source
stringlengths
4
21.6k
target
stringlengths
4
757
Sarah Waters to jedna z najpopularniejszych współczesnych pisarek angielskich, w swoim kraju uwielbiana i nagradzana. U nas właśnie ukazała się jej najnowsza, szósta powieść, która na pewno nie rozczaruje polskich fanów pisarki. Niektóre powieści zaczynają się w taki sposób, że choć nic dramatycznego się nie dzieje, od pierwszych stron nie możemy się oderwać od lektury. Tak jest w przypadku „Za ścianą” – otwieramy książkę i nagle znajdujemy się w Londynie lat dwudziestych, w domu na przedmieściach. Nic nie zgrzyta, opowieść toczy się gładko, czytamy więc z przyjemnością, by w pewnym momencie zdać sobie sprawę, że nie możemy przestać. Po przewróceniu ostatniej strony czujemy się wyczerpani huśtawką emocji, ale też zachwyceni kunsztem autorki. Obcy w spokojnym domu Edwardiański dom w spokojnej dzielnicy zamieszkują dwie kobiety – dwudziestosześcioletnia Frances i jej matka. Jest rok 1922, a wszyscy mężczyźni z tej rodziny zginęli na wojnie. Eleganckie życie bez zmartwień skończyło się. Rodzina ubożeje, służba odchodzi, a kobiety nie dają rady utrzymać domu. Decydują się więc na krok, który w tych czasach był zaiste dramatyczny – przyjmują do domu lokatorów – młode małżeństwo, wesołe i energiczne, pochodzące z klasy pracującej. Lata dwudzieste to okres zmian obyczajowych w brytyjskim społeczeństwie. Frances i państwo Barber nie zetknęliby się w starym świecie – teraz jednak wszystko się zmienia. Rzeczy niegdyś niestosowne stają się normalne, zaś osoby pochodzące z wyższych sfer nie są już chronione przed resztą świata. Frances nie miała wyjścia, kiedy jednak w jej domu pojawiają się obcy, wpada w panikę. Zaskoczenie Wydawać by się mogło, że „Za ścianą” będzie nieco konwencjonalną opowieścią o rodzinnym dramacie i zmianach obyczajowych. Sarah Waters jest jednak pisarką niekonwencjonalną, która w każdej książce stara się przełamywać jakieś konwencje. Opowiada o miłości lesbijskiej w epoce wiktoriańskiej, unowocześnia klasyczną powieść gotycką, prowadzi narrację w odwróconym porządku chronologicznym. Także w najnowszej książce nie trzyma się schematu, zaś to, co zapowiadało się na spokojną historię, staje się nagle romansem splecionym z kryminałem. Powieści tej autorki zbudowane są często wokół nagłych zwrotów fabularnych, które całkowicie zaskakują czytelnika – tak jest też tym razem, a wyjawienie czegokolwiek z zarysu akcji odebrałoby sporo przyjemności z lektury. Powieść podzielona jest na trzy części – w pierwszej poznajemy bohaterów i obserwujemy uczucie, które rodzi się między Frances i panią Barber. Druga i trzecia muszą pozostać tajemnicą, dość powiedzieć, że czytelnik przeżyje niejeden szok. Zakazana miłość i schyłek epoki Portret miłości między kobietami, motyw charakterystyczny dla twórczości Waters, tutaj jest jednocześnie ilustracją zmieniających się czasów. Nie ma tu wielu mężczyzn, a ich brak jest zarówno zauważalny, jak i bolesny. Autorka doskonale odmalowuje fascynującą epokę, a czyniąc z niej tło dla pasjonujących wydarzeń, nie dopuszcza do tego, by czytelnik poczuł się znużony lub obojętny. „Za ścianą” to kolejna doskonała książka Waters, której nie można przegapić. Źródło okładki: www.proszynski.pl
„Za ścianą” Sarah Waters – recenzja
Nie zastanawiało cię nigdy, czemu biegacze tak często patrzą na zegarek? Wbrew pozorom, nie sprawdzają tak często godziny, tylko korzystają z możliwości, jakie daje używanie sport testera. Po co komu sport tester? Technologia nieustannie się rozwija, co jest zauważalne w zasadzie w każdej dziedzinie życia. Urządzenia i elementy, które jeszcze niedawno były stosowane głównie przez profesjonalistów i zawodowców w danej branży, obecnie są szeroko dostępne dla przeciętnego użytkownika. Rewolucja ta nie ominęła również sportu, gdzie pojawiły sięstopery czy aplikacje mobilne monitorujące trening. W ostatnich latach dużą popularność zyskały sport testery, pozwalające na wyjątkowo dokładną kontrolę wielu parametrów. To ważne choćby dlatego, że mięśnie do pracy potrzebują paliwa, którymi są przede wszystkim ATP, kwasy tłuszczowe i glikogen. Utrzymanie odpowiedniej wydajności treningu pozwala osiągnąć lepsze rezultaty – zarówno u osób pracujących nad spaleniem nadmiaru tkanki tłuszczowej, jak i zwiększeniem wytrzymałości i kondycji. Poszczególne typy sport testerów zostały dostosowane do możliwości każdego portfela, a użyteczność urządzenia zadowala zarówno początkujących biegaczy czy rowerzystów, jak i osoby od wielu lat uprawiające sport. Na co pozwala używanie sport testera? Sprzęt posiada kilka atutów, które do tej pory były zarezerwowane niemal wyłączenie dla profesjonalnych zawodników. W większości metod treningowych zasadniczą kwestię odgrywa tętno. Dawniej do jego zmierzenia należało się zatrzymać, przyłożyć palec w okolice nadgarstka lub ucha, odczytać ilość uderzeń np. w ciągu 15 sekund i pomnożyć przez cztery. Obecnie, wystarczy spojrzeń na wyświetlacz zegarka, który na bieżąco¬ – dokładnie w każdej sekundzie treningu – monitoruje częstotliwość skurczów mięśnia sercowego. Nie jest to jedyna zaleta tego urządzenia. Pokonany dystans, czas, data czy godzina to funkcje tak elementarne, że nie trzeba o nich nawet wspominać. Dzięki odpowiedniemu zaprogramowaniu, sport tester może zawiadywać poziomem twojego treningu, poprzez wymaganie np. uzyskania danego tętna na danym odcinku. To bardzo ważne, jeśli chce się utrzymać wysiłek w granicach przemian tlenowych lub beztlenowych. Wartość graniczna między jednymi a drugimi dla przeciętnego biegacza wynosi około 170 uderzeń w ciągu minuty. Wbudowany GPS pozwala na określenie średniej prędkości całkowitej oraz odcinkowej, różnicy wzniesień i przebiegniętej lub przejechanej długości trasy. Przy współpracy z trenerem, daje to coachowi możliwość aktualnego śledzenia poprawności wykonywanego treningu i korygowania go poprzez zwiększanie lub zmniejszanie intensywności. To samo możesz także wykonywać samodzielnie, nawet jeśli jesteś amatorem. Świadomy i odpowiednio zaplanowany trening przynosi znacznie korzystniejsze efekty dla zawodnika, bez względu na uprawianą przez niego dyscyplinę sportu oraz stopień zaawansowania. Jak działa sport tester? Najpopularniejsze modele składają się z dwóch elementów – zegarka zakładanego na rękę oraz specjalnego pasa z czytnikiem danych, mocowanego tuż pod linią sutków. To właśnie ta baza odpowiada za zbieranie informacji dotyczących prędkości uderzeń serca oraz ich przetwarzanie w zależności od wybranych funkcji. Po poprawnym założeniu obu elementów nie pozostaje nic innego, jak rozpoczęcie zaplanowanego treningu. Czym się kierować wybierając konkretny model? Na rynku znajdziesz ogromny wybór sport testerów, które mogą znacząco się od siebie różnić. Podejmując decyzję, powinieneś szczególną uwagę zwrócić na: * funkcje i obsługę – warto zapytać sprzedawcę lub przeczytać instrukcję odnośnie dodatkowych możliwości sport testera, w tym np. wbudowanego GPS, kompatybilności z PC, pamięci i transmisji. Łatwość obsługi jest ważna szczególnie podczas treningu. * wrażliwość na zakłócenia – to istotne dlatego, że dane przesyłane są za pomocą zaszyfrowanego sygnału. W niekorzystnych okolicznościach może on być zakłócany lub zmieniany przez działanie innych urządzeń. * wygląd i trwałość – o ile sam design elementu nie jest decydujący, o tyle jego trwałość już tak. Wykorzystanie solidnych materiałów oraz gwarancja pozwolą ci na długie i spokojne użytkowanie. Sport tester dla każdego Bogactwo funkcji, oferowanych przez tego typu urządzenia, pozwala na uprawianie różnorodnych dyscyplin sportu, popularnego biegania czy nieco mniej powszechnej jazdy na rolkach. Co więcej, sport testery są wyjątkowo proste w obsłudze, a różnorodne programy zapewniają wysoką użyteczność zarówno dla amatorów, jak i profesjonalistów.
Kontrola treningu – sport testery
Moda na prowadzenie spersonalizowanych planerów pojawiła się w Polsce niedawno i z miejsca stała się fenomenem. Czym jest bullet journal i czy sprawdzi się również u ciebie? Co to jest? Bullet journal to „analogowy rodzaj organizacji swoich notatek, planów i terminów”, czyli idealna opcja dla wszystkich, którzy uwielbiają listy zadań, czerpią motywację z zapisywania małych sukcesów, a także dla miłośników kolekcjonowania wspomnień. Bujo – zależnie od woli autora – może być minimalistycznym, dostosowanym planerem, mocno zindywidualizowanym kalendarzem, szkicownikiem, kreatywnym pamiętnikiem albo albumem. Krótko mówiąc – to wyjątkowy dziennik, tworzony przez właściciela. Osobisty towarzysz mijających chwil, motywator w pracy i notes pełen inspiracji. Od czego zacząć? Jeśli chcesz sprawdzić, czy bullet journal jest dobrym rozwiązaniem, proponuję zacząć od zwykłego, niezbyt grubego notesu, w którym będziesz mógł rozplanować wstępnie karty swojego dziennika i przekonać się, czy jego uzupełnianie daje satysfakcję. Jeżeli stwierdzisz, że próba się powiodła – warto zaopatrzyć się w notatnik dobrej jakości, o odpowiedniej gramaturze papieru. Interesującą opcją są wprowadzone na rynek kalendarze z kropkowanymi stronami. Delikatne kropki nie przytłaczają i pozwalają precyzyjnie wyznaczyć wszystkie tabele, kolumny i ramki lub równo przykleić zdjęcia. Popularnym wyborem są notatniki Narcissus, Moleskine oraz Paperblanks – wyróżnia je ogromny wybór okładek oraz formatów, minimalne prześwitywanie i brak przebijania papieru. Na rynku są również dostępne organizery w formie segregatorów i książkowych kalendarzy. Niektóre z nich są zaopatrzone w karty z tabelkami i listami do uzupełniania. Każdy wielbiciel oryginalnych artykułów papierniczych z pewnością odnajdzie wśród nich coś dla siebie. box:offerCarousel Równie istotną kwestią jest dobór narzędzia do zapisywania swoich planów. I także w tym przypadku bujo pozostawia właścicielowi pełną dowolność – przydatne okażą się wszelkie cienkopisy, flamastry i zakreślacze. Nauka w codzienności Codzienne uzupełnianie bullet journalu uczy systematyczności i realizowania zaplanowanych działań. Zapisywanie celów i drobnych osiągnięć jest dobrym sposobem na zwiększenie umiejętności manualnych, a także na pobudzanie wyobraźni podczas graficznego rozplanowywania poszczególnych stron. Bujo stanowi doskonałą opcję dla osób zainteresowanych nauką kaligrafii – dzięki odpowiedniej grubości i strukturze papieru idealnie nadaje się do kreślenia notatek piórem. Kreatywne dekoracje Klasyczny bullet journal w założeniu pomysłodawcy – Rydera Carrolla – miał formę przejrzystego, minimalistycznego narzędzia organizacji pracy. Oczywiście, miłośnicy prostego i funkcjonalnego kontentu z pewnością wybiorą styl pozbawiony zbędnych ozdób. Spersonalizowany kalendarz umożliwia twórcze wyrażanie emocji. Wszyscy, którzy uwielbiają wysoką jakość papieru powinni mieć go pod ręką. To także idealny drobiazg dla amatorów ręcznych notatek, map myśli, kolorowych schematów, ilustrowanych diagramów i rysunków na marginesach. Znaki rozpoznawcze bujo – wykraczającego poza granice minimalizmu – to między innymi habit trackery – tabelki rejestrujące postępy we wprowadzaniu dobrych nawyków czy monitorujące pracę, goals – listy celów do zrealizowania oraz collections – tematyczne spisy dowolnych spraw, które chcemy uporządkować (planowane i umówione wizyty, nowopoznane piosenki, listy rzeczy, które w ostatnich dniach sprawiły nam radość lub za które jesteśmy wdzięczni, projekty do zrealizowania, kreatywne pomysły, spisy wydatków, rzeczy, których chcemy się nauczyć, obejrzane seriale, przeczytane książki). Dla tych, którzy lubią spełniać się artystycznie i wyrażać za pomocą grafiki, a każdą stronę osobistego notesu traktują jak mikroskopijne dzieło sztuki – przygotowano rozmaite dodatki dekoracyjne. Świetną opcją, która nadaje kartom charakteru są samoprzylepne washi tapes – papierowe taśmy, występujące w przeróżnych wzorach, pozwalające na łatwe i efektowne ozdabianie swoich projektów. Doskonale sprawdzą się również naklejki, dzięki którym bujo nabierze niepowtarzalnego wyglądu. Warto wspomnieć, że najlepszą metodą podkreślania swojej osobowości jest wklejanie drobnych pamiątek między karty dziennika, na przykład starych biletów czy ważnych zdjęć. Spróbuj i zdecyduj Każdy ma własny sposób planowania i organizacji zajęć. Bullet journal na pewno nie sprawdzi się u wszystkich, ale jeżeli poszukujesz nowej metody na uporządkowanie zaległych spraw, zapominasz o istotnych zadaniach albo ciągle odkładasz coś na później – spróbuj, nie pożałujesz.
Hit ostatnich miesięcy - bullet journal dla początkujących
Cera dojrzała potrafi dać się we znaki. Widać na niej oznaki starzenia, takie jak: zmarszczki, przebarwienia czy bruzdy, które dodatkowo mogą się pogłębiać. Skóra nie jest już tak jędrna i elastyczna. Z biegiem czasu traci swoją gęstość i staje się wręcz przejrzysta. Widoczne naczynka krwionośne, zwisające policzki, zmiana kolorytu, suchość i szorstkość to tylko jedne z nielicznych problemów, z jakimi borykają się panie w średnim wieku. Czy da się temu zapobiec i zatrzymać choć na chwilę bezlitośnie upływający czas? Podstawą jest odpowiednia pielęgnacja. Na sklepowych półkach coraz częściej pojawiają się kosmetyki przeznaczone dla kobiet po 40., 50., 60., 70., a nawet 80. roku życia. Jakie kremy na dzień do cery dojrzałej znajdziemy na Allegro w cenie do 100 zł? Oto krótki przegląd produktów w tej kategorii cenowej. Przeciwzmarszczkowy krem z jadem węża 60 Second Snake Cream – Clarena Jeśli szukasz czegoś naprawdę wyjątkowego, wypróbuj krem z jadem węża marki Clarena. Produkt ten polecany jest dla pań z dojrzałą cerą, na której pojawiają się liczne zmarszczki i której brakuje elastyczności. Jad węża hamuje skurcze mięśni, dlatego redukuje widoczne zmarszczki i zapobiega powstawaniu nowych. Aż trudno uwierzyć, że ten magiczny składnik wykazuje działanie podobne do botoksu – ujędrnia skórę, łagodzi napięte mięśnie i odmładza. Krem ma lekką formułę i szybko się wchłania, może więc być stosowany pod makijaż. Systematyczne aplikowanie kremu 60 Second Snake Cream spłyci zmarszczki mimiczne i sprawi, że skóra będzie przyjemnie gładka w dotyku. Co ważne, kosmetyk ten mieści się w kategorii cenowej do 100 zł. W zależności od pojemności kupimy go od ok. 60 do 85 zł. Krem przeciwzmarszczkowy Clinic Way – Dr Irena Eris O pielęgnację cery dojrzałej dba również niezastąpiona Dr Irena Eris. Do walki z upływem czasu przydadzą się cztery linie pielęgnacyjne Clinic Way, które odpowiadają czterem typom zmarszczek pojawiających się na różnych etapach życia. Pierwszym etapem pielęgnacji przeciwzmarszczkowej jest hialuronowe wygładzenie polecane dla młodszych kobiet po 30. roku życia, drugi etap poświęcony jest rewitalizacji retinoidalnej po 40. roku życia, trzeci – odmłodzeniu fitohormonalnemu po 50. roku życia, czwarty natomiast polega na liftingu peptydowym i polecany jest dla kobiet po 60. roku życia. Dermokosmetyki Dr Ireny Eris mają właściwości odmładzające i skutecznie hamują proces starzenia się skóry. Za ich pomocą możliwe jest natychmiastowe wygładzenie, nawilżenie i zredukowanie zmarszczek grawitacyjnych. Walczą one również z przebarwieniami oraz przywracają właściwe napięcie i sprężystość skóry. W zależności od pojemności i rodzaju kosmetyku kosztują od 20 do prawie 100 zł. Krem konturujący owal twarzy V-Modelist – Dermika Panie mające cerę dojrzałą z przerażeniem obserwują, że ich owal twarzy powoli traci swój kształt, a rysy nie są już takie same, jak kilkanaście lat temu. Specjalnie dla nich został stworzony krem, którego zadaniem jest wymodelowanie owalu twarzy. Krem na dzień V-Modelist firmy Dermika dodatkowo poprawia sprężystość skóry, ujędrnia, wygładza nawet głębokie zmarszczki i bruzdy oraz nawilża. Skutecznie przeciwdziała starzeniu glikacyjnemu, które doprowadza do osłabienia włókien kolagenowych. Kosmetyk ten kupimy na Allegro za ok. 75–100 zł. Krem przeciwzmarszczkowy z ekstraktem z pomidora – Clarena Czy słyszałyście o dobroczynnym wpływie pomidora na naszą skórę? Warzywo to pomaga dłużej zachować młodość, poprawia koloryt skóry i chroni przed zmarszczkami. Właściwości te docenili producenci kosmetyków. Krem przeciwzmarszczkowy z ekstraktem z pomidora Tomato Cream marki Clarena przeznaczony jest dla cery dojrzałej, która jest pozbawiona blasku, ma ziemisty kolor i brakuje jej elastyczności. Bogaty w makro- i mikroelementy pomidor sprawi, że stanie się ona rozświetlona i gładka. Krem ten polecany jest do codziennego stosowania. Na Allegro kupimy go za ok. 60–70 zł. Krem odbudowujący Age Perfect Odrodzenie Komórek – L’Oréal Ostatni w naszym zestawieniu jest krem odbudowujący i stymulujący odnowę komórek – Age Perfect Odrodzenie Komórek marki L’Oréal. W jego składzie znajdziemy niezwykle silny antyoksydant Natecium DHC, który regeneruje skórę i wspomaga tworzenie nowych komórek. W efekcie skóra stanie się wygładzona i sprężysta. Przejdzie prawdziwą metamorfozę, ponieważ z dnia na dzień będzie coraz szybciej wytwarzała nowe komórki. Pierwsze efekty można zauważyć tuż po użyciu – miękkość, elastyczność i przyjemne poczucie komfortu. Kosmetyk ten przeznaczony jest dla pań po 50. roku życia. Na Allegro kosztuje od 30 do 60 zł.
Krem na dzień do cery dojrzałej do 100 zł
Wideorejestratory jazdy to urządzenia, które coraz częściej goszczą na przednich szybach aut poruszających się po naszych drogach. Czy ich zakup ma sens? Kiedy kamerka może pomóc, a kiedy okaże się nieprzydatna? Nagranie z kamerki jako dowód Głównym zadaniem kamerki samochodowej jest nagrywanie filmu z jazdy samochodem. W przypadku wystąpienia zdarzenia drogowego zapisany materiał wideo może stanowić dowód w sprawie, także sądowej. Nagranie musi być jednak czytelne i w żaden sposób niemodyfikowane. Fakt posiadania nagranego filmu z kolizji lub wypadku drogowego może pomóc uniknąć wielu nieprzyjemnych sytuacji i ciągnących się postępowań w sprawie dochodzenia wypłaty odszkodowania lub zadośćuczynienia od sprawcy. Czasem wystarczy prewencyjna funkcja wideorejestratora, która może ograniczyć chęć nadużyć sprawcy. Zdarza się bowiem, że winowajca zdarzenia drogowego celowo nie przyznaje się do swojego błędu, gdyż wie, że wyjaśnienie okoliczności może być trudne. Kiedy uświadomimy mu, że przebieg wypadku został nagrany i zapisany w pamięci kamerki, to jego oręż w postaci kłamstwa traci na jakimkolwiek znaczeniu. W praktyce sprawca zmienia zdanie i chce załatwić sprawę polubownie, bez wzywania stosownych służb, które ukarałyby go mandatem. Kamerki samochodowe dobrze sprawdzają się również w przypadku flot samochodowych, gdzie ich działanie prewencyjne studzi zapał niektórych kierowców do łamania przepisów. Wideorejestratory w firmie mogą więc obniżyć szkodowość i pozwolić na zaoszczędzenie wielu tysięcy złotych. Funkcjonalności nie do przecenienia Kamerki samochodowe mają szereg dodatkowych funkcjonalności, dzięki którym ich przydatność na drodze jest jeszcze większa. Mowa tu chociażby o możliwości robienia zdjęć, co pomoże w przypadku chęci udokumentowania szkód powstałych w wyniku zdarzenia drogowego. Wideorejestratory są wyposażone też w g-sensor, czyli czujnik, który monitoruje przeciążenia kamerki i jest w stanie automatycznie zabezpieczyć nagranie przed skasowaniem w przypadku wystąpienia kolizji czy wypadku. Kamerki z wyższej półki, np. DOD LS470W DOD LS470W, są wyposażone także w moduł GPS. Jego zadaniem jest śledzenie trasy przejazdu auta i zapisywanie najistotniejszych parametrów, m.in. położenia, kierunku jazdy czy prędkości. Jeśli kamerka, to tylko dobrej jakości Kluczem do wykorzystania materiału filmowego podczas ewentualnego sporu ze sprawcą jest jego wysoka jakość i czytelność. Oznacza to, że zakup najtańszej kamerki może okazać się bezsensowny, szczególnie jeśli do incydentu dojdzie w nocy, kiedy do nagrania materiału odpowiedniej jakości potrzebny jest wideorejestrator z dobrym obiektywem. Warto więc wybierać spośród produktów uznanych marek, jak np. wspomnianej wcześniej firmy DOD, Mio czy Orllo. Mniejszy komfort jazdy Jazda z kamerką samochodową na pokładzie niesie ze sobą także pewne uciążliwości. Umieszczone na szybie urządzenie wpływa negatywnie na widoczność podczas jazdy, gdyż może przesłaniać pewną część pola widzenia kierowcy. Wideorejestratory są przeważnie wyposażone w niskiej pojemności akumulatory, dlatego konieczne jest ciągłe korzystanie z ładowarki podłączonej do gniazda zapalniczki. Ponadto trzeba pamiętać o demontażu urządzenia na noc, gdyż niepotrzebnie możemy narazić się na działanie amatorów cudzej własności. Choć korzystanie z wideorejestratora podczas jazdy wiąże się z kilkoma niedogodnościami, to jednak liczba zalet z pewnością przeważa nad wadami. Prędzej czy później nakłady poniesione na zakup kamerki zwrócą się z nawiązką.
Zalety i wady korzystania z kamerki samochodowej
Królowe polskich ścian, jak zwykło się o nich mawiać, od kilku lat znów triumfują w licznych aranżacjach wnętrz. Tapety – papierowe, winylowe, tkaninowe, na flizelinie, z włókna szklanego, wzorzyste lub gładkie, zmywalne lub niezmywalne, jedno- lub wielowarstwowe – pasują niemal wszędzie, bez względu na styl i klimat naszego mieszkania. Jak zatem wybrać te najbardziej odpowiednie i na co zwrócić szczególną uwagę przed ostatecznym zakupem? W rzeczywistości są rolką barwionego papieru, służącego do wyklejania ścian. Dziś, dzięki niezliczonej ilości wzorów i kolorów, z powodzeniem możemy je położyć zarówno we wnętrzu klasycznym, jak i nowoczesnym. Dlatego, wybierając tapety do naszego mieszkania, zastanówmy się najpierw, gdzie i jak chcemy je położyć. Tapety papierowe – do sypialni i salonu Poza kolorem, fakturą i ewentualnym wzorem, niezwykle istotny przy wyborze tapet jest także materiał, z jakiego zostały wykonane. Największy wybór znajdziemy wśród tapet papierowych. Są one zarówno jedno- jak i dwuwarstwowe. Dzięki wytłoczonej strukturze, potrafią przykryć i zamaskować nierówności ściany. Kolejną zaletą tapet papierowych jest przepuszczalność zarówno powietrza, jak i pary. Dlatego polecane są do sypialni i salonu. Obecnie większość wariantów papierowych tapet produkowana jest w wersji zmywalnej. Najczęściej możemy je kupić w rolkach o długości 105 i szerokości 53 centymetrów. Tapety jednowarstwowe mają gładką powierzchnię i bywają dodatkowo z wierzchu zabezpieczone akrylem lub lakierem. Dzięki temu są bardziej trwałe, choć znacznie cieńsze niż na przykład winylowe. Podczas kładzenia wymagają niezwykłej staranności. Zatem, ze względu na swoją delikatną strukturę, ich położenie warto pozostawić fachowcom. W przeciwnym razie, zanim na dobre zwisną na ścianie, mogą się podrzeć bądź pofałdować od nadmiaru kleju. Z kolei te dwuwarstwowe, jak sugeruje ich nazwa, stworzone są z dwóch warstw mocnego papieru i dodatkowo wzmocnione naturalnym albo sztucznym włóknem. Są nieco trwalsze od jednowarstwowych. Tym samym łatwiej je położyć. Raufaza – do samodzielnego malowania Ciekawym pomysłem są tapety papierowe o specjalnej strukturze, zawierające w sobie elementy wiórków drzewnych. Przeznacza się je do malowania. Na ogół tapety te, zwane również raufazą, są białe, dlatego należy je pokryć wielokrotnie, najlepiej farbą emulsyjną. Po użyciu emulsji lateksowej lub lateksowo-akrylowej raufaza staje się wodoodporna. Najczęściej sprzedawana jest w rolkach o szerokości 0,53 metra i długości 17,2 lub 33,5 metra. Tapety winylowe Kolejną grupą są uwielbiane przez projektantów wnętrz tapety winylowe. Przede wszystkim dlatego, że stanowią bardziej trwałe pokrycie niż tradycyjne tapety papierowe. Wśród winylowych występują modele z papieru pokrytego cienką warstwą tworzywa, jak i takie, do których dodaje się spienione PCV. Dają one efekt grubej tapety o strukturze pianki. Nie przepuszczają wody i pary, dlatego polecane są zarówno do kuchni, jak i do łazienki. Ponadto można je wielokrotnie zmywać. Z uwagi na brak przepuszczalności powietrza, nie powinno się ich układać w całym mieszkaniu. Ze względu na ich sztywność i specyficzną gramaturę, lepiej by przykleił je ktoś, kto się na tym zna. Tapety flizelinowe – przyklejane jak nalepka Innym wariantem tapet dekoracyjnych są te, zawierające flizelinę, czyli połączenie celulozy i poliestru. Trzeba przyznać, że dzięki temu cechują się elastycznością i świetnie przylegają do ściany, nie rozciągają się i nie kurczą. Co więcej, ze względu na swoją strukturę, są stosunkowo łatwe do położenia – dlatego możemy spróbować przyklejać je samodzielnie. Zanim się jednak tego podejmiemy, warto pamiętać także o nieco odmiennym sposobie kładzenia tapety z flizeliną. Polega on na nakładaniu kleju specjalnym wałkiem bezpośrednio na ścianę, a nie na rolkę, jak w przypadku tapet winylowych czy papierowych. Tapety natryskowe – propozycja dla niezdecydowanych Hitem ostatnich lat są tapety natryskowe, jakie nakłada się specjalnym pistoletem. Masa natryskowa pokrywa nierówności i załamania na ścianach, a my nie musimy przed jej położeniem kłaść gładzi gipsowej. By była bardziej odporna na zabrudzenia i wilgoć, można ją dodatkowo pokryć bezbarwnym lakierem. Ponadto, jeśli tylko znudzi nam się kolor tapety natryskowej, w dowolnym momencie możemy ją samodzielnie przemalować zwykłymi farbami. Ręcznie malowane – autorskie pomysły Na rynku istnieje też wiele tapet ręcznie malowanych, wykorzystujących – znaną już w starożytności w Chinach i Japonii – technikę sitodruku. Tego typu prace są z reguły autorskimi pomysłami projektantów (choćby modele autorstwa hiszpańskiej artystki Patricii Urquioli), a to, jak wiadomo, bywa nie tylko piękne, ale i dość kosztowne. Fototapety wracają do łask Oryginalną dekorację ścian stworzą również popularne fototapety. Wykonywane ze specjalnie wzmocnionego i zabezpieczonego papieru lub winylu, stanowią niezbyt kosztowną alternatywę dla ręcznie zdobionych tapet. Ich największą zaletą jest plastyczność. Mogą występować w postaci ciekawego wzoru czy też zdjęcia nie tylko na ścianach, ale i na frontach mebli. Zwróćmy uwagę na kolor i deseń Wiedząc już, jaki rodzaj tapet nas interesuje, zastanówmy się nad ich kolorystyką. Tu obowiązuje ta sama zasada, co w przypadku koloru ścian. Zatem jasne tapety optycznie powiększą wnętrze, natomiast ciemne – pomniejszą. Poza kolorem tapet ważna jest ponadto ich faktura i wzór, a te z kolei będą miały istotny wpływ na wystrój wnętrza. Desenie są niezwykle pomocne przy tworzeniu tak zwanych wizualnych trików. Wybierając tapetę w pionowe pasy, wydłużymy optycznie dane pomieszczenie, a taką ze stylowymi tłoczeniami podkreślimy charakter naszej przestrzeni. Ponadto wersje ze wzorami, dzięki fakturze jaką posiadają, z powodzeniem ukrywają liczne nierówności, które w przypadku ścian w bloku często bywają nieuniknione. Położone na całej lub na fragmencie ściany Naszą tapetę, w zależności od aranżacji, możemy położyć w całym pomieszczeniu albo na jednej ze ścian. Istnieje także cały szereg rozwiązań, w których stosuje się jedynie jej fragmenty. Popularnym „zabiegiem” w wielu aranżacjach jest kładzenie części tapety za łóżkiem w sypialni czy też na tej, przy której stawiamy telewizor w salonie. W takich wnętrzach tapeta jest jedynie akcentem dekoracji, ustępującym pierwszeństwa ścianom pomalowanym farbą. Border dekoracyjny – w komplecie z tapetą W aranżacji ścian pomocne mogą okazać się tak zwane bordery, czyli wąskie paski, pełniące funkcję typowo dekoracyjną. Bordery występują z reguły w komplecie z konkretnym wzorem danej tapety. Wiele sklepów branżowych prezentuje klientom w swoich ekspozycjach gotowe propozycje połączeń tapet z borderami. Dzięki tym ozdobnym elementom możemy precyzyjnie zasłonić miejsca łączenia tapety na ścianie. Jest to dość istotne, zwłaszcza przy wersjach wzorzystych, gdzie owe łącznie nie zawsze wygląda dobrze. To, gdzie i jak przykleimy nasze bordery, zależy od naszych indywidualnych upodobań. Najczęściej jednak kładzie się je w poprzek ułożonych tapet bądź na ich łączeniach. Przygotowujemy ściany Podczas zakupu tapet warto sprawdzić symbol i numer na każdej rolce. W przeciwnym razie istnieje duże prawdopodobieństwo wystąpienia różnicy w wybieranym odcieniu. Ponadto, zanim rozpoczniemy tapetowanie, trzeba odpowiednio przygotować ściany. Jeśli są na nich stare materiały, należy je dokładnie usunąć. Z kolei dawną farbę warto zdrapać lub umyć. Inaczej po położeniu nowej tapety nierówności na ścianie znów się pojawią. Jeśli na powierzchni są duże szczeliny lub ubytki, warto je zagipsować. Unikajmy przeciągów i wysokich temperatur Kupując tapetę, uwzględnijmy także, ile faktycznie jej potrzebujemy. Zazwyczaj z jednej rolki uzyskamy 4 pasy, dlatego warto zainwestować w nieco większą ilość. Podczas tapetowania zadbajmy o to, by w pomieszczeniu nie było przeciągów i zbyt wysokiej temperatury. W przeciwnym razie klej szybko wyschnie, a na łączeniach poszczególnych pasków mogą pojawić się przerwy. Planujemy sami wytapetować mieszkanie? Sprawdźmy, czy wszystko mamy Jeśli samodzielnie planujemy położyć tapetę, nie zapomnijmy o przydatnych narzędziach: kleju (przeczytaj, do jakich tapet jest przeznaczony), nożu do cięcia, rolkach dociskowych z elastyczną rączką, pędzlu, nożu do taśmy, szczotce do tapet, zdzieraku do tapet, wałku do usuwania tapet.
Tapetujemy nasze mieszkanie. Na co zwrócić uwagę?
Nie potrzeba ciężkiej zimy, żeby w samochodzie doszło do zamarznięcia uszczelek. Wystarczy lekki, kilkustopniowy mróz. Na szczęście zabezpieczenie uszczelek przed zamarzaniem to wyjątkowo prosta czynność, z którą poradzi sobie każdy użytkownik samochodu. Środki potrzebne do wykonania tego zadania nie będą kosztować więcej niż kilkanaście złotych. O uszczelki samochodowe trzeba dbać przez cały rok, ale większość kierowców przypomina sobie o nich przed zimą, kiedy istnieje obawa, że mogą zamarznąć. Kiedy to się stanie, otwarcie drzwi staje się niemożliwe. Wielu zdenerwowanych kierowców zaczyna wówczas szarpać za drzwi z całej siły i faktycznie, drzwi dają się w końcu otworzyć, ale uszczelki odrywają się od karoserii. Do samochodu co prawda można wejść, ale zamknięcie drzwi jest już problematyczne, bowiem wisząca lub naderwana uszczelka je blokuje. W niektórych samochodach uszczelki mocowane są do drzwi za pomocą małych haczyków w kształcie litery T. To bardzo dobre rozwiązanie – jeśli spadły podczas „odrywania” i nie uległy zniszczeniu, można je po prostu zamocować z powrotem (w uszczelkach są specjalne otworki na haczyki). Ale w dużej części aut takie siłowe rozwiązanie kończy się zazwyczaj fatalnie – całkowitym uszkodzeniem uszczelek. Można jeszcze próbować je przykleić do karoserii. Czasami można też w ten sposób urwać część klamki. Uszkodzone uszczelki drzwi powodują szereg problemów – nie tylko te zerwane, ale także takie, które popękały już ze starości, gdyż przez wiele lat nikt o nich nie pamiętał. Wnętrze samochodu traci swoją szczelność, a to powoduje, że będzie się do niego dostawać wilgoć i woda. Co oczywiste, wzrośnie zagrożenie korozją, a we wnętrzu – gdy woda będzie dostawać się do środka pomiędzy nieszczelnymi drzwiami a karoserią, a potem będzie gromadzić się pod wykładziną – może nawet pojawić się pleśń. W środku kabiny podczas jazdy będzie o wiele głośniej – uszczelki są także odpowiedzialne za wyciszanie wnętrza. Znacznie szybciej będzie także dochodziło do wychładzania auta, co będzie szczególnie dotkliwe w czasie zimy. Nieprzyjemną niespodziankę mogą także spowodować uszczelki znajdujące się przy szybach bocznych w drzwiach samochodu. Mogą one przykleić się do szyby. Kiedy kierowca uruchomi przycisk elektrycznie sterowanych szyb, chcąc je opuścić, może dojść do uszkodzenia siłownika albo skomplikowanego mechanizmu, odpowiedzialnego za opuszczanie szyb. Takie samo niebezpieczeństwo uszkodzenia mechanizmu istnieje w autach z manualnym opuszczaniem szyb. Dlatego trzeba zastosować środki zaradcze, które po pierwsze zapobiegną zamarzaniu, a po drugie przedłużą życie uszczelek. Jest też trzeci plus – po ich zastosowaniu uszczelki będą wyglądać o wiele lepiej. Zabezpieczenie uszczelek przed zamarzaniem za pomocą środków na bazie silikonu box:offerCarousel Najlepsze do zabezpieczenia uszczelek przed zamarzaniem są środki, których skład oparty jest o aktywny silikon. Dodatkowo takie preparaty nadają uszczelkom ładniejszy wygląd, zwiększają elastyczność i chronią przed pęknięciami. Nie mają one żadnego zapachu, nie zawierają także olejów, zatem nie pozostawiają tłustych warstw, którymi można się ubrudzić. Po kilkudziesięciu sekundach od nałożenia wnikają w gumę, nie pozostawiając żadnej tłustej warstwy. Preparat silikonowy chroni gumę do temperatury nawet -50˚C. Ale ma jeszcze jedną zaletę – chroni gumę nie tylko zimą, ale także latem, przed gorącymi promieniami letniego słońca. Preparaty silikonowe dostępne są przede wszystkim w sprayu. Jak je nakładać? Producenci zalecają, aby spryskać nimi czystą bawełnianą szmatkę, a następnie przetrzeć nią wszystkie uszczelki w aucie. Czasami spotkać można także preparaty na bazie silikonu dostępne w sztyfcie. Tutaj nie ma potrzeby stosowania szmatki, nakłada się je bezpośrednio. Przed nałożeniem preparatu, trzeba pamiętać o tym, aby uszczelki były czyste. Dlatego najlepiej najpierw umyć cały samochód, potem go osuszyć i dopiero wtedy nakładać preparat. Preparatem trzeba wysmarować wszystkie uszczelki – w drzwiach, na klapie bagażnika i koniecznie wokół szyb w drzwiach, aby zapobiec uszkodzeniu mechanizmów opuszczania szyb. Najtańsze środki można kupić już za kilkanaście złotych. Silikon jest lepszy od gliceryny farmaceutycznej box:offerCarousel Starzy kierowcy nadal ufają metodzie sprzed lat, która polega na stosowaniu gliceryny farmaceutycznej. Gliceryna również skutecznie zabezpiecza uszczelki przed zamarzaniem, a do tego wnika w strukturę gumy i ją poprawia. Silikon ma jednak lepsze właściwości ochronne, a poza tym nie pozostawia tłustych śladów na uszczelkach. To także pomaga w zabezpieczeniu uszczelek przed zamarzaniem Najbezpieczniejsze jest trzymanie auta w garażu, ale w ochronie uszczelek i zamków przed zamarzaniem pomoże także plandeka samochodowa. Chroni ona auto przed osadzaniem się wilgoci i szronu, zatem doskonale sprawdzi się w czasie zimy. Ale nie tylko – latem bowiem ochroni wnętrze kabiny przed nagrzewaniem się, karoserię przed osadzaniem się na niej kurzu, a uszczelki przed uszkodzeniem spowodowanym promieniami słonecznymi.Uszczelki to niepozorny element składowy samochodu, który pełni szereg bardzo ważnych zadań. Opłaca się o nie zadbać, zwłaszcza zimą, aby zapobiec nieprzyjemnym sytuacjom powodowanym przez mróz.
Jak poradzić sobie z zamarzającymi uszczelkami?
Łatwe do opanowania gry karciane odnoszą coraz więcej sukcesów. Ich przewaga nad cięższymi tytułami jest spowodowana przede wszystkim prostymi zasadami, stosunkowo krótkim czasem rozgrywki i kompaktowością. Czy „Kameleon” od wydawnictwa G3 wpasowuje się w powyższe? Zdecydowanie tak! Zawartość (niewielkiego) pudełka W poręcznym opakowaniu znajdziemy instrukcję i 90 kart, na które składają się 63 kolorowe karty kameleonów (po 9 w każdym z 7 kolorów), 10 kart „+2 punkty”, 2 jokery, 1 złoty joker (przygotowany specjalnie na jubileuszowe wydanie z okazji 10-lecia gry), 1 karta „ostatnia runda”, 5 kart pomocy z punktacją, 8 kart rzędów (3 dla wariantu 2-osobowego, 5 dla pozostałych wariantów). Co dalej z tymi kolorami? „Kameleon” oferuje rozrywkę na ok. 30 minut dla 2 do 5 graczy. Sugerowany wiek uczestników – powyżej 8 lat. W zależności od liczby osób biorących udział w grze budujemy różną liczbę stosów kart na środku stołu, z których następnie będziemy korzystać. Przykładowo w grze 3-osobowej gracze po kolei dociągają karty z zakrytej talii i mają możliwość ułożenia kameleonów w jednym z trzech stosów, przy czym na każdym mogą leżeć maksymalnie 3 karty. W swojej turze gracz może zdecydować się zabrać karty z jednej z kupek, zamiast dokładać kolejną, niezależnie od tego, ile kart na danym stosie leży. Zabiera wtedy karty do swoich zasobów i traci możliwość dalszego ich dokładania do momentu, kiedy każdy z graczy zabierze jeden ze stosów. Dana kolejka się kończy, a kolejną – na analogicznych jak dotąd zasadach – rozpoczyna osoba, która jako ostatnia zdecydowała się na zabranie stosu. Kiedy któryś z graczy dociągnie kartę oznaczającą ostatnią rundę, dogrywa się bieżącą turę i podlicza punkty. box:imageShowcase box:imageShowcase Od przybytku głowa (nie) boli? Podliczanie punktów pokazuje, czy podejmowaliśmy trafne decyzje dotyczące zabierania ze stołu odpowiednich stosów kart i prawidłowo budowaliśmy swój zasób. W talii występuje 7 kolorów kameleonów, jednak na koniec gry dostajemy punkty tylko za 3 kolory, które mamy przed sobą. Pozostałe oznaczają… punkty ujemne! Przykładowo, na koniec gry mamy przed sobą 5 zielonych kameleonów, 4 żółte, 3 zielone, 2 fioletowe, 2 brązowe i 1 czerwony. Zgodnie z punktacją dostaniemy odpowiednio 15 punktów za zielone karty, 10 za żółte, 6 za zielone, natomiast fioletowe i brązowe obniżą sumę punktów po 3 punkty każdy i za czerwony stracimy 1 punkt. Podsumowując: 15 + 10 + 6 – 3 – 3 – 1 = 24 punkty. Wygrywa gracz, który uzbiera najwięcej punktów (niekoniecznie najwięcej kart!). Czy warto? „Kameleon” jest świetnym przykładem niewielkiej i niedrogiej (na Allegro ok. 30 zł) gry karcianej, która ma proste zasady, przyciąga wzrok piękną grafiką, a dzięki przewrotnej metodzie liczenia punktów zmusza gracza do planowania swoich ruchów mimo sporej losowości dociągania kart i dodaje nutkę negatywnej interakcji i podejmowania ryzyka. Ponadto sprawdzi się w grze zarówno dla dwóch osób, jak i w trochę większym gronie. Czy zatem warto? Powtórzę – zdecydowanie tak!
„Kameleon” – recenzja gry
Ogrzewanie tylnej szyby od wielu lat jest standardem we wszystkich samochodach. Ba, trudno sobie wyobrazić jazdę, zwłaszcza zimą, bez tego układu. A jednak niektórzy muszą, bo o awarie ogrzewania wcale nie jest trudno. Na szczęście w wielu przypadkach można sobie z nimi poradzić samodzielnie. Przyczyn awarii ogrzewania może być kilka. Przeanalizujmy najczęstsze z nich. Nie grzeje w ogóle To dobra i zła wiadomość jednocześnie. W wersji optymistycznej oznacza bowiem, że padł bezpiecznik ogrzewania i wystarczy go wymienić. Ta czynność zresztą i tak powinna zostać przeprowadzona jako pierwsza, bo jest prosta, szybka i tania. Na ogół. Musimy w instrukcji pojazdu odnaleźć akapit opisujący, jak dostać się do skrzynki bezpieczników, oraz definiujący przeznaczenie każdego z nich. I to jest czynność najbardziej żmudna. Skrzynki bezpieczników są na ogół dwie – w kabinie pasażerskiej oraz pod maską. Pierwsza może być umieszczona pod deską rozdzielczą, w okolicy schowka lub gdzieś przy kolumnie kierowniczej. Tę pod maską łatwiej zlokalizować. Bywa też trzecia, chowana w bagażniku. Po zlokalizowaniu skrzynki i bezpiecznika wystarczy go wymienić. To prosta czynność, nie wymagająca żadnych specyficznych umiejętności. A komplet bezpieczników kosztuje zaledwie kilka złotych. Warto też sprawdzić połączenie elektryczne tuż przy szybie. Zdarza się bowiem, że złączka koroduje, pęka lub przewody po prostu się rozłączają. Wtedy wystarczy zlutować kable, założyć nową złączkę albo po prostu ją wyczyścić. Wydatek – kilka złotych. Zawinić może również konektor, czyli miejsce połączenia nitek w szybie z kablem. W takim przypadku należy użyć lutownicy – to połączenie musi być dobre, stabilne. Samo lutowanie może być dość trudne, bo podniesienie szyby oznacza konieczność lutowania „od dołu”, co specjalnie wygodne i bezpieczne nie jest. Najprostszy sposób zatem to… wejście do bagażnika i wykonanie lutu. Na szczęści trwa to ledwie parę minut. Wersja pesymistyczna może oznaczać awarię sterowania układu. Tu już bez pomocy elektryka samochodowego raczej sobie nie poradzimy, bo do wymiany może być któraś z kostek sterujących. Grzeje, ale nierówno Najczęstsza przyczyna nierównego grzania to fizyczne uszkodzenie nitek –brązowych, cieniutkich pasków. Możemy je przerwać, zbyt mocno myjąc szybę od wewnątrz, zahaczając o nią bagażem, a nawet zegarkiem czy obrączką. Jeśli szyba w jednym miejscu nagrzewa się dużo mocniej, niż w innych, jest to najgroźniejszy objaw. Dlaczego? Otóż pasek jest uszkodzony, ale nie przerwany do końca i w tak powstałej małej szparce tworzy się łuk elektryczny, co prowadzi z kolei do silnego wzrostu temperatury. To zaś może doprowadzić nawet do pęknięcia szyby! Kiedy nitka jest całkowicie przerwana, kawałek szyby jest niedogrzany. Miejsce uszkodzenia najłatwiej zlokalizować na zaparowanej szybie – po włączeniu ogrzewania wystarczy obserwować, jak i gdzie wilgoć znika, a gdzie zostaje. Jak je zlikwidować? Wystarczy kupić lakier przewodzący prądi potraktować nim miejsce uszkodzenia. Zwróćmy przy tym uwagę na zapisy w instrukcji stosowania – lakier może wymagać odpowiedniej temperatury, wilgotności czy nasłonecznienia (lub jego braku) oraz odpowiedniego przygotowania powierzchni. Jeśli miejsca przerwania obwodu nie widać na pierwszy rzut oka – a nitki są przecież dość cienkie – do zlokalizowania miejsca awarii warto zaprząc miernik oporu, najlepiej multimetr mierzący różne parametry prądu. Wtedy w pierwszej kolejności możemy ustalić, która nitka została przerwana, a następnie znaleźć miejsce wymagające naprawy.
Awaria ogrzewania tylnej szyby – jak sobie z nią poradzić?
Wędkarstwo to hobby, a także dyscyplina sportowa, która przyciąga rzesze amatorów. Podstawowym sprzętem każdego wędkarza jest oczywiście wędka. Jednak to nie jedyna rzecz, która może się przydać. Jeśli ktoś planuje połów ryb drapieżnych, musi się zaopatrzyć w różnego rodzaju przynęty, wybór jednak nie jest prosty. Sztuczne przynęty oferowane są w różnych wielkościach, kolorach, kształtach i bardzo łatwo się tym pogubić. Warto zgłębić wiedzę na ten temat, aby później móc cieszyć się z udanego połowu. Woblery Wobler to sztuczna przynęta, imitująca naturalny pokarm ryb drapieżnych. Jest stosowana najczęściej do łowienia ryb metodami spinningową i trollingową. Można na nią łowić praktycznie wszystkie gatunki ryb oraz używać na różnych głębokościach. Najczęściej ma kształt rybki, a przeważnie także ster, który umożliwia kontrolę głębokości schodzenia przynęty, często grzechotkę wabiącą ryby oraz ciężarek stabilizujący. Przynęta ta wyposażona jest zazwyczaj w dwie kotwice, dlatego trudno się nią posługiwać na mocno zarośniętych łowiskach. Doświadczeni wędkarze, używając tej przynęty, biorą pod uwagę sposób jej poruszania się w nurcie, wyporność w czasie ściągania zestawu oraz tzw. głębokość schodzenia. Można wyróżnić kilka sposobów klasyfikacji woblerów, m.in. podział na pływające i tonące. Zazwyczaj oznaczane są pierwszymi literami określeń angielskich – F (floating) i S (sinking). Tonący wobler wrzucony do wody zanurzy się, natomiast pływający będzie się na niej unosił. Woblery możemy podzielić także na jednoczęściowe i wieloczęściowe, tzw. łamańce. Te drugie dzięki swojej budowie i „wężowatym” ruchom często bardziej prowokują drapieżne ryby do brania. Świetnie nadają się np. na szczupaka. Pilkery Pilkery to przynęty stosowane głównie na morzu. Kształtem przypominają małe ryby – naturalne pożywienie ryb drapieżnych. Pilkery dostępne są w wielu barwach i kształtach. Przynęta ta ma najczęściej jedną lub dwie kotwice, często zakończone kolorowymi nitkami lub sztuczną muchą, które pobudzają ryby. Gramatura pilkerów zależy od głębokości akwenu, są przynęty o wadze 40 g, ale także osiągające 500 g. Najcięższe stosuje się w wodach bardzo głębokich, np. w Norwegii. Połów polega na opuszczaniu pilkera do dna i gwałtownym podrywaniu go do góry. Głowki jigowe Główka jigowa jest elementem uzbrojenia sztucznych przynęt wędkarskich, takich jaktwistery,ripperyczy koguty. Składa się z wyprofilowanego haczyka z oczkiem, ołowianej kuli znajdującej się poniżej strefy mocowania oraz zadziora, dzięki któremu przynęta nie spada. Główka jigowa to podstawowe wyposażenie wędkarza łowiącego na przynęty gumowe. Dobiera on odpowiednią główkę w zależności od metody i miejsca połowu. Przy wyborze główki jigowej niezwykle istotne są takie parametry, jak kształt, ciężar główki, długość haka i prawidłowe uzbrojenie przynęty. Wybór jest naprawdę ogromny i niedoświadczony spinningista może mieć duże problemy z wyborem modelu. Warto wiedzieć, że przynęta jigowa to nie tylko guma, ale też główka, której kształt może mieć duże znaczenie na łowisku. Jeśli zapoznamy się z rodzajami główek, być może łatwiej będzie dokonać wyboru. Round Head – klasyczna, okrągła główka, najpopularniejsza wśród wędkarzy. Przynęta w nią wyposażona jest odpowiednio prezentowana w czasie podrywania i opadania, kładzie się płasko podczas kontaktu z dnem. Socket Eye – okrągła główka, która różni się od Round Head spłaszczonymi bokami, do których można dokleić oko i zwiększyć atrakcyjność przynęty. Stand Up – to główka stojąca o specyficznym kształcie. Jej zadaniem jest lepsze wyeksponowanie przynęty. Dzięki swojemu kształtowi pozostaje na dnie zbiornika wodnego w pozycji stojącej. Bardzo dobra do metody „na wleczonego”. Minnow Head – ciekawa główka o kształcie rybiego łebka. Z przyklejonymi oczami wygląda bardzo realistycznie. Chub – główka owalna, która dzięki swej budowie stawia mniejszy opór w wodzie, dlatego przynęta po zarzuceniu utrzymuje się w pozycji zbliżonej do pionu. Tip Up – główka o półkolistym kształcie, dzięki której przynęta unosi się nad dnem. Nadaje się do połowu w opadzie z zatrzymaniem na dnie lub do jigowania. Każdy wędkarz do połowu ryb drapieżnych potrzebuje przynęty odpowiednio dopasowanej do typu łowiska, panujących warunków i gatunku ryby. Woblery, pilkery czy główki jigowe mogą być niezwykle pomocne. Poznawanie nowych przynęt i technik wędkarskich daje mnóstwo satysfakcji i pozwala na nowo odkryć swoje hobby.
Dlaczego przynęta musi mieć oczy – woblery, pilkery i główki jigowe
Demontaż poduszek powietrznych w samochodzie nie jest czynnością, którą trudno wykonać – poradzi sobie nawet amator. Trzeba jednak przestrzegać kilku podstawowych zasad, które pozwolą uniknąć kłopotów. Poduszki powietrzne są elementem zwiększającym poziom bezpieczeństwa w razie wypadku. Czasami jednak można odnieść wrażenie, że uruchamiają się bez szczególnego powodu. Przypadłość ta dotyczy nie tylko air bagów kierowcy czy pasażera, ale również poduszek bocznych. Na szczęście, aby zdemontować tę ostatnią, nie potrzeba specjalnych umiejętności. Wystarczą podstawowe narzędzia i trochę wiedzy. Bezpieczeństwo ponad wszystko Podstawową zasadą, której należy przestrzegać przy wykonywaniu demontażu poduszek powietrznych, jest odpięcie akumulatora. Na szczęście, aby to zrobić, nie trzeba wyjmować całej baterii. Wystarczy odpiąć jedną klemę, a do tego potrzeba zwykłego klucza nasadowego lub oczkowego o odpowiednim rozmiarze. Oczywiście stara poduszka nie wystrzeli po raz drugi, natomiast montaż nowej przy podpiętym akumulatorze może skończyć się jej wybuchem, a jego skutki są niebezpieczne. Od czego zacząć Po odłączeniu baterii można przejść do demontażu poduszki powietrznej. Pamiętajmy, że określenie poduszka powietrzna boczna odnosi się do dwóch wariantów, czyli poduszki bocznej znajdującej się w środkowym słupku samochodu lub w bocznej części fotela kierowcy bądź pasażera. Demontaż tej drugiej nie wymaga większego demontażu samochodu, jednak nie zawsze jest łatwiejszy. Najpierw musimy usunąć spinki, na których najczęściej trzyma się tapicerka fotela. Są one wykonane z bardzo delikatnego materiału i łatwo je uszkodzić. Najlepiej do ich demontażu użyć przystosowanego do tej czynności ściągacza tapicerki. Na rynku znajdziemy wiele łyżek w różnym kształcie, które bez problemu dopasujemy do potrzeb. box:offerCarousel Po zdjęciu tapicerki fotela można przejść do demontażu poduszki powietrznej. Przytrzymajmy ją, a następnie delikatnie rozepnijmy kostkę z przewodami. Przydatnym narzędziem jesr mały płaski śrubokręt, który podniesie małą zapadkę zabezpieczającą kostki przed samoczynnym wypięciem. Bardzo często poduszki trzymają się na specjalnym stelażu przytwierdzonym jedną lub dwiema śrubami. Zazwyczaj do ich odkręcenia będziemy potrzebować kluczy imbusowych. Po tym zabiegu delikatnie wyciągnijmy poduszkę z siedzenia. W przypadku poduszki bocznej ulokowanej w słupku samochodu w pierwszej kolejności musimy znaleźć na nim zaślepkę z napisem AIR BAG. Konieczny będzie jej demontaż, do czego może posłużyć zwykły śrubokręt lub ściągacze tapicerki. Jeśli uda nam się tego dokonać, będziemy musieli odkręcić śruby znajdujące się pod zaślepką. Do tego posłuży klucz imbusowy lub odpowiedni klucz nasadowy. Następnie delikatnie podważamy zatrzaski trzymające tapicerkę. W niektórych modelach aut wystarczy to na dotarcie do poduszki powietrznej. Czasami jednak trzeba będzie zdemontować pozostałe plastiki pokrywające słupek. Po dotarciu do poduszki należy postępować tak samo jak w przypadku airbagu montowanego w siedzeniu. Czas eksploatacji poduszek Producenci samochodów określają żywotność air bagu na około 10 lat. Ich zdaniem po upływie tego okresu nie nastąpi samoczynne wystrzelenie poduszki. Jeśli natomiast dojdzie do zdarzenia drogowego, nie powinniśmy być zdziwieni, jeśli nasz airbag się nie uruchomi. Aby zyskać pewność, najlepiej udać się do serwisu, by tak określono stan poduszki powietrznej.
Jak zdemontować poduszkę boczną? Niezbędne akcesoria
Coraz częściej zwracamy uwagę na to, żeby kosmetyki, które kupujemy, były dobrej jakości, najlepiej ekologiczne i naturalne. Takie właściwości posiadają między innymi produkty z olejem makadamia. Olej ma bardzo szerokie zastosowanie i zajmuje ważne miejsce w trosce o urodę. Makadamia i zawartości oleju Makadamia jest drzewem rosnącym w australijskich lasach tropikalnych, choć uprawy są odnotowane również w Brazylii, na Hawajach czy Kostaryce. Najcenniejszymi dla przemysłu kosmetycznego są owoce makadamii. Mają one postać twardych orzechów o jadalnym miąższu, są nieco podobne do orzechów laskowych. Orzechy są bardzo słodkie i pozyskuje się z nich olej makadamia. Jest płynny, jasno- lub ciemnożółty. Ma przyjemny, orzechowy zapach. Olej makadamia to prawdziwe bogactwo cennych składników: Witamina A. Witamina E. Witaminy z grupy B. Lecytyna. Fenole. Liczne składniki mineralne. Nienasycone kwasy tłuszczowe. Kwasy omega 3 oraz omega 6. Skwalen (naturalny przeciwutleniacz). Właściwości oleju makadamia Skład oleju sugeruje, że jego działanie będzie równie wartościowe. I słusznie. Lista zalet jest długa: Właściwości regeneracyjne – za sprawą obecności nienasyconych kwasów tłuszczowych. Przenikanie do skóry właściwej. Działanie antyoksydacyjne – ochrona komórek przed aktywnością wolnych rodników. Właściwości antybakteryjne. Ochrona przed oddziaływaniem promieniowania słonecznego. Działanie odżywcze, poprawa wyglądu skóry. Wygładzanie, zmiękczanie naskórka. Działanie lecznicze. Ponadto kosmetyki są bardzo wygodne w stosowaniu. Olej dobrze się wmasowuje i szybko wchłania. Skóra zwykle nie ma problemu z jego tolerowaniem. Zastosowanie oleju makadamia w kosmetykach Cenne właściwości oleju zostały docenione w kosmetyce. Jest on stosowany w pielęgnacji zarówno skóry, jak i włosów. Olej makadamia znajdziemy w składzie wielu produktów: Kremy – szczególnie do skóry wrażliwej i suchej. Znajduje się też w składzie kremów do rąk, które używane w niewielkich ilościach świetnie nawilżają, regenerują i wygładzają. Produkt firmy Balea jest połączeniem kremu i maski do rąk. Cena ok. 10 zł. Balsamy – nietłuste, a jednocześnie intensywnie nawilżające bardo suchą skórę, np. Avon. Cena 7–12 zł. Preparaty przed i po opalaniu – nie tylko dla ochrony przed promieniowaniem słonecznym, ale również w postaci samoopalaczy, np. Lavera. Cena waha się od 35 do 44 zł. Produkty w leczeniu blizn, drobnych ran i oparzeń (ze względu na działanie lecznicze oleju). W preparatach do masażu – dodatek oleju wspaniale odpręża i pięści zmysły. Cena to 30 zł. Mleczka do demakijażu, np. Be Organic. Delikatnie oczyszcza i łagodzi podrażnienia. Cena to ok. 43 zł. Kosmetyki do pielęgnacji włosów – w formie m.in. maski do włosów. Polecana szczególnie do włosów zniszczonych i osłabionych. Do sięgania po kosmetyki z olejem makadamia skłania również jego przyjemny, intensywny zapach, który koi zmysły i odpręża. Olej można stosować w produktach z jego dodatkiem lub bezpośrednio na skórę. Cenną zaletą jest też przystępna cena.
Produkty z olejem makadamia
Bardzo popularne resoraki Hot Wheels doczekały się wielu torów, które umożliwiają zabawę w wyścig, pokonywanie pułapek lub wielkich bestii czyhających na drodze. Obecnie na Allegro jest dostępnych wiele torów do resoraków Hot Wheels. Wyróżniają się konstrukcją i dodatkami specjalnymi. Dla małych fanów Hot Wheels każdy zestaw może być fantastyczną przygodą i zabawą. Jakie zestawy znajdziemy na Allegro? 1. Zestaw Hot Wheels z kobrą Pierwszą propozycją jest tor z niebezpieczną niespodzianką. Na końcu toru śmiercionośna kobra może uderzyć w szybko nadjeżdżający samochodzik i doprowadzić do kraksy. Zawinięta końcówka toru przypomina niebezpiecznego węża. Wystarczy chwila dekoncentracji i kobra zaatakuje – zwinięta część toru opadnie na nadjeżdżające autko. Zestaw Hot Wheels z kobrą daje dużo emocji i pozwala na wiele godzin dobrej zabawy. W zestawie znajdziemy jeden samochodzik oraz tor z kobrą. Koszt zestawu Hot Wheels z kobrą to około 70 zł. 2. Kaskaderski tor do konfiguracji Tory, które można konfigurować, to pomysł dla małych inżynierów i wielbicieli wyścigów. Można je modyfikować zarówno na płaskiej powierzchni, tworząc skrzyżowane dwa tory dla dwóch samochodzików, jak i na powierzchniach piętrowych, np. na schodach – wówczas tor jest dla jednego samochodu, który może zjechać z góry na dół. Tor jest solidnie zbudowany i pozwala na oglądanie bardzo widowiskowych przejazdów. Co więcej, w zestawie kaskaderskim znajdziemy dwie wyrzutnie pojazdów, które dodają odpowiedniej prędkości resorakom. Cena – około 90 zł. 3. Tor Hot Wheels 380 cm Ciekawą propozycją jest tor składający się z 53 elementów, zasilany akumulatorem 230 V z dołączonym adapterem. Prędkość samochodzików Hot Wheels, które są dołączone do zestawu, nabiera tutaj zupełnie innego wyrazu. Dwa piloty umożliwiają sterowanie samochodzikami. Cała trasa ma 380 cm, więc warto przeznaczyć na ten zestaw nieco więcej miejsca. Tor Hot Wheels o długości 380 cm kosztuje około 240 zł. 4. Tor zawrotna prędkość Tor zawrotna prędkość to propozycja dla wszystkich, którzy cenią sobie walkę o zwycięstwo i chcą być pierwsi na mecie. W tym zestawie po przejechaniu jednego okrążenia wyskakuje jeden mechanik, a zwycięzcę wskazuje flaga. Ciekawostką są trybuny z kibicami, którzy wyskakują po każdym ukończonym okrążeniu. Zestaw jest przeznaczony dla dzieci od 4. roku życia. Cena – około 120 zł. 5. Monster JAM Nieco odmienną propozycją jest zestaw Hot Wheels Monster JAM. Znajdziemy w nim samochodziki Monster Truck Hot Wheels, wyrzutnię, tor i robota Max-D. Główne zadanie to powstrzymanie robota. W tym celu należy wystrzelić pojazd z wyrzutni i uderzyć robota w sam środek klatki piersiowej, aby rozpadł się na kawałki. Jest jednak jeden haczyk. Robot może łatwo złapać nadjeżdżający pojazd, a wtedy misja kończy się fiaskiem. Koszt zakupu zestawu to około 160 zł. 6. Smocze wyzwanie Mali miłośnicy fantastyki mogą wybrać zestaw Hot Wheels Smocze wyzwanie. Celem zabawy jest pokonanie smoka i ocalenie miasta przed groźną bestią. Aby to osiągnąć, należy wystrzelić resorak Hot Wheels z wyrzutni i uzyskać maksymalną prędkość. Uwaga – jeżeli się spudłuje, smok może zamknąć samochodzik w klatce. Trafiając smoka w klatkę piersiową, można go tylko rozjuszyć. Rozzłoszczony smok rozkłada skrzydła i uruchamia nowy poziom zabawy. Jedynym sposobem, aby pokonać smoka, jest trafienie go w ogon. Zabawa ta rozwija cierpliwość, celność i koncentrację. W zestawie, poza torem i smokiem, znajdziemy również jeden metalowy resorak Hot Wheels. Cena – około 90 zł.
Zestawy Hot Wheels – 6 nowości wśród torów
Zaczniemy od małego sprostowania – termin odtwarzacz multimedialny jest bardzo nieprecyzyjny. Urządzeniem takim jest stary i poczciwym magnetowid VHS, w zasadzie każdy smartfon oraz – co oczywiste – odtwarzacze Blu-ray czy DVD. Najczęściej jednak mówiąc o odtwarzaczach multimedialnych ma się na myśli odtwarzacz sieciowy lub strumieniowy, a więc na ogół niewielkich rozmiarów urządzenie, które – mówiąc najprościej – zmienia telewizor w prawdziwe centrum rozrywki. Dla kogo odtwarzacz? Urządzenie to dedykowane jest obecnie (przynajmniej naszym zdaniem) wszystkim posiadaczom telewizorów starszej generacji, a więc sprzed ery Smart TV. Odtwarzacz strumieniowy bowiem zmienia telewizor w prawdziwie inteligentne, wielofunkcyjne urządzenie. Zyskujemy m.in. możliwość przeglądania stron bezpośrednio na ekranie, a także odtwarzania filmów w wielu formatach bez dodatkowych, większych i droższych urządzeń. Jakie możliwości zyskujemy? Konkretne funkcje i rozwiązania najlepiej rozpatrzeć na przykładowych modelach. W kwietniu bieżącego roku miała miejsce oficjalna premiera Amazon Fire TV – konkurenta wobec innych topowych urządzeń w tym segmencie, np. Google Chromecast czy Apple TV. Fire TV parametry ma całkiem imponujące, tj. procesor czterordzeniowy o częstotliwości 1,72 GHz plus dedykowany układ graficzny oraz 2 GB pamięci RAM. Do tego obowiązkowe złącza HDMI, USB, Ethernet i wyjście audio. Obsługiwany jest za pomocą pilota oraz komend głosowych. Pracuje na systemie Android, co pozwala na korzystanie z tysięcy aplikacji i gier z Google Play. Można też dokupić dedykowany do niego kontroler, który pozwoli w pełni cieszyć się grami. Główną ideą tego urządzenia (i innych mu podobnych) jest oczywiście streaming treści z sieci bezpośrednio na ekran. Amazon Fire TV obsługuje tu usługi takie jak Hulu+, HBO Go czy Amazon Instant Video – żadna z nich nie jest niestety dostępna w Polsce, więc cel ten w naszym wypadku jest po prostu nieosiągalny. Podobnie zresztą jak (przynajmniej na razie) możliwość zakupu samego urządzenia. Warto zaznaczyć, że wielu czołowych producentów gier współpracuje już z firmą Amazon, ona sama również odtworzyła studio Amazon Game Studio, co w przyszłości zapewne zaowocuje naprawdę szeroką ofertą. Do tego inteligentne uczenie się preferencji użytkownika i wiele innych interesujących rozwiązań. Czy warto myśleć o zakupie tego urządzenia? To zależy. Wiele funkcji, a zwłaszcza możliwość grania na ekranie telewizora, z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom technologicznych nowinek, jednak brak usług streamingowych niestety niweczy możliwość oglądania filmowych treści. Chromecast, ze znanym logiem Google, to największy konkurent Amazon Fire TV. Mniejsze osiągi i parametry (Fire TV jest urządzeniem najmocniejszym) są tu usprawiedliwione – Chromecast wygląda jak zwyczajny Pendrive. Współpracuje on z dowolnym urządzeniem posiadającym przeglądarkę Chrome, dzięki czemu treści ze smartfona, tabletu czy komputera „przerzucamy na ekran" za pomocą jednego przycisku. Urządzenie pracuje maksymalnie w przyzwoitej rozdzielczości 720p. Problemem są usługi streamingowe, których po prostu w Polsce brak. Pozostaje więc oglądanie treści na YouTube i tzw. mirroring kart przeglądarki, co i tak jest satysfakcjonującą opcją. Roku 3 to kolejna, podobna do Fire TV, propozycja. Umożliwia streaming kanałów takich jak HBO GO, Amazon Instant Video, Neflix, Hulu Plus, wielu kanałów sportowych oraz pozwala na nagrywanie za pośrednictwem pilota. A do tego wysoka rozdzielczość 1080p, małe wymiary, opcja podłączenia słuchawek do pilota i, co oczywiste, możliwość przeglądania sieci na ekranie telewizora. Tak prezentują się urządzenia sygnowane przez czołowych graczy na rynku usług internetowych. Istnieje jednak wiele firm i modeli, oferujących podobne rozwiązania. Wymienimy tu choćby model Geniatach ATV czy HiMedia Q10 II. Udostępniają one możliwość przeglądania sieci, wyposażone są też często we własne twarde dyski. Do tego dochodzi mnogość obsługiwanych formatów plików muzycznych i filmowych (w tym mkv czy obrazy płyt Blu-ray, a także MP4, MP3, M2TS, FLAC, czy WMA). Niektóre modele mają bezprzewodową klawiaturę, inne obsługuje się za pomocą pilota. Czy warto zdecydować się na zakup urządzeń tego typu? Naszym zdaniem jak najbardziej. Mimo braku dostępu do wielu serwisów, a więc bezpośrednio streamingu treści, wciąż jest to doskonałe rozwiązanie. Niewielkim kosztem – od ok. 40 dolarów (realnie z wysyłką – ok 400 zł) za np. Chromecast, po ok. 1000 zł za odtwarzacze z wbudowanym twardym dyskiem i innymi udogodnieniami – zyskujemy możliwość cieszenia się prawdziwym Smart TV. Każdy, kto przesiądzie się z małego na duży ekran, doceni tu nawet te wciąż ograniczone funkcjonalności. Jak zwykle radzimy uważnie zapoznać się z różnymi modelami i ich funkcjami. Zawsze warto też dopytać innych użytkowników i oczywiście sprzedawcy.
Odtwarzacze multimedialne – czy warto kupić w Polsce?
Relaks w ogrodzie? Tylko na leżaku! Daje on gwarancję błogiego odpoczynku, możliwość przeczytania ulubionej książki, innymi słowy – wygodę i słodkie lenistwo. Na ten luksus zasługuje dzisiaj każdy. Dobry leżak musi być nie tylko wygodny, ale i funkcjonalny. Po złożeniu nie powinien zabierać zbyt dużo miejsca. Leżak ogrodowy do 100 zł Wygodny, a przy tym stosunkowo niedrogi jest leżak TELEHIT Garden. Ma on możliwość ustawienia oparcia w jednej z trzech pozycji. Stelaż jest wykonany z wytrzymałej stali, która pozwoli na użytkowanie fotela ogrodowego przez kilka sezonów. Waży około 4 kg. Łatwo można go przetransportować na plażę lub do ogrodu. Leżak TELEHIT Garden wykonano z przyjemnego w dotyku materiału, który łatwo utrzymać w czystości (można go myć, przecierając powierzchnię zwilżoną szmatką z dodatkiem niewielkiej ilości detergentu). Do zestawu jest dołączona poduszka. Za leżak TELEHIT Garden na Allegro trzeba zapłacić niecałe 80 zł. Mniej kosztuje leżak NAC CHARLIE (koszt: 70 zł). I w tym przypadku stelaż wykonano ze stali malowanej proszkowo. Zapewnia on stabilność i długie użytkowanie. Udźwignie obciążenie do 100 kg. Materiał jest nie tylko trwały i wysokiej jakości, ale też zapewnia maksymalny komfort użytkowania. Leżak NAC CHARLIE jest dostępny w różnych kolorach. W przeciwieństwie do wcześniej opisywanego modelu jest to fotel nieco cięższy (waży ponad 5 kg). Niezwykle stylowe są leżaki drewniane. Ich ceny rozpoczynają się od 60 zł. Występują w wielu różnych modelach, wzorach i kolorach. Wykonane są z dobrej jakości drewna (np. bezsękowego drewna bukowego) i tkanin (bawełny, lnu). Niektóre modele mają możliwość regulacji oparcia. Ich atutem jest łatwe ściągnięcie materiału ze stelaża i możliwość prania go w pralce. Leżaki drewniane z reguły wytrzymują obciążenie do 120 kg i są stosunkowo lekkie (ważą ok. 4 kg). box:offerCarousel Leżak ogrodowy do 200 zł Godną uwagi propozycją jest leżak Malaga Deckchair. Ma on wykładany podnóżek i wygodne siedzisko, które zapewnia maksymalny komfort. Bardzo łatwo się go składa i rozkłada, a po złożeniu nie zajmuje dużo miejsca. Mechanizm rozkładania jest przy tym bezpieczny i bezawaryjny. Oparcie leżaka można regulować w sześciostopniowej skali. Do fotela ogrodowego Malaga Deckchair jest dołączona estetyczna poduszka o grubości 7 cm, uszyta z dwóch materiałów: bawełny i polipropylenu. Konstrukcja leżaka waży nieco ponad 7 kg. Zapłacić za niego trzeba 123 zł. O 10 złotych droższy jest leżak tej samej marki, model ARUBA. box:offerCarousel Godną rozważenia propozycją są leżaki z daszkiem. Najtańsze modele kosztują niewiele ponad 100 zł, np. POWERMAT. Jest to fotel nie tylko wygodny, ale i funkcjonalny. Został wyposażony w kółka, które po złożeniu fotela ułatwiają transport. Daszek jest regulowany, a oparcie ma trzystopniową skalę regulacji. Siedzisko wykonano z wytrzymałego poliestru, a stelaż – z odpornego na działanie warunków atmosferycznych aluminium malowanego proszkowo. Wygodny fotel to gwarancja udanego odpoczynku i relaksu na świeżym powietrzu. By kupić dobrej jakości mebel ogrodowy tego typu, wcale nie trzeba wydawać dużej kwoty pieniędzy.
Leżaki i leżanki ogrodowe do 200 zł
Układ hamulcowy w samochodzie odpowiada za bezpieczeństwo, a jego sprawność powinna mieć kluczowe znaczenie dla właściciela samochodu. Jednym z najważniejszych i niestety często zapominanych elementów układu hamulcowego są elastyczne, gumowe przewody hamulcowe. Tak jak każda część, także i one ulegają uszkodzeniu. Guma, z której są wykonane, nie jest bowiem wieczna. I jak to zawsze bywa w samochodzie, jeden uszkodzony podzespół powoduje uszkodzenia innych. Mocno zużyte elastyczne przewody hamulcowe mają w sobie wiele mikrootworków, które ułatwiają chłonięcie wody przez płyn hamulcowy. Same elastyczne przewody pracują pod autem, zatem znajdują się w środowisku narażonym na działanie wilgoci. Płyn hamulcowy jest higroskopijny, co sprawia, że bardzo łatwo chłonie wodę, a ta niestety powoduje spadek jego temperatury wrzenia. Mówiąc prościej, w czasie hamowania płyn może się zagotować, a wówczas skuteczność hamowania obniży się do zera. Już trzyprocentowa zawartość wody w płynie hamulcowym kwalifikuje go do wymiany. Mocno uszkodzone, elastyczne przewody hamulcowe mogą także pęknąć, co będzie powodem wycieków płynu hamulcowego z układu. Czym może się to skończyć? Miękkim pedałem hamulca i tragicznym wypadkiem. Jakie zadanie pełnią elastyczne przewody hamulcowe w samochodzie? Najlepiej to zrozumieć, jeśli przeanalizuje się działanie układu hamulcowego w typowym aucie z hamulcami tarczowymi. Kiedy kierowca naciska pedał hamulca, chcąc zwolnić albo zatrzymać samochód, zaczyna pracować tłok pompy hamulcowej. Jego zadaniem jest zwiększenie ciśnienia płynu hamulcowego w układzie. Ciśnienie to jest dodatkowo zwiększane przez układy wspomagające nagłe hamowanie itd. Płyn hamulcowy dociera do zacisków hamulcowych za pomocą przewodów hamulcowych. Tutaj wywiera nacisk na tłoczki, umieszczone w zaciskach hamulcowych. Tłoczki powodują wysunięcie klocków, dzięki czemu ich powierzchnie cierne mogą trzeć o powierzchnie robocze tarcz hamulcowych, powodując zmniejszenie prędkości albo zatrzymanie auta, w zależności od siły nacisku na pedał. box:offerCarousel Płyn hamulcowy przemieszcza się za pomocą sztywnych oraz elastycznych, gumowych przewodów hamulcowych. Gumowe, elastyczne przewody hamulcowe łączą sztywne przewody hamulcowe z zaciskami hamulcowymi, na odcinku pomiędzy podwoziem auta a jego kołami. Dlaczego stosuje się przewody elastyczne? Aby przednie koła mogły skręcać, a przednie i tylne poruszać się za sprawą działania zawieszenia. Jak sprawdzać stan elastycznych przewodów hamulcowych? Stan przewodów sprawdza się wizualnie. Są one obowiązkowo kontrolowane w czasie każdego przeglądu technicznego. Poza tym trzeba reagować na wszelkie widoczne wycieki, pęknięcia, pogorszenie stanu gumy, jak również na każdą anomalię w działaniu układu hamulcowego w samochodzie. Jaka jest żywotność elastycznych przewodów hamulcowych? Elastyczne przewody hamulcowe są bez wątpienia elementem eksploatacyjnym, ale trudno jest jednoznacznie określić ich żywotność. box:offerCarousel Istnieje wiele czynników, które zdecydowanie przyspieszają ich zużycie. To jazda w górach (gdzie układ hamulcowy poddawany jest wielu przeciążeniom), wykorzystywanie ich w mocno obciążonych autach użytkowych, jak również w osobowych pojazdach z możliwością regulacji prześwitu. Ta bowiem za każdym razem powoduje poruszanie się przewodów, co przyspiesza ich zużycie. Poza tym elastyczne przewody hamulcowe zużywają się szybko w autach sportowych i tych, które są eksploatowane na zasadzie gaz-hamulec (co powoduje częste przeciążenia układu hamulcowego przy ostrym hamowaniu). Elastyczne przewody hamulcowe mogą również ulec uszkodzeniom mechanicznym. Dochodzi do nich w czasie jazdy w terenie, w autach terenowych, kiedy przewód może zaczepić o gałąź. Poza tym można je uszkodzić w czasie jazdy po drogach szutrowych, jeśli uderzy je ostry kamień. Elastyczne przewody hamulcowe mogą też zostać uszkodzone w czasie wykonywania napraw układu hamulcowego, kiedy trzeba je zdemontować. Warto wówczas od razu pomyśleć o ich prewencyjnej wymianie. Jak rozpoznać uszkodzenie elastycznych przewodów hamulcowych? Najczęściej pojawiają się na nich wycieki płynu. Widoczne są uszkodzenia mechaniczne, pęknięcia albo zły stan gumy, z której są wykonane. Układ hamulcowy nie działa we właściwy sposób – ma znacznie mniejszą skuteczność, a niekiedy może dojść nawet do braku jakiejkolwiek skuteczności hamowania (miękki pedał hamulca). Naprawa uszkodzonych elastycznych przewodów hamulcowych Nowe elastyczne przewody hamulcowe dobiera się do określonego typu i modelu oraz wersji silnikowej auta. Nie wolno stosować produktów używanych, używa się zawsze nowych. Elastyczne przewody hamulcowe wymienia się zawsze parami na jednej osi. Najlepiej od razu wymienić wszystkie cztery. Przy wymianie elastycznych, gumowych przewodów hamulcowych należy wymienić także płyn hamulcowy (również dobrany zgodnie z zaleceniami producenta auta), a następnie odpowietrzyć układ. Warto zatem dokonać prewencyjnej wymiany przewodów elastycznych w autach przy montażu tarcz hamulcowych i klocków hamulcowych. Jak przebiega wymiana elastycznych przewodów hamulcowych? Przy zakupie przewodów kluczowe jest sprawdzenie ich długości. Elastyczny przewód hamulcowy musi bowiem pozwolić na pełny zakres pracy zawieszenia (znacznie większy w autach z regulowanym prześwitem, wyposażonych np. w zawieszenie pneumatyczne) i na swobodne skręcanie przednich kół. Wymiana rozpoczyna się od demontażu kół na jednej osi auta albo wszystkich, jeśli mają zostać wymienione wszystkie cztery przewody. Po zdjęciu kół przewody hamulcowe są odkręcane przy pomocy specjalnego klucza. Następnie w ich miejsce montuje się nowe przewody. Po wymianie płynu hamulcowego i odpowietrzeniu układu montuje się koła. Elastyczne, gumowe przewody hamulcowe to część, która ma ogromny wpływ na bezpieczeństwo w czasie jazdy. Dlatego trzeba o nią dbać jak najlepiej.
Elastyczne końcówki przewodów hamulcowych
Zwyczajowo koszulka polo zarezerwowana jest raczej dla mężczyzn. Pokutuje przekonanie, że kobieta nie wygląda ani dobrze, ani seksownie w tego typu koszulce, nie można jej w ciekawy sposób zaprezentować i nie ma ona nic, czym mogłaby przykuć uwagę. Udowadniamy, że jednak warto ją nosić, a tej wiosny powinno się to robić. Popularna w Polsce polówka, czyli koszulka z kołnierzykiem i guzikami, staje się w tym sezonie niezbędna dla kobiet. Nosi się ją w wielu różnych wariantach, a projektanci proponują liczne wariacje na temat klasycznego golf shirt. Pierwotnie przeznaczona była dla mężczyzn grających w polo (stąd polska nazwa), pojawiła się pod koniec XIX wieku, a spopularyzowała ją inna dyscyplina, czyli tenis (stąd jedna z angielskich nazw koszulki – tennis shirt). Smart sport W tym sezonie jedną z propozycji są różne modyfikacje sportowej wersji koszulki polo, tak by dostosować ją do stylu casualowego, a nawet biurowego. Polówki pojawią się więc w wersji półeleganckiej, ulicznej i biurowej. Projektanci rezygnują z tradycyjnych kilku guzików, zastępując je rozkloszowaniem, podwojeniem kołnierza lub jednym guzikiem. Elementem obowiązkowym jest natomiast kołnierzyk. Polówki są nieco dłuższe, przez co można je nosić wpuszczone w spodnie czy spódnice lub wypuszczone i przewiązane paskiem. Różnorodność obserwuje się także w rozwiązaniach fakturowych, kolorystycznych i różnych wzorach. Długość rękawów również jest regulowana – krótki, kamizelkowy, 3/4 i długi. Klasyczny pozostaje jednak krój T-shirtu, który może być zmieniony właśnie poprzez różne sposoby noszenia. Zbliża to koszulkę polo do form koszulowych, bardziej eleganckich, ale także do różnych topów mody ulicznej i codziennej, coraz bardziej oddalając polówkę od jej pierwotnego, sportowego przeznaczenia. Polówka rodem z lat 70. Damska polówka największe triumfy święciła w latach 70. i w tym sezonie powraca dumnie z całym stylem i modą tamtej dekady. Ma różne faktury i wzory. Na koszulkach pojawiają się paski, groszki, kwiaty i cała wielobarwność tamtych lat. W polówkach obecne są również znamienne dla lat 70. wyodrębnianie i wyróżnianie poszczególnych części koszulki, tzn. w innym kolorze jest kołnierzyk, kieszonka, podwinięte rękawki, które dodatkowo mogą być zaznaczone poprzez zastosowanie innego materiału, a inny kolor i fakturę może mieć reszta koszulki. Oprócz tego projektanci, m.in. Prada i Gucci, proponują polówki uszyte z siatki i przezroczystych materiałów, co jest zresztą trendem obowiązującym w całej modzie tego sezonu. Tradycyjny sposób na polówkę Polówka została rozsławiona przez amerykańskich studentów. To jeden z symboli stylu minimalistycznego. Golf shirt stał się jednym z kluczowych wyznaczników stylu preppy, który zapoczątkowali w latach 50. XX wieku studenci prestiżowych amerykańskich uczelni, wchodzący w skład tzw. Ivy League (Ligi Bluszczowej). Studenci pochodzący z zamożnych rodzin nosili ubrania szyte z dobrych jakościowo i trwałych tkanin, o prostych krojach, które składały się na styl z jednej strony wygodny i casualowy, a z drugiej – szykowny. Kolejnym określeniem jest zatem smart casual, które wyraża właśnie polówkę. Z ekskluzywnych dyscyplin sportowych studenci przenieśli polówkę do mody codziennej. Obecnie możesz tę wersję koszulki, wybierając różne kolory, zakładać do szortów, spódnic czy dżinsów. Noś je także do marynarki czy żakietu i materiałowych spodni, wpuszczając je do środka. Wówczas poprawnie, ale i niekonwencjonalnie odzwierciedlisz dress code mody biurowej.
Koszulka polo – modowy hit wiosny 2015!
Thinkpad X250 to 12,5-calowy ultrabook Lenovo z niskonapięciowym procesorem Core i5, 8 GB RAM-u, ekranem IPS, wbudowanym modemem LTE. A do tego spełniający standardy militarne i sporo kosztujący. Specyfikacja system operacyjny: Windows Professional 7 (64-bit) lub Windows 8.1 Professional (64-bit), bezpłatna aktualizacja do Windows 10 Pro; procesor: Intel i5-5200U (2 rdzenie, 4 wątki, Turbo Boost do 2,7 GHz); matryca: 12,5” IPS, 1366 x 768 pikseli, matowa; dysk: SSD 256 GB; RAM: 1 x 8 GB DDR3 (0 wolnych slotów); karta graficzna: zintegrowana Intel HD Graphics 5500; wbudowany mikrofon, kamera internetowa 720 p; karta sieciowa: 10/1000/1000 Mbps, Wi-Fi a/b/g/n/ac, Bluetooth 4.0; modem LTE; 2 x USB 3.0, miniDisplayPort, D-Sub, LAN, modem SIM, czytnik kart SD; obudowa magnezowa, szyfrowanie TPM, czytnik linii papilarnych, podświetlana klawiatura; akumulator 23 Wh + 23 Wh; wymiary 305 x 208 x 20,3 mm, waga od 1,3 kg. Laptop dostępny jest w różnych konfiguracjach, ta testowa to wariant pośredni z matrycą IPS o rozdzielczości 1366 x 768. Tańsze są wersje z ekranem TN, a droższe z IPS-em Full HD czy opcją ekranu dotykowego. W przypadku procesorów do wyboru są Intele: i3-5010U, i5-5200U, i5-5300U oraz i7-5600U, wszystkie niskonapięciowe z rodziny Broadwell. Nabywca do wyboru ma także różne konfiguracje dysków HDD i SSD, ale maksimum RAM-u wynosi 8 GB – jest dostępny tylko jeden slot na pamięć. Wygląd, jakość wykonania, porty Lenovo osiągnęło sukces w kwestii designu X250. Chiński producent 10 lat temu przejął markę od IBM-a, ale komputery z rodziny ThinkPada cały czas zachowują charakterystyczne wzornictwo, profesjonalny, biznesowy styl. Lenovo udało się jednak połączyć tradycję z nowoczesnością – dalej widać, że X250 to ThinkPad, ale wygląda bardziej nowocześnie. To jednak nie gratka dla fanów nowoczesnego wyglądu, a narzędzie do pracy – postawiono na funkcjonalność, więc konstrukcja nie należy do najsmuklejszych. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Mimo niewielkich wymiarów, 2-centymetrowa obudowa pozwoliła zmieścić wiele złącz. Na lewy panel, obok wylotu systemu chłodzenia, trafiły: wejście zasilacza, wyjście VGA oraz miniDisplayPort, gniazdo USB 3.0 i czytnik kart pamięci. Z prawej strony jest: blokada Kensington, gniazdo sieciowe, czytnik kart SIM, drugie gniazdo USB 3.0 oraz wyjście audio typu combo (słuchawkowe + mikrofonowe). Włącznik laptopa znalazł się z prawej strony klawiatury, tuż przy matrycy. Na tej samej krawędzi, po przeciwnej stronie klawiatury, umieszczono czytnik linii papilarnych. Płytkę dotykową ulokowano pośrodku obudowy i zintegrowano klawisze, a nad nią znajdują się trzy fizyczne przyciski TrackPointa. Klawiatura nie posiada bloku numerycznego. Matrycę zamontowano na dwóch metalowych zawiasach, da się odchylić ją o 180 stopni. Nad 12,5-calowym ekranem widać niewielki obiektyw kamerki internetowej wraz z mikrofonami stereo. Pokrywa laptopa jest matowa, gumowana. Lewy górny róg zdobi logo producenta, prawy logo serii ThinkPada – klasyczne, z czerwoną diodą w formie kropki nad literą „i”. Na dolnej klapie mamy 4 silikonowe nóżki, port stacji rozszerzeń oraz wypinaną baterię o pojemności 23 Wh (druga, taka sama, zamontowana jest na stałe). Głośniki stereo umieszczono asymetrycznie. Wykonanie X250 jest bardzo dobre, jak przystało na produkty tej marki. Korpus prezentuje się masywnie, tworzywa są bardzo wysokiej jakości, wszystkie matowe, szorstkie, ale przyjemne w dotyku. Przy mocnym nacisku klawiatura lub obudowa lekko się uginają, lecz nie stanowi to przeszkody. Wszystkie elementy zostały wzorowo spasowane, nie trzeszczą. Dodatkowo przydałby się jeszcze jeden port USB. Wyświetlacz Ekran IPS wypada naprawdę przyzwoicie. Matryca jest jasna, a kąty widzenia szerokie we wszystkich płaszczyznach. To bardzo czytelny ekran, który radzi sobie także z pracą na zewnątrz – matowa powłoka w dużej mierze eliminuje refleksy. Dobre wrażenie robią barwy, są nasycone, ale nie jaskrawe, wyglądają całkiem naturalnie. W dzisiejszych czasach rozdzielczość 1366 x 768 pikseli nie robi już wrażenia, ale przy ekranie o przekątnej 12,5 cala to dalej oznacza dobry poziom uzyskiwanego obrazu. Dla osób bardziej wymagających (i posiadających zasobniejszy portfel) dostępna jest także wersja z matrycą Full HD, ale wtedy należy przygotować się na konieczność skalowania systemu operacyjnego. Klawiatura, touchpad i TrackPoint Model X250 został wyposażony w klawiaturę wyspową z dwustopniowym podświetleniem w kolorze białym. Klawisze są gładkie, lekko wklęsłe, mają zaokrągloną dolną krawędź. Skok klawiszy jest głęboki, szybki, wyraźnie wyczuwa się ich opór – to średnio twarda klawiatura. Pisanie na niej sprawia przyjemność – mimo jej niewielkich wymiarów, zachowano odpowiednie odstępy pomiędzy klawiszami. Układ przycisków wymaga pewnego przyzwyczajenia. Dodatkowe funkcje „schowano” w klawiszach F1-F12, klawisze PgUp / PgDn powędrowały obok kursorów, zrezygnowano też z prawego klawisza Windows (tam trafiła funkcja umożliwiająca robienie zrzutów ekranu). Niektóre przyciski, np. funkcyjne lub klawisz wyciszenia dźwięku, mają dodatkowe diody. Klawisz Fn znalazł się skrajnie z lewej strony, ale można zamienić go z przyciskiem Ctrl. Blok funkcyjny da się zablokować, wtedy rozjaśnianie ekranu i regulacja głośności nie wymagają wciskania kombinacji klawiszy. Touchpad to bardzo gładka płytka, czuła i szybko reagująca oraz przyjemna w dotyku. Ma jednak zintegrowane klawisze o dosyć głębokim, a także sztywnym skoku. Rewelacyjnie, jak na ThinkPada przystało, sprawdza się TrackPoint. Jego klawisze bardzo łatwo wyczuć, a silikonowy „grzybek” ma gęste wypustki, przez co palec się nie ześlizguje. Z klawiatury oraz urządzeń wskazujących korzysta się bardzo przyjemnie. Mimo że to tylko 12,5-calowy laptop, to praca jest bardzo wygodna, a klawiatura zmieści nawet większe dłonie. Wydajność i kultura pracy Mimo że to „tylko” 2-rdzeniowy Broadwell i5, to jego wydajność robi wrażenie. Jednostka o maksymalnym poborze mocy, wynoszącym 15 W, we współpracy z dyskiem SSD daje świetne rezultaty. Windows 7 działa bardzo szybko, błyskawicznie się uruchamia i wybudza. Wariant X250 to niewielkie urządzenie o dużym potencjale. Thinkpad X250 dostępny jest w wersji z Windowsem 7 oraz 8.1. Nie jest to czysty system, ma zainstalowane dodatkowe oprogramowanie, co może wymagać dłuższej konfiguracji przy pierwszym uruchomieniu. Lenovo wyposażyło X250 w programy marki ThinkPad, czyli ThinkVantage, co pozwala zarządzać baterią, połączeniami internetowymi. Oprogramowanie działa w tle, także jako dodatkowe paski narzędzi na pasku zadań. Niektóre aplikacje mogą się przydać (menedżer zasilania z ikonką poziomu baterii), inne mogą być zbędne (komunikator Lenovo, program do zarządzania siecią). Pakiet Norton Internet Security prawdopodobnie utrudni pracę, ale program do notatek Evernote oraz Skype to raczej przydatne dodatki. Obudowa nagrzewa się maksymalnie do około 40° C, a przy wylocie wentylatora zanotowałem 45°C – temperatury są więc w normie i z X250 można bez problemu korzystać, trzymając go na kolanach. Układ chłodzenia włącza się rzadko, przez większość czasu laptop pozostaje cichy. Nawet podczas obciążenia dźwięki chłodzenia nie są uporczywe – to jednostajny, cichy szum, nie zwracający na siebie uwagi. Można liczyć też na rozrywkę w przerwie od pracy. Thinkpad X250 poradzi sobie z prostymi grami ekonomicznymi, strategicznymi i RPG na średnich ustawieniach. Nowsze gry 3D mogą nie być grywalne, ale starsze tytuły (Half Life 2, Tomb Rider, Counter-Strike: Global Offensive) pozwolą na płynną rozgrywkę na niższych ustawieniach. Bateria Podsumowanie Thinkpad X250 to niezwykle ciekawy model, który kusi: wydajnością, solidnym wykonaniem i możliwościami (jak modem LTE). Urządzenie nie przegrzewa się, a działa bardzo wydajnie, w czym duża zasługa dysku SSD. W połączeniu z porządną matrycą IPS, mimo niższej rozdzielczości, praca na X250 to sama przyjemność, choć droga. Ceny startują od około 5 000 zł za podstawowe konfiguracje, do 7 400 zł za najbardziej zaawansowane. Dla wymagających, którzy potrzebują niezawodnego urządzenia do pracy, będzie to z pewnością świetny zakup.
Lenovo Thinkpad X250 – mały, choć kosztowny kompan biznesmena
Aktywny kilkulatek z radością spędzi wiosenno-letnie dni na świeżym powietrzu w towarzystwie… hulajnogi trójkołowej. Pozwoli mu ona szybko i łatwo przemieszczać się nie tylko na placu zabaw, ale także podczas dłuższych spacerów i wycieczek. Już dwulatki mogą spróbować swoich sił na hulajnodze. Dla najmłodszych najlepszym rozwiązaniem będzie model trójkołowy, który jest stabilny i umożliwia naukę utrzymania równowagi oraz balansowania ciałem podczas jazdy. Przedstawiamy 10 przystępnych cenowo propozycji. Movino Twist LED Movino Twist LED (od 79,90 zł) to model idealny dla początkujących, przeznaczony dla dzieci w wieku od trzech do pięciu lat. Lekkość (1,9 kg), zwrotność (skrętne przednie koła), stabilny i antypoślizgowy podest oraz regulowana wysokość kierownicy sprawiają, że jazda jest bardzo łatwa. Dzieciom na pewno spodobają się podświetlane podczas jazdy kółka. Do wyboru w kilku kolorach, m.in. czerwonym, fioletowym, niebieskim. Spokey Bajkowe hulajnogi Spokey (od 83 zł) ozdobione motywami, m.in. pegaza, dinozaura czy wesołych stworków. Mogą na niej jeździć dzieci od drugiego roku życia. Producent zaleca je dzieciom, których masa ciała nie przekracza 20 kg. Ma regulowaną wysokość kierownicy, duży pokryty grafiką podest oraz dołączoną do zestawu torebkę idealną na dziecięce drobiazgi. box:offerCarousel Rapid Kidz Motion Rapid firmy Kidz Motion (od 173,90 zł) to wytrzymały i dopracowany sprzęt dla wymagających małych sportowców. Mogą na niej jeździć dzieci od trzeciego roku życia. Jej maksymalne obciążenie wynosi 65 kg, a dzięki zastosowaniu odpornej stali nierdzewnej, regulacji wysokości i mocnym, wykonanym z poliuretanu łożyskom posłuży długo i przetrwa nawet najdłuższe wyprawy. W ofercie trzy wersje kolorystyczne: zielona, różowa i niebieska. box:offerCarousel Biedronka Hulajnoga balansowa Biedronka (od 74,85 zł) posłuży długie lata. Łączy funkcje pięciu pojazdów z regulowanym na kilku poziomach i demontowanym siedziskiem, pchaczem i dostosowywaną wysokością kierownicy. W kołach wbudowano diody LED. Ma antypoślizgowe uchwyty oraz praktyczny koszyczek w kształcie biedronki przeznaczony na drobiazgi. Dostępna w czterech kolorach. Speeder Speeder (od 279 zł) jest pojazdem dla tych, którzy opanowali już jazdę na klasycznej hulajnodze. Wprowadza się ją w ruch bez potrzeby odpychania się nogą, wystarczy odpowiednio kołysać się na boki. Zapewnia doskonały trening gibkości i równowagi. Ma wygodne uchwyty i bezpieczny przedni hamulec ręczny. Można ją złożyć do kompaktowych rozmiarów, dzięki czemu jest łatwa w transporcie. Przeznaczona dla dzieci powyżej piątego roku życia. Hulajnoga 3-funkcyjna Hulajnoga 3-funkcyjna (od 291 zł) przeprowadzi dziecko od pierwszych prób, aż do samodzielnej jazdy. Pierwszy etap obejmuje jeździk dla maluchów od pierwszego roku życia, które mogą trenować na nim koordynację. Następnie staje się niską hulajnogą dla dwulatków, by wreszcie przejść w pełnowymiarową hulajnogę dla dzieci od trzech lat. Jest lekka, poręczna i łatwa w transporcie, dzięki czemu bez trudu zabierzemy ją na spacer czy wyjazd. box:offerCarousel box:offerCarousel Globber Hulajnoga Globber (od 149 zł) posiada prostą, lekką i wytrzymałą konstrukcję. Kierownica nie jest regulowana, lecz umocowana na stałe na wysokości 67,50 cm, dlatego mogą na niej jeździć maluchy powyżej trzeciego roku życia, które osiągną odpowiedni wzrost. Pojazd jest bezpieczny i nie ma w nim żadnych wystających elementów do regulacji czy śrub. box:offerCarousel Hulajnoga Puky Puky R1 (269 zł) w odróżnieniu od większości modeli ma podwójne stabilizujące kółka z tyłu i jedno z przodu. Ich opony z pianki są wytrzymałe, odporne na ścieranie i jednocześnie bardzo ciche. Pojazdu mogą używać dzieci od drugiego roku życia i mające 90 cm wzrostu. Uwagę przyciąga charakterystyczna chorągiewka umieszczona na przednim błotniku, która na pewno przypadnie do gustu maluchom. Pojazd Meteor Pojazd Meteor (od 99 zł) jest przeznaczony dla trzylatków i dzieci starszych, których masa ciała nie przekracza 30 kg. Ma skrętne przednie koła ułatwiające manewrowanie i pozwalające zachować równowagę. Uchwyty na kierownicy zostały wyposażone w absorbery, które pochłaniają energię uderzenia kierownicy o podłoże, chroniąc rączki małego jeźdźca. Hulajnoga wykonana z aluminium i wytrzymałego lekkiego tworzywa. Hulajnoga Mondo Propozycja od Mondo (od 79 zł) to gratka dla miłośników bajek. W ofercie są hulajnogi z motywami m.in. Psiego patrolu, Aut, Samolotów czy Rybki Dory. Każda jest utrzymana w typowej kolorystyce i opatrzona wizerunkami ulubionych bohaterów. Ciekawym dodatkiem jest plecaczek-torebka na drobiazgi. Regulowana kierownica na wysokości 58–63 cm pozwala dopasować pojazd do wzrostu dziecka. Wybierając hulajnogę dla dziecka, należy wziąć pod uwagę nie tylko jej design i parametry, ale także wiek i umiejętności dziecka. Trzeba też sprawdzić, czy pojazd jest zgodny z normą EN 14619, która określa warunki bezpieczeństwa dla tego rodzaju sprzętu.
10 najlepszych hulajnóg trójkołowych w cenie do 300 zł
Dziewczynka dorasta bardzo szybko. Ani się spostrzeżesz, jak ze słodkiego szkraba przemieni się w księżniczkę, a zaraz potem w nastolatkę. Zwykle nieco krnąbrną, trochę zbuntowaną, ale przede wszystkim... romantyczną. Nawet jeśli się do tego nie przyznaje. Niezależnie od wieku nastolatki marzą o miłości. Wystarczy spojrzeć na ich ulubione dekoracje, aby się zorientować, że chcą się podobać, mieć chłopaka i... święty spokój, aby móc bujać w obłokach. Co zatem powinno się znaleźć w pokoju romantycznej nastolatki? Na co pozwalać, a czego unikać? Dziś kilka uniwersalnych wskazówek. Pozwólmy na ekspresję Nastolatka potrzebuje ekspresji. Chce się wyrażać, szukać swojego stylu, zmieniać go i eksperymentować. Również w wystroju pokoju. Urządzając jej pokój, zadbajmy o to, aby mogła z niego uczynić swój mały, prywatny świat i ozdobić tak, jak sama tego pragnie. Zwłaszcza że… za tydzień, dwa pewnie się to zmieni. Dziewczyny w tym wieku są zmienne. To, że dziś wybierają serduszka, wcale nie oznacza, że nie zmienią zdania i nie zechcą ściany z ogromnym zdjęciem idola albo plakatu nad łóżkiem. To, że dziś chcą mieć różowe motylki, nie oznacza, że jutro nie wybiorą mrocznego stylu emo. Dlatego najważniejsza jest baza, na której będziemy budować aranżację. Od czego zacząć? Do młodzieżowego pokoju najlepiej pasują uniwersalne, proste meble w stonowanych kolorach. Będą znakomitym tłem dla zmieniających się nieustannie, mniej lub bardziej romantycznych dekoracji. Proste meble stymulują też potrzebę kreacji, ozdabiania, przestawiania, naklejania, zmieniania wnętrza i dostosowywania go do wyobrażeń o sobie samej. Koniecznie na to pozwalajmy. Najważniejsze w pokoju jest łóżko. Zwykłe, minimalistyczne łóżko jednoosobowe lub narożnik można nakryć piękną narzutą w romantyczne wzory, dorzucić kilka kolorowych poduch i... już! To jest najprostsze, bo jedyne, co się może zmieniać, to kolory poduszek i pościel. Kolejnym istotnym meblem, którego nie możemy przeoczyć, jest biurko. Miłość miłością, a uczyć się trzeba. Pisać pamiętnik też, dlatego zadbajmy o odpowiedni nastrój, ustawiając biurko w nieco ustronnym zakątku pokoju, by zapewnić nastolatce jeszcze większe poczucie prywatności. Do tego ulubiony kubek, ciekawalampka, wygodne krzesło i można zaczynać pracę. Pamiętajmy, że w tym wieku spędza się przy biurku wiele czasu, dlatego krzesło powinno być odpowiedniej jakości i wysokości, aby nie obciążało kręgosłupa siedzącej dziewczynki. Szafa i komoda to ulubione meble nastolatek. Powinny być proste i neutralne, a przede wszystkim pojemne. Trzeba będzie w nich bowiem zmieścić cały babski świat ubrań, butów i torebek. Będzie ich przybywało z wiekiem dziewczynki, która – jak każda kobieta – „nie będzie miała co na siebie włożyć”. Szafę można upiększyć naklejkami w ulubione wzory albo plakatami idoli. Najmodniejsza jest teraz oczywiście „Violetta”, nie zdziwmy się zatem, jeśli nasza pociecha zechce mieć wszystko „z Violetty” i zachowywać się jak ona. Ważne dodatki Na koniec najważniejsza dla każdej młodej damy – toaletka. Im bardziej „dorosła”, tym piękniejsza. Koniecznie powinna mieć stabilne, duże lustro i całe mnóstwo zakamarków, skrytek i szuflad na ozdoby, kosmetyki i perfumy, których już w tym wieku nigdy dosyć. Wybierzmy model uniwersalny, który będzie towarzyszył naszej romantyczce podczas pierwszych nieporadnych makijaży, przebieranek i przygotowań na imprezy i randki. Jeżeli toaletka nie jest wysoka, koniecznie dobierzmy do niej odpowiedniej wysokości krzesło. Jako jej alternatywa doskonale sprawdzi się komoda, na które można ustawić indywidualnie dobrane lusterko, pudełka na bibeloty i kosmetyki. Nastoletnia romantyczka doskonale wie, co jej się podoba. Jak w żadnym innym wieku podkreśla swoją indywidualność i prawo wyboru, skoro to jej pokój. Zabierzmy ją na zakupy i pozwólmy wybrać dodatki w ulubionych kolorach i wzorach. Poduchy, poszewki, pufy, siedziska, dywaniki, pudełka do przechowywania skarbów czy naklejki nie są dużym wydatkiem. Z łatwością można je będzie wymienić na inne, kiedy… koncepcja się zmieni.
Urządzamy pokój nastoletniej romantyczki
Srebrne buty kojarzą się z wielkimi galami, imprezami lub karnawałem. Chodzenie w srebrnych butach na co dzień było przedtem zarezerwowane dla gwiazd i ekscentryków. Do czasu! W tym sezonie projektanci jednogłośnie uczynili je największym hitem obuwniczym 2016 roku. Nosimy je do casualowych, a nawet sportowych stylizacji. Boisz się, że to dla ciebie zbyt odważny i trudny trend? Nic podobnego. Przekonaj się, że srebrne buty to sposób na ciekawą, efektowną, a przy tym łatwą stylizację! Srebro nie tylko dla gwiazd Srebrne szpilki to klasyka podczas najważniejszych showbiznesowych imprez. Gwiazdy kochają je za elegancję, blask i klasę. Na szczęście tej wiosny srebrne buty mogą nosić zwykli śmiertelnicy i nie tylko na imprezy. Projektanci proponują w tym sezonie mokasyny, balerinki, oksfordki, a nawet sandały w wersji srebrzystej. Ogromną zaletą tego koloru jest bezpieczeństwo. W przeciwieństwie do złotych butów srebrne zawsze wyglądają gustownie. Nie musisz się obawiać modowej wpadki, mając srebrne buty na nogach. Pasują zarówno do spódnicy, jak i spodni, sukienki i legginsów, ramoneski i marynarki. Ty decydujesz o charakterze stylizacji, a srebrne buty „jedynie” nadadzą całości to coś. Najlepiej wyglądają w zestawieniu z monochromatycznymi stylizacjami. Zestawiaj je z takimi kolorami jak biel, czerń, pudrowy róż, czerwień, zieleń i granat. Najmodniejsze w tym sezonie jest łączenie srebrnych butów z pudrowym różem, bielą lub czernią. Daj się porwać srebrnemu szaleństwu tej wiosny! Srebrne szpilki Srebrne szpilki to niezawodny patent na modną i elegancką stylizację. Mniej nudne od czarnych, a cały czas eleganckie! Na służbowe spotkanie zestaw srebrne szpilki z małą czarną i wyrazistą biżuterią. Klasycznie, ale na pewno niebanalnie. Jeśli idziesz na imprezę do klubu lub na wesele, załóż do nich różową sukienkę i dodaj srebrną kopertówkę. Gwarantujemy, że taka stylizacja to prawdziwy strzał w dziesiątkę. Srebrne sneakersy Kto powiedział, że sportowe buty muszą być nudne? Nawet jeśli przede wszystkim stawiasz na wygodę, nie musisz wyglądać bez polotu. Fasony butów, które kojarzyły się wcześniej z siłownią i zajęciami fitness, zyskują modowy sznyt. Adidasy, trampki i tenisówki w srebrnym wydaniu można nosić nie tylko do spodni i legginsów, a również do sukienek i spódnic! Sportowe buty plus kobieca góra to trend, który nie wychodzi z mody. Srebrne sneakersy są lekkie i z powodzeniem możesz je założyć do sukienki lub spódnicy. Srebrne oksfordki Lubisz oryginalne stylizacje? Postaw na srebrne oksfordki! „Męskie” buty jak żadne inne dopełnią outfit nutką nonszalancji. Możesz je nosić i do szerokich spodni z wysokim stanem, i do plisowanej spódnicy. Jeśli chcesz nadać stylizacji bardziej zadziorny charakter, dobierz ramoneskę lub oversizowy trencz. Nie bój się przełamywać konwencji – tak ubierają się trendsetterki i modelki. Srebrne balerinki Balerinki w kolorze srebra to dziewczęcość i wygoda w jednym. Jeśli inspirujesz się stylem paryżanek, to coś dla ciebie! Możesz je nosić do cygaretek albo dżinsowych szortów. Nadadzą szykowny charakter zarówno prostej, bawełnianej sukience, jak i legginsom. Jeśli chcesz wyglądać jak Francuzka, noś do nich koszyk zamiast torebki, a na szyi zawiąż apaszkę. Warto mieć taką parę w swojej szafie, ponieważ srebrne balerinki nie wyjdą z mody.
Srebrne buty – musisz je mieć!
Widok padającego z nieba białego puchu zachęca wszystkie maluchy do aktywności i zabawy. Dzieciom wprawionym już w śnieżnych szaleństwach i zjazdach na sankach możemy zaproponować rozpoczęcie przygody z narciarstwem. Oprócz sprzętu niezbędny będzie także zakup odpowiednio dobranego kombinezonu, który zapewni maluchowi komfort i wygodę. Podpowiadamy, na co warto zwrócić uwagę, wybierając narciarski strój. Niezbędne właściwości Właściwie dobrany kombinezon narciarski sprawi, że nasza pociecha będzie mogła całkowicie się skupić na zimowej aktywności. Dlatego bardzo istotne jest, by był wykonany z odpowiednich materiałów, a także ciepły i wygodny. Dzieci rosną na tyle szybko, że kombinezon posłuży tylko przez jeden sezon. Wybierzmy więc model idealnie dobrany do wzrostu i wymiarów malucha. Kombinezon do jazdy na nartach powinien być lżejszy i cieńszy od tego, który zwykle zakładamy dziecku na zimowe spacery. Najlepszy będzie z oddychającej tkaniny, wyposażonej w chroniącą przed wiatrem, wodoodporną membranę, np. goretex czy hydrotex. Stworzy ona warstwę zabezpieczającą strój przed przemoczeniem nawet podczas kilkugodzinnych zabaw na śniegu. Opcje dodatkowe Wyjątkowo bogaty wybór odzieży do uprawiania zimowych sportów pozwala na kupno idealnej, mającej wszystkie wymagane przez nas akcesoria i właściwości. Jedną z istotniejszych spraw jest liczba i rodzaj kieszeni w kombinezonie. Wyjątkowo przydatna jest kieszonka na karnet, często z przyszytą wyciąganą smyczą, do której możemy go przymocować. Dobrze, gdy w stroju znajdzie się jeszcze kilka zapinanych kieszonek, w których maluch będzie mógł schować małą przekąskę, chusteczki czy balsam do ust. Lubianym przez dzieci i bardzo praktycznym dodatkiem są wszyte w rękawy dodatkowe, rozciągliwe mankiety z otworem na kciuk. W połączeniu z ciepłymi rękawiczkami ze ściągaczem idealnie zabezpieczą przed wpadaniem pod kombinezon śniegu podczas wywrotek czy śnieżnych zabaw. Bardzo istotnym elementem, który zapewni bezpieczeństwo maluchowi poruszającemu się na stoku po zmroku, będą przyszyte do stroju elementy odblaskowe. Wybierając kombinezon dla najmłodszych narciarzy, warto się zdecydować na jasne, jaskrawe barwy – żółć, zieleń, czy pomarańcz – i zestawić je z kaskiem opatrzonym charakterystycznym nadrukiem. Dzięki temu łatwiej będzie nam odnaleźć małego sportowca nawet w wyjątkowo zatłoczonych miejscach. Najczęściej popełniane błędy Rodzicom początkujących narciarzy zdarza się popełniać błędy, zwłaszcza podczas kupowania pierwszego kombinezonu. Najczęściej wybierają model: za duży – często licząc na to, że uda się go wykorzystać jeszcze w następnym sezonie; niestety, za długie i za szerokie nogawki utrudniają swobodne ruchy, zaczepiają się o siebie, więc zamiast skupić się na treningu i zabawie, dziecko wciąż musi coś poprawiać, podwijać i podciągać; za mały – przed zakupem najlepiej sprawdzić wymiary kombinezonu w centymetrach i porównać je z obecnie noszonymi przez dziecko ubraniami, a nie kierować się jedynie wzrostem umieszczonym na metce; za wąski i ciasny strój powoduje dyskomfort, znacznie ogranicza swobodę ruchów i szybko zniechęci malucha do zabawy na stoku; za ciepły – podczas narciarskiego szaleństwa z pewnością nie sprawdzi się gruby, puchowy lub polarowy kombinezon, bo dziecko szybko się w nim zgrzeje. Jazda na nartach to sport dający wiele radości i satysfakcji, wymagający jednak odpowiedniego wyposażenia, bez którego można się nabawić urazów i kontuzji. Decydujmy się więc przede wszystkim na taki kombinezon, który zapewni maksimum komfortu i bezpieczeństwa naszej pociesze. Szukając odpowiedniego ubrania, starajmy się kierować nie tylko ceną. Choć bywa, że trudno na nią nie zważać, zwłaszcza gdy chcemy kupić sprzęt dla całej, niekiedy wielodzietnej rodziny. Oferta rynkowa jest jednak na tyle bogata, że jeśli poświęcimy chwilę na poszukiwania, z pewnością znajdziemy ubiór przystępny cenowo, a przy tym solidnie wykonany.
Jak wybrać kombinezon narciarski dla dziecka?
Gry słowne, teleturnieje, quizy i tym podobne zabawy zawsze miały szczególne miejsce w branży rozrywkowej. Środowisko gier planszowych również ma swoich przedstawicieli– od adaptacji popularnych „Milionerów”, przez „Taboo”, po „Tajniaków” czy „Decrypto”. Jak wypada na tle pozostałych? Zawartość pudełka Kody, szyfry… Tego typu klimat już od samego początku udziela się graczom. Po otwarciu pudełka naszym oczom ukażą się 2 zasłonki na hasła, 48 kart kodów, 110 kart słów kluczy, 4 żetony sukcesu, 4 żetony porażki, 50 kart do notowania, klepsydra i oczywiście instrukcja. Rozgrywka przewidziana jest dla 3-8 osób w wieku powyżej 12 lat. Czas jednej partii zależy bardzo mocno od liczby graczy i poziomu ich zgrania – oscyluje w okolicach 15-45 minut. Za polskie wydanie odpowiada wydawnictwo 2 Pionki (Portal). Pobawmy się w skojarzenia „Decrypto” to jedna z tych gier, które mają bardzo proste zasady, a których wytłumaczenie „na sucho” jest trudne i czasochłonne. Najlepiej po prostu zacząć rozgrywkę i opowiadać na bieżąco. Spróbuję jednak krótko przedstawić przebieg rozgrywki. Naprzeciwko siebie stają dwa zespoły – każdy ze swoją zasłonką na 4 karty słów kluczy. W danej turze jedna osoba z grupy staje się szyfrantem, czyli losuje jedną z kart kodów (które zawierają ciąg trzech cyfr) i za pomocą skojarzeń próbuje przekazać wylosowany kod. W tym czasie drużyna przeciwna również próbuje zgadnąć, w jakiej kolejności znajdują się cyfry. Jeśli drużyna nie odgadnie swojego kodu – otrzymuje czarny znacznik porażki. Jeśli przeciwnikom z kolei uda się odgadnąć ciąg – otrzymują biały znacznik sukcesu. Drużyna, która zdobędzie 2 czarne znaczniki, przegrywa. Ta, której uda się zagarnąć 2 białe znaczniki, wygrywa. Jak widać, zasady są wręcz banalne. W czym tkwi sukces? Co czyni tę grę wyjątkową? Po pierwsze, należy zwrócić uwagę na ogromną regrywalność tego tytułu. W pudełku znajduje się 110 kart słów kluczy, na każdej z nich mamy cztery słowa. Każda karta kodu może pojawić się w jednym z czterech miejsc w zasłonkach. Kombinacji i możliwości usytuowania kart jest zatem bardzo dużo. Ponadto, korzystając z 48 kart kodów, liczba wariantów jest ogromna. Po drugie, kiedy rozgrywane są kolejne tury, a więc w notatnikach graczy pojawia się coraz więcej słów, nie lada wyzwaniem jest wymyślanie kolejnych skojarzeń, które z jednej strony będą zrozumiałe dla własnej drużyny, a z drugiej strony utrudnią przeciwnikom odszyfrowanie kodu. Przy naszych wielu partiach ciąg skojarzeń docierał do granic wyobraźni, co przekładało się na wiele zabawnych sytuacji. Po trzecie, tytuł ten sprawdza się znakomicie podczas spotkań w większym gronie. Teoretycznie instrukcja zakłada maksymalnie 8 graczy, aczkolwiek nie ma elementów gry, które by tę liczbę ograniczały. Zdarzały nam się nawet partie 10-osobowe, które przez wszystkich były bardzo dobrze odbierane. Kluczem do dobrej zabawy było nastawienie uczestników i zaangażowanie, nawet jeśli każdy musiał dość długo czekać na swoją kolej bycia szyfrantem. Z drugiej strony uważam, że granie w tego typu gry w składzie 3-osobowym jest stratą czasu. Według mnie optymalna liczba graczy to między 6 a 10. Wtedy zabawa ma największy sens i daje najwięcej satysfakcji. „Decrypto” polecam zatem wszystkim, którzy poszukują gier imprezowych albo szukają odświeżenia względem tytułów, które już na rynku są i z którymi mieli do czynienia. Dobra zabawa gwarantowana! „Decrypto” można kupić na Allegro za ok. 60 zł.
„Decrypto” – recenzja gry planszowej
Każdy etap płatności jest podsumowany nadaniem odpowiedniego statusu. Każdy etap płatności od Kupujących jest podsumowany odpowiednim statusem. Statusy wpłat sprawdzisz w zakładce Lista wpłat od Kupujących - kliknij na numer płatności, w zakładce Sprzedane - kliknij [Opcje] i [Karta płatności], w powiadomieniu mailowym o sposobie dostawy i płatności, które wybrał Kupujący - kliknij na numer płatności. Statusy dla wpłat od Kupujących Rozpoczęta – Kupujący rozpoczął proces płatności, nie ma jednak jeszcze informacji o wpływie pieniędzy. Możliwe, że wpłata nie została zrealizowana przez Kupującego albo jest w trakcie przesyłania pomiędzy bankami. Zobaczysz ten status klikając na numer wpłaty w powiadomieniu lub na kartę płatności w zakładce Sprzedane. Anulowana – Kupujący lub operator serwisu płatności anulował ją, zanim została zakończona. Ten status zobaczysz tylko po kliknięciu na numer płatności w powiadomieniu o wybranym przez Kupującego sposobie dostawy i zapłaty. Zakończona – wpłata została przeprowadzona poprawnie i pieniądze znajdują się już na Twoim saldzie Allegro Finanse. Ten status sprawdzisz we wszystkich wspomnianych na początku miejscach. Status płatności ratalnej Zakończona - wniosek o pożyczkę został rozpatrzony pozytywnie, przedmioty zostały kupione, a wpłata trafiła na Twoje saldo w Allegro Finanse. Masz pytanie? Napisz do nas.
Co oznaczają statusy wpłat od Kupujących?
Czy wypada nosić kolorową bieliznę pod lekko transparentną odzieżą lub jako jeden z samodzielnych elementów stylizacji? Doradzamy, jak zrobić to z klasą! Wiosną i latem stajemy się nieco bardziej frywolne. W głowach mamy również trend buduarowy, mocno widoczny na wybiegach największych światowych kreatorów, powielany przez magazyny w edytorialach i zestawieniach propozycji na bieżący sezon. Na romans mody z erotyką pozwalają sobie głównie gwiazdy bardziej odważne w stylizacjach – np. Rihanna czy modelka Cara Delevingne. Halki i szlafroki w postaci kimon opanowały z kolei nasze „salony” i często noszą je modowe blogerki i fashionistki. Czasem korci nas zatem, żeby pokazać nieco więcej. Jak z klasą eksponować kolorową bieliznę, zachowując odpowiednią dozę elegancji i tajemniczości? Bielizna to podstawa! box:imagePins box:pin box:pin Nieważne, czy chcesz ją wyeksponować, czy schować pod ubraniem – bielizna stanowi absolutnie podstawowy element garderoby. Biustonosz w prawidłowo dobranym rozmiarze jest czymś, czego nie może zabraknąć w twojej szafie! Na pewno znasz rozmiar swojej miseczki i obwód pod piersiami – upewni cię to, że biustonosz nie podnosi się nienaturalnie ku górze na plecach i jest na równej linii pod biustem zarówno z przodu, jak i z tyłu. Ponadto ramiączka stanika nie piją, tak samo jak część pod piersiami. Jeśli wszystkie kryteria masz odhaczone – możesz zaczynać zabawę! W niebanalnym kolorze box:offerCarousel Róż i czerwień to nieco oklepane kolory bielizny, chociaż bardzo kobiece i zmysłowe. Czarny garnitur damski, spod którego wystaje czerwona bielizna to bardzo zmysłowa propozycja – jeśli krój marynarki pozwoli, żeby widoczny był jedynie fragment stanika, śmiało decyduj się na taką stylizację! Każda kobieta powinna chociaż raz w życiu się przekonać, jakie wrażenie robi na mężczyznach w takim zestawie! Tej wiosny poszukaj jednak także biustonosza w bardziej oryginalnym odcieniu, żeby móc delikatnie wysunąć go spod koszuli lub sukienki. Co powiesz na miętowy stanik? Ten świeży, delikatny kolor fantastycznie będzie wyglądał z białą koszulą. Jeśli nie wybierasz się do pracy, włóż rurki z podwyższonym stanem, a luźną białą koszulę wpuść do środka. Niech spojrzenia ciekawskich próbują dotrzeć poza granice dekoltu, a niecodzienna bielizna przykuwa uwagę! box:offerCarousel Koronka – propozycja dla odważnych box:imagePins box:pin Nie ma nic bardziej seksownego od kobiety spowitej w koronki. Przełam standardy i zamiast czarnego wybierz koronkowy biustonosz w odcieniu zieleni, bordo lub żółci. Spróbuj połączyć go ze zwiewną sukienką, np. z długimi rękawami, zabudowanym dekoltem lub ze stójką. W ten sposób pozostaniesz praktycznie cała zakryta, a elegancka bielizna będzie stanowić intrygujący element twojego stroju. Kolor biustonosza doskonale ożywi czerń i zapewne idealnie wkomponuje się w stylizację wieczorową. Możesz także krzyżować barwy: stonowana zieleń świetnie wypadnie pod bordową sukienką, fiolet doskonale odnajdzie się pod zielenią i na odwrót. Pamiętaj o zachowaniu równowagi – jeśli pozwalasz sobie na pokazanie bielizny, stonuj pozostałe elementy stylizacji. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Trzy kolory to maksimum w zestawie na bazie kolorowego biustonosza. Zrezygnuj też z dużej biżuterii w okolicach dekoltu – postaw na bransoletki, np. złote łańcuszki, które odciągną wzrok otoczenia od biustu i przekierują go na dłonie. Elegancko wypadną także duże kolczyki w stylu vintage i pierścionki z pokaźnymi kamieniami. Klasyka z nutą pikanterii to idealny pomysł. Dodatkowe ramiączka Biustonosze z dodatkowymi ramiączkami i paskami materiału doszytymi nad miseczką są teraz bardzo na topie. Na Allegro znajdziesz ogromny wybór staników, które mają interesującą formę. Co najlepsze – ich ceny zaczynają się już od kilkunastu złotych! Tego typu stanika nie powinno zabraknąć w twojej garderobie w bieżącym sezonie. Będzie wyglądał wspaniale nawet z prostym T-shirtem, np. czarnym albo szarym. box:offerCarousel) Jeśli chcesz zachować pozory klasycznej elegancji, włóż na wierzch marynarkę, ale ten zestaw doskonale sprawdzi się także w połączeniu z ramoneską. Na „dół” polecamy spodnie cygaretki, ponadczasowe rurki, jeansy z podwyższonym stanem albo lekko rozkloszowaną spódnicę do kolan. W cieplejszej porze roku zabawy z kolorami i fasonami są jak najbardziej wskazane!
Kolorowa bielizna elementem stylizacji na co dzień?
Kolekcja kosmetyków cieszy oko i upiększa twarz i ciało. Tym bardziej warto zainwestować nie tylko w najlepsze produkty, ale także właściwie o nie dbać, przechowywać w odpowiednich warunkach i czyścić, czyścić, czyścić. Kosmetyk musi znać swoje miejsce Pierwszą czynnością po zakupie czegoś nowego powinna być lektura instrukcji. Czy dany krem lub lakier nie powinien być przechowywany w specjalnych warunkach? Czy można jakoś przedłużyć jego żywotność albo zapobiec szybkiemu zepsuciu? Ulotka to pierwsze miejsce, gdzie znajdziemy potwierdzone i sprawdzone informacje na ten temat. To ważne zwłaszcza w przypadku kosmetyków pielęgnacyjnych. Niektóre z nich, na przykład serum z witaminą C, naturalnym kolagenem, kremy bez konserwantów - należy przechowywać w ciemnym i zimnym miejscu. Lodówka jest idealna, choć czasem wystarczy po prostu zamykana szafka w chłodnym pomieszczeniu (czyli nie w łazience, która jest zwykle najcieplejszym miejscem w mieszkaniu). Ogólnie przyjęło się, że kosmetykom najlepiej jest wtedy, gdy są chronione przed światłem i nadmiernym ogrzaniem. Dlatego jak najwięcej z nich warto przechowywać poza łazienką, w zamykanych szafkach (to może być komoda, szafki biurka, toaletka, witryna). Jak długo mogę używać tej szminki? Ukochana nowa pomadka lub podkład cieszą, ale czy zastanawiamy się, jak długo możemy ich używać, by było to bezpieczne dla skóry? Producenci kosmetyków powinni jasno wskazywać termin przydatności danego produktu. W przypadku kosmetyków ważne są dwie daty: produkcji lub ważności oraz czas, w którym trzeba produkt zużyć po otwarciu. Bo nawet jeśli termin ważności szminki upływa w lutym 2017, ale na opakowaniu widzimy, że po otwarciu możemy jej używać rok (to symbol słoika z otwartym wieczkiem i numerem - oznacza on liczbę miesięcy, w ciągu których produkt nadaje się do użycia po otwarciu), to znaczy, że malując się po raz pierwszy w lutym 2015 roku mamy rok na wykorzystanie szminki. Potem trzeba ją wyrzucić. Jak widać, rzeczywisty termin przydatności szminki otwartej w lutym 2015 to luty 2016, a nie 2017. Wszystko zależy od tego, kiedy po raz pierwszy produkt został otwarty (warto sobie notować daty otwarcia kosmetyków, szczególnie tych o krótkim terminie ważności - można to zrobić np. przyklejając do słoika małą naklejkę z datą otwarcia). Pędzle do mycia! Produktami, o które trzeba dbać szczególnie starannie są wszystkie aplikatory wielokrotnego użytku. Mam tu na myśli wszelkie pędzle do makijażu, Beauty Blender, gąbeczki do nakładania podkładu, puszki do pudrów, aplikatory korektorów, narzędzia do pielęgnacji paznokci itp. Jeżeli pędzle są przechowywane na wierzchu, w pojemniku, zbiera się na nich nie tylko osad z kosmetyków, ale i spore ilości kurzu. Dlatego warto myć pędzle na tyle często, by nie narażać skóry na podrażnienie i zapchanie porów. Najczęściej - pędzle i gąbki do aplikacji podkładów, maseczek itp. - po każdym użyciu. Pozostałe - raz w tygodniu. Jeśli pędzli i gąbek jest naprawdę sporo albo używamy ich bardzo często i nie ma pewności, czy zdążą wyschnąć po tradycyjnym myciu (wodą z szarym mydłem lub bardzo delikatnym szamponem), warto zainwestować w ekspresowy płyn do mycia pędzli (np. MAC, Zoeva), który szybko i skutecznie pozwoli zebrać brud i osuszyć pędzel jednorazową chusteczką. Ważne jest nie tylko mycie, ale i suszenie, które zapobiegnie ryzyku odkształcenia pędzli lub je zminimalizuje. Oczywiście te najwyższej jakości nie wymagają aż tak wielu zabiegów, bo włosie jest tak dobrane i wyprofilowane, że ani się nie odkształca, ani nie gubi po myciu, jednak w przypadku tańszych pędzli trzeba bardziej uważać. Przede wszystkim delikatnie osuszyć wstępnie, odsączyć wodę ręcznikiem (ale nie wyciskać!). Potem rozłożyć płasko, a jeszcze lepiej powiesić tak, by włosie było skierowane ku dołowi. Jeżeli mamy do dyspozycji specjalne osłonki na pędzle, warto w nich suszyć akcesoria. Kosmetyk na spółkę z przyjaciółką - czy to dobry pomysł? Wspólne zakupy, szczególnie kosmetyków do makijażu, to świetna zabawa i jeden z aspektów relacji z przyjaciółką. Jednak z higienicznego punktu widzenia takie spółki są niebezpieczne. Zawsze wtedy, gdy przy aplikacji kosmetyku nakładamy go po kimś innym, narażamy się na atak bakterii. Opryszczka, stany zapalne, podrażnienia - mogą być pamiątką po wspólnym używaniu kosmetyku. Po pierwsze, przed użyciem produktu, który ktoś miał na sobie, trzeba go odkazić. Dotyczy to np. szminek. A co z pudrami? Te kremowe lub o konsystencji fluidu zwykle mają opakowania z pompką. I z takich produktów z powodzeniem mogą korzystać dwie osoby. Natomiast pudry czy podkłady mineralne powinny mieć już tylko jedną właścicielkę.
Organizacja kosmetyków: jak je przechowywać i o nie dbać?
Zima to wyjątkowa pora roku. Zwłaszcza, kiedy pogoda za oknem zachęca do częstych spacerów i zabaw w śniegu. Niestety, nie każdy rodzic pamięta o odpowiedniej garderobie dla dziecka na zimę, a szczególnie o ciepłym, nieprzemakalnym obuwiu. Podpowiadamy, w które modele warto zaopatrzyć naszego malucha, aby spędzanie czasu na powietrzu było dla niego samą przyjemnością. Zima to pora roku, którą szczególnie upodobały sobie dzieci. Nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ tylko wtedy mogą korzystać z uroków śniegu. Zanim jednak wyruszymy z naszymi dziećmi w poszukiwaniu zimowych atrakcji, warto zastanowić się nad odpowiednią stylizacją. Pamiętajmy, że nie każdy rodzaj obuwia na co dzień, okaże się wystarczający w trakcie mroźnych dni. Poniżej pomysły na sprawdzone zestawy dla chłopca. Wysokie śniegowce box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin Wysokie, nieprzemakalne śniegowce to niezbędny element zimowej stylizacji. Z nimi nasz maluch może spędzać wiele godzin na powietrzu, korzystając w pełni z uroków zimy. Choć obuwie jest bardzo ważnym elementem, to nie zapominajmy o pozostałych dodatkach. Odzież wierzchnia, w tym kurtka zimowa również musi być wykonana z wysokiej jakości materiałów – ma być komfortowa, ale i gwarantująca ciepło, kiedy temperatury spadają poniżej 0oC. Chłopcy szczególnie ucieszą się z ciemnych odcieni – czerń, szarość, granat i mocna zieleń to najczęściej wybierane kolory. Do tego koniecznie dobierzmy grube, ocieplane spodnie i równie ciepłe rękawiczki. Na rynku dostępnych jest wiele modeli, które różnią się nie tylko materiałem, z jakiego są wykonane ale przede wszystkim wzorem i dodatkami. Skórzane trapery box:imagePins box:pin box:pin box:pin Wysokie śniegowce, mimo że mają szereg zalet, to można je zastąpić innym, równie ciekawym modelem. Skórzane trapery cieszą się dużą popularnością. Wykonane ze skóry naturalnej bez problemu posłużą przez wiele lat, a zaletą ich posiadania jest możliwość łączenia ze wszystkimi elementami grderoby. Z powodzeniem sprawdzą się w towarzystwie poprzecieranych jeansów w czarnym kolorze i oversize’owej bluzy z kapturem, ale również śmiało możemy zakładać je do białej koszuli z kołnierzykiem i bawełnianych, czerwonych chinosów. Lepienie bałwana? To jedna z najczęściej wybieranych zimowych atrakcji. Dlatego nie powinno nikogo dziwić, że dzieci uwielbiają zimę. Tylko zanim pozwolimy naszemu maluchowi spędzać czas na świeżym powietrzu w mroźne dni, koniecznie musimy zatroszczyć się o jego zdrowie. W tym przypadku nieunikniony będzie zakup ocieplanego i wodoodpornego obuwia. Powyższe propozycje bez wątpienia sprawdzą się podczas najzimniejszej pory roku.
Śniegowce na mroźne dni – pomysły na stylizacje dla chłopca
Carmen Bugan spisała wspomnienia z czasów swojego dzieciństwa. Niewinność dziecka skonfrontowała w nich z bezwzględnością systemu, dla którego każda opozycja jest zagrożeniem. Jej książka, „Zakopać maszynę do pisania. Dzieciństwo pod okiem Securitate”, przestawia historię Rumunii lat osiemdziesiątych XX wieku z perspektywy młodej dziewczyny, córki człowieka, który postanowił ogłosić światu, jak bardzo nie podoba mu się życie we własnym państwie pod rządami Ceausescu. Kraj nieswój Dzieci nie są do końca świadome tego, jak wygląda świat, w którym żyją. Dla Carmen Bugan dzieciństwo było więc okresem bardzo szczęśliwym. Od czasu do czasu słyszała tylko narzekania swojego taty na władzę, na ustrój, na brak wolności słowa. Potem, kiedy poszła do szkoły, przekonała się, że o tym, co jej rodzice sądzą na temat władzy, nie mówi się głośno. Powoli zaczęła odkrywać, że jej ojciec jest pochłonięty myślą o walce z systemem. Kiedy trafia on do więzienia, życie młodej Carmen wyznaczają niekończące się przesłuchania, szpiegowanie i dręczenie.Rodzina Carmen jest obserwowana przez Securitate, służbę bezpieczeństwa komunistycznej Rumunii, która zbiera informacje na temat podejrzanych o działanie na rzecz opozycji, wykorzystując różne sposoby, zaczynając od przyglądania się życiu całych rodzin, a na wykorzystywaniu przyjaciół i sąsiadów w celu uzyskania odpowiedzi na konkretne pytania kończąc.Kolejną warstwę na losy rodziny Bugan nakładają informacje zebrane przez Carmen już po spisaniu swoich wspomnień, kiedy przegląda ona teczki założone na jej ojca przez rząd komunistyczny, dokumentujące jego działalność opozycyjną, ale to już zupełnie inna historia... Myśli nieswoje Przede wszystkim „Zakopać maszynę do pisania. Dzieciństwo pod okiem Securitate” to nie książka o polityce. Nie zarysowano w niej do końca tła politycznego czy sytuacji społeczno-gospodarczej kraju, chociaż czytelnik może ją sobie wyobrazić, czytając opowieści o małych bitwach toczonych w kolejkach po chleb i działaniach służby bezpieczeństwa. Uwaga autorki skupiła się raczej na pokazaniu, jak dziecko patrzy na system i że to spojrzenie jest wypadkową różnych podejść, z którymi się zderza – tego podejrzanego u rodziców, w szkole, na ulicy. Książka ukazuje też trudną relację łączącą ojca-rewolucjonistę z młodą dziewczyną, dla której jest on jednocześnie powodem do dumy i wielkim zawodem. Przyjęta przez Carmen Bugan perspektywa jest ciekawa, dzięki czemu dziennik czyta się bardzo dobrze.Książka „Zakopać maszynę do pisania. Dzieciństwo pod okiem Securitate” dostępna jest także w wersji elektronicznej w formatach EPUB i MOBI za ok. 26 zł. Źródło okładki: www.czarne.com.pl
„Zakopać maszynę do pisania. Dzieciństwo pod okiem Securitate” Carmen Bugan – recenzja
Pochmurna aura za oknem i siarczysty mróz nie zachęcają do zabaw na świeżym powietrzu. Jeśli twoim urwisom wciąż mało jest aktywnej rozrywki, pomyśl nad zaaranżowaniem zimowego placu zabaw w domu. To wcale nie tak trudne ani kosztowne, jak mogłoby się wydawać. Pomysły na zabawy ruchowe zimą Wiosna, lato, a nawet cieplejsze jesienne dni dają dzieciom ogromne pole do popisu – szaleństwom na placach zabaw, rowerach czy hulajnogach nie ma końca. Kiedy przychodzą chłodniejsze dni i dzieci, i dorośli coraz więcej czasu spędzają w domach. Gdy świat przykrywa biały puch, a delikatnym opadom śniegu towarzyszy kilkustopniowy mróz, najmłodsi chętnie wskakują na sanki, z radością zakładają również narty i łyżwy. Zimowa aura jest jednak zmienna, a siarczysty mróz i towarzyszący mu nieprzyjemny wiatr zmuszają pociechy do pozostania w domu. Świetnym pomysłem na aktywne spędzenie tego czasu jest przeniesienie zabawek ogrodowych „pod strzechę”. Takie mieszkanie musi jednak być przestronne, bo tylko większy metraż pomieści piaskownicę, zjeżdżalnię i huśtawkę. Jakie zabawki mogą znaleźć się na zimowym placu zabaw, kiedy twoje cztery kąty nie należą do największych? Bujaki i hamaki dla dzieci Doskonałą alternatywą dla huśtawek, które urwis zna z placu zabaw, jest bogata oferta najróżniejszych bujanych zabawek, domowych huśtawek i hamaków. Ich zakup nie będzie dużym obciążeniem dla budżetu, ponieważ ceny wahają się od kilkudziesięciu do ponad stu kilkudziesięciu złotych, ale sprawi dziecku mnóstwo frajdy, nie zabierając jednocześnie zbyt wiele miejsca w dziecięcym królestwie. Takie akcesoria smyk wykorzysta także po zimie, kiedy wiosenne silne wiatry, letnie burze albo jesienne dni, całe skąpane w deszczu, pokrzyżują jego plany spotkania z rówieśnikami na świeżym powietrzu. Od wielu pokoleń najpopularniejszą zabawką do bujania jest konik na biegunach. Zabawkę tego typu powinnaś dostosować do wieku dziecka. Maluchy będą bezpiecznie bujać się na konikach z oparciem, a starsze dzieci bez obaw mogą korzystać z atrakcji przeznaczonej dla użytkowników o wadze do 30 kg. Co ważne, konik na biegunach wcale nie musi przypominać rumaka. W ofercie Allegro znajdziesz różne bujaki, chociażby takie z osiołkiem, lwem, czy żyrafą. Przyjrzyj się też interaktywnym zwierzakom na biegunach. Wesołe melodie i dźwięki prawdziwego wierzchowca znacznie uatrakcyjnią rozrywkę. Ciekawe zabawki tego typu kosztują od około 100 do 400 zł. Pamiętaj, że bujaki wykonane z drewna łatwo utrzymać w czystości, za to w mięciutkie zwierzątka na biegunach kilkulatek może się wtulać. Dziecko rozkochane w huśtawkach będzie długie zimowe godziny spędzać na huśtawce. Sprawisz mu ogromną frajdę, wybierając jeden z dwóch popularnych modeli huśtawek Ikea. Ekorre to wygodna huśtawka w kształcie worka, z miękką poduszką odgrywającą rolę siedziska, z kolei na większej Svavie urwis może huśtać się, leżąc. Rolę nie tylko nietypowej huśtawki, ale i miejsca do przechowywania maskotek, doskonale odegra też niewielki hamakzawieszony w królestwie dziecka nisko nad podłogą. Podwórkowe atrakcje w domu Trudno wyobrazić sobie wysoką zjeżdżalnię w pokoju kilkulatka, za to łatwo przewidzieć, jaki bałagan zapanowałby w dziecięcym królestwie, jeśli honorowe miejsce na samym środku podłogi zajęłaby piaskownica. Doskonałą alternatywą dla piasku jest piaskolina.Piasek kinetyczny, nazywany inaczej właśnie piaskoliną, możesz kupić w intensywnych odcieniach, a potem pozwolić dziecku budować w domu wielobarwne zamki i stawiać babki z piasku we wszystkich kolorach tęczy. Co ważne, piaskolina jest plastyczna i nie rozsypuje się tak łatwo jak piasek, którym dzieci bawią się na plaży czy na placu zabaw. Nie musisz więc martwić się o nieporządek. Jeżeli jesteś mamą brzdąca, który uwielbia kryjówki, a najlepszą rozrywką pod słońcem jest według niego zabawa w chowanego, możesz wybrać kilka świetnych zabawek, które w sezonie można przenieść do przydomowego ogrodu. Większość namiotówituneliłatwo się składa, jest lekka i tworzy świetny plac zabaw dla rówieśników czy rodzeństwa. Namioty i tunele poza tym bez większego problemu można utrzymać w czystości. Tekturowy domek do kolorowania, podobnie jak dwie poprzednie atrakcje, może odegrać rolę nie tylko kryjówki, ale i pojemnika na zabawki. Lepiej nie przenosić go jednak do ogrodu. Za to na pewno wszystkim dzieciom spodobają się skoczki, zjeżdżalnie i baseny z kulkami. Możesz wybrać albouroczego konika do skakania, albo piłkę do skakania. Przeniesienie zjeżdżalni pod dach to też wcale nie taka wielka sztuka, jak mogłoby ci się wydawać. Jeśli planujesz większy remont pokoju, zastanów się po prostu nad zakupem piętrowego łóżka ze zjeżdżalnią. Na koniec basen z kulkami, którego nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Dzieci uwielbiają pływać wśród kolorowych piłeczek, nawet jeśli „pluskać” mogą się tylko w niewielkim dmuchanym baseniku. Beztroska zabawa na placu zabaw i korzystanie z najróżniejszych form rozrywki, takich jak stawianie babek z piasku czy zjeżdżanie na zjeżdżalni, może trwać cały rok. Zaplanuj zimowy plac zabaw we własnym domu, zapewniając swojemu urwisowi mnóstwo frajdy.
Stwórz zimowy plac zabaw – przegląd akcesoriów do domu
Spodziewamy się dziecka! – o wypowiedzeniu głośno takich słów marzy wiele par. Podjęcie samej decyzji to jednak często dopiero pierwszy krok na długiej, nierzadko żmudnej drodze do bycia rodzicem. Na szczęście są środki, które mogą nam pomóc w tych staraniach. Jak działają testy owulacyjne? Znajomość swojego ciała i wiedza o cyklu menstruacyjnym są niezbędne podczas planowania ciąży. W czasie owulacji, czyli jajeczkowania, dochodzi do uwolnienia komórek jajowych, a tym samym może dojść do zapłodnienia. To zatem najlepszy moment, by starać się o potomstwo. Testy owulacyjne pomagają w sprawdzeniu, kiedy jajeczkowanie będzie mieć miejsce i pozwalają, aby odpowiednio się do tego przygotować. Producenci określają ich dokładność na ponad 90%. Przed owulacją gwałtownie rośnie poziom hormonu LH w organizmie kobiety. Test wykrywa jego stężenie w moczu. Ważne jest, aby pomiary były regularne, każdego dnia i o stałej porze. Przed pomiarami lepiej też unikać spożywania większej ilości płynów, ponieważ mogą rozcieńczać mocz i zniekształcić wyniki. Wiele kobiet może w tym momencie stwierdzić, że najwygodniej byłoby stosować testy rano, a później mieć spokój na resztę dnia. To nie takie proste, gdyż poziom hormonu wzrasta właśnie w godzinach wieczornych, a zatem jest wtedy najłatwiejszy do wykrycia. Jaki test wybrać? Testy owulacyjne można kupić bez recepty, z ich dostępnością nie ma więc kłopotów. Problem może sprawić sam wybór. Na rynku znajdziemy testy już za kilka złotych, ale i takie, których zakup może nadszarpnąć naszą kieszeń. Czy cena faktycznie ma znaczenie? Co możemy otrzymać za wyższą kwotę? Czy tańsze testy mają niższą skuteczność? Opakowanie dziesięciu testów możemy dostać już za złotówkę! W każdym znajduje się jeden pasek, za pomocą którego wykonamy badanie. Dokładnie rozróżniono na nim, którą część należy zanurzyć w moczu, a która ma tylko posłużyć jako uchwyt. Wyniki interpretujmy na podstawie intensywności koloru na linii kontrolnej i linii testowej. Zwróćmy uwagę na to, czy testy mają atest, instrukcję obsługi oraz jaka jest ich data ważności. Czasami do uzyskania wiarygodnych wyników należy stosować testy przez dłuższy czas, dlatego warto zaplanować zakup tak, by niespodziewanie nam się nie wyczerpały lub nie straciły na ważności. Jeśli opakowanie już się skończyło, a chcielibyśmy zrobić jeszcze dla pewności kilka pomiarów, możemy też zakupić testy na sztuki. Warto dodać, że każda saszetka standardowo zawiera pochłaniacz wilgoci, dzięki czemu mamy gwarancję, że zmiany temperatury nie zafałszują naszych wyników. To szczególnie ważne w sytuacji, gdy nabyliśmy większą liczbę opakowań i zmuszeni jesteśmy do ich dłuższego przechowywania. Badanie za pomocą papierowego paska jest szybkie i proste, nie wszystkim jednak musi przypaść do gustu. Zwolenników nowoczesnych rozwiązań zainteresuje na pewno test cyfrowy. Paseczek z papieru został tutaj zastąpiony plastikowym testerem. Jakie są jego zalety? Przede wszystkim łatwiej odczytać wyniki. Po badaniu na wyświetlaczu pojawiają się odpowiednio: puste kółko, gdy płodność wypadła nisko albo świecąca buźka, oznaczająca, że hormon luteinizujący gwałtownie wzrósł. Urządzanie podpowie nam również, kiedy test będzie gotowy do użycia. Ponadto, po zanurzeniu go w moczu tester zacznie migać, informując o tym, że możemy zakończyć pomiar. Uwaga: pomimo trwalszego wykonania, testeru i tak możemy użyć tylko jeden raz. Plusy i minusy testów owulacyjnych Sam zakup testerów nie zapewni nam sukcesu. Przy ich stosowaniu niezbędna jest dokładność, precyzja i systematyczność. Jeżeli zdecydowaliśmy się na tę metodę, musimy zaplanować nasz dzień tak, aby przeprowadzenie badania zawsze było możliwe. To może być kłopotliwe dla osób, które prowadzą nieuregulowany tryb życia i nie wiedzą, czy popołudnie spędzą w kawiarni, u przyjaciół, a może na wycieczce za miasto. Nie każda kobieta ma też możliwość dyskretnego użycia testu w pracy, a nerwowość i stres nie sprzyjają w uzyskaniu miarodajnych wyników. Decyzja o rodzicielstwie to poważny krok. Ciąża i późniejsze wychowanie dziecka także będą wymagać od nas sporej dawki odpowiedzialności i uporządkowania. Korzystanie z testów owulacyjnych może więc być pierwszym sprawdzianem naszej determinacji i zaangażowania w to, by mieć potomka. Pozwala też poznać lepiej swój organizm, a to wartość, której nie da się przecenić. Jeśli wiemy, w jaki sposób przebiega nasz cykl miesiączkowy, kiedy mamy dni płodne i co je powoduje, możemy uniknąć frustracji, złości i niepewności spowodowanych niewiedzą.
Testy owulacyjne – przegląd
Jeżeli masz obie kurtki, jesteś w doskonałej sytuacji. Możesz zadać szyku latem i stworzyć nonszalanckie stylizacje z klasą! Która bardziej kultowa? Modni panowie oprócz trencza, wełnianego płaszcza i kurtki jeansowej mają także kultową skórzaną ramoneskę i bomberkę Ramoneska, skórzana kurtka z zapięciem na ekspres po skosie, nie wychodzi z mody od lat 60. i jej pozycji też nic nie jest w stanie zagrozić. Zaprojektował ją Irvin Schott w 1928 roku, a wylansował zespół Ramones, któremu zawdzięcza nazwę, i przez dekady noszona była przez bohaterów filmów, artystów i członków przeróżnych subkultur. Od lat 80. w naszym kraju najważniejszym modowym celem każdego młodego człowieka było zdobycie jeansów i ramoneski, które służyły później właścicielowi przez lata. box:offerCarousel Bomberka z kolei kilka lat temu powróciła w chwale na salony i ulice, stając się absolutnie najmodniejszym odzieniem sezonu i od tamtej pory pozostaje na piedestale. Jej historia sięga pierwszej wojny światowej, a pierwotna wersja zaprojektowana została, by chronić pilotów przed wiatrem. Jej praktyczne walory były wtedy priorytetowe – ,,flejers”, jak również nazywają tę kurtkę, musiał przede wszystkim zostawiać pilotowi swobodę ruchów, nie mógł go krępować, był jednak dość ciężki. Jego charakterystycznym elementem był brak kołnierza i kieszenie na ramionach. W latach 50. pojawiły się bomberki wykonane z nylonu – materiału, z którego dotychczas szyto spadochrony. MA-1 – jak nazwała ten model firma Alpha Industries – występował w kolorze granatowym i oliwkowym, a podszewkę miał pomarańczową. box:offerCarousel W latach 70. bomberka powróciła jako główny element stylizacji skinheadów i punków w Londynie i wkrótce rozprzestrzeniła się na całą Europę. Zwykle ma ściągacze na nadgarstkach i na dole, lecz w bardziej eleganckich, współczesnych modelach często redukuje się ich wielkość. W latach 90. stała się jeszcze bardziej popularna, zerwała z subkulturowymi konotacjami i zadomowiła się w męskiej garderobie. Od wiosenno-letniego sezonu w 2013 roku zaczęła się pojawiać z kolei na wybiegach najbardziej znanych domów mody, takich jak Gucci, Versace, Cavalli, Alexander Wang. Od tej pory mamy do czynienia z przeróżnymi wariacjami na jej temat – jest szyta z różnych materiałów, haftowana, z nadrukami. Na Allegro znajdziesz ogromny wybór bomberek w wielu kolorach, a także z naszywkami, modele o bardziej klasycznej linii, jak i cieniutkie, idealnie sprawdzające się właśnie latem. Jaki masz charakter? Pozycji ramoneski nic nie jest w stanie zagrozić – sięgać po nią będą panowie ceniący rockowe piosenki, twardziele i eleganci z charyzmą, którzy noszą ją zamiast marynarki. Taka kurtka świetnie wygląda z ciemnymi jeansami i sztybletami, T-shirtem lub koszulą i męskimi dodatkami: skórzanym paskiem, zegarkiem. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Bomberka we współczesnej wersji to kurtka bardziej na luzie, chętnie wybierają ją już bardzo młodzi chłopcy interesujący się aktualnymi trendami. Cieniutka wersja doskonale sprawdzi się w chłodniejszy letni wieczór z rurkami, T-shirtem i tenisówkami. Podczas gdy ramoneska występuje najczęściej w kolorze czarnym, ewentualnie w brązie, bomberki możesz znaleźć w bardziej oryginalnych kolorach, w tym w złocie i srebrze, a także wykonane z materiału przypominającego dres. Cieplejsze, którym bliżej do oryginału, zostaw na naprawdę chłodne wieczory. Ciekawostka: wiesz, że Natalia Siwiec pożyczyła klasycznego ,,flejersa” od swojego męża i pozowała w nim do zdjęć na imprezie? To dowodzi, że kobietom podobają się mężczyźni w wojskowych kurtkach, jeśli zatem chcesz zrobić wrażenie na wybrance, zdecyduj się na model zbliżony do oryginału, podobnie jeśli chodzi o ramoneskę. Kobiety lubią męskich facetów, a wojskowe klimaty to jak najbardziej męska sprawa! Na niektórych aukcjach znajdziesz obszerniejsze kurtki – takich unikamy, bomberka musi mieć ściągacz i ładnie opinać sylwetkę. Niech inspiracją będzie Tom Cruise w filmie ,,Top gun”. Rozważ model bordowy albo niebieski, biel też będzie interesująca i podkreśli uzyskaną podczas dnia opaleniznę.
Ramoneska vs bomberka – na którą postawić w stylizacji na chłodniejsze dni lata?
Klasyczna czarna marynarka to podstawowy element damskiej garderoby. Stanowi ona bazę nie tylko dla stroju oficjalnego czy służbowego, ale również dla codziennych stylizacji. Czerń jest kolorem uniwersalnym i ponadczasowym. Przez niektórych postrzegana jest jako symbol siły, dlatego ubrania w tym kolorze jak żadne inne dodają nam pewności siebie i odwagi. Marynarka natomiast to część kobiecego stroju, która rzuca się w oczy rozmówcy już przy pierwszym spotkaniu. Wiedzą o tym najlepiej panie, którym przyszło wykonywać pracę za biurkiem. Przez wiele lat marynarki uważane były wyłącznie za część garderoby męskiej. Początkowo nosili je jedynie marynarze i robotnicy, z czasem jednak awansowały do rangi stroju odpowiedniego na oficjalne okazje. W XIX wieku żakiet był już jedną z wielu praktycznych części kobiecego ubioru i stanowił nieodłączne uzupełnienie sukni spacerowej. Rozwój środków transportu sprawił, że damska marynarka stała się ubiorem bardziej praktycznym i z czasem weszła do codziennego użycia, zastępując płaszcz. Dziś klasyczna czarna marynarka to nieodłączny element damskiej garderoby. Aby mogła spełniać funkcję ubrania wierzchniego, a zarazem dodawać nam elegancji i pewności siebie, powinna być nie tylko dobrze skrojona, ale także odpowiednio dobrana do naszej sylwetki. Czy zastanawiałaś się kiedyś, jaki krój marynarki jest najbardziej odpowiedni dla ciebie? Jeśli nie, to nic nie szkodzi, zapoznaj się z naszym poradnikiem, a wszystko stanie się jasne. Klasyczna marynarka dla pań o sylwetce typu klepsydra Jeśli szerokość twoich ramion równa się szerokości bioder, masz wydatny biust i kształtną pupę to z całą pewnością należysz do kobiet o sylwetce typu klepsydra. Masz szczęście, ponieważ klepsydra to według większości stylistów idealny typ figury. Twoim największym atutem jest niewątpliwie wąska talia, dlatego też, szukając idealnej marynarki, zwróć uwagę na kroje, które zarówno podkreślą najwęższy punkt twojej sylwetki, jak i wydłużą nogi. Taliowany, jednorzędowy żakiet o długości tuż za pas, to strzał w dziesiątkę. Klasyczna marynarka dla pań o sylwetce typu kręgiel Krótka, wcięta w talii marynarka sięgająca linii bioder i lekko opływająca górną część pośladków, to idealne rozwiązanie dla pań o budowie typu kręgiel oraz gruszka. Jeśli masz płaski brzuch, wąskie, opadające ramiona, mały biust i szerokie biodra, wybierz żakiet, który nada ci objętości w górnej części ciała i zrównoważy sylwetkę. Klasyczna marynarka z dużymi klapami sprawi, że twój biust wyda się większy, aniżeli jest w rzeczywistości, co odciągnie uwagę od bioder, a jednocześnie wyrówna proporcje ciała. Pamiętaj, aby guziki rozpoczynały się poniżej linii biustu, co uwydatni wąską talię. Padka z tyłu żakietu powinna znajdować się na wysokości talii lub odrobinę powyżej niej, nigdy zaś na linii bioder lub poniżej. W twoim przypadku sprawdzą się również wszelkiego rodzaju pagony, poduszki oraz bufki. Klasyczna marynarka dla pań o obfitym biuście Jeżeli matka natura hojnie obdarowała cię biustem, który niekoniecznie chciałabyś eksponować, wybierz jednorzędową, taliowaną marynarkę z ukośnymi kieszeniami na wysokości bioder. Taki krój wyszczupli twoją sylwetkę, a kieszenie dodadzą nieco objętości biodrom, co zrównoważy proporcje figury. Klasyczna marynarka dla pań o sylwetce typu cegła Jeśli twojej sylwetce brakuje kobiecego kształtu, ponieważ masz szerokie ramiona, masywne uda oraz płaską pupę i narzekasz na brak wcięcia w talii, to unikaj obszernych marynarek w typie oversize. Sprawiają one jedynie, że figura wydaje się jeszcze bardziej bezkształtna. W tym przypadku najlepiej sprawdzą się klasyczne, mocno profilowane marynarki, dzięki którym uzyskasz pożądany efekt klepsydry. Aby wyrównać proporcje ciała, wybierz klasyczną czarną marynarkę przewiązaną paskiem albo szarfą. W ten sposób idealnie podkreślisz talię. Klasyczny czarny żakiet stanowi podstawę naszej garderoby. Zanim kupisz kolejną marynarkę, która z nieznanych względów zostanie zakopana na dnie twojej szafy, zastanów się, czy wybór, którego planujesz dokonać, jest odpowiedni. Zapoznaj się z naszym poradnikiem, przyjrzyj się przygotowanym propozycjom i wybierz marynarkę, w której twoja sylwetka będzie wyglądać idealnie.
Różne odsłony klasycznej czarnej marynarki. Jaki wybrać krój, aby dobrze wyglądać w każdej sytuacji?
Zdecydowanie jeden z najciekawszych zestawów Lego dla młodszych i starszych fanów motoryzacji! Realistyczny i do tego z niesamowitymi dodatkami. Seria Lego Speed Champions zawiera realistyczne modele samochodów największych światowych marek, takich jak Bugatti, McLaren, Mercedes, Ferrari, Ford czy też prezentowany zestaw marki Porsche. Zaskakująca jest precyzja, z jaką twórcom serii udało się oddać szczegóły tych wyjątkowych aut. Wiele z nich to kultowe modele, na których widok głęboko wzdychają fani motoryzacji, nie mogąc od nich oderwać oczu. Specyfikacja: Klocki: Lego Linia: Speed Champions Model: Porsche 911 RSR I 911 3.0 Numer katalogowy: 75888 Liczba elementów: 391 Wiek: 7–14 lat Zestaw Lego Speed Champions Porsche 911 RSR i 911 3.0 Zestaw Lego Speed Champions Porsche 911 RSR i 911 Turbo 3.0 to okazja do organizowania pasjonujących wyścigów samochodowych. Czy wygra klasyk, czy jego nowoczesny następca? Poza dwoma autami w zestawie są dynamicznej konstrukcji pit-stop i licznik okrążeń. Nie zabraknie emocji, szybkiej jazdy i wiwatów na linii mety. A więc gotowi do startu?! Zestawy z linii Speed Champions są przeznaczone dla dzieci w wieku od 7 do 14 lat. Sprawią one radość również wielu dorosłym, o czym dane mi było się przekonać. Porsche 911 RSR i 911 3.0 wraz z akcesoriami tworzą średniej wielkości zestaw o podwyższonym poziomie trudności. Przesunięcie progu wiekowego w odniesieniu do popularnej linii Classic lub City jest jak najbardziej zasadne. Modele aut są złożone, mają wiele ruchomych elementów i są dość delikatne. Konstruowanie ich może być wyzwaniem dla kilkulatka, ale efekt końcowy rekompensuje wszelkie trudności. Dane techniczne: W skład zestawu Speed Champions Porsche 911 RSR i 911 Turbo 3.0 75888 wchodzą: * Porsche 911 RSR i Porsche 911 Turbo 3.0 ze zdejmowanymi szybami przednimi i gumowymi oponami, * ściana pit-stopu z dwukolorowym krawężnikiem, siatką ochronną, licznikiem okrążeń i charakterystyczną flagą z szachownicą, * tablica, na której można przedstawić zawodnikom informację o ich obecnej pozycji w wyścigu, * 3 minifigurki. Wymiary: Porsche 911 RSR – ok. 5 x 17 x 6 cm Porsche 911 Turbo 3.0 – ok. 4 x 15 x 6 cm Ściana pit-stopu –ok. 8 x 17 x 8 cm Licznik okrążeń – 3 x 3 x 1 cm Wrażenia z zabawy Przyznam, że początkowo wydawało mi się, że mój syn złoży zestaw i auta Porsche będą raczej ozdabiały jego półki jako niezwykle ważne eksponaty i na tym zabawa zestawem się skończy. Będą one jego dumą i ozdobą pokoju. Jakże się myliłam. To, co zachwyca w konstrukcji obu modeli aut, to elementy ruchome. Rozbudowane spojlery i przednie szyby z błyskawicznym montażem to atuty obu aut. Umieszczanie w nich minifigurek jest banalnie proste i nie wymaga złożonego demontażu oraz ponownego montażu całego dachu. Pit-stop to swego rodzaju wisienka na torcie. Bez niego wyścig nie byłby tak widowiskowy i emocjonujący. Jego dynamiczny kształt cieszy oczy, a podest umieszczony za siatką umożliwia ustawienie całej widowni z minifigurek pożyczonych z innych zestawów. Obrotowa tablica okrążeń pozwala na bieżąco śledzić kolejne wyścigi, a tablica, którą minifigurki mogą trzymać w rękach, jest informacją dla poszczególnych graczy o ich obecnej pozycji. Niestety auta są właściwie nieodporne na zderzenia, więc jeśli ktoś lubi wyścigi ekstremalne, musi się liczyć z drobnymi poprawkami i uzupełnieniem części podczas postoju technicznego. W zestawie są też zapasowe elementy kół i specjalistyczny klucz. Można więc odtwarzać rozbudowane wyścigi nawet z serwisem auta w trakcie rywalizacji na torze. Polecam wszystkim mającym sentyment do pięknych aut i początkującym fanom motoryzacji. Speed Champions to dopracowana i efektowna seria Lego.
Testujemy zestaw Lego Speed Champions Porsche 911 RSR i 911 Turbo 3.0
Metamorfozy wnętrz tanim kosztem to ostatni hit wnętrzarstwa. Liczne pomysły DIY, przemalowywanie starych mebli, nadanie drugiego życia przedmiotom naszych dziadków – te wszystkie zabiegi są godne pochwały. Szybka metamorfoza pozwala wyposażyć mieszkanie w nietypowe przedmioty, które będą się wyróżniać na tle wnętrz urządzonych w popularnych sieciówkach. Szczególnie gorący temat to malowanie starych mebli – to prosty i tani sposób na stworzenie niepowtarzalnego wystroju. Jakie meble można malować? W zasadzie wszystkie – komody, stoliki, szafki nocne, szafki kuchenne, biurka, krzesła. Za pomocą odpowiedniej farby możliwe jest odnowienie zarówno mebli z okleiny, jak i drewnianych. Jakich farb użyć do malowania mebli? Możliwości jest kilka. Wszystko zależy od tego, jaki efekt chcemy osiągnąć. Jedną z nich jest użycie farby kredowej. Świetnie kryje nawet ciemne kolory mebli. Przy czym nie zmywa się i nie ściera – pielęgnacja i konserwacja mebli pomalowanych farbą kredową nie stanowi problemu. Można je myć czy polerować bez obaw. Przez wielu użytkowników jest doceniana z uwagi na aksamitne wykończenie, jakie daje. Nadaje to meblom wyjątkowego charakteru. Pomalowanie mebli farbą kredową pozwala osiągnąć styl vintage, retro, shabby chic. Dostępne są w różnych kolorach – szczególnie ciekawie prezentują się odcienie pastelowe. Piękną paletą pasteli dysponuje np. firma Rust-Oleum. Delikatny połysk na meblach zapewni z kolei farba akrylowa. Jest często wybierana, bo stosunkowo szybko schnie, nie drażni nieprzyjemnym zapachem i dobrze się sprawdza na meblach, które nie są w ciągłym użytku, np. komody, stoliki. Do częstych obecnie metamorfoz polegających na pomalowaniu starych szafek kuchennych lub mebli salonowych na biały kolor znakomicie nadaje się farba akrylowa Śnieżka. Jak pomalować meble farbą? Przed rozpoczęciem malowania należy odkręcić wszystkie gałki, uchwyty, zawiasy, co ułatwi nakładanie farby. Kolejny krok to dokładne umycie i odtłuszczenie płyty – do tej ostatniej czynności z powodzeniem można użyć benzyny ekstrakcyjnej. Na rynku dostępne są także preparaty odtłuszczające. Tutaj następuje krok, który jest dyskusyjny i wiele osób go pomija, a mianowicie szlifowanie i matowienie okleiny. Obecnie dostępne są farby do mebli, które mają nieporównywalnie lepsze krycie i przyczepność niż te wykorzystywane jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu. Jednak warto poświęcić nieco czasu na zmatowienie starej farby czy okleiny. Jest wtedy pewność, że nowa farba będzie się dobrze trzymać. Do zmatowienia używa się papieru ściernego o grubości ok. 70-80 mm. Bardzo ważne jest matowienie wzdłuż włókien. W przeciwnym razie mogą powstać zarysowania, które będą widoczne nawet po nałożeniu farby. Po szlifowaniu dobrze jest wypolerować wszelkie nierówności papierem o większej ziarnistości, np. ok. 200 mm. Po wszystkim mebel należy dokładnie wyczyścić. box:offerCarousel Następnie można przejść do nakładania farby – najlepiej sprawdzi się pędzel wałek z gąbki, a do tego mniejszy pędzel do malowania trudno dostępnych miejsc. Pierwsza powinna zostać nałożona warstwa podkładowa. Następnie farba docelowa. Tyle warstw, ile sugeruje producent i ile wymagają tego meble. Na koniec można, ale nie trzeba, nałożyć lakier zabezpieczający – jest to uzależnione od rodzaju mebla, intensywności jego użytkowania itp. Malowanie starych mebli to rewelacyjny sposób, aby tanim kosztem stworzyć zupełnie nowe wnętrze. Nie można zapominać też o satysfakcji, jaką daje własnoręcznie odnowiony przedmiot. Możliwość stworzenia dowolnej aranżacji i posiadanie oryginalnych mebli to zdecydowanie ogromny plus takich zabiegów.
Drugie życie starych mebli – dobra farba odmieni je nie do poznania
W czerwonym pesto główną rolę odgrywają suszone pomidory. Zawierają dużo wartości odżywczych, a ponadto cenione są za niesamowity smak. Pesto z takich pomidorów smakuje wyśmienicie. Składniki: 300 g suszonych pomidorów 1 ząbek czosnku 70 g płatków migdałowych 10 g bazylii 40 g startego parmezanu 100 ml oliwy Krok po kroku: Migdały prażymy na suchej patelni aż się przyrumienią. Łączymy je z pomidorami, czosnkiem, bazylią i serem. Dokładnie miksujemy. Cały czas miksując, dolewamy oliwę. Przekładamy do słoiczka i przechowujemy w lodówce. Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia.
Pesto czerwone
Wystrój wnętrz oraz kolory w nich zastosowane mają niemałe znaczenie. Te, wydawać by się mogło, szczegóły oddziałują na nasze samopoczucie, dodają energii, relaksują lub nudzą i męczą. Dobry wybór powinien być poparty wiedzą i wyczuciem. Kolor żółty jest dosyć rzadko wybieranym wariantem w aranżacji wnętrz. Niesłusznie, ponieważ umiejętnie zastosowany skutecznie ożywia wnętrza, dodaje im radosnego klimatu, a także ociepla i rozświetla niewystarczająco nasłonecznione pomieszczenia. Istnieje również tak wiele udanych połączeń kolorystycznych, że aż kusi, aby postawić na ściany, meble lub dodatki w tej barwie. Żółty – jaki odcień wybrać? Żółty kolor w pierwszej kolejności kojarzy się ze słońcem. Nasycony i dynamiczny odcień dodaje więc optymizmu, energii, pobudza do działania osoby przebywające w jego otoczeniu. Barwa ta może być również bardzo spokojna, szczególnie jej pastelowe, budyniowe odcienie, które odprężają i wyciszają. Trzeba jednak przyznać, że w każdej sytuacji napawa pozytywnością i budzi same przyjemne odczucia. Aby wydobyć jego wszelkie zalety, należy umiejętnie zastosować go w konkretnym wnętrzu. W kuchni czy jadalni świetnie sprawdzą się nasycone, kanarkowe odcienie, pobudzające apetyt i przełamujące kolory sprzętów kuchennych. Ten wariant świetnie łączy się z drewnianymi meblami, jak szafki, stoły czy krzesła. W łazience warto wykorzystać mniej napigmentowane farby, które idealnie podkreślą biel sprzętów sanitarnych, tworząc z nimi pełną ciepła i blasku całość. W sypialni i salonie możemy postawić na wyciszające stonowane połączenia cytryny z szarościami albo zaszaleć z mocnymi kontrastami z zielenią, błękitem czy też czernią. Pełną egzotycznego słońca mieszanką będzie połączenie żółtego z pomarańczą czy czerwienią. Wszystko zależy od stylu, jaki chcemy osiągnąć, a właśnie barwami możemy go podkreślić. Do wyboru jest pełen przekrój – od nowoczesnego poprzez romantyczny, rustykalny czy utrzymany w klimacie eleganckiego retro. Malując ściany na jasne kolory, warto decydować się na farby zmywalne, które w razie nieszczęśliwego wypadku bez trudu przetrzemy szmatką i doprowadzimy do stanu pierwotnego. Odpowiednie przygotowanie uchroni nas przed niepotrzebnym powtarzaniem prac remontowych. Żółte dodatki – jak ożywić wnętrze? Nie każdy z nas, chcąc dodać energii nudnemu wnętrzu, chce od razu decydować się na pełną metamorfozę. Nie każdy z nas również lubi dominację wyrazistego koloru na dużych powierzchniach, jak na przykład ściany. Już same dodatki w promiennym kolorze mogą znacząco wpłynąć na odbiór całości przez domowników. Niebanalne detale stanowią o indywidualnym charakterze pomieszczenia. W sypialni warto położyć kilka cytrynowych poduszek lub postawić parę ramek na zdjęcia, które dodadzą nastrojowego klimatu. Możemy również pokusić się o kanarkowe zasłony, które podkreślą wpadające przez okno światło i pięknie je rozproszą. Wnętrza o oliwkowym lub błękitnym temacie przewodnim aż się proszą o przełamanie pastelowożółtym dodatkiem. Szukajmywazonów, świeczników, a nawet foteli i sof, które wydobędą piękno całości, jednocześnie przyciągając uwagę. Niezależnie od odcienia kolor żółty świetnie odbija światło. Sprawdzi się dobrze w niemal każdym pomieszczeniu, warto jednak dopełniać go lub przełamywać innymi barwami. Mamy do wyboru sprawdzone spokojne aranżacje, jak również pełne energii, przyciągające uwagę gości wystroje. W każdym wypadku barwa ta nie pozostanie obojętna i doda życia naszemu pomieszczeniu.
Żółty – rozświetli każde wnętrze!
Jak urozmaicić garderobę na wiosnę? Zainwestuj w nowe okrycie wierzchnie. Wybierz ramoneskę, wygodną parkę, ponadczasowy trencz albo hit ostatnich miesięcy – „płaszcz szlafrok”. Najważniejszy jest kolor. W tym sezonie postaw na pudrowy róż. Różowy niczym wata cukrowa i guma balonowa Kiedy byłyśmy dziewczynkami, róż był naszym ulubionym kolorem – kojarzył się z suknią księżniczki, która czekała na księcia dosiadającego białego rumaka. Dlaczego miałybyśmy rezygnować z naszych wspomnień? Nieważne, czy masz u boku księcia, nieistotne, czy jesteś nastolatką, czy dorosłą kobietą, ponieważ tej wiosny możesz poczuć się wyjątkowa, zwłaszcza że pudrowy róż jest delikatny i nienachalny, a jednocześnie bardzo kobiecy i słodki. To kolor niemal tak stonowany jak wszechobecny beż, a jednak wnoszący element ulotności i ciepła do wielu stylizacji. Pudrowy róż będzie doskonałym wyborem dla pań, które lubią cerę opaloną – czy to dzięki wizytom w solarium, czy też dzięki użyciu pudru brązującego. Ten kolor z powodzeniem podkreśli rysy twarzy zarówno ognistych brunetek, jak i filigranowych blondynek. Pastelowe stylizacje – total look Pudrowy róż należy do gamy pasteli, czyli spokojnych, stonowanych, niekrzykliwych odcieni. W związku z jego charakterystyką ten typ różu może być wykorzystywany w przeróżny sposób w wielu stylizacjach. Zacznijmy od ciekawej, nietuzinkowej propozycji, tzw.total look, czyli stylizacji bazującej na jednym kolorze. Możesz na przykład wybrać pudrową ramoneskę, krótką, rozkloszowaną spódniczkę z miękkiego, dresowego materiału czy pianki lub seksowną bandażową wersję. Alternatywą będzie spódnica tiulowa, która zachwyci dosłownie wszystkich! Bardzo szczupłe panie mogą sobie pozwolić na tiulową mini z gumowym pasem w talii, który podkreśli smukłość ich sylwetki. Jeśli uważasz, że ten typ spódnicy nie jest dla ciebie, wybierz tiulową midi ciętą z koła lub prostą spódniczkę z ekoskóry i połącz je z pudrową bluzką zapinaną na guziki, koszulką z falbanką u dołu lub bluzeczką z patkami. Oczywiście, możesz zdecydować się na dopasowany, nieco bardziej klasyczny, gładki model. Stylizację dopełnij lakierowanymi szpilkami ze skóry w kolorze pudrowego różu. Na pewno zrobisz wrażenie na swoim partnerze, przyjaciołach czy na nowo poznanym towarzystwie na wiosennej imprezie, a ile frajdy będziesz miała z wyszukiwania różowych części stylizacji! Czeka cię super zabawa. Elementy różu – podpowiedzi stylizacyjnych ciąg dalszy Jeśli jesteś zwolenniczką umiaru i total look nie przypadł ci do gustu, postaw na detal – będziesz mogła poszczycić się modnym elementem stroju. Co powiesz na torebkę w pudrze? W zależności od potrzeb i upodobań wybierz tradycyjny kształt torby listonoszki lub dużą kopertówkę. A może skusisz się na różowy zamsz albo na większą torbę pikowaną, którą rozsławiła żona słynnego polskiego piłkarza, Anna Lewandowska? Jeśli na co dzień wolisz inne kolory torebek, możesz postawić na pudrowe buty. Z pewnością dobrze sprawdzą się nieśmiertelne baleriny! Oferta rynkowa przyprawi cię o zawrót głowy. Znajdziesz baleriny z zaokrąglonym noskiem lub szpiczaste, skórzane czy koronkowe. A jeżeli już masz baleriny, z którymi nie chcesz się rozstać tej wiosny, dokup śmieszny i bardzo przydatny gadżet, czyli klipsy do butów, np. w formie pięknych kwiatków. Dalej nie jesteś przekonana? To może jako prezent zażycz sobie kolczyki, pasek czy zegarek? W ten sposób przekonasz się, czy pudrowy róż to twój kolor. Róż sportowy Jesteś sportsmenką? Pewnie uważasz, że detale lub trencze w kolorze pudrowego różu mogą być zbyt delikatne i bardziej adekwatne dla kobiet, które chcą stylizować się na lalki. W takim razie wybierz coś typowo sportowego w wydźwięku, co będzie wyróżniało cię dzięki wiosennemu kolorowi. Dobrym pomysłem będą trampki, np. slip on, wysokie czy na koturnie. Często chodzisz w wygodnych spodniach dresowych lub legginsach? Dobierz do nich krótką kurteczkę pikowaną lub kurtkę o wdzięcznej nazwie bomber. Hitem jest też przeniesiona do mody bezpośrednio z pola sportu kurtka z materiału typu pianka. Jeśli natomiast jesteś tradycjonalistką, kup kurtkę jeansową w kolorze pudrowym. Również parka z kapturem, dużymi wygodnymi kieszeniami i ściągaczami, z wodoodpornego materiału, świetnie się sprawdzi. Oby wymienione podpowiedzi pomogły ci poczuć się świeżo i radośnie. Pamiętaj, że „puszcza wiosna pierwsze pędy już”, dlatego nie czekaj dłużej, tylko postaw na róż!
Pudrowy róż na wiosennych okryciach
Kochasz dżinsy i chętnie założyłabyś je również do pracy? Kto powiedział, że w takiej sytuacji się nie sprawdzą? Jeśli tylko firmowy dress code nie zobowiązuje cię do konkretnych fasonów i kolorów, nie rezygnuj z ulubionych denimowych spodni. Mogą być podstawą naprawdę stylowych stylizacji do biura. Dla wielu kobiet para dżinsów to kwintesencja wygody i luzu. Niejedna z nas nie wyobraża sobie bez nich codziennej garderoby i najchętniej zakładałaby je również do pracy w biurze. Na szczęście nie jest to niemożliwe. Luźny dress code, który panuje w wielu firmach, oznacza, że z powodzeniem możesz założyć swoje ukochane dżinsy do pracy. Co więcej, wcale nie musi to oznaczać, że będziesz wyglądać nieprofesjonalnie. Wręcz przeciwnie! Jeśli wybierzesz odpowiedni fason i kolor, to bez problemu zbudujesz stylowy zestaw, w którym twój profesjonalny wizerunek na pewno nie ucierpi. Wielka zaletą dżinsów, poza niekwestionowana wygodą i luzem, który w sobie mają, jest ich uniwersalność. Niewiele jest spodni, które tak łatwo dają się stylizować i wpasować w okoliczności. Sprawdzą na spacerze w parku i nieformalnym przyjęciu czy w pracy, a wszystko uzależnione jest jedynie od koloru, wykończenia ich powierzchni i tego, co do nich założysz. Jeżeli nie chcesz rezygnować z nich również w pracy i jednocześnie nie narażać się na komentarze, że twój strój jest zbyt codzienny, postaw na sprawdzony duet, czyli dżinsy i żakiet. Dżinsy mają w sobie luz, ale ich swobodę można zbalansować elegancką marynarką i wtedy całość staje się o wiele bardziej formalna i profesjonalna. Koszula, stylowe dodatki, klasyczne fasony butów – one wszystkie sprawią, że będziesz wyglądać stosownie do okoliczności. Biurowa elegancja w wersji casual Biała koszula ma w sobie elegancję i sporą dawkę oficjalności i to właśnie ją (lub wersję w błękicie) powinnaś wykorzystać w stylizacji do biura. Załóż ją do grantowych dżinsów o kroju slim lub tapered, czyli ze zwężanymi nogawkami. Takiemu prostemu zestawowi nikt nie odmówi stylowości. Jego mocną zaletą jest również uniwersalność – z łatwością uzupełnisz go innymi gustownymi kolorami (granaty, szarości, czernie, beże) oraz ubraniami (marynarki, kardigany, kamizelki). Klasyczna szara marynarka w kratę idealnie nada się do biura. Jest gustowna i nienachlana, ma w sobie brytyjski szyk, który dodatkowo możesz „podbić” czarnymi czółenkami na szpilce i minimalistycznym naszyjnikiem. Prosty czarny shopper dopełni stylizację i spełni praktyczną funkcję – w takiej torebce zmieścisz wszystko, co może ci być potrzebne w trakcie i po pracy. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin) Zabawa formą i kolorem Jeśli możesz sobie pozwolić na trochę więcej swobody w biurze – pobaw się formą i kolorem. Czarne dżinsy są uniwersalne i mogą być eleganckie, więc w biurze sprawdzą się w sam raz. Wypróbuj do nich błękitną koszulę – wpuść ją do środka i talię podkreśl paskiem ze złotą sprzączką. Żakiet o wydłużonej linii w szarym kolorze wpisze się w zawodowy kontekst, a jednocześnie wprowadzi do stylizacji niestandardowy fason i długość. Podobnie z butami – bordowe mokasyny z ozdobnym detalem w postaci łańcucha będą odważnym elementem całości – mają zdecydowaną, wyróżniającą się barwę i elegancki krój. Dla dodania całości trochę więcej nonszalancji i swobody możesz podwinąć rękawy żakietu i koszuli, co pozwoli dodatkowo wyeksponować gustowny klasyczny zegarek na skórzanym pasku. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Duet dżinsy i żakiet ma wiele oblicz. Może być swobodnym zestawem w sportowym charakterze, jeśli założysz do niego t-shirt i trampki, może równie dobrze sprawdzić się w biurze. Wypróbuj kombinacje z bluzką lub cienkim dzianinowym swetrem w szpic i nie zapomnij o dodatkach – paski, zegarek, gustowna biżuteria, apaszka (zawiązana na szyi czy nawet na nadgarstku) odzwierciedlają styl noszącego i określają charakter stylizacji.
Dżinsy i żakiet, czyli swobodna elegancja do biura
Chcesz kupić tablet w cenie nieprzekraczającej 300 zł? W takim razie dobrze trafiłeś, ponieważ na łamach tego poradnika zaprezentuję kilka polecanych tabletów z 2016 roku, których cena mieści się w budżecie 300 zł. Zaczynamy. Lark FreeMe X4 7 Na początek tablet firmy Lark, a konkretnie model FreeMe X4 7. Jak nazwa może wskazywać, tablet ten ma 7-calowy ekran, który w zupełności powinien wystarczyć do większości zastosowań. Rozdzielczość ekranu wynosi 800 x 400 pikseli. A co z resztą parametrów? Oczywiście nie spodziewajmy się tych rodem z topowych tabletów. Mimo wszystko, jak na kosztujący ok. 160 zł tablet, specyfikacja jest bardzo przyzwoita. We wnętrzu znajdziemy m.in. 512 MB RAM, 8 GB pamięci wewnętrznej, 4-rdzeniowy procesor z zegarem o częstotliwości 1 GHz, kamerę 0,3 Mpix z przodu a oraz system operacyjny Android 4.4 KitKat. Jako zasilanie producent we FreeMe X4 7 zastosował baterię 3200 mAh. Overmax Livecore 7041 W cenie ok. 200 zł znajdziemy tablet Overmax Livecore 7041. Co ten sprzęt ma do zaoferowania? Niektóre parametry są tu nieco lepsze niż prezentowanego przed chwilą tabletu Lark FreeMe X4 7. Sprzęt Overmax ma dwie kamery 0,3 Mpix, 4-rdzeniowy procesor z zegarem o taktowaniu 1,2 GHz oraz 512 MB RAM, 8 GB pamięci na dane i system Android 4.4 KitKat. Warto dodać, że jako zasilanie zastosowano tu baterię o dość małej pojemności wynoszącej 2500 mAh. Co z ekranem? Jest tu 7-calowa matryca o rozdzielczości 800 x 480 pikseli. Lenovo Tab A7-10F A co powiecie na propozycję chińskiego producenta, firmy Lenovo? W cenie ok. 290 zł możecie kupić model Tab A7-10F, który ma (jak na tę półkę cenową) naprawdę mocną specyfikację. Obejmuje ona 7-calowy ekran o rozdzielczości wynoszącej 1024 x 600 pikseli (matryca IPS), 1 GB pamięci operacyjnej RAM, 8 GB pamięci wewnętrznej oraz kamerę przednią 0,3 Mpix. System to, jak praktycznie we wszystkich tabletach w tej cenie, Android w wersji 4.4 KitKat. Co z mocą obliczeniową? Odpowiada za nią 4-rdzeniowy procesor taktowany zegarem o częstotliwości 1,3 GHz. W roli dostarczyciela energii jest tu zamontowany akumulator, którego pojemność wynosi 3450 mAh. Goclever Quantum 700 Mobile Pro Mając do wydania 300 zł, warto zwrócić uwagę na kosztujący ok. 250 zł tablet Goclever Quantum 700 Mobile Pro. Co ukryte jest we wnętrzu tego urządzenia? Znajdziemy tu 1 GB RAM, 8 GB pamięci operacyjnej, 4-rdzeniowy procesor Intel Atom x3 (taktowanie do 1,2 GHz), a także 7-calowy ekran o rozdzielczości wynoszącej 1024 x 600 pikseli (matryca IPS). Dla fanów robienia zdjęć zamontowano kamerę przednią 0,3 Mpix oraz tylną 2 Mpix. Na uwagę zasługuje fakt, że Goclever swój tablet wyposażył w modem 3G, dzięki czemu możemy korzystać z internetu nawet wtedy, gdy w pobliżu nie będzie żadnego routera Wi-Fi. O czym jeszcze warto wspomnieć? Koniecznie muszę dodać, że Quantum 700 Mobile Pro jako systemu używa Androida w dość nowej wersji 5.1 Lollipop. Co z zasilaniem? Odpowiada za nie ogniwo 2700 mAh. Overmax Qualcore 7030 4G Na koniec zostawiłem tablet Overmax Qualcore 7030 4G. Jak nazwa może sugerować, jest to sprzęt wyposażony w modem 4G, więc za jego pomocą możemy korzystać z łączności komórkowej LTE. Poza tym we wnętrzu znajdziemy 4-rdzeniowy 1 GHz procesor, 1 GB RAM, 8 GB pamięci wewnętrznej, a całością zarządza system Android 5.1 Lollipop. Co z ekranem? W tę rolę wcieliła się 7-calowa matryca o rozdzielczości 1024 x 600 pikseli. Jedyne, co można zarzucić temu urządzeniu, to fakt, że ma niezbyt pojemną baterię, której zasoby to zaledwie 2000 mAh.
Tablet do 300 zł – przegląd modeli z 2016 roku
Czy można nieco odmłodzić wygląd samochodu z nadwoziem typu sedan? Jakich elementów do tego użyć? Samochody typu sedan są różnie określane. Wielu kierowców ceni je za dostojną, elegancką sylwetkę. Nie bez kozery najbardziej stylowe auta świata, produkowane przez elitarne marki, mają nadwozie typu sedan. Długie nadwozie, duże koła, ponadczasowa sylwetka nakreślona spokojną linią – to naprawdę może się podobać. Taki styl reprezentują piękne, rodzinne limuzyny, zapewniające pełen komfort. Są też jednak sedany o niezgrabnych sylwetkach, w których brak gracji potęgują jeszcze wyjątkowo małe koła. Takie auta są najczęściej produkowane przez tzw. tanie marki. Niekiedy wyglądają one jak hatchback z dospawanym na siłę wielkim bagażnikiem. Są też kierowcy, którzy nie cierpią sedanów właśnie ze względu na ich zachowawczą stylistykę, której brakuje sportowego polotu. Obecnie na rynku spotkać można wiele aut, które mając nadwozie typu sedan, są nowoczesne i nie brak im odrobiny drapieżności, wyrażającej się przede wszystkim w agresywnym stylu przedniego pasa i szeregu ostrych przetłoczeń, przecinających sylwetkę pojazdu. Typowy sedan to przede wszystkim gustowne auto rodzinne. I dlatego będziemy starać się go odmłodzić, pamiętając o zasadach elegancji. Jak odmłodzić sedana z zewnątrz? Elegancki sedan to auto przede wszystkim pokryte lakierem w ciemnym kolorze – granatowym lub czarnym. Sedan pięknie wygląda także w srebrze i czerwieni albo bieli lub prawdziwej wiśni (nie mylić z bordo). Niestety, czasami spotkać można także sedany w kolorze wściekłej żółci albo seledynu. Nie tędy droga. Od czego warto zacząć? Od podstawy, czyli od tego, na czym nasz elegancki sedan stoi. Stylowe, nowe alufelgi o spokojnym wzorze, z grubszymi ramionami, w kolorze pięknego, błyszczącego chromu, z pewnością dodadzą sedanowi uroku. box:offerCarousel Można zastosować tańsze rozwiązanie – nowe kołpaki samochodowe o ładnym wzorze, także chromowe. W przypadku sedana, który ma lakier w kolorze białym lub czerwonym, można też pokusić się o małą ekstrawagancję i zastosować kołpaki albo alufelgi w kolorze czarnym. Delikatne, chromowe boczne listwy ochronne również dodadzą gracji, z wyjątkiem auta o srebrnym kolorze nadwozia. Delikatne, czyli cieniutkie. Można je kupować na metry i samodzielnie docinać oraz przyklejać. W wielu sklepach znajdziemy także listwy gotowe, już dopasowane do danego modelu auta. To znacznie ułatwia zdobienie. Samodzielnie przyklejanymi listwami chromowymi można też okleić górną linię bocznych okien. box:offerCarousel A w jaki sposób odmłodzić przód auta? Tutaj przyda się typowy, łatwy w montażu i elegancki dodatek, jakim jest chromowana ramka tablicy rejestracyjnej. Jak jeszcze bardziej unowocześnić przód i równocześnie dodać mu elegancji? Może warto zamontować w zderzaku lampy LED do jazdy dziennej, w ładnych, chromowych oprawach? Do wielu aut dostępne są też nowe, eleganckie, chromowe atrapy grilla. Ich montaż jest bardzo prosty, a uzyskany efekt może być wart zakupu. To tyle, bo przesadzając, osiągniemy efekt odwrotny do zamierzonego. box:offerCarousel Przemieszczamy się na tył auta. Co tu możemy zmienić? Z pewnością nie będziemy montować żadnych spojlerów czy lotek. Za to przyda nam się coś, co kochają także fani tuningu, a zatem elegancka, chromowa końcówka wydechu. Poza tym standardowa chromowana ramka tablicy rejestracyjnej. Warto też znów spojrzeć na ofertę producentów zamienników, którzy mogą mieć nowy wzór tylnych lamp do danego modelu auta albo stylowy pas świetlny, przebiegający przez całą szerokość tyłu samochodu. Można też zastosować chromowaną listwę ozdobną na krawędzi klapy bagażnika albo na zderzaku. Jak odmłodzić sedana w środku? Na początku wymienimy na nowe wszystko to, co się zużywa. Najpierw dywaniki – najlepsze są te dopasowane do danego modelu auta. Idealnie pokrywają całą podłogę. Kupujemy dwa komplety – gumowe na jesień i zimę oraz welurowe na wiosnę i lato. Koniecznie dostosowujemy je kolorem do tapicerki na siedzeniach. Tapicerkę również odświeżymy i odnowimy. W jaki sposób? Zakładając gotowe pokrowce z ekoskóry. Są tanie, łatwe w montażu i świetnie wyglądają. Proste rozwiązanie, a efekt jest naprawdę świetny. box:offerCarousel Trzeba także odmłodzić starte koło kierownicy oraz zużyty mieszek zmiany biegów. Gałka też może być już mocno wytarta. Tutaj przyda się uniwersalny zestaw na koło kierownicy, również z ekoskóry, i nowy mieszek z ekoskóry na dźwignię zmiany biegów. Najlepsza jest uniwersalna czerń, choć jeśli mamy na siedzeniach tapicerkę w kolorze brązu lub ecru, taki sam kolor powinna mieć ekoskóra na kole kierownicy. Łatwo wymienia się także gałkę dźwigni zmiany biegów – po prostu się ją odkręca. Bez trudu można znaleźć eleganckie zamienniki. box:offerCarousel I na koniec odrobina nowoczesności. Z pewnością przyda się combo z dużym ekranem dotykowym (7 lub 8 cali), które pełni funkcję nawigacji samochodowej, tylnej kamery cofania, a także czujników parkowania i rejestratora jazdy. I już mamy auto znacznie młodsze, bardziej nowoczesne i stylowe! Do tego odmłodzone w tani sposób, bez wielkich inwestycji i przeróbek. A co najważniejsze, odświeżone tak, że nie wygląda jak choinka, tylko jak ładny, elegancki samochód.
Jak odmłodzić sedana?
Chyba nic nie sprawia małym dzieciom zimą takiej przyjemności jak sanki. Jazda po puszystym śniegu i podziwianie świata z innej perspektywy jest dla nich wyjątkowym przeżyciem. Aby mogły w pełni korzystać z uroków zimowej eskapady, należy zadbać o to, by było im ciepło. Dlatego koniecznie trzeba im kupić śpiworki do sanek. Wygodne, praktyczne i ciepłe, idealnie nadają się na spacery w chłodniejszą pogodę. Ponieważ są zaprojektowane specjalnie do sanek, optymalnie zabezpieczają dzieci przed niską temperaturą i wiatrem. Różne materiały Śpiworki do sanek dostępne są w różnych wzorach i kolorach. Z łatwością możemy więc wybrać model dla chłopca czy dla dziewczynki. Zwykle od zewnątrz pokryte są ortalionem, który chroni przed zimnem i deszczem. W środku natomiast wypełnia je mikrofibra, polarlubowcza wełna. Każdy z tych materiałów powinien być miękki niczym pluszak, by dziecku zapewnić wyjątkowy komfort. Między obie warstwy wszyta jest ocieplina, a w dolnej części śpiwora producenci często umieszczają materiał, który trudno zabrudzić butami. Może mieć też odblaskowe taśmy, dodatkowo zwiększające bezpieczeństwo na drodze. Najpraktyczniejsze rozwiązania Wybierając śpiworek dla dziecka, należy sprawdzić, czy spełnia wszystkie niezbędne funkcje. Powinien mieć regulowaną długość, dzięki czemu zmieści się w nim zarówno niemowlak, jak i przedszkolak. W ten sposób będzie „rósł ” razem z dzieckiem. Powinien też mieć przecięcia na pasy 3- lub 5-punktowe, by można było przypiąć pociechę do sanek. Nie będzie się zsuwał się podczas jazdy, jeśli od spodu ma paski z napami lub wszytą tkaninę antypoślizgową ze stoperami. A który śpiwór najlepiej otuli dziecko i najskuteczniej ochroni je przed zimnem i przewianiem? Koniecznie należy wybrać model, który ma dodatkowo wszyte ściągacze. Muszą być w części środkowej, by regulować szerokość, a także w górnej, by można było uformować kaptur zakrywający główkę dziecka. Ładnie wygląda model obszyty ozdobnym i miłym w dotyku futerkiem. Sprawdźmy również, czy ma zamek błyskawiczny, niezbędny, by szybo umieścić maluszka w śpiworze bez narażania go na zmarznięcie lub po całkowitym rozsunięciu otrzymać praktyczną i ciepłą kołderkę. Razem z mufką i sankami Do wielu śpiworów dołączona jest praktyczna mufka. Wyścielona wewnątrz ciepłą ovatą, wykończona polarem, ściągana przy końcach doskonale chroni rączki dziecka przed zmarznięciem. Można ja także także kupić osobno – warto wybrać nie tylko miękką i wygodną, ale też pasującą kolorystycznie do śpiwora. Niektóre śpiwory są natomiast sprzedawane razem z sankami. Bez trudu znajdziemy model z wygodnym pchaczem, budką zabezpieczającą dziecko przed deszczem i wiatrem oraz z wygodnym oparciem. Ciepły śpiwór można kupić za 40–180 zł. Dzięki niemu dziecko może w pełni korzystać z uroków przebywania na świeżym powietrzu. Wybierzmy miękki, gruby i wykonany z materiałów wodoodpornych, których utrzymanie w czystości nie będzie sprawiać większych problemów. Najlepiej, żeby się nadawał do prania w pralce. Powinien być na tyle wygodny, by dziecko mogło bez problemu poruszać w nim nóżkami. A ponieważ zdrowie i bezpieczeństwo maluszka są najważniejsze, zawsze zwracajmy uwagę na to, czy wybrany model pochodzi od znanego producenta i ma odpowiednie atesty.
Śpiworek do sanek – jaki wybrać?
Chcesz przygotować świąteczne przysmaki, a twój kilkuletni maluch wciąż kręci się pod nogami? Zamiast szukać dla niego zajęcia, poproś go o pomoc w kuchni. Zobaczysz, zabawa będzie przednia, a czas spędzony razem – bezcenny. Kuchnia przed świętami to prawdziwe pole bitwy. Włączony piekarnik, palniki, co chwilę otwierana lodówka, produkty, z których trzeba coś przyrządzić, ale brakuje czasu i rąk do pracy. Jeżeli do tego jesteś rodzicem, twoja podzielność uwagi jest na bardzo wysokim poziomie. Gotowanie po nocy nie jest jedynym rozwiązaniem. Możesz przecież wciągnąć w wir przygotowywania potraw pozostałych członków rodziny. Tak, dziecko również. Ciekawość gotowania Wbrew pozorom 4-latek jest gotowy do pomagania w kuchni i robi to z ogromnym zapałem. Nawet 3-latek jest nam w stanie pomóc ugniatać ciasto lub wymieszać składniki. Przy 2-latku będzie więcej sprzątania, ale czy nie chodzi tu przede wszystkim o wspólne spędzenie czasu? O radość i uśmiech na twarzy małego człowieka? Dzieci są bardzo ciekawe, jak powstają przygotowywane dania, a w szczególności ciasta. Ugniatanie, wałkowanie, wycinanie wzorów, pieczenie, dekorowanie – to wszystko maluchy uwielbiają. Ponadto ogromną zaletą gotowania razem z dzieckiem jest to, że z większą chęcią spróbuje ono przygotowanych wspólnie potraw. W czym zatem może nam pomóc? Dekoracje Świąteczną dekoracją, w której tworzeniu mogą pomóc najmłodsi, jest nabijanie pomarańczy goździkami. Innym pomysłem jest łańcuch z makaronu lub popcornu. Ten ostatni przypomina płatki śniegu i stanowi ciekawą ozdobę każdej choinki. Ciasteczka Prawdziwe wyzwanie dla dzieci to jednak ciasteczka. Tu mogą pochwalić się swoją determinacją i siłą rąk. Mogą spróbować wyrabiać kruche lub piernikowe ciasto. Dorośli na pewno pomogą z wałkowaniem, ale wycinanie wzorów to już zadanie dla dzieci. Przepis na ciasto piernikowe jest bardzo prosty. Wystarczy zmieszać ze sobą: 2 szklanki mąki, 1 szklankę cukru, około 150 g miodu, jajko, łyżkę masła, łyżeczkę sody oraz 1 opakowanie przyprawy do piernika. Jednak na upieczeniu pierników lub ciastek wspólna zabawa się nie kończy. Pora na dekorowanie. Możemy wykorzystać do tego celu lukier, posypki lub specjalne pisaki. Szaleństwu nie ma końca. Bałwanek z masy cukrowej Z masy cukrowej możemy natomiast ulepić bałwanka. Do zrobienia masy potrzebujemy 500 g cukru pudru, białko i łyżkę ciepłej wody. Przesiany cukier łączymy z białkiem i wodą. Wyrabiając masę, podsypujemy ją cukrem pudrem. Dodając barwniki spożywcze, możemy uzyskać masę w różnych kolorach i stworzyć inne słodkie dekoracje. Jak lepimy bałwanka? Wystarczy zrobić dwie kulki – jedną większą na brzuch, a drugą mniejszą na głowę. Kolorowe kuleczki z cukru, które łatwo dostaniemy w każdym sklepie, nadadzą się na guziczki, oczy i nos. Ryba Dzieci mogą pomóc również w przygotowywaniu pieczonej ryby. Każdy kawałek owijamy folią, z której na początku tworzymy pewnego rodzaju naczynie. Dziecko może ułożyć na rybie niezbędne składniki – cytrynę, koperek, pomidory lub inne warzywa, które nadadzą potrawie wyrazistego smaku. Całość zawijamy i pieczemy w temperaturze 190 stopni około 15–20 minut. Organizacja pracy w kuchni z dzieckiem Niewątpliwie łatwo mówi się o pomocy dziecka w kuchni. Wykonanie ciasteczek jest tu niemalże dziecinną zabawą, tak jak przyprawianie ryby. Ważne jest jednak, aby pamiętać o bezpieczeństwie. Małe dzieci musimy mieć ciągle na oku i powtarzać, że kuchenka i piecyk nie są do zabawy – szczególnie rozgrzane. Nie powinniśmy pozostawiać również w zasięgu maluchów ostrych przedmiotów, którymi mogą się zranić. Dziecko może szybko znudzić się pracą w kuchni. Warto wówczas móc odejść od wykonywanych czynności i zainteresować je czymś innym. Niemniej angażowanie dziecka do pomocy w kuchni jest ciekawe i może stanowić świetną zabawę edukacyjną.
Dziecko w kuchni przed świętami – ciekawe pomysły
Jeżeli poczujemy powiew zimnego powietrza, przechodząc obok zamkniętego okna, jest to znak, że musimy sprawdzić jego szczelność. W przypadku stwierdzenia jej braku, należy je wymienić na nowe. Są jednak tańsze sposoby zapobiegania wychłodzeniu pomieszczeń w czasie zimy. Warto pamiętać, że przez nieszczelne okno może uciekać nawet 25% ciepła! Uszczelki samoprzylepne na szczeliny Uszczelką samoprzylepną wypełnimy szpary pomiędzy ościeżnicą a skrzydłem okiennym. Z jednej strony jest ona pokryta klejem, dlatego jej zamontowanie jest bardzo proste. Na Allegro są dostępne uszczelki wykonane z gumy, gąbki i pianki poliuretanowej. Za uszczelkę samoprzylepną o długości jednego metra zapłacimy jedynie złotówkę. Grubość, przekrój (na przykład o kształcie litery P) i szerokość uszczelki powinniśmy dopasować do wielkości szczeliny. Przed przystąpieniem do montażu należy dokładnie oczyścić podłoże – powinno być suche i gładkie. Najpierw oczyszczamy je wilgotną ściereczką, usuwamy ewentualne fragmenty odpryskującej farby, a potem przecieramy szmatką zwilżoną spirytusem salicylowym. Ostatni krok to osuszenie miejsca czystą i suchą ściereczką. Następnie przycinamy uszczelkę samoprzylepną na odpowiednią długość, odklejamy pasek ochronny i bardzo mocno dociskamy ją do ościeżnic. Taśmy nie powinniśmy rozciągać. Jeżeli w minionym sezonie również w ten sposób zabezpieczaliśmy okna, warto sprawdzić, czy uszczelki nie są odkształcone. Jeżeli nie przylegają ściśle, powinniśmy je wymienić na nowe. Nie warto z tym zwlekać, ponieważ uszczelek nie wolno zakładać w czasie mrozów. Silikon na szpary pomiędzy szybą i ramą okienną Miejsce, w którym szyba styka się z ramą okna niegdyś było uszczelniane kitem szklarskim, który z powodu swej nietrwałości często pękał. Jeżeli zauważyliśmy, że jest uszkodzony, można go wymienić na silikon szklarski, który aplikujemy specjalnym pistoletem na suchą i czystą powierzchnię. Zaleca się stosować silikon do powierzchni drewnianych. Powinien być również odporny na działanie złych warunków atmosferycznych. Tuba silikonu o pojemności 300 mililitrów kosztuje 13 złotych. Przed aplikacją silikonu kit szklarski usuwamy za pomocą skrobaka, a ewentualne pozostałości – czystą i suchą szmatką. Naniesiony silikon można wyprofilować, wykorzystując w tym celu palec lub szpachelkę. Należy pozostawić go do wyschnięcia przez godzinę. Alternatywą dla silikonu jest bezbarwny uszczelniacz polimerowy, który jest odporny na działanie warunków atmosferycznych i bardziej trwały. Pianka poliuretanowa na szczelinę pomiędzy ramą i ścianą Najlepiej, jeśli połączenie ościeżnic z murem jest szczelne, wówczas z domu nie ucieka ciepłe powietrze, a zarazem nie dostaje się do jego wnętrza zimne powietrze z zewnątrz. Jeżeli tak nie jest, można sięgnąć po piankę poliuretanową, którą stosuje się do okien drewnianych, plastikowych i metalowych. Wstrzykuje się ją pomiędzy ramę okna i ścianę, w której jest zamontowane. Pianka poliuretanowa rozpręża się, kilkakrotnie zwiększając swoją objętość, dzięki czemu dokładnie wypełnia przestrzeń. Należy pozostawić ją do momentu, aż stwardnieje. Na rynku dostępne są pianki, które wstrzykuje się przez plastikową rurkę albo specjalnym pistoletem. Zastosowanie wskazanych sposobów uszczelniania okien zapewni nam komfort termiczny w zimowe wieczory. Należy jednak pamiętać, że wszystkie omówione metody stanowią jedynie pomoc doraźną. Jeżeli okna w naszym domu są bardzo stare i nieszczelne, należy pomyśleć o ich wymianie w najbliższym czasie.
Sposoby uszczelniania okien na zimę
Tradycyjne kabiny prysznicowe odchodzą w zapomnienie, teraz stawiamy na nowoczesne rozwiązanie w duchu minimalizmu, czyli ściankę prysznicową. Minimalizm w łazience to trend wciąż aktualny. Nowoczesna aranżacja sprawia, że przestrzeń nabiera harmonii, wydaje się większa. Proste w formie przedmioty, meble, armatura i ceramika dodają wnętrzu elegancji. Urządzając pomieszczenie w tym stylu, musimy sięgnąć po określoną kolorystykę i materiały. Kamień, szkło, połysk metalu i surowość drewna łączą się doskonale. Biel, szarość, czerń i kolory natury najlepiej sprawdzą się w minimalistycznej łazience. Szklany prysznic może zagrać główną rolę w takim pomieszczeniu. Zalety Aranżacja łazienki potrafi przysporzyć wielu problemów, zwłaszcza gdy mamy do dyspozycji niewielki metraż. Minimalistyczna kabina prysznicowa w formie ścianki zajmuje niewiele miejsca, a jednocześnie spełnia wszystkie wymogi wielbicieli kąpieli na stojąco. Przezroczysta tafla szkła optycznie powiększa przestrzeń. Możemy zamontować pełną wersję urządzenia, np. model Delta – wtedy powstanie zamknięta, wydzielona część – lub wybrać pojedynczą ściankę typu walk in, np. model Aero. Zamawianie na wymiar takiego wyposażenia to duży koszt, dlatego producenci proponują kilka wariantów w różnych rozmiarach. Na etapie projektu wybieramy odpowiednią wersję i wymiary ścianki. Kolejną zaletą ścianki jest jej uniwersalność. Została przystosowana do montażu zarówno na brodziku, jak i bezpośrednio na podłodze. To drugie rozwiązanie zdecydowanie przypadnie do gustu zwolennikom stylu minimalistycznego. Przezroczysta szklana tafla prezentuje się świetnie, szczególnie na kamiennej lub drewnianej posadzce. Aby ścianka była absolutnie transparentna i nic nie zakłócało jej pięknej formy, wybierzmy wersję bezramową. Pomieszczenie nabierze elegancji i będzie się wydawało dużo większe. Decydując się na brodzik, wybierzmy jego wersję minimalistyczną, nierzucającą się w oczy, np. ultracienką firmy Sanswiss. Ścianka sprawdzi się w niewielkich łazienkach, natomiast dużym pokojom kąpielowym nada niepowtarzalny charakter. Za jej pomocą możemy zbudować unikatowe miejsce relaksu i wypoczynku – SPA w domu. Szklane tafle montowane do ścian podkreślą piękno nowoczesnej ceramiki i chromowanej armatury. box:offerCarousel Podstawowe parametry Szkło użyte do produkcji ścianek prysznicowych musi być najwyższej jakości. Bezpieczne, hartowane szklane tafle mają grubość około 8 mm. Głównym atutem szła hartowanego jest kilkakrotnie wyższa wytrzymałość na uderzenia i różnice temperatur. Ewentualne rozbicie szkła powoduje, że rozpada się ono na drobne cząsteczki o tępych krawędziach, co niweluje ryzyko zranienia. Pielęgnację i utrzymanie w czystości ułatwia specjalna powłoka Easy Clean. To niewidoczna gołym okiem warstwa ochronna, utrudniająca powstawanie osadów i zacieków, która gwarantuje również łatwe usuwanie kamienia bez użycia środków chemicznych. Ścianki występują w wersji przezroczystej lub mlecznej. Pamiętajmy jednak, że mrożone szkło nie daje już tak spektakularnego efektu jak transparentne i nie powiększa przestrzeni. Aluminiowe profile przyścienne ścianek niwelują krzywiznę i umożliwiają montaż nawet na nierównej powierzchni. Nowocześnie prezentują się profile chromowane o prostokątnym lub kwadratowym przekroju, nawiązujące do minimalistycznego wystroju łazienki. box:offerCarousel Niezbędne akcesoria W wyposażeniu każdej ścianki znajduje się specjalny wspornik, który stabilizuje ją i mocuje do ściany. Wspornik jest regulowany, aby można indywidualnie dopasować szerokość powierzchni kąpielowej do własnych potrzeb i wielkości łazienki. Rezygnując z brodzika i wybierając montaż bezpośrednio na podłodze, będziemy musieli zamontować specjalny odpływ liniowy. Metalowy, o podłużnej formie, wyjątkowo pasuje do minimalistycznego wyposażenie łazienki. Na uwagę zasługuje designerski model Slim Line marki Pestan. box:offerCarousel Do nowoczesnej łazienki z minimalistyczną, szklaną ścianką prysznicową musimy dobrać odpowiedni zestaw natryskowy. Wyeksponowany na kamiennej ścianie, podkreślony taflą przezroczystego szkła będzie ozdobą każdej łazienki. Aranżując takie wnętrze, sięgnijmy po chromowaną deszczownicę, np. podtynkowy zestaw Grohe Eurocube. Szklana ścianka prysznicowa daje nam wiele możliwości aranżacji przestrzeni. Łatwo ją dostosować do metrażu, którym dysponujemy, a jej prosta, nowoczesna forma pozwala na stworzenie eleganckiej, minimalistycznej łazienki.
W duchu minimalizmu – ścianka prysznicowa
Niezależnie od tego, czy za oknem śnieg i mróz, czy piękne, gorące lato, samochód może niemiło zaskoczyć nas rano i nie odpalić. Najlepiej skorzystać wtedy z kabli rozruchowych, ale jak je wybrać? Śpieszymy się na ważne spotkanie lub właśnie wyruszamy na wakacje z całą rodziną. Wsiadamy do auta, próbujemy je odpalić, a tu niespodzianka – akumulator się rozładował. Przyczyn może być kilka, najpoważniejsza to zużycie akumulatora czy awaria alternatora lub któregoś z elementów samochodowej instalacji elektrycznej. Ale jeszcze częściej powód jest prostszy: zapomnieliśmy o wyłączeniu radia, reflektorów czy światełka w środku. Skutkiem tego jest rozładowanie się akumulatora. Nie ma znaczenia, czy samochód jest tani, czy drogi, nowy, czy stary, duży, czy mały. Mamy problem. Co robić? Booster lub prostownik – dobry pomysł. Ale… Najlepiej użyć prostownika, urządzenia, które można określić jako ładowarkę do akumulatora. Ładowanie w ten sposób jest proste i bezpieczne, ale dość czasochłonne, ponieważ może zająć kilka godzin. Jeśli goni nas czas, bo właśnie musimy gdzieś jechać, użycie prostownika nie jest najlepszym pomysłem. Wtedy można skorzystać z boostera, czyli urządzenia rozruchowego. Jest to po prostu przenośna bateria, która uprzednio naładowana pozwoli na uruchomienie auta. Jest jednak pewien problem – takie urządzenia kosztują kilkaset złotych. Są nieocenione w warsztatach i salonach samochodowych, mogą się także przydać komuś, kto na przykład ma kolekcję kilku czy kilkunastu aut i nie wszystkimi jeździ regularnie. Ale w przypadku przeciętnego Kowalskiego trudno uzasadnić taki wydatek. box:offerCarousel Najlepiej sprawdzą się kable rozruchowe Najtańszym i najlepszym sposobem jest kupno kabli rozruchowych. Aby za ich pomocą uruchomić auto, należy znaleźć drugi samochód („dawcę”) ze sprawnym akumulatorem. Z tym raczej nie powinno być problemu, bo takie usługi oferują (za opłatą) nawet taksówkarze. Ale jak wybrać kable rozruchowe? Należy zwracać uwagę na trzy parametry. * Po pierwsze, ważne jest maksymalne natężenie prądu, jakie dopuszczają dane kable. Są modele przewodzące prąd o natężeniu 100–400 A, 600 A czy nawet wyższym. Które wybrać? Zazwyczaj do aut osobowych wystarczają modele przewodzące 400 A, ale jeżeli mamy auto z dużym silnikiem (zwłaszcza dieslem), warto pomyśleć o kablach 600 A. Większe modele są przewidziane głównie do busów czy aut ciężarowych i nie ma sensu kupować ich z myślą o osobówce. * Po drugie, zwróćmy uwagę na grubość kabli. Cienkie kable gorzej przewodzą prąd i szybciej się nagrzewają, co ma wpływ na ich trwałość. Nie wystarczy jednak po prostu ocenić grubości na oko, bo wtedy można „dać się nabrać” na grubą warstwę gumy otulającą cienki przewód. Dlatego warto sprawdzać ją w miejscu połączenia przewodu z zaciskiem. * Po trzecie, jakość. Należy zobaczyć, jak wykonane są „krokodylki” na końcach kabli. Muszą być z metalu i otoczone silikonem. Jeżeli są z plastiku, kable po kilku razach nadają się do śmietnika. Pamiętajmy o tym, że im lepiej wykonane jest miejsce połączenia „krokodylków” z kablami, tym mniejsze straty mocy przewodzonego prądu. * Po czwarte, długość kabli. To nie jest błaha sprawa! Nie mogą być ani za krótkie, ani za długie. Optimum to 2,5 m lub 3 m. Krótsze kable będą uciążliwe w użytkowaniu, a dłuższe mogą mieć zbyt duży opór. Na koniec jeszcze dwie sprawy Po pierwsze, pamiętajmy o prawidłowym używaniu kabli. Oba akumulatory muszą mieć to samo napięcie, montujemy plus do plusa, minus do minusa lub do dowolnego, nielakierowanego elementu, a odłączamy w odwrotnej kolejności, niż montowaliśmy. Po drugie, jeżeli akumulator często sprawia nam takie niespodzianki, czyli odmawia posłuszeństwa, nawet najlepsze kable nie pomogą. Co więcej, korzystając z nich często, można zniszczyć nie tylko akumulator, ale i alternator. A więc gdy akumulator jest stary i zużyty, trzeba go po prostu wymienić. Godni polecenia producenci to na przykład Varta, Bosch czy Centra. Na pych? O nie! Często pierwszym sposobem, o którym myślą niektórzy kierowcy, jeśli przychodzi im do odpalenia samochodu z rozładowanym akumulatorem, jest zrobienie tego „na pych”. Odradzam! Jest to kłopotliwe (wymaga kilku osób do pomocy i sporo miejsca), a może być nawet niebezpieczne dla samochodu i spowodować przestawienie rozrządu – a to oznacza uszkodzenie silnika i naprawdę duże koszty. Można zniszczyć także turbosprężarkę, katalizator i automatyczną skrzynię biegów.
Jak prawidłowo wybrać kable rozruchowe
Wpływ stanu dróg na kondycję techniczną pojazdu jest niebagatelny. Niektóre części są jednak szczególnie narażone na przyspieszone zużycie wskutek kontaktu z nierówną nawierzchnią. Czy można w racjonalny sposób zwiększyć odporność podzespołów na czynniki zewnętrzne? Dziury, wszędzie dziury Zły stan nawierzchni dróg, pomimo wielu inwestycji, wciąż jest jednym z głównych czynników negatywnie wpływających na żywotność samochodu. Dotyczy to przede wszystkim miast, gdzie warunki do powstawania ubytków są szczególnie przychylne. Wszystko przez duże natężenie ruchu, występowanie zatorów drogowych czy obecność sporej ilości studzienek i kratek kanalizacyjnych. Na drogach krajowych głównymi problemami są natomiast koleiny i zapadająca się jezdnia w skrajniach, co wynika z braku krawężników. Na tworzenie się nierówności jezdni ogromny wpływ ma niska temperatura. Schemat jest bardzo prosty. Woda penetruje asfalt i wnika we wszelkie szczeliny. W momencie, gdy temperatura spada poniżej zera, zmienia swój stan skupienia na stały. W taki sposób woda zwiększa swoją objętość i rozsadza kruszywo na drobne fragmenty. Wrażliwy stabilizator i jego elementy Najpowszechniejsze uszkodzenia wynikające z eksploatacji pojazdu na drogach niskiej jakości dotyczą podzespołów zawieszenia. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż to właśnie wszelka masa nieresorująca odbiera drgania pochodzące od jezdni i musi je neutralizować. Po pewnym czasie dochodzi jednak do powstawania luzów, co pogarsza właściwości jezdne i powoduje charakterystyczne odgłosy przypominające stuki. Najbardziej awaryjne są podzespoły mocujące stabilizator, a więc jego łączniki i tuleje gumowe. Wynika to z faktu, że na elementy te działają siły z obydwu kół danej osi i przyjmują on szczególnie dużą ilość wibracji. Za markowy łącznik stabilizatora firmy TRW przyjdzie nam zapłacić ok. 40–50 zł. W tej samej cenie dostaniemy 2 szt. wytrzymałych tulei Meyle. Luzy na drążkach kierowniczych Niewiele bardziej odporne na ubytki w jezdni są drążki kierownicze i ich końcówki. Przyczyna wrażliwości wynika częściowo z ich funkcji, gdyż nawet w normalnym użytkowaniu poddawane są dużym obciążeniom. Złożenie tej cechy z nadmiernymi drganiami pochodzącymi z uszkodzonej jezdni powoduje szybkie powstawanie luzów. Są one niebezpieczne, gdyż pogarszają reakcję kół na skręt kierownicą. Najczęściej psują się końcówki drążków. Za 1 szt. produktu jednej z najlepszych marek – firmy Lemforder – zapłacimy od ok. 40 do 100 zł w zależności od segmentu pojazdu. Skrócona żywotność amortyzatorów Ubytki w drogach nie oszczędzają też amortyzatorów. Wszak to one właśnie biorą odpowiedzialność za wytłumienie drgań powstających podczas wpadnięcia koła w dziurę. W praktyce wymiany tego podzespołu mogą okazać się konieczne nawet co 60–70 tys. km. Komplet zamienników wysokiej jakości firmy KYB na oś przednią kosztuje ok. 400–500 zł. Koła i ich geometria Wjechanie kołem w głęboką dziurę to prosty sposób na zniszczenie opony i felgi, szczególnie jeśli mowa o niskim profilu ogumienia i dużej średnicy obręczy. W skrajnych przypadkach opona będzie nadawać się tylko do wyrzucenia, a felga – do prostowania. Koszt naprawy modeli wykonanych ze stali nie jest duży, ale jeśli chodzi o obręcz aluminiową trzeba liczyć się z wydatkiem ok. 100 zł za szt. Jeżeli felga została uszkodzona, to możemy mieć pewność, że zmieniła się także geometria, czyli położenie koła. Problem skutkować będzie pogorszoną przyczepnością i ściąganiem auta na boki. Koszt regulacji geometrii wyniesie ok. 150 zł. Nie zwlekaj z naprawą Kluczem do niepogłębiania się problemów z zawieszeniem jest szybka reakcja na powstające luzy. Ignorowanie charakterystycznych odgłosów przypominających stuki sprawi, że inne podzespoły zawieszenia będą się zużywać szybciej. Celowe opóźnianie wizyty w serwisie nie ma zatem większego sensu.
Dziurawe drogi. Jakie podzespoły cierpią na nich najbardziej?
W ciągu ostatnich kilku lat rynek aparatów fotograficznych bardzo się zmienił. Teraz to nie lustrzanki grają pierwsze skrzypce, ale właśnie bezlusterkowce. Wybrałem dla was te najlepsze. Olympus OM-D E-M1 Zaprezentowany we wrześniu 2013 r. Olympus OM-D-E-M1 to pierwszy aparat tego typu na rynku, który można określić mianem profesjonalnego bezlusterkowca z najwyższej półki. E-M1 dorównuje pod wieloma względami profesjonalnym lustrzankom. Sprawdzi się w fotografii reporterskiej, ulicznej, sportowej, przyrodniczej, a w szczególności podróżniczej. Korpus został wykonany ze stopu magnezowego i jest odporny na kurz, zachlapania oraz mróz (do -10 stopni Celsjusza). Z przodu wyróżnia go solidny uchwyt, który pokryto gumą, a z tyłu 3-calowy, uchylany, dotykowy ekran LCD o rozdzielczości ponad 1 040 000 punktów oraz wbudowany wizjer elektroniczny o rozdzielczości 2 360 000 punktów (powiększenie 1,48 x). W środku znajduje się matryca Mikro Cztery Trzecie (17,3 × 13 mm) Live MOS o rozdzielczości 16 Mpix, współpracująca z procesorem obrazu TruePic VII. Ten zestaw umożliwia fotografowanie z czułością ISO 100–25600, prędkością w trybie zdjęć seryjnych do 9 kl./s, a także uzyskanie czasów między 60 a 1/8000 s. Sensor został wyposażony w hybrydowy, 5-osiowy system stabilizacji obrazu, który kompensuje ruch wokół osi obiektywu, przesunięcia w pionie i poziomie oraz przechylenia aparatu. Nie zabrakło również modułu Wi-Fi do bezprzewodowego przesyłania zdjęć. Cena Olympus OM-D-E-M1 w dniu publikacji na Allegro wynosi 2899 zł. Panasonic Lumix GH4 Lumix GH4 jest bezlusterkowcem, który ma wszystko, co jest nam potrzebne. Oferuje wysoką jakość zdjęć fantastycznie oddającą detale i barwy, ma bardzo dobrą ergonomię, a także uszczelniany korpus, który został wykonany z unikatowego stopu aluminium ze specjalnie wyprofilowanym uchwytem. Dodatkowo posiada przejrzysty i jasny wizjer elektroniczny OLED z rozdzielczością 2 359 000 punktów i kontrastem 10000:1, 3-calowy, obrotowy, odchylany, dotykowy ekran OLED - rozdzielczość 1 036 000 punktów. Ponadto został wyposażony w szybki i precyzyjny system AF. Nie brakuje tu też potrzebnych funkcji Wi-Fi i NFC oraz możliwości zmiany ekranu w touchpad w celu wybierania punktu AF, gdy aparat trzymamy przy oku. Ma wytrzymałą baterię i jest też szybkostrzelny. Aparat wiedzie prym w kwestii nagrywania filmów - umożliwia filmowanie w 4K oraz nagrywanie materiału bezpośrednio na karty SD. Na Allegro Panasonic Lumix GH4 można kupić już za 5699 zł. Fujifilm X-T1 Fujifilm X-T1 jest pierwszym bezlusterkowcem tego producenta, któremu niestraszne są kurz, wilgoć czy mróz do -10 stopni Celsjusza. Korpus został uszczelniony aż w 80 miejscach. Poza tym aparat wyróżnia się klasycznym wzornictwem i wysoką jakością wykonania. Ma niezłą ergonomię, jest wydajny, umożliwia fotografowanie z prędkością aż 8 kl./s i pracuje bardzo płynnie. Wygodne użytkowanie zapewnia duży wizjer elektroniczny, który nie opóźnia obrazu, a także dobrze wykonany ekran LCD z tyłu. Całkiem nieźle radzi sobie AF. Co najważniejsze, dzięki świetnej matrycy X-Trans CMOS II o rozdzielczości 16 megapikseli bez filtra dolnoprzepustowego zdjęcia z X-T1 mają fantastycznie soczyste kolory, bardzo przyjemną plastykę, a dodatkowo pozbawione są szumów do ISO 1600. Nawet jeśli już pojawi się cyfrowe ziarno, to ma jednak przyjemny dla oka charakter. To dzięki jednej z najlepszych na rynku matrycy. Nie zabrakło też modułu Wi-Fi i specjalnej aplikacji z bogatymi funkcjami do obsługi aparatu. Fujifilm X-T1 na Allegro kupimy za 4488 zł. Fujifilm X-Pro2 W stylowym, ergonomicznym i uszczelnianym korpusie kryje się nowa matryca APS-C X-Trans CMOS III o rozdzielczości 24,3 megapiksela, która współpracuje z procesorem EXR II, co umożliwia fotografowanie z czułością w zakresie ISO 200–12800 (z opcją rozszerzenia do ISO 51200) i prędkością zdjęć seryjnych 8 kl./s oraz filmowanie przy Full HD. X-Pro2 ma także najszybszy w swojej rodzinie autofokus, oparty na detekcji kontrastu i fazy, a liczba możliwych do wyboru punktów ostrości wynosi 77. Około 40% obszaru obrazu w X-Pro2 jest pokryte przez piksele AF opartego na detekcji fazowej. Ciekawym rozwiązaniem jest zaawansowany hybrydowy celownik typu Multi, który łączy w sobie przełączalny celownik optyczny i elektroniczny. Wizjer EVF wykorzystuje ekran LCD o rozdzielczości 2 360 000 punktów. Z tyłu ulokowano 3-calowy, nieruchomy wyświetlacz LCD o rozdzielczości 1 620 000 punktów. Do tego trzeba dodać podwójny slot na karty SD, moduł Wi-Fi, nowy interfejs graficzny użytkownika. W ten sposób otrzymujemy aparat, który jest liderem wśród bezlusterkowców z matrycami APS-C. Fujifilm X-Pro2 można znaleźć na Allegro za 7799 zł. Sony A7R II To pierwszy bezlusterkowiec, który nie idzie na kompromis w żadnym istotnym elemencie, a zarazem jest aparatem uniwersalnym. Sony A7R Mark II ma pełnoklatkową matrycę (24 × 36 mm) o bardzo wysokiej rozdzielczości 42,4 Mpix, oferującą genialną jakość zdjęć przy niskich szumach i świetnym oddaniu detali. Do tego mamy 5-osiową stabilizację sensora, prędkość zdjęć seryjnych do 5 kl./s, skuteczny i szybki AF łączący detekcję fazy (399 punktów) i kontrastu (25 punktów) oraz moduły Wi-Fi i NFC. Sony A7R II ma również rozbudowany tryb filmowania: 4K XAVC S 30, 25, 24 fps (100/60 Mbps), Full HD XAVC S 60, 50, 25, 25 fps (50 Mbps) i AVCHD HD 720p 120, 100 fps (50Mbps). Czego chcieć więcej? Niedużego, uszczelnionego korpusu, dobrej ergonomii, dużego wizjera elektronicznego i 3-calowego ekranu LCD o wysokiej rozdzielczości? Te elementy też znajdziemy w Sony A7R II. Coś za coś – sam korpus jest wyceniany na ok. 15 000 zł. Bezlusterkowiec Sony A7R II możemy zakupić na Allegro za 14990 zł. Aktualizacja: luty 2016
Topowe bezlusterkowce
W okresie zimowym zimne stopy to bardzo częsta dolegliwość. Nierzadko to skutek reakcji organizmu na minusowe temperatury i nieodpowiednie obuwie, np. zbyt cienką podeszwę lub brak materiału ocieplającego. Uczucie zimnych stóp jest bardzo uciążliwe. Wie o tym każdy, kto musiał czekać na spóźniający się autobus lub postanowił wybrać się na dłuższy, zimowy spacer. Na szczęście istnieją domowe sposoby, które pozwolą na szybkie ogrzanie zmarzniętych stóp. Rozgrzewające kąpiele z dodatkiem olejków eterycznych Moczenie nóg w gorącej wodzie nie tylko relaksuje, ale również ogrzewa i zwalcza pierwsze objawy przeziębienia. Poza tym kąpiel stóp pobudza krążenie i poprawia ukrwienie, co w konsekwencji ogrzewa cały organizm. Osobom narzekającym na zimne stopy zaleca się kąpiele z dodatkiem olejków eterycznych, np. olejku imbirowego, sosnowego, pomarańczowego, cynamonowego, goździkowego, eukaliptusowego lub rozmarynowego. Mają one działanie rozgrzewające. Są bardzo tanie i wydajne, ponieważ do kąpieli dodajemy zaledwie kilka kropel. Koszt jednej buteleczki to ok. 5 złotych. Uwaga! Nie należy stosować gorących kąpieli stóp u osób z przemarznięciami. Nagła zmiana temperatury mogłaby grozić zasłabnięciem, dlatego należy stopniowo zwiększać temperaturę wody, zaczynając od chłodnej lub letniej. Maść rozgrzewająca Po rozgrzewającej kąpieli można zastosować maść rozgrzewającą. Warto wybrać taką, która zawiera naturalne składniki pobudzające krążenie krwi i wzmacniające ściany naczyń krwionośnych, takie jak imbir, rozmaryn, escyna, eukaliptus, sosna lub kamfora. Na Allegro najtańsza maść rozgrzewająca kosztuje jedynie złotówkę, a najdroższa ok. 50–70 złotych. Elektryczny ogrzewacz do stóp Do miejscowego ogrzewania stóp służy elektryczny ogrzewacz do stóp, nazywany również butem elektrycznym lub butem grzewczym. Likwiduje on napięcie mięśni, pobudza krążenie, rozluźnia, przynosi ulgę po intensywnym dniu i przede wszystkim ogrzewa zimne stopy. Dodatkowo niektóre modele umożliwiają kilkustopniową regulację temperatury oraz zapewniają bezpieczne użytkowanie (but automatycznie wyłącza się po 1,5 h). Elektryczne buty rozgrzewające mają uniwersalny rozmiar. Ich cena wynosi od ok. 70 do 350 złotych. Grzejące kapcie na USB Chłodne dni i wieczory pomoże przetrwać niezwykły gadżet – grzejące kapcie na USB. Można je podłączać do wszystkich współczesnych komputerów, dlatego polecane są głównie osobom spędzającym wiele godzin na grach lub pracy przed komputerem. Grzejące kapcie są zaopatrzone w wydajny układ grzewczy i zasilane niewielkim napięciem, dzięki czemu są także oszczędne. Rozmiar jest uniwersalny. Cena jednej pary to ok. 50–60 złotych. Koc elektryczny O ogrzanie zimnych stóp w łóżku możemy zadbać, zaopatrując się w koc elektryczny. Pomoże on wyrównać temperaturę ciała, przyśpieszy krążenie i poprawi ogólne samopoczucie. Koc ten podkłada się pod ciało. Aby nie zsuwał się podczas użytkowania, wyposażony jest w specjalne zaczepy umożliwiające przymocowanie go do łóżka lub materaca. Posiada również regulator temperatury, pozwalający wybrać jeden z poziomów ogrzewania. Koce elektryczne najczęściej są wykonane z poliestru lub miękkiego polaru. Można je kupić już od ok. 40 złotych. Jeżeli uczucie zimnych stóp występuje od czasu do czasu i domowe sposoby szybko likwidują problem, nie ma potrzeby doszukiwania się w tej dolegliwości jednostek chorobowych. Niepokojący może być fakt permanentnie zimnych stóp. Może on bowiem oznaczać problemy z układem krążenia (np. zakrzepicę żył głębokich, miażdżycę lub niedokrwistość), choroby neurologiczne lub infekcyjne, cukrzycę, zaburzenia hormonalne, choroby tkanki łącznej i wiele innych, dlatego w takim przypadku warto skonsultować się z lekarzem. Problem ten nasila się również na skutek palenia papierosów, przyjmowania niektórych leków, stresu lub długotrwałego przebywania w jednej pozycji.
Domowe sposoby na zimne stopy
Na klawiaturze nie powinno się oszczędzać. Wiedzą o tym nie tylko gracze, ale też osoby dużo pracujące przy komputerze. Wybierając tego typu akcesoria, warto zwrócić uwagę przede wszystkim na klawiatury mechaniczne, które są o wiele wygodniejsze od swoich standardowych odpowiedników. Oto kilka modeli, którymi warto się zainteresować, gdy dysponujemy budżetem nie większym niż 600 zł. Corsair K70 Jest to model stworzony z myślą o graczach. Trzeba przyznać, że prezentuje się pięknie. To zasługa aluminiowej obudowy, która dodatkowo sprawia, że klawiatura się nie ugina. Wszystkie znajdujące się na niej elementy są doskonale dopasowane. Zastosowany układ przycisków to US QWERTY z dużym klawiszem ENTER i małym lewym klawiszem SHIFT. Nie sposób narzekać na jakość użytych klawiszy wyposażonych w przełączniki Cherry MX Red. Charakteryzują się one niewielką, jak na klawiaturę mechaniczną, siłą nacisku i poziomem hałasu, który nie przeszkadza w rozgrywce i codziennej pracy. Corsair K70 to klawiatura duża i ciężka, a co za tym idzie – stabilna. Jej wymiary wynoszą 438 x 165 x 40 mm bez podkładki na nadgarstki, zaś waga to aż 1,2 kg. Jest wyposażona w podświetlenie, którego jasność można ustawić za pomocą dedykowanych przycisków. Bezpośrednio z poziomu urządzenia da się też regulować głośność dźwięków systemu operacyjnego, także w najnowszym Windows 10. Do klawiatury dołączona jest podkładka pod nadgarstki. Została ona wykonana z miękkiego materiału, który dobrze trzyma się urządzenia i znacznie poprawia komfort używania. Corsair K70 to jedna z najlepszych klawiatur dla graczy w cenie mniejszej niż 600 zł. Roccat Ryos TKL Pro Jak sama nazwa wskazuje, to klawiatura przewodowatypu Ten Key Less. Oznacza to, że jest pozbawiona bloku numerycznego. Poskutkowało to zmniejszeniem wymiarów sprzętu i zwiększeniem jego mobilności. Urządzenie jest wykonane z wysokiej jakości materiałów, mimo że na pierwszy rzut oka sprzęt wygląda na model budżetowy. Okazuje się jednak, że to tylko pozory, a klawiatura ta w swoim wnętrzu ma ukrytą metalową ramę, w której osadzone są klawisze. Roccat Ryos TKL Pro prezentuje się też wyjątkowo ciekawie po obróceniu jej klawiszami do dołu. Można wtedy zobaczyć odlane kanaliki, którymi da się swobodnie puścić kabel. To bardzo dobre rozwiązanie, które ułatwia utrzymanie porządku na biurku. Niestety i ono ma swoje minusy, ponieważ w kanalikach nie zamontowano żadnych elementów mocujących przewód, przez co ten będzie łatwo wyślizgiwał się lub wypadał. Roccat Ryos TKL Pro ma pięć dużych, gumowych stópek, dzięki którym nie ślizga się po biurku. Gumki zamontowano też na wystających nóżkach, która można rozłożyć i zmienić pozycję klawiatury. Zastosowane klawisze są wyposażone w przełączniki Cherry MX Brown o odpowiednio wyważonej sile nacisku. Dzięki temu dobrze nadają się zarówno do pisania, jak też do grania. Razer Black Widow Ultimate Ostatnią polecaną klawiaturą jest model firmy Razer. Sprzęt ten nie korzysta ze sprawdzonych przełączników Cherry MX. Zamiast tego Razer zdecydował się na zastosowanie autorskich przełączników Razer Green, które są odpowiednikiem Cherry MX Red stosowanych w klawiaturze Corsair K70. Klawiatura cechuje się bardzo małą wymaganą siłą nacisku i ma wyczuwalny klik. Dodatkowo interesującą cechą nowych przełączników jest o 20% wyższa żywotność niż w przypadku innych rozwiązań – jest ona szacowana na 60 milionów uderzeń. Razer Black Widow Ultimate jest wyposażona w zielone podświetlenie, porty USB oraz wyjście audio. Nie zabrakło tu też rozwiązań standardowych w tej kategorii sprzętów, czyli oplotu na kablu i obsługi makr. Klawiaturze nie można też wiele zarzucić pod względem jakości jej wykonania. Cechuje się ona klasycznym, surowym, ponadczasowym wyglądem. Jej jedyną wadą jest obecność połyskującego czarnego lakieru, który bardzo łatwo zbiera odciski palców oraz inne zabrudzenia. Z tego powodu, nawet po krótkiej sesji z ulubioną grą, klawiatura traci wiele ze swojego początkowego uroku, dlatego trzeba na nią szczególnie uważać.
Przegląd klawiatur mechanicznych do 600 złotych
Cel jest jeden – schudnąć! Przestajesz jeść, na wadze stajesz nawet kilka razy dziennie i oczywiście zaczynasz biegać. Czasami pierwsze trzy dni przynoszą spektakularne efekty, ale później jest już tylko gorzej. Dlaczego? Przeczytaj nim podejmiesz próbę, która z zasady nie może się udać. Nie spodziewaj się efektów w utracie tkanki tłuszczowej, jeśli nie zmienisz nawyków żywieniowych i diety. To element nie do przeskoczenia. Bilans kaloryczny, czyli szacowana ilość kalorii w odpowiednim rozłożeniu na niezbędne składniki odżywcze organizmu, zapewnia prawidłowe funkcjonowanie. By schudnąć, bilans ten musi być „delikatnie” ujemny. Jeśli drastycznie zmniejszysz podaż codziennego paliwa, organizm zacznie się bronić, bo wie, że nastają ciężkie czasy. Działaj kompleksowo. Z doświadczenia wiem, że najskuteczniejszych efektów odchudzania należy się spodziewać po kompleksowym zastosowaniu wszelkich broni. W pakiecie jest oczywiście najgrubszy kaliber, czyli dieta, ale także trening siłowy oraz aerobowy, czyli tzw. tlenowy. Bieganie, jest nie tylko najtańszą, ale i najpopularniejszą jego odmianą. Podstawowy poradnik biegacza. Określ tętno maksymalne – najkorzystniej byłoby wykonać tzw. próbę wysiłkową. Badanie dostarcza dokładnych informacji na temat działania danego organizmu. Innym sposobem jest skorzystanie z podstawowego wzoru: 220 - ilość lat = maksymalne tętno (określane jako Twoje 100%). Dostosuj wymagania biegowe do poziomu wytrenowania. Nie narzucaj sobie zbyt dużego reżimu treningowego, jeśli nie jesteś wystarczająco wysportowany. Zacznij od spacerów, wprowadzaj coraz dłuższe, ale spokojne przebieżki lub spróbuj nordic walking tj. spacerów z kijami, podczas których oscyluj w okolicach 50-60% tętna maksymalnego. Rodzaje aktywności: Bieg jednostajny – wysiłek tlenowy: Spalanie tkanki tłuszczowej za pomocą tlenowego wysiłku następuje, kiedy osiągasz poziom 60-70% swojego maksymalnego tętna, w czasie powyżej 30-40 minut. Ćwicząc z taką intensywnością, oddech powinien być dość głęboki, umożliwiający swobodne rozmawianie. W uproszczonym schemacie, organizm początkowo odżywia się węglowodanami dostarczonymi w ciągu dnia, następnie sięga po zmagazynowany tłuszcz, ale w większym stopniu przepala go na energię, potrzebną do ruchu po około 30 minutach aktywności. Warto więc wytrzymać minimum 40-45 minut. Wysiłek aerobowy: Subtelna różnica pracy na tętnie – 70-80% – pozwala na spalanie zasobów tłuszczu, ale także wypracowywane wytrzymałości. Tabata: Tętno 80-90% oznaczać będzie już zadyszkę i spory wysiłek, ale także przyspieszone chudnięcie. Jest to trening wymagający oraz obciążający serce. Interwały, inaczej HIIT (High Intensity Interval Training): To 6-7 razy powtarzany cykl wysiłku kilkusekundowego w możliwie szybkim tempie, przeplatany z 20-sekundową aktywnością na poziomie 75-80%. Jest wymagający, ale skuteczny, szczególne, gdy zależy nam na zachowaniu wypracowanej masy mięśniowej. Sprawdzaj tętno! Niezbędny sprzęt: Niezastąpione urządzenie to oczywiście pulsometr. Najlepiej, gdy zegarek współpracuje z pasem na klatkę piersiową, który będąc zlokalizowany w okolicy serca, udostępnia szybsze i dokładniejsze informacje. Bieganie jest tanie, nie przypłać tego kontuzjami! Zdania są podzielone. Zwolennicy naturalnego biegania twierdzą, że najlepiej byłoby biegać boso. W naszej szerokości geograficznej nie jest to możliwe, a już na pewno nie przez cały rok. Nie musisz od razu wyglądać jak maratończyk, ale dbałość o odpowiednie buty to absolutna podstawa. Sportowe buty biegowe nie tylko pozwolą na komfort, ale też odpowiednio zadbają o stopy. Teraz nie ma już wymówek, do dzieła! Zapamiętaj przedział wyznaczonego tętna i realizuj swoje założenia! Zerkaj na pulsometr i patrz pod nogi!
Jakie należy mieć tętno podczas treningu biegowego aby schudnąć?
Najnowsza produkcja studia ID Software to ukłon w stronę graczy, którzy wspierają markę od ponad 20 lat. Seria gier „Quake” należy do najbardziej rozpoznawalnych. Elementy gry zostały dostawane do oczekiwań społeczności, a deweloperzy wykonali dobrą robotę. ID Software odpowiada za marki „Doom” i „Wolfenstein”, które tak jak „Quake” wiele wniosły do historii gier komputerowych. Rozgrywka „Quake Champions” opracowano z myślą o trybie multiplayer. Gra od wielu lat była światowym hitem, takim jak jest obecnie „Counter Strike”. Bardzo szybka, dynamiczna i przede wszystkim prosta rozgrywka przyciąga na długie godziny. Rozgrywka została ukierunkowana na tryb Deathmatch zarówno drużynowy, jak i FFA. W trakcie rozgrywki każdy gracz rozpoczyna w innym miejscu na niezbyt dużych arenach, walcząc o kolejne fragi. Podczas zabawy gracze będą zdobywać nowe bronie i amunicję, jak również korzystać z apteczek leczących, które w krytycznych sytuacjach ratują życie. Styl rozgrywki wymusza, by każdy gracz na koniec rozgrywki miał jak najwięcej fragów. Grę rozpoczynamy od wyboru postaci oraz broni, z jaką ruszymy na starcie. Są nimi karabin maszynowy, shotgun oraz nailgun. Należy pamiętać, że na każdej arenie znajdziemy jeszcze więcej potężnych broni, pancerzy czy apteczek leczenia. Zdobywanie tych przedmiotów będzie kluczowe dla uzyskania przewagi i przeżycia na arenie. Każdy gracz, który zginie na arenie, odradza się z pełnym pakietem punktów życia, jednak już bez broni, które wcześniej zdobył. W grze znajduje się kilka rodzajów przedmiotów, które można zdobyć: bronie, apteczki, amunicja, pancerze czy tzw. power upy. Po zdobyciu jednego z nich będzie on niedostępny przez pewien czas. Oznacza to, że jeśli dobiegniemy do celu szybciej niż przeciwnik, będzie on musiał odczekać, zanim broń czy pancerz pojawi się ponownie w tym samym miejscu. Ponadto pancerz będzie można zdobyć, eliminując kolejnych przeciwników. Obok zwłok pojawią się wtedy 3 pakiety po 5 punktów pancerza. Należy zbierać wszystko, ponieważ nigdy nie wiadomo, w jakiej sytuacji za chwilę się znajdziemy. Poza tradycyjnymi przedmiotami w grze są apteczka leczenia oraz pancerz, które przy maksymalnych punktach życia i pancerza dodają bonusowe 75 punktów, umożliwiając agresywniejszą grę. Nowości Tym, co odróżnia „Quake Champions” od poprzednich gry z cyklu, są loot boxy, w których znajdziemy nowe elementy kosmetyczne. Gra posiada 3 loot boxy: plecak, skrzynia i relikwiarz, przy czym każdy kolejny zapewnia jeszcze większą liczbę przedmiotów kosmetycznych i run. Gra stara się przyciągać nowych graczy i utrzymać tych, którzy już uczestniczą w rozgrywkach, przyznając nagrody. Logując się każdego dnia do gry, możemy zdobyć kolejne skrzynie, odłamki, zwoje z opowieścią czy wirtualną walutę. Każdego dnia w grze pojawiają się również wyzwania, za których realizację gracz otrzymuje kolejne nagrody, np. plecaki. Dla tych, którzy lubują się w modyfikacjach, deweloperzy przygotowali masę skórek zarówno dla postaci, jak i broni. Mają one rzadkie, wspaniałe i legendarne modyfikacje kolorystyczne. Co prawda nie zmieniają one wyglądu broni, ale dostarczają przyjemnych dla oczu wizualizacji. Podsumowanie ID Software musiało zrehabilitować się po niezbyt udanym trybie multiplayer w ostatniej wersji „Doom”. Deweloperzy wyszli z tego zadania obronną ręką. Gra co prawda nie pozyskała tak dużej liczby graczy, ponieważ jest grą skillową, w której szybkość, zręczność i aiming to podstawa, a bardzo mroczny klimat w świecie kreskówkowych hitów FPS-owych nie przypadł młodszym fanom do gustu. „Quake Champions” jest tym, co pamiętam z przeszłości, z dodatkiem kilku nieprzeszkadzających dodatków w stylu skórek czy loot boxów. Gra dostępna na platformie: PC Minimalne wymagania sprzętowe OS: Windows 7 lub nowszy, Procesor: AMD Phenom II X4-945/Intel Core 2 Quad 6600 RAM: 8 GB, Grafika: AMD R7 240 GB/Nvidia GT 730 2 GB/Intel HD 530 Dysk: 20 GB wolnego miejsca Zalecane wymagania sprzętowe: System: Windows 7 lub nowszy, Procesor: Intel Core i5 2,6 GHz lub lepsza RAM: 16 GB, Grafika: AMD R9 290 4 GB/Nvidia GTX 770 4 GB Dysk: 20 GB wolnego miejsca
„Quake Champions” – recenzja gry
Utarło się, że słomkowy kapelusz to niezbędnik wakacyjnych wyjazdów i plażowych stylizacji. Warto jednak wykorzystać ten dodatek nie tylko na urlopie, ale także do codziennych ubiorów i cieszyć się nutką lata każdego dnia! Kapelusz to idealny sposób na ochronę głowy i włosów przed szkodliwym promieniowaniem słonecznym. Dzięki niemu twarzy nie grożą poparzenia, a cały look zyskuje szyku rodem z dawnych lat! Nakrycia głowy wracają do łask stylistów, sprawiając, że stylizacja jest dopracowana w każdym calu! Kapelusze – kiedyś i dziś Wydawać by się mogło, że kapelusze czasy swojej świetności mają już dawno za sobą. To błąd! Teraz wiele trendów powraca w swym najlepszym wydaniu. Niegdyś obowiązkowy dodatek dam i arystokratów, dziś w odświeżonej formie must have znawczyń mody, które chcą zachwycać swoim wyglądem! Słomkowe kapelusze to kwintesencja wakacyjnego nastroju! Prócz funkcji praktycznych dostępne w sprzedaży modele mogą kreować styl ubioru, dodawać klasy lub przeciwnie – nonszalanckiego luzu! Co wybrać? Kapelusz z dużym rondem – kwintesencja kobiecości W kreowaniu kobiecości nie należy obawiać się przesady. W końcu – do odważnych świat należy! Jeśli chcesz zwracać uwagę i przeobrazić się w prawdziwą diwę, postaw na kapelusz z dużym rondem. Czasem osiągają naprawdę wielkie rozmiary! Dostępne ze sztywnym lub dodającym tajemniczości, falowanym wykończeniem. Takie nakrycia głowy najlepiej pasują wysokim osobom. Odkryta szyja i duży dekolt zrównoważą sylwetkę. Zakładaj do dopasowanych sukienek, a będziesz wyglądać bosko. Nie zapomnij o okularach przeciwsłonecznych, które zrobią z ciebie gwiazdę! box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Kapelusz ze średnim rondem – szyk w męskim stylu Nakrycie głowy w stylu elit nadmorskich kurortów przydaje się także w przestrzeni miejskiej w stylizacjach codziennych. Gdy tylko słońce wychyli się zza budynków, zakładaj kapelusz ze średnim rondem. Doskonale sprawdza się tu: fedora, panama lub kanotier z płaską czaszą. Dodają nieco męskiego szyku, a w zestawieniu z eleganckimi ubraniami ukażą swoje nowe oblicze! box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Kapelusz z małym rondem – praktyczny i zadziorny styl Jednym z najpopularniejszych kapeluszy, noszonych zarówno przez kobiety, jak i mężczyzn, jest trilby. Wyróżnia go wąskie, wywinięte do góry w tylnej części rondo i symetryczne wgniecenia na główce. Jego słomkowa wersja to bardzo praktyczny i dodający zadziorności wakacyjnemu stylowi odpowiednik. Ten model mogą wybierać nawet niskie i drobne osoby. Nie zaburza proporcji sylwetki, a prezentuje się nietypowo. Dobry do sukienek, a także bluzek i szortów. box:offerCarousel Jak przechowywać słomkowe kapelusze? Kapelusze słomkowe ze względu na materiał wykonania nie są tak trwałe jak swoje filcowe lub materiałowe odpowiedniki. Łatwo ulegają zgnieceniu, a pierwotny kształt jest często trudny do przywrócenia. W domu warto przechowywać je w zamkniętych, idealnie dopasowanych rozmiarem pudełkach. Poza domem zawsze odkładaj go na płaskim podłożu. Nakrycia głowy zachwycają różnorodnością! Kapelusze to świetna alternatywa dla czapek, daszków i chust. Dodają stylu i szyku, a w swojej słomkowej wersji przywodzą na myśl letnie kurorty odwiedzane w wakacje. Wybierz idealny model dla siebie i ciesz się niebanalnym wyglądem na co dzień!
Słomkowy kapelusz nie tylko do kurortu!
Humorystyczna, ale poruszająca istotne wartości opowieść o młodej dziewczynie, jej życiu i ciężkiej relacji z rodziną. Nastoletnia Buba przechodzi przez wiele rozterek życiowych związanych z dorastaniem, które, jak się okazuje, nie jest łatwym procesem. Nastolatka inna niż wszystkie Główna bohaterka jest dziewczyną o ciekawej, niesztampowej osobowości. Z dużą odwagą i spokojem stawia czoła napotykającym ją wyzwaniom, zwłaszcza jak na swój młody wiek. W powieści Kosmowskiej dziewczyna przechodzi przez trudny okres dojrzewania nieco inaczej niż typowa nastolatka. Ubiera się w luźne dżinsy i niemodne martensy, w odróżnieniu od swoich rówieśniczek nie interesuje się kosmetykami ani ciuchami z najnowszych kolekcji. Ma zaledwie naście lat i choć w domu jest raczej w cieniu pozostałych członków rodziny, to tak naprawdę dąży do niezależności i szczęścia. Główna bohaterka mocno przeżywa częste kłótnie rodziców oraz to, że jest przez nich niezauważana. Ci, zajęci swoją karierą zawodową, nie poświęcają jej czasu. Na szczęście Buba ma osobę, w której zawsze znajdzie oparcie. Jest nią jej dziadek, który potrafi poprawić humor dowcipem i grą w brydża. Mężczyzna jest wsparciem dla młodej dziewczyny i to właśnie ich duet tworzy książkę taką ciekawą. Niełatwo odnaleźć szczęście Młoda bohaterka nie patrzy na rzeczy materialne, ich nabywanie jej nie satysfakcjonuje. Potrzeba szczęścia Buby zakorzeniona jest dużo głębiej. Pragnie ona bowiem, aby w jej domu więzy rodzinne się umocniły, a rodzice zaczęli wywiązywać się ze swoich obowiązków. Czytając tę książkę, miałam wrażenie, że nastolatka, patrząc na swoją rodzinę, która nie zachowuje się ani poważnie, ani odpowiedzialnie, dorasta szybciej od dzieci w swoim wieku. Jej matka wiecznie próbuje się odmłodzić, przez co często jej zachowania są infantylne. Niestety, nie jest najlepszym wzorem dla swojej córki. Nie wie nawet, w której klasie i szkole uczy się Buba. Nie wspominając o wiecznie nieobecnym ojcu, szukającym pocieszenia w alkoholu. Z nim dziewczynka ,,spotyka się” często przez ekran telewizora. Nastolatka próbuje medytacji i wyciszania się, aby radzić sobie z nieszczęśliwą miłością oraz problemami całej rodziny, które spoczywają na jej barkach. Biorąc pod uwagę zaistniałe okoliczności, widać, że tytułowa bohaterka ma cięższą drogę do dorosłości niż większość osób w jej wieku. Podsumowanie Uważam, że autorka w swojej książce poruszyła ważną kwestię. Coraz częściej spotykanym problemem w dzisiejszych czasach są zapracowani rodzice, którzy zapominają o tym, jak ważne jest poświęcanie uwagi dzieciom. Z pewnością sięgnę po inne lektury Barbary Kosmowskiej, ponieważ ta okazała się strzałem w dziesiątkę.Ogromną zaletą „Buby” jest jej lekki język, którzy sprzyja szybkiemu czytaniu. Zaciekawi nie tylko młodą osobę, ale również dorosłego. Źródło okładki: www.wyd-literatura.com.pl
„Buba” Barbara Kosmowska – recenzja
W dzisiejszych czasach dostęp do Internetu jest po prostu obowiązkowy. Młodzież nie wyobraża sobie sytuacji, aby nie móc wejść na jakąkolwiek stronę internetową czy zalogować do Facebooka, Instagrama, Snapa lub Twittera. Może się zdarzyć, że nasz pakiet internetowy się skończył lub domowe Wi-Fi odmówi posłuszeństwa. Ale jest pewne wyjście z sytuacji – udostępnienie Wi-Fi ze smartfona dla innych urządzeń: telefonu, komputera, konsoli czy laptopa. Wraz z rozwojem komputerowych systemów operacyjnych pojawiły się nowe funkcje, a jedną z nich jest właśnie udostępnianie Wi-Fi osobom trzecim, czyli popularnie zwany tethering. Nie musimy już mieć routera, aby „podzielić” internet na kilka urządzeń. Wystarczy smartfon z Google Android, iOS lub Windows Phone. W każdej tej platformie udostępnianie Wi-Fi uruchamiamy nieco inaczej, ale zasada działania jest taka sama. Udostępnianie Wi-Fi w Windows Phone (Windows Mobile) W smartfonach Lumia i innych komórkach z platformą Microsoftu można udostępnić Wi-Fi w kilku prostych krokach. Wchodzimy w „Ustawienia”, a następnie w opcję „Udostępnianie internetu”. Włączamy ją i praktycznie od razu inne urządzenia mogą się do Lumii podłączać. W opcjach można zmienić nie tylko nazwę sieci, ale także hasło. Z Wi-Fi jednocześnie może korzystać maksymalnie 8 produktów. Udostępnianie Wi-Fi w iOS (iPhone, iPad) W tym przypadku udostępnianie Wi-Fi można podzielić na dwa sposoby. Pierwszy to standardowy hotspot osobisty, który można spotkać w iPhonie czy iPadzie. Aby go uruchomić, należy wejść w „Ustawienia”, a następnie „Sieć komórkową”. Teraz trzeba odszukać opcję „Hotspot osobisty” i ją włączyć. Podajemy hasło, które należy udostępnić osobom chcącym się podłączyć. Jeśli chcemy na iPadzie podłączyć się do sieci utworzonej przez iPhone’a, należy w „Ustawieniach” wybrać opcję „Hotspot skonfigurowany na Twoim telefonie iPhone”. Natomiast jeśli pracujemy na Macu i chcemy skorzystać z Wi-Fi z iPhone’a czy iPada, to należy wybrać opcję „Hotspot skonfigurowany na Twoim urządzeniu z systemem iOS”. Natomiast w systemie operacyjnym iOS 8 i nowszym można skorzystać także z funkcji „Instant Hotspot”, która pozwala udostępnić połączenie z Wi-Fi innym Twoim urządzeniom bez konieczności wprowadzania hasła. Jest to na pewno wygodne, ale przeznaczone raczej dla naszych prywatnych sprzętów. Udostępnianie Wi-Fi w Google Android W pierwszych wersjach systemu operacyjnego Google Android trzeba było instalować dodatkowe aplikacje, aby ta funkcja była dostępna. Jako wbudowana opcja pojawiła się w Androidzie 2.2 i została nazwana tetheringiem. Gdzie ją znaleźć? Należy wejść w „Ustawienia”, a następnie w opcję „Sieci zwykłe i bezprzewodowe”. Pojawi się funkcja „Tethering i punkt dostępu”. W tym miejscu można ustawić nazwę sieci i hasło. Tablety i smartfony z Google Android mają dokładnie taki sam interfejs, jeśli chodzi o funkcję udostępniania Wi-Fi. Udostępnianie Wi-Fi w smartfonie/komórce to również niebezpieczeństwo Trzeba pamiętać, że udostępnianie Wi-Fi osobom niezaufanym w pewnym stopniu zmniejsza bezpieczeństwo danych przechowywanych w naszym sprzęcie. Szczególnie narażeni na to są posiadacze urządzeń z Google Android, ponieważ to ten system jest najbardziej narażony na zainfekowanie go szkodliwym oprogramowaniem. Warto o tym pamiętać.
Udostępnianie Wi-Fi w smartfonie – jak to działa?
Próba wrzucenia do jednego worka wampirów, duchów i magii może okazać się zabiegiem nieco ryzykownym, ale są pomiędzy tymi – by tak rzec – zjawiskami przynajmniej dwa istotne łączniki: aura tajemniczości i niebywałe powodzenie tej tematyki. Trudno się doliczyć liczby publikacji z tych dziedzin wydanych w ostatnich latach. Powstało ich mnóstwo. Wampiry i duchy są najczęściej tematem powieści. Co do magii, ta sfera jest zwykle przedmiotem poradników, książek naukowych lub pseudonaukowych. Absolutnym wyjątkiem jest cykl o Harrym Potterze, który cieszy się niesłabnącym powodzeniem. W ostatnich latach wznawiana była proza U. LeGuin z pogranicza magii i fantasy. Osobną kwestią są aniołowie i rozmowy z duchami – na ten temat również wyszło kilka książek. Można by do tego dodać wiele pozycji z dziedziny psychotroniki. O wampirach, duchach i aniołach Wampiry w książkach dla starszej młodzieży i dorosłych może nie wyglądają tak, jak w pierwszych filmach o Drakuli, ponieważ niekoniecznie mają ostre i wystające zęby. Przez współczesnych pisarzy traktowane są bardziej subtelnie, nawet z głębią psychologiczną. Przykładem takiej mrocznej, gotyckiej, aczkolwiek opowiedzianej dosyć subtelnie opowieści jest Prawie o północy C.C. Hunter. Jest to część cyklu z główną bohaterką wampirzycą – Dellą Tsang. W powieściach są też wątki kryminalne. Zobacz także inne książki C.C. Hunter. Świat duchów starają się czytelnikowi przybliżyć G. Brittle, E. Warren i L. Warren swoją paranaukową, choć mrożącą czasem krew w żyłach, książką Demonolodzy. Inaczej, już bez tej dawki mroku, choć na pewno z nutą tajemniczości, podchodzą do pogranicza ducha i materii autorzy książek o aniołach. Takich pozycji ukazało się co najmniej kilka. E. Cole w książce Anioły obok nas podsuwa sposoby na to, by anioły nam pomagały. Twierdzi, że są one obok nas i tylko czekają, byśmy zauważyli ich pomocne dłonie. Podobno część zawartych w książce modlitw autorka napisała przy wsparciu Archanioła Rafaela. Cole jest polską wróżką, znaną m.in. z programu Sekrety magii. Książka ukazała się w wydawnictwie Iluminatio i liczy 192 strony. Jak zostać czarownicą i/lub czarownikiem? Niektórzy autorzy takich poradników traktują rzecz dosłownie, mówiąc o czarnej magii, inni ograniczają się tylko do sztuczek magicznych i umiejętności wykorzystania nieznanych powszechnie sił przyrody. Tego rodzaju pogodnym poradnikiem jest Współczesna czarownica D. Blake. Autorka nie sugeruje praktykowania czarnej magii, ale twierdzi, że każde miejsce można uczynić magicznym, choćby przez dodawanie magicznych intencji podczas przyrządzania posiłków albo przez odkrywanie możliwości duchowych, jakie daje obcowanie ze zwierzętami. Książka również została wydana w oficynie Iluminatio. Do uczynienia naszej codzienności bardziej magiczną próbuje czytelnika skłonić Czaromarownik, czyli (będący pracą zbiorową) kalendarz z poradami, m.in. zaklęciami, rytuałami i ekoporadami. Jest w nim miejsce na własne notatki i refleksje. O wpływie zmieniającej się energii księżyca i umiejętności korzystania z niej pisze D.J. Conway w swoim poradniku Magia księżycowa. Mity, magia, zaklęcia, przepisy i rytuały. O tym, że rzucona klątwa potrafi wrócić, pisze poważnie (mimo żartobliwego języka) D. Strukowska w książce Magia przesądów, klątw i uroków. Wymienione pozycje można kupić na Allegro.
Wampiry, duchy, magia – przegląd najnowszych książek
Aby żyć slow, wcale nie musisz się wyprowadzić z miasta na wieś. Spróbuj urządzić w ten sposób dom, a przekonasz się, że po męczącym dniu w pracy naprawdę doda ci sił i energii do działania. Slow zadomowiło się w naszym stylu życia – jest slow food, life, work… Chcemy żyć spokojnie, z pasją, bez gonitwy i wszechobecnego stresu. Dlatego slow jest także idealnym pomysłem do domu. Z czym się wiąże? Z właściwym doborem mebli, dodatków, kolorów, ustawieniem przedmiotów i porządkiem. Jednym słowem – z komfortem mieszkania. Niezastąpiona natura Od czego zacząć? Podstawą jest slow w planowaniu i urządzaniu wnętrza, czyli świadomy i przemyślany wybór zamiast pośpiechu, który – jak we wszystkim – jest złym doradcą. Do slow home świetnie pasują wnętrza urządzone w stylu skandynawskim oraz vintage. Wybierając zarówno meble, jak i dodatki, warto postawić na naturalne materiały (np. drewno, len, kamień, wiklinę). Slow kocha duże, wygodne fotele w stylu „jak u babci”. Zbyt dużo przedmiotów w domu zaburza przepływ energii. box:offerCarousel box:offerCarousel To samo dotyczy ich rozlokowania, np. nigdy nie stawiaj biurka w sypialni – ani się nie wyśpisz, ani nie popracujesz. Warto się skusić na kolor zielony we wnętrzach, inspirowany naturą, np. malując ściany na tę barwę. Jest niezwykle regenerująca i uspokajająca. Świetnie komponuje się m.in. z brązem, wiklinowymi oraz glinianymi dodatkami, a także motywami roślinnymi (szczególnie kwiatami) na poduszkach czy tapetach. box:offerCarousel box:offerCarousel Cały czas, nawet zimą i smutną jesienią, przypomina nam o radosnej wiośnie i energetycznym lecie. Równie slow jak kolor zielony są barwy pastelowe. Uwaga: koniecznie wybieraj farby ekologiczne, bezpieczne dla zdrowia. Świeczki bez okazji Dom to miejsce wyciszenia, dlatego ogromną rolę odgrywa w nim dobrze rozplanowane oświetlenie. Naturalne jest podstawą, jednak dzień jesienią i zimą trwa niezbyt długo, więc musimy się wspomagać sztucznym światłem, najlepiej o ciepłej i delikatnej barwie. Prawidłowe oświetlenie to gwarancja wypoczynku – najnowsze slow trendy radzą zrezygnować z tradycyjnego żyrandola na środku sufitu na rzecz kilku źródeł światła, np. kinkietów, dużej lampy podłogowej oraz umieszczonej pod meblami listwy z reflektorami. Jak najczęściej i nawet bez okazji zapalaj świeczki. box:offerCarousel Uwaga na zapachowe – bywają zbyt „duszne” i przytłaczające. Zainwestuj w rośliny doniczkowe, które są nie tylko idealnym dopełnieniem wystroju wnętrza. box:offerCarousel box:offerCarousel Wspaniale oczyszczają powietrze z toksyn, podnoszą jego wilgotność, zwiększają ilość tlenu, mają kojący wpływ na oczy, relaksują. W kuchni obowiązkowo hoduj zioła w doniczkach. Taki domowy ogródek to nie tylko modny, lecz przede wszystkim zdrowy styl życia. Pamiętaj, że w sypialni lawenda pomaga lepiej spać, jaśmin i gardenia uspokajają oraz łagodzą niepokój, skrzydłokwiat wspiera spokojny i miarowy oddech. Mieszkasz slow, czyli… Wspierasz lokalnych rzemieślników – numer jeden to rękodzieło w roli dodatków. Kładziesz nacisk na drewniane dodatki – hitem są te z odzysku, np. stolik i siedziska w ogrodzie wykonane z palet. Segregujesz śmieci, oszczędzasz światło i wodę. Masz w domu ulubiony, megawygodny mebel, np. wyjątkowy fotel, w którym z przyjemnością i bez wyrzutów sumienia możesz poleniuchować. W żadnym wypadku nie palisz w domu, a najlepiej nie pal wcale. Rezygnujesz z „zabierających energię” rozpraszaczy, np. zamiast gazet i magazynów na stole postaw wazon z kwiatami.
Slow home – energetyczny sposób na mieszkanie!
Czy można kupić dobrą kamerę w cenie do 2000 zł? Oczywiście, że tak. Taka kwota z powodzeniem pozwala na zakup całkiem przyzwoitego sprzętu. Jakie urządzenie wybrać spośród całej gamy ofert? W niniejszym poradniku polecam kilka wartych uwagi kamer w podanej cenie. PANASONIC HC-V750 PANASONIC HC-V750 to jedno z bardziej zaawansowanych urządzeń w cenie nieprzekraczającej 2000 zł. Kamera potrafi rejestrować filmy w rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli) z prędkością aż 120 klatek na sekundę. Dzięki takiemu nagrywaniu możliwe jest odtwarzanie filmów w zwolnionym tempie. Sporą zaletą kamery PANASONIC jest zoom optyczny, w tym przypadku wynoszący aż 20x. Dzięki niemu możemy nagrywać nawet bardzo odległe obiekty. Sprzęt dysponuje optycznym stabilizatorem obrazu, dzięki czemu rejestrowane filmy nie mają tzw. efektu drżenia ręki. Do sprawdzania postępów w nagrywaniu, ustawiania kadrów oraz innych parametrów służy 3-calowy ekran LCD. Producent w obudowie zamontował lampę, która doświetli filmowane sceny nawet w kiepskich warunkach oświetleniowych. PANASONIC HC-V750 dysponuje rozdzielczością 12,76 mln pikseli oraz przetwornikiem BSI MOS. Trzeba też dodać, że urządzenie posiada moduł Wi-Fi, dzięki któremu dzielenie się nagranym materiałem jest jeszcze łatwiejsze. JVC GZ-R315 Jeśli szukacie nieco tańszej kamery, wyposażonej w naprawdę potężny zoom optyczny, wybierzcie JVC GZ-R315. Producent zastosował w niej obiektyw z aż 40x zoomem optycznym. W kwestii sensora zamontowano tu CMOS, którego wielkość to 2,5 mln pikseli. Kamera potrafi nagrywać filmy Full HD, do których podglądu służy 3-calowy ekran LCD z panelem dotykowym. Jeśli chodzi o stabilizację obrazu, jest tu jej elektroniczna odmiana. Dość istotną funkcją kamery JVC jest możliwość jednoczesnego nagrywania filmów i wykonywania zdjęć. Jeśli w dowolnym momencie uznamy, że z danego ujęcia przydałoby się zrobić zdjęcie, można wykonać fotografię o rozdzielczości 2 Mpix – bez konieczności przerwania nagrywania. Co ucieszy wiele osób prowadzących aktywny tryb życia – JVC GZ-R315 posiada ochronę QUAD PROOF, która zapewnia wodoszczelność (w zgodzie ze standardem IEC 529 IPX6/IPX8), pyłoodporność (w zgodzie ze standardem IEC 529 IP5X), odporność na upadki (upadek na sklejkę o grubości 3 centymetrów z wysokości 1,5 metra, metoda MIL-STD-810F 516.5 Shock) oraz termoodporność (zakres temperatur od -10 do 40 stopni Celsjusza). Bardzo pozytywnym aspektem tej kamery jest cena, która wynosi ok. 1300 zł. SONY HDR-PJ410 Wybierając kamerę w cenie do 2000 zł, koniecznie należy zwrócić uwagę na propozycję SONY, model HDR-PJ410. Ten produkt jest dość niezwykły, a to za sprawą wbudowanego w urządzenie projektora. Jego wyjście znajduje się na tylnej części ekranu kamery. Dzięki niemu możemy od razu zaprezentować nagrania, bez potrzeby podłączania kamery do telewizora. Rzutnik daje możliwość wyświetlenia obrazu o przekątnej nawet do 100 cali. HDR-PJ410 to nie tylko projektor, ale przede wszystkim zaawansowana kamera. W jej wnętrzu znajdziemy obiektyw ZEISS z aż 30x zoomem optycznym, 2,7-calowy wyświetlacz oraz przetwornik CMOS Exmor R o wielkości 9,2 mln pikseli. Co istotne, SONY HDR-PJ410 posiada optyczną stabilizację obrazu, która jest o wiele lepsza niż stabilizacja programowa. Co z ceną? HDR-PJ410 kosztuje ok. 1400 zł. PANASONIC HC-V550 Na koniec kamera, która wyróżnia się szczególnie pod względem zoomu optycznego. Model PANASONIC HC-V550 posiada aż 50x zoom, pozwalający na naprawdę mocne przybliżenie filmowanych obiektów. We wnętrzu znajdziemy sensor BSI MOS o wielkości 2,51 mln pikseli, moduł Wi-Fi, a także optyczną stabilizację obrazu. Oczywiście, producent zainstalował tu 3-calowy ekran LCD. Bardzo ciekawą funkcją jest monitorowanie dziecka. Dzięki niej możemy zainstalować kamerę w sypialni dziecka i za pośrednictwem Internetu łączyć się z kamerą przy pomocy smartfona lub tabletu, by widzieć, co się aktualnie dzieje. PANASONIC HC-V550 posiada także czujnik głosu, który jeśli wykryje dźwięk, może wysłać alert na smartfon lub tablet. Rodzice mogą również komunikować się ze swoim dzieckiem za pośrednictwem ekranu, aby np. uspokoić dziecko. Cena HC-V550 w chwili pisania tego tekstu wynosi ok. 1700 zł.
Kamera w cenie do 2000 zł
Pogodne letnie dni to nie tylko okazja, by wybrać się na przyjemną wycieczkę. To również czas, kiedy można w pewnym stopniu uniezależnić się od tradycyjnych źródeł energii. Wystarczy zaopatrzyć się w ładowarkę słoneczną, by korzystać z możliwości doładowania telefonu czy tabletu bez podłączania się do gniazdka. Czym jest ładowarka słoneczna? Ładowarka słoneczna lub – jak mówią niektórzy – ładowarka solarna to przenośna bateria słoneczna dla sprzętów mobilnych, a w większości przypadków również magazynujący energię akumulator, do którego możemy podłączyć telefon czy tablet w celu doładowania. Bateria słoneczna umożliwia ładowanie urządzeń na świeżym powietrzu, dzięki czemu można w prosty i tani sposób przedłużyć działanie smartfonu, nawet jeśli w pobliżu nie ma gniazdka. Co więcej, słoneczne powerbanki są często wyposażone w dodatkowe elementy przydatne w podróży, takie jak latarka czy gumowe obicia chroniące urządzenie przed wstrząsami i upadkami. Który model wybrać, jeśli nie chcemy wydać więcej niż 200 zł? Sunen SC17 Pierwsza ładowarka słoneczna do 200 zł, której postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej, to dostępny za ok. 120 zł model Sunen SC17. To powerbank o stosunkowo niewielkiej pojemności – 1200 mAh jest niezbyt dobrym wynikiem, kiedy na rynku są dostępne ładowarki 10000 mAh, ale ten niedostatek rekompensuje wykonanie. Ogniwo wystawione bezpośrednio na światło słoneczne ładuje się od jednej do trzech godzin. Poziom naładowania pokazuje specjalny wskaźnik. Obudowa jest odporna na czynniki zewnętrzne, np. wilgoć, a jaskrawa kolorystyka sprawia, że ładowarkę można łatwo dostrzec w trawie. W zestawie z Sunen SC17 znajdziemy przejściówki do telefonów iPhone, Nokia i Sony Ericsson. Ładowarka umożliwia także podłączenie przez USB i micro USB. Ładowarka słoneczna PowerNeed Kolejnym produktem firmy Sunen, popularnej wśród producentów tego typu sprzętu, jest ładowarka słoneczna PowerNeed, dostępna w kilku wariantach. Modele do 200 zł oferują pojemność od 2700 do 6000 mAh, co pozwala przechowywać zapas energii pozwalający w pełni naładować nawet wymagające smartfony, a także umożliwiający zasilenie tabletów. Pełne ładowanie – w zależności od wariantu urządzenia i stopnia nasłonecznienia – może trwać od trzech do osiemnastu godzin. I w tym przypadku możemy skorzystać z przejściówek do ładowania urządzeń Apple, Sony i Nokia, a także podłączyć urządzenia z obsługą USB i micro USB. Ładowarka słoneczna Window Za około 200 zł dostępna jest ładowarka słoneczna Window, czyli urządzenie dość nietypowe, bo przyczepiane na okno. To dobre rozwiązanie dla osób chcących zaoszczędzić na rachunkach za prąd, korzystających z ładowarki solarnej we własnym domu. Window może posłużyć także jako zabezpieczenie na wypadek braku prądu – mimo awarii elektrowni zawsze możemy doładować telefon. Dzięki możliwości przyczepienia do szyby nie musimy pilnować, by przestawiać ładowarkę w nasłonecznione miejsca pokoju. Sprzęt jest wyposażony w akumulator 1400 mAh, wyjścia USB i micro USB. Dostępne są trzy wersje kolorystyczne: zielona, biała oraz czarna. Podróżna ładowarka Sol Mała, biała podróżna ładowarka słoneczna Sol to bardzo stylowo zaprojektowane urządzenie, kosztujące ok. 200 zł. Ładowarka jest wyposażona w akumulator 2600 mAh oraz specjalny stojak na podłączone sprzęty, np. telefon czy tablet. Istnieją również warianty przypominające konstrukcją puderniczkę, czyli z klapką, która pozwala chronić ogniwo, gdy z niego nie korzystamy. To wydajny i łatwy w obsłudze model. Sunen SL05 Na zakończenie jeszcze jedna propozycja popularnej firmy Sunen – ładowarka turystyczna Sunen SL05. Jest to urządzenie stworzone z myślą o turystach, wyposażone w akumulator o pojemności 1700 mAh, a także przydatną w terenie latarkę. Przed wyjazdem SL05 można naładować z portu USB, a potem posługiwać się wyłącznie energią słoneczną. Czas ładowania przy użyciu USB wynosi około trzech godzin, zaś ładowanie słoneczne trwa od czterech do ośmiu godzin. Za ładowarkę zapłacimy ok. 110–120 zł.
Ładowarka słoneczna do 200 zł? Porównujemy modele
Każda opona podczas jazdy wydaje mnóstwo różnych dźwięków. Jedne są nawet miłe dla ucha, inne uciążliwe. Te drugie czasem zwiastują problemy. Jak je rozpoznać i zlikwidować? Opony są głównym źródłem hałasu, jaki powoduje samochód jadący w średnim zakresie prędkości. Wpływ na jego natężenie ma między innymi nawierzchnia, po jakiej się poruszamy. Jedne drogi są gładkie i ciche, ale za to często nie zapewniają dobrej przyczepności. Inne lekko szorstkie, zapewniające oponie dobrą trakcję, natomiast uchu kierowcy niemiłe wrażenia. To jest raczej kwestia dla drogowców, ale wiele osób potrafi się zdziwić lub zdenerwować, gdy na drodze, którą jadą, zmienia się nawierzchnia, a wraz z nią emitowane przez opony dźwięki. Skąd ta „muzyka”? Hałas zależy też od budowy opony. Może to zaskakujące, ale jest ona jak instrument muzyczny. Dźwięki emituje opływające ją powietrze. W pewnym uproszczeniu można założyć, że guma kierunkowa o dość drobnych lamelkach (nacięciach) będzie cichsza od opony z grubszym, mocno ciętym bieżnikiem. Te same parametry wpływają też na hałas powstający, gdy opona toczy się po asfalcie. Jeśli jesteśmy szczególnie wrażliwi na dźwięki, możemy skorzystać ze specjalnych propozycji koncernów gumiarskich. Wielu producentów wypuszcza na rynek opony ciche – emitujące mało decybeli podczas jazdy. Obecnie normą są 72 decybele dla gum do aut kompaktowych, szersze mogą być głośniejsze. Nie ma się co rozwodzić i analizować dopuszczalnych norm hałasu dla różnych rodzajów opon. Sporym ułatwieniem jest bowiem obowiązek umieszczania na produktach czytelnych dla wszystkich oznaczeń. Każda opona ma więc specjalną naklejkę – jak lodówka czy pralka. Są na niej umieszczone kluczowe informacje – klasa energetyczna, droga hamowania oraz poziom hałasu. Pierwsze parametry są oznaczane literą – A to wynik najlepszy, G lub F – najgorszy. Poziom hałasu pokazują tzw. fale. Jedna oznacza, że opona jest co najmniej o 3 dB cichsza, niż obecne normy. Trzy – że te normy udaje się jej spełniać, co w praktyce oznacza, że jest głośna. Dwie fale to ok. 3 dB poniżej normy. Jaka jest różnica między oponą emitującą 72 decybele a gumą, która produkuje ich 69? Na oko niewielka. Na „ucho” – aż dwukrotna! 3 dB to dla nas zwiększenie lub zmniejszenie hałasu o dwa razy. Często przyczyną nadmiernego hałasu w aucie są niewłaściwie dobrane opony. Bardziej hałasuje guma o wyższym indeksie prędkości, szersza, o dużym (ale i bardzo niskim) profilu. Dlatego warto w swoim aucie zakładać ogumienie o takich parametrach, jakie są zalecane przez producenta samochodu. Ciśnienie a hałas Przy okazji należy pilnować poprawnego ciśnienia powietrza w tychże oponach. Nadmierny hałas podczas jazdy może oznaczać, że co najmniej jedno koło jest niepoprawnie napompowane. Na ogół ciśnienie jest za niskie – wtedy rozklapciała opona trze o asfalt zbyt dużą powierzchnią, jej deflacja powoduje też zmianę rezonansu w środku. Również zbyt wysokie ciśnienie „brzmi inaczej”. Ciśnienie powinniśmy sprawdzać przynajmniej raz w miesiącu. Warto mieć w aucie miernik, zwany też manometrem. Jeśli jeździmy dużo, niegłupim pomysłem jest też zaopatrzenie się w podręczny, przenośny kompresor. Ciśnieniomierz kupimy już za kilkanaście–dwadzieścia kilka złotych. Kompresorek będzie kosztował od 50 do 100 zł, ale uniezależni nas od pomp na stacjach benzynowych. Rodzaj opony i ciśnienie to podstawowe przyczyny hałasu podczas jazdy. Dużo poważniejszą są wszelkiego rodzaju uszkodzenia. Jeśli awaria zdarzy się podczas jazdy, np. w oponę wbije się gwóźdź, usłyszymy to momentalnie. Takich objawów nie wolno lekceważyć, trzeba od razu zatrzymać auto i sprawdzić, co się dzieje. Czasem może to być kamyczek wbity w bieżnik, innym razem – poważne uszkodzenie. Zdarza się też, że opony niewłaściwie użytkowane ulegają tzw. ząbkowaniu, czyli nierównomiernemu zużyciu. Chodzi na ogół o ogumienie na tylnej osi w autach z przednim napędem. Przednie koła skręcają, przyśpieszają – pracują całą powierzchnią. Tylne są tylko ciągnięte, przez co najczęściej zużywa się środek bieżnika. I dotyczy to kierowców jeżdżących spokojnie. Ząbkowanie nie jest na ogół niebezpieczne, opony trzymają parametry, ale strasznie hałasują. W zasadzie nie ma na to lekarstwa. Oprócz zalecenia, by czasem dać autu trochę rozrywki i pojechać bardziej agresywnie – w sprzyjających warunkach oczywiście!
Hałasują opony – co z tym zrobić?
W ofercie Western Digital poszczególne modele dysków są oznaczone kolorami. Każdy kolor oznacza określone zastosowanie. Który dysk 3,5” będzie najlepszym wyborem: niebieski, czarny czy może czerwony? Poniższy poradnik ułatwi podjęcie decyzji. Firma Western Digital istnieje od 1970 roku, aktualnie jest jednym z największych i najbardziej rozpoznawalnych producentów dysków twardych o różnym przeznaczeniu. Postanowiłem opisać wszystkie pięć rodzajów stacjonarnych twardzieli od WD, czyli: WD Blue, WD Black, WD Red, WD Purple oraz WD Data Center (Gold). Skupiłem się jednak na testach trzech pierwszych modeli, stworzonych głównie dla typowego użytkownika. Testy zostały wykonane na komputerze wyposażonym w procesor Intel Core i7-4790K, 16 GB RAM-u DDR3 2400 MHz oraz dyski Samsung 840 EVO 120 GB i WD Green 1 TB. WD Blue interfejs: SATA 6 Gb/s pojemność: 250 GB–6 TB pamięć podręczna: 8 MB–64 MB prędkość obrotowa: 7200 RPM/5400 RPM gwarancja: 2 lata Dysk w wersji niebieskiej idealnie nadaje się do typowego, codziennego użytkowania. To dobra przestrzeń na dane, pliki multimedialne oraz gry dla komputerów stacjonarnych czy all-in-one. W ramach modelu Blue dostępne są dyski o pojemności aż do 6 TB. W zależności od wybranego modelu otrzymamy różną wydajność. Mniejsze dyski wyposażone zostały w adekwatną ilość pamięci podręcznej, maksymalna jej wartość, także w większych dyskach, nie przekroczy 64 MB. W serii niebieskiej można znaleźć modele o prędkości obrotowej zarówno 7200 RPM, jak i 5400 RPM – to dyski, które niegdyś były oznaczone kolorem zielonym. Sprawdziłem WD Blue o pojemności 1 TB (WD10EZEX) z 64 MB pamięci podręcznej i prędkością 7200 RPM. Dysk spisał się bardzo dobrze w testach syntetycznych. Program HD Tune wskazał średnią prędkość na poziomie 146 MB/s (184,3 MB/s wartość maksymalna, 89,5 MB/s minimalna). Transfer sekwencyjny w Crystal Disk Mark wyniósł 193,8 MB/s odczytu i 184,7 MB/s zapisu. W przypadku AS SSD wyniki wyniosły kolejno 184 MB/s odczytu i 162 MB/s zapisu. W praktyce jest również dobrze. W przypadku kopii plików z dysku SSD folder 2 GB zawierający małe pliki muzyczne potrzebował 7 sekund. Film w formacie mkv o rozmiarze 20 GB kopiował się tylko 1 minutę i 49 sekund, a folder 38 GB z dużymi i małymi plikami o różnych formatach został skopiowany w 4 minuty i 29 sekund. Dysk zatem świetnie współpracuje z SSD. W przypadku kopii w obrębie dysku wyniki były następujące: folder 2 GB – 29 sekund; plik mkv 20 GB – 5 minut i 14 sekund; folder 38 GB – 11 minut i 11 sekund. Dysk uzyskał średnio ponad 140 MB/s, często zbliżał się do maksymalnych 180 MB/s. W przypadku długich i trudnych operacji transfer nie spadał poniżej 50 MB/s. WD BLUE nagrzał się maksymalnie do 44ºC. Przy pomiarze hałasu z kilku centymetrów generował 43 dBa, a w trakcie obciążenia około 44 dBa. Hałas ograniczał się do jednostajnego szumu z cichym terkotaniem. Jeśli priorytetem jest cisza, to lepiej rozważyć wersje o prędkości obrotowej wynoszącej 5400 RPM. Modele tego typu będą cichsze, ale mniej wydajne. WD Black interfejs: SATA 6 Gb/s pojemność: 500 GB–6 TB pamięć podręczna: 64MB–128 MB prędkość obrotowa: 7200 RPM gwarancja: 5 lat Dysk oznaczony kolorem czarnym to oferta dla profesjonalistów oraz entuzjastów PC, także zapalonych graczy. Jest dostępny do 6 TB pojemności, da się go także nabyć już w wersji 500 GB. Pamięć podręczna dla dysków 5 i 6 TB wynosi aż 128 MB i właśnie takie modele oferują najwyższą wydajność, mniejsze pojemności to 64 MB cache. Wszystkie produkty z serii Black kręcą się z prędkością 7200 RPM, co świadczy, że nastawione są na wysoką wydajność. Dyski mają też długą, pięcioletnią gwarancję. Sprawdziłem WD Black o pojemności 2 TB (WD2003FZEX) z 64 MB/s cache. HD Tune wskazał średni transfer na poziomie 132,4 MB/s (maksymalna prędkość 167 MB/s, minimalna 82,8 MB/s). AS SSD osiągnął 160 MB/s odczytu i 146 MB/s zapisu, a Crystal Disk Mark 171 MB/s odczytu i 166 MB/s zapisu. Wyniki są, o dziwo, trochę niższe niż w przypadku Blue, ale w praktyce urządzenie jest szybsze, szczególnie podczas pracy w obrębie dysku. Kopia folderu 2 GB z zewnętrznego SSD trwała 7 sekund, plik 20 GB potrzebował 2 minuty i 44 sekundy, a folder 38 GB skopiował się w 4 minuty i 37 sekund. Dysk utrzymywał bardzo stabilny transfer, zgodny z wynikami programów testujących. Operacje w obrębie dysku trwały: 2 GB – 10 sekund; 20 GB – 4 minuty i 40 sekund; 38 GB – 9 minut i 54 sekundy. Podczas pracy w obrębie dysku WD BLACK pokazał na co go stać – transfer nie spadał poniżej 70 MB/s. Przy pracy na małych plikach dało się odczuć wyraźny wpływ pamięci podręcznej. To też bardzo dobra propozycja do pracy na dużych plikach, np. zdjęciach czy materiale wideo (szczególnie w rozdzielczości 4K). Dysk z pewnością docenią profesjonaliści. Wymagający użytkownicy powinni skupić się na największych wersjach, wyposażonych w podwójną ilość cache. Gry również wczytywały się kilka sekund szybciej niż na modelu Blue. Dysk generował około 43 dBa w stanie bezczynności oraz 44,5 dBa podczas obciążenia. Nie jest to oferta dla osób szukających cichego sprzętu, dysk wyraźnie terkocze podczas trudniejszych operacji. Udało mi się go rozgrzać do 39ºC. WD Red interfejs: SATA 6 Gb/s pojemność: 1TB–6 TB pamięć podręczna: 16–64 MB prędkość obrotowa: IntelliPower (dostosowuje się do obciążenia) gwarancja: 3 lata Czerwone dyski twarde przeznaczone są do zastosowań sieciowych, głównie urządzeń typu NAS (Network Attached Storage). Dyski mogą więc służyć jako domowa chmura albo magazyn danych dla firm. Najnowsze dyski Red wspierają NASware 3.0 oraz zbiór funkcji normalizujących wydajność i temperaturę. Istnieje także możliwość połączenia ich w macierz dyskową, do 8 dysków, uzyskując maksymalną pojemność 48 TB. Jeśli potrzebne jest więcej dysków, wtedy należy zwrócić uwagę na serię WD Red Pro (macierz do 16 dysków). Nic nie stoi na przeszkodzie, by korzystać z nich w domowych komputerach PC. WD Red kuszą trzyletnią gwarancją i cichą pracą. Sprawdziłem wersję 2 TB (WD20EFRX) z 64 MB cache. HD Tune wskazał średnią prędkość na poziomie 113 MB/s (151,2 MB/s poziom maksymalny, 67,4 MB/s minimalny). W AS SSD odczyt wyniósł 143 MB/s, zapis 131 MB/s, a w Crystal Disk Mark kolejno 155 MB/s oraz 149 MB/s. To niższe wyniki niż w przypadku Blue lub Black, ale transfer w urządzeniach NAS będzie często ograniczony przez sieć, a w przypadku pracy 24/7 liczą się także inne aspekty, takie jak temperatura i hałas. W praktyce nie było niespodzianek, WD Red zaoferowały dobrą wydajność. Na kopiowanie folderu 2 GB z SSD na dysk potrzeba 8 sekund, plik 20 GB kopiuje się w 2 minuty i 15 sekund, a folder 38 GB w 5 minut i 10 sekund. Transfer zaliczał czasami chwilowe spadki do 110 MB/s. Kopie w obrębie dysku trwały: 2 GB – 35 sekund; 20 GB – 6 minut i 8 sekund; 38 GB – 12 minut i 20 sekund. Przy operacjach w obrębie dysku transfer spadał chwilowo do 40 MB/s. Dysk czerwony był zdecydowanie najcichszy z testowanych urządzeń, generował 38 dBa podczas obciążenia, a w obudowie oddalonego komputera był prawie niesłyszalny. IntelliPower daje możliwość parkowania głowicy, gdy dysk jest nieużywany. Ta funkcja przydaje się także we współpracy z dyskiem SSD, na którym jest system operacyjny. Do tego można liczyć na niskie temperatury, urządzenie udało mi się rozgrzać tylko do 36ºC, co ważne, na nagrzewanie się nie miało wpływu, czy Red znajdował się w ciasnych obudowach NASów czy w mniejszych systemach komputerowych. WD Purple Dyski w wersji fioletowej przeznaczone są do systemów monitoringu, tych mniejszych lub bardziej zaawansowanych, gdzie kamery non-stop zapisują dane. WD Purple wyposażono w funkcję AllFrame, dzięki której dysk ma nie gubić klatek oraz wyeliminować jakiekolwiek przerwy w zapisie. Jest to bardzo ważne, w końcu o sukcesie systemu bezpieczeństwa może decydować właśnie pojedyncza klatka. Dyski fioletowe dostępne są w pojemnościach od 500 GB do 6 TB, wyposażone zostały w 64 MB pamięci podręcznej oraz funkcję kontroli prędkości IntelliPower. Na WD Purple producent daje trzy lata gwarancji. WD Datacenter To najnowszy i jedyny dysk w ofercie nieoznaczony nazwą koloru. Urządzenia z serii Centrum Danych są jednak zwane złotymi i przeznaczone zostały do profesjonalnych zastosowań, np. serwerów, wysokiej klasy systemów NAS, magazynów danych czy rozbudowanych systemów monitoringu. Dyski Centrum Danych dzielą się na typy Re (wysoka pojemność, duże obciążenie), Se (wysoka wydajność, średnie obciążenie) oraz Ae (energooszczędne dyski do archiwizacji). Dyski posiadają od 32 MB do 128 MB pamięci podręcznej, mają 3 lub 5 lat gwarancji oraz 7200 lub 5760 RPM dla wersji Se. Podsumowanie Oferta dysków od WD robi wrażenie. Testowane produkty charakteryzują się wysoką specjalizacją urządzeń do wykonywanych zadań oraz dbałością o detale. Szeroki wybór rożnych modeli sprawia, że można nabyć odpowiedni dysk, dostosowując zakup zależnie od swoich preferencji, np. oczekiwań względem wydajności czy kultury pracy. Zwykły użytkownik powinien zainteresować się dyskiem WD Blue. Im droższa wersja, tym bardziej się opłaca, ma też wyższą prędkość obrotową i większą pamięć podręczną. Dysk o pojemności 250 GB można kupić za około 150 zł, 2 TB to koszt około 350 zł, a 6 TB około 1200 zł. Wersja 2 TB wydaje się być najbardziej odpowiednia jako przestrzeń na gry i filmy. Urządzenie świetnie działa we współpracy z SSD – Blue bardzo dobrze radzi sobie w takiej konfiguracji. WD Black to opcja dla bardziej wymagających, głównie profesjonalistów. Dysk przyda do pracy na dużych plikach, ale docenią go także entuzjaści gier. Urządzenie szybko poradzi sobie z operacjami w obrębie dysku. Nie jest to jednak opcja dla oszczędnych, jeśli się już na nią zdecydujemy, najlepiej inwestować w największe dyski z racji zwiększonej pamięci podręcznej do 128 MB. Kusi także 5 lat gwarancji, ale za WD Black trzeba zapłacić 250 zł za 500 GB, 600 zł za 2 TB i aż do 1300 zł za 6 TB. Nieźle wypada także wersja 5 TB za około 1060 zł, także z dużym cache. Dyski cechują się jednak trochę głośniejszą pracą. WD Red to wybór do domowej lub firmowej chmury danych, a także do NASa multimedialnego. Dyski mają trochę niższą wydajność, ale charakteryzują się niską temperaturą i cichą pracą, dlatego nic nie stoi na przeszkodzie, żeby to właśnie czerwony wariant trafił do komputera stacjonarnego. W wytłumionej obudowie PC, wsparty dyskiem SSD, Red pozwoli zdecydowanie ograniczyć hałas, pomoże w tym funkcja IntelliPower i parkowanie głowicy. Dysk będzie trochę wolniejszy od swoich braci, ale za to ma trzy lata gwarancji. Wersja 1 TB to koszt około 300 zł, 2 TB wyceniony jest na około 430 zł, a 6 TB na 1200 zł. To mój faworyt! Ze względu na wysoką kulturę pracy i sensowną wydajność świetnie nadaje się do domowych zastosowań.
Przegląd dysków twardych Western Digital 3,5” – który kolor wybrać?
Startując w zawodach, powinniśmy mieć dobrą wytrzymałość i siłę, dzięki czemu będziemy mogli osiągać wzniesienia, podbiegi i damy sobie radę z kilku- lub kilkunastokilometrową trasą. Trening biegowy nie polega tylko na pokonywaniu jak najdłuższych odcinków. Należy go wzbogacać o ćwiczenia, które pozwolą nabrać pewności siebie i przekonania, że dasz radę utrzymać zakładane tempo. Chodzi też o wzmocnienie mięśni i poprawę techniki biegowej. Urozmaicenie treningu Ważne jest, aby trenować cechy motoryczne, które pozwolą na wzrost mobilności i jakości przy pracy nóg i rąk podczas pokonywania różnych dystansów. Wzmacnianie mięśni poprzez ćwiczenia na siłowni z hantlami czy też sztangą ma sens, ale nie zastąpi treningu siłowego w biegu. Chodzi w nim o zwiększenie ruchomości kończyn poprzez powtarzanie tych samych czynności w ruchu. Na tym właśnie polega trening siły biegowej. Należy go wykonywać, wbiegając lub maszerując pod górkę. Najlepszy dystans to 100 do 300 metrów. Jeśli znajdujemy się w terenie nieznanym, nie mając pewności, jaką długość ma odcinek, na którym będziemy trenować, najlepiej wyznaczyć go dzięki zegarkowi z nawigacją GPS. Jednymi z najlepszych na rynku są te marki Garmin. Oczywiście, można wykonywać podbiegi bez określenia dystansu, jednak dobrze jest to monitorować, by mieć pełny ogląd własnych postępów. Należy zwrócić uwagę na to, aby nie przeciążać stawów, zwłaszcza podczas powrotu na dół. Przy zbieganiu nie pędź z górki, tylko staraj się wyrównać oddech, stawiaj stopy od pięt i pokonuj dystans powrotny w truchcie lub marszu, w zależności od rodzaju treningu. Odpoczynek pomiędzy kolejnymi powtórzeniami powinien być na tyle efektywny, żeby następny podbieg był dobrej jakości. Zwróć uwagę na technikę wykonywania ćwiczeń Trening siły biegowej składa się z kilku elementów. Jednym z nich są podbiegi. Do długich można wybrać górkę o mniejszym nachyleniu, natomiast do krótszych i szybszych – o nieco większym. Warto zwrócić uwagę na technikę biegu. Tu przydaje się bardzo praca rąk. Łokcie powinny być dość blisko przy ciele, a nie skierowane na zewnątrz. Poruszamy rękoma solidnie, aby było czuć, że angażują się w biegu. Przy powrocie na dół truchtamy, spokojnie stawiając stopę na pięcie. Wykonujemy kilka lub kilkanaście powtórzeń, w zależności od długości podbiegu. Taki trening warto przeprowadzać raz w tygodniu. Jest to znakomity sposób na poprawę stabilności stawów. Poza tym wzmacnia się wytrzymałość włókien mięśniowych, które odgrywają kluczową rolę w bieganiu. Pamiętajmy, że zaczynając trenowanie podbiegów, nie wolno przesadzić z prędkością oraz liczbą powtórzeń. Chodzi o to, aby nie przeciążyć organizmu i zapobiec kontuzjom. Solidnie wykonuj ćwiczenia Innym rodzajem treningu siły biegowej jest wykonywanie tzw. skipów pod górkę, najczęściej na dystansie 100 metrów. To zdecydowanie bardziej męczące ćwiczenia niż zwykłe podbiegi. Wspomniane wcześniej skipy A, B lub C to ćwiczenia, w których w biegu wysoko unosi się kolana, stosuje wyrzuty stopy do przodu oraz uderza piętami o pośladki. Do tego jeszcze zalicza się dynamiczne marsze z unoszeniem nóg, wyskoki, wieloskoki oraz szybki dłuższy podbieg. Te elementy należy wykonywać ze szczególną starannością. Nie chodzi o to, aby szybko pokonać dystans podbiegu, ale by zrobić to dobrze technicznie. Ruchy mają być energiczne, włączając w to pracę rąk. Najlepiej takie ćwiczenia robić pod okiem kogoś doświadczonego, kto skoryguje błędy. Jeśli źle technicznie wykonujemy dany element siły biegowej, to może on przynieść więcej szkody niż pożytku. Zawsze należy pamiętać, żeby przed rozpoczęciem treningu pobiegać 15–20 minut, a następnie wykonać rozgrzewkę statyczną oraz dynamiczną. Składają się na nią wymachy rąk, nóg, skrętoskłony, rozciąganie niektórych partii mięśniowych oraz stretching w ruchu. Po wykonaniu treningu właściwego należy zakończyć go truchtem na schłodzenie organizmu. To będzie dobry odpoczynek dla mięśni, które potrzebują teraz regeneracji. Siła biegowa pozwoli wzmocnić naszą wytrzymałość. Poprawi szybkość i dynamikę biegu. Ma też wpływ na koordynację ruchową oraz technikę. Nasze mięśnie będą mocniejsze. Należy jednak pamiętać, aby nie przesadzać z takim treningiem i nie wykonywać go codziennie.
Trening siły biegowej – na czym polega i czemu służy?
Kierowcy samochodów mają radia CB, motocykliści… interkomy! Najtańsze kosztują 150 zł. Jeśli cenisz jakość i prestiż, sprawdź dostępne na Allegro modele z wyższej półki. Jeśli cenisz sobie towarzyskie wyprawy na dwa, cztery czy więcej motocykli, z pewnością docenisz interkom. Za jego pomocą nie tylko możesz porozumiewać się z pozostałymi uczestnikami wyjazdów czy mijanymi na trasie bikerami, ale przede wszystkim zwiększysz poziom bezpieczeństwa podróży. Szybko poinformujesz o korkach, problemach na trasie, konieczności postoju czy ewentualnych usterkach motocykla, a nawet wezwiesz pomoc. Dziś już wiadomo, że interkomy to nie fanaberia, ale ważne akcesorium, które powinien mieć każdy motocyklista. W sprzedaży są dostępne interkomy w różnych cenach. Dla koneserów przedstawiamy te najdroższe! Co daje interkom? Podstawowe zadanie interkomu to umożliwienie przeprowadzania w czasie jazdy rozmowy między motocyklistami lub motocyklistą a pasażerem. Producenci nie byliby jednak sobą, gdyby nie uzbroili tego niepozornego urządzenia w dodatkowe funkcje. I tak z jego udziałem słuchamy radia, odtwarzamy ulubioną muzykę, odbieramy telefony, odsłuchujemy nawigację – wszystko to łatwo i bezpiecznie. W zależności od modelu nawiążemy kontakt nawet na odległość 1,5 km! W zależności od upodobań można zaopatrzyć się w interkomy przewodowe (są tańsze, nie wymagają częstego ładowania, ale przed każdą podróżą trzeba zmagać się z jego podłączeniem i sprytnym zamaskowaniem kabli) oraz bezprzewodowe (łączność Bluetooth). Tu także są do wyboru urządzenia uniwersalne albo połączone z kaskiem, które zapewniają idealne dopasowanie, a więc wysoki komfort użytkowania. Co takiego mają drogie interkomy? Oferują większy zasięg i wyróżniają się jakością połączeń głosowych – po podstawowe zalety. Cyfrowe przetwarzanie głosu sprawia, że rozmowa nawet przy znacznych prędkościach jest nadal możliwa. Jeśli chodzi o względy bezpieczeństwa, to droższe interkomy często są wyposażane w system powiadamiania o zagrożeniu, który uruchamia się za pomocą wybranej komendy. Nie bez znaczenia jest także wodoodporność oraz wydłużony czas pracy baterii. Interkomy klasy PREMIUM Celular Line F5MC box:offerCarousel Najnowsza technologia, wodo- i pyłoodporność, możliwość jednoczesnej konferencji z czterema osobami, zasięg do 1300 m – to oferuje F5MC. Posiada wiele przydatnych funkcji, m.in. możliwość podłączenia dwóch urządzeń Bluetooth, odsłuch nawigacji, wbudowane radio, anycom (w trybie duplex można połączyć z interkomami innych producentów), możliwość słuchania tej samej muzyki przez kierowcę i pasażera, regulacja poziomu dźwięku ( kaski otwarte i integralne). Taki interkom kosztuje ok. 1000 zł, zestaw na dwa kaski natomiast to wydatek dodatkowych 700 zł. Scala Rider Packtalk box:offerCarousel Cechą charakterystyczną tego interkomu jest technologia DMC użyta do komunikacji. W tym trybie motocykliści wykorzystują spontanicznie nawiązaną, płynną i samo utrzymującą się sieć. Komunikacja jest podtrzymana, nawet jeśli jeden z dużej grupy motocyklistów (maksymalnie 10) z jakiegoś powodu utraci połączenie. Niezwykle duży zasięg – do 5 km! Możliwość przejścia w tryb Bluetooth (zasięg 1,6 km). Bateria wytrzymuje 13 godzin rozmów, funkcje: music sharing, wbudowane radio, numer alarmowy, automatyczna regulacja głośności w zależności od prędkości i poziomu hałasu. Za zestaw dla jednej osoby trzeba zapłacić ok. 1300 zł, dla dwóch – ok. 2300 zł. Sena 10U box:offerCarousel Mikrointerkom przystosowany do kasków klasy Premium. Urządzenie idealnie mieści się wewnątrz kasku, co rozwiązuje problem jego mocowania. W zestawie bezprzewodowy pilot, który najlepiej zamontować na kierownicy. Zasięg do 1600 m, konferencja do czterech osób, wbudowane radio, możliwość łączenia z interkomami innych producentów. Aplikacja sterująca możliwa do pobrania na telefon. Do 10 godzin rozmów. Cena: ok. 1000 zł/szt. Nolan N-COM box:offerCarousel Jeśli posiadasz kask Nalana, to nie możesz postąpić inaczej, niż dokupić przeznaczony do niego interkom. Dzięki temu zarówno słuchawka, mikrofon, jak i panel sterujący będą idealnie dopasowane do kasku. Szybki montaż, parowanie z dowolnym urządzeniem z funkcją Bluetooth, odbieranie rozmów telefonicznych, funkcja oszczędzania baterii, wskaźnik poziomu baterii, maksymalny czas rozmów – 11 godzin, wbudowane radio. Zasięg do 800 m. Cena: ok. 1100 zł/szt. Zakup interkomu to z pewności inwestycja, która poprawi nie tylko komfort, ale także bezpieczeństwo podróży. Jeśli wahasz się, czy postawić na ten z wyższej półki, czy wystarczy najprostszy i najtańszy, przemyśl dokładnie, jakie masz oczekiwania względem sprzętu, z którego korzystasz.
Interkomy z wyższej półki
Koszula to podstawowy element garderoby każdego mężczyzny, choć niestety często zamieniany na mniej formalny T-shirt. W tym sezonie upomina się jednak o uwagę w kolekcjach największych kreatorów. Na jakie modele warto postawić? Prawdziwy elegant jest bogato wyposażony w koszule do garnituru – śnieżnobiałe, granatowe, błękitne oraz te codzienne. Mogą być wzorzyste i w dowolnych kolorach, od pasteli po wyraziste barwy, ale co ważne – nigdy nie ma wśród nich wersji z krótkimi rękawami! Nawet na wakacjach, w kurorcie lub na upalnej plaży koszula z krótkimi rękawami to modowy grzech ciężki! Wyjściem z sytuacji jest podwinięcie rękawów – wygląda to nonszalancko i seksownie. Po przypomnieniu podstawowego kryterium dotyczącego koszul czas na przegląd modeli w deseniach najmodniejszych w 2017 roku! Wzór na koszuli – jaki wybrać? Jedni z najlepiej ubranych Polaków, czyli Radzimir Dębski i Kuba Wojewódzki, już od dawna pojawiają się na galach w sportowych butach. Dowodzi to, że znaczenie terminu „elegancja” coraz bardziej się rozszerza. Od pewnego czasu moda dopuszcza bardziej ekstrawaganckie rozwiązania w sytuacjach formalnych, ale uwaga – nie obowiązują one w biurze ani podczas wyjść służbowych. Jeśli jednak planujesz wizytę w teatrze, kolację w gronie rodziny lub znajomych albo obchody jakiegoś święta, możesz zaryzykować i postawić na stylizację opartą na koszuli z ciekawym motywem. Nie każdy wzór będzie odpowiedni, żeby eksponować go bez wierzchniego okrycia, dlatego musisz dobrze wybrać deseń. Polecamy ciemne, stonowane kolory, takie jak: butelkowa zieleń, bordo, grafit lub ciemny granat. Wzór powinien być niezbyt jaskrawy. Interesująco wygląda koszula o deseniu zbliżonym kolorystycznie do barwy materiału, powielonym na całej koszuli. Ważne, żeby „nie działo się” na niej zbyt wiele – wybór ma świadczyć o twoim dobrym guście, bo tylko gdy go masz, możesz łamać surowe zasady dress code'u. Koszule w pastelowych i jasnych odcieniach, np. w drobne prążki, lepiej wyglądają przed południem, a noszone bez marynarki pozostaw na weekendowe śniadanie z ukochaną w miłym bistro. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Rajski ogród – kwiaty, palmy, ptaki i ryby Kwiaty i palmy opanowały naszą świadomość! Lasy w słoiku to supermodny element wystroju wnętrz zarówno mieszkań, jak i restauracji, a także eleganckich butików. Palmy i monstery coraz częściej pojawiają się w naszych domach i chętnie dokumentujemy je, publikując ich zdjęcia na Instagramie. Pokaż, że jesteś trendy i znajdź dla siebie koszulę z motywem palm lub kwiatów. Uwaga! Bardziej wyraziste wzory i kolory, np. motywy łowickie, nie nadają się na formalne okazje. Jeśli masz wolny zawód, możesz je spokojnie nosić do pracy, ale pracownicy korporacji zostawiają je na weekend. Unikaj też łączki. Pamiętaj, że wybierając nieodpowiedni wzór, ryzykujesz otarcie się o kicz. Jeśli chcesz przełamać elegancję z klasą, wybierz białą koszulę w motyw oceaniczny – ryby albo inne stworzenia morskie. Wywoła to wrażenie świeżości. Na pewno zwrócisz w ten sposób na siebie uwagę kreatywnością i znajomością modowych smaczków. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Trójkąty i kwadraty Jeśli nie należysz do odważnych w dziedzinie ubioru, wybierz koszulę ze stonowanym motywem geometrycznym. W bieżącym sezonie takie wzory pojawiają się na koszulach zarówno w wersji mini, jak i maxi. Powtarzalność i przywołanie matematyki to bezpieczne rozwiązanie, które powinno wyjść ci na dobre.
Mężczyzna 2017. Najmodniejsze desenie na męskich koszulach.
G752 z serii Republic of Gamers to najnowsze wcielenie gamingowego giganta. Tym razem laptop kusi procesorem i7 z rodziny Skylake, grafiką GeForce GTX970M i 17,3” matrycą IPS. Najnowsza odsłona laptopa ma także nietuzinkowy design. Czy sprzęt warty jest zakupu? Specyfikacja Asus ROG G752 model: Asus ROG G752VT-T7008T procesor: Intel i7-6700HQ (4 rdzenie, 8 wątków) 2,6–3,5 GHz, 6 MB cache karta graficzna: dedykowana NVIDIA GeForce GTX 970M 3 GB GDDR5 (924 MHz/5010 MHz), zintegrowana Intel HD530 matryca: Full HD, 16:9, matowa, 17,3”, 60 Hz, IPS (LED) RAM 8 GB DDR4 2133 MHz CL15 dysk: SSD SATA III 500 GB (Crucial BX100) + 1 TB w zewnętrznej obudowie system operacyjny: Windows 10 Home 64 bit bateria: litowo-jonowa 67 Wh nagrywarka DVD podświetlona klawiatura, czytnik kart SD, gniazdo USB 3.1 typu C głośniki: JBL Dolby Advanced Audio, kamera 720p łączność: Realtek Gigabit-LAN, Intel Wireless-AC 7265 Wi-Fi 802.11ac Dual Band, Bluetooth 4.0, WiDi wymiary: 41,6 x 32,2 x 3,9 cm waga: 4 kg G752 to sprzęt z wysokiej półki. Testowana wersja G752VT kosztuje około 7400 zł, ale warianty G752 dostępne są w widełkach cenowych od 6300 zł do prawie 9300 zł. Możliwości konfiguracji są duże. Istnieją zestawy z dyskiem HDD bez SSD albo z samym dyskiem SSD, a także z interfejsem M.2. Do wyboru są rożne karty graficzne: GTX965 2 GB, GTX970 3 GB lub 6 GB, a także GTX980M 4 GB lub 8 GB. Niektóre modele wyposażone zostały w matryce z technologią NVIDIA G-Sync i 32 GB RAM. Konstrukcja i wykonanie Nie ma wątpliwości, że Asus G752 to rozwinięcie designu znanego z G750 lub G751. Testowany model ma podobny kształt i równie imponujące wymiary. Prawie 4 cm grubości i 4 kg wagi świadczą o tym, że postawiono na wydajność, a nie kompaktową konstrukcję. Kolorystyka urządzenia jest jednak dosyć odważna. Zrezygnowano z czerni na rzecz szarości z miedzianymi i pomarańczowymi akcentami. Na zewnątrz nie ma również typowego dla laptopów gamingowych połączenia czerni z czerwienią. Takie zestawienie kolorów znajduje się w środku. Laptop wykonany został częściowo z aluminium, ale dominują jednak tworzywa sztuczne. Pokrywa to szczotkowane aluminium, jest lekko wypukła, widać zarysowane krawędzie, które zostały ozdobione przez dwa pomarańczowe, podświetlone paski. Pomiędzy nimi znajduje się lustrzane logo serii ROG. Pokrywa przechodzi płynnie w wylot chłodzenia i duży, miedziany zawias obudowany plastikiem, zawias również jest szczotkowany. Z tyłu są potężne, gęsto żebrowane maskownice chłodzenia. Wyglądają futurystycznie niczym wyloty silników statku kosmicznego rodem z powieści science-fiction. Laptop ma jeszcze jeden ciekawy element konstrukcyjny. Chodzi o dwa gumowe korki systemu antykurzowego wpięte do wylotów chłodzenia. Ilość złącz robi wrażenie. Lewy bok zawiera: gniazdo blokady Kensington, dwa porty USB 3.0, napęd optyczny oraz czytnik kart SD. Pozostałe gniazda znalazły się z prawej strony: okrągłe gniazdo zasilacza, Ethernet RJ-45, pełnowymiarowe HDMI, miniDisplayport, dwa gniazda USB 3.0, jedno USB 3.1 typu C (Thunderbolt 3), gniazdo słuchawkowe (SPDIF), wyjście liniowe oraz mikrofonowe. box:imageShowcase box:imageShowcase Spód to obudowa z tworzywa sztucznego. Są na niej cztery wysokie, silikonowe nóżki. Znajdują się blisko rogów. Z przodu jest maskownica głośnika niskotonowego oraz zaślepka dająca dostęp do wnętrza, która przykręcona została na jedną śrubkę. Pod nią umieszczono dysk SATA, dwa złącza na SSD M.2 oraz dwa wolne sloty na pamięć RAM. W tylnej części spodu ulokowano przezroczystą nakładkę, przez którą widać układ chłodzenia procesora i karty graficznej. Otwarcie pokrywy odsłania duży gładzik z oddzielnymi przyciskami fizycznymi oraz podświetloną na czerwono klawiaturę. Obszar wokół klawiatury jest czarny, ale widać też ciemną stal oraz miedziany akcent obok podłużnego włącznika. Nad klawiaturą jest jeszcze dodatkowy blok klawiszy. Nad matrycą znajduje się obiektyw kamerki i mikrofon. Ramki mają 2 cm po bokach, 2,5 cm od góry i 4,5 cm od dołu. Umieszczono na nich pięć silikonowych podkładek. Co ciekawe, głośniki znalazły się z tyłu matrycy, na wylotach chłodzenia. Wykonanie urządzenia jest bardzo dobre. Szkoda jedynie, że pokrywa zrobiona została z aluminium. Tworzywa są jednak mocne, nie uginają się nawet pod silniejszym naciskiem. Obudowa jest odpowiednio sztywna, choć potrafi delikatnie zatrzeszczeć podczas naginania. Kolorystycznie laptop prezentuje się dość specyficznie, sam wolałbym więcej czerni (jak w G750). Nie zmienia to jednak faktu, że stylistyka G752 i tak może się podobać, jeśli, oczywiście, akceptujemy futurystyczny, gamingowy design. Użytkowanie Laptop jest duży i ciężki, ale to jednak 17,3” dedykowane dla graczy. Trudno więc czepiać się rozmiarów i wagi. Nie będzie to wygodny sprzęt do plecaka. G752 należy traktować raczej jako łatwiejszy w transporcie ekwiwalent PC. Matrycę można otworzyć jedną ręką, baza jest dosyć ciężka. Kąt odchylenia ekranu jest duży, powinien zadowolić wszystkich użytkowników. Całe szczęście obudowa się prawie nie palcuje. Zarówno aluminiowa pokrywa, jak i czarny, gumowany plastik pozostają czyste. Kurz z wentylacji można usunąć poprzez wypięcie zaślepki z tyłu – otwiera to specjalny kanał wydmuchujący kurz z wentylatorów. Producent zaleca wpinać zaślepki z powrotem, szczególnie gdy laptop jest transportowany lub nieużywany. Nie mam zastrzeżeń co do rozmieszczenia sporej ilości gniazd. Napęd optyczny łatwo się otwiera, umieszczono go z lewej strony, co docenią praworęczni użytkownicy myszki. Po tej samej stronie jest także USB pod myszkę. Do stacjonarnych zastosowań przydadzą się wyjścia na monitory. Do wyboru mamy HDMI lub miniDisplayPort. Złącze zasilacza nie przeszkadza, a wtyk przewodu jest kątowy. Na pochwałę zasługuje także wejście USB typu C, zintegrowane z Thunderboltem 3. To gniazdo, które da się w przyszłości wykorzystać do podłączenia zewnętrznej karty graficznej, a nawet zasilania zewnętrznego monitora, może posłużyć również do szybkiego ładowania najnowszych smartfonów. Układ chłodzenia jest rewelacyjny. Podczas normalnej pracy laptop tylko delikatnie szumi, układ nie wyje, nie załącza się od razu na wysokich obrotach; nie słychać też terkotania. Z odległości 30 cm od frontu zmierzyłem 41 dBa hałasu przy pełnym obciążeniu systemu, 45 dBa było 30 cm od wylotu. W grach hałas wyniósł około 35 dBa, to więc jeden z najcichszych laptopów gamingowych. G752 nie nagrzewa się mocno. Pełne obciążenie procesora dało około 74ºC, a karty graficznej 73ºC. Obudowa pozostaje chłodna, mimo że przy wylocie jest około 50ºC, a klawiatura ma około 30ºC do 37ºC przy matrycy. Spód utrzymywał temperaturę około 30ºC do 37ºC pod wylotem chłodzenia. To jednak dosyć ciężki laptop do trzymania na kolanach, jednak jeśli się już na to zdecydujemy, to nie musimy się martwić, że nas poparzy. Niestety głośniki wypadają dosyć słabo. Nie słychać stereo, dźwięk lekko się przesterowuje, a niskie tony są płytkie. W niektórych grach głośniki wydają się za ciche, lepiej więc skorzystać ze słuchawek, na których jakość dźwięku jest dobra, lub dodatkowych głośników. Ekran Matryca produkcji LG spisuje się rewelacyjnie! Ma matowe wykończenie i sprawnie eliminuje refleksy. Jest równo i mocno podświetlona; nie zaobserwowałem efektu wyciekania. Kolory są świetne, mocno nasycone. Biel jest naturalna, a czerń głęboka. Do katów widzenia nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Full HD na 17,3” do gier sprawdza się idealnie. Matryca ma dobry czas reakcji, nie było efektu smużenia. Laptop wyposażony został także w program Asus Splendid, który pozwoli dostosować temperaturę kolorów do własnych preferencji. box:imageShowcase box:imageShowcase Klawiatura i gładzik Klawiatura ma wyspowe klawisze o trochę głębszym skoku oraz szybkim i sprężystym odskoku. Jest cicha i precyzyjna, a klawisze łatwo opanować. Podświetlenie jest trójstopniowe, równe, a czerwień diod nasycona. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase W układzie są pewne modyfikacje. Spacja została lekko poszerzona, pasuje pod kciuk, co docenią fani FPS-ów. Specjalnie dla graczy pomalowano na czerwono krawędzie klawiszy WSAD. Nad klawiaturą jest jeszcze sześć przycisków: przycisk do streamowania naszej gry oraz pięć programowalnych makr. Makra można skonfigurować za pomocą ROG Gaming Center. Skrót do aplikacji znajduje się w bloku numerycznym, na miejscu Num Locka. Funkcja ta została przypisana jako alternatywna pod klawisz Home – co nie jest większym problemem. Na pochwałę zasługują wydzielone klawisze strzałek oraz oddzielony blok numeryczny. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Gładzik również spisuje się bardzo dobrze. Płytka jest śliska, gładka, bardzo przyjemna w dotyku, pozwala precyzyjnie kontrolować kursor. Wydzielone klawisze fizyczne mają odpowiednio głęboki i szybki klik. Korzystanie z touchpada nie stanowi problemu. System operacyjny Windows 10 Home 64 bit ma sporo preinstalowanych aplikacji. Znajdziemy tu antywirusa McAfee, program Sonic Suite 2 do konfiguracji dźwięku, wspominanego ROG Gaming Center służącego do programowania klawiszy, wyłączania klawisza Windowsa, a także regulacji podświetlenia. Za jego pomocą można też monitorować pracę systemu, czyścić pamięć itd. Wgrany został Dropbox z promocyjną ofertą, dostęp do chmury Asusa oraz programy biurowe. Czasem są one irytujące, ale nie zajmują dużo miejsca i nie zużywają zasobów systemu. Bateria Nie będzie zaskoczeniem, że duży laptop gamingowy ma przeciętny czas działania na akumulatorze. G752 to jednak wydajna jednostka i duża matryca. Typowe użytkowanie ze średnią jasnością ekranu, przy korzystaniu z Wi-Fi da około 3,5 godziny pracy. To i tak przyzwoity wynik. Nie będzie także problemu z odtworzeniem dłuższego filmu w Full HD. Bateria spokojnie starczy na taki seans. Podczas pisania lub czytania, bez połączenia internetowego, Asus G752 pozwoli na pracę do 6 godzin. Wydajność Procesor to solidna jednostka z najwyższej serii mobilnej rodziny Skylake. Model i7 ma pełne cztery rdzenie i wspiera wielowątkowość (Hyper-Threading). Procesor w trybie turbo bez problemu osiąga deklarowane 3,5 GHz. Nie ma tzw. Thermal Throttlingu. Jednostka w połączeniu z dobrym SSD sprawia, że system startuje błyskawicznie, a programy uruchamiane są momentalnie. Testowany model oparty był w pełni o dysk półprzewodnikowy, więc gry uruchamiane są szybko. Laptop może konkurować z wieloma komputerami stacjonarnymi. Według Crystal Disk Mark dysk (Crucial BX100) osiąga 517 MB/s odczytu i 450 MB/s zapisu sekwencyjnego, a także 30 MB/s odczytu i 102 MB/s zapisu 4K. Konfiguracje z dyskami M.2 będą jeszcze szybsze. Do gier G752 sprawdza się rewelacyjnie. Osiąga wydajność, która pozwoli wygodnie grać w najnowsze gry w rozdzielczości Full HD, i to zazwyczaj na wysokich ustawieniach. Laptop uzyskuje aż 6637 punktów w benchmarku 3DMark Firestrike 1.1. Wiedźmin 3 na najwyższych ustawieniach to 25–30 kl/s, warto więc zmniejszyć ustawienia na wysokie, wyłączyć postprocesy oraz HairWorks – wtedy gra ma średnio 52 kl/s w Novigradze lub Oxenfurcie, a obszary wsi to oscylują około 58 kl/s. Gra wygląda świetnie i jest bardzo płynna. Wiedźmin 3 to aktualnie jedna z najbardziej wymagających pozycji na rynku. Jeśli ilość klatek nie jest najważniejsza, to można włączyć efekty ruchu włosów Geralta i innych postaci, a także podkręcić postprocesy, wtedy osiągniemy 35–40 kl/s. GTA V to mniej wymagający tytuł. Laptop radzi sobie z grą świetnie. Domyślne ustawienia, czyli wysokie i bardzo wysokie (z wygładzaniem FXAA), przez większość czasu pozwalały osiągnąć wydajność średnio 60 kl/s zarówno w mieście, jak i poza nim. Jest jednak pewien haczyk, gdy warunki pogodowe się zmieniają, ilość klatek potrafi chwilowo spaść nawet do 40. Lepiej zmniejszyć ustawienia cieni, warto także lekko obniżyć jakość odwzorowania roślin – trawiaste rejony potrafią mocno obciążyć kartę graficzną. Po małej rekonfiguracji gra nadal wygląda rewelacyjnie, jest idealnie płynna, a rozgrywka satysfakcjonuje. Starsze tytuły w wielu przypadkach nie będą wyzwaniem dla laptopa. Battlefield 4 jest idealnie płynny na wysokich ustawieniach, Tomb Raider 2013 również (nawet po wyłączeniu ulepszeń włosów bohaterki), Crysis 3 będzie wymagał lekkiej modyfikacji ustawień, ale to nadal bardzo wymagająca gra. Podsumowanie Asus G752 zachwyca, to bardzo dobry laptop do gier. Jest niezwykle wydajny, został wyposażony w dobry dysk SSD, wydajną kartę graficzną i świetny procesor. To także imponująca matryca, bardzo dobre wykonanie, sporo dodatkowych funkcji i dużo złącz (w tym najnowsze USB typu C). Design robi wrażenie, jest oryginalny, ale nadal gamingowy. Laptop charakteryzuje się dużymi wymiarami i sporą wagą, ale to sprzęt do gier. Dzięki swoim gabarytom nie grzeje się, posiada także cichy układ chłodzenia. Warto wybrać model z dyskiem SSD, choćby mniejszym, przeznaczonym na system, a także rozważyć kartę graficzną z większą ilością pamięci – przynajmniej 4 GB. Gry są ostatnio pod tym względem coraz bardziej wymagające. Mam jednak pewne zastrzeżenia, głównie dotyczące głośników. Są kiepsko zlokalizowane i oferują słabą jakość dźwięku, czasami brakuje też mocy. Można czepiać się także sporej ilości tworzyw sztucznych w konstrukcji, szkoda, że baza nie jest aluminiowa. Z drugiej strony G752 byłby wtedy jeszcze cięższy, więc zastosowanie takich materiałów to pewnie przemyślany wybór Asusa. Zalety: bardzo dobre wykonanie, ciekawy design, świetna klawiatura i gładzik, bardzo dobra matryca, duża ilość złącz i napęd optyczny, cicha praca układu chłodzenia, niskie temperatury, wysoka wydajność w najnowszych grach. Wady: słaba jakość dźwięku i słyszalność głośników, sporo tworzyw sztucznych, kolorystyka nie każdemu przypadnie do gustu.
Test laptopa Asus ROG G752 – godny konkurent PC
Podjadanie wcale nie musi wywoływać krytycznych komentarzy, pod warunkiem że przekąski te zostaną odpowiednio dobrane. Jeden lub dwa dodatkowe miniposiłki pozwolą zwalczyć głód i spokojnie dotrwać do dania głównego. Dietetycy podkreślają, że powinniśmy jadać około pięciu niewielkich posiłków dziennie, co 3 godziny, czyli śniadanie, obiad, kolację i dwie przekąski. Trzeba więc wiedzieć, co i jak podjadać, by przekąska uzupełniała niezbędne składniki odżywcze. Należy też pamiętać, że idealna przekąska powinna być bogata w błonnik pomagający w usuwaniu toksyn z przewodu pokarmowego oraz białko zapobiegające napadom głodu. Ponadto powinna mieć niski indeks glikemiczny, zawierać niewiele kalorii oraz tłuszczu i oczywiście dostarczać organizmowi niezbędnych witamin i mikroelementów. Co więc jeść, gdy masz sterującą pracę, czeka cię trudny egzamin lub wysiłek intelektualny lub się odchudzasz. Przekąski dla odchudzających się box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Jej najważniejszym zadaniem jest zaspokojenie apetytu i podtrzymanie tempa metabolizmu. Powinna powodować, że poziom glukozy we krwi będzie utrzymany na stałym poziomie, a kalorie spalane na bieżąco. Ponadto nie będą gromadzone zapasy w postaci tkanki tłuszczowej. Najzdrowszą przekąską dla osób będących na diecie odchudzającej są warzywa, które mają mało kalorii, ale są bogate w witaminy. Przykładowo, seler naciowy ma dużo błonnika, papryka, marchew, pomidor, rzodkiewka, ogórek zielony korzystnie wpływają na trawienie i odkwaszają organizm oraz sok z buraka, który oczyszcza krew, reguluje i poprawia trawienie. Z owoców natomiast polecane są przede wszystkim grejpfruty zawierające potas, magnez i błonnik, który przyspiesza przemianę materii, ale też truskawki, czereśnie, arbuzy, kiwi, pomarańcze, mandarynki. Późną jesienią i zimą idealnie w roli przekąski sprawdzą się suszone owoce. Suszone śliwki zawierają dużo błonnika oraz pektyn spowalniających przyswajanie cukrów i tłuszczu. Poza tym pektyny, pęczniejąc w przewodzie pokarmowym, powodują uczucie sytości. Figi skutecznie zapobiegają zaparciom, mają dużo wapnia i potasu oraz witamin z grupy B. Z kolei suszone morele są bogate w potas, żelazo i wapń, a dzięki zawartości pektyn przyczyniają się do obniżenia poziomu cholesterolu. Dobrą przekąską może też być chrupkie pieczywo, które zawiera węglowodany oraz błonnik i zapewnia na długo uczucie sytości. Nabiał, czyli naturalne, niskotłuszczowe jogurty, maślanki, kefiry i twarożki, zawierają białko, a organizm spala więcej kalorii, gdy trawi białko, niż wtedy, gdy przyswaja węglowodany czy tłuszcz. Przekąski dla zestresowanych box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Większość z nas żyje w ciągłym stresie, który niestety odbija się na zdrowiu. Na szczęście są smaczne przekąski, które nie tylko pozwalają odreagować stres, ale także przyczyniają się do jego zredukowania. Potrzebne witaminy i mikroelementy znajdują się w wielu pokarmach, które spożywane między posiłkami spowodują, że poczujesz się lepiej. Suszone morele mają sporo potasu, który uspokaja i obniża ciśnienie. Daktyle zawierają taurynę, która ma działanie antydepresyjne. Pestki dyni i słonecznika są bogate w magnez zapobiegający rozdrażnieniu i nerwowości oraz witaminę B6 niezbędną do wytwarzania serotoniny, dopaminy i noradrenaliny, których niedobór może wywołać depresję. Migdały zawierają sporo magnezu, niacynę, czyli witaminę B3, i niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe, dzięki czemu wspomagają pracę układu nerwowego, poprawiają pamięć i koncentrację, a także działają przeciwdepresyjnie. W walce ze stresem będą też przydatne płatki owsiane, czyli cenne źródło potasu, wapnia i magnezu. Te składniki skutecznie niwelują stres. Płatki w połączeniu z mlekiem łagodzą napięcia nerwowe i działają odprężająco, a zawarte w nich węglowodany wspomagają produkcję serotoniny i endorfin zwanych hormonami szczęścia. Również przekąska w postaci tłustych ryb takich jak śledź czy wędzony łosoś zapewni wydzielanie endorfin. „Zajadając” stres, nie wolno zapominać o orzechach, gorzkiej czekoladzie i awokado. Orzechy są źródłem żelaza, wapnia i magnezu, niezbędnych przy przekazywaniu bodźców nerwowych i łagodzących napięcie. Garść pistacji lub orzechów włoskich szybko ureguluje podwyższone ciśnienie, przez co poczujemy się spokojniejsi i bardziej zrelaksowani. Czekolada natomiast zawiera przeciwutleniacze, ale również obniża ciśnienie krwi, a awokado dostarczy organizmowi tyrozynę, która zapewnia spokój i równowagę. Przekąski dla uczących się box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Ważnym składnikiem podczas nauki jest lecytyna, a jeden z jej składników, czyli cholina, pobudza układ nerwowy i zwiększa zdolność zapamiętywania. Codzienne spożywanie produktów bogatych w lecytynę podnosi wydajność umysłową i ułatwia myślenie. Gdzie ją znajdziemy? W soi, kiełkach pszenicy, siemieniu lnianym oraz orzeszkach ziemnych. W trakcie wytężonej pracy czy nauki warto często sięgać po orzechy. Są one bogate w niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe, które poprawiają pracę mózgu. Najwięcej jest ich w orzechach włoskich, migdałach, orzechach laskowych, czy nerkowcach. Gorzka czekolada pomaga w koncentracji, ułatwia zapamiętywanie i rozjaśnia umysł. Nasiona sezamu zawierają fenyloalaninę, która poprawia pamięć i sprawność intelektualną, a rodzynki są bogatym źródłem witamin z grupy B, wspomagającej pracę mózgu i ułatwiającej koncentrację.
Przechytrzyć głód! Pomysły na zdrowe przekąski
Macie jakieś wątpliwości co do tego, że książka to idealny prezent na Dzień Matki? Jeśli tak, mam nadzieję, że uda mi się je rozwiać. Jeśli nie, to może znajdziecie poniżej kilka inspiracji. Dobra książka będzie idealnym dodatkiem (a może zamiennikiem?) do tradycyjnych kwiatów i czekoladek. Ucieszy na pewno niejedną mamę. Piękne, mądre powieści o rodzinie „Nocne czuwanie” Sarah Moss to jedno z moich najcenniejszych ubiegłorocznych odkryć. To spisana pięknym językiem opowieść o wyzwaniach macierzyństwa, rodzicielstwie, roli kobiety, więziach rodzinnych, życiu, to opowieść matki i żony daleka od wyidealizowanej. Historia osadzona na niewielkiej szkockiej wyspie osnuta jest mgłą tajemnicy. Rodzina Cassinghamów przybywa tu na lato. On obserwuje maskonury, ona pisze książkę, od czego często odrywają ją bardzo absorbujące dzieci. Odkrycie w ogródku zwłok dziecka sprawia, że kobieta zaczyna się interesować historią wyspy. Kolejną perełką pięknie opowiadającą o relacjach rodzinnych jest powieść „Pod śniegiem”. Czeszka, Petra Soukupová, stworzyła interesujący portret pewnej familii. Choć często porusza tematy trudne, robi to z zadziwiająca lekkością, trafnie ujmując stosunki między członkami rodziny. Stworzyła powieść mądrą, życiową. Taką, w której wiele czytelniczek odnajdzie odbicie swoich refleksji, problemów, doświadczeń. Rzecz o pasjonatkach Zaradne, inteligentne, ciekawe świata, odważne, interesujące, inspirujące. Mowa o kobietach, których sylwetki warto poznać. Świetnie pisze o nich Anna Kamińska. W biografii „Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak” przybliża postać zbuntowanej, bezkompromisowej miłośniczki przyrody, kobiety, która od towarzystwa ludzi bardziej ceniła obecność zwierząt. Simona Kossak przez ponad trzy dekady mieszkała w Puszczy Białowieskiej w leśniczówce, bez prądu, bez wody, ale za to blisko natury. Niesamowita postać, niezwykły życiorys. W innej z biografii, „Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci. Historia Wandy Rutkiewicz”, autorka przybliża sylwetkę najsłynniejszej polskiej himalaistki, pierwszej Europejki, która stanęła na Mount Evereście, i pierwszej kobiety, która wdrapała się na K2. To kolejna warta uwagi opowieść o sile i pasji. Powieści pełne ciepła Miłośniczki wielotomowych powieści ciepłych, mądrych, czasem zabawnych, często poruszających na pewno ucieszą się z książek Karoliny Wilczyńskiej i Hanny Kowalewskiej. Pierwszą z autorek czytelniczki pokochały za cykl „Stacja Jagodno”, którego akcja rozgrywa się w malowniczej świętokrzyskiej miejscowości. Otwiera go tom „Zaplątana miłość”. Wraz z bohaterami będziemy przeżywać piękne chwile i życiowe dramaty. Czasem będzie nieco przewidywalnie, zawsze kojąco i ciepło. To zdecydowanie jedna z tych lekkich serii, które dodają nadziei i otuchy. Mniej sielski obraz kreśli Hanna Kowalewska w serii „Zawrocie”. Pierwszy tom nosi tytuł „Tego lata w Zawrociu”. Autorka pisze przepięknym, niekiedy niemal poetyckim językiem. Stworzyła bardzo klimatyczny cykl powieści obyczajowych. Życiowych, pozbawionych lukru, pełnych sekretów rodzinnych i emocji. Kwiaty zwiędną, czekolada szybko zniknie, a dobra historia na długo pozostanie w głowie. Właśnie takie historie warto podarować swoim mamom.
Książka dla mamy – 6 tytułów, które warto podarować na Dzień Matki
Nikogo, kto buduje niedrogi zestawi hi-fi, nie trzeba przekonywać jak ważnym elementem jest wzmacniacz zintegrowany. To urządzenie, które bezpośrednio wpływa na efekt dźwiękowy, który usłyszymy na naszych głośnikach. Za kwotę do 1500 zł kupimy już przyzwoity wzmacniacz – przyglądamy się dostępnym na rynku urządzeniom. Denon PMA-720AE Japoński wzmacniacz wyposażono we front z polerowanego aluminium, co nadaje mu wygląd droższego urządzenia. Denon ma pięć wejść analogowych, w tym jedno zapewniające wzmocnienie sygnału MM z gramofonu oraz pętlę zwrotną dla magnetofonu. Nie zabrakło gniazda słuchawkowego, a na panelu przednim znajdziemy także regulatory tonów. Te ostatnie możemy odciąć ze ścieżki audio za pomocą przycisku Source Direct, co ma według producenta poprawić brzmienie. Niski pobór mocy w trybie uśpienia (0,3W) i funkcja automatycznego wyłączania urządzenia po dłuższej bezczynności dowodzą, że firma dba o nasze portfele i ekologię. Na tylnej ściance wzmacniacza znajdziemy również wyjście pre-out, umożliwiające podłączenie na przykład subwoofera. Denon PMA-720AEdostarcza 85 watów mocy przy 4 Ohmach i 50 watów przy 8 Ohmach. Marantz PM 5005 Urządzenia marki Marantz wyróżnia się zastosowaniem układu prądowego sprzężenia zwrotnego, który ma za zadanie zapewnić jak najszersze pasmo przenoszenia dźwięku. Japoński wzmacniacz wyposażono w 6 pozłacanych wejść cinch. Nie zabrakło przedwzmacniacza MM, który będzie nieodzowny, jeśli mamy zamiar korzystać z gramofonu. Na metalowym froncie Marantza producent umieścił między innymi gniazdo słuchawkowe. Regulatory tonalne i przycisk filtra konturowego możemy odciąć ze ścieżki dźwiękowej za pomocą przyciski Source Direct. Wzmacniacz potrafi sam wyłączyć się po półgodzinnym braku aktywności, a w trybie stand-by pobiera zaledwie 0,3 W energii. Marantz PM 5005 dostarcza 60 W mocy przy 4 Ohmach i 45 przy 8. NAD C326 BEE Brytyjski wzmacniacz charakteryzuje się wykorzystaniem technologii NAD PowerDrive, która, jak obiecuje producent, zapewnia dużą dynamikę i dokładną kontrolę głośników, a w efekcie – detaliczny, spójny i relaksujący dźwięk. Stopień wyjściowy został z kolei wyposażony w technologię Distortion Cancelling Circuit, który ma minimalizować zniekształcenia. Urządzenie wyposażono w 7 wejść liniowych i sekcję przedwzmacniacza, którą można odseparować od samego wzmacniacza. Są też wyjścia umożliwiające podłączenie subwoofera oraz słuchawek. Na plastikowym froncie znalazło się miejsce również dla regulatorów tonalnych, które możemy odciąć ze ścieżki audio za pomocą umieszczonego w pobliżu przycisku Tone Defeat. NAD C326 BEE zapewnia 50 W mocy znamionowej przy 8 Ohmach. Onkyo A-9030 Wzmacniacz Onkyo wyposażono w technologię WRAT, która realizowana jest przez potrójne odwrócone obwody Darlingtona. Według producenta ma ona zapewniać niskie zniekształcania i odpowiednią moc wyjściową. Źródło dźwięku możemy podłączyć do jednego z 5 wejść analogowych, którym towarzyszy gniazdo z przedwzmacniaczem gramofonowym MM. Nie zabrakło regulacji barw tonalnych oraz niemal obowiązkowego dziś przycisku, który służy do separacji owych regulatorów z toru audio – w przypadku Onkyo technologia ta nazywa się Direct Mode. Na przednim panelu znajdziemy też przycisk Phase-Matched Bass Boost, który ma zapewniać wyrazistą reprodukcję basu bez negatywnej wpływu na brzmienie średnicy. Obecne jest też gniazdo słuchawkowe. Onkyo A-9030oferuje 65 W mocy na kanały przy obciążeniu 8 Ohmów. Pioneer A-30 Japoński wzmacniacz wyposażono w panel frontowy ze szczotkowanego aluminium, na którym znalazł się typowy zestaw regulatorów. Tryb Direct Mode pozwala ominąć regulacje tonalne w torze audio. Do dyspozycji mamy 6 wejść, w tym jedno wysyłające sygnał do wbudowanego przedwzmacniacza MM. Jest też oczywiście gniazdo słuchawkowe. Pioneer A-30 dostarcza 70 W mocy na kanał przy obciążeniu 8 Ohmów. Za dobrą jakość brzmienia ma odpowiadać między innymi symetryczna konstrukcja wzmacniacza. Yamaha A-S301 Wzmacniacz Yamaha wyróżnia się wejściami cyfrowym, które umożliwia podłączenie telewizora, odtwarzacza Blu-ray czy innego źródła przesyłającego dźwięk w ten sposób. Japoński wzmacniacz wyposażono w aluminiowy panel przedni i pokrętła, nie mogło zabraknąć regulatorów tonalnych, które można oczywiście odciąć przyciskiem Pure Direct. Yamaha A-S301 wyłączy się sama, jeśli będzie nieużywana przez długi czas (8 godzin). Moc wyjściowa wzmacniacza to 60 W na kanał (8 Ohm). Opcjonalnie możemy dokupić bezprzewodowy adapter Bluetooth, dzięki któremu muzykę prześlemy do Yamahay prosto z telefonu czy komputera. W japońskim wzmacniaczu nie zabrakło przedwzmacniacza gramofonowego MM.
Wzmacniacz audio do 1500 zł – przegląd modeli
Od blisko 60 lat, lalka Barbie wzbudza tyle samo kontrowersji, co zachwytów. Ta współczesna księżniczka – blondwłosa, długonoga i niebieskooka piękność – stała się ikoną masowej kultury i jest marzeniem wielu małych dziewczynek. Uwielbiamy ją przede wszystkim za wygląd, urok i wdzięk, natomiast z drugiej strony krytykujemy za kicz, zbyt duży ładunek seksualności i nieproporcjonalną budowę – wyidealizowaną figurę, która może wpędzać w kompleksy. Wszystkim przeciwnikom ikonicznego wizerunku Barbie na pewno przypadną do gustu lalki z linii Fashionistas, które w krótkim czasie zrewolucjonizowały rynek. Czym zaskoczył nas Mattel? Nowa linia Fashionistas®, wypuszczona przez Mattel w zeszłym roku, to około 30 lalek, wśród których znajdują się Barbie o różnorodnym wyglądzie, m.in. o różnych kolorach oczu i karnacji, fryzurach (kolorach i długościach włosów), a nawet rysach twarzy! Co ważne dla wielu małych miłośniczek mody, mają na sobie ubrania odpowiadające aktualnym trendom. Niektóre modele posiadają też płaskie obuwie, co również jest jedną z nowości wprowadzonych ostatnimi czasy przez Mattel. Jednak największe poruszenie wywołały trzy nowe sylwetki lalek – krągła, wysoka i drobna. Dzięki temu ich wygląd jest duży bliższy temu, jak wyglądają prawdziwe kobiety. box:imageShowcase box:imageShowcase Czym zaskoczył nas Mattel? Barbie ma krągłości! Propagowanie różnorodnego pojmowania piękna – to zadanie, jakie postawiono projektantom nowej linii. Sami zobaczcie – oto wybrane 3 lalki Fashionistas®. Pierwszy model (DVX68) to lalka, która najbardziej przypomina swoim wyglądem tradycyjną Barbie. Uwagę zwraca jednak jej delikatniejszy makijaż i nowoczesny strój – modna czarno-biała sukienka w geometryczne wzory zestawiona z delikatnymi, żółtymi sandałkami na obcasie. Na ręce ma białą bransoletkę. Długie blond włosy zostały częściowo związane w kucyk. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Druga lalka (DVX75) to sylwetka wysoka. Wyraźnie różni się od poprzedniej – nie tylko figurą, ale też fryzurą (włosy ciemny blond, rozpuszczone) i rysami twarzy (są bardziej serdeczne) oraz makijażem (jej rzęsy są mocniej zaznaczone, na ustach ma błyszczyk). Ta Barbie ma na sobie dziewczęcą, jasnofioletową sukienkę w drobne kwiaty, dopasowane kolorystycznie buty oraz strojny naszyjnik. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Najbardziej spodobała mi się trzecia lalka (DVX70), która już na pierwszy rzut oka wygląda zupełnie inaczej i w zasadzie w niczym nie przypomina klasycznej Barbie. Jest niższa, ma krągłą figurę, a uwagę przykuwają jej różowe włosy. To indywidualistka, która lubi wyróżniać się z tłumu. Jest ubrana w sukienkę w kwiaty i różowe buty na koturnie, dołączone akcesorium to okrągłe okulary. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Szybka ocena lalek z serii Barbie Fashinistas Wszystkie lalki są wykonane niezwykle starannie, dotyczy to zarówno samych postaci, jak i ubranek oraz akcesoriów. Ich włosy są bardzo miękkie i przyjemne w dotyku. Pozytywnym zaskoczeniem jest też to, że te Barbie stoją samodzielnie, co widać na zdjęciach. Jedynym minusem są podobne pozy lalek oraz mimo wszystko dość ograniczony zakres ruchów, jakie mogą wykonywać, choć i tak warto podkreślić, że poza ruchami rąk i nóg góra-dół, mogą poruszać nimi także na boki. Poza tym, naprawdę trudno się do czegoś przyczepić. Lalki wręczyłam w prezencie 5-letniej córeczce mojej przyjaciółki. Jej także do gustu przypadła najbardziej krągła Barbie – zapewne przez te fantastyczne, różowe włosy :) Co ciekawe, dziewczynka od razu przyniosła ubranka innych lalek (przymierzanie to jej ulubiona zabawa), jednak szybko zorientowała się, że nie na wszystkie modelki pasują. To doskonały dowód na to, że te Barbie naprawdę różnią się wymiarami. Na szczęście dostępne są też zestawy lalek z ubrankami na zmianę. Nie tylko pusta lala, czyli czego uczy Barbie Fashinistas? Choć powszechny jest stereotyp Barbie jako pustej, sztucznej i próżnej, Mattel od samego początku starał się przekonać, że jest zupełnie inaczej. Barbie ma pokazać dziewczynkom, że mogą być kim tylko zapragną, więc powinny realizować swoje marzenia, a także uczy, jak ważna w życiu jest przyjaźń. Lalki rozwijają też kreatywność – dziewczynki mogą tworzyć różne scenariusze zabaw czy np. wymyślać stylizacje i fryzury. Czy warto kupić Barbie Fashinistas? Jak najbardziej polecam tę serię. Rzeczywiście promuje ona różne kanony piękna i lalki w końcu nie wyglądają jak armia klonów, zarówno jeśli chodzi o wygląd, jak i styl ubierania się. Dzięki temu dziewczynki mogą w prosty sposób oswoić się z obecną w świecie różnorodnością i odmiennością – w końcu każdy nas jest inny. Mogą też utożsamiać się z wybranymi przez siebie Barbie, znaleźć te najbardziej podobną do mamy, siostry czy innej bliskiej osoby. Na uwagę zasługują ponadto przystępna cena zabawek oraz wysoka jakość wykonania, do czego z resztą przyzwyczaiła nas ta kultowa marka. Znajdź inną lalkę Barbie
Nowe Barbie Fashionistas – dlaczego są tak wyjątkowe?
„Fallout 4” to ostatnia gra z gatunku cRPG studia Bethesda. Fani postapokaliptycznych pustkowi doczekali się wreszcie dodatku o tytule „Far Harbor”, który przenosi ich na zupełnie nową mapę i zapewnia kilkanaście dodatkowych godzin zabawy. Fani serii „Fallout” doczekali się pod koniec ubiegłego roku kolejnej gry. Tym razem twórcy przedstawili w swojej produkcji postapokaliptyczny Boston, w którym gracze zostali rzuceni w wir wydarzeń prowadzących do starcia czterech różnych frakcji. Napisy końcowe po zakończeniu przygody nie oznaczają jednak końca zabawy. box:imageShowcase box:imageShowcase DLC do gry „Fallout 4” w ramach przepustki sezonowej Twórcy „Fallout 4” przygotowali dla graczy 6 różnych dodatków. Można je zakupić oddzielnie lub zbiorczo w ramach tzw. przepustki sezonowej (ang. Season Pass). Jak dotąd największym z wydanych dodatków jest „Fallout 4: Far Harbor”, który pozwala graczom zwiedzić zupełnie nową mapę. To jednocześnie największy dodatek do gry, jaki kiedykolwiek wydała Bethesda. Far Harbor to nazwa wyspy, na którą może udać się gracz, który znudził się zwiedzaniem Wspólnoty. Po zainstalowaniu dodatku bohater odbiera zlecenia z agencji detektywistycznej Nicka Valentine’a – bohatera niezależnego należącego do drużyny gracza. Po krótkiej rozmowie ze zleceniodawcą i mini-śledztwie można wyruszyć na użyczonym przez niego statku w stronę tajemniczej wyspy. box:imageShowcase box:imageShowcase Fabuła „Fallout 4: Far Harbor” Na wyspie Far Harbor, podobnie jak na lądzie w ramach w głównej kampanii „Fallouta 4”, o wpływy rywalizuje kilka frakcji. Gracz będzie mógł współpracować z mieszkańcami wyspy, którzy walczą z potworami wychodzącymi z mgły, czcicielami Atomu, którzy mają siedzibę w starej łodzi podwodnej, i z przypominającymi ludzi maszynami – Syntkami – mieszkającymi w Acadii. Zadaniem gracza jest odnalezienie młodej dziewczyny imieniem Kasumi, która zaginęła bez wieści. Zleceniodawcami są jej rodzice. Gracz wyrusza w stronę wyspy spowitej tajemniczą i śmiercionośną mgłą i szybko odkrywa, że poszukiwania będą wstępem do zupełnie innej historii. Bohater będzie mógł zaprowadzić pokój na wyspie lub… doprowadzić do wyniszczenia jej mieszkańców. box:imageShowcase box:imageShowcase „Fallout 4: Far Harbor” to przykład tego, jak powinny wyglądać DLC Dodatek przygotowany przez Bethesdę jest bardzo bogaty w zawartość. Oprócz głównego wątku fabularnego wraz z licznymi zakończeniami do dyspozycji gracza oddano mnóstwo nowego ekwipunku. Nie zabrakło też zadań pobocznych oraz licznych sekretów i easter-eggów, które tylko czekają na odkrycie. Sama spowita mgłą wyspa jest klimatyczna, a poszczególne lokacje są zaprojektowane z głową. Zadania nie są wtórne, a wątek główny wciąga i nie pozwala się oderwać od komputera lub konsoli. Na gracza czeka też szereg wyzwań oraz zaprojektowanych od zera i wyróżniających się maszkar. Walka z tak wymagającymi przeciwnikami to sama przyjemność. box:imageShowcase box:imageShowcase „Fallout 4: Far Harbor” wymaga do działania podstawowej wersji gry i jest dostępny w ramach przepustki sezonowej na platformach PC, PlayStation 4 i Xbox One. Dodatek jest zdecydowanie warty zakupu i przypadnie do gustu wszystkim fanom gry. W przyszłości pojawi się jeszcze jeden fabularny DLC do „Fallout 4” o tytule Nuka World. Źródło okładki: www.bethsoft.com
„Fallout 4: Far Harbor” – recenzja gry
Masz lepszy humor, gdy przed wyjściem do pracy wkładasz swoje ulubione wakacyjne ubrania? Pokażemy ci, które elementy letniego looku śmiało możesz wykorzystać w biurowych stylizacjach. Słynąca z uwielbienia dla kolorów blogerka Macademian Girl podkreśla, że cały rok nosi kolorowe, letnie ubrania, które po prostu łączy z cieplejszymi elementami garderoby. Może dzięki temu, że od stycznia do grudnia w jej szafie gości lato, uśmiech praktycznie nie schodzi jej z twarzy? Jeśli i tobie trudno się rozstać z letnimi ubraniami, podpowiemy ci, które z nich śmiało możesz wykorzystać w stylizacjach biurowych, żeby pielęgnować pozytywne wspomnienia z wakacji. Kolorowa biżuteria box:offerCarousel Często z podróży przywozimy naszyjniki i bransoletki z koralików. Najczęściej bywa z nimi tak, że gdy raz je założymy, zostają z nami na dłużej i nie zdejmujemy ich nawet do spania. Czy wypada je nosić w biurze? Jeżeli twoja praca nie wymaga bardzo oficjalnych spotkań biznesowych i nie uczestniczysz w konferencjach, intrygujące będzie połączenie białej koszuli, granatowych dżinsów i szpilek z kolorowymi akcentami na rękach i dekolcie. Formalny chłód przełamany etniczną biżuterią wypada z reguły interesująco. Koszula w pionowe pasy box:offerCarousel Tego lata bardzo modne były koszule w pionowe, biało-błękitne pasy. Możesz połączyć taką koszulę z ołówkową spódnicą i szpilkami lub długą, obcisłą spódnicą przed kostki. Rękawy koszuli mogą pozostać podwinięte. Stylizacje uzupełnij złotym lub srebrnym zegarkiem, który doda całości elegancji. Jasne spodnie box:offerCarousel Nie ma nic złego w noszeniu jasnych kolorów, kiedy temperatura spada poniżej 10 stopni. Problematyczna pozostaje jednak kwestia dbania o ubrania, a spodnie szczególnie łatwo zabrudzić. Jeśli jednak samochodem pokonujesz trasę z podziemnego parkingu pod domem do podziemnego parkingu pod firmą, nie ma żadnych przeciwskazań, aby wystroić się w białe spodnie, a nawet w biały garnitur! Jeśli chodzi o krój spodni, nie muszą to być popularne obecnie rurki – warto wybrać dzwony lub kuloty. Często obawiamy się takich zestawów, bo jesteśmy przyzwyczajone głównie do zachowawczej czerni. Zdecydowanie jednak zachęcam do otwierania się na jasne kolory. Białe spodnie łącz np. z granatem, pudrowym różem, czerwienią lub soczystą zielenią na koszuli. Jasna spódnica w kwiaty box:offerCarousel Podobnie jak białych spodni i marynarek, unikamy jasnych spódnic. Latem zdarza nam się nosić kwieciste spódnice w połączeniu z koszulkami i sandałami. W biurze doskonale będą wyglądać ze szpilkami i czarną koszulą. Jeśli dysponujesz ultrakobiecą ołówkową spódnicą, możesz ją zestawić z białą bluzką z poszerzanymi rękawami i butami w kolorze nude. Na pewno wyróżnisz się w ten sposób swoją stylizacją. Sukienka na ramiączkach box:offerCarousel Jeśli latem upodobałaś sobie długą, prostą sukienkę na cienkich ramiączkach, możesz włożyć ją do biura! Wystarczy skorzystać z tricku blogerek i trendsetterek – pod granatową lub czarną sukienkę włóż prosty, biały T-shirt. Zachowasz biurowe barwy i letnią nonszalancję. Aby dodać sobie powagi, załóż modne okulary zerówki o kształcie aviatorów. Sukienka przed kolano box:offerCarousel Jeśli nie potrafisz się rozstać ze swoją ulubioną sukienką przed kolano, połącz ją z dłuższą marynarką (do połowy uda) i kozakami za kolano! To propozycja dla odważnych, która wymaga pewnej dozy swobody w podejściu do oficjalnego dress code`u. Jeśli jednak możesz sobie pozwolić na mniej formalne stylizacje w pracy, w tym zestawie wypadniesz nie tylko intrygująco i zmysłowo, ale też niezwykle modnie! Buty kończące się za kolanem to hit tej jesieni! Jasna torba w pasy box:offerCarousel Letnie torby służą nam z reguły przez kilka sezonów, bo nosimy je zazwyczaj raz w roku przez kilka tygodni, w okresie letnim. Jeśli jednak niestraszne ci jesienne słoty i do pracy jeździsz samochodem, biała torba w pasy będzie doskonałym elementem oficjalnej stylizacji. Uzupełni strój, w którym główną barwą będzie zarówno biel, jak i czerń.
Wakacyjne akcenty w strojach do biura
Meble tapicerowane cieszą się dużą popularnością już od wielu, wielu lat. Nic w tym dziwnego, ponieważ dodają wnętrzu przytulności, a jednocześnie są wyjątkowo efektowne i komfortowe. Niestety dość szybko widać na nich zabrudzenia. Podpowiadamy, jak należy je czyścić, aby przywrócić im dawny blask. W poszukiwaniu zamienników dla tradycyjnych obić wiele osób sięga po meble tapicerowane. Producenci wychodzą naprzeciw naszym oczekiwaniom i dlatego na rynku dostępnych jest dużo ciekawych fasonów i materiałów, z jakich są wykonane sofy czy kanapy. Ponadto niewątpliwą zaletą jest obszerna gama kolorystyczna. Dzięki temu z łatwością dopasujemy poszczególny mebel do każdego wnętrza. Meble tapicerowane – z jakich materiałów? Najczęściej wybierane meble tapicerowane to te, które są pokryte skórą lub tkaniną. W jednym i w drugim przypadku mamy wiele alternatyw. Możemy zdecydować się na skórę naturalną, w tym między innymi skórę licową, nubuk, lub też ekoskórę. Jeśli jednak bardziej odpowiada nam klasyczny materiał, wtedy mamy do wyboru len, welur, adamaszek oraz welwet. Każdy z tych materiałów charakteryzuje się zupełnie innym wyglądem, a przede wszystkim właściwościami. Jak czyścić meble tapicerowane? Meble tapicerowane wymagają regularnego czyszczenia. Niektóre materiały wystarczy jedynie przetrzeć wilgotną ściereczką, w przypadku innych konieczne jest użycie specjalnych środków do czyszczenia. Na szczęście producenci oferują niezliczoną ilość specyfików, które pomogą w pozbyciu się uporczywych plam. Pamiętajmy jednak, aby zwrócić szczególną uwagę na zakup preparatów. Muszą być one odpowiednio dobrane do materiału. W przeciwnym razie zamiast pozbyć się plam, możemy nabawić się większych problemów, w tym uszkodzenia materiału. Środki do czyszczenia mebli Najpopularniejsze środki do czyszczenia mebli tapicerowanych to te pod postacią proszków lub pianek. Zwykle wystarczy tylko nanieść preparat na zabrudzenie i pozostawić go na określony przez producenta czas. Następnie należy dokładnie usunąć pozostałości za pomocą wilgotnej ściereczki lub specjalnej szczotki do mebli. Domowe metody na pozbycie się zabrudzeń Warto pamiętać, że niektóre materiały, jakimi pokryte są meble, sprawiają więcej kłopotów przy czyszczeniu. Do usuwania plam z mebli tapicerowanych wykonanych z aksamitu lub weluru możemy wykorzystać domowy roztwór. Możemy przygotować na przykład amoniak zmieszany z zimną wodą. Mieszankę należy pozostawić na kilka minut na plamie, a następnie miękką szczotką wyczesać materiał. W razie potrzeby możemy delikatnie wysuszyć obicie powietrzem z suszarki. Zamiast preparatów – częste odkurzanie Zastanawiasz się, dlaczego twoje meble tapicerowane stały się poszarzałe i pojawiły się na nich plamy? Niestety bardzo często dzieje się tak wtedy, gdy zapominamy o częstym odkurzaniu. Wbrew pozorom jest to jedna z ważniejszych kwestii, o jakich należy pamiętać. Podczas codziennego użytkowania mebli powstały kurz wnika w strukturę materiału, co z czasem prowadzi do blednięcia koloru lub powstawania plam. Jeśli weźmiemy pod uwagę powyższe rady, z pewnością unikniemy powstawania trudnych do wybawienia plam. Jeśli jednak zdarzy się, że zabrudzenie pojawi się na naszej tapicerowanej sofie czy fotelu, zaopatrzmy się w odpowiednie środki do czyszczenia. Warto pamiętać, aby przed zastosowaniem preparatu wypróbować go na niewielkim i niewidocznym fragmencie tapicerki – dzięki temu upewnimy się, że środek nie uszkodzi materiału ani nie pozostawi nieestetycznych śladów.
Jak czyścić meble tapicerowane?
Gama modelowa pięćsetki dość mocno rozrosła się w Fiacie i oprócz standardowego mieszczucha oraz minivana przyjęła też postać lekko terenową. Litera X w modelu 500 oznacza podwyższoną i nieco bardziej bojową wersję 500 L. To wynik wszechobecnych trendów i gustów klientów, którzy polubili wszelkiego rodzaju SUV-y. Wygląd zewnętrzny Fiata 500 X Sama bryła karoserii nawiązuje oczywiście do legendarnego Fiata. 500 X to muskularna „pięćsetka” po sporej dawce sterydów i intensywnych miesiącach na siłowni. Mimo że testowana odmiana to wersja bardziej miejska o oznaczeniu „City Look”, to auto wygląda nadal dość terenowo. Wyższe nadwozie, relingi dachowe oraz spore koła (o pięknym dziesięcioramiennym wzorze i rozmiarze 18-cali) potęgują pozytywne wrażenie wizualne i aspiracje do jazdy poza asfaltem. Skontrastowanie białego lakieru z czarnym dachem (okno dachowe) oraz lotką przy tylnej szybie sprawiają, że Fiat 500 X zaczął mi się nawet podobać. Mimo że jestem zwolennikiem geometrycznych kształtów i ostrych cięć, to okrągławe błotniki, grill oraz światła komponują się dobrze, chociaż to mało męskie kształty. Zrezygnowałbym z ilości chromu, ponieważ jest go trochę za dużo. Patrząc na tego Fiata, po prostu czuć ducha włoskiej marki. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Wnętrze Fiata 500 X Jako że Włosi lubią sztukę, ciekawie w aucie jest także po otwarciu drzwi. Ciemna i pulchna tapicerka (ni to skóra, ni welur) o oryginalnej fakturze sprawia, że fotele są bardzo wygodne i przyjemne w dotyku (trochę jak domowe meble). Poza tym wnętrze 500 X ma sporo miejsca, więc można się na nich spokojnie rozsiąść i wyruszyć w podróż (również na tylnej kanapie). To zasługa prawie 2,6-metrowego rozstawu osi. Kolor lakieru przemycono również do środka auta poprzez listwę deski rozdzielczej. Dzięki temu w aucie nie jest ponuro, a obłe przyciski nawiązują do Fiata 500. Znów jest stylowo i oryginalnie. Duża jest również kierownica (szczerze mówiąc, aż za duża), która w zależności od wybranego trybu jazdy działa bardzo lekko lub z odczuwalnym oporem, ale o tym później. Poza tym w aucie pojawiły się bardzo modne ostatnio plastiki w fakturze szczotkowanego aluminium. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Skupiając się bardziej na ergonomii i intuicyjności wnętrza, stwierdzam, że Fiat 500 X jest prosty w obsłudze. Wszystkie przyciski oraz sterowanie zarówno komputerem pokładowym, jak i systemem multimedialnym nie sprawiają kłopotu. Inaczej było z działaniem dźwigni kierunkowskazów, której użycie czasem włączało długie światła (a krótkie przyciśnięcie to 5 klików, a nie 3, jak zazwyczaj u konkurencji), minusem jest też nie do końca dobrze przetłumaczony polski język. Zwłaszcza na 6,5-calowym ekranie, który czasem pokazywał błędnie odmienione słowa (jak nastawienia zamiast ustawień itp.). System skrywał też łączność z telefonem, nawigację, obsługę multimediów i aplikacji Uconnect, która pozwalała na korzystanie z Internetu w telefonie itp. Przydatną aplikacją, działającą również off-line, są komunikaty eco-drivingu przez co można na bieżąco za pomocą koloru buźki sprawdzać, jak człowiek potrafi chronić środowisko. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Silnik Otwarcie muszę powiedzieć, że 140-konny silnik o pojemności 1,4 litra umiarkowanie pasował do tego samochodu. Był trochę ospały (pomimo 230 NM maksymalnego momentu obrotowego) i powoli przyspieszał nawet przy niskich prędkościach. Jego doładowanie zapewniał intercooler. Na szczęście auto wyposażono w tryby jazdy zmieniane za pomocą pokrętła, a zwłaszcza tryb sportowy, co poprawia stan rzeczy. Ten ostatni tryb powodował żywszą specyfikację pracy silnika oraz usztywniał pracę układu kierowniczego. Tryby Auto i All weather (auto nie miało napędu 4WD) mocno samochód uspokajały i gdybym mógł wybierać, wolałbym ich nie mieć, nawet kosztem wyższego spalania. Jeśli chodzi o osiągi, to samochód rozpędzał się do 190 km/h, a pierwszą „setkę” pokonywał w niecałe 10 sekund. Na pochwałę nie zasługuje też spalanie auta. W mieście było to nawet 11 litrów benzyny, a w trasie około 8. Łącząc to z 48-litrowym bakiem, zasięg samochodu zdaje się naprawdę niski. Stąd też dużo lepszym rozwiązaniem są opcje diesla (o podobnej lub mniejszej mocy). Alternatywą jest jeszcze mocniejsza odmiana tego 1,4-litrowego motoru, która ma 170 KM, a zapewnia duże lepsze osiągi i odczucia podczas jazdy. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Jak jeździ Fiat 500 X? Co do samej jazdy, Fiata 500 X nazwałbym komfortowym mieszczuchem. Miękkie nastawy zawieszenia dobrze wybierały wszelkie nierówności dróg i zapewniały odpowiedni komfort podróży (nawet na tych gorszych podłożach). Do sześciobiegowej manualnej skrzyni nie mam żadnych zastrzeżeń. Na plus należy zaliczyć też wysoką pozycję za kierownicą, co zwiększa widoczność oraz poczucie bezpieczeństwa. Problemem jest tylko ten konkretny motor i jego możliwości. Mówiąc o prowadzeniu, muszę wspomnieć o elektronicznych asystujących, które chronią wszystkich pasażerów. Asystent martwego pola lub niesamodzielnej zmiany pasa ruchu to już standardy, aczkolwiek awaryjne hamowanie (dość szybko działające) to już wyposażenie wyższej półki, a jest dostępne w cenniku. Warto czy nie warto? Moim zdaniem prawie 90 tysięcy złotych za stylowy crossover ze średnim bagażnikiem (350 litrów) i nawet sporym wyposażeniem to odrobinę za dużo, ale szczerze mówiąc, konkurencja wcale nie jest tańsza. Fiata 500 X śmiało można traktować jako auto rodzinne, za które ciężko będzie uchodzić małej 500, a bazowa cena tego modelu to ok 60 tys. złotych. Gama pięćsetki jest bardzo szeroka, a to, który model wybrać, zależy chyba od gustu. Wszystkie są do siebie w miarę podobne, a zastosowanie każdego z nich jest dość uniwersalne.
Nówka: Fiat 500 X 1.4 Multiair 140 KM – recenzja i wrażenia z jazdy
Wątróbka ma tyle samo zwolenników, co przeciwników. Jednak oryginalnie przygotowana w chrupiącym panko powinna zyskać aprobatę większości smakoszy mięs. Zapoznajcie się z przepisem na wątróbkę panierowaną w panko. Składniki: 600 g wątróbki drobiowej 100 g panko 100 g mąki 1 jajko olej sól Krok po kroku: Wątróbkę oczyszczamy i solimy. Przekładamy do miski z mąką, następnie moczymy w roztrzepanym jajku i panko. Smażymy 4 minuty w głębokim tłuszczu w temperaturze 170 stopni. Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. box:video
Wątróbka panierowana w chrupiącym panko
Trudno wyobrazić sobie regularne stosowanie metalowych łańcuchów w terenie zurbanizowanym. Są jednak produkty, które można szybko założyć na koła i użytkować bez większych obaw na drogach asfaltowych. Czy metalowe łańcuchy nadają się do miasta? Nawet w warunkach miejskich lub podmiejskich zdarzają się sytuacje, w których na bocznych drogach zalega duża ilość śniegu. Jeśli połączymy to z dużym nachyleniem jezdni, to problem z zachowaniem przyczepności jest gwarantowany. W takiej sytuacji można założyć łańcuchy, aby bezpiecznie przejechać dany odcinek drogi. Sęk w tym, że po wjechaniu z powrotem na nawierzchnię nieośnieżoną trzeba łańcuchy zdjąć, a jeśli tego nie zrobimy, to zgodnie z kodeksem ruchu drogowego grozi nam mandat. Łańcuchy stalowe są bezkonkurencyjne, jeśli chodzi o przyczepność, jednakże ich zakładanie często wymaga wprawy, szczególnie gdy posiadamy jeden z tańszych modeli bez napinacza. Ponadto są ciężkie, a podczas jazdy generują spore wibracje, przez co nie można poruszać się nimi szybciej niż 40–50 km/h. Klasyczne łańcuchy, choć skuteczne, są na bakier z komfortem użytkowania, który w warunkach zurbanizowanych zwykle stanowi główne kryterium wyboru. Plastikowe opaski na koła box:offerCarousel Istnieją rozsądne alternatywy dla łańcuchów stalowych, a wśród nich można wyróżnić plastikowe opaski na koła. Swoim wyglądem i mocowaniem przypominają uniwersalne opaski zaciskowe z tą różnicą, że na powierzchni posiadają wypustki, których zadaniem jest „wgryzanie” się w śnieg i polepszanie w ten sposób trakcji. Tego typu produkty nie są jednak idealnym rozwiązaniem w przypadku trudnych warunków górskich. Przede wszystkim z uwagi na ich ograniczoną skuteczność, a także wytrzymałość. Są bowiem wykonane z tworzywa sztucznego, które wyróżnia się dużo niższą trwałością niż stal. Opaski mają oczywiście inne zalety, dzięki którym ich popularność dynamicznie wzrasta. Przede wszystkim są banalnie łatwe i szybkie w montażu. Wystarczą 2–3 minuty, aby przygotować koła napędowe do bezpiecznego pokonania trudniejszego odcinka drogi. Ponadto cechują się kompatybilnością zarówno z felgami aluminiowymi, jak i stalowymi. Nie wymagają też demontażu kołpaków. Opaski wyróżniają się kompaktowością, gdyż są lekkie i nie zajmują wiele miejsca w samochodzie. Podczas jazdy nie generują również nadmiernych wibracji, więc ich komfort użytkowania jest wysoki. W sam raz nadadzą się do interwencyjnego wykorzystania w terenie zurbanizowanym. Należy dodać, że dużym problemem jest ich wytrzymałość. Podczas gwałtownego przyspieszania czy hamowania na nieośnieżonej nawierzchni opaski mogą pęknąć. W praktyce mało który producent gwarantuje ich wielokrotność użytkowania. Ta kwestia nabiera szczególnego znaczenia, biorąc pod uwagę opłacalność zakupu. Opaski kosztują ok. 50 zł za komplet na jedną oś. Sporo, jak na produkt w zasadzie jednorazowego użytku. Wśród polecanych produktów znajduje się Taurus Easy Drive kosztujący ok. 50 zł za 10 szt. (po 5 pasków na koło). W podobnej cenie nabędziemy opaski Track Grip. Tekstylne łańcuchy box:offerCarousel Konkurencyjnym produktem dla plastikowych opasek są tekstylne łańcuchy na koła. Poręczność, łatwy montaż i wysoka kompatybilność to ich główne zalety. Ponadto produkty tego typu cechują się wielorazowością użytku, a nawet możliwością prania w pralce. Nie niszczą felgi i nadają się wszędzie tam, gdzie producent zabrania wykorzystywania stalowych łańcuchów. Niestety, trwałość tekstylnych modeli jest niewielka i podczas jazdy po nieośnieżonej jezdni trzeba bardzo uważać, aby ich nie zniszczyć. Jednym z polecanych producentów jest firma Autosock, a za parę tekstylnych produktów na jedną oś trzeba zapłacić ok. 250 zł. Są i tańsze modele, jak chociażby marki SnowGecko, które można zakupić już od 100 zł.
Łańcuchy na koła, które sprawdzą się także w mieście
Raty Od.nowa - spłata wykorzystanego limitu Liczba rat Wybierzesz ją podczas zakupów, decydując się na jeden z dostępnych planów ratalnych. Informację o liczbie rat zobaczysz przy ofercie na liście ofert, na stronie przedmiotu lub w koszyku. Raty są równe i spłacasz je co miesiąc. Kwota do spłaty Znajdziesz ją w Zestawieniu transakcji, w polu “minimalna spłata”. Jest to suma rat wymaganych do spłaty w danym okresie rozliczeniowym. Dzień płatności raty Jest on ustalany przez bank i standardowo przypada na 26 dzień po dniu rozliczenia. Dniem rozliczenia jest 5 dzień każdego miesiąca. Informację o dacie, do której powinieneś spłacić ratę w danym miesiącu znajdziesz w Zestawieniu transakcji. Rachunek do spłat Spłaty rat wykonasz na rachunek bankowy, który znajdziesz w Zestawieniu transakcji. Pamiętaj, że bank uzna Twoją ratę za spłaconą w momencie, kiedy odnotuje na koncie wpłatę odpowiadającą wysokości raty. Aby uniknąć dodatkowych kosztów związanych z nieterminową spłatą, warto spłacać raty wcześniej, na przykład na 1 dzień roboczy przed terminem płatności (jeżeli spłaty rat wykonujesz poprzez przelew bankowy lub w oddziale banku) lub na 3-4 dni robocze przed terminem płatności (jeżeli spłaty rat wykonujesz na poczcie). Co się stanie z Ratami Od.nowa kiedy spłacę zakup? Po spłacie zakupu Twój limit na zakupy na Raty Od.nowa na Allegro będzie ponownie w całości do Twojej dyspozycji. Jeżeli więc znajdziesz przedmiot z dostępną formą płatności Raty Od.nowa, możesz go kupić bez ponownego wnioskowania o raty - wystarczy, że potwierdzisz transakcję kodem SMS. Kod zostanie przesłany na numer telefonu podany przez Ciebie we wniosku o pierwszy zakup na Raty Od.nowa.
Raty Od.nowa - spłata wykorzystanego limitu
Jeśli ktoś raz poznał możliwości mikrofalówki wie, ile korzyści przynosi ten sprzęt. Opcja szybkiego podgrzewania potraw sprawia, że po kilku minutach od włożenia ich do mikrofalówki w żołądku ląduje ciepły posiłek. Jednak podgrzewanie to nie wszystko, co oferują nowoczesne kuchenki mikrofalowe. Odkrywając kolejne funkcje, aż nie chce się wierzyć, że to wszystko jest w stanie zrobić jedno urządzenie. Czy zatem „żywot” tradycyjnych piekarników jest policzony?! Urządzenia reprezentujące klasę premium to oczywiście najlepsze kuchenki. Posiadają one najwięcej funkcji. Wyposażono je w opcje, których nie posiadają sprzęty klasy standard. Wszystko to czyni z nich urządzenia o wysokiej jakości reprezentujące najwyższy standard. Mikrofalówki o zaawansowanych technologiach ułatwiają czynności związane z przygotowywaniem posiłków oraz funkcjonowaniem w kuchennej przestrzeni. Funkcje mikrofalówek z klasy premium Kuchenki mikrofalowe, najwyższej klasy posiadają znacznie więcej funkcji od tradycyjnych urządzeń tego typu. Te opcje to nie wymysł producentów, którzy chcą podnieść wartość materialną kuchenek, ale ukłon w stronę klientów, którzy od sprzętów gospodarstwa domowego oczekują większej wielofunkcyjności. Oto funkcje, które oferują kuchenki: – rozmrażanie – to, obok tradycyjnego podgrzewania, najczęstsza posiadana przez mikrofalówki opcja. Dostępna jest ona także w kuchenkach standardowych. Czym wobec tego różni się rozmrażanie w droższych urządzeniach? Otóż odbywa się ono automatycznie. Nowoczesna technologia automatycznie dopasowuje czas rozmrażania do wagi włożonego produktu. Dzięki temu można mieć pewność, że wyjęty z mikrofalówki produkt będzie rozmrożony idealnie. Dobre kuchenki potrzebują zaledwie 2 minut do rozmrożenia pół kilograma mięsa. – grillowanie – niezwykle przydatna opcja kuchenek, która umożliwia przyrumienianie produktów i sprawia, że stają się one przyjemnie chrupiące. Za najlepszy typ grilla w kuchenkach mikrofalowych uznaje się grill kwarcowy. Umieszczone w obudowie lampy kwarcowe szybko przyrumieniają wkładane potrawy oraz zapewniają mniejsze zużycie energii. Nowoczesne kuchenki umożliwiają gotowanie kombinowane, które łączy w sobie gotowanie z grillowaniem. To przydatna opcja podczas przygotowywania niektórych potraw. Inną, równie użyteczną funkcją, jest crisp, który zapewnia opiekanie „na chrupko”. – gotowanie na parze – przyrządzanie potraw w ten sposób umożliwiają specjalne naczynia dołączone do zakupionej kuchenki. Jest to sposób gotowania, który uznaje się za najzdrowszy, ponieważ nie wykorzystuje się do niego tłuszczu. Kto by pomyślał, że na parze można gotować w mikrofalówce?! Nowoczesny sprzęt na to pozwala. – termoobieg – to funkcja, która umożliwia jednoczesne podgrzewanie produktów z każdej strony. Równomierna cyrkulacja gorącego powietrza sprawia, że w kuchence mikrofalowej z powodzeniem można upiec także ciasto. – pieczenie 3D – to opcja, która łączy w sobie trzy funkcje: grillowanie, termoobieg oraz opiekanie. Taki potrójny system ciepła gwarantuje równomierne podgrzanie oraz zachowanie doskonałego smaku potraw. – elektroniczne sterowanie – nowoczesne mikrofalówki sterowane są za pomocą elektronicznych wyświetlaczy. Znacznie ułatwia to ustawienie odpowiedniej mocy potrzebnej do przygotowania potrawy. Wyświetlacz pozwala na stałe kontrolowanie procesów, jakie zachodzą w przygotowywanym produkcie. Zamontowany minutnik umożliwi natomiast oszacowanie czasu, jaki pozostał do zakończenia przyrządzania posiłku. – zabezpieczenie przed dziećmi – to funkcja, która uniemożliwia pociechom korzystanie z urządzenia. Blokadę tę uruchamia się zwykle za pomocą specjalnej kombinacji przycisków. Ta opcja pozwoli rodzicom na uniknięcie potencjalnego wypadku. – funkcje „auto” – to opcje umożliwiające automatyczne ustawienie np. czasu rozpoczęcia przygotowywania potrawy, jej podgrzewania lub gotowania. Dzięki tej funkcji posiłek zawsze będzie gotowy na czas. – samoczyszczenie – to funkcja będąca pomocna przy usuwaniu z kuchenki zabrudzeń powstałych podczas przygotowywania posiłków. W procesie tym wytwarzana jest para pod ciśnieniem, która czyści wnętrze mikrofalówki. Czynność ta zajmuje około 15 minut. – pojemność kuchenki – nowoczesne modele mają pojemność, która pozwoli na włożenie kilku potraw jednocześnie. Wewnętrzny talerz o średnicy 40 cm sprawi, że bez problemu można odgrzać w niej nawet dużą pizzę. Kuchenki o mniejszych rozmiarach posiadają wypukłe ścianki tylne pozwalające zmieścić w nich więcej, mimo mniejszych gabarytów. Kuchenki klasy premium to najnowocześniejsze sprzęty. Posiadane funkcje czynią z nich urządzenia zaawansowane technologicznie. Z powodzeniem zastępują one tradycyjne piecyki, a przygotowywane w nich posiłki są zdrowe i smaczne. Pamiętaj jednak, że za doskonałą jakością oraz mnogością udogodnień i funkcji idzie także cena. Za kuchenki mikrofalowe z najwyższej półki trzeba zapłacić więcej. Najdroższe kosztować mogą nawet ponad 2000 złotych. To jednak inwestycja, która naprawdę się opłaca.
Termoobieg, grill kwarcowy, czyli co oferują mikrofalówki klasy premium?
Płynna guma cieszy się coraz większą popularnością, ponieważ jest bardzo praktycznym, wygodnym w użyciu produktem wysokiej jakości, który znajduje szerokie zastosowanie. Jeszcze do niedawna jedynym sposobem na zmianę koloru poszczególnych elementów pojazdu było lakierowanie. Niestety wiązało się to z dużym wydatkiem, a co gorsza z odpowiednim przygotowaniem materiału, który chcieliśmy pomalować. Do tego proces malowania był praktycznie nieodwracalny – chcąc znów zmienić kolor, musieliśmy na nowo malować dany element, odpowiednio go przygotowując. Stąd każda kolejna warstwa oznaczała też zwiększanie grubości elementu. Kolejnym krokiem było pojawienie się folii, przy użyciu której mogliśmy w bardzo prosty i szybki sposób zmienić kolor danej części, a nawet całego pojazdu. Niestety nałożenie folii w odpowiedni sposób nie należy do łatwych czynności. Największym plusem stosowania folii jest możliwość jej oderwania, a co za tym idzie – szybkiego przywrócenia poprzedniego stanu. Pamiętajmy jednak, aby folię odrywać uważnie, żeby nie uszkodzić przy tym powierzchni lakieru. Po folii pojawił się preparat płynnej gumy, który od wielu lat jest stosowany chociażby w USA i to z wielkim sukcesem. Zalety płynnej gumy Dzięki zastosowaniu płynnej gumy możemy upiększyć nasz pojazd w bardzo krótkim czasie. Płynna guma oferowana jest w różnych kolorach, a nałożyć ją możemy na wiele sposobów. Tworzy elastyczną powłokę chroniącą przed odpryskami, zarysowaniami, brudem oraz wilgocią. Co najważniejsze, powłoka odporna jest na rozcieńczone kwasy, smary i oleje. Nawet promienie UV nie są w stanie zaszkodzić poprawnie położonej płynnej gumie. Według danych producenta powłoka powstała z płynnej gumy nie traci swoich właściwości w bardzo niskich i bardzo wysokich temperaturach (od -20 do +100 stopni Celsjusza). Płynna guma nie wchodzi w reakcje z malowaną powierzchnią bądź lakierem, na który jest nakładana. Często także znajduje zastosowanie jako upiększasz do felg, zarówno aluminiowych, jak i stalowych. Jak nakładać preparat? Nakładanie płynnej gumy nie wymaga dodatkowych zdolności i jest bardzo proste. Jeśli chcemy nałożyć ją na małe elementy, możemy zrobić to samodzielnie, jednak gdy planujemy pokryć w ten sposób całe auto, radziłbym skorzystać z wiedzy lakiernika. Przed przystąpieniem do nałożenia płynnej gumy powierzchnię należy najpierw odpowiednio przygotować. Przede wszystkim niezbędne jest odpowiednie jej umycie oraz odtłuszczenie. Do odtłuszczenia najlepiej użyć benzyny ekstrakcyjnej. Po przygotowaniu powierzchni i jej wysuszeniu możemy przystąpić do nakładania płynnej gumy. Pamiętajmy jednk, że płynna gumę należy rozcieńczyć ze specjalnym rozpuszczalnikiem. Po nałożeniu pierwszej warstwy należy odczekać, aż wyschnie, a następnie nałożyć kolejną. Maksymalnie można nałożyć cztery warstwy. Płynna gumę możemy nałożyć przy użyciu pistoletu natryskowego lub bezpośrednio z pojemnika ze sprayem. Lepszym rozwiązaniem jest stosowanie drugiej opcji, ponieważ zaoszczędzi ona konieczności czyszczenia pistoletu po zakończonych pracach. Kiedy kolor nam się znudzi, można go łatwo i szybko usunąć.
Płynna guma – szybki sposób na zmianę koloru
Jesienne wieczory nie muszą oznaczać końca sezonu tarasowego. Nowoczesne palenisko z powodzeniem ogrzeje nas w chłodniejsze dni. Przydomowy taras to miejsce relaksu i wypoczynku po pracy. Jednak jesienna aura nie zawsze sprzyja spędzaniu czasu na zewnątrz. Jeśli chcemy przedłużyć sobie lato, to postawienie paleniska jest doskonałym pomysłem. Ogień nie tylko nas ogrzeje, ale również wprowadzi niepowtarzalną atmosferę. Światło płomieni ma swój urok, zapewnia przytulną, odprężającą aurę. Nawet późną jesienią możemy usiąść na tarasie z kubkiem gorącej herbaty i rozkoszować się ciepłem tlącego się ognia. Tworzywo Niewielkie, przenośne palenisko na nóżkach sprawdzi się szczególnie w przypadku mniejszych tarasów oraz gdy nie chcemy aranżować stałego elementu ogrodowego, takiego jak murowany kominek. Paleniska wykonane są z bardzo trwałych materiałów. Muszą być odporne nie tylko na ogień, ale i wszelkie warunki pogodowe. Do ich produkcji używa się między innymi grubej stalowej blachy (2–3 mm). Wykonane z niej palenisko jest stosunkowo lekkie i łatwe do przenoszenia. Na przykład model Bali to duża blaszana misa o średnicy 80 cm, pokryta czarną farbą, wyposażona w dwa uchwyty i tak wyprofilowana, by nie wypadały z niej żarzące się węgielki. Opiera się na trzech nóżkach wykonanych z grubych rurek metalowych. Można do niej dokupić pokrywkę, którą błyskawicznie zdławimy ogień. Z kolei blaszane, graniaste Palenisko Cuba ma dużą powierzchnię (70 cm x 70 cm), jest wykonane z czarnej stali i opiera się na nóżkach z płaskowników. Łatwo dobrać do niego pokrywę lub ruszt. Model Justyna został zrobiony z 3-milimetrowej blachy i ma głęboką podstawę, która zapobiega rozprzestrzenianiu się popiołu. Koszt takich palenisk wynosi 150 zł. Bardzo popularne są również paleniska żeliwne. Wyróżniają się wyjątkową trwałością i masywnością. To tworzywo dobrze przewodzi ciepło – kiedyś wszystkie kaloryfery i grzejniki były wykonane właśnie z tego ciężkiego stopu. Posłuży nam długo i będzie ozdobą ogrodu lub tarasu. box:offerCarousel Styl Paleniska mogą mieć różnorodną formę i stylistykę. Każdy właściciel tarasu na pewno znajdzie odpowiedni model dla siebie. Misa. Okrągła lub kanciasta podstawa paleniska w formie misy to bardzo elegancka propozycja. Prezentuje się świetnie szczególnie na nowoczesnych tarasach. Duża średnica daje możliwość umieszczenia w niej odpowiedniej ilości drewna i rozpalenie sporego płomienia. Misy wyposażone są w uchwyty i nóżki, dzięki którym z łatwością je przeniesiemy i ustawimy w odpowiadającym nam położeniu. Misa ogniskowa Haiti ma aż 80 cm średnicy i jest na tyle głęboka, aby nawet silne podmuchy wiatru nie roznosiły wokół popiołu i zwęglonego drewna. Warte uwagi jest również palenisko w formie misy z pracowni ES-ER. Brzeg ma ozdobiony dekoracyjnym wzorem, a podstawę stanowią kute nogi. Trójnóg. Palenisko zawieszone na metalowym trójnogu wygląda niezwykle atrakcyjnie. W komplecie znajduje się dekoracyjny łańcuch, na którym zawiśnie podstawa, a także ruszt, który zamieni ognisko w grill. Palenisko na nóżkach można łatwo rozmontować i używać go samodzielnie. Wysoki na 210 cm trójnóg z paleniskiem to egzemplarz z ozdobnymi elementami. Zwieńczenie stojaka i nóżki wykonano z proszkowanej stali wyginanej w fantazyjny wzór. box:offerCarousel Kosz. Ażurowe kosze paleniskowe są bardzo ozdobne. Palone w koszu drewno ogrzewa taras i prezentuje się bardzo atrakcyjnie, zapewniając naturalne, ciepłe światło w chłodne wieczory. To elegancka wersja klasycznego koksownika. Aby uniknąć zabrudzeń wokół paleniska i opadania popiołu na powierzchnię tarasu, warto wybrać model z podstawką. Takie zabezpieczenie ma np. model Vancouver, wyposażony również w ruszt, który umożliwia grillowanie. Piecyk na nóżkach Jeśli zwykłe, stawiane palenisko to dla nas za mało, a nie planujemy budowy murowanego kominka, idealnym rozwiązaniem będzie piecyk tarasowy. Żeliwno-stalowy, stylizowany składa się z paleniska zamykanego na ażurowe drzwiczki, wygiętych dekoracyjnie, stabilnych nóżek oraz niewielkiego komina z przykryciem. Jest w całości patynowany, więc zyskujemy dodatkowy efekt retro. Bardzo oryginalnie prezentuje się również meksykański piecyk z terakoty na stalowym stelażu. Niewielkie rozmiary pozwolą na umieszczenie tego dekoracyjnego sprzętu w dowolnym miejscu. Palenisko na tarasie to niezawodny sposób na ogrzanie się w chłodne dni. Odporne na działanie pogody, wytrzymałe, wykonane ze stali lub żeliwa stworzą niepowtarzalny nastrój i staną się ozdobą przestrzeni wokół domu.
Palenisko, którym możesz dogrzać taras
Pierwszy weekend maja to oficjalny początek sezonu spotkań na świeżym powietrzu i letnich rozrywek. Majówka kojarzy ci się z grillowaniem? W tym roku zaplanuj coś innego! Oto nasze propozycje na aktywne spędzenie czasu z całą rodziną. Gra w bule dla miłośników rywalizacji Bule, czyli petanka (od francuskiego słowa: petanque), to pochodząca z Francji gra towarzyska, która łączy w sobie elementy rekreacyjne ze zręcznościowymi. W bule gra się w całej Francji, gdzie licencjonowanych zawodników jest ponad 600 tys. Gra jest też popularna w innych krajach europejskich i powoli staje się znana również w Polsce. Bule to sport dla każdego. Grają w nie dzieci, młodzież, dorośli i seniorzy. Świetnie sprawdzi się podczas weekendowego wypoczynku. To gra, która nie wymaga żadnych specjalnych umiejętności, ma proste zasady i angażuje wszystkich członków rodziny. Jak grać w bule? Na początku trzeba przygotować boisko, czyli niewielki plac bez trawy o wymiarach ok. 15 x 4 m. Zasady gry są proste: bierzemy do ręki metalowe kule i celujemy nimi w kierunku małej drewnianej kulki, zwanej pieszczotliwie „świnką”. Zawodnicy stoją w wyznaczonym kręgu i próbują rzucić swoje kule jak najbliżej świnki lub starają się wybić kule przeciwnika jak najdalej od drewnianej kulki. Wygrywa ten, kto ma najwięcej kul najbliżej świnki. Do gry w bule potrzebne są co najmniej 2 osoby, ale można również stworzyć 2- lub 3-osobowe drużyny, które rywalizują ze sobą w celności. Kule do gry sprzedawane są w zestawach po 3, 6 lub 8 bul, a w komplecie są oczywiście kulka-świnka oraz sznurowa miarka do pomiaru i wyznaczania kręgu. Badminton dla szybkich i zwinnych Gra w badmintona to jak powrót do dzieciństwa, dlatego warto nauczyć tej dyscypliny najmłodszych i wspólnie bawić się na świeżym powietrzu. Badminton to sport olimpijski, ale z powodzeniem można go uprawiać rekreacyjnie. Gra polega na przebijaniu lotki nad rozstawioną siatką przy pomocy rakietek. Jest banalnie prosta, ale wymaga nieco zwinności i szybkości. Grać można w parku, na działce albo na boisku. Najlepiej wtedy, gdy nie ma silnych podmuchów wiatru, który porywa lotkę. Do meczu wystarczą 2 osoby, ale można też zorganizować turniej drużynowy. Badminton to tani, lekki i przyjemny sport. Przed weekendem majowym wystarczy tylko zaopatrzyć się w niezbędny sprzęt. Najlepiej kupić zestaw, który zawiera rakietki, siatkę, lotki oraz praktyczny pokrowiec. Ceny wahają się od kilkunastu do 380 złotych za bardziej profesjonalne zestawy. Hokej na trawie dla amatorów sportów drużynowych Majówka to świetna okazja, żeby się poruszać i wrócić do aktywności po zimie. Masz do wyboru wiele popularnych dyscyplin, takich jak piłka nożna czy siatkówka, ale my proponujemy mniej znany sport – hokej na trawie. Do rozegrania meczu potrzebujesz tylko kijów, bramki oraz piłeczki. W rekreacyjnym uprawianiu hokeja możesz zapomnieć o regułach – liczy się po prostu to, która drużyna zdobędzie więcej bramek. Hokej na trawie na pewno spodoba się najmłodszym członkom rodziny, ponieważ pobudza ducha rywalizacji i pozwala wyszaleć się na świeżym powietrzu. Jeśli masz do dyspozycji kawałek trawnika, nie zwlekaj – kup potrzebny sprzęt i zacznij grać z dziećmi. Majówka to świetny pretekst, by zabrać rodzinę na łono natury, spędzić razem czas, a przy okazji trochę się poruszać. Nie namawiamy, by całkowicie zrezygnować z grillowania – najpierw sport, a później pyszny posiłek prosto z rusztu. A na zakończenie majówki wspólny relaks z planszówkami. Życzymy udanej i aktywnej majówki!
Aktywna majówka dla całej rodziny
Wiele osób ciekawi, jak wygląda praca kierowcy ciężarówki, pilota czy farmera. Niestety, nie zawsze możemy przekonać się o tym w prawdziwym życiu. Na szczęście od tego mamy symulatory, a więc gry, w których wcielamy się w daną postać. Aby w pewnym stopniu wzmocnić realizm danego tytułu, producenci tworzą kontrolery, a więc joysticki i kierownice, dzięki którym sterujemy danym pojazdem. W przypadku farmy i prowadzenia wszelkiego rodzaju traktorów, kombajnów i tego typu sprzętu możemy skorzystać z Logitech G Heavy Equipment Bundle. Granie w symulatory sprawia dużo przyjemności. Możemy mieć jej jeszcze więcej, jeśli wykorzystamy do tego specjalne urządzenie – kontroler SAITEK, który zwiększy nasze doznania podczas gry. Logitech postanowił stworzyć produkt specjalnie dla fanów symulatorów farmy. Dzięki temu realizm podczas uprawy ziemi, hodowli trzody czy sprzedaży płodów rolnych będzie jeszcze większy. Zestaw Logitech G Heavy Equipment Bundle jest już od dłuższego czasu dostępny na rynku. Wcześniej znaliśmy go pod nazwą Saitek Farm Sim Controller. Gotowy zestaw do pracy na farmie W opakowaniu znajdziemy bardzo rozbudowany zestaw narzędzi farmera. Oczywiście jest kierownica, która może obracać się o 900 stopni w obu kierunkach, do tego pedały umożliwiające ruszanie i hamowanie. W zestawie znajduje się także panel sterowania ciężkim sprzętem. To nic innego, jak “klawiatura”, pod którą kryją się wszystkie przyciski do sterowania maszynami, a takżę joystick do kontroli poszczególnych narzędzi, między innymi koparki. Jeśli lubimy grać za pomocą klawiatury i myszki lub mamy już inną kierownicę, ale chcielibyśmy wszystkie opcje włączać dodatkowym urządzeniem, możemy kupić sam panel sterowania. W innym przypadku warto jednak kupić cały komplet Heavy Equipment Bundle. Z racji tego że Logitech przygotował kontroler wraz z firmą GIANTS Software, która jest producentem gry Farming Simulator, możemy być pewni, że jest on bardzo dobrze odwzorowany, jeśli chodzi o pracę na roli, w lesie czy sadzie. Kolejnym jego atutem jest bardzo łatwa instalacja na zasadzie “plug and play” (podłącz i graj). Nie ma potrzeby instalacji żadnych sterowników czy dodatkowego oprogramowania. Jeśli korzystamy z systemu Windows 7 lub nowszego i zainstalowaliśmy już symulator farmy Farming Simulator lub Pure Farming, możemy cieszyć się w pełni skonfigurowanym kontrolerem tuż po włączeniu gry. Urządzenie działa także z innymi grami, takimi jak Euro Truck czy Train Simulator, aczkolwiek jej głównym przeznaczeniem są symulatory farmy. Kierownica i pedały Kierownica w kontrolerze oferuje przede wszystkim obrót o 900 stopni w obu kierunkach. Jest to model z piastą na sprężynach. Zaprojektowano ją tak, by z łatwością obsługiwać maszyny rolnicze. Producent zadbał o to, by kierownica przypominała te, które znamy z kabin prawdziwych traktorów, koparek czy kombajnów – ma odpowiedni wygląd i takie dodatki jak gałka do jej obracania. W centralnym punkcie znajduje się klakson. Na kierownicy znajdziemy też dwa drążki analogowe i przyciski, którymi możemy sterować postacią i kamerą czy przełączać się między maszynami. Każdy z nich jest w pełni konfigurowalny, dzięki czemu możemy go ustawić według własnych preferencji. W zestawie znajdziemy także pedały gazu i hamulca, łączące się z kierownicą za pomocą przewodu, który ma 1,8 m długości. Daje to nam pewność, że kabel nie okaże się za krótki. Ruch kątowy w zakresie 20 stopni pozwala na dużą kontrolę nad maszynami. Warto również wspomnieć o tym, że zestaw łączy się z naszym komputerem za pomocą tylko jednego przewodu USB. Panel sterowania, czyli Heavy Equipment Side Panel Najważniejszym elementem kontrolera Saitek do symulatorów farmy i innego ciężkiego sprzętu jest panel sterowania. Dzięki niemu będziemy mogli wygodnie, ale i precyzyjnie obsługiwać różne maszyny rolnicze. To także wzmocnienie wrażeń podczas gry w ulubione tytuły, ponieważ możemy sobie wyobrazić, jak wygląda praca w prawdziwym życiu. Na panelu umieszczono drążek – joystick. Służy on do kontroli sprzętu przeznaczonego do pozyskiwania drewna, a także do maszyn, takich jak dźwig, koparka czy przyczepa. Możemy obsługiwać też inne maszyny, którymi sterujemy w osi pionowej i poziomej. Mowa na przykład o hederze, który jest zamocowany w kombajnie. Drążek obsługuje także obrót i ma przyciski do przełączania trybów, dzięki czemu możemy pracować łącznie w sześciu osiach. Na panelu sterowania znajdziemy także dwadzieścia pięć programowalnych przycisków, którymi możemy przełączać narzędzia, włączać tempomat czy obsługiwać poszczególne elementy pojazdu. Jest to także skrót do wielu różnych ustawień gry, takich jak interakcja z pracownikami. Możemy także włączyć tablet do obsługi finansów czy sprawdzania pogody. Przycisk do uruchamiania autopilota umieszczony tuż przy drążku pozwala na regulację prędkości danej maszyny. Heavy Equipment Side Panel, który wchodzi w skład kontrolera Saitek, sprawia, że nie musimy używać naszej klawiatury podczas rozgrywki. Kontroler Saitek pozwala poczuć się jak prawdziwy farmer Zastosowanie sprzętu takiego jak kontroler Saitek zapewnia duży realizm podczas grania. Dlatego też fani symulatorów farmy powinni korzystać z tego typu sprzętu, by rozgrywka była o wiele bardziej wciągająca i komfortowa. Dotyczy to także symulatorów, w których latamy samolotami, ścigamy się samochodami czy eksplorujemy kosmos. Specyfikacja i wymagania systemowe Kierownica: * Długość: 27,5 cm * Szerokość: 32 cm * Wysokość: 35,5 cm * Waga: 1902 g * Długość kabla (zasilanie/ładowanie): 1,8 m. Pedały: * Długość: 23,3 cm * Szerokość: 18 cm * Wysokość: 13,8 cm * Waga: 572 g * Długość kabla (zasilanie/ładowanie): 1,8 m. Panel boczny: * Długość: 16,8 cm * Szerokość: 33,7 cm * Wysokość: 19,2 cm * Waga: 1160 g * Długość kabla (zasilanie/ładowanie): 1,8 m. Wymagania systemowe: * Windows® 10, Windows 8.1, Windows 7, Mac OS X 10.10 * 1 port USB 2.0. Zgodność z popularnymi grami i oprogramowaniem do symulacji, w tym: * Farming Simulator 17 (symulator farmy) * Farming Simulator 15 (symulator farmy) * Euro Truck Simulator 2 (symulator ciężarówki) * American Truck Simulator (symulator ciężarówki) * Train Simulator (symulator pociągu) * Elite Dangerous (symulator statku kosmicznego).
Kontroler SAITEK. Poczuj się jak prawdziwy farmer
29 sierpnia: zmiana Regulaminu Allegro 29 sierpnia wprowadzimy szereg zmian w Załączniku nr 4 do Regulaminu Allegro: * obniżymy stawki prowizji w kategoriach: Części i akcesoria motocyklowe, Przemysł > Maszyny i urządzenia, Przemysł > Maszyny zmywające i Kuchnia, Meble biurowe, Alarmy, Odkurzacze centralne, Komputery > Internet > Pozostałe, Silniki kompletne, Kompletne skrzynie, Mosty, Dyferencjały * zmienimy stawki prowizji od sprzedaży w kategoriach: Kupony-vouchery, Zdrapki, Internet > Pozostałe, Akcesoria meblowe, Pokój dziecięcy (z wyjątkiem kategorii Meble, Materace, Łóżka i kojce), Ogrodzenia i bramy, Okna i parapety, Ściany i elewacje, Elektronika samochodowa * wprowadzimy opłaty za wystawienie używanych przedmiotów w kategorii Części i akcesoria motocyklowe * w kategorii Dom i Ogród wprowadzimy opłatę za utrzymanie ofert, w których od 365 dni nie doszło do zakupu Zmodyfikujemy także układ kategorii: usuniemy kategorię Dźwięk, a jej podkategorie przeniesiemy do innych kategorii w Komputerach zmienimy nazwy kilku kategorii: Podzespoły bazowe na Podzespoły komputerowe, Komunikacja i łączność na Urządzenia sieciowe, Obudowy i zasilanie na Listwy zasilające i UPS utworzymy nową kategorie:Kryptowaluty oraz Kody i doładowania przeniesiemy wszystkie kategorie usługowe do jednej kategorii Usługi Poszerzymy też listę towarów zakazanych (Załącznik nr 1 do Regulaminu Alllegro). Wszystkie nadchodzące zmiany w tekście Regulaminu znajdziecie w pliku PDF. Dodane fragmenty są w nim zaznaczone na zielono, a usunięte - na czerwono.
29 sierpnia: zmiana Regulaminu Allegro
W nocy z 4. na 5. marca (polskiego czasu) w Dolby Theatre w Hollywood w Los Angeles odbędzie się oscarowa gala. To największe wydarzenie filmowe roku, na które czeka cały świat. Rok 2018 obfituje w zaskakujące nominacje i niespodzianki. Zdecydowanym faworytem z aż 13. nominacjami jest film „Kształt wody” w reżyserii Guillermo del Toro. Pozłacane statuetki będą wręczane już po raz 90. Uroczystość poprowadzi, tak jak w 2017, Jimmy Kimmel. Warto pamiętać, że przyznająca Oscary Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej (Academy of Motion Picture Arts and Sciences) skupia się przede wszystkim na rodzimej kinematografii. Często wykonuje życzliwe gesty w kierunku kina zagranicznego, jednak zazwyczaj kurtuazja ta organiczna się jedynie do nominacji. Oscary 2018 – nominowani w kategorii najlepsza aktorka pierwszoplanowa i najlepszy aktor pierwszoplanowy Meryl Streep ma już 3 statuetki ma na swoim koncie i w tym roku otrzymała również nominację (22 w karierze i zarazem rekordową w historii gali). Jeżeli zdobędzie nagrodę dla najlepszej aktorki za rolę w filmie Stevena Spielberga „Czwarta władza”, dorówna wynikowi niezwyciężonej do tej pory Katharine Hepburn. Meryl Streep ma w tym roku dość silną konkurencję. O Oscara powalczą również: Frances McDormand („Trzy Billboardy za Ebbing, Missouri”), Sally Hawkins („Kształt wody”), Margot Robbie („Jestem najlepsza. Ja, Tonya”) oraz Saoirse Ronan („Lady Bird”). Kategoria najlepszy aktor przyniosła duże rozczarowanie dla Toma Hanksa, który był wymieniany wśród „pewniaków” do nominacji za kreację w „Czwartej władzy”, a ostatecznie go pominięto. Zabrakło w tej kategorii również James’a Franco, odtwórcy głównej roli w „Disaster Artist”. Wyróżniono natomiast Daniel’a Day-Lewis za rolę w filmie „Nić widomo”. Artysta ma już 3 Oscary, a w tym roku ogłosił, że kończy karierę. Czwarta statuetka byłaby pięknym ukoronowaniem jego dorobku. Inni nominowani w kategorii najlepszy aktor, to: * Timothée Chalamet, „Tamte dni, tamte noce”, * Daniel Kaluuya, „Uciekaj!”, * Gary Oldman, „Czas mroku”, * Denzel Washington, „Roman J. Israel, Esq”. Być może w tym roku Gary Oldman (Złoty Glob w kategorii najlepszy aktor 2018) otrzyma w pełni zasłużoną nagrodę Akademii, której ku zdziwieniu wielu osób jeszcze do tej pory nie dostał. Oscary 2018 – nominacje w kategorii najlepszy film Poniższa lista ułożona jest ze względu na liczbę nominacji, jakie otrzymał każdy z wyróżnionych w tej kategorii obraz: * „Kształt wody” (reż. Guillermo del Toro) – 13 nominacji. Podobna sytuacja była w przypadku Złotych Globów, które „Kształt wody” ostatecznie zdobył tylko dwa. Niestety nominacje nie przekładają się na liczbę zdobytych statuetek. * „Dunkierka” (reż. Christopher Nolan) plasuje się na drugim miejscu z 8 nominacjami. Generalnie została przyjęta bardzo dobrze. Otrzymywała skrajne recenzje, ale nikt nie ujmował jej tego, że jest to doskonale opowiedziana historia i znakomicie skonstruowany pod względem formalnym i technicznym film. Najmocniejszą stroną „Dunkierki” jest praca kamery, dlatego jest typowana na największego faworyta w kategorii najlepsze zdjęcia. * „Trzy Billboardy za Ebbing, Missouri” (reż. Martin McDonagh) ma 7 nominacji, warto podkreślić, że film zdobył Złoty Glob w kategorii: najlepszy dramat. * "Czas mroku" (reż. Joe Wright) oraz "Nić widmo" (reż. Paul Thomas Anderson) mają po 6 nominacji. * „Lady Bird” (reż. Greta Gerwig – 5 kobieta nominowana za reżyserię w historii Oscarów) jeszcze przed oscarową galą będzie polska premiera tego filmu, który otrzymał 5 nominacji oraz Złoty Glob za najlepszą komedię lub musical. * Wyróżnienie w czterech kategoriach otrzymały filmy: „Tamte dni, tamte noce” (reż. Luca Guadagnino) i „Uciekaj” (reż. Jordan Peele). * „Czwarta władza” (reż. Steven Spielberg) ma zaledwie 2 nominacje, wśród których wyjątkowo nie ma nominacji dla reżysera. Oscary 2018 – największe niespodzianki W tym roku po raz pierwszy do Oscara za reżyserię został nominowany Christopher Nolan. Twórca nie ma na swoim koncie jeszcze żadnej statuetki. Teraz ma szansę ją otrzymać za „Dunkierkę”. Rok 2018 w końcu przyniósł wyczekiwane nominacje dla produkcji platformy streamingowej Netflix, ponieważ zaczęły spełniać konkursowe warunki. Według nich film, by mógł zostać wzięty pod uwagę przez Akademię musi być wyświetlany na ogólnodostępnych pokazach kinowych przez co najmniej siedem kolejnych dni, 3 razy dziennie, z czego jeden między godzinami: 18:00 a 20:00. Dodatkowo pokaz musi się odbyć w co najmniej jednym kinie w hrabstwie Los Angeles. Mimo protestów środowiska filmowego dzieła stworzone pod brandem Netflix stanęły w szranki na równi z innymi produkcjami. Filmy „MudBound” otrzymał nominacje w kategoriach: najlepszy scenariusz adaptowany najlepsza aktorka drugoplanowa i najlepsza piosenka. „MudBound” przyniósł również pierwszą w historii nominację dla kobiety w kategorii najlepsze zdjęcia – otrzymała ją Rachel Morrison. Aż trudno uwierzyć, że nagroda, mimo że jest przyznawana niemal od 100 lat, nigdy nie doceniła kobiety w tej kategorii. Kolejną niespodzianką tegorocznej oscarowej gali jest pierwsza w historii nominacja dla reżysera czarnoskórego. Być może jest to kolejna odpowiedź Akademii na falę protestów w związku z pomijaniem czarnoskórych twórców. Wyróżnienie spotkało Jordan’a Peele twórcę filmu „Get Out”. W tym roku na Oscarach znalazł się również polski akcent. Pełnometrażowa animacja malarska w „Twój Vincent”, w reżyserii Doroty Kobieli i Hugh Welchmana stanie do walki o pozłacaną statuetkę. Ze Złotymi Globami się nie udało, został pokonany przez „Coco” wytwórni PIXAR.
Przewodnik po Oscarach
Pax M70 to jedna z najnowszych obudów w ofercie SilentiumPC. Ma ona stanowić konkurencję dla najlepszych urządzeń tego typu na rynku. Tym razem to dwukomorowa, wytłumiona konstrukcja ATX, którą wyposażono w drzwiczki. Czy będzie to kolejny hit? Specyfikacja SilentiumPC Pax M70 kompatybilna z ATX i mATX wymiary 483 (wysokość) x 467 (długość) x 230 mm (szerokość) waga 8,55 kg zewnętrzne zatoki 2x 5,25” wewnętrzne 2x 3,5”/2,5” oraz 3x 2,5” 7 slotów PCI maksymalna długość GPU 415 mm maksymalna wysokość chłodzenia CPU 175 mm maksymalnie 5 wentylatorów (3x 120 mm Sigma Pro w komplecie) miejsce na 2 wentylatory 120/140 mm na froncie, 1 wentylator 120 mm z tyłu, 2 wentylatory 120 mm na szczycie 2 trzystopniowe regulatory obrotów, czytnik kart SD i microSD, wyciszone panele i front, filtry przeciwkurzowe Wyposażenie 35 krótkich śrub do montażu dysków SSD/płyty głównej 8 śrub do montażu napędów optycznych 3 dłuższe śrubki 8 wkrętów do montażu dodatkowych wentylatorów 4 zapasowe szybkośrubki (11 w obudowie) 4 śruby do montażu zasilacza 9 dystansów płyty głównej 8 opasek zaciskowych filtr przeciwkurzowy na szczyt głośnik systemowy instrukcja obsługi Wyposażenie wydaje się być trochę chaotycznie rozmieszczone, śrubki są we wspólnych woreczkach, niektóre w dziwnych ilościach i nie tak łatwo odgadnąć ich przeznaczenie. Mimo że ich ilość z początku wydaje się duża, to i tak jest mniejsza niż np. w Gladiusie M35, a niczego nie brakuje. Cieszą nadliczbowe szybkośrubki oraz wkręty na dwa dodatkowe wentylatory. Spora ilość opasek z pewnością przyda się do ułożenia kabli. Konstrukcja zewnętrzna Pod względem konstrukcji widać, że SilentiumPC inspirowało się produktami Fractal Design. Pax M70 nawiązuje do wyglądu obudowy Define R5, a właściwie stanowi jej bezpośrednią konkurencję. Mamy więc minimalistyczną konstrukcję i proste kształty, ale w trochę odświeżonej formie i mniejszym formacie. Obudowa jest zgrabniejsza oraz krótsza niż model Fractala. Zastosowano stal SECC 0,7 mm oraz matowe tworzywa sztuczne. Przednie drzwiczki imitują szczotkowany metal (tak jak u Fractala). Producent postanowił jednak udoskonalić pomysły szwedzkiej konkurencji. box:imageShowcase box:imageShowcase Front wykonano z matowych, chropowatych tworzyw sztucznych – lekko zwęża się on ku drzwiczkom, na dole ma boczne otwory wentylacyjne. Drzwiczki zostały lekko zaokrąglone na rogach, a na dole wcina się w nie efektownie logo SilentiumPC. Otwierają się w lewo, z prawej strony frontu widać wcięcie ułatwiające ich otwarcie. Mają magnetyczne mocowanie i są wyłożone grubym materiałem wytłumiającym. Dają dostęp do dwóch zatok 5,25”, pod którymi jest wypinany filtr z gęstym żebrowaniem, skrywający dwa wentylatory 120 mm Sigma Pro. Obok są dwa pionowe i trójstopniowe suwaki odpowiadające za kontrolę wentylatorów. Na szczycie frontu jest gęsto od złącz, a wszystkie mają gumowe zaślepki i są wyraźnie podpisane. Od lewej znalazły się tam kolejno: czytnik kart SD i microSD; dwa porty USB 3.0; dwa porty USB 2.0; wyjście słuchawkowe 3,5 mm oraz mikrofonowe 3,5 mm; dioda pracy dysku oraz włącznik z diodą zasilania. Włącznik jest płaski, ma wyraźne wypustki i wgłębienie. Zaślepki gniazd uchronią przed kurzem, łatwo się je wypina. Rozbudowany czytnik kart to rzadkie udogodnienie nawet w droższych obudowach. Na szczycie są dwie plastikowe zaślepki górnych otworów wentylacyjnych. Zostały wpięte w obudowę niczym w ModuVent Fractal Design. Są grube i wytłumione, wykonano je z chropowatych tworzyw sztucznych. Odsłaniają spore otwory wentylacyjne na radiator chłodzenia cieczą lub dodatkowe wentylatory. W zestawie jest pojedynczy filtr przeciwkurzowy z magnetycznym mocowaniem, który idealnie wypełnia wnękę. Tego typu udogodnienia nie znajdziemy w obudowach Fractala. Panele boczne są symetryczne, płaskie, bez wytłoczeń. Mają wsuwaną, sztywną i wytłumioną konstrukcję. Przykręcone zostały za pomocą szybkośrubek, a właściwie śrub z plastikowymi nakładkami, które jednak spełniają swoje zadanie równie dobrze. Z tyłu widać wylot wentylatora 120 mm Sigma Pro, który zamontowany został na szynach, można więc zmienić jego pozycję. Obok niego jest otwór na maskownicę płyty głównej z efektownie zaokrąglonymi rogami. Obok siedmiu śledzi slotów PCI-E jest dodatkowy otwór wentylacyjny, a pod nimi otwór wylotu zasilacza. Obudowa stoi na dwóch kątowych płozach, na których są silikonowe podkładki. Pod miejscem na zasilacz znajduje się filtr przeciwkurzowy, niestety nie jest wysuwany, lecz wczepiany z czterech stron. Wykonanie obudowy jest bardzo dobre; jest ona sztywna i zwarta. Drzwiczki pracują rewelacyjnie, zamykają się na magnes, a nie jak w produktach Fractala na wcisk. Obudowa jest czarna (nie jest to jednak głęboka czerń), kolor wygląda trochę na ciemny granat, lekko odróżnia się od matowego panelu. Wizualnie jest jednak świetnie. Bardzo cenię sobie obudowy Fractal Design, ale według mnie Pax M70 jest ładniejszy: ma świeższy wygląd, łagodniejsze kształty, a nietypowe nóżki, które posiada, dodają mu charakteru. Konstrukcja wewnątrzna Rozsunięcie paneli odsłania pojemne wnętrze oferujące dużo możliwości, ale widać też, że na niektórych kwestiach producent postanowił oszczędzić. Wnętrze jest dwukomorowe – na zasilacz przewidziano kanciastą zabudowę na samym dole. Są na niej trzy otwory na przewody oraz otwory wentylacyjne od frontu. Z przodu widać dwa wentylatory na froncie, a nad nimi mocowanie na napędy 5,25”. Nie ma oddzielnej klatki, lecz tylko szyny z demontowalnym uchwytem. Nie dość, że wygląda to bardzo dobrze, to jeszcze nie blokuje przepływu powietrza. W końcu dzisiaj, w czasach cyfrowej dystrybucji, mało kto decyduje się na napęd optyczny w komputerze. Pod zatokami 5,25” widać jeszcze miejsce na dwa dyski SSD, przykręcane od drugiej strony. Wokół płyty głównej jest dokładnie osiem otworów, nie licząc trzech w komorze zasilacza. Niestety pozbawione zostały gumowanych przepustów. Tacka płyty głównej ma duże wycięcie na backplate procesora. Z tyłu jest pojedynczy wentylator 120 mm, a pod nim siedem przykręcanych śledzi kart rozszerzeń. Są metalowe, wentylowane i przykręcone szybkośrubkami – tym razem pełnymi, zespolonymi z metalowymi główkami. Z drugiej strony tacki jest zaskakująco dużo miejsca na przewody – do 3,5 cm we wgłębieniach, a komora zasilacza daje jeszcze więcej przestrzeni na schowanie kabli. Na zasilacz przewidziano piankowe nóżki, obok nich jest klatka na dwa dyski 3,5” lub 2,5” z plastikowymi sankami. Poniżej otworu na backplate procesora jest tacka na dysk SSD, przykręcona została na pojedynczą śrubę. Wszędzie wokół dojrzeć można dużo wypustek służących do przypięcia przewodów. Okablowanie obudowy jest prawie w całości czarne, wyjątek stanowi końcówka kabla USB 3.0 i widoczne kolorowe żyły panelu audio. Wśród puli przewodów jest także podwójny kontroler wentylatorów. Pozwala na kontrolę do sześciu sztuk, zasilany jest wtyczką MOLEX. Szkoda, że nie zdecydowano się na zasilanie przez SATA. Wrażenia są nadal pozytywne, ale widać pewne cięcie kosztów. Szkoda, że nie zdecydowano się na gumowe przepusty do otworów. Byłoby dobrze, gdyby można było je dokupić. Montaż Platforma testowa: procesor Intel i5-4690k (4,6 GHz) z chłodzeniem Reeven Okeanos; płyta główna MSI Z97M Gaming; RAM HyperX Savage 2400 MHz CL11 8 GB; dysk HDD Seagate Barracuda ST1000D003; dysk SSD SanDisk SSD PLUS; karta graficzna MSI GeForce GTX 970 Gaming 4 GB; zasilacz Corsair RM850i 850 W. Montaż komputera jest prosty i szybki. Pax M70 to pojemna obudowa, pracuje się więc wygodnie. Dzięki dodatkowej komorze i dużym otworom na przewody nie ma znaczenia czy zaczniemy od płyty głównej, czy od zasilacza. Płytę mocuje się bez problemu, dystanse są odpowiednie, a otwory nawiercone precyzyjnie. Chłodzenie procesora lepiej zamontować wcześniej, ale miejsca jest na tyle dużo, że uda się to nawet po montażu płyty. Lepiej jednak wpiąć przewody do modularnego zasilacza przed jego przykręceniem. Klatka na dyski twarde zamocowana jest na stałe, mimo wszystko Corsair RM850i, który ma ponad 18 cm długości, nie licząc wtyków, zmieścił się bez problemu. Większość krótkich zasilaczy będzie miało sporo luzu, dzięki temu zmieszczą się tu np. zwinięte przewody. Wtyk zasilający płytę główną lub procesor przekłada się bez najmniejszego problemu. Otwory są duże, nie trzeba nawet rozpinać podwójnych wtyków 8-pin. Okablowanie wentylatorów jest długie, podobnie rzecz wygląda w przypadku przewodów kontrolera obrotów – bez problemu podłączyłem wszystkie wentylatory, a można je też podzielić, np. żeby oddzielnie regulować wlot i wylot powietrza. Trzeba jednak uważać na gniazdo kontrolerów MOLEX, zostało zrobione z dosyć miękkiego tworzywa, przez co można pogiąć piny. Nie należy robić nic na siłę. Dyski 3,5” mocuje się beznarzędziowo, wystarczy odgiąć sanki, by wpiąć wypustki w otwory obudowy dysku. SSD należy przykręcić. Do wyboru jest dedykowana tacka albo miejsce na tylnej ściance; dyski można również wyeksponować z przodu. Trzeba być ostrożnym przy montażu kart graficznych, stal jest dosyć miękka, lepiej nie przesadzać z siłą, żeby nie wyrobić otworów na szybkośrubki. Obudowa daje spore możliwości chłodzenia cieczą. Na szczycie zmieści radiator do 240 mm, ale front wspiera konstrukcje w rozmiarze 360 mm, jeśli zrezygnujemy z napędów optycznych. Na chłodzenie powietrzem jest też dużo miejsca – aż 175 mm na radiator procesora oraz 415 mm na długie karty graficzne. Na przewody jest tyle miejsca, że nie trzeba przejmować się ich specjalnym układaniem. Warto to jednak zrobić, spinając je opaskami zaciskowymi. Przestrzeni jest tyle, że nawet mniej doświadczony użytkownik bez problemu zamknie boczny panel, obędzie się bez dociskania i siłowania się. W praktyce Obudowa stoi stabilnie, nóżki są równe i mają odpowiednie tarcie. Pax M70 nie przesuwa się przy otwieraniu drzwiczek lub wpinaniu wtyków. Panel gniazd jest mocny, bez luzów. Wygodnie korzysta się też z włącznika, przycisk stawia odpowiedni opór i ma wyraźny klik. Niestety nie można zamienić drzwiczek stronami, otwierają się w lewo, więc gdy komputer stoi z prawej strony, dostęp do kontrolerów wentylatorów jest utrudniony. Same kontrolery to suwaki o trzech precyzyjnych skokach – na szczycie jest niski poziom obrotów, na dole wysoki, a ustawienie środkowego poziomu wyłącza wentylatory. Drzwiczki wystarczy lekko popchnąć, a zamkną się same, wyposażone zostały w dodatkowe piankowe podkładki. Są lepszej jakości niż te we Fractalu R5, które zamykało się przez zatrzaśnięcie. Wentylatory Sigma Pro są bardzo dobre, nie terkoczą, słychać jedynie cichy szum z bliskiej odległości. Z metra od obudowy są niesłyszalne, panele i front wyraźnie tłumią też pracę karty graficznej. Na wysokich obrotach wentylatory już wyraźnie szumią. Z metra od zamkniętej obudowy, na niskim poziomie obrotów obudowa generowała 34,1 dBA, a na wysokich obrotach było to 36,8 dBA przy 30 dBA poziomu ciszy. To i tak bardzo dobre wyniki, porównywalne z obudowami Fractal Design. Układ chłodzenia zapewnia także dobry przepływ powietrza. Przy pełnym obciążeniu systemu i maksymalnych obrotach wentylatorów Sigma Pro procesor nie przekraczał 70ºC (Intel Core i5-4690k podkręcony do 4,6 GHz), a karta graficzna trzymała się poniżej 71ºC (GTX 970 podkręcony do 1500 MHz/7800 MHz). Testy przeprowadziłem przy 24ºC temperatury otoczenia. Przy niskich obrotach wentylatorów temperatury były gorsze o 2–3ºC. Pod tym względem obudowa nie odstaje od Define R5. Konserwacja komputera jest wygodna. Filtr na froncie łatwo wypiąć i wyczyścić. W przypadku korzystania z górnych wylotów chłodzenia jest równie dobrze – filtr magnetyczny to wyjątkowo wygodne rozwiązanie. Gorzej jest natomiast z zasilaczem, obudowę trzeba położyć na boku, aby wypiąć filtrującą siateczkę i wpiąć ją z powrotem. Podsumowanie SilentiumPC Pax M70 to obudowa, która ma niewiele wad i bardzo dużo zalet. Do tych ostatnich należą świetne chłodzenie, wysoka kultura pracy, duże możliwości i atrakcyjny wygląd. Wszystko naprawdę robi wrażenie, szczególnie w kontekście ceny. Pax M70 aktualnie możną nabyć za 275 zł, a to godny konkurent Fractala R5, który kosztuje około 450 zł! Pax M70 ma wiele funkcji rozwiązanych lepiej niż Define R5, np. lepsze drzwiczki, bogatszy panel gniazd, dwa kontrolery obrotów, komorę zasilacza czy więcej miejsca na kable. Pod wieloma względami przerasta więc konkurencyjny model. Z drugiej strony to jednak niższa jakość wykonania, mniejsze możliwości chłodzenia cieczą i powietrzem, mniej miejsca na dyski, gorzej rozwiązane sanki dysków HDD, a także mniej tacek na SSD. Właściwie Pax M70 jest czymś pomiędzy Define R5 a modelem Define S. Sprzęt jest znacznie tańszy od obu tych urządzeń i lepiej wyposażony od Define S. To bez wątpienia obudowa warta zakupu nawet do systemu komputerowego z wyższej półki. Obcowanie z nią to czysta przyjemność. Zalety: świetny wygląd; solidne wykonanie; bardzo dobre chłodzenie; mnóstwo miejsca na przewody; wysoka kultura pracy (dobre wytłumienie); bogaty panel złącz; praktyczne kontrolery obrotów; dobre wyposażenie; filtr magnetyczny na szczycie. Wady: otwory na kable bez przepustów; utrudniony dostęp do filtra zasilacza; lewostronne drzwiczki.
Test obudowy SilentiumPC Pax M70 – tania alternatywa dla Fractala?
Coco Chanel to ikona mody, która zaprowadziła zmiany w kobiecych szafach. Przyczyniła się do zrewolucjonizowania stylu ubierania się Francuzek, a potem kobiet na całym świecie. Jakie części stroju zawdzięczamy tej projektantce? Coco Chanel – ikona stylu Tak naprawdę Coco Chanel nazywała się Gabrielle Bonheur Chanel. Była projektantką mody pochodzenia francuskiego, która przez wiele dekad uchodziła za ikonę haute couture. Urodziła się w 1883 roku w niewielkiej miejscowości Saumur we francuskim rejonie Kraj Loary. Umiejętności krawieckie zdobyła w sierocińcu, a następnie udoskonalała je pod okiem ciotki, która była krawcową. W wieku dwudziestu kilku lat rozpoczęła proces rewolucjonizowania mody. Coco Chanel żyła 88 lat. Jakie części kobiecej garderoby zawdzięczamy Coco Chanel? Coco Chanel wprowadziła na rynek kosmetyczny perfumy, które z miejsca stały się niezwykle popularne wśród kobiet. Flakonik Chanel No. 5 to najbardziej znany zapach na świecie – cieszy się uznaniem klientek, o czym świadczy jego niesłabnący popyt aż do dziś. Jednak Coco Chanel to przede wszystkim moda. Kobiety na całym świecie zawdzięczają jej wiele części garderoby – obecnie powszechnych, lecz w momencie wprowadzania ich na rynek stanowiły novum. Co spopularyzowała francuska ikona mody? Spodnie. Aktualnie to podstawa wielu kobiecych stylizacji. Spodnie (do nabycia na Allegro od 10 zł) gwarantują komfort, dlatego często wybieramy je zamiast spódnicy. W czasach, w których żyła Coco Chanel, kobiety nosiły długie spódnice nawet w trakcie jazdy konnej. Projektantka sprzeciwiła się temu zwyczajowi i w trakcie uprawiania tej aktywności fizycznej nosiła męskie bryczesy. Jej stylizację dopełniały biała koszula i krawat. W ten sposób zburzyła granicę między światem mody męskiej i damskiej. Mała czarna. W szafie każdej kobiety znajduje się mała czarna. Sukienka w ciemnym kolorze (od 10 zł) to odpowiednia kreacja na każdą okazję: do pracy, na imprezę czy kolację. Sprawdza się zawsze wtedy, gdy brakuje nam pomysłu na stylizację. Chanel, która kochała czerń, sprawiła, że ten kolor stał się symbolem wolności i kobiecej siły. Prosta i elegancka sukienka powstała w okresie żałoby po kochanku projektantki. Pikowana torebka. Projekty Chanel z założenia miały być eleganckie, ale wygodne i praktyczne (projektantka mawiała: „Moda, w której nie można wyjść na ulicę, nie jest modą”). Dlatego projektując torebkę, uzupełniła ją o paski, aby kobiety nie musiały jej nosić w dłoniach. Kultowa chanelka (od 20 zł) to czarna torebka z pikowaniem (nawiązanie do materiału ubrań, które nosili stajenni) na łańcuszku wykonanym ze złota i skóry. Kapelusz słomkowy. W latach 20. XX wieku kobiety nosiły nakrycia głowy na co dzień i od święta. Były one bardziej lub mniej zdobione. W opozycji do tych ozdób Coco Chanel postanowiła zaprojektować kapelusz, który wyróżniałby się minimalistycznym designem. Tak powstał słomkowy kapelusz (od 7 zł) z cienką wstążką, który obecnie nosimy nie tylko w trakcie zażywania kąpieli słonecznych na plaży, ale i podczas upalnych dni w mieście. Bluzka w paski. Chanel wprowadziła do szaf kobiet ubrania w pasy. Bluzki w marynarski wzór (od 6 zł) były pozbawione dodatkowych ozdób. Ten element garderoby współcześnie stanowi must have w garderobie każdej dziewczyny i kobiety. Ubrania w biało-niebieskie pasy nosimy najczęściej w okresie letnim i wiosennym. Dzięki nim prezentujemy się świeżo i młodzieńczo. Stroje projektowane przez Coco Chanel miały kilka wspólnych cech: prosty krój, miękkość tkanin, precyzyjne szycie. Te czynniki przesądziły o komforcie ich noszenia.
5 elementów damskiej garderoby, które zawdzięczamy Coco Chanel
W tym wypadku tytuł zdradza niemal wszystko, jednocześnie nie mówiąc nic. A tak naprawdę mamy tu do czynienia z bardzo przyjemnym i bardzo klasycznym przykładem książki sensacyjnej z czasów II wojny światowej. Część siódma Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że „Arcyszpiedzy” to część większego cyklu zatytułowanego „Ostatni bohaterowie”. Nie przeszkadza to jednak w delektowaniu się lekturą tego tomu jako samodzielną całością. Autor zadbał o to, aby postaci były przedstawione w taki sposób, że każdy czytelnik z łatwością odnajdzie się w historiiAkcja dzieje się mniej więcej w środku drugiej wojny światowej i jest przenoszona w najróżniejsze miejsca na świecie. Mamy tu epizody, które dzieją się w Stanach Zjednoczonych, na Sycylii czy na terenach okupowanej Polski. W sferze działań strategicznych uruchomiono już Projekt Manhattan, Niemcy pracowały nad V3, a obie strony uważały, że zbliżają się do szczęśliwego (dla siebie) zakończenia działań wojennych. Arcyszpiedzy Kiedy myślimy o szpiegu doskonałym, to prawdopodobnie gdzieś z tyłu głowy pojawia się postać Jamesa Bonda. Prawda z arcyszpiegami jest jednak taka, że większość z nich nigdy nie dała się złapać i nie pozwoliła napisać o sobie książki. W przypadku tej powieści nie powinno stanowić zaskoczenia, że obie strony pozyskały już informacje na temat wspomnianych wcześniej projektów. Infiltracja tajnej bazy na terenie Stanów Zjednoczonych nie okazała się zadaniem niemożliwym. Również tajemnica najnowszej broni Trzeciej Rzeszy wydawała się raczej niezbyt szczelna. Jednakże bezpośrednim powodem rozpoczęcia tej historii jest fakt, że gdzieś we Włoszech faszyści pracują nad bronią przenoszącą gaz bojowy. Tego aliantom było już odrobinę za dużo. Należało natychmiast zacząć działać. Aby jednak działania były skuteczne, potrzebowano wiarygodnych informacji. Autorzy w bardzo obrazowy, ale i wiarygodny sposób przedstawiają walkę sił wywiadowczych w okresie wojennym. Czytelnik zdaje sobie sprawę, że zawód szpiega nie należy do najbezpieczniejszych nawet w czasie pokoju, ale w 1943 roku wpadka nie pozostawiała wiele nadziei. Książka wciągnie czytelnika w sieć intryg obejmujących całą Europę. Część z nich będzie związana głównie z bieżącymi działaniami taktycznymi, ale niektóre mogą zwiastować początek przyszłej zimnej wojny. Ojciec i syn Autorzy „Arcyszpiegów” to bardzo ciekawy duet. Pierwszy z nich to były oficer kontrwywiadu i korespondent wojenny, a drugi – doświadczony redaktor i korektor. Diabeł, jak zawsze, tkwi w szczegółach, a obydwaj panowie to ojciec i syn. To prawie niespotykane połączenie wydaje się w tym przypadku działać doskonale. Trudno się nawet przyczepić do wielowątkowości, która potrafi wyprowadzić niejednego pisarza w pole. Ale nie tym razem. Tu mamy do czynienia z dopracowanym warsztatem. Książka pełna jest drobnych, ale dopracowanych wątków, a szczegóły prezentują się doskonale. Nawet jeśli prawda historyczna nie zawsze pokrywa się z biegiem wydarzeń wizji literackiej, to trzeba przyznać, że całość bardzo konsekwentnie trzyma w napięciu. Opowieść o świecie wojennych szpiegów możecie nabyć na Allegro już za ok. 26 zł, również w wersji elektronicznej. Źródło okładki: www.zysk.com.pl
„Arcyszpiedzy” W.E.B. Griffin, William E. Butterworth IV – recenzja
Wiele osób ceni sobie stałość, pewność i równowagę. Przez wiele lat mają tak samo urządzone i pomalowane mieszkanie, ponieważ najlepiej czują się w ustalonym porządku i ładzie. Pozwala to bez wątpienia zaoszczędzić na remontach, bo wystarcza tylko odświeżenie ścian. Inne osoby uwielbiają eksperymentowanie, ciągłe zmiany wystroju, stylizacje mebli i odmienianie swojego domu. Niestety, takie potrzeby są kosztowne, jeśli chcemy, by realizowali je zawodowcy. Dlatego coraz więcej osób decyduje się na samodzielną stylizację mebli, malowanie i ozdabianie ścian oraz remonty. Do tych zmian przydadzą się nie tylko zdolności plastyczne, zamiłowanie do majsterkowania, ale również szablony do ozdabiania mebli i ścian. Meble Najłatwiejsze do ozdabiania są meble. Jest to praktycznie najtańsza rzecz, jaką można stylizować, zwłaszcza jeśli to jedynie stylizacja dzieli meble od wstawienia ich do garażu albo wyrzucenia na śmietnik. Meble najczęściej maluje się farbami kredowymi. Szczególnie modne jest ostatnio vintage, czyli postarzanie. Farba kredowa ma dodatkowo tę zaletę, że jest łatwiejsza do usunięcia, jeśli zdecydujemy się na polerowanie. Oczywiście farby olejne można usuwać w inny sposób, ale akrylowe i kredowe schną też nieporównanie szybciej niż olejne, co pozwala na szybsze uzyskanie efektu. Jeśli meble są z drewna, najlepiej pomalować je farbą do drewna i stylizować woskiem. Jeśli jednak mają stać w miejscach, gdzie zbiera się wilgoć, dobrze jest zabezpieczyć je lakierem albo zdecydować się na specjalną farbę do malowania tego typu mebli. Wiele firm produkuje farby specjalnie przeznaczone do malowania mebli kuchennych – są wodoodporne i można nimi malować okleiny meblowe. Samo pomalowanie mebla to często za mało, żeby uzyskać ciekawy efekt. Bardzo popularna stała się ostatnio metoda decoupage. Polega ona na naklejaniu na pomalowaną powierzchnię cienkich papierowych chusteczek. Decoupage to raczej metoda ozdabiania fragmentów mebla, tworzenia stylowych dodatków: tac, puszek, zegarów, ozdobnych zawieszek i pudełeczek. Jedną warstwę ozdobnej chusteczki naklejamy lakierem akrylowym na pomalowaną poprzednio powierzchnię i przeciągamy kolejną warstwą lakieru. Do tego sposobu zdobienia używamy zawsze miękkich pędzli. Natomiast samo malowanie mebla możemy wykonywać pędzlem, wałkiem, sprayem albo pistoletem natryskowym. box:offerCarousel Kiedy lakier przeschnie, przecieramy brzegi wzoru papierem ściernym tak, aby wzór nie był wyczuwalny pod palcami. Czynność w razie potrzeby powtarzamy po pokryciu drugą warstwą lakieru akrylowego. Kiedy osiągniemy zadowalającą gładkość, powierzchnię całego mebla pokrywamy warstwą lakieru. Pomalowane meble kuchenne lepiej ozdabiać szablonami i farbą olejową. Na Allegro już od kilkunastu złotych dostępne są szablony w kilkuset wzorach i kilkudziesięciu rozmiarach. Pomalowanie starych i nudnych mebli kuchennych oraz ozdobienie ich niewielkim nawet szablonem całkowicie zmieni oblicze kuchni i odsunie w czasie zakup nowych szafek. box:offerCarousel Ściany i kafelki W porównaniu do malowania i ozdabiania mebli malowanie ścian oraz zmiana płytek podłogowych i ściennych to przedsięwzięcie nie tylko dużo bardziej czasochłonne, ale też obciążające finansowo oraz – nie ma się co oszukiwać – psychicznie. Ekipa remontowa, która przez kilka tygodni hałasuje i kurzy, a także ogromny rachunek za usługę mogą zniechęcić każdego. Tapetowanie również nie jest najprzyjemniejszą czynnością, a w przypadku konieczności sprzedaży lokalu może obniżyć jego wartość. Nie wszyscy lubią i akceptują tapety, poza tym ich usuwanie jest uciążliwe i często kosztowne. Dużo łatwiej zabawić się zatem farbą. Na Allegro dostępne są szablony do ozdabiania w rozmiarach wystarczających do ciekawego zagospodarowania całej ściany. To nie wszystko. Prawdziwym hitem stają się szablony powtarzalne, dzięki którym łatwo można osiągnąć efekt tapety. Szablony powtarzalne to też doskonałe rozwiązanie do odświeżenia kuchni lub łazienki. Od kilku lat na rynku dostępne są farby, którymi można malować płytki ceramiczne. Natomiast rozplanowanie na nich szablonów kołowych powtarzalnych daje łatwo i szybko efekt łazienki w stylu orientalnym – coraz częściej pojawiający się w magazynach wnętrzarskich. Jeśli zatem chcielibyśmy pokusić się o odpowiedź na pytanie, czy szablony to hit czy kit, to odpowiedź brzmi, że przy dobrych chęciach i odrobinie pracy szablony to zdecydowany hit.
Szablony do zdobienia mebli i ścian – hit czy kit?
Fotografia sportowa pozwala na uchwycenie wielu emocjonujących momentów - pełnych radości, jak i smutku sportowców. Do jak najlepszego oddania tych chwil potrzebny nam będzie odpowiedni obiektyw - najlepiej jasny z dużą wartością ogniskowej. W wyposażeniu każdego fotografa sportowego nie powinno zabraknąć więc teleobiektywu, najlepiej o jasnej przysłonie i możliwie jak największym zoomie. Nie każdy od razu może pozwolić sobie na sprzęt z najwyższego segmentu cenowego. Dlatego pod lupę zostaną wzięte również tańsze, często o wiele ciemniejsze modele obiektywów. W przypadku aparatu fotograficznego przeznaczonego do robienia zdjęć sportowych ważnych jest kilka cech: szybki i precyzyjny autofokus, niskie zaszumienie zdjęć na wysokich czułościach ISO oraz szybkość serii i zapisu zdjęć. Obiektywy, które podpinamy do korpusu przede wszystkim powinny charakteryzować się bardzo dobry autofokusem oraz stabilizacją obrazu. Jeśli chcemy pracować na niższych czułościach ISO, dobrze byłoby, aby teleobiektyw na pełnej przysłonie miał wartość f/2.8. Wpływa to korzystnie na jakość fotografii - niewielka ilość szum cyfrowego i mała głębia ostrość. Pod uwagę należy jeszcze wziąć zakresy ogniskowych. W przypadku modeli 70-300 mm, najlepszą jakość obrazu uzyskamy na 70 mm, zaś najgorszą na 300 mm. Jeśli potrzebujemy długiej ogniskowej o wysokiej jakości - najlepszym wyborem będzie obiektyw stałoogniskowy. Obiektywy na początek przygody z fotografią sportową Jeśli zaczynamy swoją przygodę z fotografowaniem sportu i dysponujemy budżetem do ok. 1500 złotych na obiektyw, to znajdziemy kilka pozycji na start. Przede wszystkim będzie to optyka o zakresie ogniskowych 70-300 mm. Należy pamiętać, że najczęściej są to ciemne obiektywy - wartość przysłony mieści się w zakresie f/4-5.6. W takim przypadku możemy sięgnąć po teleobiektyw od Tamrona Di LD MACRO (koszt ok. 500 złotych) lub Sigmy - 70-300 mm APO DG MACRO f/4-5.6 (ok. 800 złotych). To jedne z najtańszych tego typu pozycji na rynku. Mają oczywiście swoje wady. Po pierwsze w trudnych warunkach oświetleniowych możemy uzyskać zdjęcia gorszej jakości. Po drugie nie otrzymamy tak małej głębi ostrości, jak w przypadku jaśniejszych obiektywów. Przez to sportowiec nie zawsze będzie dobrze odseparowany od tła. Oczywiście przy zakupie obiektywów innej marki niż nasze body należy koniecznie patrzeć na mocowanie. Możemy jednak zdecydować się na teleobiektyw systemowy. Tylko w przypadku Canona cena modelu EF 70-300mm f/4-5.6 IS II USM dochodzi do 3000 złotych. Z kolei Nikon oferuje w podobnej cenie Nikkora AF-P 70-300 f/4.5-5.6E ED VR. Za tę kwotę możemy jednak dostać obiektyw od Tamrona lub Sigmy, co prawda z zakresem ogniskowych 70-200 mm, ale z jasną przysłoną f/.2.8. Jasna przysłona - nieoceniona w trudnych warunkach To właśnie jasne obiektywy są nieocenione w trudnych warunkach oświetleniowych. Jeśli możemy sobie pozwolić na otwarcie przysłony o wartości f/2.8 wpuścimy o wiele więcej światła do matrycy. Pozwoli to obniżyć czułość ISO przy zachowaniu czasów na poziomie zaledwie 1/1250 sekundy. Wśród teleobiektywów o przysłonie f/2.8 możemy znaleźć coś dla siebie zarówno w zakresie cenowym od około 2500 złotych do nawet kilkudziesięciu tysięcy. Sigma oraz Tamron mają kilka propozycji, począwszy od modeli: Sigma f/2.8 APO EX DG OS HSM lub Tamron AF 70-200 mm f/2,8 Di LD IF Macro. Jeśli mamy budżet w granicach 10 tysięcy możemy pokusić się o obiektyw systemowy. W przypadku Nikona jest to model Nikkor AF-S 70-200 f/2.8E FL ED VR. Jeśli jesteśmy posiadaczami Canona, topowym wyborem w tym zakresie ogniskowych będzie 70-200 mm f/2.8L EF IS II USM. Użytkownicy lustrzanek od firmy Sony mogą zaś kupić model SEL70200GM 70-200mm f/2.8 OSS - jego cena jednak przekracza 12 tysięcy złotych. Gdy mamy połowę wyżej wymienionej kwoty możemy poszukać obiektywu używanego lub kupić równie dobrego Tamrona 70-200 mm f/2.8 Di VC USD G2. Ten model jest sprzedawany z mocowaniem zarówno do Nikona, Canona, jak i Sony. Jest to świetna alternatywa dla obiektywów systemowych o zbliżonych parametrach. Zdecydowanie najlepszą jakość zdjęć zapewnią nam jasne obiektywy stałoogniskowe (300 mm lub 400 mm) o przysłonie f/2.8. Jednak ich cena waha się w granicach od około 20 tysięcy do 45 tysięcy złotych. Na takie rozwiązanie zdecydują się głównie osoby, dla których fotografia sportowa jest pracą zarobkową. Duży zoom, nie zawsze najlepszy Wiele osób, szukając odpowiedniego obiektywu do fotografii sportowej, może skusić się na opcję o dużym zakresie ogniskowym. Do wyboru jest np. Tamron 18-400 mm f/3.5-6.3. Przy szerokokątnych kadrach uzyskamy zdjęcia na satysfakcjonującym poziomie. Jednak fotografując na największym zoomie, obraz często będzie pozostawiał wiele do życzenia - szczególnie w trudnych warunkach oświetleniowych, bowiem pracując na 400 mm najniższa wartość przysłony wynosi aż f/6.3. Ten obiektyw kosztuje ok. 3000 złotych i zdecydowanie lepiej skusić się na jasnego (f/2.8) Tamrona o zakresie ogniskowych 70-200 mm. Jeśli jednak zależy nam na dużym zoomie, warto spojrzeć na obiektyw Sigmy o zakresie ogniskowych 150-600 mm f/5-6.3 lub Canona 100-400 f/4.5-5.6. Nie są to opcje idealne do sportów szczególnie rozgrywanych na hali i przy sztucznym świetle. Jednak jeśli potrzebujemy ogniskowej o wartości powyżej 300 mm, za kwotę poniżej 8 tysięcy złotych będą to najtrafniejsze wybory.
Fotografia sportowa - jak wybrać odpowiedni obiektyw?
Khail Gibran znany jest na całym świecie głównie dzięki „Prorokowi”, ale mało kto czytał inne jego powieści. Ten mistyk, wizjoner i obrońca kobiet jest także autorem jednego z najpiękniejszych arabskich tekstów o miłości. To nie tylko historia miłosna „Połamane skrzydła” to zarazem stylizowany romans, jak i tekst mistyczny skłaniający do refleksji, napisany przez autora w młodości i – w odróżnieniu od jego najsłynniejszej powieści – po arabsku. Biografowie słynnego Libańczyka doszukują się w tej historii o niespełnionym uczuciu wątków autobiograficznych, ale mimo upływu lat ma ona charakter dużo bardziej uniwersalny. Przede wszystkim jest wołaniem o godność i prawo do decydowania płci pięknej, dlatego stała się tak popularna wśród kobiet w świecie arabskim. W wymiarze symbolicznym oblubienica, która jest zmuszana do poślubienia tego, którego nie kocha, jest również narodem, ludem, który niewolony jest przez tyrana i tęskni za wolnością, pragnie swojego szczęścia. Tęsknota i cierpienie Znamy podobne historie z literatury zachodniej, gdzie to ojciec decydował o losach córki, obojętny na wołanie jej serca i uczucia kierowane ku innemu. „Połamane skrzydła” są wołaniem nieszczęśliwego kochanka, który skarży się niebiosom, i całemu światu głosi piękno, wyjątkowość swojej wybranki. W poetycki sposób Gibran żarliwie wyraża uczucia młodego chłopaka, ale i przenosi nas w bardziej transcendentny wymiar miłości, która obok prawdy i wolności nabiera znaczenia wartości, dla której warto poświęcić wszystko, również życie. W realnym życiu nie mają szans na szczęście, zmuszeni do posłuszeństwa, ale w duchowym świecie to oni pokonują wszystkie przeszkody, ich uczucie zwycięża. To, co kruche, delikatne, okazuje się mieć wielką moc. Piękne słowa i żar w nich ukryty Mało znamy literaturę i kulturę arabską, więc choćby dlatego warto rozszerzać swoje literackie horyzonty, szukać tekstów mniej znanych. „Połamane skrzydła” na pewno urzekną was pięknym językiem, egzotyką i zawartą symboliką. Duża tu zasługa tłumaczenia, a żeby czytelnik mógł jeszcze lepiej wejść w ten tekst, wydawca zadbał też o ciekawe wprowadzenie, w którym przybliża się nam kulisy powstania książki oraz sylwetkę Khalila Gibrana. Sama zawartość tej pozycji jest objętościowo dość skromna, ale jednak w tych słowach można znaleźć sporo ciekawych fragmentów zmuszających do refleksji, tak byśmy do niej wracali. To nie jest romantyczne wzdychanie do ukochanej, dziś tej, a jutro innej, ale dotknięcie wspólnoty dusz, miłości nie tyle opartej jedynie na zmysłach, lecz duchowej bliskości. Po ponad 100 latach od jej wydania ta książeczka wciąż może zachwycać. Niby historia jest prosta, ale rozbudowane metafory, porównania, kwiecisty język sprawiają, że choć to proza, czyta się i brzmi w naszych umysłach niczym poezja. Spróbujcie sami. A jeżeli nad książki papierowe stawiacie e-booki, „Połamane skrzydła” znajdziecie także w takiej wersji, za około 18 złotych. Źródło okładki: barbelo.com.pl
„Połamane skrzydła” Khalil Gibran – recenzja
Dzieci to po prostu… dzieci. Czasami zdarzy im się coś upuścić, przewrócić lub po prostu zniszczyć. Obsługa sprzętów elektronicznych nie należy do najłatwiejszych, a nasze pociechy też chcą z nich korzystać. Jak w takim razie uchronić komputery, tablety czy też smartfony przed zniszczeniem przez maluchy? Na pewno każdy rodzic zdenerwowałby się, gdyby dziecko zniszczyło mu smartfona, laptop lub tablet. Nie są to urządzenia tanie, a często mamy na nich ważne informacje. Musimy jednak pamiętać, że dzieci nie robią tego umyślnie. Dlatego lepiej zawczasu się zabezpieczyć i zminimalizować ryzyko uszkodzenia sprzętu elektronicznego przez naszą pociechę. Co z oczu, to z serca Ta stara zasada doskonale sprawdza się w przypadku dzieci i sprzętów elektronicznych. Nasze urządzenia wydają dźwięki, świecą, mają różnego rodzaju diody. To przyciąga nasze pociechy, szczególnie te mniejsze. Dlatego najlepszym sposobem na ochronę sprzętów elektronicznych przed dziećmi jest po prostu trzymanie ich z daleka od maluchów. W przypadku starszych dzieci na pewno nie uchroni nas to w 100 procentach, ale zminimalizuje ewentualne ryzyko. Etui/futerał Pierwsze, co możemy zrobić, to kupić odpowiednie etui. Tyczy się to przede wszystkim urządzeń mobilnych – smartfonów i tabletów. Zwykły pokrowiec za kilkanaście złotych nie zda się na wiele. Nie wchłonie on energii uderzenia i sprzęt i tak może ulec uszkodzeniu. Bardzo polecane wśród użytkowników są chociażby etui marki Thule. Do wyboru mamy różne modele. Najdroższy, ale zarazem najlepszy, czyli Thule Atmos X5, nie tylko oferuje dużą odporność na wstrząsy, ale także wodoodporność. To też bardzo ważne, w końcu dziecko może upuścić telefon do zlewu lub rozlać na niego np. sok. Schowaj kable Sprzęty elektroniczne to nie tylko smartfony, tablety i laptopy. To także kina domowe, telewizory oraz komputery stacjonarne. Tego typu urządzenia mają sporą ilość kabli. Te zazwyczaj kuszą dzieci. Pociecha może się także potknąć o wystające przewody. Najlepszym sposobem jest ich odpowiednie schowanie. Zazwyczaj wystarczy umieszczenie ich za biurkiem lub innymi meblami. Jednak nie zawsze jest to możliwe. Wtedy konieczne będzie zastosowanie odpowiednich listew, np. przypodłogowych z miejscem przeznaczonym na ukrycie przewodów. Niby prosta rzecz, a niezwykle skuteczna. Poza tym pozytywnie wpłynie to na wygląd mieszkania. Leżące kable nie prezentują się zbyt dobrze. Ubezpieczenie Coraz więcej firm ubezpieczających ma w swojej ofercie ubezpieczanie różnych urządzeń, także elektronicznych. W przypadku bardzo kosztownych sprzętów, np. telewizora, drogiego laptopa lub smartfona, jest to opłacalne rozwiązanie. Często możemy także wykupić takie ubezpieczenie bezpośrednio u sprzedającego. Kosztuje kilkaset złotych, ale daje nam spokój na np. 5 lat. Ubezpieczyciel często gwarantuje wtedy, że nawet w przypadku uszkodzenia mechanicznego, z naszej winy, sprzęt zostanie naprawiony lub wymieniony na nowy. Hasło Ale nie tylko o zniszczenia mechaniczne chodzi. Często na urządzeniach elektronicznych mamy ważne dane, np. z pracy lub dane karty kredytowej do kupowania aplikacji mobilnych. Dlatego też warto sprzęty zabezpieczać hasłem, a w przypadku nowszych modeli nawet odciskiem palców. Wtedy dziecko bez naszej wiedzy nie skorzysta ze sprzętu i nie wyrządzi żadnych szkód.Najważniejsze jest jednak to, aby dziecko korzystało z urządzeń elektronicznych ze świadomością i pod nadzorem rodziców. Czasami wygodnie jest dać maluchowi tablet, bo mamy trochę spokoju. Ale wtedy nie możemy mieć pretensji, jeśli pociecha zniszczy urządzenie lub nagle z naszej karty zniknie kilkadziesiąt lub nawet kilkaset złotych.
Jak zabezpieczyć sprzęt elektroniczny przed zniszczeniem przez dzieci?
Najlepszą formą rozrywki jest nauka przez zabawę. Doskonale wiedzą o tym producenci edukacyjnych klocków magnetycznych Geomag przeznaczonych dla dzieci. Klocki są jednymi z najpopularniejszych zabawek, po które od czasu do czasu sięgają nawet dorośli. Dostępne w wielu wariantach i z różnego materiału, duże i małe, potrafią przykuć uwagę na długi czas. Oferują nieograniczone możliwości i rozwijają kreatywność. Ich największą zaletą jest to, że mają elementy dostosowane do wieku użytkowników, więc zabawa nimi jest bezpieczna. Dużym atutem klocków jest również możliwość zabawy zarówno w pojedynkę, jak i w grupie rówieśników. Jednymi z najbardziej rozchwytywanych ostatnio klocków są zestawy od firmy Geomagworld SA, która oferuje magnetyczne klocki Geomag. Jakie zestawy można wybrać dla dziewczynki, a jakie dla chłopca? Geomag dla dziewczynek Klocki to rozrywka nie tylko dla chłopców, co pokazują największe firmy specjalizujące się w produkcji tych zabawek. Na rynku dostępne są zestawy dedykowane dziewczynkom i jednym z nich jest Geomag Kids Panels Girl Pinkskładający się ze 142 części. Z elementów utrzymanych w barwach ciemnego różu, różu i bieli małe konstruktorki oraz projektantki w wieku wczesnoszkolnym mogą tworzyć rozmaite budowle czy przedmioty. Ogranicza je jedynie wyobraźnia. Duża liczba elementów w zestawie uczyni z zabawy klockami przykład na to, jak można doskonale spędzić czas w gronie rodziny. Za pudełko ze 142 elementami trzeba zapłacić 217 złotych. Dla zaczynających zabawę z klockami Geomag lub dla osób, które chcą rozszerzyć elementy innego zestawu, stworzono pakietGeomag Kids Color Girl. Składa się on z 66 elementów – 36 drążków i 30 kulek. Klocki wykonano w kolorze ciemnoróżowym i białym. Może być on zachętą do rozpoczęcia przygody z klockami. Mniejszy zestaw kosztuje niecałe 138 złotych. Geomag dla chłopców Geomagworld przygotował też kolekcje, które są dedykowane chłopcom. Wśród zestawów znajdzie się liczący 87 elementów zamekGeomag My Castle. Wzbogacono go o plastikowe panele, które można przyozdobić dołączonymi naklejkami. Jeśli dziecko jest miłośnikiem historii o rycerzach, księżniczkach i smokach, wybudowany zamek pozwoli mu przenieść się do fantastycznego świata baśni. Zestaw My Castle powinien przypaść do gustu także dziewczynkom, więc jeśli w domu jest para dzieci, warto wybrać dla nich właśnie te klocki. Można je nabyć za 48 złotych. Dla nieco starszego chłopca przygotowano pakiety z serii Geomag Mechanics, które łączą budowanie z majsterkowaniem. Dostępne są pudełka liczące 146 lub 86 elementów i w zależności od ich liczby zestaw kosztuje 195 złotych lub 115 złotych. Geomag Mechanics łączą klocki i kulki z elementami, które pozwolą wprawić w ruch wybudowaną przez pociechę konstrukcję. W pudełkach znajdzie się więc wiele okrągłych elementów. Ciekawym wariantem klocków Geomag jest również seria KOR, która umożliwia budowanie stworzeń, zaś elementy układa się wokół magnetycznej kuli. Są to często zestawy zawierające małą liczbę klocków, na przykład 26, do których dołącza się nakładki i inne elementy – przeznaczone są dla dzieci w wieku od 5 lat wzwyż. Jednym z takich zestawów jest Geomag KOR Proteon Taurex, za który zapłacimy 143 złote. Klocki magnetyczne Geomag rozwijają wyobraźnię dziecka, uczą je myślenia przestrzennego i podstaw geometrii. Budowane przez pociechę konstrukcje oraz przedmioty mogą być zarówno dwuwymiarowe, jak i w formie bryły. Taką zabawkę można wykorzystywać przy nauce maluchów w wieku przedszkolnym lub wczesnoszkolnym. Rozwinięcie pasji do konstruowania i budowania może zaowocować w przyszłości zainteresowaniem dziecka matematyką, przede wszystkim geometrią, czy kształtami. Geomagworld SA trafił swoimi produktem do najmłodszych i ich rodziców oraz opiekunów. W związku z rosnącym zainteresowaniem tego typu zabawkami powiększa się liczba zestawów, które można wybrać, w tym produktów tematycznych. Należy pozwolić dziecku, by przez zabawę konkretnymi zabawkami jednocześnie uczyło się nowych rzeczy.
Geomag Kids, czyli przez zabawę do edukacji
Tak. Jeśli licytujesz przedmiot, Twoja oferta kupna jest wiążąca. Tak. Jeśli licytujesz przedmiot, Twoja oferta kupna jest wiążąca. Gdy inny licytujący poda kwotę wyższą od Twojej, to Twoja oferta nadal pozostaje aktualna. Dlatego w przypadku gdy: * Sprzedający wycofa oferty kupna wyższe niż Twoja, * zablokujemy konto licytującego widniejącego wyżej na liście, masz obowiązek zakupić towar za wylicytowaną przez Ciebie kwotę. Nie licytuj w kilku licytacjach takiego samego przedmiotu, jeśli chcesz kupić tylko jeden. Po przebiciu Twojej oferty poczekaj na zakończenie licytacji, zanim zalicytujesz przedmiot u innego Sprzedającego. Jeśli Sprzedający wycofa ofertę wyższą od Twojej w jednej z licytacji, może się okazać, że musisz zapłacić za dwa wygrane na aukcjach przedmioty.
Czy mam obowiązek kupić przedmiot, gdy Sprzedający wycofa ofertę kupna wyższą od mojej?
Parlez vous français? Jeśli myślisz o maturze z francuskiego, sprawdź listę książek, którą dziś prezentujemy. Przedstawione tytuły z pewnością pomogą Ci zdać językowy egzamin dojrzałości. „Repetytorium leksykalno-tematyczne” – praca zbiorowa, wydawnictwo Edgard Edgard udostępnia czytelnikom kompleksowy kurs języka francuskiego, zawierający naukę słownictwa i pisowni, a także rozumienia ze słuchu i gramatyki. Kilkadziesiąt interesujących tekstów obrazuje zastosowanie zwrotów formalnych i potocznych w praktyce, a utrwalanie zdobytej wiedzy ułatwiają specjalnie opracowane testy powtórkowe z minisłowniczkami W każdym z czternastu rozdziałów znajdują się: wprowadzenie do tematu, przykładowy tekst, słownictwo podstawowe i dodatkowe wraz z tłumaczeniem, a także różnorodne ćwiczenia sprawdzające. „Repetytorium leksykalno-tematyczne” występuje w kilku wersjach do wyboru w zależności od poziomu językowego czytelnika. „Słownictwo francuskie do matury” – Adrien Fabre, Zuzanna Borg „Słownictwo francuskie do matury” umożliwia uczniom przygotowującym się do egzaminu na poziomie podstawowym i rozszerzonym powtórkę francuskich zwrotów, potrzebnych do wyrażenia własnej opinii i prowadzenia rozmowy. Głównym celem publikacji jest uporządkowanie obowiązującego na maturze słownictwa w skondensowanej formie – autorki wykorzystały metodę przyswajania kolejnych map myśli, co znacznie ułatwia zapamiętywanie. Materiał podzielono na piętnaście bloków tematycznych, zgodnie ze standardami wymagań egzaminacyjnych. Tytuł idealny do utrwalenia wiadomości z zakresu leksyki, dzięki niewielkiej objętości sprawdzi się do szybkich powtórek w czasie podróży czy przerwy kawowej. „Francuski. Pas de probleme!” – Jacek Pleciński Ta wyjątkowa pozycja łączy w sobie podręcznik do nauki gramatyki i utrwalania słownictwa, pełen ułatwiających zapamiętywanie dialogów, ćwiczeń i komentarzy, wzbogacony o słowniczek, kurs multimedialny i nagrania MP3 w wykonaniu francuskich lektorów. „Francuski. Pas de probleme!” pozwala na szybką i efektywną naukę języka, a szczególnie spodoba się uczniom, będącym typowymi „słuchowcami”. „Francuski w tłumaczeniach. Gramatyka” – Janina Radej „Francuski w tłumaczeniach. Gramatyka” to seria książek umożliwiających szybkie przyswojenie zasad poprawnego posługiwania się obcym językiem. W każdej części czytelnik znajdzie setki zdań i wyrażeń, wykorzystywanych w codziennych sytuacjach, ułożonych według zagadnień gramatycznych, zgodnie ze stopniem trudności. Pozycja została uzupełniona czytelnymi wskazówkami w języku polskim oraz komentarzami dotyczącymi najczęściej popełnianych błędów. Dołączona do podręcznika płyta CD z ponad 4-godzinnym kursem audio pomaga w utrwaleniu wiedzy i ćwiczeniu wymowy. „Repetytorium maturalne. J. francuski” – Katarzyna Kwapisz-Osadnik „Repetytorium maturalne. J. francuski” wydawnictwa Lektorklett to 152 strony usystematyzowanej wiedzy, niezbędnej do utrwalenia wiadomości. Materiał podzielono na czternaście rozdziałów tematycznych i wzbogacono o różnorodne ćwiczenia, dzięki którym uczniowie mogą powtórzyć francuskie słownictwo oraz zasady gramatyki. Do rozwiązania zadań potrzebne jest rozumienie krótkich tekstów, podobnie jak podczas pisemnej części egzaminu.
Matura z języka francuskiego. 5 książek, które pomogą Ci się przygotować
Śniadanie to najważniejszy posiłek przed wyjściem do pracy lub szkoły. Możemy zjeść kanapkę, jajecznicę lub płatki. Lecz czasami pojawia się ochota na coś innego, co przełamie kulinarną rutynę. Ciepłe tosty to bardzo dobry śniadaniowy pomysł. Możemy je przygotować i podawać na różne sposoby – słodko lub ostro. Tosty są łatwe i proste w przygotowaniu i bardzo sycące. Do wykonania ciepłego pieczywa potrzebne jest urządzenie zwane tosterem. W ofercie producentów znajdziemy wiele interesujących modeli. Który sprzęt wybrać i jaki model? Jak wybrać toster? Na samym początku warto określić jego styl, kolor oraz jak jest wykończony. Wybierzmy model, który będzie harmonizował z pozostałymi sprzętami AGD. Następnie warto wybrać jego lokację. Najlepiej, jeżeli go umiejscowimy blisko gniazdka, a dostęp do niego będzie swobodny. Teraz możemy wybrać się na zakupy w poszukiwaniu odpowiedniego modelu. Rynek tosterów jest przeogromny – są w różnych rozmiarach, kształtach oraz kolorach, od białych, przez zielone, żółte, czerwone, czarne i ozdobione różnymi wzorami. Do każdej kuchni możemy dobrać idealny sprzęt. Model Bosch TAT 6104 jest przykładem tostera o ciekawym wyglądzie i kolorze. Dość praktyczne urządzenie o mocy 900 W, które jednocześnie może podgrzewać dwa tosty. Również istnieje możliwość podgrzewania bułek i kanapek. Posiada także funkcję rozmrażania. Obudowa modelu została wykonana z tworzywa sztucznego i jest termoizolowana. Producent swoje urządzenie wyposażył w 6 stopni intensywności opiekania oraz opcję stop. Lampki kontrolne informują użytkownika o przebiegu opiekania.Kolejna rzecz, na jaką powinniśmy zwrócić uwagę, to jest liczba kieszeni na tosty. Wpływa ona na rozmiar urządzenia. Tostery kompaktowe posiadają jedną lub dwie kieszenie ułożone w jednej linii. Najlepiej ich liczbę dobrać do ilości domowników. Dla rodziny składającej się z trzech lub czterech osób idealnym rozwiązaniem są modele z dwiema kieszeniami, w których możemy opiekać jednocześnie po dwie kromki chleba. Urządzeniem podpiekającym większą ilość tostów jest Severin AT 2509. Jednorazowo możemy opiekać nawet cztery tosty. Sprzęt estetycznie wykonany i nie jest duży. Obudowa termoizolacyjna wykonana ze stali nierdzewnej. Posiada opcję automatycznego wyłączenia w momencie wystąpienia problemu. Możemy w nim opiekać nie tylko tosty, ale również podgrzewać bułki lub rogaliki. Gwarantuje to prosty ruszt, który jest zintegrowany z obudową. Zamontowany czujnik zapewnia regulację stopnia przyrumienienia. Severin AT 2509 posiada dodatkowe funkcje – rozmrażanie i podgrzewanie. Zaletą jest również możliwość ustawienia szerokości komory opiekania. Nad procesem czuwają lampki kontrolne, dzięki którym nie spalimy kromek chleba. Jest łatwy w czyszczeniu, zapewnia to wyjmowana tacka na okruchy. Atrakcyjny wygląd oraz duża wydajność tostera przyczynia się do sporej popularności wśród klientów. Kolejną kwestią, na którą należy zwrócić uwagę podczas wyboru tostera, są jego funkcje i sterowanie. Zdecydowana większość modeli posiada regulator podpiekania. Producenci stosują dwa rodzaje rozwiązania. Pierwszym jest regulator podpiekania w postaci pokrętła. Natomiast w drugim regulator temperatury podpiekania posiada postać oddzielnych przycisków. Niskie temperatury wykorzystujemy podczas opiekania białego chleba oraz cienkich kromek. Natomiast ciemny chleb oraz grube kromki, bułki i kanapki podpiekamy w wyższych temperaturach. Do tego służą specjalne kratki, które mocuje się nad kieszeniami tostera. Jeżeli jesteśmy smakoszami ciepłych drożdżówek, warto kupić model z dodatkowym rusztem. Coraz więcej modeli posiada dodatkowe funkcje rozmrażania chleba, a później jego podpiekanie. Nieodzownym wyposażeniem jest tacka na okruchy, która ułatwia czyszczenie urządzenia. Dość tanim tosterem posiadającym w zestawie ruszt oraz tackę jest Zelmer 27Z010. Klienci chwalą sobie ten model za jego funkcjonalność i kompaktowe rozmiary.Niecodziennym i jednocześnie ciekawym tosterem jest hybryda tostera i radia firmy Ariete. Firma specjalizuje się w nietypowych rozwiązaniach. Sprzęt Ariete Disney Family 116 może zainteresować rodziców, którzy mają małe dzieci. Z wnętrza urządzenia wyskakują tosty ze wzorkiem Myszki Miki. To ciekawa alternatywa dla maluchów, które marudzą podczas jedzenia. Wiele rodzin polubiło tosty i nie wyobraża sobie bez nich śniadania. Za pomocą tego urządzenia w szybkim czasie przygotujemy naszą ulubioną potrawę.
Szybkie śniadanie z tosterem – polecane modele 2016
Klasyczna powieść Joanny Olech o perypetiach niezwykle zwykłej rodziny bawi już drugie pokolenie Polaków. I wszystko wskazuje na to, że jeszcze długo nie straci na aktualności. Mało współczesnych książek dla dzieci na dobre zdążyło zapisać się do klasyki literatury. W Polsce właściwie tylko Joannie Olech przypadł w udziale ten wyjątkowy zaszczyt, bo jej „Dynastia Miziołków”, wydana po raz pierwszy w odcinkach w 1993 roku, wciąż cieszy się ogromną popularnością, bawiąc i wzruszając kolejne już pokolenie młodych Polaków (i ich rodziców). W czym tkwi sekret „Dynastii” uznawanej za najlepszą książkę Olech? To z pewnością ta niezwykła zwyczajność jej bohaterów – wszak opisywana przez autorkę rodzina z pozoru niczym się nie wyróżnia. W każdym domu są lepsze i gorsze dni, rodzeństwa kłócą się, a rodzice próbują zapanować nad tym chaosem. Być może więc to ta uniwersalność bohaterów i fabuły sprawia, że mimo upływu lat książka Joanny Olech wciąż nie traci na aktualności. Zwykła niezwykła rodzina Tytułowa dynastia to do bólu normalna rodzina borykająca się z momentami trudną codziennością, ale zawsze trzymająca się razem. Książka napisana jest w formie pamiętnika (założonego w prima aprilis), którego autorem jest dwunastoletni chłopiec – Miziołek – zawdzięczający swoje przezwisko zabawnemu przejęzyczeniu. Ten inteligentny nastolatek z humorem opowiada o swojej rodzinie, szkole i znajomych z podwórka. Mamy tutaj rodziców (Mamiszona i Papiszona), trójkę dzieciaków (wspomnianego Miziołka, Kaszydło i Małego Potwora) oraz zwierzątko (szczurka Ogryzka). Książeczka naładowana jest śmiesznymi i niezwykle trafnymi komentarzami chłopca o otaczającej go rzeczywistości. Podczas czytania uśmiech nie będzie schodził wam z twarzy. Książka Olech to cudowna pozycja na chandrę i deszczowe dni, dla dzieci i dorosłych. W prostocie siła Czytelnikowi „Dynastii Miziołków” – w każdym wieku – z pewnością przypadnie do gustu naturalność, którą ta książka jest wprost przesiąknięta. Sprzyja temu także potoczny język, którym Miziołek porozumiewa się z kumplami, codzienne sytuacje z życia wzięte i problemy, jakie spotykają każdego z nas. Dobrym rozwiązaniem okazało się także przedstawienie tego wszystkiego z przymrużeniem oka. To właśnie ten prosty, łatwy do zrozumienia, niewydumany język, jakim mówi Miziołek jest niezwykłą siłą powieści Olech. Notatki chłopca w pamiętniku są krótkie, co sprzyja szybkiemu czytaniu powieści. Choć to z pewnością nie jest literatura najwyższych lotów, to dzięki życiowym problemom poruszanym przez autorkę i nakreśleniu przez nią wyjątkowo wyrazistych, a przy tym bardzo zwyczajnych bohaterów o Miziołkach długo nie zapomnimy. Ponadczasowy, uniwersalny przekaz „Dynastii Miziołków” sprawia, że to książka, do której wielokrotnie można wracać, czytając ją samemu lub dzieciom czy wnukom. Lekki humor, cięta ironia i budzący wyjątkową sympatię bohaterowie stanowią niezwykłą siłę prozy Olech. Od Miziołków po prostu trudno się oderwać. Źródło okładki: www.wyd-literatura.com.pl
„Dynastia Miziołków” Joanna Olech – recenzja
Oszczędzisz czas, wprowadzając zmiany nawet w 100 ofertach jednocześnie Zmiany możesz wprowadzić nawet w 100 ofertach jednocześnie, dzięki czemu zaoszczędzisz czas. Funkcja grupowego zarządzania ofertami jest dostępna w zakładkach: * Sprzedaję * Do wystawienia Aby wprowadziś zmiany w wielu ofertach jednocześnie Przejdź do zakładki, z której chcesz wprowadzać zmiany, zaznacz oferty, które będziesz modyfikować, kliknij w ikonę zmiany, którą chcesz wprowadzić, jeżeli zauważysz, że omyłkowo została zaznaczona oferta, w której nie chcesz nic zmieniać, odznacz ją na liście, widocznej u góry strony, wprowadź i zatwierdź zmiany. Masz pytanie? Napisz do nas.
Jak zmienić szczegóły w wielu ofertach równocześnie?
Styl skandynawski to obecnie jeden z najpopularniejszych trendów aranżacyjnych. Kochamy go przede wszystkim za prostotę, przejrzystość oraz funkcjonalność, jaką wprowadza do wnętrz naszego mieszkania. To doskonałe rozwiązanie nie tylko dla minimalistów i miłośników prostych rozwiązań – w końcu każdy doceni harmonię i porządek, jakie zagoszczą w skandynawskim salonie lub sypialni. Dobór dodatków jest tutaj jednak prawdziwą sztuką – należy to robić bardzo uważnie, gdyż łatwo o uzyskanie wrażenia surowości, które sprawi, że nawet najbardziej przytulny dom zmieni się w muzeum. Jak więc dobrać zasłony tak, aby komponowały się idealnie z pozostałymi elementami stylu skandynawskiego i skutecznie ocieplały tego rodzaju wnętrze? Przede wszystkim materiał W stylu skandynawskim idealnie sprawdzają się wszystkie naturalne materiały, takie jak drewno, kamień lub szkło. Przybliżają one naturę, ocieplają wnętrze i nadają mu eleganckiego, szlachetnego charakteru. Warto więc zadbać także o rodzaj i jakość tkanin, z jakich wykonane będą twoje zasłony. Możesz sięgnąć tutaj po materiały, takie jak bawełna czy len. Najlepiej, jeśli ich faktury będą gładkie i jednolite – mogą być nieco grusze i bardziej szorstkie lub lejące, dające wrażenie zwiewności. Głównym hasłem przewodnim stylu skandynawskiego często jest minimalizm, dlatego też warto wybrać materiał o naprawdę wysokiej jakości, aby uniknąć konieczności szybkiej wymiany zasłon i dokonywania niepotrzebnych zakupów. Zachowaj umiar Styl skandynawski to sztuka kompromisów. Nie są tu wskazane wzory duże i przyciągające uwagę. Lepiej zdecydować się na proste fasony, gładkie faktury i drobne elementy dekoracyjne. Zbyt duża liczba ozdób może wprowadzić zbędny chaos i zupełnie zaburzyć ciężko wypracowane wrażenie harmonii. Dobrym rozwiązaniem będą proste, jednolite zasłony lub takie z delikatnymi dekoracjami lub subtelnymi akcentami kolorystycznymi. Najczęściej stosuje się tutaj wersje jednobarwne, jednak możesz sięgnąć także po bardziej wzorzyste propozycje – bądź jednak naprawdę ostrożny. Warto mieć na uwadze również to, że zasłony w stylu skandynawskim nie powinny przysłaniać całego okna, lecz tylko jego część, tak by nie ograniczać ilości światła wpadającego do pomieszczenia – dzięki temu efekt nie będzie przytłaczający, lecz świeży i naturalny. Kolor ma znaczenie box:imagePins box:pin box:pin box:pin Zasłony przeznaczone do wnętrz w stylu skandynawskim wcale nie muszą być białe. Pamiętaj jednak, że bardziej wyraziste barwy musisz wprowadzać ostrożnie i zawsze dbać o budowanie harmonii. Firany nie powinny być zbyt ciemne. Pomieszczenie powinno pozostać odpowiednio oświetlone, aby było przytulne i przestronne – to niezwykle istotna zasada w przypadku stosowania stylu skandynawskiego. Idealną propozycją są tutaj pastele, beże, a nawet brązy, a także kolor szary, który można niemal dowolnie łączyć z innymi akcentami kolorystycznymi. Wygląda on pięknie w wielu kombinacjach i potrafi nabierać odmiennego charakteru w zależności od oświetlenia. Możesz również wykorzystać zasłony do wprowadzenia do pomieszczenia nieco bardziej wyrazistych akcentów – być może sprawdzi się tutaj granat, czerwień, butelkowa zieleń oraz naturalne barwy. Taki element stanie się ciekawym dodatkiem, który pięknie ożywi wnętrze. Zadbaj o oprawę okna Zasłony i firanki to jeszcze nie wszystko. Aby uzyskać najlepszy efekt, powinniśmy zadbać także o pozostałe elementy oprawy okna. Świetnie sprawdzą się tutaj proste karnisze w jednolitym kolorze. Pamiętaj, że metal doda surowości, a drewno ociepli pomieszczenie – warto więc dobrze rozważyć materiał, z jakiego będą one wykonane. Ponadto na parapecie warto postawić drewniane lub kamienne dodatki oraz wazon z kwiatami – dzięki temu wnętrze będzie o wiele bardziej przytulne. A może… bez zasłon? Kto powiedział, że zasłony są w ogóle potrzebne? Jednym z najsilniejszych trendów w stylu skandynawskim jest pozostawianie okien bez żadnych firanek. Co prawda takie rozwiązanie nie każdemu przypadnie do gustu, ale trzeba przyznać, że przy takiej aranżacji pomieszczenie staje się niezwykle jasne i przejrzyste, czyli dokładnie takie, jakie powinno być prawdziwe wnętrze inspirowane Skandynawią. Zobacz również: Sypialnia w stylu skandynawskim
Zasłony do skandynawskich wnętrz
Świat szpiegów intryguje swą niedostępnością dla zwykłego człowieka. Nic więc dziwnego, że twórcy książek i filmów chętnie wykorzystują szpiegowskie motywy. Często jednak ponosi ich wyobraźnia. Dobrze jest więc sięgnąć po twórczość tych, którzy znają ten świat doskonale. Wśród nich jest Vincent V. Severski. Popularny serial „Homeland” ogląda się wyśmienicie, ale z prawdą na temat szpiegowskiego fachu nie ma zbyt wiele wspólnego. Dla równowagi warto poznać historie opowiadane przez kogoś, kto wie, jak działają agencje wywiadu. Jedną z nich znajdziecie w „Zamęcie”, pierwszym tomie nowej serii szpiegowskiej autorstwa wspomnianego Vincenta V. Severskiego. Historia, która mogła wydarzyć się naprawdę Autorem „Zamętu” (a przy okazji czterech innych, świetnych książek szpiegowskich) jest pułkownik polskiego wywiadu, od ponad dekady niepełniący już czynnej służby. W Agencji Wywiadu zajmował jedno z najwyższych stanowisk kierowniczych. Obecnie doświadczenia z działalności w wywiadzie przelewa na papier. Choć nie opisuje faktycznych zdarzeń, czytelnik dostaje do rąk historie wiarygodne, takie, które mogłyby się wydarzyć naprawdę. A kto wie, może jednak się wydarzyły? Faktem jest, że temu autorowi się ufa. Wierzy się w to, że świat członków wywiadu tak właśnie wygląda. Dialogi brzmią autentycznie, sceny malują się jak żywe przed oczami, postępowanie bohaterów jest realistyczne, podobnie jak cała historia, tak przecież dla przeciętnego Kowalskiego zdumiewająca. Odbić zakładnika W Islamabadzie grupa Talibów pod dowództwem Tygrysa napada na hotel, mordując gości i personel. Uprowadzają też czterech mężczyzn. Japończyka, Niemca, Anglika i Polaka. Ten ostatni jest dla porywaczy szczególnie cennym łupem, choć oni jeszcze nie wiedzą, że mają w swoich rękach członka wywiadu. Polskie służby muszą stanąć na wysokości zadania i odbić zakładnika. Do pracy zabiera się Sekcja, jednostka, która formalnie… nie istnieje. Ekipa pod dowództwem pułkownika Romana Leskiego zajmuje się sprawami, których rozwiązanie wymaga niekiedy działania poza prawem i sięgania po niezbyt legalne metody. Monika, absolwentka ASP, Dima (większość kariery przepracował jako nielegał, czyli działając pod przykryciem jako agent na terenie obcego państwa) oraz młodzi adepci, Witek i Ela, stają przed niebezpiecznym zadaniem. Nie ułatwia im go fakt, że gdzieś w strukturach agencji kryje się kret, a interesy niektórych niekoniecznie są zbieżne z planem ratowania zakładników. Świetna powieść dla miłośników klimatów szpiegowskich „Zamęt” to napisana żywym językiem, wciągająca powieść szpiegowska. Akcja toczy się wartko, pojawia się wątek kryminalny, nie brak politycznych rozgrywek. Autor pozwala czytelnikom przyjrzeć się sytuacji zarówno od strony porywaczy, jak i służb, a także i zakładników. To ostatnie jest szczególnie trudne emocjonalnie. Vincent V. Severski zadbał również o ciekawy zestaw postaci, charakterystycznych, niosących na barkach bagaż niełatwych, ale przez to interesujących doświadczeń. Relacje między bohaterami należą do tych, które śledzi się z uwagą. W tle zmieniają się plenery. Trafimy m.in. do Grecji, Pakistanu czy RPA. Co tu dużo mówić. „Zamęt” to świetna lektura dla tych, którzy interesują się tematyką szpiegowską. Będzie ciekawie. Będzie emocjonująco. A co najważniejsze – będzie wiarygodnie. Po wszystkim pozostaje uzbroić się w cierpliwość i czekać na kolejny tom. Książka dostępna również jako e-book za ok. 31 zł. Źródło okładki: czarnaowca.pl
„Zamęt” Vincent V. Severski – recenzja
Jukebox JB-21 to nowy głośnik mobilny w ofercie Snab, polskiej marki znanej z dobrego sprzętu audio. Opisywana konstrukcja zawiera dwa głośniki o mocy 6 W, interfejs Bluetooth 4.2 i obsługę rozmów. Urządzanie nie przeraża ceną – Snab JB-21 można mieć już za 169 zł. Niedawno do oferty marki Snab trafiły dwa głośniki mobilne – mniejszy JB-11, wyposażony w głośnik monofoniczny, oraz tytułowy JB-21 z głośnikami stereo. Ten pierwszy okazał się rewelacyjnie wykonany, ładny i poręczny. Robił wrażenie klarownym i szczegółowym dźwiękiem, ale brakowało mu basu. Model większy zapowiada się ciekawiej, ale również budzi pewne wątpliwości. Ma tylko 1 W mocy więcej od JB-11, a posiada ten sam akumulator, więc czas działania zapewne ulegnie skróceniu. Sprawdźcie, co potrafi większy Jukebox. Czy warto się nim zainteresować? Specyfikacja Snab Jukebox JB-21 interfejs: Bluetooth 4.2 z HFP 1.5, A2DP 1.2, AVRCP 1.5 zasięg: 10 m przetwornik: 2x 40 mm moc: 2x 3 W akumulator: 2000 mAh/3,7 V funkcje: obsługa rozmów z HD Voice czas pracy: 10 godzin rozmów, 4 godziny odtwarzania muzyki czas ładowania: 3–4 godziny (1 A) wymiary: 220 x 57 x 28 mm masa: 310 g Wyposażenie Podłużne opakowanie skrywa podstawowe wyposażenie, czyli: * kabel microUSB do ładowania; * kabel analogowy 3,5 mm; * instrukcję obsługi. W tej cenie nie można wymagać dużo więcej; w porównaniu do tańszego głośnika otrzymujemy także możliwość transmisji przewodowej. Oba kable mają matowe izolacje i są prawie w całości białe, mierzą po 43 cm bez uwzględniania wtyków. Instrukcja obsługi to niewielka książeczka szczegółowo opisująca konstrukcję i użytkowanie. Wygląd JB-11 zrobił na mnie duże wrażenie wzornictwem i jakością wykonania – niewielki i podziurkowany głośnik w formie tabliczki wyglądał na dużo droższy. W przypadku JB-21 mamy do czynienia z tą samą jakością wykonania, ale trochę innym stylem. Obudowa głośnika prawie w całości wykonana jest z matowego, ziarnistego aluminium. Krawędzie urządzenia zostały pościnane i efektownie się mienią. Kształt jest zdecydowanie inny – JB-21 to wąska, ale wyraźnie wydłużona sztabka w kolorze srebrnym. Design należy docenić, urządzenie zliczyć trzeba do ostatnio modnych, minimalistycznych konstrukcji. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Głośnik może pracować w dwóch pozycjach (poziomej i pionowej). W pozycji pionowej na froncie znajdzie się duża, metalowa maskownica, którą otacza biała lamówka bez logotypów. Można przez nią dojrzeć wyloty dwóch głośników 40 mm oraz podłużną membranę pasywną pomiędzy nimi, przesuniętą nieco w lewą stronę. Na dolnej krawędzi zamocowane są dwie podłużne stopki, które są gumowe i wyraźnie odstają. Na szczycie natomiast znajduje się przycisk wielofunkcyjny z białym podświetleniem, o eliptycznym kształcie. Cały tył głośnika został grubo ogumowany – są na nim widoczne dodatkowe nóżki w rogach, mające kształt wypukłych wytłoczeń. Gniazda znalazły się przy dolnej krawędzi, widać tam złącze analogowe AUX 3,5 mm oraz gniazdo microUSB do ładowania, obok którego jest dioda sygnalizująca ładowanie. Nie mam najmniejszych zastrzeżeń co do wykonania głośnika. Jukebox JB-21 to urządzenie masywne i zwarte, zrobione z grubego aluminium oraz wzorowo spasowanych elementów. Nic nie skrzypi i nie ugina się, maskownica pozostaje idealnie sztywna nawet przy mocnym nacisku. Obsługa JB-21 nie jest już tak poręczny, jak model niższy. To długa konstrukcja (22 cm), ale dosyć wąska i smukła (5,7 cm szerokości na 2,8 cm grubości). Urządzenie waży 310 g i już czuć je w dłoni. Głośnik stoi bardzo stabilnie na gładkim blacie biurka, i to w obu pozycjach. Nie ma obawy, że urządzenie będzie się przesuwać bądź przewracać. Mimo nieco większych wymiarów JB-21 jest nadal łatwy w transporcie – powinien zmieścić się w każdym plecaku i w większości toreb. box:imageShowcase box:imageShowcase Uproszczenie wzornictwa przekłada się także na minimalizację interfejsu. Całkowita obsługa głośnika opiera się o pojedynczy przycisk, który otoczony jest pulsującą lamówką w kolorze białym. To zarówno włącznik, przycisk obsługi rozmów (odrzucanie i odbieranie połączeń), jak i klawisz kontroli muzyki – pojedyncze wciśnięcie pauzuje lub wznawia, podwójne zmienia utwór na następny, a potrójne cofa. Nie ma niestety możliwości przewijania utworów ani regulacji głośności z poziomu głośnika – trzeba sięgnąć po smartfona. Parowanie też wymaga uwagi użytkownika. Aby rozpocząć proces łączenia z innym urządzeniem, należy rozłączyć połączenie lub usunąć głośnik z aktualnie sparowanego sprzętu. Większy JB-21 ma jedną zaletę funkcjonalną, której brak w monofonicznym modelu JB-11. Głośnik został wyposażony w złącze 3,5 mm, możliwe jest więc oszczędzanie baterii w smartfonie i połączenie urządzeń kablem, a także skorzystanie ze źródeł, które nie posiadają interfejsu bezprzewodowego. Niestety tylko 1 W mocy więcej względem JB-11 i obecność głośników stereo powoduje, że czas pracy uległ skróceniu. JB-21 również pozwoli na 10 godzin rozmów, ale odtwarzać muzykę da się tylko przez 4 godziny, co jest słabym wynikiem. W praktyce dużo będzie zależało od poziomu głośności – w cichych warunkach nie potrzeba wiele mocy, więc głośnik może wytrzymać dłużej. Głośności raczej nie zabraknie, ale na najwyższym poziomie słychać już delikatne trzeszczenie i wzbudzanie się głośnika. Snab Jukebox JB-21 poradzi sobie z nagłośnieniem nawet większego pomieszczenia, ale na zewnątrz może się nie sprawdzić. Brzmienie JB-21 kontynuuje założenia brzmieniowe niższego modelu. To dźwięk skupiony wokół pasma średniego i wysokiego. Głośnik nie pompuje dużej ilości basu – słychać, że niskie tony mają mniejszy priorytet. Jednocześnie jest to brzmienie trochę bardziej dociążone i masywne niż to serwowane przez JB-11. Jednak nadal nie można spodziewać się dużej dawki basu czy efektownego brzmienia w nowoczesnych gatunkach muzycznych. W zamian za to otrzymujemy szczegółowy i bardzo klarowny dźwięk ze słyszalną stereofonią. Basu jest ciut więcej niż w tańszym JB-11, ale to nadal raczej szkicowe i symboliczne brzmienie niskich tonów. Głośnik jest mały, nie można zatem liczyć na wibrujący, „tłusty” dźwięk. Pasywna membrana wspiera głośniki, dzięki czemu linie gitar basowych lub kontrabasu są bardziej czytelne, a perkusyjna stopa ma trochę mocniejsze uderzenie. Niestety, mimo to rap, nowa elektronika i wszelkie inne gatunki z mocnymi samplami nie zachwycają brzmieniem. To strojenie, które lepiej współpracuje z lekką muzyką. Średnica jest blisko. To czyste i bardzo bezpośrednie pasmo. Żywe instrumenty, gitary oraz wokale wychodzą na pierwszy plan. Słychać sporo detali, teksty piosenek można śledzić bez najmniejszego problemu. Dźwięk jest jasny i czytelny, ale jeszcze nie razi ostrością – JB-21 nie syczy, nie kłuje w uszy ani nie szeleści. Jeśli bas nie jest najważniejszy, to brzmienie może zrobić duże wrażenie w kontekście ceny. Przyjemnie brzmi blues, jazz, muzyka klasyczna, lekkie gitary lub muzyka wokalna. Gorzej z efektowną elektroniką pokroju dubstepu, drum and bassu lub trance’u – w takich brzmieniach JB-21 nie zrobi dobrego wrażenia. Wysokie tony to również mocne pasmo. Brzmienie jest klarowne, sprawia wrażenie krystalicznego. Nie ma przyciemnienia, zdystansowania dźwięku – głośnik brzmi bezpośrednio. Jednocześnie słychać w muzyce pewien chłód – brzmienie wydaje się lekko sztuczne, dosyć chude, a przez to nie do końca naturalne. W zamian dostajemy jednak niezłą rytmikę, gdyż talerze perkusyjne wybrzmiewają blisko i wyraźnie. W obu pozycjach brzmienie jest dobre, ale głośnik lepiej radzi sobie, gdy leży na płasko. Wtedy trochę lepiej słychać skromny bas, a dźwięk wybrzmiewa pionowo i dookoła. Łatwo wychwycić stereo – urządzenie jest dosyć długie, więc stereofonia brzmi wyraźnie. W przypadku, gdy JB-21 stoi na krawędzi, dźwięk wybrzmiewa mocno po blacie mebla – gdy stoi niżej, muzyka nie trafia bezpośrednio do uszu. W tej pozycji głośnik sprawdzi się lepiej jako nagłośnienie laptopa. Podsumowanie Spodziewałem się trochę więcej po modelu JB-21, szczególnie po dobrym wrażeniu, jakie wywarł na mnie JB-11. Mimo wszystko Jukebox JB-21 to bardzo dobry głośnik w niewygórowanej cenie. Jest rewelacyjnie wykonany – wiele droższych urządzeń mobilnych wypada blado przy opisywanej konstrukcji. Wzornictwo głośnika robi wrażenie, jest charakterystyczne dla droższego sprzętu. Obsługa została mocno ograniczona, ale łatwo ją opanować. Brzmienie zrobi wrażenie, gdy słuchamy lżejszej muzyki i nie interesują nas elektroniczne brzmienia, takie jak: ciężki rock, metal czy rap. Jeśli ważne są wokale, żywe instrumenty, to zakup JB-21 powinien usatysfakcjonować. Szkoda, że w porównaniu do JB-11 model wyższy ma także sporo kompromisowych rozwiązań. Co prawda, zyskujemy złącze analogowe 3,5 mm, głośniki stereo i trochę masywniejsze brzmienie, ale czas pracy urządzenia ulega skróceniu. Poza tym basu specjalnie nie przybywa – to nadal symboliczne ilości niskich tonów. W efekcie warto rozważyć, czy głośnik warty jest dopłaty 40 zł względem JB-11 wycenionego na 129 zł. Model JB-21 wydaje się lepszy brzmieniowo, ale JB-11 mocno nie odstaje pod tym względem. Zalety: wzorowe wykonanie; ładny design; prosta obsługa; możliwość działania w dwóch pozycjach; złącze 3,5 mm; bardzo klarowne i dosyć szczegółowe brzmienie, świetne do lżejszych gatunków muzycznych; czytelna stereofonia. Wady: nadal wyraźnie odchudzony bas; krótszy czas pracy względem modelu monofonicznego; mocno uproszczony panel sterowania.
Test Snab Jukebox JB-21 – niedrogi głośnik Bluetooth w wersji stereo
Kompresor jest urządzeniem, które służy do uzyskiwania wysokiego ciśnienia sprężonego gazu lub wymuszenia jego przepływu. Ma zastosowanie w przemyśle, ale także w sprzęcie domowego użytku, np. w wentylatorze czy suszarce. Na rynku dostępne są kompresory olejowe i bezolejowe. Te drugie doskonale sprawdzają się w prywatnym użyciu. Czym się kierować przy zakupie bezolejowego kompresora? Kompresor olejowy a kompresor bezolejowy Kompresor to niewielkie urządzenie elektryczne o nieskomplikowanej budowie i dość prostej obsłudze. Opisuje się je za pomocą kilku parametrów, są to: Moc silnika [kW]. Maksymalne ciśnienie robocze [bar]. Pojemność zbiornika [l]. Ilość cylindrów. Przepływ powietrza [l/min]. Jeżeli zastanawiasz się nad tym, jaki kompresor będzie dla ciebie najlepszy, podpowiadam, że kompresory bezolejowe sprawdzają się chociażby w pracach wykończeniowych (jak np. malowanie, lakierowanie), dzięki niemu odrestaurujemy meble, napompujemy koło w samochodzie czy basenie w ogrodzie, nie zanieczyszczając przy tym powietrza cząsteczkami oleju. Wmontowany jest w nim tłok, który jest wykonany ze specjalnego tworzywa eliminujcego wysokie tarcie. Na takim tłoku montowany jest teflonowy pierścień i cylinder. Dzięki pompie bezolejowej koszty eksploatacji urządzenia są dość niskie, a ono samo nie wymaga częstych przeglądów serwisowych. Kompaktowy i lekki kompresor bezolejowy pomoże przedmuchać trudno dostępne miejsca różnych urządzeń (np. kosiarki), dzięki czemu w prosty sposób pozbędziemy się z nich zanieczyszczeń. Do czego będzie służył kompresor? Zanim kupisz kompresor, zastanów się, do jakich celów będziesz go używać. Ciśnieniowy zestaw przenośny o elektrycznym napędzie doskonale sprawdzi się do drobnych prac domowych. W przypadku kompresora Stanley jest to koszt od 350 do 1300 zł. Takie urządzenie ma pistolet do pompowania z manometrem, a po zmianie końcówki – do przedmuchiwania, oraz wbudowany wąż ciśnieniowy o długości 3 m. Wysokie parametry urządzenia do prostych zastosowań nie są wymagane, ale jeżeli potrzebujesz kompresora do bardziej zaawansowanych zadań, postaw na maszynę o mocy elektrycznej powyżej 4 kW. Sprawdzi się np. przy pompowaniu kół. Kompresory marki Nuair Simply są małe, lekkie i poręczne. Przypominają wyglądem walizkę i doskonale nadają się do drobnych prac domowych i ogrodowych. Wysokie ciśnienie, które skierujesz na powierzchnię zanieczyszczoną pyłem, oczyści ją dokładnie przed przystąpieniem np. do malowania czy lakierowania. Klasyczny zestaw zawiera 5 elementów: pistolet do pompowania, 3 końcówki do pompowania piłek, rowerów i małych materacy oraz wąż gumowy o długości 3 m. Za taki kompresor zapłacisz na Allegro ok. 300 zł. Stacjonarny czy przenośny? Jest jeszcze jedna ważna rzecz, która powinna być decydująca przy wyborze kompresora bezolejowego – jego mobilność. W ofercie Allegro mamy do wyboru kompresory mobilne i stacjonarne. Kompresor przenośny powinien być lekki, często dodatkowo ma wmontowane 2 lub 4 koła, które umożliwiają bezproblemowy transport. Takie wymogi spełniają kompresory Makita, które mają 3-letnią gwarancję. Urządzenia mają plastikową obudowę, która nie tylko chroni kompresor przed uszkodzeniem, ale także redukuje pozom hałasu. Ponadto są wyposażone w regulator ciśnienia sprężonego powietrza i zawór spustowy wody kondensacyjnej ze zbiornika. Na tak profesjonalne urządzenie trzeba wydać przynajmniej 1000 zł, ale pamiętajmy, że kompresor jest inwestycją, która posłuży przez wiele lat.
Jak wybrać dobry kompresor bezolejowy?
Auta – te małe i duże – to jedna z podstawowych zabawek, które kupujemy chłopcu, ale nie tylko. Również dziewczynki lubią wyścigi resoraków lub zdalnie sterowane pojazdy, które zręcznie omijają przeszkody. Auta to też ciekawa propozycja do wożenia piasku, kamyków lub innych skarbów z placu zabaw lub przydomowego ogródka. Jakie auta od 50 zł znajdziemy na Allegro? Co wybrać? Auto to zabawka o wielu obliczach – koparki, wywrotki, wyścigowe, strażackie, policyjne i inne. Wybór samochodzików dla najmłodszych jest ogromny. Kiedy chcemy wybrać coś większego, chociażby na prezent, to zastanawiamy się, na który się zdecydować. Jeśli maluch ma całą kolekcję resoraków, garaży i innych pojazdów na czterech kółkach, myślimy o tym, czy jest większy sens, aby wybierać kolejny. Warto przemyśleć swoją decyzję i możliwości. Hot Wheels Hot Wheels to seria, która króluje w domach większości dzieci. Małe resoraki są odbiciem oryginalnych samochodów, ale również są ich bardziej fantazyjnymi wersjami po nietuzinkowym tuningu. Chcąc wybrać coś za ponad 50 zł, możemy sięgnąć po zestaw 10 resoraków lub różnorodne tory z dołączonymi małymi samochodzikami. Tory umożliwiają postawienie przed pędzącym samochodzikiem przeszkód, wyrzutni lub innych gadżetów, które urozmaicają zabawę. Niektóre z nich są specjalnie stworzone do mocowania na ścianie, dzięki czemu nie zajmują dużo miejsca w pokoju dziecka. Cena pojedynczego samochodziku to kilka złotych. Koszt toru to już wydatek od kilkudziesięciu do kilkuset złotych. Samochody i pojazdy Wader Wader to seria samochodów i pojazdów dla najmłodszych. Są one wykonane z mocnego i bezpiecznego tworzywa, pozbawionego małych elementów. Wśród pojazdów Wader znajdziemy koparki, wywrotki, traktory i przyczepki. Większe modele dobrze nadają się dla kilkulatka, który może na nich usiąść. Koszt gigantycznego traktora z przyczepką to wydatek około 100 zł. Wóz strażacki od Simby Nietuzinkową propozycją może być również wóz strażacki – Strażak Sam od Simby. Zestaw składa się z pojazdu wyposażonego w sześć gumowych i ruchomych kół, otwieranych drzwi, rozkładanego dźwigu, rozwijanego węża, przycisków uruchamiających dźwięk syreny i przycisku włączającego reflektory oraz innych ulepszeń, które urozmaicają zabawę. Dodatkowo do zestawu dołączono dwie figurki z bajki Strażak Sam. Koszt wozu strażackiego to około 170 zł. Maniek z bajki Cars Jeżeli wasze dziecko wciąż uwielbia bajkę Auta, to na Allegro znajdziecie szeroki wybór samochodzików z tej serii. Jedną z propozycji może być pojazd Maniek, który wewnątrz przewozi 10 małych resoraków z tej samej bajki. Dodatkowo, po naciśnięciu czapki Mańka usłyszymy kilka fraz z ulubionej bajki. Pojazd ma około 60 cm długości i otwierane boki, w których znajduje się miejsce na 10 samochodzików o długości 8 cm. Koszt pojazdu Maniek to około 300 zł. Mercedes – zabawka jak prawdziwe auto Na koniec propozycja, która jest miniwersją dużych samochodów. Samochód Mercedes GL63 o wymiarach 128 cm długości, 77 cm szerokości oraz 58 cm wysokości jest przeznaczony dla dzieci o wadze do około 35 kg. Samochód został wyposażony w pilota R/C, akumulator 12V7Ah, dwa silniki 12 V, otwierane drzwi, światła ledowe, cztery amortyzatory, dwupunktowe pasy bezpieczeństwa oraz podświetlane zegary i osiąga prędkość 3,5 km/h lub 6–7 km/h. Nie jest to zabawka niewielkich rozmiarów, lecz auto, do którego dziecko może wsiąść i jeździć. Należy jednak pamiętać, że jazda powinna odbywać się pod okiem osoby dorosłej, która w razie potrzeby powinna szybko zareagować i przejąć kontrolę nad pojazdem, na przykład za pomocą dołączonego pilota. Koszt Mercedesa GL63 to około 1000 zł.
Auta od 50 zł – przegląd