tylko niektóre jego zalety. Został wyposażony w kamerę, slot na kartę SIM w standardzie NANO, moduł Wi-Fi oraz GPS, a także energooszczędny Bluetooth 4.0. Osoby aktywne fizycznie docenią rozbudowane funkcje fitness oraz pulsometr znajdujący się na wyposażeniu modelu Expert. Z tego zegarka nie tylko możemy zadzwonić czy odebrać połączenie bezpośrednio na nim, ale też da się odczytywać wiadomości tekstowe i powiadomienia z popularnych aplikacji. Współpracuje z Androidem i iOS. box:offerCarousel Samsung Gear Fit R360 1,5-calowy ekran typu AMOLED przykuwa uwagę. Jego rozdzielczość wynosi 216 x 432 piksele. Zegarek jest odporny na zanurzenie w wodzie na głębokość do 1,5 metra przez maksymalnie 30 minut. Ponadto jest odporny na kurz i pył. To urządzenie do zadań specjalnych, ponieważ umożliwia pracę do 5 dni bez konieczności poszukiwania ładowarki. Na pokładzie nie zabrakło GPS, który sprawdzi się podczas korzystania z zaawansowanych funkcji fitness. Teraz oferowany jest również ze słuchawkami, które można wykorzystać do odtwarzania muzyki z pamięci zegarka, dzięki czemu podczas treningu nie musimy mieć tradycyjnego odtwarzacza muzycznego. box:offerCarousel Garmin Viviactive HR Idealny dla osób, które łączą sport z najnowszymi technologiami. Firma Garmin słynie z precyzyjnych urządzeń monitorujących aktywność fizyczną i właśnie taki jest Viviactive HR. Pozwala monitorować wiele różnych aktywności fizycznych: od zwykłego biegania, po grę w golfa, pływanie czy jazdę na rowerze. Urządzenie jest oczywiście wodoszczelne. Po połączeniu ze smartfonem umożliwia otrzymywanie powiadomień z aplikacji. Na baterii oferuje nawet 8 dni pracy w trybie zegarka lub do 13 godzin podczas korzystania z wbudowanego GPS-u. Kosztuje około 1000 zł. Nabu Watch Forged Edition BOX Razer Jeżeli poszukujemy zegarka, który choć jest smartwatchem, to oferuje bardzo klasyczne funkcje i wygląd – powinien nas zainteresować Nabu Watch Forged Razer. Urządzenie posiada drugi wyświetlacz, który służy do wyświetlania powiadomień ze smartfonu. Można na nim odczytać informacje o nowych wiadomościach, połączeniach głosowych, elektronicznej poczcie czy innych aplikacjach. Sprzęt posiada podświetlany ekran, więc można z niego korzystać także w zupełnych ciemnościach. Nie zabrakło tak ważnych funkcji w zegarku, jak stoper, alarm czy czas na świecie. Producent pomyślał również o funkcjach fitness. Smartwatch współpracuje z urządzeniami pracującymi pod kontrolą iOS-a oraz Androida. Może być nasz za 1000 zł.
Smartwatch do 1000 zł - przegląd modeli III kwartał 2017
Lody waniliowe to pyszny deser, który ochłodzi i osłodzi nawet najbardziej upalny dzień. Zapoznaj się z prostym przepisem na lody waniliowe domowej roboty. Składniki: 400 ml mleka tłustego 7 żółtek 8 łyżek cukru 1 laska wanilii 100 ml śmietany kremówki Krok po kroku: Żółtka ucieramy z cukrem. Następnie zagotowujemy mleko z wanilią i wlewamy je powoli do żółtek. Krem wstawiamy na mały gaz i delikatnie podgrzewamy, aby trochę zgęstniał. Teraz do masy dodajemy kremówkę, studzimy i przekładamy do maszyny do lodów. Chłodzimy, aż lody się zmrożą i będą kremowe. Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia.
Proste lody waniliowe
Lato w pełni! Najwyższy czas planować wakacyjny wypoczynek – wyjazdy nad morze, jezioro czy do spa. Jeśli nie kupiłaś jeszcze kostiumu kąpielowego, koniecznie musisz nadrobić te braki. Zanim wybierzesz się na zakupy po kolejne bikini, warto mieć jednak na uwadze to, że strój kąpielowy niekoniecznie musi mieć tradycyjną formę – na sklepowych półkach coraz częściej widuje się różnego rodzaju spodenki kąpielowe, które są nie tylko stylowe, ale również niezwykle funkcjonalne. Zobacz najciekawsze propozycje i wybierz model odpowiedni dla siebie. Dlaczego warto wybrać spodenki zamiast bikini? To nieprawda, że szorty kąpielowe są zarezerwowane tylko dla mężczyzn – kobiety również mogą je nosić, a ponadto wyglądać w nich świetnie i czuć się naprawdę komfortowo. To idealne rozwiązanie dla pań, które nie lubią eksponować swoich kształtów – nieco dłuższe spodenki zakrywające pośladki i górną część ud sprawią, że będą się one czuły znacznie pewniej podczas wypoczynku na plaży czy na basenie. Ze względu na nieco luźniejszą strukturę pozwalają one także na znaczną swobodę ruchów – dzięki temu doskonale sprawdzą się podczas gry w siatkówkę lub uprawiania innych sportów plażowych oraz wodnych. Ponadto są naprawdę oryginalne i intrygujące – potrafią świetnie podkreślić indywidualny styl, nadając niezwykłego charakteru całej wakacyjnej stylizacji. Szorty kąpielowe są bardzo często dostępne w zestawie razem z tradycyjną górą od bikini, dzięki czemu można łatwo skompletować spójny zestaw. Postaw na kolor W tym sezonie rządzi kolor! Im bardziej wyrazisty i intensywny, tym lepiej. Wśród ofert znajdziemy całe mnóstwo barw, a wszystkie będą czyste, wibrujące i energetyzujące. Nie zabraknie wśród nich także landrynkowych odcieni, które rewelacyjnie podkreślają opaleniznę. Kolory rzadko będą się łączyć – prym będą tutaj wiodły jednolite kompozycje, z nielicznymi elementami dekoracyjnymi i dodatkami w innych barwach. Koniec z delikatnymi i mdłymi stylizacjami – spodenki kąpielowe w tym sezonie mają przyciągać wzrok, intrygować i dodawać energii podczas plażowych szaleństw. Fantazyjne wzory Tuż obok jednolitych spodenek w intensywnych barwach znajdziemy niezwykle wzorzyste propozycje. Delikatne dodatki i drobne aplikacje to już zupełny przeżytek – prym wiodą tutaj odważne i ciekawe tekstury. Będziemy sięgać po właściwie dowolne wzory w różnych kolorach – ma być oryginalnie i intrygująco. Wybór jest naprawdę ogromny – możesz zdecydować się na motywy kwiatowe, zwierzęce, geometryczne lub zupełnie abstrakcyjne. Modne są także elementy w stylu etno, czyli charakterystyczne, kolorowe nadruki, występujące często wraz z frędzlami lub koralikami. Najlepiej, jeśli wybrane przez ciebie spodenki będą się komponowały z górą od bikini – choć dopasowanie obu części z identyczną teksturą nie jest łatwe, efekt będzie zachwycający! Jeśli ci się nie uda, zadbaj przynajmniej o to, aby strój współgrał ze sobą pod względem barw. Pamiętaj tylko o jednym: w tym roku ma on rzucać się w oczy i intrygować! Jaki fason wybrać? Choć szorty kąpielowe najczęściej kojarzą nam się z siatkówką plażową, w rzeczywistości wcale nie musimy decydować się na model typowo sportowy. Obecnie można znaleźć naprawdę ciekawe propozycje, które pozwolą nam stworzyć niezwykle oryginalny i stylowy outfit. Wśród nich pojawiają się między innymi wykończenia z subtelną koronką, która idealnie będzie współgrała z elegancką, jednolitą górą od bikini. Zamiast tradycyjnych troczków można zaobserwować także propozycje z drewnianymi lub metalowymi koralikami oraz wspomnianymi wcześniej frędzelkami charakterystycznymi dla stylu etno. Spodenki mogą także przypominać figi lub mieć znacznie luźniejszy fason, mniej przylegający do ciała. To, jaki model wybierzesz, zależy od twoich preferencji. Parę słów o wadach Spodenki kąpielowe, choć są bardzo wygodne, mają także swoje wady. Niestety, nie będzie to propozycja dobra dla osób, które mają w planach opalanie – ponieważ szorty będą zasłaniały pośladki i część ud, mogą być powodem powstania nieestetycznej różnicy kolorów. W tej sytuacji najlepiej jest więc wybrać tradycyjne bikini, a spodenki potraktować jako stylowy dodatek i nosić je tylko od czasu do czasu podczas pobytu na plaży.
Spodenki zamiast bikini – przegląd fasonów 2016
Mam nadzieję, że żaden z panów nie obrazi się, jeśli napiszę, że w kwestiach łóżkowych płeć męska nie jest zbyt skomplikowana w obsłudze. Mimo to każda z nas powinna poznać kilka sztuczek, technik i zachowań, które facetów szczególnie kręcą. Ten przewodnik nie został napisany na podstawie statystyk czy naukowych badań. Zapytałam kilkunastu znajomych panów, czego brakowało im w seksie z poprzednią partnerką. W ten sposób otrzymałam szczere odpowiedzi i listę rzeczy, które oni uwielbiają, a rzadko dostają. Wiele odpowiedzi było wspólnych dla prawie wszystkich pytanych. Oto one! 1. Numerek o poranku Tajemnicą poliszynela jest fakt, że mężczyźni największą ochotę na seks mają właśnie w godzinach porannych, kobiety zaś po południu i wieczorem. Jeśli chcesz, by twój partner kochał cię jeszcze mocniej, raz w miesiącu daj mu to, co tak bardzo lubi– nastaw budzik na godzinę wcześniej, umyj zęby, spryskaj się perfumami i obudź go słodkim fellatio. 2. Dopieszczone jądra box:offerCarousel Wiele z nas, skupiając się na penisie, zapomina, że moszna, jądra i gruczoł krokowy to także strefy erogenne. W czasie pieszczot i stosunku poświęć im więc przynajmniej trochę uwagi. Przyda się do tego erotyczny olejek lub lubrykant. Nanieś odrobinę nawilżacza na dłoń, a następnie wykonaj delikatny masaż jąder i prostaty. 3. Podniecające patrzenie w oczy To bardzo ważne. Podczas gry wstępnej i zbliżenia chwytaj jego spojrzenie. Niech twoje oczy mówią, jak bardzo jest ci dobrze, jaką przyjemność sprawiają ci pieszczoty partnera. Absolutem hitem jest patrzenie w oczy w trakcie seksu oralnego! 4. Przejmuj kontrolę Przynajmniej od czasu do czasu to ty bądź stroną czynną, sterującą całą zabawą, bo królewna z drewna nie jest seksualnym marzeniem zbyt wielu panów. Proponuj nowe pozycje, bądź aktywna, odważna i wyzwolona. Jeśli nie czujesz się ekspertką w tych sprawach, sięgnij po seksualne poradniki lub obejrzyj jeden albo dwa filmy dla dorosłych. Tylko dla inspiracji, rzecz jasna. 5. Zaproś do łóżka zabawki box:offerCarousel Nie ma chyba osoby, która nie lubiłaby w seksie delikatnych, ale pikantnych urozmaiceń. To zadanie świetnie wypełnią erotyczne gadżety. Kup piórko do głaskania, dildo lub wibrator, żel poślizgowy, a wasze życie intymne się zmieni. 6. Zapytaj go, czego pragnie I mu to daj! Faceci, tak samo zresztą jak kobiety, mają wiele erotycznych marzeń, o których z różnych powodów nie chcą mówić. Najczęściej boją się, że partnerka się nie zgodzi albo uzna ich za, niedelikatnie mówiąc, zboczeńców. Od czasu do czasu zapytaj więc partnera, na co ma szczególną ochotę lub czego pragnie od dawna – może się okazać, że marzycie o tym samym! 7. True love swallows Tak, mówimy o połykaniu nasienia po stosunku oralnym. Wiem, że dla wielu pań to góra nie do pokonania. A może jednak? Jeśli dasz radę, rób to jak najczęściej, bo faceci naprawdę to kochają i postrzegają jako – nic nie poradzę – objaw miłości. W przełamaniu lodów na pewno pomoże smakowy żel lub olejek do fellatio. 8. Pierwsza pomoc przy… prezerwatywie box:offerCarousel Techniczną, wybijającą z seksualnego rytmu czynność, jaką jest wkładanie prezerwatywy, można zmienić w jeszcze jeden ekscytujący element gry wstępnej. Pod jednym jednak warunkiem: zajmiesz się tym właśnie ty. Jeśli będzie to prezerwatywa smakowa, może nawet zachęci cię to do nasunięcia jej ustami? 9. Podgrzewanie seksualnej atmosfery Prawie wszyscy mężczyźni lubią, gdy kobieta nawiązuje do seksu także poza sypialnią, a zwłaszcza w miejscach publicznych. Sposobów na to jest wiele, także wirtualnych. Możesz wysłać ukochanemu pikantnego mejla na służbową skrzynkę lub SMS, kiedy wiesz, że właśnie nudzi się na spotkaniu z szefem. W restauracji dotknij stopą jego krocza pod stolikiem albo szepnij mu do ucha jakieś świństewko. W zapchanym metrze czy tramwaju naprzyj na niego łonem i wykonaj kilka seksualnych ruchów. Możesz być pewna, że tego wieczoru nie da ci spokojnie zasnąć. 10. Chwal jego najlepszego przyjaciela Mowa oczywiście o penisie. Zachwycaj się nim (nie przesadnie, a na tyle, by było to wiarygodne), dziw się, jaki jest duży, ładny, twardy. Ty przecież też lubisz komplementy! A te są ważne dlatego, że wielu panom brakuje pewności siebie, jeśli chodzi o rozmiar czy kształt własnego członka. Od czasu do czasu możesz też napomknąć, że chyba nikt tak jak twój mężczyzna nie potrafi wspaniale operować swoim penisem. I że zawsze doprowadza cię to do seksualnej gorączki.
10 łóżkowych trików, dzięki którym on nigdy nie będzie miał dość
M590 to niewielka myszka dla wymagających użytkowników. Posiada interfejs Bluetooth, wyposażona jest w siedem przycisków, może działać na dwóch urządzeniach jednocześnie, a do tego ma zapewniać cichą pracę. Czy warto wydać na nią 200 zł? Logitech nie boi się eksperymentować. Producent podnosi poprzeczkę coraz wyżej, mocno skupiając się na funkcjonalności swoich urządzeń. Niedawno premierę miały nowe myszki z serii MX, czyli Master 2S oraz Anywhere 2S, wraz z nimi do sprzedaży trafiła M590, czyli trochę tańsza, ale również interesująca myszka. Podobnie jak gryzonie z serii MX pozwala na pracę na wielu urządzeniach i ma opcję płynnego przełączania się w technologii Flow. Podobać może się również wychylana rolka i długi czas pracy – M590 ma działać nawet do dwóch lat na pojedynczej baterii. Sprawdźcie, co potrafi testowane urządzenie. Specyfikacja Logitech M590 technologia Bluetooth Smart (Low Energy) i połączenie 2,4 GHz (Logitech Unifying) zasięg do 10 m czujnik optyczny 1000 dpi bateria AA (żywotność do 2 lat) obsługa gestów Windows i Mac wymiary 40 x 63 x 103 mm waga 101 g Wyposażenie i konstrukcja Myszka zapakowana jest w blister, ma on nacięcia ułatwiające wygodne otwieranie. Wewnętrzna wkładka jest także skróconą instrukcją obsługi, a wyposażenie znajduje się bezpośrednio w myszce – jest w niej alkaliczna bateria AA (paluszek) oraz nanoodbiornik Logitech Unifying. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Myszka przypomina rozmiarami model MX Anywhere 2 lub 2S, ale jest trochę większa oraz bardziej pękata w tylnej części. W obu urządzeniach podobna jest też grafitowa kolorystyka, ale M590 dostępna jest także w kolorze szarym oraz rubinowym. Jej obudowa została wykonana z tworzyw sztucznych – gładkich na pokrywie i ogumowanych dookoła. Eliptyczna pokrywa z nowym logo producenta przechodzi płynnie w zintegrowane z nią przyciski główne. Lewy i prawy przycisk są jednakowe i otaczają wstawkę z pozostałymi elementami: ogumowaną i wychylaną rolką z bieżnikiem, przełącznikiem urządzeń oraz dwoma diodami w kolorze zielonym. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Konstrukcja nie jest symetryczna, prawa strona jest wypukła, a lewa ma wyraźne wgłębienie. Nad wgłębieniem widać dwa niewielkie przyciski boczne, mocno odstające od obudowy. Prawy bok pozostał pusty, jego również ogumowano – materiał jest wysokiej jakości, odpowiednio szorstki i przyjemny w dotyku. Na spodzie znajdują się trzy ślizgacze. Dwa bardzo drobne z przodu i jeden duży w tylnej części. Sensor ma niewidoczne światło, nad nim ulokowano włącznik z zielonym lub czerwonym tłem – kolor zależy od pozycji suwaka. Klapka dająca dostęp do baterii jest wysuwana i trzyma się pewnie. Wykonanie Logitecha M590 jest bardzo dobre. To niby zwykła myszka, ale czuć, że obcujemy z urządzeniem z wyższej półki. Elementy są wzorowo spasowane, użyte materiały wysokiej jakości, a obudowa nie trzeszczy. Wizualnie jest również nieźle, to uniwersalny design. Producent stawia ostatnio na szarości – podobnie było w przypadku klawiatury K780 lub myszek z serii MX. Urządzenia wyglądają nieźle, ale szkoda, że nie ma typowo czarnej wersji kolorystycznej. Użytkowanie i ergonomia M590 należy do mniejszych myszek, ale nie jest wyjątkowo mała, dzięki temu pozostaje mobilna, ale nie ogranicza ergonomii. Nie wypełni większych dłoni, trzeba będzie ją chwytać raczej palcami, opierając nadgarstek o blat biurka. Obudowa została dobrze wyprofilowana, trzyma się ją stabilnie i unosi z łatwością. Przyciski główne są na tyle szerokie, że można układać na nich trzy palce ze środkowym na rolce. Przyciski główne są specyficzne. Rzeczywiście, pracują wyjątkowo cicho, praktycznie nie słychać kliku. Ma to swoje konsekwencje, klikania prawie nie czuć palcami, a skok przycisków jest bardzo płytki i miękki, nie wymaga używania dużej siły. W efekcie początkowo zdarzały mi się niechciane kliknięcia – korzystanie z M590 wymagało pewnego przyzwyczajenia. Boczne przyciski są ciut głośniejsze, ale nadal nie powinny przeszkadzać osobom postronnym. Znajdują się w odpowiednim miejscu i łatwo wyczuć je pod palcami. Producent jest trochę niekonsekwentny, jeśli chodzi o wyciszenie myszki. Rolka jest precyzyjna i oferuje stabilne oparcie na palec, ale jest już wyraźnie głośniejsza od przycisków głównych. Przy obracaniu lekko terkocze i trochę szoruje o obudowę, a przy wychylaniu głośno klika. Może przydać się podczas obróbki fotografii lub zmiany pulpitów Windowsa 10. Musimy się jednak liczyć, że osoby w naszym otoczeniu będą słyszały klikanie wychylanej rolki. Logitech M590 może działać jednocześnie na dwóch urządzeniach. Da się go używać za pomocą adaptera Unifying lub interfejsu Bluetooth. Przycisk na pokrywie, obok rolki służy zmianie urządzeń oraz parowaniu. Komputery bądź inny sprzęt można przypisać do dwóch slotów oznaczonych zielonymi diodami. Przełączanie jest momentalne, ale nie trzeba z niego korzystać. Nowe myszki Logitecha wprowadzają funkcję Flow, dostępną w oprogramowaniu producenta. Dzięki niej można przełączać się na drugi komputer, po prostu przesuwając kursor poza granicę ekranu, a nawet kopiować pliki z jednego komputera na drugi! Warunkiem jest wspólne połączenie sieciowe dla obu komputerów, przewodowe lub Wi-Fi. Oprogramowanie Do obsługi M590 dedykowany jest program Logitech Options, który posiada minimalistyczny i nowoczesny interfejs, działa stabilnie i jest lekki. Ekran podzielony został na trzy zakładki. Na dolnej belce wyświetlany jest stan baterii, typ połączenia oraz przycisk do zarządzania wszystkimi podłączonymi urządzeniami Logitech. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Zakładka „Mysz” wyświetla grafikę M590 od góry i lewego boku, co pozwala na zaprogramowanie przycisków. Można zmienić funkcję pięciu przycisków: środkowego, wychyleń rolki oraz przycisków bocznych. Do wyboru są systemowe gesty, skróty multimedialne i wiele innych. Karta „Wskazywanie i przewijanie” zawiera konfigurację sensora. Do wyboru jest tylko szybkość wskaźnika, opcja płynnego przewijania i kierunek rolki, który można odwrócić. Ostatnia karta to wspominany „Flow” – ekran posiada prosty samouczek i włącznik funkcji. Znajdzie się także coś dla bardziej zaawansowanych użytkowników. Myszkę można skonfigurować pod dany program. W górnym rogu jest skrót, który umożliwia wybranie programu (np. Photoshopa) i przeprogramowanie myszki tak, by przyciski miały inne funkcje po jego uruchomieniu. Wydajność i testy praktyczne Sensor pracuje bardzo dobrze, ale jeszcze nie dorównuje czujnikom Darkfield z myszek z serii MX. Rozdzielczość wynosi 1000 dpi, a odświeżanie 125 Hz – co czasami daje się wyczuć. Dzięki interpolacji rozdzielczość można programowo zwiększyć. Skala jest wbudowana w suwak szybkości programu Logitech Options, który ustawia się pierwotnie na 1000 dpi, a maksymalnie osiąga 2000 dpi. Można więc komfortowo pracować na monitorze o wysokiej rozdzielczości. M590 działa bardzo dobrze na wielu powierzchniach, ale trochę lepiej sprawuje się na tych bardziej śliskich. Jeśli unosimy myszkę, to na podkładkach materiałowych sensor czasami wyłącza się z wyraźnym opóźnieniem i potrafi przeskoczyć. Nie zdarzało się to na śliskim blacie biurka lub plastikowych podkładkach. W praktyce z M590 korzystało mi się komfortowo – bez problemu obrabiałem fotografie, pracowałem na kilku pulpitach i z czystą satysfakcją przełączałem się pomiędzy dwoma komputerami stacjonarnymi lub PC i laptopem. Myszka może wystarczyć także w niewymagających grach, ale nie można oczekiwać wiele – udało mi się ją rozpędzić tylko do 0,5 m/s na ustawieniu 1000 dpi. Fani szybkich strzelanek sieciowych będą potrzebowali czegoś lepszego do efektywnej rozgrywki. Podsumowanie Logitech M590 nie zawodzi. Oferuje zbliżoną jakość do droższych myszek z linii MX, a jest wyraźnie tańszy. Urządzenie powinno spodobać się użytkownikom o większych wymaganiach, którzy jeszcze nie chcą wydawać fortuny na mysz. Dziwi mnie, że producent nie nadał myszce bardziej rozpoznawalnej nazwy, bo M590 nie jest zwykłym gryzoniem – to wygodne i bardzo dobrze wykonane urządzenie o niezłym sensorze i wielu funkcjach. Zakup myszki powinien być w pełni satysfakcjonujący dla bardzo wielu osób. Kilka aspektów mogłoby być zrobionych lepiej. Przyciski główne są rzeczywiście ciche, ale klik wychylanej rolki i jej obrót jest już dosyć głośny. Szkoda, że nie można zwiększyć częstotliwości odświeżania położenia, nawet kosztem krótszej pracy na baterii. Sensor mógłby działać lepiej na szorstkich podkładkach, powinien wyłączać się szybciej po uniesieniu myszki. Warto rozważyć zakup starszej MX Master Anywhere 2. Mimo że została już odświeżona modelem 2S, to nadal stanowi świetną ofertę. Posiada wychylaną rolkę oraz ma oddzielny przycisk środkowy. Jest także wyposażona w sensor Darkfield 1600 dpi, może działać z trzema urządzeniami jednocześnie i ma wbudowany akumulator. Aktualnie wymaga dopłacenia 30–40 zł względem M590. Zalety: ładny design; bardzo dobre wykonanie; Logitech Unifying oraz Bluetooth; wiele programowalnych przycisków; ciche przyciski główne; wychylana rolka; obsługa dwóch urządzeń jednocześnie z opcją Flow; dobry sensor. Wady: wysoki Lift-of-Distance; interpolacja powyżej 1000 dpi; głośny klik rolki; miękkie i płytkie przyciski główne.
Test myszki bezprzewodowej Logitech M590 – gryzoń do wielu komputerów
Niebieski jest bardzo letnim kolorem. Kojarzy się z niebem, morzem – czyli z esencją wakacji. Kiedy nie mamy możliwości wyjazdu na urlop, warto mini ogród stworzyć na swoim balkonie. Wszelkie błękity i turkusy mogą posłużyć za inspirację. Czasami wystarczy niewiele, by szary, miejski balkon zmienić w mini ogród z marzeń. Rośliny Najważniejsze na balkonie są rośliny. Możemy dobrać takie gatunki, aby pokazać całą gamę niebieskich odcieni. Wiosną pięknie zakwitają krokusy – istnieje niebieska ich odmiana. Potem pojawiają się szafirki i hiacynty. Bratki także występują w kolorze blue. Wiosną możemy postarać się o kwiaty na lato. Wystarczy wysiać w skrzynki balkonowe mieszankę nasion. Są to specjalnie dobrane rośliny o podobnej wysokości (najczęściej około 90 cm). Mieszanki występują w różnych wersjach (kompozycjach): niebieskie, żółte, polne. Wszelkie tarasy i balkony wspaniale ozdobią kwiaty wiszące. Piękne, drobne kwiatki ma lobelia. Występuje ona w wielu odmianach kolorystycznych. Hortensja również może ozdobić balkon, wystarczy zapewnić jej odpowiednio dużą doniczkę. Roślina ta może kwitnąć na niebiesko. Trzeba jednak nawozić ją odpowiednim środkiem zawierającym barwnik (zwyczajowo zwany „niebieska hortensja”). Bardzo urokliwy jest też żeniszek meksykański – niewielka roślina o ciekawych kwiatach. Srebrny czy niebieskawy odcień mają niektóre iglaki. One także nadają się na balkon. Warto przemyśleć zwłaszcza wersje mini. Niebieskie kwiaty można wyeksponować i podkreślić za pomocą innych kolorów. Sprawi to, że rośliny nie zleją się w nudną całość. Wszelkie gatunki kwitnące na biało i na żółto podkreślą niebieską barwę. Ziemię w doniczkach można przykryć kamykami, na przykład białymi. Doniczki i inne dodatki Podobnie jak w przypadku wystroju wnętrz, urządzenie balkonu także wymaga odpowiednich dodatków. W tym przypadku są one nawet niezbędne! Chodzi oczywiście o doniczki i skrzynki. Dla wielkich fanów koloru nieba – mogą być one po prostu niebieskie. Może być to jednak odrobinę przytłaczające. Niebieskość podkreśli kolor naturalnego drewna. W takich barwach przepięknie wyglądają skrzynki na rośliny. Dość drogim, ale służącym wiele lat rozwiązaniem jest zainwestowanie w ceramiczne donice. Mogą być one w jednym kolorze, w paski, kwiaty – na co tylko mamy ochotę. To oczywiście nie koniec dodatków. W ogrodach coraz częściej pojawiają się lampy solarne. Mogą one zagościć także na balkonach. Niektóre modele dostępne są w pastelowych kolorach. Lampki solarne mogą mieć formę girland czy latarenek. box:offerCarousel Niebieski kolor pasuje do morskich dodatków. Pamiątki znad morza mogą dekorować także balkon, jednak niekoniecznie musimy inwestować w latarnię morską z porcelany czy zestaw muszelek, którymi przepełnione są wszystkie stragany przy nadmorskich deptakach. Wspaniałym dodatkiem będzie zarówno oszlifowany przez morskie fale kamień, jak i kawałek sznura (niczym z pokładu statku), którym przewiążemy doniczkę. Meble Nie musimy wymieniać mebli, żeby dopasować je do nowego wystroju balkonu. Jeśli to możliwe, stare meble możemy pomalować farbą w ciekawym kolorze. Interesująco wygląda połączenie białego z błękitnymi elementami. Jeżeli mamy drewniane meble, wystarczy je tylko odświeżyć – wyszlifować i ponownie zabezpieczyć przed czynnikami atmosferycznymi (wosk, lakier). Na balkon warto kupić wygodne siedziska i poduchy. Możemy zaszaleć w doborze kolorów. Granat, biel, szarość, błękity i turkusy do tego żółcie i beże – te barwy na pewno będą ze sobą współgrały. box:offerCarousel Nietypowe wyposażenie Nic tak nie kojarzy się z niebieskim jak woda. Posiadacze przydomowych ogródków mogą zaprojektować oczko wodne. Na balkonie jest to prawie niemożliwe – a prawie czyni wielką różnicę. Małym zbiornikiem wody może być większa doniczka, stara miska i tak dalej – wystarczy dowolne, większe naczynie. W takim mikrozbiorniku możemy posadzić rośliny wodne albo wstawić małą pompę fontannową i cieszyć się szumem przepływającej wody. Pamiętajmy jednak, że takie oczka są za małe na hodowlę rybek. Balkon, nawet niewielki, jest miejscem, które warto wykorzystać. Urządzony tak, aby chciało się na nim przesiadywać z całą pewnością stanie się idealnym miejscem na poranną kawę czy romantyczny wieczór. Niebieski kolor uspokaja – taki balkon będzie świetną odskocznią od codziennej pracy i obowiązków.
Balkon w kolorze niebieskim
W mediach co pewien czas pojawiają się informacje o przeprowadzaniu kontroli, związanych z poziomem emisji spalin w samochodach. Jeśli auto nie spełnia norm, policjant ma prawo nałożyć na kierowcę mandat w wysokości 300 złotych, a także zatrzymać dowód rejestracyjny i zakazać dalszej jazdy. Policjanci sprawdzają, czy auto spełnia normy emisji spalin, jakie obowiązywały w czasie, gdy było ono produkowane. Przypomnijmy, norma Euro 2 obowiązuje od 1996 roku, Euro 3 od 2000 roku, Euro 4 od 2006 roku, Euro 5 od 2009 roku, a Euro 6 od 2014 roku. Wprowadzenie każdej normy wyszczególniało, ile spalin może emitować samochód. Zmieniała się także konstrukcja samochodów – auta spełniające normę Euro 2 miały jeden katalizator i jedną sondę lambda, samochody spełniające Euro 3 – dwa katalizatory i dwie sondy, potem doszły jeszcze inne elementy układów wydechowych, takie jak stosowane w Dieslach filtry cząstek stałych oraz najnowsze układy selektywnej reakcji katalitycznej. Geneza problemu Montowane w układzie wydechowym katalizatory mają określoną trwałość. W dobrych warunkach katalizator może przepracować dwieście tysięcy kilometrów przebiegu. Potem zaczynają się problemy. Najpierw pojawia się grzechotanie pod samochodem (oznaka tego, że wkład katalizatora się wykruszył), a potem zaczyna zapalać się kontrolka check engine, oznaczająca błąd PO420 (niska wydajność katalizatora). Początkowo kontrolka załącza się przy dużych prędkościach, potem przy coraz mniejszych. Kiedy właściciele samochodu dowiadywali się, ile kosztuje nowy oryginalny katalizator (nawet kilka tysięcy złotych, w zależności od modelu auta), rezygnowali z jego wymiany. Tym bardziej, że wiele zakładów miało w zanadrzu alternatywę, jaką był montaż strumienicy, która kosztowała kilkadziesiąt złotych. Strumienica to puszka metalowa, mająca kształt katalizatora i bywa montowana w jego miejsce. We wnętrzu posiada specjalnie ułożone łuski metalowe, które przyspieszają wydostawanie się spalin z układu. Niektórzy w ogóle rezygnowali z montowania strumienicy, w miejsce katalizatora montując zwykłą rurę metalową. Po takim zabiegu odczuwalny jest wzrost mocy auta, ale równocześnie pojawia się głuchy odgłos z układu, przy uruchamianiu silnika, a czasami układ wydechowy wydaje głuche odgłosy także podczas jazdy. W samochodach, spełniających normę Euro 3 przeciwko takim zabiegom protestowała druga sonda lambda, umieszczona za pierwszym katalizatorem. Powodowała ona znów zapalenie się kontrolki check engine. Ale i na to znalazł się sposób. Mechaniczne rozwiązanie polegało na wkręceniu w gniazdo sondy lambda emulatora drugiej sondy lambda czyli śruby z gniazdkiem, w które dopiero wkręcało się sondę. Takie rozwiązanie powoduje, że czujnik sondy nie jest zanurzony w strumieniu spalin, przez co nie wywołuje „alarmów” o zbyt niskiej sprawności katalizatora. Elektroniczne i znacznie droższe rozwiązanie wymagało stosowania przeróbek w komputerze silnika. Warto wiedzieć, że katalizator może wymagać wymiany już po kilkudziesięciu tysiącach kilometrów. Wystarczy wjechać rozgrzanym autem w głęboką kałużę. Obudowa katalizatora natychmiast się schłodzi, skurczy i ściśnie wkład, powodując jego popękanie. Agonia katalizatora potrwa kilkanaście tygodni. Najpierw sprawdź Na zwiększoną emisję spalin przez samochód ma wpływ wiele czynników, nie tylko to, czy auto posiada sprawny katalizator. Okazuje się bowiem, że wiele pojazdów benzynowych, z wyciętymi katalizatorami, bez problemu spełnia normy emisji spalin. Warto to sprawdzić i odwiedzić warsztat, wyposażony w profesjonalny analizator spalin. Może się okazać, że nie trzeba obawiać się kontroli, nawet pomimo braku katalizatora. Warto wiedzieć, że najwięcej toksycznych spalin emitują auta z mocno zniszczonymi silnikami, które spalają olej silnikowy w dużych ilościach, mają uszkodzone gładzie cylindrów i zużyte pierścienie tłokowe. Dodatkowo także zapchane przepustnice, zapchane filtry powietrza, niesprawne przepływomierze powietrza oraz uszkodzony układ zapłonowy, którego awaria powoduje, że do wydechu trafia niespalone paliwo (winę ponoszą uszkodzone cewki zapłonowe). Diesle mogą mieć uszkodzone wtryskiwacze. Dlatego warto dbać o stan techniczny auta, bo te dymiące na ulicach jak lokomotywy są sprawdzane jako pierwsze – i nie ma w tym nic dziwnego. Jak wybrnąć z problemu? Jeśli auto z wyciętym katalizatorem zostało sprawdzone w warsztacie i wyraźnie widać, że nie spełnia ono norm, trzeba podjąć pewne inwestycje. Istnieją trzy sposoby. Pierwszy, najpewniejszy, ale najdroższy, to zakup nowego, oryginalnego katalizatora samochodowego. W większości przypadków taki katalizator można kupić tylko w ASO, dlatego jego cena będzie bardzo wysoka. Trzeba być przygotowanym na wydatek rzędu kilku tysięcy złotych za jeden katalizator. Warto pamiętać, że auto, spełniające normę Euro 3, będzie miało już dwa katalizatory. Zaletą w tym przypadku jest trwałość – katalizator, przy odpowiedniej eksploatacji (unikanie wjeżdżania w kałuże, unikanie uszkodzeń mechanicznych, w pełni sprawny układ zapłonowy, zwłaszcza cewki zapłonowe), powinien wytrzymać 150-200 tysięcy kilometrów przebiegu. Drugi sposób, optymalny, polega na zastosowaniu katalizatorów uniwersalnych. Są one produkowane w Polsce, mają takie same wymiary jak oryginalne katalizatory (nie ma problemów z montażem) i spełniają wszelakie normy. Kosztują ok. 300 złotych za sztukę, ale nie są tak trwałe, jak katalizatory oryginalne. Wystarczą na kilka lat eksploatacji. Trzeci sposób, najtańszy, ale obarczony największym ryzykiem, to zakup katalizatora używanego. Być może uda się dostać taki katalizator za 100-150 złotych, ale do końca nie wiadomo, jaki jest jego stan i czy po paru tygodniach „check engine” znów nie pojawi się na desce rozdzielczej. W każdym przypadku trzeba doliczyć koszt montażu katalizatora, który wynosi 100 złotych, jeśli wymiana jest prosta i nieco więcej, jeśli są pewne komplikacje (urwane wieszaki, uszkodzona sonda lambda podczas wykręcania itd.).
Coraz częstsze kontrole czystości spalin. Jak ratować się po wycięciu katalizatora?
Zadbany i czysty motocykl cieszy oko każdego jego użytkownika. Odpowiednie mycie i konserwacja elementów jednośladu przyczynia się do zachowania jego nienagannego stanu wizualnego. Przedstawiamy najciekawsze propozycje środków do czyszczenia motocykla, dzięki którym motocykl będzie ładnie się prezentować. Umyty i zadbany motocykl przyciąga wzrok nie tylko jego użytkownika, ale również innych wokół. Odpowiednio zadbane elementy motocykla, takie jak bak paliwa, plastiki i elementy silnika będą wyglądać jak nowe nawet po kilku sezonach użytkowania. Jeżeli chcemy odpowiednio zadbać o swój motocykl, powinniśmy pomyśleć nie tylko o środkach do mycia właściwego. Powinniśmy mieć na uwadze również chemię zabezpieczającą powłokę lakierniczą lub elementy plastikowe tuż po myciu. Na rynku chemii motocyklowej istnieje bardzo wiele preparatów i środków, które nie tylko czyszczą, ale też zabezpieczają powłokę. Zabezpieczenie polega na ochronie przed płowieniem plastikowych elementów, gdy są one narażone na słońce. Polega również na ochronie przed utratą koloru lakieru lub innych elementów motocykla. Motocykl ma to do siebie, że wiele z jego elementów wymaga innego środka chemicznego. Dzieje się tak, ponieważ są to o wiele delikatniejsze elementy niż te znajdujące się w samochodzie. Jest ich także więcej. Są środki do czyszczenia na przykład siedzeń, silnika czy też preparaty do usuwania rys. Każdy używa tego, czego potrzebuje. Wybór środków jest bardzo duży i zależy on od naszych preferencji. Do mycia motocykla nie powinniśmy używać bardzo silnych środków myjących. Takimi środkami są na przykład silnie skoncentrowane preparaty do mycia samochodów ciężarowych lub osobowych. W motocyklu znajduje się bardzo wiele gumowych i plastikowych elementów, które mogą wypłowieć lub ulec uszkodzeniu przez zbyt mocny środek. Również elementy chromowane mogą utracić połysk, który odzyskać możemy jedynie przez zaawansowany proces polerowania. Myjąc motocykl, nie powinniśmy używać myjki ciśnieniowej. Skierowanie strumieni wody pod dużym ciśnieniem na elementy uszczelniające lub okablowanie i elektronikę może skutkować uszkodzeniem tych elementów. Po myciu okazać się może, że motocykl nie odpala lub są z nim inne problemy. Podczas czyszczenia nie zapominajmy również o odpowiednim zadbaniu o układ przeniesienia napędu. Mowa tu o łańcuchu. Pamiętajmy, że podczas użytkowania nasmarowany łańcuch zbiera na siebie bardzo duże ilości brudu typu piach i kurz. O tym, jak często i w jaki sposób czyścimy łańcuch opowiemy w tekście poniżej. Poniżej przedstawiamy pięć przykładowych preparatów, dzięki którym możemy z powodzeniem zadbać o swój motocykl. S100 Total Reiniger Środek S100 Total Reiniger to bardzo wydajny preparat do mycia właściwego swojego motocykla. Środek ten należy do jednych za najbardziej polecanych z całej chemii do czyszczenia motocykla. Nie zawiera kwasu. Jest delikatny dla powierzchni lakierniczej oraz wszelkiego rodzaju innych elementów motocykla. Nie uszkadza części gumowych, takich jak uszczelki lub przewody. Starannie czyści i zabezpiecza powłokę. Zaletą produktu jest to, że po użyciu nie pozostawia smug. Nie wymaga również mocnego spłukiwania wodą, ponieważ jest to samoschnący preparat. Odpowiedni jest dla wszystkich powłok w tym również nadaje się do stosowania na lakier matowy. Bardzo dobrze usuwa wszelkiego rodzaju zabrudzenia typu smar, owady i olej. box:offerCarousel Preparat po wyschnięciu zabezpiecza elementy motocykla. Dzięki temu nie przywiera do niego kurz oraz przy kolejnym myciu łatwiej usunąć zabrudzenia. Środki tego typu nanosimy bezpośrednio na motocykl bez wcześniejszego spłukiwania wodą. Pozwala to środkowi mocniej wgryźć się w brud. Po naniesieniu preparatu S100 odczekujemy około pięć minut. Po upłynięciu tego czasu należy użyć mokrej gąbki w celu usunięcia środka z usuniętymi zabrudzeniami. Na końcu spłukujemy wszystko wodą i pozostawiamy do wyschnięcia. Środek nie wymaga późniejszego wycierania elementów do sucha. Jednak polecamy tą czynność w celu uzyskania lepszego efektu. Pamiętajmy o używaniu jedynie miękkich mikrofibr. Nie poleca się używania starych szmatek i papierowych ręczników. Pamiętajmy również o tym, żeby nie myć motocykla rozgrzanego tuż po jeździe lub na pełnym słońcu. Spowodować to może niewłaściwą reakcję preparatu z czyszczoną powierzchnią. Muc-Off Miracle Shine Po dokładnym umyciu i wysuszeniu całego motocykla czas na krok drugi - odpowiednie zabezpieczenie powłoki lakierniczej i plastikowych elementów motocykla. Do tej czynności warto zainwestować w środek polerujący na bazie wosku. Jednym z najbardziej polecanych jest Muc-Off Miracle Shine. Jest to jeden z najlepszych preparatów do nadawania połysku i świeżości częściom motocykla. Środek ten zawiera bardzo twardy wosk Karnauba znany z wysokiej klasy chemii polerującej. Dzięki temu nadamy elementom duży połysk i odpowiednią ochronę przed działaniem promieni UV. Zawiera fluo-polimer. Efektem jest to, że po nałożeniu preparatu kurz i inne zabrudzenia nie będą tak łatwo przywierać do powierzchni. box:offerCarousel Miracle Shine posiada właściwości hydrofobowe, dzięki czemu woda będzie spływać po powierzchni, nie zostawiając smug. Muc-Off Miracle Shine jest bezpieczny dla powierzchni chromowanych, plastikowych i wykonanych z innych materiałów typu włókno węglowe. Nałożenie jest proste. Na dokładnie wyczyszczoną powierzchnię nakładamy środek gąbką i delikatnie w niewielkich ilościach rozprowadzamy po elemencie. Tworzymy matową powłokę, którą zostawiamy na czas do pięciu minut. Na koniec, używając jedynie bardzo miękkiej mikrofibry, ruchami owalnymi rozcieramy preparat do uzyskania połysku. Efektem jest błyszcząca powierzchnia i redukcja mikrorys, które widzialne były w słoneczne dni. Pamiętajmy, aby nie przeprowadzać zabiegu na rozgrzanym przez słońce lakierze. Polecamy zrobić to w zacienionym miejscu. Motul Scratch Remover Gdy mamy już czysty i błyszczący motocykl, warto zadbać o usunięcie bądź zamaskowanie niektórych mocniejszych rys. Do tej czynności potrzebujemy preparatu Motul Scratch Remover. Środek jest bardzo prosty w użytku. Jest to pasta lekkościerna, a więc jej działanie polega na ścieraniu mikropowierzchni lakieru zawierającej rysy. Preparat nakładamy podobnie jak wosk opisany powyżej. Na nierozgrzaną powierzchnię, taką jak owiewka, plastik lub reflektor, nakładamy niewielką ilość środka. Miękką gąbką lub miękką mikrofibrą rozcieramy preparat ruchami kolistymi. Na końcu, używając innej mikrofibry, ścieramy nadmiar środka. box:offerCarousel Jeżeli za pierwszym razem problem pozostanie nierozwiązany, powtarzamy czynność. Pamiętać należy, że większe rysy lub poważniejsze uszkodzenia lakieru nie znikną. Do ich usunięcia potrzebna jest duża wiedza i odpowiednie bardziej profesjonalne środki. Motul Scratch Remover usunie jedynie niewielkie ryski i mikrouszkodzenia powłoki lakierniczej. Motul Perfect Seat Kolejny krokiem dla chętnych jest dokładne wyczyszczenie i zabezpieczenie siedzenia motocyklowego. Idealnym środkiem, który możemy użyć jest Motul Perfect Seat. Preparat ten odpowiada za odpowiednią konserwację i ochronę materiałów winylowych, skórzanych lub wszelkich innych używanych do obszycia siedzenia w motocyklu. Starannie konserwuje powłokę, wyciągając kolor i zabezpieczając przed szkodliwymi promieniami UV. Odzyskuje również miękkość siedzenia, gdy skóra bądź inny materiał jest stwardniały i sztywny od słońca. box:offerCarousel Nanoszenie jest proste. Opryskujemy powierzchnię siedziska i przecieramy miękką mikrofibrą. Proces możemy powtórzyć do kilku razy w celu uzyskania lepszego efektu. S100 Ketten Reiniger Dbanie o łańcuch motocyklowy to rzecz niezwykle ważna. Podczas użytkowania motocykla do nasmarowanego łańcucha przywiera bardzo dużo brudu. Duża jego ilość niekorzystnie wpływa na zdrowie napędu. Dlatego co jakiś czas warto wyczyścić swój łańcuch motocyklowy. Nie musimy robić tego przy każdym myciu. Jednak warto doglądać stanu zabrudzenia łańcucha w celu uniknięcia niepotrzebnych kłopotów. Do czyszczenia łańcucha potrzebujemy dobrego i sprawdzonego środka. Jest nim S100 Ketten Reiniger, czyli jeden z najlepszych środków dostępnych na rynku. Bardzo efektywnie usuwa mocne zabrudzenia, rozpuszczając smar i inny brud, który do niego przywiera. box:offerCarousel Obowiązkowo powinniśmy do tego używać szczotki do czyszczenia łańcucha lub starej szczoteczki do zębów w celu uzyskania lepszego efektu. Czyszcząc łańcuch nie zapominajmy o zębatce. Środek nakładamy, spryskując dokładnie napęd i szczotkując go aż do usunięcia zabrudzenia. Następnie w celu wysuszenia i zgarnięcia nadmiaru zmytego brudu i smaru, wycieramy łańcuch i zębatkę szmatką. Pamiętajmy o podłożeniu sobie pod motocykl starej tektury, ponieważ spływający smar i brud jest trudny do wyczyszczenia. Na dokładnie umyty łańcuch konieczne i warunkowe jest nałożenie smaru do łańcucha.
Chemia do czyszczenia motocykla. Przegląd najciekawszych propozycji
Mali chłopcy bardzo lubią pomagać swoim tatusiom w przygotowaniach do świąt. Jedną z takich czynności jest wybór i wycięcie choinki. Mając swoją własną piłę łańcuchową, będą mogli robić to jeszcze lepiej. Majsterkowanie jest prawdopodobnie jedną z tych zabaw, które uwielbia każdy chłopiec. Niezależnie od wieku, chłopcy lubują się w przybijaniu gwoździ, wykręcaniu i przykręcaniu śrubek, skręcaniu i rozkręcaniu różnych rzeczy. Okres przedświąteczny może być doskonałą okazją do takiej zabawy, a to dzięki pile łańcuchowej. Wzbudzi ona zachwyt nawet w starszych chłopcach. Do czego można wykorzystać taką zabawkę? Piła mechaniczna dla dzieci pomoże wyciąć choinkę, potnie też na kawałeczki drzewo potrzebne do palenia w kominku. Na co zwrócić uwagę przy kupnie piły dla dziecka? Piła łańcuchowa dla małych chłopców jest zabawką plastikową, zasilaną na baterie. Większość modeli ma ruchomy łańcuch, dający wrażenie rzeczywistej piły. Przed zakupem warto przyjrzeć się temu, czy piła wydaje charakterystyczny dla prawdziwego narzędzia warkot. Ważnym elementem jest także sam wygląd oraz użyty do produkcji zabawki plastik. Choć wykonane z cienkiego plastiku zabawki są tańsze, to jednocześnie są mniej trwałe. Do prawdziwej zabawy piłą potrzebne mogą się okazać inne gadżety, np. okulary i specjalny pas z narzędziami. Dostępne są one w zestawach razem z piłą. Jeśli dysponujesz większą ilością gotówki, możesz kupić właśnie taki komplet. Oto przegląd kilku propozycji pił spalinowych dla dziecka. Piła motorowa Można ją kupić w dwóch wersjach kolorystycznych: czerwonej i zielonej. Piła łańcuchowa motorowa działa tak, jak prawdziwa. Aby uruchomić „silnik”, należy pociągnąć za rozrusznik po lewej stronie zabawki. Bezpieczne dla dziecka ostrze uruchamia przycisk na rączce. Zabawka jest realistyczna i kolorowa. Ma zabezpieczenie przed ostrzem. Jej koszt to ok. 35 zł. Piły Stihl i Bosch Zabawki te wykonano z dbałością o każdy szczegół. Z założenia mają przypominać profesjonalne narzędzia dla mężczyzn. Piła Stihl i Bosch warczą tak, jak ich realne odpowiedniki. Są wykonane z wysokiej jakości plastiku, dlatego są mocne i wytrzymałe. Będą towarzyszami wielu zabaw, zarówno w terenie, jak i w domu. Do piły marki Stihl jest dołączona osłonka na ruchomą część narzędzia, zapasowy łańcuch, klucz do naprawy i etui. Co więcej, zabawka ma pokrętło regulacji głośności. Jaka jest cena tych zabawek? Piła Stihl to koszt rzędu ok. 70 zł, a za zabawkę marki Bosch zapłacimy ok. 90 zł. Piła marki Smoby Boba Budowniczego zna zapewne każdy mały miłośnik majsterkowania. Dzielny mechanik potrafi naprawić wszystko i w szybkim tempie. Potrafi też sprawnie posługiwać się piłą spalinową, dlatego piła z wizerunkiem Boba będzie propozycją doskonałej zabawy. Uruchamia się ją pokrętłem i guzikiem, ostrze zaczyna przesuwać się po jednoczesnym wduszeniu przycisku w rączce narzędzia i dźwigni. Zabawka wydaje przypominające prawdziwą piłę odgłosy. Jej cena to ok. 89 zł. Piła łańcuchowa może być fantastyczną zabawką nie tylko przed świętami. Z jej pomocą można także bawić się w drwala. Dzieci mają nieograniczoną wyobraźnię.
Czym wytniemy choinkę? Przegląd pił dla chłopców
Płacz dziecka jest jednym z najbardziej stresogennych czynników dla kobiet w okresie połogu. Najczęściej nie wiemy, jaka jest przyczyna, staramy się intuicyjnie reagować na płacz małego człowieka. Poniżej znajdziecie krótką instrukcję obsługi noworodka. 1. Potrzeba bliskości box:offerCarousel To główny powód płaczu noworodka. Przed przyjściem na świat był on w ciągłym kontakcie z mamą, dotykał jej, słyszał jej głos, był kołysany. Po porodzie dziecko pozostawione w łóżeczku, w kołysce samo domaga się bliskości mamy, taty, osoby, którą zna. Pozostawienie dziecka samego może być dla niego stresem porównywalnym z zagrożeniem życia. Nie ma powodu, dla którego rodzice nie mieliby tej potrzeby zaspokajać poprzez noszenie na rękach, kangurowanie lub chustowanie. Warto pamiętać o tym, że dziecko na tym etapie rozwoju niczego nie wymusza, nie szantażuje rodziców, nie przyzwyczai się do noszenia. Bliskość, kołysanie, przytulanie są warunkiem prawidłowego rozwoju układu nerwowego i korzystnie wpływają na jakość snu. Potrzebę bliskości rodzice mogą zaspokajać poprzez wspólne spanie, wspólne drzemki, noszenie dziecka na rękach. By ułatwić sobie życie, można do sypialni rodziców wstawić zamiast tradycyjnego łóżeczka dostawkę, która sprzyja bliskości, a w ciągu dnia nosić dziecko w chuście. Nie powinno się dziecka uczyć na siłę samodzielnego zasypiania, samodzielnego leżenia w łóżeczku lub jeżdżenia w wózku, jeśli wyraźnie mu się to nie podoba. Długotrwały płacz i stres powodują wydzielanie się w organizmie hormonu stresu – kortyzolu, który w dużym uproszczeniu niszczy komórki układu nerwowego dziecka. Badania pokazują, że izolacja od matki, brak kontaktu fizycznego w stresujących momentach, brak atencji i rozmów z dzieckiem w okresie wczesnego niemowlęctwa skutkują permanentnymi, nieodwracalnymi zmianami w budowie mózgu. Izolacja, schematyczne karmienie co 3 godziny i nauka samodzielności od pierwszych dni to niekorzystny spadek z poprzedniej epoki, który niestety często jest proponowany przez starsze pokolenie jako sposób na radzenie sobie z dzieckiem. 2. Głód, odruch ssania, niedojrzały układ pokarmowy box:offerCarousel Człowiek rodzi się z wieloma odruchami, które są podstawą przetrwania. Jednym z nich i chyba najważniejszym jest odruch ssania. Niezaburzony przed podanie butelki, smoczka (o ile to możliwe należy unikać podania butelki, smoczka w pierwszych 4-6 tygodniach życia) sprawia, że dziecko jest w stanie samodzielnie zassać pierś mamy i zaspokoić głód. Odruch ssania zaspokaja również potrzebę bliskości, reguluję pracę niedojrzałego układu pokarmowego. Regularne przystawianie do piersi wspiera produkcję mleka i stabilizowanie się laktacji. Częste zgłaszanie się do piersi nie musi być oznaką głodu, zbyt małej ilości mleka, a naturalną formą komunikowania: „mamo, chcę się przytulić” oraz sposobem na zasygnalizowanie, ile mleka ma produkować organizm mamy. Dziecko potrzebuje mamy, tak samo jak mama potrzebuje dziecka. W pierwszych tygodniach życia dziecko należy przystawiać do piersi na żądanie, nawet 10-12 razy na dobę. Nie ma również nic złego w zasypianiu przy piersi. Przystawianie do piersi może być również sposobem na łagodzenie dolegliwości z układu pokarmowego, tzw. kolek, ponieważ odruch ssania reguluje pracę układu pokarmowego. Nie ma potrzeby podawania probiotyków dziecku karmionemu piersią, gdyż w mleku mamy znajduje się znacznie więcej „dobrych bakterii” niż w preparatach z apteki. Niektóre dzieci (nie wszystkie!) potrzebują tzw. odbijania i w tym celu należy je spionizować. Jest to wynik niedojrzałości mechanizmu wpustu żołądka. Przypuszcza się, że 50 do 85% niemowląt ulewa i nie jest to powód do niepokoju. Wystarczy po karmieniu delikatnie spionizować dziecko w oparciu o własne ramię (należy dbać o każdorazową zmianę ramienia, by uniknąć asymetrii ciała dziecka) i poczekać kilka do kilkunastu minut. Dla higieny rodzic na ramieniu może położyć sobie pieluszkę do odbijania, by uniknąć zabrudzenia ubrania. Jeśli dziecko nie ulewa i nie wybudza się ze snu z płaczem, oznacza to, że nie potrzebuje odbijania. Jeśli z jakichś powodów mama odczuwa dyskomfort, ból podczas karmienia, dziecko w czasie lub po karmieniu jest niespokojne lub jego waga nie jest prawidłowa, należy jak najszybciej skonsultować się z doradcą laktacyjnym lub położną, która zna się na laktacji. Często wystarczy korekta pozycji karmienia (bardzo pomocne w tym celu są rogale do karmienia), sposobu przystawiania, by poprawić jakość karmienia i zaspokoić potrzeby dziecka. Warto dołożyć wszelkich starań, by karmić piersią, gdyż jest to najlepszy sposób na zaspokojenie potrzeby bliskości, głodu oraz stymulacji układu nerwowego. 3. Trudności z wyciszeniem się, zbyt duża ilość bodźców box:offerCarousel Trudności z zasypianiem i jakością snu, a także problem z uspokojeniem się dziecka mogą mieć podłoże w zbyt dużej ilości bodźców w ciągu dnia. Często da się to zaobserwować u dzieci po aktywnym dniu (wizycie rodziny, wizycie u lekarza, podróży). Każdy człowiek, w tym dziecko, potrzebuje wyciszenia i sprzyjających warunków do zaśnięcia. Przygaszone światło, przewietrzony pokój i poczucie bezpieczeństwa, jakie daje bliskość rodzica czy pierś mamy, są najlepszym sposobem na zrelaksowanie się. Nie ma nic złego w zasypianiu przy piersi – nie szkodzi to ani mamie (piersi nie będą poranione ani podrażnione), ani dziecku, nawet jeśli ma już zęby (w mleku mamy znajdują się naturalne substancje antybakteryjne, które chronią je przed próchnicą). Jeśli widzicie, że dziecko ma problem z wyciszeniem się, spokojnym zaśnięciem lub sam proces trwa bardzo długo, spróbujcie: zmienić porę zasypiania: 30 min wcześniej, jeśli dziecko wydaje się być zmęczone, lub 30 min później, jeśli dziecko jest aktywne; wyeliminować z otoczenia dziecka (nawet w ciągu dnia) grające i świecące zabawki; na min 30 min przed położeniem spać wyłączyć telewizor w domu (niebieskie światło telewizora negatywnie wpływa na naturalny proces wyciszania przed snem) oraz wyłączyć i usunąć z otoczenia dziecka wszystkie elektroniczne urządzenia emitujące niebieskie światło (smartfony, tablety, laptopy); wyjąć z łóżeczka karuzelę lub inne zabawki, zrezygnować z projektorów, zabawek grających kołysanki; jeśli potrzebujecie niewielkiego światła, zdecydowanie lepsze będzie takie o barwie czerwonej; wykonać delikatny masaż z użyciem naturalnych olejków (unikajcie oliwek dla dzieci); ciasnego spowijania lub otulania dziecka bambusową pieluszką-otulaczem; odkładania dziecka na brzuszek w pozycji żabki lub usypiania dziecka w chuście, specjalnym hamaczku; wszystkie te sposoby eliminują konieczność odkładania dziecka, w czasie którego następuje zmiana jego pozycji (kręgosłup wygięty naturalnie w literę C rozprostowuje się) ogrzać łóżeczko lub kołyskę termoforem przed odłożeniem dziecka, by nie wybudziło się od chłodnego podłoża. Bliskości i poczuciu bezpieczeństwa sprzyja również wspólne spanie. Człowiek jest jedynym ssakiem, który odseparowuje swoje dziecko ze wspólnego łóżka, zanim jest na to gotowe. Dzieci śpiące z rodzicami śpią dłużej i lepiej, co pozytywnie przekłada się też na jakość i długość snu rodzica. Podsumowując, najczęstszą przyczyną płaczu dziecka jest jego potrzeba bliskości. Dziecko, którego potrzeby są regularnie zaspokajane, buduje w sobie niezbędny kapitał poczucia bezpieczeństwa, a to procentuje w przyszłości śmiałością do samodzielnego eksplorowania świata i większą otwartością na nowości. Czasy, w których żyjemy, oraz pokutujące wciąż przekonania poprzednich pokoleń nie wspierają rodziców w słuchaniu własnej intuicji, a to najczęściej ona właśnie podpowiada, jak najlepiej reagować na potrzeby dziecka. Słuchajcie swojego serca i przytulajcie dzieci tak często, jak to możliwe.
Dlaczego dziecko płacze? 3 najczęstsze przyczyny i możliwe rozwiązania
Czy przejeżdżając obok nadmorskich miejscowości można zauważyć stos wielobarwnych płacht powiewających nad taflą wody. To nie amatorzy puszczania latawców, a surferzy wykorzystujący siłę wiatru do ślizgania się po powierzchni wody. Tak zwany kitesurfing uważany jest za jeden z najpopularniejszych sportów wodnych ostatnich lat. Gdzie znajdziesz odpowiednie warunki do uprawiania tej dyscypliny i jaki sprzęt jest niezbędny do pływania na desce? Gdzie na kite’a? Aby można w nim było uprawiać kitesurfing, akwen musi spełniać dwa wymogi. Pierwszym jest odpowiednia siła wiatru, wynosząca od 15 do 40 km/godz. Niezmiernie istotna jest również charakterystyka zbiornika wodnego. Optymalna głębokość wody to 0,5–1,5 m. Bardzo ważny jest również stopień jej zasolenia oraz dno, które powinno być piaszczyste i czyste. Polskie morze przez wielu uważane jest za doskonałe miejsce do uprawiania tej widowiskowej odmiany surfingu. Najchętniej odwiedzanym miejscem jest Półwysep Helski, gdzie przez blisko 220 dni w roku utrzymuje się wiatr o sile średnio 30 km/godz. Zatoka Pucka to istna mekka kitesurferów. Amatorzy tej dyscypliny mogą się cieszyć idealnymi warunkami od maja do września. Doskonałe warunki wietrzne są również w Łebie oraz Rewie. Początkujący mogą próbować swoich sił na płyciznach dowolnego zbiornika znajdującego się w pobliżu miejsca zamieszkania. Zaawansowani sportowcy są w stanie sprostać trudniejszym warunkom, jakie panują na otwartych wodach. Pierwsze kroki na desce Kitesurfing nie jest sportem trudnym do opanowania. Pierwsze poprawne ślizgi można wykonywać już po kilku godzinach na desce. Nieoceniona w tym wypadku jest pomoc instruktora tej dyscypliny, który zadba o poprawną technikę i bezpieczeństwo. Opanowanie podstaw nie powinno ci zająć dużo czasu. Jeżeli czujesz się już pewnie na kajcie, poproś instruktora o wprowadzenie w świat tricków i powietrznych ewolucji. Samodzielna nauka metodą prób i błędów może się w tym wypadku okazać niebezpieczna dla ciebie i innych osób korzystających z akwenu. Większość instruktorów zaleca rozpoczynanie przygody z kitesurfingiem nie wcześniej niż w wieku 12–13 lat. Oczywiście zdarzają się osoby z lepszymi predyspozycjami do tej dyscypliny. W opanowaniu podstaw pomaga między innymi umiejętność jazdy na snowboardzie, dlatego na kajtach można spotkać już dzieci 8–9-letnie. Należy jednak pamiętać, że z żywiołami, jakimi są wiatr i woda, nie ma żartów. Mocno wiejący wiatr może sprawić duże problemy zbyt lekkiej osobie. Zakłada się, że dolna granica masy ciała to około 35 kg. Sprzęt niezbędny do uprawiania kitesurfingu Podstawą sprzętu do kitesurfingu jest latawiec oraz deska kitesurfingowa. Wybór właściwych modeli zależy od kilku podstawowych kryteriów: wagi, siły wiatru, doświadczenia, preferowanego stylu oraz indywidualnych upodobań. Latawce można podzielić na dwa główne typy. Pierwszy to latawce komorowe. Lekkie, szybkie, sprawnie poruszające się w powietrzu i wbrew pozorom tanie są przeznaczone dla bardziej zaawansowanych. Latawce dmuchane są wolniejsze i bardziej sterowne, zatem nadają się dla początkujących. Dawniej do kitesurfingu służyły wakeboardy oraz deski kierunkowe, tzw. directional. Z czasem coraz popularniejsze stały się modele o nazwie mutant (miks deski kierunkowej z dwukierunkową). Dziś najczęściej używane przez amatorów i profesjonalistów są deski typu twintip – lżejsze, krótsze i charakteryzujące się symetrycznym ułożeniem footstrapów. Standardowe wymiary deski do kiteboardu to 40 cm szerokości i 140–150 cm długości. Pełny osprzęt, wraz pasem trapezowym, barem z linkami i pompką do dmuchanej wersji latawca, to koszt rzędu 3000–6000 zł. Dodatkowo warto się zaopatrzyć w piankę neoprenową oraz buty do sportów wodnych. Radzimy jednak pomyśleć o wypożyczeniu kompletnego sprzętu, zwłaszcza gdy dopiero rozpoczynasz przygodę z kajtem.
Kitesurfing w Polsce – co się przyda?
Współczesne kominki charakteryzuje wyjątkowy design i mnogość zastosowań w życiu codziennym. Modele obrotowe należą do grupy tych najbardziej innowacyjnych i pożądanych. Przyciągają wzrok i są ozdobą pomieszczenia nawet wtedy, gdy nie płonie w nich ogień. Co je wyróżnia? Kominki obrotowe mają możliwość zmiany ustawienia podczas użytkowania. Dzięki temu niezależnie od wyboru miejsca w pomieszczeniu będziemy mogli cieszyć się widokiem domowego ogniska. W zależności od modelu mogą mieć nawet 360 stopni obrotu. Najczęściej spotykane są kominki o walcowatym kształcie. W jakim miejscu się sprawdzą? Kominki obrotowe idealnie wpiszą się w stylistykę wnętrz nowoczesnych domów i apartamentów. Można je zamontować zarówno przy ścianie, jak i w centralnym miejscu pokoju. Najlepiej prezentują się w dużych pomieszczeniach i otwartej przestrzeni. Doskonale sprawdzą się w wielofunkcyjnym otoczeniu np. salonie połączonym z kuchnią i jadalnią. Umożliwi nam to podziwianie płonącego paleniska zarówno podczas siedzenia na kanapie, gotowania, jak i jedzenia posiłku przy stole. Kominki obrotowe podwieszane Tworzą specjalną grupę kominków montowanych ponad podłożem. Pierwszy na świecie kominek podwieszany i obrotowy w zakresie 360 stopni został stworzony przez Dominique’a Imberta w 1968 roku. W 2009 zdobył pierwszą nagrodę w konkursie Pulchra Design Awards. W głosowaniu internetowym okrzyknięto go „Najpiękniejszym przedmiotem świata”. Model Gyrofocus zrewolucjonizował branżę kominkową zarówno pod względem wzornictwa, jak i koncepcji technicznej. Obecnie na rynku mamy szeroki wybór modeli tego typu. Wszystkie z nich łączy jednak jedna cecha – nowoczesność. Do montażu konstrukcji niezbędny jest solidny strop. Podwieszane kominki najczęściej występują w formie kulistej. Są to jedne z droższych i najbardziej ekskluzywnych kominków dostępnych na rynku. W szybkim czasie stały się niekwestionowanym symbolem luksusu i eleganckiego minimalizmu. Na co zwrócić uwagę przy zakupie ? Decydując się na kominek obrotowy, powinniśmy wziąć pod uwagę kilka ważnych czynników. Podstawową kwestią jest typ montowania, możemy wybrać model wolnostojący lub podwieszany. Musimy również uwzględnić wymiary i ogólną estetykę instalacji. Całość powinna pasować do wystroju domu. Najczęściej stosowanym paliwem jest drewno lub brykiet drzewny, rzadziej gaz. Zwróćmy uwagę również na moc kominka, liczona jest w kilowatach. Nie bez znaczenia jest też regulacja dopływu powietrza, a także obecność systemu czystej szyby oraz dopalania spalin. Wszystkie te elementy wpływają na sprawną akumulację ciepła, wydajność i skuteczność grzewczą kominka. Ceny najbardziej podstawowych kominków obrotowych zaczynają się od 2,5 tys. zł wzwyż. Nowoczesne kominki z powodzeniem łączą funkcjonalność z ponadczasową estetyką. Nie tylko ogrzewają nasz dom, ale także w nienachalny sposób zdobią przestrzeń, w której żyjemy. Doskonale sprawdzą się w nowoczesnych domach i apartamentach.
Kominki obrotowe – nowoczesne i funkcjonalne
Drzwi w samochodzie mogą zostać podrapane lub wgniecione w trakcie kolizji czy podczas manewrowania na parkingu. Są także podatne na ataki korozji, często na tyle silnej, że wymagają poważnej naprawy albo wymiany. Trzeba też liczyć się z innymi awariami. Zawieść może, a także centralny zamek mechanizm opuszczania szyb – zwykły bądź sterowany elektrycznie. Problem dotyczy również uszkodzonych zawiasów, przez które drzwi nie chcą się zamykać we właściwy sposób. Kiedy trzeba kupić nowe drzwi? Jeżeli podczas stłuczki doszło do powierzchownego uszkodzenia drzwi, można spróbować je naprawić. Jeśli jednak uszczerbek jest poważny i doszło do naruszenia miejsc, w których są zamontowane belki wzmacniające, drzwi samochodowe nadają się do wymiany – żaden mechanik nie będzie w stanie przywrócić im utraconej wytrzymałości. O nowych drzwiach warto pomyśleć także wtedy, gdy zaatakowała je korozja. Może być ona niewidoczna przez wiele miesięcy, pojawiając się na spodzie drzwi lub pod listwą ochronną. Po zdarciu „bąbli” często okazuje się, że blacha jest już bardzo mocno skorodowana, także w środku. Na zabezpieczanie specjalistycznymi środkami jest już wtedy za późno. Do takich ataków korozji dochodzi najczęściej w starszych samochodach, mających ponad dziesięć lat. Można dokupić do nich używane drzwi ze szrotu, a jeśli samochód jest w popularnym kolorze, uda się znaleźć drzwi pokryte takim samym lakierem. Trzeba także pamiętać o kupnie drzwi pochodzących z auta o identycznym wyposażeniu. W takim samym modelu z tego samego rocznika drzwi mogą mieć inne boczki (skórzane albo tkaninowe), inne elementy wykończenia (drewno, wstawki chromowe, tworzywo) i prezentować inny poziom wyposażenia (zamek zwykły lub centralny, szyby opuszczane ręcznie lub automatycznie). Ile kosztują nowe drzwi? box:offerCarousel Kompletne, nowe drzwi samochodowe do większości popularnych modeli aut (również kilkuletnich) uda się kupić już za dwieście złotych. W przypadku samochodów rzadkich (np. amerykańskich) i luksusowych ceny mogą być nawet dziesięciokrotnie wyższe. Jeśli nie uda się dostać drzwi w odpowiednim kolorze, trzeba dodatkowo zapłacić za ich lakierowanie (min. 350 zł). Dodatkowo trzeba doliczyć koszty montażu i regulacji. Demontaż starych drzwi i założenie nowych to czynność dość pracochłonna. Mechanik musi wpierw zdjąć wewnętrzną tapicerkę drzwi, następnie dostać się do ich środka i odłączyć kostki elektryczne doprowadzające prąd do głośnika, instalacji centralnego zamka czy elektrycznie sterowanych szyb. Wtedy dopiero może zdemontować ogranicznik i odkręcić śruby mocujące drzwi do zawiasów. Trudno uzyskać informacje na temat konkretnej ceny tej usługi, ale trzeba przyjąć, że będzie to wydatek zaczynający się od 300 złotych. box:offerCarousel Jeśli właściciel samochodu chce dokonać wymiany samodzielnie, to musi pamiętać o tym, aby zakupić nowy komplet spinek mocujących boczki – z pewnością dojdzie do uszkodzenia części z nich. Trzeba też pamiętać o tym, że w czasie demontażu drzwi potrzebna jest pomoc jednej osoby. Ile kosztuje naprawa uszkodzeń lakierniczych? Blacharz może usunąć wgniecenie, które powstało w wyniku stłuczki. Nie będzie to jednak tanie – usuwanie niewielkiego, pojedynczego wgniecenia może kosztować nawet 150 złotych. Przed zdecydowaniem się na naprawę, warto spytać w kilku warsztatach o orientacyjną cenę, ponieważ zakup nowych drzwi może się okazać bardziej opłacalny. Ile kosztuje usuwanie rys powstałych po niefortunnym spotkaniu z wystającą bramą lub krzakami? Usunięcie niewielkiej rysy u profesjonalisty będzie kosztować ok. 100 złotych. Im więcej rys, tym większa cena, plusem będzie jednak wykonanie i trwałość usługi. Przy zerwaniu większej połaci lakieru, nałożenie zaprawki przez lakiernika to cena min. 200 złotych. Jeśli właściciel auta zdecyduje się samodzielnie nakładać zaprawki, to musi zaopatrzyć się w środek odtłuszczający, lakier w kolorze nadwozia w sprayu oraz bezbarwny lakier akrylowy (wiele z nich sprzedawanych jest w zestawach). Kolor lakieru najlepiej dobrać na podstawie kodu koloru, zapisanego w numerze VIN samochodu. Duży lakier kosztuje ok. 30 złotych, a lakier akrylowy połowę tej kwoty. Przed przystąpieniem do samodzielnej naprawy trzeba dokładnie przeczytać instrukcję malowania i obejrzeć kilka filmów instruktażowych. Na więcej pracy i większe koszty należy przygotować się, gdy drzwi zostały zaatakowane przez korozję. Naprawa w profesjonalnym warsztacie wyniesie kilkaset złotych. Samodzielna pomoc wymaga zakupu środka do konserwacji profili zamkniętych, szpachli samochodowej, a w przypadku dużych uszkodzeń – żywicy z utwardzaczem. Potrzebny będzie także drobny papier ścierny. Koszt środków wyniesie ok. 50 złotych. Przydadzą się też środki do malowania. Ile kosztuje naprawa uszkodzeń mechanicznych w drzwiach samochodowych? W starszych samochodach może dochodzić do opuszczania się drzwi. Jest to spowodowane uszkodzeniami zawiasów lub ich sworzni, czasami także rygli. box:offerCarousel Niekiedy jednak wystarczy sama regulacja. W starych autach mechanicy potrafią zamontować w zawiasie odpowiednią podkładkę. Cena samej regulacji drzwi w warsztacie to min. 50 złotych. Montaż nowych zawiasów będzie kosztował dużo więcej, ponieważ wiąże się z koniecznością zdjęcia drzwi. Najgorsza sytuacja to taka, gdy miejsca mocowania zawiasów do karoserii zostały zaatakowane przez korozję. Jeśli doszło do uszkodzenia siłownika centralnego zamka zamocowanego w drzwiach, trzeba będzie zlecić jego wymianę na nowy. Sam siłownik kosztuje w zależności od modelu auta od 8 do 200 złotych. Koszt jego wymiany w warsztacie to min. 100 złotych. Drzwi mogą zaskoczyć właściciela auta także inną awarią, która uniemożliwia korzystanie z mechanizmu odpowiedzialnego za elektryczne opuszczanie i podnoszenie szyb. Naprawa polega na zakupie nowego siłownika (ok. 150–200 zł) i zleceniu jego wymiany w warsztacie (ok. 250 zł). Podane ceny usług są orientacyjne i zależą od typu pojazdu, stopni uszkodzenia i skomplikowania naprawy, regionu, w którym działa warsztat, oraz wielu innych czynników.
Ile kosztuje naprawa uszkodzonych drzwi?
Większość z nas doskonale pamięta nieprzyjemne poranki po świetnych imprezach. Ból głowy, nudności, zawroty głowy, osłabienie, pragnienie – to typowe objawy syndromu dnia poprzedniego. Czy da się złagodzić nieprzyjemne dolegliwości? Jak walczyć z kacem? Skąd się bierze kac? Przykre objawy kaca wynikają z reakcji organizmu na toksyny zawarte w alkoholu. Syndrom dnia poprzedniego wciąż nie został dokładnie przebadany i dlatego każdy z nas ma własne, domowe lekarstwo na złagodzenie dokuczliwych symptomów. Od wielu lat próbujemy znaleźć magiczny preparat na kaca, dzięki któremu będziemy mogli świętować bez perspektywy trudnego poranka. Niestety, taki cudowny eliksir wciąż nie istnieje. Z tego powodu warto wiedzieć, które produkty mogą pomóc nam szybciej dojść do siebie, a których trzeba się wystrzegać. Czego unikać na kacu? Kiedy budzimy się z bólem głowy, suchością w ustach i bolącym żołądkiem, jest już jasne, że ten dzień należy poświęcić na regenerację. Kierując swoje kroki do kuchni w poszukiwaniu remedium, warto wiedzieć, co na pewno nam nie pomoże. Kawa? Zdecydowanie. Chociaż wydaje się naturalnym wyborem przy braku energii i pękającej głowie, to nie powinniśmy pić kawy na kacu. Odwadnia organizm, podnosi ciśnienie, intensyfikuje ból głowy, a przy tym wypłukuje z organizmu składniki mineralne, których po całonocnej imprezie i tak nam brakuje. Skoro kawa może nam bardziej zaszkodzić, niż pomóc, może lepiej sięgnąć po sok pomarańczowy? O ile na co dzień świeżo wyciśnięty sok z cytrusów dodaje energii, to na kacu kwasy zawarte w owocach mogą podrażnić żołądek. Zdecydowanie nie należy leczyć kaca alkoholem! Być może na początku będziemy czuć się lepiej, lecz później nieprzyjemne dolegliwości mogą się nasilić. Alkohol doprowadza do odwodnienia organizmu, co skutkuje bólem głowy, nudnościami, osłabieniem, skurczami i zaburzeniami widzenia. Wiele osób twierdzi, że dobrym sposobem na pozbycie się kaca jest zjedzenie tłustego śniadania. Jajecznica na boczku to dobry pomysł, ale przed imprezą, a nie po. Tłuste jedzenie może dodatkowo podrażnić żołądek, dlatego nie jest polecane na kaca. Skuteczne domowe sposoby na kaca Skoro typowe lekarstwa mogą wyrządzić krzywdę, jak zwalczyć syndrom dnia poprzedniego? W pierwszej kolejności należy sięgnąć po wodę. Ten życiodajny eliksir uzupełni niedobory po odwodnieniu organizmu alkoholem. Nie mylą się ci, którzy zalecają, aby przed pójściem spać wypić dużo wody, ale po przebudzeniu również powinniśmy mieć butelkę wody mineralnej ciągle przy sobie. Co jeszcze warto pić na kacu? Dobrym rozwiązaniem jest woda kokosowa, która zawiera cenne elektrolity. Warto wypić ziołowy napar. Mięta i herbata imbirowa pomogą na nudności i ból brzucha. Sok pomidorowy jest bogaty w witaminę C oraz antyoksydanty, które zwalczają stany zapalne, dlatego wypicie szklanki soku z samego rana na pewno przyniesie korzyści. Na kacu należy unikać ciężkich, tłustych potraw. Dzień warto zacząć od energetycznego smoothie przygotowanego z bananów, kiwi i szpinaku. Zielony koktajl jest bogaty w witaminy i minerały, dzięki którym organizm szybciej się zregeneruje. Owsianka to dobre danie na śniadanie po imprezie. Płatki owsiane zawierają witaminy z grupy B, magnez oraz żelazo. Miseczka ciepłej owsianki może zneutralizować kwasy w żołądku oraz podnieść poziom cukru, przez co wrócą nam siły witalne. Możemy również przygotować tosty i zjeść je z miodem, który szybko dodaje energii i działa leczniczo. Na obiad warto przygotować zupę jarzynową, która uzupełni nam płyny i dostarczy minerałów. Co zrobić, gdy wszystko zawodzi? Na kaca nie ma lekarstwa, ale możemy złagodzić jego przykre dolegliwości. Jeśli żadne domowe sposoby nie przynoszą oczekiwanych rezultatów, czas na środki z apteki. Na ból głowy można wziąć tabletkę na bazie ibuprofenu albo zażyć aspirynę. Przydatny może się okazać musujący magnez oraz preparaty multiwitaminowe. Najlepszym remedium na syndrom dnia poprzedniego jest… czas. Większość symptomów musimy po prostu przeczekać. Zasada, że lepiej zapobiegać, niż leczyć, dotyczy również kaca. Bolesnych skutków można uniknąć, zachowując umiar, nie mieszając różnych rodzajów alkoholu oraz pijąc duże ilości płynów już w trakcie imprezy. Jeśli jednak musimy poradzić sobie z kacem, pamiętajmy, że kluczem do sukcesu jest walka z odwodnieniem organizmu. A więc woda, woda i jeszcze raz woda!
Syndrom dnia poprzedniego – jak go zwalczyć?
Czterolatek to mały odkrywca z niespożytą energią. Chłopiec uwielbia odkrywać świat i bawić się z rówieśnikami, a kiedy na harce nie starcza mu już sił, chętnie zaczyna spokojniejszą zabawę w zaciszu własnego pokoju. Usposobienie dziecka i jego zainteresowania to ważna wskazówka, kiedy wybierasz upominek dla syna. Jaki prezent w cenie do 100 zł warto podarować chłopcu na czwarte urodziny? Odgrywanie ról, czyli gadżety małego strażaka, mechanika i rycerza Dzieci w wieku przedszkolnym uwielbiają odgrywać dorosłe role i wcielać się w bajkowych bohaterów. Zawody, o których wykonywaniu chłopcy marzą od wczesnego dzieciństwa, to m.in. mechanik i strażak. Wśród czterolatków nie brakuje także bajkowych rycerzy. Szukając pomysłu na urodzinowy prezent dla czterolatka, możesz wybrać akcesoria albo strój przydatny w odgrywaniu ulubionej roli. Każdy miłośnik Strażaka Sama i niejeden fan wozów strażackich chętnie bawi się w strażaka. Przebieranki umili na pewno właściwy strój i odpowiednie akcesoria, które nie tylko uatrakcyjnią rozrywkę i podsuną pomysły na kolejne strażackie zabawy, ale będą także jak znalazł w okresie karnawału. Do codziennych zabaw i na bal przebierańców w przedszkolu chłopiec może założyć strój strażaka. Wybierz czarne ubranie z żółtymi paskami odblaskowymi, podobne do tych, które noszą polscy strażacy, albo sięgnij po czerwony kostium. Nie zapomnij też oakcesoriach – przydadzą się: kask, toporek, gaśnica i nożyce ratunkowe. Każdy chłopiec, który pasjonuje się autami, a kiedyś chciałby je doglądać i naprawiać, z przyjemnością wciela się w rolę mechanika. Aby sprawić frajdę takiemu czterolatkowi, sprezentuj mu po prostu zestaw narzędziowy. Komplet przypinany do pasa, chowany do skrzynki albo do wózka, wykonany z drewna lub wytrzymałego tworzywa sztucznego z pewnością zachwyci chłopca świętującego czwarte urodziny. Skoro w tak wielką radość małego mechanika może wprowadzić zestaw narzędzi, to pomyśl tylko, jak miłą niespodzianką okaże się zabawkowywarsztat mechanika! Zabawa w policjanta i złodzieja lub w walkę na patyki czy miecze to klasyczne rozrywki, znane na podwórkach od pokoleń. Z myślą o balu karnawałowym albo pasji dziecka warto wybrać rycerski prezent urodzinowy – strój rycerza, tarcza, a nawet miecz z plastiku będą jak znalazł! Na działkę albo do przydomowego ogródka przyda się z kolei inny gadżet –namiotprzypominający zamek rycerski. Poza sezonem możesz złożyć go do niewielkich rozmiarów i przechowywać w szafie, a jeśli chłopiec nawet zimą nie będzie chciał rozstać się ze swoim zamkiem, warto uczynić z niego ważny element wystroju dziecięcego królestwa. Bajkowe puzzle i gry dla czterolatka Strażak Sam, znany z filmu Auta Mechanik Teamu Easy Idle czy Rycerz Mike to bajkowe postaci, których warto poszukać także wśród puzzli i gier. Możesz rozejrzeć się też za innymi bohaterami kreskówek. Wśród puzzli odpowiednich dla czteroletnich chłopców prym wiedzie seria z obrazkami z filmu animowanego Auta. Układanka, którą wybierzesz, może być wykonana z drewna albo tektury, zastanów się również, czy nie kupić puzzli typu 3w1 – w pudełku znajdziesz trzy obrazki do ułożenia z mniejszej liczby większych puzzli lub z większej liczby mniejszych elementów (np. 20, 36 i 50 klocków). Im dziecko będzie starsze i bardziej doświadczone w układaniu puzzli, tym łatwiej będzie mu samodzielnie skomponować obrazek z wielu elementów. Czteroletnie smyki cieszą się również z puzzli piankowych. Pomyśl o zakupie układanki z obrazkami z innych popularnych animacji, z takimi bohaterami jakKubuś Puchatek czyMyszka Mickey. Na koniec zastanów się nad sprezentowaniem synowi gry planszowej, koniecznie z bohaterami ulubionej kreskówki, np.Pingwinami z Madagaskaru. Możesz zwrócić uwagę chociażby na planszówki polskich producentów, takich jak Alexander, który przygotował gry Agenci i Zagadki Króla Juliana. Pierwsza z gier to typowy wyścig po planszy ze zbijaniem pionków przeciwnika, druga natomiast polega na udzielaniu poprawnych odpowiedzi na zagadki. Jedno jest pewne – każda z nich, nie tylko miłośnikom pingwinów, dostarcza niesamowitych emocji! Czterolatek chętnie układa puzzle i gra w gry planszowe z rówieśnikami i rodzicami, uwielbia także naśladować dorosłych albo ulubione postacie z bajek. Spraw pociesze wymarzone przebranie bądź bajkową układankę, nie zapomnij, że warto przyjrzeć się też rozwijającym planszówkom. Udanych poszukiwań!
Czwarte urodziny – pomysł na prezent do 100 zł dla chłopca
Aby zmienić e-mail w ustawieniach konta, przejdź do strony Dane konta Allegro. Jeśli chesz zmienić adres e-mail w ustawieniach konta, przejdź do strony Dane konta Allegro: W zakładce E-mail: 1. wpisz swój nowy adres, 2. powtórz go w drugim polu, 3. kliknij Zastosuj. Po chwili na wpisany przez Ciebie adres e-mail wyślemy wiadomość zawierająca link. Kliknij go, aby potwierdzić zmianę. Jeżeli nie widzisz tej wiadomości w swojej skrzynce odbiorczej, sprawdź folder Spam. Na dotychczasowy adres e-mail otrzymasz jedynie informację o planowanej zmianie adresu. Jeśli masz więcej, niż jedno konto, pamiętaj - do każdego konta Allegro musi być przypisany inny e-mail. Jeśli nie udaje Ci się zmienić adresu, napisz do nas.
Jak zmienić adres e-mail w ustawieniach konta?
Dwie historie, które dzielą od siebie czterdzieści cztery lata, łączy więcej, niż mogłoby się na pozór wydawać. Od początku można się spodziewać, że będą w jakiś sposób splecione ze sobą, jednak odkrywanie tego jest prawdziwą czytelniczą ucztą. Dawniej Maggie poznajemy, kiedy budzi się pewnego ranka i odkrywa, że jest w szpitalu psychiatrycznym. Jest rok 1964 i obiekty te wyglądają zupełnie inaczej niż teraz. Powszechną terapią jest stosowanie elektrowstrząsów, a Maggie wprawdzie nie pamięta, kim jest i dlaczego znalazła się w szpitalu, ale doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli nie będzie chodzić z uśmiechem na twarzy, czekają ją straszne zabiegi. A szokująca terapia bynajmniej nie przyczynia się do poprawy pamięci, która wraca jej bardzo powoli i stopniowo. Teraz Ponad czterdzieści lat później niejaki Jonathan oczekuje na narodziny swojego pierwszego dziecka. Jest nauczycielem, ale w pracy zawodowej nie do końca mu się układa. Nie dogaduje się z rodzicami i nie potrafi im powiedzieć o tym, że zostaną dziadkami, aż nagle okazuje się, że jest już za późno, ponieważ jego ojciec umiera. Jonathan nie jest sympatycznym bohaterem, a przynajmniej nie tak jak Maggie. A jednak za sprawą wizyty pewnego detektywa historie jego i zamkniętej w szpitalu dziewczyny z przeszłości splotą się w jedną, tragiczną opowieść o tajemnicach, przemilczeniach i stracie. Niepewność i wspomnienia „Przemilczenia” to powieść, o której łatwo powiedzieć zbyt wiele. Wright snuje swoją historię w sposób pomysłowy i zaskakujący, zdradzenie zaś jakiejkolwiek tajemnicy byłoby zbrodnią na czytelniku. Akcja nie jest zbyt wartka, a mimo to trudno się od lektury oderwać, zaś przy okazji odkrywania wszystkich sekretów i przemilczeń czytelnik zaczyna dostrzegać głębsze przesłanie, które kieruje do niego autorka. Jonathan i Maggie cierpią bowiem na taką samą niepewność co do swoich losów, choć Maggie nie potrafi odzyskać wspomnień, zaś Jonathan obawia się raczej tego, co przyniesie mu przyszłość. Ostatecznie jednak zarówno wspomnienia, jak i strach przed tym, co będzie, okazują się splatać w jedną całość, całkiem jak przedziwnie zazębiające się historie obojga bohaterów. My i inni Susan Elliot Wright jest debiutującą pisarką, ale w „Przemilczeniach” porusza bardzo interesujące kwestie w intrygujący sposób. W centrum jej zainteresowań leżą związki między ludźmi – to, jak wpływamy na siebie zarówno w obrębie rodziny, jak i poza nią. Opowiada o tym, co wpływa na to, jacy jesteśmy, i czyni to w bardzo subtelny i elegancki sposób. Rodzinne tajemnice, które niespodziewanie wychodzą na jaw, są dość popularnym motywem literackim, ale Wright udowadnia, że wciąż można go wykorzystać w sposób świeży i zaskakujący. „Przemilczenia” doskonale sprawdzą się jako lektura na długie jesienne wieczory. Źródło okładki: www.grupawydawniczafoksal.pl
„Przemilczenia” Susan Elliot Wright - recenzja
Zimą wizytówką naszego stylu jest odzież wierzchnia. Bardzo często "jak nas widzą, tak nas piszą". Istotny jest wybór odpowiedniej kurtki zimowej lub płaszcza, stosownie do okoliczności. Ważne jest także skompletowanie pasujących butów, spodni i dodatków. W naszym poradniku pokażemy, jak nosić okrycia wierzchnie i jakie trendy obowiązują w modzie zimowej w sezonie 2015/2016. Przegląd płaszczy Płaszcze sprawdzą się w wielu sytuacjach. Wybierz swój ulubiony model, korzystając z naszych propozycji. Płaszcze formalne Panom prowadzącym interesy z pewnością przypadną do gustu klasyczne modele płaszczy. Biznes, świat biurowy, świat oficjalnych kontaktów to miejsce dla oficjalnego stylu. Obowiązują tu zatem określone zasady. Biurowa elegancja to płaszcz typu chesterfield – długi, dwukieszeniowy, przylegający do ciała, sięgający maksymalnie do kolan. Najlepsze jakościowo i zarazem najcieplejsze modele uszyte są z wełny, natomiast te najbardziej eleganckie – z kaszmiru. Najczęściej chesterfieldy dostępne są w klasycznych kolorach: szarym, brązowym, beżowym. Spośród innych formalnych modeli płaszczy polecamy m.in. trencz. Okrycie to również jest stosunkowo długie, typu militarnego. Niestety, coraz rzadziej popularne niegdyś trencze szyte są z materiałów zimowych. Warto jednak postawić na ten model wiązanego płaszcza z zapięciem guzikowym ze względu na jego uniwersalny charakter. Inny polecany przez nas klasyczny model to dwurzędowy płaszczy typu polo oraz pozostałe rodzaje płaszczy militarnych. Warto wskazać np. na płaszcze myśliwskie o jednorzędowym zapięciu, często z obszytym ozdobnie kołnierzem, oraz płaszcze angielskie, tzw. oficerki z dwurzędowym zapięciem, pagonami i szerokimi klapami. Eleganckie płaszcze do kolan lub tuż za pasują do garniturów, ale równie dobrze korespondują ze stylizacjami codziennymi i półeleganckimi. Dobrze skrojone płaszcze mogą znacznie wysmuklić sylwetkę. Płaszcze nieformalne Wiele modeli wywodzi się z odzieży militarnej. Najbardziej znany to budrysówka. Modny płaszcz do lub za kolana, z kapturem, zapinany na drewniane kołki to prawdziwy hit tej zimy. Budrysówkę zakładaj do stylu smart casual lub codziennego. Uniwersalność tego modelu pozwala nosić go także w stylu formalnym. Oprócz budrysówki polecamy bosmanki. Świetnie łączą się ze stylem formalnym i nieformalnym. Ich ponadczasowy charakter czyni z nich klasykę mody męskiej. Charakterystyczne dla bosmanki są przede wszystkim szeroki kołnierz, pokaźne klapy i szerokie kieszenie. Kurtki zimowe Najmodniejsze modele i kolory kurtek w tym sezonie pozwalają nosić je na różne okazje. O to zresztą chodzi – kurtka ma być funkcjonalna. W zasadzie od lat triumfy święci kurtka pikowana. To model niezwykle uniwersalny. Pikówki w kolorze czerni, granatu czy bordo śmiało możesz nosić zarówno do garnituru, jak i do dżinsów, a nawet dresu. Bardziej eleganckie będą modele o dużych pikowaniach. W stylu codziennym sprawdzą się natomiast te gęściej pikowane. Druga propozycja to parka. Idealna na zimę. Jej wielbiciele cenią ją przede wszystkim za wielofunkcyjność. Chroni przez deszczem, wiatrem i mrozem, a do tego jest niezwykle na czasie. Klasyczna zimowa parka nie obejdzie się bez szerokich kieszeni i futrzanego kaptura. Nasz trzeci typ zimowej kurtki to model puchowy. Polecamy ją zwłaszcza przy prawdziwie niskich temperaturach. Najlepsze puchówki to te proste, zasuwane i dodatkowo zapinane na guziki. Porady: Wybieraj modele z odpinanym kapturem i podszewką. Dzięki temu będą przydatne także w okresach przejściowych (jesień, wiosna). Staraj się szukać modeli uniwersalnych, o klasycznych barwach, prostych krojach i formach.
Najmodniejsze męskie okrycia wierzchnie – zima 2015/2016
Jeśli przejrzycie oferty sprzedawców na Allegro, to zobaczycie, że tablety w cenie nieprzekraczającej 500 zł to jedne z najlepiej sprzedających się sprzętów. Jeśli decydujecie się na zakup właśnie takiego urządzenia, a nie macie pojęcia o technologiach w nim drzemiących, możecie kupić nieodpowiedni model. W tym poradniku zaprezentuję kilka tabletów, które mieszczą się w cenie 500 zł. Mam nadzieję, że ułatwi to podjęcie decyzji zakupowej. Zaczynamy! Huawei MediaPad T1 8.0 Huawei to także w naszym kraju coraz lepiej znany producent m.in. sprzętu mobilnego. W cenie ok. 470 zł godnym polecenia urządzeniem tego giganta jest model MediaPad T1 8.0. Jak nazwa wskazuje, mamy tu do czynienia z 8-calową matrycą, której rozdzielczość wynosi 1280 x 800 pikseli. Taka wielkość ekranu w połączeniu z przyzwoitą rozdzielczością sprawia, że T1 8.0 sprawdzi się idealnie podczas przeglądania zdjęć czy surfowania po internecie. Co z pozostałą częścią specyfikacji? Ta obejmuje 1 GB RAM, 8 GB pamięci wewnętrznej, kamerę główną 5 Mpix i przednią 0,3 Mpix oraz 4-rdzeniowy procesor z 1,2 GHz zegarem. Dodam na koniec, że sprzęt ten jako zasilanie wykorzystuje ogniwo 4800 mAh, a w roli systemu operacyjnego znajdziemy tu Android 4.3 Jelly Bean. box:offerCarousel Kruger&Matz EAGLE 1066 3G Tablet firmy Kruger&Matz, model EAGLE 1066 3G, to wymarzony sprzęt dla każdej osoby potrzebującej łączności z internetem nawet tam, gdzie niedostępny jest zasięg routera Wi-Fi. We wnętrzu zainstalowano modem 3G, dzięki czemu z internetu możemy cieszyć się wszędzie tam, gdzie jest dostępny zasięg naszego operatora komórkowego. To jednak nie koniec dobrych wieści, gdyż tablet ten ma 10,1-calowy ekran o rozdzielczości 1280 x 800 pikseli, 1 GB RAM i sporą powierzchnię na dane – aż 16 GB. W roli kamer są tu przetworniki 5 Mpix i 0,3 Mpix. Jak informuje producent, w obudowie zainstalowano dwa głośniki, więc oglądanie np. filmów nabiera zupełnie nowego wymiaru. Co z procesorem? Ten ma cztery rdzenie i zegar o częstotliwości wynoszącej 1,33 GHz. Warto wspomnieć o baterii, która ma pojemność 5000 mAh. Całością zawiaduje system operacyjny Android w dość nowej wersji – 6.0 Marshmallow. Cena to ok. 500 zł. box:offerCarousel Overmax Qualcore 7030 4G A co powiecie na kosztujący nieco ponad 300 zł tablet Overmax Qualcore 7030 4G? Oczywiście także w tym przypadku nazwa modelu zdradza nieco z jego specyfikacji, ponieważ jest tu dostępny nowoczesny modem 4G, dzięki któremu za pośrednictwem tabletu można korzystać z superszybkiego połączenia internetowego LTE (o ile operator na to pozwala). Co z ekranem, czyli jedną z najważniejszych cech każdego tabletu? Do dyspozycji jest 7-calowa matryca o rozdzielczości wynoszącej 1024 x 600 pikseli. Oprócz tego mamy tu 1 GB RAM, 8 GB pamięci wewnętrznej, dwie kamery (0,3 Mpix i 2 Mpix) i głośniki stereo. Mocy obliczeniowej dostarcza 4-rdzeniowy 1 GHz procesor. Producent w tablecie umieścił dość małą baterię 2000 mAh. Co z systemem operacyjnym? Jest tu Android w wersji 5.1 Lollipop. box:offerCarousel Samsung Galaxy Tab A T280 Samsung to znany na całym świecie producent sprzętu mobilnego. W jego ofercie znajduje się bardzo interesujący tablet – Galaxy Tab A T280. To kosztujące ok. 500 zł urządzenie może zaoferować całkiem sporo. box:offerCarousel Koreański gigant wyposażył swój sprzęt w 7-calowy ekran cechujący się rozdzielczością 1280 x 800 pikseli, 4-rdzeniowy procesor o taktowaniu zegara wynoszącym 1,3 GHz, a także 1,5 GB RAM i 8 GB przestrzeni na dane. W roli kamer znajdziemy tu dwa przetworniki – 5 Mpix z tyłu i 2 Mpix z przodu. W tak niewielkim urządzeniu udało się zmieścić całkiem pokaźną baterię 4000 mAh. Tablet działa pod kontrolą systemu Android w wersji 5.1 Lollipop.
Tablety do 500 zł – selekcja modeli I kwartał 2017
„Kobiety dyktatorów 2” to drugi tom bestsellerowej książki Diane Ducret. Autorka, tak jak w pierwszej części, odkrywa przed nami kulisy prywatnego życia największych dyktatorów XX wieku. Opisuje kobiety, które miały istotny wpływ na ich charakter, karierę, a nawet decyzje polityczne. Damy zapomniane Powszechnie znana mądrość ludowa głosi, że za każdym wielkim mężczyzną stoi kobieta. Historycy nieraz o tym zapominają. Ducret oddaje paniom sprawiedliwość w swojej książce. W pierwszym tomie autorka pisała o protektorkach, kochankach i żonach Mussoliniego, Lenina, Stalina, Salazara, Bokassy, Mao, Ceaușescu oraz Hitlera. W „Kobietach dyktatorów 2” pochyla się nad partnerkami Castro, Husajna, Chomejniego, Markovicia oraz Kim Dzong Ila. Ducret po raz kolejny udowadnia czytelnikowi, że w wielu przypadkach to właśnie kobiety miały decydujący wpływ na osobowość znanych wodzów, one ich ukształtowały. Wyciąga mało znane lub przemilczane dotąd fakty. Nie waha się pisać o aferach i skandalach seksualnych. Pyta w swojej książce, co kierowało kobietami największych zbrodniarzy XX wieku – miłość, szaleństwo, a może żądza władzy i bogactwa? Pytanie pozostaje jednak bez jednoznacznej odpowiedzi. Przed oczami czytelnika przesuwają się natomiast wdzięczne sylwetki pań, które nieraz potrafiły całkowicie poskromić najgroźniejszych mężczyzn ówczesnego świata. Targowisko uczuć Mamy tutaj płomienne romanse i efektowne tragedie, których nie powstydziłby się żaden dramaturg – najlepsze scenariusze po raz kolejny napisało samo życie. Wiele z tych opowieści jest niezwykle smutnych. Czytając je, czasem zapominamy, że mamy do czynienia z opisem życia największych zbrodniarzy w historii. Dzięki Ducret dostrzegamy w nich zwykłych ludzi – zakochanych, oślepionych namiętnością, targanych wątpliwościami, błądzących, szukających zrozumienia, a także zazdrosnych, niewiernych i często okrutnych. Widzimy jednak przede wszystkim kobiety, które los zetknął z mężczyznami niepospolitymi, ale też jednoznacznie źle osądzonymi przez historię. Kobiety, które ich kochały. Często podzielały również ich poglądy i pomagały w realizacji krwawych planów. Ta miłość odcisnęła piętno na całym ich życiu. Nieraz była także powodem ich przedwczesnej śmierci. I właśnie dlatego oba tomy „Kobiety dyktatorów” i „Kobiety dyktatorów 2” to pozycje warte uwagi. Pokazują sylwetki legendarnych zbrodniarzy z innej, często nieznanej strony. Książka Ducret to dzięki temu prawdziwa uczta dla miłośników ciekawostek historycznych. Źródło okładki: www.znak.com.pl
„Kobiety dyktatorów 2” Diane Ducret – recenzja
Pomimo wzrostu popularności dysków SSD tradycyjne „talerzowce” wciąż są niezastąpione i lądują w praktycznie każdym domowym komputerze jako główny magazyn danych. Dzieje się tak ze względu na znakomity stosunek ceny do pojemności. Mając do dyspozycji około 300 zł, można pokusić się o zakup modelu o pojemności 1 TB i większej, który przy okazji będzie się odznaczał przyzwoitymi transferami. Oto kilka polecanych modeli. WD Blue WD10EZEX Za około 250 zł dostępny jest WD Blue WD10EZEX. To dysk o pojemności 1 TB, oferujący 64 MB pamięci podręcznej. Nośnik jest zamknięty w tradycyjnej obudowie 3,5 cala, idealnie nadaje się do komputerów stacjonarnych i rozwiązań typu All-in-One. Urządzenie współpracuje oczywiście z interfejsem SATA III, a prędkość talerzy wynosi tradycyjne 7200 obrotów na minutę. Dyski z serii WD Blue znane są ze swojej niezawodności i wysokiej jakości wykonania, dzięki czemu nadają się do codziennego użytkowania. Hitachi HUA723020ALA641 Jeżeli 1 TB to za mało, Hitachi ma w swojej ofercie dysk twardy o pojemności 2 TB. HUA723020ALA641kosztuje około 250 zł. Stosunek ceny do oferowanej przestrzeni jest zatem bardzo atrakcyjny. Nośnik współpracuje z interfejsem SATA III i reprezentuje tradycyjny 3,5-calowy format. Urządzenie zostało wyposażone w 64 MB pamięci podręcznej, a talerze kręcą się z prędkością 7200 obrotów na minutę. To świetna propozycja dla osób, które przechowują spore ilości danych. WD Black WD2003FYPS Dyski WD z serii Black to jedne z najmocniejszych modeli dostępnych w ofercie tego producenta. WD2003FYPS, podobnie jak produkt Hitachi, oferuje aż 2 TB przestrzeni. 3,5-calowe urządzenie charakteryzuje się wysoką wydajnością. Dysk współpracuje z interfejsem SATA II i jest wyposażony w 64 MB pamięci podręcznej. Specjalna technologia automatycznie dostosowuje prędkość obrotową talerza (od 5400 do 7200 obrotów na minutę). Nośnik może być wykorzystywany w magazynach danych. Cena wynosi około 260 zł. Seagate ST2000DM001 Seagate ST2000DM001 to kolejna propozycja o pojemności 2 TB. Dysk działa w oparciu o interfejs SATA III, zapewniając odpowiednio wysokie transfery danych. Prędkość talerzy wynosi 7200 obrotów na minutę. Nośnik jest wyposażony w 64 MB pamięci podręcznej, a średni czas dostępu to 8,5 ms. Dysk korzysta z technologii NCQ, która umożliwia inteligentne kolejkowanie zadań, zmniejszając ilość ruchów głowicy. Dzięki temu mechaniczna żywotność nośnika jest znacznie większa. Seagate ST2000DM001 można kupić za około 260 zł. WD Red WD10EFRX Czerwona seria marki WD została zaprojektowana z myślą o specjalistycznych zastosowaniach. WD10EFRX jest idealną propozycją dla osób, które chcą stworzyć domowy serwer plików pozwalający na dostęp do danych z każdego miejsca na świecie. Nośnik oparty jest na interfejsie SATA III i ma 64 MB pamięci podręcznej. WD10EFRX oferuje 1 TB pojemności, jednak dyski można łączyć ze sobą dzięki technologii NASware. Za ten konkretny model należy zapłacić około 300 zł. W zamian otrzymujemy nośnik idealnie nadający się do stworzenia prywatnej chmury plików.
Dysk HDD do 300 zł – kwiecień 2016
Biokominki są przyciągającym wzrok elementem wystroju salonu. Łączą walory estetyczne i… praktyczne, bo przecież 1 czy 2 kW ich mocy można efektywnie wykorzystać. Są bardzo proste w obsłudze. Nie wymagają skomplikowanej instalacji. Nie trzeba też ich podłączać do komina. Sprawdzają się i w małych pokojach, i w dużych salonach. Na rynku są dostępne ich dwa podstawowe typy: biokominki montowane na ścianie i biokominki wolnostojące. Dogrzejemy czy ogrzejemy? Nie należy oczekiwać, że za pomocą biokominka ogrzejemy w zimie salon. Możemy go co najwyżej dogrzać, dlatego sumowanie mocy biokominka z mocą urządzeń ogrzewających dom jest niewskazane. Wysokiej jakości biokominki posiadają moc znamionową 2–3 kW, czyli więcej niż grzejnik pokojowy lub tyle, ile popularna farelka. To fakt. Mają jednak ważne ograniczenie – pojemność zbiornika na paliwo. Zazwyczaj oscyluje ona wokół 1 litra. Jeśli więc pojemnik palnika biokominka ma tę niewielką pojemność, a moc 3 KW i „podkręcimy” w czasie mrozów spalanie do końca skali, to będziemy mogli cieszyć się ciepłem przez ok. 2 godziny. Później trzeba uzupełnić paliwo w palniku. A to zajmuje trochę czasu. Ponadto w większości przypadków producenci zalecają, by napełniać je tylko do połowy. Znaczenie ma też koszt grzania, a ten jest dość wysoki. Za litr atestowanego biopaliwa zapłacimy od 5,50 zł. box:offerCarousel „Mocniejsze” paliwo? Może więc da się znaleźć bardziej kaloryczne paliwo, dzięki któremu biokominek można będzie ustawić na pół mocy, a i tak uzyskamy więcej ciepła? Niestety nie. Oferowane przez producentów i dopuszczone w Polsce do handlu biopaliwa mają podobny skład. W efekcie ich kaloryczność waha się w granicach 6–7 kWh. Czasami sprzedawcy biopaliw zachwalają swoją ofertę, twierdząc, że ich produkt jest zdecydowanie bardziej „energetyczny” – o 50–100%. Należy jednak podejść do tego z dystansem. Zwróć uwagę na te modele Biokominek Qube. Do zamontowania na ścianę i w narożniku. Waży tylko 5,8 kg. Wykonany jest ze stali szlifowanej malowanej proszkowo odporną na wysokie temperatury farbą. W komplecie m.in. pojemnik na biopaliwo z wkładem absorbującym, który podnosi bezpieczeństwo podczas użytkowania, zmniejszając ryzyko rozlania biopaliwa. Wymiary: 64,80 x 14,40 x 37,40 cm. Pojemnik: 0,4 l. Cena: od 310 zł. box:offerCarousel Biokominek Nice House 90x40. Montowany na ścianę. Jego front jest wykonany ze stali malowanej proszkowo, a paleniska ze stali nierdzewnej piaskowanej. Wyposażono go w wysuwaną hartowaną szybę ochronną. Zestaw posiada biopaliwo, zapalarkę, 1 kg kamieni ozdobnych i aromatyzer. Palenisko stanowią trzy pojemniki wykonane ze stali nierdzewnej o pojemności ok. 0,3 l każdy. Waga: 10 kg. Wymiary: 90 x 40 x 12 cm. Moc grzewcza: do 3,2 kW. Cena: ok. 500 zł. box:offerCarousel Biokominek Dekorta Borgar. Można go ustawić w dowolnym miejscu. Jest stabilny. Wyposażono go w pełną hartowaną szybę. Obudowa została wykonana ze stali i pokryta odporną na wysoką temperaturę oraz uszkodzenia farbą. Posiada wykonany ze stali nierdzewnej regulowany palnik na biopaliwo. W palniku zastosowano wkład absorbujący. Zestaw zawiera m.in. biokominek, polana ceramiczne, zestaw kamieni ozdobnych, lejek do nalewania biopaliwa, uchwyt do regulacji płomienia, wspornik do szyby. Wymiary: 80 x 20 x 90,5 cm. Moc grzewcza: 2 kW. Cena: ok. 1000 zł. box:offerCarousel Biokominek Egzul Swarovski. Wolnostojący biokominek portalowy, ozdobiony oryginalnymi kryształami Swarovskiego. Doskonale imituje otwarte palenisko. Wpisuje się w konwencję stylu glamour. Wyposażono go w duży pojemnik na paliwo 1,6 l z wkładem absorbującym. Waga 68,5 kg. Cena: od 1700 zł. box:offerCarousel Biokominki są bardzo eleganckim i praktycznym elementem wystroju wnętrza. Zapewniają ciepło i nastrój. Nie dymią, nie ma problemu z popiołem. Mają jednak ograniczenie, które rzadko bierze się pod uwagę. Biopaliwo, spalając się, spala tlen. Jeśli w niewielkim pomieszczeniu, które chcemy dogrzać, szczelnie pozamykamy drzwi i okna, to po pewnym czasie w pokoju zrobi się duszno.
Czy biokominkiem dogrzejemy salon?
W ostatnich latach zima pokazała nam, że jest kapryśna i nieprzewidywalna. Temperatury sięgające 20 stopni Celsjusza poniżej zera nie zachęcają do opuszczania ciepłego, domowego zacisza. Jednak gdy przychodzi poranek i musimy udać się do pracy, owijamy się szalikami, z pomocą przychodzą czapki, rękawiczki i ciepłe płaszcze. Niestety, samochodu nie jesteśmy w stanie ciepło ubrać. Choć zmarznięcie i przeziębienie mu niestraszne, niskie temperatury i zimowa atmosfera nie pozostają obojętne. Jak zatem zadbać o nasze auto podczas zimowych miesięcy? Czas nieustannych mrozów jest wyzwaniem dla każdego. Znamy wiele sposobów, aby nasze auto było zawsze lśniące i czyste. Zimowa pielęgnacja różni się jednak od tej, do której przywykliśmy wiosną i latem. Niektórzy popełniają karygodne błędy, co odbija się choćby na stanie lakieru. Jak więc robić to prawidłowo? Mycie Przede wszystkim powinniśmy porządnie umyć pojazd jeszcze przed nadejściem mrozów. Dzięki temu zmyjemy nagromadzony na powierzchni lakieru kurz i brud. Warto również dopieścić karoserię poprzez woskowanie. Mowa tu jednak o precyzyjnym woskowaniu ręcznym, a nie programie w myjni bezdotykowej. Nie da on bowiem oczekiwanego efektu, a warstwa ochronna zostanie szybko zmyta, ponieważ nie wniknie w powłokę lakieru. Woskowanie z prawdziwego zdarzenia utworzy natomiast swego rodzaju powłokę ochronną, dzięki czemu zima będzie bardziej łaskawa dla lakieru naszego auta. Alternatywą dla wosku może być glinkowanie, które przyniesie podobny efekt.Istotną kwestią jest również mycie samochodu podczas zimy. Oczywistym jest, że nie należy odwiedzać myjni, kiedy temperatury na zewnątrz oscylują wokół zera stopni lub poniżej. Podczas kąpieli woda wnika dosłownie we wszystkie zakamarki nadwozia, skąd potem wcale nie tak łatwo ją usunąć. Po wyjechaniu na ulicę szybko zamarza, co może nie tylko utrudnić nam życie (gdy na przykład przymarznie nam klapka od wlewu paliwa, uniemożliwiając późniejsze zatankowanie), ale również uszkodzić niektóre elementy pojazdu. Nie wszyscy jednak wiedzą, jak druzgocący wpływ na stan techniczny samochodu ma sól drogowa. Choć dzięki niej służby drogowe mają znacznie ułatwioną pracę, w znacznym stopniu przyspiesza ona korozję podwozia i karoserii samochodu. Dlatego jeżeli prognoza pogody będzie sprzyjająca i będziemy mogli cieszyć się kilkoma dniami temperatur powyżej zera, warto odwiedzić myjnię. Najlepszym rozwiązaniem będzie samoobsługowa myjnia bezdotykowa, ponieważ będziemy mogli precyzyjnie domyć wewnętrzne strony nadkoli. Należy pamiętać, że nagromadzona w zakamarkach pojazdu sól zacznie w bardzo szybkim tempie pokrywać je rdzą, co może być później trudne do naprawienia. Wielu z nas odwiedza myjnie automatyczne, które spotykamy niemal na każdej stacji benzynowej. Ten wybór ma zarówno swoje plusy, jak i minusy. Do zalet można zaliczyć fakt, że taka myjnia umyje nam podwozie pojazdu (nie wszystkie programy posiadają tę funkcję) oraz wstępnie wysuszy auto. Jest jednak ciemna strona medalu. Choć szczotki myjni automatycznych są pobieżnie opłukiwane po każdym kliencie, zawsze zostanie na nich odrobina piasku, brudu czy soli. Następny pojazd będzie miał więc zapewniony drobnoziarnisty peeling. Choć jedna wizyta w myjni automatycznej nie zrujnuje gładkiej powierzchni lakieru, i tak za regularne kąpiele przyjdzie nam później zapłacić zmatowiałą karoserią. Dobrym, choć nieco bardziej kosztownym sposobem na oczyszczenie auta jest wizyta w myjni ręcznej. Wiele z nich do mycia i późniejszego spłukiwania pojazdów używa ciepłej wody, która znacznie lepiej domywa zabrudzenia. Często można spotkać myjnie, na których pracownicy za pomocą sprężonego powietrza wydmuchują wodę ze szczelin oraz wycierają karoserię do sucha. Zmniejsza to ilość wody, która wnika w zakamarki, jednak nie jesteśmy w stanie pozbyć się jej całkowicie. Największe szczęście mają ci, którzy dysponują luksusem w postaci ogrzewanego garażu. Jeżeli mamy myjnię blisko domu, możemy odwiedzać ją nawet podczas lekko ujemnych temperatur. Gdy wstawimy samochód na noc do garażu, zdąży do rana wyschnąć, a właściciel będzie mógł spać spokojnie, ponieważ sól została zmyta i nie zagraża już karoserii. Konserwacja Skoro pamiętamy o myciu auta, warto również poświęcić chwilę konserwacji najbardziej wrażliwych elementów. Mowa oczywiście o uszczelkach. Po umyciu pojazdu, niezależnie od temperatury oraz miejsca przechowywania samochodu, powinniśmy wytrzeć do sucha uszczelki drzwi oraz nasmarować je specjalnym preparatem na bazie wosku lub silikonu. Ma on zapobiec parceniu i twardnieniu elementów gumowych podczas mrozów. Dzięki temu będą one dłużej spełniały swoje zadanie bez konieczności wymiany. Preparaty te występują w różnych formach – od płynnych emulsji aż po sztyfty. Działanie mają podobne, więc kwestia wyboru zależy tylko od preferencji właściciela. Koszt takiego środka to około 15–20 złotych.Jeżeli nasz samochód jest wyposażony w nielakierowane plastikowe elementy, jak na przykład listwy czy dokładki zderzaków, warto mieć pod ręką spray do ich pielęgnacji. Choć w głównej mierze zapewniają one lepsze walory estetyczne, ponieważ czerń elementów nabiera głębi po jego zastosowaniu, w pewien sposób pielęgnują one plastik. Podczas mrozów tworzywa te tracą swoją sprężystość, przez co są bardziej narażone na pękanie i wysychanie. Zabezpieczenie ich powierzchni takim preparatem nie tylko zadziała na urodę naszego samochodu, ale również zapewni należytą konserwację jego elementów. Tego typu spray znajdziemy w wielu marketach, sklepach z artykułami motoryzacyjnymi czy na stacjach benzynowych w cenie kilkunastu złotych. Odśnieżanie Równie istotną kwestią, jeśli nie ważniejszą od samej pielęgnacji samochodu, jest sposób jego odśnieżania. Choć usuwanie grubej warstwy śniegu z dachu auta za pomocą łopaty brzmi absurdalnie, czasem można spotkać się z tego typu metodami. Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, że wówczas prawdopodobieństwo nieuszkodzenia lakieru jest bliskie zeru. Karoserię powinniśmy odśnieżać tylko za pomocą do tego przeznaczonych szczotek. Nawet jeżeli jej powierzchnia jest pokryta cienką warstwą lodu, nie należy jej drapać i zeskrobywać. Chyba że mamy ochotę na wiosnę spędzić dużo czasu lub wydać jeszcze więcej pieniędzy na gruntowne polerowanie nadwozia. Inaczej sprawa wygląda z szybami. Zimą często widujemy na ulicach samochody nie tylko nieodśnieżone, ale również z niemal całkowicie oszronionymi szybami. Wówczas widoczność jest znikoma, a kierowca polewa powierzchnię szyby połową zawartości zbiornika płynu do spryskiwaczy i nieudolnie próbuje pozbyć się zlodowaceń za pomocą wycieraczek. Nie jest to zbyt dobra metoda. Gdy silnik jest zimny, nawiew na przednią szybę zbytnio nie pomoże. Alkohol zawarty w płynie do spryskiwaczy nieco rozpuści warstwę lodu, ale najbardziej ucierpią pióra wycieraczek, które po kilku takich zabiegach będą nadawały się do wymiany. Najlepszą radą wydaje się być podgrzewanie przedniej szyby, które chyba wszystkim kierowcom znacznie ułatwiłoby życie. Niestety, nadal niewielu producentów podejmuje się jego montażu w swoich autach lub jest to wyposażenie opcjonalne.Ułatwieniem dla kierowców są specjalne odmrażacze do szyb w formie sprayu lub atomizera. Wystarczy spryskać szron i po chwili auto jest gotowe do jazdy. Cena takiego preparatu to około 10 złotych za duże opakowanie, które powinno wystarczyć nam na długie tygodnie. Alternatywą mogą być tradycyjne skrobaczki. Zdarzają się przypadki, w których kierowca, z braku odpowiedniego narzędzia, do skrobania szyb używa na przykład płyty CD lub innych odpowiednich kształtem przedmiotów znalezionych w aucie. Nie jest to najlepszy pomysł i zawczasu warto zainwestować w dobrą skrobaczkę. Coraz większą popularność zdobywają warianty z dołączoną rękawiczką, chroniącą dłoń przed zimnem i kontaktem ze śniegiem. Przy jej wyborze warto poświęcić chwilę uwagi oraz zainwestować nieco więcej pieniędzy. Te kosztujące zaledwie kilka złotych wykonane są z miękkiego plastiku, przez co mogą szybko się wyszczerbić i porysować powierzchnię szyb. Zarysowania te, choć niezbyt widoczne, będą znacznie utrudniać kierowcy prowadzenie pojazdu.Najlepszym rozwiązaniem wydaje się być ogrzewanie postojowe. Dzięki niemu, będąc jeszcze w domu, uruchomimy ciepły nawiew w naszym aucie. Wówczas zamarznięte szyby i ujemna temperatura w jego wnętrzu nie będą nam straszne. Koszt takiej instalacji zaczyna się od około 3 tysięcy złotych. Zima nie zawsze jest dla nas łaskawa. Za pomocą prostych czynności możemy pomóc naszym samochodom przetrwać ten trudny czas. Choć nie dostaną one kataru, z pewnością dłużej będą cieszyć swojego właściciela dobrym stanem technicznym i wizualnym. A na tym przecież wszystkim kierowcom zależy.
Dbaj o auto podczas zimy
Prezent dla miłośnika designu nie musi wiele kosztować. Piękne i funkcjonalne przedmioty to coś, na co zawsze powinniśmy znaleźć w naszej kuchni miejsce. Sprawdź, jakie gadżety powinny znaleźć się w twoim domu. Dobry design ma być nie tylko estetyczny i piękny, ale przede wszystkim wygodny i prosty w użytkowaniu. Na szczęście, również w Polsce mamy coraz łatwiejszy dostęp do przedmiotów, które spełniają te kryteria. Z łatwością możemy też znaleźć takie gadżety, akcesoria i elementy wyposażenia, które nie kosztują fortuny, a będą piękną i – co najważniejsze – użyteczną ozdobą kuchni. Poniższe propozycje z pewnością spodobają się każdemu miłośnikowi designu. Metalowa patera Tego elementu wyposażenia nie może zabraknąć w kuchni żadnego miłośnika designu. Niezależnie od tego, czy wybierzesz taką w kolorze złota, srebra albo miedzi, połyskująca patera lub taca to wspaniała ozdoba, na której dobrze prezentują się nie tylko owoce czy ciasta. W stylowych wnętrzach można znaleźć dla niej więcej zastosowań – świetnie sprawdzi się jako podstawka na kilka świec, która zastąpi tradycyjny świecznik albo miejsce do wyeksponowania eleganckiej porcelanowej filiżanki, zestawu do herbaty albo zdobionego półmiska. Szklana karafka Kiedyś była obecna niemal w każdej kuchni, później została wyparta przez saturatory i butelkowane wody. Karafka, bo o niej mowa, to przedmiot, który przyda się każdemu fanowi dobrego stylu. Teraz, kiedy do łask wraca picie wody z kranu albo samodzielnie filtrowanej, elegancka, szklana lub kryształowa karafka będzie niezbędna. Co więcej, taka szklana alternatywa dla plastikowych butelek z wodą doskonale pasuje do kuchni urządzonej w każdym stylu. Dostępne są zarówno tradycyjne, zdobione karafki, jak i nowoczesne, minimalistyczne wariacje na ich temat. Wybór należy do ciebie! Zaparzacz do kawy lub herbaty Na Allegro znaleźć można całe mnóstwo zaparzaczy do kawy i czajniczków do herbaty, więc bez problemu dostrzeżesz pośród nich model pasujący do gustu obdarowywanej osoby. To nie tylko przydatny i funkcjonalny element kuchennego wyposażenia, ale w dodatku stylowa ozdoba, która sprawi, że codzienne picie kawy lub herbaty stanie się prawdziwą celebracją i chwilą na pobudzenie zmysłów. Miłośnikom designu w stylu lat 60. i 70. Z pewnością spodoba się zaparzacz tłokowy Hario Cafe Press, którego projekt łączy szkło, metal i drewno. Fanów herbaty (i ponadczasowych projektów) zachwyci zaparzacz Assam kultowej marki Bodum, którego okrągły kształt i charakterystyczne ucho ozdobią każdą kuchnię. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Stylowa filiżanka Jeśli planujesz zakup zaparzacza albo czajniczka na prezent, to idealnym dopełnieniem podarunku będzie porcelanowa filiżanka – na Allegro znajdziesz setki wzorów, rozmiarów i styli, dzięki czemu z łatwością wybierzesz dodatek idealnie pasujący do reszty. Klasyczna filiżanka to przede wszystkim ozdoba, którą z dumą można zaprezentować, wyeksponować w kuchni lub w przeszklonej gablocie z porcelaną. Nowoczesne sztućce Proste, minimalistyczne sztućce to prawdziwy wnętrzarski hit ostatnich miesięcy. Nie potrzebują dodatkowych ozdobników, bo same są wyjątkową ozdobą, która sprawi, że nawet najprostsze nakrycie nabierze klasy i stylu. Takie zestawy sztućców świetnie sprawdzą się w nowoczesnych, minimalistycznych wnętrzach, a także tych urządzonych w modnym stylu skandynawskim. Decydując się na taki zestaw, nie bój się postawić na oryginalne rozwiązania. Przecież widelce, łyżki czy noże nie zawsze muszą być srebrne! Teraz w modzie są stylowe zestawy w kolorze złota, miedzi, a nawet czerni. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Stylowy, designerski gadżet nie musi być drogi. Nawet proste przedmioty codziennego użytku mogą być piękne i użyteczne na co dzień.
5 kuchennych gadżetów dla fana designu
Zamrażarka to bardzo przydatne urządzenie, którego próżno szukać w wielu domach. Zwykle klienci decydują się na chłodziarko-zamrażarki, a osobny sprzęt służący wyłącznie do utrzymywania produktów spożywczych w ujemnej temperaturze nie jest im potrzebny. Warto jednak przemyśleć zakup takiego urządzenia. Osoby projektujące kuchnię zwykle rezerwują miejsce na jedno urządzenie do chłodzenia jedzenia. Największą popularnością cieszą się chłodziarko-zamrażarki. W lodówkach często znajduje się tylko mała wydzielona przestrzeń, w której utrzymywana jest stale temperatura poniżej 0 stopni Celsjusza, gdzie można przechowywać mrożone mięso albo lody. W sprzedaży są jednak urządzenia, które służą wyłącznie do mrożenia produktów spożywczych. Zakup dedykowanej zamrażarki pracującej niezależnie od lodówki może okazać się bardzo dobrym pomysłem. Przyda się zwłaszcza w domach wielopokoleniowych i ucieszy wielodzietne rodziny. Tylko na co zwrócić uwagę, kupując zamrażarkę? Konstrukcja zamrażarki Kupując sprzęty AGD, trzeba na samym początku zdecydować, czy rozglądamy się za sprzętem wolnostojącym, czy do zabudowy. Wybór konkretnego modelu zależy od tego, w jaki sposób urządzona jest kuchnia. Zamrażarkę wolnostojącą można umieścić poza kuchnią, a zamrażarka do zabudowy ładniej wkomponuje się w pomieszczenie. Zamrażarki dzieli się też na dwie podstawowe kategorie pod względem konstrukcji. W sprzedaży są modele szufladkowe i skrzyniowe. Zamrażarki szufladkowe konstrukcją przypominają klasyczne lodówki i ułatwiają segregowanie żywności. W zamrażarkach skrzyniowych wieko otwiera się od góry i nie nadają się pod zabudowę. Z obu korzysta się inaczej, ale nie ma jednoznacznej odpowiedzi, która jest lepsza. Wszystko zależy od potrzeb domowników oraz układu kuchni, w której sprzęt zostanie zamontowany. Trzeba też pamiętać, że zamrażarki mają różną pojemność. Ta jest przede wszystkim uzależniona od gabarytów urządzenia, ale często zamrażarki o takich samych wymiarach mogą mieć różną pojemność ze względu na np. grubość ścianek. Nie zawsze jednak więcej znaczy lepiej. Im mniejsza pojemność, tym mniejsze zapotrzebowanie zamrażarki na energię. Funkcja szybkiego zamrażania Dobrze jest zdecydować się na model zamrażarki z funkcją szybkiego zamrażania. Włożenie nowej porcji żywności do zamrażarki, która pracuje mało wydajnie, może podnieść temperaturę wewnątrz komory chłodzącej. Nie pozostaje to bez wpływu na umieszczoną w niej wcześniej i już zamrożoną żywność. Zamrażarka z funkcją No Frost Kupując urządzenie do zamrażania żywności, warto przyjrzeć się modelom, które producent wyposażył w funkcję No Frost. Działa ona podobnie jak w lodówkach. Dzięki temu wilgoć zbierająca się na produktach spożywczych i ich opakowaniach jest zbierana automatycznie do specjalnej przegrody. Dzięki temu w zamrażarce nie tworzą się warstwy lodu, które potem trzeba ręcznie co jakiś czas usuwać. Utrzymywanie ujemnej temperatury bez zasilania Zamrażarki są stale podłączone do prądu. Zdarzają się jednak przerwy w dostawie energii. Warto zdecydować się na zakup modelu, który będzie jak najdłużej utrzymywał temperaturę poniżej zera w przypadku odłączenia od źródła zasilania. Zamrażarki z wysokiej półki potrafią chłodzić jedzenie bez prądu nawet przez dwie doby, podczas gdy tańsze modele mogą rozmrozić się nawet po kilkunastu godzinach. Aktywny przepływ powietrza wewnątrz zamrażarki Dobre modele zamrażarek mają zamontowane wentylatory, które służą do wyrównywania temperatury w komorze chłodzącej. Dzięki temu żywność jest równomiernie zamrożona, a po włożeniu kolejnego produktu do zamrażarki jest on schładzany szybciej niż w przypadku modeli pozbawionych tej funkcji. Kostkarka do lodu Przydatną funkcją zamrażarki jest wbudowana kostkarka do lodu. Dzięki temu w upalne dni można chłodzić napoje bez konieczności dbania o to, by napełniać co jakiś czas foremki lub plastikowe woreczki. Zamrażarka – klasa energetyczna Kupując urządzenia elektroniczne, zwłaszcza z segmentu AGD takie jak właśnie zamrażarka, warto zwrócić uwagę na klasę energetyczną. Nowoczesne sprzęty z górnej półki pobierają mniej prądu i są wydajniejsze, a tym samym oszczędniejsze w eksploatacji – nawet o 200 zł rocznie. Tańsze urządzenie może okazać się w długoterminowej perspektywie mniej opłacalne. Zamrażarka z niskiej półki cenowej może sprawić, że wyraźnie wzrosną comiesięczne rachunki za prąd. Najlepiej zdecydować się na zamrażarkę o klasie energetycznej A++ lub A+++. Wyspecjalizowane urządzenia projektowane tylko w jednym celu zwykle sprawdzają się lepiej niż sprzęty o ogólnym przeznaczeniu. Tak jest w przypadku zamrażarek, które nie są jedynie malutką częścią lodówki. Dzięki pojemnej zamrażarce można przechowywać naprawdę spore zapasy żywności dla całej rodziny, co pozwoli ograniczyć czas poświęcany na zakupy.
Nowoczesna zamrażarka – jakie powinna mieć cechy?
Jak co roku, gdy zbliżają się święta, zastanawiasz się, co podarować na gwiazdkę swojemu mężowi, narzeczonemu czy chłopakowi. Idealnym rozwiązaniem będzie bielizna! Jest to uniwersalny prezent, z którego każdy mężczyzna będzie zadowolony. Oto najmodniejsze fasony i modele na rok 2018. Jeżeli chcesz, aby twój ukochany na długo zapamiętał te święta, podaruj mu coś wyjątkowego. Niewątpliwie czymś takim będzie męska bielizna. Ważne, abyś postawiła na najnowsze modele i fasony, które będą dominować w 2018 roku. Wybierz coś z oferty znanych marek, a zadowolenie twojego mężczyzny będziesz miała gwarantowane. Jeśli chodzi o kolory, trendy będą zarówno wersje stonowane i klasyczne – granatowe, czarne, szare oraz białe – jak i okraszone wyrazistymi printami (np. modele Moschino czy Muchachomalo) czy z neonowymi wykończeniami. Z pewnością znajdziesz coś odpowiedniego dla swojego partnera. Bokserki – najpopularniejszy wybór Tradycyjne bokserki to najbardziej uniwersalny rodzaj męskiej bielizny. Mężczyźni je wprost uwielbiają. Nie ma co się dziwić – są bardzo wygodne i praktyczne, a na rynku jest ogromny wybór, bo oferuje je wiele popularnych marek. box:offerCarousel Absolutnym hitem są bokserki od Calvina Kleina, wybierane przez mężczyzn bardzo często ze względu na wysoką jakość oraz różnorodność fasonów. Dostępne niemal we wszystkich kolorach i wzorach. Z pewnością wybierzesz coś, co spodoba się twojemu facetowi. Nie są tanie, ale warto postawić właśnie na tę markę. Za jedną sztukę zapłacisz 120–130 zł, a za trójpak około 180 zł. box:offerCarousel Szukając prezentu dla swojego mężczyzny, warto wziąć pod uwagę również bokserki domu mody Armani. To kolejna bardzo prestiżowa firma, której bielizna z pewnością spodoba się twojemu partnerowi. Wysoka jakość i wiele ciekawych modeli – tak pokrótce można ją scharakteryzować. Kosztują 120–140 zł za sztukę, ale znacznie bardziej opłacalny będzie zakup trzech sztuk w zestawie, na który wydasz około 220 zł. Stawiając na bieliznę od Armaniego, masz pewność, że kupujesz produkt z najwyższej półki. box:offerCarousel Jeżeli szukasz nieco tańszych rozwiązań, ale nie chcesz rezygnować z wysokiej jakości, postaw na bokserki marki Pierre Cardin. Oferuje produkty nieco tańsze niż poprzednio wymienione firmy, ale jest również bardzo popularna i ceniona na rynku światowym. Z pewnością taka bielizna również spodoba się twojemu ukochanemu, a ty będziesz miała satysfakcję, że trafiłaś w jego gust. Za trójpak zapłacisz około 60 zł, za sześciopak w promocyjnej cenie zaś tylko 100 zł. Jest to bardzo opłacalna opcja. Bokserki luźne – do spania i nie tylko Wielu mężczyzn chętnie wybiera nieco luźniejsze bokserki. Przeważnie służą jako bielizna do spania, ale niektórzy używają ich jak zwykłych bokserek. Każdy według własnych upodobań i preferencji. Są niezwykle wygodne oraz przewiewne, dlatego też mężczyźni chętnie je wybierają. box:offerCarousel Znaną marką oferującą tego typu bokserki jest Henderson. Oferuje bardzo kolorowe i ciekawe fasony. Dodatkowym atutem jest stosunkowo niska cena, ponieważ za jedną sztukę zapłacisz zaledwie około 20 zł. box:offerCarousel Warto również wziąć pod uwagę luźne bokserki marki Atlantic. Na rok 2018 oferują atrakcyjne fasony w przystępnej cenie około 30 zł za sztukę. Nieśmiertelne slipy Mężczyźni dzielą się na tych, którzy noszą wyłącznie slipy oraz tych, którzy ich nie znoszą! Jeśli twój ukochany jest ich fanem, koniecznie zaopatrz go w modne modele. Najlepiej zaufać markom, które gwarantują wysoką jakość, takim jak: Emporio Armani, Dolce&Gabbana, Calvin Klein, Ralph Lauren czy John Galliano. Ceny takich luksusowych slipów zaczynają się od kilkudziesięciu złotych za sztukę. Jeżeli jednak chciałabyś wręczyć swojemu partnerowi coś innego, to dobrą opcją będzie zakup szlafroka. Twój mężczyzna z pewnością będzie zadowolony, mogąc wypić poranną kawę w ciepłym i przyjemnym w dotyku szlafroku. Jak widać pomysłów i propozycji na bieliźniany prezent nie brakuje. Teraz sama musisz zdecydować i wybrać coś odpowiedniego. Jedno jest pewne! Każdy z wyżej wymienionych produktów wywoła uśmiech na twarzy twojego mężczyzny, ponieważ są najwyższej jakości.
Męska bielizna na prezent – przegląd najmodniejszych fasonów i modeli na rok 2018
Razer Ornata Chroma to klawiatura hybrydowa z podświetleniem RGB. Posiada membranę z mechanicznymi przełącznikami, wyposażono ją także w magnetyczną podkładkę. Czy warto wydać na nią 389 zł? Wśród klawiatur dla graczy najbardziej popularne są modele mechaniczne, te najtańsze schodzą już poniżej 300 zł, a najdroższe osiągają pułap nawet 1000 zł. Do wyboru jest wiele rodzajów przełączników, można zdecydować się na konstrukcje z tworzyw sztucznych lub wersje aluminiowe. Obecność przełączników membranowych stała się synonimem gorszej jakości, ale przecież tego typu przełączniki posiadają cechy przez wielu pożądane: zapewniają lepszą amortyzację, mają płytszy skok i niższy profil klawiszy. Razer postanowił połączyć najlepsze cechy przełączników membranowych i mechanicznych – Ornata to klawiatura mechaniczno-membranowa, która ma zapewnić precyzję i wygodę. Specyfikacja Razer Ornata Chroma podświetlenie Razer Chroma (RGB 16,8 mln kolorów) oprogramowanie Razer Synapse anti-ghosting do 10 klawiszy ergonomiczna podkładka pod nadgarstki średni profil klawiszy odświeżanie 1000 Hz wymiary 463 x 154 x 31 mm waga ok. 950 g Wyposażenie Ornata Chroma zapakowana jest w solidne pudełko, została dobrze zabezpieczona w środku. Producent dołącza magnetyczną podpórkę pod nadgarstki, instrukcję obsługi (także w języku polskim) i dwie naklejki. Wygląd Na pierwszy rzut oka Ornata wygląda jak klawiatura mechaniczna, ale po dokładniejszych oględzinach bez problemu można dostrzec różnice. Profil klawiszy nie jest tak wysoki – kapturki plasują się gdzieś pomiędzy wysokoprofilowymi a wyspowymi. Sama obudowa nie jest też tak kątowa, klawisze są rozstawione bardziej płasko. Ornata została wykonana z tworzyw sztucznych, jej kształt jest trapezoidalny, rozszerza się ku dołowi. Kolorystycznie dominuje matowa czerń, krawędzie obudowy są jednak ścięte i połyskujące. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Układ klawiszy to pełnowymiarowy QWERTY US – Enter jest wąski, a lewy Shift długi. Zachowano odpowiednie proporcje i odstępy od poszczególnych bloków. Nie ma większych modyfikacji, nie licząc dodatkowych skrótów, obecności klawisza funkcyjnego zamiast prawego przycisku Windows, a także większej ilości diod informacyjnych. Oznaczenia klawiszy są zespolone z kapturkami, zostały wypisane chudszą i dużo prostszą czcionką niż w mechanikach Razera. Dodatkowe skróty znalazły się w rzędzie funkcyjnym – F1–F3 odpowiada za kontrolę głośności, F5–F7 za sterowanie muzyką, F9 i F10 za makra i tryb gamingowy, a F11 i F12 za sterowanie jasnością podświetlenia. Podświetlone klawisze wyglądają bardzo ładnie, każdy ma swoją diodę, ale samo podświetlenie nie jest tak mocne, jak zazwyczaj w mechanikach, można dostrzec pewne nierówności. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Pod spodem znajduje się pięć podkładek oraz dwie rozkładane nóżki, których krawędzie niestety nie zostały ogumowane. Kabel jest wpięty głębiej w obudowie, gdyż do dyspozycji są specjalne rowki do prowadzenia przewodu, może on wychodzić ze środka obudowy, z lewej bądź prawej strony. Sam kabel ma aż 2 m długości i został zabezpieczony oplotem. Podkładkę pod nadgarstki wykonano z tworzyw sztucznych. Tylna krawędź jest magnetyczna, przylega równo do boku klawiatury. Na pokrywie jest poduszka ze sztucznej skóry, którą wypełniono sprężystą gąbką. Na spodzie podpórki znajduje się aż sześć silikonowych podkładek. Wykonanie klawiatury jest dobre, ale ustępuje temu znanemu z mechaników Razera. Tworzywa są odpowiednio obrobione, ale zastosowano trochę cieńszy materiał. Mimo niezłego spasowania elementów konstrukcja potrafi zatrzeszczeć – wyraźnie skrzypi przy naciskaniu krótszych boków i przesuwaniu klawiatury. Design jest natomiast świetny, sprzęt wygląda minimalistycznie i poważnie. Oprogramowanie Klawiaturę obsługuje Razer Synapse 2.0. Wymagane jest założenie konta, gdyż ustawienia synchronizowane są w chmurze. Interfejs programu jest estetyczny i czytelny, dzieli konfigurację na cztery zakładki i oddzielne karty. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Pierwsza zakładka „Keyboard” pozwala utworzyć profile oraz zmieniać funkcje poszczególnych klawiszy. Konfiguracja podświetlenia znajduje się w zakładce „Lighting”. Jest tam lista efektów (przełączanie kolorów, oddychanie, ogień, reakcja na wciśnięcia, plusk wody, gwiazdy, fala i podświetlenie statyczne), suwak jasności oraz „Chroma Configurator” pozwalający stworzyć swoje własne schematy świetlne. Ostatnia zakładka, czyli „Gaming Mode”, pozwala wybrać działanie skrótu FN+F10 – może on wyłączać zarówno przycisk Windows, jak i kombinacje ALT+TAB oraz ALT+F4. Karta „Macros” umożliwia nagrywanie kombinacji klawiszy z opóźnieniami, bez nich lub ze stałym opóźnieniem. Poszczególne makra można nazywać i precyzyjnie segregować, a także edytować. „Chroma Apps” to lista niezależnych aplikacji. Do pobrania są dodatkowe wtyczki, schematy podświetlenia do różnych programów lub programy reagujące na muzykę. Dzięki zakładce „Stats” można monitorować wciskanie klawiszy w różnych grach, aplikacja gromadzi statystyki, które prezentuje w zestawieniach lub mapach cieplnych. W praktyce Połączenie cech membrany i mechanika czuć w praktyce. Przełączniki oferują średni skok oraz delikatnie zmiękczone dno z amortyzacją. Skok klawiszy jest precyzyjny i sprężysty, odskok szybki, a twardość optymalna. Dłuższe przyciski pracują poprawnie, także gdy wciskamy je przy krawędziach. Wszystkie przełączniki mają wyczuwalną i słyszalną zapadkę. Aktywacja klawiszy następuje tuż przy końcu skoku. Nie jest to więc klawiatura wyjątkowo cicha, ale i tak jej praca jest cichsza od typowych mechaników. Klikanie jest dosyć wysokie i krótkie, przypomina cykanie. Jest inne niż klik przełączników Cherry MX Blue, które są głośniejsze, a ich dźwięk niższy. Niestety klik nie jest taki sam dla wszystkich klawiszy – niektóre są głośniejsze, inne mają bardziej miękki dźwięk, a jeszcze inne wciśnięte w górnej części w ogóle nie klikną, co nie zdarza się w typowych mechanikach. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Razer Ornata to szybka klawiatura. Udawało mi się na niej pisać szybciej niż na wysokoprofilowych klawiaturach mechanicznych, chociaż trochę brakowało mi twardszego dna klawiszy, zapewniającego pewniejsze uderzenia. Podczas szybkiego pisania nierówny klik nie dawał się we znaki, ale był słyszalny. Pisanie na Ornacie jest i tak dużo wygodniejsze i przyjemniejsze niż na zwykłej klawiaturze membranowej. Przyciski nie są tak miękkie, dno nie wydaje się być niczym z gąbki. Mimo wszystko, moim zdaniem, ogólny feeling pisania jeszcze nie dorównuje temu z klawiatur mechanicznych. W grach Ornata spisuje się bardzo dobrze. Pozwala na wciśnięcie do dziesięciu klawiszy, pod tym względem nie dorównuje mechanikom, które często w ogóle nie mają takiego limitu, ale jest to i tak wystarczające. W strzelankach klawiatura gwarantowała szybką reakcję, bez problemu sterowałem postaciami w grach TPP, a z satysfakcją prowadziłem też pojazdy. Podkładka pod nadgarstki spisuje się bardzo dobrze. Jej obecność jest niezwykle rzadka w mechanikach – tylko niektóre modele mają ją zintegrowaną. Częstokroć podkładka bywa zbyt krótka i pochylona, dlatego ułożenie nadgarstków jest i tak niewygodne. Podpórka w Ornacie jest odpowiednio płaska i szeroka oraz bardzo przyjemna w dotyku, daje pewne podparcie. Szkoda, że magnesy nie są mocniejsze. Podkładka nie trzyma się idealnie, nie można wpiąć jej na stałe, a podczas przesuwania klawiatury zostaje w miejscu. Na pochwałę zasługują korytka na kabel. Przewód można wyprowadzić także po bokach, co przyda się w przypadku połączenia z monitorem o dużej podstawie. Szkoda jednak, że nie można wypuścić kabla z lewej bądź prawej strony tylnej krawędzi, przydałyby się tam dodatkowe rowki. Podsumowanie Razer Ornata Chroma to ciekawa klawiatura. Spodoba się graczom, którzy nie lubią wysokiego profilu i głębokiego skoku przełączników mechanicznych. Urządzenie pozwala na bardzo szybką reakcję, oferuje przyjemny skok klawiszy, a także świetną ergonomię. Dołączona do zestawu podkładka ma idealne wymiary i kształt. Docenić można także prosty wygląd i bardzo ładne podświetlenie. Niestety wady trochę psują pozytywny efekt. Konstrukcja potrafi zatrzeszczeć, podkładka trzyma się słabo i nie można jej wpiąć na stałe. Klik przełączników jest nierówny; mocno różni się pomiędzy poszczególnymi klawiszami, a czasem nawet go nie słychać. Szkoda też, że obudowa nie jest niższa. Osobiście wybrałbym klawiaturę mechaniczną, ponieważ jest trwalsza i ma bardziej precyzyjne przełączniki. Z chęcią jednak poczekam na inne klawiatury tego typu, najlepiej bez bloku numerycznego. Ornata Chroma jest dosyć droga, kosztuje 389 zł. W tej cenie można mieć już mechanika, np. HyperX Alloy, Ravcore Edge, Roccat Suora, Gigabyte Force K85 lub Razer BlackWidow Tournament. Jeśli podświetlenie RGB nie jest tak ważne, można zaoszczędzić i wybrać Razer Ornata z zielonym podświetleniem za około 320 zł. Jeśli klawisze są nadal za wysokie, to w ofercie Razera jest także klawiatura wyspowa – Deathstalker. Warto rozważyć zakup klawiatury Logitecha z przełącznikami Romer G, które są mechaniczne, ale mają dosyć miękkie dno przypominające membranę. Zalety: prosty i poważny design; ładne podświetlenie; podkładka pod nadgarstki w zestawie; optymalnie twardy i sprężysty skok klawiszy; szybka praca przełączników; przyjemny dla uszu klik. Wady: nierówny klik, różny dla wielu klawiszy; nadal wysoka obudowa; słaby magnes podkładki; cena na poziomie dobrych klawiatur mechanicznych.
Test klawiatury Razer Ornata Chroma – połączenie najlepszych cech membrany i mechanika?
Rok szkolny zbliża się do nas wielkimi krokami, dlatego warto już teraz zadbać o wyprawkę dla ucznia. Torba czy plecak – co będzie bardziej odpowiednie dla twojego dziecka? Wybór odpowiedniej torby lub plecaka jest bardzo ważny – to w nim dziecko codziennie będzie nosić książki, często ciężkie, dlatego ważne, aby dobrać go do wieku ucznia. Oczywiście, nie należy zapominać o kwestiach wizualnych – torba lub plecak w odpowiednich kolorach lub z ulubionym bohaterem z bajki umili dziecku powrót do szkoły. Wiek dziecka ma znaczenie – co dla najmłodszych? Plecak czy torba? Przed wyborem powinnaś zastanowić się, w jakim wieku jest twoje dziecko. Dla przedszkolaków, które nie muszą jeszcze nosić stosu książek, polecamy mały plecak – pozwól aby twoja pociecha sama go wybrała, wtedy będzie nosić go z przyjemnością. Szczególnym zainteresowaniem cieszą się te z bajkowymi motywami. Dla ucznia szkoły podstawowej najbardziej odpowiedni będzie tornister. Tutaj w grę wchodzi nie tylko jego wygląd, ale również inne cechy. Przede wszystkim powinnaś zwrócić uwagę na jego tył – powinien być zaprojektowany tak, aby przylegał i dopasowywał się do pleców dziecka. Ponadto ważne jest również to, aby paski naramienne posiadały regulację, dzięki której idealnie dopasujesz ich długość do wzrostu swojego małego ucznia. Co oprócz tego? Tornister powinien mieć praktyczne, boczne kieszenie, do których będzie mogło włożyć np. butelkę z wodą. Dzięki temu będziesz mieć pewność, że nie rozleje się ona w środku i nie zamoczy książek. Możesz także zdecydować się na tornister z wyposażeniem w zestawie, np. z piórnikiem czy też workiem! Co z jego wyglądem? Modne są plecaki w kratkę, z motywami kwiatowymi lub z herbem ulubionej drużyny! Aby twoje dziecko nie musiało dźwigać ciężaru na swoich plecach, kup mu plecak na kółkach! To zdecydowanie bardziej wygodne rozwiązanie. Coś dla starszych dzieci Jeśli twój gimnazjalista musi nosić ze sobą mnóstwo książek, wybierz dla niego plecak sportowy. Z pewnością nie tylko pomieści on potrzebne wyposażenie, ale także wytrzyma wiele miesięcy użytkowania! Uczniowie liceum, którzy bardziej zwracają uwagę na swoje codzienne stylizacje, zwykle niechętnie podchodzą do zwykłych, sportowych plecaków. Dziewczyny mogą postawić na torbę, jednak musi być ona pojemna, aby pomieścić najważniejsze książki i zeszyty. Świetnym wyborem będzie shopper bag! Również torba na ramię z długim paskiem świetnie się sprawdzi – ważne, aby była wytrzymała. Ciekawym modelem jest torba listonoszka – odpowiednio pojemna zmieści książki na cały dzień i będzie współgrać z dziewczęcą stylizacją uczennicy. Nie tylko sportowy styl Jak powszechnie wiadomo plecaki są zdecydowanie wygodniejsze – ciężar rozkłada się na dwa ramiona, a nie na jedno, jak to jest w przypadku toreb. Często jednak starsi uczniowie nie chcą ich nosić, gdyż niekoniecznie pasują do ich „stylizacji”. Jednak jeśli chcesz dbać o postawę nie musisz wybierać tylko i wyłącznie plecaka sportowego. Jeśli chcesz wyglądać stylowo, a jednocześnie cenisz sobie wygodę, postaw na plecak w stylu vintage lub elegancki plecak miejski! Na Allegro znajdziesz mnóstwo wzorów i motywów – z pewnością wybierzesz coś dla siebie! Równie stylowy będzie plecak-worek, jednak ten nie pomieści dużej ilości książek, dlatego będzie idealną opcją na szkolne wycieczki. Przed wyborem plecaka lub torby, zwróć uwagę przede wszystkim na jego praktyczne zastosowanie, wygląd i preferencje swojego dziecka – w końcu to będzie jego własność!
Plecak czy torba? Z czym rozpocząć nowy rok szkolny?
Powerbanki kojarzą się przede wszystkim z gadżetami do ładowania smartfonów i innych małych urządzeń elektronicznych. Wybrane modele potrafią jednak naładować nawet większe sprzęty, w tym komputery. Nie każdy jednak będzie to potrafił. Przenośne banki energii, nazywane w skrócie powerbankami, zyskały w ostatnich czasach na popularności. Smartfony, w przeciwieństwie do klasycznych telefonów komórkowych będących w powszechnym użyciu jeszcze dekadę temu, trzeba ładować nawet kilka razy dziennie. Podczas dłuższych pobytów poza domem, a tym bardziej wyjazdów, dostęp do gniazdek jest ograniczony. Dzięki powerbankom można naładować w biegu telefony oraz inne niewielkie sprzęty z wbudowanym akumulatorem. Są jednak powerbanki, które potrafią naładować też znacznie większe gabarytowo sprzęty. Dlaczego powerbank do komputera ma sens? Współczesne komputery potrafią pracować na jednym ładowaniu od kilku do kilkunastu godzin. Jeszcze kilka lat temu ten czas liczony był nie w godzinach, a w minutach. Starsze notebooki miały jednak zwykle też wymienne ogniwa, co pozwalało zabrać ze sobą w podróż więcej niż jeden akumulator. Dzisiaj wymienne akumulatory w laptopach to rzadkość. Rozładowany komputer staje się z dala od gniazdka drogim przyciskiem do papieru. Na szczęście jest sposób na to, by ożywić przenośnego peceta bez konieczności szukania ściany z prądem. Energię do ogniwa zasilającego notebooka może dostarczyć powerbank Nie każdy model się jednak do tego nada i nie każdy komputer będzie w stanie pobrać prąd. Przenośny bank energii, który będzie zdolny zasilić laptopa, musi mieć odpowiednią pojemność oraz okablowanie. Przed zakupem warto sprawdzić nie tylko kształt i rozmiar dostępnej razem z powerbankiem końcówki do ładowania. Istotne są parametry powerbanka oraz ładowarki do laptopa, takie jak natężenie, napięcie i moc. Należy zachować szczególną ostrożność, bo dobranie złego powerbanka do laptopa może skończyć się uszkodzeniem obu sprzętów. Na szczęście w przypadku nowszych komputerów ta kwestia jest już ustandaryzowana. Komputery i powerbanki z USB-C Coraz więcej komputerów jest wyposażonych w port USB-C. Nowy standard pozwolił na miniaturyzację wtyczek i gniazd, a także na zwiększenie ilości energii, jaką są w stanie przekazać w porównaniu do poprzednich wersji USB. Powerbanki do laptopów, które na to pozwalają, mają w swojej ofercie takie marki jak Mophie, Asus, Green Cell, Xtorm i Sandberg. Jeśli tylko komputer i powerbank są wyposażone w porty USB-C wspierające standard Power Delivery (PD), ładowanie notebooka z przenośnego akumulatora będzie możliwe. Dla pewności warto jednak sprawdzić moc wyjściową powerbanku i zapotrzebowanie na moc w laptopie wyrażone w W. Potrzebne dane można uzyskać od producentów, a pomocny może okazać się wzór: W (Wat) = Napięcie (V) * Amper (A). Nie wszystkie komputery i powerbanki są ze sobą kompatybilne Jeśli laptop potrzebuje więcej prądu, może się okazać, że powerbank albo nie będzie działał, albo wyłącznie spowolni rozładowywanie akumulatora podczas pracy. W takiej sytuacji ładowanie będzie możliwe tylko na wyłączonym zasilaniu. Normalny tryb pracy zakłada jednak zazwyczaj, że to powerbank czerpie energię z komputera. Przed zakupem warto się upewnić, czy wybrany model oferuje zmianę trybu na przesyłający prąd w odwrotnym kierunku! Jaką pojemność powinien mieć powerbank do laptopa? Do naładowania smartfona wystarczy zwykle malutki powerbank o pojemności kilku tysięcy mAh. W przypadku notebooków taka pojemność wystarczyłaby na zaledwie podładowanie ogniwa o około kilkanaście procent. Kupując powerbank do ładowania komputera, warto wyposażyć się w ogniwo o pojemności około 20 tys. mAh. To, ile razy będzie można naładować z powerbanku baterię laptopa, zależy od wielu czynników. Pomocny w wyliczeniach okaże się ponownie wzór W (Wat) = Napięcie (V) * Amper (A). Trzeba tylko pamiętać, że nawet jeśli w teorii ładunek powerbanku powinien zapewnić np. pełne dwa ładowania akumulatora w komputerze, w praktyce może się okazać, że drugie ładowanie będzie niepełne ze względu na straty energii.
Ładowanie komputera z powerbanku – co trzeba wiedzieć i jak wybrać akcesorium?
Trzeci tom ekscytującej serii o bezwzględnym świecie wielkiej polityki, mafii i prawniczych porachunków. Wciąga i nie pozwala oderwać się od lektury. Ogromny sukces serialu „House of Cards” sprawił, że gatunek thrillera politycznego wyciągnięto z lamusa i dano mu nową odsłonę – nie tylko w telewizji. Półki w księgarniach i sklepach internetowych uginają się od książek autorów, którzy nie kryją swojej „inspiracji” hitową produkcja Netflixa. W Polsce cieszą się popularnością książki Leny Najdeckiej, która wersję „House of Cards” skrzętnie ukryła pod płaszczykiem serii o rodzinie Wenclów. Do tej pory ukazały się trzy tomy cyklu, a każdy z nich, choć prosty i mało wyrafinowany, wciąga już od pierwszych stron. Nie inaczej jest też w przypadku „Rozgrywki”, najnowszej książki Najdeckiej. Brutalny świat polityki Nowa książka pisarki przedstawia historię młodego, bezwzględnego karierowicza z prowincji, który jest w stanie zrobić wszystko, by zdobyć pieniądze i władzę. Nawiązując współpracę z członkami mafii, udaje mu się dostać ministerialną tekę. W zamian musi jednak ustawić przetarg na budowę jednej z autostrad. Ten przekręt rozpoczyna spiralę kolejnych kłamstw, oszustw, a w konsekwencji zbrodni. Polityk bardzo szybko zdobywa niemal nieograniczoną władzę, zastraszając i przekupując swoich przeciwników. Wtedy do akcji wkracza Paweł Wencel – prawnik i dawny znajomy bezwzględnego polityka, który zna mroczne sekrety z przeszłości i może położyć kres nagłej i spektakularnej karierze. Ujawnienie sekretów może jednak ściągnąć niebezpieczeństwo na mecenasa i jego bliskich. Czy Paweł odważy się stanąć do walki nie tylko z dawnym znajomym, ale i całym systemem? Seks, kłamstwa i polityka po polsku Autorka „Rozgrywki” w niezwykle przekonujący i sugestywny sposób tworzy psychologiczny portret człowieka ogarniętego rządzą władzy absolutnej. Bohater Najdeckiej przypomina najsłynniejsze czarne charaktery kryminalnej i sensacyjnej literatury. Zatracony do granic możliwości w swoim szaleństwie, z czasem kompulsywnie popełnia kolejne zbrodnie. Pomimo ciekawej fabuły, książka nie jest arcydziełem, a poruszone w niej wątki są przedstawione pobieżnie. Ciągnąca się akcja zdecydowanie spowalnia tempo najważniejszych zwrotów, niewiele wnosząc. To jednak nie zmienia faktu, że Najdeckiej udało się stworzyć serię, która wciąga i trudno się od niej oderwać. Jej bohaterowie budzą emocje, są kontrowersyjni (nawet ci pozytywni!), a fabuła, choć mroczna, wydaje się prawdopodobna i niewydumana. „Rozgrywka” jest ciekawym przykładem na to, jak telewizyjne trendy przenikają do literatury. Pokazuje, że nawet w polskich autorach drzemie marzenie o tworzeniu tak poruszających i emocjonujących opowieści, jak w „House of Cards”. Historia opisana w „Rozgrywce” jest wytworem wyobraźni pisarki, jednak żyjemy w tak dziwnych i mrocznych czasach, że powieści tego typu wydają się bardziej przestrogą, niż niewinną rozrywką. Źródło okładki: www.edipresse.pl
„Rozgrywka” Lena Najdecka – recenzja
Decoupage na tkaninie daje nieograniczone możliwości ozdabiania. Na serwecie, torbie, koszulce możemy przykleić ulubiony wzór i cieszyć się posiadaniem wyjątkowego przedmiotu. Z pewnością nikt inny takiego nie ma. Do decoupage’u najlepiej nadają się tkaniny naturalne – bawełna, len. Przed ozdabianiem należy je odpowiednio przygotować, czyli zdekatyzować. Dekatyzacja polega na poddawaniu tkaniny działaniu wysokiej temperatury, np. pranie w 60 st. C albo prasowanie żelazkiem z parą. Zapobiegnie to skurczeniu się tkaniny podczas prania i uszkodzeniu wzoru. Zanim zaczniesz pracę, uprasuj ją. Wykonanie decoupage’u na tkaninie przedstawiamy na przykładzie bawełnianej torby. Przygotuj: bawełnianą torbę, klej do decoupage’u na tkaninie, serwetkę, nożyczki, żelazko, sztywną folię, papier do pieczenia, taśmę, pędzel, szablon, farba kredowa. Krok 1. Do środka torby włóż sztywną folię (może to być np. grubsza koszulka na dokumenty). Krok 2. Przygotuj motyw do przyklejenia – wytnij z serwetki wzór. Krok 3. Rozdziel warstwy. Zostaw tylko tę z nadrukiem, pozostałe wyrzuć. Krok 4. Na powierzchnię pod wzór nałóż grubą warstwę kleju. Krok 5. Na klej połóż serwetkę, lekko dociśnij do powierzchni. Połóż na dekorację folię i mocno dociśnij, aby dobrze przylegała. Delikatnie odłóż folię. Krok 6. Cały wzór posmaruj obficie klejem. Pędzlem delikatnie przesuwaj od środka na zewnątrz. Spróbuj wyrównać zmarszczki. Krok 7. Powieś do wysuszenia tak, aby ścianki torby się nie dotykały. Ze środka wyjmij folię. Krok 8. Przewróć torbę na lewą stronę, do środka włóż papier do pieczenia. Krok 9. Prasuj żelazkiem rozgrzanym do 150 st. C. Krok 10. Przewróć torbę na prawą stronę. Do środka włóż folię. Na bok torby przyłóż szablon, przymocuj go taśmą. Umocz w farbie kredowej płaski pędzel i techniką tepowania (uderzania pędzlem pionowo) odbij wzór na tkaninie. Zostaw na dobę do utwardzenia. Później możesz tkaninę uprać w 40 st. C. Do przyklejania serwetki na tkaninę można zastosować zwykły klej do decoupage’u, jednak takiego przedmiotu nie można prać. Ten sposób sprawdzi się przy ozdabianiu np. małych woreczków na zapachy lub prezentowych. Jeśli chcemy z tkaniny korzystać dłużej, trzeba użyć odpowiedniego kleju.
Decoupage na tkaninie
Jak wypełnić formularz polisy ubezpieczeniowej? Zwróć uwagę, że formularz danych do polisy składa się z dwóch części: Dane ubezpieczającego - to osoba, która kupuje przedmiot i ubezpieczenie na Allegro oraz opłaca zakup, tym samym zobowiązuje się do podpisania umowy ubezpieczenia. Dane osoby ubezpieczanej - to osoba, na rzecz której została podpisana umowa ubezpieczenia. Na przykład: jeśli kupujesz pralkę dla siostry (jako prezent ślubny) i chcesz ubezpieczyć dodatkowo tę pralkę, w formularzu polisy, w części “Dane osoby ubezpieczonej”, zaznacz pole “Inne dane osoby ubezpieczonej”, a następnie podaj dane siostry - ona bowiem będzie faktycznie użytkowała ten przedmiot. Jeśli kupujesz ubezpieczenie dla siebie, nie musisz wypełniać części “Dane osoby ubezpieczonej”, skopiujemy je z części “Dane ubezpieczającego”. W formularzu polisy znajdziesz także wymagane do zaznaczenia zgody oraz Regulamin świadczenia usług pośrednictwa ubezpieczeniowego drogą elektroniczną, zapoznaj się z ich treścią. Dowiedz się więcej Zakup ubezpieczenia na Allegro - informacje ogólne Jak kupić ubezpieczenie na Allegro?
Jak wypełnić formularz polisy ubezpieczeniowej?
Stal stali nierówna? Zróżnicowanie domieszkowania stopu metalu zmienia jego właściwości i wiąże się z adekwatnym do jakości wzrostem ceny końcowej. Stal nierdzewna to droższy wariant, na który nie każdego stać, a zwykła stal jest bardzo podatna na rdzewienie. Aby tego uniknąć, trzeba ją odpowiednio konserwować i zabezpieczać. Problem rdzewienia jest poważniejszy, niż się wydaje. Rdzawe plamy na powierzchni metalu to tylko początek procesu utleniania stali. Im dalej on postępuje, tym większe straty przynosi, sprawiając nierzadko, że przedmioty, na przykład samochody, stają się bezużyteczne. Nieubłagany proces Korozja nie jest efektem zaniedbań – to naturalny proces, którego powstrzymanie jest niemożliwe. Nawet przy użyciu drogiej stali nierdzewnej można ją co najwyżej odwlec w czasie. Rdzewienie to bowiem nic innego, jak zachodząca samorzutnie reakcja chemiczna między jonami – niepotrzebny jest jej katalizator aktywujący reakcję, ponieważ zachodzi ona samoistnie, bez udziału żadnego dodatkowego czynnika. Korozja czyni metal właściwie bezużytecznym – staje się on kruchy i łamliwy, tracąc swoje podstawowe właściwości. Oczywiście, reakcja ta nie zachodzi natychmiastowo i – o ile metalowy obiekt nie przebywa w skrajnie nieprzyjaznym środowisku (np. pod wodą) – do całkowitej erozji potrzeba przynajmniej kilku, a niekiedy nawet kilkunastu lat. Istnieją dwa podstawowe sposoby na zabezpieczenie metalowych powierzchni. Pierwszy z nich to pokrycie jej warstwą niereaktywnego metalu (np. tlenkiem chromu lub molibdenu), jest to jednak metoda droga i nie do wykonania w domowych warunkach (co więcej, w wielu przypadkach możliwa jedynie na etapie formowania blachy w hucie). Drugim sposobem jest pokrycie powierzchni specjalną, nieprzepuszczającą wilgoci farbą epoksydową – sposób ten nie jest ani trudny, ani drogi. Doraźną metodą radzenia sobie z rdzą może być zastosowanie odrdzewiacza, nie wolno go jednak traktować jako stałego remedium na problem. Warstwa ochronna Działanie farby epoksydowej polega w uproszczeniu na zabezpieczeniu malowanej powierzchni przed dostępem wilgoci, czyli sprawcy rdzewienia. Warto wiedzieć, że chociaż lepsze marki farb są przeznaczone także do powierzchni betonowych, tutaj niezbędne może okazać się odpowiednie przygotowanie nawierzchni poprzez jej zagruntowanie. W obu przypadkach działanie farby epoksydowej sprowadza się do nałożenia na wybrane miejsce warstwy ochronnej – lepsze produkty dają warstwę o grubości 150 mikronów, podczas gdy średnio wynosi ona około 60–80 mikronów. Niektóre farby epoksydowe charakteryzują się też zwiększoną odpornością mechaniczną, co pozwala pokrywać nimi na przykład podłogi. box:offerCarousel Aplikacji warstwy ochronnej zdecydowanie nie należy rozpoczynać bez należytego przygotowania przeznaczonej do pomalowania powierzchni. Najważniejsze jest wcześniejsze jej oczyszczenie zarówno z brudu, jak i ognisk rdzy. Jeśli pokryjemy rdzę bezpośrednio, nasza praca będzie okaże się daremna najdalej po kilku miesiącach. Trzeba też pamiętać, że farba epoksydowa nie sprawdzi się, gdy ogniska rdzy są już naprawdę zaawansowane – w takich przypadkach najczęściej naruszona zostaje już głębsza warstwa metalu. Wówczas nie pomoże nawet najgrubsza warstwa ochronna, a jedynie wymiana skorodowanej powierzchni. Skuteczna i tania metoda Stal można zabezpieczyć na różne sposoby, także cynkowaniem lub fosforowaniem, czyli nałożeniem cienkich warstw ochronnych cynku lub fosforu (pierwiastków niereaktywnych, czyli odpornych na rdzewienie). Jest to jednak metoda droga i wymagająca specjalistycznego sprzętu. Tymczasem, do skutecznego zabezpieczenia metalu nie potrzeba trzeba wiele wysiłku – wystarczy dobrze oczyścić powierzchnię, podobnie jak robimy to z karoserią samochodu przed lakierowaniem albo woskowaniem, i nałożyć farbę epoksydową. Późniejsza konserwacja metalowego obiektu ogranicza się do jak najszybszego usuwania zanieczyszczeń, na przykład w postaci żrących ptasich odchodów, które poradzą sobie nawet z najgrubszą powłoką.
Farba epoksydowa – zabezpieczenie przed korozją
Serie literackie to gratka dla wielbicieli długich historii. Lubimy opowieści, które mają ciąg dalszy, a z każdą kolejną częścią bohaterowie stają nam się bliżsi. Z sentymentem powracamy na wyrywki do ulubionych fragmentów. Wśród najpoczytniejszych książek, których akcja toczy się przez 2, 3, a czasem nawet 7 czy 41 części, znajdują się: „Harry Potter”, „Władca pierścieni”, „Świat Dysku”, „Opowieści z Narni” i „Cmentarz Zapomnianych Książek”. Łączy je jeden wspólny element – wyimaginowany czarodziejski świat. „Harry Potter” – J. K. Rowling box:offerCarousel Zapoczątkowana w 2000 roku seria opowiadająca o przygodach Harry’ego i jego przyjaciół stała się światowym bestsellerem i przyniosła autorce międzynarodową sławę. W każdej części wkraczamy wraz z bohaterem w kolejny etap jego życia, czarodziej dorasta na kartach książek, a jego historia staje się coraz ciekawsza. Seria o Harrym Potterze to siedem tomów – każdy z nich został zekranizowany. Na podstawie sztuki teatralnej „Harry Potter i przeklęte dziecko” wystawianej na West Endzie w Londynie powstała ósma część cyklu o Harrym Potterze o tym samym tytule. Jej autorami są: J. K. Rowling, John Tiffany i Jack Thorne. „Świat Dysku” – Terry Pratchett box:offerCarousel Fantastyczna rzeczywistość wykreowana przez Terry’ego Pratchetta ma wiernych fanów na całym świecie. Miłość do jego książek może być spowodowana oryginalnym stylem pisarskim, doskonałymi żartami, które przesycają wartką fabułę, wyjątkową atmosferą powieści, a może wszystkim jednocześnie. Nie ulega wątpliwości, że długa, bo obejmująca aż 41 części seria “Świat Dysku” , to literacki majstersztyk. „Władca pierścieni” – J. R. R. Tolkien box:offerCarousel Trylogia J. R. R. Tolkiena to lektury obowiązkowe dla każdego miłośnika fantastyki. Mitologiczny świat Śródziemia zamieszkiwany przez hobbitów, elfów, krasnoludów oraz czarodziei pełny jest wspaniałych wątków historycznych i przygodowych. Czytając te książki, przenosimy się w misternie wykreowaną przez autora rzeczywistość i dajemy się pochłonąć magii. Cykl obejmuje trzy części, a każda z nich została w znakomity sposób zekranizowana. „Opowieści z Narnii” – C. S. Lewis box:offerCarousel „Opowieści z Narni” to cykl 7 tomów, w których główną rolę odgrywa... szafa. Z pozoru zwyczajny mebel staje się bramą do niesamowitego świata Narni. Baśniowa kraina, w której magia jest na porządku dziennym, wciąga czytelnika bez reszty. Chcąc poznać kolejne przygody głównych bohaterów, z wypiekami na twarzy sięga się po kolejną część. C. S. Lewis stworzył świat Narnii w latach 50. XX wieku. Od tamtej pory seria o tej krainie jest jedną z najpoczytniejszych na świecie. „Cmentarz Zapomnianych Książek” – Carlos Ruiz Zafón box:offerCarousel Na serię „Cmentarz Zapomnianych Książek” składają się cztery części, ale w sumie 5 książek, z których najbardziej znana stała się ta inaugurująca cykl, czyli „Cień wiatru”. Carlos Ruiz Zafón oddał w ręce czytelników opowieści o książkach, które przesycone są tajemnicami, miłością i śmiercią. Akcja toczy się w niesamowitych miejscach, autor prowadzi czytelnika przez kolejne historie w niezwykle zręczny sposób, sprawiając, że cały czas czuje się niedosyt i potrzebę dowiedzenia się czegoś więcej. Książkowe serie to wspaniały sposób na długie jesienne wieczory. Trzeba jednak uważać, bo każda z nich wciąga bez reszty.
Top 5 najlepszych książkowych serii
Lemmy to coś więcej niż tylko imię. To styl bycia. Lemmy to ktoś więcej niż tylko muzyk. Lemmy był osobowością i legendą za życia. Był instytucją i dla wielu niedoścignionym wzorem – być może nawet do naśladowania (choć równie mnóstwo zdawało sobie sprawę z wiążących się z tym niebezpieczeństw). I wtedy Mick Wall napisał o nim biografię… (Lemmy) może być tylko jeden O liderze Motörhead krążyło wiele mitów. Niemal wszystkie oscylowały wokół jego prawdopodobnej nieśmiertelności. Miał on wypijać butelkę whisky jeszcze przed śniadaniem, korzystać z uciech kobiecych w ilościach zawyżających średnią statystycznego rockmana, a wszelkich innych używek wdychać i łykać tyle, że wystarczyłoby na „odjazd” niewielkiego pułku. Nic… absolutnie nic nie miało prawa go zniszczyć. Być może dlatego wiadomość o jego śmierci była aż tak dużym szokiem dla fanów. Książka „Lemmy” – jako zarys biografii – powstała jeszcze za życia artysty. Jakkolwiek Mick Wall zupełnie szczerze przyznaje, że już, gdy wybierał się na ostatnie rozmowy z Kilmisterem, po świecie krążyły pogłoski o jego śmierci. Fatalnie wyglądający Lemmy przyjął go stwierdzeniem: „Czy ja wyglądam na chorego?”. A potem próbował poczęstować autora czymś bardzo specjalnym. Inne oblicze W oczach swoich fanów Kilmister był wzorem rockmana. Miał swój styl bycia i specyficzne dla siebie zachowania. Wall przybliża czytelnikowi nieco mniej znaną stronę artysty. Odbiorca ma okazję poczytać o niespodziewanych inspiracjach muzycznych (choć czasem powody tych inspiracji były równie zaskakujące), pragnieniach czy wreszcie o podejściu do innych „gwiazd rocka”. Sam wprawdzie nie należał do idealnych przedstawicieli społeczeństwa, ale nie hamował się przed piętnowaniem fochów i absurdalnych żądań kolegów po fachu. Książka przedstawia również historię zespołów, w których Lemmy grał krócej lub dłużej, jeszcze zanim założył Motörhead. Będzie można także poczytać o Rockin’ Vickers – nawet jeśli były to raptem epizody, czy o Hawkwind, z którego muzyk wyleciał, najwyraźniej zachowując wzajemną urazę. Mick Wall wspomina o tym, w jaki sposób Lemmy zemścił się później na kolegach z tej kapeli – oczywiście w swoim stylu. Najwięcej miejsca, co jest całkiem zrozumiałe, autor poświęcił grupie założonej przez Lemmy’ego. Mamy więc do czynienia z żywymi i barwnymi opisami koncertów, tras, romansów i kolejnych albumów. Tempo nie zwalnia aż do śmierci Kilmistera – zupełnie jak on sam tego nie robił. Oblicze nieco mniej nieznane Mick Wall miał okazję blisko współpracować z Motörhead jako PR-owiec. Nie przeszkodziło mu to jednak w zachowaniu szczerego i często krytycznego podejścia do informowania o kolejnych albumach zespołu. Jeśli było to konieczne, nie szczędził im gorzkich słów. To samo odnosi się do atmosfery w zespole – kłótni, awantur i finansowej niezgody. Jeśli ktokolwiek uważał, że zespół Kilmistera był niczym innym, jak dobrze naoliwioną maszyną do grania rocka, prawdopodobnie będzie odrobinę zaskoczony. A jak z tym wszystkim współgra wizerunek kreowany przez samego Lemmy’ego? Cóż, najlepiej przekonajcie się sami. Książkę dostaniecie na Allegro już za ok. 26 PLN. Źródło okładki: inrock.pl
„Lemmy” Mick Wall – recenzja
Chwytanie, ugniatanie i układanie to proste ćwiczenia, które są niezastąpionym treningiem dla małych rączek. Stymulują rozwój i przygotowują do wykonywania bardziej skomplikowanych czynności. Poznaj zabawki, które w tym pomogą. Do tego, że maluszki uczą się i rozwijają podczas zabawy, nie trzeba już nikogo przekonywać. Dlatego też bardzo istotne jest wybieranie zabawek, które będą stymulowały prawidłowy rozwój dziecka. Dziś skupimy się na tych, które trenują i wzmacniają dziecięce rączki. Ćwiczenie mięśni odpowiadających za ruchy palców i dłoni ma ogromne znaczenie dla późniejszej nauki pisania, a także wykonywania precyzyjnych prac, takich jak wycinanie czy szycie. Poznawanie świata W pierwszych miesiącach życia maluszek nie ma jeszcze w pełni wykształconych wszystkich zmysłów. Otaczające go przedmioty bada przede wszystkim, dotykając ich delikatnie rączkami. W ten sposób poznaje nowe faktury i kształty, uczy się chwytania i sprawnego poruszania wybranymi paluszkami. Już 2-miesięcznym maluszkom powinniśmy podsuwać dostosowane do ich wieku i możliwości zabawki sensoryczne składające się z wielu interesujących elementów, takich jak metki, zawieszki czy szeleściki, które stymulują do odkrywania ich paluszkami. Kontrastowe barwy i ciekawe faktury zachęcają do zabawy, co pozytywnie wpływa na rozwój poznawczy dziecka. Dla małych odkrywców Dzieci, które opanują już trudną sztukę samodzielnego siedzenia (co dzieje się zwykle około 6. miesiąca życia), wkraczają w okres zabaw manipulacyjnych. Nowa pozycja, którą mogą przyjąć podczas zabawy, pozwala na znacznie skuteczniejsze odkrywanie świata i sprawdzanie działania rozmaitych przedmiotów. Niezastąpioną zabawką są tutaj pętle motoryczne, czyli znane wszystkim plątaniny drucików z zawieszonymi na nich koralikami. Przesuwanie niewielkich przedmiotów po takim labiryncie wspaniale trenuje ruchy nadgarstka, wymaga mocnego chwytu i jest świetnym ćwiczeniem precyzji. Starszym dzieciom możemy proponować bardziej skomplikowaną zabawę, np. konieczność przesunięcia koralika w taki sposób, aby ani razu nie oderwać od niego dłoni, lub tak, by nie dotknąć pozostałych elementów. Zgniatanie i rozciąganie Fantastyczną zabawką, bardzo często wykorzystywaną podczas terapii rąk, są różnego rodzaju masy. Najmłodszym najbardziej przypadną do gustu miękkie, galaretowate substancje, tzw. gluty. Są niezwykle sprężyste i można je do woli rozgniatać, przelewać z rączki do rączki i rozciągać. Warta uwagi jest również sprytna plastelina o wielu zaskakujących właściwościach fizycznych. Można ukształtować z niej odbijającą się kulkę, wyciągać w nieskończoność, rozrywać i formować z niej dowolne kształty. Masy nawet intensywnie używane nie tracą swoich właściwości. Zabawa nimi wciąga i inspiruje. Dzieci nie mogą się od nich oderwać, dzięki czemu niepostrzeżenie trenują i wzmacniają swoje rączki. Wałkowanie i lepienie Świetnym treningiem dla rączek jest również uwielbiane przez dzieciaki lepienie z rozmaitych mas. Oprócz znanych i wykorzystywanych od dawna plasteliny i ciastoliny na rynku pojawiają się wciąż nowe o ciekawych właściwościach. Zeszłorocznym hitem jest miękki piasek kinetyczny, umożliwiający budowanie zamków i stawianie babek bez wychodzenia z domu – fantastycznie sprawdzi się podczas brzydkiej pogody. Jest zawsze wilgotny i oferowany w bogatej palecie kolorystycznej, a buduje się z niego przy użyciu klasycznych foremek. Z kolei leciutka piankolina, bajecznie kolorowa, niezwykle plastyczna i miła w dotyku to dobra odmiana dla dzieci znudzonych już klasycznymi masami. Trening małych rączek to nieodzowny element prawidłowego rozwoju malucha. Jednak wykorzystując do niego odpowiednio dobrane, kolorowe i inspirujące zabawki, przemienimy go we wspaniałą i pełną radości zabawę. Taka aktywność świetnie wpływa na zdolności manualne dziecka i z pewnością zaowocuje w niedalekiej przyszłości, podczas nauki pisania.
Zabawki wzmacniające dłonie i palce malucha
Brak pomysłów na posiłki to częsty problem w domowej kuchni. Jeśli również zdarza ci się jadać na mieście lub odgrzewać gotowe dania tylko dlatego, że brakuje ci inwencji i czasu, koniecznie zainteresuj się przepisami na tarty na słono. Nie wymagają wiele pracy, a są pyszne zarówno zaraz po przygotowaniu, jak i na zimno! W Polsce najbardziej znane są tarty na słodko, podawane na deser. Istnieje jednak wiele receptur, które sprawdzą się świetnie jako śniadanie, danie obiadowe, sycąca kolacja czy też przekąska zabierana do pracy. To bardzo proste! Wystarczy ciasto: kruche lub francuskie, i kilka dodatków. Pieczenie nie trwa długo, a zaraz po tym możesz delektować się wytrawnym przysmakiem. Tarta lotaryńska – francuski klasyk Quiche lorraine to jedna z najsłynniejszych tart kuchni francuskiej. Przypadnie do gustu miłośnikom wyrazistych smaków. Zawiera aromatyczny ser i boczek. Składniki: ciasto francuskie 200 g wędzonego boczku 3 jajka 2 białka jaj 250 ml śmietany 30% 250 g sera ricotta 100 g startego parmezanu 1 łyżeczka gałki muszkatołowej 1 łyżka masła sól i pieprz Sposób przygotowania: Formę do tarty wysmaruj tłuszczem i wyłóż ciastem francuskim. Na patelni podsmaż pokrojony w drobną kostkę boczek. W misce roztrzep jajka i białka. Dodaj śmietanę, sery, przyprawy oraz chrupiący boczek. Przelej całość do formy i wstaw do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni. Piecz przez 30 minut. Tarta szpinakowa na kruchym spodzie Kruche ciasto jest jednym z najprostszych do wykonania, a występuje w wielu różnych przepisach. Warto nauczyć się je wykonywać, bo przechowywane w lodówce może być świetną bazą do tart, które uratują cię w przypadku nagłej ochoty na przekąskę. Składniki na ciasto: 500 g mąki pszennej 250 g zimnego masła 2 żółtka 1 łyżeczka soli 2 łyżki zimnej wody Sposób przygotowania: Wysyp mąkę na stolnicy i siekaj z nią masło za pomocą noża. Dodaj żółtka, sól i odrobinę wody. Zagniataj krótko. Kruchego ciasta nie należy zbytnio ogrzewać dłońmi. Zawiń w folię i włóż do lodówki na koło 30 minut. Następnie rozwałkuj i wyłóż nim płaską formę. Możesz nakłóć spód widelcem, aby się nie uniósł. Podpiecz przez 10 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni i odstaw do wystudzenia. Składniki na farsz: 100 g młodego szpinaku 1 łyżka wody 150 g sera typu feta 3 jajka 150 ml śmietany 30% 100 g startego parmezanu 2 ząbki czosnku pieprz Sposób przygotowania: Szpinak z dodatkiem wody duś na patelni aż liście zmiękną. W miseczce roztrzep jajka, dodaj śmietanę, parmezan, przeciśnięty przez praskę czosnek, pieprz i ostudzony szpinak. Wymieszaj wszystko i wylej na wcześniej przygotowany spód. Na wierzchu równomiernie rozłóż fetę pokrojoną w kostkę. Wstaw do rozgrzanego do 180 stopni piekarnika, na około 20 minut. Brzegi powinny być złote, a wierzch tarty ścięty. Tarta z kurczakiem i pieczarkami Kurczak, pieczarki, ser – czy znalazłby się ktoś, kto nie lubi tego połączenia? To wszystko zapieczone na lekkim cieście jest doskonałym pomysłem na obiad, kolację lub prowiant do pracy! Do przygotowania użyj kruchego spodu z poprzedniego przepisu. Składniki na farsz: 1 pierś kurczaka 1 cebula 250 g obranych i posiekanych pieczarek 3 jajka 1 łyżka masła 150 ml śmietany 30% 100 g żółtego sera szczypiorek do posypania sól, pieprz Sposób przygotowania: Na maśle zeszklij cebulę. Podsmaż mięso pokrojone w kostkę. Dopraw solą i pieprzem. Na drugiej patelni duś pieczarki. Poczekaj aż wszystko wystygnie. W misce wymieszaj jaja, śmietanę i starty na tarce żółty ser. Kurczaka z cebulą oraz pieczarki wyłóż na podpieczonym spodzie i zalej płynną mieszaniną. Piecz przez 30 minut. Przed podaniem posyp siekanym szczypiorkiem, dla zaostrzenia smaku. Tarta to doskonała odpowiedź na wszelkie kulinarne dylematy. Jest gotowa w zaledwie kilka chwil! Dobrze sprawdza się na przyjęciach oraz jako danie jedzone w ciągu dnia. Jest sycąca i smaczna. Możesz ją przygotować z dowolnych składników. Podstawą większości przepisów jest ciasto oraz roztrzepane jaja, śmietana i ser. Jeśli masz w lodówce resztki z obiadu, skrawki wędlin czy warzyw, po prostu wymieszaj je, tworząc swój autorski farsz! Czy może być prościej?
Tarty na słono – przepisy
Zamiłowanie Skandynawów do jasnych wnętrz stanowi antidotum na brak słońca przez znaczną część roku. Również w Polsce zmagamy się z tym problemem. Może właśnie dlatego tak bardzo cenimy styl skandynawski i chętnie po niego sięgamy. Salon to najważniejsze miejsce w domu – tu spędza się czas z rodziną i przyjaciółmi, odpoczywa i pracuje. Warto więc urządzić go tak, by był wygodny i estetyczny. Pomogą w tym zasady, którymi w urządzaniu wnętrz kierują się mieszkańcy Półwyspu Skandynawskiego. Stworzyli oni własny styl, który charakteryzuje się niebanalną urodą i niezwykłą funkcjonalnością. Jak zaaranżować salon w stylu skandynawskim? Należy wpuścić do wnętrza światło. Skandynawskie domy mają przeważnie duże okna. Niestety w Polsce nie jest to regułą. Można jednak sprawić, by nawet przez nieduże okno wpadało więcej światła. Wystarczy zrezygnować z firanek, a zasłony, jeśli są konieczne, niech będę półprzejrzyste i w dzień rozsunięte. Ważne jest sztuczne światło. Oprócz oświetlenia ogólnego (umieszczonego zazwyczaj na suficie) w salonie powinno znaleźć się kilka innych rodzajów lamp – podłogowa, stołowa czy kinkiety na ścianie. Nie można zapomnieć o świecach. Ich ciepłe światło doda przytulności i stworzy atmosferę sprzyjającą relaksowi. box:offerCarousel box:offerCarousel box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Jaki kolor wybrać? Tu odpowiedź jest prosta: jasne barwy, głównie biała i jasnoszara. Na te kolory należy pomalować ściany. Duże jasne powierzchnie odbijają światło wpadające przez okna i sprawiają, że wnętrze jest widne. Również duże meble, zwłaszcza skrzyniowe (komodę, regał, szafkę) powinny być w kolorze białym. Jedynym odstępstwem mogą być meble wypoczynkowe: sofa czy fotel – ciemnoszare, a nawet grafitowe. Czerń może się pojawić tylko w formie dodatku, np. jako podstawa lampy czy dekoracja na półce. Dla ożywienia aranżacji wystarczy wprowadzić kolorowe dodatki. W stylu skandynawskim powinny to być pastelowe odcienie barw, np. pistacjowy, pudrowy różowy czy błękitny. Te kolory mogą pojawić się na poduszkach, małych meblach i dekoracjach. Naturalne materiały Półwysep Skandynawski słynie z lasów, nic więc dziwnego, że drewno pojawia się w domach jego mieszkańców, zwłaszcza że ociepla wystrój i sprawia, że człowiek czuje się bliżej natury. Jednak i w tym przypadku warto kierować się zasadą – im jaśniejszy odcień, tym lepiej. Należy więc wybrać gatunki drzew, które mają jasne wybarwienie, np. drzewa liściaste: brzoza czy buk. Równie popularne są gatunki iglaste: sosna i świerk, ale ze względu na to, że w miarę upływu czasu ciemnieją, można je pomalować na biało, a przynajmniej delikatnie rozjaśnić bejcą lub woskiem w tym kolorze. box:shoppingList box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem Nie może też zabraknąć innych naturalnych materiałów, zwłaszcza tkanin – bawełniane poduszki, wełniane pledy, lniane zasłony – w salonie urządzonym w stylu skandynawskim są niezbędne. Równie ważne jest szkło. Powinno się pojawić w formie wazonów, świeczników czy dekoracyjnych półmisków. Aranżacja salonu w stylu skandynawskim nie jest trudna, wystarczy kierować się kilkoma zasadami – wpuścić do wnętrza jak najwięcej światła, wybierać jasne kolory oraz naturalne materiały. Trzeba też pamiętać o zachowaniu minimalizmu.
Salon w stylu skandynawskim
Którą drukarkę opłaca się kupić? Mnogość modeli, funkcji i różnych standardów nie ułatwia wyboru. Dlatego przed zakupem warto zastanowić się, do czego i w jaki sposób będziemy używać naszego sprzętu. Właściwa decyzja pomoże oszczędzić pieniądze. bbox:experiment Polecane modele, zobacz: * Słowem wstępu * HP DeskJet Ink Advantage 2130 * Epson L382 * Canon PIXMA iP7250 * HP OfficeJet Pro 6230 * Brother DCP-J105 [/bbox] Tani zakup, droga eksploatacja Jakim cudem producenci zarabiają na drukarkach sprzedawanych w cenie niewiele wyższej od ceny kompletu tuszy? Zasada jest prosta: urządzenie bardzo tanie w zakupie może okazać się drogie w eksploatacji, bo właśnie na materiałach eksploatacyjnych zarabia producent sprzętu. Czy to znaczy, że mamy się wystrzegać tanich drukarek? Nic bardziej mylnego – wszystko zależy od tego, jak często i w jaki sposób będziemy korzystali z możliwości drukowania. Co więcej, bardzo wiele budżetowych urządzeń oferuje dodatkowe możliwości, jak skaner czy komunikację bezprzewodową. Ponadto w przypadku wielu producentów na rynku znajdziemy bogatą ofertę dobrych jakościowo zamienników. Z tego powodu – zamiast po prostu kupić pierwszą, niedrogą drukarkę, która przypadnie nam do gustu, warto poświęcić kilka chwil na zastanowienie. Gdy drukujemy mało i rzadko, nie warto dopłacać do modeli oferujących nieco tańsze wydruki, bo kwota wydana na zakup może nie zwrócić się nawet po wielu latach. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że – przy intensywniejszym korzystaniu – różnice w cenach oryginalnych tuszy mogą sięgać setek złotych, a dodatkowe funkcje, oszczędzając nasz czas i wysiłek, potrafią z nawiązką oddać nam poniesiony koszt. Które modele są warte naszej uwagi? HP DeskJet Ink Advantage 2130 box:offerCarousel Budżetowa drukarka ze skanerem jest dobrą propozycją dla osób, które drukują mało i rzadko. Urządzenie jest zasilane dwoma kartridżami HP 302 i oferuje prędkość druku sięgającą 5,5 strony na minutę. W porównaniu z wieloma innymi urządzeniami to bardzo mało, ale atutem tego sprzętu jest niska cena. Za drukarkę z tuszami zapłacimy około 140–150 zł. Kartridż HP 302 wystarcza na około 190 stron, a w razie potrzeby kupienia nowego zapłacimy około 55 zł za oryginał i od kilkunastu złotych za zamiennik. Jeśli nasze potrzeby ograniczają się do sporadycznego wydrukowania jednej albo kilku kartek – to propozycja warta rozważenia Epson L382 box:offerCarousel box:offerCarousel Na przeciwległym biegunie pod względem sposobu użytkowania znalazło się urządzenie wielofunkcyjne Epsona. Model Epson L382 to ciekawa propozycja dla osób potrzebujących znacznych ilości kolorowych wydruków. Drukarka wydaje się stworzona do takich właśnie zastosowań – wszystko za sprawą opracowanego przez Epsona rozwiązania o nazwie ITS. Zastosowanie ITS oznacza, że drukarka – choć atramentowa – nie potrzebuje klasycznych kartridży. Zamiast nich ma cztery zbiorniczki na płynny tusz, który możemy uzupełniać na bieżąco, obserwując zużycie. W praktyce – choć samo uzupełnianie tuszu jest nieco bardziej kłopotliwe od wymiany kartridża – oznacza to znaczne oszczędności. Dość wspomnieć, że na zestawie fabrycznie dołączonego do drukarki tuszu wydrukujemy 6,4 tys. stron. Za urządzenie wielofunkcyjne Epson L382 zapłacimy około 600 zł, a za komplet oryginalnych buteleczek z tuszem – mniej więcej 110 zł. Dostępne są również tańsze zamienniki – komplet kosztuje około 70 zł. Co istotne, nie musimy kupować kompletów, bo w sprzedaży są również dostępne buteleczki z poszczególnymi kolorami. Canon PIXMA iP7250 box:offerCarousel Wartym rozważenia urządzeniem dla osób planujących drukowanie w kolorze, a także drukowanie zdjęć, jest drukarka Canon PIXMA iP7250. Wśród konkurencyjnych sprzętów ten model wyróżnia się niskim profilem i zintegrowanymi szufladami na papier. Dzięki temu sprzęt jest mały, zwarty, nic z niego nie wystaje i bez problemu umieścimy go np. na niewielkiej półce. Drukarka oferuje prędkość wydruków sięgającą 15 stron na minutę (przy czerni) i 10 stron na minutę w kolorze. Sprzęt daje również możliwość automatycznego dwustronnego wydruku, a jego funkcjonalność zwiększa moduł Wi-Fi. Za drukarkę zapłacimy około 270 zł, a za komplet pięciu kartridży – Canon CLI 551 i 552 – około 90 zł. HP OfficeJet Pro 6230 box:offerCarousel To model stworzony do częstej – choć niekoniecznie ciężkiej – pracy. HP OfficeJet Pro 6230 to idealna propozycja dla osób drukujących często, łącząca rzadko spotykane cechy: niską cenę zakupu i niewielki koszt eksploatacji. Wymóg częstego drukowania nie znalazł się tu jednak przez przypadek. Jedną z cech bardzo wielu drukarek HP – jak wspomnianej wyżej HP DeskJet Ink Advantage 2130 – jest bowiem głowica drukująca zintegrowana z kartridżem. Podnosi to koszt materiałów eksploatacyjnych, ale z drugiej strony pozwala uniknąć problemów wynikających ze zużycia czy zatkania głowicy. W przypadku HP OfficeJet Pro 6230 producent zastosował jednak stałą, niewymienną głowicę, niezależną od zbiorników z tuszem. Aby uniknąć problemów wskazane jest zatem regularne i częste drukowanie, zapobiegające trwałemu zasychaniu tuszu w głowicy drukującej. Drukarka używa kartridży HP 934 i HP 935 – za komplet zamienników zapłacimy około 130 zł. Wisienką na torcie w przypadku tego niedrogiego sprzętu jest komunikacja Wi-Fi. Dzięki niej z łatwością zlecimy wydruk nie tylko z komputera, ale również np. za pomocą smartfonu, niezależnie od miejsca, w którym w danej chwili się znajdujemy. Brother DCP-J105 box:offerCarousel Zestawienie zamyka sprzęt, który – choć w momencie zakupu wydamy nieco więcej – w dłuższej perspektywie odwdzięczy się nam niskim kosztem eksploatacji. Urządzenie wielofunkcyjne Brother DCP-J105 oferuje przyzwoitą prędkość wydruku, sięgającą – przy wydrukach czarno-białych – 11 stron na minutę. Jego atutem jest również wysoka rozdzielczość, wynosząca 6000 na 1200 DPI. Co istotne, obsługa sprzętu jest możliwa zdalnie, poprzez aplikację mobilną, a zeskanowane przez urządzenie dokumenty mogą być w prosty sposób udostępnione np. na smartfonie. Kluczowym atutem tego modelu jest cena tuszu. Nawet oryginalne kartridże – LC525 i LC529 – nie spustoszą portfela, bo za komplet zapłacimy około 140 zł. Jeszcze tańsze są zamienniki – za komplet zapłacimy około 70 zł.
Drukarki z tanim tuszem. Którą wybrać?
Życie Stefana to masakra, właściwie to już nie życie. Masakra to jego kac, bez którego nie potrafi funkcjonować. Masakra to jego mozolna wędrówka przez stolicę w poszukiwaniu piwa, siebie, sensu. Masakra to jego kraj, w którym nie sposób się odnaleźć. Kac Bohater powieści – Stefan Kołtun, był kiedyś znanym wokalistą rockowym. Teraz zostały już tylko jego marne, zmasakrowane kacem resztki, z czego doskonale zdaje sobie sprawę i, aby się ratować, stosuje jedyne dobre lekarstwo – więcej alkoholu. Kiedy poznajemy Stefana, budzą go syreny alarmowe przypominające o kolejnej rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Stefan znajduje się w pustym mieszkaniu na Saskiej Kępie, nic nie pamięta, próżno szuka pieniędzy, telefonu i rodziny. Wyrusza więc w podróż po mieście w poszukiwaniu kogoś znajomego, kto pożyczy mu pieniądze na piwo, które uratuje jego życie. Krzysztof Varga, podobnie jak wcześniej w Nagrobku z lastryko czy Trocinach, obsesyjnie i dokładnie opisuje stany upadku i degeneracji człowieka. Razem ze Stefanem odczuwamy fizycznie jego zawroty głowy, luki w pamięci, odruchy wymiotne, na które szukamy lekarstwa. Masakra jest książką o kacu, zarówno tym fizjologicznym, jak i symbolicznym. Pijacka odyseja To też powieść drogi: przez mękę kaca oraz rozgrzaną sierpniowym słońcem i patriotycznym, świątecznym nastrojem Warszawę. W trakcie swojej pijackiej odysei Stefan spotyka symboliczne postaci, takie jak bogaty Prezes, który zbił majątek w okresie transformacji ustrojowej, niedoceniony Poeta, „wizjonerski” Prorok, wspomina też pełną erotycznych uniesień przeszłość ze swoją dawną, niespełnioną miłością – Wiedźmą. Rozmawia z Docentem o tym, jakiej Wielkiej Polskiej Powieści współczesnej potrzebuje Polska. Spotyka magistra Wątrobę, któremu naukową karierę zniszczył alkohol, oraz tajemniczego pana Lucjana, który wie o Stefanie wszystko. Postacie te wybrane zostały nieprzypadkowo. Reprezentują odmienne światopoglądy, są jednak pretekstem do zaprezentowania własnych opinii autora na współczesność, które możemy przeczytać również w jego felietonach publikowanych na łamach „Gazety Wyborczej”. Autor nie po raz pierwszy krytykuje polskie społeczeństwo, nie oszczędzając nikogo: zarówno prawicy, jak i lewicy, ignorantów i inteligentów, poetów i pracowników korporacji, patriotów i anarchistów, telewizji, literatury, muzyki, a także samej „warszawki”. Osobliwymi znajomymi Stefana są Stach i Izabela, nasuwający skojarzenia z Lalką. Rozmawia nawet z pomnikiem Bolesława Prusa. Stefan pomiędzy kolejnymi szklankami alkoholu usiłuje rozwikłać tajemnicę swojego życia i pojąć sens Polski. Rozliczenia z Polską Pijackie wywody stają się pretekstem do rozliczeń z polskością. Varga zna i opisuje zbiorowe lęki, obsesje i frustracje Polaków. Autor zdaje się nie szanować niczego i nikogo, krytykując wszystko. Polska, w jego ocenie, to kraj irracjonalnych katolików – obrońców krzyża, wierzących w teorie spiskowe, manifestujących swój patriotyzm przy okazji kolejnych rocznic narodowych i z powodu obecnej mody na nacjonalizm. To także kraj knajp, jedynego miejsca, gdzie – dzięki pomocy alkoholu – różni ludzie mogą sobie pozwolić na dyskusje o kraju, sztuce czy życiu. W powieści pobrzmiewają echa tych samych pytań, jakie zadawali pisarze, począwszy od końca XIX wieku. Stefan, mimo że nie mówi tego wprost, tęskni za przeszłością, która staje się dla niego ucieczką od zastanej rzeczywistości, w której nie potrafi się odnaleźć. Za Warszawą czasów Prusa albo przynajmniej okresu swoich sukcesów – lat 90. XX wieku, kiedy wszystko wydawało się możliwe. Współczesna Polska to kraj, w którym wszystko zdaje się być iluzją i chwilową modą, kraj bez właściwości, aspiracji, w którym można walczyć o przetrwanie albo się stoczyć. Krzysztof Varga podjął więc próbę napisania wielkiej powieści o współczesnej Polsce, o której nie sposób dyskutować na trzeźwo. Źródło okładki: http://www.wielkalitera.pl/
Krzysztof Varga, Masakra – recenzja
Kiedy dopada cię ból głowy, sięgasz do apteczki po aspirynę. Ten „cudowny lek” znany już od ponad wieku uśmierza ból i zapobiega zawałom. Ma jednak konkurenta stosowanego od tysięcy lat – korę wierzby, nazywaną też naturalną aspiryną i dającą te same efekty co tabletka. Korę wierzby (najczęściej korę wierzby białej) możesz kupić w postaci kawałków kory do żucia lub zaparzania, proszku albo płynnego ekstraktu. Kora wierzby wykazuje podobne działanie i efekty uboczne (przy regularnym i nadmiernym spożywaniu) do aspiryny, dlatego jej dzienne spożycie nie powinno przekraczać 240 mg. Zarówno przyjmowanie aspiryny, jak i kory wierzby w ilościach większych niż zalecane, powoduje wrzody żołądka, które uznaje się za jedną z przyczyn nowotworów żołądka. Jakie są jednak właściwości zdrowotne kory wierzby i dlaczego warto zastąpić aspirynę z apteki naturalnym zamiennikiem? 1. Kora wierzby łagodzi trądzik Producenci wykorzystują korę wierzby jako jeden ze składników kosmetyków do cery trądzikowej o działaniu ściągającym, przeciwzapalnym i łagodzącym. Kora wierzby zawiera naturalnie występujący kwas salicylowy oraz kwas BHA (naturalny eksfoliant), który usuwa ze skóry martwe komórki i oczyszcza pory. W korze występują również kwasy fenolowe (kwas kawowy) oraz glikozydy salicylowe (salicyna, salikortyna, populina) odmładzające skórę twarzy. W leczeniu trądziku i zmian skórnych skuteczny okazuje się kwas salicylowy. Kora wierzby zawiera salicynę, która w organizmie zamieniana jest właśnie w kwas salicylowy. 2. Kora wierzby uśmierza ból głowy Spożywanie kory wierzby pomaga zmniejszyć bóle głowy ze względu na zawartą w niej salicynę podobną do kwasu acetylosalicylowego obecnego w aspirynie. Kora wierzby zaczyna działać po dłuższym czasie niż tradycyjna tabletka, jednak jej efekt uśmierzający ból, w porównaniu do aspiryny, utrzymuje się dłużej. Napar z kory stosowany w ilościach nie większych niż 240 mg dziennie nie wywołuje efektów ubocznych, takich jak bóle brzucha czy podrażniony żołądek, jak to jest w przypadku aspiryny lub innych środków przeciwbólowych. 3. Kora wierzby zmniejsza ból pleców Suplementy z korą wierzby są naturalnym środkiem na ból w dole pleców, bóle szyi i mięśni. Składniki kory wierzby powstrzymują powstawanie cyklooksygenazy odpowiedzialnej za formowanie prostoglandyn, będących mediatorami zapalnymi. Powstrzymując powstawanie prostoglandyn, kora wierzby zachowuje się jak środek przeciwzapalny. 4. Kora wierzby łagodzi bóle reumatyczne Terapia z wykorzystaniem kory wierzby na bóle reumatyczne i związane z chorobą zwyrodnieniową okazuje się skuteczna ze względu na zmniejszanie zapalenia i tym samym łagodzenia paraliżującego bólu. Przypuszcza się również, że spożywanie ekstraktu z kory wierzby powstrzymuje rozwój choroby i pojawianie się napadów bólowych. Badania medyczne przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych na uniwersytecie Maryland pokazały, że bóle reumatyczne znacznie zmniejszyły się u osób przyjmujących korę wierzby w porównaniu z badanymi stosującymi placebo. 5. Kora wierzby chroni przed zawałem Uważa się, że aspiryna przyjmowana codziennie w małych dawkach chroni przed zawałem serca i udarem mózgu. Tabletka obniża ryzyko powstawania wewnętrznych zakrzepów, które przyczyniają się do zawałów i udarów. Skoro kora wierzby wykazuje podobny efekt co aspiryna, przypuszcza się, że działa również i w tym przypadku. Salicylaty zawarte w korze wierzby mają zbawienny wpływ na serce. I choć picie naparu z kory rozrzedza krew podobnie jak aspiryna (dzięki czemu nie powstają zakrzepy), trzeba uważnie pilnować wypitych ilości i nie przekraczać dziennej zalecanej dawki. 6. Kora wierzby łagodzi bóle menstruacyjne Bóle menstruacyjne i dyskomfort spowodowany skurczami macicy wywoływane są również przez prostoglandyny. Kora wierzby reguluje produkcję prostoglandyn i redukuje zapalenie, przez co łagodzi nie tylko bóle menstruacyjne, ale także objawy napięcia przedmiesiączkowego. O ile napar lub herbata z kory wierzby skutecznie radzi sobie z PMS, lekarze przestrzegają przed stosowaniem jej w trakcie menstruacji, bo rozrzedza krew i wzmaga krwawienie. Zamiast kory wierzby w trakcie bolesnego krwawienia lepiej wybrać środek z ibuprofenem. Kora wierzby uważana jest za bezpieczniejszą i bardziej naturalną alternatywę dla każdego, komu trudno przełknąć skutki uboczne aspiryny.
6 właściwości zdrowotnych kory wierzby
Fantastyka jest pełna historii opartych na schemacie. Co by się stało, gdyby jakiś fragment dziejów potoczył się inaczej? Istnieje także całkiem sporo książek, w których autorzy serwują nam konflikt na linii obcy – ludzie, czasem w kosmosie, a czasem na Ziemi, ale raczej niezbyt często spotykamy w nich miłych i pokojowo nastawionych kosmitów, chcących z radością podzielić się swoją wiedzą i technologią. No dobrze – a gdyby to ze sobą połączyć? Husaria atakuje Ze schematu: „co by było, gdyby”, często korzysta fantastyka militarna. Wychodzi z tego czasem lepsza, a niekiedy gorsza mieszanka, ale, jak dotąd, nigdy nie spotkałem polskiej wersji takiego podejścia. Aż w końcu pojawiły się Smocze koncerze, w których Andrzej W. Sawicki zdecydował się na nieco karkołomny zabieg i naprzeciw obcych postawił doborową polską jednostkę, ale nie mam tu na myśli Gromu. To rycerze ze skrzydłami, zakuta w stal husaria musi stawić czoła przybyłej z innego wymiaru Wielojaźni, informacyjnej osobliwości, która próbuje skolonizować Ziemię. Jeszcze nie pod Wiedniem Sobieski jeszcze nie pokonał Turków pod Wiedniem, ani nie udało mu się pobić Kara Mustafy. Potęga Stambułu wciąż rośnie, a kolejne narody deklarują poddaństwo sułtanowi. Polskie poselstwo, w skład którego wchodzi całkiem spory oddział husarii, trafia do stolicy państwa osmańskiego w momencie, kiedy pojawia się tam przedziwna osobliwość. Taka jakby brama, przez którą na pozór nic nie przechodzi, ale która nieco zaburza swoje najbliższe otoczenie. Choć początkowo niewiele się dzieje w jej okolicy, to wkrótce ludzie tam mieszkający zaczynają się zmieniać w coś na kształt nadludzko silnych demonów, które z ciał schwytanych Ziemian budują bioprocesor. Konfrontacja Zderzenie Wielojaźni, nowoczesnego bytu informacyjnego, z ludźmi wyposażonymi w miecze i prymitywną broń palną musi się skończyć klęską tych drugich – sprawa wydaje się jasna. No dobrze, a co się stanie, jeśli w grę włączy się najlepsza jednostka wojskowa tamtych czasów? Ludzie, którzy potrafili dać do wiwatu nawet najbardziej zdyscyplinowanym oddziałom wroga. Tacy, którym niestraszna była nawet największa liczebna przewaga przeciwnika, których nie potrafił wtedy zatrzymać nikt… Miedzy innymi o tym jest ta książka. Amerykańscy marines Czytałem już kilka książek opartych na podobnym schemacie: źli obcy, ziemscy żołnierze, konflikt, w którym byliśmy skazani od początku na sromotną porażkę. Prawda jest taka, że najczęściej walczący z kosmitami ludzie mieli na sobie mundury amerykańskich marines. Ta jednostka w literaturze fantastycznej z jakiegoś powodu stała się jedyną, która potencjalnie mogłaby stawić czoła kosmicznym najeźdźcom. W Smoczych koncerzach w końcu pojawia się coś naszego – żołnierze, którzy od wieków kojarzeni są z dniami chwały polskiego oręża, ci, którzy w masowej świadomości uważani są za niezwyciężonych. Znakomicie się o nich czytało! Lekko i przyjemnie Książkę czytałem z przyjemnością! Autor posługuje się bardzo plastycznym, miłym w odbiorze językiem. Tam, gdzie nie było zbyt dużo elementów fantastyki, starał się zachować realia epoki, o czym pisze w posłowiu. Do tego dynamiczna akcja, sporo smaczków dla miłośników historii i fantastyki oraz trochę dumy, choć to fikcja literacka. Znakomita lektura na jesienne wieczory! Książka dostępna jako e-book za ok. 20 zł. Źródło okładki: rebis.com.pl
„Smocze koncerze” Andrzej W. Sawicki – recenzja
„5 Sekund” jest grą tak dynamiczną i pełną emocji, że nikt przy niej się nie nudzi. Czytamy pytanie i mamy 5 sekund na odpowiedź, a po drodze przechodzimy niezłą burzę mózgów. Skupienie, kojarzenie i szybkie mówienie są tutaj kluczem do zwycięstwa. Podczas rozgrywek poziom adrenaliny skacze wszystkim pod sufit, a wybuchy śmiechu nie mają końca. Jednym słowem przed nami znakomita gra towarzyska, z którą świetna zabawa będzie trwała zdecydowanie dłużej niż tytułowe 5 sekund… Wnętrzności i przygotowanie do rozgrywki W środku pudełka znajdują się 372 dwustronne karty z pytaniami, 6 kart „Następny”, 6 kart „Zmiana”, 6 pionków i specjalny czasomierz z kilkoma metalowymi kulkami w tempie błyskawicznym śmigającymi po spirali oraz plansza. Wszystkie elementy są bardzo dobrze wykonane, a najwięcej sensacji wśród graczy wzbudza żółta rurka z kuleczkami. Czasomierz przy każdym odwróceniu, w celu odmierzenia czasu na odpowiedź, wydaje śmieszny dźwięk, a do tego kulki szybko sunące w dół powodują, że przez całe 5 sekund mamy totalną pustkę w głowie. W grze może wziąć udział od 3 do 6 graczy w wieku przynajmniej 8 lat (choć jak przeprowadzimy selekcję pytań na łatwiejsze i trudniejsze, to i 6-latek może trenować działanie pod presją czasu). Przed rozpoczęciem gry rozkładamy planszę, a każdy z graczy wybiera dla siebie pionek (w przypadku sporów kolorystycznych możemy je losować). Rozdajemy każdemu po jednej karcie „Następny” i „Zmiana”, wkładamy do pudełka karty z pytaniami i stawiamy czasomierz w zasięgu ręki. Czas rozpocząć zaciętą rywalizację o zwycięstwo… Przebieg gry Wybieramy gracza rozpoczynającego rozgrywkę (może być najmłodszy, najdzielniejszy, najpoważniejszy, najweselszy lub naj…) i osoba znajdująca się po jego prawej stronie czyta pierwszą kartę z hasłem z pudełka. Obracamy czasomierz i zadaniem gracza jest podać trzy poprawne odpowiedzi w czasie zjeżdżania kulek w dół, czyli całych 5 sekund. Jeśli gracz sprostał zadaniu, to jego pionek przesuwa się o jedno pole na planszy. Natomiast w sytuacji, gdy były tu jakieś odchylenia od prawidłowej odpowiedzi, zarówno w kwestii liczby haseł, jak i błędów merytorycznych, to pytanie przechodzi na następnego gracza. Kolejny gracz nie może powtórzyć haseł użytych przez poprzednika (w końcu kolejny zawodnik nie może mieć łatwiej). Jeśli graczowi uda się udzielić poprawnej odpowiedzi, to oczywiście może przesunąć swój pionek na planszy. W przypadku samych błędnych odpowiedzi lub ich braku pytanie może zatoczyć koło i wrócić do gracza, od którego wszystko się zaczęło, i wtedy to on ma zaszczyt przesunąć swój pionek na planszy. Dlatego przez całą rozgrywkę musimy mieć się na baczności, to, że odpowiada inny gracz, nie znaczy, że możemy odlecieć myślami w siną dal. W każdej chwili możemy trafić na „gorące krzesło”, gdy pytanie dopadnie nas na zasadzie „podaj dalej”. Przez całą rozgrywkę gracze działają jeden po drugim, zgodnie ze wskazówkami zegara. Dla ułatwienia mamy do dyspozycji dwa koła ratunkowe. Karta „Następny” umożliwia nam po usłyszeniu pytania przekazanie go następnemu graczowi. Jeśli gracz, na którego przeszło pytanie, udzieli poprawnej odpowiedzi, to przesuwa swój pionek, ale w przypadku niepowodzenia pionek przesuwa gracz, który użył karty. Karta „Zmiana” pozwala na podmianę pytania, które nam się nie spodoba. Koła ratunkowe mogą nam ułatwić pokonywanie drogi do mety, ale musimy pamiętać, że posiadamy ich ograniczoną liczbę. Dodatkowo na naszej drodze do zwycięstwa czyhają na nas niebezpieczne zakątki w postaci dwóch „stref zagrożenia”. W momencie gdy nasz pionek się tam znajdzie, w następnej rundzie musimy udzielić trzech poprawnych odpowiedzi. Jeżeli nam się to nie uda, będziemy stać kolejkę (nasz pionek zostanie położony). Pierwszy gracz, który dojdzie do mety, zostaje zwycięzcą. „5 Sekund” jest grą towarzyską, który wpływa na rozruszanie naszych szarych komórek. Zasady są bardzo łatwe, a rozgrywki bardzo dynamiczne i niesamowicie emocjonujące. Działanie pod presją czasu powoduje, że nasza kreatywność wchodzi na najwyższe obroty. Pytania są dość uniwersalne, bardziej życiowe niż typowo sprawdzające naszą wiedzę, a nasze odpowiedzi mogą nawet zaskoczyć rywali. Przy podejmowaniu decyzji dotyczącej poprawności odpowiedzi możemy trenować dochodzenie do kompromisu w warunkach pokojowych. Ze względu na dwustronność kartek z pytaniami mamy ich łącznie 744, co powoduje, że minie wiele rozgrywek, zanim pytania zaczną się powtarzać. Do gry możemy zasiąść w gronie nawet zróżnicowanym wiekowo, a zabawa i tak będzie przednia. W końcu tym się cechują dobre gry imprezowe. Grę kupimy na Allegro za około 80 złotych. Przeczytaj też recenzję gry "5 sekund Junior"!
„5 Sekund” – recenzja gry
Zamrażanie produktów spożywczych to jedna z najlepszych metod przechowywania żywności. Zamrażarka to niezbędny sprzęt AGD, który musimy posiadać w domu. Oczywiście nasza lodówka ją ma, ale czy jest wystarczająca, aby pomieścić wszystko to, co chcemy przechować? Może warto zakupić dodatkową zamrażarkę? Urządzenie to ma świetne zastosowanie zarówno w domu, jak i w lokalach gastronomicznych czy sklepach. Na rynku jest dostępnych wiele modeli – zarówno wolnostojących jak i do zabudowy. Zamrażarki skrzyniowe Kupując taką zamrażarkę musimy się zastanowić, jakie mamy zapotrzebowanie na produkty mrożone, ponieważ to zadecyduje o jej pojemności. Ważne są też koszty jej użytkowania, czyli zużycie energii. Lepiej, jeśli zamrażarka będzie mniejsza, co pozwoli ją w całości wypełnić. Istotne jest również miejsce, gdzie będzie stała. Musimy pamiętać o tym, aby pomieszczenie dla zamrażarki nie było zbyt ciepłe. Wszystkie zamrażarki tego typu otwiera się od góry. Posiadają jedną komorę. Z tego względu, żywność świeższą powinniśmy wkładać na spód, a starszą na wierzch. Zamrażarka skrzyniowa Electrolux EC2233AOW1 A+++ To zamrażarka o pojemności 223 l. Idealna dla dużej rodziny. Model ten dostępny jest w kolorze białym, w środku posiada oświetlenie. Urządzenie wyposażono w bardzo przydatny alarm, który poinformuje nas, gdy temperatura wewnątrz niebezpiecznie wzrośnie. Zamrażarka klasy A+++ pozwoli na przechowywanie w jej wnętrzu żywności nawet przez 12 miesięcy. Dzięki technologii LowFrost tworzenie się lodu zostało zredukowane o 80 %. Zamrażarka skrzyniowa Polar PCF100/1 A+ 100l To ładna i zgrabna zamrażarka w kolorze białym, która cicho pracuje. Pojemność tej zamrażarki to 100l. Klasa energetyczna A+ oznacza, że znacznie oszczędza prąd i zapewnia niskie koszty eksploatacji. Zamrażarka skrzyniowa BEKO HSA 29520 Wolnostojący model, o dość dużej pojemności – 284 l. Doskonale nadaje się dla dużej rodziny lub do zakładu gastronomicznego. Producent zamontował uszczelki antybakteryjne, które dobrze chronią wnętrze przed niepożądanymi drobnoustrojami. Klasa energetyczna A+ pozwala zaoszczędzić energię. Zamrażarka skrzyniowa Amica FS 200 3 A+ 197l To jedna z niewielu zamrażarek o małej głębokości – 56 cm. Jej szerokość (98 cm) pozwoli na postawienie jej nawet w wąskich pomieszczeniach. Klasa energetyczna A+ to gwarancja niskich kosztów energii.Popularnymi producentami zamrażarek skrzyniowych są firmy: Beco, Candy, Elektrolux, Gorenje. Zamrażarki szufladowe Zamrażarki szufladkowe to idealne rozwiązanie, jeżeli nie posiadamy zbyt dużej powierzchni mieszkalnej. Produkty przechowujemy w pionie, podobnie jak w lodówce. Drzwi otwieramy także jak lodówkowe. Pojemność tego typu zamrażarek przekracza nawet 300 l. Dzięki przezroczystym szufladom umieszczona w nich żywność jest łatwo dostępna i dobrze widoczna. Ciekawym rozwiązaniem jest opisywanie szuflad, wówczas będziemy wiedzieli, gdzie znajduje się np. mięso, warzywa czy inne półprodukty. Jedyną wadą zamrażarki szufladowej jest to, że nie możemy przechowywać w niej produktów o dużych gabarytach.Oto kilka modeli na które warto zwrócić uwagę: Zamrażarka szufladowa Beko FSA 21320 A+ Zamrażarka posiada sześć szuflad, co pozwoli nam dowolnie rozmieścić produkty żywnościowe. W tym modelu mamy możliwość zmiany kierunku otwierania drzwi na lewą lub prawą stronę. Uszczelka w drzwiach jest antybakteryjna, więc chroni wnętrze chłodziarki przed drobnoustrojami. Klasa energetyczna A+ dba o środowisko naturalne i chroni nasz budżet przed wysokimi rachunkami za energię. Szybko mrozi pożywienie i, co ważne, cicho pracuje. Zamrażarka szufladowa Whirlpool AFB 601 AP A+ Niewielka zamrażarka w białym kolorze. Idealnie nadaje się do zabudowy. Posiada cztery komory do przechowywania produktów. Elementy chłodzące pod szufladami równomiernie rozkładają temperaturę. Klasa A+ zapewnia niskie koszty eksploatacji. Model ten posiada możliwość zmiany kierunku otwierania drzwi na odpowiadającą nam stronę. Jest lekka i cicho pracuje. Zamrażarka szufladowa Electrolux EUF2242AOX Wysokiej klasy urządzenie A++ o pojemności 197 l. System funkcji FastFreeze umożliwia szybsze zamrażanie świeżych produktów. Ta funkcja sprawia, że nasze produkty zachowują wszystkie wartości odżywcze. Inna funkcja EcoMode, zapewnia użytkownikowi dobór odpowiedniej temperatury zamrażania. W sytuacjach krytycznych, tj. nagły wzrost temperatury wewnątrz urządzenia, włącza się alarm w postaci sygnału dźwiękowego oraz lampki kontrolnej. Inteligentny system SpacePlus informuje nas, jakie produkty znajdują się w zamrażarce. Zamrażarka szufladowa Bosch GID 14A50 Malutka zamrażarka w białym kolorze. Szybko zamraża produkty. Posiada trzy szuflady. Idealnie nadaje się do zabudowy. Skrzyniowa czy szufladowa? Wybór rodzaju zamrażarki zależy od naszych preferencji oraz tego, jakie produkty chcemy przechowywać. Przy zakupie zamrażarki – zarówno szufladowej jak i skrzyniowej – warto pamiętać, aby wybrany model posiadał system No Frost, czyli tzw. odpowiednią cyrkulację powietrza. System ten zapobiega osadzaniu się pary wodnej na jedzeniu i urządzeniu. Ważne jest również, abyśmy zwrócili uwagę na to, jak długo zamrażarka utrzymuje temperaturę. Jest to istotne w momencie, gdyby zdarzyła się awaria powodująca brak prądu. Najczęściej zamrażarki trzymają temperaturę do 25 godzin.
Zamrażarka skrzyniowa czy szufladkowa?
Lubimy, gdy stół ugina się pod ciężarem potraw serwowanych w czasie świąt. Nie oznacza to, że wszystko musi być ciężkostrawne i tłuste. Wręcz przeciwnie, w czasie Wielkanocy chętniej sięgamy po warzywa. Można je przyrządzić w nietypowy sposób tak, by smakowały wszystkim. Oto propozycje pysznych i prostych do wykonania przystawek, które zadowolą nawet najbardziej wybredne podniebienia. Warzywa Przystawki z warzywami są nie tylko zdrowe, ale i pyszne. Przykładem niech będzie bakłażan, który często pomijamy w diecie, uważając, że jest gorzki i niesmaczny. Nic bardziej mylnego. Wystarczy, że go posolimy i zostawimy na godzinę, by wypuścił gorzki płyn, a będzie idealnym produktem do zapiekania czy grillowania. Na wielkanocny stół możemy go podać zapieczonego w cieście naleśnikowym, z grubym plasterkiem pomidora, polany sosem chrzanowym i udekorowany listkiem bazylii. Intrygujące są także roladki z grillowanej cukinii. Wystarczy pokrojoną w cienkie paski cukinię zgrillować i ułożyć na niej zgrillowane warzywa – paprykę i szparagi, wcześniej rozsmarowując na cukinii sos zrobiony z owocowego serka, np. Almette i fety. Takie słodko-słone połączenie z pewnością będzie interesującym doznaniem kulinarnym. Ryby Choć ryby nie są tradycyjnie obecne na stołach w czasie Wielkanocy, warto podać je w inny niż zazwyczaj sposób. Na przystawkę idealnie nadaje się carpaccio z łososia. Jest to danie proste do przygotowania, a jednocześnie wyjątkowo smaczne. Na paterze rozsypujemy rukolę, na której układamy płaty cienko pokrojonego surowego łososia. By łatwiej było go pokroić, możemy najpierw go lekko zamrozić. Całość posypujemy startym parmezanemi polewamy oliwą z oliwek, posypujemy lekko pieprzem, solą i skrapiamy cytryną. Opcjonalnie łosoś może być wędzony. Innym pomysłem na wielkanocną przystawkę rybną jest sałatka krakersowa, która wygląda jak ciasto. Składa się z trzech warstw: pierwsza to starty ser żółty z majonezem, kolejna – tuńczykw oleju lub szprotki, ostatnia – ugotowane i starte białka, połączone z majonezem. Poszczególne warstwy przełożone są krakersami, a całość oprószona ugotowanymi żółtkami jaj oraz szczypiorkiem. Koreczki Choć wykonanie koreczków jest dość czasochłonne, to prostota przepisu sprawia, że do ich zrobienia możemy zaangażować dzieci. By koreczki były ciekawe, warto wymyślić dla nich nowe odsłony. Mogą występować w wielu wersjach. Koreczki włoskie składają się z sera (idealnie nadaje się Grana Padano), włoskiej wędliny, suszonego pomidora oraz oliwki. Dodatkiem może być świeża bazylia. Greckie koreczki nadają się dla wegetarian. Możemy zrobić je z sera feta, papryki, ogórka i oliwek. Talerz koreczków warto skropić oliwą z oliwek i posypać ziołami prowansalskimi. Dobrze jest także nawiązać do polskiej tradycji i zrobić koreczki w wiejskim wydaniu, łącząc ze sobą kawałki kabanosa, ogórka kiszonego, piklowanej cebulki i pomidora. Jeśli mamy ochotę na słodką przystawkę, możemy przygotować koreczki owocowe. Idealnie nadaje się do tego świeży ananas, winogrono, borówka, malina oraz słodki ser śmietankowy z ananasem i migdałami. Unikamy w koreczkach bananów, ponieważ aby wyglądały apetycznie, trzeba je solidnie skropić sokiem z cytryny. Tak przygotowane przystawki sprawią, że nasz stół będzie pełen ciekawych obfitości, które zabiorą naszych domowników i gości w kulinarną podróż i pomogą odkryć nowe, wspaniałe smaki.
Smaczne i proste przystawki na wielkanocny stół
Koraliki do nawlekania to gratka dla małej miłośniczki kreatywnych zabaw i prawdziwy skarb dla kilkuletniej modnisi. Zabawa koralikami wymaga precyzji i zmysłu plastycznego, jest też świetnym sposobem na rozwijanie dziecięcej kreatywności. Koraliki cieszą dziewczynki tym bardziej, że ich feeria barw i bogactwo kształtów przyprawiają o zawrót głowy! Podstawowy zestaw koralików do nawlekania Aby dziewczynka mogła zacząć swoją przygodę z tworzeniem biżuterii, potrzebny będzie jej choćby niewielki zestaw koralików i sznurek, na który będzie mogła je nawlec. Zadanie ułatwią dziecku np.: kolorowy sznurek, cienka gumka, mulina lub sznurek zakończony drewnianą igłą z zaokrągloną końcówką, którą się nie skaleczy. Realizując swoje kreatywne zdolności, kilkulatka z drewnianych albo plastikowych drobiazgów we wszystkich kolorach tęczy w mgnieniu oka wyczaruje prześliczną bransoletką i cudny naszyjnik. Taki miły biżuteryjny drobiazg dziewczynka będzie mogła włożyć do swojej dziecięcej szkatułki na skarby lub przygotować na prezent. Kogo zachwyci taki upominek? Własnoręcznie zrobiona biżuteria to rewelacyjny podarunek na Dzień Matki, bransoletka z drewnianych koralików ucieszy też na pewno babcię, a nawet logopedę, z którą po zakończonej terapii warto się serdecznie pożegnać. Koraliki z drewna czy plastiku? Realizując marzenia córki czy chrześnicy, możesz wybrać zestaw koralików wykonanych z drewna albo z tworzywa sztucznego. Drewniane korale na pewno uradują dziewczynkę, która uwielbia bawić się drewnianym domkiem dla lalek, uważając, że zabawki z drewna są fajniejsze od tych z plastiku. Jaki komplet możesz wybrać dla kilkulatki o takich gustach? W skład zestawu drewnianych korali wchodzi najczęściej drewniany pojemnik z przegródkami zapełnionymi wielobarwnymi koralami oraz sznureczkami do ich nawlekania. Poza koralami w kształcie kulek, w kompletach dziewczynka znajdzie też np.: gwiazdki, kwiatki, literki, a nawet żabki. Decydując się na zakup drewnianego zestawu do tworzenia biżuterii, masz do wyboru zabawki od mniej znanych producentów albo produkty rozpoznawalnych marek, jak choćby Mellisa & Doug czy Bigjigs. Koraliki z plastiku są tańsze i lżejsze od tych drewnianych (ale równie kolorowe!), a ich nawlekanie sprawia dziewczynkom nie mniej frajdy. Nierzadko plastikowe koraliki są mniejsze od drewnianych, dlatego z takiej zabawki najbardziej ucieszą się starsze dziewczynki. Dla trzy- i czterolatków nawlekanie większych koralików na sznurek jest świetnym ćwiczeniem manualnym i sposobem na trenowanie sprawności rączek, uczennice pierwszych klas podstawówki mogą natomiast z projektowania bransoletek i naszyjników z plastikowych koralików uczynić swoje pozaszkolne hobby. Warto zwrócić także uwagę na koraliki do prasowania, z których dziewczynka ułoży wzór kwiatu czy motyla zaprasowany przez mamę. Takie koraliki doskonale nadają się też do nawlekania. Motylki, kwiatki czy literki? Wybieramy ozdobne korale do nawlekania Dziecięce rękodzieło z kolorowych koralików w kształcie kulek nabierze charakteru dopiero wtedy, kiedy naszyjnik ozdobi duży koral w kształcie kwiatka, a na bransoletce wśród drewnianych kuleczek przysiądzie barwny motyl. Wiele zestawów jest tak urozmaiconych, że obok okrągłych koralików w różnych odcieniach, łatwo znaleźć też koraliki w kształcie serca i kwiatka albo w kropki lub paski. Jeśli twoja pociecha w bajkach najbardziej ceni motyle i wróżki, poszukaj zestawu z przepięknymi motylami. Gdy jej ulubienicami są księżniczki, rozejrzyj się za serduszkami i kwiatkami, być może uda ci wypatrzeć również diadem albo koronę… Na które wzory koralików warto zwrócić uwagę? Literkinieocenione podczas nauki pisania i czytania, świetne, gdy dziewczynka marzy o bransoletce z własnym imieniem. Kwiatki dla małej miłośniczki wiosny. Upiększą każdą, nawet najprostszą bransoletkę zrobioną z koralików w jednym kolorze. Motylki – podobnie jak kwiatki, także motylki są niepowtarzalną ozdobą wymarzonego naszyjnika kilkulatki. Serduszka – jak znalazł, kiedy dziewczynka będzie chciała przygotować upominek dla swojej mamy albo babci. Koraliki do nawlekania rozwijają sprawność rączki, zmysł estetyczny i kreatywność. Nawlekanie plastikowych albo drewnianych koralików na sznurek to jednak przede wszystkim świetny sposób na rozwijającą zabawę dla dziewczynek w różnym wieku.
Koraliki do nawlekania dla kreatywnej modnisi
17 stycznia dodamy do listy towarów, ktorych nie można sprzedawać na Allegro telefoniczne karty prepaid (zarejestrowane). 17 stycznia dodamy do listy towarów, ktorych nie można sprzedawać na Allegro telefoniczne karty prepaid (zarejestrowane). W związku z tym w Załączniku nr 1 do Regulaminu dodamy w artykule 1 punkt 33: "33. Telefoniczne, zarejestrowane karty prepaid"
17 stycznia: zmiana w Regulaminie Allegro
Torebki typu shopper bags to coś więcej niż chwilowy trend w modzie miejskiej. To połączenie dwóch niezwykle istotnych dla każdej kobiety cech, takich jak nowoczesny design i praktyczność. Shopper bags to jednokomorowe torby na zakupy – pojemne, duże, bez przegródek i zazwyczaj bez dodatkowych kieszonek. To model, który ma zmieścić produkty spożywcze, kosmetyki, ubrania, czyli wszystko to, czego akurat potrzebujesz. Chociaż pierwotne przeznaczenie toreb miało być inne, shopper bags w bardzo krótkim czasie zyskały miliony fanek na całym świecie, a ich oryginalna funkcja torby na zakupy uległa modyfikacji. Dziś kobiety zamiast zabierać torby wyłącznie na zakupy, noszą w nich swoje codzienne akcesoria na siłownię, plażę lub w podróż. Jelly bag Już rok temu na punkcie słodkich jelly bags zwariowały kobiety na całym świecie. Nic dziwnego, to bardzo kobiecy, a zarazem nowoczesny model dla pań, które cenią wygodne i niebanalne torebki. Takie właśnie są jelly bags wykonane z miękkiego i lekkiego tworzywa (najczęściej jest to silikon, który nie odkształca się, a to sprawia, że torby są również bardzo trwałe). Co więcej, to model, który jest nie tylko przyjemny w dotyku i wodoodporny. Wielu producentów proponuje swoim klientkom jelly bags pachnące gumą balonową lub owocami cytrusowymi. Ten model wyróżniają również rączki wykonane z grubo plecionego sznurka, który świetnie kontrastuje z nowoczesnym tworzywem. Torby nadają się zarówno na zakupy spożywcze w supermarkecie, jak i wypad na plażę. Ekologiczne Shopper bags wykonane z ekologicznego płótna (najczęściej jest to bawełna, len lub konopie) to propozycja dla wszystkich, którzy cenią naturalne wyroby. Takie torby są uniwersalne, co sprawia, że są świetnym dodatkiem zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn. Ogromna różnorodność wzorów i kolorów, w których można kupić eko-shopperki, sprawia, że każdy znajdzie idealną dla siebie. Wielu producentów daje możliwość stworzenia własnej torby z ulubionym zdjęciem, nadrukiem, rysunkiem czy śmiesznym napisem. Eko-shopperka jest niewielkich rozmiarów, ale bez problemu pomieści zeszyty w formacie A4, warzywa i owoce kupione na miejskim straganie czy matę i strój do jogi. Ma jeszcze jedną cenną zaletę – jest wyjątkowo poręczna, bez problemu złożysz ją i schowasz do swojej codziennej miejskiej torby lub plecaka, aby w drodze do domu zrobić jeszcze szybkie zakupy. Eleganckie Eleganckie shopper bags są traktowane przez kobiety jako niezbędny element stylizacji. Funkcja torby na zakupy w tego rodzaju modelach schodzi na dalszy plan. Nic dziwnego, to torby wykonane z delikatnej i miękkiej skóry, występujące w najmodniejszych kolorach, które pomieszczą najpotrzebniejsze damskie przedmioty codziennego użytku, a w dodatku dodadzą szyku każdej stylizacji. Na szczególną uwagę zasługują eleganckie shopperki firm Monnari i Puccini. Ten drugi producent ma do zaoferowania swoim klientkom torby w kolorach słodkich pasteli, takich jak pudrowy róż, lawenda czy błękit. Klasyczne shopperki wzbogaca o złote dodatki, co dodaje modelom odrobiny luksusu. Monnari to z kolei firma, która ceni klasyczne kolory i nowoczesne rozwiązania. W jej ofercie znajdziecie shopperki w modnym marynistycznym stylu, jak również te z frędzlami w stylu boho. Sportowe Sportowa shopperka to model dla wszystkich kobiet kochających aktywny styl życia. Jeśli jesteś jedną z nich, powinnaś się uważniej przyjrzeć klasycznej shopper bag Adidas Originals. Odkąd ten model zyskał wierne grono fanek, co kilka miesięcy na rynku pojawia się ta sama pakowna torba w zupełnie nowym wzorze. Najmodniejsze tego lata modele to oczywiście shopperki w egzotyczne kwiaty i zwierzęce wzory. Każda z nich ma te same wymiary: 16 x 33 x 52 cm, krótkie mocne rączki i klasyczny znak rozpoznawczy firmy Adidas, czyli duże, naniesione sitodrukiem logo Trefoil na przodzie. Ten model na pewno wyróżni cię z tłumu.
Modne i praktyczne shopper bags – które wybrać?
Niemal każdy posiada konto przynajmniej na jednym z portali społecznościowych. Facebook, YouTube, Instagram, Twitter – to cenne źródła informacji oraz kanały służące podtrzymywaniu kontaktów międzyludzkich. Za sprawą codziennego użytkowania znamy sposób, w jaki funkcjonują, ale czy wiemy, jak i kiedy powstały, jakie są prognozy rozwoju mediów społecznościowych i jak można je wykorzystać w strategii marketingowej? Odpowiedzi na te pytania znajdziemy w poniższych książkach. Evan Bailyn, Przechytrzyć social media Publikacja Evana Bailyna Przechytrzyć social media (wydana w 2013 roku) jest pozycją obowiązkową dla fanów serwisów społecznościowych. Znajdują się w niej informacje dotyczące nie tylko Facebooka i serwisu YouTube. Autor uwzględnił w niej również podrozdział poświęcony portalowi LinkedIn. Lektura tej książki zaowocuje poznaniem możliwości, które dają przedsiębiorcom i „zwykłym” użytkownikom serwisy społecznościowe, takich jak: reklamy społecznościowe (10 przykazań dotyczących tworzenia efektywnych reklam na Facebooku), wyszukiwanie w czasie rzeczywistym, a także formy czerpania zysków z prowadzenia kanałów w mediach społecznościowych. Pozycja ta udziela kluczowych informacji, jak pozycjonować stronę internetową w wynikach wyszukiwania lokalnego (autor podkreśla m.in. rolę linków, nazwy firmy i umiejętności wchodzenia w interakcje społeczne). Praktyczne porady przeplatają analizy, prognozy zmian oraz case studies największych klientów Evana Bailyna (amerykańskiego przedsiębiorcy). Publikacja jest dostępna w cenie od 10 do 40 złotych. Anna Miotk, Skuteczne social media Książka Anny Miotk (specjalizującej się w mierzeniu skuteczności działań komunikacji biznesowej) Skuteczne social media pojawiła się na polskim rynku wydawniczym w 2013 roku. Celem tej publikacji jest uświadomienie czytelnikom, dlaczego warto zainwestować swój czas i kapitał, by zaistnieć w przestrzeni mediów społecznościowych, mimo że efekt działań marketingowych w tym środowisku nie jest natychmiastowy. Autorka charakteryzuje typy mediów społecznościowych, m.in. blogi, fora, serwisy z plikami wideo (YouTube, Wrzuta), serwisy społecznościowe (Facebook, MySpace, Nk.pl) i serwisy wiki, takie jak Wikipedia. Książka zawiera też garść informacji praktycznych. Znajdziemy w niej nazwy programów, które można wykorzystać do analizy danych pozyskanych z mediów społecznościowych (Social Bakers czy Sotrender), jak również aplikacje do zarządzania wizerunkiem (Cheese Cat czy Postling). Zakup książki Skuteczne social media to wydatek rzędu 40 złotych. Michał Sadowski, Rewolucja social media Michał Sadowski, prezes zarządu Brand24 S.A., w 2012 roku wydał książkę Rewolucja social media. Autor podkreśla w niej rolę konsumenta, który ma władzę nad przedsiębiorcą – wystarczy bowiem jeden post na Facebooku, aby spowodować kryzys zarówno małej, jak i dużej marki. Z tego względu jeden z rozdziałów książki został poświęcony ochronie reputacji. Sadowski podpowiada, w jaki sposób należy zarządzać reputacją w Internecie (podkreśla wagę ambasadorów marki, spójność komunikacji prowadzonej przez przedstawicieli firmy i znajomość netetykiety). Ponadto wskazuje 30 przykładów ROI (zwrotu z inwestycji) w mediach społecznościowych, co stanowi odpowiedź na spostrzeżenie, że wskaźnik rentowności jest wykorzystywany do oceny skuteczności działań prowadzonych w social mediach. W tej publikacji czytelnik znajdzie też kilka porad dotyczących obecności marki na Pintereście i Instagramie. Koszt zakupu książki Rewolucja social media waha się od 22 do 40 złotych. Jeżeli nie wiemy, w jaki sposób kreować wizerunek w mediach społecznościowych, chcemy poznać narzędzia mierzenia efektywności działań w Internecie oraz usprawnić komunikację on-line, powinniśmy sięgnąć po jedną ze wskazanych pozycji. Publikacje na temat social mediów poszerzą horyzonty niejednego wielbiciela Facebooka czy serwisu YouTube.
Social media w teorii
Zapewne nie ma kobiety, która nie chciałaby, aby w jej kuchni panował błysk. Niestety nie stanie się tak bez naszej pomocy. Musimy nie tylko dbać o zachowanie porządku, ale przede wszystkim o nasze kuchenne urządzenia, w tym lodówkę, zlew oraz zmywarkę. Podpowiadamy, jak pozbyć się z nich przykrych zapachów. Nieprzyjemne zapachy odpychają każdego. Nic zatem dziwnego, że gdy zaczyna nam brzydko pachnieć z lodówki, to aż nam się odechciewa ją otwierać. Jeśli jednak zdarzy nam się dopuścić do tej sytuacji, warto wziąć pod uwagę poniższe porady. Pomogą nam pozbyć się uporczywego zapachu. Nieprzyjemny zapach w lodówce Zanim zaczniemy walczyć z nieprzyjemnym zapachem z lodówki, warto ustalić jego przyczynę. Najważniejszą kwestią jest usunięcie wszystkich przeterminowanych produktów, które mogą powodować powstanie tego zapachu. Następny krok to wyłączenie lodówki i jej dokładne wyczyszczenie. Dużą uwagę należy poświęcić miejscom szczególnie trudno dostępnym. Tam zazwyczaj osadza się brud, którego ciężko się pozbyć. Jakie środki czystości? Pamiętajmy, że aby nasza lodówka lśniła czystością, a po jej otwarciu nie było nieprzyjemnych niespodzianek, warto wyposażyć się w niezbędne środki czystości. Czyszczenie lodówki nie wymaga od nas wielu preparatów. Wystarczy letnia woda połączona z płynem do naczyń, sodą oczyszczoną lub octem. Ostatnia propozycja jest o tyle atrakcyjna, że myjąc lodówkę wodą z octem, nie należy wycierać jej na sucho. Zapach octu, dzięki swoim właściwościom, szybko wietrzeje. Ciekawym sposobem jest także cytryna. Wystarczy jedynie przekroić ją na pół i umieścić na półce w lodówce. Jak wyczyścić zlew? Zapewne każda pani domu wie, że zlew to miejsce szczególnie narażone na gromadzenie drobnoustrojów i różnego rodzaju bakterii. Aby do tego nie dopuścić, musimy dbać o niego każdego dnia. Niezbędny do zachowania czystości jest specjalny koszyczek, który powinien znajdować się w każdym zlewie. Dzięki niemu zatrzymamy odpady, a tym samym zabezpieczymy odpływ zlewu. Niestety nie zawsze uda nam się przed tym uchronić, a wtedy należy usunąć powstałe złogi, które mogą nieprzyjemnie pachnieć. Do tego celu niezbędny będzie specjalny preparat do udrożnienia rur lub naturalny sposób – woda z sodą oczyszczoną. Jeśli mimo tych metod nasz zlew nadal wydobywa z siebie nieprzyjemny zapach, może się okazać, że problem sięga znacznie głębiej. W wielu przypadkach zapach może mieć zupełnie inne podłoże. Warto wtedy odkręcić syfon i być może to właśnie tam znajdziemy odpowiedź na nasze pytanie. Bardzo często przyczyną brzydkich zapachów jest zapchany syfon, który należy dokładnie oczyścić środkiem udrażniającym lub go wymienić. Jak usunąć przykry zapach ze zmywarki? Jeśli to jednak nie lodówka, nie zlew, a zmywarka jest przyczyną nieprzyjemnych zapachów, bez obaw – jesteśmy w stanie sobie z tym poradzić. Na rynku dostępnych jest wiele produktów, które nam w tym pomogą. Szczególnie dużym uznaniem cieszą się specjalne neutralizatory, które szybko i skutecznie są w stanie pozbyć się przykrych zapachów. Oprócz specjalistycznych środków możemy pomóc sobie również naturalnymi metodami, o których była mowa w powyższych przypadkach. Niezależnie od metody, którą wybierzemy, jeśli nie czyścimy naszych urządzeń systematycznie, nie jesteśmy w stanie pozbyć się nieprzyjemnych woni. Niestety, w dużej mierze ich czystość zależna jest od naszej pielęgnacji. A zatem nie zwlekaj – im wcześniej zaczniesz działać, tym mniej pracy będzie trzeba włożyć w późniejsze porządki i przywracanie czystości.
Przykry zapach w lodówce, zlewie, zmywarce – sposoby na pachnącą kuchnię
Zawarcie związku małżeńskiego to moment całkowitego przewartościowania życia. Od tej chwili zaczynamy myśleć o sobie jako części nierozerwalnej całości, dlatego też pragniemy zrobić wszystko, by dzień ten na stałe zapisał się w pamięci naszej i przybyłych na tę uroczystość gości. Cel ten z pewnością pomoże osiągnąć ekskluzywna biżuteria, która podkreśli nasze piękno i sprawi, że będziemy czuć się jeszcze bardziej wyjątkowo. Podpowiadamy, jak wybrać biżuterię ślubną i nie wydać więcej niż 1500 zł. Praktyczne wskazówki Czym najczęściej kierujemy się, wybierając biżuterię ślubną? Oczywiście gustem. Jasne jest to, że dodatki muszą się nam podobać i współgrać z naszą osobowością, jednak powinnyśmy pamiętać, że istnieją pewne zasady, których – mimo wszystko – należy przestrzegać. Zwłaszcza że oferta jest niezwykle bogata i łatwo o prawdziwy zawrót głowy. Niezależnie od tego, czy preferujemy tradycyjne wzory, czy bardziej nowoczesne rozwiązania, musimy mieć na uwadze fakt, iż dodatki stanowią dopełnienie naszej stylizacji i nie mogą nad nią dominować. Przede wszystkim istotne jest zachowanie jednego stylu. Elementy biżuterii muszą do siebie pasować, najlepiej jeżeli wykonane są z tego samego materiału. Warto zatem zainwestować w komplety. Zazwyczaj składają się one z naszyjnika i kolczyków lub kolczyków i bransolety. Decydując się na taki zakup, oszczędzamy mnóstwo czasu potrzebnego na właściwy dobór dodatków i minimalizujemy ryzyko nieodpowiedniego skompletowania oddzielnie nabytych kosztowności. Pamiętajmy także o tym, by zachować odpowiedni umiar. Zbyt duża liczba ozdób może wywołać efekt odwrotny od zamierzonego. Założenie naszyjnika, kolczyków i bransolety nie zawsze jest dobrym pomysłem, zwłaszcza kiedy nasza kreacja wykonana jest z błyszczącego materiału. Zwróćmy także uwagę na barwę biżuterii. Powinna ona współgrać z karnacją, kolorem oczu, włosów, a przede wszystkim – z odcieniem sukni. Biżuteria a odcień sukni Najbardziej popularna jest oczywiście suknia biała, po którą sięgać powinny w pierwszej kolejności te z pań, które odznaczają się chłodnym typem cery. Najlepiej komponują się z nią dodatki w podobnym kolorze. Sprawdzi się zatem biżuteria wykonana z białego złota, a także srebrna, chociaż mile widziany będzie również odcień kremowy czy kość słoniowa. Jeżeli zależy nam na tym, aby rozświetlić stylizację, warto sięgnąć po dodatki tego typu zdobione brylantami lub cyrkoniami. W kreacji écru świetnie będą prezentować się blondynki o ciepłym typie urody, natomiast kobiety ciemnowłose wybrać powinny chłodniejszy odcień kremu. Zakładając suknię w takich kolorach, możemy pozwolić sobie na dodatki w nieco ciemniejszych, ciepłych barwach, wykonane z żółtego złota. Chłodne białe ozdoby nie będą prezentowały się w takim połączeniu zbyt dobrze, dlatego należy raczej ich unikać. Bardziej odważne panny młode, decydujące się na kreacje kolorowe lub białe z wyraźnym, barwnym akcentem, postawić powinny na dodatki w podobnym odcieniu. Pięknie prezentuje się stylizowana biżuteria zdobiona różnego typu kamieniami, np. szafirem. Zdecydowanie wyróżnia się także głęboka zieleń szmaragdu, która idealnie współgra ze srebrem. W dniu ślubu każda kobieta pragnie olśniewać. Ekskluzywne dodatki sprawią, że twoja ślubna stylizacja nabierze wyjątkowego, niezapomnianego charakteru, a ty poczujesz się piękna i atrakcyjna – a przecież marzy o tym każda panna młoda. Kierując się podanymi wskazówkami, zdecydowanie ułatwisz sobie problematyczny wybór, a zaoszczędzony czas będziesz mogła poświęcić przyszłemu mężowi.
Biżuteria ślubna do 1500 zł
Zmiana pogody inspiruje do relaksu i snucia wakacyjnych planów. Ale nie tylko... Słońce, bowiem kusi do zakładania superkrótkich szortów, a projektanci zachęcają do odsłaniania brzucha. W tym celu skrócili damskie bluzki do bardzo gorącej długości. Szał na lata 70. i styl retro trwa na dobre i nic nie wskazuje na to, aby przed końcem sezonu miał nastać jego zmierzch. Chcesz wiedzieć, dlaczego warto posiadać przynajmniej jeden pudełkowy top? Przeczytaj nasz poradnik, a przekonasz się, że kwadratowe ubrania pasują do wielu stylizacji. Moda nie przestaje zaskakiwać. I dobrze! Lepiej nie wyobrażać sobie, jaka nuda panowałaby dookoła. Nuda i szarość czy kicz? Trudno powiedzieć. Ale mody nie można traktować dosłownie. To inspiracja, zabawa, kreatywność. Projektanci tworzą, dostarczając kobietom niezbędnych narzędzi do wyrażania siebie. Właśnie dlatego pojawia się taka różnorodność w stylach, rozpiętość kolorów i faktur. A ponieważ żadna przedstawicielka płci pięknej nie identyfikuje się z jednym rodzajem ubrań, konieczne jest posiadanie ich w liczbie mnogiej. To nic, że zakupiłaś już modne T-shirty. Pudełkowy top zrewolucjonizuje twoją garderobę i zainspiruje do zabawy designem. Pudełkowy top – najmodniejsze wzory i kolory Wśród barw lata znajdują się kolory stosowne na co dzień i od święta. Każda kobieta znajdzie top w kolorze odpowiednim do swojego typu urody,zestawu garderoby, czy też kaprysu. Bo przecież nic tak nie poprawia nastroju, jak spontaniczne zakupy. Projektanci kuszą etnicznymi wzorami tkanin, romantyczną koronką, dziewczęcymi frędzelkami oraz żakardowymi wstawkami i falbanami. Takie modele znajdziesz nie tylko na wybiegach, lecz także w popularnych sieciówkach, np. w sklepach Bershki i Zary. Pudełkowy top w neonowych tonacjach proponuję zestawiać z rozkloszowanymi spódnicami w tym samym odcieniu. Stworzysz efektowny total look, którym wywołasz spore zamieszanie na przyjęciu w gronie rodziny lub przyjaciół. Z kolei pastele – mięta, brzoskwinia czy żółć – świetnie rezonują ze wszystkimi wzorami ubrań. Delikatne, koszulowe tkaniny polecam zestawiać z eleganckimi spodniami lub dżinsami. Efekt końcowy zależy w dużej mierze od dodatków. W tym temacie masz nieograniczone pole do popisu. Srebrne i złote kolczyki, bransolety oraz rozmaite ozdoby dekoltu i szyi. Lato nie może obyć się bez klasyki – poza bielą występuje także czerń, która przełamana bywa zabawnym napisem. W fasonach pojawiły się zarówno egzemplarze zwiewne, jak i te przypominające kwadraty z podręcznika do matematyki. Nietuzinkowe wzory topów przypadną do gustu miłośniczkom minimalizmu oraz bogatych zdobień. W wersji szykownej pojawiają się bowiem błyszczące tkaniny, cekiny, a także wyżej wspomniane koronki. W fasonach ascetycznych liczy się kolor. Kreatorzy świata mody nie próżnowali, dzięki czemu pudełkowy top możesz zakładać niemal na każdą okazję. Pudełkowa nowoczesność Geometryczny, przypominający kwadrat fason to miła odmiana od opiętych bluzek. To także bardzo udany flirt wygody z efektownym wyglądem, który błędnie postrzegany bywa jako styl sportowy lub element stroju do joggingu. Pudełkowy top pojawia się w trendach w wielu odsłonach. Począwszy od bawełny, poprzez ażur i zwiewne tkaniny koszulowe. Dlatego topy nadają się na każdą okazję. Niezwykle efektownie wyglądają te zaprojektowane w nieco ekstrawaganckim stylu. Wystarczy jakże nowoczesny element garderoby zestawić z ołówkową spódnicą w jednolitym odcieniu lub motyw flower powerz kolorową marynarką, aby wyglądać szykownie i swobodnie. To tylko pozornie niemożliwe połączenie, bowiem, w tym sezonie wszystkie chwyty są dozwolone. Pamiętaj o butach, które powinny być na tyle eleganckie, aby nie przyćmić gwiazdy zestawu – pudełkowego topu. Alternatywą dla spódnicy będą spodnie 7/8 w kolorze indygo lub modnej limonki, a także klasyczne spodnie z tkaniny, koniecznie w pastelowym odcieniu, które możesz nonszalancko podwinąć. Znak rozpoznawczy naczelnej francuskiego Vogue’a stanowią spodnie rurki z podwiniętymi nogawkami. Czemu nie miałabyś pójść w jej ślady, tylko w bardziej wakacyjnym stylu? Pudełkowy top równie idealnie koresponduje ze zwiewnymi spódnicami maksi oraz asymetrycznymi fasonami i sandałami gladiatorkami. W takiej stylizacji niezbędna będzie torebka kopertówka w odcieniu topu, albo barwnie zdobiona motywami folkowymi. Pudełkowo i sportowo Z udziałem kolorowego topu z pewnością stworzysz oryginalny zestaw. Wykonane z bawełny, ozdobione dużymi napisami lub zabawnymi wzorami zachęcają do zmiany wizerunku na mniej formalny. Jeśli w twojej pracy obowiązuje określony dress code i nie uda ci się przemycić pod marynarką pudełkowego topu z falbanką, wrzuć na luz w godzinach popołudniowych i wyjdź na spacer w spodniach boyfriendach oraz topie – w zależności od aury polecam krótki rękaw lub ramiączka. Całość uzupełni kapelusz w piaskowym odcieniu i okulary lenonki albo kultowe Ray-Bany. W takim zestawie powrót do lat 70. gwarantowany. Modny top w wersji sportowej to nie tylko spodnie dresowe, które wyglądają w tej kombinacji rewelacyjnie, to także spódnice z miękkiej dzianiny o długości midi. Wzorem doskonałym będą czarno-białe pasy lub gładka faktura w odcieniu szarości. W pudełkowej kompozycji nie może zabraknąć dżinsowej katany albo casualowej marynarki. Oczywiście każdy z elementów powinien posiadać typowo męski fason. Taki był inspiracją dla Coco Chanel, która stworzyła pierwszy żakiet w bardzo odważnym wówczas pudełkowym modelu, który – jak łatwo się domyślić – szybko stał hitem, a w nieco zmienionej formie nadal pozostaje flagowym produktem kultowej marki. Lato nie może obyć się bez szortów, z którymi zestawiane bywają barwne szpilki, sandały na koturnie oraz tenisówki na deskorolkowej podeszwie. Jeśli decydujesz się na dżins, możliwości kreowania stylizacji pozostają nieograniczone. Podobnie rzecz się ma z pudełkowym topem, którego nie może zabraknąć w zestawieniu z szortami. Pięknie opalony brzuch podkreśli multikolor bluzeczki albo biel w koronce, która może być także elementem eleganckiej kreacji. Twórz, inspiruj, baw się! I nie daj sobie wmówić, że pokazywanie brzucha dozwolone jest do lat osiemnastu. W tym sezonie nie ma ograniczeń wiekowych, obwiązuje tylko jedna zasada: zadbana skóra. Postaraj się zatem regularnie stosować odpowiednie dla ciebie produkty pielęgnacyjne. Przed wyjściem na zewnątrz z odsłoniętym brzuszkiem warto zrezygnować z deseru, a wieczorem lub o poranku wykonać kilka prostych ćwiczeń. Pudełkowy top to hit lata 2015 – nie może go więc zabraknąć w twojej szafie.
Pudełkowy top nie tylko dla nastolatek
Jesień to idealny czas, aby zaszaleć w kuchni i przygotować aromatyczny krem z dyni. Przygotowanie tej zupy z dodatkiem imbiru, czosnku, cebuli i mleczka kokosowego zniweluje jesienną chandrę, wzmocni nasz organizm oraz poprawi nasze samopoczucie. Składniki: 700 g dyni ½ posiekanej cebuli 1 łyżka startego imbiru 2 posiekane ząbki czosnku 2 łyżki oleju kokosowego 400 ml mleka kokosowego świeża kolendra sól i pieprz Krok po kroku: Na oleju kokosowym podsmażamy imbir, cebulę i czosnek. Następnie dodajemy obraną i pokrojoną dynię. Dolewamy trochę wody i dusimy 20 minut. Gdy zmięknie, dodajemy mleko kokosowe. Gotujemy jeszcze kilka minut i dokładnie zupę miksujemy. Doprawiamy do smaku. Podajemy z kolendrą. Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia.
Zupa krem z dyni z mlekiem kokosowym i kolendrą
Większość układów hamulcowych spotykanych w naszych samochodach jest wyposażona w tarcze hamulcowe, które są elementem eksploatacyjnym. Wraz z liczbą przejechanych kilometrów zużywają się i wymagają wymiany. Jak odpowiednio wybrać tego typu części? Analizując rynek tarcz hamulcowych, możemy spotkać się z czterema podstawowymi rodzajami: zwykłe tarcze, nawiercane, nacinane bądź nawiercane i nacinane. Górna półka tarcz hamulcowych to warianty pływające oraz ceramiczne. Mały rachunek sumienia Zanim przystąpimy do wyboru konkretnej marki i modelu tarcz hamulcowych, które chcemy zamontować w naszym pojeździe, przeanalizujmy dokładnie nasz styl jazdy. Jeżeli auto służy jedynie do przemieszczania się z punktu A do punktu B i jazda odbywa się w całkowicie spokojny sposób, najlepszym rozwiązaniem będzie zakup standardowych tarcz hamulcowych. W przypadku, gdy dużą część przebiegu rocznego stanowią przejazdy autostradą, wówczas warto zastanowić się nad droższymi częściami. Dlaczego? Ponieważ jazda autostradą cechuje się nagłymi, ostrymi hamowaniami, które w bardzo krótkim czasie rozgrzewają tarcze hamulcowe do wysokich temperatur. Oczywiście standardowa tarcza hamulcowa bez większego problemu poradzi sobie z takim hamowaniem, jednak ilość takich „mocnych hamowań” jest o wiele niższa niż w przypadku serii nawiercanych czy nacinanych renomowanych producentów. Skutkiem przegrzania tarcz hamulcowych jest zmniejszenie ich efektywności. Co gorsza, przegrzanie prowadzi do pogięcia się tarcz, co skutkuje charakterystycznym drganiem kierownicy podczas hamowania. Pamiętajmy, że takie drganie nie dość, że jest niekomfortowe, to jeszcze wpływa na nasze bezpieczeństwo oraz przyczynia się do szybszego zużycia poszczególnych elementów układu zawieszenia. Jeżeli nasz samochód jest kompaktem bądź autem miejskim, przed podjęciem ostatecznej decyzji o wyborze tarcz hamulcowych lepiej poznać cenę zakupu standardowych tarcz hamulcowych oraz nawiercanych bądź nacinanych. W wielu przypadkach różnica może okazać się nieduża, a zawsze lepiej zdecydować się na droższe rozwiązanie. Od czego zacząć? Wybór tarcz hamulcowych należy rozpocząć od uzyskania informacji, jaką średnicę tarczy hamulcowej zaleca producent pojazdu. Rzecz jasna nic nie stoi na przeszkodzie, aby zastosować większe, lecz w większości przypadków wymagana będzie również zmiana zacisków. Wielu użytkowników, szczególnie tarcz pływających, decyduje się na mniejsze tarcze hamulcowe, ale nawiercane i nacinane. Powód jest prosty – są one prawie trzykrotnie tańsze, a podczas normalnej eksploatacji pojazdu różnica jest praktycznie niewyczuwalna. Gdy poznamy już konkretny wymiar, pozostaje wybór odpowiedniej firmy. Niestety, na rynku motoryzacyjnym znajduje się wiele chińskich produktów, które charakteryzują się niską jakością wykonania. Pamiętajmy, aby uwzględniać tylko produkty renomowanych firm. Producentami, którym możemy zaufać, są: ATE, Bosch oraz TRW. Dysponując większym budżetem i mając wyższe wymagania, rozważmy kupno tarcz hamulcowych takich producentów, jak Zimmermann lub EBC. Nie zapominajmy, że zmiana tarcz hamulcowych wiąże się z koniecznością wymiany klocków hamulcowych na nowe. Najlepiej zastosować produkty jednego producenta, czyli kupując tarcze hamulcowe firmy Bosch, dobierzmy do nich klocki hamulcowe tej marki. Po założeniu, zapoznajmy się z instrukcją producenta, ponieważ większość produktów posiada specjalną procedurę ich docierania. Niedostosowanie się do niej może doprowadzić do znacznego obniżenia zarówno efektywności, jak i żywotności nowych elementów.
Jak odpowiednio wybrać tarcze hamulcowe do naszego pojazdu?
Play jest jednym z dwóch tegorocznych smartfonów z serii Moto X. To wersja tańsza, ustępująca modelowi Style, choć wyposażona w ośmiordzeniowy procesor, 2 GB RAM-u i wyświetlacz Full HD. Specyfikacja Moto X Play Wyświetlacz: 5,5 cala, 1080 x 1920 pikseli, IPS, Gorilla Glass 3 Procesor: Qualcomm Snapdragon 615 (4x 1,7 GHz + 4x 1 GHz) Grafika: Adreno 405 RAM: 2 GB Pamięć: 16 GB + slot microSD Złącze kart nanoSIM Łączność: LTE, Wi-Fi a/b/g/n, Bluetooth 4.0, NFC, GPS + GLONASS, GSM/HSPA, radio FM System operacyjny: Android 5.1.1 Lollipop Aparat: 21 Mpix z autofokusem i diodą dual LED z tyłu + 5 Mpix z przodu, nagrywanie 1080p 30 kl/s Certyfikat IP52 (odporność na wodę) Bateria: 3630 mAh Wymiary: 148 x 75 x 10,9 mm Waga: 169 g Kolor: czarny, biały + wymienne tylne klapki baterii Konstrukcja Od razu widać, że to Motorola, bez problemu można w niej dostrzec także sukcesora Moto X. Producent postawił na rozpoznawalny design, który posiada jednak kilka nowinek. Tym razem telefon ma klapkę baterii w stylu trzeciej rewizji Moto G. Całość to ponownie charakterystyczna łukowata konstrukcja, wykonana z tworzyw sztucznych. Front pokryty został gładką taflą szkła Gorilla Glass trzeciej generacji. Ramki boczne są zminimalizowane. Mają po około 1 mm po bokach oraz 1 cm od góry i dołu. Z obu stron widać klasyczne maskownice głośników. Nad wyświetlaczem nie znajdziemy sensorów, a jedynie obiektyw przedniego aparatu. box:imageShowcase box:imageShowcase Przyciski trafiły na prawy bok. Włącznik umieszczono wyżej, ma wypukłą fakturę, a regulacja głośności pracuje gładko. Na środku górnego boku ulokowano wyjście słuchawkowe, a z lewej strony zaślepkę czytnika kart nanoSIM oraz microSD. Dolną ściankę zajmuje tylko złącze microUSB. Z tyłu obiektyw oraz podwójna dioda znalazły się na metalowym wydłużeniu, pasku podobnym do tego z Moto G 3rd. Czarna pokrywka (jest wymienna, zatem będzie można zastąpić ją bardziej kolorowym zamiennikiem) ma gęste żłobienia w formie sinusoidalnych linii, a do tego jest mocno ogumowana. Wpięto ją w wielu punktach. Po jej zdjęciu ujrzymy zamontowaną na stałe baterię. box:imageShowcase box:imageShowcase Wykonanie telefonu jest bardzo dobre. Wszystkie elementy są spasowane precyzyjnie. Mimo że w budowie Moto X Play dominują tworzywa sztuczne, to ogólny efekt wciąż pozostaje bardzo dobry. Smartfon prezentuje się świetnie, wygląda nowocześnie, elegancko, a zarazem prosto i atrakcyjnie. Widać też, że producent nie uczestniczy w „konkursie piękności”, lecz wyraźnie stawia na funkcjonalność, stąd zaokrąglona konstrukcja i bryła o grubości ponad 1 cm. Ergonomia i użytkowanie Filozofia Motoroli sprawdza się w praktyce. Łukowata, wybrzuszona obudowa jest bardzo poręczna i wygodna. Wypełnia wnętrze dłoni, stabilizuje uchwyt, wydaje się dużo lepszym rozwiązaniem od płaskich, kanciastych tabliczek. Dodatkowo ogumowana pokrywa również świetnie stabilizuje chwyt, nie brudzi się i nie zbiera odcisków palców. Mimo że telefon jest duży i gruby, to sprawia wrażenie bardzo poręcznego. Ekran zdaje się mieć około 5,2 cala. Wyświetlacz pozostaje bardzo przyjemny w dotyku, co jest zasługą lekkiego zaokrąglenia szkła przy krawędziach. To wygodne dla palców oraz ucha, gdyż podczas długich rozmów nic nie podrażnia małżowiny. Moto X nie grzeje się nawet w trakcie mocnego obciążenia. Szkoda natomiast, że zabrakło głośników stereo – ten górny obsługuje tylko rozmowy, a dolny to głośnik multimedialny. Dobrze, że przynajmniej ulokowano je na froncie, ale jednak podwójne głośniki były zdecydowanie lepszym rozwiązaniem oraz niewątpliwym atutem telefonu Motoroli. Wyświetlacz Ekran IPS sprawuje się bardzo dobrze. To poziom zdecydowanie lepszy niż w Moto G 3rd, która wypada dosyć blado, i to dosłownie. X Play ma wyższe nasycenie barw, kolory są mocne, efektowne, przypominają trochę barwy z AMOLED-ów, choć nie są aż tak ostre. Czerń jest lekko płytka, ale nadal wygląda dobrze. Biel minimalnie wpada w błękit, lecz nie męczy oczu. Bardzo dobrze sprawdza się podświetlenie, jego zakres jest szeroki, od bardzo ciemnego, aż po naprawdę jasne. Na szczęście regulacja jest precyzyjna, a automat sprawuje się dobrze. Rozdzielczość Full HD na 5,5 calach daje zagęszczenie pikseli na poziomie 403 ppi, dlatego czcionki są wyraźne i ostre. Kąty widzenia również są wzorowe. Zważywszy na cenę Moto X Play, ekran telefonu prezentuje się bardzo solidnie. Interfejs dotykowy także spisuje się wzorowo. Jest czuły, precyzyjny i obsługuje się go z przyjemnością. Ekran wspiera 10-punktowy wielodotyk i, na szczęście, nie zbiera mocno odcisków palców. System operacyjny i wydajność Jak przystało na Motorolę, telefon wyposażony jest w praktycznie czystego Androida. Tym razem to system w wersji 5.1.1 Lolipop, a przewidziano także aktualizację do Marshmallowa 6.0. Fabrycznie zainstalowanych jest kilka narzędzi od Motoroli, które jednak trudno uznać za tzw. crapware, są to sensowne, praktyczne aplikacje. Telefon ma dodatkową opcję blokady ekranu. Wyświetla powiadomienia i pozwala odczytywać je bez odblokowywania smartfona (wyświetlacz podświetla się po podniesieniu telefonu). Dodatkowo Moto X Play obsługuje automatyczne wyciszanie w godzinach nocnych, odczytywanie SMS-ów oraz komendy głosowe (aktualnie tylko w języku angielskim). Telefon wspiera także gesty ruchu np. obrót nadgarstka włącza aparat. Wszystko to jest częścią Asysty – aplikacji Moto, która bardzo sensownie rozbudowuje Lolipopa. Telefon zdobywa 36604 punkty w benchmarku AnTuTu 5.7.1. To solidny wynik, ale nie stanowi niczego wyjątkowego. Procesor jest dobry, ale zalicza się jednak do niższej półki wydajnościowej wśród ośmiordzeniowców. GeekBench 3 ocenia Moto X Play na 705 w teście Single-Core oraz 2850 w Multi-Core. Dla porównania Samsung Galaxy S5 to 938 i 2836 punktów, a poprzednia Moto X uzyskuje 669 i 1219 punktów. Skok wydajnościowy jest więc spory, ale telefon nie może konkurować z flagowcami (nie to było zresztą celem producentów). Bateria Bateria to kolejny atut Moto X. Telefon bez problemu wytrzymuje dwa dni pracy przy normalnym użytkowaniu. Jak na jasny ekran 5,5 cala i ośmiordzeniowy procesor czas pracy robi bardzo dobre wrażenie. Przy bardziej oszczędnym korzystaniu z urządzenia możliwe jest osiągnięcie nawet 3 dni pracy. Benchmark baterii programu PC Mark w teście realnego zastosowania pracował przez 10 godzin i 45 minut. Multimedia – gry, aparat Moto X Play nie jest demonem szybkości, ale fani gier będą z niego zadowoleni. Wymagające tytuły korzystają z niższych ustawień grafiki, ale działają odpowiednio płynnie. Asphalt 8: Airborne, Need For Speed oraz Real Racing 3 są grywalne, a prostsze gry 3D i 2D nie stanowią żadnego wyzwania dla smartfona. Aplikacja aparatu nie zachwyca, jest mocno podstawowa, przeciętna. Zdjęcia można wykonywać poprzez wskazanie punktu na wizjerze, ale niestety dosyć często wychodzą one nieostre. Szkoda, że nie ma pierścienia wokół punktu autofokusu, przydatnego do ustawienia ekspozycji, jak to było w Moto G 2nd lub 3rd (test). Producent chwali się, że aparat jest najlepszy wśród urządzeń tej klasy, i to prawda. Radzi sobie dobrze: kolory są mocne, zdjęcia nieprześwietlone, widać sporo detali. Aby wykorzystać aparat w pełni, potrzeba jednak słonecznego dnia, ponieważ w gorszych warunkach, jak zwykle, nie ma cudów. To nadal nie najwyższa półka, ale poziom satysfakcjonuje. Nie zachwyca natomiast przedni obiektyw. Fani autoportretów mogą nie być zadowoleni. Ekran posiada za to funkcję doświetlania, lampa błyska na biało, więc mimo braku diody z przodu można liczyć na zdjęcia po zmroku. Przykładowe zdjęcia w linkach poniżej: zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3, zdjęcie 4. Łączność i jakość rozmów Nie miałem żadnych problemów z Wi-Fi, LTE, Bluetoothem czy GPS-em. Sygnał jest zawsze stabilny, zasięg dobry, a GPS szybko i precyzyjnie wskazuje położenie. Na pochwałę zasługuje także jakość rozmów. Głos rozmówcy jest czytelny, czysty, nie ma problemu z komunikacją nawet w hałaśliwym otoczeniu. Podsumowanie Motorola na przekór wszystkim poszła w inną stronę. W jej telefonach nie liczy się odchudzanie urządzenia i bajery, a funkcjonalność, wygoda i długi czas pracy na baterii. Moto X Play to więc bardzo udany smartfon ze świetnym ekranem, który działa stabilnie i ma slot na karty microSD. Producent jednak postanowił, że nie będzie kładł dużego nacisku na wydajność. Procesor ustępuje wielu urządzeniom w tej cenie (1500-1600 zł). Moto X Play jest więc smartfonem, który spodoba się osobom szukającym praktyczności, długiego czasu pracy, a nie jak najwyższych osiągów, które często trudno wykorzystać w praktyce. Szkoda jednak, że cena nie jest odrobinę niższa, bo konkurencja w postaci np. OnePlus One czy Honor 7 jest mocna.
Test smartfona Motorola Moto X Play – gdy liczy się funkcjonalność i wygoda
„Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność” – to cytat z wypowiedzi wujka Bena w Spidermanie. Jest w tym dużo prawdy, jeśli przełożymy to na fotografię. Jeśli jesteśmy profesjonalnymi fotografami, ciąży na nas ogromny ciężar. Świadomość tego, że musimy dostarczyć zdjęcia wywiera silną presję. Zobaczcie, jak ułatwić sobie życie. W sumie to nie tylko presja związana z jakością zdjęć, ale również z tym, że czasem musimy je w ogóle dostarczyć. Wyobraźcie sobie sytuację, że dostajecie od agencji zlecenie na sfotografowanie Rajdu Dakar. Pierwsze, o czym myślicie to to, że jest tam piekielnie gorąco. Przydałby się sprzęt, który wytrzyma wysokie temperatury, bo inaczej nici ze zlecenia i zostajemy na lodzie (i to na dodatek na pustyni!). Jeśli jesteście na początku swojej profesjonalnej kariery fotograficznej, warto zastanowić się, jakiego sprzętu i do czego potrzebujecie. Jak głosi stara prawda: „Jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego”. Innego sprzętu będzie potrzebował fotoreporter, innego natomiast fotograf reklamowy, a jeszcze innego – ślubny. Ostatni typ jest hybrydą dwóch pierwszych i zdecydowanie będzie zmuszony do wydania dużej sumy na sam sprzęt fotograficzny, nie mówiąc o peryferiach. Co na wojnę? Fotoreporterzy to grupa fotografów ceniąca sobie przede wszystkim wygodę i mobilność. Uwierzcie mi – bieganie 18 godzin z 3 korpusami i milionem obiektywów nie jest wygodne. Trzeba ten sprzęt ograniczyć do minimum, pamiętając o jego jakości. Dodatkowo aparaty i szkła muszą być odporne na warunki pogodowe, mieć szybki AF, przydałaby się też większa szybkostrzelność. Wielu fotografów prasowych i reporterów ceni sobie, w zależności od wykonywanych zleceń, aparaty z różnymi wielkościami fizycznymi matryc. Pełna klatka daje piękną plastykę i niskie szumy, ale pliki ważą więcej niż te z korpusów z matrycami APS-C. Zaletą tych drugich jest możliwość uzyskania większego zbliżenia przez współczynnik mnożnika ogniskowej. Uśmiecha się to zwłaszcza fotografom sportowym. Korpusy przeznaczone dla fotoreporterów są w najwyższych klasach APS-C: Canon EOS 7D oraz 7D Mark II, Nikon D300s i Nikon D500. W liniach pełnych klatek w przypadku Canona celujemy w 3 modele: Canon EOS 5D Mark III, Canon EOS 1Dx oraz Canon EOS 1 Dx Mark II. Nikon uraczy nas niezawodnymi puszkami linii jednocyfrowych – Nikon D4s oraz Nikon D5. Odnośnie obiektywów – reporterzy cenią sobie mobilność, więc mniej szkieł, ale bardziej przydatnych. Właśnie dlatego większość z nich pracuje na zoomach. Canonowskie 16–35 f/2.8 L w połączeniu z 70–200 f/2.8 L USM IS II to świetny duet. Sprawdzi się naprawdę w każdych warunkach. Wielu producentów niezależnych, takich jak Sigma, Tamron oraz Tokina, ma dość ciekawe propozycje. Warto się z nimi zapoznać. Lampy błyskowe są kwestią indywidualną. Osobiście nie przepadam za błyskiem w zdjęciach prasowych, ale wszystko zależy od estetyki danego fotografa. Wiem jedno – lampa również musi być niezawodna. Ciekawą propozycją jest sprzęt chińskiego producenta Yongnuo, który nie boi się inspirować sprawdzonymi rozwiązaniami systemów, jak Canon czy Nikon. W kwestii przenoszenia sprzętu świetnie sprawują się plecaki fotograficzne, ponieważ dobrze jest rozłożyć ciężar na oba ramiona. Dodatkowe wyważenie w postaci pasa biodrowego też pomoże. Skoro już jesteśmy przy pasach – podczas zlecenia dobrze jest mieć szkła i akcesoria pod ręką, warto pomyśleć o sakwach przyczepianych do paska. To moje ulubione rozwiązanie, niesamowicie wygodne. Dodatkowo ThinkTank oferuje dożywotnią gwarancję na swoje produkty. W razie uszkodzenia wymienią je na nowe. Spokojne życie Fotografia mody, reklamowa i każda inna oparta na pracy w studiu należy według mnie do najprzyjemniejszych – nie goni nas czas, nie grozi nam odstrzelenie głowy ani żadne choroby tropikalne. Cudownie! Ta odmiana sztuki fotograficznej wymaga również innego sprzętu. Najważniejsza jest jakość generowanego obrazka, więc lustrzanki z matrycami APS-C odpadają na wstępie. Marzeniem każdego z nas jest posiadanie cyfrowego średniego formatu pokroju Phase One albo Hasselblada... Problem polega na tym, że jeśli nie możecie wyłożyć 10 000 zł, to robi się smutno i jedyne, co możemy, to wypożyczyć takie zabawki na konkretne zlecenia, za co też zapłacimy około 1000 zł za dzień... Ze względu na ekonomiczną stronę cudownego zawodu fotografa większość studyjnych profesjonalistów dokona zakupu pełnoklatkowej lustrzanki cyfrowej. W studiu nie ma większego znaczenia czułość, więc starsze modele, jak Canon EOS 5D Mark II czy półprofesjonalny Canon EOS 6D, dorównają 5D Mark III. Oczywiście liczą się megapiksele – klienci potrzebują plików gotowych do dużych wydruków i tutaj górują Canon EOS 5Ds R oraz Nikon D800 i D810A. Ponad 50 Mpix w pierwszym oraz ponad 36 w drugim i trzecim na pewno dadzą radę w fotografii reklamowej. Odwzorowanie kolorów i szczegółowość obrazu zachwycają w każdym z modeli. Istotną kwestią jest ostrość i reprodukcja oraz powtarzalność perspektywy. Jest to powód, dla którego wielu fotografów wybiera obiektywy stałoogniskowe. W studiu nie ma pośpiechu, znajdzie się czas na przepięcie innego szkła, a jakość optyki jest dużo lepsza. Studyjnelampy błyskowe, statywy, blendy to również spory wydatek. Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia! „Najpiękniejszy dzień w życiu” – tak ludzie mówią o ślubie. No tak, jest na pewno wspaniały dla pary młodej i gości, ale dla fotografów to udręka. Szczerze podziwiam wytrzymałość i cierpliwość tych z nas, którzy się tego podejmują. „Ślubniak” musi połączyć bycie fotoreporterem i fotografem studyjnym. Zdjęcia powinny być wysokiej jakości, ładne, plastyczne, dobrze oświetlone. Ludzie uwielbiają pamiętać, jak dobrze wyglądali w tym wyjątkowym dniu. Korpus? Canon EOS 5D Mark III, Canon EOS 6D, Nikon D610 albo D750 sprawdzą się super – ich szybkostrzelność jest wystarczająca, AF działa poprawnie, są to pełne klatki, więc tło będzie miło rozmyte, świetnie radzą sobie również z szumami. Obiektywy muszą łączyć w sobie wygodę i jakość, niestety z naciskiem na jakość, więc nie zdziwcie się, gdy zobaczycie fotografów ślubnych obwieszonych sakwami ze szkłami pokroju Sigma 35 mm f/1.4 ART albo Canon EF 85 mm f/1.2 L USM. Warto też zainwestować w kilka systemowych lamp błyskowych i zestaw wyzwalaczy, by doświetlić salę oraz nie zajmować tym wszystkim dużo miejsca. Naprawdę biję pokłony przed każdym, kto podejmuje się wyzwania fotografowania ślubów. Nie zapominajcie, że sprzęt to nie wszystko. Oprócz tego przyda się wiedza techniczna z zakresu danej dziedziny fotografii oraz doza odwagi i kreatywności.
Lustrzanki cyfrowe dla profesjonalistów – kiedy jakość ma największe znaczenie
NE-700X to hit od NuForce’a, czyli bardzo popularne słuchawki dokanałowe, szczególnie u fanów basu. Zostały wycenione na 199 zł – czy rzeczywiście są tak dobre? Wyposażenie Słuchawki nie wyróżniają się niczym specjalnym w kwestii wyposażenia; niejedne tańsze „doki” można dostać w bogatszych zestawach. W komplecie jest mały pokrowiec (zaciskany na sznurek), komplet silikonowych nakładek pojedynczych (po dwie pary rozmiarów S, M i L) oraz instrukcja obsługi z katalogiem producenta. Szkoda, że zamiast pokrowca nie ma usztywnianego futerału. Brakuje też bardziej zróżnicowanych nakładek lub pianek termoaktywnych. Wygląd Słuchawki robią wrażenie wzornictwem i konstrukcją. NE-700X to dominujące aluminium – nie jest to cienka blaszka, obudowy słuchawek są grube i masywne, dosyć duże. Wykończenie jest matowe, kopułki lekko szorstkie w dotyku. Słuchawki przypominają futurystyczne pociski, obudowy są walcowate, symetryczne, a regularne nakładki wyglądają jak głowice. Kopułki zwężają się agresywnie w stronę niewielkich tulejek, które zakończone są filtrem w formie gęstej siatki. Jest na nich mocna krawędź, za którą wpina się silikonowe nakładki. Te są grube, ale jednocześnie bardzo miękkie i solidne. W tylnej części obudowę obejmuje gumowy pierścień, w jego spód wpięty został przewód – z prawej strony oznaczony dodatkową czerwona nakładką. Przewód jest bardzo miękki i elastyczny, wykończony matowo, ale gładki i przyjemny w dotyku. Rozdzielacz odcinków dousznych jest metalowo-gumowy, wyposażony został także w dodatkowy suwak. Kabel zakończony jest kątowym wtykiem 3,5 mm o zgrabnej, spłaszczonej obudowie. box:imageShowcase box:imageShowcase Wykonanie słuchawek jest bardzo dobre. Jakość materiałów jest wysoka, obróbka precyzyjna. Widać, że nie są to najtańsze słuchawki. Metalowe kopułki sprawiają wrażenie masywnych i trwałych, kabel zaskakuje elastycznością. NE-700x to także przyjemność dla oka – design jest niby chłodny i surowy, ale detale, takie jak pierścień na kopułkach lub kształt splittera, dodają im walorów. Ciekawie prezentuje się również delikatne logo z tyłu kopułek o pomysłowej typografii – jest takie samo po odwróceniu do góry nogami. Komfort Słuchawki są duże, więc mogą nie współpracować z małymi małżowinami usznymi. Wchodzą dosyć głęboko w kanał słuchowy, dlatego też opierają się o małżowinę. Obudowy są chłodne, mogą być przez chwilę nieprzyjemne w okresie jesienno-zimowym – warto ogrzać słuchawki w dłoni przed założeniem. Spłaszczony kształt kopułek w tylnej części powoduje, że NE-700x nie wystają mocno z uszu – nadadzą się także pod zimową czapkę. Elastyczny przewód układa się bardzo dobrze na ciele, ale niestety słychać wyraźnie tak zwany efekt mikrofonowy (stukanie i szuranie kabla). Warto założyć słuchawki w taki sposób, by poprowadzić przewód za uszami, wpinając je od góry – w pełni eliminuje to nieprzyjemne dźwięki, a jest równie wygodne. Wystarczy jedynie podciągnąć pod brodę suwak rozdzielacza, by ustabilizować na uszach kabel. Elastyczność przewodu to także wada, łatwo go splątać, więc warto zachować dyscyplinę przy składaniu słuchawek do pokrowca. NE-700x nieźle tłumią dźwięki otoczenia. Nie odcinają w pełni od świata, ale łatwo je założyć tak, by odpowiednio izolowały. Hałas miasta nie powinien przeszkadzać podczas słuchania muzyki. Ogólnie pod względem ergonomii NE-700x to słuchawki jak najbardziej udane. Mogłyby być trochę mniejsze, ale nie sprawia to większych problemów. Specyfikacja Przetworniki 8 mm (pokrywane tytanem) Impedancja 16 Ohm Pasmo przenoszenia 20 Hz-20 KHz Maksymalna moc wejściowa 10 mW Skuteczność 105 dB Wtyk 3,5 mm Waga 15,4 g Niska impedancja, wysoka skuteczność i mały pobór mocy to strzał w dziesiątkę. Głośności nie zabraknie. Producent chwali się także membranami pokrytymi tytanem i grubą aluminiową obudową – ma to niwelować rezonanse i gwarantować wysoką jakość dźwięku. Brzmienie NE-700x brzmią świetnie. Słuchawki stawiają na ciepły przekaz o mocnych, niskich tonach, ale także wyraźnej średnicy. Dźwięk stawia na rozrywkę, muzykalność, ale nie zapomniano o jakości. Charakter NuForce’ów jest łagodny w wysokich rejestrach, spodoba się wrażliwym na soprany. Niskie tony grają pierwsze skrzypce. Bas jest podkreślony, jest go sporo i ma masywny, pełny charakter. Spodoba się fanom efektownego brzmienia, chociaż nie jest to sztuczny bas – najniższe składowe nie dominują, więc nie ma efektu subwoofera. Niskie tony są całkiem naturalne w brzmieniu, mimo że podbite, to nie buczą i nie dudnią. Dobrze zabrzmią w brzmieniach elektronicznych, ale także rocku lub spokojniejszych gatunkach, mimo podbicia basu. Średnica nie została wycofana, przekazuje dużo detali, jest naturalna – dobrze brzmią wokale i żywe instrumenty, choć bas ma jednak więcej do powiedzenia. Sopran został złagodzony, przez co brzmienie jest ciemniejsze, ale za to mniej ostre – nie kłuje i nie syczy. Dźwięk nie jest więc bardzo bliski i bezpośredni, a trochę „przykryty”. Słuchawki brzmią też bardzo przestrzennie, co się rzadko zdarza w „dokanałówkach”. Dźwięk nie trafia w środek głowy, jest poza nią. NE-700x brzmią szeroko, czyli mają mocną stereofonię. Sprawia to wrażenie, jakby muzyka docierała do słuchacza z pewnej odległości. Słuchawki sprawdzą się w wielu gatunkach, ale warunkiem jest spory bas – słuchawki nie oszczędzają niskich tonów. Może to jednak po dłuższym czasie męczyć. Nie jest to spokojne brzmienie, mimo łagodniejszego sopranu. Nie spodoba się szukającym lekkiego i szczegółowego dźwięku, a chcącym czystej rozrywki. Podsumowanie NuForce NE-700x to bardzo solidny produkt. Słuchawki kuszą wykonaniem, jakością materiałów, wygodą i mocnym, basowym brzmieniem. Są warte swojej ceny (199 zł), a w sprzedaży jest także wersja NE-700m z mikrofonem (219 zł). Słuchawki nie spodobają się jednak wszystkim. Trochę brakuje czystszego sopranu, basu mogłoby być mniej. Szkoda też, że producent poskąpił wyposażenia, a przewód ma tendencję do mocnego plątania się. Jeśli potrzeba bardziej przejrzystego dźwięku i lżejszego basu, to Brainwavz M4 w tej samej cenie mogą sprawdzić się lepiej – to także bogatsze wyposażenie. Fani basowego brzmienia mogą rozważyć też zakup Brainwavz R1 lub SoundMagic E10 (150 zł), a oszczędni – SoundMagic PL11 lub Awei ES900i. Zalety: bardzo dobre wykonanie, ładne wzornictwo, dobra ergonomia, mocny bas, rozrywkowe brzmienie z dobrą przestrzenią i wysoką jakością. Wady: słabe wyposażenie, kabel ma tendencję do plątania się, bas może być męczący, słuchawki mogą być za duże do małych uszu.
Test słuchawek dokanałowych NuForce NE-700X
Tusz do rzęs to jeden z najczęściej używanych kosmetyków. Nawet jeżeli rezygnujemy z nakładania cieni czy konturowania twarzy, warto odpowiednio zaakcentować oprawę oczu. Gęste, długie, wyraźnie wywinięte rzęsy to gwarancja dobrego wyglądu. Na odpowiedni tusz, który zapewni taki efekt, nie musimy wcale wydawać fortuny. Na rynku znajdziemy mnóstwo świetnych produktów, za które nie zapłacimy więcej niż 50 złotych. Colossal Volum' Express – Maybelline Pogrubiająca maskara Colossal Volum' Express marki Maybelline to świetna propozycja dla kobiet, które chcą zapewnić sobie pogrubione rzęsy. Duża szczoteczka świetnie radzi sobie z rozdzielaniem poszczególnych rzęs, więc nie ma mowy o ich sklejaniu czy pozostawianiu grudek. Tusz długo się trzyma i nie obsypuje. Już jedna warstwa pozwala na osiągnięcie pożądanego efektu, ale możemy stopniować pogrubienie rzęs, nakładając kolejną. Oprócz wersji klasycznej do dyspozycji mamy też wodoodporną, ekstremalnie czarną oraz podkreślającą makijaż typu smoky eyes, więc z łatwością znajdziemy coś dla siebie. 2000 Calorie – Max Factor Jeden z kultowych tuszy do rzęs, dostępny na rynku od 1989 roku. Mimo upływu czasu 2000 Calorie nadal ma grono wiernych fanek, które regularnie do niego wracają. Nie trudno im się dziwić – zestawienie świetnej receptury i klasycznej szczoteczki daje efekt gęstych, długich rzęs, który sprawdzi się u większości kobiet. Obecnie, oprócz standardowej wersji, do wyboru mamy też maskarę wodoodporną i podkręcającą rzęsy, która została wyposażona w specjalnie wygiętą szczoteczkę. Tusz, mimo że nie kosztuje więcej niż 50 złotych, może z powodzeniem zastąpić najdroższe produkty. False Lash Effect – Max Factor To kolejna propozycja od firmy Max Factor, która ma w swoim portfolio wiele ciekawych tuszy. Producent oferuje wydłużenie i pogrubienie rzęs, czyli to, na czym większości kobiet zależy najbardziej. Na uwagę zasługuje duża silikonowa szczoteczka, dzięki której tusz ma szansę dotrzeć nawet do najmniejszych włosków. Pozwala też na precyzyjne rozdzielenie rzęs, więc trudno zrobić sobie nim krzywdę. Odznacza się sporą trwałością, ale jeżeli zależy nam na tym, by makijaż przetrwał nawet najgorszą pogodę, możemy zdecydować się na wersję wodoodporną. Volume Million Lashes – L’Oréal Tusz marki L’Oréal to coś dla fanek naturalnego makijażu. Gęsta szczoteczka dobrze rozdziela rzęsy i nie dopuszcza do ich sklejania. Ułatwia przy tym równomierne pomalowanie wszystkich rzęs. Dobrym rozwiązaniem jest zastosowanie specjalnego dozownika, który uniemożliwia nabranie na szczoteczkę zbyt dużej ilości maskary, a co za tym idzie – nie ma mowy o nieestetycznych grudkach tuszu. Maskara wydłuża rzęsy i delikatnie je pogrubia, ale do uzyskania dramatycznego efektu konieczne jest nałożenie co najmniej dwóch warstw. Idealnie sprawdza się na co dzień, ponieważ utrzymuje się przez cały dzień i nie obsypuje. Twist Up The Volume – Bourjois Tym, co odróżnia tusz Bourjois od innych, jest innowacyjna szczoteczka. Pierwszą warstwę nakładamy w celu maksymalnego wydłużenia rzęs. Przy kolejnej przekręcamy końcówkę tuszu i zmieniamy szczoteczkę, przez co jej włoski stają się krótsze i gęstsze. Dzięki temu możemy osiągnąć efekt pogrubienia rzęs i zwiększenia ich objętości. Dzięki odpowiedniej formule tusz nie skleja rzęs, nawet gdy nakładamy kilka warstw. Kupując jeden produkt, mamy więc 2 w 1, z podwójną szczoteczką. Dla zwiększenia intensywności makijażu możemy wybrać wersję intensywnie czarną, a dla przedłużenia trwałości – wodoodporną. Lash Sensational – Maybelline To kolejna propozycja tuszu do rzęs w bardzo atrakcyjnej cenie. Lash Sensational wyposażony jest w silikonową szczoteczkę, delikatnie wygiętą w łuk, dzięki czemu idealnie podkręca rzęsy. Poszczególne włoski są bardzo małe, co pozwala na dokładne pokrycie nawet najmniejszych rzęs w kącikach oczu oraz precyzyjne nałożenie na dolne. Dobrze pogrubia i nadaje głębi spojrzeniu – już dwie warstwy pozwalają uzyskać mocne podkręcenie i podkreślenie rzęs. Mimo że tusz nie należy do tzw. kosmetyków z wysokiej półki, jego jakość jest bardzo dobra, a makijaż przetrwa bez szwanku przez cały dzień. Tusze do rzęs nie są kosmetykami, na które musimy wydawać fortunę, chcąc uzyskać zniewalające efekty. Już za kilkadziesiąt złotych możemy znaleźć maskary, które charakteryzują się bardzo dobrą trwałością i spełnią oczekiwania nawet wybrednych fanek makijażu. Warto od czasu do czasu dać szansę tuszom z niskiej i średniej półki, które potrafią zaskoczyć i trafić na listę naszych ulubionych kosmetyków.
Tusze do rzęs – sprawdzone propozycje poniżej 50 zł
Ciekawa kultura, wspaniałe miasta i tropikalne plaże! Malezja kusi na wiele sposobów! Jednym z nich jest również niesamowita kuchnia, która uchodzi za jedną z najlepszych na świecie! Poznaj najsmaczniejsze przepisy. Dzięki łatwej dostępności produktów możesz wybrać się w prawdziwą kulinarną podróż w najdalsze zakątki globu! Malezyjska kuchnia wyróżnia się daniami, które są połączeniem smaków z różnych krajów. Dzięki wymianie handlowej oraz licznym przekształceniom polityczno-administracyjnym powstał fusion, który przyciąga smakoszy z całego świata. Roti canai – przepis na malezyjski chlebek W krajach azjatyckich pieczywo postrzegane jest nieco inaczej niż w Europie. W Malezji najpopularniejszym rodzajem „chleba” są placki roti canai, mające swój rodowód w Indiach. Można je zjeść niemal wszędzie, zarówno w restauracjach, jak i na ulicznym straganie. Są delikatne w smaku i za sprawą masła klarowanego nieco tłuste. To doskonały dodatek do śniadań, kolacji, a także dań obiadowych. Składniki: 2 szklanki mąki 1 łyżka soli 1 szklanka wody 1 szklanka masła ghee Rozpuść sól w wodzie. Mąkę umieść w dużej misce i stopniowo dolewaj do niej wodę, cały czas mieszając. Ciasto ugniataj rękami, aż stanie się gładkie i jednolite. Posmaruj dłonie tłuszczem i podziel masę na kulki wielkości pięści. Każdą z nich pokryj masłem, ułóż w misce i zalej resztą ghee. Odstaw w pokojowej temperaturze na noc. Placki roti formuj za pomocą rozciągania. Rozprowadź masło na kuchennym blacie. Połóż kulkę ciasta i ją rozgnieć. Następnie rozciągaj natłuszczonymi palcami, aż osiągnie ok 40 cm średnicy. Składaj tak, aby powstał kwadrat. Smaż na złoty kolor na patelni pokrytej masłem. Char kway teow – przepis na smażony makaron po malezyjsku Kolejnym wartym wypróbowania przepisem jest ten na char kway teow. To smażony, ryżowy makaron z dodatkiem chińskiej kiełbasy, krewetek i jajek. Aromatyczne danie, które świetnie sprawdzi się jako sycący obiad. Składniki: 500 g makaronu ryżowego 100 g chińskiej kiełbasy lap cheong (można zastąpić kabanosem) 400 g oczyszczonych i obranych krewetek 150 g szczypioru 100 g kiełków fasoli mung 3 jajka 2 ząbki czosnku 1 cebula 2 papryczki chilli 2 łyżki ciemnego sosu sojowego 1 łyżka octu ryżowego 1 łyżka oleju Makaron przygotuj zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Jajka rozkłóć i wymieszaj z octem ryżowym. W woku rozgrzej olej i zrumień kiełbaski pokrojone na ukośne, cienkie plasterki. Następnie wyjmij je i odsącz na papierowym ręczniku. Na gorący olej wrzuć drobno posiekane: cebulę, czosnek i chilli. Dodaj krewetki i odczekaj, aż się usmażą. Następnie wrzuć makaron, sos sojowy i szczypior. Gdy całość się podgrzeje, wlej jajka z octem i poczekaj, aż się zetną, cały czas mieszając. Podawaj posypane kiełkami fasoli i z plastrami kiełbasy na wierzchu. box:offerCarousel Curry mee – przepis na malezyjską zupę Malezja słynie również z aromatycznej zupy curry mee. To przede wszystkim głęboki w smaku bulion z czerwoną pastą curry, mlekiem kokosowym, kurczakiem i krewetkami. Jego przygotowanie nie wymaga specjalnych umiejętności i odbywa się etapami. Składniki na 6 porcji: 3 łyżki oleju roślinnego 2 piersi z kurczaka 300 g kiełków fasoli mung 170 g cienkiego makaronu ryżowego 300 g makaronu typu noodle 200 g oczyszczonych i obranych krewetek 400 ml mleczka kokosowego 100 g tofu 2 łyżki czerwonej pasty curry 5 szalotek 2 ząbki czosnku 3 suszone papryczki chilli 4 cm korzenia imbiru 1 łodygatrawy cytrynowej woda do podania: ogórek, liście mięty, limonka, pasta chilli Zblenduj ze sobą pastę curry, szalotki, czosnek, papryczki chilli, imbir i trawę cytrynową. Przełóż do garnka o grubym dnie i smaż na średnim ogniu przez 5 minut. Dodaj pierś z kurczaka i smaż przez kolejne 3 minuty. Po tym czasie wlej wodę i zagotuj. Przykryj pokrywką i duś ok. 20 minut. W międzyczasie we wrzącej wodzie sparz kiełki fasoli. Wyjmij po 20 sekundach. Makaron ryżowy oraz noodle przygotuj zgodnie z instrukcjami na opakowaniach. Z garnka z zupą curry wyjmij kurczaka. Odstaw do przestygnięcia, a następnie poszarp palcami na mniejsze kawałki. Do wywaru na łyżce cedzakowej włóż krewetki i gotuj przez 3-4 minuty, aż nabiorą różowego koloru i się wywiną. Odłóż. Do zupy dodaj mleczko kokosowe i pokrojone w kostkę tofu. Podgrzej. Curry mee podawaj w dużej, głębokiej misce. Nałóż garstkę makaronu ryżowego oraz noodle. Dołóż kilka kawałków mięsa z kurczaka, parę krewetek i kiełki. Zalej zupą curry z kawałkami tofu. Na wierzchu poukładaj krojonego w słupki ogórka, liście mięty i dodaj kroplę pasty chilli. Do tego ćwiartka limonki i gotowe! Choć kuchnia azjatycka jest w Polsce znana i ceniona, to jej malezyjska odmiana dopiero podbija nasze kubki smakowe. Wykonaj w domu powyższe przepisy i przekonaj się, dlaczego jest tak popularna na świecie!
Malezja na talerzu – roti canai, char kway teow, curry mee
Zima to dla wielu z nas dosyć trudny okres do stylizacji. Jest zimno i mokro, więc najchętniej wyszłybyśmy z domu owinięte w kołdrę. Naprzeciw takim pragnieniom wyszedł projekt puchowej pikowanej kurtki, w której jest nam przede wszystkim ciepło. Pikowana puchówka jest w obecnym sezonie bardzo modna i popularna wśród kobiet. Do wyboru jest mnóstwo modeli, wśród których znaleźć można coś idealnego dla siebie. Wiele z nas jednak podchodzi do tego typu kurtki z rezerwą, w obawie o to, że pozbawi nas ona kształtów i zrujnuje sylwetkę. Jak więc nosić puchówkę i wyglądać w niej korzystnie? Pikowana kurtka – dopasuj ją do siebie! Zakup idealnej pikowanej kurtki powinien być poprzedzony rozważnym wyborem rozmiaru. Nie tylko należy brać pod uwagę własne wymiary, ale również mieć na względzie to, co znajdzie się pod spodem. Zimą zakładamy grube swetry i bluzy, na których kurtka musi leżeć na tyle luźno, aby nie krępować ruchów. W przypadku pikowania zbytnie opięcie materiału może wyglądać naprawdę fatalnie. Długa czy krótka – pikowana puchówka Następnym wyborem przy zakupie jest oczywiście długość kurtki. Zaczęło się od krótkich, inspirowanych sportowymi modelami, wiatrówek. Teraz dostępne są również wersje długie, do bioder albo do kolan. Powszechnie uważa się, że osobom niskim korzystnie będzie w okryciach sięgających do pasa, a wysokim w długich. Warto tu też mieć na względzie wyjątki od tej niepisanej reguły i dobrać coś indywidualnie, pod swój gust. Jaki kolor kurtki wybrać? Od stylu, jaki preferujemy na co dzień, zależy kolor kurtki. W przypadku eleganckich ubrań i okazji postawmy na stonowane kolory: czerń, brązy, beże, granaty. W sportowym looku sprawdzą się nowoczesne soczyste zielenie, pomarańcze i czerwienie. W obu wydaniach nie da się przejść niezauważoną. Trik gwiazd – nie zapinaj! Gdy dopada nas dylemat, co zrobić, aby wyglądać świetnie w konkretnym typie ubrania, warto podejrzeć gwiazdy. Sławne osoby korzystają oczywiście z pomocy doświadczonych stylistów, którzy najlepiej wiedzą, co i jak zestawiać. Wśród pikowanych kurtek celebrytów można zauważyć zasadę, że się ich nie zapina. Suwak lub guziki po prosu wiszą luźno po bokach. Dzięki temu zyskujemy dwie linie pionowe, co optycznie wydłuża sylwetkę – stajemy się wyższe i szczuplejsze! Taki trik może wydawać się szalony, biorąc pod uwagę mrozy, jakie się u nas zdarzają. Jednak nie zawsze są one tak odczuwalne. Poza tym sweter, szal lub komin udrapowane pod spodem gwarantują komfort termiczny i stanowią dodatkowe urozmaicenie kreacji. Warto pokombinować przed lustrem, aby znaleźć idealne zestawienie. Pasek w talii – sposób na nadanie kształtów Pasek to modowe „narzędzie”, które ratuje sylwetkę w każdej kryzysowej sytuacji. Również tutaj sprawdzi się wyśmienicie. Jeżeli w naszej kurtce czujemy się bezkształtnie, wystarczy dobrać do niej odpowiedni pas. Świetnie sprawdzają się modele wyposażone w szeroką gumę, która zapobiega nadmiernemu uciskowi i dokładnie dopasowuje się do ciała. Futro dodaje seksapilu Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że futro wygląda uroczo i dodaje kobiecości w niemal każdym wydaniu. W obecnym sezonie jest również bardzo modne, szczególnie to sztuczne, w zaskakującym kolorze: niebieskim, pomarańczowym czy różowym. Dodanie kołnierza lub kaptura obszytego puchatym materiałem do pikowanej kurtki to prosty zabieg zupełnie ją odmieniający. Warto się na to skusić, szczególnie że niektóre części można kupić oddzielnie, dopinać, wymieniać i mieszać dowolnie, tak jak tylko przyjdzie nam na to ochota. Pikowana kurtka to prawdziwy must have obecnego sezonu. Jest ciepła, wygląda świetnie, a do tego można nosić ją również w bardzo kobiecym, seksownym wydaniu. Z takim przygotowaniem zima nie będzie już straszna!
Pikowane kurtki mogą być seksowne – jak je nosić zimą?
„Geniusz” w wydaniu podróżnym jest genialną grą strategiczną dla dwóch graczy. Dzięki metalowemu pudełku zacięte potyczki możemy toczyć zawsze i wszędzie… Podobno „Geniusz” jest połączeniem gier „Scrabble”, „Domino” i „Mastermind”, więc nasze szare komórki czeka niezłe wyzwanie… Wnętrzności i przygotowanie do gry W środku znajdziemy plastikową planszę do gry, 57 płytek i woreczek do ich przechowywania oraz 12 znaczników punktowych. Pudełko jest metalowe, a co za tym idzie bardzo wytrzymałe, więc idealne do zabrania w plener. W końcu jest to wersja podróżna, więc poręczna i kompaktowa. Do potyczek z „Geniuszem” może zasiąść dwóch graczy w wieku przynajmniej 8 lat. Na początku kładziemy planszę pomiędzy graczami i wciskamy znaczniki punktowe na obydwu jej końcach. Każdy z graczy losuje 6 płytek z woreczka i ustawia je przed sobą na planszy (w takich małych wgłębieniach). Starcie wielkich umysłów czas zacząć… Przebieg rozgrywki Gracze działają po kolei, wykładając po jednej płytce, potem przesuwają znacznik punktowy o odpowiednią ilość punktów i losują z woreczka nową płytkę. W sytuacji dużej blokady myślowej możemy wymienić w swoim ruchu wszystkie 6 płytek (jeśli nie posiadamy płytki z kolorem, w którym mamy najmniej punktów). W momencie, gdy dokładamy płytkę z danym symbolem, dostajemy punkty za liczbę tych samych symboli, z którymi połączyła się nasza płytka. Każdy symbol otacza 5 pól i w każdym z tych pięciu kierunków możemy otrzymać punkty. Co oznacza, że dostajemy jeden punkt za każdy pasujący symbol w nieprzerwanej linii prostej wychodzącej od naszej płytki (po drodze nie może być żadnych pustych miejsc). Jeśli na naszej płytce znajdują się dwa różne symbole, to liczymy punkty dla każdego z nich i wtedy przesuwamy znaczniki punktowe w dwóch kolorach. Jeśli w danym ruchu zdobędziemy 18 punktów w jakimś kolorze, to krzyczymy „Geniusz” i zyskujemy premię za swój genialny ruch w postaci dodatkowej kolejki. Znaczniki znajdujące się na „18 punktach” pozostają tam do końca gry. Gra toczy się do momentu, aż nie będzie możliwości dołożenia żadnej płytki na planszy. Pozostaje już tylko wyłonić zwycięzcę. Co ciekawe, rozpatrujemy wynik w najgorszym kolorze gracza (tam, gdzie jest najmniej punktów, ten kolor będzie decydował o przegranej lub zwycięstwie). Zwycięzcą zostaje gracz, którego najgorszy wynik jest lepszy od najgorszego wyniku przeciwnika. Jeśli na tym kolorze jest remis, to porównujemy wynik z drugim najgorszym kolorem. Chyba że będziemy mieli do czynienia z sytuacją, kiedy to jeden z graczy zdobędzie w trakcie gry 18 punktów we wszystkich kolorach, wówczas natychmiast zostaje zwycięzcą. Za grę „Geniusz” odpowiada Reiner Knizia, czyli specjalista od wykorzystywania szarych komórek na odpowiednim poziomie i jednocześnie znakomitej zabawy podczas rozgrywek. Zasady gry są w sumie bardzo proste, ale jednoczesne pilnowanie działań na kilku frontach powoduje, że przez cały czas musimy mieć się na baczności. Podobnie jak w szachach, każdy nasz ruch ma znaczenie, tylko gra jest bardziej dynamiczna. Gra świetnie pobudza do działania szare komórki i powoduje, że zaczynamy nieźle kombinować na wielu płaszczyznach. W końcu trzeba zdobyć jak najwięcej punktów we wszystkich kolorach, pilnować układu na planszy i blokować punkty przeciwnika. Jednym słowem po rozgrywkach w „Geniusza” możemy góry przenosić samym mrugnięciem oka. Jeśli szukacie gry na krótkie i dynamiczne rozgrywki dla dwojga, w trakcie których będzie trzeba zaangażować szare komórki do wysiłku, to „Geniusz” znakomicie wypada w tej kategorii.Grę można kupić na Allegro za około 50 złotych.
„Geniusz Wersja Podróżna” – recenzja gry
Zmywanie naczyń to żmudne zajęcie, którego nie chce wykonywać żaden z domowników. Po co się męczyć, skoro za stosunkowo niewielkie pieniądze można kupić podstawowy model zmywarki? Urządzenie wykona wszystkie czynności za nas, a my w tym czasie zajmiemy się czymś przyjemniejszym. Poniżej przedstawiamy kilka polecanych modeli zmywarek w cenie do 1000 zł. Haier DW10-T1449 Pierwsza propozycja to zmywarka marki Haier, kosztująca ok. 900 zł. Urządzenie pozwala umyć jednocześnie nawet 10 kompletów naczyń. W przypadku mniejszych rodzin nie trzeba czekać kilka dni na zapełnienie maszyny. Dostępna jest funkcja, która zmywa połowę wsadu. Producent zadbał też o opóźnienie startu, by przykładowo zaprogramować zmywanie na późną godzinę i skorzystać z tańszej, nocnej taryfy energetycznej. DW10-T1449 ma elektryczny panel, z poziomu którego możemy wybrać jeden z 9 programów. Zmywarka charakteryzuje się klasą energetyczną A+, a średnie roczne zużycie wody wynosi 3640 litrów. Bomann TSG 707 Kolejny model to kompaktowa zmywarka marki Bomann. Firma ta jest również znana jako Clatronic. Niewielkie wymiary sprawiają, że jest to propozycja do niewielkiej kuchni lub domku letniskowego. Ze względu na ograniczoną przestrzeń Bomann TSG 707 zmyje na jeden wsad 6 kompletów naczyń. Temperatura pracy wynosi natomiast od 40 do 70 stopni Celsjusza. Średnie roczne zużycie wody plasuje się na poziomie 1960 litrów. Podobnie jak w produkcie Haiera, także i tu mamy do czynienia z klasą energetyczną A+. Urządzenie oferuje 6 programów, w tym ekspresowy, podczas którego mycie talerzy trwa zaledwie 30 minut. Ceny na Allegro zaczynają się od 800 zł. Electrolux ESF 4200 Electrolux ESF 4200 to tradycyjna biała zmywarka wolnostojąca. Niewielka szerokość (44,6 cm) sprawia, że idealnie będzie się nadawać do kuchni, w której brakuje przestrzeni. Sprzęt jest wyposażony w elektroniczny wyświetlacz, a wybór programu odbywa się za pomocą specjalnego pokrętła. Zmywarka oferuje 5 trybów pracy, w tym szybkie zmywanie w 65 stopniach Celsjusza. Średnie roczne zużycie wody wynosi 2660 litrów, a klasa energetyczna to w tym przypadku A. Jeden wsad umożliwia umycie maksymalnie 9 kompletów naczyń. ESF 4200 oferuje funkcję opóźnienia pracy o maksymalnie 3 godziny. Ceny rozpoczynają się od 950 zł. Indesit DSR 15B1 EU Klasyczny model zmywarki znajdziemy też w ofercie firmy Indesit. DSR 15B1 EU to urządzenie o szerokości 45 cm, potrafiące pomieścić na jeden wsad do 10 kompletów naczyń. Temperatura pracy wynosi od 40 do 70 stopni Celsjusza. Sprzęt oferuje 5 programów zmywania: namaczanie, normalny, ekologiczny, szybki i intensywny. Średnie roczne zużycie wody wynosi 2800 litrów. Indesit DSR 15B1 EU charakteryzuje się klasą energetyczną A+. Sterowanie odbywa się w sposób elektroniczny, za pomocą intuicyjnego pokrętła. Producent postawił w tym przypadku na tradycyjny biały kolor, który pasuje praktycznie do każdej kuchni. Za urządzenie należy zapłacić ok. 1000 zł. Amica ZWV417SM Ostatnia propozycja w naszym zestawieniu to zmywarka marki Amica. ZWV417SM dostępna jest w modnym srebrnym kolorze i kosztuje ok. 1000 zł. Pojedynczy wsad może pomieścić do 10 kompletów naczyń. Urządzenie oferuje aż 7 programów zmywania, a temperatura pracy wynosi od 40 do 70 stopni Celsjusza. Roczne zużycie wody to w tym przypadku 3640 litrów, a klasa energetyczna to A+. Sterowanie odbywa się za pomocą wygodnych przycisków. Zmywarka została wyposażona w tryb opóźnionego startu.
Zmywarka do 1000 zł – lipiec 2016
Właściwie dobrany emolient może ograniczyć zmiany skórne lub nawet całkowicie je wyeliminować. Sprawdź, który wybrać i jak odpowiednio zadbać o Twoją skórę. Jeśli Twoja skóra jest wrażliwa lub atopowa, wiesz jak ważna jest dbałość o jej warstwę ochronną. Wiele osób cierpiących na różnego rodzaju schorzenia skóry ma problem z doborem odpowiednich kosmetyków, których stosowanie wspiera leczenie, a w niektórych przypadkach może nawet wyeliminować Twój problem. Do chorób alergicznych skóry należą: wyprysk, atopowe zapalenie skóry i pokrzywka. W wyniku szkodliwego działania substancji uczulającej skóra staje się wyjątkowo wrażliwa. Pojawia się wysypka, czerwone plamy, zdarza się, że także nadżerki, a dodatkowo świąd. Objawy te mają niestety charakter nawrotowy, co znacznie obniża jakość życia. Bardzo ważne, aby przy tego typu problemach unikać substancji drażniących i stosować profilaktykę. Ratunek dla skóry Emolient to preparat, który nakłada się miejscowo na skórę w celu nawilżenia, natłuszczenia i poprawy jakości skóry. Może mieć postać kremu, maści, balsamu, emulsji czy lotionu. Warto zwrócić uwagę na postać używanego emolientu, bo np. u dzieci do 3 roku nie powinno się stosować tłustych kremów i maści z wazeliną, lanoliną czy parafiną. Dermatolodzy odradzają je zwłaszcza latem, ponieważ wytwarzają warstwę okluzyjną, która sprzyja powstawaniu tzw. potówek. Jeśli dziecko ma AZS, to rodzice często interpretują te zmiany jako nasilenie egzemy i aplikują jeszcze więcej emolientu, co tworzy efekt błędnego koła nietrafionej terapii. Jak prawidłowo rozpoznać problem skóry i w jaki sposób dobrać odpowiedni kosmetyk? box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Wyprysk wynikający z alergicznego kontaktowego zapalenia skóry Czerwone grudki zmieniają się w pęcherzyki. Te pękają, po czym na skórze występuje nadżerka. Towarzyszą jej zmiany ropne, a także obrzęk skóry i uporczywe swędzenie. W takim przypadku mamy do czynienia z wypryskiem (egzemą). Nie każdy wyprysk wynika z alergii. Najczęściej jest związany z ekspozycją na czynnik drażniący i dotyczy osób dorosłych, pracujących np. z metalami. Część chorób skórnych, którym towarzyszą wypryski, ma też podłoże alergiczne. Badania pokazują, że odsetek dzieci z alergicznym kontaktowym zapaleniem skóry jest znacznie wyższy niż dorosłych – cierpi na nie aż 88% maluchów w wieku 1–3 (por. Roul S. et al., Usefulness of the European standard series for patch testing in children. A 3-year single-centre study of 337 patients. Contact Dermatitis 1999; 40 (5): 232-5). Alergeny, z którymi najczęściej nie radzi sobie skóra, to alkohol i wełna (uczulają 30% badanych), neomycyna (20%), balsam peruwiański (uczula aż 25% badanych), kalafonia (20%), mieszanka parabenów (15%), a także substancje zapachowe (8%). Innymi substancjami uczulającymi są rtęć, nikiel, kobalt i katon CG, żywica, tiomersal (organiczny związek rtęci, dodawany do szczepionek jako środek konserwujący). W leczeniu wyprysku ważne są ograniczenie kontaktu z alergenem, a także miejscowa pielęgnacja skóry w okolicy zmian polegająca na odpowiednim nawilżeniu i natłuszczeniu. Atopowe zapalenie skóry Kontaktowe zapalenie stwierdza się u 77% dzieci z atopowym zapaleniem skóry (AZS, egzema). Można więc wnioskować, że atopia jest czynnikiem predysponującym do wystąpienia wyprysku w kontakcie z alergenem (por. Manzini B.M. et al., Contact sensitization in children. Pediatr Dermatol 1998; 15 (1): 12-7) . Stąd też często AZS jest z wypryskiem mylone. Zasadnicza różnica polega na tym, że alergiczne kontaktowe zapalenie skóry może zniknąć po odsunięciu od kontaktu z alergenem, a atopia całkowicie nie zniknie. Ma też charakterystyczne miejsca występowania – ogniska chorobowe u dorosłych znajdują się przeważnie na przegubach łokciowych i kolanowych, u dzieci – na skórze twarzy, zwłaszcza policzków. Towarzyszy im suchość skóry (stwierdzona u 85,5% pacjentów) (por. Rudzki Edward, Choroby alergiczne skóry, Postępy Nauk Medycznych, 11/2007, s. 457-465 ), skłonność do nawrotowego zapalenia skóry wirusowego i gronkowcowego. U pacjentów z AZS stwierdza się też pokrzywkę ostrą, nawrotową lub kontaktową. AZS ma różny przebieg i zwykle wymaga leczenia także z użyciem emolientów, które należy dobierać indywidualnie. box:imagePins box:pin Odmiany pokrzywki Wykwit w tej postaci alergicznej choroby skóry jest charakterystyczny. Najpierw pojawia się bąbel, który tworzy się w wyniku miejscowego obrzęku skóry właściwej. Może być mały i niegroźny, ustępujący dosyć szybko, ale zdarzają się też obrzęki zajmujące duże powierzchnie tułowia czy kończyn. Towarzyszą im często obrzęki naczynioruchowe Quinckego, mogące prowadzić do duszności. Pokrzywka może mieć postać ostrej (trwa do 6 tygodni), idiopatycznej (przewlekłej, CU – chronic urticaria, trwającej od 6 tygodni do 5 lat, można wówczas założyć, że czynnik ją wyzwalający dostał się do krwiobiegu), może zostać wywołana przez aspirynę (pokrzywka aspirynowa) i dodatki pokarmowe. Rola emolientów w zatrzymaniu alergii skóry Zatem najlepiej wybierać lekkie kremy, balsamy, lotiony czy emulsje, chociaż są takie przypadki, kiedy skóra jest patologicznie wysuszona i wymaga nałożenia grubej warstwy natłuszczającej. Emolienty mają szerokie zastosowanie: okluzyjne (ochronnie, nie dopuszczają do chorobowego miejsca zanieczyszczeń), natłuszczające, nawilżające, przeciwświądowe oraz przeciwzapalne. Te, których używamy do leczenia alergicznych zmian skórnych, powinny zawierać lipidy (ich brak stwierdza się w zaatakowanej alergenem skórze). Emolienty dostarczają lipidów w postaci cholesterolu, ceramidów, fosfolipidów, kwasów tłuszczowych i związków skwalenu, humektanty (gliceryna, beta-glukan i mocznik – ten nasila świąd i pieczenie, więc powinien być w towarzystwie substancji przeciwświądowych np. nietoksyczny polidokanol), a także substancje przeciwzapalne (D-pantenol). W przypadku skóry ze skłonnościami do alergii trzeba pamiętać, aby wybierać preparaty pozbawione substancji zapachowych, barwników i konserwantów. Emolient nakładamy na zmienioną skórę bardzo delikatnie, bez wcierania. Bardzo ważne, aby nie nadużywać emolientów do pielęgnacji zdrowej skóry, ponieważ mogą one nazbyt ją natłuścić, co może doprowadzić do łojotokowego zapalenia skóry. Trzeba też pamiętać o tym, że zmieniona chorobowo skóra, tym bardziej jeśli jest podatna na alergie, może zareagować na nawet najmniejsze stężenie alergenu, dlatego każdy preparat trzeba najpierw nałożyć na małą powierzchnię, aby zaobserwować reakcję. I w końcu ważna jest także częstotliwość stosowania preparatu – w przypadku AZS może być konieczne aplikowanie nawet co 4 godziny, czasami w postaci „mokrych opatrunków” – preparat nakładamy wówczas na zmienione miejsce i owijamy mokrym bandażem. Dzięki tej metodzie składniki odżywcze wnikają głębiej w naskórek. Rodzaj emolientu i sposób jego podania najlepiej doradzi dermatolog.
Emolient - wsparcie w leczeniu zmian alergicznych skóry
Tusz do rzęs to obok podkładu jeden z najczęściej używanych kosmetyków do makijażu. Korzystamy z niego także w sytuacjach, kiedy rezygnujemy z mocniejszego podkreślenia ust czy oczu. Latem, oprócz trwałości kosmetyku, zależy nam często na tym, aby był on wodoodporny. Collistar – Infinito Wodoodporna wersja maskary Infinito marki Collistar to tusz do rzęs, który zapewnia długotrwały efekt. Dobrze wyprofilowana szczoteczka sprawia, że dokładne wytuszowanie rzęs jest bardzo proste. Po nałożeniu dwóch warstw możemy liczyć na to, że rzęsy będą doskonale podkreślone, pogrubione i podkręcone. Intensywny czarny odcień maskary sprawdzi się zarówno przy dziennym, jak i wieczorowym makijażu. Wodoodporną wersję tuszu do rzęs marki Collistar znajdziemy na Allegro w cenie około 70 zł. ArtDeco – All In One Tusz do rzęs All In One marki ArtDeco to kolejna ciekawa propozycja wodoodpornej maskary. Niewielka szczoteczka doskonale radzi sobie z wydłużeniem rzęs i ich pogrubieniem, dzięki czemu znakomicie pomaga w podkreśleniu oka. W składzie tuszu znajdziemy między innymi woski roślinne sprawiające, że rzęsy stają się bardziej elastyczne. Wodoodporna formuła sprawdza się doskonale podczas wakacyjnych miesięcy, ponieważ tusz pozostaje na swoim miejscu nawet podczas niekorzystnych warunków atmosferycznych. Maskarę kupimy za około 60 zł. Pupa – Vamp Maskara wodoodporna Vamp marki Pupa jest dostępna w kolorze intensywnej czerni, która znakomicie wygląda zarówno w makijażu dziennym, jak i wieczorowym. Szczoteczka ma kształt zbliżony do klepsydry, dzięki czemu dociera do wszystkich rzęs, idealnie je wydłużając i zwiększając ich objętość. Wodoodporna formuła sprawia, że tusz jest bardzo trwały, a przy tym nie kruszy się, nie obsypuje, nie skleja rzęs. Maskarę marki Pupa w wersji wodoodpornej znajdziemy na Allegro w cenie około 70 zł. box:offerCarousel IsaDora – Build-Up Mascara Extra Volume Tusz do rzęs Build-Up Mascara Extra Volume marki IsaDora jest wyposażony w dużą, klasyczną szczoteczkę, która zapewnia idealne rozdzielenie rzęs i ich równomierne pokrycie maskarą. Dzięki temu są one doskonale pogrubione i zagęszczone. Odpowiednia konsystencja tuszu ułatwia jego nakładanie i nie powoduje sklejania się rzęs, a wodoodporna formuła sprawia, że makijaż długo się utrzymuje i nie rozmazuje nawet podczas kontaktu z wilgocią. Wodoodporną wersję maskary kupimy na Allegro za około 65 zł. Kryloan – Tusz do rzęs wodoodporny Marka Kryloan słynie z trwałych kosmetyków do makijażu o bardzo dobrej jakości. Nie inaczej jest w przypadku wodoodpornego tuszu do rzęs tej firmy, który pozostaje na swoim miejscu nawet podczas intensywnego deszczu, płaczu czy szybkiej kąpieli. Unikalna formuła sprawia, że bardzo dobrze się go nakłada. Klasyczna, gruba szczoteczka dociera do wszystkich rzęs, rozdzielając je i delikatnie podkręcając. Makijaż bez trudu wytrzyma długi i intensywny dzień, bez obsypywania się i rozmazywania. Koszt maskary marki Kryloan to około 60 zł. Tusz do rzęs, na którym możemy polegać w każdej sytuacji, to prawdziwy skarb w każdej damskiej kosmetyczce. Maskary o wodoodpornych formułach są idealne dla pań, którym zależy na długotrwałym nienagannym makijażu bez względu na warunki atmosferyczne czy inne niespodziewane sytuacje. Wybierając taki tusz do rzęs, pamiętajmy jednak, że należy zaopatrzyć się w dobry środek do demakijażu, ponieważ sama woda z pewnością nie usunie go z naszych rzęs.
Wodoodporne tusze do rzęs na lato – propozycje do 100 zł
Zegarmistrzowskie targowisko próżności to piękno, luksus, przepych i niebotyczne ceny. Dlaczego takie drogie? Najdroższe zegarki posiadają rozwiązania zegarmistrzowskie na najwyższym poziomie. Przede wszystkim najdroższe są materiały, z których są wykonywane koperty, np. złoto różowe, żółte, platyna, szafir. Powszechna w produkcji zegarków jest również ceramika – nadaje im świeżego i nowoczesnego wyglądu, a ceniona jest za wytrzymałość i niepowtarzalny wygląd. Firma Piquet znana jest z zamiłowania do nowoczesnych materiałów, w wielu swoich zegarkach do produkcji koperty i mechanizmu wykorzystuje włókna węglowe, czasem łączone z tytanem. Poza tym na cenę zegarka ma wpływ rodzaj mechanizmu. Mechanizm mechaniczny z tourbillonem to już standard w zegarkach tej klasy. Zadaniem tourbillonu jest wyrównanie błędów chodu zegarka. Obecnie tourbillon świadczy o klasie zegarka i pokazuje raczej możliwości danej manufaktury produkującej czasomierze, niż jest tylko urządzeniem mającym wpływ na precyzję chodu. Standardem jest także szafirowe szkło, a jako uzupełnienie koperty – brylanty. Mechanizm zegarka często pokrywa się galwanicznie warstwą złota, a np. tarcze z czarnych szafirów łączonych z różowymi rubinami uzupełnia pierścień z tantalu. Zegarki wyposażane są w ochronę antywstrząsową, a pasek wykonany jest np. ze skóry aligatora lub krokodyla. Znane firmy i wyjątkowe zegarki To Szwajcarzy słyną ze sztuki zegarmistrzowskiej, ale słynną firmę Patek Philippe założył Polak Antoni Patek. Wyjątkowy jest model Sky Moon Tourbillon, który kosztuje 5 951 773 złotych. Warto dodać, że pojawiają się zaledwie 2 egzemplarze tego zegarka w ciągu roku. Zegarek jest dwustronny (tarcze znajdują się po obu stronach), a koperta wykonana jest z szafiru. Natomiast szwajcarska manufaktura Romain Jarome produkuje model Moon Dust – DNA, gdzie tarcza wykonana jest z kosmicznego pyłu, koperta z metalu ze statku Apollo 11, pasek zawiera fragmenty kombinezonu astronautów. Są również zegarki, w których koperty wykonane są z zastygłej magmy lub metalu z wraku Titanica. Inna znana firma – IWC – ma w swojej kolekcji różne linie zegarków w odmiennych stylistykach. Najbardziej znane modele tej firmy to Portugieser, Ingenieur, Da Vinci, Portofino. Lubiane przez panów są zegarki, które nosił James Bond, takie jak: Rolex Submariner (produkowany do dzisiaj od przeszło 50 lat) czy Omega Seamaster. Natomiast zegarki włoskiej firmy Locman – zwłaszcza modele z serii Mare – kochają gwiazdy za niezwykły design. Są tworzone na toskańskiej wyspie Elba, a inspiracją są plaże i woda. Model Reverso a Eeclipses firmy Jaeger – LeCoultre posiada rozsuwaną tarczę, a pod nią namalowany na emalii jest miniaturowy obraz, np. ze scenami z Kamasutry lub z aktami Klimta. Zegarki sportowe Wyjątkowo drogie są zegarki sportowe i właściwie każda marka może pochwalić się wieloma takimi modelami. Renomowana firma Chopard sponsoruje od dawna wyścigi oldtimerów Mille Miglia i pod tą nazwą stworzyła zegarek Mille Miglia GT XL Chrono. Hublot sponsoruje Yacht Club Monaco, a firma Panerai jest partnerem regat zabytkowych jachtów. W kolejnych edycjach słynnego Pucharu Ameryki bierze udział kilku uznanych producentów, takich jak: Piquet, Omega, Hublot i TAG Heuer. Każda z tych firm ma w swojej ofercie modele wyposażone w dość rzadką funkcję wstecznego odliczania, przydatną w czasie regat. Zegarki dla pilotów to prestiż i bardzo pożądany przez miłośników zegarków gadżet. Popularne są takie modele, jak: Big Pilot firmy IWC, Santos firmy Cartier czy Navitimer firmy Breitling. Zegarek dla płetwonurków – większość tych najdroższych wyposażona jest w zawór helowy (aby nie uszkodzić zegarka podczas wynurzania), tarczę świecącą w ciemności. Gwarantują wodoszczelność nawet do 300 m (np. model Teseo Tesei Locmana). Sporty motorowe i zegarki to niezwykle udany mariaż. Powstawały zegarki, których nazwy nawiązywały do słynnych torów lub wyścigów, takich jak: Daytona firmy Rolex czy Monaco i Carrera firmy TAG Heuer. Np. znana zegarmistrzowska manufaktura Jaeger – LeCoultre i producent kultowych samochodów, firma Aston Martin, stworzyły dzieło sztuki zegarmistrzowskiej ze wskazaniami czasu drugiej strefy i datownikiem ukrytym pod deklem. Serie limitowane – im mniej tym drożej Producenci zegarków dbają o ekskluzywność (i swoje kieszenie), wypuszczając limitowane serie danego modelu. Gwarantuje to, iż wyprodukowana zostanie tylko niewielka, ściśle określona liczba egzemplarzy. Limitowana seria to także informacja-przekaz dla klientów: ten model niebawem zostanie sprzedany. Limitowane kolekcje pojawiają się przede wszystkim z okazji okrągłych rocznic firmy – są to wówczas nowe wersje historycznych modeli dostosowane do wymagań współczesnych użytkowników. Towarzyszą również ważnym wydarzeniom, głównie sportowym, lub są dedykowane znanym sportowcom. Ściśle określona liczba egzemplarzy to np. zegarki futbolowe, stworzone specjalnie na mistrzostwa świata w piłce nożnej, np. model Big Bang Hublota, lub modele specjalne dla Diego Maradony oraz IWC dla Zinedine’a Zidane’a. Robert Kubica miał swoją limitowaną serię zegarków Omega. Ceniona przez możnych tego świata firma Panerai ma dwa kultowe modele: Luminor i Marina, wydawane oczywiście w seriach limitowanych. Tradycyjna marka Montblanc lubi natomiast styl retro. Miłośnicy mogą wybierać między limitowanymi seriami z platyny, z białego lub różowego bądź żółtego złota. Oto lista i ceny wybranych zegarków z limitowanych serii: Ferrari Granturismo Rattrapante – 500 egzemplarzy, cena 21 681 zł. Audemars Piguet Royal Oak Offshore Alinghi Team – 1300 egzemplarzy, cena 221 964 zł. Tag Heuer Monaco Vintage – 4000 egzemplarzy, cena 17 991 zł. Chopard Mille Miglia GT XL Chrono 2007 – 2007 egzemplarzy, cena 19 522 zł.
Najdroższe zegarki męskie - czy warte są swojej ceny?
Dinozaury przerażają i fascynują. Stają się prawdziwą pasją wielu małych odkrywców pochłaniających wiedzę o nich z szybkością często budzącą podziw dorosłych. Podpowiadamy, jakie zabawki będą idealne dla miłośnika dinozaurów. Świat prehistorycznych stworzeń kusi swoją tajemniczością, a małych badaczy nie zrażają skomplikowane nazwy czy wielość gatunków. Poznawanie tego fascynującego świata potrafi pochłonąć dzieci na długie godziny, miesiące, a nawet lata. Opiekunom pozostaje wspieranie nowej pasji i wybieranie zabawek, które nie tylko uzupełnią pieczołowicie zbieraną kolekcję figurek, ale także pozwolą na poszerzenie wiedzy i umiejętności. Urządzamy wykopaliska Każdy prawdziwy paleontolog, aby móc poznawać świat dinozaurów, najpierw powinien jednego z nich wykopać. Zanim jednak nasza pociecha wyruszy do prawdziwej stacji badawczej, może trenować, urządzając wykopaliska w domu. Pomogą w tym np. zestawy z serii Dino Szkielety (w cenie 33,90 zł). Każdy z nich zawiera gipsową bryłę z zatopionymi w niej kośćmi dinozaura (do wyboru m.in. brachiozaur, pterozaur, stegozaur, triceratops czy velociraptor) oraz zestaw niezbędnych narzędzi do ich wydobycia. Po rozłupaniu, oczyszczeniu i skompletowaniu wszystkich elementów szkieletu należy go złożyć, umacniając dołączonym do kompletu miękkim woskiem. Dzięki zamieszczonej w pudełku karcie ekspozycyjnej dziecko ma możliwość poznania najistotniejszych informacji na temat odkrytego dinozaura. Mniejszą wersję takiej zabawy możemy urządzić, wykorzystując gliniane jajo dinozaura (od 9,90 zł za sztukę). To świetny pomysł na wyjazdy, pikniki czy wycieczki do lasu. W zestawie znajdziemy jajo z ukrytą wewnątrz figurką dinozaura oraz narzędzia do jego wydobycia (dłutka, młoteczek). Kostka po kostce Praca poszukiwacza prehistorycznych pozostałości wymaga cierpliwości, skupienia i wytrwałości. Przekonają się o tym wszyscy, którzy spróbują zabawy jednym z dostępnych na rynku szkieletów dinozaurów do złożenia. Najpopularniejsze to Jurrasic Eggs firmy GeoWorld (od 39,99 zł). W plastikowym jajku, stylizowanym na prehistoryczne, znajdują się elementy do budowy trójwymiarowego szkieletu wybranego dinozaura (m.in. triceratopsa, velociraptora, spinozaura) wraz z instrukcją krok po kroku. W zależności od modelu możliwe jest zbudowanie konstrukcji o długości od 21 cm do nawet 32 cm, która jak zapewnia producent, jest wierną repliką. Wyzwaniem dla najwytrwalszych i najbardziej wprawionych będzie budowa szkieletu tyranozaura. Najmniejsze i najprostsze zestawy możemy kupić już za 19 zł. Jednak prawdziwym hitem jest pakiet do zbudowania modelu o wielkości 110 cm x 45 cm (od 263,99 zł). Oprócz wyglądających wyjątkowo realistycznie, postarzanych kości w pudełku znajduje się jeszcze imitującą skałę podstawka z profesjonalnymi podpórkami. Po złożeniu szkielet będzie się pięknie prezentował na biurku lub półce w pokoju małego paleontologa, stanowiąc nietypową dekorację i od razu zwracając uwagę na zainteresowania naszej pociechy. Zabawa pełna przygód Dla małych odkrywców dinozaury są również inspiracją do wspaniałej i kreatywnej zabawy. Wszelkiego rodzaju figurki przedstawiające ulubione gatunki posłużą im do tworzenia miniatur prehistorycznego świata, w którym króluje najgroźniejszy z dinozaurów, przerażający tyranozaur. Niezwykłych emocji podczas zabawy dostarczy wszystkim interaktywny T. rex z pilotem (od 109 zł). Zabawka porusza się do przodu, kręci głową, ma podświetlane czerwonymi diodami oczy i wydaje realistyczne, groźne odgłosy, a wszystkim steruje się za pomocą dołączonego kontrolera. Figurka o długości 53 cm i wysokości 27 cm jest wykonana z wytrzymałego plastiku, a głowę ma dodatkowo obłożoną miękką gumą, przypominającą grubą skórę dinozaurów. Taka zabawka z pewnością ucieszy każdego wielbiciela tych stworzeń i będzie wyjątkowym elementem jego kolekcji. Efektowne i angażujące zabawki z dinozaurami w roli głównej znakomicie wspierają pasję dziecka. Zainteresowanie prehistorycznym światem inspiruje do samodzielnego zdobywania wiedzy, a także pokazuje, że nauka może być bardzo ciekawa i dawać mnóstwo satysfakcji, co z pewnością zaowocuje w przyszłości.
Zabawki z dinozaurami - raj dla małego paleontologa
Wybierając się w plener – nad jezioro, rzekę, do lasu czy na grilla – zabieramy ze sobą sporo rzeczy, dzięki którym nasz odpoczynek połączony z jedzeniem na świeżym powietrzu jest przyjemniejszy. Zamiast używać do przenoszenia talerzy, sztućców, napojów i jedzenia przypadkowych toreb czy reklamówek, warto zainwestować w koszyk, w którym zmieścimy wszystkie potrzebne przedmioty, dzięki czemu komfort piknikowania będzie znacznie wyższy. Kosze piknikowe do 100 zł Wybierając kosz piknikowy, trzeba pamiętać, że służy on przede wszystkim do przenoszenia żywności, dlatego najtańsze kosze piknikowe zrobione są z izolowanych termicznie materiałów, dzięki czemu włożone tam jedzenie przez pewien czas utrzyma odpowiednią temperaturę i się nie zepsuje. Podobnie jest z napojami, które dobrze schłodzone w lodówce i włożone do takiej torby, dłużej będą zimne. Kosze tego typu nie są drogie, kosztują 29 zł. Kolejną grupą koszy w tej kategorii cenowej są kosze wiklinowe. Nie izolują one jedzenia tak, jak kosze termiczne, jednak są wygodne i wyglądają dość efektownie, szczególnie te zamykane. Nadają się do przechowywania żywności, która nie jest wrażliwa na ciepło. Mięso czy kiełbaski na grilla trzeba jak najszybciej przyrządzić, by się nie zepsuły. Kosze wiklinowe z zamknięciem kosztują około 20–80 zł, w zależności od wielkości. Jeśli mają w środku materiałowy wkład, są nieco droższe. Dla miłośników bieli przeznaczone są kosze w tym kolorze, które idealnie wpisują się w sielski klimat pikniku. Przeczytaj również: Rodzinna wyprawa na piknik – jak się do niej przygotować? box:offerCarousel Kosze piknikowe powyżej 100 zł Grupę koszy w tej kategorii cenowej otwierają ponownie kosze termiczne. Tym razem są one większe, obszerniejsze – 20-litrowe, dzięki czemu zmieszczą większą ilość jedzenia. Takie kosze kosztują około 119 zł. Oprócz tego znajdziemy kosze termiczne z podstawowym wyposażeniem. Składają się one zwykle z dwóch osobnych części: kosza termicznego i dodatkowej saszetki na sztućce. Kosztują około 149 zł. W cenie 129 zł możemy nabyć kosz piknikowy, którego zawartość będzie wzbogacona o podstawowe naczynia, jakie mogą być potrzebne czteroosobowej rodzinie w czasie pikniku. Kosz zawiera kubki, widelce, noże, łyżeczki i korkociąg. Naczynia są przymocowane do klapy kosza, dzięki czemu pozostałą część możemy wykorzystać na zapakowanie jedzenia. Droższe modele mają zwykle więcej naczyń (np. kieliszki do wina) i zwykle są wewnątrz obite tkaniną. Najdroższe, wręcz luksusowe, są kosze wiklinowe, które łączą w sobie zalety wszystkich wyżej wspomnianych. Są piękne, zrobione z wikliny, mają jednak dodatkową komorę z wkładem termicznym, dzięki czemu najbardziej wrażliwe na temperaturę produkty możemy przechowywać bezpiecznie. Zawierają czteroosobowy komplet naczyń podstawowych, kieliszki, serwetę, pieprzniczkę i solniczkę. Posiadają też specjalne przegrody na butelki, dzięki czemu mamy pewność, że napoje będą bezpieczne podczas transportu. Taki kosz z pełnym wyposażeniem kosztuje około 399 zł. Urządzając piknik, warto pomyśleć o własnej wygodzie i komforcie i wybrać koszyk, który spełni nasze oczekiwania, będzie nie tylko użyteczny, ale i piękny. Z pewnością umili nam czas spędzany na świeżym powietrzu, bez konieczności szukania w wielu torbach najbardziej potrzebnych akcesoriów.
Przegląd koszy piknikowych
Zimą najłatwiej zaburzyć naturalną równowagę kwasowo-zasadową organizmu. Dlaczego? Pora na rachunek sumienia – jeśli w twojej diecie dominują tłuste mięsa, sery, nie możesz oprzeć się kuszącym słodyczom, kolejnej „małej czarnej” i dużej paczce chipsów, problem gotowy. Jak radzić sobie z zakwaszeniem organizmu? Zakwaszony organizm – ryzyko dla zdrowia Zaburzona równowaga kwasowo-zasadowa grozi rozwojem kwasicy lub zasadowicy – każdy z tych stanów niekorzystnie wpływa na zdrowie i samopoczucie. Równowaga oznacza środowisko lekko zasadowe – utrzymać je można dzięki prawidłowej diecie, bogatej w składniki mineralne. Jednak nie tylko codzienny jadłospis przyczynia się do zakwaszenia organizmu – w podobny sposób działają inne czynniki, np. alkohol, tytoń, stres (zwłaszcza długotrwały), gorączka, restrykcyjne diety i otyłość. Kiedy we krwi znajduje się zbyt dużo substancji o charakterze kwaśnym lub nadmiernie zmaleje liczba związków zasadowych, dochodzi do zakwaszenia organizmu. Jak rozpoznać taki stan? Najczęściej zaburzona równowaga kwasowo-zasadowa objawia się apatią i przewlekłym zmęczeniem, które nie ustępuje mimo odpoczynku. Zwykle pogarsza się też stan skóry, zwłaszcza wygląd cery. Pojawiają się dolegliwości ze strony układu pokarmowego (zgaga), paznokcie stają się kruche, a włosy – cienkie, łamliwe, pozbawione blasku. Możesz cierpieć też z powodu bólów głowy, problemów z przemianą materii, drażliwości i nerwowości. Zakwaszenie organizmu zwiększa ryzyko rozwoju wielu chorób – między in. cukrzycy, nadciśnienia, chorób dermatologicznych. Zaburzona równowaga sprzyja również chorobom nerek i wątroby, przy tym utrudnia procesy terapeutyczne – spowalnia powrót organizmu do zdrowia. Jak ułożyć dietę odkwaszającą? Jak odkwasić organizm? Zmień dietę na zdrowszą. Na twoim talerzu powinny dominować produkty zasadotwórcze – zaleca się, by zajmowały 80 procent codziennego menu. Ogranicz spożywanie mięsa i zbóż – właściwości zakwaszające wykazują wędliny, jajka, mięso, ryby, sery żółte i pleśniowe, a także pszenne pieczywo, makarony i biały ryż. Unikaj cukru i słodyczy, napojów gazowanych i używek – na cenzurowanym musi znaleźć się nie tylko alkohol, ale też kawa i czarna herbata. Włącz do jadłospisu żywność o właściwościach alkalizujących. Zwiększ udział warzyw i owoców w diecie, przyrządzaj sobie dania z kaszą jaglaną i gryczaną, pij mleko. Każdy dzień zaczynaj od szklanki ciepłej wody z sokiem cytryny. Jeśli wzbogacisz napój miodem, zadbasz o prawidłową przemianę materii i trawienie, a przy okazji wzmocnisz odporność, która zimą zwykle jest osłabiona. Nie zapominaj o nawadnianiu organizmu – jak najczęściej sięgaj po niegazowaną wodę mineralną, która przyspiesza odkwaszanie i ułatwia usuwanie toksyn. Wypijaj co najmniej 2 litry wody dziennie, delektuj się zieloną herbatą, parz sobie zioła. W twojej domowej apteczce nie może zabraknąć skrzypu, czystka, mięty i pokrzywy, które regulują procesy metaboliczne. Do produktów alkalizujących należą warzywa i owoce; działanie zasadotwórcze wykazują przede wszystkim buraki, marchew, pomidory, sałata, rzodkiewka, ziemniaki, kalafior, kapusta, brokuły, szparagi, kiełki, jarmuż, cebula, czosnek, szpinak oraz świeże zioła i przyprawy. Pamiętaj o owocach, zwłaszcza o cytrusach: pomarańczach, grejpfrutach, cytrynach, a także brzoskwiniach, jabłkach, bananach, gruszkach i ananasach. W porze podwieczorku sięgaj po migdały lub orzechy włoskie. Źródeł „dobrych” tłuszczów szukaj w olejach roślinnych: postaw na oliwę z oliwek, olej lniany, olej z pestek dyni. box:offerCarousel Surówki, sałatki i higieniczny tryb życia Niech na twoim stole jak najczęściej goszczą sałatki i surówki. Co powinno się w nich znaleźć? Na pewno buraki – bogate źródło witamin i minerałów, które pomagają zachować równowagę kwasowo-zasadową. Sok z buraków przyda się w czasie diety odkwaszającej, później – w ramach profilaktyki – warto dodawać je do mięsnych potraw, by neutralizować nadmiar kwasów. Właściwości alkalizujące przypisuje się też marchwi – możesz ją gotować, chrupać na surowo lub przyrządzać z niej sok. Nie zapominaj o pietruszce, która wspaniale podkreśla smak dań, a przy tym działa moczopędnie i detoksykacyjnie. Łagodzi również przykre obrzęki, które często pojawiają się przy zakwaszeniu. Co poza tym? Sięgaj po ogórka, który pomaga przywrócić równowagę kwasowo-zasadową, wspiera detoksykację i nawadnianie organizmu. Właściwości zasadotwórcze kryją się również w selerze naciowym.To znakomity składnik zdrowych koktajli i soków warzywnych, który przy okazji ułatwia odchudzanie. Chcesz zapobiec zakwaszeniu organizmu w przyszłości? Nie wracaj do dawnych nawyków żywieniowych, zadbaj o odpoczynek (zwłaszcza odpowiednią długość snu), unikaj używek i pamiętaj o systematycznej aktywności fizycznej – o każdej porze roku.
Zakwaszony organizm – co robić?
Kobiety podobno kochają drani. Można dyskutować, czy to faktycznie prawda, ale jedno jest pewne - bad boys prawie zawsze prezentują świetny styl. Mają we krwi urzekająca nonszalancję, która podkreśla ich męskość. Jeśli jesteś „złym chłopcem” lub chciałbyś za takiego uchodzić, warto zainspirować się tym niegrzecznym stylem. Zapomnij o sztywnych garniturach i białych koszulach, postaw na luz i wyrazistość. Kim jest bad boy? Niektórzy mężczyźni cenią sobie klasykę i elegancję. Czują się dobrze w idealnie skrojonych marynarkach, kamizelkach i oxfordkach. Jednak nie do każdego taki styl pasuje. Jeśli masz duszę buntownika i nie lubisz działać wedle ustalonych zasad, to styl „bad boy” jest dla ciebie. „Zły chłopiec”, wbrew pozorom, to nie zimny drań, który nie szanuje kobiet. To mężczyzna, który nie chodzi utartymi i wyznaczonymi przez innych ścieżkami. Ma swoje zdanie i nie boi się mówić, co myśli. Posiada pasje i zainteresowania. Jeśli czujesz, że jest to opis twojej osoby, dowiedz się, jak lepiej zaznaczyć swoją osobowość przez styl. Ubrania powinny wyrażać to, kim jesteś, i być dopasowane do twojego charakteru. Najważniejsze elementy stylu „bad boy” Skórzana kurtka To jeden z najważniejszych elementów stylu „na złego chłopca”. Kurtki skórzane zawsze kojarzyły się z rockowymi zespołami, a przez to z wolnością i kontestowaniem rzeczywistości. Po prostu sex, drugs & rock’n’roll. Może być zarówno ramoneska, jak i pilotka. Skórzana kurtka tak naprawdę pasuje do wszystkiego. Jeśli w samej kurtce będzie ci za chłodno, noś pod nią bluzę lub sweter. T-shirty Lekko dopasowany T-shirt z wizerunkiem ulubionego zespołu lub ciekawym printem to kolejny atrybut „złego chłopca”. Nie noś wyciągniętych, starych podkoszulków, które wyglądają jak po starszym bracie. T-shirtpowinien podkreślać twoją sylwetkę, ale też nie może być za obcisły. Zrezygnuj również ze zbyt jaskrawych kolorów, wybieraj odcienie szarości, granatu, czerni lub bieli. Koszula Jednak nie biała i ze sztywnym kołnierzykiem. Odpowiednia koszula dla „złego chłopca” to ta w dużą kratę lub po prostu w ciemnych kolorach. Jednak musi być dopasowana, ponieważ w przydużej możesz osiągnąć efekt stylizacji „na programistę”. Ciemna koszula to dobre rozwiązanie w sytuacji, gdy musisz wyglądać dość elegancko, ale nie chcesz rezygnować ze swojego stylu. Spodnie Najlepsze będą zwężane, jeansowe spodnie. Mogą być niebieskie lub czarne, z dziurami lub bez. Nie noś zbyt dużych, znoszonych spodni, bo zniekształci to sylwetkę. Również sztruksy odpadają. Spodnie muszą być dopasowane, by zachować odpowiednie proporcje. Trapery Jakie buty będą najlepsze? Latem trampki, jesienią i zimą trapery. Nie mówimy teraz o butach typowo górskich, ale solidnych, „robotniczych”, spopularyzowanych przez markę Timberland oraz Caterpillar. Ich wielką zaletą jest to, że pasują do wszystkiego, a przy tym są bardzo wytrzymałe i chronią przed chłodem oraz wilgocią. Choć jest to zazwyczaj spory wydatek, warto zainwestować w buty od uznanej firmy, ponieważ ten fason od ponad 10 lat nie wyszedł z mody i nie zapowiada się, by coś miało się zmienić. Dodatki Jakie dodatki będą najlepsze dla „złego chłopca”? Na pewno czapki i szaliki. Mają praktyczne zastosowanie, a przy tym potrafią w mgnieniu oka „podkręcić” zwyczajną stylizację. Noś duży szalik lub komin, który nonszalancko przewiążesz wokół szyi. Czapka powinna być dzianinowa, gładka i w ciemnych kolorach. Kolejny odpowiedni dodatek to okulary przeciwsłoneczne, dzięki którym będziesz wyglądał tajemniczo. Polecamy klasyczne modele, takie jak aviatory lub wayfarery.
Bad boy - modny w męskim stylu
Kamery sportowe mają szerokie spektrum użytkowników. Począwszy od amatorów sportowych szaleństw na wakacjach lub zimowych wyjazdach, kończąc na osobach lubiącą zastrzyk adrenaliny wywołany sportami ekstremalnymi. Kamerę sportową możemy umieścić w wielu miejscach na naszym ciele i rejestrować swoje przygody z perspektywy pierwszej osoby. Mimo niewielkich gabarytów urządzenia, otrzymamy zarejestrowany obraz coraz lepszej jakości i to w rozdzielczości 4K. Przy wyborze kamery sportowej warto zwrócić uwagę na takie parametry, jak: wodoodporność, zakres temperatury pracy czy łączności bezprzewodowe - szczególnie przydatny może okazać się moduł Wi-Fi. Overmax Activecam 4.1 box:offerCarousel Na początek zestawienia budżetowa propozycja od firmy Overmax. Model Activecam w wersji 4.1 rejestrująca obraz zarówno w rozdzielczości 4K (3840 x 2160 pikseli), jak i Full HD (1920 x 1080 pikseli). Nagrywanie odbywa się z prędkością 60 lub 30 klatek na sekundę. Kąt widzenia obiektywu to 160 stopni. Kamera jest wyposażona w mikrofon, głośnik oraz w moduł Wi-Fi - zapewnia nam to bezprzewodowe przesyłanie zapisanych filmów lub zdjęć. Warto dodać, że Activecam 4.1 może pełnić funkcję kamery samochodowej. Urządzenie jest sprzedawane w zestawie z: wodoszczelną obudową, pilotem do zdalnego sterowania, monopodem oraz uchwytami - rowerowym, samochodowym, na głowę. Opakowanie powinno zawierać trzy baterie o pojemności 1050 mAh każda. Wszystkie ogniwa łącznie wystarczą na około 4,5 godziny pracy kamery. Overmax Activecam 4.1 kosztuje około 230 złotych. Xblitz Move box:offerCarousel Nieco droższa propozycja od poprzednika. Xblitz Move rejestruje filmy w rozdzielczości od 4K (3840 x 2160 pikseli) do 720p (1280 x 720 pikseli). Kamera nagrywa też w trybie slow motion. Urządzenie jest wyposażone w dwa wyświetlacze - dwucalowy tylny oraz przedni o przekątnej 0,66-cala. Kąt widzenia obiektywu wynosi 170 stopni, ponadto Xblitz Move jest wyposażony w moduł Wi-Fi. Całość zasilana jest baterią o pojemności 1050 mAh (w zestawie znajdują się dwie sztuki). Ponadto ten model kupimy z szeregiem akcesoriów, takich jak: wodoodporna obudowa, paski z klipsem lub rzepem, uchwyty rowerowy, szybkozłączka, ramka do statywu, pilot to zdalnego sterowania. Obecnie kamera kosztuje nieco poniżej 500 złotych. Eken H6s box:offerCarousel Kolejna z kamer sportowych do 500 złotych, jej to około 470 złotych. Wersja Eken H6s z roku 2018 jest przede wszystkim wyposażona w elektroniczną stabilizację obrazu (EIS). Co ciekawe EIS jest dostępne począwszy do nagrań w rozdzielczości 4K (3840 x 2160 pikseli) i 30 klatek na sekundę. Kąt widzenia kamery wynosi 170 stopni. Ponadto producent zadbał o 2-calowy ekran oraz tryby rejestrowania obrazu - nagrywanie w pętli, timelapse, zdjęcia seryjne, samowyzwalacz. Do naszej dyspozycji jest też moduł Wi-Fi. W zestawie z modelem Eken H6s znajdują się m.in.: standardowy monopod, wodoszczelna obudowa, uchwyty - na kierownicę, czy szybkozłączka ze śrubą i adaptery z wejściem na gwint ¼”. Urządzenie jest zasilane baterią o pojemności 1050 mAh, a w pudełko powinniśmy znaleźć trzy takie sztuki. Sony Orllo X-Pro Touch box:offerCarousel Za model Orllo X-Pro Touch będziemy musieli zapłacić ok. 750 złotych. Nic w tym dziwnego gdyż kamera oferuje więcej funkcji od tańszej konkurencji. Poza rejestrowaniem obrazu w rozdzielczości 4K możemy chociażby zmieniać kąt widzenia obiektywu - od 170 stopni poprzez 140, 110, a na 70 stopniach kończąc. Ponadto kamera jest wyposażona w wiele trybów: slow motion, time lapse, nagrywanie w pętli, tryb kamery samochodowej lub internetowej. Na plus możemy też odnotować wykrywanie ruchu oraz możliwości sterowania za pomocą modułu Wi-Fi lub zdalnego pilota. Warto dodać, że w zestawie znajduje się obudowa zapewniająca urządzeniu odporność na zanurzenia w wodzie do głębokości 30 metrów. GoPro Hero6 box:offerCarousel W tym zestawieniu nie mogło zabraknąć jednego z najbardziej popularnych producentów kamer sportowych, czyli GoPro. Na tapetę został wzięty model Hero6. Za jego pomocą zarejestrujemy obraz w rozdzielczości 4K i 60 klatkach na sekundę lub w Full HD i 240 kl/s. W GoPro Hero6 została ulepszona też cyfrowa stabilizacja obrazu, ponadto kamera lepiej radzi sobie z nagrywaniem w słabych warunkach oświetleniowych. Na uwagę zasługują łączności Wi-Fi, Bluetooth, port HDMI oraz wodoszczelność do 10 metrów. Dużą zaletą jest również dedykowane oprogramowanie od producenta. Aplikację GoPro możemy pobrać zarówno na urządzenia mobilne bazujące na systemach Android i iOS, ale też laptopy funkcjonujące w oparciu o systemy Windows oraz Mac OS. Z poziomu aplikacji możemy mieć podgląd na żywo z kamery. Ponadto oprogramowanie umożliwia nam szybkie przesyłanie filmów i zdjęć z GoPro oraz ich edycję (dodawanie przejść, tekstów, wycinanie ujęć etc.). Obecnie model Hero6 kosztuje ok. 1800 złotych, z kolei jego poprzednika (Hero5) dostaniemy za kwotę rzędu 1350 złotych.
Wybieramy kamery sportowe nagrywające obraz w rozdzielczości 4K
Pragnienie bycia piękną nie kończy się, kiedy zamykamy za sobą drzwi, wracając do domu po ciężkim dniu pracy. Tak naprawdę partner może w pełni cieszyć się naszą atrakcyjnością, gdy wieczorem wreszcie ma okazję zostać z nami sam na sam. W jaki sposób wybrać bieliznę nocną, by wynagrodzić jemu i sobie całodzienną tęsknotę? Koszulka nocna Na rynku pojawiają się coraz to nowe fasony i wzory nocnych koszulek, wykorzystujące całą paletę barw – mamy więc w czym wybierać. Jeżeli zależy nam na naprawdę uwodzicielskim wyglądzie, przed zakupem upatrzonego modelu powinnyśmy zastanowić się nad typem naszej sylwetki. Nie chodzi tu tylko o zatuszowanie mankamentów figury – pod osłoną nocy nieco bardziej niż w ciągu dnia można przecież wyeksponować atuty sylwetki. Kobiety o nieco bardziej krągłych kształtach zdecydowanie powinny zrezygnować z prostych, gładkich koszul na rzecz modeli mocno wzorzystych, rozszerzanych kloszowo. Dekolt w kształcie litery V ładnie podkreśli biust. Panie szczupłe i wysokie pięknie prezentować się będą w koszulkach z przedłużonymi rękawami. Dobrym trikiem jest długość za kolano, która optycznie zmniejszy sylwetkę. Te z nas, które narzekają na mały biust, powinny postawić na wyraźne, kwieciste zdobienia satynowych fasonów wyposażonych we wszyty stanik. Dobrym rozwiązaniem są też fiszbiny. Zabudowana góra sprawdzi się natomiast w przypadku, gdy biust jest nieco zbyt obfity, co może budzić pewien dyskomfort. Warto wybierać także modele wyposażone w gorset z delikatnym ściągaczem. Halka Zamiast koszulki wybrać możemy nieco bardziej odważną halkę, która bardzo efektownie prezentuje się w komplecie z pończochami. Projektanci dosłownie prześcigają się w pomysłach, proponując nam nowe wzory. Pewne siebie panie mogą sięgnąć po przykuwającą wzrok prześwitującą koronkę przyozdobioną w odpowiednich miejscach wyszukanym haftem lub falbankami. W tym przypadku nie ogranicza nas krój – niezależnie od tego, czy halka będzie obcisła, czy luźna, wrażenie wywrze ogromne. Piżama Chociaż słowo „piżama” kojarzy się nam zazwyczaj z nieco zbyt szerokimi spodniami i rozciągniętym T-shirtem, wcale nie musi tak być! Zdarza się, że z różnych względów nie zawsze możemy wskoczyć w zwiewną koszulkę, jednak nie oznacza to, że jesteśmy skazane na nudę. Wybierzmy komplet składający się z obcisłego topu bez rękawków i dobrze dopasowanych krótkich spodenek. Ładnie wyeksponowanemu dekoltowi i odsłoniętym nogom nie oprze się żaden mężczyzna. Opięty top połączyć możemy z majtkami. Bądźmy jednak ostrożne – bielizna musi zostać dopasowana w taki sposób, by nie przyczyniała się do powstawania nieestetycznych fałdek. Liczy się także wygoda, dlatego jeżeli nie przepadamy za stringami, po prostu z nich zrezygnujmy. Kształt naszych pośladków pięknie uwydatnić mogą zwykłe figi czy bokserki – a pamiętajmy, czasem bardziej niż nagość kusi tajemnica. Szlafrok Dopełnieniem nocnej stylizacji będzie odpowiedni szlafrok. Nie chodzi tu oczywiście o ciężkie, długie okrycia bawełniane. Jeżeli pragniemy rozpalić zmysły partnera, sięgnijmy po koronkę, lekki peniuar czy podomkę wykonaną z gładkiej, lejącej się satyny, która prezentuje się elegancko, a jednocześnie bardzo zmysłowo. Postawmy na mocne kolory – pożądliwą czerwień, tajemniczą czerń czy słodki róż. Równie dobrym pomysłem może okazać się chłodna biel. Chociaż wiele pań, wybierając bieliznę nocną, wygodę stawia ponad względy estetyczne, okazuje się, że odpowiednio dobrana piżama może być kusząca, a jednocześnie komfortowa. Zmysłowa bielizna to chyba jedna z niewielu kupowanych przez nas rzeczy, która panów cieszy o wiele bardziej niż nas. Czy możemy odmówić im tej przyjemności?
Zmysłowa bielizna nocna
Kuchenka gazowa powinna być dobrana tak, by spełniała potrzeby użytkowników, a jednocześnie nie miała niepotrzebnych funkcji i zbędnych kilogramów. Trzeba przyznać, że turystyczne kuchenki gazowe z czterema palnikami pięknie się prezentują. Co więcej można na nich przygotować nawet świąteczny obiad. Kuchenka dla part turystów powinna być wydajna, mała, praktyczna i lekka. Warto zwrócić też uwagę na jej stabilność, gdyż zdarzają się modele, które bardzo łatwo przewrócić. Dlatego rozkładane nóżki, które dodatkowo stabilizują całość, są mile widziane. Nakładka do grillowania i osłonka przed wiatrem są wiele widziane, choć są dodatkowym ciężarem. Wersja podstawowa Do dyspozycji są zasadniczo dwa rodzaje kuchenek: na gaz z butli i z kartusza. Butla ma tę przewagę, że długo służy, ale jest ciężka. Kartusze, choć też mają wady, np. wykorzystane opakowania, przebojem zdobyły serca turystów. * Kuchenka EPK-190. Bardzo atrakcyjna ze względu na cenę. Głowica oraz korpus wykonana ze stali odpornej na korozję. Lekka i solidna konstrukcja. Wysokość kuchenki: 18 cm, średnica palnika: 12 cm. W zestawie kartusz 190 g. Certyfikat CE. Cena: 29 zł. * Kuchenka Atos. Do zamocowania na kartuszu gazowym z gwintem lub zaworem. Posiada zapalnik piezoelektryczny. Masa: 400 g. Moc: 1,8 kW. Wymiary: 12 x 10 x 11 cm. Zużycie gazu: 127 g/godz. Przyłącze gazu: gwint 7/16 lub zawór. Pasujące kartusze: KP02006 i KP02007. Cena: 49 zł. Stabilne Warte uwagi ze względu na cenę i nietypowe rozwiązanie są kuchenki z nabojem gazowym montowanym z boku. Kuchenka jest niska i szeroka, czyli bardzo bezpieczna. Docenią ją ci, którym zdarzyło się przewrócić kuchenkę. * Kuchenka Kovar. Prostokątna, ze stali nierdzewnej. Ma szeroko rozstawione nóżki. Składa się ją w praktyczną, łatwą do transportu kostkę o wymiarach 10,5 x 11 cm. Wyposażona w piezozapłon. Masa: 370 gram. Typ nabojów: MSF-1a. Cena: 49,95 zł. Z osłonką Niektóre modele mają składaną osłonę przed wiatrem. To dobre rozwiązanie, jeśli obawiamy się, że jego podmuchy obniżą sprawność urządzenia, a tym samym zwiększy się zużycie gazu. * Kuchenka z osłonką. Funkcjonalna kuchenka zasilana popularnymi i tanimi kartuszami. Palnik wykonano z metalu o dużej przewodności cieplnej i zabezpieczono osłoną przeciw podmuchom powietrza. Ma składane nóżki. Montaż naboju: „na wcisk”. Średnica złożonej kuchenki: ok. 13 cm, wysokość: 10 cm. Cena: 39 zł. Z żarową płytą ceramiczną Praktyczne w użytkowaniu i bardzo bezpieczne są modele, w których tradycyjny palnik zastąpiono żarową płytą ceramiczną. Zdecydowanie więcej ważą od najprostszych palników przykręcanych do kartuszy czy butli gazowych. * Kuchenka RSonic. Palnik z płyty ceramicznej żarowej o dużej przewodności cieplnej, odporny na silne podmuchy wiatru. Posiada zapalacz piezoelektryczny. Wymiary kuchenki złożonej: 33 x 27 x 9 cm. Typ nabojów: MSF-1a. W zestawie cztery naboje. Zużycie gazu: 110 g/godz. przy pełnej mocy. Cena: 98 zł Duża moc Jeśli zależy nam na dużej mocy kuchenki, można wziąć pod uwagę modele, które według producentów mają dużą moc. Pamiętajmy jednak o tym, że moc zależy nie tylko od jakości palnika, ale również od kaloryczności gazu. * Kuchenka RSonic Slim. Przenośna kuchenka turystyczna w poręcznej walizce z bardzo mocnym palnikiem gazowym 2,9 kW i piezozapłonem. Zużyciu gazu jedynie 160 g/godz. przy pełnej mocy! Wymiary kuchenki: 33 x 28,5 x 9 cm. Cena: ok. 60 zł. Producenci rozpieszczają turystów mnogością oferowanych modeli, ich kolorami i otoczką marketingową. Dlatego podczas zakupu kierujmy się przede wszystkim listą dokładnie określonych zadań, które ma spełniać. I upewnijmy się, czy nabój (ewentualnie gwint wężyka zasilającego) będzie pasował do kuchenki!
Najpraktyczniejsze kuchenki gazowe dla pary wędrowców
Króliki to piękne futrzaki o słodkich pyszczkach i ruchliwych noskach, ale również zwierzęta mogące stać się cudownymi towarzyszami życia. Przywiązane do właściciela, odczytujące jego emocje i spragnione czułości – uszaki od lat są przyjaciółmi człowieka. Czy to zwierzak dla mnie? Jak zawsze przed podjęciem decyzji o zaproszeniu do domu nowego lokatora warto zadać sobie pytanie, jaki powinien być twój zwierzak i czy jego charakter spełni twoje oczekiwania i będzie odpowiadał prowadzonemu przez ciebie stylowi życia. Opieka nad żywą istotą to ogromna odpowiedzialność – musisz więc być przygotowany na zapewnienie zwierzęciu wystarczająco dużej przestrzeni, odpowiedniego żywienia i nadzoru weterynaryjnego w razie choroby. Przeciętna długość życia uszaka to 7-10 lat, dlatego nigdy nie może być on spontanicznym prezentem-niespodzianką ani nieprzemyślanym wyborem, który znudzi się po kilku tygodniach! Jeżeli zastanawiasz się nad kupnem królika, musisz wiedzieć, że wymaga on co najmniej czterech godzin wolnego (ale kontrolowanego!) wybiegu poza klatką każdego dnia. Oczekuje od człowieka uwagi i troski, a każdy osobnik ma swój indywidualny, nierzadko kapryśny charakter. Królikom zdarza się także dokonywanie drobnych zniszczeń. Przyjmując uszaka pod swój dach, musisz akceptować jego potrzeby i byc przygotowanym na ewentualność testowania ostrości ząbków na meblach, wykładzinach, tapetach czy książkach. Zanim kupisz królika Przed przybyciem nowego członka rodziny warto odpowiednio przygotować się na jego obecność. Przede wszystkim wybierz klatkę, w której będzie czuł się swobodnie. Preferowana wielkość zależy oczywiście od rasy i wagi zwierzaka, jednak ogólnie przyjmuje się, że minimalne wymiary dla jednego królika miniaturki to 100 x 50 x 40 cm. Polecamy modele z odrutowaną górą i plastikową kuwetą – zapewniają właściwy przepływ powietrza i łatwo się je czyści. Pamiętaj, aby nigdy nie trzymać królika w akwarium! Stanowi to dla niego ogromne niebezpieczeństwo ze względu na ograniczoną cyrkulację powietrza. Jako wypełnienie kuwety dobrze sprawdzi się specjalny żwirek. Polecamy również podkłady higieniczne i ligninę. box:offerCarousel Podstawowe wyposażenie klatki uszaka to miseczka na pokarm (najlepiej ceramiczna – wystarczająco ciężka, by zwierzak nie dał rady jej przewrócić), poidło na wodę, paśnik i kuweta. Warto zapewnić mu również tekturowe pudełeczko lub rolkę do podgryzania oraz miękki dywanik, na którym będzie spał i odpoczywał. Większość królików preferuje otwarte legowiska, a nie zamknięte domki uwielbiane przez drobne gryzonie, takie jak koszatniczki czy chomiki. Pamiętaj o przystosowaniu pokoju do obecności nowego domownika – zaopatrz się w osłony na kable i blokady na kontakty, by zapobiec porażeniu prądem ciekawskiego futrzaka. Usuń z pomieszczenia, po którym będzie kicał, wszystkie trujące rośliny i ostre przedmioty znjadujące się na wysokości jego pyszczka. Właściwa dieta Niestety wśród początkujących właścicieli uszaków szerzy się i stale utrwala wiele niebezpiecznych stereotypów dotyczących żywienia. Wśród nich króluje nieprawdziwy pogląd, że najzdrowsza dieta pupila składa się z ziaren, dużej ilości warzyw i owoców oraz niewielkiej porcji siana. Jeśli chcesz uchronić swojego zwierzaka przed ciężkimi chorobami układu pokarmowego – przede wszystkim schorzeniami wątroby i żołądka oraz problemami z uzębieniem – musisz wiedzieć, w jaki sposób dostarczyć mu wszystkie składniki niezbędne do prawidłowego rozwoju. box:offerCarousel Najistotniejszym elementem w diecie królika jest pokarm bogaty we włókno. Unikać powinniśmy za to pożywienia obfitego w cukry. Stąd podstawę idealnego menu stanowi siano – możemy podawać je do woli, bez żadnych ograniczeń. Warto uzupełniać je o suszone zioła. Następnym punktem jadłospisu uszaka jest surowa zielenina, bogata w witaminę C. Dalej warzywa – prawidłowa dawka to około trzy różne, umyte i osuszone, odpowiadające objętościowo mniej więcej jednej szklance. Uwaga: unikajmy dużych porcji tych najsłodszych – marchewek, pietruszki i buraków. Owoce – zarówno świeże, jak i suszone – powinny być traktowane jako smakołyki i serwowane wyłącznie od święta ze względu na wysoką zawartość węglowodanów. Odpowiednia ilość to bardzo niewielka porcja podawana maksymalnie trzy razy w tygodniu. To samo tyczy się nasion i migdałów. Karma komercyjna powinna być dobrej jakości, dostosowana do wymagań wrażliwego króliczego brzuszka. Podajemy jedynie dwie łyżki stołowe karmy na dzień. Na początek wspólnej przygody Pamiętaj, że króliki to bardzo delikatne, płochliwe istoty. Daj swojemu nowemu towarzyszowi czas na poznanie cię i zbudowanie zaufania. Oswajaj futrzaka powoli, okazuj mu cierpliwość i czułość, a na pewno stanie się twoim wiernym przyjacielem.
Królik – poradnik dla właściciela
Wybór tabletu dla dziecka nie jest prostym zadaniem. Należy zastanowić się najpierw, czy będzie to tylko zabawka, czy jednocześnie narzędzie służące do nauki. Warto też zadać sobie pytanie, czy zamiast klasycznego tabletu nie lepiej zakupić urządzenie hybrydowe z systemem Windows, zastępujące jednocześnie klasycznego laptopa. Tablet dla dziecka nie musi być drogi Wybierając tablet dla małego dziecka w wieku szkolnym, nie warto wydawać pieniędzy na urządzenia z najwyższej półki cenowej. Istnieje bowiem duże prawdopodobieństwo, że prędzej czy później urządzenie ulegnie zniszczeniu w wyniku pęknięcia ekranu po upadku lub zalania. Małe dziecko nie wykorzysta też wszystkich funkcji w drogim tablecie, a najbardziej zaciekawią go najpewniej gry mobilne. Przy większym budżecie warto zastanowić się nad tabletem o nazwie iPad Mini produkcji Apple, a jeśli okaże się on za drogi warto przejrzeć aktualną ofertę Goclevera. Ta polska firma oferuje wiele ciekawych sprzętów za niewielką cenę, a zeszłoroczne modele sprzedawane są nawet za kilkaset złotych. Tablet dla nastolatka – jaki wybrać? W przypadku starszych dzieci warto rozważyć zakup droższego, ale znacznie bardziej wszechstronnego urządzenia. Jednym z lepszych wyborów są tablety marki Apple iPad. Wybór konkretnego modelu zależy od tego, jak dużym budżetem na taki prezent dysponuje rodzic. Warto rozejrzeć się za iPadem Mini 2 lub Mini 3, dużym iPadem 3 lub nowszym oraz obiema generacjami iPada Air. To nadal bardzo dobre urządzenia, które różnią się głównie szybkością zastosowanych podzespołów, wielkością ekranu, wagą oraz grubością obudowy. Za urządzeniami Apple przemawia bogactwo aplikacji edukacyjnych oraz świetnych gier, które z pewnością zainteresują młodego człowieka w czasie wolnym od nauki. Apple nie jest jednak jedynym producentem tabletów z górnej półki. Tablet Samsung Galaxy Tab S – warto zwrócić na niego uwagę Obecnie bardzo dobrym stosunkiem ceny do jakości może pochwalić się najnowsza linia urządzeń marki Samsung. Galaxy Tab S dostępny jest w dwóch rozmiarach różniących się długością przekątnej ekranu. Tablet został również wyposażony w ekran Super AMOLED o bardzo dobrej jakości. Sprzęt Samsunga ma duży zapas mocy obliczeniowej i pracuje pod kontrolą systemu operacyjnego Android, który oferuje dostęp do wielu aplikacji. Zbiór tabletowych programów nie jest co prawda tak bogaty jak w przypadku iPada od Apple, ale różnice zacierają się z każdym dniem. Interesującym rozwiązaniem jest tablet będący jednocześnie laptopem iPady oraz tablety z Androidem to świetne urządzenia do konsumpcji treści, ale niezależnie od wybranego systemu operacyjnego ich możliwości są dość ograniczone. Znacznie więcej zastosowań mają sprzęty pracujące pod kontrolą oprogramowania Microsoftu. Mają one formę tabletu, ale pod ekranem znajdują się w nich takie same podzespoły jak w klasycznych komputerach. Dzięki temu taki tablet z dołączoną klawiaturą może zastąpić dziecku klasycznego notebooka. Warto rozejrzeć się za urządzeniem działającym pod kontrolą systemu Windows 8.1, a ciekawym przykładem sprzętu łączącego porządne podzespoły z atrakcyjną ceną jest Asus Transformer Book T100. Tablet ten wyposażony został w 10,1-calowy ekran o rozdzielczości 1366 na 768 pikseli i procesor marki Intel Atom. Pracuje bardzo długo z dala od gniazdka i zapewnia dostęp nie tylko do oprogramowania przygotowanego z myślą o dotykowym interfejsie Modern UI, ale można też uruchomić na nim aplikacje napisane z myślą o klasycznych komputerach. Producent w gratisie dodaje do tego sprzętu również licencję na pakiet Microsoft Office. Tablet to świetny prezent zarówno dla dziecka w wieku szkolnym, jak i dla nastolatka. Przed wyborem odpowiedniego sprzętu należy się zastanowić, jakie są potrzeby dziecka, które chcemy obdarować i do czego będzie wykorzystywał sprzęt. Jeśli będzie to jego pierwszy tablet, nie warto wydawać fortuny na urządzenia bardzo wysokiej jakości. Tablet z podstawowymi funkcjami powinien w zupełności wystarczyć.
Jaki wybrać tablet dla siedmioletniego dziecka, a jaki dla nastolatka?
Sypialnia jest centrum odpoczynku w naszym domu. To miejsce, które musi być przytulne i w którym po prostu lubi się przebywać. Aranżacja w stylu retro pasuje do tej przestrzeni doskonale – subtelna ekstrawagancja i szalona kreatywność to motywy, na które możemy sobie pozwolić przy urządzaniu tego wnętrza, tworząc niepowtarzalny urok i romantyczny klimat. Jak urządzić sypialnię w stylu retro? Retro, czyli co? Mówi się, że moda przemija, ale nie jest to do końca prawda, ponieważ nawet jeśli coś już nie jest trendy, to możemy być pewni, że za parę lat wróci w nowej odsłonie. To, co dziś jest modne, w przyszłości będzie retro – istotą tego stylu jest łączenie ze sobą elementów, które nawiązują do poprzednich stuleci. Dlatego nie warto od razu pozbywać się przedmiotów, które aktualnie nam się nie podobają – warto w przyszłości dać im drugą szansę. Retro to styl, który umiejętnie łączy nowoczesną funkcjonalność z autentycznymi przedmiotami, których czasy świetności już dawno minęły. Kolorystyka retro Urządzając pokój w stylu retro, zwróćmy uwagę nie tylko na kolor ścian i meble, ale także dodatki – to one stworzą niepowtarzalny charakter wnętrza. Zanim do nich przejdziemy, przyjrzyjmy się bliżej kolorystyce i umeblowaniu w sypialni vintage. Jakie barwy wpiszą się w styl retro? Najczęściej są to połączenia ciemnych, zdecydowanie nasyconych odcieni z jasnymi pastelami. Niekiedy na jednej lub dwóch ścianach pojawiają się tapetyw geometryczne wzory, choć do sypialni lepiej pasują czarno-białe fototapetyz podobiznami gwiazd XX wieku, imitujące strony starych gazet lub przedstawiające fotografie miejskich ulic czy samochodów. Na ścianie możemy umieścić również własne zdjęcia w ramkacho różnych kształtach i wielkościach. Umeblowanie retro Styl retro stawia na masywne meble, które są stylizowane na tradycyjne formy, ale nie są ich wierną kopią. Kolekcja sypialniana obejmuje przede wszystkim łóżko (w sypialni retro możemy pozwolić sobie na łoże z baldachimem), szafki nocne, komodę, szafę i toaletkęz taborecikiem lub pufą. W tym stylu dobrze prezentują się zarówno meble bogato zdobione, drewniane, jak i z rzeźbionymi motywami dekoracyjnymi. Dodatki retro Kolor ścian, tapety i meble stworzą romantyczny styl retro, który sprawi, że sypialnia będzie nie tylko przytulna, ale też stylowa. Kluczem do sukcesu przy tej archaicznej stylizacji są detale. Ozdobne lampki nocne przy łóżku, najlepiej takie, których natężenie światła można regulować – gdy czytamy lub pracujemy w łóżku, ustawiamy lampę na maksimum, a gdy potrzebujemy stworzyć bardziej intymny nastrój, obniżamy jasność. W sypialni możemy zainstalować również nowoczesną lampę światłowodową, która daje niesamowite efekty świetlne, albo zawiesić kryształowy żyrandol w biżuteryjnym stylu. Na komodzie połóżmy koronkowy obrus lub serwetę, ustawmy stary zegar i kryształowe wazony, w których postawimy sztuczne kwiaty. Znjadźmy też miejsce dla świec, które oświetlą wnętrze, gdy będziemy wypoczywać w łóżku. Na podłodze połóżmy dywanikw geometryczne wzory lub kropki, które są chyba najbardziej charakterystyczne dla retro. W oknach możemy pozwolić sobie na cięższe, długie i związywane zasłony w barwne kwiaty, umieszczone na stylizowanym karniszu, np. białym, okrągłym, z ozdobnymi gałkami na końcach. Sypialnia w stylu retro staje się magiczna ze względu na swój intymny charakter i nawiązania do estetyki danych czasów. Będzie romantyczna i przytulna, stworzy idealną odskocznię po wyzwaniach ciężkiego dnia.
Dodatki do sypialni w stylu retro
Martwy ciąg to jedno z podstawowych ćwiczeń kulturystycznych polegające na podnoszeniu ciężaru z podłoża do momentu, w którym wykonujący to ćwiczenie ma wyprostowane zarówno nogi w kolanach, jak i plecy. To ćwiczenie doskonale wpływa na uzyskanie siły, wzmacnia wiele grup mięśni oraz harmonijnie rozwija niemal całe ciało. Martwy ciąg ze względu na duże obciążenie kręgosłupa i nóg jest kontuzjogenny. Jest również trudny technicznie, gdyż każdy jego element należy wykonywać starannie. Co daje to ćwiczenie Martwy ciąg jest świetnym rozwiązaniem dla osób chcących zwiększyć masę mięśniową i zredukować tkankę tłuszczową. Wiele osób uważa, że martwy ciąg jest ćwiczeniem bardzo niebezpiecznym, powodującym mnóstwo kontuzji. Dzieje się tak jednak głównie z powodu nieprawidłowej techniki jego wykonania. Najlepszym sposobem na uniknięcie kontuzji jest rozpoczęcie treningów od bardzo małych obciążeń oraz korzystanie z rad doświadczonego trenera, który pokaże, jak prawidłowo wykonać to ćwiczenie. W rzeczywistości to jedno z niewielu ćwiczeń angażujących tak wiele partii mięśniowych jednocześnie. Rozwija mięśnie grzbietu (prostownik i najszerszy grzbietu), mięśnie czworogłowe i dwugłowe ud, mięśnie pośladkowe oraz pośrednio mięśnie ramion, przedramion i brzucha. Regularne wykonywanie tego ćwiczenia może się przyczynić do kształtowania pośladków, wysmuklenia ud, a także rozwoju mięśni brzucha. Wzmacnia mięśnie wokół kręgosłupa i tworzy mocny gorset mięśniowy. Dzięki temu jesteśmy chronieni przed dolegliwościami bólowymi w okolicach krzyża oraz utrzymujemy stabilną postawę ciała. Technika – dlaczego jest tak ważna? Martwy ciąg to wbrew pozorom ćwiczenie bardzo złożone, co sprawia, że trudne do wykonania. Najbardziej zaangażowany jest mięsień prostownik grzbietu i to on najczęściej ulega uszkodzeniu. Dlatego należy pamiętać o rozpoczynaniu treningu od małych obciążeń i zwiększaniu ich stopniowo oraz odpowiednim rozciąganiu po treningu, które zapobiega przykurczom mięśni. Warto również zaopatrzyć się w akcesoria, które ułatwią wykonywanie ćwiczenia, takie jak paski treningowe czy pas kulturystyczny chroniący odcinek lędźwiowy kręgosłupa. Martwy ciąg wykonujemy, podnosząc sztangę z ziemi do momentu, w którym plecy i nogi są w pełni wyprostowane, łopatki ściągnięte, a obciążenie znajduje się poniżej linii bioder. Należy stanąć przed sztangą, stopy ustawić na szerokości barków skierowane do przodu lub minimalnie na zewnątrz. Gryf widziany z góry powinien znaleźć się nad śródstopiem. Następnie wykonujemy przysiad, wypychając pośladki w tył. Zwracamy przy tym uwagę na proste plecy, ściągnięte łopatki oraz dolny odcinek kręgosłupa. Chwytamy sztangę uchwytem naprzemiennym (jedna dłoń skierowana do przodu, druga do tyłu). Unosimy sztangę, wykorzystując siłę pleców, ud i bioder, starając się wstać do pozycji wyprostowanej. Podczas podnoszenia gryf musi być cały czas blisko ud, a gdy dotrze do kolan, wypychamy biodra do przodu. Ruch jest zakończony, gdy trzymamy sztangę, opierając ją o uda. Następnie opuszczamy sztangę w dół, wypychając biodra do tyłu i kontrolując ciężar sztangi. Nie zapominamy o poprawnym oddechu, wydychamy powietrze podczas wyprostu, wdychamy opuszczając ciężar. Różne sposoby wykonywania i rodzaje martwego ciągu Najpopularniejsze sposoby wykonywania tego ćwiczenia to: Martwy ciąg na prostych nogach (rzymski martwy ciąg) – wykonywany tak jak konwencjonalne ćwiczenie z tą różnicą, że kolana są prawie proste. Największy wysiłek przejmują tutaj mięśnie znajdujące się z tyłu ud. To ćwiczenie może być z powodzeniem wykonywane również ze sztangielkami. Martwy ciąg sumo – charakteryzuje się szerokim rozstawem stóp oraz trzymaniem rąk na sztandze między nogami. Udział mięśni grzbietu jest tutaj znacznie mniejszy niż w wersji klasycznej, intensywniej pracują natomiast mięśnie przywodziciele uda i czworogłowe. Martwy ciąg rumuński – podobny do martwego ciągu na prostych nogach, jednak tutaj dodatkowo sztanga dotyka ciała. Ćwiczący angażuje głównie mięśnie pośladków. Martwy ciąg z podstawek – to ćwiczenie wykonuje się, podnosząc sztangę, która jest umieszczona na podstawkach, dzięki temu uzyskuje się skrócenie ruchu. Martwy ciąg jest bardzo dobrym ćwiczeniem ogólnorozwojowym, przydatnym także w życiu codziennym. Mogą go uprawiać zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Nie można tylko zapominać o właściwej technice jego wykonania.
Martwy ciąg – co to takiego?
Noworoczne postanowienia bardzo często dotyczą poprawy formy, ale lepiej bardziej je sprecyzować. Jeśli masz konkretny cel treningowy (np. start w zawodach albo podnoszenie większego ciężaru), dopasuj trening do swoich potrzeb. Biegi długodystansowe Przygotowanie do maratonu wymaga odpowiedniego treningu. Wytrzymałość jest celem każdego biegacza, ale też kolarza, pływaka i innych sportowców. Jednak tu skupimy się na bieganiu długodystansowym. Wytrzymałość to prowadzenie wysiłku fizycznego z określoną intensywnością z możliwością utrzymania stałego tempa i odporności na zmęczenie. Dobra wytrzymałość idzie w parze z wydolnością, czyli prawidłowym funkcjonowaniem układu krążenia i oddechowego. Ma na nią wpływ wiele czynników, m.in. sprawność usuwania produktów przemiany materii i transportu substancji odżywczych oraz tlenu. Nie bez znaczenia są też cechy osobniczo zależne, jak wola walki i predyspozycje psychiczne. Każdy ma inny poziom motywacji i tolerancję na wysiłek. Biegacze poza dobrymi butami potrzebują też solidnego przygotowania przed biegiem długodystansowym, jakim jest maraton. Przez odpowiedni trening kształtujesz wytrzymałość tlenową i beztlenową – w zależności do tego, czy chcesz biegać sprintem długie dystanse czy długie biegi w wolnym tempie. Strój biegacza zimą Zimowe bieganie jest bardzo przyjemne. Istotne jest ubranie, które nie może być zbyt lekkie ani zbyt grube. Uczucie zimna i przegrzania nie jest przyjemne, dlatego postaw na trzy warstwy – koszulkę bez rękawków, koszulkę z długim rękawem i kurtkę do biegania. Na nogi załóż legginsy, a kiedy jest bardzo zimno – dwie pary. Koniecznie zabierz ze sobą czapkę lub opaskę, rękawiczki i komin. Dzięki temu nie przemarzniesz i ochronisz się przed odmrożeniem. Bieg w zimne dni jest nieprzyjemny tylko na początku, bo organizm szybko się rozgrzewa i biegnie się bardzo dobrze. Przygotowanie do maratonu powinno zawierać minimum 3 treningi w tygodniu. Warto zmieniać je i biegać w różnym tempie oraz na różne odległości. Postępy monitoruj za pomocą pulsometru, będzie to dodatkowa motywacja. Rodzaje wytrzymałości Wyróżniamy trzy rodzaje wytrzymałości: ogólną, ukierunkowaną i specjalną. Ogólna to umiejętność kontynuowania przez dłuższy czas dowolnego wysiłku, który angażuje wiele grup mięśniowych. Ukierunkowana cechuje się przystosowaniem organizmu do wykonania konkretnego wysiłku fizycznego. Specjalna przystosowuje organizm stopniowo do konkretnej dyscypliny sportu. Dlaczego wytrzymałość jest taka ważna? To podstawowa zdolność motoryczna ludzkiego organizmu. Jest konieczna nie tylko w sporcie, ale i w życiu codziennym, kiedy wchodzimy po schodach czy biegniemy do autobusu. Wysoka wytrzymałość jest konieczna dla zachowania zdrowia i dobrej kondycji na całe życie. Bez treningu z wiekiem spada. U osób aktywnych bardzo istotna jest systematyczność, bo pozwala utrzymać lub poprawić wytrzymałość. Bez treningu po kilku tygodniach spada i trzeba odbudowywać ją na nowo. Jak biegać? Przede wszystkim regularnie, minimum 3–4 razy w tygodniu. Bieg nie powinien trwać krócej niż 30 minut. Zmieniaj swoje treningi. Jednego dnia postaw na interwały i biegi ze zmiennym tempem. Kolejnego dnia biegaj podbiegi, które świetnie budują wytrzymałość. Wykonuj je na łagodnych wzniesieniach około 250–300 metrów. Zacznij od niewielkiej liczby powtórzeń i dąż do 12–14 podbiegów na jednym treningu. Jeśli twoim celem jest maraton, co tydzień znajdź też czas na długie wybieganie powyżej 90 minut.
Noworoczne zmiany – poprawiamy wytrzymałość
Nauka rozpoznawania literek rozpoczyna się na pierwszym etapie edukacji. Bez znajomości alfabetu dzieciom trudno jest nauczyć się pisać i czytać. W wieku ok. 6 lat muszą już sprawnie rozpoznawać litery. Oczywiście nauka znaków graficznych może rozpocząć się jeszcze w okresie przedszkolnym. Warto wcześniej oswajać malucha z alfabetem, gdyż to ułatwi mu później szybsze opanowanie umiejętności rozpoznawania liter w zerówce. Pamiętaj jednak, że nic na siłę! Dzieci najlepiej przyswajają nową wiedzę przy okazji gier, dlatego podczas wspólnego spędzania czasu możesz skorzystać z literek do zabawy. Kiedy i jak uczyć dziecko literek w domu? Rozpoznawanie literek to umiejętność, którą twoje dziecko będzie musiało posiąść już na etapie zerówki, a najpóźniej w okresie wczesnoszkolnym. Jest to sprawność konieczna do nauki pisania i czytania. Zanim twój maluch pójdzie do szkoły, możesz go powoli oswajać ze znakami graficznymi alfabetu. Tempo i intensywność nauki dostosuj jednak do indywidualnych predyspozycji twojego dziecka. Nie wszyscy uczą się w jednakowo szybko. Ważne, aby na tym etapie nauka była świetną zabawą. Na początek możesz zapoznać kilkulatka z zapisem graficznym jego imienia. W ten sposób pokażesz dziecku, że pismo to nie tylko abstrakcyjna grafika, ale sposób na określanie rzeczywistości. Maluszek nie musi znać początkowo nazw poszczególnych liter. Wystarczy, żeby rozpoznawał zapis. Potem zabawę możesz rozszerzać, prosząc swoją pociechę o wyszukanie w zbiorze literek, z których składa się jego imię. W ten sposób kilkulatek będzie stopniowo rozumiał, w jaki sposób działa zapisywanie znaków w słowa. Niektórzy rodzice decydują się dla swoich dzieci na naukę czytania globalnego. Oznacza to, że maluch uczony jest od razu całych słów (zapisanych graficznie) bez konieczności znajomości poszczególnych liter. Jeżeli interesuje cię ten sposób, to na rynku bez problemu znajdziesz zestawy do nauki czytania globalnego. Literki – nauka w trakcie zabawy Maluchy uwielbiają się bawić, w ten sposób poznają świat. Warto wykorzystać czas wolny spędzony z dzieckiem na zabawę, w której będziesz przemycać wiedzę o alfabecie. Przyda się ona kilkulatkowi na początku szkoły. Nie zmuszaj dziecka do nauki – po prostu się bawcie, a zobaczysz, że być może niebawem samo spontanicznie będzie potrafiło rozpoznawać poszczególne litery. Takiej formie nauki sprzyjają atrakcyjne dla dziecka gadżety. Spraw maluchowi w prezencie literki do zabawy. Mogą to być na początekliterki w formie magnesu, które będziecie wspólnie przyklejać na tablicy lub lodówce. Z takich literek ułóż np. imię dziecka lub napis „mama” albo „tata”, tłumacząc jednocześnie, co oznacza taki zapis. W ten sposób kilkulatek zacznie kojarzyć zapis graficzny z jego znaczeniem. Podobnie możesz postępować z drewnianymi klockami-literkami. Po ułożeniu napisu poproś swoją pociechę, żeby samodzielnie poukładała literki w podobny napis. Możesz też nazywać poszczególne znaki i prosić o powtórzenie ich nazw przez dziecko. Do zabawy możecie też wykorzystaćliterkowe naklejki. Pomóż brzdącowi wykonać z nich napis z jego imieniem, który przykleicie np. na skrzyniach z jego zabawkami lub na teczce z rysunkami. Możecie też wspólnie udekorować ścianę w pokoju kilkulatka, używając do tego specjalnych literek na ściany 3D . Świetna rozrywka gwarantowana! Możliwości na zabawę jest wiele i wszystko zależy od tego, co akurat spodoba się twojemu dziecku. Nauka literek nie wszystkim dzieciom przychodzi łatwo. Jeżeli chcesz zaoszczędzić kilkulatkowi niepotrzebnego stresu w szkole, a do tego widzisz, że maluch przejawia zainteresowanie, możesz spróbować samodzielnie uczyć go alfabetu w domu podczas wspólnych zabaw. Nie wymagaj zbyt wiele – po prostu spędzajcie czas na wspólnych grach, w których pojawiają się literki. Taka nieświadoma nauka może zaowocować niespodziewanymi efektami. Może już niedługo twój maluch zaskoczy cię, rozpoznając swoje imię zapisane na kartce. Najważniejsze jest to, abyście się razem świetnie bawili – reszta przyjdzie sama.
Literki do zabawy – nauka w trakcie rozrywki
Kto nie marzył o domku na drzewie… To tak wyjątkowe i jednocześnie tajemnicze miejsce, że i dzieci, i dorośli o każdej porze dnia i nocy z chęcią skorzystaliby z jego gościnnych progów. Kryjówka, zazwyczaj budowana wspólnie z rodzicami lub dziadkami, położona na drzewie budzi miłe wspomnienia. Przygody, które się z nią wiążą, pozostaną w pamięci na lata. Domek na drzewie to atrakcja zarówno dla chłopców, jak i dziewczynek. Trzeba tylko odpowiednio je przygotować. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Specyfikacja: Klocki: Lego Linia: Friends Model: Domek na drzewie Mii Numer katalogowy: 41335 Liczba elementów: 351 Wiek: 6–12 lat „Domek na drzewie Mii” Starszy brat Mii, Daniel, wybiera się na studia. Domek na drzewie, który do tej pory był jego królestwem, szuka nowego właściciela. Mia postanawia zmienić go w miejsce spotkań dla wszystkich swoich przyjaciółek. Pora pozbierać wszystkie rzeczy brata i wynieść je na poddasze. W dekorowaniu domku na drzewie dla dziewczynek mogą okazać się pomocne dodatki i akcesoria dostępne w zestawie. Domek na dachu to również okazja do wielu emocjonujących zabaw. Wspinanie się po drabinie to pestka, a zjazd na linie lub poruszanie się po siatce może być wyczynem. Zabawy sportowe to okazja do ćwiczenia formy i rewelacyjnej zabawy z przyjaciółkami. Budowanie domku wymaga skupienia i dokładności. „Domek na drzewie Mii” to zdecydowanie jeden z ciekawszych zestawów z serii Lego Friends. Określiłabym go jako zestaw średniej wielkości. Jego budowanie sprawi wiele przyjemności 6-latkom. Z pomocą rodziców zbudowanie domku na drzewie zajmie dziecku około godziny, samodzielnie – około 2 godzin. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Dane techniczne W skład zestawu „Domek na drzewie Mii” Lego Friends 41335 wchodzą: * domek na drzewie Mii, * 2 minilaleczki: Mii i jej brata Daniela, * 2 figurki zwierząt: króliczki Mimi i ptaszka Cinnamona, * akcesoria: pistolet na wodę, książka z historiami o duchach, płytki z obrazkami, gra planszowa, pizza, deskorolka, latarka, kubek z napisem „I love Heartlake City”, mapa parku w Heartlake, bumerang, płytka z listem miłosnym, piłka, ptasie gniazdo, jajko i marchewka. Wymiary domku na drzewie: ok. 16 x 17 x 16 cm. Wrażenia z zabawy Zestaw „Domek na drzewie Mii” zawiera również mnóstwo akcesoriów, jak przystało na serię Lego Friends. Podstawowy element, czyli domek, ma piętro, poddasze i skrytkę w pniu drzewa. Można się do niego dostać po drabinie lub siatce do wspinania. Zjazd z wysokości poddasza jest tylko jedną z atrakcji, jakie czekają na Mię i jej gości. box:imageShowcase box:imageShowcase Budowa króliczej norki jest dość prosta, ale konstrukcja domku wymaga czasu, precyzji i siły do dociskania klocków. Wiele drobnych elementów zaskakuje, ale i wydłuża czas budowy domku. Jeśli dziecko dopiero zaczyna przygodę z klockami Lego, to lepiej wybrać jeden z mniej złożonych zestawów z Heartlake City, np. „Lot samolotem nad miastem Heartlake” (41343), „Trening piłkarski Stephanie” (41330) lub „Furgonetka Olivii” (41333). box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Domek na drzewie zapewnia świetną zabawę. Dzieci uwielbiają budować domy i odgrywać w nich różne scenki z codziennego życia. Tutaj nie sposób się nudzić! Wieczór w gronie przyjaciół i opowieści o duchach, turniej gier planszowych, a może zawody sportowe? Nic nie stoi na przeszkodzie, aby skorzystać ze wszystkich pomysłów na zabawę, jakie przyjdą do głowy. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase
„Domek na drzewie Mii” – 41335 Lego Friends
Biurowy strój nie musi być nudny. Oto 5 sposobów, jak odświeżyć służbowy dress code w tym sezonie. Wybór odpowiedniego stroju do pracy przysparza wiele kłopotów współczesnym kobietom. Rygorystyczny służbowy dress code narzucony przez pracodawcę może być naprawdę bardzo konserwatywny. Żadnych dżinsów, zakryte ramiona, obcasy do 5 cm… Czy to oznacza, że większość ciuchów w twojej garderobie, którą tak umiejętnie komponowałaś przez lata, musi leżakować w szafie od poniedziałku do piątku? Wcale nie! Stylizacje do pracy nie muszą być nudne. Wystarczy nabyć kilka bazowych elementów i przestrzegać parę reguł, by nawet w miejscu pracy wyglądać stylowo, modnie i oczywiście zgodnie z najnowszymi trendami. Biurowa elegancja – jak skomponować idealny strój do pracy? Jakie elementy należy mieć w szafie? Jak łączyć trendy z rygorystycznymi wymaganiami pracodawcy? Oto kilka rad, które pomogą ci stworzyć modny office look, nie narażając się tym samym na krytykę szefa. Baza, czyli co mieć w szafie? Mała Czarna Sukienka zaprojektowana w połowie lat 20. przez francuską projektantkę Coco Chanel. Mała Czarna przeszła do historii jako najbardziej uniwersalna damska sukienka. Jest bazowym elementem garderoby, który w zależności od okazji możesz ozdabiać lub upraszczać. Zakładając małą czarną do pracy, warto zwrócić uwagę na długość sukienki. Optymalna długość LLD (z ang. Little Black Dress) kończy się w okolicach kolan. W połączeniu z marynarką lub żakietem może być idealnym rozwiązaniem do biura. Z kolei dodając kilka dodatków i kopertówkę, ta sama sukienka będzie świetną opcją wieczorową. Ołówkowa spódnica Kolejny ponadczasowy klasyk, który przetrwał próbę czasu i nadal pozostaje ważnym elementem garderoby każdej elegantki. Spódnica ta przywędrowała do nas z lat 40. Jedną z największych fanek tego modelu była Marylin Monroe. Ołówkowa spódnica ma zazwyczaj podwyższony stan, a długość kończy się na linii kolan lub za nimi. Taka retro spódniczka koniecznie musi znaleźć się w szafie kobiet o sylwetce klepsydry czy gruszki. Dopasowany do rozmiarów krój może świetnie wyszczuplić sylwetkę, podkreślając tylko te partie, na których ci najbardziej zależy. Idealnie komponuje się z białą bluzką i kardiganem czy marynarką. Damski garnitur Kto powiedział, że w garniturze kobieta wygląda mniej atrakcyjnie? Współczesna moda uwielbia inspirować się garderobą przeciwnej płci i w tym przypadku robi to niezwykle umiejętnie. Przykładem posłużą choćby stylizacje Marleny Dietrich czy Emy Watson w garniturze od Saint Laurenta. Wybierając damski garnitur, warto przede wszystkim zwrócić uwagę na parametry. Spodnie mogą być nieco przykrótkie, otwierając łydkę. Marynarka z kolei może być luźniejsza. Można też postawić na lekki oversize. Obuwie? Szpilki lub sandałki dodadzą elegancji i odrobinę kobiecego uroku. Co ciekawe, damski garnitur nie musi być wyłącznie biurowym elementem. Zakładając bluzkę o nieco większym dekolcie oraz dodając efektowne szpilki, z łatwością możesz wykorzystać garnitur jako stylizację na imprezę. Marynarka Sprawdzi się na wiele okazji. Ten element garderoby może być deską ratunku zwłaszcza wtedy, gdy nie masz pomysłu na wykwitną stylizację. Spodnie, bluzka oraz marynarka i look gotowy. Aby dodać nieco ekstrawagancji do stroju, warto wybrać marynarkę w ciekawym kolorze, np. czerwonym lub granatowym. Obuwie Jeśli jesteś fanką szpilek, warto pamiętać o odpowiedniej dozwolonej wysokości butów w miejscu pracy. Zazwyczaj podwyższenie nie może przekraczać 5 cm. Idealnie sprawdzą się także baleriny. W ostatnich sezonach do mody damskiej wkroczyły także eleganckie lakierkizapożyczone z mody męskiej. W połączeniu z czarnymi biodrówkami czy damskim garniturem mogą dać bardzo ciekawy i korzystny efekt. Podsumowanie Wybór stylizacji do biura warto przede wszystkim dostosować do wymagań i specyfiki swojej pracy. Zawsze jednak należy postawić na elegancję, która obroni się w każdym możliwym looku. W biurze warto zrezygnować ze sportowych inspiracji. Kolorystyka? Poza klasycznym połączeniem czerni i bieli w ostatnich sezonach prym wiodą pastele, odcienie fioletu czy szmaragdu. Ze wzorów w biurze najlepiej się sprawdzą groszki i paski.
Biurowa elegancja – 5 sposobów na stylizację dla niej