source
stringlengths
4
21.6k
target
stringlengths
4
757
Nawigacja samochodowa to dzisiaj nieodzowne narzędzie większości kierowców. Dobra nawigacja może nas uratować, gdy np. jedziemy w nieznane miejsce i nie mamy pojęcia, jak tam trafić. Jeszcze jakiś czas temu tę rolę spełniały papierowe mapy. Dzisiaj mamy dla nich lepszą alternatywę. Jaką nawigację samochodową wybrać, jeśli do wydania mamy maksymalnie 300 zł? Goclever Drive Navio 740 Goclever to firma znana m.in. ze sprzedaży tabletów. Jak się okazuje, w jej ofercie są także urządzenia do nawigacji samochodowej. Jednym z nich, kosztującym niecałe 300 zł, jest model Drive Navio 740. Goclever chwali się, że w pamięci urządzenia znajduje się pełna mapa Europy z punktami POI. Nawigację możemy dwa razy bezpłatnie zaktualizować. Warto dodać, że sprzęt ten jest wyposażony w 7-calowy ekran dotykowy (rozdzielczość 800 x 480 pikseli), procesor 800 MHz, baterię o pojemności 1600 mAh i 8 GB pamięci wewnętrznej. Za odnajdywanie lokalizacji geograficznej odpowiada czuły odbiornik GPS MSR2112. Sprzęt działa pod kontrolą systemu WINCE 6.0. W zestawie otrzymujemy ładowarkę samochodową, specjalny uchwyt do zawieszenia nawigacji na przedniej szybie i rysik do obsługi ekranu. box:offerCarousel Vordon 5 Prawie 300 zł to za dużo? A co powiecie na nawigację, która kosztuje zaledwie ok. 210 zł? Vordon 5, bo o niej mowa, to sprzęt nieco mniejszy niż omówiony wyżej Goclever. Jest tu 5-calowy ekran dotykowy (rozdzielczość 800 x 480 pikseli), 4 GB pamięci wewnętrznej i wbudowany transmiter FM. Co to oznacza? Sprzęt może np. transmitować odtwarzane pliki mp3 bezpośrednio do naszego odbiornika radiowego, więc da się ich słuchać na głośnikach zamontowanych w aucie. To jednak nie koniec, bo Vordon 5 ma też wejście AV, więc można do niego podłączyć np. kamerę cofania, z której obraz będzie wyświetlany bezpośrednio na ekranie nawigacji. Urządzenie używa OpenStreetMap (42 kraje) z funkcją dożywotniej darmowej aktualizacji. W zestawie jest uchwyt, ładowarka samochodowa i rysik. box:offerCarousel LARK FreeBird 50.9 Wybierając nawigację do samochodu, możecie też zwrócić uwagę na model LARK FreeBird 50.9. Podobnie jak w Vordon 5, tutaj też jest 5-calowy dotykowy ekran (rozdzielczość 480 x 272 pikseli) oraz transmiter FM. Co ważne, wielu sprzedawców sprzedaje to urządzenie w wersji odblokowanej, co oznacza, że można instalować np. inne mapy. Jako standard producent zastosował mapę Polski LarkMap, która jest bezpłatnie aktualizowana przez 5 lat. Pamięć wbudowana to w tym przypadku 4 GB, ale można ją rozszerzyć za pomocą karty microSD. System to WINCE 6.0. W sprzedaży są również dostępne warianty z łącznością Bluetooth, dzięki czemu można wykorzystywać wbudowany w urządzenie zestaw głośnomówiący. W pudełku z nawigacją znajdziemy ładowarkę samochodową i uchwyt na szybę. box:offerCarousel Peiying PY-GPS5013 Na koniec nawigacja samochodowa Peiying PY-GPS5013. Sprzęt został wyposażony w 4 GB pamięci wewnętrznej, a zainstalowane mapy obejmują zasięgiem takie kraje, jak Polska, Białoruś, Węgry, Litwa, Łotwa, Niemcy, Luksemburg, Holandia, Rumunia, Słowacja, Szwecja, Czechy i Ukraina. W kwestii GPS mamy tu dokładny odbiornik Mstar MSR2112, a energii dostarcza bateria 1000 mAh. box:offerCarousel Warto dodać, że jest też wejście AV, a system to WINCE 6.0. Co z ekranem? Ma 5 cali i rozdzielczość 800 x 480 pikseli. Nie zapomniano o transmiterze FM i łączności Bluetooth. W zestawie jest ładowarka samochodowa i uchwyt. Cena to ok. 240 zł.
Nawigacja samochodowa do 300 zł - selekcja modeli I kwartał 2017
Rodzice spędzają na przewijaniu niemowlęcia średnio 1,5 godziny w tygodniu. Nic w tym dziwnego – dziecięca pupa wymaga szczególnej troski. Dobór odpowiednich pieluch nie może być przypadkowy. Dziecko potrzebuje ich przez co najmniej rok swojego życia, dlatego warto zadbać, aby były komfortowe i wygodne, a do tego łagodne dla delikatnej skóry. box:offerCarousel Przed porodem dobrze jest wyposażyć się w kilka sztuk pampersów różnych marek – to pozwoli nam wybrać te, które będą nam i dziecku najbardziej odpowiadały. I dopiero wówczas można zaopatrzyć się w większą ich ilość, bo taki zakup będzie najkorzystniejszy dla naszej kieszeni. Można również zdecydować się na pieluchy wielorazowe, wówczas niezbędne będą pieluchy tetrowe i otulacze. Dziecko należy przewijać co 2– 3 godziny, a jeśli w pieluszce pojawi się kupka – trzeba je przebrać niezwłocznie. Przy każdej zmianie pieluchy należy oczyścić pupę. Można w tym celu stosować delikatne chusteczki nawilżające lub wodę (np. z dodatkiem mydełka dla dzieci) oraz bawełniane waciki. Przebierając dziecko, nie wolno podnosić go za nogi! Jeśli w pokoju jest ciepło, warto pozwolić maluszkowi na trochę ruchu bez pieluchy. Takie „wietrzenie pupy” dobrze jest stosować codziennie, np. przed kąpielą. Przewijanie dziewczynki a przewijanie chłopca box:offerCarousel W przypadku dziewczynek otwory cewki moczowej, pochwy oraz odbytu znajdują się bardzo blisko siebie. Sprawia to, że bardzo łatwo o zakażenie układu moczowego. By zapobiec przedostaniu się bakterii do intymnych części ciała, pupę należy wycierać zawsze od przodu do tyłu. U chłopców sprawa jest trochę łatwiejsza, choć podejść do niej należy z podobną troską: oczyszczając pupę, nie wolno zapominać o pachwinach i mosznie. Po ich umyciu, warto zastosować puder dla dzieci (ale uwaga: w małej ilości!). box:offerCarousel Czym smarować pupę dziecka? box:offerCarousel box:offerCarousel Jeśli pupa malucha nie jest czerwona, nie trzeba jej natłuszczać przy każdej zmianie pieluszki. Można to robić jedynie wieczorem, po kąpieli, stosując bardzo cienką warstwę kremu (nie można zostawiać na ciele białych śladów). Jeśli jednak pupa jest zaczerwieniona, co może się zdarzyć np. gdy dziecko ma biegunkę, konieczne jest zastosowanie odpowiedniego preparatu. Od lat bardzo popularne są dwa kremy: Sudocrem oraz Bepanthen. Oba tworzą na skórze dziecka specjalną warstwę ochronną, a przy tym zapewniają nawilżenie. Chronią ponadto pupę przed odparzeniami pieluszkowymi, a jeśli te już się pojawią – wspierają naturalne procesy regeneracyjne skóry. Pieluszkowe zapalenie skóry Skóra dziecka jest zdecydowanie cieńsza od skóry osoby dorosłej, a przy tym bardzo wrażliwa. U niektórych maluszków zbyt długi kontakt z wilgocią oraz substancjami drażniącymi (kał czy pot) może spowodować rozwój pieluszkowego zapalenia skóry. Bardziej narażone na jego pojawienie się są dzieci z atopowym zapaleniem skóry i wypryskiem łojotokowym. Tak ostra reakcja skóry może być również wynikiem uczulenia na dotychczas stosowane pampersy lub przegrzewanie malucha. Jeśli rodzic w porę nie zareaguje na zaczerwienienie, może dojść do nadkażenia bakteriami. Pupa niemowlęcia staje się wówczas mocno czerwona, mogą pojawić się krostki i pęcherzyki, a z rany odparzenia może sączyć się płyn. Pieluszkowe zapalenie skóry jest dla dziecka niezwykle niekomfortowe i bolesne; gdy nie podejmie się odpowiednich działań, może rozprzestrzenić się na inne partie ciała: pachwiny, podbrzusze, a nawet górną część ud. Jeżeli jednak rodzice będą w odpowiedni sposób pielęgnować skórę dziecka i szybko zareagują, gdy pojawi się rumień, wówczas można ograniczyć rozwój choroby do minimum. Zmiany powinny zniknąć po kilku dniach. Gdy się tak nie stanie, konieczna jest konsultacja z pediatrą.
Czym pielęgnować niemowlęcą pupę?
Nie da się ukryć, że 1000 zł to dość skromny budżet na zakup laptopa. Mimo wszystko w tej cenie można kupić kilka całkiem ciekawych urządzeń. Jeśli nie masz zielonego pojęcia, jaki sprzęt kupić w cenie do 1000 zł, to zapraszam do dalszej lektury tego poradnika. Postaram się przybliżyć kilka naprawdę ciekawych laptopów w tej kwocie. Lenovo G50-30 Jednym z popularniejszych laptopów w cenie do 1000 zł jest kosztujący ok. 800 zł model Lenovo G50-30. Jest on sprzedawany w kilku wariantach specyfikacji, warto jednak zwrócić uwagę na wariant, który posiada procesor Intel Celeron N2820 z dwoma rdzeniami taktowanymi częstotliwością zegara do 2,39 GHz, 4 GB pamięci RAM, a także 15,6-calowym ekranem o rozdzielczości 1366 x 768 pikseli (idealnym do zastosowań domowych). Co z dyskiem twardym? We wnętrzu zainstalowano HDD o pojemności 320 GB. Sprzęt dysponuje zintegrowaną kartą graficzną Intel HD Graphics, więc nie liczmy na to, że maszyna posłuży do gry w zaawansowane tytuły. Koniecznie trzeba dodać, że G50-30 jest najczęściej sprzedawany z systemem operacyjnym Windows 8 Enterprise w wersji próbnej (90 dni). Kruger&Matz EXPLORE 1402 A co powiecie na kosztujący prawie 1000 zł model Kruger&Matz EXPLORE 1402? Ta maszyna to tak naprawdę ultrabook, czyli bardzo cienka i mobilna wersja laptopa. Sprzęt posiada naprawdę świetną matrycę, której wielkość wynosi 14 cali, a jej rozdzielczość to Full HD. Trzeba dodać, że ekran został wykonany w technologii IPS, więc dysponuje naprawdę dobrymi kątami widzenia (nie traci tak mocno kontrastu nawet wtedy, gdy go np. odchylamy). Reszta parametrów obejmuje procesor Intel Atom X5-Z8300 (cztery rdzenie o taktowaniu 1,44–1,84 GHz), 4 GB RAM, a jako przestrzeń na dane zastosowano 32 GB pamięć wewnętrzną. Jeśli chodzi o system operacyjny, producent preinstalował Windows 10 w wersji Home. Karta graficzna to Intel HD Graphics. HP Pavilion x2 10-N000NW Kolejny laptop to hybryda – model HP Pavilion x2 10-N000NW. To tak naprawdę sprzęt 2 w 1, czyli łączący cechy tabletu i klasycznego laptopa. Zestaw wygląda jak standardowy laptop, z tą różnicą, że ekran możemy bez problemu odłączyć od klawiatury, uzyskując pełnoprawny tablet. To kosztujące niecałe 1000 zł urządzenie swoją specyfikacją obejmuje 10,1-calowy ekran IPS o rozdzielczości 1280 x 800 pikseli, 4-rdzeniowy procesor Intel Atom Z3736F o taktowaniu 1,33–2,16 GHz, a także 2 GB RAM oraz 64 GB dysk eMMC. Karta graficzna to Intel HD Graphics. Koniecznie muszę dodać, że jako system zastosowano tu Windows 8.1. Lenovo Ideapad 100-15 W cenie ok. 850 zł możecie też kupić laptop Lenovo Ideapad 100-15, który w omawianym przeze mnie wariancie został wyposażony w 2-rdzeniowy procesor Intel Celeron N2840 (taktowany zegarem 2,16–2,58 GHz), 4 GB RAM, 500 GB dysk twardy HDD, a także 15,6-calową matrycę o rozdzielczości 1366 x 768 pikseli. W kwestii karty graficznej jest tu to samo, co we wszystkich innych przedstawianych przed chwilą sprzętach, czyli Intel HD Graphics. System operacyjny w tym laptopie to najnowsza odsłona okienek, czyli Windows 10. Dell Inspiron 14 3452 Na koniec propozycja jednego z lepiej znanych producentów laptopów, firmy Dell. Model Inspiron 14 3452, bo o nim mowa, jest sprzedawany w wielu różnych wariantach technicznych. Warto zwrócić uwagę na ten wyposażony w 2-rdzeniowy chipset Intel Celeron N3050, taktowany zegarem 1,6–2,16 GHz, 4 GB RAM, 14-calowy ekran o rozdzielczości 1366 x 768 pikseli, 32 GB dysk SSD, a także zintegrowaną kartę graficzną Intel HD Graphics. Zainstalowany system to Windows 10. Cena? Za omawiany tu model trzeba zapłacić ok. 900 zł.
Laptopy do 1000 zł – IV kwartał 2016
W testach opon wśród wielu parametrów poddawanych ocenie najważniejsze są te, które przekładają się na bezpieczeństwo jazdy. Chodzi tutaj o zachowanie opony na mokrym i suchym asfalcie. Jest ono oceniane podczas prób hamowania i manewrowania samochodem, a wyniki w największym stopniu wpływają na końcową ocenę opony. Nieważne, czy mówimy o testach ADAC, czy magazynów motoryzacyjnych – bezpieczeństwo opon zawsze jest sprawą priorytetową. Tymczasem wyniki testów pokazują, że nie wszystkie modele opon potrafią je zapewnić w jednakowym stopniu. Co więcej, w wielu testach pojawiają się opony, które można uznać za niebezpieczne z uwagi na zasadnicze braki, jakie wykazują w kwestii drogi hamowania na mokrym asfalcie czy odporności na aquaplaningu. Z tego względu przy wyborze nowego kompletu opon warto zapoznać się bliżej z wynikami testów i sprawdzić, czy na pewno opony, które zamierzamy nabyć, spełniają przynajmniej podstawowe wymagania w kwestii bezpieczeństwa. Uwaga na niebezpieczne opony Należy zauważyć, że ryzyko zakupu „niebezpiecznych” opon zachodzi tylko w przypadku tańszych modeli segmentu budżetowego, najczęściej mniej znanych chińskich marek. W przypadku ogumienia segmentu średniego i premium możemy mieć pewność, że otrzymujemy produkt, który zapewni wysoki poziom bezpieczeństwa. Jednak rozmaite modele z różną skutecznością wywiązują się z tego zadania, a różnice w drodze hamowania czy odporności na aquaplaning nawet pomiędzy poszczególnymi modelami opon premium potrafią być znaczące. Przyjrzyjmy się więc najlepszym i sprawdźmy, jakie opony zagwarantują najwyższy poziom bezpieczeństwa. Skupimy się na modelach, których komplet nie kosztuje więcej niż 1000 zł. Te modele zagwarantują bezpieczeństwo Wśród opon w najpopularniejszym w Polsce rozmiarze 195/65 R15 w cenie do 1000 zł za komplet mamy ogromny wybór ze wszystkich segmentów. Skupiając się na aspektach bezpieczeństwa, z pewnością warto zwrócić uwagę na Continental ContiPremiumContact 5, który w roku 2015 wygrał test opon letnich ADAC dla rozmiaru 185/60 R14. W tym miejscu należy zaznaczyć, że wyniki testów można odnieść do opon w sąsiednich rozmiarach, a więc można zakładać, że ContiPremiumContact 5 w rozmiarze 185/60 będzie cechował się bardzo zbliżonymi właściwościami do odpowiednika w rozmiarze 195/65 oraz 175/60. ContiPremiumContact 5 uzyskał niemal najwyższe oceny w kwestii zachowania na nawierzchni suchej i mokrej, odznaczał się jedną z najkrótszych dróg hamowania oraz najwyższą odpornością na aquaplaning wśród testowanych opon. W tym przedziale cenowym wyróżnia się również Goodyear EfficientGrip Performance, który okazał się najlepszą oponą w teście ADAC dla rozmiaru 195/65 R15 (rok 2014) oraz zajął drugie miejsce we wspomnianym wyżej teście opon w rozmiarze 185/60 R14. EfficientGrip Performance szczególnie dobrze wypadł w zachowaniu na nawierzchni suchej, a na mokrej odznaczał się w kwestii przyczepności. Wysoko klasyfikowanymi w obu testach ADAC oponami letnimi, które możemy nabyć w cenie do 1000 zł za komplet, są również Dunlop Sport BlueResponse. W teście dla rozmiaru 185/60 R14 H zajęły czwarte miejsce, jednak na nawierzchni suchej wypadły równie dobrze, co ContiPremiumContact 5 oraz EfficientGrip Performance, a nawet odznaczały się nieco krótszą drogą hamowania. Nieco gorzej wypadły w testach na nawierzchni mokrej, jednak to nadal ścisła czołówka testowanych opon, co potwierdziły drugą lokatą w teście dla rozmiaru 195/65 R15. Wśród najbezpieczniejszy opon letnich w cenie do 1000 zł za komplet nie sposób pominąć modelu Line marki Nokian. W Polsce firma ta kojarzy się przede wszystkim z wysokiej jakości oponami zimowymi, ale wyniki testów potwierdzają, że Nokian produkuje również bardzo dobre opony letnie. W teście dla rozmiaru 195/65 R15 Nokian Line zajęły piątą lokatę, ale na nawierzchni suchej wypadły równie dobrze, co najlepsze opony testu. W teście 185/60 R14 sprawdziły się jeszcze lepiej, zajmując trzecią pozycję jako jedne z najbezpieczniejszych opon letnich.
Najbezpieczniejsze opony letnie do 1000 zł za komplet – przegląd
Nie ma aut niezawodnych, każde z nich prędzej czy później będzie wymagało drobnej naprawy. Niestety wciąż niewielu kierowców jest na tyle zapobiegliwych, by na wypadek nieoczekiwanej awarii posiadać w bagażniku zestaw niezbędnych narzędzi. Co powinno się znaleźć w takim komplecie? Praktyczne drobiazgi w aucie Podczas podróży mogą wydarzyć się różnorodne sytuacje, które będą wymagały szybkiej i skutecznej reakcji. Złośliwości rzeczy martwych nie da się przewidzieć i nawet systematycznie przeprowadzane przeglądy oraz naprawy mogą temu nie zapobiec. Musisz pamiętać o zdarzeniach losowych. Podstawowym wyposażeniem każdego kierowcy powinna być apteczka, trójkąt ostrzegawczy, gaśnica i kamizelka odblaskowa. Warto jednak przygotować się na ewentualne awarie auta, przy których można uniknąć wzywania pomocy i uporać się z nimi samodzielnie. Bez lewarka ani rusz Jednym z najczęstszych nieszczęśliwych przypadków na drodze jest popularne „złapanie gumy”. Do zmiany uszkodzonego koła na dojazdówkę niezbędny będzie lewarek. Na rynku można dostać różne modele, z których wiele dostępnych jest w bardzo atrakcyjnych cenach. Aby zachować pełne bezpieczeństwo, przy większych autach warto zwrócić uwagę na udźwig podnośnika. Obsługa lewarków nie sprawia praktycznie żadnych kłopotów nawet osobom, które nie miały wcześniej okazji do samodzielnych napraw samochodu. Pamiętaj, aby przed podniesieniem auta umieścić podnośnik na stabilnym i równym podłożu, a jego ramię nośne ustawić pod solidnym elementem konstrukcji, np. jednej z belek. Uniwersalny komplet kluczy Większości drobnych napraw nie da się dokonać bez odpowiednich kluczy. Dotyczy to także wspomnianej zmiany koła. Do tego celu najodpowiedniejszy jest mocny klucz krzyżakowy. Pozwala on na przyłożenie oburącz znacznie większej siły niż przy użyciu standardowych kluczy, co jest szczególnie przydatne podczas próby odkręcenia zapiekających się śrub. Oprócz tego, w bagażniku dobrze mieć uniwersalny klucz o zmiennych końcówkach nasadowych lub doskonale znaną „grzechotkę”. Najpopularniejsze rozmiary stosowane w większości marek samochodów to 8 mm, 10 mm, 13 mm, 17 mm i 19 mm. Warto posiadać również klucze o płaskiej i oczkowej końcówce w tych samych rozmiarach. Jeśli awarii ulegną świece, do ich wykręcenia niezbędny będzie odpowiedni klucz rurkowy. Pamiętaj o tym, aby kupować narzędzia wykonane z wysokiej klasy materiałów, które zagwarantują ich trwałość i wytrzymałość. Elementy niskiej jakości mogą uszkadzać łby połączeń śrubowych lub ześlizgiwać się ze śrub i obijać palce. W skrajnych przypadkach przy mocno zapieczonej śrubie, klucz może się nawet złamać. Ciśnieniomierz do opon To praktyczne urządzenie, które powinno być wykorzystywane częściej niż początkowo może się wydawać. Prawdą jest, że obecnie na niemal każdej stacji paliw znajduje się ciśnieniomierz stacjonarny. Z drugiej strony – każdy czasem podróżuje przez długie kilometry lasów lub pól niemal pozbawionych śladów cywilizacji. Przenośny kompresor przydatny jest oczywiście do sprawdzenia ciśnienia dojazdówki podczas doraźnej zmiany koła, lecz nie tylko. Często powodem „ściągania” auta podczas jazdy w jedną ze stron bywa właśnie nieprawidłowa ilość powietrza w oponach. Co więcej, w zależności od obciążenia auta, powinny one być wypełnione w różnym stopniu. Zwiększa to zarówno komfort jazdy, jak i zmniejsza eksploatację wielu podzespołów. Mobilne urządzenie pozwala na szybką i łatwą kontrolę ciśnienia powietrza. Co jeszcze przyda się w aucie? Nie można zapomnieć o płynach eksploatacyjnych. Choć z reguły większość kierowców kontroluje ich zużycie, warto mieć niewielki zapas kilku z nich – płynu chłodniczego, płynu hamulcowego, płynu do spryskiwaczy i oczywiście oleju silnikowego. Przydatne okazują się także proste i uniwersalne narzędzia jak śrubokręt czy młotek. Można je wykorzystać zarówno do uwolnienia zastałych śrub, jak i w czasie wielu innych drobnych prac pomocniczych. Kolejnym sposobem na trudne w odkręceniu śruby są preparaty, które dzięki skomplikowanym reakcjom chemicznym, mogą je wyraźnie poluzować. Trzeba też pamiętać o latarce. Nawet najlepszy zestaw narzędziowy staje się niemal bezużyteczny, jeśli naprawy należy dokonać nocą bez żadnego źródła światła. Bez narzędzi w aucie ani rusz! Zestaw narzędziowy w aucie to rzecz w zasadzie niezbędna, choć oczywiście lepiej, aby konieczność jego użycia nigdy nie nastąpiła. Zajmuje niewiele miejsca, a korzyści płynące z jego posiadania mogą być nie do przecenienia. Dlatego warto zaopatrzyć się w kilka najważniejszych elementów, które pozwolą ci na zażegnanie niespodziewanej awarii w każdej chwili.
Zestaw narzędziowy w twoim aucie
Dwa kultowe seriale, które zmieniły sposób, w jaki w telewizji mówi się o kobietach, ich potrzebach i codziennych zmaganiach. Ale o sile kobiecej przyjaźni pisze się już od dawna – i to równie ciekawie. Dzisiaj trudno wyobrazić sobie telewizyjny krajobraz bez charyzmatycznych bohaterek „Seksu w wielkim mieście” i „Dziewczyn” – serialu uznawanego za naturalną, choć zdecydowanie bardziej aktualną, kontynuację zapoczątkowanego wcześniej trendu. W telewizji nie brakuje silnych, inteligentnych i zabawnych kobiecych bohaterek, przeżywających wspólnie wzloty i upadki, dla których nie ma tematów tabu. Ale to, co w kinie i na małym ekranie jest wciąż stosunkowo nowe, w świecie książek święci triumfy od dawna. Powieści o kobietach i o kobiecych przyjaźniach należą do kanonu współczesnej literatury. Wybraliśmy dla was sześć z nich, które po prostu musicie przeczytać. 1. „Grupa”, Mary McCarthy Jedna z najgłośniejszych powieści wszechczasów, która przez dwa lata nie schodziła z listy bestsellerów „New York Timesa”. Choć wydana w latach 60. książka współcześnie może wydawać się dość zachowawcza, a momentami wręcz pruderyjna, to nie ulega wątpliwości, że stanowi podwalinę i dla bohaterek książki Candace Bushnell (na podstawie której powstał „Seks w wielkim mieście”), i dla Leny Dunham, twórczyni „Dziewczyn”. Powieść McCarthy to tocząca się w latach 30. historia grupy ośmiu przyjaciółek, absolwentek prestiżowego Vassar College. Każda z bohaterek jest inna, ale łączy je niechęć do konwenansów i purytańskich zasad, którymi rządzi się świat amerykańskiej elity. „Grupa” przesiąknięta jest polityczną i ekonomiczną atmosferą świata pogrążonego w Wielkim Kryzysie. 2. „Żony astronautów”, Lily Koppel To książka, którą bohaterki waszych ulubionych seriali pewnie chętnie spaliłyby na stosie. Tymczasem „Żony astronautów” to wciągająca i poruszająca historia kobiet, które – wbrew swojej woli – musiały zmierzyć się z wielką historią. Koppel pisze o paniach, które dla dobra kariery swoich mężów, zimnowojennych astronautów biorących udział w kosmicznym wyścigu mocarstw, zrezygnowały ze swoich zawodowych aspiracji i marzeń, poświęcając się rodzinie. Niektórzy zarzucają książce gloryfikowanie dawnego modelu rodziny, marginalizującego rolę kobiet. Chyba zawsze warto jednak poznawać świat oczami osób o różnych poglądach i potrzebach, a „Żony…” dają właśnie taką możliwość. Silna „grupa wsparcia”, którą zawiązują między sobą bohaterki, to przykład przyjaźni, o jakiej marzą także współczesne przebojowe i podbijające świat kobiety. 3. „Muszkieterki”, Anna M. Rędzio Kto powiedział, że to Amerykanie mają monopol na pisanie o silnej kobiecej przyjaźni? Książka „Muszkieterki” naszej rodzimej autorki Anny M. Rędzio to porywająca, zabawna i momentami wywołująca wypieki na twarzy powieść o trzech przebojowych i odważnych trzydziestokilkulatkach. Julii, Oli i Ricie towarzyszymy w miłosnych rozterkach, zawodowych perypetiach, a przede wszystkim w celebrowaniu ich przyjaźni. 4. „Coś pożyczonego”, Emily Giffin Każda przyjaźń przechodzi momenty zwątpienia i kryzysy. A gdy wmieszać w to jeszcze problemy sercowe, to… mamy materiał na poruszającą i wciągającą książkę. „Coś pożyczonego” możecie kojarzyć jako kinowy hit z Kate Hudson w roli głównej, ale książka Emily Giffin jest jeszcze ciekawsza. To historia dwóch przyjaciółek, których znajomość zostaje wystawiona na ciężką próbę. Dodam tylko, że mogą się przydać chusteczki! Przeczytaj pełną recenzję książki Emily Giffin „Coś pożyczonego”. box:offerCarousel Zobacz także inne książki Emily Giffin. 5. „Małe życie”, Hanya Yanagihara Nie tylko opowieści o kobietach są warte uwagi. Męska przyjaźń kojarzy się nam jednak zazwyczaj z twardą i mało emocjonalną relacją. Mit ten obala „Małe życie”, monumentalna powieść Hanyi Yanagihary, a zarazem jedno z najważniejszych wydarzeń literackich ostatnich lat. Licząca ponad 800 (!) stron książka to historia czterech przyjaciół, których wiele dzieli, ale łączy wspólne wchodzenie w dorosłość i walka z własnymi słabościami. Wszystko okraszone jest realistycznymi opisami Nowego Jorku, które przeniosą was do świata bohaterów. Przeczytaj pełną recenzję książki Hanyi Yanagihary „Małe życie”. box:offerCarousel 6. „Nie taka dziewczyna”, Lena Dunham Książka twórczyni i aktorki „Dziewczyn” to zbiór kilkudziesięciu esejów dotykających tematów, z którymi zmagają się współczesne kobiety. Dużo tu ciętego humoru, autoironii, ale również szalenie bystrych obserwacji na temat współczesnej kobiecości. „Nie taka dziewczyna” po raz kolejny udowadnia, że Dunham to ktoś, czyje zdanie jest ważne i odświeżające. Przeczytaj pełną recenzję książki Leny Dunham „Nie taka dziewczyna”. Przyjaźń i kobiety to wdzięczny temat w literaturze. Szczególnie, że często to, co czytamy w książkach, koresponduje z przeżyciami z naszego własnego życia.
Uwielbiasz „Dziewczyny” i „Seks w Wielkim Mieście”? Jeśli tak, koniecznie musisz przeczytać te książki!
Elektronika, gadżety samochodowe przydatne w czasie podróży, odzież i akcesoria z motywem, a nawet zabawki – pomysłów na prezent dla miłośniczki motoryzacji nie brakuje. Podpowiadamy, jak wybrać oryginalny upominek, który będzie kosztował nie więcej niż 150 zł. Coś do samochodu Kiedy zastanawiamy się nad tym, co podarować miłośniczce czterech kółek, zwykle decydujemy się na praktyczny gadżet samochodowy. Może to być np. antypoślizgowa podkładka, która utrzyma nie tylko drobne monety, ale również telefon, a także praktyczny uchwyt na kubek z kawą czy zestaw preparatów do czyszczenia. Ciekawym upominkiem będą bez wątpienia perfumy samochodowe, dzięki którym we wnętrzu pojazdu unosić się będzie aromat lasów deszczowych, świeżego prania albo szarlotki z cynamonem. Jeżeli nie jesteśmy do końca pewni, jaki zapach przypadnie do gustu obdarowanej, a dysponujemy nieco większym budżetem, może zdecydować się na elektronikę. Popularne są m.in. kamery cofania oraz rejestratory trasy, wśród których znajdziemy podstawowe modele w cenie nie wyższej niż 150 zł (np. OverMax CamRoad). Najciekawsze modele wyposażone są dodatkowo w czujnik cofania, a część z nich można zamontować na lusterku wstecznym. Innym przydatnym upominkiem będzie również zestaw głośnomówiący, umożliwiający bezpieczną rozmowę przez telefon podczas jazdy. OverMax CamRoad. Rejestrator trasy z szerokokątnym obiektywem zapisujący obraz w rozdzielczości Full HD. Wyposażony został w stabilizator obrazu, tryb nocny oraz specjalny czujnik, który automatycznie włącza nagrywanie po uruchomieniu samochodu. Rejestrator umożliwia również wykonywanie zdjęć. Pamięć urządzenia można rozbudować do maks. 32 GB za pomocą karty SD. W zestawie znajduje się uchwyt na przednią szybę. Cena: od 99 zł. box:offerCarousel Little Joe 3D. Oryginalny odświeżacz samochodowy w kształcie małego ludzika. Montowany do kratki nawiewu. Zachowuje intensywny zapach nawet do 45 dni. Odświeżacz może być również stosowany wewnątrz pomieszczeń, np. w domu albo w biurze. Każdy wariant zapachowy dostępny jest w innym kolorze. Do wyboru m.in. waniliowy, wiśniowy, miętowy, morski oraz eukaliptusowy. Cena: od 9 zł. box:offerCarousel Coś dla domu Wybrany przez nas prezent dla miłośniczki motoryzacji nie musi być przeznaczony do wykorzystania w samochodzie. Równie dobrze możemy się zdecydować na akcesoria z motywem nawiązującym do samochodów, np. poduszki dekoracyjne lub pościel z nadrukiem modeli pojazdów w stylu retro. Do wyboru mamy również dekoracje ścienne – plakaty, obrazy drukowane na płótnie, a nawet zegary ze wskazówkami – a także elementy wyposażenia kuchni. Emaliowany kubek z klasycznymi modelami z czasów PRL, fartuch kuchenny albo kolorowy magnes na lodówkę na pewno ucieszy każdą fankę samochodów. Producenci prześcigają się w wymyślaniu akcesoriów, dodatków oraz dekoracji z akcentami motoryzacyjnymi, zatem bez problemu znajdziemy takie cuda, jak lampa z podstawą w kształcie czerwonego hatchbacka, myszy komputerowe wyglądające jak samochód czy foremki do lodu, dzięki którym zamiast kostek w naszych drinkach pływać będą miniaturowe autka. Kubki z PRL-U. Emaliowane kubeczki w stylu retro z oryginalnymi nadrukami samochodów popularnych w czasach Polski Ludowej. Można wykorzystać je do picia kawy, ale również do podgrzewania wody, mleka albo czekolady. Nadają się do wszystkich typów kuchenek (także indukcyjnych) oraz mycia w zmywarce. Wzory do wyboru: m.in. polonez, syrenka, warszawa, trabant, łada oraz wartburg. Pojemność: 500 ml. Cena: ponad 20 zł. box:offerCarousel Album „Samochody w PRL”. Książka opisująca dzieje samochodów w Polsce Ludowej. Nie zawiera jednak danych technicznych, lecz prezentuje aspekty społeczne związane z: ich zdobywaniem (ceny, przydziały, ogłoszenia, książeczki oszczędnościowe), sprowadzaniem z zagranicy (statystyki importowe, zjawisko importu marynarskiego, rola Targów Poznańskich), z rolą samochodu w życiu przeciętnej rodziny. Do wyboru albumy dotyczące samochodów ogółem oraz poszczególnych marek, np. Syrena czy Warszawa. Cena: od 53 zł. box:offerCarousel Coś osobistego Jedną z ciekawszych koncepcji jest podarowanie kobiecie czegoś, co będzie mogła mieć zawsze przy sobie. Najpopularniejsze są oczywiście elementy garderoby z kolorowymi nadrukami, np. koszulki albo czapeczki z daszkiem, a także te przeznaczone dla kierowców – kurtki rajdowe, rękawiczki oraz okulary przeciwsłoneczne. Wśród drobnych upominków królują breloczki do kluczy (np. w kształcie turbiny albo felgi), pokrowce na telefon, a nawet… apaszki oraz szaliki! Nie możemy zapomnieć o biżuterii, którą mniej lub bardziej lubią niemal wszystkie kobiety. To właśnie dla nich zaprojektowano zawieszki typu charms do bransoletek oraz pudełeczka na biżuterię w kształcie samochodu. Do kompletu możemy dorzucić flakonik perfum Porsche w stylizowanym opakowaniu albo ilustrowany album dotyczący historii motoryzacji z osobistą dedykacją. box:offerCarousel) Wybór prezentu dla miłośniczki czterech kółek może się wydawać skomplikowany, ale na szczęście na rynku jest mnóstwo oryginalnych przedmiotów z motywami motoryzacyjnymi. Wśród niezliczonych gadżetów na pewno znajdziemy idealny upominek!
Prezent motoryzacyjny dla kobiety do 150 zł
Z owocami, boczkiem, grillowanym bakłażanem, serem pleśniowym, a może czekoladą i bananami? Tarta to danie szybkie, proste, sycące, a do tego bardzo smaczne. Sięgamy po nią bardzo często w tzw. awaryjnych sytuacjach, gdy jesteśmy bardzo głodni lub za kilkanaście minut wpadną do nas w odwiedziny znajomi. Nie ma nic prostszego i bardziej oryginalnego od przygotowania domowej tarty ze składnikami, które akurat masz w lodówce. Czym jest tarta? To rodzaj wypieku, który składa się z kruchego, drożdżowego lub francuskiego ciasta i wypełnienia, czyli nadzienia. To jedno z najpopularniejszych dań kuchni francuskiej i jeśli jeszcze nie miałaś okazji go skosztować, właśnie przyszła na to odpowiednia pora. Te przybory sprawią, że przygotowanie pysznej tarty będzie wyjątkowo proste. Forma do pieczenia Tarta to wypiek o charakterystycznym okrągłym kształcie z karbowanym brzegiem. Aby uzyskać tartę idealną, będziesz potrzebować odpowiedniej formy. Ceramiczna forma do pieczenia jest bardzo estetyczna, co sprawia, że tartę tuż po wyjęciu z piekarnika można od razu postawić na stół. Można w niej bezpiecznie kroić ciasto, nie martwiąc się o porysowanie nożem powierzchni. Ceramiczna tarta ma wiele innych zalet – łatwo się ją myje, a ciasto podczas pieczenia nie przywiera do jej powierzchni. Forma silikonowa jest bardzo płytka i trudno będzie ci w niej utrzymać tartę w ryzach, zwłaszcza przy przenoszeniu jej z piekarnika na stół. Nie jest tak ładna, jak forma ceramiczna, ale też ma swoje zalety. Nie trzeba jej natłuszczać – ciasto wyjmuje się bez najmniejszego problemu, gdy już trochę ostygnie. Ponadto jest odporna na działanie wysokich temperatur i możesz ją wykorzystać do przygotowywania zimnych deserów, takich jak np. serniczek oreo. Teflonowe formy do pieczenia są znacznie droższe od silikonowych, ale dzięki temu, że szybciej się nagrzewają, pieczone w nich ciasto będzie lepiej dopieczone i chrupiące. Bardzo praktyczne są formy z wyjmowanym dnem – idealne dla początkujących. Niestety, teflonowe formy bardzo szybko ulegają porysowaniu, najczęściej przy wyjmowaniu lub krojeniu tarty. Inną, równie efektowną formą do pieczenia tart, jest forma szklana. Naczynie jest żaroodporne i można je wykorzystywać także do mrożenie potraw. Chociaż zarówno forma ceramiczna, jak i szklana nagrzewają się znacznie wolniej od pozostałych, to wolniej oddają ciepło, dzięki czemu ciasto pozostanie dłużej świeże i ciepłe. Ceramiczne kulki do pieczenia To gadżet, który również przyda się na początku twojej przygody z pieczeniem tart. Ceramiczne kulki do pieczenia wytrzymują temperaturę powyżej 300 stopni Celsjusza i można je wykorzystywać wielokrotnie. Do czego służą? Do wypełniania pieczonego ciasta. Wszystko po to, aby jego kształt był jak najbardziej zbliżony do francuskiego ideału. Kulki sprawiają, że ciasto pozostaje równe, a na jego powierzchni nie pojawiają się żadne wybrzuszenia. Są bezzapachowe i w pełni bezpieczne. Aby tarta już po upieczeniu wyglądała apetycznie, warto zaopatrzyć się w kilka niezbędnych gadżetów kuchennych. Okrągły nóż do krojenia pizzy doskonale sprawdzi się podczas krojenia gorącej i pachnącej tarty. Jest bardzo ostry, a jego ergonomiczny kształt ułatwia cięcie ciepłego ciasta. Z kolei łopatka ułatwi wyjmowanie idealnych kawałków z gorącej formy. Silikonową będziesz mogła wykorzystać również do przygotowywania innych dań w swojej kuchni.
Przybory kuchenne do pieczenia tart
Wybór odpowiedniej drukarki nie jest prostym zadaniem. Warto dobrze się zastanowić przed dokonaniem zakupu, by wybrać właściwe urządzenie i nie żałować wydanych pieniędzy. Decyzja o zakupie powinna być poprzedzona wnikliwą analizą naszych potrzeb. Należy zadać sobie pytanie: do czego będziemy najczęściej wykorzystywać drukarkę oraz na jakich funkcjonalnościach nam najbardziej zależy? Poniżej przedstawiamy 5 najczęściej popełnianych błędów przy wyborze drukarki. 1. Zakup drukarki laserowej do drukowania kolorowych zdjęć Jednym z najczęściej popełnianych błędów jest kupno drukarki laserowej z zamiarem drukowania dobrej jakości, kolorowych obrazków i zdjęć. Jest wiele różnych modeli drukarek i trudno niektóre zagadnienia uogólnić, jednak można jednoznacznie stwierdzić, że drukarki atramentowe drukują kolorowe zdjęcia i obrazki w znacznie lepszej jakości niż drukarki laserowe. Jeśli chcemy często drukować kolorowe zdjęcia, powinniśmy zdecydować się właśnie na drukarkę atramentową, gdyż drukarka laserowa raczej nie spełni naszych oczekiwań. Błąd ten jest dość często popełniany i wynika zapewne z szablonowego myślenia, polegającego na łączeniu wysokich kosztów zakupu drukarki laserowej z oczekiwaniem dobrej jakości każdego rodzaju wydruku. Drukarki laserowe nie są jednak aż tak wszechstronne, doskonale sprawdzają się w drukowaniu tekstu, jednak jakość wydruku kolorowych obrazków i zdjęć nie okazuje się już tak wysoka i może być porównana jedynie z jakością zdjęć w gazetach codziennych. 2. Wybór drukarki atramentowej do szybkiego drukowania tekstu Kolejnym błędem jest oczekiwanie szybkiego wydruku tekstu od drukarki atramentowej. Drukarki atramentowe zazwyczaj świetnie radzą sobie z wydrukiem kolorowych zdjęć – jakość wydruku jest wysoka, lecz są one zwykle mniej wydajne od drukarek laserowych w zakresie drukowania dużej ilości tekstu. Jeśli więc naszym celem jest szybkie drukowanie dużych ilości tekstu, głownie w czerni, lepszym rozwiązaniem będzie drukarka laserowa. Nie bez powodu w biurach spotyka się głównie drukarki laserowe, choć należy zaznaczyć, że zakup tego typu drukarki może mieć swoje uzasadnienie również w zastosowaniach domowych. Rodzina z gromadką dzieci, które będą wykorzystywać urządzenie do drukowania materiałów szkolnych, również powinna rozważyć zakup tego typu sprzętu. 3. Zbyt duże koszty eksploatacji Koszty eksploatacji drukarki to głownie zakup tonerów (do drukarek laserowych) i zasobników z tuszem (do drukarek atramentowych). Jednym z podstawowych kryteriów wyboru właściwej drukarki powinny być właśnie koszty tonerów i zasobników. Ceny różnią się w zależności od typu i producenta, warto więc się zastanowić, czy model drukarki, który sobie upatrzyliśmy, może nawet atrakcyjny pod względem ceny zakupu, będzie równie korzystny w eksploatacji. Konieczne jest zatem określenie, jakiego typu zasobników lub tonerów będzie wymagać nasz nowy sprzęt i czy rachunek przyszłych wydatków nie będzie dla nas niemiłym zaskoczeniem. Przykładowo, drukarki atramentowe z głowicą drukującą, wymagające pojedynczego tuszu, który zawiera wszystkie kolory, będą zdecydowanie droższe w eksploatacji od drukarek posiadających oddzielne naboje z tuszem, niezintegrowane z głowicą. Dodatkowo, drukarki te świetnie sprawdzą się w sytuacji, gdy do druku wykorzystujemy tylko niektóre kolory, np. drukując dwubarwne logo firmy. Istnieje wtedy możliwość wymiany tylko brakujących kolorów a nie całego tuszu. 4. Drukarka laserowa do małych pomieszczeń Decydując się za zakup drukarki, warto również zastanowić się, ile miejsca możemy przeznaczyć na jej ulokowanie. Poszczególne modele drukarek różnią się gabarytami, zwykle jednak, drukarki laserowe są znacznie większe od atramentowych, dodatkowo generują więcej hałasu i pobierają sporo energii. W dużym, przestronnym salonie sprzedaży może się wydawać, że drukarka nie zajmuje sporo miejsca. Nie warto jednak ulec złudzeniu, aby nie żałować dokonanego zakupu. Należy dokładnie zweryfikować wielkość urządzenia, by nie okazało się, że drukarka stanie się wyróżniającym elementem wystroju niewielkiego wnętrza, generującym do tego zbyt dużo hałasu. 5. Brak lub nadmiar dodatkowych funkcjonalności Oczywistą kwestią jest, że wybór drukarki to pewien kompromis między ceną zakupu a możliwą jakością wydruku i funkcjonalnością urządzenia. Warto więc dobrze się zastanowić, jakie funkcjonalności byłyby dla nas szczególnie przydatne i poszukać odpowiedniej drukarki, nawet kosztem trochę wyższej ceny sprzętu. Z drugiej strony nie warto przepłacać za rozwiązania, z których raczej nie będziemy korzystać. Przykładem dodatkowych funkcji spotykanych w nowoczesnych drukarkach są: – skanowanie i kserowanie,– możliwość podłączenia aparatów cyfrowych i kart pamięci bezpośrednio do drukarki,– interfejsy sieciowe,– duża pamięć bufora,– zintegrowane oprogramowanie do obróbki zdjęć. Wybór nowej drukarki warto dobrze przemyśleć, by uniknąć błędów i oszczędzić sobie niepotrzebnych wydatków lub rozczarowań. Zastanów się, do jakich celów będziesz najczęściej wykorzystywać urządzenie. Zrób teoretyczny rachunek przyszłych kosztów eksploatacji i określ przydatne dla ciebie funkcjonalności. Zwróć też uwagę na rozmiary urządzenia i przemyśl jego lokalizację w twoim domu czy biurze.
5 błędów popełnianych przy wyborze drukarki
Śpiworek do wózka to oczywiste wyposażenie jesienią i zimą. Zapewnia maluchowi ciepło i komfort, chroniąc od niekorzystnych warunków atmosferycznych. Jednak niemowlakom jeżdżącym w głębokim wózku taki ekwipunek, ze względu na jego unikatowe właściwości, może się przydać również w pozostałe części roku. Pomagamy wybrać wiosenno-letni śpiworek do gondoli. Wielu młodych rodziców zadaje sobie pytanie, co będzie lepsze dla dziecka, kocyk czy śpiworek. Jak często bywa, brak na nie jednoznacznej odpowiedzi, wszystko zależy od indywidualnych preferencji zarówno rodziców, jak i dziecka. Śpiworki wydają się wyjątkowo ciepłe i odpowiednie jedynie na chłodne dni, ale to nieprawda. Bardzo szeroka jest oferta akcesoriów przeznaczonych do używania również w dni cieplejsze, a także uniwersalnych śpiworków całorocznych, w których odpinanie lub przypinanie poszczególnych elementów pozwala na dostosowanie ich do aktualnej pogody. Dlaczego warto wybrać śpiworek Jedną z największych zalet śpiworków jest możliwość szczelnego opatulenia malucha. Dzięki temu nawet w chłodny lub deszczowy dzień dziecku jestciepło i wygodnie. To szczególnie istotne dla najmłodszych niemowlaków jeżdżących w gondoli. Ich organizm dopiero uczy się termoregulacji i bardzo ważne jest, aby się nie wychładzał. Większość dzieci lubi także być dość ściśle i szczelnie opatulana. Dzięki temu przypominają sobie warunki, w jakich żyły w brzuchu mamy, co daje im poczucie bezpieczeństwa, pozwala się wyciszyć i spokojnie zasnąć. Nawet jeśli maluch będzie energicznie machał nóżkami i rączkami, śpiworek, w przeciwieństwie do kocyka, nie zsunie się i nie odkryje dziecka. Praktycznych rodziców ucieszy również fakt, że większości śpiworków do gondoli można używać również w foteliku samochodowym. Oczywiście pod warunkiem, że mają specjalne otwory, przez które da się przeciągnąć pasy i przypiąć nimi dziecko. Jeśli zależy nam na takim wykorzystaniu śpiworka, warto sprawdzić to przed zakupem. Jak dobrać śpiworek do wózka Śpiworek powinniśmy przede wszystkim dopasować do wzrostu dziecka i wielkości gondoli. Nie może być za duży, aby maluch nie zsunął się do niego i nie zaplątał w warstwy materiału. Okrycie, które będzie używane wiosną i latem, powinno być lekkie i mieć zamek błyskawiczny umożliwiający szybkie rozpięcie i odkrycie dziecka. Dobrze, jeśli śpiworek jest wodoodporny, dzięki czemu ochronimy dziecko przed nagłymi opadami deszczu bez przykrywania wózka folią. Pamiętajmy jednak, aby okrycie nie było zbyt ciepłe. Modele z owczej wełny lub przypominające wyglądem zimowe puchowe kurtki zostawmy na jesień. Przegrzane w śpiworku dziecko po wyjęciu z niego o wiele mocniej narażone jest na szybkie przewianie i przeziębienie. Chcąc dokonać praktycznego zakupu, możemy postawić na wersję uniwersalną. Takie śpiworki dzięki odpinanym elementom w prosty sposób przystosujemy do każdych warunków atmosferycznych. Wiele z nich można przedłużyć i używać również w wózku spacerowym. Dlatego jeśli wybierzemy odpowiednie okrycie, możemy używać go nawet przez kilka lat. Lekkie i naturalne tkaniny Wybierając śpiworek na cieplejszą część roku, zdecydujmy się na oddychające materiały, które zapewnią skórze maluszka odpowiednią ilość powietrza i odprowadzą na zewnątrz nadmiar wilgoci. Świetnie sprawdzą się lekkie polarowe śpiworki obszyte kolorową bawełną. W większości przypadków możemy sami wybrać połączenie kolorystyczne i nadruk na tkaninie, zyskując spersonalizowane akcesorium. Największa część oferty to wciąż najmodniejszy z dziecięcych materiałów polar minky w coraz bogatszej gamie kolorystycznej – od soczystych zieleni i pomarańczy, po stonowaną pastelową miętę i delikatne fiolety. Odpowiednio dobrany śpiworek gwarantuje maluchowi komfort, a jego opiekunom spokój. Dlatego warto przed zakupem zapoznać się z ofertą sklepów i wybrać model najlepiej pasujący do posiadanych przez nas akcesoriów (gondoli, fotelika samochodowego i ewentualnie spacerówki).
Wiosenno-letnie śpiworki do głębokich wózków
Dowina to słowacka firma produkująca najwyższej jakości gitary oraz instrumenty smyczkowe. Znana jest przede wszystkim ze swoich butikowych, ręcznie wyrabianych instrumentów, cieszących się świetną opinią na całym świecie. Firma posiada 3 serie instrumentów: Antique, Vintage i Master. Każda z nich dopasowana jest do potrzeb innego klienta i oferuje gitary, ukierunkowane w różny sposób. Seria Antique opiera się przede wszystkim na uniwersalnych instrumentach, charakteryzujących się przede wszystkim wybitną jakością, grywalnością oraz, co najważniejsze – niespotykanym stosunkiem jakości do ceny. Każdy instrument z tej serii posiada litą płytę wierzchnią. Seria Antique jest wynikiem eksperymentów i wręcz improwizacji związanych z budową gitary. Proces tworzenia instrumentów przypomina tutaj filozofię mistrzów lutniczych wyrabiających najwspanialsze skrzypce na świecie. Warto dodać, że nazwy podtypów pochodzą od lokalnie rosnących szczepów winorośli. Ostatnia seria, Master, to już instrumenty zapewniające najwyższą niezawodność, będące wynikiem wybitnej myśli lutniczej. To w pełni profesjonalne gitary, zbudowane w całości z litego, egzotycznego drewna. Firma oferuje wiele modeli, ale które są najlepsze? Dowina Puella D Ten model to typowy dreadnought, oferujący zbalansowane, zwarte brzmienie. Posiada lity top, zbudowany ze świerku Sitka. Do budowy boków i tyłu użyto tutaj sapeli, czyli afrykańskiego, egzotycznego drewna, które wzorem usłojenia przypomina mahoń. Gryf natomiast został wykonany z nato. Do produkcji siodełka gryfu oraz mostka użyto tworzywa PPC, a sam mostek, podobnie jak podstrunnica, został wykonany z palisandru. Warto zwrócić uwagę na proste i naturalne, ale jednocześnie piękne wykończenie instrumentu – pozbawione lakieru open pore, możemy wyczuć pod palcami fakturę drewna, z którego została zbudowana. Dowina Marus DC Tym razem model z korpusem typu dreadnought, ale wzbogacony o cutaway, czyli wcięcie w pudle rezonansowym gitary, pozwalające na lepszy dostęp do wyższych pozycji na gryfie. Tutaj mamy lity top z cedru kanadyjskiego, dający krystaliczne, jasne brzmienie. Boki i tył gitary zrobione zostały z egzotycznego gatunku drewna o charakterystycznych słojach – wygląd naprawdę zachwyca! Gryf został wykonany z mahoniu, a mostek oraz podstrunnica – z palisandru. Siodełko mostka i gryfu zostały wykonane z kości bawolej. W Marus DC, podobnie jak w Puella D, producent zastosował wykończenie open pore, pozostawiając fakturę drewna nietkniętą. Dowina Rustica J 555 Jest to jeden z modeli dysponujący korpusem w kształcie jumbo, dający lepsze, czystsze odwzorowanie artykulacji i większą głośność niż w przypadku pudła w kształcie dreadnought. Może być to kluczowe dla wszystkich tych, którzy grają techniką fingerstyle. Do produkcji płyty wierzchniej użyto litego cedru kanadyjskiego, natomiast boki i tył wykonane zostały z mahoniu, podobnie jak gryf. Natomiast mostek i podstrunnica wykonano z palisandru. Siodełko mostka i gryfu, które w tym modelu jest nieznacznie szersze (45mm), zostały wykonane z kości bawolej. Całość gitary zwieńczona jest wykończeniem open pore. Dowina Danubius GACE S Instrument z serii Danubius charakteryzuje się kształtem korpusu o nazwie grand auditorium z dodatkowym wcięciem cutaway. Tego typu pudło rezonansowe pokochają wszyscy wykonawcy muzyki folk oraz fingerstyle’owcy. Tym razem mamy dodatkową elektronikę, system Fishman Presys+, pozwalają na odpowiednie nagłośnienie instrumentu w warunkach scenicznych. Płyta wierzchnia wykonana została ze świerku, pochodzącego z włoskich Alp. Tył i boki to ciepło brzmiący palisander, którego użyto również przy produkcji mostka. Gryf wykonany został z mahoniu, a znajdująca się na nim podstrunnica – z hebanu. Siodełko mostka i gryfu, które w tym modelu jest nieznacznie szersze (45mm), zostało wykonane z kości bawolej. Gitara ma wykończenie open pore. Dowina Cabernet DCE-DS Jest to instrument z serii Vintage, którą charakteryzują instrumenty w całości wykonane z litego drewna, tworzone pod okiem najlepszych lutników firmy. Model DCE-DS to gitara typu dreadnought z wcięciem cutaway. Płyta wierzchnia wykonana została z litego świerku alpejskiego, a boki i tył gitary z litego palisandru, co znacząco ociepla brzmienie gitary. Gryf wykonany jest z mahoniu, a znajdująca się na nim podstrunnica, podobnie jak mostek – z hebanu. Na pokładzie znajdziemy również bardzo wysokiej klasy elektronikę LR Baggs StagePro EQ, pozwalającą na profesjonalne nagłośnienie instrumentu w warunkach scenicznych.
Najlepsze gitary akustycze Dowina
Układ chłodniczy jest podstawowym elementem silnika. To właśnie dzięki niemu silnik ma zapewnione odpowiednie warunki do pracy, a do wnętrza kabiny dociera ciepłe powietrze, nawet podczas ujemnych temperatur na dworze. Pomimo nazwy układu, która wskazuje wyłącznie na chłodzenie silnika, w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Owszem, układ ma za zadanie chłodzić silnik, jednak zanim osiągnie on odpowiednią temperaturę, układ chłodzenia musi wykonać sporą pracę. Zimna jednostka napędowa nie pracuje w pełni wydajnie. Dlatego głównym zadaniem układu chłodniczego jest utrzymywanie odpowiedniej temperatury pracy silnika. Budowa układu chłodniczego Sercem układu chłodniczego jest jednostka napędowa, czyli silnik. To właśnie w nim znajdują się odpowiednie kanały wodne, które umiejscowione są najbliżej newralgicznych punktów, narażonych na wysoką temperaturę. Kanały wodne dzielą się na dwa układy, a te prowadzą do miejsc, w których ciepło zostaje oddane. Pierwszy układ pełni funkcję chłodzącą, natomiast drugi jest odpowiedzialny za ogrzewanie kabiny pojazdu.Podstawowym elementem układu chłodzenia jest chłodnica, której głównym zadaniem jest odprowadzanie ciepła z układu wychodzącego z silnika. Za odpowiednią pracę jest odpowiedzialna pompa wody, która przy użyciu wirnika wymusza ruch płynu w obiegu. Chłodnica poprzez swoją budowę i wpadające do niej zimne powietrze ochładza płyn, który następnie wraca do silnika, a proces się powtarza. Jeżeli pęd powietrza trafiający do chłodnicy nie jest w stanie odpowiednio schłodzić płynu, zostaje ona wspomagana wentylatorem, który jest umieszczony tuż obok.Drugi układ, odpowiedzialny za ogrzewanie kabiny, działa w bardzo podobny sposób. Chłodnica została zastąpiona nagrzewnicą, która w momencie uruchomienia odbiera ciepło płynu chłodniczego.Podsumowując, ciecz chłodząca jest rozdzielana na dwa układy. Pierwszy z nich, wyposażony w nagrzewnicę, jest nazywany małym obiegiem, natomiast drugi – dużym obiegiem. W przypadku gdy nasz silnik jest zimny, płyn chłodniczy krąży wyłącznie w małym obiegu. W momencie osiągnięcia odpowiedniej temperatury zostaje przełączony na duży obieg, który zawiera w sobie również mały obieg. Termostat jest odpowiedzialny za rozdzielanie cieczy na dwa układy. Poszczególne podzespoły łączą gumowe wężyki. Najczęstsze awarie układu chłodniczego Pomimo bardzo prostej budowy termostatu (składa się przede wszystkim z zaworu grzybkowego), który jest odpowiedzialny za otwarcie lub zamknięcie obiegu, często dochodzi do jego awarii. Mogą mieć one dwie formy. Pierwsza z nich (bezpieczniejsza) występuje w momencie, gdy termostat jest na stałe otwarty. W tej sytuacji proces nagrzewania silnika trwa o wiele dłużej. Druga, która może powodować poważne skutki, to stałe zamknięcie termostatu. W tej sytuacji temperatura silnika bardzo szybko wzrasta, co po pewnym czasie skutkuje przegrzaniem się silnika i może prowadzić do jego poważnych uszkodzeń.Często występującą awarią układu chłodniczego jest rozszczelnienie układu i wyciek płynu chłodniczego. W takim przypadku nie można zwlekać z naprawą. Unikajmy magicznych uszczelniaczy układu chłodniczego, które bardzo często zamiast pomóc, szkodzą układowi. Większość pomp wody pracuje na pasku układu rozrządu, dlatego bardzo dobrym zwyczajem podczas wymiany paska jest również wymiana pompy wody na nową. Nie jest to droga część, a od jej stanu technicznego zależy sprawność całego układu chłodniczego. Pamiętajmy również, aby regularnie dokonywać wymiany płynu chłodniczego oraz sprawdzać jego poziom.
Budowa i zasada działania układu chłodniczego
Wśród gier dla wielu graczy bardzo dużą popularnością cieszą się strzelanki. Gracze mogą w nich wspólnie z innymi ludźmi toczyć wirtualne pojedynki z użyciem broni dystansowej. Powstało wiele różnych tytułów opartych o ten sam prosty schemat. Przedstawiamy cztery z gry z gatunku FPS, które pozwolą rywalizować ze znajomymi w trybie multiplayer na konsoli PlayStation 4. Gry z gatunku first person shooter(FPS) pozwalają brać udział w wirtualnych potyczkach zbrojnych. Niektóre z tytułów nastawione są na fabułę i skupiają się na kampanii dla jednego gracza, w trakcie której trzeba mierzyć się z wrogami generowanymi przez grę i przechodzić kolejne misje z zaplanowanego przez twórców scenariusza. Inne tytuły rzucają na planszę wielu graczy jednocześnie, skłaniając ich do kooperacji lub rywalizacji między sobą. „Destiny” Przykładem strzelaniny nastawionej na rozgrywkę multiplayer jest „Destiny”. Za grę odpowiedzialne jest studio Bungie, które wcześniej tworzyło serię „Halo”. W ich nowym dziele gracze muszą toczyć pojedynki w futurystycznej scenerii. Fabuła przenosi bohatera do XXVIII wieku, kiedy to ludzkość po odkryciu innych cywilizacji w kosmosie musi toczyć z nimi walkę o przetrwanie. Tworząc swoją postać, można wybrać jedną z trzech klas, by następnie zatopić się w świecie gry i zacząć odkrywać jego sekrety w towarzystwie innych graczy. „Call of Duty: Advanced Warfare” „Call of Duty” to obecnie wiodąca marka cyfrowych strzelanin. Najnowsza odsłona cyklu o podtytule „Advanced Warfare” przenosi gracza w niedaleką przyszłość. Kampania dla jednej osoby opowiada o korporacji Atlas, która stworzyła bardzo zaawansowane wyposażenie dla żołnierzy. Z futurystycznych gadżetów można oczywiście skorzystać też w trybie multiplayer. „Call of Duty: Advanced Warfare” ma podobną mechanikę do poprzednich odsłon cyklu, ale dzięki dodatkom takim jak egzoszkielet umożliwiający wysokie skoki, harpun pozwalający na szybkie przemieszczanie się po planszy i drony bojowe gracze będą musieli spędzić dużo czasu na szlifowaniu nowych taktyk podczas starć. „Battlefield 4” Podczas kampanii dla jednego gracza pojedynki toczy się w większości wypadków w Chińskiej Republice Ludowej, ale najważniejszy w „Battlefield 4” jest tryb multiplayer umożliwiający zabawę nawet 64 graczom jednocześnie. Plansze w kolejnej odsłonie cyklu tworzonego przez studio EA DICE, na których można toczyć starcia wojenne, są naprawdę ogromne. Gracze w trakcie rozgrywki mogą wybrać jedną z trzech grup – przeciwko sobie stają żołnierze amerykańscy, rosyjscy i chińscy. W trakcie rozgrywki można korzystać z pojazdów, a w „Battlefield 4” pojawił się znany z „Battlefield 2142” tryb dowódcy, którego zadaniem jest przypisywanie konkretnych zadań członkom drużyny. „Battlefield Hardline” Seria „Battlefield” doczekała się kolejnej części, za którą odpowiedzialni są deweloperzy z Visceral Games. Tym razem gracz nie wciela się w żołnierza walczącego na froncie, a policjantów lub przestępców. Areną zmagań stróżów prawa i złoczyńców jest teren współczesnego miasta. Nie zabrakło wyboru klasy postaci i możliwości sterowania pojazdami, ale mapy w „Battlefield Hardline” są nieco bardziej kameralne niż w innych częściach cyklu. Gra zapewnia kilka trybów rozgrywki, w których realizowane są inne cele. Scenariusze potyczek multiplayer przewidują odbijanie przez oddziały specjalne zakładników, włamania do banków, wyścig o to, która z grup zabezpieczy duża sumę pieniędzy, oraz pościgi samochodowe.Gry z gatunku FPS to nie tylko domena komputerów osobistych. Nowoczesne tytuły projektowane są od samego początku z myślą o konsolach i sterowaniu za pomocą pada. Kolejne części hitowych serii sprzedają się w milionach egzemplarzy, dzięki czemu można na konsoli PlayStation 4 toczyć wiele emocjonujących starć z graczami z całego świata. Źródło okładki: https://www.playstation.com/pl-pl/
Najlepsze strzelanki do grania po sieci na PS4
Przed zimowym wyjazdem w góry warto wyposażyć się w komplet łańcuchów, dzięki którym zapewnimy autu właściwą trakcję w trudnych warunkach. Prezentujemy najlepszych producentów i ich wiodące produkty przeznaczone dla wymagających użytkowników. Konig – technologia rodem z Alp box:offerCarousel box:offerCarousel Konig to firma wyspecjalizowana w produkcji łańcuchów samochodowych, która została założona w 1966 roku we Włoszech. Aktualnie wchodzi ona w skład austriackiego przedsiębiorstwa Schneeketten AG, a przed laty należała do szwedzkiego koncernu Thule. Produkty marki znane są z wysokiej wytrzymałości, co stanowi efekt wdrażania nowoczesnych technologii w kontekście obróbki stali. Za ten aspekt odpowiada centrum badawczo-rozwojowe Konig zlokalizowane we włoskich Alpach. Warto dodać, że każdy komplet łańcuchów producenta posiada 5-letnią gwarancję. Za podstawowy model łańcuchów Konig Zip w popularnym rozmiarze 90 trzeba zapłacić ok. 220 zł. Produkt tego typu jest wykonany z utwardzanej stali manganowo-niklowej i posiada rombowy wzór ogniw. Na model Konig Zip Ultra z automatycznym napinaczem należy przeznaczyć natomiast ok. 340 zł. Thule – innowacje, które zmieniły właściciela box:offerCarousel box:offerCarousel Wymieniając najlepszych producentów łańcuchów, trudno przeoczyć markę Thule. Co ciekawe, szwedzki producent sprzedał dział łańcuchów firmie Schneeketten AG, do której należy m.in. wyżej wspomniana marka Konig. Wciąż można kupić produkty Thule, ale coraz częściej na opakowaniu widnieje nazwa nowego właściciela. Najbardziej interesującym modelem łańcuchów Thule jest K-Summit, wyróżniający się innowacyjną technologią montażu, dzięki której zakłada się je tylko z wykorzystaniem zewnętrznej części koła. Takie uproszczenie uzyskano w efekcie zastosowania specjalnych paneli jezdnych i systemów zapadkowych. Thule chwali się, że model K-Summit to najłatwiejsze w montażu łańcuchy dostępne na rynku. Kolejny ich wyróżnik to zaawansowany system napinający, zapewniający idealne przyleganie ogniw do opony. Sprawia to, że łańcuchy Thule można zastosować w autach o minimalnym prześwicie między ogumieniem a nadkolem. Największą „wadą” modelu K-Summit jest cena, która sięga nawet 1500 zł. Pewag – kilkusetletnie doświadczenie box:offerCarousel box:offerCarousel Pewag to prawdopodobnie najbardziej doświadczona firma w segmencie łańcuchów samochodowych. Pierwsze wzmianki o jej istnieniu sięgają bowiem 1479 roku i są związane z powstaniem kuźni w jednej z austriackich miejscowości. Aktualnie Pewag zajmuje się nie tylko produkcją łańcuchów zimowych, ale też napędowych, dźwigowych, a nawet dekoracyjnych. Skupmy się na ofercie tych pierwszych, która obejmuje aż dziewięć modeli przeznaczonych do samochodów osobowych oraz siedem kolejnych do aut typu SUV i terenowych. Najtańsze łańcuchy Pewag to Ice Star, wykonane z kwadratowego drutu stalowego. Ich cena jest atrakcyjna – ok. 160 zł. Dla bardziej wymagających użytkowników Pewag przygotował inne modele, jak chociażby Brenta-C kosztujący ok. 300 zł, który cechuje się szczególnie wysoką wytrzymałością dzięki zastosowaniu trwalszych ogniw. Na szczycie piramidy produktowej znajdują się modele Servo i Servo Sport. Ich siatka została przygotowana z myślą o samochodach wyższej klasy, w tym tych o najmniejszym prześwicie między oponą a nadkolem. Ponadto posiadają system automatycznego napinania, co sprawia, że ich zakładanie jest szybkie i proste. Weissenfels – niemiecki kapitał, włoska produkcja box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Marka Weissenfels od 30 lat zajmuje się produkcją łańcuchów zimowych, a jej produkty można zaliczyć do segmentu premium. Jednym z najbardziej popularnych modeli łańcuchów w ofercie jest Uniqa za ok. 350 zł. Produkt powstał na bazie termicznie utwardzanej stali manganowej, charakteryzującej się wysoką wytrzymałością, co sprawia, że model ten dobrze spisze się w regularnym codziennym użytkowaniu. Ponadto Uniqa posiada system Clack&Go z automatycznym napinaczem, więc nie jest konieczne ręczne poprawianie łańcucha po przejechaniu kilkudziesięciu metrów. Innym zaawansowanym modelem w ofercie Weissenfels jest M44 z serii Prestige, kosztujący ok. 450 zł. Wyróżnikiem łańcuchów tego typu jest konstrukcja chroniąca felgi przed kontaktem z metalowymi ogniwami. Z tego powodu model Prestige jest przeznaczony głównie do kół aluminiowych.
Najlepsi producenci łańcuchów zimowych
W małych kiełkach drzemie ogromna moc – są pełne witamin i składników mineralnych. Zapobiegają chorobom, wzmacniają organizm i pozytywnie wpływają na skórę oraz włosy. Przekonaj się, dlaczego kiełki nazywane są pokarmem życia. Co drzemie w zielonym pędzie? Moda na kiełki ma swoje uzasadnienie – te niewielkie roślinki są niezwykle bogate w witaminy, minerały, błonnik i białko. Lecznicze właściwości kiełków sprawiły, że Chińczycy używali ich już 5 tysięcy lat temu. W czym tkwi sekret zdrowotnej mocy? Kiełki to początkowe stadium rozwoju rośliny. W tym okresie nasiona oddają najwięcej wartości odżywczych, które są łatwo przyswajane przez organizm. W kiełkach warzyw znajdują się witaminy A, B, C, E i H. Są doskonałym źródłem mikroelementów, takich jak magnez, wapń, fosfor, cynk, potas, żelazo, selen. Dodatkowo zawierają błonnik oraz zdrowe kwasy tłuszczowe omega-3. Imponujący zestaw najcenniejszych dla człowieka składników sprawia, że kiełki powinny być stałym elementem naszej codziennej diety. Kiełki – naturalne suplementy Bogactwo witamin i minerałów to główny powód, by sięgnąć po kiełki. Polecane są zwłaszcza w zimie i wczesną wiosną, kiedy na półkach sklepów brakuje sezonowych warzyw. Zamiast „plastikowych” pomidorów nafaszerowanych chemicznymi substancjami, lepiej jeść zdrowe i smaczne kiełki. Kiełki są nie tylko wartościowym uzupełnieniem diety, ale również produktem o wielu leczniczych właściwościach. Regularne jedzenie tych zielonych pędów może przyczynić się do zmniejszenia ryzyka wystąpienia raka, chorób serca i układu krążenia. Naturalne substancje zawarte w kiełkach obniżają poziom cholesterolu, regulują ciśnienie, a także chronią organizm przed atakiem komórek nowotworowych. Kompleks witamin i minerałów zawartych w kiełkach ma również wpływ na wygląd skóry, włosów i paznokci. Marzysz o cerze bez zmarszczek, pięknych i lśniących włosach oraz długich i mocnych paznokciach? Dzięki regularnemu jedzeniu kiełków zadbasz o urodę, a przy okazji wzmocnisz swój organizm. Jakie kiełki wybrać? Oferta kiełków jest obecnie bardzo szeroka. Nawet największe niejadki znajdą kiełki, które trafią w ich kubki smakowe. Dużą popularnością cieszą się kiełki rzodkiewki, o ostrym smaku, który dobrze komponuje się z twarogiem i urozmaica kanapki. Kiełki rzodkiewki to świetne źródło witaminy C, dlatego są polecane wszystkim, którzy chcą wzmocnić odporność. W profilaktyce nowotworowej idealnie sprawdzą się kiełki brokułów. Występuje w nich cenna substancja – sulforafan. To właśnie ona powstrzymuje rozwój komórek nowotworowych. Co ciekawe, w kiełkach jest jej aż 20 razy więcej niż w dojrzałej główce brokuła! Wielbiciele kuchni azjatyckiej na pewno znają kiełki fasoli mung, które można jeść zarówno surowe, jak i na ciepło. Chrupiące kiełki są pełne białka oraz obniżają poziom cholesterolu. W chińskich potrawach często obecne są również kiełki soi, które dostarczają żelaza, magnezu oraz witamin z grupy B. Lubisz łuskać pestki słonecznika i się nimi zajadać? Kiełki słonecznika smakują dokładnie tak samo! Można jeść je w sałatkach oraz kanapkach i w ten sposób zaopatrywać organizm w wapń, fosfor i niezwykle ważną witaminę D. Na rynku dostępnych jest wiele innych rodzajów kiełków, a każdy z nich posiada nieocenione właściwości dla zdrowia. Warto spróbować zwłaszcza kiełków lucerny, soczewicy czy owsa. Nie zapominaj również o kiełkach rzeżuchy i jedz je przez cały rok, nie tylko w czasie świąt wielkanocnych. Domowa hodowla kiełków dla każdego Kiełki można kupić w supermarkecie, ale domowa hodowla jest banalna i nie sprawi problemów nawet niedoświadczonym ogrodnikom. Na początku trzeba zaopatrzyć się w nasiona. Do wyhodowania własnych kiełków wystarczy talerzyk lub słoik, gaza, woda i… odrobina cierpliwości. Nasiona należy podlewać dwa razy dziennie, a po około 3–7 dniach można cieszyć się smakiem samodzielnie wyhodowanych bomb witaminowych. Do hodowli kiełków przeznaczone są również specjalne kiełkownice. To plastikowe naczynie z trzema pojemnikami, w którym jednocześnie możemy uprawiać kilka rodzajów kiełków. Kiełkownica ma system odprowadzania wody, dzięki czemu nasiona nie pleśnieją i mają zapewnioną odpowiednią wilgotność oraz dostęp światła. Smaczne i zdrowe kiełki mogą być dodatkiem do wielu potraw, zwłaszcza sałatek, kanapek, twarożków i past. Najlepiej jeść je na surowo. Regularne dodawanie kiełków do posiłków sprawi, że szybko odczujemy ich pozytywny wpływ na zdrowie.
Kiełki – pokarm życia
Każdemu zapewne zdarzyło się zmagać z problemem dotyczącym prezentu dla nowożeńców. Kiedy w głowie pustka, a my nie znamy zbyt dobrze młodej pary, wtedy stawiamy na formę pod postacią gotówki. Ten prezent niewątpliwie ma swoje zalety – jest uniwersalny i z pewnością przyda się każdej parze na tej wspólnej drodze. Tylko czy w ten sposób zapadniemy im w pamięć naszą niespodzianką? Wybierasz się na ślub, a nie masz jeszcze pomysłu na prezent ślubny dla młodej pary? Bez obaw. Pamiętajmy, że zawsze możemy postawić na prezent niespodziankę, zamiast decydować się na wręczenie koperty z przeznaczoną kwotą. Zwłaszcza, że nie będziemy jedynymi gośćmi, którzy postąpią właśnie w ten sposób. Poniżej podpowiadamy, jak wykazać się oryginalnością i sprawić przyjemny, a zarazem praktyczny prezent do wspólnego mieszkania dla nowożeńców. Drobny sprzęt AGD Wiadomo, że młodzi po ślubie są jeszcze na dorobku, dlatego dobrym i co najważniejsze trafionym pomysłem będzie zakup sprzętu AGD. Tym samym odciążymy nowożeńców od kosztów w pełni samodzielnego wyposażenia mieszkania. Mowa tutaj oczywiście o małym sprzęcie, bowiem duży odpada ze względu na swoje gabaryty, a także preferencje państwa młodych. Zazwyczaj pragną oni zaplanować swój wystrój mieszkania sami, krok po kroku. Ciekawą alternatywą będzie np. blender. Stanowi on coraz częściej wyposażenie nowoczesnych kuchni. Jest dobrym pomysłem, gdyż może korzystać z niego zarówno pani młoda, jak i pan młody. Blender nie tylko pozwala rozdrobnić składniki do koktajli, zup czy sosów, ale także świetnie poradzi sobie z siekaniem warzyw i owoców. Ekspres do kawy Planując prezent ślubny, warto zastanowić się nad zakupem ekspresu do kawy. Jest to urządzenie, którego nie powinno zabraknąć w żadnym mieszkaniu. Oczywiście rynek oferuje wiele różnych modeli, tanich i tych znacznie droższych, przeznaczonych na każdą kieszeń. Pamiętajmy, że decydując się na konkretny rodzaj, dobrze jest znać preferencje nowożeńców. Inaczej bowiem przygotuje kawę ekspres przelewowy, a inaczej ciśnieniowy. Niezbędnik dla przyszłych rodziców Nieco bardziej odważnym, ale jednocześnie praktycznym prezentem może się okazać sprzęt dla przyszłych rodziców. Na rynku dostępna jest cała gama produktów, które mają na celu ułatwienie młodym rodzicom opieki nad swoimi pociechami. Są to m.in. elektroniczne nianie, pozwalające monitorować, kiedy dziecko się obudzi lub zacznie płakać. Pościel Zastanawiając się nad tym, co jeszcze może się przydać nowożeńcom, odpowiedź jest bardzo prosta, a mianowicie – pościel. Jest to bardzo praktyczny prezent, który zadowoli każdego. Powszechnie wiadomo, że dodatkowego kompletu w domu nigdy za wiele. Pamiętajmy, że najlepiej jest kupować właśnie takie prezenty, które mogą okazać się przydatne. Idealnie trafiona będzie pościel satynowa. Szyk i elegancja materiału sprawią, że ten podarunek zostanie odebrany jako ekskluzywny, a para młoda, nawet jeśli dostanie więcej niż jeden komplet, na pewno się ucieszy. Wybierając się na uroczystość zawarcia związku małżeńskiego, należy mieć ze sobą prezent, który będzie służył młodej parze przez długi czas. Znalezienie odpowiedniego prezentu nie jest jednak tak prostym zadaniem, jak mogłoby się wydawać. Oprócz wręczania koperty z pieniędzmi, warto pokusić się o pomysłowość, ponieważ jeśli będzie on przemyślany i praktyczny, będzie cieszył nowożeńców przez wiele lat. Nie ma bowiem nic gorszego, niż zakup prezentu, który nie przyda się młodej parze. Więcej prezentów dla nowożeńców znajdziesz w Strefie Prezentowej
Praktyczne prezenty do domu dla nowożeńców
Eleganckie wzornictwo, ekran FullVision, 32 GB pamięci wewnętrznej, 3 GB RAM-u i przedni aparat pozwalający na szerokokątne selfie. Budżetowy smartfon na pierwszy rzut oka przypomina flagowy produkt firmy LG. Czym jednak się od niego różni? Czy warto kupić LG Q6? LG Q6 kosztuje aktualnie poniżej 900 zł. Jest to adekwatna suma do specyfikacji technicznych smartfona. Ośmiordzeniowy procesor Snapdragon 435, 13-megapikselowa kamera główna i bateria o pojemności 3000 mAh podkreślają średnią klasę budżetową urządzenia. LG Q6 specyfikacja: wyświetlacz: FullVision o przekątnej 5,5 cala, IPS, 2160 x 1080 pikseli (442 ppi), format obrazu 18:9 chipset: procesor Snapdragon 435 (8 x Cortex A53 1,4 GHz) grafika: Adreno 505 RAM: 3 GB pamięć: 32 GB + obsługa kart microSD do 2 TB format karty SIM: nano (dostępna jest również wersja Dual SIM) łączność: LTE, Wi-Fi 802.11 b/g/n, Wi-Fi Direct, Bluetooth 4.2 z LE, NFC, GPS z A-GPS i GLONASS system operacyjny: Android 7.1.1 Nougat (nakładka LG UI 5.0) aparat główny: 13 Mpix, f/2.2, dioda LED, autofocus, nagrywanie wideo w rozdzielczości 1080p/30 fps aparat przedni: 5 Mpix, f/2.2 czujniki: akcelerometr, żyroskop, zbliżeniowy, kompas bateria: 3000 mAh wymiary: 142,5 x 69,3 x 8,1 mm masa: 149 g Konstrukcja Przy pierwszym kontakcie wizualnym LG Q6 zaskoczył mnie pozytywnie. Eleganckie wzornictwo sprawia, że przypomina on flagowy produkt LG G6. Obudowa smartfona składa się z dwóch paneli, a całość łączy metalowa ramka, na której znajdują się wszystkie przyciski fizyczne oraz sloty na karty nano-SIM i microSD. Przedni panel pokrywa szkło Gorilla Glass trzeciej generacji, a zdecydowaną większość jego powierzchni zajmuje ekran FullVision o zaokrąglonych rogach. Wyświetlacz otacza wąska ramka. Nad nim znajdują się typowe dla każdego smartfona elementy - przedni aparat, głośnik do rozmów i czujnik światła. Na minus możemy odnotować brak diody powiadomień. Wszystkie przyciski systemowe są dotykowe i umieszczone na ekranie. Tylny panel to miejsce dla głównego aparatu, lampy błyskowej oraz multimedialnego głośnika położonego w lewym dolnym rogu obudowy. Warto zauważyć, że tył smartfona jest wykonany jedynie z tworzywa imitującego szkło. W codziennym użytkowaniu ten rodzaj plastiku jest wyjątkowo podatny na zarysowania i zabrudzenia. Metalowe boki urządzenia są dobrze zagospodarowane. Lewa krawędź to miejsce na przyciski odpowiadające za regulację poziomu głośności i pojedynczą tackę na karty: microSD oraz nano-SIM. Na prawym boku jest włącznik, a u dołu urządzenia znajdują się mikrofon, port micro USB i gniazdo minijack. LG Q6 wygląda naprawdę ładnie do momentu zebrania pierwszy zarysowań. Inspirowany wzornictwem flagowca smartfon już na start będzie potrzebował dobrego etui. Należy pamiętać, że obudowa telefonu nie zapewnia urządzeniu odporności na kurz i wodę. Na plus możemy odnotować spasowanie elementów, a wrażenia wizualne wzmacnia ekran FullVision. box:imageShowcase box:imageShowcase Ergonomia i użytkowanie Trzeba przyznać, że LG zadbało o ergonomię smartfona - duży ekran został zamknięty w małej obudowie. Oznacza to, że pomimo 5,5-calowego wyświetlacza rozmiar urządzenia jest zbliżony do telefonów z mniejszymi ekranami. Taki zabieg korzystnie wpływa na komfort użytkowania. LG Q6 jest poręczny, nie ślizga się w dłoni podczas użytkowania. Przyciski fizyczne są dobrze rozlokowane. Wyczucie odpowiedniego klawisza pod palcami nie sprawia żadnych trudności. W tym momencie warto jeszcze podkreślić, że smartfon nie został wyposażony w czytnik linii papilarnych. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase W użytkowaniu model Q6 ma niewiele wspólnego z flagowcem LG. Smartfon nie został wyposażony w port USB typu C, brakuje też wsparcia dla szybkiego ładowania akumulatora. Testowany przeze mnie egzemplarz ma jedno miejsce na kartę nano-SIM. Na rynku jest też dostępna wersja z Dual SIM. Wbudowana pamięć 32 GB (do naszej dyspozycji pozostaje ok. 22 GB) wystarczy, aby wgrać na urządzenie ulubioną muzykę, filmy i gry. Wyświetlacz Ekran FullVision z zaokrąglonymi rogami jest ogromnym atutem LG Q6. Wyświetlacz to matryca IPS o powierzchni 5,5 cala, rozdzielczości 1080 x 2160 pikseli oraz zagęszczeniu 442 ppi. Jakość wyświetlanego obrazu jest bardzo dobra. Odwzorowane kolory są żywe, a głębia czerni i kontrastu również stoi na zadowalającym poziomie. Maksymalne podświetlenie ekranu sprawdza się nawet w bardzo słoneczne dni - obraz ciągle pozostaje czytelny, a czujnik światła funkcjonuje poprawnie. Kąty widzenia zaskakują pozytywnie. System operacyjny i wydajność Smartfon funkcjonuje na bazie Androida 7.1.1. Nougat z nakładką systemową LG UI 5.0. Zapewnia to charakterystyczny dla smartfonów tej firmy interfejs oraz tryby. W tym miejscu możemy wyróżnić tryb KnockON. Dwuklik w ekran powoduje wybudzenie się lub wygaszenie urządzenia. Domyślnie na wyświetlaczu są trzy standardowe przyciski - w smartfonach LG ich ilość można rozszerzyć o dodatkowe klawisze - powiadomienia, Capture+ (zrzut ekranu) oraz QSlide (skrót do listy podstawowych aplikacji). Maksymalnie na ekranie może występować pięć przycisków jednocześnie. Wyświetlacz w LG Q6 możemy wykorzystać również do trybu multi window - obsługi dwóch aplikacji jednocześnie. To rozwiązanie na 5,5-calowym wyświetlaczu przypadło mi do gustu. Przydatnym narzędziem jest aplikacja Smart Doctor. Umożliwia m.in.: optymalizowanie pracy urządzenia, usuwanie zbędnych plików, czy monitorowanie zużycia baterii. To jak wiele LG Q6 dzieli od flagowego modelu widać w przypadku specyfikacji podzespołów. Procesor Snapdragon 435 złożony z 8 rdzeni Cortex-A53 taktowanych zegarem 1,4 GHz i układu Adreno 505 to typowa średnia półka. Na plus należy odnotować 3 GB RAM-u, które pozwalają na pracę większej liczby aplikacji. W benchmarku AnTuTu LG Q6 uzyskał 43075 punktów. W tej klasie cenowej podobne osiągi ma np. Nokia 5, zaś zdecydowanie lepsze Huawei P10 Lite. Podzespoły modelu Q6 umożliwiają na korzystanie z bardziej wymagających aplikacji i gier 3D. W praktyce podczas użytkowania wielu aplikacji będą się pojawiać momentami lagi interfejsu. Z kolei w trakcie intensywnego grania obudowa urządzenia mocno się nagrzewa. Bateria Niewymienny akumulator o pojemności 3000 mAh pozwala na kilkanaście godzin intensywnego użytkowania. Przy włączonym module LTE lub Wi-Fi oraz ustawionej maksymalnej jasności wyświetlacza włączony ekran wytrzymuje ok. 3,5-4,5 godziny. Kiedy po telefon sięgamy sporadycznie, to telefon posłuży nam do 2 dni. Dużym minusem jest brak obsługi szybkiego ładowania baterii. Aparat i audio Aplikacja aparatu jest funkcjonalna i łatwa w obsłudze nawet dla laików. Świetnie działa przełączanie między przednią, a główną kamerą - wystarczy ruch palcem po ekranie. Do naszej dyspozycji są dostępne trzy tryby fotografowania: automatyczny, panorama oraz jedzenie (można dostosować balans bieli). Dostępne są także filtry oraz upiększanie twarzy. Brakuje trybu manualnego. Możemy natomiast zrobić szerokokątne selfie! box:imageShowcase box:imageShowcase Jakość zdjęć jest poprawna. Zdjęcia mają zadowalające oddanie detali, a kolory są kontrastowe. Wyróżnia je efekt miękkiego zdjęcia – głównie kontury tła są zmiękczone. Jakość rejestrowanych filmów jest przeciętna, szczególnie po zmroku. Maksymalna rozdzielczość nagrań to - 1080p w 30 kl./s, a dostępna w ustawieniach stabilizacja obrazu nie wpływa na poprawę jakości wideo. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Jakość dźwięku z głośnika, jak i fabrycznych słuchawek jest poprawna. W domyślnej aplikacji możemy ingerować w korektę tonów oraz szybkości odtwarzanej muzyki. Łączność i jakość rozmów Jakość rozmów jest bardzo dobra. Głos rozmówcy dociera do nas bez żadnych zakłóceń. Smartfon jest wyposażony w moduły: LTE, Bluetooth, NFC, GPS obsługujący A-GPS i GLONASS oraz Wi-Fi, które jest niestety jednozakresowe. W trakcie testów korzystanie z Internetu było płynne, a moduł GPS szybko i dokładnie lokalizował moje aktualne położenie. Podsumowanie LG Q6 to ładnie wyglądający smartfon o średniej klasy podzespołach. Zdecydowanymi zaletami są: 5,5-calowy ekran FullVision, tryb szerokokątnego selfie, eleganckie wzornictwo oraz pamięć - 3 GB RAM-u i 32 GB wbudowanej. Wydajność stoi na zadowalającym poziomie, ponadto smartfon dobrze leży w dłoni i można nim wykonać poprawnej jakości zdjęcia. Czas pracy na jednym ładowaniu baterii większość odbiorców powinien usatysfakcjonować. Ciekawym dodatkiem jest możliwość odblokowania telefonu za pomocą rozpoznawania twarzy. Smartfon ma również wady i niestety niewiele go łączy z flagowym LG G6. Plastikowy tył obudowy szybko się rysuje, brakuje portu USB typu C, czytnika linii papilarnych oraz diody powiadomień. Model Q6 nie obsługuje również trybu szybkiego ładowania. To zdecydowanie uzasadnia jego aktualną cenę. Smartfon w dniu premiery kosztował 1500 zł (lipiec 2017), a obecnie trzeba za niego zapłacić poniżej 900 zł. Mimo wad, LG Q6 wyróżnia się na swoim aktualnym segmencie cenowym. Ma więcej pamięci wbudowanej, RAM-u oraz lepszej klasy wyświetlacz niż Nokia 5. Prezentuje się też lepiej niż Motorola G5. Ciekawą alternatywą, a przede wszystkim wydajniejszą, będzie ciągle taniejący Huawei P10 Lite.
Test smartfona LG Q6 - budżetowiec o wyglądzie flagowca
Choć zima jeszcze nie odpuszcza, to w świecie mody wszystko zawsze dzieje się z wyprzedzeniem. Dzięki temu wiemy, co będzie modne wiosną i latem oraz w jakie ubrania i dodatki już teraz zainwestować. Trendy w modzie zmieniają się bardzo dynamicznie. Możemy zauważyć zarówno wiele nowatorskich pomysłów, jak i nawiązania do minionych lat. Co nosiły modelki na najważniejszych pokazach słynnych tygodni mody? Skąd warto czerpać inspiracje, aby być na czasie? Biżuteria w rozmiarze XXL Koniec z drobnymi, minimalistycznymi ozdobami. Na pokazach: Chanel, Oscara de la Renty, Prady, Balmain, Gucci i wielu innych – wszędzie zgodnie stawiano na jak największą i jak najbardziej spektakularną biżuterię. Ozdoby były wykonane z metalu, plastiku, a także wysadzane kamieniami. Zdecydowanie najbardziej wyróżniały się kolczyki, które w tym sezonie sięgają, a wręcz opierają się o ramiona, a także ściśle oplatające szyję kolie. Na włosach srebrne, metaliczne opaski. Twarzom tajemniczości dodawały okulary z lustrzanymi szkłami. W tym sezonie nie ma miejsca na skromność, warto więc przyciągać swoim wyglądem uwagę. Hiszpańskie inspiracje Wiosną i latem zdecydowanie królować będą dwa nawiązujące do tradycji latynosko-hiszpańskich trendy. Po pierwsze: falbany! Przybierają przeróżne formy, wielkości i są drapowane ze wszystkich materiałów. Szeroka gama kolorystyczna odbiera im typowo ognisty charakter w stylu flamenco, ale nadal jak nic innego dodają kobiecości. Tak samo działa szczegół numer dwa: odkryte ramiona. Są bardzo zmysłowe, a jednocześnie stylizowane na co dzień. Warto już zimą pomyśleć o przygotowaniu skóry do jej pokazania! Takie motywy znaleźć można na wybiegach: Diane von Furstenberg, Michaela Korsa, Oscara de la Renty, Balmain czy Chloe. Wszędzie jeans! Już od kilku sezonów chętnie nosimy jeans i teraz także nie trzeba się z nim rozstawać. Nadal modne są przetarcia i kroje w stylu boyfriend. Teraz jeszcze bardziej odważnie. Warto zainwestować w luźną kurtkę ze sztywnego jeansu i stylizować ją w buntowniczym stylu. Inspiracji możemy szukać na pokazach Marca Jacobsa i Saint Laurenta. U Alexandra McQueena zaś ubrania z tego materiału zdobione były aplikacjami. Przewiduje się, że w tym sezonie będziemy samodzielnie przerabiać ubrania vintage za pomocą różnokolorowych naszywek. Bielizna czy ubranie? Trendem, który może zaskoczyć, ale wróży się mu ogromne powodzenie właśnie ze względu na kontrowersje i niejasności, są inspiracje rodem z buduaru. W skrócie – bielizna noszona na co dzień. Givenchy, Celine, Pucci pokazują, że zwiewne jedwabie i atłasy staną się eleganckimi, nieco dziewczęcymi bluzeczkami. Halki zastąpią sukienki, a płaszcze przybiorą szlafrokowe formy. Wszystko zaczepione na cienkich ramiączkach i w klimatach retro. Na tę tendencję warto się otworzyć. Mono zestawy Na uwagę zasługują też zestawy w monochromatycznej kolorystyce. Prócz ponadczasowej bieli znajdziemy tu również nieoczywiste róże i fiolety, jak u Caroliny Herrery. Jej zestawy składające się z wielu warstw, włączając przezroczystości, dają duże pole do popisu dla osób pomysłowych, które lubią eksperymentować z modą. U Balmain mogliśmy zobaczyć mono stylizacje w beżach, aż do odcienia nude, które zostały podkreślone zdobieniami i sznurowaniami. Taki look chętnie wykorzystują również topmodelki, kreujące trendy między pokazami. Makijaż w 2016 Trendy makijażowe w 2016 roku zwracają się ku światłu. Puder matujący możemy wyrzucić z kosmetyczki, zastępując go rozświetlaczem. Na pokazach widać go na policzkach, nosach i czołach modelek, nawet w najbardziej lśniących formułach. Brwi nadal podkreślamy, nie depilujemy zbyt śmiało. Na oczy nakładamy szare cienie lub turkusową kredkę. Na co dzień usta pozostają jasne, ale w pogotowiu zawsze mamy niezawodną czerwoną szminkę. Prawdziwe fashionistki już zimą śledzą najważniejsze pokazy mody, aby czerpać inspiracje i kompletować garderobę na nowy sezon. W 2016 możemy zauważyć pochwałę klasycznej kobiecości: inspiracje bieliźniane, delikatne falbany i zwiewne materiały. Warto wyposażyć się w parę gigantycznych kolczyków i kurtkę z jeansu. Już nie możemy doczekać się wiosny!
Co będzie modne w 2016 roku? – przegląd trendów z wybiegów
Kot na smyczy? Taki widok jeszcze do niedawna wzbudzał u wielu osób rozbawienie lub co najmniej zdziwienie. Tymczasem spacery z opiekunem nie muszą być wyłącznie psią domeną. Pamiętajmy jednak o zasadach nauki chodzenia na smyczy, zakupie odpowiednich szelek, a w przypadku kotów wychodzących np. samodzielnie do ogrodu – nabyciu bezpiecznej obroży. Prawdą jest, że nie każdemu kotu spodoba się spacerowanie poza jego własnym terenem. Jeśli nasz pupil najchętniej spędza czas w domu, a dalsze eskapady go nie interesują, bądź też reaguje zdenerwowaniem na wszelkie zmiany w otoczeniu czy nowe miejsca, być może nie jest on najlepszym kandydatem na spacerowicza. Natomiast dla ciekawych świata, bardziej śmiałych zwierzaków, spacer może stać się jedną z ulubionych czynności. Jak wygląda spacer z kotem i jakich akcesoriów potrzebuje kot, który wychodzi na dwór? Podstawa – smycz i szelki Koty wyprowadzamy na spacer wyłącznie w szelkach. Z samej obroży zwierzę może zbyt łatwo się wyswobodzić, a ponadto nie powinno się ciągnąć za smycz, która jest zaczepiona na delikatnej szyi kota (w szelkach smycz przypinamy na grzbiecie). Na rynku dostępne są różne typy szelek zaprojektowanych tak, aby kot czuł się komfortowo i był bezpieczny. Przede wszystkim znajdźmy rozmiar szelek odpowiedni dla naszego pupila. Jeśli mamy małego kotka, zacznijmy od szelek dla kociąt. Powinny być one przystosowane do niewielkiego obwodu klatki piersiowej młodego kotka – zwykle jest to przedział 19-33 cm. Szelki dla kotów dorosłych muszą dawać większe możliwości regulacji – do 42-46 cm. Dostępne są także szelki XXL dla kotów grubszych oraz należących do dużych ras – ich maksymalny obwód w klatce piersiowej wynosi nawet 57 cm. box:offerCarousel Szelki mogą być zapinane na klamerki lub zatrzaski. Wybór zależy tu od preferencji właściciela. Zatrzaski są zwykle wygodniejsze w użyciu. Poza standardowymi szeleczkami, składającymi się z pasków o szerokości ok. 1 cm, mamy do wyboru także szelki pełne, przypominające ubranko. Dobrze dopasowane, nie przesuwają się po kocim ciele, a kot z pewnością się z nich nie wyswobodzi. Zwróćmy jednak uwagę, czy materiał, z którego wykonane są szelki, pozwala skórze oddychać (najlepsze są te wyłożone od wewnątrz siateczką). Ważne jest także, aby szelki nie uciskały kota. Do szelek zawsze dołączona jest smycz. Ma ona zwykle 120 cm. Jeśli wychodzimy z kotem na spacer, warto jednak zaopatrzyć się w smycz typu flexi – zwijającą się automatycznie, dłuższą (3-5 m), z guzikiem blokującym rozwijanie się linki. Nigdy nie spuszczajmy kota ze smyczy podczas spaceru – nawet najspokojniejszy i najlepiej ułożony zwierzak może się bowiem czegoś przestraszyć i w panice uciekać nawet przed opiekunem. box:offerCarousel Nauka chodzenia na smyczy Pierwszym etapem nauki powinno być przyzwyczajanie kota do nowych akcesoriów. Kocię przywyknie do nowości szybciej niż kot dorosły, który być może będzie potrzebował na to więcej czasu. Zaczynamy od położenia smyczy i szelek w pobliżu legowiska kota. Niech oswoi się z ich wyglądem i traktuje je jako znajome elementy. Potem przychodzi czas na założenie kotu szelek. Najlepiej zrobić to w porze karmienia lub zabawy, aby kot skojarzył nowe wdzianko z czymś przyjemnym. Po włożeniu szelek możemy też podać mu ulubiony smakołyk. Po kilku minutach zdejmijmy je i powtarzajmy czynność w ciągu następnych dni, stopniowo wydłużając czas, który zwierzę spędza w szelkach. Niektóre koty przyzwyczajają się do akcesorium bardzo szybko, inne potrzebują więcej czasu. Kiedy wiemy już, że kotu nie przeszkadzają szelki, czas przypiąć do nich smycz. Pierwszy „spacer” powinien odbyć się po mieszkaniu. Przypnijmy smycz i pozwólmy kotu się prowadzić. Później możemy zacząć uczyć pupila sygnału przywołującego – może to być jego imię, cmoknięcie czy prosta komenda. Dzięki temu nie będziemy musieli go za sobą ciągnąć, gdy zdecydujemy się podczas spaceru obrać inny kierunek niż nasz mruczący towarzysz. Gdzie najlepiej udać się na spacer? Park, łąka, leśna dróżka czy nawet chodnik – wszystkie te miejsca będą odpowiednie, jeśli nie znajdują się w pobliżu ruchliwej ulicy czy innych hałaśliwych okolic. Warto także zaobserwować, o jakiej porze najlepiej wychodzić z kotem – niech nie będzie to czas, kiedy spaceruje wiele osób z psami. Pamiętajmy oczywiście, że kot, który wychodzi na spacer, powinien być wykastrowany, zaszczepiony i zdrowy. Weźmy też pod uwagę fakt, że jeśli kotu spacery się spodobają, zacznie się ich domagać regularnie – niezależnie od tego, czy mamy na nie czas. Czy kot powinien mieć obrożę? box:offerCarousel Kot powinien zostać u weterynarza zaczipowany, ale niezależnie od tego warto przypinać mu adresówkę do obroży czy szelek. Jest kilka rodzajów adresówek do wyboru – te w formie metalowych kapsułek z karteczką w środku są niewielkie i nie przeszkadzają kotu, ale mogą się rozkręcić, a karteczka wówczas wypadnie. Innym rozwiązaniem jest grawerowana zawieszka – tutaj niebezpieczeństwo zgubienia jest o wiele mniejsze, ale sama adresówka ma większy rozmiar i niektórym kotom może przeszkadzać. Ciekawą opcją dla kotów noszących obrożę jest sprytna obroża z miejscem na adres – wówczas w ogóle nie potrzebujemy zawieszki, gdyż adres będzie widoczny po odpięciu paska na obroży. A czy kotu potrzebna jest obroża? Jeśli zwierzę wychodzi np. do ogrodu, zawsze na wszelki wypadek lepiej w ten sposób zabezpieczyć je przed ewentualnym zaginięciem. Nie każdemu bowiem przyjdzie do głowy myśl, żeby znalezionego kota zanieść do przychodni weterynaryjnej w celu sprawdzenia, czy jest zaczipowany. Jeśli natomiast wychodzimy z kotem na smyczy, możemy przyczepić zawieszkę do szelek, albo też zakładać oba akcesoria – wiele zależy tu od komfortu samego kota. Pamiętajmy jednak, żeby kupować wyłącznie obroże z bezpiecznym zapięciem na klips. Tylko taka pozwoli się kotu wyswobodzić w przypadku, gdy zaczepi nią o gałąź czy siatkę. W przeciwnym razie narażamy życie pupila na niebezpieczeństwo. Kot jest zwierzęciem pojętnym i jeśli tylko spodoba mu się wychodzenie w szelkach na spacer, szybko nauczy się kilku słów, które pomogą nam nad nim zapanować (np. „zostaw”, „nie”, „chodź”). Pamiętajmy jednak, że kot niekoniecznie będzie miał ochotę na chodzenie przy nodze, a świat wokół będzie dla niego bardzo interesujący (dźwięki, latające owady, liście itd.). Dajmy mu trochę swobody na luźnej smyczy – niech pobiega, skubnie trochę trawy, sprawdzi, co kryje się w krzakach. Zawsze jednak bądźmy w pogotowiu, gdyby się czegoś przestraszył.
Kot na spacerze – przegląd szelek i obróżek
Trening izometryczny należy do jednego z najbardziej efektywnych, jeśli zależy nam na wzmocnieniu wszystkich partii mięśni bez nadmiernego wysiłku. Jego główną zaletą jest to, że by go wykonać nie potrzebujemy żadnych specjalistycznych przyrządów, poza opcjonalną, klasyczną matą do fitnessu, którą kupimy za kilkanaście złotych. Przy tym, ćwiczenia wzmacniające możemy wykonywać w domowym zaciszu z dala od zgiełku siłowni, relaksując się i wyciszając wewnętrznie. Jeśli do tej pory mieliście okazję trenować jogę bądź pilates uwierzcie, trening izometryczny naprawdę przypadnie wam do gustu! Na czym polega trening izometryczny ? Trening izometryczny to niezbyt wymagająca forma wzmocnienia poszczególnych partii mięśni całego ciała. Jego tajemnica tkwi w odpowiednim napinaniu wybranych grup mięśniowych bez konieczności ich rozciągania oraz poddawania ich przeciążeniom. Aby prawidłowo go przeprowadzić nie potrzebujemy dużego nakładu czasu – sami decydujemy, ile minut dziennie jesteśmy w stanie poświęcić na ćwiczenia. Nie musimy również dysponować dobrą kondycją – ćwiczenia izometryczne nie angażują bezpośrednio układu wydolnościowego, a skupiają się raczej na statycznym wzmacnianiu mięśni. Codzienna praktyka odbywa się na dosłownie kilku metrach kwadratowych powierzchni stąd ćwiczenia możemy wykonywać w praktycznie dowolnym miejscu naszego domu czy mieszkania. Wystarczy, że uda nam się rozłożyć prawidłowo matę do ćwiczeń– to w jej obrębie na ogół odbywa się cały trening. Przyda nam się też odpowiedni strój i buty. Przez większość czasu siedzimy zmuszając poszczególne partie mięśni do pracy. Jedynie w przypadku nielicznych ćwiczeń będziemy zmuszeni do wstania lub przykucnięcia. Najbardziej interesujące w treningu izometrycznym jest to, że sami decydujemy o intensywności naszych ćwiczeń i tempie ich wykonywania. Nie ma też zbyt wielu zasad, których należy przestrzegać – wystarczy trzymać się jednej wytycznej mówiącej, by od stanu pełnego rozluźnienia mięśnia nie przechodzić od razu do jego całkowitego napięcia. Działamy więc powoli, stopniowo angażując mięśnie, co gwarantuje nam niski stopień narażenia na jakąkolwiek kontuzję. Napinanie mięśni a ich wytrzymałość Jeśli kiedykolwiek mieliście okazję trenować na siłowni z pewnością wiecie, jakie efekty można osiągnąć, trenując z naprawdę dużymi ciężarami. Celem treningu izometrycznego nie jest jednak osiągnięcie ponadprzeciętnej siły, a po prostu doprowadzenie naszych mięśni do stanu umożliwiającego bezproblemowe, codzienne funkcjonowanie. Dlatego też cieszy się on taką popularnością wśród osób będących w trakcie rehabilitacji oraz ludzi starszych, którzy nie mogą sobie pozwolić na przeprowadzanie ćwiczeń opartych na intensywnym ruchu. Napinanie mięśni jest bardzo efektywnym sposobem ich wzmocnienia – angażując stopniowo kolejne z nich, sprawiamy, że nasz organizm zostaje poniekąd oszukany. Wydaje mu się, że mięśnie pracują pod dużym obciążeniem, podczas gdy w rzeczywistości ich skurcze są sztucznie wywołane przez nas samych. W związku z tym tkanka mięśniowa zaczyna się rozrastać podobnie, jak w przypadku ćwiczeń siłowych oraz ulega większemu zwarciu i nabiera bardziej zwięzłej struktury. Kto powinien stosować trening izometryczny? Wbrew pozorom trening izometryczny przyda się dosłownie każdemu, w tym nawet osobom, które na co dzień wykonują ćwiczenia siłowe. Można potraktować go jako dodatkowy zestaw ćwiczeń wzmacniających mięśnie lub jako wiodący sposób na ich rozbudowanie. Szczególnie zadowolone z jego stosowania będą osoby, które na co dzień nie posiadają zbyt wiele czasu na ćwiczenia, a które marzą o przyjemnym i bezwysiłkowym funkcjonowaniu każdego dnia. Według zaleceń specjalistów, trening izometryczny powinien być również stosowany podczas rehabilitacji przez osoby, które doznały poważnego urazu mechanicznego. Chory kręgosłup czy problemy ze stawami często ograniczają nas w wykonywaniu klasycznych ćwiczeń przez co nasze mięśnie zaczynają po pewnym czasie zanikać. Bardzo utrudnia to nawet tak błahe i powszechne czynności jak wstawanie, chodzenie czy noszenie zakupów. Trening izometryczny jest z kolei w stu procentach bezpieczny dla kręgosłupa oraz stawów i pozwala nam na bezpieczne przełamywanie granic bólu, bez obaw o pogorszenie stanu zdrowia. Przykładowe ćwiczenia izometryczne Wzmacniające nogi W pozycji siedzącej (na krześle, kanapie) naprzemiennie stopniowo napinaj i rozluźniaj mięśnie łydek, unosząc przy tym lekko pięty. Faza napinania powinna trwać około 5 sekund, rozluźnienie 10 sekund. Siedząc na krześle delikatnie wysuń pośladki się do przodu, złącz stopy i ugnij kolana tak, by tworzyły z udami kąt około 110 stopni. Następnie pochyl się do przodu i siłą ud zacznij dociskać stopy do ziemi przez 5 sekund. Następnie rozluźnij mięśnie na 10 sekund. Powtórz ćwiczenie kilka razy. Rozluźniające kręgosłup W pozycji stojącej lub siedzącej zapleć ręce za szyją i pochyl tułów nieznacznie do przodu. Następnie przez 5 sekund zacznij dociskać dłońmi tułów do dołu równocześnie próbując mięśniami szyi i pleców podnieść go do góry. Wyprostuj się i rozluźniaj ciało przez 10 sekund. Powtórz kilka razy Wzmacniające ręce Złącz ze sobą otwarte dłonie na wysokości klatki piersiowej (jak przy modlitwie), a następnie zacznij przez 5 sekund mocno je do siebie dociskać. Rozluźnij ręce na 10 sekund i powtórz to samo ćwiczenie, trzymając dłonie nad głową. W ten sposób wzmocnisz przedramiona i bicepsy.
Ćwiczenia izometryczne: dla kogo i jak działają?
Racjonalne żywienie w czasie ciąży to bardzo ważny składnik postępowania podczas tego szczególnego czasu. Unikanie stresu, regularne badania, lekka aktywność fizyczna są istotne, ale dopiero z odpowiednią dietą oraz suplementacją zatroszczymy się o wszystkie najważniejsze składowe higieny ciąży. Dieta w ciąży nie powinna kojarzyć się z ograniczeniami, zmianą nawyków żywieniowych o 180 stopni czy podporządkowaniem życia pod posiłki. Warto jednak znać podstawowe zasady diety obowiązujące przyszłą mamę. Jakie to zasady? W ciąży nie musimy wywracać do góry nogami wszystkiego, co wiemy na temat zdrowego żywienia. Jeśli do tej pory dieta była racjonalna i zbilansowana, to wystarczy wdrożyć kilka subtelnych modyfikacji. Oczywiście kobiety, które przed ciążą zaniedbywały swoje żywienie, opierając je na wysoko przetworzonej żywności, powinny bardziej niż zwykle starać się sprostać wymogom, jakie niesie za sobą ciąża. Rozwijające się w brzuchu mamy dziecko ma bowiem spore wymagania i czerpie z organizmu mamy wszystko, czego potrzebuje. Ewolucja zaprogramowała ciążę w taki sposób, aby dziecko zawsze było traktowane priorytetowo. Można się zatem domyślać, że niedoborowa dieta kobiety ciężarnej odbije się bardziej na jej zdrowiu niż na maluszku. Są oczywiście od tego wyjątki, ale o tym na sam koniec. Przyjrzyjmy się różnicom Prawidłowe nawodnienie box:offerCarousel Prawidłowe nawodnienie organizmu jest ważne zawsze, ale w czasie ciąży bardziej niż zwykle. Produkcja wód płodowych wymaga sporej nadwyżki płynów w diecie, dlatego ze standardowej rekomendowanej dawki jaką jest 1,5 do 2 litrów płynów dziennie, w czasie ciąży generuje się od 2 do 2,5 litra. Płyny w diecie to nie tylko woda, ale to właśnie ona powinna stanowić dużą część codziennej porcji nawodnienia. Wypijanie od 4 do 6 szklanek wody dziennie w zupełności wystarczy. Resztę płynów można czerpać z lekkich naparów, zup, świeżych soków oraz warzyw i owoców. W ciąży warto sięgać w szczególności po produkty roślinne bogate w wodę, takie jak owoce jagodowe, melony, ogórki i arbuzy. To bardzo pomaga odpowiednio nawodnić organizm i jednocześnie dostarczać witamin oraz składników mineralnych. Musimy też pamiętać, że w czasie upałów zapotrzebowanie na płyny może być jeszcze większe. Kalorie i wartość energetyczna diety W obiegowej opinii krąży mit, że kobieta w ciąży ma o wiele wyższe zapotrzebowanie na energię niż przedtem. Oczywiście wartość energetyczna diety przyszłej mamy zmienia się, ale nie są to wartości, które przyprawiają o zawrót głowy. Co ciekawe, w I trymestrze ciąży zapotrzebowanie na energię nie zmienia się. Dopiero w II i III trymestrze obserwujemy wzrost zapotrzebowania na kalorie. Szacuje się, że w II trymestrze powinno się dodać 360 dodatkowych kalorii, a w III około 450. 360 kalorii to na przykład taki zestaw: 2 kromki chleba żytniego łyżeczka masła extra lub oliwy ugotowane jajko 2 plasterki chudej wędliny drobiowej warzywa do kanapki np. pół pomidora i kilka liści sałaty niewielka gruszka Przykład posiłku dostarczającego 450 kcal: szklanka mleka 2% tłuszczu 5 łyżek płatków owsianych łyżka migdałów duża garść owoców jagodowych Aby uzupełnić dietę w potrzebne kalorie, wystarczy do swojej standardowej diety dorzucić jeden dodatkowy posiłek lub zwiększyć porcję dotychczasowych dań o około 15-25%. Ilość dodanych kalorii jest też uzależniona od aktywności kobiety w ciąży i jej aktualnej masy ciała. Jeśli np. pani przed zajściem w ciążę intensywnie ćwiczyła, a w czasie ciąży jej aktywność mocno spadła, to prawdopodobnie kaloryczność diety sprzed ciąży nie będzie musiała być wyższa niż dotychczas, ponieważ zmniejszył się wydatek na sport i powstała nadwyżka będzie mogła być przeznaczona na potrzeby rozwijającego się dziecka. W praktyce niewiele kobiet liczy kalorie w diecie, ale chciałabym, abyście zapamiętały, że różnica kalorii między dietą przed i w czasie ciąży nie jest bardzo duża i nie powinno się jeść za dwoje, lecz dla dwojga. Najlepiej sugerować się intuicją oraz respektować to, co podpowiada nam ośrodek głodu oraz sytości. Ani niedojadanie, ani przejadanie, nie są wskazane. Makroskładniki diety, czyli białka, tłuszcze i węglowodany Zapotrzebowanie na makroskładniki diety także zmienia się w czasie ciąży. Wiele osób niesłusznie uważa, że zapotrzebowanie na białko w ciąży gwałtownie rośnie. Oczywiście jest wyższe niż przed ciążą, ale w Polskich warunkach mamy raczej problem z nadmiernym spożyciem białka niż z jego niedoborem. Zalecenia mówią, że wzrasta ono o 0,3 g na 1 kilogram masy ciała, czyli w przypadku pani o masie ciała 60 kilogramów potrzebujemy dodatkowo 18 g białka każdego dnia. Zakładając, że przed ciążą kobieta stosowała dietę o normalnej, a nie podwyższonej ilości białka, powinna dodać do swojego codziennego menu na przykład 1 mały jogurt i 50-60 g mięsa. Jogurt będzie dostarczał także wapnia, a mięso (zwłaszcza czerwone) niezbędnego w ciąży żelaza. Oczywiście część białka w diecie można pokryć białkiem pochodzenia roślinnego. W czasie ciąży wzrasta także zapotrzebowanie na tłuszcze, zwłaszcza kwasy tłuszczowe z rodziny omega-3 (DHA oraz EPA). Tłuszcze te znajdują się głównie w rybach morskich (makrela, śledź, sardynki, łosoś), jednak należy pamiętać, że muszą to być ryby o niskim stopniu zanieczyszczenia metalami ciężkimi czy dioksynami. Lepiej zatem wybrać łososia hodowlanego niż bałtyckiego, ponieważ ten pierwszy cechuje się zdecydowanie mniejszą zawartością dioksyn. Nie zaleca się także ryb długożyjących, takich jak tuńczyk. Tygodniowo kobieta ciężarna powinna spożywać około 200 g tłustych ryb morskich oraz zastosować dodatkową suplementację EPA oraz DHA według wskazań lekarza. Pozostałe tłuszcze w diecie powinny pochodzić z niskoprzetworzonych produktów: awokado, orzechów, nasion, pestek, oliwy z oliwek oraz w mniejszej ilości z jaj, nabiału oraz mięsa. Zapotrzebowanie na węglowodany także rośnie, a energia pochodząca z tego makroskładnika diety powinna stanowić nawet do 60% spożywanych kalorii. W II i III trymestrze ciąży należy spożywać około 9 porcji produktów węglowodanowych. Polecane są wszelkiego rodzaju kasze, płatki zbożowe bez cukru, makarony, ryż, dobrej jakości pieczywo, bataty, ziemniaki etc. Im mniej przetworzone produkty węglowodanowe w diecie, tym lepiej, ponieważ stanowią one wówczas cenne źródło składników mineralnych oraz błonnika. Mikroelementy, czyli witaminy i składniki mineralne O ile zapotrzebowanie na kalorie nie wzrasta bardzo mocno, tak ilość witamin i składników mineralnych niezbędnych do prawidłowego odżywienia mamy i dziecka w czasie ciąży szybuje w górę. Zwiększone zapotrzebowanie dotyczy przede wszystkim: Żelaza – zapotrzebowanie na ten składnik w ciąży wzrasta o 50%, należy zatem sięgać także po czerwone mięso, jaja, szpinak, orzechy, strączki i inne produkty obfitujące w żelazo. Jodu – zapotrzebowanie na jod w ciąży wzrasta ze 120 do 200 mikrogramów na dobę. Źródłem jodu w diecie są ryby morskie, algi oraz niektóre wody mineralne. Wapnia – w ciąży potrzebujemy 200-300 mg wapnia więcej w stosunku do zapotrzebowania przed ciążą. Wapń o najlepszym stopniu przyswajalności znajduje się w nabiale, jednak znajdziemy go także w: szprotkach, migdałach, sezamie, tahini, zielonych warzywach, strączkach, produktach fortyfikowanych oraz wodzie mineralnej. Magnezu – zapotrzebowanie na ten składnik diety znacznie wzrasta, dlatego wielu specjalistów zaleca łączenie suplementacji z bogatym jadłospisem. Warto sięgać po orzechy, nasiona, zielone warzywa, nieoczyszczone zboża, strączki, suszone owoce i gorzką czekoladę. Witaminy A – najlepiej spożywać ją w bezpiecznej formie β-karotenu, np. pod postacią marchewki, dyni, pomarańczowych owoców. Witaminy E – znajdziemy ją w niskoprzetworzonych produktach roślinnych bogatych w tłuszcze np. orzechach, pestkach, nasionach, olejach roślinnych tłoczonych na zimno. Musimy pamiętać, że każdą suplementację należy skonsultować z lekarzem ginekologiem prowadzącym ciążę i/lub dietetykiem klinicznym. I trymestr W pierwszym trymestrze ciąży zazwyczaj występują problemy związane z nudnościami i częstymi wymiotami. W tym okresie wiele kobiet skarży się na niespotykane dotąd awersje pokarmowe. Siłą rzeczy dieta w I trymestrze ciąży jest dla wielu kobiet trudna. Poskromienie nudności jest na tym etapie kluczowe. Pomóc może na przykład imbir. Warto przygotować lemoniadę imbirową i pić ją każdego dnia. Awersji pokarmowych raczej nie przeskoczymy, zatem szukajmy godnych zamienników. Jeśli na przykład nie jesteśmy w stanie jeść mięsa, to szukajmy produktów bogatych w białko, witaminy z grupy B oraz żelazo. Dobrym zamiennikiem będą jajka oraz strączki. II trymestr W drugim trymestrze często pojawiają się obrzęki. Oczywiście nie są one powodem do unikanie picia wody. Warto jednak zatroszczyć się o prawidłową podaż potasu oraz unikanie nadmiernego spożycia sodu pod postacią soli. Od II trymestru ciąży zaczyna wzrastać zapotrzebowanie na energię, dlatego na tym etapie warto poszukać dla siebie najlepszych rozwiązań, jak podbić kaloryczność posiłków bez nadmiernego powiększania objętości porcji. Sprawdzi się dodatkowa łyżka oliwy, garść orzechów, porcja produktu białkowego lub dodatkowa kromka pieczywa. Raczej nie starajmy się podbijać kaloryczności jadłospisu warzywami tylko gęstymi odżywczo produktami, obfitującymi w niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe, pełnowartościowe białko i/lub węglowodany złożone. III trymestr W trzecim trymestrze ciąży, kiedy dziecko jest już bardzo duże, problematyczne jest z kolei jedzenie dużych porcji. Mamy tutaj do czynienia z sytuacją, w której jelita i żołądek są ściśnięte przez mocno powiększoną macicę, a jednocześnie musimy jeść więcej, ponieważ zapotrzebowanie energetyczne wzrosło. W takich wypadkach sprawdzi się przygotowywanie posiłków o małej objętości i większej kaloryczności oraz unikanie nadmiaru błonnika i sięganie po produkty płynne, bądź półpłynne. Budyń jaglany, esencjonalna zupa krem, gęsta owsianka czy soki warzywne to świetny sposób, aby dostarczyć sporo kalorii i jednocześnie uniknąć uczucia przepełnienia i ciężkości. Produkty zakazane W czasie ciąży można jeść prawie wszystko. Oczywiście unikamy przetworzonej żywności, ale tak naprawdę tylko pojedyncze produkty są całkowicie zakazane z uwagi na zbyt duże ryzyko mikrobiologiczne. Do takich produktów należą: nabiał z mleka niepasteryzowanego (np. tradycyjna feta, camembert, parmezan) surowe wędliny (np. szynka parmeńska) surowe ryby i mięso (sushi z surową rybą, wszelkiego rodzaju tatary, krwiste steki) surowe jajka (np. kogel-mogel lub kremy na bazie surowego żółtka) alkohol Oczywiście w czasie ciąży nie wolno palić tytoniu i zażywać żadnych suplementów diety oraz leków bez konsultacji z lekarzem. Względnie należy też unikać kofeiny, jednak nie ma powodów, żeby całkowicie eliminować ją z diety. Trzeba jedynie pamiętać, aby nie przekraczać dozwolonej dziennej dawki wynoszącej od 200 do 300 mg dziennie. Jeśli to możliwe, warto sięgać po kawę bezkofeinową. Teoria programowania płodowego Tak jak już wspomniałam na samym początku, z założenia dieta niedoborowa bardziej zaszkodzi matce niż dziecku. Istnieje jednak silna teoria mówiąca o tzw. programowaniu płodowym, która zakłada, że niesprzyjające warunki wzrostu płodu mogą przyczynić się do trwałych zmian adaptacyjnych i aktywacji genów, które w normalnych warunkach pozostają nieaktywne. Mówiąc prostszym językiem, jeśli kobieta ciężarna odchudza się lub stosuje dietę niedoborową, to organizm dziecka programuje się w taki sposób, aby miał on szansę przetrwać po porodzie. Dzieci niedożywionych matek często mają problemy, aby utrzymać prawidłową masę ciała oraz polecany zakres wartości cholesterolu oraz trójglicerydów w przyszłości. Wynika to z ewolucyjnego przystosowania takiego dziecka do gromadzenia większej ilości zapasów na czasy niedoboru, które zasygnalizowała niedoborowa, uboga dieta matki. Niech ta hipoteza będzie ostatecznym argumentem za tym, aby dbać o jakość żywienia w ciąży zarówno dla siebie, jak i dla maleństwa. W końcu ciąża ma być cudownym doświadczeniem, a nie stanem, który powoduje tycie, utratę włosów, jędrności ciała i gęstości kości. Zbilansowana, odżywcza dieta oraz dobrze dobrana suplementacja zapobiegają wielu objawom, na które narzekają kobiety po ciąży. Warto to wykorzystać i zadbać o to jak najszybciej.
Odżywianie kobiety w czasie ciąży – trzy trymestry w pigułce
Prawdopodobnie nie ma człowieka, który choć raz nie marzył o tym, by cofnąć się w czasie i coś naprawić w swoim życiu albo odbyć podróż w przyszłość, by poznać swój los i być może zapobiec jakimś katastrofom. Poznać rodzącą się historię człowieka, doświadczyć tego, czego uczymy się z podręczników historii. Podróżowanie w czasie pobudza zarówno emocje, jak i wyobraźnię. Pisarze zaś pokazują, że ten pomysł może przynieść mnóstwo rozwiązań i realizacji. Trochę klasyki Podróże w czasie od razu przywołują na myśl zmagania bohatera Herberta George’a Wellsa z jego powieści pod oczywistym tytułem Wehikuł czasu. Podróżnik w czasie przeżył przygodę, która do tego stopnia zafascynowała innych twórców, że powstało kilka ekranizacji, sztuka sceniczna oparta na fabule, jak również zainspirowała ona wielu pisarzy do stworzenia podobnych dzieł. Fabuła tej powieści, w której poznanie przyszłości ludzkości, historii planety, wytworzenia się nowych mechanizmów obronnych u ludzi, do dziś prowokuje do snucia podobnych przypuszczeń i zachwyca plastycznością opisów. Gdy mowa o literaturze, która w pewien sposób nadała kierunek utworom o tematyce związanej z podróżowaniem w czasie, trudno nie wspomnieć o równie klasycznej, choć nieco młodszej książce, jaką jest Koniec wieczności Isaaca Asimova, w której autor podejmuje się trudnego zadania ukazania paradoksów podróżowania w czasie. W fascynującej fabule pojawia się postać, którą należy wysłać daleko w przeszłość. Intrygujące jest to, że to właśnie ów człowiek jest w ogóle odpowiedzialny za stworzenie możliwości podróżowania w czasie. Jak może się zakończyć takie odesłanie go w przeszłość? Czy powiedzie się w ogóle cała operacja? Warto przeczytać tę powieść, która nic nie zatraciła na swojej aktualności. Zobacz także inne książki Isaaca Asimova. Coś dla młodzieży W powieściach dla młodzieży trudno o bardziej nośny temat niż podróże w czasie! Dość starą i znaną już historię nieco zbuntowanej Andy, którą przypadek przenosi w czasie do innego stulecia, mogłabym chyba równie dobrze umieścić pod szyldem klasyki. Godzina pąsowej róży Marii Kruger jest jedną z lepiej skrojonych powieści dla młodzieży, w których wątek poznawania obyczajowości z innej epoki i skromny dydaktyzm autorki stanowią idealne połączenie z barwną fabułą. Zwariowana dziewczyna, przenosząc się w czasie, musi szybko opanować nie tylko nowe obyczaje, ale także plany jej rodziców z epoki, które nie do końca pokrywają się z pomysłem dziewczyny na życie. To jest lektura obowiązkowa dla każdej nastolatki! Z powieści współcześniejszych dzisiejszemu młodemu czytelnikowi chciałabym polecić jedną z części cyklu Felix, Net i Nika, a dokładnie Felix, Net i Nika oraz Teoretycznie Możliwa Katastrofa, której bohaterowie serii mają okazję właśnie odbyć fascynujące podróże w czasie. Pojawia się tutaj wątek tajemniczych pierścieni z okresu II wojny światowej, nietypowych spotkań, a także słynny paradoks dziadka. Książka jest tak niesamowita, że nawet pokuszono się o jej ekranizację. Mogę tylko polecać! W stronę romansu W literaturze współczesnej motyw podróżowania w czasie jest wykorzystywany we wszystkich bodaj gatunkach, nawet w romansach, które dzięki takiemu zabiegowi zyskują na atrakcyjności. Przykładem jest jeden chyba z najbardziej znanych cykli jest historia stworzona przez Diane Gabaldon, a pierwszy jej tom pt. Obca – najbardziej rozpoznawalnym. Opowieść o pielęgniarce żyjącej w latach 40. XX wieku, która trafia do 1743 roku, zyskuje sobie coraz szersze grono zwolenniczek. Jest odległa przeszłość rządząca się swoimi prawami, nieobeznana z nimi kobieta i oczywiście gorący romans z poznanym w epoce z przeszłości mężczyzną. Jest to przykład na wykorzystanie znajomości epoki i formuły romansu, pozwalający wykreować przepis na bestseller. Nie mniej popularną powieścią jest książka Zaklęci w czasie Audrey Niffenegger, która stworzyła dużo oryginalniejszą fabułę. Jej główny bohater Henry nie tyle jest podróżnikiem w czasie, co „choruje” na podróżowanie w czasie. Jego ciało nęka dziwna przypadłość polegająca na tym, że nagle ni stąd, ni zowąd przerzuca go gdzieś w czasie. Czasami jest to przeszłość, czasami przyszłość, nieodmiennie jednak dotyczy ona jego własnego życia oraz życia z ukochaną Clare. Jak może się zakończyć taka historia? Czy jest szansa na szczęśliwy związek, gdy partner często znika? Przekonajcie się koniecznie! I wiele, wiele więcej Książek o podróżowaniu w czasie, o przenoszeniu się w przeszłość lub nagłych przeskokach w przyszłość, jest naprawdę dużo. Gdy więcej o tym myślę, pojawia się coraz więcej tytułów. Przychodzi mi do głowy taki tytuł, jak Dallas 63 Stephena Kinga, czyli przede wszystkim opowieść o tym, że każde ingerowanie w przeszłość odbija się mocnym echem w teraźniejszości. Moją osobiście ukochaną powieścią z wątkiem podróży w czasie jestStraż nocna Terry’ego Pratchetta, którą czytałam już kilka razy i kilka razy wracałam w przeszłość sir Samuela Vimesa. Można by tak wymieniać i wymieniać bez końca. Im więcej takich powieści, tym więcej rodzi się w czytelniku marzeń i pomysłów na własną podróż w czasie. To piękne, że dzięki takim powieściom możemy je odbywać w nieskończoność!
Podróże w czasie w powieściach
Robert Bresson powiedział kiedyś, że fotografując, powinniśmy starać się pokazać to, czego bez nas nikt by nie zobaczył. Fotografia może być sztuką piękną. Jednak wymaga nie tylko sprawnego oka i zmysłu, ale także odpowiedniego sprzętu. Wielu początkujących fotografów nawet nie wie, jakie akcesoria mogą ułatwić im pracę. Dobry sprzęt nie uczyni z kogoś dobrego fotografa – to stwierdzenie jest jak najbardziej prawdziwe. Jednak pewnego rodzaju urządzenia i akcesoria mogą pewne sprawy ułatwić, a niektórych zdjęć wręcz bez nich nie zrobimy. Oto najpotrzebniejsze akcesoria dla początkującego fotografa. Statyw Wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy, ale statyw to podstawowe wyposażenie każdego fotografa. Jeśli chcesz profesjonalnie zajmować się robieniem zdjęć lub nawet hobbystycznie, ale na wysokim poziomie, to musisz mieć statyw. Koniec i kropka. Nie ma od tego ucieczki. Statyw to nie tylko ułatwienie w wielu sytuacjach, ale wręcz niezbędne akcesorium w wielu sytuacjach. Na przykład chcemy zrobić zdjęcie gwiazd. Jest środek nocy. Musimy ustawić długie naświetlanie. Nie ma szans, żeby takie zdjęcie udało nam się zrobić z tzw. ręki. Wiele zdjęć ze statywu będzie też lepszej jakości, ponieważ akcesorium to pozwoli na ustawienie mniejszej czułości ISO. Podstawowy statyw z trzema nogami (tzw. tripod) kupimy już w cenie około 30 zł, ale za najbardziej zaawansowane modele trzeba zapłacić nawet 1300 złotych. Torba lub plecak Sprzęt fotograficzny nie jest tani. Dobry aparat to wydatek co najmniej 2 tys. złotych. Do tego dochodzą jeszcze obiektywy, lampy błyskowe i wiele mniejszych, ale również drogich rzeczy. Z tego też powodu o sprzęt fotograficzny trzeba dbać, bo inaczej szybko ulegnie zniszczeniu. Zakup nowego to spory wydatek. Dlatego też każdy fotograf, nawet ten początkujący, powinien mieć odpowiednią torbę lub plecak. W ofertach wielu producentów są specjalnie tworzone torby i plecaki właśnie dla fotografów. Mają zabezpieczenia i przegródki na aparat czy też obiektywy. Najprostsze to już koszt 20 zł, ale równie dobrze można wydać nawet 400-500 zł. Piloty i wężyki spustowe Gdy konieczne jest zrobienie zdjęcia z góry i to jeszcze z długim czasem naświetlania, niemożliwe jest utrzymanie aparatu w bezruchu z rękoma wyciągniętymi do góry. Wybieramy statyw, ale dostęp do spustu migawki i tak jest utrudniony. Właśnie w takiej sytuacji niezbędnym akcesorium jest pilot lub wężyk spustowy. Pilot to po prostu… pilot, czyli bezprzewodowy kontroler do zdalnego uruchamiania spustu migawki aparatu. Tego typu urządzenia wykorzystują podczerwień i są niezwykle tanie. Najprostszy kupimy już za kilka złotych. Koniecznie trzeba jednak dopasować pilota do modelu aparatu. Wężyk spustowy służy dokładnie do tego samego, ale z tą różnicą, że podłączamy go kablem bezpośrednio do aparatu. Poza tym pozwala często zablokować spust migawki i naświetlanie np. przez 30 minut (tzw. tryb bulb). Ceny produktu oscylują w granicach od kilkunastu do około 300 złotych. Oświetlenie Jeśli zamierzamy robić zdjęcia przedmiotom lub nawet kręcić filmy w domu, np. na YouTube’a, to nie obejdziemy się bez odpowiedniego oświetlenia. Światło to 90 procent sukcesu w fotografii. Jeśli fotografowana osoba lub przedmiot nie będą odpowiednio oświetlone, to na nic zdadzą się statyw, piloty i wężyki spustowe. W wielu sytuacjach wystarczy dobrej jakości lampa błyskowa. Sprawdzi się przy fotografowaniu zarówno w pomieszczeniach, jak i na świeżym powietrzu. Ceny oscylują w granicach 150-1900 złotych. W przypadku domowego studia lepszym wyborem będzie stałe oświetlenie. W takiej sytuacji doskonale sprawdzą się tzw. softboxy. Ceny zaczynają się już od 120 złotych.Fotografowanie nie jest zajęciem tanim. Wyposażenie się w odpowiedni sprzęt to koszt nawet kilku, a nawet kilkunastu czy kilkudziesięciu tysięcy złotych. Jednak w wielu przypadkach jest to wydatek niezbędny.
Najpotrzebniejsze akcesoria dla początkującego fotografa
Serwis kawowy był niegdyś jednym z najważniejszych elementów domowej zastawy. Podawana w nim kawa nie tylko doskonale się prezentowała, ale także wyśmienicie smakowała. Dziś eleganckie porcelanowe imbryki oraz filiżanki ze spodeczkami znów powracają do łask. Przedstawiamy pięć najpiękniejszych naszym zdaniem serwisów do kawy. Jak wybrać idealny serwis? Wybór serwisu kawowego nie zawsze jest prosty, dlatego warto wiedzieć, na co zwrócić uwagę podczas zakupów. Najważniejsza jest oczywiście jakość wykonania. Im wyższa, tym droższy będzie serwis, ale posłuży przez wiele lat. Poza tym jego zakup można traktować jako inwestycję dla przyszłych pokoleń. Na jakość wpływa przede wszystkim tworzywo, z którego zastawa została wykonana. Najszlachetniejsza jest delikatna i bardzo lekka porcelana, ale w sklepach są także zestawy z nieco tańszego porcelitu, a także fajansu oraz szkła. Kolejnym ważnym aspektem jest to, jak dużego serwisu szukamy. Większość z nich przeznaczona jest dla 6 osób, ale równie często wybierane są takie dla 8 lub 12. Plusem będzie możliwość dokupienia do zestawu dodatkowych elementów, np. mlecznika czy cukiernicy, oraz mycia go w zmywarce. Piękny, czyli jaki? O tym, czy serwis jest piękny, decyduje nie tylko jakość porcelany, ale także jej kolor oraz technika zdobienia. Klasyczne są zestawy w kolorze białym oraz kremowym z subtelną złotą obwódką – stonowane, czyli uniwersalne i nadające się do każdego wnętrza. Nie brakuje również nowoczesnych, kolorowych serwisów z porcelitu oraz stylowych propozycji z fajansu z folkowymi motywami. Wybór jest ogromny, dlatego poniżej prezentujemy pięć wyjątkowych propozycji: Alaska Wałbrzych. Serwis kawowy dla 12 osób składający się z 39 elementów. Porcelana w kolorze śnieżnobiałym ze złotą obwódką i ornamentem roślinnym. Wszystkie zdobienia są ręcznie malowane 12-procentowym złotem ceramicznym. Motywy kwiatowe naniesiono za pomocą specjalnego stempla, a następnie utrwalono, wypalając w piecu ceramicznym w temp. 820°C. W skład zestawu wchodzi: 12 filiżanek (220 ml), 12 spodków (śr. 15 cm), 12 talerzy deserowych (śr. 19 cm), imbryk, cukiernica oraz dzbanuszek do mleka. Cena: 479 zł. Lubiana Victoria. Serwis kawowy dla 12 osób składający się z 40 elementów. Porcelana w kolorze białym z motywami kwiatowymi w kolorze czerwonym. Fason o nieregularnym kształcie na bazie kwadratu i prostokąta. Naczynia dostosowane są do intensywnego użytkowania (mają wzmocnione brzegi), układania w stosy, a także do mycia w zmywarce i podgrzewania w mikrofalówce. W skład zestawu wchodzi: 12 filiżanek (200 ml), 12 spodków (śr. 15 cm), 12 talerzyków deserowych (śr. 17 cm), imbryk, cukiernica, mlecznik oraz talerz do serwowania ciasta (śr. 28 cm). Cena: od 419 zł. Ćmielów Rococo Sevres. Serwis kawowy dla 6 osób składający się z 15 elementów. Wykonywany z porcelany malowanej ręcznie w drobną złotą siateczkę z kolorowym wykończeniem. Formą nawiązuje do rokokowego przepychu. Serwis wykonywany jest na zamówienie po uzgodnieniu ostatecznego wyglądu wszystkich elementów. W skład zestawu wchodzi: 6 filiżanek (250 ml), 6 spodków (śr. 15 cm), imbryk, cukiernica oraz dzbanuszek na mleko. Cena: od 3500 zł. Ambition Kubiko.Serwis kawowy dla 6 osób składający się z 23 elementów. Wykonany z wysokiej jakości porcelany w odcieniu marmurowej bieli. Wyrazista forma o ostrych krawędziach oparta na prostokącie doskonale wkomponowuje się w nowoczesne wnętrza. W skład zestawu wchodzi: 6 filiżanek (200 ml), 6 spodków (14 × 14 cm), 6 talerzyków deserowych (20 × 20 cm), cukiernica z pokrywką, dzbanek z pokrywką oraz mlecznik. Cena: od 169,99 zł. Luminarc Authentic. Serwis kawowy dla 6 osób składający się z 12 elementów. Wykonany ze szkła hartowanego, które jest 2–3 razy bardziej odporne na wstrząsy, a ponadto nadaje się do mycia w zmywarce i podgrzewania w mikrofalówce. Idealnie gładka powierzchnia zapobiega osadzaniu się bakterii oraz zanieczyszczeń. Niecodzienny kolor oraz niepowtarzalny wzór sprawia, że zastawa wyróżnia się na stole. W skład zestawu wchodzi 6 filiżanek (220 ml) oraz 6 spodeczków. Cena: od 75,01 zł. Co jeszcze warto wiedzieć? Bardzo ważne jest dopasowanie serwisu kawowego zarówno kolorystycznie, jak i stylistycznie do wystroju domu lub mieszkania. Ma on być dopełnieniem wnętrza, eleganckim detalem na stole, współgrającym również z zastawą obiadową oraz deserową. Najlepszym rozwiązaniem jest wybór elementów z jednej serii, ponieważ będą miały ten sam odcień i wzór. Przede wszystkim jednak warto poświęcić trochę czasu na zdecydowanie, który serwis będzie najlepiej odpowiadał naszym potrzebom, a jego cena nie przekroczy przeznaczonego na zakup budżetu.
Pięć najpiękniejszych serwisów kawowych
Najbardziej popularnym rodzajem szlifierek są szlifierki oscylacyjne, przeznaczone do obróbki powierzchni płaskich i równych oraz lekko zaokrąglonych. Ze względu na kształt stopy nadają się również do szlifowania narożników. Głównym zastosowaniem tych urządzeń jest obróbka mebli drewnianych, drzwi oraz blatów. Wykorzystuje się je również do szlifowania ścian. Na co zwracać uwagę przy zakupie szlifierki oscylacyjnej? Wszystko zależy od tego, do jakich prac ma być przeznaczone elektronarzędzie. Do szlifowania dużych powierzchni, np. blatów, najlepiej wybrać szlifierkę o dużej stopie. Obróbka materiału będzie przebiegała sprawniej i szybciej. W przypadku obróbki materiału nie tylko o małej powierzchni, ale również o trudno dostępnych miejscach, najlepiej się sprawdzi szlifierka oscylacyjna o małej i precyzyjnej stopie. Typowe rozmiary elementu szlifującego, czyli stopy, w zależności od modelu i marki wynoszą: długość od 185 do 230 mm, a szerokość od 90 do 115 mm. Kupując tego typu szlifierkę, warto dokupić zakończenie typu delta. Jego kształt w postaci wydłużonej lub szpic pozwala dotrzeć do zakamarków podczas szlifowania. Stopy urządzeń są wymienne (na nowe lub innego typu). Są przykręcane i w momencie wymiany niezbędny jest klucz ampulowy. Nowsze modele wyposażone są w bezkluczowy system wymiany stopy. Na wydajność pracy urządzenia ma wpływ, tzw. ilość oscylacji, która mieści się w zakresie 19000 do 27000 oscylacji na minutę. Przydatną funkcją jest bez wątpienia opcja regulacji obrotów, jak również mimośrodowość (amplituda oscylacji). Określa ona wychylenie stopy urządzenia podczas pracy. Posiada ogromny wpływ na końcowy wygląd szlifowanej powierzchni.Ważną kwestią jest również sposób mocowania papieru ściernego do stopy. Mamy dwa typy rozwiązania: system zaciskowy, który zapewnia oszczędności z przycinaniem papieru oraz połączenie na rzepy, który ułatwia ustawienie arkuszy perforowanych. Szlifierki oscylacyjne Metabo Szlifierka oscylacyjna z systemem odpylania DSE 300 INTEC Metabo to godny polecenia model. Sprawdza się zarówno przy szlifowaniu dużych powierzchni, jak i w miejscach trudno dostępnych. Producent swój model wyposażył w system odpylania o dużej wydajności. Jest to bardzo przydatna funkcja. Urządzenie przystosowane jest do szlifowania drewna, kamienia, metalu oraz tworzyw sztucznych. Można również oszlifować powierzchnie szpachlowane oraz lakierowane. Konstrukcja szlifierki umożliwia obrót płyty szlifierskiej o 360° bez użycia narzędzi. Korpus i płyta szlifierska wykonane są z aluminium. Dodatkowo płyta pokryta została pianką poliuretanową, która dzięki swoim właściwościom dopasowuje się do powierzchni obrabianego materiału. Szlifierki oscylacyjne Bosch Szlifierki niemieckiego potentata elektronarzędzi Boschz serii GSS to najwyższa jakość. Urządzenia umożliwiają delikatne szlifowanie i wysoką jakość obróbki. Delikatna praca silnika zapewnia niski poziom drgań. Producent do swojej serii modeli GSS 140-1A GSS 160-1A, wprowadził innowacyjny system mikrofiltracji – pył powstający podczas szlifowania odsysany jest do pojemnika. Dodatkowym atutem urządzeń jest prosty i dość wytrzymały system mocowania oraz solidna stopa wyposażona w wahliwe łożyska, które umożliwiają pracę ciągłą przez wiele godzin. Ergonomiczna rękojeść sprawia, że podczas użytkowania ręka się nie męczy. Dodatkowe zabezpieczenie wyłącznika przed kurzem przedłuża żywotność urządzenia. Dla majsterkowicza polecam urządzenia z serii PSS. Standardowe maszynki oscylacyjne, które ułatwią pracę podczas renowacji mebli, podłogi drewnianej lub podczas szlifowania ścian. Szlifierki oscylacyjne Makita Szeroki wybór modeli firmy Makita przyprawia o zawrót głowy. Urządzenia charakteryzują się lekkością i kompaktową obudową. Model MAKITA BO3710 spełni oczekiwania nie tylko majsterkowicza, ale również profesjonalisty. Nadaje się do szlifowania drewna, metalu oraz tworzyw sztucznych. Gumowana rękojeść ułatwia manewrowanie urządzeniem. W obszarze roboczym porządek utrzymuje zamocowany worek, który odprowadza pył. Papier szlifujący, jak w większości modeli, mocowany jest za pomocą zacisków. Korpus stopy wykonany z aluminium, pokryty mikrogumą na amortyzatorach zapewnia skuteczne tłumienie drgań. Szlifierka oscylacyjna jest niezwykle przydanym urządzeniem. Posiada szerokie zastosowanie nie tylko w firmach, lecz również w domu podczas remontu. Oprócz wymienionych marek i modeli szlifierek na szczególną uwagę zasługują szlifierki oscylacyjne GRAPHITE 59G323
Szlifierki oscylacyjne – przegląd modeli 2016
W świecie (i czasie) wszechobecnych gier komputerowych coraz trudniej przykuć uwagę do czegoś bardziej... analogowego. A jednak rynek „gier bez prądu” ma się całkiem nieźle i zapewnia mnóstwo materiałów do zabawy, wypoczynku, a nawet odrobinę inspiracji. Czasem te inspiracje wędrują w zaskakującym kierunku. „Settlersi”, których można dotknąć „Osadnicy. Narodziny Imperium” w sposób oczywisty przypominają klasykę gier komputerowych – właśnie „Settlersów”. Mają jednak tę przewagę, że wszystkie surowce możemy sobie zebrać sami, a później wykorzystać je w rozwijaniu swojego imperium. Jednak zanim powstaną miasta i państwa, musimy zwalczyć chaos. Zatem na początek kilka słów o zawartości pudełka. „Osadnicy” zostali zapakowani w standardowe, raczej duże pudełko. W środku znajdziemy tylko jedną przegródkę, w której mieszczą się wszystkie elementy. Sama wypraska jednak warta jest dokładniejszej inspekcji – upewnijcie się więc, że nic nie przegapicie. Jeśli zaś chodzi o elementy gry, to znajdziemy tu: cztery talie (po 30 kart dla każdej nacji występującej w grze), 84 karty zwykłe (z tych kart będą korzystać wszyscy wspólnie), 16 kart ataku (są one używane tylko w grze jednoosobowej), 1 planszę z torem punktacji i licznikiem rund, 4 plansze frakcji (plansze graczy), 1 znacznik rundy, 4 znaczniki frakcji, żeton pierwszego gracza, 4 specjalne żetony Egiptu, 24 żetony złota, znaczniki dóbr (po 32: drewna, kamieni i jadła oraz 40 robotników), 18 żetonów plądrowania, 10 żetonów obrony, 6 żetonów mnożenia (założenie jest takie, że dobra są nieograniczone i w przypadku, gdy skończą się elementy w pudełku, wystarczy położyć jeden znacznik na takim żetonie, by oznaczał on pięciokrotność tego surowca), instrukcję. Nie od razu Rzym zbudowano... ...ale to dobry początek. „Osadnicy” to tak naprawdę całkiem łatwa gra, ale warto poświęcić jej chwilę, by się z nią bliżej zapoznać. Instrukcja sugeruje, by pierwsze rozgrywki przeprowadzić w dwie osoby i przy użyciu frakcji Rzymian i Barbarzyńców. Pozostałe dwie są nieco bardziej zaawansowane i – zdaniem twórców gry – mogą stwarzać pewne trudności dla początkujących graczy. Zatem do dzieła. Każdy z graczy otrzymuje swoją planszę frakcji (oraz odpowiednią talię kart frakcyjnych). Będzie ona stanowić centrum nowego imperium i wyznaczać kierunki jego rozwoju. Na zbudowanie swojej potęgi każdy z graczy ma 5 rund, z których każda składa się z czterech faz. Kiedy już przygotujemy się do rozgrywki, rozłożymy wszystkie elementy i nabędziemy pierwsze surowce, nadchodzi faza pierwsza, w której pozyskujemy karty – jedną z talii frakcji i dwie z talii kart zwykłych. Te ostatnie dobieramy na zasadzie dwufazowego draftu. Ze stosu bierzemy liczbę kart odpowiadającą ilości graczy +1. Rozpoczynając od pierwszego gracza, każdy wybiera sobie jedną kartę i przekazuje resztę w lewo. Ostatnia karta trafia na stos kart odrzuconych. Czynność należy powtórzyć, przy czym wybór rozpoczyna gracz ostatni. Faza następna jest związana z produkcją. Co rundę to właśnie na tym etapie każdy z graczy pozyskuje wszystkie surowce – zgodnie ze swoją planszą frakcji, umowami i kartami budowli. Należy jednak pamiętać, że wszystkie dobra zdobyte w tej fazie mogą być wykorzystane tylko w danej rundzie. Te, z których nie skorzystamy, przepadną w dalszej części gry. A teraz... przechodzimy do Akcji. W tej fazie możemy wykonać kilka różnych kroków – zależnie od tego, jak wygląda sytuacja na planszy i w naszych zasobach: Przede wszystkim możemy coś wybudować i w ten sposób wzmocnić nasze przyszłe imperium. Nowe lokacje wzbogacą nas o dodatkowe punkty zaraz na początku nowej rundy. Możemy też podpisać umowę, która również zwiększy naszą produkcję dóbr. Jeśli poszukujemy dreszczyków emocji, to możemy przystąpić do plądrowania. Co ciekawe, możemy tę akcję wykonać również na swoich kartach. Niektóre karty mogą umożliwiać nam konkretne akcje (również przynoszące zasoby i punkty zwycięstwa). Aby zdobyć dodatkowe zasoby albo kartę, możemy poświęcić dwóch robotników. Akcje w tej fazie wykonujemy do momentu, w którym wszyscy gracze powiedzą „pas”. W tym momencie następuje Faza Czyszczenia. W końcu po każdej wielkiej budowie trzeba posprzątać. W tej części rundy gracze wyzbywają się wszystkich zasobów z wyjątkiem tych, których przechowanie umożliwia cecha z naszej planszy frakcyjnej. Możemy zacząć następną rundę i kontynuować budowanie naszej potęgi. Jedno małe „ale”... Gra jest naprawdę fantastycznie wykonana – zwłaszcza pod kątem wizualnym. Zabawne ilustracje doskonale wprowadzają w klimat. Tylko dlaczego znaczniki dóbr są takie malutkie? Tym razem mamy do czynienia ze znacznikami, które kształtem przypominają swoje oryginały. Niestety są one tak niewielkie, że nie można się nimi w pełni nacieszyć. Bardziej zaawansowani gracze mogą tę grę uznać za zbyt prostą i jednak troszeczkę ograniczoną. Każdy z graczy ma do dyspozycji tylko talię frakcyjną i karty zwykłe, a to ogranicza ilość możliwych zagrań. Nadal jest ich jednak dość dużo, by czerpać z tej gry dużo radości. Własne Imperium możecie zacząć budować już za ok. 110 złotych. Zdjęcie pudełka: portalgames.pl
„Osadnicy. Narodziny Imperium” – recenzja gry
Kiedy myślimy o działalności nazistów podczas II wojny światowej, nasze pierwsze skojarzenie to zazwyczaj zagłada ludności żydowskiej. Holocaust miał jednak jeszcze inny, zdecydowanie rzadziej wspominany wymiar – rozkwit handlu dziełami sztuki wynikły z konfiskaty majątków prześladowanych Żydów. Tym właśnie tematem zajął się Anders Rydell. Historia zagrabionych dzieł sztuki Autor postanowił opisać fascynację nazistów dziełami sztuki, techniki ich pozyskiwania, proces transportu i przechowywania, a także późniejsze losy najwspanialszych światowych, wartych nieraz setki milionów dolarów, eksponatów. Mowa tutaj na przykład o płótnach Klimta, Rembrandta, Degasa, Rubensa, Velázqueza, Vermeera, Holbeina, van Dycka, Noldego i wielu, wielu innych. Bogate tło historyczne, anegdoty Książka obfituje w wyczerpujące konteksty historyczne. Autor z dużą skrupulatnością opisuje poszczególne wydarzenia, podaje daty i wszystkie szczegóły potrzebne do zrozumienia omawianego zjawiska. Przytacza między innymi poglądy Hitlera na sztukę oraz założenia i estetykę sztuki nazistowskiej.Czytelnik znajdzie w „Bezcennych” także mnóstwo interesujących anegdot, jak romantyczna strona osobowości Göringa, jego kolekcjonerska rywalizacja z Hitlerem, skomplikowana miłość Hitlera do Rembrandta i wiele innych tym podobnych smaczków. Dzięki temu pozycja ta stanowi zbiór ciekawostek, które trudno znaleźć gdziekolwiek indziej. Los skradzionych dzieł sztuki po wojnie Wydawałoby się, że po wojnie i klęsce Niemiec skradzione dzieła powinny wrócić do prawowitych właścicieli. Rydell pokazuje, że nie było to takie proste. Często musieli oni dochodzić swoich praw przed sądem. Stroną pozwaną w sporze nierzadko było poważane muzeum, które najpierw przyjęło cenny eksponat, nie zadając niewygodnych pytań, a później robiło wszystko, żeby go zatrzymać. Przykład jednego z najsłynniejszych sporów tego typu to proces Marii Altman z rządem Austrii o dwa obrazy Gustava Klimta – Adele Bloch-Baure I oraz Adele Bloch-Baure II. Altman wygrała proces, a w Austrii na skutek utraty dzieł uważanych za dobro narodowe wybuchł kryzys o charakterze politycznym i tożsamościowym. Tragedia wpisana w obrazy Rydell nie zapomina również o ludzkiej tragedii wpisanej w omawiane przedmioty – konfiskatach, aresztowaniach, zastraszaniu, propozycjach nie do odrzucenia, okupach za przeżycie. Pomimo swojego historycznego wymiaru książka ma emocjonalny ton, który w połączeniu z licznymi anegdotami sprawia, że czyta się ją jak dobrą powieść. „Bezcenne” to pozycja obowiązkowa dla wszystkich osób zafascynowanych historią III Rzeszy oraz miłośników malarstwa. Źródło okładki: www.wydawnictwoalbatros.com
„Bezcenne. Naziści opętani sztuką” Anders Rydell – recenzja
Trapery to rodzaj obuwia, który zazwyczaj kojarzy się z chłopcami. I choć zestawione ze sportową bluzą i poprzecieranymi jeansami mogą stworzyć naprawdę niepowtarzalny look, to jednak warto zobaczyć je również w dziewczęcym wydaniu – z sukienką, spódniczką czy spodniami typu boyfriend. Poniżej propozycje na zimowe stylizacje z ich udziałem. Dziewczęce stylizacje z traperami w roli głównej wydają się być niewykonalne? Nic z tych rzeczy. Nawet ten typowo męski rodzaj obuwia może prezentować się ciekawie, ale pod jednym warunkiem – musi być odpowiednio zestawiony z pozostałymi elementami odzieży. Przedstawiamy kilka wariantów na wykorzystanie traperów w casualowych zestawach. Czarna kurtka puchowa box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin Nie każda dziewczynka preferuje romantyczny styl, pełen zwiewnych spódnic z falbankami czy koronkowych sukienek. Zdarzają się również takie fashionistki, które już od małego wiedzą, jak tworzyć oryginalne i nietuzinkowe zestawy. Trapery z powodzeniem wpiszą się w ten drugi wariant. Zamszowe, ze skóry naturalnej czy też wykonane z nieprzemakalnych materiałów? Niezależnie od materiału warto brać je zawsze pod uwagę podczas tworzenia zimowych stylizacji. Jedną z ciekawych propozycji będzie połączenie traperów z kurtką puchową, bluzą z kapturem i jeansami z przetarciami. Jak na zimową stylizację przystało, do tego koniecznie przyda się ciepła czapka – najlepiej z pomponem, ponieważ te modele są szczególnie modne w tym sezonie. Białe jeansy box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Kolejna propozycja, która z pewnością przypadnie do gustu każdej dziewczynce, to ta z wykorzystaniem kurtki puchowej w różowym kolorze i białych spodni jeansowych. Duet godny prawdziwej księżniczki. Oczywiście nie sposób nie wspomnieć o głównym dodatku, jakim są w tym przypadku trapery. Zamiast klasycznej czerni lub brązu, tym razem również warto postawić na róż. Dzięki temu zyskamy pewność, że nasza pociecha nie będzie szukała wymówek, żeby ich nie zakładać. Zima potrafi płatać figle pod względem temperatur, dlatego nasze dziecko zawsze musi mieć pod ręką odpowiednie akcesoria. Czapka i szalik to podstawa, ale dziewczynki szczególnie przepadają za nausznikami. Nie dość, że zapewniają ochronę przed mrozem, to jednocześnie są modnym dodatkiem do stylizacji. Obecne trendy mają to do siebie, że pozwalają na oryginalne, niekiedy z pozoru niepasujące zestawienia. Dlatego, jeśli twoje dziecko lub ty macie odrobinkę wyobraźni, to możecie stworzyć wyjątkowe stylizacje z traperami w roli głównej. Jeśli jednak nie masz pomysłu na zimowe zestawy z ich udziałem, warto wziąć pod uwagę powyższe propozycje. Więcej modnych butów dla dziecka znajdziesz tu
Trapery w dziewczęcym wydaniu – propozycje na zimowe stylizacje
PocketBook Basic 2 to standardowy e-czytnik. Nie ma podświetlenia, ani dotykowego ekranu. Czy więc warto się nim zainteresować? Moim zdaniem tak. Zapraszam do zapoznania się z testem. Jakość wykonania Druga odsłona PocketBooka Basic to odświeżony design. W porównaniu do starszego modelu, ma taką samą przekątną ekranu, jednakże różni się wymiarami, które są mniejsze. Jest tym samym bardziej poręczny. Materiał z jakiego został wykonany to dobrej jakości poliwęglan, który jest przyjemny w dotyku. Wszystkie te parametry, łącznie z niewielką masą, przekładają się na wysoki komfort czytania. Wyświetlacz w tym modelu nie jest dotykowy, przez co jesteśmy skazani jedynie na fizyczne przyciski pod ekranem. Dwa z nich (odpowiedzialne za zmiany stron) zostały zgrabnie ukryte pod obudową, co pozytywnie wpłynęło na estetykę całego urządzenia. Mimo początkowych obaw, korzysta się z nich wygodnie. Na środku znajdziemy owalny przycisk do akceptacji, naokoło którego osadzono na okręgu cztery przyciski do poruszania się po funkcjach e-czytnika. Rozwiązanie proste i praktyczne. Pozostałe funkcjonalności, czyli złącze micro USB (służące do ładowania akumulatora i jednocześnie przesyłania danych), czytnik kart pamięci microSD oraz włącznik/wyłącznik umieszczono na dolnej krawędzi. Na „plecach” widnieje jedynie białe logo producenta. Reasumując, jest to starannie wykonany i dobrze zaprojektowany prosty e-czytnik. Ekran W Basic 2 zastosowano ekran E-Ink Pearl o przekątnej ekranu 6 cali i rozdzielczości 800 x 600 pikseli. Są to wystarczające parametry do tego, aby tekst był wyraźny i czytelny. Obecnie na rynku są dostępne urządzenia z nowszym rozwiązaniem – E-Ink Carta. Czytanie na świeżym powietrzu, przy pełnym słońcu lub w domu, przy sztucznym świetle jest komfortowe. Bateria W PocketBooku Basic 2 zamontowano akumulator litowo-jonowy o pojemności 1300 mAh. Przy technologii E-Ink, która pochłania nikłe zasoby energii i to tylko przy „przewracaniu” stron, bateria (według producenta) wystarcza na przeczytania około 30 e-booków. W praktyce będziemy ładować e-czytnik średnio raz na miesiąc, wszystko zależy od tego jakimi e-molami książkowymi jesteśmy. Funkcjonalność Jeżeli ktoś już miał styczność z produktami PocketBooka, to wie czego może się spodziewać - przejrzystego i funkcjonalnego interfejsu. Główny ekran składa się z Najnowszych wydarzeń oraz czterech ikon – Książki, Notatki, Aplikacje, Ustawienia. W pierwszej części mamy dostęp do ostatnio czytanych pozycji, jak również do nowych e-booków zgranych na urządzenie. Nawigowanie po książce jest proste, służą do tego dwa przyciski ukryte pod obudową. Wielkość czcionki zmieniamy posługując się dwoma przyciskami na zielonym okręgu wokół owalnego przycisku. Ten ostatni służy do wywołania menu. Tam możemy wyszukać fragment tekstu, otworzyć e-booka na wybranej stronie, zajrzeć do spisu treści, zmienić orientację tekstu na poziomą lub pionową, napisać notatkę, zajrzeć do słownika oraz oczywiście przejść do ustawień czcionki, odstępu między liniami, marginesów stron czy też kierunku tekstu. Pomimo braku dotykowego ekranu, poruszanie się po elektronicznej powieści jak i funkcjach urządzenia jest dość proste. Dodatki W pamięci urządzenia znajdziemy także kilka dodatków. Jedne są bardziej praktyczne, drugie mniej. Do tej ostatniej grupy zaliczyłbym przeglądarkę internetową. Surfowanie po internecie na sprzęcie bez klawiatury czy dotykowego ekranu oraz wykonanego w technologii E-Ink jest, delikatnie mówiąc, niewygodne i frustrujące. Wyświetlenie konkretnej strony trwa dość długo, a dostanie się do kolejnej - jeszcze dłużej. Cóż, taki jest urok tego rozwiązania technologicznego. Ponadto mamy przeglądarkę zdjęć, zegar i kalendarz, kalkulator, czytnik RSS, słownik (w egzemplarzu jaki dostałem do testu znajduje się jedynie angielsko-rosyjski, być może przy aktualizacji oprogramowania producent dorzuci kolejne) oraz gry: Pasjans, Sudoku, Szachy i Wąż. Podsumowanie PocketBook Basic 2 jest godnym następcą prostego i funkcjonalnego modelu 613. Bardziej wydajne podzespoły gwarantują szybszą pracę urządzenia. Wyświetlacz E-Ink Pearl oferuje lepszy kontrast niż Vizplex zamontowany w pierwszej odsłonie Basic’a. Wszystko to przekłada się na wysoki komfort czytania. Testowany PocketBook należy do prostych e-czytników. Nie znajdziemy w nim dotykowego ani podświetlanego ekranu. Jednak pod względem jakości wykonania, prostoty obsługi i funkcjonalności dorównuje droższym modelom. Basic 2 można kupić na Allegro już za około 300 złotych. Jeżeli szukacie porządnego e-czytnika, to powinniście wziąć ten model pod uwagę.
Test PocketBook Basic 2 – podstawowego e-czytnika
Podczas wybierania ozdób wielkanocnych warto zawęzić ich kolorystykę do odcienia przewodniego. W nagrodę unikniemy pstrokacizny, a dom zachwyci elegancją. Najczęściej pojawiające się barwy, charakterystyczne dla tego święta, to biały, zielony i żółty. Na Wielkanoc zazwyczaj dekorujemy domy skromniej niż na Boże Narodzenie, co jednak nie oznacza, że nie ma potrzeby wprowadzić kilku ozdób, by podkreślić wyjątkowość tego święta. W wyborze odpowiednich dekoracji pomaga rosnąca z roku na rok ich oferta. W bogactwie można się wręcz zgubić, tym bardziej że dekoracje wielkanocne przybierają przeróżne wielobarwne formy. Najlepiej jednak prezentują się utrzymane w jednym odcieniu bądź jednej tonacji kolorystycznej. Barwy najbardziej kojarzące się z Wielkanocą to biały, żółty i zielony. Są to jednocześnie kolory wiosny, której początek świętujemy w tym samym czasie. Czystość bieli box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Biel to klasyka i elegancja. Ta barwa zawsze jest na miejscu, jest bowiem ponadczasowa. Symbolizuje czystość i niewinność, które są cechami Świąt Wielkanocnych. Białe dekoracje świąteczne bardzo łatwo wprowadzić do domu, gdyż dobrze się komponują w zasadzie ze wszystkimi kolorami i stylami. Szukając białych ozdób na Wielkanoc, warto zacząć od obrusa. Sięgamy po niego niemal w każde święta, i trudno się dziwić. Stanowi idealną bazę. Biel nieuchronnie kojarzy się także z porcelaną. Porcelanowe figurki i ozdoby to świetne propozycje na święta. Można je postawić na stole, komodzie czy na parapecie. Proponujemy porcelanowego zająca oraz stojak na serwetki. W podobnym stylu jest utrzymana osłonka na doniczkę w kształcie skorupki jajka. Biały może być też koszyczek, który wykorzystamy na święconkę bądź stroik na stół. Do udekorowania drzwi warto sięgnąć po biały, wiklinowy wianek. Można na nim zawiesić zawieszki w kształcie jajek. Kolor życia box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Zieleń to barwa wiosny i nadziei. Kojarzy się z odrodzeniem i naturą, a jednocześnie ma wspaniały wpływ na ludzi – relaksuje i koi nerwy. Zielone dekoracje wielkanocne zdecydowanie ożywią dom i poprawią nasze samopoczucie. Ten kolor można wprowadzić na obrusie, np. z nadrukowanym mchem, na zastawie obiadowej bądź dekoracyjnych króliczkach drewnianych i porcelanowych. Z kolei w kuchni świetnie się będzie prezentować zielona forma do ciasta, w sam raz na wielkanocne wypieki. Ciekawą ozdobą może się też okazać filcowy koszyczek w tym kolorze, który przypomina kłosy trawy. Nieodmiennie dobrze się też prezentują świece i świeczniki z zielonymi motywami. W odcieniu słońca box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Żółty to barwa radosna, bo przecież to kolor słońca. Stąd jest ciepły w wyrazie, zdecydowanie poprawia humor, a także dodaje energii. Pasuje do Wielkanocy, gdyż jest to barwa jajek oraz kurczaczków, które są symbolami tego święta. Kupując dekoracje w tym odcieniu, należy jednak uważać, żeby nie przesadzić, już nawet w niewielkich ilościach przyciąga uwagę. Najlepiej więc sięgnąć po drobne elementy. Dobrą propozycją będą żółte naczynia do serwowania jajek, takie jak specjalne talerze i kieliszki. Na wielkanocnym stole świetnie się będą prezentować żółte serwetki i pisanki. Warto też się rozejrzeć za porcelanowymi ozdobami w odcieniu słońca, które można ustawić na komodzie. W kuchni natomiast nie może zabraknąć żółtych foremek do ciastek.
Ozdoby na Wielkanoc w trzech kolorach: białym, zielonym i żółtym
Podobno każdy kryminał czy thriller odróżnia się jedynie tym, w jaki sposób autor poprowadzi wątek głównego morderstwa lub przestępstwa. Cała otoczka na ogół i tak wynika z prostego schematu fabularnego, którym rządzi się ten gatunek. „Siostra” Rosamund Lupton ma tę przewagę nad pozostałymi powieściami w swoim nurcie, że jest poprowadzona nie tylko z niebanalnym wątkiem głównym, ale również wyśmienitą narracją, jaką zastosowała autorka. Dwie siostry… Powieść Lupton wywołuje wszystkie możliwe emocje podczas lektury. Jest obawa o dalsze losy Beatrice, jest zagadka związana ze zniknięciem Tess, jest rozpacz siostry wyrzucającej sobie grzech zaniedbania. Jednakże pod tą powierzchowną warstwą, dzięki której powieść możemy zaliczyć do nurtu powieści grozy, odnajdujemy też historię wyjątkowej miłości. Wyjątkowej, bo siostrzanej.Beatrice to dojrzała kobieta, mocno stąpająca po ziemi. Wszystko ma poukładane, od wysokiego stanowiska w pracy przez stabilny związek po styl ubioru zawsze dostosowanego do okoliczności. Właściwie wydaje się, że Beatrice osiągnęła w życiu już wszystko. Tess, jej młodsza siostra, jest jej przeciwieństwem. To radosny lekkoduch, studentka mało perspektywicznego, artystycznego kierunku, malarka żywych, pełnych barw obrazów. Mimo takich różnic obie siostry są do siebie przywiązane, mają stały kontakt ze sobą, choć Beatrice często krytykuje Tess, a ta, niewiele sobie z tego robiąc, pisze do niej listy. … i tajemnica Świat Beatrice wywróci się do góry nogami, gdy właściciel domu, w którym mieszkała Tess, zgłosi jej zaginięcie. Od tego momentu poczucie winy nie będzie odstępowało Tess nawet na krok, będzie wyrzucała sobie brak kontaktu z Tess od jakiegoś czasu, a przede wszystkim zaniedbywania młodszej siostry. To poczucie winy i miłość do siostry będą determinowały wszystkie następne czyny Beatrice.Gdy policja odkryje przyczynę zaginięcia Tess, gdy zostanie orzeknięte samobójstwo, tylko Beatrice będzie podważała wynik śledztwa, ponieważ wiedziała, że Tess nigdy nie targnęłaby się na swoje życie. Brakuje jednak na to dowodów czy jakichkolwiek śladów, a Beatrice w trakcie poszukiwań prawdy traci powoli wszystko. Pracę, partnera i gdzieś po drodze również samą siebie. Niezwykłość narracji Większa część powieści prowadzona jest w formie listu, którego autorką jest Beatrice, a adresatką Tess. Beatrice opowiada w liście wydarzenia, których jest świadkiem, ale także wspomina wspólne dzieciństwo, gdy jeszcze żył ich brat Leo, trudności związane z odejściem ojca czy konsekwencje emocjonalne związane z wszystkimi tymi wydarzeniami. Wreszcie emocje związane z tym, co się teraz wydarzyło, i jak bardzo Beatrice nie wierzy w policyjny raport.Z tego powodu Beatrice poprowadzi samotną walkę i własne śledztwo, choć nikt jej jednak nie uwierzy, policja przestanie jej słuchać, przyjaciele zwątpią, zaś Todd, jej dotychczasowy partner, nie udzieli tak potrzebnego w tym czasie wsparcia, pozostawiając Beatrice samej sobie. Emocjonalna fabuła Mam dość osobisty stosunek do tej powieści. Mam młodszą o pięć lat siostrę, mamy cechy nieco podobne do opisywanych postaci. Trochę odnajdywałam się w Beatrice, która podobnie jak ja skończyła literaturoznawstwo i dyskutuje z klasykami poezji, która twardo stąpa po ziemi, ale też działa bardzo asekuracyjnie w życiu. To jest powieść, w której łatwo dać się wciągnąć autorce w pułapkę fabuły, kolokwialnie rzecz ujmując – wciągająca, jedna z tych, przez które zarywa się noc. Dzięki zaś wersji elektronicznej w formatach EPUB i MOBI książka „Siostra” jest dostępna szybko i od ręki za niecałe 26 zł. Polecam z całego serca! Źródło okładki: www.swiatksiazki.pl
„Siostra” Rosamund Lupton – recenzja
Odkąd pojawiły się na rynku zdalnie sterowane helikoptery, chłopcy i mężczyźni oszaleli na ich punkcie. Każdy z nich, niczym profesjonalny pilot, pragnął kierować ich lotem. Pierwsze modele nie były doskonałe – latały niewysoko i miały mały zasięg. Dodatkowo sterowanie nimi wymagało nie lada umiejętności, bo szybko traciły równowagę, a przy upadku rozbijały się na wiele części. Dzisiejsze maszyny to modele najwyższej klasy, dzięki czemu manewrowanie na otwartym terenie jest wyjątkowym przeżyciem. Sterowanie nimi jest znacznie prostsze i nawet amator szybko opanuje tę umiejętność. Dzięki wyposażeniu helikopterów w system gyrotrudności z opanowaniem latającego modelu to już przeszłość, bo nowoczesny sprzęt doskonale radzi sobie na świeżym powietrzu z powiewem wiatru czy wymuszoną zmianą szybkości lotu. Dostępne na rynku najlepsze helikoptery, w przeciwieństwie do wcześniejszych modeli, nie stracą równowagi, polecą dokładnie tam, gdzie chcemy, i wylądują w wyznaczonym przez nas miejscu. Helikoptery RC – marzenie każdego pilota Najnowsze zdalnie sterowane helikoptery RC (remote control) to już nie tylko zabawki. Zaawansowanie technologicznie potrafią latać we wszystkie strony. Ponadto mają daleki zasięg, zwykle 10–15 metrów, ale są też modele, którymi można sterować nawet z ponad 100 metrów. Latają też dłużej. Po naładowaniu akumulatora (w czasie zaledwie pół godziny) mogą się utrzymywać w powietrzu nawet 10–15 minut. Zasada zazwyczaj jest taka, że im większy zasięg, tym krótszy lot. Helikoptery RC – na który się zdecydować? Najlepsze modele o dużym zasięgu są przeznaczone dla dzieci powyżej 14 roku życia. Młodsze mogą mieć bowiem trudności z przejęciem nad sprzętem kontroli czy też pilnowaniem, by maszyny znajdowały się w zasięgu działania pilota. Jeśli pojazd wyleci poza ten obszar, może się narazić na niekontrolowane uszkodzenia. Wybierając model, warto zwrócić uwagę nahelikoptery ze światełkami LED, które pozwalają na kontrolę lotu w ciemności. Nowością są teżhelikoptery z kamerkami, które mogą nagrywać filmy i kontrolować otoczenie. Interesujące modele Z oferowanych na rynku helikopterów zdalnie sterowanych wielką popularnością cieszą się: M18 BIG Mac Skytech RC 0331 – największy helikopter tej klasy, który przemieszcza się we wszystkich kierunkach: może się wznosić, opadać, skręcać i lecieć po skosie. Potrafi wykonać obrót o 360 stopni i zawisnąć w miejscu. Kolorowe światła LED (niebieskie, czerwone, zielone) wyglądają niezwykle efektownie podczas nocnych lotów. Wysokość 304 mm. Kosztuje 260 zł. RC WLToys V913 LCD – model bardzo stabilny, dlatego nadaje się zarówno dla początkujących, jak i bardziej zaawansowanych użytkowników. Jego atutem są mocne i elastyczne łopaty, dzięki którym jest odporny na upadki i mogą nim sterować także niedoświadczeni piloci. Może latać także wewnątrz budynków. Zasięg lotu – do 100 m, czas lotu – do 10 minut. Kosztuje ok. 420 zł. RC T640C – wyposażony w kamerę rejestrującą filmy, uruchamianą i wyłączanąpilotem, którym steruje się helikopterem. Model przeznaczony jest do lotów zarówno w pomieszczeniach, jak i na zewnątrz. To profesjonalny helikopter, który porusza się do przodu, do tyłu, wznosi się i opada. Dodatkowe wyposażenie stanowią żyroskop i oświetlenie LED, pozwalające na poruszanie się w półmroku. Wysokość 215 mm, zasięg ok. 50 m. Kosztuje ok. 400 zł. JKM RC 0028 – Atutem tego helikoptera jest wmontowana kamerka cyfrowa, która umożliwia wykonanie zarówno zdjęć, jak i filmów. Pilot wyposażony jest w przycisk umożliwiający włączenie lub wyłączenie oświetlenia. Wytrzymała konstrukcja została zaprojektowana tak, aby helikopter był bardziej odporny na uszkodzenia podczas upadków. Model ten wyposażony jest w najnowszy system stabilizacji, a luźno zamontowane rotory sprawiają, że dużo trudniej go uszkodzić. Kosztuje ok. 330 zł. RC WL TOYS V911-1 2,4 GHZ LCD – niewielki, mierzący zaledwie 82 mm i prosty w obsłudze helikopter idealnie nadaje się dla początkujących. Może latać zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz budynku. Jest to najnowszy model, z ulepszonym pilotem sterowania i poprawionym zasięgiem. Czas lotu – 10 min, zasięg – 120 m. Kosztuje 240 zł. RC 44cm NADAJNIK 2,4 GHz – duży model, który nadaje się dla dzieci powyżej 8 lat. Zastosowanie systemu przeciwbieżnych wirników Co-axial sprawia, że sterowanie tym helikopterem jest dużo prostsze i przyjemniejsze. Dodatkowo został wyposażony w żyroskop i w diody, które zmieniają barwy i pozwalają na lot w półmroku. Jego zasięg to 80 m, a wysokość 180 mm, długość 44 cm. Kosztuje ok. 120 zł. Helikoptery zdalnie sterowane to marzenie każdego małego i większego pilota. Rozwijają koncentrację, zdolności manualne, uczą szybkiego reagowania na niespodziewane sytuacje. Przy ich wyborze należy pamiętać, że wymagają pewnej ręki i dużej spostrzegawczości, dlatego dla mniejszych dzieci odpowiedniejsze będą wersje o mniejszych wymiarach i zasięgu. Starszemu dziecku, które pasjonują podniebne akrobacje, lepiej kupić model większy, bardziej wytrzymały i o bogatszych możliwościach technicznych.
Helikoptery z najwyższej półki
HTC U11 Life to odchudzona wersja zeszłorocznego flagowca z serii Android One. Smartfon posiada Snapdragona 630, 3 GB RAM-u, 32 GB pamięci wbudowanej, ekran o przekątnej 5,2 cala i rozdzielczości Full HD, a także czujniki krawędziowe. Czy warto się nim zainteresować? Specyfikacja HTC U11 Life wyświetlacz: 5,2 cala Super LCD, 16:9, Full HD (1080 x 1920 pikseli), Gorilla Glass 3 2.5D chipset: Qualcomm Snapdragon 630 (8x 2,2 GHz, rdzenie Cortex-A53) grafika: Adreno 508 RAM: 3 GB pamięć: 32 GB + obsługa kart microSD do 256 GB format karty SIM: nano łączność: LTE, Wi-Fi 802.11ac (dwuzakresowe), Wi-Fi Direct, Bluetooth 5.0 LE z NFC, GPS z A-GPS i GLONASS system operacyjny: Android 8.0 Oreo (Android One) aparat główny: 16 Mpix, f/2,0, dioda LED, autofocus z detekcją fazy, nagrywanie wideo w rozdzielczościach 2160p/30 fps, 1080p/30 fps; aparat przedni: 16 Mpix, f/2,0, nagrywanie wideo w rozdzielczości 1080p funkcje: czytnik linii papilarnych, USB typu C, IP67, czujniki krawędziowe czujniki: akcelerometr, zbliżeniowy, światła, kompas bateria: 2600 mAh wymiary: 149,1 x 72,9 x 8,1 mm masa: 142 g Konstrukcja Na pierwszy rzut oka HTC U11 Life prezentuje się tak samo jak flagowy U11 – efektownie opalizuje, mocno odbija światło i bez wątpienia wyróżnia się na tle innych smartfonów. Czar jednak pryska po wzięciu urządzenia do ręki – okazuje się, że obudowa jest w całości plastikowa. Obróbka cechuje się wysoką jakością, ale tworzywa mają tendencję do rysowania się. box:imageShowcase box:imageShowcase Ekran w proporcjach 16:9 zabezpiecza powłoka Gorilla Glass 3 z zaoblonymi krawędziami. Niestety ramki są szerokie – ta górna jest w normie, boczne wyraźnie widać, zaś dolna wygląda, jakby była dwukrotnie za szeroka. Co prawda, zmieściły się tam dotykowe przyciski nawigacyjne (podświetlane na biało) oraz przycisk środkowy zintegrowany z czytnikiem palca, ale i tak wolnego miejsca zostało dużo. Nad ekranem widać: przedni obiektyw, głośnik rozmów, czujniki oraz diodę powiadomień. Boki urządzenia są wypukłe i zaoblone. Na prawej stronie znalazł się włącznik (ząbkowany) oraz regulacja głośności (gładka). Po lewej stronie przycisków brak, ale na obu bokach, w dolnej części obudowy, znajdują się czujniki krawędziowe, takie jak w modelu HTC U11. Na szczyt trafiła tacka czytników kart (nanoSIM + microSD) oraz dodatkowy mikrofon, a na spodzie są: USB typu C, głośnik multimedialny oraz główny mikrofon. Wyjścia słuchawkowego 3,5 mm zabrakło. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Mieniące się plecy smartfona zdobi logo marki oraz oznaczenie serii Android One. Pojedynczy obiektyw wyraźnie odstaje w górnej części obudowy, wspiera go dioda doświetlająca. Ergonomia i użytkowanie U11 Life nie robi takiego wrażenia, jak aluminiowe lub szklane smartfony, ale plastikowa obudowa pozytywnie wpływa na ergonomię. To jeden z lżejszych telefonów (142 g), z jakich miałem okazję korzystać. Aż chce się po niego sięgać, bowiem nie męczy dłoni w trakcie długich rozmów lub korzystania z multimediów. Obudowa nie jest też aż tak śliska, jak wersje szklane, ale równie chętnie pokrywa się smugami. box:imageShowcase box:imageShowcase Przyciski na boku wyraźnie odstają, mają sprężysty klik, ale są dosyć twarde. Z uwagi na czytnik palca, który umieszczono z przodu, sięga się do nich rzadko. Skaner działa dosyć szybko i rzadko popełnia błędy. Pochwalić należy także czułe przyciski nawigacyjne, które są wyraźnie podświetlone, choć niestety nie ma możliwości zamiany ich miejscami (cofanie z lewej strony). Głośnik monofoniczny brzmi przeciętnie, ma chudą i sykliwą barwę, łatwo go zasłonić, ale dźwięk jest donośny. Głośnik wspomaga bardzo dobra wibracja: mocna i zwarta. Do dyspozycji są także czujniki krawędziowe Edge Sense, znane z flagowca HTC. Zaprogramować można krótkie wciśnięcia oraz przytrzymanie, by uruchamiać aplikacje, wykonywać zdjęcia itp. Siłę nacisku można konfigurować, ale osobiście wolałbym zwykły przycisk funkcyjny, bo ściskanie sztywnej obudowy nie należy do przyjemnych. Średniak poszedł śladami topowego modelu – wyjście słuchawkowe 3,5 mm zostało usunięte na rzecz pojedynczego złącza USB typu C (2.0), przesuniętego na bok. W zestawie są słuchawki dokanałowe USonic z redukcją szumów, które skanują kanały słuchowe i dostosowują brzmienie do słuchacza. Niestety, nie ma adaptera, więc nie można podłączyć swoich słuchawek. Dobrze, że nie zabrakło diody powiadomień, stanowi ona praktyczny dodatek. U11 Life, zgodnie z normą IP67, jest także odporny na pył i wodę. Obudowa praktycznie nie nagrzewa się podczas obsługi – w trakcie intensywnego i długotrwałego obciążenia może zrobić się najwyżej ciepła. Wyświetlacz Zastosowano bardzo dobry ekran, który wyróżnia się na tle konkurencji. Rozdzielczość Full HD daje na przekątnej 5,2 cala zagęszczenie wynoszące 424 ppi, ostrości nie można nic zarzucić. Podświetlenie nie zawodzi – nie oślepia nocą, a ekran jest czytelny także w słońcu. Kąty widzenia są wzorowe, duże wrażenie robi odzwierciedlenie barw – kolory wyglądają naturalnie i są nasycone, biel prezentuje się neutralnie, a czerń jest głęboka, można więc liczyć na wysoki kontrast. Na ekran patrzy się z czystą przyjemnością oraz równie komfortowo się z niego korzysta – interfejs dotykowy działa jak należy, obsługuje dziesięć punktów dotyku. System operacyjny i wydajność Smartfon należy do rodziny Android One, więc oferuje Androida Google. Urządzenie działa pod kontrolą Androida 8.0 Oreo bez nakładki. Pulpit jest standardowy: nie zabrakło szuflady aplikacji z wyszukiwarką, asystenta Google, czytelnej belki powiadomień oraz logicznie posegregowanych ustawień. W pamięci nie ma dodatkowych aplikacji, ale znaleźć można więcej funkcji, np. konfigurację Edge Sense lub dźwięku USonic, inna jest też aplikacja aparatu. Snapdragon 630 to nowy układ, będący odświeżeniem chipsetów 620/625. Ma osiem rdzeni taktowanych zegarem 2,2 GHz, a wspomagają go 3 GB RAM-u. Smartfon działa świetnie – aplikacje startują szybko, wiele z nich trzymanych jest w pamięci i można się pomiędzy nimi płynnie przełączać. Urządzenie działa stabilnie, nie irytuje podczas korzystania z wielu kart w przeglądarce Chrome oraz bez problemu pozwala na pracę w trybie dzielonego ekranu. Spowolnienia dają się we znaki w trakcie pobierania i instalowania aplikacji, trwa ono wyraźnie dłużej niż we flagowcach. Całościowo wydajność jest w pełni satysfakcjonująca – AnTuTu 7.0.5 oceniło U11 Life na 91898 punktów, a Geekbench 4 na 872 punkty w teście single-core oraz 4158 punktów w multi-core. Wydajność graficzna według 3D Mark SlingShot Extreme to 825 punktów w teście Open GL ES 3.1 i 711 punktów w Vulkan. Bateria Akumulator o pojemności 2600 mAh nie napawa optymizmem, ale wyniki są przyzwoite. Można liczyć na 4–5 godzin pracy na włączonym ekranie z Wi-Fi mieszanym z LTE. Gdy korzystamy głównie z LTE, czas ulegnie skróceniu do około 4 godzin, a ciągłe połączenie Wi-Fi pozwoli na 6 godzin użytkowania. W efekcie smartfon wytrzyma pełny dzień pracy. Niestety U11 Life nie wspiera szybkiego ładowania, więc na pełny cykl potrzebne będą 2–3 godziny (podczas testów nie mogłem wykorzystać ładowarki z zestawu, gdyż była uszkodzona). Multimedia – gry, aparat, audio Wydajność układu Adreno 508 w pełni wystarcza, by zapewnić płynną rozgrywkę w grach 3D, nawet tych bardziej wymagających w stylu Real Racing 3 lub Asphalt 8. Można liczyć na ładną grafikę i komfortową grę także w prostszych grach 2D, np. Alto’s Adventure. Aplikacja aparatu posiada prosty interfejs, wzorowany na flagowym U11. Prawa strona zawiera standardowe wyzwalacze i skrót do galerii, a lewa rozwijaną belkę z trybami. Dostępne są między innymi: panorama, film poklatkowy, zwolnione tempo oraz tryb profesjonalny (regulacja balansu bieli, ISO, ekspozycji, przysłony oraz ostrości). Może pojedyncze aparaty HTC U11 Life nie robią takiego wrażenia, jak te podwójne w nowych smartfonach, ale jakość zdjęć jest w pełni zadowalająca. Ujęcia są ostre i szczegółowe, a kolory naturalne. Dobrze radzi sobie automatyczny balans bieli i ekspozycja – aparat wyciąga dużo informacji z zacienionych obszarów, ale unika prześwietlenia jaśniejszych części kadru. Czasami zdarzają się jednak problemy z autofocusem, więc warto wykonać więcej ujęć. Przedni obiektyw również oferuje niezły poziom – zdjęcia są już bardziej miękkie, odzwierciedlenie barw jest gorsze, ale w dobrym świetle efekty są i tak satysfakcjonujące. Gorzej, gdy słońce zajdzie lub trzeba wykonać zdjęcie w zacienionym pomieszczeniu, wtedy oba aparaty radzą sobie przeciętnie. Dobre wrażenie robi wideo w 4K – jest ostre i szczegółowe, chociaż konieczna będzie stabilna ręka lub statyw. Lepiej unikać nagrań w Full HD, są wyraźnie ciemniejsze i rozmyte. Przykładowe zdjęcia dostępne poniżej. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Niestety jakość dźwięku na słuchawkach trudno ocenić – w zestawie nie ma adaptera 3,5 mm, więc nie można podłączyć swoich słuchawek. Słuchawki USonic z zestawu są jednak bardzo dobre – brzmią rozrywkowo, oferują efektowny bas. Łączność i jakość rozmów Nie miałem problemów z zasięgiem LTE i Wi-Fi. W tym drugim przypadku łącze 250 Mbit nie było ograniczane przez smartfona. GPS obsługuje satelity GLONASS, więc szybko znajdował położenie. Jakość rozmów była bardzo dobra. Podsumowanie Zakup U11 Life może być satysfakcjonujący, jeśli pasuje nam wizja Android One według HTC. Smartfon robi wrażenie wzornictwem, ekranem, dobrą wydajnością oraz ergonomią. Oferuje także ciekawe czujniki krawędziowe, inteligentne słuchawki i bardzo dobry aparat (przy sprzyjających warunkach świetlnych). Akumulator to niby nic specjalnego (2600 mAh), ale jednak zapewnia przyzwoity czas pracy. Niestety urządzenie nadal kosztuje dużo – to wydatek rzędu 1400 zł. Efekt psuje obudowa z tworzyw sztucznych, która ma swoje praktyczne zalety, ale nie jest mile widziana w urządzeniach z tej półki cenowej. Nawet dużo tańsze smartfony Huawei lub Honor są już szklane lub metalowe, a do tego posiadają zminimalizowane ramki i ekrany 18:9, np. Huawei P Smart czy Honor 9 Lite.
Test smartfona HTC U11 Life – średniak z czystym Androidem
„Labirynt duchów” to bez wątpienia jedna z najgorętszych ubiegłorocznych premier wydawniczych. Książka, której fani rodziny Sempere i tajemnic Barcelony wypatrywali niecierpliwie. Smutna wiadomość jest taka, że to już ostatni tom cyklu „Cmentarz zapomnianych książek”. Kończy się niesamowita, czterotomowa wyprawa zaułkami stolicy Katalonii. Pozostaną powroty. Sama każdy z tomów czytałam więcej niż raz i wiem, że na tym się nie skończy. Jak wielu, dałam się uwieść magii opowieści Carlosa Ruiza Zafóna. Powrót do Barcelony Czytelnicy czekali na ten tom pięć lat. Po fenomenalnym „Cieniu wiatru” i kolejnych cegiełkach budujących niezwykle tajemniczą i klimatyczną tetralogię, czyli „Grze anioła” oraz „Więźniu nieba” przyszedł czas na opasłe tomisko wieńczące cykl. „Labirynt duchów”. Wraz z tym tomem powracają dobrze nam znani bohaterowie, ale pojawia się też nowa, ważna postać. Alicja Gris żyje i pracuje w Madrycie. Gdy była jeszcze małą dziewczynką mieszkała w Barcelonie. To wtedy, gdy przez miasto przetaczała się wojna, spotkała na swojej drodze Fermína, przyjaciela rodziny Sempere. Teraz mamy 1959 rok, a Alicja jest dorosłą kobietą. Piękną, inteligentną, ale i… niebezpieczną. Pracuje jako agentka i choć wojenna kontuzja znacząco utrudnia jej życie, jest świetna w swoim fachu. Ostatnie zlecenie, którego zamierza się podjąć prowadzi ją do Barcelony. Przemoc , ból i strach Historia opisana w „Labiryncie duchów” zaczyna się w Madrycie, ale szybko przenosi do serca Katalonii. W tle mamy niespokojne czasy: wybuch wojny domowej, dyktatura Franco i w końcu śmierć generalissimusa, okres podziałów i przemocy. Na pierwszym planie rozgrywają się zdarzenia nad wyraz niebezpieczne, a cała historia ma mocno kryminalny charakter. Mrok kryje się nie tylko w zaułkach miasta, ale i w ludzkich duszach. Nie brak tu postaci zdolnych do najgorszych okrucieństw. Będzie więc i tajemniczo, i niebezpiecznie. Poleje się krew, a echo poniesie okrzyki bólu. Znajdzie się jednak i miejsce na miłość. Tę piękną, i tę tragiczną. Znajdzie także na okruchy humorystyczne, choć całość ma zdecydowanie duszny, mroczny charakter. Świetny jest klimat powieści, świetnie wykreowane postaci, zwłaszcza rubasznego Fermína i niejednoznacznej Alicji. Na ich tle blado wypada Daniel Sempere, główny bohater „Cienia wiatru”, który i w tej historii będzie miał do odegrania ważną rolę. Przeczytajcie koniecznie! „Labirynt duchów” to ogromnie udane zwieńczenie tetralogii. Niewiele tu optymizmu, niewiele miejsca na dobro, ale w tę gęstą atmosferę wpada się po same uszy i wcale nie chce opuszczać zafónowego świata, choć rządzą tu zemsta, strach, nienawiść, zło w różnych postaciach. To opowieść o błędnych decyzjach, upokorzeniach, obsesjach, krzywdach. Wiele z postaci wzbudza dreszcze, a kolejne miejsca sprawiają upiorne wrażenie. Można poszczególne tomy serii czytać w dowolnej kolejności, ale „Labirynt duchów” polecam jako lekturę wieńczącą przygodę z tetralogią Zafóna. Dajcie się zaczarować. Źródło okładki: www.muza.com.pl
„Labirynt duchów” Carlos Ruiz Zafón — recenzja
Zdrowe, długie i gęste rzęsy to marzenie większości kobiet, ale nie zawsze natura jest hojna i nie każda z nas może cieszyć się naturalnie pięknymi rzęsami. Chcąc mieć hipnotyzujące spojrzenie, niektóre kobiety korzystają z zabiegu przedłużania rzęs, inne same w domu przyklejają dodatkowe, sztuczne kępki. Niestety, mimo że przez chwilę można dzięki temu cieszyć się hipnotyzującym spojrzeniem, to tego typu procedery znacznie osłabiają rzęsy. Jak rosną rzęsy? Rzęsa to włos, który pełni funkcję ochronną dla oka, zabezpieczając go przed zanieczyszczeniami, które mogą się do niego dostać. Na górnej powiece mamy od 150 do 250 rzęs, a na dolnej – od 50 do 150. Górne rzęsy są zawsze dłuższe – mają średnio 8–12 mm, a dolne rosną do 6–8 mm. Rzęsy zbudowane są tak, jak włosy – z korzenia i trzonu. Korzeń jest zlokalizowany w mieszku włosowym, gdzie tworzy opuszkę włosa, a więc cebulkę. To właśnie ona jest żywą częścią rzęsy i to ona wpływa na jej wygląd. Rzęsa żyje od 100 do 150 dni, po czym wypada, a na jej miejsce rośnie nowa, dlatego o rzęsy należy dbać kompleksowo. Demakijaż i odżywka W trosce o zdrowe rzęsy koniecznie musimy pamiętać o dokładnym demakijażu. Pozostawienie resztek tuszu do rzęs czy eyelinera znacznie uniemożliwia rzęsom wzrost w ciągu nocy. Po każdym dniu poświęć chwilę na dokładne zmycie makijażu. Pamiętaj, aby nie trzeć rzęs – wacik z płynem lub mleczkiem do demakijażu należy przyłożyć do powieki i delikatnie docisnąć, a następnie przesunąć dłoń z preparatem od zewnętrznego do wewnętrznego kącika oka. Po demakijażu należy umyć twarz odpowiednim żelem, a następnie nałożyć na rzęsy odżywkę. Niektóre z nich nakłada się tylko na górną granicę rzęs, tuż przy powiece. Takie serum (np. Long 4 Lashes) należy stosować codziennie wieczorem, tuż przed snem. Efekt zagęszczenia rzęs zauważyłam u siebie już po 2 tygodniach regularnego stosowania. Odżywka kosztuje na Allegro ok. 45 zł, a powinna wystarczyć na 6 miesięcy kuracji. Możesz wybrać także odżywkę nakładaną na całą długość rzęs. Przed zakupem zwróć uwagę na jej skład. Pożądany zestaw to molekuły kwasów karboksylowych, nanopeptydy i wyciągi z roślin. Doskonałym pomysłem zamiast odżywki jest olejek rycynowy. Kosztuje ok. 10 zł i sprawia, że po miesiącu regularnego stosowania rzęsy są odżywione i zagęszczone, bowiem olejek zawiera w sobie substancje, które je wzmacniają i stymulują ich wzrost. Do nałożenia olejku wykorzystaj starą szczoteczkę po tuszu do rzęs, którą najpierw pozostaw w kubeczku z gorącą wodą, a następie dokładnie oczyść. Tuszowanie rzęs Serum na rzęsy lub olejek należy stosować na noc. W ciągu dnia możemy zadziałać dodatkowo, używając tuszu do rzęs z bazą. Najpierw nakładamy jedną szczoteczką białą bazę, a następnie nanosimy tusz, dokładnie rozczesując rzęsy. Dzięki bazie rzęsy staną się grubsze i dłuższe, a efekt ten wzmocni mocne wytuszowanie czarnym tuszem. Uważaj jedynie na wodoodporne tusze do rzęs. Od czasu do czasu, np. idąc na basen, możemy go użyć, ale na co dzień lepiej z niego zrezygnować, ponieważ znacząco obciąża rzęsy. Podobnie z zalotką – lepiej używać jej tylko przy okazji wielkich wyjść. Pamiętaj, aby podkręcać nią rzęsy, zanim nałożysz tusz, w przeciwnym razie rzęsy będą sklejone i mogą się łamać. Wzmocnij się od wewnątrz Regenerację słabych rzęs przyspieszą witaminy i suplementy diety. Wybieraj takie, które stymulują porost włosów. Zawierają one najczęściej witaminy: A, B, D, E oraz cynk, żelazo i kwasy omega. To o te składniki wzbogać swoją dietę, by cieszyć się nie tylko pięknymi rzęsami, ale także zdrowymi i błyszczącymi włosami.
Jak zagęścić i pogrubić rzęsy? Urodowe triki, które musisz poznać
Żyjemy w erze zdominowanej przez technologię GSM, ale jeżeli ktoś myśli, że telefonia stacjonarna wkrótce przejdzie do lamusa, najprawdopodobniej jest w błędzie. Jeszcze długo na naszym rynku będą obecne telefony stacjonarne. A ich producenci mają coraz więcej do zaoferowania, proponując technologiczne rozwiązania bliskie smartfonom. Wybieramy telefon stacjonarny Oferta telefonów stacjonarnych jest bardzo bogata. Znajdziemy tutaj zarówno proste, jak i zaawansowane modele wyposażone w różne funkcje. Kupując telefon stacjonarny, powinniśmy zwrócić uwagę, które opcje będą nam przydatne oraz na to, co oferuje dany model telefonu. W ofercie firm telekomunikacyjnych znajdziemy trzy typy telefonów stacjonarnych: przewodowe, bezprzewodowe oraz telefaksy. Zalety telefonów przewodowych Klasyczny model telefonu przewodowego, zwany potocznie sznurowym, podłączony jest do gniazdka linii telefonicznej. Nie musimy podłączać telefonu do sieci elektrycznej. Oznacza to oszczędność prądu oraz działanie urządzenia w czasie awarii zasilania. Modele przewodowe znalazły zastosowanie głównie w biurach. Drugą ważną rzeczą jest niska cena. Są dużo tańsze od telefonów bezprzewodowych. Zalety telefonów bezprzewodowych Atutemtelefonów bezprzewodowych jest duża mobilność. Podczas rozmowy możemy poruszać się po mieszkaniu. Nie jesteśmy ograniczeni przewodem, jak w przypadku telefonów opisanych wyżej. Główne elementy tego urządzenia to: baza i słuchawka. Baza podłączona jest do prądu za pomocą zasilacza – w razie awarii zasilania telefon nie będzie więc działał. Głównym parametrem, na jaki powinniśmy zwrócić uwagę przy zakupie, jest czas czuwania i rozmowy. Dokładniej mówiąc – jak długo wytrzymuje bateria bez ładowania. Kupując telefon bezprzewodowy, powinniśmy wziąć pod uwagę także jego zasięg. Przydatne funkcje telefonów stacjonarnych Dodatkowe funkcje, jakie posiadają nowoczesne telefony stacjonarne zapewniają komfort użytkowania. Zanim dokonamy zakupu konkretnego modelu, powinniśmy je poznać i sprawdzić ich przydatność. Bardzo ważnym elementem wyposażenia jest wyświetlacz. Posiadają go wszystkie telefony bezprzewodowe. Informuje użytkownika o numerze abonenta, co pozwala uniknąć pomyłki podczas wybierania. Pokazuje także czas naładowania akumulatora oraz zasięg. Jednym z takich modeli jest Panasonic KX-TG 6811, który możesz kupić za przystępną cenę – ok. 120 złotych. Z telefonów przewodowych tylko niektóre modele posiadają wyświetlacz. Są to m. in.: BINATONE 3505, MAXCOM KXT809 w cenie ok. 100 złotych. Najnowsze mają wyświetlacze kolorowe oraz funkcję podświetlania, która ułatwia nam używanie telefonu w nocy. Dzięki wyświetlaczowi użytkownik może korzystać z książki telefonicznej oraz identyfikacji abonenta. Kolejną przydatną funkcją jest książka telefoniczna. Nie musisz już zapisywać numerów do notesu. Wystarczy wprowadzić dane abonenta do książki telefonicznej i masz wszystko w jednym urządzeniu. W modelach z górnej półki cenowej możesz wprowadzić nawet 200 numerów. Menu telefonu posiada również tzw. szybkie wybieranie. Możemy tutaj wprowadzić 10 numerów. Funkcja książki telefonicznej pozwala użytkownikowi zaoszczędzić czas. CLIP, czyli identyfikacja numeru, pozwala na wyświetlanie numeru osoby dzwoniącej. Jest to funkcja płatna, a jej koszt zależy od operatora świadczącego usługi telekomunikacyjne. Inną funkcją, która również może okazać się przydatna, jest system głośnomówiący. Poleciłbym tutaj model firmy Panasonic KX-TS2308 w cenie ok. 150 złotych. Zapewnia komfort, nie musisz trzymać słuchawki w ręce. Automatyczna sekretarka, niezastąpiony element telefonu. W momencie, kiedy nie ma nas w domu, rozmówca może zostawić swoją wiadomość. Polecam ciekawy model z funkcją sekretarki, który spełni oczekiwania niejednego użytkownika ze względu na prostą obsługę oraz przystępną cenę, ok. 170 złotych. Jest to model telefonu firmy Simens – GIGASET A415A. Nie bez znaczenia są również podstawowe funkcje, które posiada prawie każdych model telefonu stacjonarnego. Należą do nich: regulacja głośności dzwonka oraz rozmowy w słuchawce, powtarzanie i wybieranie ostatniego numeru. Popularnymi producentami telefonów stacjonarnych są: Panasonic, Philips, Sagem, Simens, itp. Najtańsze urządzenia możemy kupić już od 25 do 50 złotych. Za bogatszą ofertę z funkcjami i wyświetlaczem zapłacimy od 50 do 200 złotych. Podsumowanie Telefony stacjonarne towarzyszyły nam przez dziesięciolecia, ułatwiając komunikację. Kupując telefon stacjonarny do domu czy firmy, powinniśmy poznać jego specyfikę tak, aby wybór danego modelu był łatwiejszy.
Jaki telefon stacjonarny kupić? – przegląd modeli do 200 zł
Salon to pomieszczenie w równym stopniu reprezentacyjne co funkcjonalne. Jego urządzanie warto rozpocząć od przemyślenia, do czego zamierzamy go wykorzystać, oraz sporządzenia krótkiego planu działania. Podpowiadamy, co powinno być tematem przewodnim – stylistyka czy kolorystyka? Od czego zaczynamy? Aranżację pomieszczenia, w tym również salonu, zawsze rozpoczynamy od wyboru kilku wzorów oraz kolorów, które najbardziej nam odpowiadają. Dopiero potem sprawdzamy, który ze stylów wnętrzarskich spełni nasze oczekiwania. Dla przykładu: koleżanka opowiedziała nam, że bardzo modne są wnętrza w stylu rustykalnym i postanawiamy urządzić nasz salon zgodnie z jego założeniami. Niestety okazuje się, że nie ma w nim miejsca na meble z tworzywa sztucznego, które tak bardzo się nam podobają. Właśnie dlatego najpierw powinniśmy wybrać motywy przewodnie – np. marynistyczne, geometryczne, odcienie zieleni, farby brokatowe – a dopiero potem sprawdzić, w którym ze stylów aranżacyjnych są często wykorzystywane. Oczywiście może się okazać, że część z nich jest niemożliwa do połączenia. W takim wypadku mamy dwa wyjścia: zrezygnować z jednego z motywów lub spróbować urządzić salon w stylu eklektycznym. Jest on jednak bardzo trudny i nawet doświadczonym projektantom sprawia wiele kłopotu. Wykończenie wnętrza Zanim zabierzemy się za kupowanie mebli i rozkładanie dywanów, salon powinniśmy wykończyć. Oznacza to przede wszystkim malowanie oraz kładzenie podłóg, ale może się okazać, że mamy ochotę udekorować sufit kasetonami lub położyć na ścianach tapety. Podstawowym sposobem wykończenia ścian jest malowanie farbą, np. lateksową, akrylową, błyszczącą, matową, z drobinkami brokatu, zmywalną, wodoodporną czy dla alergików. Produktów jest mnóstwo i w różnych kolorach, dlatego bez problemu wybierzemy taką farbę, która spełni nasze oczekiwania. Na ścianie możemy również położyć boazerię korkową, panele imitujące cegłę, skórzaną okładzinę lub tynk strukturalny. Równie ważna jest podłoga, na której najczęściej znajdziemy panele drewniane, egzotyczny parkiet lub rustykalne deski, rzadziej płytki ceramiczne oraz wykładziny dywanowe. Sufit zazwyczaj pozostaje gładki, chociaż czasem dekorujemy go stiukami, kasetonami lub listwami z oświetleniem LED. box:offerCarousel Co może się przydać? Przed rozpoczęciem prac wykończeniowych powinniśmy zaopatrzyć się m.in. w pędzle oraz wałki różnej wielkości (klasyczne bądź strukturalne), pojemnik na farbę, folię i taśmę do zabezpieczenia podłogi, farbę oraz podkład, klej uniwersalny oraz inne akcesoria. Mogą się one różnić w zależności od tego, w jaki sposób zamierzamy wykończyć ściany, podłogę oraz sufit. W przypadku wątpliwości warto poprosić o pomoc fachowca. box:offerCarousel Od ogółu do szczegółu Urządzanie salonu zawsze zaczynamy od przygotowania prostego planu, najlepiej w formie szkicu. Oznaczamy na nim rozmieszczenie mebli oraz dodatków, ewentualnie także większe dekoracje. Zgodnie z zasadami wystroju wnętrz kompletowanie wyposażenia salonu (i każdego innego pomieszczenia) zaczynamy od rzeczy największych, a zatem najbardziej rzucających się w oczy. Na początku wybieramy meble – kanapę, fotele, stół czy komodę pod telewizor – a następnie m.in. lampy podłogowe, dywany oraz zasłony. Wszystkie elementy powinny ze sobą współgrać zarówno kolorystycznie, jak i stylistycznie. Kolejne elementy możemy dodawać później, w miarę możliwości finansowych lub wtedy, kiedy dokładnie zastanowimy się nad tym, co powinno się znaleźć w naszym salonie. Mogą to być niewielkie drewniane rzeźby, kolorowe donice, obrazy na płótnie, metalowe geometryczne misy na owoce, a także książki, kolorowe albumy oraz sprzęt audio-wideo. box:offerCarousel Urządzanie salonu to zadanie czaso- i pracochłonne, ale dające mnóstwo satysfakcji. Nie ma nic przyjemniejszego, niż relaks w pomieszczeniu, które samodzielnie urządziliśmy od A do Z. Jeżeli odpowiednio zaplanujemy całe przedsięwzięcie, przebiegnie ono sprawnie i bez problemów. Zobacz, jak warto zabrać się do tego zadania!
Stylistyka czy kolorystyka? Od czego zacząć urządzanie salonu?
Planujesz przebiec pierwszy w życiu maraton? Świetnie. Podpowiemy, co będzie ci potrzebne w ciągu kilku miesięcy przygotowań do startu. Przed tobą jesienny start w maratonie. Zapisy zrobione, termin wybrany… i co teraz? Wiele osób zupełnie nie wie, od czego zacząć przygotowania, co kupić i jak się do tego zabrać. Plan treningowy Najważniejsza jest dobra rozpiska. Bez niej po miesiącu prawdopodobnie stracisz motywację. Poza tym w większości wypadków do maratonu nie da się trenować metodą: wyjdę, pobiegam i zobaczę. To poważny dystans i trzeba do niego podejść z dużą pokorą. Włóż między bajki historie o tym, że ktoś przebiegł 42 kilometry praktycznie z marszu. To przede wszystkim bardzo niebezpieczne. Pół roku przygotowań to minimum, a optimum wynosi 12 miesięcy. Ten czas pozwoli na wytrenowanie organizmu do poziomu, na którym bezpiecznie i w miarę sprawnie pokonasz ten królewski dystans. Skąd wziąć plan treningowy? Najlepszy ułoży ci trener. To nie oznacza (wbrew panującym opiniom) dużych kosztów. Trener i grupa Dobry trener ułoży plan treningowy dostosowany nie tylko do twoich celów, ale także do temperamentu i liczby treningów, na jakie możesz sobie pozwolić w tygodniu. Jeżeli szukasz opcji low budget, pomyśl o przyłączeniu się do klubu biegowego. Treningi zwykle odbywają się w małych grupach, dzięki czemu masz kontakt nie tylko z instruktorem, ale i z grupą. Na wiele osób obecność innych działa motywująco. W większości miast można bez problemu znaleźć bezpłatne treningi grupowe prowadzone przez specjalistów. Trening wzmacniający Do biegania warto się dobrze przygotować. Dlatego na początku jest dobry czas na treningi wzmacniające, przygotowujące mięśnie do biegania. Nie chodzi o trening ogólnorozwojowy, ale o ukierunkowany na bieganie. Z użyciem gum, trx, niewielkich obciążeń czy obciążników na nogi postaraj się wzmocnić nogi, plecy, pośladki i korpus. Odpowiednimi ćwiczeniami mogą być na przykład wskoki czy sprinty z gumą hamującą na biodrach (lub spadochronem). Ważne jest także, aby czasami pracować nad ogólną sprawnością, bo to przydaje się nie tylko w czasie biegania. Buty Dobre butyto ważna rzecz. Jeśli aktualnie cię nie stać na zakupy, nie przejmuj się i zacznij biegać w tym, co masz. Z czasem nabierzesz doświadczenia, poznasz swoje preferencje i kupisz sprzęt. Jeśli jednak możesz zafundować sobie obuwie do maratonu, wybierz takie, które będzie wygodne. To podstawowy wyznacznik tego, czy będzie dla ciebie odpowiednie. Jeśli w czasie biegu nie czujesz, że masz je na nogach, poruszasz się lekko, sprężystym krokiem, a kontakt z podłożem nie jest nieprzyjemny, to znak, że ten model jest dla ciebie. Żywienie Bardzo ważnym elementem każdej aktywności fizycznej jest odpowiednie żywienie. Przykładaj większą wagę do tego, aby twoje jedzenie było dostosowane do potrzeb. Aktywność fizyczna zwiększa zapotrzebowanie na wiele składników odżywczych, nie tylko na białko. Zauważ, że nie piszemy o spodniach czy koszulkach, bo strój na samym początku jest sprawą drugorzędną. Ubrania najlepiej kupować wtedy, kiedy już wciągniesz się w rytm biegania i poczujesz, że nie zostawisz tego po tygodniu. Potrzebne ci będą: dobre,nieobcierające legginsy, koszulka techniczna nienasiąkająca potem oraz dobra czapeczka z daszkiem. Kobiety powinny się koniecznie zaopatrzyć w dobry stanik biegowy: to ważne, bo piersi są bardzo delikatne. Innym dobrym zakupem na początek jest pulsometr. Przebiegnięcie królewskiego dystansu daje ogromną satysfakcję i jest wielkim wyzwaniem sportowym. Warto się na to połasić, pamiętając, że na przygotowania musimy poświęcić kilka solidnie przepracowanych miesięcy.
Pierwszy maraton – zestaw podstawowy
Bluzy z kapturami powstały w latach 30. w Skandynawii. Miały umożliwić pracownikom fabryk pracę w niskiej temperaturze. Sportowy charakter bluzy ma inną genezę; ten sam fason i kolor bluz miały za zadanie ułatwiać widzom identyfikację drużyn, którym kibicują. Momentem przełomowym dla popularności bluz z kapturem są lata 70., a konkretnie narodziny hip-hopu. Wówczas sportowy styl uliczny stał się inspiracją dla największych projektantów mody, a bluzy z kapturem, stójką czy z wyraźnym logo marki nieodłącznym elementem codziennego stroju młodszych i starszych, niezależnie od miejsca urodzenia i grupy społecznej. Od trzech dekad bluza sportowa przechodzi niezwykłe przemiany; trudno o niej mówić już tylko w kontekście stylizacji luźnych i miejskich. Różnorodne zestawy – zarówno w wersji eleganckiej, jak i bardziej casualowej – w których główną rolę odgrywa sportowa bluza, są mile widziane na salonach. Jak nosimy bluzę z kapturem w nowym, jesienno-zimowym sezonie 2017? W rockowym klimacie box:imagePins box:pin box:pin box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Lubisz rockowy, zadziorny styl? Nic nie stoi na przeszkodzie, by swoją gwiazdorską garderobę urozmaicić bluzami, które teoretycznie wcale nie pasują do ćwieków, ciężkich butów i potarganych spodni. Zastanówmy się jednak, czy aby na pewno nie jest to dobre połączenie. Jak chłopaki z Seattle: jeansy z dziurami mogą być dopasowane lub zupełnie luźne. Do nich załóż ulubione trampki i oczywiście bluzę. Zdecydowanie postaw na krótką, rozpinaną bluzę w stylu koledżowym. Przewiąż w pasie koszulę w kratę – w ten sposób uzyskasz unikalny, rockowy strój z wygodną (i na dodatek ciepłą) bluzą w modnych kolorach, który założysz do szkoły, na uczelnię lub weekendowy wyjazd. Możesz urozmaicić stylizację dokładając grungowe dodatki – wełnianą, dużą czapkę w typie beanie, skórzany plecak i nadal modny naszyjnik choker. Skóra to kocha: w szafie każdej dziewczyny lubiącej rockowe stylizacje nie brakuje skórzanych kurtek. Jeśli macie ramoneskę lub kurtkę motocyklową ze stójką, koniecznie wybierzcie do niej dresową bluzę z kapturem. W tym sezonie postawcie na biel, która będzie świetnie kontrastować z czernią kurtki. To zestawienie przypomina kultową stylizację Jamesa Deana, noszącego biały T-shirt i skórzaną kurtkę ze stójką. Dzisiaj w podobnych zestawach zobaczcie nawet… gwiazdy hip-hopu! Przy nieco bardziej obfitej górze, warto wybrać dopasowane spodnie – mogą to być szare rurki lub ciemne cygaretki z mokasynami. Dzięki nim strój będzie wyglądać jeszcze bardziej ekstrawagancko! Ze szczyptą elegancji box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Elegancki duet, czyli zestawienie sportowej bluzy i kobiecych, klasycznych elementów garderoby. Niemożliwy? A jednak się udaje i na dodatek wygląda doskonale. Sprawdza się nawet na czerwonym dywanie, o czym nie raz przekonywały Rita Ora czy Rihanna. My, co prawda, nie będziemy stylizować się na muzyczne gale, ale jeśli potrzebujemy ciekawego rozwiązania, warto się zainspirować stylizacjami gwiazd. Elegancki płaszcz: jeśli jesteśmy szczęśliwymi posiadaczkami ulubionego wełnianego płaszcza zawiązywanego w talii, to w tym sezonie poszukajmy bluzy o przedłużonym kroju, np. sięgającej niemal do kolan. Może mieć wyraziste logo znanej marki. Do beżowego, szarego czy czarnego płaszcza najlepiej sprawdzi się szara bluza, tym razem bez kaptura. By to ona stanowiła centralny element stylizacji, wybierzmy czarną mini, która skryje się pod bluzą. Możemy zestawić ją z torebką o klasycznym kroju i wysokimi kozakami, które w tym sezonie nadal pozostają modne. Ten minimalistyczny zestaw przyciąga wzrok, ale wciąż pozostaje elegancki. Sukienka w zestawie: jaki jest sposób na małą czarną, by nabrała bardziej ulicznego stylu? Zdecydowanie dodajmy do niej dużą bluzę z kapturem, nawet z działu męskiego. Prosta czarna sukienka i sportowa bluza świetnie zgrają się ze szpilkami w kolorze nude, pasem w talii, malutką kopertówką i dużymi biżuteryjnymi kolczykami. Perfekcyjne zestawienie do klubu! W stylu lat 90. Dresowe bluzy swój renesans przechodziły właśnie dwie dekady temu – od minimalistycznych krojów, szerokich bluz z kapturami aż po dresowe wdzianka ze stójką, uwielbiane były przez muzyków britpopowych. Dzisiaj każda z tych stylizacji jest modna, zatem śmiało możemy inspirować się tym, co nosiła ulica dwadzieścia lat temu. Śliska, dresowa sprawa: błyszcząca bluza dresowa z lampasami na rękawach – absolutny must have, szczególnie jeśli lubisz być na bieżąco z modą! Nosimy ją z dopasowanymi jeansami i adidasami w stylu retro albo z dresowymi spodniami, które zawijamy, by wyeksponować skarpetki i buty. Brzmi nieco kiczowato, ale to ulubiony styl hipsterów, zwłaszcza jeśli uda się zestawić bluzy topowych marek z dawnych lat. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Wszędobylski minimalizm: lata 90. to również czas, w którym królował minimalistyczny, nienachlany styl. Spójrzcie na bohaterów Beverly Hills 90210. Szara bluza, jeansy z wysokim stanem i białe adidasy, a do tego czapka z daszkiem i skórzany plecak. Oto cały modowy zestaw, który spokojnie możemy nosić i dzisiaj. Podobnie jak bohaterki serialu wybierzmy bluzy o nieco kwadratowym, oversizowym fasonie. Do zestawu dołóżmy różową czapkę z daszkiem – w ten sposób pokażemy, że trendy nie są nam obce! Jak słodka panienka box:imagePins box:pin box:pin box:offerCarousel Kolory do schrupania: nie nosisz dresowych bluz, bo są mało dziewczęce? Niech przekonają cię słodkie, pastelowe kolory – delikatny róż, liliowy fiolet czy dziewczęcy błękit. To hity sezonu. Pasują do słodszych stylizacji, zakłada się je wraz z bluzkami z kołnierzykami, białymi koszulami i eleganckimi spodniami. Hit to bluza z dekoltem, który wykończony jest modnym chokerem! Stylizacja jest nadal dziewczęca, ale bardziej na luzie. Pastelowa bluza dobrze współgra z baletkami oraz jeansowymi i plisowanymi spódnicami. box:imagePins box:pin box:pin box:pin Spódnice na medal: ta tiulowa czy rozszerzana w stylu Diora doskonale wygląda z bluzą, zwłaszcza w wersji z odważnymi wzorami. Nada się ulubiona postać z bajki lub dziewczyńskie hasło girl power. A może wersja z wizerunkiem lalki Barbie? Wszystkie pomysły trafione! Nosimy ją z kozakami, seksownymi szpilkami lub sportowymi butami.
Sportowa bluza na wiele sposobów. Jak ją nosić i z czym łączyć?
Idol 4 to najnowszy smartfon od Alcatela oraz mniejszy (5,2 cala) wariant modelu 4S. Wyposażono go w ośmiordzeniowy procesor, 2 GB RAM-u i mnóstwo dodatkowych funkcji, w tym gogle VR. Czy warto wydać na niego 1200 zł? Specyfikacja Alcatel Idol 4 wyświetlacz: 5,2 cala, IPS, 1920 x 1080 pikseli chipset: Qualcomm Snapdragon 617 (4x 1,7 GHz A53 + 4x 1,2 GHz A53) grafika: Adreno 405 RAM: 2 GB pamięć: 16 GB + obsługa kart microSD do 256 GB slot na 2 karty nanoSIM łączność: LTE, Wi-Fi 802.11 a/b/g/n/ac, Wi-Di, Bluetooth 4.2, NFC, GPS z A-GPS system operacyjny: Android 6.0.1 Marshmallow aparat główny: 13 Mpix, f/2.0, autofocus z detekcją fazy, dwutonowa dioda LED, nagrywanie wideo 1080p w 30 kl./s aparat przedni: 8 Mpix, dioda LED, nagrywanie wideo 1080p w 30 kl./s czujniki: akcelerometr, żyroskop, zbliżeniowy, kompas bateria: 2610 mAh wymiary: 147 x 72,5 x 7,1 mm masa: 135 g Konstrukcja Alcatel Idol 4 zaskakuje już przy pierwszym kontakcie, smartfon wykonany jest niemalże tak samo jak drogie flagowce. To szklano-metalowa „kanapka”, niezwykle smukła (nieco ponad 7 mm grubości). Posiada sporo ozdobników, np. połyskujące detale, mieniącą się szklaną fakturę i efektowny kształt. box:imageShowcase box:imageShowcase Front ma centymetrowe ramki na górze i dole oraz 2 mm po bokach. Na krawędziach ścianek, w ramce obudowy umieszczono głośniki stereo, wystające ponad szklaną taflę. Pod ekranem nie ma nic, zaś na górze ulokowano dodatkowy obiektyw, czujniki oraz dużą diodę powiadomień. Górny głośnik stereo działa także jako głośnik rozmów. Efektowne krawędzie lekko zwężają się po bokach, są mocno ścięte i mają nietypowy układ klawiszy. Regulacja głośności jest z prawej strony, poniżej niej znajduje się specjalny, okrągły przycisk Boom. Jeszcze niżej umiejscowiono wysuwaną tackę czytników kart nanoSIM oraz microSD. Tacka czytnika microSD jest hybrydowa, może zostać użyta do obsługi drugiej karty SIM. Po przeciwnej stronie widać włącznik, a na dole można dostrzec przesunięte gniazdo microUSB i szczelinę mikrofonu. Dodatkowy mikrofon i wyjście słuchawkowe umieszczono na górnej ściance. Plecy urządzenia zdobi duże logo producenta oraz oznaczenia. W lewym rogu jest niewielki obiektyw, który nie wystaje ponad obudowę, wspierany przez dwutonową diodę LED. Co ciekawe, głośniki są jakby dwustronne – z tyłu smartfona widać takie same maskownice. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Wykonanie jest bardzo dobre, a i design prezentuje się ciekawie. Alcatel Idol 4 nie odbiega zbytnio od innych modeli producenta, jego stylistyka nawiązuje do Samsungów Galaxy – widać wpływy modelu S6 czy też A5. Smartfon wygląda prestiżowo, nowocześnie i stosunkowo uniwersalnie. Ergonomia i użytkowanie Konstrukcja ma wiele zalet, ale można doszukać się też pewnych wad. Zacznijmy od minusów. Szkło szybko się brudzi, smugi i odciski wyraźnie widać z obu stron. Szklana tafla potrafi się też rysować, ale w zestawie są dodatkowe „plecki”, chwytające bryłę tylko za rogi. Urządzenie jest śliskie zarówno w dłoni, jak i na biurku. Przy dużym obciążeniu obudowa mocno się nagrzewa, przez co smartfon robi się czasami wyraźnie gorący, nieco obniża to komfort użytkowania. Chuda konstrukcja oraz płaskie plecy nie ułatwiają podnoszenia Idola 4, ale metalowa ramka jest na tyle zwężona, że dosyć łatwo ją podważyć. Sam układ przycisków wydaje się nietypowy – włącznik wysoko z lewej, a guzik Boom na środku z prawej. Chętnie zamieniłbym je miejscami, gdyż obsługuję smartfona raczej prawą dłonią, tymczasem producent rozmieścił przyciski pod trzymanie telefonu w lewej dłoni i obsługę prawą dłonią, w takiej konfiguracji z urządzenia korzysta się bardzo wygodnie. Zalet jest znacznie więcej, chociażby głośniki stereo spisują się rewelacyjne. Dźwięk jest głośny, czysty, czytelny, a jego jakość oceniam wysoko. Głośników nie sposób zasłonić, brzmią jakby z obu stron. To lepszy poziom niż u konkurencji z tej półki cenowej od HTC czy Sony – głośnik Bluetooth może nie być potrzebny. Nadal nie ma co liczyć na mocny bas, ale brzmienie jest przyjemne. Przycisk Boom to świetny pomysł. Za jego pomocą można wybudzić wyświetlacz, przydaje się również przy innych aplikacjach – poprawia dźwięk, włącza animację pogody na pulpicie, wykonuje zdjęcia przy zablokowanym ekranie i wiele innych. Same przyciski pracują bardzo dobrze, charakteryzują się wyraźnym skokiem i klikiem. Ekran można zresztą obudzić nie korzystając z nich, podwójnie pukając w wyświetlacz. Smartfon jest symetryczny i może pracować w każdej pozycji, co sprawdza się świetnie. Nie ma znaczenia, w jakiej pozycji wyciągnie się telefon z kieszeni, od razu jest on gotowy do pracy. Idol 4 bardzo dobrze leży w dłoni. W zestawie ze smartfonem są okulary VR niezłej jakości, które stanowią też… opakowanie. Mają dwa dotykowe przyciski sterowania i opaski; są wygodne, lekkie, wykonano je z tworzyw sztucznych – wyglądają podobnie do Gear VR od Samsunga. Ekran ma rozdzielczość Full HD, więc widać piksele, nie ma też regulacji ostrości, niemniej obecność tego rodzaju gadżetu i tak zasługuje na pochwałę. Producent dołączył także niezłe słuchawki JBL, które na pewno przydadzą się do okularów. box:imageShowcase box:imageShowcase Wyświetlacz Ekran jest bardzo dobry. Rozdzielczość Full HD w okularach sprawdza się gorzej niż QHD, ale przy normalnym użytku jest świetnie. Przy bardzo praktycznej przekątnej, wynoszącej 5,2 cala, zagęszczenie pikseli pozostaje wysokie (424 ppi), obraz jest ostry i bardzo klarowny. Kąty widzenia są szerokie, kolory naturalne, ale nasycone i żywe, biel i czerń również wyglądają w porządku. Nie ma problemów z jasnością w słońcu czy nocą – podświetlenie jest mocne, sprawnie działa automatyczna regulacja luminacji. Do interfejsu dotykowego nie można mieć zastrzeżeń, obsługuje aż 10 punktów. System operacyjny i wydajność Idol 4 działa pod kontrolą Androida 6.0.1 Marshmallow – producent postawił na funkcjonalność zarówno konstrukcji, jak i systemu. Nakładka jest mocno rozbudowana – widać elementy czystego Androida (jak szuflada aplikacji czy górna belka), ale różnią się ikonki. Niektóre elementy nie są najpiękniejsze, ale ponownie robią wrażenie możliwości (da się np. odpowiednio zaprogramować przycisk Boom). W pamięci jest też bardzo dużo aplikacji, pomagających obsługiwać VR i telefon. Jest sklep Alcatela, Deezer, program do aktualizacji, wiele aplikacji społecznościowych, gry, odtwarzacze i inne. Moim zdaniem trochę przesadzono z ilością wgranych programów, ale na szczęście można je usunąć. Trudno narzekać na system, został świetnie zoptymalizowany. Działa bardzo płynnie, aplikacje otwierają się sprawniej niż w Huawei P9 Lite, bez przycięć czy spowolnień. To zasługa bardzo dobrego układu ze średniej półki, czyli Snapdragona 617. Mimo że wspiera go „tylko” 2 GB RAM-u, nie ma problemu z wydajnością – multitasking jest wygodny, a całość działa stabilnie i pewnie. Wydajność w benchmarkach jest typowa, podobna do średniej telefonów z tego pułapu cenowego. W AnTuTu 6.2.1 Idol 4 zdobywa 46310 punktów, GeekBench 3 to 715 punktów w teście single-core oraz 2958 w multi-core, a 3DMark SlingShot ES3.1 ocenia urządzenie na 388 punktów. Konkurencja osiąga podobne wyniki, ale nie każdy smartfon jest równie dobrze zoptymalizowany. Bateria O ile Huawei P9 Lite trochę ustępuje w kwestii wydajności, o tyle wypada lepiej pod względem czasu pracy. Idola 4 wyposażono dosyć małe ogniwo (2610 mAh), ale ponownie optymalizacja systemu sprawia, że wyniki są niezłe. W efekcie dzień pracy to norma, a i półtora dnia da się osiągnąć, oszczędni wyciągną nawet 2 dni. Realny czas pracy z włączonym ekranem to 4 godziny. Smartfon wspiera technologię Quick Charge 2.0 – ładowanie do 60% trwa 30 minut, a do pełna około 2 godzin. Multimedia – gry, aparat, audio Wydajność w grach jest dobra. Wymagające tytuły 3D działają płynnie i dobrze wyglądają. Real Racing 3 chodzi stabilnie i nie przycina się – szybkość grafiki nie jest idealna, ale sama gra pozostaje jak najbardziej grywalna. Ze strzelankami 3D w stylu Unkilled problemu nie ma, do wyboru jest też sporo gier VR. Aplikacja aparatu jest rozbudowana. Tryby (panorama, spowolnienie, ręcznie itp.) zmienia się za pomocą gestów. Na ekranie są praktyczne skróty: migawka, tryb wideo i skrót do galerii. Tryb profesjonalny pozwala zmienić ISO, migawkę, ostrość i balans bieli. Ilość opcji to nie przerost formy nad treścią – fotki są dobre, kolory naturalne, zdjęcia ostre i szczegółowe. Nawet w słońcu smartfon nie ma tendencji do prześwietlania zdjęć, a z zacienionych obszarów da się wyciągnąć dużo informacji. Czasami zgubi się balans bieli bądź zdarzy się nieostre ujęcie, ale ogólnie jest nieźle, lepiej niż u konkurencji (np. w Sony Xperia XA). Przedni obiektyw oferuje niezłe selfie (także z lampą), a i nagrywanie wideo jest OK. Przykładowe zdjęcia dostępne w linkach poniżej: zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3, zdjęcie 4. Dźwięk z głośników zachwyca, na słuchawkach jest również nieźle – to naturalne, ciepłe brzmienie z nieprzesadzonym basem. Słychać sporą przestrzeń oraz detale. Idol 4 nie gwarantuje jakości dźwięku na słuchawkach, takiej jak flagowce typu HTC 10, ale muzyka puszczana ze smartfona wpada w ucho. Łączność i jakość rozmów Nie miałem problemów z zasięgiem Wi-Fi, LTE i działaniem Bluetooth. Mimo sporej ilości opcji Alcatel nie zapomniał o podstawowych zastosowaniach. Jakość rozmów jest dobra, czego zresztą można się było spodziewać, bo głośnik multimedialny służy także do konwersacji, a mikrofon dobrze przekazuje głos użytkownika. Podsumowanie Alcatel Idol 4 okazał się bardzo pozytywnym zaskoczeniem, to niezwykle atrakcyjne urządzenie. Oferuje świetne wykonanie, bardzo dobry wyświetlacz, rewelacyjne głośniki i niezły aparat, a do tego bardzo dobrą wydajność i optymalizację systemu. Z telefonu korzysta się przyjemnie, jest szybki i stabilny. Dodatkowy przycisk czy dołączone do zestawu gogle VR to również niewątpliwe plusy Idola. Smartfon ma jednak mocną konkurencję w postaci Huawei P9 Lite, Moto G4 Plus, Honor 5x czy Xiaomi Redmi 3, ale nie musi obawiać się porównań, nie odstaje bowiem od tych modeli. Według mnie to telefon warty zakupu, choć można też rozważyć większy, szybszy i lepiej wyposażony, choć znacznie droższy (około 2000 zł) model Idol 4S. Nie jest jednak idealnie. Obudowa smartfona może się rysować, mocno się brudzi, a do tego nagrzewa się, obniżając komfort obsługi. Ergonomia nie każdemu musi odpowiadać, układ przycisków jest dziwny, przeznaczony raczej dla osób leworęcznych. Okulary VR są ciekawe, ale nie powinny być czynnikiem decydującym o zakupie tego modelu.
Test smartfona Alcatel Idol 4 – niezwykle funkcjonalny średniak do multimediów
Wydawało ci się, że w modzie istnieją jakieś granice? Nic bardziej mylnego. Szalone trendy dotyczą już nie tylko ubrań i dodatków, ale również makijażu i fryzur. Dzisiaj przyjrzymy się właśnie tym ostatnim. Przeczytaj o tym, co możesz wyczarować na swojej głowie, żeby zaskoczyć znajomych, przyciągnąć spojrzenia i dodać swojej stylizacji odrobiny ekstrawagancji. Dwukolorowe włosy, ombre, farbowanie na siwo, neonowe pasemka... Liczba eksperymentów, którym możesz poddać swoją fryzurę, jest nieskończona. Trendem, który na dobre zadomowił się już na głowach fashionistek, są pastele. Włosy w kolorze różu, fioletu, zieleni czy błękitu już nikogo nie szokują. Jak ożywić fryzurę i nadać jej niezapomnianego wyglądu bez konieczności zabiegów stanowiących poważną ingerencję w strukturę włosa? Jeśli nie chcesz zmieniać koloru włosów, ale marzy ci się chwila szaleństwa, jest pewien sposób, niezwykle prosty, modny i tani – brokat! Księżycowy szyk na włosach Te błyszczące drobinki we wszystkich kolorach, skrzące się złotem lub srebrem, mogą występować w postaci sprayu lub żelu. Często stosowane są również jako dodatek do kosmetyków czy lakierów do paznokci. Ich pojawienie się na włosach do tej pory było zarezerwowane dla takich okazji, jak sylwester, festiwale muzyczne czy karnawał. W większości propozycji włosy były całkowicie obsypane brokatem. A co jeśli obsypiemy nim tylko sam przedziałek? Jako pierwsi na ten pomysł wpadli kreatorzy marki Toni & Guy. Podczas pokazu fryzur w trakcie londyńskiego Tygodnia Mody prezentującego trendy na wiosnę i lato 2015 roku, obsypali przedziałki włosów modelek mieniącymi się kolorami tęczy, złotymi drobinkami. Uzyskany efekt nazwali „luna chic” – „księżycowy szyk”, który potęgował futurystyczny, odrealniony wyraz całej kolekcji. Zabieg ten z pewnością nie opuściłby wybiegów i nie przeniósłby się na ulicę, gdyby nie blogerki i celebrytki, którym szybko przypadł do gustu. Dzięki globalnej potędze mediów społecznościowych trend szybko się rozprzestrzenił, zdobywając rzesze zwolenniczek. ”Glitter roots” to obecnie jeden z najpopularniejszych modowych trendów na Instagramie. Trend z pierwszych stron gazet Do fanek brokatowych przedziałków należą szczególnie Miley Cyrus i Lucy Hale – aktorka z młodzieżowego serialu Pretty Little Liars. Dziewczyny znane są z zamiłowania do stylu lat dziewięćdziesiątych. To właśnie w tej dekadzie królował brokat, który wtedy pojawiał się wszędzie – w makijażu, na paznokciach i ubraniach. Potem przetrwał jako element kreacji scenicznych, szczególnie wśród gwiazdek pop. Jego powrót to swoisty hołd dla stylu lat dziewięćdziesiątych. Scena rządzi się swoimi prawami, ale ulica? Brokatowy przedziałek będzie idealny dla dziewczyn przebojowych, odważnych, kreatywnych, niebojących się wyróżniać. Świetnie będzie wyglądać na kolorowych włosach, które szybko płowieją i wymagają odświeżenia koloru, ale też na zwykłych włosach farbowanych. To idealny sposób, żeby ukryć odrost i nie spieszyć się z koloryzacją przed randką czy imprezą. Czy to dobry wybór na co dzień? Raczej nie spodoba się w szkole czy na biznesowym spotkaniu – ciężko zakładać, że ktoś wtedy potraktuje nas poważnie. Będzie jednak idealny na wieczorne wyjście z przyjaciółmi, jeśli wybierasz się do klubu lub pubu. Złote lub tęczowe drobinki będą świetnie błyszczeć w dyskotekowym świetle. Świetnie też sprawdzą się na przyjęciach świątecznych w bardziej eleganckim wydaniu – wybierz wtedy brokat o srebrnym odcieniu, który upodobni cię do śnieżynki. Możesz go rozczesać na całej długości włosów. Na przyjęcie sylwestrowe wybierz brokat o odcieniu kontrastowym do twojego koloru włosów – czerwony lub niebieski. Jeśli chcesz zachować delikatny, dziewczęcy wygląd, posyp nim samą linię włosów lub delikatnie tylko przyprósz linię przedziałka. Brokatowy przedziałek – zrób to sama Jak wyczarować brokat na swojej głowie? To bardzo proste! Wystarczy zaczesać włosy tak, by utworzył się przedziałek – nieważne czy na środku głowy, czy na boku. Zbędne włosy najlepiej ujarzmić – można zapleść je w kucyki, fale lub warkocze. Na przedziałek należy nałożyć grubą warstwę żelu, a następnie posypać go brokatem – i gotowe! Oczywiście możemy eksperymentować z kolorami i rodzajami brokatu – wybierać drobinki w kształcie gwiazdek, serc czy płatków śniegu. Do lepszej aplikacji najlepiej użyć niewielkiego pędzelka. Większe elementy z łatwością przykleimy za pomocą własnych palców. Brokat wygląda najlepiej na gładkich włosach – w burzy loków może łatwo zniknąć. Na co szczególnie uważać? Źle rozprowadzony i dobrany brokat może dać efekt odwrotny do zamierzonego. W szczególności posiadaczki ciemnych włosów powinny ostrożnie dobierać jego barwę – zbyt jasny na ich włosach może wyglądać jak łupież. Przed większym wyjściem warto więc zrobić próbę fryzury, żeby nie było przykrych niespodzianek. W ciągu dnia brokat może się obsypywać, a przed pójściem spać należy go zmyć z włosów, inaczej w świecących drobinkach będziemy mieć całą pościel. O tym, jak popularny na Zachodzie staje się brokatowy trend, niech świadczy fakt, że dziewczynom pozazdrościli mężczyźni – oprócz brokatowych przedziałków coraz popularniejsze stają się brokatowe brody! Zdjęcia brodaczy, z zarostem w świecących drobinkach przypominającym ozdoby choinkowe, idealnie wpisują się w przedświąteczny klimat. W końcu każdy z nas chce choć przez chwilę błyszczeć!
Brokatowe przedziałki nie tylko na sylwestra
Styl shabby chic to nic innego jak poprzecierane, stare meble w romantycznej odsłonie. Nic zatem dziwnego, że jest on chętnie wykorzystywany do aranżacji pokoju dla dziecka. Podpowiadamy, jak stworzyć modne i przytulne wnętrze w tym stylu i jakie dodatki okażą się niezbędne. Pokój dziecięcy musi zostać tak urządzony, aby nasze pociechy czuły się w nim wyjątkowo i komfortowo. W pokoju stylizowanym na shabby chic szczególnie dobrze powinny czuć się dziewczynki. Dla chłopca również okaże się to dobrym pomysłem, ale pod warunkiem, że kolorystyka będzie odpowiednio dopasowana do męskich preferencji. Styl shabby chic – jaka kolorystyka? Każdy styl preferuje zupełnie inne detale, w tym między innymi kolorystykę. Shabby chic to nic innego jak stonowane odcienie – delikatna szarość, pudrowy róż, kremowa biel, mięta, pastelowy błękit. Podczas aranżacji można pokusić się także o lawendowe barwy. Nic zatem dziwnego, że ten styl kojarzony jest z sielskością i romantyzmem. A jak romantyzm, to i płeć piękna, czyli kobiety. Jednak wbrew pozorom, używając tych kolorów, możemy stworzyć wnętrze dedykowane też młodym mężczyznom. Meble w stylu shabby chic To właśnie w meblach tkwi siła stylu shabby chic. Są nie tylko ozdobne i efektowne, ale przede wszystkim swoim wyglądem przypominają postarzałe i przetarte. I to właśnie o to chodzi w tym stylu. W pokoju dla dziewczynki dobrze sprawdzą się białe drewniane meble. Łóżko powinno mieć ozdobną ramę, natomiast komoda musi być uzupełniona o ozdobne detale pod postacią błyszczących okuć. W przypadku pokoju dla chłopca meble mogą być utrzymane w odcieniach błękitu lub delikatnej szarości. Oczywiście podstawą jest wykonanie z solidnego drewna, które będzie wyglądało na dotknięte upływem czasu. Jeśli chcemy dodać meblom lat, można zastosować ręczne lub mechaniczne metody przecierania. Jakie dodatki? Dobór kolorów i mebli to nie wszystko. Dużą, a może nawet największą rolę w stylu shabby chic odgrywają dodatki. Wśród nich powinny znaleźć się ozdobne tkaniny – firany, zasłony, pościel czy dywany, a ich motywem przewodnim powinna być roślinność. W pokoju dla dziewczynki nie może zabraknąć porcelanowych lalek, drewnianych pudełeczek na przechowywanie dziecięcych skarbów czy wybielanych koszyczków z wikliny. Z kolei dla chłopców niezbędny okaże się konik na biegunach i drewniane figurki. Poszukujesz ciekawej alternatywy na urządzenie pokoju dziecka? Styl shabby chic sprawdzi się idealnie! Odpowiedni dobór mebli i dodatków pomoże w uzyskaniu zamierzonego efektu, który zaprocentuje dobrym samopoczuciem naszych pociech. Pamiętajmy, że podczas aranżacji pokoju dla dziecka warto, aby pozostałe pomieszczenia również były urządzone w tym stylu.
Shabby chic w pokoju dziecięcym – modne i przytulne wnętrze
Jeszcze kilka lat temu brwi nie stanowiły ważnego elementu make-upu. Owszem, istniały trendy na podkreślanie włosków bezbarwnymi żelami czy wyznaczanie ich kształtu za pomocą pęsety, lecz to wszystko. Cienkie linie podkreślone kredką lub pozostawienie naturalnego wyglądu brwi to do niedawna normalność. Trudno powiedzieć, kiedy dokładnie przyszedł czas, w którym kształt brwi zaczął być jednym z głównych elementów makijażu. Mówi się, że to brytyjska modelka Cara Delevinge przywróciła modę na podkreślanie brwi. Jej głośny debiut w 2011 roku potwierdził trend na naturalność i mocno zarysowane włoski. Okazało się, że stanowią one idealne dopełnienie makijażu, a wzmocnienie ich barwy pomaga stworzyć piękną ramę dla oka. Do czasu debiutu Cary mało kto decydował się na make-up z bujnymi włoskami i mocniejszą barwą; skupiano się raczej na ich wyrywaniu czy lekkim barwieniu – miały stanowić tło, w żadnym razie nie chciano, żeby wychodziły na pierwszy plan. Dzisiaj zmieniło się wszystko. Co chwilę na rynku pojawiają się nowe produkty do stylizowania, pielęgnacji oraz koloryzacji brwi. A uzyskanie idealnego kształtu włosków nad oczami stało się prawdziwą obsesją wszystkich fanek makijażu. Regulacja i idealny kształt Zasady regulacji brwi są teoretycznie dość proste, mimo tego lepiej udać się do wizażystki po poradę i fachową pomoc. Już po pierwszej wizycie zobaczymy różnicę w kształcie naszych brwi, a przy okazji kosmetyczka powie nam, jaki zarys i linia jest najbardziej odpowiednia do naszego kształtu twarzy i oka. Zwróci również uwagę na ewentualne mankamenty: zbyt dużą ilość włosków, brak owłosienia, nieregularny kształt bądź różny kontur prawej i lewej brwi. Po 2–3 wizytach będziemy mogły samodzielnie wyrywać niechciane włoski, gdyż poznamy, jaki kształt linii jest dla nas odpowiedni. Jeśli jednak chcemy samodzielnie wykonać zabieg, wówczas możemy skupić się na tzw. metodzie trzech linii. Wyznaczamy i dopasowujemy je do kształtu nosa. Początkiem jest punkt na zewnętrznym skrzydełku nosa. Pierwsza linia wyznacza początek brwi – jest nią pionowa prosta. Druga prosta ma przechodzić przez środek źrenicy i wskazywać dokąd linia brwi ma wzrastać (dwie trzecie długości brwi), zaś trzecia prosta przechodzi przez zewnętrzny kącik oka i wskazuje zakończenie opadania (jest to jedna trzecia długości brwi). Jeśli chodzi o grubość linii, zazwyczaj jest ona zgodna z naszą naturalną wielkością brwi. Bardzo rzadko zmniejsza się początkową część brwi, głównie skupiamy się na łuku i niepotrzebnych włoskach pod nim. By zachować proporcje i naturalny wygląd naszych włosków, nie powinniśmy doprowadzić do zbyt dużej dysproporcji między początkową częścią linii a końcową i łukiem. Zbyt mocna depilacja spowoduje uzyskanie niezbyt eleganckiego kształtu, a może nawet sprawić, że nasza twarz nabierze ostrych rysów i mało sympatycznego wyrazu. Delikatny łuk pod brwią nie powinien być ostry. Intuicyjnie spostrzeżemy, w którym miejscu powinien się kończyć, a co za tym idzie – ile zbędnych włosków musimy wydepilować. Skupiamy się przede wszystkim na dolnych partiach brwi. Bardzo rzadko usuwa się włoski znad górnej części łuku. Jeśli mamy wątpliwości i czujemy, że nad górnym łukiem znajduje się ich zbyt dużo, wówczas powinniśmy poradzić się wizażystki. Długie, ciemne i gęste włoski możemy również podcinać. Zaczesujemy wówczas brwi do dołu i ostrożnie docinamy zbyt długie końcówki. Pamiętajmy jednak, że brwi odrastają i decydując się na podcięcie czy depilację, musimy mieć świadomość, że stanie się to naszą rutynową czynnością podczas pielęgnacji twarzy. Podczas usuwania zbędnego owłosienia skupiamy się na obu brwiach jednocześnie. Ważne jest, aby porównywać kształt lewej i prawej brwi, gdyż bardzo często ich linie nie są regularne; pojawiają się tam braki i przerzedzenia. Bardzo łatwo przesadzić i wyrwać za dużo włosków, lepiej zatem usuwać je powoli, mając na uwadze kształt i linie obu brwi. Symetrycznie wypielęgnowane włoski wyglądają elegancko i są piękną oprawą dla oczu. Brwi idealne Podstawą dobru linii brwi jest kształt naszej twarzy i oczu (opadające spojrzenie, oczy daleko lub blisko rozstawione). Bez wątpienia linia włosków musi być gęsta, dobrze wyczesana, podkreślona kolorem i do tego odpowiednio wykonturowana kosmetykami. Źródłem inspiracji dla początkujących są oczywiście makijażowe tutoriale. Wśród zdjęć na Instagramie znajdziemy najwięcej idealnie wymodelowanych brwi. Ich linia jest zazwyczaj nieco za ciemna (nawet blondynki czy rude decydują się na ciemniejszą barwę, mimo że nie pasuje ona do ich naturalnego koloru włosów), włoski są idealnie wyczesane, przystrzyżone i w większości przypadków wyglądają jak narysowane przy pomocy kosmetyków. Trzeba pamiętać o naturalności i zróżnicowaniu. Każda z nas ma inny kształt twarzy, jej włoski rosną inaczej i mają zupełnie odmienny kolor. Ciemne, wyrysowane jak od linijki brwi, bardzo mocno nażelowane i wyczesane, a także przycięte do minimum nie zawsze się sprawdzą. Znów warto przypomnieć sobie Carę Delevinge, która zachwycała naturalnymi włoskami. Oczywiście, że możemy wesprzeć się makijażowym tutorialem i pełną gamą kosmetyków, jednak zawsze warto zachować umiar i zdrowy rozsądek. Co wybrać dla siebie? Produktów, które pomogą nam w ujarzmieniu włosków, są na rynku setki. Każda marka proponuje swoim klientom różnorodne kosmetyki – bardziej klasyczne ołówki i kredki, woski i pomady czy specjalne farbki lub tinty. Trudno się w tym wszystkim odnaleźć, zwłaszcza jeśli nie jesteśmy specjalistami. Najważniejszym krokiem przy wyborze kosmetyku kolorowego jest dobranie odpowiedniej barwy. Nawet jeśli uda się nam wybrać kosmetyk o idealnych właściwościach, to liczy się przede wszystkim jego kolor; gdy będzie zbyt ciemny lub zbyt jasny, wpadający w ciepłe rude tony, a nam zdecydowanie lepiej w chłodniejszych barwach, to makijaż brwi nie będzie do końca udany. Zasada jest bardzo prosta: poszukujemy produktu, którego barwa jest jak najbardziej zbliżona do naturalnego koloru naszych brwi. Nie martwmy się, że nasze włoski nad oczami będą mniej widoczne (blondynki, rude). Chodzi właśnie o tony ciepłe i zimne, które staną się idealną podpowiedzią przy dalszych poszukiwaniach. Jeśli jesteśmy jasnymi blondynkami, a nasze brwi są niemal niewidoczne, to złym pomysłem będzie podkreślanie ich na siłę ciemnobrązową kredką. Lepiej wybrać jaśniejszy ton, lekko wpadający w szarość. Na ciemny brąz, czerń, mogą pozwolić sobie brunetki i szatynki, a także farbowane blondynki. Bardzo często ich kolor brwi jest ciemniejszy niż kolor włosów, więc w ciemniejszej barwie będą prezentować się naturalnie. Zdecydowanie trudniej mają dziewczyny rude, które również nie powinny skupiać się na ciemnych kolorach, lecz na ciepłych brązach wpadających w rudość. Bardzo dobrym przykładem do naśladowania jest Emma Stone. Jej rude włosy czasem bywają jaśniejsze, innym razem bardziej brązowe; jednak brwi zawsze mają podobny odcień i prezentują się niezwykle naturalnie. Kredka do brwi. To najbardziej popularne narzędzie, które możemy dostać już za kilka złotych. Wygląda jak klasyczna kredka do malowania, której ostrze temperujemy przy pomocy strugaczki (bardzo często dodawana gratis do produktu). Dzięki niej jesteśmy w stanie narysować krawędź brwi, a także wypełnić braki. Przy malowaniu włosków kredką konieczny jest grzebyczek do rozczesywania brwi i wyczesywania nadmiaru nałożonego produktu. Sposób malowania brwi kredką polega na tym, by było ono niewidoczne. Kredka idealna nie może być zbyt miękka ani zbyt twarda. Miękkie kredki się kruszą, łamią i mogą nierówno pokrywać brwi kolorem. Natomiast przy zbyt twardej kredce będzie nam trudno wydobyć z niej kolor, a dociskanie produktu do skóry podczas malowania nie będzie należeć do przyjemności. Minusem kredki jest brak ostrości, którą samodzielnie musimy poprawiać przy pomocy strugaczki. To również produkt, który bardzo często się łamie (jak rysik w tradycyjnej kredce), a co za tym idzie – marnuje się spora ilość kosmetyku. Plusem jest łatwa dostępność, naprawdę ogromny wybór kolorów oraz atrakcyjne ceny. Ołówek do brwi. Wbrew pozorom to nie to samo co kredka! Choć mają podobne nazwy, to jednak zupełnie rożne przyrządy. Ołówki zazwyczaj są automatyczne, schowane w plastikowych tubkach. To jakby zautomatyzowane kredki do brwi, które nigdy nie tracą swojej ostrości. Są dużo bardziej precyzyjne niż klasyczna kredka i pozwalają na wyrysowanie nawet najdrobniejszego włosa. Idealnie sprawdzają się u osób, które muszą samodzielnie dopracować kształt brwi i ich zagęszczenie. Swoją konsystencją ołówki przypominają bardzo mocno napigmentowane woski lub żele. Producenci ołówków tworzą również produkty w zestawach, które zawierają wygodne grzebyki, pomagające wyczesać nadmiar koloru. Ołówki to idealne rozwiązanie dla osób ceniących sobie precyzję i dokładność. Trzeba jednak uważać, gdyż wiele tego typu produktów daje naprawdę wyrazisty kolor, więc łatwo przesadzić z intensywnością barwy. Pisak do brwi/Flamaster do brwi. Jest jeszcze bardziej precyzyjny niż ołówek, a to dzięki swojej dość ostrej, mocnej końcówce. Płynna formuła pisaka pozwala stworzyć naprawdę intensywną, niezwykle długotrwałą i napigmentowaną kreskę. Pisaki najlepiej sprawdzają się u osób, które muszą samodzielnie dorysowywać spore ilości włosków, ale mają przy tym lekką rękę i wprawę. Jeśli mamy ochotę wypróbować flamaster do brwi, przygotujmy się na kilka podejść i dużo ćwiczeń. Mimo że efekt jest wielogodzinny, produkty się nie zmazują ani nie rozmywają, to mogą być kłopotliwe przy pierwszym użyciu. To idealna metoda dla fanek wyrazistych, mocno podkreślonych brwi. Jeśli marzą się wam włoski na wzór tych, które mają dziewczyny z Instagrama, warto zainwestować w pisak o odpowiednim kolorze. Pomada do brwi. To zdecydowany hit wśród blogerek i youtuberek na całym świecie! Dziewczyny oszalały na punkcie różnobarwnych pomad, które pozwalają na stworzenie wymarzonego kształtu brwi. Sama pomada to nic innego jak bardzo mocno napigmentowany żel w słoiczku. Kosmetyk doczepia się do naszego włoska, przez co daje efekt zagęszczenia. Aplikujemy go przy pomocy skośnego, dość twardego pędzelka. W pierwszych ruchach wyznaczamy kształt naszej brwi, a następnie delikatnie wypełniamy narysowane linie. Przy wypełnianiu trzeba być bardzo ostrożnym i stosować niewielką ilość produktu. Następnie przy pomocy szczoteczki wyczesujemy nadmiar żelu i układamy brwi. Pomady to kosmetyki o wielogodzinnym działaniu, dające spektakularny efekt, a do tego niezwykle wydajne. Pamiętajmy o umiarze, by nasze brwi nie prezentowały się sztucznie. Cienie do brwi. Bardzo popularna i atrakcyjna cenowo metoda malowania brwi. Na zestawy cieni do brwi składają się zazwyczaj bezbarwny wosk oraz jeden lub dwa kolory cieni do powiek. Zanim zaczniemy aplikować kolor na nasze włoski, przeczeszmy je szczoteczką i usztywnijmy przy pomocy wosku. Brwi będą gęstsze, linia wyznaczona, a sypki cień, który zaaplikujemy w drugiej kolejności, łatwiej przyczepi się do wosku. Dzięki cieniom w łatwy sposób wyrysujemy kontur naszych brwi oraz wypełnimy je kolorem. Trudno tu popełnić błąd! Cienie aplikujemy przy pomocy skośnego pędzelka. Jedyny mankament produktu to mniejsza trwałość i brak odporności na zmoczenie (jedynym zabezpieczeniem jest właśnie wosk, więc lepiej nie pomijać tego kroku). To bardzo dobry kosmetyk dla początkujących lub osób, które stawiają na naturalny, niezauważalny makijaż brwi. Żel do brwi. Żele do brwi miewają różne konsystencje i właściwości. Zanim wybierzemy swój produkt, zwróćmy uwagę na to, jak działa wybrany kosmetyk. Możemy znaleźć żele, które wyłącznie nadają lekki kolor i usztywniają nasze włoski. Będzie to idealny krok po każdym makijażu brwi. Istnieją również żele o właściwościach koloryzujących i dodających objętości brwiom przez niewielkie włókienka, które ukryte są wewnątrz formuły kosmetyku. Włókna te doczepiają się do naszych włosków, przez co je zagęszczają, maskując ubytki. Żele barwiące o lekkich konsystencjach przypominają zwykłe tusze do rzęs; ich szczoteczki są zazwyczaj dość spore. Natomiast żele z właściwościami pogrubiającymi i zagęszczającymi mają maleńkie, precyzyjne szczotki, którymi docieramy do ubytków i je niwelujemy. Farbka do brwi. Są to zamknięte w niewielkich tubkach kosmetyki o silnie barwiącym działaniu. Wbrew pozorom efekt farbowania, jaki uzyskujemy za ich pomocą, pozostanie wyłącznie do momentu demakijażu. Konsystencja farbek przypomina żel lub farbę plakatową. Nakładamy ją przy pomocy dość twardego, skośnego pędzla. To produkty, z którymi należy obchodzić się ostrożnie. Niestety dość szybko zasychają i choć dają piękny efekt, to dla osoby z niewprawną ręką mogą być zbyt mocne, zwłaszcza że bardzo trudno je zmyć. Aplikujemy je podobnie jak pomadę, rozpoczynając od nadania kształtu brwiom, a następnie wypełniania ich kolorem. To dobra propozycja dla osób, które potrzebują wielogodzinnej trwałości i nie mają czasu na poprawki. Tint do brwi. To niemal to samo co farbka, ale ma zdecydowanie lżejszą formułę. Jeśli dopiero rozpoczynamy przygodę z malowaniem brwi, to właśnie tint jest najlepszym wyborem. Daje lekki kolor, ładnie podkreśla włoski, utrzymuje ich kształt i jest prosty w aplikacji. Warto jednak pamiętać, że tinty to niekiedy lekkie żele barwiące, które nakładamy na brew, pozostawiamy na kilka minut i ściągamy (podobnie jak maseczkę na twarzy). Tego typu produkty wymagają od nas pewnej wprawy i doświadczenia, ale na szczęście tinty dość prosto się zmywają. Przypominają flamastry i pisaki do brwi, ale mają znacznie lżejszą formułę i kolor. Korektor do brwi. Zamknięty w opakowaniu przypominającym tusz do rzęs, posiada dużą szczoteczkę oraz właściwości barwiące, pogrubiające i nabłyszczające. Daje niewielki efekt, jeśli chodzi o kolor, ale ujarzmia włoski, wyczesuje je oraz utrwala. Większość tego typu produktów skupia się na nabłyszczaniu i utrwalaniu, więc śmiało można pokusić się o stwierdzenie, że służą do tego samego co lakier do włosów. Czego jeszcze nie może zabraknąć w kosmetyczce? Idealne brwi potrzebują kosmetyków do konturowania. Niemal niezbędnym elementem w stylizacji brwi jest beżowy cień, którym podkreślamy łuk brwiowy. Doskonale oczyszcza linię brwi, a także optycznie powiększa oko. Podobny efekt uzyskamy stosując klasyczny korektor pod oczy (ten o właściwościach rozświetlających), za jego pomocą oczyścimy kontur brwi również nad górnym łukiem. To krok, który przyda się podczas robienia makijażu wieczorowego. Na co dzień wystarczy rozświetlić spojrzenie przy pomocy szampańskiej kredki. Kosmetyk opalizuje w kolorze złamanej bieli, różu i złota, doskonale podkreśla łuk brwiowy i sprawia, że spojrzenie staje się wypoczęte i młodsze. To prosty trik, którym bez problemu zatuszujemy nieprzespaną noc.
Kredka, pisak czy pomada – dobieramy idealny kosmetyk do stylizacji brwi
Brelok samochodowy może być nie tylko ciekawą ozdobą, ale również funkcjonalnym urządzeniem. Oto najciekawsze modele! Z lokalizatorem Breloczek z lokalizatorem, który pozwala szybko znaleźć kluczyki do samochodu, jest fantastycznym gadżetem dla zapominalskich. To niezwykle przydatne urządzenie wskazuje położenie kluczyków za pomocą dwóch sygnałów – dźwiękowego oraz świetlnego – uruchamianych klaśnięciem w dłonie lub gwizdnięciem. Bardziej zaawansowane breloczki z lokalizatorem GPS współpracują z aplikacją w smartfonie, która pozwala na wyszukanie kluczyków na mapie i powiadomienie użytkownika, że znalazły się poza ustalonym obszarem, szybkie wybranie numeru alarmowego, zdalne uruchomienie alarmu, a nawet podsłuchiwanie rozmów. Brelok z lokalizatorem to doskonałe zabezpieczenie przed kradzieżą! Brelok NotiOne. Lokalizator pracujący w technologii Bluetooth w formie breloczka do kluczy. W połączeniu z bezpłatną aplikacją umożliwia zlokalizowanie kluczyków oraz innych cennych przedmiotów w promieniu 90 m, a dzięki wsparciu telefonów pośredniczących także na dużo większych obszarach. Urządzenie współpracuje ze wszystkimi popularnymi aplikacjami w telefonach z Androidem i Bluetooth 4.0+. Breloczek jest odporny na wodę, piasek oraz zabrudzenia. Cena: od 99 zł. box:offerCarousel Brelok 2Measure. Zestaw składający się z dwóch breloczków oraz bazy służącej do ich lokalizowania. Po naciśnięciu przycisku w kolorze breloczka, który chcemy znaleźć, uruchomiony zostaje głośny sygnał dźwiękowy umożliwiający znalezienie kluczyków. Breloczki są niewielkie i zajmują bardzo mało miejsca, bez problemu zmieszczą się w kieszeni spodni. Cena: 43,50 zł. box:offerCarousel Z oświetleniem Latarka to jeden z tych gadżetów, które warto mieć pod ręką, ale nie możemy przecież nosić przy sobie całej zawartości garażu. Breloczek z oświetleniem stanowi doskonałe rozwiązanie dla tych kierowców, którzy chcą być przygotowani na wszystko. Sprytne światełko – w postaci zabawnego zwierzaka ze świecącymi oczami, wskaźnika punktowego LED lub po prostu miniaturowej latarki – przyda się nam podczas awaryjnego zaglądania do silnika lub wieczornego szukania dziecięcych zabawek w bagażniku samochodu. W razie potrzeby oświetli nam również drogę z garażu do domu. Brelok Pico Style. Elegancki breloczek w kształcie maski samochodu z niebieskimi diodami LED ukrytymi w światłach pozycyjnych. Na breloczku może zostać wygrawerowane logo marki, obrazek lub krótka dedykacja. Do wyboru kilkadziesiąt wzorów oraz krojów czcionek. Breloczek wysyłany jest w eleganckim wyściełanym pudełku prezentowym. Cena: od 25 zł. box:offerCarousel Brelok LED COB. Brelok z latarką z bardzo mocnymi 6-punktowymi diodami LED. Do wyboru aż 3 tryby pracy: pełne światło, delikatne światło oraz flash (światło pulsacyjne). Brelok ma dopasowany kolorystycznie karabińczyk i magnes, który pozwala na przymocowanie go na metalowych powierzchniach. Obudowa wykonana została z wodoodpornego tworzywa ABS z gumowanymi krawędziami. Cena: od 3,90 zł. box:offerCarousel Z narzędziami Każdy z nas przynajmniej raz w życiu żałował, że nie ma ze sobą walizki z narzędziami. Breloczek może być miniaturowym warsztatem, który zmieści się w kieszeni! Do wyboru mamy breloczki ze składanymi śrubokrętami, z kluczem francuskim, cążkami, nożykiem, a nawet poziomicą czy miarką. Najciekawsze są oczywiście miniaturowe pakiety, w których znajdziemy kilka narzędzi różnego rodzaju, które zawsze warto mieć przy sobie. Taki breloczek przyda się nie tylko w samochodzie, ale także podczas podróży wakacyjnych czy wypadów za miasto. Brelok Victorinox. Breloczek-scyzoryk z obudową z tworzywa sztucznego i narzędziami ze stali nierdzewnej. W skład wersji podstawowej wchodzą: nożyk, pęseta, wykałaczka, nożyczki, pilnik do paznokci oraz śrubokręt. Wersja ekskluzywna zawiera: dwa nożyki, nożyczki, otwieracz do puszek i do butelek, korkociąg, rozwiertak, szpikulec, szydło, pęsetę oraz wielofunkcyjny hak. Brelok dostępny jest w kilku wzorach, w tym m.in. z logo Mercedesa. Cena: od 88 zł (wersja podstawowa), od 119,90 zł (wersja ekskluzywna). box:offerCarousel Brelok Poziomica. Lekki i bardzo prosty brelok z poziomicą o długości zaledwie 9 cm (licząc razem z łańcuszkiem). Znajdująca się w środku banieczka powietrza pozwoli nam szybko i precyzyjnie wyznaczyć poziom oraz pion dowolnej płaszczyzny. Breloczek ma śliczny limonkowy kolor. Cena: od 1,89 zł/1 szt. box:offerCarousel Breloczek 3 w 1 LY. Prosty breloczek z obudową z anodowanego aluminium dostępny w dwóch kolorach: zielonym oraz niebieskim. Może służyć jako latarka LED-owa lub gwizdek, ma również wbudowany kompas. Cena: od 7,11 zł. box:offerCarousel Dekoracyjny Samochodowy breloczek do kluczy może być też po prostu efektowny. To świetna ozdoba do kluczy, która wyrazi nasze zamiłowanie do konkretnych marek samochodów, zwierząt, klubów sportowych, filmów czy utworów muzycznych. Breloczków dekoracyjnych jest mnóstwo – mamy do wyboru m.in. gumowe oraz pluszowe zwierzątka, ludziki LEGO, elementy wyposażenia samochodu, zawieszki z miejscem na zdjęcie, logotypy znanych marek i drewniane koraliki. Każdy miłośnik motoryzacji znajdzie wśród nich coś dla siebie. Brelok Abellon Metal. Komplet breloków samochodowych (z logo marki) oraz domowych (z odpinanymi kółeczkami na klucze i grawerunkiem do wyboru) w eleganckim opakowaniu wyłożonym welurem i zamykanym na zatrzask. Oba breloki wykonano z wytrzymałej stali, natomiast nadruki metodą 3D, dzięki czemu są odporne na uszkodzenia i warunki atmosferyczne. Różne marki do wyboru. Cena: od 42 zł. box:offerCarousel Brelok Skrzynia Biegów. Uroczy breloczek w kształci skrzyni biegów z ruchomą przekładnią wykonano z metalu wytrzymałego i odpornego na działanie czynników atmosferycznych. Przypadnie do gustu wszystkim miłośnikom motoryzacji oraz ciekawych gadżetów. Do wyboru kilka kolorów, m.in. złoty, czerwony, czarny, srebrny i niebieski. Wymiary: 5,3 cm × 2,2 cm × 2,2 cm. Cena: od 9,90 zł. box:offerCarousel Breloczek jest efektowny, a jednocześnie praktyczny. To nie tylko ciekawy dodatek, który umożliwi odróżnienie naszych kluczyków od tych należących do innych członków rodziny. To również sprytny gadżet, który ułatwi znalezienie kluczyków w plecaku, torebce czy w mieszkaniu, a ponadto utrudni ich zapodzianie. Wybierz model dla siebie i ciesz się nowym funkcjonalnym dodatkiem! )
Brelok samochodowy to bardzo użyteczny drobiazg
Urządzenie małego salonu nie należy do najprostszych zadań. Istnieją jednak sposoby, które pozwolą czerpać zalety nawet z niewielkiego wnętrza. Podpowiadamy, jak zaaranżować małą przestrzeń, aby była w pełni funkcjonalna i nadążała za obowiązującymi trendami. Salon to pomieszczenie wielofunkcyjne, bowiem łączy w sobie miejsce do wypoczynku, spotkań rodzinnych czy kącika telewizyjnego. Jednak jeśli posiada on mały metraż, wtedy często bywa przyczyną naszych frustracji. Zastanawiamy się zatem, jak zagospodarować przestrzeń, aby nie tylko spełniała nasze wymogi, ale i zdołała pomieścić wszystkie niezbędne meble i akcesoria? Bez obaw, są metody, które pozwolą nam optycznie powiększyć nasze pomieszczenie. Jakie kolory? W przypadku aranżacji małego salonu warto postawić na jasne, stonowane barwy. Idealnie sprawdzą się pastele, różne odcienie bieli, beżu czy gołębich szarości. Barwy te odbijają światło i dzięki nim jesteśmy w stanie umiejętnie zakamuflować metraż pomieszczenia i sprawić, że wyda się znacznie większy, niż jest w rzeczywistości. Podstawowa zasada, której należy przestrzegać podczas urządzania, to zachowanie kolorystycznej spójności. Jeśli używamy bieli jako koloru podstawowego, to tym samym tworzymy tło dla innych barw, które pozwolą wyeksponować meble i pozostałe dodatki. Pamiętajmy, że najlepiej jest użyć w każdym pomieszczeniu farb o podobnym odcieniu. Z kolei wyraziste akcenty kolorystyczne należy w małych pomieszczeniach traktować jedynie jako dopełnienie aranżacji, pod postacią poduszek, zasłon czy innych elementów dekoracyjnych, które nadadzą wnętrzu charakteru. Meble Małe wnętrze wymaga odpowiedniej i szczególnej aranżacji, dlatego wszelkie zbędne elementy powinny być sprytnie zakamuflowane. Najważniejsze, aby meble nie przytłaczały naszego salonu i były wielofunkcyjne. Ciekawym rozwiązaniem, które pozwoli nam zaoszczędzić dużo miejsca, jest zabudowana szafa, chowane łóżko czy stół pełniący funkcję biurka. Oczywiście najważniejszy jest tutaj rozmiar. Im mniejszy mebel, tym lepiej dla nas. Urządzając salon, warto zacząć od sofy, bowiem to ona decyduje o tym, ile pozostaje nam przestrzeni na pozostałe meble. Postawmy na taki model, który ma jednolity, neutralny kolor, gładkie boki i niskie oparcie. Z całą pewnością lepiej sprawdzi się mała dwuosobowa sofa, najlepiej jeśli będzie rozkładana. Pamiętajmy, żeby decydować się na lekkie i proste formy, zamiast wybierać ciężkie i drewniane. Z kolei jeśli chodzi o kolorystykę mebli, to do małego salonu będą pasować gładkie, lakierowane lub szklane fronty, bez dekorów. Dodatki Salon zyskuje swój urok dzięki odpowiednio dobranym i przemyślanym elementom dekoracyjnym. Pamiętajmy, że w przypadku małego salonu zbyt duża ilość może jedynie przytłoczyć pomieszczenie, przez co wyda się optycznie mniejsze. Dlatego też warto skupić się tylko na kilku dodatkach, które będą dopasowane do całości. Mogą być to lekkie, zwiewne zasłony, oryginalne lampy czy też dywan w odważnym kolorze. Oczywiście ich faktura oraz kolor powinny być zgodne z naszym stylem i aranżacją wnętrza. Salon to miejsce, w którym spędzamy najwięcej czasu, dlatego tak ważne jest, aby to wnętrze było dobrze zaaranżowane. W małym salonie należy unikać eksponowania zbyt wielu przedmiotów. Stawiajmy bardziej na minimalizm. Oczywiście nie należy tworzyć sterylnego wnętrza, ale uporządkowaną i przejrzystą przestrzeń. Jeśli dostosujemy się do powyższych rad, z pewnością urządzanie nie sprawi nam problemu.
Sposoby na urządzenie małego salonu
Kompostowanie jest czynnością, którą powinien wykonywać każdy ogrodnik dbający o dobrą kondycję roślin. Trwa ono dosyć długo, ale można przyśpieszyć ten proces, używając odpowiedniego sprzętu i preparatów. Próchnica Kompost to nic innego jak martwa materia organiczna w formie próchnicy. Stosowanie go w ogrodzie jest całkowicie bezpieczne. W przeciwieństwie do nawozów sztucznych zbyt obfite użycie go nie zaszkodzi roślinom czy też nie zatruje środowisko. Przygotowujemy go ze wszystkich domowych i ogrodowych odpadów o naturalnym pochodzeniu, które nie zawierają składników toksycznych. Zbieramy więc ściętą trawę, suche gałęzie, liście, a także różne kuchenne odpadki – skorupki jajek, obierki warzyw i owoców (poza cytrusami). Wszystko składujemy w jednym miejscu, od czasu do czasu rozluźniając zgromadzone surowce, aby dotarło do nich powietrze. Idealnym narzędziem do tego celu są widły do kompostu, którymi możemy bez problemu mieszać lub spulchniać materiał kompostowy. Wtedy substancje organiczne będą się rozkładały szybciej. Kompost można przetrzymywać w specjalnym kompostowniku, kosztującym 100–1400 zł, lub przygotować pryzmę, czyli miejsce, w którym materiały biodegradowalne układa się warstwami. Zimą doskonale sprawdzi się teżtermokompostownik, którego zaletą jest odporność na mrozy i utrzymywanie temperatury przetwarzanych odpadów na stałym poziomie, co pozwoli otrzymać kompost znacznie szybciej. Kosztuje ok. 150 zł. Co jest potrzebne, by powstał kompost? Do rozkładu substancji organicznych dochodzi pod wpływem pleśni i bakterii. Proces ten następuje jednak powoli, trwa 6–12 miesięcy. Aby go przyśpieszyć, należy zadbać o odpowiedni dopływ wilgoci i powietrza. Pomocne mogą się okazać dżdżownice. Jeśli nasz kompostownik znajduje się bezpośrednio na ziemi, zwykle przywędrują do niego same. Możemy też w razie potrzeby je w nim umieścić po uprzednim ich zebraniu w ogrodzie. Doskonale sprawdzają się też dżdżownice kalifornijskie, które trawiąc kompostowany materiał, przyczyniają się do jego rozkładu. Pamiętajmy też, by warstwa materiału kompostowego nie była za gruba i by nie umieszczać w kompostowniku roślin zakażonych grzybami, chorobami wirusowymi lub bakteryjnymi ani takich, które mają nasiona, bo z pewnością szybko wyrosną z nich nowe rośliny. Odradza się także dodawanie związków wapnia, bo wprawdzie przyśpieszają rozkład substancji organicznych, lecz zarazem usuwają azot i blokują rozpuszczalne w wodzie fosforany. Ważne, by kawałki przygotowywanego surowca były niezbyt duże, ponieważ do kompostu dostanie się za wiele powietrza, co obniży jego temperaturę i opóźni przeróbkę zgromadzonego materiału. Do rozdrabniania możemy użyć różnych narzędzi ogrodniczych, takich jak sekator, szpadel czy siekiera. W przypadku większej ilości zgromadzonych odpadów warto użyć rozdrabniacza do gałęzi, czyli napędzanego elektrycznie młynka, który tnie je na wióry. Środki wspomagające kompostowanie Jeżeli zależy nam na szybszym przerobie materiału, możemy zastosować gotowe preparaty kompostujące, tzw. kompostery. Dzięki nim naturalny nawóz można uzyskać już po kilku tygodniach. Dodanie do kompostu zawartych w tych preparatach szczepionek bakteryjnych, wyselekcjonowanych mikroorganizmów i enzymów przyśpiesza fermentację i degradację odpadów roślinnych. Produkty te mają dodatkową zaletę – hamują wydzielanie się nieprzyjemnych zapachów z kompostownika i zapobiegają jego gniciu. Na rynku są: Florovit, Em Bokashi ze sfermentowanych otrębów zbożowych, Ekokompost, Humobak, Kompostin, Biopon, Radivit czy Substrat. Środki te mają postać płynnego koncentratu, proszku lub granulatu, który rozsypuje się bezpośrednio na kompost lub polewa przygotowanym z nich roztworem. Jego cena wynosi od kilku do ok. 20 zł za opakowanie. Kompostowanie pozwala uzyskać cenny nawóz organiczny, a jednocześnie wykorzystać domowe i ogrodowe odpady. Kompost gotowy do użycia powinien mieć kolor brunatny, być odpowiednio rozdrobniony i mieć przyjemny zapach, przypominający zapach ściółki leśnej. Można go stosować zarówno w ogrodzie, jak i w domu, do doniczek. Zaletą wytworzonego samodzielnie nawozu jest jego niewielki koszt. Jest on też całkowicie bezpieczny dla roślin i zwierząt, wolny od szkodliwych dla zdrowia substancji chemicznych.
Jak przyśpieszyć wytworzenie kompostu?
I to już jest koniec, nie ma już nic? Tak sugerowałby tytuł tego tomu. Prawda wygląda nieco inaczej, to po prostu koniec pewnej epoki, pewnego fragmentu uniwersum. Tym tomem kończymy Nowe DC Comics, po to, aby w kolejnym albumie spotkać Batmana ze świata Odrodzenia. Ikona popkultury O tym, że Batman jest już jedną z głęboko zakorzenionych postaci popkultury raczej nie ma co pisać. To stwierdzenie można określić mianem „oczywista oczywistość”. Był już bohaterem komiksów, filmów animowanych, seriali i filmów fabularnych. Nawet jego wrogowie wrośli w światową kulturę tak mocno, jak mało którzy przestępcy. Tym razem mamy do czynienia z komiksowymi opowiadaniami, bowiem ten tom to zbiór czterech opowieści o mrocznym rycerzu. Budowanie świata Każda z tych czterech historii wypełnia luki w świecie, który poznaliśmy we wcześniejszych dziewięciu tomach. Powoduje, że historia Batmana staje się pełniejsza, bliższa czytelnikowi i po prostu ciekawsza. Zatem po kolei Pierwsza opowieść pokazuje zmęczonego bohatera, strażnika Gotham, który powoli umiera. Jest tak poobijany, tak wycieńczony wieloletnią walką, że już tylko na krótko jest w stanie trwać na warcie. Jest tylko jedno miejsce, w którym może znaleźć sposób na przedłużenie swej egzystencji. To Lexcorp. To tam Nietoperz spróbuje odszukać tego, co pozwoli mu dalej strzec swego miasta. Spotkanie dwóch genialnych umysłów jest niezłe, ale ma trochę wad. Choć historia wciąga i jest dynamiczna, to jednak pewna skrótowość i kiepski sposób rysowania fabuły powodują, że jest najsłabsza w tym zbiorze. Druga odsłona Ta historia dzieje się w momencie, kiedy Bruce Wayne nie był Batmanem. Przez moment, po starciu z Jokerem, pozbawiony pamięci wycofał się z życia publicznego. Nie pamiętał niczego z okresu, kiedy strzegł Gotham nie wiedział, jakie są słabe punkty zagrażających miastu złoczyńców. Zagadka, Clayface i Freeze – to osoby, z którymi będzie musiał się zmierzyć. Jak mu poszło? Trzeba samemu sprawdzić. Przyznam szczerze, że ta odsłona jest lepsza od pierwszego opowiadania. Trzecia perełka Ten fragment dziesiątego tomu jest chyba najlepszy. Opowiada o codzienności Batmana, o zwykłym dniu, w którym należy sprawdzić czemu w całym mieście zgasło światło. Sprawdzić, czy nie kryje się za tym jakaś grubsza sprawa. Za komentarz służą tu listy jednej z gazet i wypada to znakomicie. Historia najlepsza zarówno od strony fabularnej, jak i graficznej. Koniec To opowiadanie to zarazem koniec całego Nowego DC Comics. Przez jedynych uważane za porażkę, u innych budzi zachwyt. Mnie opowieści o Batmanie się podobały. W ostatnim z nich, mamy okazję zobaczyć, że Batman w swoim życiu kieruje się nie tylko utrwaloną przez lata zemstą. Nie tylko stara, zakonserwowana wściekłość jest motorem jego działań. Po raz ostatni Po raz ostatni udało się odwiedzić Batmana w tym fragmencie uniwersum, po raz ostatni podniósł maskę, pokazał swoje motywacje i umiejętności, po raz ostatni dał nam możliwość spojrzenia w głąb swojego świata. Dla mnie to udane spotkanie. Czekam jednak niecierpliwie na nowy początek! Źródło okładki www.swiatkomiksu.pl
„Batman – Epilog. Tom 10” – recenzja
Radosna atmosfera spotkań przy rodzinnym stole w czasie kolacji wigilijnej czy przyjęć świątecznych to także okazja do przygotowania wyjątkowych makijaży i stylizacji. Blask złota na powiekach, delikatna, świetlista cera, młodzieńczy uśmiech podkreślony półprzejrzystą czerwienią, do tego stylizacja oparta na wysmakowanym, ale nie przesadnie eleganckim stroju. Młodość i świeżość w świątecznej oprawie błyszczy jak betlejemska gwiazda. Minimalizm kontra barok Boże Narodzenie kojarzy się z bogatym wystrojem, złotem, srebrem i czerwienią. Kobiety, zwłaszcza młode, mają w tym czasie tendencję do wykonywania zbyt ozdobnego i kolorowego makijażu i ubierania błyszczących, obcisłych sukienek. A stąd już tylko krok, by konkurować w ilości blasku i ozdób ze świąteczną choinką. Tymczasem subtelny blask w makijażu i niewymuszona elegancja stylizacji dodają urody i nie odwracają uwagi od okazji, dla której spotykamy się przy stole. Bo w święta skromność i minimalizm zawsze wygrywają z barokowym przepychem. Pozwalają spędzić w gronie rodzinnym radosne i podniosłe chwile i czuć się naprawdę wyjątkowo. Złota zasada brzmi – jeśli strój ma odważny krój, konieczny jest stonowany kolor i delikatny, niemal nude makijaż. Jeśli mamy ochotę na złote oko i czerwone usta, niechaj towarzyszy im biała koszula i proste spodnie cygaretki (look á la Marilyn Monroe – skromny, elegancki, a jednak wydobywa kobiecość). Natomiast gdy na wigilijnej kolacji chcemy wystąpić w wyjątkowym komplecie biżuterii, klasyczna sukienka i podkreślone kreską oko wystarczy, by stanowić piękne tło dla drogocennych kamieni. Makijaż inspirowany klejnotami i kolorami Świąt Młoda cera fantastycznie znosi wszelkie szaleństwa kolorystyczne. Kolacja wigilijna czy przyjęcie świąteczne to idealne momenty, by sięgnąć po błyszczące, bardzo nasycone kolory inspirowane drogimi kamieniami: diamentami, szmaragdami, cytrynami oraz szlachetnymi kruszcami (srebrem, żółtym i różowym złotem). Najbardziej wyrazisty i lśniący efekt uzyskamy, nanosząc na ruchomą część powieki sypki cień do powiek w pigmencie. To kosmetyk, który ma formę proszku (im drobniejszy, tym lepiej), jest bardzo błyszczący, mocno napigmentowany, łatwo się aplikuje (trzeba tylko uważać, by nie osypywał się na dolnej powiece – można temu zapobiec, nakładając pod oczy grubą warstwę pudru lub kawałek chusteczki higienicznej). Opcja dla początkujących? Złoty lub srebrny pigment nałożony tylko w wewnętrznym kąciku oka oraz na dolnej powiece (mniej więcej do 1/3 jej długości). Rozświetlenie i blask gwarantowane, a ryzyko makijażowego błędu w zasadzie równe zeru.Jak jeszcze można delikatnie oddać świąteczny klimat makijażem? Delikatny blask choinkowych lampek przywoła odpowiednio rozświetlona, naturalnie jasna cera. Warto skorzystać z tricków ekspertek od świetlistego makijażu – Koreanek, które uwielbiają i chętnie stosują efekt glow także w makijażu dziennym. Jak nadać cerze idealnie jasny kolor i efekt wodnej tafli? Przed nałożeniem podkładu mocno nawilżamy cerę. Zamiast matującej bazy, nakładamy płynny lub kremowy rozświetlacz na strefę T (czoło, nos, broda), kości policzkowe i przy skrzydełkach nosa. Płynny lub kremowy róż nakładamy na środkową część policzków i odrobinę na sam czubek nosa (to daje efekt świeżej cery, jak po powrocie ze spaceru w mroźny dzień). Dopiero teraz przystępujemy do nałożenia podkładu, ale – uwaga – wymieszanego pół na pół z mocno nawilżającym kremem (ewentualnie używamy kremu BB). Na koniec lekko pudrujemy twarz, pozostawiając nietknięte pudrem policzki, obszar pod brwiami, na łuku kupidyna i kościach policzkowych – twarz powinna delikatnie lśnić.Początkujące z makijażem dziewczyny mogą nadać blasku ciału, twarzy i włosom dzięki specjalnym pachnącym pudrom Douglas Sohne (które są także znakomitą mgiełką zapachową). Wyglądają jak perfumy retro (z charakterystyczną pompką), a kryjący się wewnątrz puder pachnie lawendą lub shea i pozostawia na skórze lub włosach delikatnie połyskującą, srebrną mgiełkę. Przygotowując świąteczną stylizację, warto (w poszukiwaniu odpowiedniego makijażu) zainspirować się propozycjami największych domów mody. W tym roku największym zainteresowaniem cieszyła się kolekcja Dior oparta na połączeniu odcieni beżu, złota i czerwieni. Połyskujące złotem paznokcie, delikatnie błyszczące usta i neutralny makijaż oczu – oto niezobowiązująca, ale elegancka propozycja na oddanie świątecznego klimatu. Złoty, brokatowy lakier do paznokci będzie pasował do każdego koloru sukienki i niemal każdego typu makijażu. Przyda się także na Sylwestra! Strój na wigilijną kolację: po pierwsze – stosowny, po drugie – odświętny Kamienie, brokaty, czerwienie, satyny, złoto, głęboka czerń, szpilki, mini, dekolty – święta kuszą do ozdobnych, wymyślnych stylizacji. Tymczasem od zabawy sylwestrowej kolację świąteczną różni bardzo wiele i pierwszą podstawową zasadą komponowania świątecznego zestawu powinna być jego stosowność. Zwłaszcza wtedy, gdy spotykamy się w większym gronie, gdy odwiedza nas dalsza rodzina albo podejmujemy seniorów rodu Warto mieć na uwadze, że to co wydaje się odpowiednie osobom młodym, starszych może zdziwić lub wręcz zszokować. Dlatego warto podczas wigilii zakładać proste, niezbyt obcisłe stroje, dbać o to, by spódnica sięgała przynajmniej połowy uda, dekolt nie ujawniał, jaką bieliznę mamy dziś na sobie. Tatuażami także warto pochwalić się przy innej okazji. Nie zakładajmy na siebie połowy zawartości kasetki z biżuterią. Kolczyki i delikatny wisiorek (najmodniejsze są minimalistyczne naszyjniki z grawerem i kolczyki sztyfty) w zupełności wystarczą.Oczywiście, to nie oznacza, że strój stosowny na wigilię to jedynie golf i spódnica maxi. Sukienka typu mała czarna, mała szara, mała biała (albo nawet mała czerwona), baleriny lub szpilki na średnim obcasie, naturalna fryzura, klasyczny żakiet lub kardigan również będą pasować. A dla wielbicieli bardziej casualowego stylu – biała koszula, czarne spodnie, mokasyny. Do tego coś świątecznego – sweter z lureksową nitką lub aplikacjami z cekinów, kamieni, koralików. Prosto, ale odświętnie. Strój, makijaż, fryzura – jak sprawić, by wszystko współgrało? Młoda cera wygląda zdrowo i świetliście nawet przy minimalnej dawce podkładu, kropli różu i odrobiny tuszu do rzęs. Jeśli więc sztuka makijażu nie jest waszą najmocniejszą stroną, to minimum absolutnie wystarczy. Ożywiamy wtedy twarz jasną bluzką lub sukienką i naszyjnikiem lub kolczykami z kamieniami (najlepiej perłami lub cyrkoniami/diamentami – pięknie rozświetlają cerę i dodają twarzy blasku). Włosy warto pozostawić naturalnie falujące albo delikatnie upięte (co będzie bardzo wygodne podczas spożywania kolacji), a świąteczny charakter wieczoru można podkreślić błyszczącą ozdobą (opaską, spinką, małym fascynatorem). Warto pamiętać, by błyszczał tylko jeden element garderoby – jeśli jest nim opaska, rezygnujemy z naszyjnika i lureksowego swetra. W każdym przypadku świetnie sprawdzi się złoty pigment w wewnętrznym kąciku powiek i odrobina połyskującego pudru na ciele. Strój warto pozostawić neutralnym, matowym tłem dla makijażowych i biżuteryjnych akcentów. Świąteczna ściąga – jak komponować strój na Wigilię? Dla niecierpliwych kilka prostych i skondensowanych zasad komponowania odświętnego stroju. Kolory świątecznych stylizacji: biel, granat, szarość, beż, czerwień, pudrowy róż, szmaragd, złoto. Jeśli czerń, to na dolnej części garderoby, przy twarzy powinno być jasno. Tkaniny: jedwab, dzianiny, bawełna, cienka wełna. Dodatki: naszyjniki, kolczyki, ozdoby do włosów, kamienie na swetrach/żakietach. Lepiej nie ryzykować: satyna, cekiny, kolory neonowe, total black, wysokie szpilki, dekolty, mini, jersey, skóra, turkus, oranż. Jak łączyć? Jeden element błyszczący w dodatkach + świetlista cera + złoty lakier do paznokci – tyle blasku wystarczy, by nie wyglądać jak choinka. Reszta elementów – neutralna.
Makijaż i stylizacja na wigilijną kolację dla nastolatki
Zapach cynamonu potrafi obudzić w nas energię i gotowość do działania. Wielu z nas kojarzy się z dzieciństwem. Możemy się nim otulić, zajadając drożdżówki z jego dodatkiem lub... stosując pachnące nim kosmetyki. Zapach cynamonu kojarzy się z ciepłem, dlatego jest tak przyjemny w chłodne, jesienne i zimowe wieczory. Możemy wygrzewać się przy kominku, popijając czekoladę lub kawę z dodatkiem tej przyprawy i delektując się jej pysznym smakiem i relaksującym aromatem. Innym ta woń kojarzy się z dzieciństwem i babcinymi wypiekami, z przedświątecznymi przygotowaniami, ciepłem bijącym z piekarnika. Niezależnie od tego, jakie cynamon wywołuje w nas skojarzenia, są one pozytywne. Aby nastawić się optymistycznie, zrelaksować i przywołać miłe wspomnienia, możemy po prostu użyć kosmetyków pachnących cynamonem. Z pewnością docenią je wszyscy fani przyjemnych zapachów. Cynamonowa kąpiel Zanurzenie się w wodzie o miłym, cynamonowym zapachu gwarantuje nam bardzo miłe chwile i wyjątkowe odprężenie. Każdemu z nas należy się taki moment zapomnienia. Poza zrelaksowaniem zmęczonego całodziennym stresem umysłu zapach tej przyprawy przywoła też miłe wspomnienia i w przyjemny sposób obudzi w nas energię. Poza tym cynamon działa rozgrzewająco. Dzięki temu idealnie nadaje się do kąpieli w chłodne, jesienne i zimowe wieczory, kiedy zmarznięci wracamy do domu. Wanna pięknie pachnącej wody nie tylko ukoi nasze zmysły, ale również skutecznie rozgrzeje zziębnięte ciało. Aby zapewnić sobie tak przyjemne doznania, warto sięgnąć po cynamonowy preparat do kąpieli. Dobrym wyborem może okazać się czekoladowy koktajl do kąpieli z cynamonem firmy BingoSpa. Czekolada bowiem dodatkowo pobudzi nasze zmysły i znakomicie poprawi nastrój. Możemy postawić również na olejki z dodatkiem pomarańczy lub mandarynki, a także płyn do kąpieli, który do zapachu naszej ulubionej przyprawy dodaje soczystą woń jabłka. Taka mieszanka każdemu skojarzy się z przepysznymi wypiekami. Jest także wersja dla prawdziwych amatorów słodyczy: karmelowo-cynamonowy olejek do kąpieli firmy Farmona. Taki kosmetyk z pewnością każdemu poprawi nastrój. Dla osób, które wolałyby na tak intensywne zapachy wystawiać się stopniowo lub mają już ulubiony płyn do kąpieli, dobrym rozwiązaniem może być mydło cynamonowe. Ten typ produktu otwiera przed nami cały wachlarz możliwości. Poza specyfikami w płynie, takimi jak na przykład nowość marki Ziaja o zapachu herbaty z cynamonem lub waniliowo-cynamonowy płyn firmy Yope, do wyboru mamy szereg klasycznych mydeł w kostce. Znajdziemy wśród nich na przykład ekologiczne mydła marsylskie lub kastylijskie. Co ważne, mają one cenne właściwości. Produkt taki doskonale wygładza i odżywia skórę. Warto bowiem wiedzieć, że w sproszkowanej formie cynamon dodatkowo złuszcza naskórek. Mydełko z dodatkiem wanilii Lass Naturals podziała na nas relaksująco oraz uspokajająco, a ponadto doskonale wygładzi skórę. Można również dokonać zakupu uniwersalnego olejku cynamonowego, który później będziemy mogli zastosować na wiele różnych sposobów. Poza dodatkiem do odprężającej kąpieli można go użyć w celu masażu czy stworzenia naturalnych perfum, bądź też dodać go do dyfuzora zapachowego i uwolnić w ten sposób piękną woń w całym domu. Cynamonowe kosmetyki pielęgnujące Cynamon jest również wykorzystywany w wielu kosmetykach wyszczuplających. Dzięki swoim właściwościom peelingującym i rozgrzewającym idealnie nadaje się do tego typu preparatów. Znajdziemy go na przykład w antycellulitowym koncentracie firmy BingoSpa z dodatkiem czekolady i kofeiny. Bazuje on na olejkach, dostarcza skórze witamin i mikroelementów, ujędrniając ją, odżywiając i przy okazji modelując sylwetkę. Również antycellulitowy krem marki Hristina to preparat pielęgnujący i wygładzający skórę. Nietrudno się domyślić, że cynamon odnajdziemy również w peelingach – oczywiście obok innych, równie apetycznych składników. Firma Venita Natural stworzyła peeling cukrowy z dodatkiem wanilii. Z kolei Farmona Tutti Frutti osłodzi nas karmelem. Clochee proponuje nam nieco droższy, odżywczy peeling cukrowy na bazie cynamonu i masła shea. Nadaje się on do wszystkich typów skóry, jednak przeznaczony jest szczególnie dla skóry suchej. Zawarte w nim kawałki cynamonu działają złuszczająco i rozgrzewająco. Z kolei masło shea doskonale nawilża, uelastycznia i regeneruje naskórek. Masła i balsamy do ciała z dodatkiem cynamonu są nieco rzadziej spotykane, jednak również można je znaleźć w sklepach. Wspomniana już wcześniej linia Farmona Tutti Frutti dostarcza nam pachnące masło cynamonowo-karmelowe. Również BingoSpa stworzyło produkt o wdzięcznej nazwie „Cynamonowe masło shea z jedwabiem”. Bogactwo składników sprawia, że po jego użyciu nasza skóra pozostanie nawilżona, ujędrniona i doskonale odżywiona. Ponadto rozjaśnia ono skórę i zapobiega przebarwieniom. Treacle Moon proponuje nam cynamonowe mleczko do ciała. Opakowanie ma wygodną formę pojemnika z pompką. Producent zapewnia, że kosmetyk łatwo się rozprowadza i szybko wchłania. Oryginalną propozycją jest również balsam do ciała w kostce Orientana. Stworzono go na bazie składników naturalnych, bez dodatku wody. Podstawą są tu dwa olejki: rozgrzewający i ujędrniający cynamonowy oraz uspokajający i nawilżający paczulowy. Panie, które chciałyby zatrzymać przy sobie ulubiony zapach na cały dzień, mogą skorzystać również z cynamonowej pomadki. Znakomicie nawilża ona usta, zapobiega ich pękaniu, chroni także zarówno przed słońcem, jak i przed mrozem i wiatrem, dzięki czemu doskonale nadaje się na cały rok. Jest mnóstwo sposobów, aby wprawić się w dobry nastrój przy pomocy aromaterapii. Zapach cynamonu jest jednym z tych, które wywołają w nas miłe wspomnienia i skojarzenia. Olejek dodany do wanny z gorącą wodą z pewnością zapewni nam relaks, pozytywne pobudzenie i przyjemną chwilę zapomnienia. Możemy więc postawić na kąpiel, ale także na użycie masła do ciała czy pomadki. Ci z nas, którym cynamon kojarzy się z dzieciństwem lub przywołuje przyjemne wspomnienia, z pewnością odszukają wśród tych propozycji coś dla siebie.
Kosmetyki o zapachu cynamonu
Wybór karuzeli dla niemowląt nie jest wcale prosty. Na rynku znajdziemy całą masę produktów tego typu: z plastikowymi i pluszowymi zabawkami, z pozytywkami i bez. Ci bardziej wymagający mogą zdecydować się na karuzelę z projektorem, na pilota, a nawet taką, która włączy się sama, jeśli tylko zarejestruje płacz dziecka. Przedstawiamy informacje, które pomogą dokonać wam właściwego wyboru. Karuzela to zwykle jedna z pierwszych zabawek nowo narodzonego dziecka. Choć maluch zaczyna wodzić wzrokiem dopiero około pierwszego miesiąca życia, to miłe dla ucha, kojące dźwięki słyszy zaraz po narodzeniu. Dobrze przemyślana karuzela rozwija koordynację wzrokowo-słuchową, wspomaga umiejętności ruchowe, uspokaja malucha, pomaga mu zasnąć. Standardowa karuzela składa się z elementu mocującego do łóżeczka, zwisających, ruchomych zabawek oraz pozytywki. Wiele modeli posiada jeszcze dodatkowe wyposażenie, jednak to, czy karuzela będzie spełniała swoje funkcje, a my nie wyrzucimy pieniędzy w błoto, zależy przede wszystkim od wspomnianych trzech, głównych czynników. Dlatego warto przyjrzeć im się bliżej. Mocowanie Solidne mocowanie to podstawa bezpieczeństwa. Na rynku znajdziemy kilka rozwiązań. Są karuzele montowane za pomocą plastikowego uchwytu do szczebelków łóżeczka (np. Karuzela z misiami i projektorem Fisher Price) lub do jego ramy (np. Karuzela pluszowa Krówki i Koniki BabyOno). Innym sposobem jest montowanie do górnej obręczy łóżeczka za pomocą pasków zaciskowych (np. Karuzela Słodkich Snów Smily Play). Rodzaj elementu mocującego jest niezwykle ważny, o ile bowiem w tradycyjnych łóżeczkach ze szczebelkami zastosować możemy każde rozwiązanie, to w przypadku łóżeczek turystycznych możliwe jest zamontowanie karuzeli jedynie do ramy. Warto również wiedzieć, że na rynku dostępne są także specjalne karuzele do kąpieli (np. Karuzela ze zwierzątkami do kąpieli B-Kids). Te posiadają specjalną przyssawkę do przymocowania na ścianie nad wanną. Poza samym systemem mocowania należy zwrócić również uwagę na kąt nachylenia karuzeli. Nie powinna się ona przechylać w stronę łóżeczka, lecz być zamocowana pod kątem 90 stopni. Karuzelę montuje się na takiej wysokości, aby znajdowała się w zasięgu wzroku dziecka. Noworodek najlepiej dostrzega przedmioty bądź ludzkie twarze z odległości 20–30 cm. Powieszona jednak zbyt nisko (w zasięgu rączek malucha) może stanowić dla niego zagrożenie. Niektóre karuzele montuje się na środku łóżeczka, inne lekko z boku. Nieliczne modele mają możliwość odginania pałąka z zabawkami. Ma to duże znaczenie w przypadku wyjmowania i wkładania dziecka do łóżeczka. Jeśli więc zamierzasz kupić karuzelę z dużą liczbą zabawek, weź to pod uwagę. Zabawki Misie, pszczółki, samochody, piraci – motywów jest tak wiele, że każdy z pewnością znajdzie coś dla siebie. Ruchome zabawki mogą być plastikowe lub pluszowe. Wykonane z plastiku są łatwiejsze w utrzymaniu czystości. Można myć je do woli. Decydując się jednak na zabawki pluszowe, warto sprawdzić, czy można je odczepić i prać w pralce. To może być problematyczne, gdy twoje dziecko okaże się alergikiem. Poza rodzajem materiału, z którego wykonano zabawki, koniecznie zwróćmy uwagę na ich kolory. Urocze, pastelowe barwy, które zachwycają mamę, niekoniecznie muszą podobać się również dziecku. Maluchy lubią żywe, kontrastowe i zachęcające do zabawy kolory. Unikajmy więc bladych, niewyrazistych, które choć dobrze komponują się z dziecięcym pokojem, to są dla malucha po prostu mało atrakcyjne. Poza kolorystyką warto zwrócić uwagę również na liczbę oraz różnorodność zawieszonych zabawek. Wiele modeli posiada kilka identycznych zabawek, jednak na rynku nie brakuje również produktów wyróżniających się bogatą kolorystyką, różnorodnością faktur i kształtów, np. Karuzela Piraci Canpol Babies czy Klasyczna karuzela od Tiny Love. Ta druga oprócz kolorowych, pluszowych zabawek posiada również czarno-białe spirale absorbujące uwagę dziecka. Wyróżnia się także unikalnym stylem poruszania się elementów karuzeli w czterech różnych kierunkach. Pamiętajmy też, że „punkt widzenia zależy (w tym wypadku) od punktu leżenia”. Zwróćcie uwagę na to, że maluszek ogląda karuzelę z dołu, a nie z perspektywy osoby dorosłej. Warto zadbać więc, aby była ona atrakcyjna przede wszystkim z jego punktu widzenia. Niestety, wielu producentów o tym zapomina, przez co maluch patrzy często na mało ciekawe brzuchy zabawek zamiast na ich twarze. Warto również wiedzieć, że na rynku dostępne są także modele z wymiennymi zabawkami. Niemiecka firma Sterntaler oferuje możliwość zakupienia samego pałąka do karuzeli oraz samodzielny wybór różnorodnych zabawek z kilkunastu kolekcji. Pozytywka Większość dostępnych na rynku modeli posiada również wbudowany element grający. Rozwiązania są dwa – pozytywka nakręcana ręcznie lub na baterie. Tradycyjna, nakręcana pozytywka posiada zwykle jedną melodię, która wygrywana jest przez 2–3 minuty. To najczęściej za mało, aby uspokoić maluszka, więc co kilka minut musimy ją nakręcać. Co ważne, nie ma możliwości regulacji głośności. Nowoczesne, elektroniczne karuzele mają do wyboru kilka, a nawet kilkanaście różnych melodii. W zależności od naszych upodobań możemy zdecydować się na utwory klasyczne (np. Karuzela Szczeniaczka Uczniaczka marki Fisher Price), uspokajające kołysanki (np. Canpol Babies Króliczki z domkiem), odgłosy natury (np. Karuzela Cotoons marki Smoby), bicie serca mamy (np. Karuzela Precious Planet Fisher Price), a nawet tzw. biały szum, imitujący dźwięki słyszalne przez dziecko w brzuchu mamy (np. Karuzela Morscy Przyjaciele Bright Starts). Co ciekawe, na rynku znajdziemy również modele, które umożliwiają odtwarzanie swoich własnych, ulubionych utworów, dzięki możliwości podłączenia zewnętrznej pamięci USB. Taką karuzelę znajdziemy m.in. w ofercie marki Taf Toys. Warto nadmienić, że posiada ona także dwugłośnikowy system dźwiękowy (stereo). Niewątpliwą zaletą elektronicznych karuzel jest to, że zapewniają one aż 20–30 minut nieprzerwanej muzyki. Większość modeli wyposażona jest także w możliwość regulacji głośności. Niestety, nie są one pozbawione wad – są zwykle „bateriożerne”, co znacznie zwiększa koszty ich eksploatacji. Kupując elektroniczną karuzelę, warto więc zaopatrzyć się również w komplet akumulatorów do ładowania. Dodatkowe wyposażenie oraz funkcje Wiele dostępnych na rynku karuzel to wielofunkcyjne urządzenia, które poza standardowym wyposażeniem (ruchome zabawki i pozytywka) posiadają też dodatkowe akcesoria. Najczęściej spotykane to: Lampka Ta zwykle emituje delikatne, ciepłe światło, które pomaga uspokoić malucha, ale przede wszystkim przydaje się rodzicom, gdy ci chcą sprawdzić w nocy, czy u dziecka wszystko w porządku. Niektóre modele posiadają możliwość odczepienia lampki od podstawy i ramienia karuzelki, dzięki temu lampka może nam służyć nawet wtedy, gdy zdemontujemy karuzelę. Opcję taką znajdziemy m.in. w Karuzeli z Kubusiem Puchatkiem od Tomy. Pilot To niezwykle wygodne urządzenie. Pozwala sterować karuzelą bez konieczności podchodzenia do niej, np. leżąc w łóżku. Pilot dołączony jest m.in. do Karuzeli Wyspa Marzeń Tiny Love czy Rainforest Fisher Price. Projektor Nowoczesne karuzele posiadają również często projektor wyświetlający kolorowe obrazki, gwiazdki, motylki czy zwierzątka. Projekcja obrazu może odbywać się na ścianie, suficie bądź baldachimie karuzeli. Projektor znajdziecie m.in. w Karuzeli Magic Stars od Chicco. Czujnik płaczu Tzw. inteligentne karuzele mają wbudowany sensor, który uruchamia melodie kołysanek, gdy tylko niemowlę zacznie płakać. Niektóre modele wyposażone są także w regulację czułości czujnika. Możemy samodzielnie określić, po ilu sekundach od wykrycia płaczu dziecka, karuzela ma się uruchomić. Taką zabawkę ma w swojej ofercie marka Baby Mix. Czasomierz Dzięki tej funkcji rodzice mogą samodzielnie ustawić czas odtwarzania melodii. To udogodnienie znajdziemy m.in. w karuzeli marki VTech. Producent przewidział trzy tryby odtwarzania muzyki – 10, 15 i 20 minut.
Karuzela dla niemowląt. Jaką wybrać?
Bardzo lubimy towarzystwo roślin. Hodowane w domu wprowadzają miły akcent, uspokajają nas, wyciszają i mają właściwości terapeutyczne. Odpowiednio dobrane nawilżą i oczyszczą powietrze w naszej sypialni, sprawiając, że będziemy w niej doskonale wypoczywać. Nie wszyscy polecają kwiaty w sypialni. Rośliny w ciągu dnia pobierają dwutlenek węgla i produkują tlen, ale w nocy – kiedy fotosynteza zostaje zawieszona – oddychają tlenem tak jak my i ich nadmiar w pomieszczeniu może powodować duszności. Istnieje jednak grupa roślin, które działają zupełnie inaczej – po które z nich warto sięgnąć? Zielistka – ta przyjemna, trawiasta roślina neutralizuje toksyny nagromadzone w powietrzu. Najlepiej radzi sobie z formaldehydem – niebezpiecznym związkiem chemicznym, pochodzącym z dymu papierosowego, płyt wiórowych, wykładzin, pianek montażowych i lakierów. Przy okazji ładnie nawilża powietrze. Jeśli mieliście niedawno remont, postawcie w sypialni zielistkę. Skrzydłokwiat – niewymagająca roślina, idealna do każdego rodzaju pomieszczeń. Efektowna i piękna, oczyszcza powietrze z zanieczyszczeń, które chcą do nas dotrzeć przez okno. Postawiona w sypialni stanie na straży zdrowego snu i komfortu oddychania. Fikus sprężysty – ten elegancki, dostojny kwiat o nagich, skórzastych i błyszczących liściach skutecznie pochłania formaldehyd, oczyszczając powietrze z toksyn. Idealnie nadaje się do sypialni, zwłaszcza w odmianie Robusta, jednej z najładniejszych w tej populacji. Aloes – znamy go przede wszystkim z właściwości leczniczych, kojących i pielęgnacyjnych, tymczasem najwięcej robi... po prostu z nami przebywając. Roślina ta absorbuje z powietrza aż 90% formaldehydu papierosowego, w nocy zaś pobiera dwutlenek węgla, produkując w jego miejsce sprzyjający wypoczynkowi tlen. Begonia – jest nie tylko bardzo ładna, ale i pożyteczna. Pochłania z powietrza szkodliwe substancje i zarazki, sprzyjając zdrowieniu. Zalecana jest w sypialniach osób starszych, chorych lub w trakcie rekonwalescencji, a jej zapach pomaga w stanach depresyjnych. Mało kto wie, że begonia nazywana jest symbolem szczęśliwego życia? Geranium – tę roślinę doceniały już nasze babki. Zabija zarazki, wpływa na ujemną jonizację powietrza i sprzyja naszemu zdrowiu. Czy wiecie, że pomaga przywrócić zaburzoną równowagę hormonalną u kobiet i pomaga walczyć z bezsennością? Na kobiece problemy wybierzmy geranium. Kaktusy – warto je umieścić w sypialni, jeśli ustawiliśmy w niej telewizor albo komputer. Zdecydujmy się na te z długimi kolcami, gdyż znacznie skuteczniej zabijają bakterie, oczyszczając przy tym i jonizując powietrze w otoczeniu. Z kaktusami – jakkolwiek to nie zabrzmi – będzie nam się spało smaczniej i zdrowiej. Storczyk – jeśli należy do rodzaju dendrobium, nie tylko ozdobi naszą sypialnię pięknem kwiatów, ale przede wszystkim dobrze ją dotleni. Roślina ta – oprócz dekoracyjnych – ma mocne właściwości nawilżające i oczyszczające powietrze, m.in. z dwumetylobenzenu. Taki skarb na pewno przyda się w naszym pokoju nocą. Dobrze dobrane gatunki oczyszczają powietrze ze szkodliwych substancji, nawilżają je, walczą z rozwojem pleśni i zarodników, dbają o odpowiednią jonizację i niszczą mikroby. Wymienione rośliny mają mniejsze zapotrzebowanie na tlen, dlatego warto postawić je w pomieszczeniu, w którym śpimy. W sypialni nie stawiamy kwiatów o silnym zapachu, a jeśli nam na nim zależy, wybierzmy raczej delikatne zioła, takie jak sprzyjająca relaksowi lawenda. We współczesnych aranżacjach dominuje oszczędność i powściągliwość. Ubogie w barwy pomieszczenia mają sprzyjać wyciszeniu i relaksowi po ciężkim dniu pracy. Jeśli pojawiają się w nich rośliny, to w taki sposób, by nie rzucały się w oczy i są to zwykle niewielkie drzewka lub drobne krzewy. Jest to oczywiście rzecz gustu, ale jeśli decydujemy się na towarzystwo roślin w sypialni, warto dobrać je tak, by wspierały koncepcję wypoczynku korzystnym oddziaływaniem na powietrze i nasz organizm. Kojąca obecność takich roślin na pewno nam nie zaszkodzi i będzie sprzyjała wysypianiu się.
Idealne kwiaty do sypialni
Jeżeli jesteś szczęśliwcem, któremu – pomimo reglamentacji oraz dostępności na zaledwie kilku rynkach świata – udało się kupić zegarek Apple Watch, zapewne będziesz ciekawy, jakie interesujące akcesoria do niego możesz znaleźć na Allegro. JCPAL iWoda for Apple Watch O ile właściciele iWatcha z szafirowym szkiełkiem nie muszą szczególnie martwić się o akcesoria do jego zabezpieczenia, o tyle szybki w Apple Watch Sport wykonane w technologii Ion-X, podobnie jak te w smartfonach, potrafią się zarysować, a nawet stłuc. Dlatego jeżeli zależy ci na tym, aby ekran twojego zegarka nawet w momencie, gdy będziesz chciał za jakiś czas go odsprzedać, wyglądał jak nowy, warto zainwestować w specjalny protektor na ekran. W sprzedaży dostępne są różne rozwiązania pozwalające zabezpieczyć ekran zegarka Apple. Różnią się od siebie zastosowanym materiałem oraz ceną. W przypadku JCPAL iWoda for Apple Watch mamy do czynienia z naklejaniem na szkło czasomierza dodatkowego szkła poddanego hartowaniu (9H). Szkiełko – mimo bardzo cienkiej budowy (zaledwie 0,15 mm) – składa się aż z pięciu warstw: oleofobowej, dzięki której na protektorze nie pozostają tłuste odciski palców, antyodblaskowej dla dobrej widoczności w pełnym słońcu, Corning Gorilla Glass zabezpieczającej ekran przed uszkodzeniami mechanicznymi oraz dwóch warstw klejowych. Taka struktura zapewnia nie tylko doskonałą odporność w razie uderzenia zegarkiem o twardą powierzchnię, ale także zwiększa komfort jego użytkowania na świeżym powietrzu przy pięknej pogodzie. Protektor w żaden sposób nie wpływa negatywnie na dotykową obsługę zegarka, a zaokrąglone brzegi i niewielka grubość sprawiają, że na pierwszy rzut oka sam protektor nie jest widoczny. Szklany protektor JCPAL iWoda for Apple Watch można kupić za 79 złotych. Twelve South HiRise Stand for Apple Watch Smartwatch od Apple niestety nie posiada baterii, którą można by określić jako wydajną. Większość użytkowników musi ładować ten czasomierz każdego dnia. Marka Twelve South, znana z niezwykle designerskich i świetnie wykończonych akcesoriów do elektroniki użytkowej, posiada w swojej ofercie podstawkę dla zegarka Apple. HiRise Stand for Apple Watch nie tylko ułatwi podłączanie zegarka do zasilania, ale przede wszystkim doskonale wygląda i umożliwia wygodną pracę z zegarkiem również podczas ładowania. Specjalnie opracowany kształt stojaka z miejscem na przewód magnetyczny, silikonowe akcenty oraz skórzana wyściółka zapewniają nie tylko przyjemne dla oka doznania estetyczne, ale przede wszystkim dobry uchwyt oraz bezpieczeństwo drogiego gadżetu Apple. Podstawka Twelve South dla Apple Watch to idealny gadżet do sypialni, dzięki któremu nasz Apple Watch może zastąpić tradycyjny budzik, a solidny stojak pozwoli łatwo, zupełnie bezpiecznie i bezwzrokowo np. wcisnąć drzemkę podczas porannego budzenia. Stand jest wykonany z wysokiej jakości szczotkowanej stali. Pasuje do każdego rozmiaru zegarka wyposażonego w dowolny pasek i bransoletę. Dostępny jest w kolorze czarnym i srebrnym. Kosztuje około 250 złotych. Mophie Watch Dock for Apple Watch Jeżeli produkt Twelve South jest daleki od twojej estetyki, może bardziej spodoba ci się podobny produkt równie uznanej marki – Mophie Watch Dock for Apple Watch. Aby rozpocząć ładowanie zegarka, wystarczy umieścić go na ramieniu. Magnetyczny przewód, który wcześniej należy schować w specjalnie do tego przygotowanym tunelu, przyciągnie zegarek, który zawiśnie nam niemal w powietrzu. Stojak od Mophie również został wykonany z wysokiej jakości materiałów – polerowanego aluminium i skóry. Umieszczony na nim zegarek znajduje się w lekko uniesionej i nachylonej pozycji, co znacząco ułatwia nie tylko jego zamocowanie czy zdjęcie ze stojaka po zakończonym procesie ładowania, ale także z powodzeniem pozwala obsługiwać smartwatcha podczas doładowywania akumulatora. Stojak od Mophie kosztuje około 300 złotych. Spigen Rugged Armor for Apple Watch Jeżeli żyjesz aktywnie, pracujesz w trudnych warunkach, w których piękny, elegancki i delikatny zegarek Apple Watch może być narażony na uderzenia, zarysowania i inne niesprzyjające mu warunki, obowiązkowym akcesorium jest dla ciebie Spigen Rugged Armor. Spiegen to producent dobrej jakości akcesoriów do popularnych smartfonów. Marka swoimi bardzo dobrymi wyrobami, zbierającymi niezwykle pozytywne komentarze, nie raz udowodniła, że warto jej zaufać w kwestii zabezpieczenia różnego rodzaju elektroniki użytkowej. Nic dziwnego, że specjalne etui ochronne Spiegen zostało przygotowane także dla pierwszego zegarka Apple. Etui zostało wykonane z solidnego tworzywa sztucznego TPU. Doskonale dopasowane i wykończone zapewnia ochronę zegarka przed uderzeniami czy zarysowaniami. Etui jest bardzo smukłe i ma interesujący wygląd. Po założeniu go nasz smartwatch z eleganckiego zegarka stanie się bardziej rasowym czasomierzem sportowym, niczym popularny G-Shock. Etui w żaden sposób nie ogranicza obsługi Apple Watcha. Z powodzeniem możemy używać klawisza głównego czy kręcić koronką. Rugged Armor również nie wpływa negatywnie na działanie czujników czy ekranu dotykowego. Etui można kupić już od 50 złotych. JustMobile Time Stand for Apple Watch Time Stand to kolejna interesująca propozycja na Allegro wśród stojaków, na których możemy zawiesić zegarek podczas ładowania. Produkt marki JustMobile różni się wzornictwem. Producent zaoferował stojak w kształcie masywnego aluminiowego walca z odpowiednim wycięciem pozwalającym na montaż Apple Watcha. Stojak wykonano z litego bloku aluminium. Jest niezwykle masywny i zwarty. Jego masa to około 280 gramów. To gwarantuje nam, że nawet jeżeli nie wysuniemy nosa spod kołdry, to spokojnie będziemy mogli uruchomić drzemkę bez obawy, że stojak się przewróci, a z zegarkiem stanie się coś złego. Ten niezwykle designerski stand dla zegarka Apple dostępny jest jedynie w kolorze srebrnym. Współpracuje z zegarkami różnej wielkości, wyposażonymi w dowolny pasek czy bransoletę. Jego cena to 200 złotych. HOCO Slim Crystal dla Apple Watch Etui idealne dla minimalistów. Jeżeli nie godzisz się na toporne etui dla zegarka Apple Watch, całkowicie zmieniające wygląd tego pięknego czasomierza, ale mimo wszystko boisz się, że podczas codziennego użytkowania ulegnie on uszkodzeniu lub zarysowaniu, etui marki HOCO jest właśnie dla ciebie. Bardzo lekkie, cienkie i przezroczyste ochroni twój zegarek, nie zaburzając przy tym jego wyglądu. Etui zostało wykonane z tworzywa sztucznego TPU. Jest doskonale dopasowane i wykończone. Jego koszt to około 40 złotych. HOCO Metal Watchband 5 Pointers Marka HOCO posiada w swojej ofercie doskonałą alternatywę dla drogiej bransolety oferowanej przez producenta Apple Watcha – HOCO Metal Watchband 5 Pointers. Jest to wysokiej jakości regulowana bransoleta wykonana w całości ze stali nierdzewnej, pasująca do zegarków Apple Watch w rozmiarze 42 mm. Akcesorium jest bardzo łatwe w montażu i demontażu. Jego koszt to 200 złotych.
Masz już Apple Watch? Dokup do niego akcesoria
Okno w naszych czterech kątach powinno być nie tylko czyste, ale i stylowe. Jak tego dokonać? Możliwości jest wiele. Sprawdźmy zatem, który rodzaj dekoracji okiennych będzie najbardziej odpowiedni do naszego mieszkania. Zasłona i firana – „duet idealny” Zastanawiając się, co powiesić na oknie, postarajmy się, aby nasza okienna dekoracja podporządkowana była aranżacji danego pomieszczenia i stylu, jaki w nim panuje. W klasycznych wnętrzach nadal królują znane od pokoleń firany i zasłony, które od lat tworzą w naszych domach „duet idealny”. Udrapowane z pomysłem ciekawie będą się też prezentować we współczesnych stylizacjach. W nowoczesnych wnętrzach zastosujmy jedynie same zasłony bez firan. Natomiast w mieszkaniu utrzymanym w orientalnym klimacie, atrakcyjnie będzie wyglądać sama firana (tzw. „makaron”) ze specjalnym ściągaczem tunelowym u góry, pozwalającym na swobodną regulację długości według naszych potrzeb (cena ok. 49–120 zł). Określamy funkcję zasłon i firan Decydując się na powieszenie zasłon, w pierwszej kolejności odpowiedzmy sobie na pytanie: jaką mają spełniać funkcję? Czy ich nadrzędną rolą ma być osłonięcie nas przed wścibskim wzrokiem sąsiada, czy też może mają skutecznie ochronić przed ulicznym światłem, które po zmroku nieproszone przedostaje się do mieszkania? Rzadko się bowiem zdarza, by nasz „duet idealny” miał jedynie zdobić przestrzeń. Niestety, większość gotowych dekoracji okiennych, choć pięknie prezentuje się na sklepowej wystawie, pozbawiona jest funkcji użytkowej. Dlatego lepiej jest wybrać gotowy materiał i dać go do obróbki sprawdzonej krawcowej. box:offerCarousel Brokat, płótno czy żakard? Wybieramy odpowiednią tkaninę Określając funkcje naszych zasłon i firan, możemy zdecydować się na zakup odpowiedniej tkaniny. Najczęściej spotykane są zasłony uszyte z tafty, płótna, żakardu albo brokatu, które będą się wyjątkowo prezentować w połączeniu z haftowaną, kreskowaną lub też drukowaną firaną. Wybór możliwości i połączeń jest ogromny. Jeśli chcemy po zasunięciu zasłon zakryć nasze cztery kąty, to postawmy na materiały naturalne typu len czy bawełna (cena za komplet ok. 60–300 zł). Utkane dość gęsto, przepuszczą mniej światła i w przeciwieństwie do popularnej tafty, będą oddychać. Natomiast, aby osłonić się przed ulicznym światłem, poszukajmy zasłon typowo black-out’owych, których tkanina jest dwa razy grubsza od standardowych. Mają one znacznie niższą przenikalność promieni słonecznych, a dzięki specjalnej powłoce odbijają światło od zasłon, nie wpuszczając go do środka. Niestety grubość materiału wpływa na cenę zasłon black-out’owych (cena za komplet składający się z 2 gotowych zasłon /269 x 168/ to ok. 164–820 zł). Wybierając materiał do szycia, powinniśmy zwrócić uwagę na jego rodzaj i przemyśleć, ile go tak naprawdę potrzebujemy. Istotne będą dla nas dwa konkretne wymiary: wysokość (liczona od podłogi do karnisza) i szerokość (liczona jako długość samego karnisza). Jeśli planujemy jakiekolwiek marszczenia, to koniecznie uwzględnijmy jeszcze dodatkowe 50 % tkaniny. W przeciwnym razie nasza zasłona może okazać się za krótka i za wąska, a powieszona na oknie bardziej będzie odstraszać, niż zdobić. Kółka, szelki, taśma marszcząca – poznajemy systemy zawieszania Poza wyborem odpowiedniej tkaniny, ważny będzie system i sposób, w jaki chcemy zawiesić nasze firany i zasłony. Najczęściej w mieszkaniach o wysokości 2,5–2,8 m stosuje się zwisające od sufitu do ziemi zasłony na taśmie marszczącej, na kółkach, na szelkach, na kanale z grzywką lub też zasłony uszyte w formie lambrekinów na specjalnej taśmie marszczącej. Rozwiązanie, na które się zdecydujemy, zależy od nas i zasobów naszego portfela. Najtańszy jest system na taśmie marszczącej, natomiast najdroższy – na kółkach z żabką (cena ok. 6–15,99 zł za kółko). Ze względów praktycznych, naszą firanę, zasłonę i ewentualnie lambrekin, zawieśmy na osobnych torach karnisza. Dzięki temu będziemy mogli je niezależnie przesuwać, chcąc np. swobodnie wyjść na balkon. Kolor i faktura zasłon – podkreślamy charakter wnętrza Kolejną istotną kwestią, nie wliczając wyboru materiału, jest kolor naszego okiennego kompletu. Jeżeli zdecydujemy się na barwę zasłon, bliską odcieniom naszych ścian, będą one współgrać z całym wnętrzem. Wytworną elegancję uzyskamy, stosując gładkie tkaniny zasłon, utrzymane w kolorach: złotym, srebrnym, beżowym lub szarym. Z kolei wszelkie błękity, róże i fiolety z pewnością podkreślą nowoczesny charakter naszego mieszkania. Kolor zasłon może być też głównym akcentem w naszym domu, zwłaszcza, jeśli zasłony połączymy z firanami i barwą ścian na zasadzie kontrastu. Taki efekt uzyskamy, posługując się np. kilkoma kolorami, różnymi wzorami i rozmaitymi fakturami. Przy odrobinie fantazji możemy pokusić się o połączenie materiałów matowych z błyszczącymi. Interesujące zestawienie osiągniemy także poprzez połączenie firan z lekkich woali (ok. 38–250 zł za firanę) z zasłonami uszytymi z materiałów tłoczonych, typu żakard (cena żakardu ok. 5 zł za 50 cm). Finezyjne detale – chwosty, kołki i haczyki Wybierając zasłony, nie zapominajmy o istotnych w tym wypadku detalach. Pomocne w dekorowaniu naszych okien będą wszelkiego rodzaju: podwiązki, chwosty (ok 25–125 zł za sztukę), kołki, przelotki (ok 1–5 zł za szt.) i haczyki (ok. 8 zł za 10 szt.). Finezyjne komponenty możemy zrobić również sami, zwłaszcza, że ich wykonanie wcale nie wymaga dużego nakładu czasu i pieniędzy. Ponadto, stylowe dodatki okienne pełnią istotną funkcję praktyczną, podtrzymując zasłony z obu stron i chroniąc nasz materiał przed blaknięciem. Poza wyborem odpowiednich elementów, ważny będzie też sam sposób upięcia zasłon. Wypukły łuk złagodzi bowiem ostre zarysy framugi, a luźno upięte kotary nadadzą naszej przestrzeni subtelnej lekkości. Ciekawym i przy okazji prostym zabiegiem, który stosuję w aranżacjach klasycznych, jest zawieszenie chwost niekoniecznie na zasłonie lecz w innych częściach mieszkania, np. na drzwiach od szafy czy też na kaloryferze. Tak usytuowane detale nawiążą do naszej dekoracji okiennej i przy okazji zaakcentują elegancki charakter wnętrza, w którym występują. box:offerCarousel Wielki powrót w wielkim stylu – żaluzje Jak pokazują światowe trendy wnętrzarskie, do łask powróciły żaluzje, a ilość surowców z jakich mogą być produkowane jest przeogromna. Najczęściej jednak wykonane są one z drewna, PCV lub aluminium. Trzeba przyznać, że drewniane są niezwykle eleganckie, a umiejętnie dobrane świetnie prezentują się w niemal każdym wnętrzu (cena od 90–500 zł za szt.). Niestety, jako produkt naturalny, narażone są na wykrzywianie. Z kolei te wykonane z PCV, choć nie są tak gustowne, jak te wykonane z drewna, są trwalsze i tańsze. Ich następną zaletą jest bogata gama kolorystyczna, w której występują (cena 39–199 zł za szt.). Natomiast żaluzje metalowe to wyjątkowy pomysł na aranżacje w nieco industrialnym stylu. Z aluminium wykonuje się też wszelkie modele drewnopodobne, które choć często się wyginają, to są zdecydowanie tańsze od typowych żaluzji drewnianych (cena 49–176 zł). Pionowe żaluzje – polecane przy dużych oknach W zależności od naszych potrzeb możemy dobrać zarówno żaluzje poziome, jak i pionowe (tzw. verticale). To właśnie one szczególnie dobrze sprawdzą się w dużych oknach. Pomysłowym rozwiązaniem są również żaluzje panelowe, które nie tylko zaciemniają okno, ale także w szybki sposób pozwalają zaaranżować dane pomieszczenie (cena ok 250–599 zł za szt.). Coraz częściej wśród żaluzji pojawiają się serie ekskluzywne, uszyte z wysokiej jakości tkanin lub naturalnej skóry, jak choćby te, prezentujące oryginalne wzory, autorstwa samego Karima Rashida – projektanta światowej sławy (cena ok. 1700 zł za szt.). Rolety okienne – idealne na poddaszu Jeżeli nasze mieszkanie usytuowane jest na poddaszu, a okna są połaciowe, to najlepszym rozwiązaniem będą rolety. Entuzjaści rolet są zdania, że dają one więcej możliwości niż tradycyjne zasłony czy żaluzje. Bez względu na opinię, jedno jest pewne – wybór rolet jest tak duży, że każdy znajdzie coś dla siebie. Biorąc pod uwagę rodzaj konstrukcji, znajdziemy rolety: ekranowe, rzymskie, austriackie, plisowane czy w systemie dzień-noc, (popularnie zwane zebrą), których regulacja nawiązuje do tradycyjnych żaluzji. W zależności od sposobu użytkowania wyróżniamy: rolety zwijane, które nakręca się ręcznie za pomocą łańcuszka, paska lub sznurka bądź też elektryczne (obsługiwane za pomocą silnika). Mogą być one niezabudowane (wolno wiszące) lub zabudowane, czyli (kasetowe). box:offerCarousel Tekstylne, z papieru albo bambusowe – jaki materiał, taka cena Najbardziej popularne są rolety wykonane z materiałów tekstylnych (ok. 34–120 zł za szt.). Coraz częściej spotkać możemy również rolety papierowe (25–120 za szt.) czy bambusowe lub trzcinowe (50–299 zł za szt.). Inspirującym pomysłem są takie, wykonane ze specjalnej folii refleksyjnej, przeznaczone głównie do pomieszczeń mocno nasłonecznionych. Są one dość nietypowe, bo przejrzyste, dzięki temu po ich rozłożeniu widzimy, co znajduje się za oknem. Nadrzędną funkcją rolet refleksyjnych jest przede wszystkim odbijanie promieni słonecznych, dlatego stosowane są one w przestrzeniach szczególnie narażonych na ekspozycje słońca (cena ok. 112–250 zł za szt.). Fotoroleta z własnym nadrukiem kontra pochłaniacz zapachów Nowością na rynku są także fotorolety z gotowym lub własnym nadrukiem (cena ok. 90 zł za szt.). Dużym zainteresowaniem cieszą się również rolety uszyte ze specjalnego materiału typu bakasave, których zadaniem jest nie tylko osłona okna, ale także oczyszczenie powietrza z przykrych substancji i zapachów. Ten rodzaj żaluzji polecany jest przede wszystkim alergikom i osobom cierpiącym na choroby górnych dróg oddechowych (cena ok. 130–240 zł za szt.). Nadaj charakter swoim oknom Powyższe przykłady to tylko niektóre z propozycji, jakie możemy zastosować przy aranżacji okna w mieszkaniu. Nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy zainstalowali dwa systemy jednocześnie, wieszając na oknach zarówno żaluzje, jak i zasłony. Czy zdecydujemy się na zasłony, żaluzje lub też rolety zależy przede wszystkim od charakteru wnętrza, naszych potrzeb, gustu i ilości funduszy, jakie chcemy przeznaczyć na nasz cel. W przypadku zasłon i firan, uwzględnijmy dodatkowe koszty związane z zakupem karnisza, systemu zawieszania, materiału i ewentualnego uszycia. Natomiast w przypadku żaluzji czy rolet doliczmy jeszcze cenę montażu. Bez względu na wybrany przez nas rodzaj okiennych dekoracji, pamiętajmy, że umiejętnie zaaranżowane mogą na dobre odmienić nasze wnętrze.
Zasłony, żaluzje czy rolety? Dekorujemy okna w mieszkaniu
Prawdziwe wydarzenia, tragedie i zbrodnie, których w rzeczywistości dopuścili się ludzie, od lat inspirują pisarzy do tworzenia powieści lub reportaży literackich. Książki te przeznaczone są raczej dla czytelników o mocnych nerwach ze względu na nagromadzenie krwawych szczegółów i opisów patologicznych zachowań, a te przerażają i nie pozwalają zasnąć. Jeżeli ty również należysz do osób, które niełatwo przestraszyć, sięgnij po książki wybrane przez nas dla ciebie. 1. „Z zimną krwią” Truman Capote „Z zimną krwią” to pozycja, od której rozpoczęła się popularność powieści dokumentalnych o prawdziwych tragediach i zbrodniach. Capote był wyraźnym pionierem tego gatunku literackiego. Jego dokument przedstawia morderstwo, którego dopuściło się dwóch byłych skazańców na rodzinie farmera z Kansas. Autor zachował pełną szczegółowość zarówno przy opisie samego zabójstwa, śledztwa, pościgu, rozprawy w sądzie, jak i egzekucji. Książkę uznano za arcydzieło. box:offerCarousel 2. „Bestia. Studium zła” Magda Omilianowicz Truman Capote zainspirował kolejnych i tak na przykład powstała seria „Na F/aktach” wydawnictwa Od deski do deski, w której uznani polscy twórcy opisują prawdziwe zbrodnie. Jeżeli zaczytujecie się w literaturze faktu, zwłaszcza poruszającej tematy niewygodne i drastyczne, to sięgnijcie po „Bestię. Studium zła” Magdy Omilianowicz. Autorka w swojej książce przedstawia historię zabójcy 67 osób – Leszka Pękalskiego. Dowodów starczyło, aby skazać go tylko za jedno morderstwo. Warto przeczytać tę książkę, tym bardziej że Pękalski wychodzi z więzienia w 2019 roku! Przeczytaj pełną recenzję książki Magdy Omilianowicz „Bestia. Studium zła”. box:offerCarousel 3. „I odpuść nam nasze…” Janusz Leon Wiśniewski W serii „Na F/aktach” swój udział miał również autor znany przede wszystkim z książek o tematyce miłosnej. Wiśniewski w „I odpuść nam nasze…” przybliża historię zabójstwa muzyka jazzowego Andrzeja Zauchy oraz jego partnerki. Autor w dokumencie o zbrodni nie ucieka jednak od wątków uczuciowych i skupia się również na miłości i zazdrości, które były motywami zbrodni zranionego człowieka. Dla fanów kryminałów, ale również prozy Wiśniewskiego, pozycja obowiązkowa. Przeczytaj pełną recenzję książki Janusza L. Wiśniewskiego „I odpuść nam nasze...”. box:offerCarousel 4. „Wiedźma” Glenn Puit Jeżeli rzeczywiście lubisz się bać, to nie ma lepszej książki, która zapewniłaby ci większe doznania! „Wiedźma” to historia morderczyni Brookey Lee West, która wędrując po Stanach Zjednoczonych przez 20 lat, dopuszczała się makabrycznych zbrodni. Została skazana dopiero w 2001 roku. Pozycja Glenna Puita składa się z wywiadów z samą skazaną, z rozmów z jej rodziną, sąsiadami, a także z policyjnych raportów. Materiał uzupełniają autentyczne zdjęcia. Jeśli nie jesteś zbyt wrażliwy, masz mocne nerwy, do tego interesujesz się podobnymi przypadkami, to zdecydowanie polecamy! 5. „Dziewczyny” Emma Cline Jeżeli wolisz powieści, ale nawiązujące do rzeczywistych wydarzeń, sięgnij po „Dziewczyny” Emmy Cline. Autorka niezwykle trafnie przedstawiła końcówkę lat 60. XX wieku w Karolinie Północnej, gdzie Charles Manson ze swoimi zwolennikami dopuścił się zbrodni m.in. na żonie i przyjaciołach Romana Polańskiego. Opowieść Cline jest wyraźnie inspirowana tamtymi wydarzeniami oraz postacią samego przywódcy. Nastoletnia Evie trafia właśnie do podobnej sekty i coraz więcej czasu spędza z dala od rodziców. Oddanie pomieszane z szaleństwem, zaślepieniem, przemocą nie prowadzi do niczego dobrego. Przeczytaj pełną recenzję książki Emmy Cline „Dziewczyny”. Książek o zbrodniach, które wydarzyły się naprawdę, nie polecamy każdemu. Ale jeżeli niestraszna ci zawiła psychika mordercy i opisy krwawych zbrodni, wyżej wymienione pozycje z pewnością przypadną ci do gustu. Jednak temat jeszcze się nie wyczerpał. Wciąż na rynku wydawniczym pojawiają się nowe autentyczne historie, co z jednej strony cieszy, a z drugiej może przerażać.
5 książek o zbrodniach, które wydarzyły się naprawdę
Ach te staroszkolne RPG… „Icewind Dale”, „Baldur’s Gate”, „Planescape: Torment”… Niektórzy uważają, że lata 90. i początek kolejnego wieku to złota era dla tego gatunku. Dziś takich tytułów już się nie tworzy. Czy na pewno? Sentymentalność Kickstartera W ciągu ostatniego roku ukazało się kilka gier, które nawiązują mechaniką i grafiką lub nawet wprost są kontynuacjami RPG z tamtego okresu. Mowa o „Wasteland 2” – sequelu wydanym po kilkudziesięciu latach – czy „Divinity: Original Sin”. Z „Pillars of Eternity” łączą je korzenie: wszystkie te tytuły ujrzały światło dzienne dzięki finansowaniu społecznościowemu. Kierowani sentymentem do niezapomnianych gier i zaufaniem do twórców internauci wsparli prywatnymi środkami projekty, których celem było wskrzeszenie tradycyjnego podejścia do tworzenia tytułów RPG.Warto nadmienić, że – choć obaw było sporo – wszystkie produkcje spełniły pokładane w nich nadzieje. Do tego z wymienionej trójki to właśnie „Pillars of Eternity” reprezentuje najwyższy poziom i śmiało może rywalizować o tytuł gry roku 2015. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Klasyka klasyki Obsidian Entertainment zadbało o to, by każdy miłośnik RPG poczuł się przy „Pillars of Eternity” jak za dawnych lat. Choć gra nie wykorzystuje mechaniki D&D jak jej duchowi poprzednicy, lecz bazuje na autorskim rozwiązaniu twórców, jest wystarczająco blisko stosowanych ówcześnie rozwiązań, byśmy błyskawicznie we wszystkim się odnaleźli. box:imageShowcase box:imageShowcase Niesamowita kraina Rozgrywka toczy się w świecie zwanym Eorą, który niczym nie przypomina cukierkowatości Forgotten Realms z największych hitów lat dziewięćdziesiątych. Przeciwnie. Klimat jest tu ciężki, dominują zjawiska nadprzyrodzone, a wręcz aura grozy. Dzięki temu rozgrywka robi wrażenie, mimo że graficznie oczywiście nie ma startu do innych współczesnych produkcji. Lecz w końcu nie ona jest tu najważniejsza, a historia.Jako bohater w wyniku pewnych okoliczności stajemy się jednym z Widzących – osób, które potrafią zaglądać innym w dusze i podglądać ich uczynki z poprzednich wcieleń. To, jak łatwo się domyślić, rodzi więcej komplikacji, niż daje korzyści. Więcej nie zdradzę, powiem tylko, że opowieść rzeczywiście wciąga i nie odstaje poziomem scenariusza od gier, do poziomu których aspiruje.Warto zwrócić uwagę na świetnych towarzyszy podróży. Twórcy od zawsze mieli szczęście do tworzenia charyzmatycznych postaci – tak jest i tym razem. Najciekawsze są ich osobiste historie, które, choć niewiele na to wskazuje, z czasem pięknie zazębiają się ze sobą i z głównym wątkiem. Maestria! box:imageShowcase box:imageShowcase Wehikuł czasu to byłby cud Od mechaniki walki po sposób prowadzenia narracji. Od sposobu nawiązywania relacji z towarzyszami po grafikę. Wszystko w „Pillars of Eternity” przenosi nas w przeszłość, kiedy to mieliśmy czas zarywać noce nad opowieściami z Wrót Baldura i innych krain. Nie brakuje oczywiście usprawnień, ale i tak wybaczylibyśmy tej grze wszystkie błędy. To w końcu podróż sentymentalna. Wymagania systemowe „Pillars of Eternity” Minimalne * System operacyjny: 64-bitowy Windows Vista * Procesor: Intel Core i3-2100T 2.50 GHz/AMD Phenom II X3 B73 * Pamięć: 4 GB RAM * Karta graficzna: GeForce 9600 GT/Radeon HD 4850 * Miejsce na dysku: 14 GB dostępnej przestrzeni Zalecane * System operacyjny: 64-bitowy Windows Vista lub nowszy * Procesor: Intel Core i5-2400 3.10 GHz/AMD Phenom II X6 1100T * Pamięć: 8 GB RAM * Karta graficzna: GeForce GTX 570/Radeon HD 7700 * Miejsce na dysku: 14 GB dostępnej przestrzeni Dostępność Gra „Pillars of Eternity” jest dostępna na: PC, PS4, XboxOne.
„Pillars of Eternity” – recenzja gry
Kojarzysz to uczucie, gdy oglądasz film o superbohaterach, ale zamiast kibicować rycerskiemu protagoniście, po cichu trzymasz kciuki za dużo fajniejszego złoczyńcę? Dokładnie tym jest Styx, w którym kierujesz przygodami wrednego goblina, którego po prostu nie da się nie uwielbiać. Kim jest Styx? Zwykłym złodziejaszkiem, którego usługi można sobie zapewnić za odpowiednią opłatą. Jaki jest? Złośliwy, marudny i obleśny. I właśnie w tym tkwi jego urok. Przygotuj się na mnóstwo inwektyw pod swoim adresem. Styx nie omieszka uświadomić ci, że to ty ponosisz winę za każdą jego klęskę. Zielony król złodziei W „Styx: Shards of Darkness” wyzwania piętrzą się na każdym kroku. Nasz bohater działa w ukryciu i w niesamowicie efektowny sposób. Jest nieduży, więc wciśnie się tam, gdzie nie da rady wejść niejeden człowiek. Może chodzić po dachach i przemieszczać się pod podłogami. Kluczowa jest jednak jego umiejętność bezszelestnego poruszania się oraz nieustannego pozostawania w ukryciu. Często wystarczy wybrać miejsce, do którego nie dociera światło lub schować się do skrzyni, by uniknąć niebezpieczeństwa. Przechytrzyć strażników W „Styx: Shards of Darkness” jest trudniej, niż w pierwszej odsłonie gry, a przeciwnicy mają wyższy iloraz inteligencji. Jeśli zostaniesz zauważony, najpewniej czeka cię śmierć, a Styx złośliwie zaproponuje ci zamianę, w ramach której to on weźmie do ręki pada, a ty będziesz bezsensownie ginął. Nie spotkałem się jeszcze z tak ironicznym podejściem twórców. Mają za to u mnie solidnego plusa – doskonale zbalansowali humor i poziom trudności. Każde kilka metrów dzielących naszego bohatera od celu to zagadka, którą możesz przejść na wiele sposobów. Sam często odkrywałem, że zamiast mordować strażników i wywabiać ich po kolei można było po prostu przejść po belce znajdującej się nad nimi. Rzadko bywa łatwo, a w niektórych fragmentach trzeba się porządnie nagłowić. Magiczne umiejętności goblinów Styx to nie tylko cichy zabójca i zwinny złodziej. Ma kilka umiejętności, których nie posiadają ludzie. Potrafi na przykład stać się na chwilę niewidzialnym. To bardzo przydatna umiejętność, jeśli musisz przekroczyć niewielką przestrzeń (Styx znika na zaledwie kilka sekund). Oprócz tego możesz stworzyć własnego klona, który odwróci uwagę strażników podczas, gdy ty zbliżysz się do celu. Plugawość magii Styxa doskonale oddaje także jego umiejętność trucia przeciwników poprzez najzwyklejsze naplucie im do jedzenia. Gra oferuje także możliwość współpracy dwóch graczy online. Granie dwoma goblinami to jeszcze więcej możliwości i podwójna frajda. Podejrzewam, że każdy, kto jest fanem poczucia humoru Deadpoola, pokocha Styxa. To kolejny niepoprawny heros, który kompletnie nie pasuje na wzór do naśladowania, ale nadrabia charakterem i nieustannie rozśmiesza. Gwarantuję, że już po kilku misjach, będziesz miał ochotę wyjść ze Styxem na piwo. Szkoda jedynie, że wróciłbyś z niego bez portfela lub nie wróciłbyś wcale… Wymagania Wymagania minimalne: * System operacyjny: Windows 7/8/10 (64-bit) * Procesor: AMD FX-6300 (3,5GHz) / Intel i5-2500 (3,3GHz) * Pamięć: 8 GB RAM * Karta graficzna: 1 GB, AMD Radeon R7 260X / NVIDIA GeForce GTX 560 * DirectX: Wersja 11 * Miejsce na dysku: 11 GB dostępnej przestrzeni Wymagania zalecane: * System operacyjny: Windows 7 / 8 / 10 (64-bit) * Procesor: AMD FX-8350 X8 (4,0 GHz)/Intel Core i7-4790 (3,6 GHz) * Pamięć: 8 GB RAM * Karta graficzna: 4 GB, AMD Radeon R9 390 / NVIDIA GeForce GTX 970 * DirectX: Wersja 11 * Miejsce na dysku: 11 GB dostępnej przestrzeni Platformy: Xbox One, Playstation 4, PC
„Styx: Shards of Darkness” – recenzja gry
Jeśli nie macie pomysłu, jak ozdobić mieszkanie na święta Bożego Narodzenia, przedstawiamy najgorętsze trendy dekoracyjne prosto z Targów Christmasworld! Gwarantujemy, że każdy znajdzie coś dla siebie. Targi Christmasworld odbyły się we Frankfurcie 26–30 stycznia 2018 roku. Zaprezentowano najgorętsze trendy w dekoracjach bożonarodzeniowych na sezon 2018/2019. Czy tym razem zaskoczyli nas organizatorzy? W jakie ozdoby powinniśmy zaopatrzyć się tej zimy? Trendy 2018/2019 krążą wokół czterech haseł: „żywe dziedzictwo” (vivid heritage), „eklektyczne skupisko” (eclectic gathering), „zrównoważona prostota” (balanced sobriety) i „wspaniała historia” (splendid history). Każde hasło dotyczy jednego trendu. Wśród nich każdy znajdzie coś dla siebie. Miłośnicy bogatych dekoracji pokochają trend „wspaniała historia”. Wielbiciele minimalizmu na pewno zdecydują się na dekoracje w stylu „zrównoważona prostota”. Pasjonaci tradycji nie będą mogli rozstać się z trendem „żywe dziedzictwo”, a ci, którzy najbardziej cenią sobie nowoczesność, postawią na „eklektyczne skupisko”. Eclectic gathering – eklektyczne skupisko box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Wilko, M&Co, M&Co, Matalan, Home&You To zbieranina stylów, niecodzienne zestawienia, które tworzą nową jakość. Trend ten jest adresowany do miłośników nowoczesnych, kreatywnych dekoracji. Tu można łączyć desenie, wzory, kolory, materiały i kształty według własnego uznania. Błyszcząca choinka znakomicie połączy się z poduszką w kratę. A ten duet uzupełni złota kula śnieżna i zastawa stołowa z retro wzorem. Jeśli okres świąt Bożego Narodzenia to dla was czas na kreatywne ozdabianie domu, to ten styl jest dla was idealny! Vivid heritage – żywe dziedzictwo box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Home&You, Matalan, TK Maxx, Home&You, HomeSense To styl dla osób kochających folklor i rękodzieło. Mieni się kolorami, układa się w plecione wieńce i buzuje kwiatowymi motywami. Widać w nim różnorodność kulturową Polski, Rosji, Brazylii, Meksyku, Rumunii i Skandynawii. Wzory są odważne i rzucające się w oczy, ale przeważają tradycyjne techniki wykonania, takie jak haft, naszywane aplikacje i różnego rodzaju grawery. To tu jest miejsce na szopkę, obrus w śnieżynki, ręcznie wykonane ozdoby choinkowe i świece w kształcie tradycyjnej choinki. Balanced sobriety – zrównoważona prostota box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Home&You, TK Maxx, Amara, Amara, Home&You Osoby, które czują się przytłoczone klasycznymi czerwono-zielonymi świątecznymi dekoracjami, pokochają ten trend. Jego znak rozpoznawczy to przejrzystość i równowaga, inspirowana surową, naturalną estetyką japońską. Tu dominuje ponadczasowy duet - biel i czerń. Dopełnieniem są artystyczne tkaniny, plecionki i papierowe ozdoby przypominające wachlarze. Kontrasty, jakie spotkamy w tym stylu, opierają się na zestawieniu matowych powierzchni z błyszczącymi. Jest tu miejsce na geometryczny wazon, czarne matowe sztućce, klasyczny świecznik wykonany na bazie czworokąta i piękne surowe tekstylia. Splendid history – wspaniała historia box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Home&You, TK Maxx, Daisy Park, Penneys, Monsoon To trend, który kojarzy się z luksusem i bogactwem, ocieka kamieniami i szlachetnymi tkaninami oraz materiałami. Tu marmur lubi się z perłami i kamieniami szlachetnymi oraz półszlachetnymi. Tu złoto pojawia się na każdym dekoracyjnym elemencie. Ale całe to bogactwo nie zapomina o historii. Wszystkie ozdoby nawiązują do klasycznych świątecznych dekoracji. Nie może zabraknąć ozdobnej choinki, złotych łańcuchów i sztućców z ludowym motywem. Jeśli dom powinien błyszczeć, te ozdoby będą idealne w te święta.
Najmodniejsze bożonarodzeniowe dekoracje stołu i domu
Działka zróżnicowana pod względem rzeźby terenu z jednej strony jest niepowtarzalnie piękna, ale z drugiej wymaga zabezpieczenia skarp czy uskoków. Może się to stać doskonałym pretekstem do zaprojektowania własnego, bardzo indywidualnego ogrodu. Jednym z nieodzownych elementów stanie się murek oporowy, który ma zabezpieczyć ziemię przed osuwaniem się. Wybór typu murku i materiału, z jakiego zostanie wykonany, zależy od naszej wyobraźni i zasobności portfela. Samodzielnie można budować murki oporowe do wysokości 1,2 m. Wyższe muszą być specjalnie zbrojone, wymagają głębokiego fundamentu i dokładnych obliczeń, które może zrobić tylko osoba mająca odpowiednie uprawnienia. Właściwie zaprojektowane i wykonane murki oporowe będą ciekawym elementem ogrodowym. Jeśli chcemy optyczne wydłużyć ogród, murek w końcowej części powinien się obniżać. Może też zasłonić niezbyt ciekawy element ogrodu. Murek oporowy suchy Jeśli mamy do czynienia z niewielką skarpą, możemy się zdecydować na murek suchy, o wysokości 100–120 cm. Jak sama nazwa sugeruje, do jego budowy nie potrzeba zaprawy. Wolne przestrzenie między kamieniami wypełnia się kilkucentymetrową warstwą ziemi ogrodniczej, która pozwala na rozwój roślin. Do budowy murku używa się kamieni, które mają dwie płaskie, równoległe powierzchnie. Bardzo dobrze sprawdzają się miękkie wapienie lub piaskowce. Trzeba pamiętać, że nie możemy budować tego typu konstrukcji na gruntach osiadających, gdyż nie byłyby stabilne. Murki oporowe o wysokości do 60 cm nie potrzebują fundamentów, dlatego pierwszą warstwę kamieni wystarczy umieścić w ubitym i wyrównanym podłożu na głębokość 20–25 cm. Taki typ murku często jest wznoszony na zupełnie płaskim terenie, bo pozwala na urozmaicenie ogrodu, który nabiera bardziej interesującego wyglądu. Murek oporowy murowany Jest zdecydowanie trwalszy od suchego, ale też znacznie droższy i wymagający większego wkładu pracy. Podobnie jak w przypadku murków suchych, należy wykorzystać kamienie a przerwy między nimi wypełnić zaprawą cementową (jedna część cementu na 3–4 części piasku). Murowane murki wymagają fundamentów betonowych. Ich rozmiary należy dostosować do wielkości konstrukcji. Należy pamiętać o tym, by murek był wyższy od skarpy, dzięki czemu unikniemy osuwania się ziemi i przelewania wody deszczowej. Szczególnie ważne jest także odprowadzenie wody, która nie powinna przepływać przez warstwy kamieni. Odpowiedni drenaż możemy zapewnić, umieszczając warstwy żwiru tuż za murem. Przez całą długość konstrukcji dobrze byłoby dodatkowo poprowadzić rurki drenarskie, które będą zbierać i odprowadzać wodę poza murek. Wybór materiału Do budowy murku oporowego można użyć różnych materiałów. Najczęściej wybieramy kamień naturalny lub cegłę. Coraz popularniejsza jest też dekoracyjna kostka brukowa jako wyjątkowo trwała, a przy tym atrakcyjna wizualnie. Dawniej wykonywano umocnienia z drewna, które jest bardzo efektowne, lecz mało efektywne (wytrzyma w warunkach ogrodowych niezbyt długo). Inny pomysł to wykonanie murków ogrodowych z betonowych gazonów. Zahamują osuwanie się gleby, a obsadzone kaskadowo opadającą roślinnością dadzą ciekawy efekt. Kolejnym pomysłem są ścianki oporowe z palisady, ale w tym wypadku ważne jest właściwe osadzenie w betonowej podbudowie. Pamiętajmy także, że co najmniej 1/3 wysokości elementów powinna się znajdować pod ziemią. Doskonałym rozwiązaniem jest wykorzystywanie materiałów charakterystycznych dla danego miejsca, co podkreśli naturalne piękno terenu, wprowadzając swoistą harmonię i malowniczo wpisując się w pobliski krajobraz. Gdy różnice wysokości terenu są znaczne i trzeba by wybudować wysoki, mało estetyczny mur, warto pomyśleć o tarasowaniu skarpy i umocnieniu poszczególnych poziomów mniejszymi murkami oporowymi. Murki otaczające poszczególne poziomy powinny być dość niskie, aby nie ograniczały widoczności. Teraz pozostaje tylko zaplanować, jakimi roślinami ozdobimy nasz ogród, i cieszyć oczy ich widokiem.
Ogrodowe murki oporowe
Remigiusz Mróz tempo pisania ma zawrotne. Jedne książki czyta się świetnie, inne nieco mniej. „Behawiorysta” należy do tej pierwszej kategorii. Powiem więcej, im dłużej o nim myślę, tym silniejsze mam przekonanie, że to najlepsza pozycja tego autora. Znajdziemy w niej nie tylko świetną rozrywkę, ale i sporą dawkę refleksji. Zbrodnia w stolicy polskiej piosenki Akcję Behawiorysty Remigiusz Mróz osadził w rodzinnym Opolu. To właśnie tu znajduje się pechowe przedszkole, do którego podstępem wdarł się zamaskowany przestępca. Mężczyzna sterroryzował pracowników i dzieciaki, po czym połączywszy się z Internetem, na specjalnej stronie ogłosił rozpoczęcie Koncertu krwi. Na oczach widzów dokonał morderstwa, a chwilę później… oddał się w ręce policji. Koncert trwa jednak nadal. Co więcej, przybiera coraz tragiczniejszą formę. Giną kolejni ludzie. Kim jest morderca i co chce osiągnąć? Przeciwnik z niego niełatwy, więc i o odpowiedzi prosto nie będzie. Dylemat wagonika Remigiusz Mróz sięga w swym najnowszym thrillerze po dylemat wagonika (zwany także dylematem zwrotnicy). W podstawowej wersji tej filozoficznej kwestii mamy rozstrzygnąć problem rozpędzonego wagonika, który jedzie wprost na przywiązane do torów cztery osoby. Możemy je uratować przestawiając zwrotnicę, ale wówczas zginie osoba znajdująca się na drugim torze. Co robić? Kogo ratować? Czy wolno nam podjąć taką decyzję oraz czy wstrzymanie się od niej sprawia, że możemy mieć czyste sumienia? Wszak nierozpoczęcie działań także jest pewnym wyborem…W Behawioryście takie dylematy będziemy mieć co krok, bo na nich polega gra, do której zaprasza nas morderca. Ze sceny na scenę, wybory będą coraz trudniejsze, a materiału do rozważań nie zabraknie. Najlepsza książka Remigiusza Mroza! Mimo tej refleksyjnej strony, Behawiorysta to powieść bardzo dynamiczna, mocna, trzymająca w napięciu. Sam tytuł odnosi się do głównego przeciwnika naszego szwarccharakteru, byłego prokuratora Gerarda Edlinga. Nie wiemy, dlaczego nie pracuje już w prokuratorze, ale dostrzegamy, że jako specjalista w odczytywaniu mowy ciała jest ogromnie w śledztwie przydatny. Behawiorystą Remigiusz Mróz udowadnia, że szybkie tempo pisania nie zawsze musi odbijać się na jakości tekstu. To świetna powieść, która wciąga od pierwszych stron i nadal zajmuje myśli na długo po tym, gdy dotrze się do finału. Wyobraź sobie, że musisz podjąć decyzję o wielkiej wadze. Kto, twoim zdaniem, zasługuje na przeżycie? Ciężko chory przedszkolak, którego rodzice wprawdzie zbierają fundusze na eksperymentalną terapię, ale który nie ma wielkich szans na dożycie do wieku kilkunastu lat? Czy kobieta po pięćdziesiątce, matka trójki dorosłych i dwójki nastoletnich dzieci, prowadząca zdrowy tryb życia zapewniający jej dobre trzy dekady dalszej egzystencji? Trudne? Trudne! A będzie jeszcze gorzej… Koniecznie przeczytajcie Behawiorystę – thriller, który nie pozwoli wam zasnąć. W wersji elektronicznej dostępny jest za ok. 20 złotych. Zobacz również inne książki Remigiusza Mroza. Źródło okładki: www.wydawnictwofilia.pl
„Behawiorysta” Remigiusz Mróz – recenzja
Ubrania w camelowym kolorze to doskonała alternatywna dla klasycznej, zimowej czerni i dominujących szarości. Wprowadzając do naszych stylizacji ciepłe odcienie ciemnego beżu, sprawimy, że zima nie będzie dłużej kojarzyć nam się z nudnymi, burymi kolorami. A my będziemy wyglądać stylowo i modnie. Kolor camelowy (od angielskiego camel, czyli wielbłąd) kojarzy się z barwami ciepłych piasków pustyni i miękkiej, wielbłądziej wełny, z której często wytwarzane są płaszcze. Ubrania i akcesoria w tym kolorze wyglądają bardzo stylowo i, przede wszystkim, idealnie dopełniają zimowe stylizacje, utrzymane w czarnych, szarych i granatowych odcieniach. Jakie camelowe dodatki najlepiej pasują do zimowej pogody? Wielbłądzi płaszcz Najklasyczniejszym zastosowaniem camelowego koloru w ubiorze jest okrycie wierzchnie. Camelowy płaszcz idealnie sprawdzi się przy zimowej pogodzie, musimy tylko pamiętać, aby był odpowiednio ciepły. Dobrze jeśli ma dodatkową, grubą podszewkę, chroniącą nas przed mrozem i wiatrem. Beżowy płaszcz będzie dobrze wyglądał z dużymi chustami i grubymi szalikami. Hitem jest długi, wiązany paskiem w talii płaszcz, podkreślający kobiece kształty. Będzie idealnie wyglądał z wysokimi kozakami na grubej podeszwie, jasnym szalikiem i czerwonymi ustami. Tak ubrana będziesz wyglądała jak gwiazda Hollywood. Camelowa puchówka Gdy zimowa pogoda staje się naprawdę dokuczliwa, większość z nas preferuje ciepłe, puchowe kurtki. Wśród ofert możemy znaleźć okrycia w modnym kolorze, które skutecznie ochronią nas przed zimnem. Camelowa kurtka, najlepiej z kożuchem w środku, jest ciepła i bardzo modna. Jeśli nie przepadamy za puchowymi kurtkami, wybierzmy wciąż modną parkę. Militarny styl wbrew pozorom jest bardzo kobiecy. Pasuje do różnych typów urody, podkreślając piękno każdej z nas. A gdy na zewnątrz jest bardzo zimno, każda z nas chce wyglądać i czuć się pięknie. Camel sprawi, że nasza cera będzie wydawała się jaśniejsza i bardziej wypoczęta. Szalik, czapka, rękawiczki Jeśli nie chcemy, aby camelowy kolor zdominował naszą stylizację, wybierzmy dodatki. Bardzo modne są duże chusty w kratkę, tak jak i grube szaliki w odcieniach beżu. Jasny kolor odbija światło, dzięki czemu, noszony przy twarzy, optycznie ją rozświetla. Przy zimowej pogodzie sprawdzą się także ciepłe camelowe czapki. Szczególnie modne są te o grubym splocie, które doskonale ochronią naszą głowę. Możemy wybrać także futrzaną czapkę, w której nie straszne będą nam żadne mrozy. Gdy już skompletujemy czapkę i szalik, dobierzmy do nich rękawiczki. Skórzane, wełniane, z jednym palcem – wybór jest ogromny. Praktycznym rozwiązaniem są rękawiczki do ekranów dotykowych – dzięki nim nie zmarzną nam palce, gdy będziemy chciały skorzystać ze smartphona. Sweter oversize Camel króluje nie tylko na okryciach wierzchnich. W tegorocznych, zimowych trendach obecne są także swetry w tym kolorze. Najmodniejsze są te lekko oversize z widocznymi, grubymi warkoczami. Obszerne, ciężkie swetry możemy nosić praktycznie do wszystkiego, ale najmodniejszym rozwiązaniem jest łączenie ich ze zwiewnymi spódniczkami i zakolanówkami. Stylowe są także długie, rozpinane swetry oraz narzutki. Dodadzą naszym stylizacjom lekkości i zwiewności. Camelowe dodatki będą ładnie komponowały się z granatowymi ubraniami, ale także z wciąż modnym bordo. Camelowy sweter i bordowa spódnica połączona z wysokimi kozakami i wyrazistym naszyjnikiem stworzą elegancki, modny zestaw. Warto wybierać camel jako główny kolor zimowych stylizacji, ponieważ doskonale kontrastuje on z chłodnymi, zimowymi barwami. Ociepla towarzyszące mu kolory, sprawiając, że nasze stylizacje wyglądają modnie, a my wyglądamy pogodniej.
Camel – ociepli zimową stylizację
Są dwie szkoły fotograficzne. Pierwsza twierdzi, że optyki nie należy psuć dodatkowymi elementami, druga natomiast mówi, że najważniejszy jest efekt końcowy i należy zrobić jak najwięcej, by zminimalizować czas spędzony na obróbce zdjęcia. W tym poradniku omówię kilka najbardziej popularnych i jednocześnie istotnych filtrów fotograficznych, z którymi możecie się spotkać. Jak wybrać filtr? Osobiście jestem zwolennikiem drugiej szkoły. Jeśli bardziej przyłożycie się do wykonania zdjęcia, mniej czasu poświęcicie na jego retusz. To brzmi logicznie, prawda? Tak też myślałem, więc postanowiłem opowiedzieć wam trochę o filtrach. Filtr fotograficzny to dodatkowy element optyczny pozwalający uzyskać interesujące efekty oraz pozbyć się defektów szkieł, na przykład flar albo odbić z powierzchni fotografowanych obiektów. Niektóre pozwolą wam na przyciemnienie nieba lub zdjęcie ekspozycji. Istnieją również takie, które wykorzystuje się tylko w fotografii czarno-białej, by wydobyć dodatkową głębię. Oczywiście, czym byłby świat bez kiczu – niektórzy producenci robią filtry efektowe, to znaczy takie, które dają „interesujący” wygląd zdjęcia, na przykład rozmycie tła w kształcie gwiazdy.Przeważnie filtry fotograficzne mocowane są bezpośrednio na przednim elemencie obiektywuw formie okrągłego, nakręcanego szkiełka w specjalnej oprawce lub przy użyciu adaptera. Te drugie to system COKIN, który przewiduje zamocowanie wielu filtrów pod rząd – w nakręcaną ramkę wkładacie kwadratowe lub prostokątne szybki, czyli filtry. Ciekawostką jest to, że niektóre teleobiektywy mają przy bagnecie specjalną kieszonkę, w którą wkłada się filtr ze względu na zbyt dużą średnicę przedniego elementu. Jeśli chcecie kupić filtr, zwróćcie uwagę na średnicę obiektywu. Dobierzcie filtr tak, by gwint pasował na front słoika. W przypadku systemu COKIN przeważnie nie trzeba się tym przejmować, ponieważ zestawy mają liczne przejściówki i redukcje. Do regularnych filtrów istnieją odpowiednie adaptery. W drugiej kolejności pomyślcie o jakości filtra. Tanie przeważnie są bardzo niskiej klasy i zamiast poprawiać zdjęcia, zwyczajnie je psują. Przegląd filtrów Protector– to nic innego, jak dodatkowa soczewka, pozbawiona właściwości optycznych. Jej głównym zadaniem jest ochrona przedniego elementu optyki właściwej przed zarysowaniami, zabrudzeniami itp. Jest to przydatna rzecz, jeśli fotografujecie bez osłony przeciwsłonecznej. UV– to specjalnie zaprojektowany filtr stworzony w celu hamowania bezpośredniego wpadania promieni ultrafioletowych do środka obiektywu i – co za tym idzie – na materiał światłoczuły. Dzięki niemu obraz jest bardziej kontrastowy. W dobie fotografii cyfrowej jego efekt nie jest specjalnie widoczny, ale na pewno warto go mieć, choćby w roli ochrony, zwłaszcza że nie jest drogi. Filtr UV Hoya HD Digital uratował mi kiedyś soczewki w obiektywie Sigma 35 mm f/1.4 ART. Od tamtego czasu noszę te filtry na każdym szkle. Filtr polaryzacyjny – to niesamowicie skomplikowany układ optyczny. Składa się z dwóch ruchomych elementów, którymi kręcimy tak, by osiągnąć upragniony efekt. Używa się go do przyciemniania nieba podczas zdjęć krajobrazowych oraz do redukcji odblasków na błyszczących powierzchniach. To absolutny must have każdego fotografa produktowego. ND(Neutral Density) – inaczej filtr szary albo kompensacyjny. Służy do przyciemniania ekspozycji. Przyda się, jeśli w pełnym słońcu chcecie zrobić zdjęcie z niską wartością przysłony (np. f/1.4), a macie już ustawiony najkrótszy czas naświetlania oraz najniższą czułość ISO. Występuje w roli klasycznego filtra o stałej wartości oraz fadera, który wraz z obrotem pierścienia staje się coraz ciemniejszy. Filtr połówkowy– są to właściwie różne filtry (barwne oraz ND) skonstruowane w taki sposób, by połowa szkła była przezroczysta, a druga miała właściwości konkretnego filtra. Cieszą się uznaniem wśród fotografów krajobrazowych. Skylight– to różowe filtry, które nadają ludzkiej skórze naturalny kolor. Ich nazwa wywodzi się od tego, że stosowane są w momencie, gdy nad plenerem fotograficznym góruje jasnobłękitne niebo. Technicznie hamują one część pasma światła widzialnego. Filtr podczerwony – zwany też Infrared, to specjalny filtr efektowy służący do zahamowania części pasma światła widzialnego. Dzięki zastosowaniu tego elementu optyki stworzycie niesamowite obrazy – zielenie staną się białe, a niebieskie niebo będzie pomarańczowe. Zwykle są dość ciemne, więc polecam stosowanie ich ze statywami. Omówiłem najbardziej popularne rodzaje filtrów. Mam nadzieję, że znajdziecie coś dla siebie. Życzę wam dużo kreatywnych kadrów oraz dobrego światła!
Przegląd filtrów fotograficznych
Elektryczny hamulec ręczny w większości nowych modeli samochodów wyeliminował klasyczną, charakterystyczną dźwignię umieszczoną pomiędzy przednimi fotelami samochodu. Mały przycisk na desce rozdzielczej na pewno jest miły dla naszego oka, ale czy przyjazny dla portela? Jeśli cenimy sobie bezpieczeństwo, to elektryczny hamulec postojowy będzie idealnym rozwiązaniem. Nie musimy martwić się tym, że na postoju zapomnimy lub zbyt słabo zaciągniemy ręczny i auto po prostu stoczy się z górki. W takiej sytuacji pozostaje już tylko wykazanie się sprawnością fizyczną i próba dogonienia czterech kół. EPB – bo tak również nazywany jest elektryczny hamulec w wielu modelach samochodów – automatycznie zostaje zaciągnięty po zgaszeniu silnika. Ręczny vs ręczny Zwolennicy klasycznego ręcznego uważają, że hamulec ten pełni również funkcję awaryjnego, którego zaciągniecie podczas jazdy posłuży jako ratunek w sytuacji, gdy któryś element układu hamulcowego zawiedzie i po naciśnięciu środkowego pedału samochód nie będzie chciał z współpracować z kierowcą. A tego nie zapewni nam hamulec elektryczny. Nie jest to jednak prawda – warto uświadomić sobie, że hamulec mechaniczny działa zazwyczaj na jedną oś kół – najczęściej tylnych, natomiast elektryczny, dzięki współpracy z ABS-em, zwykle hamuje wszystkimi kołami, co eliminuje odczucie zarzucania tyłu pojazdu, np. na zakręcie. W momencie wycieku płynu hamulcowego bez pomocy hydrauliki hamowanie ręcznym elektrycznym następuje mechanicznie – za pomocą linki lub silników elektrycznych. Skuteczność zależy od poziomu utraty płynu – jeśli mówimy o braku jednego obwodu, hamulec elektryczny nadal jest wspomagany przez hydraulikę, w przypadku całkowitego wycieku hamowanie odbywa się na tył, ale nadal nie dochodzi do blokowania kół – droga hamowania się wydłuża, ale nadal jest bezpiecznie. Najczęstsze usterki elektrycznego hamulca ręcznego Początkowo wprowadzenie tego rodzaju hamulca wzbudzało wśród kierowców pozytywne zaskoczenie i ułatwienie w użytkowaniu pojazdu. Owszem z racji tego, że obecnie w praktycznie każdej klasie pojazdów elektryczny ręczny zastępuje dźwignię mechaniczną, dostrzega się wiele zalet takiego rozwiązanie. Trzeba jednak liczyć się z również z wadami – usterkami, które potrafią być bardzo kosztowne, a co najważniejsze, trudne do samodzielnego rozwiązania. Kłopot sezonowy box:offerCarousel Najczęstszą usterką elektrycznego ręcznego jest… zamarzanie zacisków, co uniemożliwia ruszenie z miejsca, podobnie rzecz się ma przy słabym akumulatorze – ręczny nawet po wciśnięciu guzika nie zwolni blokady kół. Jeśli chcemy uniknąć takiego problemu, już pod koniec sezonu letniego udajmy się na przegląd układu. Awaria siłownika Często możemy spotkać się z sytuacją, w której po zaciągnięciu hamulca jego zwolnienie będzie niemożliwe, a próba ruszenia z miejsca zakończy się niepowodzeniem. W takim przypadku bardzo często mamy do czynienia z awarią siłownika. W większości modeli występuje awaryjne zwolnienie hamulca, które najczęściej znajduje w podłodze bagażnika samochodowego w postaci dźwigni lub pokrętła ukrytego pod zaślepką. Problemy z elektroniką Jak możemy się domyślić z nazwy, elektryczny hamulec ręczny obsługiwany jest przez komputer samochodowy. Stąd wiele awarii jest nie do przewidzenia, np. w pojazdach z EPB wyposażonych w elektryczne silniczki przy zaciskach, gdy dojdzie do zużycia szczotek, dalsza droga jest niemożliwa. Samodzielna ingerencja w układ jest wyobrażalna, ale niewskazana. Gdy w wyniku awarii elektroniki układ elektroniczny nie zwalnia hamulca, konieczna jest pomoc fachowca, który zdiagnozuje usterkę poprzez podpięcie urządzenia diagnostycznego. W wielu przypadkach do warsztatu będziemy się musieli udać nawet przy wymianie klocków, gdyż bez specjalistycznego sprzętu nie będzie możliwa żadna ingerencja, a nawet jeśli system na to pozwoli, to po wymianie elementów potrzebna będzie kalibracja. Zerwana lub zapieczona linka box:offerCarousel Niektórzy właściciele samochodów wyposażonych w elektryczny hamulec ręczny (np. renault scenic II) bardzo często spotykają się z problemem związanym z linkami odpowiedzialnymi za zaciągnięcie ręcznego. Awarię tę sygnalizuje komunikat wyświetlany na desce rozdzielczej, informujący o problemie z hamulcem postojowym. Koszt zakupu takiej linki w zależności od modelu samochodu to wydatek mogący przekroczyć 1000 zł. Ważne! Należy pamiętać, aby przy zakupie nowych linek wybrać odpowiednie do modelu samochodu. Układ hamulcowy to jeden z ważniejszych elementów naszego pojazdu – od jego sprawności zależy, czy jazda samochodem będzie w ogóle możliwa. To czy postawimy na klasyczną dźwignię, czy nowoczesny przycisk pełniący tę samą funkcję, to nasz prywatny wybór. W obu przypadkach należy pamiętać o regularnych przeglądach, które pozwolą nam wyeliminować poważne usterki wiążące się z dużym obciążeniem finansowym.
Najczęstsze usterki elektrycznego hamulca ręcznego
O pielęgnacji trawnika należy pamiętać niemal przez cały rok. Często problem dotyczy żółknienia wywołanego ostrym słońcem, plam wypalonych psim moczem, nieporośniętych trawą miejsc czy mchu i chwastów, które zakłócają prawidłowy rozwój trawy. Co zrobić, żeby trawnik wrócił do właściwej formy? Trawnik nie tylko jest ozdobą przydomowego ogrodu, ale także nakłada na właścicieli obowiązek całorocznej pielęgnacji, która nie kończy się na podlewaniu i koszeniu trawy. Pielęgnację trawnika czas zacząć! Prace naprawcze można zacząć już w kwietniu czy maju, gdy trawnik z barwy brunatnej zacznie przybierać kolor soczystej zieleni. To oznaka, że rozpoczęła się wegetacja i należy rozpocząć czynności pielęgnacyjne sprzyjające prawidłowemu wzrostowi trawy. Nie tylko wiosną, ale również w pozostałych miesiącach roku może się przydarzyć sytuacja wymagająca natychmiastowej reakcji. Naprawy trawnika można więc wykonywać zarówno całościowo, jak i miejscowo, jeśli jest taka potrzeba. Koszenie Pierwsze koszenie należy wykonać po zimie, później trzeba robić to regularnie, by kontrolować jakość rosnącej trawy. Zanim jednak zabierzemy się do koszenia, wcześniej sprawdźmy sprzęt. Należy się upewnić, czy kosiarka jest sprawna, a przede wszystkim czy ostrza nadają się do pracy. Szarpanie wyrastających źdźbeł trawy tępą kosiarką szkodzi każdej murawie. Poczekajmy, aż trawa osiągnie wysokość ok. 10 cm. Pierwsze koszenie nie powinno być wykonane zbyt nisko. Najlepiej na początek ustawić wysokość koszenia na 5,5-6 cm. Koszenie to nie tylko sygnał pobudzający trawę do wzrostu, ale także ogromny dla niej stres. Jeżeli więc źdźbła są młode, dopiero odrośnięte od ziemi po ciężkiej zimie, dajmy im najpierw nieco się zregenerować. Kolejne koszenia w następnych tygodniach będzie można przeprowadzać już niżej (w zależności od rodzaju trawy) – zazwyczaj na wysokości ok. 3,5 cm. Wertykulacja Polega na usunięciu mchu oraz ubitego filcu, który utworzył się z resztek murawy na powierzchni ziemi i uniemożliwia wzrost świeżej trawy. Mimo że najczęściej ten zabieg przeprowadza się wiosną, to należy go powtarzać za każdym razem, gdy znów utworzy się gruba pokrywa filcu. Wertykulator oprócz usuwania martwej tkanki roślinnej jednocześnie lekko nacina murawę, co poprawia jej warunki glebowe. Jeśli nie mamy wertykulatora elektrycznego lub spalinowego, możemy się posłużyć specjalnymi grabiami do trawnika. Najpierw wygrabiamy liście i wyczesujemy filc za pomocą gęstych metalowych grabi. Gęste ząbki dokładnie usuną martwy materiał roślinny. Następnie należy użyć specjalnych grabi do wertykulacji, tzw. skareatora, które nacinają powierzchnię trawnika i usuwają mech. box:offerCarousel Odchwaszczanie Chwasty szpecą trawnik, nawet jeśli odpowiednio o niego dbamy. Puste miejsca na murawie są zaproszeniem dla chwastów, które mają przestrzeń do rozrastania się. Dlatego należy jak najszybciej zasiać tam trawę. Najpoważniejszy błąd, jaki popełniamy, to nieregularne koszenie. Chwasty znajdujące się w trawniku zdążą w tym czasie zakwitnąć i wydać nasiona, a wtedy trudniej będzie nad nimi zapanować. Należy je więc kosić, a młode siewki szybko usuwać, aby nie dopuścić do rozrośnięcia się systemu korzeniowego. Dobrym narzędziem do usuwania długiego korzenia palowego mniszka jest tzw. chwastownik lub wyrwichwast – wygodny na długiej rączce. Na chwasty dwuliścienne typu mniszek lekarski (popularny mlecz), babka lancetowata, rdest czy podagrycznik możemy zastosować herbicydy selektywne (Chwastox, Mniszek, Tomigan). Największym wrogiem trawnika są jednak chwasty jednoliścienne, a w tym wypadku perz. Dlatego trzeba jak najwcześniej uniemożliwić mu pojawienie się, najlepiej jeszcze przed założeniem trawnika. Ponieważ nie działają na niego herbicydy selektywne, kiedy wyrośnie, musimy poradzić sobie z nim ręcznie. Jest to jednak syzyfowa praca, bo liczne kłącza pod ziemią skutecznie umożliwiają mu rozrost. Przed założeniem trawnika należy zatem oczyścić ziemię z chwastów i zanieczyszczeń. Niektórzy przed przekopaniem dodatkowo spryskują ziemię herbicydem nieselektywnym typu Roundup, który niszczy wszelkie chwasty. Trzeba jednak uważać, by nie zniszczyć innych roślin wokół, a wystarczy tylko kropla. Nawożenie Bardzo ważne dla świeżo rosnącego trawnika jest podanie mu odpowiedniej dawki nawozu, która uzupełni wypłukane z gleby składniki pokarmowe. Najlepszy w tym przypadku jest nawóz bogaty w azot i fosfor. Popularnym nawozem stosowanym od lat jest Azofoska, ale są dostępne również inne skuteczne nawozy. Ważne, aby wysypując nawóz, robić to równomiernie i nie przekraczać dawkowania podanego na opakowaniu. Przenawożenie może być równie niezdrowe jak brak nawozu. Upewnijmy się więc, że stosujemy odpowiednią ilość w gramach na metr kwadratowy trawnika. Zamiast nawozu sztucznego można zasilać trawnik nawozem naturalnym. Najlepszy do tego jest granulowany obornik, który pozwoli na równomierne aplikowanie. Pamiętajmy, że nierównomierne wysypanie nawozu może być widoczne przy koszeniu w postaci plam niejednolitej zieleni. Aby mieć pewność, że nawóz będzie wysypany równomiernie, najlepiej użyć siewnika ręcznego do nawozu i trawy. Dobrą metodą jest również podsypanie trawnika torfem odkwaszonym, żeby poprawić nieco jego strukturę, jeśli rośnie na ziemi gliniastej. Na trawniki z mchem można wysypać specjalny nawóz Antymech z siarczanem żelaza. Niekiedy na trawniku pojawiają się grzyby. Tych nieproszonych gości wystarczy potraktować preparatem z siarczanem miedzi (np. Miedzian 50). Dosiewanie Właściciele czworonogów mają problem z wypaloną moczem trawą w postaci żółtych plam na murawie. Niestety mocz ma kwaśny odczyn i to główna przyczyna uszkodzenia trawy. Poza tym to skondensowany amoniak, który wypala źdźbła, dlatego żółkną i brązowieją. Generalnie ze świeżymi miejscami po psim moczu można sobie radzić, polewając je obficie wodą lub wapnując w tym miejscu, ale z doświadczenia możemy się przekonać, że takie miejsca trzeba po prostu oczyścić z martwej trawy, usunąć wierzchnią warstwę ziemi i dosypać ziemi wymieszanej z nasionami trawy. Dosiewamy trawę również wtedy, gdy trawnik zostanie przerzedzony po zimie. Na rynku są dostępne specjalne mieszanki traw do renowacji trawnika, ale ich skład jest skomponowany z gatunków silnie rozkrzewiających się i bardziej odpornych, więc miejsca dosiewane mogą się różnić odcieniem. Cierpliwi perfekcjoniści powinni więc dosiać tę mieszankę, której użyli przy zakładaniu trawnika. Zarastanie może potrwać nieco dłużej, ale różnica w zabarwieniu trawy nie powinna być bardzo widoczna. Aeracja W kolejnym etapie prac trawnik trzeba napowietrzyć. Jest na to kilka sposobów. Możemy skorzystać ze spalinowego lub elektrycznego aeratora albo wykonać to za pomocą siły mięśni nóg. W tym celu stosuje się specjalne nakładki z kolcami na buty. I tak spacerując po trawniku, napowietrzamy go, a także wciskamy nawóz i nasiona traw do gruntu. Podczas tej czynności trzeba się nieźle napracować, żeby równomiernie napowietrzyć cały trawnik. Może to być jednak świetne ćwiczenie poprawiające kondycję mięśni nóg po zimie. Pamiętajmy, że przy większych powierzchniach trawnika lepiej skorzystać z aeratora automatycznego. Podlewanie Na koniec pozostaje obficie podlać trawnik, aby nawóz się rozpuścił. Ważne, aby nie podlewać trawnika zbyt dużym strumieniem, gdyż możemy wypłukać nasiona traw lub spowodować ich nierównomierne nagromadzenie, co stanie się widoczne po wykiełkowaniu nasion. Pamiętajmy, aby każdorazowo po nawożeniu trawnika solidnie go podlać. Nierozpuszczony nawóz może zaszkodzić trawie.
Plaster na trawnik – pilna regeneracja
Staranne i wprawne konturowanie twarzy działa jak magiczna różdżka na rysy twarzy i kompleksy! To wspaniała technika, którą warto opanować i stosować na co dzień w lekkiej wersji oraz w skoncentrowanej przy najważniejszych wyjściach. Czym w tym wszystkim jest baking? Nowe trendy w makijażu, opracowywane przez stylistów największych gwiazd, są warte naśladowania i wypróbowania w domowym zaciszu. To właśnie z toaletki Kim Kardashian można wykraść sposób na utrwalenie kosmetyków pod oczami, na nosie i czole, czyli tzw. baking. Dlaczego warto stosować baking? Baking, czyli w dosłownym tłumaczeniu „pieczenie”, jest techniką umożliwiającą zagruntowanie kosmetyków naniesionych na twarz. Zyskujesz trwałość, której nie oferują tradycyjnie aplikowane produkty, a o poprawki nie musisz się martwić przez wiele godzin. To niezawodny sposób, który gwiazdy wybierają na największe gale z tłumem paparazzi!Taki makijaż to również pewność, że korektor czy podkład nie zbiorą się w załamaniach pod oczami, w drobnych zmarszczkach oraz nie skumulują w porach. Baking wiąże je na skórze, dając naturalny, matowy efekt. Powoduje również zdrowe rozświetlenie, które sprawia, że twarz wygląda świeżo i młodo. Konturowanie przed bakingiem Przed przystąpieniem do samego bakingu należy twarz wykonturować. W miejscach, które chcesz ukryć lub wyszczuplić, nakładaj bronzer. Będą to przykładowo: obszary pod kościami policzkowymi, boki nosa, skronie. W miejscach, które chcesz uwypuklić i zaznaczyć, nałóż jasny podkład oraz korektor: pod oczy, na szczycie czoła, nosa oraz na brodzie. Te kosmetyki aplikuj równomierną, grubą warstwą, którą zaraz „upieczesz”. Puder transparentny – sekret bakingu Cała magia bakingu polega na użyciu w odpowiedni sposób pudru transparentnego. Możesz wybrać swój ulubiony, sypki produkt, cenione, naturalne wersje, np. ryżowe lub kokosowe, albo dobrać coś z rynkowych nowości. Zasada jest prosta: zwilżoną gąbeczką nabierz sporą ilość kosmetyku i delikatnie wklep pod oczy, na nos i na brodę – wszędzie tam, gdzie chcesz utrwalić korektor, a gdzie najtrudniej się on utrzymuje. Teraz wystarczy poczekać kilka minut – prawda, że proste? Blendowanie po bakingu – nie zapomnij! Oczywiście nie możesz wyjść z białym proszkiem na twarzy! Kilku gwiazdom na czerwonym dywanie niestety się to zdarzyło, co zauważone zostało przez czujne oczy fotografów. Tak więc to jeszcze nie koniec. Teraz weź duży, puszysty pędzel i starannie, miejsce po miejscu, blenduj całość. Musisz pozbyć się nadmiaru pudru, wyrównać granice między kolorami i ujednolicić całość. Twoja twarz będzie wyglądać nieskazitelnie zarówno na żywo, jak i na zdjęciach. Modny makijaż – baking, konturowanie i co jeszcze? Aby wyglądać świetnie i zgodnie z obowiązującymi trendami, pamiętaj, że baking i konturowanie to nie wszystko. Podkreśl swoje spojrzenie: umaluj brwi i nadaj im nieskazitelny kształt. Oczy zaznacz eyelinerem, wyciągając zewnętrzne kąciki w formie kociej kreski. Jeśli szykujesz się na wieczorowe wyjście, zdecyduj się na spektakularne sztuczne rzęsy. Poświęć uwagę ustom. Powinny być pełne i powabne, umalowane pomadką i konturówką. Na czasie są te o matowym wykończeniu. Tak pieczołowity makijaż utrzyma się długo i nie rozmaże nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach! Nazwy wielu najnowszych trendów makijażowych zwykle sprawiają trudności w określeniu, czego właściwie dotyczą. Teraz jeśli usłyszysz „baking”, nie pomyślisz jedynie o pieczeniu ciasta. Wypróbuj tę technikę w swoich rytuałach upiększających, a na pewno z przyjemnością do niej wrócisz.
Nowy sposób na konturowanie twarzy – baking
Wyraziste, charakterystyczne perfumy to niewątpliwie wizytówka każdej kobiety. Już Kleopatra uwodziła mężczyzn swoim zapachem, Marilyn Monroe chodziła do łóżka ubrana wyłącznie w kilka kropli Chanel no. 5, a Patrick Süskind w powieści Pachnidło pisał: „Kto ma władzę nad zapachami, ten ma władzę nad sercami ludzi”. Niestety, nie jest wcale tak łatwo znaleźć ten jedyny, unikalny zapach, bo perfumy są wciąż fascynującą zagadką dla naszych zmysłów. Dodatkowo na wybór może wpływać wiele czynników – nastrój, wiek, pora dnia, roku, miejsce, a nawet dieta. Jest jednak coś, co się nie zmienia – to twoja osobowość. Od dawna wierzy się, że stoi za nią znak zodiaku. Dlatego następnym razem przy wyborze perfum niech on będzie twoim najlepszym doradcą. Koziorożec Kobiety spod tego znaku cenią luksus i wystawny styl życia. Cechuje je wyjątkowa dojrzałość i wysokie wymagania – zarówno wobec siebie, jak i innych. Kobiety koziorożce przy wyborze perfum powinny postawić na klasykę. Z ich osobowością doskonale będą współgrały np. Emporio Armani Diamonds. Wodnik Panie spod znaku wodnika są fascynujące ze względu na przeciwieństwa, które w nich drzemią. Lubią czuć wolność, poszukują w życiu zmian, przygód i wyzwań. Są namiętne i uwodzicielskie. Dla wodników najlepsze będą perfumy inspirujące, pełne życia i energii, np. ponadczasowe Calvin Klein CK One. Ryby Kobiety ryby pragną uciec od rzeczywistości – są marzycielskie, mają silną intuicję i niezawodny instynkt. Cenią sferę duchową. Ryby to najwrażliwsze ze wszystkich znaków zodiaku. Zapach, który będzie podkreślał ich subtelną osobowość, musi być nienachalny, słodki, pudrowy, np. Lanvin Jeanne. Baran Panie spod tego znaku są waleczne i wytrwałe. Jeśli czegoś chcą, idą przez życie jak burza. Są świetnymi liderami. Nie wiedzą, co to strach, nie rozpamiętują porażek. Ich zapach musi być dynamiczny, bo nie jest łatwo nadążyć za tempem ich życia. Idealny będzie ten pełen energii, np. Thierry Mugler Alien. Byk Byki mają artystyczną duszę. Są zmysłowe i bardzo oddane. Cenią piękno, chętnie otaczają się luksusowymi przedmiotami. Słyną z uporu i konsekwentnego dążenia do celu. Zapach, który podkreśli ich osobowość, powinien mieć piękny flakon, a do tego być orzeźwiający i zmysłowy, tak jak np. Lolita Lempicka. Bliźnięta Panie spod znaku bliźniąt uwielbiają niespodzianki, lubią być w ciągłym ruchu i bardzo szybko się nudzą. Do tego cechuje je zmienność i nieprzewidywalność. Zapach dla nich musi być beztroski, kuszący, soczysty, ale bardzo zmysłowy, np. Flora by Gucci. Rak Raki to niezależne indywidualistki, tajemnicze i skryte romantyczki kierujące się w życiu intuicją. Są wrażliwe i empatyczne. Bywają kapryśne i nieprzewidywalne, dlatego takie powinny być perfumy, które wybiorą – nieuchwytne, słoneczne i egzotyczne, np. Armani Acqua di Gio. Lew Lwy to silne kobiety, które żyją chwilą. Są pewne siebie i uwielbiają być w centrum uwagi. Dbają o swój wizerunek i rzadko idą na kompromisy. Perfumy dla kobiet spod znaku lwa muszą być stuprocentowo kobiece, np. Dior J’adore. Panna Kobiety spod znaku panny cenią porządek – zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym. Dbają o detale, nie tolerują chaosu i skomplikowanych relacji. Panny są pracowite i ambitne. Nie lubią nudy, ale też nie przepadają za nagłymi zmianami. Perfumy, których potrzebują to te, które wyeksponują ich spontaniczną, szaloną naturę, np. Chloé Chloé. Waga Kobiety wagi słyną z ogromnego poczucia humoru i pozytywnej energii, którą zarażają swoich najbliższych. Są bardzo towarzyskie, a do tego zmysłowe i eleganckie. Cenią spokój i harmonię. Idealne będą dla nich zapachy, w których odkryją moc świeżych kwiatów, np. Balenciaga, Balenciaga Paris. Skorpion Kobiety skorpiony potrzebują czegoś więcej od zapachu – energii, która doda im pewności siebie i wydobędzie kobiecość, bo skorpiony są skryte i tajemnicze. Panie spod tego znaku uwielbiają wszystko, co nieznane i niecodzienne. Perfumy stworzone z myślą o nich to Dior Poison. Strzelec Kobiety spod tego znaku są pełne gracji i elegancji, a przy tym nie brak im optymizmu i radości. Są bardzo aktywne, pełne entuzjazmu. Strzelce kochają wolność i wyzwania. Najlepiej będą się czuły, kiedy ich ciało otulą nuty owocowe – naturalne i świeże. Znajdą je np. w zapachu Escada Joyful.
Znajdź perfumy odpowiednie do znaku zodiaku
Dresy jakiś czas temu kojarzyły się głównie z subkulturą kibiców. W ciągu kilku lat moda odczarowała ich negatywny wizerunek i z przyjemnością zaczęli je nosić wszyscy, nie tylko panowie spędzający dni na piciu piwa. Dziś dresy są modne i chętnie noszone w codziennych stylizacjach. Gdzie wypada w nich wyjść, a gdzie nie? Odpowiadamy na te pytania! Dres nie tylko dla dresa Jeszcze kilka lat temu wyjście w nim na ulicę byłoby nie do pomyślenia. Dres kojarzył się głównie z subkulturą dresiarzy lub ze sportowcami. Z modą miał niewiele wspólnego. Wraz z trendem na styl casualowy (swobodny) projektanci coraz chętniej zaczęli lansować dresy. Jednak nie przypominały one tych, które nosili kolesie z osiedla. Były zdecydowanie bardziej eleganckie i dopasowane, a spodnie z daleka mogły nawet wyglądać na zwyczajne. Mężczyźni z radością podchwycili tą modę, ponieważ mogli czuć się swobodnie, a dresowe spodnie są po prostu wygodne. Obecnie dresy nadal cieszą się dużą popularnością wśród panów, a w sklepach znajdziemy ogromny wybór różnych modeli. Jak wybrać najlepsze spodnie dresowe? Podstawą jest materiał, z którego są uszyte. Najlepsza będzie bawełna, ponieważ oddycha i odprowadza pot. Spodnie, w których chodzisz na co dzień, MUSZĄ oddychać. Co ciekawe, często spodnie z dużą ilością bawełny w składzie są tańsze niż wersje z poliestrem, dlatego czytaj i porównuj metki. Czasem – paradoksalnie – rzeczy gorsze jakościowo są droższe od tych wysokiej jakości. Dres – gdzie wypada, a gdzie nie? Jedyną wadą dresów jest ich mało oficjalny charakter. Nie wszędzie można i wypada w nich pójść. Mimo że często udają zwykłe spodnie, to niestety nimi nie są. Typowo sportowe, szerokie i jasnoszare dresy zostaw na siłownię. Po mieście lepiej chodzić w bardziej dopasowanych, najlepiej w ciemnym kolorze. Dzięki temu będą pasować do wielu stylizacji i mogą zastąpić „normalne” spodnie. Gdzie najlepiej pasują dresowe spodnie i jak łączyć je z pozostałą częścią garderoby? Do pracy Dresowe spodnie w pracy to ciężki orzech do zgryzienia. Bardzo wiele zależy od jej charakteru, tego, jak się ubierają inni pracownicy oraz od samego szefa. Jeśli pracujesz w redakcji, agencji reklamowej, w barze, to śmiało zakładaj dres, o ile nie zabrania tego firmowy, nomen omen, dress code. Natomiast prawnicy, biznesmeni, architekci, lekarze, czyli mężczyźni pracujący we wszystkich zawodach opartych na zaufaniu do profesjonalizmu danej osoby, powinni zapomnieć o dresowych spodniach. Na randkę I tak, i nie. Odpowiedz sobie na pytanie, na ile znasz dziewczynę, z którą się umawiasz. Czy nie obrazi ją twój mniej formalny strój? Idziecie na kolację czy do kina? Jeśli umawiacie się w ciągu dnia na lunch, kawę, spacer, dresowe spodnie będą dobre. Sprawdzą się do sportowej marynarki i T-shirtu lub jeansowej koszuli. Biała koszula, krawat i dresy to kiepskie połączenie. Zwróć uwagę na buty – zapomnij o oxfordach, sztybletach. Do dresowych spodni lepsze będą sportowe buty, trampki lub workery. Na imprezę Dresowe spodnie na domówkę to bardzo dobre rozwiązanie! Są modne, a będzie ci wygodnie zarówno gdy rozmawiasz, siedząc na kanapie, jak i podczas tańca. Najlepiej dobierz do nich T-shirt w ciekawy wzór i zarzuć jeansową lub flanelową koszulę. Natomiast dresowe spodnie mogą nie przejść selekcji w klubie, dlatego na klubową imprezę wybierz inne spodnie. Na uroczystości Nie, nie i jeszcze raz nie! Koledzy, koleżanki mogą zrozumieć modę na dres, ale babcia bądź ciocia Jadzia niekoniecznie. Co więcej, mogą się poczuć dotknięte i obrażone twoim mało oficjalnym strojem. Ta zasada dotyczy również miejsc, takich jak: teatr, opera, balet. Dres zawsze będzie dresem i przychodzących w nim na formalne uroczystości, możesz okazać innym brak szacunku i ich urazić.
Mężczyzna w bawełnianym dresie – gdzie wypada w nim pójść, a gdzie nie?
Jeśli od 1 stycznia do 31 paźdzernika 2018 roku kupiłeś lub wystawiłeś choć jeden przedmiot w kategorii Instrumenty, zapłacisz maksymalnie 50 zł za sprzedaż w tej kategorii. Jeśli od 1 stycznia do 31 paźdzernika 2018 roku kupiłeś lub wystawiłeś choć jeden przedmiot w kategorii Instrumenty, zapłacisz maksymalnie 50 zł za sprzedaż w tej kategorii. Promocja potrwa do 31 grudnia. Aby z niej skorzystać, aktywuj ją w Centrum zniżek, a następnie wystaw ofertę. Dlaczego warto skorzystać z promocji? To świetna okazja do sprzedaży także droższych instrumentów muzycznych. Bez względu na cenę przedmiotu, prowizja wyniesie maksymalnie 50 zł. Regulamin
Masz instrument na sprzedaż? Skorzystaj z promocji!
Do listy elementów niezbędnych podczas wędkowania pasjonaci tej formy wypoczynku dopisują kamery. Traktują je nie tylko jako gadżet, ale także jako sprzęt, który ułatwia wędkowanie. Ale to nie wszystko, wędkarze bowiem korzystają z nich, by podziwiać wyjątkowe okazy ryb albo ich ławice. Producenci kamer prześcigają się we wprowadzaniu modeli zgodnych z nowinkami technologicznymi. Starają się, aby ich urządzenia mogły pracować na coraz większych głębokościach, a otrzymywany z nich obraz był bardziej wyraźny. Co ważne, kamery muszą też przetrwać np. atak drapieżników żyjących w podwodnym świecie. Kamera podwodna może się przydać również wtedy, gdy chcemy obserwować łowisko czy odpowiednio przygotować się na zasiadkę. Bardzo ważne jest także to, aby kamera miała wbudowane oświetlenie ułatwiające nagrywania nawet po zmroku i na dużych głębokościach, gdzie światło dzienne dociera już z ogromnym trudem. Podwodna kamera wędkarska Water Wolf UW1.1 HD Producent Water Wolf wprowadził na rynek świetną kamerę podwodną, która z pewnością zadowoli niejednego doświadczonego wędkarza. Maksymalna głębokość, na której może pracować, wynosi 120 m, co pozwoli na nagrywanie podczas łowienia nawet w głębokim morzu. Kamerka Water Wolf UW1.1 HD jest odporna na wstrząsy, a to przekłada się na jej żywotność i trwałość. Obudowa została wykonana z wysokiej jakości tworzywa w kolorystyce Camo Tech Green. Maksymalny czas nagrywania wynosi 4 godz. Podwodna kamera wędkarska montowana na wędkę Ten model obrotowej kamery wyposażonej w kabel o długości 15 m zapewnia wyjątkowo dokładne nagrywanie. Jej obiektyw ma 8 światełek LED-podczerwień w celu dokładnego nagrania obrazu pod wodą. Kamera jest wodoodporna i wytrzymała na uszkodzenia. Maksymalna głębokość, na jaką można się z nią opuścić, wynosi 50 m. Wyświetlanie obrazu odbywa się za pomocą ekranu o przekątnej 4,3 cala, który można zamontować na wędce. Podwodna kamera wędkarska z kablem o długości 30 m Kolejnym polecanym przez nas produktem jest kamera z obrotowym obiektywem i kablem o długości 30 m. Obiektyw został uzbrojony w 12 świateł LED o białej barwie świecenia. Przewody, jak również pozostałe elementy zestawu są odporne na działanie wody i niską temperaturę. Obraz można oglądać na kolorowym wyświetlaczu o przekątnej 7 cali. Cały zestaw jest zasilany z wydajnego akumulatora. Został on zapakowany do aluminiowej walizki, która ułatwia transport i zabezpiecza sprzęt przed zniszczeniem. Producenci kamer podwodnych dla wędkarzy robią wszystko, by spełniać ich marzenia. Zabiegają więc usilnie o skupienie uwagi na swoich produktach i prześcigają się w konstruowaniu coraz bardziej wymyślnego sprzętu. Wyposażają nowe modele w dodatkowe oświetlenie wokół obiektywu tak, aby obraz z dna zbiornika wodnego był nie tylko jak najlepszej jakości, ale także bardziej czytelny. Kamery są istotnym elementem współczesnego wędkarstwa. Ułatwiają odkrywanie miejsc ławic ryb, a także pomagają w wychwyceniu pięknych okazów. Kamera będzie też idealnym urządzeniem dla tych osób, które lubią obserwować przyrodę i niestraszne są im głębiny jezior i rzek. To sprytne urządzenie pozwoli im włączyć się w roli obserwatorów do tego podwodnego ekosystemu. Reasumując, kamera podwodna to wyposażenie nie tylko pasjonata wędkarstwa, ale także turystów, globtroterów i miłośników przyrody. )
Po co wędkarzowi kamera (kamery wędkarskie)
Dzień Kobiet zbliża się wielkimi krokami! Jeśli prezent ma sprawić szczerą radość, nie warto odkładać zakupu na ostatnią chwilę. Tylko przemyślane i indywidualnie dopasowane podarunki dobrze wyrażają uczucia. Jeśli chcesz w to święto kupić coś partnerce, mamie lub siostrze, weź pod uwagę nowości ze świata perfum! Pod koniec 2015 i na początku 2016 roku swoje premiery miało kilka wartych uwagi zapachów. W poniższym zestawieniu znajdziesz propozycje z każdej półki cenowej oraz o różnorodnych kategoriach zapachowych. Na co zdecydujesz się przy okazji Dnia Kobiet? 1. Dior Poison Girl Jedna z najgłośniejszych premier w ostatnim czasie z pewnością zwróci uwagę niejednej miłośniczki perfum. Dior Poison Girl to nowa odsłona kultowej już linii Poison, która cieszy się uznaniem wielu dojrzałych kobiet. Tym razem jest to propozycja dedykowana uwodzicielskiej, śmiałej, seksownej, współczesnej i młodej dziewczynie. Kategoria kwiatowa, zapach słodko-gorzki. Odnaleźć można tu nuty: pomarańczy, bobu tonka, migdałów, róży i drewna sandałowego. Całość zapada w pamięć, wręcz uzależnia. To idealny pomysł na prezent na Dzień Kobiet dla ukochanej! 2. Lancôme La Vie Est Belle Intense La Vie Est Belle Intense to najnowsza, bardziej skoncentrowana odsłona sztandarowego zapachu od Lancôme, która już zdążyła podbić serca wielu pań. Nazywana zapachem szczęścia również w rzeczywistości wywołuje uśmiech na twarzach używających jej kobiet. W składzie znajdziesz: bergamotkę, pomarańczę, gruszkę, czarną porzeczkę, irysa, tuberozę, jaśmin. Wszystko to tworzy niezwykle kobiecy, magnetyzujący bukiet przyprawiony nutą różowego pieprzu i pralin. To mistrzowskie połączenie idealne na prezent od serca. 3. Jimmy Choo Illicit Illicit to kwiatowo-orientalna propozycja Jimmy’ego Choo na 2016 rok. Zapach jest żywy, świeży, jednocześnie delikatnie kobiecy. Nie narzuca się. Idealny na co dzień, dla osób w każdym wieku. Świetnie posłuży wiosną aż do późnego lata. W kompozycji znalazły się nuty: pomarańczy, miodu, jaśminu, ambry, imbiru i drzewa sandałowego. To bardzo dobrze zrównoważona mieszanka słodyczy i orzeźwienia. Stylowy flakon w stylu art déco dodaje luksusu tej nowoczesnej propozycji. 4. Paco Rabanne Olympea Olympea od marki Paco Rabanne to pozycja, która swoją premierę miała w drugiej połowie 2015 roku, jednak jej wyjątkowa popularność i uznanie sprawiają, że nadal cieszy się mianem bestselleru w wielu perfumeriach. To świetny sposób na prezent dla prawdziwej bogini. Kampania utrzymana w konwencji zwycięstwa jest potwierdzeniem siły i wspaniałości kobiet. Całość idealnie koresponduje z marcowym świętem. Mieszanka zawiera nuty: jaśminu, imbiru, mandarynki, wanilii, drzewa sandałowego, ambry i – nietypowo – soli. Ten ostatni składnik stanowi o nowatorskim podejściu marki. 5. Roberto Cavalli Essenza Kolejna w zestawieniu modyfikacja znanego i kultowego już zapachu, który kusił swoją mocą już od dłuższego czasu. Essenza to mieszanka intensywna, kusząca, bardzo głęboka i odważna. To idealny prezent dla kobiet pewnych siebie, z tzw. pazurem. Kwiatowo-piżmowa mieszanka kryje w sobie: gorzki migdał, kwiat pomarańczy i wanilię. Razem tworzą aromat, który zmienia się na ciele w ciągu dnia, zależnie od temperatury, oraz dopasowuje się indywidualnie do posiadaczki. 6. Carven L’Absolu Luksusowe perfumy domu mody Carven o nazwie L’Absolu są propozycją dla dojrzałych kobiet z klasą. Są dość ciężkie i intensywne, z pewnością trafią w wyrafinowane gusta. Eleganckie, kwiatowo-orientalno-szyprowe, wręcz hipnotyzujące. Zawierają połączenie: ylang-ylang, irysa, mandarynki, labdanum, tuberozy, jaśminu, paczuli i drewna sandałowego. Urzekające wrażenie spotęgowane jest porcelanowym flakonem wykończonym złotymi zdobieniami. 7. Yves Rocher Rose Oud Najnowszy, debiutujący w styczniu 2016 roku Rose Oud to mieszanka wyrafinowana, zdecydowana i bardzo pociągająca. Trafny wybór na prezent dla kobiety seksownej i zmysłowej. Wspaniale odnajdzie się wieczorem oraz przy uroczystych okazjach. Róża damasceńska, oud, labdanum i kminek tworzą poczucie świeżości, połączenie nut owocowych z drzewnym, tajemniczym i pikantnym wykończeniem. Głęboko purpurowy flakon o klasycznym dla marki kształcie cieszy też oko. Perfumy będą udanym prezentem na Dzień Kobiet, jeśli tylko dobrze poznasz preferencje osoby, którą chcesz nimi obdarować. Poznaj jej ulubione kategorie zapachowe, rozeznaj się, czy gustuje w kwiatowych, czy też orientalnych lub innych kompozycjach. Zakup nowości rynkowej jest również świetnym sposobem na zainteresowanie się fascynującym światem aromatów. Zobacz więcej pomysłów na prezent na Dzień Kobiet!
Perfumy w prezencie na Dzień Kobiet – 7 nowości na rynku
Mimo podeszłego wieku słynny amerykański dyplomata nie traci swojej przenikliwości i umiejętności wyciągania daleko idących wniosków. Ale lektura jego najnowszej książki nie nastraja optymistycznie. Henry Kissinger to prawdziwa ikona dyplomacji. Doradca prezydentów USA i wieloletni Sekretarz Stanu tego kraju jak mało kto poznał zasady i mechanizmy rządzące wielką międzynarodową polityką. Dobrze wiedzieć, że pomimo upływu lat (Kissinger liczy sobie już bowiem 91 wiosen!) polityk wciąż potrafi zaskakiwać świeżym spojrzeniem, umiejętnością wyciągania zaskakujących wniosków i stawiania odważnych tez. Książka o czymś, czego nie ma „Porządek światowy”, wydany po raz pierwszy w 2014 roku, to próba analizy stanu, w jakim znajduje się obecnie nasz glob. Kissinger podjął się odważnego zadania, bo – jak sam przyznaje już na początku – tytułowy światowy porządek nie istnieje i właściwie chyba nigdy nie istniał.Zamiast tego autor stawia tezę, że dawniej światem rządziły trzy główne układy, skoncentrowane na geopolitycznych zależnościach. Był więc porządek europejski (choć kierunek nadawały mu mocno zaangażowane w sprawy Starego Kontynentu Stany Zjednoczone, a rolę Rosji przez lata umniejszano). Drugi był porządek islamski, silnie osadzony w kwestiach religijno-obyczajowych, nieprzewidywalny i nastawiony na ekspansję. Wreszcie też porządek konfucjański, skupiony na Chinach i Japonii, ale nastawiony na rozgrywki regionalne, a nie mocarstwowe zapędy. Co jednak ciekawe, dzisiejszy świat, pozbawiony ładu i znajdujący się w stanie chaosu, jak nigdy wcześniej potrzebuje współpracy i zacieśniania więzi.Kissinger swoją książkę dzieli na dwie części. Pierwszą, bardzo obszerną, stanowi analiza historycznych zależności. To wykład nie tylko na temat historii powszechnej i genezy stosunków międzynarodowych, ale również społeczeństw, państw i idei. Druga część odnosi się do problemów, z jakimi świat mierzy się już teraz, i próbuje określić,i jak mogą one rozwinąć się w przyszłości. Autor stara się znaleźć odpowiedzi na najbardziej palące pytania. Dużo uwagi poświęca nowoczesnym technologiom i ich roli we współczesnym świecie. Od rewolucji w militariach i tworzeniu ultranowoczesnych maszyn wojennych przez zmiany w informatyce, pozwalające nie tylko na łatwy dostęp do informacji, ale również wyrażanie własnych opinii. Henry Kissinger nie ukrywa, że to stworzony przez USA i Europę porządek euroatlantycki nadawał przez lata ton reszcie globu. Ta epoka jest już jednak historią, a teraz to „starzy rządzący” będą musieli zmienić swoje zachowania i przywyknąć do ograniczania swojej roli na arenie międzynarodowej. Trzeba połączyć siły Kissinger w „Porządku światowym” stawia mnóstwo bardziej i mniej odważnych tez. Najważniejszą z nich jest moim zdaniem ta o potrzebie połączenia sił w walce ze wspólnym wrogiem – terroryzmem. Ta, jak zauważa autor, jest dużo trudniejsza od wojen z lat ubiegłych, bo wrogowie nie ograniczają się już terytorialnie, do jednego państwa czy narodu, lecz działają międzynarodowo.Jak stwierdza Kissinger, nie da się stworzyć międzynarodowego, światowego porządku, jeśli nie połączy nas przynajmniej jeden wspólny cel, wartości, które mogą stanowić wspólny mianownik. Niestety dyplomata sugeruje, że obecnie to właściwie niemożliwe do zrealizowania. „Porządek światowy” to kawał bardzo dobrej, podpartej dużą dawką informacji i wyników badań teorii o trudnej sytuacji, w jakiej znajduje się współczesny świat. Henry Kissinger tym razem nie sprzedaje nam smaczków ze świata dyplomacji od kuchni, jak choćby w swojej książce „O Chinach”, a całość pisana jest trochę za bardzo z punktu widzenia „wszechwładnych” Stanów Zjednoczonych, ale i tak warto po tę książkę sięgnąć. Zmusza do refleksji. Kissinger nie podsuwa nam gotowych rozwiązań. Ba, sam zadaje pytania, na które nie znalazł jeszcze odpowiedzi. Nas, czytelników, zostawia z jednym, chyba najważniejszym: czy możliwe jest stworzenie ładu i porządku uwzględniających różnice kulturowe i religijne różnych części świata? „Porządek światowy” to książka dla wszystkich tych, którzy po prostu chcą zrozumieć, jak funkcjonuje współczesny świat i przed jakimi wyzwaniami stoi. Źródło okładki: www.czarne.com.pl
„Porządek światowy” Henry Kissinger – recenzja
Wbrew pozorom nie jest to czynność łatwa ani banalna. Nie sprawdza się zasada „Im mocniej, tym lepiej”. Podczas wymiany koła trzeba zachować precyzję. Albo być przygotowanym na skakanie po kluczu, by odkręcić koło, lub na wymianę skorodowanych felg, lub... Sytuacji, w których wymieniamy koła na własną rękę, jest kilka. Część z nas ma dwa komplety kół z oponami letnimi i zimowymi. Wbrew pozorom nie jest to dużo droższe rozwiązanie, niż przekładanie opon po zmianie sezonu. Oszczędza się za to sporo czasu, szczególnie po pierwszych opadach śniegu. Druga sprawa to wymiana koła na zapasowe, jeśli opona nadziała się na coś ostrego. Za trzecią sytuację możemy uznać przekładkę opon podczas wycieczki na tor wyścigowy czy pojeżdżawkę. Otóż warto za każdym razem dokręcić koła z odpowiednią siłą. Wielu kierowców jest zdania, że śrubę trzeba przykręcić na maksa, im mocniej, tym lepiej. To nieprawda. Owszem śruby trzeba przykręcić porządnie, by podczas jazdy nie wyprzedziło nas własne koło, któremu poświęciliśmy za mało uwagi. Ale ważne jest wyczucie. Zbyt mocne przykręcenie grozi deformacją śrub, odpryskami lakieru z felgi lub zniszczeniem rantu, zerwaniem gwintu. Spore kłopoty będziemy też mieli podczas odkręcania tak zamocowanych śrub. Jeśli dokręcamy koła w warunkach awaryjnych, postarajmy się użyć fabrycznego klucza. Nie przypadkiem jest on dość krótki i niewygodny. Nim po prostu nie da się przykręcić koła za mocno. Jeśli zaś używamy klucza krzyżakowego lub teleskopowego, musimy wyczuć moment, w którym śruba weszła do końca, i nie ciągnąć tej wajchy dalej. Zmiana kół w garażu Jeśli jednak mamy bardziej komfortowe warunki, postępujmy według następującego schematu. Po pierwsze, nie rzucajmy śrub na podłogę lub ziemię. Połóżmy je w miejscu, w którym się nie zapiaszczą. Przed włożeniem ich do otworów w feldze możemy je oczyścić miękką szczotką, by pozbyć się brudu. Świetnym pomysłem jest delikatne nasmarowanie ich smarem grafitowym lub miedziowym. Dzięki temu nie zapieką się i łatwiej będzie je później wykręcić. Sprawdźmy też, czy dobrze zakładamy koła. Ma to szczególne znaczenie w przypadku opon kierunkowych. Znajdują się na nich oznaczenia „inside” / „outside”, określające, z której strony powinny się znaleźć powierzchnie. Pamiętajmy o prawidłowej kolejności wkręcania śrub. Chwyćmy najpierw jedną, potem przeciwległą, trzecią wybierzmy dowolnie, czwarta znajdzie się znowu naprzeciwko trzeciej. Podobnie postępujmy, gdy jest ich pięć. Nie dookoła, lecz naprzemiennie. Wkręćmy je, a następnie skupmy się na dokręcaniu. Sprzętem, który pozwoli zrobić to perfekcyjnie, jest klucz dynamometryczny. Ma on specjalną podziałkę z siłą dokręcania. Jeśli ustawimy wartość graniczną, po prostu nie uda się nam jej przekroczyć. Taki klucz kosztuje od 80–100 zł w górę. Jak na pojedyncze narzędzie nie jest to mało, ale można uznać, że wystarczy nam na kilkanaście lat. Profesjonalne klucze do zastosowań warsztatowych są dużo droższe, kosztują przynajmniej kilkaset złotych. Nam wystarczy tańszy, będziemy go mogli używać np. do dokręcania innych części, w tym świec zapłonowych. Co ustawić na kluczu? Na ogół w przypadku aut osobowych granicą jest 90–120 Nm, dla SUV-ów i terenówek 120–160 Nm, ciężarówki i autobusy wymagają przyłożenia 160–200 Nm. Podczas korzystania z usług warsztatu oponiarskiego zwróć uwagę, czy mechanicy wykonują te wszystkie czynności. Zdarza się, że niektórzy bardzo się śpieszą i przykręcają śrubę pistoletem pneumatycznym, a następnie markują machanie kluczem dynamometrycznym. Jeśli od razu usłyszysz charakterystyczne kliknięcia, oznacza to, że śruba jest przykręcona za mocno i klucz nie miał już czego łapać. Są i tacy, którzy klucza w ogóle nie mają. Takich warsztatów unikaj. To nie są kosmiczne narzędzia i każdy szanujący się zakład z nich korzysta.
O czym pamiętać podczas dokręcania kół?
Fiolet to barwa, która w modzie męskiej gości nadzwyczaj rzadko. Niestety, niewielu panów decyduje się na barwniejsze stylizacje – zazwyczaj wolą sięgać po sprawdzone zestawy – bardziej stonowane, bezpieczne, ale przy tym i nudne. Nawet czerwień można częściej spotkać na ulicach czy wybiegach niż odsyłane w niebyt fioletowe odcienie. Dlatego – jeśli chcesz być oryginalny i wyróżnić się na szaro-czarno-granatowym tle zimowych, polskich ulic – noś się na fioletowo. Męska przygoda z fioletem Szkoda, że fiolet nie należy do ulubieńców projektantów, którzy – gdy mają wybór – stawiają na róż, a ten przecież budzi jeszcze większe zastrzeżenia panów niż ciemniejsza i jednak bardziej stonowana garderoba w odcieniach śliwkowych. Zajrzyj do swojej szafy – jakie kolory niepodzielnie w niej królują? Na pewno na półkach znajdzie się konfekcja błękitna, beżowa i szara, czasem pojawia się coś delikatnie zielonkawego, rzadziej czerwonego. Bez wątpienia masz ubrania w barwie białej czystej lub złamanej. Ale – czy jest tam coś więcej? Dlaczego obawiamy się odważniejszych rozwiązań? Trudno powiedzieć. Tymczasem Hiszpanie czy Włosi uwielbiają bawić się modą i kolorami. My jesteśmy zachowawczy – najwyższa pora to zmienić. Gdy zapytać polskich mężczyzn, z czym kojarzy im się barwa fioletowa, wielu z nich odpowie, że z damskimi sukienkami, butami, torebkami albo… księżym ornatem. Takie konotacje już na samym wstępie deprecjonują nietuzinkowy kolor jako typowo „męski”. Jednak przyjrzyj się intensywnemu, nasyconemu odcieniowi – może warto dać mu szansę? Mężczyzna w fiolecie od stóp do głów – to raczej karkołomne wyzwanie – najlepiej sięgnąć po tylko jeden element zimowej garderoby w tej barwie. Ale jeśli dręczą cię wątpliwości, czy to rzeczywiście propozycja dla ciebie – wybierz jedynie drobiazg w tym kolorze – np. dodatek lub detal. Fiolet – na formalne i nieformalne okazje W zestawach na chłodne miesiące interesująco prezentują się koszule fioletowe – możesz wybierać między delikatniejszymi nutami barwy a pełnym jej nasyceniem. Pamiętaj, kupuj koszule z naturalnych, przewiewnych tkanin, które pozwolą skórze oddychać – to szczególnie ważne, gdy w mróz ubierasz się grubiej lub na cebulkę. Propozycje casualowe albo luźniejsze zestawy do biura ciekawie współgrają z koszulami w drobne, fioletowe paski. Kiedy do gustu przypadnie ci garderoba w kratę, zwłaszcza grubszą – lepiej wybieraj ją na całkiem nieformalne okazje. Jeżeli myślisz o kurtce, marynarce albo swetrze w głębokiej, śliwkowej barwie – dobrze, gdy nie jest ona odcieniem dominującym – ciekawy wzór w jaśniejszych tonach może interesująco przełamać kolor. Nie chcesz fioletu na górze? Zastanów się zatem nad spodniami w tym odcieniu. Znajdziesz kilka intrygujących jeansów znanych marek, które lekko wpadają w dojrzałą śliwkę. Przyjrzyj się też paru fasonom chinosów, które coraz częściej produkuje się właśnie w nietuzinkowej, śliwkowej barwie. Wolisz swoją przygodę z fioletem rozpocząć mniej ostentacyjnie i starasz się dobrać jedynie dodatek do garderoby w tym kolorze? Znajdziesz doprawdy szeroką paletę propozycji – zdaje się, że w detalach barwy śliwkowe zadomowiły się już na dobre. Wśród zimowych ofert szczególną uwagę zwracają krawaty wełniane – możesz wybrać fason w całości lub tylko w niewielkiej części fioletowy. Ciekawie wyglądają dodatki fioletowo-bordowe, w fioletowe prążki albo kolaże kolorów (np. fiolety z żółtym lub bordo). Idealne tło dla fioletu Wybierasz się na uroczysty obiad lub kolację a może na wytworną imprezę karnawałową? Fioletowa poszetka bez wątpienia zrobi furorę i przyciągnie niejedno damskie spojrzenie. Wrażenie wywierają również inne drobiazgi, np. fioletowe paski, szelki, muszki, a nawet zegarki i buty. Z tymi ostatnimi jednak ostrożnie – śliwkowe obuwie nie z każdą konfekcją harmonizuje i łatwo tu popełnić modowe faux pas, zwłaszcza gdy nie masz doświadczenia w zestawianiu nieszablonowych kolorów. Na koniec garść porad: z czym możesz intrygująco, ze smakiem łączyć fioletowe elementy garderoby? Szarości i błękity to dla śliwkowych barw znakomite tło, a przy tym spokojne i bezpieczne. Sprawdzą się też zestawy z zielenią, bordo, granatem i niektórymi beżami. Oczywiście klasyczna dwójka – czerń i biel – to znakomity pomysł na towarzystwo dla fioletu, nie tylko na odświętne okazje. Jeśli lubisz zwracać uwagę oryginalnymi mieszankami kolorów – spróbuj zestawić śliwkę z pomarańczowym. Trwający karnawał to idealny moment na eksperymenty i odświeżenie własnego wizerunku. Nie obawiaj się zmian – już dziś spraw sobie fioletową garderobę, choćby drobny dodatek lub niewielki, ale ciekawy detal.
Kolorowa zima 2016: mężczyzna we fiolecie
Nie wiesz, jaki tornister będzie zdrowy dla pleców twojego dziecka? Więc podpowiadamy. Przeczytaj, czym kierować się przy jego wyborze. Dzieci w wieku szkolnym są szczególnie narażone na wady postawy. Ich układ kostno-stawowy ciągle się rozwija, jest niemal plastyczny i łatwo dostosowuje się warunków zewnętrznych. Tornister codziennie dźwigany przez malucha do szkoły to spore obciążenie. Nieprawidłowo dobrany i przeładowany stanowi zagrożenie dla zdrowia dziecka. Plecy Jednym z najistotniejszych warunków, które powinien spełniać zdrowy tornister, są odpowiednio usztywniane plecy. Zapewniają przede wszystkim równomierne rozłożenie ciężaru na kręgosłupie dziecka. Oprócz tego stanowią też barierę dla twardych okładek książek, piórników i innych przedmiotów, które mogą uwierać dziecko przez za cienką ściankę tornistra. Najlepszym i bardzo praktycznym rozwiązaniem jest aluminiowy stelaż umieszczony w specjalnej kieszeni. Jest lekki i wytrzymały. Nie pęknie tak łatwo jak plastikowy. Plecy tornistra muszą być również właściwie wyprofilowane, aby zapewnić odpowiednie podparcie kręgosłupowi. Ważne jest zwłaszcza odpowiednie wybrzuszenie dla podparcia lędźwiowego odcinka kręgosłupa. Specjalne ukształtowanie tylnej ścianki powinno być wykonane z wbudowanej pianki. Oddychająca tkanina Tornister przylegający do pleców dziecka musi być wykonany z oddychającej tkaniny, w przeciwnym razie szczególnie w ciepłe dni może powodować silne pocenie się i dyskomfort. Plecy szkolnego tornistra powinny być wyprofilowane tak, aby pozostawić niewielkie przestrzenie, które zapewnią cyrkulację powietrza. Niezbędne jest wyściełanie tej części oddychającą siateczką. Drobne otworki w tkaninie wchłaniają nadmiar wilgoci i zapobiegają ewentualnym odparzeniom. Na podobnej zasadzie są skonstruowane plecaki górskie i turystyczne. Szelki Równolatki potrafią znacznie różnić się od siebie wzrostem. Wybierając tornister, zwróćmy uwagę, czy ramiona mają możliwość regulacji. Umożliwi to dostosowanie tornistra do wzrostu dziecka i prawidłowe jego umiejscowienie na plecach. Gdy szelki będą zbyt długie, spory ciężar znajdzie się w odcinku lędźwiowym, a dziecko będzie zmuszone do przyjęcia nienaturalnej postawy. Istotna jest również szerokość i grubość szelek. Szerokie i miękkie nie tylko zwiększą wygodę, ale wpłyną też korzystnie na prawidłowe rozłożenie ciężaru na plecach dziecka. Dodatkowym zabezpieczeniem prawidłowej postawy jest pas piersiowy. Odciąża kręgosłup i zatrzymuje tornister w prawidłowej pozycji podczas pochylania się. Wnętrze i pojemność Wielkość tornistra teoretycznie nie powinna wpływać na jego ciężar i komfort noszenia. Praktyka jednak wskazuje, że dzieci noszą wiele niepotrzebnych rzeczy i przyborów. Rzadko porządkują tornistry, nie wyjmują z nich zbędnych zeszytów, książek oraz chętnie przynoszą do szkoły swoje zabawki. W dziecięcym tornistrze zawsze panuje tłok. Dobrym rozwiązaniem w takim wypadku będą tornistry niezbyt duże, ale składające się z wielu przegródek i dodatkowych kieszonek. Przydadzą się też specjalne, boczne, siatkowe kieszenie na napoje i butelki. To nie tylko pozwoli na lepszą organizację „ładunku”, ale pomoże również w lepszym, równomiernym rozłożeniu ciężaru. Odpowiednie noszenie Lekki, oddychający, wyprofilowany tornister to dopiero połowa sukcesu. Wad postawy możemy uniknąć tylko wtedy, gdy tornister będzie noszony prawidłowo. Przede wszystkim dopasujmy go do wzrostu dziecka. Po wyregulowaniu szelek tornister nie powinien być szerszy od dziecka, a jego spód nie może sięgać dalej niż dolna część pleców. Natomiast góra powinna się kończyć na wysokości ramion, nie może sięgać aż do szyi. Jeśli mamy zbyt wiele wątpliwości, czy tornister zostanie odpowiednio dobrany, możemy skorzystać z alternatywy, czyli wersji na kółkach. Źle dobrany tornister może mieć niekorzystny wpływ na zdrowie naszego dziecka. Dobry model musi być przede wszystkim lekki, dopasowany do jego wzrostu, mieć usztywniane plecy, a także być prawidłowo zapakowany i noszony.
Wybieramy tornister zdrowy dla dziecka
Taczka, wózek czy przyczepa? Wybieramy optymalny transporter do ogrodu i sprawdzamy najważniejsze parametry, które warto wziąć pod uwagę przed zakupem sprzętu. Nie od dziś wiadomo, że praca na działce wymaga wiele wysiłku. Nieustanna pielęgnacja ogrodu oraz liczne dodatkowe prace przy posesji mogą być dosyć żmudne. Aby ułatwić sobie życie i umilić czas spędzony na łonie natury, warto posiadać kilka uniwersalnych narzędzi, z pomocą których praca na działce nie będzie wcale taka straszna. Jednym z podstawowych przyrządów, który z pewnością wam się przyda przy pracach ogrodowych, jest transporter, czyli tzw. wózek lub taczka. Na rynku istnieje wiele modeli zarówno rolniczych, jak i budowlanych. Każdy z nich ma różne przeznaczenie. Jak wybrać idealny transporter ogrodowy oraz na jakie parametry warto zwrócić szczególną uwagę? Oto kilka prostych rad, które warto poznać przed zakupem sprzętu. Rodzaje transporterów Transportery możemy podzielić na modele budowlane oraz ogrodnicze. Taczki wykorzystywane do prac przy budowie są kanciaste w swojej formie i wykonane najczęściej z tworzyw metalicznych. Służą głównie do wożenia materiałów budowlanych, odpadów oraz betonu. Idealnie sprawdzają się także zimą podczas odśnieżania. Z kolei do drobnych prac ogrodowych najlepiej wybrać transporter rolniczy, który jest niezastąpionym narzędziem przy uprawie roli. Z reguły taczki ogrodowe są mniejsze niż budowlane i bardzo często są wykonane z plastiku. Ogrodowy model doskonale sprawdzi się podczas transportu drewna i węgla do opału, przewożenia worków z ziemią czy nawozów roślinnych. Przyda się także przy pracach porządkowych na działce. Ciekawym rozwiązaniem jest także wózek ogrodowy, który jest stworzony z myślą o działkowiczach. Wózek ten służy głównie do zbierania i usuwania chwastów, ściętej trawy oraz innych odpadów ogrodowych, które możemy pomieścić w wymiennym worku lub plastikowym pojemniku. Wózek ogrodowy idealnie się sprawdzi jako taczka transportowa podczas przebudowy. Jeśli zajmujecie się uprawą roli profesjonalnie i potrzebujecie transportera do przewożenia przedmiotów o dużych gabarytach, warto zastanowić się nad przyczepą rolniczą. Do wyboru mamy przyczepy o szerokiej gamie ładowności (od 6 ton wzwyż). Takie modele mają najczęściej dwa lub cztery kółka, a także są wyposażone w funkcję dwu- lub trzystronnego rozładunku. Sprzęt taki jest zazwyczaj wykorzystywany w dużych zakładach agronomicznych lub w większych gospodarstwach rolnych. Transporter ogrodowy – najważniejsze parametry Zanim zdecydujecie się na kupno transportera, warto zastanowić się nad jego przeznaczeniem oraz wziąć pod uwagę podstawowe parametry sprzętu. Jeśli szukacie najprostszego modelu transportowego do małych prac przy budowie lub w ogrodzie, bardzo istotną rzeczą jest sposób mocowania koła do taczki. Śruby trzymające kółko muszą łatwo się obracać, co zapewnia bezproblemowe przewożenie ładunków. Niektóre modele taczek są jednak dość często sprzedawane bez opon. Kółko transportowe możecie dokupić tutaj. Przy wyborze transportera należy także sprawdzić materiał wykonania obudowy. Modele z tworzywa sztucznego nadają się do przewożenia ładunków lekkich (np. liście lub odpady ogrodowe). Wadą takich taczek jest zdolność plastiku do kruszenia się, szczególnie pod wpływem niskiej temperatury. Zdecydowanie bardziej wydajne są transportery metalowe. Przed zakupem warto sprawdzić grubość ścianek. Wskutek przewożenia ciężkich materiałów, obudowa może się wygiąć lub być bardziej podatna na korozję. Nie zapominajcie także o sprawdzeniu pojemności i głębokości taczki. Optymalne transportery ogrodowe mają co najmniej 75 litrów o załadunku 150 kg. W przypadku wózków budowlanych te parametry powinny być nieco większe. Transporter ogrodowy potrafi znacząco ułatwić pracę przy ogrodzie oraz na budowie. W zależności od zastosowania, na rynku znajdziecie zarówno taczki plastikowe, jak i metalowe. Przed zakupem sprawdźcie koniecznie najważniejsze parametry oraz dostępne modele na rynku. Ceny za taczki i wózki zaczynają się już od 50 zł. Przyczepy rolnicze przeznaczone do większych gospodarstw rolnych mogą kosztować ok. 5 tys. zł wzwyż.
Idealny transporter do ogrodu – jaki wybrać?
„Jaglany detoks” to książka zarówno dla entuzjastów zdrowego odżywiania, jak i dla tych, którzy zdecydowali się odmienić swoje życie. Jeśli chcesz oczyścić swój organizm z zalegających w nim toksyn lub czujesz, że nadeszła pora, aby stawić czoła trapiącym cię dolegliwościom spowodowanym niezdrowym jedzeniem – koniecznie sięgnij po tę lekturę. Główna bohaterka poradnika – kasza jaglana – to jedna z najstarszych kasz, mająca niesamowite działanie lecznicze i detoksykujące. Opisany w książce program opiera się głównie na jej spożywaniu, ale opracowany jest tak, aby dostarczać organizmowi wszystkich pełnowartościowych i niezbędnych do funkcjonowania składników. W porównaniu do innych diet oczyszczających ta nie wymaga wielu wyrzeczeń jedzeniowych, a gwarantuje solidne rezultaty w przywróceniu prawidłowego funkcjonowania naszego ciała. Daje szansę odzyskania równowagi w organizmie i, co bardzo istotne, wyleczenia się z wielu przewlekłych chorób i alergii. Oprócz tego znacznie ułatwia walkę z oporną masą tłuszczową. Biblia zdrowego życia Autor skupia się na ogólnym uzdrowieniu ciała i duszy. Poradnik nie dotyczy jedynie tego, co jeść czy jak najszybciej schudnąć. Marek Zaremba porusza wątki, które inni specjaliści często pomijają lub uważają za nieistotne. Poświęca on bowiem dużo treści na aspekty duchowe, relacje międzyludzkie i religijność. Jest to przede wszystkim źródło wskazówek na temat tego, jak udoskonalić swoje życie i zrozumieć siebie. Podczas lektury „Jaglanego detoksu” nasuwają się refleksje, które są kluczowe do prawdziwego zrozumienia i życiowej zmiany: „Czy żyjemy w spokoju i harmonii, które są nam tak potrzebne? Czy w pędzie codziennego życia nie zapominamy o sobie i swoim zdrowiu?”. Lektura o wielu wartościach Medycyna holistyczna jest bardzo ciekawą nauką, ale też dość specyficzną. Niestety jeszcze mało znana w naszym kraju może nie spodobać się miłośnikowi jedzenia fast-foodów czy typowemu mięsożercy. Warto jednak podkreślić, że niesie ona za sobą nie tylko niezwykłe wartości kulinarne i zdrowotne, ale jest również ciekawą nauką o etyce i religii, odmienia patrzenie na wiele aspektów życia. Dodatkową zaletą książki jest jej wygląd – chapeau bas za zdjęcia! Ciężko byłoby mi podać w tym momencie przykład książki kulinarnej, która prezentuje się lepiej pod względem estetycznym. ,,Jaglany detoks” szybko przykuł moją uwagę, ponieważ od zawsze lubowałam się zarówno w czytaniu na temat nowych diet, jak i w ich stosowaniu. Polecam tę pozycję każdemu, kto dopiero zaczyna swoją przygodę ze zdrowym odżywianiem, ale też osobom, które po prostu szukają czegoś nowego i lubią eksperymentować. Książka dostępna jest także w wersji elektronicznej (e-book w formatach EPUB i MOBI) za ok. 41 zł. Źródło okładki: www.pascal.pl
,,Jaglany detoks’’ Marek Zaremba – recenzja
Smoczek pomaga w uspokojeniu niemowlęcia. Na rynku mamy tak szeroki wybór smoczków uspokajających, że nie wiadomo, czy zwracać uwagę na ich kształt czy kolor. Jak dobrać rozmiar smoczka? Czy wybór materiału, z którego jest zrobiony, ma znaczenie? Na co zwrócić uwagę, wybierając odpowiedni smoczek? Jak często go wymieniać? Po co dziecku smoczek uspokajający? Odruch ssania jest bardzo silny u noworodków. Dzięki ssaniu dziecko wycisza się, czuje się bezpieczne i zasypia. Rodzice, gdy wszystkie metody uspokojenia niemowlęcia zawodzą, sięgają po smoczek. Zaspokaja on potrzebę ssania, gdy nie ma pory karmienia, a maluch jest niespokojny. Ważne jest jednak, aby dobrać odpowiedni rozmiar smoczka, jak również kształt i rodzaj gumy, z którego jest wykonany. Jak dobrać rozmiar smoczka? Smoczek dobieramy do wieku dziecka. Jeżeli wybierzemy za mały lub za duży smoczek uspokajający, może to wpłynąć na zgryz malucha. Dostępne rozmiary smoczków uspokajających: Od 0 do 3. miesiąca życia. Od 3. do 6. miesiąca życia. Od 6. do 18. miesiąca życia. Smoczki lateksowe i silikonowe Gumka w smoczkach uspokajających może być wykonana z lateksu lub silikonu. Lateks to kauczuk naturalny, który jest mniej wytrzymały niż silikon. Traci swój pierwotny kształt i sprężystość. Smoczki silikonowe są bardziej trwałe i odporne na ssanie – nie zmieniają swojego kształtu. Dodatkowo są bez smaku i zapachu. Należy jednak pamiętać, że smoczek wykonany z silikonu jest mniej odporny na gryzienie. Biorąc pod uwagę zastosowanie smoczka uspokajającego i bezpieczeństwo dziecka, należy co pewien czas sprawdzać stan gumki. Smoczek silikonowy trzeba wymieniać średnio co 2 miesiące. Smoczki lateksowe, ze względu na mniejszą trwałość, należy wymieniać co 4–6 tygodni. Kształt gumki w smoczkach Smoczki, poza rodzajem gumki, różnią się kształtem. Najbardziej popularne i chętnie wybierane przez dzieci są gumki anatomiczne. Mają one uwypuklenie od strony podniebienia i są lekko spłaszczone od strony języka. Dostępne są również smoczki okrągłe – węższe w miejscu, gdzie gumka łączy się z tarczą i stopniowo rozszerzające się i zaokrąglone na samej górze oraz symetryczne – płaskie po obu stronach. Na co zwrócić uwagę, wybierając smoczek uspokajający? Wybierając smoczek dla dziecka, należy zwrócić uwagę na jakość i stan gumki. Powinna dobrze się odpowietrzać i nie tracić kształtu po naciśnięciu. Istotne jest również to, aby w gumce nie było żadnych twardych elementów – niekorzystnie wpływają na zgryz dziecka. Tarcza smoczka powinna mieć gładką powierzchnię z otworami wentylacyjnymi. Istotne jest również wycięcie na nosek. Ważne jest także kółko mocowane do tarczy smoczka. Powinno być mocno przytwierdzone – dziecko nie może mieć możliwości oderwania go i wzięcia do buzi. Pamiętajmy również, żeby na opakowaniu znajdował się znak producenta smoczka. Jaki smoczek wybrać? Kiedy już wydaje nam się, że wybraliśmy idealny smoczek uspokajający, należy skonfrontować nasz wybór z preferencjami dziecka. Maluch może upodobać sobie tylko jeden rodzaj smoczka lub w ogóle nie chcieć z niego korzystać. Wówczas wszelkie opinie pediatrów i stomatologów, o których słyszeliśmy, mogą zdać się na nic. Dlatego nie zaopatrujmy się w dużą ilość smoczków jednego rodzaju. Zdajmy się na wybór naszego dziecka.
Jak wybrać smoczek uspokajający?
Wstrząsająca opowieść o dwóch braciach, których poróżniły trudne przeżycia i bezlitosna historia. Maria Nurowska, jakiej nie znaliście wcześniej! Nie ma chyba w Polsce osoby, która nie znałaby Leona Niemczyka. Wybitny aktor, który zmarł w 2006 roku, zagrał w ponad pięciuset (!) filmach w Polsce i Niemczech, m.in. słynnym filmowym debiucie Romana Polańskiego, nominowanym do Oscara „Nożu w wodzie”. Mało kto wie jednak, że na późniejszych sukcesach gwiazdora cieniem kładła się tragiczna historia z młodości, w której brał udział ze swoim rodzonym bratem, Ludwikiem. I właśnie o tych wydarzeniach i ich konsekwencjach opowiada nowa książka wybitnej polskiej pisarki – Marii Nurowskiej. Dramat na całe życie „Bohaterowie są zmęczeni” to opowieść o braciach, którzy na skutek tragicznego splotu okoliczności tracą kontakt, a każdemu z nich towarzyszyć będzie już zawsze nie tylko poczucie winy, ale także niepewność dotycząca szczerości intencji drugiej strony. Ludwik Niemczyk w czasie II wojny światowej był jednym z najsłynniejszych kurierów podziemia i organizował nielegalne przejścia przez granicę. Po wojnie, przerażony sytuacją polityczną w kraju, postanawia uciec. Wraz z bratem Leonem próbuje przedostać się na Zachód, ale w ostatniej chwili tę próbę udaremniają pogranicznicy. Obaj bracia trafiają do ubeckiego więzienia, gdzie poddawani są nieludzkim torturom. Leon Niemczyk szybko jednak wychodzi na wolność, a wkrótce zaczyna się jego wielka filmowa kariera. Ludwik spędzi w więzieniu ponad sześć lat, a gdy wreszcie wyjdzie na wolność, podejmie kolejną, tym razem udaną, próbę ucieczki z Polski. Wraz z żoną dożyje sędziwych dni w „zachodnim raju” i nigdy już nie spotka się z bratem. Obaj do końca życia zastanawiali się, kto zdradził. Czy to brat doniósł na brata? A może po prostu wpadli w zastawioną przez kogoś innego pułapkę? Tego nie dowiedzieli się nigdy. Dwie strony medalu Maria Nurowska w „Bohaterach” stara się uniknąć faworyzowania jednej ze stron. Aby zachować pełnię obiektywizmu, pisarka podzieliła książkę na dwie części, opowiadające tę samą historię, lecz z różnych punktów widzenia.Opowieści braci, choć dotyczą tych samych zdarzeń, nie mogłyby się chyba bardziej od siebie różnić. Łatwo też daje się odczuć, jak różne charaktery mają Ludwik i Leon, a czytelnik niemal od początku skłania się bardziej ku jednemu z nich, który po prostu… wydaje się sympatyczniejszy.Nie da się jednak ukryć, że wpadka i późniejsze, tak odmienne losy braci są w ich sercach nadal wielką zadrą. Miejmy nadzieję, że możliwość przedstawienia swojej wersji tej smutnej historii była dla nich szansą na pewnego rodzaju rozliczenie się z demonami przeszłości, choćby i przed samym sobą. Nieznane oblicze Nurowskiej Dla wielu fanów Marii Nurowskiej książka „Bohaterowie są zmęczeni” będzie ogromnym zaskoczeniem. Tym razem bowiem ta wybitna pisarka, której książki od lat cieszą się w Polsce wielką popularnością, zdecydowała się na zupełnie nową formę. „Bohaterowie” to przejmujący reportaż, a Nurowska udowodniła nim, że w roli dziennikarki, a po części również psycholożki, radzi sobie świetnie. Choć tematyka tej pozycji jest trudna i niewdzięczna, to pisarka dobrze z niej wybrnęła, tworząc dzieło, które porusza i skłania do refleksji. Opisywane przez braci Niemczyków czasy wydają się z dzisiejszej perspektywy, zwłaszcza dla młodszych czytelników, wręcz nieprawdopodobne, co czyni lekturę „Bohaterów” jeszcze bardziej wstrząsającą. To ważne dzieło, które odsłania nieznaną większości fanów Leona Niemczyka stronę jego biografii i pozwala nie tylko aktorowi, ale również jego bratu przemówić pełnią głosu. Nurowska nie pyta też nas o to, po której ze stron tej historii się opowiemy, pozostawiając nam przestrzeń do refleksji i rozważań na temat takich wartości jak rodzina, braterstwo, honor czy zaufanie. A przecież o nich w dzisiejszych czasach wspomina się tak rzadko. Książka dostępna jest także w formie e-booka za ok. 34 zł. Źródło okładki: www.zwierciadlo.pl
„Bohaterowie są zmęczeni” Maria Nurowska – recenzja
Wakacje trwają w najlepsze, a i pogoda rozpieszcza nas coraz częściej upalnymi dniami. Dzieciaki latem spędzają mnóstwo czasu na dworze. Żeby nic nie przeszkadzało w zabawie, warto zaproponować im ubrania wykonane z przewiewnych tkanin. Dzięki temu maluchy będą mogły szaleć do woli, bez obawy, że się przegrzeją. Jakie materiały wybierać na lato? Dowiedz się więcej! Materiał idealny na lato – jaki powinien być? Powszechnie wiadomo, że powinien być lekki i przewiewny, najlepiej w jasnych kolorach. Tylko co to właściwie znaczy? Przede wszystkim to, że kupując ubrania, zwłaszcza dla dzieci, trzeba dokładnie czytać informacje na temat składu materiału, z jakiego ubranie zostało faktycznie wykonane. Tkaniny idealne na lato to przede wszystkim bawełna, len i jedwab. Ubranie może zawierać w składzie domieszkę włókien syntetycznych, które sprawią, że nie będzie się ono gniotło lub rozciągało. Ważne jednak jest, aby ilość sztucznych składników nie przekraczała 5%. Trzeba też zdawać sobie sprawę z tego, jaka różnica jest pomiędzy włóknami sztucznymi a syntetycznymi. Te pierwsze tworzone są np. z celulozy, która naturalnie występuje w przyrodzie. Jednak dzięki odpowiednim technologiom sztuczne materiały są znacznie bardziej wytrzymałe. Syntetyki natomiast to produkty powstające dzięki syntezie chemicznej. Są więc zupełnie nienaturalne. Wybierając materiał na lato, warto szukać ubrań o luźnym splocie, które zapewnią przewiewność skórze dziecka. Bawełna – najlepszy materiał na lato Naturalna tkanina jest idealna podczas upalnych dni. Do tego świetnie sprawdza się w kontakcie z wrażliwą dziecięcą skórą. Nie podrażnia i zapewnia odpowiednią wentylację. Na największe upały wybieraj bawełnę o luźnych splotach, która zapewni jeszcze większą przewiewność i lekkość. Podczas wakacyjnych zabaw na świeżym powietrzu zakładaj swoim dzieciom bawełniane koszulki w jasnych kolorach. Świetnie sprawdzą się na co dzień. Latem dobrze nosić będą się także spodnie z naturalnej tkaniny, które przydadzą się podczas nieco chłodniejszych wieczorów. Dziewczynki pięknie będą prezentować się w bawełnianych sukienkach. Nawet jeżeli są one dość bogato zdobione, to dzięki „oddychającej” tkaninie małym strojnisiom nie będzie zbyt gorąco. Len – letni materiał na upały Len jest jednym z tych materiałów, po które najchętniej sięgamy latem. Jest naturalny i świetnie sprawdza się podczas upalnych dni. Jasne odcienie nie pochłaniają promieni słonecznych, a luźny splot zapewnia przewiewność. Jest to również bardzo modny materiał, a ubranka z niego uszyte posiadają swój specyficzny styl, który może spodobać się także dzieciom. Jedynym minusem jest to, że nieco się gniecie, jednak jest to cecha, którą można wybaczyć, w zamian za komfort noszenia. Szczególnie szykownie prezentują się podczas wakacji lniane spodnie. Świetnie wyglądają w nich zarówno dziewczynki, jak i chłopcy. Najlepszym wyborem na lato mogą okazać się krótkie spodenki z lnu. Atrakcyjne fasony na pewno spodobają się twojemu maluchowi, a już na pewno doceni on przyjemność z noszenia takiej tkaniny latem. Jeżeli chcesz stworzyć dla swojej pociechy niezwykle modny total look to dobierz do nich lnianą koszulę lub uroczą bluzkę. Na nogi dziecko może założyć wygodne sandałki lub klapki, a na głowę słomiany kapelusz i kompozycja w miejskim, letnim stylu gotowa. Bambus – materiał idealny dla najmłodszych Na niepożądane działanie upałów szczególnie narażone są niemowlaki. Warto więc zadbać o to, aby ich ubranka były wykonane z jak najlepszych materiałów. Jednym z nich jest właśnie naturalny bambus, który jest niezwykle lekki i przyjemny w dotyku. Bambusowe body mogą być więc idealnym rozwiązaniem na wysoką temperaturę powietrza. Latem bardzo ważne jest zakładanie dzieciom ubranek wykonanych z naturalnych, lekkich materiałów. Dzięki temu nie narazimy naszych pociech na przegrzanie i zapewnimy im komfort podczas upałów. Pamiętaj, aby zawsze dokładnie przestudiować informacje zawarte na metce lub w opisie. Świadomie wybrana tkanina może pomóc przetrwać nieprzyjemnie ciepłe dni, nie podrażniając skóry i zapewniając odpowiednią wentylację.
Letnie materiały – w co ubierać dziecko podczas upałów?
W dzisiejszych czasach piękny uśmiech jest niezwykle pożądany. Białe i proste zęby nie tylko dodają uroku, ale również są symbolem zdrowia i urody. Często traktowane są jako synonim atrakcyjności i szeroko rozumianego sukcesu. Niestety, nie każdy może poszczycić się idealnym uzębieniem. Z myślą o takich osobach rozwija się współczesna ortodoncja. Leczenie ortodontyczne osób dorosłych Jeszcze kilkanaście lat temu aparaty ortodontyczne zakładano przede wszystkim u dzieci i młodzieży. Czasy się jednak zmieniły. Dziś na założenie stałego aparatu ortodontycznego coraz częściej decydują się osoby dorosłe. Ortodonci przekonują, że nigdy nie jest za późno na korektę położenia zębów i leczenie wad zgryzu, dlatego nikogo nie dziwi aparat ortodontyczny na zębach dwudziesto-, trzydziesto-, a nawet czterdziestolatka. Codzienna higiena jamy ustnej Jeśli planujesz założyć aparat, musisz być przygotowany nie tylko na comiesięczne wizyty u ortodonty i ewentualny dyskomfort, ale również na bardzo dokładną higienę jamy ustnej. Aparat utrudnia czyszczenie zębów, dlatego czas przeznaczony na codzienną ich pielęgnację może znacznie się wydłużyć. Przede wszystkim należy pamiętać o dokładnym myciu zębów po każdym posiłku. Resztki pokarmu, które osadzają się na aparacie i w przestrzeniach międzyzębowych mogą doprowadzić do próchnicy, nieprzyjemnego zapachu z ust, a nawet stanów zapalnych jamy ustnej lub podrażnień. Szczoteczka do zębów z wyprofilowanym włosiem Konieczny jest zakup odpowiedniej szczoteczki do zębów, która dotrze do trudno dostępnych miejsc. Dobrym wyborem jest szczoteczka mająca wyprofilowane włosie, układające się w literę V. Na Allegro można znaleźć m.in. szczoteczkę do aparatów Curaprox (koszt ok. 17,90 zł), szczoteczkę Oral-B Ortho Brush (niecałe 10 zł) lub szczoteczkę Vitis Orthodontic (15,90 zł). Szczoteczka jednopęczkowa Do codziennej pielęgnacji zębów z aparatem ortodontycznym przyda się też szczoteczka jednopęczkowa. Pozwala ona na precyzyjne czyszczenie okolic przyszyjkowych i powierzchni znajdujących się za trzonowcami. Nadaje się do czyszczenia zębów techniką solo, czyli ząb po zębie. Jest polecana dla osób noszących aparat, ponieważ za jej pomocą łatwiej jest pozbyć się resztek pokarmu zalegających w okolicy zamków lub pierścieni ortodontycznych. Cena szczoteczki jednopęczkowej wynosi od 5,50 do 25 zł. Szczoteczki międzyzębowe Uzupełnieniem higieny jamy ustnej są szczoteczki, które docierają do przestrzeni międzyzębowych, określane również jako czyściki międzyzębowe. Pomagają one czyścić miejsca, do których nie sięga zwykła szczoteczka, dzięki czemu usuwają resztki pokarmu i kamień nazębny znajdujący się w trudno dostępnych miejscach. Szczoteczki te najczęściej można kupić w zestawach (do wyboru jeden lub kilka rozmiarów). Na Allegro zapłacimy za nie od 10 do ok. 30 zł. Nić dentystyczna Ważnym elementem codziennej pielęgnacji zębów jest nitkowanie. Nić dentystyczna pomoże pozbyć się cząstek żywności z przestrzeni międzyzębowych oraz skutecznie usunie kamień nazębny. W konsekwencji zmniejszy więc ryzyko próchnicy i pomoże utrzymać świeży oddech. Warto w nią zainwestować, zwłaszcza że koszt jest niewielki. Nić dentystyczną można kupić już za 10 zł. Wosk do aparatu Noszenie aparatu ortodontycznego może się wiązać z chwilowym dyskomfortem. Bywa, że ostre elementy podrażniają śluzówkę jamy ustnej i tym samym utrudniają codzienne funkcjonowanie. Z pomocą przychodzi wosk ortodontyczny, który najczęściej kupuje się w wydzielonych paskach. Wybór jest całkiem spory. Na Allegro można znaleźć wosk o zapachu mięty, czekolady, wanilii, waty cukrowej, gumy do żucia, wiśni, jagody czy pomarańczy. Dostępny jest też wosk świecący w ciemnościach. Wosk ortodontyczny można kupić w pojedynczym opakowaniu lub w zestawie. Cena jednej sztuki to ok. 3 zł.
Planujesz założyć aparat ortodontyczny? To może ci się przydać
Wśród kierowców krąży następujący dowcip: kierowca cieszy się ze swojego samochodu najczęściej dwa razy – gdy go kupi, a potem gdy go sprzeda. Podpowiadamy, jak zrobić dobre zdjęcia auta, aby zwiększyć szanse na jego szybką sprzedaż. Przygotuj się Zrobienie dobrych zdjęć samochodu wymaga odpowiednich przygotowań. Zadbaj więc o wygląd auta. Powinno ono być umyte i czyste, zarówno z zewnątrz, jak i w środku. Pozbądź się brudu, a także w miarę możliwości usuń niewielkie uszkodzenia, które mogą psuć estetykę pojazdu. Czasem pozbycie się niewielkiej rysy na karoserii wiąże się z niewielkim kosztem (wystarczy np. wypolerowanie jednego elementu), a pozostawienie jej obniża wartość samochodu o kilkaset złotych. Dlatego zakres takich prac warto rozważyć przed sprzedażą auta i zrobieniem zdjęć. Jeśli samochód jest już w możliwie dobrym stanie i został dokładnie umyty, wybierz miejsce sesji. Tło ma nie mniejsze znaczenie niż samochód. Ludzie sugerują się grafiką, szczególnie w internecie, dlatego zamiast parkingu pod blokiem poszukaj interesującej scenerii – może to być ciekawa architektura, krajobraz, jak również parking podziemny. Nowoczesny biurowiec w tle będzie odpowiedni dla prestiżowej limuzyny, piach i błoto – dla rasowej terenówki. Ważne, aby w kadrze nie było widać ludzi ani innych samochodów, dzięki czemu to nasze auto na wszystkich fotografiach będzie grać główną rolę. Istotne będzie zaplanowanie godziny sesji – czy lepiej będzie zrobić ją wcześnie rano, czy może o zachodzie słońca. Wszystko zależy od wybranej lokalizacji, warto jednak w miarę możliwości pomyśleć o porze dnia, w której w danym miejscu światło będzie najkorzystniejsze. Zaplanuj ujęcia Jeśli przygotowałeś już samochód i wybrałeś miejsce sesji, pomyśl nad ujęciami. Dobrą metodą na wybranie i spisanie kadrów, jakie chcemy wykonać, jest sprawdzenie, jak to robią konkurenci. Wejdź na Allegro, wybierz dział ogłoszeń i usług, a następnie: motoryzacja. Przejrzyj oferty, przyglądając się tym ogłoszeniom, które przykuły twoją uwagę. Czym wyróżniały się te fotografie? To chyba najprostszy i zarazem skuteczny sposób na sprawdzenie, jakie zdjęcia samochodów działają na nas, co z kolei ułatwi wybranie ujęć, które warto zrobić naszemu samochodowi. Trzeba pamiętać o tym, że potencjalni kupujący chcą obejrzeć samochód z każdej strony. Jeśli na żadnej fotografii nie widać tyłu auta lub lewego boku, szybko pojawią się podejrzenia o wypadkowości. Dlatego pamiętaj, aby zrobić zdjęcia samochodu z przodu i z tyłu, a także z każdego boku. Nie zapomnij także o zrobieniu zdjęć wnętrza samochodu. Pokaż kokpit, kierownicę, fotele i ich tapicerkę. Jeśli samochód ma bogate wyposażenie dodatkowe, nie możesz tego pomiąć. Bądź szczery Zdjęcia powinny zainteresować oglądających, ale także oddawać faktyczny stan samochodu. Na fotelu jest dziura? Kierownica lub gałka skrzyni biegów są wytarte, bo samochód przejechał już 100, 200 czy 300 000 km? Na zderzaku widać powstałą na parkingu rysę? Nie tuszuj tego, bo kupujący i tak tę usterkę zauważy podczas osobistych oględzin samochodu. A zaoszczędzi to zarówno jemu, jak i tobie czasu i nerwów. Diabeł tkwi w szczegółach Cenną podpowiedzią, o której nie każdy fotografujący samochody pamięta, jest skręcanie kół w stronę miejsca, z którego robimy zdjęcie. Chodzi o to, aby wyeksponować felgi, a nie np. bieżnik opony. Dzięki temu auto wygląda bardziej okazale. Robiąc zdjęcia wnętrza samochodu, zwróć uwagę, aby kierownica była równo, a logo na niej nie było przechylone. Lusterka na czas sesji wystarczy lekko obrócić, by nie ujawniały w kadrze niechcianych osób. Polecam również zrobić kilka zdjęć pokazujących detale auta. Mam na myśli ciekawe wizualnie elementy, przeszycia na fotelach czy desce rozdzielczej, logotyp wersji specjalnej, elementy niestandardowe lub niefabryczne, które zostały zamontowane w aucie i podnoszą jego wartość. Jeśli takich zdjęć będzie sporo, można zrobić kolaż i dodać do ogłoszenia np. 3-4 ujęć detali jako jedno zdjęcie. Zdecydowanie uatrakcyjni to ofertę i wzbudzi zainteresowanie oglądających. Czy sprzęt ma znaczenie? Zdecydowanie tak. Sprzęt, którym wykonujemy zdjęcia samochodu do ogłoszenia sprzedaży, ma znaczenie, ale chyba nie ma potrzeby tego przeceniać. Dobre zdjęcie można zrobić zarówno smartfonem, jak i aparatem za kilkanaście tysięcy złotych. Zatem co warto mieć, aby wykonać dobre zdjęcia, które ułatwią znalezienie nowego właściciela naszego auta? Współczesne telefony mają aparaty dobrej jakości, które zapewnią robienie zdjęć auta wystawionego do sprzedaży. Na które smartfony warto zwrócić szczególną uwagę? Najlepsze aparaty wśród aktualnie dostępnych modeli komórek mają m.in.: * Huawei P20 Pro – telefon, który pod kątem jakości aparatu wygrywa większość rankingów. Aparat z potrójnym obiektywem opracowano w kooperacji z marką Leica. * Samsung Galaxy S9 – posiada wysokiej jakości podwójny aparat ze zmienną przysłoną (f/1.5 oraz f/2.4). * iPhone X – flagowy telefon marki Apple, który mimo wysokiej ceny nie jest liderem pod kątem jakości aparatu. Robi jednak znakomite zdjęcia, szczególnie dzięki wykorzystaniu technologii HDR. Telefon to linia najmniejszego oporu. Jeśli mamy do dyspozycji aparat, na pewno pozwoli uzyskać jeszcze lepsze efekty. Jaki sprzęt warto wybrać? Najtańszy i najbardziej uniwersalny będzie aparat kompaktowy, który już po wyjęciu z pudełka jest gotowy do użycia. Przykład? Naprawdę niewielki i zapewniający wiele możliwości oraz dobrej jakości zdjęcia Canon PowerShot G7X mark II. Jego zakup wiąże się z wydatkiem ok. 2000 zł, czyli mniej niż wymienione wcześniej smartfony, i w zupełności wystarczy do okazyjnego fotografowania samochodów. Jeśli podchodzimy do tematu fotografii motoryzacyjnej profesjonalnie, warto rozważyć zakup lustrzanki. Znakomitą jakość zdjęć i wygodę użytkowania dzięki odchylanemu ekranowi zapewnia np. Canon 6D mark II. Niestety kosztuje on ok, 6000 zł, a to nie koniec wydatków, gdyż do działania będzie potrzebny obiektywów. Temat obiektywów jest obszerny. Na początek zdecydowanie polecam tanie, ale znakomite szkło – Canon 50mm 1.8 w cenie ok. 500 zł. Wraz z rozwojem umiejętności fotografowanie samochodów sprawi ci więcej radości. Jest to swoiste połączenie po części fotografii krajobrazu, martwej natury, a nawet makrofotografii. Jeśli jednak auta i robienie zdjęć nie są twoją pasją, a po prostu chcesz skutecznie sprzedać samochód, pamiętaj o podstawowych zasadach: Przed sesją fotograficzną umyj auto i wyczyść jego wnętrze. Wybierz odpowiednie miejsce sesji, aby samochód grał główną rolę. Zrób zdjęcia auta z każdej strony, aby prezentacja samochodu w ogłoszeniu była kompletna. Zadbaj o szczegóły – skręć koła w kierunku obiektywu, wyrównaj kierownicę. Pokaż detale auta, które wyróżniają go spośród innych. Nie tuszuj uszkodzeń, które kupujący i tak zobaczy podczas oględzin auta.
Jak robić zdjęcia do sprzedaży aut?
Wygodne i bardzo modne. Tak, mowa o butach sportowych. Już od kilku sezonów widujemy je nie tylko w siłowni, stały się wręcz modowym trendem. Przeczytaj o najnowszych modelach na 2017 rok. Jeszcze kilka lat temu o takim połączeniu nikt nawet nie myślał, a jeśli komuś przyszło do głowy, stanowił na ulicy rodzaj dziwadła, a nie trendsettera. Dziś niewielu dziwi dziewczyna w małej czarnej i sneakersach, a fani sportowej elegancji mogą odetchnąć z ulgą – pozycja ich ulubionych butów jest w modzie nadal mocna. Buty sportowe – szybki kurs zestawiania Do sportowych i casualowych stylizacji najlepsze będą modele kolorowe, wyraziste, o ciężkiej budowie, w wersji eleganckiej lub romantycznej postaw na stonowane barwy i lekkie modele. Nie bój się łączenia – w przypadku butów sportowych nie ma zestawień niemożliwych. Tenisówki świetnie wypadną w połączeniu z sukienkami, sneakersy sprawdzą się z cygaretkami, spódnicami maxi i 7/8, a każdy rodzaj pasuje do boyfriendów, rurek, mom jeans czy dzwonów. Jeśli chodzi o górę – wszystko od crop topów, poprzez narzutki i kardigany, na eleganckich koszulach, żakietach i trenczach kończąc. W czym wybieramy? Oferta butów sportowych jest ogromna. Jednak to markowe podbijają serca kobiet w każdym wieku. Poza tym są gwarancją jakości, komfortu oraz bycia modnym. Dlaczego? Bo co sezon projektanci dostosowują najbardziej popularne modele do panujących trendów. Nasz przegląd będzie się zatem opierał na propozycjach takich marek, jak: Adidas, Nike, New Balance, Convers czy Puma. Adidas Oryginal Superstar Kiedy w 1969 roku pojawiły się na półkach sklepowych, nikt nie wróżył im sukcesu. Wyprodukowane dla koszykarzy, wchłonięte przez świat hip hopu stopniowo wkraczały do mody ulicy. Jednak w 2015 roku kolekcję Pharrella Williamsa pokochały miliony osób na całym świecie. Nic dziwnego – charakterystyczna gumowa część w kształcie muszli, wygodny i uniwersalny kształt, a do tego bogata kolorystyka (ponad 50 zestawień) sprawiają, że to buty bardzo popularne. Tegoroczne modele Adidas Oryginal Superstar stawiają na błyszczące dodatki – mieniące się holograficzne paski, złote i srebrne czubki, a Rainbow zachwyca soczystymi kolorami. Jednym słowem w najnowszych modelach nie przejdziesz niezauważona. Dla fanów klasyki pozostają kultowe wersje czarno-białe lub monochromatyczne. Idealnie pasują do dzianinowych sukienek, tunik, dziurawych jeansów. box:offerCarousel box:offerCarousel Nike Air Max To król modeli sportowych. Pierwsza wersja, Air Max 1, opuściła fabrykę w 1987 roku i niemal od razu świat oszalał na jej punkcie. Co takiego mają w sobie air maxy? Firma Nike wyposażyła swoje buty w poduszkę gazową, która amortyzuje wstrząsy i poprawia komfort noszenia, w dodatku tak zaprojektowała podeszwę, by poduszkę wszyscy mogli zobaczyć. I powstały chyba najbardziej charakterystyczne buty na świecie. W wersji klasycznej pasują do spodni, natomiast fanki mniej wyrazistego obuwia z powodzeniem mogą sięgnąć po model Thea, który ma niższy profil od standardowych, dzięki czemu jest delikatniejszy i pasuje do wszystkiego – od spodni po romantyczne sukienki i spódnice. W zeszłym roku hitem były czarne modele ze złotą podeszwą, w 2017 roku wśród air maxów królują pastele, intensywne fuksje i kobalty, ale nie brakuje stonowanych, klasycznych bieli i czerni. Jednym słowem, dla każdego coś dobrego. Adidas Zx Flux Fluxy mają już 28 lat, a za ich sukcesem stoi komfort użytkowania – buty świetnie amortyzują drgania, a w dodatku są lekkie, przewiewne i idealnie dopasowują się do kształtu stopy. Natomiast minimalistyczny projekt i linia butów sprawiają, że pasują do wielu modowych stylizacji. Wśród fluxów na 2017 rok przeważają przede wszystkim modele monochromatyczne, choć są także wersje z bardzo modnymi wzorami kwiatowymi. box:offerCarousel New Balance 574 Najpopularniejsze z new balance’ów. Uwielbiane przez miłośników biegania (zarówno profesjonalistów, jak i amatorów) oraz przez światowe fashionistki. Stoją w jednym rzędzie z kultowymi air maxami czy superstarami. Wyróżniają się kolorystyką i wzornictwem. W świecie mody z powodzeniem zastępują szpilki w zestawieniu z eleganckimi spodniami i żakietami, ale pomysłów na wkomponowanie ich w strój jest mnóstwo. W najnowszej kolekcji modelu 574 New Balance kusi pastelami (w tym piękny model morelowy), soczystym fluoróżem, pomarańczem i odcieniami niebieskiego. Converse Trendy się zmieniają, ale klasyczne trampki nie wychodzą z mody ani na chwilę. Długie, krótkie, skórzane, białe, czarne czy kolorowe świetnie sprawdzą się w suche, ciepłe dni. W połączeniu z romantyczną zwiewną sukienką czy tiulową spódnicą wyglądają równie dobrze, a nawet lepiej niż zwykłe baleriny. Conversy na 2017 rok są nie tylko w kolorach klasycznych, ale także – w wersji glam – srebrne i złote (całe lub tylko noski). A ty masz już swoje wiosenne stylowe „adidasy” lub trampki?
Nowe modele butów sportowych na wiosnę 2017 dla niej
Zieleń tej wiosny wraca do łask. Co ciekawe, coraz częściej sięgają po nią mężczyźni, którzy dotąd stawiali na bardziej zachowawcze szarości i granaty. Jednak nie wszystkie odcienie koloru cieszą się równym powodzeniem. Panowie chętniej wybierają spokojniejszą zieleń wojskową, czyli różne tony „oliwki”. Okazuje się, że wpleciona w odpowiedni zestaw, potrafi uatrakcyjnić i ożywić męską garderobę. I wcale nie musi wiązać się z nudą ani militarnym sznytem. „Niepozorna” zieleń w męskiej szafie Niektórzy wprost przepadają za zielenią, inni – unikają jej, jak mogą. Jeśli w twojej garderobie wciąż brakuje ubrań w tym kolorze, najwyższy czas na zmianę. Przyda ci się kilka trików i łatwych zasad łączenia jej z innymi odcieniami. Dzięki nim szybko oswoisz nietuzinkową barwę i docenisz możliwości, jakie kryje w sobie „niepozorna oliwka”. Nie tylko dyktatorzy mody męskiej wracają do zieleni wojskowej – odcień coraz częściej pojawia się na ulicach miast i miasteczek, choć nie zawsze zachwyca. Zwłaszcza w monotonnych zestawach monochromatycznych nie wzbudza zainteresowania. Jak zatem przełamać nudę? Barwa militarna swą nazwę zawdzięcza, oczywiście, mundurom, które noszą żołnierze niemal w każdym zakątku globu. Kolor przypisuje się również służbom leśniczym, myśliwym, często dominuje na uniformach robotniczych. Być może właśnie dlatego oliwkowy nie każdemu przyjemnie się kojarzy, niektórzy sądzą nawet, że w ogóle nie przystaje do świata mody. Nieprawda. Nie tylko w zestawach militarnych Zieleń wojskowa obejmuje kilka odcieni oliwkowych – raczej ciemniejszych, mało jaskrawych, nieintensywnych, które nie rzucają się w oczy. Dlatego dzięki nim można wyeksponować części garderoby w innych kolorach – spokojne barwy pozwolą im „zaistnieć” i podkreślą ich zalety. Militarne tony świetnie łączą się z beżami i brązami – klasyczne zestawy wpiszą się w gust mężczyzn ceniących „wyciszoną” garderobę. Kolory ziemi to dokonała propozycja dla panów w każdym wieku, którzy noszą się w stylu safari, preferują style miejskie i oczywiście estetykę związaną z wojskowością. Sęk w tym, że wielu amatorów mody nie widzi alternatywy dla militarnego sznytu – jak wyrwać się z błędnego koła? Na początek spróbuj oliwkową odzież zestawić z granatami – we wszystkich odcieniach. Co ciekawe, połączenia tego rodzaju sprawdzą się również w sytuacjach bardziej oficjalnych. Tradycyjny garnitur w ciemnym granacie z błękitną koszulą atrakcyjnie uzupełnią wojskowe tony. Ciekawie prezentują się zwłaszcza na dodatkach: poszetki, krawaty z elementami oliwkowymi ożywią zestaw. Stonowany zielony płaszcz lub kurtka przydadzą się na chłodniejsze wiosenne dni. Dla amatorów „żywych” kolorów Jeśli masz ochotę pójść nieco dalej – postaw na połączenie zieleni z pomarańczem. Oliwkowa kurtka husky to świetny dodatek do pomarańczowego swetra w spokojnym (nieagresywnym) odcieniu pomarańczowego. Pasują do nich granatowe chinosy i koszula z bawełny oxford – najlepiej w wyraźny wzór, np. kratę vichy. Miłośnicy luźnego, niezobowiązującego stylu powinni zainteresować się kompletem z kurtką wojskową w roli głównej. Do tego nieformalna szara bluza, pomarańczowe spodnie bawełniane i buty sportowe, koniecznie z oliwkowym akcentem. Amatorzy odważniejszych zestawów zwrócą uwagę na połączenia zieleni i różu. I choć dla niektórych takie „mariaże” w modzie męskiej wydają się karkołomne, warto dać im szansę. Oliwkowa marynarka casualowa współgra z klasycznymi jeansami i jasnoróżową koszulą z kołnierzykiem na guziczki (button down). „Kropkę nad i” stanowią tradycyjne mokasyny w wojskowych odcieniach i nieformalna poszetka z różową lamówką i oliwkowymi elementami. Dzięki różom oliwkowe tony stają się bardziej wiosenne i pogodne. Jeśli marzy ci się jednak „żywsza” zieleń w męskiej garderobie – jasna marynarka to znakomity pomysł na ciepłe dni. Wybierz model bez podszewki z cienkiej bawełny lub lnu, postaw na odważniejsze odcienie: groszkowy, seledynowy, pistacjowy lub akwamaryna, czyli „morska woda”. Malachit albo mięta wpiszą się w style bardziej stonowane. Z czym połączyć taki wiosenny nabytek? Nieformalna, biała koszula z lnu i szare chinosy to doskonały wybór. Brązowe, lekkie mokasyny typu driving mocs idealnie dopełnią nieszablonowy komplet. Przyznaj, że „nudna zieleń” to mit, który nie ma racji bytu.
Zieleń w męskiej garderobie na wiosnę: modne odcienie
Żeby osiągnąć konkretne efekty w sporcie, trzeba wykonywać odpowiedni trening i poświęcić na to właściwą ilość czasu. Wiele osób czuje podziw, widząc pięknie wyrzeźbioną sylwetkę – efekt takich starań. Tym bardziej, że często idzie ona w parze z dobrym stanem zdrowia i ogólną dobrą kondycją fizyczną. To z kolei znajduje swoje przełożenie w pozytywnym samopoczuciu. Dlaczego więc tylko niektórzy mogą pochwalić się taką sylwetką i tylko niektórzy zadbali o wysoką jakość swojej muskulatury? Na drodze do celu bardzo często staje zniechęcenie. Jak je pokonać? Dlaczego pojawia się zniechęcenie? Zniechęcenie może pojawić się niemal na każdym etapie twojego planu treningowego. Jest to stan psychiczny, dla którego charakterystyczny jest brak motywacji do działania. Może obejmować ono konkretną dziedzinę. Bardzo często jednak przekłada się na różne sfery życia i oznacza brak chęci do podejmowania się czegokolwiek. Zniechęcenie jest bardzo często wynikiem braku wiary w sens danej aktywności oraz w możliwość osiągnięcia rzeczywistych rezultatów. Niechęć zanim zaczniesz Zniechęcenie może pojawiać się już na samą myśl o aktywności fizycznej. Wówczas, gdy tylko ktoś proponuje ci bieganie, siłownię, fitness, rower czy basen, stajesz się ciężki. Znasz to? Jeśli tak, być może ktoś po prostu nie zaszczepił ci do tej pory właściwej postawy do sportu. Większość z nas uczestniczyła w lekcjach wychowania fizycznego w szkole. Być może nie miałeś jednak okazji doświadczyć przyjemności, którą dają efektywne treningi skupione na twojej osobie i realizacji twoich celów sportowych. W szkole realizuje się program. Wszyscy uczniowie muszą wykonywać te same ćwiczenia i są za nie oceniani. Jednym idzie lepiej, drugim gorzej. Czasami wystarczy coś dokładnie wytłumaczyć, ale niekiedy brakuje czasu i na to. Do tego dochodzi wychowanie i przekazywanie przez rodziców pozytywnych wzorców – również w obrębie aktywności ruchowej. Jeżeli sytuacja jest dla ciebie znajoma, musisz po prostu spróbować jeszcze raz. Możesz zacząć sam. Jednak doświadczenie podpowiada, że potrzebna jest dość konkretna wiedza. Chociażby dlatego, aby nie zrobić sobie krzywdy (a to stanowiłoby kolejne potwierdzenie, że w twoim przypadku lepiej siedzieć na krześle – obiektywnie to jednak nie jest dla ciebie korzystne). Bardzo ważne więc, abyś tym razem dobrze wybrał osobę, do której zwrócisz się o pomoc. Ci, którzy zajmują się trenowaniem innych zawodowo, dobrze wiedzą, że poświęcenie ci uwagi to ich praca. W innym wypadku pójdziesz do kogoś innego. Zewnętrzna motywacja i wsparcie pozwolą ci przełamać określone bariery i odciążą cię, przynajmniej na początku. Przetrenowanie u zbyt ambitnych perfekcjonistów Zniechęcenie może pojawić się także u osób, które już wiele osiągnęły w sporcie i do tej pory czerpały z niego radość. W takim wypadku może stanowić ono jeden z objawów przetrenowania i fizycznego zmęczenia. Jeżeli nie dbasz o właściwą regenerację (np. wykonujesz morderczy trening codziennie) i za każdym razem walczysz na śmierć i życie, być może za dużo od siebie wymagasz. Stopniowe przyzwyczajanie się do wysiłku oznacza szacunek do własnego organizmu – mięśni, kości, stawów, ścięgien i więzadeł, układu sercowo-naczyniowego, układu oddechowego, itd. Zaburzenia gospodarki hormonalnej, odwodnienie i urazy mechaniczne mogą nałożyć się na siebie i poprzez twoją fizyczność działać negatywnie na stan umysłu. Tym bardziej, jeżeli jesteś na niskokalorycznej diecie, niedostarczającej odpowiednich składników odżywczych. Aby temu zapobiec lub odwrócić proces zniechęcenia, musisz przeanalizować zarówno twój dzienny, jak i tygodniowy harmonogram oraz odszukać swoje słabe punkty. Być może zniechęcenie jest wynikiem tego, że do tej pory niektóre z nich traktowałeś jak atut (wola walki jest dobrą cechą, ale jeżeli sytuacja tego nie wymaga, to tylko niepotrzebna strata energii). Tymczasem zniechęcenie wyraźnie mówi, że coś jest nie tak. Monotonia i stagnacja Być może po prostu potrzebujesz nowych bodźców, bo wpadłeś w zbyt dużą monotonię i nie zaspokajasz swojej ambicji, nie rozwijasz się, a jedynie odbębniasz ten sam trening od kilku miesięcy lub nawet lat. Może wystarczy zakup nowego sprzętu, np. zamiast hantli – kettlebell lub TRX. A może zdecydujesz się na coś zupełnie nowego? Narty? Snowboard? Jazda konna? Sztuki walki? W zależności od twojej osobistej sytuacji, możesz podjąć szereg działań. Tak duża rozpiętość możliwości świadczy o tym, że naprawdę nie jesteś na straconej pozycji. A przecież lepiej mieć piękne, zdrowe i sprawne ciało, niż tylko zachwycać się cudzym. Wówczas twoje komplementy będą mogły być szczerze odwzajemnione.
Sposoby walki ze zniechęceniem do ćwiczeń
Motocykle to nie tylko pasja, to także styl życia. Poważny biznesmen czy skupiony analityk w weekend wiesza garnitur w szafie i wkłada skórzany uniform. Czas wyruszyć w trasę… W sezonie letnim fani motocykli każdą wolną chwilę spędzają na swoich ognistych rumakach. Zanim jednak ruszą w siną dal, powinni uzupełnić swoją garderobę o letnie rękawice motocyklowe. Producenci odzieży stanęli na wysokości zadania i wprowadzili do sprzedaży nie tylko funkcjonalne, tj. chroniące przed skutkami upadku, zwiększające przyczepność i zapobiegające przechłodzeniu bądź przegrzaniu dłoni, ale także bardzo efektowne. Po pierwsze – bezpieczeństwo Należy przede wszystkim zadbać o bezpieczeństwo. Rękawice powinny być dopasowane do dłoni, by kierowca mógł bez problemu poruszać wszystkimi palcami. Chodzi zarówno o pewny chwyt kierownicy, jak i swobodne operowanie sprzęgłem i hamulcem. Mając to na względzie, po wewnętrznej stronie rękawic umieszczono elementy antypoślizgowe oraz materiały poprawiające przyczepność. Przykładem są rękawice Inmotion. box:offerCarousel box:offerCarousel Istotna jest także ochrona przed otarciami, czemu służą plastikowe wzmocnienia na kostki, jak w rękawicach Adrenaline Summer. Rękawice na lato i na lata Letnie rękawice motocyklowe są wykonywane z perforowanej skóry, najczęściej bydlęcej, którą charakteryzuje miękkość, mięsistość i wytrzymałość. Ten surowiec pozwala zachować optymalną temperaturę i cyrkulację powietrza wewnątrz rękawic, zwiększając komfort jazdy, tak jak w rękawicach Torx. Równie wytrzymała jest skóra kozia stosowana w rękawicach firmy Shima. box:offerCarousel box:offerCarousel Skóra wygląda efektownie i nawet z upływem czasu nie traci na atrakcyjności. Rękawice dobrej jakości na pewno posłużą wiele lat. Połączenie idealne Często producenci łączą skórę z panelami uszytymi z oddychających tekstyliów, co zapobiega nadmiernemu przegrzaniu dłoni i zapewnia ciekawy efekt wizualny. W rękawicach polskiego producenta Seca Thor zastosowano np. połączenie skóry z przeszytymi białymi nićmi wstawkami z poliestru. Mają one ochraniacze piankowe kostek i palców. Cena: 109 zł. W modelu Held Summertime 2 zastosowano skórę w połączeniu z licznymi panelami perforowanymi i elastycznymi. Wygląda to niebanalnie i poprawia jakość użytkowania rękawic. Cena: 279 zł. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Innym rozwiązaniem, które zwraca uwagę, jest połączenie skóry perforowanej ze skórą gładką. Jako przykład mogą posłużyć rękawice A-Pro Urban o interesującym wzornictwie w cenie 119 zł, czy rękawice polskiego producenta Ozone, model Stick Custom, z perforowaną skórą na wierzchu dłoni, gładką wewnątrz w cenie 149 zł. Kolorowo Coraz popularniejsze są również połączenia kolorów: box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Rebelhorn proponuje letnie rękawice Flux Pro utrzymane w kolorystyce czarno-biało-czerwonej. Zwracają uwagę nie tylko dizajnem, ale także właściwościami, zastosowane w rękawicach ochraniacze spełniają bowiem rygorystyczne normy bezpieczeństwa, a specjalne systemy mocowania chronią w razie upadku. Cena: 199 zł. Rayven ma w ofercie model Race-Tek występujący w kolorach czarnym, niebieskim, żółtym lub czerwonym z białymi wstawkami. Rękawice są wentylowane w części palców, mają regulację szerokości w nadgarstku i mankiet zapinany na rzep, przez co idealnie dopasowują się do dłoni. Cena: 145 zł. Niezwykle efektowny jest także nowoczesny w wyrazie, nieco drapieżny, biało-czarny model Fury II tego samego producenta z podwójną warstwą skóry w miejscach narażonych na urazy. Cena: 125 zł. Shima oferuje model Caliber Brown wykonany z perforowanej skóry koźlęcej. Wyróżnia go ponadczasowa stylizacja. Jest utrzymany w tonacji brązowo-czarnej. Cena: 199,99 zł. Motocykliści mają więc, w czym wybierać!
Najefektowniejsze letnie rękawice skórzane dla motocyklisty
Świeżo mielone przyprawy są bardziej aromatyczne niż ich gotowe odpowiedniki pakowane w torebki. Zasada ta sprawdza się szczególnie w przypadku pieprzu. Intensywny zapach i smak samodzielnie rozdrobnionych ziarenek nada naszym potrawom nowy, wyrazisty charakter. Z kolei mielenie soli pozwoli cieszyć się pełnią smaku potraw bez konieczności stosowania dużej ilości miałkiego pyłu kupowanego w sklepach. Młynki do soli i pieprzu pozwolą nam więc jeść smaczniej i zdrowiej, a zarazem ułatwią poznanie nowych gatunków przypraw, takich jak sól himalajska czy pieprz kolorowy, których nie znajdziemy na sklepowych półkach w miałkiej postaci. Młynek do pieprzu drewniany 32 cm Bardzo efektowna dekoracja każdej kuchni – drewniane wykończenie sprawdzi się we wnętrzach rustykalnych, a nietuzinkowa forma wyróżni się w minimalistycznych aranżacjach nowoczesnych.Młynek został zaprojektowany z myślą o miłośnikach nietypowych rozwiązań – ma aż 32 cm wysokości. Jest dostępny w kilkunastu kolorach, dzięki czemu z łatwością dopasujemy go do wyglądu naszej kuchni. Urządzenie wykonano z solidnego drewna bukowego, co pozwala na stabilny uchwyt w trakcie mielenia. Młynki zostały wyposażone w stalowe, nierdzewne ostrze, obracane siłą rąk oraz intuicyjną w obsłudze regulację grubości mielenia. box:offerCarousel Młynek do pieprzu grawitacyjny Automatyczny młynek do przypraw, który działa w inteligentny sposób – mechanizm mielący uruchamia się po przechyleniu urządzenia pod odpowiednim kątem. Dzięki temu uzyskujemy idealnie rozdrobnione przyprawy bez konieczności naciskania przycisku czy używania siły rąk. Młynek dostępny jest w różnych wersjach kolorystycznych oraz w wersji przezroczystej, z wykończeniem ze stali szlachetnej. Posiada regulację grubości mielenia. Doskonale sprawdza się przy codziennym gotowaniu, gdy zależy nam na czasie. Urządzenie zasilają klasyczne baterie „paluszki”. Ergonomiczne ukształtowanie uchwytu pozwala stabilnie utrzymać go w dłoni. Nie ślizga się, dzięki czemu nie powoduje ryzyka zamoczenia mechanizmu mielącego w potrawie. Żarno mielące wykonane zostało z ceramiki. box:offerCarousel Młynek podwójny Bergner Manualny młynek do pieprzu i soli z matowej stali o satynowym wykończeniu oraz przezroczystego, odpornego akrylu. Na każdym z końców młynka umieszczono ceramiczne ostrza, które precyzyjnie rozdrabniają sól i pieprz, trzymane w niezależnych od siebie przestrzeniach. Młynek może stać w pozycji pionowej lub być przechowywany na specjalnej, dołączonej w zestawie poziomej podstawce. Akrylowe wykończenie pojemników na przyprawy pozwala na bieżąco kontrolować liczbę ziarenek i granulek gotowych wewnątrz do zmielenia. Smukły kształt pozwala zachować miejsce na blacie lub stole kuchennym. Urządzenie bez problemu mieli nawet grube ziarna czy kryształki soli. Młynek Russel Hobbs Elektryczny młynek marki Russel Hobbs został zaprojektowany z myślą o ekskluzywnych, nowoczesnych kuchniach. Wykończenie ze szczotkowanej stali nierdzewnej ciekawie współgra ze szklanym pojemnikiem na przyprawy, który umożliwia stałe kontrolowanie ich ilości wewnątrz. Młynek posiada regulację grubości mielenia. Jest obsługiwany za pomocą jednego przycisku, który uruchamia ostrze mielące. Posiada podświetlenie ostrza mielącego w trakcie pracy. Pozwala to zobaczyć we wnętrzu naczyń, ile soli czy pieprzu zostało właśnie dodane do potrawy. Stabilna podstawa młynka pozwala bezpiecznie przechowywać go na blacie lub stole, bez ryzyka przewrócenia. Młynek do pieprzu Adler Urządzenie elektryczne, które zasila kilka baterii. Wykończone zostało odpornym na zabrudzenia i uszkodzenia tworzywem. Dostępne w wielu kolorach, w tym w neonowej zieleni, czerwieni, czerni lub stalowym. Młynek posiada przejrzysty pojemnik na pieprz lub sól, który pozwala bez problemu sprawdzić, ile jeszcze przyprawy jest wewnątrz. Dzięki bogatej palecie kolorów młynki Adler z łatwością dobierzemy do wystroju kuchni. Mogą stanowić one ciekawy, przykuwający spojrzenia akcent kolorystyczny na blacie lub stole. Żarna mielące wykonane zostały z ceramiki. Młynek nie sprawia problemów przy czyszczeniu – obudowa zdejmuje się. Akrylowy młynek Kuchenprofi Ręczny młynek do mielenia soli, pieprzu i innych przypraw, który wyróżnia akrylowa obudowa. Jej zaletą jest pełna przezroczystość, dzięki czemu urządzenie stanowi interesującą dekorację kuchni, wykorzystującą widoczną naturalną teksturę kamiennej soli lub ziarenek pieprzu. Dodatkową zaletą młynków akrylowych Kuchenprofi jest lekkość, dzięki czemu łatwo i bez wysiłku mieli się przyprawy nawet nad wysokimi naczyniami. Młynek posiada fantazyjny kształt – na jego szczycie znajduje się czteroramienne pokrętło, umożliwiające stabilny uchwyt bez ślizgania się dłoni. Rozwiązanie to docenia się szczególnie, gdy mielimy przyprawy w trakcie gotowania, mając wilgotne lub mokre ręce. Producent wyposażył urządzenie w stalowy mechanizm tnący z 20-letnią gwarancją.
Młynki do soli i pieprzu do 100 zł
Każdy z nas chce czuć się zdrowo i atrakcyjnie. Sięgamy więc po kremy, żele i balsamy nawilżająco-wygładzające oraz korzystamy z atrakcyjnych ofert siłowni i klubów fitness. Oprócz dbania o siebie od zewnątrz, warto też oczyścić swój organizm od wewnątrz z substancji, które nagromadziły się w nim przez chłodniejsze miesiące. Obok odpowiedniej, zbilansowanej diety, należy stosować suplementy w płynie, które korzystnie wpłyną na nasze ciało. Jednym z nich jest olej z pestek dyni. Czym jest olej z pestek dyni? Jak sama nazwa wskazuje, jest to olej wytwarzany z nasion dyni. Najbardziej wartościowy jest ten tłoczony na zimno, dzięki temu zachowuje wszystkie wartości odżywcze, których ma bardzo dużó. Aż 55% jego składu stanowią nienasycone kwasy Omega-3 i 6, a 35% to kwasy jednonienasycone. Ponadto w oleju z pestek dyni znajdują się witaminy A i E, a także witaminy z grupy B oraz witaminy C i D. Dzięki tak bogatemu składowi olej z pestek dyni znalazł zastosowanie nie tylko w medycynie naturalnej, ale także w kosmetyce. Olej z pestek dyni na problemy z układem moczowym Ten rodzaj oleju powinien być regularnie stosowany w przypadku osób, u których występują często nawracające i trudne do wyleczenia stany zapalne układu moczowego. Jego właściwości pozwalają na ochronę i wzmocnienie dróg moczowych. Ponadto reguluje pracę pęcherza i moczowodów, zapobiegając zatrzymywaniu się moczu, dzięki czemu nie dopuszcza do rozwoju zakażeń bakteryjnych. Olej z pestek dyni na pasożyty Olej z pestek dyni zyskał popularność dzięki właściwościom pozwalającym na walkę z pasożytami. Zawiera alkaloidy, które odpowiadają za uszkadzanie układu nerwowego pasożytów zamieszkujących nasz układ pokarmowy, takich jak owsiki, tasiemce czy glisty. Dzięki zakłócaniu ich funkcji życiowych, stopniowo powoduje ich niszczenie, a następnie usuwanie pasożytów z organizmu. Olej z pestek dyni usuwa też inne substancje toksyczne, ułatwiając pracę wątroby, pęcherzyka żółciowego, perystaltykę jelit oraz stymulując do wydzielania większych ilości kwasów żołądkowych i żółci, biorących udział w procesach trawiennych. Warto wiedzieć, że pomimo tak silnego działania olej z pestek dyni nie podrażnia błon śluzowych układu pokarmowego. Olej z pestek dyni na męskie problemy W pewnym momencie życia mężczyzny jego funkcje seksualne słabną, potencja zostaje zaburzona, a libido zmniejszone. Panowie często sięgają wtedy po środki wspomagające potencję, których skład rzadko kiedy opiera się na naturalnych składnikach. Tymczasem badania pokazały, że olej z pestek dyni nie tylko korzystnie wpływa na męskość, ale też pomaga mężczyznom w stanie łagodnego przerostu gruczołu krokowego, zmniejszając jego masę i ułatwiając oddawanie moczu. Olej z pestek dyni w kosmetyce Olej ten działa nie tylko od wewnątrz, ale może też mieć korzystny wpływ na wygląd i kondycję skóry. Jego działanie sprawia, że zarówno pity, jak i wsmarowywany skutecznie wpływa na ilość zmian trądzikowych, łagodząc ich stan i ułatwiając gojenie. Działanie regenerujące sprawia, że olej z pestek dyni znajdziemy też w składzie kremów do twarzy przeznaczonych dla cery dojrzałej, na której pojawiły się pierwsze oznaki zmęczenia. Stosowany na skórę ud i pośladków, ujędrnia je i likwiduje pomarańczową skórkę, ale także niweluje blizny i przebarwienia słoneczne. Warto pamiętać, aby olej z pestek dyni przechowywać w ciemnym i chłodnym miejscu. Możemy mieć pewność, że przechowywany w ten sposób utrzyma swoje wartości odżywcze przez co najmniej 3 miesiące. Jeśli chcemy go stosować samodzielnie, powinniśmy wypijać jedną łyżeczkę oleju 3 razy dziennie, jednak można go także stosować jako dodatek do codziennej diety. Przygotujmy z niego dressing do sałatki lub polejmy nim zupę-krem z warzyw – nie tylko pozytywnie wpłynie na nasze zdrowie, ale także podkreśli smak dań.
Olej z pestek dyni
Wydawać się by mogło, że w kwestii rejestratorów samochodowych producenci powiedzieli już wszystko. Niemal wszyscy oferują urządzenia z bardzo dobrą jakością nagrywania, wyposażone w WiFi, GPS i inne mniej lub bardziej przydatne funkcje. Okazuje się jednak, że można zrobić coś więcej, że można dodać funkcje, które podniosą bezpieczeństwo i zwiększą komfort użytkowania kamery samochodowej. Tak zrobiła firma Navroad, wypuszczając na rynek wideorejestrator Navroad myCAM HD PRO GPS. Sama nazwa zdradza już część dostępnych funkcji. Przyjrzyjmy się jednak dokładnej specyfikacji technicznej, aby odkryć co jeszcze Navroad wbudował w swój najnowszy produkt: Procesor: Ambarella A7LA55 Wyświetlacz: 2,7 cala, rozdzielczość: 960x240 px Aparat fotograficzny: 4 MPix Obiektyw: stałoogniskowy, jasność obiektywu: f 2.0 Kąt widzenia obiektywu: 177,3 stopni Rozdzielczości nagrywania: 2560x1080/30 fps, 2304x1296/30 fps, HDR 1920x1080/30 fps, 1920x1080/45 fps Matryca: OmniVision OV 4689 Obsługiwane karty pamięci: micro SD/SDHC do 32 GB Wbudowany akumulator Akcelerometr (G-Sensor) Tak Złącza miniUSB, mini HDMI Format zapisu plików *.mp4 (H264), *.jpg wbudowany moduł GPS, czujnik ruchu, datownik, detekcja ruchu, nagrywanie w pętli, automatyczne rozpoczęcie nagrywania wraz z podłączeniem zasilania, funkcja podbicia zakresu dynamicznego obrazu (HDR), pilot zdalnego wykonywania zdjęć, głośnik, mikrofon, akcelerometr (G-sensor) Obsługa języków: polski, angielski, chiński, francuski, hiszpański, niemiecki, portugalski, rosyjski Wymiary: szerokość 83 mm, wysokość 53 mm, grubość 38,8 mm, waga 90g Jak widać jest tego wiele. Zanim jednak przejdziemy do szczegółów, kilka słów o wyglądzie zewnętrznym i jakości wykonania:Design i jakość wykonania rejestratora Navroad myCAM HD PRO GPS stoi na wysokim poziomie. Obudowa wykonana jest z dobrej jakości tworzywa sztucznego, spasowana jest bardzo dokładnie. Przyciski, choć niewielkie, działają bardzo dokładnie, z wyczuwalnym oporem. Prawie 3 calowy wyświetlacz, podświetlany diodami LED, zajmujący niemal calą tylną ściankę, pozwala na komfortowe obserwowanie parametrów pracy kamery Rejestrator montowany jest do szyby za pomocą klasycznej przyssawki, znajdującej się na solidnym plastikowym uchwycie. Uchwyt montowany jest w szynie montażowej kamery. Połączenie jest solidne i pewne, nie ma obaw o odpadnięcie kamery od szyby pojazdu w trakcie jazdy. Przewód zasilający ma długość około 4 metrów, kamerę można zatem bez problemu zamontować w największym nawet samochodzie i ukryć przewód pod tapicerką samochodu. Świetnie rozwiązano samo zasilanie kamery. Zasilacz to klasyczny wykorzystywany w samochodach zasilacz z dwoma portami USB o podwyższonym amperażu. Rozwiązuje to wieczny problem z wyborem co ładować - kamerę czy np. telefon komórkowy czy nawigację samochodową. Jakość nagrywanego obrazu nie zaskakuje. Nie zaskakuje, ponieważ firma Navroad przyzwyczaiła nas już do tego, że jej kamery radzą sobie bardzo dobrze. Jakość nagrywanego obrazu zarówno w dzień jak i po zapadnięciu zmroku dorównuje popularnym kamerom sportowym. Ostrość obrazu, wierność oddania kolorów, kontrast, poprawność doboru balansu bieli i praktycznie brak szumu cyfrowego to najmocniejsze atuty filmów produkowanych przez ten rejestrator. Szerokokątny obiektyw, o kącie widzenia aż 177 stopni, zapewnia nagrywanie nie tylko tego, co dzieje się przed pojazdem, ale także po obu jego bokach. Centralnie zamontowana na szybie kamera nagrywa bez problemu wszystkie pojazdy, rowerzystów czy pieszych zbliżających się z dróg poprzecznych, na skrzyżowaniach, a także samochody znajdujące się na wysokości naszego pojazdu na sąsiednich pasach. Znakomita wręcz czytelność tablic rejestracyjnych zapewnia, że każdy sprawca kolizji z naszym autem zostanie rozpoznany przez odpowiednie organy ścigania. Funkcje podnoszące bezpieczeństwo kierowcy i pasażerów: Najnowszy rejestrator Navroad to nie tylko kamera, to także urządzenie które bardzo realnie podnosi bezpieczeństwo podróży samochodem. W kamerę wbudowano dwie bardzo przydatne funkcje. Pierwsza to ostrzeganie przed przekroczeniem pasa ruchu. Kamera obserwuje w trybie ciągłym to co się dzieje przed pojazdem, w momencie kiedy wykryje, że kierowca przekracza linie rozdzielające pasy ruchu, natychmiast informuje o tym donośnym komunikatem głosowym. Druga funkcja, to ostrzeżenie o zbytnim zbliżeniu się do poprzedzającego pojazdu. Kiedy kamera wykryje, że odległość skalkulowana na podstawie obliczenia prędkości i odległości jest krytycznie mała, aby móc zareagować w przypadku nagłego hamowania, także komunikatem głosowym ostrzega o tym kierowcę. Oba te zabezpieczenia mają głownie za zadanie ostrzegać kierowcę, który na chwilę stracił świadomość prowadząc samochód czyli po prostu usnął za kierownicą. Donośny komunikat natychmiast wybudzi i pozwoli w porę zareagować aby uniknąć wypadku. Pilot zdalnego sterowania aparatem Rewolucyjnym wręcz rozwiązaniem jest będący w zestawie pilot. Nie jest to jednak typowy pilot zdalnego sterowania, a tak naprawdę wyzwalacz aparatu fotograficznego wbudowanego w kamerę. Po sparowaniu z kamerą za pomocą przełącznika wbudowanego w pilota, oraz uruchomieniu odpowiedniej funkcji w menu można za jego pomocą zdalnie wyzwalać migawkę aparatu. Wykonywanie zdjęć jest oczywiście możliwe podczas normalnej pracy kamery czyli podczas nagrywania trasy. Pilot jest niewielkich rozmiarów, można przymocować go w dowolnym miejscu w zasięgu ręki kierowcy np. na kierownicy czy desce rozdzielczej. Dzięki temu nie odrywając rąk od kierownicy można wykonać zdjęcie dowolnej mijanej przez samochód sceny. To bardzo praktyczne rozwiązanie. Inni producenci, którzy oferują możliwość fotografowania podczas jednoczesnego nagrywania, ukrywają przeważnie tą funkcję głęboko w menu kamery. Czasem jest ona dostępna poprzez wciśnięcie odpowiedniego przycisku na obudowie kamery. Obie te opcje wymagają odrywania się od prowadzenia pojazdu, bądź to w celu wyszukania, często bardzo małego przycisku, bądź co jeszcze bardziej zakłóca obserwację drogi - wyszukania opcji w menu. Pilot rozwiązuje te problemy, podnosząc jednocześnie bezpieczeństwo prowadzenia pojazdu. Rejestrator samochodowy Navroad myCAM HD PRO GPS to urządzenie które nie tylko zapewnia, to że w razie sytuacji spornej na drodze, w przypadku kolizji czy wypadku jego użytkownik będzie miał niezbity dowód do wykorzystania przed sądem, czy policją. To urządzenie które także realnie podnosi bezpieczeństwo kierowcy i pasażerów. Za cenę ok. 600 złotych otrzymujemy wszechstronną, dobrze wykonaną i świetnie nagrywającą kamerę.
Rejestrator samochodowy NavRoad myCAM HD PRO GPS – test
Zewnętrzne karty dźwiękowe uważa się za sprzęt przeznaczony dla wymagających użytkowników. Określane są czasami jako „urządzenia audiofilskie”, czyli stworzone dla tych, którzy cenią sobie wysoką jakość dźwięku. Oprócz tego, że generują brzmienia wysokiej klasy, innymi ich zaletami mogą być: łatwość instalacji, estetyczny wygląd, niewielkie rozmiary oraz duża liczba portów i rozszerzeń. Oczywiście, przy urządzeniach z wyższej półki, jedynym kryterium wyboru bywa wyłącznie jakość – prawdziwy miłośnik muzyki, który ceni naturalność brzmienia, jest w stanie zapłacić dużą sumę za odpowiednią kartę. Nie są dla niego tak ważne inne cechy sprzętu, takie jak atrakcyjna obudowa czy łatwość instalacji. Wydajność – klucz do sukcesu Zewnętrzne karty dźwiękowe posiadają własny procesor. W najnowszych urządzeniach występują nawet kilkurdzeniowe jednostki osiągające parametry podobne do tych, jakimi dysponują procesory umieszczane w nowoczesnych komputerach. Oprócz procesora, ważnym elementem jest także układ dźwiękowy. Należy zwrócić uwagę na ilość kanałów oraz na maksymalne próbkowanie karty, ponieważ czasami z opisu urządzenia wynika, że obsługuje ono wysokie częstotliwości próbkowania (powyżej 150 kHz). Wydajność ta dotyczy zwykle najwyższej możliwej częstotliwości, jaką może osiągnąć karta, a średnia wartość tego parametru najczęściej nie przekracza 90 kHz.Warto zastrzec, że pełną wydajność karta osiąga tylko wtedy, gdy zostanie zainstalowana przy komputerze o równie wysokiej mocy. Każde tego typu urządzenie ma określone „wymagania”, które trzeba spełnić, jeśli zależy nam na uzyskaniu jak najwyższej jakości dźwięku. Niezbędne jest odpowiednie oprogramowanie, na przykład część urządzeń pracuje poprawnie tylko z nowszymi wersjami systemu Windows 7 czy 8. Aktualne sterowniki od producenta także mogą okazać się potrzebne. Osoby pragnące uzyskać naturalność brzmienia, poszukują rozwiązań pozwalających je osiągnąć, dlatego często podczas kupowania karty zwracają szczególną uwagę na basy. Niektóre karty oferują tzw. sprzętowe podbijanie tonów niskich o ułamkowe części decybeli, dzięki czemu wprawne ucho słuchacza rejestruje znacznie bardziej wyostrzone dźwięki o niższej częstotliwości. Wzmocnienie basów może jednak wpływać negatywnie na tony wyższe, dlatego też najlepiej jest znaleźć kartę, która nie tylko oferuje poprawę brzmienia basów, ale także umożliwia regulację tego efektu. Wygoda i estetyka – kryteria podrzędne czy podstawowe? Osoby, którym zależy na jakości dźwięku, często są gotowe poświęcić dodatkowe funkcje urządzenia na rzecz najwyższych możliwych „osiągów” karty. Jednak większość użytkowników chce mieć i to i to, dlatego też podczas dokonywania wyboru, uwagę zwraca się zarówno na poszczególne parametry, jak i na ogólny wygląd karty. Niezwykle ważną kwestią jest też wygoda w użytkowaniu urządzenia. Ktoś, kto decyduje się na umieszczenie karty dźwiękowej na zewnątrz komputera, najczęściej ma ku temu pewne powody. Może chodzić o to, że wewnętrzne karty oferują gorszą wydajność i jakość dźwięku, ale często powód jest inny. Ludzie korzystają nie tylko z komputerów stacjonarnych, ale także z notebooków. Umieszczenie wewnątrz takiego urządzenia dodatkowej, mocnej karty, praktycznie nie wchodzi w grę, jedynym wyjściem okazuje się zatem urządzenie zewnętrzne. Wybór takiej opcji motywowany jest więc koniecznością, ale niesie on za sobą dalsze korzyści, takie jak estetyczny wygląd oraz wygoda przy użytkowaniu i przenoszeniu. Niewielkie rozmiary i ładna obudowa karty będą dużym plusem, podobnie jak możliwość podpięcia jej do różnych komputerów. Przeważająca liczba dostępnych urządzeń komunikuje się z komputerem przez port USB, który dostępny jest w każdym pececie czy notebooku. Oczywiście najlepiej, gdyby była to najnowsza wersja portu, gdyż stare „wejścia” USB oferują znacznie wolniejszy przepływ danych, co odbija się na jakości dźwięku i ogólnej wydajności pracy urządzenia. W zależności od tego, do jakich komputerów producent przeznaczył kartę (niektóre z dostępnych modeli są dedykowane np. dla laptopów), może mieć ona różne rozmiary lub wagę. Wygląd części urządzeń może nawet budzić rozczarowanie, ponieważ, wnioskując po bardzo dobrych parametrach i deklarowanej przez producenta wysokiej jakości dźwięku, użytkownik spodziewa się otrzymać coś przypominającego gadżet z filmów science fiction. Tymczasem niektóre karty wyglądają jak nieco większa myszka komputerowa. Niepozorny wygląd nie umniejsza jednak ich zasług w odtwarzaniu doskonałego dźwięku. Wybierając kartę do notebooka, trzeba zwrócić uwagę, by urządzenie radziło sobie ze wstrząsami, ciągłym przenoszeniem albo ewentualnymi upadkami z niedużej wysokości. Ostateczna decyzja Jeśli interesujesz się muzyką w najwyższej jakości, to zewnętrzna karta dźwiękowa może stać się spełnieniem twoich marzeń. Przy okazji kupisz urządzenie, które prezentuje się efektownie i dodatkowo zapewni całkowitą swobodę. Pamiętaj, że na rynku nowoczesnych kart zewnętrznych znajdziesz produkty o awangardowym designie, wymyślnym kształcie i kolorach. Wybierz takie, które najbardziej ci odpowiada.
Zewnętrzna karta dźwiękowa, która poruszy każdego miłośnika dobrego dźwięku
Najczęściej przed promieniami słonecznymi chronimy skórę i wybieramy dla niej odpowiedni kosmetyk. Warto jednak latem zatroszczyć się również o ochronę głowy dziecka. Czapki i chusty to nie jedyny wybór, który mamy. Dla dziewczynek możemy wybrać przewiewny i elegancki słomkowy kapelusz. Jakie kapelusze słomkowe dla dziewczynek znajdziemy na Allegro? Najczęściej na nakrycie głowy wybieramy czapkę z daszkiem. Kiedy nadchodzą upały, nasz wybór pada też na cienką chustkę. Może ona dziecku spadać z głowy i dodatkowo nie chroni oczu przed słońcem. Dziecko może być marudne i ciągle mrużyć oczy, co nie jest odpowiednie dla jego wzroku. Słomkowe kapelusze to wybór dla dziewczynek, który łączy lekkość, przewiewność i styl. Słomkowy kapelusz z uszkami kota Ciekawą propozycją może być słomkowy kapelusik z oryginalnymi uszkami kota. Kapelusz jest elegancki, a jednocześnie nietuzinkowo wykonany. Jest dostępny w wielu kolorach: żółtym, błękitnym, szafirowym, różowym, czerwonym, pomarańczowym i innych. Pasuje do każdej kreacji i sprawdza się w upalne dni. Koszt kapelusika z uszami to około 25 zł. Kapelusz słomkowy Zara Kolejną propozycją jest słomkowy kapelusz Zara. Kremowy kapelusik, który nie przyciąga promieni słonecznych, nie nagrzewa się, jest przewiewny i lekki. Jest dostępny w wersji z uszkami, jak również w tradycyjnym stylu z kokardką i aplikacjami z ananasami w delikatnym pomarańczowym kolorze. Koszt kapelusza słomkowego Zara to około 40 zł. Kapelusik słomkowy w stylu retro Słomkowe kapelusiki w stylu retro to styl i szyk dla każdej młodej damy. Kapelusik wyróżnia się ozdobną falbaną z materiału w kwiaty, który zdobi rondo kapelusza, a także dużą kokardą z organzy. Kapelusze są dostępne w różnych kolorach. Żeby dziewczynka nie zgubiła swojego kapelusika, nawet przy silnym wietrze, posiada on gumkę zakładaną pod brodą. Koszt kapelusika w stylu retro to około 30 zł. Kapelusik z kolorową szarfą Inną propozycją jest słomkowy kapelusik w beżowym kolorze z ozdobną kolorową szarfą. Kapelusik jest lekki, starannie wykonany, chroni głowę i oczy dziecka przed promieniami słonecznymi. Pasuje do letnich sukienek, ale także do stroju w bardziej sportowym stylu. Koszt kapelusza słomkowego z kolorową szarfą to około 20 zł. Słomkowy kapelusz w tęczowe pasy Ostatnią propozycją jest słomkowy kapelusz zdobiony w poziome tęczowe pasy. Posiada duże rondo, które chroni twarz przed słońcem, jest miękki, lekki i przewiewny. Dobrze nadaje się na letnie upały i chroni głowę przed promieniami słonecznymi. Koszt kapelusza z tęczowymi pasami to około 10 zł.
Słomkowe kapelusze dla dziewczynek
Spryt, zręczność i refleks - tylko tyle i aż tyle przyda się w trakcie gry w „wesołą ośmiornicę”. Nie jest to klasyczna planszówka, ale bazująca na trójwymiarowym modelu sympatycznego zwierzątka zabawa, która rozweseli każdego uczestnika. Zapraszam na test gry. Zawartość opakowania Opakowanie gry, jak przystało na jednego z liderów w produkcji zabawek i gier dla dzieci - firmę Ravensburger, jest pod względem wizualnym zaprojektowane bardzo starannie. Co w nim znajdziemy? Przede wszystkim wspomniany plastikowy model ośmiornicy, który składasię z główki, korpusu oraz 8 ramion, 20 krabów w czterech różnych kolorach (niebieski, czerwony, pomarańczowy, żółty), oraz specjalne szczypce. W pudełku nie zabrakło naturalnie instrukcji. Mechanizm obrotowy ośmiornicy jest zasilany za pomocą trzech baterii typu AA/LR6 (warto je zakupić razem z grą - nie znajdziemy ich bowiem w wyposażeniu oryginalnego zestawu). Na boku korpusu znajdziemy przełącznik zasilania. Drobna rzecz, ale bardzo przydatna np. w trakcie podróży, kiedy chcemy mieć pewność co do unieruchomienia zabawki. Montaż Przed pierwszą rozgrywką konieczne jest rzecz jasna zmontowanie wszystkich części składowych zestawu tak, aby razem utworzyły ośmioramienną bohaterkę opisywanej gry. Zaczynamy od połączenia ośmiu ramion z korpusem. Tutaj ważna uwaga. W zestawie znajdziemy ramiona dwojakiego typu. Dla łatwiejszego rozróżnienia w trakcie składania, producent oznaczył je symbolami kółka i gwiazdki. Taki sam symbol znajdziemy przy wypustce korpusu, do którego musimy przymocować każde z ramion (kółko musi stykać się z kółkiem, a gwiazdka z gwiazdką - w ten sposób unikniemy montażu ramion do góry nogami). Tej czynności nie powinno wykonywać dziecko - lepiej, jeśli zajmie się nią osoba dorosła (oprócz odrobiny wprawy konieczne jest użycie siły). Oprócz tego musimy również pamiętać o zamontowaniu trzech baterii. Aby otworzyć specjalny schowek, będziemy musieli posłużyć się śrubokrętem. Przygotowanie do zabawy Zanim zaczniemy rozgrywkę, umieśćmy wszystkie kraby w zagłębieniach podstawy, na której znajduje się ośmiornica. W tym miejscu jedna ważna uwaga - zadbajmy o to, aby wszystkie kraby tego samego koloru nie zostały rozmieszczone na tym samym poziomie (trudniej jest dosięgnąć kraby położone na najwyższych zagłębieniach w porównaniu do tych położonych niżej). Rozlokowując kraby, pamiętajmy, aby zachować ich właściwą pozycję (szczypcami w naszą stronę). Kolejna kwestia to tryb gry, który regulujemy przełącznikiem, umieszczonym w dolnej części podstawki. Oprócz pozycji „0”, która jak nietrudno się domyślić, unieruchamia całą grę. Przełącznik w pozycji „I” jest przeznaczony dla graczy początkujących. Jeśli nie opanowaliśmy jeszcze zbyt dobrze sztuki wyłapywania krabów i/lub gramy z młodymi uczestnikami zabawy, zdecydujmy się na ten tryb. Pozycja „II” jest zarezerwowana dla doświadczonych „łowców krabów”, którzy bardzo dobrze opanowali już rozgrywkę w trybie standardowym i chcieliby podnieść poziom rozgrywki nieco wyżej. Rozgrywka Zabawa jest przeznaczona dla minimum dwóch, a maksymalnie pięciu graczy. Według zaleceń producenta, w Wesołą Ośmiornicę mogą zagrać dzieci od czwartego roku życia (w instrukcji znajdziemy ostrzeżenie o ryzyku zadławienia się małymi elementami w przypadku dzieci poniżej trzeciego roku życia). Zadanie każdego z graczy polega na wyciągnięciu za pomocą szczypiec pięciu krabów spod ramion ośmiornicy, które falującym ruchem obracają się wokół jej głowy. Zadanie to tylko z pozoru wydaje się proste, bowiem w trakcie wyciągania należy zachować szczególną ostrożność. Każde przypadkowe dotknięcie szczypcami lub dłonią ramion ośmiornicy spowoduje jej zatrzymanie i... gwałtowny wybuch śmiechu sympatycznego morskiego zwierzaka. Wygrywa ten, kto jako pierwszy zbierze po jednym krabie w każdym kolorze. Zgodnie z załączoną instrukcją, rozgrywkę rozpoczyna najmłodszy z graczy, a kolejność gry powinna być zgodna z ruchem wskazówek zegara. Każdy z graczy, kiedy przychodzi jego kolej, musi nacisnąć głowę ośmiornicy, aby wprawić ją w ruch. Czas pojedynczej rozgrywki to ok. 10-15 minut. Muszę przyznać, że dla większości graczy pierwsza rozgrywka nie będzie przysłowiową „bułką z masłem” i niemal za każdym razem usłyszymy wybuchającą gromkim śmiechem ośmioramienną koleżankę. Z każdym kolejnym podejściem powinno być jednak łatwiej. Z czasem dojdziecie razem ze swoimi pociechami do większej wprawy i wspólne granie stanie się jeszcze bardziej atrakcyjne. W trakcie zabawy pamiętajmy o tym, aby najmłodsi nie wprawiali w ruch ramion ośmiornicy samodzielnie - może to doprowadzić do zniszczenia mechanizmu gry. Podsumowanie Wesoła ośmiornica jest jedną z tych gier, która bardzo mocno angażuje nasze kilkuletnie pociechy. Trójwymiarowy, ruchomy model ośmiornicy jest bardzo ładnie i ciekawie zaprojektowany, przez co trafia w potrzeby i gusta najmłodszych odbiorców. Zastrzeżeń nie budzi ani jakość wykonania, ani użyte materiały. Na Allegro za grę zapłacimy ok. 70 zł. „Wesoła ośmiornica” to bez wątpienia świetny sposób na spędzenie wesołego, pełnego śmiechu i udanej zabawy popołudnia, które minie nam na niełatwej sztuce uchwycenia małych krabów. W mojej ocenie gra jest zdecydowania warta zakupu. Co ważne, to jedna z tych pozycji, do której będziemy często wracać - idea gry, chociaż niezwykle prosta, jest wciągająca i atrakcyjna dla małych odbiorców.
Recenzja gry Jolly Octopus od Ravensburger
Folk to wyraźny trend, który jest widoczny od kilku dobrych sezonów. Objawia się zarówno w modzie, jak i aranżacji wnętrz. Inspiruje ludzi młodych i cieszy oko starszych. Tym ostatnim przypomina o polskich zwyczajach ludowych, pięknej muzyce, barwnych strojach i czasach, które już nie wrócą. Jeśli twoja babcia jest miłośniczką folkloru i z sentymentem w głosie wspomina dawne obrzędy, w których miała okazję uczestniczyć ona lub jej przodkowie, pomyśl o prezencie, na którym pojawi się wzór ludowy. Najbardziej charakterystyczne nawiązują do folkloru góralskiego, kaszubskiego, krakowskiego i oczywiście łowickiego. Takie też znajdziesz na Allegro. Komplet pościeli z wzorem folkowym Starsi ludzie odpoczywają w łóżku nie tylko nocą, dlatego dobrze jest umilić im ten czas i kupić coś do sypialni. Pierwszą propozycją folkowego prezentu dla babci jest komplet pościeli składający się z poszewki na kołdrę i poduszki. Pościel może mieć różne rozmiary, a wzór na niej najczęściej inspirowany jest folklorem łowickim. Do wyboru mamy również materiał, z jakiego uszyto pościel. Może nim być bawełna lub satyna. Za komplet pościeli zapłacimy od ok. 55 do 200 zł. Alternatywą do całego kompletu może być zakup poduszki, poszewki lub koca, na którym jest motyw folkowy. Fartuszek kuchenny folkowy Babci, która uwielbia gotować, możemy podarować fartuszek kuchenny z barwnym motywem ludowym. Najbardziej praktyczny będzie taki, który ma z przodu naszytą kieszonkę, do której można schować najpotrzebniejsze rzeczy. Na Allegro prym wiodą fartuszki, na których znajdują się charakterystyczne kwiaty łowickie. Ciekawe są również białe fartuchy ozdobione haftem (łowickim lub kaszubskim) wykonanym przez twórczynię ludową. Te pierwsze kupimy już za niecałe 10 zł, drugie natomiast kosztują ok. 50–60 zł. Deska szklana do krojenia Prezenty do kuchni są zawsze praktyczne. Jeśli nie chcesz, żeby twój prezent okrył się kurzem, podaruj babci coś, z czego będzie mogła korzystać na co dzień. W kuchni z pewnością przyda się jej deska do krojenia – element wyposażenia, który powinno się regularnie wymieniać ze względu na to, że szybko może stać się siedliskiem bakterii. Na Allegro znajdziemy szklaną deskę z motywem łowickim, która dodatkowo może służyć jako podkładka pod gorący garnek. Jej koszt to jedynie 10 zł. Garnki z motywem ludowym Innym przydatnym prezentem, który znajdzie zastosowanie w babcinej kuchni, jest garnek z motywem ludowym. Biały garnek, na którym znajduje się akcent folkowy, posłuży babci do gotowania pyszności, które będzie mogła serwować wnukom. Najczęściej jest to kultowy wzór łowicki, który pozwala zachować tradycję i jednocześnie prezentuje ją w nowym wydaniu. Garnki można kupić w zestawie lub pojedynczo. Cena zależna jest od pojemności. Najtańszy kupimy za ok. 20 zł. Czajnik z gwizdkiem Kolejną propozycją prezentu folkowego, który z pewnością nie pójdzie w odstawkę, jest czajnik z gwizdkiem. Można go używać na wszystkich rodzajach kuchenek, a więc ceramicznej, elektrycznej, gazowej i indukcyjnej. Ma ciekawy wygląd i jest bezpieczny w użytkowaniu ze względu na ergonomiczny uchwyt, który nie przewodzi ciepła. Na Allegro można go kupić już za 55 zł. Kubek z motywem folkowym Idealnym dopełnieniem czajnika będzie naczynie, w którym można zaparzyć kawę lub herbatę, a więc kubek, oczywiście z motywem folkowym. Na Allegro znajdziemy ich całkiem sporo. Szklane, ceramiczne, porcelanowe – wszystkie zachwycają pięknymi wzorami, na których są barwne wzory, kwiaty, pawie i koguty, czyli motywy z wycinanek łowickich. Jeśli trochę poszukacie, znajdziecie również kubki zainspirowane wzorem kaszubskim (haftem borowiackim, wejherowskim, żukowskim czy wdzydzkim), kujawskim lub opolskim. Dostaniecie je na Allegro od ok. 10 do 40 zł. Niektóre z nich można kupić w ozdobnym pudełku nawiązującym do danego regionu.
Folkowe prezenty z okazji Dnia Babci
ISK MDH8500 to słuchawki, które mają zaoferować studyjne brzmienie o zrównoważonym charakterze, mocną izolację od odgłosów otoczenia oraz wysoki komfort użytkowania. ISK to azjatycki producent, który oferuje sprzęt audio o bardzo korzystnym stosunku jakości do ceny, podobnie jak Superlux lub Takstar. Testowałem już dwa modele słuchawek ISK, czyli HD9999 (test) oraz HP-580 (test), które okazały się bardzo dobre. Tytułowe MDH8500 wykorzystują znaną, zamkniętą konstrukcję, wprowadzoną na rynek przez markę Takstar w modelu PRO-80 (obecnie już nieprodukowanym). Na ich podstawie powstały także słuchawki HyperX Cloud – I, II oraz Core. Jak MDH8500 wypadają na tle konkurencji i czy warto je kupić? Specyfikacja ISK MDH8500 konstrukcja: zamknięta, wokółuszna przetworniki: 53 mm pasmo przenoszenia: 10 Hz–30 kHz impedancja: 60 Ω czułość: 93 dB średni i maksymalny pobór mocy: 300 mW/600 mW kable: 1 m i 3 m, 3,5 mm + adapter 6,3 mm masa: 294 g (bez kabla) Wyposażenie MDH8500 zapakowane są w solidne pudełko i ustabilizowane grubą foremką z gąbki. W zestawie nie ma drugich padów lub futerału, wyposażenie stanowi głównie okablowanie. Do dyspozycji są: * kabel o długości 1 m; * kabel o długości 3 m; * adapter 6,3 mm; * ulotka ze specyfikacją, opisem oraz wymiarami słuchawek. Oba przewody zostały zabezpieczone materiałowymi oplotami, mają czarne wtyki 3,5 mm z elastycznym mocowaniem z obu stron. Kabel krótszy zakończony jest wtykiem z dodatkową wypustką, mającą zapewnić kompatybilność z urządzeniami w futerałach. Natomiast kabel o długości 3 m posiada wtyk 3,5 mm z gwintem na adapter 6,3 mm z zestawu. Wygląd ISK postanowił nieznacznie zmodyfikować konstrukcję Takstara. Model MDH8500 jest lepiej wykonany od pierwowzoru, gdyż zastosowano ogumowane tworzywa sztuczne, a obróbka prezentuje wyższą jakość. Producent postawił też na nietuzinkową kolorystykę – czerń zestawiona została z brązem o złotym połysku. Początkowo miałem wątpliwości odnośnie tego rodzaju kolorów, ale na żywo efekt jest zaskakująco dobry. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Muszle słuchawek są eliptyczne i zaoblone – mają aluminiowe i szczotkowane pokrywki, ozdobione logiem producenta, w pozostałej części są plastikowe i matowe. Obie słuchawki łączy przewód poprowadzony w pałąku – jego widoczne odcinki zostały zabezpieczone materiałowym oplotem. Na lewej słuchawce znalazło się gniazdo słuchawkowe 3,5 mm bez systemu blokady – jest metalowe i pozłocone. Nauszniki robią bardzo dobre wrażenie. Wyglądają inaczej niż w pierwowzorze oraz słuchawkach z serii HyperX Cloud – przypominają pady Brainwavz HM5. Są grube, wypełnione sprężystą gąbką oraz mają płaskie i precyzyjnie zszyte ranty. Przetworniki zabezpieczają mocne siateczki, pod którymi są także płatki z gąbki. Słuchawki wpięte są w pałąk za pomocą metalowych i podwójnych widełek, które umożliwiają swobodny ruch w pionie i lekki na boki. Widełki zespolono z szynami, które przesuwają się wewnątrz pałąka – regulacja rozmiaru ma ośmiostopniową skalę, ale porusza się bezskokowo. Opaska pałąka jest tak samo solidna, jak nauszniki – została wypełniona grubą warstwą gąbki, a od szczytu ma wytłoczone logo producenta. Wykonanie MDH8500 jest bardzo dobre. To praktycznie poziom równy słuchawkom HyperX – nie mam zastrzeżeń do jakości materiałów, spasowania poszczególnych części oraz poziomu obróbki. Jedyne wątpliwości budzi regulacja rozmiaru, która porusza się niezbyt gładko. W HyperX Cloud jej stopnie są skokowe i bardziej precyzyjne. Komfort i obsługa Z pewnością ISK MDH8500 należą do słuchawek wygodnych, ale pod względem ergonomii nie są idealne. Nacisk pałąka jest optymalny – słuchawki wzorowo trzymają się głowy, a nauszniki odpowiednio osiadają na uszach i równo przylegają do skóry. Pochwalić należy także szeroką i miękką opaskę pałąka, która nie uciska czubka głowy. Z MDH8500 można korzystać wygodnie nawet przez długie godziny. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Wypinane okablowanie to również duży atut testowanych słuchawek. Nie ma systemu blokady, ale jest on zbędny, gdyż wtyki trzymają się gniazd bardzo pewnie. Świetnie, że producent zapewnił dwa kable, chociaż szkoda, że ten krótszy ma tylko 1 m długości – czasami może brakować dodatkowych 20 cm. Pochwalić należy jednak mocny oplot i elastyczny rdzeń obu przewodów. Konstrukcja słuchawek jest zamknięta, co przekłada się na bardzo dobrą izolację hałasu otoczenia. Podczas słuchania muzyki nic nie powinno przeszkadzać, a muzyka nie będzie irytować osób postronnych – dźwięk prawie nie wycieka na zewnątrz. Można już komfortowo słuchać ulubionych utworów nawet w bardzo hałaśliwych warunkach i bez problemu skupić się na dźwięku. Niestety wątpliwości budzi rozmiar słuchawek – nadaje się raczej małe i średnie głowy. Mam czaszkę typowego rozmiaru, a słuchawki musiałem rozsuwać na około 90% skali. Dochodzi do tego kwestia pojemności nauszników. Duże małżowiny mogą nie zmieścić się do środka, a co za tym idzie – lekko opierać o pady, co jednak nie powinno powodować specjalnego dyskomfortu. Szkoda też, że regulacja nie jest bardziej precyzyjna, na szczęście słuchawki nie rozregulowują się przez przypadek. Brzmienie Producent określa MDH8500 mianem słuchawek studyjnych lub monitorowych. Coś w tym jest – nie należą one do podkoloryzowanych, typowo rozrywkowych, jednak nie są też idealnie zrównoważone. Testowane ISK oferują jednak bardzo dobry poziom – mają wiele wspólnego z modelem Takstar PRO 80 lub HyperX Cloud I, ale bliżej im do tych pierwszych. Są neutralne w barwie, lekko rozjaśnione, słychać, że wysokie tony mają pewien priorytet, a brzmienie jest raczej analityczne. ISK MDH8500 przekazują dużo detali, pozwalają rozłożyć muzykę na czynniki pierwsze, ale nie będą utrudniać relaksu. Ostateczny efekt będzie jednak zależał od brzmienia kart dźwiękowych, przetworników, wzmacniaczy itd. MDH8500 to nie są idealnym wyborem dla fanów ekstremalnie mocnych niskich tonów. Słuchawki nie generują podbitego, dudniącego i mulącego basu. Są raczej wierne muzyce – dzięki dużym przetwornikom bas potrafi zabrzmieć głęboko, dynamicznie i masywnie, ale nie przytłumi instrumentów. Zejście basu jest niezłe, dobrze brzmią zatem cyfrowe sample lub syntezatory, ale nie brakuje średniego i wyższego podpasma, więc satysfakcjonuje także dźwięk kontrabasu, gitary basowej lub fortepianu. W efekcie brzmienie niskich tonów powinno pasować do wielu gatunków muzycznych. Ze średnicą są pewne problemy. Nie jest wycofana, ale nie należy również do idealnie zrównoważonych. Strojenie słuchawek jest bardzo klarowne i lekko wyostrzone. Brzmienie jest jasne i prezentowane bez dystansu. Słychać pewne uszczuplenie niskiej średnicy, więc męskie wokale, niektóre instrumenty dęte, fortepian i część gitar brzmią bardziej chudo, niż powinny. Wyższe pasmo średnicy nie zostało złagodzone – dźwięk nie jest ocieplony, wygładzony i miękki, ma sporo zadziorności i trochę ostrości. Lepiej unikać ostrych i jasnych wzmacniaczy lub przetworników. Słuchawki bez wątpienia nie przyciemniają dźwięku. Dają efekt maksymalnej bliskości do muzyki, czytelności i klarowności. Brzmienie nie wydaje się zgaszone, przymulone lub zamglone. Głosy wokalistów są bezpośrednie, gitary wyraziste, smyczki swobodne i przejrzyste, a instrumenty dęte wibrujące i żywe. Jak przystało na słuchawki studyjne, ISK MDH8500 nie maskują wad realizacji muzyki – nie wytną tzw. sybilizacji, czyli sykliwości. Czasami wokale, gitary lub talerze perkusyjne mogą zakłuć w uszy. Trzeba pamiętać, żeby nie oceniać sprzętu bezpośrednio po wyjęciu go z pudełka – brzmienie po pewnym czasie stanie się trochę łagodniejsze. Scena dźwiękowa jest dobra. Słychać, że priorytet miała wysokość i głębia. Słuchawki nie brzmią szeroko – nadal można rozróżnić prawy i lewy kanał, ale stereofonia nie jest wyjątkowo kontrastowa. Więcej dzieje się w płaszczyźnie przód-tył. MDH8500 wyraźnie różnicują także wysokość – gitara basowa wybrzmiewa nisko, wokale w centrum, a np. smyczki lub chórki jakby nad głową. Towarzyszy temu wyraźna separacja dźwięków oraz napowietrzenie, czyli wrażenie dystansu i swobody wokół instrumentów. Podsumowanie ISK MDH8500 brzmią w stylu oryginalnych słuchawek Takstar PRO 80 – nie są podkoloryzowane, sztuczne i efekciarskie. Spodobają się raczej użytkownikom szukającym wierniejszego i bardziej analitycznego dźwięku. Są szczegółowe i bezpośrednie, ale czasami mogą być lekko ostre – dużo będzie zależało od samej muzyki i źródła dźwięku. Słychać pewne wady brzmieniowe, których trudno czepiać się w kontekście ceny, wynoszącej 199 zł. Podobne problemy mają często wielokrotnie droższe słuchawki, więc ISK MDH8500 są i tak warte zakupu. HyperX Cloud I, II (lub Cloud Core) to bardzo podobne słuchawki, ale jednak łagodniejsze i łatwiejsze w odbiorze, mimo że ich wysokie tony także bywają lekko sykliwe. Słychać w ich barwie więcej ciepła i głębi, gdyż niższa średnica jest trochę bliżej słuchacza. Cloud I lub Cloud Core są jednak około 60–80 zł droższe. Nie mają wypinanych kabli, ale oferują bogatsze wyposażenie i niezły mikrofon. Osobiście wolę brzmienie słuchawek HyperX, ale ISK MDH8500 to nadal niezła alternatywa. Zalety: dwa wypinane kable; bardzo dobre wykonanie; ładne wzornictwo; wysoki komfort; mocne tłumienie; klarowne, jasne i bezpośrednie brzmienie o analitycznym charakterze; głęboka i wysoka scena dźwiękowa. Wady: mały zakres regulacji rozmiaru; pewne wady niskiej średnicy i czasami wyostrzenie wysokich tonów; wąska scena dźwiękowa; wymagają odpowiednio brzmiących źródeł muzyki.
Test słuchawek ISK MDH8500 – alternatywa dla HyperX Cloud?
Wybór mechanika nie należy do najłatwiejszych, istnieje bowiem wiele warsztatów oferujących podobne usługi. Jak odpowiednio wybrać mechanika, aby podczas procesu serwisowania pojazdu być spokojnym o jakość wykonanej usługi? Podstawowa weryfikacja warsztatu Oczywiście najłatwiejszym sposobem jest skorzystanie z autoryzowanego serwisu. Niestety, ceny w serwisie nie są najniższe, a jakość wykonywanych usług niekiedy pozostawia wiele do życzenia. W przypadku posiadania nowego pojazdu wizyty w Autoryzowanym Serwisie Obsługi są jak najbardziej wskazane, jednak gdy mamy starsze auto – zwyczajnie się nie opłacają. Poszukiwania odpowiedniego mechanika rozpocznijmy od zasięgnięcia opinii wśród znajomych. Przecież każda osoba posiadająca samochód musi go gdzieś serwisować. Po uzyskaniu informacji możemy przystąpić do weryfikacji. Na początek sprawdźmy stan prawny mechanika – czy firma jest zarejestrowana. Następnym krokiem będzie wyszukanie opinii o mechaniku w internecie. Popularnym i polecanym miejscem są fora internetowe, na których w większości przypadków znajdziemy rzetelne opinie na temat danego mechanika. Oczywiście wiele z nich należy traktować z przymrużeniem oka. Jeśli nie chcemy korzystać z opinii znajomych, pozostaje nam wyszukiwanie w internecie i podobna procedura sprawdzenia. Umówmy się na przegląd Gdy znajdziemy mechanika, który zainteresował nas swoją ofertą, najpierw umówmy się na podstawowy przegląd auta. To właśnie podczas przeglądów mechanik ma tak naprawdę „pole do popisu”, czyli do sprawdzenia, co tak naprawdę w aucie jest niesprawne. W przypadku pojazdu marki Premium starajmy się wybierać mechanika, który specjalizuje się w danej marce. Dlaczego? Ponieważ taka osoba w znacznie krótszym czasie jest w stanie zdiagnozować i rozwiązać problem występujący w pojeździe, dzięki czemu naprawa będzie o wiele tańsza. Dodatkowo zwróćmy uwagę, czy specjalista podczas przyjmowania auta przeprowadzi z nami wywiad środowiskowy, czyli zapyta, co nie działa, co wzbudza nasze wątpliwości itd. Jeżeli po przeprowadzonym wywiadzie otrzymamy wydrukowane potwierdzenie przyjęcia samochodu, to będzie świadczyć o profesjonalizmie danego warsztatu. Na co jeszcze zwrócić uwagę? Podstawowym elementem świadczącym o profesjonalizmie warsztatu jest porządek panujący w zakładzie. Jeśli narzędzia warsztatowe znajdują się na miejscu (chociażby w skrzynkach narzędziowych, a nie na podłodze), a olej silnikowy nie zajmuje większości posadzki, najprawdopodobniej nasz pojazd jest we właściwych rękach. Warto również sprawdzić, czy warsztat jest wyposażony w podnośnik kolumnowy. Podczas niektórych prac jego użycie znacznie skraca czas wykonania usługi, a co za tym idzie obniża koszty. Dodatkowo zapytajmy, czy warsztat dysponuje sprzętem do diagnostyki komputerowej. Większość pojazdów poruszających się po naszych drogach wyposażona jest w sporą ilość elektroniki, której diagnoza możliwa jest tylko przy użyciu odpowiedniego komputera diagnostycznego. Na koniec zapytajmy, czy mechanik ma dostęp do części zamiennych i czy możliwe jest dostarczenie swoich części – w wielu przypadkach bardziej opłacalny bywa zakup części chociażby przez internet niż u mechanika. Co więcej, często stosują oni np. oleje z beczek – olej jest tańszy, ale nie jest najwyższej jakości. Znalezienie odpowiedniego mechanika nie należy do najłatwiejszych, dlatego poszukując dobrego specjalisty, poświęćmy trochę czasu na jego dokładne sprawdzenie.
Jak wybrać mechanika? Na co zwrócić uwagę?
Nadejście jesieni dla kobiet oznacza przede wszystkim odświeżenie garderoby i zaopatrzenie szafy m.in. w ciepłe swetry. Jednak nawet o tej porze roku warto pamiętać o dodatkach! Jakie torebki będą idealne dla kobiet z romantyczną duszą? Nile Bracelet Bag Ta torebka to prawdziwy hit sezonu! Nile Bracelet Bag od Chloé jest jedną z najbardziej charakterystycznych torebek, przede wszystkim dzięki okrągłemu uchwytowi. Połączenie prostoty z elegancją dla romantyczek okaże się strzałem w dziesiątkę. Oprócz niebanalnego wyglądu ogromną zaletą tej torebki jest jej uniwersalność. Możesz zestawić ją zarówno z bardzo szykowną, wieczorną stylizacją, jak i z nieco bardziej casualowym lookiem. Sprawdzi się ona świetnie jako dodatek do szarej sukienki, plisowanej spódnicy, a nawet do jeansów z dziurami! Jeśli nie chcesz wydać fortuny na oryginalną torebkę od Chloé, na Allegro znajdziesz także inspirowane nią, tańsze modele. box:offerCarousel Złoty łańcuszek Czy jest coś piękniejszego od torebki na złotym łańcuszku? Wszystkie dobrze znamy model od Michaela Korsa z takim właśnie dodatkiem – ta torebka to prawdziwy klasyk! Złoty łańcuszek to rozwiązanie nie tylko dla romantyczek, ale także dla kobiet, które cenią sobie elegancję i kochają biżuteryjne elementy wplecione w outfit. W takim przypadku najlepiej sprawdzi się mała torebka – wówczas łańcuszek, który ma odgrywać główną rolę, zostanie odpowiednio wyeksponowany. Najkorzystniej będzie się prezentować w zestawieniu ze stylizacjami smart casual. Biała koszula, pudrowo różowe cygaretki, mała czarna – to jest to! box:offerCarousel Haft Haftowane kwiaty to jeden z ulubionych motywów romantyczek. Torebka z takim wzorem to absolutny must have tej jesieni. Sprawdzi się ona szczególnie dobrze jako dodatek do minimalistycznego outfitu – właśnie wtedy kwiaty najbardziej przykują uwagę! A co z butami? Doskonałym wyborem będą czółenka na słupku w kolorze torebki. Jeśli jednak nie jesteś fanką obcasów i cenisz sobie wygodę, nie martw się – sneakersy w tym zestawieniu również będą wyglądały dobrze! box:offerCarousel Pudrowy róż Czy jest coś bardziej romantycznego od pudrowego różu? Torebki w tym kolorze to świetny dodatek do każdej stylizacji. Dlaczego? Ponieważ kolor ten jest dość uniwersalny. Będzie wyglądał efektownie w zestawieniu z czerwienią, czernią, bielą, a nawet butelkową zielenią! Warto mieć w swojej szafie przynajmniej jeden model pudrowo różowej torebki. Nie musi być to koniecznie mały, wizytowy model. Shopper bag lub kuferek w tym kolorze także świetnie się sprawdzi! Chcesz, żeby twoja torebka wyglądała bardziej efektownie? Doczep do niej puchaty breloczek! box:offerCarousel Mała torebka z kamieniami Torebka z eleganckimi kamieniami to z pewnością dodatek, który każda kobieta powinna mieć w swojej kolekcji. Nie tylko dlatego, że jest ona niezwykle stylowa, ale również ze względu na to, że wyróżnia się spośród innych. Okaże się kluczowa w zestawieniu z jesiennym płaszczem, szalikiem i botkami. Polecamy wybrać mniejszy model. Na większej torebce kamieni może być za dużo i nie będzie ona wówczas wyglądać elegancko, lecz kiczowato. A tego chcemy przecież uniknąć, prawda? Kwiaty 3D Co powiesz na torebkę, na której znajdują się trójwymiarowe kwiaty? To prawdziwy must have kobiet z romantyczną duszą! Model ten jest bardzo dziewczęcy i niezwykle elegancki. Ponadto kwiaty, które stanowią najważniejszy element całej torebki, sprawiają, że jest ona naprawdę unikatowa. Jeśli masz dość nudnych, zwyczajnych stylizacji, ten model spełni wszystkie twoje oczekiwania! Na Allegro znajdziesz nie tylko małe listonoszki, ale także torebki-worki, które pasują do codziennego ubioru. Możesz nosić je w ręku lub zawiesić wygodnie na ramieniu. Zestawiaj je, z czym chcesz! Dzianinowa sukienka, jeansy, botki, trampki – wybór należy do ciebie.
Jesienna torebka dla romantyczki – polecane modele
Wiosna to czas, kiedy wysiewamy nasiona ogórków w naszych warzywnikach lub też sadzimy gotową już rozsadę tych warzyw. Spożywamy je bezpośrednio po zerwaniu jako dodatek do sałatek czy kanapek. Sięgamy też po słoiki i wtedy nasze ogórki lądują jako wek na zimę. W naszych piwnicach królują ogórki zakiszone, konserwowe i tak zwane korniszony. Tak, bo korniszony to podobno nie to samo, co ogórki konserwowe. Różnica polega na tym, iż ogórek winien być malutkich rozmiarów, uprzednio ma być zakiszony, a dopiero potem poddany marynowaniu w zalewie octowej. Oczywiście wszystko zależy od preferencji smakowych. Ogórki dzielimy na kilka typów Ogórek gruntowy na ogórki kiszone – charakterystycznie wyglądające ogórki z chropowatą skórką, których długość waha się między 10 a 15 cm. Ogórek gruntowy z przeznaczeniem na ogórki konserwowe – są to małe i grube ogórki, których rozmiary nie przekraczają 7 cm długości. Ogórek gruntowy z przeznaczeniem na korniszony– ogórki małe, o długości 5 cm. Ogórek gruntowy/szklarniowy sałatkowy – są to ogórki, których długość nie przekracza 30 cm. Najbardziej polecane odmiany na przerabianie Ogórek gruntowy Anulka F1 – jest to bardzo plenna odmiana, która należy do grupy odmian korniszonowych. Oprócz plenności jej cechą charakterystyczną jest bardzo wysoki plon. Często wybierają ją nie tylko amatorzy, ale także wprawieni hodowcy. Anulka charakteryzuje się niezbyt bujnym wzrostem, o dużej przewadze kwiatów żeńskich. Owoce wytwarza małe i króciutkie, cylindrowate i bardzo kształtne. Ogórki z tej odmiany są jednakowego kształtu i rozmiaru. Kolor ogórków jest jasnozielony, a skórka pokryta gęsto rozmieszczonymi i małymi brodawkami. Owoce przetrzymywane mają tendencję do bielenia. Odmiana Anulka jest też niezwykle odporna na choroby. Wykazuje ona bowiem dużą tolerancję wobec mączniaka rzekomego, parcha dyniowatych czy też wirusa zwykłej mozaiki ogórka. Dzięki tej odporności w naszej uprawie ograniczyć możemy zabiegi chemiczne. Ogórek gruntowy Izyd F1 – znajduje się na liście najbardziej wartościowych odmian. Odznacza się silnym wzrostem: rośnie wysoko i bardzo się rozgałęzia. Cechuje się także niezwykłą zdolnością do regeneracji, co przekłada się na znacznie wydłużony zbiór, a co za tym idzie – wyższy plon. Owoce Izyda są intensywnie zielone, niezwykle kształtne, z wyrazistymi i grubymi brodawkami, które „rozlane” są niemal po całej powierzchni. Izyd, podobnie jak odmiana Anulka, wykazuje dużą odporność na mączniaka rzekomego. Ponadto owoce Izyda nie wykazują tendencji do żółknięcia ani przerastania na grubość. Odmiana ta rewelacyjnie sprawdza się na korniszony, do konserwowania i bezpośredniego spożycia – natomiast nie jest polecana do kiszenia. Ogórek gruntowy Tytus F1 – świetna odmiana o małych rozmiarach i niezwykłym, jednakowym kształcie owoców, które pomimo przetworzenia i dalszego przetrzymywania w słoikach nie tracą ani barwy, ani jędrności. Jest to jedna z najwcześniejszych odmian, która charakteryzuje się niezwykłą plennością. Owoce o ciemnozielonej skórce, z rozmytymi smugami i brodawkami średniej wielkości, są smukłe, w średnim rozmiarze i nie wykazują tendencji do nadmiernego pogrubienia. Odmianę tę, podobnie jak wyżej wymienione, cechuje całkowita odporność na parcha dyniowatych, duża odporność na mączniaka rzekomego oraz wirusa mozaiki ogórka. Jeśli będziemy zbierać ogórki Tytus codziennie, będą one wspaniałym surowcem na korniszony, natomiast jeżeli zbiór odbędzie się później – odmiana ta świetnie sprawdzi się jako ogórek typowo konserwowy. Ogórek gruntowy Grot – jest to odmiana wczesna, która w 2012 roku została nagrodzona Złotym Medalem Polagra Farm na Międzynarodowych Targach Poznańskich oraz była laureatem Agro Polska. Odmiana ta ma w większości kwiaty żeńskie; w ich miejscu możemy potem wypatrywać jasnozielonych owoców, z widocznymi smugami i średnio występującymi brodawkami. Podobnie jak wyżej wymienione odmiany ona również jest wyjątkowo tolerancyjna na większość infekcji grzybowych: głównie na mączniaka rzekomego oraz parcha dyniowych. Jeżeli owoce ogórków zbierane będą codziennie, to uzyskamy wspaniały surowiec na korniszony. Jeśli natomiast przetrzymamy je około 2 dni na roślinie, będą dobrym materiałem na ogórki konserwowe.
Korniszon – które odmiany ogórków będą najlepsze?
Miłośnik kawy nie wyobraża sobie dnia bez chwili spędzonej z filiżanką aromatycznego gorącego napoju. Aby móc cieszyć się tym czasem dłużej, warto nabyć akcesoria, które ułatwią przygotowanie naparu i sprawią, że codzienny rytuał będzie jeszcze przyjemniejszy. Codzienne wypicie kawy to zwyczaj większości z nas. Aromatyczny napój pozwala nam się rano dobudzić, uczyć się całą noc lub pracować do późna, podnosi ciśnienie, rozjaśnia umysł i... po prostu smakuje! Bez względu na przyczynę trzeba mieć odpowiednie wyposażenie do przyrządzania i spożywania napoju. Absolutne minimum stanowią: słoik kawy, czajnik gorącej wody i ulubiony kubek. Do tego obowiązkowo należy dodać jeszcze cukiernicę i dzbanek na mleko. Im bardziej wyrafinowanymi smakoszami się stajemy, tym więcej potrzebujemy akcesoriów. Dlatego warto wiedzieć, co jeszcze może się przydać. Przyrządzanie Najszybszym sposobem przyrządzenia gorącej i aromatycznej kawy jest użycie ekspresu przelewowego lub ciśnieniowego. Jeśli żadnego z nich nie posiadamy, możemy zastąpić jekawiarką. Przeważnie składa się z trzech komór – na wodę, świeżo zmieloną kawę i gotowy napój. Po zapełnieniu dwóch pierwszych stawiamy kawiarkę na kuchence gazowej lub elektrycznej i podgrzewamy do czasu, aż w trzeciej komorze pojawi się czarna, pachnąca kawa. Jeśli zamiast espresso wolimy łagodną latte z pianką, koniecznie powinniśmy się zaopatrzyć w spieniacz do mleka. Najprostszy, zasilany bateriami kupimy już za kilka złotych i z powodzeniem spienimy podgrzane mleko. Chcąc zmniejszyć liczbę koniecznych czynności – zagotowanie mleka, spienienie, przelanie – możemy wybrać kompaktowe urządzenie, które zrobi to wszystko za nas. Aby kawa na długo zachowała swoje właściwości, musimy ją prawidłowo przechowywać. Idealnie nadają się do tego pojemniki do przechowywania kawy ze szczelnym zamknięciem, które zapobiegną jej zawilgoceniu i utracie aromatu. Serwowanie Dopełnieniem pieczołowitego przygotowania kawy jest podanie jej w pięknym naczyniu. Jeśli zależy nam na eleganckiej i szykownej oprawie, wybierzmy zestaw filiżanek. Z pewnością przyda się do nich odpowiednio dobrana cukiernica. Koneserom kawy z mlekiem niezbędny jest ponadto dzbanuszek dopasowany do filiżanek. Sprawne przetransportowanie całego zestawu z kuchni do salonu ułatwi nam taca. Ze względu na ogromny wybór kształtów, materiałów i zdobień bez problemu dopasujemy ją do aranżacji wnętrza. Nawet najostrożniejszym zdarza się czasem rozlać kawę podczas mieszania, słodzenia lub nalewania mleka. Chcąc uchronić stół przed odbarwieniami i śladami po gorących naczyniach, warto położyć na nim ozdobne podkładki pod filiżanki. Pijąc kawę w domowym zaciszu, z pewnością zdecydujemy się na kubek, który jest w większości przypadków bardziej pojemny i praktyczny. Gdy nie mamy czasu na wypicie kawy w domu, możemy ją przelać do kubka termicznego i zabrać ze sobą. Kącik do picia kawy Dla osób, które chcą połączyć picie kawy z chwilą relaksu, idealnym pomysłem będzie stworzenie kącika kawowego. Z pewnością powinien się w nim znaleźć stolik, na którym swobodnie postawimy tacę ze wszystkimi akcesoriami. Jednak najważniejszymi elementami wyposażenia takiego miejsca będą wygodne fotele, w których gospodarz i zaproszony gość mogą się wygodnie rozsiąść z filiżanką ciepłego napoju. Nastrojowe, przytłumione światło w tym miejscu zapewni stojąca lampa. Z szerokiej oferty z łatwością wybierzemy taką, która stylem i kolorem będzie pasowała do wystroju kącika. Każdy, dla kogo filiżanka kawy jest nieodłącznym elementem typowego dnia, powinien się zaopatrzyć w akcesoria, które ułatwią jej przygotowywanie i uprzyjemnią picie. Dzięki temu chwila z aromatycznym napojem będzie momentem przyjemności, do której chętnie powracamy.
Niezbędnik kawosza
Mitsubishi Outlander ma już 17 lat. Należy do najlepiej sprzedających się samochodów tego producenta. Obecnie na rynku dostępna jest trzecia generacja Outlandera. Dla kogo przeznaczone jest to auto i czy warto nim się zainteresować? Mitsubishi Outlander to średniej wielkości SUV w pełni zasługujący na to miano ze względu na znakomite właściwości terenowe. Urok prostoty Trzecia generacja Mitsubishi Outlandera zadebiutowała w 2012 r. Po trzech latach produkcji, która odbywa się wyłącznie w Japonii, przeprowadzono jego lifting. Najnowsze wcielenie modelu rozpoznamy po chromowanych wstawkach wokół grilla, podobnych jak w jego mniejszym bracie – modelu ASX. Mitsubishi Outlander ma konserwatywny i niewyróżniający się fajerwerkami design. Jest prosto i ascetycznie. Chciałoby się powiedzieć, że po japońsku. Co więcej, gdy Outlander stanie obok najnowszej, pochodzącej z tego samego kraju, Hondy Civic, sprawia wrażenie, że powstał nie kilka, ale kilkanaście lat temu. Czy to minus? Dla wielu kierowców zapewne tak, lecz po chwili za kierownicą Outlandera i uświadomieniu sobie, jakie zadania są przed nim stawiane, okazuje się, że nie wygląd jest tutaj najważniejszy. Wnętrze Mitsubishi Outlandera jest jeszcze bardziej proste niż jego nadwozie. Panuje tu klimat rasowej terenówki, która ma być wytrzymała i banalna w obsłudze, a nie atrakcyjna wizualnie i uwodząca nowoczesnością. Ta atmosfera nieco zmienia się w wersji specjalnej tego samochodu, nazwanej Mitsubishi Outlander Calligraphy. Inspirowana kaligrafią, czyli sztuką pięknego pisania i dbałością o detale, oferuje kierowcy i pasażerom ozdoby w postaci logotypów, listew i progów, dodatkowych opcji kolorów skórzanej tapicerki i obszyć deski rozdzielczej, a także wstawek z alcantary. To skutecznie rozświetla wnętrze i nadaje mu nieco bardziej ekskluzywny wygląd niż w zwykłej, podstawowej wersji. Nawet jeśli wnętrze Mitsubishi Outlandera wydaje się trącić myszką, to jednego nie można mu zarzucić – jest naprawdę przestronne. Outlander to spory SUV i czuć to w jego środku, więc pasażerowie nie będą w tym aucie narzekać na brak miejsca. Prawdziwa terenówka Kupując Mitsubishi Outlandera, mamy do wyboru tylko dwa silniki – benzynowy o pojemności 2 litrów oraz diesla o pojemności 2,2 litra. Oba motory dysponują mocą 150 koni, choć silnik wysokoprężny ma sporo wyższy moment obrotowy (360 zamiast 195 Nm). Konfiguracji jest jednak nieco więcej ze względu na napędy i skrzynie biegów – benzynę możemy zamówić z napędem na przód lub na cztery koła, z manualną skrzynią lub przekładnią CVT. Diesel jest oferowany wyłącznie jako automat z napędem 4WD. Napęd na obie osie to w Mitsubishi Outlander wybór wart rozważenia. Ten samochód nie udaje terenówki, tylko jest nią naprawdę. O ile wybierzemy napęd 4WD, uruchamiany za pomocą ogromnego przycisku zlokalizowanego w okolicy lewarka skrzyni biegów, Outlanderem nie tylko wjedziemy w naprawdę ciężki teren, ale co ważniejsze – sprawnie z niego wyjedziemy. Mitsubishi Outlander – dla kogo? Aby stać się właścicielem nowego Mitsubishi Outlandera, trzeba wydać co najmniej 90 000 zł. Jeśli wybierzemy wysoką wersję wyposażenia i silnik Diesla z automatem i napędem 4WD, cena wzrośnie o… 100 000 zł. Tak, cena Mitsubishi Outlandera może wynieść aż 190 000 zł przy maksymalnie doposażonej konfiguracji. Mając na względzie prostotę auta, wydaje się to drogo. Biorąc pod uwagę wszechstronność i przestrzeń, cena wydaje się bardziej akceptowalna, jednak nadal jest wysoka. Dla kogo zatem jest przeznaczony Mitsubishi Outlander? To samochód, z którego będą zadowoleni kierowcy poszukujący prostego, trwałego, wytrzymałego i wszechstronnego pojazdu. Bez obaw przewiozą nim zarówno rodzinę, jak i większy ładunek – także w terenie. W tych rolach Mitsubishi Outlander sprawdzi się najlepiej.
Test samochodu Mitsubishi Outlander
Wiosna i wczesne lato to czas szczególnie trudny dla osób cierpiących na uczulenia. Kiedy pylą trawy, alergicy chodzą z zatkanym nosem, swędzącą skórą i załzawionymi oczami. Na pylenie roślin raczej wpływu nie mamy, ale możemy zadbać przynajmniej o to, aby spać w odpowiedniej pościeli. To, w jakiej pościeli śpi alergik, ma podstawowe znaczenie dla jego zdrowia. W pościeli gromadzą się mikroskopijne pajęczaki, czyli roztocza. One same nie są dla osób uczulonych niebezpieczne, ale ich odchody to jeden z najpopularniejszych alergenów. Na szczęście na rynku jest specjalna pościel dla alergików, szyta z materiałów blokujących namnażanie się roztoczy, pleśni i grzybów, które najbardziej alergikom szkodzą. Lekkie i przewiewne Kołdry, pod którymi śpimy wiosną i latem, powinny być lekkie i przewiewne. „Zakopując się” w lecie pod grubą pierzynę, gwarantujemy sobie nieprzespane noce. W krajach południowych, gdzie jest zawsze gorąco, sypia się pod okryciami wyglądającymi jak nasze prześcieradła. Wśród pościeli dla alergików znajdziemy kołdry cieplejsze, na zimę, wersje całoroczne oraz specjalnie przystosowane do wysokich temperatur. Kołdry antyalergiczne na lato mają mniej wypełnia i są cieńsze. Sztuczne czy naturalne? Oto jest pytanie. Kołdry dla alergików szyje się często z tkanin i wkładów syntetycznych: polipropylenu, poliestru lub silikonu. Materiały syntetyczne, z jednej strony, blokują namnażanie się roztoczy, z drugiej jednak – nie przepuszczają powietrza, nie oddychają, co sprawia, że skóra pod nimi łatwo się poci. Taką pościel trzeba często prać, choć plusem jest to, że w niezbyt wysokich temperaturach (pamiętajmy, że roztocza giną już w 60oC.) Zaletą pościeli syntetycznej jest też jej stosunkowo niewysoka cena. Niezłą jakość mająkołdry wypełnione anilaną, sztucznym włóknem imitującym wełnę owczą, ale odpornym na wysokie temperatury. Dobrym materiałem do produkcji kołder dla alergików są włókna silikonowe – taka pościel jest miękka, sprężysta i elastyczna. Ptasi puch Dlaczego alergicy powinni unikać jak ognia pościeli puchowej? Jak się okazuje, to nie sam ptasi puch ma działanie uczulające, tylko to, co do niego lgnie. A dobrze się go trzymają między innymi roztocza i grzyby. Skoro tak, to może po odpowiednim oczyszczeniu ptasiego puchu można by go użyć do produkcji kołder również dla alergików? Okazuje się, że jak najbardziej. Kołdra puchowa dla alergikówkosztuje sporo, bo nawet kilkaset złotych, ale ten wydatek się opłaci. Wysoka cena wynika stąd, że wykonanie takiej pościeli wymaga specjalnych procedur. Kołdra nie jest szyta, tylko zgrzewana, żeby uniknąć dziurawienia. Specjalnie oczyszczony i spreparowany gęsi puch zostaje szczelnie zamknięty w antyalergicznej tkaninie, by nie przedostawały się do niego roztocza kurzu domowego. Kołdra jest zdrowa, przewiewna, ekologiczna i może nam dobrze służyć podczas letnich miesięcy. Jedwab? Jesteś tego warta! Jedwab jest jednym z najmniej uczulających materiałów, dlatego kołdry z jedwabnym wypełnieniem są idealnym rozwiązaniem dla osób cierpiących na uczulenia. Kołdra Silk Dreams kosztuje dużo, ale jest uszyta w stu procentach z jedwabiu. Jeśli masz wśród znajomych czy w rodzinie alergika, możesz sprezentować mu przy najbliższej okazji taką kołdrę. Będzie to na pewno bardzo użyteczny i jednocześnie luksusowy upominek. Jedynym minusem jedwabnych kołder jest to, że wymagają chemicznego czyszczenia, co bywa kłopotliwe i kosztowne. Wybierając odpowiednią kołdrę antyalergiczną na ciepłe miesiące, warto się przyjrzeć producentowi. W tym wypadku akurat opłaci się postawić na firmy, które mogą się wykazać medycznymi atestami. Mamy wtedy większą gwarancję, że pościel, od której zależy nasze zdrowie i samopoczucie, faktycznie spełni swoją funkcję.
Lekkie kołdry antyalergiczne na wiosnę i lato
Trudno uwierzyć, że ciepło czerpane z powietrza może zimą ogrzewać dom i wodę do mycia – zwłaszcza, gdy temperatura na zewnątrz znacznie spada poniżej 0°C. Mówimy o powietrznych pompach ciepła, które zyskują coraz większą popularność wśród energooszczędnych instalacji grzewczych. Czy pompa ciepła sprawdza się jako urządzenie grzewcze? Jakie są wady i zalety jej zastosowania? Zbiór wartościowych informacji znajdziesz w poniższym artykule. Coraz częściej decydujemy się na wybór pompy ciepła w celu ogrzewania lub przygotowania ciepłej wody użytkowej. Pompa ciepła jest urządzeniem energooszczędnym, a to znaczy, że do wytworzenia energii cieplej nie potrzebuje paliw stałych lub płynnych. Wykorzystuje ona dwa niezależne od siebie obiegi: obieg dolnego źródła oraz obieg górnego źródła. Obieg dolnego źródła to akumulator energii słonecznej, z którego pobieramy energię cieplną. Ze względu na rodzaj dolnego źródła, pompy mogą być gruntowe, wodne lub powietrzne. Obieg górnego źródła zapewnia rozprowadzanie ciepła w pomieszczeniach (np. ogrzewanie podłogowe bądź niskotemperaturowe tradycyjne grzejniki). Jak działa powietrzna pompa ciepła? Zasada pracypompy ciepła wykorzystywana jest w wielu urządzeniach służących do chłodzenia, takich jak lodówki czy klimatyzatory. Pompa ciepła wykorzystuje obieg czynnika chłodniczego, ale w odwrotnym kierunku – pobiera ciepło z chłodniejszego otoczenia, które następnie zostaje wykorzystane do ogrzewania lub przygotowania c.w.u. Powietrzna pompa ciepła typu split jest jednym z najtańszych w eksploatacji spośród dostępnych na rynku bezobsługowych źródeł ciepła. Dolnym źródłem ciepła tej pompy jest powietrze czerpane z zewnątrz domu. Składa się ona z jednostki montowanej na zewnątrz domu, pobierającej energię z otoczenia, oraz drugiej – wewnętrznej, odpowiedzialnej za przekazywanie energii do urządzeń rozporządzających ciepło w naszym domu. Efektywność pracy powietrznej pompy ciepła jest uzależniona od temperatury, dlatego najwięcej obaw wśród inwestorów budzi znaczy spadek sprawności pompy poniżej określonej temperatury zewnętrznej. Jeszcze do niedawna graniczna temperatura pracy pomp wynosiła -15°C, obecnie w ofercie producentów pojawiły się urządzenia, które mogą działać do -20°C a nawet -25°C. Poniżej tej temperatury ogrzewanie przejmuje grzałka elektryczna bądź dodatkowe źródło ciepła. Do napędu sprężarki w pompie ciepła wymagana jest energia eklektyczna, stąd średnie roczne koszty eksploatacji pompy kształtują się w granicach 2,5 – 4 tys. Czy warto inwestować w powietrzną pompę ciepła? Jeżeli szukamy bezobsługowego, taniego w eksploatacji i ekologicznego źródła ciepła do ogrzewania naszego domu – powietrzna pompa ciepła może spełnić nasze oczekiwania. Decydując się na montaż koła na paliwo stałe – choć zyskujemy wprawdzie niskie koszty ogrzewania domu, wymagana jest stała obsługa kotła, jego utrzymanie w czystości oraz konserwacja. W przypadku instalacji kotłów zasilanych gazem płynnym lub olejem opałowym obowiązek stałej obsługi spada nam z barków – jednakże koszty zakupu paliwa nie należą do najtańszych. W przypadku budynków o niewielkim zapotrzebowaniu na energię, jak domy energooszczędne, powietrzna pompa ciepła sprawdzi się jako niskotemperaturowe źródło ciepła współpracujące z ogrzewaniem płaszczyznowym. Ogrzewanie podłogowe powinno być zasilane wodą o temperaturze nie wyższej niż 29°C – podłoga nie jest przegrzewana, a urządzenia takie jak powietrzna pompa ciepła osiągają najwyższą sprawność grzewczą. Podsumowanie Koszt budowy instalacji z powietrzną pompą ciepła w standardowym domu jednorodzinnym mieści się w granicach 25-30 tys. Biorąc pod uwagę znacznie wyższy koszt budowy piwnicy gazowej lub olejowej, pompę ciepła podaje się jako alternatywę dla ogrzewania gazowego, olejowego czy elektrycznego. Przeciętna pompa ciepła, która zużywa 1 kWh energii elektrycznej dostarcza 4 kWh ciepła. Jest ona dobrym rozwiązaniem, jeżeli poszukujemy ekologicznego i w pełni bezobsługowego źródła ciepła.
Powietrzna pompa ciepła – plusy i minusy
Świetny przepis i zdolności kulinarne to idealny początek, aby zająć się również fotografią kulinarną. Jeśli jedzenie dobrze wygląda, to aż chce się go spróbować. Jak fotografować, aby osiągnąć efekt wow na zdjęciach? Zwykle wystarczy dobry obiektyw, statyw, jasne pomieszczenie z naturalnym światłem i oczywiście piękne danie. Dobry obiektyw to podstawa Jeśli mieliśmy w planach zakup nowego aparatu, w tym przypadku lepiej zainwestować w obiektyw. Nawet nie najmłodsza i nie najlepsza lustrzanka poradzi sobie z zadaniem, jeśli zamontujemy do niej rewelacyjny obiektyw. Oczywiście nie ma jednego konkretnego obiektywu. Możemy zdecydować się na uniwersalne szkło zmiennoogniskowe, jak Sigma 17-70 mm f/2.8-4.0. Większy zakres ogniskowej pozwoli nam zarówno na zrobienie zbliżeń, jak i szerszych kadrów. Z drugiej strony warto rozważyć także zakup obiektywu makro. Takim sprzętem jak Tamron SP 90 mm f/2.8 Di Macro pięknie odwzorowujemy detale na zdjęciu nawet z większej odległości, a same fotografie będą bardzo ostre. Jeszcze lepiej, gdy będzie to bardzo jasny obiektyw. Używając wtedy niskiej przysłony, uzyskamy ładnie rozmyte tło. Bardzo ważne jest światło Nawet profesjonalni fotografowie kulinarni używają głównie dziennego światła. Ustawiamy wtedy stół pod oknem, najlepiej podczas złotej godziny, ponieważ światło jest wtedy miękkie, rozproszone i zdecydowanie łagodniejsze. Jeśli mamy do czynienia z ostrym południowym słońcem, poszukajmy sposobów, aby je zmiękczyć, na przykład roletami lub firanką. Po przeciwnej stronie warto rozstawić biały brulion lub cienkie pianki, które można kupić w sklepach dla plastyków. W ten sposób doświetlimy scenę i rozbijemy niepotrzebne cienie. Jeśli któraś część kadru jest naszym zdaniem zbyt jasna, możemy użyć czarnej pianki, której zadaniem będzie pochłanianie nadmiernej ilości światła. W tak dopieszczonym domowym studio przy jedynie naturalnym świetle z okna zdjęcia wychodzą naprawdę ładnie i apetycznie. Odpowiednie tło zrobi atmosferę Podczas stylizacji i projektowania całej sceny nie możemy zapomnieć o tle. Ma ono niebagatelne znaczenie w końcowym efekcie zdjęcia. Może bardzo pomóc lub wszystko zepsuć. Nudne tło także nie jest najlepszym rozwiązaniem. Podobnie jak z kwestią światła, tu także możemy rozwiązać sprawę praktycznie bezkosztowo. Na tło będzie nadawał się zwykły jednokolorowy karton, ciekawy kawałek materiału czy wymontowane drzwiczki od szafki. Innym rozwiązaniem jest zakup popularnego ostatnio tła winylowego. Jest bardzo trwałe i łatwe w utrzymaniu czystości, a więc idealnie nada się do pracy z jedzeniem. Poza tym jest w stanie świetnie imitować różne struktury i materiały. Przy jego pomocy możemy stworzyć wrażenie świątecznego lub rustykalnego stołu. Stabilizacja Fotografując w świetle naturalnym, powinniśmy brać pod uwagę, że długi czas naświetlania prawdopodobnie będzie uniemożliwiał nam fotografowanie z ręki. Idealnym rozwiązaniem na ten kłopot jest użycie statywu. Wyeliminujemy w ten sposób ryzyko rozmazanego zdjęcia spowodowanego drganiem ręki. Dodatkowo użycie statywu pozwoli nam precyzyjniej ustawić i dopracować kadr. Jaki statyw wybrać? Optymalnie będzie użyć wysokiego, takiego, który ustawimy na podłodze. Przy bliższych ujęciach sprawdzi się też niski statyw stołowy. Polecanymi producentami statywów są Manfrotto, Novoflex czy Benro. Dodatki tworzą klimat Ostatnim elementem kulinarnej sesji fotograficznej są dodatki. To one dopełniają scenę i tworzą klimat na zdjęciu. To nie muszą być specjalne, wysublimowane gadżety. Świetnie sprawdzą się stare sztućce, ładnie zdobione talerze, kwiatki, foremki, wstążki. W ich poszukiwaniu warto odwiedzić kredens babci, targowiska staroci lub internetowe aukcje. Taka kompozycja będzie wyglądała bardzo efektownie. Nie bójmy się eksperymentów ani rozgardiaszu. Rzadko najlepsze zdjęcie wychodzi za pierwszym razem. Traktujmy to jak proces. Po kilkunastu próbach na pewno będziemy mieli co najmniej jedno dwa dobre ujęcia. Dobra zabawa Odpowiedni sprzęt, naturalne światło oraz ładna kompozycja z dań i dodatków to właściwie wszystko, czego nam trzeba w fotografii kulinarnej. Eksperymentując z ustawieniami i światłem, z pewnością dojdziemy do rewelacyjnych efektów. Nie zapominamy jednak o dobrej zabawie po ciężkiej pracy. Tak pięknie przygotowane jedzenie będzie fantastycznym posiłkiem i nagrodą za udaną sesję fotograficzną. Smacznego.
Fotografia kulinarna - jak to się je?