source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
Stres jest, niestety, nieodłącznym elementem naszego życia. Towarzyszy nam niemal codziennie: w pracy, szkole, w domu. Istnieje wiele sposobów na radzenie sobie z nerwami. W Europie ostatnio pojawiła się moda na kolorowanki antystresowe dla dorosłych. Nasi zachodni sąsiedzi oszaleli na ich punkcie. Jest ich coraz więcej, a co ważne – mają też różnorodną tematykę. Dostępne na rynku serie to rysunki często bardzo złożone i wyszukane, przy których z pewnością uda nam się zrelaksować i przyjemnie spędzić trochę wolnego czasu. Kolorowy trening antystresowy
Wydawnictwo Buchmann wydało serię „Kolorowy trening antystresowy”, w której dostępne są różne wersje kolorowanek. Dzięki bogatemu zarysowi tematycznemu możemy wybrać coś, co nas interesuje lub może stanowić wyzwanie. W ofercie znajdziemy na przykład „Wzory i ornamenty” „Japońskie inspiracje”, „Esy-floresy” czy „Wzory i wzorki”. W zależności od naszego wyboru możemy zdecydować się na ilustracje nawiązujące do japońskiej sztuki i tradycji, rośliny, formy przypominające witraże, motyle, kwiaty czy też inne. Całość stanowi bardzo bogatą gamę wzorów, przy których możemy puścić wodze fantazji. Wszystkie kolorowanki są formatu A4 i liczą 128 stron. Cena każdej kolorowanki jest taka sama, czyli niecałe 25 złotych.
Sztukoterapia
Równie ciekawą, chociaż zupełnie inną serią tematyczną jest „Sztukoterapia” wydana przez Egmont. Do tej pory pojawiły się dwie propozycje: „Sztukoterapia. Art Déco” oraz „Modowe kolorowanie”. W pierwszej propozycji znajdziemy ilustracje autorstwa Eleny Lopez nawiązujące do najważniejszych stylów artystycznych XX wieku: art nouveau i art déco. Art nouveau to hymn do natury, motywów roślinnych, kobiecych kształtów czy spiralnych ornamentów. Charakterystycznymi cechami tego stylu są faliste linie, asymetria czy inspiracje sztuką japońską.
Art déco natomiast nawiązuje do geometrii, przemysłu oraz przestrzennej dyscypliny. Zestawienie tych stylów w jednym egzemplarzu daje nam bardzo bogatą gamę kolorowanek. Zaletą tej pozycji jest dublowanie niektórych obrazków, dzięki czemu możemy wypróbować różne palety kolorów lub po prostu podjąć się wspólnego kolorowania z kimś bliskim. Bardzo ciekawym dodatkiem jest zamieszczona na końcu legenda, która podpowiada, jakimi dziełami były inspirowane określone ilustracje przedstawione w książce.
Modowe kolorowanie
Tymczasem „Modowe kolorowanie” to zestaw wielu projektów przygotowanych przez ilustratorkę mody Marie Perron. Ukazane tu modelki prezentują cały wachlarz ubrań, butów, biżuterii, torebek, kosmetyków i innych dodatków. Jest to świetny wybór dla osób interesujących się światem mody. Plusem obu serii jest kartonowa okładka, która zapewni dobry stan rysunków i jednocześnie może pełnić funkcję podkładki pod nasze kolorowanki. Ceny okładkowe obu kolorowanek to 39,99.
Inwazja bazgrołów
„Inwazja bazgrołów” to książka do kolorowania autorstwa Zifflina. W Polsce została wydana nakładem wydawnictwa Nasza Księgarnia. W środku znajdziemy 50 rozmaitych grafik, autorem których jest filipiński rysownik Kerby Rosanes. Ilustracje w niej zawarte są bardzo bogate, szczegółowe i humorystyczne. Z pewnością okażą się idealnym sposobem na odreagowanie stresów dla dorosłych, jak i młodszych pociech. Dużym atutem tego wydania są grubsze kartki, umożliwiające użycie nie tylko kredek, ale też na przykład pisaków. Dzięki temu nie musimy się obawiać, że przebijemy kartkę i zniszczymi rysunek. Daje to nowe możliwości w tworzeniu ciekawych ilustracji. Cena za inwazję kreatywnych grafik to jedynie 25 złotych.
Antystresowe kreatywne kolorowanki dla dorosłych
Wydawnictwo Amber z kolei oferuje nam kolorowanki nawiązujące do przyrody. „Antystresowe kreatywne kolorowanki dla dorosłych” to seria, która na razie składa się z dwóch pozycji: pięknych ogrodów oraz wzorów, w których dominuje tematyka kwiatowa. Jest to idealna propozycja dla miłośników przyrody, którzy lubią motywy roślinne. Wydawnictwo ma w planie opublikowanie kolejnych książek, a wśród nich znajdziemy Zwierzęta oraz Kwiaty. Planowane jest wydanie także pocztówek do kolorowania. Antystresowe kolorowanki ukazały się w miękkiej okładce. Podobnie do pozostałych propozycji są w formacie A4 i liczą 128 stron. Można kupić je już za 18,60.
Rysowanki
Inną propozycją są kolorowanki przeznaczone zarówno dla starszych, jak i młodszych odbiorców – to „Rysowanki". Kolorowy trening wydawnictwa Wilga. W tej książce zawarte są ilustracje fantastycznych zwierząt, przepięknych strojów czy bajkowych scen. Krótko mówiąc, każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Rysowanki skupiają się raczej na młodszym odbiorcy. Obok czarno-białych obrazków występują przykładowe wzory kolorów. Jednakże nie znaczy to, że dorośli nie spędzą czasu równie miło jak dzieci. Za Kolorowy trening zapłacimy niewiele, bo tylko 15 złotych.
Rysunki zawarte w każdej z opisywanych książek są bardzo różnorodne. Czym różnią się od kolorowanek z naszego dzieciństwa? Przede wszystkim stopniem trudności. Oczywiście znajdziemy w nich też mniej skomplikowane ilustracje, ale wiele z nich to grafiki bardzo rozbudowane i szczegółowe, wymagające więcej czasu, skupienia i precyzji. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Wszystko to zapewni nie tylko swego rodzaju wyzwanie dla naszych zdolności plastycznych, ale także świetną zabawę i możliwość odprężenia. Jeśli poszukujemy sposobu na odreagowanie stresu, to zakup kolorowanek dla dorosłych może okazać się zaskakująco dobrym pomysłem. Kolorowanie wymaga skupienia, a także wyrównuje oddech. W ten sposób możemy uciec od codziennych problemów i ze spokojnie spędzić czas nad nowym, kreatywnym zadaniem.
Przeczytaj również: Lekcja cierpliwości - kolorowanki | Najnowszy sposób na stres – kolorowanki antystresowe |
Łazienka to nie tylko miejsce, w którym dbamy o higienę, ale również enklawa spokoju i relaksu. Warto więc postarać się, by spędzonego w niej czasu nie zepsuł nam… bałagan. Otaczamy się coraz większą liczbą przedmiotów. Najlepiej widać to w łazience, gdzie półki uginają się nie tylko od kosmetyków i produktów do pielęgnacji ciała, ale również detergentów i środków piorących. Zdecydowana większość z nas mieszka w blokach, a metraże poszczególnych pomieszczeń musimy wykorzystywać w stu procentach. Warto więc zadbać o to, by w każdym z nich panował porządek i ład, a to łatwiej osiągnąć, jeśli pomożemy sobie odpowiednio zaprojektowaną zabudową i akcesoriami. To szczególnie istotne w przypadku łazienki, gdzie na małej przestrzeni znajduje się wiele przedmiotów.
Zacznij od uporządkowania tego, co znajduje się na wannie i umywalce, a potem pójdzie jak z płatka. Podpowiadamy, jak się do tego zabrać.
Ład w łazience – pora na wiosenne porządki
To najmniej przyjemna część organizowania przestrzeni, ale niezbędna do tego, by osiągnąć zamierzony cel. W łazience liczba z pozoru potrzebnych, choć naprawdę niewykorzystywanych przedmiotów, jest zdecydowanie większa niż w innych pomieszczeniach. Zacznij od podzielenia kosmetyków i środków czystości na te, z których korzystasz często, i na te, po które sięgasz od wielkiego dzwonu. Jeśli nie używasz jakiegoś kosmetyku od mniej więcej sześciu miesięcy, to istnieje duża szansa, że już nigdy po niego nie sięgniesz. Taki rajd po szafkach i półkach przyda się też na sprawdzenie dat ważności kosmetyków – te przeterminowane bezwzględnie wyrzucamy, bo mogą przynieść więcej szkód niż pożytku.
Po tym przesiewie pora na reorganizację. Kosmetyki, z których korzystasz rzadziej, nie muszą znajdować się w zasięgu ręki. Wyeksponowane pozostaw tylko te, których naprawdę codziennie używasz. Obok kabiny prysznicowej lub wanny ustaw mydła, szampony i płyny do kąpieli, na bliskich półkach – kremy i balsamy do ciała, a także dezodoranty, a przy lustrze zrób miejsce na kremy do twarzy i kosmetyki do stylizacji włosów.
Organizacja przestrzeni przy wannie
box:offerCarousel
Na wannie zwykle stawiamy kosmetyki wykorzystywane podczas kąpieli: szampony lub płyny do mycia ciała. Często znajdują się tu też różne akcesoria kąpielowe jak gąbki, rękawice do masażu czy szczotki do mycia pleców
. Jeśli lubicie długie, relaksujące kąpiele, to istnieje duża szansa, że na obudowie waszej wanny stoją też zapachowe świece i różnego rodzaju dodatki do wody: mydlane płatki, sole do kąpieli czy musujące kulki. Niezła mieszanina, prawda?
Tutaj też powinniście zaprowadzić porządek. Na obudowie wanny pozostaw eleganckie akcesoria i świece – pełnią nie tylko funkcję użytkową, ale mogą stanowić dodatkową ozdobę wnętrza.
Kosmetyki warto za to przenieść na zawieszone nad wanną półki. Dopasuj je do wystroju reszty łazienki, a jeśli będzie to jedyny mebel tego typu w pomieszczeniu, to wybierz taką wykonaną ze szkła – jej lekka, przezroczysta forma sprawi, że stanie się niemal niewidzialna na tle ściany.
Przeczytaj również: Jak utrzymać porządek w łazience?
Na półkach zawieszonych nieco wyżej, gdzie nie dosięgnie ich strumień wody, dobrze poustawiać koszyczki, w których ukryjesz mało estetyczne opakowania kąpielowych kosmetyków. Możesz wybrać koszyczki z wikliny lub drewna – na Allegro znajdziesz takie, które specjalnie zabezpieczono przed szkodliwym działaniem wilgoci. Jeśli chcesz wyeksponować kosmetyki, których opakowania lubisz albo takie, które po prostu ładnie wyglądają, zdecyduj się na szklaną misę lub plastikowe, przezroczyste pojemniki.
Gąbki, rękawice i szczotki dobrze przechowywać w metalowych koszyczkach, które nie gromadzą wody. Najprościej zaopatrzyć się w takie wyposażone w przyssawki, które można wygodnie powiesić na ścianie wyłożonej płytkami.
Wykorzystaj każdą przestrzeń
W małym pomieszczeniu, jak w łazience, ważne jest wykorzystanie każdego możliwego kącika. Najprościej wypełnić ją meblami łazienkowymi, najlepiej sięgającymi aż po sam sufit, bo stojące „luzem” kosmetyki czy detergenty sprawiają, że wnętrze wygląda na zabałaganione. Taka zabudowa ukryje też pralkę. Klasyczne lustro wymień na takie z szafką schowaną za taflą, a na drzwiach zawieś regalik, na którym możesz ułożyć np. ręczniki. Zadbaj o dobre oświetlenie, które optycznie powiększy małe wnętrze.
Utrzymanie porządku w łazience nie jest proste, ale sprawdzone sposoby na organizację przestrzeni będą w tym bardzo pomocne. Warto zainwestować w sprytne koszyki, organizery czy półki, które sprawią, że w twojej łazience zapanuje ład. | Jak uporządkować przestrzeń nad wanną? |
Jesienna pogoda może być zdradliwa. Bywają dni pełne słońca i ciepła, ale i takie, których chłód zapowiada nadejście zimy. W takich warunkach łatwo o przeziębienie i wychłodzenie organizmu. Zabezpieczyć przed zimnem należy dzieci, szczególnie te najmłodsze, które przewożone są w wózku. Nieoceniony będzie dobry kocyk, który ochroni nóżki malucha przed zimnym wiatrem. Jak ubierać dziecko jesienią?
Pediatrzy wskazują, że najczęściej popełnianym przez rodziców błędem jest przegrzewanie dziecka. W okresie przejściowym, a więc wiosną i jesienią, ubieramy maluchy zbyt ciepło. Sprzyja to rozwojowi chorób i sprawia, że organizm nie jest w stanie w odpowiedni sposób walczyć z infekcjami.
Warto kierować się zasadą, by noworodka ubierać jak siebie, dodając jedną warstwę, roczną pociechę – tak jak siebie, a energicznemu i biegającemu dwulatkowi zakładać o jedną warstwę mniej niż wkłada osoba dorosła. W czasie spaceru należy sprawdzać kark malucha – jeśli jest ciepły, oznacza to, że dziecko jest odpowiednio ubrane. Warto pamiętać, że zimne rączki i nosek nie są równoznaczne z tym, że dziecko marznie.
Koc na jesień – nie za gruby, nie za cienki
Odpowiedni kocyk na jesienną aurę jest przede wszystkim ciepły, choć nie za gruby. Najlepsze będą te wykonane z miękkich i delikatnych dla skóry maluszka materiałów. Najpopularniejsze są kocyki z dodatkiem pluszu minky. Ich cena zaczyna się już od 30 zł (BabyOno). Są one często dwuwarstwowe, a producenci oferują szeroki wachlarz wzorów. Niektóre kocyki mają doszyte metkowce, które są doskonałą zabawką sensoryczną dla dziecka.
Na jesień dobrze jest kupić kocyk i poduszkę do wózka. Komplety te są wykonane z bawełny z dodatkiem wspomnianych wcześniej materiałów. Wypełnienie jest często antyalergiczne (najczęściej jest to syntetyczna włóknina). Przed zakupem warto sprawdzić, czy produkt można prać w pralce. To bardzo ważna kwestia, zwłaszcza w przypadku dzieci z alergiami wziewnymi.
Koc akrylowy na późną jesień
Na nieco chłodniejszą jesienną aurę przydadzą się z kolei kocyki akrylowe, dostępne już od 25 zł. Dobry wymiar kocyka dla dziecka to 80 x 110 cm, dzięki czemu w razie potrzeby będziemy mogli owinąć maluszka podwójnie. Kocyki akrylowe są bardzo trwałe, mogą posłużyć przez długi czas. Nie stanowią zagrożenia dla delikatnej skóry dziecka, gdyż są bardzo miękkie i delikatne, a do tego nie powodują podrażnień. Kupić je można w wielu kolorach i wzorach.
Kocyk może być włożony do specjalnej flanelki, która charakteryzuje się właściwościami termoizolacyjnymi. Kocyki są niejednokrotnie bardzo efektownie zapakowane, dzięki czemu mogą stanowić idealny prezent. Istnieje również możliwość wyhaftowania na nich imienia dziecka, co z kolei będzie doskonałą pamiątką, ofiarowaną np. z okazji chrztu.
Wybierając się na jesienny spacer, warto mieć ze sobą specjalną folię przeciwdeszczową do wózka. Najbardziej odpowiednia będzie ta uniwersalna, pasująca zarówno do wózka głębokiego, jak i spacerówki. Jesień lubi zaskakiwać zmieniającą się pogodą, dlatego trzeba być przygotowanym na każdą okoliczność.
Polska jesień jest szczególnie piękna – kolorowa i często słoneczna, choć bywają też dni deszczowe i mgliste. Gdy za oknem jest pochmurnie, mimo wszystko warto wybrać się z dzieckiem na spacer. Jeśli ubierzemy maluszka odpowiednio, a do tego zabezpieczymy jego nóżki ciepłym kocykiem, taka wędrówka może wzmocnić odporność dziecka. Hartowanie organizmu jest niezwykle ważne na każdym etapie i warto zadbać o nie w każdej porze roku. | Kocyk odpowiedni na jesień |
Zamiast dżinsów wybierasz typowo kobiecy krój? W tym sezonie postaw na spódnicę z denimu! Jakie modele wybrać? Dżinsy to podstawa każdej dobrze wyposażonej garderoby. To fakt, i zgodzi się z nim chyba każda fashionistka. Spódnica dżinsowa w tym sezonie także awansowała do kategorii must have. Dlaczego?
Jest uniwersalna.
Sprawdza się i w klasycznych zestawach, i w tych nieco bardziej eleganckich, ale o charakterze sportowym.
Gwarantuje komfort i stylowy wygląd.
Zapewnia luz i swobodę ruchów.
Jeśli chodzi o modele, to jest w czym wybierać – nosimy te o podwyższonej talii, rozkloszowane, z falbanami, długie i krótkie, w stylu retro – nawiązujące nieco do stylistyki lat 90., zapinane z przodu na guziki. Którą wybierzesz? Oto nasz przewodnik.
Wysoka talia
Spódnica tego typu najczęściej kojarzy się z krojem ołówkowym podkreślającym kobiecą sylwetkę – podkreśla kształt bioder i zaznacza wąską talię. Spódnice te pasują właśnie kobietom, które są dumnymi posiadaczkami talii osy i kształtnych pośladków. Ołówkowa spódnica niekoniecznie dobrze sprawdza się na innych typach figury. Za to zawsze stylowo będziesz wyglądała, jeśli połączysz ją z jasną bluzką koszulową, której poły włożysz oczywiście w spódnicę, żeby pokazać walory zarówno ubrania, jak i swojej sylwetki. W wersji biurowej dobierz do tego zestawu błyszczące szpilki w kolorze piaskowym lub beżowym. Jednak dżins to oczywiście tkanina o mniej formalnym charakterze, dlatego idealnie sprawdzi się w zestawieniach codziennych – dobierz lekkie espadryle lub sandały oraz bluzkę z wiązaniem w talii i ciesz się urokiem sportowej, denimowej elegancji.
Rozkloszowana
Wszelkie luźne, a także rozkloszowane spódnice to prawdziwy przebój ostatnich sezonów. Dlatego ten krój możesz także znaleźć w wersji dżinsowej. W tej kategorii do wyboru mamy kilka interesujących modeli różniących się np. długością – rozkloszowane mini i maxi. Możesz też wybrać elegancką spódnicę z kontrafałdami, która pomimo charakteru dżinsowej tkaniny sprawdzi się zarówno w niezbyt formalnych, wieczorowych stylizacjach, jak i w tych biznesowych – o ile połączysz ją z szykowną bluzką i marynarką.
Przeboje lata: haftowana i kolorowa
W tym sezonie obserwujemy bardzo mocny i ciągle rosnący w siłę trend – hafty z motywami florystycznymi. Znajdziesz je także na jeansowych spódnicach. To wyjątkowo modne zdobienie, nawiązujące nieco do stylu boho i hippie. Hafty polubili zarówno projektanci – znajdziemy je w kolekcjach Dolce & Gabbana, Desigual, ma je też popularna Zara. Innym, równie mocnym akcentem tego sezonu jest biel. Białe spódnice z denimu to idealne propozycje na lato. Dodają lekkości, świeżości i gwarantują wakacyjny styl. Łącz je np. z topami w paski i białymi Converse'ami.
Imitująca dżins
Prawdziwy denim to tkanina dość sztywna, dlatego w bardzo upalne dni może dla niektórych być po prostu za gruba. Projektanci stworzyli więc wiele propozycji materiałów imitujących dżins – powstają z włókien bawełnianych lub ich mieszanki z syntetycznymi. Mają błękitny lub granatowy odcień i są przewiewne i lekkie. Szyje się z nich wygodne sukienki i długie spódnice – proste lub z falbanami, zapinane na guziki lub suwaki albo wiązane na gustowne tasiemki. | Wielki powrót spódnicy dżinsowej – poznaj wszystkie jej zalety |
InkBOOK Classic 2 to czytnik dla osób oszczędnych. Kosztuje niecałe 350 zł, a posiada czterordzeniowy procesor, ekran dotykowy E Ink Carta w rozdzielczości 800 x 600 i działa pod kontrolą systemu Android. InkBook Classic 2 to czytnik stworzony w Polsce, który wydaje się dobrą alternatywą dla Amazon Kindle Touch 8. Jest trochę tańszy, ma ekran o tej samej rozdzielczości, dodatkowe przyciski oraz otwarty system, który obsługuje różne aplikacje i wspiera ebooki w wielu formatach. Oferta jest również dopasowana do wymogów polskiego czytelnika. Interfejs czytnika jest spolszczony, a w mobilnej księgarni dostępna jest baza literatury polskojęzycznej, czego nie można powiedzieć o czytniku Kindle. Który model wybrać?
Specyfikacja InkBOOK Classic 2
procesor: czterordzeniowy Cortex A9 1 GHz
RAM: 512 MB
pamięć wbudowana: 4 GB (około 2 GB dla użytkownika)
ekran: dotykowy E Ink Carta 800 x 600 pikseli
system operacyjny: Android 4.2.2 Jelly Bean
interfejs: Wi-Fi 802.11 b/g/n
akumulator: 2000 mAh
złącza: microUSB 2.0 oraz czytnik kart microSD (do 32 GB)
obsługa formatów: EPUB, EPUB z Adobe DRM, FB2, HTM, MOBI (bez DRM), PDF, RTF, TXT
język interfejsu: angielski, czeski, francuski, hiszpański, niemiecki, polski, rumuński, włoski
wymiary: 159 x 114 x 9 mm
waga: 153 g
Konstrukcja i wyposażenie
W zestawie jest instrukcja obsługi, karta gwarancyjna oraz przewód microUSB o długości 18 cm (bez uwzględniania wtyków). Gdyby okazał się za krótki, można go łatwo i tanio wymienić.
InkBOOK Classic 2 prezentuje się bardzo dobrze. Urządzenie jest wykonane z tworzyw sztucznych w kolorze grafitowym – są matowe i ogumowane, nie widać na nich odcisków palców. Design czytnika przypomina wyższy model – Prime, ale tym razem ramki na froncie nie są płaskie. Pod ekranem znalazł się fizyczny przycisk główny z diodą w środku, a po obu stronach wyświetlacza widać dwa przyciski, które umieszczono na samych krawędziach.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Spód obudowy jest charakterystycznie profilowany. Bryła została odchudzona w dolnej części i schodkowo rozszerza się ku górze, formując wgłębienia w kształcie litery „Y”. Od dołu, przez środek czytnika aż do górnego rogu biegnie wytłoczona linia wskazująca pozycję włącznika. Sam przycisk jest okrągły i wklęsły. Prawy róg obudowy zdobi wytłoczone logo producenta.
Gniazdo microUSB znalazło się na środku łukowatej krawędzi dolnej, a obok niego jest także czytnik kart microSD, obsługujący karty do 32 GB.
Wykonanie Classica 2 nie daje powodów do narzekania. Zastosowane materiały są wysokiej jakości, a matowa powłoka przyjemna w dotyku. Konstrukcja jest zwarta, nie trzeszczy i nie skrzypi – w przeciwieństwie do droższego modelu Prime. Dla porównania Kindle Touch 8 ma prostszy kształt, trochę większe wymiary i jest pozbawiony przycisków, zaś tworzywa czytnika nie zostały ogumowane; są matowe, ale mimo to bardziej śliskie w dotyku.
Ekran
Classic 2 został wyposażony w 6-calowy ekran E Ink Carta o rozdzielczości 800 x 600, przekłada się to na zagęszczenie pikseli na poziomie 167 ppi. Z bliska można dojrzeć ziarnistość, która jest najbardziej intensywna w przypadku korzystania z małych czcionek, ale nie wpływa na komfort użytkowania przy czytaniu z większej odległości. W systemie i niektórych aplikacjach występuje ghosting, czyli nawarstwianie się stron, ale nie ma z nim problemu podczas odczytu ebooków za pomocą systemowej aplikacji. Możliwe jest także samodzielne odświeżanie ekranu. Podświetlenia nie ma – widoczność w dzień nie sprawi problemów, tak samo w pełnym słońcu. Po zmroku przyda się lampka na biurku lub przypinana do czytnika. Interfejs dotykowy działa bezproblemowo. Co prawda wymaga trochę bardziej stanowczych gestów, ale to norma przy tego typu ekranach.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Mimo że ekran Kindle Touch 8 posiada taką samą rozdzielczość, to jednak wypada lepiej od tego z modelu Classic 2. Czcionki czytnika Amazonu są ciemniejsze, a do tego tło tekstu jest czystsze. W opisywanym urządzeniu czcionki wydają się wręcz szare, a tło bardziej ziarniste, lekko zabrudzone. W efekcie tekst na Touch 8 sprawia wrażenie bardziej ostrego, wyrazistego i kontrastowego względem tła.
Oprogramowanie
Pod względem oprogramowania rodzimy czytnik ma się czym pochwalić. Jest wyposażony w Androida, który został zmodyfikowany zgodnie z przeznaczeniem urządzenia. To interfejs odchudzony ze zbędnych funkcji, sklepu Play i niepotrzebnych aplikacji. Posiada jednak to, co najważniejsze, czyli obsługę różnych aplikacji i formatów.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Ekran główny wyświetla bibliotekę: aktualnie czytaną pozycję i ostatnio dodane ebooki. Górna belka zawiera wygodne skróty (w tym odświeżanie ekranu), pokazuje także godzinę oraz stan baterii. Po rozwinięciu belki można dostać się do włącznika Wi-Fi i statystyk akumulatora. Natomiast na dole ekranu znajduje się dok z ikonkami – skrótem do biblioteki, aplikacji, chmury i księgarni Midiapolis, a także przeglądarki internetowej. W obrębie aplikacji znajdziemy także słownik (polski i angielski), czytnik newsów oraz przeglądarkę plików. Instalator InkBOOK Apps pozwala pobrać i wgrać trzy pozycje: Skoobe, Legimi oraz Amazon Kindle. Mamy więc dostęp do kolekcji ebooków z różnych źródeł, a gdy to za mało, można wgrać dodatkowe aplikacje za pomocą paczek apk.
Nie zawodzi standardowa aplikacja do czytania. Pozwala swobodnie dostosować rozmiar czcionki, jej typ, a także marginesy i interlinię. Nie było problemów z formatowaniem lub wyświetlaniem znaków i grafik. Tekst można zaznaczać, podkreślać i szybko tłumaczyć. Docenić należy także możliwość nawigacji po książce. Program oferuje łatwy dostęp do spisu treści i wygodny suwak lokalizacji. Nie było większych problemów z czytaniem w innych aplikacjach – Legimi działało sprawnie – i ze wsparciem dla bocznych przycisków, które niestety nie działają w aplikacji Amazon Kindle.
Sam system działa dosyć sprawnie, urządzenie wybudza się szybko, ale trochę dłużej się uruchamia. Niektóre aplikacje startują wolno, strony internetowe potrzebują trochę czasu na wczytanie, ale z Internetu można dosyć swobodnie korzystać. Czytnik nie zawieszał się, choć czasami występowały małe problemy ze stabilnością – zdarzały się one głównie podczas uruchamiania aplikacji Kindle. Classic 2 najlepiej radził sobie z ebookami w formacie EPUB – działały one najszybciej. Pliki MOBI były również odczytywane z pamięci urządzenia, ale potrzebowały trochę więcej czasu na uruchomienie, strony ebooków w tym formacie były przerzucane wyraźnie wolniej.
Czytnik Kindle Touch 8 działa szybciej. Momentalnie wczytuje książki, płynnie przewija strony, ale różnica nie jest wcale duża. System InkBOOKa jest bardziej rozbudowany niż lżejsze oprogramowanie czytnika Kindle, dlatego pewne operacje wymagają więcej czasu.
Ergonomia i użytkowanie
Pod względem użytkowym Classic 2 sprawdza się świetnie, lepiej niż sprzęt Amazonu. Co prawda ekrany obu urządzeń są równie gładkie, a co za tym idzie – gesty wykonuje się z taką samą satysfakcją, ale dodatkowe przyciski w modelu Classic 2 to zdecydowana przewaga. Można je zaprogramować, są umiejscowione na lewym i prawym boku, więc zmiana stron podczas czytania nie przysparza najmniejszych problemów. Przydaje się też przycisk główny z diodą informacyjną, który pozwala szybko wrócić do głównego menu. Docenić należy również wygodną lokalizację włącznika – łatwo na niego trafić.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Classic 2 jest trochę lżejszy od czytnika Kindle – różnica wynosi jednak około 10 g, więc nie ma takiego znaczenia, jak np. pomiędzy lekkim inkBOOKiem Prime a ciężkim Kindle Paperwhite 3. Urządzenie trzyma się wygodnie, nie męczy ono rąk nawet podczas wielogodzinnego czytania. Czytnik można z powodzeniem trzymać w górze podczas leżenia, to także zasługa ogumowanej obudowy, która stabilizuje chwyt. Trochę przeszkadzał mi jednak profilowany spód, osobiście wolę płaskie „plecy” czytnika Amazonu.
Brak podświetlenia i niższa rozdzielczość przekładają się na bardzo dobry czas pracy. Akumulator Classica 2 pozwoli na około 2–3 tygodnie odczytów do godziny dziennie. Intensywne korzystanie z Wi-Fi i wielogodzinne czytanie ograniczą czas pracy do około tygodnia. Kindle 8 jest pod tym względem nieznacznie lepszy.
Podsumowanie
Trudno wskazać zwycięzcę w konfrontacji Classica 2 i Kindle 8 – oba czytniki mają swoje mocne i słabe strony. Za wyborem InkBOOKa przemawiają możliwości oraz ergonomia. Otwarty system daje swobodę wyboru aplikacji i źródeł ebooków, jest przystosowany do potrzeb polskiego czytelnika. Kindle Touch 8 oferuje natomiast lepszy ekran (ciemniejsze czcionki i czystszą biel tła), a także szybsze działanie. Ogranicza jednak w wyborze formatów i ebooków z poziomu czytnika, nie wspierając zewnętrznych aplikacji. W konfrontacji InkBOOKa Prime z Kindle Paperwhite 3 przychylam się bardziej do modelu Prime, natomiast w porównywanym zestawieniu wolę Kindle Touch 8, szczególnie ze względu na lepszy ekran. Chociaż z pewnością mocno brakowałoby mi przycisków i ergonomii oferowanej przez InkBOOKa.
Classic 2 to dobry czytnik na początek przygody z ebookami, ale warto zastanowić się, czy nie dołożyć do modelu z podświetleniem i wyższą rozdzielczością ekranu. Przejście z książki drukowanej na elektroniczną jest zazwyczaj łatwe i satysfakcjonujące, ale po czasie zaczyna brakować właśnie podświetlonego ekranu i ostrzejszych czcionek. InkBOOK Prime lub Kindle Paperwhite 3 są droższe o około 200 zł.
Zalety: bardzo dobre wykonanie; ładny design i niezbierająca odcisków palców obudowa; ergonomiczna konstrukcja i praktyczne przyciski; duże możliwości systemu; czytnik kart microSD; dobry czas pracy.
Wady: szarość czcionek i przeciętna ostrość; szybkość działania; niedziałające przyciski w aplikacji Amazon Kindle; czasami widoczny ghosting (w niektórych aplikacjach). | Test czytnika InkBOOK Classic 2 – alternatywa dla Kindle Touch 8 |
Telefony VoIP można posegregować wedle dwóch grup – przewodowe i bezprzewodowe. Wcale nie jest powiedziane, że te drugie będą najdroższe i zdecydowanie przewyższają pod względem wartości te przewodowe. Wszystko tak naprawdę zależy od producenta sprzętu i jego funkcjonalności. A wybór może nie być taki prosty, jak myślimy. Ważne, że wszystkie mają wsparcie dla bazy DECT. VoIP (z ang. voice over internet protocol) to technologia pozwalająca na przeprowadzenie rozmów za pomocą internetu lub innych sieci wykorzystujących protokół IP. Zaletą zastosowania VoIP jest uniezależnienie od operatorów komórkowych, bezpłatne rozmowy wewnątrz sieci, niskie ceny połączeń z telefonią stacjonarną/komórkową oraz niski koszt użytkowania infrastruktury. Z wad należy wymienić konieczność zakupu specjalnego sprzętu i oprogramowania, większą zawodność oraz brak możliwości geograficznego lokalizowania.
Telefony przewodowe VoIP można podzielić na kilka grup
Można tutaj wyróżnić cztery grupy: biurowe, systemowe, konferencyjne i wideo. Najtańsze są oczywiście biurowe i doskonale sprawdzą się w małych biurach czy w gospodarstwie domowym. Z kolei systemowe przeznaczone są głównie do małych i średnich przedsiębiorstw, a konferencyjne – dla biur kierownictwa i sal konferencyjnych. Telefony wideo wyposażone są w te same funkcje, ale dodatkowo mają wbudowany wyświetlacz.
Telefony biurowe z VoIP
Są to najtańsze słuchawki z wsparciem dla technologii VoIP. Ich ceny oscylują w granicach 200-400 zł i te modele pozwalają na podłączenie się do wirtualnej centralki VoIP lub tradycyjnej IP PBX. Jednym z nich jest telefon Yealink SIP-T21 E2, który może obsługiwać dwa konta SIP, ma pamięć do 1000 kontaktów oraz ma trzy złącze: 10/100M, RJ45 (WAN) i RJ45 (LAN). W podobnej cenie oferowany jest produkt konkurencyjnej firmy, który też pozwala na przypięcie dwóch kont SIP. Jest to Grandstream GXP1405 HD. Z kolei Cisco SPA303-G2 oferuje trzy linie i ma dwa porty WAN RJ45. Dodatkowo jest dostępny w bardzo podobnej cenie. Do tego marki Cisco chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Najtańszy z tej grupy jest telefon Siemens GIGASET A510IP. Ale to nie znaczy, że jest najsłabszy, wręcz przeciwnie. Pozwala na rejestrację 6 kont SIP i ich równoczesną pracę oraz prowadzenie jednocześnie trzech rozmów.
Telefony systemowe z VoIP
W tej grupie prym wiedzie marka Alcatel z swoimi telefonami z serii IP Touch. Są one przeznaczone głównie do rozbudowanych systemów komunikacyjnych, które stosowane są w małych i średnich przedsiębiorstwach. Jednak w tym przypadku za telefony trzeba zapłacić ok. 1000 złotych.
Telefony konferencyjne z VoIP
Są to najbardziej rozbudowane i najdroższe telefony z wsparciem dla VoIP. Doskonale sprawdzą się w salach konferencyjnych, gabinetach dyrektorów czy pomieszczeniach zarządu. Ciekawie w tej grupie wypada oferta marki Polycom, która oferuje telefony konferencyjne do 2000 złotych. Popularne modele to Polycom SoundStation IP7000 i Polycom SoundStation IP6000, wyposażone w specjalne kodeki (HD Voice oraz Acoustic Clarity) zapewniające bardzo dobrej jakości dźwięk.
Telefony wideo z VoIP
Mają dokładnie taką samą funkcjonalność jak telefony konferencyjne, ale mają dodatkowo wyświetlacz i kamerę, która pozwala na przeprowadzenie wideokonferencji bez konieczności użycia komputera. Polecanymi modelami są Yealink VP-530 i Grandstream GXV 3175 HD.
Wybór telefonu VoIP zależy od budżetu i funkcji, których potrzebujemy
Obecnie trudno jest wskazać konkretny, wart zakupu model telefonu z technologią VoIP, ponieważ jest ich naprawdę dużo. Ponadto są one dostępne w różnych przedziałach cenowych. Do domowego zastosowania spokojnie wystarczy sprzęt za 200-300 złotych. Ale w przypadku firm czy innych instytucji na pewno trzeba zastanowić się nad droższym i funkcjonalniejszym rozwiązaniem. | Przegląd telefonów VoIP |
Posiadacze komputerów do gier i konsol często stają przed dylematem, czy podłączyć swoje maszyny do monitora, czy do telewizora. Oba rozwiązania mają swoje wady i zalety. Sprawdzamy, w jakich sytuacjach u graczy sprawdzi się lepiej monitor, a kiedy dobrym wyborem będzie telewizor. Komputery PC, zbudowane z myślą o uruchamianiu na nich gier, oraz konsole takie jak PlayStation 4 i Xbox One wymagają do pracy urządzenia wyświetlającego obraz. Gracze mogą zdecydować się na uruchamianie gier na monitorze lub na telewizorze. Który sprzęt sprawdzi się lepiej?
Monitor czy telewizor – co wybrać do gier?
Telewizory o ogromnych przekątnych sprawdzą się przede wszystkim w przypadku tytułów dla pojedynczego gracza, które nie wymagają od niego natychmiastowej reakcji. Monitory, zwłaszcza te specjalnie zaprojektowane z myślą o grach, zapewnią graczom przewagę w dynamicznych rozgrywkach multiplayer, m.in.: dzięki szybkiemu odświeżaniu i mniejszym opóźnieniom.Posiadacze komputerów PC najczęściej stawiają swoje maszyny pod biurkiem i podłączają do nich monitory, które zwykle mają krótsze przekątne niż telewizory – patrzy się na nie z bliższej odległości. Posiadacze konsol najczęściej umieszczają urządzenia takie jak PlayStation 4 i Xbox One obok telewizora. Nie oznacza to jednak, że w każdej sytuacji będzie to optymalne rozwiązanie.
Jakie są zalety monitora w przypadku gier?
Monitor sprawdzi się dobrze w przypadku gier, które wymagają obsługi z pomocą klawiatury i myszy – w tym wielu tytułów z gatunku MMO uruchamianych na platformie PC. Często trudno jest znaleźć miejsce na te peryferia, jeśli obraz wyświetlany jest na telewizorze znajdującym się zwykle z dala od biurka.Siedząc przy biurku przed monitorem, zwłaszcza jeśli gracz zdecyduje się na monitor gamingowy o bardzo szybkim odświeżaniu, można osiągnąć przewagę nad rywalami w grach z trybem multiplayer. Monitory mają też zwykle mniejszy parametr input lag, co skutkuje znacznie mniejszymi opóźnieniami podczas zabawy.
Kupując telewizor, warto zwrócić uwagę na input lag
Input lag to parametr opisujący opóźnienie sygnału pomiędzy źródłem a wyświetlaczem. Zwykle w telewizorach jest ono większe niż w przypadku monitorów, co przekłada się bezpośrednio na rozgrywkę, szczególnie w dynamicznych grach wieloosobowych lub np. w wyścigach samochodowych.Kupując telewizor do gier, warto wybrać taki model, który ma jak najmniejszy input lag. Dla amatorów wartość tego parametru w okolicach 50 ms może zostać uznana za wystarczającą, ale lepiej celować w niższe. Warto też włączyć, jeśli jest taka możliwość, tryb gry lub wyłączyć poprawianie obrazu.
Telewizor do gier – na co zwracać uwagę?
Gry na konsole od początku są projektowane tak, by uruchamiać gry na dużych ekranach. W większości wypadków telewizor będzie dobrym wyborem, ale kupując nowy model takiego sprzętu, warto wybrać taki, który charakteryzuje się najniższym parametrem o nazwie input lag.Do telewizora bez problemu można podłączyć także komputery PC. Po zakupie kontrolera bezprzewodowego można bawić się po uruchomieniu gry niemal tak jak na konsoli, a większość wydawanych współcześnie tytułów obsługuje pady.
Przesyłanie obrazu z użyciem sieci domowej
Dobrym pomysłem, w przypadku graczy PC, jest wyposażenie się w odbiornik obrazu podłączany do telewizora, który pozwoli przekazać obraz z komputera na duży ekran z wykorzystaniem sieci domowej.Przykładowe urządzenia tego typu to Steam Link i komputery Intel Compute Stick. Posiadacze konsol mogą z kolei strumieniować obraz bezpośrednio na komputery podłączone do monitorów dzięki dedykowanym aplikacjom.
Podsumowanie
Idealnym rozwiązaniem jest podłączenie komputera lub konsoli do obu rodzajów wyświetlacza jednocześnie. Może się to niestety wiązać z koniecznością przemeblowania mieszkania i dokupienia dodatkowego kabla lub odbiornika. Dla osób, które grają w gry z różnych gatunków, może okazać się to bardzo dobrym rozwiązaniem.Osoby, u których podłączenie sprzętu do grania do dwóch rodzajów wyświetlacza nie wchodzi w grę, powinny odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest dla nich najważniejsze. W przypadku zapalonych graczy multiplayer monitor może okazać się znacznie lepszym wyborem od telewizora do PC.Dla graczy, którzy grają w gry singleplayer lub lubią bawić się ze znajomymi przy bijatykach i grach sportowych, telewizor może okazać się lepszym wyjściem – i to niezależnie od wybranej przez nich platformy. Posiadacze komputerów powinni w takim wypadku wyposażyć się w kontrolery bezprzewodowe. | Gry wideo – na monitorze czy na telewizorze |
Zbliżające się święta to czas wzajemnego obdarowywania się. Ale co będzie najbardziej odpowiednie? Najlepszy dla domowej „złotej rączki” jest prezent praktyczny, który może się przydać podczas codziennych napraw. Wybór oryginalnego prezentu, który mógłby zaskoczyć bliską nam osobę, nie należy do najłatwiejszych. Bogata oferta produktów na sklepowych półkach sprawia, że popadamy w zakłopotanie, mając wybrać coś przydatnego, a zarazem ciekawego. Wybierając upominek, warto się zastanowić, co obdarowywanemu przez nas może się przydać najbardziej. Nic nie sprawia takiej satysfakcji fanom majsterkowania, jak możliwość samodzielnej naprawy zepsutego sprzętu w domu. Jeśli trafiliśmy na „złotą rączkę”, idealnym prezentem mogą się okazać różnego rodzaju akcesoria ułatwiające pracę.
Niezbędnik sympatyków prac elektromonterskich
Prace związane z energią elektryczną zawsze wymagają dużej ostrożności oraz precyzji. Elektromonter musi także posiadać wyspecjalizowane narzędzia, dzięki którym jego praca stanie się przyjemnością, a nie męczarnią. Jeśli więc wybieramy prezent dla „złotej rączki” w dziedzinie elektromonterki, ciekawym pomysłem mogą się okazać:
Narzędzia pierwszej potrzeby
Próbówka. Probówka elektryczna to konieczne narzędzie przy wszelkich pracach związanych z prądem. Dobrej jakości miernik pozwoli ocenić wysokość napięcia w danym obwodzie elektrycznym. Większość dostępnych probówek wyglądem przypomina zwykły śrubokręt. Na końcówce ma jednak diodę, która zaświeci, jeśli zetkniemy śrubokręt z elementem będącym pod napięciem. Ceny rozpoczynają się od ok. 3 zł.
box:offerCarousel
box:imagePins
box:pin
Wkrętaki. Kolejnym narzędziem w niezbędniku montera są odpowiednie wkrętaki. Wersje przystosowane do prac przy wysokim napięciu są w specjalny sposób zaizolowane, dzięki czemu naprawy usterek stają się bezpieczniejsze. Większość dostępnych na rynku śrubokrętów tego typu przeznaczona jest do pracy z elementami pod napięciem do 1000 V. Cena: od 5 zł.
box:offerCarousel
Obcinak do kabli. Jeśli wciąż się wahamy, jaki prezent wybrać, możemy się również zdecydować na zakup obcinaka do kabli. Podczas prac monterskich niejednokrotnie trzeba przeciąć końcówki miedzianego czy aluminiowego przewodu, co jest trudne bez dobrego sprzętu. Odpowiedni obcinak w znacznym stopniu ułatwi to zadanie. Cena: od 20 zł.
box:offerCarousel
Szczypce. Każdy miłośnik prac elektromonterskich obowiązkowo musi mieć szczypce, powszechnie nazywane kombinerkami. Najlepszym wyborem będzie zestaw zawierający kombinerki o różnym kształcie. Pozwoli to na dopasowanie sprzętu do różnych wymiarów naprawianych części. Rączka szczypiec obowiązkowo musi być wykonana z materiału, który nie przewodzi prądu. Cena: od 20 zł.
box:offerCarousel
Wskaźnik napięcia. Wskaźnik napięcia to kolejna propozycja praktycznego prezentu dla fana elektromonterki. O napięciu w obwodzie zostaniemy powiadomieni sygnałem dźwiękowym. Wiele urządzeń tego typu potrafi również wskazać dokładną wartość V na cyfrowym wyświetlaczu. Cena: od 13 zł.
box:offerCarousel
To też się przyda
Ściągacz izolacji. odpowiednim upominkiem dla bliskiej nam osoby może się okazać automatyczny ściągacz izolacji. Robiąc to zwykłym nożykiem, bardzo łatwo uszkodzić izolację wewnętrzną, a wtedy może być problem. Urządzenie tego typu kosztuje do 50 zł. Cena nie jest więc wygórowana, a prezent na pewno będzie trafiony.
box:offerCarousel
Torba elektryka. Praca elektryka wiąże się z dużą precyzją oraz dobrą organizacją. Dotyczy to również sprzętu, który zawsze powinien być uporządkowany. Narzędzia przechowywane w odpowiednim miejscu potrafią znacznie ułatwić pracę, a także zaoszczędzić czas, który zabiera poszukiwanie przyrządu. W tej sprawie może pomóc profesjonalna torba, która pomieści wszelkie niezbędne narzędzia. Cena: od 100 zł.
box:offerCarousel
Zestaw elektryka. Dobrym rozwiązaniem jest również zakup całego zestawu elektryka już zapakowanego w praktyczną walizkę, w którym znajdziemy wszystkie narzędzia potrzebne przy pracach z prądem. Taki prezent to wydatek 200–450 zł. My szczególnie polecamy zestaw elektryka od Yato model YT-39009. Każdy miłośnik prac elektromonterskich będzie zadowolony z takiego prezentu. Cena: ok. 300 zł.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
„Złotej rączce” warto podarować praktyczne narzędzia. Dobrej jakości sprzęt znacznie ułatwi pracę elektromonterskie, które wymagają dużej precyzji. | Prezent dla złotej rączki – akcesoria do prac elektromonterskich |
Od dziś minimum 3% aktywnych ofert powinien spełniać standardy nowego opisu Od dziś minimum 3% aktywnych ofert powinien spełniać standardy nowego opisu. Wymagamy tego od tych z Was, którzy prowadzą sprzedaż na kontach firma.
Jeśli spełniacie ten wymóg, nadal możecie wystawiać oferty korzystając ze starego opisu. Jeśli nie, nowe oferty wystawicie już tylko z nowym opisem.
Procent wymaganych ofert z nowym opisem będziemy stopniowo podnosić, zgodnie z harmonogramem.
Jak sprawdzić ile ofert spełnia wymagania
W zakładce Moje oferty znajdziecie pasek informujący ile Waszych ofert jest zgodnych z nowym opisem.
Jak dostosować oferty do nowego opisu
Użyjcie narzędzia do zmiany opisów - dzięki niemu wszystkie Wasze oferty zbiorowo dostosujecie do nowego opisu oferty. Skorzystacie z niego z poziomu zakładki Moje oferty. Wystarczy, że wybierzecie sortowanie po starym opisie, zaznaczycie kilka podobnych do siebie ofert i klikniecie zmień opis na nowy.
Więcej informacji. | Od dziś wymagamy 3% aktywnych ofert z nowym opisem |
Grillowanie jest super, ale czasami mamy chętkę na przygotowanie posiłku w bardziej tradycyjny sposób – rozpalając ognisko i piekąc nad nim np. kiełbaski. Hasło „pieczenie kiełbasek” od razu przywołuje harcerskie klimaty – kojarzy się (zwłaszcza osobom w średnim wieku i starszym) z wysiadywaniem przy ogniu z kiełbaskami nabitymi na drewniane kijki. By takie zdobyć, ich wielbiciele uzbrojeni w nóż lub siekierkę nieraz atakowali krzaki lub drzewa. Potem nożem ostrzyli patyki – na płasko, żeby kiełbaska się nie przekręcała…
Na szczęście dziś można drzewa zostawić w spokoju, m.in. dzięki szerokiej ofercie producentów trwałego i wygodnego sprzętu, np. szpikulców, nazywanych też widelcami ogniskowymi.
Szpikulce pojedyncze
Można je nabyć pojedynczo lub w kompletach. Szpikulce produkowane z metalowych prętów nie wyginają się, są sztywne i zakończone długim widelcem, by kiełbaska się nie zsuwała. Długi widelec przyda się również wtedy, gdy chcemy nabić na szpikulec dwie kiełbaski naraz. Pojedynczy szpikulec do kiełbaski powinien mieć uchwyt z nienagrzewającego się materiału, np. z drewna. Dobrze, jeśli w uchwycie jest dziurka – można zrobić ze sznurka pętelki i cały komplet przechowywać na jednym haczyku w garażu lub komórce. Cena pojedynczych egzemplarzy rozpoczyna się od niecałych 2 zł.
Komplety szpikulców
box:offerCarousel
Możemy też kupić szpikulce w kompletach po 8 lub 10 sztuk. To wygodna opcja. Wszystkie mają ten sam kształt i długość, więc wygodniej się je przechowuje. Niektórzy producenci oferują widelce z atestem Państwowego Zakładu Higieny.
Widelec ogniskowy z atestem z końcówką ze stali nierdzewnej. W komplecie znajdziemy 10 widelców o długości 1 m z podwójną końcówką (grubość drutu kręconego 4,5 mm, grubość widełek 3 mm) lub 5 widelców o długości 1,25 m z końcówką potrójną (grubość drutu kręconego 5 mm, a grubość widełek 4 mm). W obu wypadkach rączki wykonane są z drewna bukowego, surowego lub bejcowanego. Do kompletu dołączona jest ściereczka. Cena ok. 30 zł. Za pojedynczy zapłacimy kilka złotych.
Bardzo ciekawy pomysł to komplety widelców ogniskowych zakładanych na kijek. Wykonane są z twardego drutu stalowego wygiętego w ten sposób, że tworzą się dwa oczka, w które wpycha się kijek. Zestaw mieści się w każdej kieszeni! Widelce mają praktyczne, kolorowe osłonki. Jedyną wadą jest to, że kijek, na który chcemy założyć widelec, powinien mieć odpowiednią grubość, by nie spadł wraz z kiełbaską do ogniska. Trochę też zniechęca cena, bo za komplet składający z czterech sztuk zapłacimy ok. 80 zł.
Trójnóg
Dla osób, którym nie chce się trzymać kijów z kiełbaskami, świetnym rozwiązaniem są trójnogi. Ich ceny rozpoczynają się od 120 zł, ale wybierając zestaw z paleniskiem – od 150 zł – nie trzeba będzie szukać miejsca na ognisko. Oczywiście pod warunkiem, że wybierzemy model z paleniskiem ustawionym na wysokich nóżkach. Jeśli takim nie dysponujemy, a obawiamy się, że wysoka temperatura uszkodzi podłoże, możemy pod paleniskiem rozsypać piach. Warstwa o grubości ok. 5 cm uchroni je przed zniszczeniem. Wybierając model, sprawdźmy, ile waży, i koniecznie wybierzmy trójnóg z regulacją wysokości rusztu również podczas pieczenia.
Trójnóg Inox. Nóżki o wysokości 185 cm. Palenisko o średnicy 80 cm na nóżkach, malowane proszkowo na czarno. Ruszt o średnicy 80 cm ze stali nierdzewnej, niemalowany. Regulowana wysokość paleniska. Waga 25 kg. Cena: ok. 350 zł.
box:offerCarousel
Komplet sztućców
Jeśli decydujemy się na trójnóg z rusztem, na pewno przyda się nam komplet sztućców. Możemy wybierać między zestawami ekonomicznymi (widelec, szczypce i łopatka za niecałe 30 zł) a sztućcami np. od Landmanna (18 elementów w walizce z PCW za ok. 90 zł). Markowe sztućce wykonane są ze stali szlachetnej, a uchwyty z drewna dopasowanego do ręki. Każdy element ma 54 cm długości. Natomiast jeśli chcemy mieć specjalny fartuch do pieczenia kiełbasek na ruszcie, kupimy go w komplecie ze sztućcami. Taki zestaw – fartuch, rękawica, łopatka, szczypce, widelec – znajdziemy za ok. 45 zł.
Masz już odpowiedni sprzęt? No to do dzieła! | Zestawy do pieczenia kiełbasek nad ogniskiem |
Opony typu run flat, czyli takie, które pozwalają na kontynuowanie jazdy po przebiciu, kuszą wieloma zaletami. Mają jednak również swoje wady. Przyjrzyjmy się bliżej temu zaawansowanemu rodzajowi ogumienia. Koncerny już od kilkudziesięciu lat eksperymentują z różnymi systemami pozwalającymi na jazdę po przebiciu opony. Różne marki oferowały rozmaite systemy opon run flat, jednak największą popularność zyskały opony ze specjalnymi wzmocnieniami, zwane samonośnymi. Pojawiły się na rynku za sprawą firmy Bridgestone pod koniec lat 80., a obecnie montowane są w samochodach BMW, Mercedesa czy Mini Cooper.
Zalety opony[run flat]
Opony run flat typu samonośnego charakteryzują się wzmocnionymi ściankami bocznymi i większą sztywnością. Dzięki temu po utracie ciśnienia są w stanie udźwignąć masę pojazdu, zachowując oryginalny profil. Takie rozwiązanie pozwala na kontynuowanie jazdy po przebiciu opony z prędkością do 80 km/h na dystansie do 80 km. Te wartości mogą się zmieniać w zależności od konkretnego modelu samochodu, są one zapisane w instrukcji obsługi pojazdu. System run flat działa na tyle skutecznie, że najczęściej kierowca nawet nie jest świadomy, że nastąpiło przebicie opony. O problemach informuje dopiero kontrolka pokładowego systemu monitorowania ciśnienia (TPMS). To wyposażenie obowiązkowe w autach z oponami typu run flat. Opony samonośne w razie przebicia zwalniają nas z uciążliwej czynności wymiany koła. Są też bardziej odporne na przebicie, a w przypadku nagłej utraty ciśnienia pozwalają zachować pełną kontrolę nad pojazdem. Są więc bardziej bezpieczne od standardowych opon. Nie musimy też wozić w samochodzie koła zapasowego, tym samym mamy więcej miejsca w bagażniku.
Wady opon run flat
W praktyce opony run flat nie są aż tak bezproblemowe. Po pierwsze, są droższe w zakupie. Wersje run flat to zazwyczaj najdroższe modele opon w ofercie producentów, ponadto występują przeważnie w dużych rozmiarach (z niskim profilem). W przypadku złapania gumy, co prawda pozwalają na kontynuowanie jazdy, ale po przejechaniu bez powietrza około 80 km nadają się właściwie tylko do wyrzucenia i konieczny jest zakup nowych. A te zazwyczaj nie są dostępne od ręki. Ponadto, obsługa opon typu run flat wymaga specjalistycznego sprzętu, który nie znajduje się na wyposażeniu wszystkich serwisów. Jeżeli już trafimy na odpowiedni warsztat, to musimy liczyć się z wyższymi kosztami usługi. W wielu przypadkach opony te wymagają również specjalnej felgi (EH2 lub EH2+), która lepiej trzyma oponę bez powietrza.
Dla kogo opony run flat?
Z powyższych względów powinniśmy dokładnie przemyśleć zmianę opon na te typu run flat. Musimy pamiętać, że opony samonośne wymagają, aby nasze auto było wyposażone w system monitoringu ciśnienia oraz specjalne felgi. Według opinii wielu kierowców opony run flat pogarszają nieco komfort jazdy, ponieważ przez sztywniejszą konstrukcję słabiej tłumią nierówności.
Jeżeli natomiast nasze auto jest już wyposażone w opony samonośne – wyjechało na nich z fabryki –to zdecydowanie nie zaleca się wymiany opon na standardowe. Producenci samochodów, w których opony run flat oferowane są na pierwszy montaż, najczęściej specjalnie dostrajają zawieszenia do pracy z tego typu ogumieniem. Założenie standardowych opon w takich samochodach może skutkować zmianą ich właściwości jezdnych. Z powyższych względów przed zakupem albo rezygnacją z opon run flat powinniśmy skonsultować się ze specjalistą. | Opony typu run flat – wady i zalety |
Obecnie wybór dość zaawansowanych smartfonów z przyzwoitymi parametrami w bardzo rozsądnej cenie jest ogromny. Wszystko dzięki wzrastającej popularności i dostępności smartfonów pochodzących z Chin. Przykładowo model z czytnikiem linii papilarnych można kupić już za około 300 zł. W tym zestawieniu proponujemy kilka ciekawych propozycji. DooGee X5 Max
Pierwsza to DooGee X5 Max. Model ten można kupić na Allegro już za około 300 zł, co jest ceną bardzo atrakcyjną jak za urządzenie o takich parametrach. Smartfon wyposażono w czterordzeniowy procesor MediaTek MT6580 o taktowaniu 1,3 GHz wspomagany przez 1 GB pamięci operacyjnej RAM. Na dane użytkownika przygotowano 8 GB pamięci flash, zaś oprócz czytnika linii papilarnych do dyspozycji mamy także funkcję Dual SIM. Ekran o przekątnej 5 cali legitymuje się rozdzielczością 720 x 1280 pikseli.
Oukitel U7 Plus
Kolejna propozycja to nieco droższy, kosztujący około 380 zł, model Oukitel U7 Plus. Co prawda, procesor to również czterordzeniowy MediaTek (model MT6737) o taktowaniu 1,3 GHz, ale wspomaga go dwa razy więcej pamięci RAM – 2 GB. Na dane przeznaczono więcej miejsca – użytkownik może skorzystać z aż 16 GB. Większy jest też ekran, który legitymuje się przekątną 5,5 cala i rozdzielczością 720 x 1280 pikseli. Bardzo ładnie prezentuje się obudowa, zaś ciekawym wykończeniem jest szkło 2,5 D. Zwieńczeniem całości jest aparat o matrycy 8 Mpix.
HomTom HT17 PRO
W przypadku modelu HomTom HT17 PRO mamy do czynienia z bardzo podobnymi, przyzwoitymi parametrami. Sercem jest czterordzeniowy procesor MediaTek MT6737 o taktowaniu 1,3 GHz, wspomagany przez 2 GB pamięci operacyjnej RAM. Na dane przygotowano przestrzeń 16 GB z możliwością rozszerzenia aż do 64 GB, natomiast do robienia zdjęć i nagrywania materiałów wideo służy kamera o matrycy 8 Mpix. Nie zabrakło obsługi sieci LTE, co w tym przedziale cenowym jest sporym plusem. Czytnik linii papilarnych umieszczono na tylnej części obudowy pod aparatem fotograficznym. Cena tego modelu w dniu publikacji to około 440 zł.
Xiaomi Redmi 3S
Cena kolejnej propozycji rozpoczyna się od około 500 zł za wersję z 2 GB pamięci RAM i 16 GB pamięci na dane. Model Xiaomi Redmi 3S wyróżnia się przede wszystkim mocnym ośmiordzeniowym procesorem Qualcomm Snapdragon 430 o taktowaniu 1,4 GHz. Wyświetlacz o przekątnej 5 cali ma rozdzielczość 720 x 1280 pikseli, zaś obsługa Dual SIM pozwala na korzystanie z dwóch numerów jednocześnie. Zamiast drugiej karty SIM możemy zastosować kartę pamięci, która rozszerzy pamięć nawet o dodatkowe 128 GB. Zaletą jest także metalowa obudowa i bateria o pojemności 4100 mAh. Dostępna jest również odmiana PRO wyposażona w 3 GB pamięci RAM i 32 GB pamięci na dane.
UMI Touch X
Zestawienie zamykamy modelem UMI Touch X w cenie około 600 zł. Niewątpliwą zaletą jest stylistyka oparta na metalowej obudowie w dwóch kolorach do wyboru. Oprócz tego na uwagę zasługuje 5,5-calowy ekran o przekątnej 1920 x 1080 pikseli. Ponadto parametry są zbliżone do poprzedników, tj. procesor czterordzeniowy MediaTek MTK6735 o taktowaniu 1,3 GHz, 2 GB pamięci operacyjnej RAM oraz 16 GB pamięci wewnętrznej na multimedia, gry i dane. Na uwagę zasługuje bateria o pojemności 4000 mAh, łączność LTE, funkcja Dual SIM i aparat o matrycy 8 Mpix. | Niedrogie smartfony z czytnikiem linii papilarnych |
Święta Bożego Narodzenia bardzo często dają nam się we znaki, jeszcze zanim się rozpoczną. Te nadchodzące mogą być jednak wyjątkowe i bardzo przyjemne, szczególnie w sypialni. Jeśli już masz każdy rodzaj zabawek erotycznych i szukasz czegoś wyjątkowego, co zachwyci nie tylko ciebie, ale także partnerkę czy partnera, czas udać się na erotyczne łowy. A że przed nami magiczny, uwielbiany przez każdego czas pełen ciepła i romantyzmu, producenci pragną zwrócić uwagę potencjalnych klientów na typowo świąteczne, zimowe gadżety, które nie tylko wpływają na zmysł estetyczny, ale także dają sporo radości z użytkowania podczas igraszek.
Świąteczna aura
Aby dobrze przygotować się do celebrowania świąt w łóżku, należy się do nich przygotować, przede wszystkim tworząc odpowiedni klimat. Święta Bożego Narodzenia kojarzą się nam z zapachem jabłka i cynamonu, ale nie tym drażniącym i bardzo mocnym, rozpylanym w centrach handlowych, ale delikatnym, w postaci tlących się w sypialnianym zaciszu świec do masażu o cynamonowej woni. Cynamon doskonale koi zmysły, a świeca zamieniająca się pod wpływem ciepła w olejek do masażu doskonale oddziałuje na zmysły i relaksuje. Podobnie jest z zapachem pomarańczy i goździków, które idealnie wprowadzą w błogi nastrój. Wracając do cynamonu, ma on również właściwości rozgrzewające i pobudzające – szczególnie, gdy znajduje się w składzie lubrykantów i żeli intymnych. Cynamon w lubrykantach dodatkowo stymuluje, a naniesiony na genitalia, szczególnie łechtaczkę, uwrażliwia ją na dotyk i jeszcze bardziej przybliża partnerkę do niesamowitego finału. Żele z dodatkiem cynamonu świetnie rozgrzewają także mężczyzn – erekcja jest wtedy dłużej podtrzymana, a doznania jeszcze bardziej odczuwane. Podobnie jest z rozgrzewającymi zimowymi zestawami lubrykantów i prezerwatyw, które również mogą posłużyć jako prezent na Gwiazdkę.
Najważniejszy tego dnia
Dzyń, dzyń, dzyń, święta to przede wszystkim Mikołaj i prezenty, nic więc dziwnego, że producenci w projektowaniu gadżetów erotycznych i bielizny skupili się na tym bohaterze. I choć częściej w seksowej wersji można dostrzec pomocnice Mikołaja (za sprawą podniecającej dominacji Mikołaja), to wizerunek samego świętego jest uwieczniany na różnego rodzaju gadżetach. Jednym z nich jest prześmiewcza zabawka w postaci figurki Mikołaja z olbrzymim przyrodzeniem. Gadżet jest typową zabawką dla dorosłych, którą można sprezentować koledze z pracy. Co ciekawe jest nakręcany, dzięki czemu porusza się po płaskiej powierzchni. Równie dobrze możesz przebrać się za Mikołaja – dzięki temu seksownemu strojowi dla panów możesz egzekwować, czy dziewczynka była w tym roku grzeczna i czy zasługuje na prezent od świętego. To doskonały wstęp do roleplayingu, czyli zabawy w przebieranki – antidotum na rutynę w łóżku, szczególnie zimową porą. Partnerki również mogą zaskoczyć swojego mężczyznę, wybierając strój Mikołajki, który zazwyczaj jest bardzo niegrzeczny i do ciepłego mu wiele brakuje.
box:offerCarousel
Pysznie i przyjemnie
Ale grudniowe święta kojarzą nam się nie tylko z prezentami, ale także z jedzeniem. Nic dziwnego – przez zimową aurę pragniemy zmagazynować trochę energii, więc jemy więcej, a że nasze świąteczne, tradycyjne potrawy są tak pyszne – przyjmujemy za dużo kalorii. Tym razem nie ma czym się martwić, gdyż zbędne kalorie można spalić w sypialni. Tam możecie spróbować słodkości, lecz nie tej w postaci cukierków z choinki, ale jadalnej bielizny. Zazwyczaj są to stringi (które występują także w wersji dla mężczyzn) lub biustonosze z pudrowych cukierków umieszczonych na gumeczkach. Bardzo łatwo jest je włożyć, jeszcze łatwiej zdjąć, po prostu chrupiąc je. Bielizna ta należy do mniej trwałej (jak tu się nie oprzeć tak słodkiemu widokowi), jednak pudrowe, a więc twarde cukierki są uznawane za materiał jak najbardziej odporny na igraszki. Co innego można powiedzieć o innym rodzaju budulca jadalnej bielizny – czekoladzie, która bardzo szybko może się rozpuścić, dlatego też najczęściej maluje się nią ciało, niż ubiera. Zazwyczaj erotyczna czekolada występują w poręcznych tubkach czy puszkach, a także w postaci jadalnych, słodkich penisów.
Jak widać symbole świąt, czyli cynamon, pomarańcza, mikołaj, słodycze, nie muszą kojarzyć się tylko i wyłącznie z nimi – czasem warto dać się ponieść fantazji i nieco zboczyć z torów. | Erotyczne, typowo świąteczne gadżety |
Choć w naszym kraju SIMLOCK wciąż stosuje zaledwie dwóch operatorów, w tym jeden wyłącznie w kilku modelach telefonu tego samego producenta, to wciąż na rynku jest mnóstwo używanych aparatów z tą blokadą, także tych przywiezionych z zagranicy, w których ktoś będzie chciał zdjąć blokadę. Można na tym zarobić, otwierając punkt usług serwisowych. Blokady SIMLOCK niemal zniknęły z telefonów oferowanych przez polskich producentów na dobre. Tym, którzy kompletnie nie widzą, czym jest blokada SIMLOCK, już tłumaczę. Operatorzy oferujący telefony komórkowe w promocjach, przy podpisywaniu kontraktu niejako zabezpieczali swoje interesy, stosując blokadę operatorską (tzw. SIMLOCK) na urządzeniach, ograniczając ich działanie do sieci, w której urządzenie zostało zakupione. I tak kupując telefon na preferencyjnych warunkach u jednego operatora, bez pozbycia się blokady nie skorzystamy z usług innego operatora, bo wybrany przez nas smartfon nie jest u niego dostępny w ogóle lub w dużo mniej atrakcyjnej cenie.
Utrudnienie czy fikcja?
10 lat temu ktoś jednak trzeźwo pomyślał i doszedł do wniosku, iż SIMLOCK to tak naprawdę fikcja, a nie ograniczenie. Jeżeli komuś zależało na zakupie telefonu u jednego operatora i korzystaniu z usług innego, szedł do punktu serwisowego i zdejmował blokadę za kilkadziesiąt złotych. U operatora kosztowało to w okolicach 600 złotych. Różnica była więc znaczna.
SIMLOCK Game Over
Tak zaczęła się kampania SIMLOCK Game Over marki Heyah, należącej do T-Mobile. Operator w kilku dużych miastach bezpłatnie ściągał blokadę SIMLOCK w telefonach osób posiadających telefon z blokadą, chcących przejść do Heyah. Kolejnym krokiem było oferowanie telefonów już fabrycznie pozbawionych blokady. Taką decyzję podjął także Plus oraz częściowo Play. Po dziś dzień blokady zakłada Orange. Play natomiast blokuje jedynie telefony marki APPLE, jednak oferuje klientom możliwość bezpłatnego ich odblokowania na wyraźne życzenie.
Wciąż można na tym zarobić
Mimo iż od kampanii SIMLOCK Game Over i decyzji operatorów o sprzedawaniu urządzeń bez blokad minęło 11 lat, punkty zdejmujące SIMLOCK wciąż działają i mają się dobrze. Oczywiście blokad jest znacznie mniej do ściągnięcia, trudno utrzymać biznes jedynie z tej działalności, jednak zdejmowanie blokady czy to z telefonów znajdujących się wciąż na rynku z, czy tych z zagranicy, gdzie wciąż są one stosowane, a w niektórych krajach ich ściąganie jest ścigane karnie, czy właśnie sprzedawanych przez Orange w Polsce, to oferowanie takiej usługi może być doskonałym uzupełnieniem oferty naszego punktu sprzedaży akcesoriów GSM, telefonów czy innych usług teleinformatycznych.
Do zdejmowania blokad SIMLOCK w wielu wypadkach nie trzeba wielkiej wiedzy. Wystarczy mieć dobrze opanowaną obsługę komputera, znać się na telefonach, ich obsłudze i po prostu czuć to, co się robi. Jeżeli to mamy, nie pozostaje nam nic innego, jak zakup urządzeń serwisowych do ich zdejmowania, tak zwanych boxów serwisowych, kluczy aktywacyjnych oraz logów.
Trochę teorii
Box serwisowy czy klucz aktywacyjny to w zasadzie to samo urządzenie. Jego zadaniem jest uzyskanie dostępu do oprogramowania pozwalającego pozbawić urządzenie blokad. Różnica między boxem a kluczem jest taka, że box umożliwia podłączenie do niego dodatkowych przewodów, którymi komputer komunikuje się z urządzeniem, łamie jego zabezpieczenia i odblokowuje blokadę SIMLOCK.
Klucz aktywacyjny natomiast to tylko sprzętowe zabezpieczenie programistów przed nielegalnym rozpowszechnianiem ich pracy. Daje takie same funkcje, jak box, z tym że nie podłączamy do niego żadnych przewodów. Jest to spowodowane tym, że do pracy wymaga najczęściej połączenia tradycyjnym przewodem USB – takim, jaki otrzymujemy w zestawie z naszą komórką.
Twórcy oprogramowania, boxów i kluczy aktywacyjnych bardzo często oferują dostęp do wiedzy i plików, które są potrzebne do tego, aby oferować usługę zdejmowania blokad. Dostęp do bazy danych i plików najczęściej jest bezpłatny dla osób, które kupiły boxa lub aktywację. Zdarza się jednak tak, że dostęp otrzymujemy bezpłatnie tylko na określony czas – na przykład na rok od zakupu.
Po tym czasie musimy wykupić dostęp na kolejny rok. Programiści poświęcają bowiem bardzo dużo czasu na złamanie zabezpieczeń każdego telefonu. Muszą dodatkowo niemal każdy taki telefon, który łamią, kupić, by móc na nim pracować.
Na jednym telefonie czasem się nie kończy, gdyż łamanie zabezpieczeń potrafi uszkodzić bezpowrotnie urządzenie. Koszty są więc bardzo duże, a oprogramowanie do boxa czy aktywacji często jest aktualizowane o nowe modele. By zapewnić sobie finansowanie, twórcy oprogramowania i urządzeń oferują dostęp czasowy lub oferują tzw. logi. Jest to forma płatności za pomocą pre-paid, czyli przedpłaconej oferty zakupu dóbr z puli kredytowej, za którą płacimy.
Czasem do boxa trzeba dopłacić…
Przykładowo kupujemy jakiś box do zdejmowania blokad SIMLOCK z urządzeń marki Samsung. W międzyczasie producent tych smartfonów wprowadza nowy model z zupełnie przeprojektowanym mechanizmem zabezpieczeń.
Jeżeli twórca oprogramowania do łamania blokad szybko poradzi sobie z nowym mechanizmem, oferuje w ramach boxa dostęp kredytowany do obsługi tego konkretnego urządzenia z nowym mechanizmem. Klient kupuje np. konto z 10 logami uprawniającymi go do zdjęcia blokady z 5 urządzeń z nowym mechanizmem zabezpieczeń. To właśnie druga metoda finansowania działalności twórców tego typu oprogramowania i urządzeń.
Ile to kosztuje?
Ceny boxów i kluczy aktywacyjnych są bardzo zróżnicowane. Niektóre są tanie, kosztują 100–200 złotych. Inne kilkaset. Najdroższe urządzenie kosztowało 5000 euro i pozwalało jako pierwsze zdejmować blokady z nowych telefonów Nokii. Dziś jednak tak drogich licencji już nie ma.
Boxy są różne. Różnią się od siebie obsługiwanymi markami i modelami urządzeń, częstotliwością aktualizacji i oczywiście funkcjonalnością. Poza blokadami SIMLOCK pozwalają kasować kody zabezpieczające, aktualizować oprogramowanie, łamać zabezpieczenia w celu otrzymania root w systemie i wiele, wiele innych funkcji.
Dla telefonów marki Sony (także Sony Ericsson) czy LG jednym z najbardziej cenionych jest Setool Box. Twórcy tego projektu bardzo szybko reagują na pojawienie się nowych modeli. Aktualizacje są bardzo często. Natomiast dla telefonów Samsung na rynku niepodzielenie królują dwa obozy – Z3X oraz NsPRO.
Pierwszy, poza częstymi aktualizacjami, bogatym zapleczem oprogramowania i obsługą telefonów marki Samsung, po zakupie dodatkowych aktywacji pozwala odblokowywać również urządzenia marki LG i wielu innych, jak również naprawiać telefon z uszkodzonym oprogramowaniem rozruchowym, tzw. bootloaderem.
Dla Nokii, znanej obecnie pod marką Microsoft, najbardziej odpowiedni będzie MT-BOX oraz Infinity Best BB5. Szczególnie ten ostatni wydaje się być najbardziej interesujący ze względu na niewysoką cenę zakupu klucza aktywacyjnego i obsługę naprawdę przeogromnej ilości urządzeń, nie tylko Nokii czy Microsoftu (także z systemem Windows Phone), ale także mniej popularnych urządzeń, w tym chińskich. Właścicielom telefonów HTC będziemy mogli pomóc z blokadą za pomocą klucza IR-Key. Ilość różnych urządzeń do obsługi telefonów z blokadami jest bardzo duża. Większość z nich możecie znaleźć na Allegro.
Warto czy nie?
Pozostaje jeszcze kwestia, czy warto? Ile można na tym zarobić? Oczywiście odpowiedź, tak samo jak pytanie, nie może być jednoznaczna. Wszystko zależy od wielu warunków, takich jak wielkość miasta, popularność naszego punktu, ilości osób, które nas odwiedzają, konkurencji i naszych umiejętności. Za zdjęcie blokady możemy otrzymać od kilkudziesięciu złotych (20–30 złotych w przypadku starszych Nokii czy Sony Ericssonów), po 50–100 złotych w przypadku nowszych Samsungów. Zakup boxa może się więc zwrócić już po wykonaniu kilku usług. | Otwieramy Serwis GSM, czyli jakie boxy kupić, by móc ściągać simlocki? |
Chyba każdy z nas uczestniczył kiedyś w zbieraniu grzybów. Najlepiej, gdy wtedy jest z nami osoba, która ma dobrą orientację w terenie i bez problemu odnajdzie drogę powrotną. W innym przypadku lepiej się zabezpieczyć i zabrać ze sobą nawigację GPS. W zależności od potrzeb, warto wybrać jedno z trzech rozwiązań. Nawigacja w smartfonie
Jeżeli już jesteś właścicielem smartfona, będzie to najtańsza opcja. Wtedy wystarczy uruchomić darmowe mapy Google lub dowolną aplikację, śledzącą naszą pozycję. To rozwiązanie ma dwa minusy. Pierwszym z nich jest długość pracy tego typu urządzenia. Przecież nie zawsze będziemy pamiętać o tym, aby przed wyjściem do lasu naładować smartfona do pełna. Istnieje ryzyko, że podczas naszej próby odnalezienia drogi, telefon się wyładuje. W takim wypadku warto mieć pod ręką Power Bank. Drugą kwestią jest działanie odbiornika GPS. W gęstym lesie, przy zachmurzonym niebie, może mieć problemy z dokładną lokalizacją naszych współrzędnych. Nawigacja w smartfonie nie jest narzędziem, na którym można by „oprzeć” całą wyprawę, niemniej w wielu sytuacjach powinna nam przyjść z pomocą.
Minilokalizator GPS
Niedrogą alternatywą może być zakup prostego lokalizatora GPS. Takie urządzenie kosztuje około 150 złotych. Jego możliwości nie są co prawda zbyt rozbudowane, ale pamiętajmy, że kupujemy go w określonym celu. Sprzęt ma niewielkie rozmiary, kształtem przypomina pilot do bramy, co jest oczywiście jego zaletą. Mały wyświetlacz nie prezentuje żadnych map, jedynie kierunek i odległość w linii prostej do punktu, który wcześniej ustaliliśmy. Istnieje opcja ustawienia kilku takich punktów (np. pozostawienia samochodu, czy dużego skupiska grzybów). Długość pracy minilokalizatora nie jest oszałamiająca i wynosi około 15 godzin. To chyba jednak wystarczająca wartość na pojedynczą wyprawę.
box:offerCarousel
Nawigacja turystyczna
Jest to najdroższe, ale zarazem najpewniejsze rozwiązanie. Nawigacje turystyczne są solidnie wykonane i posiadają certyfikaty odporności na kurz i wodę. Mają kompaktowe kształty i dość długi czas działania (około 25 godzin). Charakteryzują się też dokładną i szybką lokalizacją współrzędnych. Można na nich zainstalować dowolną mapę. Istnieją także kreatory, w których użytkownik może stworzyć własną. Ich funkcjonalność pozwala na zapisanie sporej ilości tras, jak również punktów (nawet do 4000 – model Garmin Oregon 650t - test). Oferują dużo więcej możliwości niż tylko wskazanie kierunku do domu. Najtańsze modele, jak np. Garmin eTrex 10, kosztują około 400 złotych. Bardziej rozbudowany model – eTrex 20 (test) to koszt już około 700 złotych. Toteż będzie to rozwiązanie dla osób, często biorących udział w grzybobraniu. Oprócz nawigacji turystycznych Garmina, wartymi uwagi są też urządzenia marki TwoNav oraz Holux.
Zobacz również: Radiotelefony PMR – jaką krótkofalówkę wybrać? | GPS dla grzybiarzy, czyli jak odnaleźć się w lesie |
Każda z opisanych w tej książce historii byłaby świetnym materiałem na film. Każda z nich złamie ci serce. Każdą warto, a nawet powinno się poznać także dlatego, że pozwolą one na głębsze zrozumienie tego, co działo się podczas II wojny światowej i przed nią. Dwieście tysięcy dzieci
Przynajmniej tyle jasnowłosych maluchów ukradziono w czasie wojny polskim rodzicom po to, żeby je wychować na wzorowych obywateli III Rzeszy. Tylko trzydzieści tysięcy wróciło po wojnie do kraju.
Oczywiście są to dane szacunkowe. Gdyby nie wysiłki Romana Hrabara, katowickiego adwokata, który całkowicie poświęcił się odzyskiwaniu zrabowanych i wywiezionych dzieci, być może ten potworny akt, jakim była kradzież i wynarodowianie małych Polaków, nigdy nie zostałby uznany za zbrodnię przeciw ludzkości. Podczas lektury „Brunatnej kołysanki” czytelnika uderzają przede wszystkim dwie kwestie – dlaczego Hrabar nie jest postacią szerzej znaną, upamiętnianą w przestrzeni publicznej, i jak rozbudowany i precyzyjnie zaplanowany był cały proceder.
System produkowania idealnych obywateli
Działalność Lebensbornu była doskonale zorganizowana. Dzieci, które uznano za obiecujące, zabierano z domów i szkół po to, aby je umieścić w jednym z ośrodków. Tam były surowo karane za rozmawianie po polsku, nadawano im też niemieckie imiona, które były na tyle podobne do imion polskich, żeby dzieci szybko uznały je za własne. Odurzano je, aby nie płakały, tworzono dla nich nowe życiorysy. Następnie trafiały do niemieckich rodzin, które czasem traktowały je jak własne dzieci i obdarzały prawdziwą miłością. A czasem niekoniecznie. Chłopcy, których nikt nie chciał, bywali wcielani do wojska.
Wszystkie odcienie szarości
Anna Malinowska rozmawia z tymi, którym udało się, dzięki pomocy Hrabara, wrócić do kraju. Ich historie wstrząsają, ale też przekonują, że świat nie jest czarny albo biały. Zdarzało się, że rodzice odzyskanych dzieci nie potrafili ich pokochać, podczas gdy przybrane niemieckie matki wypłakiwały za nimi oczy. Idealizowana przez lata polska rodzina okazuje się zupełnie inna niż w marzeniach. Rodzice nie poznają swoich dzieci, które stały się kimś obcym. Zawieszone między niemiecką i polską tożsamością dzieci nie potrafią odnaleźć swojego miejsca w żadnych z tych dwóch światów. W dodatku z nastaniem komunizmu podróże do Niemiec stają się trudne, często niemożliwe. Nawet jeśli chcieliby wrócić, nie mogą.
Pytania bez odpowiedzi
Bohaterowie „Brunatnej kołysanki” do dzisiaj zadają sobie pytania, na które nie potrafią znaleźć odpowiedzi. Choć wojna skończyła się już tak dawno temu, na ich życiu nadal kładzie się cieniem. Co by było, gdyby nigdy ich nie wywieziono? A co gdyby nie udało im się wrócić? Nie da się na te pytania odpowiedzieć. Wiadomo tylko, ze niektórzy z bohaterów przeszli przez tę samą traumę dwukrotnie. Odebrano im najpierw rodzinę polską, potem niemiecką, a oni sami nie potrafią dzisiaj stwierdzić, czy nie lepiej byłoby zostać po wojnie tam, gdzie zostali siłą wywiezieni.
Reportaż Anny Malinowskiej przybliża czytelnikowi stosunkowo mało znane zagadnienie. O Lebensbornie wiedzą dobrze historycy, jednak przeciętni Polacy niekoniecznie mają świadomość tego, jakich zbrodni dopuściła się ta organizacja i jak złożone są ich konsekwencje. Warto przeczytać, żeby wiedzieć choć odrobinę więcej i żeby wzruszyć się losem ludzi, których życia były wyjątkowo skomplikowane.
Źródło okładki: www.wydawnictwoagora.pl | „Brunatna kołysanka” Anna Malinowska – recenzja |
Popularność mopów parowych stale rośnie. Nie tylko umożliwiają dokładne umycie podłogi bez użycia środków chemicznych, ale też skutecznie zabijają bakterie. Co ciekawe, wystarczy kilka akcesoriów, aby mop stał się wielofunkcyjnym urządzeniem, za pomocą którego wyczyścimy większość powierzchni w naszym domu. Czy efekt będzie zadowalający? Jak to działa?
Zasada działania mopa parowego jest prosta: do specjalnego zbiornika wlewamy wodę, która zostaje doprowadzona do wrzenia i zamieniona w parę wodną, a następnie skierowana na czyszczoną powierzchnię. Para wodna ma właściwości dezynfekujące (jej temperatura jest wyższa niż ta, w której ginie większość mikroorganizmów) i skutecznie usuwa zabrudzenia, dlatego do czyszczenia nie musimy stosować już żadnych detergentów. Jest to więc idealna opcja zwłaszcza dla rodzin z małymi dziećmi czy alergików, ale też zwolenników ekologicznego stylu życia.
Dzięki różnym końcówkom, znajdującym się w zestawie wraz z mopem Duo Homekraft 12w1, strumień pary możemy kierować na rozmaite powierzchnie. Miałam możliwość testować to rozwiązanie w swoim mieszkaniu. Jakie były wrażenia?
Zestaw Duo Homekraft 12w1
W skład zestawu wchodzą:
korpus główny,
urządzenie ręczne,
głowica mopa,
dwie materiałowe nakładki na głowicę,
adapter do akcesoriów,
akcesoria: mała okrągła szczotka, duża okrągła szczotka, dysza kątowa, końcówka do szczelin ze szczotką, skrobaczka, nakładka na parę do odzieży i tapicerki, końcówka do czyszczenia okien/luster, nakładka do dywanów,
ponadto miarka 250 ml i instrukcja.
Pozytywne zaskoczenie to możliwość oddzielenia korpusu od części ze zbiornikiem na wodę w tym modelu – dzięki temu otrzymujemy urządzenie ręczne, które sprawdzi się w przypadku czyszczenia innych niż podłoga czy dywany powierzchni. Minus? Urządzenie faktycznie jest dużo bardziej poręczne, ale niestety dosyć ciężkie. Operowanie nim podczas czyszczenia lustra czy odświeżania ubrań to naprawdę spory wysiłek dla nadgarstków, zwłaszcza gdy dana czynność zajmuje nam dłuższą chwilę.
Niezaprzeczalnym plusem jest jednak łatwość montażu i demontażu poszczególnych części – wszystko „na klik”. Zbiornik na wodę także ułatwia zadanie – aby go uzupełnić, nie trzeba przerywać pracy, ponieważ wystarczy jedynie odkręcić korek i wlać wodę. Kiedy woda się kończy, zbiornik sygnalizuje to, podświetlając się na czerwono. 5-metrowy kabel sprawia, że nie musimy martwić się tym, że jego zasięg szybko się skończy.
Urządzenie posiada regulowane sterowanie parą – poza pokrętłem regulacji mocy mamy dwa przyciski pary: dla trybu ręcznego i standardowego.
Dzięki składanemu uchwytowi mop zajmuje mało miejsca i wygodnie się go przechowuje.
Urządzenie jest gotowe do użycia w zalewie po 25 sekundach od włączenia – informuje nas o tym zmiana koloru zbiornika z czerwonego na niebieski.
Jeśli chodzi o akcesoria, producent załączył bardzo szczegółową (a przy tym czytelną) instrukcję, łącznie z zamieszczeniem tabeli, w której wymienione są zastosowania poszczególnych końcówek. Na przykład szczotki są idealne do czyszczenia piekarników, kuchenek, pryszniców, grillów, kranów czy produktów sanitarnych.
Mop kontra różne powierzchnie
Po zapoznaniu się z instrukcją z zapałem zabrałam się do testowania, licząc na to, że ekspresowo posprzątam całe mieszkanie. A przy tym, że sprzątnie będzie łatwe i wygodne jak nigdy dotąd (według zapewnień producenta).
Zaczęłam od najprostszej opcji, a więc umycia podłogi. Tu naprawdę należy się duży plus. Szybko, bez smug i zacieków, podłoga wyschła momentalnie, co jest ważne w przypadku paneli. Brak konieczności przygotowania wiadra z wodą i wykręcania mopa to ogromna zaleta tego urządzenia.
Na materiałowej nakładce do mycia podłóg wystarczy umieścić plastikową obręcz, aby mop zamienił się w odświeżacz do dywanów. Przesuwamy nim po powierzchni dywanu tak, jakbyśmy odkurzali. Efekt? Dywan odświeżony, przyjemny w dotyku i pozbawiony nieprzyjemnych zapachów. Kolejny plus.
Następnie sprawdziłam nakładkę do odświeżania odzieży i tapicerki. W tym celu zamieniłam mopa w urządzenie ręczne. To rozwiązanie również się sprawdziło. Warto skorzystać z niego, gdy chcemy szybko usunąć zagniecenia z ubrań, poduszek czy odświeżyć obicie kanapy. Wcześniej upewnijmy się jednak, że dana tkanina może zostać poddana działaniu tak wysokiej temperatury.
Pozytywnym zaskoczeniem okazała się końcówka do szczelin ze szczotką – wyczyściłam nią fugi w łazience i naprawdę przejrzały.
Mam problem z oceną działania dyszy do trudno dostępnych miejsc. Czyszcząc toaletę, nie zauważyłam większej różnicy wizualnej – potraktowałam to więc jako zabieg dezynfekujący.
Pora jednak na rozczarowania. Niestety pozostałe końcówki nie zdały u mnie egzaminu. Lustro trudno uznać za czyste i pozbawione smug. Mimo regulacji nasilenia pary efekt był naprawdę daleki od ideału. Nie udało mi się również wyczyścić piekarnika ani armatury w łazience.
Jaki zatem werdykt? Do mycia podłóg i odświeżania dywanów, ubrań i tapicerek – naprawdę warto rozważyć zakup. Do pozostałych prac domowych – niekoniecznie. | Test mopa parowego Duo Homekraft 12w1 |
Twoje dziecko często choruje na zapalenie górnych lub dolnych dróg oddechowych? Lekarz polecał inhalator, ale nie wiesz, jak może to pomóc twojemu dziecku? I w jaki sposób wybrać odpowiedni inhalator? Podpowiadamy, czym jest nebulizacja, jakie ma zalety i kiedy warto ją stosować. Sprawdź, na co zwrócić uwagę przy wyborze inhalatora dla dziecka. Kiedy korzystać z inhalatora?
Inhalator (nebulizator) to sprzęt medyczny, który pomaga w leczeniu górnych i dolnych dróg oddechowych. Sprawdza się przy przewlekłych infekcjach, takich jak przeziębienia, kaszel, ale również podczas zapalenia oskrzeli, płuc, a także przy astmie. Jest polecany w chorobach alergicznych.
Jak działa inhalator?
Inhalator poprzez nebulizację zamienia płynny lek w aerozol – lek jest wdychany i przedostaje się bezpośrednio do układu oddechowego. W zależności od parametrów technicznych inhalator może rozbić płyn na mniejsze lub większe cząsteczki. Wbrew pozorom ma to duże znaczenie podczas leczenia. Większe cząsteczki bowiem osiadają w górnych drogach oddechowych – pomagają w leczeniu gardła, krtani i zatkanego nosa. Natomiast mniejsze cząsteczki przedostają się do dolnych dróg oddechowych – oskrzeli, pęcherzyków płucnych.
Dzięki temu możemy przemienić zwykły roztwór soli fizjologicznej w lekarstwo, które ułatwi oddychanie przy najmniejszym przeziębieniu, gdzie występuje katar i kaszel. Stosując leki do nebulizacji (na przykład Pulmicort, Bedorual), możemy wspomóc leczenie zapalenia gardła, oskrzeli lub płuc.
Główne zalety korzystania z nebulizatora
Szybkie i skuteczne efekty leczenia przy niewielkich dawkach leku.
Mniejsze skutki uboczne.
Brak ograniczeń wiekowych – może być stosowany już u niemowląt.
Rodzaje inhalatorów
Na rynku wyróżniamy dwa rodzaje inhalatorów:
Inhalatory ultradźwiękowe – pracują znacznie ciszej i szybciej, ale ich dużą wadą jest fakt, że nie można stosować niektórych leków. Ultradźwięki bowiem zmieniają ich strukturę chemiczną. Inhalatory ultradźwiękowe wytwarzają również aerozol o większej gęstości – może on podrażniać układ oddechowy dzieci.
Inhalatory tłokowe – pracują głośniej, ale można stosować w nich sól fizjologiczną i wszystkie leki do nebulizacji.
Na co zwrócić uwagę, wybierając inhalator dla dziecka?
W warunkach domowych dla najmłodszych preferowane są inhalatory tłokowe. Ma to również duże znaczenie przy wyborze leków – niektóre nie mogą być stosowane w inhalatorach ultradźwiękowych. Ważne jest, żeby inhalator posiadał specjalnej wielkości maseczkę do oddychania, przystosowaną dla małych dzieci. Często inhalatory dla dzieci mają kształt zwierzątek, co zachęca najmłodszych do oddychania za pomocą maski. W przypadku głośnych nebulizatorów tłokowych rozwiązaniem może być specjalne wyciszające etui. Również mają postać zwierzątek i są wykonane z miękkiego materiału.
Przy wyborze inhalatora zwróćmy uwagę na to, jakiej wielkości cząsteczki będzie wytwarzał. Ma to duże znacznie przy wchłanianiu leku w drogach oddechowych. Większe cząsteczki (powyżej 8 mikrometrów) wchłaniają się w górnych drogach oddechowych, te mniejsze (5–8 mikrometrów) przedostają się do tchawicy i dużych oskrzeli. Natomiast dopiero cząsteczki o wielkości 2–5 mikrometrów przedostają się do oskrzeli i oskrzelików, a te o wielkości 0,5–3 mikrometrów dotrą do pęcherzyków płucnych. Ma to duże znaczenie przy skuteczności leczenia. | Wybieramy inhalator dla dziecka |
Obudowa komputerowa wcale nie musi być szara i nudna. Coraz częściej spotykamy modele wyposażone w dodatki stylistyczne, które mają nieco ożywić jej wygląd. Jednym z popularniejszych i bardziej praktycznych jest wyświetlacz LCD informujący o podstawowych parametrach komputera, m.in. pracy dysku twardego, temperaturze podzespołów czy prędkości obrotowej wiatraków. Jeśli planujesz zakup nowego komputera lub wymianę obudowy na nową, sprawdź, co oferują modele z panelem LCD. Tracer Exclusive TRO-755
Tracer Exclusive TRO-755 to obudowa w standardzie Midi Tower wyposażona w cztery zewnętrzne zatoki 5,25 cala oraz jedną w rozmiarze 3,5 cala. Wewnątrz znajdziemy pięć miejsc montażowych (m.in. dla dysków twardych) i siedem slotów do kart rozszerzeń. Na przednim panelu producent umieścił dwa porty USB 2.0, gniazda do podłączenia mikrofonu i słuchawek oraz duży wyświetlacz dotykowy, na którym odczytamy m.in. temperaturę i czas pracy komputera oraz będziemy mogli zmienić prędkość obrotową wentylatora. Tracer Exclusive TRO-755 kupimy na Allegro w cenie 140 zł.
iBOX Lion 605
iBOX Lion 605 to niewielka obudowa, która mimo kompaktowych rozmiarów obsługuje pełnowymiarowe płyty główne w formacie ATX. Konstrukcja tego modelu jest dosyć nietypowa, ponieważ zasilacz został umieszczony tuż za przednim panelem, bezpośrednio nad zatokami na napędy optyczne. We wnętrzu przewidziano dwa miejsca montażowe w rozmiarze 3,5 cala oraz siedem slotów na karty rozszerzeń. Na przedniej ściance producent umieścił średniej wielkości cyfrowy wyświetlacz, pokrętło do regulacji prędkości obrotowej wentylatorów, dwa porty USB 2.0 oraz gniazda do podłączenia mikrofonu i słuchawek. Obudowa iBOX Lion 605 dostępna jest na Allegro już za 140 zł.
Tracer Mach TRO-794
Obudowa Tracer Mach TRO-794 to klasyczny model Midi Tower wyposażony w cztery zatoki 5,25 cala, sześć w rozmiarze 3,5 cala (1 zewnętrzna i 5 wewnętrznych) oraz siedem slotów na karty rozszerzeń. Na bocznej ściance znajduje się kanał wentylacyjny, który ułatwia odprowadzanie ciepła z procesora, natomiast wydajność chłodzenia poprawia dołączony w komplecie wentylator 80 mm. Porty zewnętrzne zostały umieszczone pod klapką na przodzie obudowy, a nieco wyżej producent wkomponował niewielki wyświetlacz wraz z zestawem przycisków sterujących. Model Tracer Mach TRO-794 kupimy na Allegro w cenie 130 zł.
Qoltec PC Saturn 4181B
Obudowa Qoltec PC Saturn 4181B dysponuje zdecydowanie największym wyświetlaczem spośród przedstawionych modeli. Prezentuje on szereg informacji o pracy systemu, umożliwia pomiar temperatury karty graficznej, procesora i dysku twardego wraz z możliwością ustawienia alarmu, a także sterowanie prędkością obrotową trzech wentylatorów (jeden z nich otrzymujemy w standardzie). Ponadto do dyspozycji są zewnętrzne zatoki – cztery w rozmiarze 5,25 cala i jedna 3,5 cala, pięć miejsc montażowych na dyski twarde oraz zestaw portów USB i gniazd audio. Obudowa Qoltec PC Saturn 4181B dostępna jest na Allegro w wersji z zasilaczem 420 W i kosztuje 230 zł.
Panel LCD
Alternatywą dla osób, które nie chcą zmieniać obudowy może być panel LCD montowany jako wyposażenie dodatkowe. Zazwyczaj wykorzystuje on jedną z kieszeni w rozmiarze 5,25 cala, przez co sam wyświetlacz może być na tyle duży, aby zapewniać komfortowy odczyt wszystkich niezbędnych informacji. Jedną z ciekawszych propozycji jest panel LCD firmy Modecom kompatybilny z obudowami wyposażonymi w wolną zatokę 5,25 cala.
Funkcjonalność tego modelu obejmuje odczyt temperatury z procesora oraz wnętrza budowy z opcją sygnalizacji dźwiękowej, stan pracy dysku twardego, 3-stopniową regulację obrotów wiatraka, czas pracy komputera i możliwość ustawienia alarmu. W zestawie otrzymujemy kompletne okablowanie umożliwiające prawidłową instalację. Panel LCD firmy Modecom kupimy na Allegro już za około 17 zł.
Wyświetlacz LCD to z pewnością designerski dodatek, który jednak charakteryzuje się dużą funkcjonalnością. W wygodny i przejrzysty sposób umożliwia monitorowanie głównych parametrów pracy komputera, a nawet sterowanie wybranymi ustawieniami. Wybierając obudowę z panelem LCD, nie narazimy się na nadmierne koszty, ponieważ modele tego typu nie odbiegają cenowo od standardowych odpowiedników. Panele LCD montowane jako wyposażenie dodatkowe również nie są drogie – kupimy je już od kilkunastu złotych. | Kupujemy obudowę komputerową z wyświetlaczem LCD |
Wystraszenie potencjalnych włamywaczy, dowody na wścibskiego sąsiada, a może kurier, który lubi rzucać paczkami? Jest wiele powodów, dla których warto zamontować wokół domu monitoring. Dzisiaj już stosunkowo niedrogie urządzenia dają nam spore możliwości. Kamera to jeden z lepszych sposobów na zabezpieczenie swojego dobytku przed potencjalnymi złodziejami i wandalami. Chociaż może się wydawać, że to dość droga zabawa, to w praktyce sensowne urządzenia można kupić stosunkowo niskim kosztem. Oto kilka sprzętów, które warto rozważyć, zastanawiając się nad systemem monitoringu wokół domu.
Overmax Camspot 4.8
box:offerCarousel
Overmax Camspot 4.8 to typowa kamera IP, ale przystosowana do pracy na zewnątrz. Urządzenie otrzymało certyfikat IP66, co oznacza, że chronione jest przed pyłem, a także silną strugą wody. Dzięki temu kamerze niestraszne żadne warunki atmosferyczne. Camspot 4.8 ma w pełni obrotową głowicę, co pozwala na kontrolowanie całej przestrzeni dookoła. Model ten świetnie radzi sobie też w nocy. To zasługa 22 diod IR. Dużą zaletą jest również system detekcji ruchu. Kamera nagrywa w rozdzielczości HD 1280 x 720 pikseli. Ma wbudowany moduł Wi-Fi, który pozwala na bezprzewodowe łączenie się z Internetem i zapisywanie nagrań na serwerze FTP lub dysku komputera. Cena to niecałe 500 złotych.
Netatmo Presence
box:offerCarousel
Kamera zewnętrzna Netatmo Presence to nie tylko duża funkcjonalność, ale też elegancki design, który pasuje do nowoczesnych domów. Urządzenie rejestruje obraz w rozdzielczości Full HD 1920 x 1080 pikseli. Kąt widzenia obiektywu to 100 stopni, co przekłada się na możliwość obserwowania sporego obszaru przed naszym domem. Ciekawym rozwiązaniem jest system Deep-Learning, który umie rozpoznawać ludzi, samochody i zwierzęta i wysyłać powiadomienia tylko wtedy, gdy jest to rzeczywiście potrzebne. Kamera jest kompatybilna z urządzeniami mobilnymi z systemami operacyjnymi iOS oraz Android. W tym przypadku cena jest bardziej wygórowana i wynosi około 1400 złotych.
Hikivision DS-2CD1021
box:offerCarousel
Hikivision DS-2CD1021 to jedno z popularniejszych rozwiązań dla osób, które nie chcą wydawać na kamerę zewnętrzną dużej sumy pieniędzy. Urządzenie może pochwalić się certyfikatem IP67, co oznacza, że jest odporne na działanie warunków atmosferycznych. Wyposażone jest w system detekcji ruchu, który może wysłać powiadomienie np. na smartfona z Androidem lub iOS-em. Kamera rejestruje obraz w rozdzielczości Full HD 1080p. Dzięki wbudowanym promiennikom podczerwieni radzi sobie z nagrywaniem w nocy, nawet do zasięgu 30 metrów. Co ciekawe, kamera nie ma modułu WiFi, co oznacza, że trzeba do niej podłączyć kabel Ethernet. Z drugiej strony producent zastosował tutaj rozwiązanie znane jako PoE, co oznacza, że urządzenie jest zasilane z przewodu internetowego. Cena zaczyna się już od niecałych 300 złotych.
Orllo Goodcam Z3
box:offerCarousel
Orllo Goodcam Z3 to kamera IP z wbudowanym WiFi. Wyposażona jest w wysokiej jakości matrycę Sony IMX323 z możliwością nagrywania w rozdzielczości Full HD 1920 x 1080 pikseli. Obiektyw o kącie widzenia aż 180 stopni świetnie radzi sobie z rejestrowaniem obrazu także w nocy. Jest to możliwe dzięki zastosowaniu mocnych diod IR oraz czujnika zmierzchu, który automatycznie uruchamia podświetlenie nocne. Orllo Goodcam Z3 jest odporna na działanie warunków atmosferycznych. Obsługuje karty pamięci o pojemności do 128 GB, które pozwalają nawet na 21 dni ciągłego nagrywania. Kamera współpracuje z aplikacją mobilną Orllo IP, a także Orllo IP Monitoring System, który umożliwia podłączenie nawet do 81 kamer IP. A to wszystko w cenie mniej więcej 420 złotych.
Hikivision DS-2CD2T83G0
box:offerCarousel
Hikivision DS-2CD2T83G0 to kolejna proponowana kamera tego producenta, ale tym razem dużo bardziej zaawansowana. Widać to też po cenie, która przekracza poziom 1000 złotych. Za taką kwotę kupujemy urządzenie zdolne do rejestrowania obrazu nawet w rozdzielczości 8 Mpix z prędkością do 20 klatek na sekundę. W nocy przydatnym rozwiązaniem jest silny promiennik podczerwieni, który ma zasięg aż 50 metrów. Kamera jest zgodna ze standardem ONVIF (Open Network Video Interface Forum), które zapewnia współpracę z innymi urządzeniami z protokołem IP niezależnie od producenta.
Wystarczy już 300 złotych, aby zakupić dobrą i funkcjonalną kamerę IP do monitoringu wokół domu, której niestraszne będą warunki atmosferyczne. To niewielki koszt, biorąc po uwagę, jak przydatnym może okazać się urządzeniem. | Wybieramy sprzęt do monitoringu wokół domu |
Nie zawsze wiadomość, którą otrzymujesz, pochodzi od nadawcy, którego dane pojawiają się w widoku domyślnym wiadomości. Nie zawsze wiadomość, którą otrzymasz, pochodzi od nadawcy, którego dane pojawiają się w widoku domyślnym wiadomości. Jeśli otrzymasz wiadomość, która budzi Twoje wątpliwości - sprawdź, kto jest jej rzeczywistym nadawcą. Jest to możliwe dzięki nagłówkom.
Oto nagłówki spreparowanej wiadomości:
W ogólnym podglądzie, jako nadawca widnieje Allegro.pl. Jeśli przyjrzysz się jednak nagłówkom, zauważysz, że nie jest to prawdziwy nadawca.
Pole "Received: from" (ang. otrzymane od) zawiera zupełnie inny adres. Jest to rzeczywisty adres nadawcy wiadomości.
Pole "Received: by" (ang. otrzymane przez) nie zawiera adresów serwerów pocztowych Allegro.pl. Znajdują się w nich dane innych serwerów.
Dodatkowo pole "Reply-To" (ang. odpowiedź do) zawiera jeszcze inny adres e-mail. W tym polu sprawdzisz, do kogo trafią odpowiedzi na tę wiadomość.
Jeśli otrzymasz niepokojącą wiadomość, której nadawca podszywa się pod Allegro, przekaż ją (przy użyciu opcji [prześlij dalej jako załącznik] lub [prześlij dalej]) na adres [email protected] - zajmiemy się sprawą niezwłocznie. | Jak sprawdzić, kto naprawdę wysłał do mnie wiadomość? |
Zasilacz to element komputera na którym nie warto oszczędzać. Modele z tak zwanej czarnej listy nierzadko powodują uszkodzenia płyty głównej, karty graficznej czy nośników danych. Przy wyborze komponentów do nowego peceta warto zwrócić uwagę właśnie na to, aby wybrany zasilacz był mocny, a przede wszystkim bezpieczny. W tym zestawieniu przyjrzymy się modelom, które z powodzeniem poradzą sobie z gamingową konfiguracją. Przed zakupem
Zanim zaczniemy zestawienie, warto zastanowić się na co zwrócić uwagę przed zakupem zasilacza. Ważną cechą jest moc. Wyznacza ona ilość energii, jaką zasilacz może dostarczyć podzespołom. Warto wiedzieć, że dostępne obecnie na rynku konstrukcje posiadają chłodzenie pasywne lub aktywne. To pierwsze znane jest z drogich konstrukcji, które niekoniecznie będą wystarczająco wydajne w przypadku komputera dla graczy. Ich ważną cechą jest niesamowicie cicha praca, jednak w przypadku mocnej konfiguracji (chłodzenie zaawansowanej karty graficznej czy cooler procesora) kwestia głośności pracy nie jest priorytetowa. Chyba, że inwestujemy w system chłodzenia cieczą. Standardowe zasilacze posiadają montowane wewnątrz w obudowie wentylatory, które zapewniają odpowiednią temperaturę kondensatorów i innych elementów urządzenia.
Co wybrać?
SILENTIUMPC VERO L1 600 W
Za około 200 złotych dostaniemy konstrukcję SilentiumPC Vero L1 o mocy 600 W. Charakteryzuje się ona dobrym stosunkiem jakości do ceny. Certyfikat 80 Plus Gold zapewnia niskie zużycie prądu, a inteligentne chłodzenie wyposażone w możliwość sterowania obrotami to wysoka sprawność oraz obniżony hałas pracy. Producent zaopatrzył model Vero L1 w takie zabezpieczenia, jak OVP - przed zbyt wysokim napięciem wyjściowym, SCP – przeciwzwarciowe, OPP – przeciążeniowe, SIP – przed prądami udarowymi oraz UVP – przed niskim napięciem wyjściowym. Co ważne, konstrukcja posiada długie przewody oplecione.
COOLER MASTER G650M
Ponad 400 złotych zapłacić musimy za model G650M od Cooler Master. Za tę kwotę dostaniemy konstrukcję zapewniającą wysoką wydajność oraz oddawanie ciepła, a certyfikat 80 Plus Bronze sprawi, że zasilacz będzie do 88% sprawny pod typowym obciążeniem. Warto pamiętać, że model C650M to konstrukcja modularna – w obudowie znajdują się tylko te kable, które są w danej chwili potrzebne. Takie rozwiązanie zapewnia bardzo dobry przepływ powietrza w obudowie. Znajdziemy tutaj między innymi zabezpieczenia OVP, UVP, OPP oraz SCP. Moc zasilacza wynosi 650 W, a zastosowany w nim wentylator ma 120 mm.
THERMALTAKE SMART SE 530W
Sprawność na poziomie 87%, wentylator 140 mm z automatyczną regulacją obrotów oraz półmodularny system okablowania. Model Smart SE 530W od Thermaltake za niespełna 300 złotych oferuje właśnie takie funkcjonalności. Jego moc znamionowa wynosi 530 W, a zastosowane zabezpieczenia to między innymi OVP, SCP i OCP. Producent udziela 36 miesięcy gwarancji dla klienta indywidualnego.
CORSAIR VS 350W
Niespełna 200 złotych kosztuje ostatnia propozycja. Model VS 350W od firmy Corsair to moc znamionowa rzędu 350 W oraz sprawność przekraczająca 80% przy maksymalnym obciążeniu. Producent zastosował tutaj takie zabezpieczenia, jak OVP (przeciwprzepięciowe), UVP (przed niskim napięciem wyjściowym), OPP (przeciążeniowe), SCP (przeciwzwarciowe), OCP (nadprądowe) oraz OTP (termiczne). Zastosowany wentylator ma średnicę 120 mm. | Kupujemy zasilacz do gamingowego peceta |
Dziadek, który jest uzdolniony technicznie i sam dłubie przy swoim samochodzie, to pomoc dla całej rodziny – a to komuś świece wymieni, a to sam da radę zmienić olej. Warto ułatwić mu pracę, dając w prezencie narzędzia, które nie tylko go ucieszą, ale i pomogą w majsterkowaniu. Nie ma na świecie majsterkowicza, który nie ucieszyłby się z porządnego zestawu kluczy. Na rynku jest bardzo duży wybór różnych kompletów. Ich wadą jest niestety dość wysoka cena, ale w sumie czego się nie robi dla ukochanego dziadka? Można też zrzucić się całą rodziną na porządny prezent.
Klucze
Zestawy kluczy wysokiej jakości kosztują kilkaset złotych. Warto zwrócić uwagę na to, czy zawierają nie tylko komplet kluczy nasadowych, ale jak najwięcej innych narzędzi – klucze imbusowe, torxy, przedłużki itp. Współczesne samochody mają bardzo różne systemy mocowania części, a nic tak nie wkurza, jak natknięcie się na śrubę, do której nie mamy narzędzia. Oczywiście po rozkręceniu połowy samochodu. Niezłą opinią cieszą się zestawy narzędzi Yato– łączą spory wybór różnych kompletów i są one dość bogate.
box:offerCarousel
Można też kupić takie klucze, których nie używa się codziennie. Przydają się co jakiś czas i nie zawsze je mamy w garażu. Do takich narzędzi należą na przykład klucze do świec, klucze do zdejmowania filtra oleju czy klucze dynamometryczne. Te ostatnie umożliwiają dokręcenie śruby z precyzyjnie określoną siłą – ani za słabo, ani za mocno. Dobrej jakości klucze do świec czy filtra oleju kosztują kilkadziesiąt złotych, dynamometryczne – sto kilkadziesiąt.
box:offerCarousel
Mierniki
Nie do przecenienia są również mierniki, które często przydają się w majsterkowaniu. Chodzi szczególnie o urządzenia elektroniczne pozwalające na określenie parametrów napięcia czy natężenia prądu. Dobrym wyjściem jest kupno uniwersalnego „prądomierza”, który przyda się zarówno w warsztacie, jak i w domu.
Kobyłki
box:offerCarousel
Dłubanie przy samochodzie bardzo często wymaga zajrzenia nie tylko pod maskę, ale i pod spód auta. Doskonale pomagają w tym tzw. kobyłki, czyli metalowe wsporniki. Po podniesieniu auta można je spokojnie postawić na czterech takich kobyłkach. Daje to możliwość wejścia pod auto w miarę wygodnego, a przy okazji – bezpiecznego. Ciągle wiele osób wykorzystuje do tego celu cegły lub pieńki. Nie warto tak ryzykować. Kobyłki kosztują od 50–60 zł za parę. Na ogół dwie wystarczają, by podnieść bezpiecznie pół auta i spokojnie zrobić coś pod spodem.
Lampa
Wiele czynności konserwacyjnych i napraw wymaga dostania się do części słabo widocznych i ukrytych. Można to majsterkowiczowi ułatwić, darowując mu nową lampę warsztatową. Do wyboru mamy urządzenia akumulatorowe bądź zasilane z sieci. Najlepsze łączą te dwie cechy – czyli można je podłączyć do gniazdka i w tym czasie ładować akumulator urządzenia. Warto też wybrać taki model, który można zawiesić oraz przyczepić magnesem do części auta. Koszt – zróżnicowany, ale za 50–70 zł damy radę kupić coś przyzwoitego i przydatnego do pracy.
box:offerCarousel
Nie samymi narzędziami majsterkowicz żyje. Jako że kupujemy prezent dla osoby starszej, warto zadbać także o jej zdrowie. Jak? Świetną pomocą będą na przykład maty pozwalające wygodnie usiąść na podłodze garażu lub warsztatu i nie nabawić się zapalenia korzonków. Mata pod kolana przyda się nie tylko w garażu, ale i w ogródku czy podczas domowych czynności. Niezłym prezentem będzie też tzw. leżanka, czyli płaski wózek na kółkach, na którym można wjechać pod auto, ale i wygodnie usiąść. Kosztują one od ok. 100 do 200 zł. | Co ucieszy dziadka – mechanika amatora? |
Może się wydawać, że klocki są domeną chłopców. To jednak pozory, bowiem dziewczynki również chętnie lubią się nimi bawić. Podczas gdy mali panowie tworzą swoje pierwsze skomplikowane budowle i pojazdy, dziewczynki zdecydowanie bardziej wolą budować zamki, salony piękności czy domki dla lalek. To wszystko jest możliwe dzięki klockom, które przeznaczone są właśnie dla nich. Zestawy dla najmłodszych
Po klocki sięgają już maluchy, dlatego są im proponowane zestawy zawierające duże elementy, których nie sposób umieścić w buzi. Tym samym do zabawy klockami mogą zasiąść dzieci powyżej pierwszego roku życia, także dziewczynki. Zostały dla nich stworzone wspaniałe zestawy, które zapewnią atrakcyjną zabawę.
Jednym z nich są klocki polskiej firmy Wader. Warto zwrócić uwagę na komplet Mini Blocks Big oraz duży pojemnik różowych klocków inspirujących dziewczynki. Pozwalają one na układanie przeróżnych budowli i konstrukcji. Mini Blocks Big zawierają pojazdy i figurki misiów, które mogą nimi podróżować.
Ciekawe są zestawy Lego Duplo. Dużą popularnością cieszy się Duplo z bohaterkami bajek Disneya. Królują oczywiście Księżniczki, ale modne są też klocki z motywami bajki o Królewnie Śnieżce. Dziewczynkom spodoba się Duplo Podwodny Zamek z Syrenką Arielką oraz Królewska Stajnia Księżniczki Zosi. Zestawy zawierają figurki, jednak można je dokupić również oddzielnie.
Klocki Lego i Dromader
Przeglądając różne zestawy, nie sposób pominąć klocków Lego. To one od lat królują w dziecięcych pokojach. Gwarantują wspaniałą, kreatywną zabawę rozwijającą wyobraźnię i zajmą dziecko na długie chwile, także w pojedynkę. Wśród klocków Lego dziewczynki znajdą coś dla siebie. Hitem jest seria Lego Friends. Znajdziemy w niej komplety dla dziewczynek od 5. roku życia. Najpopularniejsze są zestawy dla małej pani weterynarz oraz dla przyszłej gwiazdy muzyki pop. Na topie są też zestawy Lego Friends Heartlake.
Warte uwagi są klocki proponowane przez firmę Dromader. Są nieco tańsze od Lego, bo zestawy dostaniemy już za mniej niż 100 zł. Uwagę przykuwa zwłaszcza seria Baśniowa Kraina. Zestawy te pozwalają na budowę domków i pałacyków. Klocki są oczywiście w kolorystyce różu i fioletu, a do zestawów dołączone są figurki ludzików.
Klocki dla dziewczynek do 120 zł
Jeśli twoja córeczka marzy o klockach, które ją zaskoczą, postaw na zestaw z Hello Kitty. Urocza kotka cały czas cieszy się popularnością, zwłaszcza wśród najmłodszych dzieci. Klocki z Hello Kitty są dostępne w różnych zestawach zarówno dla młodszych, jak i starszych dzieci. Te dla najmłodszych proponowane są już rocznym szkrabom. Ceny kształtują się od 48 zł za komplet dla najmłodszych (ok. 20 elementów) do 120 zł (do 90 elementów).
Także zestawy Fischer TiP, które możemy kupić już za mniej niż 100 zł, cieszą się dużym zainteresowaniem. Bez wątpienia przypadną do gustu dziewczynkom, bowiem wśród nich znajdziemy np. farmę, kreatora mody czy komplet pozwalający na budowę teatru. Serie Fischer TiP to kreatywna zabawa dla dzieci, ponieważ klocki te nieco różnią się od tradycyjnych. Przypominają plastelinę, z której można formować kształty i scalać je ze sobą przy pomocy odrobiny wody. Proponowane są dla dzieci od 3. roku życia, a rodzice mogą spokojnie pozwolić na tę zabawę, gdyż klocki są bezpieczne dla zdrowia dziecka. Nawet połknięte nie zaszkodzą, bo szybko się rozpuszczają. | Klocki dla dziewczynki – przegląd |
„Wołanie do Yeti”, trzeci tomik poezji Wisławy Szymborskiej, przez wielu jest uznawany za pierwszy. To właśnie w tym zbiorze, wydanym po odwilży 1956 roku, poetka odchodzi od socrealizmu wierszy z młodych lat i prezentuje nowy styl. Wiersze zebrane w tomie „Wołanie do Yeti” są wielowymiarowe, ale czytane razem, stanowią obraz przebudzenia z hipnozy w formie ideologii. To właśnie tutaj po raz pierwszy czytelnik spotyka się z tak charakterystycznym dla Szymborskiej sceptycyzmem. Ale po kolei…
Człowiek, natura i świat
„Wołanie do Yeti” to głęboka refleksja na temat ludzkości i świata, a także poetyckie spojrzenie na relację człowieka z przyrodą. Spojrzenie tyle piękne, co smutne. Świat przedstawiony w tomiku jest naznaczony wojną i złem systemów totalitarnych, a co za tym idzie, ogólne wnioski są niewesołe… Najwięcej dramatyzmu wyrażają wiersze „Jeszcze” i „Sen nocy letniej”, gdzie wizje wojennych zbrodni uzmysławiają czytelnikowi ogrom okrucieństwa, którego dopuszcza się człowiek. Szymborska go jednak nie skreśla i w wierszu „Z nieodbytej wyprawy w Himalaje” przekonuje górskiego potwora – tytułowego Yeti – słowami podmiotu lirycznego, że nasz świat, tam na dole, wcale nie jest taki zły. W tomiku nie brak także odniesień do osobistych emocji, przeżyć i wzruszeń, jak np. w wierszach „Jawność” czy „Martwa natura z balonikiem”.
Nieufność
Wspominany sceptycyzm Szymborskiej rysuje się w „Wołaniu do Yeti” wyraźną kreską. W wierszu „Rehabilitacja” poetka rozlicza się z przeszłością, przywołując niesprawiedliwie osądzonych zmarłych, których sama uważała za zdrajców. Zwątpienie wyrażone w tym utworze towarzyszy jej w kolejnych tomach. Jednak to właśnie tutaj Szymborska tak dobitnie i ironicznie pokazuje, do czego prowadzą ślepa wiara i przekonanie, że wiemy coś na pewno. W wierszach „Noc” i „Spotkanie” autorka ostrzega przed przyjmowaniem gotowych rozwiązań i tzw. prawd objawionych, jednoznacznie odcinając się od wiary w nieomylność doktryny komunizmu.
Mimo lirycznych i melancholijnych tonów cały tom nie ma negatywnego wydźwięku. To też nie pozytywna bajka z happy endem. Książka jest taka jak znana przez wszystkich noblistka – wyważona oraz pełna czułego sceptycyzmu, ale i cichej nadziei. Bo chociaż poetka przyznaje, że otaczająca ją rzeczywistość nie zawsze jest łatwa i przyjemna, to jednocześnie wyznaje, iż mimo to widzi sens „wpatrywania się w gwiaździste niebo”.
Źródło okładki: www.wydawnictwoznak.pl | „Wołanie do Yeti” Wisława Szymborska – recenzja |
Jest to prosty trening wydolnościowo-siłowy, z którego korzystają zarówno zawodowi sportowcy, jak i amatorzy. Filigranowi maratończycy, rośli specjaliści od konkurencji technicznych, gladiatorzy w sztukach walki oraz przedstawiciele sportów drużynowych. Wspomniany sposób na zwiększenie siły bez rozrostu masy mięśniowej uzyskamy przez wykorzystanie w ćwiczeniach piłek lekarskich. Siła, wydolność, mięśnie
Większość z nas pamięta piłki lekarskie o różnym obciążeniu z ćwiczeń gimnastycznych w szkołach podstawowych i gimnazjach. W codziennej aktywności skupiamy się jednak na specyfice uprawianego sportu – ciosach w boksie, doskonaleniu kroku w bieganiu czy skoczności i szybkości reakcji w siatkówce. W każdej z dyscyplin nie obędzie się wszak bez siły, wydolności i wytrenowanych mięśni. Wszystkie trzy elementy można doskonalić, wykonując proste ćwiczenia z piłkami lekarskimi. To znakomita alternatywna do domatorskiego kącika, jeśli jest on bardziej przestronny.
Trening z piłkami lekarskimi można traktować jako jednostkę treningową, ale też uzupełnienie zajęć na siłowni czy parkiecie. Można wykonywać je samodzielnie, choć lepiej, gdy ćwiczy z nami druga osoba. Siłę i dynamikę mięśni ćwiczy się przez rzuty, pchnięcia, unoszenia i chwytania powtarzane seriami.
Ćwiczenia z partnerem
Przed zdecydowaniem się na wspólne ćwiczenie piłkami lekarskimi konieczny jest dobór tego sprzętu, adekwatnie do aktualnych możliwości. Dominują piłki trzy- i pięciokilogramowe, ale intensywniej trenujący, np. crossfit, stosują nawet dziesięciokilogramowe obciążenia w piłkach lekarskich. Kombinacji wyrzutów piłki lekarskiej do partnera jest wiele. Dla ułatwienia podzielę je na te wykonywane w pozycji frontalnej do drugiej osoby, pozycji bocznej, tyłem, na siedząco i leżąc. Do dwóch ostatnich idealnie nada się materac, a jako tańszy zamiennik do amortyzacji „siedzenia” i pleców – mata do ćwiczeń.
Ćwiczeniem podstawowym w dwójkach jest wyrzut polegający na wypchnięciu piłki lekarskiej z wysokości klatki piersiowej obiema rękami. Trudniejszy, bo wymagający więcej siły, będzie wyrzut jednorącz. Do tego może dojść obrót o 90 stopni i wypychanie z boku lub wyrzut piłki po uprzednim skręcie tułowia. Wzmocnienie ramion i przedramion uzyskamy, trenując wyrzuty znad głowy. Z kolejnymi wymachami niestraszne okażą się wyrzuty zza pleców, również nad głową.
W wyrzutach z pozycji „tylnej” wykonujemy energiczny zamach do przodu i wyrzucamy piłkę albo między nogami, albo nad głową w stronę partnera treningowego. Szczególnie istotne jest wyczucie odległości w konfiguracji z ustawieniem, w którym nie widzimy drugiej osoby. „Moc” w nogach zbudujemy, wyrzucając piłkę po uprzednim przytrzymywaniu jej między nogami, na wysokości kostek.
Ćwiczenia indywidualne z piłką
Okoliczności nie pozwalają na wspólne ćwiczenia z piłkami lekarskimi? Nic straconego, wciąż warto postawić na piłki, a odłożyć myślenie o hantlach, gryfie i innych „ciężarkach”. W domowych warunkach zyskamy, ćwicząc podrzuty piłkami lekarskimi. Najlepiej z pozycji leżącej, gdzie mamy do dwóch metrów przestrzeni pod wyrzut. Łapanie kilku kilogramów „lekarskiej” poćwiczymy, wyrzucając piłkę tuż za swoje plecy i podstawiając ręce do jej złapania od dołu. Jeśli pozwalają nam na to mocne ściany – udoskonamy siłę w pozycji bokserskiej przez ciskanie piłką z wysokości bioder, raz z prawej, raz z lewej strony. Odległość regulujemy sami – od metra do trzech. | Co dają treningi z piłkami lekarskimi? |
W Darłowie zaczynają ginąć prostytutki. Zabójstwa są wyjątkowo brutalne – kobiety umierają od zakażeń wywołanych ugryzieniami. Edward Popielski, były komisarz z Wrocławia, stara się rozwiązać sprawę na własną rękę, lecz wkrótce on sam znajduje się w wielkim niebezpieczeństwie. Rok 1948, do rządzonego przez Armię Czerwoną Darłowa przybywa Edward Popielski, były komisarz, obecnie nauczyciel, ukrywający się pod fałszywym nazwiskiem. Na miejscu trafia na ślad brutalnego mordercy, który gryzie swoje ofiary, doprowadzając do śmiertelnych zakażeń. Rusza jego tropem, lecz wkrótce sam znajduje się w niezwykle niebezpiecznej pułapce. Rok 2013, do Darłowa przybywa Wacław Remus, syn Edwarda Popielskiego, który chce odkryć prawdę o swoim ojcu i czynach, których się tutaj dopuścił. Jego śledztwo doprowadzi do postawienia trudnych pytań o moralność i o to, jak daleko można się posunąć, aby uratować własne życie.
Drastyczna opowieść o moralnych dylematach
„Arena szczurów” jest książką drastyczną, zawierającą dużą dawkę brutalności, a momentami wręcz epatuje okrucieństwem. Opisane morderstwa i gwałty są oddane niezwykle realistycznie, momentami nawet powodują u czytelnika chęć oderwania się od książki. Jednak historia jest tak ciekawa, że odczuwa się wewnętrzną chęć, wręcz przymus, czytania dalej. Elementem historii, który jest niezwykle interesujący, jest niebezpieczna sytuacja, w której znajduje się główny bohater. Nie jest to bowiem typowy kryminał, w którym bohater rozwiązuje zagadkę brutalnego morderstwa. Edward Popielski sam wpada w pułapkę. Aby ujść z życiem musi podejmować decyzje, które mogą innych kosztować życie. Tym samym pisarz dodaje fabule smaczku, stawiając głównego bohatera, jak i czytelnika, przed moralnym dylematem.
Doskonały klimat kryminału retro
Marek Krajewski bez wątpienia potrafi oczarować czytelnika i sprawić, że zatraci się w jego powieści, gubiąc przy tym zupełnie poczucie czasu. Pisarz potrafi operować słowem, język jego książek jest przyciągający i atrakcyjny. „Arena szczurów” nie odbiega od literackiego dorobku pisarza. Najnowsza opowieść o Edwardzie Popielskim jest ostatnią z serii, i trzeba przyznać, że jest to dobre zakończenie cyklu, a na pewno brutalne i szokujące. Kryminał Krajewskiego wciąga nie tylko niezwykłym klimatem opowieści, ale także doskonale skonstruowaną i pędzącą przed siebie intrygą, nie pozwalającą się czytelnikowi zagubić narracją, a także szczegółowym oddaniem charakteru czasu i miejsca, w którym rozgrywa się akcja. Jest to książka, która spodoba się fanom pisarza, a także tym, którzy szukają wyjątkowo mrocznych, brutalnych opowieści.
Zobacz również inne książki Marka Krajewskiego.
Źródło okładki: www.znak.com.pl | „Arena szczurów” Marek Krajewski – recenzja |
Zakup prezentu dla przedszkolaka nie jest już taki prosty jak wtedy, gdy był maluchem. Podarunek musi nie tylko nawiązywać do ulubionych bajek lub zainteresowań malucha, lecz również być na czasie i należeć do reklamowanych na dziecięcych kanałach telewizyjnych. Ukochana bajka, najnowszy kinowy hit i telewizyjne reklamy to częste inspiracje prezentów dla dzieci. Większość rodziców chciałaby jednak, aby prezent nie tylko sprawił radość i służył do zabawy, ale niósł aspekt edukacyjny. Do tego idealnie byłoby zmieścić się w założonym budżecie, szczególnie jeśli prezentów musimy kupić kilka. Poniższa lista pomoże wybrnąć z tej sytuacji.
1. Mówiące pióro Clementoni
box:offerCarousel
Seria quizów i kart z zadaniami z angażującym, interaktywnym pisakiem. Do wyboru kilka propozycji tematycznych, w których znajduje się tytułowe Mówiące Pióro, np. Quiz w mieście, 1000 pytań przedszkolaka, Zwierzęta. Elektroniczny wskaźnik, po dotknięciu pola z odpowiedzią sygnalizuje, czy jest ona prawidłowa, czy błędna. Zabawę można rozszerzać o quizy nawiązujące do popularnych bajek („Kraina lodu”, „Auta”, „Shimmer i Shine”, „Trolls”).
2. Play Doh Pizza
box:offerCarousel
Od kilku miesięcy kuchenna seria najpopularniejszej ciastoliny przyciąga dzieci nowymi pomysłami na wykorzystanie dobrze znanej masy. Jednym z zestawów jest Play Doh Pizza. Znajdziemy w nim foremkę do pizzy, łopatkę do wyciągania jej z pieca z wyciskarkami do składników (m.in. krewetka, papryka, pomidor), tarkę do sera, sztućce i 5 kubeczków ciastoliny.
3. Klocki Incastro dla małych twórców
box:offerCarousel
Klocki wymyślone przez włoskiego architekta sprawiają, że jedyną granicą w budowaniu jest wyobraźnia. W pudełku znajduje się 20 kolorowych elementów w kształcie litery X. Każdy z nich może być połączony na 16 sposobów. To sprawia, że klocki Incastro inspirują do logicznego myślenia, rozwijają wyobraźnię przestrzenną, ćwiczą umiejętność planowania i pozwalają zbudować wszystko, na co nie pozwalały do tej pory klasyczne klocki.
4. Figurka akcji z serialu „Psi patrol”
box:offerCarousel
Najnowsze figurki akcji Psi Patrol nawiązują do przygód psiaków w przestworzach, gdzie każdy piesek, a nie tylko latająca do tej pory Skye, został wyposażony w sprzęt do latania. Druga nowa seria to dżungla. Pieski mają terenowe stroje i świetnie wyposażone plecaki, aby móc razem z Trackerem odkrywać nowe miejsca.
5. Puzzle z mapami Czu Czu
box:offerCarousel
Polska marka znana z quizów i puzzli dla najmłodszych z pięknymi grafikami ma w ofercie również układanki zachęcające do nauki geografii. Przygotowano mapę w formie puzzli Polski lub świata. Świetna jakość wykonania i wygodne elementy zachęcają do samodzielnego układania, a interesujące grafiki przedstawiające zwierzęta i zabytki sprawiają, że wiedza sama wchodzi do głowy.
6. Klocki Lego Juniors z serii Auta
box:offerCarousel
Tegoroczny kinowy hit wciąż zachwyca małych miłośników motoryzacji, dla których powstała specjalna seria klocków Lego Juniors. Do wyboru jest m.in. Składowisko u Złomka, katapulta Zygzaka McQuinna czy Punkt Serwisowy Guido. Klocki są znacznie mniejsze od używanych przez maluchy Duplo, lecz łatwiejsze do ułożenia niż klasyczne Lego.
7. Mata do malowania wodą Aquadoodle
box:offerCarousel
Mata do malowaniaAquadoodle to świetna propozycja wśród zabawek plastycznych. Dzięki niej malowanie nigdy nie było tak proste i czyste. Wystarczy napełnić wodą dołączony do zestawu pisak, a na macie pojawiają się kolorowe wzory (do wyboru również kolorowanki m.in. z Myszką Mickey). Po wyschnięciu malunek znika, a mata znów jest gotowa do użytku.
8. Pierwszy kulodrom
box:offerCarousel
Poruszająca się po kolejnych poziomach, pokonująca przeszkody kulka przyciąga wzrok i zachwyca małych i dużych. Teraz zbudowanie toru kulkowego leży w zasięgu możliwości kilkulatka. W zestawach są niezbędne elementy i instrukcja, jak zbudować tory w różnych kształtach i różnej wielkości.
9. Zabawa w wannie Glibbi
box:offerCarousel
Ciągnąca się masa Glibbi Slime to ulubiona zabawa wielu miłośników kąpieli. Magiczny proszek zmienia wodę w wannie w kolorową galaretkę. Oprócz klasycznej wersji są również masa zmieniającą kolor (najpierw wsypujemy jeden proszek, a po kilku minutach zabawy drugi, który zmienia kolor masy) oraz masa z drobinkami brokatu, która powstała specjalnie dla małych księżniczek.
10. Hit TV – gra Spadające Małpki
box:offerCarousel
Gra zręcznościowa Spadające Małpki spodoba się wszystkim miłośnikom emocjonujących rozgrywek. Grupa małpek przesiaduje na wysokiej palmie. Zadaniem graczy jest wyjmowanie umieszczonych w niej patyczków w taki sposób, aby jak najmniej małpek spadło z drzewa. Emocje i świetna zabawa gwarantowane.
Mikołajki zbliżają się wielkimi krokami, czas podjąć decyzję. Który prezent wybierzesz? | Mikołajki 2017. 10 prezentów do 50 zł dla przedszkolaka |
„Dicetto” jest grą nawiązującą do klasycznych kości. Strit, para, trójka czy też kareta – są to terminy znane wielu graczom. Wiadomo – im trudniejszy układ, tym więcej punktów. A gdyby tak dodać do tego interakcję pomiędzy uczestnikami i możliwość zabierania punktów przeciwnikom? Czy kolorowe kości spodobają się fanom gier kościanych? Czy zapewnią odpowiednią dawkę rozrywki? Wnętrzności i przygotowanie do gry
W środku znajdziemy 16 kolorowych kości (po 4 sztuki w kolorze żółtym, zielonym, czerwonym i niebieskim), 55 kart dzielących się na karty układów i karty premii (niebieskie). Pudełko jest trochę nadmuchane śmieszną wkładką, ale i tak utrzymane w dość optymalnych wymiarach. Jeśli chodzi o same elementy, to karty są dobrej jakości, a kości prezentują się znakomicie.
Gra jest przeznaczona dla 2 do 4 graczy w wieku przynajmniej 7 lat. „Dicetto” wypada dość uniwersalnie, jeśli chodzi o wiek, gracze nie będą mieli przewagi ze względu na doświadczenie lub posiadaną wiedzę. Przed rozgrywką każdy gracz dostaje kości w kolorze, który mu się najbardziej podoba (trzeba przyznać, że kuszą wszystkie), następnie należy rozdzielić karty na żółte (układów) oraz niebieskie (premii). Potasowane karty układów kładzie się w postaci zakrytego stosu i odkrywa się cztery z nich. Obok umieszcza się jeszcze różową kartę dodatkowego rzutu. Karty premii są do wykorzystania dla graczy, którzy dobrze opanują zasady podstawowe, więc na początku można je odłożyć.
Przebieg rozgrywki
Każdy gracz w swoim ruchu rzuca kośćmi. Każdy ma do wykorzystania maksymalnie trzy rzuty i po każdym z nich może zdecydować, które kości odkłada, a którymi rzuca dalej. Celem rzutów jest uzyskanie jednej lub kilku kombinacji widocznych na kartach.W momencie gdy gracz decyduje, że kończy rzucanie lub był to już trzeci jego rzut, układa kości na odpowiednich kartach. Jeśli na karcie już znajdują się kości innego gracza, ale nasza kombinacja ma wyższą wartość na oczkach, to oddajemy przeciwnikowi jego kości i sami stajemy na jego miejscu. W przypadku gdy wartość układu jest taka sama, to gracze przechodzą do dogrywki. Rzucają ponownie jedną kością, a gracz, któremu wypadnie więcej, zdobywa kartę. Zwycięzca zostawia swoje kości na kartach i pozostają one tam do naszego następnego ruchu, a to, czy zdobędziemy kartę, zależy od tego, czy przeciwnicy nie usuną nas z miejsca. W sytuacji gdy nie za bardzo jest na co postawić kości, można je zostawić na karcie dodatkowego rzutu, z którego będzie można skorzystać w następnym ruchu.
Jeśli do czasu naszego następnego ruchu nikt nas nie usunął z karty, to zabieramy ją i przechodzimy do ponownego rzucania kośćmi. Gra toczy się do momentu zdobycia przez jednego z graczy 10 kart (lub innej ustalonej wcześniej liczby). Zwycięzcą zostaje osoba z największą liczbą punktów.
Karty premii
Bardziej zaawansowani gracze mogą wprowadzić do rozgrywki karty premii, które dają możliwość budowania taktyki i zdobywania dodatkowych punktów. Karty się tasuje i odkrywa cztery z nich. Przez całą rozgrywkę leżą z boku i są przydzielane graczom dopiero na koniec gry. Tym sposobem gracz, który będzie miał najmniej lub najwięcej kart dicetto, układów, ze stritem, z szansą, najwięcej kart 1-6 lub najmniej punktów, będzie mógł zdobyć kilka dodatkowych punktów.
Podsumowanie
„Dicetto” jest ciekawą grą kościaną, która może zapewnić sporo zabawy graczom w różnym wieku. Zasady tłumaczy się w mig, a same rozgrywki są niezwykle dynamiczne. Rzuty kośćmi wprowadzają trochę losowości, ale już zdobycie odpowiedniej karty zależy od dobrej strategii. Gra jest dobrze skalowalna przy różnej liczbie graczy, a karty premii wprowadzają sporo urozmaicenia w budowaniu taktyki. „Dicetto” jest emocjonującym tytułem, który zachwyci osoby cieniące lekkie i przyjemne rozgrywki oraz fanów klasycznych kości. Grę można kupić na Allegro za ok. 45 zł. | „Dicetto” – recenzja gry |
Lubisz pić wino? Uczysz się nowych smaków, szczepów winnych i ich historii? A czy wiesz, jakie kieliszki odpowiadają poszczególnym rodzajom wina? Jeśli nie, nasz poradnik pomoże ci w nauce! Wino cieszy się coraz większą popularnością jako trunek alkoholowy serwowany podczas różnego rodzaju imprez czy też kieliszek czegoś mocniejszego do obiadu lub kolacji. Jeśli chcesz zaimponować swoim gościom, zaserwuj im wino w przeznaczonych do tego kieliszkach. Bądź sommelierem w swoim domu!
Wina białe
Chętnie pite latem schłodzone białe wina wymagają tylko dwóch rodzajów kieliszków. Lekkie białe wino powinno być podawane w kieliszkach o zwężonej średnicy i wąskiej szyjce. Kiedy otwór w kieliszku jest wąski, winne aromaty docierają wprost do nosa. Cięższe białe wina są bardziej złożone, dlatego potrzebują większych kieliszków. Dobierz do nich kieliszki na cienkiej nóżce o pękatej czarce, która nieznacznie tylko zwęża się ku górze naczynia. W takim naczyniu wino może prawidłowo „oddychać”.
Wina różowe
Wino różowe powinno być zawsze schłodzone, dlatego należy dobrać do niego kieliszki, które utrzymają temperaturę podania. Kieliszek do wina różowego powinien być wąski, ponieważ taki typ nie sprzyja ocieplaniu trunku. Poza tym klasyczne kieliszki do wina różowego mają cienką nóżkę i wypukłą czarkę. Do tego wina wybieraj naczynia o cienkich ściankach – pięknie wyeksponują różową barwę.
Wina musujące
Popularne latem wina musujące – francuski szampan, włoskie prosecco czy hiszpańska cava – wymagają zupełnie innego typu kieliszka. Zapomnij jednak o lansowanych w starych filmach niskich kieliszkach z płytką czaszą! Ze względu na ulatniający się gaz wina te muszą być serwowane w długich, wąskich kieliszkach. Dzięki temu bąbelki nie „pękają” i możesz cieszyć się prawdziwym smakiem wina musującego dużo dłużej. Taka forma naczynia sprzyja również zachowaniu niskiej temperatury trunku.
Wina czerwone
Wina czerwone są najbardziej wymagające, jeśli chodzi o dobór kieliszków. Wina burgundzkie (np. pinot noir) należy pić z obszernych kieliszków, których czarki przypominają gruszkę. Bordeaux wymaga wysokiego kieliszka o szerszym dnie, który wydobędzie aromat i smak wina. Beaujolais, młode wino czerwone, potrzebuje kieliszka, który wyeksponuje świeże, kwiatowe nuty zapachowe. Najlepszy będzie kieliszek „tulipan” – średniej wielkości, o szerokiej czarce i cienkich ściankach. Słodka i deserowa madera będzie najlepiej smakować w kieliszku o solidnej podstawie. Rozszerzająca się ku górze czasza wydobędzie ciężki aromat wina. Porto i sherry podaj jako aperitif, mocne wino zaostrzające apetyt. Kieliszek do tych win powinien być znacznie niższy od innych kieliszków. Charakterystyczne strome dno kieliszka do porto/sherry wzmaga smak i aromat wina.
Akcesoria
Jeśli masz już odpowiednie kieliszki do swojego ulubionego wina, możesz zacząć kompletować niezbędne akcesoria! Na pewno przyda ci się serwetka do wina i tzw. „niekapek”. Dzięki nim nalejesz trunek, nie tracąc ani kropli. Do otwierania butelek zamiast zwykłego korkociągu zainwestuj w porządny trybuszon. Wyposażony w nożyk, wkręt i dźwignię pozwoli łatwo otworzyć butelkę z alkoholem. | Kieliszki do konkretnych rodzajów wina – co należy wiedzieć? |
Konfitury domowej roboty nie zawierają niepożądanych składników i są o wiele smaczniejsze od produktów, które można kupić w sklepie. Właśnie dlatego zawsze warto mieć w swojej szafce co najmniej jeden słoik domowej konfitury. Wypróbuj poniższy przepis na konfiturę pomarańczową! Składniki:
6 pomarańczy
1 szklanka wody
1 szklanka cukru
sok z 2 cytryn
50 g masła
Krok po kroku:
Pomarańcze obieramy, pozostawiając 3 łyżki skórek pociętych w paseczki. W garnku rozgrzewamy masło. Następnie dodajemy zmiksowane pomarańcze. Dusimy je chwilę, po czym dodajemy wodę, cukier i sok z cytryny. Dusimy konfiturę, do momentu aż zgęstnieje. Przekładamy do słoika.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Konfitura pomarańczowa |
Nakrycie głowy współczesnego mężczyzny jest tak samo ważne, jak teczka, buty czy szal. Obecnie to już nie tylko ochrona głowy przed zimnem, wiatrem, deszczem czy śniegiem, ale istotny element męskiej stylizacji. Potrafi zmienić wygląd i styl. Nakrycie głowy trzeba przede wszystkim dobrać do kształtu głowy i twarzy. Tu najbardziej sprawdzi się powiedzenie: „twarzowa (lub nie) czapka”. W klasycznym kapeluszu niewielu mężczyzn wygląda dobrze, również za wszelką cenę nie należy wciskać na głowę modnej dzianinowej czapki, bo nie każdemu ona pasuje. Nakrycie głowy to dodatek, który podkreśli stylizację i nada jej eleganckiego lub sportowego charakteru. Obecnie wszystko można łączyć ze wszystkim, więc na wybiegach znanych projektantów często panowie w garniturach mają na głowach czapki dzianinowe lub sportowe z daszkiem.
Kapelusz
Pasuje do wszystkiego i na każdą okazję – w lecie i zimie, na dzień i wieczór, do garnituru i sportowej kurtki lub płaszcza, dla dwudziestolatka i dla siedemdziesięciolatka. Rodzajów kapeluszy jest wiele i każdy gentelman powinien posiąść podstawową wiedzę na ich temat. Zimą i jesienią wybieramy modele wykonane z cieplejszych i nieprzemakalnych materiałów, raczej w ciemnym kolorze, natomiast latem – przewiewne i lekkie w jasnych barwach. Czarny kapelusz to klasyka. Dobrany do eleganckiego płaszcza czy garnituru stanowi niezbędny dodatek eleganckiego mężczyzny. Kapelusze są robione z filcu, lnu, włosa króliczego, a także wielu innych materiałów. Wyróżniamy kilka rodzajów kapeluszy:
Fedora – to najpopularniejszy i najbardziej klasyczny rodzaj kapelusza, doskonały na zimę lub lato. To ulubiony kapelusz filmowych gangsterów (popularny model Corleone jest w sprzedaży). Jest niezwykle twarzowy.
Trilby – kapelusz uniwersalny, doskonały na jesień i zimę, podobny trochę do kapeluszy tyrolskich.
Bucket – nieduży kapelusz z wąskim rondem. Jest to bardzo oryginalne nakrycie głowy. Może także być używany jako kapelusz plażowy i letni.
Melonik – kapelusz zrobiony z filcu, symbol bankierów brytyjskich i Charliego Chaplina. Melonik to styl retro, zabawny i ironiczny.
Czapki w stylu retro, kaszkiety i berety
Angielki, cyklistówki, dyplomatki, pilotki. Rodzajów czapek jest wiele. Stylowa, skórzana pilotka doskonale wygląda na kształtnej głowie i przy klasycznej urodzie. Wykonana z zawsze modnej skóry z ociepleniem wygląda bardzo oryginalnie i świetnie wpasowuje się w klimat retro i vintage. Gawroszki to również ciekawa propozycja dla fanów stylu retro, występują w wersji zimowej i letniej. Podobna w stylu jest czapka angielka. Takie kaszkiety robione są z wełny, bawełny lub skóry. Niektóre z nich posiadają specjalne, składane nauszniki. Natomiast berety to praktyczne nakrycia głowy, których największą zaletą jest wygoda, a także trwałość i modny wygląd. Berety tzw. baskijskie to idealny wybór dla tych, którzy preferują dobry styl i elegancję. Szyte są z sukna wełnianego i skóry (te najbardziej tradycyjne). Berety w stylu wojskowym doskonale sprawdzą się w stylizacjach militarnych, nadadzą im lekkości i wdzięku. Wiele panów polubiło czapki z daszkiem (tzw. Maciejówki lub Kaszubki), które można nosić prawie cały rok. Pasują do skórzanych kurtek oraz flanelowych koszul i T-shirtów. A na duże mrozy polecamy czapkę uszatkę.
Klasyczna czapka dzianinowa
Już nigdy nie będzie bardziej popularna, niż jest obecnie, nosimy ja latem i zimą, do pracy i na wieczorne imprezy. Jest zwyczajna i uniwersalna, ale może również sprawić, że wyróżnimy się z tłumu. Nadaje się do eleganckiego garnituru, kaszmirowego płaszcza, sportowej kurtki, puchówki, marynarki. Jest tak wiele rodzajów czapek, że dopasowanie do kształtu twarzy, rodzaju ubioru i okazji nie stanowi problemu. Do strojów bardziej formalnych lepiej pasuje czapka z bardziej szlachetnej tkaniny, np. kaszmiru, wełny czy alpaki w ciemnym i jednolitym kolorze. Nie powinna mieć żadnych nadruków, aplikacji; wybieramy raczej te w ciemnym jednolitym kolorze. Z kolei bardzo kolorowe, z modnymi nadrukami, aplikacjami i fantazyjnym splocie są odpowiednie do sportowych kurtek. Kupując czapkę z bardziej szlachetnego materiału, zapewniamy sobie komfort noszenia i trwałość. Jeżeli zależy nam, by czapka była wyjątkowa, możemy zrobić ją na zamówienie, wybierając rodzaj wełny, splotu i kolor.
Coraz częściej na ulicach oglądamy dobrze ubranych mężczyzn w doskonale dobranym i ciekawym nakryciu głowy. I nie są to już czarne czapki z polaru, które za kilkanaście złotych można kupić w każdym sklepie. Oprócz modnych czapek z dzianiny w sklepach jest niewiele nakryć głowy innego typu: kapeluszy, kaszkietów, beretów. Te warto zamawiać w sieci. | Czapka, kaszkiet, kapelusz – najciekawsze nakrycia głowy dla gentelmana na zimę |
Tryb życia współczesnego człowieka naraża go na wystąpienie różnego rodzaju dolegliwości związanych z kręgosłupem. Pogłębia je nieodpowiednia pozycja podczas snu, która negatywnie wpływa zwłaszcza na odcinek szyjny. Rozwiązanie problemu stanowi poduszka ortopedyczna, której zakup sprawdza się zarówno w celach profilaktycznych, jak i leczniczych. Zalety korzystania z poduszki ortopedycznej
Każdego dnia narażamy nasz kręgosłup i cały układ kostny na różnego typu deformacje i choroby. Nie chodzi tu tylko o wykonywanie zawodów, które wymagają ciągłego pozostawania w pozycji siedzącej, np. przed monitorem komputera, ale o wszelkie czynności skazujące nas na wielogodzinne powtarzanie tych samych ruchów. Skoro nie jesteśmy w stanie zmienić takiego stanu rzeczy, warto zatroszczyć się o to, aby odciążyć nasz kręgosłup w czasie odpoczynku, wykorzystując odpowiednio dobraną poduszkę ortopedyczną.
W przeciwieństwie do zwykłej poduszki, której kształt jest nieanatomiczny, została ona opracowana w taki sposób, aby podczas snu czy siedzenia używająca ją osoba mogła przyjąć pozycję, która nie obciąża kręgosłupa, a dodatkowo pozwoli rozluźnić zmęczone całodziennym wysiłkiem mięśnie. Co istotne, nie zmienia ona swojego ułożenia pod wpływem ciężaru głowy i przyjmowania w trakcie snu innej pozycji ciała. Dzięki temu wzrasta tempo regeneracji tkanek, natomiast nasz wypoczynek staje się o wiele bardziej efektywny.
Na co zwrócić uwagę podczas zakupu?
Kwestią podstawową jest oczywiście kształt, który powinien być odpowiednio wyprofilowany. Poduszka musi być wykonana w taki sposób, aby dopasowywała się do budowy ludzkiego ciała. Istotną rolę odgrywa tu także wielkość, która musi współgrać z rozmiarem barku.
Jeżeli chodzi o wypełnienie, zwróćmy uwagę na to, czy zastosowany został materiał uniemożliwiający powstanie znacznych deformacji poduszki w czasie snu, chociaż liczy się także jej miękkość, warunkująca komfort użytkowania. Najlepiej sprawdzają się w tej roli pianki termoplastyczne – reagując na ciężar i ciepło, układają się w wygodne gniazdo i zapewniają ochronę kręgosłupowi.
Dla higieny snu ważny jest ponadto sposób wykończenia poduszki – przede wszystkim rodzaj oblekającego ją materiału, który musi odpowiadać wrażliwości naszej skóry. Pamiętajmy, że poduszka ortopedyczna to swojego rodzaju sprzęt rehabilitacyjny.
Na rynku znaleźć możemy wiele zagłówków, które jedynie ją imitują, nie spełniając podstawowych wymagań leczniczych. O oryginalności poduszki ortopedycznej świadczą specjalne certyfikaty producenta, dlatego – aby nie dać się oszukać – podczas jej zakupu powinniśmy upewnić się, że mamy do czynienia z produktem najwyższej jakości.
Popularne rodzaje i nazewnictwo poduszek ortopedycznych
Poduszki ergonomiczne – cechą charakterystyczną są dwie różnej wielkości wypustki. Przyjęcie odpowiedniej pozycji podczas snu warunkuje odpowiednia ich wysokość i odległość od siebie.
Poduszki przeciwodleżynowe – muszą zapewnić właściwy dostęp powietrza oraz równomiernie rozłożony nacisk. Najlepszą poduszką tego typu jest wykonana z pianki PUR poduszka wyposażona w 90 kanalików powietrznych umieszczonych na całej jej powierzchni.
Poduszki z pamięcią, memory – terminem tym określa się poduszki wykonane z pianki visco elasctic, dzięki której „zapamiętuje” i idealnie dopasowuje się do kształtu ciała osoby, która z niej korzysta. Kiedy przestaje być używana, powraca do swojego pierwotnego kształtu.
Poduszka lędźwiowa – najczęściej ma kształt półksiężyca. Używa się jej w celu stabilizowania dolnego odcinka kręgosłupa, co pomaga utrzymać prawidłową pozycję podczas siedzenia, a także koi ból lędźwiowy. Chętnie sięgają po nią kierowcy.
Poduszka z gryki – jak sama nazwa wskazuje, wypełniona jest łuskami gryki. Jest bardzo plastyczna, dlatego dostosowuje się do kształtu głowy, szyi i ramion. Właściwe wsparcie i ułożenie kręgosłupa zapewnia odpowiednia, dość wysoka twardość.
Poduszka turystyczna – chętnie wykorzystywana np. podczas podróży samolotem, ale także w biurze. Kształt podkowy idealnie dopasowuje się do szyi, dzięki czemu utrzymuje kręgosłup w stabilnej pozycji.
Warto zaznaczyć, że poduszkę ortopedyczną stosować mogą osoby w każdym wieku, zarówno aby zapobiegać, jak i leczyć dolegliwości związane z kręgosłupem. Regularne jej używanie znacznie poprawia komfort życia. Pamiętajmy jednak, że niewłaściwie dobrana poduszka może wywołać nieodpowiedni naciąg kręgów, przez co poprawa stanu zdrowia nie będzie widoczna. | Dlaczego warto korzystać z poduszek ortopedycznych? |
Fotografie z karnawału w Rio, pełne feerii barw i szerokich uśmiechów Brazylijczyków, co roku budzą zazdrość mieszkańców zimnej Północy. Jeśli od dawna marzysz o tym, aby wybrać się do Brazylii i przeżyć niezapomniany karnawał w Rio, masz jeszcze czas. W tym roku zabawa w Brazylii startuje 24 lutego – spróbuj zabukować wycieczkę last minute albo… przenieś się do Ameryki Południowej dzięki jednej z poniższych książek. „Brazylia” Michael Palin
Jeśli intryguje cię egzotyczność Brazylii, ale w zasadzie nie wiesz o niej nic poza tym, że co roku odbywa się tam słynny karnawał i to właśnie stamtąd pochodzą najlepsi piłkarze świata, sięgnij po książkę Michaela Palina. Były członek słynnej grupy Monty Pythona, prezenter telewizyjny i podróżnik objechał Brazylię wzdłuż i wszerz. Palin miał okazję pływać łodzią po rzece Xingu, latać hydroplanem nad lasem deszczowym, zwiedzać nowoczesną Brasílię i kosmopolityczne Rio, a także dotrzeć pieszo do plemion żyjących w głębokiej dżungli. „Brazylia” to niezwykle interesujące zapiski z długiej podróży Palina, dzięki którym możesz poznać ten odległy kraj pełen wielu kultur i kontrastów.
Przeczytaj pełną recenzję książki Michaela Palina „Brazylia”.
box:offerCarousel
„Brazylia, kraj przyszłości?” Janina Petelczyc, Marek Cichy
Książka pod redakcją Janiny Petelczyc i Marka Cichego to świetna propozycja dla fanów literatury popularnonaukowej. „Brazylia, kraj przyszłości?” to zbiór wywiadów i tekstów poświęconych historii, polityce i problemom społecznym Brazylii. O Brazylii opowiadają tacy eksperci, jak: Ladislau Dowbor (ekonomista, doradca prezydenta Luli da Silvy), Nilma Lino Gomes (minister ds. kobiet, równości rasowej i praw człowieka rządu Dilmy Rousseff), Flavio Eiró (specjalista w dziedzinie polityki społecznej i programów socjalnych) czy Thamy Pogrebinschi (specjalistka w dziedzinie brazylijskiej demokracji partycypacyjnej). Jeśli szukasz przewodnika po Brazylii, który nie skupia się na jej turystycznych aspektach, to lektura dla ciebie.
„Miasta Marzeń. Rio de Janeiro” Danuta i Janusz Smołucha
Jeśli fascynuje cię gorące i kolorowe Rio de Janeiro, wybierz przewodnik z serii „Miasta Marzeń”. Książka została podzielona na trzy części: pierwszą poświęcono historii miasta, w drugiej znajdziesz opisy lokalnych tradycji, zwyczajów i przysmaków, a w trzeciej proponowane trasy zwiedzania. Przewodnik autorstwa Smołuchów sprawi, że bardzo szybko zakochasz się w Rio – liczne fotografie przedstawiające jedno z najpiękniejszych miast świata mogą spowodować, że gorączkowo zaczniesz sprawdzać ceny biletów lotniczych do Rio!
„Nie każdy Brazylijczyk tańczy sambę” Tony Kososki
„Nie każdy Brazylijczyk tańczy sambę” to reportaż będący efektem podróży 23-letniego inżyniera mechatroniki, Przemka Śleziaka, który pisze pod pseudonimem Tony Kososki. Autor spełnił swoje marzenie o zwiedzeniu Brazylii dzięki zgłoszeniu się do pracy wolontariusza przy organizacji Mistrzostw Świata w piłce nożnej. Książka pełna jest opisów konfrontacji wyobrażeń z rzeczywistością – Kososki stara się pokazać, że biedne favele wcale nie są takie straszne, jak malują je media, a z kolei „obowiązkowe punkty zwiedzania” polecane przez przewodniki nie zawsze są warte ograniczonego czasu podróżnika.
Przeczytaj pełną recenzję książki Tony'ego Kososkiego „Nie każdy Brazylijczyk tańczy sambę”.
box:offerCarousel
„Brazylia. Przewodnik” Bill Hinchberger, Michael Sommers
Przewodniki wydawane przez National Geographic cieszą się uznaniem na całym świecie, dlatego jeśli poszukujesz pozycji, która przygotuje cię do podróży po Brazylii, wybierz właśnie ten tytuł. Książka pomoże ci zaplanować pobyt, podpowie niezwykłe atrakcje (nocny rajd rowerowy w São Paulo czy tropienie jaguarów w dżungli), trasy wycieczek pieszych i samochodowych (np. karawanu mułów), zaproponuje wycieczki mniej popularnymi szlakami (np. rejs po Rio Negro) i dostarczy ci rad tubylców. Jeśli planujesz wyjazd do Brazylii nawet w dalekiej przyszłości, sięgnij po ten przewodnik – pomoże ci przygotować się do podróży i przeżyć tam niezapomniane chwile.
Jeśli masz już w kieszeni bilet i z niecierpliwością oczekujesz swojego lotu do Brazylii, to koniecznie sięgnij po jedną z powyższych pozycji, żeby poznać miejscowe zwyczaje i kulturę jeszcze przed wyjazdem. Co jednak, kiedy Brazylia wydaje ci się odległym marzeniem? Potraktuj lekturę książek o tym pięknym kraju jako źródło motywacji do spełnienia swojego marzenia. | Brazylia na wyciągnięcie ręki – nie tylko karnawał w Rio |
Wybór zegarka, na który decydujemy się wydać około 1500 zł, powinien być decyzją przemyślaną. Przed jej podjęciem powinniśmy porównać co najmniej kilka różnych modeli. Pozwoli to uniknąć sytuacji, w której zegarek za 1500 zł nam się znudzi lub nie będzie pasował do naszych codziennych stylizacji. W końcu to nie zegarek za 20 złotych, który po zniszczeniu wrzucamy do kosza lub na dno szuflady, w której znajdują się dziesiątki podobnych. Oto cechy, które należy brać pod uwagę przy wyborze idealnego zegarka. Jaki mechanizm zegarka?
Wśród damskich zegarków w przedziale do 1500 zł możemy znaleźć te, które napędzane są mechanizmem kwarcowym, automatycznym, mechanicznym, a nawet baterią słoneczną. Kwarcowe zegarki, które oferuje m.in. Michael Kors, wymagają sprawnej baterii, a ich dokładność uzyskujemy dzięki ziarnu kwarcu. Skąd jednak wiedzieć, że mamy do czynienia z zegarkiem kwarcowym? Wskazówka, która odmierza sekundy będzie co sekundę charakterystycznie „tykać”, co wywoływane jest przez jej przeskakiwanie. Chociaż wymiana baterii może być uciążliwa, to na korzyść zegarków kwarcowych wpływa to, że są bardzo odporne, szczególnie na różnego rodzaju wstrząsy, rzadko ulegają awariom, a jeśli do takiej dojdzie – jej naprawa nie jest droga.
Zegarek automatyczny mierzy czas dzięki sprężynie, która automatycznie naciąga się podczas ruchów ręki. W mechanicznym natomiast należy najpierw nakręcić zegarek, aby wskazywał odpowiednią godzinę. Ten typ zegarka jest bardzo łatwy do rozpoznania, ponieważ wskazówka odmierzająca sekundy nie przeskakuje, tak jak ma to miejsce w zegarku kwarcowym, ale płynnie przesuwa się po tarczy czasomierza.
Bateria słoneczna – ostatni typ zegarków napędza akumulator dzięki światłu słonecznemu lub sztucznemu. Ten typ zegarków oferuje m.in. firma Citizen. Należy jednak pamiętać, aby przechowywać go w miejscu, w którym możliwe będzie „naładowanie” baterii.
Jaka koperta i szkiełko?
Kolor i wielkość koperty zależą tylko od naszego gustu i wielkości naszej ręki. Bardzo istotny jest jednak materiał, z którego koperta jest wykonana. Możemy zdecydować się na kopertę tytanową, która sprawdzi się u alergików i jest przy tym niezwykle trwała i lekka. Koperta mosiężna i stalowa jest bardzo trwała, ale jednocześnie ciężka i u niektórych może potęgować wrażenie dyskomfortu przy noszeniu zegarka. Często stosowane są koperty z metali szlachetnych, czyli złota i srebra, oraz ceramiczne, które są bardzo odporne na wszelkiego typu zarysowania, ale przy tym łatwo jest je stłuc. Równie ważny jak materiał koperty, jest materiał szkiełka. W zegarkach w tym przedziale cenowym raczej nie znajdziemy najmniej trwałych szkiełek plastikowych, ale możemy wybrać między szkiełkami mineralnymi lub szafirowymi. Oba rodzaje są bardzo trwałe, odporne na zniszczenia i uderzenia, jednak tylko szkiełko szafirowe da nam niemal 100% pewność, że nasz zegarek nigdy się nie porysuje. Szkło szafirowe znajdziemy w zegarkach Roamer, Doxa, Seiko czy Citizen.
Jakie dodatkowe funkcje mogą się przydać?
Niemal zawsze zegarki do 1500 zł posiadają datownik czy stoper. Wszystko zależy od tego, na jakiej wielkości zegarek się zdecydujemy. Szczególną uwagę powinniśmy zwrócić na wodoszczelność czasomierza. W zegarkach tej klasy wodoszczelność powinna wynosić od 50 do 100 metrów. Co to oznacza? Zegarek będzie odporny na zachlapania, kąpiele w wannie i pływanie. Ta cecha jest istotna zwłaszcza dla osób, które uprawiają sporty lub tych, które rzadko rozstają się ze swoim zegarkiem i często o nim zapominają.
Pamiętajmy, że bez względu na cenę, za którą nabyliśmy nasz zegarek, konieczna jest jego konserwacja. Jeżeli posiadamy w naszym zegarku pasek skórzany, to pamiętajmy o jego impregnacji. Jeśli natomiast zauważymy na naszym szkiełku zarysowania, to usuniemy je w łatwy sposób poprzez polerowanie. | Zegarki damskie do 1500 zł |
Wysmukla sylwetkę, podkreśla talię i biust. Gorset jest świetnym elementem, który sprawdzi się w szafie każdej kobiety. Jak wykorzystać tę część garderoby w stylizacji imprezowej? Oto kilka wskazówek. Kobiety zakładają gorsety od dawna. Ta część garderoby pojawiła się w szafach miejskich elegantek jeszcze w XIV wieku i od tego czasu jest nieodłącznym atrybutem damskiego ubioru. Mimo że wraz z falami emancypacji gorset stracił swoją wyjątkową rolę, współcześnie ten element odzieży jest motywem, który często przewija się w kolekcjach projektantów. Gorsetowa bielizna, sukienki czy bluzki świetnie się sprawdzają zarówno w stylizacjach ulicznych, jak i wieczorowych. Dziś postanowiliśmy sprawdzić, jak stworzyć wyjściową stylizację z wykorzystaniem gorsetu. Jak ten element garderoby sprawdzi się w wieczorowej kreacji? Jak prawidłowo nosić gorset? Oto kilka podstawowych informacji, o których warto pamiętać.
Gorset – kilka informacji na start
Głównym zadaniem gorsetu jest wydłużenie sylwetki, usztywnienie ciała, podkreślenie biustu oraz wysmuklenie kobiecej talii. Ta część ubioru była zazwyczaj zakładana jako odzież spodnia. Gorset był także pierwszym wzorem współczesnych biustonoszy. Pierwsze modele gorsetów nie tylko spłaszczały brzuch, ale także zmniejszały objętość klatki piersiowej, częściowo deformując organy wewnętrzne. Wraz z nastaniem emancypacji gorsety powoli odeszły w niepamięć, stając się atrybutem stylizacji inspirujących się stylem retro. Komu zawdzięczamy powrót mody na gorsety? Projektant Jean Paul Gaultier w latach 80. zaprojektował linię gorsetów dla Madonny. Od tego czasu ten element odzieży ponownie cieszy się ogromną popularnością wśród kobiet. W porównaniu do swoich poprzedników współczesne gorsety są wygodne i o wiele luźniejsze.
Gorset, sukienka czy bluzka gorsetowa?
Na rynku możemy znaleźć kilka typów odzieży z elementem gorsetu. Są to m.in. bluzki i sukienki gorsetowe oraz gorsety jako część bielizny. Te pierwsze wykorzystują zazwyczaj tylko konstrukcję zewnętrzną gorsetu, lekko spinając sylwetkę i tym samym modelując figurę. Przy wyborze sukienki gorsetowej warto koniecznie zwrócić uwagę, by ubranie nie krępowało ruchów i nie było zbyt ciasne. Do gorsetowej góry świetnie się sprawdzi rozkloszowany dół (np. spódniczka w kształcie litery A). Można także zastanowić się nad gorsetem spodnim, który świetnie wyprostuje figurę i podkreśli talię. Z takim gorsetem z pewnością można będzie się zmieścić w ubranie nawet o kilka rozmiarów mniejsze.
Stylizacje z gorsetem – z czym go łączyć?
Wiele kobiet ma problemy z zakładaniem gorsetów. A szkoda. Jest to dość uniwersalna część garderoby, która świetnie się sprawdzi na wiele okazji. Gorset będzie idealną częścią imprezowego looku. Można połączyć go np. z rurkami, a na nogi założyć wysokie szpilki (np. złote lub srebrne). Najbardziej klasycznym i z pewnością najbezpieczniejszym rozwiązaniem będzie wybór gorsetu w czarnym kolorze. Czerń świetnie się połączy z intensywną czerwienią czy pudrowym różem, który podkreśli kobiece kształty oraz doda całości nutkę seksapilu. Idealnie jak na gorączkę imprezowej nocy. Do takiej stylizacji świetnie będzie pasować czarna skórzana ramoneska. Można także zastanowić się nad wspomnianymi sukniami gorsetowymi. W tym przypadku gorset jest integralną częścią sukienki. W części gorsetowej mogą pojawić się dodatkowe ozdoby (np. haftowane wzory).Gorset jest świetnym elementem stylizacyjnym, który warto mieć w swojej szafie. Ta część garderoby nie tylko wysmukla sylwetkę, ale także podkreśla talię i optycznie odejmuje kilka kilogramów. Na rynku najczęściej można znaleźć tzw. sukienki lub bluzki gorsetowe oraz gorsety spodnie (jako część bielizny). Kolory? Najlepiej postawić na klasyczną czerń. W ozdobach z kolei mamy dość szerokie pole do popisu. Często na gorsetach pojawiają się liczne wycięcia czy haftowane wzory. | Gorset na imprezę – jak dobrać stylizację? |
Okres przed świętami niejednej osobie spędza sen z powiek. Lista rzeczy do zrobienia wydaje się nie mieć końca… Czy naprawdę chcesz powtarzać schemat znanej z ubiegłych lat gonitwy? Nie daj się zwariować i tym razem postaw na dobry plan! Grudzień zazwyczaj wiąże się z szałem zakupów, w który nieświadomie wpadamy i płyniemy z jego prądem. Aby uniknąć kupowania niepotrzebnych rzeczy i pustego portfela, warto wcześniej pomyśleć o wydatkach i przygotować sobie małą ściągę.
Przygotuj listę prezentów
Zanim zaczniesz biegać po sklepach, sporządź listę osób, które zamierzasz obdarować. Obok imion umieść propozycje podarków lub – jeśli nie wiesz, co kupić – słowa kluczowe, które pomogą ci zidentyfikować potrzeby konkretnej osoby. Odpowiedni dobór prezentów jest bardzo trudny i często kupujemy rzeczy niepotrzebne, niedopasowane i niesprawiające prawdziwej radości. Na tej liście warto też zapisać kwoty, jakie chcesz przeznaczyć na upominki dla poszczególnych osób. Okaże się wtedy, że będą one różne. Ta informacja ułatwi ci dalsze poszukiwania.
Zaplanuj budżet
W przedświątecznym ferworze pracy i zakupów mamy wrażenie, że pieniądze wyparowują z portfeli. Nawet nie wiemy, gdzie i jak wydaliśmy kolejną stówę. Zrezygnuj więc z przypadkowych wydatków i zrób listę z informacją, ile pieniędzy chcesz przeznaczyć na prezenty, a ile na zakupy spożywcze oraz dekoracje. Mimo pełnego kartonu świątecznych ozdób mamy tendencję do kupowania kolejnych, dlatego warto wprowadzić pewne ograniczenia. Nie przekraczaj ustalonych limitów, tylko wtedy takie rozwiązanie będzie miało sens. Koniecznie kup notes lub skoroszyt, nie rób notatek na karteczkach, które lubią gdzieś się zawieruszyć.
Rozpisz świąteczne menu
Przejrzyj przepisy potraw, które chcesz przygotować i sporządź listę potrzebnych składników. Ich ilość i rodzaj zwykle się różnią, więc na tym etapie trudno powiedzieć, ile wydamy na ten cel. Ze względu na to, że w okresie przedświątecznym zużywamy naprawdę sporo produktów, warto wcześniej zacząć kompletować listę, a także sprawdzić, które przyprawy są przeterminowane, co jest w domu, czego wystarczy, czego może zabraknąć. Z dużym wyprzedzeniem możesz zaopatrzyć się w produkty sypkie, napoje, słodkości, alkohol czy konserwy, a także chleb i mięso, które można zamrozić. Pamiętasz przecież z lat poprzednich, jak długie bywają kolejki do kas, gdy święta są tuż-tuż. Na ostatnią chwilę zostaw zakup produktów świeżych, czyli warzyw, owoców, mleka, jajek i ryb (te ostatnie zamów wcześniej, by uniknąć rozczarowania przy sklepowej ladzie).
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Może sklep online?
W okresie przedświątecznym kolejki w tradycyjnych sklepach rosną w zastraszającym tempie i często więcej czasu spędzamy w oczekiwaniu na wolną kasę, niż robiąc zakupy. Wiele osób zostawia sprawunki na ostatnią chwilę, więc musisz wziąć pod uwagę tłumy klientów. A może tym razem skorzystasz z zakupów online? To świetna opcja dla zabieganych czy osób, które nie chcą wydać za dużo pieniędzy na przypadkowe produkty, które ich zdaniem mogą się do czegoś przydać. Dzisiaj nawet zakupy spożywcze zrobisz przez Internet, dlatego warto poświęcić chwilę na sporządzenie idealnej listy zakupów i bez wędrowania między regałami stać się posiadaczką tylko niezbędnych rzeczy. Większość sklepów online oferuje świetne zestawy prezentowe. Sprawdź, może tam znajdziesz coś interesującego dla swoich bliskich.
box:offerCarousel
Zakupy w pojedynkę
Gwarancją udanych zakupów według przygotowanej wcześniej listy są właśnie samotne zakupy. Gdy wybierzesz się z kimś, rozmawiacie, spędzacie więcej czasu między regałami, które kuszą niepotrzebnymi rzeczami. W przyjemnej, przyjacielskiej atmosferze do koszyka wpada wiele zbędnych produktów, po prostu nie myślimy tak intensywnie nad listą i konkretnym planem. Poza tym ulegamy wspólnej ekscytacji rzeczami, a od tego dzieli tylko krok do tego, by ulec pokusie… Największe koszty wiążą się z rodzinnymi wyprawami do marketu. Mąż skusi się na nowy komplet śrubokrętów, dzieci będą prosić o słodkości i zabawki. Oczywiście jedno i drugie kupisz dla świętego spokoju i dobra sprawy. Jeśli tylko masz okazję, idź na zakupy sama i zapamiętaj, aby zaopatrzyć się w dużą torbę. Mąż w tym czasie może poszaleć z dziećmi na placu zabaw i odebrać cię spod sklepu.
box:offerCarousel
Bez stresu
Niczego nie planuj i nie kupuj pod wpływem emocji. Przeznacz spokojny wieczór na przygotowanie list zakupów i spraw do załatwienia. Unikniesz nerwów i niepotrzebnie wydanych pieniędzy, a jednocześnie zachowasz energię na przyjemniejsze sprawy. Pamiętaj, że czas przedświąteczny ma być radosnym oczekiwaniem na najpiękniejsze święta w roku, a nie męczarnią w kosmicznych kolejkach. | Jak zaplanować zakupy przedświąteczne? |
Małymi krokami zbliża się wiosna. Na drogach skończy się gołoledź, błoto pośniegowe czy inne aspekty uprzykrzające nam podróż samochodem. Kiedy już umyjemy auto z zewnątrz, warto wziąć się za wnętrze naszego pojazdu. Jak zrobić to dobrze, tak by efekt ucieszył każdego? Zapraszam do lektury. Wielu z nas lubi podróżować czystym samochodem i dba o ten środek transportu czasami bardziej niż o siebie. Kiedy już wypucujemy dokładnie auto, warto zabrać się za porządek wewnątrz samochodu. Po zimie warto zwrócić na to uwagę, bo w środku pozostało na pewno sporo wody. Woda to nie tylko ognisko rdzy, może ona też zepsuć elektronikę pod dywanikami w samochodzie, a jej wymiana może sporo kosztować.
Zacznij od odkurzenia całego wnętrza
Najlepiej zacząć od początku. Jeżeli na dywanikach znajdują się jakieś przedmioty, to usuńmy je z samochodu na czas sprzątania wnętrza auta. Kolejny ważny krok to dokładne odkurzenie wnętrza samochodu. Warto odkurzaczem zajrzeć w miejsca trudniej dostępne, bo tam zbiera się najwięcej kurzu. Jeżeli odkurzacz, który mamy w domu, ma za małą moc, możemy zawsze podjechać na stację benzynową. Urządzenia tam dostępne mają większą moc i z łatwością usuną okruszki oraz kurz z najmniej dostępnych miejsc. Pamiętajcie tylko o tym, żeby podczas odkurzania wyjąć z samochodu dywaniki.
Pranie tapicerki – jak zrobić to dobrze?
Kiedy już dokładnie odkurzyliśmy tapicerkę, możemy zabrać się za jej pranie. Najważniejszym aspektem jest pamiętanie o tym, że każdy środek czystości przeznaczony jest do innej tapicerki. Inny jest do weluru, inny do skóry, a jeszcze inny do bawełny. Jeżeli w wyniku zastosowania któregoś ze środków czystości plama nie daje się doczyścić, warto na przykład zainwestować w benzynę ekstrakcyjną. Warto jednak przed jej użyciem sprawdzić w niewidocznym miejscu, czy nie odbarwia tapicerki. Po jej użyciu należy dokładnie wywietrzyć samochód. Jak wyprać tapicerkę? Do tego celu możemy użyć specjalnych płynów i pianek.
Co zrobić z przylepionymi kawałkami gumy do żucia?
Podróżując z dziećmi, narażeni jesteśmy na to, że naszym pociechom czasami wypadnie z buzi guma do żucia. Gorzej jest, gdy taka guma przyklei się do tapicerki w naszym samochodzie. Co wtedy? Najskuteczniejszym sposobem jest zamrożenie. Najlepszym rozwiązaniem będzie kupno powietrza w sprayu, które stosuje się przy czyszczeniu sprzętu komputerowego. Specyfik taki działa podobnie do klimatyzacji w samochodzie – powietrze, rozprężając się, pobiera energię w postaci ciepła z otoczenia, w związku z czym wszystko w jego okolicy zamarza. Jeżeli to nie pomaga, warto użyć wrzątku do przemycia tej gumy. Pod wpływem temperatury powinna łatwo dać się usunąć z tapicerki.
Czyszczenie plastików i szyb
Kiedy skończymy już czyścić tapicerkę, możemy zabrać się za plastiki wewnątrz samochodu. Na początek musimy zakupić dobry preparat, najlepiej w formie pianki. Odradzam te najtańsze, bo najczęściej zamiast czyścić, tylko zostawiają po sobie smugi. Piankę najlepiej nanosić na plastiki bawełnianą szmatką, która nie zadrapie elementów. Warto przetrzeć deskę rozdzielczą, kierownicę, dźwignię zmiany biegów, tunel środkowy i boczki drzwi. Jeżeli chodzi o szyby, to warto je wytrzeć od środka. Warto kupić specjalny płyn do mycia szyb samochodowych, bo te do okien zostawiają po sobie smugi. Żeby szyba była naprawdę czysta, do jej wytarcia należy użyć szmatki wykonanej z irchy.
Warto zadbać o samochód zaraz po zimie, bo tylko wtedy będziemy mogli się długo cieszyć jego niezawodnością. Czyste wnętrze natomiast sprawi, że każda dłuższa lub krótsza przejażdżka będzie dla nas przyjemnością. Szerokiej drogi. | Jak dobrze wyczyścić wnętrze samochodu? |
Historia to niezwykle ciekawa dziedzina. Jeśli ktoś się nią choć trochę interesuje, bez trudu zauważy, że materiału do poznania cały czas przybywa. Z każdym niemal dniem pojawia się coś nowego, czasem bardzo istotnego, co warto zapisać dla przyszłych pokoleń. Z motyką na słońce
Zebranie takiego ogromu wiedzy to spore wyzwanie. Gombrich podjął się czegoś jeszcze bardziej niesamowitego. Postanowił, że swoją książkę napisze z myślą o młodych czytelnikach, czyli odda ją w ręce naprawdę wymagającego odbiorcy. Czy mu się udało?
Jeśli wierzyć doniesieniom, to „Krótka historia świata” powstała w kilka tygodni. Co więcej, inspiracją do jej napisania miała być niezbyt wysoka jakość podręcznika do historii, którego Gombrich nie chciał przetłumaczyć. I tak autor zajął się swego rodzaju „kamieniami milowymi”, czyli tymi momentami, które miały kluczowe znaczenie w historii ludzkości. Rozpoczął – oczywiście – od czasów prehistorycznych i zakończył w okresie po końcu II wojny światowej. Dlaczego wtedy? Wynika to z czasów, w których żył i pisał autor. Nie oznacza to jednak, że w jakimkolwiek stopniu straciła ona na rzetelności. Powiedziałbym nawet, że wręcz przeciwnie – zyskała na atrakcyjności.
Babciu, pamiętasz? Dziadku, opowiesz?
Każde pokolenie przeżywa ważne dla swoich czasów wydarzenia i każde z nich, prędzej czy później, odwołuje się do doświadczeń swoich przodków – często do tych samych historii, których jako dzieci słuchali z wypiekami na twarzy.
Gombrich zdołał stworzyć wrażenie właśnie takiej opowieści. Bez względu na to, czy czytamy o Egipcjanach, średniowieczu, odkryciach geograficznych, czy wreszcie o okropnościach z lat 1939-1945, możemy poczuć się, jakbyśmy znów siedzieli na dywanie i słuchali opowieści dziadka lub babci. Nie chodzi tu o warstwę emocjonalną. W końcu książka została pomyślana jako swego rodzaju alternatywny podręcznik do historii. Istotna jest więc warstwa merytoryczna, która podana została w bardzo przystępny i zachęcający do lektury sposób. Po zakończonej lekturze pozostaje wręcz pewien niedosyt i chciałoby się sięgnąć po następną książkę, by móc uzupełnić wiedzę na temat poszczególnych wydarzeń. I tu muszę przyznać, że jako pozycja skierowana do młodszego czytelnika, książka Gombricha sprawdza się doskonale i w ogóle się nie starzeje.
A czy starszy czytelnik też skorzysta? Kiedyś sami będziemy dziadkami, a młodzież będzie nas pytać: „Jak to właściwie wtedy było?”. Być może warto wówczas posłużyć się sprawdzonym wzorcem, by odpowiedź nie zanudziła pytającego…
A być może okaże się, że po prostu ogarnie nas młodzieńcza chęć poznania i dzięki lekturze historia ponownie nas oczaruje…
Na Allegro kupicie tę pozycję już za ok. 30 złotych.
Źródło okładki: www.rebis.com.pl | „Krótka historia świata dla młodszych i starszych” Ernst H. Gombrich – recenzja |
Wybór najlepszego prezentu z okazji Dnia Babci nie należy do najprostszych. W tym dniu warto postawić na coś, co sprawi babci przyjemność i pozwoli jej na podkreślenie swojego stylu i kobiecości. Modowe prezenty w postaci dodatków, galanterii lub ubrań idealnie sprawdzą się w tej roli. Nie tylko sprawią jej przyjemność, ale też pomogą w codziennym budowaniu swojej garderoby. Wystarczy, że wcześniej sprawdzimy, jaki styl i kolory najbardziej podobają się babci, aby mieć gwarancję, że nasz prezent bardzo ją ucieszy. Kaszmirowy sweterek
Ciepły sweterek to jeden z podstawowych elementów damskiej garderoby, bez względu na preferowany styl czy wiek. Na zimowe dni z pewnością sprawdzą się dobrej jakości kaszmirowe swetry. Ten materiał doskonale chroni przed zimnem, a przy tym bardzo dobrze się nosi i wygląda perfekcyjnie bez względu na liczbę prań. Dobrym rozwiązaniem dla babci będą klasyczne, lekko taliowane modele z dłuższym rękawem i okrągłym kołnierzykiem. Pasują do większości stylizacji, dobrze wyglądają zarówno ze spodniami, jak i spódnicą.
Jedwabna koszula
To kolejny element garderoby, który sprawdzi się w każdej szafie. Jedwabna koszula będzie doskonałym strojem tak do pracy, jak i na spotkania w gronie rodziny lub znajomych. Dzięki materiałowi dobrej jakości koszula dobrze się nosi i perfekcyjnie wygląda. Najbardziej uniwersalnym rozwiązaniem są białe koszule z klasycznym kołnierzykiem i dłuższym rękawem. Jeżeli jednak wiemy, że babcia lubi kolorowe stroje, możemy wybrać dla niej modele w odcieniach butelkowej zieleni, granatu czy czerni. Każda z nich będzie doskonałym uzupełnieniem garderoby.
Ciepły szlafrok
Ten element garderoby przydaje się jedynie w domu, jednak bardzo umila poranki, szczególnie w okresie zimowym. Ciepły, puszysty szlafrok to dobre rozwiązanie dla każdej osoby, która nie lubi marznąć. Dla babci najlepsze będą nieco dłuższe modele, wiązane w pasie. Sprawdzają się zarówno w warunkach domowych, jak i podczas nocowania poza nim. Do wyboru mamy wiele wersji kolorystycznych – od klasycznych białych szlafroków, po modele w kolorze różu, błękitu czy w kwiatowe wzory. Dzięki temu z łatwością dobierzemy taki, który najbardziej spodoba się naszej babci.
Nakrycie głowy
Porządnie wykonany wełniany beret to doskonały dodatek do zimowej garderoby dla każdej stylowej kobiety. Wybierając prezent z okazji Dnia Babci, warto zwrócić uwagę na modele w nieco odważniejszych kolorach, które odmienią czarny lub szary płaszcz. Ciekawym rozwiązaniem są również berety z ozdobnymi aplikacjami. Modele z kwiatowymi motywami lub ozdobione kamieniami będą dobrze się prezentowały i zapewnią ochronę przed zimnem. Taki dodatek z pewnością urozmaici zimową stylizację.
Szal w kratę
To kolejny dodatek, który idealnie sprawdzi się zimą i z pewnością ucieszy babcię. Ciepły szal zapewnia ochronę przed mrozem i wiatrem, a jednocześnie jest ciekawym uzupełnieniem stroju. Duży szal z motywem kraty będzie też doskonale wpisywał się w tegoroczne trendy. Jest to jednak na tyle klasyczny wzór, że pasuje każdej kobiecie bez względu na wiek i ulubiony styl. Dobrym rozwiązaniem na zimę są zwłaszcza duże szale, wykonane z naturalnych włókien, które dobrze się noszą, a przy tym doskonale ogrzewają.
Modowe prezenty to doskonały pomysł na podarunek dla kobiety bez względu na wiek i okazję. Babci z pewnością spodobają się dobrze wykonane ubrania i dodatki. Na Allegro z łatwością znajdziemy modele, które będą pasowały do jej osobowości i garderoby. Dzień Babci to znakomita okazja do tego, aby pokazać jej nasze uczucia i podarować upominek, który sprawi jej dużo przyjemności. | Modowe prezenty na Dzień Babci |
Pojemna torba to jeden z najważniejszych dodatków dla studentki. Jeśli dopiero rozpoczęłaś naukę na wyższej uczelni, możesz mieć kłopot z wyborem odpowiedniej torby. Jaką torbę warto wybrać? Odpowiednia torba na uczelnię
Torba to atrybut każdej studentki, a wyjątkiem są tylko te dziewczyny, które po skończonej szkole średniej nie zrezygnowały z noszenia plecaka. Jeśli dopiero debiutujesz w roli studentki, możesz mieć problem z wyobrażeniem sobie tego, jak będzie wyglądała twoja akademicka codzienność. Za to dziewczyny, które mają już pierwszy rok studiów ze sobą, doskonale orientują się w realiach. Wykłady, ćwiczenia, laboratoria czy konwersatoria w odległych zakątkach miasta i cały dzień poza domem wymagają tego, żeby zabrać ze sobą coś do przegryzienia i butelkę wody. W torbie musi znaleźć się przede wszystkim miejsce na notatki, przybory do pisania, skrypty i książki.
Kiedy wybrany przez ciebie kierunek studiów wymaga częstych wizyt w bibliotece, torba musi być tym bardziej pojemna. Idealna jest taka, która zmieści format A4. Z myślą o wyprawie do biblioteki po podręczniki i niezbędne lektury możesz też zabrać ze sobą wytrzymałą torbę ekologiczną i schować do niej wszystkie książki. Przyda się również miejsce na notebook albo niewielki laptop, a dla bezpieczeństwa zawsze chowaj go do etui. Jeśli wolisz stukać w klawiaturę zamiast robić notatki na papierze, najlepiej wybierz torbę z przegródkami. W jednej schowasz laptopa w etui, a w drugiej książkę na zajęcia albo inne, niezbędne materiały. Zwróć też uwagę, czy torba ma specjalne przegródki na długopisy, to zwolni cię z obowiązku noszenia dodatkowego piórnika i zaoszczędzi miejsce w torbie.
Torba sama w sobie powinna być lekka i sztywna. Pasek musi być płaski i szeroki, a jednocześnie o długości dostosowanej do sposobu, w jaki lubisz nosić torby – na ramię czy po skosie.
Torby do 100 zł
Skoro kwestie praktyczne mamy już za sobą, warto teraz, abyś przyjrzała się trendom w temacie toreb na uczelnię. Pamiętaj, że najlepiej wybrać tę zbliżoną do stylu ubierania, w którym doskonale się odnajdujesz. Najpopularniejsze są listonoszki – bezsprzecznie najłatwiej jest je skojarzyć ze stylem uczelnianym. Studentki, które świetnie czują się w tak zwanej codziennej elegancji, chętnie sięgają po torby typu shopper bag, za to dziewczyny uwielbiające niezobowiązujący, sportowy styl wybierają kolorowe torby z nadrukami albo te uszyte z wielobarwnych materiałów. Który model jest stworzony dla ciebie?
Shopper bag– elegancka i pojemna torba, która od wielu sezonów nie wychodzi z mody. Pomieści wszystkie niezbędne drobiazgi debiutującej studentki.
Kuferek – najnowszy trend w świecie torebek, który sprawdzi się na uczelni.
Listonoszka – kwintesencja akademickiej elegancji. Wygodna torba noszona na ramię albo przez ramię, pojemna i modna. Nic dodać, nic ująć.
Na ramię – jeśli wolisz torby noszone na ramieniu, zamiast po skosie, koniecznie poszukaj wymarzonego modelu właśnie w tej kategorii.
Łódka – modna i elegancka torba, która studentce wyższych lat przyda się też na rozmowę kwalifikacyjną w sprawie stażu czy pierwszej pracy.
Torebka miejska – na co dzień i na wieczorne wyjście. Nadaje się do kina, na randkę i na uczelnię.
Torba miejska męska – choć studentom trudno w to uwierzyć, to ich koleżanki uwielbiają męski styl. Męskie zegarki, kapelusze, a nawet szaliki nierzadko goszczą wśród typowo kobiecych dodatków. Nie inaczej jest z męską torbą – w towarzystwie białej koszulki, cygaretek i szpilek założonych na egzamin, taki wysmakowany dodatek robi wrażenie.
Pikowana, czyli najmodniejsza w tym sezonie. Jeśli śledzisz trendy, wiesz doskonale, że pikowane kurtki czy ubrania z pikowanej dzianiny dresowej to ostatni krzyk mody.
Z frędzlami to idealny dodatek dla studentki zakochanej w stylu boho. Lata 70. wracają w wielkim stylu, a frędzle to jedna z najważniejszych cech tego trendu.
Z ćwiekami, czyli doskonały wybór dla rockowej duszy. Woskowane czarne jeansy, bikerboots i ramoneska to najlepsi towarzysze takiej torby, nie tylko na koncert ukochanej kapeli.
Worek – łatwy do zapakowania, a zarazem idealny, kiedy masz niewiele zajęć i nie musisz dźwigać książek ani całego pliku notatek.
Eko – płócienne torby są coraz popularniejszą alternatywą torebki. Młode dziewczyny wybierają je chętnie, kiedy na uczelnię muszą zabrać ze sobą niewiele rzeczy albo wtedy, gdy idą do biblioteki.
Torebka miejska niemieszcząca A4 jest idealna, kiedy wychodzisz się na studencką imprezę albo notujesz w niewielkim zeszycie.
Torba na uczelnię powinna być pojemna i łatwa do zapakowania. Liczy się nie tylko odpowiednia organizacja we wnętrzu torby, ale i cena takiego dodatku. Na Allegro bez problemu znajdziesz torbę na uczelnię do 100 zł, która będzie idealnie dopasowana do twojego stylu. | Torby na uczelnię do 100 zł |
Sezon zimowy to najtrudniejszy czas dla każdego kierowcy. Przed jego rozpoczęciem, należy odpowiednio przygotować samochód. Dotyczy to także kabiny auta. Większość kierowców pamięta o tym, aby przed rozpoczęciem sezonu zimowego wymienić opony na zimowe, wcześniej sprawdzając, czy bieżnik ma minimum trzy milimetry wysokości. Pamiętają oni, aby wlać do zbiorniczka zimowy płyn do spryskiwaczy i założyć nowe pióra wycieraczek. Wielu kupuje także typowo zimowe akcesoria, takie jak skrobaczki do szyb czy bardzo przydatne pokrowce-plandeki, które stanowią pewien substytut garażu. Jednak przed rozpoczęciem zimy trzeba także pomyśleć o kabinie samochodu.
Wymiana filtra kabinowego i oczyszczenie podszybia
Jedną z najgorszych rzeczy, jaka przeszkadza podczas jazdy zimą, są zaparowane szyby. Ma to ogromny wpływ na bezpieczeństwo jazdy. Dlaczego szyby parują? Najczęściej jest to spowodowane tym, że auto ma zużyty filtr kabinowy. Najtańsze filtry kosztują około trzydziestu złotych, droższe i lepsze od sześćdziesięciu złotych wzwyż. Wymiana jest bardzo prosta. W większości przypadków należy wymontować schowek po stronie pasażera. Tuż za nim znajduje się filtr kabinowy. Umieszcza się go w specjalnej kasecie z tworzywa sztucznego. Podczas montażu trzeba zwrócić uwagę na oznaczenie, które wskazuje kierunek przepływu powietrza.
We wszystkich autach, zwłaszcza tych nie posiadających filtra kabinowego, należy także dokładnie oczyścić wloty powietrza umieszczone na podszybiu. W czasie jesieni mogło się tutaj nagromadzić wiele liści i igieł z drzew, co zaburza przepływ powietrza.
Dokładne sprzątanie wnętrza
Samochód trzeba czyścić przez cały rok, to nie tylko kwestia estetyki. Warto pamiętać, że kurz sprzyja utrzymywaniu się wilgoci, a ona na wpływ na zaparowanie szyb. Sprzątanie powinno być kompleksowe i powinno objąć także dokładne odkurzanie tapicerki oraz wykładziny pod dywanikami. Przyda się spray do konserwacji i nabłyszczania tworzyw, który pomoże zabezpieczyć tworzywo przed osiadaniem na nim kurzu. Najpierw jednak należy tworzywa dokładnie umyć i osuszyć.
W czasie zimy lepiej sprawdzą się dywaniki gumowe
To kolejna bardzo ważna sprawa. Dywaniki welurowe są bardzo ładne, ale niestety nie sprawdzają się zimą. Koniecznie trzeba je zachować na wiosnę, a na zimę zastosować dywaniki gumowe. Dlaczego? Woda i śnieg z obuwia da się łatwo usunąć z nich, wystarczy wytrzepać dywanik przed samochodem. Tymczasem dywanik welurowy będzie chłonął wilgoć, która powoduje zaparowanie szyb. W czasie bardzo mokrych dni, woda z obuwia nie tylko nasączy dywanik, ale jeszcze może powodować zamoknięcie wykładziny podłogowej, a to grozi już nie tylko parowaniem szyb, ale także powstawaniem korozji pod wykładziną.
Komplet dywaników gumowych, pasujących do każdego samochodu, można kupić już za niecałe trzydzieści złotych. Najlepsze są dywaniki gumowe, które mają wysokie krawędzie boczne. Świetnie zatrzymują one wodę, która nie rozleje się na wykładzinę pod dywanikiem. Dzięki temu można ją łatwo usunąć.
Klimatyzacja powinna pracować także zimą
Wielu posiadaczy aut z klimatyzacją uważa, że układ ten powinien pracować tylko latem. To nie jest prawdą. Klimatyzacja musi pracować przynajmniej raz w tygodniu przez cały rok. W przeciwnym wypadku dojdzie do jej uszkodzenia, a koszty naprawy mogą być bardzo wysokie. Sprężarka klimatyzacji wymaga smarowania, a zapewnia je tylko praca całego układu.
Najważniejsze jest to, że klimatyzacja doskonale zdaje egzamin w czasie zimy. Jej działanie powoduje świetne i skuteczne osuszanie wnętrza auta. To efektywnie eliminuje parowanie szyb.
Często kierowcy, którzy nie posiadają klimatyzacji, stosują woreczki do osuszania, których zadaniem jest wchłanianie wilgoci. Nie wszystkie się sprawdzają, w wielu przypadkach ich skuteczność jest dyskusyjna.
Dokładne mycie szyb od wewnątrz
To jedna z podstawowych czynności. Szyby najlepiej umyć zwykłym płynem do mycia szyb, a potem dokładnie osuszyć. Istnieją też stare, dość niecodzienne sposoby na zabezpieczenie szyb po umyciu przed pojawianiem się na nich wilgoci. Zaleca się umycie szyb denaturatem, pianką do golenia, a nawet przetarcie przekrojonym ziemniakiem, po czym należy je dokładnie wyczyścić do sucha.
Konserwacja uszczelek drzwi
To także bardzo ważna czynność. Nieszczelne uszczelki będę przepuszczać wilgoć, zimno i hałas. Guma ciężko znosi silny mróz, dlatego koniecznie trzeba zastosować specjalny sztyft albo spray silikonowy do jej konserwacji. Dzięki temu zabezpiecza się także uszczelki przed przymarzaniem. Specjalne preparaty na bazie silikonu są o wiele lepsze od gliceryny lub wazeliny, ponieważ nie pozostawiają tłustych śladów, które mogą spowodować zabrudzenie odzieży.
Zastosowanie wszystkich tych prostych czynności zabierze najwyżej godzinę, a pozwoli na skutecznie zabezpieczenie wnętrza samochodu przed negatywnymi skutkami zimy. | Jak przygotować kabinę auta do sezonu zimowego? |
Fenomenalna opowieść o sztuce, miłości i tajemnicy to gratka dla każdego miłośnika opowieści, od których bije magia i niezwykły klimat. To historia, która zaprasza do niezwykłego świata i potwierdza talent Jessie Burton. Jessie Burton wkroczyła do świata literatury lekko i delikatnie, ale z przytupem. Jej poprzednia powieść, „Miniaturzystka” zdobyła uznanie krytyków i czytelników, została przetłumaczona na 36 języków i wzbudziła ogólny zachwyt swoją misternie skonstruowaną fabułą. Czy jej kolejnej powieści uda się powtórzyć ten sukces? Wszystko wskazuje na to, że tak – „Muza” to naprawdę doskonała powieść, która zaprasza do świata sztuki i porywa niezwykłym klimatem.
Tajemniczy obraz i kryjąca się za nim historia
Akcja „Muzy” rozgrywa się w dwóch czasach – w roku 1936 i 1967, a wszystkie wydarzenia połączone są za pomocą tajemniczego obrazu, który pewnego dnia trafia do renomowanej galerii sztuki w Londynie. Jego pojawienie się jest wstrząsem dla całego środowiska artystycznego – pojawiają się bowiem podejrzenia, że obraz powstał w czasach hiszpańskiej wojny domowej i zaginął w zawierusze wojennej, by pokazać się dopiero trzydzieści lat później. Wkrótce okazuje się, że pochodzenie obrazu jest prawdziwe, a badająca jego historię stenotypistka Odelle Bastien odkrywa fascynującą historię sprzed trzech dekad.
Połączenie na przestrzeni trzydziestu lat
Odelle to młoda dziewczyna pochodząca z Trynidadu. Ma niezwykły dar literacki, dzięki któremu zdobywa pracę jako stenotypistka – jednak marzy o karierze z prawdziwego zdarzenia. Mimo „lekkiego pióra” i wrażliwości artystycznej musi stawić czoła podziałom społecznym i uprzedzeniom rasowym lat 60. Odelle, zafascynowana obrazem „Rufina i lew”, zaczyna odkrywać historię Harolda Schlossa, który w latach 30 przybył do Andaluzji wraz ze swoją neurotyczną żoną i niezwykle uzdolnioną córką Oliwią. W ich gospodarstwie zamieszkało także miejscowe rodzeństwo, Izaak i Teresa, którzy pomagali w prowadzeniu domu. Wkrótce okazuje się, że historia tej piątki kryje w sobie więcej, niż dziewczyna mogłaby przypuszczać.
Wiele poziomów fabuły
„Muza” to powieść, która wciąga i sprawia, że łatwo się pogubić – jednak dzięki sprawnie prowadzonej fabule tak się nie dzieje. Czytelnik wpada w wir przeplatających się faktów, które łączą się z sobą i doprowadzają do nowych odkryć, tworząc skomplikowaną siatkę połączeń i zależności. A to wszystko zanurzone w niezwykle nastrojowej atmosferze i klimacie artystycznego świata.
„Muza” to powieść, która śmiało może konkurować z niezwykłą „Miniaturzystką”. Jessie Burton nie bała się sprostać wyzwaniu i po raz drugi stworzyła historię, która zachwyca i niezwykle wciąga.
Książka dostępna jest na Allegro także w wersji elektronicznej.
Źródło okładki: www.wydawnictwoliterackie.pl | „Muza” Jessie Burton – recenzja |
Niedawno na ekrany kin wszedł kolejny film o smerfach. Małe, niebieskie ludziki nieustanie cieszą się popularnością, a z nią powstaje coraz więcej gadżetów dla fanów sympatycznych stworków. Wiele z nich można z powodzeniem wykorzystać w celu urządzenia smerfnego pokoju. Smerfy, wymyślone przez Peyo, są przyjazne, uczynne i w zabawny sposób odzwierciedlają cechy różnych typów ludzi – łasucha, pracusia, lalusia, osiłka itp. Nic dziwnego, że na stałe zagościły w kulturze. I nie tylko dzieci są ich fanami. Czy może dziwić, że niesłabnącą popularnością cieszą się zarówno smerfne zabawki, jak i akcesoria do dekoracji wnętrz? Przecież małe, niebieskie ludziki wywołują uśmiech u każdego, a wybór ozdób z konkretną postacią może nadać osobliwego charakteru pomieszczeniu i odzwierciedlić osobowość jego mieszkańca.
Smerfy, wokół smerfy
Jeśli właściciel urządzanego pokoju jest prawdziwym i wielkim fanem smerfów, warto zainwestować w dekorację dużego formatu, będącą ozdobą na dłuższy czas. Chodzi o smerfną naklejkę ścienną, która ożywi wnętrze, nada mu pożądanego charakteru, pozwalając rozmarzyć się na temat spotkania z niebieskimi skrzatami. Do wyboru mamy naklejki z konkretnej produkcji filmowej, wybrane postacie smerfów lub całą drużynę małych bohaterów. Przed zakupem warto przemyśleć kompozycję i pokusić się o stworzenie ciekawej aranżacji, dobierając elementy roślinne lub miejskie. W ten sposób stworzymy własny świat smerfów lub odwzorujemy ich wioskę, przez co mały właściciel pokoju z przyjemnością będzie spędzał w nim czas, wymyślając nowe przygody lub poszukując wsparcia w trudnościach u małych, mądrych bohaterów.
Dzięki zaawansowanym i zamkniętym kompozycyjnie naklejkom ściennym ze smerfami możemy z kolei otworzyć „okno na świat smerfów” lub obserwować niebieskie skrzaty przez „dziurę w murze”. To bardzo ciekawe propozycje, pozwalające ozdobić pokój nieco starszego dziecka, a nawet dorosłego fana.
Jeśli obawiasz się, że dekoracja ścienna mogłaby szybko się znudzić i sprawić tym samym kłopot z jej zmianą, zawsze do wyboru są plakaty ze smerfami.
Smerfne sny i odpoczynek
Bliżej niebieskich skrzatów pozwolą być również dekoracyjne meble wypoczynkowe oraz pościel dla fanów. Miłym i funkcjonalnym dodatkiem dla młodszych dzieci są miękkie smerfne pufy w kształcie fotelika, które można rozłożyć na leżaczek-łóżeczko, zapewniając dziecku wygodne siedzisko lub miejsce do zabawy izolujące od podłoża. Do wyboru wśród tych produktów są dwie postacie – Papa Smerf i Smerfetka. Zaletą puf jest ich lekkość, a tym samym łatwość przenoszenia.
Dla pragnących smerfnych snów bądź chcących rozbudzić marzenia malca przed zaśnięciem dobrym zakupem będzie pościel ze smerfami. Wśród bielizny pościelowej znajdziemy poszwy na kołdrę i poduszki oraz prześcieradła (na gumkę lub bez). Zakupić można także komplety pościeli, kocyki lub pojedyncze małe poduszki. Urządzić łóżeczko da się dosłownie od podszewki. Dziewczynki zapewne wybiorą powleczenia i prześcieradła ze Smerfetką w odcieniach różu. Chłopcy z kolei preferować będą wzory z Papą Smerfem. Uniwersalne rozwiązanie, które pokocha każdy fan, to komplet z wizerunkiem kilku smerfnych bohaterów.
Smerfne akcesoria do pokoju
Pokoju miłośnika smerfów nie trzeba jednak urządzać od razu z wielkim rozmachem. Można za to dobrać gustowne a drobniejsze dodatki, które umilą wnętrze, dodadzą mu charakteru i odzwierciedlą upodobania właściciela, komponując się z innymi akcesoriami. Z podstawowych gadżetów warto wymienić lampki nocne oraz zegary. Te pierwsze bez trudu dobierzemy dla maluszka, jak i starszego poszukiwacza przygód. Wśród wielu ofert dostępne są proste lampki nocne w kształcie siedzącego Papy Smerfa, Smerfusia lub uniwersalnej postaci, którą można nazwać wedle upodobań.
Najmłodszym pociechom dedykowane są pięknie wykonane, pluszowe lampki nocne z pozytywką lub projektorem. Dla starszych dzieci odpowiednie będą lampki w kształcie latarek z projektorem postaci lub lampy kempingowej.
Do pokoju fana smerfów dobrymi dodatkami będą ponadto pojemniki na zabawki z motywem niebieskich skrzatów, skarbonki, kuferki oraz ozdobne figurki i pluszaki, świetnie odnajdujące się na półkach lub sofach.
Urządzić gustowny pokój z ulubionym motywem nie jest łatwo, ale przemyślany projekt i dobrane z umiarem dodatki z całą pewnością nie zawiodą. Smerfne aranżacje mogą zarówno zdominować całą przestrzeń i stylizować ją na domek lub wioskę niebieskich skrzatów, jak i ograniczać się do niezatłaczających pomieszczenia dodatków. | Pokój pełen smerfów - pościele, dekoracje, meble |
Wielu ekspertów wieści rychły koniec aparatów kompaktowych, które zostają powoli wypierane przez, dysponujące coraz lepszymi aparatami, smartfony. Okazuje się jednak, że ogrom osób, mimo wszystko, nadal, zamiast smartfona, woli zwykły telefon komórkowy, a jako aparatu używa starego, poczciwego kompaktu. W niniejszym poradniku postaram się polecić wam 5 najciekawszych aparatów kompaktowych w cenie do 500 zł. BenQ G1
Propozycja BenQ jest zdecydowanie jedną z ciekawszych, dostępnych obecnie na Allegro. Aparat posiada 14 Mpix matrycę o standardowej, jak na tej klasy aparat, wielkości wynoszącej 1/2,3”. G1 ma wyjątkowo jasny obiektyw, którego światłosiła wynosi f/1,8. Jeśli chodzi o zoom optyczny, sprzęt BenQ dysponuje całkiem niezłym powiększeniem, wynoszącym 4.6 x. BenQ G1 to też porządne makro, ponieważ obiekty możemy fotografować z odległości zaledwie 3 cm. Ważną cechą tego aparatu jest odchylany, 3-calowy ekran LCD. Wielu z was zapewne ucieszy fakt, że G1 potrafi także kręcić filmy w rozdzielczości Full HD, z prędkością 30 klatek na sekundę. BenQ G1 można kupić w cenie ok. 360 zł.
Canon PowerShot SX170 IS
W cenie do 500 zł lub niewiele ją przekraczającej, możemy też znaleźć całkiem dobry aparat Canona, model PowerShot SX170 IS. Dysponuje on 16 Mpix sensorem o wielkości 1/2,3”. Podobnie, jak w przypadku BenQ, tutaj także mamy 3-calowy ekran, jednak obiektyw dysponuje aż 16 x zoomem optycznym. Na tak dużym zoomie ucierpiała niestety jasność obiektywu, bo ta wynosi f/3.5. Zdjęcia w trybie makro aparat wykonuje już z odległości 1 cm. PowerShot SX170 IS można kupić w cenie ok. 500 zł.
FujiFilm FinePix F660EXR
Fuji w kompaktowej obudowie tego aparatu umieściło naprawdę mocne podzespoły. Mamy tu spory, 16 Mpix sensor o wielkości aż 1/2” oraz obiektyw z 15 x zoomem optycznym i światłosiłą f/3.5. Podobnie, jak BenQ G1, FujiFilm FinePix F660EXR potrafi nagrywać filmy 1080 p z szybkością 30 klatek na sekundę. Ponadto mamy tu 3-calowy ekran. Cena F660EXR nie jest wygórowana i w chwili, kiedy piszę ten tekst, wynosi ok. 500 zł.
Nikon Coolpix S3300
Ten model to produkt dla osób, preferujących niewielkie i smukłe obudowy, które dość łatwo można schować do kieszeni. Aparat posiada 16 Mpix sensor o standardowej wielkości, wynoszącej 1/2,3”, wspomagany obiektywem o jasności f/3.5 z maksymalnym 6 x zoomem optycznym. Podobnie, jak w przypadku Canona PowerShot SX170 IS – zdjęcia makro można tym aparatem wykonywać już z odległości zaledwie 1 cm. Ekran, służący do obsługi tego urządzenia, ma wielkość 2,7-cala. Produkt Nikona to bardzo korzystna oferta, bo aparat można kupić w cenie od niespełna 200 zł do 400 zł.
Samsung WB200F
Zestawienie pragnę zamknąć propozycją Samsunga, aparatem oznaczonym symbolem WB200F. Ten sprzęt dysponuje 14,2 Mpix matrycą o wielkości 1/2,3” oraz obiektywem z aż 18 x zoomem optycznym (jasność f/3.2). Niestety aparat nagrywa filmy tylko w rozdzielczości HD. Ciekawostką tutaj jest za to moduł łączności bezprzewodowej Wi-Fi, dzięki czemu od razu za pośrednictwem aparatu da się np. wysłać nasze zdjęcie na e-mail lub opublikować na którymś z serwisów społecznościowych. Samsung WB200F można kupić w cenie nieprzekraczającej 500 zł. | Aparat kompaktowy w cenie ok. 500 zł – 5 wybranych modeli |
W ciągu ostatnich kilku lat urządzenia służące do monitorowania domu diametralnie się zmieniły. Nie są to już proste i słabej jakości kamery, a naprawdę nowoczesny sprzęt, oferujący wysoką rozdzielczość, a nawet zdalne sterowanie. W jaki sposób wybrać najodpowiedniejszy model? Zbadanie naszych potrzeb
Pierwszym krokiem, jaki powinniśmy wykonać, jest określenie, co dzięki monitoringowi chcemy osiągnąć. Czy zamierzamy monitorować tylko jeden pokój, kilka pomieszczeń, a może cały dom i jeszcze posesję dookoła? Pod uwagę powinniśmy też wziąć takie czynniki, jak naświetlenie nadzorowanych miejsc i możliwość zdalnego sterowania całym systemem. Wybór kamery i jej umiejscowienie to jedne z najważniejszych punktów podczas instalowania monitoringu.
Przeczytaj również: Jak zabezpieczyć dom przed włamaniem?
Kolorowa czy monochromatyczna?
W ciemnych miejscach lepiej sprawdzą się kamery monochromatyczne niż kolorowe. W miejscach jasnych warto raczej pomyśleć nad kamerą kolorową, która z pewnością wychwyci więcej szczegółów w razie włamania (np. kolor włosów, ubrania, itp.). Znajdziemy także urządzenia potrafiące automatycznie przełączać się na tryb dnia lub nocy.
Co ze światłem?
Gdy nadzorujemy ciemne miejsca na zewnątrz budynków, dobrze byłoby zakupić kamerę ze specjalnym doświetleniem (diodami emitującymi światło podczerwone). Gołym okiem nawet nie zauważymy, że doświetlają one okolicę, jednak na przechwytywanym wideo będzie (w zależności od liczby zamontowanych diod) zupełnie jasno. Musimy jednak wiedzieć, że tego typu źródła światła raczej nie instaluje się wewnątrz pomieszczeń. Dlaczego? Ponieważ szyby odbijają światło podczerwone, tym samym psując nasze nagrania.
Większa rozdzielczość – więcej szczegółów
Powinniśmy także zwrócić uwagę na rozdzielczość – im jest ona wyższa, tym więcej szczegółów przechwyci nasza kamera. Topowe modele obsługują nawet Full HD, pamiętajmy jednak, że jej nagrania będą zajmować bardzo dużo miejsca w pamięci (jeśli zdecydujemy się na zapis).
Kamera zewnętrzna
Oczywiste jest, że kamera montowana na zewnątrz powinna posiadać wodoszczelną obudowę. Nikt chyba nie chce, aby dopiero co zakupiony przez niego sprzęt uległ uszkodzeniu podczas pierwszej ulewy. Spora część kamer, oprócz wodoszczelności, szczyci się także odpornością na wandalizm. Mimo wszystko musimy się liczyć z tym, że tego typu sprzęt będzie kosztował dużo więcej niż standardowy.
Obiektyw
Wiele dobrych kamer dysponuje wymienną lub regulowaną optyką. Dzięki tej funkcji możemy np. przybliżyć jakiś fragment pomieszczenia lub ustawić obiektyw w taki sposób, aby obejmował jak najszerszy widok.
Przewodowo czy bezprzewodowo
Wiele osób nie chce lub nie ma możliwości położenia kabli niezbędnych do działania przewodowych kamer monitoringu. W takim przypadku z pomocą przychodzą bezprzewodowe zestawy, które przesyłają obraz bez konieczności używania kabli. Techniką stosowaną w tego typu sprzęcie jest dobrze znane – chociażby ze smartfonów i komputerów – Wi-Fi. Spora część takich kamer dysponuje także czymś więcej, a mianowicie możliwością zdalnego nadzoru, np. za pomocą komputera lub smartfona podłączonego do sieci. Włączając i konfigurując kamerę, jednocześnie tworzymy specjalny adres internetowy. Jeśli z niego skorzystamy – będziemy mogli sterować kamerą zdalnie, nawet z drugiego krańca świata, widząc jednocześnie obraz, który ona rejestruje. Tego typu sprzęt dysponuje też często specjalnymi silniczkami, za pomocą których można obracać kamerę w dowolnym kierunku.
Podsumowanie
Jak widać, wybór odpowiedniej kamery monitorującej nasz dom wcale nie jest taki prosty. Najprostsze zestawy kupimy już za kilkaset złotych. Podobnie też sprawa wygląda z monitoringiem zdalnym. Koszty rosną proporcjonalnie do liczby monitorowanych miejsc. Jeśli będziemy chcieli mieć nadzór nad całym domem oraz posesją, która do niego przylega, musimy się liczyć z wydatkiem kilku tysięcy złotych (nie wliczając oczywiście ewentualnego kosztu montażu). | Monitoring do domu – jaki sprzęt wybrać? |
Łatwo jest oddać strzał, jednak trudniej sprawić, by pocisk dotarł do celu. Aby ułatwić celowanie i zwiększyć liczbę trafień, możemy się posłużyć odpowiednim przyrządem celowniczym. Sprawdźmy, jakie ich rodzaje są dostępne na rynku. Mechaniczna prostota
Zacznijmy od celownika mechanicznego, który ma lub miała większość właścicieli replik. Jest on zazwyczaj częścią zakupionego kompletu, dzięki czemu nie jesteśmy zdani na celowanie „na oko”. W większości wypadków celownik mechaniczny składa się z muszki i szczerbinki, dokładnie tak samo jak w broni ostrej i wiatrówkach. Jednakże w przeciwieństwie do nich repliki mają znacznie większy rozrzut pocisków, więc używanie takiego celownika na większą odległość jest nieefektywne. Dodatkowo osoby, które nie obsługują zawodowo przyrządów celowniczych, potrzebują dość dużo czasu na zgranie muszki ze szczerbinką. Takie celowniki mają jednak wiele zalet, m.in. nie wymagają zasilania i są bardzo odporne na uszkodzenia mechaniczne oraz warunki atmosferyczne.
Miejski laser
Kolejny typ przyrządu celowniczego to celownik laserowy. Jest on zazwyczaj używany w rozgrywkach na krótki dystans, takich jak areny CQB. Jako jedyny ze wszystkich rodzajów celowników wskazuje dokładnie miejsce, w które wycelowaliśmy replikę. Jest to zarówno jego zasadnicza zaleta, jak i wada. Zaleta, bo umożliwia bardzo szybkie oddanie mierzonego strzału bez składania się do niego. Natomiast wada polega na tym, że wiązka światła jest widoczna również dla innych osób, zdradzając nasze położenie. Ten problem można częściowo wyeliminować, montując włącznik chwilowy przy uchwycie karabinu, co pozwoli na dowolne, chwilowe, natychmiastowe uruchamianie lasera. Jednakże przełącznik ma również kabel, który może utrudnić operowanie repliką. Celownik laserowy ma jednak dwie dodatkowe wady. Po pierwsze, wstępne zgranie go i ustawienie może zająć dużo czasu. Po drugie, jeśli przypadkowo wycelujemy w oczy pozostałych graczy, narazimy ich wzrok na uszkodzenie.
Kolimator
Celowniki kolimatorowe to najpopularniejszy typ przyrządów celowniczych wśród graczy ASG. Sprawdzają się zarówno w trakcie rozgrywek CQB, jak i na otwartych arenach. Ich największą zaletą jest nieograniczanie pola widzenia, możliwość celowania obuocznego i szybkiego złożenia się do strzału oraz kompaktowość. Są dwa główne rodzaje kolimatorów – otwarty i zamknięty. Różnią się budową, a dokładniej umiejscowieniem zwierciadła, w którym wyświetlany jest znak celowniczy. W kolimatorach zamkniętych, takich jak M2, zwierciadło jest odizolowane, czyli obudowane. Kolimator otwarty, np.EoTech-552, ma zwierciadło nieosłonięte. Ta różnica sprawia, że kolimatory otwarte są znacznie mniejsze i lżejsze od zamkniętych oraz znacznie mniej zasłaniają pole widzenia. Natomiast kolimator zamknięty jest zdecydowanie bardziej odporny na uszkodzenia mechaniczne oraz warunki atmosferyczne, takie jak zaparowanie. Dzięki osłonom łatwiej go ochronić przed zniszczeniem. Oba rodzaje celowników potrzebują zasilania z baterii. Kolimatory dostępne są zarówno w wersjach bez przybliżenia, jak z przybliżeniem 1,5x, czy 2x. Pamiętajmy, że dobry kolimator powinien umożliwiać regulację położenia punktu celowniczego w obu osiach i jego natężenia. Te cechy są obowiązkowe, jeśli zależy nam na komforcie użytkowania.
Z bliska
Lunety celownicze są popularne wśród właścicieli replik o dużej mocy lub replik karabinów wyborowych, które są modyfikowane tak, by miały jak największy zasięg. Cechują się dużym poziomem przybliżenia, co pozwala dobrze się przyjrzeć celowi oraz upewnić, czy dosięgnął go nasz pocisk. Lunety wymagają jednak odpowiedniego złożenia się do strzału, bo jeśli będziemy patrzeć przez nie pod złym kątem, obraz zostanie zniekształcony. W dodatku są zazwyczaj dość ciężkie i często reagują na warunki atmosferyczne, np. zaparowują. Co najważniejsze jednak, są bezużyteczne na bliski dystans. Dostępne są w wielu modelach, oferujących różne poziomy przybliżenia. Optymalnym przybliżeniem, polecanym przez wielu graczy, jest 4x.
Na rynku są również tzw. magnifiery, czyli przystawki powiększające – lunety przeznaczone do współpracy z kolimatorami, montowane przed nimi na specjalnym mocowaniu. Dzięki temu można kolimator odchylić. Taki zestaw umożliwia połączenie zalet kolimatora oraz lunety.
Wypatrując na arenie ASG graczy z przeciwnej drużyny, pamiętajmy o zapewnieniu bezpieczeństwa zarówno sobie, jak i im. Używajmy sprzętu ochronnego i wybierajmy jedynie sprawdzone areny leśne oraz prywatne areny CQB, natomiast trzymajmy się z daleka od niepewnych, opuszczonych budynków. | Przyrządy celownicze do replik ASG |
Diagnostyka samochodowa pozwala na odczyt wielu parametrów pojazdu. Wraz z rozwojem technologii stała się dostępna praktycznie dla każdego posiadacza samochodu. Aby z niej skorzystać, wcale nie trzeba wydawać majątku na specjalistyczne urządzenia. Do podstawowej diagnostyki wystarczy smartfon, interfejs diagnostyczny i odpowiednia aplikacja. Smartfony, które mają już praktycznie wszyscy, zdominowały rynek. Nic dziwnego, współczesne telefony komórkowe potrafią zastąpić wiele urządzeń. Mało kto korzysta już z klasycznych nawigacji samochodowych, odtwarzaczy muzyki czy aparatów fotograficznych używanych do amatorskich zdjęć. Te wszystkie funkcje pełnią smarfony, którymi bez problemu możemy przebadać samochód „od strony komputera”: odczytać parametry pracy silnika, informacje na temat spalania czy pojawiających się usterek. Wszystko za sprawą gniazda OBD II, które znajduje się praktycznie w każdym samochodzie wyprodukowanym po 2000 roku. Wystarczy podpiąć do niego niewielki interfejs, a następnie za pomocą aplikacji połączyć się z komputerem samochodu.
Czym właściwie jest ten interfejs?
Interfejs diagnostyczny to niewielkie urządzenie elektroniczne umożliwiające połączenie się z systemem samochodu – OBD II. Można spotkać zarówno wersje bezprzewodowe, jak i łączące się z urządzeniem za pomocą kabla USB. Te drugie przeznaczone są raczej do współpracy z laptopami. Interfejsy bezprzewodowe łączą się bowiem z centralą przez Wi-Fi lub Bluetooth, dzięki czemu możliwe jest sparowanie ich ze smartfonem czy tabletem. Jednym z najtańszych, a zarazem najpopularniejszych urządzeń jest interfejs ELM327, którego ceny zaczynają się już od 20 zł.
Sam interfejs to za mało
Posiadanie samego interfejsu nie wystarcza do skutecznego połączenia się z komputerem samochodu. Główną rolę odgrywa oprogramowanie, które instalujemy na laptopie czy smartfonie. To od programu zależy, jakie parametry będziemy mogli odczytać. Im jest on bardziej zaawansowany, tym więcej możemy dowiedzieć się o samochodzie.
Aplikacje na telefon
MyWheels. To aplikacja diagnostyczna przeznaczona do smartfona. Jest bardzo prosta w użyciu, a przy tym pozwala na podstawową diagnostykę samochodów oraz monitorowanie na bieżąco stanu pojazdu. Współpracuje ze wszystkimi urządzeniami ELM327, łącząc się z nimi zarówno przez Wi-Fi, jak i Bluetooth. W trakcie jazdy pozwala zmierzyć rzeczywiste spalanie, informuje kierowcę, kiedy zmienić bieg, aby spalić mniej paliwa, a także przypomina o ważnych datach, jak termin badania technicznego czy zakończenie ubezpieczenia. MyWheels umożliwia dodatkowo odczyt kodów usterek oraz ich usunięcie. Chcąc korzystać z programu, nie trzeba ponosić żadnych kosztów – aplikacja jest bezpłatna.
Yanosik Connect. Popularna aplikacja Yanosik pozwalająca uniknąć mandatu na drodze również umożliwia diagnostykę. Yanosik Connect to interfejs, który po podłączeniu do gniazda OBD II łączy się z zainstalowaną na smartfonie aplikacją Yanosik przez Bluetooth. Dzięki niej w prosty sposób poznasz wartość obrotów silnika, temperaturę chłodnicy, obciążenie silnika czy kody usterek, które w łatwy sposób można usunąć. Aplikacja zapisuje historię, dzięki czemu możemy porównać parametry silnika z ostatnich 30 dni.
box:offerCarousel
Gdzie znajdę OBD II?
Gniazdo diagnostyczne według przepisów powinno się znajdować wewnątrz pojazdu. W większości samochodów jest umieszczone pod osłonką, którą trzeba zdemontować – przy drzwiach kierowcy, w okolicach włącznika świateł czy skrzynki bezpieczników. Nie obejdzie się oczywiście bez wyjątków. Mając np. Opla Astrę H czy Passata B5, złącza musimy szukać w tunelu między drążkiem zmiany biegów a dźwignią hamulca ręcznego. Jeszcze inaczej sprawa wygląda w większości samochodów japońskich, gdzie OBD II znajduje się najczęściej pod kokpitem w okolicach pedałów gazu lub sprzęgła. Z kolei posiadacze Dacii Duster powinni rozpocząć poszukiwania w schowku po stronie pasażera.
Diagnostyka z poziomu smartfona to praktyczna funkcja, niewymagająca wielkich nakładów finansowych. Dzięki interfejsom możemy odczytać kody usterek, które znacznie szybciej pozwalają je zlokalizować, ale też monitorować parametry pracy silnika w trakcie jazdy. Warto jednak pamiętać, że dostępne za kilkadziesiąt złotych urządzenia to sprzęt bardzo prosty i amatorski. Z jego pomocą będziemy w stanie zlokalizować drobne awarie i usterki. Profesjonalny sprzęt diagnostyczny, za pomocą którego rozwiążemy komputerowe problemy, kosztuje co najmniej kilka tysięcy złotych, a do jego obsługi niezbędna jest fachowa wiedza. Trzeba także mieć świadomość, że popularne „kasowanie błędów” nie jest wyjściem z sytuacji. Interfejs diagnostyczny ma pomóc zlokalizować usterkę, a nie chwilowo oszukać komputer. | Diagnostyka z poziomu smartfona? Sprawdź możliwości interfejsów OBD |
Na początek kilka słów wstępu. Opisywana książka jest ostatnim tomem z czteroczęściowego cyklu „Północnej drogi”. W takich sytuacjach najlepiej jest przeczytać najpierw to, co wydarzyło się wcześniej. Niemniej jednak spotkałem się z przekonaniem, że tę konkretną pozycję można – mimo wszystko – potraktować również jako samodzielną pozycję i właśnie jako taką chcę wam ją przedstawić. Trzy strony medalu
W swojej książce Elżbieta Cherezińska skupia się tym razem na trójce bohaterów. Wielbicielom serii prawdopodobnie nie będzie trzeba ich przedstawiać, ale i ci czytający ją po raz pierwszy nie powinni mieć powodów do obaw. Autorka każdego z nich wprowadza do opowieści w sposób, który od razu pozwala nam na ich bliższe poznanie.
Trójka jest też nieco szerzej pojętym motywem. Autorka postanowiła w tej części spojrzeć na wydarzenia z więcej niż jednego punktu widzenia. Posłużyła się w tym celu właśnie Gudrun, Bjornem i Ragnarem, którzy w opowieści pojawiają się jeszcze jako dzieci. Dość szybko okazuje się, że „Trzy młode pieśni” to swego rodzaju powtórka z całego cyklu.
To samo inaczej
Cherezińska postanowiła odrobinę zaryzykować w czwartym tomie i faktycznie przedstawiła czytelnikowi tę samą historię po raz kolejny. W tym miejscu potwierdziła się opinia, że tę książkę można przeczytać niezależnie od całego cyklu i spokojnie się w niej odnaleźć. Nie oznacza to jednak, że wielbiciele cyklu poczują się znużeni lekturą ostatniej części. Autorka zmieniła podejście i narratora – siłą rzeczy teraz jest ich troje, a wydarzenia są przepuszczone przez pryzmat dziecięcego spojrzenia. Styl opowieści jest dość niejednorodny, a to dlatego, że jednym z zamiarów twórczyni było nadanie każdemu z bohaterów indywidualnego stylu – co udało się w miarę konsekwentnie utrzymać przez całą książkę. Czytelnik na pewno zauważy, że wraz z dojrzewaniem zmieniają się również charaktery i cechy bohaterów.
Tytuł ewidentnie odwołuje się do wieku i liczby bohaterów, ale nie spodziewajcie się dosłownie trzech osobnych pieśni. Autorka porwała je w drobne cząstki i dokładnie przetasowała. W ten sposób czytamy tę historię w postaci bardzo krótkich relacji. Wstępnie można odnieść wrażenie, że takie rozwiązanie wprowadza przede wszystkim chaos. Tym bardziej że linia czasowa też potrafi być tu odrobinę zaburzona. Ten rodzaj ożywienia jednak zdecydowanie lepiej odzwierciedla punkt widzenia młodych bohaterów, dlatego zamiast chaosem, nazwałbym to ożywieniem.
Nie bez znaczenia jest też fakt, że w tym tomie autorka dołożyła starań, by uzupełnić tę kojarzoną już historię o garść znaczących i do tej pory nieznanych szczegółów (kolejny ukłon w stronę wielbicieli serii).
Elżbieta Cherezińska jest doskonałym przykładem na to, że historia może być niewyczerpanym źródłem inspiracji dla wprawnego pisarza i że da się o niej pisać jeszcze barwniej i ciekawiej, niż próbują to przedstawić hollywoodzkie produkcje.
Jeśli zainteresowała was ta książka, to na Allegro dostaniecie ją już za ok. 25 złotych.
Źródło okładki zysk.com.pl | „Trzy młode pieśni”, Elżbieta Cherezińska – recenzja |
Osiemnaste urodziny są symbolicznym momentem wejścia w dorosłe życie, warto więc jubilatkę lub jubilata obdarować wyjątkowym prezentem, najlepiej wykonanym własnoręcznie. Prezent na urodziny, zwłaszcza osiemnaste, powinien odzwierciedlać charakter obdarowywanej osoby, nawiązywać do tego, co lubi. Może też zawierać jakieś przesłanie, motto życiowe, żartobliwe lub na poważnie.
Będą potrzebne:
drewniane pudełko,
farby akrylowe w kolorach ecru i zielony,
serwetki z wybranym motywem,
klej do decoupage’u,
lakier,
pędzle,
nożyczki,
szablon,
pianka Terrapieno,
szpachelka,
papier ścierny wodny o gradacji 320,
konturówki,
pisak kredowy,
kartka,
ołówek,
wstążka,
drobne dekoracje (serduszko, koraliki itp.).
Krok 1.
Pomaluj wieczko pudełka farbą w kolorze ecru.
Krok 2.
Dół pudełka pomaluj farbą w kolorze zielonym.
Krok 3.
Wytnij lub wyrwij z serwetki wzór do przyklejenia.
Krok 4.
Rozdziel warstwy serwetki, pozostawiając tylko tę z nadrukiem, pozostałe wyrzuć.
Krok 5.
Posmaruj powierzchnię cienką warstwą kleju do decoupage’u, dociśnij serwetkę i całość posmaruj klejem, wyrównując pędzelkiem nierówności. Zostaw do wyschnięcia.
Krok 6.
Na dolną część pudełka połóż szablon. Nabieraj szpachelką piankę Terrapieno i przeciągaj po szablonie, wypełniając wzór. Nie przejmuj się nierównościami.
Krok 7.
W ten sam sposób nałóż piankę na bok wieczka. Dodaj trochę zielonej farby.
Krok 8.
Wzór na dole pudełka ma być biały na zielonym tle, natomiast na boku wieczka – zielony na białym tle. Zbierz wiszące resztki pianki. Całość zostaw do wyschnięcia. Szablon i szpachelkę od razu umyj.
Krok 9.
Kiedy pianka będzie już sucha i twarda, przetrzyj powierzchnię wzoru papierem ściernym, aby pozbyć się nierówności.
Krok 10.
Na wieczko pudełka nałóż warstwę lakieru i zostaw do wyschnięcia. Następnie nałóż drugą warstwę i wysusz, a później trzecią warstwę i również wysusz.
Krok 11.
Przetrzyj powierzchnię papierem ściernym. Jeśli użyjesz papieru wodnego, możesz powierzchnię lekko zwilżyć i szlifować. Dzięki temu łatwiej uzyskasz gładką powierzchnię. Jeśli uznasz, że powierzchnia jest wystarczająco gładka, nałóż ostatnią warstwę lakieru, jeśli nie – powtórz krok 10.
Krok 12.
Przy zamku możesz zawiesić ozdoby – koraliki, frędzelki, a nad nim przykleić klejem na gorąco kokardkę.
Urodzinowe pudełko będzie miłą pamiątką tego wydarzenia, a obdarowana osoba może przechowywać w nim ulubione przedmioty. Jeśli uznamy to za potrzebne wieczko możemy dodatkowo ozdobić spersonalizowanym napisem - np. mottem, imieniem, datą itp. Wystarczy za pomocą pisaka kredowego wykonać napis, następnie poprawić go pisakiem brokatowym, odczekać aż wyschnie i gotowe!
) | Pudełko na 18. urodziny |
Sony Z4 Tablet to urządzenie z najwyższej półki, 10-calowiec wyposażony w Snapdragona 810, 3 GB RAM-u oraz wyświetlacz o rozdzielczości 2560 x 1600. Specyfikacja
wyświetlacz 10,1”, 2560 x 1600, IPS LCD, odporny na zarysowania i smugi,
procesor Qualcomm Snapdragon 810 (cztery rdzenie po 1,5 GHz, cztery po 2,0 GHz),
karta grafiki Adreno 430,
RAM: 3 GB,
pamięć 32 GB, czytnik microSD do 128 GB,
system Google Android 5.0.2 Lolipop,
karta nanoSIM, obsługa LTE,
aparat główny 8,1 Mpix, przedni 5,1 Mpix,
Bluetooth 4.1, A2DP, LE, aptX, NFC,
Wi-Fi a/b/g/n/ac, Dual Band, DLNA, Wi-Fi Direct,
GPS z A-GPS, GLONASS, Beidou,
wodoodporność i pyłoodporność (IP65/IP68),
czujnik zbliżeniowy, światła, akcelerometr, kompas,
bateria: 6000 mAh,
wymiary: 254 x 167 x 6,1 mm,
waga: 393 g.
Sony zastosowało aktualnie najbardziej popularny układ wśród urządzeń z najwyższej półki, czyli Snapdragona 810 wspieranego przez 3 GB RAM-u. Uwagę zwraca też wysoka rozdzielczość ekranu (2560 x 1600).
Konstrukcja tabletu
Sony postawiło na elegancję, prostotę, ale też bardzo atrakcyjny design. Wszystko za sprawą wymiarów sprzętu – tablet ma ponad 25 cm na prawie 17 cm, ale jego grubość to tylko 6,1 mm. To zatem niezwykle cienka „tabliczka”.
Front jest jednolity, w oczy rzucają się tylko logo w lewym górnym rogu oraz obiektyw przedniego aparatu. Boczne ramki mają po około 1,8 cm, a dolna i górna – 1,5 cm.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Włącznik i regulacja głośności trafiły na lewą krawędź. Górna ścianka zawiera długą zaślepkę czytników z miejscami na kartę microSD oraz czytnik nanoSIM. Tuż przy lewym rogu wylądowało gniazdo 3,5 mm, a pośrodku – mikrofon. Główna kamera została ulokowana w prawym rogu. Pokrywa jest wykonana z matowego tworzywa, które wygląda na gumowane, ale może zbierać pewne ryski, co dało się zauważyć w egzemplarzu testowym.
Wykonanie tabletu Sony jest bardzo dobre – to solidny sprzęt, który nie ugina się i nie trzeszczy. Wizualnie Xperia Z4 Tablet prezentuje się świetnie, dostępna jest też wersja biała. To wyjątkowo zgrabny sprzęt, który nie wygląda na 10-calowca.
Ergonomia i obsługa
Tablet trzyma się świetnie – matowe „plecy” stabilizują uchwyt, przez co urządzenie nie ślizga się w dłoni, pomagają w tym także zaokrąglone krawędzie. Szersze ramki boczne również sprawdzają się bardzo dobrze, dzięki nim chwyt jedną dłonią jest pewny.
Niestety, nie przemyślano lokalizacji głośników, są zamontowane dość nisko, przez co łatwo zakryć je ręką. Dobrze ulokowano natomiast oba obiektywy aparatu – przypadkowe zasłonięcia nie powinny się zdarzać.
Włącznik jest dobrze widoczny i łatwo wyczuwalny pod palcem. Ma krótki, sprężysty skok bez słyszalnego „kliku”, to samo dotyczy regulacji głośności. Zaślepkę czytników łatwo podważyć i – co ważne – jest dobrze zabezpieczona, nie ma obaw, że odepnie się sama.
Tablet, typowo dla Snapdragona 810, potrafi nagrzać się podczas bardziej wymagających zadań. Normalna praca nie rozgrzeje obudowy, ale rozgrywka w zaawansowane graficznie gry potrafi „rozpalić” górną część pokrywy do ponad 40 stopni. To sporo, ale na szczęście dłonie nie stykają się bezpośrednio z tym obszarem.
Klawiatura Sony BKB50 – wykonanie i obsługa
Dedykowana klawiatura Bluetooth to małe urządzenie QWERTY oraz niewielki gładzik. Wykonana została z tworzyw sztucznych, które wyraźnie uginają się pod naciskiem. Klawisze są typu wyspowego, a ich górny rząd pozwala na np. regulację jasności i głośności, obsługę multimediów czy skrótów do aplikacji.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Włącznik w formie suwaka znalazł się z lewej strony, a obok niego widać jeszcze klawisz parowania. Pod spodem, tuż przy nich, jest czujnik NFC oraz gniazdo USB do ładowania. Tablet wpina się w podłużny uchwyt zintegrowany z zawiasami. Te są bardzo solidne i stawiają wysoki opór.
Z4 Tablet z wpiętą stacją dokującą można zamknąć jak laptopa (osiem gumowych wstawek zabezpiecza ekran) oraz odchylać – wtedy lekko unosi się tył tabletu, gdyż zawias pełni tu także funkcję stopki. Można ustawić lekki kąt rozwarty, lecz czasami będzie brakować większej swobody ruchu.
Klawiatura nie prezentuje się za specjalnie – ugina się podczas pisania, a touchpad jest szorstki. Funkcjonalnie sprawdza się dobrze, ale nie ma co się oszukiwać – pod względem komfortu pracy nie dogoni laptopa.
Wyświetlacz
Ekran jest świetny. Biel jest delikatnie ochłodzona, za to czerń robi dobre wrażenie. Barwy są mocne i nasycone, choć niektóre z nich (np. zieleń i żółć) wydają się przejaskrawione. Jasność ekranu jest wzorowa, nie przesadzono w żadną ze stron – da się go mocno przyciemnić i rozjaśnić, sprawdzi się zarówno w nocy, jak i w słoneczny dzień. Kąty widzenia są wzorowe, a jakość obrazu rewelacyjna. Rozdzielczość 2560 x 1600 daje na 10-calowej powierzchni zagęszczenie prawie 300 pikseli na cal, przez co czcionki są bardzo ostre. Trzeba mieć na uwadze, że ekran ma powłokę antysmugową, choć ta jedynie minimalizuje owe smugi. W razie mocnego zatłuszczenia można ekran umyć pod bieżącą wodą. Interfejs dotykowy jest czuły, szybki i odpowiednio responsywny – obsługa Z4 to sama przyjemność.
System operacyjny i wydajność
Tablet działa pod kontrolą Androida 5.0.2 Lollipop z dodatkową nakładką Sony. Mimo delikatnego liftingu, wciąż widoczny jest charakterystyczny interfejs Lollipopa, ikony nawigacyjne i pasek powiadomień. Sony zaoferowało dodatkowe animacje tła, przejścia, rozbudowano też szufladę oraz listę aktywnych aplikacji.
Dodatkowe udogodnienia pojawiają się po sparowaniu z klawiaturą. Obok ekranowych ikon nawigacyjnych pojawia się pasek szybkiego uruchamiania, który można dostosować i przewijać ikony – przypomina to skróty rodem z Windowsa 8.1. Pojawia się także dodatkowa belka (trochę w stylu menu Start) z ostatnio uruchamianymi programami.
System działa bardzo stabilnie i płynnie, aplikacje uruchamiane są bardzo szybko, można wykonywać wiele operacji jednocześnie. To udany system, choć nakładka wygląda jakby była niedokończona – większość elementów to standardowy Lollipop, a dodatki to grafiki gorszej jakości oraz brzydsze ikonki.
Benchmark AnTuTu w wersji 5.7.1 ocenia Z4 Tablet na 57954 punkty, urządzenie plasuje się w czołówce rankingu.
Bateria
Wbudowane ogniwo gwarantuje dobry czas pracy, pozwalając na około 8 godzin odtwarzania filmów czy 6 godzin surfowania po Internecie. Przy normalnym użytku, jako czytnik stron www czy wiadomości, sprzęt pozwoli na ciągłą prace przez około dzień lub półtora. Oszczędni, korzystając z niego od czasu do czasu, mogą liczyć na 2-3 dni pracy na baterii. To więc dobre wyniki, zarówno do multimediów – dla kinomaniaka lub gracza, jak i do pracy – korzystania z Internetu, komunikacji, pisania krótkich tekstów.
Długim czasem pracy odznacza się klawiatura Bluetooth, można więc przejmować się tylko ładowaniem tabletu. Bateria klawiatury ma 400 mAh, co ma wystarczyć na 1,5 miesiąca pracy po 8 godzin dziennie. Podczas testów nie udało mi się jej rozładować.
Multimedia – gry, aparat, audio
Amatorzy androidowych gier będą zadowoleni. Rozgrywka to sama przyjemność, gry 3D są płynne, obsługa ekranem dotykowym lub żyroskopem jest świetna. Można także pograć w tytuły dla dwóch osób, a młodsi użytkownicy docenią tablet w programach do rysunku lub aplikacjach edukacyjnych.
Z4 Tablet posiada też przyzwoity aparat. Zdjęcia mają niezłe kolory, są ostre i jasne. Poziom szczegółów jest dobry, widać wyraźną ziarnistość, ale na ekranie tabletu to nie przeszkadza. Aplikacja aparatu jest standardowa, ale z dodatkowym skrótem do filtrów i nakładek od Sony, np.: trybu ręcznego, panoramy i wielu upiększaczy, w tym rzeczywistości rozszerzonej. Przykładowe zdjęcia w linkach poniżej:
Zdjęcie 1, zdjęcie 2
Jakość dźwięku z wbudowanych głośników jest bardzo dobra – pozostaje on czysty, głośny i odpowiednio głęboki – obudowa lekko wibruje podczas odtwarzania basu czy ludzkiego głosu. Jak na głośniki będące małymi szczelinami brzmienie robi wrażenie, a i jakość dźwięku na słuchawkach również prezentuje się bardzo dobrze.
Łączność
Nie miałem żadnych problemów z Bluetooth, parowaniem NFC, Wi-Fi, ani połączeniem LTE. Tablet ma także funkcję telefonu, która sprawdza się równie dobrze. Urządzenie może także posłużyć do nawigacji.
Podsumowanie
Xperia Z4 Tablet to rewelacyjne urządzenie od Sony: świetnie wykonane, wygodne, z dobrym wyświetlaczem i wyjątkowo wydajnym układem. To bardzo szybki i stabilny sprzęt o dobrym czasie pracy na baterii. Nie zapomniano też o wyglądzie, tablet jest prosty, ale bardzo atrakcyjny. Ma zaledwie 6 mm grubości.
Urządzenie jest drogie – 2700 zł za wersję 32 GB z Wi-Fi, 3000 zł za 32 GB LTE. To więc bezpośredni konkurent iPada Air 2. Jeśli szukamy androidowej alternatywy dla Apple o bardziej multimedialnych proporcjach ekranu, to można zakończyć swoje poszukiwania, ewentualnie zwrócić uwagę na tańszego Samsunga Galaxy Tab S 10.5. | Sony Xperia Z4 Tablet – godny konkurent iPada? |
Co to jest zestaw naprawczy? Niektórym może się kojarzyć ze skrzynką narzędziową, która w pewnym sensie jest takim zestawem. Natomiast wśród mechaników lub osób przynajmniej od czasu do czasu zajmujących się naprawianiem różnych urządzeń lub maszyn zestawem naprawczym będzie po prostu zestaw części. Coraz częściej producenci dorzucają do nich np. niezbędne klucze, choćby imbusy, dlatego w skład zestawu naprawczego bębna pralki automatycznej mogą wchodzić: oś bębna, śrubki, uszczelniacze i łożysko. Kiedy mamy na myśli bęben pralki automatycznej, na jego całość składa się dużo więcej elementów, choćby mieszacz, próg bębna, krzyżak bębna, filtr progu bębna, sprężyna, zabierak. Do tego może dochodzić zespół prawego lub lewego łożyska. Osobno można kupić zbiornik-bęben. Głównie o wysokości ceny całej pralki automatycznej w największym stopniu decyduje jej serce, czyli bęben.
Zestawy części do naprawy bębnów
Wiele osób w przypadku większej awarii bębna pralki automatycznej decyduje się na kupno nowej. Mimo to nierzadko udaje nam się zaoszczędzić kilkaset złotych na dużym sprzęcie AGD, dokonując po prostu wymiany części. Jeśli chodzi o skład części, zestawy naprawcze bębna są do siebie bardzo podobne. Trzeba jednak pamiętać, że są one najczęściej dostosowane do konkretnego modelu lub marki. Producent zaznacza, jakiej strony bębna dotyczy zestaw – czynnej, biernej czy obu. Ceny zestawów naprawczych nie są mocno zróżnicowane, np. do pralek Whirlpool w granicach 50 zł (Whirlpol AWE, AWT – 52,99 zł).
Zestaw naprawczy Mastercook Fagor Brandt/Bosch/Polar PWA kosztuje 57 zł i nadaje się do pralek ładowanych od góry. W zestawie są: krzyżak-strona czynna, podkładki, uszczelniacz, podkładka śruby oraz śrubki. Zestawem naprawczym może być również komplet łożysk do bębna pralki automatycznej. W komplecie zwykle znajduje się simering, czyli uszczelniacz. Taki zestaw do pralki Amica można dostać za 22,99 zł. Na ogół dostępne są w sprzedaży zestawy naprawcze do bębnów wszystkich najpopularniejszych marek pralek automatycznych, oprócz wymienionych również do pralek Polar.
Potrzebujemy też czasem innych części do bębnów
Część elementów bębna pralki automatycznej zużywa się szybciej. Dlatego bywa, że sami musimy sobie skompletować zestaw naprawczy, ponieważ nawet jeśli zamierzamy wymienić i zamontować pojedynczą część, zwykle nie obejdzie się bez śrubek czy uszczelek. Do części, które mogą stać się po jakimś czasie chybotliwe, należy krzyżak bębna. Możemy go kupić osobno w cenie od niespełna 70 zł. Tyle kosztuje krzyżak z ośką do pralki Amica PA PB PC 6204 6205. Natomiast krzyżak do pralki Samsung z simeringiem i śrubkami kosztuje 99 zł. Oryginalny krzyżak i piastę bębna pralki Polar bez dodatków kupimy za 172,90 zł.
Dostaniemy też wiele części pojedynczych, które mogą zużyć się szybciej niż cały bęben. Do nich należy m.in. mieszak-zabierak. Ceny tych elementów rzadko przekraczają 50 zł. Najtańszy zabierak do pralki Electrolux można kupić już za 8,99 zł. Bęben nie będzie działał bez odpowiedniej sprężyny. Ceny sprężyn, w zależności od modelu, do którego są produkowane, wynoszą od kilkunastu do niespełna 100 zł. Do bębna jest podłączona rura-dozownik, zwykle wykonana z tworzywa sztucznego. Dozowniki mają różne kształty, można je dokupić osobno od niespełna 20 do około 100 zł. | Bębny i zestawy naprawcze bębnów pralek automatycznych |
Samochód, który stoi, niszczy się bardziej, niż jeżdżący. Auto zostało stworzone do jazdy, do nabijania kilometrów na koła. Musi odpocząć, ale nie znosi długiego porzucenia. Co zrobić, jeśli jednak musimy na jakiś czas je odstawić? Najlepiej tego nie robić. Jeśli musimy wyjechać, dotknęła nas choroba albo złe smerfy odebrały nam prawo jazdy – dajmy kluczyki zaufanej osobie. Niech jeździ, byle ostrożnie. To zawsze lepsze, niż porzucenie przyjaciela na parkingu. Ale niestety bywa, że nie ma innego wyjścia.
Przede wszystkim zadbajmy wtedy o minimum komfortu naszego samochodu. Najlepiej znaleźć mu miejsce w ciepłym, suchym garażu. Druga w kolejności opcja to garaż podziemny – musimy jednak pamiętać, że jest mniej bezpieczny, a poza tym bardziej narażony na wahania aury. Nie jest ogrzewany, dostaje się do niego wilgoć.
Opcją najgorszą, ale niekiedy nieuniknioną, jest garażowanie auta pod chmurką. Bolesne, bo wtedy nasz samochód dostaje najbardziej w kość. Sprawą podstawową i konieczną jest zadbanie o to, by auto miało ważny przegląd i ubezpieczenie. W przeciwnym razie – zwłaszcza gdy stoi w miejscu publicznym – może zostać uznane za wrak i w razie braku kontaktu z właścicielem odholowane gdzieś w niebyt. A tego nie chcemy, prawda?
Ponadto auto stojące na ulicy, obrastające mchem i kurzem zaczyna budzić litość. Także wśród złodziei, którzy mogą uznać, że dobro nie powinno niszczeć i zaczną wymontowywać z niego części lub ukradną w całości, czego nikt nie zauważy. Dlatego jeśli już porzucamy auto pod chmurką – zainwestujmy w parking strzeżony. I tak będzie to opcja relatywnie najtańsza. Jeśli ładnie poprosimy obsługę parkingu i umotywujemy swą prośbę czymś materialnym, to co jakiś czas przestawi auto, umyje je z kurzu czy wykona inne czynności.
Warto jeszcze zdefiniować termin „dłuższy postój”. To, że autem nie będziemy jeździli tydzień, dwa czy nawet trzy, jest jeszcze w miarę normalne. Dłuższy postój to miesiąc, dwa i więcej. To okres realnie zagrażający integralności naszego auta.
Zadbaj o prąd
Jednym z najpoważniejszych problemów w stojącym aucie jest spadająca wydolnośćakumulatora. Wpływa to destrukcyjnie na jego żywotność. Bateria lubi być naładowana, spadek napięcia powoduje też inne problemy. Nawet jeśli auto stoi nieużywane, to różne urządzenia ciągle pobierają niewielkie ilości prądu. Może to być radio, które podtrzymuje pamięć stacji, czy alarm pozostający w gotowości. Czasem zdarza się, że spadek napięcia jest sygnałem dla alarmu - „Ktoś próbuje mnie ukraść – akumulator przestał działać!”. Zaczyna więc wyć, korzystając ze swojego alternatywnego zasilania. Przy dłuższym postoju lepiej zatem odłączyć akumulator i zabrać go do domu lub piwnicy. Idealnie byłoby go podłączyć do automatycznego prostownika, który będzie utrzymywał w nim odpowiedni zapas prądu. Można też poprosić kogoś, by po prostu raz na jakiś czas (powiedzmy na parę godzin w tygodniu) włączył zwykły prostownik, jeśli nie mamy automatycznego.
Brak prądu może też zresetować pamięć radia. Jeśli więc jest ono zabezpieczone kodem, pamiętajmy, by był on gdzieś zapisany – na przykład na karteczce w schowku.
Koła i opony
One również wolą jeździć, niż stać. W trakcie długiego postoju opony po prostu się zdeformują. Jeśli mamy garaż, zdejmijmy koła, połóżmy je jedno na drugim, a auto zostawmy na przysłowiowych cegłach – oczywiście w tej roli najlepiej sprawdzą się tzw. kobyłki. Kosztują kilkadziesiąt złotych – to dużo mniej, niż nawet jedna opona. Koła powinny przebywać w miejscu suchym, ciemnym i pozbawionym towarzystwa agresywnej chemii – rozpuszczalników czy oleju. Postawienie auta na podporach dobrze wpływa też na zawieszenie.
Warto również włożyć coś międzytarcze a klocki. Może być to najzwyklejszy kawałek plastiku czy folii. Chodzi o to, by zapobiec przywarciu klocków do tarcz – ich powierzchnia bardzo łatwo się utlenia. To proces naturalny i wystarczy kilka razy zahamować, by pozbyć się nalotu.
Auto powinno być też zatankowane do pełna. Po kilku miesiącach jakość paliwa na pewno spadnie, ale przynajmniej uchronimy zbiornik przed korozją.
Oczywiście auto pozostawione bez opieki powinno być umyte i nawoskowane. Całkiem dobrym pomysłem jest przykrycie go pokrowcem– uchroni karoserię przed kurzem.
Na koniec pamiętajmy o wycieraczkach. Najlepiej postawić je na sztorc, by nie przylegały do szyby. W ten sposób wydłużymy ich żywotność. | Jak przygotować się na długi przestój auta? |
Książki debiutantów to wyjątkowo interesujące pozycje ze względu na niewiadomą – czytelnik nie domyśla się, czego może spodziewać się po początkującym pisarzu, a dzięki temu książka jest tym bardziej zaskakująca. Jakimi autorami warto się zainteresować? Debiutanci dostarczają wielu emocji, które są atrakcyjne dla czytelników – powiewu świeżości, poczucia nowości i bycia pierwszym, a także zagadkowości i nastawienia na odkrywanie nowego stylu. Są czytelnicy, którzy czytają debiutantów z uwielbieniem, obserwując, jak niedoświadczeni pisarze radzą sobie ze słowami. Są też tacy, którzy debiutów nie lubią i wolą sięgać po sprawdzonych autorów, a najlepiej całe serie książek. Jednak warto chociażby od czasu do czasu sięgnąć po książkę debiutanta, aby przekonać się na własnej skórze, czy takie nowości nam odpowiadają.
Studentka i mroczna intryga
„Anna May”Agnieszki Opolskiej to wciągająca opowieść o demonach przeszłości i skomplikowanych relacjach. Tytułowa Anna May jest studentką historii sztuki, która boryka się z problemami finansowymi. Postanawia wykorzystać swoją urodę i dorobić jako modelka, którą zresztą kiedyś była. Trafia jednak nie na casting, ale do pracowni tajemniczego malarza Adama Northona. To dopiero początek historii – wkrótce dziewczyna otrzymuje paczkę z rzeczami zmarłej matki i decyduje się na odnalezienie swojego tajemniczego ojca. Wkrótce nawiązuje się wokół niej intryga, która może skończyć bardzo niebezpiecznie.
Przez żołądek do serca
Co ludziom smakuje najbardziej? Okazuje się, że oprócz pysznego jedzenia są zainteresowani przede wszystkim miłością. Przekonuje się o tym Tannie Maria – która uwielbia jedzenia i kocha się nim dzielić. Prowadzi rubrykę kulinarną w lokalnej gazecie, lecz wkrótce orientuje się, że bardziej od przepisów kulinarnych jej czytelnicy szukają przepisów na… uczucia. Jednak miłość to nie jedyny temat książki Sally Andrew. „Przepisy na miłość i zbrodnię” to wciągająca mieszanka emocji, tajemnic, kryminalnych zagadek i śledztwa. Wszystkie te składniki sprawiają, że życie głównej bohaterki obróci się o 180 – zwłaszcza, gdy na horyzoncie pojawi się komisarz Henk Kannemeyer.
Ukraińskie rewolucje
Książka Katarzyny Kwiatkowskiej-Moskalewicz to ciężki reportaż o życiu ludzi, którzy nie mogą wygrać ze światem, w którym żyją. Nominowana do Nagrody PAP im. Ryszarda Kapuścińskiego „Zabić smoka. Ukraińskie rewolucje”to opowieść o frustracji, agresji i napędzającym ją strachu. Autorka przedstawia historie ludzi, którzy mimo ciągłej rewolucji, zmian prezydentów i władzy wciąż tkwią w tej samej rzeczywistości – nie mogą wygrać z systemem, bo po jego obaleniu sami się nim stają.
Rogaliki i zbrodnia
Iva Prochazkowá stworzyła powieść od której ciężko się oderwać.„Mężczyzna na dnie” to połączenie wciągającej intrygi, czeskiego humoru oraz zaskakująco imponującego kunsztu literackiego debiutantki. Opowieść rozpoczyna się od odnalezienia na dnie jeziora ciała policjanta. Kto stoi za jego zabójstwem? Głównym bohaterem książki jest podinspektor Marián Holina – człowiek, który ustawia rogaliki w specjalnym, osobistym rankingu. Jest specyficzny, tak jak specyficzni są jego partnerzy i cała atmosfera Wydziału Zabójstw, w którym sprawy omawia się na stołówce. Książka czeskiej autorki to doskonała propozycja na wakacje dla miłośników absurdalnego humoru i wciągającej, kryminalnej intrygi.
Pokolenia i kontynenty
Yaa Gyasi szturmem podbiła serca krytyków i czytelników – na targach w Londynie prawa do powieści kupiło kilkanaście krajów, a książka ukazała się w Polsce w czerwcu, równo z amerykańską premierą. Pisarka-debiutantka stworzyła opowieść o mrocznej rzeczywistości niewolnictwa. „Droga do domu” to historia walki o wolność, o równouprawnienie, ale także o rodzinę i samego siebie. To historia ponad 300 lat ogromnych emocji, które wypełnione są afrykańską magią i amerykańskim stylem. To książka niezwykła, napisana bardzo dojrzale i niesamowicie wciągająca.
To tylko kilka nazwisk, które pojawiły się w literackim świecie w 2016 roku, ale lista jest znacznie dłuższa. Warto zwrócić uwagę na takie tytuły jak choćby „Moje córki krowy” Kingi Dębskiej, „Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo” Marka Rabija, „Historia bez cenzury” Wojciecha Drewniaka i wiele, wiele innych. | Najciekawsze pisarskie debiuty 2016 roku – co warto przeczytać? |
Niejeden mały wielbiciel mody wymyśla i projektuje niepowtarzalne kreacje dla siebie i swoich zabawek. Jednak prawdziwym wyzwaniem jest uszycie prawdziwego stroju dla lalki lub misia. Nawet najmłodszym adeptom krawiectwa umożliwi to bezpieczna i dostosowana do małych rączek maszyna do szycia. Przed zakupem warto poznać najpopularniejsze modele i różnice między nimi, aby dobrać zabawkę odpowiednią do wieku i potrzeb naszej pociechy. Coraz więcej dzieci, zachęconych przez telewizyjne programy i kolorowe magazyny, deklaruje, iż w przyszłości chciałoby zostać uznanym projektantem mody. Stawianie pierwszych kroków na ścieżce kariery to poznawanie tkanin o rozmaitych fakturach, grubościach i zastosowaniach, a także próby łączenia i zszywania ich ze sobą. Wspaniałym urozmaiceniem takiej zabawy będzie dziecięca maszyna do szycia. Korzystanie z niej pozwoli poznać zasady działania i możliwości takiego urządzenia oraz podjąć pierwsze próby samodzielnego szycia.
Jak za dawnych lat
Znaczną część oferty maszyn do szycia dla dzieci stanowią modele retro (w cenach od 30 zł do 40 zł), stylizowane na stare urządzenia. Większość z nich ma ruchomą korbkę, która wprawia w ruch ramię maszyny i umożliwia przeszycie materiału. To dobre rozwiązanie dla najmłodszych dzieci, gdy zależy nam na tym, by igła w urządzeniu pracowała w wolnym tempie, co z pewnością ograniczy ryzyko urazu paluszków. Pokrętło sprawdzi się również podczas precyzyjnego zszywania niewielkich odcinków. Niektóre maszyny zostały jednak wyposażone w pedał zasilany bateriami, po którego naciśnięciu, automatycznie rozpoczyna się szycie. Modele retro są jednymi z najtańszymi na rynku i mają bardzo ograniczone funkcje, dlatego będą doskonałe dla początkujących krawców.
Magiczny zwierzak
Młodym adeptom krawiectwa, którym bardziej niż na profesjonalnym wyglądzie i wielofunkcyjności maszyny zależy na atrakcyjnej i bajkowej stylistyce, z pewnością spodoba się Delfinek. Za urządzenie zapłacimy od 22 zł do 30 zł. W zamian otrzymamy najprostszego typu maszynę z igłą i umieszczonym na kablu pedałem, szpulką nici i niewielkim skrawkiem materiału. Zabawka umożliwia proste szycie z wykorzystaniem tradycyjnego ściegu. Jednak w tym wypadku liczy się wyjątkowo atrakcyjny wygląd w kształcie uroczego, skaczącego po falach delfinka, który zachwyci najmłodsze dziewczynki.
(Prawie) profesjonalne
Wspaniałym urządzeniem dla pasjonatów krawiectwa są zminiaturyzowane wersje maszyn profesjonalnych, m.in. takie jak modele firmy Klein. To już większy wydatek, od 170 zł do 230 zł, jednak otrzymujemy za tę cenę bardzo solidnie wykonane i bogato wyposażone urządzenie. Maszyna ma kilka opcji – dwie prędkości, szycie z nicią u góry i u dołu, prawdziwe bębenki z nitkami, naprężacz nici górnej wraz z pokrętłami. Dla bezpieczeństwa dziecka stopka maszyny została umieszczona w przezroczystej, otwieranej ochronce, które zabezpiecza jego rączki przed kontaktem z pracującą igłą.
Szycie inaczej
Bardzo ciekawą propozycją na rynku dziecięcych maszyn są modele Sew cool(od 190 zł do 230 zł) pozwalające na łączenie filcowych tkanin bez użycia nici. Urządzenie umożliwia bezpieczne wykonanie prostych zabawek, ozdób i biżuterii, jednak nie na tradycyjne zszycie innych materiałów. Dużym plusem jest ogromny wybór zestawów filców wraz z instrukcją, jak za pomocą maszyny wykonać z nich ciekawe przedmioty.
Równie interesującą alternatywę dla klasycznego szycia oferują maszyny do dziergania w cenie 79 zł. Na specjalnie dostosowanej ramce umieszczamy włóczkę (2 kolory zostały dołączone do zestawu), ruchem korbki uruchamiamy maszynę, która w rytm obrotów sama tworzy plecionkę. Zabawka pozwala na samodzielne wykonanie czapki, szalika czy ocieplaczy na łydki.
Kupując maszynę do szycia dla dzieci, stymulujemy rozwój zdolności manualnych naszej pociechy, a także pasji i praktycznych umiejętności, które z pewnością przydadzą się także w dorosłym życiu. Wszak najlepsza jest nauka przez zabawę. | Maszyna do szycia dla dzieci – przegląd |
Najważniejszy dla nas jest czas działania telefonu komórkowego? Dużo podróżujemy i nie mamy dostępu do gniazdka sieci elektrycznej? To oczywiste, że chcemy, aby nasz smartfon lub telefon działał, jak najdłużej. Owszem możemy korzystać z powerbanka, ale to w pewien ogranicza swobodę korzystania z naszego urządzenia. Przyjrzymy się dziś m.in.: smartfonom z pojemnymi bateriami przekraczającymi 3000 mAh. Jednak pojemność ogniwa to nie wszystko. Na czas pracy smartfona mają wpływ m.in.: optymalizacja podzespołów, oprogramowanie czy rozdzielczość ekranu. Jeśli zależy nam zaś na kilkudniowej pracy urządzenia i wielogodzinnych rozmowach, to powinniśmy skłaniać się do wyboru jednego ze starszych modeli klasycznych telefonów komórkowych.
BlackBerry Motion
box:offerCarousel
Zestawienie rozpoczynamy od telefonu marki BlackBerry. Model Motion został wyposażony w 5,5-calowy ekran o rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli). Przede wszystkim trzeba podkreślić, że urządzenie zasila akumulator o pojemności 4000 mAh. Wiele testów wskazuje, że w parze z takim ogniwem idzie bardzo dobry czas pracy na jednym ładowaniu baterii. Pod obudową BlackBerry Motion znajdziemy za to ośmiordzeniowy procesor Snapdragon 625 - każdy rdzeń jest taktowany zegarem 2,0 GHz), układ graficzny Adreno 506 i 4 GB RAM-u. Na dane i aplikacje producent przeznaczył 32 GB pamięci wbudowanej.
Za pomocą BlackBerry Motion zrobimy zdjęcia główną, 12-megapikselową kamerą. Do selfie posłuży nam przedni, 5-megapikselowy aparat. Smartfon bazuje na systemie Android 7.0 Nougat. Warto dodać, że urządzenie obsługuje Dual SIM hybrydowo - mamy jeden slot na kartę SIM. Jeśli chcemy korzystać z dwóch, to musimy zrezygnować z używania karty microSD.
Huawei P20 Pro
box:offerCarousel
Premiera Huawei P20 Pro odbyła się w marcu bieżącego. Patrząc na specyfikację tego modelu, naszą uwagę od razu przykuwają parametry baterii. Flagowiec Huaweia został wyposażony w akumulator o pojemności 4000 mAh. Ponadto smartfon składa się z wyświetlacza o przekątnej 6,1 cala i nietypowej rozdzielczości 2240 x 1080 - rozszerzone Full HD. Kolejnym aspektem wzbudzającym uwagę jest potrójny, główny aparat. Pierwszy z nich ma matrycę o rozdzielczości 40 Mpix i obiektyw o przysłonie f/1.8. Drugi jest 20-megapikselową z obiektywem o przysłonie f/1.6. Z kolei trzeci to matryca 8 Mpix i obiektyw z przysłoną f/2.4. Do selfie zaś posłuży nam pojedyncza kamera z 20-megapikselową matrycą.
Za wydajność odpowiadają: ośmiordzeniowy procesor HiSilicon Kirin 670 (4 x 2,4 GHz i 4 x 1,8 GHz) i układ graficzny Mali-G72 MP12. Ponadto Huawei wyposażył swojego smartfona w 128 gigabajtów pamięci wewnętrznej oraz 6 GB RAM-u. Należy podkreślić, że dostępnej pamięci nie rozbudujemy, urządzenie nie ma slotu na kartę microSD. Huawei P20 Pro funkcjonuje na bazie systemu Android 8.1 Oreo i nakładki producenta EMUI w wersji 8.1. Jeśli chodzi o cenę tego flagowca, to aktualnie zapłacimy za niego około 2800 złotych.
Xiaomi Redmi Note 5
box:offerCarousel
Teraz przechodzimy do znacznie tańszego modelu. Xiaomi Redmi Note 5 kupimy już za około 900 złotych. Jednak na wstępie trzeba podkreślić, że ten smartfon ma pod obudową akumulator o pojemności 4000 mAh. Oprócz tego, za kwotę poniżej 1000 złotych otrzymujemy urządzenie z ekranem o przekątnej 6 cali (dokładnie 5,99 cali) i rozdzielczości rozszerzonego Full HD (2160 x 1080 pikseli). Xiaomi Redmi Note 5 został wyposażony w: ośmiordzeniowy układ Snapdragon 625 (każdy rdzeń taktowany zegarem 2,0 GHz), grafikę Adreno 506, 4 GB RAM-u i 64 GB pamięci wewnętrznej.
Warto podkreślić, że smartfon bazuje na systemie Android 7.1.2 Nougat i nakładce producenta MIUI 9.5 - interfejs urządzeń mobilnych Xiaomi jest bardzo przyjazny w użytkowaniu. Zdjęcia zaś zrobimy za pomocą głównej, 12-megapikselowej kamery lub przedniego aparatu z matrycą o rozdzielczości 5 Mpix. Godny uwagi jest również fakt, że Xiaomi Redmi Note 5 rejestruje filmy w rozdzielczości 4K (2160p) i 30 klatkach na sekundę.
Motorola Moto E5 Plus
box:offerCarousel
Na koniec zestawienia smartfonów z pojemnymi bateriami bierzemy pod lupę Motorolę Moto E5 Plus. Smartfon za który zapłacimy około 800 złotych. Jeśli chodzi o akumulator, to pod obudową mamy 5000 mAh. Na froncie urządzenia znajduje się ekran o przekątnej 6 cali i rozdzielczości rozszerzonego HD (1440 x 720 pikseli). Nad wyświetlaczem mamy 5-megapikselową kamerkę do selfie. Z tyłu smartfona jest główny aparat z matrycą o rozdzielczości 12 Mpix.
Za pracę urządzenia odpowiadają: czterordzeniowy układ Snapdragon 425 - każdy rdzeń taktowany zegarem 1,4 GHz, procesor graficzny Adreno 308 i 3 GB RAM-u. Producent przeznaczył na system, dane i aplikacje 32 GB pamięci wewnętrznej. Trzeba docenić, że smartfon, którego premiera była w kwietniu tego roku bazuje na systemie Android 8.0 Oreo.
Kilka dni bez ładowania baterii
Jeśli jednak kilka dni pracy telefonu bez podłączania do ładowarki to kiepski rezultat, a jego wygląd bądź też posiadanie wszelkich nowinek technicznych nie są dla nas specjalnie istotne, to można sięgnąć po prostsze lub zwyczajnie nieco starsze modele telefonów komórkowych, z długim czasem pracy na jednym ładowaniu. Takim użytkownikom polecam następujące modele: Nokię 206, Nokię 216, Nokię 225 oraz Nokię X1-01. Godny uwagi jest również Samsung Solid B2710 - bateria powinna wytrzymać około tygodnia. Ponadto jest to urządzenie odporne na upadki, wstrząsy i kontakt z wodą.
O powyższym rozwiązaniu z pewnością pomyślą osoby, traktujące komórkę jako sprzęt służący wyłącznie do komunikacji – rozmów telefonicznych i smsów - w trudnych warunkach. O płynnym i wygodnym korzystaniu z aplikacji social media oraz o oglądaniu filmów w rozdzielczości co najmniej Full HD możemy w tym przypadku zapomnieć. | Najdłużej „żyjące” telefony komórkowe? Gdy czas działania ma znaczenie |
Podnośnik samochodowy to pozornie proste narzędzie, ułatwiające usuwanie mniejszych i większych awarii auta. Jednak nieumiejętnie użyte może poszerzyć zakres prac o wizytę u blacharza i lakiernika, a nawet u lekarza! Co warto wiedzieć o podnośnikach? Oto kilka informacji. Rynek motoryzacyjny obfituje w różnego rodzaju podnośniki samochodowe – od najprostszych lewarków fabrycznych po profesjonalne, używane w warsztatach samochodowych. Wybór odpowiedniego zależy przede wszystkim od tego, do czego będzie nam służył.
Jeśli nasz kontakt z podnośnikiem ogranicza się do sporadycznego użycia w czasie „złapania gumy”, z pewnością nie ma sensu inwestować w drogi model. Do usuwania tego typu usterki w zupełności wystarczy podnośnik fabryczny, najczęściej dołączany do konkretnego samochodu i do niego przeznaczony. Przy zachowaniu zasad bezpieczeństwa jego obsługi powinniśmy poradzić sobie w sytuacji awaryjnej – będzie to nie tylko sprawdzian naszych motoryzacyjnych umiejętności, ale również okazja do treningu mięśni, bo ten typ podnośnika nie zadziała bez użycia siły.
Jeśli jesteś profesjonalistą, z pewnością masz również profesjonalny sprzęt. Takim z pewnością są duże, posadzkowe czykolumnowe podnośniki samochodowe, najbardziej stabilne, ale również najdroższe z podnośników. Ich ceny wahają się od kilku do nawet kilkunastu tysięcy złotych.
Podnośnik hydrauliczny – idealne rozwiązanie dla… każdego
Narzędziem pośrednim, niejako uniwersalnym wśród podnośników samochodowych są modele hydrauliczne – znajdą swoje zastosowanie przy drobnych awariach, a te o niewielkich rozmiarach sprawdzą się na trasie, bo są bardziej stabilne niż zwykłe lewarki, ale z pewnością dobrej jakości „żabą” nie pogardzą nawet zawodowi mechanicy.
Tego rodzaju podnośniki możemy ustawić pod samochodem co najmniej w kilku miejscach i w zasadzie bez większego wysiłku go unieść. By nie uszkodzić karoserii czy podwozia, warto się zaopatrzyć wgumowe nakładki na łapę. Przy odpowiednim użytkowaniu taki podnośnik spokojnie posłuży nam wiele lat.
Rodzaje podnośników hydraulicznych
„Żaba”
Najbardziej uniwersalny przedstawiciel podnośników hydraulicznych, coś w stylu „gdzie inny nie może, tam żabę poślesz”. „Żaba” sprawdzi się w punkcie wulkanizacyjnym, zarówno w warsztacie naprawczym, jak i w garażu. Jej główne zalety to szybkość i łatwość uniesienia pojazdu oraz możliwość ustawienia właściwie w wielu miejscach pod samochodem, a także łatwość przesuwania dzięki zamontowanym kółkom.
Słupkowy (butelkowy)
Niedrogi, nieduży, znakomity do garażu, a nawet do bagażnika samochodu. Swoją nazwę zawdzięcza budowie zewnętrznej – słup z łapą, która wysuwa się podczas pompowania w górę, równocześnie dźwigając samochód. Nie ma kółek, dlatego nie użyjesz go, jeśli masz auto z niskim zawieszeniem, za to niewątpliwą zaletąpodnośnika słupkowego jest duży udźwig – w droższych modelach nawet kilkadziesiąt ton.
Farmerski
Dzięki swojej konstrukcji nadaje się do pojazdów z wysoko zawieszonym podwoziem – najczęściej używany przy naprawach maszyn i urządzeń rolniczych, stąd jego nazwa, ale przyda się także właścicielom samochodów terenowych.Podnośnik farmerskimożesz również stosować do wciągania, ściskania i dźwigania innych przedmiotów.
Niskoprofilowy
Idealny, gdy jesteś posiadaczem samochodu sportowego, o obniżonym podwoziu, z nakładkami na progach. W uproszczeniu można powiedzieć, że podnośnik niskoprofilowy to obniżona wersja tradycyjnej „żaby”.
Jak prawidłowo używać podnośnika hydraulicznego
Większość podnośników hydraulicznych działa na tej samej zasadzie. Za pomocą ramienia sterowanego siłownikiem hydraulicznym podnosisz samochód na potrzebną wysokość. Podnośnik hydrauliczny obsługujesz ręcznie, za pomocą długiej rączki. Jego obsługa jest praktycznie bezwysiłkowa w porównaniu z podnośnikiem fabrycznym, gdyż większość pracy wykonuje za ciebie siłownik. Aby opuścić podnośnik, otwierasz zawór, umożliwiając wypłynięcie płynu do zbiorniczka – ten krok wymaga szczególnej ostrożności, samochód opuszczaj powoli, a zawór zaledwie uchyl.
Podnośnik hydrauliczny dzięki swojej uniwersalności i stosunkowo niskiej cenie jest świetnym narzędziem nadającym się do każdego warsztatu – amatorskiego, ale również profesjonalnego. Tylko od ciebie zależy, jaki wybierzesz i ile pieniędzy przeznaczysz na jego zakup. Jedno jest pewne – jeśli dostosujesz go do swoich potrzeb, w razie konieczności użycia nie pożałujesz ani jednej złotówki na niego wydanej. | Jak używać samochodowego podnośnika hydraulicznego? |
Sporo aut określanych jako terenowe jest nimi tylko z nazwy. Większość przez całe swoje życie nie uświadczy trudnych warunków, najwyżej zjedzie na kawałek polnej drogi. A jeśli chcemy pojeździć w terenie? Wtedy przede wszystkim musimy wybrać odpowiednie opony. Auta terenowe i niektóre SUV-y prowokują do wjazdu w rejony niedostępne dla zwykłych automobili. Niestety, są one seryjnie wyposażane w opony kompletnie nienadające się do jazdy w terenie. Są to na ogół gumy typowo asfaltowe, może o nieco bardziej agresywnym bieżniku, ale tylko wizualnie. Część aut ma opony wielosezonowe, teoretycznie nadające się do jazdy zimą. Nic bardziej mylnego, nawet słaba opona zimowa poradzi sobie na śniegu o niebo lepiej od najlepszej wielosezonówki.
Przede wszystkim upewnijmy się, że mamy dobre opony letnie i zimowe, wszak to na nich spędzimy przejedziemy najwięcej kilometrów. A potem możemy się zabawić w szukanie opon do jazdy w terenie.
AT – All Terrain
box:offerCarousel
„Ateki” to najprostszy rodzaj opon, który jest przeznaczony na wyjazdy w teren. Producenci bardzo często podają, w jakim procencie mogą być używane w konkretnych warunkach. Jeśli więc przy oponie typu AT znajdziemy opis „80% asfalt, 20% teren”, to możemy dopasować ją do swoich potrzeb. Chociaż na ogół proporcje to właśnie 80 / 20, rzadziej 90 / 10. Jak sprawdzić, czy wybrane przez nas opony są odpowiednie? Przede wszystkim należy sięgnąć po rozwiązania dobrych marek. Są firmy – BF Goodrich czy Goodyear – które robią dobrej jakości opony typu AT. Ich zaletą jest dobre trzymanie na asfalcie oraz właściwości pozwalające na poradzenie sobie np. na zabłoconej leśnej drodze. Oczywiście jest to kompromis – nie będą ani tak dobre na asfalcie, jak przeznaczone do szybkiej jazdy Pirelli, ani tak sprawne w terenie jak emteki.
Wiele opon AT ma również wersje zimowe i letnie, dlatego to świetne rozwiązanie na przykład dla osób mieszkających na wsi lub często jeżdżących po szutrze. Na asfalcie są tylko odrobinę głośniejsze od gum typowo szosowych.
Zobacz też: Wyciągarki off-roadowe
W błotko
box:offerCarousel
Jeśli jeździmy po terenie, na którym ateki to za mało, musimy zaopatrzyć swoje auto w opony typu MT. Ten skrót rozszyfrowuje się jako Mud Terrain, czyli teren i błoto. Mają zdecydowanie bardziej agresywny bieżnik, ze szczególnym uwzględnieniem kantów czy krawędzi opony. Guma terenowa pracuje bowiem inaczej niż asfaltowa. Jest często zagrzebywana w piachu czy błocie, więc musi wykorzystywać również boczne powierzchnie.
Niestety, emteki słabo sprawdzają się na asfalcie – dość szybko się niszczą, hałasują i kiepsko trzymają. Oczywiście da się na nich jeździć, zwłaszcza że auta terenowe rzadko są demonami prędkości. Niemniej jednak warto zachować czujność i uwagę.
Jeśli zamierzamy okresowo wyrywać się w teren, powiedzmy na rajd czy wypad ze znajomymi, warto mieć po prostu drugą parę kół z oponami MT. Wystarczy pół godziny, by bez pośpiechu wymienić asfaltowe na terenowe czy odwrotnie. Trzeba też zauważyć, że opony MT różnią się właściwościami. Jedne bardziej przypominają AT, inne zaś wpadają w następną klasę, czyli extrem.
Do czego służą opony extreme?
box:offerCarousel.
Warto pamiętać, że auta z napędem 4 x 4 wymagają czterech takich samych opon – nie powinniśmy zakładać innych na jedną oś, innych na drugą, co w autach FWD czy RWD uchodzi na sucho. Tu ryzykujemy nawet uszkodzeniami mechanizmu różnicowego. | Opony terenowe – jak dobrać odpowiednie? |
Soundbary, zwane też listwami telewizyjnymi, oferują dużo wyższą jakość brzmienia dźwięku niż popularne głośniki stosowane w telewizorach. Nic dziwnego, że wiele osób decyduje się na te urządzenia, dzięki którym filmy, muzyka czy imprezy sportowe zabrzmią zdecydowanie mocniej. Co więcej, soundbary zazwyczaj dobrze wpasowują się w wygląd telewizora i można je też powiesić na ścianie. LG NB3530A
Listwa głośnikowa LG oferuje bezprzewodowe połączenie z telewizorem poprzez Bluetooth. Sam soundbar bezprzewodowo łączy się również z subweooferem dołączonym do zestawu. Urządzenie generuje, jak twierdzi LG, łącznie 300 W mocy, przy czym po 80 wytwarzają głośniki zestawu, a 140 W pochodzi z subwoofera. Oprócz łączności Bluetooth, LG NB3530Apołączymy ze źródłem dźwięku za pomocą tradycyjnego, analogowego wejścia mini jack. Do dyspozycji mamy również dwa wejścia cyfrowe optyczne oraz port USB. Ten ostatni umożliwia odtwarzanie muzyki z pendrive’ów czy dysków twardych. Koreański soundbar jest oczywiście w stanie grać z głośnością regulowaną z pilota telewizora. Synchronizacja natężenia dźwięku z naszym TV odbędzie się, jeśli podłączymy ze sobą urządzenia za pomocą kabla cyfrowego lub łączności Bluetooth. LG wyposażono też w pilota, a soundbar możemy powiesić na ścianie.
Panasonic KIT-SC-HTB527EGS
Zestaw Panasonic składa się z soundbaru oraz bezprzewodowego subwoofera. Całość, według producenta, wytwarza 240 W mocy, w tym 120 pochodzi od 16-centymetrowego głośnika basowego. Telewizor podłączymy do zestawu japońskiej firmy za pomocą wejścia optycznego lub HDMI. Urządzenie wyposażono w dekodery dźwięku Dolby Digital i DTS, więc nie będziemy mieli problemu z odtwarzaniem muzyki czy imprez sportowych z telewizji albo filmów Blu-ray.
Philips HTL2163B
Philips oferuje soundbar o mocy 120 W mocy ciągłej, któremu towarzyszy przewodowy subwoofer. Zestaw wyposażono w technologię Virtual Surround Sound, która ma zapewnić trójwymiarowe doznania dźwiękowe – niezależnie od tego, czy oglądamy telewizję, film Blu-ray, czy korzystamy z konsoli do gier. Producent wyposażył soundbar w gniazdo USB, kompatybilne z urządzeniami Apple. Może ono służyć również do odtwarzania muzyki z nośników pamięci, takich jak pendrive czy dysk twardy. SoundbarPhilips HTL2163B powiesimy na ścianie lub umieścimy pod telewizorem. Urządzenie wyposażono w technologię Bluetooth, dzięki czemu bezprzewodowo połączymy je z komputerem czy smartfonem. Klasyczne połączenie kablowe jest możliwe przy wykorzystaniu wejść cyfrowych (koncentrycznego i optycznego), analogowego wejścia liniowego i wyjścia HDMI 1.4 (ARC). Nie mogło zabraknąć pilota zdalnego sterowania, który jest powszechnym elementem wyposażenia soundbarów w tej cenie.
Pioneer SBX-N500
Soundbar Pioneera nie został co prawda wyposażony w subwoofer, ale oferuje więcej możliwości niż konkurencja. Inna sprawa, że nie każdy poszukuje soundbara z zabierającym miejsce subwooferem. Pioneer został oczywiście wyposażony w tak popularne rozwiązania, jak bezprzewodowe odtwarzanie dźwięku Bluetooth czy gniazdo USB, umożliwiające granie muzyki na przykład z pendrive’a. Oprócz tego, ma moduł Wi-FI i Wi-FI Direct. Pozwala on odtwarzać muzykę i filmy z naszej domowej sieci – z komputera, smartfona czy tabletu. Z kolei funkcja Miracast pozwala na wyświetlanie zawartości ekranu urządzeń mobilnych (wideo, zdjęcia, gry) na telewizorze. A YouTube Send to TV pozwala natomiast na wyświetlanie oglądanego filmiku Youtube z mobilnej aplikacji na dużym ekranie naszego odbiornika. Pioneer SBX-N500 został wyposażony w gniazda HDMI (ARC), liniowe audio, dwa optyczne wejścia cyfrowe oraz sieciowe LAN. Urządzenie możemy powiesić na ścianie lub umieścić pod telewizorem. Jeśli zasłonimy w ten sposób odbiornik podczerwieni naszego TV, wystarczy skorzystać z funkcji repeatera sygnału podczerwieni – przekaże ona sygnał z pilota naszego odbiornika do TV. Producent deklaruje, że moc maksymalna zestawu to 140 W.
Samsung HW-J355
Soundbar Samsunga również może być sterowany poprzez aplikację mobilną. W przypadku tego urządzenia jesteśmy jednak ograniczeni wyłącznie do tabletów i smartfonów Samsunga. Podobnie bezprzewodowe połączenie z telewizorem będzie możliwe tylko, o ile to produkt koreańskiej firmy. Jest to więc soundbar adresowany dla osób, które mają już w domu urządzenia Samsunga. Urządzenie wyposażono w pasywny subwoofer. Całość generuje 120 W mocy wyjściowej. Samsung HW-J355oferuje łączność bezprzewodową Bluetooth i po jednym wejściu analogowym audio oraz cyfrowym optycznym. Nie ma gniazda HDMI. W zestawie znajdziemy oczywiście pilota zdalnego sterowania, jest też zestaw do montażu na ścianie. Urządzenie obsługuje, rzecz jasna, popularne formaty DTS i Dolby Digital. | Jak łatwo poprawić dźwięk telewizora – przegląd niedrogich soundbarów do 500 zł |
Odsłonięte rury w mieszkaniu to zmora niejednej osoby, która chce zadbać o jak najlepszą aranżację wnętrz w zaciszu domowego ogniska. Na szczęście istnieją sprawdzone i skuteczne sposoby, aby sobie z nimi poradzić. Oto kilka z nich – spróbuj się nimi zainspirować. Zamaskuj
Jeśli rury biegnące po ścianach twojego pięknego mieszkania spędzają ci sen z powiek, to najwyższy czas, aby je zamaskować. Będzie to na pewno łatwiejsze, niż ci się wydaje. Najstarszą i zarazem najbardziej skuteczną metodą na pozbycie się problemu jest pomalowanie rur na identyczny kolor, co ściany. Farba, którą wybierzesz, powinna być idealnie dopasowana – identyczna.
Bardzo często zdarza się tak, że rury w mieszkaniu biegną pionowo tuż przy oknach. Wówczas bez problemu można je ukryć za zasłoną. Uwaga – ciężkie, grube zasłony nie sprawdzą się w małych pomieszczeniach, gdyż sprawią, że pokój optycznie się zmniejszy, a tego przecież nie chcemy.
Innym rozwiązaniem jest obudowanie rur – wówczas już nigdy nie będą zakłócać twojego spokoju czy zmysłu estetycznego. Można to zrobić przy pomocy odpowiednich płyt kartonowo-gipsowych. Jeśli jednak rury, które chcesz zamaskować, znajdują się w łazience, gdzie panuje wilgoć, należy wybrać płyty kartonowo-gipsowe wodoodporne.
Rury znajdujące się w sypialni lub salonie można ukryć za pomocą modnych parawanów. Taki element aranżacji wnętrza będzie nie tylko praktyczny, ale również będzie stanowił modną dekorację, która odwróci wzrok od niechcianych elementów. Rury w łazience lub kuchni można z kolei obudować modnymi szafkami, regałem lub zasłonić kolorowymi roletami.
Możesz też postawić na obudowę wykonaną z drewnopochodnych płyt MDF. Czym są? To płyty pilśniowe średniej gęstości z włókien drzewnych, które są wyjątkowo popularnym materiałem przeznaczonym do produkcji mebli. Dzięki takiemu rozwiązaniu, przy właściwym wyborze, obudowa zasłaniająca rury w mieszkaniu nie będzie odróżniała się od pozostałych mebli. Pamiętaj, że jeżeli zasłaniasz grzejniki, to w obudowie powinny znaleźć się niewielkie szczeliny, które umożliwią swobodną cyrkulację powietrza. Obudowę można ozdobić, np. dodając do jej oprawy delikatne dekoracyjne światło.
Rury można poza tym zakryć modnym elementem dekoracyjnym. W tym przypadku sprawdzą się np. wysokie lustra, które dodatkowo optycznie powiększą pomieszczenie, ale i kwiaty umieszczone na półkach, kwietnikach i stojakach, a także obrazy.
Zaakceptuj
Podczas gdy jedni pragną za wszelką cenę zamaskować rury, inni chcą je wyeksponować. Okazuje się bowiem, że to coraz modniejszy element nowoczesnych wnętrz, zwłaszcza wśród miłośników industrialnych aranżacji. Najłatwiejszym sposobem na wyeksponowanie rur w mieszkaniu, bez względu na to, w jakim pomieszczeniu się znajdują, jest pomalowanie ich na kolor kontrastujący z kolorem ściany. Jeśli lubisz podążać za nowymi trendami, to rury koniecznie pomaluj farbą w kolorze różowego złota. Lubisz ekstrawaganckie rozwiązania? Wybierz różne kolory, ale uwzględnij to, by podczas malowania omijać takie elementy, jak zawory czy kolanka.
Rury w mieszkaniu możesz wykorzystać na wiele sposobów. Jeśli znajdują się przy suficie, zawieś na nich wiszące lampy – żarówki na długich sznurkach. Możesz je również ozdobić choinkowymi lampkami, które sprawią, że pomieszczenie zyska ciepły blask. Takie rozwiązanie spodoba się przede wszystkim osobom szukającym dodatkowych źródeł ciepła w aranżacji wnętrz. | 5 porad, jak ukryć rury w mieszkaniu |
Dziennik elektroniczny czy tradycyjny dzienniczek ucznia – rodzice kompletujący szkolną wyprawkę stają dziś przed dylematem, którego nie miały poprzednie pokolenia. Jaka jest różnica pomiędzy nimi i dlaczego warto jednak postawić na dzienniczek papierowy? Dzienniczek papierowy vs e-dziennik
Świat staje się coraz bardziej nowoczesny, a informatyzacja najróżniejszych sektorów gospodarki i wielu obszarów codziennego życia nie ominęła polskiego szkolnictwa. Coraz powszechniejsze są dzienniki elektroniczne, które być może z czasem wyprą nie tylko tradycyjne dzienniki lekcyjne dla poszczególnych klas, ale i dzienniczki każdego z uczniów.
Nauczyciele przywiązani do tradycyjnego kontaktu z rodzicami poprzez wpisy do dzienniczków i rodzice, którzy wolą właśnie taką mniej nowoczesną formę komunikacji ze szkołą, cenią sobie papierowe dzienniczki dla ucznia. Dziennik elektroniczny różni się od tego tradycyjnego kilkoma ważnymi cechami. Przede wszystkim nieobecności i oceny wprowadzane są do e-dziennika w czasie rzeczywistym, dlatego rodzic może łatwo dowiedzieć się, jak pociecha radzi sobie w szkole i czy na pewno dotarła na lekcję matematyki, skoro wczoraj tak bała się klasówki z geometrii. We współczesnym zabieganym świecie nie wszyscy opiekunowie mają jednak czas na baczne śledzenie takich informacji, co wcale nie znaczy, że ich zainteresowanie edukacją dziecka jest mniejsze od tych rodziców, którzy systematycznie przyglądają się zapisom, jakie nauczyciele pozostawili w e-dzienniku. Wielu z nas wciąż pamięta czasy bez internetu albo z siecią WWW, która dopiero raczkowała, dlatego chętnie sięgamy po papierowe wersje dziennika, w których można złożyć odręczny podpis, spokojnie popijając wieczorną herbatę. Dzieci mogą z kolei wybrać spośród bogatej oferty wielkości dzienniczków i wielokolorowych okładek, również z bohaterami najpopularniejszych kreskówek i filmów animowanych. Dzienniczek dla ucznia to zatem nie tylko funkcjonalny element szkolnej wyprawki, ale i praktyczny gadżet.
Jaki dzienniczek dla ucznia wybrać?
Wspominając wymienione argumenty, warto, by papierowy dzienniczek dla ucznia znalazł się w szkolnej wyprawce. Cena nie jest zbyt wysoka, dlatego jeśli wahasz się, czy pozostać przy tradycyjnym dzienniczku, czy zaufać jedynie jego elektronicznej alternatywie, pamiętaj, że koszt zakupu dzienniczka papierowego, który jest tylko kroplą w ogólnych kosztach zakupu wyprawki, nie może przesądzać o jego być albo nie być. Zresztą wybieranie poszczególnych akcesoriów szkolnych i plastycznych daje smykom wiele radości, dlaczego miałabyś zatem odbierać swojej pociesze tę drobną przyjemność?
Przegląd najciekawszych dzienniczków dla ucznia:
Dzienniczek dla dziewczynki, w ulubionych kolorach uczennic w każdym z wieku. Pociecha może wybrać okładkę z psiakiem, kotem albo bohaterami jednego z kinowych hitów, np. Krainy lodu. Zwróć uwagę także na dzienniczek, którego okładkę zdobi wizerunek pszczoły lub sowy – pierwsza z nich symbolizuje pracowitość, a druga mądrość. Zwierzak w sam raz dla pilnej uczennicy!
Dzienniczek dla chłopca – w bogatej ofercie dominują okładki z samochodami i motocyklami. Mały mężczyzna, ale i dorastający nastolatek na pewno ucieszy się z ulubionego modelu czterech czy dwóch kółek na okładce swojego dzienniczka.
Dzienniczek wielokolorowy, czyli propozycja i dla uczennicy, i dla ucznia. Możesz wybrać format A5 lub A6.
Dzienniczek DIY, czyli praktyczne rozwiązanie, kiedy nie możesz znaleźć dzienniczka z okładką, która przypadłaby do gustu twojej pociesze. Najważniejsze elementy dzienniczka to pierwsza strona z podstawowymi danymi ucznia, takimi jak imię, nazwisko, klasa, szkoła i rok szkolny, ważne jest też wygospodarowanie miejsca na plan lekcji, najlepiej osobny na I i II semestr. Pamiętaj także o umieszczeniu tabeli na oceny z każdego przedmiotu – podziel stronę na rubryki, w których znajdzie się miejsce na datę i ocenę, a także na podpisy nauczyciela i jednego z rodziców. Nie zapomnij również o wygospodarowaniu części dzienniczka na korespondencję pomiędzy szkołą a rodzicami – tutaj wpisać można uwagi i pochwały, informacje o zebraniach i wycieczkach, a rodzice mogą usprawiedliwić nieobecność swojego dziecka. Starszy uczeń na pewno chętnie sam przygotuje taki dzienniczek, młodszemu przyda się twoja pomoc. Aby stworzyć taki dzienniczek DIY, na pewno przydadzą się zeszyt 32-kartkowy w kratkę i okładka na dzienniczek, a do wypełnienia go niezbędne okażą się: zestaw kolorowych długopisów, ołówek HB i linijka, a także przekładki, a nawet zakładki indeksujące, które pozwolą podzielić dzienniczek na zasadzie, którą wykorzystują producenci kołonotatników.Dzienniczek to jeden z podstawowych elementów szkolnej wyprawki. Pozwól pociesze wybrać najpiękniejszą jej zdaniem okładkę albo wspólnie przygotujcie dzienniczek DIY. | Wybieramy dzienniczek dla ucznia |
Jest taki typ człowieka, którego chyba nikt nie chciałby spotkać na żywo, za to wielu szuka go w literaturze. Zwykle działa z rozmysłem, często sam się nie wyróżnia, za to jego „dzieła” pozostają w pamięci na długo. Myśli inaczej niż przeciętny Smith czy Kowalski i niełatwo go złapać lub choćby przewidzieć jego kolejny krok. Seryjny morderca – gość wielu kryminałów i thrillerów. Przyjrzyjmy mu się bliżej. „Seryjniacy” często goszczą w literaturze spod znaku zbrodni, bo ich działania wywołują szereg emocji, a zrozumienie ich motywacji to nie lada gimnastyka dla szarych komórek. Szokują, zadziwiają, wywołują strach. Po które kryminały warto sięgnąć w poszukiwaniu najbardziej spektakularnych zbrodni w ich wykonaniu?
„Szczęście” do psychopatów
Jeffery Deaver stworzył mrożący krew w żyłach cykl, którego bohaterami są sparaliżowany detektyw Lincoln Rhyme i jego partnerka Amelia Sachs. Ten niesamowity duet ma „szczęście” do spotykania na swej drodze świrów, którzy, nie powstrzymani na czas, mogą zniszczyć wiele żyć. Przygodę z nimi warto zacząć od „Kolekcjonera kości”, pierwszego tomu. Później i tak niełatwo będzie powstrzymać się od sięgnięcia po kolejne.
Zobacz także inne książki Jeffery'ego Deavera.
Podobne „szczęście” ma Robert Hunter, postać stworzona przez Chrisa Cartera. Już pierwszy tom cyklu to nie tylko makabryczne morderstwa i dramatyczny wyścig z czasem, ale także pełna emocji rozgrywka pomiędzy śledczym a seryjnym mordercą. Kolejne tomy to jeszcze większa wojna nerwów i coraz bardziej nieprzewidywalni przeciwnicy. Po lekturze „Nocnego prześladowcy” trudno zasnąć.
Przeczytaj pełną recenzję książki Chrisa Cartera „Nocny prześladowca”.
box:offerCarousel
Szokujące motywy zbrodni
Tym, co w seryjnych morderstwach szokuje niekiedy najmocniej, są ich motywy. Ich odgadnięcie nastręcza wiele trudności, bo niełatwo wejść w umysł psychopaty i myśleć tak, jak on. Takie zaskakujące motywy znajdziemy m.in. w twórczości francuskiego pisarza Pierre’a Lemaitre’a. Jego najnowszy kryminał – „Koronkowa robota”– to prawdziwy majstersztyk pod względem konstrukcji fabuły i kreacji postaci zbrodniarza. Zaskakujący, szokujący, wyprowadzi w pole nawet najbardziej zagorzałych miłośników gatunku. Jeszcze bardziej zdumiewający powód popełniania morderstw kierował poczynaniami bohatera „Pachnidła” Patricka Süskinda. Trzeba przyznać, że w tym przypadku i morderca jest niezwykłą postacią.
Dla czytelników o mocnych nerwach
Trzeba mieć naprawdę mocne serce, by zmierzyć się z prozą niektórych pisarzy. Do świetnych, choć szokujących brutalnością „seryjniaków” bez wątpienia należą książki Maxime’a Chattama. „Plugawy spisek”to ogrom przemocy, stale rosnąca liczba morderstw i ich brutalność, której natężenie nie pozwala zasnąć. Kto zdolny jest do bestialskiego pastwienia się nad ofiarami, które przekracza wyobraźnię przeciętnego człowieka?
Zobacz także inne książki Maxime'a Chattama.
Chattam szokuje brutalnością, M. J. Arlidge w „Ene, due, śmierć”sprawia, że czytelnik zadaje sobie jedno ciężkie pytanie. Czy w sytuacji kryzysowej, by ratować własne życie, byłby zdolny zabić bliską osobę? W tej książce sytuacja jest dość niecodzienna, bo seryjny morderca zabija tu… cudzymi rękami.
Przeczytaj pełną recenzję książki M. J. Arlidge „Ene, due, śmierć”.
box:offerCarousel
Polscy seryjni mordercy
„Ekspozycja” to kolejna książka Remigiusza Mroza, która sprawia, że czytelnicy wstrzymują oddech. W Polsce grasuje seryjny morderca. Jego zbrodnie są ohydne, wymyślne, a pozostawiany przy zwłokach podpis zbrodniarza nie jest łatwy do zrozumienia. By odkryć tożsamość psychopaty, bohaterowie Mroza odbędą szaleńczą podróż po Europie Wschodniej. Rozwiązanie zagadki jest nie tylko szokujące, ale daje też do myślenia. Ci, których interesują historie niekoniecznie współczesne, powinni sięgnąć po „A na imię jej będzie Aniela” Marcina Wrońskiego, w którym to w ogarniętym wojną Lublinie zabijają nie tylko obce wojska, ale i ktoś, kogo w panującym chaosie niełatwo wytropić.
Przeczytaj pełną recenzję książki Marcina Wrońskiego „A na imię jej będzie Aniela”.
box:offerCarousel
Klasyka
Na koniec coś, czego nie można pominąć, czyli klasyczne dzieła Agathy Christie.„A.B.C.” oraz „I nie było już nikogo” to pozycje zaskakujące i umacniające pozycję autorki na tronie królowej kryminału.Tropienie seryjnego mordercy to zwykle wyścig z czasem. Im dłużej trwa śledztwo, tym większa liczba ofiar. Tropienie seryjnych morderców w literaturze prowadzi do wniosku, że wielu ich kryje się na kartach powieści, a swą pomysłowością zdolni są zaskoczyć każdego. | 10 najlepszych kryminałów o seryjnych mordercach |
Pachnący balsam do ciała nastroi nas optymistycznie na cały dzień. Czas wybrać dla siebie produkt o pięknym owocowym zapachu. Po rześkim porannym prysznicu, wsmarowując w ciało pięknie pachnący balsam, uśmiech sam pojawi się twarzy, wróżąc dobry dzień. Wieczorem, po pełnym aktywności dniu i kojącej kąpieli, przyjemnie jest położyć się do łóżka, pachnąc ulubioną kompozycją zapachów. Ważną okolicznością dla zastosowania balsamu o zmysłowej woni jest też randka. Jak potwierdzają badania, czynnik zapachu jest decydujący przy wyborze przyszłego towarzysza życia. A ciepłe dni sprzyjają testowaniu pachnących kosmetyków, które poprawiają humor.
Owocowy sad
Wśród kosmetyków do ciała o owocowej woni na Allegro znajdziecie najwięcej balsamów o zapachu owoców leśnych i cytrusowych, musów z czerwonych owoców i owoców granatu. Są też masła do ciała pachnące papają, truskawkami, jabłkami, brzoskwiniami, sorbetem z mango i grejpfrutem. Wśród firm, których produkty pojawiły się na aukcjach, są m.in. Avon czy Elizabeth Arden.
Decyzja o tym, który wybrać, będzie podyktowana preferencjami żywieniowymi i sympatią dla poszczególnych owoców. Ważnym aspektem przy zakupie balsamu do ciała powinna być też pielęgnacja. Balsam musi przede wszystkim odpowiednio nawilżać skórę. Pomagają mu w tym zawarte w nim składniki odżywcze i witaminy, takie jak C, E i F. Wiele z nich wspomagana masło shea lub ekstrakt z wiązówki błotnej, a niektóre zawierają również połyskujące drobinki pozwalające uzyskać wyjątkowy efekt – idealny na wieczorne wyjścia, randki i imprezy.
Miks, na który składa się pielęgnacja, piękny zapach i „efekt wow” w postaci dodatkowego bodźca oddziałującego na wzrok, spełni nawet najskrytsze marzenia. Nas szczególnie zaciekawiło masło do ciała marki Body Shop w wielu różnych wariantach zapachowych.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Ekologicznie
Jeśli szczególną uwagę zwracasz na skuteczność i skład kosmetyków, sprawdź, czy mają certyfikat. Będzie on świadczył o tym, że są naturalnego pochodzenia i zostały wyprodukowane ze składników pozyskanych ekologicznie, nie zawierają parabenów, fenoksyetanoli, sztucznych barwników i konserwantów. Wśród aukcji na Allegro również wegetarianie i weganie znajdą coś dla siebie, np. kosmetyki zawierające: mech irlandzki, aloes, rumianek, masło kakaowe i białka roślinne. Te preparaty doskonale poradzą sobie z szorstką skórą, regenerując ją, dodając jej blasku i witalności, a także zapewniając sprężystość.
Warto zaopatrzyć się w pudełeczka z balsamem większej i mniejszej pojemności. Ten pierwszy posłuży w domowej, porannej i wieczornej pielęgnacji, drugi zaś zapakujmy do torebki, by odświeżyć się w ciągu dnia i móc delektować się przyjemną wonią, a także cieszyć nią otoczenie. | Balsamy do ciała pachnące owocami |
Rolowanie mięśni to ostatni krzyk mody w dziedzinie sportu. Coraz częściej pojawia się ono w klubach fitness, siłowniach i wielu innych miejscach związanych z wykonywaniem różnego rodzaju aktywności fizycznych. Okazuje się, że do wszechstronnych korzyści, jakie przynoszą ćwiczenia na piankowym wałku, przekonuje się coraz więcej specjalistów i użytkowników, nawet tych najbardziej sceptycznych. Czy rolowanie mięśni to jedynie kolejny pusty trend, czy może kryje się za nim coś więcej? Co to takiego jest, jak należy to wykonywać i jakie są zalety tej aktywności? Czym jest rolowanie mięśni?
Rolowanie mięśni (inaczej foam rolling) to rodzaj automasażu wykonywanego przed lub po zakończonym wysiłku fizycznym. Jest on coraz częściej wykorzystywany w klubach fitness, a także w wielu dyscyplinach sportu jako rozgrzewka lub odpoczynek po właściwym treningu. Całe działanie tej metody polega na uciskaniu partii mięśni, podczas opierania się na specjalnym wałku. Jest on wykonany zazwyczaj z pianki, a ucisk, jaki wywiera na ciało osoby ćwiczącej, powoduje rozluźnienie i zrelaksowanie bolesnych miejsc. Poprawia on także ukrwienie i elastyczność mięśni. Tym samym rolowanie pomaga nie tylko zregenerować organizm po wysiłku, ale także przygotować go do podejmowania kolejnych wyzwań. Potrafi ono bowiem znacznie poprawić kondycję mięśni, nadać im większą sprężystość i ruchomość, zmniejszyć ryzyko urazów, a po wysiłku pozwolić im na szybszy wypoczynek. Rolowanie bywa także stosowane jako substytut niezwykle ważnego rozciągania bądź też jako jego uzupełnienie, co razem daje niezwykły efekt w postaci doskonałego nawodnienia i uelastycznienia mięśni. Masaż taki może obejmować całe ciało lub jego wybrane partie.
Od czego zacząć?
Zanim przystąpisz do rolowania mięśni, musisz mieć świadomość, że z początku może być to bardzo bolesne. Ciało musi przyzwyczaić się do tej formy aktywności, więc nie zniechęcaj się przy pierwszych, nieprzyjemnych doświadczeniach. Do rozpoczęcia ćwiczeń potrzebujesz jedynie wygodnego stroju,rollera oraz fragmentu płaskiej powierzchni (możesz użyć matydo ćwiczeń). Zacznij od położenia danego fragmentu ciała na piankowym przyrządzie, a następnie przesuwaj po nim poszczególne partie. Zadbaj o użycie odpowiedniej siły, aby uzyskać optymalne obciążenie mięśni. Roluj „tam i z powrotem”, starając się znaleźć jak najlepszy rodzaj ucisku i dostosować intensywność masażu do własnych potrzeb. Masuj, szczególnie uwzględniając najbardziej napięte i bolesne miejsca – ćwiczenia na wałku pozwalają dotrzeć do ich najgłębszych partii i je rozluźnić. W ten sposób zlikwidujesz nieprzyjemne napięcie oraz sztywność. Rolowanie każdej partii poszczególnych mięśni najlepiej jest powtórzyć kilka razy. Można też połączyć je z klasycznym rozciąganiem, dzięki czemu uzyska się jeszcze lepsze efekty. Regularnie wykonywane ćwiczenia na wałku przynoszą liczne korzyści, takie jak zmniejszenie sztywności i bolesności mięśni, poprawienie przepływu tlenu w organizmie oraz krążenia krwi, a także redukcja gromadzonego pod skórą tłuszczu zwanego cellulitem. Skóra również będzie wówczas wyglądała na zdrowszą i bardziej wypoczętą.
O czym musisz pamiętać?
Przede wszystkim zadbaj o to, aby rolka do masażu była dobrej jakości – nie może się ona odkształcać pod wpływem obciążenia, lecz musi zachowywać sprężystość i odpowiedni kształt. Rolki są dostępne w wielu kształtach i rozmiarach, różnią się także stopniem twardości, dzięki czemu każdy może wybrać sprzęt, który najlepiej odpowiada jego indywidualnym potrzebom. Na początek nie warto wybierać zbyt twardego wałka – lepiej zdecydować się na bardziej miękki i elastyczny model, który ułatwi trudny start i pozwoli nabrać odpowiedniej wprawy. Bardzo twarde przyrządy należy zaś zostawić profesjonalnym i doświadczonym sportowcom. Sprzęt powinien też być jak najlżejszy, aby łatwo było go ze sobą zabrać na salę treningową.
Rolowania mięśni nie należy stosować w przypadku kontuzji oraz zapalenia mięśni lub stawów. Jeśli jednak jest ono wykonywane prawidłowo na zdrowym organizmie, jest bezpieczne i przynosi wiele różnorodnych korzyści. Świadczą o tym liczne badania wykonane z udziałem profesjonalnych sportowców. Metoda ta jest coraz częściej polecana przez rehabilitantów i terapeutów, nie tylko jako sposób na złagodzenie pojawiających się dolegliwości, ale również środek zapobiegający kontuzjom i schorzeniom układu ruchu. | Rolowanie mięśni – co to takiego? |
Jazda autem to nie tylko obowiązek, ale również przyjemność. Co zrobić, gdy jest zakłócona nieprzyjemnością w postaci trzęsącej się kierownicy? Gdzie szukać problemu? Najczęstszy problem
Jeżeli problem trzęsącej się kierownicy powstał tuż po wymianie opon, możemy być pewni, że leży w nieodpowiednio wyważonym kole. W przypadku, gdy zmiana opon nie miała miejsca, istnieje duże ryzyko odpadnięcia ciężarka znajdującego się przy kole odpowiedzialnego za wyważenie koła. Co ciekawe, zły stan opon również może przyczynić się do tego problemu.
Nieprawidłowo napompowane opony też mogą być tego przyczyną, dlatego zanim udamy się do warsztatu wulkanizacyjnego, odpowiednio dopompujmy koła. Wartości, którymi dane koło powinno być napompowane, znajdziemy pod klapką do wlewu paliwa. Jeżeli napompowanie nic nie pomogło, pozostaje nam wizyta w warsztacie wulkanizacyjnym.
W przypadku, gdy to nie przyniosło rezultatu, najlepszym rozwiązaniem będzie udanie się do stacji diagnostycznej. Diagnosta bez większego problemu wskaże, czy problemem jest źle ustawiona geometria zawieszenia, czy sworznie mają znaczące luzy, a tuleje metalowo-gumowe wahaczy są zużyte. Pamiętajmy, że po dokonaniu wymiany niektórych elementów zawieszenia, np. końcówek drążków kierowniczych, konieczne jest ponowne ustawienie geometrii zawieszenia.
Jeżeli trzęsąca się kierownica ma miejsce tylko podczas przyspieszania, to przyczyny należy szukać w układzie napędowym samochodu. Drgania występujące podczas niskich prędkości, w szczególności podczas skręcania, oznaczają konieczność wymiany przegubu zewnętrznego.
W przypadku dużych prędkości niezależnie od skręcenia kół należy przyjrzeć się przegubowi wewnętrznemu, który najprawdopodobniej uległ uszkodzeniu. Sprawdźmy, czy na półosi znajduje się dodatkowa masa w postaci elementu gumowego, która ma na celu zmniejszenie drgań półosi. Często dochodzi do jej odpadania, a co za tym idzie – do postawania drgań, które mogą skutkować trzęsieniem się kierownicy. W przypadku pojazdu z napędem tylnym często ma miejsce zużycie łącznika metalowo-gumowego i podpory wału.
Sprawdź hamulce
Częstym powodem trzęsącej się kierownicy jest zły stan techniczny hamulców, a konkretnie tarczy hamulcowej. Jeżeli drgania nasilają się podczas mocnego hamowania, szczególnie z wyższych prędkości, możemy być pewni, że problem tkwi w tarczach hamulcowych, a dokładniej w tym, że są one krzywe. Do skrzywienia tarczy hamulcowej najczęściej dochodzi podczas wjechania w kałużę w trakcie intensywnego hamowania. Dlaczego? Woda dostająca się do tarczy doprowadza do nierównomiernego jej chłodzenia, czego efektem jest krzywienie. W takim przypadku, w zależności od grubości tarczy, pozostają dwie drogi rozwiązania problemu.
Pierwszą jest przetoczenie tarcz, które wyeliminuje problem z krzywością. Drugą – wymiana tarcz hamulcowych na nowe. Podczas wyboru nowych części szczególną uwagę zwracajmy na producenta. W przypadku tarcz hamulcowych nie opłaca się oszczędzać i decydować na zakup produktów słabej jakości, ponieważ zamiast zaoszczędzić, wydamy podwójnie.
Pamiętajmy, że trzęsąca się kierownica nie tylko znacząco pogarsza komfort jazdy, ale również wpływa na obniżenie bezpieczeństwa, dlatego nie należy zwlekać z rozwiązaniem tego problemu. | Trzęsąca się kierownica. Gdzie szukać problemu? |
Rozgrzewający i smaczny bulion z dodatkiem pęczaku to dobra propozycja do domowego menu na zimowy okres. Smakosze lubiący zupy z pewnością będą się nim zajadać. Przepis poniżej. Składniki:
1 korpus z kurczaka
włoszczyzna
1 liść laurowy
1 ziele angielskie
kilka gałązek tymianku
200 g ugotowanego pęczaku
4 łyżeczki posiekanej natki
Krok po kroku:
Korpus i obraną włoszczyznę zalewamy 2,5 l wody, Dodajemy tymianek, liść laurowy i ziele angielskie. Gotujemy na małym ogniu przez 3 godziny. Delikatnie solimy i przecedzamy. Bulion podajemy z pęczakiem i natką.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Bulion z pęczakiem |
Zaniedbanie zębów nie tylko może być niezwykle bolesne, ale także kosztowne. Na dodatek braki w uzębieniu czy też pożółkły kolor nie wyglądają zbyt estetycznie i mogą zniechęcić potencjalnego partnera. Najprostszy sposób to po prostu regularnie czyszczenie zębów. Jednak nie musimy się ograniczać do tradycyjnych szczoteczek. Dużo skuteczniejsza może być szczoteczka elektryczna. Jeszcze kilka lat temu szczoteczki elektryczne były zarezerwowane dla osób nieco zamożniejszych. Kupno takiego urządzenia wiązało się ze sporym wydatkiem i niewielu ludzi mogło sobie na to pozwolić. Te czasy to jednak już przeszłość. Dzisiaj elektroniczne szczoteczki do zębów znanych i cenionych producentów można kupić już w cenie poniżej 100 zł. Jeśli szukasz właśnie takiego modelu, to warto przyjrzeć się tym propozycjom.
Braun Oral-B Vitality 3D White
Ta szczoteczka powstała z myślą o osobach, dla których liczy się przede wszystkim biel zębów. Przy szczotkowaniu główka otacza zęba i delikatnie masuje dziąsła, a system włókien – według zapewnień producenta – usuwa więcej płytki bakteryjnej i czyści dokładniej niż szczoteczka manualna. Model ten został wyposażony w wiele przydatnych funkcji. Jedną z nich jest wskaźnik zużycia włókien, który informuje użytkownika o momencie, w którym należy wymienić już główkę szczoteczki. Poza tym urządzenie ma 2-minutowy sygnalizator czasu mycia, którego zadaniem jest informowanie o zalecanym przez dentystów czasie mycia zębów. ModelBraun Oral-B Vitality 3D White porusza się aż 7600 razy na minutę. Za szczoteczkę trzeba zapłacić około 70-90 zł.
Braun Oral-B Vitality Precision Clean
Model Precision Clean jest skierowany do osób, które cenią sobie przede wszystkim dokładnie umyte zęby, nawet w najtrudniej dostępnych miejscach. Szczoteczka również została wyposażona we wskaźnik zużycia włókien czy też 2-minutowy sygnalizator. Wyróżnia ją przede wszystkim nowy rodzaj główki, która jest nieco większa i dzięki temu lepiej otacza zęba, a poza tym ma gęściej ułożone włókna, których jest w sumie mniej więcej 29 proc. więcej. Poza tym szczoteczka ma także nowego rodzaju włókna, które lepiej mają sobie radzić z czyszczeniem przestrzeni międzyzębowych. Szczoteczkę Braun Oral-B Vitality Precision Clean można kupić już w cenie zaczynającej się od mniej więcej 65 zł.
Braun Oral-B Vitality Sensitive Clean
To elektryczna szczoteczka do zębów dla osób z nadwrażliwością. Cechuje się podobnymi funkcjami, co wcześniejsze modele z serii Braun Oral-B Vitality, czyli chociażby 2-minutowym sygnalizatorem oraz wskaźnikiem zużycia włókien. Producent deklaruje, że zastosowany akumulator wystarczy na mniej więcej 5 dni użytkowania szczoteczki. Wersja Sensitive Clean charakteryzuje się miększymi włóknami, które nie nadwyrężają dziąseł. Są one lepsze dla osób, które często w trakcie mycia zębów mają problemy z krwawieniem lub nawet odczuwają ból. Model Braun Oral-B Vitality Sensitive Clean kosztuje mniej więcej 70-90 zł.
Philips Sonicare PowerUp Sonic HX3120
Szczoteczka firmy Philips korzysta z autorskiej technologii Sonic, która powoduje lekkie drgania główki szczoteczki, co ma wpływać na dokładniejsze mycie i usuwanie większej ilości płytki nazębnej. Poza tym technologia ta zapewnia aż 15 tys. pociągnięć pędzla na minutę, co przekłada się na więcej ruchów szczoteczką w ciągu jednego dnia niż szczoteczką manualną w przeciągu miesiąca. Model ten także został wyposażony w mechanizm informowania po 2 minutach o zalecanym przez dentystów czasie szczotkowania. Za szczoteczkę elektryczną Philips Sonicare PowerUp Sonic HX3120 musimy zapłacić około 70-100 zł.
Szczoteczki elektryczne już przestały być drogimi urządzeniami tylko dla zamożniejszych osób. Dzisiaj dobrej jakości model można już kupić w cenie poniżej 100 zł. I warto to zrobić, bowiem szczoteczka elektryczna zapewnia dużo lepsze efekty niż szczoteczka manualna. Przede wszystkim dużo lepiej usuwa płytkę nazębną i czyści dokładniej niż tradycyjny model ręczny. Ponadto masuje dziąsła, co przekłada się na zdrowie naszych zębów.
Uwaga! W dniach od 13 listopada do 13 grudnia szukaj promocyjnych szczoteczek elektrycznych na Festiwalu Okazji! Tylko tam SONICZNA SZCZOTECZKA DO ZĘBÓW AEG EZS 5663 w rewelacyjnej cenie 19 zł! | Elektryczne szczoteczki do zębów – polecane modele do 100 zł |
Ubrania i dodatki wykorzystujące motywy afrykańskie nie muszą ograniczać się do zwierzęcych printów. Afryka jest tak różnorodna, że warto zabawić się nieco bardziej. Na przykład ubierać się jak bogate plantatorki z czasów kolonialnych, inspirować się kratami Masajów czy barwnymi chustami. Być jak Karen Blixen
Styl lat 20-tych dotarł także do Afryki. A to za sprawą kolonizacji i właścicieli plantacji oraz majątków rolnych zlokalizowanych właśnie tam. Anglicy, Irlandczycy czy Duńczycy (jak w przypadku Karen Blixen) osiedlali się w Afryce wraz z rodzinami, by na miejscu pilnować interesów. Ich majętne żony modę dostosowywały do tamtejszych upałów i tak powstawały piękne, zwiewne białe suknie z piętrowymi falbanami i szerokimi rękawami. Lekkie tkaniny w jasnych kolorach, kroje luźne i zwiewne to typowa Afryka lat 20-tych. Suknie, dzisiaj przypominające styl hippie w połączeniu z opaską charakterystyczną dla lat 20-tych; były w tamtych latach ekstrawagancją i nowością. Chcąc poczuć tamten klimat zainwestuj w koronkowe bluzki, białe tkaniny i zwiewne szerokie spódnice. Stylistyka ta jest obecna nawet w postkolonialnej architekturze. Znajdziesz ją pod postacią: misternych zdobień na balkonach, rzeźbionych balustrad, wręcz koronkowych wykończeń okien czy tarasów. Wszystko w połączeniu z białymi, miętowymi czy błękitnymi kolorami daje efekt lekkości i delikatności. Przemyć te detale do swojej garderoby, a z pewnością będziesz olśniewać swoim stylem.
Khaki - kolor Afryki
Khaki to dość trudny do określenia kolor. Podejmując się trudu zdefiniowania tego odcienia, można scharakteryzować go jako kolor pyłu. To popularna barwa stroju wybieranego przez uczestników safari. Jest to ziemisto-żółto-brązowy odcień, który często stosowany jest jako kamuflaż. W modzie khaki zagościł na dobre i pojawia się w stylizacjach damskich oraz męskich. Chcą przybrać styl afrykańskiej wędrowniczki postaw na koszule khaki koniecznie z pagonami i podwijanymi rękawami. Zwróć uwagę, czy wybrany kolor to rzeczywiście khaki, ponieważ często jest on mylony z oliwkowym, a to zupełnie inne odcienie. Ubrania w tym kolorze sprawdzają się w upalne dni: są na tyle jasne, że odbijają promienie, a dodatkowo są praktyczniejsze niż białe bluzki czy spodnie. Bojówki w kolorze khaki to bardzo lubiany przez panów element garderoby na lato.
Oryginalne wzory i kolory
Kanga i Kitenge to materiały noszone przez kobiety z regionu Wielkich Jezior Afrykańskich (tereny Ugandy, Kenii, Tanzanii, Mozambiku, Zambii, Kongo, Republiki Malawi). Chcąc zainspirować się ich stylem wybierz kolorowe ubrania w symetryczne wzory. Często z motywem kwiatowym lub roślinnym. Kolorystyka jest ogromna, ale dominują odcienie zielonego, żółtego, turkusowego, niebieskiego czy fioletu. Chcąc nosić ubrania w tym stylu wybierz sukienki letnie marki Desigual. Ich bogata kolorystyka oraz oryginalne nadruki idealnie wpasują się w klimat Afryki. Zwykłą stylizację przełamiesz także turbanem. Zawiązany z kolorowej chusty czy apaszki zrobi wrażenie na miłośnikach mody i oryginalnych połączeń.
Motyw tropikalny
Lato to idealny czas, by do swojej garderoby wprowadzić nieco więcej kolorów. Chcąc ożywić ulubione spodnie czy spódnice, wybierz bluzki i koszule w tropikalne wzory. Czerwone hibiskusy, sporo zieleni, mocne odcienie żółtego, fuksji i turkusu to hit tego lata. Afryka to także egzotyczne wyspy: Zanzibar, Seszele, dlatego korzystaj z ich piękna i wkomponuj te akcenty w swoją garderobę. Koszule z motywem tropikalnym marki Next świetnie posłużą na oficjalne spotkanie latem, a kwieciste sukienki w tropikalne wzory (np. marki Asos) będą idealnym strojem na wakacyjny wyjazd. Nawet ten niekoniecznie na Seszele. Warto zainwestować w ubrania z tym motywem, bo jest on powtarzany od lat w sezonie wiosenno-letnim. Dlatego tym bardziej nie może go zabraknąć w twojej szafie.
Dodatki - mocny akcent
Dla wszystkich miłośników klasyki i osób nielubiących zmian w swojej garderobie dobrym pomysłem jest postawienie na rozmaite dodatki. Do ulubionych jeansów i koszul noszonych od lat dobierz spory naszyjnik na okrągłej konstrukcji. Świetny naszyjnik z koralików oferuje Bershka. Znajdziesz rozmaite naszyjniki-kołnierzyki w stylu afrykańskim. Koniecznie wybieraj te w kolorach czerwieni, ceglanej pomarańczy, żółci czy fioletu. Możesz także zdecydować się na wisor, który będzie zawierał metalowe łączenie. Taki element stylizacji nawiązuje do wodzów plemiennych suto przyodzianych w zdobne obręcze na szyi. Masajowie to plemię, które bardzo upodobało sobie biżuterię i koraliki. Noszą bardzo szerokie i pełne kolorów bransolety oraz kolczyki wykonane z drobnych koralików. Kolczyki mogą być długie do ramion z ozdobnymi blaszkami na końcach lub w kształcie płaskich obręczy wypełnionych koralami. Takie naszyjniki i kolorowe dodatki będą łączyły się znakomicie z jeansem, lnem, białymi materiałami i długimi zwiewnymi sukienkami.
Chusta na wiele sposobów
Jeśli nie przypadły ci do gustu dodatki w formie biżuterii zdecyduj się na dużą chustę w zdecydowanych kolorach. Ostre printy i mocne barwy odświeżą codzienny look. Jeśli wybierzesz chustę w kształcie kwadratu, ciemnoniebieską, fioletową lub czerwoną w kratkę z czarnych cienkich nitek, to wystylizujesz się na masajkę. Możesz ją luźno narzucić na ramiona lub przewiązać z przodu w duży supeł. Taki ciuch przyda się na chłodniejsze letnie wieczory może także posłużyć jako mini kocyk, jeżeli nagle zapragniesz odpocząć w pobliskim parku. Z pewnością wykorzystasz ją w ciągu całego roku w wielu różnych stylizacjach. | Styl inspirowany Afryką |
W najmłodszych latach dzieci potrzebują dużo ruchu, jednak powinien być on dla nich przede wszystkim dobrą zabawą. Zmuszanie do tego, co nie sprawia im radości, nie jest dobrym pomysłem. Kiedy dziecko ma kilka lat, warto umożliwić mu wypróbowanie wielu dyscyplin. Wtedy istnieje szansa, że znajdzie coś, co zostanie z nim na dłużej. Ci, którzy zaczynają regularną aktywność w młodym wielu, bardzo często zostają przy tym zdrowym nawyku przez całe życie. Dziewczynki są bardziej zaangażowane i bardziej zdyscyplinowane. Liczy się dla nich dobra zabawa, ale też współpraca i wzajemne wsparcie. Treningi z dziećmi w podobnym wieku sprawią, że kontakt z innymi nie będzie problemem. Umiejętność działania w grupie także jest bardzo istotna. Nawet w sportach indywidualnych dobrze jest pokazać dziewczynkom, że nie warto wygrywać za wszelką cenę, a przegrana nie jest tragedią. Jakie dyscypliny są najlepsze dla małych dziewczynek?
Taniec
Angażuje do pracy całe ciało, uczy świadomości ruchów i ładnej postawy. Można spróbować tańca klasycznego, nowoczesnego lub baletu. Możliwości jest wiele. Na początek potrzebne będą jedynie baletki i wygodny strój. Dzieci z lepszym poczuciem rytmu poradzą sobie lepiej, ale brak doskonałego słuchu nie jest wcale przeszkodą. Początkowe zajęcia uczą dzieci poruszania się do rytmu – to nauka przez zabawę. Dzieci nie czują się skrępowane, spontanicznie wykonują ruchy, co znacznie ułatwia im naukę. Im wcześniej dziewczynka zacznie tańczyć, tym lepiej. Zajęcia rytmiki to dobry początek.
Siatkówka
Najlepszy wiek na rozpoczęcie treningów piłki siatkowej to 6–10 lat. Dzieci z łatwością nauczą się poruszania na boisku i podstawowych przepisów gry. Początkowo jest ona znacznie uproszczona i dostosowana do najmłodszych. Piłka siatkowa to świetny sport drużynowy, który nauczy współpracy i wsparcia w grupie. Nawet najlepsi muszą dobrze współpracować z innymi, żeby wygrać. To bardzo ważny czynnik, który przyda się też w dorosłym życiu. Tenisówki halowe i wygodny dres to wszystko czego potrzeba, żeby zacząć trenować.
Gimnastyka artystyczna
Małe dziewczynki mają bardzo gibkie i elastyczne mięśnie. Dzięki temu łatwej wykonać im skomplikowane akrobacje. Z wiekiem mięśnie sztywnieją i tracą elastyczność. Jest to spowodowane małą aktywnością i brakiem ćwiczeń rozciągających. Gimnastyka artystyczna to forma ruchu dla dziewcząt, która pomaga rozwinąć harmonię ciała i ruchu. Na zajęciach są wykonywane ćwiczenia rytmiczne, taneczne, akrobatyczne. Wykorzystywane są takie przybory, jak szarfy, obręcze, skakanki czy wstążki. Sprawia to, że zajęcia są bardzo atrakcyjne dla dzieci. Im wcześniej dziewczynki zaczną, tym będzie im łatwiej. Wysportowane i elastyczne ciało sprawi, że będą sprawniejsze w dorosłym życiu.
Pływanie
To bardzo popularny sport, a naturalna umiejętność dostosowania się do środowiska wodnego może być wykorzystywana już od pierwszych miesięcy życia. Dzieci o wiele szybciej uczą się pływać i nie sprawia im to dużego problemu. Strój kąpielowy, czepek i okulary pływackie to jedyny potrzebny sprzęt. Pływanie równomiernie rozwija ciało, sprawia, że dzieci łatwiej zachowują prawidłową postawę. Jest to bardzo ważne w okresie szybkiego wzrostu i rozwoju. Pływanie to umiejętność, która jest bardzo przydatna w dorosłym życiu. Warto zaprowadzić dziecko na basen i oswoić je z wodą.
Aktywność w najmłodszym wieku jest bardzo ważna. Służy prawidłowemu rozwojowi, przeciwdziała wadom postawy i sprzyja ładnej sylwetce także w dorosłym życiu. Rozwijanie zdolności psychomotorycznych poprawia pewność siebie i ułatwia radzenie sobie z niepowodzeniami. To bardzo istotne cechy, które często blokują wielu dorosłych. Małe dziewczynki szybko przyswajają nowe czynności, są sprawne i nauka nowych skomplikowanych ruchów nie jest dla nich problemem. Zainteresowanie sportem w młodym wieku może pomóc w odnalezieniu pasji na całe życie. | Najlepsze aktywności dla dziewczynek w wieku 6–10 lat |
Jak wybrać automat do wypieków? Na co zwrócić uwagę przy wyborze? Kiedy warto kupić maszynę do pieczenia chleba? Świeże wypieki bez wychodzenia z domu? Z maszyną do pieczenia chleba nie musimy mieć zdolności kucharskich ani tracić kilka godzin na przyrządzenie domowego chlebka. Z tym urządzeniem pieczenie staje się łatwe i przyjemne. O kupnie domowego automatu do pieczenia chleba powinny zastanowić się przede wszystkim osoby z alergią na gluten, a także chorzy na celiakię. Jak prawidłowo wybrać urządzenie? Na jakie parametry zwrócić uwagę? Przedstawiamy kilka pożytecznych rad, które warto mieć w pamięci przy wyborze maszyny do pieczenia chleba.
Urządzenie do pieczenia chleba – jak działa?
Na rynku istnieje wiele urządzeń, które ułatwią pieczenie chleba w domowych warunkach. Czasy, gdy musieliśmy samodzielnie przygotować masę i piec ją przez długi czas w piekarniku, powoli odchodzą w niepamięć. Nowe technologie oferują nam naprawdę łatwą w obsłudze maszynę, dzięki której będziemy się cieszyć ze świeżych wypieków nawet codziennie i przy tym bez wychodzenia do piekarni.
Automat do pieczenia chleba ma dość prostą budowę. Składa się z pojemnika oraz dolnej grzałki. Zazwyczaj urządzenie posiada wiele dodatkowych funkcji, dzięki czemu możemy piec nie tylko chleb, ale także ciasta czy muffinki. Zaletą maszyny jest pełna automatyzacja. Wrzucamy składniki do urządzenia i odkładamy na czas pieczenia. Podczas całego tego procesu nie musimy pilnować, czy ciasto przypadkiem się nie przegrzało się czy spaliło się z dołu. Druga rzecz to forma. Chleb z piekarnika często się kruszy, a boki opadają. Używając nowoczesnej maszyny do pieczenia, o tym problemie też możemy zapomnieć. Równomierne pieczenie to największa zaleta urządzenia.
Parametry, które warto wziąć pod uwagę
Aby maszyna do pieczenia ciasta całkowicie sprawdziła się w naszej kuchni i przypadkiem nie była kolejnym niepotrzebnym gadżetem, przed kupnem warto sprawdzić wszystkie parametry automatu. W taki sposób dostosujemy produkt do naszych wymagań i możliwości finansowych. W rezultacie będziemy mieli pełną satysfakcję z kupionego produktu.
Po pierwsze, zwróćmy uwagę na moc urządzenia. Wydajność energetyczna różni się w zależności od modelu. Zamyka się zazwyczaj w przedziale 450-1650 W. Aby przygotować dobre ciasto na chleb, powinniśmy posiadać maszynę o mocy co najmniej 800 W. Do drobniejszych wypieków wystarczy maszyna o mniejszych mocach.
Druga rzecz, na którą zwracamy uwagę, to liczba mieszadeł i pojemników. Te pierwsze są miejscem, gdzie wkładamy składniki (oczywiście im większe mieszadła, tym większy może być wypiek). Niektóre modele mają dwie komory, dzięki czemu za jednym razem możemy upiec dwa różne ciasta.
Następnie warto sprawdzić funkcje maszyny. W zależności od półki cenowej programy i ich zaawansowanie będą naturalnie się różnić. Do wyboru najczęściej mamy opcje pieczenia delikatnego czy intensywnego, funkcja pieczenia ciastek czy przygotowania marmolady. Maszynę można także używać do pieczenia różnego rodzaju chleba – bagietki, bułeczek czy chleba tostowego.
Na koniec warto sprawdzić wyposażenie automatu. Dodatkowo w komplecie oprócz samego urządzenia możemy znaleźć miarkę do składników, wymienialne foremki czy pędzelek piekarski.
Automat do pieczenia ciasta ułatwi życie każdemu fanowi zdrowego odżywiania. Niezależnie od tego, czy mamy alergię glutenową, czy też po prostu staramy się dobrze się odżywiać, domowe wypieki są o niebo zdrowsze niż sklepowe wyroby piekarnicze. Przed wyborem sprawdźmy przede wszystkim ilość programów, wielkość samego urządzenia, a także ilość komór. | Automat do pieczenia chleba – czym się kierować przy wyborze? |
Turban to dość ryzykowny dodatek, jednak jeśli użyje się go odpowiednio w stylizacji, efekt będzie niesamowity! Jak nosić turban i z czym go zestawiać? Podpowiadamy! Turban jest jednym z hitów letniego sezonu 2015 roku. Mimo że pierwotnie był uważany za dodatek typowo męski, obecnie coraz więcej kobiet zakłada ten gadżet zarówno do stylizacji ulicznych, jak i wieczorowych. Dziś sprawdzimy, jak się nosi turban latem 2015. Jakie stylizacje będą na topie? Z czym najlepiej wygląda turban? Oto kilka stylizacyjnych wskazówek.
Turban – skąd się wziął?
Turban jest typowo etnicznym akcesorium rodem z Półwyspu Arabskiego. Pierwowzory wiązane były zawsze ręcznie, a długością sięgały nawet 4 metrów. Warto wiedzieć, że klasycznie turban przeznaczony jest dla mężczyzn. W Europie i Stanach Zjednoczonych dodatek ten zdobył szczególną popularność w latach 30. XX wieku, a także pod koniec lat 70. na fali rewolucji kulturowej. Mimo że od tamtych czasów minęło wiele lat, folkowe gadżety na dobre zapisały się do klasyki mody i pojawiają się niemalże każdego sezonu na wybiegach zagranicznych projektantów. Na rynku możemy znaleźć dwa modele turbanów – gotowce oraz chusty, które musimy później odpowiednio zawiązać. Zdecydowanie ten pierwszy model jest o wiele łatwiejszy w użytku. Zazwyczaj taki turban wykonany jest z bawełny lub miękkiego jedwabiu. Najczęściej te egzotyczne nakrycia głowy są kolorowe, pojawiają się na nich też kwieciste lub orientalne wzorki. W tym sezonie modne są m.in. czerwone turbany, błękitne lub pastelowe modele.
Jak nosić turban?
Turban uszlachetnia i optycznie wydłuża twarz, a do tego dodaje całości orientalnej nutki. Noszenie takiego dodatku jest dość proste. Wystarczy uprzednio związać włosy w kok i na górę założyć turban. Istnieją dwie szkoły noszenia turbanów. Z jednej strony można postawić na tzw. miniturbanik, który nosi się na czubku głowy. Inny popularny model okrywa całą głowę w taki sposób, że włosów w ogóle nie widać. Zawsze jednak czepek musi być pofałdowany i przypominać formę długiego prostokąta. Aby turban dobrze się trzymał na głowie, należy owinąć chustę wokół głowy, splatając dwa pozostałe końce materiału na górze, i schować pod nią włosy. Początkującym przyda się kilka szpilek, które pomogą utrzymać turban na głowie.
Stylizacje z turbanem
Turban jest dodatkiem dość elastycznym w stylizowaniu. Idealnie sprawdza się zarówno w przypadku zestawów wieczorowych, jak i ulicznych. Do eleganckich stylizacji można założyć jedwabny turban z kolorowymi wzorami. Warto pamiętać, że turban jest główną ozdobą w stylizacji. Jeśli chcesz założyć ten dodatek, z innymi gadżetami nie możesz przesadzać. Najlepiej wybrać turban w jednym z kolorów przewodnich w stylizacji. Na uliczne wyjścia reguły są jeszcze prostsze. Można założyć kolorowy miniturbanik do dżinsów i etnicznej bluzki lub szortów w połączeniu z marynarką.
Damski turban jest bardzo ciekawym trendem na lato 2015. Popularne kolory i wzory to między innymi niebieski, czerwony i modele z roślinnymi motywami. Dla pań gotowych na modowe eksperymenty będzie to strzał w dziesiątkę. Należy jednak pamiętać, że turbany nie pasują wszystkim. Ten dodatek nie jest polecany kobietom o dość krągłej twarzy – może dodatkowo uwypuklić mankamenty urody. Warto jednak wypróbować ten gadżet w swoich stylizacjach – dzięki niemu każdy zestaw będzie wyjątkowy i niepowtarzalny! | Ryzykowny, ale efektowny dodatek – turban. Jak go nosić? |
Miłość nie potrzebuje romantycznych zachodów słońca, długich spacerów po plaży, kawiarenek z widokiem na obsadzone palmami promenady. Nie potrzebuje, ale jakże przyjemnie czyta się historie, w których romans bohaterów rozkwita na egzotycznym tle obcych, dalekich krajów, tak innych od tego, co zwykle widzimy za oknem. Po jakie książki sięgnąć w poszukiwaniu miłosnych uniesień i niezwykłych krajobrazów?
Romans jako lekarstwo na małżeńską nudę
Aranżowane małżeństwo, rozczarowanie, życie puste, samotne. I nagle zjawia się on. Hiszpanka, Desideria, poznaje go podczas wyjazdu do Turcji. Yaman budzi w niej uśpioną do tej pory namiętność. Tak, pozornie banalnie, zaczyna się historia pełna nieokiełznanych emocji. Dalej banalnie już nie będzie. Główna, nietuzinkowa bohaterka wam to zagwarantuje.„Turecka namiętność” Antonio Gali to wspaniale opisana egzotyczna, turecka sceneria, ciekawa fabuła i kobieca postać, która mocno wbija się w pamięć.
Indyjski żar uczuć
„Tygrysie wzgórza” Sarity Mandanny przeniosą nas do południowych Indii z końca XIX wieku. Tam poznamy Dewi i jej przyjaciela Dewannę. Z czasem ich dziecięca przyjaźń przerodzi się w dorosłą miłość. Problem w tym, że nie ma tu miłości odwzajemnionej. Serce Dewi bije dla kogoś innego. Powieść Mandanny to cała paleta intensywnych emocji, opowieść o miłości, przyjaźni, nienawiści, przeznaczeniu. Wciągająca, wyjątkowa, z indyjską feerią barw w tle.
Gorąco, lekko i przyjemnie
Trzy autorki, trzy bohaterki. Pisarki Sarah Morgan, Anne Mather i Jane Porter w powieści „Brazylia moja miłość” przenoszą czytelników do gorącej Ameryki Południowej. Tam damy się porwać rytmom samby, poczujemy na skórze gorące słońce, zajrzymy do tajemniczej dżungli i oczywiście przeżyjemy gorące romanse.Na Majorce może będzie mniej zmysłowo i tajemniczo, ale za to zabawnie. Anna Klara Majewska proponuje czytelnikom spędzić „Rok na Majorce”, w zamian oferuje dużo słońca, piękne krajobrazy, dobrą zabawę i oczywiście – miłosne perypetie.
Coś więcej niż romans, czyli trylogie warte uwagi
„Złoto Maorysów” otwiera sagę „Kauri” autorstwa Sarah Lark. Kathleen i Michael, młodzi zakochani uczuciem, które nie jest dobrze widziane w ich otoczeniu, planują uciec z rodzinnej Irlandii. Niestety Michael za popełnienie przestępstwa zostaje wysłany do Australii, a jego ukochana zmuszona do małżeństwa wraz z mężem wyjeżdża do Nowej Zelandii. Tymczasem Michael poznaje Lizzie, a ta nie pozostaje obojętna na jego urok… Egzotyczna Nowa Zelandia i moc uczuć gwarantują wiele wrażeń, a jeśli powieść was wciągnie, to z pewnością będziecie chcieli sięgnąć po kolejne tomy – „Kobiety Maorysów” oraz „Bogów Maorysów”. W tych powieściach znajdziecie nie tylko gorące uczucia, ale także bardzo ciekawie opisane tło – zarówno krajobrazy, jak i społeczeństwo.
Jeśli szukacie nie tylko miłosnych uniesień, ale także ciekawej, wielowątkowej fabuły, atrakcyjnego, dopracowanego tła oraz takich samych bohaterów, to wasze oczekiwania powinna spełnić Elizabeth Haran. Jej powieść „Pod płonącym niebem” przeniesie was na australijskie pustkowie, gdzie pewna rozpuszczona młoda kobieta będzie musiała zmierzyć się z nową, trudną rzeczywistością. W pakiecie jest nie tylko szkoła życia, ale także… miłość. A jeśli spodoba się wam w Australii, zostańcie tam nieco dłużej z bohaterami innych powieści tej autorki: „Rzeka przeznaczenia”i„Szept wiatru”. Gorące emocje gwarantowane!Przygotowany zestaw jest dość różnorodny. Znajdziecie tu typowe romanse i powieści, które zadowolą bardziej wymagających czytelników. Pozostaje życzyć wspaniałych miłosnych uniesień. Tak w literaturze, jak i w życiu. | Miłość i dalekie kraje – najlepsze romanse z egzotyką w tle |
Wiele kobiet wraz z nadejściem jesieni i zimy zapomina o odpowiedniej pielęgnacji swojego ciała. Chociaż pogoda nie nastraja do wykonywania skomplikowanych zabiegów kosmetycznych, to jest pewne minimum, którego każda kobieta powinna przestrzegać niezależnie od pory roku. Obok codziennej kąpieli i dbania o czystość włosów nie można zapominać o depilacji. Na jaki sposób pozbycia się włosków najlepiej jest się zdecydować zimą? Zadbaj o gładkie nogi
Pomimo tego, że zimą raczej nie wystawiasz swoich gołych nóg na widok publiczny, a decydując się na włożenie sukienki czy spódnicy, wybierasz raczej grube, maskujące rajstopy, nie oznacza to, że możesz pożegnać się z depilacją i przypomnieć sobie o niej na wiosnę. Włoski zawsze będą widoczne, nie mówiąc już o minie twojego partnera, gdy zechce dotknąć twojej gołej skóry. Można spalić się ze wstydu. Jaki jednak sposób depilacji będzie najlepszy? To, że nogi nie są narażone na działanie promieni słonecznych sprawia, że możesz pozwolić sobie na bardziej inwazyjną depilację.
Przygotuj skórę nóg na depilację
Aby móc przez długi czas cieszyć się nieskazitelną gładkością swoich nóg, należy je odpowiednio przygotować do zabiegu depilacji bez względu na to, jaką metodę wybierzemy. Warto przede wszystkim nawilżać skórę balsamami. W ten sposób unikniesz ściągnięcia i łuszczenia się skóry. Ważne jest także wykonywanie peelingu. Pozbycie się martwego naskórka sprawi, że aplikowane balsamy i mleczka będą wchłaniać się w głębsze warstwy skóry. I najważniejsze: znajdź najodpowiedniejszy dla siebie sposób depilacji. Oto kilka propozycji. Może spośród nich wybierzesz idealny dla siebie?
Depilacja laserowa
To właśnie zima jest najlepszym okresem na wykonanie tego typu depilacji. Jest to obecnie najskuteczniejsza i najtrwalsza metoda depilacji. Ból przy jej wykonywaniu porównywalny jest do depilacji woskiem. Obecnie zabieg depilacji laserowej mogą wykonywać dermatolodzy, kosmetyczki, a nawet my same w domowym zaciszu. Dostępne są specjalne urządzenia, które gwarantują bezpieczeństwo i skuteczne usuwanie zbędnego owłosienia, niczym wprost z salonów kosmetycznych.
Depilacja woskiem
To również świetna metoda zimowej depilacji. W lecie przeciwwskazaniem do jej stosowania jest wystawianie podrażnionych woskiem nóg na działanie promieni słonecznych. W zimie nie ma takiego zagrożenia, dlatego warto wybrać tę metodę. Do wyboru mamy różne opcje. Możemy kupić gotowe plastry z woskową powłoką, nakleić je na nogę, rozgrzać i szybko zerwać pod włos. Możemy także zdecydować się na zakup zestawu do depilacji woskiem rodem z salonu kosmetycznego. Kupujemy specjalne paski, wosk oraz podgrzewacz. Taki rodzaj depilacji oferują nam często kosmetyczki, a teraz możemy samodzielnie wykonać go we własnej łazience.
Depilacja kremem
To idealny wariant dla kobiet, których próg wytrzymałości bólu nie pozwala na depilację woskiem. Przed rozpoczęciem depilacji warto nałożyć krem na mały obszar skóry, zmyć i poczekać ok. 24 godzin, sprawdzając, czy na ciele nie pojawiła się reakcja alergiczna. Kremy do depilacji wyposażone są w szpatułkę, którą nakłada się krem na depilowany obszar, a następnie po 5–10 minutach usuwa się tą samą szpatułką. Cebulka włosa jest osłabiana, dzięki czemu włos wypada. Nie jest to jednak odpowiednia metoda dla pań o czułym węchu. Kremy do depilacji mają przeważnie dość specyficzny, niezbyt przyjemny zapach.
Depilatory
Również sprawdzą się w zimie świetnie, ponieważ często powodują podrażnienia i swędzące krostki, które jednak znikają po pewnym czasie, ale dyskwalifikują do depilacji latem. Obecnie na rynku dostępnych jest wiele rodzajów depilatorów. Jest to stosunkowo niedroga forma depilacji, a jedynym jej kosztem będzie sam depilator, który posłuży nam wiele lat. Możemy wybrać najprostszy model, ale też taki z chłodzącą nasadką lub rękawicą, która zniweluje bolesność wyrywanych z cebulką włosków.
Możemy wciąż używać do depilacji pianek i jednorazowych maszynek, które jednak lepiej sprawdzą się w lecie. W zimie warto wypróbować inne metody, na które niekoniecznie możemy zdecydować się latem ze względu na skutki uboczne widoczne na podrażnionej skórze. Warto już teraz znaleźć idealny dla siebie sposób depilacji, aby wiosną i latem móc cieszyć się gładkimi nogami pozbawionymi podrażnień. | Depilacja jesienią i zimą |
Jeśli szukasz wysokiej jakości prezentu, który będzie trafiony, a tuż po rozpakowaniu nie zniknie w ciemnym kącie dziecięcego pokoju, wybierz zestaw klocków Lego. Przyglądamy się tegorocznym nowościom – w sam raz pod choinkę. Klocki Lego to świetny pomysł na gwiazdkowy prezent dla dziecka w każdym wieku i o dowolnych zainteresowaniach. Ogromna oferta zestawów zarówno tematycznych, jak i kreatywnych pozwoli nam dopasować upominek do pasji i predyspozycji dziecka.
Zestawy Lego Friends
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Seria Lego Friends, opowiadająca o przyjaciółkach mieszkających w miasteczku Heartlake, co sezon rozrasta się o kolejne propozycje. Tym razem do wyboru mamy m.in. dalszą rozbudowę miasteczka, poprzez postawienie w nim okazałego Kurortu w Heartlake. W pudełku znajdziemy 1017 elementów do budowy bajecznego hotelu z kolejką szynową i parkiem wodnym przy plaży. Do tego 4 minilaleczki i figurka delfina Sheena, a także pełne hotelowe i plażowe wyposażenie, m.in. skuter wodny, deska surfingowa, stanowisko dla ratownika. Druga propozycja to zestaw Dzień wielkiego wyścigu, w którym ulubione bohaterki siadają za kierownicami szybkich gokartów i ścigają się na specjalnie przygotowanym torze. Do każdego pojazdu budujemy specjalną wyrzutnię, która pozwala na pełne emocji rozpoczęcie każdego wyścigu. Zestaw nie tylko będzie świetnym uzupełnieniem kolekcji z tej serii, ale również pozwoli na fantastyczną zabawę w gronie przyjaciółek.
Propozycje Lego city
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Zestaw Pociąg Towarowy to spełnienie marzeń każdego miłośnika pociągów i budowli z serii City. Zabawka wyposażona jest w silnik obsługiwany przez 10-biegowego pilota z Bluetooth, dzięki czemu każdy mały konstruktor może się poczuć jak prawdziwy maszynista. Oprócz lokomotywy w skład pociągu wchodzi wagon towarowy na drewno, wagon towarowy z kontenerami, a także wagon z obracanym i ruchomym dźwigiem. Pojazd porusza się po torze składającym się z 32 elementów. Zabawę urozmaici 6 minifigurek – pracownicy kolei, złodziej i ścigający go ochroniarz.
Dla tych, którzy marzą o stworzeniu z klocków prawdziwego miasta, idealną propozycją będzie zestaw Stolica. W pudełku znajdują się klocki do budowy m.in. hotelu z tarasem na dachu, piętrowego autobusu, kiosku i stacji ładowania elektrycznych samochodów. Do tego aż 13 minifigurek (np. kierowca autobusu, policjant, sprzedawca lodów, biznesmen, deskorolkarz, uliczny muzyk), którymi fantastycznie można odtwarzać sceny z wielkomiejskiego życia. Mnóstwo elementów i akcesoriów daje ogromne możliwości dla dziecięcej wyobraźni.
Najnowsze zestawy tematyczne od Lego
Zdecydowanie najbardziej świąteczna propozycją od Lego jest zestaw z serii Lego Creator – Świąteczny pociąg. Za jego pomocą zbudujemy przepiękny, bajkowy pociąg, ozdobiony łańcuchami świetlnymi, zielonymi wieńcami i białymi gałązkami. W jego skład wchodzą: lokomotywa, platforma z obracającą się choinką i prezentami oraz wagon dla podróżnych – figurki maszynisty, konduktora, babci, chłopca i dziewczynki. Taki pociąg będzie urzekającą dekoracją świąteczną.
box:offerCarousel
Miłośników Harry’ego Pottera zachwyci zestaw Mecz quidditcha. Nasza pociecha zbuduje z niego cztery wieże (po jednej dla każdego z domów Hogwartu oraz słupki z umieszczonymi na nich obręczami. Używając sześciu figurek (m.in. Harry’ego, Hermiony, profesor Snape’a) i wbudowanych funkcji do zabawy, można rozegrać prawdziwy mecz. Miotły, na których poruszają się zawodnicy, mają zamontowane miotacze do przerzucania kafla przez obręcze, słupki bramkowe pozwalają na ustawienie obrońców w odpowiednich pozycjach, a wyrzutnie do tłuczków pomogą skutecznie powstrzymać przeciwnika. Zabawka zapewni fanom serii długie godziny emocjonującej zabawy.
box:offerCarousel
Oferta obejmuje również wyjątkową pozycję dla fanów Minecrafta – Kreatywny warsztat 2.0. Dzięki niemu każdy mały konstruktor będzie mógł stworzyć własny krajobraz inspirowany ulubioną grą komputerową. W pudełku znajduje się ponad 715 klocków w pięciu woreczkach. Zawartość każdego z nich można ułożyć na trzy sposoby. Do kompletu dołączone są minifigurki, które uatrakcyjnią zabawę w wykreowanym świecie.
box:offerCarousel
Nowości od Lego inspirują, działają na wyobraźnię i zapewniają wspaniałą zabawę niezależnie od płci i wieku. To zawsze trafiony prezent, który znaleziony pod choinką wywoła uśmiech na twarzy obdarowanego. | Prezenty bez obciachu – postaw na nowości od LEGO |
Konturówka do ust jest przez wiele kobiet niedocenianym kosmetykiem. Z wygody i przyzwyczajenia stawiasz tylko na szminkę? To błąd! Jeśli nauczysz się używać tego niepozornego ołówka, od razu go pokochasz, a twój makijaż stanie się perfekcyjny! Konturówka ma za zadanie przedłużyć trwałość szminki na ustach poprzez jej „utrzymanie na miejscu”. Również dzięki niej kolor się nie rozmazuje i łatwiej jest obrysować granice warg, dodając im nieco objętości. Wiele dziewczyn uznało nakładanie jej na całej ich powierzchni za hit ostatniego sezonu! Zapoznaj się z poniższym zestawieniem, wybierz produkt idealnie dobrany do twoich potrzeb i przekonaj się sama o jego fenomenie!
1. Bourjois Levres Contour
Firma Bourjois jest doceniana przez Polki szczególnie ze względu na świetnej jakości wypiekane róże do policzków. Również znajdujące się w jej ofercie konturówki do ust są warte uwagi. Levres Contour to kredka, która dostępna jest w 12 kolorach: od ciemnych śliwek i czekoladowych brązów, po odcienie cieliste. Formuła długo utrzymuje się na miejscu i przedłuża trwałość pomadki. Łatwo się rozprowadza. Kosztuje około 20 zł.
2. Golden Rose Dream Lips
Golden Rose zaskarbił sobie sympatię kobiet, oferując produkty wysokiej jakości za niewygórowaną cenę. Konturówka Dream Lips również spełnia te kryteria. Paleta kolorów obejmuje aż 30 pozycji, dlatego tak łatwo jest ją dopasować do ulubionej szminki. Posiada matowe wykończenie, co gwarantuje jej trwałość. Jej koszt to około 6 zł.
box:offerCarousel
3. Eveline Max Intense Colour
Warta przetestowania jest również konturówka Max Intense Colour marki Eveline. Wyróżnia się idealną twardością, która sprawia, że aplikacja jest łatwa i przyjemna. Do wyboru jest 6 odcieni, które doskonale łączą się ze szminką. Nie wysusza ust, dlatego może być nakładana na całą ich powierzchnię w celu otrzymania matowego efektu. Skuwka kredki została wyposażona w temperówkę, co jest jej dodatkową zaletą. Kosztuje około 7 zł.
4. Makeup Revolution Lipliner
Makeup Revolution to marka, która zasłynęła idealnie skomponowanymi paletami cieni do powiek. Konturówka Lipliner również jest godna wypróbowania zarówno w codziennym, jak i wieczorowym makijażu. Aksamitna formuła ołówka nie powoduje dyskomfortu w noszeniu i długo się utrzymuje. Nadaje się do obrysowywania i korygowania kształtu warg, a także do wypełniania ich kolorem. Dostępna w 8 modnych odcieniach. Tu również w zestawie znajduje się praktyczna temperówka. Jej cena to około 5 zł.
box:offerCarousel
5. Essence Lipliner
Kolejną konturówką, która zachwyca swoją jakością, jest Lipliner marki Essence. Jej satynowa konsystencja pozwala nałożyć ją w łatwy i szybki sposób. Makijaż nie rozmazuje się i przez długi czas pozostaje na miejscu. Paleta obejmuje 8 odcieni. Sprawdza się świetnie zarówno w towarzystwie szminek z tej samej linii produktów, jak i innych firm, a także samodzielnie, oferując lekko matowe wykończenie. Jej cena to około 5 zł.
Konturówka zadziała na twoje usta jak magiczna różdżka! Użyj jej, jeśli twoje wargi mają nieregularny kształt, dysproporcje, są za małe lub chcesz po prostu utrwalić ich makijaż. Wybieraj najlepsze produkty, które wyróżniają się wysoką jakością i dużym wyborem odcieni, a z pewnością będziesz zadowolona! | 5 najlepszych konturówek do ust |
Flirt z modą trwa. Nie jest może tak gorący, jak podczas wakacji, ale nie brak w nim ciepła. A jeśli go zbyt mało, z pomocą przybędzie orszak jesiennych płaszczy. Chcesz wiedzieć, jakie są najmodniejsze fasony? Przygotuj się na mega dawkę nowinek ze świata trendów. Z pomocą naszego poradnika bez trudu znajdziesz swój ideał. Jak miksować piasek?
Oto jest pytanie. Na szczęście metafora dotyczy koloru, a nie ziarenek z piaskownicy. Modne tonacje współgrają z każdym z aktualnych trendów, pod warunkiem że będą umiejętnie komponowane. Z pozoru trudne, w praktyce proste i przyjemne. Oto kilka wskazówek, które ułatwią miksowanie piasku:
1. Paleta barw. Piasek niejedno ma imię i pojawia się w kilku odcieniach, dzięki temu każda kobieta ma szansę nabyć ten najlepszy dla siebie. Płaszcze przybierają zatem delikatne, pustynne barwy, pokazują nowe oblicze wielbłądziej wełny i kończą na słodkim karmelu. Z takimi tonacjami rezonują jesienne pastele, gorzka czekolada, gotycka czerń, szarość, fiolet i oliwka. Króluje zasada, aby przyciągać spojrzenia, a nie rzucać się w oczy. Wymieniony zestaw kolorów komponuj z płaszczem poprzez rozmaite elementy, takie jak spodnie, spódnice, swetry oraz obuwie.
2. Dodatki. Tu ukryły się skórzane rękawiczki – najlepsze towarzystwo dla płaszcza, kapelusze, szale, torebki oraz... biżuteria. Tej nie żałujemy. Obowiązuje bowiem hasło – na bogato. Duże kryształy, cyrkonie w całej gamie kolorów, opalizujące kamienie są przy płaszczu bardzo pożądane. Na topie jest łączenie mody w stylu lat 50. i 60. z biżuterią, jak za czasów naszych babć, a przynajmniej tak mówi Miuccia Prada. Instruktaż jest prosty – na kołnierzu płaszcza przypinasz duże, kwieciste broszki. Nie zapominasz też o pierścionkach i kolczykach, także inspirowanych łąką.
Oversize i dwurzędowe oversize
Podstawy panowania nad piaskową burzą masz już opanowane, pora nieco bliżej przyjrzeć się modnym fasonom. Oversize z kontrastowymi guzikami przywędrował do damskiej garderoby z szafy męskiej i nic nie wskazuje na to, aby miał w planach porzucić kobiece trendy. Obszerne płaszcze to hit sezonu. Rzecz dotyczy także kolorów. Piaskowy jest najbardziej pożądaną barwą na okryciach wierzchnich. W tym sezonie płaszcze oversize nosimy rozpięte. To taki protest przeciwko niepogodzie i prezentacja pozostałych elementów stroju. Z piaskową dwurzędówką komponuj oliwkowe spodnie, bawełnianą bluzę albo filcową sukienkę z kontrastowymi przeszyciami. Stylizację dopełnią czarne botki z cholewką za kostkę. W chłodniejsze dni polecam zamszowe kozaki do kolan w tonacji gorzkiej czekolady oraz burgunda.
Obowiązkowe tej jesieni – szlafrokowe płaszcze
To jeden z bardziej lubianych płaszczy, dlatego aż kusi stwierdzenie, że szlafrokowy fason nigdy z mody nie wyszedł, a jeśli nawet, to wracał jak bumerang. Obowiązkowy jest pasek i miękka tkanina, reszta zależy od ciebie. Szlafrok szlafrokowi nie jest równy. Od jego fasonu zależy kompozycja pozostałych elementów. Z dużym kołnierzem, nieco mniejszym futerkiem, a może z kapturem? Miłośniczki elegancji mają twardy orzech do zgryzienia. Diabeł tkwi w szczegółach, a piękno w prostocie, nie zapominaj o tym podczas zabawy z modą. Szlafrok lubi towarzystwo pięknej biżuterii – tu w ilości umiarkowanej, spódnice ołówkowe oraz plisowane sięgające za kolana. Ponadto przydatne będą spodnie w stosownych tonacjach, ulubione rurki i ładne kozaki. Jesiennym fochom stawisz czoła w kozakach, natomiast na słoneczną pogodę wybierz model zamszowy. Gotowa, aby dotrzymać kroku trendom?
Tuby, czyli wielki powrót lat 60.
Szał na słodką dziewczynę trwa. Projektanci przygotowali zatem jesienną edycję najmodniejszych fasonów. Piaskowa tuba, występuje zarówno w bardzo jasnych, jak i nieco mocniejszych barwach. Króluje model bez kołnierzyka, zapinany na zamek błyskawiczny, ale nie brak fasonów zapinanych na guziki z mniej lub bardziej rozłożystym kołnierze oraz stójką. Ten styl pokazuje elegancję z zupełnie innej strony. Nie o kopiowanie jednak chodzi, a o inspirację. Warto wybrać się w podróż do przeszłości, na przykład oglądając filmy w klimacie lat 60., a potem upychać natchnienie w kieszeniach. W zestawie słodkiej modystki nie może zabraknąć miękkiego golfu, trapezowej spódniczki spójnej kolorystycznie z barwami płaszcza, nylonowych kozaków wraz z małą torebką. Najmodniejsze są obecnie te imitujące kształt siodła, ale listonoszka lub okaz „do dłoni” będą równie efektowne. Grunt to jesienny luz.
Wojenny romans
Militarny styl jest jednym z faworytów kreatorów mody. Nie dziwi zatem fakt, że spokojnie, bez zbędnego hałasu, z wakacyjnej garderoby wszedł w jesienne projekty. Wojskowe szynele uwielbiane są zarówno przez mężczyzn, jak i kobiety. W aktualnych trendach obecne są w nieco lżejszej postaci trenczu, a także w ciepłej wełnie. Znakiem szczególnym są kontrastowe guziki, krój podkreślający sylwetkę oraz kołnierz. Nie obyło się bez wyjątków. Na polu walki pojawił się zatem okaz ze stójką. Płaszcze w tym stylu miksuj z przygaszoną zielenią swetrów, oliwkową mini, damskimi kanciakami i jedwabnymi koszulami. Jesienną nudę należy wysłać w kosmos, a stylizację doprawić szczyptą nonszalancji. Gdy kończy się musztra, piaskowy płaszcz komponuj z rurkami lub przetartymi jeansami. Sportowe obuwie i koszula denim dopełnią całość. Deszcz zaszkodzi skórzanym trampkom. Szkoda czasu, wskakuj w botki. Wojenny romans z piaskowym płaszczem uważam za bardzo udany, a ty?
Lubimy kurtki i kochamy wełniane okrycia wierzchnie. Płaszcz to jeden z ważniejszych elementów garderoby, który możesz miksować na wiele jesiennych sposobów. Poradnik to przykład, więcej osiągniesz dzięki własnej kreatywności. Trzymamy kciuki za twoje piaskowe stylizacje. | Modne płaszcze w odcieniu piaskowym na jesień |
Krwawe wody wokół Wysp Owczych oznaczają jedno – nadszedł czas grindadráp, czyli tradycyjnego połowu grindwali. Jednak nie wszystko idzie zgodnie z planem. Poławiacze wewnątrz jednej z ryb dokonują makabrycznego odkrycia. „Połów” to książka dla ludzi o mocnych nerwach. Wyspy Owcze to miejsce tajemnicze, spowite mgłą, odizolowane od świata zewnętrznego. Zamieszkujący je Farerowie to ludzie stroniący od obcych, żyjący w zamkniętej społeczności i czujący się w niej bezpiecznie. Jednak podczas tradycyjnego poławiania grindwali odkrywają w żołądku jednej z ryb ludzką czaszkę, przez co mogą być pewni, że wkrótce do ich spokojnej społeczności zawita ktoś z zewnątrz. Bo samotna czaszka nie oznacza nigdy nic dobrego.
Policjantka i morderca?
Wkrótce na Wyspy przybywa ekipa śledcza z Danii na czele z detektyw Katherine Ellegaard. To nie jest pierwsze spotkanie głównej bohaterki z Farerami. Kilka miesięcy wcześniej prowadziła trudne śledztwo, podczas którego zwątpiła w swoje umiejętności. Mordercą okazał się bowiem Farer, któremu zaufała – niejaki Hallbjorn Olsen.
Ów Olsen zostaje zwolniony z więzienia i wraca do rodzinnej miejscowości. Na miejscu mierzy się jednak z jawną niechęcią zarówno ze strony mieszkańców, jak i rodziny. On sam nie wie, jak powinien się zachowywać ani co sądzić o swojej przeszłości, ponieważ cierpi na zanik pamięci. Wkrótce zaczyna otrzymywać tajemnicze listy, a w dochodzeniu do prawdy może pomóc mu jedynie Katherine – a ta nie jest skora do pomocy.
Książka tajemnicza i mroczna
„Połów” to dobrze napisany kryminał, który przyciąga niezwykłym stylem prowadzenia fabuły. Autor nie stawia bowiem na narastającą intrygę, nagłe zwroty akcji i pędzących do rozwiązania zagadki bohaterów. Wręcz przeciwnie, można powiedzieć, że fabuła „się ciągnie”. Lecz w przypadku tej książki nie jest to absolutnie negatywne określenie.
Ove Løgmansbø
doskonale oddaje klimat miejsca, w którym rozgrywa się powieść, właśnie za pomocą stylu pisania. Bohaterowie krążą jak we mgle, która pokrywa Wyspy, zmagają się z przeciwnościami losu i niechęcią, a także z niesprzyjającą pogodą. Są pozostawieni sami sobie i można powiedzieć, że każdy z nich walczy o przetrwanie. Jeśli dodamy do tego tajemnicze morderstwa i samotną czaszkę, a także echo legend o wikingach, to wyjdzie nam bardzo klimatyczny, wciągający kryminał, który przypomina stylem mroczne powieści rozgrywające się w epoce wiktoriańskiej.
Książka dostępna jest również w wersji elektronicznej za około 28 złotych.
Źródło okładki: www.publicat.pl | „Połów” Ove Løgmansbø – recenzja |
Wyziębienie organizmu w okresie jesienno-zimowym przychodzi niepostrzeżenie i może być groźne w skutkach. Wystarczy 15 minut stania na przystanku i czekania na autobus w trakcie padającego, zimnego deszczu. Przemoczone buty, kurtka, brak rękawiczek i czapki to prosta droga do wyziębienia organizmu, dreszczy, a potem grypy czy anginy. Dlatego warto już w domu zadbać o to, aby panująca za oknem pogoda nie pokonała naszego organizmu. Oto sposoby na to, jak nie dać się jesienno-zimowej aurze. Zadbaj o siebie od zewnątrz
Dbanie o swoje zdrowie warto rozpocząć już rano, w trakcie wyboru swojej zimowej stylizacji. Przede wszystkim zadbajmy o ciepłą bieliznę. Panie powinny zrezygnować z koronkowej, cienkiej bielizny i zastąpić ją ciepłymi, bawełnianymi figami lub bokserkami. Warto też nałożyć pod sweter koszulkę na ramiączkach, która dodatkowo pozwoli nam utrzymać ciepło i uchroni nasze nerki przed przewianiem.
Jeśli wybierasz szerokie spodnie, to warto pod nie założyć legginsy termiczne, które nie dopuszczą do spadku temperatury naszego ciała. To samo powinni nakładać mężczyźni. Panowie do kompletu mogą też dobrać koszulkę termiczną z długim rękawem i kalesony. Zadbajmy też o stopy. Warto założyć na nie grube skarpety, które uchronią nasze stopy przed zimnem podczas czekania na autobus. Nie zapominajmy oczywiście o zestawie obowiązkowym – czapce, szaliku i rękawiczkach.
Zadbaj o siebie od wewnątrz
Już przed rozpoczęciem sezonu jesienno-zimowego warto rozpocząć codzienne przyjmowanie suplementów i witamin, które zadbają o naszą odporność i nie pozwolą na rozwój wirusów w naszym organizmie. Wybór jest ogromny. Możesz zdecydować się na przyjmowanie witaminy C w tabletkach, tranu w kapsułkach lub w formie płynnej albo soku aloesowego, który jest hitem medycyny naturalnej, silnie stymulującym działanie układu immunologicznego człowieka. Wspomóc odporność organizmu może także młody jęczmień – bogate źródło witamin i aminokwasów.
A gdy już zmarzniesz…
Wróć do domu, natychmiast zdejmij z siebie mokre ubranie i pozwól sobie na gorącą kąpiel. Jeśli masz wannę, to do kąpieli możesz dodać kilka kropli olejku eterycznego, który szybko cię rozgrzeje. W zależności od preferencji, możesz wybrać olejek cynamonowy, sandałowy, goździkowy lub pomarańczowy. Jeśli nie masz wanny, to nic straconego, wystarczy, że wyposażysz się w rozgrzewający żel pod prysznic, który będzie pachniał cynamonem i goździkami.
Na wyjście z takiej gorącej kąpieli zdecyduj się dopiero wtedy, gdy dreszcze miną, a twoja skóra nie będzie już zaczerwieniona z zimna. Od razu nałóż grube, wełniane skarpety, ciepły dres lub piżamę, zrób gorącą herbatę z miodem i imbirem, a potem wejdź pod koc. Najlepiej, żebyś nie wychodził już dzisiaj z domu i nie narażał swojego osłabionego organizmu na kolejne infekcje. Jeżeli jednak następnego dnia rano obudzisz się i stwierdzisz, że niezbyt dobrze się czujesz, masz ból gardła, gorączkę i ogólne złe samopoczucie, to od razu przyjmij leki na przeziębienie i grypę. Towarzyszące grypie dreszcze i uczucie zimna pomoże skutecznie pokonać koc elektryczny lub specjalne, elektryczne skarpety.
Nie tylko niska temperatura może wpłynąć na to, że temperatura naszego organizmu gwałtownie spadnie. To, czy do wyziębienia dojdzie, zależy też od naszej diety, ruchu na świeżym powietrzu oraz niestosowania używek: alkoholu i papierosów. Naszym wrogiem może być też stres, nadużywanie leków i nieprawidłowa higiena ciała. Skutki wyziębienia organizmu mogą być dużo poważniejsze niż tylko przeziębienie czy grypa. Optymalna temperatura, w której najlepiej pracują nasze organy to 36,6°C. Każde jej wahanie, czy to w górę, czy w dół, może spowodować szereg zaburzeń w układzie nerwowym i odpornościowym. | Jak zapobiec wyziębieniu organizmu? |
Jo Nesbø to klasa sama w sobie, jeżeli chodzi o powieści kryminalne. Teraz w kinach obejrzymy ekranizację jego książki „Pierwszy śnieg”. Poza twórcą cyklu o Harrym Hole’u jest jednak wielu innych autorów z północy Europy, których dzieła zostały entuzjastycznie przyjęte przez czytelników i krytyków. „Lód i woda, woda i lód” Majgull Axelsson
Powieści Majgull Axelsson są melancholijne. Pisarka przedstawia historie smutne i raczej pozbawione szczęśliwych zakończeń. Coś jednak sprawia, że mimo to od jej prozy trudno się oderwać. „Lód i woda, woda i lód” to historia bliźniaczek, których drogi się rozchodzą – jedna zakłada rodzinę, w której brakuje miłości, a druga zatrudnia się na statku i nie myśli o mężu i dzieciach. Czy kiedyś nierozłączne siostry mogą być bardziej różne? Jak potoczą się ich losy i czy kiedyś jeszcze się ze sobą połączą?
box:offerCarousel
Cykl „Drużyna A” Arne Dahl
Arne Dahl to pseudonim literaturoznawcy pracującego w Akademii Szwedzkiej, Jana Arnalda. Jest on autorem poczytnych powieści kryminalnych o Drużynie A – specjalnej jednostce szwedzkiej policji zajmującej się sprawami przestępstw międzynarodowych. W dziesięciu częściach, m.in. „Misterioso”, „Zła krew”, „Oko nieba”, śledzimy zmagania wybitnych detektywów policyjnych rozwiązujących sprawy brutalnych zabójstw. Kryminały w wykonaniu Arne Dahla są świetnym komentarzem dotyczącym problemów współczesnego świata.
Cykl „Moja walka” Karl Ove Knausgård
Sześciotomowy cykl „Moja walka” spotkał się z pozytywnym odbiorem czytelników i szybko jego części wspięły się na szczyty list bestsellerów. Karl Ove Knausgård zdobył się na odwagę i opisał swoją walkę z codziennością i rozliczenie się z przeszłością. Autobiograficzna powieść obnaża najintymniejsze wydarzenia, przeżycia i sekrety rodziny autora. Przez szczerość i całkowite obnażenie powieść momentami bywa bardziej przerażająca od niejednego kryminału!
box:offerCarousel
„Gdy mrok zapada” Jørn Lier Horst
W książce „Gdy mrok zapada” poznajemy młodość Williama Wistinga! Jeśli jesteście oddanymi czytelnikami serii Jørna Liera Horsta o policjancie z Larvik, koniecznie uzupełnijcie swoją wiedzę o te niezbędne fakty z życia bohatera. Nie kojarzycie prozy Horsta? Warto zatem zacząć właśnie od tego tytułu, w którym świeżo upieczony posterunkowy zakłada rodzinę, zbiera doświadczenie w pracy w policji, bierze udział w pierwszym śledztwie. Po lekturze „Gdy mrok zapada” nic was nie powstrzyma przed sięgnięciem po kolejne części cyklu!
Przeczytaj pełną recenzję książki Jørna Liera Horsta „Gdy mrok zapada”.
box:offerCarousel
„Księgarz z Kabulu” Åsne Seierstad
Ceniona norweska reporterka uhonorowana prestiżowymi nagrodami dla dziennikarzy, Åsne Seierstad, w 2001 roku po zakończeniu panowania talibów mieszkała u afgańskiej rodziny w Kabulu. Relacja z pobytu, reportaż „Księgarz z Kabulu”, bardzo szybko stała się bestsellerem. Dziennikarka oddała w niej zapał do pracy swojego gospodarza – księgarza, wydawcy, rozmiłowanego w literaturze, który przez lata wykonywania zawodu zmagał się z reżimem. Jednak w ciągu trzech miesięcy gościny u rodziny okazuje się, że z przyjemnego na co dzień księgarza wychodzi patriarchalny tyran. Po publikacji autorka spotkała się z licznymi problemami ze strony rodziny i samego bohatera za negatywny obraz afgańskiej rodziny.
Literatura skandynawska to nie tylko trzymające w napięciu kryminały i mrożące krew w żyłach thrillery. Aczkolwiek trzeba przyznać, że pisarze z północy Europy są w nich naprawdę świetni. Poza cenionym Jo Nesbø sięgnijcie po inne równie warte uwagi pozycje, które świadczą o tym, że skandynawscy autorzy po prostu potrafią dobrze pisać. | Nie tylko Jo Nesbø – które książki skandynawskich autorów trzeba znać? |
Świąteczne pierniczki kojarzą się z zapachem rodzinnego domu i wypiekami naszych mam. Wiele z nas pragnie kontynuować tę tradycję, dlatego przywołujemy dawne wspomnienia, by przygotować na Boże Narodzenie własne ciasteczka. Oczywiście, nie mogą one konkurować z wyrobami naszych rodzicielek, ale nie o to chodzi. Przygotowywane nierzadko z najbliższymi, w domowym zaciszu, tworzą niepowtarzalny klimat, który tworzy świąteczną aurę. Pozostaje jeszcze cudowny aromat i smak. Trudno znaleźć idealne słowa, by je w pełni opisać.
Pierniczki 3D
Pierniczki same w sobie są niezwykłe, ale można je urozmaicić nie tylko oryginalnymi ozdobami, ale również przestrzenną strukturą. Takie ciasteczka świetnie sprawdzą się jako dekoracja świątecznego stołu, czy też drzewka, a poza tym, na pewno będą smakowały jeszcze lepiej. Nie potrzeba ogromnych umiejętności, by je przygotować. Wystarczą: odrobina cierpliwości, odpowiednie foremki i własna wyobraźnia.
Potrzebne składniki:
* 450 g mąki tortowej,
* 250 g miodu gryczanego,
* 25 g masła,
* 75 g cukru kryształu,
* 1 jajko,
* 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia,
* po jednej płaskiej łyżeczce: mielonych goździków, cynamonu, imbiru, kardamonu, muszkatu;
* do ozdoby: lukier, posypki, pisaki cukrowe; poza tym: foremki do pierniczków 3D, wałek do ciasta, słomka do napojów;
Sposób przygotowania:
Masło, miód, cukier oraz przyprawy podgrzej w naczyniu na niewielkim ogniu. Kiedy cukier rozpuści się, odstaw garnek na bok i poczekaj, aż całość wystygnie. Mąkę i proszek przesyp do miski, a potem dodaj do tego przygotowaną wcześniej masę i jedno jajko. Uformuj ciasto, a następnie odstaw je na cały dzień w chłodne miejsce. Następnego dnia rozwałkuj całość na grubość ok. 0,5 cm i przygotuj pierniczki (kształt według uznania, daj ponieść się własnej wyobraźni). Nastaw piekarnik na temperaturę 180˚C i włóż do niego blachę z ciasteczkami. Kiedy nabiorą odpowiedniego koloru, wyciągnij je i pozostaw do czasu, aż wystygną. Na koniec udekoruj je lukrem lub innymi ozdobami. Zaproś do zabawy najbliższych. To czas dla Was, więc wykorzystajcie go jak najlepiej. Pierniczki będą miały trójwymiarowy kształt dzięki odpowiednim foremkom, dlatego ważny jest ich wybór w sklepie. Miłej zabawy!
box:offerCarousel
Pierniczki z białym lukrem
Składniki:
0,5 kg maki pszennej
120 g masła w temperaturze pokojowej
200 g cukru pudru
200 g płynnego miodu
1 jajko
1 łyżeczka sody oczyszczonej
2 łyżki przyprawy do pierników
Lukier:
1 białko jajka
200 g cukru pudru
Przygotowanie:
Za pomocą wagi kuchennej odważ odpowiednią ilość potrzebnych składników. Następnie na stolnicy wymieszaj mąkę wraz z oczyszczoną sodą, przyprawą do pierników oraz cukrem pudrem, dodając odrobinę tłuszczu. Zrób na środku dołek, wlewając do niego płynny miód i wbij 1 jajko. Połącz wszystko w jednolitą kulkę i rozwałkuj całość na grubość ok. 3 mm. Przy pomocy foremek wykrój pierniczki, a następnie ułóż je na blasze. Nastaw piekarnik na temperaturę 180˚C i wsuń ciastka do środka na około 10 minut. Przez ten czas możesz zając się przygotowaniem lukru: utrzyj białko i cukier puder, a następnie dodaj odrobinę soku z cytryny. Pierniczki możesz posypać startą czekoladą lub rodzynkami. Smacznego!
box:offerCarousel
Czekoladowe pierniczki
Potrzebne składniki:
3 szklanki mąki pszennej
0,5 szklanki kakao
3/4 szklanki cukru pudru
3/4 łyżeczki sody oczyszczonej
2,5 łyżeczki przyprawy korzennej do pierników
odrobina soli
skórka z pomarańczy
180 g masła
1 jajko
3/4 szklanki miodu
55 g gorzkiej czekolady
Przygotowanie:
Mąkę pszenną, kakao, cukier puder, sodę oczyszczoną, przyprawę korzenną oraz sól wymieszaj, a następnie przesiej przez sito. W naczyniu podgrzej masło i miód, aż rozpuszczą się i utworzą jednolitą konsystencję. Odłóż wszystko na bok do momentu, kiedy całość wystygnie. Do suchych składników wbij 1 jajko, dodaj przygotowaną wcześniej masę, odrobinę skórki z pomarańczy. Przy pomocy miksera połącz składniki, a następnie przelej wszystko do drugiego naczynia. Przykryj całość przy użyciu folii spożywczej i włóż do lodówki na około 2 godziny. Rozwałkuj ciasto na grubość 3 mm i przygotuj ulubione kształty za pomocą foremek. Nastaw piekarnik na temperaturę 180˚C i włóż do niego ciasteczka na około 11 minut. Na koniec wystudzone pierniczki możesz udekorować czekoladą, lukrem lub inną posypką.
Pierniczki alpejskie z marmoladą
Składniki:
3 szklanki maki pszennej
120 g masła
2/3 szklanki miodu
1 opakowanie przyprawy korzennej do pierników
2 łyżki kakao
3 łyżki śmietany 18-procentowej
2 łyżeczki sody oczyszczonej
3 łyżeczki cukru
1 białko
4 żółtka
powidła/marmolada
Przygotowanie:
Do naczynia wlej miód, dodaj przyprawę korzenną oraz kakao, następnie całość podgrzej na niewielkim ogniu, aż utworzy się jednolita masa. Dodaj masło i poczekaj kilka minut, dopóki całość wystygnie. Do miski wlej śmietanę i wsyp odrobinę sody oczyszczonej. Ubij białko na sztywno (na pewno znasz sztuczkę z odwróconym naczyniem), dodaj cukier i miksuj całość, aż utworzy się gładka masa. Na koniec dodaj żółtka. Połącz całość z mąką i przygotowaną wcześniej mieszaniną. Uformuj całość i odstaw do lodówki na 2 godziny. Po upływie tego czasu, rozwałkuj ciasto na grubość około 3 mm. Na 1/2 ciasta rozłóż marmoladę w regularnych odstępach, a następnie przykryj całość drugą połową. Za pomocą foremek przygotuj odpowiednie kształty ciasteczek, a potem przełóż pierniczki na blachę i włóż na 10 minut do pieca, nagrzanego do temperatury 180˚C. Kiedy wszystko wystygnie, możesz przygotować czekoladową polewę lub pokryć ciastka ulubioną posypką lub oblać je lukrem.
box:offerCarousel
Pierniczki bezglutenowe
Składniki:
200 g mielonych migdałów
160 g mieszanki mąk bezglutenowych
1 łyżka przyprawy piernikowej
1 łyżeczka sody oczyszczonej
2 łyżki ksylitolu, cukru lub cukru wanilinowego
100 g miodu
80 g oleju kokosowego lub masła
2 żółtka
2 łyżki jogurtu naturalnego (opcjonalnie)
białko jaja do posmarowania
Przygotowanie:
Nastaw piekarnik na temperaturę 180˚C, następnie wsyp do naczynia mąkę migdałową oraz wszystkie inne bezglutenowe, przyprawę korzenną, sodę oraz cukier. Całość dokładnie wymieszaj, a potem na niewielkim ogniu podgrzej miód i masło. Poczekaj chwilkę, aż całość wystygnie i utrzyj żółtka, przy użyciu miksera lub trzepaczki. Do maki dodaj przygotowaną wcześniej masę, wymieszaj wszystko, dodaj jogurt i żółtka i wymieszaj całość. Uformuj ciasto grubości 8-9 mm, a następnie wytnij ulubione kształty pierniczków i ułóż je na blasze do pieczenia. Posmaruj ciasteczka białkiem i piecz je przez około 10 minut. Przechowuj je w puszce lub pojemniku, aby były miękkie.
Jak widzisz, pomysłów na świąteczne pierniczki jest wiele. Niektórzy uważają, że należy przygotować je według starej, rodzinnej receptury. Według nich na tym polega magia Świąt Bożego Narodzenia. Sądzimy jednak, że możesz być bohaterem wielu opowieści wigilijnych, jeśli przygotujesz ciasteczka według własnego przepisu. Przygotowaliśmy kilka pomysłów, ale są one jedynie inspiracją. Pamiętaj, że zmieniając tylko jeden składnik, tworzysz coś wyjątkowego i unikatowego. Nie bój się małych, kulinarnych eksperymentów. Boże Narodzenie to najlepszy czas na takie zabawy. | 5 pomysłów na świąteczne pierniczki |
Rosyjska ruletka to coś, z czym nie każdy ma siły się zmierzyć. Tu trzeba być twardym, zdecydowanym i chyba lekko szalonym. W końcu każdy ruch palca na spuście może doprowadzić do naszego unicestwienia. Przed nami mistrzostwa świata. Czas poprowadzić swoją drużynę do zwycięstwa. Zawartość i przygotowanie do gry
W niezbyt dużym pudełku znajdziemy: 24 karty postaci, 6 kart pomocy, 42 żetony zwycięstwa, 31 kart akcji, 55 kart magazynku oraz 6 kości obstawiania. Gra jest utrzymana w ciekawym klimacie. Ilustracje na kartach są przyjemne dla oka. Dodatkowo kolorowe kostki prezentują się wprost świetnie. Całość wykonana jest na bardzo dobrym poziomie, a pudełka nie nadmuchano zbytnio zbędnym powietrzem.
Gra jest przeznaczona dla 2 do 6 graczy w wieku przynajmniej 12 lat. Chociaż ze względu na tematykę gry można mieć pewne wątpliwości, czy nastolatek w tak młodym wieku jest właściwym odbiorcą. Dlatego najlepiej, aby dorosły pełniący nad nim pieczę sam to rozsądził. Przed rozgrywką każdy gracz wybiera kolor swojej drużyny i otrzymuje resztę elementów w tym samym kolorze. Każdy powinien posiadać: 3 karty zawodników, jedną kartę kapitana, kość obstawiania, kartę pomocy, 6 kart klik!, kartę pocisku (Bang) oraz jedną kartę akcji (już rozdaną losowo). Gracze łączą swoje karty klik! z kartą pocisku w celu zapełnienia magazynków. I w końcu przechodzimy do emocjonującej zabawy…
Przebieg rozgrywki
Co ciekawe, w trakcie rozgrywki wszyscy gracze działają równocześnie. Gra składa się z sześciu faz: ładowania, kręcenia, obstawiania, wyzwań, strzałów i punktów. Byłoby fajnie, jakby jeden z graczy ogłaszał rozpoczęcie każdej fazy, aby reszta mogła działać równocześnie. Gracze trzymają karty magazynku na ręku, tak aby nikt nie mógł ich dojrzeć. W fazie ładowania wybieramy jedną z nich i kładziemy zakrytą pod kartą pomocy. Później w fazie kręcenia tasujemy pozostałe sześć kart magazynku i umieszczamy zakryte przed sobą. W fazie obstawiania bierzemy do ręki kolorową kość i decydujemy, jakim wynikiem położymy ją do góry. Wynik pokaże liczbę strzałów, które jesteśmy gotowi oddać. Oczywiście liczba oczek na kości ma na razie pozostać tajna, więc zakrywamy ją ręką.
Faza wyzwań pozwala na skontrolowanie u wybranego gracza, czy pod kartę pomocy nie została schowana karta pocisku. Gdy mamy takie podejrzenia, to możemy tego dokonać raz na rundę. Jeśli przyłapiemy gracza na oszustwie, dostajemy bonusowo 3 karty akcji, a delikwent odpada z danej rundy. Jednak w sytuacji, gdy oskarżenie było bezpodstawne, gracz dostaje w ramach rekompensaty jedną kartę akcji, a my musimy wymienić kartę klik! na kartę pocisku. W fazie strzałów ogłaszamy pierwszy strzał i gracze odwracają pierwszą kartę magazynku. W przypadku pocisku aktualna postać umiera, a klik! daje szansę na kontynuację gry. Każdy gracz strzela tyle razy, ile wcześniej obstawił na kości. W ostatniej fazie gracze, którzy nie stracili żadnej postaci, dostają jeden punkt za każdy oddany strzał i jeden za przeżycie. Gracz, który zdobył co najmniej 15 punktów i ma ich więcej od pozostałych, zostaje zwycięzcą. W przypadku remisu grę kontynuują wszyscy żywi gracze i znowu rozpoczynamy fazę ładowania.
Podsumowanie
„Rosyjska ruletka: Mistrzostwa świata” jest emocjonującą grą towarzyską. Mechanikę gry idealnie wpasowano w jej tematykę. Zasady są proste, a równoczesna rozgrywka wszystkich graczy powoduje, że zabawa nie ma żadnych przestojów. Im więcej osób, tym rozgrywka ciekawsza i bardziej emocjonująca, więc jest to tytuł, który znakomicie sprawdzi się na wszelakich imprezach. Nieduże rozmiary pudełka powodują, że gra jest też świetna w podróży, a poziom wykonania utrzymano na całkiem niezłym poziomie. | „Rosyjska ruletka: Mistrzostwa świata” – recenzja gry |
Nieważne, ile masz lat, czy straciłeś rodzica, czy dziadka – śmierć to zawsze trudne doświadczenie. Dorosły potrafi wytłumaczyć sobie odejście kogoś bliskiego, natomiast dziecko, które nie rozumie problemu przemijania, jest zdezorientowane. Rozmowa o tym nigdy nie jest łatwa, jednak istnieją książki, które pomogą ci wytłumaczyć dziecku, czym jest starzenie się, przemijanie i śmierć. Dla dorosłych
Aby rozpocząć z dzieckiem rozmowę o śmierci i przemijaniu, warto wcześniej zajrzeć do poradnika. Jednym z nich jest Dziecko poznaje tajemnicę śmierci Marielene Leist. Książka pomoże ci zrozumieć, w jaki sposób najmłodsi przechodzą żałobę oraz podpowie, jak rozpocząć z nimi rozmowę o tym, co właśnie przeżywają. Poradnik wyjaśnia, na czym polega ból dziecka po stracie kogoś bliskiego oraz pokazuje, jak go uśmierzyć.
Możesz sięgnąć również po Jak rozmawiać z dziećmi o bardzo ważnych sprawach. Autorami poradnika są psycholodzy, którzy mają doświadczenie w pracy z dziećmi – Theresa Foy DiGeronimo oraz Charles E. Schaefer. W książce znajdziemy praktyczne wskazówki, które pomogą nam odpowiedzieć na pytania zadawane przez dziecko w sposób kompetentny i odpowiedni dla jego wieku. Zakres tematów jest ogromny: śmierć, przeprowadzka, przemoc, rozwód, molestowanie seksualne, choroby. Książka przeznaczona jest dla opiekunów dzieci w wieku od 4 do 12 lat.
Książka Śmierć oczami dziecka. Jak pomagać w żałobie? Marie Madeleine Kergorlay zwraca uwagę na to, że dziecko w okresie żałoby potrzebuje pomocy ze strony dorosłych. Wiele osób nie wie jednak, jak rozmawiać z nimi o ich bólu i żałobie, więc tego unika. Kergorlay pokazuje, jak przełamać barierę i pomóc cierpiącemu dziecku. To lektura, którą powinni przeczytać rodzice, dziadkowie oraz starsze rodzeństwo.
Inna książka, która pokaże, jak postępować w tych ciężkich chwilach, to Żałoba w rodzinie. Jak pomóc cierpiącym dzieciom i ich rodzinom Martina Herberta.
Dla dzieci
Dobrym pomysłem jest podarowanie dziecku książki, którą będzie mogło przeczytać samo. Młodsze pociechy powinny zajrzeć do Małej książki o śmierci Pernilli Stalfelt. Autorka z wielkim wyczuciem i lekkim humorem tłumaczy, czym jest śmierć. Dzieci znajdą tam odpowiedź na pytanie, jak wygląda martwy człowiek, co się z nim dzieje po śmierci oraz czy zmarły może wrócić pod postacią szkieletu i straszyć nas w nocy. Książka uświadamia najmłodszym czytelnikom (6–10 lat), czym jest śmierć.
Czy tata płacze? autorstwa Hilde Ringen Kommedal to książka, w której pisarka wykorzystuje własne doświadczenia po śmierci męża i ojca jej dzieci. Opowiada o przeżyciach pięcioletniego chłopca po stracie ojca i jest pisana z perspektywy jego matki. Pozycja pomoże dzieciom (w wieku 5+) poradzić sobie ze stratą, a rodzicom pokaże, jak w tym pomóc i jak o tym rozmawiać.
Trochę starsze dzieci i nastolatki (9–14 lat) mogą sięgnąć po Dokąd odchodzisz? Suresh Rattan. Książka odpowiada na najważniejsze pytanie egzystencjalne – jaki jest sen życia i śmierci. To pozycja, która pomoże przygotować się na odejście bliskiej osoby.
Książki, które pomogą dziecku zrozumieć, czym jest śmierć
Znajdziemy również wiele książek, które pokazują młodszym czytelnikom, czym jest przemijanie, śmierć i strata kogoś bliskiego. Warto podarować dziecku taką książkę i oswoić je z tymi kwestiami.
Jedną z nich jest Kiedy kiedyś, czyli Kasia, Panjan i Pangór napisana przez Jarosława Mikołajewskiego. Książka w bardzo przystępny dla dzieci (w wieku 3–7 lat) sposób pokazuje, czym jest przemijanie. Opowiada o pięknej przyjaźni między małą dziewczynką Kasią i staruszkiem – panem Janem (Panjan). W metaforyczny i poetycki sposób pokazuje proces starzenia się i przemijania oraz pozwala oswoić się ze śmiercią.
Inna propozycja (wiek 6+) to Czy umiesz gwizdać, Joanno? szwedzkiego pisarza Ulfa Starka. Książka opowiada o więzi pomiędzy dzieckiem a starszą osobą. Bohater – Bertil, bardzo chciałby mieć dziadka, więc Ulf zabiera go do domu starców, gdzie dziadków jest pod dostatkiem. To piękna opowieść o przyjaźni, starości i pożegnaniu. Bez patosu mówi o śmierci i pomaga ją zrozumieć.
Druga książka (wiek 5–8 lat) Ulfa Starka o podobnej tematyce to Żegnaj, panie Muffinie. Tutaj głównym bohaterem i narratorem jest świnka morska. Pan Muffin wspomina czasy, kiedy był młody i silny, snuje refleksję nad swoim życiem: długim, pięknym i szczęśliwym. W bardzo łagodny sposób pokazuje dziecku, czym jest przemijanie, a śmierć traktuje jako naturalny proces. | Jak rozmawiać z dzieckiem o śmierci? Przegląd poradników |
W ciągu ostatnich lat Londyn wyrósł na stolicę modowej awangardy. Co tym razem proponują brytyjscy projektanci na nadchodzący sezon? Sprawdź najlepsze trendy z londyńskiego tygodnia mody! 1. Fall florals - jesienne kwiaty
Myślałaś, że kwiatowe motywy są zarezerwowane dla mody wiosennej i letniej? Nie w tym sezonie! W Londynie roślinne wzory powróciły w pokazach na jesień-zimę 2017/2018 ze zdwojoną siłą. Ilość floralnych printów, którą zaprezentowali projektanci była przytłaczająca: duże kwiaty, delikatne łączki, abstrakcyjne rośliny i dokładne rysunki botaniczne - to właśnie one zdominowały kolekcje zaprezentowane w Londynie. Jak ograć ten trend na co dzień? Zainwestuj w jesienną sukienkę maxi w kwiaty - niech inspiracją będą looki z pokazów Temperley London czy Erdem.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
2. Little Star - liczy się błysk!
Cekiny zakładasz tylko w karnawale? Nie w tym sezonie! Podobnie jak na nowojorskich pokazach, metaliczny błysk był bardzo silnie obecny w Londynie. W tym sezonie nie czekamy do Sylwestra, ale zakładamy połyskujące tkaniny na wyjście z przyjaciółmi, a nawet do pracy. Na imprezę załóż błyszczącą marynarkę lub sukienkę inspirowaną kolekcją Mary Katrantzou, czy Temperley London. Na co dzień wybierz metaliczną spódnicę - z neutralną górą stworzy wyszukaną stylizację.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
3. Plaid & Check - krata rządzi!
Brytyjczycy w kolekcjach na nowy sezon nie mogli także pominąć kraty, którą pożyczyli od Szkotów i uczynili z niej charakterystyczny symbol angielskiego krawiectwa. Krata powróciła w wielkim stylu i… w wielu rozmiarach! Na pokazach można było zobaczyć zarówno tartan (wiele kolorowych linii pionowych i poziomych, które przecinają się wzajemnie), plaid (krzyżujące się pionowe i poziome linie w dwóch lub więcej kolorach), jak i check (przecinające się linie pionowe i poziome w tym samym rozmiarze, które tworzą kwadraty). Postaw na płaszcz w kratę w ciepłych, jesiennych kolorach albo spódnicę - to prawdziwe modowe klasyki, które w przyszłym sezonie także zdadzą egzamin.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
4. Glamorous Fur - futro z ozdobami
Londyn lansuje w tym sezonie futrzane płaszcze, ale nie byle jakie! Zwyczajne futro to modowa nuda, dlatego projektanci postawili na dodatkowe ozdoby, które odmładzają ten trend rodem z lat 20. Błyszczące broszki i kolorowe naszywki, nadają klasycznemu okryciu nowoczesny charakter. Poszukaj imitacji projektów Simone Rocha, Toga, czy Isa Arfen w sieciówce albo odpicuj własnoręcznie futro po babci lub mamie!
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
5. Oxblood - głębia bordo
Mediolan zaserwował nam w tym sezonie królewską czerwień, a tymczasem Londyn uderzył w ciemniejsze i bardziej drapieżne tony. Na wybiegach niekwestionowanie rządził odcień oxblood, czyli ciemna czerwień z fioletowymi i ciemnobrązowymi podtonami. Ultra kobiecy kolor jest bardzo elegancki, a jednocześnie seksowny. Teatum Jones proponuje bordową bluzę, a Roksanda płaszcz z lakierowanej skóry. Sprawdź, czy na dnie twojej szafy nie ma spódniczki, bluzki lub spodni w tym kolorze. Jeśli nie, to koniecznie wybierz się na zakupy!
Który londyński trend podbił twoje serce? Zainspiruj się stylizacjami z najlepszych pokazów i bądź modna tej jesieni! | 5 najlepszych trendów z londyńskiego FW na jesień 2017 |
Zostawienie wszystkiego i wyruszenie w podróż to trudna decyzja, ale gdy już ktoś to zrobi, przeważnie tego nie żałuje. Widać to wyraźnie w książkach autorów, którzy na to się odważyli. „Sprzedaj lodówkę i jedź! Różnica między ludźmi, którzy realizują swoje marzenia, a całą resztą świata nie polega na zasobności portfela. Chodzi o to, że jedni całe życie czytają o dalekich lądach i śnią o przygodach, a inni pewnego dnia podnoszą wzrok znad książki, wstają z fotela i ruszają na spotkanie swoich marzeń” – napisał Wojciech Cejrowski. Mało kto ma odwagę rzucić ustabilizowane życie i wyruszyć w podróż, ale niektórym się to udało, i mało tego – napisali o tym książki.
Spontanicznie przez świat
Kinga Choszcz i Radosław Siuda wyruszyli przed siebie, mając niewiele ponad 500 dolarów w kieszeni. Chcieli przemieszczać się autostopem, pracować po drodze i zobaczyć jak najwięcej. Nie planowali, kiedy wrócą. Objechali świat dookoła, a szalona podróż zajęła im 5 lat. „Prowadził nas los” to dziennik z tej niesamowitej wyprawy, a przy tym piękna opowieść o zaufaniu do ludzi, o wartościowych spotkaniach i fascynujących przygodach. To ciekawa i inspirująca lektura.
Kobieta w drodze
Marzena Filipczak wyruszyła na pół roku do Azji, zostawiając dotychczasowe życie za sobą. Podróż opisała w książce „Jadę sobie. Przewodnik dla podróżujących kobiet”, która składa się z dwóch części. Pierwsza ma formę pamiętnika z podróży, który pokazuje, że państwa azjatyckie nie są takie straszne, nawet dla samotnej kobiety. Znajdziemy tu i przygody, i ciekawe spotkania oraz opisy odwiedzanych miejsc. Druga część ma charakter poradnika, w którym autorka odpowiada na pytania, które sama sobie zadawała przed podróżą. „Między światami” to kolejna książka tej autorki. Tym razem Marzena Filipczak zabiera nas w podróż do Iranu, Iraku, Kurdystanu, Turkmenistanu, Uzbekistanu, Kałmucji, Osetii Północnej i Górskiego Karabachu. Przez kilka miesięcy podróżowała przez świat zdominowany przez mężczyzn, a brak pośpiechu pozwalał jej lepiej poznać mało turystyczne kraje. Maja Sontag po prostu pojechała w świat, zgodnie z zasadą Bilbo Bagginsa z Bag Endu „Uważajcie na nogi, nigdy nie wiadomo, gdzie was poniosą”. Rezultatem podróży jest książka „Majubaju, czyli żyrafy wychodzą z szafy” – wciągająca opowieść o odkrywaniu świata, ale nie od strony zabytków, ale miejsc mniej popularnych. To zapis spotkań z ludźmi, poznawania nowych zwyczajów, wyplątywania się z tarapatów, poszukiwania lokalnych klimatów.
Na dwóch kółkach
Kiedy Robb Maciąg znalazł się na życiowym zakręcie, wsiadł na rower i wyruszył przed siebie. Podróż opisał w książce „Rowerem przez Chiny, Wietnam i Kambodżę”. Podróż była nie byle jaka, autor otrzymał za nią nagrodę Traveler przyznawaną przez National Geographic. Robb Maciąg ciekawie opowiada o pokonywaniu słabości, poznawaniu nowych miejsc i o życiu ludzi z dala od turystycznych szlaków.
Babcia w drodze
Nie tylko młodych ludzi nosi po świecie. Na emeryturze łatwiej zostawić wszystko, gdyż etat nie trzyma człowieka w jednym miejscu, ale z drugiej strony dojrzałe osoby nie mają w sobie tyle sił, ile miały za młodu, i pojawiają się inne ograniczenia. Basia Meder wyruszyła do Aryki po zakończeniu kariery zawodowej, a relację z podróży zamieściła w książce „Babcia w Afryce” . Autorka w ciągu trzynastu miesięcy odwiedziła dwadzieścia krajów, po drodze chorowała na malarię, trafiła na rewoltę i stała się ofiarą napadu. Na rynku możemy znaleźć wiele wciągających książek o wyruszeniu w drogę. Takie lektury inspirują i zachęcają do podróży, więc warto po nie sięgnąć, choćby po to, by oderwać się na chwilę od codziennej rutyny. | Wyrusz w świat – 6 najlepszych książek autorów, którzy rzucili wszystko i wyruszyli przed siebie |
W końcu po długim oczekiwaniu nadszedł sezon grillowy. Oczywiście grillowanie kojarzy nam się ze spędzaniem czasu w ogrodzie lub na działce. Co jednak zrobić, gdy nie mamy możliwości wyjazdu, a mamy nieodpartą ochotę na ulubione grillowane potrawy? Wystarczy skorzystać z grilla elektrycznego, który bez problemu może być użytkowany w pomieszczeniu lub na balkonie. W poniższym poradniku prezentujemy grille elektryczne, które znajdziemy na Allegro w cenie do 200 zł. Gourmetmaxx
Grill Gourmetmaxx, który możemy dostać już od 179 zł, jest wykonany z granitu, a jego moc to aż 1800 W. Urządzenie jest niesamowicie praktyczne i trwałe, z łatwością przygotujemy na nim swoje ulubione potrawy – ryby, mięsa, warzywa i kanapki typu panini. Dwie duże płyty grzewcze umożliwiają jednoczesne grillowanie wielu produktów. Ponadto grill Gourmetmaxx jest wyposażony w ociekacz na tłuszcz, dzięki czemu można łatwo zachować czystość.
First FA5350
Grill marki First dzięki niewielkim rozmiarom (ruszt o wymiarach 45 x 22 cm) i niedużej wadze (3,7 kg) świetnie sprawdzi się podczas przenoszenia i transportu. Cechą charakterystyczną urządzenia jest to, że ma nóżki i możemy wykorzystać go w pokoju, na balkonie czy tarasie. W opcji bez nóżek z powodzeniem można z niego korzystać na kuchennym blacie. Fitst jest wyposażony w regulowany termostat i lampkę trybu pracy, poza tym – co najważniejsze – urządzenie nie wydziela dymu.
Severin RG2341
Kolejny w naszym zestawieniu jest Severin model RG2341, doskonały na domowe imprezy w gronie przyjaciół. Grill ma kamienną płytę grzewczą do beztłuszczowego grillowania, emaliowaną płytę do smażenia naleśników, a także coś dla gości – 8 małych łopatek umożliwiających przygotowanie sobie takiej potrawy, na jaką każdy ma ochotę. Powłoka zapobiegająca przywieraniu ułatwia czyszczenie. Ponadto urządzenie ma dwie lampki kontrolujące temperaturę i regulowany termostat pozwalający na dopasowanie temperatury pod kątem produktów. Na Allegro Severing RG2341 dostępny jest od 124 zł.
Zelmer ZGE0990b
Zelmer ZGE0990b to grill, który jest świetną alternatywą dla standardowego grilla. Urządzenie umożliwia dobranie jednej z 5 temperatur grzania i nie wytwarza uporczywego dymu. Wyjmowana tacka na wyciekający tłuszcz oraz praktyczna pokrywa z hartowanego szkła pozwalają na zadbanie o rewelacyjny smak potraw i o czystość podczas grillowania. Wysoki komfort użytkowania zapewniają uchwyty z tworzywa termoizolującego. Zelmer ZGE0990b kupimy na Allegro nawet za 170 zł.
Bosch TBF3302V
Urządzenie Bosch TBF3302V umożliwia grillowanie potraw aż na 3 sposoby: w grillu zamkniętym, otwartym lub z funkcją piekarnika. Temperaturę można płynnie regulować, umożliwiając przygotowanie najróżniejszych produktów. Dzięki mocy 1800 W grill szybko się nagrzewa i gwarantuje stałą temperaturę grzania. Ponadto, by zapewnić zdrowe grillowanie, zastosowano kanaliki odprowadzające tłuszcz. Jeżeli zależy nam na łatwym utrzymywaniu czystości, producent zaskoczył nas ciekawym rozwiązaniem – płyty grzejne są wyjmowane i nadają się do mycia w zmywarce. | Sezon grillowania – przegląd grilli elektrycznych do 200 zł |
Jeżeli wykorzystujemy rower nie tylko do jazdy rekreacyjnej, ale traktujemy jako środek lokomocji do pracy lub na zakupy, wcześniej czy później będziemy chcieli przewieźć jakiś bagaż. Rowery miejskie zyskały na popularności i wiele osób dojeżdża nimi do pracy, na zajęcia lub po prostu wybiera się po zakupy. Chcąc przewieźć potrzebne rzeczy, można oczywiście używać torby lub plecaka. Jeżeli jednak mamy do pokonania kilkanaście kilometrów, zdecydowanie lepszym rozwiązaniem będzie koszyk rowerowy. Rowerzyści mają do wyboru dwa rodzaje koszyków – montowane na kierownicy i na bagażniku. Zarówno jeden, jak i drugi rodzaj jest powszechnie używany, czym więc kierować się przy wyborze pierwszego kosza?
Koszyki na kierownicę – zalety i wady
Koszyki na kierownicę mogą być obciążone maksymalnie ładunkiem 5 kg. Chodzi przede wszystkim o rozłożenie ciężaru i bezpieczeństwo podczas jazdy. I to obojętnie, jak są montowane i z czego wykonane.
Spotkać możemy trzy rodzaje koszy na kierownicę:
Najprostsze kosze na haki nie do każdej kierownicy pasują. Są wygodne podczas zdejmowania i zakładania, ale z tego powodu niezbyt stabilne i mogą też rysować elementy roweru.
Drugi typ koszyków na kierownicę montowany jest na wsporniku i osi koła. Montaż zajmuje chwilę, ale kosz jest zdecydowanie bardziej stabilny niż omawiany poprzednik. Nie da się łatwo zdjąć, co z jednej strony jest wadą – nie zabierzemy go na zakupy, a z drugiej zaletą – trudniej go ukraść.
Ostatni typ koszy na kierownicę montuje się na wysięgniku przykręconym do kierownicy, który z rowerem jest połączony systemem zatrzaskowym. Łatwo więc koszyk zdjąć i ponownie założyć. Niestety nie ma od podparcia z dołu, a jest wysunięty do przodu, dlatego może sprawiać wrażenie mało stabilnego.
Montując kosz na kierownicy, musimy pamiętać o tym, by przednia lampka nie była przysłonięta i mogła spełniać prawidłowo swoją funkcję. Czasem trzeba ją delikatnie przesunąć, by używanie kosza nie wpływało niekorzystnie na naszą widoczność na drodze.
Koszyki na bagażnik – zalety i wady
Koszyki na bagażnik pozwalają przewieźć więcej rzeczy, ponieważ można do nich zapakować 10–12 kg, w zależności od sugestii producenta.
Tutaj możemy spotkać dwa rodzaje produktów:
Koszyki tylne montowane na stałe za pomocą śrubek oraz taśm. Są wygodne, stabilne i pasują do każdego bagażnika. Trudno je zdemontować, co jest ich zaletą i wadą jednocześnie, bo wszystko zależy od tego, jak i do czego będą używane.
Koszyki wsuwane za pręty bagażnika. Trzeba je dokładnie dopasować, ponieważ ich mocowanie jest dość proste, ale dzięki temu łatwo je zdjąć i zabrać choćby na zakupy. Zazwyczaj mają rączkę do noszenia, co zwiększa ich funkcjonalność.
Wybór koszyka na rower to przede wszystkim kwestia wagi przewożonych rzeczy, wygody, ale też estetyki. Dla niektórych ich rower będzie wyglądał lepiej z koszykiem wiklinowym, ktoś koniecznie zechce wiklinę z wyściółką, inny zaś z powodów komfortu wybierze metalowy. Na pewno warto pamiętać, że kosz na kierownicę jest lepszy do przewożenia drobiazgów, które chcemy mieć na oku, w tylnym zaś spokojnie zmieszczą się zakupy, torba z laptopem lub książki. | Miejskie koszyki rowerowe na bagażnik lub kierownicę – jaki wybrać? |
Ta potrawa to prawdziwy gastronomiczny hit ostatnich miesięcy. Znajduje się w ofercie śniadaniowej większości modnych restauracji i klubokawiarni. Czym jednak tak naprawdę jest hummus? Pod tą tajemniczą nazwą kryje się pasta z ciecierzycy (zwanej również cieciorką) o charakterystycznym smaku i lekkiej, kremowej konsystencji. Do jej zalet należy duża ilość białka roślinnego przy stosunkowo niewielkiej zawartości kalorycznej (jedna łyżka hummusu to około 20 kcal). Hummus jest również źródłem witaminy E oraz zbilansowanych kwasów omega 3 i 6.
Pasta ta jest bardzo popularna zarówno w kuchni arabskiej, jak i kaukaskiej. Legendy przypisują jej wymyślenie sułtanowi Saladynowi — wielkiemu wodzowi muzułmańskiemu, żyjącemu w czasach wojen krzyżowych. Dane historyczne każą sądzić, że hummus pojawił się już 10 tysięcy lat temu. Co ciekawe, wokół hummusu od lat toczy się spór między Izraelem a Libanem — obydwa kraje uważają się za kolebkę tej potrawy i roszczą sobie prawo do stosowania nazwy. Mimo sądowych batalii konflikt ten nie został rozwiązany.
Jak zrobić hummus?
Hummus można sporządzić samodzielnie. Potrzebne są do tego ziarna ciecierzycy, pasta tahini (ziarna sezamu zmielone z olejem sezamowym, wodą i oliwą), oliwa, czosnek, sól i sok z cytryny. Całość przygotowuje się w malakserze lub blenderze.. Choć samo przyrządzenie hummusu zajmuje tylko chwilę, to jednak jego wykonanie trzeba zaplanować ze znacznym wyprzedzeniem. Przed zmiksowaniem należy ciecierzycę namoczyć i odstawić na nie mniej niż 8 godzin, a następnie gotować przez około 1-1,5 godziny (dodanie łyżeczki sody oczyszczonej sprawia, że ciecierzyca szybciej staje się miękka). Domowy hummus można przechowywać w lodówce, w szczelnie zamkniętym pojemniku, przez około tydzień.
box:offerCarousel
Jeśli chcemy zaoszczędzić sobie kłopotu związanego z długotrwałym namaczaniem nasion, możemy sięgnąć po gotowy produkt. W Polsce powodzeniem cieszą się pasty sprzedawane w słoiczkach. Choć wydawać by się mogło, że jest to produkt niszowy, na naszym rodzimym rynku znaleźć można wyroby kilku producentów. W ich ofercie znajduje się zarówno hummus naturalny, bez żadnych domieszek, jak i pasta wzbogacona dodatkami smakowymi — odrobiną papryki, pomidorów, a nawet… szpinaku. Hummus paprykowy zazwyczaj charakteryzuje się pikantnym smakiem, pozostałe rodzaje natomiast są dość łagodne.
Jak podawać hummus?
box:offerCarousel
Hummus ciekawie prezentuje się w słoiczku bądź miseczce, udekorowany niezmielonymi ziarnami soczewicy, chilli w proszku czy natką pietruszki. W takiej formie hummus może stać się głównym elementem śniadań, kolacji oraz zdrowych przekąsek. W polskich restauracjach najczęściej napotkamy kanapki z hummusem na ciemnym chlebie. Tradycja krajów bliskowschodnich nakazuje jednak podawać go z macą lub pitą. W nieformalnych sytuacjach, na przykład podczas spotkań z przyjaciółmi, możemy zaserwować go również z krakersami bądź bagietką. Osobom na diecie hummus polecany jest jako dip do warzyw — świetnie sprawdza się jako zdrowy i pożywny dodatek do surowej marchewki, selera naciowego czy ogórka.
Choć hummus stanowi podstawę kuchni wegetariańskiej, jego wykorzystanie wcale nie musi ograniczać się do potraw jarskich. Z hummusem można piec rybę, warzywa, dodawać go do grillowanych mięs. Jest on również znakomitą podstawą sałatek — bardzo dobrze komponuje się na przykład z kaszą bulgur czy soczewicą, a nawet… makaronem. W wersji „mięsnej” sałatkę można wzbogacić kawałkami kurczaka, w wersji wegetariańskiej — tofu. W roli dodatków świetnie sprawdzą się również fasola, suszone pomidory, oliwki czy cebula. Delikatny charakter hummusu można także skontrastować z ostrym smakiem rukoli. Przy komponowaniu „hummusowych” sałatek ogranicza nas właściwie tylko wyobraźnia. Bez względu na to, jakie składniki wybierzemy, danie „okraszone” hummusem będzie wyglądać oryginalnie i wykwintnie.
Mimo że hummus kojarzony jest przede wszystkim z kuchnią wegetariańską, to — jak widać — jego zastosowanie jest o wiele szersze. Oryginalny smak tej pasty dodaje świeżości przygotowywanym potrawom. Dzięki temu jest to idealny składnik wiosennych i letnich dań. | Hummus — czym jest i jak go podawać? |
Domowe nalewki od wieków cieszą się niesłabnącą popularnością. Ten staropolski trunek jest wytwarzany po dziś dzień, by cieszyć podniebienia koneserów swoim wyrafinowanym smakiem. Od lekko słodkawych po korzenne i cierpkie nuty ziołowe – wszystkie smaki możemy wytworzyć we własnym domu. Jak się do tego zabrać? Nalewka to napój na bazie alkoholu, powstający w procesie maceracji, czyli zmiękczania owoców poprzez zalewanie spirytusem. Już w XIII wieku odkryto, że alkohol wzmacnia działanie ziół, dlatego nalewki ziołowe ceniono szczególnie za właściwości lecznicze i przepisywano je na wszelakie dolegliwości.
Pierwszą powszechną nalewką została rosoglio – włoska nalewka z olejkiem różanym z XVI wieku. Do wyrobu nalewek najlepiej używać świeżych, intensywnych w smaku owoców, np. wiśni, malin, truskawek, porzeczek, borówek, aronii, czereśni, pigwy czy czarnego bzu, a także orzechów, pędów sosny czy mięty, jarzębiny, rozmarynu czy lawendy. Aromatyczny bukiet będą mieć nalewki, których owoce dojrzewały w pełnym słońcu – będą słodsze i bardziej soczyste. A im bardziej soczyste owoce, tym mocniejszego alkoholu powinno się użyć do maceracji. I odwrotnie – bardziej cierpkie wolą alkohol o mniejszym stężeniu. Przygotowanie nalewki nie jest zadaniem trudnym, wymaga jednak cierpliwości, ponieważ trunek zyskuje na jakości właśnie dzięki długiemu leżakowaniu. Chcesz rozpocząć przygodę z wyrobem domowych alkoholi? Zobacz, w co się wyposażyć.
Akcesoria i produkty do wyrobu domowej nalewki
Domowa nalewka powstaje w wyniku zmieszania owoców, ziół czy też aromatycznych przypraw z cukrem i odpowiednią ilością alkoholu rozcieńczonego wodą. By proces przygotowywania domowej nalewki się udał, trzeba się wyposażyć w kilka niezbędnych akcesoriów, które ułatwią pracę.
Balon lub duży słój – to w nim przez dłuższy czas będzie odbywał się proces maceracji. Koniecznie musi być to naczynie szklane. Jeśli zdecydujesz się na balon winiarski lub gąsior – przed nastawieniem nalewki poddaj go dezynfekcji specjalnymi preparatami, np. roztworem pirosiarczynu potasu rozcieńczonego z wodą, pozostawionego w nim na dobę. Pamiętaj, że balony wykonywane są ze szkła sodowego, które nie lubi gwałtownych zmian temperatur. Dlatego się ich nie wyparza, a myje specjalnymi środkami i płucze letnią wodą. Jeśli natomiast wybierzesz słój, dokładnie go wyparz. Balon, w którym będziesz macerować składniki na nalewkę, kupisz za 12-15 zł za pojemność pięciu litrów. Hermetycznie zamykany, dwulitrowy słoik do nalewki dostaniesz w cenie 16 zł.
Gaza – należy nią dokładnie przykryć owoce umieszczone w słoju, by nie dostawały się do nich muszki i inne owady. Gaza musi być więc odpowiednio duża i posiadać małe oczka, przez które nie przedostaną się nawet najmniejsze owady.
Mieszadło – może być wykonane z plastiku, a jego długość trzeba dobrać odpowiednio do wielkości i wysokości słoja. Mieszadło przydatne jest do mieszania zawartości słoja – dzięki temu poprawia się jakość procesu maceracji i łączy ze sobą smaki.
Spirytus/wódka – w zależności od tego, jakiej mocy nalewkę chcemy uzyskać, dobieramy alkohol o różnym procentowo stężeniu. Im owoce słodsze, tym alkohol może być mocniejszy. Ważne, by owoce były w całości zalane alkoholem (przeważnie proporcje to 1-1,5 litra alkoholu na 1 kg owoców).
Woda – używana do rozrabiania alkoholu, powinna być jak najczystsza. Może być mineralna, źródlana albo przefiltrowana. Bogata w wapń i magnez jest woda dolomitowa. Nie powinno się do tego celu wykorzystywać wody prosto z kranu. Dobrej jakości dzbanek z filtrem do przefiltrowania wody kupisz za około 40-50 zł. Możesz go później używać na co dzień w kuchni.
Sito – konieczne podczas procesu filtracji. Po odstaniu nalewkę trzeba dwukrotnie, a czasem nawet trzykrotnie przefiltrować, by pozbyć się cząstek owoców i wszelkich nieczystości. W tym celu przydatne będą dwa sita filtrujące – pierwsze z większymi oczkami, drugie z mniejszymi lub uniwersalne filtry do kawy. Dobrze przefiltrowana nalewka odwdzięczy się pięknym kolorem. Nie będzie także pozostawiać osadu w butelce.
Butelki – do leżakowania zlanego soku i syropu z balonu wystarczą zwykłe butelki o pojemności 0,5 litra. Dobrze jednak, by były ciemne lub postawione w zaciemnionym miejscu. Dzięki temu nalewka zachowa swój niepowtarzalny kolor. Przed zlaniem trunku należy butelki dobrze umyć i osuszyć, a przed powtórnym wykorzystaniem ponownie dokładnie umyć specjalną szczotką do butelek.
Etapy przygotowywania domowej nalewki:
Przygotowanie owoców – wybór owoców zależy od indywidualnych preferencji przygotowującego nalewkę. Mogą to być łatwo dostępne owoce z przydomowego ogrodu, których latem mamy pod dostatkiem. Duże owoce kroimy na mniejsze kawałki, pestkowe drylujemy (pestki wpływają na gorzknienie i pogorszenie smaku), a twarde można ponakłuwać. Na nalewkę wybieramy owoce dojrzałe, najlepiej z dobrze nasłonecznionego miejsca. Nie używamy owoców, które są już przejrzałe lub nadgniłe, gdyż może to popsuć cały aromat produkowanej nalewki.
Przygotowanie słoja, balonu lub gąsiora – balon lub słój wybieramy pod kątem ilości trunku, którą chcemy przyrządzić. Oczyszczone owoce umieszczamy w zdezynfekowanym naczyniu i zalewamy alkoholem. Przykrywamy gazą.
Nastawianie maceratu – przygotowany macerat umieszczamy w cieple. Co kilka dni całość mieszamy plastikowym mieszadłem – wpłynie to korzystnie na proces maceracji. Tak przygotowany macerat powinien stać w ciepłym miejscu około miesiąca.
Zlewanie soku i syropu z owoców – po miesiącu macerowania zlewamy ciecz, która powstała z połączenia soku z owoców z alkoholem. Umieszczamy ją np. w czystych, wyparzonych słoikach lub innych szklanych naczyniach, zakręcamy i odstawiamy. Pozostałe w balonie owoce zasypujemy cukrem i pozostawiamy na kolejny miesiąc aż do momentu, w którym cukier całkowicie się rozpuści. Powstały syrop znów zlewamy i łączymy z płynem zlanym miesiąc wcześniej. Umieszczamy w ciemnym naczyniu lub ciemnym pomieszczeniu (szafce, piwnicy), szczelnie zamykamy i znów odstawiamy na miesiąc, by nalewka się wyklarowała.
Pierwsza filtracja – wytrącający się osad i resztki owoców wymagają filtracji przed generalną próbą, jaką będzie degustacja własnoręcznie wytworzonego trunku. Pierwszą filtrację można przeprowadzić, używając sita ze średniej wielkości oczkami (fi200). Warto wybrać sito z zaczepami, by swobodnie powiesić je na naczyniu, do którego mają spływać soki. Kupisz je już za średnio 8-10 zł.
Druga filtracja – powinna odbyć się przez drobniejsze sito (fi250) lub filtr do kawy, by do nalewki nie przedostały się drobiny owoców lub zabrudzenia. Jeśli po przefiltrowaniu nadal pozostaje osad, nalewkę ponownie należy przepuścić przez filtr.
Butelkowanie – przefiltrowaną nalewkę umieszczamy w czystych butelkach lub karafkach i przechowujemy w zaciemnionym miejscu lub wybieramy ciemne butelki, by światło nie naruszyło pięknego koloru trunku. Nalewkę warto serwować w kryształowej karafce, która będzie dla niej szykowną oprawą. Dobrej jakości karafkę renomowanej firmy, np. szlifowaną ręcznie, kupisz za około 200-250 zł (np. RCR Cristalleria Italiana, Villeroy&Boch, Witeks, Krosno).
Degustacja – własnoręcznie przygotowaną nalewkę warto degustować w estetycznych kieliszkach. Sprawdzą się tu zarówno kryształowe kieliszki na wysokiej nóżce, jak i bardziej nowoczesne, np. do słodkich nalewek – 28-mililitrowe kieliszki marki Ambition z serii Villa.
Zapisywanie receptury – nie zawsze pierwsze podejście do produkcji domowego alkoholu może zakończyć się spodziewanym sukcesem. Dlatego ważne, by skrupulatnie notować, w jakich proporcjach i co daliśmy. W razie rewelacyjnego efektu mamy gotową recepturę. W razie porażki – trzeba będzie przeanalizować, w którym miejscu wkradł się błąd.
Wytwarzanie własnej roboty nalewek z pewnością wymaga cierpliwości i zaangażowania. Ale nic też nie jest w stanie równać się chwili, w której można delektować się własnoręcznie wytworzonym trunkiem, podanym na dodatek w estetycznej karafce i w subtelnym, smukłym kieliszku. Dodatkowym walorem domowych nalewek jest to, że często pomagają w leczeniu przeziębienia. Będą więc świetnie rozgrzewać podczas długich zimowych wieczorów. By zapoznać się ze sposobem wyrobu domowych nalewek, możesz sięgnąć po literaturę, która pomoże postawić pierwsze kroki w tej dziedzinie. W książkach tych, oprócz porad, znajdziesz również szereg przepisów na oryginalne nalewki. | Domowy wyrób nalewek |
Lekkie i przewiewne buty, które świetnie sprawdzą się zarówno w szkole, jak i podczas zabaw na świeżym powietrzu? To oczywiście trampki. Przeczytaj, jakie modele nadają się dla chłopców na wiosnę. Dziecięce buty muszą być wygodne, miękkie i na tyle wytrzymałe, aby sprostały długim i intensywnym zabawom na świeżym powietrzu, jeździe na rowerze, chodzeniu po drzewach czy przemierzaniu kilometrów w berka. Od kilkudziesięciu lat w kategorii wiosennych chłopięcych butów królują trampki. Niestraszne im wielogodzinne mecze w piłkę nożną, wyczynowa jazda na hulajnodze lub deskorolce oraz przesiadywanie w szkolnej ławce. Kiedy już osiągną stan przypominający twory nieznanego kształtu i koloru, ich przystępna cena pozwala na szybki zakup nowego modelu. Oczywiście trampki są nie tylko tanie i praktyczne, ale również ponadczasowe i odpowiednie do rozmaitych stylizacji, którym dodają stylu i nieco charakteru.
Klasyka gatunku, czyli trampki za kostkę
Klasyczny model, zaprojektowany już ponad sto lat temu, to wysokie tekstylne buty za kostkę. Jak przystało na obuwie przeznaczone początkowo dla koszykarzy, świetnie sprawdzą się podczas rozmaitych aktywności sportowych. Wyposażone w charakterystyczną gumową podeszwę i wysoką wiązaną cholewkę trampki to wyjątkowo uniwersalne buty, które zwłaszcza w chłodniejsze wiosenne i letnie dni, mogą być noszone zarówno do dżinsów, jak i do spodni dresowych.
Nauka samodzielności
Jeśli nasza pociecha nie opanowała jeszcze wiązania sznurówek, kupując trampki, które samodzielnie będzie zakładać w szkole lub przedszkolu, wybierzmy takie, które się wygodnie zapinają. Oferta obejmuje modele do złudzenia przypominające klasyczne buty wiązane, jednak wyposażone w elastyczne sznurówki i suwak, sprytnie ukryty po wewnętrznej stronie. Dzięki temu maluch bez problemu poradzi sobie z ich zakładaniem, a trampki z zamkiem będą się zawsze idealnie prezentowały. Najmłodszym chłopcom możemy zaproponować trampki zapinane na rzepy. Oczywiście mają wszystkie najważniejsze cechy omawianego modelu, czyli gumową podeszwę i czubek, wysoką lub niską cholewkę i dwie wentylacyjne dziurki tuż nad podeszwą po wewnętrznej stronie, jednak klasyczne sznurówki zastąpiono w nich wygodnym zapięciem, dzięki czemu mogą posłużyć jako wygodne kapcie, np. do przedszkola.
Wiosenne wzory
Wciąż najmodniejsze trampki dla chłopców model z nadrukiem na cholewce: sceny z popularnych komiksów, superbohaterowie i bajkowe postacie oraz geometryczne wzory. W tak bogatej ofercie nawet najbardziej wybredny maluch znajdzie buty, które skradną jego serce. W kwestii kolorystyki warto postawić na klasyczne, ciemne odcienie, na których zdecydowanie mniej będzie widoczny wiosenny kurz. Na pewno nieraz nasza pociecha wyląduje w trampkach w kałuży błota czy po kostki w piaskownicy. Dlatego warto wybrać czarne, szare lub granatowe buty, uzupełnione kolorową grafiką. Fantastyczną opcją na wyjątkowo ciepłe dni będą trampki wsuwane. Są jeszcze mocniej wycięte niż wersja z krótką cholewką, dzięki czemu zapewniają maksymalny dopływ powietrza, jednocześnie chroniąc stopę podczas rozmaitych aktywności. Brak sznurówek, rzepów i suwaków sprawia, że ich zakładanie jest wyjątkowo proste i szybkie. W ofercie znajdziemy zarówno gładkie modele w pełnej gamie kolorystycznej, jak i z barwnymi, modnymi printami.
Kupując trampki, dobierajmy ich rozmiar do wielkości stopy dziecka, sugerując się rozmiarem wkładki (rozmiarówki poszczególnych producentów znacznie się różnią, nawet o centymetr). Nie ma nic gorszego niż za duże, człapiące tenisówki, które utrudniają chodzenie. Oczywiście oprócz za małych, w których o komfortowym bieganiu czy graniu w piłkę zupełnie nie ma mowy. | Wiosenne trampki dla chłopca |
Święty Mikołaj przychodzi z prezentami 6 grudnia, Gwiazdor – w Wigilię. Dla dzieci są to dwa dni, kiedy są obsypywane podarunkami i często głównie to się liczy. Wiele szkrabów jednak dopytuje, kim są obdarowujący, w jaki sposób weszli do domu i czy w ogóle istnieją. Odpowiedzi warto poświęcić trochę czasu. Co mówić dziecku o Gwiazdorze?
Zdania są dość podzielone. Jedni uważają, że nie powinno się podtrzymywać wiary w św. Mikołaja czy Gwiazdora, tylko mówić dziecku otwarcie, jak to jest z prezentami. Opowieści, że wchodzi w nocy do mieszkania i zjada przygotowane pierniczki są w tym przypadku tworzeniem iluzji, z którymi szkrab będzie musiał się kiedyś zderzyć (doświadczając rozczarowania i żalu). Inni dorośli wprost przeciwnie – przez pół roku potrafią mówić, że „Mikołaj/Gwiazdor patrzy”, opowiadają o saniach ciągniętych po niebie i wchodzeniu przez komin.
Trudno jest jednoznacznie stwierdzić, co jest najlepsze. Idealnie jest, gdy dziecko samo orientuje się, gdy coś jest nie tak. Nie oszukujmy wtedy za wszelką cenę. Zapytajmy raczej: „A jak uważasz?”. Warto jednak przybliżać postać prawdziwie żyjącego Mikołaja i samą postać Gwiazdora.
Opowiadamy legendę o św. Mikołaju
Jest to opowieść, którą można opowiedzieć każdemu dziecku. Otóż święty Mikołaj żył naprawdę. W pierwszej połowie IV wieku pełnił funkcję biskupa. Był człowiekiem niezwykle wrażliwym i dobrym. Troszczył się o żeglarzy i biednych, przekazując im to, co miał. Mógł żyć w bogactwie, ale zdecydował się je rozdać. Prezentami obdarowywał w taki sposób, żeby nikt nie wiedział, że są od niego. Jeśli dziecko będzie nadal dopytywało o Gwiazdora, można powiedzieć, że jest kolegą św. Mikołaja i przychodzi innego dnia.
Przybliżamy dziecku postać Gwiazdora
Jeśli kogokolwiek zapytamy o wygląd Gwiazdora, oczami wyobraźni zobaczymy starszego pana z siwą brodą, z okularami na nosie, obowiązkowo w czerwonym stroju i czerwoną czapą z białym pomponem. Tak naprawdę wizerunek ten został rozpowszechniony w reklamie za sprawą koncernu Coca-Cola. Opowiadając historię prawdziwego Mikołaja, dobrze jest wesprzeć się książeczkami i ilustracjami. Oczywiście ilość szczegółów w opowieści uzależniamy od wieku dziecka (im starsze, tym więcej szczegółów). Ważny w historii jest przekaz, że św. Mikołaj był człowiekiem bardzo dobrym i nie ma on wiele wspólnego z hipermarketowymi czekoladkami.
Środków do przybliżania dzieciom postaci Gwiazdora jest wiele:
Książeczki – warto poszukać tych, które oprócz historii o św. Mikołaju czy Gwiazdorze zawierają różne opowieści zimowe.
Puzzle – tutaj znajdziemy ich dużo rodzajów: zarówno zwykłe, drewniane, jak i magnetyczne klocki 3D, począwszy od 7-elementowych, na 1000-elementowych kończąc.
Pisanie listu – możemy skorzystać z gotowego szablonu lub stworzyć taki samodzielnie. Wystarczy kartka z bloku technicznego, ozdoby w postaci brokatu i dekoracji świątecznych, a przede wszystkim pomysły na prezent. Małym dzieciom pomaga w zapisywaniu rodzic, choć świetną alternatywą jest również rysowanie.
Strój/przebranie – z pewnością taki ubiór urealni postać św. Mikołaja i Gwiazdora. Znajdziemy tu stroje małych Mikołajów, Elfów, renifera, jak również pojedyncze elementy przebrania, czyli czapki.
Naklejki – bardzo bezpieczny i nieingerujący sposób zapoznawania z wizerunkiem każdej postaci. Dzieci uwielbiają naklejanie, zwłaszcza w książeczkach. Dużo radości sprawia im również umieszczanie naklejek na oknie (oczywiście specjalnie przeznaczonych do tego celu).
Farby witrażowe – w zestawie są szablony z postacią Gwiazdora. Po wyschnięciu pracy można ją przełożyć na dowolną powierzchnię gładką.
Nie chcąc jednoznacznie odpowiadać na pytania, czy Gwiazdor istnieje, dobrze jest tak pokierować rozmową, aby dziecko samo wyciągnęło wnioski (np. „A jak ci się wydaje?”). Sposoby przybliżające postać Gwiazdora są bardzo neutralne i nie narzucają konieczności wiary w jego istnienie. | Przybliżamy dzieciom postać Gwiazdora |
ASUS Zenbook UX301 to ultrabook, który według wielu sprzedawców łączy w sobie piękno i moc. Czy UX301 to faktycznie sprzęt, który nie dość, że zapewnia potężne osiągi, to jest jeszcze doskonale wykonany? Pierwsze wrażenia i jakość wykonania
UX301 to sprzęt z absolutnie najwyższej półki, więc nie mogłem się spodziewać niczego innego jak perfekcyjnego wykonania. Moje oczekiwania odnośnie designu nie dość, że zostały zaspokojone, to w dodatku Zenbook UX301 mocno je przekroczył. Ultrabook wygląda naprawdę pięknie. Jego kolorystyka, zachowana w tonacji ciemnego granatu sprawia, że ten ultrabook wyróżnia się na tle konkurencji.
Producent klapę UX301 pokrył odporną na zarysowania taflą szkła Gorilla Glass 3 (którą topowi producenci smartfonów powlekają ekrany). Możemy więc liczyć na to, że nawet w dłuższej perspektywie, podczas codziennego użytkowania nie zostanie ona porysowana. Wadą takiego rozwiązania jest to, że jednolita tafla szkła bardzo łatwo pokrywa się odciskami palców.
ASUS Zenbook UX301 zaskakuje także grubością i wagą. Sprzęt mierzy zaledwie 15,5 milimetra grubości i waży jedynie 1,4 kg.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Obudowa jest bardzo sztywna i nie ma tu jakiegokolwiek miejsca na niedoróbki. Cały kadłub ultrabooka został świetnie spasowany. Niestety w momencie, kiedy otwieramy urządzenie, gumowe podkładki obudowy tracą przyczepność z podłożem, a całe urządzenie opiera się na podstawie ekranu. Wszystko byłoby ok, gdyby producent w tym miejscu również zamontował jakieś gumowe „nóżki”, które przeciwdziałałyby ślizganiu się sprzętu.
Ekran
UX301 występuje w dwóch wariantach: z ekranem o rozdzielczości 1920 x 1080 oraz 2560 x 1440 pikseli. Zarówno w jednym jak i w drugiej wersji matryca została wykonana w technologii IPS, co gwarantuje świetne kąty widzenia. Dzięki temu nie musimy się martwić ciągłą regulacją nachylenia ekranu podczas pracy.
13,3-calowy wyświetlacz UX301 prezentuje się naprawdę dobrze. Przy rozdzielczości 1920 x 1080 nawet wielkość czcionek i poszczególnych elementów interfejsu systemu Windows jest odpowiednia. Mimo wszystko pamiętajmy, że nic nie zastąpi stacjonarnego, dużego monitora.
Jak przystało na nowoczesnego ultrabooka, został on wyposażony w powierzchnię dotykową, która sprawdza się doskonale w menu Metro systemu Windowsa 8. Podczas użytkowania normalnego pulpitu nie korzystamy z tej funkcji aż tak często, mimo wszystko przydaje się ona w trakcie przeglądania stron WWW. Dodam jeszcze, że podobnie jak pokrywa – ekran UX301 również jest pokryty szkłem Gorilla Glass 3, więc jego zarysowanie nie powinno być aż tak łatwe.
Klawiatura i touchpad
Klawiatura z pewnością należy do ultrabookowej ekstraklasy. Klawisze mają wyraźny, ale niski skok. Przyznam, że pisanie za pomocą Zenbooka UX301 przychodziło mi z ogromną łatwością.
Klawisze UX301 są dodatkowo podświetlane, dzięki czemu korzystanie z urządzenia nawet po ciemku nie przysparza żadnych problemów. Poziom podświetlenia możemy też regulować za pomocą odpowiednich skrótów.
Co z touchpadem? Podobnie, jak klawiatura – także i on spisuje się doskonale. Użytkownicy, którzy są przyzwyczajeni do używania myszki, będą mogli pomyśleć nad jej trwałym odłączeniem, bo gładzik w Zenbooku UX301 jest naprawdę świetny.
Złącza
Jak na sprzęt o tych gabarytach mamy tu naprawdę sporo złączy. ASUS zamontował dwa porty USB 3.0, micro HDMI oraz mini Display Port. Nie zabrakło wejścia słuchawkowego oraz czytnika kart pamięci SD. Dodatkowo w zestawie dołączono przejściówki z mini Dispaly Port na D-sub oraz USB na Ethernet.
Dźwięk i multimedia
Niestety małe gabaryty głośników powodują, że w dźwięku wydobywającym się z UX301 brakuje niskich tonów. Mimo wszystko nie można tego zaliczyć jako wady sprzętu, bo fizyczne uzyskanie niskich tonów z tak małej membrany jest po prostu niemożliwe. Mimo wszystko zestaw nadaje się doskonale do oglądania np. filmów, bo tony średnie i wysokie są przyzwoite.
Wydajność i kultura pracy
W testowanym przeze mnie modelu zamontowano czterordzeniowy procesor i7-4500U o taktowaniu 3 GHz, 8 GB pamięci RAM oraz 128 GB dysk SSD. Zabrakło jedynie dedykowanej karty graficznej, jednak w ultrabookach to raczej standard. Za GPU służy tutaj zintegrowany układ Intel HD Graphics 4400. Do kupienia są także dwa inne warianty UX301 – mocniejsza, z procesorem i7-4558U i grafiką HD5100 oraz słabsza z CPU i5-4200U.
Zenbook UX301 w konfiguracji, którą miałem przyjemność testować spisywał się znakomicie. Programy biurowe oraz interfejs systemu Windows 8.1 działały bardzo płynnie. Szybki dysk SSD dodatkowo poprawiał działanie OS’a.
Niestety ultrabooka nie kupuje się po to, aby uruchamiać na nim gry. Sprzęt dla graczy jest dużo cięższy i grubszy niż ultrabooki. Mimo wszystko układ HD4100 i procesor i7 spokojnie pozwalają na odpalenie mniej wymagających tytułów. UX301 sprawdzi się więc spokojnie w roli komputera, który sporadycznie będzie służył do grania.
Jeśli chodzi o kulturę pracy, to UX301 działa naprawdę cicho. Co prawda podczas większego obciążenia procesora da się usłyszeć delikatny szum wentylatora, jednak jest on naprawdę nieinwazyjny i nie denerwuje nawet wtedy, gdy przebywamy w całkowitej ciszy.
Bateria
O ile w sprzęcie dla graczy żywotność ogniwa zasilającego nie ma aż tak ogromnego znaczenia, o tyle w ultrabooku jakim jest UX301 – akumulator jest bardzo istotny. Zenbook może się pochwalić 50 Wh baterią, która podczas standardowego użytkowania sprzętu (przeglądanie stron internetowych, włączone Wi-Fi, jasność ekranu 50%, edytowanie dokumentów) pozwala na 6-7-godzinną pracę. Jeśli jeszcze bardziej przyciemnimy ekran, możemy liczyć nawet na ponad 8 godzin działania na jednym ładowaniu.
Podsumowanie
Piękny ekran, doskonały design, niezła wydajność, wygodna klawiatura, świetna kultura pracy – czego chcieć więcej? ASUS Zenbook UX301 wydaje się być ultrabookiem wręcz idealnym. Czy jednak jego zalety rekompensują cenę, która (w zależności od wersji) wynosi od około 6000 do 8000 zł?
W sklepach można znaleźć ultrabooki o podobnej konfiguracji, ale za to sporo tańsze niż UX301 (np. Lenovo Yoga 2 Pro lub Sony Vaio Pro). Mimo wszystko według mnie Zenbook UX301 zasługuje na uwagę, jeśli tylko dysponujemy sporym zasobem gotówki i wymagamy sprzętu o nienagannym designie i świetnej konfiguracji. | ASUS Zenbook UX301 – test topowego ultrabooka |
Dzieci uwielbiają otaczać się wizerunkami bohaterów kreskówek. W pokoju chłopca na pewno znajdzie się miejsce dla Spidermana, w pokoju dziewczynki dla dzielnej Elsy, a w pokoju rodzeństwa dla kota Billy’ego. Producenci sprzętu oświetleniowego oferują szeroki wybór LED-owych lampek dla dzieci, w tym nocnych, naściennych i włączanych bezpośrednio do gniazdka. Wśród setek modeli wielką popularnością cieszą się lampki ozdobione motywami z kochanych przez dzieci baśni filmowych. Najwięcej oczywiście z filmów animowanych produkowanych przez wytwórnię Disney (Myszka Miki, bałwanek Olaf, Minionki itp.) , ale jeśli dobrze poszperać, to znajdziemy też sprzęt oświetleniowy z bohaterami filmów produkowanych przez Dream Works (Shrek) czy Illumination (Buster Moon). Dlatego każdy mały fan baśniowych bohaterów znajdzie w ofercie Allegro coś dla siebie.
Lampki Disney - klasycznie
box:offerCarousel)
Mijają dziesięciolecia, a Myszka Minnie i jej przyjaciele nadal mają swoich małych wielbicieli. Dlatego dziecko na pewno się ucieszy, gdy jego pokój ozdobi lampa z podobizną myszek Minnie i Miki. W ofercie nie brak tradycyjnych lampek z abażurem z postaciami z kreskówek (ich ceny dochodzą nawet do 100 zł) ani lampek w kształcie myszki w cenie od ok. 15 zł. Do ciekawszych ofert należą też plafony z czujnikami ruchu. Zapalają się, gdy dziecko się poruszy. Można je zawiesić na ścianie, blisko dziecka, gdyż wykonane są z bezpiecznych materiałów i zasilane bateriami „paluszkami”. Kosztują niecałe 50 zł. Ciekawa jest też lampka w kształcie ściętej kuli emitująca kolorowe światło. Na jej obudowie znajduje się zabawny rysunek całujących się myszek. Kosztuje niecałe 150 zł.
Frozen - lampki z Kraina lodu
box:offerCarousel)
Dla wielbicielek i wielbicieli przygód Anny, która wyruszyła w niebezpieczną podróż, by uwolnić swoją ukochaną siostrę Elsę, znajdziemy kilkanaście propozycji lampek z motywami z filmu „Kraina lodu”. Wśród nich uwagę zwracają klasyczne lampki stojące ozdobione kloszami. Część z nich trzeba podłączyć do gniazdka (są nieco droższe, bo kosztują kilkadziesiąt złotych), a część jest zasilana bateryjkami AAA (ich ceny zaczynają się od 10 zł). Bardzo ładna jest też lampka mająca postać bałwanka Olafa, która kosztuje ok. 35 zł.
Lampki - Minionki
box:offerCarousel
Do pokoju maluchów oglądających z wypiekami na twarzach przygody Minionków – Stuarta, Kevina i Boba, którzy muszą pokonać superzłą Scarlett O’Haracz – też znajdą się lampki-Minionki, np. ich figurki. Te zmieniające kolory praktyczne nocne lampki kosztują od kilku zł do prawie 80 zł. Najdroższe mają 13 cm wysokości, są wykonane z materiałów wysokiej jakości i zasilane trzema bateryjkami LR44.
Lampki z bajki Monster
box:offerCarousel)
W pokoju małego entuzjasty filmu „Monster” nie może zabraknąć jego bohaterów. Warte uwagi są lampki nocne Monster mające postać jednookiego zielonego Mike’a lub dobrodusznego fioletowego Sulleya. Nie są jednak tanie, kosztują od 79 zł do 149 zł. Najdroższy model emituje łagodne, uspokajające światło i jest wykonany z tworzywa wysokiej jakości. Lampkę ładuje się po umieszczeniu w stacji dokującej.
Lampki superbohaterów - Spiderman
box:offerCarousel
Na Allegro znajdują się również lampki LED z motywami z filmów o Spidermanie. Mamy szeroki wybór, od zwyczajnych – na baterie, z kloszem ozdobionym rysunkiem postaci dzielnego człowieka-pająka (kosztują od 10 zł) – do bardzo ciekawych modeli łączących cechy lampki nocnej i projektora. Te ostatnie na pewno docenią dzieci mające problem z wyciszeniem się przed snem. Lampka wyświetla na suficie obrazy związane z przygodami superbohatera. Do zestawu dołączone są trzy wymienne kółeczka zawierające po osiem różnych obrazków. Komplet kosztuje ponad 70 zł.
Lampki Star Wars
box:offerCarousel
Na koniec coś dla wielbicieli kosmicznej epopei. W ofercie lampek Star Wars znajdziemy modele stojące, lampki-projektory, lampy sufitowe. Jednak najbardziej efektowne są bez wątpienia modele ścienne. Pomysł projektanta polega na tym, by charakterystyczne dla tego filmu postaci lub maszyny wyłaniały się z „pękającej” ściany. I tak do pokoju „wlatuje” Gwiazda Śmierci, wjeżdża droid naprawczy R2-D2 lub zaglądają sam Darth Wader czy sympatyczny mistrz Yoda. Lampy kosztują od czterdziestu kilku zł (Yoda) do ponad 140 zł (R2-D2).
Zaletą lampek LED, poza stwarzaniem magicznej atmosfery przy łóżku malucha, jest to, że dziecko się nie poparzy, co byłoby możliwe w wypadku żarówek tradycyjnych, ani nie będzie narażone na kontakt z niebezpiecznymi substancjami jak w razie stłuczenia się żarówki energooszczędnej.
) | Nocne lampki LED do pokoju dziecięcego z motywem bajkowym |
W zeszłym roku najwięcej nominowanych reprezentowało literaturę faktu, ale laureatką została Bronka Nowicka ze swoim zbiorem tekstów określanych jako proza poetycka „Nakarmić kamień”. Wśród nominowanych tegorocznych dominuje poezja (aż 7 tytułów), ale mamy również 5 powieści, 4 reportaże i 4 eseje. Po które warto sięgnąć jeszcze przed werdyktem jury? „Krivoklat” Jacek Dehnel
Powieść o sztuce, szaleństwie, miłości i buntowniku okraszona dużą dawką czarnego humoru. Monolog wariata zamkniętego w szpitalu psychiatrycznym, któremu się przysłuchujemy, wcale nie jest aż tak zawiły, jak moglibyśmy sądzić, ani w żadnym wypadku nudny. Bohater niszczył dzieła sztuki w słynnych europejskich muzeach, a to, co ma do powiedzenia o teraźniejszej recepcji sztuki i kondycji mieszczaństwa, zdecydowanie nas zaciekawi. Autor już wcześniej był wielokrotnie nominowany do nagrody Nike, być może uda mu się ją zdobyć za napisaną świetnym językiem książkę „Krivoklat”.
box:offerCarousel
Wśród nominowanych powieści są także: „Serce” Radki Franczak, „Sztuczki” Joanny Lech, „Ślady” Jakuba Małeckiego oraz „Las nie uprzedza” Katarzyny Środy.
„Danke” Dominika Dymińska
Dominika Dymińska wnikliwym okiem obserwuje Warszawę, w której mieszka już 20 lat. A potem to opisuje. Jej drugi tom poezji „Danke” to głębokie obrazy, frazy dosadne, pełne piękna, ale i goryczy, ostre, ironiczne i szczere do bólu, które aż proszą się, żeby puścić je w obieg i cytować, gdzie tylko można. Już po pierwszej książce o tytule „Mięso” autorkę porównywano do Herthy Müller, co większość z nas powinno zachęcić do sięgnięcia po jej poezję.
box:offerCarousel
Inne zbiory poezji nominowane do Nike to „Nie dam ci siebie w żadnej postaci” genialnego Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, który już w 2009 roku otrzymał statuetkę, a także: „Mów” Sławomira Elsnera, „Paraliż przysenny” Genowefy Jakubowskiej-Fijałkowskiej, „Ucieczki” Urszuli Kozioł, „Skok w dal” Jerzego Kronholda i „Włos Bregueta” Jacka Podsiadło.
„Wykluczeni” Artur Domosławski
Dziennikarz i autor słynnej biografii Ryszarda Kapuścińskiego – Artur Domosławski – zabiera nas w dość nieprzyjemną podróż przez ludzkie cierpienie, przemoc i bezsilność. Nie zrażajmy się jednak, reportaż przedstawia sprawy, o których powinniśmy wiedzieć i nad którymi należy się pochylić. Pisarz gromadzi historie ludzi wykluczonych, pozbawionych głosu i jakichkolwiek praw z różnych dekad i kontynentów. Z Kolumbii przywozi dramat młodych mężczyzn z biednych dzielnic, których zabijają wojskowi dla podniesienia swojej statystyki, z Brazylii tragedię bezdomnych dzieci, których odstrzeliwują sklepikarze. Domosławski nie chce wywołać przerażenia czy współczucia, swoim reportażem chce zmusić nas do myślenia, do zastanowienia się, dlaczego w XXI wieku nadal potrafimy tak mocno ranić.
Przeczytaj pełną recenzję książki Artura Domosławskiego „Wykluczeni”.
box:offerCarousel
Wyróżniono nominacją także reportaże: „Skucha” Jacka Hugo-Badera, „Żeby nie było śladów” Cezarego Łazarewicza, „Niemiec” Włodzimierza Nowaka.
„Stary gmach” Piotr Matywiecki
Jeśli są wśród was bibliofile albo bibliotekarze z powołania, dla was przede wszystkim Matywiecki stworzył ten zbiór esejów. „Stary gmach” to refleksje o bibliotece jako miejscu, które nie tylko gromadzi książki, ale też ma niespotykaną atmosferę. Skupienie na lekturze, cisza, specyficzni czytelnicy, biblioteczne zakamarki, zawiłe korytarze i magazyny, nawyki bibliotekarzy, miłość do druku – to wszystko na podstawie długoletniej pracy w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie zawarł autor w swoich esejach. Warto czytać bez pośpiechu, by powoli smakować słowa Piotra Matywieckiego – intelektualisty i erudyty.
Do pozostałych esejów nominowanych do nagrody Nike również warto zerknąć, są to: „Dwanaście srok za ogon” Stanisława Łubieńskiego, „Między Placem Bohaterów a Rechnitz” Moniki Muskały oraz „Fałszerze pieprzu” Moniki Sznajderman.
To już 21. raz jury dokona wyboru najlepszej polskiej książki roku. We wrześniu poznamy 7 finalistów, a zwycięzcę 1 października. Mamy zatem trochę czasu, aby nadrobić lekturę i wyrobić sobie własne zdanie o wybranych tytułach. | Znamy nominowanych do Nagrody Nike 2017! Po które książki warto sięgnąć? |
Wiele razy stawaliśmy przed wyborem, co tak naprawdę powinniśmy mieć w samochodzie. Czy zapasowy komplet żarówek, apteczka i trójkąt wystarczą, aby wybrać się w dłuższą podróż? W przypadku poruszania się po mieście braki w narzędziach da się wybaczyć, jednak podczas dłuższej trasy może to stanowić bardzo duży problem. Zatem co warto mieć w samochodzie? Od czego zacząć?
Kompletowanie wyposażenia naszego pojazdu rozpocząłbym od sprawdzenia, czy zapasowy komplet żarówek jest sprawny oraz czy apteczka i trójkąt na pewno znajdują się w aucie. Kolejny element, który jest konieczny w naszym samochodzie, to gaśnica. Jej brak podczas kontroli przez policję, podobnie jak brak trójkąta, spowoduje ukaranie nas mandatem w wysokości 50 złotych. Warto również doposażyć nasz ekwipunek w odpowiedni klucz do odkręcania opon. Owszem w większości pojazdów klucz taki jest wyposażeniem standardowym, jednak warto pokusić się o bardziej solidny model. Dzięki większemu rozmiarowi będzie nam łatwiej odkręcić „zapieczone” śruby w kryzysowej sytuacji. Nie zapomnijmy też o zakupie kompletu zapasowych bezpieczników. Często ich wymiana potrafi zlikwidować sporo usterek, np. brak podgrzewania tylnej szyby bądź lusterek. Zadbajmy o działający lewarek, za pomocą którego będziemy w stanie wymienić uszkodzoną oponę. W przypadku kompletu żarówek, bezpieczników oraz lewarka należy wcześniej sprawdzić, czy są one dopasowane do naszego pojazdu.
Dodatkowe a zarazem standardowe wyposażenie
Zdecydowanie polecam zakup rękawic ochronnych, które podczas naprawy naszego auta nie tylko ochronią nas przez brudem, ale też przed skaleczeniami. Warto rozważyć zakup kompresora pod zapalniczkę, dzięki któremu – niezależnie od miejsca postoju – będziemy w stanie napompować oponę. Koszt około 20 złotych. Gdy drzemie w nas krew mechanika i nie boimy się zajrzeć pod maskę, możemy pokusić się o małą skrzynkę z narzędziami, takimi jak: klucze płaskie o najbardziej standardowych rozmiarach, taśma izolacyjna, wkrętak płaski i krzyżakowy o standardowych rozmiarach, szczypce, kombinerki oraz niewielki kawałek drutu bądź sznurka. Przy wyborze narzędziszczególną uwagę zwróćmy na ich wykonanie. Duża część oferowanych na rynku nie jest najwyższej jakości. Bardzo niemiłym przeżyciem może być złamanie klucza podczas odkręcania śrub.
Czy wszystko się przyda?
W bagażniku warto również mieć kable rozruchowe, które pozwolą uruchomić auto, gdy akumulator się rozładuje. Warto dokupić mały pojemnik oleju, którym obecnie jest „zalany” nasz silnik. Może nas to uratować w najmniej oczekiwanym momencie – kiedy na liczniku zapali się kontrolka ciśnienia oleju. Idąc tym torem rozumowania, teoretycznie wszystko, co związane z autem dobrze byłoby mieć ze sobą. Pamiętajmy jednak, że każde dodatkowe narzędzie prócz tego, że zabiera miejsce, generuje dodatkowe kilogramy. Każdy to dodatkowe obciążenie silnika, a co za tym idzie, większe zapotrzebowanie na paliwo. Przed wyborem narzędzi, które naprawdę są nam potrzebne, przeprowadźmy więc selekcję i pamiętajmy, że brakujące możemy pożyczyć chociażby od innych kierowców. | Narzędzia, które zawsze warto mieć w samochodzie |
Delikatna zieleń, słodki róż, subtelny błękit, a także stonowane szarości i minimalistyczne beże. Wbrew powszechnym opiniom, nie są to kolory przeznaczone wyłącznie dla dzieci. W każdym wnętrzu, w którym się pojawią, zachwycają lekkością i powabem. Przedstawiamy pastele! Dlaczego warto wybrać pastele?
Aranżacje z wykorzystanie pastelowych kolorów to hit ostatnich lat. Dzięki swoim delikatnym odcieniom są przyjemne dla oka, działają uspokajająco, sprzyjają relaksowi, a nawet poprawiają humor. Zaprojektowane z ich wykorzystaniem wnętrza kuszą lekkością, wdziękiem i przede wszystkim przytulnością, dlatego sprawdzą się zarówno w salonie, jak i sypialni czy pokoju dziecięcym.
Pastelowe barwy kuszą projektantów, architektów i stylistów wnętrz, ponieważ wyglądają doskonale niemal w każdym wydaniu. Pastelowe ściany, meble oraz dodatki współgrają nie tylko ze sobą nawzajem, ale także z innymi kolorami. Najlepiej sprawdzają się w mieszkaniach o niewielkim metrażu – nie przytłaczają, a podkreślają kameralny charakter pomieszczenia. Duże przestrzenie będą się natomiast wydawały subtelniejsze.
Z czym zestawiać pastele
Pastele są uniwersalne, można łączyć je niemal z każdym kolorem, zarówno delikatnym, jak i soczystym. Blady róż, beż czy fiolet będzie fantastycznym tłem dla intensywnej zieleni, ostrej czerwieni i mocnego brązu. Jeśli sypialnię pomalowaliśmy barwą pastelową, dobierzmy do tego np. narzutę w odcieniu neonowego różu. I na odwrót: do wyrazistych ścian należy dobierać pastelowe dodatki. Dzięki równowadze aranżacja nie będzie chaotyczna.
Pastelowe kolory można wykorzystać na wiele sposobów. Chłodne błękity sprawdzą się w sypialni, wiosenne zielenie w pokoju dziecięcym, a subtelne żółcie w kuchni oraz części jadalnej. Z wybranych odcieni możemy zrobić tło dla całego wystroju lub wpleść je we wnętrze w postaci praktycznych akcesoriów i gadżetów. Mogą to być np. dekoracyjne poduszkiz subtelnym wzorem skandynawskim, metalowe doniczki na kwiaty, lampa podłogowa z dużym metalowym kloszem, zegar albo zasłony w pokoju dziecięcym.
Salon, sypialnia czy kuchnia?
W kuchni pastele doskonale prezentują się w postaci wszelkiego rodzaju tekstyliów, np. ściereczek, rękawic kuchennych, fartuchów i podkładek, zwłaszcza gdy urządzona jest w stylu romantycznym lub rustykalnym. Na rynku nie brakuje oczywiście kubeczków, misek oraz innych naczyń, a także garnków w pastelowych odcieniach. Firma Sencor wypuściła nawet serię małego sprzętu AGD (m.in. tostery, opiekacze i wagi kuchenne) w tej właśnie tonacji kolorystycznej!
W sypialni sprawa jest oczywista – tam pastele rządzą na pościeli, poduszkach, dywanikach i drobnych dodatkach, takich jak lampki nocne czy pufy. W salonie, zwłaszcza urządzonym w stylu skandynawskim, znajdzie się miejsce na pastelowe ramy obrazów, wszelkiego rodzaju dekoracje (np. rzeźby z tworzyw sztucznych) oraz girlandy świetlne cotton ball lights.
W pokoju dziecięcym, zwłaszcza jeśli jesteśmy rodzicami małej królewny, możemy puścić wodze fantazji. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby cały pokój zaaranżować z wykorzystaniem różnych barw pastelowych w połączeniu z chłodną bielą, która będzie je równoważyć. Dziewczęcy róż na ścianach, pościeli izasłonach, kosze na zabawki w subtelnym błękicie, stonowana szarość łóżeczka.Pastelowe kolory mają w sobie coś magicznego i właśnie dlatego tak chętnie są wybierane do wnętrz. | Trendy 2016. Część 2: Pastelowe kolory |
Przedmioty, do których wykonania zostały użyte frezy, otaczają nas z każdej strony. Są nimi meble, które często mają różnego typu zdobienia, listwy przypodłogowe, sztachety płotu lub deski. Dzięki frezowaniu i samym frezom możliwe jest wykonanie przepięknych przedmiotów, trzeba tylko wiedzieć, jak wybrać odpowiednie narzędzie. Typy frezów
Frezy możemy podzielić na nasadzane i trzpieniowe. Każdy z nich ma inne zastosowanie. Frez nasadzany jest najbardziej popularny. Jego dużą zaletą jest możliwość dostosowania go do średnicy trzpienia narzędzia. Używa się go do produkcji przede wszystkim prostych mebli i krzeseł.
Frezy trzpieniowe nie mają otworów i są montowane do frezarki za pomocą trzpieni – stąd ich nazwa. Ze względu na ostrza można je podzielić na:
1. Frezy trzpieniowe z prostymi ostrzami, które nie tylko frezują, ale można nimi także wiercić.
2. Frezy trzpieniowe ze spiralnymi ostrzami – dzięki nim frezowanie jest szybsze i łatwiejsze. Niestety, są dość drogie.
3. Frezy trzpieniowe profilowe, które stosuje się do frezowania z jednym przejściem na narzędzia.
4. Frezy trzpieniowe do połączeń – dzięki nim można wykonać połączenia drewniane.
5. Frezy trzpieniowe do frontów i ramek – dzięki nim można wykonać rowki pod uszczelki i profilować listwy.
Materiał
Materiał determinuje to, z jakiego surowca będzie wykonany frez. Najczęściej spotyka się frezy stalowe, które nadają się do obróbki drewna oraz miękkich i średnio twardych materiałów, np. drewna topoli, sosny i świerku. Można nimi frezować sklejkę, deski lub sztachety płotu. Są najbardziej popularne i dostępne w szerokim zakresie cenowym.
Jeżeli nasza praca zajmie dużo czasu, to do frezowania powinniśmy wykorzystać frezy z płytkami węglowymi. Dzięki zastosowaniu w ostrzach płytek z węglików spiekanych taki frez jest znacznie bardziej wytrzymały. Oczywiście do długotrwałej pracy można wykorzystać frez stalowy, ale wytrzyma on znacznie krócej niż te z węglików.
box:offerCarousel
Frezy diamentowe są przeznaczone do pracy z bardzo twardymi materiałami. Są ostre, wytrzymałe. Można nimi frezować bardzo precyzyjnie, zarówno w drewnie, płytach wiórowych, jak i litym drewnie. Są one jednak znacznie droższe niż poprzednio omawiane.
Średnica
Kolejnym kryterium jest średnica. Przy wyborze frezu należy sprawdzić, czy da się go zamocować we frezarce. Jeśli mamy do wyboru kilka frezów, należy wybrać ten najszerszy, gdyż zapewni większą stabilność podczas pracy. Przełoży się to na znacznie bardziej dokładny i precyzyjny frez.
Ilość rowków
Frezy mogą być jedno-, dwu- lub wielorowkowe. Każde z nich mają swoje zalety i wady. Frezy jednorowkowe są najmniej stabilne podczas pracy, jednak dobrze odprowadzają wióry. Dwu- i wielorowkowe są bardziej stabilne, ale mogą sobie nie radzić z odprowadzeniem zbędnego surowca. To, czy dany frez dobrze odprowadzi wióry, zależy od prędkości posuwu.
Frezowanie to dość ciężka sztuka, wymagająca sporo wysiłku i siły. Dlatego warto zainwestować w dobry sprzęt, który posłuży przez lata. Dzięki temu będziemy mogli tworzyć piękne przedmioty i sami wykończymy swoje domostwa. | Frezy do drewna – jak wybrać najlepsze? |
Maluchy lubią wiedzieć i czuć, że coś należy właśnie do nich, a także że są częścią rodziny i miejsca, w którym mieszkają. Aby im w tym pomóc, umieszczamy w domu zdjęcia, imiona i elementy charakterystyczne dla każdego z domowników. Jeśli brakuje nam pomysłów na samodzielne wykonanie takich dekoracji, warto się zapoznać z bogatą ofertą gotowych elementów. Przeczytaj, co i jak możesz wykorzystać, by w ciekawy sposób spersonalizować dziecięcy pokój. Nawet najlepiej zaaranżowana przestrzeń potrzebuje elementu personalizacji, który nada jej przytulności i domowego charakteru. Tak jest również w przypadku dziecięcego pokoju. O ile personalizacja kącika noworodka służy przede wszystkim rodzicom i wykreowaniu miejsca dla nowego członka rodziny, o tyle dla starszego dziecka jest elementem tworzenia jego samoświadomości, poczucia przynależności do domu i odpowiedzialności za swoją przestrzeń. Jest to szczególnie istotne w przypadku rodzeństwa – pozwala na oznaczenie swojego pokoju, łóżka czy biurka. Obecnie znajdziemy na rynku wiele akcesoriów, które umożliwią nam personalizację pokoju dopasowaną do stylu, w którym jest urządzony, a także do wieku i zainteresowań jego mieszkańców.
Oznakowane ściany
Jednym z najpopularniejszych sposobów ozdabiania dziecięcego wnętrza jest zastosowanie w nim naklejek umieszczanych na ścianach, drzwiach i meblach. Mamy do wyboru kolorowe grafiki z wizerunkami bajkowych postaci, abstrakcyjnymi wzorami i pięknymi widokami przyrody. Znajdziemy również szeroką ofertę liter o różnych krojach, wielkościach i kolorach, z których możemy wykleić imię naszej pociechy. Świetnym miejscem do tego jest, szczególnie lubiana również przez dzieci, przestrzeń nad łóżkiem. Umieszczony tam napis od razu informuje wchodzącego do pokoju gościa: „To moje miejsce”. Jeśli zależy nam na osiągnięciu efektu 3D, zamiast folii wybierzmy litery wycinane z drewna, pianki lub pleksi. Oprócz imienia możemy zamówić np. ulubiony książkowy cytat czy sentencję. Takie napisy prezentują się szczególnie dobrze na dużej, gładkiej ścianie. Całość mocujemy w łatwy sposób wytrzymałą taśmą dwustronną.
Z podobizną malucha
Ciekawym sposobem personalizacji wnętrza jest umieszczanie w rozmaitych miejscach zamiast napisów podobizn naszej pociechy. Wyjątkowo pięknie prezentuje się duże zdjęcie wydrukowane na płótnie lub w formie plakatu i zamieszczone w przeszklonej ramie. Jeśli pomieszczenie jest małe, warto zrezygnować z dużego portretu na rzecz mniejszych form. Mamy do wyboru małe ramki, poduszki lub maskotki z nadrukiem oraz różnej wielkości magnesy, które możemy przymocować do zawieszonej na ścianie metalowej listwy lub farby magnetycznej. Najmłodszych z pewnością będzie cieszył widok patrzącej na nich, uśmiechniętej dzidzi, starsi otrzymają wyraźne potwierdzenie przynależności i oznaczenia swojego miejsca.
Wygospodarowana przestrzeń
Subtelną i jednocześnie funkcjonalną personalizacją jest pomoc dziecku w samodzielnym stworzeniu miejsca, w którym będzie mogło się ukryć, mieć poczucie komfortowej prywatności. Możemy wykorzystać w tym celu gotowe tipi, które następnie pomagamy maluchowi ozdobić według jego potrzeb i zainteresowań. Pomogą w tym różnego rodzaju lampki, kocyki i poduszki. Większość z nich możemy wykonać na zamówienie z materiałów pasujących do namiotu. Podobnie jest z poduszkami i girlandami, na których dodatkowo możemy wyhaftować imię naszej pociechy. Jeśli wielkość pomieszczenia nie pozwala na umieszczenie w nim tipi, sprawdzą się również kartonowe domki czy choćby namiot stworzony ze stołu i koca.
Wspólna aranżacja i personalizacja pokoju malucha może być świetną zabawą dla całej rodziny. Pamiętajmy jednak o zachowaniu umiaru w używaniu elementów dekoracyjnych. Lepiej zdecydować się na jeden mocny akcent – napis, naklejkę lub portret, niż przedobrzyć, wykorzystując wszystkie jednocześnie. Dziecięcy pokój również powinien być przejrzysty, funkcjonalny i estetyczny. | Ciekawe pomysły na personalizację pokoju malucha |
Klocki Lego Duplo są bardzo lubiane przez małe dzieci. Zostały wykonane z trwałego plastiku, są kolorowe i do złudzenia przypominają rzeczywistość. Są wdzięczną zabawką. Teraz Lego Duplo dostępne jest także w wersji dla małych budowlańców w zestawach z koparko-ładowarką, dźwigiem, koparką gąsienicową i ciężarówką. Zalety Lego Duplo
Klocki Lego są produkowane od wielu lat. Przez ten czas firma Lego zdążyła tak udoskonalić swój asortyment, że jej produkty są po prostu bezkonkurencyjne. Dlaczego? Po pierwsze, są wykonane z solidnego, trwałego i mocnego plastiku. Nie deformują się w trakcie zabawy, połączenia między klockami są tak silne, że czasami trzeba dość sporej siły, by je rozłączyć, szczególnie w przypadku klocków dla dzieci starszych. Po drugie, ogromna ilość zestawów, rożne serie, różne wielkości zestawów i przeznaczenie dla dzieci w różnym wieku. To wszystko działa na korzyść Lego. Klockami tymi mogą bawić się zarówno fani straży pożarnej, policji czy wojska, jak i dzieci zafascynowane fantasy.
Seria Lego Duplo jest stosunkowo nowa. Przeznaczona jest dla dzieci od ukończenia 1,5 roku aż do 5 lat. Znajdziemy w niej zestawy typowe dla malutkich dzieci. Przykładem jest np. farma lub pociąg z cyferkami. W tym roku Lego Duplo wypuściło na rynek nowe zestawy. Przyjrzymy się tym przeznaczonym dla małych chłopców – miłośników budowania. Te zestawy to:
Koparko-ładowarka z ludzikiem, taczką i kilkoma dodatkowymi klockami.
Wielka budowa z trzema figurkami robotników w zestawie, ciężarówką, buldożerem, dźwigiem, taczką, łopatą i dodatkowymi klockami.
Koparka gąsiennicowa z dwoma ludzikami, ciężarówką, łopatą i kilkoma klockami.
Który zestaw Lego Duplo wybrać? To nie jest łatwa decyzja. Wszystko oczywiście zależy od tego, ile pieniędzy chcesz przeznaczyć na zestaw Lego i o czym marzy mały budowlaniec. Przyjrzyjmy się poszczególnym zestawom.
Koparko-ładowarka z figurką
To zestaw, w którego skład wchodzi koparko-ładowarka, jedna figurka, taczka, kwiatek i kilka klocków. Zaletą jest oczywiście sama koparka. Pojazd ma dwie łyżki – z przodu i z tyłu, co dodaje atrakcyjności zabawie. Ramiona koparki są ruchome, dzięki czemu można imitować nimi ruch kopania lub nabierania kloców. Minusem zestawu jest jego wielkość. Sama koparka i postać to troszkę mało, dlatego komplet ten lepiej traktować jako uzupełnienie innych zestawów. Cena – ok. 59,90 zł.
Wielka budowa
Dość duży zestaw, w którego skład wchodzą trzy pojazdy tworzące plac budowy oraz dwie figurki ludzików. Spodoba się chłopcom powyżej 2. roku życia, którzy w swoich zabawach zaczynają powoli wykorzystywać elementy zachowań społecznych, odgrywać role. Bawiąc się tym zestawem, mali budowniczowie mają szansę unieść klocki za pomocą dźwigu wyposażonego w ruchome ramię oraz chwytak, zbudować budynek lub zdemontować go. Zestaw Wielka Budowa nie jest jednak ogromny. W cenie ok. 200 zł dostaniemy 3 pojazdy, ale samych klocków jest niewiele. Z jednej strony jest więc bardzo atrakcyjny dla małych chłopców, a z drugiej – do prawdziwej i wieloelementowej zabawy potrzeba będzie jeszcze kilku klocków.
Ciężarówka i koparka gąsienicowa
Jeśli twoje dziecko marzy o tym, by zostać operatorem koparki gąsienicowej, teraz ma taką szansę. Ten pojazd jest szczególnie lubiany przez małych budowniczych – jeździ po wertepach, ma ogromną siłę i potrafi wykopać nawet bardzo głęboki dół. Co więcej, ramię koparki można zdemontować i skrócić. Do zestawu dołączono także wywrotkę. Potrafi ona wywieźć z placu budowy ogromne ilości piachu. Mali chłopcy uwielbiają zabawę tym pojazdem! Cena kompletu to ok. 80 zł.
Jeśli zastanawiasz się, czy kupić dziecku zestaw Lego Duplo z koparką lub wywrotką, odpowiedź brzmi: tak. Będzie on doskonałym prezentem nawet dla tych, którzy za klockami nie przepadają. Lego jest po prostu ponadczasowe i uniwersalne. | Nowości Lego Duplo – koparka i dźwig. Dla małych budowlańców |
Zakup nowego kompletu opon letnich nie jest sprawą prostą. Na rynku dostępna jest bogata oferta modeli, z których każdy – według marketingowych zapewnień producenta – jest najlepszy. Najprostszą metodą będzie zdecydowanie się na jeden z popularnych modeli. Przyjrzyjmy się zatem bliżej najpopularniejszym oponom letnim. Co roku producenci opon wypuszczają na rynek nowe modele swoich produktów. Czasami są to opony zupełnie nowe, czasami kolejne, ulepszone generacje sprawdzonych i docenionych, które na rynku obecne są już od dłuższego czasu. Dla większości kierowców, którzy nie śledzą nowości w świecie ogumienia, rozeznanie się wśród wszystkich dostępnych marek i modeli opon bywa niezwykle trudne. Są jednak sprawdzone propozycje, które cieszą się dużą popularnością i zaufaniem kierowców. Często to właśnie one okażą się najlepszym wyborem.
Popularne modele opon letnich klasy premium
Opony letnie sprawdzonych producentów segmentu premium, takich jak Michelin, Goodyear, Dunlop, Continental czy Bridgestone, to z pewnością produkty godne zaufania i polecenia. Każdego roku w niezależnych testach ogumienia (np. przeprowadzanych przez ADAC) zdobywają najwyższe pozycje. Świadczy to o tym, iż zapewniają najlepsze właściwości, niezależnie od warunków, i charakteryzują się optymalnymi parametrami na każdym rodzaju nawierzchni. Z tego względu są polecane kierowcom mocniejszych samochodów, którzy mają duże oczekiwania zarówno wobec ogumienia, jak i samego auta.
Sprawdzone i rekomendowane modele opon letnich możemy podzielić na dwie kategorie – opon do samochodów o wyższych osiągach, np. limuzyn i cięższych SUV-ów, oraz opony ekologiczne, o zmniejszonych oporach toczenia. Czasami można spotkać modele, które spełniają oba te parametry, jednak najczęściej ich właściwości są wynikiem pewnego kompromisu.
Wśród opon ekologicznych klasy premium najpopularniejsze modele to: Michelin Energy Saver+, Continental ContiEcoContact3, Bridgestone Ecopia EP150 oraz Goodyear Goodyear EfficientGrip. Wszystkie wymienione opony posiadają bardzo dobrą klasę efektywności paliwowej B (dla rozmiaru 196/65 R15), co oznacza, że przyczyniają się do zmniejszenia zużycia paliwa. Dla kierowców, którzy oczekują od opon przede wszystkim dobrych osiągów w dziedzinie przyczepności i hamowania, przeznaczone są inne linie. Tutaj najbardziej popularnymi oponami są: Michelin Primacy HP, Goodyear EfficientGrip Performance, Dunlop SP Sport Fastresponse, Bridgestone Turanza T001 oraz Continental ContiPremiumContact2.
Popularne modele opon letnich segmentu średniego
Oczywiście, nie wszyscy kierowcy muszą decydować się na najdroższe modele opon klasy premium. Najkorzystniejszym wyborem pod względem stosunku jakości do ceny dla większości będzie ogumienie segmentu średniego. Tutaj najpopularniejszymi markami są: Hankook, Kleber, Uniroyal oraz Fulda i Firestone.
Warto zwrócić uwagę, że większość firm z tej półki działa pod skrzydłami wiodących koncernów. I tak Uniroyal należy do Continentalu, Firestone do Bridgestone, a Kleber do Goodyera, zaś Fulda działa w strukturach Goodyeara. Możemy więc mieć pewność, że produkty tej grupy, nawet jeśli są tańsze, to wciąż zapewniają dobre właściwości oraz wysoki poziom bezpieczeństwa.
Z drugiej strony wyniki testów pokazują, że ustępują one parametrami swoim odpowiednikom klasy premium. Jest to przeważnie wynikiem nieco mniej zaawansowanych technologii w nich zastosowanych. Tak czy inaczej, podobnie jak w segmencie premium, również w średnim możemy wyróżnić grupy ogumienia ekologicznego oraz przystosowanego do samochodów o wyższych osiągach. W pierwszej grupie wśród popularnych modeli możemy wyróżnić: Hankook Kinergy Eco czy Fuldę EcoControl. Wśród typowych modeli dużym zaufaniem cieszą się: Uniroyal RainExpert 3, Kleber Dynaxer HP3 (dla mocniejszych samochodów) oraz Firestone Multihawk, który stopniowo zostaje zastępowany przez model Multihawk 2.
Popularne modele opon letnich segmentu budżetowego
Kierowcy słabszych aut kompaktowych, którzy najczęściej poruszają się w obrębie miasta, mogą zaufać tańszym, markowym oponom klasy budżetowej. W tym segmencie króluje Dębica, Barum oraz koreański Nexen. Podobnie jak w przypadku marek segmentu średniego, również te budżetowe należą obecnie do wiodących koncernów – Dębica to część Goodyeara, Kormoran jest własnością Michelina, a Barum to budżetowa marka Continentalu. To sprawdzone i bezpieczne ogumienie, nie możemy jednak oczekiwać, że parametrami dorówna wyższym modelom. W tej grupie największą popularnością cieszą się: Dębica Passio 2 oraz Barum Brillantis 2 (następca Brillantis). Z kolei w ofercie Nexena bestsellerem okazuje się model N8000 z asymetrycznym bieżnikiem. | Zakup opon letnich – przegląd najpopularniejszych modeli |
Nawigacja nie tylko pomoże dotrzeć do celu, ale też poprowadzi objazdem, ominie korki i zapewni, że na spotkanie biznesowe dojedziemy bezpiecznie i na czas. Sprawdźmy, na jakie modele warto zwrócić uwagę podczas wyboru nawigacji samochodowej w cenie do 500 zł. TomTom Start 25M
Rozpoczynamy od modelu TomTom Start 25M, czyli jednej z podstawowych wersji nawigacji tej firmy. Funkcjonalność i zaawansowanie powinny zadowolić nawet wybrednych użytkowników. W cenie około 500 zł otrzymamy urządzenie wyposażone w 5-calowy wyświetlacz legitymujący się rozdzielczością 480 x 272 px. Na mapy i dane użytkownika przeznaczono 4 GB pamięci wewnętrznej flash, którą można rozszerzyć za pomocą kart pamięci microSD.
Dostajemy dożywotnią bezpłatną aktualizację map, więc mamy pewność, że zawsze dojedziemy do celu bez przeszkód i pomyłek. Nawigację wyposażono także w przydatne funkcje, takie jak asystent pasa ruchu, asystent parkowania, ostrzeżenia o fotoradarach itp. Całość, jak przystało na markę TomTom, prezentuje się minimalistycznie i elegancko.
box:offerCarousel
Uroute 84F-55
Kolejną propozycją jest ciekawa nawigacja Uroute 84F-55, przeznaczona przede wszystkim dla profesjonalnych kierowców, którzy w trasie spędzają bardzo dużo czasu. Urządzenie wyposażono w 7-calowy wyświetlacz o rozdzielczości 800 x 480 px, wydajny procesor MTK 8127 Quad Core o taktowaniu 1,3 Ghz oraz 512 MB pamięci RAM DDR3. Oprócz tego do dyspozycji jest 8 GB pamięci wbudowanej z możliwością rozszerzenia do 32 GB za pomocą kart pamięci microSD.
Ciekawostką jest z pewnością system operacyjny Google Android, pozwalający na większą swobodę w konfiguracji urządzenia. Nawigacja dysponuje m.in. profilami jazdy – możemy wybrać, czy poruszamy się TIR-em, autobusem, samochodem osobowym czy rowerem. Ponadto można wprowadzić wymiary pojazdu, dzięki czemu unikniemy zbyt niskich mostów lub niedozwolonych przejazdów. Oczywiście nie zabrakło powiadomienia o fotoradarach oraz asystentów pasa ruchu, parkowania i tankowania.
box:offerCarousel
Modecom MX4
Za około 440 zł otrzymamy nawigację Modecom MX4. Ten model wyposażono w kompaktowy, 5-calowy ekran o rozdzielczości 480 x 272 px. Sercem urządzenia jest procesor Mstar 2531 o taktowaniu 800 MHz, wspomagany przez 256 MB pamięci RAM. Pamięć wbudowana to 8 GB, ale można ją rozszerzyć za pomocą kart pamięci microSD (do 32 GB). Całość działa w oparciu o system operacyjny Windows CE 6.0. Producent zastosował dodatkowo moduł Bluetooth, transmiter FM, wyjście słuchawkowe i port miniUSB. Polska automapa ma 12-miesięczny abonament na aktualizacje.
box:offerCarousel
Navitel T700
Kolejna propozycja to 7-calowa nawigacja Navitel T700. Urządzenie pracujące pod kontrolą systemu operacyjnego Google Android ma ekran o wysokiej rozdzielczości 1024 x 600 px, co pozwoli dostrzec nawet drobne szczegóły na mapie. Nad płynnością i szybkością działania czuwa procesor MTK8321 Cortex-A7 o taktowaniu 1,3 GHz z pamięcią RAM 1 GB oraz 16 GB pamięci wbudowanej.
Nie zabrakło slotu na karty pamięci microSD o pojemności do 32 GB, natomiast bateria o pojemności 2800 mAh pozwoli na swobodne korzystanie z nawigacji poza samochodem, np. podczas zwiedzania miasta. Jest również moduł Wi-Fi, 2G/3G oraz Bluetooth, co sprawia, że urządzenie może działać jak pełnoprawny tablet. Fabrycznie zainstalowane mapy 47 krajów Europy pozwalają na swobodne podróże, a bezterminowa aktualizacja gwarantuje bezbłędne nawigowanie. Całość prezentuje się elegancko i nowocześnie. Cena na Allegro to około 450 zł. | Nawigacja samochodowa do 500 zł – wybór modeli II kwartał 2017 |
Subsets and Splits
No saved queries yet
Save your SQL queries to embed, download, and access them later. Queries will appear here once saved.