source
stringlengths
4
21.6k
target
stringlengths
4
757
Iain Reid funduje czytelnikowi sporą dawkę dreszczyku i oryginalną mieszankę gatunków. Jego książka to trzymający w napięciu thriller psychologiczny, od którego trudno się oderwać. Rozkręca się powoli… „Może pora z tym skończyć” z początku nie zapowiada się aż tak dobrze: podejrzewamy jakiś romans, może elementy kryminału, ale dopiero po przekroczeniu pewnej granicy nagle stwierdzamy, że mamy do czynienia z czymś naprawdę zaskakującym i wywołującym ciarki na plecach. Jeden wieczór może, jak się okazuje, zmienić bardzo wiele, a nowo zawarta znajomość będzie czymś zupełnie innym, niż możemy się spodziewać. Reid wciąga nas w zawiłą podróż przez zakamarki umysłu, abyśmy lepiej mogli zrozumieć np. samotność, uczucie lęku, dążenia do jakiegoś celu tak silne, że prowadzące aż do szaleństwa. Skrywane sekrety prędzej czy później mogą wybuchnąć z wielką mocą. … ale potem trzyma za gardło Śledząc rozmowy, myśli i odczucia bohaterki, powoli popadamy w dziwny stan napięcia, niepewności, przeczuwając, że coś tu jest nie tak. I rzeczywiście. „Może pora z tym skończyć” może sprawiać wrażenie książki trochę pogmatwanej, chaotycznej, ale pod koniec docenia się to wszystko, widząc, w jak misterną grę wciągnął nas autor, łącząc elementy filozofii, psychologii i grozy. Plusem na pewno są tu też portrety postaci, wejście głębiej w emocje i wewnętrzne pragnienia. Nie tylko ich, ale również i nasze. W trakcie lektury można poczuć nawet trochę dyskomfort, bo stawiane pytania i poruszane obszary nie dla wszystkich mogą okazać się przyjemne. Klimat jak u Lyncha „Może pora z tym skończyć” to powieść, którą można polecić wszystkim tym, którzy lubią rzeczy trochę „zakręcone”, mroczne i nieoczywiste, dotykające podświadomości i zmuszające do wysiłku intelektualnego, różnych interpretacji. Lęk i niepokój wywołuje nie tyle akcja i jakieś niespodzianki, co raczej coś bardziej nieuchwytnego, przyglądanie się ludzkim emocjom. Każdy przecież miewa w swoim życiu chwile, gdy zastanawia się nad swoimi wyborami, nad drogami do osiągnięcia celu i próbuje układać swoje plany, wpasowując w to też innych ludzi. Musimy zapominać o swoim egoizmie, ale przecież nie potrafimy zrezygnować zupełnie z naszych wyobrażeń o tym, jak powinno być, nieustannie więc toczy się w nas jakaś walka pomiędzy lękiem a pragnieniami. Biorąc na warsztat związek emocjonalny dwójki ludzi, Reid przygląda się właśnie takim kwestiom. Lektura pewnie nie dla wszystkich, ale dla tych, którzy lubią pewnego rodzaju wyzwania, ten tytuł może okazać się naprawdę dużym zaskoczeniem i przyjemnością. W zapowiedziach wydawnictwo napisało: będziecie się bać przez cały czas, nie wiedząc dlaczego. I coś w tym naprawdę jest. Thriller, choć trochę nietypowy. Warto się przyjrzeć. Źródło okładki: www.proszynski.pl
„Może pora z tym skończyć” Iain Reid – recenzja
Klikając [kup teraz] lub wygrywając licytację, zawierasz ze sprzedającym umowę, czyli zobowiązujesz się do zapłaty i do odbioru przedmiotu. Klikając [kup teraz] lub wygrywając licytację, zawierasz ze Sprzedającym umowę, czyli zobowiązujesz się do zapłaty i do odbioru kupionego przedmiotu. Jeśli z jakiegoś powodu nie zrealizujesz umowy, Sprzedający może wystąpić o zwrot prowizji (rabat transakcyjny). Jako Kupujący, nie jesteś z tego tytułu obarczany żadnymi kosztami. Jeśli Sprzedający poprosi nas o zwrot prowizji (rabat transakcyjny) wyślemy do Ciebie e-mail, w którym poprosimy o udzielenie odpowiedzi, czy potwierdzasz powód niezrealizowania umowy podany przez sprzedającego. Wystarczy, że klikniesz TAK lub NIE w treści wiadomości. Masz na to 7 dni. bbox:hint Jeżeli nie będziesz finalizować swoich zakupów możemy przyznać Ci upomnienie, ostrzeżenie lub w ostateczności zablokować Twoje konto. [/bbox] Prześlij nam potwierdzenie wpłaty, jeśli Sprzedający po przyznaniu zwrotu prowizji (rabatu transakcyjnego) otrzymał od Ciebie zapłatę za przedmiot.
Kupiłem przedmiot, ale transakcja nie doszła do skutku. Czy poniosę konsekwencje?
Dla najmłodszych, jak i dla starszych zwierzolubów – kapcie z wizerunkami zwierząt lub w kształcie przemiłych pupili to świetny prezent. Ucieszy się z nich zarówno posiadacz zwierzątka, jak i osoba niemająca pupila. Uroczy wygląd to nie jedyna zaleta kapci–zwierzaków. W miękkiego, wykonanego z pluszu czy innego ciepłego materiału papucia aż miło włożyć stopę rano – nawet o bardzo wczesnej porze. Wygodne, ciepłe i bardzo pozytywne – takie są kapcie dla zwierzolubów. Spójrzmy, jakie modele proponują nam producenci. Fotokapcie Fotokapcie z wizerunkiem ulubionego zwierzaka to najbardziej uniwersalny model bambosza dla zwierzoluba. Nadruk na kapciach powstaje na podstawie fotografii zwierzęcia – wizerunek jest więc bardzo realistyczny. Zwróćmy uwagę na wykonanie kapci. Najlepiej, aby były miękkie w środku (wyłożone pluszem czy „misiem”), ale miały twardą podeszwę, najlepiej z ABS, dzięki czemu nie będziemy ślizgać się na żadnej powierzchni. Lekkie kapcie z nadrukiem wysokiej jakości, w różnych rozmiarach modeli damskich i męskich (panowie mogą założyć na stopy np. lwa czy psa, dla pań przygotowano chociażby koty i króliki) proponuje firma SOXO. Fantazyjne kapcie wykorzystujące zdjęcia i dodatkowe zdobienia (np. tygrys w okularach i pod muszką) oferuje z kolei Inblu. Cena dobrej jakości kapci kształtuje się zazwyczaj między 50 a 70 zł. Są też oczywiście tańsze modele, ale mogą one się różnić niższej jakości nadrukiem czy wykonaniem. Warto zwracać uwagę zwłaszcza na jakość podeszwy oraz łączenia podeszwy z materiałem tworzącym wierzch kapcia. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Filc na topie Ciepłym i modnym materiałem na kapcie jest filc. Filcowe kapcie mogą mieć formę wsuwanych klapek lub pantofli, a także obuwia zakładanego na całą stopę. Te ostatnie przydadzą się zwłaszcza zimą – na lato będą zbyt ciepłe. Wiele spośród modeli filcowych kapci jest ozdobionych motywami zwierząt. Często filcowe klapki czy pantofle zdobi postać kota bądź jedynie kocia mordka – oczy, pyszczek, nos i wąsy. Popularnym motywem jest kocia para – czarne sylwetki na szarym, naturalnym, filcowym tle prezentują się jednocześnie uroczo i elegancko. Możemy wybrać także kapcie bardziej zabawne i kolorowe, np. z barwionego filcu z naszytymi zabawnymi zwierzakami – jak model „żabka”, gdzie jeden kapeć ma naszytego księcia–żabę, a drugi – żabią „damę”. Pamiętajmy, że aby filcowe wyroby długo nam posłużyły, należy o nie odpowiednio dbać. Pierzemy je ręcznie – namaczamy i pozostawiamy w wodzie ze środkiem piorącym na godzinę lub dwie, a następnie wygniatamy je lekko przez kilka minut. Temperatura wody powinna być stała i wynosić ok. 30°C – w przeciwnym razie filc kurczy się. Prać należy wyłącznie w środkach przeznaczonych do prania wełny. Po wypłukaniu kapci, układamy je na ręczniku do wyschnięcia, nadając im wcześniej właściwy kształt. Zwierzęce stopy i całe zwierzaki Do najzabawniejszych kapci dla wielbicieli zwierząt należą duże, pełne, miękkie kapcie, wykonane z pluszu lub innego miękkiego materiału, przypominające maskotki. Do wyboru mamy kapcie imitujące zwierzęce łapy, np. stopy tygrysa z pazurami, a także obuwie w formie zwierzęcia, z mordką na froncie. Soxo oferuje nam m.in. urocze koty, pandy czy śpiące owieczki. To dobry prezent dla każdego. Jeśli chcemy wyglądać (i czuć się) w domu wyjątkowo zabawnie, możemy wybrać rzucające się w oczy, jaskrawożółte kapcie o kształcie kaczuszek, zielone w formie żab o wielkich oczach czy jeszcze inne przypominające znudzone krowy. box:offerCarousel Kapcie fantazyjne Do najciekawszych kapci ozdobionych motywami zwierząt należą te asymetryczne oraz ozdobione naszywanymi aplikacjami i elementami. Firma Manitu proponuje bardzo liczne modele kapci asymetrycznych, które zachwycą zwierzolubów. Na przykład asymetryczne, pełne kapcie „such as cat and mouse” („jak kot z myszą”). Jeden kapeć z pary ozdobiony jest naszytą myszką, drugi natomiast – kotem z wielkimi oczami. Kapcie są nie tylko urocze, ale także bardzo ciepłe. Inne propozycje producenta to wsuwane pantofle – również asymetryczne. Wśród par znajdziemy takie zestawienia jak czarownica – kot, pies – kość, dwa koty – księżyc, dwie żaby. To kapcie bardzo oryginalne, choć nie jedyne spośród asymetrycznych. Inni producenci oferują chociażby wzór jednego zwierzaka, który pokaże się nam w całej okazałości dopiero po złączeniu kapci. Mogą to być np. owieczka czy kotek. Zwierzaki mogą mieć dodatkowo przyszyte ogonki bądź wąsy. Zabawne, miękkie kapcie w formie zwierzaków to prezent nie tylko dla dzieci. Podbijają serca osób w każdym wieku, występują w wielu formach i rozmiarach, a do wyboru mamy zarówno modele męskie, jak i damskie. Wsunąć stopę do przemiłego zwierzaka to sama przyjemność, zwłaszcza wczesnym rankiem.
Oryginalne kapcie dla zwierzolubów
Ręcznie uszyte ubrania czy ozdoby w domu zawsze są w modzie. Wyroby handmade zachwycają misternością wykonania oraz unikatowym wyglądem. Jeśli mamy smykałkę do prac manualnych, a zależy nam na oryginalnych stylizacjach na co dzień lub szukamy ciekawych rozwiązań do wykończenia wnętrz, pomyślmy o zakupie maszyny do szycia. Podstawowe modele mają niewygórowaną cenę, a pozwalają na wygodną pracę z różnymi typami tkanin. Wystarczy, że odrobinę podszkolimy warsztat i nabierzemy wprawy, a bez problemu własnoręcznie wykonamy ubrania i dekoracje. Maszyna do szycia Łucznik Katarzyna Maszyna do szycia Katarzyna, dostępna w ofercie kultowej polskiej marki Łucznik, przeznaczona jest dla osób posiadających podstawowe umiejętności w samodzielnym szyciu. Urządzenie ma 42 programy szycia, potrafi także automatycznie obrzucać dziurki w regulowanej, 4-stopniowej skali. Maszyna posiada również funkcję ściegów owerlokowych. Dla bezpieczeństwa pracy producent wyposażył ją we wbudowane oświetlenie wykorzystujące żarówkę o mocy 15 W. Model Katarzyna można zaprogramować do szycia wstecz. Wolne ramię umożliwia szycie rękawów i nogawek. Regulowana długość ściegu, zmienny stopień naprężenia nici oraz poziom docisku stopki zapewniają komfortową pracę bez usterek. Zaletami urządzenia są m.in. podzespoły o metalowej konstrukcji oraz bogate wyposażenie oferowane w standardzie – w tym różnego typu stopki, szpulki czy igły. Maszyna do szycia Katarzyna jest dostępna w kolorze białym. Na obudowie urządzenia znajduje się naklejka prezentująca sposób szycia wszystkich możliwych programów. Maszyna do szycia Janome Juno Marka Janome wywodzi się z Japonii. Maszyna Janome Juno doskonale sprawdzi się w pierwszych wprawkach osoby szyjącej. Urządzenie jest wielofunkcyjne – producent wyposażył je w 15 programów szycia. Znajdują się wśród nich m.in. ściegi użytkowe, owerlokowe i kilka ściegów dekoracyjnych. Stopka maszyny mocowana jest na zatrzask, dzięki czemu możemy mieć pewność, że zamontowaliśmy ją poprawnie i w trakcie szycia pozostanie stabilna. Opcja szycia wstecz umożliwia łatwe zakończenie ściegów, a wolne ramię szycie dookoła, co sprawdza się w przypadku rękawów i nogawek. Długość ściegów oraz szerokość zygzaka jest regulowana. Maszyna jest prosta w obsłudze – duże pokrętła na obudowie pozwalają szybko i precyzyjnie zmieniać program oraz szerokość szycia. W górnej części zainstalowane zostały dwa stojaki na nici, co umożliwia dekoracyjne szycie dwoma nitkami. Maszyna wykorzystuje standardowe typy szpulek, przez co nie ma problemu przy wymienianiu i nawlekaniu nici. Podobnie jest w przypadku chwytacza i bębenka, które posiadają standardowe, łatwo wymienialne elementy. Maszyna Juno jest ozdobiona fioletowym wzorem kwiatowym, który stanowi ładną, subtelną dekorację. Maszyna do szycia Singer 8280 Klasyczna maszyna do szycia renomowanej marki Singer. Urządzenie przeznaczone jest dla początkujących miłośników szycia. Można je zaprogramować na siedem rodzajów ściegów. Posiada opcje ściegu krytego. Stopka mocowana jest na zatrzask, a chwytak ma wahadłową metodę działania. Automatyczny nawijacz szpulki pozwala w szybkim tempie przygotować nową nić do szycia. Przy wykorzystaniu modelu 8280 przyszyjemy guziki oraz automatycznie obszyjemy dziurki na nie. Funkcja szycia z wykorzystaniem podwójnej igły pozwala naszywać ozdobne aplikacje, pikować i haftować. Maszyna posiada wbudowany pojemnik na mniejsze akcesoria do szycia, dzięki któremu zawsze mamy pod ręką niezbędne elementy wyposażenia. Uchwyt w obudowie umożliwia łatwe i bezpieczne przenoszenie maszyny w inne miejsce. Stabilna podstawa gwarantuje bezpieczeństwo pracy. Wygląd maszyny nawiązuje do dawnych tradycji szwalniczych – jest minimalistyczny, a duże pokrętła nie ślizgają się w dłoni w trakcie obracania. Maszyna do szycia Łucznik Lidia Maszyna Lidia polskiej marki Łucznik wyróżnia się nietuzinkowym wyglądem. Jej obudowa została ozdobiona dekoracyjnymi aplikacjami w formie kolorowych motyli i motywów roślinnych. Maszyna świetnie sprawdzi się w pokoju każdej nastolatki, która rozpoczyna swoją przygodę z samodzielnym szyciem ubrań czy dekoracji. Urządzenie posiada 24 programy szycia – w tym m.in. stebnowanie ściegiem prostym, wykańczanie ściegiem krytym lub owerlokowym oraz wszywanie za pomocą ściegu elastycznego wielościegowego. Umożliwia łatwe obrębianie i zszywanie tkaniny, szycie dekoracyjne oraz pracę zarówno z tkaninami delikatnymi, takimi jak tiul, koronka czy szyfon, jak i z tkaninami twardszymi – tweedem czy sztruksem. Stopkę maszyny można wysoko podnieść, dzięki czemu możliwe jest szycie kilku warstw tkaniny za jednym razem. Maszyna wyposażona jest w płynną regulację prędkości szycia i długości ściegu. Po nawinięciu nici na szpuleczkę mechanizm automatycznie zatrzymuje nawijanie, co pozwala efektywniej pracować. W standardowym wyposażeniu maszyny znajdują się wszelkie elementy niezbędne do rozpoczęcia pracy. W ofercie marki Łucznik znajdziemy szereg dodatków do tego modelu, w tym na przykład siedem dodatkowych stopek.
Dobra maszyna do szycia do 500 zł
Jakie modne nakrycia głowy powinny znaleźć się w męskiej szafie? Jakie fasony i kolory czapek wpiszą się w mroźne trendy? Podpowiadamy, jakie są najmodniejsze wzory czapek dla mężczyzn. Czapki z pomponami – komu wypada je założyć? Dziś modny mężczyzna nie boi się nosić czapki z pomponem. Taki dodatek wprowadza zabawny akcent do zimowych zestawów. Wśród ciepłych czapek z pomponem czekają modele ze splotami, np. w warkocze. Na topie będą również wełniane czapki z norweskimi motywami, np. śnieżynek. Bordo, granat, biel i szarość to kolory, które powinny pojawić się na modnych męskich głowach. Wzorzyste wywijane czapki to must have tej zimy. Panowie powinni szukać ich w barwach światowych drużyn sportowych. Czapki nawiązujące do hokeja, futbolu czy koszykówki są bardzo na czasie. W trendy wpiszą się również czapki inspirowane komiksami i kreskówkami. W tym sezonie mrozy rozgrzeją czapki z zabawnymi tekstami i grafikami. Wywijane nakrycia w energetycznych odcieniach, np. z dodatkiem żółtego, zapewnią dużą dawkę koloru i ciepła przy ujemnych temperaturach. Beanie – czy mężczyźni powinni też je nosić? Obszerne czapki to gorący dodatek dla mężczyzn na zimę. Modnym zimowym przebojem są męskie beanie. Podczas mrozów niezastąpione okażą się beanie z grubej wełny. Warto skusić się na luźne wzory z dużymi oczkami. Królować będą modele w odcieniach czerni, grafitu, brązu. Takie czapki modni panowie przy minusowych temperaturach z chęcią zestawiają z garniturami. Ponadto w tym sezonie w męskiej garderobie zagoszczą wzorzyste beanie. Czas na ciepłe i modne czapki Panowie, którym zależy na ochronie przed mrozem, powinni zainwestować w wełniane czapki. Nie trzeba przypominać, że dobrej jakości nakrycia posłużą przez kilka sezonów. Na fanów elegancji czekają wełniane kaszkiety w stylu retro. Podpowiadamy, że te dodatki to nadchodzący przebój. Minitrendem są czapki w paski. Pojawiają się w rozmaitych wersjach kolorystycznych, np. biało- czarnych, czerwono-szarych czy szaro-białych. Mężczyźni znajdą zarówno gładkie czapki w paski mini, jak i czapy w szerokie pasy. Najważniejsze, aby dobrać model do swojego stylu. W mroźne dni można zaopatrzyć się w modne narciarskie czapki. W trendy wpiszą się też kaszkiety z wywijanymi nausznikami. Sportowa czapka – jaką powinien wybrać modny mężczyzna? W sportowych kolekcjach mężczyzna, któremu zależy na modnym wyglądzie, znajdzie również coś dla siebie. Na czasie są fasony dodatków sprzed kilku dekad. Warto zwracać uwagę na stare logo, wzory, które były noszone kilkanaście lat temu. Taka modowa podróż ogrzeje męskie stylizacje. Popularne pozostają okrągłe, proste, sportowe czapki. W męskich dodatkach królować będą szarości, czernie i granaty. Znowu obserwujemy powrót do trendu na widoczne logo na akcesoriach. Na takie dodatki powinni skusić się miłośnicy danych marek. Na minimalistów czekają natomiast czapki z subtelnymi metkami i klasycznymi kolorami. Uszatki – czy pasują do męskiej szafy? Przebojem sezonu w męskiej szafie będą uszatki. Te czapki, szczególnie z dodatkiem futra, idealnie sprawdzą się podczas minusowych temperatur. Modny mężczyzna może spokojnie zestawiać je z wełnianymi płaszczami czy motocyklowymi kurtkami. Najmodniejsze pilotki pojawią się w skórzanej i zamszowej wersji. Odważni fani mody powinni skusić się na futrzane czapki. Takie nakrycia głowy podkręcą zimowe zestawy. Dobrym wyborem będą również uszatki z materiałów. Warto szukać modnych kolorów, np. miodowego czy szarego.
Modne czapki na mrozy dla niego
Posiadanie zwierzęcia ma dobroczynny wpływ na psychikę. Relaksuje, uczy troski oraz rozbudza instynkty opiekuńcze. Niemal każdy człowiek na pewnym etapie swojego życia pragnie mieć jakiegoś mniejszego lub większego towarzysza. Jeżeli jesteśmy dopiero na początku naszej drogi ze zwierzakiem w domu albo szukamy odpowiedniego pupila dla dziecka, to dobrym pomysłem będzie gryzoń. Gryzonie są niewielkich rozmiarów oraz nie są zbytnio wymagające. Koszt początkowy oraz późniejszej opieki jest stosunkowo niski. Najczęściej wybieranymi gatunkami są: chomiki, myszy, świnki morskie i szczury. Aby należycie przygotować się na nowego domownika, powinniśmy zaopatrzyć się w kilka niezbędnych akcesoriów. Niezbędnik gryzonia Podstawowym zakupem, na który musimy się przygotować, jest oczywiście mieszkanie dla naszego zwierzątka. Gryzonie dobrze czują się w klatkach oraz akwariach, które powinny być jak największe, aby zwierzę mogło się swobodnie poruszać. Pomieszczenie postawmy w spokojnym miejscu mieszkania, z dala od przeciągów oraz bezpośredniego sąsiedztwa źródeł ciepła. Jeżeli zdecydujemy się na klatkę, to sprawdźmy rozstaw pręcików oraz zabezpieczmy wejście, aby uniknąć poszukiwań małego uciekiniera. W akwarium zadbajmy o odpowiedni przepływ powietrza wewnątrz. Lokum powinno być wyścielone odpowiednim podłożem. Mogą to być trociny, ściółka konopna, lniana czy wióry, które można wymieszać z sianem oraz ziołami. Zdecydowanie nie poleca się żwirku, ponieważ może podrażniać i kaleczyć delikatne łapki zwierzątka. Jeżeli gatunek, na który się zdecydowaliśmy, znany jest z zamiłowania do drążenia norek i tuneli, to zapewnijmy mu odpowiednio grubą warstwę ściółki, w którą będzie mógł się zagłębić. Jeżeli chcemy naszemu pupilowi zapewnić dodatkową rozrywkę, to jedzenie można rozsypywać bezpośrednio po ściółce, skłaniając go tym samym do poszukiwania smakołyków. Dla osób, które wolą zachować porządek zalecany jest zakup małych miseczek na pokarm. W każdej klatce powinno się znaleźć stale napełnione poidełko z wodą. Pokarmem podstawowym domowego gryzonia są gotowe mieszanki nasion i innych dodatków albo granulaty składające się z niezbędnych składników odżywczych. Zapewniają one prawidłowy wzrost i zbilansowaną dietę pupila. Jako urozmaicenie można włączyć inne smakołyki, takie jak: nasiona traw, zioła, susze owocowo-warzywne albo specjalne kolby z ziaren. Naszego ulubieńca warto również raczyć mokrym pokarmem w formie świeżych warzyw i owoców. Rozrywka i odpoczynek gryzonia Gryzonie to bardzo aktywne i ruchliwe zwierzęta. Zapewniając im odpowiedni poziom rozrywki, wspieramy ich prawidłowy rozwój oraz ograniczamy nudę i stres, które mogą odbić się na ich zdrowiu. Dla chomików niezbędny jest klasyczny kołowrotek zapewniający mu codzienną dawkę ruchu. Przydadzą się różne tunele oraz mostki. Naturalnym rozwiązaniem będzie urozmaicenie przestrzeni gałązkami, korkowymi przeszkodami czy łupiną kokosa. Dla gryzoni ważnym elementem jest również piaskownica ze specjalnym piaskiem, w którym mają w zwyczaju się bawić i kąpać. Pamiętajmy, aby zapewnić naszemu małemu domownikowi odrobinę prywatności. Kryjówka pozwoli mu odpocząć oraz zrelaksować się w samotności. Przed zakupem wszystkich elementów wyposażenia oraz samego zwierzaka warto decyzję dokładnie przemyśleć, ponieważ jest to duża odpowiedzialność. Postarajmy się zapewnić gryzoniowi jak najlepszą opiekę oraz odpowiednie warunki życia.
Wyprawka dla gryzonia
Gdy czytamy powieści historyczne o władcach francuskich, brytyjskich czy o papieżach, nie raz marzy nam się, żeby ktoś tak wreszcie wziął na warsztat naszą historię, nie mniej ciekawą, pełną dramatów i sensacji. Czyż nasi królowie byli nudni i warci uwagi jedynie we wzmiankach podręcznikowych na stronę czy dwie? Elżbieta Cherezińska, pisząc „Gry w kości”, udowodniła, że można opowiadać o dziejach Polski w sposób żywy i wciągający. Ożywić martwe daty i wydarzenia Każdy z nas pewnie pamięta mniej więcej historię świętego Wojciecha, tzw. zjazdu gnieźnieńskiego i drogi do zdobycia korony przez Bolesława Chrobrego. Akcja książki to tylko 5 lat (od 995 do roku 1000), ale uwierzcie – nie nudzi się ani przez chwilę. Mając takich, a nie innych sąsiadów, widząc, jak – posługując się pretekstem władzy kościelnej – wielu władców chciało rozszerzać swoje wpływy na ziemie Polan, nie mieliśmy innego wyjścia, jak próbować zyskać trochę mocniejszą pozycję na arenie politycznej Europy. Misja wysłana na tereny Prusów, choć wydawała się klęską, tak naprawdę dla Polski mogła oznaczać ogromną szansę. Skoro wyruszył od nas, jest męczennikiem za wiarę, to istnieje ogromna szansa, że zostanie uznany za świętego. Jeżeli będziemy mieli relikwie świętego, to i starania o utworzenie arcybiskupstwa są bardzo realne. A jeżeli już będzie na naszych ziemiach arcybiskupstwo, to i władca tego kraju ma szansę na koronę. Tak rozpoczyna się wielka gra, w której liczą się nie tylko armie i siła, ale jeszcze ważniejsze są zakulisowe rozgrywki na dworach, w kancelariach biskupów i papieskich. Taką historię czyta się zupełnie inaczej niż w podręcznikach. Prawdziwi ludzie, prawdziwe emocje To chyba największy walor powieści historycznych – pokazać nam różne postacie, ich decyzje i czyny w świetle prawdziwych uczuć. Skąd się bierze to, że kogoś określają jako chrobrego, czyli mężnego, kogoś innego nazywają mądrym, sprawiedliwym, pobożnym itp. To tylko przydomki, ale jaki tak naprawdę ten ktoś był? Kroniki nie opisywały wtedy tak szczegółowo wszystkich spotkań, rozmów, mamy więc możliwość jedynie fantazjować, snuć różne przypuszczenia na podstawie przebiegu wydarzeń i różnych zapisków. To właśnie robi Elżbieta Cherezińska. Jak sama mówi, zainspirowała ją praca profesora Przemysława Urbańczyka i potem kilkukrotnie konsultowała z nim różne swoje pomysły. Ale to, co sprawia, że te postacie żyją, że je kochamy lub nienawidzimy, to są jej słowa i pomysły. Historycy nie wiedzą przecież, jak wyglądało pierwsze spotkanie cesarza Ottona III i księcia Bolesława, jakie słowa wypowiedzieli, co o sobie myśleli. Ta wyjątkowa więź, jaką udało się opisać w „Grze w kości”, jest pewnie mało prawdopodobna, ale jakże piękna. Młody chłopak, który dzierży ogromną władzę, która go niejednokrotnie przytłacza, snujący fantastyczne wizje o zjednoczeniu bez przemocy ogromnych ziem pod znakiem krzyża. I książę, uwielbiany przez swych poddanych, wciąż pełny planów i ambicji, świetny strateg, choć trochę porywczy. Pobożność i wiedza w zderzeniu z podejściem dość cynicznym, dumą i wyrachowaniem. Oto najważniejsze figury w tej grze, która niestety zostaje przerwana zbyt wcześnie, by owoce ich wizji mogły wejść w życie. Sacrum bardzo blisko profanum Nie tylko oni są jednak na tej planszy. To gra, która pełna jest różnych figur (część z nich to prawdziwe postacie), ich dysput, knowań i mniej lub bardziej skrytych intencji. Wysyłanie szpiegów, zlecanie morderstw, budowanie własnych wersji wydarzeń – to wszystko brzmi bardzo współcześnie, ale przecież ludzie w tamtych czasach aż tak bardzo się od nas nie różnili. Udało się świetnie oddać realia wczesnego średniowiecza, sposób życia ludzi w tamtych czasach, ale i sposób myślenia. Wiara była wciąż jeszcze pełna zabobonu, zasady chrześcijańskie jakoś mało komu kolidowały z okrucieństwem czy kłamstwem, władza duchowa wcale nie dużo różniła się od tej świeckiej, a lud szedł za tym, który zapewniał mu bezpieczeństwo, bardziej myśląc o jego sile niż narodowości. Umiejętność barwnego oddania klimatu tamtych czasów i szczegółowego opisywania zarówno scen walki, jak i biesiad, nie powinna specjalnie dziwić, jako że Elżbieta Cherezińska sama jest pasjonatką historii i uczestniczy w różnych grupach rekonstrukcyjnych. „Gra w kości” to nie tylko ciekawy sposób na popularyzację historii Polski, ale to przede wszystkim powieść, od której trudno się oderwać. Okazuje się, że czytanie o losach naszych władców może być równie pasjonujące jak „Gra o tron”, nawet jeżeli mniej tu jest akcji, a więcej polityki. Książka Cherezińskiej to gruba cegła, może więc warto zainwestować w wersję elektroniczną? E-book dostępny jest na Allegro już od 23 zł. Źródło okładki: www.zysk.com.pl
„Gra w kości” Elżbieta Cherezińska – recenzja
Boyfriendy są modowym trendem już od kilku sezonów. Zwolenniczki zachwalają, że są niezwykle wygodne i zakrywają masywne uda oraz wydatne łydki. Przeciwniczki narzekają, że ten typ spodni deformuje sylwetkę. Jak więc nosić boyfriendy, żeby wyglądać w nich dobrze i stylowo? Spodnie typu boyfriend – dla kogo? Boyfriendy, w przeciwieństwie do klasycznych damskich jeansów typu regular czy slim, charakteryzują się całkowicie luźnymi, podwiniętymi nogawkami i obniżonym krokiem. Sprawiają wrażenie za dużych i za luźnych. Po prostu – wyglądają jak męskie. Ich krój jest stosunkowo prosty, jednak stylizacje z udziałem tych spodni nierzadko kończą się modowym faux pas. Najlepiej w jeansach tego typu prezentują się wysokie i szczupłe panie. Ponieważ jest to fason skupiający uwagę głównie na dolnych partiach ciała, będzie dobrze wyglądał u kobiet z większym biustem i szerokimi ramionami, wyrównując proporcje sylwetki. Niestety niskie i grubsze panie powinny zrezygnować z tego typu spodni, by przez workowaty i obszerny fason nie skrócić swych proporcji i nie poszerzyć sylwetki. Boyfriendy to spodnie wymagające rozwagi w łączeniu z pozostałymi częściami garderoby. Trzeba uważać, by przez męski krój nie zatracić kobiecych kształtów i nie wyglądać niechlujnie. Różne modele boyfriendów Dużą popularnością cieszy się model slim boyfriend jeans, który jest nieco bardziej dopasowany na pośladkach i łydkach niż jego tradycyjny odpowiednik. Dobrze wyglądają w nim panie, które nie mają figury modelki, a luźny fason za bardzo poszerza ich talię i pośladki. W sklepach można znaleźć modele zarówno w klasycznej wersji, jak i takie z poszarpanymi nogawkami i dziurami. Spodnie typu boyfriend występują w różnych wariantach kolorystycznych. Najbardziej popularne są granatowe z przetarciami lub te całkowicie jasne, poszarpane. Są też bardziej odważne modele, np. z plamami od farby i łatami. Jednak boyfriendy to nie tylko jeansy. Coraz częściej pojawiają się dzianinowe i dresowe odpowiedniki. Każda fashionistka może znaleźć odpowiedni dla siebie model. Dobrze dobrana góra kluczem do udanej stylizacji Skoro dół jest typowo „męski”, warto zwrócić uwagę na odpowiednie dopasowanie góry, by wyglądać szykownie i kobieco. W tym przypadku idealnie sprawdzą się taliowane koszule z dobrej jakości materiału, dopasowane topy, bokserki, krótkie bluzki i sweterki. Warto pomyśleć również o dodatkach do naszej stylizacji: naszyjniku, bransoletce czy modnej kopertówce. Ze względu na luźny fason spodni większość stylistów odradza topy oversize, bluzy i obszerne swetry, gdyż te elementy garderoby w zestawieniu z luźnym dołem z pewnością nienaturalnie poszerzą sylwetkę, obciążą talię i optycznie dodadzą kilogramów. Niewskazane są też długie bluzki i tuniki, które również zaburzą proporcje ciała. Spodnie typu boyfriend świetnie prezentują się z żakietami i marynarkami. W połączeniu z gładkim T-shirtem dodadzą całej stylizacji nutkę elegancji i szykowności. Boyfriendy - do szpilek czy do trampek? Podwinięte nogawki i obniżony stan często skracają sylwetkę, dlatego niskie panie, które nie mogą poszczycić się długimi nogami modelki, powinny zakładać do tego typu spodni szpilki, koturny czy modne, wysokie sandałki. Boyfriendy w połączeniu ze szpilkami, koszulą i marynarką stworzą odważny, elegancki zestaw, idealnie nadający się na imprezę. Szpilki i męski fason spodni to niebanalne połączenie, sprawiające, że cały outfit mimo „chłopięcego dołu” nie wygląda niedbale i niechlujnie. Osoby bardzo wysokie i szczupłe mogą założyć baleriny czy niskie tenisówki, niezwykle stylowo będą też wyglądały trampki typu Converse. Jeansy to przede wszystkim wygoda, dlatego zwykły basicowy T-shirt i sportowe buty to idealna propozycja na weekendową stylizację. Panie o figurze modelki nie muszą obawiać się zachwiania proporcji ciała, dlatego śmiało mogą postawić na sportowy look. Idealne do rockowych stylizacji Spodnie typu boyfriend znakomicie sprawdzą się również przy zadziornych, rockowych zestawach. Jeśli zależy ci na stylizacji z pazurem, warto skupić się na ciężkich elementach: paskach z ćwiekami i skórzanych bransoletkach. Świetnie sprawdzi się T-shirt z rockowym nadrukiem, skórzana ramoneska, kamizelka czy militarna parka. W tego typu zestawie równie dobrze będzie wyglądać krótka koszula w kratę w stylu grunge. Do tego usta pociągnięte czerwoną szminką nadadzą wizerunkowi „rockowej chłopczycy” kobiecości i seksapilu. Nie zawsze ślepe podążanie za modą jest korzystne dla naszego wyglądu. Ważne, by przy wyborze fasonu spodni wybierać ten idealny dla naszej sylwetki. Bez wątpienia boyfriendy to jeden z bardziej kontrowersyjnych elementów kobiecej szafy. Dzięki umiejętnemu zestawieniu z nimi pozostałych części garderoby można stworzyć odważne i przykuwające uwagę stylizacje. Odpowiednie buty, góra i dodatki w połączeniu z „męskimi” spodniami to gwarancja, że będziemy wyglądać atrakcyjnie, szykownie, a przy tym niezwykle kobieco!
Boyfriendy – jak je nosić?
Najtrudniejsze są w komunikacji te wszystkie szumy, jakie przeszkadzają w pełni się zrozumieć. Nieporozumienia, niedomówienia, wreszcie przemilczenia obrastają latami w poczucie żalu, winy, nieprzepracowanych spraw. Całe to nasze życie to taki szum. O trudnej komunikacji i jeszcze trudniejszym w wykonaniu przebaczeniu pisze w swoim najnowszym dziele Magdalena Tulli. Powieść Magdaleny Tulli nie zdziwi już czytelników „Włoskich szpilek”, bowiem „Szum” ma z nią wiele wspólnego. Wbrew pozorom nie jest jednak kontynuacją poprzedniego zbioru, choć niewątpliwie dla pełniejszego odbioru warto poznać obydwa tytuły. Nie można zaprzeczyć jednak, że „Szum” jest wystarczająco wymowny sam w sobie. Kilka płaszczyzn rzeczywistości „Ja jestem taką bardzo prostą pisarką. W ogóle nie eksperymentalną” – mówi o sobie sama Tulli. Jakkolwiek proza Tulli jest napisana prostym językiem, tak odwołania w niej zawarte prowadzą czytelnika krętymi ścieżkami: historii kraju i powszechnej, tej jedynej w swoim rodzaju historii rodzinnej, wreszcie emocji, które w tej książce, podobnie jak we „Włoskich szpilkach”, chwytają za serce. Historia zawarta w „Szumie” rozpościera się na kilku płaszczyznach czasowych i geograficznych. Jest szara polska rzeczywistość lat 60., jest mediolański koloryt zarówno w przeszłości, jak i w teraźniejszości narratorki, jest koszmar obozu koncentracyjnego, są przebłyski z krótkiego pobytu w Stanach Zjednoczonych i jego dramatyczne skutki w późniejszych latach. Jest wreszcie świat wyobraźni małej, niekochanej dziewczynki, która dzięki bogactwu swoich wyobrażeń znajduje dziwnego przyjaciela. Przemożne pragnienie normalności Główną bohaterką „Szumu” jest ponownie mała dziewczynka, której będziemy towarzyszyć zarówno w jej okresie szkolnym, jak i studenckim i tym już dorosłym, gdy sama założy rodzinę. To jednak czas jej dzieciństwa jest najważniejszym wątkiem w całej historii, bowiem to już tu rozpoczęły się trudne relacje z matką. Właściwie trudno nazwać je relacjami: matka dziecko urodziła, bo tak wypadało, bo tak postępują normalni ludzie, a o to właśnie zabiegała po wyzwoleniu z obozu koncentracyjnego. Normalność jest dążeniem najistotniejszym i to dla osiągnięcia tego efektu matka pozwala, by siostra dyrygowała życiem jej dziecka. Kontrast, jaki stanowi postać dziewczynki, jest daleki od normalności. Nie potrafi ona sprostać szkolnym wymaganiom, uczenie się czytania czy pisania jest dla niej karkołomną sztuką, często nie nadąża za zwykłą codziennością, gubiąc notorycznie klucze, jest trudna komunikacyjnie. Jest przeszkodą, którą w razie potrzeby można odsyłać, jak nie do Mediolanu, to może do szkoły z internatem. Wszystko, byle w końcu zaczęła być normalna. Lis, esesman i przeniesiona trauma Odziedziczona w spadku trauma, o której opowiada Tulli we „Włoskich szpilkach”, pojawia się także w „Szumie”. Jak w poprzedniej powieści były to sny, tak tutaj są to wspomnienia i dziwne postacie, jakie otaczają dziewczynkę. Jedną z nich jest lis, nieco może podobny do tego z „Małego Księcia”, jednakże zdecydowanie mocniej stąpający po ziemi, będący esencją lisich zachowań i reakcji, choć z ludzkim cynizmem, inteligencją i zdolnością mowy, prowadzi z dziewczynką rozmowy o jej trudnościach. Drugą postacią jest esesman, którego mimo zachowanych wspomnień matki, a może właśnie pod ich wpływem, dziewczynka nie potrafi nienawidzić, choć mu nie ufa. Jednak jest on podobnie jak lis jednym z towarzyszy jej trudnych chwil i nie sposób tutaj nie odnaleźć pewnej symboliki. Esesman, eskortując więźniów do innego obozu, starał się przytrzymać ich przy życiu, wśród nich była właśnie matka dziewczynki. Jego śmierć zaś może być wynikiem jej grzechu przemilczenia? Co prostą drogą prowadzi do tematu najtrudniejszego. Przebaczenie jako najtrudniejsza ze sztuk Nie zawsze zrozumienie pozwala jednocześnie na wybaczenie czyichś przewinień. Gdy matka dorosłej już dziewczynki zachoruje na Alzheimera, jej zagubiony umysł przeniesie ją z powrotem do czasów przeszłych. Tym samym matka nieświadomie odkryje przed córką dawno zatajoną prawdę. Wydawałoby się, że to wiele wyjaśniło, ale zupełnie nie pomogło w trudnej drodze do wybaczenia rodzicielce. Dopiero ciąg dalszy obozowej historii zweryfikuje pogląd na winy matki. „Szum” jest więc historią o ogromnych trudnościach, jakie niesie ze sobą próba wybaczenia i zrozumienia, mimo braku zrozumienia z drugiej strony. Jest opowieścią o dramatycznych przejściach obozowych, które bez odpowiedniej pomocy i prób wczucia się w przejścia takich osób pociągnęły za sobą kolejne dramaty. To piękna, szczera i bolesna proza, która, jak powiedział profesor Bereś, trzyma za gardło. Jest w tym wszystkim niezwykła moc literatury i ogromna wrażliwość, wobec której nie sposób przejść obojętnie. Źródło okładki: www.znak.com.pl
„Szum” Magdalena Tulli – recenzja
Metaliczny makijaż zawsze powraca w zimie, ponieważ pięknie komponuje się ze śnieżną aurą. Co więcej, podkreśla urodę właścicielek – dojrzałe panie odmładza, a u młodszych eksponuje świeżość cery. Będzie idealny na zbliżające się święta oraz sylwestra. Dowiedz się, jak dodać blasku swoim oczom i stworzyć supermodny makijaż. Metaliczny makijaż na światowych wybiegach Podczas pokazów jesień / zima 2016 ten trend lansowany był przez kilku projektantów, jednak szczególnie ciekawe są wersje proponowane przez dwa domy mody: Zac Posen oraz Carolina Herrera. Dla Kabuki, czyli makijażysty gwiazd, który stworzył makijaż dla Zaca Posena, metaliczny makijaż jest miękki, płynny i bardzo glamour. Inspirował się klasyczną estetyką Hollywoodu. Natomiast Diane Kendal od Caroliny Herrery zaproponowała sztuczne rzęsy, wyraziście podkreślone brokatowym tuszem. Jej celem było osiągnięcie efektu kropli wody na rzęsach. Dla kogo? Dla każdej kobiety. Wiek, kolor włosów, typ urody nie mają znaczenia. Metaliczny makijaż ma wiele odmian kolorystycznych, dzięki czemu każda z nas znajdzie coś dla siebie. Najbardziej uniwersalne są złoto i brąz. Posiadaczki niebieskich oczu podkreślą kolor tęczówek, wybierając fiolety i beże. Zielonookie powinny sięgnąć po szarości i srebro, a właścicielki brązowych oczu będą najlepiej wyglądać w kobaltach, miedzi oraz turkusach. Jak wykonać metaliczny makijaż? Na początek zaaplikuj na twarz krem nawilżający, a potem podkład, korektor pod oczy i róż do policzków. Dzięki temu będziesz wiedziała, czy nie nałożyłaś na oko za dużo cienia do powiek. Przed samą aplikacją cieni nałóż korektor na powieki, dzięki czemu makijaż będzie trwalszy. Pamiętaj, że twoja cera musi być nieskazitelna. Błyszczeć mogą tylko cienie na powiekach, a nie twarz! Skóra musi być matowa, a cienie pod oczami ukryte. Metaliczne cienie możesz nałożyć na całe oko, ale nie musisz. Wszystko zależy od efektu, jaki chcesz uzyskać, oraz od okazji, z jakiej robisz makijaż. Na dzień wybierz lżejszą wersję – nałóż kosmetyk na zewnętrzną krawędź oka lub zastosuj zamiast eyelinera. Jeśli chcesz uzyskać efekt połysku, nie nakładaj cieni brokatowych. Wybierz za to cienie o delikatnym połysku, które będą pięknie odbijać słońce. Usta pomaluj delikatną szminką lub błyszczykiem. Wieczorem możesz zaszaleć. Postaw na brokatowy cień i zaaplikuj go na całej powiece. By podkreślić oczy jeszcze bardziej, wybierz metaliczny eyeliner, który będzie pasował do cieni. Jeśli chcesz być supermodna, połącz dwa trendy sezonu, czyli metaliczny makijaż oczu z mocną szminką. Może być wyrazista i ciemna, ważne, by pasowała kolorystycznie do powiek, np. srebro na powiece i burgund na ustach. Mniej odważnym proponujemy szminkę cielistą lub jasnoróżową. Jeśli nie czujesz się mocna w wykonywaniu makijażu, możesz tylko pomalować rzęsy tuszem z brokatem lub zrobić jedynie metaliczną kreskę na powiece. Efekt będzie interesujący, ale nie nachalny. To dobry początek przygody z metaliczną wersją makijażu.
Metaliczny makijaż oczu
Klimat, jaki tworzy kominek w domu, jest niepowtarzalny. Ciepło, nastrojowe światło, a do tego hipnotyzujące, trzaskające płomienie. Zanim jednak rozsiądziemy się w pobliżu paleniska podczas długich jesiennych i zimowych wieczorów, należy wszystko dobrze zaplanować. Przestrzeń wokół paleniska jest bardzo ważna. Niezależnie, czy jest to kominek, piec, czy koza grzewcza – jeśli nie chcesz co chwilę donosić drewna z piwnicy lub szopy, zaplanuj miejsce jego przechowywania. Ciekawy jest fakt, że może się ono okazać wspaniałą dekoracją pomieszczenia. Drewno kominkowe – zapas pod ręką W wielu domach drewno kominkowe przechowuje się na zewnątrz lub w piwnicy. Zaletą wydzielenia na nie miejsca w salonie jest przede wszystkim łatwy i szybki dostęp do niezbędnego podczas palenia zapasu. Takie szczapy są ponadto chronione przed zawilgoceniem, co zwiększa ich wydajność energetyczną i zapobiega kopceniu mokrych kawałków. Drewno w mieszkaniu – efekt wizualny Warto docenić dekoracyjny walor drewna w mieszkaniu. Jego dodatek w wystroju ociepla atmosferę i jest doskonałą formą bliskości z naturą. Pasuje do wielu stylów urządzania wnętrz. Świetnie wpisuje się w styl rustykalny, skandynawski, ale także, rozważnie wprowadzone, w nowoczesny i klasyczny. Wcale nie trzeba go ukrywać! Wyeksponowanie zapasów jest świetną formą ożywienia monotonnych pomieszczeń. Kominek z miejscem na drewno Wiele gotowych modeli kominków ma już zaprojektowane miejsce z przeznaczeniem na składowanie drewna. Jest to często wnęka znajdująca się bezpośrednio pod paleniskiem bądź półki po bokach. Warto korzystać z takich rozwiązań, które oszczędzają miejsce i dopełniają zamysł projektanta. Kosz lub stojak na drewno W ofertach sklepów wnętrzarskich znaleźć można wiele przykładów koszy na drewno kominkowe. Dodają one wiele uroku przestrzeni przy kominku, izolują szczapki od podłogi i chronią ją przed zabrudzeniem czy porysowaniem. Są też często przystosowane do przenoszenia miejsca ich składowania. Dzięki uchwytowi zrobimy to w wygodny sposób. Ciekawym rozwiązaniem są też stojaki na kółkach. Niektóre z nich są naprawdę wysokie i pozwalają stworzyć swego rodzaju ściankę, która ma też swoje walory dekoracyjne. Dodatkowym atutem takiego sposobu przechowywania jest to, że w razie potrzeby można po prostu przesunąć konstrukcję w inne miejsce. Wnęka w ścianie na drewno kominkowe Sposobem na przechowywanie drewna w salonie, jeśli jesteśmy jeszcze na etapie jego projektowania, jest zaplanowanie wnęki w ścianie z takim przeznaczeniem. Takie rozwiązanie pozwala stworzyć wzór równy z powierzchnią ściany, co jest bardzo ciekawym i atrakcyjnym urozmaiceniem, na które często brakuje pomysłu. To niemal naturalny obraz, który cieszy się wielkim uznaniem. Nietypowy kosz na drewno kominkowe Zwolennicy własnoręcznie wykonywanych przedmiotów oraz miłośnicy recyklingu i poszukiwania nowatorskich zastosowań dla zwykłych rzeczy na pewno wykorzystają nietypowe pomysły na kosze na drewno. Czasem duży wiklinowy lub pleciony rulon może okazać się funkcjonalną, ale i niebanalną rzeźbą. Na czasie jest także malowanie i odnawianie skrzynek na owoce lub tworzenie konstrukcji z desek paletowych. Warto zastanowić się nad taką możliwością, aby wyróżnić swoje mieszkanie wśród tradycyjnych propozycji. Jak widać, wiele przemawia za tym, aby opał do kominka przechowywać w jego pobliżu. Nie dość, że jest zawsze na wyciągnięcie ręki, suchy, to jeszcze świetnie wygląda, wzbogacając wystrój wnętrza.
Drewno kominkowe może być ozdobą pomieszczenia – jak je przechowywać?
Cellulit to nieestetyczny defekt polegający na nierównomiernym rozmieszczeniu tkanki tłuszczowej pod skórą, co uwidacznia się na powierzchni ciała w postaci nierówności przypominających wyglądem skórkę pomarańczową. Co ciekawe, nieprawidłowość ta dotyka zarówno kobiety szczupłe, jak i te z nadwagą. Jakie kosmetyki ułatwią ci walkę z cellulitem? Zredukuj cellulit retinolem Retinol to związek powszechnie wykorzystywany w kosmetyce, będący pochodną witaminy A. Ma potwierdzone właściwości odmładzające. Składnik ten może również przyczynić się do zmniejszenia widoczności cellulitu. W jaki sposób? Regularne stosowanie kosmetyków zawierających w składzie retinol przyczynia się do zwiększenia gęstości i grubości skóry. Dzięki temu nierównomiernie rozmieszczony tłuszcz w obrębie tkanki podskórnej staje się mniej widoczny gołym okiem. Godnym uwagi kosmetykiem zawierającym w składzie retinol jest balsam Dermika z serii Noblesse Spa. Jest on przeznaczony dla kobiet dojrzałych, które obserwują na swoim ciele postępujące objawy starzenia, takie jak spadek jędrności oraz elastyczności. Preparat nawilża skórę ciała, zapobiega jej wiotczeniu, a także zmniejsza widoczność cellulitu. Podobne działanie antycellulitowe wykazuje balsam Eucerin, który mogą stosować kobiety w różnym wieku. Jego regularne używanie prowadzi do zwiększenia nawilżenia oraz elastyczności skóry. Poza tym na skutek działania zawartych w nim składników zmniejsza się również widoczność skórki pomarańczowej. Retinol zawarty w kosmetykach do ciała znacząco spowalnia procesy starzenia się skóry, a także zmniejsza widoczność cellulitu. Wystarczy, że będziesz używać 1–2 razy dziennie preparatów, które mają go w składzie, a po upływie miesiąca dostrzeżesz wyraźną różnicę w swoim wyglądzie. Oczywiście, po tym czasie nie rezygnuj ze stosowania kosmetyku, tylko kontynuuj terapię. Możesz też zamienić go na inny produkt, który będzie działał antycellulitowo. Pozbądź się cellulitu dzięki kofeinie Kofeina to składnik często wykorzystywany w kosmetykach wyszczuplająco-ujędrniających. Substancja ta ma wielokierunkowy wpływ na organizm człowieka. Przyśpiesza mikrocyrkulację skóry, co wpływa na przyspieszenie procesu eliminacji toksyn zalegających w organizmie. Warto wiedzieć, że toksyny te często przyczyniają się do pogłębienia cellulitu, tak więc kofeina może temu zapobiec. Przyspiesza ona również naturalny proces spalania tkanki tłuszczowej w organizmie. W związku z tym, że cellulit polega na nierównomiernym rozmieszczeniu tłuszczu, kofeina przyspieszając jego spalanie, przyczynia się do ograniczenia jego widoczności. Kofeinę znajdziesz w balsamie Lierac Body Slim, który ma działanie wyszczuplające i modelujące sylwetkę. Poza tym zawiera inne substancje, dzięki którym zwiększa się poziom nawilżenia skóry. Kolejnym produktem zawierającym kofeinę jest balsam marki Tołpa. Ze względu na dodatkowe działanie, wzmacniające ściany naczyń krwionośnych, może być stosowany przez kobiety o skórze skłonnej do powstawania tzw. pajączków. Regularna pielęgnacja skóry to doskonała metoda wspomagania walki z cellulitem. Poza codzienną aplikacją kosmetyków na skórę, nie zapominaj jednak o przestrzeganiu zasad racjonalnego odżywiania. Dieta stanowi bowiem klucz do osiągnięcia zgrabnej sylwetki bez cellulitu. Bądź też aktywna fizycznie. Postaraj się ćwiczyć przynajmniej 4 razy w tygodniu. Z całą pewnością pozbędziesz się cellulitu, jeśli tylko zastosujesz się do zaleceń wymienionych w tym poradniku.
4 kosmetyki, za pomocą których raz na zawsze pozbędziesz się cellulitu
Orzeźwiający napój rabarbarowy ugasi pragnienie w nawet najbardziej gorący dzień. To niezawodny sposób na odrobinę ochłody! Składniki: 400 g rabarbaru 1 l wody gazowanej 3 łyżki miodu kilka liści mięty Krok po kroku: Rabarbar kroimy w małe kawałki i zalewamy wodą. Dodajemy miód i wstawiamy na kilka godzin do lodówki. Napój podajemy schłodzony z miętą. Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia.
Napój rabarbarowy z miętą
„God of War Collection” to tak naprawdę dwie gry na jednej płycie. Twórcy postanowili ponownie wydać dwie pierwsze części swojego hitowego cyklu na konsolę PlayStation 3. To gratka nie tylko dla fanów serii, ale też dla wszystkich osób poszukujących w grach wideo wyzwania i wysokiego poziomu trudności. Seria „God of War” jest ceniona przez graczy z całego świata. Gry z tego cyklu charakteryzują się charakterystycznym klimatem i ciekawą fabułą będącą pretekstem do rzucenia przeciwko graczom kolejnych hord wrogów. „God of War Collection” to reedycja kultowych gier z PlayStation 2 Pierwsza część cyklu „God of War” zadebiutowała na PlayStation 2 i jest jedną z najlepszych gier, jakie kiedykolwiek trafiły na zaprezentowaną w 2000 roku konsolę od firmy Sony. Twórcy postanowili odświeżyć ten nieco zakurzony tytuł i wydać go razem z drugą częścią serii również na konsole PlayStation 3. Dwie pierwsze części serii „God of War” trafiły na PlayStation 3 w ramach zbioru „God of War Collection”. Dzięki temu z kultowymi grami mogą zapoznać się również młodsi stażem gracze, a fani serii mogą sobie przypomnieć przygody Kratosa i cieszyć się ulepszoną oprawą graficzną względem oryginału. Krwawa wyprawa do starożytnej Grecji Pierwszy „God of War” to typowy tytuł z gatunku hack and slash, czyli gra akcji polegająca na przechodzeniu coraz trudniejszych poziomów i eliminowaniu kolejnych fal wrogów. Fabuła jest tutaj tylko tłem dla rozgrywki, co jednak nie znaczy, że przedstawiony świat nie jest interesujący. Twórcom naprawdę udało się uchwycić klimat starożytności. Gra czerpie garściami z greckiej mitologii. Historia koncentruje się na postaci Spartanina Kratosa, który wyrusza w poszukiwaniu boga wojny, Aresa. Co chwilę zwroty akcji rzucają go w kolejne rejony starożytnego świata, gdzie bohater musi w brutalny sposób rozprawiać się z przeciwnikami. Lepsza grafika i niezmieniona mechanika Twórcy odpowiedzialni za konwersję „God of War” i „God of War 2” stanęli na wysokości zadania. „God of War Collection” prezentuje się bardzo dobrze pod względem graficznym. Chociaż widać, że to gry pierwotnie wydane na PlayStation 2, to grafika została podrasowana. Obie odświeżone gry działają w rozdzielczości 720p i w 60 klatkach na sekundę. Twórcy reedycji na szczęście nie kombinowali nic przy mechanice. „God of War Collection” jest tak samo grywalne jak pierwowzór i nie straciło też nic ze swojej brutalności. Kratos jak wcześniej eliminuje wrogów na wiele bardzo krwawych sposobów. Miłym dodatkiem jest wprowadzenie do gry systemu trofeów, którego próżno szukać w oryginale. „God of War Collection” nie jest jednak tytułem odpowiednim dla każdego. Gracze przyzwyczajeni do nowoczesnych gier o obniżonym stopniu trudności, które prowadzą gracza cały czas za rękę, mogą być tą reedycją rozczarowani. Warto jednak, by każdy posiadacz PlayStation 3 zapoznał się z „God of War Collection” – zwłaszcza jeśli ma w planach zakup kolejnych części cyklu. Źródło okładki: www.playstation.com
„God of War Collection” – recenzja
Masaż małego dziecka zaspokaja jego potrzebę bliskości, uspokaja malucha i pozwala mu się wyciszyć. Jest pomocny również przy wielu dolegliwościach, na które cierpią noworodki i niemowlęta – jedną z nich są kolki. Głównymi przyczynami kolek są niedojrzałość układu pokarmowego oraz alergie pokarmowe. Często niestety nie pomagają ani specyfiki zalecane przez lekarzy, ani dieta eliminacyjna mamy, która ma wykluczyć z pokarmu to, co mogłoby uczulać malucha. Dolegliwości może natomiast przynajmniej w części złagodzić regularny masaż brzuszka. Trzeba jednak wiedzieć, jak i kiedy go wykonywać, aby nie zaszkodzić dziecku. Kiedy rozpocząć masowanie? Dolegliwości związane z kolką jelitową mogą rozpocząć się już u noworodka. Wielu rodziców zastanawia się, czy tak małe dziecko można masować bez obawy, że zrobi mu się krzywdę. Małgorzata Czarniecka, ekspert Akademii Johnson’s Baby oraz instruktorka masażu dziecięcego uspokaja, że jak najbardziej jest to właściwy moment. Wczesne rozpoczęcie masowania to również szansa, że maluszek szybko przyzwyczai się do codziennego rytuału i nie będzie protestował. Aby oswoić go z masażem, należy zaczynać od krótkich 2–3-minutowych sesji i stopniowo je wydłużać – nawet do 15 minut. W pokoju, w którym maluch jest masowany, powinno być ciepło, ponieważ trzeba go rozebrać, odsłaniając brzuszek. Rozpoczynając masaż, pamiętajmy o ogrzaniu dłoni, najlepiej rozcierając między nimi oliwkę dla dzieci, którą w czasie masażu będziemy wcierać delikatnie w skórę dziecka. Możemy też użyć oliwy z oliwek lub zrobić specjalną oliwkę do masażu antykolkowego, mieszając 5 łyżek olejku z pestek moreli i po jednej kropli olejku eterycznego z kopru włoskiego oraz rumianku. Zanim jednak zaczniemy masaż, musimy sprawdzić, czy dziecko nie reaguje na nią alergicznie. W tym celu smarujemy mieszanką kawałek skóry na zgięciu łokcia malucha i czekamy około 2 godzin. Jeśli skóra zaczerwieni się, to prawdopodobnie alergenem są olejki eteryczne i należy je wykluczyć. Przed rozpoczęciem masażu zdejmijmy pierścionki, bransoletki, zegarek, pamiętajmy również o obcięciu krótko paznokci, ponieważ dziecko może się wiercić, a wtedy możemy niechcący je zadrapać. Dłonie powinny cały czas być dobrze nawilżone oliwką, aby łatwo przesuwały się po delikatnej skórze dziecka. Jak często masować brzuszek dziecka? Jeśli chcemy, aby dziecko naprawdę odczuło dobroczynne skutki masażu brzuszka, nie wystarczy masować go raz dziennie. Masaż należy wykonywać regularnie, robiąc trzy do pięciu sesji dziennie, np. przy zmianie pieluszki. Dziecka, które ma już objawy kolki, płacze i pręży się z bólu, masować nie należy, bo nasze zabiegi wokół bolącego brzuszka nie tylko nie ukoją i nie zrelaksują malucha, ale dodatkowo go rozdrażnią. Masaż kolkowy powinno się wykonywać profilaktycznie, czyli wówczas, gdy dziecku kolka nie dokucza, ewentualnie, gdy jej atak jest bardzo łagodny. Nie należy się przy tym spieszyć i okazywać zdenerwowania, ponieważ nasz zły nastrój udzieli się bardzo szybko maluchowi. Częstym błędem jest oczekiwanie błyskawicznych efektów. Nie pojawią się one na kilku sesjach, ale brak początkowej poprawy samopoczucia malucha nie powinien rodziców zniechęcać. W przypadku masażu kolkowego ręce powinny poruszać się w okolicach brzuszka, wokół żeber i pępka. Ich ruchy powinny być okrężne, spokojne i rytmiczne. Cały czas należy utrzymywać kontakt wzrokowy z dzieckiem, rozmawiać z nim, śpiewać lub włączyć muzykę, przy której maluch będzie mógł się wyciszyć. Na niektóre dzieci doskonale działają dźwięki, które imitują odgłosy, jakie słyszały w łonie matki – szum przepływającej krwi, bicie serca. W sprzedaży są zabawki „szumiące misie” i specjalne nagrania relaksacyjne dla noworodków i niemowląt. Masaż może wykonywać zarówno mama, jak i tata. Zasady masażu kolkowego Gdy przystępujesz do masażu, dziecko nie może być śpiące ani głodne. Nie masuj malucha tuż po jedzeniu. Najlepiej robić to 30–40 minut po posiłku. Temperatura w pokoju powinna być o 2–3°C wyższa niż zazwyczaj. Znajdź wygodne miejsce do masażu. Może to być przewijak, ale malucha można również masować na łóżku, podłodze czy stole lub trzymając go na kolanach. Jeśli masujesz dziecko na łóżku, połóż je na ręczniku przykrytym dodatkowo pieluszką tetrową. W trakcie masażu dzieci często wypróżniają się, co przynosi im ulgę w kolkowych dolegliwościach. Masuj wolno, ale zdecydowanymi ruchami, z lekkim naciskiem. Po kilku sesjach wyczujesz, jaki masaż lubi twoje dziecko i bez trudu dostosujesz swoje ruchy do jego potrzeb. Etapy masażu Masuj brzuch opuszkami palców za pomocą kolistych ruchów. Pamiętaj, aby każdy ruch był wykonywany zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Ten ruch jest zgodny z perystaltyką jelit. Otwartą dłonią zataczaj kółka wokół pępka. Najpierw małe, potem coraz szersze. Za pomocą dwóch palców wskazujących wykonaj bardzo delikatny masaż wokół pępka dziecka. Chwyć dziecko delikatnie za nóżki i trzymając blisko siebie jego kolana oraz stopy, unoś je rytmicznie w kierunku brzucha i opuszczaj. Taki ruch pomaga usunąć zalegające w jelitach gazy, które powodują kolkę. Komfort dla dziecka – komfort dla mamy Dziecko bezbłędnie wyczuwa zdenerwowanie i zniecierpliwienie osoby, która je masuje. Mama lub tata muszą więc zadbać nie tylko o komfort malucha, ale również swój. Najlepiej usiąść w rozkroku na krawędzi poduszki, rozluźniając przy tym barki, kark i szyję. Plecy nie będą boleć, jeśli oprzemy je o ścianę, zagłówek łóżka lub poduszkę. Możemy też usiąść na piętach w klęku, a pod stopy podłożyć poduszkę. Inna pozycja dobra do masażu to złączone stopy i odchylone na boki kolana, między którymi wygodnie ułożymy malucha. Jest ona szczególnie polecana przy masażu noworodków, ponieważ ogranicza ich przestrzeń, dając poczucie bezpieczeństwa. Niektórzy wykorzystują również poduszkę do karmienia, w której układają dziecko jak w przytulnym gniazdku. Za każdym razem, gdy zdrętwieją nam nogi lub rozbolą plecy, postarajmy się zmienić pozycję. Umiejętnie wykonany masaż złagodzi ból brzuszka malucha i pomoże mu się wyciszyć. Będzie również doskonałą okazją do budowania bliskości, zaspokoi potrzebę dotyku, a z czasem może stać się doskonałą zabawą, na którą dziecko będzie czekało i która będzie je cieszyć.
Masaż brzuszka niemowlaka – jak go prawidłowo wykonywać?
Zastanawiasz się czasem, jak w niecodzienny sposób udekorować swoje mieszkanie? Kwiaty, wazony i obrazy stanowią ładne wykończenie wnętrza, ale są to tradycyjne ozdoby. Szukając niesztampowych rozwiązań, warto zwrócić uwagę na potpourri. Czym jest potpourri i jak je wykorzystać? Czym tak właściwie jest potpourri? Nazwa potpourri wywodzi się z języka francuskiego, gdzie wyrażenie “pot-pourri” oznacza bigos. Jest to mieszanka przygotowana z suszonych kwiatów oraz fragmentów roślin. Potpourri charakteryzuje się pięknym zapachem i wykorzystywane jest najczęściej jako dekoracyjny odświeżacz powietrza. Skąd pochodzi potpourri? Mieszanki aromatycznych kwiatów i innych roślin przygotowuje się od bardzo dawna. W XVII wieku we Francji istniała tradycja zbierania świeżych ziół oraz kwiatów, które następnie pozostawiano na kilka dni, aby zwiotczały, a potem zasypywano solą morską. Po jakimś czasie dodawano następne warstwy roślin oraz soli i pozostawiano je na kolejne tygodnie. Mieszanka ta fermentowała, przez co wydzielała ciekawy i charakterystyczny zapach. Aby uzyskać przyjemną i trwałą woń, dodawano do niej przyprawy oraz zapach utrwalający. Obecnie potpourri przygotowuje się przede wszystkim z suszonych kawałków roślin oraz kwiatów. Mieszanka nie ma intensywnego zapachu, dlatego dodaje się do niej olejki eteryczne. Nierzadko do przygotowania potpourri wykorzystuje się również barwniki, aby nadać mu odpowiedniego koloru. Jak przygotować potpourri w domu? Potpourri można kupić gotowe w sklepie, a można też przygotować je w domu. Co będzie ci potrzebne? Świeże kwiaty, zioła, owoce, a także przyprawy typu goździki, cynamon itp. Kwiaty oraz zioła rozłóż na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, tak aby rośliny nie stykały się ze sobą i susz w piekarniku – w najniższej możliwej temperaturze. W zależności od rodzaju roślin może to potrwać od kilkunastu minut do kilku godzin. Tak samo postępuj z owocami, które wcześniej trzeba pokroić na małe kawałki. Kolejnym krokiem będzie wymieszanie ze sobą suszonych kwiatów, ziół, owoców i przypraw. Na koniec dodaj kilka kropel olejku zapachowego i przełóż gotowe potpourri do szklanych pojemników lub ozdobnych woreczków. 4 sposoby na wykorzystanie potpourri Tak przygotowane potpourri można wykorzystać na wiele sposobów. Jak konkretnie? 1) Dekoracja wnętrza z potpourri To jedno z najczęstszych zastosowań potpourri. Ususzone kolorowe kwiaty będą pięknie prezentowały się jako dekoracja wnętrza. Wystarczy, że wysypiesz mieszankę na talerz, a pośrodku postawisz np. świecę zapachową. Taka kompozycja nada wnętrzu charakteru. Innym pomysłem jest również umieszczenie potpourri w szklanym pojemniku – suszone kwiaty za szkłem to sposób na dekorację wnętrza łączący tradycję z nowoczesnym stylem. box:offerCarousel 2) Potpourri jako odświeżacz powietrza W zależności od tego, jak mocne są olejki zapachowe użyte do przygotowania potpourri, można wykorzystać mieszankę jako odświeżacz powietrza. W tym celu przesyp potpourri do ozdobnego woreczka i zawieś je w kuchni, szafie czy też na ścianie w pokoju. Możesz również skorzystać z pomysłów opisanych w pierwszym punkcie. box:offerCarousel 3) Potpourri do kąpieli Przygotowane w domu potpourri można wykorzystać jako dodatek do relaksacyjnej kąpieli. Płatki róż, tulipanów albo suszone zioła unoszące się na wodzie podczas kąpieli to sama przyjemność! Relaksacyjna kąpiel z dodatkiem potpourri odpręży cię po trudach całego dnia. 4) Domowe kosmetyki z dodatkiem potpourri Przygotowując domowe kosmetyki, jak np. peelingi, można urozmaicić je dodatkiem potpourri. W tym celu najlepiej użyć mieszanki ziół i kwiatów przygotowanej samodzielnie, tak aby mieć pewność, że jest ona zrobiona z naturalnych składników. Potpourri można w łatwy sposób zrobić samemu lub też kupić gotową mieszankę w sklepie. Za niewielką cenę zyskasz niebagatelną dekorację, oryginalny odświeżacz powietrza albo składnik domowych kosmetyków.
Jak przygotować potpourri w domu? 4 sposoby na wykorzystanie potpourri
Każdy rodzic wie, jak trudne potrafi być podróżowanie z małym dzieckiem. Wszelkie akcesoria, które ułatwią wspólne podróżowanie, są na wagę złota! Dlatego warto zaopatrzyć się w przybornik do samochodu, który umieszczony na siedzeniu z przodu, ułatwi organizację i zabawę w samochodzie. Możemy wykonać go samodzielnie, wystarczy trochę czasu i materiału. Do dzieła! Co będzie potrzebne? Rzeczy potrzebne do uszycia przybornika do samochodu: kawałek wodoodpornego materiału o wymiarach 40 x 70 cm, dwa kawałki kolorowej bawełny o wymiarach 25 x 44 cm, lamówka bawełniana o długości 2,5 m, gumka szerokości 1 cm i długości 2 m, maszyna do szycia, podstawowe akcesoria krawieckie. Krok 1. Z materiału wodoodpornego wycinamy kształt przybornika, prostokąt z zaokrąglonymi rogami, o wysokości 70 cm i szerokości 40 cm. Krok 2. Na części głównej układamy kieszonki i sprawdzamy ich rozmieszczenie. Brzegi materiału obrębiamy. Górny brzeg kieszonek podkładamy na szerokość 1 cm. Układamy na części głównej, tworząc zakładki kilka centymetrów od brzegu. Przyszywamy dolną krawędź kieszonek do części głównej. Krok 3. Planujemy rozmieszczenie gumek do wiązania: 2 gumki na górze, które zawiążemy na zagłówku przedniego siedzenia oraz 2 gumki na dole. Ich dokładne położenie ustalamy po zmierzeniu foteli w naszym samochodzie. Krok 4. Po umieszczeniu wszystkich potrzebnych elementów i przymocowaniu ich szpilkami, brzegi części głównej obszywamy lamówką. Pamiętaj, by mocno przyszyć w miejscach umieszczenia gumek do wiązania – te elementy będą narażone na duże obciążenia. Teraz wystarczy tylko rozprasować nasz przybornik. Pakujemy kilka zabawek i książeczek, i w drogę! Wakacyjne podróże nie będą już męczące, zarówno dla dziecka, jak i rodziców. Jeśli szukasz więcej inspiracji, sprawdź, jakie produkty możesz znaleźć na Allegro.
Przybornik do samochodu – DIY
Wiele dziewczynek marzy o wyjątkowym wózku dla lalek. Szukając tego jedynego, nie można pominąć oryginalnych drewnianych modeli, które wspaniale wyglądają, są doskonałym pomysłem na prezent, a do tego jakość wykonania sprawia, że wózek posłuży przez lata. Dlaczego drewniany? Na korzyść drewnianych wózków przemawia wiele. Przede wszystkim ich zaletą jest niebanalny wygląd. Znajdziemy wśród nich zarówno modele w stylu retro, jak również nowoczesne wózki przyciągające oko swoim designem. Możemy wybrać model z budką lub wózek spacerowy tzw. pchacz. Wśród drewnianych wózków dużą popularnością cieszą się także te z wiklinowym koszem-gondolą. Estetyka wózków w połączeniu z nietypowymi dodatkami sprawia, że wyróżniają się na tle tradycyjnych wózków dla lalek. Dodatkową zaletą jest ich bezpieczeństwo. Wykonane są z drewna lakierowanego bezpiecznym dla dziecka, nietoksycznym preparatem. box:offerCarousel Najciekawsze modele wśród drewnianych wózków Jednym z najbardziej oryginalnych wózków jest tzw. gąska. Boki wózeczka kształtem przypominają gąskę, a pomalowane zaokrąglenie przy budce wygląda jak jej dziubek. Na boku gondoli namalowane są skrzydełka, koła zaś są pomarańczowe. Gąski kosztują ok. 152 zł. Do zestawu dołączona jest piękna pościel dla lalki. Budka otwiera się harmonijkowo, zostawiając szyję i główki gąsek. Zabawka może posłużyć i jako wózek dla lalek, i jako pchacz dla maluchów. box:offerCarousel Przepiękne wózki proponuje także Montownia Zabawek. Te wyjątkowe modele kupimy już za ok. 160 zł. Prezentują się pięknie i mamy opcję spersonalizowania wózka. Na bocznej ściance jest możliwość umieszczenia imienia córeczki oraz ozdoby przy budce, np. serduszka lub kokardki. Koła są montowane na osiach, dzięki czemu sprawdzą się do zabawy w domu i na dworze. Wyjątkowe wózki Petit Landau Jeśli szukasz wyjątkowego wózka, kolekcja Petit Landau na pewno spełni najwyższe wymagania. Wózeczki z tej serii kosztują ok. 499 zł. Wśród nich warto zwrócić uwagę na wózek Madeleine szary, Madeleine różowy oraz Amelie – biały lub brązowy z wiklinowym koszem. Marka inspiruje się wyjątkowym stylem retro, dba o estetykę zabawki oraz naturalne środowisko, bowiem produkty wykonywane są z naturalnych materiałów posiadających certyfikaty dopuszczające je do użytku przez dzieci. Drewniane wózki tej firmy wykonane są z litowego drewna bukowego. Na koła założone są gumowe opaski, które zapewniają wózeczkowi odpowiednią przyczepność i cichość podczas jazdy. Dzięki nim nie rysuje on podłogi w domu, a koła są łatwe do wyczyszczenia nawet po spacerze w parku. Wózki produkowane są w Polsce. box:offerCarousel Wózek – autko Nietypowym wózkiem jest ten przypominający samochodzik. Chłopcom może posłużyć jako pchacz podczas nauki chodzenia, ale też sprawdzi się jako drewniany wózek do przewożenia różnych skarbów. Dla dziewczynek przyda się jako spacerówka dla lalek i maskotek. Autko posiada hamulec oraz regulowaną rączkę, którą z łatwością można dopasować do wzrostu dziecka. Wózeczki-samochodziki dostępne są w różnych kolorach, m.in. niebieskim i czerwonym. Ich cena wynosi ok. 225 zł. Pamiętajmy również o kupieniu lalki, którą dziecko będzie się opiekować, wożąc w stylowym drewnianym wózeczku. Dobrym wyborem będzie lalka bobas, która pozwoli wczuć się w rolę mamy, ale też strzałem w dziesiątkę mogą okazać się lalki z bajek, jak np. Elsa z Krainy lodu.
Przegląd wózków drewnianych dla lalek
Nie ma nic gorszego niż cisza i nuda podczas podróży. Nie zawsze mamy ze sobą książkę lub gazetę, ale jeśli zabierzemy miniaturowe radio, z pewnością umili nam czas w pociągu, autokarze lub podczas wypoczynku na pikniku. Poznajmy kilka ciekawych modeli przenośnych miniaturowych radioodbiorników. Grundig Micro 75 Na początku naszego zestawienia przedstawiciel naprawdę małych, ale bardzo funkcjonalnych urządzeń. Model Grundig Micro 75 to kieszonkowe radio przypominające nieco odtwarzacze plików MP3 o bardzo małych gabarytach, które pozwala odbierać stacje radiowe w zakresie fal FM oraz w technologii DAB i DAB+. Nie jest to zatem zwykłe radio, które zapewnia przeciętną jakość dźwięku. W tym przypadku mamy do dyspozycji cyfrowy korektor pozwalający dostosować rodzaj dźwięku do własnych preferencji bądź charakterystyki odtwarzanej audycji. Inną barwę dźwięku wybierzemy, słuchając muzyki elektronicznej, inną zaś relaksując się przy słuchowiskach lub słuchając informacji. W zestawie znajdziemy też dobrej jakości słuchawki, które pozwolą odizolować się od otoczenia. Urządzenie jest zasilane za pomocą wbudowanego akumulatora. W pamięci można zapisać do 20 stacji radiowych. Cena tego modelu na Allegro – około 110 zł. box:offerCarousel Blaupunkt PR10BL Kolejny model to Blaupunkt PR10BL. Jest to urządzenie prostsze od poprzednika, dzięki czemu jego cena opiewa na kwotę około 90 zł. Prosta, wytrzymała konstrukcja z praktycznym paskiem i niewielkim wyświetlaczem to dla wielu użytkowników największe zalety. Urządzenie jest wyposażone w tuner FM/AM oraz pamięć aż na 50 stacji radiowych FM (20 na stacje AM). Teleskopowa tradycyjna antena pozwoli złapać zasięg praktycznie wszędzie, zaś wbudowany głośnik o mocy 1,2 W zapewni przyzwoitą jakość dźwięku. Jest także praktyczny zegar z funkcją alarmu oraz wbudowane gniazdo słuchawkowe. Zasilanie zapewniają 4 baterie AAA. box:offerCarousel Blaupunkt PR4 Kolejny model w naszym zestawieniu jest jeszcze prostszy i tańszy – około 50 zł w dniu publikacji na Allegro. W kompaktowej, gustownej obudowie zamknięto analogowe radio AM/FM z ręczną regulacją stacji. Brak wyświetlacza być może zmniejsza funkcjonalność, ale zyskuje na tym wytrzymałość na zasilaniu bateryjnym. Praktyczny klips do paska i złącze słuchawkowe umożliwiają zabranie radia np. na rower lub jogging. box:offerCarousel Sony XDR-P1D Kolejny model być może przypomina starodawne odbiorniki z czasów PRL-u, ale w swoim wnętrzu kryje najnowocześniejszą technologię. Zdradza to również wyświetlacz, który znacząco ułatwia obsługę i konfigurację sprzętu. Model Sony XDR-P1D to cyfrowe radio odbierające zarówno na falach AM i FM, jak i w systemie DAB czy DAB+. Pozwala na zapisanie do 20 stacji radiowych, a wbudowane zasilanie pod postacią akumulatora litowo-jonowego zapewnia długie godziny odtwarzania ulubionych audycji. Sprzęt wyposażono w port USB umożliwiający ładowanie oraz złącze Jack 3,5 mm, dzięki któremu w każdej chwili podłączymy własne słuchawki. Całość prezentuje się ciekawie i elegancko. Cena tego modelu to około 350 zł. box:offerCarousel AEG DR 4149 Nasze zestawienie zamyka model AEG DR 4149. To bardzo zaawansowany i ciekawie wyglądający model radia przenośnego, które zadowoli nawet wybrednych użytkowników. Za około 315 zł otrzymamy urządzenie, które pozwala na jednym ładowaniu słuchać muzyki, informacji i innych audycji nawet 10 godzin. Duży wyświetlacz pomaga w obsłudze i konfiguracji, zaś obsługa fal AM/FM oraz systemu DAB i DAB+ zapewni najwyższą jakość dźwięku cyfrowych rozgłośni. W pamięci zapiszemy do 20 ulubionych stacji.
Miniaturowe radioodbiorniki – przegląd propozycji
Aby utrzymać w dobrej kondycji sprzęt zimowy, zwłaszcza intensywnie eksploatowany, należy o niego odpowiednio zadbać. Nie wymaga to inwestowania w skomplikowane usługi serwisowe – większość czynności można wykonać samemu, i to niewielkim kosztem! Podpowiadamy, jak dbać o deskę snowboardową, by służyła przez długie lata. Prawidłowa konserwacja Intensywne korzystanie zdeski snowboardowejpowoduje uszkodzenia ślizgu oraz krawędzi. Zazwyczaj są to usterki drobne, ale nieusunięte mogą spowodować poważny problem. Aby utrzymać sprzęt w dobrej kondycji, po każdym wyjściu deskę należy dokładnie sprawdzić i od razu naprawić wszystkie zadrapania czy mankamenty. Zminimalizuje to ryzyko poważniejszych awarii do minimum i pozwoli bezpiecznie szaleć na stoku przez całą zimę. Regeneracja ślizgu Ślizg, czyli spodnia strona deski, to najważniejszy element sprzętu. Aby jazda była płynna, przyjemna i bezpieczna, powinien być całkowicie gładki. Przed rozpoczęciem jakiejkolwiek naprawy ślizg trzeba dokładnie oczyścić (np. miękką szmatką) z zabrudzeń oraz resztek smaru, a następnie zająć się jego regeneracją. Deskę należy dokładnie obejrzeć, by zlokalizować wszystkie zadrapania i uszkodzenia. Wystające elementy można usunąć nożykiem lub cykliną, a rysy wypełnić kofiksem. Jest to tworzywo, z którego wykonany jest ślig, sprzedawane w postaci przezroczystych pałeczek topiących się po podgrzaniu (podobnie jak wosk). Jego płynną formą wypełnia się ubytki w ślizgu, a po zaschnięciu usuwa nadmiar cykliną. Po usunięciu wszystkich szkód deskę trzeba nasmarować. Będą nam do tego potrzebne: żelazko, cyklina oraz smar (dostaniemy go w każdym sklepie z osprzętem dla snowboardzistów i narciarzy). Producenci oferują różne rodzajesmaru, które dzielą się na dwa podstawowe rodzaje – nakładane na sucho (np. w postaci sprayu) lub na ciepło (uniwersalny na każdą pogodę, zimny na śnieg zamrożony i ciepły na śnieg mokry). Smary nakładane na sucho nie wnikają w strukturę ślizgu, więc trzeba je nanosić wielokrotnie. Za najlepsze uznawane są smary nakładane na ciepło. Skrócony proces smarowania ślizgu wygląda następująco: Rozgrzewamy żelazko, a następnie trzymamy je blisko kostki smaru tuż nad deską. Żelazko powinno być bardzo ciepłe, aby smar się stopił, ale nie wolno go ustawiać na maksymalną temperaturę, żeby się nie spalił. Kiedy smar się roztopi, rozprowadzamy go po ślizgu żelazkiem, którego temperaturę wcześniej odpowiednio obniżamy. Smar nakładamy kolistymi ruchami, a następnie pozostawiamy deskę na 20 minut, żeby wyschła. Nadmiar smaru usuwamy naostrzoną cykliną, a następnie dokładnie wycieramy ślizg miękką szmatką. Ostrzenie krawędzi Stępienie krawędzi to najczęstsza usterka desek snowboardowych, zwłaszcza jeśli często się na nich jeździ. Krawędzie należy ostrzyć regularnie, ponieważ utrzymanie ich w dobrym stanie jest wtedy łatwiejsze. Ponadto ułatwiają one skręcanie oraz utrzymanie kontroli nad deską, co zapewnia większe bezpieczeństwo podczas jazdy. Każdy snowboard ma krawędź ślizgu oraz krawędź powierzchni deski. Ostrzenie zaczynamy od usunięcia wybrzuszeń i nierówności ostrym kamieniem, który prowadzimy od przodu deski do jej ogona. Następnie pilnikiem szlifujemy krawędzie ślizgu, uważając, aby nie spiłować rdzenia, oraz krawędź górną (pod takim kątem, pod jakim spiłował ją producent). Krawędzie można również piłować pod innymi kątami w różnych kombinacjach, co pozwala uzyskać ciekawe możliwości jazdy. Takiego eksperymentowania nie polecamy jednak osobom, które nie mają doświadczenia z deską i mogłyby ją uszkodzić.
Jak dbać o deskę snowboardową?
Joystick. „Ktoś tego jeszcze używa?!” Oto pierwsze pytanie, jakie z pewnością przyjdzie do głowy osobom pamiętającym jeszcze czasy Amigi i automatów do gier. Otóż tak! Ja jestem wśród nich! Niedawno postanowiłem kupić sobie T-Flight i jestem z niego wprost nieziemsko zadowolony. „Nieziemsko” to w tym przypadku słowo-klucz. Jestem fanem Elite: Dangerous, czyli gry symulującej podróże po wszechświecie. Gracz wciela się w kapitana statku, który następnie może przebudowywać, zmieniać albo wymienić na jeszcze bardziej kozacki. Problem w tym, że ani nie stać mnie na kupno imitacji kokpitu (wygląda i działa genialnie, ale jest bardzo droga), ani też nie chce mi się samodzielnie takowej budować. Wolę wydać jakiś grosz i cieszyć się czymś mniejszym, ale zdecydowanie prostszym w użyciu. I tu z pomocą przychodzi Thrustmaster T-Flight, który jest joystikiem najlepszych (uwaga, suchar) lotów. Obecnie zauważam coraz większą popularność takich dodatków – jeszcze dziesięć lat temu do wszystkiego musiał starczyć pad lub klawiatura z myszką. Przy wspomnianym Elite: Dangerous buduję natomiast własne stanowisko do grania, ponieważ statek ma tyle funkcji, że nie poradziłbym sobie (szybko) samym joystikiem i przepustnicą. Nie oszukujmy się, ten zestaw nie został stworzony do wszystkich gier. Sprawdzi się idealnie w pewnych przypadkach i wyłącznie przy niektórych grach. Jeśli jesteście fanami EVE Online lub (jak ja) Elite: Dangerous, musicie koniecznie przeczytać ten krótki tekst. Być może za jego sprawą kupicie sobie tego Thrustmastera. Za świetne wrażenia podziękujecie potem! Świetny wygląd i moc wrażeń! Zestaw wygląda bardzo profesjonalnie i wcale nie zraża fakt, że jest zrobiony z gładkiego plastiku. Okej, może nie jest to Warthog, który w połowie składa się z metalowych części, ale też i cena tego Thrustmastera jest ponad czterokrotnie niższa! Owszem, jeśli lubicie dokładne odtwórstwo, możecie się zastanawiać, ale jeśli zależy wam na dobrych osiągach, a wygląd stawiacie na drugim miejscu – olejcie Warthoga. Mimo tego, uważam, że T-Flight Hotas X jest wybitnym przedstawicielem swojego „gatunku”. Nie tylko cenowo, ale (może przede wszystkim) dzięki właśnie przed chwilą wspomnianym osiągom. Sprawia, że gra staje się o wiele bardziej przyjemna – a przecież o to koniec końców chodzi, prawda? O to, żeby wyciągnąć z gry jak najwięcej przyjemności i zwyczajnie dobrze się bawić. Instalacja jest niezwykle prosta – Plug&Play, czyli wystarczy podłączyć USB do Playstation 3 lub PC i można śmigać w przestworzach. To cieszy tym bardziej, że T-Flight oferuje aż 10 w pełni programowalnych przycisków, rozlokowanych w bardzo intuicyjnych miejscach na przepustnicy oraz joysticku. Podobnie sprawa ma się z komfortem użytkowania – nie jest to sprzęt, który wytrzyma rzut o ścianę czy podłogę, ale z pewnością jest na tyle porządny i dociążony, żeby nie dał się podnieść podczas gry (co może skutkować przegraną, skoro gracz skupi się na szukaniu podłoża, nie na rozgrywce). Cieszy również to, że przepustnicę i joystick można rozłączyć (będą dalej połączone kablem), więc jeśli macie więcej gadżetów, otrzymujemy fajną opcję konfiguracji własnego „kokpitu”. A jeśli chcecie utrzymać zestaw razem i w jednym miejscu, dołączony kluczyk imbusowy, ukryty na spodzie urządzenia, pomoże wam dokręcić śrubki, które skutecznie zespolą obydwa elementy. I już nie będzie problemu z rozłączaniem się ich podczas gry! box:imageShowcase box:imageShowcase Thrustmaster T-Flight Hotas X, czyli piękno latania Zestaw ten spełnia wszystkie funkcje, jakich można od niego oczekiwać. Jest niezawodny, bardzo przyjazny w użytkowaniu (Plug&Play), zapewnia komfort pracy (dobry projekt joysticka) oraz możliwości modularne (rozłączane elementy). Z jednej strony otrzymuje się genialne sterowanie statkiem, podczas którego joystick służy głównie do manewrów, strzelania i kilku innych opcji, natomiast przepustnica pozwala genialne wczuć się w kapitana statku, który krzyczy „naprzód!”, po czym włącza hipernapęd. Żadna klawiatura, żaden pad nie oddadzą tego uczucia, kiedy przekłada się kolejny poziom w przepustnicy. Jeśli zależy wam na realizmie i lubicie wszelkiej maści symulatory lotów – ten zestaw został stworzony właśnie dla was!
Testujemy Joystick ThustMaster T-Flight Hotas X
Dla dziecka, które rozpiera energia, a które bardzo kocha muzykę, idealnym zajęciem będzie gra na perkusji. Zanim mały muzyk usiądzie za prawdziwymi bębnami, może ćwiczyć swoje umiejętności na sprzęcie nieco mniejszym i dostosowanym do jego możliwości. Niejeden dorosły marzy, aby choć raz uderzyć w potężne bębny i głośne talerze. W wielu maluchach również drzemie miłość do głośnej muzyki. Wymarzoną zabawką będzie dla nich dziecięca perkusja. Wbrew pozorom taki instrument nie musi być drogi, a dzięki bogatej ofercie możemy wyposażyć w niego dziecko bez rujnowania domowego budżetu. Oto kilka propozycji instrumentów w przedziale od 100 do 300 zł. 1. Elektroniczna perkusja Smily Play (od 104,60 zł) W zestawie znajduje się duży bęben i stopa z pedałem do uderzania w niego, dwa mniejsze bębenki, talerz, pałeczki i stołeczek. Wszystkie elementy są kolorowe i z pewnością wpadną w oko małemu bębniarzowi. Zabawka ma wbudowany wzmacniacz, a także panel z sześcioma klawiszami do obsługi funkcji. Za ich pomocą dziecko może wybierać tryb pracy, dźwięki, rytmy i melodie. Do wyboru są cztery tryby: podkład rytmiczny, gdzie dziecko wybiera jedną z dostępnych melodii i tworzy do niej własny podkład, swobodna gra na perkusji z wyborem brzmienia jej poszczególnych elementów, gra z instrumentem oraz poznawania i odgrywanie rytmów. Mnogość opcji sprawia, że zabawka świetnie nadaje się zarówno dla początkujących, jak i bardziej wprawionych muzyków, dając im różnorodne możliwości zabawy. Zabawka jest zasilana trzema bateriami AA i przeznaczona dla dzieci powyżej 2. roku życia. 2. Interaktywna elektroniczna perkusja Jazz Drum (od 125 zł) Instrument składa się z dużego bębna z pedałem, dwóch werbelków, talerza, mikrofonu, pałeczek z gumowymi końcówkami oraz stołeczka. Perkusja ma również panel do obsługi wyposażony w kolorowe i podświetlane przyciski funkcyjne. Używając ich, dziecko może wybrać i dopasować dźwięki do bębnów i talerza, odtworzyć jeden z 10 utworów muzycznych, 4 podkładów muzycznych i 5 motywów, do których oczywiście może grać, komponować własne podkłady i tworzyć wciąż nowe i coraz bardziej rozbudowane aranżacje. 3. Perkusja drewniana Plan Toys (od 180 zł) Wymarzona zabawka dla tych, którzy zamiast wszechobecnego plastiku wolą ekologiczne zabawki z surowców naturalnych. W zestawie znajdują się dwa różnej wielkości bębenki, metalowy talerz oraz guiro. Do kompletu dołączone są również dwie drewniane pałeczki. Instrumenty wydają dźwięki, a zabawka nie zawiera żadnej elektroniki. Jest częścią serii produktowej PlanSchool, której artykuły łączą naukę z zabawą, a także stymulują zrównoważony i wszechstronny rozwój. 4. Mała wersja profesjonalnego sprzętu (od 105 zł) Serce każdego małego rockmana podbije rozbudowany, 5-bębnowy instrument. W większości takich zestawów znajdziemy duży bęben (stopę), dwa średnie werble, dwa małe bębenki, talerz, dwie pałeczki i taborecik. Taka zabawka spodoba się szczególnie starszakom (powyżej 3. roku życia), niepotrzebującym już elektronicznych wspomagaczy i mającym własne pomysły na granie i komponowanie melodii. Gra na tym instrumencie może być świetnym wstępem do muzycznej edukacji. 5. Elektroniczna konsola od Simby (od 99 zł) To najbardziej kompaktowa z prezentowanych zabawek, ale także mająca najwięcej opcji: wbudowane 3 melodie bębna, 8 podkładów z rytmem z różnymi gatunkami muzycznymi (m.in. rock, hip-hop), 8 melodii, a także możliwość podłączenia odtwarzacza MP3. Dziecko może akompaniować przy użyciu 4 bębnów i dołączonych do zestawu pałeczek. Ze względu na poziom skomplikowania zabawka przeznaczona jest dla dzieci od 6. roku życia. Gra na zabawkowej perkusji to świetna zabawa, która pozwala w twórczy sposób spożytkować energię. Jednocześnie ćwiczy koordynację ruchową, słuch, rytm i zdolności muzyczne. Dziecko uczy się rozpoznawać melodie, tempo i rodzaje muzyki, a także rozwija kreatywność, samodzielnie tworząc aranżacje i podkłady. Taka zabawa pozwala mu sprawdzić, czy muzyka i gra na instrumencie rzeczywiście jest jego pasją.
5 dziecięcych perkusji idealnych na start
Blogujesz o życiu swojego miasta? Współpracujesz z lokalnym serwisem dziennikarstwa obywatelskiego? Zaopatrz się w kilka niezbędnych gadżetów, które pozwolą ci zarejestrować ważne sytuacje i szybko poinformować o nich twoich czytelników. Co powinien mieć współczesny dziennikarz? Dziś każdy może być dziennikarzem, dzięki czemu społeczeństwo nie musi polegać wyłącznie na wiodących mediach, dla których rozrywka jest niekiedy ważniejsza niż informacja. Nowoczesnemu dziennikarzowi-amatorowi nie wystarczy jednak kartka i ołówek. Wiadomości żyją krótko i muszą docierać do odbiorców błyskawicznie, zaś sam tekst jest mało wart, jeśli nie ilustrują go zdjęcia, nagrania dźwiękowe lub filmy. Oto wybrane gadżety dla dziennikarzy, które pozwolą ci szybko i sprawnie relacjonować najnowsze wydarzenia z regionu na twojej stronie internetowej. Kamera i aparat cyfrowy Aparat to podstawowe narzędzie reportera, ale kamera cyfrowa również jest nieodzowna w erze Internetu. Dobry sprzęt pozwala nagrywać obraz w jakości HD, będącej dziś standardem online, ale – co ważniejsze – radzi sobie także z nagrywaniem w nocy. Nie wiesz, w jakich godzinach będziesz musiał udać się na miejsce zdarzenia, warto więc zaopatrzyć się w sprzęt, który sprawdzi się w każdych warunkach. Nie powinieneś jednak szukać dużych, półprofesjonalnych kamer filmowych, ale kamery małej, poręcznej i łatwej w obsłudze. Proponujemy sprzęt klasy Samsung NX, łączący funkcje aparatu i kamery cyfrowej, dostępny już od ok. 1000 zł wzwyż, zależnie od modelu. Mikrofon Nawet najlepszy mikrofon w kamerze czasem po prostu nie wystarcza. Powiew wiatru skierowany wprost na niego sprawia, że czyjąś wypowiedź zakłócą szelesty i trzaski. Dlatego zawsze warto mieć w zanadrzu mikrofon z klipsem, na który wcale nie musisz wydawać fortuny. Nie mówimy wszak o sprzęcie najwyższej jakości, tylko o takim, który pozwoli odbiorcy zrozumieć, co mówi wypowiadająca się osoba. Najtańsze urządzenia tego typu kosztują kilka złotych, ale na naprawdę dobry bezprzewodowy mikrofon krawatowy wydasz od 100 do nawet 300 zł. Jeśli stawiasz głównie na prezentacje wideo, warto zapłacić wyższą cenę. Laptop Przenośny, lekki laptop, który można rozłożyć w każdej kawiarni, jest lepszym rozwiązaniem niż komputer stacjonarny. Laptop Acer czy laptop Lenovo do 2000 zł to niedrogie, a przy okazji całkiem solidne urządzenia, które nie oferują najnowocześniejszych podzespołów, ale w zupełności wystarczą do pełnienia dziennikarskich obowiązków: pisania, publikowania czy prostej obróbki graficznej. Jeśli zamierzasz pracować w terenie, przyda ci się wytrzymała torba na laptopa – taka, która nie przemoknie choćby podczas mżawki. Dyktafon Dyktafon to jedno z podstawowych narzędzi dziennikarskich wykorzystywanych od dziesięcioleci i popularnych także dzisiaj. Przydaje się zwłaszcza wtedy, kiedy preferujesz pisemne formy przekazu, a przy tym często rozmawiasz ze świadkami wydarzenia albo chodzisz na konferencje prasowe. Zamiast spieszyć się ze skrótowym spisywaniem co drugiego zdania, wystarczy nagrać wypowiedź i potem ją spokojnie przepisać. Dyktafon cyfrowy kupisz już za ok. 60 zł, choć lepsze modele, np. z funkcją podsłuchu, osiągają ceny do 500 zł. Smartfon Jeśli nie masz zasobnego portfela, możesz zainwestować w dobry smartfon, który połączy funkcje wszystkich powyższych urządzeń. W żadnej kategorii wprawdzie nie okaże się najlepszy – ani jako aparat, ani jako kamera, ani jako przenośny komputer – ale pozwoli ci bezproblemowo gromadzić informacje na różne sposoby, a nawet – przy odrobinie wysiłku – natychmiast je publikować. Ile pieniędzy warto wydać na tego typu sprzęt? Już smartfon do 1000 zł powinien ci dobrze służyć. Mowa zarówno o modelach stosunkowo mało znanych firm, takich jak Pentagram Combo 4-Core, dostępnych za niecałe 400 zł, jak i o smartfonach od słynnych producentów, np. LG Spirit za ok. 600–700 zł. Pamiętaj, że choć smartfon to poręczny zestaw gadżetów dziennikarskich, to mają one wspólną baterię. Intensywna eksploatacja szybko ją wyczerpie, a wtedy pozostaniesz bez narzędzi pracy. Dlatego warto zainwestować w kamerę czy dyktafon, choć teoretycznie nowoczesny telefon komórkowy umożliwia korzystanie z tych i innych funkcji.
Szukamy gadżetów dla dziennikarzy-amatorów
Jadalnia to bardzo ważna przestrzeń w każdym domu. W niektórych przypadkach jest to oddzielne pomieszczenie, w innych strefa zaaranżowana pomiędzy kuchnią a salonem. Warto zadbać, aby miejsce spotkań przy posiłkach było urządzone w przemyślany sposób! Meble do jadalni powinny być przede wszystkim funkcjonalne. Wygoda podczas spożywania posiłków to nadrzędna kwestia, która ma wpływ na atmosferę podczas wspólnie spędzanego czasu. Niemniej znaczący jest styl i wygląd poszczególnych elementów tak, aby stanowiły harmonijny element całego mieszkania. Stół i krzesła – jadalnia idealna O wyborze odpowiednich mebli do jadalni zdecyduje przede wszystkim wielkość pomieszczenia, w którym chcesz ją urządzić. Posiadacze przestronnych, dużych wnętrz bez obaw mogą pozwolić sobie na okrągły stół, przy którym wszystkie miejsca są równorzędne. Warto pamiętać, że tego typu mebel nie może stanąć zbyt blisko ścian, aby każdy mógł bez trudu usiąść na krześle lub z niego wstać. W mniejszych jadalniach lub tych aranżowanych na zbiegu pomieszczeń dobrze sprawdzą się prostokątne lub kwadratowe stoły. Są bardzo ustawne i praktyczne. Przydatną opcją jest także możliwość ich rozłożenia, np. w przypadku przyjmowania gości. Kompromisem obu rozwiązań jest wydłużony, eliptyczny stół. Łączy on eleganckie, obłe kształty, a także możliwość powiększania i zmniejszania jego rozmiarów. Kolejnym, niezbędnym elementem wyposażenia jadalni są krzesła. Przyjmuje się, że aby zapewnić wygodę podczas jedzenia, należy wydzielić ok. 60 cm szerokości stołu na każde miejsce siedzące. Warto też pamiętać o zagwarantowaniu ścieżek komunikacyjnych wokół całości oraz miejsca na wysunięcie siedziska. Rozwiązaniem, które zapewnia przyjazny klimat i oszczędza nieco przestrzeni, zwłaszcza w przypadku dużych rodzin, jest połączenie prostokątnego stołu z podłużnymi ławami po dwóch stronach. box:offerCarousel Styl jadalni – jaki wybrać? Trendy 2017 Oferta mebli jadalnianych jest bardzo zróżnicowana. Produkowane są we wszystkich stylach, dlatego bez trudu dopasujesz je do swoich preferencji i gustu. W 2017 roku modny jest styl nowoczesny, który króluje wśród trendów już od kilku sezonów. Nie brak tu blatów wykończonych na wysoki połysk, metalu oraz szkła. Ciekawą koncepcją jest wykorzystywanie przezroczystych elementów, które widać szczególnie na krzesłach wykonanych z tworzywa sztucznego. Dodają one wnętrzu lekkości i wielowymiarowości. W opozycji znajdziesz trendy klasyczne. W tym sezonie projektanci lubują się w wybielonych, postarzanych deskach, które zapewniają elegancki i oryginalny charakter całego pomieszczenia. Zauważyć można również dużą dozę ekologicznego designu. Popularnością cieszy się drewno w surowym, niedoskonałym wydaniu. Takie rozwiązania gwarantują przytulny nastrój i ciepłe wrażenie obcowania z naturą. box:offerCarousel W urządzaniu jadalni trzeba także wziąć pod uwagę elementy dekoracyjne. Obrazy na ścianach to dobry wybór szczególnie tam, gdzie istnieje potrzeba urozmaicenia wystroju. Nie bez znaczenia jest także oświetlenie. Niektórzy wolą pełen nastroju półmrok, inni mocne światło, które uwydatni całą powierzchnię stołu. Lampa zawieszona nad blatem oraz możliwość przełączenia tylko na boczne światło to idealne rozwiązanie. Urządzanie jadalni może wydawać się trudną sprawą. Rozłożenie problemu na czynniki pierwsze to klucz do sukcesu. Zacznij od dokładnego zmierzenia pomieszczenia, określenia liczby domowników, a następnie wybierz kształt stołu i krzesła. Weź pod uwagę najnowsze trendy meblarskie, które mogą stanowić niemałą inspirację!
Meble do jadalni – jakie wybrać?
Strój kąpielowy potrafi niejedną z kobiet wpędzić w kompleksy. A przecież każda z nas – bez względu na to, jaki rozmiar nosi – chce czuć się dobrze w swojej skórze w każdej sytuacji. Niestety, wyjście na plażę czy basen potrafi spędzić sen z powiek. Problem pojawia się już na etapie zakupów. Ilość wzorów, barw i fasonów przyprawia o zawrót głowy. W dodatku nie zawsze wiemy, jak zatuszować mankamenty naszej figury i jak wyeksponować atuty, aby w każdym rozmiarze wyglądać zachwycająco. Kobiece kształty Jeśli masz piękny, pełny biust, kobiece uda i okrągłe pośladki – jesteś szczęściarą. Niejedna kobieta marzy o kształtach Beyonce, Kim Kardashian czy Jennifer Lopez. Chociaż na wybiegach wciąż królują wysokie, wychudzone ciała, to w życiu realnym na topie zdecydowanie są kobiece krągłości. Przy wyborze stroju kąpielowego kieruj się zasadą: „Ukrywam i odkrywam to, na co mam ochotę”. Jeśli lubisz swoją dużą pupę, podkreśl ją odpowiednim dołem; jeśli nie jesteś zadowolona ze swojego brzucha, na plaży noś koronkowe sukienki plażowe lub wybierz tankini. Z kolei jeśli chcesz zakryć zbyt masywne uda, wybierz pareo w kwiaty. Na wszystko jest sposób, sama się przekonasz. Usztywniany biustonosz Jeśli jesteś właścicielką pełnych kształtów, zapewne twoje piersi są duże. Skup się na tej części ciała. Podkreśl ją dekoltem w kształcie litery V lub seksownym wiązaniem w tej okolicy. Im większy biust, tym bardziej powinnaś zadbać o to, aby w każdej sytuacji pozostawał na swoim miejscu. Bez względu na to, czy wybierzesz strój dwu- czy jednoczęściowy, pamiętaj, że góra powinna być usztywniana. Najlepiej jeśli to będą fiszbiny, które podniosą piersi i ładnie wyeksponują dekolt. Czego unikać? Wąskich, delikatnych bikini, cienkich ramiączek, bandażowych kostiumów. Natomiast nie musisz ograniczać się, jeśli chodzi o wzory czy kolory. Masz ochotę na egzotyczne kwiaty lub geometryczne wzory – śmiało! Tankini Ten strój został stworzony z myślą o kobietach, które pragną zatuszować wystający brzuch. Jest to połączenie koszulki z prostymi majtkami od bikini. Taki strój kąpielowy jest znacznie wygodniejszy od tradycyjnego, zwłaszcza jeśli nawet na plaży lubisz pozostawać aktywna. Podczas pływania, surfowania czy siatkówki plażowej będziesz mieć pewność, że to, co chcesz zatuszować, pozostanie w ukryciu. Ale tankini to nie tylko wygoda. W zależności od tego, jaki rodzaj koszulki wybierzesz, możesz wyglądać seksownie lub sportowo. Wiązane na szyi tankini podkreśli biust, to z metalowymi dodatkami w kolorze złota sprawi wrażenie elegancji, tankini w panterkę przyciągnie uwagę, a ten z luźną koszulką doda dziewczęcego uroku. W stylu pin-up Na starych fotografiach zobaczysz w nich Marylin Monroe i Brigitte Bardot. Na szczęście seksowne fasony retro powróciły i zadomowiły się w naszych szafach na dobre. Nic dziwnego, bikini w stylu pin-up to jeden z najbardziej kobiecych krojów strojów kąpielowych i warto go wypróbować. Podkreśla biust, wyszczupla brzuch, maskuje zbyt szerokie biodra, optycznie wydłuża nogi i podkreśla pełną pupę. Dodatkowo stanik z efektem push-up delikatnie podniesie biust. Czego można chcieć więcej? Kostium kąpielowy w stylu pin-up to przede wszystkim majtki o wysokim stanie, które wyjątkowo korzystnie wyglądają na paniach o pełnych kształtach. Do tego retro oferuje mnóstwo przyciągających uwagę wzorów, takich jak grochy, paski, kwiaty, szachownice. Czego unikać? Przede wszystkim ozdobnych falbanek i frędzli, które niestety optycznie powiększają sylwetkę.
Stylowe stroje kąpielowe dla kobiet plus size
Właściwości lecznicze ziół od wieków były wykorzystywane w medycynie naturalnej na różnego rodzaju dolegliwości. Zioła oczyszczają organizm z toksyn, a także stymulują naturalne procesy odpornościowe zachodzące w organizmie. Dzięki nim nasz system immunologiczny jest silny i ma szansę obronić się przed wirusami i bakteriami, które powodują liczne infekcje, takie jak katar czy grypa. Dzięki odpowiedniemu doborowi ziół możesz mieć pewność, że będziesz zdrów jak ryba, więc następnym razem zamiast biec do apteki, skorzystaj z domowej apteczki zielarskiej. Pokrzywa Pokrzywa rośnie dziko w Europie, Azji i Ameryce Północnej. Jest wykorzystywana do produkcji nici oraz sznurków, ale najbardziej ceniona jest ze względu na swoje właściwości prozdrowotne. Herbata z pokrzywy nie bez powodu nazywana jest naturalnym antybiotykiem. Działa pozytywnie na osłabiony i zmęczony organizm. Zwiększa odporność zwłaszcza w okresie zimowym i wiosennym. Zawiera cenne składniki mineralne i witaminy, które nie tylko wzmacniają układ immunologiczny, ale także znacząco poprawiają wygląd skóry, włosów i paznokci. Pokrzywa w postaci naparu lub herbaty jest polecana osobom cierpiącym na zaburzenia krążenia, problemy z układem trawiennym czy przemianą materii. Czystek To krzew pochodzący z Półwyspu Iberyjskiego. Jego cenne właściwości były znane już w czasach starożytnych, ale wówczas na jego zakup mogły pozwolić sobie jedynie najbogatsi. Czystek to przede wszystkim doskonałe źródło magnezu. W medycynie ludowej od wieków był wykorzystywany jako niezawodne narzędzie do zwalczania bakterii i grzybów. Doskonale radzi sobie z przeziębieniem czy grypą, znacznie skracając czas ich trwania. Herbatkę z czystka mogą pić dzieci już od 3. miesiąca życia. Dodatkowo czystek wspomaga leczenie łupieżu, zmian trądzikowych, egzemy czy grzybicy skóry i paznokci, a także opryszczki, pojawiającej się często w stanach osłabienia organizmu. Melisa Chociaż melisa jest z pochodzenia rośliną śródziemnomorską, to jest również bardzo popularna w Polsce. Najczęściej kojarzy się z ziołem o właściwościach uspokajających, ale olejki eteryczne znajdujące się w liściach rośliny mają znacznie więcej zastosowań. Melisa wykazuje właściwości przeciwwirusowe i przeciwbakteryjne, wzmacnia organizm zwłaszcza w czasie wzrostu zachorowalności na przeziębienie czy grypę. Dodatkowo jest skuteczna w leczeniu nerwic i wrzodów żołądka. Rumianek Odporność powinna być wzmacniana nie tylko zimą i na wiosnę, ale przez cały rok. Dlatego warto do swojego codziennego menu włączyć herbatki lub napary z rumianku. Pięknie pachnący napój pobudza organizm do produkcji limfocytów, czyli komórek układu odpornościowego. To właśnie one są odpowiedzialne za naturalne bariery obronne naszego organizmu. Rumianek wykazuje również działanie rozkurczające i wiatropędne, dlatego jest zalecany osobom cierpiącym na zaparcia, wzdęcia czy bóle brzucha. To roślina, która występuje na wszystkich kontynentach. Stanowi bardzo popularny składnik kosmetyków pielęgnacyjnych. Łopian Łopian to roślina uważana za jeden z najlepszych naturalnych antybiotyków. Jego nasiona są wykorzystywane podczas infekcji, którym towarzyszy gorączka i ogólne osłabienie organizmu. Dzięki takiemu wzmocnieniu układ immunologiczny doskonale rodzi sobie z drobnoustrojami chorobotwórczymi, które atakują nasz organizm. Łopian to również doskonałe zioło poprawiające wygląd zewnętrzny. Przywraca włosom utracony blask, wzmacnia cebulki i dba o zdrowy wygląd skóry oraz paznokci. Jest polecany osobom cierpiącym na cukrzycę, gdyż pomaga obniżyć zbyt wysoki poziom cukru we krwi.
Najlepsze zioła na wzmocnienie odporności
To, że nadchodzi zima, dla wielu kierowców nie jest dobrą wiadomością. Odśnieżanie pojazdu, skrobanie szyb czy problemy z zamarzniętymi zamkami to tylko niektóre niedogodności, jakie czekają o tej porze roku. Chcąc uniknąć kłopotów, należy przygotować pojazd jeszcze przed nadejściem mrozów. Wielu kierowców nie lubi zimy, kojarząc ją z odśnieżaniem karoserii czy skrobaniem zamarzniętych szyb. To tym bardzie uciążliwe, że trzeba wcześnie wstać, by przygotować auto do jazdy. Jeśli po uciążliwej walce z przymarzniętymi drzwiami okazuje się, że silnik też odmawia współpracy, można popaść w zimową depresję. Niestety takie już są uroki zimy i właściciele aut trzymanych „pod chmurką” niewiele są w stanie zrobić, chyba że ktoś odpowiednio przygotuje się do walki z mrozem. Dostępne w sprzedaży preparaty wprawdzie nie zapewnią tego co ogrzewany garaż, lecz często pozwalają złagodzić skutki noclegu auta pod gołym niebem. Warto pamiętać też o zabezpieczeniu karoserii, której lakier zimą nieźle dostaje w kość. Zacznij przed zimą! Karoseria to jeden z elementów pojazdu, który najbardziej odczuwa efekt mrozów. Poza ujemną temperaturą niezbyt dobrze na lakier wpływają też wszelkie środki używane przez drogowców do walki ze śliską jezdnią. Chodzi o najczęściej używane: sól, piasek i żwir. Trudne warunki na zewnątrz często przyczyniają się do matowienia lakieru, który zaczyna tracić blask. Warto więc pomyśleć o jego zabezpieczeniu przed zimą. Najlepiej byłoby oddać samochód w ręce profesjonalisty, który wypoleruje karoserię i nałoży na nią odpowiednie preparaty. Choć efekt z pewnością będzie znakomity, to taka usługa sporo kosztuje. Jeśli więc nie chcemy narażać się na większe koszty, radzimy przynajmniej samodzielnie zabezpieczyć powłokę lakieru woskiem. Collinite 476S – to wosk, który bardzo często jest używany w profesjonalnych zakładach detailingowych. Jest bardzo trwały, a jednocześnie dosyć łatwy w rozprowadzaniu. Utrzymuje się na pojeździe nawet do 11 miesięcy. Collinite 476 bazuje na jednym z najbardziej polecanych wosków carnauba pozyskiwanych z liści jednej z brazylijskich palm. 476S jest odporny na działanie soli oraz różnego rodzaju detergentów. Szukając wosku, który przygotuje lakier do kontaktu z zimą, można go polecić. Cena: ok. 80 zł. box:offerCarousel Plak na mokro – to propozycja dla nieco mniej wymagających. Wosk na mokro pozwala na znacznie szybsze zabezpieczenie lakieru bez konieczności żmudnego polerowania. Efekt niestety nie będzie taki jak w przypadku wyżej wymienionego twardego wosku. Środek z logo Plaka nadaje się do użycia na każdym rodzaju lakieru. Wystarczy spryskać nim umyty, jeszcze nieosuszony pojazd, a następnie wytrzeć go do sucha. Cena: butelka 750 ml wynosi ok. 15 zł. box:offerCarousel Jeśli nam zależy na powierzchownym zabezpieczeniu lakieru, możemy zdecydować się na wosk na mokro. W innym przypadku radzimy jednak poświęcić wolne popołudnie i zdecydować się na twardy wosk, który świetnie przygotuje lakier do kontaktu z zimą. Przymarznięte drzwi Przymarznięte drzwi to jeden z bardziej uciążliwych problemów zimowych. Nieumiejętna próba otwarcia ich często prowadzi do zepsucia uszczelki, która na mrozie jest szczególnie podatna na uszkodzenia. Naprawa często pochłania nawet kilkaset złotych, a my znowu mamy powód do narzekania na zimę. Na szczęście jest na to sposób! Wystarczy zabezpieczyć uszczelki w okolicach drzwi i bagażnika dobrym silikonem. Polecamy wybrać środek w sprayu, który jest łatwiejszy w użyciu w trudno dostępnych miejscach. K2 Sil – to silikon w sprayu, który mimo niskiej ceny całkiem dobrze radzi sobie z zabezpieczeniem uszczelek. K2 jest odporny na zamarzanie i działanie wody. Swoje właściwości spełnia nawet do temperatury -500C. Cena: ok. 7 zł/300 ml. box:offerCarousel BOLL – to również wart polecenia środek w sprayu oferowany w przystępnej cenie do konserwacji uszczelek. Tak jak K2 jest odporny na działanie wody oraz niskie i wysokie temperatury. BOLL jest łatwy w użyciu, a dzięki dołączonej w zestawie rurce łatwo nim dotrzeć w trudno dostępne miejsca. Cena: ok. 13 zł/400 ml/. box:offerCarousel Co warto mieć przy sobie? Jak już wspominałem, skrobanie na mrozie oblodzonych szyb nie należy do przyjemności. Niestety robiąc to w pośpiechu, możemy po raz kolejny narazić się na straty. Klasyczną skrobaczką za kilka czy kilkanaście złotych bardzo łatwo porysować szybę. Wystarczy, że znajdzie się na niej nawet niewielki kamyczek i już mamy problem. Druga sprawa dotyczy uszczelek, które nawet po konserwacji silikonem nieco twardnieją. Jeśli zahaczymy o nie plastikową skrobaczką, możemy je uszkodzić. A co się z tym wiąże, już wiemy. Zachęcamy więc do spróbowania odmrażacza do szyb, który potrafi zdziałać cuda. Wystarczy spryskać nim odśnieżoną powierzchnię, odczekać chwilę i z łatwością usunąć pozostałości rozpuszczonego lodu. W żadnym wypadku nie polewajmy szyby gorącą wodą, gdyż może to doprowadzić do jej pęknięcia! K2 Alaska – odmrażacz do szyb, który działa skutecznie nawet w temperaturze -70 stopni Celsjusza. Jest bezpieczny zarówno dla lakieru, szyb, gumy, jak i plastiku. Alaska dostępna jest zarówno w formie atomizera oraz jako spray. Cena: ok. 8 zł/700 ml. Aerozol jest nieco droższy. Opakowanie 750 ml kosztuje ok. 11 zł. box:offerCarousel Jeśli chcemy wzorowo przygotować się do zimy, nie możemy zapomnieć o odmrażaczu do zamków. Radzimy nie słuchać rad „ekspertów” mówiących, po co nam to, przecież mamy centralny zamek na pilota. To prawda, wszystko wygląda pięknie, dopóki nie padnie akumulator. Wtedy już naciśnięcie przycisku otwierającego drzwi nie wystarczy. Często w takich przypadkach nieużywany zamek okazuje się, że jest zamarznięty i nie da się włożyć kluczyka. Mając przy sobie odmrażacz, powinniśmy szybko uporać się z tym problemem. Pamiętajmy jednak, żeby tego typu preparat mieć przy sobie, a nie trzymać w aucie. K2 Gerwazy – środek tani, a zarazem bardzo skuteczny. Radzi sobie z odmrażaniem zamków do temperatury -60 stopni Celsjusza. Zawiera środek smarny oraz przeciwdziała korozji. Cena ok. 3 zł. box:offerCarousel Zadbaj o płyny! Przed nadejściem zimy radzimy też zajrzeć pod maskę pojazdu. Przede wszystkim trzeba sprawdzić stan płynu chłodniczego, o którego wymianie mało kto pamięta. Jest to spory błąd, który może doprowadzić nawet do pęknięcia bloku silnika. Należy pamiętać, że płyn chłodniczy też z biegiem czasu traci swoje funkcje, co prowadzi m.in. do podniesienia jego temperatury zamarzania. Jakość płynu możemy łatwo sprawdzić za pomocą testera. Najtańszy można kupić już za kilkanaście złotych. Przy doborze płynu chłodniczego warto zwrócić uwagę na polecane środki takie jak: Petrygo, Glixol, Borygo czy Prestone. Na koniec nie zapomnijmy o wymianie płynu do spryskiwaczy. Co prawda jego zamarznięcie nie wiąże się z poważniejszą usterką, znacznie pogarsza jednak komfort, uniemożliwiając umycie brudnej szyby. Jeśli więc nadchodzą nawet niewielkie przymrozki, radzimy zużyć letni płyn i zastąpić go zimowym. Pojazd przygotowany do zimy pozwoli znacznie ograniczyć ryzyko niechcianej usterki. Wymiany płynów, konserwacji uszczelek czy woskowania warto dokonać przed nadejściem pierwszych mrozów, by zima nas nie zaskoczyła.
Chemia i kosmetyki do samochodu, które warto kupić przed zimą
Zestaw głośnomówiący powinien nabyć każdy kierowca, który chce prowadzić rozmowy telefoniczne podczas jazdy. Dzięki zamontowaniu w aucie takiego akcesorium nie tylko uniknie się mandatu, ale też zwiększy bezpieczeństwo swoje oraz innych uczestników ruchu drogowego. Podpowiadamy, jak wybrać odpowiedni zestaw głośnomówiący dla siebie. Polskie prawo zabrania kierowcom rozmawiania przez telefon komórkowy w trakcie jazdy. Przepis ten został ustanowiony po to, by zwiększyć bezpieczeństwo na drodze. Sama rozmowa telefoniczna jest rozpraszająca, a dodatkowo trzymanie telefonu w ręku sprawia, że kierowca może nie zdążyć umieścić obu rąk na kierownicy w sytuacji zagrożenia. Zestaw głośnomówiący to niezbędne akcesorium Osoby korzystające z zestawu głośnomówiącego w samochodzie mogą prowadzić rozmowy telefoniczne bez konieczności odrywania rąk od kierownicy. Urządzenie to ma wbudowany mikrofon i głośnik, które pozwalają na prowadzenie rozmów inicjowanych i odbieranych na telefonie komórkowym. Połączenia realizuje komórka, a zestaw głośnomówiący przekazuje sygnał audio do i z telefonu. Najpopularniejsze zestawy głośnomówiące do auta wykorzystują w celu łączenia się z telefonem protokół transmisji danych Bluetooth, ale starsze modele mogą korzystać z łączności kablowej. Wiele urządzeń tego typu pozwala na odbieranie i wykonywanie połączeń telefonicznych bez odrywania rąk od kierownicy, co daje kierowcy swobodę w sterowaniu autem. Czym się różnią zestawy głośnomówiące? Kierowcy szukający zestawu głośnomówiącego mogą się zdziwić, widząc, ile jest różnych modeli dostępnych w sprzedaży. Tak naprawdę jednak pod względem funkcjonalnym nie różnią się one zbytnio między sobą i realizują dokładnie to samo zadanie. Wybierając akcesorium tego typu, trzeba dobrać sprzęt najlepiej spełniający indywidualne potrzeby. Jedną z najważniejszych cech zestawu głośnomówiącego, której nie sposób sprawdzić, czytając opis produktu w Internecie i na opakowaniu, jest jakość głośnika i mikrofonu. Jakość rozmów jest kluczowa Powinno szukać się urządzenia, które pozwoli na komfortowe prowadzenie rozmów w każdych warunkach, nawet podczas jazdy autostradą z maksymalną dozwoloną prędkością przy lekko uchylonym oknie. Dobry zestaw głośnomówiący powinien być wyposażony w system redukcji szumów i echa, co podniesie jakość prowadzonych rozmów. Nowoczesne zestawy głośnomówiące mogą połączyć się z głośnikami w samochodzie, a do urządzenia można podłączyć np. odtwarzacz MP3. Przydatną funkcją jest wybieranie głosowe, które pozwoli zainicjować rozmowę bez odrywania rąk od kierownicy. Niektóre z modeli mają też wbudowane wyświetlacze, które mogą wyświetlić nazwę lub zdjęcie kontaktu przypisanego do numeru, który właśnie dzwoni. Dla wygody warto pomyśleć o zakupie zestawu głośnomówiącego łączącego się drogą bezprzewodową, ale nie w każdym przypadku będzie to uzasadniony wydatek. Wybierając konkretny model, trzeba jednak przede wszystkim upewnić się, że będzie on współpracował z telefonem komórkowym, który posiada kierowca. Zwykle nie sprawia to problemu, ale w nielicznych przypadkach, gdy producent nie zadeklarował wsparcia dla konkretnej marki smartfonów, można się niemiło rozczarować.
Zestaw głośnomówiący – czym się kierować przy wyborze?
Wymiana fabrycznych głośników na nowe to najprostszy sposób na poprawę nagłośnienia w samochodzie. Standardowe głośniki zazwyczaj są przeciętnej jakości i nawet w połączeniu z wysokiej klasy radioodtwarzaczem nie będą grały idealnie. Sprawdźmy, jak krok po kroku dokonać ich wymiany. Jak dobrać prawidłowy rozmiar? Miejsca montażowe głośników najczęściej znajdują się na podszybiu, w przednich i tylnych drzwiach oraz na tylnej półce. Jest to ściśle uzależnione od modelu samochodu i jego wersji wyposażeniowej. Dlatego zanim wybierzemy się na zakupy, musimy sprawdzić, ile fabrycznych głośników mamy zainstalowanych i jakie są ich wymiary. W samochodach wyposażonych w zestawy odseparowane występują także głośniki wysokotonowe, tzw. tweetery. Najczęściej znajdziemy je w przednich słupkach i trójkątnych maskownicach lusterek wstecznych. Na podszybiu przeważnie są montowane głośniki o średnicy 100 mm. W przednich i tylnych drzwiach zwykle znajdziemy głośniki w rozmiarze 165 mm, a na tylnej półce owalne 6 x 9”. Oczywiście, w niektórych samochodach mogą być zamontowane fabrycznie mniejsze głośniki, dlatego należy sprawdzić, czy nie ma możliwości ich wymiany na większe. Koniecznie zwróćmy uwagę, czy głębokość otworów montażowych pozwoli na zamontowanie wybranego zestawu. Niektórzy producenci głośników na opakowaniach swoich produktów podają, do jakich modeli samochodów są one przeznaczone. Jeśli nie mamy pewności, jaki rozmiar wybrać, to taka informacja będzie bardzo pomocna. Jednak najlepszym rozwiązaniem jest zdemontowanie fabrycznych głośników i zakup nowych na ich wzór. Wymiana głośników Wymiana głośników jest stosunkowo prostą czynnością i najczęściej ogranicza się do zdemontowania maskownicy i odkręcenia kilku wkrętów. W niektórych samochodach konieczna może być poważniejsza ingerencja, polegająca na demontażu plastikowych osłon czy boczków drzwi. Tapicerka – w zależności od modelu samochodu – może być zamontowana za pomocą śrub lub zatrzasków, a czasami przy użyciu jednych i drugich. Dlatego zanim zaczniemy odpinać boczek drzwi z zaczepów, sprawdźmy, czy zlokalizowaliśmy wszystkie połączenia śrubowe.Po zdjęciu tapicerki mamy nieograniczony dostęp do głośników. Po ich odkręceniu wypinamy fabryczną kostkę i już możemy przystąpić do montażu nowego zestawu. Jeśli do tej pory w naszym samochodzie nie był zainstalowany zestaw odseparowany, a chcielibyśmy taki założyć, to będziemy musieli dodatkowo zamontować zwrotnicę. Do jej wejścia podłączamy przewody od instalacji fabrycznej, a do wyjścia – przewody głośnikowe od woofera i tweetera. W przypadku braku fabrycznego miejsca na tweeter, montujemy go w okolicy podszybia lub przedniego słupka, a przewody głośnikowe przeciągamy do drzwi razem z fabryczną wiązką. Zwrotnicę najlepiej przymocować na stałe do konstrukcji drzwi, uprzednio sprawdzając, czy nie będzie utrudniała montażu tapicerki. Niezbędne akcesoria Przewody głośnikowe w fabrycznej instalacji radiowej zazwyczaj są zakończone kostkami, które w zależności od marki samochodu mają inny kształt. Aby podłączyć nowe głośniki, będziemy musieli użyć specjalnego adaptera. Na Allegro są dostępne modele przeznaczone do większości samochodów, a ich cena wynosi około 2 zł za sztukę. Bardzo ważnym parametrem podczas zakupu głośników jest ich głębokość. Zazwyczaj otwory montażowe mają odpowiedni zapas miejsca, jednak w niektórych może być konieczne zastosowanie dystansów. Czasami są one dołączone do zestawu z głośnikami, ale bez problemu możemy też je nabyć oddzielnie. Wybierając rozmiar dystansów, należy zwrócić uwagę, czy po ich zamontowaniu będzie można założyć tapicerkę drzwi lub maskownicę głośnika. Przy okazji wymiany fabrycznych głośników na nowe warto zadbać o prawidłowe wygłuszenie drzwi w miejscu ich montażu. Do tego celu najlepiej użyć samoprzylepnych mat bitumicznych, które w prosty sposób można dopasować do kształtu drzwi. Maty bitumiczne dostępne są na Allegro już od 5 zł za arkusz. Samodzielna wymiana fabrycznych głośników nie jest skomplikowana i powinien sobie z nią poradzić nawet początkujący majsterkowicz. Kluczowy jest właściwy dobór nowego zestawu i akcesoriów, które będą niezbędne do prawidłowego montażu. Brzmienie nowych głośników na pewno zrekompensuje nam czas poświęcony na ich wymianę.
Wymieniamy fabryczne głośniki w aucie na nowe
Firmy nieustannie szukają sposobów, żeby skutecznie chronić wrażliwe dane, które dotyczą ich działalności i kontrahentów. Coraz więcej środków inwestujemy w zabezpieczenia technologiczne. Warto też zadbać o ochronę tego, co widać na ekranie laptopa, tabletu czy smartfona na przykład podczas spotkań z klientami poza biurem. Pomagają w tym specjalne filtry prywatyzujące. Ochrona danych osobowych w ostatnich miesiącach stała się bardzo gorącym tematem dyskusji. Ze względu na RODO firmy zwiększyły bezpieczeństwo przechowywania i przetwarzania wrażliwych informacji oraz przeprowadziły szereg szkoleń dla pracowników. Firmowe dane nie muszą jednak zostać wykradzione przez hakerów. Pracownicy nieświadomie pokazują ważne informacje postronnym osobom – na przykład, kiedy pracują na laptopie lub urządzeniach mobilnych w miejscach publicznych. W jaki sposób filtr prywatyzujący chroni nasze dane? Jest specjalną osłoną, która uniemożliwia zobaczenie jakichkolwiek informacji na ekranie, kiedy ktoś patrzy na niego pod kątem. Jest to idealne zabezpieczenie, kiedy spotykamy się z kontrahentem w miejscu publicznym, pracujemy nad projektem w restauracji czy wykonujemy szybki przelew na smartfonie, jadąc pociągiem. Osoba, która zagląda w nasz ekran, nie widzi nic poza ciemnym lub rozmytym obrazem. Tak właśnie działa filtr prywatyzujący. Ma być „blokadą” przed wzrokową kradzieżą danych. Taka osłona uniemożliwia również wykonanie zdjęcia w celu przechwycenia wyświetlanych informacji. Tylko użytkownik, który patrzy na wprost ekranu, widzi, co się na nim znajduje, i może swobodnie korzystać z urządzenia w miejscu publicznym. Komu może przydać się filtr prywatyzujący? Taka ochrona sprawdzi się w przypadku każdej osoby, której zdarza się pracować poza biurem, która spotyka się z klientami i kontrahentami czy też wyjeżdża w delegacje. Jest to bardzo dobre rozwiązanie także dla osób, które prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą lub są freelancerami i pracują w przestrzeni coworkingowej lub kawiarni. Są jednak branże, które w sposób szczególny muszą dbać o dane osobowe i są najbardziej narażone na ryzyko naruszenia czy przechwycenia wrażliwych informacji z ekranu monitora przez osoby postronne. Do takich branż należą m.in. służba zdrowia, placówki edukacyjne, instytucje publiczne czy finansowe. box:offerCarousel Dostępne warianty i rozmiary Filtry prywatyzujące dostępne są na ekrany monitorów, laptopów, tabletów czy smartfonów. Poza ich podstawową funkcją stanowią również ochronę przed zarysowaniem. Możemy wybierać głównie spośród marek: MicroSpareParts, Dicota, 3mk i Fellowes, która ma zdecydowanie najbogatszy asortyment w tym zakresie. MicroSpareParts oferuje filtry prywatyzujące do różnych modeli iPhone’a. Kosz: od 70 do 80 zł. Zastosowano w nich technologię 360 stopni/4 way, dzięki czemu ekran czytelny jest z przodu, a całkowicie niewidoczny, czarny z boku, dołu lub góry. Folia dodatkowo chroni ekran przed odciskami palców oraz przed zadrapaniami. Dicota również ma filtry prywatyzujące do iPhone’a. Są one nieco droższe od powyższych, bo kosztują około 119 zł. Ekran czytelny jest z przodu, natomiast z boku jest całkowicie czarny. W przypadku tych filtrów również zastosowano technikę 4 way, która uniemożliwia podejrzenie informacji z żadnej strony ekranu – niezależnie od tego, czy korzystamy z urządzenia w pionie, czy w poziomie. Firma 3mk ma z kolei filtry do MacBooków Pro, które mocowane są magnetycznie. Rozmywają i przyciemniają ekran już pod kątem 25 stopni. Poza tym, że spełniają swoją podstawową funkcję, to mają również powłokę antyrefleksyjną oraz filtr światła niebieskiego. Taką ochronę możemy zapewnić naszemu MacBookowi w cenie od 219 do 249 zł. Bez wątpienia największy wybór filtrów prywatyzujących ma Fellowes i, co ważne, dostępne są także na duże ekrany do 24 cali. W zależności od wybranej wielkości musimy się liczyć z kosztem od 155 zł (ekran 13,3 cala) do około 540 zł (ekran 24 cale). Filtr możemy zamontować na dwa sposoby: za pomocą dwustronnie klejących pasków lub za pomocą bocznych, przezroczystych listków, które umożliwiają łatwy demontaż. Dodatkowo można wybrać matową lub błyszczącą stronę – w zależności od tego, jaki efekt chcemy uzyskać na ekranie. Filtr prywatyzujący pozwala nam na komfortowe korzystanie z urządzeń w miejscach publicznych, ale przede wszystkim pomaga nam chronić informacje, z których aktualnie korzystamy. W przypadku firm niewątpliwie jest to ochrona, która wzmacnia bezpieczeństwo danych wewnętrznych oraz klientów.
Filtr prywatyzujący – komu może się przydać? Przegląd modeli
Dzięki właściwym dodatkom podkreślisz swoją stylizację i urodę. Możesz też odświeżyć stare rzeczy lub uatrakcyjnić nijakie ubrania. Dobrze dobrane dodatki i akcesoria mogą nie tylko wykończyć stylizację, ale też być jej głównymi elementami. Eksponowanie dodatków jest ważne zwłaszcza wiosną, sprawdź więc, które są nie tylko modne, ale i uniwersalne i bardzo funkcjonalne. Chustki, szale i apaszki Typowo wiosennymi i bardzo uniwersalnymi dodatkami są różnego rodzaju chustki, szale i apaszki. Wykonane są z delikatnych i cienkich materiałów. Polecam aksamitne, kaszmirowe lub jedwabne obszerne szale w pastelowych kolorach. Nadal są modne młodzieżowe chustki (bandamki), w ciekawe nadruki i wzory. Oprócz tego wciąż modne są chusty etniczne z folklorystycznymi akcentami, motywami roślinnymi i kwiatowymi. Wiele z nich wykonanych jest z bawełny lub akrylu. Można je wiązać pod szyją, jak na przykład apaszki czy trójkątne chusty, lub owinąć się kilkakrotnie jak obszernymi szalami czy kominami. Do wielu stylizacji, zwłaszcza formalnych i eleganckich, dobrze będą pasowały chusty i szale puszczone luźno na ramionach oraz swobodnie zarzucone na plecy. Musisz wiedzieć, że chusty to nie jedyne wiosenne akcesoria, które podkreślą twój look. Wypróbuj także nowe trendy w dodatkach klasycznych, jak choćby frędzle. Sposób na frędzle To właściwie dodatek do dodatku. Zawładnęły wiosną 2015, pojawiając się dosłownie wszędzie: na sukienkach, spódnicach, kurtkach i marynarkach. Ozdabiają i pokazują na nowo klasyczne ubrania. Oczywiście, zdominowały także dodatki. Frędzle obecne są przede wszystkim na torebkach w formie dominującej, pokrywając je w całości lub ozdabiając jedynie fragmenty, jak na przykład pasek lub klapę. Frędzle mogą upiększyć także buty. Zazwyczaj są doczepiane do obcasów, cholewki, przedniej lub tylnej części. Najciekawsze są frędzle pokrywające buty na platformie lub botki na wysokim obcasie. Frędzle pojawiały się już w przeszłości, m.in. na mokasynach czy balerinach. Obecnie są motywem przewodnim najmodniejszego w tym roku stylu hippie, a także indiańskiego i boho. Mogą także pokazywać w nowej formie styl rockowy, grunge i glamour. Wreszcie mogą pojawić się na paskach, biżuterii i nakryciach głowy. Okulary – muchy, motyle i trójkąty Tak naprawdę są popularne od wielu lat w różnych wariantach. W tym sezonie ich obecność motywowana jest przede wszystkim popularnością mody stylizowanej na lata 70., dlatego obowiązującym trendem wśród okularów przeciwsłonecznych są vintage i retro. Tak naprawdę – im większe, tym bardziej modne, a najbardziej trendy są te z przyciemnionymi brązowymi szkłami. Ważne są również oprawki, występujące w różnym kształcie i grubości. Mogą przybierać formy geometryczne, ale i nieregularne w postaci motyla czy muchy. Oprawki mogą być ozdobione kryształkami, cekinami w stylu disco i motywami kwiatowymi bądź zwierzęcymi typu zebra, panterka. Brzęczące i szeleszczące bransoletki Ponownie do łask powraca duża biżuteria. Najbardziej charakterystycznym jej elementem są bransolety. Dostępne w kolorze złota, srebra i miedzi, ale też w odcieniach pastelowych i kolorowych. Wszystko zależy od stylu – pop-art, glamour, boho lub hippie. Style warunkują także zdobienia lub ich brak. Najciekawszym wariantem wydają się surowe i grube bransolety o metaliczno-rdzawych kolorach. Miłośniczki efektownej biżuterii, oprócz wielkości mogą postawić także na bogactwo zdobień w postaci kamieni, cekinów, itd. Biżuteria tej wiosny ma formę splotów, złożonych z kilku jednakowych lub odmiennych bransoletek albo jednej dużej, szerokiej bransolety. Możesz je nosić klasycznie na nadgarstku lub na przedramieniu czy nad łokciem na wzór egipskich królowych.
Jedna chustka wiosny nie czyni - przegląd najmodniejszych wiosennych dodatków
Firma myPhone zaprezentowała drugą generację smartfona Fun. Dwurdzeniowy procesor, aparat marki Samsung oraz bogaty zestaw akcesoriów – to główne zalety telefonu Fun 2. Pozostałe parametry nie prezentują się już tak różowo. Specyfikacja Sercem myPhone Fun 2 został sprawdzony układ MediaTeka – MT6572. Ten sam procesor znajdziemy m.in. w modelach: Acer Liquid Z5, Huawei Ascend Y320, Acer Iconia B1-720, ZTE Blade Q, Prestigio MultiPhone 5450 DUO. Trudno powiedzieć, dlaczego producent zdecydował się tylko na 512 MB RAM-u. Taka wartość może nie zagwarantować płynnej pracy niektórych aplikacji. Ilość pamięci wewnętrznej także nie rozpieszcza, choć w zestawie znajdziemy kartę pamięci o pojemności 4 GB. Zastanawiająca jest sama nazwa modelu – Fun (z ang. „zabawa”). Przy takich parametrach bardziej wymagające gry mogą się trochę „przycinać”. Również kwestia brzmienia pozostawia wiele do życzenia. Jakość, generowanej przez wbudowany głośnik, muzyki stoi na przeciętnym poziomie. Jakość wykonania i obudowa Pod względem wyglądu myPhone Fun 2 prezentuje się dobrze. Całość wyprodukowano solidnie. Przy swoich wymiarach telefon jest poręczny i da się go obsługiwać jedną ręką. Tylna klapka została wykonana z przyjemnego w dotyku tworzywa sztucznego. Jest matowe i nie zbiera odcisków palców tak, jak gładkie, połyskujące plastiki. Boczne klawisze do regulacji głośności oraz włączania i wyłączania telefonu są dobrze wyczuwalne. Tradycyjnie pod ekranem umieszczono trzy dotykowe przyciski funkcyjne. Port mini-jack i złącze microUSB znalazły się na górnej krawędzi. Architektura obudowy nie wyróżnia się zbytnio na tle konkurencyjnych smartfonów. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase W pudełku oprócz sprzętu i wspominanej karty pamięci, znajdziemy także słuchawki, przezroczyste etui (nieco utrudnia dostęp do przycisków), folię ochroną na ekran, ściereczkę do czyszczenia i oczywiście dokumentację. Całkiem bogaty zestaw. Ekran W smartfonie zdecydowano się na matrycę TFT. Można powiedzieć, że dziś standardem jest już technologia IPS LCD, posiadająca lepsze kąty widzenia i nasycenie kolorów. Ekran o przekątnej 4,5 cala i rozdzielczości 854 x 480 pikseli daje przeciętnej jakości obraz. Wyświetlacz w myPhone Fun 2 trudno zaliczyć do jego plusów. Oczywiście jesteśmy w stanie bezproblemowo korzystać z każdej funkcji smartfona, jednak obejrzenie filmu na tym telefonie nie będzie zbyt komfortowe. Również czytelność ekranu podczas słonecznej pogody, nie usatysfakcjonuje większości jego użytkowników. Bateria Za długość pracy urządzenia odpowiada ogniwo o pojemności 1750 mAh. Bateria pozwoliła mi korzystać ze wszystkich funkcji smartfona średnio przez jeden dzień. Przy mniejszym obciążeniu, telefon wytrzymywał bez podłączenia do gniazdka elektrycznego przez 1,5 dnia. Dla przykładu, godzinny film, przy maksymalnej jasności ekranu oraz głośności, „pochłonął” 30% naładowania akumulatora. Standardowy wynik, jak na budżetowe urządzenie mobilne. Kamera Zdjęcia wykonamy kamerą marki Samsung – E14 (niestety nie znalazłem w sieci informacji o niej ani o tym, w jakich innych modelach można na nią natrafić). Aparat o rozdzielczości 5 Mpix, przy dobrych warunkach oświetleniowych, wykonuje przeciętne zdjęcia. Czasami brak im szczegółowości i nasycenia barwami. Co gorsza, zdjęcia czasami wychodzą kompletnie nieczytelnie i źle poskładane. Zdarza się także, że są niepoprawnie zapisywane. Być może to wada tylko tego konkretnego modelu. Możliwości aparatu myPhone Fun 2 ocenicie klikając w poniższe linki. zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3 Interfejs i oprogramowanie Telefon myPhone Fun 2 został oparty o system operacyjny Android 4.2.2, który działa w miarę płynnie. Spowolnienie pracy występowało sporadycznie. W pamięci smartfona znajdziemy tylko standardowe aplikacje: klienta poczty, odtwarzacz muzyki i wideo, przeglądarkę internetową Chrome, kalendarz, kalkulator, radio FM. Z dodatkowych programów przeznaczono miejsce wyłącznie dla nawigacji samochodowej NaviExpert. Podsumowanie Druga generacja myPhone Fun nie wnosi nic nowego w segment budżetowych sprzętów mobilnych. Stwierdzam, że premiera modelu o takich parametrach powinna odbyć się przynajmniej rok temu. Najwięcej uwag można mieć do ekranu wyprodukowanego w technologii TFT, skromnej ilości pamięci RAM oraz dość przeciętnego czasu pracy baterii. Także wykonane zdjęcia pozostawiają dużo do życzenia. Sytuację ratuje jakość wykonania, bogaty zestaw akcesoriów, Dual SIM i niewygórowana cena. MyPhone Fun 2 można zakupić już za około 380 zł.
Test myPhone Fun 2
Wznawianie książek Jerzego Pilcha to jest absolutnie, każdorazowo genialny pomysł. Po pierwsze, ponieważ to Pilch, po drugie, bo warto kolejnemu pokoleniu młodzieży wskazywać intelektualne ścieżki czytelnicze oraz obrazoburcze, bo autor nigdy poprawny politycznie nie był, a nawet, jak bywał, to znowu na przekór. Z tym większą radością przywitałam drugie wydanie Upadku człowieka pod Dworcem Centralnym, ciesząc się na powtórkę z lektury, która swego czasu wywoływała u mnie zgrzytanie zębów. Nawracanie się na Pilcha Gdy będąc jeszcze studentką na polonistyce zostałam zobligowana do zapoznania się z całą ówczesną twórczością Jerzego Pilcha, dostawałam niemiłosiernego skurczu boleści. Nie znosiłam jego pisarskiej maniery i generalnie uznałam autora Pod Mocnym Aniołem za pospolitego grafomana. Kielich goryczy uzupełniło osobiste poczucie krzywdy, ponieważ wyróżniona nagrodą Nike powieść wywoływała zbyt bolesne wspomnienia. Ogółem niechęć sięgała zenitu. Teraz, gdy myślę o typowych przysłowiach na temat tego, jak to karta potrafi się odwrócić, muszę przyznać, że właśnie tak się stało w przypadku mojej postawy wobec twórczości Pilcha. Powiedzieć, że nawróciłam się na Pilcha, to nic nie powiedzieć. Takim zdaniem podsumowałam lekturę Wielu demonów i wówczas rzeczywistość zemściła się na mojej studenckiej niechęci, i odtąd było mi tego autora przede wszystkim ciągle za mało. Upadek człowieka pod Dworcem Centralnym Zbiór felietonów wydany pod tytułem Upadek człowieka pod Dworcem Centralnym, które powstały na przełomie wieków, bo w latach 1999-2002, nie jest ani tworem jednorodnym, ani przewidywalnym. Każdy tekst to fragment albo osobistych przeżyć czy wspomnień, albo autorskiej refleksji odnośnie rzeczywistości, sztuki, pisarstwa. Jak zwykle to u Pilcha bywa, wszystko to napisane jest z typową dla niego kozerą, poetycko-pisarską, z pełnią metafor i zdaniami-haczykami, wciągającymi w treść nieświadomego czytelnika niczym pułapka z błota. W całości i bez możliwości ratunku. Cykl felietonów opublikowanych w Polityce jest swoistą historią przejścia. Z Krakowa i Tygodnika Powszechnego do Warszawy i Polityki. Ułożone chronologicznie pozwalają prześledzić odczucia autora w kontekście owych zmian, jego obserwacje związane z nowym otoczeniem w stolicy, której raczej nie darzył sympatią, wreszcie okrzepnięcie w nowej rzeczywistości i kolejny rozmach w „nieumiarkowanej jeździe bez kropek i przecinków”. Świat według Pilcha Czytanie felietonów to niesamowita rozrywka już tak ogólnie, bo mają one tę przewagę nad każdą inną formą dziennikarskiej twórczości, że pozwalają poznać bliżej autora. Czy to przez pryzmat jego poglądów na opisywane zjawisko, osobistych doświadczeń wspominanych w danym tytule, czy wreszcie różnorodnych refleksji, z których wydaje się, że dotarło się w pewien sposób do jego wrażliwości. Jerzy Pilch zawsze wydawał mi się mistrzem tumiwisizmu, a jednocześnie nieznośnej wprost zdolności do magicznego kreowania rzeczywistości. Mgła przypomina barchany, wariatka występuje jako prorokini, a przechowywana od pokoleń pamiątka w postaci dziwnego ni to trunku, ni to nie wiadomo jakiego tak naprawdę napoju, po prostu może być nonszalancko wypita. Złośliwość, zjadliwość i jednoczesna delikatność w każdym innym przypadku byłaby zapewne rażąca. A Pilch zwyczajnie kreuje w ten sposób swój oryginalny świat przedstawiony. Czytajcie Pilcha! W trakcie pisania tego tekstu podczytywałam ponownie felietony z Upadku człowieka pod Dworcem Centralnym. W efekcie piszę go już ponad godzinę, bo jak zwykle, wpadam po uszy w te zdania długie i kręte, i pełne drugiego dna. Czy może być lepsza rekomendacja niż to, że Jerzy Pilch po prostu pisze świetnie? Barwnie i wciągająco? Nie sadzę. Czytajcie Pilcha! Własnym świadectwem potwierdzam, że warto. Źródło okładki: wydawnictwoliterackie.pl
„Upadek człowieka pod Dworcem Centralnym” Jerzy Pilch – recenzja
Miłośnicy ogrodnictwa wiedzą, jak praco- oraz czasochłonne jest uprawianie roślin. Proces ten można jednak znacznie uprościć, korzystając z growboxów, które zapewnią sadzonkom optymalne warunki rozwoju. Wyjaśniamy, czym dokładnie są i jak ich używać. Growbox to miniaturowa szklarnia z wewnętrznym ekosystemem, która służy do uprawy roślin w optymalnych warunkach przez cały rok. Wykorzystuje się go jako alternatywę dla tradycyjnego ogrodu, do pozyskiwania świeżych warzyw, ziół oraz kwiatów poza sezonem, a także jako formę ochrony przed szkodnikami oraz pestycydami. Growbox doskonale nadaje się do uprawy roślin wymagających lub egzotycznych dzięki możliwości precyzyjnego regulowania panujących w nim warunków. To również świetny sposób na założenie miniaturowego ogródka w tych domach, których mieszkańcy marzą o własnych „uprawach”, ale nie mają czasu lub wystarczających umiejętności, aby o nie odpowiednio zadbać. Rodzaje growboxów Najprostsze growboxy przypominają doniczki i bez problemu zmieszczą się na kuchennym blacie bądź parapecie. Wyposażone są w zbiornik na wodę, z którego roślina automatycznie pobiera tyle zasobów, ile potrzebuje, oraz oświetlenie przyśpieszające wzrost. Można w nich uprawiać sadzonki na dwa sposoby – klasycznie w podłożu lub w systemie hydroponicznym (bezglebowym), czyli w wodzie z dodatkiem niezbędnych składników odżywczych. Kuchenny growbox pozwala cieszyć się świeżymi ziołami przez cały rok! Niestety mimo niewielkich rozmiarów jest dość kosztowny, za najprostszy model zapłacimy 400–900 zł. box:offerCarousel box:offerCarousel Click & Grow Smart Garden. Domowy ogród Click & Grow to samonawadniający się system przeznaczony do uprawy roślin. Wyposażony jest w zbiornik na wodę oraz oświetlenie przyśpieszające wzrost. Dzięki gotowym kapsułkom z najpopularniejszymi ziołami i warzywami uzyskanie zdrowych sadzonek jest jeszcze prostsze. Do wyboru trzy kolory obudowy: szary, biały oraz beżowy. Cena: od 429,90 zł (model Smart Garden 3) lub od 899,90 (model Smart Garden 9). Zaawansowane growboxy z półotwartym bądź zamkniętym ekosystemem umożliwiają uprawę nie tylko ziół, ale również kwiatów, a nawet warzyw i owoców. Mogą to być wodoodporne namioty lub całkowicie zautomatyzowane szklane gabloty kontrolujące temperaturę, wilgotność, oświetlenie oraz przepływ powietrza. Profesjonalne growboxy wyposażone są nie tylko w zbiornik na wodę lub podłoże, ale także odpowiednie lampy, wentylatory, odbłyśniki oraz filtry. Wszystkie te akcesoria umożliwiają precyzyjne kontrolowanie warunków panujących wewnątrz growboxa i dopasowanie ich do wymagań konkretnych roślin. Ceny growboxów wahają się od 180 zł za model podstawowy do nawet 2000 zł za zestawy z niezbędnym wyposażeniem. box:offerCarousel Zestaw Secret Jardin. Zestaw do uprawy, w skład którego wchodzą m.in.: growbox Hydro Shoot w wybranym rozmiarze, lampa z odbłyśnikiem CoolTube, filtr węglowy, wentylator kanałowy, programator analogowy, termometr-sonda, akcesoria montażowe, doniczki oraz nawozy. W każdym zestawie znajduje się sprzęt o innych parametrach, przed zakupem należy dokładnie przeczytać opis producenta. Cena: od 929 zł (w zależności od zawartości). box:offerCarousel GrowBox DiamondRoom. Profesjonalny namiot do uprawy roślin wykonany z ekologicznego materiału Mylar Diamond 600D o fakturze diamentów (tak charakteryzuje go producent), który można prać w pralce. Gruba powłoka zapobiega przedostawaniu się zapachów i zapewnia całkowitą światłoszczelność. Metalowa konstrukcja wzmocniona stalowymi łącznikami zapewnia stabilność i umożliwia zawieszenie ciężkiego sprzętu oświetleniowego oraz filtrującego. Dogodnie rozmieszczone otwory wentylacyjne ułatwiają montaż wentylatorów. Do wyboru kilkanaście rozmiarów namiotów. Cena: od 199 zł. Jak uprawiać w growboxie? Uprawa roślin w growboxie jest niezwykle prosta i nie wymaga doświadczenia. Po podłączeniu oraz uruchomieniu wszystkich elementów urządzenia umieszczamy w nim sadzonki osadzone w ziemi lub przełożone do specjalnych pojemników hydroponicznych. Następnie uzupełniamy zbiornik na wodę i czekamy na efekty. W najprostszych growboxach nie ma możliwości sterowania temperaturą, ale w zaawansowanych systemach możemy kontrolować wartości poszczególnych czynników, aby uzyskać warunki idealnie odpowiadające konkretnym warzywom, owocom, kwiatom oraz ziołom. Uprawa przebiega natomiast w sposób zautomatyzowany i nie wymaga od nas niemal żadnego działania. Growbox to niemały wydatek, ale korzyści płynące z jego posiadania są nie do przecenienia. To rozwiązanie nie tylko dla amatorów ogrodnictwa mieszkających w wielkim mieście, ale również profesjonalistów uprawiających rośliny wymagające lub wrażliwe. Przekonaj się, który growbox jest najlepszy dla ciebie! )
Growbox. Jak uprawiać w nim rośliny?
Szwedzki król kryminałów próbuje swoich sił w nowym gatunku. Efekty? Robią wrażenie, ale… pozostawiają niedosyt. Henning Mankell przyzwyczaił swoich czytelników do poprawnych, trzymających w napięciu i wciągających kryminałów. Tym większym więc zaskoczeniem może być fakt, że ostatnia książka zmarłego w ubiegłym roku autora, „Wspomnienia brudnego anioła”, to powieść historyczna, w dodatku oparta na prawdziwych wydarzeniach! Historia ta jest jednak tak niesamowita, że trudno uwierzyć, iż naprawdę miała miejsce. Burdelmama z Mozambiku Bohaterką „Wspomnień…” jest Hanna, urodzona w ubogiej, chłopskiej rodzinie Szwedka, która za sprawą niezwykłego zbiegu okoliczności… została szefową największego domu publicznego w stolicy Mozambiku, Maputo, która wówczas nazywała się Lourenço Marques. Po kobiecie zostały ślady w archiwach – przez kilka lat była ona bowiem płatniczką ogromnych podatków – jednak historykom i badaczom nie udało się ustalić, skąd nagle pojawiła się w Afryce i co sprawiło, że równie niespodziewanie zniknąłem. „Próbowałem dowiedzieć się o niej więcej, ale wygląda na to, że przybyła nie wiadomo skąd i po jakimś czasie naprawdę zaginął po niej wszelki ślad. Cała historia opisana w tej książce jest więc pewną, mniej lub bardziej prawdopodobną teorią na jej temat” – pisze w posłowiu do książki Mankell.Autor wziął więc na swoje barki trudne zadanie dodania do tego urywku biografii tak niezwykłej kobiety jakiego wstępu i zakończenia. Jak z tego wybrnął? Nie do końca obronną ręką. Kiepska powieść, lepszy dokument Przemyślenia i refleksje Hanny trudno bowiem uznać za porywające. Mamy wrażenie, że Henning Mankell nie do końca czuł tę bohaterkę, a pisanie o niej z jakiegoś powodu sprawiało mu trudność. Pisarz o niebo lepiej radzi sobie za to z opisami przyrody, zarówno trudnej i niegościnnej człowiekowi szwedzkiej prowincji, jak i wymagających afrykańskich tropików. Do tego jeszcze fantastyczne przemyślenia i niemal kronikarski zapis dramatów, z jakimi zmagali się mieszkańcy Mozambiku pod bezwzględnym jarzmem portugalskiego kolonizatora. Wyraźnie widać, że to właśnie na tym Mankell świetnie się zna i z poczuciem misji chce o tym pisać. Autor nigdy zresztą nie ukrywał swojego przywiązania do Czarnego Lądu. Od lat spędza w Afryce kilka miesięcy w roku i doskonale zna problemy, z jakimi borykają się jej mieszkańcy – a przecież ogromna ich część to bezpośredni efekt rabunkowej polityki kolonizacji. W Mankellu częściej niż pisarz i gawędziarz budzi się we „Wspomnieniach brudnego anioła” publicysta i kronikarz, chcący przekazać swoim czytelnikom jak najwięcej rzeczywistych, sprawdzonych i pewnych informacji. Po zakończeniu bestsellerowej serii o policjancie Kurcie Wallanderze z Ystad Henning Mankell długo szukał dla siebie nowego miejsca w literaturze. Jedną z takich prób były właśnie „Wspomnienia brudnego anioła”. Czy to udany eksperyment? Myślę, że sukces Szweda jest połowiczny. O ile sama historia tajemniczej Hanny wydaje się ciekawa i zdaje się właściwie gotowym pomysłem na bestseller, to sam warsztat autora nieco kuleje. To książka, którą dużo bardziej docenić można za fantastyczne opisy przyrody niż rys charakterologiczny bohaterów. Mimo to uważam, że „Wspomnienia brudnego anioła” to gratka dla wszystkich fanów Mankella, zwłaszcza tych, których kontakt z jego twórczością do tej pory ograniczał się do kryminałów z serii o Wallanderze. Zobacz również inne książki Henninga Mankella. Źródło okładki: www.gwfoksal.pl
„Wspomnienia brudnego anioła” Henning Mankell – recenzja
Biel – wyjątkowo uniwersalna i wciąż bardzo popularna w polskich domach. Choć coraz częściej eksperymentujemy z kolorami przy urządzaniu wnętrz, to nadal najchętniej wybieramy biel i różne jej odcienie. Sprawdziliśmy, jak najciekawiej i najbardziej oryginalnie wykorzystać ten kolor we wnętrzu. Na którą wersję się zdecydujesz? Biel z bielą w bieli Biały kolor w aranżacji wnętrz jest ponadczasowy i zawsze prezentuje się dobrze. Jest uniwersalny i praktyczny, a przy tym charakteryzuje go niemała ilość zalet: powiększa, rozjaśnia, uwydatnia i rozświetla. Mimo to, urządzenie całego wnętrza tylko w tym odcieniu może wydawać się ekstrawaganckim pomysłem, bo total white look przywodzi na myśl zimne, niezbyt przytulne, „szpitalne” pomieszczenia. Tymczasem okazuje się, że odpowiednio dobrane materiały mogą sprawić, że nawet całe wnętrze urządzone w bieli, będzie ciepłe i przyjemne. Biel najlepiej sprawdzi się we wnętrzu, urządzonym w stylu skandynawskim. Drewniane białe meble, naturalne materiały (len, wełna czy bawełna), podłoga z bielonych desek. Całość przełamana dodatkami w ciepłych odcieniach beżu, kremowego, szarości i jasnych brązów sprawi, że wnętrze będzie ciepłe i przytulne. Pamiętaj jednak, że pomalowana na śnieżną biel duża przestrzeń może drażnić, a nawet męczyć wzrok. To dlatego tak ważne są dodatki w cieplejszych, bardziej przytulnych odcieniach, które pomogą zrównoważyć to odczucie. Czarno-biała klasyka Połączenie bieli i czerni to klasyka nie tylko w modzie. W urządzaniu wnętrz po takie połączenia kolorów, sięgają fani klasycznych i stylowych wnętrz. Styl black&white świetnie pasuje do nowoczesnych, minimalistycznych wnętrz. Neutralne, śnieżnobiałe ściany optycznie powiększą przestrzeń, a dodatkowo będą stanowiły idealne tło dla czerni. Dzięki bieli rozproszone światło dodatkowo zbuduje klimat, sprzyjający relaksowi i koncentracji. Bardziej odważna czerń wraz ze spokojną, pewną siebie bielą – to nieprzeciętny, ponadczasowy duet kolorystyczny. Takie połącznie śmiało możesz zastosować praktycznie w każdym pomieszczeniu, począwszy od łazienki, na sypialni kończąc. Ten wyrazisty duet kolorów nie wymaga wyszukanych form. Wystarczy, że ograniczysz je do minimum. box:offerCarousel W kontraście z mocną czerwienią Biel zapewni fantastyczną równowagę nawet w połączeniu z krwistą i żywą czerwienią. Intensywność wrażeń jest uzależniona od nasycenia czerwieni. Jeśli zależy ci na dodaniu wnętrzu nieco energii, wystarczy wprowadzić kilka subtelnych detali. Jeżeli wolisz postawić na mocną aranżację, to śmiało przemaluj na czerwono całą ścianę lub nawet większość ścian w pokoju.Czerwień to jednak kolor agresywny, który w nadmiarze może męczyć, a z pewnością nie będzie sprzyjał relaksowi. Dlatego dobrze sprawdza się w połączeniu z jasną, rozświetloną bielą, która doda całości równowagi. Z romantycznymi pastelami Jeżeli całe wnętrze utrzymane w bieli będzie dla ciebie zbyt „puste”, możesz postawić na połączenie z subtelnymi pastelami. Do wyboru szeroka gama kolorów. Najpopularniejsze są obecnie trzy: zieleń, (ożywiająca i dodająca energii), róż (romantyczny i dziewczęcy, coraz częściej wykorzystywany nie tylko w sypialni czy pokoju dziecięcym), a także błękit (nadający wnętrzu morskiego, wakacyjnego klimatu). Biel na ścianie – nie tylko jako farba W ostatnim czasie coraz popularniejsze stały się okładziny na ścianach – nie tylko w formie tapet czy fototapet. Triumfalny powrót zaliczyła boazeria. Ułożona w rustykalnie urządzonej kuchni sprawi, że wnętrze będzie przytulne i ciepłe. Do stylu skandynawskiego świetnie pasuje podłoga z bielonych desek, a także drewno ułożone na suficie. W klasycznie urządzonym pomieszczeniu sprawdzą się białe sztukaterie i kasetony, które ożywią szare i błękitne ściany, a w połączeniu z bielą – będą stanowić ciekawą, „trójwymiarową” ozdobę. W zależności od rozmiarów wnętrza, dostępu do światła i własnych gustów, warto zastanowić się nad wyborem bieli. Pamiętaj, że powierzając jej główną rolę – idealnie sprawdzi się z innymi kolorami.
Biel nie jest nudna, czyli 5 oryginalnych pomysłów na wykorzystanie tego koloru we wnętrzu
Skandynawscy projektanci postawili na awangardę, nietypowe połączenia, dziwne konstrukcje. Wnieśli dużo świeżości do świata mody. Wybrali minimalizm, ciemne barwy, wyraźne nawiązania do subkultur i zabawę popkulturą. Moda rodem ze Sztokholmu to przywiązanie do tradycji (tak, nadal noszone są tam ciepłe sweterki z reniferami), ale jednocześnie hołubienie nowatorskich struktur, fasonów i mrocznego designu. Pokochać mrok Jeśli lubicie czerń, szarość, granat i biel – to właśnie skandynawska melancholia, uwielbienie dla subkultur i monochromatyczne zestawy będą dla was idealne. Wąskie, czarne, jeansowe spodnie, (mogą być z dziurami), drapieżne T-shirty, ciężkie kurtki lub oversizowe marynarki i narzutki to podstawa dla każdej zbuntowanej dziewczyny. Bądź dziewczyny lubiącej tatuaże. Pamiętacie książki i filmy o zdolnej hackerce Salander? To jej pomysły mogą stać się dla was kopalnią inspiracji. Nie bez znaczenia jest też fakt, że kilka sezonów temu szwedzka sieciówka H&M wypuściła linię ubrań, bezpośrednio nawiązujących do stylu książkowej bohaterki. Młodzi Szwedzi bowiem naprawdę kochają niepokojące formy, mroczne barwy. Zresztą Szwecja to także miejsce narodzin jednego z najcięższych gatunków muzyki metalowej, tzw. black metalu. Artyści nawiązują w swej twórczości do kultury i historii, a przynależność do subkultury manifestują poprzez noszenie skórzanych ubrań w czarnych odcieniach, a także butów typu martensy czy glany. Widoczne wpływy tej kultury alternatywnej są widoczne na ulicach Sztokholmu. Jednak nie trzeba słuchać tak ciężkiej muzyki, by dodać odrobiny pazura swojej garderobie. Skórzane szorty, kamizelka i buty sięgające za kostkę będą stanowiły świetną bazę waszego ubioru. Czy tylko minimalizm? Młodzi fashioniści ze Sztokholmu stawiają na konsekwentny minimalizm w swoich stylizacjach: proste ubrania, mocne formy, bardzo częste sięganie do ubrań oversizowych. Nie unikają dodatków – są one widoczne, nie stanowią wyłącznie dopełnienia stylizacji. Niejednokrotnie stanowią jej oś. Królują duże kapelusze, wyraziste okulary, szale i chusty bądź kominy mocno oplatające szyje. Kupując wyłącznie bazowe elementy garderoby, Szwedzi są w stanie stworzyć najbardziej wymyślne kreacje. Na pierwszy plan wysuwa się jeden detal – interesujący T-shirt oraz ciekawie wykończone spodnie, a ponadto marynarka, wyglądająca jakby była pożyczona od starszego brata, a także fantazyjne buty. Jednak byłoby nieprawdą stwierdzenie, że sztokholmskie ulice to nudne miejsca. Ależ skąd! Choć stylizacje przepełnione są minimalizmem, to często fasony i desenie ubrań zaskakujące i przyciągające uwagę: krata, paski, groszki, a nawet materiał przypominający swym deseniem krowie łaty. Szwedzi noszą niecodzienne legginsy, nietuzinkowe bluzy, a także sukienki o ciekawych formach – z baskinkami, mocno rozkloszowane, bombki. Być normalnym, to być związanym z tradycją Choć to domena wielu ludzi, którzy często nazywani są „najlepiej ubranymi”, to powyższe stwierdzenie mocno związane jest właśnie ze Szwedami. O czym mowa? O niewymuszonej nonszalancji. Odnosimy wrażenie, że ubierają przypadkowe, ale bardzo „zgrane” ze sobą rzeczy. Sztokholm można nazwać bez wahania ostoją „normcore”. Bo moda to wygoda, całkowicie zwyczajna. Proste jeansy, standardowy T-shirt i tradycyjny ciepły sweter. Możne być nawet ozdobiony w te tytułowe renifery. Jest normalnie, zwyczajnie i bardzo przytulnie. A mieszkańcy Sztokholmu chowają się od lat za ciepłymi swetrami. I łączą je w niebanalne stylizacje. I tego im zazdrościmy!
Moda wielkich miast: Sztokholm
Deszcz, błoto, śnieg, mróz. Właśnie takim okolicznościom przyrody będziesz musiała stawiać czoła w nadchodzących miesiącach. Aby przejść przez nie pewnym krokiem, potrzebujesz odpowiednich butów. Muszą chronić przed zbyt niskimi temperaturami i sprawdzać się w każdych warunkach. Buty są chyba najbardziej lubianym przez kobiety dodatkiem, zaraz po torebkach. Możemy mieć ich dziesiątki: każda para pasująca do innego stroju, te na lato, te na wiosnę, te na temperaturę 10 stopni Celsjusza, ale te drugie już na 15 stopni. W okresie zimowym musisz mieć chociaż jedną parę, która poradzi sobie ze wszystkimi niedogodnościami, jakimi raczyć nas będzie ta zimna pora roku. No dobrze, dwie pary. Albo trzy. A najlepiej znacznie więcej. Botki Te najpopularniejsze w okresie przejściowym buty to prawdziwa różnorodność wzorów i kolorów. Czarne, brązowe, rzadko kiedy jasne, bardzo dobrze sprawdzają się w każdych warunkach. Dzięki obecności bieżnika w znacznej większości modeli, botki pozwalają na pewne stawianie kroków nawet podczas deszczu czy deszczu ze śniegiem. Świetnie współgrają z sukienkami i spódnicami, ale także zwykłymi jeansami. Uszlachetnisz je, zakładając do nich lekkie, eleganckie legginsy, jasną bluzkę oraz marynarkę. Taki look, rodem z najlepszych blogów modowych, będzie przyciągał spojrzenia przechodniów, a nawet najtańsze botki będą w takim zestawieniu wyglądać na drogie. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Kozaki Chronią przed zimnem, ale nie zawsze deszczem. Całkowicie skórzane lub wykonane z eko skóry, kozaki stanowią stosunkowo dobrą ochronę przed wodą. Jeśli zamierzasz chodzić w nich właśnie po deszczu czy kałużach, unikaj zamszu lub nubuku, czyli skóry naturalnej o zerowej wodoodporności. Nie stosując się do tego zalecenia, po prostu je zniszczysz, a buty przemokną już po kilkuminutowym kontakcie z wodą. Ogromną zaletą wszelkiego rodzaju kozaków jest możliwości wyboru modeli dodatkowo ocieplanych. Nic nie cieszy bardziej podczas kilkunastostopniowych mrozów niż futerko we wnętrzu buta lub inne grzejące tworzywo. Kozaki są o wiele bardziej eleganckie niż zwykłe botki i doskonale pasują do wełnianych płaszczy, na ważniejsze wyjścia do teatru czy na przyjęcia. box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Gumiaki Ciągle przeżywają lata swojej świetności. To najlepsze obuwie na deszcz, jakie można sobie wyobrazić. Wytrzymają nawet największe ulewy oraz deszcz ze śniegiem i są naprawdę ładne. Możesz wybrać swój ulubiony model: na większym lub bardziej płaskim obcasie, krótsze, średniej długości albo klasyczne, do kolan. Ich jedyną wadą jest to, że szybko robi się w nich zimno, ponieważ przejmują temperaturę otoczenia, ale wystarczy para ocieplaczy lub grubszych, wełnianych skarpet, aby cieszyć się ciepłem i stuprocentową ochroną przed deszczem. Najbardziej popularną marką gumiaków są oczywiście Huntery, produkowane w Wielkiej Brytanii. box:offerCarousel Emu Nie chodzi o buty tej jednej, konkretnej marki, a o model, który ma na całym świecie tyle samo zwolenników, co przeciwników. Ci pierwsi uwielbiają je za ogromną wygodę chodzenia nawet po najtrudniejszych powierzchniach, przeciwnicy nienawidzą ich za wygląd, przypominający kapcie. Oba argumenty są słuszne, ponieważ właśnie zimą pragniemy otulić się ciepłym swetrem, włożyć stopy w ciepłe i wygodne buty, i niczym się nie przejmując, wyjść z domu. Niestety, tego typu obuwie nie nadaje się na mokre i deszczowe dni, a wejście w nich w kałużę może skończyć się dla butów przemoknięciem. Aby nie obawiać się o każdą, spadającą z nieba kroplę wody, po prostu zaimpregnuj je odpowiednim środkiem (najlepiej bezbarwnym) i ciesz się ochroną przed wilgocią na długi czas. Najtańsze buty à’la Emu to koszt kilkunastu złotych. Te oryginalne (Emu lub Ugg) mogą kosztować nawet powyżej tysiąca złotych. Co z wygodą w pracy? Wiele kobiet ma problem – czy chodzić w pracy w kozakach i jak dopasować do nich biurowy strój? Rozwiązania tego problemu są dwa: albo wybieraj lekkie i krótkie kozaki lub botki, albo po prostu zanieś do pracy kilka par balerin lub szpilek, na które będziesz zamieniać swoje cięższe, zimowe buty. To rozwiązanie jest chyba najwygodniejsze, ponieważ gwarantuje lekkość i swobodę w pracy, a jednocześnie pełen komfort podczas nawet największych ulew.
Pewnym krokiem przez zimę. Damskie buty na każdą pogodę
Co roku stajesz przed tym samym dylematem: co założyć na wigilię w pracy? Z jednej strony nadal jesteś ograniczona dress codem, a z drugiej w taki dzień wypada podkreślić jego świąteczny charakter strojem. Sprawdź nasze propozycje. Wigilia w biurze to nie impreza, ale raczej kameralne spotkanie, dlatego nie powinnaś szaleć z odkrywaniem ciała lub połyskującymi tkaninami. Modowym faux pas byłoby jednak pojawić się tego dnia w białej koszuli i czarnym garniturze. Zobacz, jakie stylizacje będą stosowne na wigilię w biurze. Czerwona sukienka box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin W okresie świątecznym zapomnij o czerni! Choć to szlachetny, klasyczny kolor, w którym każda kobieta wygląda dobrze, zarezerwuj go jednak na co dzień. Na wigilię w pracy załóż sukienkę w odcieniu soczystej czerwieni - wprawi cię w dobry nastrój i podkreśli świąteczny charakter spotkania w firmie. Postaw na klasyczny model z rękawem i rozkloszowaną spódnicą - nie zmarzniesz, a jednocześnie nadal będziesz prezentować się bardzo profesjonalnie. Do czerwonej sukienki dobierz czółenka w kolorze czerni lub nude i cieliste rajstopy. Nie zapomnij o delikatnej złotej biżuterii, która doda elegancji stylizacji. Świąteczny sweter box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Jeśli wiesz, że w dniu firmowej wigilii nie będziesz mieć ważnych spotkań z klientami, ale raczej czeka cię zamykanie bieżących spraw w zaciszu biura, postaw na stylizację z odrobiną humoru. Załóż sweter w świąteczne motywy lub norweskie wzory i eleganckie, czarne spodnie w kant. Do tego biała koszula pod spód, okazały naszyjnik pod kołnierzyk, czarne szpilki na nogi i jesteś gotowa. W takim zestawie z całą pewnością wzbudzisz zainteresowanie kolegów i koleżanek z pracy. Stylizacja ze świątecznym swetrem i eleganckimi spodniami to wyjątkowo szykowne połączenie, a w dodatku wyjątkowo komfortowy strój. Smokingowa marynarka box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin W każdej sytuacji cenisz sobie elegancję? W takim razie na świąteczne spotkanie załóż smokingową marynarkę w kolorze białym z kontrastowymi czarnymi wstawkami. Pod spód załóż czarny golf lub cielisty top, a do tego wzorzyste cygaretki. Świetnie zaprezentują się granatowe spodnie z metalicznymi połyskiem, a nawet zwykłe jeansy. Stylizację uzupełnij butami na obcasie i zegarkiem. Spódnica w kratę box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Świąteczną kolorystykę możesz z łatwością ograć spódnicą w szkocką kratę. Zielono-czerwony wzór budzi skojarzenia z okresem zimowym, a do tego jest bardzo tradycyjny, przez co idealnie sprawdzi się w konserwatywnym środowisku biurowym. Do spódnicy załóż kremowy golf lub elegancką bluzkę, ale nie koszulę! Sztywną bawełnę zostaw na pozostałe dni w roku, a na biurową wigilię załóż raczej bluzkę z lejącego się materiału z ozdobnym wiązaniem na szyi lub dekoracyjnymi guzikami. Taką stylizację uzupełnij sznurowanymi botkami w stylu pensjonarki i perłami biżuterią z pereł. Nie chcesz wyglądać zbyt retro? Zmień botki na kozaki i zrezygnuj z pereł - gotowe! Wigilia w biurze to jeszcze nie powód do modowych zmartwień! Jak widzisz możesz ubrać się tak, żeby wyglądać stylowo i świątecznie, jednocześnie nie łamiąc dress code’u.
Jak ubrać się na wigilię w biurze?
Producenci sprzętu RTV przywiązują coraz większą wagę do designu swoich urządzeń. Oryginalna stylistyka i wysoka jakość wykonania sprawiają, że oprócz funkcji użytkowej stanowią również element dekoracyjny. Niestety, cały efekt może popsuć plątanina kabli, które nie zawsze można skutecznie ukryć. Sposobem na to są specjalne maskownice. Kable w ścianę Obecnie najpopularniejszym rozwiązaniem jest powieszenie telewizora na ścianie. Do wyboru mamy różnego rodzaju uchwyty, które w zależności od indywidualnych preferencji umożliwiają pochylenie, wysunięcie lub obrót telewizora nawet w zakresie 180 stopni. Mimo że niektóre modele uchwytów mają wbudowane organizery do kabli, to w najmniejszym stopniu nie rozwiązują podstawowego problemu, jakim są zwisające przewody biegnące np. do dekodera stojącego na stoliku RTV czy do gniazda zasilającego. Aby skutecznie rozwiązać ten problem i pozbyć się kabli raz na zawsze, warto już na etapie projektu przygotować dla nich odpowiednie miejsce. Jednym z lepszych jest umieszczenie ich w ścianie w specjalnym korytku. Jego długość należy dobrać tak, aby zaczynało się za telewizorem (najlepiej w jego centralnej części), a kończyło tuż nad podłogą, gdzie otwór na kable zostanie zasłonięty przez szafkę RTV. Zwróćmy uwagę, żeby przekrój korytka umożliwiał swobodne przeciągnięcie kabli w przyszłości. Innym ciekawym pomysłem na ukrycie kabli jest wyprowadzenie gniazda zasilającego za telewizorem. Podobny zabieg można wykonać z gniazdkiem sygnałowym, ale tylko wtedy, gdy korzystamy z telewizji kablowej lub platformy cyfrowej bez pośrednictwa dekodera. W takim przypadku wszystkie kable znajdują się za telewizorem i nie ma konieczności ich przeciągania. Aby nie wystawały poza obrys urządzenia, warto wykorzystać wbudowane w uchwyt organizery do kabli lub użyć opasek na rzepy. Listwa maskująca Korytko na przewody pod tynkiem to zdecydowanie najlepsze wyjście, ale nie każdy może sobie pozwolić na kucie ścian. Innym rozwiązaniem są listwy maskujące wykonane z plastiku lub aluminium, montowane bezpośrednio na ścianie. Ich główną zaletą jest niski profil, dzięki czemu nie rzucają się w oczy. Do wyboru mamy różne wersje kolorystyczne, co umożliwia łatwe dopasowanie do każdego wnętrza. Listwy maskujące kupimy na Allegro już od kilkunastu złotych. Maskownice elastyczne Maskownice elastyczne to zupełnie inna grupa produktów, których zadaniem jest sprawne pogrupowanie i uporządkowanie wszystkich kabli. Jednym z popularniejszych wariantów są maskownice spiralne, charakteryzujące się dużą elastycznością. Ich zaletą jest to, że z łatwością pomieszczą zarówno kilka cienkich przewodów, jak i grubsze wiązki. Innym systemem maskowania kabli są peszle wykonane z miękkiego i rozciągliwego poliestrowego materiału. Ceny elastycznych maskownic na Allegro zaczynają się od kilku złotych. Panele maskujące Alternatywą dla powyższych rozwiązań, a może nawet złotym środkiem, są panele maskujące połączone z półkami na sprzęt RTV. Ich konstrukcja tworzy z telewizorem spójną całość i pozwala ukryć wszystkie przewody, gniazdka sieciowe i sygnałowe. Droższą alternatywą są panele maskujące zintegrowane z uchwytem na telewizor i półkami na sprzęt. Mimo wysokiej ceny (około 1000 zł) warto się nimi zainteresować, ponieważ stanowią wyjątkowy element dekoracyjny, szczególnie dla nowoczesnych wnętrz. Maskownice do kabli pozwalają nie tylko ukryć szpecące przewody, ale też ułatwić ich organizację. Dodatkowym atutem jest to, że chronią przed uszkodzeniami mechanicznymi, kurzem i innymi zabrudzeniami. Producenci tego typu akcesoriów oferują wiele różnych rozwiązań, więc przed zakupem warto je porównać, aby wybrać wariant najbardziej dopasowany do naszych potrzeb.
Maskownice do kabli – przegląd najpopularniejszych rozwiązań
Cynk jest minerałem niezbędnym do prawidłowego funkcjonowania organizmu. Jego brak szybko możemy odczuć przez pogorszenie odporności, utratę apetytu i problemy z wyglądem skóry. Ile cynku potrzebujemy i jak można uzupełnić jego niedobór? Czym jest cynk? Często słyszymy o tym, jak ważny dla zdrowia jest magnez czy potas, jednak rzadko mówi się o cynku. W naszym ciele znajduje się ok. 2 g cynku – to pierwiastek śladowy, jest jednak bardzo ważny dla naszego zdrowia. Cynk bierze udział w procesach metabolicznych i syntezie DNA. Poza tym wzmacnia odporność, chroni przed wolnymi rodnikami, pozwala odczuwać smak i zapach. Jest też ważny dla popędu seksualnego oraz dobrej kondycji skóry, włosów i paznokci. Jakie są objawy niedoboru cynku? Pierwsze objawy niedoboru cynku można łatwo pomylić z innymi zaburzeniami. Najczęściej braki tego minerału skutkują zwiększoną podatnością na infekcje. Osłabiony układ immunologiczny nie ma sił bronić się przed wirusami i bakteriami, przez co częściej się przeziębiamy. Niedobór cynku można też zaobserwować w wyglądzie. Wypadające włosy, łamliwe paznokcie, wypryski to bardzo często widoczne oznaki braku cynku w organizmie. Dodatkowo może się u nas pojawić zmęczenie, osłabienie, stany lękowe, a nawet początki depresji. Osoby cierpiące na niedobór cynku mogą się też skarżyć na obniżone libido. Charakterystycznym objawem braku tego minerału jest utrata apetytu oraz zmysłów węchu i smaku (czasami występuje też metaliczny posmak w ustach). Przyczyny niedoboru cynku Jak powstaje niedobór cynku w organizmie? Winna jest zwykle dieta, w której brakuje naturalnych źródeł cynku. Dotyczy to również osób na diecie wegetariańskiej oraz niskokalorycznej. Częściej na brak cynku cierpią ci, których codzienny jadłospis obfituje w słodycze oraz alkohol. Kobiety przyjmujące tabletki antykoncepcyjne również powinny uważać na groźne braki tego pierwiastka. Dzienne zapotrzebowanie na cynk u kobiet wynosi ok. 8 mg, a u mężczyzn ok. 11 mg. Zwiększony popyt na cynk występuje w czasie ciąży oraz karmienia piersią. Należy również dbać o odpowiedni poziom cynku u dzieci i młodzieży. Cynk jest też ważny dla jakości spermy, dlatego mężczyźni, którzy planują założenie rodziny powinni uzupełnić niedobory tego minerału. Jak uzupełnić niedobór cynku? Najprostszym sposobem na uzupełnienie cynku jest wprowadzenie do diety produktów bogatych w ten składnik. Najlepsze naturalne źródła cynku to przede wszystkim owoce morza (ostrygi, małże) oraz ryby. Duże ilości cynku znajdują się również w mięsie (zwłaszcza wątróbce), jajkach i nabiale. Poza tym warto uzupełnić jadłospis o roślinne źródła cynku, czyli rośliny strączkowe, szpinak, kapustę, buraki, migdały, awokado, otręby pszenne, pieczywo razowe, orzechy nerkowca, pestki słonecznika. Warto używać soli morskiej, w której znajduje się ten minerał. Cynk obecny jest też w niektórych ziołach, takich jak pokrzywa, rumianek, szałwia czy mniszek lekarski. Picie naparów z tych roślin to jeden ze sposobów dostarczenia sobie tego minerału. Pamiętajmy jednak o tym, że cynk (tak samo jak żelazo) lepiej wchłania się z produktów pochodzenia zwierzęcego niż roślinnego. Jednym ze sposobów na uzupełnienie niedoboru cynku jest oczywiście suplementacja. Cynk w tabletkach jest polecany zwłaszcza przy problemach ze skórą i włosami, ale również dla wzmocnienia odporności organizmu. Zażywając preparaty z cynkiem, należy przestrzegać zalecanej dawki, ponieważ nadmiar cynku może uszkodzić system immunologiczny, zmniejszyć ilość dobrego cholesterolu w organizmie oraz być przyczyną anemii.
Częste przeziębienia, problemy z włosami i spadek libido? To może być niedobór cynku – sprawdź, jak go uzupełnić
Samodzielne woskowanie karoserii samochodu to czynność, która wymaga niewielkiej ilości czasu i małych nakładów pieniężnych na specjalistyczne środki. I mówiły to całkiem serio. Jakie są jeszcze zalety woskowania auta? Dzięki woskowaniu samochód będzie wyglądał bardzo atrakcyjnie, a do tego jego karoseria zostanie skutecznie zabezpieczona przed niszczącym działaniem korozji. Brudna karoseria to nie tylko wróg estetyki. To także sprzymierzeniec największego wroga każdego samochodu, jakim bez wątpienia jest korozja. Woskowanie pozwala przez długi czas utrzymać efekt czystości. Dobrze nawoskowaną karoserię wystarczy przez kilka tygodni jedynie spłukiwać wodą. Poza tym wosk tworzy świetną warstwę ochronną, która pomoże zapobiec pojawianiu się rdzy. Woskowanie karoserii w celu uzyskania efektu lustra Nawet tani i stary samochód wygląda atrakcyjnie, kiedy jego nadwozie jest czyste i błyszczące. Tym bardziej ciekawie wyglądają nowoczesne auta, których nadwozia przypominają lustra. Producenci oferują kilka rodzajów wosków, z których każdy nakłada się w inny sposób. Zawsze jednak przed woskowaniem samochód trzeba dokładnie umyćszamponem samochodowym. Najlepsze do mycia lakieru sągąbki z mikrofibry. Są one także delikatne i nie pozostawiają rys, jak na przykład niektóre gąbki. Najprostszy do zastosowania jest wosk w płynie, do stosowania na mokro. W tym przypadku nawet nie trzeba czekać, aż karoseria auta wyschnie po myciu. Wosk na mokro sprzedawany jest w opakowaniach ze spryskiwaczem. Stosowanie jest proste. Mokrą karoserię auta trzeba równomiernie spryskać i poczekać do wyschnięcia. Pozostałe rodzaje wosku wymagają znacznie większego zaangażowania, ale dają także o wiele lepszy efekt. Przede wszystkim nadwozie auta musi całkowicie wyschnąć po myciu. Aby przyspieszyć ten proces, warto zastosować ściągaczkę do wody. Woskować nie wolno na słońcu w czasie upalnych dni ani wtedy, gdy temperatura spada poniżej dziesięciu stopni Celsjusza. Preparaty do woskowania sprzedawane są zarówno w formie pasty w puszkach, jak i w formie płynnego wosku w sprayu. W tym ostatnim przypadku wosk bardzo łatwo się nakłada, ale można narzekać na małą wydajność opakowania. Maksymalnie wystarczy ono na dwa woskowania. Na karoserii wosk rozprowadza się etapami. Na poszczególnym elemencie rozprowadza się równomiernie cienką warstwę, a potem przychodzi czas na polerowanie. Polerowanie to najbardziej pracochłonna czynność. Do jego wykonania potrzebna będzie czysta, miękka ściereczka bawełniana i sporo energii. Efekt uzyskuje się wtedy, gdy na karoserii nie widać jakichkolwiek smug, a lakier zaczyna przypominać lustro. Zamiast polerować ręcznie, można skorzystać z elektrycznego urządzenia do polerowania nadwozia. Trzeba jednak pamiętać o tym, aby zastosować w nim miękkie futerko polerskie zamiast standardowej gąbki. Futerko jest delikatniejsze dla lakieru. Nawet wtedy należy polerować ostrożnie i nie dociskać polerki zbyt mocno. Woskowanie karoserii w celu zabezpieczenia jej przez korozją Woskowanie to najtańszy i najprostszy sposób zapobiegania korozji. Oczywiście cały czas mówimy tylko o zapobieganiu i tylko o karoserii. Jeśli na karoserii zaczną pojawiać się rdzawe plamy lub bąble, to już za późno na jakiekolwiek działania zapobiegawcze. Poza tym trzeba pamiętać, że korozja atakuje także profile zamknięte oraz podwozie. Dlatego zabezpieczenia karoserii to tylko jeden z etapów obrony samochodu przed atakami rdzy. Inne wymagają stosowania środków do konserwacji podwozia oraz do konserwacji profili zamkniętych. Przydać może się także zwykły olej penetrujący, którym warto od czasu do czasu spryskać śruby. Powróćmy jednak do woskowania karoserii. Rdza ma wielu sprzymierzeńców. Zaliczają się do nich woda, kwaśne deszcze, duża wilgotność powietrza czy też para wodna, nasycona powietrzem i siarką. Woda i jej pochodne umożliwiają osadzanie się na karoserii brudu, kurzu, piasku i pyłu węglowego. Woda i brud to idealne środowisko do rozwoju korozji. Stałe cząsteczki powodują mechaniczne uszkodzenia lakieru, a kiedy dojdzie do ich rozpuszczenia w wodzie, zwiększają agresywność substancji znajdujących się w niej. Dla kondycji lakieru niebezpieczne są także ptasie odchody, zawierające mnóstwo amoniaku oraz drobne kamyki, które uderzają o lakier i powodują w nim ubytki. Wosk tworzy na karoserii warstwę ochronną, która zapobiega utrzymywaniu się kropel wody i brudu. Dzięki temu ryzyko pojawienia się korozji maleje. Trzeba pamiętać, aby pokrywać woskiem wszystkie miejsca, które są narażone na ataki rdzy. To nie tylko główne, widoczne z zewnątrz elementy karoserii. To także najniższa część progów, wewnętrzne słupki, ranty i metalowe części drzwi oraz pokrywy bagażnika od strony kabiny. Woskować trzeba też dokładnie okolice reflektorów i tylnych lamp, jak również logo marki producenta i jego najbliższe otoczenie. To miejsca, w których rdza najczęściej atakuje karoserię. Woskowanie to skuteczny sposób na obronę karoserii przed atakami rdzy. Równocześnie jest to także świetna metoda na dodanie urody swojemu pojazdowi.
Dlaczego trzeba woskować karoserię samochodu?
Każde dziecko żywi wielką pasję do wszystkiego, co je otacza. Dla dzieci szczególnie interesujące wydają się być zwierzęta, dlatego też warto zaopatrzyć domową bawialnię w piękne zestawy farm i komplety figurek zwierząt domowych. Dzieci są bardzo ciekawe świata i pałają chęcią poznania tego, co nieznane. Każdy etap rozwoju dziecka wprowadza zmiany w zachowaniu, koordynacji i postrzeganiu rzeczywistości. Następują one zawsze w trzech niezależnych obszarach. Rozwój sfery biologicznej wiąże się ze zdobywaniem większej sprawności fizycznej i polepszaniem koordynacji ruchowej, co ściśle zależy od zmian w anatomii człowieka. Postęp w sferze społecznej jest uwidaczniany w zmiennym stosunku do innych ludzi, jak i do zwierząt domowych. Natomiast ewolucja w sferze poznawczej dotyczy głównie sposobu myślenia i logicznej oceny sytuacji – co niezmiernie pomocne jest podczas rozwiązywania różnego rodzaju problemów. Psychologowie dziecięcy zgodnie twierdzą, że rozwój psychiczny to przede wszystkim umiejętność obserwacji rzeczy z różnych perspektyw. Rolą rodziców i opiekunów jest stworzenie takich warunków, by każde dziecko, od okresu wczesnego do późnego dzieciństwa (a nawet dłużej) miało możliwość poznania świata, swoich możliwości oraz zbliżenia się do natury. Poznanie świata przyrody – drewniana farma Każde dziecko jest bardzo czujnym eksploratorem przyrody, gdyż odczuwa swoistą więź i przynależność do natury. Posiada instynktowne pragnienie kontaktu z nią. Odczuwa satysfakcję z poznawania zwierząt, roślin oraz ich roli w życiu człowieka. Już sam wizerunek zwierząt (które początkowo są obce) budzi pozytywne uczucia dziecka i zadowolenie z odkrycia czegoś nowego. Dlatego dobór zabawek już na najwcześniejszych etapach rozwoju jest niezmiernie istotny i może w pewnym stopniu wpływać na zainteresowania w późniejszym wieku. Jedną z pierwszych zabawek, jakimi z radością bawią się dzieci, są drewniane układanki. Bardzo często mają one postać drewnianych płytek z krajobrazem przyrodniczym, z płaskimi postaciami zwierząt z uchwytami. Dziecko, prócz samego poznania gatunków zwierząt, uczy się przy ich pomocy również dopasowywania kształtów. W okresie wczesnego dzieciństwa duże zainteresowanie wśród maluchów wzbudzają też klasyczne drewniane klocki sześcienne i puzzle, które, ułożone prawidłowo, ukazują wizerunki zwierząt domowych lub też obrazy z życia farmera. Ich układanie uczy dzieci kreatywności, ćwiczy pamięć, wyobraźnię, stymuluje wzrok, a przede wszystkim rozwija zdolność koncentracji. Poświęcony przez dziecko czas zostaje wynagrodzony pojawieniem się kolorowego rysunku prezentującego kaczkę, krowę, czy też królika, co dodatkowo pobudza chęć doprowadzenia zabawy do końca. Farma zwierzęca z klocków W stymulowaniu rozwoju ruchowego dzieci i ich umiejętności manualnych oraz ćwiczeniu zdolności widzenia przestrzennego niezastąpione są klocki do łączenia. Bogato wyposażonezestawy klocków umożliwiają kreowanie własnej farmy w dowolny sposób. W zestawach dla dzieci młodszych, takich jak figurki zwierząt Duplo, zwierzątka mają zazwyczaj prostą formę. W zestawach dla dzieci nieco starszych, z nieco lepiej wykształconymi umiejętnościami manualnymi, figurki wymagają większego zaangażowania, gdyż składają się z drobniejszych elementów do samodzielnego montażu. Dzięki konieczności samodzielnego tworzenia postaci zwierząt przedszkolak może uczyć się zarówno budowy anatomicznej, jak i utrwalać kolorystykę różnych gatunków zwierząt domowych. Już dzieci w pierwszym okresie rozwoju, gdy poznają dźwięki i kolory, z radością bawią się przy stolikach edukacyjnych i dziecięcych tabletach, które potrafią odtwarzać odgłosy zwierząt. Wśród starszej grupy dzieci ze zdecydowanie większym zainteresowaniem spotkają się gry, których akcja rozgrywa się na farmie, w otoczeniu wiejskim. Jest to efekt intensywnego rozwoju w sferze poznawczej. Na rynku dostępnych jest mnóstwo gier edukacyjnych i zręcznościowych, w których głównymi bohaterami są zwierzęta domowe. A dla bardziej skomputeryzowanej młodzieży przeznaczone są gry multimedialne, dzięki którym można nauczyć się opieki nad zwierzętami, prowadzenia farmy, obowiązków każdego rolnika i hodowcy, co może inicjować zmiany w sposobie myślenia. Zarówno fabuła (życie na wsi i zarządzanie farmą), jak i bohaterowie (zwierzęta domowe) występujący w takich grach wymuszają dokonanie oceny sytuacji w sposób logiczny i rozwiązywanie problemów wynikających z cyklu natury i biologicznych potrzeb zwierząt. Traktor – pojazd każdego rolnika Dzieci stale obserwują swoich rodziców, co ma wielki wpływ na ich zachowania i wybory. Bardzo częstym zjawiskiem wśród dzieci jest chęć naśladowania zachowań i przyzwyczajeń osób starszych. Maluchy chcą się ubierać, opiekować innymi i przemieszczać podobnie jak rodzice. Dlatego młodzi miłośnicy życia na wsi ze szczególnym zamiłowaniem spoglądają na pojazdy, które do złudzenia przypominają miniaturowe wersje prawdziwych traktorów. Wśród pojazdów farmerskich dostępne są proste wersje traktorów wraz z naczepami, w których z łatwością można przewozić zabawkowe zwierzęta. Bardziej wymagającym żniwiarzom zaproponować można z kolei pojazdami na akumulator, którymi mogą się przemieszczać po wolnej przestrzeni. Już farmer-przedszkolak może stać się kierowcą kultowego sprzętu rolniczego John Deere.
Domowe żniwa – zabawki małego farmera
Jesień wymaga od nas nie tylko zmiany w garderobie, ale również w kosmetyczce. Powinnyśmy odstawić na bok lekkie i świeże perfumy, a w zamian postawić na intensywne mieszanki zapachowe, które podkreślą jesienną aurę. Poniżej ciekawe propozycje na chłodne dni, które otulą nasze ciało wyjątkowym zapachem. Czym pachnie jesień 2015? Jesienne zapachy w dużej mierze bazują na kwiatowo-piżmowych aromatach, ale nie tylko. Wyczuwalne są także nuty owocowe, lecz nie tak lekkie, jak w okresie letnim. Wśród nowości królują w tym sezonie między innymi zapachy z aromatem śliwek, gruszek, wanilii i pieprzu. Nie sposób nie wspomnieć również o mocnym akcencie w postaci nut drzewnych. To właśnie one są odpowiedzialne za intensywność i ciepło. W dalszej części przegląd najmodniejszych perfum na jesień 2015. Gucci – Gucci Bamboo Przegląd rozpoczynamy od kultowego domu mody. Nie po raz pierwszy stawia on na zmysłową mieszankę, która urzeka delikatnością, a zarazem drapieżnością. W tej kompozycji zapachowej wyczuwalne są drzewne nuty oraz egzotyczne kwiaty. Gucci Bamboo to perfumy w sam raz dla pewnych siebie kobiet, które wiedzą, czego chcą od życia. Paco Rabanne – Lady Million Eau My Gold! Lady Million podbiło już serca wielu kobiet, ale czy nowa odsłona jest w stanie sprostać temu wyzwaniu? Eau My Gold! to nowa wersja kultowego zapachu Paco Rabanne. Zapach ten skupia w sobie połączenie zmysłowości z delikatnym orzeźwieniem. Jedno jest pewne – za sprawą mieszanki piżma i grejpfruta nie da się przejść obok tego zapachu obojętnie. Lancôme – Trésor La Nuit Kolejna nowość na rynku zapachowym. La Nuit to perfumy stworzone z wyjątkowej esencji róży i nuty orchidei. Bazę stanowi tutaj kadzidło w połączeniu ze słodkim zapachem owoców liczi. Niezaprzeczalnie Trésor La Nuit urzeka od pierwszej kropli pozostawionej na ciele! Roberto Cavalli – Just Cavalli Poszukujesz kompozycji, która kojarzy się z namiętnością i kobiecą siłą? Jeśli tak, to ten drzewno-kwiatowy zapach jest właśnie dla ciebie. Just Cavalli to mieszanka seksapilu i kobiecości. Nuty drzewa różanego i gardenii rozbudzają zmysły! Michael Kors – Rose Radiant Gold Kuszący, hipnotyzujący, a może romantyczny? Jeśli poszukujesz któregoś z tych zapachów, to w kompozycji Rose Radiant Gold jest zawarte wszystko to, czego pragniesz. Delikatne piżmo odpowiedzialne jest za uwodzenie, przyprawy za hipnotyzujący czar, a z kolei nuty kwiatowe za romantyzm. Balmain – Extatic Extatic to perfumy słodkie, ale jednocześnie pełne klasy i wdzięku. Na początku wyczuwalna jest w nich kwiatowo-owocowa nuta, która w czasem przeradza się w wyczuwalną woń drzewną. Zapach ten sprawi, że każda kobieta poczuje się w nim pewnie, elegancko, a zarazem wyrafinowanie. Niby niewinnie słodkie, a jednak kryje się za nimi cała głębia kobiecości. Marc Jacobs – Daisy Dream Forever Wybuchowa mieszanka piżma, jeżyn, jaśminu, grejpfruta i wody kokosowej stworzyła niezwykle delikatną, lecz orzeźwiającą kompozycję zapachową. Daisy Dream Forever zachwyca nie tylko swoim flakonem, który jak zawsze u Marca Jacobsa budzi podziw, lecz przede wszystkim owocowo-kwiatową świeżością. Na rynku dostępnych jest wiele zapachów, które przypadną każdej kobiecie do gustu. Pamiętajmy jednak, że zanim zdecydujemy się na konkretne perfumy, warto odpowiedzieć sobie na pytanie, czego od nich oczekujemy. Czy zależy nam na intensywności? Czy preferujemy nuty piżmowe, czy może delikatne, kwiatowe? Tylko odpowiadając na te pytania, dopasujemy zapach idealny dla siebie.
Perfumy na jesień 2015 dla niej – co wybrać?
Wszystkie pomieszczenia, w których przebywamy na co dzień, wymagają systematycznego wietrzenia. Dotyczy to również samochodów. W dobie klimatyzacji praktycznie nie otwieramy okien – może to prowadzić do powstawania w pojeździe nieprzyjemnych zapachów, grzybów, a nawet bakterii. Do niedawna dezynfekcja wnętrza samochodów była możliwa jedynie w zakładach zajmujących się czyszczeniem klimatyzacji, gdzie zazwyczaj ozonowanie jest częścią pakietu serwisowego. Teraz każdy może mieć swój prywatny generator ozonu. Dwa oblicza tlenu – O2 i O3 Ozon (O3) jest trójatomową odmianą tlenu o silnych właściwościach dezynfekujących. W dużym stężeniu może on działać drażniąco na drogi oddechowe i błony śluzowe. Właśnie dlatego ważne jest zachowanie umiaru i nie wdychanie go w czystej postaci. To, co odróżnia go od tlenu, którym oddychamy, to budowa cząsteczek. W przypadku ozonu składa się ona z trzech atomów tlenu, a nie z dwóch, jak ma to miejsce w przypadku O2. Ozon dość szybko przekształca się w obojętną, dwuatomową odmianę, przez co nie stanowi zagrożenia dla środowiska. Proces ten trwa około 30 minut, dlatego po każdorazowym ozonowaniu wnętrza pojazdu (czy też pomieszczeń w domu) konieczne jest dokładne wietrzenie. Trójatomowa odmiana tlenu znalazła swoje zastosowanie w oczyszczaniu powietrza i wody. Przy tym działa około 3000 razy szybciej i 50-krotnie skuteczniej niż chlor. Z tą dodatkową korzyścią, że nie pozostawia po sobie żadnych substancji powodujących efekty uboczne, zamienia się jedynie w czysty tlen, który jest obojętny dla atmosfery. Ozon jest wykorzystywany do sterylizacji i wyjałowienia pomieszczeń, co czyni znacznie skuteczniej niż wspomniany chlor, który pozostawia po sobie nieprzyjemny zapach oraz jest szkodliwy dla żywych organizmów. Zobacz też: Uniknij grzyba w wozie – przegląd odgrzybiaczy Ozon jest wytwarzany w atmosferze w sposób naturalny. Dzieje się tak za sprawą ultrafioletowego promieniowania słonecznego. Powstaje również podczas uderzeń piorunów. Zarówno pierwsza reakcja fotochemiczna, jak i druga bioelektryczna, są możliwe do odtworzenia w warunkach laboratoryjnych. Pierwszy sposób na uzyskanie O3 to użycie czystego promieniowania ultrafioletowego o długości fali wynoszącej 254 nm. Drugi zaś, to wyładowania koronowe, polegające na umieszczeniu metalowej siatki między dwoma dielektrykami i przyłożeniu do niej wysokiego napięcia. Obie te metody powodują rozszczepienie cząsteczek tlenu na pojedyncze atomy, które dołączając się do nierozbitych cząstek, tworzą warianty trójatomowe O3. Ze względu na szybkie przejście z powrotem do postaci dwuatomowej nie jest możliwe przechowywanie ozonu. Aby skorzystać z dobrodziejstw tego gazu, konieczne jest jego wytworzenie na miejscu. To właśnie zadanie generatorów nazywanych również ozonatorami. Zastosowanie Trójatomowa forma tlenu znalazła szereg zastosowań w utrzymywaniu czystości i dezynfekcji różnych pomieszczeń. Dzięki ozonatorom można w szybki i łatwy sposób pozbyć się wielu rodzajów zanieczyszczeń, nawet tych niewidocznych gołym okiem. Przede wszystkim poprzez swoje dezynfekujące właściwości doskonale zabija on wiele typów bakterii i wirusów. Likwiduje różnego rodzaju alergeny, jak na przykład roztocza, pleśń czy grzyby znajdujące się najczęściej w kanałach wentylacyjnych pojazdu. Manualne wyczyszczenie w podobny sposób wewnętrznych części nawiewu jest praktycznie niemożliwe, ale wprowadzenie ozonu do powietrza wewnątrz auta zrobi wszystko za nas, dotrze nawet w najgłębsze zakamarki. Usuwanie bakterii i drobnoustrojów z wnętrza samochodu i układu klimatyzacji to nie jedyne korzyści, jakie niesie ze sobą regularne stosowanie ozonatora. Ozon usuwa nieprzyjemne zapachy, którymi przesiąknięta może być tapicerka (również te pochodzenia zwierzęcego) oraz perfekcyjnie rozkłada dym papierosowy, nie pozostawiając po nim nawet najmniejszego śladu. Może się to okazać szczególnie pomocne, jeżeli kupiliśmy używane auto, w którym poprzedni właściciel nie stronił od palenia tytoniu. Łatwo się domyślić, jak trudno byłoby taki samochód doprowadzić do nienagannego stanu zapachowego jedynie przy użyciu chemicznych środków czystości. Ozon wnika głęboko w strukturę tapicerowanych foteli i utlenia znajdujące się w ich wnętrzu bakterie oraz przykre zapachy, które często są wręcz niemożliwe do usunięcia tradycyjnymi sposobami. Ozonatory box:offerCarousel Obecny rynek akcesoriów do użytku domowego i samochodowego obfituje w generatory ozonu. Różnią się one od siebie głównie ceną i wydajnością pracy. Ich zasada działania opiera się między innymi na wspomnianych wyładowaniach koronowych. Wydajność tych urządzeń z reguły oscyluje wokół 400 mg/h i taki wariant kupimy już za 100 złotych. Im wydajność ozonatora większa (nawet do 30g/h), tym cena również staje się wyższa i może dojść nawet do 4,5 tysiąca złotych. Za taką kwotę kupimy już specjalistyczny sprzęt, jaki pewnie nie raz widzieliśmy w warsztatach podczas okresowego serwisu klimatyzacji. Do użytku domowego w zupełności wystarczy ozonator o wydajności na poziomie 400-600 mg/h. box:offerCarousel Podczas wyboru generatora ozonu możemy zdecydować się na wariant wewnętrzny lub zewnętrzny. Pierwszy z nich jest z reguły mniejszy, a podczas ozonowania umieszczamy go we wnętrzu auta, doprowadzając do niego jedynie zasilanie. Wariant zewnętrzny często jest mniej poręczny, ale nie ma konieczności wkładania go do auta. Stawiamy go na ziemi, a przez uchylone okno wprowadzamy przewód, którym zostanie dostarczony ozon. Przy zakupie takiego urządzenia otrzymamy również kabel zasilający, rurki lub kamienie służące do ozonowania wody, a w niektórych zestawach nawet pilot zdalnego sterowania. Wiele modeli jest również wyposażonych w timer, przez co urządzenie podczas pracy nie wymaga stałego nadzoru. Ozonowanie krok po kroku Jeżeli już zaopatrzyliśmy się w odpowiedni sprzęt, pora przystąpić do działania, aby uzyskać czyste i świeże powietrze wewnątrz naszego auta. Warto zacząć od ręcznego wysprzątania samochodu z kurzu i zabrudzeń, które mogą być przyczyną nieprzyjemnych zapachów. Następnie należy właściwie umieścić urządzenie. W przypadku wariantu wewnętrznego trzeba ustawić je na przykład na fotelu pasażera, podłokietniku czy tylnej kanapie i doprowadzić do niego źródło prądu. Nie warto stawiać generatora na podłodze, ponieważ cząsteczki ozonu są cięższe od powietrza, przez co i tak samoczynnie opadną na dół. W sytuacji, gdy dysponujemy wariantem zewnętrznym, należy jedynie włożyć zintegrowany z maszyną przewód przez uchylone okno. Jeżeli zależy nam jedynie na dezynfekcji wnętrza auta, wystarczy tylko włączyć urządzenie i dać mu działać przez czas określony w instrukcji obsługi. Jeśli natomiast chcemy również odgrzybić klimatyzację i przewody wentylacyjne, to należy uruchomić samochód (aby nie spowodować rozładowania akumulatora), włączyć klimatyzację na obiegu zamkniętym, ustawić nawiew na największą moc i zostawić grzyby i zanieczyszczenia na pastwę ozonu. Po zakończeniu procesu dobrze jest pozostawić auto z otwartymi drzwiami na około 30 minut, a następnie wybrać się na krótką przejażdżkę przy otwartych oknach. W ten sposób zyskamy pewność, że cały tlen powrócił do swojej dwuatomowej postaci. Przy wykonywaniu ozonowania raz do roku warto również wymienić filtr kabinowy. Jego zadaniem jest oczyszczanie powietrza przed wprowadzeniem go do kabiny pasażerskiej. Zatrzymywane są na nim wszelkie większe, możliwe do wyłapania zanieczyszczenia (liście, piasek, itp.), ale również część obecnej w powietrzu wilgoci. Nieregularnie wymieniany filtr kabinowy staje się „wylęgarnią” grzybów i bakterii, z którymi nie poradzi sobie nawet najlepszy ozonator. Dlatego przy korzystaniu z takiego urządzenia warto dołożyć dodatkowe 30 złotych na nowy filtr kabinowy, który z reguły jest umieszczany w takim miejscu, że bez problemu powinniśmy wymienić go samodzielnie. Zwolennicy oczyszczania wnętrz pojazdów ozonem są podzieleni na dwa obozy. Jedni zalecają wymianę filtra kabinowego przed ozonowaniem, a drudzy po. Obie opcje mają jednak swoje wady. Pierwsza nie zapewni nam 100% pewności, że wszystkie grzyby i bakterie (szczególnie te nagromadzone w filtrze) zostaną usunięte. Druga natomiast może spowodować minimalne zanieczyszczenie nowego wkładu filtrującego. Kompromisowym rozwiązaniem wydaje się być wyjęcie filtra kabinowego na czas ozonowania, a po zakończeniu procesu zamontowanie nowego. W ten sposób uzyskamy stosunkowo największą pewność sterylnej czystości w układzie wentylacyjnym pojazdu. Z punktu widzenia przeciętnego użytkownika samochodu, zakup generatora nie jest koniecznością. Wystarczy raz do roku odwiedzić zakład zajmujący się obsługą klimatyzacji i poprosić o odgrzybianie ozonem. Koszt takiej usługi to około 50-80 złotych. Jeżeli jednak kierowca lub któryś z często podróżujących pasażerów jest alergikiem, ma astmę lub po prostu często podróżują z nami dzieci, warto zaopatrzyć się we własny ozonator. Wtedy około co 2 miesiące możemy w zaciszu własnego podwórka odkazić całe wnętrze pojazdu, zapobiegając rozwojowi bakterii, grzybów i roztoczy. Tlenu mamy pod dostatkiem, zatem dlaczego by nie wykorzystać go do zwiększenia naszego komfortu?
Generatory ozonu – chwyt marketingowy, czy poprawa jakości powietrza w samochodzie?
Półtora- i dwugodzinne wybiegania „błogim” tempem kontra energiczne, pełne siły wyciskania. Kulturysta a maratończyk. Sportowcy z innych światów, których łączy trud wielu miesięcy, a przeważnie lat treningów. Jakie są główne różnice i czy w ogóle można znaleźć w ich wysiłku wspólne punkty? Bliżej sprintera czy maratończyka? Jeśli chodzi o biegaczy, zdecydowanie bliżej kulturystom do sprinterów, którzy również stawiają na rozwój siły celem generowania maksymalnej mocy w jak najkrótszym czasie. Maratończycy zgoła odmiennie, dlatego ich mięśnie są zdecydowanie mniejsze niż u silniejszych kolegów. Jednakże gros maratończyków właśnie na siłowniach i strefach kardio buduje siłę na sezon biegowy. Niestety, łączenie typów treningów nie zadziała w drugą stronę. Ciężarowcy, kulturyści dla zachowania masy mięśniowej nie mogą pozwolić sobie na dwudziestokilometrowy bieg. Krótsze przebieżki są jak najbardziej wskazane, choćby dla roztrenowania i innego ruchu – i tak nieprzystosowanych – mięśni, jednak maratońskie biegi odpadają. Zakładam, że decyzję o wyborze ścieżki sportowej mamy za sobą, tak jak zgodę lekarza rodzinnego i znajomość techniki ruchów. Przejdźmy zatem do głównych kryteriów. Rozgrzewka Kilka minut rowerku, bieżni, urozmaicone „pajacykami” czy skippami – to najpopularniejsze sposoby na podkręcenie tętna i oddechu przez kulturystów. Do poprawnej rozgrzewki brakuje jeszcze skłonów i rozciągnięć: od kręcenia głową, przez barki, nadgarstki, biodra, na zgiętych stawach kolanowych kończąc. Po części uniwersalnej warto powtórzyć ćwiczenia na te partie, na które będzie położony nacisk w trakcie treningu. Dopiero po takiej rozgrzewce siadamy i wchodzimy na „obwód”. Z kolei największym błędem w rozgrzewce maratończyków jest… przesunięcie jej na pierwsze kilometry biegu. Niskie tętno i powtarzalność ruchów gwarantują psychologicznie komfort niespotykany na krótszych dystansach, grożą jednak kontuzjami i fatalnym samopoczuciem po biegu. Rozgrzewkę wykonujemy co najmniej 10 minut, a przed zawodami na królewskim dystansie trwa ona pół godziny i więcej. Rozgrzewkowy trucht nie różni się – w znaczącej liczbie przypadków – od tempa startowego, poświęćmy mu od 5 do 10 minut. Konieczna jest faza rozciągania – skłony, bardziej energetyczne skippy, krążenia bioder. To najpopularniejsze i sprawdzone ćwiczenia przed przebieżką. Intensywność Zmiana intensywności – zarówno przez podkręcenie tempa, jak i coraz szybsze dźwignięcia i wyciskania – przyniesie więcej szkód biegaczowi niż ciężarowcowi. „Szarpnięcie” ucieszy, jeśli spojrzymy na zegarek, kosztuje jednak znacznie więcej niż przy wyciskaniu. Przedobrzenie z ciężarami grozi nie tyle kontuzją, co wybiciem z rytmu, wydłużoną przerwą, a tym samym zniwelowaniem efektów treningu. Aby wskakiwać na coraz wyższy poziom, trzeba w dźwiganiu sukcesywnie zwiększać liczbę serii kosztem powtórzeń. W ten sposób 5 powtórzeń w tylu seriach na odczuwalnych ciężarach da bardziej wymierne efekty niż 20-krotne powtórki na lżejszych hantlach. Dla zwiększenia wytrzymałości na siłowni trzeba wyważyć liczbę powtórzeń, dźwigane ciężary i czas przerwy. Czas treningu W tym aspekcie – analizując przez pryzmat jakości – widzimy znaczącą różnicę. Bieg maratoński i przygotowujący do niego to minimum 2, a nawet 3 godziny powtarzalnej „harmonii ruchów biegacza”. U kulturystów mocny trening to godzina, maksymalnie półtorej (bez przerw) spędzona na sprzętach i z obciążeniami. Bezpieczeństwo Zarówno przy intensywnym dźwiganiu, jak i długim wybieganiu musimy zadbać o bezpieczeństwo. Na siłowniach dostosowujemy układy wysokości, siedzenia, długości pod własne parametry, przy sztangach nie zapominamy o zakrętkach i zawleczkach. W biegu uzupełniamy płyny i składniki odżywcze, ocieramy pot, kontrolujemy oddech i tętno. Przerwy Wychodzę z założenia, żeby w biegu długodystansowym ich nie robić, za wyjątkiem potrzeb fizjologicznych, tj. pobrania i wydalenia płynów. U kulturystów, przy o wiele większych napięciach, są one konieczne dla regeneracji mięśni. Odreagowanie przez stanie w miejscu warto jednak zastąpić rozciąganiem, także niedawno ćwiczonej partii mięśni. Mając obraz dwóch różnych treningów, wystarczy mądrze wybrać swoją drogę. Jeśli lepiej służą nam biegi, nie ma sensu przestawiać się na siłownię. I na odwrót.
Kulturysta a maratończyk – różnice w predyspozycjach i treningach
Zbliżają się mikołajki i święta Bożego Narodzenia, nikt więc nie może zapomnieć o kupnie prezentów. Jeśli wśród bliskich ci osób, którym pragniesz zrobić niespodziankę, jest biegacz amator, spraw mu radość i obdaruj go przedmiotem, który będzie przypominał o tym miłym geście. Prezent trafiony sprawia radość zarówno obdarowanemu, jak i darczyńcy. Gdy kupisz bliskiej ci osobie coś związanego z jej pasją, będzie to oznaką szacunku dla niej i jej hobby. Z czego ucieszy się zapalony biegacz? Niech go zobaczą box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Jeśli biegacz, którego chcesz obdarować, pracuje i może sobie pozwolić na treningi tylko o zmroku, kup mu odblaski i zadbaj w ten sposób o jego bezpieczeństwo, szczególnie jeśli trasa przebiega przez słabo oświetlone miejsca. A jeśli wiesz, że nie lubi nosić odblasków na ramionach, kup opaskę na buty dla biegaczy. To idealne rozwiązanie również dla rowerzystów i dzieci, a jednocześnie niedrogi i niezobowiązujący podarunek. Dla większości biegaczy deszcz lub śnieg i niska temperatura nie stanowią przeszkody w odbyciu treningu biegowego. Ale warto ułatwić naszym przyjaciołom przetrwanie zimy. Przyda im się kilka akcesoriów, np. opaski polarowe lub nauszniki dla biegaczy, którzy nie lubią nosić czapek. Chronią one przed wilgocią i wiatrem. Kolejna propozycja to ciepłe rękawiczki, które są niezastąpione w treningu biegowym jesienią i zimą. Wytrzymałych i zapewniających odpowiednią temperaturę rękawiczek nigdy za wiele. Nawet jeśli wiesz, że biegacz, którego chcesz obdarować, ma ich już kilka par, możesz wybrać rękawiczki w kolorze, którego jeszcze nie ma. Biegacze dbają o wzornictwo. Kolejna propozycja to sznurówki samozaciskowe, idealna na ciekawy i relatywnie tani prezent, który może się przydać nie tylko biegaczom, ale także triatlonistom. Takie sznurowadła mają zabezpieczenie przed rozwiązywaniem się w czasie aktywności. Pozwalają na szybkie zdejmowanie i zakładanie butów, co jest bardzo przydatne i umożliwia zaoszczędzenie czasu w trakcie zawodów triathlonowych. Są dostępne w wielu kolorach, możesz więc przyjrzeć się strojom biegowym osoby, którą chcesz obdarować, i wybrać sznurowadła będące wyróżnikiem na szlaku biegowym. Z przydatnych i niedrogich akcesoriów na styku praktyczności i biegowego designu znajduje się buff. To kawałek materiału, który może być – w zależności od potrzeb – apaszką, czapką, opaską na nadgarstek, opaską na czoło, a nawet do torebki, do której można schować monety czy niewielkich rozmiarów żele energetyczne. Elektronika sportowa box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Jeśli chcesz, aby wręczony przez ciebie prezent został zapamiętany na lata, rozważ zakup pulsometru, zegarka wyposażonego w GPS lub urządzenie do monitorowania kondycji. Wybór konkretnego modelu sprzętu w dużej mierze zależy od zasobności portfela. Możemy więc pokusić się o zakup modeli z wyższej półki z dużą liczbą funkcji, np. Garmin Fenix 5. Tańszymi zegarkami z funkcją pomiarów postępów treningowych, możliwością pomiarów dystansu i kontrolowania spalonych kalorii, mierzenia tętna i tempa biegu są Suunto 9 i Garmin Forerunner 735XT oraz modele fińskiej firmy Polar, np. V800 lub m430. Te zegarki można podłączyć do komputera i sprawdzać dziennik treningów. Jeśli masz do czynienia z fanem marki Apple, polecam Apple watch. Najnowszy model – czwórka – to wydatek rzędu 2000 zł, ale starsze modele (Apple Watch 3 i 2) są tańsze – ich ceny wynoszą 800–1200 zł. Jeśli nie chcesz, by prezent był zbyt kosztowny, dobrym pomysłem jest zakup opaski sportowej, np. Garmin Vivofit czy FitBit Charge. Takie urządzenie dokonuje uproszczonych pomiarów tętna, jest więc przydatne podczas treningów. Inne gadżety Jeśli szukasz wyjątkowego, ale niedrogiego prezentu, który jest związany z bieganiem, rozważ zakup wieszaka na medale. Biegacza, który lubi chwalić się swoimi osiągnięciami, z pewnością ucieszy ten suwenir. Kolejną ciekawą propozycją jest opaska na ramię – etui na telefon. W ubraniu sportowym biegacza nie ma tak naprawdę miejsca na smartfon. Nawet jeśli można go włożyć do kieszeni bluzy, to przeszkadza w tym miejscu. Opaska natomiast to przydatny gadżet. Alternatywą dla etui na ramię jest nerka-etui na telefon, którą zakłada się jak pasek do spodni. Dzięki takim gadżetom biegacz będzie miał stale kontakt ze światem. Gdy biegacz planuje starty w zawodach odbywających się zimą, kup mu kubek termiczny, by przed imprezą i po biegu rozgrzał się ciepłym napojem. Uzupełnieniem torby z prezentami mogą być batoniki energetyczne, odżywki i żele energetyczne. Na pewno takie dodatki ucieszą biegacza, który mają spore zapotrzebowanie na kalorie i składniki odżywcze.
Najlepsze mikołajkowe prezenty dla biegaczy w 2018 r.
Szybkie tempo życia i stres zabierają energię i sprawiają, że codzienne życie staje się męczące. Nie da się tak żyć na dłuższą metę, prędzej czy później ucierpi na tym zdrowie, życie rodzinne, relacje z przyjaciółmi. Warto w porę zastanowić się, czy życie w pędzie i dużym napięciu na co dzień ma sens. Zmiana pracy nie jest konieczna, wystarczy ustalić priorytety i zadbać o własne zdrowie. Zadbaj o siebie Czas na odpoczynek jest potrzebny każdemu, powinien to być minimum jeden dzień w tygodniu. Wykorzystaj go na ulubione czynności, spacer i relaks. Umiejętne wypoczywanie jest bardzo istotne. Poza tym w tygodniowy plan wpisz minimum 3 godziny, które przeznaczysz na aktywność fizyczną. Obok zdrowej diety to najważniejszy element troski o własne zdrowie. Ciało ma nam służyć przez całe życie, dlatego należy o nie dbać i regularnie uprawiać sport. Jakie ćwiczenia i dyscypliny sportu najlepiej nadają się do rozładowania negatywnych emocji? Regularny wysiłek W trakcie wysiłku wydzielane są endorfiny (tzw. hormony szczęścia), które redukują poziom kortyzolu, działają przeciwbólowo i rozluźniająco. Regularna aktywność sportowa jest niezbędna do zachowania równowagi fizycznej i wewnętrznego spokoju. Wybierz odpowiednią intensywność i rodzaj sportu, który sprawia ci przyjemność. Taniec Taki rodzaj ruchu to połączenie przyjemnego z pożytecznym. Taniec angażuje całe ciało i jest świetną formą wysiłku fizycznego. To trening tlenowy, który buduje wytrzymałość i wzmacnia organizm. Warto zadbać o wygodne buty, poza tym nie potrzebujesz dodatkowego sprzętu. To bardzo dobry sposób na rozładownie napięcia po ciężkim dniu. Można tańczyć w domu albo wyjść gdzieś w dobrym towarzystwie. To świetna alternatywa dla osób, które nie przepadają za tradycyjną aktywnością. Joga Najbardziej kojarzy się z relaksacją i dbaniem o wewnętrzną harmonię. Joga kładzie duży nacisk na wyciszenie. Załóż wygodne legginsy, rozwiń matę i zacznij praktykę. Może to być nawet 15–20 minut, ale ważne jest, żeby znaleźć na to czas każdego dnia. W jodze bardzo istotna jest regularność. Znajdź w domu cichy kącik, w którym możesz spokojnie ćwiczyć. Warto mieć też pasek i klocki do jogi, pomogą wytrwać w pozycji trochę dłużej. Joga wcale nie jest spokojna, niektóre pozycje mocno obciążają organizm, dlatego końcowa relaksacja jest głęboka i bardzo odprężająca. Boks Spokojne formy nie sprawdzają się dla wszystkich. Sztuki walki, w tym boks, to dobra aktywność dla osób, które potrzebują intensywnego wyładowania emocji. Boks mocno męczy ciało, co pomaga w pozbyciu się agresji i złych emocji. Załóż rękawice i mocno uderzaj w worek treningowy. Takie wyładowanie na pewno sprawi, że poczujesz ulgę po ciężkim dniu. Pamiętaj, żeby na początku nauczyć się prawidłowej techniki, by nie nabawić się przeciążeń i kontuzji. Taki sport może przynieść wiele korzyści, w czasie godziny można spalić nawet 600 kalorii. Jednak najważniejsza powinna być ulga psychiczna i zmęczenie, które ułatwi zasypianie. Bieganie To obecnie jedna z najbardziej popularnych aktywności. Wydaje się, że biegają wszyscy, co jest bardzo pozytywnym zjawiskiem. Prawda jest taka, że bieganie daje bardzo duże możliwości rozładowania stresu. Buty do biegania będą bardzo dobrą inwestycją. Wyjdź na zewnątrz i biegnij przed siebie. W chłodniejsze dni niezbędna będzie kurtka, czapka i rękawiczki. Z czasem możesz pomyśleć o pulsometrze, który będzie pomocny w planowaniu kolejnych treningów. Staraj się biegać 2–3 razy w tygodniu. Niezależnie od tego, jaką aktywność wybierzesz, zawsze rozciągnij mięśnie po wysiłku.
Te ćwiczenia najlepiej rozładują stres
Co tak naprawdę wiemy o makijażu? Dlaczego kobiety w ogóle zaczęły się malować i czy funkcja make-upu była dawniej taka sama jak dziś? Na te pytania i wiele innych odpowiada Lisa Eldridge. Autorka jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych wizażystek na świecie. W branży pracuje od ponad 20 lat, a swoją wiedzą i doświadczeniem chętnie dzieli się na YouTubie, w popularnych programach telewizyjnych czy na łamach magazynów modowych. Pracowała dla takich domów mody jak Prada i Chloé oraz malowała najpiękniejsze aktorki naszych czasów: Kate Winslet, Keirę Knightley i Emmę Watson. Co przeżywa kobieta, która zapomni zabrać ze sobą kosmetyków? Czy w dobie gloryfikacji idealnego piękna i bardzo szczupłej sylwetki jesteś sobie w stanie wyobrazić współczesną kobietę bez makijażu i kosmetyczki? Szminka, puder i tusz do rzęs o poranku to codzienność milionów na całym świecie. Makijaż nie jest nowym wynalazkiem, ale ewoluuje i modyfikuje się, bo – tak jak kobieta – zmiennym jest. Jego długą i pasjonującą historię pokazuje Lisa Eldridge w książce „Face Paint. Historia Makijażu”. Odsłania sekrety kreowania wizerunku ikon mody i popkultury od Audrey Hepburn poprzez Madonnę do Amy Winehouse. Wyjaśnia też, dlaczego tak wiele kobiet się nimi inspiruje. Książka, poradnik czy album? Zagłębiwszy się w lekturę, będziesz wiedzieć, w jakich okolicznościach pojawiał się konkretny kolor w różnych epokach dotyczących makijażu i ozdabiania ciała. Lisa Eldridge nie omawia tematu jak typowy historyk, czyli chronologicznie. Mimo że jej książka obejmuje czas od starożytności aż do współczesności, to autorka podzieliła ją według problemów. Pierwsza część zawiera trzy podrozdziały, które ciągną się przez kolejne epoki i zostały poświęcone kolorom. Bohaterami są: biały, czerwony i czarny. Autorka odkrywa przed czytelnikiem, kiedy i dlaczego zaczęto stosować poszczególne barwy do upiększania ciała i jaka kryje się za nimi symbolika. W kolejnych rozdziałach poczytasz o Hollywood i o tym, jak rozwój filmu wpłynął na ewolucję makijażu. Ostatni rozdział skupia się na kosmetykach takich, jakimi dziś je znamy. Z tej części się dowiesz, jak zmieniały się opakowania, kiedy zaczęła się popularność czerwonej pomadki i innych kosmetyków, których codziennie używasz. Oprócz dużej dawki wiedzy w książce znajdziesz też całe mnóstwo przepięknych zdjęć. Nie jest to więc tylko pozycja historyczna, ale też pięknie wydany album. Przeglądanie go sprawia wielką przyjemność i jest solidną dawka inspiracji. Kto powinien sięgnąć po „Face Paint”? Na pewno każdy, kto profesjonalnie zajmuje się makijażem. Jeśli pracujesz jako wizażystka, to na pewno zainteresuje cię wyjaśnienie, z czego wynikają pewne trendy i jak w sztuce makijażu dotarliśmy do punktu, w którym jesteśmy obecnie. Znasz pasjonatkę make-upu, która godzinami ogląda materiały beauty vlogerek? Ona także doceni tę książkę, bo pełno w niej niesamowitych opowieści o ludziach, którzy z tworzenia piękna uczynili swoją życiową misję. Mowa oczywiście o twórcach współczesnego przemysłu kosmetycznego, takich jak Helena Rubinstein, Max Factor, Elizabeth Arden czy Estée Lauder. Tak pięknie wydana książka to przede wszystkim fantastyczny prezent dla kobiety w każdym wieku, dlatego jeśli nie masz pomysłu na upominek dla bliskiej ci osoby, koniecznie rozważ tę pozycję! Źródło okładki: www.znak.com.pl
„Face Paint. Historia makijażu” Lisa Eldridge – recenzja
Jednym z prostszych i efektywniejszych sposobów na poprawę osiągów silnika jest modyfikacja układu dolotowego, a co za tym idzie wymiana filtra powietrza na sportowy. Jacy producenci uznawani są za najlepszych w tym zakresie? Tajemnica skuteczności sportowych filtrów powietrza Sportowe filtry powietrza różnią się od tych zwykłych przeważnie dwoma elementami: kształtem oraz materiałem wykorzystanym do budowy wkładki filtrującej. Wyczynowe odmiany nastawione są przede wszystkim na jak największą wydajność, a zarazem na wysoki przepływ powietrza. Gwarantuje to stożkowy kształt filtra, którego powierzchnia umożliwiająca zasysanie gazu jest znacznie większa w porównaniu do fabrycznych produktów. Modele zaprojektowane z myślą o tuningu wykonane są najczęściej z bawełny lub gąbki, które pozwalają na zwiększenie ilości powietrza przedostającego się do cylindrów. Z reguły są to filtry wielokrotnego użytku, co oznacza, że można je czyścić i konserwować przy pomocy specjalnego oleju. K&N – amerykański lider sportowych filtrów powietrza box:offerCarousel K&N to prawdopodobnie najbardziej rozpoznawalny producent sportowych filtrów powietrza na świecie. Ta amerykańska firma została założona w 1969 roku i od samego początku jest związana z układami dolotowymi. Co ciekawe, marce K&N przypisuje się miano wynalazcy filtrów wielokrotnego użytku z wkładem bawełnianym. Ogromną zaletą oferty przedsiębiorstwa jest szeroki asortyment obejmujący ok. 3500 produktów. Wśród nich można znaleźć nie tylko uniwersalne filtry stożkowe, ale też zamienniki produktów fabrycznych, których zastosowanie nie wymaga ingerencji w konstrukcję dolotu. W ich przypadku K&N gwarantuje wytrzymałość na poziomie 1,6 mln km przy czyszczeniu co ok. 80 000 km. Konstrukcja wkładów filtrów została oparta o arkusze gazy bawełnianej w ilości od 4 do 6, w zależności od typu produktu. Ponadto arkusze gazy bawełnianej składane są w harmonijkę, aby uzyskać jak najlepsze parametry przepływu powietrza. Ceny uniwersalnych filtrów stożkowych marki K&N oscylują w przedziale 150–300 zł. Produkty dedykowane kosztują natomiast co najmniej 200 zł. Pipercross – angielski rywal K&N box:offerCarousel Głównym rywalem K&N w walce o miano lidera technologii sportowych filtrów powietrza jest angielska firma Pipercross, która może pochwalić się ponad 30-letnim doświadczeniem w branży. Biorąc pod uwagę konstrukcję wkładu, postawiła ona na rozwiązanie oparte o poliuretanową gąbkę. Do wyprodukowania filtra powietrza wykorzystuje się jej kilka warstw. Różnią się od siebie porowatością, a więc i zdolnością do zatrzymywania zanieczyszczeń o różnych rozmiarach. Taka technologia ma zapewnić najlepszą filtrację przy zachowaniu wysokiego przepływu powietrza. Podobnie jak w przypadku filtrów K&N, tak i produkty Pipercross nasączone są olejem, dzięki czemu możliwa jest ich konserwacja i czyszczenie. Ceny zamienników fabrycznych filtrów powietrza angielskiej marki zaczynają się od ok. 100 zł. Za produkt stożkowy trzeba zaś zapłacić co najmniej dwa razy więcej. HKS – japoński lider branży tuningowej box:offerCarousel HKS to uznana i doświadczona marka zajmująca się produkcją różnych komponentów do tuningu mechanicznego samochodów. W szerokiej ofercie firmy są nie tylko filtry powietrza i układy dolotowe, ale także sportowe zawieszenia, układy wydechowe, turbosprężarki, a nawet płyny chłodnicze. Najbardziej popularnym filtrem powietrza marki HKS jest uniwersalny produkt o charakterystycznym grzybkowym kształcie. Jego konstrukcja została oparta o gąbkę, której parametry zoptymalizowano pod kątem maksymalnej wydajności. Z jednej strony użytkownik może oczekiwać większego przyrostu mocy, a z drugiej musi się liczyć z niewielką trwałością. Jest to produkt jednorazowego użytku, a jego wkład należy wymieniać co 6000 km lub 6 miesięcy. Koszt zakupu wydajnego filtra tego typu to ok. 90 zł, natomiast pojedynczy wkład kosztować będzie ok. 30 zł.
Najlepsi producenci sportowych filtrów powietrza
Zdrowe i świadome odżywianie staje się obecnie coraz bardziej popularne. Wiele osób stara się rozsądnie dobierać składniki, których używa do przygotowywania posiłków dla siebie i swojej rodziny. Najczęściej zaczynamy od wyeliminowania z diety tego, co niezdrowe i tuczące. Na pierwszy plan wysuwa się biały cukier – kaloryczny i negatywnie wpływający na nasze zdrowie. Nie musimy jednak całkowicie rezygnować z dosładzania posiłków czy napojów – wystarczy zamienić go na zdrowsze substancje słodzące. Maltitol Jest to ciekawy, naturalny zamiennik dla tradycyjnego cukru. Maltitol to alkohol cukrowy, który znajdziemy w niektórych owocach. Na skalę przemysłową produkuje się go z ziaren kukurydzy. Świetnie sprawdza się przy słodzeniu napojów oraz przygotowywaniu ciast i deserów. Jest niemal tak samo słodki jak biały cukier, ale zawiera niemal o połowę mniej kalorii (ok. 2 kcal/g). Dzięki temu z powodzeniem mogą sięgać po niego osoby na diecie odchudzającej. Jego używanie pozytywnie wpływa również na naszą jamę ustną. Maltitol nie powoduje bowiem uszkodzenia szkliwa zębów i nie przyspiesza rozwoju próchnicy. Dużą zaletą maltitolu są jego właściwości, niemal identyczne z tradycyjnym cukrem. Dzięki temu bardzo łatwo wprowadzić go do codziennej diety. Sprawdzi się też podczas pieczenia ciast i ciasteczek, ponieważ nie zmienia swoich właściwości pod wpływem wysokiej temperatury. Wystarczy zamienić podaną w przepisie ilość cukru na taką samą ilość maltitolu, aby przyrządzić pyszne smakołyki o smaku identycznym z oryginałem. Cena opakowania 1 kg wynosi ok. 20 zł. Ksylitol Ksylitol, czyli tzw. cukier brzozowy, jest kolejnym przykładem alkoholu cukrowego. Jego nazwa pochodzi od drzewa, z którego jest wytwarzany – brzozy fińskiej. Z powodzeniem można zastąpić nim tradycyjne substancje słodzące. Jest nie tylko o ok. 40% mniej kaloryczny niż biały cukier, ale też ma niższy indeks glikemiczny. W smaku jest niemal identyczny jak biały cukier. Ma jedynie lekki miętowy aromat, prawie niewyczuwalny po dodaniu go do potraw lub napojów. Jest więc idealną alternatywą dla osób, które są na diecie odchudzającej lub mają problemy z poziomem cukru we krwi. Ksylitol jest ponadto dobry dla naszego zdrowia. Przede wszystkim może zapobiegać pojawieniu się próchnicy, ponieważ sprzyja tworzeniu się zasadowego odczynu w jamie ustnej. Dobrze sprawdzi się zatem jako substancja słodząca we wszelkich deserach i przekąskach dla maluchów. Poza tym jest polecany osobom mającym problemy z odpornością oraz tym, którzy cierpią na osteoporozę. Opakowanie ksylitolu o pojemności 1 kg znajdziemy na Allegro za ok. 30 zł. Erytrytol Kolejny z alkoholi cukrowych – erytrytol – pozyskiwany jest podczas fermentacji glukozy. To świetny i w pełni naturalny substytut cukru. Jest najmniej kaloryczny ze wszystkich opisywanych substancji, ponieważ 1 g dostarcza jedynie 0,2 kcal. Jego zalety docenią zwłaszcza osoby chorujące na cukrzycę, ponieważ ma bardzo niski indeks glikemiczny i nie powoduje reakcji insulinowej. Jest też sprzymierzeńcem osób odchudzających się, ponieważ pozwala na ograniczenie kaloryczności potraw bez uszczerbku na ich smaku. Erytrytol jest mniej słodki niż cukier, ale ma niemal identyczne właściwości i podobnie zachowuje się podczas obróbki cieplnej. Erytrytol nie podlega metabolizmowi i jest wydalany z naszego organizmu w prawie niezmienionej formie. Nie powoduje dolegliwości trawiennych, takich jak wzdęcia lub biegunki, które mogą pojawić się przy stosowaniu innych słodzików. Bezpiecznie mogą stosować go dzieci, osoby starsze i mające problemy zdrowotne. Mimo że znany jest na rynku od niedawna, warto zwrócić na niego uwagę i włączyć do swojej diety. Za opakowanie erytrytolu o pojemności 1 kg zapłacimy na Allegro ok. 25 zł. Naturalne substancje słodzące, czyli alkohole cukrowe, są idealnymi zamiennikami dla tradycyjnego cukru. Są dużo mniej kaloryczne, więc nie powodują przyrostu masy ciała. W dodatku pozytywnie oddziałują na nasz organizm. Maltitol, ksylitol, czy erytrytol są dużo zdrowsze dla naszego organizmu niż biały cukier i nie powodują skutków ubocznych. Zdecydowanie warto włączyć je do swojego jadłospisu, nawet jeżeli nie zmagamy się ze zbędnymi kilogramami.
Maltitol, ksylitol, erytrytol – czym słodzić?
Jak co roku, wielu z nas staje przed wyborem prezentu mikołajkowego dla babci. Często dajemy się ponieść stereotypom i dla osób starszych wybieramy przedmioty przydatne, ale mało finezyjne. Zapominamy przy tym, że kobieta w każdym wieku lubi stylowe dodatki i akcesoria oraz chętnie dba o to, aby prezentować się nienagannie. Zamiast po raz kolejny kupować babci sztampowy, nieco nudny prezent, postawmy na stylowe klasyki, które z pewnością wywołają uśmiech na jej twarzy. Jedwabna apaszka To jeden z bezpiecznych pomysłów, które sprawdzą się zarówno dla kobiet lubiących dbać o swój wygląd, jak i dla tych nieco bardziej konserwatywnych. Jedwabna apaszka jest dodatkiem, który przyda się każdej pani. Warto postawić na szlachetną tkaninę, jaką z pewnością jest jedwab. Dzięki temu będziemy mieć pewność, że prezent posłuży obdarowanej dłużej niż jeden sezon. Poszaleć możemy natomiast z kolorami i wzorami. Babci lubiącej klasyczne stylizacje możemy dobrać coś pasującego do całej garderoby. Odważniejsze panie ucieszą się z nieco bardziej szalonych kolorów, które przełamią stonowaną barwę płaszcza czy kurtki. Stylowa broszka Broszki wracają do stylizacji kobiet w różnym wieku. Są uniwersalnym dodatkiem, który z pewnością spodoba się babci. Ze względu na wielofunkcyjność można wykorzystać ją do ozdobienia prostego sweterka, wpiąć w klapę żakietu lub fantazyjnie spiąć szal czy apaszkę. Ciekawym rozwiązaniem jest zwłaszcza kamea, czyli charakterystyczny wzór wypukłej broszki o owalnym kształcie, z wizerunkiem profilu kobiety. Odważniejsze wzory mają bogate zdobienia dookoła lub są uzupełnione łańcuszkami. To dodatek, który nigdy nie wychodzi z mody i stanowi świetne uzupełnienie stroju. Perłowe klipsy Klipsy to doskonała alternatywa dla kolczyków. Pozwalają na ozdobienie uszu bez konieczności ich przekłuwania. Modele ozdobione niewielkimi subtelnymi perłami to stylowy dodatek dla każdej kobiety. Prezentują się szczególnie korzystnie przy krótszych fryzurach i upięciach odsłaniających uszy. Klasyczne perłowe klipsy sprawdzą się nie tylko do eleganckiej sukienki czy garsonki. Będą też znakomitym urozmaiceniem codziennego stroju. Dodają blasku twarzy i przyciągają wzrok, nie będąc przy tym krzykliwym dodatkiem. Babcia będzie mogła zaprezentować je zarówno podczas spotkań ze znajomymi, jak i w trakcie zbliżających się świąt. Kaszmirowy sweter Swetry wykonane z kaszmiru to doskonałe rozwiązanie na chłodne zimowe dni. Ubrania z tego materiału doskonale się noszą i zapewniają ciepło nawet podczas niskich temperatur. Klasyczny kaszmirowy sweterek z pewnością przyda się babci, szczególnie jeżeli przykłada dużą wagę do swojego wyglądu. Warto wcześniej sprawdzić, jaki krój preferuje obdarowywana. Jeżeli babcia stawia na wygodę, z pewnością będzie zadowolona z wygodnego golfu lub sweterka z okrągłym dekoltem. Zwolenniczki eleganckiego stylu ucieszy natomiast rozpinany kardigan, pasujący do bluzek z ozdobnymi kołnierzykami. Skórzane rękawiczki Wykonane ze skóry rękawiczki to element obowiązkowy w zimowych stylizacjach. Zapewniają nie tylko ciepło i wygodę, ale też doskonale dopełniają eleganckie płaszcze i codzienne zimowe kurtki. Najbezpieczniejszym rozwiązaniem są modele w kolorze czarnym, które pasują niemal do wszystkiego. Jeżeli wiemy, że babcia lubi dodatki w kolorze brązu, nic nie stoi na przeszkodzie, aby dobrać ten element do odcienia jej butów czy torebki. Dzięki tak przemyślanemu wyborowi babcia na pewno będzie ucieszona z prezentu. Mikołajkowy prezent dla babci nie musi być nudny. Wystarczy odrobina pomysłowości i na pewno uda nam się znaleźć stylowy podarunek, z którego ucieszy się kobieta w każdym wieku. Nie zapominajmy, że babcie lubią wyglądać modnie i elegancko, więc tego typu podarunek z pewnością spotka się z ich uznaniem.
Stylowe pomysły na mikołajkowy prezent dla babci
Wszystkie skoczne sporty pozwalają spalić najwięcej kalorii. Chcesz poprawić wytrzymałość? Postaw na bieg, skakankę, intensywne zajęcia kardio albo trampoliny. Te ostatnie są teraz bardzo popularne i z chęcią wybierane przez panie. To nie tylko dobry trening, ale też świetna zabawa. Trenując regularnie, szybko zobaczysz efekty. Ciało stanie się jędrne i bardziej smukłe. Co najważniejsze, spalisz tłuszcz, zyskasz sprawność i poprawisz swoje zdrowie. Warto spróbować. Skakanie w różnej formie jest wymagającym ćwiczeniem. Zaleca się je osobom chcącym poprawić sylwetkę, jednak nie z dużą nadwagą. Może być zbyt obciążające stawy i przez to niebezpieczne. Warto rozsądnie wybierać treningi dla siebie, a w razie wątpliwości skonsultować się ze specjalistą. Skacz z głową Zarówno skakanka, jak i trampolina to dobry sposób na aktywny wypoczynek dla całej rodziny. Może to być dobra zabawa i sposób na zachęcenie dzieci do aktywności fizycznej. Strój sportowy i wygodne buty zawsze powinny być w szafie. Postaw na getry i koszulkę z oddychającego materiału. Taki zestaw zapewni komfort w czasie ćwiczeń i zapobiegnie przegrzewaniu. Buty powinny dobrze utrzymywać staw skokowy. Wybierz takie, jak do biegania, dzięki temu zapewnisz sobie dobrą amortyzację i zminimalizujesz ryzyko kontuzji. Wypoczynek dla całej rodziny Szczególnie kiedy masz dzieci ważna jest forma aktywności, którą można wykonywać wspólnie. Pamiętaj, że zachęcanie dzieci do sportu zaprocentuje w przyszłości. Nic tak nie przekonuje do uprawiania sportu, jak aktywni rodzice. To najlepszy wzór i model życia dla dorastających dzieci. Aktywność 3–4 razy w tygodniu zapewni prawidłowy rozwój wzrastającego organizmu. Trening w domu i na zewnątrz W zależności od pogody możesz ćwiczyć w domu lub na świeżym powietrzu. Im więcej ruchu i przebywania na zewnątrz, tym lepiej. Dzięki temu wzmacniamy naszą odporność i wystawiamy się na działanie słońca. Wspomaga to wytwarzanie witaminy D, koniecznej do zdrowego rozwoju kości. Skakanie a mocne mięśnie Oczywiście trening oparty jedynie na podskokach jest bardzo męczący i powinien być tylko elementem włączanym do planu treningowego. Skakanka może być częścią tabaty, czyli treningu opartego na interwałach. Pozwoli to na spalenie znacznie większej ilości kalorii jeszcze długo po zakończonym treningu. To bardzo korzystna forma ćwiczeń. Przyda się do tego stoper lub gymboss, który ułatwi odmierzanie poszczególnych modułów treningu. To świetny sposób na ćwiczenia, kiedy nie masz wiele czasu. Już 15–20 minut zapewni dawkę ruchu, która pomoże wzmocnić ciało i będzie sporym wysiłkiem dla organizmu. Szybki i intensywny trening o zmiennej częstotliwości będzie świetny dla osób, które chcą zgubić zbędne kilogramy, ale też wzmocnić mięśnie i poprawić koordynację ruchową. Ćwiczenia skoczne działają na mięśnie głębokie, które nie pracują przy wykonywaniu czynności dnia codziennego. Są zalecane dla zachowania prawidłowej postawy. Popularne w ostatnim czasie ćwiczenia na trampolinie są zalecane dla każdej grupy wiekowej. Miękkie podłoże stanowi dobre odciążenie dla stawów i jest o wiele korzystniejsze od biegania. Warto spróbować, jeśli masz ochotę pozbyć się kilku kilogramów. Ważne, żeby poświęcić na ćwiczenia minimum 3 dni w tygodniu po 60 minut. Każdy dzień więcej szybciej pozwoli osiągnąć wyznaczony cel. Pamiętaj, że ćwiczenia to 30% sukcesu. Trzeba także zapewnić sobie zdrową, zbilansowaną dietą dobraną do potrzeb.
Jump – skuteczny trening z podskokami
Lato czeka już za progiem, a wraz z nim wakacyjne wyjazdy. Dzieciaki odliczają dni do końca roku szkolnego i z niecierpliwością wyczekują dni pełnych wrażeń. Być może twoja pociecha w tym roku wybiera się na pierwszą kolonię lub obóz? A może wybieracie się razem z córką na rodzinne wakacje? Bez względu na cel podróży mała turystka z chęcią spakuje swoje skarby do własnej walizki. Aby waga bagażu nie przerosła sił dziewczynki, warto wybrać model na kółkach. Jakie sprawdzą się najlepiej? Walizka na kółkach dla dziewczynki – przydatny gadżet w podróży Podróżowanie z dzieckiem to dodatkowy bagaż do zabrania. Jeżeli twoja córka jest już nieco starsza, to warto zaproponować jej spakowanie się do własnej walizki. Dziewczynka z pewnością poczuje dumę, że może samodzielnie zdecydować, co zabrać ze sobą na wakacje. Własna walizka na kółkach, do tego ozdobiona ulubionymi motywami, z pewnością zmotywuje dziecko do odpowiedniej organizacji oraz nauczy odpowiedzialności za własny bagaż. Sprzęt taki szczególnie przydaje się podczas podróży samolotem, gdzie ilość pakunków, jakie można zabrać na pokład, jest przypisana do każdego podróżnego z osobna. Jest to także świetna propozycja dla dzieci wyjeżdżających na kolonie oraz obozy. Dzięki wygodnej formie bagażu dziewczynce będzie łatwiej się z nim przemieszczać w sytuacji, kiedy rodzic nie może pomóc. Walizka na kółkach, w porównaniu z plecakiem, nie obciąża pleców i pozwala na swobodne poruszanie się. Kolorowa walizka na kółkach – przegląd modeli Ogromny wybór modeliwalizek podróżnych pozwoli na wybranie dla dziewczynki takiego, który będzie odpowiadał jej upodobaniom. Najważniejszym elementem, w który powinna być wyposażona dziecięca walizka, są z pewnością kółka ułatwiające transport bagażu. Przydatnym udogodnieniem jest także wyciągana rączka. Dzięki temu bagaż po złożeniu można wygodnie ulokować w schowku lub samochodzie. Niektóre modele wzmocnione są o wytrzymały stelaż. W ten sposób walizka jest bardziej stabilna i może wytrzymywać większe obciążenia. Wiele walizek sprzedawanych jest w zestawach podróżnych. W takich pakietach znajdują się dodatkowo portfel na drobiazgi, worek na buty lub mały plecaczek. Wszystkie gadżety utrzymane są w jednym stylu. Dzięki takiemu zestawowi twoja dziewczynka będzie miała szansę na wygodne i praktyczne zapakowanie wszystkich rzeczy, które przydadzą się na wakacjach. Modele, które sprawdzą się podczas podróży, świetnie nadają się także jako zamiennik tornistra do szkoły. Zwłaszcza wtedy, gdy twoja córka nie może przechowywać książek w placówce, a ty nie chcesz narażać jej na codzienne dźwiganie plecaka. Jaka walizka na kółkach dla dziewczynki? Jak powszechnie wiadomo, dziewczynki prawdziwym podziwem darzą swoje idolki z ulubionych bajek. Dlatego niesłabnącą popularnością cieszą się walizki na kółkach z Disneya. Szczególnie lubiane są modele rodem z Krainy Lodu. Walizka z Elsą chętnie zostanie zabrana w podróż przez każdą małą fankę przygód z mroźnej krainy. Walizka z księżniczkami Disneya także ma spore szanse na podbicie serca kilkuletniej podróżniczki. Niezwykle uroczo i dziewczęco prezentują się bagaże z Myszką Minnie.Oryginalne walizki można znaleźć także w ofercie marki Skip Hop. Są to plecaki na kółkach wyglądem przypominające wesołe zwierzaki. Wśród modeli można znaleźć: pszczółkę, małpkę, biedronkę, żyrafę i wiele innych mieszkańców zoo. Dziewczynki z pewnością chętnie spakują się do walizki w odcieniach różu lub w kolorze niebieskim. Pierwsze samodzielne pakowanie się na wakacje to wielkie wyzwanie dla twojej córki. Przy odrobinie pomocy mała będzie mogła być dumna z samodzielnego ciągnięcia własnego bagażu. Kolorowa walizka na kółkach sprawi kilkulatce mnóstwo frajdy. Praktyczny model nie obciąży pleców dziecka i ułatwi przemieszczanie się. Waliza ozdobiona ulubionymi bohaterami z bajek z pewnością podbije serce twojej córki i będzie doskonałą motywacją do pomocy w wakacyjnym pakowaniu się. Wspólnie obejrzyjcie propozycje i wybierzcie model, który spełni oczekiwania zarówno dziecka, jak i twoje. Czytaj więcej o walizkach dziecięcych
Kolorowa walizka na kółkach dla małej podróżniczki – przegląd
Naciąg pełni w rakiecie bardzo ważną funkcję. Odpowiednio dobrany pozwala znacznie zwiększyć jakość oraz komfort gry. O jego terminowej wymianie bardzo często zapomina wielu początkujących graczy. Squash to ostatnimi czasy bardzo popularny sport. Ponieważ rozgrywka odbywa się w zamkniętym pomieszczeniu, można go uprawiać bez względu na pogodę za oknem. Jest to więc bardzo dobra forma rozrywki na zimowe wieczory. Decydując się na rozpoczęcie przygody ze squashem, musimy się liczyć z zakupem rakiety. Bardzo ważnym jej elementem jest naciąg, który źle dobrany może szybko zniechęcić do gry. Z biegiem czasu naciąg się zużywa i wymaga wymiany. Sprawa ta jest jednak dość często bagatelizowana, a wielu początkujących graczy zmienia „żyłki” w rakiecie dopiero kiedy ulegną zerwaniu. Dlaczego należy wymieniać naciąg w rakiecie? Wymiana naciągu to bardzo ważna sprawa, która niestety bardzo często jest odkładana. Wielu graczy regularnie wymienia owijki oraz piłki, a z naciągiem czeka, aż się zerwie. Jest to jednak bardzo poważny błąd, który może znacznie wpłynąć na jakość naszej gry. Od naciągu bowiem zależy wiele czynników, takich jak kontrola nad piłką czy siła uderzenia. W trakcie kontaktu z piłeczką naciąg się cofa, aby po chwili powrócić na swoje miejsce. Można więc powiedzieć, że podczas gry stale pracuje. Z biegiem czasu struny ulegają rozciągnięciu, przez co tracą sprężystość. Zużyty naciąg potrafi znacznie osłabić siłę uderzenia nawet bardzo doświadczonego gracza. Nie ma ściśle określonego terminu, po jakim należałoby dokonać wymiany żyłek w rakiecie, bo wiele zależy od rodzaju naciągu, liczby godzin spędzonych na korcie, a także sposobu przechowywania rakiety. Im częściej, tym lepiej Światowej klasy zawodnicy wymieniają naciąg nawet po każdym spotkaniu. Jeśli jednak zaczynamy dopiero przygodę ze squashem, nie jest to konieczne do czasu, gdy podczas gry zauważymy, że spadła siła uderzenia, a i kontrola nad piłką pozostawia wiele do życzenia. Warto zmieniać struny w rakiecie tak często, jak tylko jesteśmy w stanie – im częściej, tym komfort gry będzie wyższy. Bardzo ważny jest również sposób przechowywania rakiety. Duże skoki temperatur nie wpływają korzystnie na naciąg, a taka sytuacja bardzo często ma miejsce zimą, kiedy z ciepłego pomieszczenia wychodzimy na mróz. Dobrym zabezpieczeniem w tym wypadku jest zakup termobagu, czyli torby na rakietę, która zapewni jej odpowiednią temperaturę. Przegląd naciągów dla początkujących Ashaway Supernick XL – wysokiej jakości naciąg nylonowy. Jest bardzo elastyczny, dzięki czemu zapewnia doskonałe czucie piłki. W modelu Supernick XL zwiększono grubość naciągu, co korzystnie wpływa na jego wytrzymałość. Bardzo dobrze nadaje się więc dla początkujących graczy, którym posłuży dłużej. Dziewięciometrowy kosztuje około 45 zł. Dunlop Biomimetic DNA – produkowany przez firmę światowej klasy wielowłóknisty naciąg syntetyczny. Jego włókna sklejono termoelastyczną żywicą, dzięki czemu uzyskano jeszcze większą sprężystość oraz elastyczność strun. Takie połączenie zapewnia zarówno dużą moc uderzenia, jak i komfort gry na wysokim poziomie. Na zewnątrz zastosowano polimerową powłokę, która zabezpiecza naciąg przed ścieraniem, a także utratą sprężystości. Dziesięciometrowy kosztuje około 40 zł. Head Evolution Pro – to również propozycja jednego ze światowych gigantów. Za około 30 zł kupimy 10 m dobrej jakości naciągu. Zastosowanie jednowłóknistej nylonowej warstwy na zewnątrz zapewnia mu doskonałą wytrzymałość. Jego rdzeń to wielowłóknista konstrukcja, która korzystnie wpływa na czucie odbicia. Evolution Pro pozwala znacznie poprawić kontrolę nad piłką. Regularna wymiana naciągu w rakiecie podnosi poziom gry. Natomiast jeśli straci on swoje właściwości, znacznie pogarsza się zarówno siła uderzenia, jak i kontrola nad piłką.
Squash – przegląd naciągów dla początkujących
Czy twoje dziecko jest małym molem książkowym? A może wręcz przeciwnie – całe dnie spędza przed telewizorem, a ty chciałbyś wzbudzić w nim nawyk czytania? Oto kilka propozycji zagranicznych książek dla dzieci, które możesz podsunąć swojemu szkrabowi. Brytyjskie klasyki Na Wyspach literatura dziecięca ma się świetnie od wielu lat. Wielu brytyjskich pisarzy wsławiło się książkami dla dzieci. Kipling, Burnett, Lewis, Rowling – to tylko kilka nazwisk gigantów literatury dziecięcej. Jednym z nich był także Dickens, wyjątkowo płodny pisarz, który na polu literatury dziecięcej zapisał się utworem „Oliver Twist”. Książka opowiada o losach małego chłopca – Olivera, który jako sierota zostaje umieszczony w sierocińcu. Przygody Olivera w wiktoriańskiej Anglii na pewno zrobią wrażenie zarówno na dzieciach, jak i dorosłych czytelnikach. Dickens nie stroni od opisów przemocy i okrucieństwa, portretując trudne życie angielskich sierot na początku panowania królowej Wiktorii. Drugim brytyjskim autorem, którego książki możesz podsunąć dziecku, jest Roald Dahl. Ekscentryczny pisarz o norweskich korzeniach zasłynął powieściami dla dzieci. Napisał takie klasyki jak: „Charlie i fabryka czekolady”, „Wiedźmy” czy „Matylda”. Dziecięcy bohaterowie książek Dahla to istoty wyjątkowo inteligentne i sprytne, które pokonują wszystkie przeszkody na swojej drodze. Dziecko w twórczości Dahla zawsze tryumfuje nad osobami, które wyrządziły mu wcześniej krzywdę. Wiele powieści Dahla doczekało się także filmowych ekranizacji. Przeczytaj pełną recenzję książki Roalda Dahla „Matylda”. Francuskie i belgijskie książki ilustrowane We Francji jednym z najsłynniejszych autorów książek dla dzieci z pewnością był René Goscinny. Urodzony w rodzinie emigrantów z Polski, Goscinny początkowo chciał zostać rysownikiem. Niestety nie udało mu się zdobyć pracy w studiu Walta Disneya, w związku z czym poświęcił się pisaniu scenariuszy komiksów. To właśnie komiksy o Astrixie przyniosły mu sławę. Fantastyczne przygody niskiego Gala zdobyły serca czytelników nie tylko we Francji. Goscinny napisał także serię książek „Mikołajek” przeznaczoną dla najmłodszych. Tytułowy Mikołajek to kilkuletni chłopiec, który mieszka we Francji ze swoimi rodzicami. Historyjki Mikołajka dotyczą zazwyczaj tego, co wydarzyło się w domu i w szkole. Humorystyczne opowiadania i charakterystyczne rysunki Sempégo to świetna propozycja lektury na wakacje dla najmłodszych czytelników. Przeczytaj pełną recenzje książki Rene Goscinny'ego „Mikołajek”. box:offerCarousel Od wielu lat w Polsce ukazuje się także belgijska seria „Martynka”, która stała się bestsellerem na całym świecie. Bohaterką serii jest dziewczynka, która tak jak Mikołajek przeżywa różne przygody: urządza wielkie sprzątanie, spędza dzień w wesołym miasteczku, bierze udział w święcie kwiatów, uczy się baletu. Każda z książek poświęcona jest innym zdarzeniom. „Martynkę” zdecydowanie wyróżniają piękne, baśniowe ilustracje autorstwa Marcela Marlier. Autorem, pełnych ciepła opowiadań był Gilbert Delahaye. Niesamowite niemieckie historie Nasi zachodni sąsiedzi również mogą poszczycić się świetnymi autorami książek dla dzieci. Jednym z nich na pewno był Michael Ende, którego powieść „Momo” jest zaliczana do klasyków literatury dziecięcej. „Momo” to „osobliwa historia o złodziejach czasu i dziecku, które zwróciło ludziom skradziony im czas”. Głównym tematem książki jest właśnie czas – jego pojęcie i sposób pojmowania go przez dzisiejsze społeczeństwo. „Momo” to książka z jednej strony przygodowa, a z drugiej filozoficzna. Każde dziecko (a nawet dorosły!) powinno ją przeczytać. Niemcy są także dumni z twórczości pisarki Cornelii Funke, która jest nazywana „niemiecką Rowling”. Światową sławę przyniosła jej powieść z 2002 roku pt. „Król Złodziei”. Akcja książki rozgrywa się w Wenecji, dokąd uciekają dwaj bracia – Bo i Prosper. Skąd pomysł na ucieczkę? Po śmierci matki opieka nad chłopcami przypadła ich ciotce Ester, które chce ich rozdzielić, odsyłając starszego z chłopców (Prospera) do szkoły z internatem. Bracia wybierają Wenecję, ponieważ o tym pięknym mieście opowiadała im kiedyś mama. W mieście na wodzie czekają na nich liczne przygody. To tylko kilka pozycji, które powinny przypaść do gustu dzieciom w Polsce. Dodatkowym walorem wymienionych książek jest fakt, że mogą się przyczynić do poznania innych zwyczajów, kultury i realiów życia. Takie ciekawostki z pewnością spodobają się maluchom.
Lektury szkolne z zagranicy, które warto podsunąć dziecku
Na Allegro nie można sprzedawać: Na Allegro nie można sprzedawać kart Cyfra+, NC+, Cyfrowy Polsat i Wizja TV, dekoderów będących własnością w/w operatorów, urządzeń należących do Orange Polska, na przykład: Livebox 1.1, Livebox 2.0, Livebox 3.0, FunBox, Sagemcom UHD86, Sagemcom UHD88, Sagemcom WHD80, Samsung SHD85, Alcatel-Lucent ONT I-010G-A. bbox:hint Jeśli oferujesz dekoder wykupiony od operatora, pamiętaj o obowiązku umieszczenia w opisie oferty numeru seryjnego (w formie tekstowej). [/bbox]
Dekodery i karty Cyfra+, NC+, Cyfrowy Polsat, Wizja Tv oraz urządzenia Orange
Auto dostawcze to podstawowe narzędzie pracy wielu firm dystrybucyjnych i handlowych. Jeszcze do niedawna tego typu pojazdy posiadały minimalny standard wyposażenia, a pracownicy nie mieli żadnych wygód. Pracodawcy jednak dochodzą do słusznego wniosku, że wiele narzędzi i akcesoriów może okazać się inwestycją, która szybko zaprocentuje w postaci optymalizacji działania oraz mniejszych kosztów związanych z użytkowaniem samochodu służbowego. Przykładem takiego narzędzia jest nawigacja samochodowa. Doradzamy nie kupować jej jako fabrycznego wyposażenia środka transportu, zarówno ze względu na wysokie koszty takiego rozwiązania, jak i gorszą jakość w porównaniu do przenośnych nawigacji. Nawigacja typu pnd (przenośna) pozwoli zmodyfikować wiele tras na krótsze i bardziej optymalne dla zużycia paliwa. Koniecznie musi być wyposażona w system wykrywania korków, bogaty zasób POI, czyli tzw. użytecznych miejsc, i być na bieżąco aktualizowana. Optymalizacja kosztów Nie wszystkie pojazdy dostawcze są wyposażone w czujniki parkowania, a już w ogóle wyjątkiem jest kamera cofania. Wspomniane elementy mają wielkie znaczenie dla zachowania niskiej szkodowości firmowej, a ta z kolei wpływa na niższą kwotę uiszczaną przy przelewie za ubezpieczenie. Co ważniejsze – każdy pobyt samochodu w warsztacie oznacza, że w tym czasie auto nie jeździ, zatem nie zarabia. Pojazdy użytkowe są duże, o obtarcia i stłuczki nietrudno. Pomijając już wspomnianą utratę zniżek ubezpieczeniowych, ciągłe wizyty u blacharza wpływają na obniżenie wartości środka transportu, który kiedyś trzeba będzie sprzedać. Oczywiście, teoretycznie można nie naprawiać każdego wgniecenia. Jednak samochód stanowi wizytówkę firmy, często jest na nim jej logo i nazwa, zatem jest odpowiednio identyfikowany. Kolejna kwestia to lusterko samochodowe. Musi być odpowiedniej wielkości i w przypadku jakiegokolwiek uszkodzenia należy je koniecznie wymienić, a dla komfortu jazdy zimą radzimy kupować podgrzewane lusterko samochodowe. Podczas ładunku pomagają wszelkiego rodzaju elementy wspomagające mocowanie towaru. W przypadku małych aut może to być na przykład siatka do auta dostawczego lub haki, w większych samochodach występują bardziej skomplikowane konstrukcje. Drobne, ale niezwykle ważne elementy wyposażenia Specjalne uchwyty na napoje czy kubek termiczny to niezwykle ważne elementy wspierające pracę kierowcy auta dostawczego. Zamiast wydawać firmowe pieniądze na napoje na stacji, pracownik zaparzy sobie w domu lub w siedzibie firmy kawę/herbatę, a jazda będzie przyjemniejsza i przez to bardziej efektywna. Firmy korzystające z przyczep powinny zadbać, by auto dostawcze posiadało hak holowniczy. Czasem warto go dokupić i wypożyczyć czasem przyczepę towarową, niż kupić nowy pojazd. Kamizelka odblaskowa to kolejny element, który trzeba umieścić w samochodzie. Szczególnie jeśli firma zajmuje się przewozem towarów wymagających skomplikowanego mocowania – wtedy po zmroku kierowcy muszą wychodzić z samochodu i sprawdzać ułożenie produktów. Kolejna nieobowiązkowa, ale niezwykle istotna kwestia to apteczka samochodowa. Prawo nie nakazuje jej posiadania w środku transportu, co jednak nie zwalnia menedżera w firmie od jej zakupu. Szczególnie kierowcy aut dostawczych są narażeni na drobne rany rąk czy urazy nóg (np. przy wsiadaniu), nie wspominając już o sytuacjach wypadkowych. Przyjemnie za kierownicą Producenci aut użytkowych starają się upodabniać je pod względem wyposażenia do samochodów osobowych. Dlatego kierowca „dostawczaka” coraz częściej może czuć się w podróży tak samo komfortowo. Silniki są dynamiczne, więc jazda samochodem użytkowym stanowi coraz częściej po prostu przyjemność.
Elementy wyposażenia ułatwiające jazdę autem dostawczym
Czy można odnieść sukces jako gwiazda muzyki pop bez skandali? A może są one nieodłącznym elementem rozrywkowego życia artysty? Wyjątkowo szczera, prostolinijna, a przy tym niezwykle dowcipna opowieść Phila Collinsa, jednego z najpopularniejszych twórców muzyki rozrywkowej, to doskonała okazja, aby zajrzeć za kulisy przyciągającego świata muzyki. Artysta wciąż żywy „Jeszcze nie umarłem. Autobiografia” przede wszystkim przyciąga tytułem. Co autor sugeruje? Cóż, najprościej mówiąc, to, że wciąż żyje i ma się dobrze. Czemu zatem jest to tak wyróżniające, że postanowił właśnie w ten sposób zatytułować opowieść o swoim życiu? Na to też jest bardzo prosta odpowiedź. Coraz częściej o muzykach, zwłaszcza specjalizujących się w gatunku pop, słyszy się w kontekście ich prywatnego życia, a nie dokonań artystycznych. Większość intymnych informacji dostarczają sami artyści, a raczej „artystyczni celebryci”. Robią to w obawie przed utratą popularności. Jednak Phil Collins jest inny – o nim na próżno czytać w tabloidach. A mimo to jest, tworzy, pisze, nagrywa. Nie umarł artystycznie i ciągle żyje w świadomości fanów. Nawet bez istnienia w blasku fleszy. Innym tropem jest wpływ twórcy na współczesną muzykę. Ostatnimi laty coraz więcej wielkich nazwisk ze świata muzyki, takich jak Prince czy David Bowie, odchodzi. Phil Collins z pewnością zalicza się do grona wspaniałych i utalentowanych, których śmierć byłaby wstrząsem dla fanów na całym świecie. Jednak on wciąż żyje i o sobie przypomina. Pachnie lekką arogancją ze strony muzyka? Być może. Ale wielkim wolno więcej. 100 milionów płyt i szczere opowieści Phil Collins zaskakuje jako bardzo utalentowany gawędziarz. Muzyk z łatwością opowiada o swoim życiu, prezentując szczere, pozbawione ubarwień historie, które sprawiają, że czytelnik niezwykle wciąga się w jego życie. Collins pisze o sukcesach muzycznych, porażkach, swoich małżeństwach i rozwodach, a także plotkach. To prosta opowieść o, zdawać by się mogło, prostym życiu, które jednak kryje w sobie wiele niespodzianek. Phil Collins – oto artysta niebanalny, niebywale utalentowany wokalista, perkusista, kompozytor, autor tekstów, a nawet aktor – osoba, która w świadomości publicznej funkcjonuje jako osobowość sceniczna. Pora więc, abyśmy mogli zajrzeć do prywatnej części życia muzyka – byleby nie za bardzo. Nie tylko dla fanów Fani muzyka z pewnością będą zachwyceni anegdotkami z jego kariery i lat spędzonych na szczycie list przebojów, jak również opowieściami o życiu, które rozgrywa się za kulisami show biznesu. Jednak „Jeszcze nie umarłem” nie jest książką, która spodoba się tylko wielbicielom. Ba, nie trzeba nawet kojarzyć Phila Collinsa, aby ją przeczytać (chociaż ciężko uwierzyć, że są takie osoby, skoro zdecydowana większość z nas zna jego piosenki). To po prostu fajnie napisana opowieść o fajnym facecie – a, że przy okazji jest światowej klasy artystą? To kolejny plus tej biografii. Książka dostępna jest również w wersji elektronicznej za ok 40 zł. Źródło okładki: www.publicat.pl/wydawnictwo-dolnoslaskie
„Jeszcze nie umarłem. Autobiografia” Phil Collins – recenzja
Wielu z nas wciąż jeszcze myśli o dłuższym urlopie albo przynajmniej o krótkim wypadzie na weekend. Jeżeli zamierzamy spędzić go na biwaku, warto pamiętać, żeby do busa nie wrzucać wszystkiego, jak leci (bo dużo miejsca). Wybór potrzebnego sprzętu powinien być przemyślany. Każdy właściciel busa, wybierając się na biwak, jest w uprzywilejowanej sytuacji, gdyż może zabrać ze sobą dużo przydatnego wyposażenia. Niektóre z tych przedmiotów da się na stałe zamontować w aucie, inne to elementy montowane po dotarciu do celu. Zadaniem ich wszystkich jest zapewnienie wypoczywającym wygody i spędzenia czasu wolnego w doskonałych warunkach. Przystawki do aut Przystawki, zwane także przedsionkamilub namiotami do aut, pełnią kilka praktycznych funkcji. Po pierwsze, pozwalają znacznie zwiększyć powierzchnię użytkową podczas biwakowania. Po drugie, mogą chronić przed deszczem i wiatrem. Ich rozmiary (przede wszystkim wysokość) pozwalają na swobodne i wygodne poruszanie się. W zależności od modelu mogą być wyposażone w odrębną część sypialną czy nawet w toaletową lub prysznicową. Ceny zaczynają się od kilkuset złotych, a kończą na kilku tysiącach, zależnie przede wszystkim od rozmiaru i wyposażenia przystawek. Lodówki turystyczne do busa Aby żywność i napoje nie uległy zepsuciu w wysokiej temperaturze, warto wyposażyć samochód w lodówkę turystyczną. Możemy rozważać zakup sprzętu o różnej pojemności i np. wybierając się na długi wypoczynek lub z większą liczbą osób, kupić lodówkę o pojemności przekraczającej 30 l (pojemność największych przekracza nawet 100 l). Większość takich lodówek jest przystosowana do zasilania prądem 12 V lub 24 V z gniazda zapalniczki, a także prądem 230 V. Liderami wśród producentów modeli, które doskonale mieszczą się w busach, są takie firmy jak Waeco czy Dometic. Ceny zależą przede wszystkim od pojemności. Za lodówkę 30-litrową zapłacimy ok. 2000 zł. Wersje o pojemności powyżej 100 l kosztują mniej więcej 5000 zł. Jeśli sprzętu nie zamocowaliśmy na stałe, można go ustawić na wygodnej podstawce pod lodówkę. Naciągi sztormowe Wspomniane wcześniej przystawki do auta z uwagi na swoje rozmiary wymagają stabilnego przymocowania. Ponadto należy przytwierdzić taką przystawkę do podłoża. Niezbędny będzie do tego pas sztormowy. Zestawy wyposażone w śledzie, sprężyny i pasy doskonale chronią przed silnymi podmuchami wiatru. To ważne zabezpieczenie, dlatego nie zapominajmy o nim. Jego brak może sprawić, że jeden mocniejszy podmuch przewróci przystawkę. Wtedy nietrudno o straty materialne, a co najważniejsze, także o uszczerbek na zdrowiu. Krzesła turystyczne Biwakowanie z przystawką, w dodatku dobrze zabezpieczoną naciągami sztormowymi, lodówka pełna jedzenia i napojów… Czego jeszcze potrzebujemy? Oczywiście dobrej pogody, ale także sprzętu, na którym będziemy mogli usiąść, by trochę się polenić lub konsumować przygotowane na kuchence turystycznej potrawy. Mowa o krzesłach turystycznych, które stanowią obowiązkowe wyposażenia biwakowe ekipy wybierającej się na biwak busem, oraz o stoliku turystycznym. Warto wybrać krzesła, które mają funkcję leżaka, dzięki czemu nie będziemy musieli zabierać ze sobą dwóch kompletów. Zestaw czterech dobrej klasy rozkładanych krzeseł wraz ze stolikiem kosztuje ok. 1000 zł. W sklepach są także komplety za 300 zł.
Busem na wakacje. Jak wygodnie biwakować
Zabawka na sznurku to nie tylko gadżet, lecz także świetny pomysł na zachęcenie malucha do aktywności ruchowej, ćwiczenia równowagi i koordynacji. Przeczytaj o najciekawszych modelach z szerokiej oferty zabawek. Większość dzieci ma całkiem pokaźną kolekcję zabawek. Niektóre z nich rozwijają umiejętności i wspierają prawidłowy rozwój malucha, zadaniem innych jest przede wszystkim wykorzystanie ich podczas wspaniałej zabawy. Zabawki na sznurku umiejętnie łączą te dwie cechy. Z jednej strony, mogą być wyprowadzanym na spacer pieskiem, kotkiem bądź innym zwierzątkiem, z drugiej – ćwiczą koncentrację, zachowanie równowagi i wszechstronnie rozwijają. Takie zabawki pomagają najmłodszym poznać związek przyczynowo-skutkowy między jazdą a ciągnięciem sznurka. Konieczność uwolnienia zabawki zaplątanej np. wokół nogi stołu naturalnie skłania dziecko do samodzielnego rozwiązywania problemów. Ciągnięcie za sobą zabawki angażuje malucha do aktywności ruchowej, pozwala na doskonalenie umiejętności chodzenia, a potem biegania. Bogata oferta zabawek na sznurku pozwala na wybranie modelu, który będzie zgodny z zainteresowaniami i sympatiami dziecka. Kraina zwierzątek Najbogatszą część oferty stanowią zwierzątka różnego rodzaju, wielkości i koloru. Najpopularniejsze są oczywiście pieski. Taka zabawka może być świetnym wstępem do posiadania prawdziwego zwierzątka. Dziecku, które marzy o piesku, za jej pomocą możemy uświadomić, że pupil będzie wymagał częstych spacerów w każdą pogodę. Oferta obejmuje także gąsienice, jeże, a nawet bajkowe smoki. Większość z nich wykonana jest z naturalnego drewna, pomalowanego ekologicznymi, nietoksycznymi farbami. Żywe, kontrastowe kolory stymulują narząd wzroku malucha. Zaletą drewnianych zabawek jest to, że podczas ruchu rytmicznie postukują, co dodatkowo stymuluje słuch dziecka i ma wpływ na kształtowanie zdolności muzycznych. Ponadto odpowiednio ułożone elementy konstrukcji sprawiają, że zabawka porusza się w sposób typowy dla danego zwierzątka, np. zgina i prostuje jak gąsienica lub macha ogonem jak pies. Ceny takich zabawek zaczynają się już od 20 zł. Dla najmłodszych Jeśli chcemy wybrać uniwersalną zabawkę, która posłuży naszemu dziecku dłużej, warto kupić nieco droższy model (30–40 zł), odpowiedni nawet dla dziecka nieumiejącego jeszcze chodzić. Jednym z nich jest piramida. Zanim maluch będzie potrafił chwycić za sznurek i pójść na spacer, może się bawić kolorowymi obręczami. Ich układanie trenuje umiejętności manualne i koordynację ruchową. Fantastyczną zabawką jest także telefon z obrotową tarczą i słuchawką na długim kablu. Miłośnikom zwierzątek na pewno spodoba się wielofunkcyjny żółwik. Jego obrotowa skorupa wspiera rozwój motoryczny, ćwiczy zręczność i koordynację ruchową. Umieszczone na niej ciekawe, barwne nadruki zachęcają do rozpoznawania kształtów, nauki kolorów i poznawania cyferek. Dla tuptusiów Maluchom, które opanowały już sztukę chodzenia, możemy zaproponować bardziej rozbudowane zabawki. Jedną z nich jest pociąg, który oprócz powyżej wcześniej funkcji wyśmienicie nadaje się do wszelkich zabaw i posłuży np. do przewożenia innych, mniejszych zabawek. Jeśli zależy nam na zabawce edukacyjnej, warto wybrać pociąg-sorter, który rozwinie spostrzegawczość, logiczne myślenie i pamięć malucha, a także będzie doskonałym narzędziem do nauki geometrycznych kształtów. Decydując się na zakup zabawki na sznurku, sprawdźmy, czy jest odpowiednia do wieku twojej pociechy. Większość z nich, ze względu na mnogość elementów i możliwość zaplątania, nadaje się dla dzieci, które ukończyły już 12 miesięcy. Sznurek przyczepiony do zabawki nie powinien być zbyt długi – z powodzeniem wystarczy 20- lub 30-centymetrowy, nie powinien również być zakończony ciężarkiem czy koralikiem, aby nie owijał się np. wokół szyi malucha. Istotna jest również jakość materiału, z którego został wykonany jeździk. Ze względu na częste wywrotki i zderzenia z różnymi elementami domowego wyposażenia oraz przeszkodami na dworze, zdecydowanie najlepiej sprawdzają się drewno i wytrzymałe tworzywo.
Zabawki na sznurku
Ogród to dla dziecka prawdziwy raj, w którym może odkrywać dżunglę niczym prawdziwy podróżnik, stać się Tarzanem, Indianinem lub kosmitą stąpającym po obcej planecie pełnej dziwnej roślinności i zwierząt. Zabawa na świeżym powietrzu pod czujnym okiem rodziców to rewelacyjny sposób na spędzanie wolnego czasu. Jeśli chcemy jeszcze bardziej ją urozmaicić i dać dziecku świetną bazę wypadową dla swoich podróży, wystarczy zaopatrzyć się w namiot ogrodowy. Namiot z tunelem Dzieci uwielbiają tory przeszkód, na których mogą się wyszaleć, ścigać się i urządzać zawody. Dlatego namiot z tunelem będzie idealnym rozwiązaniem, jeśli chcemy zaangażować grupę dzieci. Doskonale sprawdzi się zarówno podczas przyjęć urodzinowych, jak i sobotnich poranków. Namiot, w zależności od modelu, może być wyposażony w jeden lub więcej tuneli połączonych lub nie z innymi namiotami. Różnorodność tego typu modeli jest naprawdę wielka. Możemy znaleźć namioty połączone za pomocą tunelu z wigwamem lub kolejnym małym namiotem. Cały zestaw jest wykonany z wytrzymałej tkaniny, która wytrzyma harce dzieci. Konstrukcja jest lekka i wytrzymała. Poszczególne elementy zestawu można dowolnie łączyć. Nadają się do zabawy w ogrodzie i domu. Namiot z piłeczkami Oprócz torów przeszkód i tuneli dzieci kochają piłeczki. Basen z piłeczkami jest jedną z najbardziej obleganych atrakcji na salach zabaw. Namiot z piłeczkami łączy w sobie zalety zabawy w namiocie z pływaniem w piłeczkach. Taki zestaw sprawdzi się także w domu, kiedy pogoda za oknem nie będzie zachęcała do wyjścia do ogrodu. Ściany namiotu są wykonane z przezroczystej tkaniny, więc rodzice widzą, co robi pociecha. Piłeczki są plastikowe i mają różną średnicę w zależności od producenta. Dla mniejszych dzieci lepiej wybrać jak największe piłeczki, by nie mogły ich połknąć. Namiot plażowy Namiot plażowy wcale nie musi służyć tylko podczas wakacji nad morzem, równie dobrze sprawdzi się w ogrodzie. Dziecko będzie mogło w nim stworzyć swoją tajną kryjówkę, poczytać książkę lub pobawić się zabawkami. Rodzice zaś nie będą musieli się martwić, czy ich pociecha zbytnio nie opali się na słońcu. Zaletą namiotu plażowego jest jego otwarta konstrukcja, co pozwala na swobodny przepływ powietrza – w jego wnętrzu nigdy nie będzie parno, jak zdarza się to w klasycznych namiotach. Bestway domek ogrodowy Chyba każda dziewczynka lubi bawić się w dom. Domek ogrodowy jest idealny dla wszystkich dzieci, które uwielbiają wcielać się w mamę i tatę. Taki namiot wyglądem przypomina dom jednorodzinny. Ma drzwi, przezroczyste okienko, namalowany dach, kwiaty i płotek. Stelaż jest lekki i bardzo prosty w montażu. Dodatkowym atutem domku ogrodowego firmy Bestway jest to, że dach, ściany i okna zostały wykonane z tworzywa PCV, któremu żaden deszcz nie jest straszny. Zamkowy namiot dla dzieci Pałac, zamek czy wieża czarnoksiężnika? Namiot w kształcie zamku może być każdym z nich. Jest okrągły, jak wieża maga, ma proporce, szpiczasty dach i namalowane mury, tak jak w pałacu. Wszystko zależy od wyobraźni naszych pociech. Pałac jest wyposażony w zamykaną na rzepy bramę, dwa siateczkowe okna oraz torbę, do której po zabawie można złożyć namiot. Stelaż jest lekki i wytrzymały, tak jak materiał, z którego został wykonany namiot. Dodatkowo materiał jest wodoodporny, więc rodzice nie muszą się martwić, jeśli dziecku coś się wyleje. Dowiedz się jak samemu zrobić tipi
Wybieramy najlepszy namiot dla dzieci do zabaw w ogrodzie
Czy awaria pojazdu na drodze skutkuje tylko i wyłącznie wezwaniem Assistance bądź lawety? Zdecydowanie nie! Możemy wziąć sprawy w swoje ręce i poprosić o pomoc znajomego z samochodem, który nas odholuje. Podstawowe rozeznanie Zanim weźmiemy sprawy w swoje ręce, zróbmy małe rozeznanie stanu technicznego naszego pojazdu. Na początek sprawdźmy, czy kierownica podczas poruszania nie ma znaczących luzów oraz czy jesteśmy w stanie wrzucić bieg neutralny, tzw. luz. Później obejrzyjmy pojazd z zewnątrz – czy wszystkie opony mają powietrze, czy światła się świecą i najważniejsze, czy hak, do którego przyczepimy linę, jest odpowiednio zamontowany. Coraz więcej pojazdów posiada hak nakręcany, a nie umiejscowiony na stałe. W przypadku nakręcanego haka (ucha holowniczego) zwróćmy szczególną uwagę na odpowiednie przykręcenie. W większości przypadków hak będzie nakręcany w lewą stronę. Po przykręceniu upewnijmy się, że jest odpowiednio zamocowany. Końcowym etapem rozeznania stanu technicznego naszego pojazdu będzie upewnienie się, czy układ hamulcowy jest sprawny. Podłączenie pojazdów Na początek musimy podjąć decyzję, jakiego narzędzia zamierzamy użyć. Do wyboru mamy dwie opcje: linkę holowniczą oraz tzw. hol sztywny. Najbardziej popularną formą jest wykorzystanie linki, która powinna mieć długość od 4 do 6 metrów i być oznaczona żółtą bądź czerwoną chorągiewką, aby inni uczestniczy ruchu drogowego byli w stanie ją dostrzec. Pamiętajmy, że linkę holowniczą montujemy tylko i wyłącznie w przeznaczonym do tego miejscu. Zamontowanie np. na zderzaku doprowadzi do jego uszkodzenia. W przypadku zastosowania holu sztywnego odległość pomiędzy pojazdami nie może przekroczyć 3 metrów, a pojazd holowany nie musi mieć sprawnych hamulców. Holowany pojazd z tyłu powinien posiadać trójkąt ostrzegawczy. W przypadku ograniczonej widoczności na drodze konieczne będzie włączenie świateł pozycyjnych. Czas w drogę! Kiedy nasze auto zostało już w odpowiedni sposób podłączone do pojazdu holującego, możemy wyruszać w drogę. Pojazd holujący powinien ruszać powoli, aż do momentu napięcia liny. Dopiero kiedy lina jest napięta, możemy dodać więcej gazu. Dobrym zwyczajem osoby holującej jest stałe kontrolowanie napięcia liny i niedopuszczanie do dotknięcia przez nią podłoża. Może to grozić jej poplątaniem albo – co gorsze – najechaniem na nią przez pojazd holowany. Prędkość pojazdu holującego w terenie zabudowanym nie powinna przekraczać 30 km/h, natomiast w obszarze niezabudowanym 60 km/h. Kolejnym bardzo ważnym elementem podczas holowania jest technika jazdy. Unikajmy ciągłego zatrzymywania; pokonując kolejne kilometry, starajmy się jak najwięcej planować i przewidywać. Dla przykładu, kiedy widzimy, że przed nami świeci się czerwone światło, starajmy się stopniowo zwalniać, by uniknąć zatrzymania, a raczej z bardzo małą prędkością toczyć się do świateł. Bardzo ważnym elementem jest również współpraca kierowców. W momencie kiedy auto holujące zaczyna lekko hamować, kierowca w pojeździe holującym wykonuje ten sam manewr jednak ze zwiększoną siłą, co w efekcie prowadzi do zatrzymania całego zespołu pojazdów. Jeżeli nie czujemy się na siłach, zaufajmy fachowcom. A gdy zdecydujemy się na samodzielne holowanie, działajmy z głową i starajmy się przewidzieć wszystkie możliwe sytuacje.
Jak holować samochód?
Urządzanie mieszkania nastręcza nam zwykle wielu wątpliwości. Każdy element powinien być dokładnie przemyślany, aby był nie tylko piękny, harmonijnie współgrał z otoczeniem, ale również odznaczał się funkcjonalnością. Szafka pod telewizor wydaje się być mało znaczącym meblem, jednak gdy się zastanowimy, to wybór z propozycji dostępnych na rynku może okazać się problemem. Planowanie przestrzeni w naszym domu składa się z wielu etapów, a od samego początku powinniśmy mieć przed oczami efekt końcowy, jaki chcemy osiągnąć. Jasna wizja stylu i charakteru wnętrza pozwoli nam dobrać mebel idealnie pasujący do całości. Jak dobrać wielkość szafki pod telewizor? Ważnym parametrem szafek pod telewizor jest ich wielkość. W ofercie firm meblarskich znajdziemy mnóstwo możliwości, z których na pewno wybierzemy idealną dla naszych potrzeb. Rozważając zakup, weźmy pod uwagę rozmiary telewizora oraz jego typ. Przyjęło się, że im większy odbiornik, tym niższy powinien być stolik, na którym go postawimy. Wiąże się to ze względami bezpieczeństwa. Urządzenie powinno stać stabilnie i być chronione przed upadkiem, nawet z niewielkiej wysokości. Również w przypadku, gdy ekran montowany jest na ścianie, stosuje się szafki pod spodem zapewniające przestrzeń do przechowywania sprzętu RTV, jak: odtwarzacz DVD, dekodery czy też same kable. Gabaryty mebla nie powinny dominować w pomieszczeniu. Nie jest on zwykle tym elementem, który powinien przyciągać największą uwagę w naszym salonie. Dobierając wysokość, weźmy również pod uwagę pozycję, w której będziemy zazwyczaj oglądać telewizję. Nasz wzrok powinien być na tym samym poziomie co środek ekranu, dzięki czemu relaks przy seansie filmowym będzie zdrowy dla naszych oczu oraz komfortowy dla kręgosłupa. Materiał i estetyka szafki pod telewizor Mimo że szafka pod telewizor nie jest centralnym punktem salonu, to zwykle znajduje się w jego pobliżu i ważne, aby była dobrana do wystroju pod względem estetycznym. Do pomieszczeń o nowoczesnym stylu wybierajmy gładkie tworzywa sztuczne albo modele wykonane ze szkła i metalu. Kolorystyka, która zawsze świetnie się sprawdza w futurystycznych klimatach, to czyste barwy czerni, bieli czy też mocna czerwień. Prostota formy będzie współgrać idealnie z aranżacją przestrzeni. W bardziej klasycznych i ciepłych wnętrzach świetnie sprawdza się drewno. Wykorzystanie tego materiału daje niemal od razu stylowy charakter całości. Dobrze, jeżeli koresponduje z gatunkiem użytym w innych meblach, podłodze czy okiennicach. box:offerCarousel Szafka pod telewizor – dodatkowe funkcje Kiedy zdecydujemy już, jak ma wyglądać oraz jakiej wielkości ma być nasza szafka pod telewizor, warto zastanowić się również nad dodatkowymi funkcjami, które oferują rozmaite modele dostępne w sprzedaży. Ważną kwestią jest pojemność. Jeżeli mamy w planach przechowywać w jej wnętrzu dodatkowy sprzęt, należy zapewnić dla niego miejsce. Wiele osób lubi mieć w zasięgu ręki ulubioną kolekcję filmów lub gier, na które często przydaje się dodatkowa komoda. Ilość i wielkość schowków przemyślmy tak, aby jak najmniej z naszych urządzeń było na wierzchu. Porządek pozwala na zaoszczędzenie czasu przy sprzątaniu. Zdajemy sobie przecież sprawę, jak uciążliwe jest ciągłe usuwanie kurzu z mieszkania. box:offerCarousel box:offerCarousel Dobrze, jeśli szafka umożliwia nam posegregowanie i poprowadzenie wszystkich kabli w jak największym ładzie. W przeciwnym wypadku ich plątanina pod telewizorem może skutecznie psuć efekt końcowy. Niektóre modele oferują również podświetlenie LED, które sprawia, ze ich wygląd jest jeszcze bardziej atrakcyjny. Szafka pod telewizor to mebel, na który decydujemy się zwykle, kierując się potrzebą umieszczenia na niej odbiornika. Weźmy jednak również pod uwagę jej dodatkowe funkcje, ilość schowków, wygląd, a przede wszystkim trwałość. Będzie na niej stał bardzo drogi sprzęt, warto więc dokonać przemyślanego wyboru.
Wybieramy szafkę pod telewizor
Wielu kierowców przez lata eksploatacji samochodu zapomina o istnieniu akumulatora, a tym bardziej o jego okresowej kontroli. Niestety wystarczy już kilkustopniowy mróz, aby akumulator przypomniał o swoim istnieniu. Szczególnie po kilkudniowym postoju może okazać się, że nie jesteśmy w stanie uruchomić samochodu. Najprostszym i najszybszym sposobem jest skorzystanie z akumulatora innego samochodu za pomocą kabli rozruchowych. Lepiej zapobiegać niż leczyć Przed okresem zimowym powinniśmy skontrolować stan akumulatora. We własnym zakresie możemy sprawdzić, w jakim stanie są klemy i bieguny. Jeśli są pokryte nagarem, powinniśmy starannie je oczyścić i zabezpieczyć wazeliną techniczną. Ułatwi to przepływ prądu między akumulatorem a instalacją elektryczną samochodu. Przy użyciu miernika napięcia możemy sprawdzić napięcie akumulatora. Przy wyłączonym silniku powinno ono wynosić około 12,5 V. Jeśli ta wartość jest wyraźnie niższa, oznacza to, że akumulator może być uszkodzony lub niedoładowany. Napięcie przy pracującym silniku powinno oscylować w okolicach 14,4 V. Jeśli akumulator notorycznie się rozładowuje, może to również świadczyć o tym, że jakiś odbiornik pobiera prąd w stanie spoczynku. Kupujemy kable Aby w kryzysowej sytuacji skorzystać z drugiego akumulatora, musimy zaopatrzyć się w kable rozruchowe. Na większości stacji benzynowych, a nawet w supermarketach, możemy je kupić już za kilkanaście złotych. Niestety jest to zakup wysokiego ryzyka, który w skrajnych sytuacjach może doprowadzić do poważnych problemów. Kable rozruchowe przede wszystkim powinny mieć odpowiedni przekrój. Zasada jest prosta – im grubsze są kable, tym większe natężenie mogą przewodzić. Niestety wielu producentów stosuje manewr polegający na zastosowaniu tylko grubego oplotu. Takie kable wyglądają bardzo solidnie, jednak to tylko pozory. Przed zakupem konkretnego modelu powinniśmy lekko zsunąć osłonę na połączeniu kabla i „krokodylka” w celu sprawdzenia, jak gruby jest rdzeń kabla. Ponadto trzeba zwrócić uwagę na odpowiednią długość, aby można było swobodnie z nich korzystać. Jeśli będziemy je wykorzystywać tylko w samochodach osobowych, powinniśmy wybrać te, których wartość przewodzonego prądu wynosi co najmniej 400 A. Odpalamy Zaczynamy od zlokalizowania akumulatora w naszym samochodzie oraz w samochodzie dawcy. Nie jest to takie oczywiste, ponieważ producenci aut często umieszczają akumulator w innych miejscach niż komora silnika, np. w bagażniku. Następnie ustawiamy samochody w taki sposób, aby odległość między akumulatorami była jak najmniejsza. Przed podłączeniem kabli koniecznie musimy wyłączyć wszystkie odbiorniki prądu, takie jak światła, dmuchawa, klimatyzacja czy radio. Podłączamy kable według następującego schematu: czerwonym kablem łączymy plus sprawnego akumulatora z plusem rozładowanego, natomiast czarnym – minus sprawnego akumulatora z masą samochodu biorcy, może to być metalowy element silnika. Nie zaleca się łączenia minusowego przewodu z minusowym biegunem rozładowanego akumulatora. Jeśli kable są już podłączone, uruchamiamy samochód dawcy. Po chwili możemy spróbować uruchomić samochód z rozładowanym akumulatorem. Jeśli próba odpalenia się powiedzie, rozłączamy kable w odwrotnej kolejności, pamiętając o tym, aby czarny minusowy kabel odłączyć energicznym ruchem tak, żeby nie powstała iskra. Następnie warto przejechać kilkanaście kilometrów, aby akumulator miał wystarczająco dużo czasu, aby się naładować. Na co należy uważać? Odpalanie samochodu za pomocą kabli rozruchowych niesie ze sobą także pewne niebezpieczeństwo. Zdarzają się sytuacje, w których uszkodzeniu ulega elektryczny osprzęt silnika. Może także dojść do szybkiego rozładowania akumulatora dawcy, jeśli pojemności obu akumulatorów nie będą zbliżone. W skrajnych sytuacjach może również dojść do wybuchu gazów, które wydobywają się z akumulatora podczas ładowania. Eksplozję może spowodować iskra, powstała podczas rozłączania kabli zapłonowych. Może się zdarzyć, że proces ładowania przebiegł prawidłowo, rozrusznik kręci, ale samochód nie odpala. Najczęściej ma to związek ze spadkiem napięcia, który w takich sytuacjach powoduje włączenie alarmu oraz odcięcie zasilania pompy paliwa przez immobiliser. W takiej sytuacji, gdy akumulator lekko się podładuje, powinniśmy za pomocą pilota uzbroić, a następnie rozbroić alarm i ponownie spróbować uruchomić silnik. Odpalanie samochodu za pomocą kabli rozruchowych to najszybszy sposób na przywrócenie mu sprawności. Warto mieć je w bagażniku, aby w krytycznej sytuacji móc uruchomić swój samochód lub pomóc komuś innemu. Możemy także skorzystać z usług korporacji taksówkarskich, które za kwotę około 20 zł świadczą takie usługi.
Jak prawidłowo odpalić samochód za pomocą kabli rozruchowych?
Jakie zmiany niesie za sobą nowa generacja e-czytnika z podświetlanym ekranem od PocketBooka – Touch Lux 2? Czy opłaca się kupić zmodernizowaną wersję, czy może zaoszczędzić i pomyśleć o poprzednim modelu? Zapraszam do zapoznania się z testem. Jakość wykonania Zmiany w architekturze obudowy, w porównaniu do poprzedniej odsłony Touch Lux, są kosmetyczne. Nadal mamy do czynienia z wysoką jakością wykonania i przemyślanym rozplanowaniem wszystkich elementów. E-czytnik jest przede wszystkim smukły oraz lekki, dzięki temu wygodnie się z niego korzysta. Pod 6-calowym ekranem umieszczono fizyczne przyciski. Ich gumopodobna faktura i wklęsły kształt sprawiają, że są dobrze wyczuwalne. Złącze microUSB, czytnik kart pamięci microSD oraz włącznik znajdziemy na dolnej krawędzi. Tym razem zabrakło miejsca dla portu mini-jack 3,5 mm. Nie odsłuchamy już audiobooków. Co prawda, obecnie możemy wysłuchać ich na prawie każdym sprzęcie mobilnym, jednak lubię mieć wszystko w jednym miejscu. Możliwość magazynowania e-booków i audiobooków w jednym urządzeniu była dla mnie idealnym rozwiązaniem. box:imageShowcase box:imageShowcase Ekran W drugiej generacji PocketBooka Touch Lux spotykamy się z kilkoma zmianami na lepsze. Jednakże to, co najważniejsze w e-czytnikach – wyświetlacz – pozostało bez zmian. Nadal mamy do czynienia z technologią E-Ink Pearl HD i rozdzielczością 1024 x 758 pix. Czy prawie rok po premierze pierwszej wersji tego urządzenia, nie powinniśmy otrzymać wydajniejszego ekranu? I tak, i nie. W segmencie czytników e-booków zmiany zachodzą dużo wolniej, niż ma miejsce w smartfonach czy tabletach. E-Ink Pearl to nadal jeden z najporządniejszych wyświetlaczy, w jakie można zaopatrzyć e-czytnik. Dzięki sporej rozdzielczości, tekst nawet przy ustawionej najmniejszej dostępnej wielkości czcionki, jest bardzo wyraźny i czytelny. W All-New Kindle Paperwhite 2 zastosowano nowsze rozwiązanie, otóż E-Ink Cart, oferujący o 50% lepszy kontrast, co w znacznym stopniu niweluje efekt „ghostingu” (czyli resztek atramentu z poprzednich stron). Mimo to, czytanie e-booków na Touch Lux 2 to czysta przyjemność. Szczególnie, że model ten ma wbudowane podświetlenie. Jego intensywność możemy dowolnie regulować. Ustawienie podświetlenia na ok. 30%, umożliwia komfortowe czytanie w całkowitej ciemności. box:imageShowcase box:imageShowcase Bateria W PocketBooku Touch Lux 2 zastosowano akumulator o pojemności 1500 mAh. Producent deklaruje, że wystarczy to na 8000 zmian stron, bez podświetlenia, a także włączonego modułu Wi-Fi. Niestety nie miałem aż tyle czasu, aby to przetestować. Bazując na doświadczeniu, związanym z wcześniejszymi modelami tego producenta, podany wynik uważam za w pełni osiągalny. Przy maksymalnej intensywności podświetlenia, z wyłączonym Wi-Fi, godzina czytania pochłonęła 4% baterii. Jak można łatwo obliczyć, ogniwo przy tych ustawieniach wystarczy na 25 h lektury. Przypominam, że w całkowitej ciemności, już przy ustawieniu podświetlenia na około 30%, czyta się wygodnie. Funkcjonalność Produkty firmy PocketBook ewoluują - wyświetlacz w nowszym wydaniu, więcej pamięci RAM, szybszy procesor. Jedyne, co nie uległo istotnym zmianom, to prostota obsługi. Nowa odsłona „luksusowego” e-czytnika to ten sam, dobrze znany posiadaczom modeli wymienionego producenta, interfejs. Główny panel został podzielony na dwa segmenty. W pierwszym mamy dostęp do ostatnich wydarzeń, czyli aktualnie czytanych lektur, a w drugim do świeżego importu e-booków. Poniżej umieszczono ikony, dzięki którym możemy szybko dostać się do naszej elektronicznej biblioteki, słowników, internetowej księgarni – Bookland, notatek, ulubionych książek, aplikacji, ustawień i paska wyszukiwania. Segregować i wyszukiwać e-booki możemy na różne sposoby, od tytułów i autorów po gatunek, a także format. Wśród zainstalowanego oprogramowania znajdziemy czytnik RSS, dostęp do Dropboxa, kalendarz, kalkulator, odręczny notatnik, przeglądarkę internetową oraz zdjęć, gry (pasjans, sudoku, szachy) i Send-to-PocketBook. Czym jest ta ostatnia funkcjonalność? To po prostu łatwy sposób umożliwiający przesyłanie na urządzenie e-booków. Aby uzyskać do niego dostęp, wystarczy wpisać swój adres e-mail. Po kliknięciu w link aktywujący usługę, tworzy się specjalny adres mailowy, składający się z podanego przez nas identyfikatora oraz domeny pbsync.com. Przykład: podając adres [email protected], utworzy się alias [email protected], na który będziemy mogli przesyłać e-booki, a te zostaną zapisane w katalogu Send-to-PocketBook. Prawda, że proste? E-czytnik musi w tym czasie posiadać dostęp do sieci Wi-Fi. Książki będziemy mogli przesyłać tylko z tego adresu, jaki podaliśmy w trakcie rejestracji. Tym samym, nie musimy bać się o spam. Jeżeli będziemy chcieli wysłać nową lekturę z innego konta mailowego, to należy go wcześniej dodać do zaufanych w ustawieniach e-czytnika. Ciekawa alternatywa uzupełniania naszej elektronicznej biblioteki. Producent pozwala użytkownikom na dużą swobodę oraz personalizację własnych urządzeń. Możemy dowolnie ustawiać krój jak i wielkość czcionki, mapować klawisze, zabezpieczyć e-czytnik hasłem, ustawić profile użytkowników (przydatne, gdy sprzętem posługuje się więcej niż jedna osoba), utworzyć kopię zapasową. Multitasking (wielozadaniowość) to rozwiązanie, wyróżniające e-czytniki firmy PocketBook. Jest to praktyczna funkcjonalność, która z każdego poziomu ułatwia dostanie się do ostatnio czytanego e-booka, przeglądanej strony internetowej, menu bądź ustawień. Tym samym oszczędzamy nasz czas. Strefy dotyku są intuicyjne i już po chwili korzystania z urządzenia wiemy, że stuknięcie w lewy lub prawy bok sprawi, iż przejdziemy na kolejną stronę. Górnym, prawym rogiem utworzymy zakładkę, a lewym górnym zamykamy aktualnie czytany wolumen. Natomiast dwa dolne przenoszą nas na poprzednią stronę. Menu pojawi się po dotknięciu centralnej części wyświetlacza. To, za co lubię e-czytniki marki PocketBook, to umożliwienie kartkowania e-booka na trzy sposoby: poprzez fizyczne przyciski, stuknięcie w ekran oraz przesunięcie po nim palcem. Osobiście najczęściej korzystam z przycisków. Podsumowanie Firma PocketBook nabrała już sporego doświadczenia w projektowaniu i tworzeniu e-czytników.Model Touch Lux 2 to ich kolejny udany produkt, choć w stosunku do pierwszej odsłony Touch Lux, nie wprowadza istotnych zmian. Wydajniejsze podzespoły sprawiają, że urządzenie jest minimalnie szybsze od swojego poprzednika. W cenie około 550 złw nasze ręce trafia stylowy i świetnie wykonany e-czytnik. Na 6-calowym ekranie E-Ink Pearl z rozdzielczością 1024 x 758 pix czyta się wyśmienicie. Równomierne podświetlenie pozwala na komfortową lekturę w ciemności. Do tego wszystkiego otrzymujemy baterię o sporej pojemności i czytnik kart pamięci. Jedyne, czego mi zabrakło w tym modelu, to portu na słuchawki i możliwość odsłuchiwania audiobooków.
Test PocketBook Touch Lux 2
Samsung w swojej ofercie ma kilka modeli o zwiększonej odporności na czynniki zewnętrzne, takie jak pył i woda. Galaxy S4 Active to jeden z takich smartfonów. Na jaki kompromis poszedł producent, uszczelniając swój Galaxy S4? Specyfikacja Firma Samsung najwyraźniej pozazdrościła swojemu konkurentowi Sony wodoszczelnych smartfonów z wyższej półki i postanowiła wprowadzić do sprzedaży swój model. Koreański producent ma w tym zakresie pewne doświadczenie. B2710 SOLID czy Galaxy XCover 2 to bardzo udane modele ze zwiększoną odpornością na czynniki zewnętrzne. Jednak daleko im do flagowych produktów. S4 Active jest od nich dużo bardziej wydajny. Zyskawszy wodoodporność, stracił na innych parametrach w stosunku do pierwowzoru (Galaxy S4) – mniejsza rozdzielczość aparatu, ekran TFT zamiast Super AMOLED oraz mniej wbudowanej pamięci. Na całe szczęście moc obliczeniowa nadal opiera się na czterordzeniowym układzie Qualcomma - Snapdragonie 600 oraz 2 GB RAM. Pierwsze wrażenia i obudowa Samsung Galaxy S4 Active nie zrobił na mnie piorunującego wrażenia. Bardziej do gustu przypadła mi obudowa Galaxy XCovera 2, która sprawia wrażenie wytrzymalszej. Także sposób zabezpieczeń w tańszym modelu wydaje się lepiej przemyślany. Tylna klapka jest tam dodatkowo wyposażona w specjalna blokadę. W S4 Active są zwykłe zatrzaski, dlatego należy zawsze sprawdzić telefon przed „kąpielą”, czy pokrywa baterii jest dokładnie przyciśnięta. Aktywna wersja S4, w porównaniu do standardowej, zyskała trzy fizyczne przyciski pod ekranem. Chyba każdy, kto korzystał ze smartfona w deszczowy dzień, wie, że nawet kilka kropel na wyświetlaczu efektywnie uniemożliwia sprawne korzystanie z niego. Toteż takie rozwiązanie jest jak najbardziej pożądane. Przejdźmy do fizycznych zalet smartfona. Urządzenie to posiada Certyfikat IP67, który nadaje się urządzeniom odpornym przed wnikaniem pyłu oraz wytrzymującym zanurzenie na głębokości 1 metra przez 30 minut. Sony Xperia Z1 natomiast zyskała certyfikat IP58, czyli jest trochę mniej szczelna, jeżeli chodzi o pył (ten który się dostanie do wnętrza urządzenia, nie jest w stanie zakłócić jego pracy) oraz lepiej radzi sobie z silniejszym strumieniem i większym cieśnieniem wody. Niestety nie miałem okazji porównać wytrzymałości obu modeli w tych samych warunkach. Po kontakcie z wodą należy chwilę odczekać, aby móc komfortowo rozmawiać. Niewielka ilość wody, która dostaje się w okolice mikrofonu i głośnika uniemożliwia próby komunikacji. Zwykle jest to kwestia paru minut. Poza tym, w trakcie testów, żadna kąpiel wodna nie zaszkodziła Galaxy S4 Active. Ekran W Galaxy S4 Active producent zdecydował się na zamontowanie 5 calowego wyświetlacza LCD TFT o rozdzielczości Full HD. Prezentowany obraz jest jednym słowem świetny. Kolory są żywe, choć nie tak bardzo jak w Super AMOLED Galaxy S4. Do plusów należy zaliczyć także kąty widzenia oraz maksymalną intensywność podświetlenia ekranu, która umożliwia korzystanie z niego przy słonecznej pogodzie. Dzięki funkcji Glove Touch możemy obsługiwać telefon w rękawiczkach. Zastanawiąjące jest dlaczego Samsung wybrał do tego modelu drugą, zamiast trzecią generację powłoki ochronnej Corning Gorilla Glass, która ma trzykrotnie większą odporność przed zarysowaniami. To przecież S4 Active jest przeznaczony dla osób aktywnych, a tym samym będzie bardziej narażony na czynniki zewnętrzne, niż Galaxy S4. Bateria W odpornym wydaniu Galaxy S4 znajdziemy baterię o pojemności 2600 mAh. W przeciwieństwie do konkurencyjnych modeli Sony, mamy dostęp do akumulatora. Tym samym, w razie potrzeby możemy go wymienić. To dobra informacja dla osób, które planują spędzić z tym smartfonem ponad dwa lata. Jak już wspomniałem, w Active zdecydowano się na ekran LCD TFT, który jest bardziej prądożerny niż Super AMOLED w S4. Dlatego należy się liczyć z krótszą pracą urządzenia, niż w przypadku flagowego modelu. Przy intensywnym użytkowaniu ogniwo jest w stanie wytrzymać prawie cały dzień. Gdy będziemy sporadycznie korzystać z sieci komórkowej czy Wi-Fi, telefon popracuje nawet dwa dni. Rezultat dobry, choć nie najlepszy. Dla przykładu S4 Active pozwoli nam na obejrzenie około siedmiu godzin filmu lub przeglądanie internetu przez około siedmiu i półgodziny. Kamera Optyka w Samsungu Galaxy S4 Active prezentuje się całkiem przyzwoicie. Do dyspozycji użytkownika oddano kamerę o rozdzielczości 8 Mpix z autofocusem i dobrze wywiązującej się ze swojej roli, diody LED. Przy dobrym oświetleniu zdjęcia są wyraźne i oddają naturalne kolory. Większe szumy pojawiają się przy kiepskim świetle. Świetnym rozwiązaniem jest wykorzystanie przycisków do regulacji głośności jako fizycznego spustu migawki. Interfejs i oprogramowanie Smartfon pracuje w oparciu o system Android w wersji 4.2.2 z nakładką TouchWiz. Oprócz standardowych programów znajdziemy tutaj dość sporo aplikacji i rozwiązań od producenta. Do najciekawszych z nich należy zaliczyć: S Health – pomocny program dla osób, które są zainteresowane zdrowym trybem życia. Smart Scroll oraz Smart Pause – dzięki temu rozwiązaniu Samsunga możemy przewijać zawartość stron internetowych wzrokiem (w praktyce jednak należy delikatnie poruszyć głową w górę lub w dół, aby telefon prawidłowo odczytał nasze zamiary). Natomiast funkcja Smart Pause, w momencie kiedy odwrócimy wzrok od wyświetlacza, zatrzymuje odtwarzany materiał, wznawia go gdy ponownie spojrzymy na ekran. Całkiem praktyczne. Air View oraz Air Gesture – służy do bezdotykowego sterowania smartfonem. Wystarczy machnąć ręką nad ekranem aby przeglądać zdjęcia w galerii. Przeglądając serwis internetowy wystarczy zbliżyć palec do wyświetlacza, aby uruchomić lupę. Podsumowanie Czy mając do wyboru Galaxy S4 i Galaxy S4 Active, wybrałbym ten drugi? Tak, ale pod pewnymi warunkami. Obudowa powinna przypominać tą z Xcovera 2, czyli być bardziej poręczna i sprawiać wrażenie wytrzymalszej. Po drugie, w smartfonie dla osób aktywnych, wskazane byłoby wykorzystanie równie mocnej lub nawet lepszej powłoki ochronnej na ekran. A tak, zamiast najnowszej generacji Corning Gorilla Glass 3, mamy jej poprzednią wersję, która jest trzykrotnie mniej odporna na zarysowania. Odporność na kurz i wodę to cechy, którymi może się pochwalić nieliczne grono smartfonów z wyższej półki. Galaxy S4 Active to bardzo wydajne urządzenie z dobrym wyświetlaczem, aparatem fotograficznym i baterią, która powinna zagwarantować cały dzień pracy. Na uwagę zasługują także innowacyjne rozwiązania jak przesuwanie tekstu wzrokiem/głową, przeglądanie galerii zdjęć przez machnięcie ręką czy program wspomagający zdrowy tryb życia. Telefon w chwili swojej premiery kosztował ponad dwa tysiące złotych. Dziś jego cena jest o wiele bardziej atrakcyjna i zaczyna się już w okolicach 1300 złotych.
Test Samsunga Galaxy S4 Active i9295
Strój na wesele - w co się ubrać? Jak skomponować dodatki? Które kolory wchodzą w grę, a z jakimi barwami lepiej nie eksperymentować? Dostajesz zaproszenie na ślub przyjaciół. Co dalej? Oprócz wyboru prezentów dla nowożeńców warto zastanowić się nad ubraniem, które założymy na ten wielki dzień. W przypadku panów rzeczą oczywistą jest założenie eleganckiego garnituru, który będzie najlepiej odpowiadać na taką okazję. Tutaj często pojawiają się schody. Model, który zakładamy codziennie do pracy, nie będzie najlepszą opcją. Gość na ślubie – jak nie popełnić odzieżowej wpadki? O tym, że strój musi być elegancki, wspominać nie trzeba. Warto jednak pamiętać, że niektóre kolory lub wzory nie będą pasować do ślubnego dress code’u. Mowa tutaj przede wszystkim o bieli i innych jej odcieniach, które są zarezerwowane dla panny młodej. Jeśli posiadasz elegancki surdut w najlepszych tradycjach white tie (co to jest, sprawdzisz tutaj), ten model warto odstawić na bok. Podobnie wygląda sprawa z garniturami pastelowymi. Mimo że klasyka to dość szerokie pojęcie, a moda ślubna zmienia się z sezonu na sezon, w tym przypadku warto postawić na zachowawcze kolory. Kolejna rzecz to obuwie. Najlepiej sprawdzą się lakierki lub pantofle w czarnym kolorze. Jasne kolory (w tym brąz) czy obuwie z zamszu nie są mile widziane. Uwaga! Do barwy butów dobierz pasek w tym samym kolorze. Często popełnianym błędem jest także nieumiejętne połączenie dodatków z garniturem. Najbezpieczniejszym rozwiązaniem będzie kierowanie się zasadą trzech kolorów w jednej stylizacji. Przykład: Jeśli masz garnitur w jednolitym kolorze (np. niebieski), koszula i dodatki powinny być w innych barwach. Pięć elementów idealnej stylizacji na ślub Pierwszą rzeczą jestgarnitur, który tworzy swoistą bazę stylizacyjną. Należy wybierać modele dopasowane w ramionach i rękawach tak, by strój nie krępował ruchów, ale również nie wisiał na sylwetce ze względu na swój duży rozmiar. Najlepiej wybrać garnitur z materiałów naturalnych (np. połączenie wełny i jedwabiu). Modele z wiskozy dość szybko się gniotą, więc całość nie będzie wyglądać dobrze po kilku godzinach tańców. Jakie kolory będą najlepsze? W grę wchodzą ciemne barwy (np. granatowy, ciemnoniebieski, szary). Warto uważać z pastelami. Najlepiej, gdy będą w ciemniejszym odcieniu (np. ciemny beż). Po drugie, koszula. Oprócz białych modeli możemy poeksperymentować z innymi kolorami. Pastele, żółcienie, a nawet lekki róż mogą być ciekawym stylizacyjnym rozwiązaniem. Aby uniknąć wygniecenia koszuli podczas wielkiego (i niezwykle długiego) dnia, możemy postawić na modele non iron (z dodatkiem amoniaku). Po trzecie, obuwie. Elegancki czarny model to najlepsza opcja. Dobrze, jeśli buty będą skórzane z miękką wkładką wewnętrzną. Wówczas zabawa do świtu nie zakończy się pojawieniem bolesnych odcisków. Po czwarte, dodatki. Stylizacja na ślub oczywiście musi zawierać krawat lub muchę, które dodadzą całości elegancji i podkreślą powagę sytuacji. Najlepiej wybrać jedwabny krawat w barwie, która kontrastuje się z całością (np. zielony krawat do ciemnoniebieskiego garnituru). Poszetka, czyli jedwabna chusteczka w lewej kieszeni również wchodzi w grę. Zasada kolorystyczna jest identyczna jak w przypadku krawatów. Po piąte, elegancki zegarek. Wbrew pozorom czasomierz nie jest wyłącznie dodatkiem użytkowym, ale również estetycznym. Zegarek do garnituru powinien być elegancki (nigdy sportowy). Najlepiej gdy będzie na skórzanym pasku lub metalowej bransolecie. Podsumowanie Jeśli wybierasz się na ślub, warto zadbać o specjalną stylizację, która będzie odpowiadała randze tej uroczystości. Pamiętaj o zasadzie wykorzystania maksymalnie trzech barw w jednej stylizacji. Całość stroju dopełnią eleganckie czarne buty. Warto postawić na model skórzany, który jest nie tylko o wiele trwalszy niż modele z tworzyw sztucznych, ale także miękki i elastyczny w środku. To wszystko zapewni ci komfort, a tańce do rana nie zakończą się bolesnymi odciskami na stopach.
Wybieramy się na ślub. Jak się ubrać odpowiednio do okazji? Stylizacje dla panów
ASG jako sposób na aktywny wypoczynek jest idealną propozycją na wakacje. Jednakże, by móc w pełni oddać się symulowaniu działań militarnych, warto mieć własną replikę karabinka szturmowego. Przyjrzyjmy się, jakie repliki kosztujące do 1 tys. zł możemy kupić. Podstawowe cechy Zanim jednak poznamy konkretne modele, powinniśmy wiedzieć, jakimi podstawowymi właściwościami powinna się cechować replika, aby spełniać swoją funkcję. Po pierwsze, powinna być wyposażona w metalowy gearbox. Gearbox to serce naszej repliki, czyli główny mechanizm odpowiedzialny za pneumatyczne wystrzeliwanie kulek. Metalowe gearboxy cechują się wytrzymałością i możliwością serwisowania. Na rynku są również repliki z plastikowymi gearboxami, jednakże oprócz wielu wad, takich jak łatwość przypadkowego zniszczenie mechanizmu, mają mało zalet. Cechują się jednak niską ceną. Dobrze jest również, aby nasza replika dysponowała prędkością wylotową kulki w granicach ok. 300–450 fps (feet per second). Pierwsza decyzja, którą powinniśmy podjąć, dotyczy rodzaju zasilania repliki. W wypadku broni długiej są dwie opcje: bateria lub gaz. Są też repliki sprężynowe, lecz nie spełniają dobrze swojej funkcji w przypadku karabinków, które powinny móc strzelać serią lub pojedynczo bez potrzeby ręcznego naciągania sprężyny po każdym strzale. Skupmy się więc najpierw na modelach elektrycznych. Jest to najpopularniejsza forma zasilania w wypadku replik karabinków szturmowych, bo przed wyjściem na rozgrywkę ASG trzeba pamiętać jedynie o naładowaniu baterii. Można ją również wymieniać. Jednakże i ten typ zasilania ma wady. Ładowanie bywa czasochłonne, a przede wszystkim wymaga specjalnej ładowarki półprzewodnikowej. Trzeba również w odpowiednim momencie odłączyć baterię od prądu. Jeśli więc mamy rozładowaną baterię, a do wyjścia zostało nam mało czasu, nie postrzelamy… Drugim, o wiele mniej popularnym sposobem jest zasilanie Green Gasem, czyli mieszanką propanu i oleju silikonowego. Zapewnia ona największy realizm korzystania z broni. Zaletą takiego karabinka, jest fakt, że można go ładować paliwem tuż przed samą rozgrywką i zajmuje to kilkanaście sekund. Wady? Ze względu na właściwości gazów w niskich temperaturach skuteczność zasilania Green Gasem znacząco spada, gdy jest bardzo zimno. Koszt takiej repliki i jej użytkowania jest też znacznie wyższy niż replik elektrycznych ze względu na potrzebę zakupu gazu i znaczniej częstszej konserwacji. Rozmiar ma znaczenie Kolejny wybór, którego będziemy musieli dokonać, dotyczy modelu broni ostrej, którą ma imitować nasza replika. Jest to ważne ze względu na jej rozmiar oraz ergonomię. Dlatego warto się zastanowić, w jakich miejscach mamy zamiar z niej korzystać. Jeśli planujemy wybierać się jedynie na zamknięte areny CQB, najlepsza będzie replika krótka, z kolei na areny leśne lepiej nadają się repliki długie. Warto również zdecydować się na wersję wykonaną z metalu. Zapewni to jej wytrzymałość i niezawodność. Wybierając replikę, nie dajmy się również zwieść masie akcesoriów w postaci: kolimatorów, latarek, tłumików, kulek, granatników czy laserów. Często są bezużyteczne ze względu na niską jakość i potrafią wręcz zniszczyć replikę. Przykładowo kulki często dołączane do najtańszych modeli potrafią unieruchamiać cały mechanizm. Przykładowe modele Cyma CM040 – replika AKS-74 wykonana przez znaną i polecaną w środowiskach asirsoftowych firmę Cyma. Dysponuje napędem elektrycznym, prędkością wylotową ok 410 fps oraz składaną kolbą, dzięki czemu nadaje się zarówno do lasu, jak i na CQB. Wykonana jest z metalu, z wykończeniami z tworzywa sztucznego. Specna Arms SA-B04 – replika M4A1, produkowana przez firmę Specna Arms. Wyposażona w napęd elektryczny, regulowaną kolbę oraz cztery szyny RIS zapewniające łatwy montaż dodatkowego wyposażenia. Jej prędkość wylotowa to 410 fps, jednakże w zestawie jest również druga sprężyna, która zmniejsza moc repliki do 310 fps, co pozwala na uczestniczenie w rozgrywkach z ograniczoną mocą replik. Wykonana ze stopu cynku i aluminium, z wykończeniami z tworzywa sztucznego. G-001 Boyi– replika subkarabinka G36, wyprodukowana przez firmę Boyi, w większości z tworzywa sztucznego, tak jak broń ostra, na której jest wzorowana. Ma napęd elektryczny, cztery szyny RIS oraz składaną kolbę. Jest to replika krótka, która nada się idealnie na areny CQB. Jej prędkość wylotowa to 370 fps. ASG potrafi być niezwykle emocjonujący. Jednak w ferworze walki nie zapomnijmy o potrzebnej ochronie, takiej jak maska i okulary oraz obowiązujących na arenie zasadach, które zapewniają bezpieczeństwo wszystkim uczestnikom.
Karabinki szturmowe ASG do 1000 zł
Masz delikatną skórę, która łatwo się uczula? Obawiasz się stosowania gotowych preparatów, ponieważ zawierają wiele chemicznych składników i konserwantów, które źle wpływają na twoją cerę? Kosmetolodzy radzą, by kosmetyki przygotowywać samodzielnie. Zacznij od serum. Kosmetyki naturalne stały się w ostatnich czasach modne. I bardzo dobrze – to wspaniała alternatywa dla preparatów chemicznych. Zamiast kremów warto też używać preparatów w postaci serum, które są bardziej skondensowane i mają intensywniejsze działanie. W tym poradniku podpowiadamy, jak zrobić trzy rodzaje serum – przeciwzmarszczkowe, nawilżające i rozjaśniające blizny. Dojrzała skóra potrzebuje serum przeciwzmarszczkowego Do codziennej pielęgnacji skóry bez problemów wystarcza nam zazwyczaj krem. Są jednak sytuacje, gdy warto sięgnąć właśnie po serum. Jest tak np. wtedy, gdy masz więcej niż 35 lat. Wówczas twoja skóra potrzebuje zwiększonej stymulacji i dostarczenia m.in. witaminy E, która opóźnia procesy starzenia i przyśpiesza regenerację. Przed czterdziestką warto zdecydować się na serum anti-age, które opóźni powstawanie zmarszczek. Oto przepis na serum przeciwzmarszczkowe: 7 ml wody, 2 ml kwasu askorbinowego (witaminy C w proszku), kapsułka z witaminą E, 4 krople czystego alkoholu, odrobina kwasu hialuronowego oraz kompleksu silikonowego. Składniki wymieszać i przechowywać w lodówce w ciemnej buteleczce. Przez pierwsze godziny preparat będzie niejednorodny, ale w ciągu dwóch dni jego składniki powinny się połączyć. Serum należy stosować przez tydzień, nakładając je na twarz wieczorem. Następnie kosmetyku można używać dwa lub trzy razy w tygodniu. Pamiętaj, że: Składniki domowych preparatów mogą szybko wchodzić ze sobą w reakcje, dlatego przygotowuj małe porcje kosmetyku, który szybko zużyjesz, a następnie zrobisz nową porcję. Witamina C szybko się utlenia, jeśli więc używasz jej w serum, przygotowuj jak najmniejszą ilość preparatu. Zaleca się nawet przygotowywanie jednorazowych dawek. Dodając naturalne olejki do kosmetyków DIY, zachowuj odpowiednie proporcje. Niektórzy polecają stosowanie na twarz właśnie czystych olejków, jednak przeciwnicy twierdzą, że zatykają one pory i są przyczyną powstawania zaskórników. Dla wysuszonej cery – serum nawilżające Po letnich kąpielach słonecznych i pierwszych jesiennych wiatrach skóra na twarzy może być wysuszona, dlatego potrzebujesz preparatu regeneracyjnego i głęboko nawilżającego. Łatwo zrobisz go sama. Będą ci potrzebne: 1/4 szklanki żelu aloesowego, 2 łyżki gliceryny roślinnej, 1 łyżeczka olejku jojoba, 1 kapsułka witaminy E, 2–4 krople olejku eterycznego, np. różanego, lawendowego lub rumiankowego. Wymieszaj starannie wszystkie składniki. Stosuj na noc na dobrze oczyszczoną skórę. Tak przygotowane serum nawilży i odżywi twoją cerę. Aloes słynie ze swoich właściwości kojących, olej jojoba zaś nie zatyka porów i reguluje wydzielanie sebum nawet w przypadku cery tłustej. Dodatkowo dzięki dużej zawartości witaminy E i kwasu linolenowego regeneruje skórę. box:offerCarousel Zapomnij o bliznach po trądziku! Serum rozjaśniające Cierpiałaś kiedykolwiek (np. będą nastolatką) z powodu blizn po wypryskach? Miewasz pryszcze również teraz i martwisz się, czy nie zostaną po nich ślady? Jest na to prosty, w dodatku domowy sposób – serum, które sprawi, że ślady po krostach staną się mniej widoczne. Oto przepis: 1 łyżeczka olejku jojoba, 3 krople olejku kadzidłowego, 3 krople olejku lawendowego, 3 krople olejku cytrynowego. Wszystkie składniki wymieszaj dokładnie w ciemnej, szklanej buteleczce, najlepiej z aplikatorem w postaci pipetki. Wcieraj codziennie na noc po dwie–trzy krople w skórę twarzy. Olejek jojoba nawilży skórę, kadzidłowy zaś, uzyskiwany z indyjskiej rośliny Boswellia carteri, ma bardzo silne działanie regenerujące i gojące, ponadto zapobiega powstawaniu blizn i rozstępów. Wiadomo o nim także, że jego korzenny zapach poprawia nastrój. Z kolei olejek lawendowy przyśpieszy gojenie się blizn i zniweluje zaczerwieniania. Olejek cytrynowy rozjaśnia skórę, a stosowany na blizny sprawi, że staną się one mniej widoczne.
Jak samemu zrobić serum do twarzy?
Huawei P9 to wyważone, dobre parametry i świetny, podwójny aparat fotograficzny. Do tego smartfon można kupić przystępnej cenie. Czy to jego jedyne zalety? Zapraszamy do obejrzenia video: box:video
Huawei P9 - videotest
Lumia 520 to najchętniej wybierany przez konsumentów smartfon z Windows Phone. Czy 6-calowa Lumia 1320 ma szanse powtórzyć ten sukces w segmencie phabletów? Przyzwoite parametry i atrakcyjna cena, to największe zalety tego urządzenia. Specyfikacja Producent poszedł na pewne ustępstwa. Model 1320 jest sporo uboższy pod względem specyfikacji technicznej od Lumii 1520. Jednocześnie jest od niego dwa razy tańszy. Do superlatywów tego modelu należy zaliczyć duży wyświetlacz i rozdzielczość HD, która przy dodatkowych rozwiązaniach (ClearBlack), generuje świetnej jakości obraz. Dwurdzeniowy procesor oraz 1 GB RAM nieźle sobie radzą z systemem operacyjnym Windows Phone 8 i wszystkimi dostępnymi dla niego aplikacjami. Trochę gorzej prezentuje się sprawa z wbudowaną pamięcią. Do dyspozycji użytkownika oddano niecałe 5 GB, toteż zakup karty pamięci microSD może okazać się koniecznością. Bateria Li-Ion 3400 mAh robi wrażenie, ze względu na swoją sporą pojemność. Zobaczymy, jak będzie się sprawować w praktyce. Obudowa i jakość wykonania Nokia posiada lata doświadczeń w projektowaniu telefonów komórkowych. Smartfony produkcji tejże firmy także prezentują się całkiem nieźle pod względem architektury obudowy. Lumia 1320 z zaokrąglonymi rogami i krawędziami jest poręczna, jednak o obsłudze jedną ręką możemy zapomnieć. Tylna klapka została wykonana z przyjemnego w dotyku poliwęglanu, na którym nie widać za bardzo odcisków palców. Minimalistyczne wykonie obudowy wpływa pozytywnie na jego wizualny odbiór. Przód prawie w całości wypełnia 6-calowy wyświetlacz. Pod nim umieszczono trzy dotykowe przyciski. Z tyłu oprócz logo producenta znajdziemy także „oczko” obiektywu wraz z diodą doświetlającą oraz niewielki głośnik. Jak na swoje wymiary generuje całkiem głośny i wyraźny dźwięk. Na prawej krawędzi są dobrze wyczuwalne przyciski do regulacji głośności, spust migawki aparatu oraz włącznik/wyłącznik. Kartę microSIM oraz pamięci umieścimy w telefonie dopiero po zdjęciu tylnej klapki. Nie jest to zbyt łatwy zabieg. Po usunięciu pokrywki mamy dostęp jedynie do wspomnianych slotów. Mankamentem jest fakt, iż producent nie przewidział wymiany baterii przez użytkownika. Ekran Nokia nawet w tańszych egzemplarzach umieszcza świetnej jakości wyświetlacze. W Lumii 1320 mamy do czynienia z technologią IPS LCD. Ekran o przekątnej 6-cali i rozdzielczości HD (1280 x 720 pikseli) prezentuje jasny, wyraźny i dobrze oddający kolory obraz o perfekcyjnych kątach widzenia. Matryca to zdecydowany plus tego modelu. Szczególnie, że jest chroniona przez najnowszą generację powłoki Corning Gorilla Glass 3, toteż możemy być spokojni o to, że na sporej powierzchni wyświetlacza nie pojawią się zarysowania. Maksymalna intensywność podświetlenia pozwala na dogodne pisanie SMS-ów i korzystanie z ekranu podczas słonecznej pogody. Wygodnym rozwiązaniem jest podwójne dotknięcie ekranu i wybudzenie phabletu. Czujność dotykowa, jednym słowem, działa perfekcyjnie. Bateria Większy wyświetlacz to także wzmożone zapotrzebowanie na energię, a zarazem więcej miejsca na baterię. Producent, myśląc o komforcie użytkownika, wyposażył Lumię w ogniwo o pojemności aż 3400 mAh. Czy w praktyce przekłada się to na długi czas działania phabletu? Otóż tak. Urządzenie jest w stanie na pojedynczym cyklu ładowania pracować nawet przez trzy dni. Dla przykładu, energii starcza na prawie 14 godzin przeglądania stron www za pośrednictwem sieci Wi-Fi. Pełne naładowanie akumulatora (przez podłączenie do kontaktu, przy użyciu dedykowanej ładowarki 1,5 A) trwa około 1,5 godziny. Niestety, w przeciwieństwie do modelu 1520, tego nie naładujemy bezprzewodowo. Kamera Jakiś czas temu miałem przyjemność testować Lumię 1020 z aparatem 41 Mpix oraz Lumię 1520 z 20 Mpix kamerą. W modelu 1320 jest tylko obiektyw 5 Mpix. Uważam, że w tym przypadku producent poszedł na zbyt duży kompromis. Przy ogniskowej/przesłonie aparatu f/2.4 oraz matrycy wielkości ¼ cala, jakość zdjęć jest dość przeciętna. Dwa razy tańsze smartfony są w stanie wykonać podobne fotografie. Atutem jest dedykowany, fizyczny przycisk, który służy za spust migawki. zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3, zdjęcie 4 Interfejs i oprogramowanie Nokia Lumia 1320 pracuje w oparciu o system operacyjny Windows Phone 8 Black. Wbudowane podzespoły pozwalają na płynnie działanie OS-a oraz zainstalowanych przez producenta aplikacji. Tak jak w większości Lumii, i w tym modelu znajdziemy pakiet biurowy Office (moim zdaniem jedna z większych zalet systemu WP8), HERE Maps oraz HERE Drive (proste i funkcjonalne aplikacje nawigacyjne), przeglądarkę internetową IE, odtwarzacz muzyki i wideo. Na osobną uwagę zasługują programy związane z obróbką i udostępnianiem zdjęć. Do tej ostatniej czynności służy PhotoBeamer, dzięki któremu szybko, przy użyciu sieci Wi-Fi prześlemy zdjęcia z wyświetlacza phabletu na ekran monitora lub telewizora. Nokia Kinograf to pomysłowa aplikacja do tworzenia „żywych” obrazów. Końcowy efekt jest różny. Najwięcej w tym wypadku zależy od inwencji użytkownika. Kreatywne studio to edytor fotografii z kilkoma filtrami. Jednym z mankamentów Windows Phone jest mniejsza ilość dostępnych na ten system programów, w porównaniu do konkurencyjnego Androida oraz iOS-a. Także kafelkowe rozwiązanie menu nie każdemu musi przypaść do gustu. Podsumowanie Jeszcze trzy lata temu nie wyobrażałem sobie korzystania ze smartfona z ekranem o przekątnej większej niż 3,7 cala. Dziś używam modelu z 4,3-calowym wyświetlaczem i odnoszę wrażenie, że powoli staje się, ze względu na moje obecne oczekiwania, zbyt mały. Czy kiedyś skuszę się na phablet z 6-calową matrycą? Jeżeli tak, to na pewno wezmę pod uwagę modele Nokii. Ciekawa, minimalistyczna architektura obudowy, dobre wykonanie, wyrazisty wyświetlacz oraz mocny akumulator to największe zalety Lumii 1320. Jeżeli do tego dodamy powłokę ochroną Corning Gorilla Glass 3 (którą w większości znajdziemy tylko w topowych modelach) oraz rozsądną cenę, to phablet Nokii ma duże szanse odnieść spory sukces na rynku. Słabszą stroną urządzenia jest 5 Mpix aparat. Takie same zdjęcia wykonamy co najmniej dwa razy tańszymi smartfonami. W aspekcie fotografii, przeskok między możliwościami Lumii 1320, a 1520 jest ogromny. Także pojemność pamięci wewnętrznej nie rozpieszcza (około 5 GB dostępne dla użytkownika), jednak tutaj zakup karty pamięci rozwiązuje problem. Reasumując, w cenie około 800 zł w nasze ręce trafia udany phablet o sporych możliwościach i dużym (jak na te wymiary) komforcie użytkowania.
Test Nokia Lumia 1320 – phablet za rozsądną cenę
W sklepach znajdziemy liczne modele elektrycznych szczoteczek do zębów w różnych przedziałach cenowych. Wybór jest ogromny. Na jakie parametry tych urządzeń powinny zwrócić uwagę osoby cierpiące na nadwrażliwość zębów? Nadwrażliwość zębów objawia się bólem podczas jedzenia i picia zimnych, gorących, a także bardzo słodkich pokarmów i napojów. Dolegliwość może dać o sobie znać nawet podczas wdychania zimnego powietrza. Na nadwrażliwość zębów cierpi wiele osób, a jej przyczynami są zwykle cienkie lub zdegenerowane szkliwo czy problemy z dziąsłami (np. recesja dziąseł). Ból pojawia się także często przy szczotkowaniu – oznacza to, że używamy niewłaściwej szczoteczki bądź pasty. Zapobieganie nadwrażliwości zębów Zbyt mocne przyciskanie szczoteczki do zęba czy dziąsła i zbyt silne ruchy wykonywane podczas mycia przyczyniają się do recesji dziąseł oraz ścierania się szkliwa. Dla osób o zębach skłonnych do nadwrażliwości niezalecane są ponadto szczoteczki o twardym, a nawet średnio twardym włosiu. Istotny jest również dobór właściwej pasty do zębów nadwrażliwych. Uszkodzenie szkliwa powodują ponadto pokarmy i napoje o niskiej wartości współczynnika pH. Po spożyciu takiego posiłku można sięgnąć po płyn do płukania ust lub gumę bez cukru (np. z ksylitolem), aby pozbyć się resztek jedzenia i zneutralizować pH. Efekty przynieść może też zjedzenie produktu o odczynie zasadowym. Najlepszy będzie bogaty w wapń nabiał. Pamiętajmy, aby nie szczotkować zębów bezpośrednio po spożyciu produktów o kwaśnym pH (liczne owoce, soki, napoje takie jak cola), ponieważ to tylko pogłębi problem. Warto poprosić lekarza stomatologa o pokazanie nam właściwej techniki szczotkowania zębów. Najczęściej poleca się wykonywanie delikatnych ruchów okrężnych; najpierw na zewnętrznej powierzchni zębów, a następnie na wewnętrznej. Szczoteczka soniczna czy oscylacyjna? Szczoteczki obrotowe (rotacyjne, oscylacyjne) mają okrągłą główkę. W prostszych modelach obraca się ona w lewo i w prawo, w bardziej zaawansowanych dochodzi jeszcze ruch dociskający (pulsacyjny). Szczoteczki soniczne natomiast przypominają kształtem główki szczoteczkę manualną. Wykonuje ona ruchy nie obrotowe, ale wymiatające (góra – dół). Dodatkowo szczoteczka wyposażona jest w generator fal dźwiękowych, które inicjują drgania włosia. Rozchodząc się w płynie, wywołują one powstawanie fali bąbelków docierających w przestrzenie międzyzębowe. Która szczoteczka jest odpowiednia dla osób cierpiących na nadwrażliwość zębów? Często można spotkać się z opinią, że szczoteczka soniczna jest bardziej delikatna i w związku z tym zalecana pacjentom o cienkim szkliwie czy odsłoniętych szyjkach zębowych. Z pewnością jest to prawda w wypadku najprostszych modeli szczoteczek obrotowych, które posiadają tylko jeden standardowy tryb pracy. Mimo to szczoteczka oscylacyjna, nawet w wersji podstawowej, w cenie poniżej 100 zł, jest dobrym rozwiązaniem dla osób nawykłych do mocnego przyciskania główki szczoteczki manualnej do powierzchni zęba (takie mycie wywołuje często np. krwawienie dziąseł). Ponieważ szczoteczka elektryczna przewyższa manualną swoją skutecznością, do dokładnego umycia zębów wystarczy nacisk z siłą równą 1/3 siły potrzebnej do przyciskania główki zwykłej szczoteczki. Dobre szczoteczki soniczne charakteryzują się bardzo wysoką skutecznością w usuwaniu płytki nazębnej oraz czyszczeniu przestrzeni międzyzębowych. Co ważne, tzw. dynamiczny przepływ cieczy – efekt zapewniany przez szczoteczki z gamy Philips Sonicare czy Panasonic DentaCare – czyści trudno dostępne miejsca w odległości nawet 4 mm od włosia szczoteczki. Dzięki temu nie jest konieczny mocny nacisk główki na ząb i dziąsło. Szczoteczki soniczne to produkty ze średniej i górnej półki cenowej. Znajdziemy zarówno modele za 250, jak i za 700 zł. Najtańszą opcją wśród szczoteczek elektrycznych są wciąż standardowe szczoteczki oscylacyjne. Na rynku dostępne są również szczoteczki ultradźwiękowe (firma Megasonex), emitujące dźwięki o bardzo wysokiej częstotliwości i wykonujące jednocześnie ruchy soniczne. To dobry wybór dla osób, które mają problemy z dziąsłami – masaż ultradźwiękami ma właściwości terapeutyczne. Urządzenia te plasują się jednak na najwyższej półce cenowej (ok. 550-600 zł). Istotne parametry Dla wrażliwych zębów i dziąseł najlepsze będą szczoteczki posiadające kilka poziomów prędkości lub po prostu program dla nadwrażliwych zębów określany jako „sensitive”. Posiadają je m.in. szczoteczki rotacyjne Braun Oral-B Triumph 5000 czy Braun Oral-B Professional Care 3000, szczoteczka ultradźwiękowa Megasonex, a także wiele szczoteczek sonicznych, np. Philips Sonicare DiamondClean czy Philips Sonicare Flexcare+. Niektóre modele ze średniej półki cenowej, np. Braun Oral-B PRO 2000, nie posiadają trybu „sensitive”, ale mają program do delikatnego masażu dziąseł. Parametrem, na który trzeba zwrócić uwagę jest czujnik nacisku informujący o zbyt mocnym przyciskaniu główki szczoteczki do zębów. Ta funkcja jest obecnie dostępna we wszystkich modelach z wyższej i średniej półki cenowej, a nawet w szczoteczkach w cenie 130-150 zł. Kolejnym przydatnym parametrem jest sygnalizator czasu mycia. Tańsze urządzenia informują o upłynięciu 2 minut, droższe sygnalizują upływ każdych kolejnych 30 sekund, pozwalając równomiernie wyczyścić wszystkie ćwiartki jamy ustnej. Efektywność szczoteczek sprawia, że krótsze mycie (bez konieczności długiego tarcia dziąseł włosiem) wystarczy, aby zadbać o higienę uzębienia. Właściwy wybór końcówki Do pielęgnacji nadwrażliwych zębów wybierajmy zawsze szczoteczki z miękkim włosiem – tyczy się to zarówno szczoteczek manualnych, jak i większości elektrycznych (rotacyjnych i ultradźwiękowych). Szczoteczki soniczne mają tylko jeden typ końcówek i w ich wypadku wybieramy tylko odpowiedni tryb pracy. Końcówki do pielęgnacji wrażliwych zębów i dziąseł mają oznaczenie „sensitive”. Tego rodzaju końcówkę można dokupić i do szczoteczek z wyższych półek cenowych, posiadających tryb czyszczenia wrażliwych zębów, i do tańszych urządzeń z jednym poziomem prędkości ruchów obrotowych czy wymiatających.
Elektryczne szczoteczki do zębów nadwrażliwych
A Way Out to interaktywny film, który zadowoli zarówno fanów kina, jak i maniaków gier komputerowych. Bez trudu wsiąkniemy w klimat Ameryki lat 70., dając się ponieść historii, w której tak naprawdę najważniejsza jest wspólna zabawa ze znajomym, bo A Way Out po prostu wymaga dwóch osób do gry. „Policyjne radiowozy gonią uciekający z piskiem opon samochód Dodge Charger rocznik 1971. W środku siedzi dwóch ludzi – to Robert De Niro i Sean Penn w filmie sensacyjnym o dwóch zbiegach z więzienia, których połączyła trudna przyjaźń i wspólny cel”. Gdyby reżyser A Way Out, Josef Fares, zdołał wkręcić się do śmietanki Hollywood, jego najnowsze dzieło z pewnością byłoby właśnie takim filmem, a nie grą wideo. To bowiem iście filmowe doświadczenie, tylko zamiast sławnych aktorów główne skrzypce gramy my, a dokładnie Ty i bliska Ci osoba – kumpel, dziewczyna, rodzic, znajomy z netu. W A Way Out nie można bawić się samemu – po prostu się nie da– ale nie trzeba też szukać do tego innego fana wirtualnej rozrywki ze swoim własnym egzemplarzem tego tytułu. Świetna filmowa fabuła i prosta, niefrustrująca rozgrywka pozwalają zaprosić do gry kogoś, z kim zwykle chodzimy do kina, i zagwarantować mu przy tym równie dobrą, o ile nie lepszą, zabawę. Wystarczy też tylko jedna kopia tej produkcji i druga maszynka do grania przez sieć lub dodatkowy kontroler dla osoby zasiadającej z nami przed jednym ekranem. Twórcy bezwzględnie wymagają tu kooperacji, ale jednocześnie robią wszystko, by ją ułatwić, nie stawiając przed nami żadnych wymuszonych barier. Warto dać się zaprosić Wbrew pozorom A Way Out nie jest opowieścią wyłącznie o ucieczce z więzienia. Ta stanowi tylko jeden krótki epizod dość klasycznej, sensacyjnej historii o zemście. Różniący się nieco charakterami Vincent i Leo poznają się podczas odsiadki, ale szybko okazuje się, że tak naprawdę łączą ich wspólne sprawy pozostawione za murami i to one są motorem całej fabuły. Filmowe doświadczenie autorów widać nie tylko w rewelacyjnych zmianach ujęć kamery w wielu scenach, ale i w momentach – dość rzadko obecnych w tego typu grach – wyciszenia akcji na pewien czas, kiedy to bohater, zamiast uciekać i strzelać, musi chociażby skupić się na poważnej rozmowie z kimś bliskim. Niezależnie jednak, czy pędzimy gdzieś na złamanie karku i strzelamy, czy siedzimy w szpitalnej poczekalni, tempo zabawy zawsze wydaje się idealnie dobrane. Nie ma tu dłużyzn, nie ma też przesytu akcją. Nawet gdy bohaterowie, ucząc się na własnych błędach, muszą powtórzyć pewien schemat, program oszczędza nam tego i odpowiednim cięciem posuwa fabułę dalej, co jeszcze bardziej pogłębia wrażenie oglądania filmu, a nie grania w grę. Przymknąć oko trzeba jedynie na dość oklepany schemat opowiadanej historii, która szybko staje się przewidywalna. W zamian za to mamy do wyłowienia sporo nawiązań do klasyki kina oraz niezłe zakończenie, które z pewnością sprowokuje niejedną dyskusję. Warto poszukać kompana A Way Out to nie tylko film sensacyjny, ale i pełnoprawna gra. Choć nie wszystkie elementy związane z rozgrywką wypadły perfekcyjnie, to jednak trzeba pochwalić twórców za to, jak wiele rzeczy udało im się zawrzeć w mechanice, zachowując spójność i związek z fabułą. Wrażenie, że jest to kolejna przygodówka pełna zręcznościowych sekwencji, szybko mija, gdy doświadczamy elementów pełnoprawnej skradanki, wyścigów samochodowych, strzelaniny, a nawet bijatyki w stylu znanym z dawnych automatów do gier. Co jakiś czas natykamy się też na przeróżne minigierki – planszówkę, baseball, rzutki – zaprojektowane tak, by razem z kompanem rywalizować na punkty. Cechą szczególną tych wszystkich aktywności jest rozgrywka na dynamicznie podzielonym ekranie, i to często niesymetrycznie, co wymaga pewnego przyzwyczajenia. Podczas gdy jedna osoba ma komfortowy widok, druga ogląda swoją postać na wąskim pasku, niczym w grze na telefon, przez co łatwo o zagapienie się czy chwilę dekoncentracji. Z A Way Out zdecydowanie lepiej obcuje się na dużym telewizorze lub projektorze niż na małym ekranie laptopa. Ukryte wyzwanie Weterani komputerowej rozrywki muszą też nastawić się na to, że takie mechaniki jak jazda samochodem czy strzelanie są tu jakby trochę „drewniane” i sterowanie w tych sekwencjach nieco odbiega od ideału. Nie jest to jednak jakoś szczególnie frustrujące doświadczenie, gdyż rozgrywka w każdym momencie okazuje się banalnie prosta – ciężko popełnić jakiś błąd. Nie ulega wątpliwości, że celowo zaprojektowano ją tak, by nawet osoba niemająca wcześniej kontaktu z padem mogła czuć się komfortowo i sprawnie rozwijać fabułę. Nie oznacza to jednak, że A Way Out jest zupełnie pozbawione wyzwania. Okazje do małego wysiłku dla chętnych sprawnie ukryto w systemie trofeów gry, które nie są tu przyznawane z automatu za zaliczanie kolejnych etapów, tylko za wykonywanie konkretnych czynności, np. podczas sprytnie zakamuflowanych, niezbyt oczywistych miniquestów. Zdobycie ich bez ściągi z pewnością będzie wymagać kilkakrotnego przejścia całej gry, do czego zachęca jeszcze sama fabuła, dając w paru miejscach możliwość wybrania sposobu na załatwienie sprawy. Powiązanie tego z okazjonalnym głosowaniem przez graczy na jedno z możliwych rozwiązań danego problemu (np. kradzież radiowozu i brawurowa ucieczka autem czy mozolna wspinaczka po filarach mostu, co pozwoli uniknąć zauważenia) nie dość, że angażuje w samą historię, to jeszcze wywołuje ożywione dyskusje z towarzyszem! Skazani na siebie A Way Out nie jest najlepszą grą komputerową, w jaką można zagrać, i nie jest najlepszym filmem sensacyjnym, jaki można obejrzeć. To jednak z pewnością jeden z najlepszych komputerowych filmów interaktywnych, wyznaczający nową jakość w różnorodności serwowanych mechanik rozgrywki oraz w idealnym tempie akcji. To także jedna z najlepszych gier, jakie można przejść w trybie kooperacji z kumplem czy kumpelą. Opowiadana historia powinna wciągnąć każdego, a dokonywane wybory skłonią nas do ożywionych rozmów i komentowania aktualnych wydarzeń. Autorzy trafili w sedno istoty kooperacji, bo towarzysz nie jest tu tylko dodatkową spluwą do koszenia wrogów, lecz partnerem, bez którego rad lub pomocy po prostu nie można posunąć się dalej. Pewien program telewizyjny reklamuje się hasłem „To się ogląda z bliskimi”, ale zdanie to chyba o wiele trafniej opisuje grę A Way Out – w to się gra z bliskimi! PLUSY: * różnorodne mechaniki rozgrywki, niepozwalające na nudę; * przystępna dla każdego; * ukryte wyzwania dla wymagających; * idealne tempo akcji i sposób narracji; * dodatkowe minigry z opcją rywalizacji; * nawiązania do wielu znanych filmów. MINUSY: * sposób dzielenia ekranu czasem dekoncentruje; * niektóre mechaniki rozgrywki okazują się niezbyt dopracowane; * muzyka nie jest utrzymana w klimatach lat 70. Gra A Way Out jest dostępna w wersji na: PC, PlayStation 4, Xboxa One Minimalne wymagania sprzętowe: * Intel Core i3-2100T 2.5 GHz AMD FX-6100 3.3 GHz, * 8 GB RAM-u, * karta grafiki 2 GB GeForce GTX 650 Ti / Radeon HD 7750 lub lepsza, * 25 GB HDD, * Windows 7/8.1/10 64-bit Rekomendowane wymagania sprzętowe: * Intel Core i5-3750K 3.4 GHz / AMD Ryzen 3 1300X 3.5 GHz, * 16 GB RAM-u, * karta grafiki 4 GB GeForce GTX 960 / Radeon R9 290 lub lepsza, * 25 GB HDD, * Windows 7/8.1/10 64-bit
„A Way Out” – recenzja gry
Przyczyną grzybicy są dermatofity. Na szczęście można sobie z nią poradzić. Podpowiadamy, czy oraz czym można malować paznokcie dotknięte grzybicą. Przyczyny grzybicy paznokci Grzybica paznokci to choroba, na którą cierpi aż 21% Polaków. W wielu przypadkach stanowi następstwo grzybicy stóp – wywoływana jest najczęściej przez dermatofity. Te chorobotwórcze grzyby penetrują płytkę paznokci i rozkładają keratynę, która jest głównym budulcem paznokci oraz włosów. Grzybicą zarazić się można we wszystkich miejscach o wysokiej wilgotności, czyli na basenie, w saunie oraz w hotelowym natrysku, a także z powodu źle dobranych, czyli za ciasnych butów lub korzystania z pożyczonych skarpetek. Jej rozwojowi sprzyjają także niektóre choroby, w tym cukrzyca, zaburzenia hormonalne, choroby naczyniowe i osłabienie organizmu wywołane przyjmowaniem leków sterydowych. Zaatakowany dermatofitami paznokieć staje się słaby, łamliwy i podatny na uszkodzenia, pojawiają się na nim przebarwienia oraz bruzdy, które z czasem obejmują całą płytkę.Warto pamiętać, że choroba bardzo szybko się przenosi na inne paznokcie, dlatego najważniejsza jest natychmiastowa reakcja. Leczenie grzybicy paznokci Grzybicy paznokci nie da się wyleczyć domowymi sposobami. Ukrywanie pod warstwą kolorowego lakieru uszkodzeń oraz przebarwień pojawiających się na płytce może jedynie pogorszyć sytuację. Pierwszym krokiem będzie oczywiście wizyta u specjalisty, czyli dermatologa. Wykona on badanie mikologiczne pozwalające na dokładne rozpoznanie rodzaju drobnoustrojów, które są przyczyną kłopotów z paznokciami, i na tej podstawie dobierze odpowiedni środek leczniczy. Po zaobserwowaniu pierwszych objawów grzybicy warto pomalować paznokcie antygrzybiczym środkiem sprzedawanym w postaci lakieru do paznokcilub aplikatora z pędzelkiem. Są to preparaty bezbarwne, które zazwyczaj należy stosować codziennie, a następnie raz w tygodniu przez określony czas. Systematyczność jest bardzo ważna, ponieważ leczenie grzybicy paznokci to proces długotrwały, którego przerwanie może oznaczać nawrót choroby. Lakier Steper Aflofarm.Preparat w postaci lakieru wzmacnia zniszczoną płytkę paznokci, a dodatkowo przyśpiesza jej regenerację. Zawiera kompozycję siedmiu składników, które wnikają głęboko w strukturę paznokci, ograniczając rozwój szkodliwych mikroorganizmów. Preparat należy stosować raz dziennie co najmniej przez 30 dni na czystą i osuszoną płytkę. Pojemność: 10 ml. Cena: od 25,95 zł. Scholl Fungal Nail Treatment. Wydajny preparat przeciwgrzybiczy bez recepty, przeznaczony do samodzielnego stosowania. Powstrzymuje rozprzestrzenianie się infekcji i zapobiega jej nawrotom. Wygodny aplikator z pędzelkiem ułatwia nakładanie. Leczenie podzielone jest na dwa etapy: 4-tygodniowy okres usuwania grzybicy oraz 9-miesięczny okres ochronny. Pojemność: 3,8 ml. Cena: od 37,99 zł. Jak zapobiegać grzybicy? Przede wszystkim trzeba unikać chodzenia boso w miejscach, w których ryzyko zakażenia grzybami chorobotwórczymi jest podwyższone – w kąpieliskach, sanatoriach, hotelach oraz akademikach. Nie należy także dzielić z innymi osobami ręczników, skarpetek, obuwia i akcesoriów do pielęgnacji, takich jak cążki czy pilniczki. Ważny jest również dobór odpowiedniego obuwia, które nie może być za ciasne. Nie wolno oczywiście zapomnieć o higienie, czyli regularnym myciu i osuszaniu stóp, zmienianiu wilgotnych skarpetek. Na rynku są preparaty antygrzybicze do profilaktycznego stosowania, przeznaczone przede wszystkim dla osób, które miały już problemy z paznokciami. Warto pamiętać, że preparatem należy malować wszystkie paznokcie, a nie tylko te, na których objawy zakażenia dermatofitami były widoczne. Jedynie w ten sposób można skutecznie ochronić płytkę przed infekcjami oraz ich nawrotami. Malowanie paznokci dotkniętych grzybicą jest możliwe pod warunkiem, że będziemy stosować wyłącznie preparaty przeznaczone do walki z infekcją. Na czas leczenia należy odstawić kolorowe lakiery oraz wizyty w salonach zajmujących się manikiurem.
Czy można malować paznokcie dotknięte grzybicą?
Upalne dni wakacyjne sprawiają, że mamy większą ochotę spacerować po lesie. Możemy znaleźć tam grzyby, owoce czy spotkać ciekawe zwierzęta. W lesie znaleźć możemy również cień i nieco się ochłodzić. Jaki by nie był powód spacerów, zawsze pamiętać trzeba o wzięciu ze sobą latarki, która przydać się może w najmniej oczekiwanym momencie. Na rynku znajdziemy wiele modeli latarek, które doskonale sprawdzą się podczas wypadów do lasu. W tym zestawianiu przyjrzymy się kilku z nich. CREE XM T6 Pierwsza w zestawieniu jest latarka Cree XM T6. W sieci dostępne są jej dwie wersje – czołowa, nakładana na głowę oraz klasyczna, którą trzymamy w dłoni. Obie charakteryzują się taką samą specyfikacją. Cena czołowej wynosi około 30 złotych, a klasycznej około 60 zł. Model Cree XM T6 charakteryzuje duża odległość świecenia wynosząca około 800 metrów, obudowa wykonana z lotniczego aluminium, pięć trybów pracy oraz moc świetlna wynosząca 5600 lumenów. W zestawie znajdziemy zestaw baterii, ładowarkę sieciową oraz ładowarkę samochodową. MACTRONIC SCREAM 2 Kolejna na liście jest Mactronic Scream 2. Za 120 złotych dostaniemy urządzenie świecące na odległość 200 metrów o sile 400 lumenów. Ważną cechą tej latarki jest wodoodporność oraz wykonanie z aluminium. Zasilana jest za pomocą 3 baterii, które wystarczają na osiem godzin pracy. Co ciekawe, w zestawie znajdziemy uchwyt umożliwiający wykorzystanie latarki jako lampy rowerowej. ALPHA 120 Szukając tańszej latarki, warto zwrócić uwagę na model Alpha 120. Charakteryzuje ją silna konstrukcja wykonana z aluminium, dioda LED świecąca siłą 120 lumenów oraz zasilanie trzema bateriami AAA. Latarka posiada 24-miesięczną gwarancję, jednak najciekawsza jest cena wynosząca jedynie 25 złotych. Na próżno szukać tutaj możliwości zmiany trybów pracy czy wodoodporności, ale jak na taką cenę powinna sprostać oczekiwaniom klienta. MAGLITE MINI Już za 40 złotych kupimy amerykańską latarkę Maglite. Jest to miniaturowe urządzenie posiadające moc świetlną 2 lumenów, świecące na odległość do 20 metrów. Idealnie nadaje się jako brelok do kluczy. Co ważne, jest odporna na wstrząsy, uszkodzenia mechaniczne, pył oraz zanurzenia w wodzie. Jest zabezpieczona fabrycznie przed korozją. Producent jako źródło zasilania wykorzystał jedną baterię typu AAA (R3). FALCON EYE BW Model Falcon Eye BW jest przedstawicielem latarek czołowych. To najtańsza propozycja w naszym zestawieniu, kosztuje tylko 17 złotych. Producent zaopatrzył ją w jedną diodę LED o mocy 1 W, która zasilana przez trzy baterie typu AAA (R3) pracuje do 10 godzin. Co ciekawe, Falcon Eye BW posiada diodę ostrzegawczą, która miga na czerwono. Podsumowanie Latarka jest obowiązkowym wyposażeniem podczas wycieczek do lasu. Planując wielogodzinne wypady, trzeba uwzględnić zakup tego urządzenia. Na rynku dostępnych jest wiele latarek, które doskonale sprawdzą się w roli pomocnika w lesie. Chcąc wydać niewiele pieniędzy, warto zastanowić się nad modelem Alpha 120, który potrafi świecić z siłą 120 lumenów, a kosztuje tylko 25 złotych. Szukając czegoś na lata, można wybrać Mactronic Scream 2, która jest odporna na uszkodzenia, wodoodporna oraz mocna, bo świeci z siłą 400 lumenów. Wszystkie latarki wymienione w tym zestawieniu są godne polecenia, jednak przed zakupem warto zastanowić się, jakie cechy urządzenia nas interesują i ile pieniędzy chcemy na nie wydać.
Latarki, które przydadzą się podczas wakacyjnych wycieczek do lasu
Od chwili narodzin kąpiel dziecka stanowi stały punkt w jego codziennej pielęgnacji. Na początku czynność wydaje się być skomplikowana, ale z czasem rodzice nabierają wprawy. Testowaniu podlegają różnego typu kosmetyki i akcesoria. Wśród nich znajdują się myjki. Co lepsze – myjka czy gąbka? Wiele mam myje dzieci własnymi dłońmi. Tak naprawdę każda musi znaleźć sposób najbardziej jej odpowiadający. Dokonanie wyboru pomiędzy gąbką a myjką do kąpieli jest sprawą bardzo indywidualną. Nie ma odgórnych zaleceń. Nie istnieją też przeciwwskazania, aby myć ciałko gołą ręką. Ta metoda wydaje się być najbardziej higieniczna. W przypadku decydowania o zakupie gąbki bądź myjki warto wziąć pod uwagę to, że ta druga jest łatwiejsza w utrzymaniu czystości. Myjkę frotte można bowiem prać i prasować (wskazane jest częste powtarzanie tej czynności). Musimy o tym pamiętać, aby przeciwdziałać namnażającym się na niej zarazkom. Ponadto najlepiej po upływie około miesiąca wymienić ją na nową. Troska o higienę wydaje się być najważniejsza w przypadku używania myjki. Pojawienie się jakichkolwiek krostek czy zmian skórnych jest wskazaniem do jej wyrzucenia i wymiany na nową. W przeciwnym wypadku ryzykujemy rozprzestrzenianiem się nieprawidłowości. Do czasu ich ustąpienia najlepiej myć ciało maluszka ręką. Przegląd myjek do kąpieli Wśród myjek możemy wyróżnić kilka rodzajów, biorąc pod uwagę przede wszystkim na materiał, z jakiego zostały wykonane: Bawełniana – np. Poofi, dostępna w wielu kolorach, idealna dla wrażliwej skóry. Miękka i delikatna, a jednocześnie chłonna. Wygodna wielkość 20 x 20 cm. Materiał użyty w produkcji ma certyfikat Oeko Tex Standard 100 w klasie 1, który oznacza, że dany przedmiot może być zastosowany bezpośrednio na skórę noworodka. Cena: 9 zł. Warto też zwrócić uwagę na myjkę Zoocchini. Są one dostępne w zachwycających kształtach zwierząt, m.in. owieczki, świnki, hipopotama, żabki, kraba i wielu innych. Przeznaczone są dla dzieci szczególnie powyżej 2. roku życia. Nadają się do prania w pralce w temperaturze do 30 stopni Celsjusza. Wykonano je w 100 proc. z bawełny frotte. Cena: 39 zł. Bambusowa– np. Panda, z haftem przedstawiającym to zwierzątko. Jest bardzo chłonna, a do tego naturalna, ekologiczna i prozdrowotna, o właściwościach antybakteryjnych i antygrzybicznych. Jest puszysta i bardzo miła w dotyku dla delikatnego ciałka. Posiada certyfikat OEKO-TEX Standard 100, a także pozytywną opinię Instytutu Matki i Dziecka. To myjka produkcji polskiej. Cena: ok. 12 zł. Welurowa – wyprodukowana z czystej bawełny welur. Jest idealna nie tylko do kąpieli, ale i do przecierania buzi czy rączek w ciągu dnia. Do myjki można dobrać identyczne okrycie kąpielowe. Cena: ok. 22–24 zł. Rękawica-myjka – jest bardzo wygodna dla osoby myjącej. Polecamy myjkę Akuku, która jest miła w dotyku, wykonana z frotte. Nie podrażnia nawet najbardziej wrażliwej skóry. Posiada gwarancję wysokiej jakości i dwuletniej trwałości. Kształtem została dopasowana do ludzkiej dłoni, dzięki czemu nie zsuwa się w trakcie kąpieli. Poza tym jest w pełni bezpieczna. Doszyty sznureczek umożliwia powieszenie myjki na wieszaku. Dostępnych jest wiele barw i wzorów. Cena: do 5 zł. Warto też zwrócić uwagę na myjkę BabyOno, która jest wykonana również z miękkiej bawełny frotte, niepodrażniającej delikatnej skóry dziecka. Można ją prać, nawet po wielokrotnym praniu utrzymuje swoją delikatność. Jest idealna dla noworodka. Cena: do 8 zł. Użycie myjki daje gwarancję dokładnego umycia i delikatnego masażu. Stosując ją, trzeba pamiętać o dokładnym suszeniu oraz częstym praniu i prasowaniu. Na szczęście niewielka cena pozwala na okresową wymianę tych akcesoriów, co zresztą jest zalecane.
Przegląd myjek dla najmłodszych
Z czym kojarzy się letni wieczór? Z piękną pogodą, równie piękną dziewczyną i zwariowaną randką. Dylemat każdej kobiety: co na siebie włożyć, jak się pokazać – w spodniach czy w sukience? Jak mówi piosenka o tym właśnie tytule, w zasadzie nie jest to istotne, najważniejsze, by kochał. Strój jest ważny Każda z was jednak wie, że zanim mężczyzna pokocha, najpierw trzeba go w sobie rozkochać. Stylizacja może nie jest kluczowa, ale z pewnością nie jest taka zupełnie nieważna. Warto więc zastanowić się nad tą idealną na pierwszą randkę, wakacyjne spotkanie lub letni podryw. Możliwości jest mnóstwo. Jednak podstawowy wybór zawsze będzie między sukienką i spodniami. Potem nadejdzie czas na zastanawianie się nad kolorem, długością, fasonem, krojem, itd. Do grupy sukienek włączmy również spódnice, a do spodni – kombinezony. W sukience Jeśli zdecydujesz się na sukienkę, już jesteś bliżej swojej wymarzonej letniej stylizacji randkowej. Jaką sukienkę wybrać? W naprawdę gorące dni i wieczory śmiało załóż sukienkę w wersji mini. Najmodniejsze kroje to dopasowane, taliowane, na cienkich ramiączkach, z odkrytymi plecami i dekoltem. W razie niepogody czy po prostu silniejszego letniego wiatru możesz mieć ze sobą lekki jedwabny szal lub chustę. Pamiętaj, że sukienka letnia powinna być nie tylko krótka, ale także – a może przede wszystkim – przewiewna, ma nadawać ci lekkości. Ty sama powinnaś czuć się lekko, ale jednocześnie seksownie. Jeśli źle czujesz się w mini, wybierz sukienkę w wersji maksi lub w stylu boho. Czy jest coś bardziej romantycznego niż kwiaty? Stylizacja kwiecista w stylu total look będzie strzałem w dziesiątkę, zwłaszcza na długie spacery po plaży w świetle księżyca. Scena rodem z filmu: wiatr we włosach, bose nogi i długa suknia. Niemożliwe? Bardziej realne, niż myślisz. Wybieraj kolory pastelowe, letnie, radosne. Klasyczna mała czarna sprawdzi się zawsze, ale letnia randka kojarzy się raczej z kolorem, energią i ciepłem. Zamiast sukienki możesz zdecydować się na pokrewną jej część garderoby, czyli spódnicę. Sugeruję jednak, by wybierać – podobnie jak w przypadku sukienek – kroje luźne, przewiewne. Może zdecydujesz się na powrót do stylu à la lambada, kiedy poniesie cię wakacyjny taniec w rytmach latino. Tak właśnie wyobrażamy sobie letnią randkę. W spodniach Alternatywą dla sukienki są oczywiście spodnie. A może to sukienka jest alternatywą dla spodni? Wybór zależy od indywidualnych preferencji. Jeśli z jakichś powodów nie lubisz sukienek, włóż spodnie. Jakie? Koniecznie letnie. Powraca po raz kolejny temat spodni przewiewnych, a są nimi najmodniejsze w tym sezonie spodnie z poszerzanymi na całej długości nogawkami. Delikatnie pastelowe lub białe szerokie spodnie sprawią, że zwrócisz na siebie uwagę wszystkich. Jeśli lubisz odkrywać i pokazywać swoje nogi, sięgnij po szorty. Do tego krótką lub casualową bluzkę, słomiany kapelusz, trampki i oldschoolową biżuterię. Będziesz jednocześnie modna, seksowna i poczujesz się swobodnie. Spodnie bywają alternatywą dla sukienki, natomiast alternatywą dla spodni może być kombinezon. To także połączenie sukienki i spodni, kiedy kombinezon ma wspomniane już szerokie nogawki. W tym sezonie to prawdziwy hit. Kombinezony są szyte z delikatnych, dobrych jakościowo materiałów, w różnych kolorach i wzorach. Wybieraj te najbardziej letnie, czyli we wzory roślinne, mozaikowe, wielokolorowe, w motywy marynarskie. Kropką nad „i” niech będzie pasek – z frędzli, tasiemek lub szeroki zamszowy.
Letnia randka – w spodniach czy w sukience?
Czy na ślubny kobierzec wypada założyć jedynie welon? Kto może pozwolić sobie na kapelusz, a kto na ślubną woalkę? Podpowiadamy, jakie nakrycia głowy dla panny młodej będą najmodniejsze w tym sezonie. Ślubne nakrycie głowy powinno odzwierciedlać charakter panny młodej. Dziewczyny z nowoczesnym podejściem mogą pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa. Tradycjonalistki z pewnością zdecydują się na klasykę, czyli długi, romantyczny welon. Najmodniejsze welony 2015 Przy wyborze welonu zwracamy uwagę na kilka czynników: krój sukni, wzrost panny młodej i planowane uczesanie. Nie zapominamy o odpowiednim doborze koloru welonu do odcienia naszej ślubnej stylizacji. Są między innymi welony śnieżnobiałe, śmietankowe, beżowe. Od kilku lat bardzo modne są welony z koronką w hiszpańskim stylu. Znajdziemy je w różnej długości – od modeli powłóczystych do ziemi, przez fasony w długości do ramion. Takie wzory są bardzo ozdobne, dlatego warto dobierać je do prostych, gładkich sukni. Welon hiszpański znajdziemy w wersji jedno- lub trójwarstwowej. Od lat w ślubnych zestawach królują welony tiulowe. W tym roku najmodniejsze są ślubne mgiełki. Taki dodatek stylowo wyjdzie na zdjęciach i przepięknie podkreśli każdą suknię ślubną. Ponadto delikatny welon ma dodatkową zaletę – nie obciąża fryzury. Upinamy go zarówno pod kokiem, jak i na czubku głowy przy rozpuszczonych włosach. Subtelne welony dobieramy także dla równowagi do zdobnych sukien typu księżniczka czy syrena. W tym roku do ślubnych trendów dołączają mocno marszczone wzory welonów. Okazały welon kogut z pewnością sprawdzi się w przypadku energicznych panien młodych. Bardzo modne będą również welony inspirowane stylem vintage. Na popularności zyskują bogato zdobione koronką i kryształkami welony rodem z lat 20. Takie modele zakładamy na czoło, tak jak chustę. Jaki fascynator dobrać w dniu ślubu? Na odważne panny młode zamiast welonu czekają designerskie fascynatory. Ręcznie wykańczane stroiki pojawiają się w niewielkich liniach. Okazałe kokardy, unikalne kompozycje czy pióra zachwycą gości. Fascynatory-kwiaty to hit tegorocznej ślubnej mody. Trendy są także ślubne stroiki w wersjach dwukolorowych, w fantazyjnych ułożeniach lub z kokardą w postaci opaski. Nie zapominamy również o toczkach, które najlepiej wyglądają przy krótkich, zadziornych fryzurach. Toczki połączone z woalką będą niezwykle stylowym dodatkiem. Przebojem tego sezonu są toczki z satyny. Wśród woalek możemy pokusić się o krótkie modele lub tajemnicze wersje, zasłaniające twarz podczas ślubnej uroczystości. Ślubne kapelusze – kto powinien je nosić? Kapelusz do ślubu jest zarezerwowany dla pewnych siebie panien młodych. Dodaje on temperamentu i centymetrów. Takie nakrycie głowy z pewnością sprawdzi się podczas ślubu cywilnego. Najmodniejszy kapelusz z fantazyjnym rondem pojawia się w wersji transparentnej. Na fanki oryginalności czekają cylindry z woalką. Romantyczki mogą przywdziać koronkowe kapelusze połączone z welonem mgiełką. Filigranowe panny młode powinny zdecydować się na kapelusiki mini. Ślubna biżuteria zamiast welonu? Kolejną modną ślubną tendencją są ozdoby do włosów zamiast welonu. Najmodniejsze są satynowe opaski z tiulowymi dodatkami. Dość popularne są koronkowe spinki z kryształkami, które upinamy z boku głowy. Naszą ślubną stylizację możemy wzbogacić diademem z cyrkoniami. Podczas ceremonii sprawdzą się ozdobne stroiki ślubne w kwiaty. Na czasie są szerokie, bogato dekorowane taśmy z gumką. Pamiętajmy, że nakrycie głowy powinno korespondować ze ślubną biżuterią. Do modnych akcesoriów zaliczamy również subtelne grzebyki z kwiatów, które upinamy z tyłu głowy, nad uczesaniem lub na wzór hiszpański – nad uchem.
Welon czy kapelusz – modne nakrycia głowy do ślubu
Patelnia z powłoką non-stick to najchętniej wybierany rodzaj patelni w polskich gospodarstwach domowych. Najpopularniejsze rodzaje patelni z nieprzywierającymi powłokami to patelnia teflonowa i ceramiczna. Warto wiedzieć, czym się różnią i którą lepiej wybrać do używania w domu. Przeczytaj: Patelnia ceramiczna – czym się charakteryzuje? Jakie ma wady i zalety? Patelnia teflonowa – czy warto ją kupić? Za i przeciw Teflonowa i ceramiczna – czy te patelnie można porównać? Czym kierować się przy wyborze? Solidna patelnia to wydatek rzędu kilkudziesięciu złotych, ale na rynku dostępne są też o wiele tańsze warianty. Cena patelni zależy nie tylko od materiału, z jakiego jest wykonana, czy tego, jaką ma powłokę – znaczenie mają także rozmiar, grubość i marka. Dlatego rozbieżności cenowe mogą być duże – patelnia teflonowa kosztuje od kilkunastu do około 160 złotych, a ceramiczna – od kilkunastu do około 200 złotych. Patelnia ceramiczna – czym się charakteryzuje? Wady i zalety Patelnie ceramiczne to takie, które mają nieprzywierającą ceramiczną powłokę. Dno takiej patelni może być wykonane np. z aluminium lub stali, natomiast sama powłoka zrobiona jest z gliny i innych naturalnych minerałów wypalanych w bardzo wysokich temperaturach (około 1250°C). Proces produkcji powłoki ceramicznej jest ekologiczny i całkowicie nieszkodliwy dla środowiska. Powłoka ceramiczna nie zawiera żadnych szkodliwych substancji, w tym polimeru PTFE ani PFOA, czyli kwasu perfluorooktanowego, jest więc w pełni bezpieczna dla zdrowia. Dodatkowo można na niej smażyć, używając bardzo niewielkiej ilości tłuszczu lub w ogóle bez tłuszczu. Patelnia ceramiczna rozgrzewa się równomiernie, dzięki czemu łatwo można na niej przyrządzać różne potrawy, także takie, które mogłyby się miejscowo przypalać, np. sos karmelowy. Powłoka ceramiczna charakteryzuje się odpornością na bardzo wysokie temperatury, dochodzące nawet do 450°C, oraz na zarysowania. Do mieszania smażonych dań można używać łopatek metalowych, choć zaleca się drewniane lub plastikowe. Jedną z nielicznych wad patelni ceramicznych jest to, że nie można ich myć w zmywarce i narażać na nagłe zmiany temperatur, np. zalewać gorącej patelni zimną wodą. box:offerCarousel Patelnia teflonowa – czy warto ją kupić? Za i przeciw Patelnie teflonowe z powłoką wykonaną z PTFE zostały opatentowane przez firmę DuPont. Tylko patelnie z tą opatentowaną powłoką gwarantują najwyższą jakość i bezpieczeństwo (nie zawierają PFOA). Patelnie teflonowe z powłoką DuPont produkowane są m.in. przez Tefal, Zelmer, Ikeę, Fiskars i Emalię Olkusz. box:offerCarousel Patelnia teflonowa sprawdzonych marek korzystających z powłoki teflonowej DuPont pozwala na smażenie potraw bez tłuszczu. Powłoka teflonowa jest śliska, więc potrawy do niej nie przywierają. Patelnia taka rozgrzewa się równomiernie, tak jak patelnia ceramiczna. Nie utrzymuje jednak tak długo temperatury potraw. Patelni teflonowych nie można przegrzewać – ich temperatura nie powinna przekraczać 250°C. W przeciwnym razie z powłoki mogą uwalniać się szkodliwe dla ludzi i ptaków cząstki PFOA. Powłoka teflonowa jest delikatna i łatwo ją zarysować, dlatego do smażenia na niej należy używać wyłącznie łopatek drewnianych, silikonowych lub plastikowych. Patelni teflonowej, podobnie jak ceramicznej, nie należy narażać na radykalne zmiany temperatury. box:offerCarousel Teflonowa i ceramiczna – czy te patelnie można porównać? Czym kierować się przy wyborze? Patelnia teflonowa i patelnia ceramiczna są do siebie podobne, dlatego o wyborze jednej lub drugiej powłoki zwykle decydują szczegóły. Na obu można smażyć bez tłuszczu, żadna z nich nie nadaje się do mycia w zmywarce. Na korzyść patelni ceramicznej przemawia brak negatywnego wpływu na środowisko w procesie produkcji i podczas używania, a także możliwość rozgrzania do bardzo wysokiej temperatury. Z kolei patelnia teflonowa dobrej jakości może być tańsza niż podobna patelnia ceramiczna.
Patelnia ceramiczna czy teflonowa – którą wybrać?
Wielu użytkowników aut, widząc rdzewiejący błotnik, dochodzi do wniosku, że należy poważnie zastanowić się, czy właśnie nie nadszedł czas na sprzedaż pojazdu. Nic bardziej mylnego! Problem rdzewiejącego błotnika można rozwiązać na trzy sposoby. Pierwszy z nich, a zarazem najłatwiejszy, to zlecenie naprawy warsztatowi blacharskiemu. Usługa ta nie należy do najtańszych, a przy autach kilkuletnich jest po prostu nieopłacalna. Pozostaje nam wziąć sprawy w swoje ręce i poprawić zły stan błotnika. Naprawiać czy wymieniać? To zasadnicze pytanie. Obecnie rynek wtórny oferuje wiele części zamiennych, także błotników. Jeżeli nasze auto jest popularnym modelem, lepszym rozwiązaniem będzie zakup używanej części i jego wymiana. Ceny używanych błotników w dobrym stanie zaczynają się już od 60 złotych. Przy zakupie upewnijmy się, że używany element ma taki sam kolor oraz nie ma uszkodzonego lakieru czy małych ognisk rdzy. Wymiany możemy dokonać sami. Do przeprowadzenia tej operacji niezbędny będzie spokój oraz podstawowe klucze – śrubokręt i klucze nasadkowe. Podczas tego zabiegu starajmy się unikać robienia czegoś na siłę, ponieważ mocne pociągnięcie elementu może okazać się opłakane w skutkach. Jeżeli wymiana błotnika przerasta nasze umiejętności, o pomoc możemy poprosić mechanika. Koszt takiej usługi nie powinien przekroczyć 100 złotych. Na wymianę najlepiej zdecydować się podczas okresowego przeglądu pojazdu, ponieważ wszystko zostanie wykonane za jednym razem, co zaoszczędzi nam nie tylko czasu, ale i pieniędzy, ponieważ decydując się na większy zakres prac, zwykle możemy liczyć na rabat. Naprawa wyjściem dla doświadczonych Naprawa rdzewiejącego błotnika to zabieg, który wymaga nie tylko podstawowej wiedzy z dziedziny prac lakierniczo-blacharskich, ale i umiejętności manualnych. Jeżeli nie czujemy się na siłach, darujmy sobie samodzielną naprawę, ponieważ efekt końcowy może okazać się fatalny. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby o pomoc poprosić znajomego, który ma doświadczenie w tym zakresie. Prace przy naprawie rdzewiejącego błotnika należy rozpocząć od skompletowania niezbędnych narzędzi oraz części. Podstawowe narzędzia to papier ścierny i nakładka na wiertarkę ze szczotką drucianą. Kolejnymi ważnymi elementami są: szpachla samochodowa, podkład, lakier, benzyna ekstrakcyjna oraz taśma malarska. Przy zakupie szpachli samochodowej decydujmy się na wybór produktów renomowanych firm, takich jak chociażby Novol. Wybierając podkład, zwróćmy szczególną uwagę, w jakim opakowaniu się znajduje. Na potrzeby naprawy błotnika w zupełności wystarczy podkład w sprayu. Przy wyborze lakieru niezbędne będzie podanie jego kodu, który w łatwy sposób zidentyfikujemy przy użyciu tabliczki znamionowej. Tylko w ten sposób sprzedawca jest w stanie dobrać odpowiedni kolor. Przebieg prac Prace należy rozpocząć od kompleksowego usunięcia powstałej rdzy. Musimy posłużyć się nakładką na wiertarkę ze szczotką drucianą oraz papierem ściernym. Proces możemy uznać za ukończony dopiero w momencie uzyskania płaskiej powierzchni metalowej, bez śladu lakieru. Następnie przystępujemy do nakładania szpachli samochodowej i wyrównania powierzchni. Po osuszeniu możemy ostatecznie wyszlifować miejsce w celu uzyskania gładkiej powierzchni. Przed przystąpieniem do malowania wybranego fragmentu musimy odpowiednio zabezpieczyć okolice, wykorzystując do tego taśmę malarską. Malowane miejsce należy dokładnie umyć i przetrzeć benzyną ekstrakcyjną. Kolejnym zabiegiem jest nałożenie podkładu, a po jego wysuszeniu – lakieru. Podczas ich nakładania wykonujmy płynne, spokojne ruchy oraz pamiętajmy o zachowaniu odpowiedniej odległości od powierzchni, którą malujemy. Aby zabieg można było uznać za udany w 100%, należy odczekać parę godzin po nałożeniu lakieru, aby nowa warstwa dobrze wyschła.
Zardzewiały błotnik – naprawiać czy wymieniać?
Zabezpieczając dom i mieszkanie, zwykle zapominamy o piwnicy. Pozornie niewiele się w niej dzieje, ale nic bardziej mylnego. Podpowiadamy, jakie czujniki warto w niej zainstalować, aby ustrzec się sytuacji groźnych dla zdrowia i życia domowników. Czujnik gazu Awarie instalacji gazowych zdarzają się niestety bardzo często. Ulatniający się gaz może doprowadzić do zatrucia, a nawet spowodować wybuch. Mimo że ma charakterystyczny zapach, nie zawsze jesteśmy w stanie wyczuć go odpowiednio wcześnie. Właśnie dlatego w piwnicy, w której znajduje się piec centralnego ogrzewania lub butla z propanem-butanem, warto zainstalować czujnik gazu. Kiedy stężenie niebezpiecznych substancji przekroczy dozwoloną normę, urządzenie uruchamia głośny sygnał alarmowy – dźwiękowy oraz świetlny – którego nie sposób przeoczyć. Dobry czujnik gazowy powinien generować hałas na poziomie 80–90 dB, który na pewno obudzi śpiących domowników. Przyda się również funkcja testu, umożliwiająca kontrolowanie poprawności działania urządzenia, wyłącznik alarmu i podświetlany wyświetlacz ułatwiający odczyt. Czujnik gazu należy zamontować w odległości nie większej niż 6 m od źródła gazu. box:offerCarousel Czujnik Orno. Zaprojektowany do gazu ziemnego. Wyposażony w głośny alarm dźwiękowy oraz optyczny, a także funkcję testowania, służącą do kontroli sprawności urządzenia. Czujnik ma dodatkowe wyjście przekaźnikowe, dzięki czemu można go podłączyć do wentylatora, syreny alarmowej lub dialera telefonicznego. Po wprowadzeniu zasilania 12 VDC istnieje możliwość automatycznego zamknięcia zaworu odcinającego dopływ gazu. Żywotność sensora: do 5 lat. Cena: od 67,77 zł. Czujnik czadu W piwnicy, w której znajduje się kocioł opałowy lub podgrzewacz wody, może się gromadzić tlenek węgla, popularnie nazywany czadem. Jest silnie trujący, szybko się rozprzestrzenia, a ponieważ nie ma smaku ani zapachu, jest niewyczuwalny dla człowieka. W dużym stężeniu prowadzi do utraty przytomności, a następnie do śmierci. Właśnie dlatego tak ważne jest zainstalowanie w piwnicy – a także w innych pomieszczeniach – czujnika czadu. Jest to urządzenie wyposażone w specjalny sensor elektrochemiczny lub półprzewodnikowy, który uruchamia sygnał dźwiękowy o natężeniu ok. 85 dB, kiedy dopuszczalny poziom tlenku węgla w powietrzu zostanie przekroczony. Czujnik czadu można podłączyć do systemu alarmowego, który automatycznie uruchomi wentylację, a my otrzymamy powiadomienie o zagrożeniu SMS-em. Czujnik czadu należy zamontować w pobliżu potencjalnego źródła emisji tlenku węgla, w miejscu nienasłonecznionym, z dala od otworów wentylacyjnych. box:offerCarousel Czujnik Kidde. Inteligentne urządzenie wyposażone w dwa sensory (elektrochemiczny oraz optyczny). Wykrywa zarówno dym, jak i tlenek węgla. O zagrożeniu powiadamia alarm akustyczny o natężeniu 85 dB, świetlny oraz głosowy (komunikat po angielsku). Czujnik ma wbudowany układ automatycznej kontroli sprawności, który monitoruje m.in. stan sensorów oraz poziom naładowania baterii. Cena: od 127 zł. Czujnik wody W piwnicy często podchodzi woda, szczególnie w czasie opadów, a w przypadku awarii instalacji wodociągowej czy ściekowej zdarzają się nawet zalania. Dobrym rozwiązaniem będzie zatem zainstalowanie tu czujnika, który powiadomi nas – w zależności od modelu – o wzroście poziomu wody bądź wilgotności w pomieszczeniu. To niewielkie urządzenie emituje sygnał alarmowy, którego natężenie wynosi nawet 100 dB, a dzięki niskiemu zużyciu energii może działać nawet kilka lat bez wymiany baterii. Niektóre czujniki można podłączyć do pompy, która uruchamia się automatycznie, kiedy woda przekroczy określony poziom (zazwyczaj 5 mm). W ten sposób możemy się zabezpieczyć przed przykrymi skutkami zalania piwnicy. box:offerCarousel Czujnik Satel. Wyposażony w sondę, która wykrywa obecność wody w pomieszczeniu, uruchamia alarm dźwiękowy oraz optyczny. Ochrona sabotażowa informuje o próbie otwarcia obudowy lub zerwania urządzenia. Dwa kolory do wyboru: biały lub brązowy. Cena: od 70 zł. Czujnik ruchu To bardzo praktyczne urządzenie, które może pełnić funkcje związane zarówno z bezpieczeństwem, jak i komfortem. Czujnik ruchu możemy wykorzystać np. do automatycznego zapalania światła w pomieszczeniu, co pozwoli na ograniczenie rachunków za energię elektryczną. Po podłączeniu do systemu alarmowego będzie natomiast informował o pojawieniu się w domu włamywacza. Jest to szczególnie ważne w domach, w których do piwnicy jest dodatkowe wejście z zewnątrz, np. jest ona połączona z garażem. box:offerCarousel Co ważne, urządzenie można zaprogramować w taki sposób, aby nie reagowało na zwierzęta domowe. Czujniki ruchu dzielimy na aktywne (radarowe, ultradźwiękowe) oraz pasywne (na podczerwień). W domach najczęściej instaluje się czujniki na podczerwień działająca na zasadzie wykrywania pól ciepła. Ich ceny wahają się od 30 zł do nawet 300 zł. Zainstalowanie w piwnicy czujników zalania, gazu, czadu oraz ruchu zwiększa nie tylko komfort, ale również bezpieczeństwo domowników. Dzięki nim unikniemy awarii, których skutki byłyby nie tylko kosztowne, ale i niebezpieczne.
Czujniki, które warto założyć w piwnicy
Flamenco to zjawisko kulturowe, wywodzące się z folkloru andaluzyjskich Cyganów, na które składają się: muzyka, śpiew, taniec, strój i zachowanie. Obraz ten stanowi inspirację przy tworzeniu stylizacji, także tych codziennych, szczególnie dla pań, które lubią klasyczne fasony i chętnie podkreślają strojem swoją kobiecość. Każdy, kto choć raz odwiedził południe Hiszpanii i zobaczył pokaz flamenco na żywo, na pewno pozostaje pod ogromnym wrażeniem jego oprawy nie tylko muzycznej, lecz także wizualnej. To spektakl, w którym najbardziej wyraziście prezentują się Andaluzyjki. Ich ruch w tańcu podkreślają stroje – przede wszystkim szerokie, kolorowe, falbaniaste spódnice lub suknie, falbaniaste gorsety, utrzymane zazwyczaj w tonacji czerwono-czarnej, i kolorowe chusty. Uzupełnieniem ich wyglądu są wachlarze, grzebienie i kwiaty we włosach. Bluzka „hiszpanka” Generalnie rzecz biorąc, nazwą tą określa się ubrania odsłaniające ramiona, zwykle z falbanami. Jeżeli zależy nam na wykorzystaniu bluzki tego typu przy komponowaniu naszego ubioru, możemy wybierać spośród wielu różnorodnych modeli – w stylistyce hiszpańskiej najbardziej utrzymane są, oczywiście, ich czarne lub czerwone wersje. Najpopularniejsza „hiszpanka” występuje w uniwersalnym rozmiarze (oversize) i może być noszona przy wielu różnych okazjach, ponieważ pasuje zarówno do spodni, legginsów, krótkich szortów, jak i spódniczki. Ma jednocześnie romantyczny i seksowny charakter – ładnie eksponuje ramiona dzięki szerokiemu dekoltowi z krótką falbaną skierowaną ku górze. W podobny sposób wykończone są także luźne rękawy, sięgające mniej więcej do łokci. Inne „hiszpanki” posiadają zazwyczaj dużą falbanę swobodnie opadającą na ramiona i biust. W sklepach możemy dostać bluzki oversize z długimi rękawami o różnej szerokości, w których ściągacz znajduje się wyłącznie na dole. Jeżeli pogoda dopisuje, można pokusić się o odsłonięcie trochę więcej ciała, w zgodzie z hiszpańskim duchem, do którego w końcu nawiązujemy. Projektanci proponują bluzkę z dekoltem w kształcie „łódki”, którą można nosić na wiele sposobów, np. odkrywając jedno lub oba ramiona. Pod falbaną wszyto w niej krótkie rękawki, górę i dół wykończono natomiast gumkami. Oryginalną „hiszpanką” jest również klasyczny top z dużą falbaną, który bardzo dobrze komponuje się z klasyczną spódnicą ołówkową midi lub prostymi spodniami. Tu bardzo wdzięcznie gra połączenie czerwieni z czernią. Niestety, nie jest to stylizacja dla każdego – dla osiągnięcia oczekiwanego efektu wymaga nienagannej figury. Hiszpańska sukienka w wersji mini i do kolan Oryginalne sukienki do flamenco, przede wszystkim ze względu na swoją długość, nie nadają się do wykorzystywania w codziennych stylizacjach – mimo to stanowią ciekawe źródło inspiracji. Najczęściej wykorzystywanym motywem jest czarna lub czerwona sukienka, zazwyczaj gładka, z dekoltem w kształcie „łódki” i falbaną swobodnie opadającą na ramiona. Sprzedający oferują ołówkowe sukienki, dopasowujące się do sylwetki, w których można odkryć jedno lub oba ramiona. Zbliżone modele możemy również nabyć z długim rękawem. Sukienki mogą być wykonane z pianki oraz z wzorzystych materiałów (paski, groszki, pepitka), bazujących na kolorach – czarnym, czerwonym i białym. Również w tym przypadku „hiszpanki” pojawiają się w wersjach oversize – taka sukienka może być wykorzystywana w wielu stylizacjach – jej charakter zmienia się między innymi poprzez przewiązanie paska w talii, wpuszczenie jej w spodnie lub odkrycie tylko jednego ramienia. Jak podkreślić hiszpański charakter stylizacji? W pierwszej kolejności można, oczywiście, zdecydować się na założenie któregoś z wyżej opisywanych ubrań bazowych – czarne warto łączyć z czerwonymi dodatkami, a czerwone z czarnymi. Ze względu na ich wyrazisty charakter oraz formę (duża falbana) należy zwrócić szczególną uwagę na zachowanie umiaru – chcemy być przecież dobrze ubrane, nie przebrane. Z drugiej strony, jeżeli zrezygnujemy z falban i deseni, można rozważyć prostą stylizację, w której główną rolę będą grały dodatki – na przykład czerwony kwiat, duża, ciężka biżuteria, bogato zdobione kolczyki czy czarny koronkowy szal, nawiązujący swoim wyglądem do mantyli. Właściwy makijaż (karminowe usta) i gładko upięte włosy też mogą zdziałać cuda.
Hiszpańskie etno, czyli czerwień i czerń
Eksploatacja samochodu nie jest zabawą tanią, nic więc dziwnego, że wielu kierowców chce i próbuje oszczędzać, na czy się da. Nie ma w tym nic złego, póki nie próbujemy na siłę szukać oszczędności tam, gdzie nie powinniśmy. Są rzeczy, które wymagają niezawodności i jakości. Tu nie poddawajmy się tańszej alternatywie. Co ciekawe – elementy, na których nie warto oszczędzać, na ogół... nie są drogie. W każdym razie nie są drogie, póki się nie zepsują. Wiadomo, że naprawa w pośpiechu będzie dużo droższa, niż zaplanowana. Poza tym jedna popsuta rzecz może przy okazji uszkodzić kilka innych. Opony – bezpieczeństwo przede wszystkim Znacie przypowieść o mechaniku, który zapytał klienta, czemu kupił drogi, nowy samochód? Klient zaczął opowiadać, że zależy mu na jakości, bezpieczeństwie rodziny i prestiżu. – Aha, to czemu kupił pan do niego najtańsze chińskie opony? – zapytał mechanik. Obuwie naszego samochodu jest elementem bardzo często traktowanym po macoszemu, tak podczas zakupu, jak i w eksploatacji.Opony dobrej jakości, od uznanych producentów gwarantują przede wszystkim bezpieczeństwo. Kosztują sporo, bo działy badawcze cały czas poszukują nowych, lepszych mieszanek do ich produkcji, zapewniających przyczepność w każdych warunkach. Drugą, niezwykle istotną sprawą jest serwis ogumienia, w codziennej eksploatacji sprowadzający się do kontrolowania ich stanu i ciśnienia. To drugie powinniśmy sprawdzać regularnie, najlepiej co tydzień–dwa i przed każdą dłuższą podróżą. Przykra prawda jest taka, że większość kierowców w Polsce kompletnie to zaniedbuje i porusza się z niewłaściwym ciśnieniem przynajmniej w jednym kole. Pamiętajmy o tym, że tylko opony dzielą nas od asfaltu. Powierzchnia ich styku z podłożem jest mniej więcej równa kartce formatu A4. Jeśli zauważymy, że nasze opony są już zużyte, od razu zacznijmy szukać nowych. W sklepach zawsze trafiają się okazje czy wyprzedaże. Dzięki nim opony dobrej jakości i znanego producenta możemy kupić w podobnej cenie, co egzotyczne wynalazki o obco brzmiących nazwach. Truizmem jest twierdzenie, że opony letnie najlepiej kupować zimą, a zimowe – latem. Dzięki temu możemy sporo oszczędzić, nie rezygnując z jakości. Hamulce – bezpieczeństwo po raz drugi A kiedy sprawdzaliście stan zużycia klocków i tarcz hamulcowych? A pamiętacie, kiedy były wymieniane? Szkoda, bo to kolejny element, który w kwestii bezpieczeństwa jest absolutnie kluczowy. Nie należy lekceważyć znoszenia przy hamowaniu, pisków czy stuków. Stan klocków hamulcowych łatwo skontrolować samemu – po zdjęciu koła. Mają one specjalny pasek, na którym znajduje się wskaźnik zużycia. Jeśli przestaje być widoczny, to sygnał, że nadszedł czas wymiany. Tarcze wytrzymują na ogół dużo dłużej niż klocki, ich stan też łatwo ocenić, można je np. zmierzyć suwmiarką. Kupując nowe tarcze hamulcowe oraz klocki, również nie warto oszczędzać na jakości. Ale trochę można. Jak? Jasną rzeczą jest, że producenci polecają montaż części zamiennych swojego wyrobu, a bywają one dość drogie. Można znaleźć pasujące do naszego auta części innych producentów, w przypadku tarcz i klocków mogą to być np. Brembo, Ferodo, Bosch, ATE, TRW. Jakością i właściwościami przewyższają nieraz produkty fabryczne, gwarantując podobną lub niższą cenę. Teoretycznie elementy układu hamulcowego nietrudno zamontować, ale lepiej zlecić to mechanikowi. Przy okazji sprawdzi, czy hamulce nie są zapowietrzone, czy tłoczki działają prawidłowo i czy płyn nie jest zużyty. To drobiazgi, ale wpływają na poprawne działanie całości układu. Zadbajmy o silnik Pod maską jest również kilka ważnych rzeczy, które wymagają odpowiedniej uwagi, zarówno w samym silniku, jak i jego osprzęcie. Pasek rozrządu to taki złośliwy element, który co jakiś czas trzeba wymieniać, a jeśli się zepsuje, może przy okazji zwielokrotnić koszt naprawy, bo potrafi napsuć sporo innych rzeczy, na przykład układ korbowo-tłokowy, zawory, a nawet głowicę. Nie wdając się w szczegóły: podczas okresowych wizyt u mechanika pytajmy o pasek. Poprośmy o sprawdzenie, ewentualnie przygotujmy się na wymianę. Nie będzie ona tania, więc czasem warto poszukać części na własną rękę – często wymienia się pasek, rolki i pompę za jednym zamachem. Dzięki temu możemy coś urwać z finalnej ceny bez utraty jakości. Po macoszemu traktujemy wymianę oleju. Trzeba pamiętać o zaleceniach producenta co do przebiegu i się do nich stosować. Warto też pamiętać o filtrze paliwa i kontrolowaniu świec zapłonowych. Są to oczywiście absolutnie podstawowe elementy wymagające odpowiedniej uwagi. Paradoksalnie – nie oszczędzając na nich, uda nam się oszczędzić i zyskać. Oszczędzić na większych naprawach, a zyskać na bezpieczeństwie i trwałości samochodu.
Na czym w aucie nie warto oszczędzać?
Elektronika to fascynująca dziedzina techniki i nauki. Jeśli zagłębimy się nieco w jej tajniki, będziemy mogli sami zbudować bardzo ciekawe urządzenia elektroniczne. Niestety, bez odpowiednich narzędzi tego nie zrobimy. Czego więc potrzebuje elektronik-amator? Lutownica To chyba najbardziej podstawowe narzędzie pracy elektronika. Jak nazwa sugeruje, urządzenie to służy do lutowania, czyli łączenia ze sobą elementów metalowych, najczęściej za pomocą cyny. Bez lutownicy w zasadzie możemy zapomnieć o zabawie z elektroniką. Na szczęście nie są to urządzenia drogie. Rozróżniamy dwa główne typy lutownic: oporowe (kolbowe) oraz transformatorowe (pistoletowe). Sprzedawcy oferują też lutownice na gorące powietrze oraz gazowe, jednak początkujący elektronik ich nie potrzebuje, lepiej je nabyć na bardziej zaawansowanym etapie działania. Lutownice oporowe są chyba najczęściej spotykanymi i używanymi narzędziami dla elektroników. Są małe i poręczne, więc idealnie sprawdzają się podczas precyzyjnego lutowania. Kuszące są też ich ceny. Najtańsze modele kupimy nawet w kwotach oscylujących w okolicach 10 zł. Jeśli zatem mamy niewielki budżet, lutownica oporowa będzie idealna. Gdy chodzi o lutownice transformatorowe, są na pewno większe i cięższe od oporowych. Ich największą zaletą jest to, że można w nich kontrolować długość czasu nagrzewania grota przez naciskanie i zwalnianie „spustu” urządzenia. Lutownicę transformatorową kupimy za ok. 20 zł, ale lepszym pomysłem będzie zakup urządzenia z przedziału cenowego od 50 do 100 zł. box:offerCarousel Cyna To jedno z najbardziej popularnych spoiw lutowniczych. Jest to tak naprawdę stop cyny i ołowiu, który w temperaturze ok. 400 stopni Celsjusza ulega stopieniu. Do kupienia są głównie dwa rodzaje cyny: cienka (najczęściej w fiolkach) oraz grubsza (sprzedawana na szpulkach). Ceny cyny zaczynają się od kilku złotych. Kalafonia To naturalna substancja – powstaje po destylacji terpentyny z żywicy drzew iglastych. Do czego służy? Niestety, ale elementy, które chcemy lutować, także się brudzą. Wystarczy, że np. dotykiem otłuścimy styki, które chcemy przylutować, a cyna nie będzie się ich trzymać. Dzięki kalafonii możemy oczyścić lutowane powierzchnie, dzięki czemu cyna będzie do nich idealnie przywierać. Miernik elektroniczny Bardzo przydatny przyrząd, który pozwala na przeprowadzanie nieco bardziej skomplikowanych napraw lub budowanie zaawansowanych urządzeń. Miernik (zwany multimetrem) służy np. do sprawdzenia, czy w układzie, którym aktualnie się zajmujemy, nie ma zwarć. W bardziej zaawansowanych modelach możemy np. mierzyć temperaturę elementów elektronicznych lub sprawdzać pojemność kondensatorów. Najtańsze multimetry są dostępne już za ok. 10–15 zł. box:offerCarousel „Trzecia ręka” Nazwa tego narzędzia może brzmi nieco dziwnie, ale jest to bardzo przydatny sprzęt dla każdego, a zwłaszcza najmniej zaawansowanego elektronika. „Trzecia ręka” to tak naprawdę szkło powiększające zintegrowane z dwoma chwytakami. Zasada działania jest bardzo prosta – w chwytakach mocujemy lutowany przez nas układ elektroniczny, a dzięki lupie mamy jeszcze lepszy widok na jego poszczególne elementy. Co najważniejsze, obydwie ręce są wolne. Na szczęście „trzecia ręka” jest niedroga i można ją kupić za ok. 10 zł. box:offerCarousel Odsysacz To kolejny niezbędnik. Pozwala na bardzo szybkie odessanie roztopionej cyny z (najczęściej) wylutowywanego elementu. Dostępne są odsysacze manualne oraz elektryczne. Najczęściej stosuje się te manualne, które są sporo tańsze (ich cena to ok. 5 zł). Cążki i szczypce Do niezbędnych elementów w narzędziowni elektronika-amatora zaliczamy też cążki i szczypce. Za pomocą cążków (obcinaków) można obcinać nóżki zbyt długich elementów elektronicznych, natomiast szczypce posłużą do podtrzymywania lub wyjmowania lutowanych elementów. Naturalnie niektóre osoby wolą przytrzymywać lutowane elementy dłonią, lecz jest to mało wygodne, a co gorsza może spowodować poparzenia od lutownicy. Podsumowanie Jak widać, elementów, które powinny się znaleźć w narzędziowni domorosłego elektronika, jest całkiem sporo. Na szczęście nie są zbyt drogie. Oczywiście w miarę uczenia się elektroniki konieczny będzie zakup nieco bardziej zaawansowanego sprzętu. Ten, który opisałem, na początek w zupełności wystarczy.
Narzędzia dla elektronika-amatora
Zapłać za zakupy BLIKiem i zgarnij dodatkowe Monety! Promocja "Monety od BLIKA" trwa! Kupuj, płać BLIKIEM i zgarniaj dodatkowe Monety. Ich pulę w ramach promocji zwiększyliśmy o 200 000! Jak zdobyć monety Zrób zakupy za minimum 50 zł (łącznie z kosztami przesyłki) i zapłać za nie BLIKIEM. Jeśli korzystasz z tej metody płatności po raz pierwszy, otrzymasz 3 Monety. Za każdą kolejną płatność BLIKIEM damy Ci 1 Monetę. W ten sposób w ciągu 30 dni możesz zgarnąć nawet 10 dodatkowych Monet, które wymienisz na kupon rabatowy, aby cieszyć się tańszymi zakupami. Promocja trwa do 31 lipca Sprawdź szczegóły promocji.
Zapłać za zakupy BLIKIEM i zgarnij dodatkowe Monety!
Model Z70 to nowy, 17-calowy laptop od Lenovo ze średniej półki. Jak sprawuje się maszyna wyposażona w procesor Core i7, GeForce’a GT840M oraz matrycę Full HD? Specyfikacja system operacyjny: Windows 8.1 (64-bit + aktualizacja do Windows 10); procesor: Intel i7-5500U 2,4 GHz (2 rdzenie, 4 wątki, Turbo Boost do 3.0 GHz); matryca 17,3” IPS LED, 1920 x 1080 pikseli, półmatowa; dysk: Seagate SSHD (hybryda) 1 TB HDD 5400 RPM + 8 GB SSD; RAM: 8 GB DDR3; karta graficzna zintegrowana: Intel HD Graphics 5500 + dedykowana Nvidia GeForce GT 840M; głośniki JBL; nagrywarka DVD; wbudowany mikrofon, kamera internetowa 720 p; karta sieciowa LAN 1Gbit, Wi-Fi a/b/g/n, Bluetooth 4.0; 1x USB 3.0, 2 x USB 2.0, HDMI, D-Sub, LAN, czytnik kart SD/MMC ; akumulator: 41 Wh, 4 ogniwa; wymiary: 418 x 283 x 25 mm; waga 3 kg. Dostępne są 4 wersje Z70, do wyboru są 3 procesory, wszystkie niskonapięciowe z rodziny Broadwell: i3-5010U, i5-5200U oraz i7-5500U, poza ilością pamięci RAM pozostałe elementy są stałe dla wszystkich wersji. Testowany egzemplarz to prawie najmocniejsza konfiguracja. Wygląd, jakość wykonania, złącza Lenovo Z70-80 robi bardzo dobre pierwsze wrażenie, a wraz z czasem czar nie pryska. W konstrukcji użyto dużo solidnego aluminium, czarnego i wykończonego metodą szczotkowania. Metalem jest pokrywa oraz cały obszar wokół klawiatury. Plastik ABS wykorzystano w spodniej części obudowy. Laptop prezentuje się elegancko i atrakcyjnie – to spore oraz ciężkie urządzenie, w końcu posiada 17-calową matrycę i przeznaczone jest do użytku multimedialnego. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Pokrywa posiada ciekawy kształt. Krawędzie są zaokrąglone, wygięte, a część tylną ścięto mocniej. Piękną, szczotkowaną fakturę przełamuje duże, metalowe logo Lenovo – wypukłe i wyraźnie pobłyskujące. Z tyłu nie ma żadnych złącz, wszystkie gniazda rozłożono na lewej i prawej krawędzi. Na tę pierwszą trafiły kolejno: gniazdo zasilacza, wylot chłodzenia, wyjście D-Sub, gniazdo Ethernet (z ruchomą zaślepką), HDMI oraz dwa porty USB 2.0. Na prawym boku znalazły się: gniazdo blokady Kensington, napęd optyczny, gniazdo USB 3.0, czytnik kart SD i MMC oraz wyjście audio typu combo (słuchawkowo-mikrofonowe). Przednia krawędź zawiera tylko białe diody stanu oraz zasilania. Dostęp do wentylatora, dysku oraz RAM-u jest swobodny – wystarczy zdjąć pojedynczą zaślepkę. Wykonanie Z70 oceniam jako bardzo dobre, ale nie idealne. Aluminium jest dosyć cienkie i lekko ugina się pod naciskiem; to samo tyczy się klawiatury. Nie stanowi to szczególnego powodu do niepokoju, ponieważ laptop robi niezwykle pozytywne wrażenie i wygląda zgrabnie – to tylko 2,5 cm grubości, a zaokrąglenia boków dodatkowo wizualnie „odchudzają” konstrukcję. Należy dbać o aluminiowe powierzchnie, dlatego że mocno się palcują, ale łatwo je wytrzeć. Wyświetlacz box:imageShowcase box:imageShowcase Matryca to IPS podświetlany diodami LED, który daje jasny i czytelny obraz o poprawnych kolorach. Barwy są nasycone, mocne, ale nie przejaskrawione. Podświetlenie wystarczy do pracy w domu, a nawet podczas słonecznych dni, lecz może go zabraknąć przy pracy na zewnątrz. Rozdzielczość Full HD na 17,3” sprawdza się bardzo dobrze – czcionki nie są wyjątkowo gładkie, ale interfejs ma odpowiednie rozmiary (bez konieczności korzystania ze skalowania systemu). Ekran wyposażono w powłokę minimalizującą odblaski. Nie jest to więc pełny połysk, ale i trochę brakuje jej do matryc matowych. Przy mocniejszym podświetleniu wyświetlacz zachowuje się jak matowy, przy przyciemnieniu pewne refleksy mogą już przeszkadzać. Klawiatura i myszka box:imageShowcase box:imageShowcase Wyspowa klawiatura należy do gatunku tych „szybkich” – ma bardzo niski i precyzyjny skok. Klawisze nie są głośne, ale mają lekko słyszalny „klik” podczas pisania, który przypomina trochę dźwięk przycisków myszki. Charakterystycznie dla Lenovo klawisze mają łukowatą dolną krawędź, ale nie są wklęsłe. Pisze się na nich nieźle, mają odpowiednie odstępy, łatwo je wyczuć, ale przydałby się ciut głębszy skok. Układ jest bez zbędnych udziwnień. Lewy Ctrl umieszczono w dolnym rogu, a drugi w kolejności to klawisz funkcyjny. Spacja jest odpowiednio długa, a Enter podłużny. Sekcje – kursorów oraz numeryczna – nie są wydzielone. Caps Lock oraz Num Lock mają delikatne diody, a klawisze funkcyjne rozwiązano oryginalnie – wywoływane są z bloku numerycznego bez kombinacji klawiszy, a po to, by wybrać np. odświeżanie klawiszem F5, należy posłużyć się kombinacją z klawiszem FN – bardzo dobry pomysł. Gładzik ma 11,5 cm średnicy i znajduje się w lekkim wgłębieniu. Posiada matową, szorstką powłokę, ale jest odpowiednio śliski. Pod nim znajdują się oddzielne przyciski, które mają sprężysty i wyraźny klik. Touchpad jest bardzo szybki i czuły, ale trochę brakuje mu precyzji. Wydajność i głośność Procesor i7-5500U to niskonapięciowy Broadwell, to wydajna jednostka, mimo że 2-rdzeniowa, a to dzięki obecności tzw. 4 wątków. Procesor jest też energooszczędny – maksymalnie pobiera zaledwie 15 W. Z większością zadań radzi sobie precyzyjnie, a wręcz jest ograniczany przez hybrydowy dysk. Przy uruchamianiu wielu programów, korzystaniu z Internetu oraz instalowaniu aktualizacji w tle, dysk potrafi spowolnić pracę. Szkoda, że Z70 nie jest dostępny w konfiguracji z SSD – warto go dokupić. Maksymalne obciążenie rozgrzewa lewą stronę obudowy do około 45° C– fragment klawiatury ma tam około 40° C. To normalne, nie wzbudzające obaw temperatury. Grafika w teście obciążenia rozgrzała się maksymalnie do 71° C, a procesor osiągnął 76° C – to także norma. Model Z70 wyposażony został w Windowsa 8.1 w wersji 64-bitowej. System działa sprawnie, uruchamia się szybko i jest stabilny. Producent wyposażył urządzenie w wiele dodatkowego oprogramowania. Antywirus McAfee bywa irytujący, warto zastąpić go antywirusem Microsoftu lub darmową alternatywą. Oprócz szeregu aplikacji działających w tle, dostępne są także aplikacje do: fotografii, nagrywania płyt, monitorujące baterię, programy do notatek, rozpoznawania twarzy. Część z nich niepotrzebnie działa w tle (dobrze byłoby zatem je odinstalować). Producent zaoferował też pomoc dla nielubiących menu Start Windowsa 8.1. Na pasku zadań jest ikonka domku, która otwiera menu Start (jakie nieco przypomina te z Windowsa 7), ale niestety uruchamia się zbyt długo, więc nie jest praktyczne. Zresztą, komputer i tak kwalifikuje się do bezpłatnej aktualizacji do Windows 10, z której warto skorzystać. Układ chłodzenia jest słyszalny i włącza się często, nawet podczas mniej wymagającej pracy. Nie stanowi uciążliwego czynnika, szum ma dosyć niski ton i podczas dnia nie powinien przeszkadzać, ale w nocy lepiej włączyć tryb oszczędzania baterii, co pozwoli osiągnąć błogą ciszę. Opisywany laptop dobrze sprawdza się przy oglądaniu filmów, surfowaniu w sieci, a także w podstawowej obróbce graficznej. Poradzi sobie też z mniej wymagającymi grami – sieciowe strategie lub gry RPG oraz strzelanki w stylu Counter-Strike’a będą działać płynnie. W przypadku nowych tytułów trzeba się liczyć z ograniczeniem liczby detali. Wynik w benchmarku 3DMark11 Firestrike nie robi wrażenia – 1 356 punktów. GeForce GT840M radzi sobie słabo z rozdzielczością Full HD, należy jednak pamiętać, że Z70 nie jest typowym laptopem gamingowym. Głośniki sprawdzą się w grach i filmach – mają wyraźnie zaznaczone niskie tony, a dźwięk jest donośny. Nie nadadzą się do bardzo szybkiej i basowej muzyki ani realizowania ambitniejszych brzmień, ale można docenić głębsze brzmienie basu i nieirytujący sopran. Podczas testów nie zaobserwowałem problemów z łącznością, zasięgiem Wi-Fi czy stabilnością połączenia internetowego. Bateria Wbudowane ogniwo ma zapewniać 4 godziny pracy i faktycznie da się tyle „wyciągnąć” przy oszczędnym korzystaniu, trybie oszczędzania baterii, przyciemnieniu ekranu oraz wyłączonym Wi-Fi. W praktyce bateria pozwala na około 2,5 godziny surfowania w Internecie czy 3 godziny spokojnej pracy, co jest zasługą niskonapięciowego procesora. Podsumowanie Lenovo Z70-80 to bardzo dobry „średniak”: solidnie wykonany, kuszący szczotkowanym aluminium. Ma dobrze rozłożone porty i jest nieźle wyposażony. Sprawdzi się jako sprzęt multimedialny, a także będzie odpowiedni do podstawowej pracy. To smukła, ale nadal dosyć ciężka konstrukcja, której ceny zaczynają się od około 2 500 zł za wersję z procesorem i5 (choć warto od razu zamienić dysk na SSD).
Lenovo Z70-80 – godny uwagi laptop multimedialny
Dużym ułatwieniem zarówno dla kierowcy, jak i pasażera są specjalne uchwyty i pasy, które zwiększają bezpieczeństwo osoby przewożonej oraz pozwalają motocykliście czuć się swobodnie. Wspólne podróżowanie to świetna okazja do zaszczepienia drugiej połówce pasji do motocykli oraz do wspólnych przeżyć. Ale taki sposób podróżowania wymaga odpowiedniego przygotowania. Po pierwsze, nasz „plecaczek” musi wiedzieć, jaką pozycję przyjmować w czasie jazdy, gdzie ustawić stopy, co mu wolno, a co jest absolutnie zabronione, a wszystko po to, aby nie sprowadzić niebezpieczeństwa na siebie i kierowcę. Z kolei motocyklista, mimo obecności pasażera, powinien mieć maksymalny komfort i swobodę ruchów. Do tego wszystkiego dochodzi zaufanie, jakim musi obdarzyć nas pasażer, w końcu to na kierowcy ciąży odpowiedzialność za bezpieczeństwo swoje i osoby przewożonej. Pasażerowie często mają problem z tym, czego się trzymać, natomiast kierowców „plecaczek” ogranicza. Rozwiązaniem ułatwiającym wspólne podróżowanie może być montaż specjalnych uchwytów motocyklowych. Angrip Angrip to rodzaj podwójnego uchwytu, który przymocowuje się bezpośrednio do baku za pomocą śrub oraz klucza dołączonych w zestawie. Wykonany jest z wytrzymałych i elastycznych stopów mosiądzu, skonstruowany, by pochłaniać działające siły i odbierać przeciążenia, malowany proszkowo. Warto dodać, że jest to produkt wymyślony i opatentowany przez Polaka Arkadiusza Najko i jego firmę Motoequipment. Angrip został stworzony głównie do motocykli sportowych, choć, jak podaje producent, jest możliwość wykonania uchwytu nawet do modeli niewymienionych w ofercie. Koszty uchwytów są jednakowe dla każdego motocykla. Do wyboru są dwa kolory – srebrny i czarny. Natomiast za dopłatą można otrzymać angrip w wybranym przez siebie kolorze. W użytkowaniu jest wygodny zarówno dla pasażera, jak i kierowcy, a kosztuje około 400 zł. Duo-drive Jest to także uchwyt mocowany do baku, również najbardziej popularny wśród właścicieli sportowych maszyn. Jego konstrukcja sprawia, że pasażer przyjmuje niemal identyczną pozycję jak kierowca, a nie opiera się o niego. Od angripa różni go budowa – o ile pierwszy to dwie rączki na jednej obręczy, o tyle duo drive to pojedynczy uchwyt z wyprofilowaniem na palce. Zalety to odciążenie kierowcy i komfort pasażera, który czuje, że panuje nad swoim ciałem i nie bolą go nadgarstki. Minusy to przede wszystkim brak możliwości użycia tankbaga, a także cena, która w zależności od producenta i modelu motocykla wynosi 500–1000 zł. A może pas? Najtańsze, stosunkowo uniwersalne i najbardziej popularne rozwiązanie to pas dla kierowcy z wszytymi uchwytami dla pasażera. Ze względu na prostotę jest bardzo chętnie kupowany przez rodziców podróżujących z dziećmi, które czują się znacznie pewniej, gdy są przytulone do rodzica. Pasy są bardzo wytrzymałe, a uchwyty mocowane w kilku miejscach. Dla wygody oraz lepszego dopasowania są zazwyczaj regulowane. Są też dostępne w różnych rozmiarach – co ma szczególne znaczenie w przypadku panów z nieco rozbudowanym mięśniem piwnym. Cena w zależności od firmy to 85–150 zł. Co z uchwytem tylnym? Wiele „świeżynek” w trakcie pierwszej podróży motocyklem intuicyjnie wpada na pomysł trzymania się uchwytu z tyłu. Trzeba jednak podkreślić, że to rozwiązanie najgorsze z możliwych. Dlaczego? Dlatego że przy gwałtownym hamowaniu czy ruszaniu pasażer odgina się do tyłu, co może spowodować wypadek. Kiedy zatem pasażerowi wolno trzymać się uchwytu z tyłu? Awaryjnie – tylko w przypadku naprawdę łagodnej jady z niewielką prędkością w celu chwilowej zmiany pozycji i przy pokonywaniu nierównego odcinka trasy przy wolnej jeździe. Bezwzględnie należy pamiętać, że sam uchwyt nie zapewni pasażerowi bezpieczeństwa. Aby wziąć za drugą osobę odpowiedzialność, trzeba być wystarczająco doświadczonym kierowcą oraz odpowiednio ją przygotować. Po pierwsze, pasażer, podobnie jak kierowca, musi mieć odpowiednie ubranie oraz ochraniacze, szczególnie jeśli zamierzacie jeździć nieco szybciej. Musi mieć kask na głowie. Po drugie, należy mu wytłumaczyć, jak się zachowywać na zakrętach i w czasie hamowania (najlepiej przećwiczyć te manewry). I jeszcze jedna ważna uwaga: jeśli musisz kogoś przewieźć, a nie masz uchwytu, niech pasażer trzyma się ciebie, oplatając cię rękoma w pasie.
Rodzaje uchwytów motocyklowych
Jak co roku, także i teraz Pantone Color Institute ogłosił kolor, który będzie osią wiodących trendów w wielu dziedzinach. W aranżacji wnętrz barwa o nazwie Greenery sprawdzi się wyśmienicie, dlatego już teraz pomyśl o wykorzystaniu go w swojej kuchni! Zieleń kojarzy się z naturą i wypoczynkiem na świeżym powietrzu. Dzięki temu, użyty we wnętrzach, poprawia nastrój, dodaje radości i świeżości nawet najbardziej monotonnemu otoczeniu. Zieloną metamorfozę swojej kuchni przeprowadzisz za pomocą kilku dodatków, a efekt będzie przyjemny dla oka! Zielona zastawa śniadaniowa Kuchnia to jedno z najważniejszych miejsc w domu. Warto dołożyć starań, aby wyglądała zachęcająco i już od porannych chwil nastrajała pozytywnie na resztę dnia! Zielona zastawa śniadaniowa to pomysł, który docenisz od pierwszego wejrzenia. Zielone talerze, kubki na kawę oraz miseczki na owsiankę wyglądają bardzo uroczo! Przywodzący na myśl budzącą się do życia wiosenną naturę Greenery być może pomoże ci dotrzymać noworocznych postanowień żywieniowych! Zielone pojemniki kuchenne W kuchni wszystko powinno być dobrze zorganizowane, tak aby przygotowywanie posiłków przebiegało sprawnie, bez konieczności szukania składników po szafkach. W segregacji produktów i akcesoriów doskonale sprawdzają się pojemniki, koszyczki i pudełka. Jeśli sprawisz, że będą też atrakcyjne wizualnie, możesz, bez obaw o ogólny wygląd pomieszczenia, trzymać je poustawiane na blatach. Pomyśl o pojemniku na pieczywo, plastikowych segregatorach na sztućce i dużej misie na owoce – a wszystko to skompletuj w tonie Greenery. box:offerCarousel Zielony zegar kuchenny W kuchni czas odgrywa dużą rolę! Należy kontrolować czas gotowania, pieczenia, a także pozostały do wyjścia z domu lub wizyty gości. Zielony zegar kuchenny to prawdziwy must have, który powinien zawisnąć na ścianie również w twoim mieszkaniu. Dzięki wyszukanemu designowi będzie pełnił nie tylko rolę praktyczną, ale również wyróżniał się na tle jednolitej przestrzeni. Zielone podkładki kuchenne Wśród pięknych dodatków znajdziesz też wiele rodzajów podkładek kuchennych. Dzięki nim gorący garnek nie zniszczy blatu, a talerze nie porysują stołu. Warto mieć w zanadrzu zapas filcowych, wycinanych w ciekawe wzory modeli lub postawić na nowoczesne, silikonowe wyroby. Nawet najbardziej przyziemne przedmioty w modnym, soczystym kolorze będą sprawiały, że wystrój nabierze wrażenia szczegółowego dopracowania. Zielone garnki i patelnie Może nie zdajesz sobie sprawy, ale przybory do gotowania nie muszą być nudne! Przez lata utarło się, że jedynym eleganckim wyborem może być stal nierdzewna i smutny teflon. Wcale nie musi tak być! Przy okazji zmiany wystroju swojej kuchni zdecyduj się na nowy, zielony komplet garnków! W sprzedaży znajdziesz wszystkie niezbędne modele i wielkości, a także patelnie, które nie straszą czernią poustawiane na palnikach! Zielone akcesoria do gotowania W całym ogromie przedmiotów niezbędnych w kuchni akcesoria do gotowania zajmują honorowe miejsce. Są bardzo przydatne, a wiele przepisów bez trzepaczki, sitka, łyżki cedzakowej czy łopatki byłoby o wiele trudniejszych do wykonania. Jeśli chcesz, aby w twojej kuchni niczego nie brakowało, a do tego każdy element ze sobą współgrał, postaw na podobną kolorystykę. Wielu producentów oferuje takie akcesoria we wszystkich kolorach tęczy. Znajdziesz tu też oczywiście Greenery. Jeśli w twojej kuchni wieje nudą, a monotonne meble i fronty szafek nie zachęcają do spędzania w niej czasu, koniecznie pomyśl o metamorfozie. Nie musisz malować ścian! Zieleń roku 2017 jest tu idealnym pomysłem! Powtarzając się na dodatkach i akcesoriach, urozmaica, rozwesela i definiuje wystrój pomieszczenia!
Kolor roku 2017 w twojej kuchni – zielone dodatki
Zakup laptopa to w każdym studenckim budżecie poważny wydatek. Na które modele warto zwrócić uwagę? Który model sprawdzi się w przypadku podróżników, a za jakim wariantem powinni rozejrzeć się wielbiciele filmowych seansów? Zapraszam do lektury poradnika. Laptop to obecnie niezbędny towarzysz studiów. Pomaga w trakcie sporządzania notatek na wykładzie, jest niezastąpiony w trakcie tworzenia multimedialnych prezentacji, pisania zaliczeniowego eseju, ale również przeglądania zasobów Internetu, korzystania z portali społecznościowych lub oglądania filmów w gronie znajomych. Liczba dostępnych na rynku modeli może przyprawić o zawrót głowy. Wybrać model 15,6-calowy czy może kompaktową 11,6-calową wersję? Postawić na konstrukcję klasyczną czy hybrydową? Przedstawiam 5 proponowanych laptopów w cenie nieprzekraczającej 1500 zł. 1. ASUS VivoBook X102BA-DF011H Kto powiedział, że przenośny komputer z długim czasem działania baterii i pojemnym dyskiem twardym musi być drogi? Błyszcząca matryca 10,1-calowego ASUS VivoBooka oferuje rozdzielczość 1366 x 768 pikseli. Za moc obliczeniową odpowiada dwurdzeniowy procesor A4-1200, taktowany zegarem 1,0 GHz, a za przetwarzanie grafiki – zintegrowana karta graficzna AMD Radeon HD 8180G. Wielkość pamięci podręcznej to 4 GB. Całością steruje Windows 8. Polecam go szczególnie studiującym paniom – zmieści się bez problemu do damskiej torebki. Cena urządzenia na Allegro to ok. 1150 zł. 2. Lenovo Miix 2 Z3740 Urządzenie dwa w jednym (laptop/tablet) z rozdzielczością Full HD i dyskiem SSD w atrakcyjnej cenie? To jak najbardziej możliwe, jeśli spojrzymy na jeden z modeli Lenovo. Oprócz wspomnianych cech, w 10,1-calowym modelu z dotykową matrycą znajdziemy 2 GB pamięci RAM, energooszczędny i mobilny procesor Intel Atom Z3745 oraz dwa złącza USB 2.0. Model idealny dla wszystkich, którzy nie mogą się zdecydować, czy chcieliby korzystać z laptopa, czy z tabletu. Na Allegro znajdziecie go za kwotę mniejszą niż 1400 zł. 3. DELL 3542 Dla wszystkich, którzy nie wyobrażają sobie życia bez kolejnej wersji Office’a, mam dobrą wiadomość – kupując laptopa marki Dell, otrzymacie ten popularny pakiet biurowy za symboliczną złotówkę (roczna subskrypcja). 15,6-calowy komputer amerykańskiego producenta został wyposażony w tradycyjny dysk twardy o pojemności 500 GB, 4 GB RAM-u oraz dwurdzeniowy procesor Intel 3558U 1,7 GHz. Niestety, we własnym zakresie będziemy musieli zadbać o system Windows – nie znajdziemy go w wyposażeniu urządzenia. Duży atut to atrakcyjna cena – za markowego laptopa z przyzwoitą specyfikacją techniczną zapłacimy mniej niż 1200 zł. 4. Packard Bell ENTF71BM Packard Bell, marka należąca do koncernu Acer, oferuje laptopa stworzonego dla wszystkich, którzy chcieliby pracować na komputerze wyposażonym w matrycę matową, ale jednocześnie zależy im na sprzęcie przystępnym cenowo. Producent wyposażył go w dwurdzeniowy procesor Intel Celeron N2830, dysk twardy 500 GB oraz 4 GB pamięci RAM i system Windows 8. Jak już wspomniałem, największy plus to koszt zakupu, który nie przekracza 1000 zł. 5. TOSHIBA L75D Zestawienie zamyka model japońskiego producenta, który spodoba się wszystkim entuzjastkom i entuzjastom dużej przestrzeni roboczej ekranu. 17,3-calowy wyświetlacz HD+ TruBrite z podświetleniem LED, oferujący rozdzielczość 1600 x 900 pikseli z pewnością takie warunki zapewni. Mocna strona tego laptopa to także system dźwiękowy DTS Sound, pojemny dysk twardy HDD 750 GB oraz posiadający 4 rdzenie procesor AMD A6-5200M. To idealny model dla wszystkich, którzy chcieliby oglądać filmy na dużym (jak na laptopy) ekranie. Koszt zakupu nie przekracza kwoty 1500 zł.
5 laptopów na studencką kieszeń
Sezon motocyklowy coraz bliżej. Aby podróże przebiegały komfortowo, a co najważniejsze – bezpiecznie, ważne jest odpowiednie przygotowanie motocykla do pierwszej jazdy. Zima w tym roku potraktowała nas w dosyć łagodny sposób. Mróz do -20 stopni męczył nas jedynie przez krótki czas. Z tego powodu niektórzy motocykliści, szczególnie użytkownicy maszyn cross/enduro, mogli cieszyć się z jazdy w terenie prawie przez cały rok. I choć promienie słońca przyciągały na trasy również właścicieli pozostałych jednośladów, to na obecność większej liczby motocykli musimy jeszcze chwilę poczekać. Ostatnie dni zimy warto więc wykorzystać na pozimowy serwis, który jesteśmy w stanie wykonać bez pomocy specjalistów. Czystość to podstawa Zanim przejdziemy do przeglądu motocykla, dobrym pomysłem będzie dokładne umycie go. Najlepszym pomocnikiem przy tego typu pracach może okazać się myjka ciśnieniowa, która dokładnie wypłucze zanieczyszczenia z zakamarków. Sama woda jednak nie wystarczy. Aby uzyskać zadowalający efekt, najlepiej użyć przeznaczonych do tego preparatów. Tenzi Mud Off – bezpieczny środek do czyszczenia wszelkiego rodzaju powierzchni. Doskonale usuwa błoto, smary oraz dobrze radzi sobie ze śladami po olejach. Cena ok. 35 zł/l. box:offerCarousel box:offerCarousel Gdy maszyna jest już czysta, warto ją uruchomić i nieco „pobujać” na boki. Zawieszenie zacznie pracować. Przy użyciu przedniego hamulca warto też zmusić do pracy amortyzatory. Takie działanie ujawni wycieki z nieszczelnych elementów. Zimą wiele gumowych części pod wpływem niskiej temperatury pęka – jedną z nich są uszczelniacze lag, których defekt powoduje wycieki. Poza lagami warto sprawdzić pozostałe uszczelki w okolicach silnika. W razie zauważenia śladów oleju pozostaje wymiana uszczelniaczy na nowe. Kontrola przewodów i płynów Kolejnymi ważnymi elementami wymagającymi kontroli są przewody, głównie przewody hamulcowe oraz te, którymi płynie płyn chłodniczy. Zimą często niszczą je gryzonie grasujące po garażu. Podczas przeglądu warto uzupełnić niedobór płynu hamulcowego oraz chłodniczego. Należy je wymieniać mniej więcej co 2 lata i dobrym pomysłem będzie zrobienie tego przed rozpoczęciem sezonu. Podczas zmiany płynu hamulcowego trzeba odpowietrzyć układ, co bywa czasochłonne. O pomoc warto poprosić drugą osobę. Napęd box:offerCarousel To element motocykla, którego niesprawność psuje całą frajdę z jazdy. Zaniedbany napęd głośno chodzi i często strzela podczas ruszania. Ze względu na dosyć duże koszty naprawy warto utrzymać go (szczególnie łańcuch) w odpowiednim stanie. Przed rozpoczęciem sezonu dokładnie wyczyśćmy łańcuch wraz z zębatkami. Zaleca się użycie przeznaczonych do tego preparatów. Zastosowanie nieodpowiednich środków, np. rozpuszczalników, może się skończyć uszkodzeniem ringów (uszczelek). Nie zapomnijmy o przedniej zębatce. W większości motocykli jest ona pod osłoną, którą w pierwszej kolejności musimy zdemontować. Bardzo często zbiera się tam dużo błota i kurzu, co niekorzystnie wpływa na pracę całego napędu. Podczas kontroli sprawdźmy też, czy łańcuch nie jest za luźny. Jeśli po naciągnięciu według parametrów wskazanych przez producenta z łatwością odciągamy go od tylnej zębatki, oznacza to, że nadaje się do wymiany. Drugą oznaką zużycia jest pojawienie się na jego powierzchni rdzy. Mannol Chain Cleaner – środek doskonale radzący sobie z zanieczyszczeniami na łańcuchu. Preparat dobrze przygotowuje łańcuch do smarowania. Cena ok. 10 zł. box:offerCarousel Motul Chain Lube – wysokiej jakości smar do łańcucha o bardzo dobrych właściwościach penetrujących. Cena ok. 30 zł. box:offerCarousel Filtr powietrza Elementem, o którym wielu motocyklistów zapomina, jest filtr powietrza. Wbrew pozorom pełni on w jednośladzie bardzo ważną funkcję. Jego zadaniem jest oczyszczanie powietrza zasysanego przez silnik, które trafia wprost do jego komory. box:offerCarousel Sama wymiana nie należy do trudnych. Nieco gorzej jest z dojściem do tej części. W niektórych motocyklach filtr znajduje się np. pod zbiornikiem paliwa, który musimy zdemontować. Jeśli już uda nam się dotrzeć do filtra, odkręcamy jego obudowę (najczęściej jest to kilka śrubek), wyciągamy stary filtr, a na jego miejsce wkładamy nowy. Ważne jest, aby stosować wskazany przez producenta rodzaj filtra. W innym przypadku filtr może nie pasować do airboxa, czyli obudowy. Pozimowy serwis to zadanie dla każdego motocyklisty dbającego o swoją maszynę. Odpowiednie przygotowanie jednośladu do sezonu znacznie poprawi jakość pracy motocykla, korzystnie wpłynie też na jego żywotność.
Pozimowy serwis motocykla – co możesz zrobić sam
Jeśli szukasz pomysłowego sposobu na ozdobę pokoju dziecięcego, spróbuj uszyć poduszkę w kształcie chmurki z kropelkami deszczu. Sprawdzi się nie tylko jako ozdoba, ale również jako świetna zabawka oraz oparcie dla głowy podczas odpoczynku. Przed tobą instrukcja, jak wykonać taką poduszkę samodzielnie. Co będzie potrzebne? Do uszycia chmurki z kropelkami będziemy potrzebować kilku rzeczy: * kawałki wzorzystej bawełny, * kulka silikonowa, * tasiemka satynowa, * maszyna do szycia. 1.Z podwójnie złożonej bawełny wycinamy kształt chmurki oraz trzy kropelki. Przygotowujemy kawałki tasiemki o odpowiedniej długości (od 20 do 30 cm) do zawieszenia kropelek oraz mały kawałek do zrobienia pętelki do zawieszenia chmurki w wybranym przez nas miejscu (ok. 10 cm). 2.Kropelki składamy prawymi stronami do siebie, na szczycie wsuwamy tasiemkę. Zszywamy, zostawiamy otwór na wywinięcie. Nacinamy zapas materiału. 3.Odwracamy, wypełniamy kulką silikonową i ręcznie zszywamy otwór. Powtarzamy dla kolejnych kropelek. 4.Na jednej z chmurek spinamy szpilkami przygotowane kropelki oraz pętelkę do zawieszenia. 5.Składamy z drugą chmurką, zszywamy, ale zostawiamy otwór na wywinięcie. Nacinamy zapas materiału w rogach oraz na łukach. 6.Odwracamy na prawą stronę, wypełniamy kulką silikonową, zszywamy ręcznie otwór. Chmurka jest już gotowa! Możesz powiesić ją w dziecięcym pokoju na ścianie lub nad łóżkiem dziecka, by odganiała wszelkie nocne koszmary. Jeśli szukasz więcej inspiracji lub chcesz zobaczyć inne, ciekawe kolory poduszek, sprawdź ofertę gotowych produktów na Allegro.
Chmurka z kropelkami – DIY
Sezon jesienny w pełni, a ty nie chcesz tracić czasu na choroby? Dobrym sposobem na zapobieganie oraz leczenie przeziębień i stanów zapalnych jest przemyślana dieta bogata w wartościowe składniki. Niektóre z nich działają podobnie jak antybiotyk! Medycyna naturalna od wieków opiera się na roślinach, które ze względu na zawarte w nich substancje szybko stawiają na nogi, poprawiają samopoczucie, działają przeciwbakteryjnie czy przeciwbólowo. Choć nie należy rezygnować z pomocy lekarza, warto włączyć je do swojej diety. Imbir W tradycyjnej kuchni polskiej korzeń imbiru nie jest zbyt powszechnie wykorzystywany. Znany jest jednak od zamierzchłych czasów, a szczególnie w krajach Dalekiego Wchodu uznaje się go za lekarstwo. Jego drogocenne właściwości kryją się w kłączu i zawartych w nim olejkach eterycznych. Działa przeciwbólowo, przeciwwymiotnie i przeciwzapalnie. Rozrzedza krew i poprawia krążenie. Rozgrzewa jak mało co! Wystarczy dodać plasterek do herbaty, aby poczuć przyjemne ciepło. Imbir można wykorzystać w ostrych zupach i sosach. Świetnie podkreśla smak i dodaje aromatu. Na przeziębienie warto przygotować koktajl, który zadziała jak bomba witaminowa! Składniki na koktajl przeciwzapalny z imbirem: 1 marchew 1 jabłko łyżka soku z cytryny 2 cm świeżego imbiru ¼ łyżeczki kurkumy ¼ szklanki wody Marchew i jabłko dokładnie umyj, a imbir obierz ze skórki. Włóż do wyciskarki. Kurkumę gotuj w wodzie przez 10 minut na małym ogniu. Dodaj do napoju wraz z sokiem z cytryny. Pij od razu, zaraz po przygotowaniu. Kasza jaglana Na fali mody na zdrowe odżywianie do łask dietetyków powróciła nieco zapomniana kasza jaglana. Jest tania i smaczna, a jej właściwości są nie do przecenienia. Działa antywirusowo, dlatego stanowi składnik wielu diet leczniczych. Odkwasza organizm i wysusza śluz, który w trakcie przeziębienia może dawać się we znaki. W rezultacie katar i kaszel nie są tak uciążliwe. Na śniadanie warto serwować sobie płatki jaglane, a na obiad lub lekką kolację kasza jaglana doskonale sprawdza się w połączeniu ze świeżymi warzywami i pożywną soczewicą. box:offerCarousel Składniki na jaglane kaszotto z warzywami: ½ szklanki suchej kaszy jaglanej ½ szklanki suchej czerwonej soczewicy 1 cebula 2 marchewki 2 czerwone papryki 2 ząbki czosnku 2 pieczarki 3 szklanki wody przyprawy, po szczypcie: kurkumy, kozieradki, lubczyku, pieprzu i soli natka pietruszki do podania Kaszę i soczewicę opłucz na sitku pod bieżącą wodą. Przełóż do dużej patelni, zalej wodą i duś pod przykryciem. Cebulę obierz i posiekaj drobno. Marchew obierz i zetrzyj na tarce. Paprykę i pieczarki pokrój w kostkę. Dodaj warzywa do kaszy i soczewicy. Gotuj pod przykryciem przez około 10 minut. Na 4 minuty przed końcem dodaj przeciśnięty przez praskę czosnek i przyprawy. Podawaj obficie posypane natką pietruszki. Czosnek Czosnku jako lekarstwa używa się od lat. Nasze babcie każde przeziębienie traktowały gorącym mlekiem z czosnkiem i miodem. Nie ma w tym nic dziwnego, jeśli wziąć pod uwagę to, że hamuje rozwój bakterii, zwalcza infekcje i obniża ciśnienie krwi. Choć jego zapach nie jest zbyt przyjemny, to warto od czasu do czasu zaserwować go sobie w potrawie. Dobrym pomysłem na przemycenie dużej ilości czosnku jest tradycyjna czeska zupa czosnkowa. Składniki: 2 główki czosnku 1 cebula 6 łyżek miąższu z chleba pszennego 1 l bulionu drobiowego 2 łyżki oleju 2 jajka biały pieprz Cebulę i czosnek obierz, drobno posiekaj i zeszklij na rozgrzanym w garnku oleju. Wlej bulion i dodaj pokruszony chleb. Gotuj przez około 5 minut. Zblenduj. Nie przerywając miksowania, wbij jajka. Zupę dopraw białym pieprzem i podawaj gorącą. Natura oferuje wiele korzyści, z których możesz nawet nie zdawać sobie sprawy! Włącz do swoich codziennych posiłków takie składniki jak imbir, kasza jaglana czy czosnek, a przeziębienie nie będzie ci straszne!
Jedzenie, które działa jak antybiotyk
Sprzęty, które warto mieć pod ręką przed rozpoczęciem remontu. Oto najbardziej uniwersalne narzędzia dla każdego majsterkowicza! Ciepłe miesiące to idealny moment, by zastanowić się nad odświeżeniem własnego mieszkania. Kosmetyczne poprawki czy generalny remont? Niezależnie od naszych planów musimy zadbać o posiadanie odpowiednich narzędzi i materiałów, które będą przydatne podczas prac remontowych. W naszym poradniku przedstawiamy pięć podstawowych rzeczy, które musimy mieć pod ręką, planując renowację mieszkania. Narzędzia, materiały, instrumenty pomocnicze. Co jeszcze musimy mieć na samym starcie? Remont na własną rękę czy z ekipą remontową? To jest chyba podstawowe pytanie, które powinniśmy zadać sobie jeszcze przed planowaniem remontu. Jeśli chcemy tylko odświeżyć ściany i zamontować nowe półki, z pewnością pomoc ekipy remontowej będzie zbędna. Na małe, kosmetyczne poprawki w mieszkaniu warto poświęcić kilka dni. W Internecie znajdziemy mnóstwo poradników, jak pomalować ściany czy samodzielnie złożyć meble zakupione w sklepie. Remont na własną rękę to przede wszystkim oszczędność pieniędzy. Wówczas jednak musimy mieć pod ręką więcej narzędzi. Tymczasem do większych prac renowacyjnych warto zaprosić ekipę profesjonalistów, która zadba o jakość i szybkość pracy. Pomoc specjalistów będzie niezbędna szczególnie wtedy, gdy mamy do czynienia z remontem łazienki czy przewodami elektrycznymi. Co warto mieć pod ręką przed remontem? Przed rozpoczęciem remontu musimy posiadać kilka niezbędnych narzędzi, które znacznie ułatwią pracę. Akcesoria do pomiaru ścian, szczypce, kombinerki, młotek, śrubokręt, wiertarka elektryczna – te narzędzia są uniwersalne i z pewnością posłużą nam jeszcze wiele razy w przyszłości przy drobnych pracach naprawczych w domu. Jest to zatem inwestycja długoterminowa. Akcesoria do pomiaru powierzchni Na samym starcie powinniśmy dokładnie zmierzyć powierzchnię pomieszczenia, gdzie zamierzamy przeprowadzić remont. W tym pomoże nam specjalistyczna miarka lub dalmierz. Są to dość proste narzędzia, dzięki którym pomiary długości i wysokości pokoju będą dziecinnie proste. Narzędzia warsztatowe Przydatny będzie również młotek, który jest jednym z najbardziej uniwersalnych instrumentów w domu. Wyburzyć mur, wklepać metal, wbić gwóźdź do ściany? Przeznaczenie tego akcesorium jest bardzo szerokie. Na rynku znajdziemy modele m.in. z gumową i drewnianą główką, a także klasyczne młotki ślusarskie z drewnianym trzonkiem. Dodatkowo warto mieć także zestaw gwoździ różnej wielkości. Narzędzia do malowania ścian Jeśli chcemy odświeżyć kolor ścian lub zmienić ich kolor, przed pracami remontowymi warto zaopatrzyć się w kilka akcesoriów do malowania powierzchni. Możemy wybrać pędzle lub wałki. Ich szerokość powinna być zawsze dostosowana do wielkości malowanego obszaru. Im więcej przestrzeni do malowania, tym większy wałek. Nie bez znaczenia jest także posiadanie kuwety malarskiej, do której wlewamy farbę. Wkrętarka elektryczna Na rynku możemy znaleźć szeroki wybór wkrętarek elektrycznych. Do prac wykończeniowych w domu całkowicie wystarczy mały model (tzw. miniwkrętarka). Narzędzie to ułatwi nam mocowanie wkrętów w materiałach. Może także posłużyć w roli wiertarki do tworzenia niedużych otworów w drewnie, tworzywach sztucznych, betonie czy w lekkich metalach. Do większych prac remontowych możemy nabyć urządzenia wielofunkcyjne o większych mocach np. wiertarko-wkrętarki. Nóż dla prawdziwego majsterkowicza W domowej skrzyni narzędziowej nie może zabraknąć również wielofunkcyjnego noża, który świetnie poradzi sobie z większością lekkich materiałów (np. tkanina, papier, guma, plastik czy drewno). Najwygodniejsze są modele z chowanym ostrzem. Przed rozpoczęciem prac remontowych warto zastanowić się nad tym, czy chcemy odświeżyć mieszkanie samodzielnie, czy też zlecić tę pracę specjalistom. Następnie musimy zadbać o odpowiednie materiały i narzędzia, które będą niezbędne podczas remontu. W naszym poradniku zawarliśmy pięć uniwersalnych akcesoriów, które przydadzą się w każdym domu. I to nie tylko podczas renowacji mieszkania, ale także podczas drobnych prac naprawczych.
Pięć rzeczy, które warto posiadać przed rozpoczęciem remontu
Wybór baterii kuchennej to twardy orzech do zgryzienia. Na rynku znajduje się ich ogromna ilość, a mnogość kształtów i rodzajów przyprawia o zawrót głowy. Jeśli nie potrafisz podjąć decyzji i masz ograniczony budżet, ten poradnik jest właśnie dla ciebie. Zobacz jakie baterie można kupić do 400 zł. Wybór baterii kuchennej uzależniony jest od zlewozmywaka, który posiadasz. Wielkość i rodzaj baterii dobiera się pod względem kształtu zlewozmywaka, ilości komór i głębokości. Bateria naścienna czy stojąca? Baterie naścienne to już rzadkość w dzisiejszych czasach. Są mniej praktyczne, a ich instalacja sprawia więcej kłopotów. Nie pozwalają na taką swobodę działania jak baterie stojące i właśnie dlatego te drugie zdominowały rynek. Baterie stojące montowane są w blacie lub bezpośrednio na obrzeżach zlewozmywaka, co ułatwia ich podłączenie do instalacji wodnej. Jeden uchwyt czy dwa? Baterie jednouchwytowe są na pewno łatwiejsze w obsłudze. Często pracując w kuchni mamy zajęte lub brudne ręce i łatwiej jest obsłużyć jeden uchwyt, regulujący zarówno ciśnienie jak i temperaturę, niż trudzić się z jego dwoma odpowiednikami. Ponadto baterie jednouchwytowe zużywają mniej wody. Czemu tak się dzieje? Ponieważ jednym ramieniem odpowiedzialnym za ciepłą i zimną wodę szybciej ustawisz optymalną dla ciebie temperaturę. Wysokość wylewki Od wysokości kranu, czyli tzw. wylewki, zależy kilka czynników. Duża odległość między dnem zlewu a wylewką ułatwi ci np. napełnienie wiadra czy wysokiego wazonu. Trzeba jednak uważać, ponieważ zbyt duża odległość sprawi, że woda będzie chlapała na wszystkie strony. Dobrym i ciekawym rozwiązaniem jest wyciągana wylewka. W tego typu bateriach, końcówka wylewki połączona jest z wężem o długości zazwyczaj 1 m, a całość osadzona jest w korpusie. Takie rozwiązanie ułatwia prace w zlewie i pozwala na prace poza nim, np. napełnienie garnka stojącego na blacie bez potrzeby wstawiania go do zlewu. Ważną sprawą, na którą musisz zwrócić uwagę jest to, czy bateria posiada obrotową głowicę. Wiele baterii nie ma takiej funkcji i montowane są na „sztywno”. To szczególnie ważne, jeśli posiadasz zlew z dwiema komorami. Obrotowa głowica ułatwi ci pracę i sprawi, że będzie ona dużo przyjemniejsza. Eko baterie Do tego rodzaju możemy zaliczyć dwa rodzaje baterii. Pierwszy z nich posiada proste rozwiązanie polegające na zamontowaniu w baterii specjalnego „guzika”, który stabilizuje i zmniejsza ciśnienie lecącej wody. Takie rozwiązanie znajdziemy w wielu bateriach stojących. Drugi rodzaj baterii posiadający funkcje EKO, to baterie termostatyczne. Tu zastosowano bardziej skomplikowane rozwiązania, polegające na utrzymywaniu stałej temperatury, bez względu na jej wahania w instalacji wodociągowej. Wysokość temperatury ustalamy jednym pokrętłem, a jej ciśnienie drugim. Inteligentne i designerskie baterie Dzisiejsza technologia pozwala na stworzenie ciekawych rozwiązań dla baterii kuchennych. Najnowsze baterie posiadają elektroniczne wskaźniki temperatury płynącej wody, wmontowane filtry do wody i dozowniki na płyn. Znajdziemy też baterie z funkcją odkamieniania. Techniki obróbki pozwalają na budowę baterii z takich materiałów jak granit czy ceramika oraz na tworzenie ich w przeróżnych kształtach. Jak wybrać baterię do 400 zł? Kwota 400 zł to dużo i mało. Dużo, bo za tę cenę kupimy naprawdę dobrze zrobione i ładne baterie. Mało, bo w tej kwocie ciężko będzie znaleźć baterie z bajerami. Jednak chyba nie o to chodzi. Lepiej kupić baterię sprawdzonego producenta i mieć pewność, że będzie ona działała poprawnie, niż zainwestować pieniądze w baterie, która wygląda ładnie tylko na pudełku. W kwocie do 400 zł znajdziemy ogromny wybór przeróżnych baterii. Warto więc poszukać i przyjrzeć się ich technicznym funkcjom, a z pewnością dokonamy właściwego wyboru.
Baterie kuchenne. Jak wybrać baterię do 400 zł?
Płyty gipsowo-kartonowe są bardzo wdzięcznym do obróbki materiałem budowlanym. Są lekkie, wytrzymałe, sztywne, a przy tym łatwo je docinać i montować. Dlatego często są stosowane do wykonywania tzw. poszyć w systemach suchej zabudowy, podczas prac wykończeniowych w nowych domach czy mieszkaniach. Sucha zabudowa upraszcza wykonanie wielu prac wykończeniowych wewnątrz budynku, czyniąc je łatwiejszymi, tańszymi i szybszymi w realizacji. Sprawny i nieskomplikowany montaż rusztu, proste i precyzyjne docinanie płyt stanowiących poszycie oraz łatwe wykończenie połączeń poprzez wypełnienie gipsem szpachlowym to największe zalety tego rozwiązania. Prosty montaż pozwala na szybki podział przestrzeni, zmianę wielkości pomieszczeń czy nadanie niektórym elementom wnętrz, atrakcyjnego, nowoczesnego wyglądu np. sufitu opuszczonego nad częścią pomieszczenia. Prosty i szybki montaż decyduje również o niższych kosztach robocizny, a czas niezbędny do wykonania ścianek działowych czy zabudowy jest krótszy i umożliwia zminimalizowanie prac mokrych (tynkowanie, murowanie), typowe dla tradycyjnych prac budowlanych. Montaż stelaża dla poszycia z płyt gipsowo-kartonowych Pierwszą czynnością jest wyznaczenie płaszczyzny, którą chce się uzyskać dla zabudowy z płyt. W tym celu na podłodze, ścianach i suficie rysuje się obrys tzw. profili obrysowych. W drugim kroku mocuje się do podłoża profile stalowe o grubości 0,6 mm stanowiące ruszt, do którego później przytwierdza się poszycie z płyt. Elementy poziome rusztu wykonuje się z profili o przekroju U, natomiast elementy pionowe z profili o przekroju C. Standardowa szerokość profili stalowych to 50 mm, ale gdy pod okładziną zakładamy ukrycie np. instalacji, potrzebne będą profile o nieco większej szerokości (75 lub nawet 100 mm). box:offerCarousel box:offerCarousel Montaż płyt gipsowo-kartonowych Płyty gipsowo-kartonowe składają się z gipsowego rdzenia, obustronnie obłożonego kartonem, którego zadaniem jest nadanie płycie gładkości i zapewnienie odpowiedniej wytrzymałości. Dostępne obecnie płyty gipsowo-kartonowe mają najczęściej szerokość 120 cm, długość od 2 do 3 m i grubość standardowo - 12,5 mm. Warto pamiętać, że płyty powinny być mocowane „po wysokości”, czyli dłuższym bokiem w pionie, a w pomieszczeniach mokrych (łazienki, WC) powinny być stosowane płyty zielone (impregnowane przed wilgocią). Poszczególne płyty przykręca się za pomocą zabezpieczonych przed korozją wkrętów (np. ocynkowanych), dbając, o to, aby łby wkrętów były dokładnie zagłębione w płycie. box:offerCarousel Spoinowanie płyt gipsowo-kartonowych Do wypełniania spoin pomiędzy płytami stosuje się gipsy szpachlowe. Na rynku są dwa typy tych materiałów – do spoinowania, z użyciem taśm wzmacniających i zabezpieczających połączenie przed spękaniami oraz do stosowania bez takich elementów. W pierwszym przypadku gips szpachlowy stosuje się z taśmami z włókna szklanego, flizeliny lub papieru, ewentualnie samoprzylepnej taśmy z włókna szklanego. W drugim - gips szpachlowy stosuje się bez taśm, ale musi to być materiał zalecany do takiego stosowania przez producenta. Warto jednak wspomnieć, że to rozwiązanie zalecane jest jedynie do spoinowania płyt z fabrycznie ukształtowanymi krawędziami oraz gdy konstrukcja jest odpowiednio sztywna, np. płyty układane są dwuwarstwowo i spoinowana jest tylko ta druga warstwa.
Jak wykonać zabudowę z płyt gipsowo-kartonowych?
Płyty indukcyjne to ciekawa alternatywa dla kuchenek gazowych i elektrycznych, a także płyt tych typów. Choć cena płyty indukcyjnej jest zdecydowanie większa niż wymienionych, to jednak wydatek zwraca się w postaci niższego kosztu eksploatacji. Nie trzeba także przeznaczać majątku, aby wejść w posiadanie takiej płyty. Oto krótki przegląd ciekawych modeli do 1500 złotych. Płyta indukcyjna do 1000 złotych Kosztujące poniżej tysiąca złotych płyty indukcyjne to przeważnie modele z mniejszą ilością punktów grzewczych (jeden lub dwa). Chętnie wybierane są one przez osoby żyjące samotnie lub takie, które nie przygotowują wielu potraw naraz. Jednak i w wymienionym zakresie cenowym można znaleźć czteropalnikowe, a dobrym przykładem płyta ceramiczna WHIRLPOOL AKT 801 NE, która kosztuje 599 złotych. Ma ona szerokość 58 cm, a wykonana jest ze szkła ceramicznego bez ramki. Steruje się nią elektronicznie, a wśród dodatkowych funkcji warto wymienić sygnał dźwiękowy końca pracy, wyświetlanie ustawionej mocy grzania oraz timer. Model ten wyposażono również w blokadę przed przypadkowym uruchomieniem. Punkty grzewcze mają różne moce – od 1200 do 2100 W. Jeżeli nie potrzeba aż czterech palników, a wystarczy np. jeden, wówczas polecić można Lakeland. Koszt takiej płyty to mniej niż 400 złotych, a w zamian za tę kwotę otrzymuje się płytę mającą ok. 4 cm grubości, wyposażoną w dotykowy panel sterowania z sześcioma wbudowanymi programami (m.in. smażenie, duszenie, gotowanie, podgrzewanie). Palnik można nastawić na jedną z dziesięciu mocy grzewczych (200-2000 W). Jej wymiary to 31 x 39 cm. Nadaje się doskonale do niewielkiej kuchni, aneksu kuchennego, a także może posłużyć podczas podróży. Bardziej rozbudowane, a co za tym idzie – droższe rozwiązanie to płyta BEKO HII. Jej cena to około 900 złotych. Ma szerokość 58,2 cm, wyposażona jest w cztery pola indukcyjne i cyfrowy wyświetlacz, pozwalający na dostosowanie jej siły grzania do potrzeb użytkownika. Posiada kilka rodzajów zabezpieczeń, jak przed zalaniem, przegrzaniem czy przed dziećmi. Płyta indukcyjna od 1000 do 1500 złotych Płyta indukcyjna Amica PI6512TUo szerokości 57,6 cm wyposażona jest w sterowanie dotykowe, Pozwala ono na łatwy wybór żądanej funkcji i ustawienie czasu pracy płyty. Jej ciekawą cechą jest funkcja „booster”. Pozwala ona na przyśpieszenie szybkości grzania poprzez zwiększenie mocy palnika do aż 3000 W. Inna funkcja, podgrzewania, dedykowana jest takim czynnościom, jak roztapianie masła lub czekolady. Jej cena wynosi poniżej 1100 złotych. Inny model, WHIRLPOOL ACM, to wydatek niespełna 1300 złotych. Tu pojawia się technologia, nazwana przez producenta „szóstym zmysłem”. Polega ona na wykrywaniu przez sam palnik temperatury naczynia, co pozwala na dostosowanie mocy grzania do potrzeby. Inna zaleta to tzw. „flexicook” – rozwiązanie to pozwala na używanie dwóch pól grzewczych jako jednego, dzięki czemu jego moc jest znacznie silniejsza, a ponadto pozwala to na umieszczenie na płycie naczyń o nietypowych kształtach. Podobnie jak i przy poprzednio opisanej płycie, także i ta ma wsparcie w postaci trybu „booster”, który umożliwia szybkie podgrzewanie. W tym modelu można zastosować ją w każdym z pól grzewczych. W przypadku najsilniejszego, zastosowanie „boostera” pozwoli na użycie mocy w wysokości 4200 W, co gwarantuje błyskawiczne wręcz podgrzewanie naczyń. Kosztujący około 1450 złotych model Bosch PIE651B17E to wydatek, jaki pozwoli cieszyć się elegancką, czarną płytą o wymiarach 59,2 x 52,2 cm. Jest oszczędna w eksploatacji i szybko nagrzewa każdy z czterech punktów, a wskaźnik ciepła resztkowego informuje o rozgrzanych, gorących punktach po zakończeniu korzystania z płyty. Płyta posiada aż siedemnaście zróżnicowanych poziomów mocy grzania, „powerBoost”, sterowanie sensorowe, a o końcu pracy informuje za pomocą sygnałów dźwiękowych. Podsumowując Wybór konkretnej płyty indukcyjnej powinien być uzależniony przede wszystkim od tego, jak intensywnie będzie się z niej korzystać. Dla jednej-dwóch osób wystarczy płyta z dwoma punktami grzejnymi, podczas gdy dla całej rodziny polecana jest opcja z czterema. Wówczas dopiero można zdecydować się na konkretny model.
Płyta indukcyjna do 1500 zł
Jedni mówią, że telewizor w pokoju dziecka to zły pomysł. Inni twierdzą, że nie ma w tym żadnego problemu, jeśli spełnimy z góry określone wymagania, które to przysłużą się nie tylko naszej pociesze, ale również i nam. W stosunku do rzeczywistości naszych rodziców dziś czasy mocno się zmieniły. Dziś żyjemy w świecie informatycznym. Internet jest integralną częścią życia codziennego każdego z nas. Nie dziwne więc, że i nasze dzieci chcą z tego faktu korzystać. A że i telewizory poprzez tryb SmartTV pozwalają się z siecią łączyć, to fakt ten się potęguje. Bajki, programy edukacyjne czy gra, to dziś jeden z ulubionych elementów spędzania wolnego czasu i odpoczynku najmłodszego pokolenia. A szczególnie, gdy za oknem robi się coraz zimniej i ponuro, czyli jesienią i zimą. Jednak podczas wyboru telewizora dla dziecka ważnych jest kilka wytycznych, które to powinniśmy brać pod uwagę przy zakupie telewizora. Poniżej przedstawiamy te najważniejsze. Lokalizacja w pokoju Lokalizacja jest bardzo ważnym aspektem podczas wybierania telewizora dla naszej pociechy. Zakupiony sprzęt musi stać w odpowiednim miejscu. Ważne jest, aby nie był on widoczny dla naszej dziecka zza biurka, z łóżka czy z pozycji leżącej na łóżku. Dlaczego? Tak umiejscowiony może bowiem po prostu rozpraszać dziecko np. podczas nauki lub odpoczynku/spania. Dlatego najlepiej będzie, jak odbiornik będzie stał nieco z boku pokoju. Wszystko to po to, by nie rzucał się on w oczy i nie stanowił dominującego elementu wyposażenia pokoju naszej pociechy. Odpowiedni wymiar telewizora Za duży wymiarowo telewizor nie będzie dobrym rozwiązaniem do pokoju dziecka. Należy więc dokonać dobrze przemyślanego wyboru, jeśli chodzi o jego wielkość. Dla dziecka w wieku przedszkolnym w zupełności powinien wystarczyć TV o przekątnej od 15 do 20 cali, ponieważ posiada on kilka istotnych zalet: obraz dla zdrowych i ostro widzących oczu dziecka jest wystarczająco wyraźny. Dodatkowo emitowane światło nie rozchodzi się po całym pokoju. A dzięki swoim małym wymiarom odbiornik nie jest elementem dominującym pomieszczenie. Większe rozdzielczości będą natomiast dobre dla większych/starszych dzieci. 22-27 cali to z kolei odpowiednia przekątna dla pociechy uczącej się w szkole podstawowej. Optymalna rozdzielczość takiego telewizora Duża część dostępnych w sprzedaży konstrukcji w wymiarze do 32 cali oferuje rozdzielczość HD (1366x768). Są też jednak na rynku propozycje oferujące wyższy standard, tj. FullHD (1920x1080). My jednak wybieramy telewizor dla dziecka, a jak wyżej wskazaliśmy, na ogół nie będzie to duży sprzęt, więc model oferujący standard HD w zupełności wystarczy. box:offerCarousel Bezpieczna podstawka Pokój dziecka i bałagan to cechy wspólne. Dlatego warto zaopatrzyć się w telewizor oferujący pewną (ciężką) podstawę. Jedna, cała prostokątna tudzież kwadratowa płaska podstawa będzie lepszą opcją, aniżeli nabycie sprzętu, który ma dwie osobne nóżki z obu stron. Taki sprzęt umieszczony na szafie z racji swojej wagi będzie po prostu bardziej stabilny i trudniej będzie go zrzucić. Czy telewizor dla dziecka warto wieszać na ścianę? Z drugiej strony nie musimy stawiać telewizora dla dziecka na szafce lub półce. Można bowiem pomyśleć o jego montażu na ścianie. Wystarczy tylko posiadać specjalny uchwyt VESA i gotowe. Montujemy pierw go do TV, a następnie całość montujemy do ściany. Jednak aby skorzystać z tego rozwiązania, należy zaopatrzyć się w telewizor wyposażony w otwory umożliwiające zamocowanie w takim uchwycie. Łatwość obsługi takiego sprzętu Dla kilkuletniego dziecka to bardzo ważna cecha. Prostotę obsługi docenią wszyscy: rodzic korzystający z menu/pilota telewizora, a także samo dziecko. Solidny i prosty w obsłudze pilot ma znaczenie Pilot od telewizora dla dziecka powinien być możliwie jak najmniejszy i jak najlżejszy. Powinien cechować się względnie solidnym wykonaniem, a także posiadać wygodne i łatwe w obsłudze przyciski. Inteligentny sensor światła Pomoże w pełni automatycznie dopasować jasność ekranu TV do warunków oświetleniowych panujących w pokoju dziecka. Nic nie musimy robić ręcznie. Jak będzie jaśniej w pokoju, to jasność ekranu się zwiększy. A z kolei, gdy zrobi się ciemniej, to zostanie ona obniżona. Manewr ten zapobiega zbędnemu męczeniu się obojga oczu naszej pociechy. Dostępny tryb kontroli rodzicielskiej / trybu hotelowego Spełnia wiele cech w telewizorze. Uniemożliwia samodzielne uruchamianie urządzenia, bądź regulację głośności. Pozwala też za pomocą kodu PIN blokować wybrane kanały telewizyjne. Dla nas jest to poniekąd gwarancja, że dziecko nie będzie korzystać TV tak jakbyśmy sobie tego nie życzyli. Wyłącznik czasowy Dzięki obecności wyłącznika czasowego można ustawić, po jakim czasie telewizor automatycznie ma się samodzielnie wyłączyć. To przydatna opcja, jeśli chcemy naszemu dziecku ustalić konkretny limit czasu spędzonego przed TV. Smart TV i obsługa multimediów Małe dziecko samodzielnie nie bardzo będzie umiało korzystać z trybu Smart TV. Z kolei większe dziecko nie powinno już mieć z tym problemu. Tak więc jego obecność w wybranym przez nas telewizorze dla naszej pociechy będzie zawsze na plus. A aby bez problemu odtwarzać wszelkiego typu pliku multimedialnie, potrzebne będzie do tego co najmniej jedno gniazdo USB na wyposażeniu telewizora. Podłączymy wtedy do urządzenia dysk twardy lub pendrive z nagranymi filmami/bajkami dla dziecka. Na takim telewizorze można też grać Dziecko, które osiągnie pewną granicę wieku, zapewne zacznie myśleć o wykorzystywaniu swojego telewizora również do grania. A jest taka możliwość. Wystarczy tylko podpiąć określoną konsolę do grania do TV. Jednak by to zrobić, to telewizor musi na wyposażeniu posiadać co najmniej jedno złącze HDMI. Rozmiar TV jest sprawą drugoplanową. Aczkolwiek wytyczne co do grania są też dość proste. Im ekran większy, tym lepiej się na takim sprzęcie gra.
Jaki telewizor do pokoju dziecka?
Ty govoriš' po-russki? Jeśli myślisz o maturze z rosyjskiego, sprawdź listę książek, którą dziś prezentujemy. Przedstawione tytuły z pewnością pomogą Ci zdać językowy egzamin dojrzałości. „Rosyjski dla bystrzaków” – Andrew D. Kaufman, Serafima Gettys Kurs „Rosyjski dla bystrzaków” pozwala poznać język w mowie i piśmie. Czytelnik znajdzie tu podstawy gramatyki, odmianę czasowników i ćwiczenia w formie gier, dzięki którym łatwiej zapamiętać nowe informacje. Do książki dołączona jest płyta CD z nagraniami autentycznych rozmów, a także uaktualniony słowniczek. Ten tytuł to wyjątkowo przystępna propozycja do powtórek przed egzaminem. „Twoja matura. Rosyjski – Arkusze maturalne PONS” – Praca zbiorowa Pozycja obowiązkowa dla każdego licealisty przed maturą z języka obcego! „Twoja matura. Rosyjski” to zbiór arkuszy, które pozwolą Ci poczuć się jak na prawdziwym egzaminie dojrzałości. Treść została opracowana przez autorów, współpracujących z Centralną Komisją Egzaminacyjną. Czytelnik będzie mógł zmierzyć się z egzaminem na poziomie podstawowym oraz – w arkuszu dodatkowym – z maturą na poziomie rozszerzonym. Dołączona płyta zawiera wszystkie nagrania, do występujących w części pisemnej zadań, testujących rozumienie ze słuchu wraz z transkrypcją. Zbiór wzbogacono o pięć zestawów do matury ustnej, podzielonych na wersje dla zdającego i dla egzaminatora. „Twoja matura. Rosyjski – Repetytorium maturalne” – Praca zbiorowa „Twoja matura. Rosyjski – Repetytorium maturalne” to zbiór ćwiczeń i zadań przygotowujących do pisemnego oraz ustnego egzaminu maturalnego na poziomie podstawowym. Materiał podzielono na czternaście rozdziałów tematycznych, które obejmują główne treści, wynikające z podstawy programowej. Poza powtórką słownictwa, ćwiczeniami leksykalno-gramatycznymi i testami sprawdzającymi, w repetytorium znajdują się również trzy przykładowe arkusze, a w poszczególnych rozdziałach – zadania w formacie maturalnym. Książkę wzbogacono o czytelne wskazówki, ramki uzupełniające wiedzę krajoznawczą, odsyłacze i przypomnienia najważniejszych reguł gramatycznych. „Rosyjski w tłumaczeniach. Gramatyka” - Katarzyna Łukasiak, Jacek Sawiński „Rosyjski w tłumaczeniach. Gramatyka” to seria książek umożliwiających szybkie przyswojenie zasad poprawnego posługiwania się obcym językiem. W każdej części czytelnik znajdzie setki zdań i wyrażeń, wykorzystywanych w codziennych sytuacjach, ułożonych według zagadnień gramatycznych, zgodnie ze stopniem trudności. Pozycja została uzupełniona czytelnymi wskazówkami w języku polskim oraz komentarzami dotyczącymi najczęściej popełnianych błędów. Dołączona do podręcznika płyta CD z ponad 6-godzinnym kursem audio pomaga w utrwaleniu wiedzy i ćwiczeniu wymowy. „Rosyjski raz a dobrze” – Halina Dąbrowska, Mirosław Zybert Rozszerzone wydanie bestsellerowego kursu Lingo, "Rosyjski raz a dobrze", to skuteczny sposób na opanowanie języka rosyjskiego. W pakiecie znajduje się podręcznik, słowniczek i trzy płyty CD oraz kurs online. Książka wykorzystuje nowoczesne metody nauki i skupia się na aktualnej tematyce. Program komputerowy umożliwia między innymi nagranie własnego głosu i porównanie go z wypowiedziami rodowitych Rosjan. Intensywny kurs obejmuje poziomy A1 i A2 oraz przygotowuje do B1.
Matura z języka rosyjskiego. 5 książek, które pomogą ci się przygotować
Nie da się ukryć, że 3000 zł to ogromny budżet na zakup tabletu. Tak naprawdę w tej cenie można kupić całkiem mocny laptop. Prawda jednak jest taka, że nie każdy potrzebuje laptopa, który z całą pewnością nie jest tak poręczny, jak tablet. Jaki sprzęt zatem jest w zasięgu naszego portfela? Zapraszam do dalszej lektury poradnika, w którym zaprezentuję kilka godnych polecenia tabletów w cenie do 3000 zł. Apple iPad Pro 9.7 Firma Apple słynie z bardzo dobrych, ale dość drogich tabletów. Na szczęście nasz budżet pozwala na zakup urządzeń tej firmy. Jednym z topowych jest kosztujący ok. 2300–2900 zł iPad Pro 9.7. Jak każdy sprzęt firmy Apple, także ten działa pod kontrolą autorskiego systemu operacyjnego iOS. W tym przypadku jest to wersja 9.3.2, ale można ją zaktualizować do najnowszej (dostępnej w chwili, kiedy piszę ten tekst), czyli 10.2. Tym, na co zwrócimy największą uwagę, jest ekran. Do dyspozycji jest tu 9,7-calowa matryca o rozdzielczości wynoszącej aż 1536 x 2048 pikseli. Za wydajność odpowiada 2-rdzeniowy chip z zegarem 2,16 GHz, wspierany przez 2 GB RAM. Wybierać możemy spośród kilku wersji pamięciowych iPad Pro 9.7 (32/128/256 GB). Dostępne są też dwa różne warianty – z Wi-Fi i LTE oraz z samym Wi-Fi. Rzecz jasna, im więcej pamięci (plus obecność LTE), tym wyższa cena. Na koniec dodam, że sprzęt ten jest zasilany baterią o pojemności 7,306 mAh. box:offerCarousel Samsung Galaxy TabPro S W cenie do 3000 zł warto się zainteresować tabletem firmy Samsung, modelem Galaxy TabPro S. Tak naprawdę tablet Samsunga dość mocno różni się od reszty urządzeń tej firmy, ponieważ nie działa ani na bazie systemu Android, ani Tizen. Do pamięci tego urządzenia jest wgrany pełnoprawny system Windows 10, więc możemy tu zainstalować praktycznie każdą aplikację, z której korzystamy np. na komputerze stacjonarnym (o ile pamięć i reszta specyfikacji na to pozwoli). Ten kosztujący ok. 2400–2700 sprzęt jest sprzedawany w kilku różnych wariantach. Ta, którą chcę przedstawić, została wyposażona w 12-calowy ekran o rozdzielczości wynoszącej aż 1440 x 2160 pikseli, 128 GB dysk SSD, 4 GB RAM i dwie kamery 5 Mpix. Bateria to w tym przypadku ogniwo, którego pojemność wynosi 5200 mAh. Za wydajność odpowiada procesor Intel Core M z 2 rdzeniami o taktowaniu 2,2 GHz. Samsung Galaxy TabPro S kryje jeszcze jedną ważną cechę – jest to sprzęt 2 w 1. Oznacza to, że w zestawie znajdziemy również klawiaturę, która (gdy jest podłączona) czyni z TabPro S laptopa, a gdy ją odłączymy mamy klasyczny tablet. Lenovo Yoga BOOK x5 Na koniec kolejna hybryda (2 w 1), czyli skrzyżowanie laptopa i tabletu – Lenovo Yoga BOOK x5. Sprzęt ten jest sprzedawany w cenie ok. 2750–3000 zł i można go kupić w różnych wersjach specyfikacji. Wariant, który omówię, dysponuje 10,1-calowym ekranem o rozdzielczości wynoszącej 1920 x 1200 pikseli oraz 4-rdzeniowym procesorem Intel Atom o taktowaniu 1,44–2,4 GHz. We wnętrzu zamontowano 4 GB pamięci RAM, a na aplikacje, system i inne dane udostępniono 64 GB przestrzeni. Nie zabrakło kamer, mamy tu przetwornik 8 Mpix z tyłu i 2 Mpix z przodu. Yoga BOOK x5 to nawet jak na hybrydę sprzęt unikalny. box:offerCarousel Klawiatury nie można tu tak naprawdę odłączyć od ekranu, a jedynie odgiąć ją o 360 stopni, dzięki czemu uzyskamy pełnoprawny tablet. To jednak nie koniec, ponieważ owa klawiatura jest wirtualna. Co ciekawe, do zestawu jest dołączony rysik, którym bez problemu można rysować po obszarze roboczym, a nasze poczynania będą widoczne na ekranie. Dzięki takiemu rozwiązaniu Yoga BOOK może w jednej chwili z tabletu lub laptopa przeobrazić się w tablet graficzny. Na koniec dodam, że sprzęt działa pod kontrolą systemu Android w wersji 6.0 Marshmallow, a jako zasilania używa dużego akumulatora o pojemności 8500 mAh.
Tablety do 3000 zł – selekcja modeli I kwartał 2017