source
stringlengths
4
21.6k
target
stringlengths
4
757
Dwoje nastolatków z problemami poznaje się na internetowym forum dla samobójców. Czy ta znajomość pomoże im w pokonaniu depresji, a może popchnie ich w stronę ostatecznej decyzji? Książki dla nastolatków poruszające motyw śmierci cieszą się ostatnio sporą popularnością. Pomimo mrocznej tematyki, powieści, takie jak: Gwiazd naszych wina czy Bez mojej zgody, zdobywają rzesze młodych fanów, bo opowiadają historie, w których główne role odgrywa nie choroba, lecz miłość i wsparcie. W przypadku książki Moje serce i inne czarne dziury nie jest to jednak tak oczywiste. Jasmine Warga stworzyła opowieść, w której – choć miłość też się w niej ostatecznie pojawia – pierwsze skrzypce grają depresja i samotność. Przytłaczająca samotność Aysel nie ma lekko. Choć skończyła zaledwie 16 lat, to już zdążyła przekonać się, że życie bywa okrutne. Wychowywana przez pogrążonego w depresji ojca nie podejrzewała, że kiedyś go straci. Tak się jednak zdarzyło, a dziewczyna trafia pod opiekę matki, która niegdyś ją opuściła i na nowo ułożyła sobie życie daleko od rodzinnej Turcji. Niestety Aysel nie odnajduje się w nowej rzeczywistości, w której jej jedynym towarzystwem jest przejmująca samotność. Po trudnych godzinach spędzonych w szkole i beznadziejnej, dorywczej pracy, jedynym ukojeniem stają się dla nastolatki wizyty na forum internetowym „Smooth Passages”, czyli „Gładkim przejściu”. To nieprzypadkowa nazwa, ponieważ jest to miejsce skupiające ludzi, którzy… chcą zakończyć swoje życie i szukają do tego towarzystwa. Pogrążona w depresji Aysel jest już gotowa na „łagodne przejście”, ale – jak na złość – nie może znaleźć nikogo, kto zechciałby jej w tej podróży towarzyszyć. Pewnego dnia na forum pojawia się jednak nowy użytkownik, który zwraca uwagę dziewczyny. Wyjście z czarnej dziury Choć okładka Mojego serca… może kojarzyć się z mało poważną powieścią typu „Young Adult”, to w środku kryje się prawdziwie mroczna historia, która okaże się dla wielu sporym zaskoczeniem. Jasmine Warga z powagą podchodzi do delikatnego tematu, jakim jest depresja i myśli samobójcze wśród młodych ludzi. I choć rzeczywiście, w miarę rozwoju akcji między bohaterami nawiązuje się głęboka więź, to wciąż powieść pozostaje przede wszystkim zapisem tego, w jakie piekło może zamienić nasze życie samotność i brak oparcia. Fabuła książki Wargi jest szalenie prosta, przez co jeszcze bardziej uderzają nas spostrzeżenia Aysel i Romana na temat depresji. Dziewczyna porównuje swoją chorobę do wielkiego, czarnego ślimaka, który powoli posuwa się po jej ciele, pochłaniając każdy, nawet najmniejszy, przejaw szczęścia. Co ciekawe jednak, pomimo tak trudnej i delikatnej tematyki, książka napisana jest prostym i lekkim językiem. Główna bohaterka ma cięte poczucie humoru, jest sarkastyczna i pewna swojej decyzji. Ponieważ Aysel czeka z popełnieniem samobójstwa do konkretnego dnia – 7 kwietnia – z wypiekami na twarzy pochłaniamy kolejne strony, wypełnione wciągającą akcją, które prowadzą nas do tej ważnej daty. Moje serce i inne czarne dziury to książka poruszająca, potrzebna i ważna. Choć ja zaproponowałbym wydawcy rozważenie zmiany okładki przy pracy nad drugim wydaniem dzieła Jasmine Wargi, to nie zmienia to faktu, że lektura jej książki z pewnością wzbogaci was i skłoni do refleksji. To pozycja nie tylko dla nastolatków, ale dla wszystkich tych, którzy chcą dowiedzieć się czegoś na temat życia i walki z depresją. Choć akcja powieści opiera się na historii o dwójce nastolatków, to jej tematyka pozostaje uniwersalna. Książkę Moje serce i inne czarne dziury znajdziecie również na Allegro w wersji elektronicznej za ok. 20 zł. Źródło okładki: www.burdaksiazki.pl
„Moje serce i inne czarne dziury” Jasmine Warga – recenzja
Czas wakacji to oczywiście urlop i wymarzone wyjazdy. Warto jednak już teraz zaplanować remont pokoju pierwszoklasisty. Potrzebne będzie biurko, które pozwoli dziecku w przyjemny sposób wkroczyć w świat nauki. Najlepiej wybrać takie, które nie tylko przypadnie do gustu małemu uczniowi, ale przede wszystkim będzie wygodne i praktyczne. Biurko tradycyjne Uniwersalnym i chętnie wybieranym modelem jest klasyczne biurko. Zwykle ma ono wnękę na nogi oraz szafkę i szufladę po jednej stronie. Sprawdzi się w większości pomieszczeń, wkomponuje się zarówno w pokój z regałem, jak i oddzielnymi segmentami. Świetnie pasuje pod okno lub obok łóżka. Jego zaletą jest niewielki rozmiar i waga. Kupując klasyczne biurko, mamy możliwość dobrania jego wysokości. Powinna być ona dopasowana do wzrostu dziecka. box:offerCarousel W przypadku pierwszoklasistów optymalna wysokość blatu biurka to ok. 75 cm. Unikajmy biurek ze zbyt wąskim wycięciem na nogi i z głębokimi szufladami nad udami. Zbyt niskie mogą wręcz leżeć dziecku na udach i powodować dyskomfort podczas poruszania się. Klasyczne biurka dostaniemy w szerokiej gamie kolorów – od naturalnego drewna po malowane. Modne są zwłaszcza białe i dwukolorowe, np. biało-różowe lub biało-zielone. Ich cena to ok. 250 zł. Biurko ergonomiczne Jeśli chcesz, aby biurko rosło wraz z dzieckiem i posłużyło mu dłużej, wybierz model ergonomiczny, który dopasowuje się do rosnącego użytkownika. Są to biurka z regulowaną wysokością, a także z możliwością dopasowania kąta nachylenia blatu. Sprawdzą się w szczególności dla dzieci, które dużo rysują, malują i lubią zabawy plastyczne. Dzięki regulacji kąta możemy nachylić blat tak, aby dziecko w wygodnej pozycji malowało lub kleiło prace plastyczne na dużym kartonie. Cena regulowanych biurek to 800–1200 zł. box:offerCarousel Biurko narożne Dobrym rozwiązaniem jest biurko narożne. Sprawdzi się, jeśli chcemy zaoszczędzić miejsce w pokoju. Zapełni często niewykorzystany kąt. Minusem jest to, że przy przemeblowaniu trzeba wziąć je pod uwagę w pierwszej kolejności. Zaletą jest uniwersalność, bowiem posłuży zarówno do nauki, jak i jako stolik do komputera, w tym stacjonarnego. Jeśli pokój na to pozwala, dobrym wyborem będzie biurko narożne przypominające literę „L”. Ma dużo przestrzeni na rozstawienie monitora i klawiatury, nie zabierając miejsca na zeszyty czy materiały plastyczne, które można rozłożyć na drugim ramieniu. Kosztuje ok. 800 zł. box:offerCarousel Zestawy mebli z biurkiem Coraz częściej wybierane są także zestawy mebli łączące w sobie biurko i łóżko, a nawet szafę z biurkiem. To doskonałe rozwiązanie w pomieszczeniach, w których chcemy zaoszczędzić miejsce na środku. Sprawdzą się one w pokoju dla rodzeństwa, gdzie każde z dzieci będzie miało swoje biurko i nad nim łóżko. Są idealne zwłaszcza dla najmłodszych uczniów. Pozwalają w łatwy sposób utrzymać porządek dzięki szafkom umieszczonym obok. box:offerCarousel Ich minus, na który czasem rodzice zwracają uwagę, to ograniczenie wpadania światła na blat biurka, bowiem zwykle stoi ono przy ścianie, a nad nim znajduje się łóżko lub szafki. Ważne jest zatem, aby meble tego typu stawiać w jasnych pomieszczeniach, blisko okien, i zapewnić dziecku odpowiednie oświetlenie w postaci lampki.
Wybieramy biurko dla pierwszoklasisty
Na rynku wydawniczym brakuje polskich powieści sensacyjno-przygodowych, choćby i takiego typu jak te, na których światową karierę zrobił Dan Brown. W tę lukę wskoczył Zygmunt Miłoszewski z powieścią „Bezcenny”, moim zdaniem prezentującą wyższy poziom niż książki wspomnianego wcześniej autora. Dynamiczna akcja, ciekawa zagadka kryminalna, barwni bohaterowie, świat sztuki i intrygi władz to tylko część atrakcji czekających na żądnych wrażeń czytelników. Trudno się dziwić, że to właśnie „Bezcenny” okazał się Bestsellerem Empiku w kategorii literatura polska jako najlepiej sprzedająca się książka w 2013 roku. Tajemnica obrazu Zaginiony w czasie wojny obraz „Portret Młodzieńca” autorstwa Rafaela podobno wisi w domu jakiegoś bogacza. To bezcenne dobro kultury skradziono z Polski w czasie wojny. Czas je odzyskać. Sprawa jest wielkiej wagi, działania muszą być przeprowadzone dyskretnie, niekoniecznie legalnymi sposobami. Zofia Lorentz, urzędniczka specjalizująca się w odzyskiwaniu zaginionych dóbr kultury, jak urzeczona słucha rewelacji przedstawianych jej na spotkaniu z premierem, ministrem kultury oraz szefem Agencji Wywiadu. Kto jak kto, ale ona na pewno zrobi co w jej mocy, by odzyskać „Portret Młodzieńca”. Zwariowana ekipa Lorentz nie będzie prowadzić poszukiwań sama. Premier „uszczęśliwił” ją, dając jej do pomocy niezwykle barwną ekipę specjalistów z różnych dziedzin. I tak Zofia musi współpracować ze świeżo wyciągniętą z więzienia zwariowaną szwedzką arystokratką-złodziejką, wysokiej klasy specjalistą od spraw wywiadowczych w randze majora oraz międzynarodowym marszandem i znawcą rynku sztuki, który jest… byłym partnerem Zofii. Ta czwórka to zestaw rozmaitych charakterów, doświadczeń, sposobów życia i pracy. Razem tworzą nietypowy zespół. A czy skuteczny? To się dopiero okaże. Na łeb, na szyję Kolejne sceny następują po sobie błyskawicznie.„Bezcenny” Zygmunta Miłoszewskiego to jazda bez trzymanki. Bohaterowie zjawią się w Ameryce i różnych częściach Europy. Zajrzą do bogatych rezydencji, nędznych budynków, spotkają szemrane typy, których lepiej nie oglądać na żywo. Nie będzie czasu na choćby chwilę odpoczynku. Będą nie tylko tropić, ale i sami będą tropieni, a poszukiwanie obrazu szybko zamieni się w szaleńczą pogoń, w której to nasi bohaterowie będą tymi, którym zapali się grunt pod nogami. Stawka całej rozgrywki jest niezwykle wysoka. Nie chodzi bowiem tylko o obraz, sam w sobie o wielkiej przecież wartości, ale i o pewne zatajone fakty, których odkrycie może unieważnić podręczniki do historii XX wieku. Dla miłośników dynamicznych fabuł „Bezcenny” to idealna książka dla tych, których nudzą długie opisy i rozwlekłe wątki. Ma w sobie coś z naszego rodzimego „Pana Samochodzika”, przywołuje na myśl twórczość Dana Browna, Arturo Péreza-Reverte oraz filmowe perypetie Indiany Jonesa czy Jamesa Bonda. Lektura przygodowo-sensacyjnej powieści Zygmunta Miłoszewskiego zapewnia emocje na kilka wieczorów. Książka dostępna jest także w wersji elektronicznej, w formacie EPUB i MOBI w cenie ok. 29 złotych. Zobacz inne książki Zygmunta Miłoszewskiego. Źródło okładki: www.grupawydawniczafoksal.com
„Bezcenny” Zygmunt Miłoszewski – recenzja
Mody przychodzą i przemijają. Szał na żywe kolory fluorescencyjne ustępuje pastelom. Ostre krawędzie poddają się obłym kształtom, drewno zamienia się w plastik, a beton w szkło. Na szczęście niektóre materiały i kolory długo pozostaną uniwersalne. Jednym z nich jest srebrzysto połyskująca stal – symbol klasy i elegancji. Urządzając kuchnię, należy odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie – za ile lat będziemy mogli pozwolić sobie na kolejny remont? Jeśli nie zakładamy gruntownych zmian w najbliższym czasie, warto postawić na klasyczne rozwiązania, które szybko nie wyjdą z mody. Lśniące stalowe dodatki to jeden z pomysłów na elegancką i ponadczasową kuchnię. Mniej znaczy więcej Stal, bardzo trwały materiał odporny na korozję, niekoniecznie musi być w srebrnym kolorze, ale w tym artykule skupimy się jedynie na klasycznej, srebrnej stali. Jeśli decydujemy się na stalowe dodatki, pamiętajmy, by nie mieszać faktur. Wybierzmy błyszczące lub matowe elementy, dzięki czemu stylizacja będzie spójniejsza. Można zacząć od baterii i zlewu. Baterie zlewozmywakowe dostępne są w wielu kolorach – białym, czarnym, zielonym, żółtym, czerwonym i oczywiście stalowym. Stal to uniwersalna barwa, która świetnie komponuje się z pozostałymi elementami wnętrza, choćby zlewozmywakiem. Kolejnym stalowym dodatkiem, niezbyt ostentacyjnym, a nadającym charakteru, są uchwyty do szafek. Sklepy oferują niezliczoną ilość wzorów i rozmiarów uchwytów oraz gałek meblowych. Wybierając te w kolorze stali – błyszczącej lub matowej – możemy mieć pewność, że będą świetnie pasować zarówno do drewnianych mebli, jak i pokrytych kolorową folią PCV. Nie zapominajmy o okapie – to niezwykle funkcjonalne urządzenie, które pochłania zapachy i opary, oczyszcza powietrze, a następnie odprowadza je kanałem wentylacyjnym poza kuchnię. Do wyboru mamy kilka rodzajów okapów, a najpopularniejsze to okapy przyścienne i podszafkowe. Starannie dobrany okap stanowi doskonały element wystroju i nadaje kuchni wyjątkowego charakteru. Lśniące sprzęty AGD Drobne sprzęty AGD, zwłaszcza te, z których korzystamy na co dzień, zazwyczaj stoją na kuchennym blacie. Pamiętajmy, że ich wygląd przyczynia się do ogólnego wrażenia. Dlatego warto starannie je dobrać, aby nie tworzyły chaotycznej zbieraniny przypadkowych elementów. Nie kupujmy zielonego tostera, czerwonego czajnika i białego ekspresu do kawy – postawmy na serię kolorystyczną. Podstawowym sprzętem, który znajduje się w każdej kuchni, jest czajnik. Bez problemu znajdziemy tradycyjny stalowy czajnik, jak również bogatą ofertę czajników elektrycznych (tutaj znajdziesz przykłady). Srebrne, stalowe czajniki zazwyczaj mają pasujące czarne wykończenia. Sprawiają wrażenie eleganckich i drogich, choć ich ceny zaczynają się już od 25 złotych. Na blacie kuchennym zazwyczaj stoi również toster, z którego często korzystamy, przygotowując śniadania. Oferta stalowych tosterów jest bardzo szeroka. Sklepy oferują tradycyjne tostery na dwie kromki oraz większe, dzięki którym upieczemy cztery tosty naraz (np. firmy Russel Hobbs). Tostery mogą mieć również funkcję rozmrażania, kilkustopniową skalę podgrzewania pieczywa oraz ruszt do podpiekania bułeczek. Przed zakupem tostera warto zwrócić uwagę na jego moc – im wyższa, tym szybciej grzanki będą gotowe. W sklepach znajdziemy również szeroki wybór stalowych sokowirówek (np. takie). To niezbędny sprzęt w kuchni każdego miłośnika zdrowego odżywiania. W przypadku sokowirówek solidny materiał ma bardzo duże znaczenie, dlatego wybór stali nierdzewnej wydaje się oczywisty. Oprócz materiału, z którego wykonane są obudowa oraz sitko, wybrać możemy wielkość urządzenia. Jeśli chcemy przygotowywać soki dla całej rodziny, niezbędna jest sokowirówka z dużym pojemnikiem na odpady, a tym samym o dużym rozmiarze. Wielkość otworu, przez który wrzucamy owoce i warzywa, również ma znaczenie ¬– w mniejszych modelach jest on proporcjonalnie mniejszy, więc składniki soku przed wyciśnięciem należy pokroić na kawałki. Pielęgnacja stali Stawiając na stalowe dodatki, należy pamiętać o ich właściwej pielęgnacji. Stal jest materiałem trwałym i odpornym na korozję, niemniej nie należy jej czyścić za pomocą ostrych myjek. Stalowe przedmioty można myć specjalnie przeznaczonymi do tego środkami chemii gospodarczej, rozwodnionym octem lub płynem do mycia szyb. Największym problemem mogą być pozostające smugi, dlatego powierzchnię należy po umyciu wypolerować miękką ściereczką. Stalowe elementy wyposażenia kuchni to zawsze dobry wybór. Dobrze pielęgnowane stalowe dodatki i sprzęty AGD na długo nam posłużą i sprawią, że każda kuchnia nabierze elegancji i charakteru.
Nieśmiertelna elegancja, czyli stal w kuchni
Saga „Gwiezdne wojny” to jedna z najpopularniejszych serii filmów na świecie. Jej miłośnicy są prawdziwymi pasjonatami, a ich kolekcji gadżetów związanych z ukochanym tytułem nie powstydziłoby się żadne muzeum. Podpowiadamy, jak sprawić, by i w naszym mieszkaniu dało się poczuć moc największego dzieła George’a Lucasa. Wyposażenie nie byle jakie Najprostszym sposobem na nawiązanie do sagi George’a Lucasa jest wykorzystanie kolorów, które się z nią kojarzą. Szarość, odcienie granatu, zieleń i czerwień mieczy świetlnych (broni używanej przez bohaterów) sprawdzą się na ścianach, frontach szafek, tekstyliach. Możemy również wykorzystać proste, powtarzające się desenie (np. gwiazdy albo symbole przewijające się w filmie) jako element dekoracyjny na małej powierzchni. Meble powinny być proste, lecz nowoczesne, wykonane z materiałów, które kojarzą się z zaawansowaną technologią. Szkło w połączeniu ze stalą szlachetną, tworzywo sztuczne w odcieniach bieli i szarości będą najodpowiedniejsze. Szklane szafki, półki czy stoliki możemy wykorzystać jako miejsce ekspozycji gadżetów związanych z „Gwiezdnymi wojnami” (np. figurek czy książek). Rzeczami, których nie może zabraknąć w mieszkaniu fana tej sagi, są: dobrej jakości telewizor z zestawem kina domowego, porządne głośniki i wygodna kanapa. Nic tak nie poprawia humoru, jak seans w towarzystwie bliskiej osoby w zaciszu własnego salonu. Przydadzą się także dobre słuchawki (na te wieczory, kiedy inni domownicy będą już spali). Dla uzyskania odpowiedniego klimatu warto zaopatrzyć się w miękki fotel, tzw. bean bag, w kształcie postaci znanych z ulubionego filmu. To wygodny, oryginalny i nienachalny dodatek. Siła tkwi w detalach Aranżując mieszkanie w oparciu o tak nietypową tematykę jak „Gwiezdne wojny” (oraz ogólnie pojęty kosmos), największy nacisk kładziemy na dodatki. Właśnie one zmieniają wygląd całego wnętrza, nadając mu niepowtarzalny charakter, a przy okazji łatwo je wymienić, gdy się nam znudzą. Co więcej, na tle nowoczesnych, lecz prostych w stylu mebli są bardziej widoczne i jeszcze lepiej się prezentują. Umieszczony pod szklanym stolikiem kawowym model Sokoła Millennium zachwyci gości, a przy okazji nie będzie zajmował cennego miejsca w mieszkaniu. W łazience wystarczy powiesić kilka ręczników z wizerunkami bohaterów serii, a w salonie plakaty filmowe oprawione w antyramy. box:offerCarousel Na większą dowolność możemy sobie pozwolić w kuchni, ponieważ wykorzystywane tam gadżety –kubek Darth Vader, pojemnik na ciastka Yoda – bez problemu schowamy w szafce. box:offerCarousel Najlepszym miejscem na pofolgowanie swojej filmowej pasji jest oczywiście pokój dziecięcy. Tutaj możemy pozwolić sobie na aranżacyjną dowolność. Nawet jeśli wszystkie elementy wystroju będą miały motyw z naszego ukochanego filmu, nie ma mowy o kiczu. Przy okazji zaszczepimy pociechom pasję do dobrego kina! Producenci oferują pościel, dywany, zasłony, poduszki, a nawet lampy i gadżety biurowe o tematyce związanej z „Gwiezdnymi wojnami”. box:offerCarousel Rosnąca z roku na rok popularność serii, a także fakt, że właśnie tego roku do kin wchodzi jej kolejna część, to powód pojawiania się na rynku coraz większej liczby gadżetów dla fanów. Jeśli chcemy, bez problemu całe wyposażenie mieszkania wymienimy na takie z motywami z filmu. Kapcie, foremki do ciastek i lodu, szachy, zegary i notesy to tylko niektóre z przedmiotów, w które możemy się zaopatrzyć. Warto jednak pamiętać, aby nie przesadzać – mieszkanie nie powinno zamienić się w sklep z zabawkami!
W mieszkaniu fana „Gwiezdnych wojen”
Każdy rodzic, szczególnie noworodka, chciałby sprawować ciągłą kontrolę nad swoim dzieckiem. Monitorowanie pociechy nawet w trakcie snu znacznie ułatwia elektroniczna niania. Sprawdzamy, jak się spisuje model Xblitz Kinder, którego cena wynosi ok. 350 zł. Co w pudełku? Urządzenie Xblitz Kinder składa się zasadniczo z dwóch części: kamery, którą stawiamy lub mocujemy, np. w okolicy łóżeczka niemowlęcia, a także odbiornika pozwalającego odbierać sygnał i sprawdzać, co robi dziecko. Zestaw jest dostępny w kolorze białym. W części przedniej kamery znajduje się obiektyw, w tylnej zaś – maskownica skrywająca głośnik. Kamera jest przymocowana do podstawy za pomocą ruchomej części, co ułatwia ustawienie odpowiedniego kąta ustawienia urządzenia i wybranie żądanego kadru. Nawet przy dużym wychyleniu kamera stoi stabilnie, co należy do zalet zestawu. Z boku smukłej obudowy kamery znajduje się przełącznik służący do włączania i wyłączania urządzenia. Jest tam również wejście USB, które służy do podłączenia zasilacza znajdującego się w zestawie. Drugą częścią elektronicznej niani Xblitz Kinder jest odbiornik. Składa się on z monitora (ekran TFT ma przekątną 3,2 cala i rozdzielczość 320x230 pikseli) oraz przycisków do sterowania wszystkimi funkcjami. Z tyłu obudowy monitora znajduje się wygodna, chowana podstawka pozwalająca na ustawienie odbiornika na płaskiej powierzchni. Niestety nóżka podstawki nie umożliwia regulacji, co uniemożliwia regulację kąta ekranu odbiornika. Tylna część obudowy jest zakryta maskownicą, pod nią natomiast umieszczono głośnik. Nie tylko podglądanie Elektroniczna niania służy głównie do zdalnego podglądania dziecka oraz tego, co ono porabia. Niezależnie od tego czy spokojnie śpi, czy baraszkuje, możemy mieć stale oko na wszystkie jego poczynienia, przebywając w innej części mieszkania. Jest to możliwe dzięki kamerze mającej wbudowany sensor CMOS o rozdzielczości 0,3 Mpix. Xblitz Kinder umożliwia kontrolę dziecka nie tylko za pomocą obrazu, ale także dźwięku. Widzimy zatem i słyszymy pociechę, a w razie potrzeby możemy za pomocą elektronicznej niani komunikować się z dzieckiem. To bardzo użyteczna funkcja, z której nieraz korzystałem, by uspokoić dziecko po obudzeniu się z drzemki. Przydatną opcją, wbudowaną w urządzenie, jest również możliwość zdalnego odgrywania kołysanek. Do dyspozycji jest 8 melodii, które pomogą dziecku zasnąć. Melodie są przyjemne dla ucha. Dzięki wbudowanym w kamerę czujnikom możemy nie tylko podglądać dziecko, komunikować się z nim głosowo i serwować kołysanki. Xblitz Kinder umożliwi także zdalne monitorowanie temperatury w pokoju dziecka, co będzie szczególnie przydatne w okresie zimowym. Warto wspomnieć o kilku praktycznych aspektach elektronicznej niani Xblitz Kinder. Producent zapowiada zasięg monitora na odległość 260 m od kamery. Warto jednak pamiętać, że dotyczy to przestrzeni otwartej, na której nikt urządzenia tego typu używać nie będzie. Zauważyłem, że w kwestii realnego zasięgu działania niani sporo zależy od rozkładu mieszkania oraz tego, z czego są wykonane ściany (cienka płyta kartonowo-gipsowa czy grube ścianki działowe). Trzeba mieć to na względzie przed zakupem urządzenia – największym wyzwaniem mogą być mieszkania dwupoziomowe lub duże domy. Pewne problemy wystąpiły również przy podłączaniu kamery do zasilania. Nie w każdym mieszkaniu czy pokoju dziecięcym łóżeczko stoi przy kontakcie. Kabel zasilacza nie jest przesadnie długi, trzeba więc ratować się przedłużaczem. Szkoda, że producent nie przewidział alternatywnego zasilania z wbudowanej baterii, tak jak w przypadku odbiornika z ekranem. Czy warto? Xblitz Kinder to bardzo ciekawy sprzęt dla świeżo upieczonych rodziców. Spełnia swoje funkcje bez zarzutu, choć nie jest idealny. Mając na względzie cenę, warto wziąć pod uwagę zakup tego modelu elektronicznej niani, w wystarczającym stopniu zapewnia bowiem zdalną kontrolę nad maluchem.
Xblitz Kinder – test elektronicznej niani
Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego dzieci tak bardzo lubią wszelkie gry? Kiedyś – głównie planszowe, dzisiaj najczęściej w telefonach, komputerach, tabletach… Puzzle to jedna z najbardziej stymulujących dziecięcy umysł rozrywek. Podpowiadamy, jak wybrać odpowiedni zestaw. Zacznijmy wcześniej Według producentów puzzli i ekspertów od rozwoju dziecięcej psychiki dobrym momentem, by podsunąć maluchowi pierwsze puzzle, są okolice jego trzecich urodzin. Taka też jest pierwsza wyróżniana kategoria wiekowa puzzli. Dlaczego wtedy? Bowiem to właśnie w tym wieku dziecko zasadniczo przestaje poznawać otaczający go świat za pomocą ust, a doskonalić zaczyna zdolności manualne i rozpoznawać wzrokowo, które elementy obrazka do siebie pasują. Można zatem przejść od zabawek kształtowych i klocków do najprostszych tekturowych układanek. Na początek odpowiednie będą puzzle kilkuelementowe. Dobrą propozycją są zestawy 4xPuzzle firmy Castorland – zawierają one 4 różne kilkuelementowe układanki. Zaczyna się od obrazków kształtowych, które dodatkowo naprowadzają malucha na to, co powinien ułożyć – czy to samochód, czy domek? Można też sięgnąć po układanki Puzzle 12 Maxi – obrazki podzielone na duże elementy, dzięki czemu są bardzo proste. Drugi stopień wtajemniczenia Dziecko, które przeszło już etap bardzo prostych układanek złożonych z kilku dużych elementów, jest gotowe na trudniejsze wyzwania. Zaczyna już bez problemów radzić sobie z obracaniem i łączeniem elementów. Podstawową zasadą testowania poszczególnych kawałków jest wciąż metoda prób i błędów – ale kiełkować też zaczynają zalążki metod bardziej systematycznych. Gdy to zaobserwujemy – czas podwyższyć poprzeczkę. Idealne puzzledla dzieci w wieku czterech lat według oznaczeń producentów i porad doświadczonych rodziców powinny mieć od 40 do 70 elementów. Oczywiście, liczba kawałków musi wzrastać wraz z doświadczeniem dziecka. Obrazki, do których ułożenia dążą maluchy, mogą być coraz bardziej skomplikowane, zawierać więcej szczegółów i jednolitych plam barwnych. Ważne jednak, by stosować w stosunku do naszych pociech metodę małych kroczków – radykalne zwiększenie trudności podsuwanych im puzzli, może je skutecznie zniechęcić do tej zabawy. Kolorowo i… pięknie No dobrze – a gdzie szukać pięknych i odpowiednich dla czterolatków puzzli? Wiodący dzisiaj producenci puzzli na polskim rynku to Trefl i Castorland. Ta pierwsza firma proponuje przede wszystkim układanki, na których widnieją bohaterowie popularnych bajek i filmów – znajdziemy więc Krainę Lodu, Auta, lalkę Barbie w różnych życiowych sytuacjach. To puzzle kolorowe i wykonane z dbałością o szczegóły, ale mało twórcze, gdyż odtwarzające znane już dzieciom sceny i prezentujące znane postaci. Ceny puzzli Trefla odpowiednich dla maluchów czteroletnich wahają się od 10 do 35 zł. Puzzle Castorland wydają się znacznie bardziej kolorowe i mniej związane z popkulturą. Dominują niezwykle barwne i pięknie narysowane obrazki przedstawiające życie codzienne ludzi i zwierząt, a także sceny znane z polskich legend czy klasycznych baśni. Ułożony obrazek może być więc punktem wyjścia do związanych z jego tematem rozmów i innych zabaw z dzieckiem. Puzzle tej firmy to wydatek rzędu 6-25 zł. Oprócz tych potentatów rodzice polecają także puzzle mniejszych firm, znacznie bardziej artystyczne i często pobudzające do refleksji. Wśród nich na pierwszy plan wysuwa się Djeco. Żywe kolory, ciekawe wzory i przede wszystkim obrazki, które opowiadają pewne historie, a przez to mają wysoką wartość edukacyjną i kreatywną. Przełamują schematy, jeśli chodzi o kształty i rysowane opowieści, a przede wszystkim są małymi dziełami sztuki. W podobnym kierunku podążają też twórcy puzzli Janod oraz Eeboo – warto sprawdzić także ich propozycje. A potem – panujemy nad chaosem! Miłego układania!
Wybieramy puzzle dla czterolatka
Dysponując kwotą 800 zł, teoretycznie nie powinniśmy się martwić o zakup dobrego smartfonu. W tej kwocie można przecież kupić bardzo solidne urządzenia z potężną specyfikacją i dużymi możliwościami. Mimo wszystko w takim budżecie znajduje się cała plejada różnego rodzaju smartfonów, w której laikowi może być ciężko się odnaleźć. W tym poradniku postaram się nieco wyklarować sytuację i przedstawię kilka wartych uwagi smartfonów, których cena nie przekracza 800 zł. XIAOMI REDMI NOTE 2 XIAOMI to bardzo dobrze znany na świecie producent sprzętu mobilnego, który niestety w naszym kraju nie sprzedaje oficjalnie swoich produktów. Od czego jest jednak Allegro – tutaj znajdziecie w zasadzie całą najnowszą ofertę tego producenta. Wśród niej znajduje się kosztujący ok. 650–800 zł smartfon REDMI NOTE 2. Czego możemy się po nim spodziewać? Za niewielkie pieniądze otrzymamy sprzęt z 5,5-calowym ekranem o rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli, 2 GB RAM, 8-rdzeniowym procesorem o taktowaniu 2.2 GHz, 16 GB pamięci na dane, kamerą główną 13 Mpix oraz kamerką frontową 5 Mpix, a także systemem Android 5.1 Lollipop i potężną baterią o pojemności 3080 mAh. Co ważne, tak zaawansowany smartfon ma obsługę dual SIM. Microsoft Lumia 640 XL Microsoft także ma coś w zanadrzu w cenie nieprzekraczającej 800 zł. Za ok. 650–700 złmożemy kupić powiększony wariant Lumii 640, czyli Lumię 640 XL (test). Jak się możecie domyślać, urządzenie ma naprawdę duży, bo aż 5,7-calowy ekran o rozdzielczości 1280 x 720 pikseli, a ponadto 1 GB RAM, 8 GB pamięci na dane użytkownika, 4-rdzeniowy procesor 1.2 GHz oraz niezłą kamerę główną 13 Mpix i kamerkę przednią 5 Mpix. Pomimo mocnej specyfikacji i dużego ekranu nie powinniśmy się obawiać o czas pracy na jednym ładowaniu, ponieważ bateria ma pojemność aż 3000 mAh. System operacyjny, jak przystało na Microsoft, to Windows Phone. Sony Xperia Z1 Compact W cenie nieprzekraczającej 800 zł koniecznie trzeba zwrócić uwagę na smartfon Sony, a dokładnie model Xperia Z1 Compact (test). W kwocie ok. 650–750 zł otrzymujemy przede wszystkim niewielkie, kompaktowe urządzenie, które swoimi parametrami nie odbiega od topowych urządzeń. Wewnątrz kryje się 4-rdzeniowy procesor 2.2 GHz, 2 GB RAM, 16 GB pamięci wewnętrznej, system Android 4.3 Jelly Bean (który można zaktualizować do 5.1 Lollipop), a także 4,3-calowy ekran o rozdzielczości 1280 x 720 pikseli oraz spora – jak na tej wielkości smartfon – bateria 2300 mAh. Koniecznie trzeba wspomnieć o aparacie, który ma aż 20,7 Mpix. W kamerze przedniej możemy liczyć na 2 Mpix. LG G4c A może zainteresuje was produkt firmy LG, model G4c? Za ok. 700 zł otrzymujemy 5-calowy ekran o rozdzielczości 1280 x 720 pikseli, 4-rdzeniowy procesor o taktowaniu 1.2 GHz lub 1.3 GHz (w zależności od wersji), 1 GB RAM, 8 GB przestrzeni na dane, kamery 8 Mpix i 5 Mpix, a także baterię o pojemności 2540 mAh. System operacyjny, jaki zainstalowano w tym smartfonie, to Android w wersji 5 Lollipop. Apple iPhone 5c Na koniec zostawiłem gratkę dla fanów marki Apple, czyli oparty o system iOS smartfon iPhone 5c. Urządzenie można kupić w wielu różnych wariantach kolorystycznych, co z pewnością pozwoli wyróżnić się z tłumu. iPhone 5c jest dostępny w cenie do 800 zł w dwóch wersjach pamięciowych – 8 oraz 16 GB. Poza tym specyfikacja obejmuje 4-calowy ekran o rozdzielczości 640 x 1136 pikseli, 2-rdzeniowy 1.3 GHz procesor, 1 GB RAM, a także kamery 8 Mpix i 1,2 Mpix. Za zasilanie odpowiada bateria, której pojemność wynosi 1510 mAh.
Smartfony do 800 zł – kwiecień 2016
Jeśli marzymy o wspaniałym trawniku, przypominającym zielony dywan, musimy wiedzieć, że nie jest możliwe uzyskanie takiego efektu bez regularnej i prawidłowo wykonanej pielęgnacji. Podpowiadamy, jakie czynności okażą się niezbędne i co warto wiedzieć o ich przeprowadzaniu. Trawnik to element ogrodu, który stanowi naszą wizytówkę, ale tylko pod warunkiem, że będziemy o niego odpowiednio dbać. Najważniejszymi zabiegami pielęgnacyjnymi wykonywanymi w ogrodzie są: nawadnianie, koszenie i nawożenie. To dzięki nim jesteśmy w stanie uzyskać idealnie równą nawierzchnię i intensywną barwę trawy. Poniżej wskazówki stanowiące pomoc w trakcie wykonywania zabiegów. Nawadnianie trawnika Pierwszym krokiem, który należy wykonać, jest regularne podlewanie trawnika. Pamiętajmy, że najwięcej wody wymaga młody trawnik, gdyż jego powierzchnia powinna być cały czas wilgotna, aż kiełki się zakorzenią. Co do podlewania, to wbrew pozorom nie należy wykonywać tej czynności w ciągu dnia ani też wieczorem, a jedynie wczesnym rankiem. Chodzi o to, że woda, zamiast wsiąkać w glebę, paruje, a z kolei zbyt ubogie podlewanie spowoduje spłycenie systemu korzeniowego, tym samym osłabiając trawę. Do nawadniania niezbędne będą specjalne urządzenia, między innymi zraszacze pulsacyjne, zraszacze wahadłowe albo też systemy automatycznego nawadniania. Koszenie trawnika Jedną z podstawowych czynności niezbędnych do utrzymania trawnika w dobrej kondycji jest koszenie. Tak jak w przypadku nawadniania, tak i tutaj wskazane jest wykonywanie tego zabiegu rano. Jeśli zastanawiamy się, jaka wysokość okaże się najlepsza, to jest to od 2,5 do 3 centymetrów. Chcąc uzyskać taką wysokość źdźbeł, musimy wykonywać koszenie nie rzadziej niż co drugi dzień. To spowoduje, że trawa będzie znacznie gęstsza niż na początku. Jeśli nasz ogród na małą powierzchnię, warto użyć kosiarki elektrycznej. Natomiast w przypadku koszenia trawy w okolicach rabat, drzew czy krzewów najlepszym rozwiązaniem będą nożyce do trawy lub podkaszarka. Nawożenie trawnika Jak wiadomo, częste koszenie pobudza rośliny do intensywnego wzrostu, a co się z tym wiąże – trawa stara się jak najszybciej odbudować utraconą część. Dlatego też niezbędne będą substancje odżywcze pod postacią nawozów. Najlepsze są te wieloskładnikowe, które zawierają wszystkie potrzebne roślinom makro- i mikroelementy. Co najważniejsze, trawę należy nawozić częściej tylko wtedy, kiedy intensywnie użytkujemy trawnik. W przeciwnym razie nie należy przesadzać z wykonywaniem nawożenia. Zazwyczaj powinno być to około pięć razy w ciągu roku. Aeracja trawnika Jeśli zależy nam na wykonaniu wszystkich możliwych czynności, które przyczynią się do lepszego wyglądu i jakości naszego trawnika ogrodowego, warto pokusić się o przeprowadzenie zabiegu, jakim jest aeracja. Polega to na rozluźnieniu gleby, dzięki czemu trawa się bardziej ukorzeni. Zabieg wykonuje się na zasadzie nakłuwania murawy nakładkami z kolcami, które zakłada się na obuwie. Pamiętajmy jednak, że tę czynność możemy przeprowadzić jedynie w okresie intensywnego wzrostu systemowego, to znaczy w kwietniu oraz we wrześniu. Trawnik to nie tylko tło dla roślin znajdujących się w ogrodzie, ale przede wszystkim jego zadaniem jest służenie nam jako miejsce do relaksu i odpoczynku w zaciszu własnej działki. Pięknie przystrzyżony, o idealnej barwie trawnik nie tylko doda naszemu ogrodowi szyku i elegancji, ale także sprawi, że nie będziemy szukać innej możliwości na wypoczynek. Aby jednak tak się stało, musimy o niego odpowiednio zadbać. Powyższe zabiegi pielęgnacyjne z pewnością nam w tym pomogą.
Jak pielęgnować trawniki ogrodowe?
Jak to jest mieć déjà vu, wie pewnie każdy. To uczucie czasem bywa miłe, czasem mniej. Ursula ma to permanentnie, bo u niej działa to trochę inaczej. Życie kolejny raz Ursula Todd urodziła się w 1910 roku w Anglii, w niewielkiej posiadłości Fox Corner, zrobiła to wielokrotnie, bo za każdym razem, kiedy coś w jej życiu pójdzie nie tak, wraca ona do dnia swoich narodzin. Każda śmierć resetuje to, co się wydarzyło i Ursula zaczyna od nowa i od nowa, i od nowa. A to, co wydarzyło się wcześniej, wraca jako pewien rodzaj déjà vu, pewien niepokój lub wrażenie, że coś zaraz się wydarzy. O fabule napisać więcej nie wypada, no może poza tym, że trudno ją nazwać liniową. Nic dwa razy się nie zdarza Historia opowiedziana w książce znakomicie pokazuje, jak drobne na pozór zmiany potrafią wpłynąć na nasze życie. Jedno krótkie spotkanie czy nawet jedno spojrzenie potrafi diametralnie zmienić wszystko, co nas później w życiu spotka. To nasuwa się podczas czytania jako pierwsze, jednak Kate Atkinson pokazała też jeszcze jedną rzecz, która dotarła do mnie po chwili zastanowienia. W życiu każdego z nas są takie chwile, które możemy uznać za kluczowe i autorka pokazuje, że bardzo często takie istotne momenty pojawią się w naszym życiu niezależnie od tego, jaką drogę zdecydujemy się wybrać. I nie chodzi jej tylko o narodziny i śmierć. W pewnym momencie postanowiła też trochę zabawić się z czytelnikami i miesza swoja bohaterkę w główny nurt historii. Na szczęście jest na tyle elegancka i inteligentna, że pozwala naszej wyobraźni na kontynuację tego wątku. Bardzo mnie ujęła tym, że nie zdecydowała się na próbę napisania nowej historii drugiej wojny światowej. Obyczajowa historia alternatywna Gdyby się uprzeć, „Jej wszystkie życia” można spokojnie podciągnąć pod powieść obyczajową z elementami fantastyki, bo przecież mamy tutaj coś na kształt podróży w czasie czy może nawet bardziej historii alternatywnej. Zgadza się, ten element jest przecież podstawą całej tej historii, ale tak naprawdę to tylko narzędzie do opowiedzenia historii obyczajowej. To tylko pewien zabieg, który pozwolił napisać autorce kilka książek w jednej i choć bez niego nie byłoby opowieści o życiu Ursuli, to jednak jego użycie zdecydowanie nie powoduje, że można ją próbować wepchnąć gdzieś obok „Efektu motyla”. Miało być pięknie Miało być pięknie i tak też jest, ale niestety tylko do połowy. Pomysł Kate Atkinson jest świetny, pierwsza połowa książki absolutnie mnie zaczarowała, zwłaszcza ten moment, kiedy główna bohaterka popada w ogromne tarapaty związane z bardzo niewinnym na pozór pocałunkiem. Trzydzieści sekund, które spowodowało ogromną zmianę w jej życiu. Kiedy jednak zaczyna się druga wojna światowa, przy czytaniu pojawiło się u mnie w pewnym momencie znużenie. Autorka za bardzo skupiła się na tym fragmencie życia Ursuli, pokazała właściwie tylko dwie historie, choć próbuje nam sugerować, że cztery. Różnice niby są, ale trzy są tak do siebie podobne, że miałem wrażenie, że czytam w kółko to samo, zmiana drobnych, nieistotnych detali odbierała mi przyjemność śledzenia losów panny Todd. Koniec? Na szczęście końcówka wynagradza cierpliwych, dostajemy znakomite, otwarte zakończenie, które daje do myślenia i pozwala czytelnikowi na to, aby tak naprawdę sam spróbował zakończyć tę książkę. Bo czy Uroboros może w końcu zjeść swój ogon? Jeśli będziecie chcieli przeczytać, jak wygląda życie Ursuli, to kupcie sobie wersję elektroniczną. Książka jest dość gruba, a do tego ciekawsze fragmenty czyta się z przyjemnością po kilka razy. Będzie wygodniej, a i kartki się nie „wyczytają”. Źródło okładki: www.czarnaowca.pl
„Jej wszystkie życia” Kate Atkinson – recenzja
Jasny, przestronny, nieprzeładowany sprzętami i bibelotami, a przede wszystkim funkcjonalny. Taki jest salon w stylu nowoczesnym. Jeśli chcesz w nim wypocząć po ciężkim dniu, a do tego lubisz proste meble o dynamicznych liniach, wykończone stalą nierdzewną lub chromem, ta propozycja jest skierowana właśnie do ciebie. bbox:experiment Z tego artykułu dowiesz się: * Jak urządzić salon w stylu nowoczesnym? * Jakie meble modułowe? * Jakie dywany i dekoracje ścienne? [/bbox] Salon to centralny punkt każdego wnętrza mieszkalnego. W nim spędza się większość wolnego czasu, to tu krzyżują się ścieżki wszystkich domowników. Odpowiedniej aranżacji tej strefy warto więc poświęcić szczególnie dużo uwagi. Tu liczy się wygoda, prostota i stonowana elegancja. Jak urządzić salon w stylu nowoczesnym? Urządzając salon w stylu nowoczesnym, dobrze pamiętać o kilku podstawowych zasadach. Przede wszystkim powinien być on jak najbardziej przestronny. Bardzo popularnym rozwiązaniem jest więc otwarta strefa dzienna, w której salon płynnie łączy się z kuchnią i jadalnią lub przedpokojem. Meble ogranicz do niezbędnego minimum, a te, które wybierzesz, powinny przyciągać spojrzenia interesującym designem i dobrej jakości materiałami wykończeniowymi. W „klasycznym”, najczęściej spotykanym, układzie, głównymi elementami wyposażenia takiego salonu są sofa bądź narożnik o zdecydowanych kanciastych liniach, prosty stolik kawowy oraz nowoczesny fotel: tapicerowany lub wykonany z tworzywa sztucznego. Jeśli lubisz zatopić się we wciągającej lekturze, koło fotela bądź kanapy ustaw też lampę podłogową z regulowanym kątem padania światła. Możesz pomyśleć także o mniejszych stolikach pomocniczych po obu stronach kanapy, dzięki czemu wszystkie potrzebne przedmioty, takie jak kubek, szklanka czy książka, będziesz mieć zawsze w zasięgu ręki. W nowoczesnym salonie meble spełniają nie tylko funkcje użyteczne, ale są także nienarzucającą się dekoracją, swego rodzaju rzeźbą we wnętrzu. Zwracają uwagę ciekawymi formami i wykończeniami, jak stal nierdzewna czy chrom. Wykonuje się je z drewna, metalu, tworzyw sztucznych lub szkła. Jakie meble modułowe? box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin W tym pomieszczeniu tradycyjnie znajduje się również telewizor. Zabudowa RTV powinna być dopasowana stylistycznie do reszty wyposażenia. Nowoczesne meble modułowe sporządzone są zwykle z lakierowanej płyty MDF, szkła lub drewna i mają fronty otwierane na docisk. Ich liczba, wielkość i sposób ułożenia na ścianie to kolejne elementy, które można wykorzystać, by urozmaicić aranżację. Meble modułowe w salonie służą często do przechowywania rzeczy, które są tam niezbędne, ale które niekoniecznie powinny stać na wierzchu. W myśl trzymania się zasady oszczędnej, minimalistycznej estetyki. A ponieważ kolorystyka wnętrz w stylu nowoczesnym jest spokojna, ograniczona do podstawowej palety odcieni bieli, szarości, beżów i czerni, można pozwolić sobie na odrobinę nieskrępowanej fantazji i fronty mebli modułowych podkreślić żywą barwą. box:shoppingList box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem Jakie dywany i dekoracje ścienne? Dodatkami, w których można przemycić trochę kolorów i wzorów, są dywany, poduszki, pledy i dekoracje ścienne. Jasne wyłożone naturalnymi deskami bądź panelami podłogi, a także neutralnie pomalowane ściany wręcz zachęcają do wyeksponowania na nich oryginalnych gadżetów. Modnym ostatnio trendem w nowoczesnych wnętrzach są dywany o mocnych geometrycznych i trójwymiarowych aplikacjach. Z kolei intrygująca grafika, obraz lub autorski plakat dodadzą salonowi osobistego charakteru. Podsumowując, salon w stylu nowoczesnym to połączenie stonowanych barw z ciekawymi meblami, które możesz dowolnie ustawiać. Jeśli chcesz nieco ożywić pomieszczenie, postaw na żywsze kolory. Otwarta szafa dzienna będzie świetnym połączeniem pomiędzy kuchnią, salonem a przedpokojem.
Salon w stylu nowoczesnym
Jeżeli chcesz, aby twój mąż, narzeczony czy chłopak zapamiętał te święta na długo, podaruj mu zapachową nowość. Ważne, abyś trafiła w gust, bo dobór odpowiednich perfum jest równie ważny jak dobór ubrań. Jakie zapachy są absolutnym hitem w tym roku? Sprawdziliśmy! Odpowiednio dobrany zapach to taki, z którym najlepiej się czujemy. Ma pobudzać zmysły, wyobraźnię i dodawać energii. Zatem jeżeli planujesz kupić swojemu ukochanemu pod choinkę perfumy, to wybierz którąś spośród absolutnych nowości. Wówczas będziesz miała pewność, że prezent spodoba się twojej drugiej połówce, a ty będziesz mogła się rozkoszować pięknym zapachem u boku swojego mężczyzny. Zapachy idealne na okres zimowy Zimą w naszych garderobach pojawiają się ciepłe swetry, płaszcze i puchowe kurtki. Wszystko po to, aby było nam ciepło. Podobnie jest z perfumami. Wraz ze zmianą aury za oknem powinniśmy wymienić swoje perfumy. Zimą poleca się zapachy, które dadzą nam poczucie ciepła, otulenia i komfortu, z reguły nieco „cięższe”. Są to między innymi kompozycje drzewne, balsamiczne, kadzidlane, skórzane. Typowo zimowe zapachy oferują takie marki jak: Guerlain, Joop, Chanel, Viktor&Rolf. Oczywiście to tylko teoria. Każdy powinien dobierać perfumy według swojego gustu. Są tacy, którzy zimą wolą zapachy typowo letnie, lekkie – ich zdaniem dodają im energii przez cały rok i przypominają o słońcu, którego zimą jest niezbyt wiele. Pięć hitów tego roku 1. Hugo Boss Energise box:offerCarousel To hit absolutny. Niezwykle świeży zapach naładowany energią. Przeznaczony jest dla mężczyzn, którzy mają swoje własne zdanie i żyją według własnych reguł. Ten zapach to symbol niepowtarzalnego stylu i gustu, niezwykle orzeźwiający, na każdym kroku będzie podkreślał męskość twojego ukochanego. Bardzo intensywna kompozycja sprawia, że utrzymuje się na skórze i ubraniach przez bardzo długi czas. W skład wody toaletowej Energise wchodzą takie składniki, jak soczysta mandarynka, wanilia, ananas czy różowy pieprz. Jest to połączenie perfekcyjne. 2. Giorgio Armani Code Colonia box:offerCarousel Zapach ten został zaprezentowany w 2017 r. i od razu stał się hitem wśród perfum i wód toaletowych dla mężczyzn. Ma świeżą i niezwykle uwodzicielską kompozycję. Jest delikatny, ale przy tym bardzo trwały. Przeznaczony dla tych, którzy cenią nieformalną elegancję. Świeża kompozycja pobudza zmysły, nadając mężczyźnie moc uwodzenia i nonszalancki urok. 3. Guerlain L’Homme Ideal Sport Woda toaletowa o sportowym charakterze, niezwykle świeża i naładowana energią. Dodatek ekstraktu z migdałów nadaje jej niepowtarzalny zapach. Orzeźwia, pobudza i rewitalizuje. Prócz migdałów zawiera również ekstrakt z cytryny i imbiru. Dominująca nuta bergamotki zapewnia dawkę energii na cały dzień i pomaga stawić czoło nawet najtrudniejszym wyzwaniom. 4. Mr. Burberry box:offerCarousel Perfekcyjnie oddaje styl współczesnego mężczyzny ceniącego tradycję i elegancję, ale niestroniącego od nowoczesności i zmysłowości. Wszystko za sprawą bogatej kompozycji nut zapachowych, od orzeźwiającego grejpfruta i mięty, przez esencjonalny kardamon i liść brzozy, po ciężkie nuty cedru, drzewa sandałowego, gwajakowego oraz bursztynowego. Mr. Burberry podkreśli męskość twojego ukochanego i sprawi, że będzie czuł się wolny od ograniczeń. 5. Paco Rabanne Pure Xs Niezwykle uwodzicielski, a zarazem świeży zapach, któremu nie oprze się żadna kobieta. Symbolizuje swobodę i zuchwałe piękno. Idealna propozycja dla nowoczesnego i pewnego siebie mężczyzny, który w dodatku jest dżentelmenem. Sprawdzi się zarówno w czasie intensywnego dnia pracy, jak i podczas wieczornych spotkań z przyjaciółmi czy ukochaną. Wybierając jedną z naszych pięciu propozycji perfum, możesz być pewna, że będzie to wymarzony prezent dla twojego ukochanego, a przy tym także dla ciebie.
5 nowości zapachowych – prezent dla ukochanego na święta 2017
W co spakować rzeczy do szkoły? Oprócz tradycyjnego plecaka na półkach sklepowych znajdują się atrakcyjne tornistry czy torby w różnych wzorach, kolorach, na kółkach, w stylu boho czy vintage… Witaj, szkoło! Koniec wakacji oznacza rozpoczęcie nauki, nasi milusińscy wrócili więc do szkoły. Codziennie dźwigają zeszyty, książki, piórniki i mnóstwo innych rzeczy i tych potrzebnych, i tych zbędnych. Do „transportu” tego bogactwa służy im najczęściej szkolny plecak. Przedstawiamy kilka możliwości, które mogą być dla niego alternatywą. Plecak na kółkach Plecak na kółkach pomoże odciążyć kręgosłup dziecka. Pomieści wszystkie potrzebne rzeczy i pozwoli na wygodne przetransportowanie ich do domu lub szkoły. Jest wyposażony w stelaż z kółkami i teleskopową rączkę. Można go za sobą ciągnąć, a niektóre zostały wzbogacone również w opcję prowadzenia go przed sobą, co zdecydowanie mniej obciąża kręgosłup. Plecak na kółkach powinien być wykonany z wodoodpornej, wytrzymałej tkaniny. Szczególnie dolne partie plecaka muszą mieć wzmocnienie, które zapobiegnie przecieraniu się materiału i ułatwi czyszczenie. Ta część jest szczególnie narażona na uszkodzenia i zabrudzenia. Zwróćmy również uwagę na jakość kółek. Szerokie, gumowe lub kauczukowe wydłużą czas eksploatacji plecaka narażonego na kontakt z wyboistymi chodnikami, krawężnikami i kałużami. Teleskopowa rączka powinna płynnie się składać, najlepiej aby miała dwa stopnie regulacji. Plecaki na kółkach firmy Paso są wyposażone w komory główne, zapinane na suwaki, a także praktyczne kieszenie boczne oraz siatki na napoje. Dostępne są modele w modną kratę, kolorowe kółka, kropki, jak również w stonowanych, gładkich tkaninach. Plecaki mają regulowaną rączkę, pokrowiec na kółka, szerokie ramiączka, system wentylacji oraz odblaski zwiększające bezpieczeństwo na drodze. Tornistry Najmłodszym uczniom specjaliści zalecają noszenie tornistrów. Ich usztywniane plecy zapewniają równomierne rozłożenie ciężaru na kręgosłupie dziecka, a także stanowią barierę dla twardych okładek książek, piórników i innych przedmiotów, które mogą uwierać dziecko przez zbyt cienką ściankę tornistra. Plecy tornistra muszą być również właściwie wyprofilowane, aby zapewnić odpowiednie podarcie kręgosłupa. Dziecko łatwo odnajdzie potrzebne przedmioty w tornistrze, sztywne przegródki pozwolą na utrzymanie porządku wewnątrz. Tornister jest stabilny i łatwo go postawić, nawet bez podparcia nie będzie się przewracał. Może stać koło ławki, na półce czy krześle. Tornistry renomowanej marki Herlitz wyróżniają się przede wszystkim niewielką wagą – poniżej 900 g, dlatego są polecane dla dzieci już od 6. roku życia. Model Smart Black Diamond ma nóżki stabilizujące oraz odblaski 3M Scotchlite. W kieszonce na wewnętrznej stronie górnej klapy umieszczono plan lekcji, który pomoże dziecku w organizacji dnia. Liczy się wzór Starsze dzieci i nastolatki szczególną uwagę zwracają na wzornictwo. Wybierają rzeczy oryginalne, chcą się wyróżnić i zaznaczyć swoją osobowość. Plecak to ważny element stroju, który musi wyrażać ich ulubiony styl. Klasyczny plecak szkolny jest wykonany z impregnowanej, syntetycznej tkaniny, ma prostą formę, zapięcia na suwaki i raczej sportowy wygląd. Na fali fascynacji stylem vintage do łask powracają plecaki skórzane. Jeden z najbardziej popularnych modeli ma główną komorę ściąganą troczkiem oraz klapę i boczne kieszonki zapinane na sprzączki. Ze skóry zrobione są również wyjątkowe tornistry w stylu retro. Pamiętamy takie ze starych zdjęć, w latach 70. i 80. XX wieku były podstawowym wyposażeniem każdego pierwszoklasisty. Styl boho Płócienne plecaki w stylu boho są teraz niezwykle modne. Dziewczyny duże i małe pokochały kolorowe, wzorzyste plecaki wykończone skórzaną lamówką. Azteckie wzory, motywy roślinne, kontrastowe pasy – każda uczennica znajdzie model, który się jej spodoba. Torba na ramię Młodzieżowa torba na ramię to alternatywa dla plecaka szkolnego. Posiada długi, regulowany pasek, więc można ją łatwo dopasować do wzrostu dziecka. Uczniowie chętnie wybierają egzemplarze z zabawnymi nadrukami i obrazkami. Na Allegro znajdziemy kolorowe, wzorzyste modele ze zdjęciami zwierząt, wizerunkami idoli czy logo ulubionego klubu piłkarskiego. Torba na ramię jest pojemna, ma sporo przegródek i kieszonek. Tradycyjny plecak można więc zastąpić. Wybierając dla niego alternatywę, kierujmy się wiekiem i upodobaniami dziecka.
Jaka jest alternatywa dla tradycyjnego szkolnego plecaka?
6 grudnia: rozszerzenie jednego z warunków Allegro Smart! dla Sprzedających Zależy nam, aby Kupujący mieli najlepsze doświadczenia podczas korzystania z usługi Allegro Smart! Jednym z warunków oznaczenia oferty ikoną Allegro Smart! jest dziś wskaźnik poleceń Sprzedającego, tzw. “łapek” w górę, na poziomie co najmniej 98% lub status Super Sprzedawcy (wszystkie warunki znajdziesz tutaj). Od 6 grudnia zostanie on rozszerzony. Aby oferta była oznaczona Allegro Smart!, Sprzedający będzie musiał mieć co najmniej 5 pozytywnych ocen sprzedaży na swoim koncie. W związku z tym zaktualizujemy fragment punktu 5 warunków usługi Allegro Smart! dla Sprzedających. Poniżej jego nowe brzmienie: Posiadanie co najmniej pięciu pozytywnych ocen Transakcji (łapki w górę), wskaźnika poleceń na poziomie co najmniej 98% lub posiadanie statusu Super Sprzedawcy, zgodnie z regulaminem znajdującym się pod adresem: https://allegro.pl/dla-sprzedajacych/super-sprzedawca-regulamin-lDggMwn2OcG. Pozostałe warunki Allegro Smart! dla Sprzedających oraz zasady usługi Allegro Smart! dla Kupujących pozostaną bez zmian.
6 grudnia: rozszerzenie jednego z warunków Allegro Smart! dla Sprzedających
Oringi to rodzaj uszczelek dość powszechnie stosowanych w motoryzacji oraz przeróżnych maszynach i urządzeniach. Czasem wymagają odpowiedniego smarowania – czy to robić i jak? Oring to potoczna nazwa uszczelki typu o-ring, czyli w wolnym tłumaczeniu „okrągły pierścień”. Najprościej można go określić jako zamknięty pierścień o okrągłym przekroju, innym wiele wyjaśni, że taka uszczelka ma kształt torusa. Czyli gdy ją przetniemy, to zobaczymy, że gumka ma przekrój okrągły. Zwykłe uszczelki są prostokątne lub kwadratowe. Można też spotkać inne rodzaje – np. x-ringi, które mają przekrój w kształcie tej litery. Jak działają oringi? Tajemnica tkwi w ich kształcie oraz materiałach użytych do ich produkcji. Dzięki temu, że uszczelka ma okrągły przekrój i sama jest okrągła, wywierane na nią ciśnienie rozchodzi się we wszystkich kierunkach. To mocno skrótowy opis, ale chodzi mniej więcej o to, że oring poddany jakiejś presji po prostu szczelnie wypełnia chronioną przestrzeń. Bardzo ważne jest i to, z jakiego materiały został wyprodukowany. Często mówi się, że oringi wykonane są z kauczuku lub gumy. To pewien skrót myślowy. Tego typu uszczelki produkuje się z bardzo szerokiej gamy elastomerów. Jedne lepiej znoszą obciążenia statyczne, czyli nacisk, inne – obciążenia dynamiczne, więc nadają się np. do broni palnej i elementów ruchomych, gdzie inne starłyby się na pył. Jeszcze inne są odporne na różne substancje chemiczne, kolejne zaś na bardzo wysokie temperatury. Najpopularniejsze i najczęściej wykorzystywane są oringi NBR, czyli z kauczuku butadienowo-akrylonitrylowego. Są elastyczne, dobrze pracują w temperaturach od -40°C do +100°C, działają w kontakcie z olejem czy benzyną, ale nie są odporne na płyn hamulcowy. Oringi VMQ są wykonane z silikonu, odporne na temperaturę przekraczającą 200°C i większość agresywnych środków chemicznych, ale bardzo łatwo się ścierają. Ponieważ nie wpływają na zapach i smak żywności, są wykorzystywane w przemyśle spożywczym. Z kolei oringi EPDM, czyli z kauczuku etylenowo-propylenowo-dienowego, są bardzo długowieczne, ale nie wytrzymują kontaktu z benzyną czy olejami. Często montuje się je w sprzętach AGD. Oringi FPM są niepalne, wykorzystuje się je w samolotach i fabrykach, gdzie indziej sprawdzają się PTFE (teflonowe – bardzo twarde). Łącznie jest kilkadziesiąt rodzajów oringów o specyficznych właściwościach i w zasadzie każdy wymaga odpowiedniego smarowania. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Smar silikonowy Wśród wielu osób panuje przekonanie, że oringi smaruje się na przykład wazeliną techniczną. Nie jest to dobre rozwiązanie, bo przecież część z nich nie jest odporna na oleje, w tym mineralne. Jeśli więc nie wiemy, czy mamy do czynienia z oringami olejoodpornymi, to najlepszym wyjściem będzie smarowanie ich smarem silikonowym. Doskonale nadaje się do tego silikon w spreju. Są również specjalne silikony do smarowania oringów, które powodują ich pęcznienie, a więc zapewniają lepsze wypełnienie chronionej przestrzeni. Należy do nich m.in. smar Molykote. Jego wadą w stosunku do innych rozwiązań jest wysoka cena – ok. 50 zł za 100 gramów. Zawsze jednak warto pamiętać o tym, że oringi oringom nierówne i w zasadzie do każdego typu nadaje się inny smar. Jeśli więc zabieramy się za poważne naprawy, nie tylko musimy dobrać odpowiednie uszczelki, ale i kupić do nich odpowiednie smarowidło. Nie mając pewności, zapytajmy sprzedawcę – profesjonalista zawsze pomoże w kupnie. Jeśli jednak wymieniamy oringi na przykład w układzie klimatyzacji, spokojnie możemy sięgnąć po silikon bez obawy, że coś zepsujemy.
Czym smarować oringi?
Komedia pomyłek. Czy może komedia niezręczności? Jakkolwiek by jej nie opisać, książka Marty Obuch z pewnością gwarantuje jedno – liczne wybuchy śmiechu i możliwość wyrobienia sobie mięśni brzucha. „Francuski piesek” to kontynuacja przygód bohaterek znanych z powieści „Łopatą do serca”. Marta Obuch po raz kolejny prezentuje niezwykle śmieszną komedię pomyłek, w której obok wątków komicznych pojawia się całkiem spora doza zagadek kryminalnych. Brzmi jak przepis na sukces? Z całą pewnością, jeśli ktoś szuka wciągającej, dobrze napisanej komedii kryminalnej. Wartka akcja i wyraziste postaci Życie Misi, głównej bohaterki, zmienia się diametralnie. Wszystko za sprawą nowego związku z mężczyzną i przeprowadzki do pięknego domu otoczonego ogromnym ogrodem, który potencjalnie jest prawdziwym rajem na Ziemi. Miejsce to ma tylko jedną wadę – dom wymaga remontu i to generalnego! Bohaterka zakasuje zatem rękawy i bierze się do pracy. Ale jak to tak… sama? Ano właśnie. Misia ma ukochanego, ale ten bardzo dużo pracuje i nie jest w stanie jej pomóc. Na szczęście niedaleko mieszka pomocny sąsiad o imieniu Luk. Z pochodzenia jest Francuzem, z zamiłowania kucharzem, a z dobrego serca nowym pomocnikiem Misi. Jak odwdzięczyć się Francuzowi? Przygotować wyśmienitą kolację! Najlepiej w stylu francuskim, czyli z ślimakami i żabami. Ale skąd je wziąć? Może złapać? Jednak kulinarne przygody to nie jedyne, które spotykają Misię. Kobieta ma bowiem byłego męża, a ten – byłą kochankę. I właśnie owa Ryszarda, na skutek swojej chwilowej bezdomności, wprowadza się do Misi. Ryszarda jest postacią niezwykłą, momentami mocno ocierającą się o absurd i groteskę, ale wnosi niezwykły dynamizm do przeżyć Misi i ogromną dozę humoru. Brzmi jak cała masa absurdalnych, intrygujących i śmiesznych zdarzeń? To jeszcze nie koniec. Misia ma również przyjaciółkę o imieniu Zuza, która wciąż nie może zdać prawa jazdy. Nie chce już podchodzić do kolejnego egzaminu, zostaje jej zatem ścieżka przestępcza. Zaraz, ale jak to? Uwaga – grozi śmiechem! „Francuski piesek” to książka przede wszystkim wciągająca. Autorka wyróżnia się oryginalnym poczuciem humoru, umiejętnością prowadzenia żwawej i porywającej akcji oraz tworzeniem niezwykle intrygujących, śmiesznych, ale i prawdziwych postaci. Czytelnik śledzi ich perypetie ze szczerą przyjemnością, a gdy powieść się kończy, mamy ochotę na więcej. „Francuskiego pieska” można czytać po kilka razy i wciąż śmiać się tak samo. Książka dostępna jest również w wersji elektronicznej za około 25 złotych. Źródło okładki: www.wydawnictwofilia.pl
„Francuski piesek” Marta Obuch – recenzja
Masaż bańką chińską wykonuje się, aby zwalczyć cellulit, poprawić ukrwienie i ujędrnić ciało. Zabieg ten oferują salony kosmetyczne, masażu czy SPA. Wystarczy jednak zaopatrzyć się w zestaw baniek chińskich, aby wykonać go samodzielnie lub z pomocą zaufanej osoby w domowym zaciszu. Czym są bańki chińskie? Bańki chińskie to akcesoria do masażu ciała, w trakcie którego wykorzystuje się metodę próżniowego zasysania skóry i tkanek. W zestawie znajdują się cztery gumowe bańki o różnej wielkości (koszt zakupu kompletu waha się od kilkunastu do 30 złotych). Najmniejszą bańkę stosuje się na trudno dostępne partie ciała, największa – o silnym efekcie ssącym – służy do masowania dużych powierzchni. box:offerCarousel Bańki chińskie to również szklane słoiki i bambusowe kubki. Niegdyś wykorzystywano je do walki z bólem kręgosłupa i zaburzeniami menstruacyjnymi. Aby wykonać masaż szklanymi bańkami, ich brzegi trzeba zwilżyć wodą, a wnętrze ogrzać, z kolei w zestawie z bańkami gumowymi używa się oliwki do ciała. Przeciwskazania do wykonania masażu bańką chińską Masażu bańką chińską nie powinny wykonywać osoby: * cierpiące z powodu żylaków lub zakrzepowego zapalenia żył, * kobiety w ciąży, * kobiety w czasie miesiączki, * z zaburzeniami krzepliwości krwi i ze skłonnością do powstawania wylewów podskórnych, * po 70. roku życia. Ważne, aby przestrzegać zaleceń dotyczących czasu stosowania baniek, nie powinno się ich bowiem używać tuż po posiłku. Najlepiej robić masaż bańką chińską co 3 dni przez 15 minut (maksymalnie pół godziny), a po 10 zabiegach zdecydować się na dłuższą przerwę. Jak wykonać masaż ud gumową bańką chińską? Do wykonania domowego masażu bańką chińską będziesz potrzebować oliwki do ciała lub olejku do masażu oraz zestawu baniek chińskich. Zanim sięgniesz po bańki, posmaruj umytą i osuszoną skórę ud wybranym kosmetykiem. Warto kupić oliwkę, która w składzie ma składniki o działaniu antycellulitowym, na przykład produkt z dodatkiem kofeiny, zielonej herbaty lub alg morskich. box:offerCarousel Masaż krok po kroku box:imagePins box:pin box:pin Przed przyłożeniem bańki do powierzchni ud należy ją ogrzać i pozbawić powietrza. W tym celu zanurz bańkę w ciepłej wodzie, a potem osusz. Następnie „główkę” bańki ściśnij palcami i przyłóż jej brzegi do ciała. Zwolnij uścisk. Bańka powinna zassać fałd skóry i dobrze przylegać do powierzchni ud. Teraz możesz rozpocząć masaż. Masując uda bańką chińską, wykonujesz ruchy linearne, ósemki lub ruchy spiralne. Musisz pamiętać o ważnej zasadzie – masaż zawsze należy robić w kierunku serca, co oznacza, że musisz go rozpocząć w okolicy kolan i powoli zmierzać w stronę pachwin. Ruchami linearnymi przesuwaj bańkę wzdłuż linii ud. Zacznij od ich wewnętrznej części i sukcesywnie kieruj się na zewnątrz. Masaż ruchami kolistymi polega na przesuwaniu bańki po skórze ud okrężnymi ruchami od kolana w stronę pośladków. Stosując technikę ósemek, bańką wykonuje się ruchy w kształcie liczby 8. Wówczas znowu należy kierować się od wewnętrznej do zewnętrznej części nogi. Zakup baniek chińskich to inwestycja. Komplet akcesoriów do masażu nie kosztuje wiele, a będzie można użyć ich wielokrotnie do wykonania antycellulitowego zabiegu w domowym zaciszu. Seria masaży sprawi, że nie tylko pozbędziesz się pomarańczowej skórki, ale też poprawisz ukrwienie.
Jak wykonać masaż bańką chińską?
Myślisz o zakupie roweru? Panie najczęściej decydują się na rower miejski. Modne w tym sezonie modele to… Rowery miejskie, zwane też „holenderkami”, stały się bardzo popularne. W dużych miastach coraz częściej możemy spotkać panie w sukienkach i butach na obcasach jadące na stylowym, miejskim rowerze. Jazda na rowerze stała się stylem życia do tego stopnia, że niektórzy nie wyobrażają sobie innego środka transportu. Rowerem możemy przemieścić się dosłownie wszędzie – spod domu do pracy sklepu czy znajomych. Jednośladom niestraszne wąskie chodniki, a nawet ich brak. Rowery miejskie, ze względu na ich budowę i kształt ramy, są najbardziej komfortowe. Rozstaw kierownicy pozwala na jazdę w pozycji wyprostowanej bez obawy o bóle kręgosłupa czy rąk. Są świetne do dojazdów do pracy czy po zakupy. Często są zaopatrzone w koszyki lub bagażniki umożliwiające przewożenie różnych produktów. Ze względu na kształt ramy na rowerze miejskim panie mogą siedzieć nawet w spódnicy. Rowery miejskie często są też designerskie i właśnie dlatego są tak powszechnie wybierane wśród kobiet, które cenią sobie detale. Postaw na kolor W tym sezonie kolory rządzą nie tylko na wybiegach. Na ścieżkach rowerowych też powinny grać główną rolę. Szczególnie modne stają się kolory fluo – róże, żółcie i zielenie, a także delikatne pastele. Kolorowe niech będą nie tylko rowery, ale również dodatki. Postawmy na kaski w ciekawe wzory lub kolorowe koszyki. Zwróćmy na siebie uwagę i rzucajmy się w oczy w tym sezonie! Modele popularne Rower miejski Goetze Blueberry – stylowy, a zarazem elegancki rower. Posiada designerskie błotniki, opływową ramę i szerokie siodełko. Z tyłu umieszczono metalowy bagażnik, z przodu koszyk wiklinowy. Rower jest dostępny w wielu wersjach kolorystycznych. Rower Romet Moderne 3 – bardzo prosta rama sprawia wrażenie minimalistycznej i nowoczesnej. Bez zbędnych dodatków, oprócz tylnego bagażnika, rower prezentuje się bardzo dobrze i świetnie sprawdzi się na miejskich ścieżkach. Rower Indiana Moena – jego rama jest solidna i stylowa. Model ten jest wyposażony w sprężynowe siodełko zwiększające komfort jazdy. Ma ochronę na łańcuch, aby nie ubrudzić się nim podczas jazdy. Rower Le Grand Virginia – typowa „holenderka” w stylu retro. Oryginalna osłona łańcucha, szerokie, wygodne siodełko i stylowa przednia lampa spodobają się każdemu. Rower ma umieszczony z przodu koszyk, co dodaje mu niezwykłego uroku. Rower Excelsior – oryginalny model miejski. Prosta rama i brak dodatków czyni go piękną klasyczną „holenderką” dla miłośników tradycyjnych rozwiązań. Każdy, kto chce być mobilny w mieście, powinien postawić na rower. Panie na modnych rowerach miejskich nie tylko przemieszczą się w każde miejsce, ale także zwrócą na siebie uwagę. To idealny środek transportu, który zapewnia także ruch i kondycję na co dzień.
Trendy 2017. Najmodniejsze modele damskich rowerów miejskich
Pełne, zmysłowe usta to marzenie wielu kobiet. Jak się okazuje, efekt można osiągnąć bez interwencji lekarza medycyny estetycznej. Makijaż, domowe sposoby na rozpulchnienie ust, czy wreszcie bardzo modne wśród nastolatek urządzenia do powiększania – czy z każdych ust da się wyczarować takie, godne Kylie Jenner? Amerykańska celebrytka i idolka nastolatek na całym świecie, Kylie Jenner, przyznała, że korzysta z zabiegów medycyny estetycznej i powiększa sobie usta. Wyznanie to raczej nie należało do zaskakujących, ale dodatkowo podkreśliło, że temat ust młodszej siostry Kim Kardashian to już sprawa ogólnoświatowa. Tysiące nastolatków (także chłopców!) wrzuca do sieci zdjęcia swoich nienaturalnie dużych, zaczerwienionych, posiniaczonych ust, które próbowali powiększać za pomocą butelek, nakrętek i innych domowych wynalazków. Akcję prowadzoną na Facebooku, Instagramie czy YouTube nazwano „Kylie Jenner Challenge”. Zdjęcia są oznaczane hashtagiem (#kyliejennerchallenge), dzięki którym można śledzić, jak i przy pomocy jakich przyrządów w domowych chirurgów plastycznych bawią się inni. A trzeba przyznać, że zabawa jest nierozsądna i niebezpieczna – siniaki, ranki, popękane naczynka krwionośne. W przypadku używania do „pompowania” ust szklanych naczyń ryzyko zranienia jest jeszcze większe! Bezpieczne powiększanie W odpowiedzi na modę powiększania ust powstały specjalne urządzenia, umożliwiające uzyskanie efektu spuchniętych warg bez ryzyka zranienia czy uszkodzenia skóry. Najbardziej znanym z nich jest Fullips amerykański pierwowzór wielu podobnych, najczęściej czerwonych, plastikowych tubek do stosowania na usta. Jak to działa? Chodzi o to, by wybrać odpowiedni rozmiar (są trzy: mały, średni i duży), przyłożyć do ust i zassać skórę warg tak, by znalazły się wewnątrz przyrządu. Po jego użyciu usta stają się większe, pełniejsze. Oczywiście rezultat „operacji” nie jest trwały – prawidłowo zastosowane urządzenie zapewnia ok. 2-godzinny efekt zwiększenia objętości. Najważniejsza cecha, różniąca tego typu sprzęty od stosowanych powszechnie nakrętek, butelek i kieliszków to ta, mówiąca o tym, że zastosowane zgodnie z instrukcją nie są groźne dla zdrowia i zapewniają efekt powiększenia bez: siniaków, ranek, spuchniętych okolic warg. Po przetestowaniu Fullips potwierdzamy: trudno sobie zrobić nim krzywdę. Czym jest Fullips? Młode mamy z pewnością mają w domach zestawy plastikowych, małych naczyń, które według wielkości układają ich maluchy. Pogodne kolory, zaokrąglone brzegi i tłoczone na dnach zwierzaki lub symbole bardzo przypominają budowę Fullips. Urządzenie wygląda właśnie jak rodzaj nakrętki, zabawki z grubszego plastiku z wytłoczonym rysunkiem ust na dnie i logo z boku sprzętu. Występuje w trzech rozmiarach i kształtach. Dla małych ust przeznaczony jest rozmiar small oval, średnim medium oval, a dużym rozmiar round. Mały i średni Fullips, jak wskazuje nazwa, jest owalny, po przyłożeniu do ust powinien ukryć je wewnątrz. Rozmiar duży jest zupełnie okrągły, najbardziej więc przypomina nakrętki po napojach. Pozwala uzyskać spektakularny efekt, najbliższy temu co, na ustach „nosi” Jenner. box:offerCarousel Konstrukcja urządzenia jest więc bardzo prosta, materiał (twardy plastik) niedrogi, a dodatkowe akcesoria (ulotka informacyjna, plastikowe opakowanie, w niektórych zestawach szczoteczka do peelingu warg) podstawowe. Płacimy więc nie tyle za produkt, co modę na usta à la Kylie. Ceny sprzętów powiększających są bardzo różne, ale zaczynają się już od kilku złotych. Powiększanie ust. Przeciwwskazania Choć zabieg z użyciem specjalistycznych urządzeń zwykle jest bezpieczny i nie powoduje wystąpienia negatywnych skutków, nie można rzec, że przyrządów tych może używać każdy i w jaki sposób chce. Po pierwsze, instrukcja użycia (dostępna na opakowaniu oraz w sieci) mówi o ścisłych zasadach i czasie działania na usta urządzeniem, po drugie – w pewnych sytuacjach wszelkie eksperymenty wykonywane na wargach są wykluczone. „Powiększaczy” nie można używać na ustach mocno popękanych, poranionych, ustach poddanych zabiegom medycyny estetycznej (zastrzyki, wypełniacze itp.), ani w przypadku warg, wokół których stwierdzono jakiekolwiek choroby. Jeżeli usta nie są zdrowe, a chcemy spróbować je powiększyć, decyzję taką zawsze należy skonsultować z lekarzem. Przygotowanie ust do powiększania + kilka naturalnych tricków Aby efekt powiększania był widoczny, jak najbardziej spektakularny, a przy tym usta wyglądały dobrze, trzeba koniecznie przygotować je do zabiegu. Chodzi o to, by były gładkie i nawilżone oraz lepiej zniosły zabieg. W tym celu zaleca się złuszczenie warstwy martwego naskórka i pobudzenie krążenia. Świetnie nadaje się do tego szczoteczka do zębów (o ile nie mamy specjalnej szczoteczki do peelingu ust). Już w tym momencie wargi zaczynają wyglądać na bardziej jędrne, pulchne. Aby wzmocnić ten efekt, warto skorzystać z domowych sposobów delikatnego powiększania. Wystarczy np. wmasowywać w nie przez chwilę sproszkowany cynamon – zawarte w nim substancje będą delikatnie szczypać, a usta zaprezentują się jako nieco większe. Podobnie działanie posiada mięta oraz chilli. Zastosowanie Fullips krok po kroku Usta przygotowane do zabiegu? Można zaczynać powiększanie. Od razu uprzedzam – należy być przygotowanym na to, że nie zawsze za pierwszym razem się to udaje; być może efekt będzie za słaby, a usta nierówne. Mimo szczegółowej instrukcji dołączonej do opakowania, obejrzenia kilku filmów tutorialowych w sieci oraz przeczytaniu artykułu, widoczny efekt uzyskałam dopiero za trzecim podejściem. Jeśli więc rozpoczynacie używanie urządzeń powiększających i stawiacie pierwsze kroki w tej materii, lepiej zarezerwować sobie wolny wieczór lub taki dzień, w którym nie ma ważnych spotkań i nienaganny wizerunek nie będzie niezbędny w pracy czy szkole (czyli polecamy wieczory lub weekendy). Lepiej dmuchać na zimne, niż tłumaczyć się z niepożądanego wyglądu. Wracając jednak do samego zabiegu. Po wypeelingowaniu warg czas na właściwe powiększanie. Do przeprowadzenia „operacji”, a potem utrwalenia efektu potrzebne będą: 1) Fullips w wybranym rozmiarze, 2) Balsam nawilżający do ust lub wazelina kosmetyczna, 3) Konturówka do ust, 4) Szminka. Zabieg składa się z trzech etapów i trwa nie dłużej niż minutę. Efekty są widoczne lepiej po umalowaniu warg, stąd na liście potrzebnych akcesoriów pojawiają się kosmetyki kolorowe. Powiększanie wykonujemy w następujący sposób: 1) Obficie nawilżamy usta i okolice wokół nich. Można to zrobić: ulubionym balsamem, wazeliną, tłustym kremem, albo – jeśli nie ma pod ręką odpowiedniego kosmetyku – intensywnie zwilżyć je wodą. 2) Fullips przykładamy do ust. Zaleca się tak dopasować produkt do naturalnego kształtu warg, by krawędzie urządzenia przylegały do konturów ust, a nie wychodziły poza nie. 3) Trzymając urządzenie ręką na wargach, zasysamy powietrze do wewnątrz ust. Fullips podtrzymujemy ręką aż do momentu, gdy poczujemy, że przyrząd trzyma się na ustach sam. Od tego momentu, nie przestając zasysać powietrza, trzymamy na ustach Fullips przez 15–30 sekund. Potem wypuszczamy powietrze, co odblokowuje urządzenie. Ponieważ z natury mam dość duże usta, nie chciałam uzyskać ich karykaturalnego wyglądu, na zdjęciach widać więc efekty po zabiegu trwającym dokładnie 18 sekund (wykonanym urządzeniem w rozmiarze oval medium). Fullips można także używać tylko na jednej wardze. To dobre rozwiązanie dla tych osób, które mają wyraźną dysproporcję wielkości górnej i dolnej wargi. Po kilku próbach nabiera się wprawy w korzystaniu z Fullips, mimo wszystko zdarza się, że po zdjęciu przyrządu widać nierówny efekt „operacji”. 4) Usta po zabiegu podkreślamy makijażem, aby w pełni dostrzec ich nowy kształt. Najlepiej sprawdzi się duet konturówki w brudnym różu i pomadki do ust w odcieniu nude (Kylie Jenner najczęściej używa MAC w odcieniu Brave); bardzo dobry efekt uzyskuje się też, podkreślając nowe większe usta czerwienią albo fuksją. Efekty zabiegu Bezpośrednio po zdjęciu urządzenia z ust skóra jest wyraźnie opuchnięta, a same wargi pełniejsze. Ten efekt utrzymuje się kilkanaście minut do pół godziny. Potem usta są już nieco mniejsze, ale nadal widać różnicę. Efekt wygląda bardziej naturalnie i utrzymuje się kolejne 1,5–2 godziny. Po tym czasie po ustach Kylie Jenner nie ma ani śladu. Ponieważ Fullips określany jest jako bezpieczny, podczas testów zwracałam szczególną uwagę na to, jaki wpływ ma zabieg na skórę wokół ust, na same wargi, na wewnętrzną stronę policzków oraz język. Efekt? Żadnych przekrwień, pękniętych naczynek, wewnętrznych obrzęków. Efekt obrzęku utrzymywał się jedynie na wargach i przez kilka minut wokół nich. Fullips – czy warto? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Jeśli chodzi o moje odczucia co do własnego wyglądu po zabiegu, to jednak wolę pozostawać przy naturalnym kształcie i wielkości warg. Te rozpulchnione mają mniej wyraźny kontur i nieco zmieniony owal, co do którego nie jestem przekonana. Natomiast dla osób o mniejszych ustach Fullips można okazać się co najmniej przygodą i urozmaiceniem w makijażu na specjalne okazje (to idealny produkt na randkę). Z kolei przy wyraźnej dysproporcji między górną a dolną wargą, urządzenia powiększające dają możliwość sprawdzenia, jak wyglądają usta bardziej symetryczne. Jest to też zapewne dobry sposób, by spróbować powiększyć usta naturalnie przed zabiegiem chirurgicznym i sprawdzić, czy dobrze czujemy się z bardziej obfitymi wargami. Podsumowanie Produkt: Fullips Cena: ok. 10 zł Czas zabiegu: poniżej minuty Trwałość efektu: dwie godziny Efekty niepożądane: brak Poziom bezpieczeństwa zabiegu: duży Zadowolenie z efektu: średnie Ocena sumaryczna: 6/10
Być jak Kylie Jenner. Test urządzenia do powiększania ust
Praktycznie każdy komputer stacjonarny posiada chłodzenie aktywne, czyli takie, które składa się z wentylatorów tłoczących do jego wnętrza (i na zewnątrz) powietrze. Niestety, często się zdarza, że jakiś wentylator w naszym komputerze się psuje. Jak wybrać właściwy, gdy chcemy kupić nowy? Ten poradnik pragnę zadedykować wszystkim, którym albo zepsuł się właśnie wentylator i chcą go wymienić, albo składają nowy komputer i pragną wybrać w tej kwestii jak najlepszy. Wielkość Podstawową rzeczą, na jaką powinniśmy zwrócić uwagę, jest to, jakiej wielkości wentylatora potrzebujemy. Jeśli np. na radiator od procesora można przyczepić chłodzenie o średnicy co najwyżej 80 x 80 mm, nie kupimy w to miejsce niczego większego. Absurdem byłoby także, gdybyśmy zamontowali na nim coś mniejszego. Mogłoby to powodować przegrzewanie się podzespołu. Jak więc odpowiednio dobrać rozmiar wentylatora? Najczęściej specyfikacja elementu, do którego chcemy go zamontować, posiada wypisane wymiary wentylatorów. Jeśli jednak jej nie ma, sami możemy zmierzyć, jaki wiatrak uda się zamontować. Sytuacja jest jednak dużo prostsza, jeśli wymieniamy wentylator. Wystarczy wtedy, że sprawdzimy, jaki ma on wymiar i już będziemy wiedzieć, co kupić, aby go zastąpić. Głośność pracy Jeśli już wybraliście rozmiar wentylatora, dobrze jest sprawdzić, czy będzie on cichy. Nikt przecież nie chce, żeby jego komputer hałasował niczym suszarka do włosów. Musimy pamiętać, że tanie wiatraczki będą raczej dużo głośniejsze niż te droższe, markowych firm. Jak więc ocenić, który wentylator jest głośny, a który cichy? Praktycznie każdy sprzedawca w opisie aukcji podaje wszelkie niezbędne parametry oferowanego przedmiotu. W specyfikacji znajdziemy więc m.in. maksymalną głośność pracy. Ta wartość jest wyrażana w decybelach (dB). Zasada jest tutaj prosta – im jest ona mniejsza, tym cichszy będzie wentylator. Obroty To kolejny parametr, który także możemy brać pod uwagę. Duże wentylatory mają często niskie obroty, ponieważ duża powierzchnia ich łopat i tak zapewnia spory przepływ powietrza. Mniejsze wiatraki są z kolei szybsze. Mimo wszystko obrotami wentylatora i tak zazwyczaj możemy sterować za pośrednictwem płyty głównej oraz jej oprogramowania. Żywotność Wśród parametrów każdego wentylatora powinniśmy znaleźć także jego żywotność. Jest ona najczęściej wyrażana w godzinach. Na tę cechę wpływ ma wiele rzeczy, ale jedną z głównych jest zastosowane łożysko. W tej kwestii kierujmy się po prostu tym, że im więcej godzin żywotności ma wentylator, tym lepiej. Inne parametry Oprócz wcześniej wymienionych parametrów jest także sporo innych, równie istotnych. Zorientujmy się, jaką wydajność ma nasz wentylator. Tę właściwość mierzy się w metrach sześciennych na godzinę – im więcej, tym lepiej. Podczas zakupu sprawdzajmy też, w jakim zestawie jest oferowany dany wiatrak. Czy są do niego dołączone śruby, jakie ma okablowanie (wtyczki) oraz czy posiada gumowe, wyciszające jego pracę kołki. Istotną kwestią jest również gwarancja – im dłuższa, tym mamy większą pewność, że wentylator nie padnie po tygodniu pracy. Aspekty designerskie Wentylatory w komputerach spełniają nie tylko funkcję chłodzącą, ale także potrafią upiększyć „blaszaka”. Wiele z nich posiada np. podświetlenie diodami LED. Taki zestaw wygląda naprawdę efektownie – odpowiednio skierowane diody, których światło pada na łopatki, dają niesamowity efekt. Naturalnie takie dodatki wpływają też na cenę, która jest adekwatnie wyższa.
Wentylator do komputera, na co zwracać uwagę podczas zakupu?
Zakup kozaków to nie taka prosta sprawa, jak mogłoby się wydawać. Jeśli nie chcesz popełnić błędu i pragniesz cieszyć się trwałością, ochroną przed wilgocią oraz chłodem, a przy tym nie przepłacić, zapoznaj się z poniższym poradnikiem. Uzbrojona w przydatną wiedzę ruszaj na zakupy! Zimowe obuwie musi przetrwać wymagające warunki. W Polsce zimy są nieprzewidywalne – raz mroźne, raz wilgotne, do tego nigdy nie wiesz, kiedy zaskoczy cię zamieć śnieżna i lodowa ślizgawka na chodniku. Aby w pełni cieszyć się urokliwą porą roku, twoje stopy powinny być dobrze zabezpieczone. Szeroka oferta producentów sprawi, że do tego wszystkiego, zaprezentujesz się modnie i stylowo. Z czego wykonane są kozaki? Szukając wymarzonego modelu zimowych kozaków, weź pod uwagę materiał, z którego są wykonane. Do wyboru jest: Skóra licowa – jest to rodzaj skóry naturalnej wyprawionej na gładki sposób. Może być pokryta delikatną fakturą urozmaicającą powierzchnię. Cechuje się trwałością i odpornością na uszkodzenia. Dobrze konserwowana może przetrwać lata. Jest miękka w dotyku, dopasowuje się do ciała i pozwala skórze oddychać. Minusem może okazać się wygórowana cena. Skóra lakierowana – skóra naturalna, której powierzchnia jest całkowicie gładka i błyszcząca. Należy o nią troskliwie dbać, ponieważ łatwo spowodować rysy i uszkodzenia nawet przy codziennym, prawidłowym użytkowaniu. Jej zaletą jest elegancki i efektowny wygląd. Zamsz i nubuk – rodzaje skór naturalnych o powierzchni w formie meszku. Buty z nich wykonane łatwo się brudzą i nie nadają się na wilgotne dni, ale świetnie się prezentują. Pielęgnacja wymaga szczotkowania i użycia specjalnych preparatów. Materiały syntetyczne – sztuczne lub tzw. ekoskóry kuszą niską ceną i szeroką gamą wzorów i kolorów. Taki materiał jest twardy w dotyku, nie gwarantuje prawidłowej wentylacji stopy i może powodować otarcia. Mimo wszystko cieszy się sporą popularnością wśród nabywczyń kozaków – nawet, jeśli miałyby one posłużyć tylko jeden sezon. Inne – w ofercie firm obuwniczych znajdziemy również kozaki z nieprzemakalnego ortalionu, wełny marynosów i futra. Oprócz materiału zewnętrznego, ważnym parametrem kozaków jest ich wnętrze. Powinno być ocieplane, zapewniać komfort oraz wentylację skóry. Stopy nie powinny być przegrzane, ale również nie wychładzać się i być chronione przed wilgocią. Podeszwa – ważny aspekt kozaków Zimą jest mokro i ślisko, przez co bardzo łatwo o upadek. Przed kontuzją może uchronić świetnie zaprojektowana i zapewniająca przyczepność podeszwa. Najtańsze modele kozaków mają gładką, syntetyczną powierzchnię od spodu, która może nie zdać zimowego egzaminu. Zwróć uwagę, aby bieżnik twoich butów był gruby, izolował od podłoża i gwarantował ci pewny krok. Fason i kolor kozaków – jak wybrać? Wybierając fason kozaków, warto kierować się osobistymi upodobaniami i jednocześnie obowiązującymi trendami. W sezonie zimowym 2015/2016 triumfy święcą cholewki za kolano, które naprawdę łatwo jest zestawiać z wieloma ubraniami. Najlepiej prezentują się w towarzystwie krótkich spódnic i sukienek. Możesz również postawić na ponadczasowy klasyk, np. oficerki, których niski obcas jest bardzo wygodny, a sam wygląd elegancki. Miłośniczkom sportowego szyku przypadną do gustu śniegowce w wielu, nawet bardzo futurystycznych, krojach. Kolory zimy są raczej ciemne i stonowane. Większość kobiet wybiera czarne i brązowe buty zimowe, dzięki czemu nie straszne im plamy i zabrudzenia. Możesz jednak zerwać z utartymi zwyczajami i wybrać szare, czerwone czy nawet beżowe kozaki, które świetnie skomponują się z twoją torebką czy płaszczem. W kobiecej szafie butów nigdy dość! Jeśli jednak nie chcesz zmarnować pieniędzy, dobrze przemyśl zakup. Wysokiej jakości kozaki nie tylko wyglądają świetnie, ale także zapewniają komfort i wygodę twoim stopom.
Wybieramy kozaki na zimę – na co zwrócić uwagę?
Turystyka górska jest popularnym i lubianym sposobem spędzania wolnego czasu. Wakacje zbliżają się wielkimi krokami, dlatego warto już teraz o nich pomyśleć i zacząć powoli kompletować sprzęt niezbędny w trakcie wędrówek. Zrobienie i zjedzenie potrawy bez odpowiednich sztućców może się okazać nie lada wyzwaniem w trakcie wyprawy. Dlatego warto pamiętać o tym elemencie w trakcie pakowania sprzętu. Producenci oferują różnego rodzaju sztućce turystyczne i biwakowe, świetnie sprawdzające się w trakcie pieszych wycieczek. Zwolennicy wygody i funkcjonalności z pewnością znajdą coś dla siebie. Dzięki specjalnym zestawom odchudzimy nieco swój bagaż i sprawimy, że spożywanie posiłków na świeżym powietrzu nawet w najtrudniejszych warunkach będzie prawdziwą przyjemnością. Sztućce Zestawy sztućców turystycznych często nazywane są niezbędnikiem turystycznym. Niezbędnik taki składa się z łyżki, widelca i noża połączonych ze sobą na stałe bądź rozpinanych za pomocą specjalnego uchwytu czy spinki. Dzięki takiemu rozwiązaniu sztućce nie gubią się i dużo łatwiej znaleźć je w plecaku. Wiele modeli niezbędników turystycznych zawiera dodatkowo inne sprzęty przydatne w czasie wyprawy, takie jak otwieracz do butelek, otwieracz do konserw, szpikulec, a nawet korkociąg. To rozwiązanie czyni je urządzeniami niezwykle funkcjonalnymi, mogącymi zastąpić niezwykle popularny mutitool. Zestawy sztućców różnią się przede wszystkim ceną, jakością wykonania oraz wykorzystanymi materiałami. Za najtańszy zestaw zapłacimy około 7 zł, natomiast za wielofunkcyjne urządzenie około 100 zł. Sztućce mogą być także wykonane z różnych materiałów – stali nierdzewnej czy lekkich, odpornych na zniszczenie tworzyw sztucznych. Obecnie coraz większą popularnością cieszy się spork– łyżka, nóż i widelec w jednym. Materiał, z którego wykonano gadżet, nie zmienia smaku potraw, jest wytrzymały, bez problemu się go myje i zachowuje w czystości. Takie plastikowe lub też wykonane z tytanu sztućce świetnie nadają się do jedzenia typowych dań turystycznych. Produkt nie należy jednak do najtańszych. Za oryginalny gadżet firmy Spork zapłacimy około 60 złotych. O czym nie możemy zapomnieć? Oprócz kompletu sztućców nie zapomnijmy kilku podstawowych przedmiotów, bez których wyjazd mógłby się okazać kompletną klapą. W dobrze wyposażonym plecaku powinny się znajdować również: Aktualna i dokładna mapa z zaznaczonymi szlakami. Apteczka zawierająca różnego rodzaju plastry, bandaże zwykłe i elastyczne, folię aluminiową, wodę utlenioną, leki przeciwbólowe, rękawiczki lateksowe, a także krem z filtrem – w górach słońce świeci bardzo mocno i łatwo o poparzenie skóry. Termos, w którym będzie można zabrać herbatę bądź inny ciepły napój. Odpowiednia odzież. Bardzo istotną rolę przy wyprawach w góry odgrywa kurtka. Musi chronić przed deszczem, wiatrem, a także zapewniać ciepło, powinna być również wykonana z oddychającego materiału. Warto spakować dodatkowe spodnie i skarpety, a także ciepły polar. Jeśli planujemy dłuższe wyprawy, musimy pomyśleć o namiocie. Jego rozmiar powinien odpowiadać liczbie uczestników wyprawy. Ważnym atutem jest łatwość obsługi i rozmiar po złożeniu. Warto sprawdzić jakość materiału, z którego został wykonany, oraz czy sprawdzi się podczas deszczu. Śpiwór. Powinien być lekki, ale jednocześnie odpowiednio chronić przed utratą ciepła. Warto zwrócić uwagę na wypełnienie – możemy wybrać między wypełnieniem syntetycznym lub puchowym. Latarka przyda się podczas nocnych wypraw. Wskaże drogę i nie pozwoli się zgubić, ominiemy dzięki niej różnego rodzaju przeszkody. Wybierając latarkę, zwróćmy uwagę na takie parametry, jak zasilanie, rodzaj obudowy, źródło światła, wagę i wielkość oraz typ włącznika. Wybierając się nawet na krótki wypad, nie zapomnijmy o podstawowym sprzęcie, ale także o drobiazgach, takich jak np. sztućce turystyczne. Ułatwią nam życie i uprzyjemnią niejedną pieszą wędrówkę.
Niezbędnik turysty
Autko to prezent, który ucieszy prawie każdego małego dżentelmena. Na Allegro jest ich szeroki wybór, więc nie będzie problemu ze znalezieniem oferty w odpowiedniej dla nas cenie. Wybierając samochód zabawkę, warto się kierować trzema wskazówkami. Pierwsza: dzieci bardzo lubią się bawić autkami, którymi jeżdżą ulubieni przez nich bohaterowie. Druga: wielu chłopców fascynują określone rodzaje samochodów. Szczególne wrażenie robią na nich największe widziane na ulicy, takie jak betoniarki, albo uprzywilejowane w ruchu ulicznym, np. samochody straży pożarnej, ambulanse itp. Trzecia: stają się sympatykami tych modeli samochodów, którymi fascynują się ich tatusiowie lub starsze rodzeństwo, np. kultowego Porsche 911 czy supersilnych monster trucków. Oto 10 samochodzików, na które warto zwrócić uwagę, wybierając prezent dla chłopca. 1. Star Wars Hot Wheels box:offerCarousel To seria budząca u chłopców spore emocje, bo samochodziki nawiązują stylistyką do postaci z sagi „Gwiezdne wojny”. Za kilkanaście złotych można kupić autko, którym mógłby się poruszać sam Mistrz Yoda, odważny Chewbacca, zły Greedo czy sympatyczny R2-D2. Cena od: 30 zł za 2 szt. 2. Batmobil box:offerCarousel Zdalnie sterowany samochód jeżdżący nawet po ścianach i suficie! Jest to możliwe dzięki dyszom zasysającym, w które jest wyposażony. Ma też światła przednie i tylne. Podczas skrętu światła świecą odpowiednio do kierunku jazdy. Czas pracy akumulatora wynosi 15–20 min, a czas ładowania to 20–40 min. Wymiary auta: 14 cm x 7 cm x 4 cm. Zasięg sterowania: do 15 m. Cena: od 57 zł. 3. Ferrari Bburago box:offerCarousel To model słynnego ferrari wykonany w skali 1:24. Charakteryzuje się znakomitą jakością. Wykonany jest z metalu i plastiku, ma gumowe opony i otwieraną klapę silnika. Jest pomalowany lakierem samochodowym. Produkt ma Europejski Certyfikat Jakości i Bezpieczeństwa CE. Wymiary modelu: 19 cm x 8,5 cm x 5 cm. Cena: od 64 zł. 4. Psi patrol. Transformujący radiowóz box:offerCarousel Gratka dla fanów serii „Psi patrol”. W zestawie specjalny transformujący radiowóz policyjny oraz figurka pieska Chase. Samochód ma cztery ruchome koła oraz specjalny przycisk w kształcie odznaki – po jego wciśnięciu z boku pojazdu wysuwają się megafony. Figurka pieska ma ruchomą główkę oraz łapki. Wymiary radiowozu: ok. 13 cm x 7,5 cm x 8,5 cm. Cena: od 79 zł. 5. Zygzak McQueen sterowany flagą Mattel box:offerCarousel Zabawka dla mistrzów kierownicy, takich jak bohaterowie filmu „Auta”. Umożliwia m.in. wpadanie w kontrolowane poślizgi i ściganie się po pętli. Samochodzik ma klasyczne stylowe nadwozie, detale znane wszystkim fanom filmu i wydaje z siebie „wyścigowe” dźwięki. Kontroluje się go ruchami flagi. Wymiary opakowania: 38 cm x 38 cm x 12,5 cm. Cena: od 80 zł. 6. Wóz strażacki Jupiter 2.0 Simba box:offerCarousel Wóz strażaków Sama oraz jego najlepszego kolegi Elvisa. W zestawie ich figurki mające ruchome głowy i ramiona. Można je posadzić. Ich dłonie są tak wyprofilowane, aby mogły utrzymać dołączone do zestawu akcesoria, takie jak gaśnica, latarka, dwa żółte hełmy strażackie, trzy pachołki drogowe, siekiera, młot, łopata, megafon, apteczka, nożyce strażackie, dwie krótkofalówki oraz dwa węże gaśnicze. Cena od 149 zł. 7. Betoniarka Scania Bruder box:offerCarousel Model prawdziwej betoniarki Scania. Wykonany jest z plastiku. Ma m.in.: gumowe opony z miękkim profilowanym bieżnikiem, przeszkloną kabinę kierowcy z otwieranymi dwoma drzwiami, czteroosiowe zawieszenie, gruszkę betoniarki obracaną pokrętłem, rozsuwaną rynnę spustową. Pasują do niej wszystkie figurki z serii bWorld. Cena: od 169 zł. 8. Radiowóz policyjny mercedes Dickie Toys box:offerCarousel Pojazd polskiej policji. Van wyposażony w sygnalizator dźwiękowy i świetlny oraz otwierane drzwiczki. Cena: ok. 100 zł. 9. Monster Truck 4WD box:offerCarousel Model do zabawy w terenie wykonany w skali 1:12. Idealny dla małych i dużych chłopców. Osiąga prędkość do 45 km/godz. Czas jazdy: 10 min, zasięg pilota: 50 m, czas ładowania akumulatora: 3 godz. Wymiary: 38 cm x 27,5 cm x 19 cm. Cena: 393 zł. 10. Porsche 911 Lego Technic box:offerCarousel Model kultowego Porsche 911 GT3RS wykonany w skali 1:10. Buduje się go z 2104 elementów. Oddaje szczegóły oryginału: eleganckie opływowe nadwozie, zawieszenie na czerwonych sprężynach, reflektory o charakterystycznym kształcie, obręcze z oponami o niskim profilu. Cena: od 998 zł. To tylko 10 z kilkunastu tysięcy ofert, które znajdziemy na Allegro. Jest więc z czego wybierać! )
10 autek, o których marzy każdy chłopiec – prezenty na Święta 2017
Ustawa antyterrorystyczna, która podpisana została w lipcu 2016 roku zakłada wprowadzenie bardziej zaawansowanych zabezpieczeń przed atakami terrorystycznymi. Czterostopniowe systemy alarmowe pozwalają na zakazywanie organizowania zgromadzeń masowych oraz interwencje wojsk w przypadku zagrożeń. Ale dlaczego musimy przez nią rejestrować numery prepaid? Do 1 lutego 2017 roku każdy użytkownik numeru na kartę musi zarejestrować go u swojego operatora lub na poczcie. We wniosku trzeba zamieścić takie dane, jak PESEL, imię i nazwisko, datę urodzenia, numer i serię dowodu osobistego, a przedsiębiorcy również NIP i REGON. W przypadku przegapienie tego terminu, nasz numer zostanie zablokowany na stałe. Zgodnie z założeniami ustawy antyterrorystycznej obowiązek rejestracji kartSIM ma zapobiec wykorzystywaniu starterów na kartę dających praktycznie stuprocentową anonimowość. Były one dotychczas dostępne prawie wszędzie – bez problemu można było dostać taki w sklepie spożywczym, kiosku czy na stacji benzynowej. Od teraz służby bezpieczeństwa bez problemu namierzą właściciela danego numeru prepaid – często niestety tylko teoretycznie. Od momentu zaprezentowania pomysłu ustawy pomysł rejestracji kart SIM wzbudza kontrowersje. Osoby zarzucające zbyt szeroko idącą inwigilację obywateli przez Państwo próbują ją obejść na różne sposoby. Na portalach aukcyjnych dostępne są oferty starterów zarejestrowanych na tak zwane „słupy”. Trzeba jednak pamiętać, że używanie tego typu numeru nie jest do końca zgodne z przepisami, a ludzie rejestrujący na siebie setki pakietów mogą w przyszłości żałować swojego sposobu na biznes, ponieważ istnieje prawdopodobieństwo, że przynajmniej kilka ze sprzedanych numerów zostanie wykorzystane do popełnienia przestępstwa. Pamiętajmy, że ustawę antyterrorystyczną wprowadzono dla naszego bezpieczeństwa. W krajach Europy Zachodniej już od kilkunastu lat obowiązuje obowiązek rejestracji numerów prepaid. Pamiętajmy o wizycie u operatorów do 1 lutego 2017 – oferują oni sporo bonusów w postaci pakietów danych, darmowych minut czy udziału w konkursach za pozostanie w gronie klientów. Po przekroczeniu wyznaczonego terminu nasz numer zostanie zablokowany
Czym jest ustawa antyterrorystyczna i dlaczego przez nią musimy rejestrować numery prepaid?
Ocet znajduje się niemal w każdym domu. Powstaje w wyniku fermentacji octowej alkoholu, najczęściej dostępny jest w 6- lub 10-procentowym roztworze. Znamy go jako przyprawę do sałatek oraz składnik zalewy do ogórków, ma jednak dużo więcej zastosowań nie tylko w kuchni, ale i w całym domu. W kuchni Ocet to nieodłączny składnik tzw. pikli, czyli konserwowych produktów spożywczych. Zapewnia im specyficzny ostrawy smak i długą świeżość. Marynować można nie tylko ogórki czy grzybki. Marynowanie dobrze się sprawdza do przechowania kabaczków i cukinii, sałatek z marchwi i ogórków, papryki, śliwek oraz śledzi. Ostatnio wielkim hitem kulinarnym stały się marynowane w occie pomidory, które można potem podawać z różnego rodzaju serami. Majonez i musztarda również nie mogą obejść się bez octu – najlepiej w miarę możliwości robić własne produkty, ale z uwagi na to, że wymagają one (zwłaszcza majonez) dość dużo pracy, nie każdy ma czas na ich przygotowanie. Majonez jest zresztą dosyć prosty w składzie – ocet, żółtko i olej, jednak samo ucieranie jest czasochłonne, tym bardziej że większość robotów kuchennych podgrzewa mieszanki, co psuje mieszankę, trzeba więc go kręcić ręcznie. W przygotowywaniu codziennych potraw często używamy octu – jest podstawą sosu winegret i przyprawą do sałatek. To octem najczęściej dokwasza się zupy i sosy. Do tego rodzaju przyprawiania potraw możemy dobierać ocet w zależności od smaku albo przeznaczenia. Do sałatek najlepiej sprawdza się jabłkowy lub winny, do sosów – balsamiczny, do gotowania – ryżowy. Oczywiście o wszystkim ostatecznie decyduje to, co najbardziej nam smakuje – niektórzy nie uznają innego octu niż ostry i bardzo popularny ocet spirytusowy i dodają go do wszystkiego: od mizerii, po galaretę. Dla gastronomicznego użycia warto przelać ocet do bezpiecznej, ale ładnej karafki lub buteleczki. Dla urody Najpopularniejszy w dbaniu o urodę jest ocet jabłkowy. Ma praktyczne zastosowanie dla każdego aspektu dbania o zdrową i piękną skórę, włosy, a nawet figurę. Każdy, kto walczy z przesuszającą się skórą, powinien zaprzyjaźnić się z octem. Przesuszona skóra oznacza bardzo często nieprawidłowe pH – skóra o pH zbyt wysokim ma odczyn mało kwaśny, a to sprzyja wysychaniu, mnożeniu się bakterii, infekcjom, trądzikowi i szybszemu starzeniu. Prawidłowe pH skóry to od 4,5 do 6 – im wyższe pH, tym bardziej sucha skóra. Niestety, sami często doprowadzamy ją do takiego stanu, zbyt często się myjąc lub używając zbyt mocnych detergentów. Ocet pozwala przywrócić skórze właściwą kwasowość. Jeśli zmagamy się z wysychającymi łokciami i kolanami, łuszczącymi się goleniami czy zmianami trądzikowymi, warto sięgnąć w pierwszej kolejności po ocet jabłkowy. Do pielęgnacji ciała najlepiej użyć roztworu dwóch łyżek na szklankę wody. Mieszankę możemy przelać do buteleczki z atomizerem i spryskiwać nim całe ciało, a potem pozostawić do wyschnięcia. Równie dobrze sprawdzi się tonik do twarzy z octu. Efektów takiej kuracji możemy się spodziewać już w ciągu dwóch tygodni. Nie tylko poprawi się kondycja skóry trądzikowej, nasze nogi nie będą przesuszone nawet w największe mrozy, ale też odczujemy wzrost nawilżenia, a przebarwienia i drobne zmarszczki zaczną się zmniejszać. Ocet jabłkowy w nieco mniejszym stężeniu może być stosowany jako płukanka do włosów do zastosowania po spłukaniu szamponu. Znormalizuje ona przetłuszczanie będące objawem tego, że skóra jest nadmiernie sucha. Płukanka octowa nadaje włosom blasku i jest wręcz nieodzowna dla tych, którzy do mycia swoich czupryn używają mydła mającego odczyn zasadowy. Zapach octu szybko wietrzeje ze skóry i włosów, nie należy się więc obawiać, że będziemy nieprzyjemnie pachnieć przetworami kuchennymi. Ocet w mieszance pół na pół z wodą można również wcierać w skórę głowy, zostawić na dwie godziny, a potem zmyć – pomaga to w zwalczaniu łupieżu różnego pochodzenia (suchego i tłustego). Ocet jabłkowy pomaga także w utrzymaniu prawidłowej wagi – można go pić do trzech razy dziennie w roztworze dwie łyżki na szklankę wody. Niweluje to potrzebę jedzenia słodyczy, pomaga trawić tłuszcze i przyspiesza metabolizm. Jednak nie jest to wskazane dla osób z chorobami wrzodowymi oraz uszkodzeniem nerek i wątroby. Oczywiście samo picie octu nie wystarczy i nie zastąpi zdrowej i zbilansowanej diety czy ćwiczeń, ale może pomóc zmniejszyć ochotę na podjadanie, a zatem stoi na straży prawidłowej wagi. Do sprzątania Do sprzątania możemy użyć najtańszego i najmniej smacznego octu spirytusowego. Czyścić nim można dosłownie wszystko. Zagotowanie go w czajniku rozpuszcza kamień. Ocet przelany do butelki z atomizerem – takiej do spryskiwania kwiatków – zastąpi każdy używany do sprzątania detergent, nie wolno go jedynie stosować do pielęgnacji drewna. Jeśli mamy problemy z kamieniem i osadami mydła w wannie czy kabinie prysznicowej, wystarczy rozpylić ocet i przetrzeć szmatką, by pozbyć się brzydkich śladów. Na trudniej dostępne miejsca – odpływ wody ze zbiornika toaletowego, okolice kranów czy fugi, warto zastosować nasączone octem ręczniki papierowe albo papier toaletowy. Zostawiamy je tam na co najmniej pół godziny, a potem wyrzucamy i spłukujemy wodą. Ocet zmieszany z sodą da nam domowej produkcji pastę do czyszczenia rusztów piekarników i przypalonego tłuszczu na kuchence, pomaga też w udrażnianiu rur. Jeśli kamień zaczyna blokować dziurki słuchawki prysznicowej albo kranu, napełniamy balonik octem i przymocowujemy gumką do kranu czy prysznica. Zostawiamy na dwie godziny, a po tym czasie kamień łatwo powinien się dać wykruszyć albo wydłubać. Ocet pomaga również zabijać grzyby i bakterie. Co ważne, sprzątanie octem jest dużo zdrowsze. Właściwie nie musimy zakładać rękawiczek. Jest poza tym dużo bardziej ekologiczne i – jako że ocet może zastąpić praktycznie wszystkie środki czystości – dużo tańsze.
Ocet do potraw, dla urody, dla domu – jaki wybrać?
Kulturowe postrzeganie starości zmieniało się w Polsce przez ostatnie dekady. Jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku z przyczyn gospodarczych i politycznych mieszkanie kilku pokoleń ze sobą powodowało, że traktowano seniorów zupełnie inaczej niż teraz. Teraz, gdy starsi członkowie rodziny zostają przeważnie sami, a przysłowiową szklankę wody podaje co najwyżej opiekun socjalny lub pielęgniarka, traktowanie starszych ludzi zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Dziś starości się po prostu unika. Kłamstwo ma krótkie nogi Marcin Szczygielski ma dar: trafia do serca prostym strzałem, prostą – zdawałoby się – historią, prostym zdaniem. „Weronika i zombie” należy do tej kategorii powieści, że choć dedykowana jest młodemu czytelnikowi, tak jednak zdecydowanie powinni po nią sięgnąć po prostu wszyscy. Niezależnie od wieku, religii, stanu cywilnego i filozofii życiowej. Dlaczego? Bo wszyscy się zestarzejmy. Nie ma znaczenia, drogi czytelniku, za kogo siebie uważasz teraz i w jakim wieku jesteś. Nikogo to nie ominie. Jak cała fabuła, tak i powieść rozpoczyna się niebanalnie. Początkiem całej historii jest list do pewnego wydawnictwa, który napisała w przypływie rozpaczy czternastoletnia Weronika. W liście tym prosi wydawnictwo o bezpłatny egzemplarz drogiego albumu, jako prezent dla swojego sąsiada. Starszego, opuszczonego pana, którego losem nikt się poza nią nie interesuje. Czyż nie brzmi to wspaniale? Cóż, oczywiście, że tak. Dopóki się nie okaże, że Weronika bezczelnie w całym liście kłamie. Fantazje i rzeczywistość Weronika ma problem z mówieniem prawdy, dodatkowo ma naprawdę bujną wyobraźnię. U niej nawet kłamstwo dostaje takich odnóg, tylu warstw, że człowiek zdąży się pogubić, chociaż intuicyjnie czuje się oszustwo. Tym niemniej dziewczynka mogłaby napisać nawet książkę, tak bujnie rozwija swoje fantazje. Tylko nie ma na to czasu, bo usilnie próbuje uzyskać zainteresowanie pewnego Dominika. Skupiona na tym zadaniu zupełnie przypadkiem trafia na zombie… Owym zombie jest pan Jan, starszy człowiek, któremu jest tak trudno chodzić, że powłóczy nogami. Wychodzi na spacery ze swoim równie starym i schorowanym psem, Perłą, a gdy tak idzie nieporadnie, dzieci przezywają go od zombie. Znieczulica? Brak empatii? A może przykład idzie z góry? W każdym razie Weronika w niezamierzony sposób zaczyna ingerować w życie pana Jana i jednocześnie poznawać lepiej jego historię. Złośnik i egoistyczna dziewczynka zaczynają się zaprzyjaźniać… Trudne dzieciństwo, trudna starość Weronika i pan Jan mają swoje tajemnice. Weronika w okrężny sposób opowiada o sobie, tworząc kolejne niestworzone historie. Pan Jan głównie sarkastycznie komentuje i milczy o sobie. I choć dzielą ich dekady i różnorodność doświadczenia, obydwoje mają trudny czas. Pan Jan trochę za sprawą Weroniki, która niechcący ściągnęła mu na głowę opiekę społeczną. Weronika za sprawą decyzji swoich rodziców, które przeniosły ją w obce miejsce, nową szkołę i samotność. Jak potoczy się ta historia? Jak łatwo się domyślić, zupełnie niesztampowo. Marcin Szczygielski oddaje do rąk czytelników niezwykłą opowieść, w której można znaleźć mnóstwo uniwersalnych przesłań. Jest tutaj miejsce dla samotnych i z poczuciem niezrozumienia, dla starszych opuszczonych przez ludzi, dla dorosłych, którzy nie potrafią zmierzyć się z konsekwencjami swoich decyzji. Dla wszystkich, którzy szukają inspiracji, by być lepszymi ludźmi. Czytajcie Marcina Szczygielskiego To apel do wszystkich niedowiarków. To słowa dla każdego szukającego dla siebie mądrej lektury. To do każdego, kto ma swoje troski, smutki i szuka na nie remedium. Marcin Szczygielski podpowie wam co najmniej kilka. Na dodatek opowie to w sposób niesamowicie intrygujący, wprowadzając w historię trochę od środka, dając czytelnikowi czas na oswojenie się z niesforną dziewczyną i gburem panem Janem. „Weronika i zombie” to książka na każdą porę roku, dnia, życia. Otrzymacie w pakiecie ze wspaniałą rozrywką niezwykle refleksyjną powieść, po której zupełnie inaczej spojrzycie na osiedlowego pana Jana czy panią Marię. I może zaproponujecie im spacer? Mam taką nadzieję. Źródło okładki: latarnik.com.pl
„Weronika i zombie” Marcin Szczygielski – recenzja
Podczas projektowania mieszkania coraz częściej bierze się pod uwagę wydzielenie pomieszczenia gospodarczego. I nie dziwi to, ponieważ aktywny tryb życia poszczególnych członków rodziny wiąże się z posiadaniem wielu przedmiotów, które trzeba gdzieś przechowywać. Praktycznie wyposażone pomieszczenie gospodarcze pozwala na ogarnięcie chaosu dnia codziennego. Jeśli przestrzeń zostanie dobrze zorganizowana, uda się w niej zmieścić więcej, niż można by przypuszczać. Półki i regały do przechowywania Pierwsza rzecz, jaka przychodzi do głowy, myśląc o funkcji pomieszczenia gospodarczego, to przechowywanie. Ma to być domowy magazyn, schowek na rzeczy, które na co dzień nie są potrzebne. Posiadanie regałów – metalowych lub drewnianych – znacznie usprawni zorganizowanie przestrzeni w pomieszczeniu gospodarczym. Tego typu regały są pojemne, mają regulowany rozstaw półek i mogą wiele udźwignąć. Nic nie stoi na podłodze, a kosze i pudła mogą sięgać nawet pod sufit. Tu niezbędna będzie drabina aluminiowa lub taboret składany, które umożliwią bezproblemowe dotarcie do wszystkich zakamarków. Drabina powinna mieć ryflowane stopnie i stabilny podest, by użytkownik czuł się na niej pewnie i bezpiecznie. Schowek z większym metrażem może też grać rolę garderoby, np. na zimowe ubrania i buty. Warto kupić wieszaki, kosze oraz kartony z otworami, które umożliwią cyrkulację powietrza. Pod ścianą może stanąć szafa dwudrzwiowa, która zabezpieczy rzadko noszone ubrania przed kurzem i codziennymi zapachami. Jeśli szafa ma półki, można na nich położyć worki próżniowe wypełnione kocami, poduszkami i zapasowym kompletem pościeli. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Pralnia i suszarnia z prawdziwego zdarzenia Brak miejsca na zrobienie i rozwieszenie prania to bolączka wielu współczesnych projektów. Często wnętrza są tak małe, że wygospodarowanie oddzielnej strefy na pralnię i suszarnię graniczy z cudem. Zamiast upychać pralkę w kuchni lub w łazience, a składaną suszarkę w przejściu między pokojami, warto wykorzystać pomieszczenie gospodarcze i tak je urządzić, aby zmieściła się tam nie tylko pralka czy suszarka na ubrania, ale także kosz na pranie, deska do prasowania (będzie potrzebny dodatkowy kontakt), składana suszarka i półki na odkładanie uprasowanych ubrań. Swoje zadanie spełnią również wieszaki na ubrania i ręczniki oraz metalowe kosze, do których można włożyć tekstylia. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Akcesoria do sprzątania Aby utrzymać mieszkanie w czystości, potrzeba wielu urządzeń. Odkurzacz, mop z wiadrem, miotełka do kurzu… Nie zawsze w małej łazience zmieszczą się też środki czystości czy zapasowe proszki i płyny do prania. Do przechowywania tego typu akcesoriów warto wyznaczyć miejsce w schowku, poza zasięgiem dzieci. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Magazynek na narzędzia i sprzęt sportowy Jeśli brakuje miejsca w garażu, w pomieszczeniu gospodarczym można przechowywać sprzęt sportowy, typu narty, rower, rolki czy hulajnoga, a także podręczne narzędzia do majsterkowania. Wcześniej należy zadbać o pomalowanie ścian farbą zmywalną, a na podłodze położyć matę ochronną. Dobrze, jeśli tego typu wnętrze będzie miało bezpośrednie wyjście na zewnątrz lub do garażu. Na aranżację pomieszczenia gospodarczego należy spojrzeć przez pryzmat oszczędności miejsca. Na tej przestrzeni można zmieścić wszystko to, co do tej pory stwarzało problemy z przechowywaniem.
Urządzamy pomieszczenie gospodarcze: cztery rzeczy, o których musisz pamiętać
Zainteresowanie literacką spuścizną J.R.R. Tolkiena znów rośnie za sprawą kolejnej ekranizacji. Po „Władcy Pierścieni” reżyser, Peter Jackson, wziął na warsztat skromniejsze dzieło. To od „Hobbita”, pierwszej powieści autora, zaczęła się historia Śródziemia. „Hobbit” to opowieść o wyprawie krasnoludzkiej drużyny pod wodzą Thorina Dębowej Tarczy wraz z tytułowym hobbitem, Bilbo Bagginsem, i przy wsparciu czarodzieja Gandalfa. Celem podróży jest odzyskanie skarbów ukrytych we wnętrzu Samotnej Góry, których strzeże straszliwy smok, Smaug. Ale nie tylko o skarb chodzi – to także wyprawa w poszukiwaniu własnego dziedzictwa. Tylko dla prawdziwych wielbicieli Sęk w tym, że jeżeli sięgniesz po tę książkę po wyjściu z kina lub zafascynowany epickim rozmachem trylogii „Władca Pierścieni”, przygotuj się na rozczarowanie. Literacki „Hobbit” zarówno pod względem klimatu, jak i metod narracyjnych niewiele ma wspólnego z multipleksowym hitem i swoją kontynuacją. „Hobbit” to przede wszystkim opowieść dla dzieci, którą Tolkien odczytywał swoim pociechom, pisząc całość na bieżąco. To widać w każdym elemencie. Język jest dużo prostszy. Przygody, które bohaterowie przeżywają – mniej skomplikowane, jednowątkowe. Oni sami nie mają również skomplikowanych osobowości, a przemiany, które przechodzą – zwłaszcza główny bohater – są proste i dydaktyczne. Uproszczenia narracyjne na porządku dziennym Akcja toczy się jak po sznurku: od wydarzenia do wydarzenia. Zazwyczaj krasnoludy wydostają się z tarapatów dzięki deus ex machina, w roli którego występuje Gandalf. Całość jest też całkiem dowcipna, w czym główna zasługa rubasznego stylu bycia kompanii krasnoludów. Mimo wszystko będziesz się podczas lektury świetnie bawić, o ile fascynuje cię świat wykreowany przez Tolkiena oraz jeśli przymkniesz oko na wymienione niedostatki (to zresztą najczęściej spotykany sposób odbioru fantastyki wszelkiej maści). Nie są to w końcu wady, które dyskwalifikowałyby opowiedzianą historię. Jeżeli nie porwało cię Śródziemie i jego historia, tylko efekty specjalne w kinowej adaptacji – nie masz tu czego szukać. Podejdziesz do całości zbyt krytycznie, zapominając, że jako dorosły w zasadzie nie jesteś docelowym odbiorcą tej książki. Dla wielbicieli fantastyki z kolei będzie to doskonała lektura – może bardziej naiwna niż inne w obrębie gatunku, ale na pewno szybka, przyjemna i wartościowa. „Hobbit” dostępny jest również w formie e-booka w formatach EPUB i MOBI w cenie ok. 30 zł. Więcej książek J.R.R. Tolkiena znajdziesz tutaj. Źródło okładki: www.iskry.com.pl
„Hobbit” J.R.R. Tolkien – recenzja
Stół to jeden z najważniejszych mebli w domu, bo to właśnie przy nim zbierają się wszyscy domownicy, aby wspólnie zjeść i porozmawiać o kończącym się dniu albo planach na weekend. Jak wybrać najlepszy stół do jadalni? Szukamy idealnego stołu dla twojej rodziny Nie bez powodu mówi się, że kuchnia to najważniejsze pomieszczenie w każdym domu. To właśnie tutaj koncentruje się życie rodzinne, szczególnie wtedy, kiedy wszyscy domownicy są aktywni zawodowo i uczęszczają do szkoły, a wspólnie spędzone chwile w dni powszednie należą do rzadkości. Skoro kuchnia, w której przygotowuje się posiłki, jest tak istotna, to na pewno nie mniej ważna jest też jadalnia w domu. Stółdo rodzinnego biesiadowania w niewielkich mieszkankach najczęściej ustawia się w kuchni, przestronniejsze lokum zachęca domowników do wspólnego jedzenia posiłków w pokoju dziennym. W jeszcze bardziej komfortowej sytuacji są właściciele domów, których metraż najczęściej pozwala na wydzielenie odrębnej jadalni albo chociaż przestronnej strefy, w której każdego dnia cała rodzina zasiada do wspólnej kolacji. Szukając idealnego stołu dla swoich najbliższych, pomyśl, jaka wielkość blatu będzie odpowiednia. Pod uwagę weź nie tylko liczbę domowników, ale też ich wiek. Zwykłe krzesło dla osoby dorosłej zajmuje bowiem przy stole znacznie mniej miejsca niż stabilne krzesełko niemowlęce. Pamiętaj, że każdy z biesiadników musi swobodnie usiąść przy stole i od niego wstać, na co potrzeba około 80 cm wolnej przestrzeni pomiędzy krzesłem a ścianą. Zastanów się, czy stół i krzesła nie zostały ustawione zbyt blisko dywanu – nic tak nie denerwuje po skończeniu smacznego posiłku, jak dywan utrudniający odsunięcie krzesła. Nie zapominaj, że każda osoba siedząca przy stole powinna mieć do dyspozycji prostokątne pole w rozmiarach około 40 cm szerokości na 60 cm długości krawędzi blatu – tylko taki podział zapewnia wygodne biesiadowanie każdemu z uczestników rodzinnego przyjęcia czy wspólnej kolacji. Na samym środku stołu należy zostawić pas o szerokości około 20 cm – tutaj znajdzie się miejsce na półmiski, serwetniki, butelkę wina czy wazon z kwiatami. Pamiętaj też o wysokości stołu – najbardziej odpowiednie są nogi o długości około 75 cm. Przemyśl kształt stołu, liczbę krzeseł i udogodnienia Wielkość blatu i liczba krzeseł to najważniejsze cechy stołu, od których zależy, czy będziesz zadowolona z nowego mebla. Zanim wybierzesz stół najlepszy dla swojej rodziny, pomyśl, jak często przyjmujecie gości, ale też o tym, czy stół służyć będzie wyłącznie do jedzenia, czy jednak dzieci będą odrabiały przy nim lekcje, a ty będziesz wykonywać drobne poprawki krawieckie na maszynie do szycia. Od tego zależy wielkość stołu i ewentualny wybór rozsuwanego modelu, a także liczba krzeseł. Możesz wybrać stół według najważniejszych kryteriów: 1. Kształt. Stół okrągły, który zajmuje mniej miejsca, a przy tym jest bardzo wygodny – na blacie łatwo ułożyć niezbędne nakrycia i wszystkie potrawy, bez trudu można się też poruszać wokół stołu. Poza tym zaokrąglony stół jest bezpieczniejszy dla najmłodszych domowników, a wybrane miejsce przy stole nie hierarchizuje biesiadników. Zaokrąglony model jest odpowiedni do niewielkich jadalni, w większych sprawdzi się stół w kształcie prostokąta. Dla trzyosobowej rodziny, jak znalazł do małej kuchni jest z koleikwadratowy stół, którego jeden bok przylega do ściany. 2. Liczba krzeseł. Nierozkładany stół, przy którym może usiąść wiele osób, to doskonały mebel do przestronnych jadalni, spisze się również wyśmienicie jako element oddzielający kuchnię od pokoju dziennego. Wybierając stół dla 4, 6 albo 8 osób, pamiętaj, że na każde krzesło (bez podłokietników, bo takie modele są większe) przypadać powinno około 60 cm krawędzi blatu. Zastanów się, czy tak duży mebel nie przytłoczy aranżacji. Koniecznie dobierz wygląd krzeseł do wyglądu stołu, a całość dostosuj do stylu, w jakim urządzono wnętrze. Niezależnie od tego, czy zdecydowałaś się na okrągły, prostokątny czy kwadratowy stół z krzesłami, pamiętaj, żeby wybrać krzesła z wygodnym oparciem, które nie może jednak wystawać ponad blat bardziej niż na 20 cm – tak wysokie krzesła są bowiem zbyt ciężkie do większości aranżacji i bardzo je przytłaczają. 3. Dodatkowe cechy. Rozsuwany blat stołu to największe udogodnienie, jakie może sobie wyobrazić rodzina, która lubi przyjmować gości. Rozsuwany stół wwersji złożonej będzie służył domownikom na co dzień, jednak wystarczy go tylko rozłożyć, aby pomieścili się przy nim wszyscy goście. Na koniec pamiętaj o wyborze odpowiednich krzeseł. Jeżeli oddzielnie kupujesz komplet krzeseł, pamiętaj, że najważniejsze jest dostosowanie wysokości siedzisk do wysokości stołu. Miej na uwadze, że pomiędzy siedziskiem a blatem stołu powinno być około 30 cm wolnego miejsca. Najlepiej wybrać krzesła z twardym siedziskiem i przywiązać do nich poduszki w zdejmowanych pokrowcach,które można prać – utrzymanie krzeseł w nienagannej czystości jest bowiem niezwykle ważne.
Najlepszy stół do jadalni – poradnik zakupowy
Toaletka – praktyczny, niezwykle czarujący i kobiecy mebel babć oraz prababć. Przez lata niemal zapomniana w aranżacji wnętrz, dzisiaj wraca do łask i to także w wersji dla dziewczynek, które podobnie jak ich mamy potrzebują magicznego miejsca do ustawiania na nim kosmetyków, szczotek, lusterka czy wieszania biżuterii. Podczas, gdy małym dziewczynkom wystarczają niewielkie, zabawkowe toaletki - walizeczki z tworzywa, ozdobione bajkowymi postaciami, dziesięciolatki marzą o ustawieniu w swoim pokoju mebla z prawdziwego zdarzenia. Toaletki z szufladkami, półeczkami i lustrem, w którym mogą się przeglądać do woli i szykować na wielkie wyjście. Taki mebel pomoże im wykształcić nawyk dbania o swój wygląd, a jednocześnie jeśli jest wystarczająco pojemny, ułatwi utrzymanie w pokoju porządku. Przyda się nie tylko do przechowywania w nim kosmetyków, ale także wielu innych dziewczęcych skarbów. Jeśli jednak metraż pokoju nie pozwala na ustawienie w nim dodatkowego mebla, wówczas możemy toaletkę zastąpić ustawianą na komodzie, biurku lub stole szkatułką z lustrem, szufladkami czy małymi półeczkami. Choć nie ma ona takiego uroku, jak ukochana przez dziewczynki toaletka, to w przypadku niewielkiego pokoju pozwoli zaoszczędzić sporo miejsca. box:offerCarousel Jaki rodzaj toaletki wybrać? Wybór odpowiedniej toaletki dla dziesięciolatki nie jest prosty. Dlatego należy dokonać go starannie, by dziecko mogło się cieszyć wymarzonym meblem przez kilka najbliższych lat. Przede wszystkim zwróćmy uwagę na to, by sprzęt była wygodny, praktyczny i, co ważne, spełniał dziecięce oczekiwania. box:offerCarousel Niezbędne lustro Tradycyjną toaletkę najlepiej kupić już z wbudowanym w nią lustrem. Powinno być ono uchylne, co pozwoli na dokładne ustawienie jego tafli, by otrzymać najlepsze odbicie. Na rynku są jednak toaletki nietypowe. To komody lub biurka, które po otwarciu przekształcają się w praktyczną toaletkę. Właściwy rozmiar Koniecznie należy dostosować wysokość mebla do wzrostu dziecka. Także jego kształt powinien uwzględnić miejsce na nogi, aby można było swobodnie przy nim siedzieć i bez kłopotu opierać ręce o blat. Należy zwrócić uwagę, by każdy postawiony na blacie przedmiot znajdował się w zasięgu rąk dziecka. Dlatego idealna toaletka nie może być zbyt duża ani za głęboka. Wówczas nie byłaby praktyczna, a przy tym zagraciłaby zwykle niewielki pokój dziecięcy. Miejsce do siedzenia Najpraktyczniejszy będzie mebel, do którego w komplecie dołączono dopasowane stylem i kolorem krzesełko, puf lub taboret. Jeśli jednak toaletka jest sprzedawana bez tych dodatków, pamiętajmy o tym, że zwykłe, postawione przy niej krzesło z pewnością nie będzie odpowiednie. Wybierzmy więc takie siedzisko, które będzie odpowiedniej wysokości. Nie za niskie, czy za wysokie, gdyż utrudniałoby to swobodne korzystanie z mebla. Powinno być przy tym wygodne, miękkie i łatwe do przesuwania. Nowoczesna czy stylizowana? Należy zwrócić uwagę, by toaletka pasowała stylem i kolorem do całego pokoju. We wnętrzu urządzonym zgodnie z nowoczesnymi trendami najlepiej będzie się prezentował model prosty, wygodny i praktyczny. Wiele nowoczesnych toaletek jest tak zaprojektowanych, że mogą być również wykorzystywane jako stolik na laptop lub biurko. Jeśli jednak w pokoju dziecka królują meble stylizowane, pastelowe, wówczas świetnie będzie się w nim prezentowała mała, urocza, biała toaletka w stylu wiktoriańskim, np. modele z serii Fantasy Fields. Z fantazyjnie wygiętymi nóżkami, wmontowanym dużym lustrem i zdobieniami, niczym przeniesionymi ze świata baśni. box:offerCarousel Należy pamiętać, że pokój dziecka powinien być przede wszystkim funkcjonalny. Stąd tak ważne jest, by toaletka spełniała swoje zadanie, a nie była jedynie atrapą niepotrzebnie zajmującą w pokoju miejsce. Praktyczna i pojemna pozwoli dziesięciolatce na uniknięcie w pokoju bałaganu i zorganizowanie przestrzeni. Dlatego warto wybrać ją starannie, zwracając uwagę zarówno na jej walory estetyczne, jak i wygodę użytkowania.
Kupujemy toaletkę do pokoju dziesięciolatki – na co zwrócić uwagę?
Kot wychodzący ma więcej aktywności niż domowy, co jest korzystne dla jego zdrowia. Przed wypuszczeniem należy jednak zaszczepić go na wściekliznę i zabezpieczyć przed pasożytami, np. zakładając obrożę przeciw kleszczom. Wychodzący kot powinien zostać poddany sterylizacji lub kastracji. Sprawi to, że kotka nie zajdzie w ciążę, uchroni ją też przed niektórymi chorobami, np. ropomaciczem. Natomiast kocur będzie miał nieco mniejszy temperament, co zmniejszy jego ochotę na udział w walkach o terytorium. Pierwsze wyjście kota domowego na spacer Przed wypuszczeniem kota na dwór dobrze jest zdać sobie sprawę z tego, jakie niebezpieczeństwa mogą go czekać. Po pierwsze, są to ruchliwe ulice i ryzyko potrącenia przez samochód. Pierwsze wyjście kota domowego na zewnątrz powinno odbywać się w spokojnych godzinach, kiedy na ulicach nie ma zbyt wielu aut. Najlepiej obserwować zwierzę z niewielkiej odległości, nie ingerując w jego zachowanie. Można wziąć ze sobą smycz wyposażoną w specjalne szelki dla kota, aby w razie potrzeby zabrać go do domu. Kociaki mają bardzo dobrą orientację w terenie, ale niekiedy duży stres powoduje, że uciekają przed siebie i nie potrafią wrócić do domu. Aby miały szansę trafić do właściciela, warto je wyposażyć w obrożę z adresówką. Należy na niej wypisać imię kota, nazwisko opiekuna oraz jego numer telefonu lub/i adres. Ktoś, kto zauważy błąkającego się kota, będzie mógł się skontaktować ze stęsknionym właścicielem. Przy zakupie obroży dobrze jest zwrócić uwagę na to, aby została wyposażona w mechanizm, który sprawi, że rozepnie się w przypadku zaczepienia, np. o gałąź. Dzięki temu zwierzę nie będzie uwięzione na drzewie lub płocie z powodu obroży na szyi. Jeśli będzie ona odblaskowa, dodatkowo zabezpieczy kota, który będzie dobrze widoczny na drodze. box:offerCarousel Kolejnym pomocnym rozwiązaniem jest chip wszczepiany pod skórę. Zabieg odbywa się w gabinecie weterynaryjnym. Zaczipowane zwierzę jest wpisywane do baz, m.in. Polskiego Towarzystwa Rejestracji i Identyfikacji Zwierząt oraz Centralnej Bazy Danych Zwierząt Oznakowanych Elektronicznie. Najlepiej wyposażyć kota zarówno w obrożę z adresówką, jak i czip. To ostatnie rozwiązanie nadal nie jest zbyt popularne, dlatego nie każda osoba, która znajdzie bezpańskiego zwierzaka, może wpaść na pomysł wizyty u weterynarza, aby sprawdzić czy został zachipowany. Kot wychodzący w ogrodzie box:imagePins box:pin W przypadku domu z ogrodem, kot nie musi być narażony na nieostrożność kierowców oraz kontakt z innymi zwierzętami. Można wybudować wolierę, czyli dużą klatkę z siatki, która pozwoli mu na przebywanie na świeżym powietrzu i obserwację terenu. To jednak ciągle ograniczające go rozwiązanie. Lepiej będzie zabezpieczyć miejsca, które mogą być dla kota zagrożeniem w ogrodzie. Należy do nich m.in. oczko wodne. Jeśli pływają w nim ryby, zwierzak może pokusić się o polowanie na nie. To z kolei powoduje duże ryzyko wpadnięcia do wody. Jeśli zbiornik jest głęboki, może to się skończyć tragicznie. Warto więc dobrze zabezpieczyć teren z oczkiem, np. za pomocą wysokiego płotu, na który zwierzę nie będzie miało możliwości się wspiąć. W przypadku niezbyt głębokiego zbiornika trzeba sprawdzić, czy nie ma w nim i jego okolicy trujących dla pupila roślin. Koniecznie trzeba też zrezygnować ze sztucznych nawozów i oprysków. Koty lubią bowiem podgryzać niektóre rośliny, a spożycie liści pokrytych chemicznymi środkami jest niezwykle niebezpieczne. Szczepienia, obroża przeciw kleszczom i ochrona przed pchłami oraz pasożytami box:offerCarousel Koty wychodzące mają kontakt z innymi zwierzętami, które niekoniecznie muszą być zdrowe. Po podjęciu decyzji o wypuszczaniu kota na zewnątrz należy bardzo dokładnie pilnować kalendarza szczepień. Ważne jest szczepienie przeciwko wściekliźnie, które nie jest obowiązkowe dla kotów domowych. Tę chorobę mogą przenosić nie tylko inni przedstawiciele gatunku, ale także m.in. psy i wiewiórki. Chroni przed nią zastrzyk powtarzany co dwa lata. Warto też zaszczepić zwierzę przeciwko białaczce. Kot wychodzący jest bardziej narażony na kontakt z pasożytami i kleszczami. Warto go zabezpieczyć, używając preparatu na pchły lub zakładając mu obrożę przeciw kleszczom. Te ostatnie są niebezpieczne nie tylko dla zwierząt, ale także dla ich właścicieli. Zwierzęta wychodzące przeznaczają mniej czasu na sen i mają większą aktywność niż koty domowe, co jest korzystne dla ich zdrowia. Duża aktywność obciąża jednak struktury stawowe, szczególnie jeśli zwierzak zaczął być wypuszczany na dwór dopiero w dorosłym wieku. Koty wychodzące mają też większą styczność z pasożytami, drobnoustrojami oraz są narażone na walki z innymi kotami. Decyzja o tym, czy pupil pozostanie domowym mruczkiem czy też zacznie poznawać teren dookoła domu, należy oczywiście do właściciela.
Jak zadbać o bezpieczeństwo wychodzącego kota?
FreeTAB 7001 HD IC to 7-calowy tablet z procesorem Intela, 1 GB RAM-u oraz Androidem w wersji KitKat. Czy to realne za 249 zł? Opakowanie i akcesoria Tablet pakowany jest w solidne białe pudełko z czerwonymi wstawkami, a w wyposażeniu znajduje się: ładowarka sieciowa, kabel USB-microUSB, adapter USB OTG, instrukcje obsługi (pełna oraz szybki start). Ładowarka sieciowa jest zintegrowana z okablowaniem, tablet ładuje się przez oddzielne złącze, a nie microUSB. Przewód ładowarki ma długość 150 cm (co czyni ją wygodną w użytku), wyposażono go w filtr ferrytowy. Kabel USB jest standardowej jakości, bez filtra, a jego długość wynosi około 80 cm. Adapter OTG to 10-centymetrowy odcinek przewodu. Instrukcje obsługi są zanotowane w języku polskim, zawierają potrzebne informacje oraz pełną specyfikację urządzenia: procesor Intel Atom Z2520 (2 x 1,2 GHz); grafika PowerVR SGX544MP (4 rdzenie logiczne, 2 fizyczne); system operacyjny Android 4.4 KitKat; RAM 1 GB; ekran 7”, dotykowy (5 punktów dotyku); rozdzielczość 1024 x 600 pikseli (16:9); pamięć wbudowana 8 GB; czytnik kart microSD do 32 GB; Bluetooth 4.0; aparaty 2 Mpix i 0,3 Mpix; akumulator 3000 mAh; Wi-Fi 802.11 b/g/n. Specyfikacja prezentuje się bardzo dobrze, biorąc pod uwagę wyjątkowo niską cenę sprzętu. Wątpliwości budzi jedynie ekran, jego rozdzielczość i brak informacji o standardzie matrycy. Aparaty wypadają przeciętnie, za to procesor, karta graficzna, ilość RAM-u oraz system operacyjny w nowej wersji napawają optymizmem. Konstrukcja Wykonanie tabletu jest lepsze, niż można by się spodziewać w tej cenie. Oczywiście w budowie dominują tworzywa sztuczne, a design jest prosty, zwyczajny, ale estetyczny. Wyświetlacz został pokryty warstwą szkła, co w tej półce cenowej zdarza się nieczęsto. Urządzenie mierzy 19,1 cm na 10,7 cm, jego grubość to 1,1 cm, a waga – 280 g. Tablet jest bardzo smukły, blisko mu do wymiarów phabletu. Front otoczony jest ramką (2 cm) przy krótszych bokach oraz (1 cm) przy dłuższych – (na tej ściance brak przycisków fizycznych, widać tylko mały obiektyw przedniego aparatu). Gruba, delikatnie uginająca się pod naciskiem, pokrywa w formie mydelniczki zachodzi na boki urządzenia. Tworzywo zostało dodatkowo ogumowane, jest matowe i przyjemne w dotyku. Z tyłu widać maskownicę głośnika w formie dwóch prostych nacięć, obiektyw aparatu, duże logo producenta oraz podpisy poszczególnych portów i guzików (wszystkie umieszczono na jednym boku): regulacji głośności (x 2), czytnika kart microSD, gniazda ładowania, gniazda microUSB, wyjścia słuchawkowego oraz włącznika. Gniazda znajdują się blisko siebie, a czytnik kart ulokowano nad regulacją głośności. Przyciski są wąskie i lekko odstają od obudowy, w rogu można znaleźć także szczelinę resetu. Wykonanie FreeTaba 7001 jest satysfakcjonujące – urządzenie wygląda na droższe, niż jest w rzeczywistości. Pozytywne wrażenie sprawia matowa pokrywa oraz gładki, przeszklony wyświetlacz. Elementy spasowane są bardzo dobrze, nie widać mankamentów, nic nie trzeszczy, ani nie skrzypi. Ergonomia i użytkowanie Tablet jest wyjątkowo poręczny. Nie należy do najlżejszych, wydaje się być masywny, ale zastosowane wymiary czynią urządzenie „zgrabnym”. Co więcej, sprzęt w obu pozycjach (poziomo i pionowo) trzyma się wygodnie nawet w jednej dłoni. Boki są gładkie, ale matowe wykończenie zapewnia pewny chwyt. Z obsługi tabletu powinni być zadowoleni zarówno posiadacze większych, jak i mniejszych dłoni. Przyjemna w dotyku jest także tafla ekranu – gładka i sztywna, pod palcem spisuje się dużo lepiej niż miękkie i szorstkie tworzywa. W pozycji pionowej wygodnie pisze się na tablecie oburącz – wrażenia są zbliżone do tych, odczuwalnych podczas posługiwania się 6-calowym phabletem. Ulokowanie elementów na jednym boku to należyty pomysł. Rozmieszczenie regulacji głośności i włącznika to również strzał w dziesiątkę, bo przyciski są od siebie oddzielone szeregiem gniazd i nie sposób ich pomylić. Mają one wyraźny klik, delikatnie odstają od obudowy i łatwo je wyczuć pod palcem. Szkoda tylko, że gniazdo ładowania nie zostało zintegrowane z portem microUSB i trzeba korzystać z oddzielnej ładowarki. Dzięki temu jednak port microUSB obsługuje funkcję USB OTG, więc ponadto można do tabletu podłączyć modem 3G. System operacyjny i wydajność Zastosowanie Androida w wersji KitKat 4.4.2 zasługuje na pochwałę. System jest prosty, bez zbędnych nakładek. Modyfikacje nie są duże – zmieniono tylko niektóre czcionki i ikonki, fabrycznie zainstalowano też kilka dodatkowych aplikacji: czytnik e-booków, aplikacje Google, program do notatek oraz oddzielną aplikację do aktualizacji oprogramowania. Tablet został w pełni spolszczony. FreeTAB 7001 HD IC działa płynnie i stabilnie. System jest szybki, a obsługa bezproblemowa – przez cały okres testów tablet nawet się nie przyciął. Szybkie animacje nie „klatkują”, a urządzenie błyskawicznie reaguje na polecenia. Możliwy jest też multitasking – śmiało można pobierać w tle duże pliki, pracując jednocześnie na kilku aplikacjach. FreeTab 7001 osiąga 14698 punktów w benchmarku AnTuTu, co jest bardzo dobrym wynikiem, jak na tak tanie urządzenie. Benchmark klasyfikuje tablet wśród sprzętów high-endowych. Z 8 GB wbudowanej pamięci do dyspozycji użytkownika zostaje 4,5 GB. To niedużo, ale z racji obecności czytnika kart microSD, nie ma co narzekać. Wyświetlacz Tutaj zaczynają się schody. Ekran to największa wada FreeTABa 7001 IC HD, jaka budzi wątpliwości w porównaniu do wydajności układów procesora i grafiki. Zastosowano matrycę o przestarzałej technologii TN, której daleko do ekranów IPS, nawet tych tańszych. Rozdzielczość 1024 x 600 daje zagęszczenie pikseli na poziomie 160 dpi, kąty widzenia są słabe, kolory lekko wyblakłe, chłodne i jakby metaliczne. Obraz jest wyraźnie ziarnisty, „zabrudzony”. Co więcej, nawet minimalny ruch tabletem powoduje blaknięcie kolorów i przyciemnianie – sprzęt trzeba trzymać w określonej pozycji, by to, co wyświetlane było dobrze widoczne. Najlepsze kąty widzenia zyskuje się przy uchwycie pionowym – wówczas można śmiało zmieniać położenie urządzenia w płaszczyźnie góra-dół. Poziomo jest już sporo gorzej, ale znowu nie tragicznie. Tęskni się jednak za jasnością i gładkością, znaną z użytkowania matryc IPS. Reasumując, obraz jest i tak przyzwoity, wystarczająco kontrastowy oraz czytelny. Dobrze sprawuje się za to czujnik światła, ponieważ ekran nie migocze. Nie jest jednak dostatecznie jasny, żeby dało się pracować w pełnym słońcu, ale przez ziarnistość i pewną matowość nie odbija on mocno otoczenia. Na pochwałę zasługuje też interfejs dotykowy, obsługujący pięć punktów dotyku i sprawnie reagujący na gesty. Multimedia – gry, Internet, audio, aparat FreeTAB 7001 IC HD oferuje zaskakująco wysoką wydajność przy korzystaniu z multimediów. Świetnie radzi sobie w grach – płynnie działają nawet wymagające tytuły 3D i to przy ustawionym wysokim poziomie jakości grafiki. W połączeniu z efektywnie działającym ekranem dotykowym rozrywka jest satysfakcjonująca. Grafika, z uwagi na słaby ekran, nie wygląda efektownie, ale jest płynna. Przy „zgrabnych” gabarytach i 7-calowym wyświetlaczu opisywany Modecom wydaje się wręcz stworzony do gier, ale dobrze radzi sobie też z wyświetlaniem stron internetowych w pełnej wersji, bezproblemowo odtwarza też nagrania z YouTube. Nie ma co spodziewać się wysokiej jakości audio z wbudowanego głośnika i wyjścia słuchawkowego. Przetwornikowi nie brakuje mocy, ale przy niskiej głośności słychać pewien efekt przytkania, dźwięk jakby momentami zanika. Przy ustawieniu wyższych poziomów głośności jest już lepiej, lecz brzmieniu brakuje basu oraz czystości. Po podłączeniu słuchawek słychać zdecydowaną poprawę. Aparaty to kolejna wada – zdjęcia prezentują niestety niską jakość, są ziarniste, wyjątkowo rozmyte, z wyblakłymi kolorami. Producent mógł zrezygnować z aparatu na rzecz lepszego głośnika lub matrycy, gdyż ten nie nadaje się nawet do podstawowego użytku. Bateria Czas pracy baterii jest przyzwoity, typowy, jak na urządzenia z tej półki cenowej. Rewelacji jednak nie ma – przy mocnym obciążeniu FreeTab 7001 wytrzymuje do 5 godzin, a czas ładowania to około 3 godziny. Przy normalnym, sporadycznym korzystaniu z Wi-Fi i gier, sprzęt wytrzyma cały dzień. W trybie czuwania tablet działa ponad dobę. Łączność Tablet wyposażony jest wyłącznie w Wi-Fi oraz Bluetooth i to w wersji 4.0. Połączenie Wi-Fi jest stabilne, urządzenie szybko się łączy i nie gubi sygnału. Bluetooth również spełnia swoje zadanie. Przy tej wydajności przydałby się GPS, ale to raczej niemożliwe, zważywszy na cenę produktu. Podsumowanie Tablet od początku budził wątpliwości: solidne wykonanie, bardzo dobra wydajność, stabilna praca i wygodna obsługa. Zastosowano wydajny procesor Intela i grafikę, wyposażono tablet w najnowszą edycję Androida. Sprzęt świetnie radzi sobie w grach, korzystaniu z Internetu i obsługiwaniu wielu aplikacji jednocześnie. Efekt jednak psuje zastosowana matryca TN, oferująca średniej jakości kontrast, kolory i kąty widzenia. Z drugiej strony, opisywany Modecom kosztuje zaledwie ok. 250 zł, a jak na tę kwotę tablet oferuje bardzo dużo.
Modecom FreeTAB 7001 HD IC, czyli tablet z Intelem poniżej 300 zł
Czy za 500 zł można kupić komputer, którego użytkowanie będzie wygodne i przyjemne? Tak, pod warunkiem, że chcemy wykorzystać go głównie do pisania czy przeglądania sieci. Przyjrzyjmy się tanim komputerom do pracy biurowej. Na początek sprecyzujmy główne założenie tego poradnika: przez „komputer” rozumiemy komputer stacjonarny – jednostkę centralną bez żadnych dodatkowych akcesoriów, czyli bez klawiatury, monitora czy myszki. Skompletowanie całego zestawu za 500 zł być może jest wykonalne, ale nie ma większego sensu. Należałoby bowiem wybrać albo niezwykle tani, albo używany monitor, co nie jest najlepszym rozwiązaniem dla naszych oczu. Skupmy się zatem na komputerach. Monitory i inne dodatki to temat, którym warto się zająć osobno. Komputer do biura – na co zwracać uwagę przy zakupie? Jeżeli wykonujemy proste prace na arkuszach kalkulacyjnych czy w plikach tekstowych, nie musimy wymagać od naszego komputera zbyt wiele. Moc obliczeniowa, pamięć RAM, miejsce na dysku – to wszystko może odbiegać od dzisiejszych standardów. Musimy jednak zadbać o obecność wszelkich elementów, których będzie wymagała praca, a także o sprawne działanie systemu i o możliwość swobodnego przeglądania Internetu – trudno bowiem wyobrazić sobie dziś biuro bez połączenia z siecią.Przede wszystkim musimy kupić komputer biurowy z napędem CD/DVD, czyli z czytnikiem, choć przydatna może się okazać także nagrywarka płyt. Jeżeli z jakiegoś powodu nadal wykorzystujemy dyskietki 3,5”, możemy znaleźć modele wyposażone w odpowiedni napęd, choć nie będzie to proste. Nośnik ten popadł w zapomnienie już dawno temu.Komputer do pracy niekoniecznie musi być wyposażony w kartę dźwiękową, lecz jej obecność zawsze jest zaletą. Do prostych prac wystarczy zintegrowana karta graficzna. Sprawdzając oferty, upewnijmy się, że model jest zaopatrzony w kartę sieciową, kilka portów USB i dysk twardy – niekoniecznie o wielkiej pojemności, ale też wystarczająco duży, by pomieścił istotne w pracy oprogramowanie. Dla własnej wygody uznajmy komputer z dyskiem 80 GB za opcję minimum.Jeżeli nie mamy licencji na wykorzystywanie w firmie dodatkowej kopii systemu operacyjnego, upewnijmy się, że na komputerze jest zainstalowany system, który nam odpowiada – zapewne będzie to Windows 7 albo 8. Starsze systemy operacyjne nie są już raczej oferowane, ale gdybyśmy mimo wszystko trafili na opcję z Windowsem XP czy Vistą – lepiej ją sobie odpuścić. Jeżeli nie mamy doświadczenia w obsłudze systemu Linux, jego także warto unikać. Na koniec upewnijmy się, że komputer jest objęty gwarancją. Jaki komputer do 500 zł? Nawet w niskiej cenie znajdziemy jednostki o całkiem przyzwoitych parametrach. Komputer za 500 zł, na który składa się procesor dwurdzeniowy o taktowaniu do 2x3.00 GHz, 4 GB pamięci RAM i system Windows 7, to rozsądna propozycja, choć pojemność dysku w takiej konfiguracji nie przekroczy zapewne 160 GB. Jeżeli rzeczywiście jesteśmy zdecydowani, by komputer wykorzystywać tylko do pracy, taka ilość miejsca powinna nam wystarczyć. Oczywiście, mowa o pracach związanych np. z księgowaniem czy archiwizowaniem danych, bowiem grafik miałby problemy ze swobodnym projektowaniem na sprzęcie tej klasy.Jeśli chcemy jeszcze trochę zaoszczędzić, możemy zdecydować się na opcję z mniejszą ilością pamięci: komputer z 2 GB RAM to dziś niewiele, ale jeżeli nie będziemy pracować na wielu programach jednocześnie, nie powinniśmy odczuwać wielkiego dyskomfortu. Jeżeli do tego zrezygnujemy z napędu – ponieważ i tak nie korzystamy z płyt, a wszystkie operacje wykonujemy online – za komputer złożony z przyzwoitych podzespołów zapłacimy nawet mniej niż 400 zł.Jak widać, komputer do biura nie musi być drogi pod warunkiem, że wybierzemy go z głową. Możemy bowiem zakupić bardzo przyzwoite i tanie urządzenie, ale przystosowane do całkiem innych zadań niż nasze. Przejrzyjmy wszystkie oferty i poświęćmy chwilę na zastanowienie się, a znajdziemy sprzęt łączący dobrą jakość z bardzo przystępną ceną.
Komputer do pracy biurowej do 500 zł
Wybierając się w podróż, zawsze warto mieć ze sobą bagaż podręczny. Im wyższa jakość, tym większa pewność, że nasz podręczny plecak, torba lub walizka są dobrej jakości i możemy w nich trzymać najcenniejsze drobiazgi. DELCATO II ELBRUS 65 Walizka o pojemności 65 litrów świetnie nadaje się na krótki weekendowy wyjazd za miasto. Materiał, z którego została zrobiona (typu ABS), gwarantuje, że ubrania się nie pogniotą, a sprzęt elektroniczny nie zostanie uszkodzony. Czterołożyskowe podwójne obrotowe kółka ułatwiają mobilność walizki, a blokada zamka dzięki trzycyfrowemu kodowi zapewnia spokój, że niepowołane osoby nie dostaną się do środka. Aby poprawić funkcjonalność walizki, producent zadbał o składany separator w komorze z dużą przezroczystą kieszenią, pasy stabilizujące bagaż, podwieszaną kieszeń górną i wbudowaną elektroniczną wagę bagażową. Nie musimy martwić się, że przekroczymy wyznaczoną granicę wagową w trakcie odprawy i już podczas pakowania możemy zdecydować, na które bagaże sobie pozwolić, a które przekraczają nasz limit. CATERPILLAR YOSEMITE CATERPILLAR YOSEMITE to torba wykonana z bardzo wytrzymałego materiału typu brezent, powlekanego gumą. Kolorystyka jest dość charakterystyczna dla marki CATERPILLAR i z pewnością wyróżnia się spośród innych bagaży. Torba jest pojemna (jej wymiary to 31 x 59 x 31 cm), lekka (0,9 kg), a przede wszystkim odporna na przemoczenie. Wnętrze zostało wyścielone delikatną tkaniną oraz zadbano o liczne kieszenie. Aby poprawić komfort podczas transportu, torba ma rączki do noszenia w rękach i długi regulowany pasek do noszenia na ramieniu. Samsonite Dynamo Torba Samsonite Dynamo jest połączeniem klasyki z nowoczesną, dynamiczną strukturą i tonacją kolorystyczną. Jest lekka, wytrzymała i funkcjonalna – to z pewnością jej największe atuty. Torba jest jednokomorowa, ma dwustronny zamek z możliwością dołączenia kłódki. Wewnątrz znajdują się liczne kieszenie umożliwiające schowanie cennych drobiazgów. Plecak Recon JK3 Plecak Recon JK3 o pojemności 31 litrów jest świetnym kompanem zarówno w podróży, jak i codziennym użytku. Przednia kieszeń ma organizer i klips na klucze, z kolei tył jest komfortowy i świetnie dopasowuje się do damskiej i męskiej budowy ciała. Wewnątrz jest miejsce na książki i segregatory, laptop 15-calowy i tablet. Pas biodrowy i piersiowy gwarantują wygodę i stabilność podczas noszenia bagażu. Burton Blackhill Duffel Torba Burton Backhill Duffel o pojemności 40 litrów idealnie sprawdza się w podróży. Dwa mocne ucha do noszenia w ręku i regulowany pas naramienny ułatwiają transport bagażu, a jego pojemność sprawdza się w trakcie podróży. Pojemna komora główna, przegródki na akcesoria i liczne kieszenią gwarantują, że z łatwością zmieścimy najpotrzebniejsze ubrania i gadżety. Ciekawym udogodnieniem są wyjmowane szelki, które przekształcają torbę w plecak.
Bagaż podręczny do 300 zł – przegląd
To jeden z największych bestsellerów w historii współczesnej literatury, ale „Potęga podświadomości” ma tyle samo zwolenników, co zagorzałych wrogów! Co jest w tej liczącej niespełna 300 stron książce, że wzbudza ona aż takie emocje? „Potęgę podświadomości” Josepha Murphy’ego po raz pierwszy przeczytałem długo przed tym, zanim do naszego codziennego słownika weszły takie słowa jak „coaching”, „motywacja” czy „samodoskonalenie” – a z pewnością nie były one aż tak popularne jak dziś. Oczywiście, „Potęga”, najbardziej znana pozycja w bogatym dorobku Murphy’ego, nie jest książką coachingową sensu stricto, ale z pewnością choć raz wpadła w ręce komuś, kto żywo interesuje się tą tematyką (podobnie jak „Sekret” Rhondy Bern, inny bestseller tego typu, popularny również w Polsce). Czym jest „Potęga podświadomości”? To napisany przystępnym, prostym językiem poradnik dla wszystkich tych, którzy chcą zmienić swoje życie. Murphy twierdzi bowiem, że dzięki stosowaniu się do jego rad możemy zapanować nad każdego rodzaju kłopotami – zdrowotnymi, finansowymi, miłosnymi czy rodzinnymi – a klucz do sukcesu drzemie w nas samych. Autor łączy głęboko uduchowione przemyślenia i refleksje ze ścisłymi analizami oraz wynikami badań naukowych. I właśnie to łączenie dwóch, wydawałoby się, bardzo odmiennych światów sprawia, iż „Potęga” budzi tak wielkie kontrowersje. Z jednej strony przeciwko poradom Murphy’ego buntują się bowiem bardzo religijne osoby, a z drugiej słyszymy głośny sprzeciw świata nauki. To nie przeszkodziło jednak zmarłemu w 1981 roku Josephowi Murphy’emu w zyskaniu setek tysięcy „wyznawców”, którzy wprowadzili jego rady w życie i odmienili – podobno – swój los. Ja starałem się potraktować tę książkę z dystansem i przymrużeniem oka. Autor z pewnością miał dar do motywowania swoimi słowami innych. Z drugiej strony trudno jest brać na poważnie niektóre porady Murphy’ego. Weźmy chociażby słynną historię o torebce. Autor „Potęgi” sugeruje, że jeżeli zobaczymy torebkę, która bardzo nam się podoba, to wystarczy, że… bardzo mocno skoncentrujemy się na tym pragnieniu i wyobrazimy sobie, że wymarzony dodatek trafia w nasze ręce, a prędzej czy później to marzenie naprawdę się spełni. Trzeba przyznać, że brzmi to trochę naiwnie. „Jesteś taki jak twoje myśli” pisze jednak dalej Murphy – i przyznacie, że jest w tym coś przekonującego. Od dawna wszak mówi się, że pozytywne nastawienie to połowa sukcesu, a wiara w pokonanie choroby ma realny wpływ na proces leczenia. Dla kogo? Osoby sceptycznie nastawione do filozofii New Age i samodoskonalenia z pewnością „nie kupią” prostych i mało skomplikowanych przemyśleń Josepha Murphy’ego, które podsumować można innym cytatem z „Potęgi”: „Myślenie pozytywne jest dla człowieka lepsze niż niepotrzebne zamartwianie się”. Prawda jest jednak taka, że lektura tej książki na pewno nam nie zaszkodzi. Jeśli nie wdrożymy w życie porad i wskazówek autora i nie poruszymy naszej podświadomości, to być może pomoże nam ona chociaż w uporządkowaniu naszego procesu myślowego i zaprowadzeniu ładu w umyśle – a to zawsze jest w cenie! Książka dostępna jest także w formie e-booka oraz audiobooka. Źródło okładki: www.wydawnictwoswiatksiazki.pl
„Potęga podświadomości” Joseph Murphy – recenzja
Pokój dziecięcy powinien być nie tylko funkcjonalny, ale i przyjemny. Pamiętaj, że to przestrzeń, w której najczęściej przebywa twoja pociecha, dlatego daj jej możliwość wpływu na urządzenie wnętrza. Motyw przewodni Zaprojektuj pokój szkraba tak, aby miał w nim swoje królestwo zabaw. Dzieci są miłośnikami świata baśni, dlatego pamiętaj, że pokój malca powinien być dopasowany do jego upodobań. Poza praktycznym zaplanowaniem przestrzeni razem ze smykiem zastanów się nad motywem przewodnim np. pochodzącym z ulubionej bajki. Podczas remontu weź pod uwagę, że wraz z rozwojem maluch bardzo się zmienia i to, co podobało mu się jeszcze 2 lata temu, teraz może być dla niego zbyt dziecinne. Najlepszą metodą na to, aby pokój służył dziecku przez długi czas, jest zastosowanie w nim dodatków, które w prosty i niedrogi sposób można zmienić. Idealnie wpisują się w to kolorowe ściany ozdobione za pomocą specjalnych naklejek lub modnych fototapet. Są bezpiecznym i prostym sposobem na przyozdobienie wnętrza. Naklejki wykonane są z papieru samoprzylepnego, który nie prowadzi do uszkodzenia farby na ścianach. Równie ciekawym pomysłem jest pomalowanie ścian wesołą, ciepłą barwą i zawieszenie na nich obrazków z ulubionych bajek, książek czy zdjęć rodzinnych przypominających o wspólnych wakacyjnych podróżach. Przestrzeń zabawy i edukacji Dla ustalenia porządku w pokoju warto wprowadzić jego jednoznaczny podział na części: do zabawy, nauki i wypoczynku. W każdym z tych miejsc należy zostawić jedynie przydatne rzeczy, których używa maluch. Pozostałe zabawki najwygodniej umieścić w kolorowych pudełkach schowanych w szafie. W ten sposób zminimalizujesz możliwość powstania bałaganu i jednocześnie pozostawisz dziecku sporo miejsca na zabawę. Jak jeszcze zabezpieczyć pokój, sprawiając, że będzie funkcjonalny? W tym przypadku sprawdza się zastosowanie odpornej na zabrudzenia farby lateksowej lub farby tablicowej, dzięki której twoja pociecha będzie miała kącik przeznaczony do twórczości. Farbą tablicową możesz pokryć nie tylko wybrane części ścian, ale również drewniane meble. Praktyczne wyposażenie Pokój dziecka to wielofunkcyjne pomieszczenie, które jednocześnie jest sypialnią, bawialnią oraz gabinetem do nauki. Stąd meble, które wybierzesz do pokoju smyka, powinny spełniać wiele zadań. Łóżko – najwygodniejszym rozwiązaniem jest pojedyncze łóżko piętrowe, które zajmuje niewiele miejsca, spać można na górze, a poniżej łatwo można umieścić biurko. Szafa – najistotniejsze, żeby była pakowna i pojemna, a przy tym nie zajmowała wiele miejsca. Biurko – parametrem, na który trzeba zwrócić uwagę, jest możliwość regulowania wysokości blatu. Nie zapominaj, że przy nim dziecko w wieku szkolnym będzie spędzało kilka godzin dziennie. Krzesło – wybierz wyłącznie model obrotowy z regulacją siedziska, to zapewni wygodną pozycję podczas nauki. Dywan – w jakiej pozycji najczęściej bawią się szkraby? Siedząc na podłodze, bo nie ma nic przyjemniejszego niż zabawa na puszystym, miękkim dywanie. To on stanowi centrum pokoju. Warto wybrać taki, który będzie odpowiadał pasjom dziecka np. dywan miasto czy plansza do gier. Oświetlenie – lampa górna i lampka na biurko powinny dawać jasne, zdrowe światło, które nie zniszczy wzroku podczas wielogodzinnych zabaw. Pamiętaj także o ustawieniu małej lampki nocnej przy łóżku dziecka. Wiele pociech boi się zasypiać w ciemności. Żeby sprawić dziecku przyjemność, wystarczy dobrać odpowiednie meble i kreatywnie podzielić wnętrze. Do wyboru, do koloru, najważniejsze, żeby maluch w nowym pokoju czuł się fantastycznie przez wiele lat.
Pokój malucha – jak zaprojektować przestrzeń?
Tapety są dziś bardzo modne. Bogactwo rodzajów, wzorów, faktur i kolorów sprawia, że można je dobrać do każdego wnętrza. Pozwalają stworzyć aranżację w dowolnym stylu, a przy tym są niezwykle praktyczne – potrafią ukryć drobne nierówności ścian i nieco stłumić dźwięki rozchodzące się w pomieszczeniu. Jaką tapetę kupić? Czy w naszym mieszkaniu sprawdzi się modna tapeta we wzory geometryczne? Najmodniejsze tapety roku 2015 Producenci tapet – podobnie jak kreatorzy mody – niemal co sezon proponują nowe wzory. Jakie motywy są najmodniejsze obecnie? Dominujące trendy to duże kwiaty i proste, geometryczne formy. Te ostatnie od jakiegoś czasu są coraz bardziej dostrzegalne we wzornictwie. Zaczęło się od drobnych geometrycznych elementów w propozycjach Skandynawów. I tak powoli przekonaliśmy się do tych pojawiających się na meblach trójkątów, rombów, kwadratów. Następnie geometria przeszła na ściany, a więc i na tapety. Wzory geometryczne są bardzo wyraziste, dlatego przed zakupem zastanówmy się, jaka ich wielkość będzie odpowiednia do miejsca, w którym chcemy przykleić tapetę. Jak dobrać wzór tapety? W aranżacji wnętrz obowiązuje jedna główna zasada – wszystkie elementy mają tworzyć harmonijną całość, dlatego tapeta musi pasować do stałych elementów wyposażenia, czyli koloru i faktury drzwi oraz podłogi. Zwykle są one w jednej, stonowanej barwie – tapeta we wzory geometryczne ożywi takie pomieszczenie. Jeżeli boimy się, że będzie zbyt wyrazista i dominująca, możemy położyć ją tylko na jednej ścianie, np. w sypialni nad wezgłowiem łóżka lub w salonie naprzeciwko drzwi. Wielkość wzoru koniecznie musi być dobrana do rozmiarów pomieszczenia, ponieważ wszelkie wzory – w tym geometryczne – optycznie je zmniejszają. Oto kilka praktycznych rad: Jeżeli mieszkasz w starej kamienicy, gdzie wysokość pomieszczeń jest dużo wyższa niż w bloku, możesz śmiało wybrać tapetę w kratę, dzięki której pokój będzie sprawiał wrażenie niższego. Tapeta w pionowe pasy optycznie zmniejszy i „wydłuży” zbyt wielkie i przez to nieprzytulne pomieszczenie. Jeśli chcesz optycznie powiększyć metraż swojego mieszkania, wybierz jasną tapetę w romby. Fachowcy od remontu się nie popisali i zostawili na ścianach nierówności? Sprytnie zamaskuje je tapeta z wypukłym wzorem. W jakim pomieszczeniu? Stosując się do powyższych rad, możesz śmiało położyć tapetę we wzory geometryczne niemal w każdym pomieszczeniu – salonie, sypialni czy przedpokoju. Co ważne, pasuje ona zarówno do stylu nowoczesnego, jak i eleganckiego czy modnego obecnie vintage. Geometryczne wzory – jak wspomniano na wstępie – pierwsi rozpowszechnili Skandynawowie, którzy połączyli je z naturalnymi, ekologicznymi materiałami, takimi jak len czy drewno. Z powodzeniem możesz przenieść ten pomysł do swojego domu. Jeśli zaś jesteś miłośnikiem współczesnego designu, wzorzysta tapeta doda twoim wnętrzom nuty elegancji. Całe życie miałeś ściany w jednym kolorze? Czas to zmienić! Jeśli akurat myślisz o remoncie mieszkania, nie bój się eksperymentować. Wykorzystaj modną tapetę w geometryczne wzory. Zaangażuj swoją wyobraźnię i pomysłowość, by stworzyć niebanalne wnętrze.
Tapeta we wzory geometryczne – w jakim pomieszczeniu się sprawdzi?
Początek września to ostatni moment na skompletowanie wyprawki dla przedszkolaka. Jednym z jej niezbędnych elementów jest obuwie na zmianę. Jak wybrać kapcie, które sprawdzą się w przedszkolu? Wygodne kapcie dla kilkulatka Przedszkole jest miejscem, gdzie maluch spędza wiele godzin. Tu bawi się i uczy, biega i skacze, siedzi przy stole w jadalni i myje rączki w łazience. Kapcie zdejmuje i ponownie zakłada kilka razy w ciągu dnia (chociażby ubierając się w szatni na spacer czy rozbierając do poobiedniego leżakowania). Kilkulatek chce być samodzielny. Aby mu to zadanie ułatwić, najlepiej wybrać kapcie, które włoży bez niczyjej pomocy. Najlepsze będą wsuwane lub zapinane na rzepy, bez klamerek, sznurówek, zatrzasków. Ponieważ przedszkolak zawsze jest w biegu, zmiana obuwia powinna zająć mu kilka sekund i nie wymagać ani dłuższego skupienia, ani wielkich umiejętności. Na naukę wiązania kokardek przyjdzie jeszcze czas. Jakie cechy powinny mieć przedszkolne kapcie? Poza łatwością zakładania, kapcie powinny być dobrze dopasowane do stopy. Jeśli będą uciskać palce albo obcierać piętę, kilka godzin w przedszkolu stanie się dla dziecka męczarnią. W wygodnych kapciach maluch zapomni, że w ogóle ma coś na nogach i będzie mógł skupić się na rzeczach tak przyjemnych, jak zabawa z kolegami. Tak jak w przypadku innych butów, trzeba pamiętać, żeby regularnie mierzyć długość stópki i w razie potrzeby kapcie, z których dziecko zaczyna wyrastać, wymienić na większe. Dobre kapcie nie powinny się ślizgać. Antypoślizgowe właściwości ma zazwyczaj porowata podeszwa z gumy, sporą popularnością cieszą się również kapcie-skarpetki z tekstylną podeszwą wyklejoną gumowymi elementami. W obu przypadkach trzeba zwrócić uwagę, że stopy, podobnie jak każda inna część ciała, muszą oddychać, dlatego tak ważne są otworki wentylacyjne i naturalne, przewiewne materiały. Inaczej dziecięce nóżki będą cały czas wilgotne, a to pierwszy krok do złapania przeziębienia. Czy jedne kapcie do przedszkola wystarczą? Doświadczeni rodzice wiedzą, że dzieciom zdarzają się różne nieprzewidziane wypadki i mniej lub bardziej spodziewane „wpadki”. A to wyleje się kompot, a to przewróci się kubek z rozrobioną farbą, a to nieuważny maluch wdepnie w kałużę wody w łazience. Dlatego w szatni zawsze warto trzymać nie tylko zapasowe spodenki i bluzkę, ale też coś do włożenia na stopy. Niekoniecznie muszą to być kolejne kapcie, mogą to być chociażby grubsze antypoślizgowe skarpetki. W razie zalania obuwia pozwolą dotrwać do końca dnia o suchych nogach. Zdecydowanie warto zaopatrzyć się w dwie pary kapci na różne sezony: cieplejszy i zimny. Wiele dzieci marzy o obuwiu typu crocsy – są to kolorowe półklapki z tworzywa sztucznego, które można dodatkowo ozdabiać specjalnymi przypinkami. Dzięki paseczkowi wokół kostki nie spadają z nóg, a mnóstwo otworków pozwala na cyrkulację powietrza. Takie obuwie dobrze sprawdza się na bosej stopie, guma izoluje od podłoża i niestraszna jej nawet rozlana zupa, a i umycie kapci nie stwarza żadnych kłopotów – wystarczy włożyć je pod strumień wody i gotowe. Obuwie na zimę może być tym bardziej zabudowanym i cieplejszym, ale koniecznie przepuszczającym powietrze. Kapcie ładne czy praktyczne? Obuwie, w którym maluch będzie chodził kilka godzin dziennie, musi mu się podobać. Dlatego wybierając kapcie, dobrze jest – poza kwestiami praktycznymi – wziąć pod uwagę jego gust. Ulubione kolory, napisy, bohaterowie z bajek – wszystko to może znaleźć się na kapciach przedszkolaka. Nieco inaczej sprawa ma się z obuwiem profilaktycznym – jeśli dziecko ma zalecenie od ortopedy, żeby właśnie w takim obuwiu chodzić, na pierwszym miejscu trzeba postawić zdrowie. Na szczęście wybór ładnych bucików korygujących różne wady stopy jest coraz większy. Zdarza się, że przedszkolaki uczestniczą w różnych zajęciach dodatkowych, wtedy przydadzą się im – wkładane wyłącznie na czas trwania tych zajęć – kapcie do zadań specjalnych: na balet, gimnastykę lub zajęcia z tańca towarzyskiego. Wybór kapci do przedszkola to ważna rzecz. W tych bucikach maluchy będą chodzić codziennie, i to po wiele godzin, dobrze więc, żeby robiły to z przyjemnością. Gdy już znajdą się wymarzone kapcie – ładne i wygodne, wystarczy dorzucić worek w ulubionym kolorze dziecka i taki zestaw może dumnie zawisnąć w przedszkolnej szatni.
Wybieramy kapcie do przedszkola
Mgiełki do włosów to doskonała alternatywa dla znacznie bardziej obciążających włosy odżywek i masek. Mgiełki, w zależności od składu i przeznaczenia, mogą pełnić różne funkcje, jednak ich używanie zawsze daje ten sam rezultat – włosy są odżywione, wzmocnione, lśniące i pachnące. Wzmacniające i nawilżające mgiełki do włosów Pierwszą i podstawową funkcją mgiełek jest, oczywiście, wzmocnienie i regeneracja włosów zniszczonych. Ponieważ mgiełki są lekkie w konsystencji i nie obciążają fryzury, mogą stanowić wsparcie pielęgnacyjne dla głęboko odżywiających kosmetyków, takich jak maski. Bez przeszkód mogą być stosowane więcej niż raz dziennie. Szczególnie zaleca się użycie mgiełki przed szczotkowaniem – znacznie ułatwi to tę czynność i uodporni włosy na złamania i wyrywanie. Za produkty polskich producentów, takich jak Farmona, należy zapłacić około 10 zł, zaś preparaty firm przeznaczonych do salonów fryzjerskich, takich jak Matrix, to koszt około 40 zł. Mgiełki do stylizacji i termoochrony włosów W codziennej stylizacji fryzury należy pamiętać o ochronie włosów przed szkodliwym działaniem ciepła emitowanego przez suszarkę, prostownicę czy lokówkę. Mgiełki do termoochrony zapewniają bezpieczne suszenie i prostowanie. Ułatwiają też stylizację i pozostawiają włosy miękkie i przyjemne w dotyku. Preparaty firmy Marion kosztują około 7 zł. Do układania włosów, jako alternatywę dla pianki czy lakieru, które powodują dyskomfort i nie przez wszystkie panie są lubiane, można użyć odpowiedniej mgiełki, która utrwala efekty stylizacji, podnosi włosy oraz nadaje im lekkość. Taką linię wyprodukowały marki Timotei (koszt to ok. 20 zł) czy też Bielenda (12 zł). Mgiełki zapachowe Latem, kiedy nasza skóra narażona jest na działanie promieni UV, należy zachować szczególną ostrożność w używaniu perfum – ze względu na ich skład kontakt ze słońcem może spowodować, że na skórze zostaną plamy, odbarwienia, a nawet poparzenia. Mgiełki zapachowe do włosów są o tej porze roku znacznie bezpieczniejsze i pozwalają bez obaw nosić ulubiony zapach. Bardzo szeroką ofertę, szczególnie wśród owocowych nut, ma firma Avon – ich cena to około 7 zł. Za mgiełki będące odpowiednikami perfum tej marki trzeba zapłacić ok. 25 zł. Również wśród produktów z oferty znanych na całym świecie projektantów znajdują się mgiełki do włosów, odpowiadające najpopularniejszym zapachom, np. No 5 od Coco Chanel czy J’adore Diora. Za takie produkty klasy premium trzeba zapłacić od 100 zł do 250 zł. Mgiełki do włosów farbowanych Dzięki zawartym składnikom mgiełki do włosów farbowanych pogłębiają kolor i nadają mu wyrazistości. Dodatkową funkcją, jaką pełnią wszystkie mgiełki przeznaczone do włosów po koloryzacji, jest ich ochrona przed promieniami UV. Szczególnie bogatą ofertą mogą cieszyć się blondynki, głównie za sprawą marki Matrix, której mgiełki, dzięki zawartości wyciągu z rumianku, podkreślają jasny kolor włosów. Cena za 125 ml to około 30 zł. Mgiełki z olejkiem Jeśli włosy się puszą, plączą, nie dają się rozczesać, są cienkie i nieustannie naelektryzowane, to potrzebują odżywienia, które może zapewnić mgiełka z dodatkiem olejków pielęgnacyjnych. Taki produkt proponuje swoim klientkom firma Garnier (150 ml kosztuje około 30 zł). Mgiełki do włosów przetłuszczających się Firma Farmona wypuściła na rynek mgiełkę do włosów ze skłonnością do przetłuszczania się. Szczególnie trudno jest dbać o ten typ włosów, ponieważ większość preparatów pielęgnacyjnych potęguje jeszcze efekt ich ciężkości. Farmona Redical dba o odżywienie i zawiera składniki, które zmniejszają aktywność gruczołów łojowych oraz regulują wydzielanie sebum. Ten produkt jest też polecany w porze jesienno-zimowej, gdy z powodu noszenia czapki lub kaptura bądź ze względu na opady włosy szybciej tracą na objętości i są bardziej skłonne do przetłuszczania. Mgiełki nabłyszczające Mgiełki z błyszczącymi drobinkami sprawiają, że włosy wyglądają zdrowo i pięknie. Nadają im blasku i pogłębiają kolor. Najbardziej efektownie wypadają na długich, prostych włosach. Dla fryzur krótszych alternatywną propozycją mogą być mgiełki z brokatem – kolorowe drobinki nadadzą włosom imprezowego, wieczorowego charakteru. Mgiełki uniwersalne Do ciała, twarzy i włosów. Pełnią przede wszystkim funkcję chłodzącą i odświeżającą. Zawierają głównie wodę i naturalne ekstrakty. Po ich użyciu na skórze i włosach nie pozostaje lepka warstwa. Świetnie sprawdzają się podczas tropikalnych wakacji oraz w trakcie treningów sportowych.
Przegląd mgiełek do włosów
Święta Wielkanocne bez pisanek nie mają racji bytu, zwłaszcza gdy przeżywamy je wraz z dziećmi. Tymczasem ozdabianie jajek może być świetnym sposobem na rodzinne spędzenie przedświątecznego czasu. Nasze babcie do malowania jajek używały naturalnych barwników typu cebula, kapusta czy pietruszka. Umożliwiały one szybką i efektowną zmianę koloru skorupki jajka. Dzisiaj prześcigamy się w kreatywnych pomysłach na dekoracje i ozdoby, w tym także na sposoby na przygotowanie kolorowych pisanek. Uniwersalna metoda Najbardziej uniwersalną metodą zdobienia jajek jest ich pomalowanie w całości. Dlatego popularne są barwniki do jajek dostępne przed świętami w każdym sklepie. Proponuję jednak zaopatrzyć się w zestaw szkolnych farb i pomalować pisanki własnoręcznie na ulubione kolory. Gdy skorupka dokładnie wyschnie, możesz pokusić się o narysowanie ostrym ołówkiem misternych wzorów, a następnie zeskrobanie barwnika igłą. Dzieciom wystarczy wykałaczka, bo farba nie przylega tak mocno jak barwnik naturalny i nie potrzeba siły, by uzyskać wzory. Jeśli nie masz czasu na takie dekorowanie, możesz zostawić jajko tylko pomalowane (bo i tak będzie wyglądać cudnie) albo kupić gotowe, np. przepiękne gęsie jajo. Prostota na topie Najprostsze rozwiązania są najlepsze. Tak też jest w przypadku malowania jajek markerami. Dzieci uwielbiają takie zabawy, a na skorupkach pojawia się dosłownie wszystko: od napisów, przez wzorki, domki, kurczaczki i ulubione postaci z bajek. Oryginalnym pomysłem jest użycie markerów o metalicznych kolorach – zwłaszcza złotego i srebrnego – które nadadzą pisankom blask i niepowtarzalny charakter. Można nimi wyczarować dowolne rysunki, choć najlepiej sprawdzą się w przypadku prostych, geometrycznych kształtów: linii, kropek itd. Własnoręcznie pomalowane złote jajko to namiastka luksusu. Jeśli dodasz cekiny lub samoprzylepne kryształki, będziesz mogła stworzyć własne jajo Faberge. box:offerCarousel Tak uroczo tylko wiosną Jajko wielkanocne wcale nie musi tkwić w plastikowej koszulce, pod warstwą farby czy być upiększone milionem kryształków, choć każde własnoręcznie wykonane ma urok i jest wyjątkowe. Jest jednak sposób na jajko zupełnie inne, śliczne i zwracające uwagę mimo prostoty. Do jego wykonania będą potrzebne: jajko, pisak, klej i kilka płatków kwiatów. Na czubku jajka przyklej kilka płatków, jeden na drugim i poczekaj, aż przeschną. Następnie namaluj oczka i buźkę, a uzyskasz uroczą wiosenną postać. Oczka zamknięte koniecznie opatrz gąszczem rzęs i narysuj na jajku ziewającą buźkę. To fajna opcja dla osób uwielbiających kwiaty! Jajko ozdobione kilkoma płatkami będzie też idealnie wyglądać na stole w towarzystwie bardzo popularnych wiecznych róż. Zielono mi Możesz też zaproponować dzieciom prosty, ale bardzo zabawny sposób na ozdobienie jajka. Skorupkę posmarujcie klejem, a jajo obtoczcie w pociętym na kawałki sizalu lub trawce. Zabawa będzie świetna! Dziecięce rączki umazane klejem i oblepione strzępkami kolorowych ozdób z pewnością staną się okazją do sprzątania, ale dzieci będą przeszczęśliwe, a jajka urocze i puszyste. Tylko nie zapomnij kupić do nich odpowiedniego koszyka z wikliny! Naturalnie W domu masz z pewnością zapas kaszy, ryżu czy innych sypkich produktów, które z powodzeniem mogą stać się ubraniem dla wielkanocnego jajka. Ja użyłam kaszy, którą wsypałam do niewielkiej miseczki, następnie wysmarowałam jajko klejem i obtoczyłam je delikatnie w kaszy. Tak ozdobione jajko jest dość delikatne, zwłaszcza jeśli użyjesz słabszego kleju (ozdoby mogą odpadać), dlatego radzę odtłuścić skorupkę octem i posmarować solidnym klejem. Pamiętaj, by każdy sypki produkt spożywczy przechowywać w przeznaczonych do tego celu zamykanych pojemnikach. Dzięki temu unikniesz w żywności nieproszonych gości.
5 pomysłów na ozdobne pisanki
Ile warte jest markowe ubranie? I co tak naprawdę kryje się za przyszytą do spodni metką z nazwą popularnej firmy? Marek Rabij odkrywa niewygodne sekrety globalnego przemysłu odzieżowego, który każdego roku wykorzystuje tysiące pracowników. Większość ludzi patrzy na metki, ocenia innych na podstawie tego, co mają na sobie. Pierwsze wrażenie jest kluczem w kontaktach towarzyskich, biznesowych. Oceniamy, czy ktoś ma na sobie zwykłe jeansy, czy może koszulę, którą kojarzymy z reklam popularnej firmy odzieżowej. Utożsamiamy metki znanych firm z wyższą ceną, która kojarzy się nam z wyższym komfortem życia, pozycją społeczną, ale także z podążaniem za trendami, byciem na czasie i orientowaniem się, co jest modne. Co jednak trzeba poświęcić, aby kupujący mogli podążać za modowymi nowinkami? Co kryje się za tymi metkami? Ludzie na co dzień nie zastanawiają się nad całym przemysłem odzieżowym, a także nad pracownikami, którzy przyszywają te popularne metki. Kupujący na ogół nie poświęcają chwil na refleksję nad warunkami, w jakich muszą pracować pracownicy szwalni i fabryk w Azji, nie rozmyślają o stawkach, które ci ludzie otrzymują za swoją ciężką pracę. Większość nie zastanawia się nad tym, że wyprodukowanie pary jeansów kosztuje 10 zł, a sprzedawane są one w sieciówkach za 10 albo 15 razy więcej. Te kwestie są niewygodne i wydaje się, że nieistotne w codziennym, konsumpcyjnym życiu. Marek Rabij postanowił jednak zbadać kulisy przemysłu modowego, a odkryte przez niego zasady działania tego rynku są przerażające. Nowoczesne niewolnictwo W mediach co jakiś czas pojawiają się doniesienia o wypadkach w fabrykach ubrań na Wschodzie. Często wychodzi wtedy na jaw, że warunki, w których pracują zatrudnieni tam ludzie, są nie tylko niedopuszczalne, ale przede wszystkim niehumanitarne. Marek Rabij, dziennikarz „Newsweek Polska”, postanowił pojechać do jednej z takich fabryk, aby sprawdzić, czy rok po zawaleniu się poprzedniego budynku, w wyniku czego zginęło 1200 osób, cokolwiek się zmieniło. Opowieść o biedzie i pracy „Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo” to poruszająca, mocna książka, która zmusza do przemyśleń. Autor stara się przedstawić rzeczywistość pracowników szwalni w obiektywny sposób, dzięki czemu czytelnika jeszcze bardziej uderzają opisane przez niego historie. Marek Rabij nie szuka dla swoich bohaterów współczucia czy żalu – przedstawieni przez niego ludzie to osoby, które ciężko pracują, aby mieć za co żyć. Autor zmusza czytelnika do refleksji, do zastanowienia się nad własnym podejściem do przemysłu modowego i do roli, którą każdy kupujący w nim odgrywa.Książka dostępna jest także w wersji elektronicznej za ok. 18 zł. Źródło okładki: www.grupawydawniczafoksal.pl
„Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo” Marek Rabij – recenzja
Ławka do ogrodu – na co zwrócić uwagę przed kupnem? Materiał wykonania, wielkość i szerokość, stabilność konstrukcji – co jeszcze warto przemyśleć przed wyborem? Ławka to jeden z podstawowych elementów ogrodowej architektury. Może być świetnym miejscem do relaksu i wypoczynku na łonie natury. Na rynku znajdziemy wiele modeli ławek ogrodowych. Różnią się od siebie materiałem wykonania, konstrukcją, złożonością instalacji i dodatkowymi udogodnieniami. Dziś postanowiliśmy sprawdzić, jak wybrać dobrą ławkę do ogrodu i na jakie parametry należy zwrócić uwagę przed kupnem. Oto kilka sprawdzonych informacji i wskazówek. Ławka ogrodowa – na co zwrócić uwagę przed kupnem? Aby zapewnić sobie jak najwyższy komfort, a także zbytnio nie męczyć się z montażem nowego mebla w ogrodzie, przed kupnem należy zwrócić uwagę na kilka parametrów i charakterystyk, które świadczą o jakości ławki. Po pierwsze, materiał. Tworzywo, z którego wykonana jest ławka ogrodowa, powinno być odpowiednio dopasowane do stylu ogrodu, a także być wystarczająco odporne na różne warunki atmosferyczne. Możemy wybrać np. modele drewniane, metalowe lub z tworzyw sztucznych. Ogromną popularnością cieszą się ławki z żeliwa – taki model może być całkowicie żeliwny lub składać się z żeliwnej konstrukcji i drewnianego siedziska. Styl ławki należy dopasować do estetyki innych mebli ogrodowych. W pobliżu ławki możemy umieścić także dodatkowe krzesła i stół. Polecane są modele bambusowe, z wikliny czy rattanu. Materiały te są bardzo lekkie, co pozwoli łatwo przenieść ławkę pod dach czy do domu podczas chłodnych sezonów. Jeśli poszukujemy przystępnych cenowo modeli, możemy wziąć pod uwagę plastikowe ławki. Są łatwe w pielęgnacji, a także mogą posłużyć nam przez wiele lat (oczywiście jeśli będziemy je chronić przed deszczem i chłodem). Następnie warto zwrócić uwagę na wielkość modelu. Kupujemy ławeczkę wieloosobową czy raczej małe siedzisko dla jednej osoby? Kolejna rzecz to wysokość konstrukcji – siedzisko powinno być umieszczone mniej więcej na wysokości 40 cm od podłoża. Gdzie ustawić ławkę? Niezwykle ważną rzeczą jest także miejsce, gdzie zamierzamy umieścić ławkę. Najlepiej ustawić ją w miejscu zacisznym i osłoniętym przed wiatrem. Może to być np. trawnik pod drzewem, gdzie latem będzie padać cień. Ławka powinna stać także na stabilnej powierzchni. Może to być np. betonowe podłoże lub ziemia wysypana żwirkiem, piaskiem czy kamykami. Zakup ławki ogrodowej nie musi być trudny. Wystarczy zwrócić uwagę na materiał wykonania, stabilność konstrukcji, a także wybrać odpowiednie miejsce w ogrodzie, gdzie ją ustawimy. Do wyboru mamy wiele różnych modeli, dlatego z łatwością dobierzemy odpowiedni mebel do naszych potrzeb i stylistyki ogrodu.
Jak wybrać ławkę do ogrodu?
Ogrzewanie podłogowe w ciągu kilku ostatnich lat zyskało na popularności, a to za sprawą komfortu, jaki nam oferuje. Nie tylko idealnie sprawdza się w przypadku, kiedy stąpamy gołymi stopami po posadzce, ale ciepło pozwala także skutecznie walczyć z wilgocią. Podpowiadamy, na co warto zwrócić szczególną uwagę podczas zakupu i montażu. Ogrzewane podłogi możemy spotkać w wielu domach. Jest to idealne rozwiązanie, zwłaszcza dla mieszkańców domów jednorodzinnych. Jednak aby spełniało ono wymagania, instalacja ogrzewania musi być prawidłowo zaprojektowana i wykonana, bo to właśnie ona jest odpowiedzialna za zachowanie stałej temperatury w pomieszczeniu. Rodzaje ogrzewania podłogowego Ogrzewanie wodne – jest to system zbudowany z rur grzewczych, izolacji cieplnej, przeciwwilgociowej, a także warstwy tak zwanego jastrychu, który rozprowadza ciepło, i rozdzielacza z systemem regulacji. W podłodzie układa się rurę, którą z kolei podłącza się do rury zasilającej grzejnik. Pamiętajmy jednak, że jeśli decydujemy się na ten typ ogrzewania, musimy mieć na uwadze, iż działa ono jednie z centralnym ogrzewaniem. Oznacza to, że w przypadku wysokich temperatur nasze grzejniki przestaną grzać i to samo stanie się z ogrzewaniem podłogowym. Ogrzewanie elektryczne – z uwagi na korzystny wpływ na samopoczucie i zdrowie zyskało wielu zwolenników. Dzieje się tak dlatego, że ogrzewanie to jest instalowane na dużej powierzchni, ale różnica temperatur między podłogą a pomieszczeniem jest niewielka. Zapobiega to unoszeniu się kurzu, który powoduje schorzenia alergiczne. Montaż ogrzewania elektrycznego jest bardzo prosty i szybki. Wystarczy jedynie zaopatrzyć się w specjalną matę, która ma dołączony kabel grzewczy. Po jej odpowiednim zamocowaniu możemy w błyskawicznym tempie spodziewać się rezultatów, gdyż w tym przypadku o odpowiedni dobór temperatury dba termoregulator. W przeciwieństwie do ogrzewania wodnego, tutaj możemy spodziewać się szybkości w działaniu, nawet jeśli nasze grzejniki jeszcze nie zaczęły grzać. Dodatkowym atutem jest cena, która jest znacznie niższa niż w wyżej wymienionym modelu. Jakie zalety? Największą i najczęściej braną pod uwagę zaletą jest możliwość utrzymania stałej temperatury i wilgotności w pomieszczeniu czy całym mieszkaniu. Kolejnym plusem jest fakt, że temperaturę możemy dopasowywać do własnych potrzeb. Co ciekawe, dobre ogrzewanie wykorzystuje nowoczesne rozwiązania, przez co koszty eksploatacji są znacznie niższe niż przy użyciu tradycyjnych metod. Nie zajmuje też dużo miejsca, maty są cienkie, dlatego nie ma problemu z układaniem podłogi. Obsługa również nie należy do skomplikowanych, więc z pewnością każdy sobie poradzi z ustawieniem danego ogrzewania. Jakie wady? Niestety, mimo wielu zalet ogrzewaniepodłogowe ma także słabe strony. Wiele osób z niechęcią podchodzi do tej nowoczesnej metody ogrzewania z powodu kosztów instalacji, wyższych nawet o 30 do 40 proc. w porównaniu z tradycyjnymi metodami. Zwłaszcza jeśli jesteśmy zainteresowani ogrzaniem całego mieszkania, musimy być przygotowani na pokaźną kwotę. Kolejnym minusem jest wykluczenie różnego rodzaju wykładzin. Najczęściej spotykanym sposobem zagospodarowania podłogi jest więc wykończenie płytkamilub drewnianym parkietem. Pamiętajmy, że nie musimy ogrzewać całego mieszkania systemem podłogowym. Warto połączyć go z tradycyjnym grzejnikiem, który idealnie sprawdzi się chociażby w sypialni. Ogrzewanie podłogowe z kolei będzie dobrym pomysłem, jeśli zostanie przeznaczone do ogrzewania kuchni, łazienki czy salonu.
Ogrzewanie podłogowe – co warto o nim wiedzieć?
Miłośnicy słodyczy starający odżywiać się zdrowo mogą mieć problem z wybraniem czegoś dla siebie. Tradycyjne sklepowe czekoladki i pralinki zawierają dużo cukru i innych szkodliwych substancji. Całe szczęście na rynku możemy znaleźć wiele jego zamienników. Z czego można przygotować zdrowe pralinki? Co z tym cukrem? Obecnie coraz więcej osób zwraca uwagę na skład produktów, które spożywa na co dzień. Duża grupa stara się wykluczyć z diety cukier. Ma on niszczący wpływ na organizm. Zakwasza go, niszczy zęby, a przede wszystkim prowadzi do nadwagi i otyłości. A jeśli uwielbiamy słodycze? Jest na to rada. Należy szukać zamienników cukru, a na rynku jest wiele, od cukru trzcinowego poczynając, przez ksylitol, stewię, po naturalny miód. Rafaello Bo kto nie lubi tych znanych kokosowych kulek? Można bardzo łatwo przygotować je w domu z kaszy jaglanej, wiórków i mleka kokosowego. Wystarczy zagotować kaszę na mleku, dodać do niej wiórki kokosowe, odrobinę oleju kokosowego i zmiksować blenderem. Z powstałej masy formujemy kuleczki (w środku można umieścić migdały) i obtaczamy w wiórkach kokosowych. Kuleczki sezamowe Kto lubi chałwę, ten przepis na pewno przypadnie mu do gustu. Do wykonania potrzebujemy młynka, w którym należy zmielić sezam i len ( w proporcji 1:1). Dodajemy do nich wiórki kokosowe, daktyle, odrobinę kakao oraz trochę słodkiego syropu – polecamy syrop klonowy. Wszystkie składniki należy dokładnie wymieszać, formować kulki i piec je przez 15 min w temperaturze 180 stopni. box:offerCarousel Daktylowe cuda box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Z daktyli można wykonać m. in. zdrową nutellę. Więc dlaczego nie pralinki? To proste! Daktyle należy namoczyć w wodzie i zmiksować na gładką masę. Do tego celu najlepiej nadaje się blender kielichowy. Do daktyli dodajemy płatki owsiane i różne zdrowe ziarna – wedle upodobań. Mogą być to pestki dyni, słonecznika, siemię lniane czy nasiona chia. Z uzyskanej masy formujemy kuleczki, które obtaczamy w kakao. Pysznie i zdrowo! Kulki owsiane Mieszamy płatki owsiane, wiórki kokosowe i masło orzechowe (najlepiej bez dodatków i polepszaczy). Dorzucamy odrobinę siemienia lnianego, miód i gotowe. Uformowane pralinki schładzamy w lodówce i po godzinie możemy jeść te pyszne kulki mocy. box:offerCarousel Pełne bakalii Daktyle, rodzynki i słonecznik należy zmiksować na jednolitą masę. Gdy konsystencja będzie odpowiednia, formujemy kuleczki, w każdej umieszczamy migdał i obtaczamy w sezamie. To prawdziwa bomba witamin i błonnika! box:offerCarousel Kawowe co nieco Dla wszystkich miłośników małej czarnej też się coś znajdzie. Potrzebne będą daktyle i suszone morele, które należy zmiksować w blenderze na gładką masę. Dodajemy kawę rozpuszczalną i cynamon. Dla bardziej „słodkolubnych” można dorzucić trochę ksylitolu czy miodu. Z wymieszanych składników formujemy kulki i obtaczamy w kakao. Samo zdrowie Wszystkie wyżej wymienione przepisy zawierają zdrowe, pełne wartości odżywczych składniki. Są dużo zdrowszym zamiennikiem słodyczy, zarówno dla dorosłych, jak i dzieci. Takie zdrowe przekąski możemy jeść bez wyrzutów sumienia. Bakalie dostarczają dużo energii, błonnika i witamin. Łatwość przygotowania to kolejny powód, by wykorzystać któryś z przepisów na zdrowe pralinki – oczywiście bez cukru.
Pralinki bez cukru – z czego można je przygotować
Poziomowanie podłogi wymaga odpowiedniego zaplanowania pracy. Czy jest to trudna czynność? Przy pomocy odpowiednich narzędzi z pewnością damy radę! Krok pierwszy – przygotowujemy podłoże Jeżeli nasze podłoże posiada ubytki, zanieczyszczenia (np. stare warstwy farb, kleju lub zapraw), to przed poziomowaniem musimy je dokładnie oczyścić. Możemy użyć do tego specjalnych środków chemicznych do czyszczenia podłoży. Sprawdźmy także, czy nasze podłoże nie posiada pustych przestrzeni. Sprawdza się to przy pomocy młotka, gdy słyszymy głuchy dźwięk oznacza to, że występują puste przestrzenie. Najlepiej uzupełnić te miejsca za pomocą zaprawy. Dobrym sposobem określenia nierówności podłoża, jest użycie poziomicy. Najlepiej użyć poziomicy o długości przekraczającej dwa metry. Prawidłowe przygotowanie podłoża da nam pewność, że posadzka posłuży wiele lat. Krok drugi – stosujemy wylewkę Dzięki zastosowaniu wylewki samopoziomującej otrzymamy podłoże, które będzie idealnie przystosowane do położenia warstwy wykończeniowej. Podczas prac przy poziomowaniu podłogi należy unikać wysokich temperatur, a także przeciągów. Wspomniane czynniki mogą zmniejszać skuteczność wylewki. Najlepszym zakresem temperatury jest 15-25 stopni Celsjusza. Podczas prac z wylewką samopoziomującą wyłączmy klimatyzację. Wylewanie zaprawy rozpoczynamy od narożnika znajdującego się najdalej od drzwi wejściowych. Zaprawę wylewamy pasami szerokimi na około 40 centymetrów. Najlepiej podłogę podzielić na równe kwadraty i po kolei, kwadrat po kwadracie, wylewać zaprawę. Zaprawę należy rozprowadzać bez przerw aż do pokrycia ostatniego pola. Do rozprowadzania zaprawy najlepiej użyć pacy zębatej. Następnie na wylewkę samopoziomującą można układać np. płytki ceramiczne. Przy materiałach wrażliwych na wilgoć (np. panele podłogowe) najlepiej odczekać kilka dni. Krok trzeci – podglądamy nowe technologie Zapominamy o kroku pierwszym i drugim. Jeżeli nie odpowiada nam poziomowanie podłogi za pomocą wylewki, to możemy skorzystać z pomocy nowych technologii. Mowa tutaj o systemie podłóg na legarach. Jest to rozwiązanie, które zastępuje wylewkę tradycyjną ultralekką konstrukcją. Dzięki temu mamy możliwość niwelacji każdego rodzaju nierówności podłoża. Dodatkową zaletą jest izolacja akustyczna. Dzięki temu, że podłoga jest lekko wyniesiona, możemy pod powierzchnią poprowadzić instalacje elektryczne. Jeżeli planujemy montaż ogrzewania podłogowego, to podłoga na legarach idealnie się do tego nadaje. Jakie są wady takiego rozwiązania? Jak łatwo się domyślić, podłoga na legarach będzie droższa od tej układanej metodą tradycyjną. Podłoga na lata Poziomowanie podłogi wymaga cierpliwości i użycia materiałów dobrej jakości. Obojętnie, którą metodę wybierzemy, pamiętajmy o przestrzeganiu zaleceń producentów co do sposobu użycia materiałów. Jeżeli sami nie czujemy się na siłach, aby wykonać poziomowanie podłogi, zlećmy tę czynność ekipie fachowców. Inwestycja w poziomowanie podłogi zwróci nam się z nawiązką, jeżeli dobrze zaplanujemy pracę. Przed wyborem sposobu poziomowania podłogi podejmijmy decyzję, które rozwiązanie – tradycyjne czy nowoczesne – bardziej nam odpowiada. Każde z nich ma swoje zalety i wady. Temat poziomowania podłogi nie jest taki straszny, a przy odrobinie samozaparcia wszystkie prace możemy wykonać sami. Satysfakcja po zakończonej pracy murowana!
Poziomowanie podłogi. Jak to zrobić?
Mercedes klasy A w nowym wydaniu przeszedł duże zmiany. Czy wyszły mu na dobre? Zapraszamy na test! Wygląd Klasa A zmieniła się w porównaniu do poprzedniej generacji. Świeży, jeszcze bardziej sportowy wygląd zrywa z dotychczasową stylizacją i oferuje coś zupełnie nowego. Nowych kształtów nabrały reflektory i tylne światła. box:imageShowcase box:imageShowcase Z zewnątrz moją uwagę zwróciło wiele detali nadających autu sportowy charakter. Mam na myśli wloty powietrza w zderzaku, dyfuzor z tyłu, a także osłonę chłodnicy o strukturze przypominającej diamenty. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase We wnętrzu nowy model Mercedesa klasy A bardzo przypomina… przedstawiciela terenowej i niebotycznie drogiej klasy G. Gruba, mięsista i świetnie leżąca w dłoniach kierownica oraz charakterystyczne okrągłe nawiewy nie dają zapomnieć, że siedzimy w najnowszej generacji Mercedesa. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Kokpit został wykończony najlepszej jakości materiałami – skóra na siedzeniach robi znakomite wrażenie, a dodatki na desce rozdzielczej czy boczkach drzwi są wykonane z zimnego w dotyku aluminium. Przyznam, że siedząc w tym najmniejszym przecież Mercedesie, czułem, że mam do czynienia z autem luksusowym. Całości dopełniają wygodne, regulowane w szerokim zakresie fotele oraz znakomicie grający zestaw audio Burmester. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Reaguje na dotyk To, co denerwowało mnie dotychczas w Mercedesach, to konieczność obsługi systemu multimedialnego za pomocą gładzika znajdującego się pomiędzy fotelami. W innych samochodach w tym miejscu znajduje się lewarek skrzyni biegów. W Mercedesach jest on przy kierownicy, co wymaga przyzwyczajenia, ale po pewnym czasie okazuje się bardzo wygodnym rozwiązaniem. Wreszcie w modelu klasy A niemiecki producent przekonał się do tego, że ekrany dotykowe nie są takie złe, a ich obsługa jest po prostu wygodniejsza. box:imageShowcase box:imageShowcase W nowym Mercedesie klasy A znajduje się duży ekran rozciągający od kierownicy aż do centralnej części deski rozdzielczej. Mercedes nazywa to „kokpitem szerokoekranowym”. Podzielono go na dwie strefy – za kierownicą są wyświetlane wirtualne zegary, pośrodku kokpitu widnieje menu oraz jego funkcje, takie jak radio, nawigacja i inne. Wygląda to efektownie, a jednocześnie jest bardzo przyjemne w obsłudze, tym bardziej że Mercedes rozpoznaje pismo ręczne. Możemy więc pisać po gładziku, a samochód to odczyta. Ale to nie wszystko… Mercedes klasy A reaguje na głos Jedną z ciekawszych nowinek technologicznych w nowym modelu klasy A jest możliwość „porozmawiania” z samochodem. I to po polsku! Ten nowy sposób obsługi auta działa świetnie. Co najważniejsze, mówienie do Mercedesa i wydawanie mu komend głosowych nie denerwuje, a to już pierwszy krok do sukcesu takiego rozwiązania. Mercedes klasy A reaguje na głos dzięki systemowi LINGUATRONIC. Aby wydać komendę, nie musimy wciskać żadnego guzika – wystarczy w dowolnym momencie jazdy powiedzieć „Hej, Mercedes”. Wówczas samochód zaczyna słuchać naszego głosu i czeka na wydanie mu komendy. Zrobiło na mnie wrażenie to, że dyktuje się je naturalnie, bez konieczności uczenia się z góry określonych przez producenta kwestii. Auto rozumie, co mam na myśli, wypowiadając takie komunikaty jak „uruchom nawigację”, „włącz radio Eska” czy „wyłącz kinetykę fotela”. System nie działa oczywiście w 100% i zdarza się, że czegoś nie zrozumie, ale poziom zaawansowania tego rozwiązania pozytywnie mnie zaskoczył. Przyznaję, że to ciekawy kierunek obrany w nowym modelu samochodu. Świetnie jeździ Pod maską testowanego przeze mnie egzemplarza zamontowano nowy silnik o pojemności… 1,3 l. Tak, taka pojemność w Mercedesie! Motor dzięki wsparciu turbosprężarki generuje 163 KM i nie daje po sobie odczuć, że pod maską drzemie niewielki silnik. Osiągi są zadowalające, podobnie jak spalanie – średnią na poziomie 7 l na setkę w mieście uznaję za dobry wynik. Testując nowy model Mercedesa klasy A, moje serce zdobyło szczególnie zawieszenie tego auta. Robi naprawdę świetne wrażenie, zapewniając jednocześnie komfort i dobre prowadzenie, sprawnie wybierając przy tym wszelkie nierówności na drogach. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Układ kierowniczy został skalibrowany pod kątem komfortu podróżowania – auto prowadzi się neutralnie i nie wymaga od kierowcy większej uwagi podczas pokonywania zakrętów. Łyżką dziegciu w tej beczce miodu jest niestety skrzynia biegów. Dwusprzęgłowy automat o siedmiu przełożeniach działa dobrze podczas spokojnej jazdy. Jeśli zdecydujemy się poczuć nieco więcej emocji i zażądamy więcej dynamiki od silnika, skrzynia miewa momenty przestoju i zwyczajnie zbyt długo myśli nad tym, który bieg najlepiej byłoby w danym momencie wrzucić. Dobry, ale drogi Mercedes klasy A to znakomity samochód, wręcz naszpikowany technologią, ale niestety bardzo drogi. Wersja podstawowa tego modelu jest droższa o kilka, kilkanaście tysięcy złotych niż konkurencyjne Audi A3 czy BMW 1. Nie zmienia to jednak faktu, że to jeden z nowych liderów wśród małych aut segmentu premium. ZALETY Naszpikowany technologią Znakomite zawieszenie Komfort jazdy Jakość wykonania WADY Skrzyni biegów zdarza się zawahanie Wysoka cena
Mercedes klasy A – test samochodu
Niewiele czynności wzbudza tyle obaw i kontrowersji, co mycie samochodowego silnika. Nie ma co się dziwić, skoro nawet większość myjni nie bierze odpowiedzialności za to, czy po tym zabiegu auto odpali. W sumie silnik można myć, ale róbmy to tak ostrożnie, jakbyśmy kąpali własnego potomka. Patrzysz na lśniące chromem i lakierem auta na wystawach, w gazetach i programach telewizyjnych. Potem otwierasz maskę własnej bryki i chce ci się wyć. Brudne to, szare, zaolejone, czego nie dotkniesz, to się ubrudzisz jak górnik na przodku. Wtedy podejmujesz decyzję: tak, umyję silnik swojego samochodu! Cóż, powodzenia. Podpowiemy, jak to zrobić. Po co myć silnik? Bo stare powiedzenie głosi, że czyste działa lepiej. Jest w tym sporo racji. Silnik łatwo się kurzy, kurz przyciąga wilgoć i olej, które z kolei łapczywie wiążą kolejne cząstki kurzu. Na silniku tworzy się warstwa brudu. Nie jest to dla niego dobre, bo może oznaczać – co prawda, drobne, ale zawsze – zaburzenie gospodarki cieplnej. Poza tym czysty silnik pozwala na łatwiejszą pracę przy nim. Od razu widać, gdzie co jest. No i na koniec – wygląda bardziej estetycznie. Dlaczego nie myć silnika? Nie zalecają tego nawet producenci samochodów. Łatwo w ten sposób zalać i uszkodzić podzespoły elektryczne, elektroniczne, a nawet metalowe – jeśli użyjemy zbyt agresywnej chemii. Internet roi się od historii ludzi, którzy umyli silnik i podróżowali lawetą do najbliższego warsztatu. To fakt – usterki po myciu zdarzają się często. Do tego dochodzi jeszcze wątek prawny. Tak naprawdę niewiele jest miejsc, gdzie możemy umyć samochód. Nie wolno tego robić na ulicy, własny teren musi mieć odpływ do kanalizacji. Zresztą z silnika spływają brudy, których nie chcemy mieć w ziemi przed własnym domem. Nawet w myjniach samoobsługowych obowiązuje zakaz mycia silników. Jak umyć silnik? OK, zakładamy, że mamy miejsce, w którym silnik da się umyć legalnie, oraz silną wolę, by tego dokonać. Zacznijmy od zabezpieczenia tego, co może się zepsuć. Najłatwiej uzbroić się w rolkę folii spożywczej (plastikowej, nie aluminiowej) i taśmę klejącą. Co owijamy? Łatwiej jest w dieslach, bo odpada zabezpieczanie aparatu zapłonowego. Silniki wysokoprężne działają na zasadzie zapłonu samoczynnego, nie potrzebują iskry. Natomiast w benzyniakach trzeba w pierwszej kolejności szczelnie owinąć – rozdzielacz, przewody wysokiego napięcia, cewki zapłonowe, alternator oraz komputer sterujący silnikiem (ECU). Nie zapominamy o gniazdach świec. Odpinamy klemy akumulatora (można go wyjąć). W ten sposób unikniemy efektownych zwarć instalacji. Niegłupie jest owinięcie folią filtru powietrza. Silnik, który myjemy, musi być zimny. Nie ma mowy o oblewaniu wodą jego gorących elementów. Następnie sięgamy po preparat do mycia silnika. Dobrym wyborem jest płyn w spreju. Raczej sięgajmy po produkty renomowanych producentów – Moje Auto, K2. Jako że tę czynność przeprowadzamy rzadko, można wybrać nieco droższe produkty, np. Meguiars czy Sonax. Uwaga – reklamowanie środka jako „silnego” lub „bardzo silnego” powinno raczej odstraszać. Preparat do mycia silnika musi być delikatny. Lepiej nie dążyć do czystości, jaką mają kieliszki w barku, niż uszkodzić powierzchnie plastików i metali, a szczególnie aluminium. Środek aplikujemy zgodnie z instrukcją, potem spłukujemy wodą. Delikatnie. Może to być woda ze szlaucha, można polewać kubkiem. Raczej odradzamy myjki ciśnieniowe. Po takim zabiegu silnik musi wyschnąć. Można to przyśpieszyć, używając sprężonego powietrza. Dopiero po wyschnięciu zdejmujemy folię zabezpieczającą, zakładamy akumulator i odpalamy silnik. Jeśli przestrzegaliśmy zasad bezpieczeństwa, wszystko powinno działać.
Czy można myć silnik?
Barbie to zabawka kultowa, o której marzy każda dziewczynka. Na rynku dostępnych jest tak wiele modeli słynnej lalki, że czasem trudno zdecydować się na tę jedyną. Na szczęście zadanie ułatwiają rozmaite akcesoria, które można zakupić oddzielnie. Księżniczki, syreny, matki z dziećmi, gwiazdy muzyki, przedstawicielki rozmaitych zawodów i narodowości – można tak wymieniać bez końca. Obecnie na sklepowych półkach znajdziemy każdą Barbie, jaka tylko przyjdzie nam na myśl. Dostaniemy nie tylko zapakowaną oddzielnie lalkę, lecz także całe zestawy – współczesna Barbie ma dom, samochód, olbrzymią garderobę, męża Kena i milion mniej lub bardziej przydatnych akcesoriów. Na szczęście, aby poszerzyć kolekcję o kolejne, nie musisz kupować swojej córce nowego zestawu z lalką, który jest stosunkowo drogi. Jeśli ma już swoją ulubioną Barbie, dobrym pomysłem będzie kompletowanie akcesoriów, które można kupić osobno. Możecie w ten sposób wspólnie wykreować stopniowo całą lalkową rzeczywistość! To o wiele ciekawsze niż jednorazowy zakup gotowego zestawu. Dla miłośniczek zwierząt Większość zwierzątek dostaniemy w zestawie z lalką, np. Barbie-weterynarz (na zestaw składają się najczęściej: lalka ubrana w fartuch, piesek i kotek, stół do badania, stetoskop i lekarstwa), trenerka delfinów (zestaw przeznaczony do zabawy w wodzie, w skład którego wchodzą: lalka w stroju kąpielowym, obręcze i delfiny) czy plac zabaw dla piesków (lalka, elementy placu zabaw, pieski reagujące na klaskanie). Co ciekawe, dostępne są nawet komplety, dzięki którym dziecko uczy się, że posiadanie zwierzątka to nie tylko przyjemność, lecz także obowiązek: Barbie z kotkiem i z pieskiem czyścioszkiem. Akcesoria należące do pierwszego to kuweta z piaskiem i przyrządy do jej czyszczenia, w drugim natomiast znajdują się m. in. łopatka i wiaderko do sprzątania psiej kupki. Można jednak znaleźć także zwierzątka sprzedawane oddzielnie – bez lalki, np. pieska z miską, z koszem piknikowym, konia czy kucyka i stajnię dla nich. Dla miłośniczek mody Wśród akcesoriów dla Barbie jedną z największych grup są te związane z modą i urodą. Zestaw z kreatorką mody będzie stanowił nie tylko źródło wspaniałej zabawy, lecz także pozytywnie wpłynie na rozwój kreatywności i zdolności manualnych dziecka. Manekin do przymiarek, kolorowe materiały, szablony sukienek, naklejki – dzięki tym wszystkim elementom twoja córka będzie mogła stworzyć własną kolekcję! Idealnymi dodatkami do lalki małej miłośniczki mody będą także szafy pełne rozmaitych ubrań i dodatków. Ubranka – zarówno dla Barbie, jak i Kena – na każdą okazję i porę roku można też kupić zupełnie oddzielnie. Stroje balowe, wakacyjne, piknikowe, ślubne, a nawet astronautów – wybór jest ogromny. Za sprawą ubranek, mając jedną lalkę, można nieustannie modyfikować jej wizerunek. Stroje inspirują do wymyślania kolejnych zabaw, co – podobnie jak projektowanie – uczy kreatywności. To także rozwiązanie dużo bardziej ekonomiczne niż zakup nowej lalki, ubranej w konkretnym stylu. Projektujemy własny domek dla lalek Zabawa w projektantkę wnętrz i samodzielne urządzenie domku dla Barbie to marzenie niejednej dziewczynki. Z dostępnymi akcesoriami pomożesz je spełnić. Na rynku dostępne są oczywiście gotowe, umeblowane już domki dla lalek, ale dużo większą radość sprawi kompletowanie mebli do poszczególnych pomieszczeń. Sam domek możecie wcześniej wykonać z solidnego kartonu i pomalować farbami lub okleić np. różnymi tapetami albo zamówić drewniany stelaż u znajomego stolarza. Wśród mebli znajdziemy m. im. łóżko, fotele, kanapy, stół i krzesła, aneks kuchenny, telewizor, lodówkę wraz z zawartością, wyposażenie łazienki – jak widać bez trudu urządzimy każde pomieszczenie. Jeśli chcemy nadać całości nieco bardziej luksusowego klimatu, nic nie stoi na przeszkodzie, by dokupić jeszcze basen i samochód. Dzięki licznym akcesoriom, dziecko podczas swoich zabaw może wiernie odwzorować otaczającą je rzeczywistość. Barbie – tak jak prawdziwy człowiek – będzie mogła gotować, prasować, sprzątać, opiekować się zwierzętami, oglądać telewizję, jeździć na wycieczki i wakacje, malować się i przebierać. Już samo gromadzenie kolejnych elementów daje wiele radości – wszystko można zrobić po swojemu, czyli tak, jak dzieci lubią najbardziej.
Najpopularniejsze akcesoria dla lalek Barbie
Jeśli z nostalgią wspominasz lata 80. i 90. XX wieku i uważasz, że kiedyś wszystko było lepsze, gra „Broforce” jest właśnie dla ciebie. John Rambo, Conan Barbarzyńca, B.A. Baracus z Drużyny A, detektyw John McClane czy niezłomny Robocop… kojarzysz tych filmowych twardzieli, których lata świetności przypadały na koniec XX wieku? A może w twoim sercu nadal swoje miejsce mają takie gry jak kultowa „Contra”? Jeśli tak, to „Broforce” jest grą wręcz stworzoną dla ciebie. Klimat retro, niekoniecznie na poważnie Nie ma co ukrywać, że gra „Broforce” jest przeznaczona dla specyficznej grupy odbiorców. Młodzi gracze raczej nie docenią ani jej specyficznego humoru, ani pełnej wielkich pikseli grafiki, ani nawiązań do popkultury minionego wieku. Jeżeli jednak od długiego czasu jesteś graczem i pamiętasz takie platformy jak Pegasus, Amiga, Commodore czy pierwsze produkcje wychodzące na komputery PC, „Broforce” obudzi miłe wspomnienia, a przy okazji dostarczy sporo dobrej rozrywki. „Broforce” to platformowa strzelanina w starym, dobrym stylu. Za jej przygotowanie odpowiada małe, niezależne studio Free Lives z siedzibą w Kapsztadzie. Zabawa polega w niej na totalnej rozwałce i skutecznym eliminowaniu kolejnych przeciwników przy użyciu wszelakiego rodzaju broni. A przy tym zupełnie nie trzeba przejmować się oszczędzaniem amunicji! Już na wstępie uwagę przykuwa oprawa graficzna, bezsprzecznie mająca klimat retro i nawiązująca do starych gier sprzed nawet nie kilkunastu, ale kilkudziesięciu lat. Wielkie piksele, prosty rzut 2D, mapa przesuwająca się na bok w trakcie przemieszczania się postaci – to przywołuje na myśl tytuły, które wyznaczały trendy, zanim na rynku pojawiły się konsole nowej generacji i zaawansowane karty graficzne. Czy to źle? Moim zdaniem wręcz przeciwnie, bo widowiskowej grafiki możemy spodziewać się po niemal każdej współczesnej produkcji, a w „Broforce” taka „spatynowana” oprawa sprawia, że gra nabiera unikalnego charakteru. Podobnie jak w „Minecrafcie”, który przecież już podczas premiery zadziwiał prostą grafiką, a potem okazał się fenomenem na skalę światową. „Broforce” jest przepełnione klimatem Ameryki. Flaga Stanów Zjednoczonych pojawia się na każdym kroku, a lektor komentuje wydarzenia głosem z trailerów hollywoodzkich filmów akcji. Takie brzmienie idealnie pasuje do rozgrywki i tworzy spójny klimat z tym, co się dzieje na ekranie. Czas wyciągnąć broń „Broforce” nie jest grą skomplikowaną. Nie ma tutaj rozbudowanej i wciągającej fabuły ani otwartego świata, po którym przyjdzie nam podróżować. Od początku bierzemy do ręki broń, idziemy w prawą stronę ekranu i strzelamy do przeciwników. Tak jak w kultowej „Contrze”. Mapy będą od nas wymagać skakania przez przeszkody czy szukania odpowiedniej drogi, np. aby uratować zakładników znajdujących się w różnych częściach danego poziomu. Strzelanie zmienia mapę – granat niszczy zabudowania, a pocisk z karabinu dużego kalibru skutecznie przebija się przez ściany. Dzięki temu czasami możemy przejść poziom, używając logiki, a czasami po prostu utorować sobie drogę do celu siłą. Wiadra zużytej amunicji, spektakularne wybuchy i rozlatujące się na pikselowe kawałeczki ciała przeciwników to coś, co napotkamy praktycznie na każdym poziomie gry. I taka zabawa naprawdę wciąga! Wspaniała podróż w przeszłość „Broforce” to świetny tytuł, ale uwaga – nie dla każdego. Jeśli masz 30 lat i od najmłodszych lat lubiłeś grać, to południowoafrykańska produkcja będzie dobrą okazją do podróży w czasie, w świat, w którym liczyły się akcja i dobra zabawa, a nie tylko pełna detali grafika trójwymiarowa. Gra w świetny sposób nawiązuje do tamtych czasów i wspomina bohaterów z filmów akcji, którzy zachwycali ówczesną młodzież. Jeśli w ten sposób podejdziecie do tej gry, nie będziecie zawiedzeni. Gra dostępna na platformach: PC, PlayStation 4, PlayStation Vita Minimalne wymagania PC: * procesor Intel Core 2 Duo 2 GHz, * 8 GB pamięci RAM, * karta graficzna 256 MB GeForce 7600 lub lepsza, * 150 MB HDD, * Windows Vista/7/8
„Broforce” – recenzja gry
Filtry to podstawowe elementy eksploatacyjne naszego pojazdu. Jak każda część, zużywają się wraz z upływem czasu. Jak często należy wymieniać poszczególne filtry? Filtr oleju Filtr oleju ma zadanie zatrzymywać jak najwięcej zanieczyszczeń, które znajdują się w oleju silnikowym. Zanieczyszczenia dostają się do układu smarowania pojazdu poprzez układ dolotowy. W nim również znajduje się filtr, jednak nie jest on w stanie zatrzymać wszystkich zanieczyszczeń. Filtr oleju jest bardzo czuły na zanieczyszczenia. Przy wyborze odpowiedniego filtra należy sprawdzić, czy dany model pasuje do naszej jednostki napędowej, wykorzystując przy tym informacje dołączane przez producenta. Starajmy się wybierać filtry renomowanych firm, ponieważ od poziomu ich pracy zależy stan jednostki napędowej. Do wymiany filtra oleju niezbędny będzie odpowiedni klucz, który kształtem przypomina okrąg z rączką. Wymiany filtra należy dokonywać podczas wymiany oleju, czyli raz do roku bądź po przejechaniu 10 000–20 000 kilometrów. Koszt to około 30–50 złotych. Filtr powietrza Filtr powietrza jest odpowiedzialny za filtrowanie powietrza, które dostaje się do silnika. Zabezpiecza przed dostaniem się zanieczyszczeń do układu dolotowego, a w dalszej kolejności – do silnika. Drobinki kurzu czy inne zanieczyszczenia w jednostce napędowej mogą spowodować jej uszkodzenie. Przy wyborze filtra upewnijmy się, czy pasuje on do naszego pojazdu. Przy wymianie postępujmy bardzo ostrożnie, szczególnie podczas demontażu starego filtra. Niedopuszczalne jest dostanie się brudu ze zużytego filtra do układu dolotowego. Wymiana filtra powietrza powinna odbywać się raz w roku lub po przejechaniu 10 000–20 000 kilometrów. Dobrym zwyczajem jest raz na jakiś czas sprawdzać jego stan. Koszt to około 50–70 złotych. Filtr paliwa Zadaniem filtra paliwa jest oczyszczanie paliwa. Do niedawna zabrudzenia paliwa były bardziej groźne dla silników wysokoprężnych, jednak zmiany konstrukcyjne, a konkretnie – zastosowanie bezpośredniego wtrysku paliwa do silników benzynowych, zmieniły ten stan rzeczy. Obecnie zarówno silniki diesla, jak i benzynowe są bardzo czułe na zanieczyszczenia w paliwie, dlatego dbajmy o regularną wymianę filtra, która według zaleceń producentów powinna odbywać się w zakresie od 15 000 do 50 000 kilometrów. Wymiana jest bardzo prosta – jedyną rzeczą, na którą należy zwrócić uwagę, jest kierunek przepływu paliwa. Koszt to około 40–120 złotych. Filtr kabinowy Filtry kabinowe dzielą się na dwa rodzaje: standardowe oraz z węglem aktywnym. Oczywiście, jeden i drugi ma takie samo zadanie – zatrzymywać zanieczyszczenia w układzie powietrza, które dostaje się do kabiny. Filtr węglowy – dzięki zastosowaniu aktywnego węgla – w teorii zatrzymuje nawet 100% szkodliwych substancji gazowych, takich jak chociażby ozon. Filtr kabinowy możemy wymienić samodzielnie. Należy to robić przynajmniej raz w roku lub po przejechaniu 15 000 kilometrów. Objawami zużytego filtra kabinowego są parujące szyby oraz nieprzyjemny zapach wydostający się z kratek nawiewu. Koszt w przypadku standardowego filtra to około 50 złotych, a filtr węglowy to wydatek około 80 złotych. Reasumując, każdy użytkownik pojazdu powinien samodzielnie poradzić z wymianą filtra powietrza, paliwa oraz kabinowego.
Wymiana filtrów w samochodzie – jak często i jak się do tego zabrać?
Szukasz prezentu na komunię dla chłopca? Nie ma lepszej propozycji niż rower. Nic tak nie ucieszy małego chłopca jak nowiutki, lśniący i bogato wyposażony rower. Sprzęt sportowy, który skłoni dziecko do spędzania czasu na świeżym powietrzu, jest naprawdę dobrym pomysłem. Oto 10 ciekawych propozycji, które ułatwią ci wybór. 1. Puky box:offerCarousel) Puky to renomowana niemiecka marka, która specjalizuje się w rowerach wyższej klasy, wyposażonych w ramy aluminiowe. Wśród rowerków Puky Alu znajdziemy model Crusader, zaprojektowany z myślą o chłopcach. Jego bogate wyposażenie obejmuje m.in. hamulce typu V-Brake (przód i tył), przerzutki Shimano Nexus z obrotową manetką, solidny bagażnik. Rower spełnia wszystkie wymogi bezpieczeństwa – ma odblaski z przodu i z tyłu oraz na oponach, a także oświetlenie LED zgodne z przepisami ruchu drogowego. 2. Kands Lorenzo box:offerCarousel Kands to polska marka rowerowa. Model Lorenzo jest przeznaczony specjalnie dla chłopców. Lorenzo to pojazdy ze stalową ramą wyposażone w wiele udogodnień dla małych rowerzystów, m.in. przerzutki i wolnobieg Shimano, wysokiej jakości hamulce Alhonga Aluminium V-Break, opony szosowe Duro i oświetlenie LED. Kierownica i siodełko mają sportowy, górski profil. Do wyboru jest kilka kolorów, bardzo atrakcyjnie prezentuje się pojazd srebrno-pomarańczowy. 3. Kands Master Dual box:offerCarousel Master Dual ma sportowy wygląd i poradzi sobie na najbardziej wyboistej drodze. Stalowa rama roweru jest amortyzowana, opony Duro i dwukomorowe obręcze kół zapewniają komfortową jazdę amatorom ekstremalnych przejażdżek. Wysokiej jakości hamulce i przerzutki zapewniają bezpieczeństwo użytkowania. 4. Frog box:offerCarousel Aluminiowy rower Frog jest wyjątkowo lekki, waży tylko 8,8 kg. To propozycja dla dzieci, które chcą poszaleć na rowerze i lubią sportowy styl. Model ma dwa komplety opon oraz zestaw naprawczy, na który składają się lakiery do usuwania zarysowań oraz przezroczyste naklejki. Producent daje 5-letnią gwarancję na ramę i widelec oraz 2-letnią na pozostałe części. Rower dostępny jest w wielu kolorach, ciekawie prezentuje się wersja z motywem brytyjskiej flagi. 5. BMX Platinum box:offerCarousel Rowerek Platinum BMX będzie idealny dla chłopców, którzy czują się na rowerze jeszcze niezbyt pewnie lub dopiero uczą się samodzielnej jazdy. Przeznaczony jest dla dzieci w wieku 6–10 lat. Dzięki opcji regulacji wysokości i pochylenia siodełka oraz kierownicy będzie służył przez kilka sezonów. BMX wyposażony jest również w ręczny hamulec szczękowy i nożny torpedo, dzwonek, lusterko wsteczne z odblaskiem, bagażnik, odblaski oraz stalowy koszyk. 6. Maltrack box:offerCarousel Model Maltrack to idealny prezent dla chłopca marzącego o swoim pierwszym „góralu”. Bez problemu pokona górzyste tereny, a także szutrową nawierzchnię. Damper, czyli środkowy amortyzator, zapewnia przyczepność kół do podłoża nawet w szczególnie trudnym terenie. Ergonomiczna konstrukcja siodełka sprawia, że jazda nie jest uciążliwa nawet podczas długich tras. Na Allegro.pl znajdziesz różne wersje tego modelu, np. z błotnikami lub grubymi oponami. Producent daje dożywotnią gwarancję na ramę, mostek i kierownicę. 7. Race box:offerCarousel Rowerek Race przeznaczony jest dla dzieci o wzroście od 116 cm do 140 cm. Ma stalową ramę i niezbędne wyposażenie, m.in. hamulec przedni i tylny oraz bezpieczną osłonę łańcucha, wygodne siodełko z regulacją wysokości i kąta pochylenia. Właściciel Race’a będzie się cieszył z przydatnych elementów, takich jak bagażnik, koszyk, podpórka oraz dzwonek. 8. Foxer Mexller box:offerCarousel Polski producent Mexller przygotował na najbliższy sezon model Foxer. To propozycja dla aktywnych chłopców, którzy lubią jazdę w trudnym terenie. Foxer ma 6-biegową manetkę Shimano, dwa amortyzatory oraz tylny hamulec V-brake. Obręcze kół są aluminiowe i odporne na scentrowanie. Rower wyposażony jest również w komplet odblasków i regulowany tylny błotnik. 9. Rower MTB box:offerCarousel) Co oznacza skrót MTB? Pochodzi od angielskich słów „mountain terrain bike”, czyli po prostu rower górski, przeznaczony do jazdy w terenie trudniejszym. Jeśli planujesz rodzinne rajdy po górskich ścieżkach, szlakach leśnych i specjalnych torach przeszkód, wybierz rower oznaczony skrótem MTB. 10. Rower z przerzutką Shimano box:offerCarousel Przerzutka to część roweru, a dokładnie jego napędu, która odpowiada za zmianę położenia łańcucha. To biegi rowerowe, które pozwalają na przystosowanie pojazdu, by ułatwić sobie jazdę po terenie, po jakim się poruszasz. Kupując rower dla dziecka, warto zwrócić uwagę na to wyposażenie. Popularne przerzutki dobrej jakości produkuje japońska firma Shimano, a rowery z jej osprzętem możesz kupić na Allegro.pl. Rower to świetny prezent dla chłopca z okazji pierwszej komunii. Kupując rower, pamiętaj także o dopasowaniu sprzętu do wagi i wzrostu dziecka oraz wyposażeniu malca w ochronny kask.
10 rowerów na komunię dla chłopca
Gear GK550 Omnis to nowa, pełnowymiarowa klawiatura od polskiej marki. Posiada przełączniki Kailh Brown, pełne podświetlenie RGB, anti-ghosting oraz magnetyczną podpórkę pod nadgarstki. Do oferty SPC Gear trafiły niedawno dwie klawiatury. Przetestowałem już GK530 Tournament (test), czyli niewielką klawiaturę turniejową o dobrym stosunku jakości do ceny. Zrobiła na mnie wrażenie wzornictwem, jakością wykonania i funkcjonalnością. Model GK550 Omnis pochodzi z tej samej serii – konstrukcja jest tym razem pełnowymiarowa i częściowo aluminiowa. Przełączniki ponownie nie zostały zabudowane, a do dyspozycji jest zaawansowane podświetlenie – w testowanym modelu świecić mogą się nawet boki klawiatury. Sprawdźcie, czy GK550 Omnis warta jest 279 zł. Specyfikacja SPC Gear GK550 Omnis typ: mechaniczna, wysokoprofilowa interfejs: USB 2.0 liczba przycisków: 104 przełączniki: Kailh Brown żywotność przełączników: 50 mln wciśnięć funkcje: pełne podświetlenie RGB, podpórka pod nadgarstki, N-Key Rollover kabel: 1,8 m, pozłocona wtyczka USB wymiary: 465 x 198,4 x 21 mm masa: 950 g Wyposażenie i konstrukcja Klawiaturę zabezpiecza solidne pudełko z ładnymi grafikami. Urządzenie jest ustabilizowane od wewnątrz za pomocą piankowych form. W zestawie znajduje się dodatkowe wyposażenie – otrzymujemy magnetyczną podpórkę pod nadgarstki, przyrząd do zdejmowania nasadek oraz instrukcję obsługi. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Mniejsza SPC Gear GK530 cechowała się kanciastą i bardziej klasyczną konstrukcją oraz kompaktowymi wymiarami, w przypadku GK550 mamy już do czynienia z klawiaturą dużą i bardziej nowoczesną. Ponownie blat klawiszy jest aluminiowy, ale tym razem został efektownie pozaginany na bokach, gdzie znajduje się dodatkowe podświetlenie w kolorze białym. Wzornictwo jest uniwersalne, stonowane i wpada w oko. Uwagę przyciąga przede wszystkim świetne podświetlenie RGB – barwy są nasycone i żywe. Układ klawiatury to QWERTY US – lewy Shift jest długi, a Enter wąski. Konstrukcja jest wysokoprofilowa i praktycznie niezmodyfikowana – zachowano standardowe odstępy pomiędzy blokami, a prawy Alt jest w odpowiednim miejscu. Jedynie prawy klawisz Windows został zastąpiony przyciskiem funkcyjnym z logo marki. O dziwo, klawisze prezentują wyższą jakość wykonania od tych z modelu GK530 – ich tworzywa są gładsze i lepiej obrobione. Czcionki wyglądają podobnie, czyli są duże i czytelne, również zostały naniesione laserowo, ale są nieco bielsze. Przy nadrukach zgrupowano dodatkowe oznaczenia, żeby podświetlenie było bardziej jednolite – nie dotyczy to jednak nadruków specjalnych, np. odpowiadających za sterowanie podświetleniem, które znajdują się w dolnym rzędzie, więc praktycznie się nie świecą. Szkoda, że samo światło nie jest trochę jaśniejsze, co prawda, spełnia swoje zadanie po zmroku, ale w dzień wygląda już nieco blado. Nad blokiem numerycznym są trzy pionowe diody w kolorze białym, to Caps Lock, Num Lock oraz dioda trybu gier. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Przednia krawędź jest ścięta i zaoblona na rogach. Podpórka z tworzywa sztucznego ma odpowiadający jej kształt, więc przylega idealnie, tak że wydaje się integralną częścią klawiatury. Podpórka jest wąska, lekko ogumowana i ozdobiona drobną fakturą. Na jej krawędzi widać mocne magnesy oraz piankowe podkładki zapobiegające rysowaniu się obudowy, na spodzie zaś znajduje się aż sześć silikonowych podkładek. Spód samej klawiatury zawiera cztery silikonowe podkładki, a także dwie rozkładane nóżki z ogumowanymi krawędziami. W zestawie nie zabrakło przyrządu do zdejmowania nasadek, który jest zamocowany w wytłoczeniu. Niestety GK550 nie ma prowadnic kabla – sam przewód jest wpięty na stałe w centralnej części, głęboko w obudowie, mierzy 180 cm, został zabezpieczony oplotem i zakończony wtykiem USB typu A z zaślepką. Wtyczka kabla jest pozłocona, a obok niej znajduje się filtr ferrytowy. Wykonanie klawiatury nie daje powodów do narzekania, a obróbkę materiałów cechuje wysoka jakość. Konstrukcja jest trochę lżejsza niż w typowych klawiaturach przewodowych, ale nadal odpowiednio masywna. Oprogramowanie Klawiatura nie posiada oprogramowania. Wszelkiej konfiguracji dokonuje się za pomocą skrótów klawiaturowych – w ten sposób można nagrywać także swoje makra. W praktyce Pod względem ergonomiczno-funkcjonalnym SPC Gear GK550 Omnis wypada dobrze, ale kilka rzeczy można było rozwiązać lepiej. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Podpórka nie jest standardem w klawiaturach mechanicznych ani wśród sprzętu z tej półki cenowej, ani w klawiaturach o wiele droższych. Świetnie, że GK550 w ogóle ją posiada, ale niestety spełnia ona swoje zadanie tylko połowicznie, gdyż jest trochą za wąska i zbyt krótka. W moim przypadku daje tylko częściowe oparcie dla nadgarstków, które w trakcie korzystania z klawiatury są nadal lekko zagięte. Nie stanowi to dużego problemu, ponieważ GK550 Omnis jest niska. Podpórka sprawdza się nieźle w trakcie grania (jest przyjemna w dotyku i nie ślizga się), ale do pisania musiałby być wyraźnie szersza i wyższa. Pochwalić należy za to mocne magnesy – podpórka nie tylko nie wypina się podczas przesuwania klawiatury, ale nie odczepia się nawet po podniesieniu urządzenia. Szkoda, że, w przeciwieństwie do GK530, model wyższy nie ma prowadnic na kabel. Mniejsza klawiatura pozwalała na wypuszczenie przewodu z trzech punktów tylnej krawędzi, a w przypadku GK550 wychodzi on ze środka, więc nie tak łatwo ominąć nogę monitora. Przewód jest też dosyć sztywny, ale odpowiednio długi. Dobrze, że nie zabrakło wbudowanego przyrządu do zdejmowania nasadek, dzięki niemu można łatwo wymienić nasadki, wypiąć je do czyszczenia lub zamontować na nie oringi wyciszające. Należy docenić również niezabudowane przełączniki, ułatwiają one czyszczenie klawiatury. Konfiguracja GK550 Omnis jest prosta – czytelna instrukcja opisuje wszystkie skróty klawiaturowe. W bloku nawigacji kursorem (Insert–Page Down) są tryby podświetlenia – łącznie 18 efektów (po trzy w jednym klawiszu). Nie brakuje fal, pulsowania, oddychania i wielu innych animacji. Można zmieniać ich kierunek (FN + -), szybkość (FN + strzałka w lewo lub w prawo) oraz jasność (FN + strzałka w górę lub w dół). Możliwy jest nawet wybór barw poszczególnych efektów (FN + =). Podświetlone są także boki klawiatury, ale tylko na biało. Dzięki kombinacji FN + F12 włącza się pulsowanie boków lub wyłącza ich podświetlenie. To nie wszystko – w klawiszach 1–5 schowano schematy podświetlenia do popularnych gier (np. FPS lub MMO), a pozycje od 6 do 0 są do dyspozycji użytkownika. Należy wskazać, które klawisze mają zostać podświetlone i w jakim kolorze (FN + ' i FN + Print Screen – do zmiany barw). Nie zabrakło skrótów do sterowania muzyką i głośnością, a także kombinacji uruchamiających domyślne programy, można je znaleźć w rzędzie F1–F12. Wiele droższych klawiatur nie oferuje takich możliwości. Klawiatura jest aktualnie dostępna tylko z brązowymi przełącznikami Kailh. Maja one 4 mm skoku oraz wyczuwalną zapadkę w połowie, czyli w punkcie aktywacji, ale pracują bez słyszalnego klikania, znanego z przełączników w kolorze niebieskim. Klawisze pracują równo i precyzyjnie. Moim zdaniem to aktualnie bezpośredni konkurent najbardziej rozpoznawalnych przełączników od marki Cherry MX – Kailh nie ustępują im w żadnym aspekcie. Zastosowane przełączniki są odpowiednio twarde i mają sprężysty odskok. Według mnie wybór Kailh Brown to złoty środek – na klawiaturze zarówno bardzo dobrze się pisze, jak i wygodnie gra. Klawisze pracują też równiej od klikających Kailh Blue, a wpisywanie tekstu przebiega sprawniej niż na urządzeniach z czerwonymi przełącznikami bez dodatkowej odpowiedzi zwrotnej. Chybotanie i szorowanie klawiszy jest lekkie – to typowe zjawisko dla przełączników inspirowanych Cherry MX. Nie słychać natomiast rezonowania sprężynek (dzwonienia), a długie klawisze mają stabilizatory, więc można je wciskać w dowolnym miejscu. Głośność pracy mechanizmów jest typowa – słychać donośny stukot o twardym i stłumionym pogłosie, co jest efektem zastosowania metalowego blatu pod klawiszami, jedynie Spacja uderza mocniej i bardziej metalicznie. Podsumowanie SPC Gear GK550 Omnis to bardzo dobra klawiatura mechaniczna. Wzornictwo jest udane, wykonanie bardzo dobre, a wiele elementów wręcz zdumiewa. Nasadki są wysokiej jakości, mają precyzyjnie naniesione czcionki, które są efektownie podświetlone, a możliwości regulacji światła są dużo większe niż w klawiaturach Logitecha, Razera lub Corsaira. Należy docenić magnetyczną podpórkę, mocny kabel w oplocie oraz bardzo dobrą pracę przełączników Kailh Brown. Szkoda, że podpórka nie jest szersza i wyższa, gdyż w stanie obecnym stanowi tylko częściowe oparcie dla nadgarstków. Mile widziane byłoby także boczne podświetlenie RGB. Niestety w porównaniu do GK530 zabrakło prowadnic na kabel, model GK550 ma jednak nasadki wyższej jakości. W cenie wynoszącej 279 zł klawiatura jest zdecydowanie warta zakupu. To mocny i dużo tańszy konkurent Genesisa RX85 – klawiatury mniej neutralnej wizualnie, ale rozbudowanej o pokrętło głośności. Sam wybrałbym jednak SPC Gear GK530, gdyż jestem fanem kompaktowych klawiatur pozbawionych bloku numerycznego. GK530 kosztuje 199 zł, nie posiada podpórki, dostępna jest z przełącznikami Kailh Brown oraz Blue. Zalety: świetne wykonanie; nowoczesne i stonowane wzornictwo; znakomite podświetlenie RGB; magnetyczna podpórka pod nadgarstki; długi kabel w oplocie; solidne nasadki z precyzyjnymi czcionkami; bardzo dobra praca przełączników Kailh Brown. Wady: brak prowadnic na kabel; boczne podświetlenie tylko w bieli; za wąska i zbyt niska podpórka pod nadgarstki.
Test klawiatury SPC Gear GK550 Omnis – pełnowymiarowa i funkcjonalna
Grudzień za pasem, a wraz z nim nadchodzi czas prezentów. Każdego roku tysiące rodziców i dziadków głowi się nad niespodziankami, a przecież idealny prezent nie jest trudny do znalezienia. Dotyczy to także tych przeznaczonych dla rodzeństwa. Proponujemy takie, które cenowo zadowolą każdego. Prezenty dla maluchów Rodzeństwo w wieku od roku do lat trzech to niezwykle wymagające pociechy. Ważne, aby znaleźć dla nich zabawkę, która szybko się nie znudzi. Dobrym rozwiązaniem będą wszelkiego rodzaju klocki, np. drewniane, a także sortery i pętle motoryczne, np. Mulu, które kupisz od 49 zł. Maluchom przypadną do gustu książeczki interaktywne oraz gra w kręgle. Najmłodszym smykom spodobają się zabawy ruchowe. Basen z piłeczkami, np. pluszowy smok, dmuchany skoczek, a nawet domowa zjeżdżalnia świetnie sprawdzą się jako prezent dla rodzeństwa, za który zapłacisz mniej niż 100 zł. Jeśli twoje pociechy dopiero odkrywają swoje talenty, koniecznie postaw na zestawy muzyczne, np. komplet drewnianych instrumentów (cena ok. 79 zł), pianinko, np. Simba, Edu (cena ok. 59 zł) lub bębenki (ok. 29 zł). Świetnym pomysłem będą gadżety dla małych malarzy, np. zestaw kredek ołówkowych i świecowych oraz paletki z farbami (cena ok. 30 zł, zestaw kredek i farb plakatowych – ok. 69 zł). Gadżety dla chłopców Bracia to idealni kompani do męskich zabaw, dlatego wszelkiego rodzaju pojazdy, zwłaszcza takie jak straż pożarna, karetka czy samochód policyjny, będą idealnym pomysłem na prezent (cena ok. 40 zł). Żeby zabawa zbyt szybko się nie znudziła, wybierz te interaktywne, które wydają dźwięki prawdziwych samochodów. Fanom motoryzacji spodoba się również parking piętrowy oraz inne pojazdy z rozbudowanymi funkcjami, np. koparki, wywrotki i śmieciarki (cena ok. 69 zł). Małych budowniczych zachwycą klocki Lego. Mamy do wyboru szereg zestawów, w zależności od upodobań dzieci. Klocki świetnie sprawdzą się dla rodzeństwa i zagwarantują długie godziny dobrej i kreatywnej zabawy (cena od 70 zł). Dobrym pomysłem będzie też zestaw małego majsterkowicza. A jeśli twoi chłopcy to miłośnicy sportu, koniecznie postaw na stolik do piłkarzyków lub cymbergaja (cena od 79 zł). Zabawki dla dziewczynek Dziewczynki bardzo lubią zabawy w odgrywanie ról, dlatego wszelkiego rodzaju zestawy typu mały lekarz, weterynarz czy sprzedawca, który obsługuje kasę fiskalną, sprawdzą się na długie popołudnia. Bez wątpienia spodoba się im także zestaw dla kucharek, zwłaszcza kuchnie z garnkami, np. Tefal, oraz z serwisem obiadowym. Siostry chętnie zasiądą wspólnie do zabaw kreatywnych, np. tworzenia biżuterii z gumek typu Rainbow Loom, zaplatania koralików, czesania i ozdabiania włosów lub szycia i tworzenia własnych dodatków. Małe projektantki ucieszą się z zestawu do tworzenia własnych kolekcji. Ceny zestawów kreatywnych to wydatek od 69 zł. Wśród nich dużym zainteresowaniem cieszy się zestaw projektantki od Monster High. Uniwersalne prezenty Jeśli wciąż brakuje ci pomysłu na prezent dla rodzeństwa lub dzieci bardzo różnią się od siebie i ciężko ci znaleźć wspólny mianownik, postaw na uniwersalne prezenty, które sprostają oczekiwaniom chłopców i dziewczynek. Wśród nich znajdziemy chociażby gry planszowe, zręcznościowe i quizy. Wracają one do łask i coraz częściej zastępują gry komputerowe i konsole. Rodzaj gry dopasuj do wieku dzieci lub kieruj się upodobaniami. Najbardziej popularne to m.in. Zły Pies – gra zręcznościowa, Było sobie życie – quiz, Pędzące Żółwie – rodzinna gra planszowa, czy Super Farmer Rancho. Jeśli dzieci dzielą ze sobą pokój, możesz pomyśleć o prezencie z serii akcesoria domowe. Projektor, nocna lampka, fototapeta czy rzutnik na ścianę mogą okazać się nie tylko trafionym, ale przede wszystkim praktycznym prezentem.
Pomysłowe prezenty dla rodzeństwa do 100 zł
Wiele awarii można zdiagnozować we własnym zakresie. Co ciekawe, należą do nich nie tylko te, które już się wydarzyły, ale także zbliżające się. Pomogą w tym sprytne urządzenia dostępne powszechnie w sprzedaży. Właściciele aut najczęściej borykają się z problemem z uszczelkami. Przydarzają się one zazwyczaj bez wcześniejszych objawów, a te usterki trzeba usunąć od razu. Co więcej, koszt naprawy jest dość duży. Co prawda uszczelka pod głowicę jest niedroga (do popularnych aut kosztuje kilkadziesiąt złotych, do droższych – kilkaset), ale wymiana jako pracochłonna wiąże się z kosztami. Tymczasem jeśli mamy podejrzenia, że uszczelki za chwilę może ulec uszkodzeniu, możemy łatwo i tanio sprawdzić jej rzeczywisty stan za pomocą kilku kropel odpowiedniej cieczy. Tester szczelności uszczelki pod głowicą box:offerCarousel Jak działa tester szczelności uszczelki pod głowicą? Jeśli uszczelka zaczęła przepuszczać, to szczelność między układem chłodzenia a silnikiem jest osłabiona. Jednym z efektów tej sytuacji jest przedostawanie się spalin – zawierających dużo dwutlenku węgla – do układu chłodzenia. Aby sprawdzić uszczelkę, wystarczy skontrolować, czy w chłodnicy nie ma dwutlenku węgla. Tester przypomina rurkę fermentacyjną do wina i kosztuje kilkanaście złotych. Do zakrzywionej rurki wlewa się odpowiednią ilość płynu reakcyjnego, rurkę wciska w korek, a korek do zbiorniczka płynu chłodniczego. Wszystkie części i płyn są dostępne w komplecie z testerem. Po uruchomieniu silnika trzeba obserwować kolor płynu. Jeśli zmieni się na zielony bądź żółty, oznacza to na 99%, że uszczelka przepuszcza. Droższe testery szczelności uszczelki działają na tej samej zasadzie, są jednak przeznaczone dla mechaników – a więc do częstszego użycia. W ten sposób możemy nie tylko potwierdzić awarię uszczelki, ale i ją wykluczyć. Podobne objawy awarii (nierówna praca, przygasanie, ale bez CO₂) może dawać choćby niewłaściwie działająca pompa wody i jej osprzęt. Tester jakości płynu hamulcowego box:offerCarousel Jeśli nie mamy pewności, w jakim stanie jest płyn hamulcowy w samochodzie, możemy szybko i łatwo sprawdzić jego jakość za pomocą innego testera. Nie jest on używany zbyt często, bo na ogół już po kolorze płynu hamulcowego widać, w jakim jest stanie. Świeży ma żółtą lub zielonkawą barwę, w miarę upływu czasu staje się szary. Tester jakości płynu hamulcowego do zastosowań garażowych kosztuje do 50 zł. Wygląda jak gruby długopis z wystającymi elektrodami. Trzeba odkręcić zbiorniczek płynu wyrównawczego, elektrody zanurzyć w płynie i rozpocząć pomiar. Na obniżenie jakości płynu hamulcowego wpływa przede wszystkim zawartość wody. Jej obecność zmienia też oporność elektryczną płynu i to właśnie mierzy tester. Wynik podaje za pomocą diod. Tester płynu chłodniczego box:offerCarousel Na innej zasadzie działa tester płynu chłodniczego. To nieskomplikowane urządzenie kosztuje na ogół ok. 20 zł. Najważniejsze parametry tego płynu to temperatura zamarzania i wrzenia. Pierwsza powinna być jak najniższa, druga – jak najwyższa. Do testera zasysa się niewielką ilość płynu chłodniczego ze zbiorniczka wyrównawczego. Urządzenie pokazuje parametry płynu. Temperatura wrzenia powinna wskazywać ponad sto stopni. Jeśli jest niższa, płyn należy wymienić. Tester uniwersalny Tester uniwersalny służy do badania szczelności instalacji LPG czy nawet klimatyzacji. To po prostu pianka, która wytwarza bąble, gdy zostanie nałożona na przewód, z którego ulatnia się gaz lub wypływa ciecz.
Testery, które mogą ci się przydać
W swoim życiu miałam do czynienia z dużą ilością myszek (tzw. gryzoni). Miałam takie za 20 zł, a i takie za ponad 130 zł. Sprawdzały się raz lepiej, raz gorzej. Od kiedy mam gryzonia Logitecha z serii Anywhere, minie naprawdę sporo czasu, dopóki zacznę się rozglądać za innymi rozwiązaniami tego typu. Myszka Logitech Wireless Mouse M705 to naprawdę świetny produkt od sprawdzonej, znanej firmy. Wykonana z bardzo dobrych materiałów i komponentów sprawdza się świetnie zarówno w pracy, jak i w domu, kiedy potrzebuję coś znaleźć w Internecie, będąc 10 metrów od ekranu. Specyfikacja Wymiary: 71 mm (2,8 cala) x 109 mm (4,29 cala) x 42 mm (1,65 cala), Waga myszy (z baterią): 135 g (4,76 oz), Technologia czujnika: niewidoczny laser, Rozdzielczość czujnika: 1000, 8 przycisków, Kółko przewijania z błyskawicznym przewijaniem, Funkcja przewijania na boki, Żywotność baterii: 36-miesięczna żywotność baterii, Typ baterii: dwie baterie AA, Zasięg działania bezprzewodowego: Ok. 10 m, Technologia łączności bezprzewodowej Unifying. Gryzonia kupiłam w listopadzie ubiegłego roku i od paru dobrych miesięcy testuję go w codziennej pracy i u siebie w domu. Naprawdę ciężko znaleźć jakiekolwiek wady myszki, może poza ceną. Inna sprawa to, że przy wyborze kierowałam się głównie jakością i przeznaczeniem – do intensywnego korzystania, nawet 8 godzin dziennie. Pod tym kątem sprawdza się znakomicie. Zero wieszania, zero problemów, a przede wszystkim – maksymalna wygoda z podłączaniem i przenoszeniem z miejsca na miejsce. Dla mnie to istotne, bo korzystam z niej zarówno w domu, jak i w pracy, więc często zabieram gryzonia do torebki. Dzięki technologii łączności bezprzewodowej Unifying dawno zapomniałam, co to znaczy zabawa z kablem, a korzystanie z komputera na odległość stało się codziennością. Jeśli dużo korzystasz z komputera lub po prostu szukasz solidnego sprzętu z wyższej półki i masz szczególnie wymagania, możesz kupować w ciemno. Konstrukcja Myszkę Logitech wykonano z wysokiej jakości plastiku błyszczącego, matowego oraz gumy. Rolka w górnej części to w 100% guma, która świetnie się sprawdza, bo przy dłuższym użytkowaniu palec się nie poci. Gumę zastosowano również w bocznych częściach myszki, dzięki czemu pewnie leży w dłoni. Gryzonia wyprofilowano dla osób praworęcznych. Producent chciał zaoferować produkt, który nawet po paru godzinach pracy będzie wygodny w użytkowaniu. Szczególnie drobne, chropowate otworki po bokach są ciekawym rozwiązaniem, bo pewniej przytrzymują palce. Spód gryzonia stanowi matowy plastik wraz z gumowo-plastikowymi wybrzuszeniami w górnej części oraz po bokach. Dzięki temu myszka ma lepszą przyczepność do podłoża, przez co nawet podkładkaprzestaje być potrzebna. Gryzoń posiada w sumie 6 przycisków: dwa duże (lewy i prawy), scroll, dwa po prawej stronie oraz środkowy. Wprawdzie brakuje chropowatości, która często świetnie się sprawdza przy małych przyciskach, za to osadzone są w takiej odległości od korpusu, że naprawdę ciężko je przeoczyć. Ponadto na spodzie znajduje się dioda laserowa, przełącznik on/off oraz klapka na baterie. Ogólnie konstrukcja jest bardzo solidna, czego dowodzi brak poważniejszych rysek po paru miesiącach użytkowania. Tym bardziej, że praktycznie się z tą myszką nie rozstaję. box:imageShowcase box:imageShowcase Łączenie z urządzeniami Gryzoń Logitecha posiada funkcję, która jak dla mnie jest nie lada wygodą – Unifying. Dzięki technologii zapomniałam, czym jest kabel od myszki. W praktyce mogę podłączyć laptopa do dużego telewizora i z odległości 10 metrów (a nawet więcej) oglądać swój ulubiony serial, trzymając myszkę przy sobie. Jedyne, czego potrzebuje, to podstawka, np. w postaci zeszytu A4. Aby korzystać z technologii, myszkę wyposażono w czujnik USB, który podpinasz do komputera i instalujesz oprogramowanie dostępne wraz z produktem lub na stronie producenta. Tak się niestety stało, że po miesiącu zepsułam adapter i musiałam kupić nowy. Na aukcjach znalazłam taki za niecałe 50 zł, a oprogramowanie ściągnęłam właśnie ze strony producenta. Dzięki temu nadal mogę używać mojej ulubionej myszki. Cena a jakość Właściwie największą wadą gryzonia Logitech jest cena. Zaczyna się od średnio 130-150 zł. Czy to dużo? Musisz zadać sobie pytanie, jak często i do czego będziesz jej potrzebować. W moim przypadku zdecydowanie ułatwiła życie, bo nie muszę martwić się, że kabel będzie za krótki. A że lubię z łóżka oglądać filmy z komputera na dużym ekranie – to rozwiązanie jest dla mnie idealne. Inna rzecz, że myszkę codziennie zabieram ze sobą do pracy. Korzystanie z gryzonia jest wygodne, bo świetnie współpracuje z adapterem i bez względu na to, do jakiego komputera się go podłącza – zawsze działa bez zarzutu. Jeśli rzadko korzystasz z komputera, a cena jest przeszkodą, zastanów się nad myszkąw cenie 30-50zł. Przepłacać za technologię, której potencjał znacznie przekracza twoje potrzeby, to po prostu wydawanie pieniędzy w błoto. Aby formalności stało się zadość – czy cena jest adekwatna do jakości? Dla mnie tak. Zainwestowałam w narzędzie, którego używam bardzo często, w różnych warunkach i do zupełnie różnych celów. Ciężko mi sobie wyobrazić, żebym miała powrócić do zwykłej, kablowej myszki. Dla kogo? Przede wszystkim dla tzw. heavy userów (intensywni użytkownicy). Jeśli dużo czasu spędzasz przed komputerem, a do tego lubisz oglądać treści ze znacznej odległości,Logitech Wireless Mouse M705 to idealne rozwiązanie. Jeśli jesteś szkoleniowcem, który dużo czasu spędza, prowadząc szkolenia, a podczas prelekcji chcesz koncentrować się na publiczności, zamiast biegać do komputera i klikać w prezentacji „następny” – również sprawdź tego gryzonia. No i oczywiście gracze. Będąc zaawansowanym graczem, na pewno docenisz świetnie wyprofilowaną budowę myszki, dzięki czemu odczujesz większą przyjemność z używania, np. grając przez 6-7 godzin dziennie. Odradzałabym zakup myszki natomiast, jeśli pracujesz bardziej w terenie, bez komputera lub potrzebujesz go tylko, by sprawdzić wiadomości i ewentualnie pograć w gry typu pasjans.
Logitech Wireless Mouse M705 – test myszy dla wymagających
Święta wielkanocne tuż, tuż, a w twoim domu wciąż panuje niepopisany bałagan? Nic straconego – dzięki kilku trikom i niezawodnym rozwiązaniom poradzisz sobie nawet z największym rozgardiaszem. Harmonogram prac z pewnością ułatwi zadanie, a żona lub mama jak nikt docenią przedświąteczny gest. Włącz do porządków innych domowników, zwłaszcza młodsze pociechy. Niech pod okiem rodziców uczą się dbać o porządek – to nieoceniona zaleta w dorosłym życiu. Przejrzyj szafy i posprzątaj pokoje Jeśli domownikom zabrakło czasu na wiosenne porządki, przejrzyj zawartość szaf. Z których rzeczy maluchy już wyrosły? Których za nic nie włożą? Za pośrednictwem fundacji możesz przekazać je potrzebującym. Do pawlacza włóż zimową, grubą odzież i wyjmij garderobę na cieplejsze dni. Zyskasz sporo miejsca w domu, w przedpokoju, na wieszakach, które przyda się, gdy na Wielkanoc odwiedzą cię goście. Konkretne porządki zacznij od pokojów, najpierw zajmij się bawialnią, potem posprzątaj sypialnię, salon, łazienkę i kuchnię. Przedpokój wysprzątasz na końcu. Pora pozbyć się kurzu, który nagromadził się podczas chłodnych miesięcy. Nawet jeśli regularnie odkurzasz, z pewnością drobinki brudu osiadły na firankach i zasłonach – zdejmij je i wypierz. Zwiń dywany. Specjalną szczotką na długiej rączce odkurz sufit i oczyść kaloryfery. Zatroszcz się o meble, elementy tapicerowane, umyj wszystkie drobiazgi, które stoją na półkach i komodach. Umyj okna, zajmij się łazienką Kiedy pozbędziesz się z mieszkania kurzu, czas „zaopiekować się” oknami, które po zimie zwykle są w opłakanym stanie. Jeśli nigdy dotąd tego nie robiłeś, najwyższa pora wyręczyć zaganiane panie. Wystarczy płyn do szyb lub woda z octem i płynem do naczyń, by zaczęły lśnić. Gdy uporasz się z zaciekami na szybach i framugach, wyczyść drzwi – zacznij od elementów szklanych, nie zapomnij o detalach, zwłaszcza o szczycie drzwi – tam gromadzi się najwięcej brudu. Umyj podłogi i połóż na nie starannie wytrzepane dywany. Masz w domu nielakierowany parkiet? Musisz wypastować go i wypolerować. Podłogi z paneli drewnianych? Przyda się preparat nabłyszczający. Parkiety lakierowane są najmniej wymagające – należy tylko przetrzeć je mokrą ściereczką. Od czego powinieneś rozpocząć czyszczenie łazienki? Od glazury i fug, potem zajmij się bateriami. Znajdziesz wiele gotowych środków, które szybko i precyzyjnie usuną z nich kamień, zabrudzenia i nieestetyczny osad. Jeśli chcesz skorzystać ze sposobów, po które sięgały nasze babcie – zastosuj wodę z octem. Wybielacz połączony z wodą idealnie doczyści fugi. Zwolennicy dawnych metod mogą użyć zwykłego proszku do pieczenia, który również zda egzamin. Przestrzenie między kafelkami warto dokładnie wyszorować specjalną (drobną) szczotką lub niepotrzebną szczoteczką do zębów. Do mycia wanien, umywalek, toalety najlepiej użyć profesjonalnych preparatów antybakteryjnych. Kuchnia, przedpokój i... W kolejce do sprzątania czeka kuchnia – następne (po łazience) męskie wyzwanie. Wyproś z niej wszystkich „domowych kucharzy” i sprawdź, czy w piekarniku nie piecze się świąteczny sernik albo mazurek. Pora pozbyć się tłuszczu, który zmieszał się z kurzem i osiadł na kafelkach, kuchence, okapie, półkach i szafkach. Roztwór octu, ciepłej wody i płynu do zmywania naczyń sprawnie rozpuści tłusty brud, usunie go i doda powierzchniom blasku. Ocet może wybawić cię z kłopotu, gdy zużyjesz wszystkie gotowe preparaty. Kiedy czas goni, lepiej nie biec do sklepu po nowy zapas i nie tracić kilku godzin w przedświątecznych kolejkach. A co z rozmrożeniem i myciem lodówki? Jeśli zostawiłeś sprzątanie na ostatnią chwilę, zrób to po świętach. Wielkanocne przysmaki, pozbawione chłodzenia i mrożenia, mogłyby na tym ucierpieć. Jeżeli do wnętrza lodówki włożysz połówkę cytryny z goździkami, pozbędziesz się niemiłych zapachów. Podłogę i zlewozmywak umyj na końcu. Zanim do drzwi zapukają pierwsi goście, zdążysz posprzątać przedpokój. Starannie wyczyść wieszak na ubrania i stojaki na buty. Zadbaj, by lustro lśniło – wykorzystaj płyn do mycia szyb lub sprawdzoną wodę z octem. Zetrzyj kurze i umyj podłogę. Podpytaj domowniczki, czy nie powinieneś czegoś poprawić, „wymuskać”. I nie obrażaj się na ewentualne uwagi – dąsy psują świąteczną atmosferę. Kiedy mieszkanie lśni i jest gotowe na przyjęcie gości, sprawdź, w czym jeszcze możesz wyręczyć bliskich. Może trzeba doprawić sałatkę, przygotować lukier do ciasta lub pomóc maluchom zrobić pisanki?
Świąteczne sprzątanie na ostatnią chwilę – męskie sposoby
Przedmiotem testu jest odświeżona wersja popularnego laptopa z serii V15 Nitro. To urządzenie wyposażone w procesor Intel Core i7 z rodziny Skylake oraz kartę graficzną GeForce GTX 960M. Do wyboru są wersje z ekranem Full HD lub 4K. Czy sprzęt warty jest zakupu? Specyfikacja Acer Aspire V15 Nitro VN7 model: V15 Nitro VN7-592G processor: Intel Skylake i7-6700HQ (4/8) 2,6–3,5 GHz, 6 MB cache karta graficzna: HD Graphics 530 + NVIDIA GeForce GTX 960M 4 GB GDDR5 (1097–1202/5000 MHz) matryca: 15,6 cala, 4K (3840 x 2160), IPS, matowa, 60 Hz RAM: 16 GB DDR4 2133 MHz dysk: SSD NVMe 256 GB Samsung MZVPV512, 2 TB HDD Seagate ST2000LM003 system operacyjny: Windows 10 Home klawiatura z podświetleniem akumulator: 4605 mAh łączność: Wi-Fi 802.11 ac, Bluetooth 4.0, Gigabit Lan wymiary: 390 x 262 x 22,9 mm waga: 2,3 kg (z baterią) Testowana wersja to topowa konfiguracja z ekranem 4K (592G). Bardziej popularne i przystępne cenowo są modele w rozdzielczości Full HD (592, 571). Dostępne są także laptopy z matrycą 17,3 cala (792G). Konstrukcja i wykonanie Mimo najnowszego układu producent wykorzystał standardową obudowę, znaną z serii V15 oraz V17. To dobry wybór, gdyż w tych modelach konstrukcja i design prezentowały się okazale. Obudowa cechuje się matowymi tworzywami, metalicznymi wstawkami oraz nowoczesnym i zarazem uniwersalnym wyglądem. Urządzenie ma gamingowy sznyt – klawiatura oraz krawędź tuż przy matrycy zostały podświetlone na czerwono. Pokrywa laptopa jest cienka, gęsto żłobiona wszerz. Została lekko zagięta przy bokach, zdobi ją metaliczne logo, widać także odsłonięty srebrny zawias. Lewy bok zawiera gniazdo blokady Kensington, dwie diody, USB 2.0, czytnik kart SD oraz wyjście audio typu combo. Po przeciwnej stronie znalazły się dodatkowe porty USB – dwa 3.0 typu A oraz jeden typu C 3.1, kompatybilny z Thunderbolt 3. Oprócz tego mamy także złącze ethernetowe, pełnowymiarowe HDMI i gniazdo zasilania. Z tyłu są tylko podwójne wyloty chłodzenia. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Pod spodem jest sześć nóżek, dwie z nich stanowią wytłoczenia obudowy. Przy przedniej krawędzi widać głośniki stereo, a z tyłu dostrzec można dwa wentylatory oraz dwa otwory przeciwkurzowe. By dostać się do wnętrza, konieczny jest demontaż całej podstawy, przykręconej na dwanaście śrubek. Podniesienie pokrywy odsłania klawiaturę z blokiem numerycznym, umieszczoną we wgłębieniu, zintegrowano ją z włącznikiem w prawym górnym rogu. Matowy touchpad połączono z przyciskami, został lekko przesunięty w lewo i, tak jak klawiatura, wpuszczony w obudowę. Baza laptopa lekko „pracuje” przy naginaniu, potrafi delikatnie zatrzeszczeć, ale sztywność konstrukcji pozostaje na bardzo dobrym poziomie. Cienka pokrywa odgina się już mocniej, ale zakres odchyleń nadal jest w normie. Klawiatura ugina się nieznacznie, a matowa powłoka charakteryzuje się wysoką jakością. Nitro VN7 to atrakcyjny, smukły laptop, cechujący się dobrym wykonaniem. Użytkowanie, klawiatura, gładzik Urządzenie jest mobilne, poręczne i lekkie. V15 Nitro VN7 może służyć jako domowy laptop (stoi stabilnie na biurku) oraz urządzenie mobilne (zmieści się w plecaku, nie jest zbyt ciężki). Zawiasy pracują gładko, z wyraźnym oporem i bez luzów. Laptopa można otworzyć jedną ręką, zawiasy pozwalają na ustawienie mocnego kąta rozwartego, ale nie da się rozłożyć urządzenia na płasko. Użyte materiały są przyjemne w dotyku, żłobienia pokrywy robią wrażenie, ale potrafią się brudzić. Matowa powłoka nie jest wyjątkowo podatna na smugi i łatwo ją wyczyścić. Gorzej z zabrudzeniami, te mogą dostawać się pod klawisze, zbierają się też w szczelinach touchpada. Gniazda rozmieszczono bardzo dobrze. Portów USB nie powinno zabraknąć, dużą zaletą jest obecność USB typu C w standardzie 3.1. V15 Nitro to cienka konstrukcja, zabrakło więc napędu optycznego, gniazdo słuchawkowe jest połączone z mikrofonowym, a karta SD nie chowa się całkowicie w czytniku. Klawisze są delikatnie wklęsłe, mają sprężysty odskok, pracują cicho. Wyczuwalny jest delikatny luz, ale na klawiaturze pisze się wygodnie. Mimo pewnych modyfikacji układ pozostaje funkcjonalny. Strzałki mają zmieniony kształt i są zintegrowane z blokiem klawiszy, wąski Enter łączy się z ukośnikiem, a włącznik ulokowano pośród przycisków bloku numerycznego. Układ klawiszy wymaga więc pewnego przyzwyczajenia. Płytka dotykowa jest przeciętna. Zrobiono ją z matowego, lekko szorstkiego tworzywa, dlatego jest mało przyjemna w dotyku. Kontrola kursora jest jednak precyzyjna, niestety przyciski są bardzo płytkie i cechują się lekkim luzem. Ich klik jest wyraźny. Kultura pracy V 15 Nitro VN7 jest wysoka. Podczas normalnego obciążenia wentylator włącza się rzadko, a dysk pracuje cicho – sprzęt generuje około 34,5 dBa hałasu z 30 cm od frontu. Laptop jest zatem cichy i nie przeszkadza podczas pracy. Mocne obciążenie to już 44,5 dBa, wtedy wentylatory wyraźnie słychać, ale nadal nie jest na tyle głośno, by praca stała się niekomfortowa. Obudowa jest smukła, komponenty w środku są blisko siebie, co odbija się na temperaturze. Przy matrycy zanotowałem ponad 50ºC, klawiatura na środku potrafi nagrzać się do 45ºC. Spód urządzenia czasem przekracza 50ºC przy wylotach i 45ºC na środku, ale tylko podczas grania. W czasie rozgrywki klawiatura jest więc wyraźnie ciepła, ale w trakcie normalnej pracy nie ma problemu np. z trzymaniem z laptopa na kolanach. Wentylatory mogą kręcić się w drugą stronę, wywiewając kurz przez specjalne otwory. Można je też wygodnie przeczyścić sprężonym powietrzem. Głośniki są bardzo dobre. Nie ma co liczyć na głęboki bas, ale dźwięk jest głośny, czysty, z wyraźnie zaznaczoną średnicą i stereofonią. Filmy ogląda się przyjemnie, w grach i na słuchawkach brzmienie jest niezłe, wypada dobrze. Ekran Ekran jest bardzo dobry. Ma świetną ostrość, optymalne i dosyć równe podświetlenie, jedynie przy krawędziach widać czasami minimalne przyciemnienie. Kąty widzenia są wzorowe, matowa powłoka sprawdza się bardzo dobrze, a największe wrażenie robią barwy – są mocne, nasycone i efektowne. Gry i filmy prezentują się zatem wyśmienicie. Czerń i biel także wypadają się naturalnie. Matryca może służyć nawet do profesjonalnej pracy. Nie jest to jednak ekran wyjątkowo „szybki” – pod tym względem ustępuje gamingowym laptopom z wyższej półki, da się zaobserwować lekkie rozmycie, ale gry nadal wyglądają dobrze. Polecam jednak wersję Full HD – 4K to moim zdaniem zbyt duża rozdzielczość na tę przekątną, konieczne jest do niej skalowanie na poziomie 200–250%, traci się więc obszar roboczy, przez co interfejs prezentuje się gorzej. box:imageShowcase box:imageShowcase Bateria Producent obiecuje do sześciu godzin pracy na baterii, ale realnie z włączonym Wi-Fi, korzystając z multimediów i Internetu, można osiągnąć do czterech godzin. Da się zyskać około półtorej godziny, oszczędzając, pracując w programach biurowych bez dostępu do sieci. Krótki czas pracy jest efektem wysokiego zagęszczenia pikseli ekranu 4K. Wydajność Intel i7-6700HQ oraz GeForce GTX 960M stanowią świetne połączenie, szczególnie jak na laptopa multimedialno-gamingowego. Procesor to czterordzeniowa i ośmiowątkowa jednostka, która poradzi sobie nawet w profesjonalnych zastosowaniach, doceni go np. student informatyki. Karta ma 4 GB pamięci graficznej, ta ilość nadal wystarcza w nowych grach. Testowany model to także RAM w standardzie DDR4. Nie każdy laptop o takim układzie dorówna Acer V15 Nitro VN7 pod względem wydajności, a to wszystko za sprawą dysku SSD. W środku zamontowano dysk M.2 z protokołem NVMe, który niesamowicie polepsza osiągi całego układu. Według Crystal Disk Mark odczyt sekwencyjny wyniósł 1605 MB/s, a zapis 1582 MB/s! W losowym odczycie było to aż 51 MB/s, a w zapisie 166 MB/s. W efekcie laptop startuje momentalnie, działa błyskawicznie, dysk nie ogranicza procesora, można zatem pracować na dużych plikach (z grafiką lub wideo). Natomiast HDD 2 TB jest już przeciętny, jego średnia wartość oscyluje w granicach 91 MB/s. Chłodzenie nie należy do wyjątkowo wydajnych. Procesor uzyskuje dosyć wysokie temperatury, ale nadal mieszczące się w normie. Podczas syntetycznych testów rozgrzał się aż do 95ºC – w efekcie taktowanie utrzymywało się na poziomie 2600 MHz (2000 MHz na baterii), a tryb turbo nie przekraczał 3,1 GHz. Z kartą graficzną jest już lepiej, nie przekroczyła 86ºC. GTX 960M to dosyć wysoki model grafiki, poradzi sobie z najnowszymi grami, ale do płynnej gry konieczna będzie odpowiednia konfiguracja. Należy wybierać raczej średnie lub wysokie ustawienia, często trzeba będzie zrezygnować z Full HD na rzecz HD+ (1600 x 900). Wiedźmin 3 (Full HD, wysokie ustawienia, bez HairWorks, wysokie post-process) utrzymywał średnio 28 kl./s przy Drzewie Wisielców, 31 kl./s w Novigradzie, 29 kl./s w lasach oraz 26 kl./s w ogrodach pałacowych Toussaint. Zmiana rozdzielczości na HD+ doda 7–10 kl./s, a ustawienia średnie dodatkowe 9 kl./s. Przy tak dobranych parametrach gra wygląda bardzo dobrze i jest już odpowiednio płynna. GTA V (Full HD, wysokie, FXAA) osiąga średnio 53 kl./s w mieście, 44 kl./s na trawiastych obrzeżach i 48 kl./s w pustynnym Sandy Shores. Obniżenie rozdzielczości to nawet 15 kl./s więcej. Rise of The Tomb Raider to bardzo wymagająca gra. W lokacji Miejsce Wycinki na wysokich ustawieniach w HD+ z wygładzaniem FXAA można liczyć na 28 kl./s. 27 kl./s gra uzyskała w Geotermalnej Dolinie. Ustawienia średnie to 33 kl./s w obu lokalizacjach, a niskie 41 kl./s i 42 kl./s. Nowy Doom wymaga rozdzielczości 1600 x 900, średnich ustawień i wygładzania FXAA, by można było grać średnio w 43 kl./s – taki wynik gra uzyskała w dosyć wymagającej graficznie lokalizacji Odlewnia. Laptop uzyskał 3861 punktów w 3DMark Firestrike 1.1 (karta graficzna oceniona została na 4163 punkty). Podsumowanie Acer Aspire VN7 zaskakuje wszechstronnością. Laptop poradzi sobie z nowymi grami i sprawdzi się także w zastosowaniach profesjonalnych; ma sporą liczbę złącz, w tym najnowsze USB C, jest cichy i szybki oraz posiada SSD w najnowszym standardzie. Jego ekran wypada bardzo dobrze, ale według mnie wersja w rozdzielczości Full HD będzie lepszym wyborem – zapewni dłuższy czas pracy, wyższą wydajność i pozwoli uniknąć problemów ze skalowaniem interfejsu. Można narzekać na temperaturę obudowy oraz procesora, ale w realnych zastosowaniach nie sprawia ona większego problemu. Ceny VN7 zaczynają się od około 3100 zł za modele z rozdzielczością HD, 8 GB RAM-u i procesorem i5, bez SSD. Około 3800 zł to już konfiguracja w Full HD, z SSD i GTX 960M, a za około 4000 zł mamy układ z i7-6700HQ. Topowe modele to koszt 5000 zł, w wersjach tego typu bardziej popularne są już matryce 17,3 cala. Zalety: dobre wykonanie; ładny design i poręczne wymiary; wysoka kultura pracy; bardzo dobra matryca; wysoka wydajność i rewelacyjny SSD; wszechstronny i funkcjonalny; dobra wydajność w grach. Wady: wysoka temperatura procesora i nagrzewanie się obudowy; przeciętny touchpad; zmodyfikowany układ klawiatury.
Test Acer Aspire V15 Nitro VN7 – wszechstronny, piętnastocalowy laptop
Wybór odpowiednich mebli do sypialni to prawdziwe wyzwanie – zwłaszcza, że na rynku jest sporo ciekawych i niezwykle pomysłowych rozwiązań. Jak zatem wybrać te najbardziej odpowiednie? Kto pyta, ten wie, czego szuka Po pierwsze, zmierzmy powierzchnię naszej sypialni i odpowiedzmy sobie na kilka podstawowych pytań. Czego tak naprawdę potrzebujemy? Czy sypialnia jest tylko nasza, czy też budzimy się i zasypiamy przy drugiej osobie? Czy w sypialni znajdzie się miejsce na szafę wolnostojącą, czy być może uda się wykonać szafę pod zabudowę? Jeśli dysponujemy większą ilością miejsca, to być może chcielibyśmy wstawić nie tylko nocne szafki, ale i regał z ulubionymi książkami i niewielką toaletkę z lustrem? Przy wyborze odpowiednich mebli istotny będzie również nasz codzienny tryb życia, a także przyzwyczajenia. Odpowiadając sobie na powyższe pytania, łatwiej nam będzie określić, czego dokładnie szukamy. Zacznij od łóżka i materaca Sypialnia to niewątpliwie nasza oaza relaksu i odpoczynku. Toteż nasze poszukiwania mebli powinniśmy rozpocząć od poszukiwania łóżka i materaca. Odpowiednio dobrane i dopasowane, będą odpowiadać za jakość naszego wypoczynku, spokojny i zdrowy sen. Dlatego – wybierając odpowiednie dla nas łóżko – poza wymiarem i wyglądem sprawdźmy także, czy jest ono wytrzymałe, stabilne, dobrze wykonane i przede wszystkim, jeśli jest sprzedawane od razu z materacem, czy jest wygodne? Drewniane czy metalowe? Łóżko do sypialni Dość istotny będzie rodzaj materiału, z którego zostało wykonane łóżko. Obecnie na rynku znajdziemy szereg modeli ram drewnianych, metalowych, ciosanych, z płyty czy wiklinowych. Do wyboru, do koloru. W dodatku są one różnie przygotowane. Mogą być skręcane za pomocą specjalnych śrub (są trwałe, nie skrzypią i nie trzeszczą podczas użytkowania) lub montowane na zaczepy klinowe. Mogą też być wykonane na niskim stelażu z materacem. Wybór jest naprawdę ogromny, dlatego nie podejmujmy decyzji zakupowych zbyt pochopnie i sprawdźmy dokładnie wszystko – nie tylko czas, do kiedy obowiązuje promocja. Wielkość łóżka ma znaczenie Kolejnym niezwykle ważnym czynnikiem przy wyborze odpowiedniego łóżka będzie jego wymiar. Łóżka jednoosobowe występują w rozmiarze 90 x 200 cm. Dwuosobowe z kolei mają najczęściej trzy różne szerokości: 140, 160 i 180 cm. Warto jednak pamiętać, że łóżko o szerokości 140 cm to tak zwane dwuosobowe minimum. Śpi się na nim bardzo blisko siebie, co – choć bywa przyjemne – niekoniecznie musi być wygodne. Toteż, jeśli nasz metraż nie pozwala na większe, zdecydujmy się na klasyczną szerokość 140 cm. Najbardziej popularne są dwuosobowe łóżka o szerokości 160 cm. Z reguły wygodne, jednocześnie nie zajmują tyle miejsca co 180-centymetrowe, dzięki czemu zgrabnie komponują się w większości sypialni. Jeśli jednak mamy nieco większy pokój, to najbardziej trafnym rozwiązaniem będzie łóżko o szerokości 180 cm. Ponadto przy takim rozwiązaniu możemy zdecydować się na dwa osobne materace, dobrane według indywidualnych potrzeb. Na tak dużym łóżku spokojnie zmieszczą się też dwa komplety pościeli – na wypadek kłótni o kołdrę. Zdrowie ma znaczenie – wybierz odpowiedni materac Następnym istotnym elementem będzie wybór odpowiedniego materaca, o ile nie został on sprzedany w komplecie wraz ze stelażem łóżka. Tu, poza ceną i wymiarem, najbardziej istotny będzie jego wkład. Materace sprężynowe bonelowe – liczba zwojów sprężyny świadczy o sprężystości i grubości materaca. Im więcej zwojów, tym materac grubszy i bardziej sprężysty. Przy wyborze materaca bonelowego zwróćmy uwagę na jakość wykonania, która powinna być potwierdzona certyfikatem ISO 900. Istotna będzie też średnica drutu. Materace kieszonkowe – ich konstrukcja jest bardzo podobna do materacy sprężynowych bonelowych, ale sprężyny mają znacznie mniejszą średnicę, kształt walca i są umieszczone w specjalnych „kieszonkach” z tkaniny. Dzięki temu praca każdej ze sprężyn odbywa się niezależnie, a to powoduje, że materac zyskuje na elastyczności, dopasowując się podczas wypoczynku do kształtu naszego ciała. Im większa liczba sprężyn w takim materacu, tym lepsza będzie jego sprężystość i wspomniane odwzorowanie. W tego typu materacach występują różne wkłady. Może to być pianka poliuretanowa – tańsza, ale mniej trwała – lub lateks, który co prawda jest droższy, ale przy okazji trwalszy i bardziej elastyczny. Materace lateksowe – wyróżnia je wyjątkowo duża elastyczność, ale także fakt, że nie odkształcają się pod wpływem ciężaru. Dlatego polecane są do łóżek dwuosobowych i łóżek z regulowanym stelażem. Wybierając ten rodzaj materaca, zwróćmy uwagę na ilość lateksu naturalnego. Najlepiej, by nasz materac zawierał 80 proc. lateksu naturalnego i 20 proc. syntetycznego. Materace termoelastyczne – to specjalny rodzaj materacy, których pianka reaguje na ciepło naszego ciała. Pod wpływem temperatury pianka wypełnia i odwzorowuje kształt ciała, a to z kolei – zdaniem producentów – powoduje, że podczas snu odczuwamy mniejszy nacisk na nasze naczynia krwionośne i mięśnie. Pamiętajmy, że rodzaj materaca wpływa nie tylko na komfort snu, wypoczynek, ale przede wszystkim na nasze zdrowie. Jeśli materac będzie zbyt twardy, to nacisk na nasze mięśnie i naczynia krwionośne będzie większy. Zbyt miękki materac może z kolei spowodować ból pleców i kręgosłupa. Dokonując więc wyboru, poświęćmy trochę uwagi. Na zdrowiu i odpoczynku nie warto oszczędzać. Szafa pod wymiar albo drewniana – oceń, która będzie lepsza Wybierając meble do sypialni, nie zapomnijmy o szafie. W niewielkiej sypialni najlepiej sprawdzi się szafa wykonana na wymiar z drzwiami przesuwnymi. Taki system pozwoli nam bez trudu ją otworzyć i wyjąć potrzebne w danym momencie ubrania bez kolizji z innymi meblami. Jeśli nasza sypialnia jest niewielka, zdecydujmy się na nieco węższą szafę, którą możemy rozbudować do samego sufitu, umieszczając na samej górze rzeczy rzadziej używane. Minusem szaf budowanych pod wymiar jest to, że są to meble stałe i niestety nie można zmienić miejsca ich ustawienia. Jeśli mamy więcej miejsca, możemy zdecydować się na klasyczną dużą szafę drewnianą, która świetnie prezentuje się w sypialniach w stylu prowansalskim, glamour czy klasycznym. Dużym ułatwieniem będzie zakup kompletu mebli modułowych, które w swojej ofercie – poza łóżkiem – bardzo często mają też całkiem pojemną szafę, w dodatku z lustrem. Osobno lub w duecie – rozejrzyj się za szafką nocną Jeśli wybraliśmy już odpowiednie dla nas łóżko, materac i szafę, czas wybrać pozostałe meble. Zacznijmy od szafki nocnej, na której już wkrótce ustawimy lampkę, położymy ulubioną książkę czy szklankę z wodą. Tu także istotny będzie wymiar, a także materiał, z jakiego została wykonana nasza przyszła szafka nocna. Sporym zainteresowaniem cieszą się szafki drewniane. Zwróćmy uwagę na to, jak została ona zaprojektowana i skonstruowana. Czy posiada drzwiczki? Czy może jedynie szufladki? Czy jest otwarta i ma wnękę, czy raczej jest zamykana? Zastanówmy się, jaki rodzaj szafki bardziej nam pasuje i jak chcemy w niej przechowywać ulubione przedmioty. Idealnie, jeśli nasza szafka nocna występuje w komplecie wraz z innymi meblami do sypialni. Jeśli nie mamy zbyt dużo miejsca, rozważmy zakup stolika nocnego. Toaletka w sypialni – zrealizuj marzenie żony Toaletka w sypialni to marzenie wielu kobiet. Idealnie dopasowana pozwoli nie tylko zrobić poranny lub wieczorny makijaż, postawić ulubione kosmetyki, ale także podkreśli charakter sypialni. Może być z lustrem lub bez, w komplecie lub na indywidualne zamówienie. Drewniana lub z modnej lakierowanej płyty MDF. Ważne, by była. Równie ważne jak sama toaletka jest wygodne krzesło lub taboret. W nowoczesnych sypialniach fajnie też będzie się prezentować pufa lub kolorowe, na przykład plastikowe krzesło. Klasyczną sypialnię ciekawie podkreśli fotel obity stylowym zamszem lub skórą. Komoda – wygodne miejsce na telewizor O ile w sypialni, w której wypoczywa kobieta, powinna znaleźć się toaletka, o tyle w męskiej warto, by poza szafą znalazła się też niewielka komoda na bieliznę. Jeśli więc mamy jeszcze trochę miejsca, zastanówmy się nad zakupem niewysokiej komody. Bywa pomocna i wygodna, a na jej blacie zawsze możemy coś postawić – na przykład telewizor. Dzięki temu nocne transmisje meczu możemy oglądać, nie ruszając się praktycznie z łóżka. Wszystko zależy od nas Powyższe przykłady to tylko niektóre z możliwości, na jakie możemy zdecydować się w sypialni. Przy wyborze odpowiednich mebli, poza zasobnością portfela, istotny będzie metraż sypialni, a także nasz sposób funkcjonowania. Przy odrobinie fantazji możemy pokusić się o dodatkowy zakup parawanu, wolnostojącego lustra, sekretarzyka czy regału na książki. Jeśli jednak wymiary naszej świątyni relaksu, a także czas i zasoby finansowe nie pozwalają na zbyt ekstrawaganckie urządzenie sypialni, postawmy na meble sprzedawane w komplecie. Będzie taniej, szybciej i bezpieczniej.
Meble do sypialni- jakie wybrać?
Szambo, oczyszczalnia drenażowa czy biologiczna? W naszym poradniku wytłumaczymy, na czym polega sposób działania przydomowej oczyszczalni ścieków, a także przedstawimy kilka praktycznych rad, które pomogą w wyborze urządzenia. Z problemem podłączenia systemu kanalizacyjnego w domku ogrodowym stykają się prawie wszyscy. W przeszłości problem ten rozwiązywało szambo, czyli bezodpływowy zbiornik podziemny, do którego odprowadzane były ścieki z urządzeń używanych w gospodarstwie. Rozwiązanie to jednak nie było najlepsze. Po pierwsze, wykorzystywanie takich zbiorników nie jest ekologiczne. Po drugie, roczna eksploatacja systemu nie należała do najtańszych opcji ze względu na koszt wywozu ścieków. W obecnych czasach coraz więcej gospodarstw domowych instaluje przydomowe oczyszczalnie, które skutecznie neutralizują odpady bez najmniejszej szkody dla środowiska. Oczyszczalnia ścieków – jak działa? Przydomowa oczyszczalnia ścieków to zespół urządzeń, które usuwają z odpadów kanalizacyjnych zanieczyszczenia chemiczne i biologiczne. Proces ten odbywa się w trzech etapach: Oddzielenie cząstek stałych, co powoduje opadanie cięższych elementów na dno zbiornika. Beztlenowy rozkład ścieków oraz zawartych w nich związków organicznych. Odprowadzanie oczyszczonych ścieków. Dzięki prostemu mechanizmowi oczyszczenia ścieki w żaden sposób nie szkodzą środowisku, a nawet mogą być używane do pracy przy ogrodzie. Typy oczyszczalni ścieków Najczęściej używane oczyszczalnie ścieków składają się z systemu drenów ułożonych w gruncie (tzw. oczyszczalnie drenażowe). Taki model może być stosowany wyłącznie w gruntach piaszczystych lub gliniasto-piaszczystych, gdzie średni poziom wody gruntowej nie jest mniejszy niż 1,5 cm. Na mniej przepuszczalnych gruntach używane są oczyszczalnie z drenażem na warstwie filtracyjnej. Wówczas oczyszczone ścieki są odprowadzane do specjalnej studni. Na działkach, które są zbudowane na podłożu z wysokim poziomem wód gruntowych, najlepiej sprawdzą się oczyszczalnie z tzw. kopcem filtracyjnym, który odgranicza wodę gruntową od zainstalowanych drenów. Warto pamiętać, że urządzenia oczyszczające z systemem drenażowym wymagają dość dużej powierzchni (co najmniej 20 m kwadratowych na jednego mieszkańca). Godną polecenia alternatywą dla drenów może być oczyszczalnia biologiczna, która jest względnie nowym rozwiązaniem stosowanym najczęściej w północnych krajach Europy. W drodze biologicznego oczyszczania ścieków w zbiorniku zachodzą tlenowe oraz beztlenowe procesy redukcji zawiesin. Dzięki prostemu mechanizmowi otrzymamy czyste ciecze, które można odprowadzić do wód powierzchniowych i gruntu. Taki system można zbudować na różnego rodzaju gruntach, a instalacja nie wymaga dużej powierzchni montażowej. Parametry, na które warto zwrócić uwagę Zanim wybierzecie optymalny system oczyszczalni ścieków dla swojej działki, warto zastanowić się nad kilkoma parametrami, które będą warunkować wybór konkretnego modelu. Przede wszystkim zwróćcie uwagę na powierzchnię działki. Jeśli macie wystarczająco dużo miejsca, oczyszczalnie drenażowe będą idealnie nadawać się do waszego gospodarstwa domowego. Na mniejszych powierzchniach radzimy zainstalować biologiczne systemy oczyszczające. W przypadku systemów drenowych, warto wziąć pod uwagę wspomnianą już kwestię rodzaju gruntu, na którym będziecie montować oczyszczalnię. Koszty zakupu i utrzymania Rzeczą niezwykle ważną są także koszty instalacyjne (czyli to, co zapłacicie na początku) oraz koszty eksploatacyjne (to, co będziecie systematycznie opłacać). Ceny drenowych oczyszczalni zaczynają się już od 2 tys. złotych wzwyż. Uwzględniając koszt zużytego prądu, roczna eksploatacja takiego systemu może wynosić ok. 500-1000 zł. Oczyszczalnie biologiczne są rozwiązaniem zdecydowanie droższym (od 5 tys. złotych), niemniej jednak eksploatacja takiego urządzenia jest tańsza (ok. 300 zł rocznie). Oczyszczalnie biologiczne są nieodłącznym elementem każdego domu. Mimo iż system urządzeń jest schowany pod ziemią, pełni on niezwykle ważną funkcję w gospodarstwie domowym, a także chroni środowisko przed zanieczyszczeniem. Jest to inwestycja warta każdego wydanego na nią grosza.
Przydomowa oczyszczalnia ścieków – jaką wybrać?
Większość przedstawicielek płci pięknej zgodnie twierdzi, że sprawą, która najbardziej utrudnia kobiece życie, jest miesiączkowanie. Złe samopoczucie i bóle, które utrzymują się do kilku dni, a do tego jeszcze ciągła niepewność czystości i świeżości, wymienianie tamponów i podpasek. Co jeśli okaże się, że przynajmniej te ostatnie problemy mogą zniknąć? W ostatnim czasie kontrowersyjnym hitem w damskich rozmowach oraz na forach internetowych stał się kubeczek menstruacyjny. Choć na świecie znany od lat, to w Polsce jeszcze wciąż niedoceniany. Czy warto zacząć go używać? Czy jest bezpieczny i higieniczny? Czy jest wygodny i nie przecieka? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziesz w poniższym artykule! Kubeczek menstruacyjny – co to jest? Jeśli do tej pory nie słyszałaś, czym jest ten damski gadżet, koniecznie nadrób zaległości! Ta wiedza może sprawić, że twoje miesiączkowanie stanie się mniej uciążliwe! **Kubeczek menstruacyjnyto specjalnie zaprojektowany pojemniczek w kształcie kieliszka, który zastępuje jednorazowe środki higieniczne.** Wykonany jest z elastycznego silikonu, a umieszcza się go wewnątrz ciała. To tam zbiera krew oraz wydzieliny. Następnie wystarczy go wyjąć, opróżnić i umyć. Jest gotowy do kolejnej aplikacji. To proste! Zalety 1. Bezpieczeństwo i higiena Czy stosowanie kubeczka jest bezpieczne i higieniczne? Oczywiście, że tak! Pojemniczki produkowane są z najwyższej jakości silikonu lekarskiego, którego używa się w przemyśle medycznym i spożywczym. Nie wchłania cieczy, a na idealnie gładkiej powierzchni nie osiadają bakterie. Nie grozi również powstaniem szoku toksycznego, jak w przypadku tamponów. Po opróżnieniu wystarczy go opłukać i umyć, wygotować albo wysterylizować. 2. Wygoda Czy używanie kubeczka menstruacyjnego może być wygodne? Pewnie zastanawiasz się, czy pojemniczek nie będzie uwierał, przesuwał się albo wypadał samoistnie. Prawidłowo umieszczony nie grozi żadnym z tych wypadków! Kubeczek do aplikacji składa się wzdłuż na pół i delikatnie wsuwa do pochwy. Wewnątrz odzyskuje on swój kształt, przylega dokładnie do ścianek i nie przemieszcza się. Miękki silikon jest całkowicie niewyczuwalny. Można go stosować każdego dnia miesiączki, również w nocy, podczas uprawiania sportu i podróżowania. Kubeczek należy opróżniać od 2 do 5 razy dziennie, zależnie od obfitości krwawienia. Jednorazowo można go nosić nawet do 12 godzin bez przerwy! Najbardziej pojemne modele zbierają nawet 35 ml płynu, co oznacza, że nie musisz już martwić się ciągłą kontrolą, jak w przypadku tamponów lub podpasek! 3. Oszczędność pieniędzy Być może w pierwszej chwili kubeczek menstruacyjny wyda ci się drogim gadżetem. Weź jednak pod uwagę nakłady finansowe, jakie ponosisz co miesiąc podczas kupowania nowych opakowań tamponówi podpasek. Szacuje się, że inwestycja zwraca się już nawet po 4 miesiącach, a dobrze konserwowany i używany zgodnie z zaleceniami pojemniczek można stosować nawet przez 15 lat! 4. Ekologia Jakie jeszcze zalety ma kubeczek menstruacyjny? Okazuje się, że przyczynia się do zmniejszenia zanieczyszczenia w skali światowej. Pewnie nie raz zastanawiałaś się, jak wiele zużytych tamponów i podpasek wyrzucasz do śmieci w każdym miesiącu. W skali roku, a nawet całego twojego życia to setki, a nawet tysiące odpadów, które nie podlegają recyklingowi! Ten niepozorny silikonowy pojemniczek ogranicza te liczby do zera nawet na kilkanaście lat! Jak wybrać kubeczek dla siebie? Rynek kubeczków menstruacyjnych jest nieco zróżnicowany. Podczas swojego pierwszego zakupu możesz być więc nieco zagubiona. Powszechnie uważa się, że nie ma jednej, najlepszej marki. Każdy model będzie różnił się nieco i dopasowywał do potrzeb różnych kobiet. Podczas poszukiwań weź pod uwagę takie parametry jak: * szerokość, * długość, * miękkość materiału, * pojemność, * kształt i ilość wytłoczeń, * rodzaj uchwytu, * cenę oraz kolor, który ci się spodoba. Wskazówką do odpowiedniego dopasowania będzie obfitość twoich miesiączek, rozmiar i chłonność tamponów, których do tej pory używałaś, a także budowa wewnętrzna pochwy. Możesz też zwrócić się o poradę do twojego lekarza ginekologa. Kubeczek menstruacyjny to wynalazek, który w pełni zastępuje podpaski higieniczne i tampony, a jednocześnie gwarantuje komfort, bezpieczeństwo, oszczędność pieniędzy i nie zanieczyszcza środowiska. Jego używanie nie sprawia dyskomfortu. Może sama go wypróbujesz?
Kubeczek menstruacyjny – czy warto go używać?
Mokasyny są miękkie, wygodne i pasują prawie do wszystkiego. Sprawdzą się w jesiennych stylizacjach, szczególnie w pogodne, suche dni. To buty w z wielowiekową tradycją. Do współczesnej mody trafiły dzięki Indianom z Ameryki Północnej. Wygodne i wytrzymałe spodobały się osadnikom na nowym kontynencie. Początkowo nosili je wyłącznie mężczyźni, dziś weszły już na trwałe do kanonu mody, również damskiej. Ten ponadczasowy model doczekał się nawet kultowych egzemplarzy. Kultowe obuwie Od 60 lat Gucci wyrabia legendarne mokasyny z charakterystycznymi sprzączkami w kształcie wędzidła i zwężanymi noskami. Szyte ręcznie skórzane buty z najwyższej półki noszą gwiazdy Hollywood i zamożni wielbiciele klasycznej elegancji. Wielką sławę i uznanie na świecie zdobyły również mokasyny Tod’s. Twórcy marki wpadli na pomysł stworzenia wzoru idealnego dla kierowców. Tak powstały buty Gommino ze 133 wypustkami zamiast podeszwy. Tod’sy dawno przestały być wyłącznie obuwiem dla miłośników czterech kółek, to synonim sportowej elegancji, doceniany i chętnie noszony na całym świecie. Uniwersalność mokasynów to powód, aby znalazły się w każdej szafie. Wczesna jesień jest doskonałą porą na noszenie tego rodzaju obuwia. Cieplejsze niż delikatne balerinki i mniej zabudowane niż klasyczne półbuty – sprawdzą się w pogodne dni. Nosimy je na stopach gołych lub odzianych w skarpetki z kolorowymi wzorami. I nie tylko do spodni. Klasyczne Klasyczne modele mokasynów pasują do wielu stylizacji. Renomowana marka Geox proponuje lakierowany model w dwóch kolorach. Czarne sprawdzą się doskonale jako dopełnienie stroju inspirowanego stylem męskim – gładkie spodnie z kantami, koszulowa bluzka i marynarka w drobną, szarą kratkę. Niebieskie pasują do stylizacji casualowych, np. granatowych jeansów i sportowej kurtki. Bardzo szlachetnie prezentują się również mokasyny ze skóry zamszowej. Dostępne są w wielu wersjach kolorystycznych. box:offerCarousel W szafie zawsze przydadzą się buty w neutralnym kolorze – brązowe lub beżowe. Odcienie rudości świetnie współgrają z jeansem i militarną zielenią. Nie bój się jednak sięgać po odważne kolory – czerwone buty to hit tego sezonu. Marka Nessi oferuje mokasyny z czerwonej skóry zamszowej, naturalnej, z profilowaną wkładką, na elastycznych podeszwach. Ponadczasową klasyką są na pewno mokasyny marki Timberland. Najbardziej popularny model Classic Boat zaprojektowano jako obuwie dla żeglarzy. Jego znakiem rozpoznawczym jest rzemyk przeplatany wzdłuż brzegu buta. Świetnie wygląda ze spodniami typu chinos i marynarskimi stylizacjami z bluzką w biało-granatowe pasy. Boho Etniczne pochodzenie mokasynów i moda w stylu boho zainspirowały producentów do stworzenia unikatowych kolekcji. Mokasyny ozdobione aplikacjami, kolorowymi frędzlami i chwostami, przeszywane barwnymi nićmi, haftowane pojawiły się na ulicach i wybiegach. Buty Vice z ekozamszu mają skórzaną wkładkę i wielobarwne chwosty. Nam najbardziej spodobała się wersja w kolorze rudym, z amarantowymi, turkusowymi i żółtymi frędzelkami. Takie mokasyny możemy wkładać na co dzień, np. do jeansowej sukienki i wełnianej chusty, noszonej jak ponczo. box:offerCarousel Zoom na detal Kamienie szlachetne i błyskotki zdobią w tym sezonie wszelkie akcesoria modowe. Projektanci pokazali na wybiegach i w kolekcjach buty, które przyciągają oczy bogactwem aplikacji i ozdób. Biżuteryjne egzemplarze znajdziemy również na Allegro. Mokasyny z perłami, cekinami i dżetami mogą stać się główną osią naszych jesiennych stylizacji. Miłośniczkom modowych detali na pewno spodobają się mokasyny ze sprzączkami w formie złotego łańcucha. Marka oferuje kilka wersji kolorystycznych takich butów, ciekawie prezentuje się para w odcieniu pudrowego różu. Oryginalną propozycją są również złote mokasyny Carvela ze smukłymi noskami. Metaliczne buty z ozdobnymi sprzączkami wkładamy na gołe stopy, do zwężanych spodni sięgających przed kostki. Wybierając najmodniejsze mokasyny na ciepłe, jesienne dni, zwracamy również uwagę na fakturę materiału, z którego zostały wykonane – welur i wężowe tłoczenia to absolutne przeboje tego sezonu. Klasyczne czy ekstrawaganckie – mokasyny powinny się znaleźć w każdej szafie. Ponadczasowe i uniwersalne buty pasują do wielu stylizacji i doskonale sprawdzają się wczesną jesienią.
Mokasyny na jesień – idealne na pogodny dzień
Ubrania w rozmiarze XXL nie są zarezerwowane wyłącznie dla kobiet o bujnych kształtach lub tych, które zmagają się ze zbędnymi kilogramami. Strój w rozmiarze większym od tego, który zwykłyśmy nosić, warto nabyć ze względu na materiał lub obowiązujący trend w modzie. Bawełniane T-shirty i swetry oversize cieszą się popularnością wśród damskiej części konsumentów. Ubrania z dodatkiem bawełny Przed dokonaniem zakupu każdego elementu stroju powinnyśmy przeanalizować jego skład. Jest to jeden z powodów, dla których warto wybrać odzież w większym rozmiarze, ponieważ wiąże się z możliwością skurczenia się materiału w trakcie prania. Jeżeli planujemy zakup nowego T-shirtu, powinnyśmy sprawdzić, czy został wyprodukowany z wykorzystaniem bawełny. Jeżeli tak, warto wybrać model o rozmiar większy, gdyż w praniu może skurczyć się nawet o 20%. W przypadku bawełnianej koszuli z kołnierzykiem każdorazowe pranie wiąże się z 3-procentowym ubytkiem w jej szerokości i długości. Podobnie jest w przypadku bielizny (przede wszystkim skarpetek) wyprodukowanej z tego włókna. Ubrania z dodatkiem wełny W grupie ubrań, które warto kupować w większym rozmiarze, znajdują się również wełniane swetry. Warto zainwestować w luźny model, ponieważ zazwyczaj tego rodzaju włókna kurczą się w praniu i w trakcie suszenia w suszarce. Ta część kobiecego stroju nie musi być dopasowana – modne są swetry, które odsłaniają jedno ramię dzięki obszernemu dekoltowi w kształcie łódki. Aby zaznaczyć talię, możemy wykorzystać pasek. Natomiast swetry z dodatkiem poliestru mają tendencję do rozciągania się. Należy zatem wybrać model dopasowany, gdyż po pewnym czasie może okazać się, że rękawy ulubionego swetra wykonanego z włókien poliestrowych są zbyt długie. Ubrania oversize W modzie styl oversize oznacza noszenie ubrań w dużym rozmiarze – znacznie większym od tego, który wybieramy zazwyczaj. Ubrania tego typu zaczęły nosić kobiety w latach 90. ubiegłego wieku. Ten modowy trend powinien w szczególności przypaść do gustu kobietom, które na co dzień cenią sobie wygodę. Ubrania w rozmiarze XL nie są bowiem zarezerwowane wyłącznie dla pań z nadwagą, choć z pewnością docenią go kobiety o bardziej krągłych kształtach, które pragną zamaskować mankamenty. Odzież oversize jest przeznaczona dla różnych typów figury (m.in. chłopczyc, gruszek i klepsydr), ale idealnie sprawdzi się też w przypadku pań o sylwetce w kształcie jabłka. Dlaczego? Bluzka oversize zatuszuje niedoskonałości górnej części ciała, czyli wystający brzuszek – efekt nadprogramowych kilogramów. Natomiast obszerny T-shirt z dekoltem w serekoptycznie wydłuży sylwetkę. Tunika Jedną z najbardziej popularnych części garderoby, którą warto kupić w większym rozmiarze, jest tunika. Ta sukienko-bluzka ma być luźna, co poniekąd wynika z definicji; najlepiej wybrać model z rękawem o długości ¾. Zgodnie z zasadą, że obszerną górę należy połączyć z dopasowaną dolną częścią stylizacji, tunikę warto zestawić z legginsami lub spodniami o fasonie rurek. Podobnie jest w przypadku luźnych swetrów lub koszul, które nosi się w połączeniu z ołówkową spódnicą. Niegdyś za duże ubrania kojarzyły się ze schedą po starszej siostrze. Dziś kobieta, która nosi sweter lub koszulę oversize dowodzi tego, że wie, jakie trendy aktualnie obowiązują w świecie mody. Ubrania większe od standardowego rozmiaru warto wybierać również po przeanalizowaniu składu materiału, z którego je wyprodukowano – wówczas dłużej będziemy cieszyć się z nowego elementu garderoby.
Ubrania, które warto kupić w większym rozmiarze
Dziewiąty tom serii o detektyw Rizzoli i patolog Isles to jedna z lepszych książek amerykańskiej pisarki Tess Gerritsen, a dla samej autorki pozycja bardzo osobista. I wciąga od pierwszych stron! Tess Gerritsen to autorka bardzo u nas popularna, a w dodatku niezwykle płodna. W Polsce ukazało się do tej pory ponad 30 książek tej amerykańskiej pisarki, co czyni ją jedną z częściej wydawanych autorek kryminałów i thrillerów. Choć Gerritsen zaczynała od romansów, szybko zdecydowała się połączyć pasję pisarską ze swoim wykształceniem (z zawodu jest lekarzem). Nic więc dziwnego, że w jej powieściach pojawia się mnóstwo odniesień do medycyny i funkcjonowania ludzkiego organizmu. Jedną z poczytniejszych serii autorstwa pisarki jest ta o duecie policyjno-lekarskim – „Rizzoli i Isles”. A dziewiąty tom z tej serii, zatytułowany „Milcząca dziewczyna”, jest jednym z lepszych w dorobku Gerritsen. Tajemnice Chinatown W „Milczącej dziewczynie” na pierwszy plan wysuwa się postać detektyw Jane Rizzoli. To nienajlepsza informacja dla fanów patolog Maury Isles, która w tym tomie odgrywa mniejszą rolę, oschle traktowana nie tylko przez bostońskie środowisko policyjne, ale także przyjaciółkę, której trudno zrozumieć, że pani doktor musiała złożyć zeznania obciążające pewnego policjanta. Ograniczony wątek Isles wynagradza za to wartka akcja, która wciąga czytelnika już od pierwszych stron. Oto podczas wycieczki „śladami duchów” po bostońskim Chinatown jeden z turystów odkrywa leżącą na ulicy ludzką rękę. Wezwana na miejsce detektyw Rizzoli szybko odnajduje właścicielkę „zguby” – leżącą na dachu jednego z domów zamordowaną kobietę, której niemal odcięto głowę. Ubrane w czarny strój ciało nie nosi innych śladów walki, ale policjanci znajdują na nim dwa srebrne włosy, które… nie należą do człowieka. Śledztwo szybko nabiera tempa, gdy okazuje się, że w okolicy od lat giną bez śladu młode dziewczęta, a w restauracji, na dachu której znaleziono ciało, przed laty doszło do masakry. Rozwiązanie tej zagadki okaże się bardzo trudne, a przed detektyw Jane Rizzoli pojawi się wiele wyzwań, z którymi będzie musiała się zmierzyć, zanim dotrze do sedna sprawy. Mistrzowska kontrola akcji Książki Tess Gerritsen, jak to zwykle bywa w przypadku bestsellerowych autorów, mają tyle samo zwolenników, co i zagorzałych wrogów. Jeśli ktoś uważa jednak, że Amerykanka jest kiepską pisarką, powinien przeczytać „Milczącą dziewczynę”. Sposób, w jaki autorka prowadzi niezwykle rozbudowaną akcję, zrobi wrażenie na każdym. Skomplikowana zagadka, którą przedstawia czytelnikom Gerritsen, jest przemyślana w każdym, nawet najdrobniejszym szczególe. I choć pewne jej elementy z łatwością odgadniemy już w połowie lektury, to rozwiązanie najważniejszej tajemnicy będzie ogromnym zaskoczeniem. „Milcząca dziewczyna” jest też pozycją wyjątkową w bibliografii autorki, ponieważ po raz pierwszy wykorzystała ona swoje chińskie korzenie. Nic więc dziwnego, że czytając o tętniącym życiem bostońskim Chinatown, czujemy się tak, jakbyśmy przenieśli się w miejsce akcji. Dużo tu nawiązań do chińskich tradycji, ludowości, kuchni i języka. Całość, mimo mrocznej atmosfery, podana jest w sposób wyjątkowo smaczny i lekkostrawny. Widać, że Tess Gerritsen wyjątkowo dobrze czuła się w tym klimacie i z dumą korzystała z dziedzictwa przodków. „Milcząca dziewczyna” to porywająca książka, od której nie sposób się oderwać. Liczący ponad 400 stron tom chce się „pożreć” niemal jednym kęsem. Gerritsen w mistrzowski sposób panuje nad akcją, a wielowątkowość fabuły ani na moment jej nie przerasta. Książkę znajdziecie na Allegro także w wersji elektronicznej. Źródło okładki: www.wydawnictwoalbatros.com
„Milcząca dziewczyna” Tess Gerritsen – recenzja
Książka Normana Daviesa jest adresowana głównie do czytelników zagranicznych, nieznających naszej historii, ale może być interesująca również dla Polaków jako próba uporządkowania wszystkich faktów na obszernym tle całej II Wojny Światowej. Sens i znaczenie zrywu Wydaje się, że wokół Powstania Warszawskiego w ostatnich dekadach powiedziano już bardzo wiele, choć wciąż pojawiają się dyskusje na temat tego wydarzenia. Brytyjski historyk, znany z zainteresowania polską historią, monografią „Powstanie 44” nie angażuje się w te spory, stara się zachować postawę obiektywnego badacza, bez zaangażowania emocjonalnego, choć znaleźć tu można argumenty zarówno obrońców sensowności wybuchu powstańczego zrywu, jak i jego totalnych krytyków. Nie da się zanegować katastroficznego bilansu ofiar, nawet jeżeli nie można było przewidzieć takiego, a nie innego przebiegu walk. Nie można jednak być również pewnym, czy przygotowania do obrony przed Sowietami, do których Niemcy chcieli zmusić mieszkańców Warszawy, nie byłyby dla miasta równie tragiczne. O Powstaniu Warszawskim nie zawsze chciano pamiętać Choć tytuł „Powstanie 44” sugeruje, że autor skupia się jedynie na tych 63 dniach walki, treść tej blisko 1000-stronicowej książki to dużo szerszy zakres materiału, obejmujący nie tylko okres wcześniejszy, analizę wydarzeń, jakie doprowadziły do decyzji o wybuchu Powstania, ale i opis tego, jak ono było interpretowane w latach późniejszych. Mamy więc pigułkę na temat dziejów Polski, a potem szerokie tło od roku 1939 do 1956, z naciskiem na politykę międzynarodową, sytuację Polski jako sojusznika, który został wykorzystany i poświęcony na rzecz większych interesów. Davies dotyka również bolesnych losów byłych powstańców, którzy przez wiele lat byli zapomniani, sięga po ich wspomnienia. Nie tylko dla czytelników zagranicznych Wobec książek tego autora często pojawia się zarzut, że to pozycje, które mogą być szczególnie atrakcyjne dla czytelnika nieznającego kompletnie historii Polski, a dla kogoś, kto już trochę na ten temat wie, będą rozczarowaniem. Trudno się z tym zgodzić, nie tylko ze względu na objętość analizowanego materiału, umiejętność jego analizy omawiania i komentowania, ale i z uwagi na styl, w jaki Davies pisze. „Powstanie 44” zaciekawia i porusza, szczególnie w zestawieniu bardzo osobistej perspektywy tych, którzy przeżyli, z dokumentami pokazującymi bierność naszych koalicjantów. Dla Normana Daviesa najważniejsze pytanie to nie to, czy był sens, czy to można było wygrać, ale dlaczego pozostawiono nas samych ze świadomością, że Warszawa walczy sama i umiera. Mamy tu nie tylko szczegółowy opis walk dzień po dniu, ale także podłoże i konsekwencje tego tragicznego zrywu. Tekst jest napisany w sposób przystępny, a w dodatku okraszony mnóstwem fotokopii dokumentów, zdjęć, map, cytatów, biogramów, przypisów, stanowi więc nie tylko próbę ujęcia jak najszerzej wiedzy na temat Powstania, ale i zachęca do dalszych, własnych poszukiwań. Źródło okładki: www.wydawnictwoznak.pl
„Powstanie 44” Norman Davies – recenzja
Marketing – bez niego nie usłyszelibyśmy o wielu produktach, a niektórzy twierdzą wręcz, że nie wiedzielibyśmy, co kupować. To cały czas rozwijająca się branża, w której wiele osób chce pracować. Najlepiej zacząć od przeczytania tego, co mają do powiedzenia specjaliści w tej dziedzinie. Oto kilka najciekawszych książek o marketingu. W marketingu, jak w każdej innej dziedzinie życia, najważniejsze są doświadczenie i praktyka. To nie ulega żadnej wątpliwości. Jednak aby w ogóle zacząć, trzeba na początek posiąść odpowiednią wiedzę. Sposobów na to jest kilka – szkolenia, studia czy też książki. Te ostatnie można spokojnie czytać po godzinach, w domu. Ale które są szczególnie warte uwagi? „Strategia błękitnego oceanu” – W. Chan Kim , Renée Mauborgne Nowe rozszerzone wydanie światowego bestsellera to „must have” każdego marketingowca. Książka od lat jest inspiracją dla wielu międzynarodowych firm. Jej autorzy to znani i cenieni specjaliści z zakresu zarządzania, którzy swoją książką radykalnie odmienili sposób, w jaki postrzegano sukces na biznesowej arenie. W najnowszym wydaniu „Strategii błękitnego oceanu” znalazł się nowy wstęp, natomiast wszystkie zawarte w książce przykłady zostały uaktualnione. Ponadto dodano dwa rozdziały, w których znajdują się odpowiedzi na najczęściej zadawane przez czytelników pytania. „Content. Elementarna cząstka marketingu” – Rebecca Lieb, Jaimy Szymanski Strategicznym elementem każdej kampanii marketingowej jest content, ponadto bardzo istotne jest wyważenie pomiędzy content marketingiem a strategią contentową. Jest to bardzo trudny, lecz niezbędny do osiągnięcia sukcesu zabieg. W książce „Content. Elementarna cząstka marketingu” znalazły się porady dotyczące tego, jak produkować treści na: strony WWW, blogi i portale społecznościowe. Zawarte w niej informacje zostały zaczerpnięte z wywiadów przeprowadzonych z menedżerami wiodących światowych marek. box:offerCarousel „Pomiar marketingu i sprzedaży business-to-business” – Aleksandra Kaniewska-Sęba, Grzegorz Leszczyński Ta książka to kompendium z dziedziny analiz i badań na temat sprzedaży i marketingu na rynku business-to-business. Znajduje się w niej ponad 100 rzetelnych opisów sprawdzonych technik i narzędzi, wszystko przedstawione jest w taki sposób, aby wskazać konkretne działania, które trzeba podjąć, aby uzyskać podobne wyniki. To efekt godzin rozmów przeprowadzonych z pracownikami różnych szczebli działów sprzedaży i marketingu. „Marketing. Wiedza ekonomiczna i aktywność na rynku” – Anna Mazurkiewicz-Pizło, Wojciech Pizło Podręcznik Państwa Pizło ma charakter interdyscyplinarny. Zawarte w nim kwestie dotyczące marketingu rozpatrywane są m.in. z punktu widzenia ekonomii i zarządzania. Nie jest to wyłącznie wiedza o narzędziach czy technikach, ale też o metodach oddziaływania na rynek i sposobach gospodarowania, ujmowana na tle ekonomii i konsumpcji. Celem autorów było uzyskanie odpowiedzi na pytanie dotyczące najistotniejszych zasad postępowania marketingowego, które stanowią podstawę zarządzania organizacjami i dążenia do uzyskania przewagi konkurencyjnej. box:offerCarousel „E-marketing. Planowanie, narzędzia, praktyka” – pod red. Grzegorza Mazurka Stworzona przez wybitnych praktyków i wykładowców uczelni biznesowych książka pod redakcją profesora Grzegorza Mazurka to całościowe wprowadzenie w tematykę e-marketingu. Jest opracowana w niezwykle przystępny i praktyczny sposób, zawiera wiele ćwiczeń, case study i przykładów idealnych do wykorzystania na szkoleniach z e-marketingu. Znajdują się tu m.in. zagadnienia dotyczące: usług interaktywnych, badań marketingowych on-line, pozycjonowania w wyszukiwarkach internetowych, marketingu mobilnego, wideomarketingu, social media marketingu oraz strategii i taktyk e-marketingu.
Najciekawsze książki o marketingu
Zachodni wydawcy prześcigają się w wynajdywaniu sposobów na wyciąganie z kieszeni graczy kolejnych pieniędzy długo po premierze gry. Powstają dziesiątki małych dodatków – skórki dla postaci, nowe bronie, pakiety map do zabaw sieciowych czy dodatkowe misje. Większość z nich ma dwie wspólne cechy – sporo kosztuje i niewiele oferuje. Twórcy Wiedźmina pokazują, że można inaczej. OczywiścieWiedźmin 3: Dziki Gontakże doczekał się po premierze dodatków z takimi właśnie drobiazgami. I to aż szesnastu. Tyle że, w odróżnieniu od konkurencji, twórcy gry udostępnili je wszystkie zupełnie za darmo, jako swoiste podziękowanie za zakup gry. Serca z Kamienia to pierwsze rozszerzenie, za które trzeba zapłacić. I jednocześnie jeden z niewielu dodatków do gier, za który warto, bo został przygotowany z autentyczną pasją. Fascynująca, słowiańska opowieść Fascynująca, słowiańska opowieść Historia opowiedziana w rozszerzeniu toczy się po wydarzeniach z podstawowej wersji gry. Jest to jednak zupełnie nowa opowieść – spokojnie można do niej przystąpić nie znając ani poprzednich gier, ani powieści Andrzeja Sapkowskiego. Przyda się za to, choćby szczątkowa, znajomość polskiej literatury, zwłaszcza ballady Mickiewicza o Pani Twardowskiej. Gra pełnymi garściami czerpie bowiem z dorobku słowiańskiej kultury – to samo robił już Dziki Gon, ale nie na taką skalę. Zapożyczenia i aluzje do dzieł najwybitniejszych polskich poetów, pisarzy, a nawet filmowców pojawiają się tu na każdym kroku, a rozpoznawanie ich sprawia ogromną przyjemność. Tym bardziej, że zostały umiejętnie wplecione w scenariusz i nie odstraszą nawet osób, dla których czytanie szkolnych lektur czy oglądanie ekranizacji dzieł Sienkiewicza było drogą przez mękę. box:imageShowcase box:imageShowcase Pod względem klimatu, wydarzeniom opowiedzianym w Sercach z Kamienia najbliżej jest do wątku Krwawego Barona przedstawionego w pierwszym akcie Wiedźmina 3. Pod względem jakości wykonania i stopnia, w jakim angażują gracza – także. Historia zaczyna się od polowania na przerośniętą żabę. Po zabiciu potwora Geralt wpada w poważne tarapaty, z których ratuje go tajemniczy sprzedawca luster, który pojawiał się na moment w prologu podstawowej wersji gry. Okazuje się, że szlachcic, który zlecił zabicie potwora, niejaki Olgierd von Everec, ma bardzo wiele za uszami. Mało tego – z jakiegoś powodu jest nieśmiertelny. Wybawca wiedźmina także nie jest tym za kogo się podaje i również dysponuje budzącą niepokój mocą. Geralt trafia więc między młot i kowadło. box:imageShowcase box:imageShowcase By wydostać się z tej patowej sytuacji, musi poznać prawdziwą naturę obu jegomości i ustalić, kto jest jego wrogiem, a kto przyjacielem. A nie jest to łatwe – po pierwsze, bohaterowie tej opowieści to osobistości nad wyraz charyzmatyczne i niezwykle trudne do zaszufladkowania. Po drugie, niczym w dobrej książce, kolejne wydarzenia diametralnie zmieniają nasze zdanie na ich temat. Nic nie jest tutaj oczywiste, nic nie jest jednoznacznie czarne czy białe. Pełną intryg, mrocznej magii, ludzkich tragedii, ale też pierwszorzędnego humoru historię śledzi się więc z zapartym tchem aż do ostatniej chwili. box:imageShowcase box:imageShowcase Słowem i mieczem Geralt spotyka na swej drodze także szereg innych postaci. Nie intrygują aż tak, jak bohaterowie pierwszoplanowi, ale i mimo tego o kilka długości wyprzedzają płaskich i nijakich NPC-ów pojawiających się w innych grach tego typu. Istotną rolę w opowieści odkrywa znana z pierwszej części gryShani (z którą można też nawiązać płomienny romans), a także pewien skory do bójek, wiecznie poszukujący uciech i przezabawny… duch. Każde z nich mamy okazję dobrze poznać – w odróżnieniu od większości dodatków, dialogi nie są tu mdłe i nie sprawiają wrażenia dorzuconego na siłę zapychacza. Wręcz przeciwnie – są jeszcze lepsze niż w oryginale i to właśnie one stanowią o sile Serc z Kamienia. Oczywiście nie znaczy to, że miecze Geralta rdzewieją w pochwach. Okazji do zamachania nimi jest sporo, zwłaszcza w drugiej połowie dodatku. Na zasiekanie czeka kilku wyjątkowo wrednych bossów (w tym pozbawiony twarzy demon, którego niezwykła zdolność regeneracji przekłada się na ogromną liczbę przekleństw cisnących się na usta gracza podczas walki), a także dziesiątki zwyczajnych, wysokopoziomowych przeciwników, których szeregi wzbogaciły się między innymi o przerośnięte pająki. Poziom trudności walk jest znacznie wyższy niż podstawce – i dobrze, bo była trochę za łatwa. Oczywiście twórcy zachowali umiar – to nadal Wiedźmin, a nie Dark Souls II: Scholar of the First Sin. box:imageShowcase box:imageShowcase Bogatszy świat i pełniejsze kieszenie Do uruchomienia Serc z Kamienia wymagane jest posiadanie gry Wiedźmin 3: Dziki Gon. Przyda się też postać rozwinięta co najmniej do 32. poziomu doświadczenia. Przyda się, ale nie jest konieczna. Osoby, które nie grały w podstawkę lub utraciły zapisane stany gry, również mogą przeskoczyć od razu do nowej zawartości, korzystając z obecnej w menu opcji. W tym wypadku przejmą kontrolę nad wyposażonym w podstawowe przedmioty i kilkadziesiąt gotowych do rozdzielenia punktów umiejętności Geraltem 32. poziomu. Postać ta będzie jednak mogła zająć się wyłącznie zadaniami wprowadzonymi w dodatku i misjami pobocznymi (misje z głównego wątku Wiedźmina 3 nie będą dostępne – w końcu akcja rozszerzenia ma miejsce po nich). box:imageShowcase box:imageShowcase Choć Serca z Kamienia toczą się na mapie, którą już znamy, została ona rozbudowana o nowe lokacje (w tym niezwykle klimatyczną, kojarzącą się z cyklemSilent Hillrezydencję), otworzono też dostęp do półwyspu znajdującego się na północ od Novigradu. Na zupełnie nowe mapy trzeba jednak poczekać do premiery drugiego dodatku, zatytułowanego Krew i Wino. Przygodę umilają natomiast zupełnie nowe zestawy pancerzy, orientalne bronie z Ofiru, potężne artefakty i kolejne karty do Gwinta (warto w tym momencie zaznaczyć, że pudełkowe wydanie dodatku, choć droższe niż cyfrowe, zawiera dwie kompletne, fizyczne talie do tej wciągającej karcianki, a także niezbędne żetony i poradnik wyjaśniający tajniki rozgrywki – by zagrać w Gwinta nie trzeba więc nawet włączać komputera czy konsoli). Mamy też możliwość zaklinania rynsztunku, czyli umieszczania w gniazdach rozszerzeń dających unikalne premie kombinacji run. Niestety ten element rozszerzenia, jako jedyny, wypadł dość słabo. Zaklinanie jest bardzo kosztowne, a możliwe do uzyskania rezultaty – rozczarowujące. box:imageShowcase box:imageShowcase Serca z Kamienia to kilkanaście godzin świetnej zabawy (albo i więcej, jeśli zechcemy poznać wszystkie warianty zakończenia i niuanse obecne w poszczególnych zadaniach) i doskonała okazja, by powrócić do wiedźmińskiego świata. Świata jeszcze bardziej słowiańskiego, wzbogaconego o kolejne, zapadające w pamięci postacie, trzymające w napięciu intrygi, sycące pojedynki i worki nowych przedmiotów. To dodatek wart każdej wydanej złotówki! Wymagania systemowe „Wiedźmin 3: Dziki Gon – Serca z Kamienia” Minimalne: * System operacyjny: 64-bitowy Windows 7/Windows 8 (8.1)/Windows 10 * Procesor: Intel CPU Core i5-2500K 3.3 GHz/AMD CPU Phenom II X4 940 * Pamięć: 6 GB RAM * Karta graficzna: GeForce GTX 660/Radeon HD 7870 * Miejsce na dysku: 35 GB dostępnej przestrzeni Zalecane: * System operacyjny: 64-bitowy Windows 7/Windows 8 (8.1)/Windows 10 * Procesor: Intel CPU Core i7 3770 3.4 GHz/AMD CPU AMD FX-8350 4 GHz * Pamięć: 8 GB RAM * Karta graficzna: GeForce GTX 770/Radeon R9 290 * Miejsce na dysku: 35 GB dostępnej przestrzeni Dostępność Gra „Wiedźmin 3: Dziki Gon – Serca z Kamienia” jest dostępna na: PC, PS4, XboxOne.
Recenzja Wiedźmin 3: Dziki Gon – Serca z Kamienia
Nadchodząca zima to dla ogrodu trudny okres. Rośliny źle znoszą mróz, dlatego trzeba im pomóc przetrwać tę porę roku. Poza przygotowaniem wierzchnich części roślin do zimowania należy pamiętać również o ich korzeniach. Dlatego tak ważne jest odpowiednie nawożenie gleby, w której rosną. Rośliny pobierają z gleby wszystkie niezbędne mikroelementy i substancje odżywcze, które odpowiedzialne są za ich rozwój, wygląd i odporność na pasożyty. Poniżej znajdziesz kilka wskazówek, jaki nawóz wybrać i jak go stosować. Nawozy jesienne – nawozy mineralne Nawozy jesienne to specjalna mieszanka wzbogacona potasem i fosforem. Dzięki tym dwóm makroelementom rośliny zdecydowanie lepiej zniosą ciężki okres mroźnych zim. Dodatkowo nawożenie w okresie jesieni wpłynie na to, jak rośliny będą rozwijały się na wiosnę. Nie wolno w tym czasie wzbogacać ziemi nawozami azotowymi. Pobudzają one roślinę do wzrostu, przez co nie zdąży się odpowiednio przygotować do zimowania i narażona będzie na przemarznięcie. Potas Potas odpowiedzialny jest za przyswajanie dwutlenku węgla oraz biosyntezę związków organicznych. Dzięki niemu procesy życiowe, które ograniczane są na zimę do minimum, będą mogły ponownie uruchomić się na wiosnę. Ponadto odpowiedzialny jest za kontrolę gospodarki wodno-azotowej, czyli za dobre gospodarowanie wodą i azotem (pomoże przetrwać okres zimowej suszy). Brak potasu objawiać się będzie osłabieniem rośliny. Jej pędy staną się cienkie i wiotkie. Roślina słabo rozwinie się wiosną. Fosfor Fosfor odpowiedzialny jest za dobry rozwój systemu korzeniowego, jego wzmocnienie i chłonność (wody oraz mikro- i makroelementów). Szczególnie ważny jest w okresie wybudzania rośliny z zimowego letargu, kiedy musi ona dostarczyć do pędów duże ilości wody, której brakowało przez całą zimę. Jeśli nawozy stosujesz, by przygotować miejsce na przyszłoroczne rabaty, konieczne jest przekopanie ziemi wraz z nawozem i pozostawienie jest w postaci dużych gród. Dzięki temu ziemia na wiosnę będzie pulchna i dobrze będzie przyswajała wodę oraz inne składniki. Jeśli nawozisz już posadzone rabaty wymieszaj delikatnie nawóz tylko z wierzchnią warstwą ziemi. Nawozy organiczne Nawozy organiczne to nic innego jak oborniki i komposty. Są bardzo bogatymi nośnikami wszystkich mikro i makroelementów, jakich roślina potrzebuje w okresie chłodów i nie tylko. Ponadto są źródłem niezwykle cennej próchnicy, która poprawia strukturę ziemi i sprzyja rozwojowi ekoflory w glebie. Tego typu nawozy stosujemy co 2-3 lata. Obornik To nawóz bogaty w substancje odżywcze. Nie wolno jednak stosować go bezpośrednio pod rośliny, lecz do gleby, którą następnie trzeba przekopać. Ma to na celu zamknięcie azotu w ziemi tak, by nie ulotnił się do atmosfery. Bezpośrednie zastosowanie go pod rośliny mogłoby spowodować spalenie korzeni, co doprowadziłoby do zwiędnięcia. Kompost Jest delikatniejszy niż obornik (nie spowoduje spalenia korzeni) i można stosować go bezpośrednio pod rośliny. Rozsypany kompost należy delikatnie zmieszać z wierzchnią warstwą ziemi. Z reguły komposty mają dosyć kwaśne pH, dlatego warto jest zmieszać go z wapnem, które sprawi, że kompost będzie jeszcze lepiej przyswajalny. Wapnowanie Z biegiem lat gleba w ogrodzie staje się coraz bardziej kwaśna, co niekorzystnie wpływa na rozwój roślin. By tak się nie działo, należy zasilić glebę wapnem, które obniży jego pH. Taki zabieg warto powtarzać co 2-3 lata. Na rynku dostępne są specjalne mieszanki wapnowo-magnezowe, które idealnie nadają się do tego typu zabiegów. Nawożenie jest bardzo ważnym elementem, który pozwoli utrzymać zdrowy ogród. By dodatkowo zwiększyć efektywność tego zabiegu, warto jest pobrać próbki z ogrodowej gleby i oddać je do analizy w Okręgowej Stacji Chemiczno-Rolniczej. Tam szereg ekspertyz pokaże, jakich składników brakuje ziemi znajdującej się w ogródku. Na podstawie wyników będzie można zoptymalizować nawożenie odpowiednimi nawozami.
Jesienne nawożenie roślin
Rzadko się zdarza, byśmy od razu trafili na samochód spełniający nasze wymagania. Najczęściej musimy obejrzeć sporo marnych ofert. Aby nie dać się naciągnąć, należy przed zakupem sprawdzić stopień zużycia różnych jego części. Miernik grubości lakieru box:offerCarousel Oczywistą oczywistością jest to, że musimy być wyposażeni w miernik grubości lakieru. Za jego pomocą stosunkowo łatwo stwierdzimy, które części samochodu były łatane i w których miejscach. Pozostaje jeszcze pytanie: dlaczego? Ale o to musimy już zapytać sprzedającego, który powinien wiedzieć, z jakiego powodu dane części musiały być lakierowane bądź szpachlowane. Miernik grubości lakieru kosztuje niestety sporo – przyzwoita jakość jest wyceniana na powyżej 100 zł, półprofesjonalne mierniki z sondą umieszczoną na elastycznym przewodzie – od ok. 200 zł w górę. Nie jest to mało, ale w końcu kupujemy go po to, by oszczędzić na późniejszych naprawach i nie jeździć samochodem składanym z kilku różnych. Poza tym miernik można sprzedać, jeśli przez najbliższe kilka lat miałby leżeć i pokrywać się kurzem. Uwaga, warto sprawdzić jak najwięcej elementów karoserii. Zajmie to najwyżej kwadrans, a będziemy mieć pewność, że kupujemy auto, które nie miało poważnych kolizji. Jeszcze jedno – miernikiem warto sprawdzić również nowy samochód, prosto z salonu. To nie żart, na parkingach i w transporcie wiele aut jest uszkadzanych, a potem naprawianych. Na ogół dobrze, ale warto to wiedzieć i sprawdzić – może da się coś ugrać? Jak nie obniżkę ceny, to ładniejsze dywaniki. Interfejs diagnostyczny box:offerCarousel XXI wiek leci coraz szybciej, technologie rozwijają się w tempie niemal kosmicznym. Podpięcie samochodu pod komputer nie jest już tylko domeną warsztatów, każdy może sobie kupić prosty interfejs diagnostyczny. Można go podłączyć do telefonu, tabletu czy komputera i szybko sprawdzić podstawowe parametry auta. Co ciekawe, ceny interfejsów ciągle spadają, najtańsze można kupić już za kilkanaście złotych. Za przyzwoitej jakości urządzenie z odpowiednim oprogramowaniem zapłacimy kilkadziesiąt złotych. Czy się przyda? Na pewno, poza tym możemy go potem używać w swoim samochodzie do diagnozowania ewentualnych awarii. I to zdalnie, bo sporo interfejsów działa bezprzewodowo, wykorzystując technologię Bluetooth. Tester szczelności uszczelki pod głowicą box:offerCarousel W używanych autach warto sprawdzić stan uszczelki pod głowicą. Ale to już w aucie, które przeszło pierwsze testy i które chcemy kupić. Tester szczelności uszczelki pod głowicą kosztuje ok. 20–30 zł. Jego zadaniem jest wykrywanie pochodzącego ze spalin dwutlenku węgla (CO2) w układzie chłodzenia. Warto zrobić to przed finalizacją zakupu – będziemy wiedzieć, co kupujemy i na jakie wydatki musimy się szykować. Multimetr box:offerCarousel Niegłupim pomysłem jest wzięcie ze sobą multimetru, czyli uniwersalnego czujnika do mierzenia „jakości” prądu w aucie. Czujniki multimetru przykładamy do klem akumulatora przy pracującym silniku. Optymalne napięcie wynosi od 13,8 V do 14,4 V. Po co to w ogóle mierzyć? Otóż możemy sprawdzić, czy akumulator jest sprawny, czy musimy się szykować do jego wymiany niedługo po kupnie auta. A przy okazji możemy sprawdzić, czy alternator działa prawidłowo. W dużym skrócie – mierzymy napięcie z wyłączonym silnikiem, a potem po jego uruchomieniu. Napięcie powinno przekraczać 13 V na „wolnych obrotach”. Po włączeniu prądożernych układów (klima, dmuchawa, ogrzewanie tylnej szyby) nie powinno spaść poniżej 13,5 V. Multimetr jest stosunkowo niedrogim urządzeniem, można go kupić już nawet za kilkanaście złotych. Przydaje się nie tylko w garażu, ale i w domu, choćby do testowania baterii czy przewodów. Testery płynów box:offerCarousel box:offerCarousel Na zakupy można też wziąć kilka innych próbników i mierników. Należą do nich na przykład tester płynu hamulcowego czy też tester płynu chłodniczego. Pierwszy kosztuje 30–40 zł, drugi – ledwie kilka lub kilkanaście. Pomogą sprawdzić, czy auto jest faktycznie tak zadbane, jak twierdzi sprzedawca. Te płyny i tak warto wymienić na świeże po kupnie samochodu, ale ich zły stan może uruchomić nam mały alarm w głowie. Tester ciśnienia sprężania box:offerCarousel Dociekliwi mogą też sięgnąć po tester ciśnienia sprężania. Jego użycie wymaga nieco zdolności manualnych – końcówkę testera należy wkręcić w miejsce świecy zapłonowej i uruchomić silnik. Miernik pokaże nam ciśnienie, które musimy porównać z zalecanym dla tego modelu auta. Dla silników benzynowych kompresja powinna wynosić na ogół 7–9 b, a dla wysokoprężnych 14–23 b.
Jakie mierniki i czujniki przydadzą nam się podczas kupna używanego auta?
Teoretycznie przenośna nawigacja samochodowa, jak nazwa wskazuje, pomaga doprowadzić kierowcę do wybranego celu, czyli konkretnego miasta, ulicy, mieszkania, ale także firmy, hotelu, atrakcji turystycznej, stacji paliw, najbliższego serwisu. Jednak wbrew pozorom to nie jedyne zadanie, jakie możemy postawić przed tym sprytnym urządzeniem. Sposób na uniknięcie mandatu Inteligentne używanie nawigacji pozwoli uniknąć wielu mandatów. I nie mamy na myśli tylko opcji związanych z informowaniem o fotoradarach, choć zaprogramowanie odpowiedniego dźwięku informującego o tych urządzeniach nie zaszkodzi. Jednak oprócz tego można ustawić ostrzeganie w razie przekroczenia dozwolonej prędkości na terenie zabudowanym lub niezabudowanym. I to nierzadko dając sobie pewną tolerancję (5 czy 10 km/h), bo choć nie zachęcamy nikogo do łamania przepisów kodeksu drogowego, nie ma chyba w Polsce osoby, która nigdy by się tego nie dopuściła. Asystent pasa ruchu Opcja ostrzegania o przekroczeniu prędkości jest możliwa, bowiem mapy są obecnie opracowywane z zaznaczeniem, jak szybko można poruszać się po danym terenie. Zwracamy tylko uwagę, by ślepo nie wierzyć urządzeniu i kontrolować znaki drogowe, szczególnie poza głównymi drogami. Poza tym w niektórych nawigacjach jeszcze do niedawna była zakodowana błędna informacja, że dozwolona prędkość w mieście wynosi… 60 km/h.Kolejna sprawa to oszczędność czasu dzięki aplikacjom pozwalającym uniknąć korków. Działają one coraz lepiej i już teraz stanowią dużą pomoc, gdy możemy ominąć zator. Komfort jazdy wspierają opcje pokazujące, na jakim pasie należy jechać w danej chwili, by zgodnie z zamierzeniem pokonać dane skrzyżowanie. Tzw. asystenci pasa ruchu są szczególnie doceniani przez kierowców często jeżdżących autostradami i drogami szybkiego ruchu, także poza Polską. Przewodnik w dłoni Bardzo głośno jest ostatnio w różnych kampaniach medialnych na temat bezpiecznego rozmawiania przez telefon w samochodzie. Zestaw głośnomówiący nie rozwiązuje całkowicie problemu, ale na pewno korzystanie z niego rozprasza użytkownika pojazdu mniej niż dialog prowadzony za pośrednictwem trzymanej w ręku słuchawki. Pozwala też uniknąć mandatu, a policjanci ostatnio są coraz bardziej wyczuleni na tego typu przewinienia. Opcję zestawu głośnomówiącego mają również nawigacje samochodowe i trzeba przyznać, że jakość tego rodzaju opcji jest coraz lepsza. Dlatego część kierowców, mając dobrej klasy nawigację samochodową, nie kupuje osobno zestawu głośnomówiącego. Nawigacja może zostać wykorzystana również podczas postoju w nowo odwiedzanym mieście, służąc jako pomoc w zwiedzaniu. Wystarczy ją wyjąć, poszukać pobliskich atrakcji turystycznych i ruszyć w pieszą wędrówkę ze sprzętem w dłoni. Naładowana bateria starczy z pewnością na kilka godzin. Niektóre urządzenia posiadają nawet specjalne plany miast. Zaawansowane funkcje Wśród zaawansowanych funkcji warto wspomnieć o możliwości odtwarzania dźwięku i filmów. W długiej trasie mamy szansę posłuchać dobrej książki w formie audiobooka. Teoretycznie urządzenie może stanowić także swego rodzaju czytnik dla e-booka, ale tutaj oczywiście radzimy się zatrzymać, bo inaczej zakończymy jazdę na drzewie czy bagażniku innego auta. Przy zakupie nawigacji warto zwrócić uwagę, jakiego rodzaju pliki są odtwarzane przez urządzenie. Kolejna kwestia to gry. Nie są one zbyt zaawansowane, ale podczas długiej podróży, jeśli dobrze znamy dany odcinek, będą stanowić źródło rozrywki dla najmłodszych. Nawigacja pozwala również na dostęp do Internetu. Istnieje nawet możliwość, by została do niej podłączona kamera cofania. Smartfonowa rewolucja Nawigacje przenośne nadal mają swoich zwolenników, jednak nie ma co ukrywać, że najbardziej multimedialnym urządzeniem są obecnie smartfony, które posiadają wiele z wymienionych w tekście funkcji. Niestety, nie są wolne od wad. Ale to temat na inny artykuł…
Nie tylko doprowadzi do celu, czyli do czego jeszcze może nam służyć nawigacja
CB Radio i aplikacje mobilne zmieniły prowadzenie pojazdu nie do poznania, otworzyły także przed kierowcami ogrom nowych możliwości. Które rozwiązanie ma więcej mocnych stron? Jak technika zmienia życie kierowców W ostatnich latach szczególnie mocno widoczny jest duży postęp techniczny, niemal każdego roku na rynku pojawiają się nowe urządzenia czy rozwiązania, które ułatwiają właściwie każdą sferę życia. Inaczej nie mogło być oczywiście w przypadku motoryzacji. Działanie coraz większej liczby podzespołów jest uzależnione i koordynowane przez zaawansowane systemy elektroniczne, dzięki czemu pracują szybciej i wydajniej, a kierowca może czerpać samą przyjemność z prowadzenia auta. Z pomocą osobom zmotoryzowanym przychodzą także konstruktorzy urządzeń niejako dodatkowych, dlatego też działy komunikacji między kierowcami i nawigacji samochodowych stawiają ogromny wybór przed konsumentami. Do najpopularniejszych rozwiązań w tym zakresie należą aplikacje smartfonowe oraz CB Radio. Zalety aplikacji mobilnych Nie tak łatwo wskazać wszystkie mocne strony tego rozwiązania, gdyż wszystko w rzeczywistości zależy od danej aplikacji. Rynek jest jednak tak ogromny, że jako kierowca możesz znaleźć program oferujący w zasadzie każdą funkcję, jakiej mógłbyś potrzebować, prowadząc auta. Jednym z najnowszych trendów jest wprowadzenie zaawansowanej komunikacji między kierowcami, dzięki której nawet jednym kliknięciem na wyświetlaczu smartfona można przekazać określoną informację pozostałym użytkownikom. Pozwala to na ostrzeżenie przed wypadkiem, korkiem, autem stojącym na poboczu, a nawet... patrolem policji lub fotoradarem! Nie jest to praktyka w pełni moralna, niemniej jest oferowana przez coraz większą liczbę dostawców usług. W rzeczywistości aplikacja działa tym skuteczniej, im więcej ma użytkowników aktywnych, tj. takich, którzy zgłaszają komunikaty i odwołują te już nieaktualne. Wszelkiego rodzaju komunikaty zostały tak skonstruowane, by na bieżąco informować o najczęstszych zdarzeniach. Do poprawnego działania aplikacje potrzebują oczywiście zasięgu sieci komórkowej oraz możliwości określenia prawidłowego położenia. W niektórych warunkach (szczególnie w słabszych modelach telefonów) może okazać się to nieco problematyczne. Zwykle dosyć szybko rozładowują też baterię, przez co koniecznością może okazać się ładowarka samochodowa. Ważnym udogodnieniem jest także nawigacja w postaci aplikacji. Wyświetlacze dzisiejszych smartfonów z powodzeniem wystarczają do tego, by graficznie przedstawiać drogę do pokonania. Działanie programów jest naprawdę sprawne, w najczęściej stosowanych modelach (np. bezpłatne Google Maps) na uwagę zasługują nie tylko częste aktualizacje usuwające błędy, ale także doskonała synchronizacja głosu z przebiegiem trasy. Na bieżąco informuje też o natężeniu ruchu, przez co nawet podczas jazdy może zmienić przebieg drogi na taki, który pozwoli skrócić twój czas przybycia do celu. Pamiętaj jednak, by samodzielnie nie obsługiwać telefonu w czasie jazdy. To nie tylko bardzo niebezpieczne, możesz również zostać ukarany mandatem karnym przez policję. Zalety CB Radia Najmocniejszą stroną tego rozwiązania jest całkowicie swobodna wymiana komunikatów. Podobnie jak w przypadku aplikacji, nierzadko służy ona do informowania o policyjnych patrolach, niemniej równie często CB Radio wykorzystywane jest do gromadzenia informacji o natężeniu ruchu lub ostrzeżenia pozostałych kierowców o dowolnym wydarzeniu na drodze. Umożliwia to zatem znacznie bardziej zaawansowaną komunikację pomiędzy kierowcami, gdyż nie jest ona ograniczona do kilku lub kilkunastu haseł z poziomu aplikacji. Co więcej, obsługa radia podczas jazdy nie jest zabroniona (możesz patrzeć na drogę i trzymać kierownicę jedną ręką), posiada ono także znakomity zasięg w niemal każdych warunkach. Wymaga jednak zakupu specjalnej anteny oraz panelu. Wielu kierowców, parkując w miejscu publicznym, z obawy przed kradzieżą zdejmuje antenę. CB Radio z uwagi na swoją konstrukcję nie oferuje nawigacji GPS. Jeżeli chcesz, aby komputer opracował dla ciebie optymalną trasę przejazdu, będziesz musiał kupić profesjonalną nawigację lub skorzystać z... aplikacji mobilnej. Aplikacje czy CB Radio? Nie ulega wątpliwości, iż oba urządzenia znacząco ułatwiają życie kierowców, mają także wiele swoich mocnych stron. Nie będziesz musiał już nerwowo patrzeć w lusterka czy raptownie wciskać pedał hamulca, unikniesz także korków, a może i patrolu policji. Aplikacje mobilne z pewnością są bardziej wszechstronne, w jednym urządzeniu można zawrzeć więcej funkcji. Nie powinieneś ich jednak sam obsługiwać w czasie jazdy, lepiej przekazać telefon pasażerowi. CB Radio natomiast pozwala na prowadzenie swobodnej rozmowy z pozostałym kierowcami, w ostatnich latach traci jednak na popularności z uwagi na nieco ograniczoną funkcjonalność.
Nawigacja i komunikacja kierowców ‒ aplikacje mobilne czy CB Radio?
Wśród rozmaitych sportowych modeli butów do biegania i na trening znaleźć można też szeroki wybór obuwia z kategorii lifestyle. To tu królują kultowe sneakersy, których próżno szukać na siłowni. Teraz nosi się je do stylowych ubrań codziennych, jeansów, spódnic, a nawet sukienek. Jakie modele są modne również tej wiosny? Na przestrzeni lat największe marki sportowe wypuszczały na rynek bardziej i mniej udane propozycje sneakersów. Najlepsze projekty zyskały już miano kultowych, a ich popularność nie maleje wraz ze zmieniającymi się trendami. Są wśród nich prawdziwe must have tej wiosny, które powinny znaleźć się w każdej garderobie. Adidas Superstar Superstary Adidasa to prawdziwa gwiazda od momentu wprowadzenia ich na rynek. Początkowo miały być obuwiem dla koszykarzy, jednak od razu stały się ważnym elementem kultury hip-hopowej i szeroko pojmowanego street stylu. Ich absolutną świetność datuje się na lata 80. Wtedy nawet powstała wysławiająca je piosenka kultowego zespołu Run DMC. Teraz wraz z powrotem stylistyki tej modnej epoki zostały okrzyknięte mianem must have w szafie każdej zainteresowanej modą osoby, bez względu na płeć. Nike Air Force 1 Prawdziwy klasyk wśród klasyków! Nike Air Force 1 od lat nie tracą na popularności w środowiskach streetwearowych. Są uniwersalne, wygodne i pasują do wielu swobodnych outfitów. Noszą je zarówno nastolatkowie, jak i dorośli miłośnicy kultowych sneakersów. W swojej garderobie warto mieć je w kolorze białym lub czarnym. Nike Roshe One W pierwotnej wersji, z 2012 roku, Nike Roshe One miały w nazwie słowo Run. Marka jednak zdecydowała się podkreślić fakt, że są to buty lifestyle’owe, uniwersalne, a nie przeznaczone typowo do treningu biegowego. Wyróżnia je wyjątkowa lekkość i gwarancja komfortu dla stopy. Przewiewna cholewka sprawia wrażenie, jakby chodziło się w skarpetce. Być może dlatego właśnie zostały okrzyknięte najwygodniejszymi butami na rynku. Teraz są dostępne w wielu wariantach kolorystycznych. Nike Air Max Kolejnym modelem, który pojawił się w latach 80., jest Air Max od Nike. Tych butów nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Okazały się wielką innowacją na rynku ze względu na nietypową konstrukcję podeszwy wykorzystującą gazową poduszkę. Choć początkowo były dedykowane biegaczom, to szybko zyskały większe uznanie na półce lifestyle’owej. Najbardziej kultowe są Air Maxy 1 i 90, ale wypuszczono już wiele wariacji na temat, wśród których dosłownie każdy znajdzie tę idealną dla siebie. Reebok Classic Również brytyjska marka Reebok, ceniona w sportowym środowisku, może pochwalić się modelami kultowymi w swej historii. Takim przykładem są z pewnością Reebok Classic, które swoim ponadczasowym dizajnem i oferowaną wygodą wkupiły się w łaski osób zarówno poszukujących obuwia na trening, co i codziennego. Miękka skóra, dobra amortyzacja za sprawą warstwowej podeszwy i wspomaganie naturalnego ruchu stopy są powodami, dla których stale nie słabnie zainteresowanie nimi na sklepowych półkach. Adidas ZX Flux Niebanalne ZX Flux to propozycja idealna dla osób poszukujących sneakersów kultowych, łączących w sobie światowe modowe trendy i ogromną wygodę. Aż nie chce się ich zdejmować z nóg! Sięga po nie dosłownie każdy, niezależnie od wieku i płci. Dostępne są w dosłownie każdym kolorze i wielu wariantach urozmaiconych ciekawymi printami. Pozwala to dopasować je indywidualnie do własnych potrzeb i wyróżniać się nawet w towarzystwie złożonym z prawdziwych sneakerheadów. Sneakersy to buty dosłownie na każda okazję. Doskonale podkreślają uliczny luźny styl. Dodatkowo, dobrze skomponowane, dodają nuty nonszalancji eleganckim ubraniom, a nawet przy lekkiej zwiewnej sukience prezentują się korzystnie. Wygoda, jaką oferują, to coś, z czego nie da się zrezygnować. Warto mieć w szafie choć jedną parę! Trzeba jednak uważać, bo kolekcjonowanie kultowych modeli jest bardzo wciągające!
Kultowe modele sneakersów – kup je na wiosnę!
Kolorem dominującym w tym sezonie jest niebieski we wszystkich możliwych odcieniach. Morski błękit, lazur, kobalt, chabrowy, akwamaryna oraz granatowy, to tylko nieliczne z przykładów. Blue to trend, w którym prym wiedzie monochromatyczna, jednokolorowa sylwetka „od stóp do głów”. Jednym z kilku głównych kolorów dominujących w tym sezonie, zaraz obok mlecznej bieli, czerni czy mocnego różu, jest właśnie niebieski. To kolor wyrazisty i zdecydowany, z całą pewnością pokochają go temperamentne brunetki. W pastelowych odcieniach jest idealny dla pań o wiosennym i delikatnym typie urody. Pani „lato” oczywiście też wybierze coś dla siebie spośród niebieskich barw. Na wybiegach blue pojawił się właściwie we wszystkich możliwych odcieniach. Morski błękit, lazur, kobalt, chabrowy, akwamaryna oraz granatowy, to tylko niektóre z przykładów. Łącz kobalt z innymi kolorami Niebieski dobrze wygląda w połączeniu z ciemniejszą jego odsłoną, dlatego śmiało łączmy go z granatem. Jednak równie dobrze prezentuje się w zestawieniu z innymi kolorami, choćby takimi jak klasyczna czerń czy uniwersalna biel. To dobre wyjście w momencie, kiedy nie możemy pozwolić sobie na jednokolorową stylizację. Nowością będzie mix akwamaryny z modnym złotem i srebrem. Warto wypróbować takie połączenie i przekonać się do niego, najłatwiej za pomocą dodatków. Dobierz do swojej stylizacji kolczyki lub naszyjnik w rozmiarze XXL, połyskliwe okulary czy buty, a z pewnością zostaniesz zauważona w tłumie. Odważ się na taki zestaw do pracy bądź na wieczorne wyjście ze znajomymi. Moja rada Nie bój się eksperymentów i postaw na nietypowy fason butów, oczywiście w chabrowym kolorze, który zwieńczy twój look. Warto zdecydować się na model dwukolorowy, łączony z błyszczącym tworzywem, koniecznie na obcasie, słupku lub platformie.
Wszystkie odcienie blue
W życiu każdego malucha nadchodzi czas, w którym jego rodzice postanawiają go odpieluchować. Czasem dzieje się to szybciej, czasem wolniej, ale zwykle efekt jest ten sam – pożegnanie z pieluchami. Aby lekcje samodzielności przebiegały przyjemniej, z myślą o małych zuchach powstały pomysłowe nocniki, które są niezwykle ważnym elementem w każdym domu, w którym mieszka dziecko. Od kiedy sadzać dziecko na nocnik? Nie ma określonego momentu, w którym dziecko powinno rozpocząć naukę korzystania z nocnika. Wszystko zależy od indywidualnego tempa rozwoju malucha. Przyjmuje się, że około półtoraroczne dzieci zaczynają kontrolować swoje potrzeby i jest to czas, kiedy mamy decydują się na zakup nocnika. Nowy przedmiot w domu wymaga zapoznania się z nim i odkrycia, do czego służy. Po przebudzeniu się, po wypiciu kubeczka herbaty, po obiadku czy kolacji oraz gdy widzisz, że twój smyk nieruchomieje i ucieka wzrokiem po podłodze, sadzaj go na nocnik, aby skojarzył uczucie, które mu towarzyszy z potrzebą skorzystania z nocnika. Po kilku lekcjach twój brzdąc będzie wiedział, do czego służy nowy gadżet. Oczywiście, na początku będzie cię informował o siusiu (i nie tylko) już po fakcie, ale z czasem będzie szło mu coraz lepiej. Nocniki do 20 zł Aby dziecko zaprzyjaźniło się z nocnikiem i spoglądało na niego życzliwym okiem, musi on być nie tylko praktyczny, ale i atrakcyjny. Niektórzy rodzice decydują się, zwłaszcza na początku, na klasyczny, plastikowy nocnik z wycięciem na nóżki, który jest lekki, łatwy do umycia i nie zajmuje zbyt wiele miejsca. Warte uwagi są także nocniki-krzesełka. Wyróżnia je oparcie oraz deska, którą można opuścić. Dużą popularnością cieszą się nocniki z pozytywką. Wygrywają one przyjemne dla ucha melodie lub wydają dźwięki, np. klaskanie w dłonie. Tradycyjne nocniki, krzesełka z oparciem i deską do opuszczania oraz nocniki z pozytywką możesz kupić już za mniej niż 20 zł. Popularne modele Nowoczesne i popularne nocniki w znacznym stopniu wyróżniają się designem. Często przypominają krzesełka w kształcie zwierzaka lub są miniaturowymi muszlami dla dorosłych. Wszystko po to, aby dzieci korzystały z nich chętnie i przygotowywały się do kolejnego kroku, czyli korzystania z domowego WC. Wśród modeli najchętniej wybieranych przez rodziców znajdziemy m.in.: Nocnik Fisher Price Wśród nocników tej marki możemy wybrać miski nocnikowe w kształcie zwierzątek, np. rybki, żabki czy biedronki, oraz nocniki dźwiękowe – z fanfarami. Modne są zwłaszcza różowe nocniki dla dziewczynek, tzw. nocnik dla księżniczki, oraz zielone dla chłopców – nocnik dla księcia. Hitem jest nocnik ze spłuczką. Przypomina on toaletę dla dorosłych – ma uchwyt na papier, spłuczkę, deskę, którą można opuścić. Nakładkę można zdjąć i założyć na muszlę klozetową, ułatwiając dziecku korzystanie ze zwykłej toalety. Nocnik Tomy z funkcją podnóżka Wśród nocników Tomy szczególną uwagę warto zwrócić na te z możliwością wykorzystania ich jako podnóżki. Zamknięta klapka sprawia, że na nocniku można stanąć. Jest on stabilny i sprawdzi się w łazience jako podnóżek przy umywalce, np. do mycia rąk lub zębów. Najbardziej popularny jest model Disney Auta oraz Disney z Myszką Micky lub Myszką Minnie. Nocnik Potty Szukając idealnego i nowoczesnego nocnika dla swojego dziecka, bez wątpienia warto zastanowić się nad nocnikiem Potty Lionheart Pod. Wygląda on bardzo estetycznie i jest wygodny dla wszystkich maluchów. Ma szerokie oparcie i piankowe siedzisko. Nie pozostawia odcisków na skórze i sprawdzi się także dla większych dzieci. Dodatkowym plusem jest pomysłowa osłonka dla chłopców, dzięki której będziesz mieć pewność, że twój smyk nie obsiusia niczego poza nocnikiem. Nocnik Hoppop Donut Wyróżnia go estetyka i wygoda. Ma szerokie, okrągłe siedzisko, dzięki któremu jest wygodny także dla większych maluchów. Wykonany jest z matowego plastiku, a szeroka podstawa sprawia, że jest stabilny. Składa się z dwóch części, dzięki którym utrzymanie go w czystości nie stanowi żadnego problemu. Przeznaczony jest dla dzieci do 25 kg. Wart uwagi jest także nocnik Potette Plus oraz nocnik Rotho z nakładką na muszlę. Pierwszy z nich jest tzw. nocnikiem turystycznym. Jest składany, łatwo zabrać go ze sobą na wycieczkę. Zamiast miski ma jednorazowy wkład, który można zdjąć i wyrzucić. Może posłużyć także jako nakładka na muszlę klozetową. Dziecku jest nie tylko wygodnie, ale też nie dotyka publicznej deski w toalecie. Drugi nocnik, a właściwie nakładka Rotho, to pomysłowy gadżet dla starszaka. Nakładka ma przymocowaną drabinkę, dzięki której twój smyk sam poradzi sobie w siadaniu na muszli klozetowej. Nakładka Rotho to pomysłowy gadżet, który sprawdzi się dla malucha, który samodzielnie uczy się korzystać z toalety.
Nowoczesne nocniki – przegląd
Spodziewając się dziecka, nie musisz rezygnować ze sportu i ćwiczeń. Te poradniki pomogą ci zadbać o tężyznę fizyczną w tym okresie! Ciąża to wyjątkowy czas w życiu kobiety. O ile nie ma medycznych przeciwskazań, nie musisz rezygnować z aktywności fizycznej w czasie tych niezwykłych dziewięciu miesięcy. Choć lepiej zrezygnować z wymagających ćwiczeń siłowych, to inne dyscypliny mogą świetnie wpłynąć nie tylko na twoją formę, ale również stan ducha. Joga, pływanie, fitness czy bieganie – te aktywności polecane są kobietom w ciąży. My zaś wybraliśmy dla was 5 najlepszych poradników na ten temat. Pamiętaj jednak, aby przed rozpoczęciem ćwiczeń skonsultować się z lekarzem prowadzącym twoją ciążę! „Aktywna mama” Bonnie Berk Klasyczna pozycja, z której korzysta już drugie pokolenie przyszłych i świeżo upieczonych mam. Bonnie Berk to certyfikowana położna i pielęgniarka, entuzjastka holistycznego dbania o spodziewające się dziecka kobiety. Co to oznacza w praktyce? W książce „Aktywna mama” autorka zawarła porady na temat nie tylko ćwiczeń mających utrzymać ciało w dobrej formie, ale również takich, które wyeliminują stres i nerwy. Dzięki odpowiednim technikom oddychania i inspirowanym jogą pozycjom kobieta może cieszyć się spokojniej przebiegającą ciążą i porodem o mniejszym ryzyku komplikacji. Co ciekawe, autorce udało się też zawrzeć garść przydatnych rad na temat tego, jak dbać o siebie, wykonując proste, codzienne czynności. Książka Berk napisana została prostym, przystępnym językiem, a porady autorki łatwo wprowadzić w życie. „Joga na czas ciąży i porodu” Dorothy Guerra Popularność jogi to zasługa przede wszystkim jej wyciszających i relaksujących właściwości. Nic więc dziwnego, że już od dawna proponuje się jej praktykowanie również kobietom w ciąży. Ta moda zdążyła też dotrzeć do Polski, ale jeśli nigdy wcześniej nie miałyście do czynienia z asanami, nie martwcie się. Z pomocą przyjdzie wam Dorothy Guerra, wykwalifikowana instruktorka jogi dla ciężarnych, której książka „Joga na czas ciąży i porodu” to światowy bestseller. Znajdziecie w niej nie tylko mnóstwo zdjęć i pomocnych ilustracji, ale przede wszystkim konkretne, ujęte w przystępny sposób porady na temat tego, jak zacząć ćwiczyć jogę w ciąży. Autorka dużą wagę przykłada też do zagadnień związanych z bólem i tym, jak sobie z nim radzić. „Forma w ciąży” Jane Wake To jedna z najpopularniejszych, a zarazem najtańszych pozycji na temat ćwiczeń w ciąży. Jane Wake w książce „Forma w ciąży” zebrała wszystkie najpotrzebniejsze informacje na temat tego, jak wypełnić te wyjątkowe dziewięć miesięcy aktywnością fizyczną. Ten kompleksowy poradnik zawiera aż 60 ćwiczeń, a postępy w treningach pomaga mierzyć specjalny, podzielony na trymestry kalendarz. Dodatkowym atutem książki Wake są porady na temat odpowiedniej diety i zabiegów pielęgnacyjnych przydatnych przyszłym mamom. „Ciężarówką przez 9 miesięcy. Przewodnik o ciąży i okolicach” Kaz Cooke Na polskim rynku ukazały się dziesiątki, jeśli nie setki, poradników dla przyszłych mam. Większość z nich do tego ważnego tematu podchodzi jednak z powagą, która potrafi... nudzić. Zupełnie inaczej o ciąży pisze Kaz Cooke, autorka książki „Ciężarówką przez 9 miesięcy. Przewodnik o ciąży i okolicach”. To właściwie bardziej wciągający opis jednej, konkretnej ciąży, niż tradycyjny poradnik dla przyszłych mam, ale Cooke porusza się po tym temacie w tak wdzięczny i pełen humoru sposób, że będzie oddechem świeżości, wybijającym się ponad "poważne i nudne" książki na temat tych niezwykłych 9 miesięcy. Bo ciąża to przecież przede wszystkim wielka radość. „Healthy mama. Poradnik zdrowej mamy” Anna Lewandowska Żona naszego najpopularniejszego piłkarza już od dawna buduje swoją karierę trenerki i „motywatorki”. Wszystko, czego dotkną się państwo Lewandowscy, zamienia się w złoto, więc nie dziwi, że Anna, która niedawno sama została mamą, zechciała wykorzystać ten wyjątkowy okres w swoim życiu na stworzenie poradnika dla ciężarnych. W książce „Healthy mama” znalazły się porady dotyczące tego, jak przygotować się do ciąży, jakie badania wykonać, co jeść, a także plany treningowe na każdy trymestr. Ciąża to czas, kiedy szczególnie trzeba o siebie zadbać. Jednocześnie lekarze od lat twierdzą, że kobiety uprawiające sport lepiej znoszą odmienny stan i szybciej dochodzą potem do siebie. Jeśli nie masz medycznych przeciwskazań, skorzystaj z porad zawartych w zebranych przez nas książkach. Z pewnością nie pożałujesz.
5 poradników o ćwiczeniach dla kobiet w ciąży
Moda na minimalizm obejmuje coraz więcej dziedzin życia – ostatnio przyszła także do naszej garderoby. I bardzo dobrze. Minimalistyczne podejście pozwala nam bowiem nie tylko zbudować spójną szafę i wypracować własny styl, ale także sporo zaoszczędzić na niepotrzebnych i nieudanych zakupach. Zwolenniczki tego nurtu przekonują, że nie trzeba wielu ubrań, aby tworzyć ciekawe i różnorodne stylizacje, i mają rację. Czym więc jest minimalizm w modzie i jak skompletować prawdziwie minimalistyczną garderobę? Czym jest minimalizm? Minimalizm to nurt obejmujący różne dziedziny życia, którego ogólnym hasłem przewodnim jest „mniej znaczy więcej”. W przypadku garderoby oznacza to głównie rezygnację z częstych i nieprzemyślanych zakupów, a za to staranne i uważne kompletowanie elementów swojego stroju. Pozwala to stworzyć spójną szafę złożoną w stu procentach z ubrań, w których świetnie się czujemy i które doskonale do nas pasują. To odrzucenie konsumpcyjnego stylu życia i stawianie jakości ponad ilość. Minimalistyczna szafa ma być przejrzysta, jednolita i kompletna. Jej tworzenie pozwala nie tylko na wprowadzenie porządku, ale często również na znaczną oszczędność spowodowaną o wiele bardziej uważnym wydawaniem pieniędzy. Minimalizm w szafie – od czego zacząć? Na początku bardzo uważnie przeanalizuj swoją garderobę. Podziel ją na bluzki, swetry, spodnie, spódnice i sukienki oraz inne elementy, takie jak na przykład okrycia wierzchnie. Następnie dokładnie obejrzyj lub przymierz każdą rzecz i zadaj sobie pytania: czy dane ubranie jeszcze na mnie pasuje? Czy mi się podoba, czy wyglądam i czuję się w nim dobrze? Czy kupiłabym je ponownie, gdybym zobaczyła je dziś w sklepie? Czy jest to coś, czego naprawdę potrzebuję? Jeśli odpowiedź na któreś z tych pytań brzmi „nie”, po prostu odrzuć daną rzecz. Wcale nie musisz jej wyrzucać – możesz ją wystawić na aukcji internetowej lub oddać komuś, komu bardziej się przyda. Ważne jest jednak to, abyś oczyściła swoją szafę z zalegających ubrań, których już nie nosisz, a które wprowadzają chaos i brak przejrzystości. Pozbądź się też każdej rzeczy, której nie nosiłaś dłużej niż rok – szansa, że ją ponownie założysz, jest już bardzo mała. Dopiero po takim oczyszczeniu garderoby możesz przejść do kolejnego kroku. Idziemy na zakupy Zanim ruszysz do galerii handlowej, spójrz jeszcze raz na swoją kolekcję ubrań i oceń, czego ci w niej brakuje. Potrzebujesz nowego swetra, a może przydałaby ci się dodatkowa para spodni? Zapisz to na kartce, która pomoże ci później w robieniu zakupów. Następnie zastanów się, czy wszystkie elementy w twojej szafie do siebie pasują. Z pewnością tak nie będzie – początki budowania spójnej garderoby prawie nigdy nie są łatwe. Nie oznacza to jednak, że nagle musisz pozbyć się większości rzeczy – po prostu od tej pory zacznij robić bardziej staranne zakupy, mając na uwadze to, że nowe ubrania powinny jak najlepiej łączyć się z tym, co już masz w szafie. Nie kupuj więc wszystkiego, co tylko wpadnie ci w ręce lub co znajdziesz na wyprzedaży. Za każdym razem zadawaj sobie pytania: czy dana rzecz jest mi potrzebna? Czy będzie pasowała do większości moich ubrań? Czy jest na tyle uniwersalna, że będę mogła ją nosić przy wielu okazjach? Zawsze rób zakupy ze stworzoną wcześniej listą – w ten sposób unikniesz kupowania zbędnych rzeczy. Prawda czy mit? Powszechnie panuje pogląd, że kompletowanie minimalistycznej szafy należy koniecznie rozpocząć od zakupu białego T-shirtu i klasycznej pary jeansów. Nie jest to jednak prawdą. Minimalizm nie narzuca żadnych konkretnych rozwiązań – ma on jedynie prowadzić do dokonywania bardziej przemyślanych wyborów w kwestii stroju. Owszem, neutralne ubrania z pewnością przydadzą się w procesie budowania stylu ze względu na możliwość łączenia ich z wieloma rzeczami, ale nie musisz niczego kupować na siłę – głównym założeniem minimalizmu jest noszenie tego, w czym najlepiej się czujesz. Stosuj więc uniwersalne zasady, unikaj nieprzemyślanych, niepotrzebnych zakupów, a za jakiś czas będziesz mogła się cieszyć piękną, uporządkowaną i spójną garderobą.
Szafa minimalistki – jak skompletować garderobę?
Aktywność osób starszych ciągle jest znikoma. Wynika to z braku wiedzy i niewielu akcji społecznych. Emeryci poza spacerami często nie wiedzą, jak o siebie zadbać. Obawa przed zrobieniem sobie krzywdy albo nieumiejętność dopasowania aktywności do swoich schorzeń także są przeszkodą. Z pomocą i dobrą radą powinni wyjść im naprzeciw młodsi członkowie rodziny. Badania potwierdzają, że regularna aktywność fizyczna pozwala zmniejszyć ryzyko wystąpienia wielu chorób cywilizacyjnych, takich jak nadciśnienie, choroby serca, choroby stawów. Konieczne jest dopasowanie aktywności do możliwości i stanu zdrowia. Dla każdego można dobrać jakąś dyscyplinę. Niezbędne są dobre buty sportowe, które będę stabilizowały staw skokowy i zapewnią bezpieczne przemieszczanie się na różnych nawierzchniach. Powinny być wyższe i stabilnie trzymać się podłoża. Najlepiej sprawdzą się lekkie buty, w których nogi nie będą się szybko męczyć. Poza obuwiem ważne jest dobre ubranie, spodnie dresowe albo getry i koszulka. Lekka kurtka ochroni przed wiatrem i deszczem. Jakie aktywności są zalecane dla seniorów? Spacery To jedna z najlepszych aktywności dla każdego. Codzienny spacer (nawet 15–20 minut szybkim tempem) sprawia, że krem zaczyna krążyć szybciej, organizm jest lepiej dotleniony, a przemiana materii się usprawnia. Nasze ciało stworzone jest do bycia w ruchu. Do spaceru poza wygodnymi butami nie potrzebujemy innego sprzętu. Jeśli interesuje cię przebyty dystans, możesz kupić pulsometr. Codzienny spacer powinien stać się dobrym nawykiem, który będziemy praktykować każdego dnia. Nordic walking Jest zalecany ze względu na kije, które sprawiają, że szybki spacer jest bardziej stabilny. Poza tym dzięki nim pracuje też górna partia ciała. To powoduje dodatkowy wydatek energetyczny i angażuje do pracy więcej grup mięśniowych. Kije nie są drogie, ale warto kupić lepszy model, który posłuży dłużej. Spacerować z kijami można wszędzie, dlatego jest to jeden z lepszych sportów. Nie wymaga też świetnej kondycji, ale przyjdzie ona z czasem. Trzeba zwrócić uwagę na systematyczność, która jest kluczowa w przypadku każdego sportu. Warto znaleźć towarzysza ćwiczeń, bo wtedy łatwiej się zmobilizować do wysiłku. Pływanie To zdecydowanie najlepszy sport, zalecany każdemu. Woda odciąża stawy, dlatego nawet w przypadku osób z problemami reumatycznymi przemieszczanie się w wodzie nie jest trudnością. Na naukę pływania nigdy nie jest za późno. Oczywiście w starszym wieku wymaga to więcej czasu, ale możesz wspomagać się deską lub pianką. Pływanie wzmacnia mięśnie, w tym te głębokie, które na co dzień są nieużywane. Różne style kładą nacisk na inne grupy mięśniowe, dlatego dobrze jest próbować pływania na plecach i brzuchu. Basen jest bardziej czasochłonny, jednak jest wart wysiłku. Przy przemieszczaniu się po śliskich kafelkach należy mieć na stopach stabilne klapki, które uchronią przed upadkiem. Do torby na basen poza kostiumem trzeba spakować też ręcznik i okulary pływackie. Niezależnie od tego, jaką dyscyplinę wybieramy, trzeba pamiętać o tym, żeby sprawiała przyjemność. Jeśli tego zabraknie, szybko zniechęcimy się do aktywności. Ważny jest też aspekt społeczny, więc jeśli mamy możliwość, trenujmy w grupie. Będzie to również szansa na poznanie nowych ludzi. Trenujmy z rozsądkiem, kiedy poczujemy się gorzej, odpuśćmy albo zwolnijmy. Próbujmy innych dyscyplin i dbajmy o to, żeby znaleźć czas na aktywność przynajmniej trzy razy w tygodniu. Trening powinien zajmować około 45–60 minut. To optymalna dawka ruchu dla zachowania sprawnego ciała i zdrowia.
Aktywność seniorów – zadbaj o bezpieczeństwo
Wybieramy męskie kosmetyki. Preparaty do golenia, pielęgnacji twarzy i włosów. Jakie wybrać? Na co zwrócić uwagę przed kupnem? Temat zdecydowanie trudny, ponieważ na sam widok wszelakich mazideł mężczyznom przypomina się damska kosmetyczka oraz setki pomadek, kremów i balsamów, które kobiety zazwyczaj noszą w swojej torebce. Wówczas panowie stanowczo się wycofują. I bardzo niesłusznie. Pielęgnacja to podstawa, a z kosmetyków powinien korzystać każdy człowiek dbający o swoje ciało i urodę. Jak wybrać odpowiednie produkty pielęgnacyjne dla panów? Z których kosmetyków mężczyzna będzie rzeczywiście korzystać? Oto kilka przykładów, które z pewnością przypadną do gustu młodym elegantom. Produkty do golenia Golenie dla mężczyzn jest prawdziwie świętym rytuałem, który jest nieodłączną częścią porannej toalety. Pianka do golenia, balsam, krem przeciw podrażnieniom… Znam to po sobie, jak czasem ciężko jest wybrać odpowiedni kosmetyk, który będzie nadawać się do konkretnego rodzaju skóry. Walka z zarostem nie jest jednak tak straszna. Wszystkie produkty pielęgnacyjne do golenia powinny zawierać nawilżające składniki, które działają kojąco na skórę. Pantenol, masło kakaowe, aloes powinny koniecznie znaleźć się w składzie. Zaraz po goleniu należy zastosować mleczko lub nawilżający balsam, który nie tylko zdezynfekuje skórę, ale także zmniejszy ryzyko wszelkich podrażnień. Pielęgnacja skóry twarzy Wiele osób boryka się także z problemami skóry twarzy. Młodzi mężczyźni walczą z trądzikiem, z kolei starsi panowie poszukują sposobów na skuteczne oczyszczenie i nawilżenie cery. Niestety mycie twarzy zwykłym mydłem nie wystarczy. Mimo swoich odżywczych efektów, ten produkt zawiera w sobie odczyn zasadowy, co może zwiększyć przepuszczalność warstwy rogowej. W wyniku tego skóra będzie niedotleniona, sucha i ściągnięta. Mydło warto zastąpić specjalnym żelemlub scrubem do mycia twarzy. Taki produkt idealnie oczyści skóry, nie naruszając przy tym warstw ochronnych. Emulsje bardzo szybko się wchłaniają, dlatego jest to optymalne rozwiązanie dla tych, którzy na poranną toaletę nie ma zbyt wiele czasu. Warto także wziąć pod uwagę, że preparaty do mycia twarzy muszą zawierać witaminę C i E. Te naturalne substancje skutecznie zwalczają wszelkiego rodzaju infekcje i działają kojąco na podrażnienia. Problem worków pod oczami również może być rozwiązany raz i na zawsze. Na rynku istnieje wiele kosmetyków, które mogą skutecznie im zapobiec. Warto pamiętać, że żele pod oczy muszą mieć bardzo lekką formułę, co pozwoli skórze swobodnie oddychać i przepuszczać powietrze. Dezodorant i perfumy Większość mężczyzn już dawno doceniła działanie dezodorantów. Osoby, u których pot wydziela się intensywniej, powinny wybrać antyperspiranty. Ich działanie może być odczuwalne nawet przez 48 h. Dezodoranty bywają sportowe lub codzienne. Te pierwsze mają bardziej intensywny zapach, z kolei aromat tych drugich warto dopasować do perfum. Jeśli chodzi o wodę toaletową, na rynku jest wiele ciekawych opcji. Pod względem intensywności rozróżniamy wody kolońskie (stężenie ekstraktów olejków 5%), wody toaletowe (do 10%) oraz wody perfumowane (do 20%). Typowo męskie zapachy są produkowane zazwyczaj na bazie drzewnych i owocowych składników. Kosmetyki przeciw wypadaniu włosów Problem ten dotyka najczęściej starszych panów. A wszystkiemu winien testosteron, który może negatywnie działać na mieszki włosowe, powodując wypadanie włosów. Aby temu skutecznie zapobiec, warto skorzystać z preparatów zawierających finasteryd. Można także wybrać różnego rodzaju fluidy lub żele dostępne w drogeriach i aptekach. Efekty są niestety dość krótkotrwałe (do trzech miesięcy). Podsumowanie Kosmetyki pielęgnacyjne to podstawa do zachowania świeżego i atrakcyjnego wyglądu. Poza typowymi mazidłami do golenia warto także zastanowić się nad skutecznymi preparatami do twarzy i włosów. Aby dodać całości swoistego charakteru, warto skorzystać z dobrego antyperspirantu oraz efektownych perfum.
Kosmetyki pielęgnacyjne dla mężczyzn – jak wybrać?
Bursztynowy olej z pestek granatu, który jest bogactwem wielu odżywczych składników, od lat wykorzystywany jest w pielęgnacji skóry suchej. Naturalny olejek może sprawić, że cera i całe ciało zostaną odpowiednio odżywione i zadbane. Co wpływa na rosnące zainteresowanie kobiet właśnie tym składnikiem? Sprawdź, dlaczego warto zacząć stosować ekstrakt z małych pestek granatu. Olej z pestek granatu ceniony jest przede wszystkim ze względu na swoje pielęgnujące i kojące właściwości. Drzewa granatowca można spotkać głównie na Bliskim Wschodzie oraz w rejonie Morza Śródziemnego. Najstarsze opowieści i wzmianki o owocach granatu sięgają cywilizacji sumeryjskiej, która istniała aż 3000 lat p.n.e. Stosowanie olejku z pestek granatu jest szybkie, wygodne i skuteczne. Przeczytaj koniecznie, dlaczego warto mieć go na półce w łazience obok innych kosmetyków. Jak pozyskuje się olej z pestek granatu? Granat i jego właściwości znane są ludzkości od tysięcy lat. Podobno swoją urodę zawdzięczała mu nawet Kleopatra. Co ciekawe, niektórzy twierdzą, że to właśnie granat, przypominający jabłko, mógł być zakazanym owocem, o którym piszą bibliści. Olejek z pestek granatu (Punica Granatum Seed Oil) ma gęstą konsystencję, bursztynowy, głęboki kolor i dosyć mocny zapach. Uzyskuje się go dzięki tłoczeniu na zimno jego owoców. Producenci kosmetyków często wykorzystują olejek do produkcji kosmetyków, np. balsamów, olejków do masażu, kremów, szamponów lub proponują jego naturalną wersję. box:offerCarousel Olejek z granatu – jak działa na skórę? Domowa pielęgnacja olejkiem z pestek granatu jest bardzo łatwa i przyjemna. Olejek pozostawia na skórze delikatny, ochronny filtr, zabezpieczając ją przed działaniem szkodliwych czynników zewnętrznych, a dodatkowo chroni naskórek przed transepidermalną utratą wody. Dzięki niemu skóra jest bardziej sprężysta i dobrze nawodniona, a naskórek odbudowany i wzmocniony. Olejek ma lekką konsystencję, dlatego szybko się wchłania i nie pozostawia tłustych plam. Oprócz tego doskonale radzi sobie z bliznami i przyspiesza gojenie się drobnych ran. Dzięki niemu struktura skóry jest wzmocniona, a organizm ma zapewnioną funkcję ochronną. Naturalny przeciwutleniacz do walki ze zmarszczkami Stosując olejek bezpośrednio na skórę, można przyspieszyć podział keratynocytów, a tym samym pogrubić naskórek. Olejek zadziała także na naczynia krwionośne, uszczelni je i zmniejszy przebarwienia na cerze, charakterystyczne np. dla osób, które borykają się z trądzikiem różowatym. Pobudza skórę do produkcji elastyny i syntezy kolagenu. Główną cechą olejku z pestek granatu są jednak jego nawilżające i kojące właściwości, z których często korzystają osoby o suchej, podrażnionej skórze. Okazuje się, że olejek spowalnia proces pojawiania się zmarszczek, a nawet spłyca już te istniejące, dlatego chętnie wykorzystywany jest głównie przez kobiety, które chcą zachować młody wygląd na dłużej. Jak stosować olej z pestek granatu? Olejek równoważy pH i ma przeciwzapalne właściwości, co sprawia, że regeneruje naskórek i likwiduje z powierzchni skóry nie tylko stany zapalne, ale także drobnoustroje i grzyby. Uspokaja zaczerwienioną skórę, uelastycznia ją i wnika w głąb komórek, pobudzając produkcję kolagenu i elastyny. Olejek jest naturalny i nadaje się do pielęgnacji nawet delikatnej cery. Bez problemu mogą sięgnąć po niego osoby z cerą mieszaną oraz tłustą, ponieważ produkt jest naturalny i nie zatyka porów. Olej można stosować bezpośrednio na skórę – wmasowując odżywcze krople lub dodawać go do ulubionych dermokosmetyków, by zwiększyć ich działanie. Warto też wykorzystywać inne właściwości owoców granatu i np. wspierać zdrowie dobroczynnymi właściwościami soku z granata. box:offerCarousel Na trądzik, egzemę i problemy z łuszczącą się skórą Olej z pestek granatu zawiera mnóstwo cennych nasyconych kwasów tłuszczowych, fitosteroli, polifenoli, estrogenów sterydowych, a nawet gamma-tokoferol czy witaminę C. Dodatkowo w składzie znajduje się kwas punikowy, który ma podobne właściwości do kwasu linolowego CLA. Badania nad olejkiem z granatu udowodniły, że wyjątkowe połączenie składników hamuje aktywność enzymów zapalnych, chroni skórę przed wolnymi rodnikami oraz pomaga niwelować trądzik. Z jego pomocą można rozprawić się z dolegliwościami łuszczycowymi, egzemą, a nawet poparzeniami słonecznymi. Olejek można stosować przez cały rok: zimą – aby zabezpieczyć skórę przed mrozem, a latem, by zniwelować działanie promieni UV. Dzięki olejkowi z pestek granatu skóra jest delikatna, miękka, przyjemna w dotyku, a po stanach zapalnych, zmianach trądzikowych i egzemie nie ma śladu. Produkt łagodzi uczucie suchości i swędzenie, które towarzyszą stanom zapalnym skóry. Właściwości regeneracyjne olejku usuwają widoczne oznaki starzenia się skóry. Można go stosować bezpośrednio na skórę lub dodawać do innych kosmetyków. Jedno jest pewne – kwasy tłuszczowe, kwasu punikowy oraz polifenole w składzie sprawiają, że skóra jest wypielęgnowana, chroniona przed wolnymi rodnikami, młoda i pełna blasku.
Olej z pestek granatu - remedium na problemy z suchą skórą
Oto prosta przekąska, która z powodzeniem zastąpi kupne precelki, paluszki czy orzeszki. Domowe chipsy ziemniaczane z ziołami będą smaczne i zdrowe. Zapoznajcie się z przepisem poniżej. Składniki: 8 dużych ziemniaków 2 l oleju rzepakowego sól morska 1 opakowanie ziół prowansalskich Krok po kroku: Ziemniaki myjemy i obieramy. Następnie kroimy w jak najcieńsze plasterki. Smażymy w tłuszczu rozgrzanym do 170 stopni, aż chipsy delikatnie się przyrumienią i zrobią się chrupiące. Chipsy smażymy partiami, uważając aby się nie posklejały. Na koniec je solimy i posypujemy ziołami. Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia.
Chipsy ziemniaczane z ziołami
Włosom trzeba poświęcić trochę uwagi, aby były mocne i piękne. Jeśli twoje nie są jeszcze wystarczająco doskonałe, aby się nimi chwalić i nosić je rozpuszczone, podpowiemy, jakie fryzury sprawdzą się w takiej sytuacji! Włosy są wizytówką każdej kobiety. Większość z nas decyduje się na zapuszczenie włosów przynajmniej do ramion. Piękna i zadbana fryzura przyciąga uwagę i sprawia, że czujemy się bardziej kobiece i atrakcyjne. Aby uczynić z włosów dodatkowy wabik i wzmocnić oddziaływanie na płeć przeciwną, możemy np. je wyperfumować, a do codziennej pielęgnacji użyć pięknie pachnących kosmetyków. Niezwykle przyjemnie jest przejść obok osoby, której włosy pięknie pachną, a co dopiero się do niej przytulać! Modna fryzura dla zniszczonych włosów Kiedy włosy są zniszczone i nie chcą się układać, nie warto obciążać ich dodatkowo lakierem i innymi kosmetykami do stylizacji fryzur. Lepiej unikać też prostownicy i lokówki. Suche i łamliwe włosy najlepiej okiełznać wdzięczną fryzurą. Jaka sprawdzi się najlepiej? Służymy radą! Warkocze – nie każda kobieta będzie się z nimi czuła komfortowo. Z reguły młode dziewczyny decydują się na takie rozwiązanie, gdyż warkocze najczęściej noszą małe dziewczynki i z nimi są powszechnie kojarzone. Nie należy się jednak zbytnio sugerować tym stereotypem – wystarczy spojrzeć na piękne aktorki Magdalenę Cielecką czy Magdalenę Popławską, które z warkoczami dobieranymi wokół głowy wyglądają intrygująco. Ta fryzura ma wiele zalet – przede wszystkim jest wygodna, nie wymaga utrwalania lakierem do włosów – wychodzące z warkocza kosmyki jedynie dodają uroku osobie, która go nosi. Banalny, prosty warkocz jest zdecydowanie niemodny, obecnie królują właśnie ,,dobierańce”. Z uwagi na wygodę noszą je chętnie sportsmenki i trenerki. Zawodniczkę sztuk walk Joannę Jędrzejczyk z warkoczami możemy zobaczyć w reklamie sieci Play, chętnie ćwiczy z nimi również Ewa Chodakowska. Pamiętaj, że fryzura wraz ze strojem i makijażem tworzy stylizację. Jeśli wykonanie ,,dobierańca” wydaje ci się trudne, na YouTubie znajdziesz mnóstwo pomocnych filmików, które pomogą ci opanować sztukę plecenia warkoczy. Od pewnego czasu modne są warkocze dobierane od czubka głowy – można było w takiej fryzurze zobaczyć m.in. blogerkę Jessicę Mercedes czy śliczną dziennikarkę Gabi Drzewiecką. O ile warkocz dobierany uda się nawet na krótkich włosach (na pewno usłyszysz nieraz: ,,To z twoich włosów?!”), o tyle piękny kłos wymaga już długich. Jeśli jesteś ich szczęśliwą posiadaczką, koniecznie zapleć sobie kłos! Kok – w wypadku dłuższych włosów świetnie sprawdzą się eleganckie koki. Aby ułatwić sobie zrobienie takiej fryzury, warto się zaopatrzyć w wypełniacz do koka, zwany też pączkiem. Kupisz go zarówno w kolorze ciemnym, jak i przypominającym blond, dzięki czemu akcesorium doskonale stopi się z twoimi włosami. Zniszczone końcówki zostaną schowane wewnątrz koka, a ty będziesz mogła cieszyć się wygodną i elegancką fryzurą. Kok nadaje się do pracy, np. w biurze. Wczesną jesienią, kiedy nie trzeba chronić się przed zimnem ciepłą czapką, aby nie zniszczyć fryzury, możesz sięgnąć np. po modne nauszniki. Wiadomo bowiem, że uszy najbardziej reagują na chłód i wiatr. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Zawijańce – prosta i efektowna fryzura, bardzo dziewczęca i równie wygodna jak pozostałe upięcia. Przed jej wykonaniem, po zrobieniu przedziałka na środku głowy, warto potraktować ją absolutną królową szczotek, czyli tangle teezerem, na której punkcie oszalały chyba wszystkie fanki pielęgnacji. W ten sposób uda ci się zwiększyć objętość włosów. Następnie po każdej stronie głowy wyciągasz kosmyk włosów, wokół którego zawijasz kolejne, znajdujące się poniżej głównego. W kolejnym kroku związujesz w kitkę dwa powstałe zawijańce i najważniejszy moment: dzielisz palcami ponownie włosy na dwie części i przekładasz kucyk przez utworzoną pętelkę. Na koniec tapirujesz lekko kucyk szczotką, aby znów zwiększyć objętość włosów, i umieszczasz go w utworzonej wcześniej pętelce. Końce podpinasz od spodu wsuwkami. Fryzura ta jest łatwiejsza do wykonania od warkocza dobieranego i doskonale sprawdza się nawet na niezbyt długich włosach. Wybierając się na randkę, włóż do niej np. ciepły sweter w którymś z modnych jesiennych kolorów, np. musztardowym lub kobaltowym. Przede wszystkim pielęgnuj! Przed zimą warto zadbać o włosy w szczególny sposób. Aby polepszyć ich kondycję, najlepiej regularnie stosować odpowiednie odżywki i maski, które je wzmocnią, i oczywiście szampony, np. do włosów zniszczonych lub farbowanych. Na Allegro znajdziesz m.in. kosmetyki włoskiej marki Davines, produkowane z użyciem warzyw z ekologicznych plantacji, np. pomidorów i kaparów (odżywki, szampony) i przy wykorzystaniu energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych. Wśród nich są kosmetyki do włosów zniszczonych w wyniku np. farbowania, rozjaśniania, trwałej lub prostowania. Dla marki Davines najważniejsza jest ekologia i dbanie o środowisko naturalne, co w przypadku produktów do pielęgnacji ma szczególne znaczenie, ponieważ nie narażamy się na kontakt ze sztucznymi substancjami. Nie zapominaj także o wizytach u fryzjera, który zetnie rozdwojone końcówki włosów, odświeży kolor lub wyrówna odrost i zadba o formę twojej fryzury. Ważne jest również nawilżanie i odbudowa włosa. Fryzjerzy często proponują klientom takie zabiegi, jak olaplex (do włosów farbowanych), który wiąże mostki siarkowe. Aby poddać się kuracji, nie potrzeba wizyty w salonie – na naszych aukcjach możesz kupić ten preparat i zastosować go w domu. Świetnym pomysłem będzie również zaopatrzenie się w olejek, np. arganowy (zwany eliksirem młodości, zawierający dużą ilość witaminy E, mający silne właściwości regenerujące) lub z orzechów makadamii. Warto zastosować także doustne suplementy zawierające skrzyp.
Modne upięcia i kosmetyki do zniszczonych włosów
Ten dodatek to połączenie dwóch skrajności. Z jednej strony materiał przypomina podkolanówki wyciągnięte z szafy młodszej siostry, która codzienna nosi je do szkolnego mundurka. Jednak krój to coś znacznie bardziej kobiecego i figlarnego, przywodzącego na myśl burleskę. Podkolanówki i zakolanówki z dzianiny od kilku sezonów są niezbędnym i bardzo modnym elementem garderoby podczas chłodnych, jesiennych dni. Jest jednak kilka dość żelaznych zasad dotyczących noszenia dzianinowych pończoch. Pierwsza i zarazem najważniejsza – to dodatki przeznaczone raczej dla pań o szczupłych i długich nogach. Są oczywiście sposoby stylizowania podkolanówek tak, by mogły je nosić również panie o nieco okrąglejszych kształtach, ale należy pamiętać, że jest to akcesorium specyficzne i w bardzo prosty sposób możemy optycznie skrócić sylwetkę. Druga zasada też jest dość oczywista – podkolanówki i nakolanka nosimy wyłącznie wówczas, kiedy sprzyja ku temu okazja. To oczywiste, że nie zakładamy ich do biura. By nosić je w sytuacjach odrobinę bardziej formalnych, trzeba mieć dużo wyczucia i… pewności siebie. Gdy tej zabraknie, to będziemy czuć się źle i niekorzystnie się prezentować. Sportowo i szkolnie Najbardziej charakterystyczne stylizacje z użyciem podkolanówek wywodzą się z ław szkolnych. Jeśli mamy więcej niż kilkanaście lat, mogą wydawać się nieco zbyt infantylne, ale możemy zainspirować się szkolnym mundurem. Szare podkolanówki, plisowana dzianinowa spódnica do kolan, biała koszula i marynarka to najważniejsze elementy stylizacji. Chcąc bardziej podkreślić uczelniany charakter, możemy dodać berecik i teczkę. Natomiast by wyostrzyć look, wybieramy miejski płaszcz, męskie sztyblety, ciemne okulary i torbę shopper. Kobieco, ale nie jest dziecinnie. I bardzo stylowo. Nie kopiujemy dosłownie stylu Britney Spears, bo choć w latach 90. księżniczka pop biła rekordy popularności, a moda z ostatniej dekady jest znów na topie, to mimo wszystko lepiej zachować umiar. Wersję szkolną, ale o charakterze sportowym, polecamy wyłącznie jako stylizację imprezową. Długie i białe nakolanka wykończone sportowym akcentem lub paskami, połączone z dużym, luźnym T-shirtem, sportową kurtką i krótkimi szortami to zestaw inspirowany amerykańskimi cheerliderkami. Bardzo modny, uwielbiany przez młode dziewczyny, które zestawiają go z fullcapami i sportowymi butami. Jeśli mamy ochotę na szaloną imprezę, na której strój nie musi być elegancki, wówczas postawmy na stylizację à la dziewczyna kapitana uczelnianej drużyny. Wersja sportowa, choć znacznie bardziej ugrzeczniona, to podkolanówki w jasnej barwie zestawione z kaloszami. Nasz dodatek widać tylko odrobinę, bo kończy się tuż nad kolanem, ale dodaje smaku całej stylizacji. No i ogrzewa! Nosimy z dresową spódnicą, grubymi rajstopami i sportową kurtką w stylu bomber. Streetowa i bardzo wygodna stylizacja na pochmurne dni. Jak fashionistki na całym świecie Dziewczyny, które lubią wiedzieć, co w modzie piszczy, zdają sobie doskonale sprawę, że zakolanówki lub podkolanówki potrafią dodać smaku każdej stylizacji. Londyn, Moskwa, Nowy Jork czy Paryż – w każdym mieście znajdziemy różne inspiracje, w których główną rolę odgrywają dzianinowe okrycia nogi. Wysokie pończochy wyśmienicie prezentują się w wersji total black look. Wybieramy czarne lub cieliste i matowe rajstopy jako tło dla zakolanówek. Do tego bandażowa spódnica do połowy uda, koszula i sweter, a na to luźne ponczo. Idealne buty? Workery lub baletki. Wszystko oczywiście w czarnej barwie, tak by tonowała wyrazistą stylizację. Dobrym rozwiązaniem jest postawienie na całkowity minimalizm. Prosta, dzianinowa sukienka (biała, czarna, granatowa), podkolanówki, botki za kostkę i oversizowa marynarka w barwie sukienki. Zestaw niezwykle wyrazisty, choć minimalistyczny. To stylizacja, którą możemy wykorzystać na jesienny spacer czy na uczelnię. Jeśli chcemy nieco go urozmaicić, dodajmy długi szal w kratę, męski kapelusz z dużym rondem i skórzane rękawiczki. Blogerki lubią łączyć kolorowe, dzianinowe zakolanka z krótkimi szortami. Jednak, by wyglądać elegancko, wybierają te o nieco szerszym fasonie, często przypominające spódnico-spodnie. Szerokie nogawki, wyższa talia i ciekawe materiały – gruba skóra, dzianina w kratę, sztruks czy zamsz. Ulubione kolory – brązy, szarość, zieleń, czerwone wino. Dokładnie takie, jakie najbardziej lubimy nosić jesienią. Do tego koszule w kraty, sweterki, kamizelki i narzutki. Dużo warstw, faktur i zgaszonych kolorów. To zestawienia bardzo retro, więc warto dodać do nich futrzaną etolę, melonik czy wiązane trzewiki. Romantyczki decydują się na podkolanówki noszone z kobiecymi zwiewnymi sukienkami. Hit? Biała ażurowa sukienka, szare nadkolanka i popielaty lub melanżowy płaszcz z dużym kołnierzem przepasany brązowym, skórzanym paskiem. By dodać stylizacji jeszcze więcej lekkości, możemy włożyć na głowę kwiecisty wianek. Równie dziewczęco możemy zestawić spódnicę w groszki lub drobną łączkę z grubym wełnianym swetrem i oczywiście dzianinowymi podkolanówkami. Niezobowiązujące i ciepłe połączenie idealne na randkę czy jesienny spacer. Dla buntowniczek Czarne, długie pończochy z dzianiny to także domena niegrzecznych dziewczynek. W połączeniu ze skórzaną sukienką i wysokimi platformami stworzymy naprawdę buntowniczą stylizację. Do tego mocna biżuteria – barokowe pierścionki, sporo ilość naszyjników – łańcuchów. Fantastyczna wersja stroju na rockową imprezę lub koncert. Dziewczyny, które wolą buntować się nieco delikatniej i uwielbiają styl hipisek, również mogą do swych stylizacji dodać podkolanówki. Połączyć je z brązowymi oficerkami, kwiecista sukienką i oversizową kamizelką z ekologicznego futra. Natomiast fanki stylu rave mogą zaszaleć z kolorami – zakolanówki w interesującej barwie, do tego rozkloszowana, sztywna spódnica wykonana z lekkiej pianki i krótka kurteczka. Do tego obuwie przypominające dawne buty Spice Girls – na bardzo grubej, kolorowej podeszwie. W takim zestawie każda klubowa impreza będzie udana! Na co dzień Wiele stylizacji, które można stworzyć dzięki ciepłym podkolanówkom, można z powodzeniem włączyć do swoich codziennych zestawów. Grube swetry i przytulne zakolanówki to przyjaciele! Szary golf o mocnym splocie, lambadowa spódnica i szare podkolanówki będą wyglądać razem wyśmienicie, a zwykła stylizacja nabierze charakteru. Na mrozy zakładajmy podkolanówki do prostych dżinsów skinny i kozaków – będą grzać i dodawać pazura. A jeśli jesteśmy wielkimi zmarzluchami, wówczas podkolanówki staną się naszym ratunkiem także w domowych pieleszach. Choć w domu nie musimy się stroić i dbać o każdy detal stylizacji, to mimo wszystko zakolanka z dużą dresową bluzą czy ukochanym, wyciągniętym swetrem będą wyglądać stylowo i modnie. I nie damy się zaskoczyć niezapowiedzianym gościom ani… mrozom!
Podkolanówki z dzianiny – jak je nosić?
W życiu każdego małego gracza przychodzi moment, kiedy sięga po bardziej złożoną i wymagającą grę. Apetyt przecież rośnie w miarę jedzenia i nic dziwnego, że chcemy odkrywać gry, które będą dla nas sporym wyzwaniem. Początkowo pominęłam grę „Godzina duszków” w naszych zakupach. Wydawało mi się, że nie jest dla nas. Co prawda na obecnym etapie dla mojego 4-latka jest zbyt skomplikowana, ale bardzo chętnie w nią gramy. Zawartość pudełka „Godzina duszków” jest zdecydowanie jedną z większych gier pod względem objętości. Pudełko jest naprawdę spore. Jednak rozmach, z jakim ta gra została wykonana, tego wymaga i raczej nie było możliwości, aby tego uniknąć. Zawartość pudełka imponuje, autorom bowiem udało się zmieścić w nim nawet nawiedzony zamek! W środku znajdziecie więc: elementy nawiedzonego zamku (spód pudełka, plansza i jej usztywnienie oraz 8 ścian), 6 magicznych przedmiotów i 8 duchów (w formie metalowych dysków z naklejkami), 16 kart misji, 12 płytek duchów, maska Strasia, różdżka z magnesem, cyfrowy licznik oraz instrukcja. Istota gry Gracze wspólnie starają się pomóc małemu duszkowi Strasiowi w zdaniu egzaminu, który stanowi przepustkę do elitarnej grupy Nawiedzaczy. W tym celu każdy z graczy na pewien czas wcieli się w duszka Strasia i z zamkniętymi oczami będzie badał nawiedzony zamek przy użyciu magnetycznej różdżki. Jeśli graczom uda się wykonać zadania ze wszystkich kart misji, wygrają grę, a mały duszek Strasiu zostanie jednym z doświadczonych Nawiedzaczy. Przygotowanie gry Zaczynamy od złożenia nawiedzonego zamku zgodnie ze wskazówkami krok po kroku zawartymi w instrukcji. Następnie umieszczamy naklejki na metalowych dyskach. Karty misji tasujemy i losujemy 6 kart, które będą potrzebne do rozgrywki. Umieszczamy 10 płytek duchów przy bokach planszy. Pozostałe elementy gry (maskę, różdżkę i licznik) kładziemy obok nawiedzonego zamku. Gracze siadają po bokach nawiedzonego zamku. Rozpoczyna najstarszy gracz. On pierwszy wcieli się w rolę Strasia, nakłada więc maskę, ale jeszcze nie zasłania oczu. Chwyta różdżkę i umieszcza ją na kolorowym polu startowym. W tym momencie pierwszy gracz zasłania oczy. Zaczynamy! Przebieg gry Jeden z pozostałych graczy odkrywa pierwszą kartę ze stosu kart misji. Na karcie będą widoczne 2 magiczne przedmioty, które gracz z zasłoniętymi oczami musi odnaleźć. Zadaniem pozostałych graczy jest udzielanie wskazówek graczowi poruszającemu się różdżką z maską na twarzy. Różdżka musi stale przylegać do planszy. Ściany zamku to przeszkody i należy je omijać. Różdżkę należy trzymać jak najbardziej pionowo. Podczas zbierania magicznych przedmiotów trzeba uważać na duchy. Kiedy duch przyczepi się do różdżki, gracz musi odprowadzić go na pole startowe i tam kończy się jego ruch. Wygrana jest możliwa tylko przy udanej współpracy wszystkich graczy. Jeśli uda im się wspólnie wykonać wszystkie misje w wyznaczonym czasie, wygrywają. Jeśli zaś przekroczą limit czasu lub przyciągną do różdżki zbyt wiele duchów przegrywają. Instrukcja gry zawiera specjalną tabelę z wytycznymi aż do 5 wariantów gry w zależności od poziomu trudności dostosowanego do umiejętności i wieku graczy. Wrażenia „Godzina duszków” to świetna gra kooperacyjna. Uczy umiejętności współpracy, wypracowania kompromisu i opanowania. Początkowo dzieci mogą się kłócić, mylić ze wskazówkami czy po prostu denerwować ze względu na zakryte oczy i presję związaną z myślą o wygranej. Z czasem jednak dzieci potrafią wypracować kompromis, aby osiągnąć wspólny cel. Tego typu gry, w których nie ma jednego zwycięzcy, to swoista szkoła życia. Gracz z zasłoniętymi oczami musi zaufać pozostałym graczom i zdać się na ich wskazówki, a oni mają w czytelny i prosty sposób kierować go tak, aby w jak najszybszym czasie zdobył magiczne przedmioty. Ta gra to wyzwanie dla małych graczy. Wyzwanie, które wiele ich nauczy. W rozgrywce można się wręcz zatracić. Skupienie i zaangażowanie graczy są bardzo wysokie. Emocje sięgają zenitu, a zakończenia rozgrywki do końca nie możemy być pewni. Ciekawa propozycja zarówno dla dzieci, nastolatków, jak i dorosłych.
„Godzina duszków” – recenzja gry
Marzysz o doskonałym rozciągnięciu barków i pleców, które pozwoli ci na wykonanie wymarzonych figur gimnastycznych? A może twoim celem jest pięknie wymodelowane całe ciało? Z pomocą przychodzą taśmy do rozciągania, które są doskonałym elementem wspierającym rozwój wielu partii mięśni. Taśmy są nie tylko proste, łatwo dostępne i niedrogie, ale również bardzo lekkie, dzięki czemu bez problemu zabierzesz je ze sobą na trening lub wykorzystasz w domu. Dzięki nim zapomnisz o żmudnych ćwiczeniach na siłowni, gdyż ciekawy, wzmacniający trening będziesz mogła wykonać dosłownie wszędzie! Sprawdź, jakie ćwiczenia można wykonać, korzystając z taśm do rozciągania. Ćwiczenia na ramiona Czy potrafisz złączyć dłonie z tyłu, na plecach? Nie? W takim razie taśma przyjdzie ci z pomocą! Jeśli nie jesteś jeszcze w stanie dosięgnąć jedną dłonią do drugiej, złap obiema rękami fragment taśmy, zachowując między nimi kilkucentymetrowy odstęp. Z czasem stopniowo zmniejszaj odległość, aż do momentu, kiedy dłonie się zetkną. Inne ćwiczenie: złap taśmę obiema rękami rozmieszczonymi w pewnym dostępnie, a następnie przenoś wyprostowane w łokciach ręce za siebie i do przodu. Pamiętaj o zachowaniu odpowiedniego napięcia zarówno mięśni, jak i taśmy! Jeśli czujesz zbyt duży, bolesny opór, rozstaw dłonie na taśmie nieco szerzej i powtórz ćwiczenie. Ćwiczenia na nogi Podobnie jak w przypadku ramion – jeżeli twoje nogi nie są jeszcze na tyle rozciągnięte, abyś mogła swobodnie dotknąć dłońmi stóp w siadzie prostym, możesz ponownie wykorzystać taśmę. Owiń ją wokół stóp, a oba końce trzymaj w dłoniach. Zadbaj o to, by była napięta i wykonaj kilka pochyleń. Stopniowo zmniejszaj odległość między dłońmi a stopami aż do momentu, gdy się zetkną. Za pomocą taśmy możesz też wykonać wiele ćwiczeń siłowych. Stań w lekkim rozkroku i zawiąż ją w pętlę na nogach w okolicach stawku skokowego. Następnie oprzyj dłonie na krześle i wykonuj ruchy odwodzące, na przemian lewą i prawą nogą. Możesz też wypróbować takie ćwiczenie: połóż się na macie gimnastycznej, skieruj biodra oraz stopy do przodu i zawiąż taśmę na wysokości kolan. Następnie wykonuj zewnętrzną nogą odwodzenie do góry, starając się pokonać opór. Ćwiczenia na brzuch Ćwiczenia z taśmą mogą pomóc także w osiągnięciu wymarzonego, płaskiego brzucha! Połóż się na plecach i ugnij nogi w kolanach. Następnie owiń taśmę wokół stóp, a dłońmi chwyć jej końce. W tej pozycji wykonuj oderwania pleców od podłoża, spinając brzuch. Podczas podnoszenia tułowia pociągaj dłońmi za końce szarfy tak, aby była napięta. Z pomocą szarf możesz też wykonywać skręty tułowia. W tym celu usiądź na macie z prostymi plecami i ugiętymi kolanami. Stopy oprzyj na podłożu i owiń wokół nich taśmę, a następnie odchyl się lekko do tyłu tak, by pozostawała napięta. W tej pozycji wykonuj skręty tułowia, pamiętając o równomiernym i spokojnym oddychaniu. Ćwiczenia na plecy Ćwiczenia z taśmami to także doskonały sposób na wzmocnienie pleców! Połóż się na brzuchu i ugnij nogi w kolanach. Obwiąż taśmę wokół stóp, a jej końce chwyć obiema dłońmi nad głową. Następnie unoś grzbiet i ramiona jednocześnie do góry, a dłonie wyciągaj w przód. To ćwiczenie pomoże znacznie wzmocnić i uelastycznić mięśnie kręgosłupa. Leżąc ponownie na brzuchu, chwyć taśmę obiema dłońmi i rozciągnij ją na szerokość ramion. Następnie unoś tułów na kilka centymetrów i, nie odrywając nóg od podłogi, przekładaj ręce przed siebie i za głowę. Pamiętaj, że muszą być one proste w łokciach, a mięśnie pleców powinny pozostawać stale napięte. Pamiętaj, że przed każdym treningiem należy wykonać odpowiednią rozgrzewkę – inaczej możesz nabawić się poważnej kontuzji! Rozciąganie z użyciem taśm zawsze powinno być płynne i równomierne – należy unikać gwałtownych, agresywnych ruchów i nigdy nie przekraczać granicy bólu. Zadbaj też o to, aby ćwiczyć w wygodnym stroju gimnastycznym, który nie będzie krępował ruchów.
Taśmy do rozciągania – pomysły na ćwiczenia
Po jakie kosmetyki sięgnąć przy skórze z rozstępami? Jakie kroki w pielęgnacji wygładzą popękaną skórę? Zobacz, czy w twojej łazience znajdują się przydatne produkty na rozstępy. Kremy dla skóry z rozstępami – co dają i jakie wybrać? Rozstępy pojawiają się na naszym ciele w wyniku szybkiej utraty masy ciała albo jej nabywania. Elastyczność skóry nie jest wystarczająca, w wyniku czego powstają nierówności na jej powierzchni. Pierwszym krokiem w walce o gładką i jednolitą skórę są kremy na rozstępy. Za ponad 40 zł znajdziemy np. No-Scar Krem z masy perłowej przeciw bliznom i rozstępom. Producent obiecuje zmiękczenie blizn i przyspieszenie regeneracji skóry. W pielęgnacji warto także działać z myślą o przyszłości. Jeżeli przewidujemy, że nasze ciało będzie poddane wahaniom wagi, nie zapominajmy o kosmetycznej profilaktyce. Dobrze nawilżona i uelastyczniona skóra zyska większą odporność na powstawanie pęknięć. W budżecie do 50 zł dostaniemy np. Pharmaceris M Foliacti Krem zapobiegający rozstępom. Serum na rozstępy – jak go stosować? Jeżeli potrzebujemy silniejszego działania, sięgnijmy po serum na rozstępy. Wybierajmy produkty bogate w: kolagen, masę perłową, wyciąg ze śluzu ślimaka czy mocznik. W cenie do 50 zł znajdziemy np. Pharmacy Reduce Serum 2 in 1 czy Ziaja Multimodeling Reduktor pierwszych różowych rozstępów i rozstępów trwałych. Do walki z rozstępami warto włączyć serum do codziennej pielęgnacji. Możemy stosować je samodzielnie lub uzupełniać kremami. Maska na rozstępy – jaką wybrać? Rozjaśniające i uelastyczniające rezultaty uzyskamy przy pomocy masek do ciała na rozstępy. Szukajmy masek algowych. Na naszą korzyść zadziałają także maski lecznicze, np. Bio Galen Maska Siarczkowa (200 g) za około 20 zł. Rytuał pielęgnacji może być przyjemnym doznaniem. O efekt zmysłowy zadba np. BingoSpa Czekoladowa maska do ciała z olejkiem migdałowym za około 40 zł. Olejek na rozstępy – czy warto? Kondycję naszej skóry poprawimy dzięki systematycznym masażom olejkami. Ich zadaniem jest rozjaśnienie kolorytu i wzmocnienie napięcia naskórka. Sprzyjają także nawilżeniu i wygładzeniu. Kultowym olejkiem, który wybiera wiele kobiet w walce z rozstępami, jest Bio-Oil (125 ml dostaniemy od 30 zł). Za około 50 zł znajdziemy także Mustela Maternite Olejek Przeciw Rozstępom (105 ml). Wielbicielki ekologicznych kosmetyków powinny sięgnąć po naturalne oleje, np. arganowy, makadamia, migdałowy. Jakie peelingi zadziałają na rozstępy? W rozjaśnianiu i spłycaniu rozstępów niezastąpione są scruby do ciała. Będą sprzyjały nam peelingi kawowe, cukrowe czy owocowe. Możemy wybrać także silnie działające peelingi solne, np. TianDe Peeling Solny do ciała na cellulit i rozstępy za około 50 zł. Dzięki zabiegowi złuszczenia naskórka przy pomocy peelingu uzyskamy wygładzenie i zwiększymy absorpcję kolejnych kosmetyków. Serie dla mam na rozstępy – na co zwracać uwagę? Ciało kobiety w dużej mierze jest podatne na powstawanie rozstępów w okresie ciąży. Spotkamy się tu z opiniami, że o rozstępach decydują geny. Nie zapominajmy, że dużo zależy od pielęgnacji. Nawilżanie i dbanie o ciało z pewnością złagodzi powstanie dużych blizn. Na rynku w przedziale cenowym do 50 zł znajdziemy szereg serii na rozstępy dla mam, np. Oillan Mama, Bielenda Sexy Mama czy Perfecta Mama. Dużą popularnością cieszy się także linia Palmer’s. Jest też bogata oferta specjalnych kosmetyków, w tym maseł do ciała przeciw rozstępom, np. Hipp Mama Body Butter za około 40 zł. Przed użyciem należy sprawdzić, od którego miesiąca ciąży można aplikować wybrany preparat, warto też skonsultować się z lekarzem. Po okresie ciąży kosmetyki z tych linii będą działały regenerująco.
Kosmetyki na rozstępy do 50 zł – jakie wybrać?
Urządzenia nazywane drukarkami 3D, przeznaczone na rynek konsumencki, są coraz tańsze i łatwiej dostępne. W Polsce działa już kilka firm wytwarzających produkty z tej kategorii. Ceny też spadły już do akceptowalnego poziomu nawet dla osób prywatnych. Tematem druku przestrzennego powinny zainteresować się osoby zajmujące się modelarstwem. Drukarka 3D pozwala zamienić cyfrowy projekt w fizyczny obiekt wykonany najczęściej z tworzywa sztucznego. Na początku ten typ drukowania wykorzystywany był głównie przez inżynierów i projektantów do wykonywania prototypów. W ostatnich latach zmniejszyły się jednak koszty produkcji drukarek przestrzennych i trafiają one coraz częściej do klientów indywidualnych. Historia drukarek 3D Historia drukarek 3D sięga lat 80-tych XX wieku. W 1984 roku Charles Hull opatentował proces drukowania przestrzennego metodą stereolitografii i założył 3D Systems. Firma Hulla zajmowała się komercyjną dystrybucją pierwszych drukarek 3D. Były to duże i kosztowne urządzenia, na które mogły pozwolić tylko największe i najbogatsze przedsiębiorstwa. Ponad 20 lat trzeba było czekać, by w 2006 roku powstały plany dystrybucji drukarek 3D dla użytkowników domowych. Zajął się tym Adrian Bowyer, a stworzony przez niego RepRap rozwija się do dziś. Projekt Bowyera stał się inspiracją dla wielu przedsiębiorców, także z Polski. Drukowanie przestrzenne W przypadku drukarek 3D sam proces drukowania trwa bardzo długo, ale w przeciwieństwie do ręcznego wykonywania modelu nie wymaga praktycznie żadnej aktywności ze strony użytkownika. W zależności od skomplikowania projektu, drukowanie przestrzenne może trwać od kilkudziesięciu minut do nawet kilkunastu godzin. W przypadku drukarek 3D przeznaczonych na rynek konsumencki modelarze mogą skorzystać z wielu różnych materiałów. Zaliczają się do nich tworzywa sztuczne (np. PLA, ABS i PVA), nylon, Laywood (kompozyt plastiku i drewna) oraz Laybrick (kompozyt plastiku i gipsu). Dlaczego warto kupić drukarkę 3D? Osoby zajmujące się hobbystycznie lub zawodowo modelarstwem zdecydowanie powinny zastanowić się nad zakupem drukarki 3D. Możliwość projektowania modeli na komputerze i ich późniejszego wyprodukowania w domowych warunkach pozwoli oszczędzić mnóstwo czasu.Na takiej drukarce można wytwarzać nie tylko własne modele autorskiego projektu, ale też darmowe i płatne projekty znalezione w sieci. Odpowiednie oprogramowanie i pewna doza umiejętności z zakresu projektowania przestrzennego z użyciem komputera pozwolą też na modyfikację gotowych projektów. Zastosowania drukowania przestrzennego w modelarstwie Bardzo istotną funkcją jest możliwość wykonywania na drukarce 3D zapasowych części. Osoby składające modele z dużej ilości małych elementów mogą mieć problem związany ze zniszczeniem się lub zgubieniem kawałka plastiku. Odtworzenie niestandardowego elementu może być niewykonalne klasycznymi metodami. Jeśli producent modelu nie oferuje części zamiennych lub są one trudno dostępne, drukarka 3D jest idealnym rozwiązaniem takiego problemu. Przy produktach popularnych firm można poszukać plików z pożądanym elementem w sieci. Nawet jeśli nie udostępnia ich producent, to w internecie można znaleźć kontakt do innych pasjonatów modelarstwa. W przypadku mniej popularnych można wykonać projekt zapasowego elementu samodzielnie. Wymagana jest oczywiście znajomość jednego z programów do projektowania, ale czas poświęcony na naukę obsługi oprogramowania do tworzenia projektów może zaprocentować w przyszłości. Nie tylko drukarki, ale też skanery 3D Niektóre modele drukarek 3D posiadają też funkcję skanera. Potrafią one wygenerować cyfrowy model przestrzenny trójwymiarowego obiektu po umieszczeniu go w środku drukarki. Dla użytkownika generowany jest plik, który następnie można zamienić na kopię skanowanego przedmiotu wykonaną z tworzywa sztucznego.W Polsce można znaleźć wiele firm, które zajmują się produkcją i dystrybucją drukarek 3D. Jednym z kanałów sprzedaży urządzeń oraz części zamiennych z tego segmentu jest serwis aukcyjny Allegro. Drukarkom przestrzennym poświęcona została osobna kategoria, gdzie wszyscy zainteresowani mogą znaleźć zupełnie nowe oraz tańsze urządzenia z rynku wtórnego.
Drukarka 3D – zastosowania w modelarstwie
Opalarki elektryczne to coraz bardziej rozpoznawalne i popularne narzędzia. Pomagają w pracy w niemal każdym warsztacie – czy to do zastosowań profesjonalnych, czy też amatorom. Opalarkami można spawać plastik, kleić folię, obkurczać opaski termokurczliwe do izolowania przewodów elektrycznych, lutować rury miedziane oraz wykonywać wiele innych czynności, które wymagają podgrzania obrabianego materiału. Krótka charakterystyka Steinel to marka specjalizując się w produkcji opalarek oraz innych urządzeń grzejnych typu pistolety do klejenia na gorąco, spawarki do plastików itp. Okazuje się, że większość opalarek dostępnych na rynku, takich rozpoznawalnych marek, jak choćby Makita, Metabo czy Bosch może pochodzić w całości lub ich komponenty mogą mieć swoje źródło w fabrykach Steinel. Ten fakt świadczy o jakości i zaufaniu do marki. Urządzenia grzejne są szczególnie narażone na uszkodzenie wywołane wysoką temperaturą, z którą to ich rola związana jest nieodłącznie. W wysokiej temperaturze wiele materiałów zmienia swoje własności. Grzałki robią się bardziej kruche i podatne na wstrząsy, tworzywa sztuczne odkształcają się. Elektronika również źle znosi wysoką temperaturę. Opalarki należą zatem do tej wąskiej grupy urządzeń, które wymagają specjalistycznego podejścia do jakości i wytrzymałości. Steinel HL1920E to wysokiej mocy standardowa opalarka przystosowana do tych trudnych warunków. Funkcje Steinel HL1920 posiada trzystopniową regulację wydatku powietrza, objawiającą się zmienną prędkością wydmuchu, a zarazem intensywności grzania. Regulacji tej dokonuje się przełącznikiem umieszczonym na rękojeści. Opalarka posiada również funkcję nastawiania temperatury powietrza. Służy ku temu pokrętło wyskalowane w dziewięciu poziomach. Nastawianie temperatury ma jednak ciągłą charakterystykę, czyli temperatura zmienia się płynnie. Trudno tutaj określać temperaturę powietrza, jaka osiągana jest na konkretnym stopniu, bo trzeba sobie jasno powiedzieć, że w tym układzie regulacyjnym nie ma czegoś takiego jak sprzężenie zwrotne. Pokrętłem tym ustawia się tak naprawdę moc grzejną grzałki. Temperatura wynikowa zależy od czynników zewnętrznych (temperatura otoczenia) oraz prędkości nadmuchu (w końcu nadmuch wychładza grzałkę). W opalarce przewidziano stopki do odłożenia w czasie wychładzania urządzenia. Stopki te umożliwiają odłożenie opalarki w pozycji pionowej. Opalarkę wyposażono w zaczep i dzięki temu można ją zabezpieczyć przed upadkiem. Użyte materiały Opalarka Steinel HL1920E ma bardzo atrakcyjny wygląd oraz zapewnia wysoką ergonomię pracy. Wszystko to za sprawą dobrej kompozycji materiałów wykorzystanych do wytworzenia obudowy opalarki. Jest ona zrobiona z tworzywa sztucznego, dzięki czemu powierzchnia chwytowa jest odizolowana od elementów grzejnych. Rękojeść oraz obszary obudowy przewidziane do bezpośredniego kontaktu z dłońmi użytkownika są wykonane z mieszanki tworzyw sztucznych, która jest bardziej miękka w dotyku i zwiększa komfort pracy. Parametry Opalarka Steinel HL1920E dysponuje elementem grzejnym o mocy aż 2000W. Sprawia to, że możliwe jest osiągnięcie za pomocą tej opalarki temperatury powietrza aż do 600˚C. Na najwyższym stopniu nadmuchu powietrza opalarka posiada wydatek o wartości do 500 l/min. Niska waga urządzenia (840g) sprawia, że praca nim nie jest uciążliwa, a wręcz przeciwnie – jest wygodna. Rozwiązania techniczne HL1920E, tak jak wszystkie inne opalarki marki Steinel, są kompatybilne z bogatą ofertą dysz funkcyjnych, które przystosowane są np. do spawania, lutowania rur i wielu innych zastosowań. Dysza główna opalarki posiada łopatki ukierunkowujące, a raczej wprawiające w rotację strumień powietrza, tak aby struktura strumienia była równomierna (o równomiernym rozkładzie temperatury). Opalarkę wyposażono w funkcję nadmuchu zimnego powietrza. Funkcja ta jest wymagana do odpowiedniego schłodzenia opalarki po pracy. Bez tego zakumulowane na elemencie grzejnym ciepło może doprowadzić do uszkodzenia grzałki i całej opalarki. Bezpiecznik termiczny ponadto zabezpiecza urządzenie przed przegrzaniem, wyłączając element grzejny przy zarejestrowaniu zbyt wysokiej, niebezpiecznej temperatury. Wyposażenie Opalarka Steinel HL1920E dostarczana jest w kartonie. Wszelkie dodatkowe dysze są dostępne jako wyposażenie opcjonalne i nie są na wyposażeniu standardowym maszyny. Podsumowanie Opalarka HL1920E to mocna i efektywna maszyna marki premium wśród opalarek. Ma zgrabną, ergonomiczną konstrukcję i prezentuje wysoką jakość wykonania. Nie jest to oszałamiająco drogie urządzenie, a stosunek ceny do jakości zdecydowanie określić można na plus dla jakości.
Steinel HL1920E - test opalarki elektrycznej
Niepozorna gra towarzyska, zwana u nas też kometką, to tak naprawdę wymagająca dyscyplina sportu. Co daje osobom, które zdecydują się ją uprawiać? Badminton, dyscyplina olimpijska, w której oficjalne mecze rozgrywane są w hali, bywa często nazywany najszybszą grą rakietową, ponieważ odbijanie lotki wymaga nie lada refleksu, precyzji i dynamiki ruchów. A więc też bardzo dobrej kondycji i wytrzymałości. Odbijanie lotki w grze jeden na jeden lub w grze deblowej, czyli para graczy na parę, daje wiele korzyści: Wzmacnia i kształtuje mięśnie całego ciała Trudno wskazać grupę mięśni, która podczas gry w badmintona nie pracuje. Bieganie z rakietką kształtuje nogi i pośladki, odbijanie lotki to ciągła praca ramion i barków, i to nie tylko ręki, w której trzymamy rakietkę, druga też jest w ciągłym ruchu, ponieważ gra wymaga stałej i energicznej zmiany pozycji ciała. Zwroty i podskoki uruchamiają pracę mięśni grzbietu i brzucha. Podczas gry angażujemy mięśnie globalne, które odpowiadają za poruszanie się ciała, ale też mięśnie stabilizujące sylwetkę. Podbiegi i wyhamowania ruchu bez upadku, to właśnie ciężka praca mięśni głębokich. Dzięki temu poprawia się nasze czucie kinestetyczne, czyli kształtujemy umiejętność odbierania ułożenia ciała w przestrzeni. Pozwala spalić sporo kalorii Badminton to naprawdę intensywny sport. Podczas godzinnego meczu, w zależności od intensywności gry, można spalić od ok. 350 do 500 kcal. Oczywiście jest to wynik indywidualny, bo pod uwagę należy wziąć również wzrost i wagę graczy. Jeśli chcemy sprawdzić, ile dokładnie spalamy kalorii podczas meczu badmintona, możemy użyć pulsometru ze wskaźnikiem spalanych kalorii. Poprawia refleks i koordynację Podczas meczu niezwykle ważna jest szybkość reakcji. W porównaniu z tenisem, w którym gracz ma choć chwilę na ustawienie odbicia, tu reakcja na zagranie przeciwnika musi być zdecydowana i dynamiczna. To świetnie wyrabia refleks, który może potem przydać się w życiu codziennym, choćby podczas prowadzenia auta w razie zagrożenia na drodze. Coraz lepsza koordynacja pozwala na skrócenie czasu reakcji, a to przekłada się od razu na dynamikę gry. Zwiększa wydolność krążeniowo-oddechową Ten sport, jak niewiele innych, szybko poprawi kondycję. Mówi się, że gracz rekreacyjny podczas niewymagającego meczu potrafi przebiec około 2 kilometrów. Zawodowcy nawet 10 razy więcej. I co niebywałe, nie czujemy tego na boisku! Jeśli chcesz się przekonać, jaką odległość pokonujesz, użyj aplikacji na smartfony monitorującej ruch lub krokomierza. Ciągły ruch, konieczny w badmintonie, może naprawdę szybko wpłynąć pozytywnie na kondycję układu krążeniowego i pojemność płuc. W pakiecie dostajemy więc możliwość wejścia na czwarte piętro bez zadyszki! Pozwala się odstresować Nasze zaangażowanie w grę, śledzenie ruchu lotki i spędzanie czasu w miłym towarzystwie daje jeszcze jedną, bardzo ważną korzyść – oderwanie od codziennych spraw i odstresowanie. Rekreacyjne uprawianie sportu również temu ma służyć. Gry takie jak badminton angażują bez reszty nie tylko nasze mięśnie i stawy, ale też uwagę, dając tym samym sposobność przeniesienia zainteresowania na coś totalnie innego niż praca i sprawy domowe. Powinniśmy dbać o ten element higieny psychicznej, by się rozluźnić i móc później ze świeżą głową zmierzyć z obowiązkami. W dodatku, aby rozpocząć przygodę z badmintonem, potrzeba niewiele – trochę miejsca i rekreacyjny zestaw do gry wystarczy. Jeżeli jednak chcemy naprawdę poczuć moc badmintona, warto znaleźć dostęp do hali, by wyeliminować wpływ aury. Do rozegrania meczu potrzebujemy boiska o wymiarach 13,4 m x 6,1 m, przedzielonego siatką o szerokości 76 cm, zawieszoną na wysokości 1,524 metra. Gra toczy się w setach liczonych do 21 punktów lub 2 punktów przewagi. Dwa wygrane sety to wygrany mecz.
Co daje gra w badmintona?
Jeżeli zależy ci na długotrwałym korzystaniu ze swojego ulubionego obuwia, musisz zwrócić szczególną uwagę na jego pielęgnację. Każdy rodzaj materiału, z którego wykonane jest obuwie wymaga zupełnie innego rodzaju impregnacji. Zanim jednak przystąpisz do impregnacji obuwia, musisz pamiętać o odpowiednim oczyszczeniu powierzchni buta ze wszelkich zabrudzeń. Zabrudzenia, znajdujące się na materiale bardzo często powodują niewłaściwe wchłanianie się środka impregnacyjnego. Jeśli więc chcesz w pełni cieszyć się ulubionymi butami przez długie lata, pamiętaj także o jego regularnej pielęgnacji. Nie musisz już wymieniać ich po każdym sezonie. Wystarczy, że o nie zadbasz. Pomogą ci w tym odpowiednie preparaty oraz akcesoria. Krok pierwszy – czyszczenie Wszelki brud w postaci błota, osadów solnych czy tłuszczów najpierw należy dokładnie usnąć. W większości przypadków obuwie wystarczy przemyć wilgotną szmatką lub przetrzeć szczotką. Dzięki temu prostemu zabiegowi pozbędziesz się wszelkiego rodzaju zabrudzeń zewnętrznych, które powstały w czasie użytkowania obuwia. Jeżeli zabrudzenia pozostają i są trudne do usunięcia, spokojnie możesz skorzystać ze specjalnych preparatów do czyszczenia obuwia. Ułatwiają one pozbycie się wszelkiego rodzaju zabrudzeń z każdego rodzaju materiału. Pamiętaj, że preparat do czyszczenia należy dobierać odpowiednio do materiału, z którego zostały wykonane buty. Oczywiście na rynku dostępne są również preparaty uniwersalne przeznaczone jednocześnie do różnych materiałów, jednak jeśli chcesz zadbać o swoje obuwie w sposób kompleksowy, lepiej będzie zakupić preparat przeznaczony tylko i wyłącznie do jednego typu materiału. Tradycyjnie wypastowane Najbardziej klasycznym sposobem impregnacji obuwia jest jego wypastowanie. Jest skuteczne w przypadku skór naturalnych, gładkich oraz materiałów skóropodobnych. Pasta zapewnia odpowiednie nawilżenie materiału oraz jednocześnie zabezpiecza jego powierzchnię przed wilgocią i zniszczeniem wskutek oddziaływania złych warunków atmosferycznych. Pastę należy nałożyć po wstępnym oczyszczeniu obuwia, aby brud nie utrudniał odpowiedniego wchłaniania się pasty w materiał. Po nałożeniu pasty należy chwilę odczekać, by po tym przystąpić do polerowania obuwia. Pasta poza właściwościami ochronnymi, gwarantuje również wartości estetyczne. Obuwie po wypastowaniu będzie wyglądało jak nowe. Pamiętaj, aby odpowiednio dobrać kolor pasty do koloru butów. Zaimpregnuj i bądź spokojny Impregnować można wiele materiałów oraz przedmiotów. Jednym z nich jest obuwie, a impregnacja jest szczególnie ważna, ponieważ zapewnia pełen komfort użytkowania i spokój o stan butów. Wybierając odpowiedni impregnat do obuwia, musimy kierować się przede wszystkim jego przeznaczeniem. Każdy materiał, z którego wykonywane jest obuwie wymaga innego rodzaju impregnacji. Rynek oferuje szeroką gamę preparatów: od prostych, ale skutecznych tłuszczów do impregnacji skóry po specjalne preparaty impregnacyjne w aerozolu. Każdy jest inny, ale ich głównym zadaniem jest zabezpieczenie obuwia przed niekorzystnym wpływem i oddziaływaniem środowiska. Odpowiednio przeprowadzona impregnacja znacząco wydłuża okres użytkowania obuwia. Pamiętaj, żeby po wykonaniu impregnacji dać butom odpocząć przez co najmniej kilka godzin. Zapewni to prawidłowe wchłonięcie się preparatu, tym samym dokładnie zabezpieczy obuwie. Już nie zamokną Jak chronić nasze obuwie przed niekorzystnymi skutkami zamoknięcia? Zwykłe preparaty w takiej sytuacji zwyczajnie nie dają sobie rady, gdyż przeznaczone są do ochrony przed zabrudzeniami oraz ewentualnie drobnym zamoknięciem. Czy możemy zatem coś zrobić, kiedy na zewnątrz leje, a trzeba w jakiś sposób dostać się do pracy lub szkoły? Rozwiązaniem tego problemu są preparaty hydrofobowe, które zabezpieczają obuwie przed przemoknięciem. Na każdej obuwniczej powierzchni tworzą swoistą powłokę, która nie przepuszcza wody. Dzięki zastosowaniu takiego preparatu, nie będziemy musieli się martwić o przemoczone buty lub o ciepłe miejsce, w którym po długim spacerze w deszczu będziemy mogli je wysuszyć. Dwukrotna aplikacja preparatu na materiał zapewni nam ochronę nawet do 3 miesięcy. Czynność należy powtórzyć, kiedy zauważymy, że obuwie delikatnie zaczyna chłonąć wodę. Jest to niezbędne, gdyż otoczka hydrofobowa zużywa się w skutek niekorzystnych warunków atmosferycznych. Jednak jeśli mamy już dość mokrych butów, preparat hydrofobowy będzie idealnym rozwiązaniem tego problemu.
Skuteczne i tanie preparaty do czyszczenia i impregnacji obuwia
Zdrowie i dobre samopoczucie zapewnia prawidłowa praca poszczególnych narządów wewnętrznych. W tym celu najczęściej stosujemy popularne diety oczyszczające, które usprawniają działanie wątroby, nerek czy żołądka. Nierzadko zapominamy o jelicie cienkim. Które produkty warto włączyć do jadłospisu, aby oczyścić ten organ z niebezpiecznych toksyn? Jak dbać o jelito cienkie? Jelito cienkie składa się z dwunastnicy, jelita czczego i krętego. To najdłuższy organ układu pokarmowego. Jego podstawowa funkcja polega na wchłanianiu substancji odżywczych z pokarmów. O tym, czy pełni tę rolę prawidłowo, decyduje to, jak się odżywiamy i czy prowadzimy aktywny tryb życia. Najlepiej pić około 2 litry wody każdego dnia, jeść pokarmy bogate w błonnik, który zapobiega zaparciom, a także wprowadzić do harmonogramu dnia umiarkowane ćwiczenia, zwłaszcza na świeżym powietrzu. Produkty dobre dla kondycji jelita cienkiego Aby oczyścić jelito cienkie ze szkodliwych substancji, należy włączyć do jadłospisu produkty o właściwościach detoksykujących i bakteriobójczych. Sprawdzą się też te o działaniu przeciwzapalnym, które są bogate w cenne składniki odżywcze. Które wybrać? Jednym z produktów, który powinien znaleźć się w diecie oczyszczającej jelito cienkie, jest olej lniany. To tłuszcz bogaty w nienasycone kwasy tłuszczowe omega-3. Ze względu na działanie przeciwzapalne mają one bardzo duże znaczenie i wpływ na prawidłowe funkcjonowanie układu pokarmowego. Co ważne, minimalizują ryzyko zachorowania na chorobę nowotworową. Olej lniany (pół litra tłuszczu tłoczonego na zimno na Allegro kosztuje od 17 zł) powinny przyjmować również osoby, które cierpią z powodu choroby wrzodowej dwunastnicy. Regeneruje on bowiem błony śluzowe przewodu pokarmowego na całej jego długości. Jest też pomocny w przypadku stanów zapalnych w jelitach o charakterze przewlekłym. box:offerCarousel W celu detoksykacji jelita cienkiego powinniśmy pić również zieloną herbatę (tę z dodatkiem opuncji i chabrów kupimy na Allegro już od 3,50 zł za 50 g). O pozytywnym wpływie tego napoju na cały organizm zapewne słyszeliśmy nie raz. Zielona herbata nie tylko sprzyja utracie zbędnych kilogramów, ale również wykazuje działanie antynowotworowe. Obecne w niej antyoksydanty eliminują wolne rodniki, które są odpowiedzialne za powstawanie raka. Zielona herbata jest bogata w witaminy (m.in. A, C i E) i składniki mineralne. Dostarcza żelaza, wapnia i cynku. Napar ten działa oczyszczająco – usuwa nagromadzone w tkankach toksyny. Co więcej, podnosi aktywność enzymów, które biorą udział w procesach trawiennych. box:offerCarousel Kolejnym sposobem na oczyszczenie jelita cienkiego jest przyjmowanie czosnku. Najlepiej wybrać świeży, surowy, który jest najzdrowszy. Ma on działanie detoksykujące oraz usprawnia funkcjonowanie jelit. Dzięki niemu nie będziemy borykać się z uciążliwymi wzdęciami. Pozbędziemy się także pasożytów z układu pokarmowego, ponieważ przyprawa ta wykazuje silne działanie bakteriobójcze. Zaleca się jeść surowy czosnek zwyczajny w godzinach wieczornych, najlepiej przed snem. Wystarczy jeden ząbek dziennie. Nie popijamy go żadnym płynem. Kuracja oczyszczająca z wykorzystaniem czosnku powinna trwać dwa tygodnie.
Produkty spożywcze, które pomagają oczyścić jelito cienkie
Romanse to idealne książki na wakacje – czyta się je szybko, są wciągające i pozwalają na moment przenieść się do świata pełnego miłości, czasem wręcz bajkowej. Historie rozgrywające się w wakacyjnych, pełnych słońca miejscach mogą sprawić, że poczujemy się, jakbyśmy to my były bohaterkami gorącego, wakacyjnego romansu. Czy można mieć wszystko? „Gwiazda z nieba i jeszcze więcej” autorstwa Sarah Dessen to opowieść o wakacyjnym romansie, ale również o spełnianiu marzeń i o magii wielkiego świata. Emaline skończyła właśnie liceum i tym samym skończyła swój związek z Lukiem, z którym była trzy lata. W nadmorskim miasteczku spotyka Theo, przystojnego nowojorczyka, studenta szkoły filmowej, który roztacza przed nią wizję wielkiego świata. Co wyniknie z ich znajomości? Ogniste zderzenie dwóch światów Co wyniknie z połączenia temperamentnej Kalifornijki i niezwykle przystojnego, ale spiętego Brytyjczyka? Stażystka Ruby, główna bohaterka „Pięknego sekretu”, zostaje wysłana na miesiąc do Nowego Yorku. W delegacji będzie towarzyszył jej menedżer planowania, w którym od miesięcy jest zadurzona. Niall jest piekielnie seksowny i dopiero co się rozwiódł. Czy ich romans okaże się na tyle mocny, że będą go w stanie kontynuować po powrocie z delegacji? Czy okaże się, że to wstęp do międzynarodowego skandalu? Pod słońcem Hiszpanii „Hiszpańskie opowieści” to trzy opowiadania, które są idealną lekturą na wakacje. Pierwsza historia opowiada o Alejandro, który nie może wybaczyć żonie, że od niego uciekła. Gdy zostaje odnaleziona przez prywatnego detektywa, mężczyzna zabiera ją do swojego zamku w górach Andaluzji, aby przekonać się, czy kobieta rzeczywiście nie zasługuje na drugą szansę. Druga opowieść skupia się na związku Remiego, dziedzica i właściciela gajów oliwnych, i Jillian, młodej Amerykanki. Ostatnia opowieść to historia Emilio i Meg – mężczyzna przed laty był w niej zakochany, jednak zawarł małżeństwo z „odpowiednią” kobietą. Teraz jest wolny i spotyka dawną miłość na lotnisku. Włoskie wakacje Włochy to malownicze pejzaże, niezwykle smaczne jedzenie, wieczory pełne wina i nastroju zachęcającego do romansowania. „Do zobaczenia we Włoszech” to zbiór trzech opowiadań, których akcja rozgrywa się w Toskanii. Czytelnik dostaje tu pełny romansowy komplet – jest ślub skromnej pielęgniarki z milionerem, dziedzic tytułu hrabiego i ogromnej willi, w której ogrody projektuje piękna Angielka, a także opowieść o asystentce przystojnego Włocha, która z szarej myszki zmienia się w pewną siebie i atrakcyjną kobietę. Monogamiści bez zobowiązań Dylan Sparks nie przywiązuje się do mężczyzn, a oni nie przywiązują się do niej. Liczy się dla niej fizyczność, żadne uczucia nie wchodzą w grę. Bohaterka trzyma się tych zasad, póki na ślubie byłego chłopaka nie spotyka uroczego nieznajomego, z którym spędza kilka gorących chwil. Jest przekonana, że tak jak zwykle skończy się na jednym spotkaniu, jednak Reese Carroll chce więcej. Mężczyzna ma w sobie nieodparty urok, któremu Dylan nie może się oprzeć. „Słodkie opętanie” to opowieść o tym, jak długo można ukrywać prawdziwe uczucia. Chłodna stewardessa i Pan Cavendish Biance niełatwo zaimponować. Stewardessa jest posągową pięknością – i z posągiem ma wiele wspólnego. Obsługuje pasażerów pierwszej klasy luksusowych linii lotniczych, wśród których są postacie z pierwszych stron gazet, miliarderzy. Bianca pozostaje niewzruszona. Jednak jest jedna osoba, która wyzwala w niej pierwotne instynkty – Pan Cavendish. Miliarder o turkusowych oczach. „Podniebny lot” to wciągającą opowieść pełna pasji, pożądania, namiętności, a także całej gamy emocji. Doskonała książka, jeśli szukamy romansu, który wciągnie nas bez reszty. Wakacyjne romanse przyciągają swoją lekką formą, wzbudzającymi emocje bohaterami, a także obietnicą przeżywania wzniosłych uczuć. To dobra lektura na wakacje dla każdego, kto chce oderwać się od rzeczywistości i posmakować trochę miłosnej magii.
Książki na wakacje 2016 – romanse
Lato, mimo że kojarzy nam się z relaksem i czasem na odpoczynek, nie jest zbyt łaskawe dla naszego ciała. Skóra – wystawiana na długi kontakt ze słońcem, wysokie temperatury czy kąpiele w basenach – wysusza się i dlatego wymaga kompleksowej pielęgnacji. Narażone są na to również nasze dłonie, o których często zapominamy w okresie wakacyjnym, rezygnując chociażby z regularnego ich natłuszczania. Letnia pielęgnacja dłoni Nasze ręce w czasie wakacji mają częsty kontakt z substancjami, które mogą je podrażniać lub wysuszać. Największy udział ma w tym niestety chlorowana woda w basenach i słona w morzu. Częste moczenie dłoni i kontakt z promieniami UV sprawia, że skóra bardzo szybko staje się przesuszona, szorstka, a czasami pojawiają się na niej pojedyncze pęknięcia. Może temu towarzyszyć ból i nieprzyjemne szczypanie podczas mycia. Wysokie temperatury nie sprzyjają również częstemu sięganiu po kremy do rąk, które wydają nam się niepotrzebne. Jednocześnie zależy nam na tym, aby dłonie prezentowały się nienagannie. To w końcu czas, kiedy chętniej malujemy paznokcie i sięgamy po odważniejsze odcienie. Na suchych dłoniach manicure prezentuje się jednak niezbyt estetycznie. Pierwszą sprawą, o której musimy pamiętać, jest unikanie rzeczy, które negatywnie wpływają na stan dłoni. Ograniczmy długie moczenie ich w wodzie, a podczas zmywania sięgnijmy po specjalne rękawiczki, które choć trochę uchronią je przed działaniem detergentów czy gorącej wody. Jeżeli dłonie są już przesuszone, konieczna będzie zmiana dotychczasowego sposobu pielęgnacji. Codzienne nawilżanie Ręce, podobnie jak całe nasze ciało, potrzebują latem bardziej intensywnego nawilżenia. Najprostszym rozwiązaniem są w tej kwestii kremy do rąk, po które powinniśmy sięgać po każdym ich umyciu lub moczeniu w wodzie. Pomocne będą w szczególności produkty oparte na naturalnych składnikach – olejach lub masłach, takie jak Hand Lotion marki EOS (ok. 14 zł). W warunkach domowych sprawdzą się też naturalne rozwiązania, np. masło shea, które z łatwością wmasujemy w dłonie. Ma ono silne właściwości nawilżające i regenerujące. Koszt masła marki MTS to ok. 12 zł za 200 g. Jeżeli skóra dłoni jest już mocno zniszczona lub zaczyna pękać, dobrym rozwiązaniem będą produkty intensywnie nawilżające i regenerujące. W ich składzie znajdziemy więcej substancji odżywczych, których działanie będzie szybciej zauważalne. Polecane są zwłaszcza intensywne sera do dłoni, np. produkty marki Regenerum (ok. 11 zł), które nakładamy na ręce i pozostawiamy do całkowitego wchłonięcia. Dla wzmocnienia efektu możemy włożyć na dłonie cienkie bawełniane rękawiczki, które pozwolą na szybsze wniknięcie substancji aktywnych. Zabiegi na dłonie Istotnym elementem pielęgnacji dłoni jest złuszczanie martwego naskórka, o którym bardzo często zapominamy. Możemy wykonać taki zabieg domowym sposobem, mieszając cukier z oliwą z oliwek i wmasowując go w dłonie. Inną opcją jest zakup gotowego peelingu do dłoni, np. cukrowego peelingu Hand Spa marki Paloma (ok. 10 zł). Jego zastosowanie jest bardzo proste, a przy tym skutecznie usuwa zbędny naskórek, przygotowując nasze ręce do nałożenia kremu lub serum nawilżającego. Powinniśmy ich jednak unikać, jeżeli na dłoniach pojawiają się ranki lub pęknięcia. Po peelingu warto nałożyć na dłonie intensywnie nawilżającą maskę. Produkt taki, np. Maska Żelowa Apis (ok. 40 zł), zregeneruje przesuszoną skórę i szybko przywróci ją do dobrego stanu. Musimy jedynie pamiętać, aby stosować ją regularnie. Ciekawym rozwiązaniem są również rękawiczki żelowe Cosmabell Beauty Touch. Wystarczy nałożyć je na dłonie na kilkadziesiąt minut lub całą noc, aby zawarte w nich substancje nawilżyły i odżywiły skórę dłoni. Koszt rękawiczek to ok. 70 zł, ale możemy użyć ich aż 50 razy. W czasie wakacji nie powinniśmy zapominać o regularnej pielęgnacji dłoni. To okres, kiedy całe nasze ciało narażone jest na wpływ warunków atmosferycznych, co często powoduje problemy z przesuszaniem różnych partii skóry. Odpowiednie nawilżanie i regeneracja dłoni sprawią, że przez całe lato będą wyglądały estetycznie.
Sposoby na pielęgnację dłoni latem
Twoje dziecko lubi rysować i malować? Chcesz, aby poznało świat barw i możliwość przelewania emocji na kartkę papieru? A może malowanie jest twoim hobby i szukasz odpowiedniego zestawu plastycznego? Sprawdź, co możesz znaleźć na Allegro. Duży zestaw malarski plus sztaluga Pierwszą z propozycji dla miłośników malowania są duże zestawy malarskie w zestawie ze sztalugą, która ma wymiary 176 x 65 cm, płynną regulację tylnej nogi, co zwiększa jej stabilność, a także regulację dolnej półki i chwytaka za pomocą nakrętek motylkowych. Dopasowanie sztalugi do własnych potrzeb jest w tym przypadku bardzo proste. Dodatkowo zestaw zawiera: rysownicę o wymiarach 40 x 60 cm, podobrazie 24 x 30 cm, podobrazie 30 x 40 cm, podobrazie 40 x 50 cm, 12 sztuk farb olejnych lub akrylowych, zestaw 15 i 6 pędzli, paletkę do mieszania farb, 8 szt. węgla kreślarskiego, plastikową szpachelkę oraz 2 klipsy. Koszt zestawu to około 115 zł. Zestaw malarski z mniejszą sztalugą i akcesoriami jest również dostępny dla młodszych dzieci. Wówczas sztaluga ma wymiary 42 x 18 cm i można ją swobodnie ustawić na biurku. W skład zestawu wchodzą także: 12 szt. farb akwarelowych Bambino, kredki ołówkowe Bambino – trójkątne 12 szt., 6 szt. kolorowej kredy, rysownica o wymiarach 30 x 21 cm, blok rysunkowy oraz klipsy. Koszt zestawu dla dzieci to około 45 zł. Zestaw malarski – Kraina Lodu i Minionki Wielbiciele Krainy Lodu mogą wyposażyć się w zestaw malarski, który tematyką nawiązuje do tej popularnej bajki. Pudełko z akcesoriami ma kształt sześcioboku. Wyposażone zostało w 6 flamastrów, 12 kredek świecowych, 12 kredek ołówkowych, 12 farb akrylowych, pędzelek, gumkę i agrafkę – wszystko z bohaterami popularnej bajki. Koszt zestawu to około 25 zł. Minionki również cieszą się w ostatnim czasie dużym zainteresowaniem. Zestawy artystyczne z bohaterami z tej bajki zawierają (zależnie od wielkości) kredki, flamastry, pędzelki, farby, a niektóre również naklejki, temperówkę i stempelki. Koszt zestawów to od około 12 zł do 100 zł – w zależności od wyposażenia. Zestawy plastyczne Astra Dużym zainteresowaniem cieszą się zestawy malarskie Astra, w których możemy znaleźć takie akcesoria, jak farby plakatowe, klej, kredki ołówkowe Jumbo trójkątne, kredki woskowe, kubeczek z blokadą wylania, zestaw pędzli, pastele i blok rysunkowy. Taki zestaw możemy mieć za około 70 zł. Natomiast za około 40 zł możemy znaleźć na Allegro zestaw Astra, który składa się z farb plakatowych, kubeczka z blokadą wylania, plasteliny, trzech pędzli różnej grubości, plasteliny fluorescencyjnej, farb akwarelowych, modeliny oraz kleju. Astra to również bogata oferta zestawów kreatywnych do własnoręcznego zdobienia lub wykonania – masa solna, zestawy do mozaiki, masa papierowa i inne. Zestaw Bambino W zestawie Bambino za około 100 zł znajdziemy 27 produktów, które z pewnością sprawdzą się w roku szkolnym: blok techniczny biały, blok rysunkowy, blok techniczny kolorowy, blok rysunkowy kolorowy, papier kolorowy nabłyszczany, papier kolorowy samoprzylepny, teczka z gumką, zeszyt A5 w linię, zeszyt A5 w kratkę, flamastry, kredki ołówkowe, kredki akwarelowe, 3 pędzle, znikający klej w sztyfcie, gumka, nożyczki, ołówek z gumką, kubek z blokadą przed wylewaniem, ołówek do nauki pisania w drewnie z temperówką, grube kredki drewniane z temperówką, komplet przyborów geometrycznych, kredki świecowe, plastelina oraz farby plakatowe. Zestawy do malowania twarzy A kiedy malowanie i rysowanie po zwykłych kartach i płótnach po prostu nam się znudzi albo szykuje się impreza – możemy sięgnąć po zestaw do malowania twarzy. Na Allegro znajdziemy szeroki wybór farb i kredek do malowania po ciele w różnym przedziale cenowym. Będą wśród nich duże zestawy, które starczą na pomalowanie około 300 twarzy za około 200 zł, ale również mniejsze – 4 kolory wraz z pędzelkiem – za około 24 zł.
Przegląd zestawów plastycznych dla małych i dużych artystów
Mimo sporej ceny tego typu ogumienie zyskuje coraz większą popularność. I co ważne, nie jest obarczone większością wad, które zniechęcały potencjalnych użytkowników do ich zakupu. Co udało się poprawić ich producentom? Opony typu run flat są dostępne już od dawna. Najpopularniejsze rozwiązanie zaproponowała w 1987 roku firma Bridgestone. Wielokrotnie eksperymentowano też z podobnymi systemami, ale okazało się, że najlepiej sprawdza się duże utwardzenie i wzmocnienie ścianek bocznych opony. Dzięki temu nawet po jej przebiciu można kontynuować jazdę, choć na ogół – jak sugerują producenci – z mniejszą prędkością (do 80 km/h) i bez szaleństw. Podczas testów okazało się jednak, że wysokiej klasy opony pozwalają na szybką jazdę i mimo braku powietrza zachowują stabilność nawet w ostrych zakrętach. Poważnym problemem jest to, że podczas jazdy bez powietrza szybko się niszczą. Najczęściej limitem jest 80 km, po przejechaniu takiego odcinka opona nadaje się do wyrzucenia. Największą wadą opon run flat jest ich sztywność, a co za tym idzie – zdecydowanie obniżony komfort jazdy zarówno w trakcie normalnej podróży, jak i po przebiciu opony. Najnowsze modele Jednym z najnowszych pomysłów na zapobieżenie niechcianym efektom jest opona Bridgestone Driveguard, którą można określić jako efekt ciekawego połączenia kilku idei. Z jednej strony jest oponą, która pozwala na jazdę bez powietrza, z drugiej – producentom udało się obniżyć sztywność ścianek bocznych, które odpowiadają za trakcję w warunkach awaryjnych. Ponadto opona Bridgestone jest o 10% lżejsza od tradycyjnej opony run flat, a także o ok. 10% tańsza. A to dwa kolejne kluczowe elementy – bo tego typu ogumienie jest ok. 20% cięższe od zwykłych gum, a także droższe. Znaczenia ceny nikomu nie trzeba tłumaczyć, masa opony natomiast powinna być jak najmniejsza, ponieważ im mniejsza jest tzw. masa nieresorowana, tym lepiej całość się prowadzi. Opony Driveguard są więc niewiele cięższe od zwykłych, bardziej wytrzymałe i kosztują tyle, co ogumienie klasy premium. box:offerCarousel Ale Bridgestone to niejedyny producent, który ma w ofercie opony run flat o dopracowanych parametrach. Kolejnym jest Continental, który wprowadza na rynek nowe generacje opon o nazwie SSR (czyli SelfSupportingRunflat). box:offerCarousel Najnowszym produktem jest opona Contisport Contact 3. Są to gumy dość drogie, ale zdecydowanie wysokiej jakości i o ponadprzeciętnych parametrach – indeks prędkości Y (do 300 km/h) jest tego dobrym przykładem. box:offerCarousel Różne nazwy u różnych producentów W przypadku koncernu oponiarskiego produkującego opony koncernów Goodyear i Dunlop system umożliwiający jazdę po przebiciu opony nazywa się RunOnFlat. Jest stosowany w sportowych modelach ogumienia, kosztujących ok. 3000 zł za komplet. Odporne na przebicie opony firmy Pirelli nazywają się Self-Supporting Run Flat, w przypadku Michelina natomiast noszą one oznaczenie ZP, czyli Zero Pressure. Trzeba jednak przyznać, że ich ceny znacznie wykraczają poza pojęcie „budżetowości”. Na razie opony run flat są droższe od ogumienia tradycyjnego. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że mając je, nie trzeba już wozić ze sobą koła zapasowego, to i tak jest to rozwiązanie kosztowne w przypadku zarówno ceny, jak i serwisowania. Wiele zakładów oponiarskich nie jest gotowych do naprawiania czy wymiany opon run flat.
Opony w technologii run flat – co nowego oferują producenci?
W czasie długiej podróży maluch z pewnością zgłodnieje. Jakie akcesoria do podawania pokarmu zabrać ze sobą, aby nakarmić w szybki i łatwy sposób swoją pociechę? Sprawdź! Jaką butelkę wybrać na podróż? Najważniejszym akcesorium dla maluszka podczas podróży jest odpowiednia butelka do podania napojów lub mleka. Oczywiście najlepszym wyborem będzie zabranie ze sobą takiego modelu, do którego dziecko jest już przyzwyczajone. Wśród najmłodszych sprawdzi się z pewnością butelka antykolkowa. Dzięki zastosowanej w niej technologii maluch podczas jedzenia nie łyka zbyt dużych ilości powietrza, co zdecydowanie pozytywnie wpłynie na komfort jazdy po posiłku. Nieco starszym bobasom w trakcie podróży przyda się butelka z uchwytami, którą dziecko będzie mogło samodzielnie trzymać w rączkach. Akcesoria do butelek przydatne podczas wyjazdu Niezbędnym wręcz gadżetem może okazać się termoopakowanie na butelkę, dzięki któremu napój zachowa odpowiednią temperaturę. Przydadzą się również opakowania na pokarm, do których można wsypać np. mleko w proszku. Akcesoria do podawania napojów podczas podróży Suche powietrze klimatyzacji sprawia, że podczas jazdy maluchom często chce się pić. Warto zabrać ze sobą takie akcesoria do podawania napojów, które zapobiegną niechcianym kłopotom, np. w postaci rozlanego soczku. Prawdziwym hitem dla dzieci, który od dawna podbija serca rodziców jest z pewnością kubek niekapek, który daje gwarancję, ze podczas jazdy ani na tapicerce, ani na ubranku malucha nie pojawi się żadna nowa plama. Starszym dzieciom wygodnie będzie korzystać z kolorowego bidonu, który potem można szczelnie zamknąć i odłożyć do schowka lub plecaczka. Szczególnie lubiane przez najmłodszych są modele ze słomką. Gadżety do podawania przekąsek Praktycznym akcesorium w podróży dla kilkumiesięcznych maluszków może być gryzak do podawania pokarmów. Dzięki takiemu gadżetowi bobas będzie mógł przekąsić coś pysznego bez strachu, że się zakrztusi. Dodatkowo próba zjedzenia np. owocu przez maleństwo zajmie mu trochę czasu i będzie stanowić rozrywkę podczas jazdy. W co zapakować jedzenie dla dziecka na podróż? Najlepiej sprawdzą się popularne śniadaniówki, do których można zapakować zarówno kanapki, jak i małe przekąski. Niektóre opakowania podzielone przegrodami, a w każdej części można umieścić ulubione smakołyki malucha. Świetnym akcesorium do zabrania w podróż będzie też lanczówka termoizolacyjna, czyli niewielki plecaczek, do którego można schować posiłek dla dziecka. Dzięki takiemu opakowaniu mamy pewność, że jedzenie zachowa świeżość. Posiłek na postoju – co może się przydać? Częste postoje w trakcie jazdy z dzieckiem są koniecznością. Można je wykorzystać do urządzenia małego pikniku i spożycia posiłku w bezpiecznych warunkach. Podczas takiej przerwy maluch może napić się ciepłej herbatki z termosu. Przyda się też praktyczny zestaw do karmienia dziecka, w którym znajdą się talerzyk, sztućce i kubeczek. Najlepiej wybrać komplet w turystycznych rozmiarach i z odpornego na uderzenia materiału. Można też zdecydować się na jednorazowe talerzyki, które po spożyciu posiłku wyrzucimy. Podróż z małym dzieckiem to nie lada wyzwanie, do którego warto wcześniej się przygotować. Pamiętaj, że podawanie posiłków podczas jazdy jest niebezpieczne – maluch może zakrztusić się np. podczas gwałtowniejszego hamowania. Najbezpieczniejsze jest więc spożywanie posiłków na postojach. Kiedy jednak nie ma takiej możliwości, to pamiętaj, że praktyczne gadżety mogą pomóc przetrwać wam podróż w spokojnej atmosferze. Przed wyjazdem zapakuj więc kilka akcesoriów do podawania pokarmów i napojów, które na pewno przydadzą wam się w trasie. Szerokiej drogi!
Akcesoria do podawania pokarmów – jakie mogą przydać się w podróży?
Ninjago pojawiło się na rynku w 2011 roku i od tej pory oprócz rzeszy fanów doczekało się rozwinięcia w postaci serialu, filmu kinowego i gier. Wciąż jednak to klocki są zdecydowanym numerem jeden dla miłośników serii. Prezentujemy te, obok których żaden fan nie przejdzie obojętnie. Seria klocków nawiązuje do tradycji japońskiej i jest oparta na ponadczasowym motywie walki dobra ze złem. Głównym bohaterem historii jest wyposażona w wyjątkowe zdolności grupa wojowników Ninja. Stoją oni na straży bezpieczeństwa swojego świata i jego mieszkańców. Poznaj zestawy, które opowiadają tę fascynującą historię. 1. Mech Wstrząsu (1202 elem., 9–14 lat) box:offerCarousel Zestaw inspirowany filmem Lego Ninjago Movie. Zbudujemy z niego widowiskowego mecha, który ma otwierany kokpit, duże koło ze stabilizatorem, chwytliwe dłonie i ruchome ramiona z głośnikami i pociskami fal dźwiękowych. W komplecie znajduje się pięć minifigurek: Cole, Misako, Niszczyciel i Mike Szpikulec, każda wyposażona w charakterystyczną broń, oraz reporter Fred Finley z mikrofonem. Zestaw daje mnóstwo radości podczas układania, ale jest przeznaczony przede wszystkim do zabawy i odgrywania scen filmowych. 2. Garmadon, Garmadon, GARMADON! (830 elem., 9–14 lat) box:offerCarousel Kolejny zestaw nawiązujący do filmu. Tym razem głównym bohaterem jest Lloyd, który został wezwany do obrony mieszkańców przed atakiem mecha Rekina. Bestia ma ostre zęby i ruchome szczęki (włączane przyciskiem), rekinie płetwy, przerażające oczy, poruszające się nogi, trzy obracające się wirniki, dwa otwierane kokpity i jest wyposażona w dwa działka. Na czubku jego głowy można postawić minifigurkę Garmadona, który w schowku ukryte ma dwie katany. Oprócz niego jest jeszcze pięć minifigurek: Lloyd z mieczem, uzbrojeni Młot i Frank oraz Nomis i Nancy wraz z ich budką z hot dogami, wyposażoną w zestaw do przygotowywania smakowitych przekąsek. 3. Lodowy pojazd pancerny (914 elem., wiek 9–14 lat) box:offerCarousel Pakiet do zbudowania niezwykłego pojazdu lodowego. Za jego sterami usiądzie Zane, aby po raz kolejny rozprawić się z armią rekinów. Futurystyczna maszyna porusza się na dużych gąsienicach, ma otwierany kokpit z miejscem na figurkę, lodowe działko, z którego jednorazowo może wystrzelić aż sześć pocisków, a także obracający się podczas jazdy zbiornik na lodową amunicję. Do kompletu dołączono pięć figurek. Zestaw pozwoli na długie godziny zabawy w odgrywanie scen z filmu. 4. Świątynia broni ostatecznej (1403 elem., 9–14 lat) box:offerCarousel Tym razem nieustraszeni ninja wyruszają do ukrytej w dżungli świątyni. Zachwycająca budowla kryje w sobie niezliczone pułapki, przejść, schowki i zakamarki, m.in. tajne wejście, zapadnię, spadające kamienie, miotacz dysków, pułapkę ze spadającym mieczem, lochy, klatkę (w której można zamknąć minifigurkę), a także ukrytą skrzynię ze skarbem. Świątyni strzeże dwóch wyjątkowo groźnych strażników oraz dżunglowy Garmadon. Na wyprawę wyrusza szóstka bohaterów. Ogromna liczba figurek i akcesoriów sprawia, że zabawa nie ma końca. 5. Perła Przeznaczenia (2295 elem., 9–14 lat) box:offerCarousel Zestaw, który w swojej kolekcji chciałby mieć każdy miłośnik lego. Zbudujemy z niego zapierający dech statek, który jest jednocześnie bazą szkoleniową dla młodych ninja. Ma galion w kształcie dwugłowego smoka, ozdobne żagle, opuszczane kotwice i mnóstwo wyposażenia. Do tego siedem uzbrojonych figurek ninja i Wu. Gratką dla prawdziwych fanów będą akcesoria, takie jak zbroja Cynobru czy mapa świata Ninjago. Po złożeniu Perła Przeznaczenia ma 55 cm długości i 45 cm wysokości. Będzie stanowiła wyjątkową ozdobę dziecięcego pokoju. 6. Świątynia Airjitzu (2028 elem., od 14 lat) box:offerCarousel Przepiękna świątynia wraz z otaczającymi ją budynkami będą stanowiły centrum zabawy Ninjago. Budowla utrzymana w japońskim stylu ma mnóstwo detali i orientalnych zdobień. We wnętrzach adepci sztuk walki mogą trenować, napić się herbaty i odwiedzić pracownię Wu. Tuż obok znajdziemy warsztat kowalski i targ przemytników, połączone ścieżkami i mostem. W komplecie jest aż 12 figurek. Ogromna liczba elementów daje nieograniczone możliwości odkrywania i zabawy. 7. Miasto Stiix (1069 elem., 8–14 lat) box:offerCarousel Nawiedzone miasto zachwyca i przeraża jednocześnie. W zestawie znajdziemy jego główną świątynię, przyczółek, statek duchów i motorówkę Nyi, na której pokładzie ninja próbują przebić się przez ostrzeliwane strefy. Pokaźne uzbrojenie, osiem figurek i mnóstwo ruchomych elementów pozwalają na odgrywanie prawdziwych, znanych z serialu scen bitewnych. Wciągająca historia, niezwykła dbałość o detale, niezliczone akcesoria i fantastyczne wykonanie to gwarancja znakomitej zabawy dla wszystkich fanów Lego Ninjago. Znajdź dla dziecka wymarzony zestaw Lego Ninjago
7 ciekawych zestawów Lego Ninjago od 300 zł
Puzzle piankowe są znacznie większe od tradycyjnych układanek. Do tego zrobiono je z miękkiej i przyjemnej w dotyku pianki oraz udekorowano kolorowymi obrazkami. Poza łączeniem ich jeden z drugim, puzzle piankowe dają o wiele więcej możliwości. Sprawdź, jakie? Czym charakteryzują się puzzle piankowe? Puzzle piankowe stworzono z myślą o najmłodszych dzieciach. Są duże, miękkie, pozwalają się łatwo łączyć, mają ciekawą kolorystykę i wzornictwo. Możemy wybierać spośród puzzli piankowych postacie z bajek – Świnka Peppa, My Little Pony, Myszka Minnie i inne – w literki, cyferki, zwierzątka, pojazdy i inne. Wybór jest bardzo szeroki. Koszt puzzli piankowych to od około 5 zł do 70 zł. Różnią się nie tylko ceną, ale i grubością oraz wielkością pojedynczego elementu. Kiedy dziecko ma w swojej kolekcji zabawek puzzle piankowe, zastanawiamy się nad ich przeznaczeniem. Co można zrobić z puzzli piankowych? Jak zaangażować w zabawę nimi dziecko? Mata do zabawy Pierwszą rzeczą, którą robimy po otwarciu opakowania z puzzlami piankowymi, jest rozłożenie jednej dużej maty do zabawy. Dziecko jest najczęściej zachwycone. Ma miękko pod pupą, może skrobać, wyciągać mniejsze elementy ze środka puzzli lub dotykać i podziwiać kolorowe postacie na rysunkach. Mata taka to ciekawe miejsce do zabawy dla niemowlaka. Jednak raczkujący bobas nie wytrzyma na niej zbyt długo. Kiedy odłączy od siebie pojedyncze elementy, zainteresuje się czymś innym. Tworzenie sześcianów Kolejnym pomysłem jest tworzenie sześcianów z puzzli piankowych. Możemy połączyć ze sobą sześć elementów lub więcej. Warto stworzyć przestronne pudełko, gdzie zmieszczą się pluszaki lub kolorowe piłeczki. Większa konstrukcja nie będzie zbyt stabilna, ale najmłodsze dzieci będą miały ogromną radość z jej niszczenia i sprawdzania, co znajduje się w środku. Kolorowa droga Jeżeli chcemy zachęcić dziecko do raczkowania, to ciekawym pomysłem może być połączenie puzzli piankowych w kolorową drogę, na przykład prowadzącą z jednego pokoju do drugiego. Po drodze możemy ustawić przystanki – maskotki, grzechotki, piłki lub inne zabawki. Gra w klasy Starsze dzieci z powodzeniem mogą zagrać w klasy, korzystając z puzzli piankowych. Można dodatkowo urozmaicić zasady, na przykład skacząc na początku na kolor niebieski, czerwony lub z konkretnym zwierzątkiem. Pamiętajmy tylko, aby puzzle ustawić na nieśliskiej powierzchni. Dobrze sprawdzi się tu dywan lub wykładzina. Mata sensoryczna Jeżeli minęło trochę czasu i nasze dziecko nie przejawia już zainteresowania puzzlami piankowymi, to możemy z nich wykonać oryginalną matę sensoryczną. Do jej stworzenia wystarczą różnego rodzaju materiały – miękkie, bardziej twarde, szorstkie, włochate, trochę drapiące, błyszczące, kolorowe, itp. oraz klej na gorąco. Na powierzchni puzzli możemy naklejać groch, fasolę, kukurydzę, kamyki i inne, które stworzą nierówną powierzchnię oraz pobudzą zmysły dziecka. Kolejnym etapem jest naklejenie na powierzchnię każdego elementu układanki innego materiału i połączenie puzzli w jedną dużą matę. Podsumowanie Puzzle piankowe nie muszą służyć tylko i wyłącznie do tworzenia gigantycznej układanki. To zabawka, która daje o wiele więcej możliwości. Jest przede wszystkim podstawą do zabawy dla niemowląt, pomocą przy nauce raczkowania, gier, pobudzania zmysłów, nauki kolorów, kształtów, nauki alfabetu, cyfr i przestrzeni. Puzzle piankowe to bardzo szeroka paleta barw i pomysłów, które możemy zrealizować razem z dzieckiem.
Puzzle piankowe – jakie są możliwości?
Dywan z puszystym włosiem dodaje wnętrzu przytulności. Jego czyszczenie może być jednak sporym wyzwaniem. Oto pięć sposobów na utrzymanie go w idealnym stanie. 1. Odkurzanie Dywan typu shaggy odkurzamy w takim sam sposób jak każdy inny. Ważna jest jednak częstotliwość: klasyczny można odkurzać 2–3 razy w tygodniu, shaggy wymaga sprzątania przynajmniej raz dziennie. Dywany w domach, w których są zwierzęta gubiące sierść oraz dzieci, a także leżące w intensywnie użytkowanych pomieszczeniach, wymagają odkurzania nawet dwa razy dziennie. Gromadzące się zanieczyszczenia – takie jak okruchy czy kłaczki z kurzu – po pewnym czasie bardzo trudno usunąć, dlatego systematyczność ma w tym wypadku ogromne znaczenie. Używamy szczotki z miękkim włosiem i odkurzacza z odpowiednią końcówką, czyszcząc dywan z obu stron tak długo, aż przestaną wypadać z niego drobinki brudu. Szczotka Swivel Sweeper – bezprzewodowa ręczna szczotka elektryczna z wbudowanym akumulatorem, przeznaczona do czyszczenia podłóg, dywanów, kafelków czy wykładzin. Usuwa kurz, okruchy oraz inne zabrudzenia, które zbierają się w łatwym do opróżnienia pojemniku. Przegubowy obrotowy uchwyt umożliwia łatwe manewrowanie wokół mebli, a nawet pod nimi. Czas pracy na jednym ładowaniu: 60 min. Cena: od 57 zł. box:offerCarousel 2. Pranie Dywany shaggy – zarówno z włókien naturalnych, jak i syntetycznych – zwykle nie nadają się do prania w wodzie. Po pierwsze, nie mieszczą się do domowych pralek, po drugie, suszenie ich na suszarce jest bardzo niewygodne i może zniekształcić włosie. W sklepach kupimy specjalne środki przeznaczone do wywabiania plam oraz czyszczenia dywanów z długim włosiem. Są one jednak dość drogie, np. płyn Kärcher kosztuje ok. 35 zł, a za preparaty Dr. Schutz zapłacimy 49 zł. Alternatywą są pralnie chemiczne i ekologiczne, które zajmują się profesjonalnym czyszczeniem i odświeżaniem dywanów różnej wielkości. Tego typu usługę możemy również zamówić do domu – specjaliści rozprawią się z plamami bezpośrednio w naszym salonie czy przedpokoju. box:offerCarousel 3. Usuwanie plam Wywabianie plam z dywanów z długim włosiem wymaga przede wszystkim delikatności. Agresywne szorowanie sprawia, że zanieczyszczenia wnikają głębiej w strukturę włosia, a tym samym stają się trudniejsze do zlikwidowania. O ile to możliwe, plamę należy natychmiast przykryć ręcznikiem papierowym, który wchłonie wilgoć, a następnie lekko namoczyć i ponownie delikatnie przetrzeć. Kolejnym krokiem jest nałożenie na zabrudzenie pasty z sody oczyszczonej zmieszanej z wodą lub płynu do naczyń z octem na 3–5 minut. Po tym czasie plamę spłukujemy i osuszamy. Do usuwania plam tłustych wykorzystujemy mąkę ziemniaczaną, a te z wosku zaprasowujemy żelazkiem przez szmatkę. W sklepach są również specjalne preparaty do usuwania zaschniętych zabrudzeń, np. Vanish Carpet Care Oxi Action albo Dr. Beckmann z praktyczną szczotką w komplecie. Do usuwania plam nie używamy wybielaczy ani środków zawierających chlor. 4. Trzepanie Dywany typu shaggy należy regularnie trzepać, aby usunąć z dolnej warstwy włosia okruchy, piasek oraz inne drobne zabrudzenia. Używamy do tego tradycyjnej trzepaczki, uważając, aby nie szarpać i nie uderzać powierzchni zbyt mocno, ponieważ może to doprowadzić do uszkodzenia dywanu. 5. Odświeżanie Dywany z długim włosiem warto regularnie odświeżać. Dzięki temu zachowają nienaganny wygląd oraz kolor, a nieprzyjemne zapachy zostaną wyeliminowane. Zabieg wykonujemy z użyciem środka do czyszczenia na sucho, który rozprowadza się na powierzchni dywanu, a następnie zostawia na kilka bądź kilkanaście godzin (w zależności od zaleceń producenta) i odkurza. Jest to szybka i bardzo prosta metoda na utrzymanie dywanu w idealnym stanie przez wiele lat. Uważa się, że dywany z długim włosiem wymagają starannej pielęgnacji. Przy odrobinie wiedzy utrzymanie ich w czystości nie będzie jednak problemem. Sprawdź, które metody i preparaty sprawdzą się najlepiej w twoim domu! Przeczytaj również: Najpopularniejsze dywany do salonu – wybierz model idealny
Pięć sposobów na wyczyszczenie dywanu z długim włosiem
Dla sportowca uprawiającego dyscyplinę, w której liczy się wydolność, bardzo ważne jest poznanie możliwości własnego organizmu. Od tego zależy nie tylko wynik sportowy, ale przede wszystkim zdrowie. Brak wiedzy może skutkować przykrymi konsekwencjami, jeśli za bardzo będziemy eksploatować swoje ciało. Rozsądnie dozując intensywność wysiłku, można dłużej uprawiać ukochaną dyscyplinę, a co najważniejsze – nie wyrządzić sobie krzywdy. Określenie maksymalnych możliwości Gdy trenujemy bieganie, zwróćmy uwagę na to, jak pracuje nasze serce. Zaobserwujmy, ile wynosi nasze tętno maksymalne, tzw. HRmax (maximum heart rate), czyli najwyższa liczba uderzeń serca na minutę. Występuje ono, kiedy wykonamy bardzo duży wysiłek. Po co określać swoje tętno maksymalne? Często w planach treningowych zamiast określeń czasowych dotyczących odcinka, jaki mamy pokonać, podaje się, że musimy przebiec dany dystans na określony procent własnych możliwości. W tym momencie musimy wiedzieć, jakie jest nasze najwyższe tętno. Dzięki temu będziemy mogli ustalić intensywność treningów, by zbytnio nie eksploatować organizmu i nie wywołać efektu przetrenowania. Metody obliczania HRmax Istnieje kilka sposobów na określenie swojego tętna maksymalnego. Pierwszy z nich polega na tym, że od liczby 220 odejmujemy nasz aktualny wiek. Czyli jeśli ktoś ma 50 lat, to jego HRmax wyniesie 170. Oczywiście, jest to przybliżona wartość tętna. Metoda ta nie uwzględnia tego, czy dana osoba biega lub jest nieaktywna sportowo. Nieco dokładniej można obliczyć swoje maksymalne tętno dzięki sposobowi byłej triathlonistki i biegaczki Sally Edwards. Polega on na tym, że od liczby 210 odejmujemy połowę naszego wieku minus 2% swojej wagi. Tak określa się HRmax dla kobiet. W przypadku mężczyzn do wyniku dodajemy liczbę 4. Dokładniejszą metodą jest test biegowy. Możemy go włączyć do planowanego treningu. Po wykonaniu truchtu oraz zwyczajowej rozgrzewki, pokonujemy jak najszybciej 4 razy dystans 400 metrów. Pod koniec ostatniego sprintu mierzymy tętno przy pomocy pulsometru. Wynik ten oznacza nasze tętno maksymalne. Najlepszą metodą na określenie HRmax jest wykonanie testów wydolnościowych w specjalistycznych gabinetach. Dla biegaczy takie badania są przeprowadzane na bieżni. Wyniki mogą zawierać błąd, ale jest on mniejszy niż przy opisanych wyżej obliczeniach. Jest to metoda najbardziej wiarygodna i miarodajna. Charakterystyka tętna maksymalnego Wysokość naszego HRmax zależy od cech genetycznych. Ta dziedziczność wpływa na naszą wydolność. Wysokość tętna maksymalnego zmienia się wraz z wiekiem, co najbardziej dotyczy tych, którzy nie prowadzą aktywnego trybu życia. Oczywiście, trzeba także uwzględnić płeć, gdyż u kobiet tętno jest częściej wyższe niż u mężczyzn. Tętno maksymalne to bardzo indywidualna cecha. Osoby w tym samym wieku mogą mieć jego różny poziom. Dwaj zawodnicy, którzy biegają dystans maratonu w tym samym tempie, mogą mieć inne, czasami bardzo się różniące wyniki HRmax. Wiedza na temat własnego tętna jest bardzo pożyteczna. Pozwala na określenie własnych możliwości wysiłkowych. Znając jego wartość, łatwo będzie nam ustalić zakres intensywności treningu. Przede wszystkim jednak nie zrobimy sobie krzywdy, próbując wykrzesać z organizmu więcej, niż pozwalają na to nasze możliwości. Najważniejsze to zachować zdrowy rozsądek.
Czym jest HRmax dla biegacza?
Oświetlenie jest bardzo ważnym elementem każdego wystroju domu. Potrafi nadać niepowtarzalny klimat, jeśli jest dobrze dobrane, lub całkowicie go zniszczyć, kiedy nie jest odpowiednio dopasowane. Lampki idealnie nadają się do oświetlenia sypialni lub gabinetu, ich światło jest stłumione i ciepłe. Lampki w stylu skandynawskim Styl skandynawski charakteryzuje się jasnymi barwami, wygodą i prostotą. Nie ma tu miejsca na wyszukane wzory i barokowy przepych. Jeśli pojawiają się wzory, są one stonowane, zazwyczaj występują w postaci jednego akcentu. W pomieszczeniach królują szarości, biele, delikatne błękity i beże. Lampki w stylu skandynawskim mają prostą formę. Jednym z najpopularniejszych modeli jest trójnoga lampka, którą można postawić na szafce nocnej lub stole. Nogi są wykonane z drewna i pomalowane na biało. Klosz jest wzorzysty i cały bawełniany. Wzór jest stylowy, wyrazisty, idealny jako kolorystyczny akcent, który ożywi stonowane wnętrze. Kolejną bardzo charakterystyczną propozycją nadającą się do gabinetu lub pokoju ucznia w stylu skandynawskim jest lampka biurowa stołowa. Prosta forma i duża funkcjonalność sprawią, że sprawdzi się w każdym pomieszczeniu. Wysokość klosza można regulować tak, by jak najlepiej oświetlała biurko. Lampki w stylu minimalistycznym Styl minimalistyczny to kolejny po skandynawskim, który cieszy się rosnącą popularnością. Od skandynawskiego odróżnia go bardziej nowoczesny i futurystyczny wygląd przy zachowaniu prostej formy i użyteczności. Mniej w nim drewna, więcej metalu, tworzyw sztucznych i szkła. Lampki w stylu minimalistycznym mają bardzo uproszczony design. Forma jest wręcz ascetyczna. Często lampka składa się z podstawy, którą jest np. chromowana rurka, i ozdobnej żarówki. Właśnie ta surowość sprawia, że dostatki w tym stylu są bardzo eleganckie. Prosta forma wręcz wymusza dokładność i precyzję ich wykonania. Przykładem jest lampka stołowa z kolekcji Tribecka . Jej ultraprosty wygląd idealnie wtapia się w wystrój mieszkania. Świetnie sprawdzi się we wnętrzach urządzonych nie tylko w stylu minimalistycznym, ale także skandynawskim czy loftowym. Lampki w stylu loftowym box:offerCarousel Styl loftowy cechuje się surowością, minimalizmem i użytecznością. Zazwyczaj takie mieszkania powstają w starych zakładach produkcyjnych i fabrykach, które są przekształcane na budynki mieszkalne. Taka historia zachęca, by utrzymać przemysłowy klimat i zachować jego elementy. Z powodzeniem wykorzystuje się do tego przedmioty, których przeznaczeniem było oświetlanie fabryk i pomieszczeń gospodarskich. Lampki w stylu loftowym przypominają te, które możemy spotkać np. w fabrykach czy stodołach. Ich surowy wygląd niekiedy jest łagodny dzięki połączeniu np. metalowego klosza z drewnianymi elementami lub pomalowaniu go na neutralny jasny kolor. Dzięki takim zabiegom przemysłowy charakter nie razi zbytnio w oczy, ale jest zauważalny. Lampki w stylu retro Lampki w stylu retro nadają do każdego wnętrza, w którym chcemy wprowadzić trochę klasy i elegancji. Mogą przypominać lampy naftowe lub oświetlenie samochodów, które jeździły w czasach rewolucji przemysłowej. Modeli jest tak dużo, że każdy znajdzie coś dla siebie. Najczęściej lampki są wykonane z metalu lub jego stopów, np. mosiądzu. Mają różne formy: od bardzo prostych i minimalistycznych, po bogato zdobione. Ozdobne żarówki w tego typu lampkach wyglądem przypominają żarówki Edisona. Mają różne kształty, mogą być podłużne lub kuliste. Dają ciepłe, niezbyt jasne światło, dlatego idealnie sprawdzą się w sypialni.
Lampki w modnych stylach
Jedenaście reportaży zawartych w tej niewielkiej książeczce układa się w opowieść o tajemnicy. Tajemnicą jest dla Tochmana każdy z jego bohaterów, a opowiadając o nich, z szacunkiem, delikatnością i empatią, sprawia, że to, co dziwne, okazuje się możliwe, a to, co obce – zrozumiałe. Intymne portrety Tochman pisze inaczej niż wielu popularnych dzisiaj i przyciągających uwagę reporterów. Nie dąży do obnażenia mechanizmów społecznych, nie szuka sensacji, momentami wydaje się nawet, że nie dąży do zrozumienia. Obserwuje z wyczuciem i cierpliwie, a potem te obserwacje przekuwa w intymne portrety. Często to kobiety są jego bohaterkami. Jest wśród nich matka Wandy Rutkiewicz, niezłomnie wierząca w to, że jej córka powróci z gór, i odmawiająca wstępu do swojego domu osobom, które twierdzą, że alpinistka nie żyje. Jest pielęgniarka, która postanowiła wziąć do siebie chłopca tak skrajnie brzydkiego, że wszyscy odwracają się od niego ze wstrętem. Jest matka pięciorga dzieci, są dziewczyny uratowane z burdelu. Tochman wysłuchuje ich opowieści, a właściwie w jakiś niezwykły sposób potrafi do tych opowieści skłonić. Przygląda się z boku, pyta, obserwuje, a potem waży każde słowo, żeby zrelacjonować wszystko dokładnie tak, jak należy. Pytania i odpowiedzi Gdyby nie to, że wszystkie te historie zdarzyły się naprawdę, trudno byłoby nam w nie uwierzyć. Ludzkie losy bywają dziwne, a autor „Schodów się nie pali” potrafi tę dziwność obrócić w jakąś uniwersalną prawdę. Opisując ludzi cudem ocalonych i tych, których bliscy nie zostali ocaleni, zdaje się jednocześnie zadawać pytania o siłę miłości i wagę tęsknoty. Odpowiedzi na te pytania nie padają, choć czasem trudno ich sobie nie udzielać podczas lektury. Jak długo możemy mieć nadzieję? Dlaczego człowiek czasem po prostu znika, z własnej woli lub nie? Jak radzić sobie ze stratą gwałtowną i bezpowrotną? Te pytania zadajemy sobie czasem podczas bezsennych nocy, mierząc się z własnymi lękami. Bohaterowie reportaży Tochmana już o to nie pytają. Trwają w nadziei lub desperacji, próbują żyć dalej lub nie. A my czytamy te ich historie ze ściśniętym gardłem, często ze łzami w oczach. Dociekliwość i takt Pretekstem do opowieści bywają zdarzenia, które pojawiają się na pasku telewizyjnym. Bazylika w Asyżu, sprawa Grzegorza Przemyka, zaginięcie Wandy Rutkiewicz – czytamy o nich, słuchamy krótkich informacji, a następnie zapominamy. Czasem coś dotyka nas mocniej, czasem wracamy pamięcią do danego tematu. Tochman jedzie do osób dotkniętych tragedią i nie wchodząc z butami w cudze życie, po prostu wysłuchuje ich opowieści. Pomaga nam zrozumieć, co kryje się za wiadomościami medialnymi, sprawia, że tragedie zyskują twarz konkretnej osoby i często zupełnie inny wymiar. Lektura „Schodów się nie pali” nie jest lekką rozrywką, a podziw budzi kunszt autora - to, jak starannie buduje zdania, próbując precyzyjnie przekazać najistotniejsze rzeczy. Nie napiszę, że warto przeczytać tę książkę. Napiszę, że to lektura, po którą sięgnąć trzeba, choćby po to, żeby dowiedzieć się więcej o innych ludziach i o nas samych. Książka dostępna jest na Allegro również w wersji elektronicznej już za ok. 25 złotych Źródło okładki: www.dowody.com
„Schodów się nie pali” Wojciech Tochman – recenzja