source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
Każdy rodzic wie, jak łatwo stracić kontrolę nad zabawkami, które są porozrzucane po całym domu. Możemy je znaleźć wszędzie, począwszy od salonu, przez kuchnię, aż po wannę. Nie oznacza to jednak, że jest ich za dużo, bowiem dzieci co chwilę chcą mieć nowe. Zanim jednak je wybierzecie, sprawdźcie, które posłużą na dłużej. Ponadczasowe klocki
Są ponadczasowe, idealne zarówno dla jedynaka, jak i rodzeństwa, mogą bawić kolejne pokolenia. Klocki i puzzle rzadko odchodzą w zapomnienie. Warte uwagi są klocki drewniane. Najlepiej kupić je już maluszkowi, który będzie układał z nich pierwsze wieżyczki. Z czasem zamienią się one w budowle małego architekta, więc drewniane klocki (ok. 99 zł) to zakup na długie lata.
Podobnie jest w przypadku klocków Lego. Zestaw możemy dopasować do wieku dziecka, a gdy z niego wyrośnie, rozbudować go przy pomocy nowych elementów. Klocki Lego dostaniemy zarówno w wersji dla maluszków – Lego Duplo, w wersji dla dziewczynek (np. Lego Friends), jak i dla małych inżynierów (np. Lego Technic). Za zestaw Lego zapłacimy od 69 do 399 zł.
Jeśli twoje dziecko to prawdziwy miłośnik klocków, koniecznie spraw mu klocki konstrukcyjne. Mogą być drewniane lub plastikowe, w formie wafli, jeżyków lub w zestawach ze śrubkami. Popularne są klocki Zoob czy Clibs. Absolutnym hitem są klocki metalowe, np. pojazdy Eitech.
Gry planszowe i zręcznościowe
Dobra passa gier rodzinnych wciąż trwa, pojawiają się coraz ciekawsze tytuły. Oprócz popularnych gier, takich jak Scrabble czy Monopoly, nie może zabraknąć nowości, które podbijają domowe salony. Wśród nich warto wyróżnić m.in. Wsiąść do pociągu, Pan tu nie stał czy Kolejka.
Najmłodszym domownikom zapewne przypadnie do gustu Grzybobranie, Owczy pęd i Słowostwory. Uwielbiane są także gry zręcznościowe. W tej kategorii należy wspomnieć o znanych od lat Skaczących czapeczkach, a także Złym Psie czy uroczym słoniu z gry Elefun, który wydmuchuje nosem motylki, a dzieci muszą je wyłapać.
Pojazdy i zestawy dla chłopców
O ile dziewczynki wyrastają z lalek, o tyle chłopcy ze swoich samochodzików nigdy. Zmienia się tylko ich rozmiar i cena, którą są w stanie za nie zapłacić. Dlatego pojazdy i wszelkiego rodzaju zestawy to zabawki, które bawią maluchów, starszaków i nastolatków.
Przykładem mogą być chociażby resoraki oraz pojazdy zdalnie sterowane. Ponadczasowe są kolejki z lokomotywami i wagonikami oraz garaże i parkingi.
Kolejki elektryczne to świetny pomysł na prezent, który zadowoli rodzeństwo. Jeśli twoje dziecko uważa, że znudziło mu się puszczanie samochodzików po dywanie, wyciągnij drewniane klocki i zbudujcie z nich ronda, labirynty i parkingi.
Zestawy kreatywne i instrumenty muzyczne
Zestawy kreatywne to zabawki, które mogą posłużyć na długo. W tym wypadku warto wziąć pod uwagę zużycie materiałów, np. ciastoliny czy piasku kinetycznego. Zaletą jest jednak dorastanie pasji wraz z dzieckiem. Zestawy do tworzenia dziecięcej biżuterii lub szycia mogą zamienić się w pasję do tworzenia prawdziwych bransoletek, kolczyków czy szycia domowych ozdób. Obecnie maskotki, poduszki czy ubranka wykonane ręcznie cieszą się ogromną popularnością.
Podobnie jest z instrumentami muzycznymi. Gdy wprowadzamy niemowlaka w świat dźwięków i muzyki, kupujemy mu pianinko, bębenek i marakasy. Posłużą na długo podczas zabawy zarówno w okresie niemowlęcym, jak i przedszkolnym.
Z czasem dziecko może odkryć w sobie talent, a drewniane cymbałki zastąpią klawisze czy gitara. Muzyczne zabawki są chętnie wybierane przez dzieci, a ponieważ nie niszczą się za bardzo, nie tylko posłużą długo, ale też mogą być przekazane młodszemu rodzeństwu. | Zabawki, którymi dzieci będą się bawiły przez kilka lat |
Tulipany są najpopularniejszymi roślinami cebulowymi, które kwitną wiosną. Aby zakwitły w zimie, można zasadzić je w doniczkach metodą pędzenia. Tulipany w ogrodzie najlepiej sadzić od połowy września do końca października. Tulipany zanim pojawiły się w najczęściej kojarzonym z nimi kraju – Holandii – były uprawiane głównie w Turcji. To rośliny, które naturalnie rosną na obszarach górskich oraz na stepach.
Zimowe pędzenie tulipanów
Do sadzenia tulipanów metodą pędzenia nadają się tylko niektóre odmiany. Najlepiej wybrać cebulki tulipanów botanicznych lub odmiany z grup Fostera, Kaufmanna bądź Greiga. Informację o rodzaju można znaleźć na etykiecie lub bezpośrednio na opakowaniu. Warto wiedzieć, że odmiany wysokich tulipanów nie nadają się do pędzenia, ponieważ ich kwiaty przewieszają się przez doniczkę, wyciągając się w kierunku światła. Przy zakupie cebulek warto zwrócić uwagę, czy są zdrowe: nie mają uszkodzeń i plam. Najlepiej je posadzić jak najszybciej po zakupie. Długo przechowywane mogą ulec nadmiernemu przesuszeniu. Jeśli zostały zakupione zbyt wcześnie, można je włożyć do pojemnika i przesypać trocinami, piaskiem bądź suchym torfem. Ten zabieg oraz przechowywanie w chłodnym miejscu ochronią je przed wysuszeniem.
Aby tulipany zakwitły w zimie, należy posadzić ich cebulki w doniczkach pod koniec września. Wymagają przepuszczalnego, żyznego podłoża, którego pH wynosi 6,2-7,2. Nie trzeba ich całkowicie zakopywać – wystarczy, aby w ziemi znajdowała się jedynie 1/3 cebulki. W jednej doniczce można posadzić kilka cebulek. Najlepsza odległość między nimi to nie więcej niż 5 cm.
Przed wypełnieniem doniczki ziemią należy wysypać jej dno warstwą keramzytu, który zapewni lepszy przepływ wody. Po wsypaniu ziemi i wsadzeniu cebulek, należy je podlać wodą, a następnie ustawić w ciemnym pomieszczeniu o temperaturze poniżej 10 stopni Celsjusza. Powinny tam pozostać przez 10 tygodni. Chłodne powietrze umożliwia późniejsze kwitnienie tulipanów. Po upływie tego czasu można przenieść doniczki z kwiatami do ciemnego, lecz nieco cieplejszego pomieszczenia. Wystarczy, aby pozostały tam przez 7-10 dni. Później należy przestawić sadzonki do jasnego pomieszczenia. Niższa temperatura w pokoju przedłuży okres kwitnienia kwiatów.
box:offerCarousel
Uprawa tulipanów w doniczkach
Tulipany, które nadają się do uprawy w doniczkach to te dorastające maksymalnie do 30 cm wysokości. Są to odmiany karłowate. Cebulki kwiatów należy sadzić dość gęsto, tak aby się ze sobą nie stykały. Najlepiej wsadzać je pod koniec września lub w pierwszych dniach października. Doniczki z tulipanami powinny być przechowywane w zimnej piwnicy. Można je przenieść na dwór pod koniec marca. Kwiaty w pojemnikach mogą zimować także na tarasie lub balkonie. Należy je jednak okryć na czas mrozów, np. papierem lub matą. Wiosną, jeśli temperatura jest wyższa niż 10 stopni Celsjusza, nie trzeba wnosić doniczek do domu, nawet w nocy.
Sadzenie tulipanów w ogrodzie
Tulipany w ogrodzie powinno się sadzić w żyznej i wilgotnej glebie próchniczej wymieszanej z niewielką ilością torfu bądź kompostu. Odczyn ziemi powinien być obojętny. Kwiatów nie należy umieszczać w podmokłej oraz ciężkiej, gliniastej ziemi. Przed posadzeniem cebulek trzeba zasilić glebę wolnodziałającym nawozem mineralnym. Odpowiednia dawka to 50 g/m2 ziemi. Tulipany można sadzić w ogrodzie od połowy września do końca października. Cebulki powinny być wsadzone w ziemię na głębokości 10-15 cm. Im większe, tym należy je głębiej zasadzić. Można do tego użyć sadzarki do cebulek, która pozwala na wykrojenie w ziemi dołka dla każdej sadzonki osobno.
box:offerCarousel
Zamiast tego narzędzia można też wykorzystać łopatkę do ogrodu. Dobrze jest włożyć cebulki do plastikowych koszyczków z ażurowymi ściankami i dnem. Dzięki nim gryzonie mają trudniejszy dostęp do cebulek. Łatwiej odpływa też nadmiar ziemi.
Po zasadzeniu należy przykryć cebulki ziemią i lekko ją uklepać. Następnie trzeba podlać sadzonki, najlepiej konewką z sitkiem. Dobrze jest zaznaczyć miejsce, w którym zostały posadzone tulipany. Po nadejściu mrozów należy przykryć cebulki korą sosnową bądź suchymi liśćmi. | Sadzenie tulipanów w doniczkach i w ogrodzie |
Menopauza to nieodłączny element życia każdej kobiety. Najczęściej pojawia się ona między 45. a 55. rokiem życia i zazwyczaj towarzyszą jej nieprzyjemne dolegliwości. Na szczęście, dzięki różnego typu preparatom, możemy zmniejszyć ich nasilenie. Najczęstsze dolegliwości związane z menopauzą
W terminologii medycznej określenia „menopauza” używa się w odniesieniu do ostatniej miesiączki, po której nie występuje już krwawienie, jednak powszechnie termin ten stosowany jest zamiennie ze słowem „przekwitanie” lub „klimakterium”. Jest to czas, który uznać można za ogniwo pośrednie pomiędzy okresem prokreacyjnym a rozpoczęciem starzenia się.
Jego wczesne objawy pojawiają się zwykle już ok. 40. roku życia. Mówimy wówczas o tzw. premenopauzie. Widocznym sygnałem zmian, które zaczynają zachodzić wówczas w organizmie kobiety, jest zazwyczaj wydłużone lub krótsze niż do tej pory miesiączkowanie. Z czasem nieprzyjemnych objawów jednak przybywa i stają się one coraz bardziej uciążliwe, chociaż nie u każdej kobiety występują w takim samym nasileniu.
Dolegliwością najbardziej charakterystyczną, występującą w największej liczbie przypadków, są uderzenia gorąca, zwane także warami. Napadowe uczucie ciepła obejmuje przede wszystkim głowę i szyję. Często wiąże się to z nocną nadpotliwością. Kobiety odczuwają ponadto kołatanie serca, a także drażliwość, problemy z koncentracją oraz pamięcią. Pojawić się może uczucie lęku, przygnębienia, a nawet depresja.
Wiele pań uskarża się dodatkowo na chroniczne uczucie zmęczenia, drętwienie kończyn, nawracające bóle głowy, kości i stawów, a także spadek libido. Na skutek zmniejszonej syntezy kolagenu pogarsza się kondycja skóry, która zaczyna wykazywać skłonności do przesuszania. Włosy stają się bardziej łamliwe, a paznokcie kruche. Suchość śluzówki, zwłaszcza w okolicach dróg rodnych, może powodować ból podczas stosunku, a także zwiększyć podatność na zakażenia układu moczowego i rozrodczego.
Jak sobie pomóc?
Podstawą jest oczywiście racjonalna, zbilansowana dieta. Nie może w niej zabraknąć surowych lub gotowanych na parze warzyw. Ciężkostrawne, tłuste posiłki, zwłaszcza dania smażone, powinny zostać zastąpione przez drób i ryby. Zrezygnujmy z częstego jedzenia fast-foodów oraz produktów o wysokim stopniu przetworzenia. Dzięki temu nie obciążymy zwalniającego metabolizmu.
Uciążliwe dolegliwości pomogą załagodzić preparaty zawierające fitoestrogeny, czyli naturalnie występujące w roślinach substancje, które imitują hormony. Do naszego pożywienia możemy włączyć zawierające je produkty, takie jak: jęczmień, olej lniany, cebulę, gruszki czy wiśnie. Ze względu na zwiększone zapotrzebowanie organizmu na te związki w czasie przekwitania, sama dieta może jednak nie być wystarczająca.
Aby zmniejszyć nasilenie uciążliwych symptomów, warto wykorzystać dobroczynne właściwości ziół. Częstotliwość napadów gorąca zmniejszą napary przyrządzone na bazie szałwii bądź mięty pieprzowej. Odpowiednio przygotowana kompozycja suszonych roślin pomoże nam także ukoić nerwy i się wyciszyć. W tym celu sięgnijmy po dziurawiec, szyszkę chmielu i korzeń kozłka. Przy nadciśnieniu skuteczny będzie wywar z ziela serdecznika i kwiatów głogu.
Jeżeli naszym problemem jest nadmiernie odwodniona, łuszcząca się skóra, warto wypróbować olej z ogórecznika, który można przyjmować w formie płynnej lub w postaci kapsułek. W jego składzie znajdziemy cenne substancje odżywcze, w tym kwas gamma-linolenowy, czyli GLA, który wyraźnie poprawia kondycję skóry. Efekt utrwalimy dzięki olejowi z pestek winogron, którym warto natrzeć ciało po kąpieli.
Menopauzy nie można uniknąć, jednak warto podjąć kroki, które sprawią, że okres ten nie będzie dla nas udręką. Możliwe jest wyraźne złagodzenie, a nawet całkowite wyeliminowanie związanych z nią dolegliwości. Każda przygotowana i świadoma zachodzących w ciele zmian kobieta, z pewnością stawi jej czoła. Zwłaszcza jeśli będzie wiedzieć, jak sobie pomóc. | Jak łagodzić objawy menopauzy? |
Jest kilku takich pisarzy kryminalnych, po których książki sięgam nie tylko z ciekawością, ale i dreszczem niepokoju. Nie, nie obawiam się, że będą to książki słabe. Boję się tego, jak mocną historię tym razem wymyśli autor. Tak właśnie jest w przypadku twórczości Maxime’a Chattama. Najnowsza książka tego autora, która pojawiła się u nas jesienią, także zapewniła mi ogrom emocji. „Niech będzie wola twoja” to thriller pełen zła. A nawet Zła pisanego wielką literą.
Nie dajcie się zwieść sennej atmosferze!
Francuski pisarz zabiera czytelników na amerykański Środkowy Zachód, do miasteczka Carson Mills. To raczej spokojne miejsce, w którym niewiele się dzieje. Jedynie ciągnący się od wielu lat konflikt między zamieszkującym je luteranami i metodystami zakłóca od czasu do czasu senną atmosferę.
Pisarze kryminalni już niejednokrotnie udowodnili, że senność takich miejsc bywa pozorna. Nie inaczej jest i tym razem. Gdzieś kiełkuje Zło. I przybiera na sile. Najpierw znikają domowi pupile. Psy, koty. Później Zło dopada ludzi. Rodzice zgłaszają gwałt nastoletniej córki, jedna z mieszkanek zostaje znaleziona martwa na poboczu i nie ma wątpliwości, że zgon nie nastąpił z przyczyn naturalnych. Nie wiadomo, kto odpowiada za kolejne dramaty rozgrywające się w miasteczku i o ilu tragediach nie wie narrator, a tym samym czytelnicy. Wiadomo natomiast, że Zło staje się coraz silniejsze.
Niepokojący obraz miasteczka i jego mieszkańców
„Niech będzie wola twoja” to thriller wypełniony Złem po brzegi. Choć Maxime Chattam oszczędził nieco czytelników, rezygnując ze szczegółowych opisów brutalnych, paskudnych scen, to na tyle sugestywnie kreśli kolejne kadry, że dreszcze niepokoju i tak czytelników dopadną. Historia jest bowiem z rodzaju tych, które wprawiają w przerażenie.
Nasz tajemniczy narrator ma analityczny umysł, jest uważny, wnikliwy i stara się jak najpełniej oddać obraz stosunków panujących w Carson Mills. Zna bohaterów, ich myśli, słabe i mocne strony, choć i on nie wie o nich wszystkiego. Jest świetnym obserwatorem, zna ludzką psychikę. Dzięki temu obraz, który kreśli, jest tak bogaty w szczegóły. Także i te mroczne, wywołujące dreszcze.
Narodziny Zła
Maxime Chattam to mistrz suspensu i tworzenia mrocznej, dusznej atmosfery. Jest też świetnym manipulatorem. Wodzi czytelników za ich ciekawskie nosy i choć wykorzystuje chwyty znane z kryminalnej klasyki, i tak potrafi mocno zaskoczyć finale.
„Niech będzie wola twoja” to książka pełna przemocy. Tej fizycznej i tej psychicznej. Kolejne strony wypełnione są bólem i strachem. Wywołują uczucie bezradności. Jesteśmy świadkami narodzin Zła i wszystkich tego konsekwencji. A czy mieszkańcy miasteczka mogą liczyć na happy end? To niestety nie jest takie pewne.
W wersji elektronicznej thriller „Niech będzie wola twoja” dostępny jest w formatach epub i mobi w cenie od 27 złotych.
Zobacz także inne książki Maxime'a Chattama.
Źródło okładki: soniadraga.pl | „Niech będzie wola twoja” Maxime Chattam — recenzja |
Brud gromadzący się w używanych przez nas urządzeniach często może prowadzić do spowolnienia ich pracy. Zaleca się, by od czasu do czasu dogłębnie je wyczyścić. Utrzymanie elektroniki w czystości nie jest trudne, wymaga jednak sporej dozy ostrożności i niekiedy precyzji. Przed czyszczeniem sprzętu zawsze należy wyłączyć go i odłączyć od źródła prądu. Ekran
Oczywiście najbardziej rzuca się w oczy brud elementu, na który najczęściej patrzymy, czyli właśnie ekranu. O ile stare szklane ekrany CRT na dobrą sprawę mogliśmy potraktować nawet wodą z detergentem, o tyle nowoczesne LCD są dużo wrażliwsze na kontakt z różnymi tworzywami i substancjami.
Zacznijmy od wyboru odpowiedniej ściereczki. Nie sprawdzą się tutaj zwykłe materiałowe szmatki czy papier, gdyż nawet jeśli z pozoru są one dość łagodne, to dla ekranu LCD ich powierzchnia jest zbyt szorstka i powoduje zarysowania. Najodpowiedniejszym materiałem do czyszczenia powierzchni ekranu jest mikrofibra. Ściereczka z tego tworzywa kosztuje zaledwie kilka złotych, a dobrze traktowana może nam służyć przez długi czas.Gdy już zdecydowaliśmy się na odpowiednią ścierkę, czas zastanowić się nad środkiem do czyszczenia monitora. Tutaj są dwie możliwości – piankalub płyn. Atutem pianki jest jej konsystencja – jako że jest naturalnie mniej wilgotna niż płyn, unikamy problemu ściekania środka czyszczącego po ekranie. Przy używaniu płynu należy pamiętać o tym, by pod żadnym pozorem nie stosować go bezpośrednio na matrycę, tylko nawilżyć nim ściereczkę. Radzi się również unikać płynów z alkoholem etylowym w składzie, gdyż może on uszkodzić ekran. Dobrą alternatywą jest izopropanol. Zawierające go płyny czyszczące są łatwopalne, więc powinno się je przechowywać w chłodnym i ciemnym miejscu.
Alternatywą dla pianek i płynów są specjalne chusteczki do czyszczenia ekranów. Są one już nasączone odpowiednim środkiem czyszczącym i niewątpliwie wygodniejsze niż tradycyjne rozwiązania.
Obudowa i inne powierzchnie
Podczas ścierania kurzu lub czyszczenia większych brudów z obudów urządzeń trzeba koniecznie pamiętać o tym, że elektronika słabo współgra z wodą. Do tych czynności lepiej nada się sucha szmatka lub ścierka z preparatem czyszczącym pod postacią sprayu. Przy odłączonym od prądu sprzęcie czyszczenie wilgotnymi środkami nie jest aż tak niebezpieczne, jednak pod żadnym pozorem woda nie może dostać się do środka urządzenia. Do trudniej dostępnych miejsc, takich jak różne zgięcia, wgięcia czy okolice śrub, dotrzemy za pomocą wacików lub patyczków do uszu.
Wnętrze sprzętu
Jeśli czyścimy sprzęt, który da się rozkręcić, co pozwala dotrzeć do jego wewnętrznych komponentów, możemy wykorzystać sprężone powietrze. Zawierająca je puszka z dużą mocą wydmuchuje brud – przede wszystkim kurz. Trzeba jednak przestrzegać paru kluczowych zasad. Dmuchamy sprężonym powietrzem pod kątem jak najbardziej zbliżonym do 90 stopni, by korzystać z jak największego ciśnienia. Należy również powstrzymać naturalny odruch potrząsania pojemnikiem z aerozolem – w przypadku puszki ze sprężonym powietrzem może to mieć katastrofalne skutki, gdyż wówczas zamiast samego gazu może się z niego wydostać płyn, który z kolei jest w stanie bezpowrotnie uszkodzić naszą elektronikę.Do generalnego odświeżenia wnętrza komputera możemy z powodzeniem użyć również... odkurzacza. Będzie to dobre rozwiązanie, jeśli nie zależy nam na dokładnym czyszczeniu, a tylko na pozbyciu się największego kurzu. Zaleca się wykorzystanie odkurzacza również do czyszczenia materiałowego pokrycia głośników. Tę samą rolę, tyle że z przeciwnym kierunkiem ruchu powietrza, może pełnić suszarka z zimnym nawiewem.
Przewody
Kable często znajdują się z powodów estetycznych i ergonomicznych blisko ściany, gdzie najłatwiej jest o zbieranie się kurzu. Jeśli nie sięgamy tam odkurzaczem podczas zwykłego sprzątania, możemy (oczywiście po uprzednim odłączeniu ich z gniazdka) przetrzeć je wilgotną ścierką.
Klawiatura
Klawiatura ma tendencję do zbierania sporych ilości brudu z naszych dłoni – które często są, wbrew pozorom, jednymi z najbrudniejszych części ciała. Źle klawiszom służy także spożywanie jedzenia w ich pobliżu. W usunięciu kurzu i resztek jedzenia z klawiatury również pomoże nam sprężone powietrze lub odkurzacz. Większe zabrudzenia możemy usunąć wacikiem ze spirytusem, po uprzednim demontażu klawiszy. | Czego użyć do czyszczenia elektroniki? |
Fotografia przyrodnicza jest jedną z wielu dziedzin fotografii. W tym przypadku fotografujemy na łonie natury, a w naszym kadrze są zwierzęta, owady, rośliny czy leśne krajobrazy. Jeśli jesteśmy na początku przygody z fotografią przyrody, to z pewnością mamy wiele pytań. Przede wszystkim – jaki aparat i obiektyw wybrać do tego typu fotografii. Fotografując przyrodę, musimy pamiętać, że nie zawsze możemy podejść do naszego obiektu. Nie jest to sesja z umówioną modelką, a nasze ujęcia nie do końca zależą od nas samych. Owszem, to my dobieramy parametry ustawień w aparacie. Jednak nigdy nie możemy być pewni, czy za chwilę zwierzę nie zniknie nam z kadru. W fotografii przyrodniczej ważne są refleks i skupienie.
Fotografia przyrodnicza – zwierzęta
Chcemy fotografować zwierzęta. Nie jest to jednak łatwe zadanie i trzeba mieć do tego odpowiedni sprzęt fotograficzny. Najlepiej zdecydować się na lustrzankę, ewentualnie bezlusterkowca. Aparat z wymienną optyką umożliwi nam korzystanie z obiektywów o dużych wartościach ogniskowych. Są one pożądane w fotografii przyrodniczej, ponieważ często do naszych obiektów nie możemy podejść blisko, aby ich nie spłoszyć. Zwierzęta będziemy fotografować z oddali, z ukrycia. Nieważne zatem, czy sięgniemy po lustrzankę Nikona czy Canona. W naszych rękach może również wylądować bezlusterkowiec od chociażby Sony lub Panasonica. Skupmy się na obiektywie. Warto jeszcze dodać, że w przypadku matryc APS-C w aparatach przelicznik ogniskowej względem pełnej klatki wynosi 1.5x, a w przypadku matryc micro 4/3 przelicznik powiększenia wynosi 2x.
Obiektywy dla początkujących. Jeśli zaczynamy przygodę z fotografowaniem zwierząt i jednocześnie nie mamy dużego budżetu na sprzęt, to nic straconego. Jedną z najtańszych opcji dla posiadaczy lustrzanek Nikona, Canona, Pentaxa lub Sony jest obiektyw Tamron 70-300 mm f/4-5.6 Di LD Macro. Wartość ogniskowych jest bardzo uniwersalna i umożliwia robienie zdjęć z dalszej odległości. Minusem w tym przypadku są wartości przysłony – jednak jest to budżetowa optyka, której koszt to około 500 złotych. Jest to obiektyw dobry na początek, kiedy robimy zdjęcia w dobrych warunkach oświetleniowych. Oczywiście w tym przypadku nie możemy liczyć na stabilizację obrazu w obiektywie. Z kolei za około 1500 złotych dostaniemy model Tamrona o tych wartościach ogniskowych i przysłon, ale już ze stabilizacją.
Przy większym budżecie warto rozważyć obiektywy o zakresie ogniskowych 70-200 mm i jasnej przysłonie f/2.8. Co prawda może nam brakować trochę długości ogniskowej, jednak wiele rekompensuje nam przysłona. Możemy fotografować w trudniejszych warunkach, a ponadto na zdjęciach uzyskamy efektowne rozmycie tła. W tym przypadku oferta jest naprawdę szeroka. Możemy skusić się na obiektyw systemowy od Canona, Nikona lub Sony (w zależności od posiadanego aparatu). Jednak w tym przypadku kwota, jaką zapłacimy za obiektyw, może sięgać nawet około dziesięciu tysięcy złotych. Tańsze alternatywy pochodzą z produkcji Sigmy lub Tamrona. Mamy tutaj szeroki wybór, m.in. Sigma 70-200 mm f/2.8 DG OS HSM, która kosztuje około 4000 złotych, lub Tamron 70-200 mm f/2.8 Di LD – koszt około 3100 złotych. W tym przedziale ogniskowych z przysłoną f/2.8 najlepszą obecnie konkurencją dla obiektywów systemowych jest jednak Tamron 70-200 mm f/2.8 Di VC USD G2, za którego zapłacimy około 5500 złotych – to mniej więcej połowa ceny obiektywu Nikon Nikkor AF-S 70-200 mm f/2.8E FL ED VR.
Jeśli fotografią przyrodniczą zajmujemy się zawodowo lub mamy naprawdę nieograniczony budżet, możemy fotografować stałoogniskowymi superteleobiektywami. Mowa tutaj o optyce z ogniskowymi 300 mm, 400 mm i przysłonie f/2.8 – jednak ich ceny rozpoczynają się od ponad 20 tysięcy złotych. W fotografii przyrodniczej z pewnością niezawodny okaże się też model Sony 500 mm f/4 G SSM. Ogniskowa 500 mm daje fotografowi ogromne możliwości. Ma to jednak swoją cenę – na Allegro ten model (używany) kupimy za blisko 31 tysięcy złotych.
Na rynku istnieją jeszcze ciekawe alternatywy, z dużymi wartościami ogniskowych. Co prawda nie są to jasne obiektywy, ale za to ich cena jest niższa. Chodzi o Sigmę 150-600mm f/5-6.3 C DG OS HSM (koszt około 4000 złotych), Tamrona 150-600 mm f/5-6.3 Di VC USD G2 (koszt około 5500 złotych) lub Tamrona 100-400 mm Ff4.5-6.3 Di VC USD (koszt około 3500 złotych). W każdym z tych modeli będzie nam co prawda brakowało jasnej przysłony. Jednak w zamian otrzymamy duży zakres ogniskowych. Ponadto będziemy mogli korzystać z funkcji stabilizacji obrazu.
Fotografia przyrodnicza – krajobrazy
Zupełnie inaczej wygląda sprawa z fotografowaniem krajobrazów przyrodniczych. Tym razem będziemy potrzebowali obiektywu, ale szerokokątnego.
box:offerCarousel
Początkujący mogą spróbować swoich sił, wykorzystując nawet obiektyw kitowy o zakresie ogniskowych 18-55 mm. W tym przypadku będziemy korzystali głównie z optyki szerokokątnej i stałoogniskowych obiektywów. Najczęściej o wartości ogniskowych: 24, 28 lub 35 mm. Ewentualnie możemy jeszcze skorzystać ze stałki o ogniskowej 50 mm. Plusem takich obiektywów z pewnością będzie ich jasna przysłona – jeśli mamy większy budżet, będzie wynosiła poniżej f/2.0. Oczywiście obiektyw dobieramy zgodnie z mocowaniem, jakie ma nasz aparat.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
W przypadku fotografowania krajobrazu liczy się nasz pomysł na kadr. Powinien czymś zaciekawić odbiorców. Jednocześnie powinniśmy pamiętać o zasadach kompozycji, jak chociażby złoty podział. Warto też zaopatrzyć się w statyw, aby aparat był umieszczony równo i stabilnie na wprost fotografowanej sceny. Jeśli chcemy wykonać krajobraz leśny nocą, to warto też zaopatrzyć się w wężyk spustowy – będziemy korzystali z dużych czasów naświetlania i musimy unikać poruszenia aparatu. | Tajniki fotografii przyrodniczej |
Piec akumulacyjny to rozwiązanie, które od niedawna zyskuje coraz większą popularność. Akumulacyjne ogrzewanie ma za zadanie zgromadzić ciepło, a następnie – kiedy w pomieszczeniu spadnie temperatura – je oddać. Podpowiadamy, kiedy taki piec najlepiej zainstalować w swoim mieszkaniu i czy warto to zrobić. Dzięki wyjątkowej konstrukcji piece akumulacyjne pozwalają nie tylko oszczędzać na kosztach ogrzewania, ale przede wszystkim ogrzewają dom prądem. Jest to innowacyjne rozwiązanie, choć niestety nie należy do najtańszych. Poniżej więcej dodatkowych informacji na ten temat.
Jak działa piec akumulacyjny?
Zapewne wiele osób po raz pierwszy słyszy o takim rozwiązaniu, jakim jest piec akumulacyjny. To zdecydowanie jeden z lepszych systemów ogrzewania, który istnieje od niedawna na rynku. Piec akumulacyjny działa na zasadzie przetrzymywania ciepła, a to z kolei jest równomiernie oddawane przez jego obudowę w ciągu dnia. Ze względu na znajdujące się w piecu wentylatory podtrzymuje on stałą temperaturę panującą w pomieszczeniu. Ponadto gdy wentylator nie jest włączony, to piec akumulacyjny nie traci tego ciepła.
Jak montować?
Piec akumulacyjny może być montowany na kilka sposobów. Jednym z nich jest umieszczenie go na ścianie albo postawienie na podłodze na specjalnych nóżkach. W przypadku pierwszego rozwiązania warto mieć na uwadze, że sprawdzą się tylko i wyłącznie urządzenia lżejsze i o mniejszej mocy. W dużej mierze montaż zależy także od wytrzymałości naszej ściany. Oczywiście w żadnym wypadku nie należy samemu próbować go zamontować. Do montażu pieca potrzebny jest elektryk mający stosowne uprawnienia.
Piec akumulacyjny – wady i zalety
Zanim zdecydujemy się na zakup pieca akumulacyjnego, warto wziąć pod uwagę jego wady i zalety. Jak każde rozwiązanie ma on kilka pozytywnych aspektów, które pomogą w podjęciu ostatecznej decyzji. Jednym z nich jest przede wszystkim niewielki rozmiar i oryginalny wygląd urządzenia.
Piec akumulacyjny prezentuje się niezwykle efektownie ze względu na jego estetyczny wygląd, w przeciwieństwie do tradycyjnych grzejników. Ponadto dużą zaletą tego typu ogrzewania jest oszczędność. Piece akumulacyjne są bowiem jednymi z najbardziej ekonomicznych systemów elektrycznego ogrzewania.
Jeśli chodzi o wady, to nie ma ich zbyt wielu. Jedną, choć bardzo istotną kwestią jest koszt pieca akumulacyjnego. Nie należy on do najtańszych, dlatego przed podjęciem decyzji o jego zakupie warto zastanowić się nad wyborem odpowiedniego modelu.
O czym należy pamiętać przed montażem?
Sam zakup pieca akumulacyjnego to nie wszystko. Pamiętajmy, że jeśli to urządzenie ma nam dobrze służyć, to bardzo ważny jest jego odpowiedni montaż. Przed zainstalowaniem pieca w mieszkaniu należy zamówić odpowiednią moc przyłączeniową w zakładzie energetycznym. Ponadto musimy wystąpić o zgodę na rozliczenie zużycia prądu według tańszej taryfy, a dopiero na końcu wykonać instalację elektryczną.
Akumulacyjne ogrzewanie pomieszczeń to systemy grzewcze, które zyskują coraz większą popularność. Nic w tym dziwnego, ponieważ te modele różnią się od swoich poprzedników nie tylko wyglądem, ale także właściwościami. Zanim jednak zakupimy piec akumulacyjny, pamiętajmy, aby stosować się do powyższych zaleceń. | Piec akumulacyjny – kiedy warto go zamontować? |
Bądź zmysłowa i pochwal się zadbanymi ramionami! Przedstawiamy bluzki, które znajdziesz na Allegro, i podpowiadamy, z czym je zestawiać! Są doskonałe dla pań zarówno o drobnych sylwetkach, jak i pełniejszych kształtach. Nie zawsze sprawdzą się noszone na co dzień, ale będą doskonałym elementem świątecznej stylizacji. Przy wyborze kreacji na tę szczególną okazję zwracaj uwagę na każdy szczegół. Zacznij od tkaniny – podczas świąt warto, żebyś czuła się komfortowo i wyglądała elegancko. Na Allegro znajdziesz m.in. bluzki z wyciętymi ramionami, które są prawdziwym hitem ostatnich miesięcy. Takie rozwiązanie stosuje się także w sukienkach, m.in. topowej marki Self Portrait, której fankami są Małgorzata Rozenek-Majdan i Natalia Siwiec.
Klasycznie
Na Allegro znajdziesz efektowne bluzki z lejącego materiału, z wyciętymi ramionami i stójką pod szyją, w klasycznej bieli i jasnym różu, które doskonale zaprezentują się ze szpilkami i obcisłymi spodniami. Zdobne bransoletki świetnie podkreślą nadgarstki i odciągną nieco uwagę od odkrytych ramion, dlatego warto je wykorzystać w stylizacji. Pamiętaj też, aby zadbać o dłonie i przygotować odpowiedni manicure. Postaw na klasyczną czerwień, która sprawdza się w każdych okolicznościach, dyskretny nude lub french.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
W świąteczny wieczór możesz wybrać bluzkę z wyciętymi ramionami i falbankami przy nich oraz ściągaczami przy nadgarstkach. Na Allegro zamówisz je m.in. w kolorach czerwonym i żółtym, z drobnym, regularnym wzorem kwiatowym. Taki model świetnie wypadnie z czarnymi rurkami i paskiem z ozdobną klamrą. Podobne bluzki znajdziesz także wykonane z materiału przypominającego dzianinę. Taki wariant możesz połączyć z elegancką i seksowną spódnicą ołówkową.
Buduarowo
Jeśli lubisz zmysłowe stylizacje i nie chcesz z nich rezygnować podczas świąt, na aukcjach Allegro możesz zaopatrzyć się w szalenie modne od kilku sezonów bluzki-mgiełki z wyciętymi ramionami, pod które koniecznie włóż top w tym samym kolorze. Taka bluzka na pewno podkreśli twoją zmysłową osobowość. Jeśli zdecydujesz się na czerń, spróbuj zestawić ją z obcisłą spódnicą do ziemi w tym samym kolorze. Na Allegro kupisz też przezroczystą bluzkę w stalowym, jasnym błękicie z haftkami zamiast guzików, co zapewni oryginalny wygląd. Stylizację uzupełnij efektownymi kolczykami z kamieniami i pierścionkami.
Wariacje na temat białej koszuli
Wiele kobiet nie wyobraża sobie świąt bez białej koszuli. Nowoczesna kobieta umie jednak wybrać taki model, który zaintryguje i przykuje uwagę. Biała koszula z wyciętymi ramionami, ściągnięta w talii to propozycja marki Asos, która nie jest dostępna w sklepach stacjonarnych, ale znajdziesz ją na Allegro. Jej oryginalny krój podkreślą czarne rurki i cienkie, zamszowe kozaki za kolana, np. szare. W tej stylizacji świetnie sprawdzą się kolczyki koła. Wśród białych koszul znajdziesz też bardziej romantyczny model z trokami pod szyją oraz bluzkę z falbaniastymi rękawami, którą szczególnie polecamy! Doskonale wypadnie zarówno z rurkami, jak i spódnicą w kształcie litery A do kolan. Falbany dodadzą dziewczęcego wdzięku, warto zatem dobrać do tego zestawu spódnicę w delikatnym kolorze, np. różu lub błękicie.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Spektakularnie z golfem
Jeśli chcesz zachwycić stylizacją podczas świątecznej kolacji, pojaw się na niej w grzecznym, czarnym golfie z wyciętymi ramionami i dobierz do niego efektowną spódnicę midi lub maxi. Niech będzie rozkloszowana, tiulowa, z kokardą w pasie lub ozdobiona kamieniami. Całość uzupełnij szpilkami i zrelaksowana i odświętna celebruj czas z bliskimi.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Bez ramion…
Bluzkę odkrywającą ramiona połącz ze spodniami z podniesionym stanem i kokardą w pasie. Na Allegro znajdziesz też niezwykle modne bluzki „chokery” w kilku kolorach (czerń, biel, różowy). W zestawie z nimi dostaniesz szeroki choker wykonany z tego samego materiału, co bluzka. Spektakularny efekt gwarantowany! Taką bluzkę połącz z lekko rozkloszowaną, krótką spódnicą i kozakami za kolano. Tak, to będą gorące święta! | Sexy odkrycie – bluzki z odkrytymi ramionami na świąteczny wieczór |
Dolina Nebuli zaginęła na wieki, ale w końcu wyłoniła się z odmętów historii. Teraz czeka na dzielnych śmiałków, którzy będą przemierzać bezkresne łąki i lasy. Odkrywcy mają zbierać bogactwa ziemi i odbudowywać zniszczone miasta. Dolina zamieszkana jest przez niebezpieczne istoty, ale wielkim bohaterom to niestraszne. Dlatego gracze muszą zakasać rękawy i zacząć się uwijać niczym mrówki. Pracy jest co niemiara, a przywrócenie świetności rodzinie wcale nie będzie takie łatwe… Wnętrzności i przygotowanie do gry
W dość sporym pudełku znajdziemy dwustronną planszę główną (strona dla początkujących i zaawansowanych), 4 plansze gildii, 42 karty (33 kontrakty neutralne, 8 kontraktów prywatnych i 1 karta końca gry), 24 place budowy w 4 kolorach, 60 płytek łąki, 20 żetonów eksploatacji, 5 specjalnych żetonów eksploatacji, 20 budynków, 12 rzemieślników oraz 90 surowców (w ich skład wchodzi drewno, żywność, kamień, glina i zboże). Bajkowa grafika cieszy oko, a samo wykonanie jest utrzymane na najwyższym poziomie.
Gra jest przeznaczona dla od 2 do 4 graczy w wieku co najmniej 12 lat. Na początku wybieramy stronę planszy w zależności od zaawansowania graczy i rozkładamy ją na samym środku. Surowce umieszczamy obok planszy. Tasujemy karty prywatnych kontraktów i rozdajemy każdemu po 4 sztuki. Tasujemy też karty kontraktów neutralnych i układamy w postaci zakrytego stosu, który kładziemy na planszy. Odkrywamy 4 karty i ustawiamy w odpowiednich miejscach na planszy. Umieszczamy we właściwym miejscu końca gry. Obok umieszczamy stos płytek łąki. Odrzucamy losowo 1 żeton specjalny. Pozostałe tasujemy i rozkładamy po 1 żetonie na wszystkich polach łąki na planszy i je odkrywamy. W kolejnym kroku wymieniamy 4 żetony eksploatacji na 5 wskazanych na nich surowców. Wręczamy każdemu graczowi planszę gildii i wszystkie elementy w wybranym przez niego kolorze.
Przebieg rozgrywki
Zabawę rozpoczyna gracz wybrany losowo, a później działamy w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara. Gracz w swoim ruchu ma do wykonania 2 akcje spośród 6 możliwych. Jednym słowem – jest w czym wybierać. Dlatego możemy umieścić rzemieślnika na planszy, ustawić na niej plac budowy, eksplorować pole mgły albo skamieniałe pole (jednak na ten ruch musimy poświęcić 2 akcje), przemieścić surowiec na któryś ze swoich placów budowy lub wznieść budynek.
Oczywiście zadaniem graczy jest nie samo zwiedzanie doliny, ale gromadzenie jej zasobów naturalnych i tworzenie nowych budynków na zgliszczach starych. Oczywiście, żeby odbudować dolinę, potrzebne są surowce, które będziemy zbierać, przemierzając nieznane ścieżki. Za realizację kontraktów zdobywamy punkty, a zwycięzcą zostanie gracz, który pracował najdzielniej i najwytrwalej, a tym samym ma najwięcej punktów. W chwili, gdy któryś z graczy zrealizuje 5 kontrakt, każdy uczestnik robi ostatni ruch i przechodzimy do przeliczenia efektów naszych działań.
Podsumowanie
„Via Nebula” jest tytułem lekkim, łatwym i przyjemnym, który świetnie sprawdzi się podczas rodzinnych spotkań nad planszą. Reguły gry są bardzo proste, sama rozgrywka przebiega płynnie i dynamicznie. Może i nie będziemy tu budować wielkich strategii, ale jednak bez odrobiny główkowania się nie obejdzie. Gra jest dobrze skalowalna przy różnej liczbie graczy. Tytuł jest raczej rodzinny, więc nie zaznamy żadnej negatywnej interakcji. Bajkowe grafiki współgrają z klimatem gry, a jakość wykonania jest znakomita. | „Via Nebula” – recenzja gry |
Dla większości Polaków marka Acer kojarzy się przede wszystkim z laptopami. I trudno się temu dziwić. W końcu przez lata były to sztandarowe produkty tej firmy. Ale ostatnio Tajwańczycy „atakują” również segment mobilny. Co potrafi Liquid E2 Dual SIM? Specyfikacja
Sercem Acera jest budżetowy chipset MediaTek MT6589 z czterordzeniowym procesorem Cortex-A7 1,2 GHz i układem graficznym PowerVR SGX 544. W tym wypadku budżetowy nie oznacza kiepski i powolny. Liquid jest jednym z pierwszych na rynków modeli, wyposażonych w ten układ MediaTeka, który za niewielkie pieniądze oferuje całkiem sporą wydajność.
W smartfonie znajdziemy ponadto 1 GB pamięci RAM i 4 GB pamięci wewnętrznej. Oprócz Wi-Fi w Liquidzie znajdziemy moduły Bluetooth 3.0 oraz GPS. W produkcie zainstalowano baterię o pojemności 2000 mAh. Urządzenie waży 139 g, a wymiary są następujące: 131 x 68 x 9,9 mm.
Obudowa
Sprzęt jest poprawnie wykonany. Nie można mieć uwag ani do spasowania, ani do jakości użytych w nim materiałów. Uwagę zwracają zaokrąglone boki i czerwony kolor grilla przedniego głośnika. Obudowa testowanego przeze mnie egzemplarza była utrzymana w czarnej barwie, ale na rynku dostępna jest również śnieżna biel.
Ekran
Ekran IPS (4,5-calowy) jest zdolny do wyświetlenia obrazu w maksymalnej rozdzielczości 540 x 960 pikseli, co przekłada się na gęstość na poziomie 245 pikseli na cal. To średni rezultat (u konkurencji można spotkać wyższe rozdzielczości). Dobrze wypadają kąty widzenia i jasność ekranu.
Kamera
W Acerze znajdziemy dwie kamery. Ta, którą zlokalizowano w górnym, lewym rogu przedniego panelu obudowy posiada 2 Mpix obiektyw. Zapewni ona wystarczającą jakość do wideorozmów (w innych smartfonach przednie obiektywy mają nierzadko 1,2 lub nawet 0,3 Mpix).
Z kolei na tylnym panelu obudowy producent zlokalizował 8 Mpix aparat, dysponujący diodą LED (maksymalny format zdjęć to 3264 x 2448 pikseli). Oferuje on takie funkcje, jak: autofocus, geotagowanie, predefiniowane ustawienia balansu bieli, dobór trybu scenerii, efekty kolorystyczne, opcję wykrywania twarzy. Obiektyw jest w stanie nagrać materiały video w rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli/30 klatek na sekundę – niewielu konkurentów w tym segmencie cenowym może się pochwalić nagrywaniem w trybie Full HD.
Chciałbym, aby każdy smartfon ze średniej półki był wyposażony w tak dobry obiektyw. Zdjęcia nim wykonane są wyraźne, balans bieli zachowany, a kolory nasycone i żywe. Na aprobatę zasługuje również czytelne menu aparatu, który dostępnymi funkcjami w niczym nie ustępuje tańszym aparatom cyfrowym klasy kompakt. Miłą niespodzianką jest fakt, że E2 obsługuje tryb HDR.
Audio
Stereofoniczne głośniki, jakie znajdziemy w Acerze, to w smartfonach nadal dość rzadko spotykane rozwiązanie. Zwłaszcza w tych ze średniej półki cenowej. Spodziewałem się, że Acer będzie pod tym względem wyróżniał się na tle konkurentów z monofonicznymi przetwornikami. Niestety tak się nie stało. I nie chodzi tu tylko o moc, która mogłaby być zdecydowanie większa, ale co gorsze, także o barwę dźwięków. Przy odtwarzaniu partii basowych niektórych utworów głośniki potrafiły nieprzyjemnie charczeć. Oczekiwałem, że będzie lepiej niż w innych modelach, a było wręcz gorzej...
Na otarcie łez zostaje dużo bardziej rozbudowana niż w innych smartfonach sekcja sterowania dźwiękiem w ustawieniach systemowych. Acer obsługuje system DTS (Digital Theatre Systems). Dla użytkownika przeznaczono również dwa korektory – muzyczny i video, oferujące możliwość wybrania predefiniowanych konfiguracji.
Interfejs i oprogramowanie
W Liquidzie E2 znajdziemy Androida Jelly Bean (wersja 4.2.2). W trakcie korzystania z telefonu nie zaobserwowałem żadnych zacięć. System chodził płynnie. Jedyną aplikacją, jaka „zastrajkowała” w trakcie sprawdzania urządzenia było radio FM, które co prawda odszukiwało stacje radiowe, ale nie transmitowało fonii.
Podsumowanie
Zacznę przewrotnie od słabszych stron. Rozczarowuje nieco ilość zainstalowanej pamięci – 4 GB można by wybaczyć w klasie ultrabudżetowej, ale w telefonie z tego pułapu cenowego, na jakim znajdziemy testowanego Acera, rozsądnym minimum wydaje się 8 GB. Zawodzi też moc głośników.
Z kolei do mocnych stron telefonu trzeba zaliczyć wyróżniający się na tle konkurencji aparat, którym wykonamy jasne i wyraźne zdjęcia. Pod względem funkcjonalności, nie ustępuje on, moim zdaniem, tańszym kompaktom. To z całą pewnością największy plus tego smartfona. Liquid został wyposażony w dość wydajny chipset MediaTeka, a jego moc obliczeniowa usatysfakcjonuje większość użytkowników. Płynnie działa nie tylko Android, ale również gry 3D. Dużym plusem jest naturalnie obsługa dwóch kart SIM.
Na Allegro testowany smartfon jest dostępny w cenie ok. 700 zł. Jeśli Liquid nie zdobył waszego uznania, to przypomnę tylko, że za ok. 500 zł możecie nabyć m. in. Sony Xperię M, a za ok. 400 zł LG L5 II E460. | Test Acera Liquid E2. Dual SIM z głośnikami stereo |
Aby zachęcić dziecko do nauki jazdy na rowerze, warto zastanowić się, w jaki sposób można go ozdobić, aby stanowił interesującą propozycję aktywnego wypoczynku. Rowerki dla dzieci często zachwycają nas, dorosłych. Kolorystyka i mniejszy rozmiar poszczególnych elementów roweru dziecięcego wspaniale oddają jego charakter. Co jednak w przypadku, jeśli rodzicom zależy na zindywidualizowaniu pojazdu dla dziecka? Co zrobić w sytuacji, gdy dziecko otrzymuje rowerek „w spadku” po starszym rodzeństwie? W jaki sposób można ozdobić rowerek dziecięcy, aby nabrał zupełnie nowego oblicza?
Ozdoba, o której usłyszą wszyscy
W przypadku pojazdów dziecięcych zasada „im więcej, tym lepiej” sprawdza się doskonale. Im więcej funkcji posiada, tym większą przedstawia wartość w oczach małego rowerzysty. Akcesorium, które uwielbiają i z nieskrywaną radością stosują mali rowerzyści, jest dzwonek rowerowy. Ten niewielki gadżet przymocowany do kierownicy podkreśla samodzielność malucha na ścieżce, a dodatkowo sprawia mu mnóstwo frajdy.
box:offerCarousel
Sygnalizowanie przechodniom i innym rowerzystom, by ustąpili mu z drogi, przyprawia dziecko o zachwyt i poczucie sprawstwa. To właśnie dlatego dzieci uwielbiają gadżety tego rodzaju. Różnorodność form i wzorów oraz dźwięków, jakie mogą wydawać dzwonki rowerowe, wpływa korzystnie na atrakcyjność urządzenia w oczach dziecka. Mała ozdoba, a cieszy.
Praktycznie w dziecięcym stylu
Idąc dalej za wyżej wskazaną zasadą, innym równie ważnym akcesorium przydatnym dzieciom podczas jazdy jest koszyk rowerowy. Kolorowy koszyk do rowerka dziecięcego nie tylko fantastycznie zdobi pojazd, ale też stanowi funkcjonalne akcesorium, dzięki któremu maluch może wygodnie przewieźć ulubione zabawki, kocyk czy pudełko z przekąskami. Producenci oferują wielobarwne koszyki z wizerunkami postaci znanych dzieciom z bajek, a także stylowe koszyki wiklinowe dla dzieci.
box:offerCarousel
Rowerowy tuning w kilka minut
Jeśli dziecko otrzymało rower po starszym rodzeństwie i nie jest z tego powodu zadowolone, można mu zaproponować mały tuning pojazdu. Ciekawą opcją, która pozwala ozdobić dziecięcy rower, są naklejki, dzięki którym pojazd zyskuje zupełnie nowy, niebanalny wygląd. To proste rozwiązanie umożliwia szybkie i bezproblemowe przemienienie znanego już dziecku pojazdu w wymarzony, bajkowy rower.
box:offerCarousel
Podsumowanie
Ozdobienie dziecięcego rowerka przez użyteczne akcesoria czy kolorowe naklejki to proste rozwiązania umożliwiające szybkie odświeżenie pojazdu. Każdy maluch marzy o unikalnym rowerku, na którym będzie mógł opanować umiejętność wykorzystywaną później przez całe życie. Warto zadbać o to, aby nadać dziecięcemu pojazdowi niepowtarzalny charakter. Wszystkie gadżety, choć dla dorosłego rodzica stanowią drobnostkę, dla dziecka są ogromną atrakcją, która otwiera przed nim nowe możliwości i daje mnóstwo pomysłów do zabawy na podwórku. | Naklejki, dzwonki i koszyki – jak w prosty sposób ozdobić rowerek dziecięcy? |
Pałka teleskopowa to nowoczesne, a przede wszystkim skuteczne narzędzie do samoobrony. Jej posiadanie nie wymaga zezwolenia, nie trzeba jej także rejestrować. Podpowiadamy, jak wybrać odpowiednią pałkę teleskopową i przedstawiamy najciekawsze modele dostępne na rynku. Jaki model wybrać
Pałki teleskopowe dzielimy na sprężynowe i sztywne. Pałka sprężynowa ma gumowe zakończenie i jest elastyczna, więc nie powoduje poważnych obrażeń nawet przy uderzeniu z dużą siłą. Dzięki temu można z niej korzystać w razie zagrożenia ze strony dzikiego zwierzęcia, np. agresywnego psa. Nie sprawdzi się jednak w przypadku zdeterminowanego napastnika, zwłaszcza gdy będzie pod wpływem alkoholu bądź narkotyków. Znacznie skuteczniejsza jest pałka sztywna, umożliwiająca zadawanie uderzeń z ogromną siłą, a także wykonywanie dźwigni czy podcięć. Na rynku znajdziemy modele niehartowane, które są bardzo podatne na uszkodzenia, dlatego lepszym rozwiązaniem jest pałka hartowana. Im wyższy poziom hartowania, tym lepiej.
Pałka teleskopowa GS Rubber Black. Model sztywny, hartowany, 3-segmentowy. Długość: 16 cali, 21 cali lub 26 cali. Stalowa głowica rękojeści oraz rant przy wylocie. Gumowana rękojeść o antypoślizgowej powierzchni. W zestawie nylonowa kabura. Cena: od 49,99 zł (16 cali – 40,6 cm), od 65 zł (21 cali – 53,3 cm) lub od 79 zł (26 cali – 66 cm).
Ogromne znaczenie ma również rozmiar pałki; w sklepach znajdziemy modele o długości od 40 cm do 65 cm. Z praktycznego punktu widzenia im krótsza jest pałka, tym wygodniej się ją nosi, np. w kieszeni. Warto jednak wziąć pod uwagę to, że im jest dłuższa, tym mniej siły trzeba włożyć w uderzenie czy założenie dźwigni napastnikowi. Dobrze dobrana pałka teleskopowa powinna być przedłużeniem ręki, dlatego rozmiar trzeba dopasować indywidualnie.
Jak korzystać z pałki
Pałkę teleskopową otwiera się mocnym wymachem w górę lub w dół pod kątem 45 stopni. Najlepszy dostęp będziemy mieli do niej wtedy, kiedy będzie się znajdowaław dedykowanej kaburzelub w kieszeni spodni. Czas między zauważeniem napastnika a otwarciem pałki nie powinien przekraczać 5 sekund. Osoby, które potrafią się posługiwać pałką, mogą wykonać otwarcie z jednoczesnym uderzeniem. Pałkę składa się natomiast, uderzając jej końcem prostopadle o podłoże. Aby efektywnie korzystać z tego narzędzia obrony koniecznej, warto wcześniej przećwiczyć z bliską osobą m.in. jej wyciąganie i otwieranie w sytuacji stresowej (krzyk, ostre światło, głośna muzyka, ciemność, śliska nawierzchnia), wymachy w powietrzu oraz mocne uderzenia w worek treningowy. Im pewniej pałka będzie leżała w dłoni, tym skuteczniejsza będzie samoobrona z jej użyciem.
Pałka a kwestie prawne
Pałkę teleskopową można posiadać bez zezwolenia i nie trzeba jej rejestrować, jednak korzystanie z niej jest dopuszczalne jedynie w razie obrony koniecznej. W każdej innej sytuacji skorzystanie z pałki i uszkodzenie mienia lub spowodowanie uszczerbku na zdrowiu skończy się odpowiedzialnością karną. Pałkę teleskopową należy wyciągnąć wyłącznie wtedy, kiedy jest się w pełni gotowym jej użyć, zachowując dystans do agresora. Uderzać należy w nogi bądź ręce, jeśli napastnik trzyma w nich broń, natomiast we wrażliwe części ciała – takie jak głowa, twarz, krocze – wyłącznie w przypadku zagrożenia życia. Aby lepiej zapoznać się z zasadami obrony koniecznej i sposobami skutecznego wykorzystania narzędzi do obrony osobistej, warto sięgnąć po specjalny podręcznik lub film. | Pałka teleskopowa – narzędzie do obrony osobistej |
Jako rodzice bardzo cenimy rozwiązania wielofunkcyjne. Zabawki i wszelkiego rodzaju gadżety dziecięce to nieodłączny element codzienności. Nie chcemy jednak, aby zabierały nam przestrzeń, dlatego stawiamy na rozwiązania kompaktowe i sprawdzone. Wielofunkcyjny leżaczek Unimo marki Kinderkraft – łóżeczko, kołyska, leżaczek, bujaczek i krzesełko dziecięce w jednym – jest z nami od tygodnia. Mimo że Franio jest dość dużym ośmiomiesięcznym dzieckiem, leżaczek sprawdził się u nas w każdej funkcji. Korzystaliśmy nawet z kołyski!
Na rynku są dostępne produkty o mniejszych gabarytach po rozłożeniu, ale… mają mniej funkcji. Zbyt cenię przestrzeń w naszym mieszkaniu, by kupować kilka sprzętów. Wolę kupić jeden, który łączy funkcjonalność wszystkich. I to był powód, dla którego zwróciłam uwagę na leżaczek Unimo.
Pierwsze wrażenie i łatwość obsługi
Faktycznie leżaczek Unimo jest dość duży, co za tym idzie przestronny i komfortowy dla dziecka. Co ważne po złożeniu zajmuje naprawdę niewiele miejsca.
Nie martwcie się, że jego składanie i rozkładanie trwa długo. Mechanizmy zastosowane w leżaczku są bardzo proste w obsłudze. Wystarczy kilka ruchów, by rozłożyć lub złożyć leżaczek.
Dzięki odpowiednim blokadom Unimo nie rozkłada się podczas przenoszenia. Jego waga (niespełna 6 kg) sprawia, że bez najmniejszego problemu można przenosić go w jednej ręce.
Wielofunkcyjność
Ktoś może spytać, po co aż 5 w 1. Odpowiedź jest prosta, po to aby dom nie był wielkim placem zabaw, abyśmy nie potykali się co chwilę o rozmaite gadżety i co najważniejsze – rozsądnie wydawali pieniądze. Po co kupować oddzielnie leżaczek, kołyskę, łóżeczko, bujaczek i krzesełko, skoro możemy wybrać rozwiązanie wielofunkcyjne? Bardziej praktycznie, taniej i szybciej.
Cieszy, że producent rozumie potrzeby rodziców i stara się do nich dostosować. Przy dwójce dzieci naprawdę zastanawiam się kilka razy, zanim zdecyduję się na kolejny zakup dla nich. Mieszkanie się nie rozciągnie. Wybieram więc takie produkty jak leżaczek Unimo, które „rosną” wraz z dzieckiem.
Kołyska posłuży dla noworodka i niemowlaka do wagi około 9 kg. Trzystopniowy leżaczek z możliwością bujania świetnie sprawdzi się do momentu, aż dziecko zacznie samodzielnie chodzić. Dla małego dziecka leżaczek Unimo nadal okaże się przydatny w funkcji krzesełka. Jak tu nie lubić rozwiązań wielofunkcyjnych? Kupujemy raz, a cieszymy się nimi tak długo.
Bezpieczeństwo, komfort i zabawa
Z leżaczka zdecydowanie najwięcej korzystamy w pierwszych miesiącach życia dziecka, gdyż większość dnia spędza, śpiąc lub jedząc. Ważne jest to, aby dziecko, leżąc, znajdowało się w odpowiedniej pozycji i było bezpieczne. Z czasem, kiedy coraz bardziej zaczyna interesować się otaczającym go światem, zaczynamy dostarczać mu bodźce. Pojawiają się pierwsze zabawki, a dziecko zaczyna poznawać możliwości swojego ciała i… uwielbia ruch.
Warto więc świadomie i rozważnie podejmować decyzje związane z wyborem leżaczka dla dziecka. Prezentowany Unimo jest produktem godnym uwagi, ponieważ:
jako urządzenie wielofunkcyjne posłuży naprawdę długo, bo aż przez kilka pierwszych lat życia (w funkcji krzesełka mogą z niego korzystać dzieci o wadze aż do 18 kg),
jest jednym z nielicznych produktów dostępnych na rynku wyposażonych w moskitierę (dobrze wiemy, jak uciążliwe są owady oraz jak bolesne ich ugryzienia),
leżaczek jest wyposażony w pałąk z trzema kolorowymi zabawkami oraz lusterkiem – dziecko skorzysta z niego zarówno w funkcji łóżeczka czy kołyski, jak i leżaczka czy bujaczka,
trzypunktowe pasy zapewniają bezpieczeństwo i uniemożliwiają dziecku wypadnięcie z leżaczka – należy jednak pamiętać, aby nigdy nie pozostawiać dziecka w leżaczku bez nadzoru!
Praktyczne uwagi
Korzystaliśmy z leżaczka Unimo w różnych sytuacjach. Po dość długim czasie testowania warto zaznaczyć:
Leżaczek bujaczek kołyska 5w1 Unimo marki Kinderktaft jest produktem przeznaczonym dla dzieci w różnym wieku i na różnych etapach rozwoju. Od momentu, gdy dziecko samodzielnie już siedzi, nie należy korzystać z funkcji kołysania. Dziecko może przechylić się do przodu i przewrócić wraz z leżaczkiem. To samo dotyczy funkcji krzesełka.
Trzpunktowe pasy należy za każdym razem dokładnie zapiąć i dopasować do dziecka. Klamry są schowane w osłonie i dziecko nie ma możliwości ich rozpięcia.
Moskitiera jest bardzo ciekawym dodatkiem do leżaczka, jednak jej mocowanie jest bardzo solidne i miałam momentami obawy, że odpinając ją, mogę rozerwać materiał.
Regulacja położenia leżaczka od funkcji łóżeczka, poprzez trzy pozycje leżaczka i krzesełka, jest naprawdę płynna i nie wymaga użycia dużej siły. Pozycję leżaczka zmienia się jedną ręką, lekko i szybko.
Aby przenieść rozłożony leżaczek, trzeba chwycić obiema rękami stelaż po obu stronach. Jest to utrudnienie. Nie można przenieść leżaczka, trzymając dziecko na ręku. Daszek leżaczka jest plastyczny i dość delikatny, dlatego nie polecam przenoszenia leżaczka jedną ręką.
Leżaczek jest dość szeroki, niemowlęta więc będą miały w nim swobodę i miejsce do odpoczynku i zabawy, a małe dzieci bez problemu wygodnie usiądą w krzesełku.
Materiał wyścielający leżaczek jest jasny, przewiewny i przyjemny w dotyku. Zdjęcie go jest trudne. Plamy można zaprać bez problemu ręcznie, a materiał szybko schnie. | Leżaczek, bujaczek, kołyska 5w1 UNIMO marki Kinderkraft – test produktu |
P9 Lite Mini to tańsza wersja popularnego średniaka P9 Lite (2017). Smartfon jest mniejszy, ma słabszy układ, ale też wyraźnie niższą cenę. Czy to nowy hit? Specyfikacja Huawei P9 Lite Mini
wyświetlacz: 5 cali, 720 x 1280 pikseli, IPS, szkło 2.5D
chipset: Qualcomm Snapdragon 425 (4x 1,4 GHz, rdzenie Cortex-A53)
grafika: Adreno 308
RAM: 2 GB
pamięć: 16 GB + obsługa kart microSD do 128 GB
format karty SIM: 2x nano (hybrydowy Dual SIM)
łączność: LTE, Wi-Fi 802.11n, Wi-Fi Direct, Bluetooth 4.1, GPS z A-GPS i GLONASS
system operacyjny: Android 7.0 Nougat (nakładka EMUI 5.1)
aparat główny: 13 Mpix, dioda LED, autofocus, nagrywanie wideo w rozdzielczości 1080p/30 fps
aparat przedni: 5 Mpix, nagrywanie wideo w rozdzielczości 1080p
funkcje: czytnik linii papilarnych
czujniki: akcelerometr, żyroskop, zbliżeniowy, kompas
bateria: 3020 mAh
wymiary: 143,5 x 71 x 8,1 mm
masa: 145 g
Konstrukcja
Na pierwszy rzut oka P9 Lite Mini wydaje się jedynie pomniejszym modelem P9 Lite (test), ale z bliska widać oszczędności. Ekran jest przeszklony i ma zaoblone krawędzie, ale tym razem zabezpiecza go folia. Szkło zostało zastąpione przez aluminium, a boki są plastikowe. Design oraz wykonanie stoją na wysokim poziomie – konstrukcja jest mocna oraz wzorowo spasowana.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Front otaczają szerokie ramki, rzucające się w oczy w szczególności z uwagi na niedużą (5 cali) przekątną wyświetlacza. Nawigacja jest ekranowa, więc na dole nie ma nic oprócz logo Huawei. Nad ekranem dostrzec można niewielki głośnik rozmów, przedni obiektyw, czujniki, a nawet diodę powiadomień (rzadko spotykaną w tej półce cenowej).
Boki mają kształt charakterystyczny dla smartfonów z serii P – są wypukłe, ze ściętymi krawędziami. Na prawą stronę trafił żłobiony włącznik oraz gładka regulacja głośności. Na przeciwnej ściance ulokowano hybrydową tackę czytników kart, która mieści dwa nośniki nanoSIM lub jedną kartę nanoSIM oraz kartę microSD. Wyjście słuchawkowe oraz dodatkowy mikrofon trafiły na szczyt, a na dolnej krawędzi są: złącze microUSB, dwa rzędy dziurek (maskujące głośnik monofoniczny) oraz mikrofon.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Aluminiowa pokrywka jest zaoblona, a w dolnej i górnej części widać wstawki z tworzyw sztucznych. Obiektyw z pojedynczą diodą doświetlającą trafił w lewy górny róg, a na środku nie zabrakło wklęsłego i kolistego czytnika palca, znanego z droższych smartfonów Huawei.
Ergonomia i użytkowanie
Pięciocalowy ekran niegdyś był standardem, a dzisiaj to raczej mała i coraz rzadziej spotykana przekątna. Mimo że P9 Lite Mini ma niekorzystne proporcje ekranu do obudowy, jest urządzeniem kompaktowym. Bardzo dobrze leży w dłoni i można go w pełni obsłużyć jedną ręką. Nieodstający obiektyw powoduje, że smartfona prawie nie czuć w kieszeni, ale nadal łatwo go podnieść z blatu mebla – wypukłe boki umożliwiają wygodne podważanie bryły.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Rozplanowanie elementów jest wzorowe. Przyciski boczne umiejscowiono tuż pod kciukiem, wyraźnie odstają i mają cichy oraz odpowiednio sprężysty klik. Nie pracują jeszcze tak precyzyjnie, jak w droższych modelach, niemniej to już satysfakcjonujący poziom. O czytniku palca można pisać praktycznie w samych superlatywach – łatwo na niego trafić, skanowanie przebiega momentalnie, a sam czytnik może wykonywać dodatkowe funkcje, np. przewijać zdjęcia, odbierać rozmowy, zatrzymywać alarm i rozwijać górną belkę. Jak zwykle lokalizacja skanera z tyłu to atut, gdy smartfon znajduje się w dłoni oraz wada, gdy leży on na biurku (wtedy trzeba podnosić urządzenie lub korzystać z blokady ekranowej).
Pochwalić należy obecność diody powiadomień i ładowania, której występowanie nie jest normą w tej cenie. Szkoda jednak, że jest ona niewielka i emituje trochę zbyt słabe światło, przez co łatwo ją przeoczyć. Na plus P9 Lite Mini należy zaliczyć też nienagrzewającą się obudowę.
W tym przedziale cenowym trudno narzekać na gniazdo w standardzie microUSB, a nie USB typu C, szczególnie że droższa wersja P9 Lite również nie otrzymała najnowszego złącza. Głośnik multimedialny na dolnej krawędzi – jak zwykle – łatwo zasłonić, ale nawet przy przysłonięciu dźwięk nie jest w pełni stłumiony. Raczej nikogo nie zachwyci swoją jakością – mógłby być głośniejszy, brzmienie jest chude i zabrudzone. Do pełni szczęścia brakuje w sumie tylko modułu NFC, przydatnego chociażby do płatności Android Pay.
Wyświetlacz
Ekran to niższa półka, ale nadal oferuje dobry poziom. Rozdzielczość 720p przekłada się na zagęszczenie pikseli wynoszące 294 ppi – na ostrość podczas normalnego użytkowania nie można narzekać. Widać jednak, że wyświetlacz zamontowany jest głębiej, czerń wpada w szarość, w słońcu może brakować maksymalnego podświetlenia. Kolory są przyjemne dla oka, chociaż część barw (np. zieleń czy czerwień) wydaje się matowa. Nieźle prezentuje się biel, która jest tylko nieznacznie ochłodzona – temperaturę barw można dostosować. Nie mam zastrzeżeń do pracy interfejsu dotykowego, który obsługuje aż 10 punktów dotyku.
System operacyjny i wydajność
Smartfon działa pod kontrolą Androida 7.0 Nougat, którego wygląd zmienia wysoce funkcjonalna modyfikacja w postaci nakładki EMUI 5.1. Nakładka zawiera wiele dobroci znanych z droższych smartfonów Huawei. Ekran startowy może działać w dwóch trybach – z aplikacjami bezpośrednio na pulpicie lub z rozsuwaną szufladą. Górna belka jest minimalistyczna, zawiera wygodne skróty oraz czytelne powiadomienia. Menu ustawień zostało przeorientowane, ale łatwo się w nim odnaleźć. Są tam dodatkowe gesty czytnika, można też dostosować kolejność przycisków nawigacyjnych, a także włączyć tryb prosty lub obsługę jedną ręką.
Czterordzeniowy Snapdragon 425 to aktualnie układ z niskiej półki. Szkoda, że producent nie zastosował ośmiordzeniowego Snapdragona 430. Procesor jest wspierany przez 2 GB pamięci RAM, a z 16 GB pamięci wbudowanej dla użytkownika do dyspozycji zostaje około 8 GB. Użyty układ to niby nic specjalnego, ale w praktyce rezultaty są dobre – P9 Lite Mini nie należy do demonów szybkości, zdarzają mu się spowolnienia lub lekkie przycięcia, ale system i tak działa bardzo sprawnie. Można zarówno wygodnie przełączać się pomiędzy aplikacjami, jak i trzymać ich wiele w pamięci (bez przeładowywania). Aplikacje startują szybko, za to trochę gorzej jest z ich pobieraniem i instalowaniem – czasami aktualizacje trwają bardzo długo. Wyniki benchmarków nie zaskakują – to 36863 punkty w AnTuTu 6.2.7, a według Geekbencha to 662 punkty w teście single-core oraz 1856 punktów w multi-core. Wydajność graficzna jest niska, wynosi tylko 55 punktów w 3D Mark SlingShot Extreme.
Bateria
Rozdzielczość HD oraz akumulator 3020 mAh przekładają się na bardzo dobry czas pracy. Przez dobę działania z Wi-Fi i LTE, podczas korzystania z multimediów, uzyskałem 6–7 godzin na włączonym ekranie, co przełoży się na 1,5 lub 2 dni typowej pracy. Ładowanie nie jest jednak szybkie – na uzupełnienie akumulatora potrzeba 2,5 godziny.
Multimedia – gry, aparat, audio
P9 Lite Mini nie jest smartfonem dla wymagającego gracza, ale dzięki rozdzielczości HD zastosowany układ radzi sobie nawet z bardziej wymagającymi grami. Płynność w Real Racing 3 lub Asphalt 8 jest dostateczna, ale nie można spodziewać się oszałamiającej grafiki.
Aplikacja aparatu jest rozbudowana. Na wierzch wyciągnięto wszystkie potrzebne skróty, jest także szybki dostęp do cyfrowego makijażu i filtrów. Gest w lewo otwiera ekran ustawień, a przesunięcie w prawo daje dostęp do trybów – jest w czym wybierać. Do wyboru są między innymi: zwolnione tempo, nagrywanie poklatkowe, notatki audio, skanowanie dokumentów, panorama, HDR i tryby ręczne dla zdjęć i wideo. Te ostatnie pozwalają na konfigurację ISO (100–3200), pomiaru, migawki (1/8000–0,3), ekspozycji, balansu bieli i ostrości. Jakość zdjęć jest całkiem niezła, ale aby uzyskać najlepsze efekty, potrzebne jest dobre światło. Wrażenie robią naturalne kolory oraz ostrość pierwszego planu. Ekspozycja radzi sobie w większości przypadków, ale zdarzają się prześwietlone elementy. W niektórych ujęciach widać pewne problemy z ostrością z prawej strony kadru. Nie ma co liczyć na wysoką szczegółowość, a z bliska kontury są mocno poszarpane. Selfie wychodzą przeciętnie – często gubi się ekspozycja, a zdjęcia są ziarniste. Jakość wideo jest przyzwoita, chociaż również wymaga dobrego oświetlenia i stabilnej ręki. Szkoda, że rejestrowany dźwięk nie jest lepszy – wydaje się oddalony i przymglony. Przykładowe zdjęcia poniżej:
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Jakość dźwięku na słuchawkach jest całkiem niezła. Nie można liczyć na dużą scenę dźwiękową, ale brzmienie jest zrównoważone i bezpośrednie. Dodatkowy efekt SWS (Super Wide Sound) podbija bas, którego na standardowym ustawieniu może brakować.
Łączność i jakość rozmów
Nie miałem problemów z zasięgiem LTE i działaniem Wi-Fi, chociaż w drugim przypadku trzeba liczyć się z ograniczeniami układu. Smartfon osiągał maksymalnie około 50 Mb/s. GPS szybko znajdował pozycję, a dzięki obsłudze satelitów GLONASS działał precyzyjnie.
Jakość rozmów była dobra. Głos rozmówców wybrzmiewał odpowiednio czytelnie, chociaż jeszcze nie krystalicznie czysto, nikt nie narzekał na przekaz mikrofonu.
Podsumowanie
Huawei P9 Lite Mini to udany smartfon: solidny, wygodny, wyposażony w wiele elementów znanych z droższych urządzeń Huawei. Można liczyć na dobry akumulator, rewelacyjnie działający czytnik palca, niezły ekran i świetną optymalizację systemu, a także przyzwoity aparat. Smartfon działa sprawnie i nie ogranicza specjalnie użytkownika, mimo że zastosowano układ z niskiej półki. Wady to właściwie detale, ale trzeba pamiętać o ograniczeniach – to nadal 2 GB RAM-u i mało (16 GB) pamięci wbudowanej. Całościowo Huawei P9 Lite Mini za około 680 zł to jednak propozycja godna rozważenia.
Smartfon ma jednak mocną konkurencję w postaci Xiaomi Redmi 4X. Kuszący jest także Lenovo K6 z matrycą Full HD i ośmiordzeniowym Snapdragonem 430, który ma jednak starsze oprogramowanie (Android 6.0 Marshmallow), ale aktualnie mocno potaniał. | Test Huawei P9 Lite Mini – pięciocalowy, niskobudżetowy smartfon z Dual SIM |
Topowe podzespoły w cenie „średniaka”? Oczywiście, pod warunkiem, że nie przywiązujemy wagi do producentów najpopularniejszych w Europie. Jeśli doceniamy innowacyjność i odwagę chińskich marek, które coraz prężniej działają na rynku, w cenie do 900 zł znajdziemy naprawdę ciekawe modele. Oto niektóre z nich. UMi Super
Smartfon UMi Super legitymuje się znakomitymi parametrami, które mogą swobodnie konkurować z nawet dwukrotnie droższymi konkurentami znanych marek. W metalowej obudowie zamknięto baterię o pojemności 4000 mAh, która zasila procesor Mediatek Helio P10 o taktowaniu 2 GHz ze wspomaganiem w postaci 4 GB pamięci operacyjnej RAM.
Do dyspozycji użytkownika oddano 32 GB pamięci wbudowanej flash, funkcję Dual SIM (druga karta zamienna z kartą pamięci microSD) oraz możliwość szybkiego ładowania za pomocą złącza USB Typu C. Na uwagę zasługuje też 5,5-calowy ekran produkcji Sharp o rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli). Dostajemy również czytnik linii papilarnych, kolorową diodę powiadomień i aparat Panasonic o rozdzielczości 13 Mpix. Całość pracuje pod kontrolą systemu Google Android 6.0 Marshmallow.
UMi Max
Kolejna propozycja UMi, która kusi parametrami. Zacznijmy od 5,5-calowego ekranu marki Sharp z szybą 2,5 D i rozdzielczością Full HD (1920 x 1080 pikseli). W metalowej obudowie ukryty jest procesor Mediatek Helio P10, wspomagany przez 3 GB pamięci operacyjnej RAM. Dla użytkownika przygotowano 16 GB pamięci, którą można rozszerzyć nawet o 128 GB za pomocą kart pamięci microSD.
Z przodu zainstalowano aparat 5 Mpix, z tyłu zaś 13 Mpix, nie zabrakło także funkcji Dual SIM oraz pojemnej baterii o pojemności 4000 mAh, którą ładujemy za pośrednictwem złącza USB Typu C. Smartfon pracuje pod kontrolą systemu Google Android 6.0 Marshmallow. Cena na Allegro w dniu publikacji to około 900 zł.
Xiaomi Redmi Note 3 PRO
Tym razem propozycja od firmy Xiaomi. Model Redmi Note 3 PRO dysponuje ekranem o przekątnej 5,5 cala i rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli) oraz bardzo mocnym, jak na ten segment smartfonów, sześciordzeniowym procesorem Qualcomm Snapdragon 650 (1,8 GHz Cortex-A72 x 2, 1,4 GHz Cortex-A53 x 4). Za płynne działanie aplikacji odpowiada 3 GB pamięci RAM, a na dane użytkownika przeznaczono 32 GB pamięci flash. Dodatkowo można ją rozszerzyć o 128 GB przy pomocy kart pamięci microSD. Z tyłu zastosowano aparat 16 Mpix, z przodu zaś 5 Mpix, nie zabrakło także funkcji Dual SIM oraz czytnika linii papilarnych. Całość pracuje pod kontrolą systemu operacyjnego Google Android z nakładką MIUI 7. Cena? W dniu publikacji urządzenie kosztowało około 800 zł.
Elephone P8000
Elephone P8000 wyposażono w 5,5-calowy ekran o rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli), ośmiordzeniowy procesor MediaTek MT6753 o taktowaniu 1,3 GHz i 3 GB pamięci operacyjnej RAM. Nie zabrakło 16 GB pamięci flash, slotu na karty pamięci microSD o pojemności do 128 GB oraz funkcji Dual SIM, która jest standardem w smartfonach z Kraju Środka. Z tyłu zastosowano aparat 13 Mpix, z przodu zaś 5 Mpix. Wszystko działa pod kontrolą systemu Google Android 5.1 Lollipop. Całość prezentuje się bardzo elegancko i stylowo. Cena w dniu publikacji na Allegro oscylowała w granicach 800 zł.
Ulefone Vienna
Nasz ostatni kandydat potwierdza teorię, że dobry smartfon nie musi kosztować kilku tysięcy złotych. Za około 800 zł możemy bowiem kupić Ulefone Vienna, wyposażony w 5,5-calowy ekran Full HD (1920 x 1080 pikseli), ośmiordzeniowy procesor MediaTek MT6753 o taktowaniu 1,3 GHz oraz 3 GB pamięci operacyjnej RAM. Na dane użytkownika oddano 32 GB pamięci flash z możliwością rozszerzenia o kolejne 64 GB za pomocą kart microSD. Jest również Dual SIM, czytnik linii papilarnych oraz gustowna obudowa w kilku kolorach do wyboru. Całość pracuje pod kontrolą systemu Google Android 5.1 Lollipop z nakładką u-Launcher. | Chińskie smartfony do 900 zł – III kwartał 2016 |
Kto z nas nie doświadczył uczucia ssania w żołądku podczas całodziennej pracy? Zazwyczaj wtedy udajemy się do sklepu i aby oszukać pierwszy głód, kupujemy chipsy, ciastka czy słodkie drożdżówki. To prosta droga do przybrania kilku kilogramów. Potem następuje panika i mocne postanowienie trzymania się restrykcyjnej diety. Takiej sytuacji można jednak uniknąć i od dziś zmienić swoje nawyki żywieniowe w pracy. Zrezygnuj z tłustych i słodkich przekąsek
Ani chipsy, ani ciastka nie sprawią, że głód zniknie. Te bomby kalorii będą próbowały tylko oszukać nasz organizm, w międzyczasie sprawiając, że jedyne na co mamy ochotę w pracy, to sen. Po przyjściu do domu znowu pojawi się znany już odgłos burczenia w brzuchu, który doprowadzi nas wprost do wypełnionej po brzegi lodówki, której przecież nie sposób się oprzeć.
Jeśli masz ochotę na tego typu przekąski, postaw na podgryzanie migdałów, jagód goji, niesolonych orzechów arachidowych lub owoców. Zimą jest czas na cytrusy, dlatego weź do pracy kilka mandarynek lub banana, a będziesz mieć pewność, że zaspokoisz swój pierwszy głód.
Weź śniadanie z domu
Najgorszym, co możemy rano zrobić, jest pójście przed śniadaniem do sklepu. Nasze oczy przypominają wtedy pięciozłotówki, a żołądek przyrasta nam do kręgosłupa. Na śniadanie wybieramy więc słodką drożdżówkę, batonika i paczkę słodkich ciasteczek. Takie codzienne zakupy nie zadowolą z pewnością ani naszego żołądka, ani tym bardziej portfela.
Sytuacja zmieni się, gdy z domu przyniesiemy do pracy wieloziarnistą bułkę, biały serek, jogurt i owoce. Cotygodniowe zakupy do domu sprawią, że zaoszczędzimy na tych produktach i nie będziemy musieli ich kupować w osiedlowych sklepach. Przynoszenie śniadania do biura sprawdzi się zwłaszcza wtedy, gdy mamy do dyspozycji kuchnię lub aneks kuchenny.
Domowe obiady
Współpracownicy krzyczą: „Zamawiamy pizzę!”, a ty jesteś pierwsza w kolejce do wyboru ulubionych składników. Sytuacja powtarza się każdego dnia, a zmienia się tylko menu. Jednego dnia pizza, drugiego kebab, a trzeciego… nie masz już pieniędzy.
Zamiast tego ugotuj zupę lub drugie danie w domu i w specjalnie przystosowanych do przygrzewania w mikrofalówce pojemników, odgrzej jedzenie w pracy. Zamiast niezdrowych dań możesz przygotować kaszę, makarony i wszystko to, co jesz w domu. Zaoszczędzisz nie tylko pieniądze, ale i zadbasz o swoje zdrowie. W końcu ty najlepiej wiesz, co dodajesz do przygotowywanych przez siebie posiłków.
Zrezygnuj z lunchu na mieście
Jeżeli jednak nie czujesz się dobrze, wiedząc, że wszyscy współpracownicy czują, że dzisiaj na obiad u ciebie pomidorowa, to zjedz ją w domu, a w pracy zdecyduj się na lekki lunch. Pewnie nie możesz sobie pozwolić na wyjście z biura na godzinę, aby spokojnie zjeść posiłek. Wcale nie musisz tego robić. Przygotuj w domu zdrowy humus na bazie ciecierzycy lub mąki z ciecierzycy, pokrój w paski warzywa i przyrządź jogurtowy dip albo zrób własne masło orzechowe. Nie zapominaj też o sałatce. Zamiast majonezu postaw na jogurt, a makaron lub ryż zamień na sałatę z oliwą z oliwek.
Używaj odpowiednich pojemników
Jeżeli zdecydujesz się na przynoszenie obiadów z domu i odgrzewanie ich w pracy, upewnij się, że pojemniki, w których to robisz, są odporne na działanie mikrofalówki. W przeciwnym wypadku podczas podgrzewania będą wydzielały szkodliwe substancje. Zapewne często doświadczałaś sytuacji, że niosąc do pracy sałatkę, cały sos wylał się do twojej torebki. Aby tego uniknąć, wystarczy wyposażyć się tylko w odpowiedni lunch box, który szczelnie zamknie jedzenie przygotowane na cały dzień.
Chociaż kiedyś przynoszenie własnego jedzenia do pracy było postrzegane negatywnie, to obecnie świadczy o tym, że dbamy o swoje zdrowie, figurę i potrafimy żyć ekonomicznie. Jeśli więc twoi współpracownicy kręcą nosem na twoją pomidorową, poczęstuj ich. Może następnego dnia spotkacie się w kuchni na wspólnym obiedzie? | Pyszne i zdrowe przekąski do pracy |
Gotowanie jest modne od kilku lat. Komponujemy własne smaki, doposażmy kuchnię, szukamy nowych rozwiązań. Stawiamy przede wszystkim na wielofunkcyjność i funkcjonalność. Dlatego właśnie w naszych kuchniach coraz częściej pojawiają się naczynia ze szkła żaroodpornego. Poniżej kilka porad i wskazówek, jakie przydadzą się podczas wyboru kolejnych serwisów.
Czym jest szkło żaroodporne?
Najważniejszą cechę szkła żaroodpornego stanowi jego wytrzymałość na gwałtowne zmiany temperatury. Dlaczego? Wykonane jest ze specjalnej ceramiki o bardzo niskim wskaźniku rozszerzalności cieplnej. Najistotniejszym związkiem chemicznym, który zapewnia szkłu odporność, jest glin. Szkło żaroodporne ma wiele zastosowań, nie tylko w kuchni. Służy głównie do wyrobu naczyń laboratoryjnych, urządzeń hutniczych, części optycznych. W naszych domach często używane do produkcji urządzeń grzewczych, takich jak kominki oraz piecyki. Jednak, najbardziej popularne w ostatnim czasie formy wykorzystywania szkła żaroodpornego o szerokim zakresie temperatur, to: pieczenie, podgrzewanie, a także przechowywanie. Warto zauważyć, że szkło żaroodporne doskonale sprawdza się też w: zmywarkach, lodówkach i zamrażarkach.
Pierwsze naczynia ze szkła żaroodpornego zostały wykonane już podczas I wojny światowej. Jednak dopiero w latach 30. minionego wieku weszły do stałej sprzedaży.
Najlepsze naczynia żaroodporne
Jeśli jeszcze nie posiadamy w naszych zestawach kuchennych naczyń żaroodpornych, wówczas warto zacząć od kupna tych najbardziej podstawowych, jakie będą spełniały wiele funkcji. Jedno z najniezbędniejszych to niewielkie, okrągłe naczynie z pokrywką. Ma wiele zalet, w tym największą: bez problemu mieści się do kuchenki mikrofalowej. Poręczne, idealne do zapiekanek, a także duszenia czy mrożenia potraw. Świetnie sprawdzające się również podczas rozmrażania mięs w mikrofalówce. Uchwyty, znajdujące się na pokrywce, ułatwiają wyciąganie naczynia z piecyka czy kuchenki mikrofalowej.
Możemy zdecydować się też na bardzo podobne naczynie okrągłe, ale posiadające pokrywkę typu drop oraz powierzchnię dolną z tzw. minigrillem. Dzięki pokrywce drop, nasza potrawa nigdy nie będzie wysuszona, a minigrill ochroni jedzenie od przywierania. Wspólnie działają jak termoobieg, (przyspieszający przyrządzanie potraw, a także uzyskanie jak najlepszych walorów smakowych przyrządzanych potraw). Jeśli mamy dużą rodzinę, wówczas warto zainwestować w duże, prawie 4,1-litrowe naczynie Borcam, które pozwoli nam podczas jednego pieczenia przygotować pyszne danie dla wszystkich domowników.
Podobne w zastosowaniu, ale o innym kształcie, są naczynia prostokątne. Równie popularne, co okrągłe. Różnią się wyłącznie tym, że zazwyczaj nie można w nich podgrzewać dania w mikrofalówkach, właśnie ze względu na formę i gabaryty. Są one jednak niezwykle funkcjonalne w codziennym gotowaniu. Niewielkie naczynie Bonita to idealny wybór dla ludzi młodych, lubiących przygotowywać potrawy szybko i w prosty sposób. Zmieści się do każdego piekarnika, nawet do tego studenckiego. W błyskawicznym tempie przygotujemy mięso, pieczone warzywa czy zapiekankę na bazie makaronu lub ziemniaków. Bonita spełni swoje zadanie w kuchni młodej pary.
Ponad 5-litrowe naczynie z wiekiemBanquet for home jest przeznaczone do pieczenia mięs, ryb czy zapiekanek. Duża pojemność pozwala nam oszczędzić czas. Doskonale sprawdza się podczas przyjmowania gości – jest nie tylko ergonomiczne, ale i stylowe. Eleganckie, przezroczyste szkło może być użytkowane jako element zastawy stołowej.
Żaroodporne brytfanny i gęsiarki do potraw
Owalne naczynia do pieczenia i duszenia, potocznie zwane gęsiarkami, to również popularne serwisy wykonywane ze szkła żaroodpornego. Perfekcyjnie sprawdzają się do tworzenia tzw. potraw jednogarnkowych. Idealne do: zapiekanek, past, duszonych warzyw i mięs, gęstych zup, dań z sosami. Przydatne tylko w kuchni domowej, ale ponadto w dużych gastronomiach oraz cateringach.
Bardzo popularne w tej grupie naczyń są te, łączące w sobie szkło żaroodporne oraz aluminiowe elementy. Zazwyczaj ich powłoka zewnętrzna pokryta jest wytrzymałym szkłem. Naczynia te możemy także stosować w pracy z: kuchenkami gazowymi, elektrycznymi, ceramicznymi czy indukcyjnymi. Nadają się do: piekarników, lodówek oraz zamrażalek. Większość z nich posiada tzw. nieprzywierającą powłokę (non-stick), ułatwiającą korzystanie z naczynia.
Wśród brytfann możemy znaleźć takie, wyposażone w dodatkowe funkcjonalności, jak np. powierzchnię grillową, tzw. ruszt. Dzięki niemu możemy tworzyć niskokaloryczne, niskotłuszczowe potrawy z grilla – ryby, mięsa, warzywa. To najlepsze rozwiązanie dla osób, ceniących sobie dietetyczne posiłki oraz oszczędzających swój czas.
Naczynia żaroodporne dają nam ponadto możliwość pieczenia i gotowania na słodko. Niezwykle popularną, używaną formą jest brytfanna, przeznaczona do tart i tortów. Choć pieczenie w szklanych naczyniach nie jest jeszcze bardzo popularne, to żaroodporna powłoka jest równie funkcjonalna, co tradycyjne blachy. Jej atutem będzie również: brak przywierania potraw, łatwość jej mycia i przechowywania. I co najważniejsze – wyjątkowa estetyka.
Podgrzewacze żaroodporne
Materiały żaroodporne znalazły również ogromne zastosowanie z hotelarstwie, podczas organizowania przyjęć czy zabaw na świeżym powietrzu. To właśnie wytrzymałe szkło jest najważniejszym z tworzyw, z których wykonywane są podgrzewacze czy misy, utrzymujące ciepło. Mogą przybierać różne formy – garnków, waz, brytfanny, fikuśnych naczyń. Osadzone na podgrzewaczach, utrzymują wysoką temperaturę nie tylko dzięki świeczkom, znajdującym się u podstawy stojaka, ale też poprzez grubość szkła, z jakiego są wykonane.
Eleganckie wazy na zupy z podgrzewaczami nie są zarezerwowane wyłącznie dla dużych gastronomii, restauracji czy firm cateringowych. Mogą być z pożytkiem wykorzystywane w naszych domach podczas kolacji czy imprez rodzinnych. Misy, patery, sosjerki z podgrzewaczami to również bardzo ciekawy pomysł na prezent. W zestawie zawsze zawierają ochronna pokrywę, zazwyczaj zakończoną uchwytami niezbierającymi ciepła.
Miski, salaterki, szklanki
Szkło żaroodporne od kilku sezonów stało się popularne jako materiał do wyrobów ceramicznych, bezpośrednio nienarażonych na bardzo wysokie temperatury i: pieczenie, podgrzewanie czy duszenie. Wśród bogatej oferty wzorów oraz kolorów możemy znaleźć piękne, zdobione szklanki Arena czy pękate kubeczki z uszkiem. Przystosowane do mrożenia, przechowywania w lodówkach, podgrzewania w kuchenkach mikrofalowych. W razie potrzeby da się w nich podgrzać napój na płycie elektrycznej pieca, a po zastosowaniu specjalnej nakładki ochronnej – także na gazowej. Podobne zastosowanie ma dzbanek do herbaty, stworzony ze szkła Termisil.
W kuchni niezastąpione okażą się również niezwykletrwałe miseczki oraz salaterki. Do najbardziej klasycznych należą: przezroczyste miseczki do zup, sałatek, galaretek, budyniu czy sosów. Bezpieczne w użytkowaniu i bardzo uniwersalne pojemniki ułatwiają pracę w kuchni. Świetnie komponują się z porcelanowymi zastawami. Ich różnorodne kształty, wysokości, a także bogate zdobienia sprawiają, że każdy znajdzie formę odpowiednią do swoich potrzeb i gustu.
Dla bardziej wymagających, ceniących sobie design i nowoczesność, firmy Stelton i Gustito przygotowały naczynia o różnych barwach. Miski, szklanki, a nawet dzbanki nawiązują do skandynawskiej tradycji ceramicznej. Nadają się do zmywarek, mikrofalówek, a także do podgrzewania na piecykach kuchennych.
Rodzina naczyń żaroodpornych stale się powiększa. Dzięki wysokiej jakości i wytrzymałości hartowanego szkła, możemy mieć pewność, że nasze potrawy są przyrządzane i przechowywane w najlepszych warunkach. | Naczynia żaroodporne – piękne i funkcjonalne |
Są takie zabawki, które potrafią zająć dziecko na długie godziny. I bez znaczenia jest tutaj wiek. Zarówno trzylatek, jak i pięciolatek będzie zafascynowany klockami. Szczególne zainteresowanie wzbudzą w dzieciach klocki niecodzienne: na rzepy, magnetyczne lub na zatrzaski. Oto przegląd takich zabawek do 200 zł. Klocki są jedną z najpopularniejszych zabawek. Zabawa nimi usprawnia pracę mózgu, uczy myślenia logicznego i przestrzennego, choć dzieci oczywiście nie zdają sobie z tego sprawy. Dla nich konstruowanie to przygoda i jednocześnie ogromna frajda. Zbudowanymi obiektami lub postaciami można przecież później bawić się przez długi czas.
Które klocki są najlepsze? To bardzo trudne pytanie, ponieważ na Allegro znajdziemy wiele ich rodzajów. Przyjrzyjmy się zatem trzem z nich: klockom-rzepom, magnetycznym i na zatrzaski.
Klocki-rzepy
Są niewielkie, miękkie i bajecznie kolorowe. Kształtem przypominają gwiazdki, ale w rzeczywistości są kuleczkami z zakończeniami podobnymi do rzepów. Dzięki takiemu rozwiązaniu klocki można łatwo łączyć i rozdzielać.
Klocki-rzepy można kupić w różnych zestawach. Dość dużym zainteresowaniem cieszą się takie komplety, w których znajduje się ponad 400 elementów. Przy takiej liczbie klocków można stworzyć przeróżne niesamowite figurki, stworki, zwierzątka, autka. Do zestawów dołączane są dodatkowe akcesoria, jak czapeczki, kwiatki, autko i wiele innych. Dzięki temu stworki stają się bardziej realistyczne. Klocki przeznaczone są dla dzieci powyżej 4. roku życia, ale z powodzeniem będą się nimi bawić już trzylatki. Nie zbudują skomplikowanych konstrukcji, ale nauczą się łączyć i rozdzielać klocki oraz zapoznają się z elementami trójwymiarowymi. Cena klocków-rzepów uzależniona jest od liczby elementów w zestawie. Komplety z 400 kuleczkami kupimy za ok. 100 zł.
Klocki magnetyczne
Są hitem od kilku sezonów. Lubią je mali i duzi, dzieci i dorośli. I trudno się temu dziwić, ponieważ klocki magnetyczne to długie godziny spędzone na wspólnej zabawie. Możemy z nich zbudować wieżę, zamek, dom, a z użyciem dodatkowych akcesoriów – nawet samochód. Klocki magnetyczne kupimy w zestawach różnej wielkości. W komplecie z kuferkiem znajdziemy takie elementy, jak: plastikowe kwadraty, trójkąty, okna, drzwi, pałeczki zakończone magnesami, stalowe kulki, koła, autka i inne dodatkowe elementy. Można z nich tworzyć zarówno płaskie figurki, jak i elementy w trójwymiarze.
Jak działają klocki magnetyczne? Magnesy umieszczone w małych pałeczkach wytwarzają pole magnetyczne, co przekłada się na dość dużą siłę przyciągania. W niektórych zestawach znajdziemy specjalną podkładkę, na której można ustawiać stworzone budowle, co ułatwia konstruowanie. Cena klocków magnetycznych jest bardzo zróżnicowana. Za większe zestawy, jak ten z kuferkiem, zapłacimy od 100 do 160 zł.
Klocki Clics
Kolorowe, edukacyjne, dające setki możliwości do konstruowania – belgijskie klocki Clics to materiał do konstruowania przeróżnych budowli, ale nie tylko. Z małych kwadracików można stworzyć nawet… ubranie. Clics wykonane są z solidnej jakości plastiku i mają unikalny system łączenia, dzięki któremu budowle się nie rozpadają. Na Allegro znajdziemy różne zestawy klocków Clics, także błyszczące. Te większe zawierają nawet 350 kwadracików i dodatkowe akcesoria. Każdy komplet to inna budowla. Za bardziej rozbudowane zestawy zapłacimy od 100 do 160 zł. | Klocki na rzepy, klocki konstrukcyjne, klocki magnetyczne. Przegląd zabawek do 200 zł |
Nowoczesne smartfony to niezwykle potężne urządzenia wielozadaniowe, które pełnią rolę nie tylko sprzętu do komunikacji. Niestety, wielozadaniowość okupiona jest dużym zużyciem energii. Gdy poziom baterii spada, a my jesteśmy daleko od domu, rozwiązaniem jest powerbank. Dziś nikogo nie dziwi wielordzeniowy procesor w smartfonie wspomagany przez 3, 4, a nawet więcej gigabajtów pamięci operacyjnej. Do tego mnóstwo miejsca na gry, multimedia, obrazy oraz duży, jasny wyświetlacz o wysokiej rozdzielczości. To wszystko musi być koniecznie zamknięte w pięknej, lekkiej i smukłej obudowie, gdzie zazwyczaj zaczyna brakować miejsca na baterię, która jest w stanie zasilić poszczególne podzespoły. Jeden dzień czuwania to dla wielu użytkowników bardzo długo, ale w podróży, gdy chcemy obejrzeć film, posłuchać muzyki lub pograć w wymagające gry, poziom baterii znika w zastraszającym tempie.
Na szczęście na rynku elektronicznym znajdziemy wiele modeli powerbanków. Pamiętajmy jednak, że nie każdy oferuje odpowiednią wydajność, dlatego najlepiej zainwestować w sprawdzone urządzenia.
PQI Power Bank 12 000 mAh
Jedną z ciekawszych propozycji w cenie do 150 zł jest model PQI Power Bank 12 000 mAh. To solidne, eleganckie stylistycznie i niezawodne rozwiązanie w aluminiowej obudowie z ogniwami o pojemności 12 000 mAh. Bateria litowo-polimerowa może naładować smartfon ze standardową baterią nawet 3- lub 4-krotnie, a to wszystko za pomocą jednego z dwóch złączy USB. Jedno z nich oferuje prąd wyjściowy 2,1 A, drugie zaś – 1,5 A. Oczywiście w tym samym czasie możemy ładować dwa urządzenia jednocześnie, np. smartfon i aparat cyfrowy.
ADATA A10050QC
Ciekawą alternatywą w cenie około 130 zł jest model ADATA A10050QC. W tym przypadku mamy do czynienia z urządzeniem w ergonomicznie ukształtowanej, choć dość dużej obudowie w kolorze niebieskim lub grafitowym. Wewnątrz kryją się ogniwa o pojemności 10 050 mAh, co gwarantuje 3-krotne naładowanie standardowego smartfona.
Na uwagę zasługuje przede wszystkim wykorzystanie technologii Qualcomm Quick Charge 3.0 przy mocy wyjściowej do 23 W. To sprawia, że ładowanie trwa niezwykle krótko, co jest przecież bardzo istotne w podróży. Co więcej, port wyjściowy USB-C daje możliwość naładowania nowoczesnego smartfona, zaś drugi port USB umożliwia ładowanie innego sprzętu.
Xiaomi Powerbank 20 000 mAh
Xiaomi Powerbank 20 000 mAh to jeden z najpopularniejszych i najczęściej wybieranych powerbanków na Allegro. Duża pojemność, funkcja szybkiego ładowania, kompaktowa konstrukcja, minimalistyczna stylistyka, a to wszystko za około 140 zł. Pojemność ogniw na poziomie 20 000 mAh oraz zastosowanie technologii Quick Charge 3.0 sprawia, że naładowanie smartfona trwa bardzo krótko, zaś cały proces można powtarzać nawet 6- czy 7-krotnie.
Dwa porty wyjściowe pozwalają ładować dwa urządzenia naraz, zaś wskaźnik naładowania powerbanku pomaga kontrolować poziom energii. Przy zakupie warto zdecydować się na najnowszą, wydajniejszą i bardziej udoskonaloną generację urządzenia. | Powerbank do 150 zł – wybór modeli II półrocze 2017 |
Ekomeble to najnowszy trend na rynku! Coraz częściej da się zauważyć zarówno w ofertach sklepów meblowych, jak i w magazynach wnętrzarskich kartonowe szafki, zabawkowe kuchenki, domki dla lalek… Nawet dorośli coraz chętniej korzystają z takiej opcji i sami tworzą lub kupują meble codziennego użytku z tektury. Kupując lub samodzielnie tworząc taki mebel, nie tylko korzystasz z naturalnych surowców, które nadają się do ponownego przetworzenia. To również świetna okazja, aby poprzez zabawę przekazać swojemu dziecku istotę recyklingu oraz wiedzę na temat dbania o środowisko.
Z pomocą dorosłych opiekunów nawet małe dzieci mogą spróbować swoich sił w projektach DIY, które ozdobią ich kącik. Dla najmłodszych to nie tylko świetna zabawa, ale także ogromna satysfakcja, że udało się coś tak fajnego stworzyć. Wycinanie, klejenie, malowanie i ozdabianie to genialny sposób na rozbudzenie kreatywności u Twojego dziecka. Nie od dziś wiadomo, że nauka poprzez zabawę to najlepsza forma edukacji!
Co będzie potrzebne?
Przydadzą się:
* stary karton lub tektura (dla młodszych dzieci polecam stary karton lub pudełko – będzie je o wiele łatwiej przerobić niż tworzyć nową formę z pojedynczych kawałków tektury. Ja również skorzystałam ze starego kartonu.);
* pistolet z klejem na gorąco (koniecznie załóżcie z dzieckiem rękawiczki ochronne! Młodsze dzieci niech się przyglądają jak dorosły korzysta z takiego kleju. Jego temperatura osiąga nawet 300 stopni!);
* nożyczki;
* gałki/uchwyty do mebli;
* magnes meblowy (lub kawałek zwykłego magnesu i blaszki);
* farba akrylowa, karton ozdobny lub materiał.
Krok 1: otwierającą się tylną część zabezpiecz dodatkowym kawałkiem kartonu (możesz wyciąć dwa mniejsze „motylki” z przodu i nimi wzmocnić tył) za pomocą kleju na gorąco. Dzięki temu uzyskasz stabilny, sztywny tył i unikniesz wysypania się zawartości, kiedy szafka będzie już gotowa.
Krok 2: zdecyduj jak ma wyglądać Twoja szafka. Chcesz ją pomalować farbą, wykleić tapetą, obłożyć materiałem, a może ozdobić ładnym papierem? Opcji jest naprawdę wiele, dziecko z pewnością świetnie będzie się bawić podczas malowania i/lub wyklejania – np. naklejkami. Możesz też zostawić mu decyzję, czy woli farbki, flamastry czy coś innego?
Najpierw wymierzyłam, gdzie będą zamocowane ozdobne gałki, następnie wycięłam długi pas i okleiłam papier naokoło całego kartonu. Na zaznaczone punkty na papierze przykleiłam wcześniej już wspomniane gałki. Klej na gorąco wiąże szybko i mocno, dlatego do takich projektów to idealna opcja. Jest on trwały i ciężko będzie dziecku zniszczyć efekt, ponieważ potrzeba naprawdę dużo siły, aby przytwierdzony element oderwać. Zamiast gałek do mebli możecie użyć elementów korkowych lub wyciąć dziurki – to również pozwoli dziecku swobodnie otwierać szafkę.
Górę oraz dół mojej szafki wykleiłam papierem z wzorem w podobnym stylu. Ważne, żeby papier był sztywny – będzie go trudniej zdrapać lub oderwać.
Zależało mi na osiągnięciu minimalistycznego efektu, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby puścić wodze fantazji i dać się ponieść różnym barwom, kształtom, wzorom i fakturom!
Krok 3: aby szafka się zamykała, polecam zaopatrzyć się w magnes meblowy. Większość z nich przytwierdza się za pomocą śrubek, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby w tym przypadku również użyć kleju!
Taki projekt to świetna zabawa, w którą możesz zaangażować całą rodzinę!
Udanego projektowania! | DIY – szafka z kartonu do pokoju dziecka |
Ceny benzyny i oleju napędowego są obecnie znacznie niższe niż choćby na początku 2014 roku. Mimo to, z punktu widzenia wysokości opłat przy tankowaniu wciąż jedno paliwo nie ma sobie równych. To CNG, gaz ziemny stosowany w samochodach osobowych i dostawczych. Na większości stacji CNG w Polsce, cena za 1 m3 wynosiła w momencie pisania tego tekstu (grudzień 2014) 3–3,20 złotych. W wielu samochodach spalanie w trybie mieszanym kształtuje się w granicach 5–8 m3 na 100 kilometrów, co daje w przeliczeniu niezwykle korzystny wynik finansowy, oscylujący w okolicach, a nawet poniżej, 20 złotych za 100 kilometrów. Należy wziąć pod uwagę, że – tak jak podwyżki benzyny i oleju napędowego w bliższej lub dalszej perspektywie są raczej nieuchronne i trudno będzie utrzymać cenę 4,50–5 złotych za litr – w przypadku CNG takie wahania cenowe są znacznie mniej prawdopodobne.
Tanie paliwo, mało stacji
Z punktu widzenia ekonomii liczonej jedynie na stacji paliw, CNG stanowi więc idealne paliwo. Zdaniem ekspertów również jeśli chodzi o bezpieczeństwo, użytkownicy nie mają czego się obawiać – między innymi ze względu na wysoką temperaturę samozapłonu butle nie wybuchną. Jedyne ograniczenie może stanowić zmniejszenie pojemności bagażowej, lecz w niektórych modelach i ten problem rozwiązano. Gaz stosowany jest nie tylko w pojazdach osobowych, ale również w dostawczych. Eksperci pracujący w dziale flotowym Fiata wróżą autom użytkowym na CNG świetlaną przyszłość. Tym bardziej, że są one w zgodzie z obecnym trendem w motoryzacji, czyli emitują niewiele CO2 do atmosfery.
Skoro jest tak pięknie, to może trzeba ruszyć od razu na aukcje i poszukać ciekawego egzemplarza lub zainstalować CNG w warsztacie? Korzystanie z samochodu napędzanego gazem ziemnym ma realne uzasadnienie dla osób/firm mających siedzibę lub często przejeżdżających obok stacji tankowania tego paliwa i notujących duże przebiegi w okolicach wielkich miast. Niestety, liczba punktów sprzedających CNG do aut w Polsce jest znikoma i nie przekracza 30. Co prawda, są one rozlokowane w większości regionów naszego kraju, lecz mimo to trzeba przed zakupem samochodu koniecznie wziąć pod uwagę lokalizację placówki sprzedającej tanie paliwo.
Instalacja fabryczna
Podawany przez producentów zasięg jazdy na samym CNG waha się zazwyczaj od 400 do 600 km, w praktyce jest to zazwyczaj nieco mniej. Auta na gaz ziemny wyposażone są jeszcze w zbiornik na benzynę, co pozwala pokonać kolejne kilometry, nawet dodatkowe kilkaset, ale nie po to kupujemy samochód z alternatywnym i tańszym źródłem napędu, by jeździć na benzynie.
Analizując możliwość zakupu pojazdu z fabrycznie zamontowaną instalacją CNG, trzeba wziąć pod uwagę, że może nas to kosztować co najmniej kilka tysięcy więcej niż w przypadku nabycia pojazdu na benzynę czy nawet diesla. Nowy Opel Zafira napędzany tylko silnikiem o pojemności skokowej 1.4 litra Turbo Ecotec (140 KM) kosztuje 94 250 zł*, benzynowym o pojemności skokowej 1.6 litra Turbo Ecotec (170 KM) Start/Stop – 101 150 zł*, podczas gdy z jednostką wspartą instalacją gazową – 1.6 Turbo Ecotec (150 KM) CNG – 105 750 zł. W przypadku Opla Combo, porównując podobne jednostki, za tę bardziej ekologiczną zapłacimy 12 000 zł więcej. Propozycje z silnikiem na CNG można również znaleźć, wertując między innymi oferty na zakup Fiatów: Fiorino i Fiat Doblo, Volkswagena Caddy czy Mercedes Sprinter.
Cena nie jest najważniejsza
Lista ta jest jeszcze dłuższa, jeżeli będziemy analizować modele już nieprodukowane, czyli dostępne jako używane. Oczywiście, istnieje również możliwość zainstalowania CNG w autach dotychczas jednopaliwowych, korzystając z wykwalifikowanych warsztatów. Warto jednak pamiętać, by nie kierować się jedynie kryterium ceny, stawiając na uznane na rynku punkty.
dane z cennika Opla (grudzień 2014) | CNG alternatywą dla LPG, benzyny, diesla |
W cenie do 1500 zł powinniśmy kupić już niezłej klasy aparat cyfrowy, który spełni oczekiwania nawet dość wybrednych amatorów fotografii. Niestety, w naszym budżecie mieści się wiele przeróżnych aparatów fotograficznych, niekoniecznie tych dobrych. Jak więc odnaleźć się w gąszczu ofert? W tym poradniku postaram się polecić wam kilka godnych uwagi aparatów cyfrowych. Panasonic DMC-TZ60
Na początek pragnę zaprezentować aparat cyfrowy firmy Panasonic, model DMC-TZ60. Sprzęt jest naprawdę zaawansowany, ma potężny obiektyw z 30-krotnym zoomem optycznym. Pomyślicie, że sprzęt z tak wielkim zoomem ma wielkie wymiary. Nic bardziej mylnego, bo DMC-TZ60 wygląda jak standardowy aparat kompaktowy. Warto dodać, że obiektyw cechuje się ogniskową 24–730 mm oraz światłosiłą f/3,3–6,4. Matryca ma 16 Mpix, a jej wielkość to standardowe, jak na kompakt, 1/2,3”.
Jak przystało na aparat tej klasy, Panasonic DMC-TZ60 ma moduł bezprzewodowego przesyłania danych Wi-Fi (ułatwiający synchronizowanie zdjęć np. z dyskiem sieciowym) oraz GPS, dzięki któremu robione zdjęcia są od razu oznaczane długością i szerokością geograficzną, więc możemy zobaczyć później na mapie, gdzie dana fotografia została wykonana. Nie zapomniano też o możliwości nagrywania filmów Full HD. Cena DMC-TZ60 wynosi ok. 1170 zł.
Canon EOS 1200D
Jak się okazuje, w kwocie nieprzekraczającej 1500 zł można pokusić się też o zakup lustrzanki cyfrowej. Takim właśnie sprzętem jest Canon EOS 1200D. Rzecz jasna próżno go porównywać do profesjonalnych lustrzanek, jednak mimo wszystko dla mało wymagającego użytkownika może być strzałem w dziesiątkę.
Uwagę zwraca przede wszystkim duży 18 Mpix przetwornik APS-C, którego wymiary są o wiele większe niż standardowe 1/2,3”. Nie liczmy na „fajerwerki” w stylu Wi-Fi lub GPS. Za to – jak przystało na lustrzankę – mamy pełną swobodę wyboru obiektywów, ponieważ można je w aparacie swobodnie wymieniać.
Oczywiste jest także, iż sprzęt oferuje pełnię możliwości w kwestii ustawień manualnych podczas robienia zdjęć. EOS 1200D w zestawie z obiektywem 18–55 mm DCIII można kupić za ok. 1350 zł.
Sony Cyber-Shot DSC-HX300
Sony Cyber-Shot DSC-HX300 to już wbrew pozorom nie lustrzanka, lecz aparat kompaktowy. Specyfikacja obiektywu jest w tym przypadku imponująca, ponieważ do dyspozycji mamy aż 50-krotny zoom optyczny, a do tego ogniskowa wynosi 24–1200 mm przy światłosile f/2,8–6,3.
Niestety, o ile obiektyw pozytywnie zaskakuje, o tyle przetwornik nie odbiega zbyt mocno od swoich odpowiedników w tańszych kompaktach, gdyż przy 20 Mpix ma wielkość 1/2,3”. Aparat potrafi nagrywać filmy w jakości Full HD. Cena DSC-HX300 wynosi ok. 1200 zł.
Olympus PEN E-PL6
A co powiecie na aparat, który stanowi pewien kompromis pomiędzy lustrzanką cyfrową a zwykłym kompaktem? Olympus PEN E-PL6 jest kompaktem z możliwością wymiany obiektywów. Sprzęt występuje w różnych zestawach. Jednym z częściej spotykanych jest model z obiektywem EZ-M14-42 II R oraz ewentualnie lampą błyskową FL-LM1z, kosztujący ok. 1500 zł.
Co możemy powiedzieć o samym PEN E-PL6? Zaskakuje przede wszystkim przetwornik, który przy 16 Mpix ma wielkość aż 4/3”. Ponadto dzięki funkcji FlashAir możliwe jest bezprzewodowe przesyłanie zdjęć. Mamy też możliwość kręcenia filmów Full HD.
Canon PowerShot SX710 HS
Na koniec propozycja firmy Canon, kompakt PowerShot SX710 HS. Za aparat zapłacimy ok. 1100 zł. Otrzymujemy sensor 20,3 Mpix o wielkości 1/2,3”, aż 30-krotny zoom optyczny (przy ogniskowej 25–750 mm oraz jasności f/3,2–6,9) pozwalający na robienie zdjęć nawet bardzo odległym obiektom.
Aparat został także zaopatrzony w możliwość nagrywania filmów w jakości Full HD. Niestety, próżno szukać odbiornika GPS, mamy za to moduł Wi-Fi, dzięki któremu przesyłanie zdjęć (np. do komputera) będzie o wiele prostsze. | Aparat cyfrowy do 1500 zł – marzec 2016 |
Niskie temperatury, słaby akumulator, pozostawione przez noc włączone światła postojowe to tylko jedne z wielu przyczyn problemów z uruchomieniem awaryjnym pojazdu. Jakie zestawy do rozruchu samochodu cieszą się dużą popularnością? Kable rozruchowe prawdziwym liderem
box:offerCarousel
Kable rozruchowe cieszą się cały czas największą popularnością wśród zestawów do rozruchu samochodu. Na rynku znajdziemy masę ofert, jednak nie wszystkie są warte zainteresowania. Dlaczego? Na większości z nich sprzedawany jest produkt o niskiej jakości, przez co w sytuacjach podbramkowych okazać może się, że jest on totalnie bezużyteczny.
Podczas wyboru kabli rozruchowych do naszego samochodu dokładnie sprawdźmy materiał, z jakiego są one wykonane. Kolejnym czynnikiem jest informacja dotycząca maksymalnego przewodzonego prądu – im wyższy, tym lepiej – oraz przekrój wiązki elektrycznej bez izolacji. Chcąc nabyć dobrej jakości kable rozruchowe, musimy liczyć się z wydatkiem powyżej 40 złotych.
W przypadku, gdy nasz pojazd wyposażony jest w silnik wysokoprężny, szczególną uwagę zwracajmy na maksymalny przewodzony prąd, ponieważ silnik wysokoprężny potrzebuje dużej mocy rozruchowej. W sytuacji, w której nasz samochód ma problem z rozruchem, a w okolicy nie znajduje się nikt pomocny, pamiętajmy, że usługę rozruchu na kable świadczą korporacje taksówkarzy. Uśredniony koszt takiej pomocy to około 20 złotych.
Boostery cieszą się coraz większa popularnością
box:offerCarousel
Booster to tak naprawdę przenośne urządzenie rozruchowe, zdolne nie tylko doładować całkowicie rozładowany akumulator, ale także dostarczyć prąd konieczny do rozruchu silnika. Booster, w zależności od generowanego prądu rozruchowego, ma rożną wagę i rozmiar.
Najlżejsze boostery ważą około 8 kilogramów, a ich zakup to wydatek około 200 złotych. Chcąc nabyć w pełni profesjonalny booster, należy liczyć się z wydatkiem nawet do 1000 złotych. Na rynku coraz częściej można spotkać urządzenia 4 w 1, które oprócz funkcji boostera może pełnić także funkcje kompresora, prostownika, a nawet latarki. Co ciekawe producenci oferują boostery, za pomocą których uruchomić można samochód, ale również zasilić inne urządzenia, takie jak chociażby radio bądź przenośny komputer.
Magiczny spray
box:offerCarousel
W przypadku problemów z rozruchem starszego typu pojazdów pomocne może się okazać zastosowanie samostartu czyli niepozornego sprayu. W skład takiego środka wchodzą najczęściej mieszaniny eteru, propanu-butanu, lekkiej benzyny oraz dodatków smarujących. Środek ten jest łatwopalny i wybuchowy, dzięki czemu w przypadku dostania się do cylindra pojazdu jego wybuch następuje natychmiastowo. Warunkiem użycia samostartu jest przede wszystkim kręcenie rozrusznika.
Do poprawnego użycia najlepiej wykorzystać dwie osoby, ponieważ środek należy wtrysnąć do układu dolotowego przed rozruchem bądź w trakcie rozruchu pojazdu. W związku z tym jedna osoba odpowiedzialna będzie za rozruch silnika, zaś druga za wstrzyknięcie środka do układu dolotowego. Pamiętajmy, że wdychanie tych preparatów jest niebezpieczne i grozi poważnymi zatruciami. Używanie samostartu jest ostatecznym rozwiązaniem, gdy jednostka napędowa nie chce się uruchomić. | Zestawy do rozruchu samochodów |
Zwolennicy szybszego krążenia krwi mają przy piłeczkach z kolcami istotny dylemat – decydować się na mniejsze „jeżyki”, przeznaczone przede wszystkim do śródstopia i palców dłoni, czy może postawić na klasyczną, nawet 75-centymetrową piłkę gimnastyczną z kolcami? Jaka jest „magiczna” zaleta gumowych kolców w kształcie stożków? W kontakcie ze skórą pobudzają receptory czuciowe. Piłki wykonane są przeważnie z polichlorku winylu, znanego szerzej jako PVC, wyróżniają się wytrzymałością i dużą elastycznością.
Przeznaczenie
Popularne „jeżyki” służą do rehabilitacji po przebytym urazie kończyn, profilaktycznych masaży oraz zwykłych, poprawiających krzepliwość krwi ćwiczeń. Mniejsze gabarytowo piłeczki, o średnicy do kilkunastu centymetrów, zazwyczaj gnieciemy lub przyciskamy stopami, wykonując owalne ruchy. W kontekście przywracania czucia dłoni (stopy) po niedawnym wypadku ćwiczenia z „jeżykiem” poprawiają oczywistą dla ludzi zdrowych, ale zatracaną w chwili wypadku chwytność.
Regularne powtórzenia zwiększają poziom czucia paliczków i kończyn. Dzięki zastosowaniu tzw. masażerów rolowanych mamy możliwość poprawy czucia również innych partii organizmu, m.in. ud, brzucha, mięśni skośnych. Wypustki przymocowane są do obrotowych kółeczek, którymi „jeździmy” po ciele. Kółeczka łączą uchwyty w kształcie półokręgu – całość zajmuje niewiele miejsca. Walory rehabilitacyjno-lecznicze mają także „jeżykowe bransoletki”. Tak zwane gumowe krążki, ale i wałki do masażu to rewelacyjny sposób na pobudzenie receptora czucia w dłoni czy nadgarstku. Producenci proponują odmiany o różnym stopniu twardości, a dla rozróżnienia oznaczają je kolorami.
Najwięcej kłującej przestrzeni mają duże piłki do fitnessu (65–75 cm średnicy). To ciekawa alternatywa dla wszystkich, którzy lubią łączyć walory treningu rozciągającego, równoważni z rehabilitacją czy masażem.
Inne zalety
Niećwiczący w podobny sposób zazwyczaj mierzą się w trakcie ćwiczeń z łaskotaniem, co widać m.in. przy rolowaniu stóp. Nie pozostaje nic innego, jak uodpornić się na tę słabość. Dodajmy, że masujące wypustki nie tylko wspomagają regenerację mięśni, mają też nieocenioną rolę w rozbijaniu podskórnej tkanki tłuszczowej i likwidowaniu cellulitu. Pod jednym warunkiem – jeśli będziemy regularnie rolować i „kłuć” szczególnie eksploatowane mięśnie, nie pomijając paliczków dłoni, stóp oraz skóry stóp.
Silniejsze ukrwienie powoduje kolejną pozytywną reakcję – zmniejsza poziom stresu. Wyrolowane kolcami mięśnie w stopach i dłoniach to z kolei gwarancja poprawy samopoczucia.
Poprawa krążenia krwi, czucia stóp czy dłoni, podjęcie walki z tkanką tłuszczową – i pomyśleć, że tak wiele dobrego zdziałamy, zaopatrując się w wart ok. 6–8 złotych gadżet z gumowymi wypustkami. Wałki z kolcami kosztują ok. 10 złotych. Droższe są natomiast „kolcowane” piłki i półkule do rehabilitacji – zapłacimy za nie ok. 70–80 złotych. | Co daje ćwiczenie z piłeczkami z kolcami? |
Jeśli silnik ma posłużyć długie lata, trzeba pamiętać o terminowej wymianie oleju. Jest to bez wątpienia najważniejszy płyn eksploatacyjny w pojeździe, którego w silniku nigdy nie może zabraknąć. A jeśli jest go tam za dużo, czy oznacza to powód do obaw? Olej silnikowy to bardzo ważny element w silniku każdego pojazdu spalinowego. Bez niego serce samochodu nie jest w stanie pracować poprawnie i bardzo szybko ulega zniszczeniu. Olej silnikowy czuwa bowiem nad wszystkimi częściami ciernymi, które stale pracują względem siebie. Do prawidłowej pracy potrzebują odpowiedniego smarowania, a to zapewnia im olej. Niestety z biegiem czasu traci on swoje właściwości, znacznie pogarszając warunki pracy silnika. Niektóre jednostki część oleju pochłaniają podczas jazdy, dlatego tak ważna jest regularna kontrola poziomu tej cieczy. Jeśli jest jej za mało, musimy jak najszybciej uzupełnić niedobór, najlepiej takim samym olejem. A jeśli wlejemy go za dużo? Jak się okazuje, nadmiar oleju może być tak równie szkodliwy jak jego niedobór.
Regularna kontrola
Sprawdzanie poziomu oleju w silniku to bardzo przydatna umiejętność, którą każdy, nawet „weekendowy” kierowca powinien zakodować i regularnie dokonywać kontroli. To jedna z najprostszych czynności, którą możemy wykonać bez użycia jakichkolwiek narzędzi.
Po wyciągnięciu bagnetu magiczna miarka poinformuje o ilości oleju w silniku. Za właściwy poziom uznaje się, gdy sięga granicy mniej więcej 2/3 odległości pomiędzy wartościami minimalną a maksymalną. Chociaż wiele współczesnych samochodów posiada elektroniczny wskaźnik informujący o zbyt małej ilości oleju w silniku, radzimy zaufać tradycyjnej metodzie z bagnetem, która jest bezpieczniejsza.
Nie zaleca się też jazdy na minimalnym poziomie oleju. O ile na prostej silnik może tego nie odczuć, o tyle nieco gorzej może być np. na ostrym zakręcie. Jeśli w silniku będzie znajdowała się minimalna ilość oleju, po nachyleniu pojazdu część smaru może nie dotrzeć do pracujących elementów silnika, a to może się skończyć zniszczeniem panewek, wału korbowego, a nawet zatarciem silnika. Warto pamiętać też, że niektóre silniki pochłaniają nawet litr oleju na 1000 km, o czym informują producenci w książkach serwisowych. Należy więc co jakiś czas zajrzeć pod maskę i sprawdzić stan oleju. Nie zajmie to więcej niż kilka minut, a uchronić przed poważnymi usterkami.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Wlejemy więcej, będzie lepsze smarowanie!
Choć mogłoby się wydawać, że im więcej oleju wlejemy, tym lepiej dla silnika. W rzeczywistości jest inaczej. Niestety zapomina o tym wielu kierowców, którzy podczas wymiany czy uzupełniania oleju wlewają go bez kontroli. Takie działanie może być dla pojazdu tak samo dramatyczne, jak zbyt niski stan smarowidła. Ale jeśli jest go minimalnie ponad stan, raczej nie mamy powodów do obaw. Współczesne silniki lubią konsumować olej, dlatego powinny poradzić sobie z pochłonięciem jego nadmiaru.
Nieco gorzej sytuacja wygląda, gdy przesadzimy z jego ilością. Wiąże się to ze zwiększeniem ciśnienia w układzie korbowym, co może skończyć się wydmuchaniem którejś z uszczelek i rozszczelnieniem silnika. W niektórych przypadkach nadmiar oleju może dostać się do cylindrów. Aby do tego doszło, musimy się mocno „postarać”. Producenci na szczęście przewidzieli błędy kierowców i zamontowali miskę olejową, która jest w stanie mieścić więcej oleju, niż zaleca się wlać do silnika. Ile jednak wynosi rezerwa, żaden producent nie podaje.
Rozbieganie silnika
W skrajnych przypadkach nadmiar oleju w silniku może doprowadzić do tzw. rozbiegania silnika. Problem dotyczy jednak jedynie posiadaczy diesli, co jest związane z występującym w nich samoczynnym zapłonem. W momencie dostania się do komór spalania oleju silnikowego silnik wysokoprężny zaczyna na nim pracować, jakby był to olej napędowy. W efekcie silnik zaczyna pracować na najwyższych obrotach, nawet jeśli zgasimy samochód. Podawany przez odmę olej spala się, a konsekwencją jest najczęściej zatarty silnik. Problem, choć może przytrafić się w przypadku nadmiaru oleju w silniku, znacznie częściej występuje przy problemach z nieszczelną turbosprężarką.
Regularna wymiana
Głównym zadaniem oleju silnikowego jest zapewnienie smarowania ciernym elementom silnika. To jednak niejedyna ważna funkcja tej cieczy. Olej w dużej mierze odpowiada też za chłodzenie silnika, pochłaniając powstające ciepło m.in. z tłoków. Ważnym zadaniem jest również rozpraszanie powstających w silniku zanieczyszczeń. Dzięki temu są one znacznie skuteczniej wyłapywane przez filtr.
Każdy olej z biegiem czasu się zużywa, tracąc swoje właściwości. Chcąc utrzymać silnik w dobrej kondycji, musimy przestrzegać terminów jego wymiany. Choć niektórzy producenci olejów typu „long life” mówią o zmianie po przejechaniu nawet 30 tys. km, radzimy tak bardzo nie testować silnika. Zalecamy więc zdecydować się na zalanie silnika nowym olejem po 10-12 tys. km lub raz do roku, jeśli nie pokonujemy takiego dystansu w 12 miesięcy. Szczególnie radzimy nie odwlekać serwisu osobom jeżdżącym głównie po mieście. Jazda na krótkich dystansach sprawia, że silnik często nie zostaje rozgrzany do optymalnej temperatury pracy, a to uniemożliwia odparowanie zbierającej się w oleju wody. Zalegająca woda pogarsza jakość oleju, zmniejszając jego właściwości smarowne.
Olej to bezsprzecznie najważniejszy płyn eksploatacyjny pojazdu. Jeśli zależy nam na utrzymaniu silnika w dobrym stanie, pamiętajmy o jego regularnej kontroli. Warto wyposażyć się w butelkę z olejem „na dolewkę”, która w awaryjnych sytuacjach na pewno się przyda. Podczas uzupełniania róbmy to stopniowo, żeby nie przesadzić z jego ilością. | Nadmiar oleju w silniku – czy jest się czego obawiać? |
Starannie obrysowane usta za pomocą matowej pomadki stały się hitem kilku ostatnich sezonów! Dodają elegancji i stanowią doskonałe wykończenie wielu looków. Nosi się je zarówno w ciągu dnia, jak i wieczorem. Jak wybrać dobry i niedrogi kosmetyk? Wysokiej jakości produkty do makijażu nie muszą kosztować majątku! Potwierdzeniem tej tezy są przykłady w poniższym zestawieniu. Zapoznaj się z ich opisami i wybierz matową pomadkę dopasowaną do twoich potrzeb. Oferta jest naprawdę zróżnicowana!
1. Revlon ColorBurst Matte Balm
ColorBurst Matte Balm to seria kultowych pomadek marki Revlon. Ich wielką zaletą jest wygodna forma wkręcanej kredki. Usta maluje się z łatwością i dużą precyzją. Produkt dostępny jest w kilkunastu odcieniach: od cielistych, poprzez róże aż po głęboką czerwień. Formuła wyróżnia się przyjemnym zapachem. Nie powoduje nadmiernego przesuszenia warg. Kosztuje około 14 złotych.
2. Golden Rose Velvet Matte
Kolejną tanią matową pomadką, której zakup warto rozważyć, jest Golden Rose Velvet Matte. Ten produkt to prawdziwy hit, ceniony za niską cenę i wysoką jakość. Szminka nie jest twarda, świetnie się rozprowadza i wyróżnia się trwałością nawet do 8 godzin. Kolory są nasycone i już jedno pociągnięcie wystarczy, aby osiągnąć pożądany efekt. W ofercie znajduje się aż 27 odcieni. Cena to około 12 złotych.
3. Golden Rose Longstay Liquid Matte
Drugim produktem marki Golden Rose, który przypadł do gustu wielu kobiet, jest Longstay Liquid Matte. Płynna konsystencja, aplikator jak w błyszczyku i dobrze napigmentowane kolory to walory, które stawiają ją na równi z drogimi odpowiednikami innych marek. Kosmetyk jest wzbogacony witaminą E i olejkiem jojoba, które pielęgnują skórę i zapobiegają przesuszeniu. Nałożony zastyga na swoim miejscu i utrzymuje się wiele godzin bez konieczności poprawek. Kosztuje około 20 złotych.
4. NYX Soft Matte Lip Cream
Firma NYX również przygotowała propozycję specjalnie dla fanek matowego wykończenia. Soft Matte Lip Cream to pomadka wysokiej jakości za niewygórowaną cenę. Tak samo jak poprzedniczkę nakłada się ją jak błyszczyk, co gwarantuje największą precyzję. Zasycha na ustach, ale nie wysusza skóry. Efekt jest długotrwały, a kolory głębokie. Na wypróbowanie zasługują w szczególności modne fiolety, które są rzadko spotykane w ofertach innych producentów. Cena to około 30 złotych.
5. Lime Crime Velvetines
Lime Crime to mało znana w Polsce amerykańska marka. Już sam wygląd opakowań produktów zachęca do ich zakupu. Velvetines to matowe pomadki w płynie, które nie kosztują wiele, a dają świetne efekty. Usta są aksamitne i kuszące. Szeroki wybór oryginalnych kolorów jeszcze bardziej przyciąga użytkowniczki. Znaleźć tu można niespotykane beże, szarości, a także brązy i czerń! Na produkt trzeba wydać około 25 złotych.
6. Bourjois Rouge Edition Velvet
Pomadka Rouge Edition Velvet francuskiej marki Bourjois to ostatnia i najdroższa propozycja w zestawieniu. Stylowe i poręczne opakowanie zawiera płynny kosmetyk z precyzyjnym aplikatorem. Samo nasycenie i odcień można stopniować poprzez dodawanie kolejnych warstw. Wargi pozostają gładkie i miękkie, bez uczucia dyskomfortu. Cena to około 35 złotych.
Matowe usta są niezwykle kuszące i eleganckie. To trend, który z pewnością nie wyjdzie z mody zbyt prędko. Jeśli masz ochotę na takie makijaże, zaopatrz się w pomadki, które gwarantują świetny efekt, a nie kosztują zbyt wiele. Pamiętaj również o pielęgnacji warg, bo takie formuły najlepiej prezentują się na zadbanej skórze. | Tanie matowe pomadki – 6 polecanych produktów |
Tendencje w makijażu ostatnich sezonów sprawiły, że o konturowaniu wiesz już wszystko? Odpowiednie użycie bronzera i rozświetlacza masz w małym palcu? Okazuje się, że jest coś, co może cię jeszcze zaskoczyć – konturowanie szyi! Jak je wykonać i kiedy warto się tego podjąć? Konturowanie to technika, która pozwala według potrzeb modelować rysy twarzy. W ostatnim czasie makijażyści radzą, aby korzystać z tej magii także w przypadku innych części ciała! Pudrem warto musnąć dekolt, plecy, a nawet nogi czy brzuch! Jak postępować w przypadku szyi?
Konturowanie szyi – czy warto?
Są takie sytuacje, kiedy chcesz wyglądać zjawiskowo pod każdym względem. Specjaliści z dziedziny makijażu zapewniają, że konturowanie szyi to przydatny trik, zwłaszcza wtedy, kiedy stawiasz na wysokie upięcie włosów. Dzięki niemu twoja twarz będzie wydawać się szczupła, a szyja i kark smukłe!
Sukienki z dużymi dekoltami i głębokie wycięcia na plecach lubią towarzystwo gładkiej, zadbanej i promiennej skóry. Jeśli umiejętnie nałożysz na nie kosmetyki do makijażu – sukces masz w kieszeni! Będzie nim zachwyt otoczenia i piękny wygląd na zdjęciach.
Konturowanie szyi – kosmetyki i akcesoria
W sztuce konturowania bardzo ważna jest jakość kosmetyków. Stawiaj na uznane marki i formuły z przedłużoną trwałością. Dzięki dobrym wyborom poprawki nie będą konieczne! Wybierz technikę: na mokro lub na sucho. W pierwszym przypadku używać będziesz kremowych produktów, które nałożysz za pomocą gąbki w kształcie jajeczka. Dzięki starannemu wklepywaniu odcienie świetnie się ze sobą stopią, a granice będą niewidoczne. Wybierz bronzer i rozświetlacz w sztyfcie, które są wygodne w użyciu, nawet jeśli będziesz je nakładać na karku.
Możesz też postawić na konturowanie na sucho, czyli pudrami sypkimi i w kamieniu. Tutaj niezastąpione okażą się pędzle, którymi przeniesiesz pył na skórę. Pamiętaj o otrzepaniu włosia z nadmiaru kosmetyku tak, aby tylko minimalna ilość trafiła na twoja szyję. Jeśli szykujesz się na wielkie wyjście, możesz zdecydować się na preparaty z mieniącymi się drobinkami – zyskasz blask, który od razu rzuca się w oczy.
Konturowanie szyi – jak je wykonać?
Masz już niezbędne kosmetyki i akcesoria? Możesz zabrać się za konturowanie! Celem, jaki chcesz osiągnąć, jest wysmuklenie. Zacznij od nałożenia bronzera. Ciemny kolor służy do ukrywania i wyszczuplania. Omieć pędzlem boki szyi i karku oraz obszar pod żuchwą. Od razu zauważysz, ze twoja twarz wysunie się na pierwszy plan. Rozświetlaczem potraktuj sam środek szyi oraz tylną część karku. Możesz posunąć się trochę dalej, przyprószając nieco plecy i dekolt, obojczyki i ramiona. Dzięki temu makijaż nie będzie się odcinał, szczególnie w odsłaniających ciało kreacjach.
Konturowanie szyi – utrwalanie
Przy tym rodzaju konturowania, tak jak zawsze wtedy, kiedy nakładasz kosmetyki na ciało, musisz zwrócić szczególną uwagę na utrwalenie produktów. Nie chcesz przecież, aby sekret twojej smukłej szyi wyszedł na jaw wraz z plamami na ubraniu. Twoim sprzymierzeńcem stanie się fixer w sprayu. Znajdziesz go w ofertach wielu marek, np. Kryolan, Hean, Golden Rose. Wybieraj warianty wodoodporne, którym nie straszny nawet pot!
Są takie trendy w makijażu, które w pierwszej chwili wywołują zdziwienie i niedowierzanie. Podobnie jest w przypadku konturowania szyi. Choć można się zastanawiać, komu to potrzebne, warto spróbować! Być może okaże się, że to coś, czego brakowało twojemu wizerunkowi. Wykonuj je zawsze wtedy, gdy wybierasz głęboki dekolt w towarzystwie upiętych włosów. | Konturowanie szyi – hot or not? |
Agent Pendergast powraca po raz czternasty, stawiając czoła swemu najgroźniejszemu przeciwnikowi. Zabójstwo syna, tajemnice z przeszłości i zemsta za dawne rodzinne grzechy to elementy wciągającej sensacyjnej powieści, która przyprawia o ciarki na plecach. Autorski duet, Douglas Preston i Lincoln Child, po raz kolejny stanął na wysokości zadania. „Błękitny labirynt” to czternasta już cześć opowieści o przygodach agenta FBI Pendergasta, lecz mimo upływu czasu i kolejnych tomów wciąż nie straciła ona na świeżości. Zagadki z przeszłości, wyścig z czasem i niebezpieczny wróg to mieszanka idealna, gwarantująca duże emocje i napięcie. A to połączenie, które czytelnicy lubią najbardziej.
Zemsta za krzywdy z przeszłości
Na progu rezydencji Pendergasta ktoś podrzuca ciało jego syna Albana. Relacje ojca i syna były co najmniej wrogie. Alban był nieuchwytnym zabójcą, który zdołał uciec i skryć się przed wszystkimi. Do czasu, gdy odnalazł go inny zabójca. W brzuchu ofiary agent znajduje tajemniczy błękitny turkus, który stanowi klucz do rozwiązania zagadki z przeszłości. Szybko okazuje się, że Alban nie był przypadkową ofiarą, a jego ojciec jest następnym celem. „Błękitny labirynt” to trzymająca w napięciu książka, której akcja może przyprawić fanów głównego bohatera o ciarki na plecach i zgrzytanie zębów. Czy Pendergast zdoła odkryć sekret mordercy i wyjść z tej sytuacji bez szwanku?
Nie tylko Pendergast
Po raz kolejny agent Pendergast musi stanąć na wysokości zadania, aby odkryć zamiary tajemniczego mordercy, rozwiązać zagadkę ukrytą w historii jego własnej rodziny, a także ocalić własne życie. Z pomocą przychodzą mu bohaterowie znani z poprzednich części serii. Autorzy poświęcają im dużo uwagi, dzięki czemu postaci mogą się rozwinąć i stworzyć ciekawą przeciwwagę dla głównego bohatera. Pendergast nie jest jedyną postacią, która wysuwa się na prowadzenie, dzięki czemu książka zyskuje nową dynamikę.
Trzymająca w napięciu akcja
„Błękitny labirynt” to dobrze napisana powieść, który trzyma w napięciu od pierwszych do ostatnich stron. Warta akcja sprawia, że książkę czyta się niezwykle szybko, a jednocześnie można stracić przy niej poczucie czasu. Kolejne wydarzenia przybliżają czytelnika do rozwiązania zagadki, a odkrywana wraz z bohaterem historia pełna jest smaczków i szczegółów, które sprawiają, że narracja jest nietuzinkowa. Plusem jest także postać agenta Pendergasta – jak zawsze bohater wykreowany przez Douglasa Prestona i Lincolna Childa jest tajemniczy, a zarazem zabawny, dzięki czemu jego postać jest niezwykle barwna i atrakcyjna dla czytelnika. Książka dostępna jest także w wersji elektronicznej w formatach EPUB i MOBI za ok. 18 zł.
Źródło okładki: www.burdaksiazki.pl | „Błękitny labirynt” Douglas Preston, Lincoln Child – recenzja |
Dzień Kobiet za pasem, a ty jeszcze nie masz pomysłu na prezent? Nie panikuj! Nawet z ograniczonym budżetem możesz sprawić wspaniały podarunek, który wywoła uśmiech na twarzy bliskiej ci osoby. Niezależnie, czy jest to twoja mama, żona, czy przyjaciółka – kosmetyczne drobiazgi to zawsze strzał w dziesiątkę! Większość kobiet po prostu lubi dbać o urodę. Kosmetyki są więc stałym obiektem westchnień i nigdy nie jest ich zbyt wiele. Na co zwrócić uwagę, szukając prezentu? Jakie istnieją możliwości w granicach 100 złotych? Czy lepiej zdecydować się na zapach, preparat pielęgnacyjny, czy też produkt do makijażu? Poniższy poradnik powinien rozwiać wszelkie wątpliwości.
Zestaw pędzli do makijażu w prezencie na Dzień Kobiet
Każda maniaczka makijażu, miłośniczka eksperymentowania z wizerunkiem i osoba, która śledzi najnowsze trendy, wie, że pędzli nigdy dość! Dobrej jakości rozbudowany zestaw w pięknym pokrowcu kosztuje sporo, jednak w budżecie 100 złotych zmieści się z pewnością jego podstawowa wersja. Zadbaj, aby prezent był najwyższej jakości. Nawet trzy starannie wykonane sztuki z naturalnego włosia oraz z drewnianą rączką są warte swojej ceny. Takie akcesoria dają duże możliwości, a samo posługiwanie się nimi należy do przyjemnych zadań. Są również trwałe i na pewno pozostaną w kolekcji przez lata.
Paleta cieni do powiek – idealny prezent na Dzień Kobiet
Udanym pomysłem na prezent dla osoby, której kolekcja pędzli pęka w szwach, są palety cieni do powiek. W ostatnim czasie bardzo modne stało się posiadanie zgrabnych kasetek, umożliwiających wykonanie dopracowanego i profesjonalnej jakości smokey eyes. Za 100 złotych możesz już kupić uroczą paletę Chocolate Bar kultowej marki Too Faced, w formie czekoladowej, rozpływającej się tabliczki. Na uwagę zasługuje też zabawna paletka od The Balm – Nude Tude. Cienie w formie kostek zakrywających śmiałe modelki to widok znany każdej fance blogów urodowych.
Perfumy do 100 złotych na Dzień Kobiet
Perfumy to także popularny pomysł na prezent dla kobiet. Święto pań to idealny czas na odświeżenie toaletki w tym zakresie. Nawet za 100 złotych można kupić wysokiej jakości pachnidło, które zachwyci obdarowywaną osobę. Dobrym wyborem będą propozycje od Calvina Kleina, które wprost hipnotyzują, jak np. Obsession Night. Jest to seksowny, śmiały, ale wyrafinowany zapach dla odważnych kobiet, oparty na nutach kwiatowych, drzewnych z domieszką bursztynu. Alternatywą będą lżejsze, kultowe już Eternity i wersja Eternity Moment, które nadają się także na co dzień.
Kosmetyki do pielęgnacji ciała na Dzień Kobiet
Jeśli wiesz, że osoba, którą chcesz obdarować, zmaga się z problemem suchej skóry, możesz pomyśleć nad pielęgnacyjnym prezentem. Kosmetyki marki La Roche Posay to światowej sławy produkty polecane przez kobiety. Ich składy są bardzo łagodne, a potwierdza to fakt, że nadają się nawet do skóry niemowląt i atopowej. Natychmiast koją i przywracają miękkość. W sprzedaży dostępne są balsamy do ciała, żele pod prysznic, oliwki do mycia i inne, które zadbają o potrzeby najbardziej przesuszonego naskórka.
Dzień Kobiet jest w Polsce tradycyjnie bardzo ważnym świętem. Korzystając z tej okazji, możesz podkreślić fakt, jak ważna w twoim życiu jest mama, żona, dziewczyna, siostra, babcia czy przyjaciółka. Pamiętaj o kwiatach – najbliższe zwyczajowi będą goździki. Postaraj się o przyjemną atmosferę i miły kosmetyczny prezent, który trafi w gust obdarowywanej pani.
Zobacz więcej pomysłów na prezent na Dzień Kobiet! | Dzień Kobiet – kosmetyczny prezent do 100 zł |
W dzisiejszych czasach kobiety w rządzie są bardzo nielicznie reprezentowane, choć z roku na rok ich sytuacja w polityce staje się coraz lepsza. Na całym świecie kobiety wybierane są w demokratycznych wyborach jako reprezentantki krajów, w ponad 20 państwach kobieta sprawuje urząd prezydenta lub premiera. Poniżej przedstawiam 5 najciekawszych biografii inspirujących dam, które walczyły nie tylko o równe prawa dla kobiet, ale zmieniały świat na lepsze. „Indira Gandhi” Paola Capriolo
„Indira Gandhi” to biografia premier Indii, która do dziś jest uznawana za najwybitniejszego polityka w historii swojego kraju. Została zamordowana przed sikhijskich fundamentalistów. Po śmierci jej syna, który przez krótki czas po zamachu na matkę również sprawował urząd premiera, Sonia Gandhi, synowa Indiry Gandhi, poprowadziła partię do zwycięstwa w wyborach do izby indyjskiego parlamentu. W okresie rządów Indiry Gandhi wprowadzono zapis o równym wynagrodzeniu dla kobiet i mężczyzn. Ta dama polityki zwalczała uprzywilejowanie indyjskiej arystokracji oraz starała się wprowadzać równe prawa dla wszystkich obywateli kraju.
„To ja, Malala” Malala Yousafzai, Christina Lamb
Autorka biografii „To ja, Malala” urodziła się w Pakistanie – w miejscu, gdzie kobieta ma siedzieć w domu i nawet nie prosić o równe prawo do edukacji czy decydowania o sobie. Gdy wychodzi na miasto, musi towarzyszyć jej jakiś mężczyzna z rodziny. Dzielna Malala nie wierzy w taki system, nie wierzy, że Allah faktycznie chciałby niedoli i uciśnienia kobiet. Młoda, dzielna feministka walczy o równe prawa kobiet w świecie islamskim, a przede wszystkim o równe prawa do edukacji. Malala Yousafzai w 2014 roku została najmłodszą w historii laureatką Pokojowej Nagrody Nobla.
„Moje lata na Downing Street” Margaret Thatcher
„Moje lata na Downing Street” to brutalnie szczera autobiografia. Margaret Thatcher stała się postacią historyczną już za życia. To kobieta o wyjątkowo silnym charakterze. Zapisała się na kartach historii jako premier, która podczas dekady rządów przyczyniła się do znaczących transformacji Wielkiej Brytanii. Żaden premier przed nią ani po okresie jej rządów nie zmienił państwa na taką skalę i z taką mocą. W swojej autobiograficznej książce Margaret Thatcher z właściwą sobie bezpośredniością opisuje, co nią kierowało, jakie były jej metody i przekonania. Jest to fantastyczne źródło wiedzy właściwie z pierwszej ręki o kulisach rządów Żelaznej Damy w Wielkiej Brytanii.
„Angela Merkel. Cesarzowa Europy” Arkadiusz Stempin
„Angela Merkel. Cesarzowa Europy”to błyskotliwy portret kanclerz Niemiec. Opinie o niemieckiej polityk są podzielone. Podobno Angela Merkel w swoim gabinecie ma portret carycy Katarzyny II, nie dziwi zatem tak bardzo jej bezlitosne pozostawianie za sobą politycznych trupów. Książka opisuje nieprawdopodobną walkę wytrwałej kobiety, która z szarej myszy stała się potężną postacią. Angela Merkel zamiast zostać mdłą nauczycielką, obroniła doktorat z fizyki. Stempin pokazuje drogę, jaką przeszła prosta córka pastora z NRD, by stać się niezaprzeczalnie najpotężniejszym przywódcą w całej Unii Europejskiej.
„Elżbieta II. Portret monarchini” Sally Bedell Smith
„Elżbieta II. Portret monarchini” przedstawia pasjonujący życiorys najdłużej panującego władcy w historii Wielkiej Brytanii. Elżbieta II razem ze swoim krajem przeszła przez wojny, przewroty i rewolucje, reprezentując go z godnym podziwu wdziękiem i elegancją. Biografia ukazuje całe jej życie, od dzieciństwa do dorosłości. Wciągająca i skrupulatnie przygotowana biografia oparta na licznych wywiadach pokazuje królową o nieprzeciętnej inteligencji i żywym poczuciu humoru.
Wymienione wyżej biografie to portrety kobiet silnych i nieprzeciętnych, z których bez wątpienia każda z nas powinna brać przykład. Mam nadzieję, że książki zachęcą do dalszego zgłębienia tematu i do zainteresowania się polityką z kobiecej perspektywy. | Kobiety polityki – 5 najciekawszych biografii |
Gdy myślimy o szortach, zazwyczaj pierwsze nasze skojarzenie to kuse dżinsowe spodenki, które pasują tylko bardzo szczupłym paniom. Jednak szorty to również eleganckie, tekstylne modele, które świetnie się sprawdzą w upalne dni. Szorty to klasyk letnich sezonów. Uniwersalne spodenki, które sprawdzą się zarówno w stylizacji ulicznej, jak i sportowej czy eleganckiej. Oczywiście nie polecamy zakładać szortów na oficjalne uroczystości, jednak na romantyczną kolację czy wieczorne wyjście z koleżankami krótkie spodenki będą pasować doskonale. Dziś postanowiliśmy sprawdzić, jak stworzyć stylizację z szortami w eleganckim wydaniu. O czym warto pamiętać? Oto kilka stylizacyjnych rad.
Rodzaje szortów – jak je dopasować do sylwetki?
Warto pamiętać, że spodnie to jeden z podstawowych elementów stylizacji. Model dobrze dobrany do sylwetki może optycznie zmniejszyć niektóre partie ciała i ukryć mankamenty czy niedoskonałości w okolicy talii czy pupy. Panie o krągłej pupie powinny zastanowić się nad bufiastymi szortami. Taki model był szczególnie popularny w latach siedemdziesiątych. Z kolei szczęśliwe posiadaczki długich i zgrabnych nóg mogą postawić na model mini, który nie tylko świetnie podkreśla talię, ale także optycznie wydłuża sylwetkę. Poza tym warto pamiętać, że długie szorty do kolan zazwyczaj nie wyglądają dobrze na kobiecie. Najlepiej postawić na model mniej więcej do połowy uda. Niepodważalnym hitem tego sezonu są także spodenki z podwyższonym stanem. Klasyczny retro model, który świetnie się sprawdzi w eleganckim, wieczorowym wydaniu.
Jak wybrać damskie szorty w eleganckim stylu?
Najpierw należy zwrócić uwagę na materiał wykonania spodenek. Na specjalne okazje radzimy zrezygnować z dżinsów. Warto wówczas wybrać np. dzianiny, przewiewny jedwab czy koronkę. Trzeba także zastanowić się nad kolorem i wzorem. Najlepiej postawić na zachowawcze barwy, które będą pasować niemalże do wszystkiego – sprawdzą się na wiele okazji. W grę wchodzi oczywiście klasyczna czerń i biel, pastelowe odcienie (np. miętowy, kremowy, różowy), brązy, beże czy popularny w tym sezonie kolor marsala (bordowy z odcieniami brązu).
Jak stworzyć stylizację z szortami w eleganckim stylu?
Istnieje wiele pomysłów na elegancką stylizację z szortami w roli głównej. Wszystko zależy od okazji, pogody, a także kreatywności i gotowości do modowych eksperymentów. Przykłady? Do wysokich brązowych sandałków na koturnach można założyć krótkie spodenki w kremowym odcieniu, a na górze dodać jasną jedwabną koszulę. Do tego torebka listonoszka na ramię. Można także poeksperymentować z modnym w tym sezonie modelem o podwyższonym stanie. Do takich spodenek można na przykład założyć białą koszulkę na ramiączkach lub koronkową bluzkę (można ją włożyć do spodni). Całość warto uzupełnić skórzanym, plecionym paskiem. Świetną opcją jest także połączenie krótkich spodenek z marynarką. Na nogi można założyć botki na obcasie lub seksowne sandałki na szpilkach. Do tego duża kopertówka. Taki zestaw idealnie sprawdzi się na wieczorne wyjścia.
Szorty mogą idealnie sprawdzić się w eleganckiej stylizacji. W połączeniu z odpowiednimi dodatkami będą wyglądać szykownie i z klasą. Przed wyborem należy zastanowić się nad modelem spodni – np. mini, z podwyższonym stanem czy bufiaste. Następnie warto wybrać odpowiedni kolor i wzór. Najlepiej postawić na uniwersalne barwy, które będą odpowiednie na wiele okazji (np. czerń, biel, brązy, pastele). | Szorty w eleganckim wydaniu |
Kryminały kojarzą się często z mroczną i posępną atmosferą. Rozgoryczeni i znużeni policjanci z problemami próbują znaleźć sprawców paskudnych zbrodni, na porządku dziennym są sceny pełne przemocy. Czasem jednak warto odetchnąć i sięgnąć po lekturę lżejszą i bardziej pogodną. Nietypowy pastor
Sidney Chambers także próbuje szukać sprawców różnorakich przestępstw, jednak daleko mu do zmęczonego życiem detektywa rodem ze skandynawskich kryminałów. Sidney jest pastorem, proboszczem parafii w okolicach Cambridge. Do tego jest przystojnym kawalerem, lubi wyjścia do pubu i spotkania ze swoim przyjacielem, inspektorem lokalnej policji.
To właśnie za sprawą inspektora Sidney bywa wciągany w różne śledztwa. Czasem przyjaciel wprost prosi go o pomoc, ufając w jego intuicję i umiejętność rozmowy z parafianami. Zdarza się też, że przestępstwa zostają popełniane w obecności Sidneya i ten siłą rzeczy zostaje wplątany w dochodzenie. Nie bez znaczenia jest fakt, iż cieszy się powszechnym szacunkiem, dlatego ludzie często proszą go o zaangażowanie się.
Cała gama przestępstw
Książka Jamesa Runcie, która jest pierwszą częścią cyklu, to tak naprawdę zbiór opowiadań, z których każde dotyczy innej sprawy kryminalnej. Parafia Grantchester wydaje się dość niespokojnym miejscem – kradzione są tu bezcenne obrazy, aktorzy są mordowani na scenie podczas lokalnego przedstawienia, znika pierścionek zaręczynowy. Autor czasami wysyła swojego bohatera do Londynu, jakby rozumiejąc, że nie może zmienić spokojnego Grantchester w siedlisko zbrodniarzy.
Intrygi nie są zbyt skomplikowane i domyślny czytelnik przeważnie odgadnie, kim jest przestępca, zanim dojdzie do tego Sidney Chambers. Śledzenie toku myślowego pastora, a także obserwowanie jego oczami życia lokalnej społeczności jest i tak całkiem zajmujące i przyjemne.
Staroświecki nastrój
Być może nie jest to rasowy kryminał, jednak podobnie jak bardziej typowi przedstawiciele tego gatunku oprócz samego śledztwa porusza także wątki związane z życiem prywatnym głównego bohatera. Sidney Chambers jest pastorem kościoła anglikańskiego, co znaczy, że może się ożenić. Niestety, wybranka jego serca, Amanda, mimo iż jest w nim prawdopodobnie zakochana, nie wyobraża sobie siebie w roli pastorowej. Nawet w kwestii rozterek sercowych książka wydaje się dość staroświecka. Nie ma tu romantycznych porywów i dzikich namiętności, miejsce miłości zajmuje przyjaźń, a uczucia są mniej ważne niż względy praktyczne.
„Sidney Chambers. Cień śmierci” jest więc typową książką w stylu retro. Czyta się ją niespiesznie, ale z przyjemnością, bohatera trudno nie lubić, zaś samodzielne odgadywanie, kto popełnił zbrodnię, dodaje całości smaczku. Warto wiedzieć, że perypetie Sidneya Chambersa przeniesiono także na mały ekran. Książkowy pierwowzór to doskonała lektura na długie popołudnie – niewymagająca i pełna staroświeckiego wdzięku.
Książka dostępna jest też w formie elektronicznejza ok. 25 zł.
Źródło okładki: www.marginesy.com.pl | „Sidney Chambers. Cień śmierci” James Runcie – recenzja |
Literatura sięgająca do doświadczeń okresu II wojny światowej, a w szczególności do tych związanych z przeżyciami w obozach koncentracyjnych, jest na moim szczególnym celowniku. Po pierwsze dlatego, że nie wolno nadużywać tego bolesnego i okrutnego fragmentu w dziejach ludzkości jako motywu powieściowego tylko z tego powodu, że nie ma się lepszych pomysłów na dramaturgię w powieści. Po drugie dlatego, że trzeba wykazać się szczególną wrażliwością, wiedzą historyczną i obyciem w tym temacie, by w ogóle brać się za pisanie o nim. „Liliowe dziewczyny” Marthy Hall Kelly w tym kontekście nie należą do powieści, które z gruntu bym skrytykowała, ale też nie mogę do końca zachwalać. Niewątpliwie jest to jednak dość intrygująca pozycja.
Trzy kobiety
Fabuła została podzielona między głosy trzech kobiet, które właściwie różni wszystko: pochodzenie, sytuacja rodzinna, narodowość i charakter. Amerykanka, Polka i Niemka: Caroline, Kasia i Herta. Prawdopodobnie, gdyby nie Hitler i jego polityka nienawiści wobec każdej inności, a w jej następstwie wybuch II wojny światowej i rozkwit nazizmu, te trzy kobiety nigdy by się nie spotkały. Połączy je jednak historia czy, jak kto woli, fatum.
Trzy głosy narracyjne przedstawionych kobiet kolejno wprowadzają nas w ich życie przed wybuchem szaleństwa II wojny światowej, a później – podczas jej trwania. Caroline, mieszkająca w Stanach Zjednoczonych, w porównaniu z Hertą i Kasią, to swoista szczęściara, której losy nie toczyły się w świecie, gdzie zachodzą tak gwałtowne zmiany gospodarcze i polityczne, jak to miało miejsce zarówno w Niemczech, jak i w Polsce. Ogólnie ten okres przedwojenny autorka opisuje dość sielankowo, malowniczo i złowróżbnie spokojnie. Nie znając historii dałoby się wyraźnie odczuć tę ciszę przed burzą.
Gdy rozum śpi, a świat toczy szaleństwo
Caroline znajduje nareszcie mężczyznę, który naprawdę jest dla niej ważny, do tego wszystko wskazuje na to, że jest to uczucie wzajemne. Niestety ten postanawia wrócić do swojej ojczyzny, gdy ta jest w zagrożeniu. I tak z dnia na dzień jej ukochany wyjeżdża do Francji, która wkrótce się poddaje, a wraz z tym wieści o Paulu się urywają. Jednak Caroline zaangażowana w działalność charytatywną będzie niedługo skupiona na pomaganiu ofiarom eksperymentów w Ravensbrück.
Herta zmaga się z rodzinną biedą i koniecznością dorabiania do studiów medycznych, ale wkrótce udaje się jej zatrudnić w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück. Kasia jest zwykłą młodą dziewczyną, która tuż po wybuchu wojny szybko angażuje się w działania podziemia, co naraża na niebezpieczeństwo nie tylko ją samą, ale także jej najbliższych. Niebawem również trafi do wspomnianego obozu. Wydaje się, że świat oszalał, pozwalając na takie okrucieństwa, jakich za chwilę będą świadkami obie kobiety, choć każda będzie miała do tego zgoła odmienny stosunek.
Grzebiąc w historii
Powieści, w których pojawiają się autentyczne postacie oraz prawdziwe wydarzenia historyczne, przeważnie czerpią z takich atrybutów w celu podkreślenia jakiegoś wątku, dodania pewnych szczegółów lub ubarwienia swojej fabuły. Martha Hall Kelly wywołuje do tablicy duchy prawdziwych kobiet, jakimi były zarówno Caroline Ferriday, jak i Herta Oberheuser, dodając do historii postać fikcyjną, będącą jakby ogólną przedstawicielką wielu polskich kobiet walczących z najeźdźcą, a później zsyłanych do obozów koncentracyjnych. I tu właściwie zaczynają się zgrzyty, które nie umykają uwadze czujnego czytelnika.
Przede wszystkim trudno zrozumieć cel wprowadzenia do powieści Herty. Jakkolwiek jej postać jest typową przedstawicielką swojego pokolenia, zarówno pod kątem problemów ekonomicznych, jak i pozostawania pod wpływem polityki antyżydowskiej, tak jednak autorka przedstawia ją jako jednocześnie solidarną z innymi kobietami i dzielną osobę, wegetariankę, by za chwilę zmienić ją w potwora, zabijającego bez większych skrupułów.
Kasia i jej historia, najpierw partyzantki, a później przebywającej w obozie, wydaje się być traktowana najbardziej powierzchownie. Jakkolwiek autorce udało się oddać typowo polskie klimaty przedwojenne, jak i zaangażowane Polaków w walkę z nazistą, tak jednak opowieść obozowa tchnie już jedynie pobieżnym podejściem do tematu, jakby Martha Hall Kelly nie chciała do końca wniknąć w wydarzenia z życia obozowego.
Najbardziej autentyczną postacią w „Liliowych dziewczynach” wydaje się być Caroline, co prawdopodobnie ma prozaiczny związek z pochodzeniem samej autorki, a co za tym idzie, łatwiejszym wczuciem się w życie rodaczki.
Dylematy czytelnika
Z jednej strony wolałabym każdego czytelnika odesłać do powieści Zofii Posmysz, bo one pozwalają poznać prawdziwie brutalne szczegóły obozowego życia. Z drugiej strony, co wnioskuję z recenzji innych czytelniczek, które autentycznie nie wiedziały o okropieństwach obozowych, wiele z nich nie zna opowiadań Borowskiego, Nałkowskiej, nie miało w dłoniach „Rozmów z katem”. Dlatego zdaję sobie sprawę, że przedstawione w otoczce powieści obyczajowej, z nutką romansu „Liliowe dziewczyny” mogą być doskonałym początkiem na poznawanie tej tematyki.
I z tego właśnie powodu trudno mi jednoznacznie krytykować tę powieść. Nie przyłapałam autorki na rażących błędach, nie mogę powiedzieć uczciwie, że jest to zła książka, ale też wiem, że każdy inny czytelnik, który uważnie przeszedł w szkole okres lektur obozowych, może uznać ten tytuł za stratę czasu. Osoba zaś niezaznajomiona z tą literaturą ma okazję przynajmniej częściowo poznać brutalną prawdę o tamtych latach. Dlatego mimo wszystko polecam.
Źródło okładki: www.proszynski.pl | „Liliowe dziewczyny” Martha Hall Kelly – recenzja |
Podczas wyprawy na ryby, zwłaszcza jeżeli zamierzasz dużo przemieszczać się pieszo, najlepszym rozwiązaniem będzie plecak. Jest wygodniejszy niż torba, bardziej pakowny i stanowi mniejsze obciążenie dla kręgosłupa. Pojawia się jednak dylemat, który wybrać, bo na rynku jest wiele modeli – zarówno tych zwykłych, turystycznych, jak i wyspecjalizowanych, przeznaczonych specjalnie dla wędkarzy. Co jest więc lepsze? Jakie są plusy i minusy obu opcji? Spieszymy z odpowiedziami. Czy można stosować je wymiennie?
Oczywiście, niektóre turystyczne plecaki spełnią oczekiwania nawet bardzo wymagających wędkarzy. Są wygodne, pojemne, nieprzemakalne i mają dużą ilość kieszeni, w których można łatwo posegregować wszystkie potrzebne nam akcesoria. Niejeden miłośnik łowienia decyduje się na taki model, ze względu na bardzo wysoki komfort noszenia i dużą wytrzymałość. Mimo wszystko są tacy, którzy inwestują w plecaki wyspecjalizowane. Dają one trochę więcej możliwości i lepiej przystosowane są do potrzeb wędkarza. Wszystko zależy od tego, czego oczekujemy od naszego sprzętu.
Materiały
Oba rodzaje plecaków wykonywane są z wodoodpornych materiałów. W tej kwestii porządny model turystyczny nie powinien w niczym ustępować temu wędkarskiemu. Niestety, część z tej pierwszej grupy może przeciekać na szwach podczas długiego, intensywnego deszczu. Zdarza się też, że pozostawiony na mokrej ziemi złapie wilgoć. Coś takiego na pewno nie przytrafi ci się z plecakiem wędkarskim. Powinien on mieć dodatkowo zabezpieczony spód za pomocą wytrzymałej gumy. Ma też lepiej izolowane przed wodą szwy i zamki. Materiał jest w nim mocniejszy i bardziej odporny na uszkodzenia. Pamiętaj jednak, że nic tu nie jest regułą i każdy model jest inny, dlatego dokładnie wszystko sprawdzaj, zanim dokonasz zakupu.
Możliwości pakowania
W obu typach plecaków, niezależnie od tego, na jaki ostatecznie się zdecydujesz, możliwości pakowania są bardzo duże. Mają one zazwyczaj sporo kieszeni i pojemne komory główne, dlatego nie będzie problemu, żeby wszystko pomieścić. Jak się jednak okazuje, plecak wędkarski oferuje więcej możliwości istotnych dla miłośnika łowienia. Ważna będzie kieszeń na wartościowe przedmioty, która powinna być dodatkowo izolowana, dzięki czemu lepiej ochroni nasze rzeczy. Istotna też jest kieszeń z siateczką, do której można włożyć wszystko to, co zamokło. Dobra wentylacja zagwarantuje, że nic nam nie zgnije. Część wędkarskich plecaków wyposażona jest również w plastikowe pojemniki, w których dużo łatwiej przechowuje się drobne akcesoria i przynęty. Mogą być mocowane na stałe lub wyjmowane. Ten drugi rodzaj, sprawia, że są łatwiejsze do wyczyszczenia. Można jednak dokupić same pudełeczka i używać śmiało wraz z plecakiem turystycznym.
Wygoda
Większość plecaków ma miękkie uchwyty, obszyte dodatkowo materiałem. Zwróć na to uwagę, bo tylko one zagwarantują ci wygodę. Plecak wędkarski może być ciężki, a jeżeli jest niewygodny i ramiączka wbijają się w barki, nie spełnia on zadania. Wybieraj też modele z usztywnianymi, odpowiednio profilowanymi plecami, żeby uniknąć problemów z kręgosłupem.
Cena
W zależności od modelu i marki, ceny dobrych plecaków, zarówno turystycznych, jak i wędkarskich, mogą być dosyć wysokie. Zawsze przed zakupem porównaj je w różnych sklepach, żeby mieć szansę wyboru korzystniejszej oferty. Nie warto przepłacać, ale dołożenie kilkudziesięciu złotych do lepszego jakościowo modelu może być opłacalne. Taki plecak to zakup na lata, dlatego nie ma co nadmiernie oszczędzać. Gdy kupisz tani, niskiej jakości model, będziesz musiał szukać nowego prawdopodobnie już na następny sezon. Lepiej wybierz taki, który posłuży ci przez długie lata.Zarówno plecaki turystyczne, jak i te typowo wędkarskie, mogą sprawdzić się dobrze na wędkarskiej wyprawie. Pamiętaj jednak, żeby wybierać produkty dobrej jakości. Właściwie oszacuj też swoje potrzeby i oczekiwania. Pilnuj, żeby plecak miał odpowiednie zabezpieczenia przed wilgocią. Nie rezygnuj z udogodnień, z których na pewno skorzystasz, tylko dlatego, że cena jest bardziej atrakcyjna. Postaw na jakość i funkcjonalność. Jeżeli przemyślisz dobrze wybór, z pewnością będziesz zadowolony z zakupu. | Co na ryby? Plecak wędkarski czy turystyczny? |
Dla wielu dzieci, zwłaszcza tych z zacięciem humanistycznym, nauka chemii to często wyjątkowo niemiły obowiązek szkolny. Wiedza, która powinna być pasjonująca, bywa niestety przekazywana w mało atrakcyjny i niezrozumiały sposób. Jednak dokonywanie odkryć i przeprowadzanie doświadczeń łatwo oczarują nie tylko bohatera kreskówki Dextera, ale i dziecko w każdym wieku. Im wcześniej tak się stanie, tym większa szansa na to, że będzie ono zdobywało wiedzę, czerpiąc z tego wiele przyjemności. Podpowiadamy, co pomoże zachęcić dziecko do nauki chemii. Eksperymenty w życiu codziennym
Każdy z nas najchętniej poznaje i uczy się tego, co dla niego użyteczne i co może zastosować w codziennym życiu. Dlatego ważne jest pokazanie dziecku, że chemia to nauka o procesach, które nieustannie dzieją się dookoła nas. Uświadamianie maluchowi, że to właśnie dzięki tej wiedzy plamy z jego ubranek znikają w zetknięciu z proszkiem do prania, naczynia w zmywarce stają się czyste, a ulubione ciasto rośnie w piekarniku i zachwyca przepysznym smakiem, to pierwszy krok do odkrywania chemicznych zawiłości. Warto włączać dziecko do codziennych prac, pokazując mu w praktyce, jak działają rozmaite środki oraz czy i dlaczego mogą być niebezpieczne, np. dla oczu. Już trzylatki mogą wykonywać proste eksperymenty, wykorzystując dostosowane do ich wieku substancje. Świetnie sprawdzą się np. proszki lub farby do kąpieli, których nasza pociecha może używać w wannie. Niektóre z nich barwią wodę na rozmaite kolory, inne zmieniają ją w żelową substancję lub tworzą mieniące się tęczą bańki. To wyśmienita zabawa, dzięki której w dziecku obudzi się mały naukowiec.
Domowe laboratorium
Dla starszych dzieci, które potrafią już czytać i posługiwać się bardziej precyzyjnymi urządzeniami, opracowano niezwykle ciekawe chemiczne zestawy doświadczalne. Już ośmiolatki mogą stworzyć swoje pierwsze stanowisko doświadczalne, wykorzystując zestaw Moje pierwsze doświadczenia chemiczne. W pudełku znajdziemy m.in. probówki ze stojakiem, okulary ochronne, szpatułki i bezpieczne odczynniki chemiczne, takie jak kwas winowy czy siarczan miedzi. Zestaw umożliwia wykonanie ponad 100 doświadczeń, z których każde jest szczegółowo opisane w ilustrowanej instrukcji. Wprawieni laboranci, którzy ukończyli 12 lat, mogą poszerzyć swoją wiedzę i umiejętności dzięki zestawowi Laboratorium chemiczne. Im bogatsza wersja, tym większa liczba odczynników. W największym zestawie znajdziemy ich aż 21, m.in.: jodek potasu, tlenek miedzi czy oranż metylowy. Dodatkowo obfituje on w laboratoryjne akcesoria – rurki, szpatułki, papierki lakmusowe, kolbę, a nawet palnik spirytusowy, dzięki któremu możliwe jest podgrzewanie odczynników. Taki ekwipunek pozwala na wykonanie ponad 160 fascynujących doświadczeń. Samodzielna zabawa w małego chemika rozwija ciekawość, ćwiczy koncentrację, kształtuje dyscyplinę intelektualną, koordynację i skrupulatność, a także pozwala w indywidualnym tempie rozwikłać i zrozumieć zależności, związki i równania chemiczne.
Inspirujące spotkania
Wyjątkowo ciekawe i inspirujące dla młodych adeptów chemii są miejsca, w których mogą poznać i odkryć nowe rzeczy, a także spotkać prawdziwych naukowców. Obecnie spora część muzeów związanych z nauką i techniką, domów kultury czy centrów edukacyjnych dla dzieci i młodzieży proponuje tego typu zajęcia. Na takie spotkania, a także wszelkie pikniki i festiwale naukowe koniecznie powinniśmy zabierać naszą pociechę. Dzięki temu będzie miała szansę zobaczyć niespotykane nigdzie indziej eksperymenty, poznać osoby, które mówią o nich z pasją, zaangażowaniem, a jednocześnie w sposób ciekawy i przystępny dla dzieci.
Łącząc wspólne eksperymentowanie z udziałem w imprezach edukacyjnych zainteresujemy nasze dziecko chemią. Być może obudzi to w nim naukowca i ułatwi wybranie późniejszej ścieżki zawodowej. Wszak umysły ścisłe są i będą coraz bardziej pożądane na rynku pracy, na którym duży nacisk kładzie się na naukę i innowacje. | Jak zachęcić dziecko do nauki chemii |
Niegdyś praktyczne kobiety ubierały się na cebulkę. Nie bez powodu. Taki strój doskonale sprawdza się w każdej sytuacji i różnych warunkach. Zapewnia ciepło, gdy przebywa się na dworze, i pozwala rozebrać się w ciepłym pomieszczeniu. Chcesz być trendy? Wybierz stylizację na cebulkę. W tym sezonie najczęściej w odcieniach szarości lub w klasycznej czerni, ale niekoniecznie. Tegoroczna zima kocha też kolor, dlatego postaw na modną, energetyczną i ożywiającą każdy strój czerwień. Dzisiejsze wielowarstwowe stylizacje nie tylko są praktyczne, ale dodatkowo pozwalają zachować styl i modny wygląd.
Cebula ma warstwy
Strój na cebulkę powinien mieć kilka warstw. Muszą one do siebie pasować zarówno kolorystycznie, jak i stylistycznie. Najbliżej ciała nosi się rzeczy najcieńsze. Może to być bawełniana koszulka czy elegancki top. Kolejna, grubsza warstwa to koszula, bluza czy sweter. Najcieplejsze zakłada się na wierzch. Najczęściej jest to parka, kurtka puchowa lub płaszczyk – najmodniejszy będzie miał szerokie ramiona i fason oversizowy. Bardzo trendy są modele w stylu militarnym, z pagonami i złotymi guzikami. Gdy na dworze zrobi się cieplej, świetnie prezentuje się również gruby, długi sweter. Noszony z nonszalancją nada sznyt każdej stylizacji. Oto kilka zimowych propozycji, które pomogą stworzyć ciekawą i modną „cebulkę”.
Wersja ze spodniami w kratkę
Spodnie w kratkę to klasyk, który systematycznie powraca. Wybierz wersję w modną kratę księcia Walii, biało-czarną, nieregularną. Do tego włóż czarne oficerki. A co na górę? Doskonale zaprezentuje się biała bluzka z czarną marynarką. Okryciem wierzchnim będzie płaszcz – czerwony, oversizowy, o długości za kolana, do tego gruby szal, najlepiej czarny. To stylizacja idealna na wykłady lub do pracy.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Wersja z krótką spódniczką
Krótszą, rozszerzaną czarną spódniczkę włóż do grubych, czarnych rajstop. Do tego czarny top z długimi rękawkami i ciepłą, włochatą kamizelkę. Szyję owiń długim szalikiem w kratę lansowaną przez Burberry, czyli beżowo-czerwono-czarną. Na wierzch włóż karmelowy płaszcz wiązany w pasie, który znakomicie będzie pasował do brązowych butów emu. W tej stylizacji korzystnie wypadną młode dziewczyny lubiące wygodę.
Stylizacja z szortami
Kolejna propozycja to czarne szorty – skórzane lub skóropodobne – cieliste rajstopy i biała bluzka rozpinana. Włóż na nią beżowy sweter z dekoltem i oversizowy, długi płaszcz beżowy. Koniecznie dodaj do całości czarne muszkieterki. Taki ubiór będzie się doskonale prezentował z czarnym, modnym w tym roku kapeluszem typu fedora. To propozycja dla młodych pań kochających modne i zarazem wygodne ubrania.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Wygodne jeansy
Tym razem postaw na jeansy, mogą być poszarpane. Skompletuj je ze srebrnymi botkami i luźnym czarnym golfem. Całości dopełni czarny kapelusz i nonszalancko zarzucone szare ponczo, np. w delikatną kratkę. To propozycja dla kobiet w każdym wieku.
Sukienka w kwiaty
Sukienki w kwiaty to zdecydowanie jeden z ważniejszych w tym sezonie trendów. Proponujemy model z dominującym kolorem szarym, który świetnie będzie pasował do szarych muszkieterek i cielistych rajstop. Na sukienkę włóż beżowy sweter rozpinany, a na wierzch zarzuć sztuczne futerko, również w kolorze beżowym. W takim zestawie doskonale będą wyglądały młode panie.
Stylizacje na cebulkę pasują zarówno licealistce, uczennicy, jak i pani w średnim wieku, która szuka ciekawych inspiracji do stworzenia eleganckich zestawów na co dzień. Wygodne i praktyczne sprawdzą się zwłaszcza w naszym klimacie, gdzie pogoda potrafi się zmieniać nawet kilka razy w ciągu doby. | Pięć topowych stylizacji na cebulkę |
Dzisiaj każdy laptop jest wyposażony w kamerę, która pozwala na prowadzenie wideorozmów. Coraz więcej z nich umożliwia transmisję obrazu w rozdzielczości Full HD. Posiadacze komputerów stacjonarnych muszą osobno dokupić to akcesorium. Najlepiej od razu zainwestować w model zdolny do rejestrowania obrazu w rozdzielczości 1080p, czyli 1920 x 1080 pikseli. Kamera w rozdzielczości Full HD (1080p) nie zapewni najwyższej jakości obrazu. Liczba pikseli nie jest tutaj decydująca. Kamera 720p może oferować lepszy obraz od 1080p. Jednak w przypadku Full HD mamy większą szansę na przyzwoity sygnał z kamery. Tylko jaki model wybrać?
Logitech C920 HD Pro - automatyczna ostrość
box:offerCarousel
Logitech C920 HD Pro to jedna z ciekawszych propozycji na rynku transmitująca obraz w rozdzielczości 720p. Plusem tej kamery jest możliwość nagrywania w 1080p przy 30 klatkach na sekundę. Dużą zaletą tego modelu jest funkcja automatycznej ostrości, która ma aż 20 stopni i pozwala na uzyskanie wyraźnego obrazu już z odległości 10 cm. Kamerę podłącza się do komputera przy pomocy złącza USB 2.0 Hi-Speed. Wbudowany sensor pozwala na wykonywanie fotografii o rozdzielczości aż 15 Mpix. Do kodowania wykorzystuje standard H.264. Cena to około 250-300 złotych.
A4Tech PK-910H - obrotowa głowica
box:offerCarousel
A4Tech PK-910H to kolejna kamera Full HD, którą warto się zainteresować. Model wyróżnia się przede wszystkim oryginalnym wyglądem. Ale nie jest to jedyna zaleta urządzenia. A4Tech PK-910H pozwala rejestrować obraz w rozdzielczości 1080p z prędkością 30 klatek na sekundę. Ma głowicę obracaną w zakresie 360 stopni i 1,5-metrowy przewód USB 2.0. Jest to kamera typu plug&play, co jest bardzo wygodnym rozwiązaniem. Urządzenie współpracuje z systemami operacyjnymi Windows od wersji XP do Windows 10. Jej cena nie przekracza 100 złotych.
Logitech C922 Pro Stream - stream w 60 kl/s
box:offerCarousel
Logitech C922 Pro Stream pozwala na transmitowanie obrazu w rozdzielczości 1080p przy 30 kl/s lub w 720p przy 60 kl/s. Kamera została wyposażona w dwa wielokierunkowe mikrofony, a do kodowania obrazu wykorzystuje standard H.264. Logitech C922 Pro Stream jest zgodny z systemami Windows 7, Mac OS X 10.9 lub ich nowsze wersje. Aktualnie ten model kosztuje około 300 złotych.
Logitech C930e - dwa mikrofony stereo
box:offerCarousel
Logitech C930e to kamera, która umożliwia transmisję w rozdzielczości Full HD - 1920 x 1080 pikseli oraz nagrywania filmów, również w rozdzielczości 1080p i 30 klatkach na sekundę. Do kodowania wykorzystuje standard H.264. Logitech C930e został wyposażony w dwa mikrofony stereo, 4-krotny zoom optyczny. Pole widzenia kamery wynosi 90 stopni. Jej aktualna cena oscyluje w granicach 350-450 złotych.
Logitech C615 - interpolowane zdjęcia
box:offerCarousel
Logitech C615 to nieco tańszy wariant kamery Full HD szwajcarskiego producenta. Warte podkreślenia jest to, że model ten pozwala na rejestrowanie obrazu w rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli, ale już wideorozmowy pozwala prowadzić tylko w 720p. Kamera może robić zdjęcia o rozdzielczości 8 Mpix, ale są one interpolowane, czyli sztuczne poprawiane do wyższej rozdzielczości. Urządzenie można obracać w zakresie 360 stopni. Cena oscyluje w granicach 170-200 zł.
Trust Macul - automatyczny balans bieli
box:offerCarousel
Na koniec propozycja od firmy Trust. Kamera została wyposażona w 8-megapikselową matrycę i rejestruje obraz w Full HD (1920 x 1080 pikseli) z prędkością 30 klatek na sekundę. Ma wbudowany mikrofon, a z komputerem łączymy ją za pomocą złącza USB. Warto zwrócić uwagę na tryb: automatycznego równoważenia bieli. Ma zapewnić nam stały i wyraźny obraz wideo w każdych warunkach oświetleniowych. Obecnie kamera Trust Macul kosztuje około 220 złotych.
Kamera internetowa Full HD aktualnie to wydatek rzędu nawet 100 złotych. Jeśli oczekujemy oczekujemy lepszej jakości, a przede wszystkim płynności rejestrowanego obrazu, to trzeba będzie wyłożyć około 300 złotych. | Kamera internetowa Full HD – polecane modele |
Wakacje nad morzem to wymarzony wypoczynek, a zarazem okazja do wykonania niezbędnych zakupów. Poza nowym kostiumem kąpielowym, wzorzystym pareo i letnią sukienką ze zwiewnego materiału będziesz potrzebowała także pojemnej torby. Letnia torba na plażę – wybierz zgodnie z własnymi potrzebami
Funkcjonalna torba na plażę powinna być nie tylko ładna, ale i wytrzymała. Taki dodatek musi jednak przede wszystkim odpowiadać twoim potrzebom – jeżeli planujesz wakacyjny wyjazd z przyjaciółkami albo chłopakiem, na pewno szukasz w torbie plażowej zupełnie innych cech niż młoda mama, która wybiera się nad morze z mężem i pociechą w wieku niemowlęcym albo rozbrykaną parą kilkuletnich smyków. Niezależnie od przeznaczenia, warto, abyś wybrała pojemny model, w którym poza pareo, ręcznikiem czy butelką wody zmieści się trochę przekąsek, miła lektura na lato i kilka innych drobiazgów. Takie wyposażenie na plażę przyda się i singielce, i mamie małej gromadki.
Koszyk na plażę, czyli letnia torba, z której będziesz zadowolona także po wakacjach
Koszyk ze słomki to klasyczna dodatek mody kobiecej, który często widuje się na polskich plażach. Słomkowa torebka świetnie sprawdzi się nie tylko jako element stroju, który założysz, wybierając się na plażę, ale też w codziennych stylizacjach. Pakując się na wakacje, pamiętaj jednak, że torebka taka nie jest tak wytrzymała, jak torba w kształcie łódki czy typu shopper, którą chętnie nosisz do pracy. Najczęściej możesz zapakować do koszyka przedmioty o maksymalnej łącznej wadze 8 kg. O ile trudno byłoby zabrać ją ze sobą na uczelnię, o tyle na wakacje czy popołudniowe wyjście do kina jest jak znalazł. Koszyk świetnie komponuje się z letnimi ubraniami – doskonale pasuje do szortów z jasnoniebieskiego jeansu, okazuje się też ciekawym dodatkiem do stylizacji, w których główną rolę odgrywa len. Jeżeli jesteś entuzjastką długości maxi, słomkowy koszyk będzie dla ciebie nie do przecenienia – torebka ze słomy farbowanej na różne kolory albo z efektowną kokardą stanie się wyrazistym akcentem towarzyszącym jednokolorowym sukienkom i spódnicom, które sięgają do ziemi. Nie zapominaj o kwiatach i zwiewnych materiałach – wygodne sukienki i urocze tuniki zyskują w zestawieniu z letnim koszykiem.
Nadmorski świat – szukamy torby w marynarskie pasy
Letnia moda to nie tylko zwiewne tkaniny, ale też typowo wakacyjne desenie. Trudno znaleźć wzór, który kojarzyłby się z morzem bardziej niż marynarskie pasy. Na Allegro wypatrzysz pojemne torby, z których będziesz mogła korzystać cały rok, wspominając wakacje nad Bałtykiem. Marynarska torebka z tkaniny płóciennej albo materiału skóropodobnego stanie się twoim nieocenionym towarzyszem leżenia na złotym piasku, zwiedzania nadmorskich miasteczek i wieczornych imprez na plaży. Zwróć uwagę na modele z niewielką saszetką, w sam raz do schowania miłych znalezisk z plaży, takich jak niewielkie bursztyny czy muszelki. Z kolei jako prawdziwa miłośniczka morza i żeglarstwa na pewno sięgniesz po torbę w paski, w której rolę ramion odgrywa sznur marynarski. Torby tego typu stworzą zgrany duet nie tylko z typowo wakacyjnymi zestawami, ale też z klasycznymi stylizacjami na uczelnię, weekendowy spacer czy randkę z ukochanym. Latem możesz założyć małą szarą z bawełnianej dzianiny albo białą bokserkę połączyć z beżowymi szortami – oba zestawy stworzą zgrany duet z torbą w biało-granatowe pasy, możesz też poszukać udanych połączeń z biało-czerwonymi i biało-czarnymi paskami. W codziennych stylizacjach również inspiruj się Bałtykiem – sięgnij np. po czerwone baleriny, białą koszulę, proste spodnie z granatowego denimu, czarną marynarkę albo cieniutki kardigan, tworząc strój, którego motywem przewodnim będą marynarskie pasy.
Koszyk to subtelny dodatek, który ożywi romantyczną stylizację pełną kwiatów albo doda szyku jeansowym szortom. Pasiaste wzory na letniej torbie to z kolei wyraźny wpływ Coco Chanel, która – zainspirowana ubraniami bretońskich marynarzy – wprowadziła ten deseń do damskiej garderoby. Wybierz torbę na plażę, która najbardziej ci się podoba, nie zapominaj jednak, aby podczas zakupów kierować się też jej walorami funkcjonalnymi. | Wybieramy letnią torbę na plażę |
Aktualizacja Załącznika nr 1 do Regulaminu Allegro Zgodnie z zapowiedzią, wprowadziliśmy kilka zmian w Załączniku nr 1 (Towary zakazane i dopuszczone warunkowo) do Regulaminu Allegro:
* w artykule 1. wprowadziliśmy zapis o zakazie sprzedaży kodów, które umożliwiają przeglądanie treści multimedialnych w postaci tzw. video on demand,
* w artykule 2. wprowadziliśmy zapis dotyczący warunku wystawiania ofert w kategorii Anteny i wzmacniacze.
Wszystkie zmiany przedstawiamy w pliku PDF. Dodane fragmenty oznaczyliśmy na zielono. | Aktualizacja Załącznika nr 1 do Regulaminu Allegro |
Oczekiwanie na premierę książki ulubionego autora to wyjątkowo ekscytujący moment. W tym roku wśród literackich nowości jest kilka doskonałych pozycji, których pojawienie się z pewnością spotka się z dużym entuzjazmem ze strony czytelników. Wiosną premierę będzie miała także wcale nie nowa, bo przeszło pięćdziesięcioletnia powieść Stanisława Grzesiuka, której pierwsze wydanie rozeszło się w mgnieniu oka. Rok 2018 przynosi również nowy tytuł mistrza grozy – Stephena Kinga. W znajdującym się poniżej zestawieniu znalazły się książki bardzo zróżnicowane pod względem gatunkowym. Jest autobiografia himalaisty, naukowa rozprawa nad przyszłością ludzkości, historia oparta na autentycznym zdarzeniu z dopisanym wątkiem fantastycznym, kryminał oraz humoreska z Warszawą w tle.
„Boso, ale w ostrogach” – Stanisław Grzesiuk, premiera: kwiecień 2018
box:offerCarousel
Nowa książka Grzesiuka opatrzona została notą: Pierwsze wydanie bez skreśleń i cenzury. „Boso, ale w ostrogach” łotrzykowska powieść o warszawskim cwaniaku. Humorystycznie i z właściwą dla autora lekkością sportretowane zostają w niej stołeczne ulice, przedmieścia, a także panujące na nich obyczaje, gwara i kodeks honorowy drobnych rzezimieszków.
„Boso, ale w ostrogach” po raz pierwszy trafiło w dłonie czytelników w 1959 roku. Nakład szybko został wyczerpany i mimo dużego zapotrzebowania nie było dodruków. Tegoroczne wydanie zostało opatrzone fragmentami najważniejszych recenzji, a także uzupełnione o usunięte w latach 60. przez cenzurę części tekstu.
"Skazany na góry" – Denis Urubko, premiera: kwiecień 2018
box:offerCarousel
Denis Urubko jest himalaista, który brał udział w akcji ratunkowej Tomka Mackiewicza i Elisabeth Revol pod Nanga Parbat. To właśnie on odłączył się od Narodowej Wyprawy na K2, co zostało potraktowane jako bardzo kontrowersyjny ruch. Denis Urubko to człowiek, który bywa określany mianem czarnego charakteru polskiego himalaizmu (w 2015 roku otrzymał polskie obywatelstwo). Z pewnością warto sięgnąć po „Skazanego na góry”, by zweryfikować tę nieco krzywdzącą etykietę i poznać historię tego tajemniczego i z pewnością nieprzeciętnego człowieka.
„Homo Deus” - Yuval Noah Harari, premiera: kwiecień/maj 2018
box:offerCarousel
Yuval Noah Harari to niespokojny naukowiec i autor bestsellera „Sapiens. Od zwierząt do bogów”. W swojej nowej książce skupia się na przyszłości ludzkości, dążeniach do nieśmiertelności i sensie życia. Skupia się przede wszystkim na wizjach wszechświata i otaczającej nas rzeczywistości, zadaje pytania o miejsce człowieka na ziemi. „Homo Deus” to spojrzenie na teraźniejszość z dystansem właściwym dla jednostki sprzed tysięcy lat, to również obserwacja zmian, jakie nieustannie zachodzą oraz próba prognozy, jak ludzkość będzie wyglądała i funkcjonowała w najbliższej przyszłości.
„The Outsider” - Stephen King, premiera: czerwiec/lipiec 2018
box:offerCarousel
Stephen King po raz kolejny sięga po gatunek bliski kryminałowi. „The Outsider” to powieść o spokojnym nauczycielu z małego miasteczka Terrym Maitlandzie, który zostaje oskarżony o szczególnie okrutne zabójstwo 11-letniego chłopca. Mimo że mężczyzna ma – mogłoby się wydawać – trudne do podważenia alibi, zostaje aresztowany, ponieważ dowody jednoznacznie wskazują na jego winę.
„Lincoln in the Bardo” - George Saunders, premiera: jesień 2018
box:offerCarousel
George Saunders to zdobywczyni nagrody Bookera z 2017 roku. Jej najnowsza powieść „Lincoln in the Bardo” powstała pod wpływem inspiracji prawdziwymi wydarzeniami. Chodzi o śmierć nastoletniego syna Abrahama Lincolna. Autorka pogrąża się w fantazjach na temat dziecka zawieszonego pomiędzy dwoma światami, życiem i śmiercią, oczekującego powrotu ojca, który go uratuje. | 5 książek, na które czekamy w tym roku |
Marzysz o pomysłowych zdobieniach na paznokciach? Fantazyjnych i oryginalnych wzorach, które wzbudzą zachwyt? Jeśli brakuje ci precyzji i cierpliwości, by samodzielnie je wykonać, wybierz bardzo modne w tym sezonie naklejki wodne. Zadbane dłonie są wizytówką kobiet. Tymczasem często brakuje czasu lub pieniędzy, by powierzyć ręce profesjonalnej opiece. Wówczas o paznokcie zadbać należy zadbać samodzielnie, malując je jednym z dostępnych w sklepach lakierów lub przyklejając na nie naklejki. Niewielkim wysiłkiem szybko możesz oczarować otoczenie niczym gwiazda filmowa.
Praktyczne naklejki wodne
Kilka lat temu w sklepach pojawiły się szablony z naklejkami wodnymi na paznokcie. Początkowo wzbudzały nieufność, obawiano się, że mogą być nietrwałe i wyglądają nienaturalnie. Szybko jednak przekonano się, że są proste w użyciu i pięknie się prezentują. Są cienkie i elastyczne, co sprawia, że wyglądają naturalnie, tak jakby były namalowane bezpośrednio na płytkach paznokcia. Poza tym pozwalają uzyskać manicure trwały i odporny na odpryśnięcia oraz ścieranie. Z powodzeniem nakleja się je zarówno na pokryte jedynie bazą paznokcie, jak i na zwykły lakier, akryl, żel czy hybrydę.
Wielokolorowe ozdoby
Naklejki wodne są dostępne we wszystkich kolorach i wzorach, także metalicznych lub z popularnymi hologramami. Można je efektownie dopasować do ubrania, wzoru sukienki czy bluzki. Nawet jeśli nie lubisz fantazyjnych motywów i wyszukanych kolorów, wśród naklejek znajdziesz również takie, które prezentują się skromnie, są w jednolitym odcieniu lub przypominają francuski manicure. Nakładanie ich jest bardzo proste. Wystarczy wybrać ulubiony wzór i w kilka minut mieć efektowne, dopasowane do okazji i stylizacji paznokcie.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Najmodniejsze wzory
Możesz zdecydować się na minimalizm, jednak w tym sezonie rządzi szaleństwo i fantazja. Prawdziwym hitem są wzory abstrakcyjne, niczym na znanych obrazach. Bliżej nieokreślone kształty, kreski, kropki czy wielobarwne plamy to jest to! Modne są też paznokcie przyozdobione logo marki lub z wtopionymi biżuteryjnymi aplikacjami. Ciągle popularne są paski o dowolnym przebiegu, także imitujące paski zebry. Do tego kropki w wersji mini lub manicure imitujący marmur. Nosi się paznokcie brokatowe w różnych gamach kolorystycznych oraz złote i srebrne komponujące się z metalicznymi ubraniami. Można wybrać je także z będącym bardzo na czasie wzorem kratki lub szachownicy. Jeśli lubisz bajki, wybierz zdobienia z Myszką Miki, Minonkami lub Kopciuszkiem, które są teraz zarezerwowane nie tylko dla najmłodszych.
box:offerCarousel
Paznokcie do jesiennych stylizacji
Precyzyjne wzory najłatwiej uzyskać, naklejając fantazyjne naklejki wodne, które będą pasowały do jesiennej garderoby utrzymanej w kolorach szarym, amarantowym, fioletowym i granatowym, kochającej także w tym sezonie desenie – różnej wielkości kratki, kwiaty, kropki oraz wzory retro. Nie można też zapomnieć o modnej czerwieni, do której dobiera się naklejki w tym samym odcieniu pąsu, także ze zdobieniami. Będą one pasowały też do ubrań amarantowych. To zestawienie czerwieni z różnymi odcieniami różu należy do jednych z najchętniej wybieranych przez fashionistki.
Proste w użyciu
Naklejki wodne są wygodne w użyciu, a przy tym bardzo trwałe. Zestaw 10 sztuk kosztuje ok. 10 zł. Wycina się je z szablonów, a następnie moczy w wodzie przez kilkanaście sekund, po czym przykleja do paznokcia. Należy uważać, by pod naklejki nie dostały się bąbelki powietrza, które zepsują efekt. Kiedy będą już idealnie przylegały, piłujemy je, dopasowując kształtem do płytki paznokcia, a następnie pokrywamy lakierem nawierzchniowym. Z kolei gdy są nałożone na hybrydę, wówczas top utwardzamy pod specjalną lampą UV/LED.
Coraz popularniejsze naklejki wodne pozwalają w prosty i niedrogi sposób uzyskać manicure, którego nie powstydziłaby się najlepsza manicurzystka. Nie dość, że intrygujący i oryginalny, to jeszcze doskonale pasujący do jesiennych stylizacji. | Naklejki wodne na paznokcie do jesiennych stylizacji |
Zakup skutera, może okazać się jedną z najlepszych decyzji, jaką podejmiemy w swoim życiu. Dzięki niemu unikniemy codziennych korków w drodze do pracy oraz oszczędzimy na paliwie. Dodatkowo otrzymamy możliwość odbywania pozamiejskich wycieczek nowym środkiem transportu. Rodzaj skutera
Chcąc kupić skuter, musimy pamiętać o tym, że na rynku istnieją trzy podstawowe typy tych pojazdów. Pierwszy z nich tzw. motorower, przeznaczony jest dla osób, które nie posiadają prawa jazdy, można nimi osiągać maksymalną prędkość 45 km/h. Drugim rodzajem skutera są tzw. maxiskutery, które mogą osiągać maksymalną prędkość nawet do 200 km/h! Jednakże tak jak w przypadku zwykłych motorowerów, nie wystarczy już do nich posiadać dowód osobisty lub kartę motorowerową (w przypadku, gdy nie jesteśmy pełnoletni), gdyż trzeba mieć zrobione prawo jazdy kategorii A1. Ostatnią grupę stanowią skutery sportowe,które są połączeniem najlepszych cech skuterów i motorów, sprawdzą się one dla wszystkich, tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z motoryzacją.
Czym się kierować kupując skuter?
Kiedy już dokonamy wyboru skutera, który powinien być zgodny z naszymi preferencjami, powinniśmy wziąć pod uwagę kilka podstawowych, parametrów naszego przyszłego środka transportu.
Przede wszystkim silnik – najważniejszym czynnikiem jest tu jego pojemność, moc oraz średnie spalanie. Jeżeli chcemy poruszać się wyłącznie po mieście, warto wybrać taki skuter, którego pojemność silnika będzie mieścić się w przedziale od 125 do 150 ccm, o mocy od 10 do 15 KM oraz o maksymalnie osiąganej prędkości do 100 km/h. Kiedy jednak chcemy poruszać się nim na terenach pozamiejskich, lepszym wyborem będzie skuter, który osiągnie większą maksymalną prędkość.
Hamulce – przykupnie skutera warto również zwrócić uwagę na to, z jakim rodzajem hamulców mamy do czynienia. Wśród dostępnych na rynku skuterów znajdują się takie z hamulcami bębnowymi lub tarczowymi. Kiedy nie mamy doświadczenia w jeździe skuterem, lepszym i rozsądniejszym wyborem z uwagi na nasze zdrowie, a nawet życie, będzie wybór skutera wyposażonego w hamulce tarczowe umieszczone na obu kołach, bowiem im większe tarcze, tym droga hamowania jest znacznie krótsza, a przez co i sama jazda znacznie przyjemniejsza.
Rodzaj skrzyni biegów – spośród dostępnych na rynku skuterów, znajdują się takie, które są wyposażone w manualną skrzynię biegów z tradycyjnym sprzęgłem oraz takie, które mają manualną skrzynię biegów, ale z automatycznym sprzęgłem. Drugi wybór będzie rozsądniejszy z punktu widzenia osób, które nie potrafią posługiwać się sprzęgłem lub zwyczajnie w świecie tego nie lubią. Warto wspomnieć jeszcze o trzecim rodzaju, który występuje niestety w bardzo drogich sprzętach – jest nim skrzynia bezstopniowa, dzięki, której jazda na skuterze jest tak przyjemna i łatwa, jak jazda rowerem.
Waga i cena skutera
Waga skutera – bardzo istotnym czynnikiem jest masa kupowanego przez nas sprzętu, bowiem jak się okazuje, im jest on cięższy tym znacznie trudniej nim sterować. Dlatego, jeżeli nie mamy zbyt dużego doświadczenia w jeździe na skuterze, lepszym wyborem będzie wybranie jakiegoś mniejszego, a co za tym idzie również lżejszego skutera. Waga skutera ma również znaczenie przy jego transportowaniu, jeżeli wiemy, że będzie nam się zdarzać konieczność przewozu skutera – lepiej wybrać ten lżejszy.
Cena, czyli na końcu dochodzimy do najistotniejszego niejednokrotnie czynnika przy zakupie skutera. Na rynku panuje bardzo duża rozpiętość cenowa, nowy pojazd możemy kupić już za kilka tysięcy złotych, za kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt. Wszystko uzależnione jest od wyboru pojemności silnika, marki skutera – bo wiadomo, za firmę też się trochę płaci – jak i dodatkowego wyposażenia. Dobrym rozwiązaniem jest również zakup skutera używanego w dobrym stanie.
Ilość dostępnych na rynku skuterów może nas przyprawić o zawrót głowy, dlatego wszyscy ci, którzy już zdecydowali się na jeżdżenie skuterem, powinni zwrócić uwagę przy jego zakupie na wymienione powyżej wskazówki. | 5 czynności przy zakupie skutera |
Orientale, popartowe, ozdobne, a nawet z frędzlami. Tej wiosny nosimy kolczyki w rozmiarze XXL, które „szorują” po naszych ramionach. Jest to również moment triumfalnego powrotu sztucznej biżuterii na salony. Długie kolczyki to najmocniejszy trend biżuteryjny roku 2016. Jeśli chcesz być na czasie, musisz je mieć! Zamiatacze ramion
Przebojem tej wiosny są długie kolczyki w rozmiarze XXL. Część osób nazywa je „zamiataczami ramion”, ponieważ na bardzo wielu pokazach pojawiły się kolczyki sięgające do ramion. Marni, Prada, Proenza Schouler lansują geometryczne, popartowe i szalone kolczyki inspirowane stylem Twiggy i modą lat 60, Gucci i Carolina Herrera kolczyki XXL w wersji słodkiej, a Derek Lam i Oscar de la Renta – w orientalnej. U Dolce & Gabbana są oczywiście kolorowe, bardzo ozdobne, po prostu włoskie. Polskie celebrytki, takie jak Natalia Siwiec, Margaret i Anna Oberc, upodobały sobie kolczyki z chwostami, czyli frędzlami. Są bardzo frywolne, a ich właścicielka z łatwością wyróżni się w tłumie. W tym sezonie warto postawić na jak największe i najbardziej oryginalne! Nadszedł moment, by wyciągnąć ze szkatułki szaloną biżuterię naszych mam, a nawet babć albo poszperać w vintage shopach. Wiosną i latem 2016 r. panuje jedna zasada: im dłużej, tym lepiej!
Dla kogo?
Długie kolczyki pasują praktycznie każdej kobiecie, bo wysmuklą twarz oraz wydłużą szyję. Jedyne, na co należy zwrócić uwagę przy ich zakupie, to kształt. Właścicielki okrągłej twarzy najlepiej wyglądają w długich kolczykach, zwłaszcza z trójkątnymi lub kwadratowymi elementami, które ją wysmuklą. Modne popartowe wersje z kulami w tym wypadku odpadają, natomiast są stworzone dla twarzy trójkątnej – sprawią, że będzie bardziej harmonijna, bo optycznie poszerzą podbródek. Długie, pionowe kolczyki wyszczuplą twarz kwadratową. Owalna buzia ma to szczęście, że wygląda dobrze w towarzystwie kolczyków o każdym kształcie.
Jak i z czym nosić?
Przy noszeniu kolczyków liczą się przede wszystkim dwie rzeczy: fryzura i dekolt. Nikt nie zauważy nawet najpiękniejszych, jeśli nie będzie ich widać spod burzy włosów lub zleją się z górą bluzki.
Fryzura
Jeśli masz krótkie włosy, problem fryzury cię nie dotyczy, ponieważ twoje kolczyki i tak będą wyeksponowane. Przy długich, prostych włosach najlepiej zdecydować się na geometryczne lub wyraziste. Długie, proste „nitki” zginą wśród twoich włosów. Okrągłe i kwadratowe kolczyki odpadają przy lokach, za to sprawdzą się proste, wydłużone. Długie kolczyki pięknie pasują do wysoko upiętych włosów, dlatego nie wahaj się i zrób sobie koczek baletnicy lub koński ogon. Taka fryzura plus kolczyki w rozmiarze XXL są niezwykle szykowne.
Dekolt
W tym sezonie najmodniejsze będą odkryte ramiona i głębokie dekolty w kształcie litery V. Długie kolczyki idealnie do nich pasują, ponieważ są wyeksponowane, a w połączeniu z nagimi ramionami stają się jeszcze bardziej zmysłowe. Geometryczne, wyraziste kolczyki najlepiej wyglądają w towarzystwie nadal modnego półgolfa. Dekolt halter (amerykański) i długie kolczyki to dobre połączenie, o ile włosy są krótkie lub związane. W przeciwnym razie wiązanie przy szyi i rozpuszczone włosy mogą sprawić, że staną się niewidoczne. Kołnierzyki typu bebe i koszule zapinane pod szyją ograniczają kolczyki i lepiej zdecydować się na odrobinę krótszą wersję.
Sztuczna czy szlachetna?
Wiosną i latem 2016 nosimy sztuczną biżuterię. W tym sezonie liczy się przede wszystkim rozmach. Geometryczna i popartowa biżuteria prawie zawsze jest sztuczna, najczęściej plastikowa. Orientalne wzory prezentowane na wybiegu były wykonane z takich materiałów jak drewno i sznurek. Biżuteria XXL rzadko jest srebrna lub złota, z dużymi szlachetnymi kamieniami. Nawet jeśli taka istnieje, pozostaje poza zasięgiem zwykłej śmiertelniczki, dlatego bez obaw sięgaj po sztuczną, która potrafi być równie piękna. Liczy się przede wszystkim twój gust i wyczucie stylu. | Długie kolczyki – hit sezonu |
Zaprojektowana, by zapewnić pilotom ciepło i wygodę noszenia w czasach wojny, kurtka-pilotka już dawno weszła do kanonu mody i z powodzeniem sprawdza się zarówno w męskiej, jak i damskiej szafie. Jeżeli szukasz ciepłej opcji na jesienne i zimowe chłody, weź ją pod uwagę. Chłodny sezon trwa i z pewnością zagości na dłużej. W ruch poszły ciepłe swetry, płaszcze i szale, by chronić przed chłodem. Jeśli masz ochotę odłożyć na bok popularną puchówkę lub parkę, w tym sezonie wypróbuj inspirowaną wojskowymi fasonami kurtkę-pilotkę. Jest krótka, zgrabna i wygodna, a do tego ma wysoki kołnierz, który ochroni cię, gdy wiatr zacznie hulać na dobre. Najmodniejsza wersja jest podbita kożuszkiem lub sztucznym futrem i doskonale sprawdza się w zimne dni, a do tego wygląda naprawdę ciekawie.
Pilotka to jeden z wielu fasonów inspirowanych męską garderobą, w którym kobieta wygląda interesująco. Ma w sobie styl i magiczny pierwiastek, który każe myśleć o wspaniałych mężczyznach w latających maszynach. Mimo że jej fason na pewno nie należy do prostych i uniwersalnych, łatwo ją stylizować, a efekt jest tym lepszy, jeśli zestawić ją z nowymi, nieoczywistymi elementami. Jeśli natomiast wolisz wypróbowane zestawienia, zawsze możesz założyć ją do pary jeansów i ciepłego swetra z golfem, a całość uzupełnić modnymi workerami – to sprawdzony look, który daje radę niskim temperaturom, i któremu nie brakuje mu stylu. Sprawdź nasze podpowiedzi i zobacz, jak łatwo wyczarować jesienną stylizację z taką kurtką w roli głównej.
W parze z dzianinową sukienką
box:imagePins
box:pin)
Lubisz wygodę i nie masz wiele czasu, by rano myśleć, co na siebie założyć? Wybierz ciepłą dzianinową sukienkę z golfem. Niekomplikowany krój zapewni wygodę, a ciepłe włókna zapewnią, że nie będziesz marznąć, gdy temperatura spadnie. Nie zapomnij również o motocyklówkach – to jeden z najmodniejszych trendów obuwniczych tego sezonu. Koniecznie wybierz te ozdobione metalowymi detalami i perłami – to hit, bez którego prawdziwa fashionistka się nie obędzie! Mała czarna torebka stylowo uzupełni stylizację. Nie przejmuj się rozmiarem – zmieścisz w niej potrzebne rzeczy, a nie przeciążysz sylwetki dużym gabarytem jak w przypadku popularnego shoppera.
Do kraciastych spodni i swetra z golfem
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Wolisz klasyczną elegancję w kolorach jesieni? Kurtka z kożuszkiem też może się odnaleźć w tej roli. Załóż ją w parze z golfem w apetycznym bordowym kolorze, dodaj klasyczne spodnie w kratkę z kantami, włóż ultra modne zamszowe botki w kolorze czekolady i strój dopełnij nie mniej modną niż kurtka-pilotka torebką o fasonie worka w odcieniu zszarzałej zieleni. Taka stylizacja ma w sobie szyk, a jednocześnie nie jest nudna – kurtka o męskim kroju „doprawia” ją męskim akcentem i wykracza poza popularne ujęcie na przykład z prostym wełnianym płaszczem. W takim zestawie nie zmarzniesz i będzie ci wygodniej niż w płaszczu. Z pewnością docenisz jej zgrabną, krótką formę prowadząc samochód! | Pilotka z kożuszkiem - modna opcja do jesiennych stylizacji |
Łasuchom i miłośnikom tradycyjnych wypieków polecamy przepis na pyszne, słodziutkie pączki z sosem z białej czekolady i sokiem z limonki. To smaczny deser, który sprawdzi się na każdą okazję. Składniki:
ciasto ptysiowe
1 l oleju
sos z białej czekolady
sok z limonki
skórka otarta z limonki
Krok po kroku:
Olej rozgrzewamy do 180 stopni. Smażymy w nim ciasto przez 5 minut. Sos podgrzewamy i polewamy pączki. Skrapiamy je sokiem z limonki i posypujemy skórką z limonki.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia.
Zobacz również przepis na: ciasto ptysiowe. | Pączki z sosem z białej czekolady i sokiem z limonki |
Latem większą uwagę poświęcamy pielęgnacji skóry, ale warto również zadbać o włosy, które tak samo narażone są na niekorzystne działanie promieni słonecznych i wody, dlatego przed urlopem zadbaj o nie w odpowiedni sposób. Nałóż maskę
Przed wakacyjnymi wojażami warto pamiętać o nawilżeniu włosów. Dzięki właściwie dobranej mascenie będziesz miała z tym problemu. Kuracja stosowana raz w tygodniu pomoże utrzymać wilgoć i sprężystość włosów.
Odżywianie czas zacząć
Pamiętaj, aby po każdej kąpieli w morzu czy basenie opłukać włosy czystą wodą. Do mycia głowy najlepiej używać delikatnych szamponów i odżywek. Włosy po naszym całym dniu przebywania na słońcu powinny być zregenerowane dzięki tym preparatom. Bardzo dobrym rozwiązaniem są także kosmetyki zawierające filtry.
Chroń kolor
Najlepiej nie farbować włosów tuż przed wyjazdem na urlop – zrób to kilka dni wcześniej – będziesz miała czas, aby je odpowiednio zabezpieczyć. Używając kosmetyków przeznaczonych do włosów farbowanych, ochronisz swój kolor przed płowieniem.
Olejki nie tylko do opalania
Zabezpieczają włosy przed utratą wilgoci. Jednocześnie wygładzają, nadają miękkość i połysk, są bardzo wygodne, bo nie trzeba ich spłukiwać, a tworzą świetną barierę ochronną. Warto na wakacjach mieć je zawsze w torebce.
Piękna po powrocie
Zdarza się, że na urlopie zapominamy jednak o całym świecie (a tym samym o pielęgnacji włosów), wtedy jedynym ratunkiem jest intensywna kuracja regeneracyjna. Najlepiej kompleksowo podejść do problemu. Po pierwsze serum odbudowujące strukturę włosa, następnie szampon oraz odżywka z keratyną i ceramidami, a na koniec odpowiednia mgiełka bez spłukiwania – będzie dobrze! | Jak zadbać o włosy latem? |
Urządzając mieszkanie, trzeba mieć na uwadze duże sprzęty, jak kuchenka czy lodówka. Praktyka jednak pokazuje, że istotne są też drobne akcesoria. Przedstawiamy propozycje takich, które świetnie sprawdzą się jako uzupełnienie wyposażenia do zlewozmywaka kuchennego. Wygodne dozowanie
Obecnie coraz więcej zlewozmywaków wyposażonych jest w specjalny otwór, dzięki któremu możliwe jest zamontowanie stałego dozownika do płynu do naczyń. Część zlewów ze względu na swoją formę nie może być zaopatrzona w takie udogodnienie, dlatego należy wyposażyć zlewozmywak w stojący dozownik, dzięki któremu zmywanie będzie prostsze i wygodniejsze. Niewątpliwą zaletą tego rodzaju akcesorium jest to, że wpływa pozytywnie na estetykę miejsca do zmywania naczyń – nie widać niespójnych i często niekoniecznie ładnych dla oka sklepowych butelek z płynem.
Chcąc zaopatrzyć się w funkcjonalny dozownik, warto zwrócić szczególną uwagę na te marki SimpleHuman. Akcesoria tego producenta odznaczają się przede wszystkim funkcjonalnością, ale też niebanalnym wyglądem. Prosta forma, inteligentny system zapobiegający upuszczaniu kropli oraz główna zaleta – czujnik, który pozwala na bezdotykowe dozowanie płynu, to niewątpliwe plusy tego gadżetu kuchennego. Trzeba jednocześnie zwrócić uwagę na uniwersalną stylistykę przedmiotu, która z pewnością świetnie wpasuje się zarówno w nowoczesne, jak i bardziej klasyczne wnętrza.
box:offerCarousel
Alternatywą dla dozowników marki SimpleHuman są te proponowane przez producenta Umbra. Dozownik do płynu Umbra Yoey stanowi stylowe uzupełnienie wyposażenia zlewozmywaka, a dzięki temu, że dostępny jest w różnych wersjach kolorystycznych, może być elementem ozdobnym w kuchni. Umbra Yoey wyposażony jest dodatkowo w praktyczną przegródkę, która świetnie sprawdza się do przechowywania gąbek czy szmatek tak często używanych podczas zmywania.
Eleganckie suszenie naczyń
Problem z suszeniem naczyń powstaje zwykle wtedy, gdy zlewozmywak, który został zakupiony do kuchni, nie jest wyposażony w ociekacz umożliwiający wygodne rozłożenie naczyń, by wyschły. W takiej sytuacji można wyposażyć się w dodatkowy przedmiot pozwalający na komfortowe, a zarazem uporządkowane suszenie sztućców i talerzy. W tej roli sprawdzi się ociekacz na sztućce i talerze ABS. Estetyczny i elegancki, pozwala na rozłożenie naczyń, a gdy tylko obeschną, można je wygodnie schować do szafki.
Jeśli jednak nie chcemy, aby blat zajmował dodatkowy gadżet, ciekawą opcją jest mata pozwalająca na osuszenie naczyń. Przykładem takiego produktu jest mata do suszenia naczyń Wenko, którą trzeba rozłożyć tuż przed zmywaniem, a następnie ułożyć na niej umyte naczynia. Gdy tylko wyschną, odkładamy je do szafki, a matę zwijamy i chowamy, by nie zajmowała niepotrzebnie miejsca.
Wszyscy zgodzą się, że akcesoria kuchenne znacznie ułatwiają codzienne funkcjonowanie w kuchni. Zlewozmywak jest tym elementem wyposażenia, z którego w ciągu dnia korzysta się bardzo często. Warto zatem wiedzieć, w jaki sposób można uprzyjemnić i ułatwić sobie wykonywanie codziennych czynności tak, by nie były przykrym obowiązkiem. | Stylowe akcesoria do zlewozmywaków kuchennych |
Świetna rozrywka dla każdego! Chcesz rozegrać ważny mecz i nie być kontuzjowanym? Dzięki kulom zwanym bumper ball połączenie dobrej zabawy i bezpieczeństwa jest możliwe! Pływanie w wielkich kulach jest już dobrze znane, ale czy można w podobnym rynsztunku grać w piłkę nożną lub rugby? Oczywiście, że tak! Przedstawiamy kule bumper ball, które najprawdopodobniej dzięki Norwegom pięć lat temu zaistniały na świecie!
Czym jest bumper ball?
To nadmuchiwana kula do zabaw i gier na trawie, boisku, piasku lub w sali gimnastycznej. W środku znajduje się regulowana uprząż, którą zakłada się jak szelki plecaka. Utrzymuje ona kulę na plecach zawodnika. W środku są uchwyty umieszczone tak, by użytkownik mógł się ich przytrzymywać i poczuć się pewniej. Kule umożliwiają również wysunięcie rąk na zewnątrz.
Kule są wykonane z TPU, miękkiego, elastycznego materiału, wykazującego dużą odporność na przetarcia i przebicia. Ściany składają się z dwóch warstw połączonych wewnętrzną konstrukcją szkieletową, zapewniającą odpowiednią amortyzację graczowi znajdującemu się w środku, gdy zderzy się z innym uczestnikiem zabawy lub wpadnie na jakiś obiekt.
Bumper ball służy nie tylko turlania się i wykonywania fikołków. Kula jest również wykorzystywana w grach i zabawach integracyjnych – uatrakcyjnia je, sprzyja relaksowi oraz zacieśnianiu więzi.
Dla kogo jest bumper ball?
To doskonała zabawa dla małych i dużych! Producenci sugerują, że kuli używać mogą dzieci od 6 lat. Zapewne trudno im będzie się poruszać samodzielnie, ale przypięte odpowiednio regulowanymi szelkami może turlać opiekun, co i tak stanowi wielką atrakcję. Kule są bezpieczne i odpowiednio przypiętemu dziecku nie grozi w nich żaden uraz.
Młodzież i dorośli mogą bez problemu korzystać z kuli, grając w piłkę nożną, rugby, kręgle czy uprawiając walki sumo. Zabawy w kulach to fajny pomysł na przyjacielskie rozgrywki, spotkania integracyjne, przyjęcia urodzinowe czy nawet wieczór kawalerski. Bumper ball gwarantuje wesoło i aktywne spędzenie czasu bez ryzyka upadków, stłuczeń czy innych kontuzji charakterystycznych dla dyscyplin kontaktowych. Kule w pełni amortyzują zderzenia.
W co się ubrać?
Bumper ball nie wymaga specjalnego stroju, choć warto zadbać o wygodę. Powinniśmy zapewnić sobie strój sportowy przede wszystkim niekrępujący ruchów. Ponieważ tułów będzie przez jakiś czas otoczony wielką kulą z tworzywa, wybierzmy koszulki i spodenki lub legginsy odprowadzające pot. Ubrania szybko schnące będą najlepszym wyborem również dlatego, że w chłodniejsze dni po zakończonej rozgrywce unikniemy przewiania.
Ważne jest odpowiednie obuwie. Jeśli chcemy grać w sali, to konieczne są buty halowe, zapewniające odpowiednią przyczepność. Do gry na prawdziwej lub sztucznej trawie należy wybrać modele, które się nie ślizgają, np. tzw. turfy.
Osobom, które nie czują się mimo wszystko pewnie, możemy zaproponować ochraniacze na kolana, by w razie braku kontroli nad nowym „kulistym” ciałem nie bały się asekurować.
Jak się bawić?
Bubble football lub też zorb soccer to odmiana futbolu w kulach. Uczestnicy dzielą się na dwie drużyny (najczęściej 5-osobowe), by kopać piłkę według ogólnie przyjętych zasad. Różnica polega na tym, że nie ma bramkarza – bramki może bronić każdy gracz.
Bubble bowling jest grą w żywe kręgle. Jeden z graczy atakuje grupę ustawioną jak kręgle, dążąc do przewrócenia jak największej liczby osób.
Bubble sumo to walka dwóch zawodników stojących w kręgu. Zwycięża osoba, która wypchnie przeciwnika poza krąg.
Bubble rugby różni sie od tradycyjnego tym, że gracz może, co prawda, schować piłkę w swojej kuli, ale jeśli straci równowagę i pion, musi ją oddać przeciwnikowi.
Last bubble man standing to również gra zespołowa. Każda z drużyn dąży do tego, by przewrócić przeciwnika. Osoba, która nie utrzymała równowagi, musi opuścić grę. Wygrywa ostatni stojący zawodnik. | Co to jest bumper ball? |
Gdy na dworze panują upały, nie ma nic bardziej wygodnego i przewiewnego niż sukienka. Wśród wielu fasonów, wzorów i krojów warto zwrócić uwagę na sukienki koronkowe lub ozdobione koronką, bo są bardzo kobiece i ponadczasowe. Koronkowa historia
Koronka to jeden z najbardziej kobiecych materiałów. Jest seksowna, delikatna, a przy tym nigdy nie wychodzi z mody. Znajdziemy ją praktycznie wszędzie – na butach, bieliźnie, sukniach ślubnych, bluzach. Ozdabiamy nią włosy, paznokcie, dekorujemy wnętrza. I chociaż najsłynniejsze są włoskie koronki, to wcale nie pochodzą z tego słonecznego miejsca. Tak naprawdę do dziś nie wiadomo, skąd jest ten materiał. Plecionki, które nieoficjalnie są uznawane za prototypy późniejszych koronek, odnaleziono w egipskich grobowcach. Ogromną popularność zdobyły jednak dopiero w epoce renesansu. Do Polski trafiły dzięki królowej Bonie w XVI wieku. Dziś nie wyobrażamy sobie bez nich życia. Na szczęście nie są towarem luksusowym, nieosiągalnym i znajdziemy je w szafie praktycznie każdej kobiety.
Sukienki casualowe
Sukienki casualowe powinny być skromne. Możesz pozwolić sobie na sukienkę koronkową rozkloszowaną. Wyjątkowo dziewczęce są także te ozdobione falbaną. Taki fason ukryje wystający brzuszek i zbyt masywne uda. Ciekawą opcją są sukienki koronkowe w stylu boho. To bardzo kobiecy styl i odpowiedni dla pań w różnym wieku. Sukienka o trapezowym kroju będzie pasowała paniom o filigranowych kształtach. Prosty fason sprawi, że będziesz mogła stworzyć wiele stylizacji. Odpowiednie dodatki, fryzura i makijaż będą dopełnieniem całości.
Suknie wieczorowe
Przy wyborze sukni wieczorowej z koronki możesz pozwolić sobie na dużo więcej. Jeśli chcesz wyeksponować nogi, postaw na sukienkę mini. Dla równowagi powinna mieć zakryty dekolt, a nawet długi koronkowy rękaw. Idealne na wieczorne wyjścia będą sukienki koronkowe ołówkowe, które idealnie podkreślą twoje kobiece kształty. Zjawiskowo prezentują się sukienki koronkowe z odkrytymi plecami. Jeśli chcesz wyglądać wyjątkowo elegancko, a do tego seksownie, zdecydowanie postaw na sukienki blisko ciała, najlepiej o długości maxi. Takie kreacje mogą mieć głęboki dekolt lub odkryte ramiona – najważniejsze jest zachowanie równowagi pomiędzy tym, co zasłonięte i tym, co chcesz odsłonić.
Jaki wybrać kolor?
Kolor koronki ma ogromne znaczenie i warto o tym pamiętać. Czerwone sukienki z koronki lepiej zachować na specjalne okazje. To kolor bardzo seksowny, więc doskonale sprawdzi się podczas romantycznych kolacji, na randce czy imprezie w klubie. Kolor czarny to klasyka. Małą czarną koronkową sukienkę przy odpowiednich dodatkach możesz nosić na co dzień. Biały to kolor uniwersalny. Koronkowa biała sukienka będzie idealna, aby zabrać ją ze sobą na wakacje – możesz w niej spacerować, zwiedzać, chodzić na plażę, do kina, ale i do teatru czy na garden party. Nie zakładaj jej jedynie na wesele czy ślub, na który zostałaś zaproszona, bo to kolor tego dnia zarezerwowany wyłącznie dla panny młodej. Na takie okazje sprawdzi się sukienka koronkowa w kolorze pudrowego różu.
Ciekawą propozycją jest również sukienka koronkowa w kolorze granatowym. Równie elegancka co czarna, ale zdecydowanie mniej zobowiązująca. Jeśli śledzisz trendy i lubisz nowości, zwróć uwagę na sukienki koronkowe w kolorze khaki lub żółtym. | Koronkowe sukienki na lato |
Książka opowiada o burzliwym życiu jednej z największych ikon kina – niezapomnianej Vivien Leigh. Vivien światową sławę przyniosła przede wszystkim rola Scarlett O’Hary w „Przeminęło z wiatrem” w reżyserii Victora Fleminga, za którą dostała Oscara. Drugim najważniejszym filmem w jej życiu był „Tramwaj zwany pożądaniem”. Jej udziałem jest także kilka rzadziej wspominanych, choć wybitnych, ról teatralnych. Anne Edwards pisze o karierze aktorki. O jej porażkach i sukcesach. Dużo miejsca poświęca zwłaszcza roli Scarlett. Nie brakuje jednak opisu także wszystkich pomniejszych projektów Vivien. Autorka dba o detale. Stara się zbudować w książce odpowiedni klimat.
Wciągająca lektura
„Vivien Leigh” czyta się jak powieść. Autorka osiąga taki efekt dzięki licznym zabiegom narracyjnym, jak odwrócenie chronologii, szczegółowe opisywanie poszczególnych scen z życia, emocji bohaterów, ich wyglądu, a nawet motywacji.Vivien ukazana została jako kobieta niezwykła. Edwards nie kryje się ze swoim podziwem w stosunku do niej. Przez książkę przebija też duże współczucie dla aktorki, która pomimo sławy i urody nie była osobą zupełnie szczęśliwą. Autorka kładzie duży nacisk na chorobę Vivien. Okazuje się, że niemal przez całe życie cierpiała na zaburzenia maniakalno-depresyjne.
Zmagania z chorobą
To właśnie choroba miała być przyczyną jej trudnego zachowania podczas kręcenia filmów. To przez chorobę też rozpadł się jej długoletni związek z Laurence’em Olivierem – choć Edwards opowiada także o licznych romansach aktorki.Należy jednak pamiętać, że wydana w 2014 roku przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka biografia Vivien Leigh nie jest rzeczą nową. Angielski oryginał ukazał się już w 1977 roku. W tamtych latach nie ujawniało się zaś najbardziej kontrowersyjnych, trudnych faktów z życia znanych osób. Trzeba więc liczyć się z tym, że biografia autorstwa Edwards nie jest lekturą kompletną. Nie wyczerpuje ona tematu życia autorki, nie ujawnia wszystkiego. Edwards wiele spraw taktownie przemilcza.
Niezwykła osobowość
Pomimo tego „Vivien Leigh” jest lekturą bardzo wartościową. Dobrze się ją czyta. Nie ma w sobie tej „ciężkości”, która charakteryzuje tak wiele biografii. W dodatku uświadamia dobitnie, że aktorka pomimo sławy, pieniędzy i urody zmagała się przez całe życie z najróżniejszymi trudnościami. Vivien jest dzięki temu człowiekiem z krwi i kości. Widzimy ją jako osobę nieszczęśliwą, która w konsekwencji poważnych problemów emocjonalnych utraciła mężczyznę, którego naprawdę kochała.Jest to z pewnością portret warty uwagi. Będzie się podobał zwłaszcza wielbicielom biografii innych znanych ikon kina, jak Audrey Hepburn, Grace Kelly czy Marilyn Monroe. Dla miłośników legendarnej ekranizacji „Przeminęło z wiatrem” – lektura obowiązkowa.Książka jest dostępna także w wersji elektronicznej w formatach EPUB i MOBI za ok. 28 zł.
Źródło okładki: www.proszynski.pl | „Vivien Leigh” Anne Edwards – recenzja |
Jest piękna, lata, walczy i ma nadludzkie zdolności – prawdziwa idolka wielu dziewczynek z całego świata. Kolejna superbohaterka komiksów przeniesiona na ekrany i w świat animacji. Wonder Woman inspiruje wartościami młode pokolenie i warto to wykorzystać. Jeżeli wasza córka zna postać Wonder Woman z komiksu, serialu lub filmu, z pewnością chce być jak najbardziej do niej podobna. Z pewnością też wystarczą jej własna wyobraźnia i odrobina pomysłowości, aby stworzyć strój i niezbędne atrybuty superbohaterki lub przebrać za nią ukochaną lalkę. W przeżywaniu przygód i potyczek ze złem w obronie świata mogą ją jednak wesprzeć gotowe akcesoria, profesjonalne i zachwycające wiernością szczegółów.
Przybywam chronić niewinnych!
Prawdziwa fanka Wonder Woman pragnie jak ona ocalić świat i posiąść supermoce. Nie będzie to w 100% możliwe, ale możemy małą bohaterkę wyposażyć w strój, atrybuty oraz niezbędną do walki broń. Przebranie Wonder Woman może być mniej lub bardziej wierne, wykorzystujące różne kreacje samej postaci. Najtańszy strój można nabyć za około 50 zł, te bardziej profesjonalne sięgają cenowo 190 zł. Dostępne są ubrania ze spodniami lub spódniczkami, a także z peleryną lub bez niej. Ważne, aby nic nie krępowało ruchów wojowniczej Amazonki.
Wonder Woman nie może też pozostać bez swojego podstawowego wyposażenia – Lasso Prawdy, Bransolety Zwycięstwa, złota Tiara i złoty Pas Gai to podstawa. Większość z nich jest dostępna ze strojem, ale dokupić do nich można dodatkową broń nawiązującą do serii animowanej, czyli złotą tarczę z dyskami i ikonicznym emblematem Wonder Woman, która strzela plastikowymi dyskami na odległość 7 metrów. Jej ceny wahają się od 55 do 110 zł.
Cicha przystań po walkach
Każdy superbohater potrzebuje miejsca, gdzie może odpocząć po walkach i schronić się przed wrogami. Po całym dniu starć i przygód młoda Wonder Woman z chęcią odpocznie w pokoju prawdziwej fanki, w którym znajdą się najważniejsze gadżety (budzik, lampka, figurki kolekcjonerskie) i ozdoby z ukochaną postacią. Oprócz specjalnego miejsca do przechowywania stroju i broni można pomyśleć o przytulnej pościeli oraz dekoracjach ściennych. Poszewki, pościel i koce utulą do snu i być może sprowokują niezwykłe marzenia. Z kolei plakat z postacią Wonder Woman pozwoli podziwiać dziewczęcą idolkę w każdej chwili i przypomnieć sobie jej postawę oraz gotowość do walki mimo przeciwności. Pościel to wydatek rzędu 70–80 zł, z kolei duże plakaty to koszt od 27 do 40 zł.
Świat Wonder Woman z klocków
Pokój Wonder Woman można zaaranżować również w mniejszej wersji – z klocków LEGO. Jest to możliwe z zestawem Pokój Wonder Woman składającym się ze 186 elementów. Znajdziemy w nim łóżko, otwierane okno z miejscem na trofeum, schowek pod szufladą/ekranem i otwieraną szafę, „niewidzialny” motocykl oraz warsztat z obrotową platformą dla motocykla. Przede wszystkim w zestawie jest także figurka samej superbohaterki z jej niezwykłym lassem. Zestaw można nabyć już za 65 zł. Wśród mniejszych kompletów LEGO z Wonder Woman do dyspozycji mamy superbohaterkę z jej niewidzialnym samolotem za ok. 90 zł oraz niewielką potyczkę z Doomsday w cenie od 32 do 58 zł. Największym do tej pory zestawem ze świata superbohaterek, który również warto nabyć, aby połączyć nadprzyrodzone moce cudownych przyjaciółek, jest Szkoła Superbohaterek mająca 712 elementów i kilka figurek. Całość już za 270 zł.
Rozgrywanie potyczek i przeżywanie przygód na mniejszą, klockową skalę jest równie absorbujące i rozwijające, co wcielanie się w postać Wonder Woman.
Lalki i figurki
Nie każda dziewczynka chętnie przebiera się za superbohaterkę, ale na pewno z przyjemnością „wcieli się” w nią, trzymając w ręce jedną z niezwykłych lalek Wonder Woman firmy Mattel. Każda ma na sobie strój, który zawiera wszystkie ikoniczne elementy oryginalnej postaci DC Super Hero oraz charakterystyczny pancerz. Dostępne są jednak wersje lalek w całości wykonane z tworzywa, jak i przypominające klasyczną lalkę Barbie. Tę drugą można swobodnie przebierać, kryjąc jej niezwykłą tożsamość na co dzień. Została zaprojektowana z dbałością o szczegóły – potrafi sama stać, ma 12 punktów zgięcia, jest lekko umięśniona i dziewczęca. Do zestawu dołączono także atrybuty bohaterki – tiarę, lasso i bransolety. Taka lalka może przeżyć wiele przygód i pokonać każdego wroga. Najtańszą lalkę można nabyć za 25 zł, a ceny najwierniejszych w szczegóły zestawów sięgają 250 zł i są to produkty o randze kolekcjonerskiej.
Młodszym dziewczynkom oraz tym, które pragną skorzystać z obrony Wonder Woman, można z kolei polecić lalkę przytulankę superbohaterki. Ma ok. 25 cm, jest wykonana z miękkiego materiału i wprost idealnie nadaje się do tulenia! Jej twórcą również jest Mattel, a ceny utrzymują się w okolicach 50 zł.
Każdy superbohater ma swoich wiernych fanów i naśladowców. Zawdzięcza to wartościom, dla których żyje, oraz walce ze złem tego świata. Zarówno dzieci, jak i dorośli potrzebują w swym życiu takich superbohaterów. Nie ma zatem nic złego ani dziwnego w tym, że mała dziewczynka zapragnie wcielić się w swoją idolkę – Wonder Woman. | Być jak Wonder Woman - akcesoria ze słynną bohaterką |
Przez żołądek do serca. Już nasze babcie znały tę odwieczną zasadę, że droga do czyjegoś serca prowadzi przez żołądek. Jeśli zastanawiamy się, co podarować osobie, na której nam zależy, możemy przygotować dla niej walentynkową ucztę, tym bardziej że do jej wykonania znajdziemy mnóstwo kuchennych przyborów nawiązujących do święta zakochanych. Ciasto w kształcie serca
Z walentynkami kojarzy nam się wszystko z motywem serca. W sklepach znajdziemy zarówno blaszane, jak i silikonowe formy, dzięki którym nasz wypiek nabierze oczekiwanego kształtu. Foremkimają różną wielkość – możemy upiec albo jedno duże serce i ozdobić je kolorowym lukrem lub posypką w kształcie serduszek, albo kilka mniejszych babeczek, w które powtykamy ozdobne wykałaczki zakończone serduszkami. Jeśli zdecydujemy się na jeden większy wypiek, możemy ułożyć go na ozdobnym papierowym talerzyku lub tacce i owinąć go celofanem. Taki prezent z pewnością skradnie serce naszego wybranka. Natomiast w przypadku mniejszych babeczek możemy zrobić ukochanemu lub ukochanej niespodziankę i ułożyć z nich kształt serca na przykład na kuchennym stole. Taka słodka niespodzianka po powrocie do domu ze szkoły czy z pracy z pewnością ucieszy każdego.
Walentynkowe śniadanie
Walentynki możemy zacząć świętować już od samego rana. Pomogą nam w tym specjalne akcesoria, dzięki którym przygotujemy uroczyste śniadanie. Dzięki formie z terakoty w kształcie serca możemy upiec chleb według własnego przepisu. Dodatkowo możemy skorzystać ze specjalnychforemek do smażenia jajek – również w kształcie serca. Nadają się one także do smażenia naleśników lub racuszków. Jeśli wolimy jajka gotowane, nie ma problemu – je również możemy zaserwować w wydaniu walentynkowym. Dostępne są specjalne foremki, które nadadzą jajku oczekiwany przez nas kształt. Wystarczy, że włożymy do niej ugotowane jajko, kiedy jest ono jeszcze gorące. Następnie zamkniętą foremkę z jajkiem wkładamy do zimnej wody na 10-15 minut. Po wyciągnięciu jajka z foremki możemy podać ukochanemu lub ukochanej walentynkowe jajka na twardo w kształcie serca. Takie śniadanie z pewnością wprawi nas w romantyczny nastrój.
Pomysł na romantyczny deser
Jeśli osoba, której chcemy zrobić niespodziankę, jest łasuchem, z pewnością spodoba jej się pomysł czekoladowego fondue. Doskonale nada się do tego zestaw do fondue, składający się z ceramicznej miseczki w kształcie serca i uroczych widelczyków, z których każdy zakończony jest motywem serca. W zestawie znajdziemy również ceramiczną podstawkę, w której możemy umieścić podgrzewacz, dzięki czemu czekolada będzie cały czas gorąca. Na widelczykach możemy podać owoce, ciastka lub inne smakołyki, które będziemy maczać w rozpływającej się w ustach czekoladzie.
Obiad dla zakochanych
Jeśli chcemy przedłużyć romantyczną ucztę, możemy przygotować również walentynkowy obiad. W tym celu na pewno przydadzą się silikonowe lub ceramiczne formy do tarty w kształcie serca. W przypadku form z silikonu pieczenie tarty może odbywać się bez dodatku tłuszczu, ponieważ ciasto nie przywiera i z łatwością będziemy mogli je wyjąć. W Internecie lub książkach kucharskich znajdziemy mnóstwo przepisów na tarty warzywne lub mięsne. Kolejnym pomysłem na miłosny posiłek są pierogi w kształcie serca. Możemy je przygotować w bardzo prosty sposób, wykorzystując specjalną foremkę do lepienia pierogów w kształcie serca. Ma ona karbowane brzegi, dzięki czemu mocno skleja pierogi, a dodatkowo sprawia, że wyglądają one bardzo apetycznie.
Wiele osób obdarowuje się z okazji walentynek prezentami. Czasami są to niepotrzebne bibeloty, z których nie ma zbyt wiele pożytku. Jeśli nie mamy pomysłu na upominek, lepiej będzie zaprosić ukochaną osobę na słodkie wypieki lub walentynkową kolację, którą przygotujemy samodzielnie. Taki prezent z pewnością zyska uznanie w oczach drugiej osoby i dowiedzie naszych uczuć do niej. | Walentynkowe wypieki – co się przyda? |
Dlaczego Koreanki mają tak piękną, delikatną skórę? Czy to tylko kwestia genów? Dlaczego koreański rytuał pielęgnacyjny stał się tak popularny? Ujawniamy tajemnice piękna Azjatek! Od lat zastanawiano się, jaka tajemnica skrywa się za piękną, nieskazitelną cerą Koreanek. Nikt jednak nie umiał odpowiedzieć na to pytanie. Dopiero Charlotte Cho w „Elementarzu pielęgnacji Koreanek” wyjaśniła krok po kroku sekrety azjatyckiej urody. Jak się okazało, to właśnie złożona i systematyczna pielęgnacja jest podstawą do uzyskania nieskazitelnej cery.
box:offerCarousel
Zainspiruj się!
Każda z nas ma inną cerę i każdy rodzaj skóry ma inne zapotrzebowania. Dlatego należy krok po kroku wytyczyć swoją ścieżkę, by poznać sposoby dbania o skórę. Proponowany przewodnik powinien być źródłem wykonywania codziennej pielęgnacji. Później już sama powinnaś dobrać odpowiednie kosmetyki do swojej skóry, aby w pełni odpowiadały twoim potrzebom. Najważniejsze, abyś wszystkie kroki wykonywała systematycznie i w odpowiedniej kolejności, a dzięki temu efekty będą widoczne jeszcze szybciej!
10 kroków koreańskiej pielęgnacji
Nie wszystkie z dziesięciu kroków należy stosować codziennie, więc cała – poranna czy też wieczorna pielęgnacja – powinna trwać nie dłużej niż 20 minut. Dlatego nie zrażaj się liczbą kroków i pamiętaj, że twoja skóra odwdzięczy ci się. Miej na względzie także to, że zależnie od pory roku możesz zmieniać kosmetyki. Latem stosuj lżejszą pielęgnację, natomiast zimą możesz skupić się na natłuszczaniu skóry.
Krok 1. Demakijaż
Zapewne stosowałaś go od lat i stosujesz nadal. Jest on najczęstszym i niestety często jedynym elementem pielęgnacji skóry. A tak nie powinno być! Używaj płatków kosmetycznych ze swoim ulubionym kosmetykiem do demakijażu oczu. Resztę twarzy oczyść olejkiem myjącym – przetrzyj również powieki i rzęsy. Olejek nakładaj palcami, rozprowadzając go okrężnymi ruchami na całej twarzy i szyi. Ten krok pielęgnacji powtarzaj codziennie.
box:offerCarousel
Krok 2. Kosmetyk na bazie wody
Na mokrą skórę nałóż kosmetyk na bazie wody, np. żel czy piankę do mycia twarzy, i rozprowadź go okrężnymi ruchami. Kosmetyk powinien przybrać kremową konsystencję i zacząć się pienić. Dwukrotne oczyszczenie wyjątkowo dobrze usuwa wszystkie zanieczyszczenia, na które skóra jest narażona każdego dnia. Ten krok powtarzaj codziennie.
box:offerCarousel
Krok 3. Złuszczanie
Czas na peeling. Ten zabieg jest szczególnie ważny, ponieważ w czasie peelingu jest ścierany martwy naskórek i są oczyszczane zatkane pory. Ułatwia on także wchłanianie się kosmetyków. Możesz użyć peelingu zarówno enzymatycznego, jak i mechanicznego. Złuszczanie skóry powinnaś wykonywać z należytą starannością – w innym wypadku nie zauważysz żadnej różnicy. Pamiętaj, aby tę czynność wykonywać raz bądź maksimum dwa razy w tygodniu.
Krok 4. Tonizowanie
Oczyść twarz i szyję nasączonym tonikiem płatkiem kosmetycznym. Staraj się unikać toników z alkoholem w składzie, gdyż te wysuszają skórę. Używaj nawilżających, a nie ściągających. Ten krok pielęgnacyjny powtarzaj codziennie – szczególnie z tego względu, że tonik przywraca prawidłowe pH skórze – a to jest bardzo ważne.
Krok 5. Esencja
Najważniejszy element pielęgnacji. Esencja ma bardziej wodnistą konsystencję niż np. serum – jest wręcz rzadka, lekka i uwielbiana przez Azjatki. Wklepuj ten produkt palcami w skórę twarzy. Ten krok pielęgnacji powtarzaj codziennie.
box:offerCarousel
Krok 6. Serum
Możesz też używać ampułki czy koncentraty. Ważne, abyś stosowała je punktowo – na przebarwienia skóry czy drobne zmarszczki. Najłatwiej skontrolujesz dozowanie, mając pipetkę-kroplomierz. Wtedy miejscowe nakładanie kosmetyku nie sprawi ci trudności. Serum możesz nakładać codziennie.
Krok 7. Maseczki
Czyli pełen relaks! Maseczki w płachcie mają za zadanie nawilżyć i odprężyć skórę. Można porównać je do „okładu”, który dostarcza aktywne, skoncentrowane substancje. Ja pokochałam maseczki od pierwszego użycia. Nakładam je dwa razy w tygodniu.
box:offerCarousel
Krok 8. Krem pod oczy
Powinnaś wklepywać go w skórę małym palcem. Dzięki temu krem pod oczy lepiej się wchłonie, a skóra nie będzie obciążona czy też narażona na nadmierne ściąganie. Ten krok powtarzaj codziennie, a cienie pod oczami czy kurze łapki staną się mniej widoczne.
box:offerCarousel
Krok 9. Nawilżanie
Nakładanie kosmetyków nawilżających to bardzo ważne elementy koreańskiego rytuału piękna. Są bardzo gęste, dzięki czemu cudownie otulają skórę, a ty czujesz się rozluźniona i masz pewność, że prawidłowo dbasz o swoją cerę. Używaj go codziennie, ale jako zamiennik i urozmaicenie raz w tygodniu możesz użyć całonocnej maseczki nawilżającej.
Krok 10. Ochrona!
Bardzo ważny element, szczególnie w ciągu dnia, czyli kosmetyki z filtrem UV. Powinnaś je nakładać nawet kilka razy dziennie. Każdego dnia jesteśmy narażone na szkodliwe promieniowanie, dlatego kremy z filtrem przeciwsłonecznym są bardzo ważne. Może się okazać, że twoje kosmetyki do makijażu mają już filtr, ale upewnij się, czy stanowią wystarczającą ochronę.
Koreańskie rytuały moimi rytuałami
Pamiętaj, że od tego, jak dbasz o skórę dzisiaj, zależy to, jak twoja cera będzie wyglądać w przyszłości! Podążaj za nowo poznanymi tajnikami koreańskiej urody, a stan twojej skóry na pewno się poprawi. Możesz zacząć powoli, systematycznie dokładać po jednym kroku pielęgnacji w każdym tygodniu, aby przyzwyczaić skórę do tej pozytywnej zmiany. Dzięki temu nawet się nie zorientujesz, kiedy stosowanie pełnej koreańskiej pielęgnacji wejdzie ci w nawyk! | 10 tajemnic pielęgnacji Koreanek |
Wydaje ci się, że wiesz wszystko o materiałach i ich składnikach? Sprawdź sam i przeczytaj, jakie właściwości mają włókna sztuczne oraz czym różnią się od włókien syntetycznych. Z naszą pomocą żadna metka nie będzie dla ciebie zagadką! Jak powszechnie wiadomo, włókna dzielą się na naturalne oraz chemiczne. Te drugie mogą powstać zarówno ze składników naturalnych, jak i syntetycznych. To właśnie ta różnica decyduje o podziale na włókna sztuczne i syntetyczne. Mimo, że wiele osób stawia pomiędzy tymi dwoma grupami znak równości, jest między nimi kolosalna różnica. Wbrew swojej nazwie, włókna sztuczne powstają ze składników naturalnych, takich jak: celuloza, mleczko kauczukowe czy też kazeina. Włókna syntetyczne są natomiast tworzone z polimerów, które nie występują w przyrodzie. Można je uzyskać wyłącznie wskutek działań człowieka w procesie polimeryzacji lub polikondensacji.
Powszechnie znaną zaletą włókien sztucznych jest fakt, że nie wywołują alergii oraz podrażnień skórnych. Ponadto są bardzo higieniczne, a niektóre rodzaje pochłaniają nawet 25% wilgoci. Ze względu na swój specyficzny skład oraz sposób produkcji nie są również atakowane przez mole, grzyby i bakterie. Niestety mają szereg wad, takich jak podatność na gniecenie, rozciągliwość oraz łatwopalność. Aby jednak zrozumieć specyfikę poszczególnych włókien sztucznych, warto po kolei przeanalizować ich kolejne typy.
Wiskoza
Wiskoza, znana w Stanach Zjednoczonych jako Rayon – to włókno celulozowe I generacji. Stanowi najpopularniejsze włókno sztuczne i tym samym najczęściej używane w przemyśle odzieżowym. Producenci pokochali ją przede wszystkim za to, że jest zamiennikiem poliestry, od którego jest dużo przyjemniejsza w dotyku. Z wyglądu jest bardzo podobna do jedwabiu, a właściwości ma zbliżone do bawełny. Brzmi idealnie? Nic dziwnego, wiskoza to włókno bardzo higieniczne i pochłaniające wilgoć. Ma właściwości chłodzące, dlatego ubrania z wiskozy to świetny wybór na lato. Ze względu na swoją przewiewność bardzo często wykorzystywana jest do produkcji nie tylko letnich sukienek, ale również odzieży oraz bielizny sportowej.
Modal
Modal, będący włóknem celulozowym II generacji, coraz częściej używany jest jako zamiennik bawełny, przede wszystkim dlatego, że jest dużo bardziej wytrzymały niż wiskoza. Ponadto jego higroskopijność, czyli wchłanianie wilgoci, jest zdecydowanie wyższa niż w przypadku bawełny. Dzięki swojemu błyszczącemu, atłasowemu połyskowi, znalazł szerokie zastosowanie w szczególności przy produkcji bielizny.
Lyocell
Lyocell, znany również jako tecel, to włókno celulozowe III generacji, to materiał przewyższający swoimi właściwościami nawet najlepsze gatunki bawełny. Wytrzymały, higieniczny, nierozciągający się i niekurczący, a do tego ekologiczny. Do jego produkcji używa się stosunkowo niewielkiej ilości wody, a ponadto wyeliminowano z niej wszelkie toksyczne substancje, zastępując je organicznymi. Warto też wspomnieć, że odzież z lyocellu ulega biodegradacji w przeciągu ok. 6 tygodni!
Acetat i triacetat
Acetat i triacetat, to najpopularniejsze włókna octanowe. Przypominają naturalny jedwab, nie gniotą się, nie zbiegają i bardzo szybko wysychają. Tkaniny pozyskane z tych włókien są lżejsze od tych uzyskanych z wiskozy, przy zachowaniu tego samego poziomu wytrzymałości. Ich największą zaletą jest idealne dopasowywanie się do sylwetki.
Lateks
Lateks, to włókno kauczukowe, które uzyskuje się poprzez nacinanie roślin kauczukodajnych i obróbkę soku mlecznego. Należy jednak pamiętać, że na rynku możemy spotkać się z lateksem syntetycznym i to on jest przede wszystkim wykorzystywany w przemyśle odzieżowym. | Patrz na skład – włókna sztuczne i ich właściwości |
Wielu osobom Iran nie kojarzy się zbyt pozytywnie. Wspomnienie w rozmowie, że planuje się wyjazd do tego kraju, wywołuje falę ostrzeżeń – że to kraj pełen terrorystów, że można zostać porwanym, że wojna może wybuchnąć w każdej chwili. Artur Orzech, znany dziennikarz radiowy i iranista, próbuje zmienić ten pełen uprzedzeń obraz, opowiadając o Iranie, w którym się przed laty zakochał. Iran Orzecha to kraj fascynujący i nieoczywisty. Główną osią opowieści jest próba zdobycia wizy do Iranu. Dla przeciętnego turysty nie jest to trudnym zadaniem – trzeba jedynie zapłacić za pośrednictwo agencji, która pomoże zdobyć swego rodzaju voucher. Jednak władze Iranu niechętnie goszczą w swoim kraju dziennikarzy, a osoby wykonujące ten zawód, nawet jeśli planują całkowicie turystyczny i niezwiązany z pracą wyjazd, muszą składać wniosek o wizę dziennikarską, która prawie nigdy nie jest przyznawana. Orzech, który przed laty pracował w ambasadzie Iranu w Warszawie, jest pewien, że wizę dostanie bez trudu. Przeżywa więc niemiłe zaskoczenie, gdy okazuje się, że jego miłość do Iranu może nie okazać się wystarczającym argumentem, a praca dziennikarza radiowego utrudni znacząco cały proces. Opowiada więc o swoich perypetiach, negocjacjach i kolejnych przeszkodach, opowieść tę przeplatając tym, co w książce najciekawsze – informacjami o kulturze, historii i codzienności Iranu.
2500 lat tradycji
Autor chętnie dzieli się swoją wiedzą na temat Iranu, uświadamiając czytelnikowi coś, z czego być może nie do końca zdaje on sobie sprawę – że to właśnie na terenie Iranu rozwijały się starożytne cywilizacje, o których uczyliśmy się kiedyś na lekcjach historii. Opowiada o tym, jak różnią się Persowie od Arabów, przytacza podania i legendy, które sporo mówią także o współczesnych Irańczykach. Czytelnik zainteresowany historią będzie z pewnością zauroczony, choć może pozostać z lekkim uczuciem niedosytu.
Za drzwiami i na ulicy
Więcej miejsca bowiem zajmują opowieści o współczesnym Iranie, który jest krajem dziwnym, żyjącym jakby dwoma życiami. Życie prywatne, za drzwiami domów, jest bowiem zupełnie inne niż to, które toczy się na ulicy. Irańczycy są osobami niezwykłe ciepłymi, życzliwymi i gościnnymi, a każdy przybysz, który zostanie zaproszony do irańskiego domostwa, będzie zauroczony. Sztywne reguły społeczne bywają często łamane za zamkniętymi drzwiami – młodzi urządzają imprezy, na których piją alkohol (spożywanie alkoholu jest w Iranie karane karą śmierci), tańczą do zachodniej muzyki i robią to, co ich rówieśnicy w krajach Europy Zachodniej. Różnica jest jednak zasadnicza – jeśli nie wybierze się wystarczająco bezpiecznego miejsca, takiego, którego właścicieli stać na przekupienie ewentualnych donosicieli, można za taką zabawę drogo zapłacić.Zresztą także ulice Iranu wyglądają inaczej niż jeszcze kilkanaście lat temu, zwłaszcza ulice dużych miast. Kobiety chętnie pokazują włosy, upinając chustę tylko na czubku wymyślnego koka, sprawdzając niejako, na ile mogą sobie pozwolić bez zwracania na siebie uwagi. Zachowanie, które wywołałoby oburzenie w bardziej tradycyjnych regionach kraju, w stolicy nikogo nie dziwi. Łamane są reguły dotyczące umawiania się z osobami przeciwnej płci w miejscach publicznych, jeżdżenia w oddzielnych częściach pojazdów. Bardzo młode społeczeństwo irańskie po cichu, bez wielkich demonstracji, stara się zmieniać swój kraj.Jednocześnie Iran wciąż pozostaje wyjątkowym miejscem. To kraj miłośników poezji, romantyków, dumnych ze swojej kultury, ale chętnie zerkających w stronę zachodu. Kraj fascynujący i wciąż zbyt mało znany. Warto sięgnąć po „Wizę do Iranu”, by dowiedzieć się o nim choć trochę więcej.Książka „Wiza do Iranu” dostępna jest także w formie elektronicznej w formatach EPUB i MOBI za ok. 25 zł.
Źródło okładki: www.wielkalitera.pl | „Wiza do Iranu” Artur Orzech – recenzja |
Lato zachęca do eksperymentowania ze wzorami. Odważ się i sięgnij po zwierzęce motywy, które królują w tym sezonie. Pokaż swój dziki charakter i ubierz się wystrzałowo od stóp do głów! Pokaż pazur
Panterka i leopardzie cętki to najczęściej spotykane wzory tego sezonu. Występują nie tylko na ubraniach, ale również na: obuwiu, akcesoriach, kosmetykach czy opakowaniach perfum. Nosimy je w wydaniu total look – najlepiej w zbliżonych odcieniach lub jako pojedyncze akcenty stylizacji.
Latem postaw na zwiewne, „dzikie” sukienki – mini bądź maxi. Torebka to także obowiązkowy dodatek każdej miłośniczki dzikich zwierząt. Wybierz większą torbę do ręki, plecak albo wygodną kopertówkę, nie tylko na wieczór.
Całość stroju uzupełnij butami na słupku lub platformie. W wersji bardziej eleganckiej pokuś się na wysokie szpilki, oczywiście w panterkę. Jeśli wybierasz się na plażę, nie zapomnij o okularach przeciwsłonecznych, słomkowym kapeluszu czy czapce z daszkiem, także zdobnych w kocie cętki.
Zebra
Modne, czarno-białe paski rodem z safari to popularny motyw tego lata. Ale nie musisz ograniczać się tylko do stylizacji wakacyjnych – noś zebrę na co dzień, także do pracy! Skojarzenia zwierzęcych motywów z kiczem już dawno odeszły w zapomnienie.
Teraz to też elegancja w nowej odsłonie! Zdecyduj się na jeden zwierzęcy wzór i postaw na charakterne dodatki – torebkę, buty w męskim stylu lub na szpilce czy modny zegarek. Takie akcenty są nie tylko zgodne z obowiązującymi trendami, ale również subtelne i eleganckie. | Zwierzęce printy |
Jaki krem warto stosować na skórę pod oczami? Czym kierować się przy zakupie kremu pod oczy? Jakie kremy dostaniemy w cenie do 50 zł? Wybieramy pierwszy krem pod oczy
W życiu każdej kobiety przychodzi taki moment, że zaczyna bliżej przyglądać się skórze wokół oczu. Wiele pań przez lata stosuje jeden krem na całą skórę twarzy. Strefa wokół oczu wymaga jednak innego traktowania. Skóra w tym rejonie jest bardzo cienka, a używany kosmetyk powinien być delikatny, aby jej nie obciążał. Przy młodej cerze warto sięgnąć po preparaty o lekkiej konsystencji, np. Bandi, Antyoksydacyjny krem pod oczy.
Krem pod oczy przy makijażu
Jeżeli wykonujemy makijaż, zadbajmy, aby krem dobrze się wchłonął. W przeciwnym wypadku nakładane kosmetyki kolorowe będą się rolowały lub ważyły. Dobrym wyborem, gdy nie mamy zbyt wiele czasu, okażą się żelowe kremy pod oczy. Ich lekka i szybko wchłaniająca się formuła zadba o skórę pod oczami, a jednocześnie nie wpłynie negatywnie na efekt make-upu. W naszym budżecie cenowym do 50 zł dostaniemy np. Bielenda, Peptydowy Żel-Krem Korygujący Zmarszczki Wokół Oczu.
Nawilżamy skórę pod oczami
Dobrze nawilżona skóra pod oczami to klucz do młodego wyglądu. Producenci kremów dodają do swoich specyfików coraz to nowe składniki odżywcze, np. witaminę C, witaminę E, lukrecję, śluz ślimaka czy kwas hialuronowy. Wybierając idealny krem dla siebie, zwracajmy uwagę na jego skład i zastosowanie. Gdy przeszkadza nam opuchnięta skóra, sięgnijmy po krem z wyciągiem z bluszczu, np. Lierac, Dioptigel. Wiele marek dostosowuje także swoje kremy do wieku pań, np. firma Bandi.
Kosmetyki do okolicy oka dla wrażliwej skóry
Osoby z wrażliwymi oczami czy alergiczną skórą powinny szukać jak najdelikatniejszych kremów. Rezygnujemy z substancji zapachowych i mocno działających składników. Neutralne dla nas okażą się kremy hipoalergiczne. W przedziale do 50 zł dostaniemy np. Avène, Krem kojąco-łagodzący pod oczy, Dr Irena Eris Clinic Way 3+4 czy SVR, Topialyse Sensitive Palpebral. Naszą uwagę kierujmy także na serie apteczne, np. La Roche Posay, Hydraphase Intense.
Krem pod oczy przy skórze dojrzałej
Dużą wagę do kremu pod oczy powinnyśmy przykładać, gdy zaczynają się pojawiać pierwsze zmarszczki. Dobra pielęgnacja przedłuży jędrność naszej skóry. Natomiast przesuszona cera będzie bardziej podatna na załamania.
W pierwszej kolejności możemy sięgnąć po kremy pod oczy przeciwzmarszczkowe. W walce ze zmarszczkami pomoże nam np. Gosh, Good Bye Wrinkles za ponad 40 zł czy Lirene Ideale Anti-Wrinkle za około 47 zł. Ten dział wśród kosmetyków jest bardzo rozbudowany, a firmy kosmetyczne prześcigają się w składach i formułach swoich kremów. Witamina A, witamina E, wosk pszczeli, olejek arganowy, złoto to składniki, które mogą pojawić się w kremach walczących ze zmarszczkami.
Ciekawą serią są wygładzające kremy pod oczy. Produkty tego typu z założenia powinny zmniejszać widoczność zmarszczek przez stymulację skóry do odnowy. Za około 50 zł znajdziemy: Dermika, HydraLOGIQ krem hydra-wygładzający skórę wokół oczu, Dax Yoskine, Kirei Lifting czy Dermedic, Regenist Ars.
Krem na cienie pod oczami
Cienie pod oczami pojawiają się nie tylko po nieprzespanej nocy, często mogą być one kwestią zdrowotną lub genetyczną. Musimy jednak pamiętać, że pielęgnacja czy kolorowe kosmetyki nie usuną na trwałe tego problemu. Kremy rozjaśniające będą działały wspomagająco przy zacienieniach w strefie oczu. Znajdziemy tu wiele kosmetyków, których zadaniem będzie rozświetlenie okolicy oka, np. Bandi, Krem-Żel pod oczy cienie i obrzęki czy Tołpa, Relift za ponad 40 zł. | Krem pod oczy do 50 zł |
Salon w stylu afrykańskim to propozycja dla odważnych. Śmiałe zestawienie kolorów, niecodziennych mebli i dodatków sprawia, że wnętrze nabiera naprawdę finezyjnego charakteru, dalekiego od wyrafinowania nowoczesnych, designerskich aranżacji i chłodu modnego w ostatnim czasie stylu skandynawskiego. Podpowiadamy, w jaki sposób urządzić serce domu, inspirując się Czarnym Lądem. Barwy bliskie naturze
Podstawą przemyślanej aranżacji jest właściwie dobrany kolor ścian. Klimat afrykański pomogą nam stworzyć barwy ziemi. Postawmy zatem na wszelkie odcienie ponadczasowych brązów i beżu, które będą stanowić podstawę. Mile widziana jest także żółć wpadająca w odcień pustynnego piasku, pomarańcz i mocna, a jednocześnie ciepła czerwień.
Całość podkreślą akcenty złota i głębokiej zieleni wymieszanej z bielą. Ciemne tonacje zarezerwujmy dla jednej ze ścian, dzięki temu unikniemy wrażenia przytłoczenia. Ważny jest wybór dobrej jakościowo farby. Warto zainwestować w pozostawiające matowy efekt, dobrze kryjące produkty marki Dekoral lub Dulux.
Meble z charakterem
Wnętrze w stylu afrykańskim powinny wypełnić meble sprawiające wrażenie masywnych i ciężkich, nie może jednak zabraknąć elementów o nieco lżejszej fakturze. Największe znaczenie ma zatem materiał, z jakiego zostały wykonane. Świetnie spisze się ciemne, egzotyczne drewno, takie jak heban czy mahoń, które idealnie uzupełni wiklina lub rattan.
Skórę zarezerwujmy dla kompletu wypoczynkowego, zdecydowanie najważniejszego elementu w salonie. Osobom ceniącym klasyczne rozwiązania z pewnością przypadnie do gustu zestaw obity skórą w kolorze brązu, beżu lub czerni. Zwolennikom bardziej nowatorskich rozwiązań warto polecić odważny wzór w panterkę czy cętki.
Ważne jest jednak, by ze zdobieniami tego typu zachować umiar. Motywy zwierzęce, podobnie jak roślinne, które również są mile widziane w naszym afrykańskim salonie, nie powinny zdominować wnętrza. Jeżeli zdecydujemy się na taki deseń w przypadku np. narzuty czy zasłon, dywan powinien pozostać gładki. Kierujmy się zasadą umiaru – pamiętajmy, że styl pomieszczenia poza meblami współtworzą dodatki, których nie może zabraknąć na półkach. To właśnie w nich tkwi największy potencjał. A jeśli o tym mowa…
Magia dodatków
Niewielkie bibeloty sprawiają, że pomieszczenie stanie się naprawdę ciepłe i przytulne, a jednocześnie zyska pożądany charakter. Klimat Czarnego Lądu najlepiej oddadzą oczywiście przywiezione stamtąd pamiątki, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by zakupić to i owo w kraju. Atmosferę zaszytej w gęstwinie dżungli wioski spotęguje zawieszona na ścianie afrykańska maska czy ustawiona na komodzie figurka egzotycznego zwierzęcia bądź rdzennego mieszkańca Afryki. Nie może zabraknąć obrazu przedstawiającego piękne, afrykańskie pejzaże, najlepiej w formie modnego w ostatnim czasie tryptyku. Wybór mamy ogromny – ważne jest jedynie, by nie przesadzić z ilością ozdób.
Egzotyczna roślinność
Soczysta zieleń bujnych roślin, idealnie harmonizujących z odcieniami brązu, będzie świetnym zwieńczeniem całości. Postawmy na duże, zielone kwiaty doniczkowe – uwielbiającą nasłonecznione miejsca jukę, monsterę preferującą ciepło i wilgoć, długolistną dracenę czy mało wymagający wilczomlecz. Te prezentujące się bardzo okazale egzotyczne olbrzymy ożywią każde wnętrze. Nawet najskromniej urządzony pokój stanie się dzięki nim przytulny i jednocześnie elegancki. Aby nie przesadzić, prezentujmy je pojedynczo – nadmiar roślin osiągających takie rozmiary może przytłoczyć. | Salon z pazurem – jak urządzić go w stylu afrykańskim? |
Wianki już od kilku sezonów cieszą się niesłabnącą popularnością. Szczególnie często widzimy je w okresie przedświątecznym. Pomysł możemy wykorzystać również później, gdy już pożegnamy dekoracje z bombkami i choinką w tle. Wraz z nadejściem wiosny, czas na nowy wianek, najlepiej z wiosennymi kwiatami! Sprawdź, jak zrobić go samodzielnie. Co będzie potrzebne?
Do zrobienia wiosennego wianka będziesz potrzebować kilku rzeczy:
styropianowa oponka w wybranym rozmiarze,
czarna i biała tasiemka satynowa,
sztuczne kwiaty,
szpilki.
1.Do oponki mocujemy kawałek tasiemki, na której będzie wisiał wianek.
2.Całą oponkę oplatamy czarną i białą tasiemką. Co kilka centymetrów przypinamy szpilkę, by ustabilizować tasiemkę.
box:offerCarousel
3.W dolnej części mocujemy sztuczne kwiaty (na szpilce lub kawałku drutu florystycznego).
box:offerCarousel
Wiosenny wianek jest gotowy! Teraz zostało tylko znaleźć odpowiednie miejsce, w którym zawiśnie.
Jeśli nie masz czasu na samodzielne wykonanie wianka lub chcesz zobaczyć więcej inspiracji, sprawdź produkty dostępne na Allegro. | Wiosenny wianek – DIY |
PRL-owskie meblościanki, uważane przez lata za symbol kiczu, znowu są modne! Choć wyglądają inaczej niż ich pierwowzory, z dawnymi modelami łączy je funkcjonalność. Sięgające aż pod sam sufit meble jakimś cudem mieściły bowiem przedmioty uzbierane w ciągu wielu lat. Meblościanki, które pamiętamy z salonów naszych rodziców czy babć, skrywały w swoich szufladach i na półkach kryształy, książki, figurki, pościel i wiele innych skarbów. Miały zwartą zabudowę, były obłożone fornirem o wysokim połysku i stanowiły dumę ich właścicieli. Ze względu na możliwość schowania w nich wielu rzeczy w latach 60. i 70. zrobiły w Polsce oszałamiającą karierę, zwłaszcza wśród posiadaczy niewielkich mieszkań.
Nowoczesne meblościanki
Współczesne meblościanki wyglądają nieco inaczej. Są z reguły mniejsze, lżejsze i solidniej wykonane. Ponadto zaskakują pomysłowym wzornictwem zgodnym z aktualnymi trendami. Mają asymetryczną zabudowę i w przeciwieństwie do poprzedniczek składają się z wielu modułów stojących i podwieszanych, o różnym kształcie i wielkości. Dają możliwość dowolnej aranżacji ściany tak, by każdy mógł odpowiednio je dopasować do swoich potrzeb. W zestawach znajdziemy półki ze stolikiem telewizyjnym, miejsce na DVD, płyty, książki. Jest też zwykle komoda z szufladami, przeszklona witryna, szafa, a możliwość zakupienia dodatkowego oświetlenia LED sterowanego pilotem, nadaje im ciekawy i designerski charakter.
Różne kolory i materiały
Z szerokiej oferty meblościanek najbardziej modne są czarne lub białe – matowe, półmatowe lub z połyskiem, wykonane z naturalnej okleiny. Szykownie wyglądają także okleiny w kolorze naturalnego drewna, z widocznymi słojami. W zależności od upodobania można się zdecydować na wersję w jednym lub kilku kolorach. Produkowane dziś modele dodatkowo wyróżniają się solidnymi drewnianymi konstrukcjami, mocnymi zawiasami i prowadnicami. Ich powierzchnie zdobią metalowe i szklane elementy. Najbardziej nowoczesne nie mają zewnętrznych uchwytów, co ucieszy zwłaszcza miłośników modnego minimalizmu.
box:offerCarousel
Przeczytaj również: Masz małe mieszkanie? Te meble okażą się niezastąpione
Pięć najpopularniejszych modeli
Jedną z najchętniej kupowanych meblościanek jest Salsa – biało-czarna lub w kolorze dębu. Wykonano ją z płyty dwustronnie laminowanej, charakteryzującej się dużą wytrzymałością na uszkodzenia mechaniczne. W skład zestawu wchodzą: witryna stojąca z półkami, witryna wisząca, półka wisząca i stolik RTV. Cena: ok. 470 zł.
Popularnością cieszy się także model Sevilla Lux – biało-czarny połyskujący lub w kolorze dębu, wykonany z wysokiej jakości płyty laminowanej. Składa się z wiszącej witryny, dołka na RTV, wiszącego panelu i regału. Podstawowy komplet kosztuje ok. 650 zł, ale za dodatkową opłatą można dokupić więcej modułów.
Meblem, który doskonale wtopi się w salon, jest kosztująca ok. 930 zł meblościanka Oskar w kolorze dębu oraz wenge. W jej skład wchodzą dwie szafki, szafka RTV, półka i komoda
A może warto się zdecydować na nadającą każdemu wnętrzu nowoczesny charakter czarno-białą meblościankę Franco? W dolnych drzwiach jej wiszących witryn umieszczono hartowane szkło, co jeszcze bardziej podkreśla nowoczesność zestawu. Tworzą go: dwie witryny, dwa dołki na RTV, panel i półka wisząca. Można go mieć za ok. 710 zł.
Natomiast osoby, które mają do przechowania więcej rzeczy, mogą kupić beżowo-szary model Lana. Ten bardziej zabudowany i pojemny zestaw tworzą: dwie szafy, regał, pion RTV i witryna. Kosztuje ok. 1260 zł.
Dobrze skomponowana meblościanka pozwoli oszczędzić pieniądze, gdyż nie trzeba już osobno kupować komody, biblioteczki czy witrynki. Sprawdzi się zwłaszcza w salonie, sypialni, przedpokoju czy pokoju młodzieżowym, gdzie będzie meblem praktycznym i zajmującym niewiele miejsca. Poza tym nie trzeba od razu decydować się na zakup całego zestawu. Można zamówić dowolnie wybrane elementy i samemu stworzyć niepowtarzalny mebel, a w razie potrzeby powiększyć go o kolejne moduły. | Meblościanka wraca do łask. Pięć najchętniej kupowanych modeli |
Zbiór krótkich opowiadań o tym, co w życiu przeraża najbardziej – samotność, odrzucenie, zranienie. Wiśniewski porusza tematy, które potrafią mocno zaboleć, ale pokazują też prawdę o ludzkiej naturze. Janusz Leon Wiśniewski to prawdziwy mistrz krótkiej formy. Jego opowiadania potrafią poruszyć w sposób tak nieoczywisty i tak niespodziewany, że czytelnik po skończeniu lektury nie ma wyboru – musi się zastanowić nad tym, czego właśnie był świadkiem. Historie Wiśniewskiego są tak krótkie, jak są prawdziwe. Autor opowiada o życiu, zmuszając czytelnika do refleksji – nie tylko nad sobą i swoim życiem, ale także nad otaczającą go rzeczywistością i prawdą o ludzkiej naturze. To doskonała lektura dla każdego, kto ma ochotę na wędrówkę w głąb siebie i odkrycie, czego tak naprawdę się obawia.
Strach i nadzieja
„Udręka braku pożądania” to 21 historii, głównie kobiet, które obrazują najbardziej skryte, niepokojące zdarzenia. Autor opisuje tęsknotę za drugim człowiekiem, za potrzebą bliskości i miłości, lęk przed odrzuceniem, różne sposoby, poprzez które ludzie potrafią się ranić. Pisze o rozwodzie, menopauzie, przemocy. Nie boi się tematów kontrowersyjnych, jak pedofilia. Ale zbiór opowiadań nie jest nasycony wyłącznie smutnymi refleksjami. W typowy dla siebie sposób pisarz opisuje zarówno wewnętrzną, jak i zewnętrzną walkę bohaterów o to, co utracili albo do czego dążą. Historie pełne są nadziei, dążenia do szczęścia, miłości, radości. Wiśniewski potrafi w niezwykle barwny, niemalże poetycki sposób opisać drogę człowieka, który szuka w życiu piękna. A potrafi być ono ukryte w najróżniejszych, często nieoczywistych miejscach, uczuciach czy osobach.
Bolączki pożądania
Najnowszy zbiór opowiadań skupia się wokół tematu pożądania i wszystkich emocji, które mu towarzyszą. „Udręka braku pożądania” opowiada o walce pomiędzy logiką i emocjami, o potrzebie, stracie, ale także traumie i lęku. To 21 historii, w których ludzkie tragedie opisane są tak dobrze, że czytelnik momentami może mieć wrażenie, że to on jest bohaterem i to jego własne myśli autor przelał na papier. Dzieje się tak, ponieważ Janusz Leon Wiśniewski posiada dar pisania, który sprawia, że odbiorca totalnie i zupełnie zagłębia się w historie, pochłania emocje bohaterów i jest w stanie wczuć się w nawet najbardziej odległe dla niego sytuacje. Szerokość tematów, które autor porusza, sprawia, że jest to książka uniwersalna. „Udręka braku pożądania” to opowiadania, w których każdy może znaleźć coś dla siebie. Trzeba tylko przygotować się na refleksję, która przychodzi po skończeniu lektury. Książka dostępna jest także jako e-book (formaty EPUB i MOBI) za ok. 21 zł.
Źródło okładki: www.wydawnictwoliterackie.pl | „Udręka braku pożądania” Janusz Leon Wiśniewski – recenzja |
Płyn chłodniczy jest niezbędny do poprawnej pracy układu chłodzenia każdego pojazdu. Niestety, wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy i zwyczajnie zapomina o jego istnieniu. Płyn chłodniczy – rodzaje
Na rynku motoryzacyjnym znajdziemy dwa rodzaje płynu chłodniczego wyróżniane ze względu na zawarty w nim glikol. Glikol etylenowy jest o wiele tańszy w produkcji, ma zdecydowanie niższą lepkość oraz wyższą temperaturę wrzenia. Jego największą wadą jest krystalizacja w niskich temperaturach, bardzo niska zdolność przyjmowania ciepła oraz to, że jest dosyć toksyczny. Alternatywą jest glikol propylenowy, który jest droższy. Jego zdecydowanym plusem jest brak krystalizacji – w przypadku spadku temperatury po prostu gęstnieje. Ponadto nie jest toksyczny. Do glikolu jest dodawana woda. Ciekawostką jest fakt, że najniższą temperaturę zamarzania otrzymuje się przy 68-procentowej zawartości glikolu w wodzie. Poza tym płyn chłodniczy musi znosić temperatury powyżej 105 stopni Celsjusza.
Trzy technologie płynów chłodniczych
Obecnie producenci płynów chłodniczych stosują trzy technologie jego pozyskiwania.
* Pierwszym z nich jest IAT (Inorganic Additive Technology), czyli technologia dodatków nieorganicznych, które zawierają krzemiany i azotany, przez co tworzą ochronną barierę na całej powierzchni układu.
* Druga technologia to OAT (Organic Acid Technology), polegająca na stosowaniu kwasów organicznych powodujących powstanie cieńszej, ale bardzo skutecznej warstwy ochronnej.
* Trzecią technologią wykonania płynu chłodniczego jest HOAT (Hybryd Organic Acid Technology), czyli połączenie technologii hybrydowej z dodatkami organicznymi i środkami krzemianowym. Efektem jest uzyskanie jeszcze lepszej ochrony przeciwkorozyjnej.
A może woda?
Nadal sporo kierowców twierdzi, że zastosowanie wody w układzie chłodzenia jest świetnym rozwiązaniem. Tymczasem nic bardziej mylnego. Prawdą jednak jest, że woda lepiej przyjmuje ciepło niż płyn chłodniczy, lecz ma przy tym jedną podstawową wadę – jej obecność w układzie grozi pojawieniem się kamienia, który doprowadzi do zatkania się układu, co w dalszej fazie będzie skutkować awarią. Kolejną kwestią jest sytuacja, w której temperatura na dworze spadnie poniżej 0 stopni Celsjusza, a woda znajdująca się w układzie zamarznie. Skutki tego mogą być bardzo poważne. Wniosek? Zdecydowanie odradzam stosowanie wody w układzie chłodzenia, nawet na chwilę, ponieważ z chwili robi się kilka dni, a potem – wiadomo.
Jak często wymieniać płyn chłodniczy?
Większość kierowców czynność tę niesłusznie uznaje za zupełnie niepotrzebną. Warunki, w których pracuje płyn chłodniczy, nie należą do łatwych – zwróćmy uwagę choćby na bardzo szybką zmianę temperatury w zakresie od -20 stopni Celsjusza do +90 stopni Celsjusza. Wraz z liczbą przejechanych kilometrów i czasem pracy w układzie płyn chłodniczy zaczyna tracić swoje właściwości. Według danych producenta wymiana powinna odbywać się co 2 lata. Starajmy się przestrzegać tego terminu.
Czy kolory o czymś świadczą?
W większości przypadków po kolorze płynu chłodniczego można rozpoznać, w jakiej technologii został wykonany, ale nie zawsze jest to regułą. Zazwyczaj kolor ciemnozielony przypada na płyn wykonany w technologii IAT, natomiast czerwony – OAT.
Pamiętajmy, że zastosowanie nieodpowiedniego płynu chłodniczego zasadniczo nie wpłynie znacząco na układ chłodzenia pojazdu. Przy wyborze decydujmy się na płyny chłodnicze renomowanych producentów, takich jak Prestone, Motul, K2, Petrygo. | Czym grozi zły płyn chłodniczy w układzie? |
W co się ubrać na Wigilię? Jak dobrze wypaść na świątecznym obiedzie u babci? W czym na pasterkę? Święta to czas, który obfituje w okazje do spotkań towarzyskich. Kompletujemy więc niezawodne stylizacje, w których będziemy wyglądać promiennie i szykownie. Przyjrzyjmy się najlepszym kreacjom świątecznym. Błysk potraktujmy jednak nieco metaforycznie – nie chodzi przecież o to, by na wigilijną kolację czy obiad u teściów włożyć złote lub srebrne ubrania, choć i na takie elementy w świątecznej stylizacji możemy sobie pozwolić. W odświętnym wyglądzie liczy się harmonia, elegancja, szyk, pewna doza skromności i umiar. Oto nasze sposoby na doskonały, odświętny wygląd!
1. Postaw na miękkość
Wyjątkowo popularną tkaniną w czasie świątecznym jest aksamit lub jego nowocześniejsza, elastyczna wersja – welur. Materiały te gwarantują szyk i odświętny look. Sukienka z weluru będzie doskonałą inwestycją także na przyszłość, bo możesz w niej pójść na imprezę sylwestrową, a niektóre modele nadadzą się też na karnawałowy bal. Welur i aksamit są bardzo eleganckie, dlatego decydując się na nie, nie przesadź z dodatkami.
box:offerCarousel
Skromna, mała torebka, proste szpilki, a jeśli nosisz biżuterię – delikatne kolczyki lub minimalistyczna ozdoba na szyi to w zupełności wystarczy, żebyś wyglądała stylowo i szykownie. Zadbaj jeszcze o fryzurę – włosy gładko związane w kucyk lub upięte w kok, ewentualnie zaplecione w warkocz na bok będą najlepszym uzupełnieniem aksamitnej stylizacji.
box:imagePins
box:pin
2. Wybierz kraciasty kocyk
Zima i święta to czas, kiedy w modzie wracamy do motywu kraciastych kocyków – kojarzą nam się z ciepłem, miękkością i miłą atmosferą domowego zacisza. Dlatego też w tym czasie w sklepach możemy znaleźć wiele modeli kraciastych ubrań – przede wszystkim koszul, ale w ostatnich sezonach do łask wróciły też spódnice oraz bardzo eleganckie, rozkloszowane sukienki w kratę o różnej długości. Dominującym kolorem deseniu w kratkę jest zazwyczaj czerwień, która doskonale wpisuje się w świąteczną stylistykę. Sukienka w tym odcieniu, zwłaszcza model z paseczkiem, będzie idealnym rozwiązaniem np. na kolację wigilijną.
box:offerCarousel
3. Zabłysnąć w czerni?!
box:imagePins
box:pin
box:pin
Są sukienki, które mimo ciemnego koloru zapewnią ci jasny i promienny wygląd. Brzmi niewiarygodnie? Oczywiście, każdą stylizację możesz rozświetlić odpowiednimi dodatkami – biżuterią, opaską, kokardami i innymi stylowymi ozdobami do włosów. Dobrze dobrana sukienka – nawet mała czarna – potrafi zdziałać cuda.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Kluczem jest właśnie odpowiedni dobór do sylwetki i charakteru, bo wiadomo, że dobrze wyglądamy w tym, w czym dobrze się czujemy. Jeśli jeszcze nie znalazłaś swojego uniwersalnego modelu, poeksperymentuj.
bbox:hint
* Do przymierzalni w sklepie zabierz modele sukienek, o których do tej pory mówiłaś, że są nie dla ciebie. Sprawdzaj także nieprawdopodobne scenariusze.
* Znaj swoje atuty – jeśli chcesz podkreślić kształt piersi, wybieraj sukienki z dekoltem. Jeżeli pięknie zarysowana talia to twoja mocna strona, noś sukienki odcinane w pasie, podkreślaj je dodatkowo paskiem.
* Jeśli natomiast chcesz ukryć niedoskonałości, np. szerokie biodra, wybieraj sukienki marszczone nieco poniżej talii lub całkiem proste, ale niedopasowane.
[/bbox]
4. Noś tiul, choć nie jesteś panną młodą ani baletnicą
Zaryzykuj z bielą lub delikatnym popielem. Aby uniknąć skojarzenia z panną młodą, nie wybieraj jednak długości za kolana ani zbyt obszernych falban. Możesz za to spokojnie połączyć białą lub szarą spódnicę tiulową z ciemniejszą górą. Sprawdzi się beżowa bluzka z kokardą efektownie wiązaną pod szyją, czarna z subtelnymi, koronkowymi wstawkami też będzie odpowiednia. Rajstopy – czarne, grube, kryjące. Do tego skromne balerinki lub eleganckie szpilki.
box:offerCarousel
5. W stylu skandynawskim
box:imagePins
box:pin
box:pin
Jeśli święta planujesz spędzić w górskiej chacie, to elegancka sukienka zapewne nie będzie najlepszym pomysłem. Postaw raczej na ciepłe, świąteczne skarpety i sweterki, najlepiej z szalenie ostatnio popularnymi skandynawskimi motywami. Chcesz nawet w górach wyglądać odświętnie? Zabawny sweterek z reniferem w połączeniu z błyszczącą spódnicą midi stworzy całkiem szykowną, ale niezobowiązującą stylizację. A jeśli wolisz nieco bardziej młodzieżowy look, możesz się odważyć na krótką spódniczkę z błyszczącej, czarnej skóry ekologicznej.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
6. Cekiny i złoto, czyli jak uzyskać efekt choinki
Chcesz błyszczeć jak świąteczne drzewko? Zacznij od tego, by kolory ubrań również nawiązywały do choinki. Jako bazę wybierz więc ciemną zieleń. W tym kolorze powinna być sukienka. Dobierz mocno błyszczące dodatki – eleganckie złote szpilki i srebrną bransoletkę.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
W stylizacji powinien znaleźć się też element czerwieni – żakiet lub torebka, najlepiej na złotym łańcuszku. Oczywiście zawsze zieloną sukienkę możesz zamienić na czerwoną – baza w tym kolorze to już od lat świąteczny klasyk. | Jak zabłysnąć na święta? 6 sposobów na udaną stylizację |
Wydajna karta graficzna to obiekt marzeń niejednego użytkownika pecetów. Rynek zalewają coraz to bardziej zaawansowane gry, a ich wymagania sprzętowe wzrastają. Nie każdy jednak może sobie pozwolić na zakup topowej karty graficznej – jest to wydatek w przedziale od 2500 do nawet kilku tysięcy złotych. Przyjrzyjmy się zatem modelom kart graficznych z segmentu do 1000 złotych. Przy takiej kwocie nie liczmy na najwyższe możliwości, ale najnowsze gry nie będą problemem. Jeśli wystarczy nam rozgrywka w maksymalnej rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli), średnie detale grafiki i zadowalająca płynność, to dobrze trafiliśmy. Mniej więcej takie oczekiwania można mieć do kart graficznych w przedziale cenowym do 1000 złotych. Ich dużą zaletą jest pewna uniwersalność – zagramy w większość najnowszych gier, zmontujemy filmy i zajmiemy się podstawową obróbką grafiki. Wszystko to jednak z pewnymi ograniczeniami.
Asus Strix GTX 1050 Ti 4 GB
box:offerCarousel
Zaczynamy od najpopularniejszego układu graficznego w segmencie do 1000 złotych, który będzie się pojawiał w tym zestawieniu. Na początek Asus Strix GeForce GTX 1050 Ti – czyli model produkcji Asusa. Jest to karta graficzna, która powstała z myślą o graczach. Co to znaczy? Zastosowano w niej wyższe częstotliwości, aby uzyskać dodatkową wydajność - procesor graficzny ma zegar ustawiony na 1290 MHz, ale w trybie OC można go podnieść nawet do 1506 MHz, co jest istotną różnicą. Ponadto producent zapewnia dobrą wydajność chłodzenia poprzez użycie dwóch autorskich wentylatorów Wing-Blade. To jednak sprawia, że karta zajmuje w obudowie dwa sloty. Oczywiście Asus Strix GeForce GTX 1050 Ti został wyposażony w 4 GB pamięci VRAM – to optymalny zestaw w tym przedziale cenowym. Do tego dochodzą cztery porty: dwa DVI-D, po jednym HDMI oraz DisplayPort. Ten model dostaniemy na Allegro za około 850-950 złotych.
MSI GeForce GTX 1050 Ti Gaming X 4G
box:offerCarousel
GeForce GTX 1050 Ti – tym razem w wydaniu od MSI, a konkretnie model MSI GeForce GTX 1050 Ti Gaming X 4G. Już po samej nazwie widzimy, że ta karta graficzna została dedykowana dla graczy. Trzeba przyznać, że producent się postarał i podkręcił zegar procesora graficznego oraz pamięci. Taktowanie rdzenia GPU wynosi 1379 MHz, ale w trybie Boost 1493 MHz, z kolei taktowanie pamięci wynosi 7108 MHz. Na uwagę zasługuje również chłodzenie Twin Frozr IV – wentylatory zostają zatrzymane do momentu, kiedy temperatura karty nie przekroczy 60 stopni Celsjusza. Pozwala to utrzymać całkowitę ciszę podczas korzystania z Internetu czy grania w mniej wymagające gry. Standardem w tym przypadku są zastosowane przez producentów 4 GB pamięci VRAM. Obecnie MSI GeForce GTX 1050 Ti Gaming X 4G dostaniemy na Allegro za około 1000 złotych. Trzeba przyznać, że jest to bardzo wydajna pozycja.
ASUS Radeon RX 570 STRIX OC 4GB
box:offerCarousel
Teraz propozycja z układem graficznym Radeon od AMD. Pod lupę bierzemy model firmy Asus, a konkretnie Radeon RX 570 Strix OC 4 GB. Co tym razem mamy na pokładzie, poza standardowym w tym segmencie wydajnościowym 4 GB VRAM? Taktowanie zegara wynosi 1310 MHz, a taktowanie pamięci 7000 Mhz. Ponadto producent zastosował 256-bitową szynę pamięci. Do naszej dyspozycji są również dwa porty DVI i po jednym HDMI oraz DisplayPort. Za chłodzenie układu graficznego odpowiadają dwa wentylatory, które utrzymują kompletną ciszę do momentu, aż temperatura układu osiągnie 55 stopni Celsjusza. Obecnie ten model Radeona to wydatek rzędu 900-950 złotych.
Palit GeForce GTX 1050 Ti 4 GB StormX
box:offerCarousel
Załóżmy, że nasz budżet jest trochę mniejszy niż 1000 złotych. W przedziale 800-850 złotych na Allegro znajdzie się karta graficzna Palit GeForce GTX 1050 Ti 4 GB StormX. W tym modelu taktowanie zegara GPU wynosi 1290 MHz, które jest podkręcone maksymalnie do 1392 MHz. Z kolei taktowanie pamięci to 7000 MHz. Oczywiście propozycja od Palita, jak na GeForce GTX 1050 Ti przystało, jest wyposażona w 4 GB pamięci VRAM. W układzie zostały też wykorzystane charakterystyczne dla tego modelu technologie Nvidii. Za chłodzenie odpowiada jeden duży wentylator TurboFan. Do dyspozycji mamy również po jednym porcie: DVI i HDMI. Do użytku mamy też jeden DisplayPort.
GeForce GTX 1060 3 GB
box:offerCarousel
W budżecie do 1000 złotych możemy również znaleźć karty graficzne z chipsetem GeForce GTX 1060 z 3 GB pamięci VRAM. Tym razem nie bierzemy na tapet modelu od konkretnego producenta, gdyż na Allegro łącznie znajdziemy przeważnie około 20 sztuk – będzie to dla nas wydatek równo 1000 złotych. Jest to okazja, gdyż koszt karty graficznej z tym układem to często wydatek rzędu 1200-1300 złotych. Mimo że jest to karta z 3 GB pamięci VRAM, jest wydajniejsza niż GeForce GTX 1050 Ti 4 GB VRAM od jakiegokolwiek producenta. W przypadku GTX 1060 3 GB wybór producenta zależy od indywidualnych preferencji, ale warte polecenia są karty m.in. od: MSI, Gigabyte’a, Asusa oraz Palit (każdy z tych wersji dostaniemy na Allegro). To zdecydowanie najbardziej wydajna pozycja w cenie do 1000 złotych.
Jeśli na kartę graficzną chcemy wydać do 1000 złotych, powinniśmy celować w układ graficzny GeForce GTX 1050 Ti – mamy bardziej wydajne modele z podkręconym zegarem GPU, ale też znajdziemy tańsze wersje za około 800 złotych. W przypadku minimalnie większego budżetu zdecydowanie warto rozejrzeć się za modelem GTX 1060 3 GB. Jeśli jesteśmy zwolennikami Radeona, to w tym przedziale cenowym będziemy skłaniać się do wersji RX 570 4 GB. | Wydajne karty graficzne do 1000 zł |
Wśród tysięcy ogłoszeń o sprzedaży aut używanych można znaleźć takie, które dotyczą sprzedaży pojazdów usportowionych, stuningowanych i wyraźnie używanych przez wielbicieli sportowej jazdy. Czy zakup takiego samochodu obarczony jest dodatkowym ryzykiem? Tuning dzieli się na optyczny i mechaniczny. Ten pierwszy sprawia, że auto ma ciekawszy wygląd. Ten drugi pozwala na lepsze osiągi. Oczywiście wszystko ma swoje granice, zarówno dobrego smaku, jak i możliwości technicznych. Kiedy poprzedni właściciel je przekroczy... No właśnie, o tym jest ten artykuł.
Wygląd – atrakcyjność, oryginalność lub śmieszność
Słowo tuning oznacza dosłownie dostrojenie, a zatem zmiany, które pozwalają podkreślić sportowy styl auta. Idealnie do tego celu nadają się hatchbacki, zwłaszcza trzydrzwiowe albo typowe coupe. Atrakcyjność i sportowa linia auta może być podkreślona sportowym zderzakiem, nową, wyrazistą atrapą grilla, niedużym spojlerem z tyłu czy też ładnymi felgami ze sportowym wzorem.
Sportową atrakcyjność auta można także uwydatnić kolorowymi wstawkami dzięki zastosowaniu specjalnej folii. Auto może mieć wówczas kontrastowy dach czy słupki albo dwukolorowe nadwozie lub też być całe pokryte folią o modnej wśród fanów sportu barwie carbon.
Przesada w stosowaniu tuningu powoduje jednak, że bez trudu znaleźć można prawdziwe potworki, których naprawdę nie warto kupować. Wulgarne progi, ogromne spojlery, wielkie zderzaki, metalowe brewki, wyjątkowo tandetne reflektory, ogromne, srebrne nity na szybach, do tego jeszcze różnego rodzaju naklejki. To sprawia, że taki samochód wygląda fatalnie i jego zakup lepiej sobie darować. Warto też pamiętać o tym, że niekiedy naklejki na nadwoziu pełnią jeszcze jedną, dodatkową funkcję – maskują dziury wyżarte przez rdzę. Podobne zastosowanie mają czasami naklejki umieszczane w górnej części przedniej szyby – ukrywają jej pęknięcie.
Problemy nowemu nabywcy mogą sprawić także zbyt mocno przyciemnione szyby i zbyt małe lusterka boczne, wymienione przez poprzedniego właściciela. Jeśli okna zostały przyciemnione przy pomocy folii, można ją usunąć.
Wnętrze kabiny – może być problematycznie
Typowy użytkownik może znaleźć we wnętrzu sportowego auta szereg elementów, które sprawią, że będzie mu po prostu niewygodnie. Wielu kierowców montuje w stuningowanych autach sportowe fotele. Nie każdemu przypadną one do gustu. Niekiedy będzie trzeba w ich miejsce zamontować z powrotem fotele standardowe. Tutaj jedna uwaga – prawo zabrania instalacji używanych foteli ze zintegrowanymi bocznymi poduszkami powietrznymi.
Jeszcze więcej problemów może sprawić kierownica. Właściciele stuningowanych pojazdów często montują taką o bardzo małych wymiarach. Oczywiście można zakupić nową kierownicę, standardową, i zamontować w miejsce starej. Jednak znów pojawia się problem z poduszką powietrzną. Nowa kierownica z poduszką będzie bardzo droga. Używanej z poduszką nie wolno montować.
Niewygodne mogą być także pedały, które w sportowych autach bywają pokryte specjalnymi metalowymi nakładkami. W większości przypadków można je łatwo zdjąć.
Co jeszcze bywa problemem we wnętrzu auta? Hałaśliwy układ wydechowy. Dla typowego użytkownika dźwięk emitowany przez układ wydechowy sportowego samochodu może być nie do zniesienia. O tym wspomnimy jeszcze dalej.
Zawieszenie i koła – może być niewygodnie i niebezpiecznie
Właściciele sportowych samochodów często obniżają zawieszenie, stosując do tego celu specjalne zestawy amortyzatorów i sprężyn. Auto ma wówczas bardzo mały prześwit. Doskonale trzyma się drogi, zwłaszcza przy dużych prędkościach, ale równocześnie można łatwo uszkodzić wiele elementów, od miski olejowej aż po katalizator czy tłumik.
Poza tym sportowe zawieszenie jest bardzo twarde, wyjątkowo mało komfortowe. Jak to zmienić? Trzeba będzie zakupić nowe amortyzatory i sprężyny zawieszenia, być może także inne elementy.
Problemy mogą dotyczyć także felg i opon. Producent samochodu zawsze zaleca stosowanie odpowiednich rozmiarów. Wielu tunerów korzysta jednak z własnych felg i opon. Ma to oczywiście wpływ na działanie i stopień zużycia elementów wchodzących w skład układu kierowniczego i hamulcowego. Nowy nabywca może być zmuszony do zakupu nowych felg, nowych opon, a także wielu elementów układu kierowniczego, od drążków poczynając.
Tłumik
O tłumiku już wspominaliśmy. Typowemu użytkownikowi auta może być trudno wytrzymać ryk sportowego tłumika, dlatego konieczny będzie jego demontaż. W zamian trzeba będzie zastosować nowy, standardowy tłumik.
Układ napędowy i osprzęt
Silnik auta sportowego z pewnością będzie mocno zużyty, bo wielokrotnie zdarzyło mu się pracować na granicy mocy. Tak samo zużyta i przeciążona będzie skrzynia biegów. Poprzedni właściciel mógł zastosować stożkowy filtr powietrza, który, jeśli nie zostanie zamontowany przez specjalistów, może przynieść więcej szkód niż pożytku. Tak samo jak pseudoturbiny z wiatrakiem i obudową z silikonu.
Silnik mógł zostać poddany chiptuningowi, który pozwala na zwiększenie mocy jednostki napędowej dzięki modyfikacjom oprogramowania. Ale... chiptuning działa tylko wtedy, gdy przeprowadzi się go w profesjonalnej firmie, w dodatku w samochodzie, który jest w pełni sprawny. Silnik nie może być zużyty. Zdarza się też tak, że chiptuningu dokonuje sam właściciel auta, co sprawia, że silnik bywa mocno przeciążony. Istnieje szereg zagrożeń – silnik może pracować na granicy mocy, a silny wzrost ciśnienia w komorach spalania może doprowadzić do pęknięcia jego bloku. Poza tym zbyt duża moc silnika w przyspieszonym tempie niszczy elementy rozrządu, dwumasowe koło zamachowe, turbosprężarkę (może w niej dojść do uszkodzenia wirnika), skrzynię biegów i wiele innych elementów.
Chiptuning często wiąże się też z usuwaniem wielu elementów z układu wydechowego, które są awaryjne i drogie w naprawie. Pozbycie się ich pozwala uniknąć kosztownych awarii, a do tego zwiększa moc silnika. Usuwa się (zaślepia) zawór recyrkulacji spalin EGR, wycina się katalizatory oraz filtr cząstek stałych DPF (konieczne jest zastosowanie specjalnych emulatorów, aby nie uruchamiał się tryb awaryjny silnika, oznaczony kontrolką check engine). To działanie niezgodne z prawem.
W przyszłości nowy właściciel takiego auta będzie prawdopodobnie zmuszony do zakupu nowego katalizatora i filtra cząstek stałych, gdyż auto może nie przejść przeglądu technicznego, albo jego dowód rejestracyjny zostanie zatrzymany przy kontroli policji.
Kupno auta po poważnym tuningu jest niestety obarczone bardzo dużym ryzykiem. Samochód może wymagać bardzo wielu kosztownych inwestycji.
Zobacz również: Zalety i wady tłumików sportowych
) | Czy warto kupić auto od wielbiciela sportowej jazdy? |
Matka Natura zawsze służy nam radą i dzieli się swoimi sekretami. Zamiast więc kupować nowe specyfiki mające za zadanie zatrzymać czas, warto poszukać ziół, które skutecznie pomogą nam w dbaniu o siebie. Oto kilka z nich. 1. Hibiskus
Hibiskus, inaczej zwany różą chińską lub ketemią, to krzew, który z powodzeniem można uprawiać w domu czy ogrodzie. Ma piękne, duże kwiaty. Do sporządzenia herbaty będą potrzebne właśnie ich płatki. Systematyczne picie takiego naparu obniża ciśnienie krwi, pomaga walczyć z otyłością brzuszną oraz zapobiega stłuszczeniu wątroby.
Hibiskus zawiera bardzo dużo witaminy C, polifenoli, kwasu jabłkowego i cytrynowego. Dzięki nim nasz organizm może przeciwdziałać wolnym rodnikom, które przyspieszają proces starzenia się. Witamina C dodatkowo bierze udział w produkcji kolagenu, który nadaje elastyczności i jędrności naszej skórze. Napar z hibiskusa bardzo dobrze wpływa zwłaszcza na cerę naczynkową, łagodząc podrażnienia i wzmacniając naczynia krwionośne.
2. Lawenda
Mówi się, że zapach lawendy można albo kochać, albo nienawidzić, za to jej prourodowe właściwości można tylko uwielbiać. Olejek lawendowy należy do jednych z najbardziej delikatnych olejków eterycznych. Stosowany na twarz, czy to w czystej postaci, czy w kremie, reguluje ilość wydzielanego sebum, zwęża pory i sprawia, że stają się mniej widoczne.
box:offerCarousel
Ponadto ma działanie przeciwbakteryjne i przeciwgrzybiczne, co sprzyja walce z problemami cery trądzikowej. Olejek lawendowy często możemy znaleźć w kremach do cery dojrzałej, gdyż ma działanie ochronne i przeciwstarzeniowe. Jego działanie przeciwutleniające można porównać z działaniem witaminy C.
Lawenda stosowana na ciało pomaga walczyć z cellulitem, ponieważ pobudza krążenie krwi i limfy. Aby odkryć jej dobrodziejstwo, wystarczy dodać kilka kropel czystego olejku do balsamu do ciała.
3. Pokrzywa
Pokrzywa była znana już naszym babciom. Wspaniale działa na włosy, a wcieranie naparu w skórę głowy pomaga walczyć z łupieżem i nadmiernym przetłuszczaniem się kosmyków. Natomiast stosowana na twarz pomaga walczyć z trądzikiem, gdyż działa przeciwbakteryjnie. Oprócz trądziku możemy ją stosować na czyraki lub przy zapaleniach mieszków włosowych.
Picie naparu z pokrzywy poprawia trawienie, przyspiesza przemianę materii, a także oczyszcza układ pokarmowy. Poza tym zwiększa produkcję czerwonych krwinek i obniża poziom cukru we krwi. Z kolei spożywanie soku z pokrzywy zalecane jest w przypadku anemii.
4. Morwa
Morwa to drzewo wydające słodkie, nieco cierpkie owoce, swoim kształtem przypominające jeżyny lub maliny. Naukowcy odkryli, że picie herbaty z morwy sprzyja walce z otyłością spowodowaną złą dietą. Co ważne, herbata z liści morwy obniża poziom cukru we krwi szczególnie po posiłku. Jakby tego było mało, przeciwdziała miażdżycy, dzięki czemu zmniejsza ryzyko zawału.
5. Rumianek
Rumianek to jedna z bardziej popularnych roślin leczniczych. Napar z jego kwiatów stosowany jest przy problemach z cerą w postaci toników lub parówek, sprawdza się również jako dodatek do kremów. Dzięki swoim właściwościom łagodzi podrażnienia i działa przeciwbakteryjnie. Jako ekstrakt jest często stosowany w kosmetykach do włosów, zwłaszcza blond, gdyż działa mocno rozjaśniająco. Oprócz tego dodaje kosmykom blasku i ułatwia ich układanie oraz przeciwdziała pojawieniu się łupieżu. Rumianek stosuje się też m.in. jako środek łagodzący podrażnienia, przyspieszający gojenie się ran oraz pomagający w problemach żołądkowych. | 5 najlepszych ziół dla urody |
Mało która z historii opowiadających o świecie po zagładzie rozgrywa się na terenie Polski. Udało nam się mimo to przygotować listę sześciu książek postapokaliptycznych, których akcja toczy się na terenie naszego kraju. Postapokaliptyczne książki cieszą się duża estymą wśród fanów fantastyki. Ten podgatunek literatury science-fiction został zresztą na przestrzeni lat mocno wyeksploatowany, zwłaszcza przez autorów zagranicznych. Z tematem mierzyli się też wielokrotnie nasi rodzimi autorzy, ale niewiele z polskojęzycznych powieści opisywało akcję rozgrywającą się na terytorium naszego kraju.
„Apokalipsa według Pana Jana” Robert J. Szmidt
Polski pisarz, który upodobał sobie tematykę apokalipsy i lubi snuć historie, których fabuła jest osadzona w naszym kraju to Rober J. Szmidt. „Apokalipsa według Pana Jana” zaliczana jest do kanonu polskiej literatury postapokaliptycznej. Powieść opowiada o losach ludzi w zaledwie dwa lata po nuklearnej zagładzie. Ten czas wystarczył, by tytułowy Pan Jan zaczął realizować swoją wizję Supermocarstwowej Czwartej Rzeczpospolitej.
„Szczury Wrocławia. Chaos” Robert J. Szmidt
Drugą na liście pozycją jest kolejna książka Roberta J. Szmidta. „Szczury Wrocławia. Chaos” to pierwsza część z cyklu postapokaliptycznych książek, których akcja osadzona jest we Wrocławiu – ale nie w czasach współczesnych lub w przyszłości, a w epoce PRL-u. Katalizatorem zagłady nie jest też tutaj bomba atomowa, a apokalipsa zombie, z którą próbuje sobie poradzić sobie Milicja, przedstawiciele Partii i radzieckie wojsko.
„Dzielnica Obiecana” (Uniwersum Metro 2033) Paweł Majka
Paweł Majka był pierwszym polskim autorem, który napisał książkę wchodzącą w skład cyklu „Uniwersum Metro 2033” rozpoczętego przez rosyjskiego pisarza Dmitrija Głuchowskiego. Fabuła „Dzielnicy Obiecanej” skupia się na członkach społeczności żyjącej w ruinach Krakowa. Co prawda w tym mieście nie ma podziemnych tuneli metra, w których ludzkość mogłaby się skryć przed promieniowaniem i mutantami, ale autorowi udało się zgrabnie rozwiązać ten problem.
Przeczytaj pełną recenzję książki Pawła Majki „Dzielnica Obiecana”.
box:offerCarousel
Zobacz także inne książki Pawła Majki.
„Otchłań” (Uniwersum Metro 2033) Robert J. Szmidt
Drugą książką z cyklu „Uniwersum Metro 2033” wydaną w Polsce przez polskiego autora po „Dzielnicy Obiecanej” Pawła Majki jest „Otchłań”. Autorem powieści jest Robert J. Szmidt, który ma już w dorobku kilka dzieł w podobnym klimacie. W „Otchłani” pisarz opowiada historię Nauczyciela, który wyrusza długą i trudną podróż po ruinach Wrocławia, obnażając na kolejnych stronach swoją niechlubną przeszłość.
Przeczytaj pełną recenzję książki Roberta J. Szmidta „Otchłań”.
box:offerCarousel
„Zapach Szkła” Andrzej Ziemiański
W zbiorze opowiadań autora „Achai” zatytułowanego „Zapach Szkła” znalazły się aż dwie postapokaliptyczne historie. Jedna z nich zatytułowana „Autobahn nach Poznań” rozgrywa się w naszym kraju i opowiada o mrocznej przyszłości, w której ludzkość musiała porzucić elektryczność na rzecz silników parowych. W świecie Andrzeja Ziemiańskiego na terenie Polski, gdzie ludność trudni się głównie produkcją narkotyków, pozostały wyłącznie gruzy cywilizacji. Powierzchnia naszego państwa to pustynia, a z ludźmi współpracują obdarzone inteligencją przerażające zwierzęta.
Zobacz także inne książki Andrzeja Ziemiańskiego.
„Śmierciowisko” Anna Głomb
Ostatnia pozycja na liście to książka autorstwa Anny Głomb. W „Śmierciowisku” akcja toczy się w lesie w trzydzieści lat po epidemii, która wytrzebiła gatunek ludzki. Ludzie noszący dobrze nam znane polskie imiona żyją w jednej z nielicznych osad nazwanej Bukowsko. Nagle mieszkańcy zaczynają ginąć w niewyjaśnionych okolicznościach. Zagadkę postanawia rozwiązać główna bohaterka, Dorota, która wyrusza do serca przerażającej puszczy.
Apokalipsa po polsku nie tylko w Polsce
W sprzedaży jest wiele innych świetnych polskich książek, które można sklasyfikować jako literaturę postapokaliptyczną. Polscy autorzy literatury fantastycznej zajmujący się tą tematyką często jednak decydują się na umiejscowienie akcji nie w Polsce, a w innym miejscu na Ziemi lub w stworzonym od podstaw, fantastycznym świecie | Postapokaliptyczne książki na terenie Polski |
Soczewki kontaktowe można podzielić ze względu na zastosowanie, np.: korekcyjne i kosmetyczne (soczewki kolorowe), a także tryb noszenia oraz materiał, z jakiego są wykonane. Szkła o korekcyjnych mocach służą leczeniu takich wad wzroku, jak: astygmatyzm, prezbiopia, krótko- i dalekowzroczność. Soczewki kontaktowe z mocą korekcyjną służą leczeniu różnych wad wzroku. Najpopularniejsze rodzaje szkieł korekcyjnych to: soczewki toryczne (cylindryczne), sferyczne i progresywne (multifokalne). Różnią się one między sobą czasem noszenia oraz materiałem, z jakiego są wykonane. Soczewki kolorowe zmieniają kolor oczu, podkreślają ich naturalną barwę, a nawet je optycznie zwiększają.
Soczewki korekcyjne
Soczewki o mocach korekcyjnych służą wyrównywaniu różnych wad wzroku, zarówno wrodzonych, jak i nabytych. Stanowią skuteczną oraz bezpieczną metodę na wyostrzanie wzroku u dorosłych, a także dzieci. Soczewki kontaktowe powinny być dobierane w gabinecie okulistycznym, ponieważ tylko na podstawie profesjonalnych badań wzroku można określić stopień natężenia wady oraz dobrać najefektywniejszą metodę korekcji.
box:imagePins
box:pin
Soczewki kontaktowe toryczne
Soczewki toryczne przeznaczone są do leczenia astygmatyzmu. Wada wzroku powoduje rozmyte i zniekształcone widzenie z różnych odległości. Wiązka światła, która dostaje się do wnętrza oka astygmatyka, zamiast ogniskować się w określonym punkcie, tworzy linię. Soczewki toryczne posiadają różną moc łamiącą światło, dlatego w skuteczny sposób wyostrzają wzrok i łagodzą objawy astygmatyzmu, takie jak: bóle głowy, częste mruganie, szybkie męczenie się wzroku, problemy w orientacji przestrzennej czy niemożność zobaczenia jednocześnie linii pionowych i poziomych.
box:offerCarousel
Soczewki sferyczne
Soczewki kontaktowe sferyczne korygują wady refrakcji oka, takie jak: krótkowzroczność i dalekowzroczność. Układ optyczny załamuje światło dostające się do wnętrza oka w nieprawidłowy sposób. U krótkowidzów zatem obraz powstaje przed siatkówką, z kolei u dalekowidzów - za siatkówką, zamiast bezpośrednio na niej, jak w przypadku zdrowego oka. W leczeniu dalekowzroczności stosuje się soczewki sferyczne o wypukłych szkłach skupiających o mocach dodatnich. W krótkowzroczności pomaga zastosowanie wklęsłych szkieł rozpraszających, oznaczonych symbolem minus.
Soczewki na noc
Do korekcji wzroku używa się również specjalnych soczewek na noc. Metoda ortokorekcji stosowana jest najczęściej u dzieci oraz młodzieży, u których stwierdzono niską lub średnią krótkowzroczność (od 1 do 5 dioptrii cylindrycznych). Polega ona na zakładaniu soczewek dziecku tylko na czas snu. Ich powierzchnia delikatnie zmienia kształt przedniej części rogówki, a efekt spłaszczenia utrzymuje się przez kilkanaście godzin, dzięki temu nie zachodzi potrzeba zakładania soczewek czy okularów w ciągu dnia.
box:imagePins
box:pin
Soczewki kontaktowe progresywne
Soczewki progresywne, inaczej multifokalne, służą korekcji starczowzroczności (prezbiopii). Ta wada wzroku wynika z naturalnego procesu starzenia się ludzkiego organizmu. Mięśnie oczu wraz z wiekiem wiotczeją i tracą elastyczność. Starczowzroczność pojawia się zazwyczaj około 40. roku życia i powoduje trudność z widzeniem obiektów z bliskich odległości. Osoby u których występuje wada wzroku w charakterystyczny sposób odsuwają od siebie przedmioty, aby np. przeczytać znajdującą się na nich etykietę. Soczewki progresywne umożliwiają ostre widzenie z różnych odległości, a także komfortowe przenoszenie wzroku z jednego przedmiotu na drugi.
box:offerCarousel
Soczewki kontaktowe a tryb noszenia
Soczewki różnią się między sobą również czasem noszenia. Najpopularniejsze z nich to szkła korekcyjne jednorazowe (soczewki jednodniowe) oraz do wielokrotnego użytku (soczewki miesięczne, dwutygodniowe). Soczewki miesięczne to jedna para soczewek, którą nosi się przez 30 dni, a w przypadku dwutygodniowych - 14 dni. Szkła kontaktowe każdego dnia przed położeniem się spać należy zdjęć z oczu, dokładnie umyć i odłożyć do sterylnego pojemnika. Soczewki jednodniowe nie wymagają codziennej pielęgnacji, gdyż są przeznaczone do jednorazowego użytku. Na koniec dnia wystarczy zdjąć je z oczu i wyrzucić do kosza, aby rano założyć parę z nowego opakowania.
Soczewki kontaktowe twarde i miękkie
Ze względu na materiał, z jakiego wykonane są szkła kontaktowe, można je podzielić na soczewki twarde oraz miękkie. Najpopularniejsze z nich wykonane są z miękkiego i lekkiego hydrożelowego lub silikonowo-hydrożelowego materiału. Soczewki dobrze przepuszczają tlen oraz łatwo dopasowują się do kształtu oka, dzięki czemu są praktycznie nieodczuwalne w czasie noszenia. Szkła kontaktowe twarde stosuje się zwykle na przypadłości, w których soczewki miękkie nie są wystarczającą formą korekcji bądź na skomplikowane wady wzroku, jak stożek rogówki.
Soczewki kolorowe
Soczewki kolorowe bez mocy korekcyjnej (tak zwane soczewki zerówki) przeznaczone są wyłącznie do celów kosmetycznych. Używa się ich, aby całkowicie zmienić kolor oczu bądź tylko lekko podkreślić ich naturalną barwę. Na rynku pojawiły się również soczewki powiększające oczy (soczewki big eyes). Posiadają one szerszą średnicę, przez co zakrywają nie tylko tęczówkę ale również obszar wokół niej, co optycznie powiększa oko i nadaje spojrzeniu wyrazistości. Soczewki zmieniające kolor oczu dają możliwość eksperymentowania z własnym wizerunkiem i idealnie sprawdzają się dla osób, które nie mają wad wzroku. Kolorowe szkła kontaktowe można również dostać o mocach korekcyjnych, np.: soczewki toryczne, sferyczne czy progresywne.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Soczewki kontaktowe to wygodna i bezpieczna metoda korekcji różnych wad wzroku. Umożliwiają komfortowe korzystanie z ulubionych aktywności, bez obaw, że wypadną z oczu, pobrudzą się lub zaparują. Soczewki korekcyjne leczą takie wady wzroku, jak: prezbiopia, daleko- i krótkowzroczność, a także astygmatyzm. Kolorowe szkła bez mocy korekcyjnych może nosić każdy, kto chce zmienić kolor oczu bądź jedynie lekko podkreślić ich naturalną barwę. | Rodzaje soczewek kontaktowych |
Początek i pierwsza połowa roku obfitowała w nowości wydawnicze. Kryminały z wątkami thrillera są z niecierpliwością wyczekiwane przez fanów konkretnych autorów, ponieważ nierzadko to kontynuacje serii o rozwiązujących mroczne zagadki detektywach. Taka sytuacja miała miejsce chociażby w przypadku “Dziewczynki z zapalniczką”, czyli kolejnej książki o katowickim profilerze Rudolfie Heinzu pióra Mariusza Czubaja. Natomiast “Zaginieni” Patricii Gibney to pierwsza część inaugurująca cykl o inspektor Lottie Parker. W poniższym zestawieniu znalazły się tytuły, które z pewnością usatysfakcjonują nawet najbardziej wymagających miłośników powieści kryminalnych.
"Grzesznica" Petra Hammesfahr
box:offerCarousel
„Grzesznica” pióra Petry Hammesfahr to bardzo mroczny thriller psychologiczny, trzymający czytelnika w napięciu do samego końca. Płaszczyzny narracyjne przenikają się. Prowadzony jest wątek w czasie teraźniejszym morderstwu oraz wspomnienia głównej bohaterki, jednak granice między nimi często zacierają się całkowicie poprzez pojawiające się niemal w każdym momencie kłamstwa i tajemnice. Autorka wykorzystuje chętnie motywy religijne, które w przypadku „Grzesznicy” mają znaczenie symboliczne. Główna postać - Cora Bender - to młoda kobieta, która podczas pikniku z mężem i dwuletnim synkiem niespodziewanie zadaje leżącemu obok na kocu obcemu mężczyźnie śmiertelne ciosy scyzorykiem. Co spowodowało takie zachowanie kobiety i jaki wpływ na to miały jej wspomnienia z dzieciństwa powoli i skrupulatnie jest wyjawiane przez autorkę. Po przeczytaniu książki warto skonfrontować fabułę z serialową ekranizacją z Jessicą Biel w roli głównej.
Recenzję książki najdziesz tutaj.
"Inspektor Lottie Parker Tom 1. Zaginieni" Patricia Gibney
box:offerCarousel
„Zaginieni” to kryminał z elementami thrillera i zarazem pierwszy tom inaugurujący serię. Autorka w sposób bardzo lekki, pomimo bulwersującego tematu, prowadzi dynamiczną narrację wokół trzech tajemniczych morderstw oraz pogrzebu dziecka sprzed kilkudziesięciu lat. Akcja powieści rozgrywa się zaledwie w ciągu kilku dni. Główna bohaterka to 44-letnia inspektor Lottie Parker, wdowa, matka trójki dorastających dzieci, która usiłuje rozwikłać zagadkę zbrodni. Lottie Parker daleko do ideału, na co dzień musi godzić wiele obowiązków i jednocześnie walczyć z demonami z przeszłości. Mimo to doskonale radzi sobie z pokonywaniem kolejnych etapów śledztwa, w rezultacie czego przyjdzie jej stanąć twarzą w twarz z szaleńcem.
"Tkanki" Dominika Van Eijkelenborg
box:offerCarousel
Główną bohaterką „Tkanek” jest nastoletnia Evi Brouwer, która cierpi na śmiertelną chorobę serca. Dziewczyna potrzebuje przeszczepu, sytuacja jest tragiczna wskutek czego jej matka przechodzi załamanie nerwowe. Gdy kobietę opuszcza już nadzieja, niespodziewanie pojawia się szansa – jest nią Finya, która ginie tragicznie w wypadku samochodowym. Nikt jednak nie przypuszcza, że wraz z organem zostają przeszczepione wspomnienia i osobowość dawcy. Evi zaczynają dręczyć koszmary i zachowuje się w inny niż dotychczas sposób. Zrozpaczona matka postanawia uczynić wszystko, by pomóc swojemu dziecku. Dominika Van Eijkelenborg porusza w swojej książce dość kontrowersyjny temat dotyczący pamięci tkankowej, nie zasypuje jednak czytelnika wiedzą medyczną, a zgrabnie wplata w fabułę wątki autentycznych przypadków zdających się potwierdzać słuszność tezy, że niektóre cechy i zdarzenia z życia człowieka zapisują się w tkankach.
"Dziewczynka z zapalniczką" Mariusz Czubaj
box:offerCarousel
"Dziewczynka z zapalniczką" to długo wyczekiwany przez fanów historii o Rudolfie Heinzu kryminał autorstwa Mariusza Czubaja. Akcja powieści rozgrywa się wokół tajemniczej śmierci z 2011 roku. W lesie niedaleko Katowic zostaje znalezione ciało emerytowanego policjanta. Śledztwo prowadzone przez przechodzącego załamanie nerwowe profilera Heinza jest jego pierwszym w karierze samodzielnym dochodzeniem. W toku działań na jaw wychodzi sprawa sprzed lat, którą obsesyjnie starał się rozwikłać zamordowany policjant. „Dziewczynka z zapalniczką” to mistrzowsko poprowadzona, dynamiczna i pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji fabuła.
Recenzję książki najdziesz tutaj.
"Horyzont zła" Haylen Beck
box:offerCarousel
"Horyzont zła" to powieść o samotnej matce Audrze Kinney, która postanawia uciec od znęcającego się nad nią męża. Pewnego dnia kobieta zabiera ze sobą dzieci i wyrusza w podróż z Nowego Jorku do Kalifornii. Po drodze zatrzymuje się w małym miasteczku w Arizonie. Od tego momentu rozpoczyna się lawina tragicznych wydarzeń. Dzieci zostają porwane a matka oskarżona o ich zabójstwo, lokalna policja nabiera wody w usta. Audra Kinney szybko staje się medialnie napiętnowaną postacią, której twarz nie schodzi z pierwszych stron amerykańskich gazet. Sytuacja kobiety powoduje powrót traumatycznych wspomnień u Dannego Lee. Mężczyzna za wszelką cenę postanawia pomóc jej w ratowaniu dzieci, którym zagraża śmiertelne niebezpieczeństwo. | Nowości wydawnicze 2018 - kategoria: thrillery i kryminały |
Stół od dawna stanowi symbol więzi między członkami rodziny. To właśnie przy nim spotykają się podczas wspólnych posiłków oraz uroczystości, rozmawiają, dzielą ważnymi przeżyciami. Podpowiemy, jak wybrać ten niezwykle ważny mebel, by trafić w upodobania oraz potrzeby domowników. Funkcjonalność przede wszystkim
Przed zakupem stołu warto przygotować listę cech, które powinien mieć. Należy się zastanowić, jakim metrażem dysponujemy, gdzie będzie stał, ile osób zamierzamy przy nim posadzić oraz w jakim stylu urządzone jest otoczenie. Nie mniej istotną kwestią jest nasz budżet – rozmiar stołu, materiały, z których jest wykonany, a nawet kolor mają znaczący wpływ na cenę.
Najistotniejszą kwestią przy wyborze stołu jest jego wielkość – powinniśmy ją dopasować do pomieszczenia, w którym zamierzamy mebel ustawić. Przed wyruszeniem do sklepu należy dokładnie zmierzyć przestrzeń, którą dysponujemy, pamiętając o zachowaniu odpowiedniej odległości od ścian i pozostałych elementów wyposażenia (która wynosi min. 60 cm).
Nic tak nie uprzykrza wspólnych posiłków, jak konieczność przepychania się pomiędzy krzesłami a ścianą. Równie istotną kwestią jest kształt stołu, zależny w znacznej mierze od metrażu, którym dysponujemy. W szerokich jadalniach doskonale sprawdzają się owalne i okrągłe blaty, które dodatkowo są bezpieczne dla dzieci, ponieważ nie mają ostrych kantów. W wąskim lub małym pomieszczeniu praktyczniejszy będzie stół podłużny lub kwadratowy, jednak ten drugi nie nadaje się dla rodziny większej niż 4-osobowa.
Wybierając wielkość i kształt stołu, należy wziąć pod uwagę liczbę osób, które będą przy nim zasiadać na co dzień. Dobrym rozwiązaniem są stoły rozkładane, mające w zestawie dodatkowe segmenty, które pozwalają na powiększenie blatu. Na co dzień schowane w szafie przydadzą się podczas wizyty przyjaciół, domowych uroczystości czy imprezy urodzinowej.
Estetyka i wytrzymałość
Stół powinien być nie tylko funkcjonalny, ale również estetyczny. Wybór jego stylistyki zależy w dużej mierze od tego, w jaki sposób urządzona jest pozostała część pomieszczenia, w którym zamierzamy go ustawić. Istotny w tym wypadku jest zatem wybór materiału, z którego stół będzie wykonany. Na rynku nie brakuje zarówno klasycznych, jak i ekstrawaganckich propozycji – modele z kutego metalu, ze szklanym blatem, z tworzyw sztucznych, z materiałów z recyklingu oraz kamienne to tylko niektóre propozycje producentów. Warto jednak pamiętać, że trendy szybko się zmieniają i jeśli nie jesteśmy skłonni do eksperymentów i częstych zmian aranżacji, lepiej pozostać przy bezpiecznej klasyce. Drewno nigdy nie wychodzi z mody, a dodatkowo jest wytrzymałe, eleganckie i bardzo funkcjonalne. To bezpieczny i pewny wybór, zwłaszcza jeśli korzystamy ze stołu nie tylko podczas posiłków, ale także do pracy czy zabawy, np. układając z dziećmi puzzle czy malując.
Jeśli zdecydowaliśmy się na zakup konkretnego stołu, musimy pamiętać również o odpowiednio dobranych krzesłach. Możemy się zdecydować na polecane przez producenta wybranego modelu (zestaw stół z krzesłami), utrzymane w identycznej stylistyce (z możliwością wyboru wzoru obicia), a do tego mające odpowiednią wielkość. Jeśli natomiast chcemy dokupić coś samodzielnie, warto wcześniej wymierzyć optymalną wysokość siedziska oraz oparcia, sprawdzić kolorystykę drewna (lub innego materiału, na który się zdecydowaliśmy) oraz szerokość krzeseł, tak by odpowiednia ich liczba zmieściła się przy stole.
Ostateczny wybór stołu dla dużej rodziny powinny determinować cztery aspekty: wielkość pomieszczenia, w którym będzie się znajdował, liczba zasiadających przy nim osób, stylistyka wnętrza oraz zasobność portfela. Dobrze dobrany stół to inwestycja na lata, dlatego przed zakupem należy rozsądnie i bez pośpiechu określić, czego szukamy, by uniknąć rozczarowań. | Praktyczny stół dla dużej rodziny |
Niezależnie od tego, czy jeździmy nowym, czy starym samochodem, filtr kabinowy, zwany również przeciwpyłkowym, należy wymieniać – najlepiej raz w roku lub po przejechaniu kilkunastu tysięcy kilometrów. Jeśli mamy krótką pamięć, nasz pojazd sam o tym niekiedy „przypomina”. Jednym z często występujących objawów nie najlepszego stanu filtra przeciwpyłkowego jest nadmierne parowanie szyb. Oczywiście może ono wynikać z wielu innych przyczyn, mających związek z wszechobecnością wilgoci w naszym samochodzie, jednak wymiana elementu chroniącego nas przed zanieczyszczeniami z zewnątrz stanowi podstawową i jedną z najtańszych w usunięciu usterek.
Uniknij kłopotów zdrowotnych
Jeśli ktoś zlekceważy pierwsze objawy, przy jesienno-zimowych wahaniach aury może mieć olbrzymie problemy z bezpieczną jazdą podczas deszczu. Zazwyczaj skutecznym sposobem na oczyszczenie zaparowanych szyb jest oczywiście włączenie klimatyzacji, ale to tylko chwilowe rozwiązanie. Tym bardziej, że zanieczyszczony filtr niekorzystnie wpływa na nasze zdrowie, co dotyczy nie tylko alergików. W dodatku mikroelementy powodują szybsze zmęczenie i złe samopoczucie podróżujących samochodem.
Lekarze często proponują pacjentom, aby stosowali zasadę – lepiej zapobiegać, niż leczyć. Dlatego filtr przeciwpyłkowy należy regularnie zmieniać co najmniej raz w roku, najlepiej przy okazji czyszczenia całego systemu klimatyzacji. Kierowcy wykonujący kilkadziesiąt tysięcy kilometrów rocznie do serwisu powinni zaglądać jeszcze częściej. Wymiana może oczywiście nastąpić nie tylko wiosną, lecz także latem, jesienią czy zimą. Im szybciej pozbędziemy się starego filtra, tym lepiej. Warto o tym również pamiętać, kupując używany samochód.
Okazja dla samouków
Jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości, czy warto dokonać inwestycji w wymianę filtra przeciwpyłkowego w momencie pojawienia się parowania szyb, a najlepiej wcześniej, powinien przeanalizować czynności serwisowe wykonywane przez autoryzowane stacje obsługi (ASO) przy gwarancyjnych przeglądach. Filtr kabinowy praktycznie zawsze podlega zamianie – jest to rutynowa czynność, którą powinni sobie wpisać do kalendarza również kierowcy użytkujący pojazdy po gwarancji.
Oczywiście filtr można również wymienić samemu. Koszt zakupu części zazwyczaj waha się od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych, w zależności od marki samochodu i rodzaju filtra. W przeprowadzeniu wymiany nieocenioną pomocą służą internauci, dlatego warto zajrzeć choćby na fora wielbicieli danego modelu, którzy doradzą lub wręcz opiszą krok po kroku wszystkie wykonywane czynności.
Inne przyczyny awarii
Niestety w niektórych pojazdach dostęp do filtra kabinowego jest niezwykle trudny i wymaga nawet zastosowania niezbyt popularnych kluczy do odkręcania śrub. Dlatego nierzadko rozsądne rozwiązanie stanowi zakup filtra we własnym zakresie i skorzystanie z pomocy warsztatu. Dobry negocjator ustali, że w ramach czyszczenia klimatyzacji wymiana filtra będzie gratisowa.
Jeśli parowanie szyb nie ustanie, należy dalej szukać przyczyn. Mogą je stanowić wilgotne dywaniki (szczególnie zimą, gdy naniesiemy do pojazdu śniegu), awaria nagrzewnicy, zanieczyszczona klimatyzacja, niewłaściwa obsługa samochodu, jeśli chodzi o nawiew, klimatyzację. Gdy kilka osób po wcześniejszym uprawianiu sportu lub piciu alkoholu wsiądzie do auta, również możemy mieć zaparowane szyby. Poza tym niektóre modele mają po prostu skłonności do częstszego parowania szyb i trudno temu przeciwdziałać. | Parujące szyby w aucie, czyli czas na wymianę filtra kabinowego? |
Kupno laptopa dla ucznia tylko wbrew pozorom wydaje się proste. Obecnie wybór najróżniejszych modeli jest olbrzymi, a dobór odpowiedniego dla osoby uczącej się, który spełni wszystkie pokładane w nim wymagania, jest dość skomplikowany. Wszystko staje się prostsze, gdy poznamy przynajmniej podstawowe wytyczne, potrzeby przyszłego użytkownika i kwotę, którą możemy wydać na sprzęt. Poniżej prezentujemy kilka propozycji w różnych przedziałach cenowych. Laptopy dla ucznia do 1500 zł
Bez wątpienia jest to najpopularniejsza grupa laptopów dla uczniów i studentów – niedrogie urządzenia o przeciętnej wydajności i stylistyce. To typowe maszyny robocze, które mają służyć do nauki, pracy i podstawowych multimediów. Jeżeli ktoś planuje oglądać filmy w wysokiej rozdzielczości oraz uruchamiać kilkanaście kart przeglądarki internetowej jednocześnie, konfiguracja takiego laptopa może być na to nieco za słaba. Natomiast doskonale urządzenie sprawdzi się w podstawowych zadaniach, takich jak pomoc w nauce, odtwarzanie filmów w serwisach internetowych, słuchanie muzyki i przeglądanie internetu.
Ciekawą propozycją w tej cenie jest model Lenovo G50-70. Najczęściej spotykana konfiguracja składa się z procesora Intel Core i3-4005U oraz 4 GB pamięci operacyjnej RAM DDR3. Dysk to w większości przypadków tradycyjna konstrukcja magnetyczna o pojemności 500 GB oraz średniej wydajności zintegrowany układ graficzny. W tej cenie szukajmy raczej modeli z matrycą o przekątnej 15,6 cala, gdyż modele z większym ekranem 17,3 cala będą gorzej wyposażone.
Laptopy dla ucznia do 2000 zł
Podniesienie granicy kwotowej do około 2000 zł otwiera przed nami zupełnie nowe perspektywy. Wybór odpowiedniego modelu jest prostszy, zaś propozycje producentów – o wiele ciekawsze. W tej cenie znajdziemy większą ilość pamięci RAM (można spotkać modele z 8 GB), lepszą matrycę o wyższej rozdzielczości, możemy również pokusić się o model z ekranem o przekątnej 17,3 cala. Jeśli komuś zależy na mobilności, w tej cenie pojawiają się też propozycje z mniejszymi ekranami – poniżej 15,6 cala. To jeden z najbardziej opłacalnych przedziałów cenowych, jeśli chodzi o laptopy do nauki i średnio zaawansowanych zadań. Obróbka wielu zdjęć, praca z programami biurowymi, arkuszami kalkulacyjnymi bądź prezentacjami na tego typu sprzęcie jest szybka i komfortowa.
Przykładem może być model Asus R541UA, który wyposażono w nowoczesny procesor Intel Core i3-7100U, matrycę o przekątnej 15,6 cala i rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli) oraz bardzo szybki dysk SSD o pojemności 128 GB. Takie połączenie zapewni płynną i szybką pracę nawet z wymagającymi programami. Alternatywą może być model Acer Aspire V3, który jest świetną propozycją dla osób zabierających laptop do szkoły. Kompaktowe wymiary, niska waga i stylowy wygląd to główne zalety tego sprzętu. Wewnątrz kryje się m.in. procesor Intel Core i3-5005U, 4 GB pamięci RAM oraz dysk o pojemności 500 GB. Obraz jest wyświetlany na matrycy o przekątnej 13,3 cala i rozdzielczości 1366 x 768 pikseli.
Laptopy dla ucznia do 3000 zł
Laptop w cenie około 3000 zł to propozycja dla wymagających użytkowników, którzy oprócz wydajności w codziennych zastosowaniach szukają dodatkowo rozszerzonych możliwości multimedialnych, ponadprzeciętnej mobilności bądź wygody. Producenci mogą sobie pozwolić na miniaturyzację przez zastosowanie mniejszych ekranów, dysków SSD itp.
W tej cenie godny uwagi jest model Dell 5567 z matrycą o przekątnej 15,6 cala i rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli), procesorem Intel Core i5-7200U wspomaganym przez 8 GB pamięci RAM DDR4 oraz wydajną kartą graficzną AMD Radeon R7 M445.
Cenne wskazówki
Laptop dla ucznia powinien być od razu gotowy do pracy, dlatego poszukajmy modelu z systemem operacyjnym. Takie rozwiązanie pozwoli rozpocząć naukę niemal w kilka minut od wyjęcia sprzętu z pudełka i eliminuje dodatkowy wydatek w postaci systemu operacyjnego. Pamiętajmy także, że laptop kupujemy zazwyczaj na dłużej, co najmniej na dwa lata. Warto zatem wybrać model z większą wydajnością, która da gwarancję płynnej i bezproblemowej pracy na coraz bardziej wymagających programach. Z drugiej strony weźmy pod uwagę, że laptop potrzebuje kilku dodatków, m.in. takich jak myszka, torba na laptopa czy pamięć przenośna typu pendrive. | Back to school 2017: Jaki laptop dla ucznia? |
Wkładki laktacyjne to niezbędny element wyprawki, dedykowany kobiecie. Przydadzą się nie tylko, gdy zdecydujemy się karmić piersią, ale też gdy podejmiemy decyzję o zahamowaniu laktacji. Wkładki laktacyjne, które umieszczane są w biustonoszu, nie tylko zabezpieczają bieliznę przed zabrudzeniem, ale dają również maksimum komfortu, ograniczając poczucie wilgoci. Co ważne, przydadzą się już w ostatnim trymestrze ciąży, kiedy piersi przygotowują się do laktacji i dochodzić może do samoistnego wypływu mleka.
Czym się kierować, wybierając wkładki laktacyjne?
Szeroki wybór tego produktu na rynku sprawia, że wiele kobiet nie wie, które wkładki okażą się dla nich najlepsze. Z pewnością wiele zależy od stopnia niekontrolowanego wypływu pokarmu. Grubsza i bardziej chłonna wkładka przyda się w pierwszych dniach karmienia piersią, gdy laktacja będzie się dopiero stabilizować. Na opakowaniach producent często zaznacza stopień chłonności wkładek. Przed zakupem warto upewnić się, czy można je przymocować do bielizny, np. za pomocą przylepca. Takie rozwiązanie jest bardzo wygodne i daje gwarancję, że wkładka nie będzie przesuwać się w miseczce biustonosza.
Wielorazowe i jednorazowe wkładki laktacyjne
Bardzo dużą popularnością cieszą się również wielorazowe wkładki laktacyjne. Są one najczęściej wykonane z bawełny. Wyróżniają się chłonnością i utrzymywaniem wilgoci z dala od skóry. Można je prać w pralce z dodatkiem delikatnego i hipoalergicznego proszku dla dzieci. Warto sprawdzić, czy producent do opakowania wielorazowych wkładek dołącza specjalny woreczek do prania. Wkładki wielorazowe z pewnością są bardziej ekologiczne niż te jednorazowe. Najczęściej jednak są nieco od nich grubsze.
Jednorazowe wkładki laktacyjne również są wykonane z delikatnego materiału. Można wśród nich znaleźć te, które nasączone są specjalną substancją chłodzącą. Idealnie nadają się do ochrony piersi pogryzionych lub poranionych, łagodząc nieprzyjemne objawy.
Dobrze jest kupować wkładki laktacyjne, które nie zawierają plastiku. Dodawany jest on w celu ochrony przed przeciekaniem, jednak nie przepuszcza powietrza i podrażnia skórę, przez co może dojść do zapalenia piersi – dolegliwości bardzo bolesnej i często znacznie utrudniającej karmienie dziecka. Dlatego warto wybierać wkładki, które są nie tylko chłonne, ale też zapewniają cyrkulację powietrza.
Jak długo używać wkładek laktacyjnych?
Laktacja normuje się przez kilka miesięcy – na początku wypływ pokarmu może być znaczny. Z czasem jednak maluszek zaczyna domagać się piersi w tym samym czasie każdego dnia i wówczas mleko nie wypływa już samoistnie. Z powodzeniem można wówczas sięgnąć po cieńsze wkładki lub całkowicie z nich zrezygnować. Wkładki przydadzą się również, gdy mama zdecyduje się wrócić do pracy. Często sama myśl o dziecku powoduje niekontrolowany wypływ mleka.
Jeśli po wkładki sięga się sporadycznie, np. gdy przebywamy poza domem, wówczas ciekawym rozwiązaniem są wkładki laktacyjne pakowane pojedynczo. Są bardzo higieniczne i nie trzeba się martwić, by zabezpieczyć je przed zabrudzeniem.
Dobór odpowiednich wkładek laktacyjnych jest czasem trudny. Może się okazać, że produkt polecany przez inną mamę w naszej sytuacji zupełnie się nie sprawdzi. Najlepszą metodą wyboru jest zatem kierowanie się własnymi potrzebami. | Jakie wkładki laktacyjne wybrać? |
Śmieciowy baron nie żyje – wszyscy podejrzewają, że z powodu porachunków biznesowych. Jedynie Hubert Meyer ma nieodparte wrażenie, że śmierć mężczyzny powiązana jest z morderstwem sprzed 17 lat. Czy intuicja śledczego go nie zawiedzie? „Tylko martwi nie kłamią” Katarzyny Bondy to drugi po „Sprawie Niny Frank” tom cyklu „Hubert Meyer”. Autorka udowodniła swoimi poprzednimi powieściami, że potrafi pisać doskonałe, mrożące krew w żyłach kryminały, które zachwycają autentycznością i realizmem. Drugi tom cyklu nie odstaje od utartego już schematu – biorąc do rąk książkę Bondy, można spodziewać się mocnej, wciskającej w fotel rozrywki, od której można dostać gęsiej skórki. I te oczekiwania zostają spełnione.
Profiler, śledczy i pani prokurator
„Tylko martwi nie kłamią” to powieść, której akcja rozgrywa się na kilku płaszczyznach. Głównym wątkiem jest oczywiście śledztwo, które rozpoczyna policyjny profiler Hubert Meyer. Mężczyzna jest przekonany, że zagadkowa śmierć śmieciowego barona jest zdecydowanie bardziej skomplikowana, niż może się zdawać na pierwszy rzut oka. Jednak śledztwo nie jest jedynym wątkiem, który porusza Bonda. Akcja powieści przeplata się z fragmentami dotyczącymi życia prywatnego profilera, które dają możliwość lepszego zrozumienia tej postaci i przywiązania się do niej. Książka zawiera także fragmenty, których bohaterami są podinspektor Szerszeń, a także prokurator Weronika Rudy – rozłożenie narracji na kilka osób dodaje akcji dynamiki i wprowadza możliwość rozwinięcia wątków pobocznych. Katarzyna Bonda dobrze radzi sobie ze wszystkimi elementami fabuły, nie ma problemu ze zręcznym ich przeplataniem, ale fragmenty, które skupiają się na pracy detektywistycznej i posuwają śledztwo w jakimś kierunku, są zdecydowanie najciekawsze i najlepiej napisane.
Sekrety katowickiej kamienicy
Morderstwo dokonane w katowickiej kamienicy jest intrygującym początkiem fabuły, który daje dużo możliwości – a autorka dobrze je wykorzystuje, odpowiednio przyśpieszając lub zwalniając akcję. Powiązanie morderstwa ze sprawą sprzed 17 lat także jest dobrym rozwiązaniem. Niekoniecznie oryginalnym, ale z pewnością sprawia, że cała akcja jest dużo ciekawsza, głębsza i zdecydowanie bardziej intrygująca dla czytelnika, który podczas lektury sam stara się powiązać wątki i skojarzyć fakty. „Tylko martwi nie kłamią” to dobra kontynuacja poprzedniej powieści o psychologu śledczym, postaci oryginalnej i intrygującej. Katarzyna Bonda momentami pogrywa sobie z czytelnikiem, podsuwając mu fałszywe tropy, dzięki czemu wpasowuje się w kanon klasycznych powieści kryminalnych.
Zobacz również inne książki Katarzyny Bondy.
Źródło okładki: www.muza.com.pl | „Tylko martwi nie kłamią” Katarzyna Bonda – recenzja |
Do niedawna jedyną słuszną platformą do grania był PC. Teraz ciekawą alternatywą dla nieco mniej wymagających graczy są konsole, które pozwalają na komfortowe granie na kanapie z użyciem domowego telewizora. Jaki model wybrać, aby czerpać przyjemność z grania? Dla wielu osób granie na telewizorze jest koszmarem, zaś jedyną słuszną opcją jest dobrej jakości monitor gamingowy. Na szczęście producenci telewizorów zaczęli słuchać wskazówek oraz potrzeb graczy i coraz częściej tworzą modele, które potrafią sprostać wymaganiom nawet wybrednych użytkowników. Oczywiście nie każdy sprzęt poradzi sobie z grami przeznaczonymi na konsole, o grach prosto z PC nie mówiąc, ale jeśli zwrócimy uwagę na kilka najważniejszych parametrów, znajdziemy model, który będzie mógł stanowić centrum domowej rozrywki.
Telewizor nie dla profesjonalistów?
Jeśli ktoś gra na wysokim poziomie i wykorzystuje do tego monitor gamingowy, z pewnością nie będzie chciał przesiąść się na telewizor ze względu na spore ograniczenia. Nie jest tajemnicą, że telewizory nie są stworzone do gier, lecz do wyświetlania programów i filmów, dlatego ich parametry są nieco inne – nastawione na wyświetlanie materiałów wideo, a nie dynamicznych animacji.
Jeśli jednak ktoś chciałby od czasu do czasu pograć na dużym ekranie, zostawiając komputerowy monitor w spokoju, z pewnością znajdzie odpowiedni sprzęt dla siebie. Co prawda, nie będzie to najtańszy model w ofercie danego producenta, gdyż za odpowiednie parametry trzeba zapłacić nieco więcej, lecz w zamian dostaniemy nie tylko świetny telewizor do gier, ale również do oglądania filmów, programów telewizyjnych itp.
Po pierwsze – input lag
Input lag to prawdziwa pięta achillesowa telewizorów, jeśli chodzi o ich zastosowanie w grach. Co to takiego? Otóż jest to opóźnienie pomiędzy sygnałem nadawanym przez źródło a obrazem wyświetlanym na ekranie. O ile mikroskopijne opóźnienia w przypadku dekodera telewizji czy odtwarzacza Blu-ray będą niezauważalne, o tyle opóźnienie pomiędzy wciśniętym przyciskiem na padzie a wyświetlonym obrazem może być bardzo denerwujące, szczególnie w dynamicznych grach wymagających ciągłej kontroli (jak np. wyścigi samochodowe, strzelanki itp.).
W związku z tym, szukając odpowiedniego modelu telewizora do grania, warto sprawdzić właśnie input lag.
Zazwyczaj ten parametr nie jest widoczny w podstawowych danych technicznych konkretnych urządzeń, ale bardzo często pojawia się w testach i porównaniach. Im niższy input lag, tym lepiej. Maksimum, przy którym gra jest komfortowa, to około 40 ms. Pożądaną wartością jest poziom 20 ms lub mniej. Niestety, większość popularnych modeli posiada input lag na poziomie nawet 70 ms i więcej, a to już mocno przeszkadza nawet w zwykłej grze.
Uwaga! Wiele telewizorów posiada specjalny tryb obrazu „Gra”. Warto go włączyć podczas zabawy z konsolą lub komputerem, gdyż minimalizuje on opóźnienie wyświetlanego obrazu, wyłączając wszelkie upłynniacze obrazu.
Po drugie – rodzaj matrycy i jej odświeżanie
Wprawdzie możemy zdecydować się na ekran OLED, który charakteryzuje się znakomitą czernią i kolorami, ale w przypadku maksymalnej jasności może on ustępować topowym modelom LCD LED. Poza tym ceny tych modeli są jeszcze bardzo wysokie. Optymalnym rozwiązaniem są telewizory LCD LED z matrycą VA lub IPS.
Matryce VA oferują znaczny kontrast, natomiast IPS – o wiele lepsze kąty widzenia. Co jest ważniejsze w grach? Decyzja zależy do indywidualnych preferencji, choć wydaje się, że w grach lepiej sprawdza się matryca VA. Co więcej, niektóre sprzęty posiadają dodatkowe systemy wspomagające obraz, dzięki czemu wyświetlane barwy są żywe, a w połączeniu z technologią HDR obraz jest jasny i bardzo szczegółowy.
Bardzo ważne jest także odświeżanie ekranu. Najtańsze urządzenia posiadają matrycę 60 Hz. Polecamy zainwestować w model z matrycą 100–120 Hz, ponieważ obraz będzie bardziej płynny, bez smużenia i rozwarstwiania ekranu. Zwróćmy dodatkowo uwagę na równomierne podświetlenie, gdyż w ciemnych scenach mogą pojawiać się jasne plamy na ekranie, a to jest bardzo irytujące.
Rozdzielczość? Jedyna słuszna – 4K
Jakiś czas temu mogliśmy się zastanawiać nad wyborem pomiędzy modelami z rozdzielczością Full HD a 4K ze względu na dużą różnicę w cenie, ale teraz inwestycja w Full HD przestaje mieć sens. Wyjątkiem jest sytuacja, w której mamy do dyspozycji bardzo mało pieniędzy – wtedy lepiej kupić dobry Full HD niż najtańszy 4K. W innych przypadkach już za około 2000 zł dostaniemy wysokiej jakości model z rozdzielczością 4K. | Telewizor dla wymagających graczy – na co zwracać uwagę? |
Grzechotka jest podstawową zabawką każdego niemowlaka. Świetnie ćwiczy rączkę i chwyt, rozwija koordynację wzrokowo-ruchową i jest doskonałym umilaczem czasu. Warto przypatrzeć się bliżej jednemu z rodzajów tej zabawki, a mianowicie grzechotce elastycznej. Czym się charakteryzuje? Zadania grzechotki elastycznej
Grzechotka elastyczna spełnia takie same funkcje, jak grzechotka tradycyjna:
Rozwija koordynację wzrokowo-ruchową, wzrok i słuch.
Pobudza zmysły.
Wyrabia sprawność precyzyjnego chwytania.
Ćwiczy małe rączki.
Koncentruje uwagę.
Umożliwia poznawanie otaczającego świata, w tym różnych wielkości, kształtów i faktur.
Zachęca do zabawy.
Elastyczność grzechotki pozwala dodatkowo na bardzo wygodne chwytanie zabawki i manipulowanie elementami do niej przytwierdzonymi.
Cechy grzechotki elastycznej
W tego typu zabawce elementy (bardzo często kulki) są zamontowane na elastycznej lince. Pozwala to na dużą elastyczność, a więc na wyginanie w różne strony. Reszta cech, które powinna spełniać grzechotka, przypomina te wymagane od innych zabawek dla niemowlaków:
Najwyższa jakość wykonania – elementy w pełni bezpieczne.
Pokrycie farbami i barwnikami nieszkodliwymi dla dzieci, najlepiej tymi na bazie wody.
Proste kolory i kształty sprzyjające rozwijaniu podstawowych funkcji poznawczych, a jednocześnie niemęczących nadmiarem bodźców.
Całość skutecznie skupiająca uwagę niemowlaka.
Łatwość utrzymywania w czystości i samego czyszczenia. Najlepiej, jeśli grzechotkę wystarczy umyć ciepłą wodą. Niektóre zabawki elastyczne umożliwiają nawet pranie w pralce w wysokie temperaturze.
Wytrzymałość pozwalająca m.in. na branie do buzi.
Kupujemy grzechotkę elastyczną dla niemowlaka
Wybór grzechotek jest duży. Warto skorzystać z małego przeglądu:
Kula Heimess – grzechotka drewniana i w kształcie kuli. Elementy na lince elastycznej. Niewątpliwą atrakcją jest dodatkowy dzwoneczek. W różnych, żywych kolorach. Zabawka bardzo wysokiej jakości, produkcji niemieckiej. Bezpieczna nawet dla noworodków. Cena ok. 30 zł.
Canpol – zabawka jest tak naprawdę gryzakiem elastycznym z małym elementem grzechoczącym. Dla dzieci od urodzenia. Atrakcyjne kolory i wygląd. Różne stopnie utwardzenia w poszczególnych częściach grzechotki. Idealne do miękkich dziąseł. Produkt wolny od bisfenolu A. Cena nie przekracza 10 zł.
Miś – bardzo sympatycznie wygląda, drewniany miś jest po prostu uroczy. Dodatkowo dzwoneczek. Koraliki i kółka dziecko może swobodnie obracać i wyginać. Duża jakość wykonania zagwarantowana przez markę Heimess. Oprócz misia do wyboru są grzechotki z pojazdami, kaczątkami czy pociągiem. Cena do 30 zł.
Arka Noego – drewniane elementy na elastycznej obręczy. Niezwykle śliczne korale, a dodatkowo dzwoneczek. Kulki z motywami Arki Noego, a więc z parą lwów, słoni, gołębi, zebr, motyki i pingwinów oraz przesympatycznie wyglądającym Noe w łódce. Produkcja niemiecka. Cena 25 zł.
Tęczowy chwytak – kolejna grzechotka marki Heimess. Zabawka idealna do chwytania przez małą rączkę. Wysoka jakość wykonania, pokrycie ekologicznymi farbami, na bazie wody. Grzechotka w pięknych, żywych kolorach, o długości 11 cm. Cena ok. 32 zł.
Kostka – kolorowe kuleczki na elastycznych linkach, ułożone w taki sposób, żeby tworzyły przestrzenną kostkę. Cena do 38 zł.
Grzechotka elastyczna jest wartościową zabawką, która idealnie nadaje się prezent, nie tylko świąteczny lub z dużej okazji, ale jako niezobowiązujący podarunek na co dzień. Idealny, gdy idziemy w odwiedziny do noworodka lub niemowlaka. | Grzechotka elastyczna dla niemowlaka |
Nie tylko diamenty są najlepszymi przyjaciółmi kobiety. W świecie, którym rządzi pieniądz, a władzę mają ci najbogatsi, prawdziwą wartością jest szczera miłość i wszystko to, co się z nią wiąże. Stephanie Laurens zaprasza do świata wielkich wzruszeń i wielkich poświęceń w imię prawdziwego, szczerego uczucia. Autorka pokazuje, że to właśnie w miłości można odnaleźć szczęście i wolność, która się z nimi wiąże .
Co kryje się w dżungli?
Kapitan Caleb Frobisher to człowiek słowa. I człowiek rodziny. Złożył swoim dwóm starszym braciom obietnicę, że będzie kontynuował rodzinny biznes, dlatego przybywa do miasta Freetown, aby wykonać do końca ich misję. Na miejscu odkrywa, że niedaleko miasta kręci się biznes, który jest wiele wart – zarówno w kwestii pieniędzy, jak i ludzkiego życia.
Kapitan Frobisher razem ze swoimi marynarzami wyrusza do dżungli i znajduje ukrytą tam kopalnię diamentów. Na miejscu odkrywa, że miejsce to żywi się niewolniczą pracą przetrzymywanych tam ludzi. Oczekując na pomoc z Londynu, obserwuje obóz, odkrywając okrutne i brutalne praktyki, które zmuszają ludzi do pracy ponad swoje siły. Jednak jedna osoba sprawia, że jego chęć pomocy zamienia się w prawdziwą potrzebę.
Katherine Fortescue to piękna kobieta, z którą spotkanie potęguje w kapitanie Frobisherze jeszcze większą potrzebę wyzwolenia ludzi z tego strasznego miejsca. Katherine była bowiem guwernantką, która opiekowała się dziećmi mieszkającymi w obozie. Chociaż nie jest zmuszana do ciężkiej pracy, jej obecność tam również nie jest dobrowolna.
Guwernantka i kapitan zakochują się w sobie bez pamięci. Jednak dzieli ich obóz i straszna prawda o jego funkcjonowaniu. Gorące, szczere uczucie motywuje Frobishera do działania – mężczyzna jest gotów na naprawdę wiele, aby uwolnić swoją ukochaną.
Diamenty to romans i dramat w jednym
„Przeklęte diamenty” Stpehanie Laurens to książka, która prezentuje siłę szczerego uczucia. Miłość, która rozkwita między Katherine i Calebem jest prawdziwa i nic, nawet przemyt nielegalnych diamentów, nie jest w stanie jej przezwyciężyć. Jednak tych dwoje nie może być razem, dopóki obóz będzie funkcjonował. Przed mężczyzną stoi bowiem zadanie, którego stawką jest nie tylko miłość, ale i wolność.
„Przeklęte diamenty” to wzruszający, intrygujący romans, który wciąga od pierwszych stron. To doskonała propozycja lektury dla wszystkich, którzy lubią powieści koncentrujące się na historii kochanków, którzy nie mogą być razem – ale zrobią wszystko, aby być szczęśliwi. Świetna propozycja na zimowy wieczór z kubkiem gorącej herbaty!
Źródło okładki: www.harpercollins.pl | „Przeklęte diamenty” Stephanie Laurens – recenzja |
Gdybym miał tę książkę zareklamować jak najkrócej, to ograniczyłbym się do wymienienia choćby części nazwisk, które się tu pojawiają, wypowiadają, śpiewają lub piszą… Lou Reed, Iggy Pop, Andy Warhol, Velvet Underground i wielu innych opowiadają o sobie i o innych przerażająco szczerze. Ale jeśli liczycie na jedną prawdę to, porzućcie wszelką nadzieję… Książka opatrzona jest podtytułem „Punkowa historia punka”. Należy jednak dodać, że chodzi tu przede wszystkim o rozkwit (i schyłek) tego nurtu w Stanach Zjednoczonych. I chociaż będzie tu brakowało odrobiny brytyjskiego „brudu”, to i tak historia tu opisana dostarcza porządnej dawki spodziewanych wrażeń.
Punk kojarzy się z hałasem i z chaosem. Legs McNeil (założyciel pisma „PUNK”) oraz Gillian McCain zadbali o to, by obu tych czynników nie zabrakło także w ich książce. I tak czytelnik otrzymuje rodzaj reporterskiej kakofonii, w której każdej osobie i każdemu wydarzeniu przypisanych jest przynajmniej kilka wersji opisanych przez różnych świadków. Ich wspomnienia różnią się czasem ze względu na to, jak blisko danego tematu byli, a innym razem – wręcz wyczuwalnie – z powodów osobistych urazów, zazdrości czy niespełnionych ambicji. Jest to szczególnie widoczne, gdy niektórzy próbują umniejszyć zasługi innych osób i przypisać je sobie lub gdy w grę wchodzi życzeniowe „co by było gdyby”. Prędzej czy później też wychodzi na jaw, że prawie każda z opisywanych osób była pozbawionym wrażliwości dupkiem i cwaniakiem, a jedynym celem w życiu mogło być udowadnianie światu, że tak właśnie jest. Jednocześnie nikt nie odmawiał innym artystom szczerości w ich utworach i występach.
Wyciągnięcie faktów i połączenie informacji z tego zbioru to prawdziwa zabawa i niemal muzyczna uczta.
Prawda czasów
Wydaje się, że wszyscy, którzy wypowiadali się na temat tego ruchu, zgodni byli w jednej kwestii – tamte czasy nie były takie, jak się nam, zwykłym śmiertelnikom, wydaje. Ale prawdę mówiąc, to nawet w tym przypadku nie wszyscy jako powód tej inności podawali te same argumenty. Jedni byli przekonani, że zwykli ludzie byli wtedy bardzo sztywni, czasy były sztywne i nie było żadnego wyluzowania obyczajów. Tylko grupka długowłosych artystów mogła się pochwalić takim stanem ducha. Inni zaś próbowali przekonywać, że było właśnie odwrotnie. Czytelnik zaś może bardzo łatwo zauważyć, że sex, drugs & music to mieszanka, która jest wybuchowa w każdych okolicznościach.
„Please kill me” to dość gruba książka, ale potrafi wciągnąć i porwać ze sobą w niemal jednej chwili. Kilkaset stron później czytelnik być może zada sobie pytanie: „Co się właśnie stało?”. Ale to także książka, która doskonale prezentuje się i „pracuje” w towarzystwie innych – szczególnie biograficznych i autobiograficznych (np. Iggy Pop, Lou Reed, Patti Smith). Porównanie wersji autoryzowanych z tym, co zapamiętali i opowiedzieli o nich inni artyści, może sprawić nie lada niespodziankę.
Czy punk amerykański był tak bardzo inny od europejskiego, czy był czymś naprawdę dużym, czy może tylko chaotycznym zrywem buntu u pustych marzeń? Sprawdźcie sami – na Allegro znajdziecie tę książkę już za ok. 33 złote.
Źródło okładki: www.czarne.com.pl | „Please kill me” Legs McNeil, Gillian McCain – recenzja |
Nadejście okresu grzewczego dla wielu zakładów pracy oznacza konieczność instalowania dodatkowych systemów dogrzewających, które podwyższą temperaturę w halach, magazynach, biurach i innych miejscach w firmie, w których przebywają pracownicy. Przed okresem grzewczym warto zastanowić się, jaką nagrzewnicę wybrać, by była ona wydajnym i ekonomicznym źródłem ciepła.
Rodzaje nagrzewnic
Podstawowy podział nagrzewnic dotyczy źródła energii, które zamieniane jest na ciepło. Z tego też względu wyróżnia się nagrzewnice elektryczne, olejowe i gazowe. Wybór rodzaju nagrzewnicy powinien być uzależniony od powierzchni dogrzewanego pomieszczenia oraz dostępu do źródła energii.
Nagrzewnice elektryczne – świetne do małych pomieszczeń
Nagrzewnice elektryczne to niewielkie urządzenia grzewcze służące do doraźnego dogrzewania mniejszych pomieszczeń.
Największe zalety nagrzewnic elektrycznych to efektywne dystrybuowanie ciepła po pomieszczeniu za pomocą wbudowanego wiatraka, a także zapewnienie znacznego bezpieczeństwa ze względu na fakt, że nagrzewanie odbywa się bez udziału otwartego płomienia. Jest to szczególnie istotne w przypadku dogrzewania pomieszczeń narażonych na wybuchy.
Podstawowymi wadami nagrzewnic elektrycznych jest ich droga eksploatacja oraz nieprzystosowanie do nagrzewania większych przestrzeni.
box:offerCarousel
Nagrzewnice olejowe – duże, bezpieczne, efektywne i drogie
Nagrzewnice olejowe doskonale sprawdzają się w dużych obiektach i na otwartych przestrzeniach, gdzie możliwe jest zapewnienie bezpiecznego odprowadzenia spalin. Ciekawą propozycją są m.in. piece i nagrzewnice olejowe firmy XARAM.
Olejowe nagrzewnice cechują się o wiele większą energooszczędnością i wydajnością względem nagrzewnic elektrycznych, przez co sprawdzają się do ciągłego nagrzewania obiektów. Poza tym podczas procesu spalania oleju nie powstają niebezpieczne substancje, przez co nie zagrażają one procesom produkcyjnym w zakładach pracy.
Do podstawowych wad nagrzewnic olejowych należy zaliczyć konieczność odprowadzania spalin, spore gabaryty urządzenia i znaczny koszt jego zakupu.
box:offerCarousel
Nagrzewnice gazowe – mobilne, tanie i… niezbyt bezpieczne
Nagrzewnice gazowe to równie popularny rodzaj nagrzewnic, wykorzystywany zarówno do docieplania małych pomieszczeń, jak i większych przestrzeni. Przykładem mogą być mobilne nagrzewnice gazowe marki Dedra o mocach od 16,5 do 30 kW.
Zaletami tych konstrukcji są energooszczędność oraz niski koszt zakupu, a także możliwość precyzyjnego i łatwego regulowania ciepła i mocy wydmuchiwanego powietrza.
Niestety użycie nagrzewnic gazowych wiąże się ze sporym niebezpieczeństwem związanym z powstawaniem czadu oraz z otwartym płomieniem. Ryzyko dotyczy zwłaszcza zakładów pracy o podwyższonym ryzyku pożaru lub wybuchu. Poza tym nagrzewnice gazowe również wymagają odpowiedniej wentylacji oraz odprowadzania wody.
box:offerCarousel
Jak dobrać nagrzewnicę?
Wiedząc już, co oferuje rynek, możemy przystąpić do doboru nagrzewnicy. Najważniejszymi aspektami, na które należy zwrócić uwagę, są: typ i wielkość ogrzewanej powierzchni, możliwość wentylacji pomieszczenia i zagrożenie wybuchem. Uwzględniając te kwestie, należy dobrać typ nagrzewnicy oraz jej moc grzewczą.
Wielkość ogrzewanej powierzchni a moc grzewcza
Naturalnie im większą powierzchnię zamierzamy ogrzewać, tym nagrzewnica powinna dysponować większą mocą grzewczą. Poza tym moc grzewcza powinna wzrastać wraz z wymaganym przyrostem temperatury w pomieszczeniu (lub na zewnątrz), a także z jakością izolacji obiektu.
Przyjmuje się, że w przypadku dobrze zaizolowanego pomieszczenia na 1 m3 kubatury przypada 0,04 kW mocy grzewczej, a na 10 m2 1 kW. Im gorsza izolacja pomieszczenia i im większy przyrost temperatury, tym moc grzewcza powinna być większa. Przykładowo do dogrzania 20 m2 w zupełności wystarczy nagrzewnica o mocy 2 kW.
Słowem podsumowania
Dobór nagrzewnicy wymaga od nas świadomości miejsca i sposobu jej wykorzystywania, a także preferowanego rodzaju paliwa. Od typu i mocy wybranej nagrzewnicy zależeć będzie nie tylko komfort pracowników, ale również ich bezpieczeństwo i ponoszone koszty eksploatacyjne. | Zadbaj o ciepło w miejscu pracy – sprawdź, jak wybrać nagrzewnicę |
Królowa damskich akcesoriów i jeden z najbardziej emocjonujących dodatków. Jest niezbędna – która kobieta może się bez niej obejść? Torebka, bo o niej mowa, wyraża kobiecy styl życia i upodobania oraz określa wygląd. Jej poprzedniczką była niegdyś przyczepiana do paska szmaciana, a później zamszowa sakiewka na pieniądze. Zamsz miękki i trwały jest w modzie również dziś. Torebki z tej skóry oraz jej imitacji sprawdzą się na różne wieczorowe okazje, zwłaszcza w stylizacjach o niezobowiązującej elegancji. Jak umiejętnie dobrać odpowiednią zamszową torebkę? Musi pasować do charakteru ubrania, okazji i okoliczności, w których odbędzie się wieczorne spotkanie, a także powinna odzwierciedlać twoje osobiste preferencje. Przy wyborze możesz się kierować następującymi kryteriami:
ROZMIAR – im mniejszy, tym bardziej elegancko
Pamiętaj, że im elegantsza jest twoja kreacja wieczorowa, tym torebka powinna być drobniejsza i subtelniejsza. Są wyjątki od tej reguły – np. do długiej, prostej, czarnej sukni możesz dobrać torebkę zdobioną np. perłami lub cekinami, ze złotym lub srebrnym łańcuszkiem zamiast skórzanego paska. Właśnie ten dodatek podkreśli elegancję stylizacji. Pamiętaj jednak, że wyjątku nie ma od następującej reguły: do eleganckiej, koktajlowej sukienki nie nosimy dużej torby na ramię.
FUNKCJONALNOŚĆ, czyli wszystko pod ręką
Zamszowa torebka na wieczór, z której będziesz zadowolona, to taka, w której zmieści się wszystko, czego potrzebujesz. Niestety wizytowe torebki mają małe wymiary. Portfel, telefon, klucze, puderniczka z lusterkiem, szminka, miniaturowe perfumy, chusteczki, notes, etui na okulary, a może i tablet? Jak wszystko to zmieścisz np. w subtelnej kopertówce wieczorowej z zamszu? To możliwe pod warunkiem, że wybierzesz kopertówkę o nieco większych wymiarach, niż klasycznie prostokątna. Współczesne kopertówki mogą być kwadratowe lub prostokątne i takiej wielkości, że pomieszczą nawet teczkę formatu A4.
BUTY W KOLORZE TOREBKI? To przeszłość!
Ta zasada nie obowiązuje już od dawna. Buty i torebka w tym samym odcieniu to nuda. Baw się zestawianiem różnych barw i stylów. Tę samą kopertówkę możesz nosić zarówno do szpilek, jak i mokasynów. Zwróć też uwagę, że buty zużywają się szybciej i częściej je kupujemy, dlatego łączenie tych samych torebek z różnymi butami jest ekonomiczne.
STYL I OKOLICZNOŚCI
Torebka, także zamszowa, podobnie jak buty podkreśla, a nawet determinuje charakter stylizacji. Dlatego dobierz ją z uwagą w zależności od tego, jaki zestaw ubrań planujesz założyć i jaki charakter będzie miała uroczystość, na którą się wybierasz. Oto kilka najpopularniejszych zamszowych torebek, które możesz wkomponować w swoje wieczorne stylizacje.
Shopperka od lat na topie
Na wieczorny seans do kina raczej nie założysz wieczorowej sukni i nie weźmiesz małej torebki – chyba że zostaniesz zaproszona np. na uroczystą premierę filmu, w którym występuje twoja przyjaciółka lub gdy sama jesteś aktorką grającą w tym filmie. Do kina zakładasz raczej to, co lubisz i w czym jest ci wygodnie. A do większości codziennych stylizacji pasują torby typu shopper (nazwa pochodzi od angielskiego słowa shopping, oznaczającego zakupy), czyli duże torebki zamszowe na ramię o klasycznym kroju. Kobiety kochają shopperki już od wielu lat za ich prostotę, wygodę i uniwersalny krój, który sprawia, że pasują na różne okazje.
Zamszowa w stylu boho
Inną torebkę proponujemy, jeśli wychodzisz wieczorem na okazjonalne przyjęcie, np. na imprezę integracyjną ze współpracownikami lub spotkanie z przyjaciółmi w nocnym klubie. Wtedy może być mniej oficjalna, ale nadal powinna współgrać z całą stylizacją. Jeśli lubisz kolorowe, długie spódnice z indyjskich tkanin lub wzorzyste sukienki o nieregularnych wykończeniach, z pewnością spodobają ci się zamszowe torebki z frędzlami w stylu boho (styl ten łączy akcenty hipisowskie z artystycznymi wpływami bohemy – stąd pochodzi nazwa). Dodajmy, że torby w stylu boho nosi ikona współczesnej mody Kate Moss.
Możesz się też zdecydować na jedną z kolorowych włoskich listonoszek. Tę średniej wielkości torbę z klapką nosi się na ramieniu na długim pasku w taki sposób, by znajdowała się na wysokości bioder lub nawet ud. Większość listonoszek noszonych w ten sposób dobrze się komponuje z luźnymi ubraniami, np. szerokimi spódnicami do kostek.
Do ręki czy na ramię?
Wyjątkowo elegancką wersją małej torebki wieczorowej jest model do ręki. Taki dodatek jest zazwyczaj kwadratowy i wyposażony jest w jedną lub dwie krótkie rączki, za które torbę należy chwycić, lub w uchwyt, który zaczepiamy na nadgarstku lub przedramieniu. Torby do ręki nie powinno się nosić na ramieniu. To jeden z ulubionych modeli wielkich dam – widywano z nim np. brytyjską królową. Zamszowa torebka do ręki współgra z damską garsonką lub zestawem złożonym z białej bluzki wizytowej, wąskiej spódnicy typu tuba i lakierowanych szpilek. Jej nieco większą wersją jest współczesny kuferek, który też sprawdzi się w eleganckich zestawieniach.
W ręku trzyma się także wspomnianą już kopertówkę i jest to najelegantszy sposób jej noszenia. Ale współczesne modele są coraz bardziej uniwersalne i dzięki uchwytom, cienkim paskom lub łańcuszkom można je także założyć na ramię. Zamszowa kopertówka z błyszczącym łańcuszkiem może się stać ciekawym, przyciągającym wzrok akcentem stylizacji. Możesz przełożyć ją skośnie przez ramię, np. na marynarkę z ponadczasowo eleganckiego aksamitu. A jeśli dodasz białą koszulę, twój wygląd będzie stylowy, ale swobodny. Kopertówka jest tak szykowna, że dzięki niej uzyskasz elegancki look, nawet jeśli połączysz ją ze zwykłymi jeansami i prostym żakietem.
Zamszowych torebek wizytowych nie używa się tak intensywnie, jak toreb codziennych, dlatego zazwyczaj dłużej nam służą. Jeśli jednak na naturalnym zamszu pojawi się plama lub zmoczy cię deszcz, pamiętaj, że ten rodzaj skóry wymaga odpowiedniej pielęgnacji. Na rynku znajdziesz wiele preparatów do pielęgnacji oraz szczoteczek z gumy, które pomogą zachować dobry wygląd twojej torebki na dłużej. Zamsz ekologiczny najbezpieczniej czyścić na sucho lub wilgotną szmatką. | Zamszowe torebki na wieczorne wyjście |
Śledzie w occie to danie wyraziste, o mocnym smaku. W połączeniu z jabłkiem, chrzanem i rukwią wodną tworzy przepyszną, kompletną aromatycznie potrawę. Składniki:
4 filety śledziowe w occie
1 słodkie jabłko
50 g chrzanu
30 g śmietany kremówki
sok z połówki cytryny
50 g rukwi wodnej
Krok po kroku:
Śledzie odsączamy z zalewy. Jabłko kroimy w cienkie plasterki i skrapiamy sokiem z cytryny. Chrzan mieszamy ze śmietaną. Na talerz nakładamy śledzie, jabłko i chrzan. Dekorujemy rukwią wodną.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Śledzie w occie z jabłkiem, chrzanem i rukwią wodną |
Posiadając smartfona z funkcją bezprzewodowego ładowania, grzechem jest nie korzystać z tej technologii. Powód? Otóż znika nam problem plątania kabli. Ładowarka indukcyjna przeważnie leży w tym samym miejscu (np. na biurku, stole), więc nie będzie kłopotu z jej zlokalizowaniem. Aby naładować telefon, wystarczy tylko go położyć na macie, a proces rozpoczyna się natychmiast. Oczywiście ładowarka indukcyjna ładuje nieco wolniej od sieciowej (wpinanej do gniazdka), ale są także urządzenia wspierające technologię szybkiego ładowania. Obecnie na rynku w cenie do 150 zł jest tylko jeden taki model: Samsung EP-NG930.
Samsung EP-NG930
Kolejna generacja ładowarki indukcyjnej od koreańskiego producenta. W porównaniu do modelu EP-PG920 Samsung EP-NG930 może pochwalić się wsparciem dla szybkiego, bezprzewodowego ładowania (Adaptive Fast Charging). Co to oznacza? Otóż Samsung EP-NG930 ładuje znacznie szybciej smartfony niż Samsung EP-PG920. Ale i jego cena jest wyższa. Cena urządzenia mieści się w przedziale 100–180 zł.
W obudowie tego modelu znajduje się dioda LED, która informuje o aktualnym stanie ładowania (niebieski – w trakcie, zielony – akumulator pełny). Samsung EP-N930 współpracuje z smartfonami Samsunga (m.in. Galaxy S7, Galaxy S7 Edge, Galaxy S7 Edge+ Plus, Galaxy S6, Galaxy S6 Edge, Galaxy S6 Edge+ Plus, Galaxy Note 4) oraz z wszystkimi produktami z technologią Qi.
Ładowarka Samsung EP-NG930 jest również niezwykle praktyczna, ponieważ pozwala ustawić telefon w pozycji lekko pochylonej i korzystać z dobrodziejstwa ekranu, np. oglądając filmy.
box:offerCarousel
Nokia DT-900
Firma Nokia jako jedna z pierwszych zaprezentowała smartfony z bezprzewodowym ładowaniem, dlatego producent musiał przygotować specjalne akcesoria. Jednym z nich jest Nokia DT-900, która pozwala ładować smartfony natychmiast po ich położeniu na płytce. Dostępny jest wskaźnik ładowania, który przyda się w codziennym użytkowaniu.
Nokia DT-900 kosztuje około 100 zł i jest kompatybilna ze smartfonami Lumia 920, 930 oraz 1520, ale także z innymi telefonami Lumia (np. Lumia 1020), lecz muszą mieć specjalną nakładkę na obudowę. Ładowarka indukcyjna DT-900 współpracuje także z innymi urządzeniami z technologią Qi.
box:offerCarousel
Nillkin Magic Disk III
Kolejna autorska ładowarka indukcyjna wspierająca technologię Qi. Nillkin jest kompatybilny z technologią Qi. Dużym atutem tego sprzętu jest wspieranie szybkiego ładowania (o 40 proc. szybciej od standardowego napięcia). Dystans działania aplikacji wynosi 6 mm.
Konstrukcja Nillkin Magic Disk III jest przyjemna dla oka i może się podobać. Na przednim panelu (w miejscu, gdzie kładziemy telefon) widnieje tworzywo sztuczne, natomiast obramowanie wykonano z chromowanego aluminium. W obudowie skrywa się także technologia, która ochroni baterię umieszczoną w smartfonie – gdy akumulator będzie naładowany, to automatycznie napięcie zostanie odłączone. Z kolei Magic Disk odłącza funkcję ładowanie jeśli napięcie płynące z gniazdka elektrycznego jest niestabilne lub za wysokie. Podświetlenie LED poinformuje użytkownika o stopniu naładowania baterii.
Nillkin Magic Disk III wyceniono na 100 zł. Oferowany jest w trzech wersjach kolorystycznych: czarnej, białej i brązowej.
Benks Magic Stone
Firma Benks specjalizuje się w produkcji wysokiej jakości szkieł hartowanych na wyświetlacze smartfonów i tabletów. Tym razem firma przygotowała własny model ładowarki indukcyjnej, która wyróżnia się oryginalnym wyglądem. W konstrukcji znajduję się moduł do ładowania oraz przezroczysty materiał imitujący szkło. Wokół tego tworzywa umieszczono podświetlenie LED, które przydaje się podczas ładowania. Dystans działania to 1 cm. Benks Magic Stone wyceniono na około 80 zł.
Fantasy Wireless Charger
Pierwsza ładowarka w tym zestawieniu, która wyróżnia się inną konstrukcją – obudowa jest prostokątna z zaokrąglonymi narożnikami. Dzięki czemu powierzchnia do kładzenia smartfona okazuje się zdecydowanie większa. Urządzenie jest kompatybilne z wszystkimi telefonami wyposażonymi w technologią Qi, np. iPhone’em, Lumią, czy Samsungiem. Za Fantasy Wireless Charger trzeba zapłacić około 90 zł.
Rynek ładowarek indukcyjnych rośnie w szybkim tempie
Jeszcze niedawno do kupienia były tylko oryginalne i drogie produkty Samsunga czy Nokii. Jednak z biegiem czasu na rynku pojawiły zdecydowanie tańsze zamienniki, które przeważnie w niczym tym oryginalnym nie ustępują. To od nas zależy, na jaki model się zdecydujemy. Czy zależy nam na oryginalnym produkcie z funkcją szybkiego, bezprzewodowego ładowania, czy wystarczy tylko standardowe ładowanie. | Ładowarka indukcyjna do smartfona do 150 zł – selekcja modeli |
Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory Listy na wyczerpanym papierze to nie tylko sam tekst epistolarny, lecz także fotografie rękopisów, telegramów wysyłanych z podroży czy zdjęcia kartek kreślonych zakochaną dłonią gdzieś na końcu świata. To też kadry i zbliżenia odręcznych notatek, czasem przepisywanych pieczołowicie na maszynie. Wszystkie słowa wypełnione są uczuciem w stopniu, o jaki trudno dzisiaj – w dobie elektronicznej, niedbałej informacji, w której nie ma miejsca na poezję. Słodko-gorzka miłość
Krótka historia miłości dwojga indywidualistów, którzy nadawali ton i barwę szarej, PRL-owskiej rzeczywistości, trwała 2 lata. Romans zaczął się w lutym 1964 r. Przybora był wówczas u szczytu sławy, a „Kabaret Starszych Panów” cieszył się niebywałą popularnością. Stanowił jedyną, „legalną” odskocznię od realnego socjalizmu do świata, w którym królowały przedwojenne maniery, melonik i butonierka. Autora, 49-letniego intelektualistę, wielbiły i odrobinę psuły kobiety. Talent satyryka-arystokraty uwodził na ekranie i w życiu. Jeremi Przybora miał za sobą już kilka nieudanych związków. Agnieszka Osiecka pisała wtedy teksty, które czytała i śpiewała cała Polska. Była 28-letnią artystką z nieszczęśliwym małżeństwem na koncie i rzeszami adoratorów, których nigdy nie traktowała poważnie. „Płakała po nich tylko w piosenkach” – zdradziła po latach jej najwierniejsza przyjaciółka, Magda Umer, która ułożyła Listy, opatrzyła je wstępem i bardzo osobistym komentarzem.
Lektura listów prowadzi czytelnika przez świat niezwykle intensywnych emocji i huśtawki uczuć – jak na twórcze dusze przystało. Można podglądać chwile, kiedy uczucie się rodziło, przeżywać wspólnie z bohaterami pierwsze fascynacje, miłosne apogeum, aż w końcu – stać się powiernikiem wzajemnych wyrzutów, rozczarowań i świadkiem sporów kochanków. Dzieliło ich pokolenie – różnica wieku wynosiła 21 lat. Jednak tym razem to doświadczony uwodziciel i łamacz kobiecych serc, Przybora, padł ofiarą fascynującej poetki. Osiecka potrafiła zdecydowanie walczyć o niezależność i nigdy nie dała się do końca usidlić. Zresztą, lojalnie ostrzegła kochanka, nim uczucie wybuchło z największą siłą: „Pamiętaj, kogo bierzesz – kundla, włóczęgę”. Taka była – niespokojny duch, którego wiecznie coś lub ktoś gna dalej, w inne miejsce. Po latach, w swoich wspomnieniach twórca Kabaretu tak wspominał zauroczenie: „[Stałem się] jeszcze gorliwszym wyznawcą osobowości tej kobiety, (…) jej dowcipu, talentów i chłodnej, nordyckiej urody blondynki, obiecując sobie pochopnie gorące serce poniżej. A ona moje uczucia odwzajemniała poczuciem... humoru i dobrze wypełnionej misji”. Ostatnie zdanie stanowi doskonałe podsumowanie i clou rozwijającego się na oczach czytelnika romansu.
Miłość, zazdrość, tęsknota i...
Między wierszami można wyczytać, że to Przybora gonił za młodą artystką, przeżywał jej zdrady i kolejne zauroczenia, bywał nieśmiały i zagubiony. Zwraca się do wybranki per "Moja Ty Nieprawdopodobna", a siebie opisuje: "jestem purpurowy ze wstydu jak ta róża". Kochankowie przekazują sobie drobne upominki, np. koszyczek słodkich poziomek, troszczą się o siebie – Jeremi napomina Agnieszkę, by dbała o swe piękne uszy… Ona – w rewanżu – przepisuje listy na maszynie, ponieważ odręczne treści nie zawsze są dla wielbiciela czytelne. Przybora skarży się, że nawet Paryż bez ukochanej traci cały urok. Z dala od niej twórca satyrycznych piosenek nie ma humoru i chce jak najszybciej wracać. Na początku listy wysyłają niemal co dzień – opowiadają o zwykłych zdarzeniach, przeżyciach, lekturach, napotykanych osobach i, oczywiście, o miłości. On pisze, zdziwiony nowym, wszechogarniającym uczuciem, które mąci umysł: „Chyba ja się w Tobie zakochałem, czy co?!”. Zapiski powstają w każdym miejscu – w domu, na stacji, w pociągu czy na statku. Zdaje się, że miłość na odległość jest możliwa – do czasu…
Przybora popełnia pierwszy błąd i wyrzuca ukochanej, że jej podróż trwa zbyt długo. Poetka odbiera to jako zamach na swą wolność, jednak stara się „kochanemu Jeremiemu” wytłumaczyć. On kaja się, ale tę rysę niełatwo będzie zatrzeć. Powoli wychodzą na jaw dzielące ich różnice – ona kosmopolitka, wiecznie ciekawa świata i ludzi, on – introwertyk, który ukrywa się przed rzeczywistością, a kontakty towarzyskie ogranicza do garstki przyjaciół. Niewiele już mają sobie do powiedzenia, a romans wyraźnie chyli się ku końcowi. Wysyłają jeszcze informacje o przedmiotach, które zostawili u siebie, albo zdawkowe pytania: „Co słychać?”, aż zapada cisza.
Agata Passent, córka Osieckiej, która wspólnie z synem Przybory, Kotem, podjęła decyzję o publikacji intymnej korespondencji, nazwała ją „piękną literaturą” i niewielu krytyków polemizowało z takim określeniem. Wydanie „Listów” pozwala odbiorcom podążać śladami kochanków na kartach książki, lub słuchać o niej na dołączonym audiobooku. Odręczne zapiski czytają Magda Umer i Piotr Machalica. Jednak po pięknej, acz niedługiej historii miłosnej zachowały się nie tylko kartki i telegramy. W tym czasie poeci tworzyli swe najdoskonalsze utwory. O ile uboższy byłby dorobek artystyczny tamtych lat bez piosenek Osieckiej i "Kabaretu Starszych Panów"! Ich treść można zamknąć w słowach jednego post scriptum z listu Jeremiego do Agnieszki: „I dodam jeszcze, że cię kocham”.
Źródło okładki: agora.pl | Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory Listy na wyczerpanym papierze - recenzja krótkiej historii miłosnej |
Rosyjscy bogacze, multimilionerzy, którzy dorobili się choćby na handlu ropą czy gazem, stali się tematem wielu dowcipów. „Nowi Ruscy” są synonimem dorobkiewiczów bez gustu, którzy mogą zrealizować każde swoje, choćby najbardziej niewiarygodne marzenie, ale zupełnie pozbawionych ogłady i klasy. Walerij Paniuszkin pokazuje, że nowej rosyjskiej elity nie można oceniać jedynie pod kątem jej upodobań w urządzaniu wnętrz. Tytuł reportażu i jego okładka sugerują, że może to być opowieść o egzotycznym życiu miliarderów zamkniętych w swej podmoskiewskiej enklawie w Rublowce. Tam wznoszą się najdziwniejsze pałace urządzane z przepychem, stamtąd do Moskwy wyruszają eleganckie limuzyny i najlepsze sportowe wozy. To wszystko, a także rolexy, garnitury z paryskich domów mody i biżuteria żon to tylko gadżety, zewnętrzne oznaki statusu. Sensem życia rublowskiej śmietanki bynajmniej nie jest gromadzenie tych symboli. Sensem ich życia jest gra: „[...] mieszka się na Rublowce nie po to, żeby rozkoszować się luksusem, kochać i być kochaną, wychowywać dzieci, realizować się w pracy, seksie, sportowych pasjach, mizdrzyć się w pięknych strojach, smacznie jeść, spacerować na świeżym powietrzu... Nic z tych rzeczy! Chodzi o to, żeby wygrać w konkurencji »życie«! Wywyższyć się ponad nasze otoczenie. Albo to otoczenie poniżyć. Na jedno wychodzi. W lata tłuste zarabiać więcej niż konkurencja. W czasie kryzysu mniej niż konkurencja tracić”.
Gra w życie
O tej grze pojęcia nie mają czytelnicy kolorowych magazynów, śledzący życie oligarchów. Nawet pomniejsi bogacze nic o niej nie wiedzą. Paniuszkin w „Rublowce” rekonstruuje jej zasady i przebieg, gdyż nie istnieją sformalizowane reguły, ani pisemne, ani ustne. Zresztą w każdej chwili wszystko może się zmienić: to, co dawało przewagę dziś, jutro może się okazać kamieniem u szyi. Trzeba się orientować szybko, z minuty na minutę przestawiać na nowe tory, wypatrywać wskazówek, że zmiana nadciąga. Najlepiej samemu złamać reguły, narzucić nowe zasady innym. Śmiałość to podstawa, do śmiałych lgną pieniądze.
Money, money, money...
Oligarchów interesują wyłącznie Pieniądze, te największe, budzące szacunek, pisane dużą literą. „Pieniądze – to alfa i omega, początek i koniec. Od Pieniędzy wszystko się zaczyna i wszystko zmierza ku Pieniądzom. Pieniądze są jedynym prawdziwym celem. Nawet sława ma znaczenie jako środek do zdobycia Pieniędzy. Jeśli jesteś sławny, ale biedny – biada tobie”.
Do gry o Pieniądze nie każdy może przystąpić. Często decyduje o tym przypadek: rozmowa z kimś wpływowym, zyskanie opinii, że jest się śmiałkiem. Spośród tych, którzy zaczną grać, większość poprzestanie na pierwszym etapie – na zbieraniu zewnętrznych oznak bogactwa: imponującego pałacu, limuzyny, obiadów w prestiżowych restauracjach. Nawet żona jest symbolem statusu i biada mężowi, który nie sprawdzi, czy aby małżonka ma futro z najnowszej kolekcji. Przegapiona metka z niewłaściwego domu mody może dać początek plotce, że coś jest nie w porządku. A to już tylko krok do przegranej.
Paniuszkin ukazuje jakieś szaleństwo zupełnie niepojęte dla zwykłych zjadaczy chleba, którym do szczęścia wystarczyłby choćby ułamek rublowskich bogactw. Rozważania reportera, początkowo fascynujące, w miarę wnikania w kolejne etapy gry stają się nieco monotonne, między innymi dlatego, że konkrety coraz częściej zastępują domysły, a poziom abstrakcji rośnie. Trudno już nawet zazdrościć graczom z Rublowki powodzenia, skoro w każdej chwili mogą spaść w przepaść przegranej.
Źródło okładki: www.agora.pl | „Rublowka” Walerij Paniuszkin – recenzja |
Wielkanoc nie może się obyć bez kruchego mazurka, lekkiej babki piaskowej i aromatycznych ciasteczek. Ich zapach rozchodzi się po całym domu, tworząc niepowtarzalną atmosferę. Jednak w przypadku świątecznych wypieków nie tylko smak ma znaczenie! Równie ważne jest to, jak zaprezentują się na stole. I właśnie tu przychodzą nam z pomocą efektowne formy do pieczenia. Z jakiego materiału?
Pieczenie ciast to fantastyczna zabawa, której efektem są smakowite domowe wypieki. Wielkanoc to doskonała okazja, aby przetestować swoje kulinarne zdolności. Warto jednak pamiętać, że aby ciasta oraz ciasteczka równomiernie się rumieniły, potrzeba nie tylko umiejętności, ale także odpowiedniej formy do pieczenia. Materiał, z którego będzie wykonana, ma ogromny wpływ na jakość naszych wypieków oraz komfort użytkowania samej formy (m.in. łatwość czyszczenia).
Formy silikonowe. Od kilku lat cieszą się niesłabnącą popularnością, ponieważ doskonale znoszą nie tylko wysokie, ale także niskie temperatury. Można ich używać do pieczenia, podgrzewania, chłodzenia i mrożenia. Silikon jest odporny na uszkodzenia, można go także bez obaw myć w zmywarce. Wykonane z niego formy są bardzo elastyczne, co pozwala na ich wygodne chowanie i ułatwia wyjmowanie gotowych wypieków.
box:offerCarousel
Formy metalowe (blaszane). Są najpopularniejsze i najczęściej spotykane w naszych domach, lekkie, łatwo dostępne i dużo tańsze niż formy silikonowe czy ceramiczne. W sklepach znaleźć można modele pokryte warstwą teflonu, który zapobiega przywieraniu ciasta i rdzewieniu blachy. Pozostałe modele trzeba smarować tłuszczem lub wykładać papierem do pieczenia. Nie poleca się także mycia ich w zmywarce.
Formy ceramiczne. Z tego materiału wykonuje się przede wszystkim formy do tart, tartaletek, babek piaskowych i ramekiny do deserów. Ceramika jest wytrzymała, nie rysuje się, nie odkształca ani nie rdzewieje. Dzięki temu, że formy z niej wykonane bardzo elegancko wyglądają, można w nich podawać ciasto bezpośrednio na stół. Wadą jest niestety dość wysoka cena oraz duża waga.
Do wyboru, do koloru
Obecnie na rynku znajdziemy formy, foremki i blachy w niemal każdym kształcie, jednak materiał, z którego są wykonane, bywa pewnym ograniczeniem. Najwięcej możliwości oferują formy wykonane z silikonu, ponieważ ten elastyczny materiał bardzo łatwo dowolnie ukształtować. Producenci oferują formy do klasycznej babki piaskowej (z dziurką w środku lub bez niej), papilotki do babeczek i keksówki do ciast wielkanocnych. Jeśli szukamy czegoś awangardowego, bez problemu kupimy formy w kształcie pisanek, zajączków czy baranków.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Blachy metalowe o niskich brzegach warto wykorzystać do pieczenia kruchego mazurka. Możemy wykonać go w wersji kwadratowej, prostokątnej lub w kształcie dużego jajka. Do wykrawania wielkanocnych ciasteczek potrzebne nam będą blaszane foremki: zajączki, pisanki, baranki, serduszka, żonkile oraz wszystkie wzory, które kojarzą nam się z tym świętem. Z tego materiału wykonywane są również formy do keksu, jednego z ciast najczęściej spotykanych na naszych stołach.
box:offerCarousel
Formy, foremki oraz półmiski z ceramiki o dekoracyjnych kształtach (np. kurczaczków) możemy wykorzystać nie do pieczenia, a do podawania ciasta. Niewielkie ceramiczne pojemniczki doskonale nadają się także do wielkanocnych koszyczków. Możemy w nich umieścić kawałek chleba, białej kiełbasy, minibabkę piaskową lub tylko sól z pieprzem. Warto także pomyśleć o ozdobnych ceramicznych podstawkach na jajka (np. w kształcie… połówki skorupki od jajka). | Wielkanoc na słodko. Efektowne blachy i foremki |
Dla rodziców jest to naturalny odruch: chronić dziecko. Właściwie wszystko jest tak podporządkowane w byciu rodzicem, by ofiarować dziecku to, co najlepsze. Opieka, możliwości rozwoju, prawidłowe żywienie i warstwa ochronna miłości oraz oddania. Czy jednak dziecko można ochronić przed wszystkim? I czy zawsze należy je chronić? Właśnie na takie pytania próbuje odpowiedzieć Emily Giffin w swojej najnowszej powieści „Wszystko, czego pragnęliśmy”.
Dwa rodzicielskie światy
Nina Browning to matka, która mogła zapewnić synowi pełen luksus, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Chłopak nie ma problemów z wydawaniem pieniędzy na drogie imprezy, jeździ własnym samochodem, nie rozumie w ogóle wartości środków, jakimi dysponuje. One po prostu są dla niego zawsze dostępne. I nie przeszkadzają Finchowi w dostaniu się do prestiżowej uczelni wyższej.
Tom Volpe jest człowiekiem skromnym, ciężko pracującym, żeby utrzymać jedynaczkę Lylę. Prowadzi stolarnię, dorabia jako kierowca Ubera, chce dla swojej córki również jak najlepszej przyszłości. Jest mu, jako samotnemu rodzicowi, trudno, nie dysponuje też takimi środkami finansowymi jak Nina. Co może połączyć dwójkę rodziców z tak różnych światów? Jak to z młodzieżą bywa – impreza. Impreza na tyle brzemienna w skutkach, że Nina odkryje, że nie zna swojego syna tak dobrze, jak sądziła.
Chronić za wszelką cenę?
W świecie ludzi posiadających ogromne pieniądze nie ma czegoś takiego jak problem. Co najwyżej problematyczna może się okazać kwestia czyjejś wartości. Na ile ktoś wyceni swoje przemilczenie jakiegoś wydarzenia, na ile można wykupić syna z problemów, na jaką sumę należy wypisać czek i zapomnieć. Wszystko przecież można kupić, człowieka również. A czego się nie robi dla dziecka, prawda? A jednak… Czy dziecko należy chronić również przed skutkami własnych głupich błędów? Dziecko na tyle świadome, że popełniło coś bardzo krzywdzącego?
Dla Niny wcale nie jest to takie oczywiste. Dostrzega błąd syna, widzi w tym coś, co należy naprawić w zupełnie inny sposób, a przede wszystkim, nie zgadza się ze swoim mężem. Dla niej zaczyna być oczywiste, że gdzieś w procesie wychowawczym został popełniony błąd i być może ona również w tym błędzie miała swój udział, nie dostrzegając wad swojego męża. Dla Toma zaś sytuacja jest dramatyczna, bo uważa, że jego córka nie zasłużyła na takie traktowanie. Rozpoczyna, zdawałoby się, z góry przegraną batalię o dobre imię córki. Czy Nina wywalczy lepszą przyszłość dla swojego syna? Czy Tom uratuje Lylę?
Trzy punkty widzenia
Emily Giffin prowadzi swoją opowieść z trzech perspektyw. Pierwsza należy do Niny, której zmagania rodzicielskie i moralne wywołują mnóstwo emocji: od podziwu za postawę do współczucia trudnej sytuacji. Drugie spojrzenie to relacja Toma, dobrego, honorowego człowieka, dla którego ochrona jego dziecka jest także priorytetem. I wreszcie trzecia narracja: prowadzona przez samą Lylę. Za sprawą tego manewru autorka oddaje czytelnikowi do dyspozycji całą historię poszerzoną o kolejne emocje, spostrzeżenia, punkty widzenia, mimo że cały czas jest mowa o tej samej sytuacji.
I trzeba przyznać, że to jest jedna z lepszych powieści Emily Giffin. Omawia tutaj całe spektrum problematyki związanej z nadużyciami władzy, jaką dają pieniądze, i z poczuciem siły płynącej z możliwości, jakie one dają. Ta powieść to coś więcej niż klasyczna obyczajówka czy lekka opowieść miłosna: nie można się od niej oderwać! Wciągająca fabuła, intrygująca narracja, wreszcie bohaterowie z krwi i kości, których losem nie można się nie przejąć. Zdecydowanie to książka, po którą musicie sięgnąć!
Źródło okładki: www.otwarte.eu | „Wszystko, czego pragnęliśmy” Emily Giffin – recenzja |
Wielu świeżo upieczonych rodziców zastanawia się, w jakie meble wyposażyć dziecięcy pokoik. Od czego zacząć? Wybierz sprzęty interesujące, ale nie pretensjonalne, postaw na klasyczne rozwiązania, które posłużą maluchowi przez kilka lat. Stwórz mu przytulną, bezpieczną przestrzeń, w której smyk z przyjemnością spędzi czas. Pomysłowe mebelki dla niemowlęcia
Jeśli jesteś tatą maleństwa, które liczy sobie najwyżej kilka miesięcy, powinieneś dokładnie przemyśleć urządzenie jego pokoju. Niech to będzie kameralne pomieszczenie, które przypadnie do gustu również mamie. Meble, które się w nim znajdą, powinny usprawnić opiekę nad pociechą. Sercem pokoju niemowlaka zawsze jest łóżeczko dziecięce. Przejrzyj rozwiązania wyposażone w regulacje wysokości posłania. Prosty i praktyczny model ułatwi zajęcia przy maluszku, a kiedy brzdąc podrośnie, nie musisz martwić się, że z niego spadnie. W niektórych wersjach można w nieskomplikowany sposób zdemontować jeden bok albo wyjąć szczebelki. Pomysł sprawdzi się, gdy pociecha zacznie chodzić i zechce przybiec rano do sypialni rodziców na własnych nóżkach. W małych pokojach dziecięcych, w których nie zmieści się kołyska, przydają się łóżka bujane. Maluchy uwielbiają w nich zasypiać.
W pokoju najmłodszych smyków musi znaleźć się funkcjonalny przewijak. Wybierz klasyczny model, bez udziwnień, ale zastanów się, gdzie go postawisz. Znajdź miejsce osłonięte od przeciągów i łatwo dostępne, czyli przestrzeń, gdzie nie trzeba „gimnastykować się”, przewijając dziecko.
Przyda się szafa lub komoda, do której włożysz ubranka pociechy i wszystkie jej zabawki. Pamiętaj, że z biegiem czasu będzie przybywać ulubionych pluszaków, samochodzików i lalek. Nie zapomnij zabezpieczyć kantów, żeby dokazujący maluch nie zrobił sobie krzywdy. Możesz kupić też duże, praktyczne kosze i pojemniki na przedmioty małego smyka, które – po zamknięciu – pełnią rolę wygodnych siedzeń.
Dodatkowe wyposażanie dziecięcego pokoju
Dywan w pokoju małego brzdąca potrafi nadać ton całemu wnętrzu. Niech nie zabraknie na nim sympatycznych, bajkowych bohaterów i radosnych, stonowanych barw. Tutaj dziecko nauczy się siadać, raczkować, postawi pierwsze kroki. Niech pod nóżkami ma przyjemną, miękką i puszystą tkaninę. Na podłodze u maluszków nie sprawdzą się „nieprzyjazne” zimne kafelki czy panele.
Wyposażając przestrzeń małej pociechy, warto przy okazji zaopatrzyć się w nawilżacz powietrza, który nawilży delikatne błony śluzowe malucha, zapobiegnie infekcjom dróg oddechowych lub złagodzi dotkliwe dolegliwości.
Kiedy brzdąc podrośnie, z pewnością wyrazi własne zdanie na temat aranżacji wnętrza – wsłuchaj się w jego oczekiwania. Które bajkowe stwory lubi najbardziej? Może interesuje się pociągami albo chce zostać astronomem? Niektóre pomysły dziecka należy uwzględnić, wyposażając jego nowy pokój. Ale najważniejsze, by mebelki spełniały swe zadania i odpowiadały aktualnym potrzebom smyka. Warto wybierać sprzęty mobilne, które łatwo przesunąć. Dzieci lubią zmieniać układ sprzętów w pokoju.
Kilkulatek potrzebuje sporo regałów, półek i pudeł, w których schowa wszystkie swoje skarby, gdzie ułoży książeczki czy kolekcję lokomotyw. Przemyśl, w którym miejscu ustawisz je lub powiesisz – maluch musi dosięgać ich samodzielnie, bez twojej pomocy. Pamiętaj, że to jego „intymna” przestrzeń. Gdyby musiał wołać cię i prosić o zdjęcie każdego drobiazgu, trudniej będzie mu się tu zadomowić.
Oryginalne sprzęty dla kreatywnego kilkulatka
Mniejsze i starsze pociechy interesują się światem i często wyrażają swoją ciekawość w zadziwiający sposób. To czas zdobywania nowych umiejętności, doświadczeń, rozwijania wyobraźni i… rysowania po wszystkim, co dziecko ma akurat pod ręką. Dlatego rozważ instalację specjalnej, dużej płyty (przy jednej ze ścian), na której maluch będzie mógł swobodnie realizować swoje twórcze pomysły. Po pewnym czasie taka płaszczyzna – sama w sobie – stanie się ciekawą dekoracją wnętrza. Wielu rodziców wykorzystuje płytę w charakterze małej galerii – przywiesza tam ulubione prace brzdąca.
W pokoju rezolutnego kilkulatka nie może zabraknąć stołu i kilku krzesełek (gdyby odwiedzili go koledzy). To meble, przy których smyk spędzi sporo czasu – oglądając bajki, lepiąc z plasteliny czy układając puzzle. Sprawdź dokładnie, czy sprzęty odpowiadają wzrostowi dziecka. Dobrze, gdy element krzesła, który służy do siedzenia, ma regulowaną wysokość i właściwe podparcie dla młodego kręgosłupa (zwłaszcza lędźwiowego).
Przy biurku brzdąc rozwinie swoje zainteresowania, to tu zrodzą się pierwsze pasje i hobby, które zostaną z nim przez długie lata. Jeśli masz miejsce – wybierz szersze blaty (i mocniejsze), maluch chętnie wykorzysta je i do zabawy, i do odrabiania lekcji. Nie zaleca się stawiać biurka przy ścianie lub naprzeciwko okna. Pamiętaj, że światło dzienne musi padać na pulpit z właściwej strony (lewej dla dzieci praworęcznych i prawej dla leworęcznych).
Tradycyjne, praktyczne mebelki, odrobina wyobraźni i uczucia włożonego w urządzenie pokoju dziecięcego wystarczą, by zbudować przestrzeń pełną ciepła, radości i inspiracji do nowych zabaw. | Meble w pokoju dziecięcym – ciekawe, funkcjonalne i bezpieczne |
Stopa dziecka rośnie szybko, więc praktycznie co roku musimy kupować naszym pociechom nowe obuwie sportowe. Bo przecież trzeba w czymś ćwiczyć na lekcjach wf. Na szczęście wygodne i ładne trampki lub tenisówki możemy kupić już za niewielkie pieniądze. Aby bezpiecznie wykonywać ćwiczenia na zajęciach gimnastyki, dziecko musi być zaopatrzone w wygodne, komfortowe obuwie, dobrze dobrane, nie za małe i nie za duże. Dlatego warto dokładnie zaznajomić się z ofertą, zanim dokonamy zakupu. Szeroka gama produktów pozwoli nam wybrać takie buty, które spełnią swoją funkcję, a jednocześnie zaspokoją gusta nawet bardzo wybrednej małej gimnastyczki.
Trampki czy tenisówki?
Producenci często zamiennie stosują obie nazwy i w zasadzie słusznie, bo różnica między nimi jest niewielka. Tenisówki to płytkie obuwie płócienne na gumowej podeszwie, przeznaczone do uprawiania różnego rodzaju sportów, m.in. gry w tenisa. Przez nasze babcie nazywane były pepegami – od skrótu nazwy fabryki produkującej obuwie tekstylne. Trampki, czyli obuwie na gumowej podeszwie, wymyślono w USA, a polska nazwa pochodzi od wyrazu „tramp”, czyli łazik, wędrowiec. W Stanach służyły najpierw koszykarzom, potem też żołnierzom, a później stały się ulubionym elementem stroju rockmenów i zbuntowanej młodzieży. Zwyczajowo tenisówkami nazywamy buty na cieńszej podeszwie, trampkami zaś buty sznurowane, na grubszej gumie.
Na rzepy
Tenisówki dziewczęce mogą być sznurowane, zapinane na rzepy lub wkładane bez zapięcia. Wybór wzorów, kolorów i fasonów jest naprawdę ogromny. W tym sezonie królują tenisówki i trampki w grochy, które prezentują się lekko i dziewczęco. Spora część oferty to buty zapinane na rzepy, których plusem jest łatwość wkładania i zdejmowania. Tenisówki dla dziewczynek są szyte przeważnie z kolorowych, bardzo wzorzystych materiałów, a możemy je możemy kupić, i to bardzo przyzwoitej jakości, już za 20–30 zł.
Kolorowe, ozdobne tenisówki czy trampki możemy naturalnie nosić nie tylko do szkoły, ale też na co dzień, do normalnych ubrań.
Sznurowane
Bardzo efektownie prezentują się tenisówki lub trampki sznurowane uszyte z tkaniny w wielobarwne kwiaty. Buty w kwiatki pojawiają się w sklepach już od kilku sezonów i ciągle są na topie. Takie trampki, niskie lub wysokie, to wydatek 40 zł. Można też kupić trampki, które dla odmiany wierzch mają gładki, a środek wzorzysty. Wystająca kolorowa lamówka również prezentuje się ciekawie. Śliczne trampki z wzorzystym materiałem wewnątrz możemy kupić już za 35 zł.
Firmowe
Także miłośniczki markowych butów znajdą coś dla siebie, na przykład kultowe conversy. Trampki tej firmy są z reguły jednokolorowe, mają klasyczne fasony i doskonałe wykończenie. Są też przeważnie bardzo trwałe. Ale trzeba wiedzieć, że takich butów nie kupimy za 50 złotych, chyba że na wyprzedaży albo używane. Przeciętna cena to 150–200 zł. Warto się zresztą zastanowić, czy kupować takie drogie buty dziecku akurat na lekcje gimnastyki, gdzie szybko się zużyją i zniszczą.
Zanim kupimy córce buty na lekcje gimnastyki, zorientujmy się najpierw, czy szkoła nie ma w tym zakresie określonych wymagań. Niektórzy nauczyciele tolerują wyłącznie buty jednokolorowe, i to w ciemnym odcieniu, inni z kolei wymagają, aby buty miały jasne podeszwy, bo wtedy łatwiej egzekwować utrzymanie czystości. Sprawdźmy to zatem wcześniej, aby uniknąć nietrafionego zakupu. | Najmodniejsze fasony dziewczęcych tenisówek na wf. do 50 zł |
Aparaty cyfrowe w większości modeli oferują możliwość nagrywania filmów w jakości Full HD, także lustrzanki i bezlusterkowce, więc spokojnie można zastąpić nimi proste, a nawet bardziej zaawansowane kamery. Co więcej, lustrzanki i bezlusterkowce, wyposażone w filmowe obiektywy i obudowane specjalnymi akcesoriami, są wykorzystywane do filmowania również przez profesjonalistów. Warto skorzystać z takich możliwości i nagrać swój film w dobrej jakości. Na co zwrócić uwagę?
Właściwie wszystkie lustrzanki i bezlusterkowce dostępne na rynku umożliwiają filmowanie w jakości Full HD. Jeżeli zamierzamy zająć się tym trochę bardziej profesjonalnie, warto zwrócić uwagę na kilka funkcji, które mogą mieć wpływ na naszą pracę. Bardzo ważne jest to, czy aparat ma **złącze mikrofonu zewnętrznego, z którego będziemy mogli nagrać dźwięk.
Czasami występuje też złącze słuchawek, które umożliwia podsłuch w czasie nagrywania. Ważnym elementem jest obiektyw, a właściwie napęd autofokusu. Najlepiej, jeśli jest to szybki i cichy silnik ultradźwiękowy albo krokowy, który zapewni odpowiednią ostrość filmowania. Oczywiście naprawdę profesjonalne ujęcia robione są za pomocą systemów follow focus, czyli manualnie, z użyciem specjalnych przekładni.
Kolejnym elementem, na który warto zwrócić uwagę, poza rozdzielczością Full HD, a obecnie najlepiej 4K, jest liczba klatek na sekundę, z jaką nagrywa nasz aparat – im więcej, tym lepiej.
Jaki aparat wybrać?
Warto zwrócić uwagę na lustrzanki Canona, np. model ESO 70D i nowszy 80D, który oferuje jeszcze więcej funkcji filmowych. Aparaty te oferują kilka ciekawych rozwiązań, np. odchylany i obracany ekran, który umożliwia łatwe kadrowanie nawet w trudnych miejscach. Poza tym zostały wyposażone w system DualPixel, który umożliwia sprawne ostrzenie podczas filmowania.
Najnowsza wersja została zaprezentowana z nowym obiektywem kitowym EF-S 18–135 mm f/3.5–5.6 IS USM. Zastosowano w nim nowy napęd autofokusu, korzystający z silnika Nano USM, który pozwala na płynne ostrzenie.
Do obiektywu Canon oferuje ciekawe akcesorium – Power Zoom Adapter PZ-E1, który montujemy pod obiektywem. Pozwala on na automatyczne zoomowanie z 10 różnymi prędkościami. Power Zoom Adapter może przydać się, gdy potrzebujemy cichej i płynnej zmiany ogniskowej.
Panasonic Lumix GH4 to kolejna propozycja aparatu, który ma ogromne możliwości filmowe. Oferuje jakość 4K, 24 kl./s i Full HD 60p. W porównaniu z filmującymi lustrzankami ma kilka niezaprzeczalnych zalet, np. mniejsze gabaryty niż lustrzanki (zarówno korpus, jak i obiektywy), obracany i odchylany ekran.
Wszystkie obiektywy Panasonica mają napęd ultradźwiękowy, więc spokojnie można używać ich podczas filmowania. Podobnie jak w przypadku Canona, za pomocą adaptera możemy podpiąć obiektywy filmowe innych producentów.
Propozycją aparatów Sony przeznaczonych do filmowania są korpusy A7S i A7S II. Sony A7S II umożliwia filmowanie w 4K, i Full HD 120 kl./s. Oba aparaty zostały wyposażone w 5-osiową stabilizację matrycy, która sprawdza się bardzo dobrze podczas filmowania z ręki.
Oczywiście niższe modele aparatów Canona, Panasonica czy innych producentów, takich jak Sony, Nikon czy Olympus, a nawet aparaty kompaktowe umożliwiają filmowanie w Full HD, więc przy odrobinie samozaparcia da się nimi nakręcić bardzo fajny materiał filmowy.
Kieszonkową propozycją, która umożliwia filmowanie w 4K, są kamerki sportowe GoPro. Hero 4 Black umożliwia filmowanie w Full HD 120 kl./s. Z takiego materiału w łatwy sposób możemy uzyskać ujęcia w zwolnionym tempie, które urozmaicą nasze produkcje filmowe.
Kamerki sportowe mają swoje ograniczenia, ale też zalety – nieduże gabaryty, możliwość łatwego zamontowania w różnych miejscach i łatwą obsługę, nie wspominając już o odporności na wodę i upadki. Pod względem jakości filmów wystarczy obejrzeć jakiś filmik na serwisie YouTube, żeby przekonać się o ich dużych możliwościach.
Aktualizacja: luty 2016 | Lustrzanka nie tylko do zdjęć. Filmowanie przy pomocy aparatu (również w Full HD) |
Coraz wyższa temperatura odczytywana z termometru za oknem i słoneczna aura sprzyjają zabawom na świeżym powietrzu. Początek wiosny to też doskonały czas na pierwszą wycieczkę rowerową. Jakie bajkowe akcesoria rowerowe dla chłopca możesz sprawić synowi w tym roku? Bajkowy kask dla większego bezpieczeństwa…
Kask to absolutna podstawa rowerowego ekwipunku – i to nie tylko dla dziecka! Właściwie dobrany kask powinien dobrze trzymać się na głowie, ale nie może jej uciskać ani też się zsuwać. Aby wybrać kask odpowiedniej wielkości, zmierz obwód głowy chłopca i kup taki w rozmiarze z możliwością zwiększenia obwodu kasku zaledwie o kilka centymetrów. Pod żadnym pozorem nie decyduj się jednak na zakup zbyt dużego kasku „na zapas”, bo nie ochroni on głowy dziecka.
Pamiętaj – jeżeli pociecha widzi, że rodzice nie chronią głów na wycieczce rowerowej, nie dziw się, że sama też nie chce założyć kasku. Bohaterowie ukochanych bajek na dziecięcym kasku, ale też kaski na głowach mamy i taty z pewnością zachęcą chłopca do zabezpieczenia głowy podczas jazdy jednośladem. Na jakie bajkowe kaski najlepiej się zdecydować? Poszukaj klasycznych kreskówek, które i ciebie bawiły w dzieciństwie. Być może twojemu synowi spodoba się kask z Myszką Mickey albo Kubusiem Puchatkiem. Zwróć również uwagę na superbohaterów – od lat z mody nie wychodzą Spiderman, Superman czy Batman. Rozejrzyj się wreszcie za postaciami, które twoje dziecko zna z kinowych hitów – sięgnij po kask z bohaterami takich filmów, jak Auta, Samoloty czy Minionki.
…i ochraniacze dla dodatkowej pewności
Kaski możesz kupić także w zestawie z ochraniaczami albo zdecydować się na osobny komplet ochraniaczy. Dla małego rowerzysty, który coraz śmielej jeździ na rowerku bez bocznych kółek, niezbędna jest ochrona trzech partii ciała – łokci, nadgarstków i kolan. Takie akcesoria nie tylko zabezpieczają przed zadrapaniami i poważniejszymi skaleczeniami, ale przede wszystkim chronią wrażliwe stawy. Szukając odpowiednich ochraniaczy, kieruj się podobną zasadą jak w przypadku zakupu kasku – wystrzegaj się rozmiarów „na zapas”, zwracaj też uwagę na solidne zapięcie, które nie zniszczy się szybko i nie będzie odpinało się podczas jazdy.
Kilkulatek czy uczeń szkoły podstawowej będzie szczególnie zachwycony, kiedy sprawisz mu ochraniacze z bohaterami jego ukochanych bajek. Postaw na akcesoria z disney'owskimi postaciami – dzieci szaleją nie tylko na punkcie Zygzaka McQueena z Aut, ale wciąż uwielbiają Toma i Jerry’ego, Myszkę Mickey czy Goofy’ego. Niekwestionowanym królem dziecięcych gadżetów bez względu na wiek jest z kolei Kubuś Puchatek – nic zresztą dziwnego, bo Misia o Bardzo Małym Rozumku nie sposób nie uwielbiać!
Bajkowy koszyk i dzwonek z postaciami z kreskówki dla entuzjasty długich wycieczek
Prawdziwy fan rowerowego szaleństwa mógłby spędzać całe dnie na swoim jednośladzie! Bidon z wodą albo sokiem i prowiant na drogę musi schować zatem do odpowiedniego koszyka. Idealne są chłopięce koszyki rowerowe z bohaterami kreskówek, które uwielbiają zarówno chłopcy w wieku przedszkolnym, jak i uczęszczający już do szkoły. Dla swojej pociechy możesz wybrać koszyk z tworzywa sztucznego, który bardzo łatwo utrzymać w czystości – wystarczy przetrzeć go wilgotną szmatką albo przemyć po prostu letnią wodą. Poszukaj modeli z bajkowymi postaciami – chłopcy szaleją za wygadaną Myszką Mickey i bohaterami współczesnych filmów animowanych. Jeżeli twoje dziecko jeszcze długo po seansie w kinie opowiadało o bohaterach Samolotów albo Aut, to koszyk ze skrzydlatymi czy jeżdżącymi postaciami będzie strzałem w dziesiątkę!
Na samym końcu zdecyduj się na niepozorny drobiazg, dzięki któremu piesi będą wiedzieć, że zbliża się dziecko na rowerze. Możesz sięgnąć po typowy dzwonek lub wybrać głośniejszą i bardziej efektowną trąbkę. Można łatwo wypatrzeć dzwonki i trąbki z tymi samymi bohaterami, którzy zdobią pozostałe chłopięce akcesoria rowerowe. Przedszkolak będzie cieszył się np. z dzwonka z uśmiechniętą buzią czerwonej wyścigówki znanej z filmu Auta. Wśród trąbek z kolei, poza bohaterami bajek Disney'a czy Kubusiem Puchatkiem, zauważysz napis Star Wars albo po prostu niebieską trąbkę.
Młody zapaleniec kolarstwa w słoneczne dni mógłby w ogóle nie zsiadać z roweru. Dziecko, które z pasją jeździ na rowerze, musi być więc wyposażone w odpowiednie akcesoria. Wybierz kask i ochraniacze zapewniające pociesze bezpieczeństwo, pomyśl też o fajnych gadżetach, takich jak koszyk i trąbka. Koniecznie wybierz modele z ulubionymi bohaterami bajek twojego syna. Szerokiej drogi! | Bajkowe akcesoria rowerowe dla chłopca |
Jeśli chcesz spędzić wakacje z dala od miasta, jednym z najważniejszych narzędzi, jakie powinieneś spakować do plecaka, będzie latarka. Jaki model powinieneś kupić, aby zapewnić sobie wygodę i bezpieczeństwo, a zarazem nie wydać więcej niż 200 zł? Jaką latarkę wybrać?
Latarka do 200 zł może być urządzeniem o tradycyjnym wyglądzie i przeznaczeniu, jednak w tym przedziale cenowym znajdziesz również wiele latarek czołowych. Warto rozważyć tę opcję, jeśli wiele czasu zamierzasz spędzić na rowerze. Niezależnie od metody podróżowania, dobra latarka powinna oferować silny strumień światła, wytrzymywać upadki przynajmniej z niewielkich wysokości oraz działać możliwie długo na jednym zestawie baterii lub po pełnym naładowaniu akumulatora. Poniżej znajdziesz kilka latarek, które możesz wykorzystać w różnych sytuacjach podczas letniej wyprawy.
Bailong Cree XM-L2
Bailong Cree XM-L2 to jedna z głównych linii sprzętu firmy Bailong. Często bywa określana jako latarka policyjna albo wojskowa. Za ok. 90–150 zł możesz kupić zarówno model o tradycyjnej budowie, w wielu przypadkach wyposażony w uchwyt rowerowy, jak i latarkę czołową, czyli zakładaną na głowę za pomocą prostej uprzęży. Wszystkie typy latarek korzystają z wydajnej, półprzewodnikowej diody Cree XM-L2, mocniejszej od stosowanej w tańszych modelach Q5. Jej żywotność sięga 100 tys. godzin.
Przykładowy model latarki BL-T808-01-L2 jest wyposażony w sterownik RFX III i regulowany zoom. Moc światła jest olbrzymia: wynosi 14 000 lumenów. Zasięg promienia sięga kilometra. Latarka jest uszczelniona i chroniona mocną, aluminiową obudową. Jest zasilana trzema akumulatorami o pojemności 5800 mAh, a przy tym waży zaledwie 240 g. To uniwersalny sprzęt, który sprawdzi się nawet w bardzo trudnych warunkach.
Mactronic HLS-X1
Za ok. 200 zł kupisz latarkę czołową Mactronic HLS-X1. Ten typ latarek jest szczególnie przydatny podczas wycieczek rowerowych typu offroad, a także wszelkich wypraw wymagających użycia rąk – mowa m.in. o eksploracji jaskiń czy wspinaczce. Urządzenie firmy Mactronic wykorzystuje diodę Luxen Rebel 120, dającą strumień światła o zasięgu 140 metrów i mocy 200 lumenów.
Latarka działa w czterech trybach różniących się mocą światła, co pozwala uniknąć jej zbyt szybkiego rozładowania – np. w ciasnych jaskiniach niepotrzebny jest zasięg 140 metrów. System oszczędzania energii pozwala wydłużyć czas działania latarki, gdy baterie rozładują się poniżej pewnego poziomu. Dzięki temu siedmiogodzinne użytkowanie w najsilniejszych ustawieniach można przedłużyć aż o pięć i pół godziny. Specjalne zabezpieczenie zapobiega także oparzeniom głowy w wyniku zbytniego rozgrzania latarki. Urządzenie jest zasilane czterema paluszkami, waży ok. 240 g i może być zamocowane na kasku.
Latarka Varta Industrial
Varta Industrial to kolejna popularna rodzina latarek, którą cechuje charakterystyczny, żółty kolor obudowy. Ceny modeli zaczynają się od ok. 30 i sięgają 55 zł. Jeśli wybierasz się np. pod namiot, powinieneś zainteresować się szperaczem, czyli latarką o dużym promieniu i sporym zasięgu – 265 m.
Uchylna podstawka pozwala używać latarki jak lampy i oświetlać wybrany fragment terenu. Odporność na wstrząsy i wodę (do 3 m) sprawia, że nawet upuszczenie sprzętu nie będzie oznaczało jego zniszczenia. Generowane światło ma moc 135 lumenów, zaś na pełnych bateriach latarka może działać aż 75 godzin. Nie jest to model tak silny, jak Bailong Cree, ale mimo wszystko latarka Varta Industrial oferuje wysoką jakość za niewysoką cenę.
Mactronic Sniper 02
Mactronic Sniper 02 kosztuje ok. 130–140 zł. Choć wygląda niepozornie, generuje bardzo silny promień światła o mocy 400 lumenów i zasięgu 200 m. Latarka jest zasilana trzema paluszkami, które w trybie najsilniejszego świecenia wystarczają na godzinę, zaś przy przestawieniu na 10% mocy – na osiem godzin nieprzerwanego działania. Opcja focus pozwala swobodnie zmieniać szerokość wiązki światła, zaś ostatnio używane tryby zapisują się w pamięci, dzięki czemu nie trzeba ich ustawiać ręcznie po każdym wyłączeniu urządzenia. Mactronic Sniper 02 to wydajna latarka wykonana z aluminium lotniczego, który zapewnia jej wytrzymałość na wstrząsy.
EMOS P3512
EMOS P3512 to kolejna latarka czołowa. Kupisz ją już za ok. 45 zł. Jest to latarka wodoodporna, wyposażona w diodę Cree o mocy 140 lumenów. Dzięki regulacji wiązki światła możesz oświetlić zarówno większy teren, jak i skupić całe światło na niewielkiej przestrzeni. Latarka działa w trybach 30 i 100% mocy oraz posiada funkcję stroboskopu. Potrzebne do jej zasilenia trzy baterie paluszki wystarczają na 42 godziny pracy. To dobra alternatywa dla znacznie droższego modelu Mactronic. | Jaka latarka na wyprawę w teren? Modele do 200 zł |
Między 12 a 24 miesiącem życia następuje intensywny rozwój ruchowy dziecka. Jeszcze przed ukończeniem pierwszego roku życia opanowuje ono raczkowanie. Niektóre maluchy już w 10 miesiącu życia chodzą, ciągle jeszcze niepewnie i trzymając się mebli, ale jednak. Od tego momentu ta sprawność znacznie się powiększa. Jak wspierać rozwój ruchowy dziecka w tym okresie? Zabawki ćwiczące zmysł równowagi dziecka
Zmysł równowagi u małego dziecka najlepiej rozwijać przez wszelkie formy bujania. Jedną z zabawek, które mogą w tym pomóc jest koń na biegunach. Niektórzy sugerują, że jest on odpowiedni dopiero dla dzieci od 3 lat, ale pogląd ten wynika z nieznajomości rynku. Dlaczego? Bo konie na biegunach są bardzo różne, choćby pod względem wielkości. Można więc kupić solidnego i bezpiecznego konia już rocznemu dziecku. Będzie on wprawdzie mniejszy, ale funkcję pełni tę samą. Niektóre modele dla najmłodszych posiadają pasy bezpieczeństwa uniemożliwiające spadnięcie malucha. Zabawka powinna też mieć oparcie na stopy, by dziecko przez przypadek nie przygniotło sobie stópki, wkładając ją pod bieguny.
Wiele zabawek tego typu jest interaktywna. Polega to najczęściej na tym, że można w nich włączyć dźwięki imitujące tętent kopyt i rżenie, czasami dodatkowo poruszają ogonem i pyszczkiem. Te elementy dodatkowo stymulują dziecko, ale pamiętać należy, że główną funkcją zabawki ma być bujanie. Warto wybrać konia, który będzie pokryty miękkim, puszystym i miłym w dotyku materiałem. Istotne jest również zwrócenie uwagi na solidność zabawki, szczególnie połączenia górnej części z biegunami oraz stabilność. Ale kto powiedział, że zabawką na biegunach musi być koń? Można wybrać również inne zwierzęta, np. krowę lub żyrafę, a jeśli dobrze poszukać, znaleźć można i inne gatunki.
Kolejną, również klasyczną zabawką, jest huśtawka. O ile w przypadku konia na biegunach roczne dzieci raczej nie mogą korzystać z nich bez pomocy rodzica, o tyle huśtawki, szczególnie te kubełkowe, są tak zaprojektowane, by dziecko z nich nie wypadło. Mają wysokie ścianki tylne i boczne, zabezpieczenie przed wypadnięciem oraz pasy bezpieczeństwa.
Zabawki wzmacniające nóżki dziecka
Równowaga to oczywiście nie wszystko, czego potrzeba do opanowania sprawnego poruszania się. Potrzebne są jeszcze silne nóżki. I w tym przypadku w ćwiczeniach pomogą zabawki. Pierwszą z nich są lubiane przez dzieci skoczki. Pod tą nazwą kryją się dwa rodzaje zabawek, oba służą oczywiście do skakania. Jedne to dmuchane, gumowe zwierzątka, na których się siada i skacze, odbijając od ziemi nogami. Czasem mają one po prostu postać piłek z uchwytami na górze. Inne – przeznaczone dla młodszych dzieci to rodzaj kojca, w którym podłożem jest trampolina. Na niej dzieci stoją, bawiąc się zabawkami zamontowanymi wokół kojca i skaczą, przytrzymując się otaczających je ścianek.
Kolejną zabawką jest tzw. jeździk. Dziecko, siedząc na nim okrakiem, odpycha się nóżkami od podłogi, dzięki czemu pojazd porusza się. Jeździki przyjmują różne formy, czasami są to zwierzęta, czasami pojazdy. One również mogą być interaktywne, dzięki czemu dziecko może usłyszeć, np. warkot samochodu, sygnał policji czy straży pożarnej.
To tylko 4 rodzaje zabawek, ale są one na tyle istotne, że nie warto próbować zastąpić ich czymś innym. Systematyczne ich używanie przez dzieci na pewno zaowocuje lepiej wykształconym zmysłem równowagi i sprawniejszymi nóżkami. | Zabawki wspomagające rozwój ruchowy dziecka od 12 do 24 miesiąca życia |
Wychowanie dzieci jest proste, wystarczy trzymać się określonych zasad – tak twierdzi wiele osób zanim staną się rodzicami. Dopiero pojawienie się małego człowieka w rodzinie pokazuje, jak bardzo się mylili. Nie ma w życiu nic trudniejszego, ale jednocześnie bardziej satysfakcjonującego, niż wychowanie dzieci. Praca i odpowiedzialność, jaką obarczeni są rodzice, wypełniając to zadanie, daje niepewny efekt. Dlatego nawet najwięksi sceptycy sięgają czasem po poradniki dotyczące tego, jak postępować z własnymi dziećmi, by osiągnąć określone cele. Okazuje się – jak twierdzi Juul – że nie ma „metod”, a dziecko to nie tylko dziecko, ale przede wszystkim człowiek. Proste, ale jednocześnie rewolucyjne, a dla niektórych nawet szokujące.
Dziecko to człowiek
Źródłem wszystkich porad, jakich udziela rodzicom autor Twojego kompetentnego dziecka, jest proste stwierdzenie, że dziecko jest człowiekiem. Dowodzi, że na przestrzeni wieków dzieci były traktowane przedmiotowo, inaczej niż dorośli.
Tymczasem nawet maleńkie dziecko ma swoje indywidualne cechy osobowości, własną wolę i jest podmiotem, dlatego błędem jest stosowanie wobec niego metod wychowawczych. Nie stosujemy ich wobec mężów, żon czy przyjaciół. Nasze relacje oparte są na rozmowie i wzajemnym przekonywaniu się do własnych racji, odkrywaniu emocji. I na takich filarach – według autora tego interesującego poradnika – powinny być oparte nasze stosunki z dzieckiem.
Dla wielu osób szokująca może być koncepcja, że nie powinniśmy naszych dzieci pouczać, tylko z nimi rozmawiać. Autor podaje konkretne przykłady tego, jak nie możemy zwracać się do dzieci i wskazuje, że nawet drobne modyfikacje semantyczne w naszych wypowiedziach mogą zmienić ich wydźwięk i reakcję dziecka.
Od niemowlaka do nastolatka
Dużą zaletą poradnika jest to, że nadaje się zarówno dla rodziców maleńkich dzieci, jak i nastolatków, choć biorąc pod uwagę wskazówki dotyczące młodzieży, można jednak z tym twierdzeniem polemizować. Wszak autor kilkakrotnie podkreśla, że najważniejszy etap wychowania ma miejsce, gdy dziecko ma kilka lat. W okresie nastoletnim – stosując koncepcję szacunku do „kompetencji” dziecka, w jakie je wyposażyliśmy wcześniej – właściwie musimy ograniczać się do obserwacji wyników naszych wcześniejszych wysiłków.
Podejście takie jest dyskusyjne i pewnie nie wszyscy specjaliści podzielają podobny pogląd, choć biorąc pod uwagę argumenty zawarte w poradniku, trudno się z nim nie zgodzić. Wszak bliska relacja z nastolatkiem, oparta na obopólnym szacunku wypracowanym we wcześniejszych latach, może przynieść więcej korzyści niż nakazy, kary i zakazy, które – zgodnie z teorią Juula – umniejszają wartość dziecka i niszczą nić emocjonalną łączącą je z rodzicami.
Jesteśmy beznadziejnymi rodzicami?
Po przeczytaniu całego poradnika, w przekonaniu o słuszności wszystkich porad, można by dojść do wniosku, że większość z nas jest beznadziejnymi rodzicami, a nasze dzieci mają wiele powodów, by nam nie ufać, mieć poczucie niskiej wartości i traumy na całe życie. Juul bowiem, co podkreśla jednoznacznie na przykładzie umieszczonym w zakończeniu książki, jest zwolennikiem twierdzenia, że trzeba uważać nie tylko na to, co mówimy do naszych dzieci, ale i w jaki sposób to artykułujemy.
Jeśli rzeczywiście weźmiemy taką uwagę do siebie, to wydaje się, że życie z dzieckiem zamieni się w koszmar poczucia winy i absolutnej odpowiedzialności za wszystko. I choć jako rodzice jesteśmy odpowiedzialni za każdą sytuację, to sami – będąc istotami niepozbawionymi emocji – nie zawsze reagujemy tak, jak byśmy chcieli. A wszystko jest naszą winą i odpowiedzialnością. Nigdy w historii rodzice nie byli tak obciążeni w związku z wychowaniem dzieci. Pod tym względem książka może okazać się przygnębiająca, a ze względu na naturalną skłonność do odrzucania rzeczy, z którymi się nie zgadzamy, może zostać szybko rzucona w kąt, by nie stała się „wyrzutem sumienia”.
Poradnik jednak pozwala także spojrzeć na świat i dorosłych oczami dziecka. Pokazuje, że nie jest ono bezwolną istotą, ale doskonale potrafi z nami współdziałać i jest mądre. Autor uświadamia nam, jak wiele z nas samych jest w dzieciach, które naśladują nasze zachowania. Dla nich jesteśmy niemal bóstwami. Gdy się mylimy, one czują się za to odpowiedzialne, wszak „doskonała mama na pewno ma rację, to ze mną jest coś nie tak”.
Książkę niewątpliwie powinni przeczytać rodzice, którzy zastanawiają się, dlaczego chwalone dziecko może mieć niskie poczucie własnej wartości, ale też ci, którzy nie wiedzą, jak rozmawiać z dzieckiem, by ono słuchało. Jest to poradnik dla tych, którzy swoje dzieci chcą wychować na pewnych siebie ludzi, którym nie narzuca się tylko dyscypliny, ale kształtuje na osoby, które poradzą sobie w dalszym życiu.
Książkę warto czytać, mając otwarty umysł, nie odrzucając treści, które stoją w dysonansie z naszymi przekonaniami. Tylko w takim wypadku można wynieść coś korzystnego dla siebie i całej rodziny. A wszystko zaczyna się od dostrzeżenia podmiotowości dziecka.
Źródł okładki: http://wydawnictwomind.pl/ | J. Juul, Twoje kompetentne dziecko – recenzja |
Olej z pestek moreli odżywia, regeneruje oraz ujędrnia skórę. Naturalny olejek roślinny można stosować bezpośrednio na cerę, np.: jako serum do twarzy czy dodatek do ulubionego kremu. Olej morelowy sprawdza się również w pielęgnacji włosów suchych, zniszczonych i potrzebujących odżywienia. Pestki moreli wykazują szereg pielęgnacyjnych właściwości. Z surowca powstaje naturalny olejek kosmetyczny o działaniu nawilżającym, przeciwzmarszczkowym, przeciwzapalnym oraz ujędrniającym. Olej z pestek moreli można stosować bezpośrednio na skórę twarzy i całego ciała, a także włosy. Roślinny preparat stanowi również dodatek do gotowych kosmetyków pielęgnacyjnych, takich jak: balsamy czy peelingi.
box:offerCarousel
Pestki moreli gorzkiej - właściwości
Pestki moreli to surowiec z którego powstaje naturalny olej morelowy o cennych właściwościach pielęgnacyjnych. Dzięki zawartości takich składników, jak: witamina B17, A oraz E, kosmetyczny olejek opóźnia pierwsze oznaki starzenia się skóry, ujędrnia ją oraz łagodzi podrażnienia. Pestki moreli są także źródłem niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych, głównie kwasu linolowego i oleinowego, które przyspieszają proces regeneracji skóry, regulują pracę gruczołów łojowych oraz odpowiadają za jej prawidłowy poziom nawilżenia.
Olej z pestek moreli do pielęgnacji ciała
Naturalny olej z pestek moreli można stosować bezpośrednio na skórę. Produkt, spośród innych olejków dostępnych na rynku kosmetycznym, wyróżnia to, że nie pozostawia na cerze tłustego filmu oraz szybko się wchłania. Kosmetyk może być stosowany bezpośrednio na skórę, np. jako olejek do masażu. Olej z pestek z moreli sprawdza się również jako przeciwzmarszczkowe serum do twarzy lub nawilżająca baza pod makijaż. Produkt można także dodawać do ulubionych kosmetyków pielęgnacyjnych, jak: balsamy, kremy, żele do kąpieli.
box:offerCarousel
Olej z pestek moreli do pielęgnacji włosów
Naturalny olej z pestek moreli sprawdza się również jako kosmetyk do pielęgnacji włosów, zwłaszcza pozbawionych odżywiania, bez blasku i szorstkich. Cenne składniki produktu wpływają również na przyspieszenie porostu włosów. Aby uzyskać najlepsze efekty, olej morelowy wystarczy przed nałożeniem na kosmyki lekko podgrzać. Produktem należy pokryć włosy na całej długości i wykonać delikatny masaż skóry głowy, a po 30 minutach spłukać olej z kosmyków, najlepiej ziołowym szamponem bez SLS.
Olej z pestek moreli w kosmetykach pielęgnacyjnych
Olejek morelowy wykorzystywany jest w kosmetyce do produkcji gotowych kosmetyków pielęgnacyjnych, głównie o właściwościach regeneracyjnych, nawilżających i odżywczych. Balsamy do ciała z dodatkiem naturalnego oleju z pestek moreli łagodzą podrażnienia skóry, poprawiają jej elastyczność i nawodnienie oraz pozostawiają na niej przyjemny, słodki zapach świeżych owoców. Ekstrakt morelowy stosowany jest także w preparatach złuszczających. Peeling do ciała na bazie olejku z pestek moreli skutecznie oczyszcza skórę z martwego naskórka, pozostawiając ją wygładzoną i miękką w dotyku.
Olej z pestek moreli to naturalny kosmetyk, który szybko się wchłania i nie pozostawia na skórze tłustego filmu. Może być stosowany bezpośrednio na skórę, jako olejek do masażu, serum pod oczy czy krem do twarzy lub stanowić dodatek do domowych kosmetyków pielęgnacyjnych. Olej morelowy w kosmetyce wykorzystywany jest głównie do wytwarzania kosmetyków do pielęgnacji ciała o świeżym zapachu owoców. | Olejek morelowy w kosmetyce - właściwości i zastosowanie |
Przyszłość jawi nam się w samych jaskrawych kolorach. Będziemy mieć ekologiczne pojazdy, odnawialną energię, a komputery podpowiedzą nam, jak najlepiej zadbać o swój wygląd i swoje zdrowie. Co więcej, nie będziemy musieli nikogo o nic pytać. Odpowiednie aplikacje i miniprogramy będą monitorować nasze życie na bieżąco i reagować w razie potrzeby. To kiedy ta przyszłość?
A jeśli właśnie nastąpiła? Elsberg nie po raz pierwszy straszy czytelnika konsekwencjami uzależnienia od zdobyczy cywilizacji. Tym razem zajął się sprzętem komunikacyjnym, który z ogromną łatwością może być przekształcony w narzędzia do inwigilacji. Dane osobowe już od dawna nie są bezpieczne. Wielcy gracze zbierają je i zarabiają na nich bez naszej wiedzy. Gorzej, że w wielu przypadkach sami dopłacamy do tego, by ktoś zechciał, bardziej lub mniej legalnie, zbierać informacje o nas. Ot, taki niewinny nowy gadżet... smartwatch czy kolejny tablet.
W „Zero” autor zapoznaje nas z następnym krokiem w tej dziwnej ewolucji systemu zbierania danych. Pojawia się nowa firma – Freemee – która dostarcza swoim użytkownikom szereg bardzo przydatnych aplikacji. Jednocześnie zachęca ich do zbierania i magazynowania danych o sobie. Klienci tej firmy żyją w złudnym przekonaniu, że to oni mają pełną kontrolę nad tym, co robią. Jeśli im się poszczęści, to będą mogli spieniężyć to, co zbiorą. Cena za każdy fragment informacji będzie tym większa, im wyższe miejsce zajmują oni w specyficznym ratingu ludzkiej atrakcyjności. Tę ostatnią można sobie poprawić poprzez zwiększenie rozpoznawalności, bezwolne, ale sumienne wykonywanie poleceń aplikacji i... niezadawanie pytań.
Nie ma Cię w internecie, to nie istniejesz
Prawda stara jak internet przyciąga wielu nowych użytkowników – głównie jednak tych młodszych. Kiedy jednak dochodzi do serii nienaturalnych śmierci, do pracy wkroczą ludzie również nieco mniej świadomi istnienia Globalnej Wioski. Jedni i drudzy będą starali się przeżyć w świecie, który obserwuje każdy ich krok. Czy im się to uda? I czy przestaną wreszcie uciekać?
Elsberg tak naprawdę nie opisuje niczego, czego byśmy już nie znali. Niemniej wykorzystuje wszelkie sztuczki ze swojego warsztatu, byle tylko przytrzymać nas przy lekturze i tym samym zmusić do zastanowienia nad własnym postępowaniem. Wydarzenia opisane w książce prawdopodobnie nigdy nie przydarzą się przeciętnemu czytelnikowi, ale znajdzie się tu wiele grzeszków popełnianych przez wszystkich, a których być może da się uniknąć. W samej książce jednak nie chodzi o to, by po jej lekturze zmieniać nawyki.
„Zero” to ewidentnie współczesna książka, ale warto dodać, że jej autor zadbał o liczne nawiązania do klasyki literatury i kina – zwłaszcza do tych pozycji, które traktują o ponurym świecie ludzi uzależnionych od maszyn. Książkę „Zero” kupicie na Allegro już od ok. 21 złotych również w wersji elektronicznej w formatach ePUB i MOBI.
Źródło okładki: www.grupawydawniczafoksal.pl | „Zero” Marc Elsberg – recenzja |
Diety i porady żywieniowe to prawdziwa żyła złota, bo wciąż trwa u nas szał na zdrowe żywienie i bycie fit. Na tle innych poradników tego typu książka Piskały i Romanowskiej wyróżnia się w szczególny sposób. „Dzisiaj jedzenie stało się fetyszem i rodzajem religii” – twierdzą autorki książki „Chrzań te diety”, która podbija ostatnio szczyty bestsellerów. I nic dziwnego, przecież to, co i jak jemy, już od dawna stało się prawdziwym stylem życia i okazją do zdobycia sławy i pieniędzy. Znani trenerzy chętnie dzielą się z nami swoimi poradami, jak osiągnąć szczupłą sylwetkę i prowadzić zdrowy lifestyle.
Tymczasem okazuje się, że wiele tych „fantastycznych” diet nie musi wcale działać. Nie wolno ślepo się im poddawać i wierzyć we wszystko, co twierdzą internetowi „specjaliści”. Do tego chcą przekonać nas Agnieszka Piskała i Krystyna Romanowska, autorki poradnika „Chrzań te diety”. Ale jeżeli porzucimy dietetyczne porady, to w jaki sposób mamy o siebie zadbać?
Wsłuchaj się w swoje ciało
Zdaniem autorek „Chrzań te diety” najważniejsze jest wsłuchiwanie się w to, co mówi nam nasze ciało. Brzmi banalnie? Być może w teorii, ale w praktyce jest to zdecydowanie trudniejsze. To jednak „dieta”, która opiera się zmieniającym się trendom i przemijającym modom. Prawdziwy styl życia, który może przynieść zaskakujące efekty, nie narażając nas przy tym na problemy ze zdrowiem, o co nie trudno w przypadku niesprawdzonych, źle dopasowanych jadłospisów.
Rozmowy Agnieszki Piskały, uznanej dietetyczki, i Krystyny Romanowskiej, znanej dziennikarki, to wciągający i inspirujący dialog kobiet, które o odżywianiu wiedzą wiele i potrafią o nim opowiadać w ciekawy, odświeżający sposób.
„Chrzan te diety” to książka, która nie przedstawia żadnego konkretnego planu żywieniowego czy dietetycznego. To raczej zaprezentowanie pewnego pomysłu na życie, którego główną maksymą jest podejście zdroworozsądkowe.
Autorki przekonują, że w dzisiejszych czasach jedzenie stało się „źródłem stałego niepokoju”, przede wszystkim dlatego, że zewsząd bombardują nas informacje na temat tego, co jest dla nas dobre, a czego powinniśmy unikać. Piskała i Romanowska rozprawiają się też z mitem, że aby jeść zdrowo, trzeba się napracować. Udowadniają, że zdrowa dieta, która pomaga zachować szczupłą sylwetkę i dobrą formę, nie musi być ani pracochłonna, ani kosztowna.
Najważniejsze w poradniku „Chrzań te diety” są jednak porady dotyczące odpowiedniego doboru planu dietetycznego do potrzeb – i możliwości – naszego organizmu. To właśnie o to „wsłuchanie się w siebie” chodzi – autorki ostrzegają przed korzystaniem z planów żywieniowych, które nie są dostosowane do tego, czego naprawdę potrzeba naszemu ciału. Ludzie z dużym stopniem otyłości nie powinni stosować bogatej w tłuszcze diety dr. Kwaśniewskiego, ci z problemami z nerkami powinni unikać obciążającej dla nich diety Dukana, a osoby z nietolerancją laktozy nie mogą co rano jeść owsianki na mleku.
Wszystko to wydaje się banalnie proste, jednak okazuje się, że wielu z nas zupełnie nie zdaje sobie sprawy z tego, co dzieje się w naszym ciele. Musimy się nauczyć rozpoznawać sygnały wysyłane przez organizm, a w tym pomoże lektura książki Piskały i Romanowskiej.
Równie interesujące są też porady psychologa Pawła Droździaka, które pomagają lepiej zrozumieć to, co w nas „piszczy”.
„Chrzań te diety” przedstawia oryginalne i ciekawe podejście do zdrowego odżywiania i diet. Choć autorki nie odkrywają Ameryki, to ich spojrzenie na ten ważny temat jest odświeżające i może okazać się pomocne każdemu, kto chce wprowadzić pozytywne zmiany do swojego życia.
Książka dostępna jest również w formie e-booka w cenie już od około 25 złotych.
Źródło okładki: www.pascal.pl | „Chrzań te diety” Agnieszka Piskała, Krystyna Romanowska – recenzja |
Porządnie wykonane, bajecznie kolorowe, przyjazne dziecku i – co najważniejsze – mądre. Oto pięć zabawek, które będą dobrym pomysłem na prezent dla dziecka własnego, kogoś z rodziny lub znajomych. W pierwszym roku życia dzieci rozwijają się niezwykle szybko i intensywnie. W okolicy pierwszych urodzin zaczynają stawiać samodzielne kroki, wymawiają świadomie kilka podstawowych słów, a w zabawie ćwiczą zdolności ruchowe, poznawcze, społeczne. Poznają smak słów „tak” i „nie”, uczą się magii liczb i naśladownictwa dźwięków. Jest wiele zabawek, które nie tylko sprawią obdarowanemu dziecku ogromną radość, ale także będą wspaniałymi przewodnikami po świecie nauki i zabawy. Sprawdzone w użytku domowym oraz w żłobku – ulubione zabawki wielu dzieci w wieku od roku do dwóch lat.
Fisher Price, krzesełko-uczydełko (dwujęzyczne). To właściwie dziecięca wersja fotela dziadka. Jest wygodne, ma podłokietniki, mały stoliczek, książkę i lampkę z boku. Ale zwyczajnym fotelem nie jest, bo nie dość, że krzesełko gra i śpiewa, to jeszcze robi to po polsku i angielsku, oswajając dziecko z drugim językiem. Fotelik rozwija zdolności manualne i intelektualne, umuzykalnia. Daje też dziecku poczucie własnego miejsca w domu pełnym dorosłych mebli, dlatego warto postawić je w salonie, gdzie często przebywamy wspólnie. Wystarczy, że dziecko usiądzie na krzesełku, a ono wita je melodią i słownie. Uczydełko ma trzy tryby działania: muzyka, piosenki, nauka. A nauczyć można się sporo, bo rozróżniania kolorów, kształtów, liczenia oraz oczywiście nowych słów po polsku i angielsku. Krzesełko-uczydełko występuje w 3 kolorach: różowym, zielonym i niebieskim. Używane można kupić już za ok. 80 zł, nowe to wydatek ok. 250 zł.
Smily Play, Muzyczny stolik edukacyjny. Skoro był fotelik, do kompletu powinien być stół. Wysokością siedziska/blatu obie zabawki pasują do siebie idealnie. Można więc zastanowić się nad zakupem całego zestawu albo zdecydować na sam stolik, który dziecko obsługuje na stojąco – podtrzymując się blatu, gdy jeszcze nie chodzi, bądź w starszym wieku, siedząc na podłodze. Stolik jest źródłem wielu godzin interaktywnej zabawy. Każdy bok wydaje inne dźwięki i zapewnia innego rodzaju rozrywkę – można udawać pociąg, grać na pianinku (klawisze świecą na określone kolory, więc jest to też narzędzie pomocne w nauce barw), przeglądać się w lustrze lub latać jak pszczółka. Dziecko ma do dyspozycji także kilka guzików-kwiatków, które grają określone melodie, oraz guzików-zwierząt, wydających odgłosy. Stolik wymaga sięgania w różne miejsca, uruchamiania przycisków na kilka sposobów, przemieszczania się między stronami blatu i sprytnego operowania palcami. Poprawia zdolności kojarzenia oraz manualne, umuzykalnia. Stoliczek edukacyjny kosztuje 130 złotych. Mówi po polsku (dziecięcy lektor).
Fisher Price, mały piesek Snoopy do ciągnięcia. Pierwszy przyjaciel twojego dziecka. Pierwszy zwierzak i towarzysz zabaw. Snoopy to uroczy szczeniak wykonany z bezpiecznego i trwałego plastiku (sprawdzony – niestraszne mu żadne upadki, nawet z dużych wysokości), którego dziecko prowadzi na smyczy jak prawdziwego psa. W tym czasie piesek macha uszami, przebiera łapkami i merda ogonkiem. I – co też ważne – nie wymaga wcale baterii, samo dziecko stymuluje ruch psiaka, ciągnąc go za sobą. Dlaczego to rozwijająca zabawka? Po pierwsze – Snoopy, jako towarzysz pierwszych kroków, stymuluje dziecko ruchowo (aby piesek zareagował, trzeba go pociągnąć), po drugie – psiak wygląda jak żywy szczeniak, dziecko może się uczyć na jego przykładzie poszczególnych części ciała (wskazywać oczy, uszy, nos, itp.) oraz imitować wydawane przezeń odgłosy. A po trzecie - i też bardzo ważne – ten piesek jest po prostu uroczy! Dziecko uśmiecha się na widok jego przyjaznej mordki i faktycznie widać, że Snoopy może być pierwszym w życiu zwierzęcym przyjacielem bobasa.Piesek Snoopy do ciągnięcia kosztuje ok. 45 złotych. Występuje w dwóch wersjach kolorystycznych: biały i biszkoptowy.
Smily Play Pociąg – pchacz interaktywny. Wspaniała zabawka dla dzieci, które uczą się chodzić albo chodzić jeszcze nie potrafią, za to lubią jeździć pociągiem. Fantastyczna zabawa po 12 miesiącu życia – zarówno ruchowa, jak i muzyczna. Pociąg odtwarza dźwięki i odgłosy charakterystyczne dla kolei (np. „Proszę wsiadać, drzwi zamykać”), a do tego uczy i bawi kolorami i melodiami (wprowadza pięć pierwszych liter alfabetu, podstawowe kolory oraz pojęcie dnia i nocy). Przede wszystkim jest jednak pchaczem, czyli zabawką ułatwiającą i uprzyjemniającą pierwsze kroki (a także drugie, trzecie i setne). Dziecko pcha go, stojąc, albo siada i kieruje pociągiem samodzielnie (dołączany skład to wagonik z siedziskiem, który można odczepić, gdy dziecko chce samo pchać lokomotywę), ewentualnie jest pchane przez dorosłych (co także sprawia ogromną frajdę i jest pretekstem do wspólnej zabawy z rodzicami). Zarówno na etapie nauki chodzenia, jak i wtedy, gdy dziecko już pewnie porusza się po mieszkaniu czy podwórku, zabawka Smily Play z melodyjkami, świecącym w ruchu światłem przednim, zabawnymi obrazkami pasażerów skrytymi za oknami wagonów czy poruszającymi się podczas jazdy turbinami stymuluje rozwój ruchowy, ale także wzrokowy dziecka, wyrabia słuch i pamięć muzyczną oraz dostarcza naprawdę wiele frajdy. A że wyglądem przypomina pociągi ze Stacyjkowa, spodoba się też fanom tej popularnej kreskówki. Pociąg Smily Play kosztuje ok. 130 zł. Kupimy go w sieciach sklepów z zabawkami i w Internecie.
Smiki, grający żółw (zabawka edukacyjna). Mały, niedrogi (kosztuje mniej niż 40 zł) i nieskomplikowany żółwik, a jednak dostarcza dziecku porcję nauki i wiele zabawy przy muzyce. Zwierzak przeznaczony dla dzieci powyżej roku jest rodzajem pozytywki, która gra melodie wtedy, gdy otworzymy specjalne okienka. Żeby nie było tak prosto, guzik służący otwarciu każdego z nich jest inaczej zaprojektowany – ma inny kształt, kolor i inną metodę otwarcia (na klik, przesunięcie i obrócenie wokół własnej osi). To sprawia, że dziecko musi ćwiczyć umiejętności manualne, by skorzystać z zabawki, a odtwarzając melodie, poznaje kształty i kolory. Melodii jest aż 40, więc zabawa w małego DJ-a szybko się nie nudzi. Zabawka jest też wyposażona w światełka, które migoczą za każdym razem, gdy dziecko z sukcesem odblokuje kolejne okienko. To propozycja do domu, ale także przyda się w podróży, bo jest lekka, wytrzymała i baterie starczają na długo.
A jeśli nie te, to jakie zabawki wybrać?
Godziny intensywnej, rozwijającej i satysfakcjonującej zabawy, wspieranie harmonijnego rozwoju, pobudzanie myślenia i wyobraźni, wspieranie pierwszych kroków – interaktywne zabawki potrafią naprawdę wiele. Każda z przytoczonej tutaj piątki została tak zaprojektowana, by dziecko mogło podczas zabawy nauczyć się jak najwięcej, a do tego w naturalny sposób. Oczywiście nie trzeba mieć ich wszystkich – wskazane zabawki to tylko przykłady gadżetów rozwijających konkretne umiejętności, ich forma może być jednak różna. Na przykład krzesełko-uczydełko występuje w większych wersjach. Stoliki edukacyjne ma w ofercie właściwie każda marka, która projektuje zabawki dla małych dzieci (trzeba tylko zwracać uwagę na jakość wykonania i różnorodność funkcji), zamiast żółwika można kupić dziecku grający laptopik, garnuszek albo inną zabawkę, która pokazuje związek ruchu z melodią, uczy kolorów i kształtów. Pchacz nie musi być pociągiem, natomiast niewątpliwie tego typu zabawka stymuluje motorykę dziecka i wspiera chwiejną sylwetkę podczas stawiania pierwszych kroków. A zamiast pieska Snoopy’ego wystarczy udać się na bazar rękodzieła albo do sklepu z zabawkami z drewna, by znaleźć ręcznie robione, kolorowe zabawki do ciągnięcia lub pchania – pszczółki, ślimaczki, gąsieniczki. Także one mogą stać się towarzyszami pierwszych samodzielnych kroków dziecka.
Wybór jest naprawdę ogromny, a ceny zróżnicowane. Jedno jest pewne – kolorowe, grające, śpiewające i mówiące zabawki są na pewno lepszym prezentem dla dziecka niż kolejny pluszowy miś. I choć czasem ich dźwięki mogą być irytujące dla dorosłych, sprawiają ogromną frajdę rocznym odkrywcom. | 5 interaktywnych zabawek dla roczniaka |
HomTom HT20 to budżetowa propozycja dla osób szukających odpornego smartfona. Ekran HD o przekątnej 4,7 cala wzmocniono szkłem Gorilla Glass 3, a urządzenie spełnia też normę IP68. Specyfikacja HomTom HT20
wyświetlacz: 4,7 cala, 1280 x 720 pikseli, IPS, Corning Gorilla Glass 3
chipset: MediaTek MT6737 (4x 1,3 GHz Cortex A53)
grafika: Mali-T720MP2
RAM: 2 GB
pamięć: 16 GB + slot na karty microSD
obsługa dwóch kart microSIM (funkcja dual SIM)
łączność: LTE, Wi-Fi 802.11n, Bluetooth 4.0, GPS z A-GPS
system operacyjny: Android 6.0 Marshmallow
aparat główny: 8 Mpix, dioda LED, autofocus, nagrywanie wideo w 720p/30fps
aparat przedni: 5 Mpix, f/2.8, nagrywanie wideo w 480p/30fps
funkcje: czytnik linii papilarnych, norma IP68
czujniki: akcelerometr, żyroskop, zbliżeniowy, kompas
bateria: 3500 mAh
wymiary: 152 x 76 x 13,6 mm
waga: 220 g
Konstrukcja
HT20 należy do kategorii smartfonów „pancernych”. To duże urządzenie o niekorzystnych proporcjach ekranu do obudowy, która jest gruba i ciężka. Opisywany telefon oferuje jednak trochę inny design, niż zwykle ma to miejsce w przypadku tego typu konstrukcji. Co prawda, nadal jest dosyć toporny, ale jego kolory są bardziej stonowane, a kształt futurystyczny.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Front zajmuje 4,7-calowy ekran, otoczony bardzo szerokimi ramkami oraz mocno odstającymi krawędziami obudowy. Dotykowe, niepodświetlane przyciski nawigacyjne znalazły się pod ekranem, a nad wyświetlaczem ulokowano: zestaw czujników, przedni obiektyw, szczelinę rozmów oraz diodę powiadomień i ładowania.
Boki są metalowe, ale mają ogumowane, mocno odstające wypustki. Prezentują się dosyć dziwnie i futurystycznie. Na prawą stronę trafiły regulacja głośności i włącznik, zaś lewy bok pozostał pusty. Szczyt i spód skrywają duże zaślepki – na dole jedna zabezpiecza gniazdo microUSB, druga zaś, umieszczona na górze, chroni wyjście słuchawkowe.
Tylną klapkę wykonano z poliwęglanu. Ma karbonowy wzór i wyczuwalną w dłoni fakturę. Mikrofon multimedialny trafił na tył, w prawy dolny róg. Szklany obiektyw nie odstaje, pod nim widać diodę doświetlającą oraz pierścień z czytnikiem palca (czytnik w telefonie z tej półki cenowej stanowi miły dodatek).
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
By dostać się do czytników, trzeba niestety odkręcić cały spód, trzyma go 10 śrubek, a dodatkowo wpięty jest na zatrzaski. Z jednej strony rzadko się tam zagląda, a z drugiej demontaż to kłopot, np. gdyby HT20 miał służyć jako alternatywny smartfon, używany raz na jakiś czas. Wymienna bateria oraz dwa czytniki microSIM oraz jeden microSD zostały zabezpieczone dodatkową izolacją. Szkoda, że nie rozwiązano tego lepiej – wystarczyłyby szczeliny na karty z mocnymi zaślepkami.
HT20 wykonano z metalu, tworzyw sztucznych oraz szkła. Spasowanie elementów jest bardzo dobre, a jakość materiałów wysoka. Nic nie skrzypi, nie ugina się, nie widać żadnych niedoróbek.
Ergonomia i użytkowanie
Wzmacniane smartfony nie są królami ergonomii, ale to cena, którą warto zapłacić, gdy korzysta się z telefonu w trudnych warunkach. HT20 jest ciężki (220 g), ale nadal nieźle leży w dłoni. Boki są ogumowane, co dobrze stabilizuje chwyt, a poprawiają go jeszcze dziwaczne wypustki. Niestety wypustki irytują, czasami kłują się w dłoń.
Przyciski są twarde, ale dosyć łatwo je wyczuć. Te dotykowe działają bez problemu, ale mają zmienione funkcje – środkowy należy przytrzymać, by dostać się do aktywnych aplikacji, z kolei lewy włącza konfigurację pulpitu. Na pochwałę zasługują zaślepki gniazd, które trzymają się bardzo mocno, więc lepiej uważać na paznokcie. Smartfon spełnia normę IP68 – zapewnia pełną ochronę na pył oraz wysoką na wodę (urządzenie można zanurzyć na 30 minut w słodkiej wodzie do 1,5 m głębokości). Telefon wytrzyma też upadek z wysokości do 1,2 m.
Obecność czytnika linii papilarnych to duży atut, w końcu rzadko trafia on do tanich smartfonów. Skanowanie wymaga precyzyjnego przyłożenia palca, trwa trochę dłużej niż w topowych telefonach, a czasami się nie udaje, niemniej i tak korzysta się z niego wygodnie, chociaż pod palcem czuć dosyć ostre krawędzie, niezbyt przyjemne w dotyku.
Ulokowany z tyłu głośnik nie ma żadnych wypustek, więc łatwo go zasłonić. Nie jest on głośny i brzmi bardzo słabo – dźwięk jest zniekształcony, zabrudzony i przesterowany. Nawet dzwonki telefoniczne nie brzmią zbyt przyjemnie.
Smartfon nie nagrzewa się podczas obsługi, nawet w wymagających grach 3D.
Wyświetlacz
W tej cenie ekran należy uznać za bardzo dobry. To panel IPS o rozdzielczości HD (1280 x 720), która na przekątnej 4,7 cala daje wysokie zagęszczenie wynoszące 312 ppi (pikseli na cal). Kąty widzenia są szerokie, a barwy nieprzejaskrawione. Czerń jest spłycona i srebrzy pod kątem, ale i tak ma dużo lepszy poziom niż w ekranach TFT z matrycą TN, które są jeszcze stosowane w drogich „pancerniakach” marki CAT. Biel jest tylko lekko niebieska, mniej intensywnie niż we flagowym HomTom HT10. Zresztą można to łatwo poprawić za sprawą konfiguracji MiraVision – jest tam suwak temperatury barwowej.
Interfejs dotykowy sprawuje się dobrze i nie irytuje. Obsługiwany jest 5-punktowy wielodotyk.
System operacyjny i wydajność
Smartfon działa pod kontrolą Androida 6.0 Marshmallow, który został lekko zmodyfikowany. Różnice dotyczą głównie ikonek pulpitu i menu ustawień, nie ma szuflady na aplikacje. Ogółem system wygląda bardzo podobnie do tego z flagowego modelu HT10. W pamięci nie znajdziemy prawie żadnych aplikacji Google’a, producent dołożył za to dodatkowe narzędzia, które nie irytują i nie są inwazyjne. Niektóre funkcje nie zostały jednak odpowiednio przetłumaczone, np. dodatkowe gesty. W opcjach jest między innymi funkcja wybudzania podwójnym stuknięciem oraz wiele gestów ruchu ułatwiających obsługę.
Zastosowany układ należy do niskiej półki wydajnościowej, ale optymalizacja jest dobra. Smartfon działa sprawnie, nie przycina i nie zawiesza się. Niestety pobieranie i instalowanie programów, nawet tych niewielkich, trwa długo. Nie można też liczyć na wyjątkowo szybką obsługę, ale dzięki obecności 2 GB RAM-u da się przełączać pomiędzy wieloma aplikacjami. Szkoda, że ich jednoczesne czyszczenie przeładowuje interfejs systemu i trwa dosyć długo, ale w tej cenie i tak trudno narzekać.
Wyniki benchmarków są przyzwoite, ale nikogo nie zachwycą. To 29234 punkty w AnTuTu 6.2.7, oraz 564 (single-core) i 1446 punktów (multi-core) w Geekbench 4. Wydajność graficzna jest niska, urządzenie zdobywa tylko 101 punktów w 3DMarku Sling Shot Extreme. To dół rankingu, ale jeszcze nie najniższe pozycje.
Bateria
Akumulator jest spory (3500 mAh), co przy niewymagającym układzie przekłada się na bardzo dobry czas pracy. Osoby oszczędne osiągną nawet dwa dni, a przy bardziej intensywnym użytkowaniu HT20 wytrzyma dzień. Na włączonym ekranie telefon osiąga około 5 godzin. Ładowanie trwa aż 3,5 godziny.
Multimedia – gry, aparat, audio
HomTom HT20 nie będzie spełnieniem marzeń fanów mobilnych gier. Co prawda, poradzi sobie z grami 2D i mniej skomplikowanymi tytułami 3D, ale nie można liczyć na wyjątkową płynność w grach typu Real Racing 3 czy Asphalt 8: Airborne, które mogą klatkować, a ich grafika będzie niskiej jakości. Najpopularniejsze na Androida są jednak proste gry zręcznościowe, z którymi nie będzie problemów.
Aplikacja aparatu posiada standardowy interfejs dla chińskich smartfonów, wyglądający jeszcze jak z ery Androida 4.4 KitKat. Na wierzch wyciągnięto jednak wygodne skróty, w tym konfigurację diody LED oraz skrót do galerii. Nie ma wielu trybów, jedynie upiększanie czy panorama oraz filtry. Ustawić można ekspozycję, balans bieli czy też ISO (100–1600), ale opcje schowane są w liście ustawień, więc dostęp do nich jest utrudniony. Nie można spodziewać się wyjątkowej jakości zdjęć, ale HT20 ma i tak lepszy aparat niż wiele „pancerniaków”. Zdjęcia są dosyć jasne i ostre, rejestrowanych jest też stosunkowo dużo detali. Nie można liczyć na wyjątkowe szczegóły czy zbliżenia, kontury są zmiękczone, a fotografie ziarniste. Potrzebne będą też idealne warunki świetlne, inaczej zdjęcia pozostaną nieczytelne. Autoportrety oraz nagrania wideo również nikogo nie zachwycą. Przykładowe zdjęcia w linkach poniżej:
zdjęcie 1, zdjęcie 2, zdjęcie 3, zdjęcie 4, zdjęcie 5.
Jakość dźwięku z głośnika zawodzi, a i przy korzystaniu ze słuchawek może być problem. Gniazdo minijack umieszczono blisko krawędzi i dosyć głęboko, potrzebne są zatem wąskie wtyczki 3,5 mm, najlepiej proste (nie kątowe). Jakość dźwięku na słuchawkach to nic specjalnego – brzmienie jest łagodne, przestrzeń mała, a szczegółowość niska. Mocy również nie ma zbyt wiele.
Łączność i jakość rozmów
Nie miałem problemów z zasięgiem LTE czy Wi-Fi. GPS oferuje podstawowy poziom, to samo dotyczy jakości rozmów, która jest poprawna, ale nie zachwyca.
Podsumowanie
HomTom HT20 to wyceniany na około 600 zł smartfon, który nie byłby ciekawy, gdyby nie jego wzmacniana konstrukcja. To jednak trwałe urządzenie, spełniające wysoką normę IP68, odporne na upadki. Do tego smartfon posiada dobry wyświetlacz, a producent nie oszczędzał też na pamięci operacyjnej oraz dołożył nawet czytnik linii papilarnych. W kontekście ceny możliwości są zatem spore.
Pod względem wydajności to niska półka, ale system jest niezły, dobrze zoptymalizowany. Aplikacje nie będą startować momentalnie, a ich pobieranie oraz instalacja trwają długo. To też nie sprzęt dla entuzjastów mobilnych gier 3D. Smartfon działa jednak stabilnie i nie irytuje. Nie można jednak liczyć na wysoką jakość dźwięku czy świetny aparat. Całościowo to i tak urządzenie warte zakupu, szczególnie w porównaniu do oferty maki CAT. Droższe są też wzmacniane smartfony Krüger&Matz (Drive 4S) lub Goclever (Quantum 5 500 Rugged), ale zabrakło w nich czytnika palca. | Test smartfona HomTom HT20 – wzmocniony, wodoodporny, niedrogi |
Nowoczesne monitory oraz telewizory wyposażone są w porty HDMI. Niestety często bywa tak, że ich ilość nie jest wystarczająca. W takich przypadkach trzeba zastanowić się nad zakupem rozdzielacza HDMI. Czym dokładnie jest SWITCH HDMI? To akcesorium pozwalające na podłączenie kilku urządzeń źródłowych (odtwarzacz DVD, Blu-ray, konsola do gier) do jednego wyświetlacza. Trzeba pamiętać, że na rynku dostępne są również splittery, które działają dokładnie odwrotnie od rozdzielaczy (pozwalają wysyłać jeden sygnał do kilku wyświetlaczy). Często wyglądają bardzo podobnie, więc przy zakupie nietrudno o pomyłkę.
CABLETECH 3T01
Najbardziej klasyczny i jeden z tańszych rozdzielaczy. Cabletech 3T01 umożliwia podłączenie maksymalnie trzech źródeł do jednego portu HDMI. Urządzenia możemy przełączać za pomocą dodanego w zestawie pilota zdalnego sterowania lub przycisku znajdującego się na obudowie rozgałęźnika. Co ważne, obsługuje on rozdzielczość Full HD. Trzy diody LED sygnalizują o podłączonym w danej chwili sprzęcie. Cena to około 60 złotych.
DIGITUS 3X1
Za 150 złotych kupimy switch firmy Digitus. Model HDMI Video Switch 3 w -> 1 OUT charakteryzuje się bardzo ładnym designem połączonym z kompatybilnością rozdzielczości Full HD. W zestawie oprócz urządzenia znajdziemy również zasilacz, pilot zdalnego sterowania oraz instrukcję obsługi. Producent udziela gwarancji na dwa lata dla klienta indywidualnego.
MATRIX CX-MX42A
Kolejna propozycja to uniwersalne urządzenie pozwalające na przesyłanie sygnału z czterech urządzeń źródłowych obsługujących interfejs HDMI na dwa monitory lub telewizory. Co ciekawe, Matrix CX-MX42A może pracować również jako splitter lub wzmacniacz sygnału. Obsługuje rozdzielczości 4K oraz Full HD. Producent zapewnia, że przesyłany sygnał nie utraci jakości. W zestawie znajdziemy urządzenie, pilot zdalnego sterowania, instrukcję obsługi oraz zasilacz DC5V. Gwarancja wynosi dwa lata. Cena to około 300 złotych.
ATEN VS481B
Ostatni w zestawieniu SWITCH to Aten VS481B. Urządzenie pozwala na łatwe przełączenie pomiędzy czterema portami HDMI. Trzy z nich znajdują się na tyle obudowy, a ostatni na jej przedniej części. Co ważne, sprzęt posiada wzmacniacz sygnału oraz diody LED wskazujące, które urządzenie w danej chwili nadaje sygnał. Obsługuje rozdzielczość do 4096 x 2160 pikseli. Producent w pudełku umieścił przewód HDMI o długości 1,8 metra, rozdzielacz, pilot na podczerwień, zasilacz oraz instrukcję obsługi. Gwarancja wynosi dwa lata. Za model VS481B trzeba zapłacić około 300 złotych.
PODSUMOWANIE
Osoby szukające bardziej zaawansowanego rozdzielcza powinny zainteresować się propozycjami od firm Aten oraz Matrix. Urządzenia te nie tylko rozdzielą obraz w wysokiej jakości, ale również posłużą jako wzmacniacze sygnału oraz splittery. Chcąc wydać nieco mnie, warto zastanowić się nad urządzeniem Cabletech 3T01. Za kilkadziesiąt złotych dostaniemy podstawowe, lecz w pełni wystarczające funkcje. Sprzęt obsłuży rozdzielczość Full HD, a pilot zdalnego sterowania ułatwi wybór urządzenia nadającego. | Jaki rozdzielacz HDMI wybrać? |
Dziś nie wyobrażamy sobie, by w domu nie było lodówki, choć ten jeden z najważniejszych sprzętów gospodarstwa domowego jest znany dopiero od stu lat. Wraz z biegiem czasu producenci udoskonalają technologie, a także wzbogacają je w różnorakie funkcje oraz sprawiają, że są energooszczędne. Lodówki side by side
Jeśli decydujesz się na zakup nowej lodówki, masz nie lada orzech do zgryzienia. Na rynku AGD dostępnych jest dziś tyle modeli, że trudno nie popaść w dezorientację. Lodówki Polar z lat 90. dawno odeszły do lamusa, a ich miejsce zajęły nie tylko designerskie, ale także pojemne i funkcjonalne chłodziarki side by side, zwane również amerykańskimi. Oglądając seriale zza oceanu, polskie gospodynie domowe zachwycały się dużymi, dwudrzwiowymi chłodziarkami, w których zawsze stał karton mleka i wyjmowana do śniadania butelka świeżego soku pomarańczowego. Taka lodówka szczególnie przydatna jest w dużych rodzinach oraz u osób, które lubią gotować, a w chłodziarce chcą mieć zawsze świeże warzywa i owoce. Choć chłodziarko-zamrażarki typu side by side nie należą do najtańszych, warto rozważyć ich zakup, gdyż cechują się świetną wytrzymałością oraz wieloletnią gwarancją.
Przykładowe lodówki side by side
Samsung RH57H90707F Food Showcase A++ Metal Cooling
Wysoka na ponad 177 cm chłodziarko-zamrażarka Samsung RH57H90707F pomieści w swym wnętrzu nawet do 570 litrów żywności. 394 litry przeznaczono na chłodziarkę, 176 litrów na zamrażalnik. Lodówka Samsung RH57H90707F wyposażona jest w unikalne drzwi wewnętrzne, by jak najszybciej i jak najwygodniej dotrzeć do produktów, z których korzysta się najczęściej. Metalowe wykończenie drzwi Metal Cooling pozwala na utrzymanie optymalnej temperatury wewnątrz urządzenia, nawet podczas częstego otwierania, dzięki czemu żywność dłużej pozostaje świeża. Po zamknięciu drzwi wewnątrz lodówki szybko zostaje przywrócona właściwa temperatura. Ponadto o równomierne chłodzenie dba system All-around Cooling – otwory systemu znajdują się na każdym poziomie półki, dzięki czemu w każdym zakamarku utrzymywana jest stała temperatura. System chłodzenia No Frost sprawia, że lodówki nie trzeba rozmrażać, a obieg zimnego powietrza sprawia, że wilgoć gromadzi się na parowniku za tylną ścianą lodówki, tam zmienia się w lód, a ogrzewany przez grzałkę, zostaje odparowany na zewnątrz. Na drzwiach wewnętrznych znajdziesz sześć dużych półek, a wewnątrz lodówki – składane, podnoszone i wysuwane półki, dzięki którym możesz umieścić w lodówce produkty o niestandardowych gabarytach, napoje w butelkach lub karafkach.
Stylowy dystrybutor lodu i wody wykończony jest elementami ze stali nierdzewnej, a wyświetlacz LED w kolorze chłodnego błękitu dodaje mu szyku. Wbudowana w drzwi kostkarka do lodu (o pojemności 2 kg) pozwala na zaoszczędzenie miejsca w zamrażarce – dzięki temu zyskuje się dwie dodatkowe półki. Chłodziarka wyposażona jest w specjalne szuflady na warzywa i owoce; znajdziesz w niej również pojemnik na jajka oraz na wino. O otwartych drzwiach poinformuje cię specjalny alarm. Mimo gabarytów, chłodziarko-zarmażarka Samsung RH57H90707F zyskała klasę efektywności energetycznej A++. Oprócz stylowego wyglądu oraz wszelakich technologicznych udogodnień, jest ona także świetnym rozwiązaniem dla dużej rodziny, wymagającej przechowywania sporej ilości jedzenia. Niestety, za jakością idzie także cena. Koszt lodówki Samsung Food Showcase to 7999 zł.
LG GSP545PVYV
Elegancka i pojemna 175-centymetrowa lodówka klasy Premium. LG GSP545PVYV to 540-litrowa chłodziarko-zamrażarka z wbudowanym minibarkiem, automatyczną kostkarką oraz kruszarką. Dystrybutor lodu, w stonowanym czarno-szarym odcieniu, wyposażony został w jasny, czytelny wyświetlacz LED. Podobnie wnętrze lodówki – z półkami bez ramek i oświetlone jasnym światłem LED – sprawia, że widzisz każdy produkt, który znajduje się w jej wnętrzu. Specjalna pokrywa nad pojemnikami z warzywami (Moist Balanced Crisper™) utrzymuje w nich optymalną wilgotność, stopniowo odparowując, zachowując tym samym na dłużej świeżość produktów. Fresh zone – to specjalnie wydzielona strefa do przechowywania mięsa i ryb bez zamrażania, za to z gwarancją świeżości na dłużej. System „Bez hydraulika” pozwala na umieszczenie lodówki w dowolnym miejscu kuchni, gdyż nie wymaga ona podłączenia do systemu hydraulicznego. Pobór wody odbywa się ze specjalnego, 3,5-litrowego zewnętrznego pojemnika, który samemu napełnia się wodą wykorzystywaną potem do schładzania lub zamrażania. Lodówka LG GSP545PVYV wyposażona została również w poziome uchwyty, które, znajdując się na wysokości blatu, świetnie współgrają z wystrojem kuchni. Poziomo umieszczone uchwyty pozwalają na łatwe i bezwysiłkowe otwieranie drzwi lodówki. Zastosowanie kompresora liniowego znacznie wpływa na oszczędność energii. Dzięki takiemu rozwiązaniu, mimo dużych gabarytów tej lodówki, osiągnięto w niej klasę energetyczną A+. Ponadto producent daje 10-letnią gwarancję na kompresor. Koszt lodówki LG GSP545PVYV sięga niespełna 5000 zł.
Beko GNE 134620 X A+
182-centymetrowa chłodziarko-zamrażarka side by side, o pojemności 605 litrów w klasie efektywności energetycznej A+, naszpikowana nowoczesnymi technologiami, z sześcioma półkami na drzwiach, dwoma pojemnikami na jajka oraz specjalnym pojemnikiem na nabiał. Podwójny system chłodzenia zapewniają dwa niezależne parowniki i wentylatory. Dzięki temu utrzymują one optymalną temperaturę chłodzenia i zamrażania w zależności od części lodówki – w zamrażarce jest ona przystosowana do produktów mrożonych, w chłodziarce np. do warzyw i owoców, które wymagają przechowywania w większej wilgotności. Dodatkowym atutem lodówki Beko GNE 134620 X A+ jest system Fresh Blue Light – czyli lekko niebieskie światło, które, oświetlając warzywa i owoce przechowywane w specjalnych pojemnikach, gwarantuje ciągły proces fotosyntezy, wpływając tym samym na świeżość i walory odżywcze przechowywanych tam produktów. Specjalna komora Multi Zone o pojemności 91 litrów może być wykorzystywana według potrzeb – jako chłodziarka lub zamrażarka (od -24°C do +10°C). Komora „zero” służy do przechowywania świeżych produktów w temperaturze około 0°C. Dodatkowo urządzenie posiada komorę szybkiego zamrażania. Chłodziarko-zamrażarka Beko GNE 134620 X A+ wyposażona jest w aktywny jonizator, który neutralizuje szkodliwe dla zdrowia wirusy i bakterie oraz oczyszcza powietrze wewnątrz chłodziarki. Również uszczelki zostały zaprojektowane tak, by tworzyły antybakteryjną barierę przed drobnoustrojami. Filtr antyzapachowy chroni przed powstawaniem nieprzyjemnych zapachów wewnątrz lodówki. System No Frost zapewnia odpowiednią temperaturę, dzięki czemu lodówka nie wymaga rozmrażania, a w jej wnętrzu nie tworzy się szron czy lód. Przed niedomkniętymi drzwiami ostrzega specjalny alarm.
Łatwe sięgnięcie po butelkę wody czy dzbanek z napojem umożliwia minibar, czyli specjalna klapa umieszczona na zewnętrznej stronie drzwi chłodziarki. Dzięki temu nie ma potrzeby otwierania całej lodówki, a do jej wnętrza dostaje się mniej ciepłego powietrza. Filtr wewnątrz chłodziarki sprawia, że woda pozbawiona zostaje szkodliwych substancji (m.in. chloru, ołowiu) i może być wykorzystywana do celów spożywczych. Lód do drinków przygotuje za ciebie automatyczna kostkarka. Dzięki cyfrowemu wyświetlaczowi LCD dowiesz się o konieczności wymiany filtra. Dzięki niemu ustawisz również szereg innych funkcji i parametrów chłodziarki Beko. Zastosowane wewnątrz oświetlenie LED jest nie tylko bardziej naturalne, ale także energooszczędne. Ciekawym rozwiązaniem jest także podzielenie chłodziarko-zamrażarki Beko GNE 134620 X A+ na cztery odrębnie otwierające się części – dwie dolne, prawa i lewa, to zamrażarka, górne – chłodziarka. Koszt chłodziarko-zamrażarki Beko to około 4399 zł.
Liebherr 7353
Czym odznacza się chłodziarko-zamrażarka za 13 000 złotych? Miedzy innymi tym, że jej producent od przeszło 60 lat jest jednym z wiodących światowych wytwórców chłodziarek i zamrażarek. Materiały do wykonania takiej lodówki odznaczają się najwyższą jakością, a sam sprzęt jest komfortowy i bezpieczny w użytkowaniu. Pojemniki wewnątrz umieszczone są na teleskopowych szynach, dzięki czemu można je wygodnie wyciągać. Drzwi ze stali szlachetnej pokryte są powłoką Smart Steel, umożliwiającą łatwe czyszczenie, a także redukującą powstawanie odcisków palców podczas otwierania lodówki. Dzięki technologii No Frost w chłodziarce nie zbiera się lód, a produkty nie pokrywają się szronem. Wilgoć odprowadzana jest na zewnątrz, a mrożenie odbywa się dzięki obiegowi schłodzonego powietrza. 548-litrowa chłodziarka mieści w sobie specjalną, 157-litrową strefę Biofresh – z temperaturą niewiele powyżej 0°C, dla zachowania maksymalnej świeżości przechowywanych tam produktów (m.in. owoców, warzyw, ryb). Szuflada DrySafe – o niskiej wilgotności powietrza – jest idealna do przechowywania produktów mięsnych, ryb oraz przetworów mlecznych. Szuflada HydroSafe – o wyższej wilgotności powietrza – jest stworzona do przechowywania warzyw i owoców. Elektroniczne sterowanie pozwala na dostosowanie wilgotności w szufladzie HydroSafe, w zależności od przechowywanych w danym momencie produktów (a także na łączenie w sieć różnych urządzeń tej marki oznaczonych systemem Home dialog ready).
Kolejną zaletą chłodziarko-zamrażarki Liebherr 7353jest czas przechowywania w przypadku awarii i wynosi do 31 h, gdzie w przypadku klasycznych lodówek wynosi on od 12 do 14 h. Daje to gwarancję zachowania świeżości produktów, nawet w przypadku wyłączenia prądu. W komorze chłodniczej znajdziesz siedem półek, z czego sześć jest regulowanych. Dodatkowo chłodziarkę wyposażono w półkę na konserwy, podstawkę na jajka oraz półkę na butelki. W komorze Biofresh znajdziesz dwa schowki wysuwane dzięki szynom teleskopowym oraz półkę na szampana. W komorze zamrażającej znajduje się pięć schowków z szufladami. W każdej komorze umieszczony jest także elektroniczny wskaźnik temperatury. Kostki lodu przygotujesz dzięki automatycznej kostkarce Ice Maker, która sama będzie dbała o uzupełnianie zapasów. W sytuacji niedomknięcia drzwi chłodziarki lub zamrażarki urządzenie wyda akustyczny sygnał ostrzegawczy. Pojemność całkowita 667 litrów (przy wysokości 185,2 cm) i klasa energetyczna A++ sprawiają, że lodówka Liebherr 7353 to nie tylko design, ale także energooszczędność i funkcjonalność.
Dwuskrzydłowa lodówka w stylu amerykańskim z pewnością będzie dobrym wyborem dla dużych, wielopokoleniowych rodzin mieszkających razem lub dla rodzin z kilkorgiem dzieci. Dzięki zaawansowanym technologiom zastosowanym w lodówkach typu side by side nie musisz zawracać sobie głowy rozmrażaniem, masz pewność, że żywność przechowywana w takiej lodówce pozostanie świeża na dłużej, a system antybakteryjny nie pozwoli na powstawanie pleśni czy nieprzyjemnych zapachów. Dodatkowo zawsze pod ręką możesz mieć kostki lodu do drinków i napojów, a także przefiltrowaną i schłodzoną wodę. Koneserom zimnych trunków szczególnie do gustu przypadną lodówki wyposażone w minibarek, a dbającym o zdrowie – specjalne komory do przechowywania warzyw i owoców.
Zobacz również: Kolorowa lodówka – pomysł na kuchnię. 8 polecanych modeli | Lodówki z górnej półki – funkcjonalne i modne |
Subsets and Splits
No saved queries yet
Save your SQL queries to embed, download, and access them later. Queries will appear here once saved.