source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
Frędzle to jeden z najgorętszych trendów sezonu wiosna/lato 2016. Ubrania i dodatki z frędzlami można śmiało określić jako must have garderoby każdej kobiety, która chce być z modą za pan brat. Czym się kierować, wybierając torebki i buty z frędzlami? Jak nosić frędzle?
Frędzle trafiają w gust miłośniczek stylu boho, westernowego czy hippie i mody lat 70. Łatwo wypatrzysz je nie tylko w bogatej ofercie pojemnych toreb i efektownych torebeczek, ale też wśród wygodnych botków na płaskim obcasie, delikatnych sandałków na szpilce czy niebanalnych kozaków. Urocze frędzle, dodające każdej stylizacji świeżości, zadziorności i nutki szaleństwa, pięknie zdobią też: kamizelki, spódniczki, sukienki, skórzane kurtki i narzutki. Na topie są przede wszystkim dodatki z frędzlami z naturalnego lub sztucznego zamszu w kolorze karmelowym, które sprawdzą się w modzie codziennej albo w stylizacji na festiwal rockowy. Umiejętna zabawa modą i uznanie dodatku z frędzlami za wyrazisty detal w elegantszym zestawie sprawi, że będziesz królową wieczoru. Pamiętaj jednak, że na wieczorne wyjścia zamiast zamszu lepiej wybrać gładką skórę i niewielką torebeczkę typu kopertówka. Torebka na ramię spisze się świetnie podczas popołudnia w kinie, a do torby w kształcie worka możesz śmiało zapakować notatki i biec na uczelnię.
Przede wszystkim… torebki z frędzlami
Entuzjastki zabawy z modą mogą szaleć ze stylami, mieszając pozornie niepasujące do siebie elementy garderoby, choćby zestawiając spódnicę z tiulu ze skórzaną ramoneską albo zwiewną sukienkę z materiału w drobne kwiatki z ciężkimi butami, takimi jak biker boots czy glany. Do odważnych świat należy. Jeżeli chcesz się wyróżniać, zestawiaj torby-worki ze swetrami z grubym splotem, a sporej wielkości, prostokątne kopertówki z frędzlami noś na uczelnię do jeansów i klasycznej białej koszuli. Jakie torebki z frędzlami znajdziesz na Allegro i z czym stworzą one zgrany zestaw?
Torba z jednym frędzlem, który na przykład zdobi zapięcie – świetnie sprawdzi się do wielu zestawów, możesz śmiało potraktować tę torbę tak, jakby w ogóle nie miała frędzla. Jeden zwariowany detal wprawdzie dodaje samej torebce charakteru, ale nie zdominuje zestawu, tak jak torba udekorowana dziesiątkami frędzli.
Torby z frędzlami w wyrazistych kolorach, których nietuzinkowość warto podkreślić kontrastującym strojem. Dodatek w intensywnym odcieniu różu albo w barwie pomarańczowej wyśmienicie prezentuje się w towarzystwie białej koszulki i szortów z błękitnego jeansu, równie dobrze odegra rolę elementu dekorującego beżowo-szarą stylizację.
Torebki miejskie i torebki sportowe z frędzlami to wymarzone detale dla modnych dziewczyn i kobiet, które uwielbiają podążać za trendami. Pojemna miejska torba w rozmiarze A4, wykonana z pięknej ekoskóry w kolorze czekoladowym zachwyci wszystkie koleżanki z pracy, kiedy zestawisz ją z takimi biurowymi „klasykami”, jak biała koszula z kołnierzykiem i beżowe cygaretki albo kremowa koszula ze stójką i czarna spódnica ołówkowa. Miejska torebka z frędzlami lub jej sportowa wersja okaże się ważną częścią garderoby licealistki uwielbiającej kombinezony i proste jeansy.
Do czego pasują buty z frędzlami?
Buty z frędzlami możesz nosić niezależnie od pory roku. Na Allegro znajdziesz nie tylko delikatne sandałki i śliczne baleriny, ale nawet cieplejsze botki i kozaki. Sandałki rewelacyjnie komponują się z letnimi sukienkami i szortami. Na imprezy w klubie przy plaży warto także zestawić je z rurkami. Wąskie nogawki spodni i legginsy to wymarzony element ubioru, jeżeli chcesz założyć botki albo kozaki z frędzlami. Niebanalne balerinki to z kolei buty uniwersalne – pasują zarówno do jeansów, nadając nieco elegancji zestawowi codziennemu, jak i do stroju typowo biurowego.
Frędzle to jeden z najgorętszych trendów tego sezonu. Zabawne elementy mogą zdobić nie tylko ubrania, ale też wyraziste dodatki. Bawiąc się trendami, zestawiaj nieszablonowe torby i oryginalne buty z frędzlami ze stonowanymi zestawami do biura albo na uczelnię. | Frędzle w roli głównej |
Walter Moers po raz kolejny udowadnia, że nie ma sobie równych w tworzeniu książek, które są połączeniem baśni, fantastyki, a czasem i horroru. „Kot alchemika” to już piąty tom bardzo popularnego również i u nas cyklu „Camonia”. Każda z książek opowiada o innym mieszkańcu tego magicznego świata, którym przytrafiają się niesamowite historie – czasem zabawne, czasem przerażające i trzymające w napięciu – ale zawsze bardzo wciągające. Krotek-psotek
Echo, główny bohater „Kota alchemika”, to krotek. Kto to taki ten krotek? Już spieszę z wyjaśnieniem: to niezwykłe stworzenie z pozoru przypomina zwykłego kota, jednak w przeciwieństwie do poczciwych dachowców krotki potrafią porozumieć się w każdym języku – zarówno ludzkim, jak i zwierzęcym. Echo po śmierci swojej ukochanej Pańci, która bardzo o niego dbała, znalazł się w nie lada kłopotach. Ponieważ mieszka w Sledwai, gdzie nie rosną żadne kwiaty i rośliny, lecz tylko… czyraki i brodawki, zaczyna przymierać z głodu. Nieoczekiwanie z pomocą przychodzi mu jednak Przeraźnik Eisspin, tajemniczy i nieco szalony alchemik, który składa mu bardzo kuszącą propozycję. W zamian za miesiąc niekończącej się uczty Echo będzie musiał oddać Przeraźnikowi, który w wolnych chwilach od ważenia magicznych substancji para się malarstwem katastroficznym, swój tłuszczyk. Czy krotek wyjdzie z opresji i nie trafi do kotła alchemika?
Trochę bajka, trochę horror
„Kot alchemika” – w przeciwieństwie do wcześniej wydanych w Polsce książek Waltera Moersa – skierowany jest do najmłodszych. Jak to jednak u Moersa bywa, w fabule książki po równo rozkładają się wątki bajkowo-fantastyczne, idealne dla najmłodszych, i te, które mogą przyprawić malucha o gęsią skórkę. Echo poznaje wszystkie najbardziej mroczne zakamarki zamku Eisspina, no i sama wizja uroczego krotka w kotle do wytapiania tłuszczu też nie wydaje się zbytnio child-friendly.
Zanim więc przeczytacie tę książkę dzieciom, sami poświęćcie jej kilka wieczorów. W Sedwai nie ma bowiem wielu pozytywnych bohaterów, jednym z nielicznych jest nasz główny bohater, który musi zmierzyć się z wieloma niebezpieczeństwami i postaciami, które zrobią wszystko, by nie odzyskał wolności. Autor ma jednak niezwykły talent do opisywania nawet najmniej przyjemnych sytuacji w czarujący sposób, który wywoła uśmiech na twarzy każdego.
To książka „ciasna”, nie z powodu objętości, lecz z powodu akcji, która toczy się właściwie w jednym miejscu. Zamek Eisspina jest duży i pełny zakamarków, ale korytarze są ciasne, a z okien nie widać nic poza innymi murami. Tylko z dachu dachów dojrzeć można odległe krainy. To klaustrofobiczne nieco środowisko pozwala za to błyszczeć bohaterom, choć ci, jak też już wspominałem, wcale nie budzą wielkiej sympatii. Akcja jest wciągająca, choć opisy niektórych dań czy ważonych przez alchemika tajemniczych substancji mogą momentami wydawać się przekombinowane. Moers ma jednak dar do oczarowywania czytelnika, chyba tylko po to, by znienacka przekuć ten balonik fantazji i zakończyć historię w zupełnie nieoczekiwany przez nas sposób.
W gruncie rzeczy sam nie wiem, czy tę książkę polecałbym do czytania dzieciom, czy też może raczej zostawiłbym ją w biblioteczce rodziców. Być może „Kot alchemika” może posłużyć dorosłym do wytłumaczenia dzieciom, że nie ma opresji bez wyjścia, a wolność jest najważniejsza? Brzmi to pewnie dość patetycznie, ale wszak sam Moers też nie unika w swoich książkach filozofowania.
Źródło okładki: www.publicat.pl | „Kot alchemika” Walter Moers – recenzja |
Krem z brokułów to prosta i szybka w przygotowaniu zupa. Jest smaczna, pożywna, a do tego bardzo zdrowa. Wypróbujcie poniższy przepis! Składniki:
600 g brokułów
1 posiekana cebula
3 posiekane ząbki czosnku
100 g masła
2 l bulionu warzywnego
2 łyżeczki słodkiej papryki
Krok po kroku:
Na maśle podsmażamy czosnek i cebulę. Gdy się zeszklą, dodajemy rozdrobnione brokuły. Zalewamy je bulionem i gotujemy do miękkości. Miksujemy ze śmietaną. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Przed podaniem posypujemy papryką.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Krem z brokułów |
Nadeszła zima, a wraz z nią sezon na m.in. narty i snowboard. Podczas kompletowania ekwipunku na wyjazd nie zapomnij o bieliźnie termoaktywnej. Wykonana z wysokiej jakości materiału i uszyta bez szwów zapewni ci komfort nie tylko w ekstremalnych warunkach. Dlaczego warto ją mieć? Jak wybrać najbardziej funkcjonalny model? Zerknij na wskazówki poniżej. Jak działa bielizna termoaktywna?
Zasadniczą funkcjątermoaktywnej bielizny jest odprowadzanie ze skóry wilgoci i zapewnienie ciału termicznej izolacji. Materiał syntetyczny, z którego jest wykonana, zwykle składa się z dwóch warstw – hydrofobowej, znajdującej się po stronie wewnętrznej, bliżej skóry oraz hydrofilnej, zewnętrznej. Pierwsza warstwa bardzo szybko odprowadza wilgoć do drugiej, sama pozostając sucha. Część hydrofilna wchłania i odparowuje pot, umożliwiając przy tym skuteczną termoregulację.
Warstwa wewnętrzna zazwyczaj składa się z włókien poliestrowych. W warstwie drugiej natomiast coraz bardziej popularne staje się wykorzystywanie takich materiałów, jak choćby wełna merynosów. Jako składnik termoaktywnej odzieży sprawdza się świetnie – zimą zapewnia dodatkową izolację i pozwala utrzymać ciepłotę ciała, latem ma właściwości chłodzące. Jest też przyjemna w dotyku i nie podrażnia skóry – z takiej bielizny można korzystać cały rok. Nierzadko odzież termoaktywna zawiera w sobie także jony srebra. Dzięki właściwościom antybakteryjnym zapobiegają one powstawaniu nieprzyjemnych zapachów.
Nie należy jednak zapominać, że aby bielizna termoaktywna mogła działać skutecznie, pozostałe warstwy ubioru również muszą mieć właściwości „oddychające”, w przeciwnym razie termoizolacja nie będzie pełna.
Rodzaje bielizny termoaktywnej
Kryterium podziału bielizny termoaktywnej jest grubość warstw materiału, z jakiego została wykonana. Dzielimy ją więc na: lekką (cienką), średnią i grubą.
Bielizna lekka to koszulki z krótkim rękawem albo szorty. Jak wskazuje nazwa – jest najcieńsza, nie sprawdzi się więc przy niskich temperaturach, ponieważ nie zatrzymuje ciepła. Najszybciej jednak absorbuje wilgoć, wskazana jest więc dla wszystkich, którzy uprawiają intensywne dyscypliny sportowe i chcą cieszyć się możliwie dużym komfortem w czasie wysiłku.
Bielizna średnia jest najbardziej uniwersalna. Stanowi dobrą warstwę izolacyjną, skutecznie odprowadzając przy tym wilgoć – może być złotym środkiem dla wszystkich szukających termoaktywnej odzieży, która sprawdzi się w umiarkowanych warunkach. Prawdopodobnie jej wybór nie będzie najlepszym pomysłem, jeśli planujesz intensywnie ćwiczyć na siłowni lub biegać w upale – za to na trekkingowej wycieczce albo podczas aktywności na świeżym powietrzu z pewnością zda egzamin.
Bielizna gruba, jak wskazuje nazwa, przeznaczona jest dla wszystkich, którzy potrzebują przede wszystkim izolacji termicznej. Nie traci, rzecz jasna, swoich właściwości pozwalających jej odprowadzać wilgoć, nie jest jednak tak skuteczna w tej materii jak bielizna lekka. Będzie za to doskonałym wyborem na zimową wyprawę lub jakąkolwiek aktywność w niskich temperaturach.
Na co zwracać uwagę przy wyborze bielizny termoaktywnej?
Wybierając odpowiednią bieliznę, należy sugerować się przede wszystkim jej materiałem i krojem. Jedne z najbardziej popularnych materiałów i technologii używanych do produkcji termoaktywnej bielizny to np. Active Wool– dzianina składająca się z dwóch warstw: wełnianej i poliestrowej, uniwersalna i sprawdzająca się najlepiej w niskich temperaturach, Coolmax– poliestrowe włókno charakteryzujące się niezwykle szybkim absorbowaniem wilgoci i sprawdzające się najlepiej latem i przy dużej aktywności fizycznej lub Isolfil – miły w dotyku materiał używany najczęściej do produkcji skarpet. Oczywiście wybór jest znacznie szerszy – każdy model bielizny posiada inne cechy i właściwości, przed zakupem warto więc zorientować się, jaka jest specyfika konkretnego materiału i w jakich warunkach sprawdzi się najlepiej.
Koniecznie należy też upewnić się, czy wybrana bielizna będzie ściśle przylegać do ciała – jest to warunkiem jej skutecznego działania. Jeśli koszulka lub szorty będą zbyt luźne, wilgoć nie zostanie zaabsorbowana przez tkaninę i pozostanie na skórze, bielizna termoaktywna nie spełni więc swojej funkcji. Przy wyborze warto też zwrócić uwagę na technikę szycia – najwygodniejsze i najściślej przylegające do ciała będą elementy uszyte bezszwowo. Taka bieliznanie będzie uwierać ani uciskać, zapewni maksymalną swobodę ruchów. Trzeba jednak liczyć się z tym, że modele bezszwowe są zwykle odpowiednio droższe, warto jednak dokonać takiej inwestycji.
Powody, dla których warto wyposażyć się w bieliznę termoaktywną można mnożyć. Zapewnia komfort, jest niezwykle wygodna, zapewnia ciału termoizolację… Jeśli do tej pory nie korzystałeś ze wszystkich jej zalet, warto to zmienić. Wybierz odpowiedni dla siebie model i spakuj na najbliższy wyjazd – to, że później nie będziesz chciał wrócić do bawełnianych koszulek i zwyczajnych szortów, jest gwarantowane. | Bielizna termoaktywna – zapewnia komfort i zdrowie |
W chłodne dni nasze ciało wymaga specjalnego traktowania. Zimne powiewy wiatru, deszcz, nagłe zmiany temperatury nie sprzyjają naszym włosom czy skórze. Podczas zimowych miesięcy niemal konieczna jest zmiana kosmetyczki tak, by substancje, którymi wspomagamy nasze ciało, nie szkodziły i dawały optymalne rezultaty. Jest kilka podstawowych zasad, których warto się trzymać podczas kompletowania zimowej półki z kosmetykami. Wystarczy tylko kilka drobnych zmian i nasza skóra oraz włosy będą bezpieczne, dobrze odżywione i w świetnej kondycji podczas długich, zimowych dni.
Zadbaj o skórę twarzy
Dobrze dobrany krem do twarzy to najważniejszy z kosmetyków zimowych. Chroni przed niskimi temperaturami, zabezpiecza przed wiatrem i ostrym powietrzem. Jednak aby znaleźć swój idealny kosmetyk powinno się najpierw dokładnie określić swój rodzaj skóry. Bez względu na to, jaki on jest, podczas chłodnych dni musimy pamiętać o tym, że najważniejsza jest ochrona i zbalansowana gospodarka wodna. Zimą najczęściej sięgamy nie po kremy lekkie, nawilżające, ale te o nieco tłustszej konsystencji, ale dbające o nawilżenie.
Najbardziej problematyczną podczas zimowych miesięcy jest skóra tłusta bądź mieszana, choć jest ona naturalnie najbardziej zabezpieczona przed mrozami. Dlaczego? Zazwyczaj skóra tłusta jest znacznie grubsza, a także zawiera więcej naturalnej bariery ochronnej. Jeśli nasza cera skłonna jest do przetłuszczania się, wówczas zdecydowanie powinniśmy unikać kremów na bazie parafiny. To ona odpowiedzialna jest za zapychanie porów, a co za tym idzie, powstawanie zaskórników, pryszczy i innych niedoskonałości. Warto postawić na kremy o lekkiej, ale nie matującej konsystencji, gdyż te wysuszają skórę. Należy także pamiętać o dobrym nawilżającym serum, które zapobiegnie odwodnieniu. Jeśli posiadamy skórę mieszaną, wówczas partie suche należy potraktować kosmetykiem półtłustym, również o nieco lżejszej konsystencji. Natomiast miejsca przetłuszczające się pielęgnujemy kremem zawierającym witaminę A, E czy F.
Skóra przesuszona bardzo często podczas mroźnych dni staje się wrażliwsza, piecze i w miejscach szczególnie narażonych na chłody bywa zaczerwieniona. Najważniejsze jest odpowiednie nawilżanie, ale nie za pomocą kremu, a dobrego serum nawadniającego na bazie wody termalnej czy naturalnych składników łagodzących podrażnienia, na które nakładamy krem tłusty lub półtłusty. Dopiero taka podwójna warstwa ochronna sprawi, że nasza skóra będzie bezpieczna podczas wiatru czy deszczu. Jeśli dodatkowo używamy kosmetyków do makijażu, wówczas i one służą nam jako tarcza ochronna. Zimą warto zaopatrzyć się w nieco cięższy i bardziej kryjący podkład.
Bariera ochronna dla dłoni
Czy wiecie, że skóra naszych dłoni jest zazwyczaj najbardziej narażona na zmiany temperatury? To przecież ręce często pozostają bez zabezpieczenia, myte są znacznie częściej w ciągu dnia, a nie zawsze potem kremowane. Dlatego dobrze dobrany preparat do rąk zapewni im bezpieczeństwo… i zmniejszy efekty starzenia się skóry. To bardzo często dłonie zdradzają wiek wielu osób!
Jeśli przebywamy w biurze czy na uczelni, wówczas podczas chłodnych dni warto mieć pod ręką swój ulubiony, nawilżający preparat. Zimą należy nakładać go na dłonie po każdym ich umyciu, a także kiedy poczujemy, że nasza skóra rąk staje się szorstka czy sucha. W ogrzewanych pomieszczeniach powietrze staje się suche, a przez to i skóra na dłoniach jest napięta. Najlepszym sposobem jest dodanie kolejnej warstwy kremu. Krem, którego używamy w pomieszczeniach, nie musi być bardzo tłusty, ponieważ utrudniałoby to pracę. Wystarczy lekka, nawilżająca formuła i ulubiony zapach.
Kiedy wychodzimy na mróz czy chłód, wówczas powinniśmy wybrać krem znacznie bardziej odżywczy i tłusty. W przeciwieństwie do skóry twarzy nasze dłonie możemy traktować parafiną. To ona zabezpieczy je przed skokami temperatur. Nie zapominajmy o rękawiczkach, które są zbawieniem dla naszych dłoni!
Dwa razy w tygodniu podczas zimowych miesięcy możemy przygotować sobie kurację nawilżająco-ochronną. Nałóżmy bardzo grubą warstwę tłustego, regenerującego kremu na nasze dłonie i potrzymajmy przez kilkadziesiąt minut w bawełnianych rękawiczkach. Jeśli lubimy, możemy podobny kompres zastosować na całą noc. Skóra dłoni staje się miękka, nawilżona i znikają podrażnienia.
Szukając dobrego kremu do rak, sprawdźcie, czy ma w swoim składzie np. alantoinę, olej kokosowy lub palmowy, masło shea, pantenol czy glicerynę.
SOS dla naszych ust
Spierzchnięte, opuchnięte, popękane i zaczerwienione wargi to problem, z którym wiele osób walczy przez cały rok, ale w miesiącach chłodniejszych zdecydowanie się on pogłębia. Niestety, wówczas już jest za późno na ratunek doraźny, a przez to także na noszenie ulubionej kryjącej pomadki. Skóra ust jest niezwykle cienka i delikatna, dlatego nawet najmniejsza zmiana temperatury sprawia, że pęka. Ważne jest, by pamiętać o codziennej pielęgnacji i ochronie ust, wówczas nawet w czasie zimy będą prezentować się kusząco.
Pielęgnację i ochronę warto rozpocząć od peelingu ust. Możemy stosować do tego specjalne preparaty na bazie cukru, które swym wyglądem przypominają tradycyjne błyszczyki czy pomadki. Możemy także wykonać masaż ust szczoteczką do zębów o delikatnym włosiu. Następnie nałożyć bardzo grubą warstwę oleju lub miodu. Oczywiście świetnym rozwiązaniem są preparaty na bazie naturalnych składników. Nie oszczędzajmy na ilości – niech ilość kremu będzie naprawdę pokaźna. Podobny zabieg należy stosować na noc.
Podczas przybywania na mrozie często mamy skłonność do oblizywania skóry ust. Co prawda wargi są nawilżone, ale tylko przez kilka minut. Czynność powtarzamy, a skóra ust staje się coraz bardziej spierzchnięta. Niezbędna jest pomadka ochronna na bazie witaminy A, oliwy z oliwek, oleju z pestek winogron, jojoby. Składniki te naturalnie nawilżają i osłaniają usta, tworząc tłustą barierę ochronną. Dodatkowo zapobiegają utracie wilgoci, łagodzą pierzchnięcie. Co najważniejsze – profesjonalne pomadki ochronne, a nie błyszczyki, zawierają filtry ochronne przed promieniami UVB. To ważne również zimą, kiedy słońce bywa równie intensywne co podczas letnich miesięcy.
Lżejszych preparatów używajmy także w pomieszczeniach – pamiętajmy, by aplikować na usta lekką warstwę ulubionej pomadki ochronnej. W biurze dobry będzie także błyszczyk ze składnikami ochronnymi czy delikatnie barwiący balsam do ust na bazie wazeliny czy masła shea.
Zatroszcz się o włosy
Podczas chłodnych dni nasze włosy są również szczególnie narażone na niepogodę. Wiatr, deszcz, śnieg, duże amplitudy temperatur nie sprzyjają ich kondycji. Do tego nasza dieta staje się uboższa w witaminy poprzez brak świeżych owoców i warzyw. Stosujemy suplementy diety, które odżywiają skórę naszych włosów. Zrezygnujmy z suszenia suszarką na rzecz bawełnianych ręczników. Jeśli jednak spieszymy się do wyjścia, wówczas lepiej suszyć włosy chłodniejszym powietrzem. Zajmie to parę minut więcej, ale oszczędzi nasze włosy. Zimą również zrezygnujemy z lokówek, prostownic czy termoloków. Każde dodatkowe obciążenie sprawia, że włosy się przesuszają, są cieńsze.
Niektórzy doradzają także rzadsze mycie włosów. To niekoniecznie dobry pomysł, ale warto wybrać szampon o łagodnej formule. Często są to preparaty dla dzieci, alergików czy kosmetyki naturalne. Wprowadź do swej codziennej pielęgnacji oleje. Zima to najlepszy moment na rozpoczęcie tzw. kuracji olejowania włosów, jednej z najpopularniejszych form dbania o gęste i mocne kędziory. Zabieg ten jest niezwykle popularny na Dalekim Wschodzie, gdzie podstawą pielęgnacji są naturalne oleje arganowe, kokosowe, jojoba, macadamia i wiele innych. Zimą zależy nam przede wszystkim na stworzeniu warstwy ochronnej i odpowiednim nawilżeniu, więc warto wybrać specyfik z olejem arganowym oliwą z oliwek, olejem kokosowym czy z olejem z pestek winogron.
Kosmetyk nakładamy na suche włosy i zawijamy je w ciepły ręcznik. Wskazane jest, by taki kompres nosić od trzydziestu minut do nawet kilku godzin. Niektórzy preferują maski nakładane na całą noc, ale najlepiej sprawdzi się kompres trzymany przez dwie, trzy godziny. Kurację powtarzamy w zależności od naszych potrzeb. Jeśli mamy naprawdę mocno przesuszone włosy, wówczas nawet dwa razy w tygodniu. Kompres zmywany poprzez tradycyjne, dwukrotne umycie włosów naszym szamponem. Samodzielnie musimy także ocenić, czy potrzebujemy dodatkowej odżywki. Niektórzy po zabiegu olejowania już nie muszą szukać pomocy przy suchych i trudno rozczesujących się włosach.
Masło shea – na ratunek
Choć bywa używane do gotowania, to masełko shea jest doskonałym kosmetykiem chroniącym naszą skórę podczas chłodu. Ale nie tylko! Świetnie radzi sobie ze zmarszczkami, podrażnieniami, skóra atopową czy nawet łuszczycą. Pomaga zabliźniać rany i przyspiesza gojenie. To niezbędnik na zimowe dni!
Niewielkie opakowanie warto nosić ze sobą w torebce, bo przyda się nam kiedy skóra naszych ust stanie się sucha i spierzchnięta, ale także kiedy poczujemy, że dłonie są szorstkie i zmarznięte. To także doskonała pomoc przy łuszczeniu się skóry na nosie. Pomaga na odparzenia i zmarzniętą skórę. Możemy traktować je jak balsam – na łokcie, skórę stóp czy kolan. Świetnie zmiękcza skórę! Stosujemy jako kompres na stopy czy dłonie. Może się nam przydać jako baza pod cienie do powiek czy nawet podkład! To kosmetyk wielofunkcyjny, który pozwoli nam przetrwać zimę. | Top kosmetyki na zimę! |
Baśniowa opowieść, wygląd do złudzenia przypominający przepiękne anime oraz emocjonujący system walki. Oto „Ni No Kuni 2” – tytuł, który wciąga na długie godziny! W grze studia Level 5 możemy się poczuć niczym bohater starej baśni, który ratując świat, mierzy się ze złem i dokonuje wielkich czynów. Historia nie pozostaje jednak bez morału – droga do zostania herosem jest długa i wyboista.
Fabuła
„Ni No Kuni 2: Revenant Kingdom”, należące do gatunku jRPG, jest sequelem „Ni No Kuni: Wrath of the White Witch”. Nie jest to zwykła kontynuacja poprzedniej historii, więc mogą w nią grać również osoby nieznające pierwszej części.
Historia zaczyna się nietypowo. Najpierw poznajemy Rolanda, prezydenta kraju łudząco podobnego do USA. Pewnego dnia udaje się on w podróż służbową. Po drodze zatrzymuje się w mieście, które zostaje zaatakowane rakietą bojową. Eksplozja niszczy samochód i rani naszego bohatera. Jednak ten nie ginie, lecz za sprawą magicznej siły przenosi się do fantastycznego królestwa Ding Dong Dell. Trafia do pałacu księcia Evana Pettiwhiskersa Tildruma. Następcy tronu. Pół człowieka, pół Grimalkina (Grimalkiny to rasa humanoidalnych kotów).
Przybysz z innego świata pojawia się w książęcych komnatach, gdy Evan, po śmierci ojca, oczekuje na ceremonię koronacyjną. Jest to jednocześnie moment, gdy myszy organizują… pucz. Chcą zabić księcia i obalić rządy kociej arystokracji. Roland ratuje następcę tronu i postanawia pomóc osiągnąć mu wielki cel – zbudować królestwo, w którym każdy poddany może „żyć długo i szczęśliwie”.
W tym momencie właśnie zaczyna się przygoda.
Podczas budowy nowego, sprawiedliwego świata przyjdzie nam przemierzyć świat Ni No Kuni, spotkać barwne postacie oraz dokonać heroicznych czynów. Opowieść snuta przez twórców gry dotyka kwestii sprawowania władzy z poszanowaniem praw poddanych, etycznego postępowania przez rządzących, lojalności poddanych i trudności z utrzymaniem w królestwie pokoju.
Rozgrywka
Podczas zwiedzania świata będziemy przewodzić drużynie, która składa się z maksymalnie trzech postaci. Będziemy mogli wybierać do niej dostępnych bohaterów, a ci dołączą do nas w ciągu rozgrywki. Podczas eksploracji i walki, oglądanych z perspektywy trzeciej osoby, będziemy bezpośrednio sterować tylko jednym bohaterem.
Walka jest zrealizowana podobnie jak w „Final Fantasy XV”. Starcia prowadzone są w czasie rzeczywistym, a każdy bohater ma do dyspozycji kilka broni do walki w zwarciu, ataki dystansowe i zdolności specjalne. Walki są prowadzone w sposób dynamiczny i emocjonujący. Czujemy siłę ciosów zadawanych przez bohatera, a zdolności wykorzystywane przez bohaterów budzą podziw. Nie dajcie się zwieść oprawie, gra jest RPG-iem z prawdziwego zdarzenia – nie brak tu starć, informacji o obrażeniach w postaci „wyskakujących numerków”, rozwoju postaci, modyfikatorów ekwipunku i zbierania doświadczenia.
W dalszej części rozgrywki otrzymamy również dostęp do specjalnego panelu dającego nam możliwość: modyfikacji obrażeń zadawanych stającym nam na drodze potworom oraz zmian w odporności i podatności na wybrane żywioły.
Świat w „Ni No Kuni” jest podzielony na lokacje. Wychodząc z nich, zostaniemy przeniesieni do głównej mapy świata. Podczas podróżowania po niej drużyna przyjmie postać małych ludzików i będzie mogła zmierzyć się z grupami potworów rozsianych po całym świecie. W grze nie występuje skalowanie poziomu przeciwników, więc będziemy musieli uważać, gdzie się zapuszczamy, ponieważ możemy natknąć się na adwersarzy, którzy użyją siły i zakończą nasze wędrówki.
Inne zajęcia
Zabawa nie ogranicza się jedynie do walki. Eksplorując świat, będziemy mogli zwiedzić wiele różnorodnych i pięknie zaprojektowanych lokacji. Przeprowadzimy wiele rozmów z ciekawymi postaciami i spędzimy czas na wykonywaniu różnych czynności, m.in. będziemy mogli zarządzać własnym królestwem, wznosząc budynki i przydzielając im pracowników.
Da to nam możliwość badań nad nowymi zdolnościami lub ekwipunkiem, produkowania surowców oraz towarów do wykorzystania w rzemiośle. Możemy również tworzyć i wzmacniać ekwipunek, a także zająć się szukaniem stworków zwanych Higgledies. Zabawa z nimi wygląda nieco jak ta w serii „Pokémon”.
Możemy podjąć się również zadań pobocznych, dzięki którym zdobędziemy ekwipunek. Często w zamian za pomoc udzieloną zaludniającym świat Ni No Kuni postaciom dołączą one do naszego królestwa jako poddani. W grze natkniemy się także na lochy. Po ich penetracji zdobędziemy specjalne nagrody.
Podsumowanie
"Ni No Kuni 2: Revenant Kingdom” jest… dziełem sztuki. Jej szata graficzna hipnotyzuje. Wygląda niczym żywcem przeniesiona z animacji studia Ghilbi. Cały świat jest pełen żywych kolorów. Projekty postaci są oryginalne, a wszelkie animacje, w tym ataków i zdolności, zachwycają wyglądem. Nie tylko obrazowanie zasługuje na pochwałę, system walki także jest perfekcyjnie dopracowany. Ponadto gra oferuje masę różnych opcjonalnych zajęć, które urozmaicają zabawę na każdym etapie rozgrywki. „Ni No Kuni” jest świetnym przedstawicielem gatunku jRPG. Polecam.
Gra dostępna na platformy: PC i PlayStation 4
Wymagania minimalne:
System operacyjny Windows 7 SP1 64-bit., Windows 8.1 64-bit. Windows 10 64-bit.
Procesor Intel Core i5-4460 lub AMD FX-6300
4 GB RAM
Karta graficzna NVIDIA GeForce GTX 750 Ti lub AMD Radeon R7 260x z 2 GB VRAM
DirectX w wersji 11
40 GB dostępnej powierzchni na dysku
Wymagania zalecane:
System operacyjny Windows 7 SP1 64-bit., Windows 8.1 64-bit. lub Windows 10 64-bit.
Procesor Intel Core i7-3770 lub AMD FX-8350
8 GB RAM
Karta graficzna NVIDIA GeForce GTX 970 lub ATI Radeon R9 z 3 GB VRAM
DirectX w wersji 11
40 GB dostępnej powierzchni na dysku | „Ni No Kuni 2: Revenant Kingdom” – recenzja gry |
Zakażenia układu moczowego (ZUM) to jedne z najczęstszych, po infekcjach dróg oddechowych i przewodu pokarmowego, schorzeń wieku dziecięcego. Ich rozpoznanie jest niezwykle ważne, ponieważ mogą być pierwszym objawem poważnej patologii nerek i dróg moczowych. ZUM w okresie noworodkowym i niemowlęcym (do 3. m.ż.) częściej stwierdzane jest u chłopców i częstość ta waha się od 2,4% do około 20%. Tak duża rozbieżność zależna jest od faktu wykonania zabiegu obrzezania. U chłopców pozbawionych napletka częstość ZUM ocenia się na 2,4%, a chłopców w tym samym przedziale wieku bez obrzezania, częstość ta sięga 20,1%.
Wśród dzieci powyżej 6. m.ż., ZUM występuje częściej u dziewczynek niż u chłopców (8,3% vs. 1,7%). Ta przewaga związana jest z uwarunkowaniami anatomicznymi – krótszą niż u chłopców cewką moczową oraz możliwością zanieczyszczenia kałem okolicy ujścia zewnętrznego cewki.
Jak dochodzi do zapalenia dróg moczowych?
Do rozwoju ZUM może dochodzić drogą wstępującą, krwiopochodną, limfatyczną lub przez ciągłość tkanek. Najczęściej jednak bakterie wnikają drogą wstępującą poprzez kolonizację cewki moczowej, następnie poprzez cewkę moczową do pęcherza moczowego.
Dodatkowo drogą wstępującą może dochodzić do zakażenia podczas cewnikowania pęcherza moczowego oraz instrumentacji w obrębie dolnych dróg moczowych. Z pęcherza poprzez moczowody może dochodzić do wnikania bakterii do nerek, co (przy występowaniu gorączki) odpowiada rozpoznaniu odmiedniczkowego zapalenia nerek.
Głównymi patogenami odpowiedzialnym za wywołanie zakażenia układu moczowego u dzieci są bakterie, rzadziej wirusy, grzyby czy Chlamydia. Wśród bakterii najczęstszym czynnikiem wywołującym ZUM u dzieci jest Escherichia coli, która odpowiada za ponad 90% wszystkich epizodów zakażenia moczu. Rzadziej są nimi: Klebsiella pneumoniae, która odpowiada za około 4% wszystkich zakażeń, Proteus mirabillis (3%) oraz Enterobacter sp. (1%)
Czynnikami ryzyka wystąpienia ZUM u dziecka są:
wcześniejsze występowanie zakażeń układu moczowego,
obecność rozpoznanej wady wrodzonej układu moczowego,
nieprawidłowe wyniki badań ultrasonograficznych (USG), w tym wykonanych prenatalnie (w trakcie trwania ciąży),
występowanie ZUM w rodzinie (rodzeństwo, rodzice),
dodatni wywiad rodzinny w kierunku wad wrodzonych układu moczowego,
cewnikowanie pęcherza,
nietrzymanie moczu, częste lub rzadkie oddawanie moczu, parcia naglące,
zaparcia, nietrzymanie stolca,
aktywność seksualna dziewcząt
Jakie są objawy zapalenia układu moczowego?
Zarówno objawy ZUM, jak i jego przebieg, zależne są głównie od wieku dziecka oraz obecności wady układu moczowego.
U noworodków dominują objawy niespecyficzne, takie jak: niechęć do ssania, biegunka, rozdrażnienie, zmniejszona aktywność, gorączka, żółtaczka, skąpomocz lub wielomocz.
U dzieci do 2. r.ż. dominuje głównie gorączka, brak apetytu, wymioty.
Dzieci między 2. a 5. r.ż. zgłaszają na ogół ból brzucha i gorączkę.
U dzieci starszych, powyżej 5. r.ż., obserwuje się natomiast objawy dyzuryczne (dolegliwości bólowe przy oddawaniu moczu), nagłe parcie na pęcherz, częstomocz i dodatni objaw Goldflama (tkliwość w okolicy lędźwiowej).
Podział postaci klinicznych zakażenia układu moczowego może obejmować m.in. lokalizację zakażenia:
zakażenie dolnych dróg moczowych (zapalenie cewki moczowej lub zapalenie pęcherza moczowego),
zakażenie górnych dróg moczowych – odmiedniczkowe zapalenie nerek.
Pierwsze z nich charakteryzuje się na ogół objawami dyzurycznymi, bólem brzucha lub okolicy pęcherza moczowego. W przypadku zakażenia górnych dróg moczowych mamy do czynienia z gorączką przekraczającą 38°C, wymiotami i ogólnym złym stanem dziecka (odwodnienie, brak apetytu, zmniejszona aktywność).
Leczeniem z wyboru w przypadku ZUM jest leczenie przeciwbakteryjne
Celem leczenia przeciwbakteryjnego jest zapobieganie uogólnieniu się infekcji bakteryjnej, wyjałowienie układu moczowego oraz usunięcie stanu zapalnego. Ponadto ma ono na celu zapobieganie odległym skutkom zakażenia, w tym rozwojowi nadciśnienia tętniczego, powstaniu blizn w nerkach i pogorszeniu ich funkcji.
Obecne stanowisko Polskiego Towarzystwa Nefrologii Dziecięcej zaznacza, że dalsza profilaktyka przeciwbakteryjna nie powinna być rutynowo stosowana u dzieci po pierwszym epizodzie ZUM, u których nie stwierdza się nieprawidłowości w obrazie układu moczowego w badaniu USG, natomiast należy ją rozważyć u dzieci z wadą układu moczowego oraz nawrotowymi ZUM.
Jako rodzice powinniśmy być świadomi istnienia konkretnych wytycznych dotyczących leczenia dzieci z zakażeniem układu moczowego. Oto wybrane z nich, które mogą się Państwu przydać w zetknięciu z problemem zakażeń układu moczowego u Państwa pociech:
U wszystkich dzieci do 24. miesiąca życia gorączkujących > 38°C bez uchwytnej przyczyny należy podejrzewać ZUM i wykonać badania moczu.
U dzieci z objawami sugerującymi zakażenie układu moczowego lub dzieci gorączkujących z czynnikami ryzyka ZUM w wywiadzie zaleca się wykonanie badań moczu (laboratoryjne, testy paskowe oraz mikrobiologiczne).
U wszystkich dzieci do 3. miesiąca życia z ZUM wskazana jest hospitalizacja (pobyt w szpitalu) i rozpoczęcie antybiotykoterapii drogą dożylną. U dzieci w wieku powyżej 3 miesięcy z ZUM należy ocenić wskazania do hospitalizacji w zależności od stanu ogólnego dziecka i rozważyć możliwość leczenia ambulatoryjnego.
Zaleca się wykonanie badania USG układu moczowego po rozpoznaniu pierwszego epizodu ZUM:
u wszystkich dzieci poniżej 24. miesiąca życia,
u dzieci powyżej 24. miesiąca życia po rozpoznaniu ostrego odmiedniczkowego zapalenia nerek, ZUM o nietypowym przebiegu lub stwierdzeniu czynników ryzyka nawrotów ZUM,
u wszystkich dzieci po rozpoznaniu nawrotowego ZUM.
Dzieci do 24. miesiąca życia po przebytym pierwszym epizodzie ZUM oraz dzieci z nawrotowymi infekcjami dróg moczowych lub czynnikami ryzyka ZUM powinny pozostawać pod opieką nefrologa.
Podsumowując, zakażenie układu moczowego u dziecka – choć rzadsze aniżeli infekcje układu oddechowego oraz pokarmowego i niestwarzające zagrożenia epidemiologicznego, powinno wzbudzić naszą czujność, gdyż może być związane z poważnymi wadami układu moczowego, zarówno anatomicznymi jak i czynnościowymi. Kierując się zasadą, że lepiej zapobiegać niż leczyć, pamiętajmy zawsze o kilku podstawowych zaleceniach:
częstym podawaniu picia, najlepiej przegotowanej wody, podczas biegunki i gorączki,
zwalczaniu zaparć, ponieważ sprzyjają infekcjom układu moczowego,
częstym zmienianiu pieluch i nieprzytrzymywaniu dziecka w brudnej pieluszce,
dokładnym myciu okolic krocza – najlepiej ciepłą wodą, a nie nasączonymi chusteczkami (ryzyko podrażnienia),
podmywaniu dziewczynki zawsze od przodu ku tyłowi – nigdy na odwrót,
dokładnym myciu pachwin, pośladków, moszny i prącia u chłopca
częstym zmienianiu bielizny – najlepiej bawełnianej i pranej w łagodnych proszkach.
Możemy również podawać dzieciom sok z żurawin. Badania potwierdziły, iż profilaktyczne stosowanie przez 6 miesięcy soku z żurawin u dzieci po co najmniej jednym epizodzie objawowego zakażenia układu moczowego, nie zmniejszyło liczby dzieci z nawrotem ZUM, ale zmniejszyło liczbę nawrotów zakażenia w ciągu roku oraz liczbę dni, podczas których stosowano leczenie przeciwbakteryjne. | Zakażenia układu moczowego u dzieci |
Wielu ludzi wierzy w coś takiego jak przeznaczenie, naznaczenie albo fatum. Los, który nam zsyła dobre lub złe rzeczy. W jakąś siłę decydującą o tym, czy nasze życie będzie piękne i szczęśliwe, czy pełne smutku i nieszczęść. Bywa to czasami wygodne, gdy brakuje nam wyjaśnienia, dlaczego dzieje się w naszym życiu coś niedobrego. Bywa też okrutne, gdy przyjmiemy, że tak być musi, i poddamy się rodzinnemu piętnu. W powieści Judith Claire Mitchell „Subtelny urok samobójstwa” poznajemy rodzinę Alterów, w której wydaje się, że każdy z członków jest przeklęty, obłożony karą za grzechy przodka. I w związku z tym każdy popełnia lub powinien popełnić samobójstwo.
Życie między szczelinami
Lady, Vee oraz Delph Alter to trzy siostry, których przeszłość rodzinna oraz własne życie nauczyły, że samobójstwo jest dla nich nie tyle najrozsądniejszą, co najwłaściwszą drogą. Szczególnie że historia rodzinna potwierdza, że nałożone na nie piętno grzechów pradziada powoduje, że nie ma innego losu. W 1999 roku będące już po czterdziestce siostry postanawiają, że popełnią samobójstwo, wybierając na nie symbolicznie milenijnego sylwestra. Do tego czasu, czyli przez sześć miesięcy, chcą napisać rodzinną kronikę, cofając się w czasie o kilka pokoleń, do protoplasty rodu, którego największy grzech, choć początkowo odkrycie epokowe i bardzo pomocne w tamtych czasach, stał się przyczyną nieszczęść całej familii. I w tym również momencie zaczyna się kluczowa opowieść o kobietach Alter i ich życiu między szczelinami istnienia.
Subtelny urok sióstr Alter
Każda z sióstr, choć ostatecznie połączył je wspólny dach, ma także swoją historię do opowiedzenia. Każda z nich przeszła nietypową ścieżką przez życie, które najpierw naznaczyli rodzice – ojciec, kiedy od nich odszedł, i matka, która popełniła samobójstwo – a później własne mniej lub bardziej nietrafione wybory i decyzje. Ich osobowości, pozornie podobne, szybko ukazują różnorodność ich poglądów, spostrzeżeń i wyobrażeń. Nawet gdy łączy je wspólny cel. Lady, najstarsza z sióstr, ma już za sobą nieudane małżeństwo i nieudane próby samobójcze. Jest ogromnie wrażliwa i jednocześnie przepełniona największą melancholią. Vee, średnia z sióstr, przeżyła chemioterapię, ale jej rak okazał się agresywny. Delph, najmłodsza Alterówna, jako jedyna miałaby przed sobą w miarę normalne życie, ale podejmuje się dokończyć dzieła, jakie wybrała dla nich Fortuna. Pozornie siostry zdają się być cokolwiek nienormalne, jednakże czytelnikowi nie uda się oprzeć się urokowi pań Alter.
Czy fatum wygra?
Szkatułkowa budowa „Subtelnego uroku samobójstwa”, zgrabnie rozegrany rozkład historii, narracja z punktu widzenia każdej z sióstr i wreszcie te trzy kobiety, jednocześnie wspaniałe i ułomne w czysto ludzki sposób, powodują, że powieść Judith Claire Mitchell stanowi ogromną przyjemność czytelniczą. Kolejne akapity, kolejne strony przybliżające czytelnika ku zakończeniu fabuły prowokują to nieustanne pytanie: czy naprawdę to zrobią? Czy przeznaczenie wygra?
Zachęcam do lektury, zachęcam do poznania odpowiedzi na te pytania, wreszcie szczerze i gorąco polecam zapoznanie się z historią rodzinną sióstr Alter. Autorka wykorzystując prawdziwą postać historyczną, nadała jej nowe rysy i charakter, a także przypomniała sporo zapomnianych faktów z epoki przed I wojną światową. Zapewniam, że nie pożałujecie! Powieść można dostać także w wersji elektronicznej w formatach EPUB i MOBI za niecałe 29 zł.
Źródło okładki: www.proszynski.pl | „Subtelny urok samobójstwa” Judith Claire Mitchell – recenzja |
Kwestia naprawy wszelkiego rodzaju spękań elementów budynku nie jest łatwym zagadnieniem. Trzeba mieć świadomość, że pęknięcia, zwłaszcza elementów konstrukcyjnych, mogą być pierwszymi widocznymi symptomami awarii budynku. Dlatego tego typu sytuacji nie należy lekceważyć – brak działań lub nieprawidłowe prace remontowe mogą mieć poważne konsekwencje. Przed przystąpieniem do naprawy należy zatem określić przyczyny wystąpienia spękań – najlepiej, aby dokonał tego doświadczony inżynier. W przypadku, gdy spękania ścian są konstrukcyjne, sprawa mocno się komplikuje. To specyficzne przypadki i muszą być traktowane indywidualnie, nie ma tutaj typowych rozwiązań. Konieczne jest wykonanie projektu wzmocnienia i uzyskanie pozwolenia na budowę. W sytuacji, gdy mamy do czynienia ze spękaniami, które nie mają charakteru konstrukcyjnego, prace można wykonać we własnym zakresie lub po prostu zlecić je firmie remontowej. Wyróżnia się tutaj dwa typy spękań: powierzchniowe i strukturalne, które naprawia się w nieco odmienny sposób.
Naprawa spękań powierzchniowych
Spękania powierzchniowe mają układ charakterystycznej siateczki pęknięć włosowatych o niewielkiej szerokości i głębokości. Zwykle w ich obrębie nie występuje osypywanie powierzchni, nie ma też ryzyka, że w sposób niekontrolowany będą się powiększać i ponownie szpecić ściany. Dlatego, jako sposób naprawy, można rozważyć zarówno zastosowanie dobrej farby, jak i przeszpachlowanie spękań za pomocą drobnoziarnistej gładzi. W przypadku farby należy wybrać taką, którą producent poleca do tego typu zastosowań, musi to być bowiem farba o zdolności do mostkowania zarysowań. Jeżeli zdecydujemy się na szpachlowanie powierzchni, najkorzystniejszym rozwiązaniem jest użycie gładzi polimerowej. Jest to materiał w postaci gotowej do użycia pasty, który można stosować w bardzo cienkiej warstwie i który pozwala uzyskać elastyczne wypełnienie niewielkich zagłębień i spękań.
Naprawa spękań strukturalnych
Spękania strukturalne mają większą szerokość i ich naprawa jest trudniejsza niż w przypadku spękań powierzchniowych. Przede wszystkim konieczne jest mechaniczne poszerzenie i pogłębienie spękań przy użyciu stalowej szpachelki. Zaleca się poszerzenie rysy na szerokość około 5 mm i nadanie ubytkowi przekroju zbliżonego do kształtu litery V. Dzięki takiemu postępowaniu będziemy mieli możliwość bardzo dokładnego wypełnienia spękania na całej głębokości, a naprawa będzie wówczas skuteczniejsza.
Kolejną czynnością jest oczyszczenie pogłębionej rysy z pyłu i luźnych, osypliwych części, np. za pomocą wilgotnej szczotki. Aby zapewnić odpowiednią przyczepność zaprawy naprawczej, powstałe zagłębienie, jak również fragment ściany w jego obrębie, trzeba zagruntować emulsją gruntującą. Do wypełnienia rysy można zastosować gips szpachlowy, ewentualnie cementową zaprawę naprawczą lub wyrównującą. Gips jest łatwiejszy do nakładania i profilowania, ale ze względu na drobne uziarnienie wskazane jest dodatkowe wzmocnienie w postaci siatki lub taśmy zbrojącej. Zaprawy cementowe są zdecydowanie mocniejsze, ale też trudniejsze w obróbce. Stosując zarówno gips, jak i zaprawę cementową, należy wypełnić rysę do zlicowania z powierzchnią ściany. Zaprawę nanosi się stalową pacą lub szpachelką, prowadzoną wzdłuż spękania, dokładnie je wypełniając.
Naprawa rys ma charakter miejscowy, dlatego obszar wypełnienia jest widoczny i konieczne jest przemalowanie całej ściany, aby ujednolicić jej kolorystykę i fakturę. Przed malowaniem trzeba zastosować gruntowanie, aby zniwelować różnice w nasiąkliwości tynku i świeżej zaprawy użytej do wykonania napraw. | Jak naprawić spękane ściany? |
To jedno z podstawowych narzędzi w warsztacie domowego majsterkowicza. Na rynku znaleźć można wiele urządzeń tego typu, różniących się zaawansowaniem technologicznym i ceną. Jak wybrać wkrętarkę w dobrej cenie? Wiertarko-wkrętarka to narzędzie, które przyda się w każdym domu. Niezależnie od tego, czy chcesz skręcić meble, czy wywiercić dziurę w ścianie - wkrętarka na pewno ci się przyda. Zanim jednak dokonasz zakupu, dobrze dokładnie sprawdzić specyfikację techniczną i wszystkie funkcje wybranego modelu. Podpowiadamy, na co przede wszystkim zwrócić uwagę przy wyborze wkrętarki.
Wkrętarka akumulatorowa czy sieciowa?
Bardziej doświadczonym użytkownikom narzędzi z pewnością zdecydowanie bardziej przyda się wiertarko-wkrętarka sieciowa. Urządzenia tego typu charakteryzują się dodatkową mocą i większym momentem obrotowym Ten typ wiertarko-wkrętarki jest więc przeznaczony do bardziej wymagających działań i częstego użytkowania.
Jeżeli jednak jesteś typowym majsterkowiczem-amatorem, który okazjonalnie korzysta z narzędzi, najlepsza będzie dla Ciebie akumulatorowa wiertarko-wkrętarka. Są one wprawdzie nieco mniej skuteczne niż sieciowe, ale za to lżejsze, łatwiejsze w obsłudze, a co najważniejsze mogą być stosowane praktycznie wszędzie (nie wymagają stałego dostępu do źródła zasilania).
Wiertarko-wkrętarka akumulatorowa: wady i zalety
Wiertarki akumulatorowe mają wiele zalet. Są przede wszystkim elastyczne i wygodne. Akumulatorowe wiertarki są idealne do pracy w trudno dostępnych miejscach, zwłaszcza podczas pracy na wysokościach, takich jak drabiny, na drzewach, na strychu lub na zewnątrz. Sprzęt taki może być również stosowany jako wkrętarka i zapewnia szybsze, sprawniejsze i łatwiejsze wkręcenie lub usunięcie śrub niż tradycyjnym śrubokrętem. Wkrętarko-wiertarka jest też lekka i prosta w obsłudze.
Jak każde narzędzia posiadają też jednak kilka wad, o których trzeba wiedzieć. Trzeba przede wszystkim pamiętać o tym, by przed rozpoczęciem pracy naładować baterię. Akumulator stanowi pewne ograniczenie: może się rozładować w trakcie długotrwałej pracy. Niektóre modele wkrętarko-wiertarek mogą mieć zbyt niską moc, aby sprawdziły się w wierceniu w twardych materiałach, jak beton.
box:offerCarousel
Jaka moc wiertarko-wkrętarki?
Wyższe napięcie dostarcza więcej mocy, więc można zakończyć pracę szybciej. Wyższe napięcie zazwyczaj oznacza jednak, że sprzęt wyposażony jest w cięższą baterię. Należy jednak pamiętać, że sprzęt o najwyższej mocy przeznaczony jest głównie dla profesjonalistów. Do małych, domowych zadań wystarczy wkrętarka o napięciu 3,6V do 4,8V.
Moment obrotowy wkrętarki: ważny parametr
Moment obrotowy, zaznaczony jest symbolem Nm, określa szybkość, z jaką urządzenie wkręci śrubę. Wartość ta nie powinna być mniejsza niż 5 Nm. Dobrze wybrać wkrętarkę z regulacją, która umożliwi wybranie takiej wartości, aby śruba nie została wkręcona zbyt lekko lub za mocno.
Wiertarko-wkrętarki do 300 złotych - przegląd propozycji
Black&Decker EPC12CA - lekkie i poręczne narzędzie prestiżowej, uznanej marki. Dzięki regulowanemu momentowi obrotowemu, z łatwością możesz dostosować jej pracę do podłoża. Funkcja zmiany kierunku obrotu to kolejny atut.
Graphite 58G127 - kompaktowe, dwubiegowe urządzenie, zasilane wydajnym akumulatorem. Urządzenie wyposażono w elektryczny hamulec wrzeciona oraz diodę LED, dającą możliwość podświetlenia miejsca pracy. Ergonomiczny kształt uchwytu i optymalne rozmiary wiertarko-wkrętarki pozwala na wygodną pracę osobom prawo- i leworęcznym.
Bosch PSR1080 LI - praktyczna wkrętarka aluminiowa doskonale sprawdzi się podczas różnych prac warsztatowych i hobbystycznego majsterkowania. Urządzenie wyposażono w wygodną walizeczkę z rączką, dzięki której przeniesiesz go w potrzebne miejsce. Cechuje się wydajną pracą, ponieważ jednokrotne ładowanie wystarcza na długi czas użytkowania. W zestawie dodatkowo drugi akumulator, pozwalający na wydłużenie pracy urządzenia.
Warto zwrócić też uwagę na produkty takich firm, jak Skil, Celma czy Makita.
Zanim kupisz wiertarko-wkrętarkę
Zwróć szczególną uwagę na masę wiertarki, bo to bezpośrednio przełoży się na jakość pracy z narzędziem. Zbyt ciężką trudno będzie przez dłuższy czas utrzymać nad głową. Wkrętarka nie może też jednak być zbyt lekka - będzie wtedy za bardzo "szarpać" i utrudniać pracę.
Ważny jest również uchwyt narzędzia - powinien mieć ergonomiczny uchwyt, pokryty powłoką antypoślizgową.
Istotne są też pozostałe kwestie, jak choćby to, czy w zestawie ze sprzętem dołączone są inne akcesoria: wiertła, bity, dodatkowy uchwyt czy walizka. | Wiertarko-wkrętarka do 300 zł – polecane modele |
„Petntos” jest grą karcianą stworzoną przez Bruna Cathalę, a wydaną w serii „Trefl Joker Line”. Jest to seria małych, lekkich i niezwykle wciągających karcianek w bardzo dobrej cenie. „Pentos” wprowadza graczy w świat czarów i rozwijania magicznego kunsztu, a jeśli za grą stoi człowiek, który stworzył takie znakomite tytuły jak choćby „Abyss”, „Cyklady” czy też „Five Tribes”, to już wiadomo, że zapowiada się ciekawie… Wnętrzności i przygotowanie do gry
W pudełku znajduje się 45 kart składników w pięciu kolorach (żółtym, czerwonym, zielonym, niebieskim i brązowym) o wartościach od 1 do 9 oraz 10 kart specjalnych (5 rodzajów po 2 sztuki). Jeśli chodzi o karty składników, to żadna się nie powtarza, więc zdobycie każdej z nich będzie nie lada wyczynem. Karty są zilustrowane w sposób dość humorystyczny, a kolory są wręcz fantastyczne. Dużą zaletą gry jest kompaktowe pudełko, dzięki któremu egzemplarz świetnie sprawdza się w wersji podróżnej.
Gra jest przeznaczona dla 2 do 5 graczy w wieku co najmniej 7 lat, co ze względu na w miarę prostą mechanikę jest dobrym progiem wejścia. Na początku tasujemy wszystkie karty składników (czarny rewers) i układamy je w postaci zakrytego stosu, a następnie odkrywając kolejno karty, tworzymy 3 kolumny po 2 sztuki kart. Potem tasujemy karty specjalne (szary rewers) i odkrywamy 2 z nich. Wybieramy gracza rozpoczynającego rozgrywkę i zaczynamy tworzenie magicznych mikstur…
Przebieg rozgrywki
Każdy gracz w swoim ruchu może wykonać jedną z trzech dostępnych akcji. Trzeba przyznać, że wybór wcale nie jest łatwy, bo każda z nich przynosi zupełnie inne korzyści. A do wyboru są:
Dorzucanie składników do kotła – co oznacza dołożenie po jednej karcie ze składnikiem do wszystkich trzech kolumn z odkrytymi kartami (karty dokładamy od lewej do prawej). Przy tej akcji można zdobyć bonus specjalny, jeśli po dołożeniu kart we wszystkich kolumnach będą znajdować się po 2 karty w takim samym kolorze i/lub o takich samych wartościach. Wtedy gracz może wybrać dowolną kartę i wziąć ją na rękę.
Kosztowanie mikstury – pozwala graczowi na wzięcie na rękę wszystkich kart o takich samych wartościach lub w takim samym kolorze leżących w jednej z trzech kolumn.
Rzucanie czaru – dzięki tej akcji można wygrać rozgrywkę lub po prostu pozbyć się sporej ilości kart, które mamy na ręku. Patrząc na to, że na koniec powinniśmy ich mieć jak najmniej, to warto strategicznie podejść do działania. Możemy wyłożyć 9 kart w tym samym kolorze, co od razu da nam zwycięstwo (Megalos). Ze względu na to, że są to wszystkie karty występujące w danym kolorze, to czar ten jest bardzo rzadki. Nieco słabszym czarem będzie wyłożenie 5 kart o tej samej wartości (Pentos), co spowoduje zakończenie danej rundy. Dzięki niemu nie zdobędziemy żadnych punktów karnych. Natomiast najsłabszym czarem będzie zagranie co najmniej 3 składników o tej samej wartości lub o kolejnych wartościach w tym samym kolorze (Mikros).
Gra toczy się przez trzy rundy, a koniec każdego rozdania następuje w chwili, gdy ktoś rzuci czar Pentos lub wyczerpie się talia kart składników. Wtedy przechodzimy do podliczenia punktów karnych. Gracze rozkładają karty, które mają na ręku, w rosnące sekwencje w każdym z kolorów (brakujące wartości można zastępować jokerami). Każda karta znajdująca się w sekwencji daje 1 punkt, a te, które nie wchodzą w skład żadnych sekwencji, dają punkty równe swojej wartości. Jeśli w trakcie rozgrywki któryś z graczy wyłoży Megalos, to od razu zostaje zwycięzcą. Natomiast przy rozegraniu wszystkich trzech rund zwycięzcą zostaje osoba z najmniejszą liczbą punktów.
Podsumowanie
„Pentos” jest prostą i bardzo dynamiczną grą karcianą, która świetnie sprawdzi się podczas rodzinnych lub towarzyskich potyczek przy stole. Zasady są mało skomplikowane, ale już droga do zwycięstwa wymaga od graczy głębszych przemyśleń. W trakcie rozgrywki trzeba przeprowadzić rachunek zysków i strat, aby móc zadecydować, czy bardziej opłaca nam się zbierać karty do jak najlepszych czarów, czy raczej grać zachowawczo i nie brać zbyt dużo na rękę. Jednocześnie przeciwnicy wprowadzają niezły element zaskoczenia, bo nie wiemy, kiedy dana runda się zakończy, dzięki czemu rozgrywki są bardzo emocjonujące. Dużym plusem tytułu jest kompaktowe wydanie i znakomita jakość wykonania elementów oraz samego pudełka. Jeśli szukacie lekkiej i dynamicznej gry karcianej, która będzie też wymagała ruszenia szarymi komórkami, to „Pentos” sprawdzi się doskonale w tej dziedzinie. Grę można kupić na Allegro za ok. 30 zł. | „Pentos” – recenzja gry |
Nowy Jork. Miasto marzeń, ale i rozczarowań. Miłości i niebezpieczeństw. Nowoczesne, tętniące życiem, przyciągające ludzi wielu narodowości, wyznań, poglądów. Miasto polityków, biznesmenów, artystów, marzycieli. Wdzięczne tło filmów i książek. Przyjrzyjmy się tym ostatnim. Gdzie szukać nowojorskich tropów w literaturze?
Poznajmy miasto
Klasycznych przewodników nie trzeba polecać, jednak coraz częściej na rynku pojawiają się warte wspomnienia przewodniki subiektywne i nietypowe, które pozwalają spojrzeć na dane miejsce pod zupełnie innym kątem. „Nowy Jork. Przewodnik niepraktyczny” Kamili Sławińskiej to efekt dziesięciu lat wędrowania ulicami miasta i udana próba oddania klimatu opisywanych destynacji. Przewodnik z pasjonującą opowieścią o historii NY łączy reportaż„Nowy Jork. Od Mannahatty do Ground Zero” Magdaleny Rittenhouse. Ta książka to podróż w czasie i przestrzeni oraz odkrywanie zagadek miasta. Świetna lektura dla tych, których nie zadowalają lakoniczne wzmianki w zwykłych opracowaniach turystycznych.
Jeszcze trochę historii
„Nowy Jork zbuntowany. Miasto w czasach prohibicji, jazzu i gangsterów” Ewy Winnickiej to przepięknie wydana książka przenosząca czytelników do fascynujących lat dwudziestych ubiegłego wieku. Przyjemność lektury jest podwójna ze względu na ciekawą treść i wspaniałe zdjęcia. Gangsterki klimat Nowego Jorku spotkamy również w powieści "Zimowa opowieść" Marka Helprina. Choć nie tylko. Na prawie 700 stronach autorowi udało się oddać chyba cała magię tego miasta.
Piękne opowieści z Nowym Jorkiem w tle
O „Wieku niewinności”głośno jest nie tylko z powodu filmu Martina Scorsese. Powieść Edith Warton bez wątpienia warta jest uwagi. Opowiada o miłości, hipokryzji, konwenansach, a wszystko to z miastem z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku w tle. Miłośnicy historii, w których przeszłość łączy się z teraźniejszością, bez wątpienia chętnie odkryją NY dzięki bohaterkom „Butiku na Astor Place”Stephanie Lehmann. Co łączy dwie kobiety, które czasowo dzieli stulecie? Warto się o tym przekonać, sięgając po tę klimatyczną powieść.
Jak kariera, to tylko w Nowym Jorku
Najludniejsze miasto w USA przyciąga ludzi z głowami pełnymi marzeń. Bo gdzie robić karierę, jak nie tu? Elizabeth Winder w reportażu „Sylvia Plath w Nowym Jorku. Lato 1953” pisze o fascynacji młodej poetki możliwościami, jakie daje wielkie miasto. Również bohaterowie fikcyjni licznie stawiają się w cieniu drapaczy chmur, by zmierzyć się z bezwzględną konkurencją i zawalczyć o spełnienie marzeń. Taki cel przyświeca bohaterce powieści „Diabeł ubiera się u Prady” Lauren Weisberger. O ile jednak ona musi zmierzyć się przede wszystkim z apodyktyczną szefową, tytułowa „Diablica z Wall Street”, debiutu Erin Duffy, musi udowodnić, że w świecie maklerów wcale nie jest mniej warta niż jej współpracownicy płci męskiej. Robiąc oszałamiającą karierę, trzeba uważać na liczne pułapki. Do czego może doprowadzić zachłyśnięcie się pieniędzmi i władzą, doskonale wie bohater opartej na faktach powieści Jordana Belforta „Wilk z Wall Street”.
Miasto zbrodni
Nie tylko na karierowiczów czyhają niebezpieczeństwa. Nowy Jork pełen jest mrocznych zaułków, podejrzanych transakcji, zakazanych gęb, mafijnych rozgrywek i psychopatów. Doskonale wiedzą o tym bohaterowie thrillerów Jeffery’ego Deavera. Lincoln Rhyme i Amanda Sachs prowadzą kolejne śledztwa dotyczące nowojorskich zbrodni. W najnowszym tomie „Kolekcjoner skór” psychopata znaczy swoje ofiary tatuażami, prowadząc grę z policją, której reguły zna tylko on sam.Kryminalne nuty można odnaleźć też w niezwykle klimatycznej „Trylogii nowojorskiej” Paula Austera. Ten zbiór trzech opowiadań ukazuje miasto mroczne i pełne tajemnic. Tu pytań wciąż jest więcej niż odpowiedzi.Nowy Jork to kopalnia inspiracji dla pisarzy różnych gatunków. Miasto możliwości, ale i pułapek, przyciąga jak magnes. I działa na wyobraźnię od wielu lat. | Nowy Jork w literaturze |
Wraz z nastaniem wiosny chętnie wypuszczamy się na krótsze i dłuższe wycieczki weekendowe. Zwykle wyjazdy takie są mało formalne i nie pakujemy się na nie w walizkę, tylko w plecak. Szczególnie jeśli jest to jednodniowy wypad, plecak będzie najwygodniejszą i najzdrowszą opcją. Plecaki wycieczkowe
Wybór plecaka – wbrew pozorom – zależy od wielu czynników, a cena jest tylko jednym z nich. Zależy z jakiego materiału wykonany jest plecak, jaką ma pojemność, czy mamy zamiar pakować w niego również jedzenie, a wreszcie: jaka jest pora roku i wymagania naszego ciała. Osoby mające problemy z kręgosłupem nie powinny wybierać plecaków na jedno ramię, a za to decydować się na modele wzmocnione pasem biodrowym. Małe plecaki to takie, które mają pojemność do 40 litrów – są to tak zwane plecaki miejskie.
Dla wszystkich fanów klasyki nie ma dobrych wiadomości. Legendarna żołnierska kostka, z którą wielu z nas chodziło jak z flagą buntu obszytą naszywkami przez większość liceum, nie jest dobrym wyborem. Ma łatwo luzujące się paski naramienne, niepraktyczne zapięcie, jest mało pakowna, źle układa się na plecach i nie jest dobrze zabezpieczona na wypadek deszczu.
Wisport
Wisport to firma produkująca tak zwane plecaki taktyczne. Mogą one zastąpić klasyczną kostkę fanom tego modelu. Nawiązują do stylistyki wojskowej kolorem i specyficzną prostotą wykonania. Szczególnie wyróżniają się modele Whistler, Sparrow, Zipperfox, Ranger. Cechuje je niezwykła dbałość o szczegóły. Wszystkie modele zaopatrzone są w kompresyjne ramiona i system nośny gwarantujący wygodę noszenia. Wszystkie mają w wyposażeniu pelerynę przeciwdeszczową. Zrobione są z cordury, wzmacniane wyjmowanym stelażem aluminiowym.
Dodatkowo każdy z nich ma odpinany pas biodrowy – na lekkie wycieczki można go odpiąć, jednak przy trudniejszych trasach z większym obciążeniem pas taki bardzo odciąża kręgosłup. Ponadto modele Sparrow, Zipperfox i Whistler pozwalają na zastosowanie worków hydracyjnych i wyposażone są w taśmy kompresyjne. Standardowo wszystkie modele tej firmy mają dwie kieszenie – w większej jest przegroda na laptop, a w mniejszej karabińczyk na bidon czy klucze.
Plecaki Wisport wyróżniają się również bocznymi siateczkowymi kieszeniami, a ponadto modele Sparrow, Zipperfox i Whistler mają dodatkowe taśmy, na których można zawieszać obciążenie.
Wisport tworzy doskonałej jakości sprzęt, który nie tylko wygląda funkcjonalnie, ale jest nastawiony na maksymalne wykorzystanie miejsca i pakowność. Plecaki Wisport to w zależności od modelu koszt od 200 do nawet 600 zł, na wszystkie jednak otrzymujemy 5 lat gwarancji.
Hi-Tec
Hi-Tec Ambatha to plecak z przeznaczeniem miejskim, ale również turystycznym. Ma doskonale zaprojektowane wykończenie, co przekłada się na estetyczny wygląd. Plecak zaopatrzony jest w pokrowiec przeciwdeszczowy, a aluminiowy stelaż plecaka pozwala na trzystopniową regulację kąta nachylenia, co pozwala na dopasowanie do pleców użytkownika. Komfort noszenia wzmacnia pas biodrowy i piersiowy.
Plecak ma dwie komory: większa posiada przegrodę na laptopa, otwór na rurkę od bukłaka albo słuchawki. Oprócz tego plecak ma mniejszą komorę przednią i siatkowane boczne kieszenie oraz paski do dopinania ciężarów zewnętrznych. Jest to jakość w bardzo przystępnej cenie, bo plecak dostępny jest na Allegro za około 150 zł.
Deuter Guide
Deuter Guide to lekki i pojemy plecak wykonany według najnowocześniejszej technologii. Plecaki te charakteryzują się wydłużonym kształtem i żywymi kolorami, wykonane są z odpornych na przetarcie materiałów i dodatkowo kształtowanej w sposób, który umożliwia jak najwygodniejsze użytkowanie. Plecak ma kieszeń na mokrą odzież, możliwość dopięcia bukłaku czy nart i kijów. Paski kompresyjne zmniejszają ładunek, a pas piersiowy i biodrowy dodatkowo ułatwiają jego noszenie. Plecaki to wydatek od około 400 do nawet 800 zł.
Jeśli zatem jedziemy na wycieczkę, pakujmy się stanowczo w plecak, a nie w teczkę. | Małe plecaki wycieczkowe – który wybrać |
Przyjście na świat nowego członka rodziny jest wyjątkowym wydarzeniem. Taki również powinien być prezent na przyjęcie pępkowe. Ma cieszyć zarówno rodziców, jak i maluszka, kiedy ten oczywiście trochę podrośnie. Co wybrać dla dziewczynki? Co dla chłopca? Zanim zaczniemy przeglądać „morze ofert”, warto przypomnieć, co to jest to pępkowe i dlaczego się je organizuje. Po co organizuje się pępkowe?
„Dziecko nieopite, to dziecko chorowite” – taka dewiza przyświecała od zawsze organizowaniu przyjęcia, na którym najczęściej to mężczyźni świętowali powiększenie się rodziny u jednego z nich. Można powiedzieć, że zwyczaj znany od zawsze, przekazywany z pokolenia na pokolenie. Ojciec zaprasza swoich kolegów, by razem uczcić przyjście na świat małego bobasa. Powód? Wiele osób myśli, że strach przed zmianami. Niekoniecznie. Socjologowie zaznaczają, że źródłem pępkowego jest radość, jaką wywołała zmiana i chęć podzielenia się nią z innymi. Pępkowe jest dla mężczyzny rytuałem wejścia w kolejny, dojrzały etap życia. Mama ma już to przejście za sobą. W końcu przez 9 miesięcy nosiła maluszka w brzuszku i urodziła go. Obecnie odchodzi się od zwyczaju świętowania pępkowego wyłącznie w męskim gronie. Uroczystość przyjmuje coraz bardziej rodzinny charakter.
Dobry prezent na pępkowe? Jak go wybrać?
Wybierając się na przyjęcie pępkowe, nie można przyjść z pustymi rękami. Jednak zakup prezentu dla najmłodszego członka rodziny powinien być dobrze przemyślany. Wybór prezentu najlepiej poprzedzić rozmową z rodzicami. Wiadomo, że przyszła mama wyprawkę zaczyna kompletować na długo przed rozwiązaniem. Możliwe, że wiele z rzeczy, które chcielibyśmy kupić, już ma w domu. Powinniśmy też wiedzieć czy chcemy kupić prezent, z którego dziecko będzie szybko korzystało, czy taki, który przyda się mu za kilka lat. Jest jeszcze inna opcja – przy zakupie podarunku bierzemy pod uwagę potrzeby rodziców... Oczywiście nie chodzi o kupno prezentu dorosłym, ale o rzeczy, które ułatwią im sprawowanie opieki nad dzieckiem. Wybierając drugą opcję, pamiętajmy uwzględnić to, czy rodzice mają miejsce na przechowywanie podarunku przez dwa czy trzy lata. Mile widziane jest, kiedy jakiś drobiazg otrzyma również mama i tata. W tym przypadku bez problemu można skorzystać z tradycyjnych pomysłów, takich jak kwiaty czy słodycze.
Uniwersalne prezenty na przyjęcie pępkowe
Bez względu czy na świat przyszła dziewczynka, czy chłopiec, doskonałym pomysłem na prezent z tej okazji są torty z pieluch. Prezentują się bardzo ciekawie. W zależności od ceny zawierają w sobie wiele przydatnych produktów. Tańsze wersje tortów, za ok. 50-80 złotych, zbudowane są z samych pieluch lub mają dołączoną do siebie jedną zabawkę, najczęściej pluszowego misia. Do budowy droższych tortów, za 200-250 złotych, wykorzystuje się o wiele więcej produktów. Poza pieluchami znajdziemy w nim zabawki dla dziecka – miśki, grzechotki czy gryzaki. Są też produkty potrzebne do pielęgnacji maluszka – kremy, oliwki czy chusteczki nawilżane. Znajdziemy tam też przybory przydatne przy karmieniu czy uspokajaniu, takie jak – buteleczka, kubeczek, smoczek wraz z łańcuszkiem i pojemnikiem czy śliniaczek.
Wybierz prezent, którego rodzic sam dziecku nie kupi
Przygotowanie się na przyjście dziecka to dla rodziców spory wydatek, dlatego pępkowe można potraktować jako szansę na zapewnienie im i dziecku odrobiny luksusu. Zawsze trafionym prezentem będzie zakup markowego kompletu – kołdry z poduszką. Od kilku sezonów modne są te wyprodukowane ze specjalnych materiałów z wypustkami, dwustronne kołdry, kocyki czy poduszki. Kolorowe komplety do łóżeczka czy wózka przydadzą się w każdym domu, w którym pojawił się mały brzdąc. Rodzicom, którzy musza zmierzyć się z nowymi wydatkami, zakup takiej kołderki nawet nie przejdzie przez myśl. Tymczasem są to produkty wykonane z dobrych gatunkowo materiałów, najczęściej bawełny poddanej specjalnemu procesowi zmiękczania, które są w różnokolorowe, w intensywne wzory. Taki prezent posłuży dziecku przez lata. Troszkę krócej rodzice będą korzystać z typowej kołyski. To kolejny przedmiot, na który zazwyczaj brakuje pieniędzy. Rolę prawdziwej kołyski najczęściej zastępuje tańszy bujaczek. Jednak w kołysce dziecko można wygodnie ułożyć, a jego ruchy nie są niczym skrępowane. Dlatego jej zakup jest doskonałym pomysłem na prezent z okazji powiększenia rodziny. Klasyczne kołyski doskonale sprawdzą się w roli łóżeczka, ponieważ mają blokadę kołysania. Ich dodatkowym atutem są kółka, dzięki którym bez problemu możemy postawić ją w dowolnym miejscu. | Wybieramy prezent na przyjęcie pępkowe do 300 złotych |
Zadbane paznokcie są ważne dla każdej kobiety. Aby wykonać perfekcyjny i interesujący manicure, często udajemy się do salonów kosmetycznych. Jednak dostępne w sklepach lakiery do paznokci stają się coraz bardziej nowoczesne i również potrafią zdziałać cuda. Piękne paznokcie to niezbędny element każdej stylizacji i świadectwo tego, że kobieta o siebie dba. Po doskonały manicure możemy udać się do salonu kosmetycznego, gdzie zostanie nam zaoferowany szeroki wachlarz usług. Jednym z ciekawszych rozwiązań jest manicure żelowy. Możemy go wykonać w salonie, ale także nabyć w drogerii lakier, który imituje efekt żelu. Takie emalie są zazwyczaj trwałe i szybko schną, a poza tym pomalowane nimi paznokcie wyglądają pięknie.
Na czym polega żelowy manicure?
Nowoczesny manicure żelowy w salonie wykonywany jest z pomocą lampy UV. Jej światło ma za zadanie utwardzić żel, dzięki czemu efekt jest bardzo trwały. Taki manicure inaczej nazywany jest modelowaniem światłem lub modelowaniem paznokci metodą światłoutwardzalną. Ten typ upiększania może być wykonany zarówno na własnych, wypielęgnowanych paznokciach, jak i na tipsach. W trakcie zabiegu żel zostaje odpowiednio uformowany na płytce, a następnie utwardzony. Końcowy efekt jest bardzo naturalny i najczęściej nie jest wyzywający. Co ważne, w żelu można zatapiać różnorakie ozdoby, na przykład cyrkonie i brokat, dzięki czemu tego typu manicure nadaje się zarówno na co dzień, jak i na wieczorne wyjścia.
Tak pomalowane paznokcie są w stanie wytrzymać bez uszczerbku nawet dwa tygodnie – przy założeniu, że będziemy normalnie wykonywać swoje obowiązki domowe. Czasem wymagają one jednak dodatkowego nałożenia warstwy żelu, jeśli dość szybko nam rosną. Co ważne, z czasem nie zmniejsza się intensywność koloru.
Jak osiągnąć podobny efekt w domu?
Żelowych lakierów do paznokci dostępnych w sklepach nie trzeba utwardzać lampą UV. Często dodatkowo możemy je wzmocnić, aplikując na pomalowaną płytkę specjalny preparat powierzchniowy, tzw. Top Coat, który wydobywa głębszy kolor emalii i nadaje paznokciom piękny połysk.
Jeśli chciałabyś pomalować paznokcie lakierem imitującym efekt żelu, sięgnij na przykład po Sally Hansen Miracle Gel. Lakier ten jest wyjątkowo trwały, a jego wytrzymałość jest porównywalna do manicure’u hybrydowego. Aby wzmocnić efekt, można nałożyć również warstwę nawierzchniową, czyli Top Coat. Wtedy nasze paznokcie będą wyglądać jak prosto z salonu. Perfekcyjne wykonanie takiego manicure’u zakłada nałożenie dwóch warstw lakieru, a następnie jednej warstwy utrwalacza. Emalia Sally Hansen dostępna jest w wielu kolorach, od delikatnych beżów i różów, po czerwień czy niebieski.
Innym lakierem tego typu jest Revlon Colorstay Gel Envy. Zapewnia on niezwykłą trwałość i piękny żelowy połysk. Powinien utrzymywać się na paznokciach nawet do jedenastu dni. Specjalna technologia Colorstay tworzy na płytce paznokcia ochronna warstwę, która zapobiega odpryskiwaniu lakieru. Co ważne, specyfik jest delikatny dla paznokci – jego usunięcie nie sprawia bowiem żadnych trudności, dzięki czemu nie niszczy on płytki paznokciowej.
Eveline Magical Gel to długotrwały, profesjonalny manicure. Jest odporny na ścieranie i odpryski. Bardzo szybko schnie, a później łatwo się zmywa, nie uszkadzając przy tym płytki paznokcia. Wykorzystuje innowacyjną technologię Natural Light Magical Gel Technology, która sprawia, że emalia utwardza się pod wpływem naturalnego światła. Opakowanie zawiera zarówno lakier, jak i warstwę nawierzchniową, która odpowiada za jego utwardzenie i zwiększa trwałość.
Pupa Lasting Color Gel pozwala uzyskać na paznokciu wyjątkowo błyszczący kolor. W lakierze zastosowano nowe żywice, które gwarantują jego dłuższą trwałość, a także elastyczność, dzięki czemu emalia nie odpryskuje. Ponadto specyfik jest hipoalegriczny. Zapewnia mocne krycie, szybko schnie, pokryta nim powierzchnia paznokcia staje się gładka i błyszcząca. Co ważne, jest dostępny niemal w pięćdziesięciu odcieniach.
Nowoczesne lakiery do paznokci pozwalają nam osiągnąć w domu efekt jak z salonu kosmetycznego. Stają się coraz trwalsze, szybko schną, łatwo się nakładają, a niektóre z nich są nawet oddychające, dzięki czemu płytki paznokci są lepiej dotlenione. Do takich specyfików często dodaje się innowacyjne składniki, które sprawiają, że lakiery są coraz doskonalsze, a dzięki temu możemy wykonać wymarzony manicure w domu, oszczędzając przy tym sporo pieniędzy. Również efekt żelowego manicure’u można teraz łatwo osiągnąć w domowym zaciszu, nie używając do utwardzenia lakieru lampy UV. | Żelowy manicure – hit sezonu! |
Dzieci uwielbiają spacery w jesiennym słońcu, kiedy pod drzewami leżą „dywany” z wielobarwnych liści i spadają kasztany w zielonych, kolczastych koszulach. W taki dzień warto pozbierać do koszyczka to, co spada z drzew i w deszczowe popołudnie razem z maluchami zrobić jesienne cudeńka. Żołędzie, kasztany, szyszki, kolorowe liście, a nawet gałązki to wspaniały materiał, który może służyć do zabaw twórczych. Zajęcia plastyczno-techniczne rozwijają umiejętności manualne dziecka, pobudzają jego wyobraźnię i kreatywne myślenie. Pomysłów na jesienne zabawy jest wiele, oto kilka z nich.
1. Ludziki z kasztanów i żołędzi
Chyba wszyscy w dzieciństwie robiliśmy całe armie żołnierzyków, rycerzy i innych postaci. Do zabawy potrzebne są oczywiście kasztany i żołędzie, ale także cyrkiel lub inny przyrząd do robienia dziurek, klej i zapałki lub wykałaczki. Jeśli wykorzystane będą zapałki, rodzice muszą usunąć z nich wcześniej końcówki z siarki. Zabawa polega na starannym dobieraniu kasztanów, zrobieniu w nich odpowiednich otworów i połączeniu zapałkami tak, aby powstały ludziki. Korektorem dorysowujemy buźki. Takie kasztanowe postaci mogą oczywiście stanowić tylko ozdobę na półce, ale mogą posłużyć także do zabawy. W tym celu warto wykorzystać chociażby drewniany domek dla lalek, gdzie na jakiś czas jego mieszkańcami zostaną ludziki. Można też pobawić się w teatr, w którym zagrają jesienni aktorzy. Chłopcy z pewnością zainteresują się stworzeniem pola bitwy, a ludziki będą w tym przypadku żołnierzami – mazaki posłużą do ozdobienia ich barwami wojennymi.
2. Jesienne zwierzaki
Do przygotowania zwierzątek potrzebne są dodatkowo plastelina, modelina, klej oraz druciki kreatywne. Wąż powstanie z dwudziestu kasztanów, które trzeba nawlec na nitkę. Z modeliny tworzymy oczy i przyklejamy do pierwszego kasztana. Całość ozdabiamy plasteliną według własnego uznania, bądź wzorując się na wyglądzie jakiegoś znanego gatunku węża. Jeśli do każdego kasztana przymocujemy nóżki z drucików kreatywnych, to powstanie świetna stonoga. Do wykonania ślimaka możemy wykorzystać podłużną szyszkę. Na górze umieszczamy okrągły, kolorowy domek zrobiony z plasteliny. Czułki można zrobić z zapałek lub wykałaczek, a oczy z plasteliny albo modeliny. Z dużego kasztana i kapeluszy od żołędzi powstanie piękna sowa. Kapelusiki to podstawa do wykonania oczu, a umieszczamy je u szczytu kasztana i dorabiamy kuleczki z plasteliny. Potem wykonujemy skrzydełka, łapki i dziób z plasteliny lub modeliny w dowolnym kolorze.
Uruchamiając w ten sposób wyobraźnię dziecka, w krótkim czasie na półce lub parapecie powstanie całe zoo. To ekscytujące zajęcie dla maluchów – każda zebra, żyrafa czy piesek będą ich wielkim plastycznym osiągnięciem.
3. Zielnik
Duży zeszyt możemy wykorzystać do wklejenia i zasuszenia pięknych, kolorowych liści. Można do tego zrobić ciekawe opisy, a także narysować drzewa czy krzewy. Dzieci w ten sposób uczą się rozpoznawania, jakie liście należą do lipy, buku czy dębu. Taką wiedzę można potem wykorzystać w czasie spacerów, urządzając konkursy polegające na tym, kto pierwszy przyniesie na przykład liść klonu.
4. Zwierzątka z liści
Jesienne liście warto wykorzystać do stworzenia pięknych dekoracji na ścianę, przygotowując z nich wizerunki zwierzątek. Do wykonania kury z pisklakami potrzebne są żółte liście lipy. Duży liść ułożony łodyżką do góry to mama kura, z małych listków robimy kurczaczki. Najmniejsze listki służą do wykonania skrzydełek, a łapki powstaną dzięki łodyżkom. Oczka dorysowujemy mazakiem. Wszystko wyklejamy na kartce papieru, a najpiękniejsze prace można oprawić w antyramę i powiesić na ścianie.
5. Zaczarowany las
Wykorzystując wszystko, co zbierzemy w koszyku w czasie jesiennego spaceru, można stworzyć makietę lasu. Do wykonania tego zadania potrzebna będzie duża, drewniana deska. Jako podłoże przyklejamy do niej mech, gałązki tui i modrzewia, można też zrobić wzniesienia i groty. Z szyszek, żołędzi, kasztanów, zapałek i plasteliny robimy zwierzątka i różne postaci. W ten sposób powstają przepiękne prace, a dzieci mają duże pole do popisu.
6. Jaki to dźwięk?
Jeśli do plastikowego, zamykanego szczelnie opakowania wsypiemy kasztany, to potrząsając nim uzyskamy ciekawy dźwięk. Tak można zrobić z żołędziami, owocami jarzębiny, a nawet kamieniami i szyszkami albo suchymi liśćmi. Dzięki temu można stworzyć „mały zespół muzyczny”. Pomysłową zabawą jest też zgadywanie – na podstawie dźwięku – co znajduje się w pudełku.
Nasze dzieci najchętniej spędzają czas przy komputerze. I cóż można powiedzieć – takie czasy. My, jako rodzice, powinniśmy szukać sposobów, aby je zainteresować innymi zajęciami i choć jest to trudne, to nie jest niewykonalne. Jeśli przy tym uda się spędzić wspólnie z maluchami trochę czasu, korzyść jest podwójna. | 6 pomysłów na spędzanie czasu z dzieckiem jesienią, czyli co można zrobić z liści, kasztanów i żołędzi |
Przeglądając ofertę dodatków do diesla, należy zwrócić szczególną uwagę, czy dany produkt posiada certyfikat jakości. W przypadku silnika wysokoprężnego kluczem do bezproblemowej jazdy jest przede wszystkim jakość paliwa. Dla każdego użytkownika
Depresatorjest dodatkiem do paliwa, którego zastosowanie zwiększa temperaturę wytwarzania parafiny. Gdy temperatura spadnie poniżej 0oC, a w zbiorniku nie mamy paliwa zimowego, które jest wyposażone w dodatki odpowiedzialne za zwiększenie temperatury wytwarzania parafiny, to podczas próby rozruchu pojazdu możemy napotkać na problem. Należy pamiętać, że użycie depresatora w takich przypadkach nie pomoże, dlatego dodatek ten powinniśmy stosować przy każdym tankowaniu w okresie jesienno-zimowym.
Uważajmy na bezpośrednie wtryski paliwa
Posiadając w aucie bezpośredni wtrysk paliwa, używajmy tylko i wyłącznie depresatora. Omijamy dodatki, które mają za zadanie czyścić nasz układ. Jeżeli jesteśmy właścicielami starszego pojazdu, możemy pokusić się o zastosowanie dodatków mających na celu czyszczenie układu. Jego stosowanie raz na jakiś czas jest bardzo mądrym rozwiązaniem. Dzięki jego właściwościom zarówno układ paliwowy, jak i wtryskowy, zostaną oczyszczone z zanieczyszczeń, a stosowanie przyczyni się również do poprawy rozruchu jednostki napędowej, gdy temperatura spadnie poniżej 0oC. Dzieje się tak w sytuacji, gdy w naszym układzie znajduje się woda, zostanie ona związana i usunięta. Pamiętajmy również o regularnym spuszczaniu wody z filtra paliwa i jego wymianie. Nie polegajmy tylko i wyłącznie na dodatkach.
Wiekowe silniki
W przypadku posiadania starszych jednostek wysokoprężnych obecne paliwo oferowane na stacjach benzynowych nie do końca im służy. Jednostki te nie lubią niskiej zawartości siarki, która ma duże właściwości smarne, a jej niskie stężenie w paliwie może prowadzić do kosztownych w naprawie awarii. W takich wypadkach stosujmy specjalne dodatki zawierające w sobie duże ilości siarki, które uchronią nas przed kosztownymi naprawami.
Podnosimy moc?
Na rynku dostępne są również dodatki podnoszące liczbę cetanową paliwa. Określa ona zdolność paliwa do samozapłonu. Musimy zdawać sobie sprawę, że jego niska wartość powoduje dość toporną pracę silnika, natomiast za duża utrudnia rozruch. Pozostaje pytanie, czy tak naprawdę dodatki te coś pomogą. Jedynie w skrajnych przypadkach. Zaletą jest jednak to, że – prócz próby podniesienia liczby cetanowej w paliwie – dodatki zapewniają również czyszczenie oraz usunięcie wody z układu.
Dla posiadaczy kilkuletniego bądź nowego auta wyposażonego w silnik wysokoprężny, zalecałbym zachowanie szczególnej ostrożności w stosowaniu dodatków do paliwa. Zmiany w składzie paliwa zostaną rozpoznane przez komputer, który dostosuje pracę silnika do zmian. Może się okazać, że po zastosowaniu dodatków komputer nie wykryje chociażby wysokiej temperatury silnika, która jest bardzo niebezpieczna. Przed użyciem jakiegokolwiek dodatku prócz depresatora, zalecałbym konsultacje z mechanikiem. | Dodatki do diesla – dla kogo i jakie wybrać? |
Lato zbliża się wielkimi krokami, a wraz z nim odwieczny problem prawie każdej kobiety – jaki kostium kąpielowy kupić? Co roku trendy zmieniają się jak w kalejdoskopie i czasem trudno nadążyć za tym, co będzie królować na plażach. W tym roku hitem są stroje jednoczęściowe, które można stylizować na wiele sposobów. Wybór kostiumu kąpielowego wcale nie jest prostym zadaniem. Każda z nas chce na plaży czuć się swobodnie, atrakcyjnie, a także modnie. Patrzymy na trendy, jednak co roku jest ich cała masa, przez co możemy niekiedy czuć się zagubione. Zwłaszcza że wybierając kostium kąpielowy, nie należy patrzeć jedynie na najmodniejsze kolory i wzory. Niezwykle istotna jest także nasza figura i to, do czego właściwie będziemy potrzebowały kostiumu.
Na szczęście w tym roku do łask powróciły stroje jednoczęściowe – o wiele wygodniejsze niż tradycyjne bikini. Pozwalają nie tylko na większą swobodę ruchów, ale także skutecznie pomagają w ukryciu mankamentów figury.
Kostium kąpielowy – nie tylko na plażę
Gdzie i kiedy można założyć kostium kąpielowy? Plaża – to oczywista odpowiedź. Jednak i tam mamy wiele opcji do wyboru. Możemy spędzić cały dzień na leżaku, leniwie wygrzewając się na słońcu. Możemy grać w siatkówkę plażową, a także pływać w basenie. Przy każdej z tych czynności idealnie sprawdzi się kostium jednoczęściowy.
Jednak przydatność stroju jednoczęściowego nie ogranicza się jedynie do plaży. Sprawdzi się on także jako element letniej stylizacji – wystarczy dobrać odpowiednie dodatki i można śmiało wychodzić na ulice wakacyjnego kurortu.
Co założyć do stroju jednoczęściowego?
Na wakacjach wolno nam więcej – także jeśli chodzi o stylizacje. Strój jednoczęściowy będzie doskonale wyglądał w połączeniu z jeansowymi szortami. Jeśli podoba nam się styl rockowy, możemy połączyć kostium z poprzecieranymi szortami z dziurami i krótką ramoneską. Natomiast jeśli bliżej nam do niezwykle modnego tego lata stylu boho, to możemy do stroju kąpielowego dobrać koronkowe szorty i zwiewną narzutkę z frędzlami. Do takiego połączenia sprawdzą się lekkie sandałki, pojemna wakacyjna torba i duże okulary przeciwsłoneczne w stylu lat 70.
Pasiaste wzory i fasony
Pasiaste kostiumy to prawdziwy hit lata, który można rozumieć na dwa sposoby. Paski sprawdzą się jako wzór na kostiumie – nawiązania do marynarskiego stylu nigdy nie wychodzą z mody. W zależności od naszej figury możemy wybrać paski pionowe, które nas wyszczuplą, albo poziome, które wyczarują nam kobiece kształty.
Drugim sposobem na paski są coraz modniejsze wycięcia – kostium ozdobiony paskami na dekolcie albo na plecach to wybór dla pewnych siebie kobiet, które uwielbiają podążać za trendami.
Wyszczuplający
Strój jednoczęściowy daje wiele możliwości optycznego poprawiania figury. Dzięki marszczeniom, paskom, wycięciom i wyrazistym, kontrastującym ze sobą kolorom możemy odjąć lub dodać sobie centymetrów. Wyszczuplający kostium jednoczęściowy to idealny wybór dla każdej kobiety, która chce się czuć pewnie i atrakcyjnie na plaży.
W kolorze siła
Zwłaszcza jeśli wybieramy jeden kolor. Powinien być soczysty i wyrazisty, aby idealnie wpasował się w wakacyjny nastrój. Z drugiej strony prawdziwym hitem tego lata są białe kostiumy – idealnie wpasowują się w trend boho.
Stroje jednoczęściowe to przede wszystkim ogromny wybór – każda kobieta znajdzie coś dla siebie, w czym będzie czuć się swobodnie i atrakcyjnie. Warto bawić się kostiumami i traktować je trochę z przymrużeniem oka, zarówno jako doskonały strój na plażę, jak i na ulicę. | Stroje kąpielowe jednoczęściowe – hit lata 2016 |
Zegarki triathlonowe to urządzenia przeznaczone dla osób uprawiających tę dyscyplinę sportu, na którą składa się pływanie, kolarstwo oraz bieganie. Różnią się one od zegarków, których używają biegacze. Owszem, tu też ma się do czynienia z różnymi miernikami, jednak urządzenie powinno być również wodoodporne. Jak wybrać odpowiedni zegarek?
Zegarki sportowe są najczęściej kwadratowe, co związane jest z koniecznością pokazywania na ich wyświetlaczach wielu informacji jednocześnie. Oczywiście można również spotkać kształty okrągłe i prostokątne, jednak dominuje kwadrat. W każdym przypadku należy dobrać zegarek takiej wielkości, aby nie wystawał poza rękę. Zdecydowanie lepiej, aby trzymał się na niej za pomocą paska – w przeciwieństwie do bransoletki jest znacznie mniejsza szansa, że pęknie. Ponieważ zegarki dla triathlonistów mają liczne funkcje, do których dostęp osiąga się dzięki ekranowi dotykowemu, należy sprawdzić w praktyce, jak palec będzie obsługiwać przyciski na wyświetlaczu. Jeśli ma się grube palce, warto znaleźć model z większymi.
Funkcje, jakie powinien mieć zegarek dla tritahlonisty
Podczas uprawiania tego sportu, niezbędne są aplikacje służące do pomiarów oraz gromadzenia statystyk. W zegarku dla sportowca musi znaleźć się miernik dystansu, tętna, pracy serca, a także kompas i GPS. Dodatkową zaletą może okazać się barometr, informujący o zmianach pogody. Poza tymi podstawowymi funkcjami warto posiadać zegarek z możliwością tworzenia harmonogramu ćwiczeń, testami wydolności oraz licznik spalanych kalorii. Oczywiście im więcej funkcji oferuje dany model, tym będzie droższy, jednak z pewnością okaże się on inwestycją na długie lata. Dodatkowo można pokusić się o zegarek wyposażony w funkcje odtwarzania plików audio, co pozwoli słuchać ulubionej muzyki podczas treningów.
Ile kosztują zegarki dla triathlonistów?
Cena profesjonalnego zegarka dla triathlonisty uzależniona jest od wyżej wymienionych czynników, a także materiałów, z których wykonano urządzenie. Najsolidniejsze to obudowy ze specjalnych tworzyw sztucznych, czasami z domieszką stali nierdzewnej, zaś wyświetlacze LCD może dodatkowo okrywać powłoka stworzona z pleksi. Jakość idzie w parze z ceną, a najlepsze modele to wydatek ponad 1,5 tysiąca złotych. Nie trzeba jednak od razu płacić aż tyle – sprawne, funkcjonalne zegarki można kupić już za kilkaset złotych. Na przykład Garmin Forerunner 15, to zegarek kosztujący nieco ponad 500 złotych.
Polecane modele zegarków dla triathlonistów
Na rynku jest olbrzymi wybór modeli lepszych i gorszych, więc trudno jednoznacznie wskazać dwie czy trzy najlepsze propozycje, tym bardziej, że niemal każdego miesiąca trafiają na rynek nowe warianty. Jedak można polecić kilka bardzo dobrych, które nawet za kilkanaście lat wciąż będą uznawane za praktyczne i funkcjonalne. Polar V800 monitoruje każdą sesję treningową oraz całodobową aktywność. Mierzy prędkość, dystans i zapisuje trasę treningu, dzięki wbudowanemu sensorowi GPS. Internetowa aplikacja Polar Flow umożliwia planowanie i analizę treningu, a dodatkowo można mierzyć efektywność pływania. Specjalna funkcja automatycznie wykrywa styl, dystans oraz tempo.Inny zegarek tego typu to Garmin Epix. Zawiera fabrycznie załadowane, rekreacyjne mapy Europy dla 44 krajów, które zawierają dane o sieci drogowej, terenie oraz punktach szczególnych. Wbudowano w urządzenie GPS, GLONASS, wysokościomierz, barometr i trzyosiowy kompas. Szybka zegarka wykonana została ze szkła mineralnego. Wśród wbudowanych funkcji warto wymienić także asystenta odpoczynku, symulator wyścigu oraz licznik spalonych kalorii.TomTom Spark FIT Cardio również posiada nawigację GPS i GLONASS, wbudowany czujnik tętna i inne istotne mierniki. Wygodnym rozwiązaniem jest możliwość ustawienia tego zegarka w jeden z kilku trybów, np. pływania lub siłowni.
Dobry zegarek dla triathlonisty nie musi wiązać się z bardzo dużym wydatkiem, jednak na jego zakup dobrze przygotować co najmniej kilkaset złotych. Przed podjęciem decyzji o zakupie warto sprawdzać specjalistyczne strony z poradami dotyczącymi takich urządzeń, na których znajdują się rankingi i zestawienia aktualnych ofert. | Tylko dla twardzieli – zegarki do triathlonu |
Wnętrze pojazdu jest równie ważne jak jego sylwetka zewnętrzna. Jeśli zależy ci na indywidualizacji lub po prostu deska rozdzielcza jest nadgryziona zębem czasu, użyj oklein, które zmienią kokpit zgodnie z twoimi oczekiwaniami. Samochody się zużywają, to jasne – blakną pod wpływem promieni UV, rysują się, pękają, często również jesteś kolejnym już właścicielem pojazdu, dlatego idealnym sposobem na brzydkie, zniszczone plastikowe elementy deski rozdzielczej jest ich oklejenie foliami samoprzylepnymi. To czynność niezbyt skomplikowana, więc przy odrobinie zdolności manualnych, cierpliwości i używając podstawowego sprzętu, możesz osobiście tchnąć nowe życie w kokpit samochodu. Możesz także skorzystać z pomocy profesjonalistów, a firm świadczących tego typu usługi jest naprawdę sporo.
Co masz do wyboru?
Na rynku są różne rodzaje oklein, które różnią się przede wszystkim strukturą. W zależności od upodobań możesz wprowadzić do swojego samochodu odrobinę luksusu, stosując okleinę imitującą drewno lub skórę. Efekt nowoczesności uzyskasz, stosując folię karbonową o fakturze szczotkowanego aluminium. Możesz się również zdecydować na okleinę lustrzaną, imitującą chrom.
Wybór dotyczy także kolorów. Masz do dyspozycji różne odcienie czerni i szarości, jak również barwy wyraziste – żółtą, czerwoną, niebieską, zieloną. Różna jest także faktura (gładkie, chropowate) i stopień połysku (matowe, błyszczące, brokatowe). Ograniczeniem jest raczej wyobraźnia, a nie oferta sprzedawców. Jeśli nie znajdziesz odpowiedniej okleiny, wielu producentów proponuje personalizowane – z twoją własną grafiką.
Zdecydowanym plusem używania okleiny jest to, że w razie potrzeby wystarczy ją zerwać, a deskę przemyć benzyną ekstrakcyjną, która odtłuści powierzchnię i po problemie. Jest to także znacznie tańsza alternatywa dla lakierowania plastików.
O czym pamiętać?
Decydując się na zakup okleiny, warto zwrócić uwagę na jakość materiału. Najtańsze folie kosztują po kilkanaście złotych za m2. Jednak ich samodzielne użycie, wbrew zapewnieniom producentów, może się okazać problematyczne, zwłaszcza na początku, gdyż są ona dość sztywne nawet po podgrzaniu i trudno tak je rozprowadzić, żeby pod spodem nie zostały bąbelki powietrza (trzeba je potem przebijać igiełką). Folie droższe (nawet 5-krotnie) to bardziej wdzięczny materiał – są plastyczne, a także dużo trwalsze. Na przykład 3M bądź Oracal wytrzymają nawet kilka lat użytkowania. Dodatkowo droższe folie mają klej mikrokanalikowy, który minimalizuje powstawanie pęcherzyków powietrza.
Folię kupuje się na metry, dlatego ważne jest dobre wymierzenie powierzchni. Należy doliczyć po 2–3 cm z każdej strony – zagięcie foli pod spód jest koniecznością, jeśli chcesz uzyskać profesjonalny efekt. Warto również zwrócić uwagę na grubość foli – im grubsza, tym trwalsza, ale i trudniejsza do naklejania, dlatego do trudno dostępnych miejsc lepiej wybrać cieńszą, choć ma ona z kolei tendencję do „wyciągania”.
Zabierając się za samodzielne oklejanie, warto dokupić zestaw narzędzi ułatwiających pracę. Kosztuje od kilku do kilkunastu złotych, a w jego skład wchodzą: rakla z filcem, którą wygładzamy powierzchnię, nożyk i środek odtłuszczający. Przyda się także opalarka, lecz z powodzeniem zastąpi ją zwykła suszarka do włosów.
Oklejanie kokpitu czy innych elementów wnętrza pojazdu to stosunkowo łatwe zadanie, jeśli przestrzegasz podstawowych zasad – z każdym kolejnym elementem dochodzisz do większej wprawy. Jeśli jednak dopiero rozpoczynasz okleinową przygodę, zacznij od plastików o mało skomplikowanych kształtach i najmniej widocznych. Efekt w postaci odnowionej deski rozdzielczej wynagrodzi ci początkowe trudności.
Przy wyborze kieruj się poczuciem smaku. Owszem, o gustach się nie dyskutuje, ale zanim zdecydujesz się na konkretną folię, poszukaj inspiracji w sieci – zdjęć i filmików jest sporo, więc nie musisz ryzykować, że wyjdzie kiczowato – szkoda twojego czasu i pieniędzy. | Okleiny – szybki sposób na drugie życie kokpitu |
W garderobie motocyklowej niemal zawsze jakość sprzętu rośnie wraz z jego kosztem. Czy możliwe jest zatem znalezienie dobrego i bezpiecznego kombinezonu w rozsądnej cenie? Dlaczego kombinezon jest motocykliście niezbędny?
Na tak postawione pytanie odpowiedź może być tylko jedna: bo zapewnia bezpieczeństwo kierowcy w czasie jazdy. Motocykl nie ma stalowej obudowy chroniącej kierowcę i szeregu dodatkowych systemów wspomagających. Jedynym elementem, który może zabezpieczyć go przed uszczerbkiem na zdrowiu lub nawet utratą życia jest jego własna garderoba. Dlatego właśnie oszczędności przy jej zakupie (a szczególnie w kontekście kombinezonu oraz kasku) są niewskazane.
Pamiętaj także o tym, że nawet niedrogi kombinezon powinien ci posłużyć przez co najmniej kilka sezonów. Produkty tego rodzaju wykonywane są albo z dobrych, albo z bardzo dobrych materiałów, przez co wyróżniają się doskonałą trwałością oraz odpornością na zniszczenia.
Kombinezon jednoczęściowy czy dwuczęściowy?
To podstawowe pytanie, jakie należy sobie zadać przed rozpoczęciem poszukiwań bezpiecznego kombinezonu. Oba rozwiązania mają zarówno swoje zalety, jak i słabe strony.
Największą zaletą kombinezonów jednoczęściowych jest wysoka ochrona użytkownika. Posiadają one dużą ilość trwałych protektorów, które zabezpieczają newralgiczne i czułe punkty. Sporym atutem jest także idealne dopasowanie spodni do górnej części dzięki ich połączeniu – żaden kombinezon dwuczęściowy nie będzie przylegał w aż takim stopniu. Kombinezony jednoczęściowe wspaniale również wyglądają. Doskonale pasują do wizerunku motocyklisty, dodając mu powagi i profesjonalizmu. Minusy takiego rozwiązania są dwa. Po pierwsze, kombinezony jednoczęściowe są droższe, porównywalne modele mogą kosztować nawet o kilkaset złotych więcej w wersji jednolitej. Druga wada to niestety dosyć problematyczne zakładanie i zdejmowanie. Szczególnie kłopotliwe może się to okazać w przypadku nagłej konieczności skorzystania z toalety, choć producenci i temu wychodzą naprzeciw, oferując coraz więcej modeli z rozporkami.
Kombinezony dwuczęściowe są pod wieloma względami przeciwieństwem jednoczęściowych odpowiedników. Ich zaletą jest przede wszystkim niższa cena, co biorąc pod uwagę ograniczony budżet, może okazać się kluczowym czynnikiem decyzyjnym. Są także łatwiejsze do założenia oraz późniejszego zdjęcia. To bardzo praktyczne ułatwienie szczególnie w upalne dni, gdy po zejściu z motocykla możesz swobodnie zdjąć kurtkę. Uniformy tego rodzaju zapewniają bezpieczeństwo kierowcy w trakcie kolizji, lecz nie aż w takim stopniu, jak w przypadku kombinezonów jednoczęściowych.
Jakie zabezpieczenia powinien posiadać kombinezon?
box:offerCarousel
Najlepiej sprawdza się prosta zasada: im więcej, tym lepiej. Duża ilość wzmocnionych powierzchni posiadających uwypuklenia z wysokiej jakości materiałów zwiększa twoje bezpieczeństwo w przypadku upadku z motocykla lub stłuczki. Najważniejszą częścią ochronną każdego kombinezonu są zabezpieczenia zlokalizowane na plecach. Mają one chronić kręgosłup przed urazami, a także zapobiegać nadmiernemu wygięciu głowy w tył w czasie upadku. Za zabezpieczenie pleców odpowiada popularnie nazywany przez motocyklistów „żółw”, przypominający wyglądem niewielką skorupę, grzebień lub garb. To nic innego jak wszyte w konstrukcję i odpowiednio wyprofilowane materiały ochronne, takie jak karbon, kevlar czy włókna szklane lub węglowe. W kombinezonach dwuczęściowych zwykle zastąpione są one zgrubieniami tańszych materiałów, które wpływają również na niższą cenę całkowitą produktu.
Oprócz tego bardzo ważne są zabezpieczenia takich okolic jak ramiona, łokcie i kolana. To zwykle te stawy jako pierwsze mają kontakt z podłożem w czasie zdarzenia drogowego, w związku z czym właśnie im należy się szczególna ochrona.
Czym jeszcze sugerować się podczas poszukiwań?
Kluczowy oczywiście jest optymalny rozmiar. Kombinezon powinien bardzo ściśle przylegać do ciała, nie może przy tym jednak krępować ruchów, co wiązałoby się z utrudnionym prowadzeniem motocykla. Pamiętaj także, iż garderoba motocyklowa przystosowana jest do przebywania w pozycji siedzącej. Dlatego też w czasie stania lub chodzenia możesz odczuwać pewien dyskomfort, który nie będzie jednak wynikiem niewłaściwego dopasowania parametrów.
Jaką decyzję finalnie podjąć?
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Wszystko ogranicza się w zasadzie do budżetu. Jeśli szukasz niedrogiego kombinezonu, lepszym rozwiązaniem powinien być zakup kurtki i spodni osobno, więcej funduszy pochłonie kombinezon jednoczęściowy, który zapewni ci jednak większe bezpieczeństwo. Im więcej czasu spędzisz na poszukiwaniach, tym większą masz szansę na znalezienie prawdziwej perełki w przystępnej cenie. | Niedrogi kombinezon motocyklowy, który zapewni bezpieczeństwo w każdej sytuacji |
Skóra małego dziecka tuż po urodzeniu jest 2 razy cieńsza niż skóra dorosłego. Stanowi też aż 25% ciała noworodka – to największy organ małego człowieka – dla porównania: u dorosłych skóra to tylko 5% całego ciała. Rozwija się do 3. roku życia – do tego czasu powinna w pełni się już wykształcić i osiągnąć wszystkie niezbędne funkcje. Dlatego właśnie delikatna skóra dziecka wymaga szczególnej pielęgnacji. Działanie skóry malucha
W skórze nowonarodzonego człowieka gruczoły potowe i łojowe nie są jeszcze w pełni wykształcone. Skóra produkuje więc mniej potu i łoju. Dzięki temu dzieci nie muszą się myć tak często jak dorośli, jednak mniejsze wydzielanie potu to również ryzyko szybszego przegrzania i mniejsza zdolność do termoregulacji. Ograniczona produkcja łoju u niektórych dzieci może powodować również suchość skóry i wzmożoną wrażliwość na warunki zewnętrzne. Ważna jest więc jej odpowiednia pielęgnacja.
Kosmetyki ze sklepowej półki
W aptekach i drogeriach wybór kosmetyków pielęgnacyjnych dla dzieci jest tak duży, że trudno zdecydować, który produkt będzie najodpowiedniejszy dla twojego malucha. I choć wydaje się, że kosmetyki dla dzieci powinny mieć tylko tzw. bezpieczny skład, okazuje się, że w wielu z nich znajdują się substancje nieprzyjazne, a nawet niebezpieczne.
Niebezpieczne substancje w kosmetykach
O szkodliwości poniższych substancji coraz częściej mówi się nie tylko w odniesieniu do kosmetyków dla dzieci, ale również dla dorosłych. Kupując produkt z przeznaczeniem dla malucha, warto wiedzieć, których substancji szczególnie się wystrzegać, bo choć w małych ilościach mogą nie zaszkodzić dziecku od razu, kumulowane w organizmie od najmłodszych lat, wpłyną na zdrowie w późniejszym wieku.
Lista niebezpiecznych składników kosmetycznych
Na poniższej liście znajdują się najczęściej stosowane w kosmetykach niebezpieczne dla zdrowia substancje.
Parafina: powszechnie występuje w wielu kosmetykach już od kilkudziesięciu lat, głównie z powodu dużej dostępności i niskiej ceny. Otrzymywana jest w procesie destylacji ropy naftowej. Wykorzystuje się ją do produkcji różnych kosmetyków, w tym również kremów do twarzy i fluidów. Parafina wyrównuje nierówności skóry i daje uczucie nawilżenia. W rzeczywistości jednak tworzy na skórze film, który uniemożliwia przenikanie wody i gazów. Skóra pod parafiną nie może swobodnie oddychać, nie wydala też toksycznych produktów przemiany materii. Powoduje to tworzenie się zaskórników i zmian trądzikowych. Cząstki parafiny nie są rozkładane przez organizm, dlatego substancja kumuluje się w wątrobie, nerkach i węzłach chłonnych. Parafina może mieć także działanie rakotwórcze.
SLS i SLES: SLS, czyli Sodium Lauryl Sulfate oraz SLES (Sodium Laureth Sulfate) są substancjami drażniącymi i stosuje się je najczęściej w detergentach chemii domowej. Wykorzystywane są jednak również w kosmetyce jako środki spieniające. Dodaje się je też do produktów dla dzieci, takich jak płyny do kąpieli, żele i mydła do mycia. Substancje wykazują silne działanie uczulające i drażniące – mogą powodować wysuszanie skóry, świąd, rumień, a nawet atopowe zapalenie skóry.
PEG i PPG: glikol polietylenowy (PEG) wykorzystuje się w kosmetyce jako emulgator i substancję myjącą. Glikol polipropylenowy (PPG) to natomiast substancja nadająca kosmetykom konsystencję emulsji. Obydwie substancje pozyskiwane są przy wykorzystaniu tlenku etylenu, czyli trującego gazu, który jest uznawany za substancję rakotwórczą; uszkadza również strukturę genetyczną komórek.
Parabeny: najbardziej popularne konserwanty wykorzystywane w kosmetyce, które hamują rozwój pleśni i grzybów. Wykorzystywane są w większości kosmetyków. Parabeny kumulują się w skórze i przy długotrwałym stosowaniu okazują się szkodliwe. Często wywołują również reakcje alergiczne, powodując zaczerwienienia, świąd, pokrzywkę oraz wypryski.
Formaldehyd: trujący gaz drażniący drogi oddechowe i oczy, który uwalnia się z formaliny, a w kosmetyce wykorzystywany jest jako środek bakteriobójczy oraz konserwant. Formalina jako silny alergen kontaktowy może powodować podrażnienia układu oddechowego i oczu. Powoduje też szybsze starzenie się skóry i podejrzewana jest o działanie rakotwórcze.
Wybierając produkty pielęgnacyjne dla dzieci, zwracaj szczególną uwagę ich skład i upewnij się, że nie występują w nim powyższe substancje. Nawet jeśli producent deklaruje, że kosmetyk można stosować od pierwszych dni życia, to produkt zawierający parabeny, PEGi czy formaldehyd na pewno nie będzie bezpieczny dla dziecka. | Co szkodzi dzieciom w kosmetykach i jak wybierać dla nich kosmetyki |
InkBOOK Prime to czytnik polskiej marki ze średniej półki. Urządzenie wyposażone jest w podświetlony ekran o rozdzielczości 1024 x 768 i sześciocalowej przekątnej, czterordzeniowy procesor, 512 MB RAM-u, interfejsy Wi-Fi i Bluetooth oraz zmodyfikowany system Android. Czytniki Kindle są bardzo popularne i nie zawodzą pod względem jakościowym, ale tak naprawdę nie są dostosowane do wymogów polskiego czytelnika. W sklepie Amazonu oferta literatury w języku polskim jest uboga, a książki kosztują niemało. Może też brakować adekwatnego słownika oraz spolszczonego interfejsu. InkBOOK Prime to urządzenie nieposiadające wad czytników Kindle oraz cenowy konkurent modelu Paperwhite 3 – kosztuje około 550 zł. Prime nie ogranicza użytkownika przy wyborze ebooków i aplikacji oraz posiada fizyczne, dotykowe przyciski ułatwiające obsługę. Sprawdźcie, jakie są wady i zalety obu modeli.
Specyfikacja InkBOOK Prime
procesor: czterordzeniowy Cortex A9 1,6 GHz
RAM: 512 MB
pamięć wbudowana: 8 GB (ok. 6 GB dla użytkownika)
ekran: dotykowy E Ink Carta 1024 x 768 pikseli
system operacyjny: Android 4.2.2 Jelly Bean
interfejsy: Wi-Fi 802.11 b/g/n i Bluetooth 4.0
akumulator: 2000 mAh
złącza: microUSB 2.0 oraz czytnik kart microSD (do 32 GB)
obsługa formatów: EPUB, EPUB z Adobe DRM, FB2, HTM, MOBI (bez DRM), PDF, RTF, TXT
język interfejsu: angielski, czeski, francuski, hiszpański, niemiecki, polski, rumuński, włoski
wymiary: 159 x 144 x 9 mm
waga: 168 g
Konstrukcja i wyposażenie
W zestawie jest dokumentacja oraz kabel USB do ładowania i transferu plików. Przewód jest dobrej jakości, mierzy 93 cm bez uwzględniania wtyków.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
InkBOOK Prime zaskakuje pozytywnie. Czytnik wygląda nowocześnie, także za sprawą płaskich ramek. Front został przeszklony jednolitą i gładką w dotyku taflą, podobną do tej z Kindle Oasis lub Voyage. Po obu stronach wyświetlacza są podwójne przyciski nawigacyjne, a pod ekranem widać także dotykowy przycisk główny z pierścieniową diodą (zieloną podczas wciskania i czerwoną w trakcie ładowania).
Włącznik trafił na tył urządzenia, w lewy górny róg, jest okrągły i wklęsły. Obudowa ma efektowny kształt, składają się na nią łukowate i ogumowane tworzywa sztuczne ze schodkowym wzorem, przypominającym literę „Y”. Panel złącz znalazł się na dolnej krawędzi, na środku widać gniazdo microUSB, a obok niego czytnik kart microSD.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Wykonanie czytnika jest dobre, jakość materiałów nie zawodzi, podobnie jak spasowanie elementów. Tworzywa są przyjemne w dotyku, a front śliski. Obudowa prawie się nie ugina pod naciskiem i nie pracuje przy naginaniu krawędzi, ale konstrukcja potrafi czasami lekko zatrzeszczeć.
Kindle Paperwhite 3 w porównaniu do InkBOOKa Prime jest bardziej masywny i zwarty, jego konstrukcja nie skrzypi, ale jest wyraźnie cięższa – Prime waży 168 g, zaś Kindle Paperwhite 3 przekracza 205 g. Prime wygląda nowocześnie, a Kindle pod względem designu wydaje się dosyć toporny, wręcz staromodny.
Ekran
W Prime zastosowano wyświetlacz o przekątnej 6 cali i rozdzielczości 1024 x 768 pikseli, zagęszczenie pikseli wynosi 212 ppi. Ekran w technologii Carta obsługuje 16 odcieni szarości i jest dotykowy. Ostrość czcionek i grafik wypada dobrze – z normalnej odległości tekst wygląda odpowiednio, czcionki są wyraźne, dopiero z bliska można dojrzeć lekką ziarnistość, ale poziom jest i tak dobry. Docenić należy mocne podświetlenie, które ma aż 18 stopni, jest równe, ale barwy wydają się być lekko niebieskawe. Podczas użytkowania nie przekraczałem połowy skali jasności.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Interfejs dotykowy działa dobrze. Co prawda wymaga stanowczych gestów i wciśnięć, ale gładkość ekranu sprzyja ich wykonywaniu. Dotyk pozwala szybko pisać na ekranowej klawiaturze, nie gubi się w trakcie wstukiwania znaków. Poszczególne strony odświeżane są szybko, ale z ghostingiem bywa różnie. W standardowej aplikacji do odczytu ebooków nie ma z nim problemu, nie widać nawarstwiających się stron. Ghosting można dojrzeć w niektórych aplikacjach, wtedy z pomocą przychodzi jednak ręczne odświeżanie.
Kindle Paperwhite 3 posiada lepszy ekran. Rozdzielczość 1448 x 1072 pikseli przekłada się na 300 ppi, więc czcionki są ostre nawet z bliska. Trochę bardziej naturalne jest też podświetlenie – ma odcień żółtawy, ale niestety nie jest tak równe, jak u konkurenta. W moim modelu obszar w spodniej części ekranu był wyraźnie przyciemniony. Prime może poszczycić się zdecydowanie pełniejszym doświetleniem.
Oprogramowanie
InkBOOK Prime działa na Androidzie. Nie można spodziewać się tak rozbudowanego systemu, jak w smartfonach. Android został uszczuplony i zmodyfikowany na potrzeby czytnika, co jest w pełni zrozumiałym i sensownym rozwiązaniem. System działa sprawnie, szybko pobiera i instaluje aplikacje, ale czasami wymaga pewnej dozy cierpliwości podczas uruchamiania programów lub korzystania z Internetu. Oprogramowanie nie zawiesiło się ani razu podczas testów, ale czasami bywały małe problemy ze stabilnością – aplikacja Amazon Kindle potrafiła zawiesić się podczas uruchamiania.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Pierwsza konfiguracja urządzenia uruchamia obrazowy samouczek. Interfejs jest rozbudowany, więc warto poświęcić chwilę na jego opanowanie. Górna belka na ekranie głównym zawiera skróty nawigacyjne oraz włącznik Wi-Fi i modułu Bluetooth, suwak podświetlenia i statystyki akumulatora. Na środku ekranu są najnowsze pozycje w bibliotece i aktualnie czytana książka. Na dole jest dok z ikonkami, który daje dostęp do biblioteki, szuflady aplikacji, chmury i księgarni Midiapolis oraz przeglądarki Internetowej. W zakładce Aplikacje znajdziemy dodatkowo czytnik newsów, słowniki (polski oraz angielski), skrót do ustawień oraz instalator InkBOOK Apps. Zawiera on tylko trzy pozycje – Skoobe, Legimi oraz Amazon Kindle. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by wgrywać inne aplikacje z pobranych paczek. W ustawieniach znajdziemy podstawowe i zaawansowane funkcje, a interfejs podczas odczytów daje łatwy dostęp do konfiguracji książki, marginesów, spisu treści i wygodnego suwaka lokalizacji – niczego mi nie brakowało. Nie było też najmniejszych problemów z formatowaniem stron i wyświetlaniem znaków.
Kindle wypada blado przy możliwościach systemu InkBOOKa. Jego oprogramowanie jest zamknięte i ograniczone do systemu Amazon lub synchronizacji ebooków zakupionych poza czytnikiem.
Ergonomia i użytkowanie
Włącznik łatwo zlokalizować, pod palcem czuć wyraźnie jego wgłębienie, a z pomocą przychodzi także wytłoczenie w obudowie, które wskazuje lokalizację przycisku. Czytnik uruchamia się dosyć sprawnie i szybko wybudza. Matowa obudowa Prime nie ślizga się w dłoni, ale nie do końca podoba mi się schodkowa konstrukcja. Co prawda stabilizuje chwyt, ale czasami trochę przeszkadza.
Od razu czuć, że Prime jest lżejszy od konkurenta. Podczas czytania na leżąco Kindle potrafi zmęczyć dłonie, a Prime'a trzyma się lekko i wygodnie, i to przez dłuższy czas. Podoba mi się także gładka powierzchnia ekranu – strony przerzuca się przyjemniej niż na szorstkim wyświetlaczu Paperwhite 3. Prime oferuje także cztery przyciski do nawigacji, mają one wyraźny klik i mimo że trochę brakuje im precyzji, to ich wciskanie pozostaje nadal satysfakcjonujące. Szybko zastąpiłem gesty przyciskami i zaczęło mi ich mocno brakować podczas korzystania z czytnika Amazonu. Nie jest jednak idealnie – szkoda, że przyciski Prime nie działają w aplikacji Amazon Kindle.
Czas pracy trudno porównać. Kindle wytrzymuje u mnie około miesiąca z delikatnym podświetleniem – rzadko sięgam po Wi-Fi, nie korzystam z Internetu. Przez dwutygodniowy okres testów Prime dostawał wycisk. Eksperymentowałem z formatami, podświetleniem i aplikacjami oraz zaglądałem do Internetu. Procenty baterii spadały dosyć szybko, ale i tak ładowałem czytnik tylko raz. Przy zwykłym czytaniu można liczyć na dwa, trzy tygodnie działania.
Podsumowanie
Przyznaję, że początkowo nie miałem pewności odnośnie wyboru InkBOOKa Prime. Niewiele niższa cena od Kindle Paperwhite 3 i gorsza rozdzielczość ekranu budziły wątpliwości, miałem obiekcje także do zmodyfikowanego Androida. Obawiałem się, że dodatkowe opcje będą odciągały od książek. W praktyce okazuje się, że Prime to godny konkurent Paperwhite 3. System nie został przekombinowany, lektura nadal pozostaje priorytetem. Niższa rozdzielczość sprawdza się dobrze, a w ramach rekompensaty dostajemy przyciski, gładki ekran bez sterczących ramek oraz swobodę w wyborze formatów lub aplikacji. Wykonanie czytnika Kindle jest trochę lepsze, Prime potrafi lekko zatrzeszczeć, ale za to jest dużo ładniejszy i lżejszy. W ogólnym rozrachunku korzystało mi się z niego wygodniej.
Wybór będzie zależał od potrzeb – wahałem się pomiędzy lepszym i ostrzejszym ekranem w Paperwhite 3 a uniwersalnością i możliwościami czytnika InkBOOK Prime. Gdybym miał teraz podjąć decyzję, miałbym twardy orzech do zgryzienia. Prawdopodobnie skończyłoby się na polskiej propozycji – przekonują mnie możliwości i obecność języka ojczystego, chociaż trochę brakowałoby mi ostrości ekranu czytnika Kindle.
Zalety: nowoczesny design; płaskie ramki i gładki wyświetlacz; interfejs dotykowy i przyciski; ergonomiczna i lekka konstrukcja; dobre i równe podświetlenie; brak problemów z formatowaniem tekstu; otwartość systemu i wsparcie dla wielu formatów.
Wady: trzeszcząca konstrukcja; widoczny ghosting w niektórych aplikacjach; niedziałające przyciski w aplikacji Amazon Kindle; niebieskawe podświetlenie. | Test czytnika InkBOOK Prime – alternatywa dla Kindle Paperwhite 3 |
W ciągu trzynastu lat od premiery powieść tę wydrukowano w nakładzie ponad 100 tysięcy egzemplarzy. Przełożono ją na ponad dwadzieścia języków. Nominowano do Nagrody Literackiej Nike, znalazła się też w finale Nagrody Literackiej Europy Środkowej „Angelus”. „Madame” Antoniego Libery należy do tych powieści, które się nie starzeją. Kilkakrotnie wznawiana, wciąż cieszy się zainteresowaniem czytelników. O czym opowiada? Dlaczego warto po nią sięgnąć? Czytając „Madame”, przenosimy się do lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, szarych, pełnych ograniczeń czasów PRL-u. Dla jednych będzie to więc powrót do przeszłości, dla innych coś na kształt wyprawy na inną planetę. Różnica pomiędzy „teraz” a „pół wieku temu” jest ogromna.
Piękna, niedostępna
Bohaterem swej powieści Antoni Libera uczynił maturzystę jednego z warszawskich liceów. Bystry, wrażliwy chłopak, nieco buntowniczy w swym stosunku do świata, zakochuje się w dyrektorce szkoły, tytułowej Madame. Kobieta różni się od reszty nauczycieli, na ich tle prezentując się niczym barwny motyl pośród zwykłych ciem. Dla chłopca staje się symbolem lepszego świata, zachodniego stylu bycia. Młodzieniec robi, co może, by nauczycielka zwróciła na niego uwagę. Stara się poznać jej przeszłość, czatuje pod jej domem, na lekcjach nie daje się nie zauważyć. A jednak nie jest to zwykła historia młodzieńczego zauroczenia. Ta powieść oferuje wiele więcej i zachwyca nie tylko treścią, ale także, a może przede wszystkim, elegancją formy, wysublimowanym językiem, pięknem opisów.
Literacka perełka
Powieści „Madame” Antoniego Libery nie można określić inaczej jak literacką perełką. Język, jakim autor spisuje historię, jest przepiękny, dopracowany, sprawia, że czytelnik zamiast pędzić ku zakończeniu, z uwagą śledzi tekst, ze strony na stronę coraz bardziej doceniając językową ekwilibrystykę, mnogość aluzji, nawiązań i kulturalnych wtrętów. Mickiewicz, Proust, Dante, Racine, Proust i Mann – to między innymi do nich odwołuje się polski pisarz, imponując przy okazji erudycją, kulturalnym obyciem, szeroką gamą rozważań: od sztuki po samo życie. Jego powieść jest złożona, wielowarstwowa. Libera pięknie pisze o czasach, w których piękna doszukać się niełatwo.
Bohater buntownik
Obserwując poczynania bohatera, bez trudu można wyobrazić sobie realia życia w Polsce lat sześćdziesiątych, czasach zegarków Ruhla, odrapanych lamperii, gloryfikacji Zachodu. Maturzysta śledzi obiekt swej fascynacji, a autor powieści, ukazując te podchody, obnaża prawdę o tym, jak w tamtych czasach traktowano inteligencję, jakie były efekty działania komunistycznej propagandy. W tym wyjątkowo nieprzychylnym buntowniczym jednostkom świecie młodzieniec zafascynowany dorobkiem kulturalnym ludzkości, przepełniony emocjami bezczelny erudyta nie ma łatwo. Marząc o wolności i zachodnim stylu życia, stawia na piedestale Madame, która zdaje się uosobieniem owych marzeń.
Nie wyobrażam sobie, by w jakimkolwiek zestawieniu najważniejszych powieści polskiej literatury współczesnej mogło zabraknąć „Madame” Antoniego Libery. To książka, którą warto znać, to styl, którym nie sposób się nie zachwycić.
Źródło okładki: www.znak.com.pl | „Madame” Antoni Libera – recenzja |
Każdy, kto pali w domu drewnem lub ma kominek, wie, ile się trzeba napocić, żeby to drewno do palenia przygotować. Jedną z najbardziej wyczerpujących prac, jest jego rąbanie. Nieraz słyszałem od klientów, że w ich starych siekierach pękł trzonek, są niewygodne albo zakleszczają się w drewnie. Jeżeli i ty borykasz się z podobnymi problemami, przeczytaj ten tekst, ponieważ dzisiaj postanowiłem przetestować siekierę rozłupującą firmy Fiskars o symbolu X17. Budowa
Siekiera X17 jest nową generacją siekier firmy Fiskars. Producent zachwala, że są one idealnie wyważone i mają optymalny kształt, przez co zapewniają wygodniejszą i bezpieczniejszą pracę. Jeżeli chodzi o podstawowe informacje, to długość siekiery wynosi prawie 60 cm, ciężar jej głowicy to 1086g, a całość waży 1570g. Wydaje się być dosyć małą, a jej ostrze jakby trochę za krótkie i ustawione pod dziwnym kątem. Trzonek został wykonany z kompozytu włókna szklanego FiberCompTM, dzięki czemu jest bardzo wytrzymały i twardy, ale zarazem lekki. W miejscu, w którym się za niego chwyta, ma specjalną powłokę Softgrip (w kolorze pomarańczowym), zapewniającą pewne trzymanie dzięki temu, że jest antypoślizgowa, a sam jej kształt – bardzo ergonomiczny.
Ostrze siekiery pokrywa specjalną, nieprzywieralna (antyadhezyjna) powłoka, przez co siekiera praktycznie nigdy nie zakleszcza się w drewnie. Jego kształt ma formę klina, co powoduje, że siekiera ta idealnie nadaje się do rozłupywania. Producent daje wieloletnią gwarancję na połączenie trzonka z głowicą, co niewątpliwie jest dużą zaletą. Siekiera Fiskars X17 ma w komplecie także specjalną obudowę ostrza, która jest jednocześnie uchwytem do jej przenoszenia.
Praca
Siekiera leży w rękach bardzo pewnie i wygodnie, nie wyślizguje się, a więc specjalna powłoka zastosowana na uchwycie oraz jej wyprofilowany kształt sprawdzają się. Narzędzie jest idealnie wyważone dzięki czemu mamy nad nim pełną kontrolę – wpływa to na bezpieczeństwo i komfort pracy. Z całej siły uderzyłem specjalnie nasadą trzonka przy ostrzu siekiery o pieniek – tak, jakbym nie trafił w drewno podczas rozłupywania. Dodatkowo uderzałem mocno obuchem, mimo że producent nie zaleca tego w tym modelu. Test narzędzie Fiskars przeszło bez problemu, a na siekierze nie została nawet ryska. Myślę, że producent dla własnej ochrony umieścił w gwarancji informację o zakazie uderzania obuchem. Połączenie ostrza z trzonkiem wydaje się być naprawdę bardzo porządne, przez co nie ma obawy, że ostrze spadnie nam na głowę podczas zamachu, jak bywa to w siekierach z drewnianymi trzonkami. Potwierdzeniem tego jest fakt, że producent daje 10 letnią gwarancję na połączenie.
Na jednym z pokazów w firmie Fiskars widziałem, jak na opartą o pieniek siekierę najeżdża olbrzymi traktor. Trzonek wygiął się do samej ziemi, ale nie pękł, a co najciekawsze – po zjechaniu z niego traktora trzonek wrócił do swojego pierwotnego kształtu! Trzonek w siekierze Fiskars jest lekki, bardzo wytrzymały i miły w dotyku. Dodatkowym atutem zastosowania trzonka z kompozytu włókna szklanego jest fakt, że nie musimy się bać o wbicie się drzazgi w rękę, jak w trzonkach drewnianych.
Ocena
Dzięki temu, że w nowych siekierach Fiskars zastosowano tyle innowacyjnych rozwiązań, narzędzia te są jednymi z najlepszych dostępnych na naszym rynku. Siekierą pracuje się bardzo wygodnie. Nie wkładamy prawie żadnego wysiłku w wyciąganie siekiery z drewna, ponieważ praktycznie sama z niego wychodzi. Kształt ostrza sprawia, że nie musimy się tak mocno schylać podczas rąbania, a trzonek daje poczucie pewnego uchwytu i kontroli. Dodatkowy atut stanowi design narzędzia, które wygląda bardzo atrakcyjnie i profesjonalnie. Nie bez przyczyny firma Fiskars za siekiery Xseries dostała w Niemczech nagrodę Reddot 2010 – Best of the best: XseriesTM Axes. | Siekiera Fiskars X17 – test siekiery rozłupującej |
Nie chce ci się gotować, ale masz ochotę na domowy obiad? Jedzenie na wynos nie jest dla ciebie rozwiązaniem? Na szczęście czasy, kiedy w kuchni spędzało się wiele godzin, minęły – coraz większą popularnością cieszą się szybkie i proste przepisy. Jak gotować szybko i smacznie? Odpowiednia książka kucharska, trochę chęci i chwila wolnego czasu to idealne połączenie, które sprawi, że będziemy w stanie przygotować proste i szybkie przepisy, które będą smaczne, oryginalne, a przede wszystkim nie zajmą dużo czasu ani nie będą wymagały specjalnych umiejętności kulinarnych. Żeby gotować smacznie i zdrowo, nie trzeba spędzać wielu godzin w kuchni – nadszedł czas szybkich, prostych przepisów, które trafią w gusta każdego miłośnika pysznego jedzenia. Zatem widelec w dłoń, składniki na stół i do dzieła!
Pysznie w niecałe pół godziny
„Pyszne 25” Anny Starmach to doskonała propozycja dla każdego, kto lubi zjeść smacznie, zdrowo i oryginalnie, a nie lubi spędzać dużo czasu, zastanawiając się, co ma przygotować. Znajdziemy tu wiele ciekawych przepisów, które zachwycą nawet największych leniuchów. Skończył się czas wymówek, że można by coś przygotować, ale to będzie za długo trwało – wystarczy jedynie 25 minut, aby stworzyć niebanalne i pyszne potrawy.
Błyskawicznie i smacznie!
„Smaczne i proste dania. Szybka kuchnia” to doskonała książka kucharska dla tych, którzy chcą spędzić w kuchni jak najmniej czasu, a przy tym zjeść naprawdę pyszne potrawy. Książka zawiera przepisy na każdą porę dnia, a także na specjalne okazje, dzięki czemu dostarcza rozmaitych inspiracji dla każdego kucharza, który ceni swój wolny czas.
Gotować szybko i ładnie
Donna Hay przygotowała książkę kucharską, która zachwyca swoją prostotą. „Szybko, świeżo, prosto” to pięknie wydana pozycja, która prezentuje najlepsze przepisy na niezwykle proste potrawy, które zachwycą każdego smakosza. Donna Hay pisze do kobiet, które żyją w wiecznym biegu i pośpiechu, a chciałyby cieszyć się domowymi obiadami. Przepisy na szybkie, nieskomplikowane i ładne potrawy to doskonała propozycja dla każdej kobiety, która żyje na wysokich obrotach i nie ma czasu na to, by stać w kuchni godzinami.
Gotuj zdrowo i pysznie, dbaj o rodzinę
Grzegorz Łapanowski to ekspert w dziedzinie zdrowego żywienia – potrafi przygotować potrawy dla całej rodziny, które będą pyszne, będą wyglądały zachęcająco, a przy tym będą niezwykle proste w wykonaniu. „Najlepsze przepisy dla całej rodziny” to zbiór wiedzy o tym, co łączyć, aby było smacznie i zdrowo, a przede wszystkim prosto, szybko i z łatwo dostępnych produktów.
Przeczytaj pełną recenzję książki Grzegorza Łapanowskiego „Najlepsze przepisy dla całej rodziny”.
Domowo i szybko
„Szybka kuchnia” to zbiorowe opracowanie najlepszych domowych przepisów, które wyróżniają się tym, że można je przygotować bardzo szybko, a przy tym nie są skomplikowane. Dzięki tej książce kucharskiej każdy rodzinny obiad z pewnością będzie smaczny, a jednocześnie gotujący będą zadowoleni, że przygotowanie potraw nie zajęło im dużo czasu.
Jesienna prostota
„Kuchnia na jesień. Smaczne i proste dania” to ciekawa książka kucharska, którą warto mieć w swojej domowej biblioteczce. Przepisy składają się z typowo jesiennych składników, takich jak dynia, grzyby, ziemniaki, jabłka oraz gruszki. W publikacji znajdziemy także propozycje przetworów. Zaletą jest to, że każdy przepis, mimo oryginalnych składników, jest niezwykle prosty i szybki w przygotowaniu.
Jak oszczędzać na jedzeniu i czasie, a przy tym gotować pysznie
„Tanie gotowanie. Smaczne i proste dania” to skarbnica wiedzy dla tych, którym zależy na oszczędnym przygotowywaniu posiłków – oszczędnym pod względem czasu i pieniędzy. Ta książka kucharska prezentuje potrawy, które można przygotować bardzo szybko, a użyte do ich zrobienia składniki są wyjątkowo łatwo dostępne i tanie.Aby cieszyć się domowymi, pysznymi daniami, nie musimy spędzać w kuchni długich godzin. Wystarczy sięgnąć po odpowiednie przepisy, które umożliwią przygotowanie doskonałych potraw w mniej niż pół godziny. Powodzenia! | Najciekawsze książki kulinarne dla leniwych |
Co cztery lata cały świat ogarnia futbolowa gorączka. Mistrzostwa świata w piłce nożnej to święto dla wszystkich miłośników tego najpopularniejszego sportu. Sprawdźcie, jak niedużym kosztem wyczarować piłkarskie stylizacje dla małego kibica. Nadszedł ten magiczny okres, kiedy wszyscy żyją kolejnymi wyczynami piłkarskimi Lewandowskiego i spółki, a wieczory wypełniają niekończące się dyskusje na temat tego, czy po raz kolejny po trofeum sięgnie Brazylia, czy też może spełni się popularne powiedzenie, że wszyscy grają, a wygrywają Niemcy. Nie ma chyba dziś chłopca, który nie marzyłby o tym, by kibicować w koszulce ukochanej drużyny.
T-shirty z motywami piłkarskimi to najszybszy i najłatwiejszy sposób na wprowadzenie do stroju dziecka elementów stylizacji piłkarskiej. Oczywiście, bez względu na to, czy uważamy, że polska kadra ma realne szanse na sukces na mundialu – w dniach, kiedy grają nasi, wszyscy jesteśmy z drużyną narodową. Zatem w szafie synka nie powinno zabraknąć koszulki z napisem: Polska, orzełkiem lub koszulki reprezentacji z nazwiskiem ukochanego piłkarza. Producenci prześcigają się w pomysłach na koszulki kibiców. Można nabyć np. koszulkę z napisem „Dwunasty zawodnik”, „Orły do boju”, a nawet spersonalizowaną propozycję z własnym nazwiskiem. Te ostatnie wyglądają szczególnie uroczo w stylizacjach najmłodszych kibiców.
Wybierając między Lewandowskim a Grosickim lub Szczęsnym, nie zapomnijmy o sprawdzeniu, z czego koszulka jest wykonana. Unikajmy jak ognia sztucznych tkanin, a zwłaszcza poliestru. Są one nieprzyjemne w dotyku, poza tym łatwo się gniotą, a skóra w nich nie oddycha, zatem koszulka szybko przechodzi zapachem potu. Lepiej wydać więcej, ale mieć produkt, w którym nasza pociecha będzie mogła kibicować przez całe mistrzostwa.
Jeśli swoje piłkarskie serca oddaliśmy innej reprezentacji, to kupienie koszulek pokazujących, że kibicujemy Włochom czy Portugalii, również nie jest trudne. Można nabyć nie tylko replikę reprezentacyjnych koszulek tych zespołów (należy liczyć się z wydatkiem rzędu kilkuset złotych), ale także jedną z wielu propozycji dla fanów, np. prosty biały T-shirt z flagą lub nazwą państwa.
Uzupełnieniem piłkarskiej stylizacji są niezastąpione latem szorty i trampki. Polecamy szorty dresowe z nadrukami przypominającymi ubrania piłkarskie, np. z numerem na jednej z nogawek. Takie stroje mają w swojej ofercie wszyscy czołowi producenci odzieży sportowej. Jeśli chcemy zaszczepić w dziecku pasję do treningów, to zamiast bawełnianych możemy wybrać spodnie zrobione ze specjalnych oddychających materiałów, tzw. technicznych. Takie ubrania znacznie lepiej odprowadzają pot, dzięki czemu bieganie za piłką jest o wiele przyjemniejsze.
Elementem stroju małego piłkarza z pewnością będą buty sportowe. Możemy zdecydować się na uwielbiane przez nasze pociechy trampki lub buty sportowe czołowych marek, które są wykonane z doskonałej jakości materiałów i uzupełnione wstawkami z oddychającej siateczki. Do wyboru są setki modeli, a wśród butów sportowych dla chłopców znajdą się propozycje na każdy gust i każdą kieszeń.
Uroczym, a zarazem praktycznym zakupem dla małego fana piłki nożnej może być również piżama z motywem piłkarskim. Piżamki przypominające piłkarskie trykoty i spodenki można kupić w kilkunastu różnych wersjach – dla fanów Hiszpanii, Francji czy Włoch. Dodatkową zaletą takiego zakupu, zwłaszcza w przypadku młodszych chłopców, jest to, że taka piżamka nawet po zakończeniu mundialu nadal jeszcze będzie mu służyć.
Piłkarskie ubrania dla chłopców to najgorętszy trend tego sezonu. Bawmy się modą i znajdźmy wśród setek propozycji takie, które będą nie tylko modne, ale także funkcjonalne. Proponujemy stylizacje dla małego kibica w różnym wieku – tego najmłodszego niemowlaka, tego troszkę starszego 3+ i tego już bardzo poważnego prawie ucznia, czyli chłopca 5+.
1+
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. Yo!, Nike, Endo, 5.10.15.
Zestaw w tonacji niebieskiej, jak na chłopca przystało. Motywem przewodnim jest piłka, którą widzimy na body i na skarpetkowych bucikach.
3+
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. House, Yo!, Aljan, Befado, Nike
Piłka rządzi i w tej propozycji dla nieco starszego fana drużyny Lewandowskiego. W piłkarskich spodenkach i sportowych butach może poczuć się jak piłkarz. T-shirt ma wymowny napis, który jasno pokazuje to, co w tych dniach jest ważne dla chłopców małych i dużych.
5+
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. Yo!, 5.10.15., Adidas
Narodowe barwy są obowiązkowe podczas mistrzostw. Możemy je z dumą nosić na koszulce, spodniach, szaliku… Wiele marek przygotowało gotowe komplety dla kibiców. Może znajdować się na nich piłka albo napis: Polska. Dodajmy do nich halówki i czapkę kibica, a na pewno każdy zauważy, gdzie jest skierowana nasza uwaga. | Piłkarskie stylizacje dla chłopca na mistrzostwa świata |
Brainwavz Delta to jedne z nowszych słuchawek chińskiego producenta, zdobione ciekawym wzornictwem, z wbudowanym mikrofonem i dostępne w niskiej cenie. Co dostaniemy w zamian za około 75 zł? Wyposażenie
Producent słynie z dobrego wyposażenia, choć tańsze modele są bardziej oszczędne. Słuchawki zapakowano solidnie, ale rozpakowanie nie stanowi problemu. W zestawie są tylko 3 rozmiary zwykłych silikonowych nakładek o pojedynczym kołnierzu oraz pianki termoaktywne Comply S-400. Szkoda, że nie ma woreczka, ale pianki to dobry i całkiem kosztowny dodatek.
Wygląd
Design Brainwavz Delta wyróżnia się wśród tańszych słuchawek. Model ten dostępny jest w dwóch wersjach kolorystycznych, dosyć odważnych. Pierwsza jest srebrno-malinowa z białymi nakładkami i szarym kablem. Druga to dominująca czerń z… różem. Jest to jednak tylko kolorowy akcent, więc może spodobać się także mężczyznom.
Kopułki słuchawek są bardzo wąskie w tylnej części i rozszerzają się w stronę tulejek. Wykonane z aluminium, są niewielkie, obrobione na gładko z delikatnym połyskiem. Tył przykrywa lekko odstająca pokrywka, metalowa z logo producenta. Tulejki zakończone są cienkimi siateczkami, mają krawędzie, które dobrze stabilizują bardzo miękkie tipsy.Przewód wpuszczono w dolnej części obudowy, ma gumowane, ponacinane i przez to bardzo elastyczne miejsca wtyku. Przewód ma matową izolację, jest miękki. Na lewym odcinku dousznym, około 10 cm od słuchawki, umieszczony został mały pilot z mikrofonem, jednoprzyciskowy. Rozdzielacz przewodu jest spłaszczony, ma agresywne nacięcia i oddzielny suwak, pozwalający skrócić odcinki douszne. Wtyk 3,5 mm o kącie 45 stopni ma solidną i dodatkowo ogumowaną obudowę.
Słuchawki wykonane są dobrze. Nie widać niedoróbek, materiały prezentują się lepiej, niż można się spodziewać za taką cenę. Kabel w odcinkach dousznych jest trochę za cienki, sprawia wrażenie delikatnego, ale jego izolacja jest elastyczna i sprężysta. Słuchawki prezentują się bardzo dobrze, to miła alternatywa dla typowych kopułek w kształcie walca.
Komfort
Gadżet jest lekki, pewnie trzyma się uszu. Wypukłości obudowy opierają się o małżowiny, przez co Brainwavz Delta czuć w uszach, ale nie irytują. Niestety, efekt mikrofonowy, czyli hałas obijającego się kabla, jest wyraźnie słyszalny. W zestawie nie występuje klips, więc warto zakładać słuchawki metodą Over The Ear, czyli z kablem za uchem, od góry. Eliminuje to problem stukania, a słuchawki mają suwak, którym można skrócić i ustabilizować odcinki douszne, przesuwając go tuż pod brodę.Tłumienie otoczenia jest przeciętne. Podczas słuchania muzyki na średnim poziomie głośności miasto nie powinno przeszkadzać, ale słuchawki nie poradzą sobie w wyjątkowo hałaśliwym otoczeniu. Jak zwykle, kluczem odpowiedniego tłumienia i brzmienia jest odpowiedni dobór nakładek.Zazwyczaj przewody słuchawkowe, w tym przedziale cenowym, są zbyt sztywne. W tym przypadku kabel jest trochę za miękki i elastyczny, bardzo łatwo się splątuje i trudno go później rozplątać. Warto wyposażyć się w futerał i zachować dyscyplinę przy zwijaniu przewodu.
Specyfikacja
Przetwornik 8 mm.
Impedancja 16 Ohm.
Pasmo przenoszenia 20 Hz-20 kHz.
Skuteczność 100 Db.
Średni pobór mocy 2 mW.
Przewód 130 cm, wtyk 3,5 mm pozłacany.
Skuteczność słuchawek jest średnia, ale przetworniki mają bardzo niski pobór mocy i niską impedancję, więc nie są wymagające i sprawdzą się nawet z niewydajnymi muzycznie smartfonami.
Brzmienie
Brzmienie Brainwavz Delta to bardzo dobry poziom (jak na tę cenę). Producent postawił na względną równowagę – nie ma tutaj dominacji basu lub ostrości sopranu, dźwięk jest nieźle zbalansowany, pozostaje gładki i miękki, prosty w odbiorze. Niestety, muzyka jest lekko przygaszona, rozmyta.Niskie tony są spokojne, nie wycięto ich, ale nie zostały też podbite. Ilość basu zależy więc od muzyki, ale nie jest to dominujące pasmo. Jest obły, zmiękczony, ale dobrze kontrolowany – nie dudni, nie buczy i nie rozlewa się na inne instrumenty. Średnica jest gładka i miękka, przyjemna i łagodna – nie należy do szczegółowych, ale jest dostatecznie czytelna, by wokaliści i żywe instrumenty były łatwe w odbiorze. Sopran nie jest ostry, a lekko wycofany – nie syczy, nie kłuje, nie przyciemnia dźwięku. Brzmienie słuchawek pozostaje dosyć bezpośrednie i bardzo ułożone. Brainwavz Delta stawiają na spokojny i uniwersalny wydźwięk.Scena dźwiękowa jest mała, ale stereo jest zaznaczone, a instrumenty nieźle odseparowane. Sporo dźwięków trafia w obszar głowy, ale słuchawki nie męczą, nie osaczają muzyką. Model nie spodoba się jednak szukającym dużej przestrzeni i swobody oraz szczegółów. Urządzenie ma zdecydowanie rozrywkowy, muzykalny charakter.
Podsumowanie
Brainwavz Delta nie są propozycją dla fanów mocnego basu czy efektownych gatunków. Spodobają się szukającym łagodnego i dosyć uniwersalnego brzmienia pod muzykę popularną, rockową, a nawet jazzową. Mogą nie sprostać wymaganiom fanów elektroniki lub ciężkiego metalu. Słuchawki są ładnie wykonane i ciekawe wizualnie. Ich cena (75 zł z mikrofonem, 69 zł – bez) jest bardzo dobra w kontekście możliwości, wykonania i ergonomii. Zalety: dobre wykonanie, ładne wzornictwo, wygoda, brzmienie przyjemne, łagodne, nieźle zrównoważone.Wady: lekkie rozmycie dźwięku, wyjątkowo plączący się przewód, przeciętna izolacja akustyczna. | Test słuchawek dokanałowych Brainwavz Delta |
Kochasz wysokie obcasy? A może wprost przeciwnie, ale przez wzgląd na swoje stanowisko pracy nie możesz sobie ich odmówić? Niezależnie od powodu, są modele, które nawet w przypadku wielu godzin chodzenia, będą prosiły się o więcej. Podpowiadamy, jakie są najmodniejsze szpilki do pracy. Szpilki to najbardziej kobiecy rodzaj obuwia. Zwłaszcza te, które posiadają wysoki obcas, wydłużają sylwetkę i dodają niepowtarzalnego uroku. Dlatego nic dziwnego, że większość kobiet posiada minimum jedną parę szpilek w swojej szafie. Poniżej kilka modeli, które są najmodniejsze w tym sezonie, a ponadto wyjątkowo dobrze prezentują się w pracy.
Wiązane – szczególnie modne w tym sezonie są szpilki wiązane wokół kostki. Mogą mieć nosek w szpic, zaokrąglony czy też lekko kwadratowy. Najważniejsze w tym modelu jest tak czy inaczej wiązanie. Najczęściej są to klasyczne sznureczki zakończone chwostami.
Biorąc pod uwagę sezon wiosna-lato, warto stawiać na letnie kolory – biel, beż, czerwień, błękit, ale nie zapominajmy również o neonowych i żywych odcieniach. Soczysta pomarańcza, głęboka fuksja czy kobalt – każdy z nich sprawdzi się idealnie.
Klasyczne szpice – każda kobieta powinna posiadać w swojej szafie choć jedną parę klasycznych szpilek. Zwłaszcza tych, które wyróżniają się szpiczastym noskiem. Seksowne, niezwykle kobiece i efektowne – takie właśnie są, a ich największą zaletą jest uniwersalność, ponieważ mogą być zestawiane z wieloma elementami garderoby. Z powodzeniem sprawdzą się jako dodatek do wieczorowych stylizacji, ale również dopełnią elegancki look do pracy. Do białej koszuli, czarnej sukienki za kolano lub zestawu ze spodniami. Możliwości jest naprawdę wiele.
Zaokrąglony nosek – ostatnimi czasy szczególnie modne są szpilki z zaokrąglonym noskiem. Ich design przypomina modele z lat 70. Bardzo często projektanci dopełniają je niskim obcasem, dzięki czemu są urokliwe i bardzo oryginalne. Niska szpilka ma to do siebie, że w dużym stopniu ułatwi spędzanie wielu godzin w pracy bez konieczności zmiany obuwia.
Warto pamiętać, że niskie obcasy wraz z zaokrąglonymi noskami mają swoje ulubione zestawienia. Do tego grona zaliczają się spódnice i sukienki midi. Rozkloszowane, plisowane, koronkowe – wszystko, co przypomina nam powrót do lat 70.
Na platformie – nie sposób nie wspomnieć o szpilkach na platformie. Mimo że swój rozkwit przeżywały już wiele lat temu, to nadal zaliczają się do grona najwygodniejszego obuwia na obcasie, zwłaszcza jeśli w grę wchodzą formalne stylizacje do pracy. Platformy już same w sobie chronią przed bolesnymi skutkami zbyt długiego chodzenia w wysokich butach. A co więcej, na rynku jest wiele ciekawych modeli, które bez problemu dopasujemy do odpowiedniej odzieży.
Już wiesz, jakie są najmodniejsze szpilki do pracy? A co się okazuje, w swojej szafie posiadasz praktycznie każde z nich? Jeśli tak, to jesteś na wygranej pozycji – w przeciwieństwie do kobiet, które mają w tym temacie braki i od długiego czasu chcą rzucić w kąt swoje ukochane i wymarzone szpilki. Wszystkie wyżej wymienione modele nie tylko są modne i efektowne, ale także wiele z nich zalicza się do grona najwygodniejszego obuwia na obcasie. | Najmodniejsze szpilki do pracy |
Genesis Thor 300 w wersji TKL to jedna z najtańszych klawiatur mechanicznych, która może pochwalić się kompaktową konstrukcją, podświetlonymi klawiszami, a także częściowo metalową obudową. Testowałem niedawno niedrogą klawiaturę o podobnej specyfikacji, czyli Modecom Volcano Lanparty (test), dostępną za około 200 zł. Okazała się całkiem niezła, ale zastosowane przez producenta wzornictwo nie do końca przypadło mi do gustu. Klawiatura marki Genesis jest prostsza wizualnie, przez co przypomina droższe urządzenia tego typu, oraz wyraźnie tańsza od konkurencyjnego modelu Modecoma – kosztuje tylko 160 zł. Sprawdźcie, czy warto skusić się na zakup testowanego sprzętu.
Specyfikacja Genesis Thor 300 TKL
przełączniki: czerwone i liniowe Outemu Red (nacisk 50 g, skok 4 mm) lub niebieskie z klikiem Outemu Blue (nacisk 60 g, skok 4 mm)
podświetlenie: w kolorze zielonym z przełącznikami Outemu Blue lub białym z Outemu Red
funkcje dodatkowe: pełny anti-ghosting N-Key Rollover, skróty multimedialne
kabel: USB o długości 1,8 m
wymiary: 356 x 133 x 39 mm
masa: 731 g (z kablem)
Wyposażenie i konstrukcja
Klawiatura jest zapakowana w solidne, ozdobione efektownymi grafikami pudełko. W zestawie znajdują się: instrukcja obsługi, naklejka z logo producenta oraz narzędzie do zdejmowania nasadek. To standardowe wyposażenie, podobne akcesoria zawierają zestawy wielu klawiatur mechanicznych z wysokiej półki.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Genesis Thor 300 TKL jest wysokoprofilową klawiaturą typu tenkeyless, znaczy to, że została ona pozbawiona bloku numerycznego. Klawiatury tego rodzaju są często nazywane turniejowymi, gdyż ze względu na swoją kompaktowość zapewniają więcej miejsca na myszkę. Thor 300 TKL na pierwszy rzut oka wygląda skromnie, wręcz surowo, ale minimalizm to aktualnie popularny trend wśród klawiatur dla graczy. Przełączniki nie są zabudowane, obudowa została ograniczona do minimum, wykonana jest z tworzyw sztucznych, a sam blat klawiszy zrobiono z aluminium i lekko zagięto przy dłuższych bokach. Uwielbiam minimalizm, moim zdaniem Thor 300 wygląda bardzo dobrze, szczególnie w kontekście swojej ceny. Nieźle prezentują się też użyte materiały, chociaż da się dojrzeć pewne wady produkcyjne – w przypadku sztuki testowej są to lekkie przytarcia na niektórych nasadkach, prawie niewidoczne przy normalnym użytkowaniu.
Układ klawiszy jest połączeniem wersji US i UK. Thor 300 TKL posiada długi lewy Shift, znany z układu QWERTY US, a także duży Enter, charakterystyczny dla angielskiego QWERTY UK. Nie ma większych modyfikacji – wymiary poszczególnych klawiszy oraz proporcje i odstępy pomiędzy bokami są typowe. Jedyną zmianą jest obecność klawisza funkcyjnego zamiast prawego przycisku Windows. Wywołuje on funkcje multimedialne, schowane w rzędzie F1–F12, a także reguluje podświetlenie i animacje. W wersji z przełącznikami niebieskimi podświetlenie jest zielone, z przełącznikami liniowymi Outemu Red – białe. W oczy rzuca się także logo producenta, umieszczone nad klawiszami strzałek, oraz dwie diody statusowe w kolorze zielonym, które odpowiadają funkcjom Caps Locka oraz Scroll Locka.
Nadruki nie są najpiękniejsze – czcionki są szerokie i dosyć agresywne. Znalazły się w górnej części, a diody ulokowano dokładnie pod nimi, dlatego klawisze są równo rozświetlone i jasne. Do dyspozycji mamy trzy stopnie podświetlenia. Poziom minimalny jest odpowiedni nocą, a maksymalny wyraźnie podświetla nadruki za dnia. Dostępne są różne rodzaje podświetlenia, w tym mniej lub bardziej skomplikowane animacje, światło stałe lub reagujące na wciskanie klawiszy. W pamięci klawiatury znajdują się tryby podświetlenia przeznaczone do gier, zadowoleni będą zarówno fani FPS-ów, gier MMO/MOBA, jak i innych gatunków. Główne oznaczenia zostały wykonane metodą double-injection, czyli zespolone z klawiszami, więc nadruki nie wytrą się. Niestety dodatkowe skróty multimedialne naniesiono bezpośrednio na nasadki, więc mogą się już zużyć. Prezentują się gorzej od tych podstawowych, gdyż nie są tak precyzyjnie wykonane.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Obudowa jest dosyć niska i częściowo wykonana z metalu. Tworzywa sztuczne są jednak niezłej jakości, nie ma większych problemów ze spasowaniem lub uginaniem się konstrukcji. Prawy bok został ozdobiony ładnym logo modelu, subtelnym i nie rzucającym się w oczy. Pod spodem dojrzeć można cztery podkładki gumowe oraz dwie rozkładane nóżki, które również zostały ogumowane na krawędziach. Uwagę zwraca także kabel – mierzy 180 cm, jest zabezpieczony oplotem i zakończony wtyczką USB z filtrem ferrytowym. Został zamocowany głęboko w obudowie, a do dyspozycji są dodatkowe rowki w celu jego dogodnego poprowadzenia – kabel można wyprowadzić ze środka tylnej krawędzi, z prawej lub z lewej strony.
Oprogramowanie
Genesis Thor 300 TKL nie ma dedykowanego oprogramowania. Wszelkiej konfiguracji dokonuje się z poziomu klawiatury.
W praktyce
Klawiatura jest trochę lżejsza niż podobne konstrukcje z wyższej półki cenowej, ale nadal stabilnie leży na blacie biurka i nie przesuwa się podczas pisania bądź rozgrywki. Bardzo podoba mi się profil obudowy – jest tylko lekko uniesiony w tylnej części, dosyć niski. Nie musiałem korzystać z rozkładanych nóżek. Nadgarstki nadal trzeba lekko zadzierać, ale przednia krawędź nie odstaje mocno i jest zaoblona, więc z klawiatury korzysta się wygodnie. Moim zdaniem warto jednak wyposażyć się w podpórkę, np. marki Cooler Master.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Niezabudowane przełączniki nie tylko ładnie wyglądają, lecz są także praktyczne. Czyszczenie klawiatury nie jest wyzwaniem, gdyż dostęp do przełączników jest wygodny, łatwo zdejmować nasadki. Pochwalić należy także kabel – można go wypuścić z boku, tym samym omijając dużą nogę monitora. Szkoda, że nie da się wyprowadzić przewodu także z innych punktów tylnej krawędzi, ale w tej cenie trudno narzekać.
Pochwalić należy także praktyczne skróty klawiszowe. Klawiatura pozwala uruchamiać typowe programy, regulować głośność i sterować muzyką. Warto skorzystać z trybu gier, który wyzwala się klawiszem funkcyjnym wraz z klawiszem Windows – jest na nim oznaczenie z kłódką. Blokuje skróty, które mogą uprzykrzać rozrywkę, takie jak minimalizowanie lub zamykanie okna, a także rozwijanie menu start. Podświetlenie reguluje się kombinacjami ze strzałkami – można ustawiać intensywność oraz szybkość animacji. Tryby schowano w klawiszu Insert. Koniecznie trzeba włączyć tryb NKRO (schowany w klawiszu Scroll Lock), który wyeliminuje problem ghostingu, czyli blokowania się przycisków przy wciskaniu wielu jednocześnie. Szkoda, że nie jest włączony domyślnie.
Niebieskie przełączniki Outemu inspirowane są przełącznikami Cherry MX Blue. Skok klawiszy wynosi 4 mm, a punkt aktywacji następuje po około 2,7 mm. Towarzyszy temu wyraźny i słyszalny klik, który czuć pod palcami. Klawiatura pracuje jednak bardzo głośno – metalowy blat wzmaga uderzenia klawiszy, a ich klikanie to w praktyce dosyć wysokie i donośne cykanie. Thor 300 TKL w tej konfiguracji nie będzie dobrym wyborem dla zwolenników cichej pracy – dla takich użytkowników polecam wersję z przełącznikami liniowymi w kolorze czerwonym (bez kliku i zapadki).
Bardzo podoba mi się praca klawiszy. Luzy są minimalne, podobne do tych z przełączników Cherry MX. Wszystkie klawisze pracują precyzyjnie i sprężyście odskakują. Praktycznie w ogóle nie słychać wzbudzania się mechanizmów, czyli dzwonienia przy mocnym wciskaniu. Zastosowano także stabilizatory przy długich przyciskach – Spację lub Shift można wciskać bez najmniejszego problemu przy samych krawędziach. Z przyjemnością pisałem długie teksty i grałem w różne produkcje. Klawisze ani razu się nie zablokowały, także fizycznie. Dzięki wyraźnej zapadce w trakcie skoku możliwe jest tylko lekkie wciskanie, bez maksymalnego dołowania. Przydaje się to w grach wyścigowych lub strzelankach, gdyż przyspiesza reakcję. Warto jednak rozważyć zakup Oringów, czyli zestawu gumek pozwalających na wyciszenie i skrócenie skoku klawiszy.
Podsumowanie
Na co dzień używam klawiatur kosztujących 500–600 zł i jestem szczerze zaskoczony wysokim poziomem, jaki prezentuje Genesis Thor 300 TKL. Klawiatura nie dorównuje droższym urządzeniom pod względem jakości tworzyw oraz wykonania, ale w kontekście ceny i w tych aspektach wypada dobrze. Nadruki nie wyglądają najlepiej, nie wszystkie zostały zespolone z nasadkami, ale to niedociągnięcie łatwo wybaczyć, gdyż Thor ma znakomite proporcje, wygląda bardzo dobrze, a zastosowane przełączniki są satysfakcjonujące. Nie zapomniano nawet o detalach, takich jak prowadnica na kabel, ogumowane nóżki, oplot zabezpieczający przewód oraz odpowiednie stabilizatory długich klawiszy. Brawo!
Szkoda jednak, że wybór podświetlenia jest ograniczony i przypisany do typu przełącznika. Chętnie zobaczyłbym wersję z niebieskimi przełącznikami, ale z białym podświetleniem zamiast zielonego. Mile widziany byłby model z brązowymi przełącznikami (czyli bez słyszalnego kliku), a także wersja TKL z podświetleniem RGB. Jak na razie dostępna jest jedynie duża Genesis Thor 300 z wielokolorowym podświetleniem.
Genesis Thor 300 TKL kosztuje około 160 zł. W pełni polecam zakup, z satysfakcją korzystałem z niej na co dzień i wybrałbym testowane urządzenie zamiast Modecom Volcano Lanparty. Dostępna jest także wersja pełnowymiarowa, bez dopisku TKL, za około 180 zł oraz wspominany model RGB za 230 zł.
Zalety: proste wzornictwo; dobre wykonanie; równe i mocne podświetlenie klawiszy; metalowy blat przełączników; wygodna w użytkowaniu i prosta w konserwacji; długi kabel z prowadnicami; dobra praca przełączników bez większych wad.
Wady: domyślnie wyłączone NKRO; nie wszystkie oznaczenia są zespolone z nasadkami; ograniczony wybór kolorów podświetlenia. | Test klawiatury Genesis Thor 300 TKL – niedroga i minimalistyczna |
Komoda to mebel, który przyda się w każdym domu. Zamiast ciężkiej, klasycznej bryły, wybierz lekki model na nóżkach – z łatwością dopasujesz go do każdego wnętrza. Komoda – z szafkami lub szufladami, masywna dwurzędowa lub wysoka i wąska to mebel, który nie traci na popularności. Swoje miejsce znajdzie w salonie, sypialni, pokoju dziecięcym, jadalni, a nawet przedpokoju. Klasyczne komody z masywną bryłą do samej ziemi to standardowa propozycja salonów meblarskich, nic dziwnego – są wygodne i obszerne, pozwolą na przechowywanie wielu bibelotów. Nie w każdym wnętrzu jednak będą prezentowały się dobrze – mniejsze mieszkania raczej przytłoczą i zagracą. Jaka jest zatem alternatywa?
W ostatnich sezonach ogromną popularnością cieszą się meble na nóżkach. Sofy, witryny, fotele i oczywiście komody na smukłych, tłoczonych nogach to idealna propozycja do kawalerek i niewielkich mieszkań w bloku. Ich zaletą jest minimalistyczny i bardzo elegancki wygląd – taką komodę z łatwością dopasujesz do mieszkania urządzonego w stylu skandynawskim, glamour, a nawet loftowym.
Salon w stylu lat 60.
Komoda na nóżkach to model, który naturalnie kojarzy się z designem lat 60. Jeśli wydaje ci się, że w epoce PRL-u meble były pospolite i nijakie, to jesteś w ogromnym błędzie! To właśnie wówczas swoje projekty prezentowali światu Józef Chierowski czy Rajmund Teofil Hałas – ich propozycje do dzisiaj zyskują uznanie wśród znawców designu na całym świecie.
Chcąc urządzić salon w stylu lat 60., koniecznie sięgnij więc po ponadczasową komodę na nóżkach. Wykonana z eleganckiego, ciemnego drewna nada szlachetny ton twojemu wnętrzu. Dobierz do niej tradycyjny fotel koktajlowy – także na nóżkach. Jest on tak samo wygodny, jak popularny dzisiaj fotel uszak, ale lekka konstrukcja lepiej dopasuje się do ciasnego wnętrza. Zaletą tego modelu jest też niewielka waga i praktyczna konstrukcja (nóżki często są odkręcane) – przeprowadzka do nowego mieszkania nie będzie więc problemem.
Jeśli sofa, to koniecznie z naturalnej, brązowej skóry. Dziś mało kto decyduje się na zakup skórzanych mebli – są one oczywiście droższe od tych pokrytych tkaniną tapicerską, ale warto skusić się na taki wydatek. Sofa obita skórą będzie trwalsza i łatwiejsza w pielęgnacji – rozlany sok, kolorowe kredki czy ślady łap odciśnięte przez zwierzaka już nigdy nie będą problemem. Wystarczy, że przetrzesz skórę wilgotną szmatką i w mig przywrócisz jej elegancki wygląd.
Jeśli chcesz stworzyć spójny, epokowy klimat we wnętrzu, to koniecznie wyposaż je także w odpowiednie dekoracje i dodatki. Ryciny, plakaty i mapy utrzymane w klimacie retro bez trudu znajdziesz na Allegro.
Lampa podłogowa? Koniecznie na trójnogu – jej lekka konstrukcja nie przytłoczy wnętrza, a stylowy abażur otoczy miękkim, przytulnym światłem całe pomieszczenie. Blat komody wykorzystaj do stworzenia stylowej wystawki. Pamiątki z zagranicznych wojaży, zdjęcia z rodzinnych uroczystości, retro zegarek – te drobiazgi wypełnią pokój wspomnieniami i sprawią, że dom nabierze rodzinnego klimatu.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Minimalistyczny salon
Prosta, oszczędna forma, surowe drewno w naturalnym kolorze, tłoczone nóżki, brak uchwytów i dekoracyjnych gałek, przesuwne drzwiczki – to komoda na nóżkach dedykowana minimalistycznym wnętrzom. Ten model możesz wykorzystać do przechowywania domowych tekstyliów albo używać go jako wygodnej szafki pod telewizor.
Nad komodą lub w jej pobliżu zawieś kilka nowoczesnych grafik – staną się ciekawą dekoracją dla wnętrza i wprowadzą w nim nowoczesny klimat. Doskonały efekt osiągniesz, jeśli pomiędzy oryginalne obrazki wpleciesz oprawione w ramki malunki swoich dzieci – ta ciekawa galeria przyciągnie wzrok odwiedzających cię gości.
Salon bez wygodnej sofy? To nie może się udać. W bloku najlepiej sprawdzi się rozkładana wersalka na nóżkach – w razie potrzeby szybko przekształcisz ją w dodatkowe łóżko. Pamiętaj, by przyozdobić ją dekoracyjnymi poduszkami i ciepłym pledem, którym otulisz się w chłodne, jesienne wieczory.
Jeśli masz odpowiednio dużo miejsca, możesz pomyśleć też o zakupie wygodnego fotela – nowoczesny uszak na nóżkach, a może inspirowany designem lat 60. fotel Chierowskiego? Bogata oferta salonów meblowych z pewnością cię zaskoczy!
Odpowiednie oświetlenie to podstawa budowania nastroju. Nawet w małym salonie dobrze sprawdzą się lampy punktowe – wisząca z dużym rattanowym kloszem, a do tego zgrabna podłogowa lampa z abażurem – to duet, któremu trudno się oprzeć.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Komoda na nóżkach to zgrabny i funkcjonalny mebel, który w ostatnich sezonach po prostu bije rekordy popularności. Możesz wykorzystać ją na wiele sposobów – wstawiona do sypialni pozwoli na wygodne przechowywanie bielizny, w pokoju dziecięcym stanie się schowkiem na książeczki i zabawki, ozdobi też salon, sprytnie zastąpi szafkę pod telewizor.
Do skandynawskich wnętrz wybierz białą komodę na tłoczonych nóżkach, do nowoczesnych i tradycyjnych salonów raczej tę w kolorze naturalnego drewna. Jeśli po jakimś czasie zapragniesz zmiany, bez trudu odświeżysz jej charakter – kolorowa okleina, farba w ciekawym kolorze, ceramiczne gałki – to proste i niedrogie sposoby na zmianę wyglądu mebla w jedno sobotnie popołudnie. | Komoda na nóżkach – mebel, który zachwyca |
„Shadow Warrior” to seria znana przede wszystkim starszym graczom. Pierwsza część została wydana jeszcze w 1997 roku, a w 2013 polskie studio Flying Wild Hog stworzyło remake gry. Teraz na sklepowe półki trafiła kolejna przygoda Lo Wanga i jest to najprawdopodobniej najlepsza polska gra 2016 roku! „Shadow Warrior 2” to nie jest rozrywka dla fanów strategii, myślenia nad kolejnymi poczynaniami i miłośników spokojnej rozgrywki. To typowa gra akcji, w której trup ścieli się gęsto, akcja jest szybka i niezwykle intensywna.
Fabuła
W grze wcielamy się w Lo Wanga – postać doskonale znaną z wcześniejszych odsłon. Jest to idealnie wyszkolony wojownik, który potrafi posługiwać się zarówno bronią białą, jak i wszelkiej maści pistoletami. Chociaż jest ninja, to w jego ekwipunku można znaleźć nie tylko miecze lub katany, ale też piły łańcuchowe i inny, dużo bardziej brutalny, oręż. Przy tym wszystkim Lo Wang jest postacią arogancką, dowcipną, a nawet złośliwą. W charakterystycznym dla siebie stylu komentuje wszystko, co dzieje się wokół niego.
Jakby tego było mało, to przez działania złych ludzi w ciele Lo Wanga zostaje uwięziona dusza Kamiko – młodej dziewczyny o podobnym podejściu do życia co nasz bohater. Dzięki temu co jakiś czas gracz jest świadkiem słownych przepychanek między Lo Wangiem i zamkniętą w jego ciele osobą. Sytuacje tego typu powodują uśmiech na twarzy, a momentami wręcz trudny do powstrzymania rechot. To sprawia, że główny bohater jest ciekawy, ma charakter i trudno się z nim nie utożsamiać. Nawet pomimo jego trudnego charakteru.
Cel w grze jest jeden – pokonać ludzi, którzy doprowadzili do tego, co stało się Kamiko. Nie jest to może szczególnie zagmatwana fabuła, ale ta ma być tylko dodatkiem. Najważniejsza jest rozgrywka.
Rozgrywka
W większości gier powtarzalność jest jedną z najgorszych cech. Sprawia, że dany tytuł szybko się nudzi. „Shadow Warrior 2” należy do tych powtarzalnych, ale w tym przypadku nie jest to wada. Mechanizm rozgrywki sprowadza się do prostych kroków. Misję zaczynamy w bazie, w której możemy kupować nowe bronie i ulepszenia. Teleportujemy się do jednej z lokacji i wszczynamy rozwałkę. A lokacje są różne. Mogą to być miasta rodem z przyszłości, japońskie miasteczka, ale też dżungla z mnóstwem roślinności i jaskiniami. Po wykonaniu zadania wracamy do bazy i wszystko rozpoczynamy od nowa. Może się wydawać, że to ogromna wada, ale z drugiej strony każda misja jest nieco inna, a najważniejsza i tak jest dobra zabawa. Poza tym do każdego miejsca możemy wrócić, aby wykonać zlecenia poboczne lub zdobyć lepsze przedmioty.
Warte odnotowania jest także to, że polskie studio Flying Wild Hog w „Shadow Warrior 2” dodało wiele elementów, których nie było w jedynce. To między innymi opcja ulepszania i modyfikowania broni. Możliwości są ogromne. Początkowo znajdujemy tylko najprostsze przekształcenia, ale z czasem możemy nawet sprawić, że pociski z granatnika będą się odbijać lub przyklejać do przeciwników.
Ale to nie wszystko. W „Shadow Warrior 2" jak u siebie będą się czuli miłośnicy gier z gatunku RPG. Lo Wang przez cały czas dostaje punkty doświadczenia, dzięki którym może zdobywać nowe umiejętności. Twórcy stworzyli całe drzewka. W ten sposób możemy rozwijać to, co najbardziej nam odpowiada i czego najczęściej używamy. Jeśli wolicie broń białą zamiast palnej, to lepiej zadbać właśnie o tę sprawność.
Ale najważniejsza jest walka. Potyczki z hordami przeciwników są intensywne, szybkie i sprawiają dużo radości. Można zapomnieć o realizmie i odwzorowaniu fizyki. To nie tego typu gra. Lo Wang skacze na wiele metrów, spada z ogromnych wysokości i nic mu się nie dzieje, nie wspominając już o tym, że wykonuje szybkie skoki do przodu. Ale przecież mówimy o tytule, w którym są demony, potwory i magia, więc chyba nikt nie oczekuje realizmu.
Oprawa audiowizualna
Ale to nie koniec pochwał. „Shadow Warrior 2” to też gra niezwykle ładna. Polskie studio wykorzystało autorski silnik oraz wiele znanych technologii, jak chociażby obsługę HDR, które wspólnie dają bardzo dobry efekt. Gra może nie jest najładniejszą na rynku. Do tego pewnie jej dość daleko, ale prezentuje się dobrze i to w zupełności wystarczy. Szczególnie pozytywnie przedstawiono lokacje, w których momentami można się zakochać. Trochę gorzej z postaciami, ale te też trzymają odpowiedni poziom.
Bardzo dobra, chociaż na pewno nieidealna, jest też oprawa dźwiękowa. O ile odgłosom strzałów, wybuchów i muzyce nie można nic zarzucić, o tyle głosy bohaterów mogłyby być lepsze. Oczywiście nie dotyczy to głównej pary, czyli Lo Wanga i Kamiko. Jednak mniej ważne dla historii postacie są pod tym względem trochę niedopracowane.
Przy tym wszystkim „Shadow Warrior 2” jest dobrze zoptymalizowany. Nawet na słabszych komputerach można cieszyć się wysokimi szczegółami graficznymi z zadowalających 30 klatkach na sekundę.
Podsumowanie
„Shadow Warrior 2” nie jest grą dla każdego. To produkcja przede wszystkim dla osób, które uwielbiają wartką akcję, szybką rozgrywkę i bardzo specyficzny humor. Jeśli komuś to pasuje, to będzie się doskonale bawić przy polskim tytule. Inni gracze też powinni sprawdzić „Shadow Warrior 2”, bo jest spora szansa, że im się spodoba. To bardzo dobry produkt i kandydat do najlepszego FPS-a tego roku. | „Shadow Warrior 2” – recenzja gry |
Fikcyjna gwiazda internetu, którą śledzi już ponad pół miliona Polaków, debiutuje jako autorka książkowego poradnika. A jak to u Pani Bukowej bywa, pełno tu porad o tym, co zrobić, żeby… się nie narobić. Moda na poradniki i książki, które mają nam pomóc w nieustannym ulepszaniu nas samych i naszego życia, przyniosła ciekawy, choć odwrotny od zamierzonego skutek. Bo choć kolejne pozycje o zdrowym żywieniu, ćwiczeniach i organizacji czasu wciąż cieszą się wielką popularnością, to coraz częściej pojawiają się też na rynku antyporadniki, w ironiczny sposób kpiące z tych oczywistych rad i „genialnych” sposobów na „lepsze” życie. Książki te, jak choćby „Chu...wa pani domu” Magdaleny Kostyszyn czy „Świnia ryje w sieci” blogera PigOuta, biją rekordy popularności, a łączy je jedno: powstały dzięki „fejmowi”, jakim ich autorzy cieszą się w sieci. Teraz do tego zacnego grona dołączyła też Pani Bukowa, której dość nieudolne próby ogarnięcia codzienności śledzi na Facebooku już ponad pół miliona osób. W tej fikcyjnej postaci, dla której liczą się właściwie tylko wino, pizza i spanie, bratnią duszę odnalazły tysiące internautów i teraz mogą ją też mieć trochę bardziej „w realu”, a to właśnie za sprawą książki „Wielki ogarniacz życia, czyli jak być szczęśliwym, nie robiąc niczego”.
Życie idealne
Czyż nie byłoby cudownie, gdybyśmy mogli codziennie objadać się pizzą podlewaną dużymi ilościami wina, gdyby naszym centrum zarządzania wszechświata było łóżko, a pracą - niepotrzebna do niczego zapchajdziura między kolejnymi drzemkami? Takie właśnie życie marzy się Pani Bukowej, kobiecie o bliżej nieokreślonym wieku (choć wspomina, że ma już trochę ponad 21 lat), której szarzyzna codzienności zupełnie się nie podoba, nic a nic.
„Wielki ogarniacz życia” to mimo wszystko zbiór bardzo ciepłych tekstów poświęconych zwykłym ludziom, ich problemom, wpadkom i bolączkom. Nie brakuje tu celnych obserwacji, ciętego humoru i ironicznego podejścia do polskich przywar.
Oczywiście rady autorki należy brać z przymrużeniem oka, bo są one raczej wizualizacją wymarzonego, idealnego życia, która raczej nigdy się nie spełni.
Z tego (anty)poradnika dowiemy się choćby, jak nie iść na basen, jak nie zakładać firmy, jak marnować czas w pracy, jak nie biegać, jak nie jeździć na rowerze, jak się nie wysypiać, jak się spieszyć i z niczym nie zdążyć, jak nie robić zakupów, jak przeżyć jeden dzień na diecie, jak być trochę hygge, a trochę nie, jak nie zrobić kariery, a przede wszystkim „jak żyć”.
Jaki jest więc cel „Ogarniacza”? To proste. Pani Bukowa radzi nam po prostu, byśmy trochę… wyluzowali. Przestali przejmować się tym, na co nie mamy większego wpływu, a spróbowali zmienić to, co jest w zasięgu naszych możliwości.
Te rady, choć wydają się banalne i mało odkrywcze, w dzisiejszym rozpędzonym świecie wydają się niemal rewolucyjne i bardzo świeże. Luz, autoironia, poczucie humoru - to rzeczy, które mogą nas uratować przed szarą codziennością, gdzie zamiast popijania drinka z palemką na plaży mamy nudną, do bólu powtarzalną pracę na etacie.
"Wielkiego ogarniacza życia" czyta się bardzo szybko, to właściwie lektura na jeden wieczór. Jednakże można też odkrywać ją powoli, delektując się kolejnymi rozdziałami i zaśmiewając się przy nich do łez. Książka nie jest wybitnym dziełem, ale czyta się ją przyjemnie. W dodatku jest przepełniona rysunkami, anegdotkami i zabawnymi cytatami zaczerpniętymi z internetu.
To świetna lektura na długie jesienne i zimowe wieczory, bo gwarantuje poprawę humoru.
Źródło okładki: flowbooks.pl | „Wielki ogarniacz życia, czyli jak być szczęśliwym, nie robiąc niczego” Pani Bukowa – recenzja |
Męską szafę upodobałyśmy sobie już jakiś czas temu. Nie tylko czerpałyśmy z niej inspiracje, ale także podbierałyśmy niektóre elementy. W tym sezonie, oprócz boyfriendów i marynarek, pożyczamy również kraciastą koszulę, oversizowy płaszcz oraz akcesoria. I jeszcze jedno: żeby nosić się po męsku wcale nie musimy być chłopczycami. Kraciasta koszula
W tym sezonie męski styl w kobiecym wydaniu sporo czerpie z grunge’u. Kraciasta koszula wydaje się więc być oczywistym wyborem. Doskonale sprawdzi się w połączeniu z czarną, luźną marynarką, szarymi, jeansowymi rurkami, motocyklowymi botkami oraz wełnianą czapką typu beanie. Jeśli chcesz uzyskać typowo chłopięcy look, postaw na obszerniejszą koszulę o męskim fasonie i nonszalancko podwiń w niej rękawy. Nie jest to jednak rozwiązanie konieczne. Damskie modele sprawdzą się równie dobrze, a dodatkowo sprawią, że cały strój nabierze bardziej eleganckiego charakteru i będzie odpowiedni także do pracy.
Oversizowy płaszcz
To jedna z mocniejszych tendencji na jesień i zimę 2014/2015. Najlepiej, gdy wybierzesz płaszcz w klasycznych barwach, takich jak: beż, brąz, czerń oraz szarości. Dużą popularnością cieszą się również modele wykonane z tweedu. Oversizowe okrycia wierzchnie prezentują się korzystnie w połączeniu z dopasowanymi rurkami, sportowym obuwiem oraz bluzą bądź koszulą. Głównym kryterium, jakim powinnaś kierować się przy wyborze stroju jest w tym wypadku wygoda. Dlatego też szpilki zastąp płaskimi butami, a przylegające do ciała topy – obszernymi koszulkami i swetrami. Taki zestaw to uniwersalne rozwiązanie. Sprawdzi się w biurze, podczas spotkania z przyjaciółkami i wieczornej randki w kinie. Płaszcze w rozmiarach XXL noś rozpięte, ewentualnie niedbale zapinaj je na jeden guzik. Bardzo ważne są spodnie, z jakimi zestawisz obszerną górę. Aby zachować odpowiednie proporcje, decyduj się więc na modele dopasowane. Inspirowane męskim stylem okrycia wierzchnie pojawiły się, między innymi, w kolekcjach: Céline, Hèrmes oraz Max Mary.
Akcesoria w męskim stylu
Obowiązkowym uzupełnieniem każdej stylizacji są akcesoria. Charakterystyczne dla męskiego stylu to te o prostych formach. Jeśli chodzi o buty, warto postawić na sztyblety, oxfordy bądź derby. Równie dobrze sprawdzi się uniseksowe obuwie sportowe. Inne pożądane dodatki to: elegancki zegarek, kapelusz, czapka typu beanie i ewentualnie minimalistyczna biżuteria. W przypadku akcesoriów zrezygnuj z krzykliwych kolorów, świecidełek oraz koralików. Zamiast nich wybierz głęboką czerń, nity i ćwieki. | Tomboy – nie tylko dla chłopczyc |
Karnawał to okres, kiedy częściej niż zwykle zdarza nam się brać udział w przyjęciach, balach i studniówkach. To okazje, na które każda kobieta chciałaby mieć w szafie coś specjalnego. Niezastąpione są w tej kwestii klasyczne sukienki wieczorowe. Warto poświęcić więcej czasu, aby znaleźć kreację spełniającą wszystkie nasze potrzeby. Dzięki temu nie zaskoczy nas żadna oficjalna okazja, a podczas przyjęcia będziemy czuć się pięknie i swobodnie. Czarne sukienki wieczorowe
Długa, czarna sukienka wieczorowa to klasyka, która nigdy nie wychodzi z mody. Będzie doskonała dla kobiet, które cenią sobie elegancję. Takie modele należą również do najbardziej uniwersalnych kreacji na większe wyjścia. Dzięki dodatkom z łatwością zmienimy charakter sukienki. Będzie doskonale wyglądała z torebką i butami w kolorze nude, ale też z odważniejszymi dodatkami, np. w odcieniach czerwieni i złota. Czarną wieczorową sukienkę można dzięki temu założyć wiele razy i za każdym razem wyglądać w niej zupełnie inaczej.
Czarna sukienka nie musi jednak być nudna ani klasyczna. Ciekawym rozwiązaniem są w szczególności czarne sukienki z baskinką. To doskonały pomysł na klasyczną wieczorową sukienkę z odrobiną fantazji. Pamiętajmy jednak, że taki ozdobny element najlepiej prezentuje się w towarzystwie stonowanych dodatków. Poszukując odważniejszej kreacji, powinnyśmy również rozważyć asymetryczne czarne sukienki. Mogą to być zarówno modele z krótszym przodem, jak i odważniejszym wycięciem z boku. W obu opcjach prezentują się wyjątkowo i pozwolą wyróżnić się na tle innych kobiet.
Koronkowe sukienki wieczorowe
Ciekawym pomysłem na wieczorowy strój są koronkowe sukienki, które prezentują się zjawiskowo w każdej wersji. Wszystko zależy od modelu, na jaki się zdecydujemy. Jeżeli zależy nam na bardziej eleganckiej stylizacji, idealne będą krótsze sukienki o ołówkowym kroju, w odcieniach czerni, bordo lub granatu. To pewne rozwiązanie, które sprawdzi się podczas oficjalnych kolacji i większych imprez. Doskonale komponują się z delikatną biżuterią i butami na wysokim obcasie. Taką sukienkę wieczorową z łatwością wykorzystamy także podczas mniej oficjalnych okazji.
Odważniejszym wyjściem są długie koronkowe sukienki wieczorowe, które prezentują się niezwykle szykownie, sprawiając, że kobieta wygląda zjawiskowo. Do wyboru mamy modele w całości pokryte koronką oraz te, w których koronkowe są jedynie fragmenty. Do obydwu typów idealna będzie wyrazista biżuteria, np. długi wisiorek lub większe kolczyki. Dopełnią one całości stylizacji i podkreślą jej niebanalny charakter. Takie rozwiązanie sprawdzi się w szczególności podczas większej imprezy lub eleganckiego balu.
Sukienki wieczorowe w wersji XXL
Panie noszące na co dzień większe rozmiary często boją się sukienek wieczorowych, myśląc, że nie będą prezentowały się w nich korzystnie. Nic bardziej mylnego – z łatwością można znaleźć modele w rozmiarze XXL, które podkreślą wszystkie zalety sylwetki, ukrywając jednocześnie ewentualne mankamenty. Doskonałym pomysłem są wieczorowe sukienki o ołówkowym kroju, które podkreślą talię i wyeksponują biust. Wystarczy dobrać do nich ciemne kryjące rajstopy i buty w tym samym odcieniu, aby wyszczuplić nogi i nadać sylwetce kształt klepsydry.
Panie, które nie lubią odkrywać nóg, mogą z powodzeniem zdecydować się na długą sukienkę wieczorową w rozmiarze XXL. Najlepiej będą się prezentować modele w ciemnych jednolitych kolorach, wykonane z cięższych, nieco lejących się materiałów. Opływają one sylwetkę i jednocześnie ją wyszczuplają. Dobrym pomysłem będą również modele sukienek wieczorowych z delikatnymi marszczeniami w okolicy brzucha i bioder. Bardzo dobrze maskują wszelkie mankamenty figury.
Wybór odpowiedniej kreacji wieczorowej może sprawiać problemy, ale dobrze jest poświęcić więcej czasu na wybór sukienki idealnie dopasowanej do naszej sylwetki i karnacji. Dzięki temu w naszej szafie znajdzie się strój, który sprawi, że będziemy wyglądać i czuć się doskonale. Efekt jest wart czasu poświęconego na jego poszukiwanie.
Zobacz również: Najlepsze kroje sukienek dla pań w rozmiarze XL | Zjawiskowe sukienki wieczorowe |
Co jeszcze warto wiedzieć o oponach Co jeszcze warto wiedzieć o oponach?
Gdzie zamontować dwie nowe opony?
Dwie nowe opony zawsze montuje się na tylnej osi samochodu – bez względu na to, czy auto ma napęd na przednią oś, czy na tylną. Pozwala to zachować stabilność auta w trakcie manewrowania.
Czy można kupić jedną nową oponę?
Tylko w przypadku zakupu nowej opony do koła zapasowego. Opony zawsze wymienia się parami – na jednej osi. Zatem kupuje się albo dwie opony na przód, albo dwie na tył.
Czy opony zamienia się miejscami?
Co pewien czas opony powinno zamieniać się miejscami – włącznie z kołem zapasowym.
Jak to robić? Określa to producent samochodu w instrukcji auta. Jest dokładnie wyznaczone, które opona musi przejść na które miejsce. Takiej zamiany można dokonać w czasie sezonowych wymian ogumienia. Poza tym zamiana opon pozwala równomiernie zużywać ogumienie na wszystkich kołach i przedłuża okres eksploatacji koła zapasowego.
Czy opony wielosezonowe trzeba zdejmować?
Opony wielosezonowe raz w roku powinno się poddać wyważeniu w zakładzie wulkanizacyjnym. Poza tym trzeba je zamieniać miejscami, zgodnie z zaleceniami i według instrukcji producenta samochodu.
Wyważenie opon – dlaczego jest ważne
Ważny jest nie tylko sam odpowiedni dobór rozmiarów felg i opon. Niezwykle ważne jest również ich wyważenie. Czynności tej dokonuje się w warsztatach wulkanizacyjnych. W zależności od warsztatu kosztuje to od 5 do 10 zł za koło.
Wyważenie kół pozwala równomiernie rozłożyć masę felgi i opony, dzięki czemu masa koła (felgi z oponą) jest rozłożona równomiernie wokół środka obrotu osi pojazdu. Na koło w trakcie ruchu działają bardzo duże siły odśrodkowe. Złe rozłożenie mas powoduje szereg niepożądanych skutków.
Źle wyważone koła generują drgania na kierownicy, odczuwalne przy jeździe z większą prędkością. Poza tym dochodzi też do nierównomiernego zużycia bieżnika. Może również dochodzić do wibracji karoserii, gdy źle wyważone są koła z tyłu. Źle wyważone koło ma wpływ na bezpieczeństwo jazdy, albowiem zapewnia mniejszą przyczepność.
Powodów złego wyważenia kół może być kilka:
* zerwanie się ciężarka z felgi po wjechaniu w dziurę,
* skrzywiona felga,
* wada fabryczna opony,
* wada fabryczna felgi,
* złe zamocowanie koła na piaście.
Koła powinno się wyważać raz na rok (na przykład w przypadku opon wielosezonowych), po każdym wjechaniu w bardzo dużą dziurę i po sezonowej wymianie ogumienia.
Montaż opon a ustawienie geometrii kół
Po zakupie nowego ogumienia do samochodu i jego montażu w warsztacie wulkanizacyjnym zaleca się ustawić geometrię zawieszenia. W większości przypadków to prosta czynność, polegająca na regulacji nakrętek w drążkach kierowniczych zgodnie z ustawieniami podawanymi przez producenta samochodu.
Odpowiednio ustawiona geometria pozwala na równomierne zużycie ogumienia. Zmniejsza też opory w trakcie jazdy, co ma wpływ na zużycie paliwa. | Co jeszcze warto wiedzieć o oponach? |
22 sierpnia: zmiany w Regulaminie Produktów mBanku Od 22 sierpnia zaktualizujemy treść Regulaminu Produktów mBanku. Najważniejsze zmiany:
Zmienimy nazwę zakładki Kredyt w Rachunku Bieżącym, znajdującej się w sekcji Moja Sprzedaż, na Propozycja kredytowa.
Umowę o pożyczkę lub kredyt zawrzesz, jeśli Twoje Konto na Allegro zostało założone najpóźniej 1 stycznia 2017.
Aby Bank mógł zweryfikować Twoją tożsamość, przed zawarciem umowy zostaniesz poproszony o przelew weryfikacyjny w wysokości 1 zł.
Zmiany przedstawiamy w pliku PDF. Fragmenty, które usuniemy, zostały oznaczone na czerwono, a te, które dodamy - na zielono. | 22 sierpnia: zmiany w Regulaminie Produktów mBanku |
W ujęciu biologicznym, kleszcze są pajęczakami i należą do tej samej grupy, co roztocza. Są to wysoko wyspecjalizowane stworzenia, które wyjątkowo dobrze przystosowują się do swojego otoczenia. Czy powinniśmy martwić się, gdy nas albo nasze dziecko ukłuje kleszcz? Nasilenie aktywności kleszczy przypada na miesiące letnie (od marca do września), chociaż sporadycznie ukąszenia były notowane już w styczniu.
Jako pasożyt, by przeżyć, kleszcz polega na innych i podobnie jak komar żywi się krwią. W odróżnieniu od komarów kleszcze potrzebują jednak o wiele więcej krwi. Dlatego też zwykle szukają miękkiego i ciepłego miejsca na ciele swojej ofiary, takiego jak pachy lub okolice ludzkich genitaliów, aby się mocno przyczepić.
Samo ukłucie przez kleszcza może spowodować co najwyżej powstanie miejscowego odczynu zapalnego, który ustępuje samoistnie. Problem stanowią natomiast choroby przenoszone podczas tego ukłucia. W Polsce są to przede wszystkim borelioza z Lyme i odkleszczowe zapalenie mózgu (KZM); inne choroby (anaplazmoza, babeszjoza, tularemia i riketsjozy) są bardzo rzadkie, dlatego nie będziemy się na nich skupiać.
Ze względu na ryzyko zachorowania na boreliozę lub zapalenie mózgu, kleszcze budzą duży lęk wśród rodziców. Warto zatem wiedzieć, jakie mamy sposoby ochrony przed tymi pasożytami.
Jak chronić dziecko przed ukłuciem kleszcza?
Zasadniczą rolę w profilaktyce chorób odkleszczowych odgrywa noszenie odpowiedniej odzieży – długich spodni, bluzek z długimi rękawami, czapek, skarpetek i wysokich butów oraz usuwanie kleszczy z ubrania i skóry po powrocie z lasu.
Pewne znaczenie mają również tzw. repelenty, czyli substancje odstraszające kleszcze, które można zalecać przed wyjściem w tereny leśno-łąkowe – najlepiej zawierające 30% N,N-dietylo-m-toluamid. Mniejsze niż zalecane stężenia N,N-dietylo-m-toluamidu i inne środki (np. roślinne) są nieskuteczne lub ich skuteczność nie zastała oceniona w wiarygodnych badaniach klinicznych. Na ubranie można również zastosować permetrynę (zabija kleszcze poprzez kontakt, ale można nią spryskiwać tylko odzież).
Obecnie nie ma szczepionki przeciwko boreliozie z Lyme. Od wielu lat dostępne są natomiast szczepionki przeciwko KZM. Pełny cykl szczepień, zapewniający maksymalną skuteczność, wymaga 9–12 miesięcy.
Szczepionki przeciwko kleszczowemu zapaleniu mózgu są w naszym kraju zalecane, ale nie są obowiązkowe, co oznacza, że nie są refundowane i trzeba za nie zapłacić z własnej kieszeni, stąd najprawdopodobniej bardzo niski odsetek osób zaszczepionych. Koszt jednej dawki szczepionki to około 100 zł. Trzeba podać trzy, żeby uzyskać odporność (utrzymującą się od 3 do 5 lat) na tę infekcję.
Usuwanie kleszcza
W każdym przypadku ukłucia przez kleszcza wskazane jest jak najszybsze usunięcie go ze względu na ryzyko boreliozy lub wirusowego zapalenia mózgu.
Jeżeli kleszcze zostaną szybko usunięte, możliwe jest zapobiegnięcie infekcji. Patogen powodujący boreliozę, bakteria Borrelia burgdorferi, przenosi się z jelita kleszcza do krwiobiegu człowieka w ciągu 12-24 godzin po rozpoczęciu pobierania pokarmu przez kleszcza.
Usunięcie kleszcza powinno się odbyć w gabinecie lekarskim lub w domu przy pomocy odpowiedniego sprzętu. Absolutnie nie należy stosować wazeliny czy innych substancji tłustych lub oleistych oraz lakieru do paznokci do smarowania miejsca, w którym tkwi pajęczak. Nie należy go również przypalać. Wprawdzie może to ułatwić jego usunięcie, ale odcinając dopływ powietrza, zwiększa wydzielanie śliny, co z kolei wpływa na ryzyko zakażenia.
Warto wiedzieć, iż po usunięciu kleszcza nie zaleca się rutyno profilaktycznej antybiotykoterapii, której tak często domagają się pacjenci. Profilaktyka poekspozycyjna w formie jednorazowej dawki doksycykliny (200 mg p.o.) jest uzasadniona tylko w przypadku wielokrotnego pokłucia przez kleszcze podczas pobytu w rejonie endemicznym osoby dorosłej pochodzącej spoza tego terenu. Skuteczność takiego postępowania u dzieci jak dotąd nie została potwierdzona w wiarygodnych badaniach.
Co robić po usunięciu kleszcza?
W ciągu 30 dni od ukąszenia należy obserwować miejsce ukłucia pod kątem rumienia wędrującego. Jego wystąpienie stanowi wskazanie do wizyty u lekarza oraz rozpoczęcia leczenia skutecznym antybiotykiem.
Ostatnio popularnym stało się również przesyłanie samego kleszcza do badania metodą PCR w celu wykrycia DNA bakterii Borrelia spp. Przydatność kliniczna tej metody diagnostycznej nie została potwierdzona, ale budzi duży entuzjazm wśród pacjentów oraz jest promowana przez stowarzyszenie chorych na boreliozę oraz zainteresowane ekonomicznie laboratoria. Chodzi o to, że badania kleszczy metodą PCR, nie poddano walidacji, czyli nie potwierdzono ograniczeń do stosowania tej metody oraz powtarzalności wyników.
Nie jest to zatem badanie oficjalnie uznane i zalecane do stosowania przez towarzystwa naukowe skupiające lekarzy i naukowców – specjalistów w dziedzinie chorób zakaźnych.
Odkleszczowe zapalenie mózgu
Odkleszczowe zapalenie mózgu jest chorobą ośrodkowego układu nerwowego wywoływaną przez wirusy z rodziny Flaviviridae. Choroba ujawnia się zwykle 7-14 dni po kontakcie z zakażonym kleszczem. Chorzy skarżą się na zawroty głowy, nudności i wymioty.
W stadium zwiastunowym choroba zwykle przypomina grypę lub inne wirusowe schorzenie górnych dróg oddechowych i dlatego w tym okresie odkleszczowe zapalenie mózgu nie jest rozpoznawane. Chorzy najczęściej zgłaszają złe samopoczucie, ból głowy i karku, bóle mięśni kończyn, a także bóle gałek ocznych odczuwane jako ucisk pozagałkowy. Rzadziej skarżą się na nudności, wymioty i bóle brzucha, którym czasem towarzyszy biegunka. W tym stadium choroby, gorączka rzadko przekracza 38°C. Objawy zwiastunowe utrzymują się zwykle około tygodnia i ustępują samoistnie.
Po trwającym kolejny tydzień okresie utajenia u blisko połowy chorych ujawnia się faza objawowa, a u pozostałych dochodzi do pełnego wyzdrowienia.
Faza objawowa zwykle przebiega pod postacią zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych, w którym dominującym objawem jest ból głowy z towarzyszącą sztywnością karku. Gorączka sięga 40°C, a chorzy skarżą się na zawroty głowy, nudności i wymioty. W cięższych postaciach dołączają się objawy zapalenia mózgu, charakteryzujące się zaburzeniami świadomości i objawami uszkodzenia struktur mózgu, którym towarzyszą zaburzenia orientacji, koncentracji i pamięci. U niektórych chorych mogą występować: oczopląs, drżenia kończyn i porażenia nerwów czaszkowych powodujące zaburzenia mowy i połykania.
Objawy fazy objawowej najczęściej ustępują w ciągu dwóch tygodni, ale w cięższych przypadkach mogą utrzymywać się nawet przez dwa miesiące. U niektórych chorych mogą rozwinąć się powikłania utrudniające powrót do normalnego życia przez wiele miesięcy.
Nie ma leków aktywnych wobec wirusa odkleszczowego zapalenia mózgu, dlatego leczenie przyczynowe nie jest możliwe. Pacjent w fazie objawowej powinien pozostawać w obserwacji szpitalnej.
Zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych zwykle przebiega bez powikłań i wiąże się z korzystnym rokowaniem.
Jednak u chorych z zapaleniem mózgu i rdzenia kręgowego czasem dochodzi do zaburzeń czucia, niedowładów, upośledzenia pamięci i koncentracji, które mogą utrzymywać się przez wiele miesięcy i wymagają rehabilitacji.
Borelioza z Lyme
Borelioza z Lyme jest chorobą wielonarządową wywołaną przez krętki Borrelia burgdorferi, której obraz kliniczny wiąże się z zajęciem skóry, stawów, układu nerwowego i serca.
Podstawą rozpoznania jest stwierdzenie przynajmniej jednego z następujących objawów:
Rumień wędrujący: ujawnia się w miejscu ukłucia przez kleszcza zwykle po 1-3 tygodniach. Typowa zmiana początkowo ma formę plamy i szybko powiększa się, wykazując centralne przejaśnienie („bawole oko”). O pewnym rozpoznaniu można mówić, gdy zmiana ulega powiększeniu w ciągu kilku dni i przekroczy średnicę 5 cm (celowe jest zaznaczenie granic długopisem i kontrola po 1-2 dniach bez stosowania antybiotyku).
Rozpoznanie opiera się wyłącznie na obrazie klinicznym. W postaciach typowych badania w kierunku przeciwciał przeciwko Borrelia burgdorferi są zbędne. W postaciach nietypowych potwierdzenie laboratoryjne może być pomocne, ale dopiero po upływie co najmniej dwóch tygodni od wystąpienia zmiany.
Borrelial lymphocytoma (BL): Rozpoznanie BL wymaga wykazania obecności przeciwciał przeciw Borrelia burgdorferi klasy IgM lub IgG w surowicy i potwierdzenia histologicznego. Ujawnia się u mniej niż 1% chorych, zwykle w kilka tygodni po ukłuciu przez kleszcza, jako pojedynczy, sinoczerwony, niebolesny guzek. Najczęstsza lokalizacja BL to małżowiny uszne, moszna i brodawki sutkowe.
Zapalenie stawów (LA – Lyme arthritis): Wymaga potwierdzenia laboratoryjnego poprzez stwierdzenie w surowicy przeciwciał klasy IgM w stadium wczesnym lub IgG w stadium późnym choroby. Wędrujące bóle kości, stawów, mięśni i ścięgien mogą wystąpić w stadium wczesnego zakażenia, w okresie kilku tygodni od zakażenia. Nawracające zapalenie stawów (zwykle asymetryczne), w którym bólom towarzyszy obrzęk i wzmożone ucieplenie, ujawnia się zwykle w ciągu dwóch lat po zakażeniu. Najczęściej zmiany dotyczą stawów kolanowych, rzadziej stawów ramienno-barkowych, łokciowych, nadgarstkowych, biodrowych i skokowych. Znacznie rzadziej obejmują stawy skroniowo-żuchwowe i drobne stawy rąk i stóp.
Zapalenia mięśnia sercowego (LC – Lyme carditis): Wymaga stwierdzenia przeciwciał przeciw Borrelia burgdorferi klasy IgM w surowicy oraz zaburzeń czynności serca potwierdzonych w EKG.
Neuroborelioza: Wywiad innych typowych objawów boreliozy z Lyme, a w szczególności rumienia wędrującego. Konieczne jest potwierdzenie obecności przeciwciał klasy IgM lub IgG przeciw Borrelia burgdorferi w surowicy krwi, a w przypadku zapalenia mózgu i rdzenia kręgowego dodatkowo ich wewnątrzoponowej produkcji w celu wykluczenia biernego przenikania przeciwciał przez barierę krew–mózg.
Decyzja o rozpoznaniu i leczeniu boreliozy z Lyme powinna być podejmowana wyłącznie przez lekarza na podstawie obrazu klinicznego z uwzględnieniem wyników badań dodatkowych.
Pamiętaj, samo ukąszenie przez kleszcza nie jest szkodliwe, dopóki nie okaże się, że kleszcz był nosicielem choroby. Warto obserwować miejsce po ukłuciu u dziecka i w razie niepewności albo wątpliwości niezwłocznie udać się do lekarza. | Kleszcze – czy jest się czego bać? |
Wybór idealnego mikołajkowego prezentu dla mężczyzny często przysparza wielu problemów. O ile większość kobiet ucieszy się z biżuterii czy produktów do makijażu, o tyle w przypadku panów pomysły na podarunki nie są już tak oczywiste. Zawsze w przypadku prezentu dla mężczyzny sprawdza się galanteria. Dobrej jakości pasek lub portfel to doskonały dodatek, który będzie służył obdarowanemu przez długi czas. Poza tym jest to pomysł bardzo uniwersalny, ponieważ zadowoli zarówno młodszych, jak i starszych mężczyzn. Skórzany pasek
Porządny pasek wykonany ze skóry to dodatek, który ucieszy każdego mężczyznę. Korzysta z niego bowiem niemal każdego dnia, do rozmaitych typów spodni. Nieważne zatem, czy na co dzień bliska nam osoba nosi jeansy czy spodnie garniturowe. Skórzany pasek przyda się zawsze. Warto zwrócić szczególną uwagę na jakość wykonania – dzięki temu posłuży dłużej i będzie się bez zarzutu prezentować. Panom, którzy na co dzień ubierają się elegancko, przyda się klasyczny węższy pasek. Mężczyźnie, który nosi się w bardziej casualowym stylu, kupmy nieco szerszy pasek, który może mieć nieco ozdobniejszą klamrę.
Portfel
Portfel dla wielu mężczyzn jest tym, czym torebka dla kobiet. To miejsce, gdzie oprócz pieniędzy noszą dokumenty, ważne karty i wejściówki do rozmaitych miejsc. Dlatego tak ważne jest, aby męski portfel był dobry jakościowo i wykonany z dbałością o najmniejsze detale. To dobry prezent dla panów, którzy często zapominają o wymianie znoszonego modelu na nowy lub nie poświęcają wiele uwagi podczas jego zakupu. Wykonany ze skóry portfel, o licznych kieszonkach, posłuży długi czas i będzie spełniał swoją rolę. Na dobrych jakościowo modelach nie widać upływu czasu, nawet jeżeli każdego dnia są noszone w kieszeni spodni.
Jedwabny krawat
Krawat to element garderoby, który powinien znaleźć się w szafie każdego mężczyzny. Tego typu prezent docenią w szczególności panowie, którzy ze względu na tryb życia często z nich korzystają. Elegancki krawat wykonany z jedwabiu przyda się każdemu mężczyźnie i z pewnością pomoże w wybraniu stylizacji do pracy lub na większe wyjścia. Jeżeli nie do końca znamy styl osoby, którą chcemy obdarować, najlepszym rozwiązaniem będą stonowane, jednolite krawaty w odcieniach granatu lub szarości. Jeżeli jednak wybieramy prezent dla partnera lub brata, możemy spokojnie zaszaleć i kupić krawat w ciekawy deseń lub w nieco odważniejszym kolorze.
Poszetka
Poszetka to niewielka chusteczka, którą nosi się w kieszonce marynarki – brustaszy. To dodatek, który nie tylko jest elegancki, ale też coraz bardziej modny, więc żaden stylowy mężczyzna nie powinien o nim zapominać. Jedwabna poszetka będzie ciekawym prezentem dla pana, który lubi dbać o swój wygląd i zależy mu na eleganckim wyglądzie. Pamiętajmy, że nie powinna ona być w identycznym kolorze, co krawat – tego typu zestawy nie będą dobrym pomysłem. Jeżeli nie wiemy, na jaki kolor poszetki się zdecydować, najbezpieczniejszym rozwiązaniem będzie biel. Pasuje ona do wszystkich odcieni krawatów i marynarek.
Skórzana aktówka
Wybór odpowiedniej torby to dla wielu mężczyzn spore wyzwanie. Na pewnym etapie życia zawodowego klasyczna skórzana aktówka prezentuje się dużo lepiej niż plecak czy zwykła, przewieszona przez ramię, torba. Aktówka będzie świetnym pomysłem na podarunek dla panów, którzy ze względu na swoją pracę potrzebują eleganckiego rozwiązania umożliwiającego przenoszenie dokumentów czy np. laptopa. Najbardziej uniwersalnym pomysłem będzie czarna aktówka wykonana ze skóry. Będzie pasowała do różnych strojów i specyfiki wykonywanej pracy.
Galanteria męska daje dużo możliwości wyboru idealnego mikołajkowego prezentu dla mężczyzny. Opisane pomysły będą doskonałe zarówno dla bliskich nam osób, jak i dalszych znajomych czy rodziny. Warto zwrócić uwagę na jakość przedmiotów i materiał, z jakiego zostały wykonane. Dzięki temu nasz podarunek posłuży długo i zachowa nienaganny wygląd. Pozwoli też obdarowanemu na podkreślenie własnego stylu i elegancki wygląd każdego dnia. | Galanteria męska – pomysł na mikołajkowy prezent dla niego |
Koreańska pielęgnacja jest zdecydowanie warta uwagi. Od właściwego oczyszczania poprzez działanie lecznicze do nawilżania i ochrony przeciwsłonecznej – to nas czeka, jeśli zdecydujemy się na popularny rytuał pielęgnacyjny. Jakie esencje, ampułki czy sera mogą nam się przydać? W tym artykule zajmiemy się zabiegami, które możesz wprowadzić do swojego sposobu pielęgnacji, ale nie musisz, jeśli masz nieskazitelną cerę, której nic nie dolega. Jednak według Koreanek – posiadaczek właśnie takiej idealnej skóry – ważne jest nie tyle leczenie, ile zapobieganie. Zatem właśnie od zapobiegania wszelkim problemom skórnym są sera, esencje i ampułki, które powinnaś aplikować na twarz przed nałożeniem kremu nawilżającego. Ich wybór jest mocno indywidualny, uzależniony od kondycji i potrzeb twojej skóry.
Sera, esencje i ampułki – skoncentrowane działanie
Esencje, sera i ampułki posiadają skoncentrowane składniki, których zadaniami są: utrzymanie prawidłowego poziomu nawilżenia skóry, wyrównanie jej kolorytu, ujędrnienie i rozjaśnienie. Bardzo dobrze wspomagają przez to działanie kremów nawilżających.
Po które esencje warto sięgnąć?
Esencję aplikuje się zaraz po toniku, a przed serum czy ampułką, ponieważ jest od nich bardziej wodnista.
Multiwitaminowa esencja Bielendy zawiera aktywne składniki, które nawilżają, regenerują, tonizują i oczyszczają skórę. Polecana jest zwłaszcza do cery odwodnionej i dojrzałej.
Osoby, których skóra wymaga głębokiego nawilżenia, mogą sięgnąć po skoncentrowaną esencję ultranawilżającą firmy Perfecta Hydro Magnetic. Zawarte w niej algi nawilżają i chronią przed wysuszeniem skóry. Warto wypróbować również PMF esencję nawilżająco-normalizującą Bandi.
box:offerCarousel
Ampułki i sera warte wypróbowania
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
Ampułki i sera, które zawierają większą dawkę czynnych składników od esencji, w zależności od problemu można aplikować miejscowo lub na całą twarz. Ich nazwy są wymienne, dlatego poszukując kosmetyków, zwracaj przede wszystkim uwagę na czynne składniki, które zawierają.
Serum z witaminą C jest szczególnie polecane dla cery z przebarwieniami, dojrzałej, z widoczną utratą jędrności. Witamina C neutralizuje wolne rodniki, które odpowiadają za starzenie. Ciekawym kosmetykiem jest ampułka Yasumi albo serum z Bielendy, które zawiera również odświeżający i rozjaśniający skórę kwas cytrynowy.
box:offerCarousel
Z kolei działanie przeciwzmarszczkowe będzie miało serum Iwostin z serii Capillin. Mogą go używać osoby z cerą dojrzałą oraz naczynkową. Dzięki niemu zmniejszą się nie tylko zmarszczki, ale również zaczerwienienia i naczynka.
Przed aplikacją kremu nawilżającego warto jeszcze dopieścić swoją twarz przy pomocy esencji czy serum. Kosmetyk bardzo szybko się wchłania, przez co od razu będziesz mogła przejść do następnego etapu pielęgnacji. Pamiętaj o wyborze właściwego dla swojej cery produktu, który bez problemu znajdziesz na Allegro. | Koreańska pielęgnacja, polskie zamienniki – serum, esencje, ampułki |
Na wybór mebli do domowego biura ma wpływ nie tylko wystrój wnętrza, ale i odpowiednie dobranie ich do naszego stylu pracy oraz indywidualnych preferencji. Szczególną uwagę powinniśmy zwrócić na dopasowanie fotela do biurka. W trakcie pracy najwięcej czasu spędzamy, siedząc. Aby ta pozycja była korzystna dla naszego organizmu, powinniśmy zadbać o ergonomię siedziska, oparcia i pozostałych elementów fotela. Skutki niewłaściwie dopasowanego fotela, na którym siedzimy przy biurku, dadzą się nam we znaki bardzo szybko. Pierwszymi objawami nieprawidłowej pozycji siedzącej może być cierpnięcie nóg i ramion. Naszą uwagę powinno wzbudzić także napięcie w okolicach karku, które często powodować może bóle czy zawroty głowy. Jak ustrzec się niekomfortowego siedziska, które znacznie obniża naszą wydajność?
Fotel ergonomiczny, czyli jaki?
Kluczowym pojęciem przy zakupie właściwegofotela do gabinetu jest jego ergonomia. Możemy przez nią rozumieć dopasowanie układu siedziska, kąta nachylenia oparcia czy wysokości podłokietników do naturalnej krzywizny ciała człowieka. Co ważne, ergonomia nie dotyczy tylko szczegółów projektu danego fotela, ale również stopnia jego adaptacji do ruchów ciała.
Fotel powinien z lekkością podążać za naszymi ruchami. Pozwalają na to koła, obrotowa podstawa oraz dynamiczna regulacja stopnia nachylenia siedziska, zgodna z obecnym na dany moment układem ciała. W praktyce oznacza to, że idealny fotel gabinetowy nie powinien ograniczać naszych ruchów w żaden sposób. Jak to sprawdzić? Pochylenie się, aby sięgnąć do podłogi, nie powinno powodować mocnego ucisku na tylną partię ud, a wygięcie do tyłu wiązać się z zsunięciem miednicy do przodu siedziska.
Fotel komfortowy, czyli jaki?
Znaczący wpływ na komfort siedzenia na fotelu mają materiały, z jakich został wykonany. Producenci oferują fotele, których powierzchnia wykończona została tworzywem sztucznym, tkaniną, ekologiczną lub naturalną skórą. Już od początku wybierania krzesła do biurka powinniśmy zrezygnować z modeli, których siedzisko wykonano z tworzywa lub drewna, bez zastosowania żadnego pokrycia. Tego typu fotele są twarde, co przy dłuższym siedzeniu sprawia, że zaczynamy odczuwać zmęczenie kości miednicy. Co więcej, w ciepłe dni tworzywo może powodować pocenie się ud, ponieważ stanowi barierę we właściwej wentylacji siedziska.
Jeżeli spędzamy przy biurku większą część dnia, wybierajmy fotele, na których siedzi się wygodnie dzięki odpowiednio wyścielonemu siedzisku. Doskonale sprawdzają się więcpokrycia tkaninowe oraz ze skóry naturalnej. W przypadku skór ekologicznych przepuszczalność pary wodnej zależna jest od konkretnego gatunku materiału – warto dowiedzieć się od sprzedawcy lub producenta, jakie właściwości ma ekoskóra na konkretnym modelu fotela. Pod pokryciem powinna znaleźć się odpowiednia konstrukcja utrzymująca siedzisko. Dobrze sprawdzają się w tym miejscu paroprzepuszczalne pianki, które nie nagrzewają się, dzięki czemu uda się nie pocą.
Fotel odpowiednio dobrany, czyli jaki?
Podstawowym warunkiem podczas wyboru fotela jest indywidualny komfort siedzenia na nim. Nasze odczucia nie muszą być spójne z opiniami innych osób. Każde ciało inaczej toleruje różnego typu rozwiązania. Na wygodę siedzenia na danym fotelu ma wpływ nasz wzrost, waga czy budowa ciała. Aby właściwie dobrać fotel, powinniśmy zwrócić uwagę na modele o szerokich możliwościach regulacji danych parametrów. Podstawowe i niezbędne to regulacja wysokości siedziska, podłokietników oraz oparcia. Równie istotny jest ich zmienny kąt nachylenia. Może minąć trochę czasu, zanim prawidłowo dopasujemy układ poszczególnych elementów do wygody naszego ciała. Pozwólmy sobie na testowanie różnych rozwiązań w krótkich odstępach czasu, co pozwoli dobrać ustawienia najbardziej dla nas właściwe.
Fotele do gabinetu do 200 zł, czyli jakie?
Ergonomiczny fotel z siatką– pozwala na dopasowanie wygody siedzącego w kilku płaszczyznach dzięki mechanizmowi TILT z blokadą oparcia w pozycji do pracy, zmienną siłą nacisku oparcia oraz swobodnym kołysaniem się. Regulowanie wysokości siedziska jest płynne, a kontroluje je pneumatyczny amortyzator. Pokryty siatkowanym materiałem, który doskonale wentyluje plecy siedzącego. Ma atest niemieckiego instytutu TÜV. Fotel osadzony na stabilnej pięcioramiennej podstawie z kółkami.
Fotel Halmar – linia różnego typu foteli, które sprawdzają się zarówno w gabinecie, jak i w pokoju dziecięcym. Bogaty wybór tkanin oraz kształtów pozwala dopasować ich wygląd do wnętrz o każdej stylistyce. Fotele Halmar bez podłokietników wyróżniają się mniejszą szerokością, dzięki czemu wygodnie wsuwają się pod blat niedużych biurek o ograniczonym miejscu na fotel. Mają regulowaną wysokość oraz stabilną podstawę. Miękko wyściełane siedzisko sprawdza się w trakcie długiej pracy przy biurku. | Fotel do gabinetu do 200 zł |
Jazda na hulajnodze nie tylko urozmaica codzienne spacery, ale też przyczynia się do rozwoju fizycznego dziecka. Wybierając konkretny model, pamiętajmy, że nie jest to zabawka, a raczej sprzęt sportowy. Na zakup większości rodzajów hulajnóg wystarczy nam 100 zł. Na co zwrócić uwagę, kupując hulajnogę?
Dziecko nie będzie jeździło na hulajnodze tak szybko, jak na rowerze, jednak możliwość wystąpienia niebezpiecznych sytuacji jest bardzo duża. Na co zwrócić uwagę podczas poszukiwań idealnej hulajnogi? Oto kilka parametrów:
Certyfikat bezpieczeństwa – dobry sprzęt zminimalizuje ryzyko ewentualnej kontuzji. Mając w portfelu banknot stuzłotowy, nie pozwolimy sobie na zakup hulajnogi z tzw. najwyższej półki. Nie oznacza to jednak, że nasz pojazd ma być niskiej jakości. Oczekujmy trwałego wykonania z dobrych jakościowo surowców, dopasowanych części oraz braku ostrych wykończeń.
Dopasowanie hulajnogi do wieku, wzrostu i wagi użytkownika – niezbędne jest uwzględnienie zaleceń producenta. Sprzęt kupowany „na wyrost” będzie prawdopodobnie utrudniał swobodne poruszanie się.
Opcja składania – to pewien element zawodności (pojazd może złożyć się w ruchu), ale z pewnością hulajnoga składana i przewieszana na ramieniu jest wygodna dla rodzica. Niektóre modele, np. hulajnoga składana 125 mm Spokey, są dodatkowo wyposażone w taśmę do przenoszenia. Dzięki niej złożony sprzęt można przewiesić przez ramię.
Materiał – wyróżniamy hulajnogi drewniane, plastikowe i metalowe. Drewniane są często ciekawie zdobione, jednak powinny być wykonane z dobrego materiału (przykładowo drewna bukowego klasy „A”), np. hulajnoga Emaj, która dodatkowo ma ogumione koła. Sprzęt w wersji plastikowej jest lekki i przeznaczony przede wszystkim dla młodszych dzieci. Najbardziej trwałym materiałem jest aluminium. Hulajnogi aluminiowe są produkowane dla starszych dzieci.
Liczba kół głównym kryterium wyboru
Zasadniczy podział hulajnóg dotyczy liczby kół. Zgodnie z tą cechą wyróżniamy hulajnogi dwukołowe oraz trójkołowe. Hulajnoga dwukołowa jest przeznaczona dla starszych dzieci (od 5.–6. roku życia), ponieważ osiąga większą zwrotność, szybkość i umożliwia wykonywanie różnych manewrów. Odpowiednik trójkołowy sprawdzi się w przypadku mniejszych dzieci (od 2. roku życia). Hulajnoga jest lżejsza od dwukołowej, ale jednocześnie bardziej stabilna. W obrębie hulajnóg trójkołowych wyróżniamy dwa rodzaje ze względu na sposób rozstawienia kół:
Dwa koła z przodu i jedno z tyłu – ten typ ma hamulec w tylnym kółku oraz ułatwia napędzanie wolną stopą (innymi słowy – noga, którą dziecko odpycha się od podłoża, nie zahacza o tylne koła), np. taka wyposażona w mechanizm skrętny.
Jedno koło z przodu, a dwa z tyłu – tutaj koło przednie służy głównie do skręcania, np. hulajnoga Scooter, która ma dodatkową opcję składania i świecących kół. Ważne jest, aby sprzęt był dobrze zbudowany, głównie żeby tylne koła nie były zbyt szeroko rozstawione.
Cztery koła mają niektóre hulajnogi drewniane przeznaczone często dla najmłodszych użytkowników, np. hulajnoga czterokołowa balansowa skrętna 2682.
Bardzo istotny jest materiał, z którego zostały wykonane koła hulajnogi. Weźmy pod uwagę podłoże, po którym dziecko będzie najczęściej jeździło. Niewielkie poliuretanowe koła sprawdzą się zarówno na asfaltowych dróżkach, jak i na chodnikach. Na leśne ścieżki lepsze będą jednak większe kółka – najlepiej pompowane. Szerokie, pompowane są gwarancją dobrej amortyzacji, ale raczej nie nadają się na kamieniste podłoże, ponieważ hulajnoga może złapać gumę! Koła twarde, szerokie i specjalnie wyprofilowane przeznaczone są do szybkiej jazdy po cementowych, gładkich placach. Niewskazane zaś są do jazdy po bruku.
Elementy dodatkowe, jakie powinna posiadać hulajnoga
Są to m.in.:
Możliwość regulowania wysokości kierownicy.
Hamulec – zwykle umieszczany nad tylnym kółkiem.
Antypoślizgowe nakładki na podest.
Pianka pokrywająca rączki.
Bardzo ciekawym modelem jest składana hulajnoga mająca dodatkowo kółka-płozy, co umożliwia ślizganie się na śniegu. Jest to pojazd, z którego mały użytkownik skorzysta nie tylko latem, ale też zimą.
Za 100 zł możemy kupić naprawdę dobrą hulajnogę. Zakup musi być jednak przemyślany, a poszczególne elementy pojazdu dokładnie sprawdzone. Pamiętajmy, że mały użytkownik powinien mieć założony na głowę kask ochronny. | Kupujemy hulajnogę do 100 zł |
Internet mobilny zyskuje na popularności, także w Polsce. Operatorzy mają w swoich ofertach coraz wyższe pakiety danych w coraz niższych cenach. Jednak smartfon to nie jedyne urządzenie, w którym chciałoby się mieć Internet np. w trakcie wakacji. Do tego dochodzą laptop, czytnik książek lub tablet, które rzadko są wyposażone w slot na karty SIM. W takim przypadku idealny rozwiązaniem wydaje się mobilny router. Tylko jaki wybrać? Od odpowiedniego routera mobilnego zależy w dużej mierze to, jak będzie nam działać Internet na urządzeniach przenośnych, tzn. smartfonie, tablecie, laptopie lub czytniku e-booków. Dobrej jakości model zapewni nie tylko lepszy zasięg, dłuższe działanie na baterii, ale także szybsze transfery, które w wielu przypadkach mogą okazać się kluczowe. Na co warto zwrócić uwagę przy zakupie routera mobilnego?
Obsługiwane standardy łączności
W sprzedaży znajdują się routery mobilne, które obsługują dwa standardy łączności – 3G oraz 4G LTE. Przewaga tego drugiego wydaje się być oczywista. To przede wszystkim dużo lepsze transfery zarówno w przypadku pobierania, jak i wysyłania danych. Jeśli jednak nie mamy wielkich wymagań, to router 3G spokojnie spełni nasze oczekiwania i jest przy tym sporo tańszy. Jednak lepiej dołożyć nieco grosza i wyposażyć się w router 4G LTE, ponieważ będzie on działał lepiej, a poza tym w przyszłości nasze oczekiwania mogą wzrosnąć i wtedy wolniejszy standard nie będzie już wystarczający. Musimy jednak upewnić się, że nasz operator daje już możliwość korzystania z LTE, inaczej droższy model na nic się nie zda.Routery 3G z obsługą standardu HSPA+ zapewniają maksymalny transfer na poziomie 84 Mb na sekundę. Z kolei LTE w teorii może osiągnąć prędkość nawet 326,4 Mb na sekundę. Co ciekawe, LTE nie powinno być nazywane siecią 4G, ponieważ taka powinna pozwalać na transfer na poziomie 100 Mb na sekundę w szybkim ruchu (np. w samochodzie) oraz do 1 Gb na sekundę w bezruchu. LTE nie spełnia tych norm.
Akumulator czy USB?
Warto także zastanowić się nad tym, jakiego rodzaju zasilanie chcemy mieć w naszym routerze. Do wyboru mamy dwa warianty – router całkowicie mobilny, wyposażony we własny akumulator, który co jakiś czas trzeba ładować, lub model podłączany do portu USB w komputerze. Każde z rozwiązań ma swoje wady i zalety. Routery z akumulatorem dają większą swobodę i nie musimy mieć ze sobą laptopa, aby działały. Z drugiej strony akumulator ma ograniczoną pojemność i po kilku godzinach korzystania z Internetu koniecznie będzie ładowanie. Z kolei w routerach USB nie mamy problemu z wyczerpującą się energią, ale za to musimy znaleźć port USB, który dostarczy prąd do gadżetu. W takiej sytuacji najlepiej jest mieć ze sobą laptopa, który przecież też może się rozładować, jeśli nie jest podłączony do gniazdka prądowego. Wybór zależy od indywidualnych preferencji. W sprzedaży znajdują się także modele, które mają funkcję powerbanka, czyli pozwalają np. na ładowanie smartfona. Tego typu sprzętem jest np. Huawei E5372.
box:video
Na co jeszcze zwrócić uwagę?
Wiele routerów pozwala na podłączenie dodatkowej anteny zewnętrznej, która często znajduje się w zestawie z produktem. Tak prosty element pozwala dość znacząco poprawić zasięg bezprzewodowego Internetu i warto zainwestować w urządzenie z takim dodatkiem. Powinniśmy także dokładnie sprawdzić, ile podłączonych sprzętów jednocześnie obsługuje dany router. Na przykład Huawei E5776 obsługuje maksymalnie 10 urządzeń, co wydaje się być liczbą całkowicie wystarczającą dla większości użytkowników. Są jednak modele, które nie dają aż takiej swobody. Przydatny może się okazać także slot na karty pamięci, dzięki któremu dane możemy udostępniać jednocześnie wielu użytkownikom, np. zdjęcia z wakacji itp.Zakup odpowiedniej karty SIM z pakietem danych to tak naprawdę dopiero początek. Co prawda operatorzy komórkowi oferują od razu routery mobilne, ale w większości przypadków tańsze okazuje się kupno urządzenia na własną rękę i wybranie tańszego abonamentu, bez routera. Jeśli kupimy odpowiedni model, to na pewno będziemy zadowoleni i zapewni nam odpowiedniej jakości połączenie, nawet w plenerze. | Jak wybrać router mobilny? |
Z blondynki na brunetkę, z brunetki na rudą... Kobiety lubią metamorfozy, a odświeżenie fryzury to najprostszy sposób, który jednocześnie daje spektakularny efekt. Również marzysz o nowym odcieniu na głowie, ale boisz się, że rezultat ci się nie spodoba? Są na to sposoby! Nie zawsze można mieć stuprocentową pewność, że nowy kolor to dobry pomysł. Czasem zmiana koloru włosów potrzebna jest tylko na chwilę albo wykonuje się ją jako próbę przed wizytą u fryzjera. Nietrwała koloryzacja to najlepszy wybór!
Szamponetki – sposób na nietrwałą koloryzację włosów
Powszechnie znanym środkiem koloryzacji nietrwałej są szamponetki. Są bezpieczne i łatwe w użyciu, dlatego bez obaw można je stosować samodzielnie, w zaciszu własnego domu. Sposób nakładania jest podobny do zwykłego szamponu. Wylej produkt na zwilżone dłonie i dokładnie wmasuj we włosy. Rozprowadź pianę równomiernie i pamiętaj, aby każdy kosmyk został nią dokładnie pokryty. Jeśli masz długą lub gęstą fryzurę, być może będziesz potrzebować dwóch lub więcej opakowań. Dobierz kolor do struktury i naturalnego odcienia włosa. Najlepsze efekty uzyskasz, jeśli zmiana to jedynie dwa lub trzy tony. Większość szamponetek wypłukuje się po kilku umyciach.
Pianki koloryzujące do włosów
Pianki koloryzujące są kosmetykami podobnymi do szamponetek. Ich zaletą jest forma gotowego musu, który łatwo nakłada się na głowę. Sposób użycia jest podany na opakowaniu. Pamiętaj, że w tym i poprzednim przypadku, kolor wypłukuje się stopniowo – po kilku umyciach, jeśli twoje włosy są porowate, może to się dziać nierównomiernie!
Henna do włosów
Kolejnym sposobem na kontrolowaną zmianę wyglądu włosów są ziołowe preparaty na bazie henny lub rubiny. Ich zaletą jest fakt, że nie działają niszcząco, ale wybór ich odcieni jest dość ograniczony. To zwykle głębokie brązy lub czernie. Zależnie od naturalnej barwy, przyciemniają włosy o jeden lub dwa tony. Efekt utrzymuje się przez kilka tygodni, dlatego jeśli potrzebujesz krótkotrwałej, niewielkiej zmiany, na pewno ta forma przypadnie ci do gustu.
Spray do koloryzacji włosów
Banalnie łatwym w użyciu produktem do nietrwałej koloryzacji włosów są spreje. Wystarczy rozpylić je na pasmach, a efekt widoczny jest od razu. Możesz postawić na wybrane pasemka, same końcówki czy też całą fryzurę. Wybieraj wysokiej jakości produkty, które nie zasychają na sztywno i nie sklejają kosmyków. Szalone kolory, takie jak: róż, zieleń lub niebieski są hitem na lato lub imprezę. Całość zmywa się już po pierwszym myciu, dlatego możesz pozwolić sobie na najbardziej ekstrawaganckie barwy!
Kreda do włosów
Kolejnym hitem lata jest kolorowa kreda do włosów. Pokochały ją gwiazdy Instagrama, które lubią zaskakiwać swoich obserwatorów. Najlepiej wygląda na jasnych włosach, które koloruje w nietrwały sposób. Ten produkt, podobnie jak spray, zmywa się przy pierwszym myciu. Sposób użycia jest bardzo prosty: należy przesunąć kredą po paśmie włosów i utrwalić całość lakierem. Można wyczesać nadmiar pyłu. Nietrwała koloryzacja włosów to rozwiązanie dla osób, które nie są do końca przekonane do metamorfozy, potrzebują czasowej odmiany albo chcą sprawdzić, jak będą wyglądać w danym odcieniu, przed wizytą u fryzjera lub zastosowaniem farby. To również możliwość wykonania awangardowej fryzury na festiwal, imprezę albo wakacyjny wyjazd. Na którą z metod ty się zdecydujesz? | Wielka zmiana pod kontrolą – sposoby na nietrwałą koloryzację włosów |
Dzieci uwielbiają tajemnice i zagadki. Z wypiekami na twarzy śledzą przygody detektywów w kreskówkach i na kartach książek, a jeśli mają ulubionego bohatera, marzą, by się w niego wcielić. Zabawa w detektywa rozwija spostrzegawczość i logiczne myślenie, a co jest do niej potrzebne? Sokole oko
Detektyw powinien mieć szkło powiększające. Rozwiązując zlecone mu zadania, bardzo dokładnie ogląda podejrzane miejsce, więc lupa będzie w tym pomocna. Mały detektyw może pożyczyć szkło powiększające od babci, która pewnie używa takiego do nawlekania igły albo czytania drobnego druku na etykietach lekarstw. Pożyczone to jednak nie to samo, co własne. Dziecięca lupa może być kolorowa, ozdobiona zabawnymi rysunkami, a przede wszystkim nietłukąca się. Można wrzucić ją do kieszeni plecaka bez obawy, że pęknie i zawsze mieć ją przy sobie.
Detektyw prowadzi obserwacje z bliska, ale bywają sytuacje, gdy musi schować się w krzakach albo wspiąć na drzewo, by sięgać wzrokiem bardzo daleko. Kolejnym przydatnym gadżetem jest więc lornetka. Te „dorosłe”, profesjonalne, bywają duże i bardzo ciężkie, dziecięce są nie tylko lżejsze, ale – przez to, że mają wyłącznie najbardziej potrzebne funkcje – wygodniejsze w obsłudze. Szanujący się detektyw nosi też przy sobie niewielki notes i coś do pisania. Nigdy nie wiadomo, kiedy będzie trzeba zapisać jakieś ważne spostrzeżenie.
Tajemniczy gość
Detektyw podczas akcji lubi wmieszać się w tłum, a żeby pozostać nierozpoznanym – często zmienia tożsamość. Dla dzieci to niesamowita frajda. Do zabawy można wykorzystać oprawki okularów, różnokolorowe peruki albo sztuczne wąsy. Te ostatnie można narysować, tu doskonale sprawdzą się farbki lub kredki do malowania twarzy. Łatwo je zmyć, a na delikatnej dziecięcej skórze nie zrobią takiego spustoszenia jak klej.
A co, jeśli milusiński chce się przebrać za detektywa? Na tematyczne urodziny, bal przebierańców lub ot tak, dla zabawy? Sprawa jest prosta, a przebranie można skompletować bez problemu z tego, co znajdzie się w szafie. Potrzebny będzie klasyczny płaszcz – prochowiec, najlepiej beżowy, ale nowoczesny detektyw może nosić wszystkie kolory tęczy, więc czarny, czerwony albo niebieski również będzie dobry. Dla lepszego efektu kołnierz płaszcza powinien być postawiony. Do tego kapelusz i obowiązkowo ciemne okulary. Detektyw gotowy do akcji.
Profesjonalny sprzęt
Zabawę w detektywa uprzyjemnią dzieciom gotowe zestawy akcesoriów. Oprócz lupy i służbowej legitymacji znajdą w nich narzędzia potrzebne do zbierania odcisków palców i instrukcję, jak to zrobić. Poduszka z tuszem, pędzelek i specjalny proszek daktyloskopijny (brzmi profesjonalnie, ale z powodzeniem można zastąpić go cukrem pudrem) spodobają się zwłaszcza starszym dzieciom, które z zapałem będą tworzyć kartoteki podejrzanych, wypełniając je rysopisami, znalezionymi włosami i pobranymi z przedmiotów liniami papilarnymi.
Niektóre zestawy detektywistyczne zawierają celofanowe karteczki z różnymi fryzurami, kształtami oczu, nosów i ust. Z ich pomocą mały detektyw łatwo stworzy portret pamięciowy podejrzanego. Jeśli lubi rysować, do jego nakreślenia wystarczą najzwyklejsze kredki, ale przecież w zabawie chodzi o to, żeby poczuć się jak prawdziwy zawodowiec. Warsztat pracy detektywa może wzbogacić również mikroskop, pod którym będzie można oglądać w ogromnym powiększeniu i porównać wszystkie znalezione ślady.
Detektyw to pozytywny bohater dziecięcych zabaw. Walczy z przestępcami i zawsze stoi po stronie dobra oraz prawdy. Zabawa w detektywa uczy cierpliwości, kojarzenia faktów i wyciągania wniosków, a te umiejętności przydadzą się każdemu dziecku. | Akcesoria małego detektywa |
Wbrew pozorom, jeśli mamy nieograniczony budżet, wybór smartfona lub tabletu nie jest taki prosty. Przed kupnem konkretnego modelu należy najpierw zastanowić się, jakiego konkretnie sprzętu potrzebuje osoba, której chcemy sprawić niespodziankę. Nie ma obiektywnie najlepszego urządzenia na rynku. Nawet uznawane za topowe smartfony i tablety różnią się nie tylko specyfikacją, ale też wyglądem, oprogramowaniem i zestawem funkcji. Ponadto urządzenia z najwyższej półki cenowej mają nie tylko szereg zalet, ale również wad. Można jednak wytypować kilku faworytów w każdego segmentu.
Smartfony: Apple iPhone 6 i iPhone 6 Plus
W przypadku telefonów komórkowych przy nieograniczonym budżecie tak naprawdę warto brać pod uwagę tylko kilka modeli. Jedną z najbardziej oczywistych propozycji jest jeden z nowych telefonów Apple, czyli iPhone 6 lub iPhone 6 Plus. To urządzenia o świetnej jakości wykonania i bardzo dobrych parametrach, pracujące pod kontrolą bardzo zaawansowanego systemu mobilnego iOS 8.1.
Wybór konkretnego modelu w ofercie Apple uzależniony jest głównie od tego, jakiej wielkości urządzenie będzie wygodniejsze. iPhone 6 ma 4,7-calowy ekran, podczas gdy iPhone 6 Plus wyposażony jest w wyświetlacz o przekątnej długości 5,5 cala. Występują też inne różnice w specyfikacji, jak optyczna stabilizacja obrazu i bateria o większej pojemności w iPhonie 6 Plus, ale mniejszy iPhone 6 ma z kolei niższą cenę i łatwiej obsłużyć go jedną dłonią.
Smartfon: Samsung Galaxy Note 4
Dla użytkowników przywiązanych do systemu Android świetnym prezentem będzie Galaxy Note 4. To phablet z najwyższej półki, wyposażony w chowany w obudowie rysik oraz podzespoły najwyższej jakości. Na uwagę zasługuje zwłaszcza ogromny ekran o przekątnej długości 5,7 cala i rozdzielczości aż 2560 na 1440 pikseli.
Dużą zaletą sprzętu Samsunga jest możliwość współpracy z inteligentnymi zegarkami z linii Gear. Zakup takiego dodatkowego akcesorium, pozwalającego na kontrolę niektórych funkcji urządzenia mobilnego z poziomu nadgarstka, to bardzo dobry pomysł. Nie zawsze jest bowiem możliwość wykorzystania obu rąk do obsługi telefonu, a biorąc pod uwagę wielkość Galaxy Note 4, korzystanie z niego tylko jedną dłonią jest znacznie utrudnione.
Tablet Apple iPad Air 2 generacji
W przypadku tabletów wybór nie jest zbyt trudny, a za króla tego segmentu rynku można uznać najnowszy produkt w ofercie Apple. iPad Air drugiej generacji to 9,7-calowy tablet o bardzo cienkiej obudowie, niskiej wadze i ekranie o fenomenalnej jakości.
Tegoroczny model wyposażony został w znany z telefonów iPhone czytnik linii papilarnych Touch ID oraz nowy procesor Apple A8X. Urządzenie pracuje pod kontrolą systemu operacyjnego iOS i oferuje bardzo dużo aplikacji napisanych z myślą o interfejsie dotykowym.
Tablet Microsoft Surface Pro 3
iPad Air 2 wydaje się naturalnym wyborem, ale jeśli z jakiegoś powodu osoba, dla której wybieramy prezent ma awersję do produktów Apple, warto rozważyć inną propozycję. Bardzo ciekawym urządzeniem jest sprzęt pochodzący bezpośrednio od Microsoftu, czyli Surface 3 Pro. To tablet z pełną wersją systemu Windows 8.1, który może z powodzeniem zastąpić laptopa.
Urządzenie w zależności od wersji zostało wyposażone w różniące się pod względem mocy obliczeniowej procesory Intel Core i różną ilość pamięci wewnętrznej na dane oraz operacyjnej typu RAM. Ten sprzęt to de facto komputer osobisty zamknięty w formie tabletu. Można go obsługiwać za pośrednictwem ekranu dotykowego lub klawiatury i myszy.
Smartfony i tablety to doskonałe prezenty świąteczne. Obdarowany z pewnością będzie zadowolony z takiego podarunku. Jednak nawet jeśli mamy nieograniczony budżet, warto przemyśleć, co tak naprawdę lubi osoba przez nas obdarowywana. Czy jest miłośnikiem Apple’a, czy może nie wyobraża sobie innego systemu niż Android? Czy chce, by tablet zastępował komputer osobisty? Czy ceni sobie design sprzętu? Jeśli odpowiemy sobie na te pytania, z pewnością znajdziemy doskonały tablet lub smartfon, który spełni oczekiwania osoby, którą chcemy obdarować. | Jaki wybrać smartfon lub tablet pod choinkę przy nieograniczonym budżecie? |
Jedni go lubią, inni nienawidzą. Jedni widzą w nim okazję do zabawy, inni – powód do krytyki. Zwyczaj Halloween dotarł do nas stosunkowo niedawno i – trzeba przyznać – jest barwny. Daje pole do popisu szczególnie w kwestii makijażu. Podpowiadamy, na jakie paznokcie postawić w tym roku. Zazwyczaj imprezy Halloween kojarzymy z trupioczarnym przebraniem, ciemnym makijażem, smoky eye oraz paznokciami w jednym kolorze. W tym roku tendencje są nieco odmienne. Jeśli lubisz szaleństwo, nadal modne będą ozdoby w formie pajęczynek, lecz główny trend jest inny.
Czarny, brokat i złoto
Jesień 2018 to powrót złota i brokatu. Im bardziej żywe dodatki, widoczne i błyszczące, tym lepiej. Dowodzą tego trendy, które są widoczne na portalach społecznościowych. Można zauważyć też coraz więcej metalicznego połysku.
Trendy w zdobieniu paznokci na Halloween zmierzają w 2018 roku w dwóch kierunkach. Pierwszy to fantazyjne i pomysłowe malunki. Modne będą czaszki, pajęczyny, pająki, nietoperze. Najlepiej, jeśli najpierw na paznokieć położysz czarną bazę, a na niej namalujesz drobne wzorki. Jeśli nie posiadasz zdolności plastycznych, wygodną opcją będzie naklejenie wzoru i pociągnięcie go bezbarwnym lakierem, który przy okazji utwardzi paznokieć.
Szczególnie modne tej jesieni są czarne matowe lakiery w połączeniu z tymi brokatowymi – w złocie lub srebrze bądź z brokatem niebieskawym. Atrakcyjnie wygląda na czarnym macie jednolite złoto: zarówno w postaci naklejek, jak i pomalowanego jednego paznokcia u każdej dłoni.
box:offerCarousel
Wariacje na temat pomarańczowego
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
Kolor pomarańczowy w kolekcjach na jesień i zimę 2018/2019 widoczny jest szczególnie mocno. Pojawił się nawet w modzie męskiej i właśnie na paznokciach. Pomalowanie paznokci zwykłym pomarańczowym lakierem nie będzie oczywiście niczym niezwykłym. Może wręcz wydać się nieco kiczowate. Zdecydowanie bliżej trendów będziesz, jeśli zainwestujesz w lakier z połyskującymi drobinkami w kolorze pomarańczowym. Modne są ponadto lakiery z domieszką różu i czerwieni. Dodają uroku i świadczą o umiejętności zabawy modą i trendami. Jeśli uważasz, że zabawa w Halloween nie może odbyć się bez popularnych symboli, dobierz do lakieru odpowiednie naklejki lub szablony.
Dla odważnych
Gdy wybierasz się na imprezę Halloween i uważasz, że makijaż paznokci powinien być mocny, zastanów się nad tym w jasnym kolorze. Zapomnij oczywiście o pastelach i postaw na kolor szary bądź biały. Przy pomocy różnych akcesoriów do ozdabiania paznokci możesz wyczarować coś pięknego. Czym się inspirować? Najprostszym rozwiązaniem będzie połączenie bieli z czernią lub czerwienią. Weź do ręki cienki pędzelek i namaluj na białym lakierze czarną pajęczynę, pająka czy nietoperze. Oczywiście zawsze warto skorzystać z gotowych naklejek.
box:offerCarousel
Jeśli natomiast planujesz udać się do kosmetyczki, poproś ją o zrobienie manicure ombre. Modne jest połączenie czerwonego z czarnym. U nasady paznokcia najlepiej pozostawić fragment naturalnej płytki paznokcia, po czym nałożyć lakier czerwony, a na końcówkę – czarny. Takie paznokcie nieco przypominają szpony, szczególnie jeśli są zakończone czubkiem. Są idealne właśnie na Halloween. Biały lakier możesz też spryskać kroplami czerwonego. Efekt będzie krwisty i dość przerażający.
Halloween, choć nie jest zwyczajem polskim, daje pole do dobrej zabawy i stwarza wiele możliwości do kolorowego oraz pomysłowego makijażu. | Najmodniejsze paznokcie na Halloween |
Sok przygotowany samodzielnie jest najzdrowszy i najsmaczniejszy. Ręczne wyciskanie owoców jednak męczy, dlatego warto się zaopatrzyć w urządzenie, które to zadanie ułatwi. Może to być na przykład miniaturowa prasa, z której pomocą przygotujemy także wino oraz nalewkę. Podpowiadamy, jaki model wybrać i na co zwrócić uwagę podczas zakupów. bbox:experiment
Z tego artykułu dowiesz się:
* Prasa znana od zawsze
* Rodzaje pras do owoców
* Dlaczego warto samodzielnie robić soki?
[/bbox]
Prasa znana od zawsze
Prasa do owocówto jedno z najstarszych urządzeń wymyślonych przez człowieka, służące do wyciskania soku, przygotowywania musu i domowych nalewek, a także do produkcji wina. Największą popularnością cieszyła się w regionach słynących z produkcji wina, czyli m.in. w Hiszpanii, Francji oraz Ameryce Południowej. W niektórych winnicach do wyciskania soku z winogron nadal wykorzystuje się tradycyjne prasy, ponieważ są solidne i bardzo wydajne. Znajdują zastosowanie także w domowych kuchniach, gdzie traktowane są jako ekologiczna alternatywa dla nowoczesnych wyciskarek elektrycznych i sokowirówek.
Prasa ramowa Hortmasz.Model przeznaczony do owoców miękkich i twardych, łatwy w załadunku oraz czyszczeniu. Kosz i tłok z drewna dębowego. Elementy metalowe malowane proszkowo, odporne na działanie kwasów zawartych w owocach. W zestawie woreczek filtracyjny. Pojemność: 6 l. Cena: od 225 zł.
Prasa ramowa Biowin.Przeznaczona do wyciskania soku z twardych i miękkich owoców, wcześniej rozdrobnionych, zmacerowanych lub poddanych wstępnej fermentacji. Wykonana z wysokiej jakości stali nierdzewnej. W zestawie kosz wsadowy, belka podporowa, śruba dociskowa oraz podstawa. Pojemność: 5 l. Cena: od 339 zł.
Rodzaje pras do owoców
Tradycyjna prasa składała się z małej beczki wykonanej z drewna dębowego oraz ciężkiego, żelaznego mechanizmu prasującego. Współcześnie wyróżniamy dwa typy tego urządzenia:
Prasa ramowa.Do zastosowań domowych, umożliwia jednorazowe wyciśnięcie 5–10 litrów soku. Niewiele różni się od swojej tradycyjnej poprzedniczki, może być jednak wykonana nie tylko z drewna, ale również ze stali. W dużym pojemniku wyłożonym workiem filtrującym umieszcza się owoce, które następnie zgniatane są tłokiem dociskanym ręcznie za pomocą obrotowej śruby. Po skończonej pracy wystarczy wyjąć worek z miąższem i resztkami owoców, aby odcedzić sok. Korzystając z prasy ramowej, twarde owoce – np. jabłka, gruszki czy brzoskwinie – trzeba najpierw poddać obróbce, np. rozdrobnić je lub zmacerować.
Prasa hydrauliczna.To profesjonalne urządzenie o przeznaczeniu przemysłowym, które wykorzystuje się w fabrykach oraz zakładach przetwórstwa owocowego. Umożliwia uzyskanie kilkudziesięciu litrów soku za jednym razem. Budową przypomina prasę ramową, jednak jej tłok wprawiany jest w ruch nie za pomocą rąk, a ciśnienia wytwarzanego przez wodę (dostarczaną podłączonym wężem). Ponadto sok nie pozostaje w pojemniku z owocami, tylko spływa lejkiem do przygotowanego wcześniej naczynia. Siła nacisku wewnątrz prasy hydraulicznej jest tak duża, że owoce są maksymalnie wyciśnięte.
Dlaczego warto?
Soki jabłkowe oraz owocowe przygotowane samodzielne są znacznie zdrowsze niż ich sklepowe odpowiedniki.Przede wszystkim pozbawione są wody i sztucznych dodatków, a ponadto zawierają tylko cukry występujące w nich naturalnie.Prasy do owoców są dużo bardziej wydajne, niż sokowirówki i wyciskarki – dzięki dużemu naciskowi pozwalają na uzyskanie większej ilości soku z mniejszej ilości owoców. Warto pamiętać o tym, że prasę możemy wykorzystywać także do produkcji domowych nalewek, odciskania serwatki przy produkcji serów i wody z ziemniaków przygotowanych na placki. Specjalne woreczki filtracyjne ułatwiają odsączanie i odcedzanie gotowego produktu. To praktycznie i niezwykle funkcjonalne narzędzie przyda się w każdym domu. Warto się skusić na jego zakup! | Robimy sok z jabłek. Jaką prasę do owoców kupić? |
Przeciętny użytkownik samochodowej nawigacji GPS ma wobec niej kilka podstawowych wymagań. Nawigacja powinna bezbłędnie poprowadzić go z punktu startu do miejsca docelowego, wybierając przy tym najbardziej optymalną i szybką trasę. Powinna posiadać asystenta pasa ruchu, szalenie przydatnego w dużych miastach, pozwalającego z wyprzedzeniem wybrać właściwy pas na skrzyżowaniu. Przydatna jest też rozbudowana baza punktów POI oraz ostrzeżenia o fotoradarach. To, co wystarczy kierowcy zwykłego auta osobowego, dla zawodowca poruszającego się dużym autem dostawczym, ciężarowym, autobusem czy zestawem ponadnormatywnym, jest tylko namiastką prawdziwej nawigacji.
Kierowca zawodowy musi wiedzieć, czy nie spotka na trasie zbyt niskiego mostu lub wiaduktu, czy dopuszczalne obciążenie na oś na danej drodze nie jest zbyt małe dla jego pojazdu. Musi wiedzieć także, czy z gabarytem, którym jedzie, najzwyczajniej zmieści się w danej drodze, jaką planuje przejechać. To nie tylko kwestia grożących mu wysokich kar za złamanie przepisów, ale często kwestia życia i zdrowia zarówno kierowcy, jak i innych uczestników ruchu.
Nawigacja satelitarna powinna uwzględnić w wytyczaniu trasy dojazdu ciężar auta, jego długość, szerokość oraz wysokość.
Właśnie dla takich kierowców firma Navitel stworzyła nawigację samochodową Navitel E700.
Na początku, zanim przejdę do szczegółów, garść informacji technicznych na temat samego urządzenia:
* Procesor: MStar MSB 2521, Cortex-A7
* Wyświetlacz: TFT, dotykowy, wielkość ekranu 7"
* Pamięć RAM: 256 MB DDR3
* Pamięć flash: 16GB, slot kart microSD do 32 GB
* Gniazda rozszerzeń: MiniUSB, 3,5 mm Audio Jack
* Zainstalowane mapy: Albania, Andora, Austria, Białoruś, Belgia, Bułgaria, Bośnia i Hercegowina, Cypr, Czechy, Chorwacja, Dania, Estonia, Finlandia, Francja, Niemcy, Gibraltar, Grecja, Węgry, Islandia, Wyspa Man, Włochy, Kazachstan, Łotwa, Liechtenstein, Litwa, Luxemburg, Macedonia, Malta, Mołdawia, Monako, Czarnogóra, Holandia, Norwegia, Polska, Portugalia, Rumunia, Rosja, San Marino, Serbia, Słowacja, Słowenia, Hiszpania, Szwecja, Szwajcaria, Ukraina, Wielka Brytania, Watykan
* Zawartość zestawu: ładowarka samochodowa 12V, uchwyt na szybę, przewód USB, rysik, karta gwarancyjna, instrukcja obsługi
Jak widać, konfiguracja sprzętowa pozwala sądzić, że wytyczanie trasy, jej wizualizacja oraz szybkość działania będą na wysokim poziomie.
Navitel E700 dostarczany jest w komplecie z praktycznym uchwytem montażowym do szyby samochodowej, który zapewnia pełną regulację w trzech płaszczyznach. Pozwala to na dowolne dostosowanie ustawienia ekranu w każdym pojeździe. Ponadto w komplecie znajduje się zasilacz samochodowy do gniazda zapalniczki, przewód USB, instrukcja obsługi oraz karta gwarancyjna urządzenia.
Nawigację wykonano z dużą dbałością o szczegóły. Użyte tworzywa są bardzo wysokiej jakości, dyskretny design może się podobać.
Tym, co ucieszy właścicieli dużych aut, jest wielkość ekranu. Siedem cali, bo tyle ma dotykowy wyświetlacz, to wielkość optymalna, pozwalająca na bezproblemową obsługę i zapewniająca dużą czytelność wyświetlanej mapy i komunikatów.
Urządzenie wyposażono w port miniUSB, służący do ładowania wbudowanej baterii oraz do podłączenia nawigacji do komputera celem aktualizacji map.
Navitel E700 działa pod kontrolą systemu Windows CE, co zapewnia stabilną i bezproblemową pracę. Do nawigowania Navitel używa swojego autorskiego oprogramowania – Navitel Navigator.
Oprogramowanie to siła tego urządzenia. Po pierwsze, zapewnia pokrycie wszystkich krajów zachodniej Europy, terytoriów zależnych oraz, co równie ważne w pracy kierowcy zawodowego, mapy krajów na wschód od Bugu. Na pokładzie znajdziemy dokładne mapy Rosji, Białorusi, Ukrainy i Kazachstanu.
Kupując Navitela E700, jego nabywca otrzymuje niejako w pakiecie minimum 4 bezpłatne aktualizacje tych map co roku, dożywotnio.
Same mapy to jednak nie wszystko. Jak wspomniałem, dla kierowcy dużego zestawu najważniejsze jest uwzględnienie wielkości auta przy wytyczaniu trasy. Navitel Navigator dokładnie to umożliwia.
Użytkownik ma do dyspozycji kilka scenariuszy, takich jak: auto ciężarowe, kurier, pojazd uprzywilejowany, taksówka itd.
Każdy z nich nieco inaczej wylicza trasę. Kurier potrzebuje informacji o najmniejszych nawet osiedlowych i wiejskich uliczkach, pojazd uprzywilejowany może w razie konieczności niesienia pomocy przejechać pod zakazem ruchu czy szerokim chodnikiem, pojazd ciężarowy musi zwracać uwagę na tonaż.
I to jest kolejna funkcjonalność. W każdym z tych scenariuszy można podać indywidualne wymiary pojazdu, takie jak długość, szerokość, wysokość oraz masa całkowita. Dzięki temu nawigacja, wyliczając trasę dojazdu do celu, nie poprowadzi kierowcy ciężarówki pod za niski wiadukt, a kuriera nie wyśle dostawczakiem w metrowej szerokości uliczkę na starym mieście.
Oprócz wspomnianych funkcji ułatwiających życie kierowcom zawodowym, Navitel E700 oferuje asystenta pasa ruchu, ostrzeganie o fotoradarach, ostrzeganie o przekroczeniu dopuszczalnej prędkości i wszystkie inne funkcje dobrej nawigacji samochodowej. Jedną z ciekawszych jest transmiter FM, który po sparowaniu z radiem samochodowym przekazuje wypowiadane przez GPS komendy przez głośniki samochodowego zestawu stereo. Doceni to każdy kierowca, którego samochodu silnik generuje hałas uniemożliwiający usłyszenie instrukcji z wbudowanego w nawigację głośnika.
Nawigację Navitel E700
można kupić na portalu Allegro już za 350 złotych. Inwestycja ta zwróci się już w pierwszym dniu użytkowania – wystarczy, że uniknie się zapłacenia mandatu za wjazd w strefę ograniczonego tonażu czy nie utknie pod niskim wiaduktem, uszkadzając przy okazji naczepę.
Chyba warto? | Navitel E700 – siedmiocalowa nawigacja dla zawodowców |
Póki karnawał jeszcze trwa – warto pomyśleć o odpowiedniej stylizacji paznokci. Jak wykonać najmodniejsze i najbardziej błyszczące zdobienia w tym sezonie? Od czego zacząć?
Do wykonania karnawałowych zdobień będziesz potrzebować podstawowego zestawu do wykonania manicure hybrydowego – specjalnej lampy (ja korzystam z lampy o mocy 24/48w) , lakierów hybrydowych, bazy, topu, wacików bezpyłowych oraz odtłuszczacza (np. Semilac Nail Cleaner). Jeśli nie posiadasz tych rzeczy w swoim domu, tutaj kupisz zestaw startowy zawierający wszystko, o czym mówiłam!
Oprócz wyżej wymienionych rzeczy, przyda się także pędzelek z cieniutkim włosiem oraz sonda do zdobień. Karnawałowe zdobienia wykonam na tipsie, jeśli jednak chcesz zrobić je na swoich własnych paznokciach, pamiętaj o odpowiednim przygotowaniu płytki. Musisz ją zmatowić za pomocą bloczka polerskiego, a następnie przemyć wacikiem bezpyłowym, nasączonym odtłuszczaczem.
box:offerCarousel
Manitiul
W sezonie karnawałowym w naszych stylizacjach rządzą tiule. Jak się okazuje, również na paznokciach są one jednym z najmodniejszych dodatków. Jak wykonać zdobienie w tym trendzie?
Do wykonania tego zdobienia potrzebujesz: bazę i top hybrydowy, lakier hybrydowy Semilac 031 Black Diamond, żel do zdobień Semi Art 001, pędzelek z cienkim włosiem oraz ozdobne cyrkonie.
Krok 1: Pierwszym krokiem jest wykonanie efektu tiulu. Paznokieć pokryj bazą i utwardź go w lampie. Następnie na specjalnej podkładce lub na kawałku folii aluminiowej, zmieszaj czarny lakier hybrydowy (001) z bazą hybrydową, w proporcjach 1:2.
Krok 2: Za pomocą szerokiego pędzelka (możesz użyć pędzelka od czarnego lakieru - pamiętaj tylko, aby wytrzeć go przed i po malowaniu) pokryj płytkę paznokcia powstałym roztworem. Utwardź go w lampie.
Krok 3: Na tak wykonany tiul, za pomocą pędzelka i żelu do zdobień, wykonaj szeroki pasek, biegnący wzdłuż płytki. Utwardź go w lampie.
Krok 4,5: Za pomocą cienkiego pędzelka oraz żelu do zdobień wykonaj ramkę wokół paznokcia. Utwardź ją w lampie.
Krok 6: Czas przykleić cyrkonie na nasz pasek. Możesz użyć w tym celu specjalnego kleju do tipsów, żelu lub SemiHardi. Następnie pokryj boki paznokcia topem no wipe (bez przemywania) i utwardź całość w lampie.
Gorąca czerwień
Idealnym pomysłem na karnawał będą także paznokcie w kolorze soczystej czerwieni. Na jednym z paznokci wykonaj poniższe zdobienie. Przygotuj: bazę i top hybrydowy, lakier hybrydowy Semilac Legendary Red 063, żel do zdobień Semi Art 001, pyłek Indigo Metal Manix - Multi Chrome (efekt lustra) oraz Top No Wipe i Top Mat Total No Wipe.
Krok 1: Na paznokieć pokryty utwardzoną bazą, nałóż dwie warstwy czerwonego lakieru hybrydowego (063) i każdą z nich utwardź w lampie.
Krok 2: Wykończ paznokieć matowym topem i utwardź go w lampie.
Krok 3: Za pomocą cienkiego pędzelka i żelu do zdobień wykonaj kilka linii, jak na załączonym powyżej zdjęciu. Utwardź je w lampie.
Krok 4: Za pomocą palca lub aplikatora do cieni, nałóż odrobinę lustrzanego pyłku na namalowane linie. Pokryj je topem bez przemywania, za pomocą pędzelka. Pamiętaj, aby pomalować same linie! Utwardź całość w lampie.
Krok 5, 6: Paznokieć przemyj za pomocą wacika bezpyłowego nasączonego cleanerem. Zdobienie gotowe!
Błyszcząca klasyka
Podczas karnawałowych stylizacji nie może zabraknąć także czerni! Sprawdź, jakie zdobienie przygotowałam właśnie dla ciebie.
Potrzebne będą: baza i top hybrydowy, lakier hybrydowy Semilac Black Diamond 031, lakier NeoNail White Collar oraz Glitter Galaxy, a także pędzelek do zdobień.
Krok 1: Na paznokieć pokryty utwardzoną bazą, nałóż dwie warstwy czarnego lakieru hybrydowego (031) i każdą z nich utwardź w lampie.
Krok 2: Lakierem Glitter Galaxy wykonaj trójkąt, jak na powyżej załączonym zdjęciu. Utwardź go w lampie. Jeśli chcesz, aby był on bardziej intensywny, możesz nałożyć drugą warstwę.
Krok 3: Za pomocą cienkiego pędzelka i białego lakieru, wykonaj obramowanie dla trójkąta. Utwardź całość w lampie. Paznokieć wykończ topem bez przemywania i utwardź go w lampie.
Elegancki granat z niespodzianką
Granatowe paznokcie to idealny dodatek do każdej karnawałowej stylizacji. Jak wykonać niesamowitą stylizację z użyciem właśnie tego koloru?
Przygotuj: bazę i top hybrydowy, lakier hybrydowy Semilac Blue Ink 088, Top Mat Total No Wipe oraz Top No Wipe (bez przemywania), a także pyłek SemiFlash Holo.
Krok 1: Na paznokieć pokryty utwardzoną bazą, nałóż dwie warstwy granatowego lakieru hybrydowego (088) i każdą z nich utwardź w lampie.
Krok 2: Połowę paznokcia pokryj matowym topem i utwardź go w lampie. Drugą połowę pokryj topem bez przemywania i również utwardź paznokieć w lampie.
Krok 3: Na tę część paznokcia, która pokryta jest topem bez przemywania, za pomocą palca nałóż pyłek holograficzny. Następnie pyłek pokryj topem bez
przemywania i utwardź całość w lampie. Paznokieć oczyść z pozostałości pyłku za pomocą wacika bezpyłowego lub puchatego pędzla.
Gotowe!
Zobacz równiż Strefę Urodową:
Manicure hybrydowy w domu
Lakiery hybrydowe i zdobienia paznokci - jakie wybrać?
Lampy do hybryd
Akcesoria do hybryd
Jak bezpiecznie usunąć hybrydy? | 4 karnawałowe stylizacje paznokciowe |
Wiele się zmieniło od czasu, kiedy Samsung pokazał światu swój pierwszy tablet, zaraz po premierze iPada w 2010 roku. Wtedy było to dosyć toporne, odstające jakością od reszty, urządzenie. Dziś Galaxy Tab, linia profesjonalnych tabletów z najwyższej półki, udowadnia, jak wiele się w tej kwestii u Samsunga zmieniło. Galaxy Tab Pro 8.4 to sprzęt, który spełni wymagania nawet najbardziej kompromisowych użytkowników. To jedna z najciekawszych propozycji, dostępnych na rynku.
Design godny profesjonalisty
Samsung Galaxy Tab Pro 8.4 wygląda bardzo estetycznie i elegancko. Tablet wykonano z wysokiej jakości plastiku, dzięki temu (chociaż to nie aluminium, jak w przypadku iPada mini), urządzenie jest sztywne i trwałe. Wykorzystanie tego materiału nie wpłynęło zasadniczo na masę Galaxy Tab i pozwoliło producentowi na osiągnięcie 331 gramów, czyli dokładnie takiej samej wagi, jaką mamy w iPadzie mini z wyświetlaczem Retina.
Tablet posiada wymiary 12,85 cm na 21,9 cm oraz grubość 7,2 mm. Ten ostatni parametr sprawia, że urządzenie wygląda na zgrabne i smukłe, a co się z tym wiąże – bardzo wygodnie trzyma się je w dłoni.
Tył tabletu pokryty jest imitacją skóry, która prezentuje się lepiej, niż może się wydawać . Podobnie, jak w Samsungu Galaxy Note 3, materiał ten pozwala utrzymać urządzenie w schludnym stanie, ponieważ jest odporny na ślady odcisków palców. Ponadto, użycie tego tworzywa zapobiega rysowaniu się „pleców” i suwaniu sprzętu, gdy korzystamy z niego na stole czy blacie.
Boki urządzenia zrobione są z plastiku, imitującego metal. Osobiście wolałbym, gdyby wykonane były z prawdziwego aluminium, ale nie mogę im odmówić dobrej jakości. Prezentują się wyjątkowo dobrze i tablet wygodnie trzyma się w dłoniach.
Jedyne zastrzeżenie, dotyczące wyglądu zewnętrznego Taba Pro 8.4, to wejścia na kartę SIM i microSD. Ich zamknięcia sprawiają wrażenie bardzo delikatnych i wrażliwych na uszkodzenia. Jestem przekonany, że jest to element, który najszybciej może ulec uszkodzeniu.
Wnętrze jest najważniejsze
Mówi się, że najważniejsze jest to, jacy jesteśmy w środku. Z elektroniką sprawa ma się podobnie, sprzęt powinien być wyposażony w nowoczesne podzespoły o dobrej jakości. Samsunga Galaxy Tab Pro 8.4 producent zaopatrzył w czterordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 800 MSM8974 o częstotliwości taktowania 2,3 GHz, 2 GB pamięci RAM i 16 GB pamięci flash.
Na obudowie znajdziemy wejście microUSB (służące przede wszystkim ładowaniu i podłączaniu do komputera), z lewej strony sloty na karty SIM i microSD, u góry wejście jack 3,5 mm, a z prawej strony przycisk włączania/wyłączania i klawisze głośności.
Samsung ulokował w Galaxy Tab Pro także w dwie kamery – z tyłu i z przodu (do wideorozmów), obie o rozdzielczości 8 Mpix. To więcej niż posiada, bezpośrednio konkurujący z nim, iPad mini z wyświetlaczem Retina. Do jakości zdjęć się nie można przyczepić. I choć sam z aparatu w tablecie korzystam bardzo rzadko, to wiem, że są osoby, które używają tabletu do robienia zdjęć nieustannie. Dla nich aparat dobrej rozdzielczości jest rzeczą istotną.
Lepszy niż Retina
Producent wyposażył Galaxy Tab Pro 8.4 w wyświetlacz Super Clear LCD o przekątnej 8,4 cala i rozdzielczości 2560 na 1600 pix. Dokładnie taką samą rozdzielczość ma zachwycający ekran MacBooka Pro z Retiną, tyle, że komputer ten posiada 13,3 cala, czyli o prawie pięć cali więcej. Taka wysoka rozdzielczość na zaledwie nieco ponad ośmiu calach, daje oszałamiający wynik 359 pix na cal, czyli więcej od konkurującego z nim iPada mini, który serwuje nam jedynie 326 PPI.
Ekran w Galaxy Tab Pro 8.4 ma świetne odwzorowanie kolorów i ogromne kąty widzenia. Obraz jest bardzo ostry i prezentuje doskonałą jakość. Aż miło popatrzeć na ten tablet.
W połowie drogi między siedmioma a dziesięcioma calami
Samsunga Galaxy Tab Pro 8.4 trudno zaliczyć do tabletów dziesięciocalowych, ale równie ciężko „wrzucić go do worka” z urządzeniami siedmiocalowymi. Te 8,4 cala to rozmiar „w połowie drogi” między jednymi i drugimi, ale z perspektywy użytkownika dużego iPada 2 i Nexusa 7, uważam, że to wymiar optymalny.
Gdy korzysta się z Tab Pro 8.4 ma się wrażenie obcowania z dużym tabletem, ale możliwość objęcia go jedną dłonią i jego lekkość przywodzą na myśl mały sprzęt. Maksymalnie zagospodarowana przestrzeń i wąskie ramki pozwalają odnieść wrażenie, że Pro 8.4 to dziesięciocalowy ekran zamknięty w obudowie tabletu siedmiocalowego.
Cały dzień gotowy do pracy
Urządzenia na ogół pracują krócej niż wskazywałaby na to specyfikacja techniczna, a zwłaszcza moje doświadczenia z tabletami z Androidem są tutaj nie najlepsze. W przypadku Samsunga Galaxy Tab Pro 8.4 producent zapewnia 12 godzin pracy i choć nie zawsze te 12 godzin osiąga, to czas pracy na jednym ładowaniu jest satysfakcjonujący.
Tab Pro towarzyszył mi przez cały dzień, słuchałem na nim muzyki ze Spotify, sprawdzałem pocztę, przeglądałem Internet, korzystałem z Twittera, Facebooka (w tym Messengera), Google Drive, czy YouTube i zabijałem czas nieskomplikowanymi grami. Mimo to sprzęt, nigdy nie rozładował się przed moim powrotem do domu lub w nieodpowiedniej chwili. Dlatego uważam, że jeżeli chodzi o baterię, Samsung spisał się na medal.
Wielozadaniowość na miarę tabletu
Galaxy Tab Pro 8.4 umożliwia pracę na więcej niż jednej aplikacji jednocześnie. Znany już z Samsunga Galaxy Note multitasking jest ciekawym i przydatnym rozwiązaniem. Nie ukrywam, że możliwość równoczesnego otworzenia Google Chrome i Gmaila czy innej aplikacji bywa wygodna i na miarę tabletu spełnia moje wymagania. Z pewnością opcja ta prędzej przyda się właśnie w tablecie niż na smartfonie.
Pozytywne zaskoczenie
Galaxy Tab Pro 8.4 to tablet z najwyższej półki. Należytej jakości plastik, doskonały wyświetlacz o wręcz niesamowitej rozdzielczości, dobra kamera, długi czas pracy baterii, płynne działanie i mobilne rozmiary to „przepis” na dobry sprzęt.
Jedyną wadą, jaką udało mi się znaleźć, to słabo umocowane zamknięcie slotów na karty SIM i microSD, potencjalnie narażone na uszkodzenie. Poza tym, tablet nie ujawnił żadnych problemów ani minusów i myślę, że stanowi doskonały wybór, zwłaszcza dla użytkowników Google. | Samsung Galaxy Tab Pro 8.4 – dziesięć cali zamknięte w siedmiu |
Bardzo często trzeba dokonać w aucie jakiegoś drobnego pomiaru – a to średnicy rurki lub otworu, bo nie wiemy, czy filtr będzie pasował, a to grubości szczeliny między częściami. Jak zrobić to porządnie i tanio? W takich sytuacjach spora liczba kierowców staje się bezradna. Z urządzeń pomiarowych ma jedynie linijkę zabraną dziecku, ewentualnie centymetr krawiecki lub kawałek sznurka. Tymczasem w aucie często przydają się drobne narzędzia pomiarowe, które nie kosztują fortuny, a oszczędzą nam czasu i pieniędzy. Zróbmy szybki przegląd tego, co może się przydać.
Suwmiarka
To narzędzie mocno niedoceniane, szczególnie w naszej cyfrowej erze. Tymczasem suwmiarka to proste urządzenie, które w kilka sekund pomoże określić wiele wymiarów różnych rzeczy. Przede wszystkim pomoże zbadać stan hamulców i opon. Jak? Podstawową wartością tarczy hamulcowej jest jej grubość, określana z dokładnością do dziesiątych części milimetra. Nie da się tego określić „na oko”, palcem czy linijką. To, czy pozostało nam jeszcze 0,2 czy 0,1 mm do wartości granicznej, może się okazać dość istotne dla skuteczności hamowania, a w efekcie dla naszego bezpieczeństwa.
Suwmiarka bardzo się przydaje podczas mierzenia grubości wszelkiego rodzaju rurek i przewodów. Jeśli dosztukowujemy na przykład rurki do spryskiwacza, nie mamy pewności, czy filtr paliwa będzie pasował na przewody, czy coś się dobrze gdzieś wpasuje. Wówczas ten przyrząd pomoże, zwłaszcza że mierzy przecież nie tylko grubość, ale i średnicę wewnętrzną oraz głębokość. Ten ostatni gabaryt świetnie się przydaje w ocenie stanu opon. Z rączki przyrządu wysuwa się bolec – na jaką odległość dotarł, pokazuje wskaźnik. Trzy w jednym.
Jaką suwmiarkę wybrać? Dla osób o słabszym wzroku dobrym wyjściem są suwmiarki elektroniczne z wyświetlaczem pokazującym wskazanie przyrządu. Wymagają jednak zasilania z baterii, więc zwykłe ręczne suwmiarki biją je na głowę, jeśli chodzi o przydatność. Są też tańsze, kosztują już od kilkunastu złotych w górę, tymczasem te z wyświetlaczem – od ponad 30 zł w górę. Mówimy też o najzwyklejszych urządzeniach, bo markowe będą kilka razy droższe. Warto też zauważyć, że wspomniane zastosowania suwmiarki nie są jedynymi – w zasadzie jest ona niezbędna w każdym profesjonalnym i amatorskim warsztacie. Bardzo się przydaje także w zastosowaniach typowo domowych.
Szczelinomierz
To kolejny wybitnie prosty, ale bardzo przydatny przyrząd w warsztacie, nawet całkowicie amatorskim. Szczelinomierz – jak sama nazwa wskazuje – służy do mierzenia szerokości szczelin. Jest to po prostu zestaw różnej grubości blaszek, najczęściej w obudowie scyzorykowej. Po co mierzyć szczeliny? To się przydaje podczas ustawiania świec zapłonowych, popychaczy, sprawdzania stanu łożysk, zębatek i wielu innych części. Używanie jest równie proste jak budowa – szczelina ma taką szerokość jak najgrubsza blaszka, jaką uda się w nią wcisnąć. Szczelinomierze są tanie, a najprostsze, z kilkunastoma listkami kupimy za kwotę nieprzekraczającą 10 zł. Bardziej rozbudowane wymagają wysupłania 20–40 zł.
Miarka
Jest to, podobnie jak suwmiarka, sprzęt zarówno do warsztatu, jak i do domu. W zasadzie trudno się bez niej obejść. Najczęściej spotykane i najbardziej chyba praktyczne są proste miarki taśmowe. Do większości zastosowań wystarczy miarka 3–5 metrowa. Takie miarki w zasadzie wyparły tzw. calówki, czyli drewniane, składane miarki, choć te akurat nieźle sprawdzają się podczas pracy z drewnem.
Miarek taśmowych używamy do zgrubnego pomiaru (tzn. nie do dziesiątych części milimetra!). Kosztują kilka – kilkanaście złotych.
Termometry i pirometry
To urządzenia dla nieco bardziej zaawansowanych majsterkowiczów, którzy mają potrzebę mierzenia temperatury swojego samochodu. Przydają się do określania temperatury jego płynów, spalin, wydechu, skuteczności klimy itd. Przy czym coraz rzadziej używa się termometrów, którymi trzeba czegoś dotknąć. Wypierają je pirometry, czyli urządzenia mierzące temperaturę na odległość. Działają dzięki podczerwieni albo laserom. W każdym razie są skuteczne, choć nietanie. Podstawowe modele kosztują od stu kilkudziesięciu złotych, zaawansowane – nawet kilkaset.
Urządzeniem, którego będziemy używać stosunkowo rzadko, ale może nas ustrzec przed błędem i wydatkami, jest miernik grubości lakieru. Bez tego sprzętu nie wybierajmy się na oględziny auta, które chcemy kupić. Niestety zbyt często okazuje się, że auto „nawet, panie, niedraśnięte” ma na sobie kilogramy szpachli. Najprostsze mierniki magnetyczne kosztują zaledwie kilkanaście złotych, ale lepiej wydać więcej na cyfrowy. To wydatek od 100 zł wzwyż. Na pewno się zwróci.
Oczywiście nie są to jedyne urządzenia pomiarowe przydatne w dłubaniu przy aucie. Osobom, które robią coś na tokarce, przyda się na przykład czujnik zegarowy. Bardziej precyzyjny pomiar niż suwmiarka zapewni nam mikrometr. Są to jednak sprzęty dla zaawansowanych, rzadko przydatne w prostych naprawach. | Przydatne narzędzia pomiarowe w aucie |
Leniwe, zimowe popołudnie z filiżanką kawy lub gorącej czekolady? Kusząca propozycja na idealny relaks, zwłaszcza jeśli kącik kawowy urządzi się tak, żeby zapraszał do odpoczynku. Wygodna kanapa lub głęboki fotel, mały stolik i oczywiście odpowiednie oświetlenie. Podpowiadamy, jakie lampy wybrać, żeby móc cieszyć się chwilą dla siebie. Stolik kawowy w każdym salonie
Stolik kawowy w całości drewniany lub drewniany z wkomponowanym w drewno szklanym blatem jest meblem uniwersalnym, zatem pasuje do wnętrza i tradycyjnego, i bardzo nowoczesnego. Trzeba po prostu wybrać odpowiedni kolor i kształt nóżek. Prostokątne stoliki są bardziej serio, a z obłymi, zaokrąglonymi blatami nadadzą się lepiej do wnętrz kobiecych lub młodzieżowych. Stoliki z elementami chromu i srebra doskonale będą pasowały do loftów, podobnie jak ciężkie (choć wciąż niewielkich rozmiarów) meble z kloców surowego drewna. Co ważne, stolik kawowy powinien być dużo krótszy niż kanapa, ale nieco większy niż siedzisko fotela.
Odpowiednie oświetlenie stolika to absolutna podstawa. Oto siedem najmodniejszych modeli.
1. Lampa na solidnej podstawie
Na pewno trafnym wyborem będzie oszczędna w formie lampa podłogowa z długim ramieniem zakończonym kloszem rzucającym ukierunkowany snop światła. Na przykład lampa Soho - na solidnej, marmurowej podstawie, z metalowym ramieniem i idealnie kulistym kloszem o wysokości 16 cm. Nadaje się do minimalistycznych, nieprzeładowanych wnętrz, świetnie zaprezentuje się na tle cegły lub bieli. Kosztuje ok. 490 zł.
box:offerCarousel
2. Zwisająca z sufitu szklana kula
Są oszczędne w formie, minimalistyczne, a i tak zwracają uwagę ze względu na piękną, szlachetną formę dużych kloszy. Mowa o lampach Muscato. Można wybrać klosz przezroczysty, biały lub kolorowy: czerwony, liliowy, różowy, a nawet czarny. Moscato to rodzina lamp nowoczesnych, idealnie sprawdzających się jako doświetlenie małego stolika. Kosztują około 200 zł.
box:offerCarousel
3. Lampa w sam raz do dyskretnych rozmów
To oferta dla goniących za trendami, bo aktualnie nie ma chyba modniejszego źródła światła niż żarówka umieszczona w chromowanej lub czarnej kuli. Światło ukierunkowane jest w dół, nad stolik i wydostaje się z klosza wąskim strumieniem, dając poczucie dyskrecji i intymności. Godne polecenia są lampy Napo. Lampa może wisieć pojedynczo (pojedyncza kula ma średnicę 16 cm), można też zdecydować się na model, który zbiera kilka kloszy w malowniczy pęczek. W zależności od wybranej opcji zapłacimy za nią od 100 do 500 zł.
box:offerCarousel
4. Lampa dla nowoczesnych romantyków
Surowa stal ma wyjątkowy urok i dlatego też stała się inspiracją do stworzenia unikatowej kolekcji Lanca. Oprawy w formie wąskich cylindrów nadają tym produktom wyjątkowego charakteru. Zarówno lampy, jak i kinkiety Lanca świetnie sprawdzą się nie tylko nad kawowym stolikiem, ale w całym mieszkaniu – można samodzielnie komponować oświetlenie, wybierając panele z jednym lub wieloma świetlnymi cylindrami. Klosz ma średnicę 6 cm, a długość 30 cm. Cena: od 100 do 150 zł.
box:offerCarousel
5. Lampa w wersji niemal niewidocznej
Stolik kawowy można doświetlić stylowym, minimalistycznym plafonem. Łatwo go zamontować na suficie i nie trzeba martwić się o cotygodniowe odkurzanie. Godne polecenia są plafony Arena – niezwykle eleganckie i praktyczne, zaprojektowane z dbałością o każdy szczegół. Wśród różnorodnych kolorów, rozmiarów oraz kształtów każdy znajdzie swój typ. Kosztują ok. 200 zł.
box:offerCarousel
6. Żarówka w koszyku
A może Luminex? Lampa minimalistyczna, pasująca do minimalistycznego wnętrza, z elementami drewna i stali. W przestrzeni loftowej doskonale sprawdzają się abażury w kształcie drucianego koszyka. Taka lampa wyposażona w trzy źródła światła kosztuje ok. 180 zł.
box:offerCarousel
7. Świecący pająk
Model Spider wciąż ma się świetnie, bo jest nowoczesny, ma modny, dyskretny design i pasuje zarówno do klasycznych jak i bardzo nowoczesnych, skandynawskich wnętrz. W lampie można zastosować żarówki tradycyjne, LED jak i typu EDISON. Lampy „pająki” mają różne kolory podsufitki, zaczepów oraz ramion z oprawkami, a upolować je można w cenie od 100 zł.
Odpowiednie oświetlenie stolika kawowego to sprawa nie tylko praktyczna, ale także estetyczna, a minimalistyczne lampy cieszą oko właśnie ze względu na swoją prostotę. Czyste formy są ponadczasowe, dlatego zakup odpowiedniej lampy to długoterminowa inwestycja.
) | 7 modeli minimalistycznych lamp nad stolik kawowy |
W erze wszechogarniających nas smartfonów aparaty cyfrowe nieco tracą na znaczeniu. Mimo wszystko wiele osób, nie bez powodu, nadal ceni je sobie bardziej niż aparaty zintegrowane ze smartfonami. Jaki zatem aparat wybrać w cenie do 300 zł? Kodak PixPro FZ53
box:offerCarousel
Jako pierwszy chcę polecić aparat kompaktowy PixPro FZ53, którego producentem jest świetnie wszystkim znana firma Kodak. W cenie niecałych 300 zł otrzymujemy zestaw możliwości, których próżno szukać wśród funkcji smartfonów. Już na pierwszy rzut oka specyfikacja tego kompaktu przykuwa uwagę obecnością obiektywu, który dysponuje aż 5x zoomem optycznym. Jasność obiektywu to z kolei 3,9–6,3 F przy ogniskowej 28–140 mm.
Jedną z najważniejszych cech praktycznie każdego aparatu cyfrowego jest jego przetwornik. W tym przypadku ma on rozdzielczość 16,15 Mpix, a jego wielkość fizyczna to 1/2,3 cala. Do przechowywania zdjęć możemy użyć karty SD, natomiast do kadrowania i podglądu zrobionych fotografii służy spory, bo 2,7-calowy ekran. Producent chwali się też, że za pomocą aparatu Kodak PixPro FZ53 można nagrywać filmy HD.
Nikon Coolpix A10
box:offerCarousel
Aparatem cyfrowym w cenie do 300 zł, na który również warto zwrócić uwagę, jest Nikon Coolpix A10. Nikon to świetnie znana firma produkująca głównie doskonałe lustrzanki cyfrowe. W jej ofercie można poza tym znaleźć ciekawe kompakty. Jednym z nich jest kosztujący ok. 240–280 zł model Coolpix A10. Podobnie jak w omawianym przed chwilą PixPro FZ53, tak i tutaj do dyspozycji mamy obiektyw z 5x zoomem optycznym. Jest on jednak jaśniejszy (3,2–6,5 F) i ma trochę szerszą ogniskową (26–130 mm). Dzięki tym parametrom zrobimy jeszcze lepsze zdjęcia.
Nie zabrakło oczywiście możliwości nagrywania filmów HD oraz 2,7-calowego ekranu, który może posłużyć do podglądu wykonywanych przez nas fotografii. Wszelkie zapisane fotki są z kolei przechowywane na karcie SD, którą trzeba dokupić. Co z sensorem? W tym przypadku ma on standardową jak na tej klasy sprzęt wielkość, wynoszącą 1/2,3 cala przy rozdzielczości 16 Mpix.
Polaroid iS048
box:offerCarousel
Pewnie każdy z was słyszał o firmie Polaroid, która kojarzy się głównie ze starymi aparatami potrafiącymi od razu wywoływać zrobione zdjęcia. Firma ta nadal ma się całkiem nieźle, czego dowodem jest oferta aparatów cyfrowych. Jednym z nich jest Polaroid iS048, który sprawdzi się przede wszystkim u osób bardzo aktywnie spędzających czas. iS048 to aparat posiadający obudowę, która jest odporna na deszcz i śnieg. Producent chwali się, że urządzenie może być zanurzane w wodzie na głębokość do 3 metrów.
Niestety, jak większość wodoszczelnych aparatów, i ten nie posiada zoomu optycznego. Mamy tu za to sensor 16 Mpix (producent nie podaje jego wielkości), możliwość nagrywania filmów HD oraz 2,4-calowy ekran służący do podglądu i kadrowania zdjęć podczas ich robienia. W odróżnieniu od pozostałych omawianych tutaj aparatów, ten swoje dane przechowuje na karcie microSD. Cena tego kompaktu to ok. 250 zł.
Kodak PixPro FZ43
box:offerCarousel
Na koniec zostawiłem jeszcze jeden aparat cyfrowy firmy Kodak – model PixPro FZ43. Za ten sprzęt przyjdzie nam zapłacić ok. 280 zł. W odróżnieniu od FZ53, dostajemy tu obiektyw z nieco mniejszym, bo 4x zoomem optycznym, który jest za to jaśniejszy (2,7–6,6 F). Ogniskowa to z kolei 27–108 mm.
Reszta parametrów wygląda w zasadzie bardzo podobnie do FZ53. Mamy tu 16,1 Mpix przetwornik o wielkości 1/2,3 cala, możliwość nagrywania filmów HD, a także 2,7-calowy ekran do podglądu zdjęć, które są przechowywane na karcie SD. | Aparat cyfrowy do 300 zł – przegląd modeli z 2017 roku |
W „Sońce” prawda pokryta jest grubą warstwą kurzu a jej pokłosie – pomimo upływu ponad 70 lat – nadal wyziera z każdego kąta, już spokojnej, podlaskiej wsi. Głównym motywem najnowszej powieści Karpowicza jest spotkanie dwóch skrajnych osobowości. Tytułowa Sońka jest rdzenną mieszkanką zapomnianego przez cywilizację Królowego Stojła, Ignacy natomiast to z krwi i kości mieszczuch, wzięty reżyser teatralny młodego pokolenia. Obydwoje w tym wydarzeniu upatrują iście boskiej interwencji, mającej bezzwłocznie odmienić ich uciążliwą
i przewidywalną rzeczywistość.
Babuszka postrzega chłopaka jako jedynego powiernika swojej historii, osadzonej w realiach II wojny światowej. Jednocześnie sama nieoczekiwanie staje się zwierciadłem, w którym młody warszawiak rozpoznaje cienie porzuconego lata temu życia. Cliché? Bynajmniej.
Czy mamy prawo sądzić Sońkę za przyznanie sobie prawa do miłości? Do Niemca. Do mężczyzny. Pachnącego truskawkami ze śmietaną i cukrem, dla którego ze spokojem znosi upodlenie ze strony społeczności; mężczyzny, który staje się dla młodej kobiety jedynym symbolem niewymuszonego szczęścia – tych okruchów, których dane było jej spróbować.
W trakcie lektury zadajemy sobie coraz więcej pytań o granice egoizmu i destrukcyjną siłę próżności, gdy stojąc przed perspektywą godnego i dobrego życia, bohaterka świadomie akceptuje tylko to, czego mieć nie może i zaniedbuje tych, którzy jej bezwarunkowej miłości i ciepła potrzebują najbardziej.
W tej historii być może wszyscy są siebie warci
Nie zapominajmy o Ignacym, który przestaje odgrywać rolę próżnego reżysera, patrzącego na Sonię jedynie poprzez pryzmat scenariusza spektakularnej sztuki teatralnej. Wszystko, co jest rzeczywistością kobiety, stanowi odzwierciedlenie wspomnień Ignac…Ignasia. Kolejnym wątkiem poruszanym przez Karpowicza jest zatem akceptacja uprzednio konsekwentnie negowanej, pierwotnej tożsamości.
Ignacy Karpowicz napisał powieść niejednoznaczną, o potężnym ładunku skrajnych emocji, z których interpretacją każdy z nas musi poradzić sobie indywidualnie. Podczas lektury „Sońki” co chwilę zatrzymujemy się przy niewygodnych pytaniach o naturę człowieczeństwa. Autor zmusza nas do wydania niechcianego, subiektywnego osądu, który nakreśla granice naszej moralności nie tylko
w kontekście przedstawionej historii, ale – co ważniejsze – codziennego i jak najbardziej realnego życia.
Książka dostępna jest również w formie e-booka w formatach EPUB i MOBI. Jej cena to ok. 23 zł.
Źródło okładki: www.wydawnictwoliterackie.pl | „Sońka” Ignacy Karpowicz – recenzja |
Policjanci w radiowozie i helikopterze kontra bandyci z buldożerem. Jak zakończy się napad na bank? To zależy tylko od ciebie! Podczas zabawy dzieci lubią wymyślać własne historie i wcielać się w postaci, które biorą w niej udział. Świetną okazją do takiej formy rozrywki jest konstruowanie i modyfikowanie elementów zestawów Lego City. „Włamanie buldożerem” ma taką opcję.
Specyfikacja:
Klocki: Lego
Linia: City
Model: Włamanie buldożerem
Numer katalogowy: 60140
Ilość elementów: 561
Wiek: 5-12 lat
„Włamanie buldożerem” Lego City
Napad na bank to jedna z najczęściej odgrywanych scenek podczas zabawy przez dzieci, które lubią wcielać się w rolę policjantów. Włamania, kradzieże i inne przestępstwa to chleb powszedni stróżów prawa. Zmaganie się z nimi i ściganie przestępców to ich praca. Rola włamywaczy również kusi dzieci. Tworząc plan doskonały i wykorzystując elementy architektoniczne budynku banku, starają się zdobyć cenny łup.
„Włamanie buldożerem” to zestaw klocków Lego, który pozwala dziecku na urozmaiconą zabawę dzięki rozbudowanemu budynkowi banku, trzem pojazdom, figurkom postaci oraz dodatkowym akcesoriom. Może być wiele scenariuszy napadu. Włamywacze mogą obrać za cel sejf lub bankomat. Kto ruszy w pościg za nimi? Czy złodziejom uda się uciec? Jak duży łup będą chcieli zdobyć?
Zestaw „Włamanie buldożerem” pod względem wielkości jest średnim zestawem Lego City. Jest przeznaczony dla dzieci od 5. roku życia. Dla 5-latka zbudowanie z dostępnych elementów policyjnego helikoptera i furgonetki oraz buldożera nie powinno stanowić problemu. Konstrukcja banku jest już jednak dość złożona i może wymagać pomocy osoby dorosłej.
Dane techniczne:
„Włamanie buldożerem” to zestaw klocków Lego, dzięki którym dziecko zbuduje:
* dwupoziomowy budynek banku z poczekalnią, kasą, bankomatem i sejfem,
* policyjny helikopter z reflektorem,
* policyjną furgonetka z otwieranymi tylnymi drzwiami,
* buldożer z łańcuchami.
W zestawie znajdują się również takie elementy jak:
* 5 minifigurek, w tym 3 policjantów i 2 włamywaczy,
* figurka psa policyjnego,
* banknoty,
* kubek,
* kajdanki,
* latarka,
* łom,
* młotek.
Wymiary budynku banku: ok. 16 cm x 13 x 6 cm
Wymiary helikoptera: ok. 7 x 16 x 13 cm
Wymiary policyjnej furgonetki: ok. 8 x 16 x 7 cm
Wymiary buldożera: ok. 6 x 11 x 7 cm
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Wrażenia z zabawy
To zdecydowanie jeden z ulubionych zestawów Lego City mojego 5-letniego synka. Zainteresował się nim już jako 4-latek i zabawa tym zestawem sprawiała mu ogromną radość. Chętnie korzystał z 3 pojazdów i dużego dwupiętrowego budynku, tworząc różne scenariusze akcji. Bawił się nim oczywiście na bazie historii, jaką założyli jego twórcy, czyli odgrywał scenkę włamania do banku i ruszał w pościg za przestępcami. Obecnie zdarza się, że bawi się nim również w niezwiązany z policją sposób. Budynek banku nazywa wtedy muzeum i wszystkie figurki Lego City przyjeżdżają do niego rozmaitymi pojazdami, aby oglądać wystawy z całego świata. Myślę, że ten pomysł powstał dzięki ozdobnym filarom, które znajdują się przy oknach.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Buldożer to ogromna atrakcja! Podobnego pojazdu nie ma w innych zestawach Lego City. Ma gąsienice, ogromny spychacz i łańcuch z hakiem. Wygląda fenomenalnie i robi duże wrażenie na dzieciach. Zdecydowanie jeden z pojazdów, po które mój syn najczęściej sięga.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Policyjna furgonetka to nie tylko dobre i szybkie auto do pościgu, ale także samochód, którym można przewieźć przestępcę do aresztu lub więzienia. Dość dużych rozmiarów z otwieranymi dwuskrzydłowymi tylnymi drzwiami, otwieranym dachem i zbrojoną kratą wewnątrz.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Helikopter jest nieduży. Jego atutem jest duże przeszklenie, które bardzo łatwo podnosi się i zamyka. Obracający się wirnik to dodatkową atrakcją. Bardzo duży reflektor zamontowany w przedniej jego części pozwoli na przeprowadzenie akcji policyjnej nawet nocą.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Budynek banku to dwupiętrowa twierdza, którą do której próbują włamać się bandyci. Na parterze znajdują się poczekalnia dla klientów oraz bankomat. Pierwsze piętro to miejsce ściśle strzeżone. Właśnie tutaj znajduje się sejf, a w nim mnóstwo banknotów.
Niestety bank ma dwa słabe punkty, które mogą sprawić, że złodziejom uda się okraść bank. Jest to rynna, po której złodziej może się wdrapać, oraz niezabezpieczona klapa w dachu umożliwiająca dostanie się do budynku.
Zestaw jest świetnie wykonany, jak przystało na Lego. Ma jednak drobny minus. Konstrukcja budynku banku jest niestabilna. Po upadku nawet z niewielkiej wysokości rozpada się na drobne części. Można oczekiwać bardziej wytrzymałej budowli. | „Włamanie buldożerem” Lego City 60140 – recenzja |
„Shadow Fall” to już szósta część cyklu „Killzone”, który jest już klasyczną marką Playstation. Twórcy konsekwentnie rozwijają tytuł, kojarzony z piękną grafiką i bardzo filmowym stylem. Fani serii sięgając po kolejną część, dostaną dokładnie to, czego oczekiwali. Akcja rozgrywa się 30 lat po wydarzeniach z „Killzone 3”. Między toczącymi wojnę Vektanami i Helghastami nastał względny pokój. Obie zwaśnione nacje mieszkają w gigantycznej futurystycznej aglomeracji, gdzie są oddzielone od siebie murem. We wstępie gry, podczas akcji przesiedlenia, twój bohater zostaje osierocony przez Helghastów. Szybko poznajemy jego motywy i oglądamy szkolenie w strukturach ISO. Lucas Kellan w przeciwieństwie do protagonistów poprzednich części „Killzone” jest postacią, którą mamy okazję dobrze poznać i obdarzyć sympatią.
Uniwersalny żołnierz
Lucas działa przede wszystkim z ukrycia. W „Shadow Fall” prowadzenie otwartej walki rzadko ma sens. Nie zawsze też łatwo znaleźć odpowiednią osłonę. Na szczęście Helghaści nie są zbyt sprytni, ani wytrzymali. W każdej chwili możemy ich namierzać wysyłając odpowiedni sygnał. Wymaga to jedna wielkiej ostrożności, ponieważ jeśli przytrzymamy palec na przycisku lokalizującym zbyt długo przyciągamy uwagę wrogów i stajemy do walki, do której nie jesteśmy przygotowani. Gra oferuje szereg broni. Podstawowa wymaga długotrwałego ładowania i nieźle sprawdza się jako snajperka, ale fatalnie w bezpośrednim starciu. Warto przeszukiwać więc zwłoki Helghastów – bronie, które po nich zostają, często przydają się bardziej. Z dobrze dobraną bronią poradzimy sobie w każdej sytuacji.
Wsparcie z powietrza
Świetną funkcją w grze jest wykorzystanie towarzyszącego nam na polu bitwy drona OWL. Dzięki niemu nie musimy brać udział w niektórych starciach. Jeśli wolisz oszczędzać naboje, wyślij drona, który pozbędzie się zagrożenia za ciebie. Ma on także inne możliwości spośród których możesz nieustannie wybierać w trakcie gry. OWL może stać się dla ciebie tarczą lub wysłać sygnał blokujący częstotliwości, wystrzeliwuje także linę, która pozwoli ci się dostać do pozornie niedostępnych obszarów. Jednakże jego kluczową funkcją jest możliwość wyłączenia alarmów, które powodują, że Helghaści przysyłają posiłki w nieskończoność. Wystarczy wysłać OWL, by zapewnić sobie spokój na danym obszarze.
„Killzone: Shadow Fall” promował PS4 jako konsolę nowej generacji i sprawdził się do tego doskonale. Nawet po latach od premiery gry niektóre widoki zapierają dech w piersiach. Warto zwrócić także uwagę na świetne połączenie efektownych filmowych przerywników z ciągle urozmaicaną rozgrywką. Dzięki temu czujemy się, jakbyśmy uczestniczyli w świetnym widowisku kinowym. „Shadow Fall” to kilkanaście godzin kapitalnego scenariusza single player.
Jeśli to ci nie wystarczy, możesz kontynuować grę w trybie wieloosobowym, który nigdy w „Killzone” nie zawodzi. Jeśli boisz się, że seria już się zestarzała, jej ostatnia część, choć kilkuletnia, rozwieje twoje obawy w spektakularnym stylu.
Platforma: PS4 | „Killzone: Shadow Fall” – recenzja gry |
Obrączka jest zdecydowanie najważniejszym zakupem przedślubnym. To jedyny element biżuterii, z którym nie rozstajemy się przez całe życie. Towarzyszy nam każdego dnia, podczas wykonywania najróżniejszych czynności, dlatego zakup tego dodatku powinien zostać gruntownie przemyślany – poza eleganckim wyglądem liczy się jej trwałość. Przedstawiamy najmodniejsze obrączki, których koszt nie przekracza 1000 zł. Obrączki złote
Złoto to najpopularniejszy materiał wykorzystywany w jubilerstwie. Od setek lat symbolem jedności małżeńskiej są obrączki ze złota żółtego, które niezmiennie kojarzą nam się z szykiem i elegancją. Atutem tego typu dodatków jest fakt, iż nie kolidują one z inną biżuterią, a noszone przez panów, którzy zwykle nie są przyzwyczajeni do ozdób, nie rzucają się w oczy. Obrączki tego typu coraz częściej zostają jednak zastąpione, prezentującymi się bardzo efektownie, modelami wykonanymi ze złota białego. Określenie „białe złoto” to jedynie termin handlowy. W rzeczywistości stanowi ono mieszankę szlachetnego metalu o barwie żółtej, palladu i niklu. Odcień przypominającej platynę bieli osiągany jest natomiast poprzez rodowanie. Wykonuje się je po to, by zapobiec matowieniu i czernieniu biżuterii. Efekt nie jest jednak trwały – po pewnym czasie warstwa rodu ulega wytarciu, przez co złoto staje się szare. Innym mankamentem jest wspomniana domieszka niklu, która może wywoływać reakcje alergiczne.
box:offerCarousel
Obrączki z różnych rodzajów złota
Jeżeli tradycyjna biżuteria nie robi na tobie wrażenia, warto zdecydować się na zakup dodatków wykonanych z różnych typów złota. Oferta jest bardzo szeroka, dlatego nawet najbardziej wybredni klienci z pewnością znajdą coś, co ich zachwyci. Najczęściej spotkać się można z obrączkami łączącymi dwa jego kolory – białe z żółtym lub białe z różowym, co daje jeszcze ciekawszy efekt. Nieco rzadziej zdarzają się kombinacje trójkolorowe. Warto pamiętać, że taka różnorodność nie wpływa na cenę biżuterii. Uzależniona jest ona od ilości zużytego do wykonania obrączki kruszcu, nie zaś od jego barwy. Jeżeli zdecydujemy się na taki model, musimy pamiętać, że ewentualna korekta rozmiaru może spowodować nieestetyczne odkształcenia, które powstają na skutek naprężeń wywołanych ściskaniem metalu. Nawet jeśli przed ślubem wybierzemy idealny rozmiar, problem może pojawić się po kilku latach, kiedy nasze dłonie wraz z wiekiem staną się nieco grubsze.
Obrączki z kamieniami
Obrączki zdobione kamieniami cieszą się coraz większym uznaniem, zwłaszcza jeśli chodzi o modele dla pań. W tym celu wykorzystywane są zarówno kamienie szlachetne, jak i sztuczne. Do pierwszej grupy zalicza się przede wszystkim niewielkich rozmiarów diamenty. O ich wartości decyduje kilka czynników: czystość – im mniej zanieczyszczeń, tym ich cena jest wyższa, kolor – najrzadsze są kamienie o barwie jasnej, a także podawana w karatach masa. Wartość diamentu potwierdza specjalny certyfikat.
box:offerCarousel
Syntetycznym odpowiednikiem kamieni szlachetnych są cyrkonie, które świetnie sprawdzają się także w przypadku pierścionków zaręczynowych. To idealne rozwiązanie dla osób poszukujących oryginalnej, choć nieco tańszej biżuterii – różnica w cenie pomiędzy dodatkami pozbawionymi kamienia a tymi, które mają oprawioną cyrkonię, jest niewielka.
Przedstawione kryteria doboru obrączek ślubnych nie wyczerpują tematu. Pozostaje jeszcze decyzja dotycząca choćby ich profilu (możliwy jest np. zaokrąglony, ścięty czy z uniesionymi bokami), wzornictwa czy graweru. Jubilerzy prześcigają się w pomysłach, by zaspokoić wszystkie oczekiwania swoich klientów. Wybór jest tak ogromny, że każda para bez najmniejszego problemu znajdzie coś dla siebie. | Obrączki ślubne do 1000 zł |
Lakier samochodu dla zachowania nieskazitelnego wyglądu wymaga cyklicznego polerowania. Wykorzystanie wysokiej jakości polerki i akcesoriów to połowa sukcesu. Najważniejszy jest bowiem wybór dobrej i bezpiecznej pasty polerskiej. Polerowanie – skuteczne, ale wymaga wzmożonej uwagi
Niepielęgnowany lakier z czasem może tracić swoje naturalne właściwości – głęboki kolor i wysoki połysk. Wynika to z procesu oksydacji lakieru, związanego z oddziaływaniem różnego rodzaju związków chemicznych zawartych np. w kroplach deszczu.
Powierzchowne uszkodzenia lakieru mogą powstawać nie tylko w wyniku reakcji chemicznych, ale także uszkodzeń mechanicznych. Najpopularniejsze z nich to tzw. swirle, a więc koliste rysy powstałe na skutek działania szczotek na myjniach automatycznych. Zmorą kierowców jeżdżących po mieście są natomiast rysy parkingowe i odbarwienia wynikające z kontaktu z autem o innym kolorze.
Skuteczne przywrócenie powłoce lakierniczej pierwotnego blasku wymaga użycia środków ciernych, które usuną niewielką część bezbarwnego lakieru ochronnego wraz ze wszystkimi jego skazami. Do tego celu wymagane jest przeprowadzenie czynności polerowania lakieru, najlepiej z wykorzystaniem polerki automatycznej, gdyż ta oferuje wysoką wydajność i skuteczność.
Kluczowe jest również wybranie odpowiedniej pasty polerskiej, której poziom ścierności dopasujemy do poziomu uszkodzeń lakieru. Najlepszym pomysłem jest zakup produktów markowych, gdyż można mieć wówczas pewność, że ich użycie nie spowoduje powstania nowych zarysowań.
Meguiars – jeden z liderów detailingu
Jedną z najbardziej znanych firm w świecie detailerskim jest amerykański Meguiars, mogący pochwalić się ponad 100-letnim doświadczeniem w tworzeniu kosmetyków samochodowych. Ich pasty polerskie są powszechnie polecane i charakteryzują się wysoką skutecznością oraz odpowiednim poziomem bezpieczeństwa dla lakieru.
Na potrzeby usuwania drobnych kolistych rysek czy hologramów dobrym wyborem będzie produkt o nazwie Swirl Remover – ok. 60 zł za 450 ml. Najpopularniejszą pastą Meguiars jest natomiast Ultimate Compound, która wyróżnia się wysokim potencjałem ściernym i bardzo dobrym efektem wykańczającym. Jest to jedna z najbardziej uniwersalnych past polerskich na rynku i kosztuje również ok. 60 zł za butelkę o pojemności 450 ml. Innym popularnym produktem amerykańskiego koncernu jest ScratchX 2.0, a więc środek stworzony z myślą o usuwaniu rys z powierzchni lakieru. Cena to ok. 45 zł za 207 ml.
Menzerna – przyjaciel każdego detailera i lakiernika
Menzerna to uznany niemiecki producent środków polerskich, który również może pochwalić się ponad 100-letnim doświadczeniem w branży. Oferta produktów firmy jest bardzo szeroka, dlatego z past Menzerny korzysta wielu lakierników. Najagresywniejszy środek stanowi model Fast Gloss 500 (FG500), którego cena wynosi ok. 40 zł za 250 ml. Pasta ta radzi sobie z najgłębszymi rysami, jednak dla osiągnięcia odpowiedniego połysku zaleca się stosowanie jej wraz z produktem Super Finish 4000 (SF4000). Służy on wykańczaniu powierzchni i nadawaniu ostatecznego wyglądu, dlatego został oparty o nanotechnologię i łatwo ulega spolerowaniu. Cena to ok. 45 zł za butelkę o pojemności 250 ml.
Kompromisem pomiędzy mocą FG500 i połyskiem SF4000 jest pasta Power Finish 2500 (PF2500), która wyróżnia się ekonomiką, gdyż nie trzeba stosować jej w połączeniu z innymi środkami polerskimi producenta. Koszt to ok. 40 zł za 250 ml.
Wykorzystywanie produktów markowych daje pewność, że pasta usunie wszelkie niezbędne ubytki, nie niszcząc przy tym lakieru. Obok takich producentów jak Menzerna czy Meguiars można wyróżnić angielską firmę Farcela, której produkt oznaczony kodem G3 jest jednym z bardziej popularnych (ok. 25 zł za 250 g). | Najlepsi producenci past polerskich i ich produkty |
Ostatnio popularność zdobywają meble na drewnianych nóżkach. Pojawiają się komody, fotele, stoliki, sofy, które dzięki cienkim elementom drewnianym zyskują lekkość i finezję. Takie wzornictwo nawiązuje do stylu obowiązującego w latach 50. i 60. Sofy i kanapy są najważniejszymi meblami w salonie. Ustawione w jego centralnym miejscu skupiają na sobie uwagę, dlatego właśnie powinny być wybierane z największą starannością. Zdecydowana większość modeli, jakie można dziś zobaczyć w sklepach, osadzona jest tuż nad ziemią, więc sprawia wrażenie ciężkich i masywnych. Tymczasem odstawione do lamusa na kilka dziesięcioleci meble na nóżkach są optycznie lekkie. Po latach zapomnienia znowu wróciły do łask i są lansowane przez najlepszych światowych projektantów wnętrz.
Moda na drewno
Moda na drewno pojawiła się wraz z nurtem proekologicznym. Oprócz przywołujących skandynawskie klimaty, prostych w formie drewnianych mebli popularnością cieszą się również modele tapicerowane z drewnianym wykończeniem – oparciami, stelażami czy właśnie nóżkami o różnej długości. Sprawiają one, że duża, ciężka konstrukcja siedziska staje się delikatna i zarazem zgrabna. Drewno to poza tym materiał ciepły, budzący pozytywne i relaksowe skojarzenia. Otoczeni jego naturalnym pięknem poczujemy się swojsko, a aranżacja wnętrza zyska przytulny i rodzinny charakter.
Meble niedotykające ziemi
Konstrukcje kanap i sof „niedotykających ziemi” pozwalają na uzyskanie efektu ponadczasowego wystroju domu czy mieszkania. Taki rodzaj podstawy na nóżkach, prostych lub nieco pochylonych w bok, może być przykuwającą uwagę ozdobą. To jednocześnie ukłon w stronę minimalizmu ciągle niewychodzącego z mody we wnętrzarstwie. Poza tym sofa na nóżkach jest równie stabilna i wytrzymała jak standardowy model bez nóżek.
Najciekawsze modele kanap
box:offerCarousel
Projektanci oferują różne fasony kanap dwu- i wieloosobowych o prostym, minimalistycznym designie lub w modnym ostatnio stylu retro, takie jak sofa Harmony lub Burn 2 marki Mirjan 24, Huppa lub Somero. Jeśli masz niewielkie mieszkanie lub gdy zależy ci na uzyskaniu dodatkowego miejsca do spania, polecamy praktyczną sofę rozkładaną z pojemnikiem na pościel, np. Quest, Moon, Jaśmin, Rita, Lilly. W zależności od stylistyki wnętrza możesz wybrać tkaniny obiciowe gładkie lub wzorzyste w szerokiej gamie kolorystycznej oraz nóżki o różnym odcieniu drewna.
Sofa na modnych nóżkach będzie się świetnie prezentowała w nowoczesnym salonie. Sprawdzi się też w mniejszych wnętrzach, bo ich nie zagraci i nie przytłoczy, a wygląda elegancko i modnie. Poza tym jest bardzo praktyczna. W pomieszczeniu z ogrzewaniem podłogowym nie zablokuje cyrkulacji powietrza. Ułatwi utrzymanie w domu czystości, bo bez trudu usuwa się spod niej kurz. Aby prezentowała się naprawdę stylowo, warto ustawić przy niej stolik kawowy. Najlepiej drewniany lub szklany, również na delikatnych nóżkach, taki jak nowoczesne modele Alta lub Nolan.
Przeczytaj również: Wybieramy rozkładaną sofę do 1000 zł | Supermodne kanapy i sofy na drewnianych nóżkach |
Harcerstwo jest dziś organizacją – wydawałoby się – dobrze znaną. Nie zawsze wiąże się to z należytą wiedzą o ZHP ani z szacunkiem do niego. Nietrudno jest usłyszeć opinie nawiązujące do „chłopców w krótkich spodenkach i dziewcząt w mundurkach”. Z drugiej strony, i chyba na szczęście, pojawiają się również głosy o poszanowaniu dla harcerzy oraz dla tego, co robią dzisiaj i tego, co robili w przeszłości. Być może znajomość historii ZHP zaowocuje rozwojem uznania dla Związku. Szacunek i zasady
Zawsze jednak będą osoby, którym nadal harcerstwo kojarzyć się będzie z organizacją, która wpaja młodzieży pewne normy zachowania. Z jednej strony jest to zwykła ludzka uprzejmość i poszanowanie przyrody, z drugiej – skłonność do wyrzeczeń, a nawet poświęceń. Jeśli w książce przygodowej przeczytamy o tym, że „starowince na wsi samo się drewno porąbało” albo w podręczniku do historii – o Szarych Szeregach, to właśnie dlatego że wcześniej ktoś poświęcił swój czas i siły, by nauczyć młodych ludzi kilku zasad i pokazać im odpowiednie wartości.Taki był efekt końcowy tych zabiegów. Niestety zakres działań wychowawczych nie zawsze był tak jednoznaczny. Choć ZHP starało się być organizacją apolityczną, to partia często nie podzielała tego podejścia. Warto wspomnieć, że lata 1956-1963 to w Polsce bardzo burzliwy okres. Harcerstwo, które przecież zapisało się w historii kraju w sposób niezwykle chlubny, nie mogło być całkowicie zignorowane, ale też nie mogło być pozbawione jakiejkolwiek kontroli. I tu zaczyna się nie zawsze czysta gra. Władze PRL podejmowały wiele działań, by złamać autonomię Związku Harcerstwa Polskiego i zmusić jego działaczy do realizowania i wspierania swojej linii politycznej. Walki z władzami były (dosłownie) zawzięte, choć prowadzone głównie na płaszczyźnie debat.
Podręcznik historii ZHP
Książka „Związek Harcerstwa Polskiego 1956-1963” przedstawia bardzo krótki wycinek historii tej organizacji. Jednocześnie jest to epizod znaczący i na wiele lat zmieniający pogląd na temat roli ZHP w wychowywaniu młodzieży. Friszke przedstawia te lata w sposób szczegółowy i dość kronikarsko dokładny. Innymi słowy mamy tu do czynienia z rasową książką historyczną, ale taką, która poza suchymi faktami przedstawia jeszcze mnóstwo okoliczności towarzyszących. Część z nich można złożyć na całkiem spore fragmenty biograficzne osób znanych w latach 80. i 90. jako główne postaci w polityce – na przykład Jacka Kuronia. W trakcie wydarzeń opisanych w książce, Kuroń był już doświadczonym i zaangażowanym działaczem, posiadającym w swoim bagażu także takie wpadki, którymi nie wypada się chwalić.Książka Andrzeja Friszke nie kończy się happy endem w znaczeniu takim, jakiego moglibyśmy sobie życzyć. Ale trzeba zaznaczyć, że ZHP przetrwało ten czas i później mogło przynajmniej próbować wrócić do swojej pierwotnej formy. Czy możliwe było wtedy inne rozwiązanie? Czy byłoby ono lepsze – trudno stwierdzić. Równie niełatwo jest określić w sposób jednoznaczny, czy rola osób zaangażowanych w te działania była dobra czy zła. W kontekście historycznym jednak jest to lektura wciągająca i wartościowa. Opinie czytelnik może wyrobić sobie sam.
Opowieść o początkach powojennej ZHP możecie kupić na Allegro już za ok. 32,60 PLN.
Zdjęcie okładki: www.wydawnictwo.krytykapolityczna.pl | „Związek Harcerstwa Polskiego 1956-1963” Andrzej Friszke – recenzja |
Czy pieczenie ciast i ciastek można polubić, mimo ewidentnego braku zdolności kulinarnych? Czy można potraktować to jak zabawę? Oczywiście, że tak – wystarczy zaopatrzyć się w odpowiednie akcesoria, znaleźć proste przepisy, dobrać sobie kogoś do towarzystwa i zamienić pieczenie w sztukę. Najbliższa okazja aby pobawić się rodzinnie w mistrza cukiernictwa to nadchodzący Dzień Matki. Jedzenie a design
Sztuka fotografowania jedzenia, kolejnych etapów przygotowywania potraw, półproduktów i akcesoriów kuchennych, znana jest nam z blogów kulinarnych. Zmienił się też sposób wydawania książek kucharskich, gdzie główną rolę odgrywają nie przepisy, a artystyczne zdjęcia. Wszystko wygląda tak ładnie, że oglądając takie publikacje, mamy ochotę sami zamienić się w kucharza albo cukiernika i gotować, piec oraz przygotowywać przetwory. Nasz zapał na oddawanie się zajęciom kucharskim rośnie dodatkowo dzięki pięknym naczyniom, kulinarnym gadżetom i akcesoriom, które są tak estetyczne i kolorowe, że chcemy mieć ich więcej i więcej, po to tylko, aby się nimi zwyczajnie pobawić.
Prosty przepis
Prosty przepis to podstawa. Nie wymagajmy od siebie umiejętności szefa kuchni, cieszmy się rzeczami prostymi, bowiem także one dają nam wiele możliwości. Samo pieczenie babeczek czy kruchych ciasteczek, jeśli za każdym razem ozdobimy je inaczej, zmienimy dodatki albo wybierzemy nową foremkę, może być przygodą. Jeśli nie masz jeszcze książki z przepisami, zacznij od wybrania tej odpowiedniej. Możesz szukać publikacji tematycznych albo ogólnych, możesz oglądać filmy instruktażowe i gotować z nimi albo po prostu korzystać z przepisów w Internecie.
Formy i foremki
Nie wiem czy udałoby mi się zliczyć wszystkie dostępne na rynku kształty foremek do ciastek. Kiedyś swoje gromadziłam w specjalnym pudle, ale potem zabrakło miejsca, więc zaczęłam przerzedzać te zbiory. Foremki do kruchych ciastek to uwielbiane przez dzieci rekwizyty, bo w prosty sposób można dzięki nim wyczarować zwierzątka, literki, kwiatki i inne kształty. Samo pieczenie zwykłych ciasteczek staje się wspaniałą zabawą dla całej rodziny. Po wyjęciu z piekarnika, można je dodatkowo ozdobić kolorowym lukrem, barwnikami i cukierniczymi dodatkami. Wśród form do pieczenia ciast, aktualnie najmodniejsze są formy silikonowe. Ich zaletą jest to, że mogą być używane do zamrażania, schładzania, przechowywania i do pieczenia. Są przy tym bardzo kolorowe oraz elastyczne, dzięki czemu po złożeniu zajmują bardzo mało miejsca. Można je myć w zmywarce.
Wałki i stemple, pieczątki
Jeśli mamy miejsce na dodatkowe gadżety kuchenne, a nasze dzieci lubią zabawy w kuchni, warto zainwestować w grawerowane wałki lub stemple. Przy okazji tworzenia wymyślnych wzorów, dziecko może ćwiczyć manualnie ręce, poprzez takie czynności jak wałkowanie, wyciskanie
i wykonywanie pieczątek. Może to oczywiście robić także podczas zabawy plasteliną. Pieczenie to jednak wartości edukacyjne – maluch uczy się gotować, a także satysfakcja z udanego efektu, kiedy potem ze smakiem cała rodzina zajada się wspólnie stworzonymi wypiekami.
Oprawa
Udane pieczenie i gotowanie to nie tylko przygotowywanie potraw, ale też ich podawanie. Uczmy zatem dziecka estetyki i zwracajmy uwagę na oprawę stołu. Osłonki do muffinek, papilotki, kolorowe serwetki albo estetyczne tekstylia – to wszystko ma znaczenie. Jeśli nasze wypieki przygotowujemy w prezencie, wykorzystajmy wspomniane pergaminowe kolorowe papilotki, zapakujmy je w ozdobne pudełka lub puszki, przewiążmy tęczowymi wstążkami. Tego typu działanie jest bardzo inspirujące, rozwija wyobraźnię, a ponadto możemy być pewni, że kiedyś dzieci w ten sam sposób podejdą do pakowania czy przygotowywania niespodzianek dla innych, włożą w to w naturalny sposób całe swoje serce i fantazję.
Pieczenie to tylko jedna z form zabawy gotowaniem dla dużych i małych. Wspólne przygotowywanie potraw integruje domowników, uczy współdziałania i rozbudza kreatywność. To doskonały sposób na spędzanie wolnego czasu. | Pieczemy ciasto na Dzień Mamy – niezbędnik cukiernika |
W pierwszym miesiącu swojego życia dziecko komunikuje się ze światem za pomocą płaczu i krzyku. W ten sposób informuje, że czegoś potrzebuje. Stopniowo owa zdolność komunikacji rozwija się. Dla rodziców niezapomnianym momentem jest pierwsze „mama” i „tata”, usłyszane z ust ich pociechy, a potem kolejne wypowiadane słowa. Rozwój językowy to kolejna sfera, którą można wspierać za pomocą odpowiednich zabawek i wspólnej zabawy z dziećmi. Potrzebują one już od urodzenia najpierw dość ograniczonej stymulacji dźwiękowej, później coraz bogatszej. Trzeba jednak pamiętać o bardzo ważnej rzeczy – zabawki nie zastąpią mówienia do dziecka, a później rozmawiania z nim – to jest podstawowy i najlepszy sposób stymulacji rozwoju językowego małego człowieka. Wszelkie akcesoria, o których będzie mowa poniżej, pełnią tylko funkcję pomocniczą. Przy mówieniu do malucha należy pamiętać o poprawności językowej. Wszak mowa, którą słyszy od rodziców, jest dla niego wzorcem.
Książeczki z obrazkami – czytanie i oglądanie
Mimo że w pierwszych 6 miesiącach życia wydaje się, że dziecko nic lub mało rozumie, to jednak już wtedy warto mu czytać. A dokładniej czytać i opisywać, co jest na obrazkach znajdujących się w książeczce. Tak więc zacząć należy od typowych książeczek dla malców, w których tekstu jest niewiele, za to ilustracje są bardzo duże. Tekst tak naprawdę powinien służyć jako inspiracja dla rodzica, który opowie o wszystkim, co widać na danym obrazku. W końcu nieraz wystarczają same obrazki wraz z opowieścią mamy czy taty. U dzieci, które zbliżają się do pierwszego roku swego życia lub też go przekroczyły, dobrze jest zainwestować w książeczki, w których jest więcej tekstu. Idealnie sprawdzą się zbiory wierszy dla dzieci. I tutaj niezawodni od lat są dwaj autorzy: Jan Brzechwa i Julian Tuwim.
Książeczki interaktywne – ubogacanie opowieści
Tradycja nie wyklucza nowoczesności, a w rozwoju mowy pewną role mogą odegrać książeczki interaktywne. Są one dobrym rozwiązaniem, pomagającym dzieciom w kojarzeniu dźwięków z obrazem. Oczywiście pod słowem „interaktywne” może kryć się wiele opcji. Należy unikać książek, których wydawcy – w sposób wydawałoby się losowy – dodają dźwięki czy melodyjki niezwiązane z treścią. Książeczka nie powinna też wyręczać rodzica w opowiadaniu. Najlepiej, jeśli zawiera elementy ubogacające opowiadanie. Przykładowo ta, w której bohaterami są zwierzęta, może odtwarzać dźwięki przez nie wydawane, zaś w innej występują różne urządzenia i sprzęty domowe.
Historyjki obrazkowe
Ciekawą forma zabawy z dziećmi są historyjki obrazkowe, np. wydawnictwa Harmonia. Mogą być one, w zależności od naszych potrzeb, wieku dziecka i jego kompetencji językowych 3, 4, a nawet 8-elementowe. Dziecko może układać obrazki w kolejności, opowiadać bieg zdarzeń, kończyć opowieść, może nazywać bohaterów, przedmioty itp. I to, co najważniejsze i najciekawsze w tych historyjkach, to możliwość kreatywnego wymyślania zakończenia lub początku, co znakomicie rozwija słownictwo, uczy formułowania myśli, budowania zdań.
Zabawy tematyczne
Około trzeciego roku życia można dziecko wprowadzać w świat zabaw tematycznych, w których odgrywają role, zdarzenia z życia codziennego. Mają one pozytywny wpływ nie tylko na uspołecznienie dziecka, ale również na jego rozwój językowy. Uczy się ono w ten sposób zwrotów i słów, używanych w życiu codziennym w konkretnym kontekście. Dobrą zachętą może być zakup zestawu małego lekarza czy sprzedawcy i zaproszenie dziecka do zabawy. To okazja do poznawania nowych słów i ćwiczenia w wypowiadaniu tych poznanych wcześniej.
I chociaż wydaje się, że dziecko nauczy się mówić bez naszej pomocy, bo przecież wszyscy to robią, to jednak nie jest to takie proste. Maluchy należy rozwijać językowo, mówić do nich jak najczęściej, korzystać z dostępnych na rynku pomocy, opowiadać im zdarzenia, rozmawiać, tak by dzieci poznały jak największą liczbę słów, bogactwo, rozumiały ich znaczenie. | Jak wspierać rozwój językowy dziecka? |
Bielizna, która wygląda jakby jej nie było to jeden z dominujących trendów w bieliźnianym świecie. Delikatne koronki, przezroczyste wstawki, misterne zdobienia – oto elementy, które sprawiają, że półprzezroczyste body, staniki i figi są na naszej liście zakupowych marzeń! Koronki i prześwity oficjalnie zawładnęły światem bielizny. Każdy element, począwszy od staników, majtek, a kończąc na pięknie wykonanych, seksownych body i halkach przyciąga wzrok niezwykłym, koronkowym wykończeniem i prześwitami. Taka bielizna, nazywana naked, czyli nagą, jest ozdobą, lecz z pewnością może być noszona na co dzień. W końcu seksowna bielizna dodaje nam pewności siebie, nawet jeśli tylko my wiemy, że ją na sobie mamy.
Wielki powrót miękkiego stanika
Jeszcze jakiś czas temu kobiety namiętnie kupowały biustonosze typu push up, aby jak najbardziej wyeksponować piękny dekolt. Od jakiegoś czasu niezwykle modne stają się miękkie, trójkątne staniki, które zachwycają koronkami i delikatnymi materiałami. Takie modele są idealne dla pań o mniejszym biuście, gdyż nie mają tak mocnego podtrzymania jak klasyczne, usztywniane biustonosze. Miękkie, koronkowe staniki nie są typowym elementem bielizny, a raczej ozdobą. Misterne hafty, delikatne przeszycia i fantazyjna koronka sprawiają, że automatycznie czujemy się pewniejsze siebie i atrakcyjniejsze. Na luźniejsze spotkania możemy sobie nawet pozwolić, aby fragment koronkowej bielizny wystawał spod ubrania – należy jedynie pamiętać, aby nie pokazać zbyt dużo.
Koronka w większym rozmiarze
Oczywiście możemy też znaleźć piękne, usztywniane, koronkowe staniki dla pań o większym biuście. Są one usztywnione, posiadają szersze ramiączka, które idealnie podtrzymują biust i sprawiają, że dekolt prezentuje się wyjątkowo atrakcyjnie. Najpopularniejsze modele są utrzymane w czarno-białej kolorystyce i wyróżniają się delikatnymi prześwitami na miseczkach, sprawiając, że bielizna jest niezwykle kusząca. Każda kobieta w takim staniku poczuje się atrakcyjnie i uwodzicielsko, a delikatna koronka wystająca z dekoltu koszuli lub bluzki może być uzupełnieniem stylizacji.
Kuszące body, którego nie ma
Body to kolejny element kobiecej bielizny, który poddał się modzie na prześwity i koronki. Przezroczyste body nie musi już kojarzyć się z prowokującym, często niezbyt wyrafinowanym fragmentem bielizny. Coraz częściej pojawiają się koronkowe body, które są nie tylko eleganckie, ale naprawdę piękne. Połączenie koronki, prześwitów, nieoczywistych kształtów i wycięć często wygląda jak prawdziwe dzieło sztuki. Co więcej, niektóre body mogą być łączone z długą, zwiewną spódnicą. Gdy dodamy do tego elegancką marynarkę i szpilki stworzymy niezwykle modny zestaw, który sprawdzi się na randkę z ukochanym lub na wieczorne wyjście z przyjaciółkami.
Koronki i wstawki na majtkach
Przezroczystości i koronki najczęściej można także spotkać wybierając majtki. Jednak nie muszą to być one od razu całe koronkowe. Modnym fasonem są wstawki z przezroczystego materiału po bokach, a także koronkowe wykończenie. Dzięki silnemu trendowi na przezroczyste wstawki w bieliźnie nawet najzwyklejsze figi mogą zyskać nowy wymiar i zostać ozdobione efektownym zdobieniem. Koronkowe majtki są nie tylko ładnym, ale także praktycznym elementem garderoby.
Moda na przezroczystości i haftowane koronki na elementach bielizny z pewnością spodoba się wielu kobietom. Jest to trend, który sprawia, że czujemy się atrakcyjniejsze, a także pewniejsze siebie. Dzięki dużej różnorodności każda kobieta, niezależnie od typu figury czy wymiarów jest w stanie znaleźć coś dla siebie. | Gorący trend – bielizna z przezroczystymi wstawkami |
Na jakie okazje możemy założyć transparentne kreacje? Jakie kroje wybrać, aby wyglądać szykowanie? Czy jesienią wypada nosić sukienki odsłaniające ciało? Przeciwieństwa się przyciągają – ażurowe suknie
U Givenchy w kolekcji jesień – zima 2015/2016 uwagę zwracały suknie łączące grube materiały z ażurowymi dekoltami lub siateczkowymi rozcięciami na spódnicy. W tym sezonie możemy zainspirować się tą linią i szukać aksamitnych kreacji ze wstawkami z koronką. Takie sukienki sprawdzą się jako baza na eleganckie, wieczorowe przyjęcia. Odważne dziewczyny powinny skusić się na spódnice z transparentnymi wstawkami jak u Gucci.
Suknie łączące ciężkie tkaniny z lekkimi oraz zabudowane golfy z szyfonem to hit jesieni. Zwracamy uwagę na takie detale, jak półprzezroczyste góry ze stójką, szydełkowe wykończenia dołów i rękawów czy dekolty z kołnierzykiem. Kobiecość podkreślą także sukienki z wycięciami na ramionach. Najmodniejsze będą proste fasony, np. z jedwabiu czy satyny. Nowością, której warto się bliżej przyjrzeć, są kreacje z asymetrycznymi wycięciami w talii, na ramionach i dekolcie.
Przezroczysta elegancja
U Balmain zachwycały długie suknie z plisowanymi spódnicami odsłaniającymi ciało. Takie sukienki z pewnością będą królowały w tym roku na czerwonych dywanach. Podobnie jak mocno zabudowane, laserowo cięte góry. Fasony tego typu powinny nosić panie o idealnych figurach, pamiętając o połączeniu z wysoką bielizną. Projektanci eksperymentują z fakturami i krojem. Nowoczesne krawiectwo ukrywa szwy, dając efekt zacierania się granic tkanin.
Zakrywamy i odkrywamy – najmodniejsze suknie jesieni
Możemy zdecydować się także na suknie z długimi rękawami z szyfonu lub koronki jak u Diane von Furstenberg. Takie wzory są niezwykle kobiece, a wstawki odsłaniające ciało dodają szykownej pikanterii najprostszym fasonom. Koktajlowe sukienki odsłaniające ciało nosimy w czerni i granacie. W tym roku, zasłaniając dekolt, odsłaniamy ręce. Wystarczy spojrzeć na kolekcję sukien z długimi bufiastymi rękawami, które zachwycały na pokazie Emilio Pucci.
Szukajmy kreacji w stylu cygańskim z szyfonowych materiałów. Możemy dobierać je w stylu hippie, zestawiając z futrzanymi kamizelkami lub obszernymi żakietami. Zgaszone czerwienie, pomarańcze, żółcie to przebój jesieni. Kwiaty i etniczne wzory na tiulowych rękawach również wpiszą się w trendy sezonu.
Nie przechodzimy obojętnie obok przezroczystych gór z żabotami, kokardami i apaszkami. Supermodne będą również proste sukienki mini w stylu lat 60. z przezroczystymi rękawami. W trendach nadal pozostają suknie z głębokim dekoltem. W opozycji do nich stoją kreacje z rozcięciami na plecach. Bardzo modne są zdobienia na plecach w postaci frędzli i lejących się łańcuszków.
Kusząca koronka
Z mody nie wychodzą seksowne koronkowe suknie o ołówkowym kroju. Trend ten utrzymuje duet Dolce & Gabbana. Także przezroczyste, koronkowe spódnice od połowy uda to przebój sezonu. Na co dzień możemy skusić się na koronkę w postaci minimalistycznej trapezowej sukienki z długim rękawem. Dobrze połączyć ją z ciężkimi botkami i skórzaną ramoneską. Całość podkręci kapelusz i jeździecka listonoszka.
Czas na laserowe cięcia
Na piątkowe czy sobotnie szaleństwa sprawdzą się bandażowe sukienki z rozcięciami. Takie kreacje z pewnością uwydatnią wysportowane figury. Możemy skusić się także na zabudowaną małą czarną ze wstawkami z siateczki, np. na rękawach czy dekolcie. Na odważne dziewczyny czekają sukienki ze sznurowaniami, np. w talii czy na plecach. W trendach nadal pozostają kreacje odsłaniające talię. | Sukienki odsłaniające ciało – jaką wybrać? |
Kajakarstwo górskie cieszy się coraz większą popularnością również jako sport turystyczny. Podpowiadamy, jaki kajak do spływów górskich wybrać. Jeszcze do niedawna kajakarstwo górskie uważane było za dyscyplinę, z którą spotkać się można wyłącznie podczas olimpiad lub zawodów sportowych. Teraz coraz więcej osób chce doświadczyć związanych z nim emocji.
Kajak górski – czyli jaki?
Kajaki górskie przystosowane są do spływu silnym nurtem z wysokimi falami. Lekka konstrukcja sprawia, że są niezwykle zwrotne i bardzo sterowne, co ułatwia pokonywanie przeszkód na wodzie, a ponadto umożliwia wykonywanie szybkich manewrów i błyskawiczną zmianę kierunku płynięcia. Kajaki górskie wykonuje się z tworzywa sztucznego, które jest odporne na uszkodzenia, również w przypadku kontaktu ze skałami, ale jednak z biegiem czasu ulega zużyciu. Długość kajaka wynosi zwykle od 1,2 m do 3 m, przy czym im krótszy kajak, tym trudniejszą rzekę można nim pokonać. Ceny wahają się od 2000 zł do 6000 zł i zależą od modelu oraz wyposażenia – mogą mieć np. uchwyty bezpieczeństwa, korek odpływowy, komory wypornościowe, skrzydełka do kontrolowania kajaka udami – wykorzystanych materiałów oraz oczywiście producenta. Do najpopularniejszych należą m.in. Pyranha, Wave Sport, Dagger, Prijon, Exo oraz Dragorossi.
Rainbow Vector. Szybki, stabilny i niezwykle zwrotny kajak na rzeki zwałkowe oraz górskie. Wyjątkowo łatwo można nim manewrować między przeszkodami na wodzie. Unikatowy kształt banana umożliwia pokonywanie wysokich zwałek. Wyposażenie: regulowane oparcia i podnóżek, przesuwane profilowane siedziska z miękkimi nakładkami, motylki do kolan, poduszki biodrowe, korek odpływowy, zabezpieczenie dzioba przed uszkodzeniami. Długość: 281 cm, obciążenie maks.: 95 kg. Cena: od 2400 zł.
Rodzaje kajaków górskich
Oczywiście nie ma czegoś takiego jak jeden rodzaj kajaka górskiego. Na rynku znajdziemy rozmaite modele, które różnią się przeznaczeniem. Creeker to długi kajak do spływu bardzo trudnymi rzekami, który dzięki dużej wyporności doskonale radzi sobie z odwojami, czyli miejscami, w których woda tworzy walec i zawraca. Uniwersalny kajak river-runner nadaje się do spływu większością rzek, natomiast krótkie modele typu freestyle o małej wyporności umożliwiają wybijanie się z wody i wykonywanie figur powietrznych.
Wave Sport Ethos Blackout. Kajak hybrydowy do spływów górskich, który doskonale radzi sobie także w warunkach nizinnych. Wyposażony został w wysuwaną płetwę mieczową, która ułatwia utrzymanie kierunku przy bocznym wietrze. Dodatkowe wyposażenie to m.in. górski podnóżek płytowy, luk bagażowy na rufie oraz wygodne siedzenia. Przestronny kokpit pomieści nawet bardzo wysokich kajakarzy. Do wyboru dwa modele dla różnych przedziałów wagowych (41–91 kg, 291 cm lub 68–118 kg, 312 cm) oraz 5 kolorów. Cena: 2990 zł.
box:offerCarousel
Pyranha Machno. Fenomenalny creeker do spływów wartkimi rzekami górskimi. Niezwykle stabilny, szybki oraz łatwy w manewrowaniu dzięki idealnie zachowanym proporcjom oraz oryginalnemu profilowi dziobowemu, który ułatwia utrzymanie się na wodzie. Dodatkowe wyposażenie: regulowane siedzenie, podnóżek i wkładki biodrowe, uchwyty bezpieczeństwa i transportowe, korek odpływowy, motylki na kolana. To mocny, wygodny i zwinny model dla doświadczonych kajakarzy pływających solo. Dostępny jest w trzech rozmiarach: S (45–80 kg, 257 cm), M (60–100 kg, 265 cm), L (75–130 kg, 274 cm) i 2 kolorach. Cena: 4499 zł.
Dragorossi Mad Boy. Profesjonalny river-runner do ekstremalnego kajakarstwa. Poradzi sobie z ogromnymi skokami i najbardziej stromymi, pionowymi oraz kaskadowymi rzekami ze zwałami wody. Płynie lekko i błyskawicznie reaguje na to, co robi kajakarz, szybko wynurza się z wody i zachowuje się bardzo stabilnie na falach, dzięki czemu jest wyjątkowo bezpieczny. Długość: 253 cm. Do wyboru 5 kolorów. Cena: od 3790 zł.
Kajaki górskie dzielimy również ze względu na kształt dna na bardzo stabilne modele płaskodenne oraz z zaokrąglonym dnem, które świetnie radzą sobie z przeszkodami i mniej obciążają kręgosłup podczas płaskiego lądowania po boofowaniu, czyli pokonywaniu progów na rzece metodą ich „przeskakiwania”. Wybór odpowiedniego kajaka ma ogromne znaczenie nie tylko dla naszego komfortu, ale również bezpieczeństwa.
Gumotex Solar. Kajak pneumatyczny, który sprawdzi się na rzekach górskich o poziomie trudności WW2, a także na jeziorach i w morskich zatokach. Wykonany z nitrilonu. Wyposażenie: dmuchane oparcia i podnóżki, komory wypornościowe, metalowe wzmocnienia, które poprawiają stabilność. Długość: 410 cm. Maks. obciążenie: 270 kg. Dostępny w wersji 2-osobowej oraz 3-osobowej. Cena: od 2999 zł.
box:offerCarousel
Sevylor Tahiti Plus. Trzyosobowy (2 dorosłych, 1 dziecko) pompowany kajak pneumatyczny wykonany z PCW, z certyfikatem CE i atestem TÜV ISO 6185-1. Idealny do pływania po spokojnych rzekach, również górskich. Wzmocniona konstrukcja i zastosowanie specjalnej powłoki na dziobie oraz rufie zapobiega przetarciom. Wyposażenie: podłoga I-Beam, regulowane siedziska, wskaźnik ciśnienia, zawory bostońskie i spustowe. W niektórych zestawach dodatkowo pompka oraz dwa wiosła K-Compact. Długość: 361 cm, 363 cm, 385 cm. Cena: od 859 zł.
box:offerCarousel
Kajakarstwo górskie – zarówno wyczynowe, jak i turystyczne – to wymagająca, ale również niezwykle ekscytująca aktywność sportowa. Wybierz idealny model kajaka dla siebie, a potem ruszaj na podbój wodnych szlaków!
) | Kajak do spływu górskiego |
Najpopularniejszy, także w Polsce, styl wnętrzarski może wydawać się już… nudny. Na szczęście jest kilka sprawdzonych pomysłów na to, jak go odświeżyć i tchnąć we wnętrze w stylu skandynawskim nowego ducha. Wybraliśmy najciekawsze triki i trendy! Styl skandynawski od kilku lat robi furorę już nie tylko na północy Europy. Okazuje się, że również w Polsce jest jednym z najchętniej wybieranych sposobów na urządzenie mieszkania. O ile tzw. scandi style ma wiele niezaprzeczalnych zalet, to jego popularność sprawiła też, że stał się właściwie wszechobecny, a przez to także nieco nudny. Jeżeli czujesz, że i ciebie dopadło zmęczenie tym trendem, to nie martw się, nie oznacza to wcale, że czeka cię gruntowny remont mieszkania. Są bowiem ciekawe sposoby na to, by odmienić wnętrze w stylu skandynawskim. Podpowiadamy, jak to zrobić.
Rośliny na ratunek
Nawet jeśli twój salon albo sypialnia już toną w intensywnie zielonych roślinach, to i tak warto poeksperymentować, by pokazać je w nowy sposób. Zmień doniczki i osłonki, w których prezentujesz swoje rośliny. Wybierz kolorowe albo metaliczne alternatywy dla klasycznych ceramicznych albo glinianych donic. Duże rośliny dobrze wyglądają, jeśli ich donice ukryjesz w workach wykonanych z juty albo specjalnego, utwardzanego papieru, który nie przepuszcza wody. Roślin nie ustawiamy już tylko na parapecie i komodach – teraz stoją też na podłodze, na ułożonych poziomo książkach i magazynach, a także powracających w wielkim stylu kwietnikach. Świetnie sprawdzą się też wiszące doniczki i wazony, w których idealnie będą prezentować się rośliny z długimi pędami.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Do wnętrza, w którym tych „żywych ozdób” jest za mało, dobierz nowe: efektowną monsterę, rozłożystą palmę, kolorowy kroton albo elegancką sansewierię, której długie, strzeliste liście przypominają miecze.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Więcej koloru
Choć styl skandynawski zwykle kojarzy nam się z bielą i jej odcieniami, to nowy trend pozwala na wprowadzenie do tak urządzonego wnętrza większej ilości koloru. Poza popularnymi szarościami, które wciąż są bardzo modne, możesz zdecydować się na większe szaleństwo. Świetnie sprawdzą się pastele, jak róż czy błękit, które w subtelny sposób ożywią wnętrze i dodadzą mu charakteru. Jeżeli nie boisz się intensywniejszych barw, to postaw na brąz, turkus lub szmaragd – najmodniejsze kolory sezonu. Pamiętaj jednak, by nie przesadzić z ilością różnych barw we wnętrzu. Żadna z nich nie powinna zdominować bieli lub szarości jako koloru podstawowego. Wciąż we wnętrzach w stylu scandi unikamy też intensywnych, neonowych odcieni, jak żółci, fioletu czy zieleni.
Dekoracja ściany
Styl skandynawski umożliwia nam zabawę wystrojem wnętrza i eksperymentowanie z printami i motywami. Gładką ścianę w jeden dzień możesz odmienić nie tylko nowym kolorem farby, ale również modną tapetą, najlepiej w roślinny wzór.
box:offerCarousel
Jeżeli nie chcesz wprowadzać do wnętrza aż takiej zmiany, wybierz prostszy sposób: plakaty, grafiki i zdjęcia, którymi udekorujesz ścianę. Nowy trend wymaga, by tego rodzaju ozdoby wieszane były w sposób, z zamierzenia, „niedbały”. Rezygnujemy więc z ram czy tablic, a plakaty przyklejamy do ściany widoczną taśmą w czarnym lub białym kolorze. Ciekawym, choć nieco bardziej inwazyjnym sposobem na odświeżenie ściany, będzie wyłożenie jej drewnianymi szczebelkami ze szczelinami między nimi, przez które może przebijać się światło z LED-owych listw.
Więcej światła
Jednym z najważniejszych założeń stylu skandynawskiego jest to, że tak urządzone pomieszczenie ma być jasne, ale przy tym przytulne i ciepłe. Nawet jeśli rzadko korzystasz z górnego oświetlenia, a w salonie lub sypialni stoi kilka lampek, to i tak zawsze możesz dodać kolejne źródła światła, również te pełniące wyłącznie funkcję dekoracyjną. Bardzo modne są chociażby tzw. cotton balls, czyli bawełniane kule z żarówkami. Można ozdobić nimi ścianę, parapet albo ramę łóżka. Dobrze sprawdzą się też świeczniki i lampiony.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Dekoracje i tekstylia
To kolejny szybki i prosty sposób na zmianę klimatu we wnętrzu. Zdecyduj się na nowy kolor, który chcesz wprowadzić do pokoju i wybierz utrzymane w nim dodatki. Świetnie sprawdzą się nie tylko tekstylia, takie jak zasłony, dekoracyjne pledy czy poduszki, ale również inne ozdobne akcesoria, np. zegar, talerze i kubki, a nawet świece.
Pokój urządzony w stylu skandynawskim w łatwy sposób odświeżysz dzięki kilku prostym trikom. To pozwoli ci cieszyć się jego wnętrzem jeszcze przez długi czas. | Pięć trendów, które tchną nowe życie w styl skandynawski |
[Informacja dla Sprzedających i Kupujących] Niedostępność paczek w RUCHu płatnych za pobraniem W związku z danymi o bieżącej sytuacji prawnej firmy RUCH S.A., przekazanymi przez tę spółkę, informujemy, że aktualnie Kupujący nie mogą korzystać w Allegro z poniższych metod dostawy płatnych za pobraniem:
* Paczka w RUCHU
* Allegro Paczka w RUCHU
Po wyborze jednej z powyższych metod, Kupujący nie zobaczy na mapie dostępnych punktów odbioru.
Według informacji otrzymanych od RUCH S.A., metody dostawy RUCHu płatne z góry obsługiwane są bez zmian.
Jeśli sprzedajesz i udostępniasz w swoich ofertach metody dostawy RUCHu płatne za pobraniem, rozważ czy chcesz je aktualnie oferować Kupującym. | Niedostępność paczek w RUCHu płatnych za pobraniem - informacja dla Sprzedających i Kupujących |
Maliny to dobroczynne i smaczne owoce, które każdy z nas zna. Zawierają mnóstwo witamin m.in.: C, E, B1, B2, B6, potas, wapń, żelazo, potas, kwasy organiczne, takie jak salicylowy, jabłkowy i cytrynowy oraz pektyny, antocyjany i wiele innych. Maliny cenione są również przez dietetyków i zielarzy. Często uprawiamy maliny w ogrodach przydomowych. Co w przypadku, gdy z krzewem coś zaczyna się dziać? Przedstawiam główne i najczęstsze choroby malin
Zamieranie pędów malin – do rozwoju tej choroby przyczynia się kilka grzybów patogenicznych, sprawców powstawania: szarej pleśni, zamierania podstawy pędów malin oraz przypąkowego zamierania pędów malin. Zamieranie pędów następuje w skutek infekcji dokonanej przez któregoś z wyżej wymienionych sprawców czasami nawet przez kilku naraz. Pierwsze objawy ataku choroby są widoczne już w czerwcu wokół paków, na młodych pędach, a nawet na liściach wzdłuż ich nerwu w postaci fioletowo-brunatnych przebarwień. Plamy nie zwalczane w ciągu sezonu potrafią pokryć znaczną część pędów. W roku kolejnym kora w porażonych miejscach zaczyna się łuszczyć, a następnie pędy zaczynają zamierać. Zamieranie pędów malin przenosi się z dużą prędkością na inne rośliny – dlatego też nie powinniśmy ignorować choroby.
Zwalczanie: wycinamy porażone pędy i palimy je ograniczając w ten sposób rozprzestrzenianiu się choroby na pozostałe części jak i inne rośliny w ogrodzie. Nie możemy także dopuścić do nadmiernego zagęszczenia się krzewów, dlatego też po każdym zbiorze należy się wycinać stare pędy. Warto też sięgnąć po środki ochrony roślin, a dokładnie po Switch 62,5 WG. Jest preparat, który działa także na szarą pleśń orz antraknozę – możemy go użyć 3 razy w sezonie.
box:offerCarousel
Szara pleśń maliny – choroba ta objawia się brązowymi plamami, które potem zaczyna pokrywać białawym nalotem. Może dojść do całkowitego porażenia krzewu – to najdotkliwiej poraża owoce. Najważniejsza jest profilaktyka – gdyż początkowo szara pleśń przebiega bezobjawowo, potrafi ujawnić się dopiero w czasie zbiorów owoców i spowodować spore straty.
Zwalczanie: w czasie kwitnienia roślin powinno się je opryskać, gdyż szara pleśń mogła już zainfekować rośliny. Tradycyjnie również podstawowym zabiegiem jest wycinanie po zbiorach dwuletnich pędów, które owocowały w danym roku. Rozprzestrzenianiu pomaga nadmiar azotu – więc trzeba zachować rozwagę podczas sezonowego zawożenia.
box:offerCarousel
Antraknoza malin – To choroba dość powszechna, lecz nie tak śmiercionośna, jak te dwie wyżej wymienione. Objawia się szarymi plamami, które otoczone są brunatnymi obwódkami i przeważnie pojawiają się na ogonkach liściowych i liściach. Pierwsze objawy widoczne są już od wczesnej wiosny, a porażenie przez tego grzyba hamuje wzrost krzewów oraz zamieranie wierzchołków pędów. Liście początkowo żółkną i opadają, to samo się dzieje, gdy choroba przenosi się na szypułki kwiatowe i działki kielicha. Owoce przy porażeniu są zniekształcone, bardzo drobne i twarde.
Zwalczanie: usuwamy chore pędy, a przed kwitnieniem opryskujemy rośliny preparatami takimi jak np. Switch 62,5 WG czy Rovral Aquaflo 500 SC.
box:offerCarousel
Wertycilioza – to choroba grzybowa, której objawy możemy zobaczyć latem, a objawia się żółtymi i rozległymi smugami, które widoczne są pomiędzy nerwami na liściach. Następnie smugi te brunatnieją. A brzegi liści zaczynają się zawijać ku górze. Z czasem na pędach możemy zaobserwować niebieskie lub niebiesko-brunatne smugi, więdnięcie na nich liści, a finalnie zamieranie pędów.
Zwalczanie: jak tylko zauważymy porażenie – to niezwłocznie musimy usunąć rośliny z ogrodu i je spalić. Profilaktycznie także możemy popryskać rośliny Topsinem M 500 SC, jak również możemy je nim podlać, gdyż choroba atakuje od strony gleby poprzez korzenie.
box:offerCarousel
Resumując
Każdy z nas chciałby mieć mnóstwo swoich własnych, zdrowych i aromatycznych owoców. I w sumie każdy z nas – posiadaczy ogrodów przede wszystkim, może takie mieć. Od czasu do czasu jednak musimy sięgnąć po środki ochrony roślin, aby zabezpieczyć nasze rośliny, jak również ich późniejsze plony. Czasami po prostu nie mamy innego wyjścia – musimy roślinom pomóc. | Najczęstsze choroby malin |
Piłeś? Nie jedź! Jednak aby się upewnić, czy wypity wczoraj alkohol pozostaje jeszcze w naszym organizmie i czy możemy bezpiecznie podróżować, warto posłużyć się alkomatem. Czym jest alkomat?
Alkomat to elektroniczne urządzenie, które pozwala łatwo określić zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu. Inna nazwa to tester trzeźwości, bo umożliwia określenie stężenia alkoholu we krwi w momencie wykonywania testu. Używany jest przede wszystkim przez policję, a także przez różne firmy w celu sprawdzenia gotowości pracowników do wykonywania obowiązków służbowych. Jednak ostatnio popularne stają się alkomaty osobiste, które pozwalają na własną rękę wykonać badanie i ocenić, czy można już bezpiecznie prowadzić samochód.
Budowa i zasada działania
Popularny alkomatskłada się z trzech głównych elementów. Pierwszy to układ mechanicznej obróbki powietrza. Jego zadaniem jest dopuszczenie części wdmuchiwanego powietrza do sensora będącego „centrum” całego urządzenia. Drugi element alkomatu to sam sensor – może być półprzewodnikowy, elektrochemiczny albo spektrofotometryczny. Element trzeci to układ elektroniczny. Odpowiada on przede wszystkim za obliczenie zawartości alkoholu w wydychanym powietrzu. Wynik pojawia się na wyświetlaczu urządzenia. Układ sygnalizuje również poziomu baterii.
Dlaczego alkomat jest tak ważny?
Ryzyko spowodowania wypadku samochodowego po spożyciu alkoholu znacznie wzrasta. Polskie prawo określa, że kierowca może mieć do 0,2 promila alkoholu we krwi. Jeżeli poziom ten wynosi od 0,2 do 0,5 promila, kierujący popełnia wykroczenie, za które grozi areszt, grzywna i czasowe zatrzymanie prawa jazdy. Natomiast gdy poziom alkoholu przekroczył 0,5 promila, to prowadzący pojazd popełnia przestępstwo, za które grozi do 2 lat więzienia, grzywna i zakaz prowadzenia samochodu do 10 lat. Dlatego też alkomat powinien być nieodłącznym kompanem „wczorajszego” kierowcy.
Kalibracja alkomatu
Kalibracja to konfigurowanie oprogramowania alkomatu w taki sposób, aby prawidłowo wskazywał wartości alkoholu w pobieranym powietrzu, bo pod wpływem różnych czynników po pewnym czasie precyzja wskazań urządzenia spada. Częstotliwość kalibracji zależy od wielu czynników, np. rodzaju alkomatu, intensywności użytkowania, wieku urządzenia czy też warunków przechowywania. Podczas kalibracji alkomat poddaje się testom i wyznacza się jego sprawność na specjalnych symulatorach. W razie rozbieżności wyników oprogramowanie się resetuje i ustawia początkowe wartości nominalne. Jednak nie wszystkie alkomaty da się skalibrować, dlatego decydując się na zakup, warto zwrócić uwagę na tę funkcję, gdyż od niej może zależeć dokładność pomiaru.
Alkomaty w cenie od 250 do 500 zł
W tych granicach cenowych mieszczą się dość dobre alkomaty. Oprócz samego urządzenia zestawy zawierają: ustniki, baterie, pokrowiec, a także kartę gwarancyjną i instrukcję. Warto zwrócić uwagę na liczbę ustnikówdostarczanych wraz z urządzeniem. Zazwyczaj jest ich kilka i należy dokupić ustniki osobno.
Udanym modelem za około 250 zł jest model AlcoFind Elite firmy DATECH. Został wyposażony w dobrej jakości elektrochemiczny sensor oraz czujnik przepływu powietrza. Ponadto ma układ kontroli prawidłowego działania analizatora, uruchamiany przed i po każdym badaniu. Wyniki wyświetlane są na wyświetlaczu LCD w zakresie od 0 do 5 promili. Po przekroczeniu progu alarmowego 0,2 promila włącza się sygnał dźwiękowy. W pamięci alkomatu można zapisać maksymalnie 10 wyników.
Za ok. 400 zł możemy stać się właścicielem modelu Alcoscan AL-8000 firmy Sentech. Jest on wyposażony w sensor elektrochemiczny zintegrowany z czujnikiem przepływu powietrza, określającym minimalną objętość wydechu. Dzięki temu jest jednym z najmniejszych alkomatów elektrochemicznych. Ponadto dzięki zastosowaniu stopu platyny do budowy sensora wyniki alkomatu są bardzo precyzyjne, a błąd pomiaru i niepewność rozszerzona wynosi nie więcej niż 5% wyniku. Alkomat ten wyposażono w czytelny wyświetlacz LCD, który prezentuje wyniki w zakresie od 0 do 4 promili. Jest oferowany w kilku kolorach obudowy.
Dysponując środkami rzędu 500 zł, warto się zainteresować alkomatem X10 firmy Alkohit. Model ten charakteryzuje się dokładnością pomiaru na poziomie ± 5%, alarmem dźwiękowym po przekroczeniu poziomu alkoholu w wydychanym powietrzu o 0,5 promila oraz sygnalizacją dźwiękową rozpoczęcia i zakończenia pomiaru. Wyposażony jest w system kontroli poprawności wdmuchiwania powietrza i pobierania próbki do analizy. Ustniki doAlkohit X10 mają blokadę uniemożliwiającą zaciągnięcie się powietrzem z wnętrza alkomatu. To niezwykle istotne dla bezpieczeństwa i higieny użytkowania. | Alkomaty od 250 do 500 zł |
17 września: zmiany w Regulaminie kart podarunkowych Allegro Wprowadzimy 2 zmiany w Regulaminie kart podarunkowych:
* wydłużymy ważność kart z 6 do 12 miesięcy - dotyczy to kart zakupionych od 17 września
* umożliwimy zakup kart w sklepach stacjonarnych - o miejscach, w których kupicie plastikową wersję naszej karty podarunkowej, poinformujemy wkrótce na stronie usługi
Powyższe zmiany nie wpłyną na sposób korzystania z kart, które zakupiliście dotychczas.
Nowe brzmienie Regulaminu kart podarunkowych przedstawiamy w pliku PDF. | 17 września: zmiany w Regulaminie kart podarunkowych Allegro |
Dla osób lubiących aktywność fizyczną, zima jest także okresem, w którym nie trzeba wcale próżnować, ale można miło spędzić czas na świeżym powietrzu, na basenie bądź hali. Monotonia ćwiczeń może jednak sprawić, że będziemy szukać nowych wyzwań, a co za tym idzie, będziemy poznawać nowe dyscypliny sportowe. Jedną z nich, która może być świetną alternatywą dla bardziej popularnych dyscyplin sportowych, jest badminton. W ostatnim czasie wzrost popularności tej dyscypliny w naszym kraju jest mocno zauważalny. Nie tylko powstają kluby sportowe specjalizujące się w badmintonie, ale wkracza on bardzo mocno także do szkół, gdzie nauczyciele wychowania fizycznego przekazują początkującym wiedzę na jej temat.
Zasady gry w badmintona
Badminton, już w 1992 roku został dyscypliną olimpijską. Po raz pierwszy kibice mogli oglądać zmagania zawodników na igrzyskach w Barcelonie. Jednak aby grać, nie trzeba być wcale zawodowcem. Idea gry jest bardzo prosta, wystarczy przebijać lotkę przez siatkę, używając w tym celu specjalnych rakietek. Boisko do badmintona ma długość 13,4 metra, a szerokość 6,1 metra. Siatka do badmintona zawieszona jest na wysokości 1,524 metra, a jej szerokość to 76 cm. Warto dodać, że lotka, którą rozgrywane są mecze, powinna składać się z 16 piórek czy to naturalnych bądź syntetycznych, a jej masa musi mieścić się w przedziale od 4,74 do 5,50 grama. Sam mecz rozgrywany jest do dwóch wygranych setów, gdzie trzeba uzyskać 21 punktów i dwupunktową przewagę nad rywalem. Mecz kończy się w chwili wygrania przez zawodnika dwóch setów. Przyglądając się grze w badmintona z zewnątrz, wydaje się, że jest to prosty sport, jednak jak pokazuje praktyka liczy się tu przygotowanie fizyczne, kondycja i technika.
W kilku słowach o sprzęcie
Opis sprzętu do gry w badmintona warto zacząć od rakiet. Na pierwszy rzut oka przypominają one nieco te stosowane przez zawodników grających w tenisa ziemnego, jednak są oczywiście inaczej skonstruowane. Pierwszą cechą jaką musi spełniać dobra rakieta to niska waga. Najlepsi na świecie grywają rakietami bardzo lekkimi, bo ważącymi około 80 g. Kiedyś można było spotkać rakiety drewniane, jednak były one mało komfortowe w grze. W obecnych czasach najpopularniejszymi rakietami do badmintona są rakiety wykonane z włókien węglowych lub aluminium. Nieco tańsze i także popularne są rakiety wykonywane ze stali, którymi grywają przede wszystkim amatorzy. Drugą cechą rakiety do badmintona jest jej wymiar. Szczegóły określone są w przepisach. Wynika z nich, iż rakieta nie może być szersza niż 23 cm i dłuższa niż 68 cm. Producenci rakiet stosują specjalne oznaczenia na swoich produktach – U i G. Oznaczenie U wskazuje na wagę rakiety. Stosuje się przedział od 1 do 4, przy czym 1U to rakieta najcięższa, a 4U rakieta najlżejsza. Oznaczenie G odnosi się do grubości rączki. Stosuje się przedział od 2 do 5, przy czym G2 to rakieta z najgrubszą rączką, a G5 rakieta najcieńsza. Kolejnym elementem sprzętu do badmintona są naciągi. Wyróżnia się naciągi naturalne i sztuczne. Pierwsza grupa naciągów, według opinii zawodników, pozwala lepiej kontrolować zachowanie lotki. Jednakże te rodzaje naciągów są mniej trwałe od sztucznych. Można wyróżnić naciągi z różną grubością strun. Im struna grubsza tym bardziej trwała, ale daje słabsze odbicie. Ostatnim elementem zestawu do badmintona są oczywiście lotki. Muszą mieścić się w wymiarach od 6,2 cm do 7 cm. Najlepsze są modele z piór gęsich, które stykają się ze sobą w główce lotki. Mimo swoich zalet te rodzaje lotek niszczą się najszybciej. Dlatego też producenci sprzętu do badmintona proponują graczom lotki wykonane z nylonu w kolorze niebieskim (pośrednie), czerwonym (najszybsze) i zielonym (najwolniejsze). Badminton daje wiele możliwości i jest świetnym rozwiązaniem w celu podtrzymania kondycji fizycznej i zdrowego trybu życia. Gra może być zarówno dla dwóch osób, jak i czterech. Warto spróbować swoich sił, a być może dyscyplina ta zagości w naszych grafikach na dłużej? | Badminton – sport dla każdego |
Czujesz (a raczej nie czujesz), jak odmrażają Ci się kończyny, powietrze naokoło nie dostarcza wystarczającej ilości tlenu, jednak widzisz już szczyt i z niezwykłą determinacja do niego dążysz. Wiesz, że dasz radę. Ale masz też świadomość, że będziesz musiał jeszcze z tej góry zejść o własnych siłach... Tak pokrótce można opisać zabójczo wręcz realistyczny klimat „K2”, polskiej gry planszowej autorstwa Adama Kałuży, cieszącej się popularnością zarówno w naszym kraju, jak i za granicą. Gra przeznaczona jest dla 1 do 4 graczy w wieku od 8 lat i trwa ok. 60 minut. Zawartość pudełka
Wewnątrz pudełka znajdziemy dwustronną planszę (dwa poziomy trudności), 12 kafli pogody (6 letnich i 6 zimowych), 1 znacznik pogody, 1 znacznik gracza rozpoczynającego, 10 pionków namiotów (5 zestawów po 2 pionki), 20 pionków himalaistów (5 zestawów po 4 pionki), 10 znaczników aklimatyzacji (5 zestawów po 2 znaczniki), 5 plansz graczy (w 5 kolorach), 90 kart graczy (5 zestawów po 18 kart w każdym kolorze), 20 żetonów ryzyka, 5 kart ratunku (po jednej na gracza). Każdy gracz rozpoczyna grę z takim samym zestawem, dlatego sukces (lub porażka) będzie zależał od rozsądnego planowania i wykorzystywania swoich kart w najlepszym momencie.
Komu w drogę, temu... raki!
Wyprawa na K2 trwa 18 dni (tur). Na początku tury każdy z graczy wyciąga 6 kart ze swojej talii, a następnie wybiera 3, które wykorzysta do swojego ruchu. Ma do dyspozycji 3 rodzaje kart:
ruch – określa liczbę punktów ruchu możliwych do wykorzystania, zarówno w górę, jak i w dół;
poręczówka – podobnie jak ruch określa liczbę punktów ruchu, jednak jest ona inna w górę, w stronę szczytu, a inna w dół;
aklimatyzacja – dodaje punkty określające „stan płuc” himalaisty, dzięki czemu może on wchodzić na wyższe partie góry.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
W tak trudną podroż lepiej nie wybierać się samemu, dlatego do swojej dyspozycji masz 2 himalaistów i tylko od Ciebie zależy, czy obaj (i czy w ogóle!) osiągną szczyt K2. Podczas wspinaczki będziesz mógł także zakładać obozowiska, które pozytywnie wpłyną na Twój poziom aklimatyzacji. Dodatkowym elementem gry wprowadzającym losowość jest pogoda, która zmienia się każdego dnia i przez to znacznie wpływa na szanse powodzenia wyprawy (np. wymusza użycie dodatkowego punktu ruchu, aby można było poruszyć się na kolejne pole, albo zabiera punkty aklimatyzacji). Wspomniana aklimatyzacja jest niezwykle ważna, ponieważ jeśli spadnie do zera, Twój himalaista ginie (w łatwiejszym wariancie możesz wykorzystać jedną kartę ratunku i postawić nieszczęśnika na nogi), a wraz z nim punkty, które do tej pory zdobył. Dlatego też „K2” łamie schematy, w których jedyną możliwością zwycięstwa jest dotarcie do mety pierwszemu. Czasem wytrzymanie 18 dni (rund) na niższych partiach góry może okazać się zwycięskie. Z drugiej strony, kto nie ryzykuje…
box:imageShowcase
box:imageShowcase
W czym tkwi sekret?
„K2” spodoba się zarówno doświadczonym graczom, jak i tym „mniej zaawansowanym”. Cztery warianty rozgrywki (2 strony planszy + 2 warianty pogodowe dla każdej) w bardzo zrównoważony sposób podwyższają poziom trudności, a losowa pogoda nakazuje przyjęcie różnej strategii w każdej z rozgrywek. Nie dziwi zatem fakt, że gra była nominowana do prestiżowej nagrody Spiel des Jahres. „K2” można kupić na Allegro za ok. 76 złotych. | „K2” – recenzja gry |
Pierwsze przeszczepy serca w Polsce nie były łatwą sprawą, nie tylko pod względem technicznym. Podejmując się ich wykonania, trzeba było liczyć się z mocną krytyką mediów i społeczeństwa w razie niepowodzenia. Sercu nadawano wręcz mityczne znaczenie i jako takie miało ono pozostać nienaruszalne. O przesuwaniu tych granic opowiada Anna Mateja w książce „Serce pasowało. Opowieść o polskiej transplantologii”. A serce żyje w kimś innym
3/4 Polaków deklaruje w przeprowadzanych badaniach, że nie ma nic przeciwko, by po śmierci ich narządy zostały pobrane i przekazane innej osobie. Minęły jednak lata, zanim transplantologia została zaakceptowana społecznie. Wcześniej musiała ona zmierzyć się z etyką, na gruncie której zastanawiano się, czy człowiek nie próbuje zabrnąć za daleko. Czy nie jest tak, że chcąc ratować życie jednej osoby, czekamy jak sępy, aż ta druga umrze? I wreszcie – w którym momencie następuje śmierć? Czy nie z ostatnim uderzeniem serca?
Anna Mateja w książce Serce pasowało. Opowieść o polskiej transplantologii opisuje to, w jaki sposób w Polsce rozwijała się chirurgia serca, ale nie tylko. Przedstawia ona też początki przeszczepów skóry, kończyn czy szpiku kostnego. Wszystkie je łączy jedno: ich rozwój był możliwy przede wszystkim dzięki ambicjom, a także uporowi jednostek.
Kolejne próby podejmowano z nadzieją ratowania życia. Jednocześnie liczono się z tym, że nieudany zabieg będzie sporo kosztować. Niepowodzenie zawsze wiązało się z krytyką mediów i opinii publicznej. Lekarze posądzani byli o eksperymentowanie na ludziach i bawienie się w bogów, do czego nawiązuje tytuł filmu o pracy profesora Zbigniewa Religi (Bogowie). Każdy jednak zabieg, nawet nieudany, pozwalał nabierać doświadczenia, a także poszerzał wiedzę, co umożliwiało późniejsze eliminowanie błędów.
Za każdym sukcesem i każdą porażką – człowiek
Za każdym sukcesem polskiej transplantologii stała więc jednostka, jej wiedza, ambicje i wiara w sukces. Oczywiście zawsze otaczała się ona całym zespołem specjalistów i zapaleńców, bez lidera jednak nie mogło być mowy o brnięciu naprzód. Widać to w książce Serce pasowało. Opowieść o polskiej transplantologii, gdzie każdy przełomowy przeszczep został przedstawiony jako wynik pełnej determinacji walki konkretnej osoby.
Anna Mateja napisała bardzo ciekawą, wciągającą książkę. Czytając ją, trudno jest uwierzyć, że opisywani bohaterowie decydowali się podejmować kolejne próby transplantacji, chociaż na każdym kroku trafiali oni na przeszkody. Nie były to tylko problemy techniczne, ale też ogromna presja społeczna. Przeszczepy spotykały się z niezrozumieniem opinii publicznej, a nawet środowiska medycznego. W takiej sytuacji znacznie łatwiej było się wycofać. Mimo wszystko znaleźli się tacy, którzy walczyli dalej. Zawdzięczamy im to, w jakim momencie rozwoju znajduje się aktualnie polska transplantologia. Gdyby nie oni, być może nadal twierdzilibyśmy, że serce jest źródłem uczuć i medycynie nie wolno się nim zajmować.
Źródło okładki: www.czarne.com.pl | „Serce pasowało. Opowieść o polskiej transplantologii” Anna Mateja – recenzja |
Okres przedszkolny to przede wszystkim nauka samodzielności i zdobywania praktycznych umiejętności, które będą niezbędne do przyszłego funkcjonowania w szkole. Jedną z nich jest ubieranie się, w tym zakładanie butów bez pomocy dorosłych. Z tego powodu idealnymi butami dla przedszkolaka są wersje zapinane na rzepy. Poznaj inne zalety takiego obuwie. Niewątpliwą zaletą butów na rzepy jest możliwość ich szybkiego zakładania i zdejmowania przez opiekuna, ale przede wszystkim przez dziecko. Zanim maluch nauczy się wiązać skomplikowane dla niego kokardki, upłynie trochę czasu. Z tego względu na początek najlepiej wybrać wygodę i możliwość szybkiego opanowania tej umiejętności, będącej dla dziecka dużym krokiem w kierunku samodzielności. Takie buty są również o wiele bardziej bezpieczne w razie odpięcia się rzepu. Rozwiązana sznurówka może się wplątać w drabinkę lub karuzelę na placu zabaw lub być zwyczajnie przyczyną potknięcia. Natomiast odpięty rzep to jedynie luźniejszy but, czego zaangażowany w zabawę maluch może nawet nie zauważyć. Rzepy umożliwiają również idealnie dopasowanie obwodu buta do grubości dziecięcej nóżki, co jest ogromną zaletą ze względów ortopedycznych i wspiera prawidłowy rozwój narządu ruchu.
Na podwórkowe harce
Buty, w których maluch wyrusza na spacer, wycieczkę lub harce na placu zabaw, powinny być przede wszystkim praktyczne i wygodne. Podczas cieplejszych dni idealnie sprawdzą się adidasy, w których dziecko będzie mogło swobodnie biegać, wspinać się, jeździć na rowerze i hulajnodze. Gdy aura zmienia się na chłodniejszą, jesienną i zimową, warto wybrać nieco bardziej zabudowane botki. Najlepiej, żeby były wyposażone w wodoodporną membranę, dzięki czemu będą odpowiednie również podczas lekkich opadów deszczu lub śniegu. Buty zimowe powinny mieć dodatkowo ciepłą, najlepiej naturalną (np. z owczej wełny) wyściółkę, która zapewni stopom ciepło. Aby śnieg nie wpadał do środka butów, lepiej wybrać wyższe kozaki, które w połączeniu z ciepłym kombinezonem pozwolą na długie godziny beztroskiego zimowego szaleństwa.
W domu i przedszkolu
Każdy przedszkolak musi mieć również lekkie i miękkie buty, w których będzie mógł wygodnie poruszać się w pomieszczeniach. W tym wypadku również warto postawić na obuwie zapinane na rzepy, które szybko można zdjąć podczas zabawy. Z pewnością sprawdzą się tekstylne trampki, łatwo dopasowujące się do stopy. Ich gumowa podeszwa skutecznie zapobiegnie ślizganiu się podczas chodzenia, biegania i skakania. W domu zamiast typowych kapci lepiej wybrać sandały, które zapewniają stopom stabilność, a ich gruba podeszwa skutecznie izoluje od podłoża. Dla młodszych dzieci wybierzmy wyposażone w zapiętkę, która da dodatkowe wsparcie stopie, zapobiegnie też jej koślawieniu i wypadaniu z buta.
Właściwie dobrane buty
Szeroka oferta rozmaitych butów na rzepy kusi nas fantazyjnymi formami, kolorami i ozdobami. Najważniejsze jest jednak zapewnienie dziecku wygody, stabilności i wsparcia właściwego rozwoju stopu. Aby mieć pewność, że prawidłowo dobraliśmy buty dla naszej pociechy, należy sprawdzić, czy mają poniższe cechy.
Są większe od stopy dziecka mniej więcej o 10 mm w wypadku pełnych butów i 0,5 cm w wypadku sandałków. Podczas chodzenia stopa powinna mieć możliwość niewielkiego przesuwania się w bucie. Jest to również istotne ze względów ekonomicznych – dziecięce nóżki bardzo szybko rosną i dla większości rodziców ważne jest, aby nowo kupione buty wystarczyły przynajmniej na jeden sezon.
Mają szeroki i wysoki czubek, który pozwala na swobodne rozłożenie i ruchy palców.
Mają elastyczną podeszwę, która zgina się w miejscu między palcami a śródstopiem.
Ich wysokość jest dopasowana do podbicia stopy. Wiele dzieci ma wysokie podbicie i bardzo istotne jest, by buty nie były za ciasne.
Są uszyte z miękkich, oddychających i naturalnych materiałów, które dobrze pochłaniają pot i skutecznie odprowadzają nadmiar pary wodnej.
W przypadku butów dla przedszkolaka mają obcas o maksymalnej wysokości 1 cm. | Buty na rzepy - idealne dla przedszkolaka |
Jeśli ktoś podróżuje bardzo rzadko, droga nawigacja nie jest mu potrzebna. Jeśli jednak dalekie wyjazdy w nieznane miejsca to coś więcej niż tylko okazjonalne wydarzenia, warto zwrócić szczególną uwagę na nawigacje samochodowe z nieco wyższej półki. W dzisiejszym zestawieniu zaproponujemy kilka godnych uwagi modeli w cenie około 400 zł. Modecom FreeWAY SX 7.1
Na początku naszej podróży przez świat nawigacji w cenie do około 400 zł spotykamy model Modecom FreeWAY SX 7.1. Od razu warto wspomnieć, że dysponuje on dużym i czytelnym wyświetlaczem o przekątnej 7 cali i rozdzielczości 800 x 480 px.
Urządzenie działa pod kontrolą systemu Windows CE 6.0 i ma wiele przydatnych w podróży opcji. Jest to m.in. ostrzeżenie o przekroczeniu prędkości, dzięki któremu nie zapłacimy wysokiego mandatu w obcym kraju i będziemy jechać w pełni bezpiecznie. Oprócz typowych funkcji nawigacyjnych dysponuje wieloma opcjami związanymi z odtwarzaniem plików multimedialnych, więc po podróży lub w czasie odpoczynku będziemy mogli posłuchać muzyki, a nawet obejrzeć film. Transmiter FM pozwala wysyłać komunikaty z nawigacji bezpośrednio do systemu audio w samochodzie. Całość prezentuje się klasycznie i elegancko.
box:offerCarousel
Navroad X5
Kolejną propozycją w naszym zestawieniu jest kompaktowa nawigacja Navroad X5. Urządzenie wyposażono w 5-calowy ekran o rozdzielczości 800 x 480 px – tańsze propozycje mają o wiele niższą rozdzielczość, co wpływa negatywnie na czytelność mapy. Nad płynnością działania czuwa popularny w tym segmencie cenowym procesor Mstar 2531, taktowany zegarem 800 MHz i wspomagany przez 256 MB pamięci operacyjnej RAM DDR3.
Na mapy i dane użytkownika przygotowano 4 GB pamięci wewnętrznej z możliwością rozszerzenia za pomocą kart pamięci microSD. Dodatkowo sprzęt wyposażono w wejście na kamerę cofania oraz system Bluetooth z opcją zestawu głośnomówiącego. Nie zabrakło funkcji multimedialnych i map niemal całej Europy z dożywotnią aktualizacją. Na uwagę zasługuje aktywny magnetyczny uchwyt. Cena tego modelu w dniu publikacji to około 380 zł.
box:offerCarousel
Mio Spirit 7500
Tym razem propozycja o nazwie Mio Spirit 7500. To również kompaktowe rozwiązanie z 5-calowym ekranem o rozdzielczości 480 x 272 px. Sercem urządzenia jest procesor Mstar 2531 o taktowaniu 800 MHz, który zapewni dobrą płynność i szybkie wyszukiwanie najlepszej trasy. Największą zaletą jest m.in. dostęp do pełnej mapy Polski z bezpłatnymi aktualizacjami bezterminowymi – około 4 nowe wersje map w ciągu roku. Jest także asystent pasa ruchu oraz widok skrzyżowań w 3D. Praktyczny asystent parkowania pomoże znaleźć wolne miejsce, np. w obcym i zatłoczonym mieście. Nawigację można przełączyć w tryb pieszego, aby ułatwić nawigowanie poza autem. Cena? W dniu publikacji – około 370 zł.
box:offerCarousel
Blow GPS730
Następną godną uwagi nawigacją jest Blow GPS730. Zastosowano tu duży ekran o przekątnej 7 cali i rozdzielczości 800 x 480 pikseli, co zapewnia wysoką czytelność map. Nad płynnością i sprawnością działania czuwa procesor Mstar 2531 o taktowaniu 800 MHz, 256 MB pamięci RAM DDR3 oraz system operacyjny Windows CE 6.0. Na dane i mapy przeznaczono 8 GB pamięci wbudowanej z możliwością rozszerzenia o karty pamięci microSD. Wraz z nawigacją dostaniemy mapy Polski i Europy z darmowymi aktualizacjami. Cena tego modelu na Allegro w dniu publikacji opiewała na kwotę około 330 zł.
box:offerCarousel
TomTom Start 20M
Na zakończenie propozycja marki TomTom. Start 20M to jeden z podstawowych modeli, który w dniu publikacji kosztował około 370 zł. W tej kwocie otrzymamy bardzo kompaktowe urządzenie z ekranem o przekątnej 4,3 cala i rozdzielczości 480 x 272 px, złączem miniUSB, czytnikiem kart pamięci oraz wyjściem słuchawkowym. Pamięć 2 GB pozwoli zapisać podstawowe dane, zaś kilka przydatnych funkcji sprawdzi się w podróży, np. asystent pasa ruchu, asystent parkowania oraz informacje o fotoradarach. | Nawigacja samochodowa do 400 zł – wybór modeli II kwartał 2017 |
Wielu z nas marzy o wysportowanej sylwetce. Chcemy podobać się sobie i innym. Pragniemy, aby nasze ciało było silne i elastyczne. W wyobraźni widzimy siebie, jak bez najmniejszej zadyszki przebiegamy maraton, wspinamy się na górskie zbocze lub pływamy jak przysłowiowa ryba w wodzie. Ćwiczyć zacząć można w każdym momencie naszego życia. Każda okazja jest przecież dobra do tego, żeby o siebie zadbać. Co jednak zrobić, jeśli nasz budżet nie pozwala na zapisanie się na siłownię, basen lub zajęcia fitness? Jeśli zaś finanse na to pozwalają – jak znaleźć czas na uprawianie sportu w natłoku codziennych obowiązków? Złotym środkiem zarówno dla tych, których nie stać na comiesięczne wydawanie pieniędzy na kolejne karnety do klubów sportowych oraz dla tych, którzy po prostu nie mają czasu na to, aby do tych klubów uczęszczać, jest zakupienie przyrządu, na którym ćwiczyć będziemy mogli w domowym zaciszu.
Taki zakup to inwestycja znacznie mniejsza niż ta, na którą zdobylibyśmy się, decydując się na całoroczny pakiet zajęć na siłowni. Posiadanie sportowego przyrządu w domu pozwala nam również ćwiczyć bez poświęcania dodatkowego czasu na dojazdy do klubu sportowego. Chcąc ćwiczyć w domowym zaciszu, zwykle wybieramy rower stacjonarny lub bieżnię. Są to jednak urządzenia, na których co prawda spalimy dużo kalorii, ale rozwiniemy jedynie mięśnie dolnych partii naszego ciała. Wybierając wiosła stacjonarne– obecne również w każdej profesjonalnej siłowni, dajemy sobie możliwość spalania jednakowo dużej ilości kalorii, jak przy wykonywaniu ćwiczeń na rowerze stacjonarnym czy bieżni, przy jednoczesnym wzmacnianiu i rozwijaniu wszystkich mięśni naszego ciała. Ćwicząc na wiosłach stacjonarnych nie tylko usprawniamy wszystkie partie naszego ciała, ale też stabilizujemy wagę, obniżamy ciśnienie tętnicze i poprawiamy kondycję układu sercowo-naczyniowego. Dlaczego jeszcze warto ćwiczyć w domu? Poniżej znajduje się kilka dodatkowych powodów motywujących do działania.
Dwa w jednym
Ćwicząc w zaciszu domowym możemy robić to, na co naprawdę mamy ochotę po ciężko przepracowanym dniu, jednocześnie wkładając wysiłek w poprawienie naszej sportowej formy. Korzystając ze stacjonarnych wioseł możemy przecież równocześnie oglądać telewizję, słuchać muzyki czy rozmawiać z rodziną. Nie musimy już martwić się, że podczas zajęć na siłowni przepadnie nam odcinek naszego ulubionego serialu. Łącząc przyjemne z pożytecznym, możemy dbać o nasze ciało i zrelaksować umysł.
Dbając o zdrowie całej rodziny
Zakupując przyrząd sportowy do ćwiczeń w domu, inwestujemy w zdrowie nie tylko swoje, lecz również naszych bliskich. Wiosła stacjonarne to jednorazowy wydatek, lecz może z nich korzystać wiele osób – w przeciwieństwie do karnetu na siłownię. Dlatego też, taki sportowy przyrząd może pomóc nam zadbać o kondycję całej naszej rodziny. Rozkłady zajęć rodziców i dzieci często znacznie się od siebie różnią, dzięki czemu wszyscy domownicy znajdą chwilę na ćwiczenia, nie przeszkadzając innym.
W oczekiwaniu na wakacje
Ci, którzy lubią sporty wodne, dzięki ćwiczeniom na wiosłach stacjonarnych na pewno z radością będą czekać na wakacje. Regularny trening wzmocni nasze mięśnie przez zimowe miesiące na tyle, że podczas lata będziemy mogli się cieszyć czasem spędzanym na łódce lub w kajaku.
Decydując się na ćwiczenia na wiosłach stacjonarnych, poprawiamy kondycję fizyczną i psychiczną. Ćwiczmy, wzmacniając nasze ciała i ciesząc się nową siłą i możliwościami, jakie w nich czujemy. Aby trenować w komfortowych warunkach, warto zdecydować się również na zakup stroju sportowegooraz butów sportowych. Nie będą one krępować naszych ruchów podczas ćwiczeń, a skóra będzie mogła w nich odpowiednio oddychać. | Wiosła stacjonarne – zalety ćwiczenia w domu |
Każda z nas marzy o pięknych i lśniących włosach, jednak nie każda takie dostała w prezencie od losu. Na szczęście istnieje wiele kosmetyków, które potrafią nadać blask, gładkość i odżywić włosy od środka. Suche wymagają szczególnego traktowania i pielęgnacji, dlatego zapraszamy na przegląd najlepszych profesjonalnych szamponów do suchych włosów. Dzięki nim będą zdrowe i piękne. Przyczyna problemu
Suche włosy są w dotyku szorstkie i kruche jak słoma. Nie mają blasku i trudno je rozczesać. Ich powierzchnia jest chropowata i są łamliwe. Być może genetycznie masz skłonność do suchych włosów, ponieważ twoja skóra produkuje za mało sebum, najczęściej jednak same jesteśmy winne opłakanemu stanowi naszej czupryny. Codzienne mycie, stylizacja gorącym powietrzem lub lokówką i prostownicą to prawdziwe zabójstwo dla pięknych i zdrowych włosów. Jeśli jeszcze dodatkowe je farbujesz, a przede wszystkim rozjaśniasz, fundujesz im prawdziwe piekło na ziemi. Dlatego tak ważne jest stosowanie odpowiednio dobranych kosmetyków, które pomogą fryzurze i ją odmłodzą.
Szampon idealny
Jakie składniki powinien mieć szampon, by sprostać oczekiwaniom wymagających i suchych włosów? Musi je przede wszystkim nawilżyć i zregenerować. Szukaj szamponów z aloesem w składzie. Aloes odżywi włosy od środka i pobudzi je do wzrostu. Ceramidy są równie potrzebnym składnikiem – to tłuszcze, których zadaniem jest ochrona skóry głowy i włosów przed działaniem szkodliwych czynników zewnętrznych. Kolejnym składnikiem, który powinien zawierać idealny szampon, jest glicerol. Wiąże wodę, dzięki czemu nawilża włosy i nadaje im elastyczność. Dobre dla suchych włosów będą również: masło karite, olejki z awokado lub jojoba, kolagen, minerały pochodzenia morskiego, jedwab, witamina B6 i proteiny.
Polecane profesjonalne szampony do suchych włosów
L’Oreal Professionnel Serie Expert, Szampon Intense Repair do włosów suchych
Seria Intense Repair zawiera Cuti Liss System, który wzmacnia i wygładza powierzchnię włosa. Opatentowana technologia wykorzystuje ceramidy, proteiny, aminokwasy oraz witaminę B6. Ta kombinacja wygładza powierzchnię włosa, odbudowuje ją oraz nadaje sprężystość.
Kemon, Szampon Nutrizione Ricca
Seria Actyva to unikatowe połączenie naturalnych składników z zaawansowaną technologią. Szampon delikatnie myje i pielęgnuje bardzo suche włosy oraz ułatwia ich rozczesywanie. Zawiera oliwę z oliwek, proteiny owsa oraz aktywne składniki nawilżające, nabłyszczające i antyelektrostatyczne.
Farouk Chi, Szampon Infra
Szampon delikatnie oczyszcza i nawilża włosy. Zawiera wodne wiązania kationowe oraz proteiny jedwabne, dzięki którym włosy są miękkie, elastyczne i silne. Szczególnie polecany do włosów zniszczonych farbowaniem, suszeniem oraz działaniem prostownicy.
Kerastase, Szampon NutriThermique
Szampon został wzbogacony systemem Thermo-Intense, aby pod wpływem ciepła wydłużyć działanie składników odżywczych oraz nadać włosom miękkość. Zawiera węglowodany, które inicjują odżywianie u nasady włosa. Proteiny uzupełniają deficyt składników odżywczych na całej długości włosów, natomiast lipidy ochraniają je aż po końcówkę.
Joico, Szampon Moisture Recovery
Idealny produkt do farbowanych włosów, ponieważ nie przyśpiesza wypłukiwania się koloru, a rozświetla go i dodaje blasku. Zapobiega odwadnianiu się włosów, ułatwia ich układanie i rozczesywanie. Zawiera zaawansowany kompleks peptydowy.
Alfarp, Szampon do włosów suchych i zniszczonych
Kosmetyk wzbogacony podwójną dawką protein mleka dla głębokiego odżywienia włosów. Daje efekt świetlistości i ma wyjątkowo delikatne działanie oczyszczające. | Przegląd profesjonalnych szamponów do suchych włosów |
Jaki makijaż wykonać na okoliczność zabawy sylwestrowej? Niezależnie od tego, czy tego roku będziemy bawić się w klubie, na domówce czy w hotelowej restauracji, sprawdzi się make-up w stylu gwiazd starego Hollywood. Dlaczego? Jest uniwersalny i ponadczasowy, odpowiedni nie tylko na imprezę tematyczną. Gwiazdy starego Hollywood
Wśród najpopularniejszych aktorek starego kina wymienia się m.in. Marilyn Monroe, Brigitte Bardot czy Audrey Hepburn. W tamtym okresie obiektami zazdrości i inspiracji modowych wśród kobiet i westchnień w męskim gronie były też Rita Hayworth, Elizabeth Taylor i Sophia Loren. Te legendarne piękności umiejętnie eksponowały zalety sylwetek i twarzy, a maskowały niedoskonałości. Ich nazwiska wciąż przywołują na myśl takie określenia, jak klasa i seksapil. W jaki sposób gwiazdy retro się malowały?
Makijaż sylwestrowy w stylu Marilyn Monroe
Znakiem rozpoznawczym Marylin Monroe (oprócz burzy włosów w kolorze blond) były pełne usta. Zazwyczaj to one grały pierwsze skrzypce w makijażu tej aktorki. Aby je podkreślić, Monroe używała nie jednej, lecz kilku szminek w różnych odcieniach czerwieni (matową pomadkę marki Golden Rose kupimy na Allegro od 9 zł, koszt zakupu produktu marki Yves Saint Laurent to 110 zł). Jak je stosowała? Środek dolnej i górnej wargi aktorka wypełniała jaśniejszym kolorem, zaś kontury i kąciki zaznaczała przy pomocy ciemniejszych odcieni. Zwieńczeniem makijażu była aplikacja bezbarwnego błyszczyka – dzięki niemu usta Marilyn Monroe wydawały się większe, niż były w rzeczywistości.
Jeśli na okoliczność zabawy sylwestrowej chcemy wykonać makijaż inspirowany Monroe, pamiętajmy o przygotowaniu ust. Wargi nie mogą być popękane i wysuszone. Aby były jedwabiście gładkie, możemy wykonać domowy peeling, do przygotowania którego warto użyć miodu i cukru. Wzorem aktorki można również zaaplikować na wargi wazelinę (dostępna na Allegro od 1,50 do 12 zł). Dzięki temu produktowi jej usta zawsze były odpowiednio nawilżone. Teraz wystarczy mocno wytuszować rzęsy, a koloryt cery wyrównać przy pomocy podkładu (w tym makijażu jednolity odcień skóry jest niezwykle ważny, twarz ma być bowiem tłem dla czerwonych ust). Pamiętajmy, aby z umiarem nanieść róż na kości policzkowe.
Makijaż sylwestrowy w stylu Brigitte Bardot
Kobiety, które ze względu na niesymetryczne lub wąskie usta w codziennym makijażu zwykły podkreślać oczy, mogą zainspirować się makijażem Brigitte Bardot. Aktorka zachwycała nie tylko charakterystyczną fryzurą, ale i wyrazistym spojrzeniem. Bardot podkreślała oczy, używając dwóch kosmetyków: eyelinera (produkt w pisaku marki Eveline jest dostępny na Allegro od 10 zł, kosmetyk w żelu firmy Rimmel – od 9 zł) i cienia do powiek w ciemnym kolorze. Najpierw wzdłuż dolnej i górnej linii rzęs rysowała grubą kreskę, której zwieńczeniem była tzw. jaskółka, a następnie na całą powierzchnię ruchomej powieki aplikowała czarny cień. Tym samym produktem zaznaczała dolną powiekę. Ostatnim etapem makijażu oczu było wytuszowanie rzęs. Bardot malowała usta szminką w odcieniu zbliżonym do naturalnego koloru warg, aby nie stanowiły konkurencji dla oczu.
Makijaż w stylu Brigitte Bardot jest uniwersalny, dlatego jest odpowiedni dla pań o różnym typie urody. Ze względu na to, że kolory wykorzystanych kosmetyków do oczu są stonowane, będzie pasował do wielu stylizacji – zarówno małej czarnej, jak i sukienki pokrytej złotymi cekinami. | Makijaż sylwestrowy w stylu gwiazd starego Hollywood |
Przydają się wszystkim entuzjastom zimowego wysiłku: biegaczom, snowboardzistom, narciarzom, turystom, także wędkarzom i żołnierzom. Są prostym gadżetem, który – bazując na jeszcze prostszym mechanizmie – generuje niezbędne o tej porze roku ciepło. Sprawdźcie, jak działają i co dają ogrzewacze do rąk. Czym są ogrzewacze?
To ukryty w elastycznej folii roztwór tiosiarczanu sodowego. Innymi słowy, jest to nietoksyczna sól, która w procesie krystalizacji wydziela łagodne, promieniujące ciepło. Ogrzewacz należy podgrzać we wrzącej wodzie przez kilka lub kilkanaście minut.
Rozpuszczone w cieczy kryształki będą emitować ciepło w temperaturze 50–60 stopni. Warunkiem jest jedynie „uruchomienie” tego akcesorium przez wygięcie znajdującej się wewnątrz metalowej blaszki. Działają od kilkudziesięciu minut do wielu godzin! W procesie schładzania roztwór wraca do wyjściowej formy, czyli kryształków soli.
Ogrzewacze żelowe są najczęściej wielokrotnego użytku, mają swoje zastosowanie także przy nogach (jako stopki-wkładki do butów), jako maska do twarzy lub większy okład, np. na plecy czy uda. W każdej z konfiguracji zasada działania jest ta sama – rozgrzana sól emituje ciepło, z którego skorzystają chętnie liczni fani zimowego szaleństwa oraz typowe zmarzluchy, owijające się wełną i trzymającymi ciepło syntetykami.
Zamiennikiem elastycznych ogrzewaczy są jednorazowe grzejki. Zamawiane w zestawach służą dłużej niż nagrzewacze, nawet do pięciu czy sześciu godzin. Są płaską konstrukcją, zatem idealnie wkomponowują się pod rękawicami i stopami. Wybór kształtu pozostaje po stronie użytkownika, najczęściej ogrzewacze do rąk przyjmują postać poduszek i serduszek.
Używalność i bezpieczeństwo
Trudno sprecyzować, ile razy można skorzystać z ogrzewaczy do rąk. Jedni producenci podają liczbę pięciuset, inni tysiąca razy… Gadżety są nietoksyczne dla skóry, nie powodują także alergii. Ten kieszonkowy gadżet jest ogólnodostępny, niemal nie do zużycia, a do tego bardzo tani. Większość zamienników dostaniemy w cenie do 10 złotych. Powyżej tej kwoty można kombinować z powłoką pokrowca (dłużej zatrzymującą ciepło), czy oczekiwanym kształtem/kompozycją.
Termofor, ogrzewacz, kompres
Wielość określeń wyróżnia ten jakże przydatny gadżet. Choć jest on wielorazowy i tani, warto wiedzieć, jak umiejętnie go czyścić i eksploatować. Do czyszczenia wystarczy zwykły płyn do mycia naczyń, materiałowe pokrowce należy prać ręcznie w temperaturze do 30 stopni. Rzecz jasna, nie wolno przebijać kompresu, w takim wypadku roztwór momentalnie się skrystalizuje.
Gratka
Użycie okładu nie ogranicza się jedynie do dłuższego przebywania na zimnym powietrzu, w tym wypadku sportu i rekreacji. Roztwór solny z powodzeniem można wykorzystać jako okład chłodzący w przypadku bólu głowy czy skurczu mięśni. Naczelną ideą jest jednak ocieplanie rąk, stóp i innych podatnych na przemarznięcie części naszego ciała. Zyskujemy nie tylko komfort, generowane ciepło poprawia miejscowo krążenie krwi, rozszerzając naczynia krwionośne.
Mając w planach wielogodzinny wysiłek lub zimowe szaleństwo, warto postawić na proste ocieplacze do rąk. Osobom słabo adaptującym się do zimy przyspieszają krążenie, niwelując efekt „zimnych stóp”, zaś wyczynowcom i turystom uwielbiającym tę porę roku umilą zimową frajdę. | Ogrzewacze do rąk – poradnik |
Każda Pani czy też Pan domu, uwielbiający utrzymywać czystość w mieszkaniu, powinni posiadać urządzenie, dzięki któremu z łatwością wyczyszczą wiele powierzchni. Firma Karcher w swojej ofercie ma urządzenie bezkonkurencyjne w porównaniu do wszystkich mopów, ścierek, szczotek czy płynów. To parownica, zwana również myjką parową. Najtańszą opcją jest model SC1. Zawsze pod ręką
Parownica jest niewielkich gabarytów (321 x 127 x 186 mm), waży jedyne 1,6 kg, dzięki czemu nie odczuwamy zmęczenia podczas dłuższej pracy. Małe gabaryty dają dużo możliwości pod względem przechowywania. Urządzenie zmieści się w niewielkich szafkach, czy też schowkach, dlatego też możemy ją mieć zawsze pod ręką. W celu ułatwienia przechowywania wszystkiego w jednym miejscu do zestawu została dołączona siatka na akcesoria.
W parze siła
Samo urządzenie zostało solidnie wykonane – Karcher zadbał o to bardzo dobrze. Obudowa stworzona jest z wysokiej jakości materiału, odpornego na uderzenia. Rękojeść jest bardzo wygodna, a elementy idealnie ze sobą spasowane. Główną zaletą jest fakt, że do pracy z tym urządzeniem nie potrzebujemy żadnej chemii ani detergentów. Do zbiorniczka o pojemności 200 ml wlewamy wyłącznie wodę. Dzięki dużej mocy grzałki (1200 W) parownica nagrzewa się w błyskawicznym czasie – to tylko 3 minuty. Po tym czasie urządzenie jest gotowe do pracy. Wytwarzana para zabija 99,99% bakterii na czyszczonej powierzchni. To idealna opcja dla osób, które zmuszone są żyć w bardzo sterylnych warunkach (np. alergicy, małe dzieci). Takich rezultatów nie uzyskamy żadnymi sposobami czyszczenia bez użycia chemii. W większości przypadków to nawet lepsza opcja niż sprzątanie za pomocą, niebezpiecznych dla naszego zdrowia, detergentów. Tak wysoka temperatura oraz duże ciśnienie pary (3 bary) pozwalają doczyścić miejsca, których nie jesteśmy w stanie posprzątać sprawdzonymi, domowymi sposobami.
Lepiej niż mopem
Model ten dostępny jest w dwóch wariantach – wersja standardowa oraz wersja standardowa plus, tzw. zestaw podłogowy. W podstawowej wersji urządzenia posiadamy takie akcesoria, jak: dysza ręczna z włosiem oraz powłoczka frotte. Dzięki temu możemy wyczyścić każdą powierzchnię płaską (np. blaty, szafki, szyby, lustra, kabiny prysznicowe, kuchnię oraz łazienkę). Kolejna rzecz, jaką znajdziemy pośród akcesoriów, to dysza do detali z małą szczoteczką, którą w razie potrzeby możemy zdjąć. Dysza ta zakończona jest wąską końcówką, dzięki czemu para skupia się w jednym miejscu – oferuje to możliwość doczyszczenia trudnodostępnych miejsc, szczelin. Po założeniu małej szczoteczki jesteśmy w stanie idealnie doczyścić fugi, baterię łazienkową, piekarnik, gazówkę oraz wiele innych miejsc. W zestawie znajdziemy również końcówkę turbo, która dzięki swojemu wąskiemu wylotowi, tworzy jeszcze mocniejsze ciśnienie i potrafi poradzić sobie z najbardziej uporczywym brudem w kątach oraz narożnikach. Idealnie odspaja od zabrudzonej powierzchni tłuste naloty. Pośród wszystkich dysz, w zestawie znajdziemy również miarkę, która ułatwi nam napełnianie bojlera.
Dzięki bogatemu wyposażeniu, jakie znajduje się w zestawie parownicy, mamy możliwość wyczyszczenia bardzo wielu rzeczy. Za pomocą dyszy ręcznej, która wzbogacona jest we włosie, doczyścimy każdą powierzchnię płaską. Po nałożeniu na nią ścierki frotte zwiększymy skuteczność takiego czyszczenia. Ścierka nadaje się do blatów, szafek, szyb, luster, kabin prysznicowych; można nią wyczyścić całą kuchnię oraz łazienkę. Dysza do detali idealnie nadaje się do trudno dostępnych miejsc, takich jak szczeliny, kąty, fugi, baterie. Dzięki systematycznemu czyszczeniu zmniejszymy ryzyko osadzania się kamienia oraz nalotów na wielu przedmiotach. Aby czyszczenie było bardziej efektywne, można wykorzystać małą szczoteczkę z zestawu, którą nakładamy na dyszę do detali. Zwiększa to liczbę zastosowań. Dzięki szczoteczce możemy wyczyścić również piekarnik, gazówkę oraz wiele innych miejsc, które wymagają użycia szczotki z włosiem, gdyż sama para nie poradzi sobie z brudem. Przydatnym akcesorium, które warto zakupić we własnym zakresie, jest dysza do okien. Dzięki niej sprzątanie powierzchni stanie się o wiele łatwiejsze, ponieważ ssawka wyposażona jest w gumę ściągającą. Za pomocą niej ściągniemy nadmiar wody i zostawimy daną powierzchnię w idealnym stanie. Taką dyszę można stosować nie tylko do szyb, da się za jej pomocą również ściągać wodę z płytek czy kabiny prysznicowej. Jeśli posiadamy mocne zabrudzenia, warto zastanowić się nad zakupem dużej szczotki, która zdecydowanie lepiej poradzi sobie z zanieczyszczeniami niż mała szczoteczka. Dzięki niej skrócimy sobie czas pracy.
Karcher zapewnia nas, że powyższy model o pojemności 200 ml wystarczy na umycie średnio 20 m2. Jednak nie możemy ufać temu bezgranicznie. Każde zanieczyszczenie wymaga mniejszego lub większego nakładu pracy. Pewne rzeczy wyczyścimy szybciej, inne wolniej, co zmniejszy lub zwiększy sugerowaną powierzchnię.
W wariancie razem z zestawem podłogowym znajdują się dodatkowo dwie półmetrowe rury, dysza podłogowa oraz ściereczka frotte. Ta opcja jest idealnym rozwiązaniem dla osób, które pragną cieszyć się nieskazitelnie czystymi podłogami. Dzięki wytwarzanej parze płytki, wodoodporne panele czy wykładzina pozostaną odświeżone. Wysoka temperatura natomiast pozwoli uchronić powierzchnie przed matowieniem i brzydkim szarzeniem.
Bezpieczeństwo to podstawa
Urządzenie wytwarza bardzo wysoką temperaturę, dlatego producent zadbał o maksymalną strefę komfortu i bezpieczeństwa w użytkowaniu. Parownica posiada wbudowany lejek do napełniania oraz wskaźnik poziomu wody. Dzięki temu możemy na bieżąco sprawdzać, jak przedstawia się stan zbiorniczka urządzenia. Dwie najważniejsze rzeczy to solidny i bezpieczny zawód bojlera, zapobiegający otwarciu, gdy panuje w nim wysokie ciśnienie, oraz bezpieczna blokada, chroniąca nasze dzieci przed przypadkowym naciśnięciem pistoletu parowego.
Małe urządzenie, a tak wiele rozwiązań
Dzięki takim urządzeniom sprzątanie w domu staje się przyjemnością. Jakość, wygoda i bezpieczeństwo, zamknięta w niewielkim urządzeniu, daje nam wiele możliwości. Taki sprzęt nie tylko sprawdzi się w zastosowaniach domowych, ale również w warsztacie, samochodzie, czy przy rowerze. Na jednym zbiorniczku jesteśmy w stanie wyczyścić nawet 20 m kwadratowych powierzchni – to duża przestrzeń, przy czym pamiętajmy, że muszą to być powierzchnie wodoodporne. Parownica SC1 może być używana praktycznie wszędzie. Zdecydowanie to również dobry pomysł na prezent. Urządzenie jest solidnie wykonane i dostępne w bardzo przystępnej cenie. | Test myjki parowej Karcher SC1 |
Dziś Katarzyna Puzyńska ma spore grono fanów, którzy wyczekują każdej kolejnej książki, ale nie byłoby tego, gdyby tak mocno nie przykuła uwagi czytelników swoim debiutem. „Motylek” to nie tylko mocny kryminał, ale też świetne portrety psychologiczne i obraz niewielkiej społeczności Lipowa. Sekretne życie wsi
To było dla polskiego czytelnika pewnego rodzaju zaskoczenie: niewielka, spokojna i urokliwa wieś może stać się scenografią o wiele ciekawszą dla zbrodni niż największa i pełna tajemnic metropolia. Tu wszystko jest takie swojskie, zwyczajne – nawet policjanci, którzy wcale nie są idealni i mają swoje wady. W społeczności, gdzie nikt nie jest anonimowy, okazuje się, że sporo jednak jest miejsca na sekrety, które mogą nieźle zaskoczyć. „Motylek” wprowadza nas w tę specyficzną atmosferę, w świat bohaterów, których potem będziemy wyglądać w kolejnych tomach. Zdrady, tęsknoty, marzenia, niezrealizowane ambicje, kompleksy – w prawie każdym domu kotłują się przeróżne emocje, jakie rzadko wychodzą na wierzch. Wystarczy impuls, by uruchomić lawinę.
Do naszych spraw policja niepotrzebna
Równie wiele miejsca Katarzyna Puzyńska poświęca zbrodni (ciało potrąconej zakonnicy, której nikt w okolicy nie znał), śledztwu prowadzonemu w tej sprawie, jak i wątkom pobocznym, które z początku mogą nam wydawać się mało istotne, ale pozwalają na wszystko spojrzeć dużo szerzej. Sklep, kościół, posterunek i salon fryzjerski są centrum życia wsi, jednak nawet siedząc u źródła, wcale nie jest łatwo odkryć, co może mieć znaczenie dla sprawy. Wciąż nowe podejrzenia, tropy, przypuszczenia, a czytelnik, podobnie jak bohaterowie książki, nie wie, komu ufać, i nawet w tak niewielkiej społeczności trudno mu rozpoznać sprawcę. Zwłaszcza że prawie każdy wydaje się mieć coś za uszami. W „Motylku” udaje się dotknąć wielu poważnych problemów, na które nierzadko przymykamy oczy, jak choćby przemoc domowa, poniżanie, uzależnienie. Problemów, które bardzo trudno rozwiązać, gdy adresatem interwencji okaże się lokalna osobistość, twój przyjaciel czy sąsiad.
Każdy nosi w sobie coś mrocznego
Jedną z bohaterek książki jest młoda kobieta Weronika, która chce poukładać tu swoje życie od nowa – po rozwodzie wyprowadziła się z dużego miasta, a w Lipowie zamierza założyć stadninę i osiąść na stałe. Nie zabraknie więc odrobiny rozterek uczuciowych, choć wątki obyczajowe nie odgrywają tu jakiejś ważnej roli. Mimo że każdy jednak liczy na to, że przeżyje coś porywającego, romantycznego, to rzeczywistość szybko ściąga tu na ziemię. Te gierki męsko-damskie są istotne o tyle, że dzięki nim jeszcze lepiej możemy poznać bohaterów, z ich całym psychologicznym bagażem. Masa postaci, każda ma jakąś historię, a my wśród nich próbujemy rozpoznać tę, która może mieć znaczenie dla wyjaśnienia sprawy.
Wielowątkowość i duży rozmach w rozpisaniu tła mogą sprawić, że na moment zginie z pola naszej uwagi wątek zbrodni, ale też stanowią one o wyjątkowym klimacie „Motylka", jak i całej serii kryminałów opowiadających o Lipowie i jego mieszkańcach. Czy każdy może być potencjalnym mordercą? Zależy to jedynie od okoliczności, od sytuacji, w jakiej ktoś się znajdzie, np. nie mogąc znieść ani chwili dłużej poniżania. Puzyńska pisze o sprawach niełatwych, ale trzeba przyznać, że bardzo życiowych. Może dlatego to się tak dobrze czyta?
Źródło okładki: www.proszynski.pl | „Motylek” Katarzyna Puzyńska – recenzja |
Kombinezony są z roku na rok coraz popularniejsze. Niegdyś w sklepach internetowych znajdowały się wśród sukienek lub spodni, dziś doczekały się oddzielnej kategorii. Przed zakupem kombinezonu powinnaś zobaczyć go na żywo w sklepie i przymierzyć, ponieważ trudno ocenić, czy długość nóg, tułowia oraz krocza będą dla ciebie odpowiednie. Jeśli preferujesz zakupy online, napisz wiadomość do producenta z prośbą o podanie dokładnych wymiarów.
Jak łączyć kombinezon z innymi rzeczami?
Kombinezon jest bardzo uniwersalnym elementem garderoby damskiej. W połączeniu ze szpilkami i kopertówką z powodzeniem posłuży ci podczas imprezy, a nawet wesela. Z sandałami lub espadrylami, okularami przeciwsłonecznymi oraz materiałową torbą nabierze casualowego wakacyjnego charakteru. Proste sztuczki pozwalają zrobić z niego wersję na dzień i na noc, na plażę i do klubu.
Istnieją fasony, które możesz w taki właśnie sposób modyfikować. Jednym z nich jest model ze ściągaczem w pasie i spodniami typu marchewy. Ma jeden kolor na całej powierzchni i rękawy długości 3/4. W przypadku sylwetek plus size (powyżej rozmiaru 42) uniwersalny kombinezon, to taki z dekoltem w kształcie litery V lub koszulową górą.
W jaki sposób dobrać odpowiedni kombinezon?
Zasady dotyczące doboru kombinezonu są podobne, jak w przypadku sukienek maxi. Pierwsze, na co musisz zwrócić uwagę, to wzrost. Wysokie kobiety (powyżej 170 cm) będą pięknie wyglądały w zwiewnych modelach, które nie są zalecane niższym paniom przez to, że optycznie skracają sylwetkę. Możesz też sięgać po długości spodni 7/8 i zestawiać je z płaskimi butami. Dziewczyny o średnim wzroście (ok. 165 cm) fruwające wzorzyste kombinezony powinny łączyć z sandałami na obcasie lub koturnami. Na pewno będą lepiej wyglądały w bardziej dopasowanych fasonach o jednolitych kolorach i wzorach. Niskie kobiety (o wzroście od 150 do 160 cm), które chcą nosić płaskie obuwie, powinny unikać rozłożystych lejących się kombinezonów, długości 3/4 i 7/8, a – podobnie jak panie średniego wzrostu – sięgać po wersje bardziej dopasowane.
Zasady dotyczące wzorzystych tkanin są niezmienne, niezależnie od tego, o jakich ubraniach mowa. Drobnym osobom zaleca się noszenie rzeczy z niewielkimi deseniami, tęższym – z proporcjonalnie większymi.
Gruszkom, które mają wąskie ramiona i szerokie biodra, a różnica między górą i dołem sylwetki może wynosić nawet dwa rozmiary, zalecam noszenie kombinezonów, które przyciągają uwagę do linii ramion. Są to modele z aplikacjami i marszczeniami na górze, bufkami, koronką, ażurowymi cięciami. Bywają też modele zdobione kamyczkami. Szukaj fasonów, w których dużo się dzieje w okolicach biustu. Odpowiedni będzie dekolt łódkowy lub zabudowany. Wysokie gruszki mogą też wybierać kombinezony z nietoperzową bluzką. Linię ramion z powodzeniem poszerzą skośne krótkie rękawki.
Klepsydry mogą nosić wszystkie rodzaje kombinezonów. To najbardziej wdzięczna i proporcjonalna z sylwetek z piękną, mocno zarysowaną talią. By ją podkreślać, sięgaj po modele wykonane ze sztywnych, eleganckich tkanin. Powinny być dopasowane, ale nie obcisłe.
Sylwetkę T (nazywaną także modelkową) charakteryzuje wysoka i bardzo szczupła, czasem wręcz chuda budowa oraz dość szerokie ramiona. Kobiety o tej figurze mogą pozwolić sobie na najbardziej modne fasony kombinezonów. Jeśli masz proporcje modelki, możesz zakładać fasony z długością spodni 3/4 i 7/8, a także wszystkie fruwające kombinezony utrzymane w stylu boho, także te koronkowe i z frędzlami. Dla ciebie są też dresowe modele z obniżoną talią oraz te, w których nie jest ona zaznaczona. Kobiety o sylwetce T jako jedyne mogą nosić kombinezony oversize. Powinny zaś unikać tego, co zalecane jest dla gruszek, czyli elementów, które podkreślą ramiona. Odpowiedni dla nich będzie dekolt w kształcie litery V, rękawy o długości ¾, ramiączka wiązane na szyi oraz te idące trójkątem do góry.
Jabłka cechuje brak wyraźnego wcięcia w talii, dość masywna góra sylwetki oraz przeważnie piękne szczupłe nogi. Dlatego też panie o tej figurze powinny wybierać wśród kombinezonów z krótkimi nogawkami. Najlepszy dla nich będzie dekolt V lub kopertowy. Jeśli masz figurę jabłka, szukaj miękkich fasonów z delikatnym ściągaczem. Omijaj te z paskiem. Uważaj też na cienkie ramiączka.
Kombinezony najlepiej sprawdzają się latem, jednak odpowiednio zestawione posłużą ci przez cały rok. Niezależnie od twojej budowy i rozmiaru, na pewno znajdziesz odpowiedni dla siebie fason. | Jak odpowiednio dobrać kombinezon do sylwetki? |
Zbliżające się święta to czas, kiedy obdarowujemy najbliższych prezentami. Decyzja o wyborze odpowiedniego nie należy do najłatwiejszych. Jeśli wybieramy go dla miłośnika wędkarstwa, warto pomyśleć o czymś praktycznym. Zakup trafionego prezentu pod choinkę to bardzo trudne wyzwanie. Podejmowanie pochopnych decyzji często kończy się rozczarowaniem obdarowanego. Dlatego przed zakupem należy się zastanowić dwa razy. Warto się zdecydować na prezent nie tylko o interesującym wyglądzie, ale też praktyczny. Jeśli chcemy zrobić niespodziankę miłośnikowi wędkarstwa, postawmy na coś, co doskonale sprawdzi się podczas połowów.
Jaki prezent wybrać?
1. Zestaw noży
To bardzo praktyczny prezent dla każdego wędkarza. Przyda się zarówno do przyrządzania posiłków w warunkach polowych, jak i do przecięcia zaplątanej żyłki. Całkiem dobrej jakości zestaw kupimy za około 80 zł.
box:offerCarousel
2. Sygnalizator brań
Kolejną ciekawą propozycją może się okazać alarm dźwiękowy, który zdecydowanie ułatwi wędkowanie, zwłaszcza nocą. Za każdym razem, kiedy ryba pociągnie za haczyk, specyficzny sygnał da o sobie znać. Za mniej więcej 70 zł kupimy model marki Prologic. Bat Bait Alarm to elegancki sygnalizator drgań. Dzięki regulacji głośności bez problemu dopasujemy jej siłę do własnych potrzeb. Dużą zaletą tego produktu jest możliwość regulacji czułości drgań. Alarm zasilany jest dwoma bateriami typu AAA.
box:offerCarousel
3. Skrzynia na akcesoria
Bardzo dobrym pomysłem może się też okazać skrzynia na akcesoria. Każdy wędkarz, który wybiera się na połowy, zabiera ze sobą wiele spławików, żyłek czy przynęt. Pojemna skrzynia doskonale pomieści wszelki potrzebny sprzęt. Warto wybrać model, który ma wiele mniejszych przegródek, co pozwala zachować porządek. Możemy pomyśleć nad zakupem wersji, która posłuży również jako siedzisko, np. pojemnika firmy Konger. Jest odporny na mróz i ma pokrywę wyścieloną ocieplaną pianką, co zapewnia komfort siedzenia. Skrzynia zawiera wiele mniejszych schowków, które bez problemu pomieszczą niezbędne akcesoria. Kosztuje około 90 zł.
box:offerCarousel
4. Sztuczne przynęty
Kolejnym trafionym prezentem dla zapalonego wędkarza może się okazać zestaw sztucznych przynęt. Za około 50 zł kupimy ich sporo. Szeroki wybór modeli pozwoli na połów różnego rodzaju ryb.
box:offerCarousel
5. Kołowrotek
To kolejny superpomysł na świąteczny podarunek. Za około 80 zł nabędziemy sprzęt klasy ekonomicznej. Ciekawą propozycją jest Mikando Inazuma 3006 FD. Lekka grafitowa obudowa sprawia, że sprzęt niezbyt obciąża wędkarza. W modelu tym zastosowano kulkowe łożyska, które gwarantują płynną pracę kołowrotka. Inazuma ma również przedni hamulec o wysokim przełożeniu.
box:offerCarousel
6. Latarka czołowa
Wielu wędkarzy lubi spędzać czas nad jeziorem nocą. Latarka czołowa zapewni dodatkowe światło, nie zajmując przy tym rąk. Model Cree XM-L T6 to produkt bardzo dobrej jakości w cenie około 60 zł. W pełni naładowana czołówka potrafi rzucić wiązkę światła na odległość nawet 800 m. Jej obudowa wykonana jest z wysokiej jakości materiału odpornego na uszkodzenia oraz trudne warunki atmosferyczne. Dodatkową funkcją jest możliwość regulacji światła w zależności od potrzeb.
box:offerCarousel
7. Mata karpiowa
Jeśli wciąż nie możemy się zdecydować, jaki prezent pod choinkę wybrać, rozważmy kupno maty dla ryb. Jest przeznaczona do odhaczania złowionych okazów. Maty wykonane są z nieszkodliwego dla ryb materiału, który nie przemaka, a przy tym łatwo się go czyści. Zapewniają ochronę złowionym rybom, jeśli podczas odhaczania wymkną się nam z rąk.
box:offerCarousel
Kupując prezent pod choinkę, warto zadbać, aby był praktyczny. Za mniej więcej 100 zł możemy kupić wiele ciekawych gadżetów, które znacznie ułatwią wędkowanie, a także zwiększą komfort podczas połowów. | Wędkarskie akcesoria pod choinkę do 100 zł – święta 2017 |
Zima to wymagająca pora roku, jeśli chodzi o utrzymanie szyb w czystości. Warto zatem zaopatrzyć się w produkty i akcesoria, które pomogą w zapewnieniu właściwej widoczności podczas jazdy. Profesjonalna skrobaczka do szyb to podstawa
Kierowcy zmuszeni do pozostawiania aut na świeżym powietrzu często zmagają się z porannym oczyszczaniem szyb z lodu, śniegu i szronu. Zwykłe plastikowe skrobaczki mogą ulegać odkształceniu, przez co ich żywotność i skuteczność jest niewielka. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby wyposażyć się w tzw. fińską skrobaczkę do szyb, która charakteryzuje się wytrzymałym, mosiężnym ostrzem. To ono sprawia, że usuwanie szronu przebiega szybko i bezpiecznie dla szyb.
Kupując skrobaczkę, warto także zwrócić uwagę, czy posiada ząbki do czyszczenia piór wycieraczek oraz gumową końcówkę do ściągania wody. Produkty zawierające wszystkie powyższe udogodnienia są niedrogie i kosztują ok. 5 zł. Droższe są natomiast szczotko-skrobaczki umożliwiające sprawne usuwanie większych ilości śniegu z karoserii auta. Kosztują ok. 20 zł za szt.
Co zrobić, aby nie skrobać?
Przezorni zamiast skrobać szyby z pewnością będą woleli zakupić matę zabezpieczającą szyby przed szronieniem. Produkt tego typu z przeznaczeniem na szybę czołową kosztuje ok. 10 zł. Większa mata, chroniąca zarówno szybę czołową, jak i przednie szyby boczne oraz lusterka, to wydatek rzędu 25 zł. Największe produkty nazwać można już pokrowcami, a zabezpieczają zarówno wszystkie szyby pojazdu, jak i lusterka oraz dach. Cena zakupu nie powinna w tym wypadku przekroczyć 50 zł.
Dla niecierpliwych dobrym wyborem będzie odmrażacz. Ten niepozorny środek w aerozolu błyskawicznie usuwa szron i lód z powierzchni szyb, pozostawiając je czystymi. Wśród niedrogich i polecanych odmrażaczy wyróżnić można np. K2 Alaska (8 zł za 700 ml) czy Sonax (11 zł za 500 ml). Wymienione produkty sprawdzą się także w nierównej walce z zamarzniętymi zamkami.
Zimowy płyn do spryskiwaczy
Płyn do spryskiwaczy przydaje się zwłaszcza zimą, gdyż w tym okresie bardzo łatwo o zabrudzenie szyb chociażby błotem pośniegowym. Płyn o przeznaczeniu letnim będzie zamarzał w temperaturach ujemnych, a więc z tego powodu należy zaopatrzyć się w jego zimowy odpowiednik. Na opakowaniu zawsze można znaleźć deklarowaną przez producenta temperaturę zamarzania. Z reguły jest ona nie wyższa niż -20 stopni Celsjusza w przypadku gotowych produktów. Kupując koncentrat, można samemu stworzyć mieszankę o pożądanej wartości temperatury zamarzania. Za najtańsze produkty przyjdzie nam zapłacić ok. 11 zł za 5 l. Markowe koncentraty to wydatek nawet kilkakrotnie wyższy.
Szyby czyste od środka
Okres zimowy to także czas, w którym powietrze charakteryzuje się podwyższoną wilgotnością. W taki sposób tworzą się idealne warunki do parowania szyb. Chcąc ograniczyć ten proces, warto zadbać o czystość szyb od ich wewnętrznej strony. Trzeba bowiem pamiętać, że brud ułatwia cząsteczkom wody osadzanie się na powierzchni szkła. W tym przypadku warto wykorzystać płyny specjalnie przeznaczone do szyb samochodowych, jak np. Shiny Garage Perfect Glass Cleaner czy Nielsen Window Clean. Do wytarcia można wykorzystać ściereczkę z mikrofibry, dzięki której na szybie nie pozostaną smugi. W przypadku czyszczenia „na sucho” dobrze sprawdzi się natomiast gąbka obszyta irchą.
Czyste szyby to gwarancja dobrej widoczności, a co za tym idzie bezpiecznej i przyjemnej jazdy. Wykorzystanie skutecznych akcesoriów i kosmetyków będzie sprzyjało również szybkiemu doprowadzeniu szyb do należytej czystości. | Skuteczne sposoby na czyste szyby w okresie zimowym |
Tofu znane jest od tysięcy lat i cieszy się sławą na całym świecie. Na polskich stołach gości jednak dość rzadko, stopniowo i raczej nieśmiało zyskując na popularności. Jego zaletą jest delikatny, niemal niewyczuwalny smak, który bardzo łatwo jest dopasować do różnorodnych przepisów, za sprawą marynowania i przyprawiania. Nadaje się do jedzenia na słono i słodko, na zimno i ciepło. Możliwości jest mnóstwo, dlatego warto poeksperymentować w poszukiwaniu ulubionej wersji! Tofu jest roślinnym twarożkiem otrzymywanym z mleka sojowego. Jest idealnym wyborem dla osób, które ograniczają lub unikają nabiału albo mięsa w codziennej diecie, oraz dla tych, które pragną jej urozmaicenia. Produkt ma mnóstwo zalet! Zawiera pełnowartościowe białko, tłuszcze nienasycone, mnogość witamin i składników mineralnych. W sprzedaży znajdziesz miękkie tofu (silken tofu) o jedwabistej, kremowej konsystencji oraz tofu twarde (firm tofu), które jest bardziej zwarte. Wypróbuj przepisy z zestawienia i przekonaj się, który z nich najbardziej ci odpowiada!
Tofucznica – jajecznica bez jaj
Czy można sobie wyobrazić najpopularniejsze danie śniadaniowe bez jaj? Okazuje się, że tofucznica świetnie zastępuje jajecznicę! Tradycyjny smak gwarantuje czarna sól, która ma wiele zastosowań w codziennej kuchni.
Składniki:
200 g tofu
50 g oczyszczonych kurek
1 mała cebula
1 łyżka oleju
1 łyżka wody
1 szczypta czarnej soli (kala namak)
pieprz do smaku
szczypiorek do posypania
Sposób przygotowania:
Na rozgrzanym na patelni oleju zeszklij drobno posiekaną cebulkę. Dodaj kurki i duś, aż zmiękną. W misce rozgnieć tofu za pomocą widelca lub pokrusz w rękach. Wrzuć na patelnię. Dopraw czarną solą, pieprzem, a jeśli konsystencja jest zbyt sucha, podlej wodą. Podawaj z grzankami i prostą sałatką. Na talerzu posyp świeżym szczypiorkiem. Przepis możesz modyfikować, dodając suszone pomidory, szpinak, pieczarki, kolendrę i inne!
Grillowane marynowane tofu
Wśród miłośników tofu zdecydowanym faworytem jest jego wersja marynowana i grillowana na złoty kolor. Struktura nabiera nowego charakteru, a smaki świetnie się przenikają. Przepis to jedynie sugestia, marynatę możesz dowolnie modyfikować według własnych preferencji!
Składniki:
200 g tofu
2 łyżki oleju sezamowego
6 łyżek ciemnego sosu sojowego
5 łyżek oliwy
sok z całej limonki
2 ząbki czosnku
1 mała cebula
1 łyżeczka brązowego cukru
1 mała papryczka chilli
1 łyżka ziaren sezamu
Sposób przygotowania:
Czosnek, cebulę i papryczkę posiekaj na drobne kawałki. Umieść w misce wraz z pozostałymi składnikami marynaty. Dokładnie wymieszaj. Tofu pokrój na plastry o grubości 1 cm. Odsącz na ręczniku papierowym. Kawałki przełóż do pojemnika z emulsją i dokładnie pokryj nią każdy z nich. Przykryj folią spożywczą i wstaw do lodówki na minimum 2 godziny. Smaż na rozgrzanej patelni grillowej z każdej strony. Podawaj z sałatką i ryżem. To świetny pomysł na danie obiadowe lub kolację!
Mus czekoladowy z tofu
Nie każdy wie, że tofu to świetna baza do deserów. Szczególnie jego miękka wersja doskonale nadaje się do przygotowania jedwabistych musów, idealnych jako słodka przekąska!
Składniki:
200 g miękkiego tofu
150 g gorzkiej czekolady
2 łyżki syropu z agawy lub miodu
1 szczypta soli
1 łyżka skórki pomarańczowej
Sposób przygotowania:
Czekoladę rozpuść w kąpieli wodnej. Używaj takiej o zawartości kakao na poziomie minimum 70%. W naczyniu blendera zmiksuj tofu na gładko. Dodaj płynną czekoladę, syrop i sól. Blenduj jeszcze przez chwilę, aż składniki się połączą. Podawaj w pucharkach lub kieliszkach koktajlowych, dekoruj skórką z pomarańczy. Możesz też podkręcać smak cynamonem, kardamonem, ekstraktem waniliowym lub migdałowym, a nawet odrobiną chilli! Ten deser można wykonać na wiele różnych sposobów, również zamieniając czekoladę na świeże owoce!
Tofu jest podstawą wielu różnorodnych przepisów. Można je serwować w azjatyckim stylu lub adaptować na europejskie warunki. Świetnie smakuje również na słodko, stając się bazą ciast i musów. Koniecznie wypróbuj je w domu i nie zrażaj się, gdy nie wyjdzie za pierwszym razem. Wszystko tkwi w odpowiednio wyważonych dodatkach! | Najlepsze dania z tofu |
Marząc o własnym domu, z pewnością mamy na myśli dom nowoczesny, komfortowy i oszczędny. Możemy to osiągnąć dzięki wykorzystaniu systemów automatyki budynkowej – przewodowych i bezprzewodowych. Te drugie mają jednak znacznie szersze zastosowanie – zwłaszcza w istniejącym budownictwie. Systemy sterowania domem zyskują coraz większe zainteresowanie w budownictwie jednorodzinnym. Dawno już minęły czasy, kiedy takie wyposażono mogło na kimś zrobić wrażenie. Rosnąca konkurencja i coraz większe możliwości systemów automatyki budynkowej przekładają się na spadek cen oraz na poprawę jakości rozwiązań dostępnych na rynku. Mówiąc o sterowaniu domem, mamy na myśli rozwiązania pozwalające na zdalne włączanie i wyłączanie światła, samoczynne otwieranie i zamykanie rolet, przykręcanie i otwieranie termostatycznych zaworów grzejnikowych itd. Obecnie największym zainteresowaniem cieszą się systemy sterowania domem pracujące w przewodowym systemie KNX. W takim rozwiązaniu komunikacja między centralą sterującą a poszczególnymi urządzeniami odbywa się za pomocą przewodu magistralnego TP (tj. skrętki dwuparowej ekranowanej YCYM 2x2x0,8). Przewodowy system sterowania domem ma jednak swoje ograniczenia. W przypadku istniejącego domu perspektywa kucia ścian często stoi pod znakiem zapytania (wymagana ingerencja w instalację elektryczną). Alternatywą dla takiego rozwiązania są bezprzewodowe systemy sterowania domem.
Możliwości sterowania bezprzewodowego
Rozwiązania bezprzewodowe to takie, które do komunikacji między urządzeniami wykorzystują fale radiowe lub internet. Istotną zaletą takich systemów jest brak okablowania, szybki czas montażu i łatwiejsze możliwości rozbudowania instalacji o kolejne elementy. W przypadku komunikacji radiowej na rynku dominują dwa podstawowe protokoły bezprzewodowej – Z-Wave oraz Zigbee. Ten drugi jest najczęściej wykorzystywany w segmencie produktów RTV i ADG. Powszechny dostęp do internetu sprawił, że popularne stało się wykorzystywanie go także w systemach sterowania różnymi urządzeniami.
Najprostszym zastosowaniem internetu jest włączanie i wyłączanie poszczególnych urządzeń za pomocą aplikacji w smartfonie. Można też odbierać informacje z domowych czujek ruchu (ochrona przed nieproszonymi gośćmi) czujek gazu (zabezpieczenie przed awarią kotła gazowego), czujek otwarcia okien (wybicie szyby). Do integracji urządzeń wchodzących w skład bezprzewodowego systemu sterowania domem służą centrale sterujące – z pomocą panelu dotykowego ściennego zintegrowanego z centralą możemy z jednego miejsca sterować wieloma urządzeniami. Taki panel należy zlokalizować w przestrzeni komunikacyjnej, aby po wejściu lub wyjściu z domu uruchamiać poszczególne scenariusze. Przykładowo, wracając do domu, uruchamiamy panel i włączamy domyślny scenariusz, który jednocześnie dezaktywuje alarm, otwiera rolety w oknach oraz włącza światło. Jeśli nie jesteśmy zadowoleni z poszczególnego scenariusza – zawsze możemy wprowadzić modyfikacje.
Oszczędności na ogrzewaniu
Automatyka budynkowa pozwala na racjonalne wykorzystanie energii elektrycznej i cieplnej. To drugie jest możliwe przez zastosowanie bezprzewodowych głowic termostatycznych. Dzięki bezprzewodowej integracji z ściennym panelem mamy pogląd do aktualnej temperatury w poszczególnych pomieszczeniach. Dzięki takiej integracji głowice mogą obniżać temperaturę w domu pod naszą nieobecność lub grzać w trybie ustalonego wcześniej harmonogramu tygodniowego. Dobrym rozwiązaniem jest integracja systemu bezprzewodowego z ogrzewaniem, klimatyzacją, wentylacją mechaniczną oraz z instalacją alarmową, aby uzbrajanie alarmu przy wychodzeniu z domu powodowało automatyczne zmniejszanie wydajności urządzeń lub wyłączanie w celu oszczędzania energii, a rozbrajanie – powrót do normalnego trybu pracy. | Bezprzewodowe sterowanie domem – rozwiązania |
W czasie urządzania łazienki inwestorzy chętnie czerpią inspiracje z pałacowych wnętrz i salonów kąpielowych charakterystycznych dla lat 20. i 30. ubiegłego wieku. Elementy stylu retro najlepiej zastosować w łazience o dużej powierzchni. W niewielkim pomieszczeniu stylowe meble i liczne dodatki nie będą odpowiednio wyeksponowane. Kolorystyka łazienki w stylu retro
Kolorystyka łazienki zaaranżowanej w stylu retro bazuje na dwóch przeciwstawnych barwach: bieli (ewentualnie kości słoniowej, écru) i czerni, które królują na ścianach i podłodze. Dodatki do tego wnętrza powinny mieć odcień starego złota lub srebra. Można wybrać akcesoria łazienkowe w bardziej intensywnym kolorze, na przykład w odcieniach fioletu lub turkusu. Jednak barwy te są zarezerwowane wyłącznie dla dodatków o niewielkich rozmiarach, na przykład dla stylizowanego dozownika do mydła lub mydelniczki.
Płytki ścienne i podłogowe w łazience w stylu retro
Na podłodze w łazience urządzonej w stylu retro wykorzystuje się zazwyczaj płytki o kształcie kwadratu. Układa się je w szachownicę. Charakterystyczne dla tego wnętrza są modele o takich samych wymiarach w dwóch kontrastujących kolorach: czarnym i białym. Czasami stosuje się jasne płytki imitujące marmur. W łazience w stylu retro podłogę okalają listwy przypodłogowe – są wysokie na kilkanaście centymetrów, białe i drewniane.
Na ścianach, a właściwie do metra ich wysokości, układa się płytki ceramiczne w kształcie prostokąta o ściętych brzegach. Formą przypominają cegłę. Powierzchnię powyżej płaszczyzny płytek maluje się wodoodporną farbą w jednym z odcieni szarości. Na ścianie w łazience w stylu retro montuje się też boazerię w połączeniu z tapetą z motywem kwiatów lub w pionowe paski. Wystarczy odpowiednio zabezpieczyć boazerię, aby sprawdziła się w pomieszczeniu o wysokim stopniu wilgotności powietrza.
Wyposażenie łazienki w stylu retro
W łazience urządzonej w stylu retro znajduje się wolnostojąca wanna na zdobionych posrebrzanych lub pozłacanych nóżkach. Najlepiej dopasować do niej stylizowaną muszlę i umywalkę na postumencie lub konsoli. Konsekwencja nakazuje, aby poszukać również stylizowanych baterii. Najlepiej wybrać chromowany lub mosiężny kran z tradycyjnymi kurkami.
Istotnym elementem wystroju łazienki w stylu retro jest bogato zdobione lustro z barokową, masywną ramą. Może być pozłacane lub drewniane. Do oświetlenia pomieszczenia stosuje się stylizowane klinkiety ulokowane po obu stronach lustra. Na ścianach można powiesić obrazy w czarnych ramkach, a na suficie zawiesić kryształowy żyrandol. Odniesienia do okresu międzywojnia podkreślą dodatki – świece i kadzidła. W łazience w stylu retro w oknie wiesza się firanki, najlepiej uszyte z jedwabiu. Na parapecie można ustawić kwiaty w emaliowanym dzbanku.
Meble w łazience w stylu retro
Szafki w łazience urządzonej w stylu retro to najczęściej zabytkowe meble odpowiednio przystosowane do ulokowania w pomieszczeniu narażonym na wilgoć. W tym wnętrzu można również wykorzystać współczesne meble, które zostaną wystylizowane na stare za pomocą odpowiednich uchwytów i nóżek. W łazience nawiązującej do lat 20. i 30. ubiegłego wieku warto ustawić stylizowane, drewniane krzesło, które poza podstawową funkcją sprawi, że stanie się ona salonem kąpielowym.
Łazienka w stylu retro sprawia wrażenie kobiecej i przytulnej. Ważna jest konsekwencja podczas jej aranżacji: należy wybrać dodatki w intensywnych kolorach, a tło, czyli ściany i podłogę, pozostawić neutralne. | Aranżacja łazienki w stylu retro |
Średniowiecze kojarzy się wielu z nas z nudnymi i mrocznymi czasami zacofania, śpiewania psalmów, powtarzania wyuczonych regułek modlitewnych, ciemnotą i zabobonami. Tymczasem wieki średnie to niezwykle fascynujący świat ludzi, którzy wiedli życie pełne niebezpieczeństw i niepewności o jutro. To czasy świętej inkwizycji, czarownic i stosów. Wyjątkowo niebezpieczne dla każdego, kto w jakikolwiek sposób wyszedł przed szereg. Fascynacja Tudorami
Philippa Gregory to pisarka, której dzieła powstały w wyniku ogromnego zainteresowania okresem, kiedy w Anglii rządzili Tudorowie. Były to czasy ogromnego przełomu, gdy król Henryk VIII uwolnił się spod władzy papieskiej i zainicjował powstanie Kościoła Anglikańskiego. By zrozumieć istotę tego wydarzenia, trzeba pamiętać, że papież w owych czasach był jedną z najważniejszych figur politycznych. Każdy z władców chciał mieć jego poparcie i przychylność w czasie wojny i pokoju. Decyzja Henryka VIII była zatem niezwykle zuchwała i odważna, na zawsze zmieniła oblicze europejskiej polityki.
Henryk VIII fascynuje jednak nie tylko ze względu na odwagę w polityce międzynarodowej, ale także z powodu rozstań – czasem krwawych – z żonami. Miał on aż sześć żon, z których nie wszystkim było dane utrzymać się przy życiu.
Wydarzeniom związanym z życiem i panowaniem Tudorów autorka poświęciła wiele swoich książek. Tym razem przenosimy się z wyżyn władzy wprost do prostego ludu, ale także do jego wyższych warstw społecznych. Na tle wydarzeń historycznych obserwujemy życie zwykłych ludzi i wpływ decyzji królewskich na ich los.
Nowy kościół i czarownice
Akcja książki ma miejsce w czasie, gdy król poślubia Annę Boleyn, porzucając swą pierwszą żonę – Katarzynę Aragońską. Taki postępek w owych czasach był nie do przyjęcia. Stary porządek świata runął. W wyniku decyzji króla rozpoczęły się konfiskaty majątków kościelnych i prześladowania wyznawców „starej wiary”.
Na tle tych wydarzeń poznajmy Alys – dziewczynę wychowaną przez zielarkę, która trafia do klasztoru i zostaje mniszką. Jej dobroć i umiłowanie życia wśród sióstr sprawiają, że zapowiada się na wzorową zakonnicę. Niestety, w wyniku wspomnianych wydarzeń jej los zostaje całkowicie odmieniony. Zmuszona jest opuścić klasztor i udać się na zamek lorda, gdzie zostaje wystawiona na pokusy doczesnego świata.
Jej przemiana z pobożnego dziewczęcia w wyrachowaną czarownicę nie pozostawia miejsca na sympatię, choć znając jej rozterki i powody, dla których podejmowała określone decyzje, powinniśmy mieć dla niej więcej zrozumienia. Głównej bohaterki nie darzymy sympatią, ale z niecierpliwością oczekujemy dalszych wydarzeń, które są konsekwencją podjętych przez Alys wyborów.
Życie w średniowieczu
W średniowieczu posądzenie kobiety o bycie czarownicą było proste. Zielarki czy akuszerki nieustannie obawiały się o swoje życie. Wszystko, co nie było możliwe do wyjaśnienia dla ówczesnych ludzi, musiało pochodzić z czarów. Nieustające napięcie związane z tym wątkiem jest z pewnością zaletą książki. Co więcej, poznajemy warunki życia ludzi. Okazuje się, że aby przeżyć, trzeba było ciężko pracować, a każdy kolejny rok wydawał się darem.
Bardzo trudne warunki panujące w domu na wrzosowiskach, gdzie Alys się wychowała, są dla nas wręcz niewyobrażalne. Z pewnością inaczej wyobrażamy sobie także zamek lorda, który okazuje się być zimnym, nieprzyjemnym miejscem. W miarę wygodne życie prowadzą w nim jedynie jego włodarze, podczas gdy damy pani zamku śpią we dwie na pojedynczych siennikach. Takie warunki są jednak znacznie lepsze niż to, co prości ludzie mogą sami sobie zapewnić.
Czarownicadla fanów twórczości Philippy Gregory jest książką rozczarowującą tylko z tego względu, że wśród pozostałych dzieł tej autorki są powieści wybitne w swojej klasie. Jednak jeśli spojrzeć na Czarownicę na tle innych książek tego gatunku, to jest ona z pewnością jedną z najlepszych. Realizm postaci, wydarzeń, otoczenia, życia oraz ciekawa fabuła są warte sięgnięcia po tę pozycję.
Źródło okładki: publicat.pl | P. Gregory, Czarownica – recenzja |
Opony samochodowe wraz z pokonanym przebiegiem zużywają się i nic na to nie poradzimy. Co pewien czas trzeba wymienić je na nowe. Jednak nie tylko naturalne zużycie bieżnika będzie przesłanką do zakupu nowego kompletu opon. Z jakich innych powodów opony wymagają wymiany? Na co warto zwrócić uwagę?
Opony wykonane są z mniej lub bardziej podatnej na zużycie mieszanki gumy. Ich najważniejszą częścią z punktu widzenia bezpieczeństwa jest bieżnik. To jedyny element opony, która styka się z nawierzchnią i zapewnia samochodowi kontakt z drogą. Z tego powodu niezwykle istotne jest, aby bieżnik w naszych oponach był zawsze w dobrej kondycji. Niestety, z czasem ulega on zużyciu, staje się coraz płytszy, traci właściwości i przestaje spełniać swoje zadanie. Naturalne zużycie bieżnika nie jest jedynym powodem wymiany opon na nowe.
Głębokość bieżnika – naturalne zużycie
Według obowiązujących w Polsce przepisów minimalna dozwolona głębokość bieżnika to 1,6 mm. Jeżeli podczas kontroli drogowej okaże się, że nawet w jednej oponie bieżnik jest płytszy, policjant uzna samochód za niesprawny technicznie. A to będzie miało dla kierowcy przykre konsekwencje. Wartość 1,6 mm powinniśmy traktować jedynie teoretycznie. W praktyce dla własnego bezpieczeństwa lepiej nie czekać aż do tak znaczącego zużycia bieżnika. Przy tej wysokości znacząco wzrasta podatność opony na aquaplaning.
Przyjmuje się, że w przypadku opony letniej minimalna bezpieczna głębokość bieżnika to nieco ponad 2 mm, zaś w przypadku opony zimowej – 3–4 mm. Większość opon posiada też tzw. wskaźniki TWI – delikatne zgrubienia w zagłębieniach bieżnika. Jeżeli kostki bieżnika zrównają się z tym zgrubieniem, oznacza to konieczność wymiany opon.
Nierównomierne zużycie bieżnika
Warto zauważyć, że opony w samochodzie nie zużywają się równomiernie. Między oponami pracującymi na osi przedniej, a tymi na tylnej z czasem mogą wystąpić znaczące różnice w głębokości bieżnika. Z tego powodu należy pamiętać, aby głębokość bieżnika sprawdzać na wszystkich czterech oponach. Jeżeli zauważymy dysproporcje w zużyciu, dobrze będzie zamienić opony miejscami. To pozwoli dłużej użytkować komplet.
Jeżeli w samochodzie występuje problem z geometrią i zbieżnością kół, bieżnik opony może zużywać się nierównomiernie. Na przykład jej zewnętrzna część może wycierać się znacznie szybciej niż wewnętrzna. W takim wypadku, nawet jeśli w jednym miejscu na obwodzie głębokość bieżnika będzie prawidłowa, to w innym może już być poniżej dopuszczalnej wartości. Niestety, w takim przypadku opona kwalifikuje się do wymiany. Warto zaopatrzyć się w podręczny miernik głębokości bieżnika i za jego pomocą regularnie kontrolować stan opon, aby odpowiednio wcześnie móc interweniować i wydłużyć ich żywot.
Uszkodzenia ścianki bocznej
To dosyć częsta przyczyna konieczności wymiany opony na nową. Według ekspertów wszelkie wybrzuszenia na ściance bocznej kwalifikują oponę do wymiany. Wybrzuszenia są najczęściej wynikiem uderzenia w przeszkodę (krawężnik, krawędź dziury) i świadczą o tym, że wewnętrzna struktura opony została uszkodzona. Tego typu uszkodzeń nie da się naprawić i grożą one wystrzałem opony. Z tego powodu dyskwalifikują ją z dalszej eksploatacji.
Co innego, jeżeli na ściance bocznej zaobserwujemy „przyszczypania” i ubytki w gumie. W większości przypadków poza względami estetycznymi nie rodzą one poważniejszych problemów. Dla pewności w przypadku wystąpienia uszkodzenia tego typu warto skonsultować się z wulkanizatorem.
Zmiany starzeniowe gumy
Gumowa mieszanka opony ulega starzeniu. W przypadku samochodów używanych zdarza się, że opona osiąga maksymalny dozwolony wiek zanim dojdzie do całkowitego zużycia bieżnika. Przyjmuje się, że nie powinno się używać opon starszych niż 10 lat. Eksperci zalecają jednak wymianę opon na nowe nie później niż po 7 latach od daty produkcji, która jest zapisana na ściance bocznej opony w ciągu cyfr zaczynających się od liter DOT. W starszych oponach powinny nas zaalarmować wszelkie mikropęknięcia gumy, szczególnie w obrębie ścianki bocznej. Ich obecność oznacza, że guma jest już stara i powinniśmy rozejrzeć się za nowym kompletem opon.
Pamiętajmy, że na kondycję opon i to, jak długo nam posłużą, wpływ ma nie tylko styl jazdy, ale również sposób, w jaki je przechowujemy oraz to, czy eksploatujemy je z odpowiednim poziomem ciśnienia powietrza. Warto zaopatrzyć się w podręczny ciśnieniomierz i przynajmniej raz w miesiącu sprawdzić ciśnienie w oponach, co znacznie wydłuży okres ich przydatności. | Kiedy należy wymienić opony na nowe? |
Wycieczka nad morze z maluchami to prawdziwe wyzwanie logistyczne, które wymaga starannych przygotowań. W jakie akcesoria warto się zaopatrzyć, by podczas wypoczynku na plaży nie zaskoczyły nas słowa: „Mamo, muszę do toalety”? Jak zadbać o odpowiednią higienę w morzu piasku? Plaże ze starszakiem
Podczas pobytu na plaży prędzej czy później dziecko będzie musiało skorzystać z toalety. Niestety często położonej dość daleko i w której panują warunki pozostawiające wiele do życzenia. W takim wypadku warto zaopatrzyć się w przenośny nocnik, który wystarczy ustawić w ustronnym miejscu, np. w przebieralni. W sklepach znajdziemy zarówno modele jednorazowe, wykonane z materiałów ekologicznych (głównie sztywnego kartonu), jak i składane, z wymiennym wkładem w formie wygodnego do zawiązania woreczka. Ich ceny wahają się od 6,99 zł za nocnik jednorazowy do nawet 80 zł za model wielokrotnego użytku. Do tego należy doliczyć ok. 25 zł za opakowanie woreczków lub ok. 50 zł za wielorazowy wkład silikonowy, który można myć pod bieżącą wodą. Oczywiście będą nam również potrzebne mokre chusteczki do ciała oraz wersja do wycierania rączek, np. o zapachu owoców cytrusowych lub gumy balonowej. Warto pamiętać, że dziecka nie wolno sadzać na nocnik między plażowiczami – jest to niegrzeczne i nie zapewnia dziecku prywatności – ani pozwalać mu załatwiać się pod drzewem czy za krzaczkami.
Nocnik Tron. Tekturowy nocnik jednorazowy, który bez problemu zmieści się w torebce. Ma chłonny polimerowy wkład z materiałów biodegradowalnych. Szybko pochłania płyny oraz nieprzyjemne zapachy. Ma element umożliwiający wygodne zamknięcie i przeniesienie nocnika. Dzięki wytrzymałej konstrukcji bez problemu wytrzymuje nacisk do 30 kilogramów. Doskonale sprawdzi się na spacerze lub podczas wyjazdów turystycznych. Cena: od 4,99 zł.
Nocnik Potette Plus. Składany nocnik turystyczny, może służyć również jako nakładka na sedes. Można go wyposażyć w jednorazowe wymienne woreczki (doskonale sprawdzą się np. na plaży czy na spacerze) lub wielorazowy silikonowy wkład, który można wygodnie myć pod bieżącą wodą. Nocnik jest lekki, a dzięki niewielkim rozmiarom zmieści się do torby na pieluchy lub kosza w wózku. Antypoślizgowe nóżki wytrzymują obciążenie maks. do 25 kg. Cena: od 69,88 zł.
Noworodki i niemowlęta
Wizyta na plaży z dzieckiem, które jeszcze korzysta z pieluch, jest znacznie wygodniejsza. Przede wszystkim nie trzeba szukać toalety ani ustronnego miejsca do rozłożenia nocnika, żeby maluch mógł się wygodnie załatwić. Wystarczy zabrać ze sobą małe opakowanie pieluch – również tych do pływania, żeby pociecha mogła się popluskać w wodzie – oraz odpowiednie akcesoria. Należą do nich m.in.: przewijak podróżny w formie grubszej składanej maty, mokre chusteczki (przydadzą się również do wycierania zabrudzonej buzi czy rączek) oraz pachnące woreczki na zużyte pieluszki. Warto także pomyśleć o wodoodpornym kremie na odparzenia, który możemy spakować razem z kremem do opalania. Trzeba jednak pamiętać, że plażowy piasek dostaje się absolutnie wszędzie, dlatego akcesoria dla dziecka muszą być spakowane w foliową kosmetyczkę lub woreczek z zamknięciem. Przydać się może ponadto pieluszka flanelowa lub tetrowa do osłonięcia dziecka przed słońcem i zapewnienia sobie prywatności podczas przewijania.
Przewijak Skip Hop Pronto. Zestaw do przewijania składający się z maty z poduszką pod główkę dziecka, kieszeniami na pieluszki, kosmetyki oraz drobiazgi mamy, a także opakowania na mokre chusteczki. Całość składa się do postaci wygodnej saszetki, którą można przyczepić do wózka wygodnym paskiem z klipsem. Wymiary maty do przewijania: 54 cm × 54 cm (po złożeniu 22 cm × 29 cm × 2,5 cm). Do wyboru aż dziewięć różnych wzorów, m.in. trójkąty, zygzaki, serduszka. Cena: 159 zł.
Woreczki Paclan Paklanki. Pachnące woreczki na zużyte pieluszki. Są nasączone płynem, który neutralizuje brzydkie zapachy. Brzoskwiniowy kolor woreczka maskuje jego zawartość, a długie uszy umożliwiają zawiązanie go w wygodny sposób. Wielkość została dopasowana tak, aby w środku bez problemu zmieściła się pielucha w każdym rozmiarze oraz mokre chusteczki, waciki lub inne odpady higieniczne. Woreczek można wyciągnąć z opakowania jedną ręką. Opakowanie zawiera 50 woreczków. Cena: od 4,80 zł/op.
Dzięki odpowiednim przygotowaniom oraz akcesoriom rodzinna wyprawa na plażę będzie prawdziwą przyjemnością. Sprawdź, w co musisz się zaopatrzyć, aby potrzeby twoich dzieci nie zaskoczyły cię w najmniej oczekiwanym momencie! | „Mamo, kupa”! Jak sobie radzić z problemem na plaży |
Każdy z nas marzy, żeby jego mieszkanie wyglądało jak z wnętrzarskiego katalogu. Okazuje się, że stylowe i eleganckie dodatki wcale nie muszą rujnować naszego budżetu. Oto nasze propozycje! Ograniczenia finansowe nie muszą wpływać na to, jakiego charakteru nabierze wnętrze. Często luksusowe dodatki mają swoje tańsze, równie efektowne zamienniki. Oto nasze pomysły na stylowe elementy wyposażenia, które nie zrujnują kieszeni, a sprawią, że pomieszczenia nabiorą charakteru i klasy.
Lustra i ramy obrazów – prosty sposób na eleganckie wnętrze
Lustra kiedyś zarezerwowane były właściwie wyłącznie dla łazienki i przedpokoju. Dzisiaj coraz częściej wieszamy lub stawiamy zwierciadła również w innych pomieszczeniach. W sypialni długie lustro obejmujące całą sylwetkę przyda się podczas kompletowania stylizacji. W salonie lub jadalni taki element wyposażenia optycznie powiększy pokój. Najpiękniej prezentują się kryształowe zwierciadła w bogato zdobionych ramach, ale jeśli nie możemy sobie na takie pozwolić, to również skromniejsze lustro może okazać się strzałem w dziesiątkę. W nowoczesnym, minimalistycznie urządzonym salonie najlepiej wyglądać będzie lustro fazowane, pozbawione ramy. W pokoju, w którym dominuje modny styl skandynawski, lepiej prezentować się będzie lustro w prostej drewnianej oprawie.
box:offerCarousel
Domowa galeria to kolejny prosty sposób na dodanie wnętrzu nieco klasy i smaku. Ściana udekorowana zdjęciami z podróży, ciekawymi grafikami czy rodzinnymi fotografiami będzie pięknie wyglądała w pokoju dziennym. Zdecydujmy się na ramy i ramki o różnej wielkości, jednak postarajmy się, aby były utrzymane w podobnym stylu. Zadbajmy też o odstęp pomiędzy poszczególnymi obrazkami i rozlokowanie ich na ścianie.
Tekstylia – tajna broń w urządzaniu wnętrz
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Często zapominamy, jak dużą rolę w wystroju całego wnętrza grają dekoracje okienne. Jasne, gładkie firanki i ciężkie, lejące zasłony każdemu pomieszczeniu dodadzą klasy i charakteru. Szczególnie zasłony uważane są za ważny wyznacznik stylu. Warto więc zdecydować się na takie, które poza funkcją użytkową będą pełniły też rolę eleganckiej dekoracji. Opadające lekko na podłogę i otulające wnękę okienną będą wyglądały wytwornie, nawet jeśli nie zapłacimy za nie fortuny.
Przy urządzaniu sypialni nie można z kolei zapominać o eleganckiej pościeli. Stylowa pościel z bawełny satynowej nie tylko świetnie wygląda, ale jest też w dodatku bardzo przyjemna w dotyku.
Nie ma też nic przyjemniejszego niż miękka, wygodna kanapa w salonie. Te z luksusowych wnętrz warte są czasem dziesiątki tysięcy złotych, ale i tę z pokoju dziennego można trochę „stuningować”. Wystarczy kilka przyciągających wzrok poduszek dekoracyjnych, które nie tylko sprawią, że kanapa będzie prezentować się bogato, ale w dodatku sprawi, że siedzenie na niej stanie się jeszcze przyjemniejsze.
Rośliny doniczkowe – domowa oaza luksusu
box:offerCarousel
Jednym z mniej skomplikowanych sposobów na wniesienie do twojego mieszkania powiewu wielkiego świata są rośliny. W salonie najbardziej efektowne będą kwitnące kolorowo storczyki, pasujące zarówno do ultranowoczesnych wnętrz, jak i do tych urządzonych bardziej tradycyjnie. Równie duże wrażenie zrobi palma (np. z gatunku daktylowiec kanaryjski), której duże, soczyście zielone liście będą niezwykłą ozdobą. Do łazienki wybierz rośliny, które z powodzeniem zniosą dużą wilgotność powietrza i dość wysokie temperatury. W tych wymagających warunkach dobrze poradzą sobie draceny, bluszcze czy krotony.
Z kolei w sypialni dobrze postawić kwiaty, które oczyszczają powietrze. To m.in. efektowny skrzydłokwiat, klasyczna paprotka czy popularna w naszych domach zielistka Sternberga.
Lampiony i świece – najprostszy sposób na luksus
box:offerCarousel
Ciepłe, przyćmione światło świec sprawi, że każdy pokój wyda się bardziej klimatyczny. Proste świece o kształcie walca w różnych kolorach i o różnej wysokości stworzą niedrogą, a efektowną ozdobę salonu, jadalni, sypialni, a nawet łazienki. Nieco droższe, ale jeszcze ciekawsze, są eleganckie lampiony łączące szkło i chromowany metal. Taka dekoracja prezentuje się szczególnie szykownie w klasycznie urządzonym pokoju dziennym.
Interesujące są też świece zapachowe, które sprawią, że po twoim domu rozniesie się aromatyczna woń kwiatu róży, wanilii, cynamonu albo czego tylko sobie wymarzysz. Takie bogactwo zapachów ma w ofercie choćby kultowa marka Yankee Candle.
Każdemu z nas marzy się mieszkanie urządzone w stylowy i elegancki sposób. Okazuje się, że niedrogimi dodatkami i akcesoriami możemy dodać każdemu wnętrzu klasy i charakteru. | Luksusowe dodatki w dobrej cenie, które dodadzą wnętrzu stylu i szyku |
Rdzewiejące progi to zarówno najczęstszy, jak i najgorszy etap zużycia elementów blacharskich w naszym samochodzie. W większości pojazdów w momencie zauważenia rdzy na progach pojazdu jest już za późno na samodzielną naprawę. Rdza bardzo upodobała sobie progi w naszym pojeździe, ponieważ to one mają najczęstszy – oprócz samego podwozia – kontakt z wodą oraz solą. Niestety, progi są bardzo podatne na działanie rdzy, a co najgorsze – trudno na nich zauważyć początek problemów.
Kiedy możemy samemu naprawić progi w aucie?
Rdzewiejące progi dzielą się na dwa typy: dziurawe oraz z oznakami rdzy. Zarówno te pierwsze, jak i drugie jesteśmy w stanie samodzielnie naprawić, jednak w przypadku progów dziurawych pozostaje jedno małe „ale”, czyli efekt wizualny. Owszem, da się je pokleić przy użyciu żywicy oraz włókna szklanego, jednak bardzo trudno jest zrobić to w sposób idealny. Dlatego jeżeli nasze progi praktycznie od początku, który znajduje się przy przednim kole, do końca umiejscowionego przy kole tylnym są podziurawione, pozostaje nam wybór odpowiedniego warsztatu blacharsko-lakierniczego.
Koszt całej usługi możemy obniżyć, decydując się na samodzielny zakup „repaturek” do naszego pojazdu. Przy wyborze upewnijmy się, że dana repaturka na pewno pasuje do naszego pojazdu – w wielu przypadkach progi do tego samego modelu, ale innego nadwozia, są zupełnie inne. Dla przykładu progi od coupé nie będą pasować do kombi.
Zobacz też: Efektywne, nowoczesne środki do zabezpieczenia podwozia przed zimą
Samodzielna interwencja
Jeżeli na progach zauważyliśmy purchle, to znak, że nie ma na co czekać, bo z dnia na dzień ich stan będzie się znacząco pogarszał. Przed przystąpieniem do pracy zbadajmy ich stan. Postarajmy się delikatnie popukać w purchle, aby zobaczyć, co tak naprawdę kryją. W wielu przypadkach purchawka to wierzchołek góry lodowej, ponieważ po jej pęknięciu możemy ujrzeć sporą dziurę. Jeżeli tak się stanie, musimy zastanowić się, czy warto samodzielnie dokonywać naprawy.
Do przeprowadzenia prac niezbędna będzie wiertarka z drucianą nakładką, papier ścierny, szpachel samochodowy (w przypadku małych ubytków), żywica oraz włókno szklane (w przypadku dużych ubytków czy dziur), podkład i lakier. Na początku musimy pozbyć się starej powierzchni lakieru. Do tego zabiegu użyjmy wiertarki z nakładką. Dla bezpieczeństwa proponuję na czas trwania prac założyć okulary ochronne.
Gdy wyłoni nam się „goły próg”, możemy przystąpić do jego naprawy. W przypadku małych dziur wystarczy nałożyć szpachlę samochodową, która po wyschnięciu wypełni dziurę. Jeżeli dziury okazały się spore, do ich zalepienia musimy użyć włókna szklanego. Najlepszym rozwiązaniem będzie pocięcie włókna szklanego na małe fragmenty, które będziemy po kolei przyklejać. Przed przystąpieniem do naklejania posmarujmy włókno małą ilością żywicy. Po umiejscowieniu włókna szklanego na progu na jej całą powierzchnię należy nanieść żywicę.
Podczas tego zabiegu konieczny jest odpowiedni ubiór – rękawice ochronne, długi rękaw i długie spodnie, ponieważ kontakt skóry z włóknem szklanym nie należy do przyjemnych i może prowadzić do uczulenia. W dalszej kolejności na włókno szklane należy nanieść bardzo cienką warstwę szpachli. Następnie po wyschnięciu powierzchni musimy ją szlifować tak długo, aż osiągniemy gładką powierzchnię.
Po wyszlifowaniu fragment, który będziemy malować, należy dokładnie odtłuścić, wykorzystując do tego benzynę ekstrakcyjną. W kolejnej fazie możemy przystąpić do malowania powierzchni. Na początek podkład, a po jego wyschnięciu – lakier. Wielu użytkowników zamiast lakieru decyduje się na nałożenie bitexu. Wszystko zależy od naszych upodobań. Pamiętajmy tylko, że bitex ma czarny kolor i „barankową” strukturę.
Zobacz również: Regeneracja reflektorów – zrób to sam | Rdzewiejące progi – samemu możesz dużo zrobić |
Idealny dodatek do ciast i wypieków. Sos z białej czekolady doskonale komponuje się z większością deserów. Poniżej przepis na jego przygotowanie. Składniki:
200 g białej czekolady
70 g masła
400 ml śmietany kremówki
Krok po kroku:
Czekoladę ścieramy na tarce. Nad garnkiem z gotującą się wodą ustawiamy miskę i rozpuszczamy w niej masło. Następnie dodajemy 100 ml śmietany. Gdy się podgrzeje, dodajemy czekoladę. Jak czekolada się rozpuści, dolewamy resztę śmietany. Gdy sos jest za gęsty, dodajemy więcej śmietany.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Sos z białej czekolady |
Jak poradzić sobie ze śmiercią bliskiej osoby? Jak poradzić sobie ze śmiercią przyjaciela, która miała miejsce obok nas, na którą mogliśmy jakkolwiek wpłynąć, zrobić inaczej, powiedzieć coś więcej lub przemilczeć? Ostatnia wyprawa
Autor książki Niewidzialne granice Kilian Jornet Burgada oraz jego górski kompan, a zarazem przyjaciel – Stéphane Bross, po wielu wspólnych wędrówkach górskich wyznaczają sobie kolejny bardzo ambitny cel: Mont Blanc. Piękna pogoda daje doskonałe warunki do wysokogórskich wycieczek, a linie grani formują się w łagodny i bezpieczny szlak. W pewnym momencie występ skalny, na którym stoi Stéphane, nieoczekiwanie się załamuje. Mężczyzna umiera, a wraz z nim ginie sens życia Jorneta. Bezsilny, bezradny, dręczony wyrzutami sumienia poszukuje sposobu na powrót do normalnego funkcjonowania.
Jornetowi bardzo ciężko było pogodzić się z wypadkiem, wręcz nie dopuszczał do siebie myśli, że jego przyjaciel już nigdy nie wyruszy z nim na wyprawę. Kłębiące się czarne myśli okrutnie go męczą i sprawiają ból nie do zniesienia. Pojawiają się pytania bez odpowiedzi: „dlaczego nie podał ręki?”, „dlaczego to nie on stał w tamtym miejscu?”. Jedyne, czego pragnął, to znaleźć się z dala od ludzi, złych myśli, smutku, oderwać się od rzeczywistości.
Nowa podróż i nadzieja
Sposobem Jorneta na poprawę swojego stanu było czytanie, bieganie, zaszycie się na kilka dni w jednym ze schronisk, ucieczka w alkohol i przygodnie poznane kobiety. Niestety, to wciąż nie dawało mu spokoju i ukojenia. Gdy tylko nadarzyła się okazja, by wyruszyć w kolejną górską podróż, nie zawahał się nawet przez chwilę. Wraz z dwoma kompanami, Thomasem i Aleksandrem, wybrali Nepal i jego najbardziej odległe zakątki. Podczas podróży odwiedzają wioski, w których panuje tropikalny upał i poznają ludzi żyjących z dala od gwaru i zgiełku, aż w końcu przychodzi czas na wspinaczkę, która wiąże się z ogromnym ryzykiem, bólem i walką ze swoimi słabościami.
Niewidzialne granice to w pewnym sensie pamiętnik autora, który jest próbą pogodzenia się i rozliczenia z przeszłością. To książka, która skłania do przemyśleń o swoich sukcesach i porażkach, o marzeniach. Pełno w niej szczerych wyznań, myśli, a nawet fragmentów poetyckich.
Czytając powieść Kiliana Jorenta, z łatwością można sobie uświadomić, jak istotne jest słuchanie siebie, swojej intuicji, by nie zagubić się w zawiłościach współczesnego świata. Czasami można odnieść wrażenie, że Jornet chce na siłę zaszczepić czytelnikom prawdy życiowe, umoralnia, uczy, jak żyć, co po pewnym czasie może okazać się męczące. Jednak każdy znajdzie dla siebie motywujący i inspirujący fragment.
Nie ma znaczenia, czy biegasz, lubisz sporty ekstremalne, chcesz zostać pisarzem albo nauczycielem – jeśli o czymś marzysz, przeczytaj tę powieść, by zmienić swoje nastawienie i postrzeganie świata. Zadaj sobie pytanie, czym jest tak naprawdę życie, jaki jest jego sens i cel.
Źródło okładki: wsqn.pl | Kilian Jornet Burgada, Niewidzialne granice – recenzja |
Dermokosmetyki są znane przede wszystkim jako kosmeceutyki lub kosmetyki apteczne, co jednak nie znaczy, że są dostępne wyłącznie tam. Są to preparaty, które działają podwójnie – leczą i pielęgnują. Większość z nich jest hipoalergiczna, a więc przeznaczona również dla osób o bardzo wrażliwej skórze. Zawierają bardzo mało konserwantów, a ich skład jest dopracowany tak, aby sprostać wymaganiom nawet najbardziej wymagających osób. Dermokosmetyki kojarzą nam się przede wszystkim z kremami do twarzy i balsamami do ciała, ale znajdziesz wśród nich również takie, które zadbają o zdrowie i wygląd twoich włosów. To produkty do zadań specjalnych i warto mieć je na swojej półce.
Garnier Neril tonik na porost włosów
To jeden z najlepszych produktów do włosów słabych, wypadających, a także tych, które bardzo wolno rosną. Od wielu lat jest ceniony zarówno przez kobiety, jak i mężczyzn. Nic dziwnego, długotrwałe stosowanie daje bardzo dobre rezultaty. Powinny go używać również osoby cierpiące na delikatny łupież. Garnier Neril tonik na porost włosów pomaga odzyskać gęstość, sprężystość i siłę włosom, których cebulki są uszkodzone przez choroby, złą dietę, podrażnienia skóry głowy czy niedrożność kanalików włosowych.
Vichy Dercos Neogenic na łysienie
To seria przeznaczone przede wszystkim dla osób, które zauważyły u siebie pierwsze objawy łysienia. Kosmetyki Vichy Dercos Neogenic zapewniają kurację odżywczą dla cebulek włosów. Co wyróżnia te produkty na tle pozostałych? Innowacyjna formuła – dzięki opatentowanej przez Vichy nowej cząsteczce STEMOXYDINE 5%, produkt zapewnia komórkom macierzystym optymalne środowisko, a tym samym pobudza ich do prawidłowego funkcjonowania. Skuteczność kosmetyku została potwierdzona klinicznie – stosowanie go przywraca objętość, zwiększa ilość i gęstość włosów.
Nizoral szampon przeciwłupieżowy
Zaburzenie prawidłowego pH skóry głowy jest jedną z głównych przyczyn powstawania łupieżu. Nizoral szampon przeciwłupieżowy to dermokosmetyk, dzięki któremu pozbędziesz się choroby bardzo szybko i skutecznie. To lek przeciwgrzybiczy przeznaczony do stosowania miejscowego na skórę głowy. Szampon poradzi sobie również z ostrym łupieżem i łojotokowym zapaleniem głowy. Usuwa świąd, zmniejsza przetłuszczanie się włosów i łuszczenie się skóry.
Biovax odżywka bez spłukiwania do włosów farbowanych
Włosy farbowane wymagają zupełnie innej pielęgnacji i odżywienia. Kosmetyki przeznaczone specjalnie dla nich powinny nie tylko odżywiać, ale też chronić kolor.Biovax odżywka bez spłukiwania do włosów farbowanych ma dwufazową formułę, dzięki której włosy otrzymują wszystko to, czego najbardziej potrzebują. Znajdziesz w niej proteiny, które wypełnią ubytki w strukturze włosów, lipidy uzupełniające cement międzykomórkowy, witaminy i minerały odpowiedzialne za prawidłowy wzrost, cukry o właściwościach nawilżających oraz cenną acerolę – bogatą w witaminę C, która jest silnym przeciwutleniaczem chroniącym strukturę włosów przed wolnymi rodnikami, które niszczą włókna twoich kosmyków.
Seboradin maska z naftą kosmetyczną do włosów matowych
Nafta kosmetyczna – główny składnik maseczki – była wykorzystywana w pielęgnacji włosów już przez nasze prababcie. Seboradin maska z naftą kosmetyczną to tradycyjna receptura, która pozwala na odzyskanie błyszczących, zdrowych i pełnych energii włosów. Oprócz nafty kosmetycznej znajdziesz w niej: drożdże piwne, ekstrakt z jajka, olej arganowy, aktywny kompleks rośliny i proteiny mleczka jedwabiu. Samo zdrowie! | Dermokosmetyki do włosów – sprawdź, których potrzebujesz |
Czy do kilkunastoletniego samochodu można wlać płyn hamulcowy nowej generacji? Zwykle jest to zły pomysł. Sprawne hamulce to podstawa. Zapewniają bezpieczeństwo wszystkim użytkownikom dróg. Tylko w pełni sprawny układ sprawi, że samochód zahamuje wtedy, kiedy tego chcemy. Zazwyczaj kierowcy ograniczają się do zbadania stanu tarcz i klocków, natomiast płyn hamulcowy traktują po macoszemu. Jeśli jednak znajdzie się grono, które dojrzeje do decyzji o jego wymianie, pojawia się problem, jakie oznaczenie na płynie wybrać i czy ma ono znaczenie. W rezultacie zarówno do tych samochodów, które niedawno zjechały z linii produkcyjnej, jak i tych z przełomu wieków wlewamy taki sam płyn. Takie działanie jest nie tylko nieekonomiczne, ale przede wszystkim niebezpieczne dla układu. Za co odpowiada płyn hamulcowy, jakie są jego rodzaje, i który wybrać do konkretnego modelu samochodu?
Dlaczego wymiana płynu hamulcowego jest tak ważna?
Płyn hamulcowy odgrywa w całym układzie istotną rolę. Naciśnięcie pedału hamulca powoduje wzrost ciśnienia w układzie. To właśnie dzięki płynowi siła, z jaką wciskamy pedał, jest przekazywana na klocki hamulcowe, które odpowiadają za zmniejszenie prędkości pojazdu. Bez wymiany płynu układ nie będzie w stanie poprawnie pracować, a w konsekwencji hamulce staną się słabsze. Płyn hamulcowy jest higroskopijny, co oznacza, że pochłania wilgoć z powietrza. Obecność wody w układzie nie sprzyja hamulcom. Wręcz przeciwnie – znacznie obniża ich skuteczność. Woda, która dostaje się do zbiorniczka, obniża najważniejszy parametr płynu, jakim jest temperatura wrzenia. Dostępne na rynku płyny hamulcowe w większości mają temperaturę wrzenia przekraczającą 200 stopni Celsjusza (zazwyczaj 230–260 stopni Celsjusza). Jeśli jednak w układzie pojawi się niewielka ilość wody, jego działanie ulega drastycznemu pogorszeniu, temperatura wrzenia spada (nawet poniżej 180 stopni Celsjusza), a to może spowodować opóźnienie hamowania. Najprościej mówiąc, przy hamowaniu dojdzie do zagotowania płynu, a powstałe bąbelki powietrza uniemożliwią przejście ciśnienia przez pompę koniecznego do zatrzymania pojazdu.
Nie każdy płyn do każdego samochodu
W sprzedaży jest kilka rodzajów płynów hamulcowych. Jak na podstawie oznaczeń na etykiecie płynu wybrać odpowiedni do układu hamulcowego konkretnego auta?
Departament Transportu (DOT) klasyfikuje płyny według swojej specyfikacji, biorąc pod uwagę ich temperaturę wrzenia oraz tzw. lepkość. W rezultacie do wyboru są płyny DOT3, DOT4, DOT5 i DOT5.1. Płyny z oznaczeniami 3, 4 oraz 5.1 są produkowane na bazie poliglikolu, natomiast 5 to płyn silikonowy.
Należy pamiętać, że płynów glikolowych nie wolno mieszać z silikonami! Dozwolone są natomiast łączenia w swojej grupie (np. DOT3 z DOT4). W sprzedaży są także płyny o oznaczeniu R-3 oraz DOT4LV. To również są płyny PAG (glikolowe), więc można je łączyć z glikolową grupą DOT. Im wyższy indeks na etykiecie, tym wyższa temperatura wrzenia i teoretycznie lepszy płyn, jednak prawda jest taka, że nie ma większego sensu wlewać płynu o wyższym DOT, niż przewidział to producent samochodu.
box:offerCarousel)
Należy pamiętać, że układy hamulcowe w starszych samochodach były projektowane w inny sposób niż pojazdy, które dzisiaj wyjeżdżają z salonów. W starszych samochodach temperatura, jaka powstaje podczas hamowania, nie jest aż tak wysoka, jak w autach nafaszerowanych nowoczesnymi systemami wspomagającymi hamowanie. Możemy więc zastosować w nich płyn o niższej temperaturze wrzenia. Warto jednak zdecydować się na płyn o nieco większej lepkości, kilkunastoletnie samochody mają bowiem bardziej zużyty układ. Zastosowanie w nich płynu o małej lepkości może sprzyjać wyciekom. Obniżenie lepkości płynu hamulcowego powoduje przyspieszenie działania systemu ESP. Jeśli samochód nie ma stabilizacji toru jazdy, zastosowanie w nim takiego płynu mija się z celem.
Jak często wymieniać płyn hamulcowy?
Wymiany płynu hamulcowego według producentów należy wykonywać co dwa lata lub po przejechaniu 60 tys. km. Samochody wyposażone w systemy ESP i EBP są szczególnie wrażliwe na słabej jakości płyn. Jeśli jego lepkość będzie za duża, zaczną działać z opóźnieniem, a to nie wróży niczego dobrego. Jeśli czujemy się na siłach, sami możemy dokonać wymiany płynu. Czasami warto jednak powierzyć pracę fachowcom, którzy zajmują się tym na co dzień. Niedokładne spuszczenie starego płynu lub słabe odpowietrzenie układu doprowadzi do obniżenia skuteczności działania hamulców.
Aby układ hamulcowy jak najdłużej działał skutecznie, pamiętajmy, by podczas zjazdu stromą drogą jak najmniej wykorzystywać pedał hamulca, a w dużej mierze spowalniać pojazd silnikiem w wyniku zredukowania biegu na niższy. Długotrwała jazda na hamulcu może bowiem doprowadzić do zagotowania płynu. Jeśli chodzi o płyn, stosujmy zalecany producenta samochodu.
) | Jaki płyn hamulcowy do starego auta? |
Masz już w domu hantle, sztangę, TRX, drążek, piłkę szwajcarską, ale zastanawiasz się jeszcze nad uzupełnieniem tego wyposażenia, żeby cały czas dbać o wysoką jakość treningu i poddawać mięśnie różnym bodźcom? Jeżeli tak, dowiedz się, jak wygląda tubing i sprawdź ten trening na własnej skórze. Taka guma jest praktyczna, nie zajmuje dużo miejsca i przede wszystkim można z nią wykonywać szereg ćwiczeń o charakterze siłowym. Tubing, taśmy i ekspander
Tubing jest elastycznym, gumowym rekwizytem, z powodzeniem wykorzystywanym na zajęciach grupowych i treningach personalnych do wzmacniania mięśni. W tej samej grupie mieszczą się ekspander i elastyczne taśmy (TheraBand®). Mogą ich używać osoby w różnym wieku i o różnym stopniu zaawansowania. Taki trening jest bezpieczny, a jego intensywność da się w prosty sposób modyfikować. Dzieje się tak dzięki prostocie samej idei, w oparciu o którą działa.
Tworzywo, z którego są wykonane te pomoce, wymaga określonej siły, by je rozciągnąć. Poza tym angażujemy mięśnie, chwytając taśmy czy gumy oburącz i jednorącz, stając na nich lub układając je w określony, celowy sposób na ciele i wykonując odwodzenia, przywodzenia, zgięcia, wyprosty oraz ich różne kombinacje. Możemy także przyrząd przymocować do ściany bądź poprosić drugą osobę, by go stabilnie przytrzymała (powinna być to osoba o porównywalnej lub większej masie niż nasza). Dopuszczalne jest również wiązanie taśm. Ćwiczenia z tubingiem mogą wymagać włożenia weń wysiłku, który równa się pokonaniu oporu od 5 do 130 kilogramów. Są to więc powtórzenia o naprawdę solidnym oddziaływaniu na muskulaturę.
Czy tubing jest dla ciebie?
Trening z tubingiem inspirowany jest w dużym stopniu technikami rehabilitacyjnymi. Można go wykorzystywać, gdy chcemy przywrócić sprawność ruchową w określonym stawie po urazie, jako element profilaktyki (po prostu wzmacniając mięśnie i uruchamiając również te, które stabilizują kręgosłup), amatorskiego treningu lub do poprawy wyników sportowych w różnych dyscyplinach. Można np. ustawić tubing pod stopą, przymocować go do mocnego elementu i ćwiczyć siłę kopnięcia. Guma powoduje dodatkowy opór (oprócz powietrza) i ćwiczenie – mimo że w dalszym ciągu przebiega w otwartym łańcuchu kinematycznym – jest już znacznie utrudnione. Tubing można używać podczas przebiegu całej części właściwej treningu lub włączyć pojedyncze ćwiczenia z nim do treningu obwodowego jako jeden z elementów całości. Wpływamy na intensywność poprzez dobór modelu i sposób samego użycia (np. gdy złapiemy za końce będzie nam go łatwiej rozciągnąć, niż gdy chwycimy dłońmi bliżej środka).
Wybór sprzętu
Jeżeli chodzi o wybór samego sprzętu, przed zakupem dobrze jest się zastanowić, którego tak naprawdę potrzebujemy. Nie warto kupować w pośpiechu, gdyż w tym wypadku kolor często ma istotne znaczenie. Informuje nas o rodzaju oporu, jaki stawia dana taśma. Symbolika barw odpowiada oznaczeniom producenta, więc po prostu należy zapoznać się z ich dokładnymi parametrami (dla przykładu taśmy Thera Band® występują w 8 kolorach (od najlżejszego oporu) – beżowym, żółtym, czerwonym, zielonym, niebieskim, czarnym, srebrnym i złotym. Warto sprawdzić, czy kontakt z danym tworzywem nie wywołuje reakcji alergicznych albo wybrać model specjalnie dla osób wrażliwych.
Rekwizyt łatwo zwinąć i zapakować, gdy planujemy udać się w podróż, a nie chcemy rezygnować z treningu siłowego. Daje nam on wówczas poczucie pewności, że znajdziemy warunki, by go wykonywać. Potrzebny nam będzie tylko kawałek podłogi.
Zainwestuj niewiele i wzmocnij swoje mięśnie. Korzyści są zdecydowanie większe niż koszty, więc bilans jest jak najbardziej dodatni. | Zalety tubingu |
Zwiewne i lekkie sukienki, to podstawa letnich stylizacji. Zwłaszcza te z kobiecymi dodatkami cieszą się szczególnie duża popularnością w sezonie wiosna-lato 2017. Falbanki, to absolutny must have, dlatego przed dokonaniem zakupu sukienki, warto wziąć je pod uwagę. Podpowiadamy jak je nosić i z jakimi dodatkami łączyć. Zwiewne sukienki z falbankami, to gorący trend tego sezonu. W sklepach pojawiają się w wielu różnych wariantach kolorystycznych o oryginalnych wzorach. Im więcej się na nich dzieje, tym lepiej. Jeśli i nam przypadły do gustu, ale nie wiemy, jak je łączyć, by prezentowały się efektownie i niepowtarzalnie – warto przeczytać poniższy artykuł.
Zwiewne sukienki z falbankami – jak je nosić?
Nie ma nic prostszego, niż odpowiedni dobór stylizacji z sukienką z falbankami w roli głównej. Lekkie tkaniny i delikatne detale, to niezwykle kobiece akcenty, do których warto dołączyć romantyczne i subtelne dodatki. Z łatwością można uzyskać ciekawy i oryginalny zestaw, a’la sportowy szyk. Wszystko zależy od wybranego fasonu, a następnie odpowiedniego doboru obuwia oraz biżuterii. Poniższe wskazówki z łatwością, rozwieją wszelkie wątpliwości, związane z doborem letniej i niepowtarzalnej stylizacji.
Wersja sportowa
Sportowy styl przeszedł niemałą ewolucję. Od szerokich dresów i oversizowych bluz z kapturem, po łączenie sportowych elementów garderoby z ołówkowymi spódnicami czy sukienkami. Szczególnie zwiewne modele zasługują na uwagę. Sukienki z delikatnych tkanin w połączeniu z satynową bomberką, trampkami lub zamszowymi sneakersami, pomogą uzyskać ciekawy efekt. Niezbędnym dodatkiem, będzie czapka z daszkiem z oryginalnym wzorem i torba na ramię w neonowym kolorze.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Wersja casualowa
W przypadku stylu casualowego i zwiewnej sukienki z falbankami, mamy nieograniczone możliwości stylizacyjne. Wybrany zestaw, warto uzupełnić skórzaną ramoneską lub kamizelką z frędzlami. Obecnie na topie są nubukowe elementy garderoby, dlatego zamiast klasycznych ramonesek, postawmy na wersję zamszową. Do zaproponowanej stylizacji idealnie pasują balerinki, a w przypadku chłodniejszych dni – warto postawić na ażurowe botki. Nie można zapominać o odpowiedniej biżuterii. Długie kolczyki i błyszczące bransoletki, to absolutny must have tego sezonu.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Wersja elegancka
Kto powiedział, że sukienki ze zwiewnych tkanin nie współgrają ze stylem eleganckim? Nic z tych rzeczy! Wystarczy odpowiednio je połączyć, a spektakularny efekt końcowy gwarantowany. W tym przypadku, koniecznie pamiętajmy o dodatkach. Zamiast skórzanych akcentów, lepiej postawmy na subtelne dodatki. Ramoneskę, warto zamienić na bawełniany żakiet, a płaskie obuwie na klasyczne szpilki. To samo dotyczy biżuterii – delikatne złote lub srebrne kolczyki, zamień na efektowny zegarek na pasku. Nie zapomnij o małej torbie na ramię – to jest to! Jeśli uważamy, że w tym zestawie jest za mało dodatków, wtedy śmiało możemy dopełnić stylizację oryginalną opaską we włosach. Producenci oferują wiele ciekawych modeli, począwszy od cienkich, gumowych opasek, skończywszy na kryształkowych wersjach wiązanych sznureczkami.
Uwielbiasz sukienki z falbankami, ale obawiasz się uzyskania przestarzałego efektu? Bez obaw, w tym sezonie projektanci wychodzą naprzeciw oczekiwaniom i zamiast babcinych wzorów, mamy do dyspozycji wiele efektownych modeli. Nie wierzysz? Sprawdź powyższe stylizacje i przekonaj się sama, jak łatwo uzyskać zamierzony efekt. | Zwiewne sukienki z falbankami – jak je nosić i z czym łączyć? |
Końcówka starego i początek nowego roku to perfekcyjny moment na wprowadzenie do swojej kosmetyczki trochę błyszczącego szaleństwa. Bale, imprezy świąteczne, spotkania w gronie znajomych, studniówki i karnawał… W tych miesiącach naprawdę możemy poszaleć! Kosmetyki gwarantujące elegancki, stylowy blask to jeden z najmocniejszych trendów ostatnich sezonów. Rozświetlacze z roku na rok zyskują coraz większą popularność. Widać to zwłaszcza wśród blogerek i youtuberek, a także najbardziej znanych makijażystów na Instagramie. Skąd takie powodzenie trendu na używanie rozświetlaczy? Wszystkiemu winne są gwiazdy oraz spektakularne metamorfozy zwykłych dziewczyn. Znane aktorki, piosenkarki czy modelki zazwyczaj zachwycają idealną, zdrową skórą. Okazuje się jednak, że to nie zasługa nienagannej cery celebrytek, ale umiejętności odpowiedniego malowania i znajomości pewnych trików makijażowych. Wizażyści współpracujący z aktorkami czy modelkami nie szczędzili komentarzy o tym, jakie produkty oraz sposoby ich nakładania sprawiają, że cera wydaje się perfekcyjna. Okazało się, że spektakularny efekt powodują rozświetlacze o różnych konsystencjach i kolorach.
Równie duży wpływ na popularność kosmetyków miały metamorfozy, które możemy oglądać w mediach społecznościowych. Niezwykle często możemy natknąć się na filmy, w których w kilkadziesiąt sekund zwykła dziewczyna zmienia się w prawdziwą gwiazdę. Dzieje się tak za sprawą odpowiedniego makijażu, ale jednym z głównych kosmetyków powodujących przemianę jest rozświetlacz i jego właściwości.
Poznaj różnicę!
Na początku przygody z rozświetlaczami warto dowiedzieć się, czym one dokładnie są. Puder rozświetlający może występować w dwóch rodzajach, każdy rodzaj ma zupełnie inne zadanie.
Puder rozświetlający – jego cechą szczególną jest brak drobinek, błysku i skrzących się składników formuły. Zazwyczaj to bardzo lekki puder, którego zadaniem jest utrwalanie makijażu oraz jego rozjaśnianie. Używamy go w miejscach, które chcemy uczynić bardziej widocznymi, dzięki czemu odciągamy wzrok od innych części twarzy, ukrywając nasze mankamenty. Te strategiczne pola to np.: środek brody, czubek nosa i czoła, linie pod żuchwą, miejsca pod oczami, które wcześniej rozjaśniliśmy korektorami kryjącymi niedoskonałości i zasinienia. Pudry rozjaśniające mają bardzo jasne kolory; zazwyczaj jest to subtelny beż, kość słoniowa, a nawet biel.
Błyszczący puder rozświetlający, popularnie nazywany rozświetlaczem – to właśnie ten produkt ma za zadanie dodawać błysku. Może mieć postać perłowej tafli, złotych drobin. Produkt nie nadaje się do utrwalania makijażu, gdyż może podkreślać niedoskonałości cery oraz osadzać się w porach i załamaniach skórnych. Poza tym rozjaśnianie twarzy nie jest tożsame z jej rozświetlaniem. Błysk chcemy uzyskać na łuku kupidyna, pod łukami brwiowymi, na kościach jarzmowych i skroni oraz na obojczykach. Pozostałe miejsca chcemy rozjaśnić, by prezentowały się zdrowo i naturalnie. Migoczące formuły nie sprzyjają naturalnemu efektowi, ale zdecydowanie upiększają każdy makijaż.
Wybierz produkt dobry dla siebie
Rozświetlacze różnią się od siebie nie tylko błyskiem i kolorem, ale również konsystencją. Wybierając produkty odpowiednie do typu naszej skóry, preferencji oraz czasu, jaki chcemy poświęcić na tworzenie make-upu, możemy znaleźć kosmetyk uniwersalny i wielofunkcyjny. Dobrze dobrana formuła pomoże osiągnąć idealny makijaż. Na rynku dostępnych jest wiele typów rozświetlaczy.
Rozświetlacz w kamieniu – najbardziej popularna i znana forma rozświetlania, czyli mocno sprasowany i zbity puder z zatopionymi drobinami. Jego pigmentacja zależy od produktu oraz sposobu aplikacji, ale zazwyczaj pudry w kamieniu oferują najmocniejszy błysk. Mogą tworzyć tzw. taflę na skórze, która przypomina kolorowe, mieniące się skarby. Kosmetyki zawierają w swoich składach drobiny, zatem mogą służyć do wykonania również bardziej brokatowego wykończenia. Ten typ produktu sprawdzi się zarówno przy makijażu codziennym, jak i wieczorowym – w zależności od tego, jak mocno będziemy go używać.
Rozświetlacz w kremie – to produkt, który dobrze sprawdza się przy lekkim, niewidocznym makijażu. Ma formę kremową i zazwyczaj bardzo subtelne wykończenie. Możemy używać go na kilka sposobów: jako rozświetlającej bazy pod makijaż, jak również (przy pięknej cerze) samodzielnie, zamiast fluidu. Kosmetyk da się zmieszać z podkładem, by dodać nieco blasku cerze. Idealnie nadaje się jako rozświetlacz na skronie czy obojczyki. Warto pamiętać, aby kremowy produkt wklepywać gąbeczką lub bardzo delikatnie palcami, tak by nie rozmazać podkładu. Sprawdzi się również wcześniejsze przypudrowanie skóry, a następnie nałożenie kremowego produktu.
Rozświetlacz w kształcie pyłku lub kuleczki – gdyby sięgnąć pamięcią do kosmetyków sprzed kilkunastu lat, to okazałoby się, że prototypami dzisiejszych rozświetlaczy były kuleczki brązujące lub te z perłowym wykończeniem, a także skrzące się pyłki. Dzisiaj są również dostępne na rynku, ale ich zadanie to nie tylko nadawanie błysku, ale i korekta koloru czy nadanie subtelnego efektu glow na całym ciele. Perełki to kosmetyk dla osób, które cenią sobie czas i które zamiast pełnego błysku potrzebują rozświetlonej, zdrowo wyglądającej cery. Przy skórze suchej perły mogą być stosowane zamiennie z pudrem wykończeniowym. Natomiast pyłek znacznie lepiej sprawdza się jako kosmetyk do ciała, np. dodany do balsamu nawilżającego. Chyba że mamy ochotę zabłysnąć podczas balu – wówczas nie żałujemy sobie pudru, a migotliwe świecidełka obficie nanieśmy na dekolt, ramiona, ręce czy nogi.
Rozświetlacz w sticku – wygląda dość podobnie jak produkt kremowy, ale ma znacznie bardziej zwartą formułę i potrafi zupełnie inaczej zachowywać się na skórze. Rozświetlacze w stickach mają ułatwić aplikację produktu. Dzięki precyzyjnemu kształtowi możemy idealnie rozprowadzić kosmetyk na twarzy. Zanim przejdziemy do rozjaśniania, sprawdźmy, czy stick nie zetrze fluidu. Niestety wiele z tych produktów ściera poprzednie warstwy makijażu, chyba że wybierzemy formułę, która po nałożeniu na skórę zmienia się w… puder! To najlepsza możliwość, bo zyskujemy precyzję nakładania i świetną formułę do blendowania. Sticki dają zazwyczaj delikatne rozświetlenie, to dobra baza dla produktu w kamieniu, który utrzyma się znacznie dłużej na skórze, jeśli będzie miał kremowo-błyszczący podkład.
Rozświetlacz w płynie – nabłyszczające kropelki w płynie to dość nowy produkt na rynku, choć wydaje się bardzo oczywisty. Jego użycie jest proste: kropelki dodajemy do podkładu lub kremu i aplikujemy na skórę. Ich zadaniem jest sprawienie, by kryjący i ciężki pokład zyskał na lekkości, a nasza cera nabrała zdrowego blasku. To świetny sposób na przywrócenie skórze młodzieńczego wyglądu, bez strat na mocy krycia podkładu. To dobre rozwiązanie dla wszystkich, którzy cenią sobie trwałe ukrywanie niedoskonałości, a jednocześnie chcą, by twarz była bardziej nawilżona i pokryta delikatnym błyskiem. Kropelki również sprawdzą się przy cerze suchej, w ich formule zazwyczaj znajdują się składniki nawilżające. Muszą na nie uważać jedynie posiadaczki cery tłustej, gdyż rozprowadzenie na skórze produktu błyszczącego może spowodować mocniejsze świecenie i przetłuszczanie się cery.
Kolory idealne dla każdego
Podobnie jak konsystencja, tak i kolorystyka rozświetlaczy powinna być dopasowana do naszych preferencji i odcienia skóry. Oczywiście, że będą osoby, dla których blask ma być przede wszystkim wyrazisty oraz takie, które nie boją się eksperymentować z najbardziej ekstrawaganckimi barwami (np. na rynku pojawił się rozświetlacz w kolorze czarnym ze srebrnymi drobinami, spodoba się on przede wszystkim makijażystom i kosmetycznym testerom). W klasycznym dziennym makijażu lepiej pozostać przy mniej oryginalnych barwach.
Kolor złoty – to chyba najbardziej pożądana barwa rozświetlenia, a także najczęściej spotykana. Zazwyczaj możemy znaleźć dwa typy wykończeń – ciepłe i zimne. Te pierwsze ma rudawe, bursztynowe wykończenie i blask, natomiast zimniejsze złoto wpada w lekko niebieskawe, sine lub szare tony. Są to niuanse, które dostrzegamy dopiero po aplikacji na skórze. By nigdy nie popełnić błędu, kiedy nie jesteśmy pewne, jaki odcień ma nasza skóra – najlepiej poszukać koloru szampańskiego, który zawiera i ciepłe, i chłodne nuty, przez co jest najbardziej uniwersalny. Warto mocniej skupić się na intensywności wykończenia kosmetyku. Im mocniejsza złota barwa, tym bardziej wieczorowy efekt. Złoto pięknie komponuje się zarówno z lekkim, dziennym makijażem, jak i wieczorowym make-upem w stylu glam. Pasuje do każdej stylizacji. Ciekawą nowinką są również złote rozświetlacze opalizujące na różowo, czyli tzw. rose gold. Ten typ kosmetyku idealnie sprawdza się na ciemnych karnacjach, jak również przy błękitnych oczach – pięknie podbija kolor tęczówek.
Kolory srebrny i perłowy – te dwa odcienie to najczęściej kupowane kolory rozświetlaczy. Choć wydaje się, że pasują raczej do chłodnych karnacji, to istnieje wiele wariantów, w których sprawdzą się przy cieplejszych cerach. Najważniejsze jest dopasowanie odcienia rozświetlacza do naszego makijażu. Przy ciepłych tonach na oczach czy łososiowym różu na policzkach lekko perłowe wykończenie na szczycie łuku kupidyna może stanowić idealną równowagę. Srebrne odcienie mają jednak tendencję do mocnego rozjaśniania skóry, więc ich aplikacja powinna być delikatna. Wystarczy mgiełka koloru, by uzyskać wyrazisty efekt na ciepłej, żółtawej skórze, jaką ma większość Polek. Perłowe kolory mają w sobie zazwyczaj odcienie błękitu, różu, zieleni i fioletu. Dają nieco bardziej neutralny odcień, ale łatwo z nimi przesadzić. Jeśli jesteśmy posiadaczkami śnieżnobiałej cery, wówczas postawmy na srebrne, a nie złote rozświetlenie.
Odcienie hologramu – to w tym roku jeden z najgorętszych trendów. Hologramowe rozświetlacze, których bazą jest zazwyczaj kolor srebrny i perłowy, subtelnie przechodzący w błękity, fiolety, czasem również i różowe odcienie. Nie jest to kosmetyk do codziennego stosowania, chyba że w bardzo niewielkiej ilości. Pięknie komponuje się na chłodnych karnacjach, ale również w zestawieniu z chłodnymi różami. Holograficzne rozświetlenie może być bardzo ciekawym kontrastem dla ciepłego makijażu oka, np. rudościami, złotem, miedzią. W bardziej klasycznym zestawieniu, czyli z czernią i srebrem, hologram nie będzie tworzył tak rzucającego się w oczy efektu. Holograficzne rozświetlacze możemy spokojnie stworzyć samodzielnie poprzez mieszanie ze sobą perłowego, srebrnego i fioletowego cienia do powiek lub pigmentu.
Odcienie tęczy – równie szaloną alternatywą, która w tym roku święci triumfy jest rozświetlacz w kolorach tęczy. Bez wątpienia jego największą siłą przyciągania było ułożenie w paletach – niewielkie, barwne, tęczowe pigmenty tworzą prawdziwie baśniowy klimat. Noszenie ich na co dzień jest trudnym zadaniem. Na policzkach faktycznie tworzymy kolorową chmurę barwnika, która wygląda dość kontrowersyjnie… do czasu jej rozmycia. Wielobarwna mgiełka znacznie lepiej (a przynajmniej bardziej tradycyjnie) prezentuje się po zmieszaniu wszystkich błyszczących pudrów. Tak bajkowy makijaż policzków będzie pięknie prezentował się z subtelnie zaznaczonym okiem i szminką w wersji nude.
Kolor różowy i fioletowy – te dwa typy rozświetlaczy często są dodawane jako kolor wybijający się w innych bazach. Zazwyczaj róż miesza się ze złotem, a fiolety ze srebrem. Różowe rozświetlacze mogą swobodnie zająć miejsce różów do policzków, jeśli tylko nasza cera nie ma wyraźnych problemów skórnych. Każda zmiana, wyprysk czy rozszerzone pory będą mocniej podkreślone przez błyszczące kosmetyki. Jeśli jednak mamy skórę w dobrej kondycji, wówczas pozwólmy sobie na odrobinę szaleństwa i pięknego glow. Fioletowe rozświetlacze dobrze prezentują się z chłodnymi odcieniami blond i jasną karnacją. Jeśli jednak uda się nam znaleźć fiolet o chłodniejszych tonach, wówczas zdecydowanie nośmy go z brązami.
Kolor łososiowy lub brzoskwiniowy – teoretycznie to barwy bardzo podobne do złota, ale zdecydowanie mniej błyszczące i wieczorowe. Mają piękne, ciepłe wykończenia i doskonale pasują do ciepłych, ciemnych karnacji, a także są idealnym rozwiązaniem dla osób o ciemniejszej skórze. Podobnie jak różowe rozświetlacze, z powodzeniem mogą zastąpić matowy róż do policzków. Brzoskwinka i łososiowe odcienie szczególnie przyjemnie prezentują się latem, kiedy nasza skóra jest muśnięta słońcem. W chłodne dni możemy wesprzeć się pudrem brązującym podczas konturowania, a następnie postawić na brzoskwiniowe rozświetlenie.
Kolor brązowy i opalizujący – świetliste brązy to doskonały sposób na efekt opalenizny na twarzy przez cały rok. Brązowe rozświetlacze są zazwyczaj ciemniejsze niż te złote, choć dają podobny efekt. Jednak intensywność i pigmentacja brązów jest mocniejsza. Jeśli nasza twarz nie jest opalona albo naturalnie nie posiadamy ciemniejszej karnacji, wówczas lepiej postawić na złoto. Brązowe rozświetlacze mogą na bladych licach prezentować się nienaturalnie, a nawet podkreślać mankamenty urody (niewyspanie, zasinienia). Jeśli bardzo zależy nam na brązowym blasku, postawmy na lekkie ocieplenie i rozświetlenie skóry na skroniach czy bokach twarzy, swoiste wykończenie konturowania. Ciepłe brązowe tony niech poczekają na słoneczne lato.
Najlepsze techniki i zabawy światłem
Znając już możliwości i konsystencje produktów, warto poznać popularne metody, dzięki którym nasze zabawy z rozświetlaczami będą jeszcze przyjemniejsze. Istnieje wiele sposobów aplikacji rozświetlających pudrów, kilka z nich to nowinki z tego roku, a pozostałe to sprawdzone trendy.
Klasyczne konturowanie – to najbardziej znana metoda rozświetlania twarzy, która polega na grze cieniem i światłem. Podczas konturowania ciemnymi pudrami zaznaczmy te miejsca, które chcemy zmniejszyć, odwrócić od nich uwagę. Dodanie światła to sposób na przyciągnięcie wzorku. Skrzący się rozświetlacz aplikujemy w kilka centralnych miejsc: na szczyty kości policzkowych, pod łuk brwiowy, na łuku kupidyna, na czubku nosa i czoła, a także na obojczykach. Oczywiście nie musimy rozkładać pudru we wszystkich miejscach. Przy makijażu dziennym zrezygnujemy z nosa czy szczytu czoła. Tutaj wystarczy puder rozjaśniający, a nie błyszczący.
Strobing – to metoda, która wyrosła z niechęci makijażystów i zwykłych dziewczyn do mocnego konturowania i zaznaczania granic na twarzy. Tego typu makijaże często były zbyt pracochłonne, bardzo karnawałowe i nienaturalne. Postawiono zatem na lżejsze konsystencje i zrezygnowano z szaro-brązowego pudru do konturowania. Natomiast te miejsca, które rozjaśnialiśmy podczas tradycyjnego podkreślania konturów twarzy nadal pozostają jaśniejsze. Aplikujemy rozświetlacz na kościach policzkowych, łukach brwiowych i na szczycie czoła. Makijaż jest lżejszy i bardziej naturalny. Niestety nie nadaje się dla osób z cerą tłustą i mieszaną.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Sun Stripping– to absolutny hit tego roku, czyli całkowita rezygnacja z konturowania i strobingu na rzecz… rozjaśniania, rozświetlania i zaróżowienia twarzy w jej centralnym punkcie, ale w linii poziomej. O co chodzi? O stworzenie naturalnego rumieńca na całej szerokości buzi, który przechodzi przez środek nosa (i to jest jego główna oś). Wybieramy naturalne odcienie – łosoś, brzoskwinia, róż, i lekko rozświetlamy centralną partię nosa, okolice przy wewnętrznych kącikach oczu i ewentualnie łuk kupidyna. Mamy wyglądać tak, jakbyśmy były kilka godzin na słoneczku, a nasza cera złapała naturalne, ciepłe promienie.
Makijażowe zadanie – bardzo popularnym trendem był również tzw. highlighter challenge, czyli wyzwanie makijażowe polegające na stworzeniu całego make-upu wyłącznie przy pomocy rozświetlaczy. Podkład był mocno rozcieńczany z płynnymi rozświetlaczami; zamiast cieni do powiek używano barwnych pudrów z drobinami, a konturowanie zastępował strobing. Nawet usta były wykończone rozświetlaczami. Choć to makijażowa zabawa, to na bal czy imprezę warto dodać cerze więcej błysku i np. postawić na rozświetlone spojrzenie, skrzące się policzki i mieniącą się skórę całego ciała. | Hologram, różowe złoto czy tęcza? Najmodniejsze rozświetlacze i trendy w makijażu |
Subsets and Splits
No saved queries yet
Save your SQL queries to embed, download, and access them later. Queries will appear here once saved.