source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
Skitouring to znakomity pomysł na zimową turystykę. Dowiedz się, jak przygotować się do swojej pierwszej wyprawy tego rodzaju. Czym jest skitour?
Już sama nazwa wskazuje, że jest to sport związany z zimą, a konkretnie z jazdą na nartach. Nie jest to jednak narciarstwo zjazdowe, które stanowi chyba najpopularniejszą formę aktywności fizycznej uprawianej przez Polaków w okresie zimowym, lecz wiele z niego czerpie. Co ciekawe, sam skitouring to dyscyplina znacznie starsza niż mogłoby się wydawać. Narty były bowiem wykorzystywane przez człowieka od wieków, lecz przecież nie tylko w celu zjeżdżania –na górę trzeba było najpierw wejść. Dotarcie do obranego celu często wiązało się z naprzemiennym pokonywaniem wzniesień i stoków, co skutecznie ułatwiały narty skitourowe.
I na tym właśnie polega skitouring. To swojego rodzaju połączenie narciarstwa zjazdowego oraz turystyki górskiej. W ostatnich latach ten rodzaj aktywności zyskuje na popularności, wiele biur i firm zajmuje się organizacją takich wypraw zarówno w kraju, jak i zagranicą.
Nim jednak rozpoczniesz swoją przygodę ze skitouringiem, musisz wiedzieć, jakie elementy będą niezbędne na szlaku. Tym bardziej, że zazwyczaj większa część pokonywanej trasy jest stosunkowo oddalona od jakiejkolwiek cywilizacji, szczególnie w najpopularniejszych wśród fanatyków skitouru górach – Alpach.
Przede wszystkim narty skitouringowe
To oczywiście sprzęt niezbędny przy takiej wyprawie, tak jak i odpowiednie buty. Podobnie jak w przypadku nart zjazdowych, nie należą one do najtańszego ekwipunku. Pamiętaj jednak, że tu często sprawdza się zasada, zgodnie z którą nieopłacalne są zakupy sprzętu taniego i marnej jakości. Jakościowe narty z powodzeniem posłużą swojemu właścicielowi przez co najmniej kilka sezonów nawet przy intensywnej eksploatacji. Nie musisz kupować całego sprzętu do skitouringu w czasie jednego sezonu, z pewnością byłby to niebagatelny wydatek. Lepiej rozłóż to sobie na dwie lub trzy zimy, dzięki czemu bez kłopotu nabędziesz cały potrzebny sprzęt.
Narty skitouringowe są zazwyczaj mniejsze i lżejsze od zjazdówek, dzięki czemu wydają się być mniej toporne oraz bardziej mobilne. Do tego nie mają charakterystycznych usztywnień, które przydają się do jazdy po gorszych stokach, dzięki czemu można nimi łatwiej sterować. Mimo to sam ich dobór nie różni się od dobierania nart zjazdowych. Kluczowe parametry to wzrost oraz poziom zaawansowania i znajomość techniki. Najkorzystniejszym rozwiązaniem jest korzystanie z tabel producenta.
Kask, rękawice i kije
To elementy, bez których nie możesz rozpocząć skitourowej wyprawy. Funkcje obu elementów są zasadniczo bardzo zbliżone do tych, jakie przypisuje się im w przypadku narciarstwa zjazdowego. Kask przede wszystkim chroni twoją głową przed urazami podczas nieoczekiwanego upadku lub innego nieszczęśliwego zdarzenia na trasie. Rękawice natomiast muszą zapewnić komfort cieplny twoim dłoniom w czasie wyprawy. Jak wiadomo najszybciej wychładzają się skrajne fragmenty kończyn, czyli stopy i ręce. Co więcej, dobrej jakości rękawice ułatwiają chwyt kijków.
Jeżeli choć raz zjeżdżałeś na nartach, z pewnością spotkałeś się z głośną dyskusją dotyczącą tego, czy kije są wówczas faktycznie potrzebne. I o ile w tym wypadku dylemat faktycznie jest skomplikowany, to przy skitourze zupełnie nie. Kijki bowiem przydają się nie tylko przy zjazdach, ale przede wszystkim w czasie pokonywania wzniesień. Tym bardziej, że będziesz nieść ze sobą również plecak, nierzadko bardzo ciężki. Swoją drogą jest on kolejnym elementem, o którym nie możesz zapomnieć.
Odpowiednie nastawienie
Wyprawa skitourowa to ogrom przyjemności i zdrowej aktywności, ale również spory wysiłek. To najczęściej kilka dni ciągłych wzniesień i zjazdów. W tym czasie pokonasz wiele kilometrów we wspaniałej scenerii i doświadczysz niesamowitych rzeczy, lecz stracisz także dużo sił. Warto zatem wcześniej popracować nad formą i kondycją, a przede wszystkim przygotować się na niesamowitą przygodę.
Musisz zdawać sobie sprawę z trudności, które mogą cię spotkać, bez wątpienia jednak w ich pokonaniu pomoże również pozytywne myślenie. Twoje nastawienie ma wpływ nie tylko na przygotowania, ale też odczucia podczas wyprawy. A przecież skitouringu nie da się porównać z niczym innym! | Jak przygotować się na wyprawę skitouringową? |
Facelifting to sposób koncernów samochodowych na szybkie odświeżenie oferowanej gamy modelowej aut. Choć sposób ten przez wielu nazywany jest chwytem marketingowym, to dla potencjalnych kupujących stanowi dodatkowy dylemat przy zakupie auta. Czy warto więc skusić się na model po liftingu? Lifting liftingowi nierówny
Poszczególne zmiany modelowe wpływają na cenę zarówno samochodów nowych, jak i używanych. Im większy zakres zmian obejmuje modernizacja, tym różnice mogą być większe. Producenci nie kierują się jednak wspólnymi wyznacznikami, co oznacza, że gdy jedno odświeżenie modelu może być niemal niezauważalne, drugie może znacząco wpłynąć na postrzeganie auta i zmienić jego oblicze. To kryterium również należy wziąć pod uwagę podczas zakupu.
Warto zatem poszperać i poszukać informacji na temat tego, czy generacja samochodu, na który chcemy się skusić, przechodziła jakąś modernizację oraz czy konkretny egzemplarz, który wzbudził nasze zainteresowanie, przeszedł wspomniany lifting.
Niezwykle ważne jest to, czy dany facelifting obejmował także zmiany techniczne, gdyż może wpływać to na zmniejszenie awaryjności auta i w przyszłości przynieść oszczędności z tego tytułu, które przewyższą dodatkowe koszty związane z zakupem odświeżonego modelu. Jeśli jednak do żadnych usprawnień technicznych nie doszło, należy wziąć pod uwagę tylko aspekt wizualny.
Zmiany na lepsze czy na gorsze?
Facelifting ma za zadanie zwiększyć atrakcyjność wyglądu danego modelu auta, a więc zwiększyć zainteresowanie modelem. Drobne liftingi, które zmieniają nieznacznie wygląd auta, a co za tym idzie – jego postrzeganie wśród kupujących, należy traktować z dystansem. Dla sprzedającego będzie to dodatkowa korzyść marketingowa, na podstawie której usztywni cenę auta i nie będzie wykazywał chęci do jej obniżenia. Kupujący może ulec magii „nowszego” modelu i zapłacić wyższą cenę, choć w praktyce sens wydania większych pieniędzy wydaje się trudny do uzasadnienia.
Zdarzają się jednak modernizacje, które stanowią realną odpowiedź na potrzeby rynku i wprowadzają istotne zmiany w wyglądzie auta. Każdy z zainteresowanych podchodzi jednak subiektywnie do zakupu, opierając w dużej mierze wybór o własne odczucia i preferencje. Może okazać się, że auto po faceliftingu jest wizualnie mniej udane niż jego poprzednik. Zdarza się, że owa modernizacja stanowi jedynie przyczynek do obniżenia jakości produktu, aby móc klientowi zaoferować niższą cenę. Każdy lifting należy więc traktować indywidualnie, opierając się na opiniach ekspertów, użytkowników, ale przede wszystkim wierząc własnym odczuciom.
Spadek wartości
Mimo wszelakich wątpliwości facelifting buduje wśród klientów świadomość wprowadzenia produktu lepszego, bardziej dopracowanego i atrakcyjnego. Znajduje to odzwierciedlenie w tempie spadku wartości auta. Kupując auto po liftingu, można z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że utrata jego wartości z biegiem lat będzie mniejsza niż w przypadku auta sprzed modernizacji. Aspekt ten ma szczególne znaczenie, gdy planujemy w niedługiej perspektywie czasowej odsprzedaż auta, gdyż wpłynie to na jego atrakcyjność na rynku wtórnym.
Nowy, ale jednak stary
Wejście na rynek nowego, odświeżonego modelu stanowi kłopot dla dealerów samochodowych, którzy wciąż posiadać będą w ofercie egzemplarze sprzed liftingu. Dla kupujących może być to natomiast świetna okazja na zakup nowego auta w przystępnej cenie, gdyż salony samochodowe kusić będą ciekawymi promocjami, aby jak najszybciej wyprzedać nieaktualną ofertę.
Zakup auta po liftingu ma jak najbardziej uzasadniony sens, gdy modernizacja w znaczący sposób poprawia wizerunek modelu, a także jego techniczne aspekty. Niezależnie od tego modele po faceliftingu dają większe pole manewru w przypadku późniejszej odsprzedaży auta, gdyż ich popularność wśród kupujących będzie większa. Jeśli jednak różnica w cenie zakupu modelu sprzed modernizacji i po niej jest istotna, a zmiany na korzyść nowszego modelu są niewielkie, to i sens takiej decyzji zakupowej będzie znikomy. | Zakup samochodu po faceliftingu – czy warto dopłacić? |
Dziewiąta już część cyklu kryminalnego znakomitego szwedzkiego autora zawiera wszystko, do czego się przyzwyczailiśmy – wciągającą intrygę, ciekawe tło społeczne i sympatyczną grupę interesujących bohaterów. Drużyna A to oddział specjalny sztokholmskiej policji, który zajmuje się przestępczością międzynarodową. Trafili do niego policjanci szczególnie zasłużeni lub tacy, z którymi nikt nie umiał sobie poradzić. W praktyce oznacza to, iż tworzą bardzo malowniczą grupę ludzi, zaś sprawy, którymi się zajmują, są całkowicie nieprzewidywalne.
Bohater zbiorowy
Dobrze jest czytać cykl Arnego Dahla w miarę po kolei. Dzięki temu poznamy kolejnych członków Drużyny A, nauczymy się ich lubić, a ich słabostki i upodobania staną się zrozumiałe. Na szczęście można jednak sięgać po książki także w kolejności przypadkowej, ponieważ każda stanowi zamkniętą historię. Warto jednak wiedzieć, że umknie nam wtedy część niuansów, a niektórych scen możemy po prostu nie zrozumieć.
Bohater cyklu Dahla jest bowiem zbiorowy. Wszyscy członkowie Drużyny są jednakowo ważni, a w kolejnych tomach autor poświęcił sporo miejsca każdemu z nich. Oni także znają się doskonale. Dogryzają sobie, wspierają się, dowcipkują, a ich wzajemne relacje stanowią źródło radości dla czytelnika.
Intryga kryminalna
W kryminale jednak chodzi przede wszystkim o śledztwo. We „Wstrząsach wtórnych” akcja zaczyna się wybuchem i to dosłownym. Jest rok 2005, cztery lata po ataku na WTC i niespełna miesiąc po zamachu w londyńskim metrze. W pewną sierpniową noc wylatuje w powietrze ostatni wagon sztokholmskiego pociągu. Do zamachu przyznają się islamscy fundamentaliści, a szwedzka policja, włączając Drużynę A, okazuje się kompletnie nieprzygotowana to tego, by radzić sobie z terroryzmem. Wszyscy próbują się wtrącić – media, politycy, różne służby, wszyscy chcą współpracować, ale szybko się okazuje, że deklaracje nie pokrywają się z rzeczywistością.
Fałszywe tropy
Śledztwo się zagęszcza, autor podsuwa wciąż błędne ślady, akcja nieco się plącze, a nasi bohaterowie muszą żmudnie analizować, weryfikować i wnioskować. I choć momentami nie dzieje się wiele, po chwili autor ujawnia kolejną informację, myląc tropy i wprowadzając zarówno czytelnika, jak i swoich bohaterów w konfuzję.
Arne Dahl nie jest zwyczajnym autorem kryminałów (zresztą czy jest ktoś taki jak zwyczajny autor kryminałów?) Jest literaturoznawcą, członkiem Akademii Szwedzkiej, która przyznaje nagrodę Nobla, zaś jego ambicje sięgają z pewnością wysoko. W swoim cyklu porusza wiele ważnych kwestii społecznych, stosuje też różne ciekawe techniki literackie, wychodząc poza ramy literatury gatunkowej. Szkoda, że „Wstrząsy wtórne” to już przedostatnia część cyklu o Drużynie A.
„Wstrząsy wtórne” w formie e-booka dostępne są już od 31 zł.
Źródło okładki: www.czarnaowca.pl | „Wstrząsy wtórne” Arne Dahl – recenzja |
Podczas treningu może się zdarzyć, że będziemy musieli udzielić pomocy innemu biegaczowi lub sobie samemu. Pokonujemy różne ścieżki biegowe. Przemierzamy ruchliwe drogi, ale też mało dostępne leśne tereny. Trenujemy w różnych warunkach pogodowych, które mogą mieć wpływ na nasze samopoczucie. O urazy, kontuzje czy zasłabnięcia podczas wysiłku fizycznego jest więc bardzo łatwo. Powinniśmy być przezorni i wiedzieć, jak radzić sobie w takich sytuacjach. Bądź przygotowany na najgorsze
Na trening powinniśmy zabierać telefon komórkowy. Czasami biegamy w terenie, gdzie nie ma żadnych zabudowań i wtedy będzie to jedyny sposób, by wezwać pomoc. Zawsze należy zostać przy osobie, która jej potrzebuje. Rozmawiajmy z nią, pytajmy, jak się czuje i nie pozwólmy, aby się wychłodziła lub pozostawała za długo na słońcu. Zimą zadbajmy o ciepłe okrycie.
Najczęściej podczas biegania w crossowym terenie istnieje ryzyko skręcenia nogi w kostce lub jej zwichnięcia. Po pewnym czasie mogą pojawić się obrzęk i spuchnięcie w miejscu urazu. Jest to bolesne i osoba, której się to przydarzyło, będzie miała problem z poruszaniem się. Przede wszystkim należy nakazać poszkodowanemu odpoczynek. Dalsze poruszanie się lub – co gorsza – kontynuowanie treningu tylko pogorszy jej stan. Trzeba odciążyć bolące miejsce.
Pozostań przy poszkodowanym
Najlepiej zatem jest zaczekać na pomoc ratowników medycznych lub lekarza. Czasami jednak musimy się przemieścić. Jeśli pada deszcz lub jest zimno, powinniśmy poszukać schronienia, gdyż zmarznięcie może prowadzić do przeziębienia lub poważnej choroby. Starajmy się w takim wypadku pomóc poszkodowanej osobie. Przenieśmy ją lub pozwólmy oprzeć się na naszym ramieniu. Kontuzjowana kończyna nie może być urażana ani obciążana podczas przemieszczania się.
Jeśli jest taka możliwość, starajmy się schłodzić opuchnięte miejsce. Uśmierzy to ból i pozwoli na chwilę zapomnieć o dolegliwościach. Dzięki temu jest też szansa na zminimalizowanie stanu zapalnego, co przyczyni się do łatwiejszego i szybszego powrotu do zdrowia. Czasami pomaga delikatny ucisk miejsca urazu, jednak tu należy być bardzo ostrożnym. Gdy robimy to nieumiejętnie lub zbyt mocno, wtedy kontuzja może się pogłębić.
Dobrym pomysłem na zmniejszenie obrzęku jest uniesienie kończyny i przytrzymanie jej w górze przez jakiś czas. Tu też trzeba uważać i ciągle sprawdzać stan samopoczucia poszkodowanego. Podobnie należy postępować w przypadku, kiedy podejrzewamy naderwanie mięśnia. Oczywiście, niezbędne jest niezwłoczne zawiadomienie pogotowia.
Zachowaj zimną krew
Zdarza się, że trenując w bardzo trudnych warunkach, dojdzie do upadku i pojawi się krwawiąca rana. Przede wszystkim tamujemy krwawienie, uciskając miejsce nad raną lub obwiązujemy je sznurkiem bądź paskiem. Ranę dobrze jest przemyć. Czasami zdarza się, że akurat mamy ze sobą butelkę z wodą. Jeśli możemy skorzystać z apteczki, wtedy sprawa jest dosyć prosta i łatwo jest pomóc poszkodowanemu.
Jeśli może się poruszać o własnych siłach, najlepszym wyjściem jest udać się do najbliższego punktu medycznego. Być może trzeba będzie podać szczepionkę przeciw tężcowi. W przypadku zasłabnięcia musisz sprawdzić, czy osoba poszkodowana oddycha. Przyłóż ucho do jej ust. Sprawdź, czy unosi się klatka piersiowa. Ułóż poszkodowanego na boku. Zadzwoń na numer alarmowy i zacznij reanimację. Uciskaj 30 razy klatkę piersiową, a następnie wykonaj dwukrotnie wdech powietrza metodą usta-usta. Zaciśnij przy tym palcami nos ratowanego. Powtarzaj te czynności, aż poszkodowany zacznie się poruszać i normalnie oddychać.
Podczas udzielania pomocy innej osobie staraj się być opanowany, nie panikuj i wezwij pogotowie lub poproś kogoś, by to zrobił. Pamiętaj, że twoja właściwa postawa może uratować komuś życie. | Jak udzielić pierwszej pomocy na trasie innemu biegaczowi? |
Protokół TLS na Twoim serwerze-instrukcja Od 31 maja 2018 nie skorzystasz już z Allegro API, jeśli na serwerze używasz protokołu szyfrowania danych TLS jedynie w wersji 1.0.
TLS (ang. Transport Layer Security) zapewnia poufność i integralność transmisji danych. Wersja 1.0 powstała w 1999 roku i nie spełnia już dzisiejszych standardów bezpieczeństwa.
1. Sprawdź, czy korzystasz na serwerze z odpowiedniego systemu operacyjnego, który obsługuje protokół TLS w nowszych wersjach. Jeśli nie, to zaktualizuj oprogramowanie na serwerze i połącz się z Allegro za pomocą protokołu TLS 1.1 lub 1.2.
Windows Server
Listę systemów Windows server, które obsługują TLS 1.1 i TLS 1.2 znajdziesz na stronie Microsoft.
Jeżeli korzystasz z:
* Windows Server 2008
* Windows Server 2008 R2
* Windows Server 2012 R2
* Windows Server 2012
Informacje o tym, jak ustawić protokół TLS w wersji 1.1 i 1.2 znajdziesz tutaj.
Java Development Kit
Jeśli na serwerze korzystasz z Java Development Kit, sprawdź czy dana wersja obsługuje TLS 1.1 i TLS 1.2. Więcej informacji na ten temat znajdziesz na stronie. Najnowszą wersję Java Development Kit pobierzesz ze strony Oracle.
Inne rozwiązanie
Jeżeli korzystasz z innego rozwiązania na swoim serwerze i dostałeś komunikat, że używasz protokołu szyfrowania danych TLS jedynie w wersji 1.0. Zaktualizuj oprogramowanie na serwerze do wersji, która obsługuje TLS w wersji 1.1 bądź 1.2.
2. Jeżeli nie zaktualizujesz oprogramowania na serwerze, wówczas:
* po 31 maja: jeśli wyślesz request z takiego serwera, w zależności od środowiska Allegro API z jakiego korzystasz, otrzymasz komunikat poniższej treści:
Allegro WebAPI:
<SOAP-ENV:Envelope xmlns:SOAP-ENV="http://schemas.xmlsoap.org/soap/envelope/">
<SOAP-ENV:Body>
<SOAP-ENV:Fault>
<faultcode>ERR_TOO_OLD_TLS</faultcode>
<faultstring>
Niepoprawny protokół TLS. Szczegóły: https://allegro.pl/pomoc/faq/szukaj?fraza=tls
</faultstring>
<faultactor>doQueryAllSysStatus - Incorrect TLS protocol.</faultactor>
</SOAP-ENV:Fault>
</SOAP-ENV:Body>
</SOAP-ENV:Envelope>’
Allegro REST API:
```
HTTP/1.1 426 Upgrade Required
Upgrade: TLS/1.1, HTTP/1.1
Connection: Upgrade
Content-Type: application/nvd.allegro.public.v1+json
{
"errors": [
{
"message": " Niepoprawny protokół TLS. Szczegóły: https://allegro.pl/pomoc/faq/szukaj?fraza=tls",
"code": "OldTlsException",
"userMessage": "Niepoprawny protokół TLS.",
"path": null,
"details": null
}
]
}
```
po 30 czerwca nie będziesz mógł nawiązać połączenia z API Allegro.
3. Więcej informacji na temat protokołu TLS i systemów, które go obsługują znajdziesz w Wikipedii i na stronie PCI Security Standards Council. | Protokół TLS na Twoim serwerze - instrukcja |
Wokół kabli głośnikowych narosło ostatnio wiele legend, namnożyło się sporo mitów, ale i potwierdzonych faktów. Głównym z nich jest z pewnością wpływ jakości kabla na jakość dźwięku, choć zdaniem niektórych inwestowanie kilkuset (a nawet kilku tysięcy) złotych w okablowanie mija się z celem. Warto kierować się rozsądkiem i wybierać kable o dobrej jakości, które zapewniają wysoką jakość odtwarzanego dźwięku. Jeśli mamy niedrogi zestaw kina domowego, w którym producent zastosował już kable głośnikowe, możemy je zostawić – podstawowe systemy nie mają dużej mocy, więc wymiana kabli na lepsze może być po prostu nieopłacalna. Jeśli jednak kupiliśmy dobrej jakości system z kolumnami podłogowymi lub podstawkowymi o dużej mocy, a do tego dodatkowy subwoofer, wybór odpowiednich kabli może mieć ogromne znaczenie.
Jaka grubość będzie najlepsza?
Im wyższa moc głośników, tym grubsze kable będą lepsze. Oczywiście warto zachować umiar, a najlepiej stosować się do umownej zasady, która mówi, że głośniki o mocy do 70 W zadowolą się kablami o grubości 1,5 mm2. Jeśli kolumny mają moc około 120–150 W, można zdecydować się na kable o średnicy 2,5 mm2. Kable o średnicy 4 mm2 lub większej (na rynku znajdziemy 6 mm2) przeznaczone są do bardzo mocnych zestawów o mocy 200 W i wyższej.
Jaką długość wybrać?
Nie należy kupować kabli głośnikowych na zapas. Jeśli między wzmacniaczem a głośnikiem jest odległość 2 metrów, zakup 10-metrowego kabla jest całkowicie bezcelowy i może jedynie pogorszyć jakość dźwięku, gdyż zwinięty kabel jest podatny na interferencję, poza tym większa powierzchnia to większe zakłócenia, zaś sygnał dźwiękowy ma do pokonania dłuższą drogę. Reasumując – im dłuższy kabel, tym większe ryzyko wystąpienia zakłóceń.
Wielu specjalistów uważa, że kable głośnikowe powinny swobodnie opadać i biec po podłodze bez zapętleń i dużych załamań. Jeśli więc odległość od kolumny i wzmacniacza wynosi np. 2 metry, możemy kupić kabel o długości około 3 metrów, o ile pozwala na to ustawienie mebli itp. Równie ważne jest, aby długość kabli dwóch kanałów – prawego i lewego – była jak najbardziej zbliżona, gdyż znaczne różnice w długości mogą negatywnie wpłynąć na równomierne rozłożenie dźwięku.
Wnętrze i izolacja
Bardzo ważną kwestią jest materiał, z którego wykonana jest główna żyła. Najlepszym rozwiązaniem jest miedź beztlenowa OFC o jak najwyższej czystości. Kabel o czystości 99,99% znajdziemy w bardzo rozsądnej cenie, dlatego warto mieć to na uwadze przy zakupie przewodów. Wybierajmy kable o dość grubej i sztywnej izolacji, która zminimalizuje wpływ otoczenia na jakość dźwięku. Kolor izolacji nie ma najmniejszego znaczenia wbrew obiegowym opiniom, które można znaleźć w sieci.
Gołe kable czy konfekcja?
Konfekcja większości kojarzy się z odzieżą damską, ale w nomenklaturze sprzętu audio oznacza to zakończenie kabli specjalnymi wtyczkami. Zwolenników jednego i drugiego rozwiązania, czyli używania kabli bez żadnych końcówek, jest tak samo dużo. Miłośnicy wtyczek twierdzą, że w ten sposób dźwięk dociera od źródła do głośnika bez zakłóceń, zaś takie rozwiązanie jest znacznie bardziej komfortowe i trwałe. Drugi obóz uważa, że stosowanie końcówek kabli to kolejna przeszkoda na drodze sygnału dźwiękowego, a kabel co kilka miesięcy wystarczy przyciąć o 2–3 centymetry, eliminując ryzyko zaśniedzienia.
Kabel do subwoofera
Zupełnie inaczej wygląda sprawa w przypadku okablowania do subwoofera. W zależności od modelu głośnika należy kupić kabel RCA-RCA lub 1RCA-2RCA typu Y. Są to grubożyłowe i wytrzymałe kable znoszące bardzo wysoką moc o średnicy nawet 7,5 mm2. Jeśli subwoofer ma wysoką moc, warto zainwestować w odpowiedni kabel, aby wydobyć z niego najniższe i najpotężniejsze dźwięki. | Przewody głośnikowe do kina domowego |
Cieplejsze dni i słoneczna pogoda to znak, że nadchodzi lato. Wraz z nim coraz częściej nabieramy ochoty na zmianę codziennych perfum na lżejsze, bardziej orzeźwiające wersje. Dzięki nim czujemy się świeżo, a jednocześnie podkreślamy swoją kobiecość. Sprawdź nasze propozycje! W takich perfumach dominują zwykle nuty cytrusowe, owocowe lub kwiatowe, podkreślone niekiedy drzewnymi aromatami. Z łatwością znajdziemy propozycje w cenie do 200 zł, które idealnie sprawdzą się w czasie letnich miesięcy.
Davidoff – Cool Water Woman
Cool Water to ponadczasowy zapach, który na myśl przywodzi odświeżenie. Doskonale sprawdzają się w roli rześkiego zapachu na letnie miesiące. To zapach pełen czystych, lekkich nut - zaczynając od tropikalnych owoców, z których pierwsze skrzypce grają melon i ananas przez kwiat lotosu i lilie, aż po fiołki otulone zapachem owoców lasu i piżma. Całość jest bardzo energetyczna i orzeźwiająca, doskonale sprawdza się jako zapach na co dzień. Flakon o pojemności 100 ml można zakupić w cenie około 100 zł.
box:offerCarousel
Calvin Klein – Endless Euphoria
Endless Euphoria to wydana w 2014 roku lżejsza wersja klasycznych perfum marki Calvin Klein. To zapach owocowy, wzbogacony o nuty drzewne i cytrusowe. Całość spodoba się zarówno fankom klasycznej Euphorii, jak i kobietom szukającym delikatnych perfum na lato. Oprócz lekkich akordów mandarynki, fiołka, róży, bergamotki czy wiśni, znajdziemy w nich bambus i drzewo sandałowe, nadające całości niepowtarzalnego charakteru. Perfumy kupimy na Allegro w cenie około 140 zł.
box:offerCarousel
Hugo Boss – Hugo Woman Extreme
Kolejnym ze świeżych zapachów idealnych na letnie miesiące są perfumy Hugo Woman Extreme od Hugo Boss. To kompozycja kwiatowa z delikatnymi akordami owocowymi. Znajdziemy w nich między innymi maliny, jeżyny i jaśmin. Lekkości całej kompozycji nadają nuty czarnej herbaty. Pomimo dominacji słodkich, owocowych nut, nie jest to ciężki, wieczorowy zapach. Idealnie sprawdzi się zarówno u młodszych, jak i nieco dojrzalszych kobiet. Perfumy znajdziemy na Allegro w cenie około 170 zł.
box:offerCarousel
Versace – Versense
Woda toaletowa Versense od Versace to połączenie nut drzewnych, kwiatowych i piżmowych. Dużą rolę odgrywają w nich cytrusy połączone z zapachem fig, gruszki i drzewa oliwnego. Odnajdziemy w nich także akordy kwiatowe, do których należą narcyz, bergamotka, jaśmin i lilia. Mimo wzbogacenia perfum o piżmo i kardamon, całość jest lekka i idealna w roli odświeżających perfum na lato. Spodobają się w szczególności kobietom szukającym niebanalnego, odświeżającego zapachu. Perfumy Versace kupimy za około 180 zł.
box:offerCarousel
Donna Karan – Pure DKNY Verbena
Letnią propozycją od Donny Karan są z pewnością owocowe, lekko korzenne perfumy Pure DKNY Verbena. To niebanalny zapach, w którym w nucie głowy odnajdziemy wetyrwerię, ambrę i wodorosty. Tę niecodzienną kompozycję uzupełniają nieco słodsze akordy jaśminu i piwonii oraz odświeżająca werbena i bazylia. Są bardzo rześkie, idealne na gorące dni, ale przy tym bardzo charakterystyczne ze względu na wyróżniające je nuty zapachowe. Perfumy Donny Karan kupimy w cenie około 100 zł.
box:offerCarousel
Poszukując idealnego, odświeżającego zapachu na lato, warto wypróbować różne możliwe nuty zapachowe. W tej roli sprawdzą się zarówno cytrusowe zapachy, jak i te mniej oczywiste letnie perfumy bazujące na akordach drzewnych czy wodnych. Wśród zapachów poniżej 200 zł z łatwością znajdziemy propozycje, które spełnią nasze oczekiwania i będą doskonale sprawdzały się podczas upalnych, wakacyjnych dni.
) | Orzeźwiające perfumy na lato dla niej – propozycje do 200 zł |
„Made By You”, czyli „Stworzone przez Ciebie. To hasło nowej propozycji od firmy Mattel. Cóż to za seria? To AmiGami, interesująca opcja kreatywnej zabawy. Łatwa, kreatywna zabawa w tworzenie pięknych zwierzaków
Zestawy AmiGami po rozpakowaniu wyglądają tak zachwycająco, że naprawdę nabiera się chęci na zabawę. W każdym dziewczynki znajdą co najmniej jedną figurkę zwierzaka, komplet spinek do mocowania dekoracji, kolorowe papiery pokryte błyszczącymi wzorami, a także opcjonalne dodatki, w zależności od zestawu: narzędzie do zakręcania papieru, domki dla zwierzaków, naklejki, dekoracyjne dziurkacze, pisaki do wykonywania wzorów, podstawę pierścionka, przyssawkę, nakładkę na ołówek. Pora na kolorowy zawrót głowy i ciekawą zabawę.
Jak się bawić?
AmiGami, za sprawą zabawy papierem, trochę nawiązuje do origami. Jest jednak znacznie łatwiejsze, zwłaszcza, że nie będą nam potrzebne nożyczki i klej. Na kolorowych arkuszach znajdują się dziesiątki kolorowych elementów. Ogonki, pióropusze, wymyślne uszka, skrzydła i wiele innych. Są wycięte i wystarczy je tylko wyjąć z arkuszy. Choć zabawa przeznaczona jest dla dzieci od 6 roku życia, nie wymaga używania nożyczek co zwiększa bezpieczeństwo. Zabawa polega na dobieraniu elementów i zdobieniu figurki lub figurek z zestawu. Z kolorowych elementów tworzymy ozdobę głowy, grzywę, ogon czy inne elementy, w zależności od zwierzaka. Wszystkie papierowe elementy przypinamy do figurki przy pomocy spinek. Możemy więc łączyć je i tworzyć skrzydła nawet z kilku kolorowych warstw, a gdy wygląd zwierzaka nam się znudzi – możemy wyjąć spinki i papierowe elementy, a następnie udekorować zwierzaka z wykorzystaniem ozdób. Co ważne, zabawa nie kończy się po wykonaniu dekoracji. Z pomocą pięknie ozdobionych figurek dziewczynki mogą bawić się dalej w wiele różnych przygód i odtwarzać ciekawe scenki. Jeśli wybierzemy zestaw z domkiem, zyskają dodatkową scenerię do zabawy. AmiGami zyskało już sporą popularność, jest więc bardzo prawdopodobne, że wiele rówieśniczek również bawi się w tworzenie kolorowych zwierzaków, a zabawa z koleżankami będzie jeszcze ciekawsza.
Co proponuje asortyment z tej serii?
Wśród produktów AmiGami znajdziemy zestaw podstawowy, opisany przez producenta symbolem BHN44. Jest to zestaw, który zawiera jedno zwierzątko: konika, żyrafę, pieska, chomika lub kotka, arkusze papieru do dekoracji, spinki, naklejki i narzędzie do zakręcania. Pozwala stworzyć nawet 500 różnych kombinacji dekoracji.Następna opcja zabawek z tej serii to dwupaki zwierzaków, ich symbol to BHN45. Tu mamy do wyboru zestawy: motylek i króliczek, pingwin i niedźwiedź polarny oraz sowa i lisek, a także dodatki: papierowe dekoracje, naklejki i wpinki. Elementy zwierzaków można łączyć i zamieniać, a dwupak daje możliwość blisko 1000 różnych kombinacji.Ciekawą propozycją jest asortyment BHN46 – to zwierzak z domkiem. Tu poza zwierzakiem dziewczynki mogą dekorować również jego domek, a późnej bawić się w tej scenerii. Do wyboru są trzy zwierzaki: domek, tropikalny ptaszek oraz wiewiórka.Gdy dziewczynki z radością oddadzą się tworzeniu zwierzaków, ale po dłuższym czasie będą potrzebowały czegoś więcej, są jeszcze trzy inne opcje: pierwsza z nich to zwierzak z akcesoriami do ozdabiania oraz dekoracyjny dziurkacz do ozdabiania papieru. To ciekawa opcja zabawy i nowe zwierzaki do kolekcji: jednorożec, motylek i paw. Kreatywną zabawę AmiGami możemy również przenieś na ozdoby: pierścionek, przyssawkę na biurko oraz nakładkę na ołówek. W zestawie znajduje się miniaturka zwierzątka, akcesoria do dekoracji i niezbędne elementy konstrukcyjne. Zwierzaki do wyboru są cztery: biedronka, trzmiel, motylek oraz myszka. Ostatnia propozycja to najbardziej rozbudowana wersja: duże zwierzaki z papierami do samodzielnego ozdobienia i pisakami w zestawie. Zapewnia to wiele godzin kreatywnej rozrywki, a projektując samodzielnie kolorowe wzory na papierach dziewczynki z pewnością stworzą niepowtarzalnego zwierzaka. Do wyboru w tym asortymencie mamy słonika i lwa.
Co zatem wybrać?
Kolekcjonowanie zwierzaków polecam zacząć od wersji najprostszej, asortymentu BHN44. Jeśli dziewczynka połknie papierowego bakcyla, warto zakupić dwupaki, by zabawy było więcej, no i oczywiście zestaw z domkiem, by zwierzaki i dziewczynki miały co najmniej jedno wnętrze do zabawy. Widząc radość i pomysłowość dziewczynek podczas zabawy AmiGami z pewnością mogę polecić tę serię. | AmiGami – nowa opcja kreatywnej zabawy |
Dziecięcy plecak to niezwykle funkcjonalny gadżet. Sprawdzi się zarówno na wycieczkę, do przedszkola, jak i na codzienny spacer. Pomieści w sobie chusteczki, butelkę z wodą, przekąski i ulubione zabawki. Jednak oprócz praktyczności musi także ciekawie wyglądać. Nic dziwnego, że tak dużą popularnością cieszą się plecaki z nadrukiem lub w kształcie zwierzątek. Plecaki-zwierzaki są sprawdzonym pomysłem na prezent, który posłuży na niejedno wyjście. Jak wybrać plecak dla dziecka?
Idealny plecak musi się nie tylko podobać, ale także być wygodny. Przede wszystkim powinien być lekki, aby po włożeniu do niego rzeczy, nie okazał się za ciężki dla dziecka. Musi mieć szerokie ramiączka z miękkimi nakładkami na ramiona. Pamiętaj, że w okresie letnim twoje dziecko będzie go nosiło na cienkim T-shircie lub na odkrytych ramionach, dlatego nie może się w nie wbijać. Kolejną ważną cechą jest regulacja ramiączek. Powinny mieć możliwość skrócenia lub wydłużenia. Dużym plusem jest usztywniany tył, a więc ścianka, która będzie dotykała pleców dziecka. Dzięki niej plecak będzie się wygodnie układał, nie będzie odgniatał dziecka, gdy jego zawartość się przemieści.
Modne plecaki-zwierzaki
Wśród popularnych plecaków, które podbijają serca najmłodszych, znajdują się te, które przypominają ulubione zwierzaki. Wśród nich znajdziemy np. plecak-małpkę. Modeli takich plecaków jest wiele, najmodniejsze są te z dużą komorą i jedną mniejszą, z przodu. Małpka jest na froncie, ale jej duże uszy, ogon lub łapki dyndają sobie swobodnie, przez co przypomina maskotkę naszytą na plecak. Plecak z małpką jest uniwersalny, bo kochają go zarówno chłopcy, jak i dziewczynki.
Sporym zainteresowaniem cieszą się też plecak-żabka oraz plecak-biedronka. Mają one odstające elementy, zwykle oczka, łapki lub czułki. Bardzo modne są plecaki-pingwiny, które możemy dostać w komplecie z walizką podróżną. Ten zestaw idealnie sprawdzi się na wakacjach, bowiem jest nie tylko wygodny i pojemny, ale też designerski. Na czasie są plecaki z konikiem, królikiem, pszczółką, żółwiem i kaczuszką. Szukając plecaka z pingwinem lub biedronką, warto zwrócić uwagę na modele od firmy Elbrus. Wyróżniają się tym, że zwierzak nie jest pluszowy, tylko wykonany z ABS i poliwęglanu, dzięki czemu jest łatwy w utrzymaniu czystości i wytrzymały.
Warte uwagi są także plecaki-zwierzaki od Skip Hop. Znajdziemy wśród nich m.in. małpkę, pszczółkę, biedronkę, sowę, kotka, pandę i jeżyka. Mają jedną obszerną kieszeń oraz mniejszą, termoizolacyjną komorę na przekąski. Plecaki przeznaczone są dla dzieci powyżej 3 lat. Sprawdzą się nie tylko podczas spacerów, ale także do przedszkola. Jest w nich specjalne miejsce na wpisanie imienia dziecka. Są łatwe do czyszczenia. Wśród plecaków-zwierzaków nie może zabraknąć także tych z ulubionymi bajkowymi bohaterami. Znajdziemy wśród nich m.in. Myszkę Minnie, Hello Kitty, Świnkę Peppę i Tygryska – przyjaciela Kubusia Puchatka.
Torebki-zwierzaki
Nie tylko plecaki, ale i torebki ze zwierzakami są obecnie bardzo modne. Wybierają je oczywiście dziewczynki i najchętniej sięgają po torebki z pieskami. Mogą to być pieski-maskotki, które mają wszyty zamek, a ich środek jest komorą torebki oraz torebki z pieskiem, który jest wkładany do koszyczka lub transporterka. Oprócz piesków modne są także koty i nie mniej urocze kucyki oraz jednorożce. | Plecaki-zwierzaki do 100 zł |
Książka Wowa, Wołodia, Władimir. Tajemnice Rosji Putina prezentuje życie Władimira Putina, począwszy od dzieciństwa, przez studia prawnicze, pracę w KGB, na Kremlu kończąc. Bliskie stają się realia współczesnej Rosji, a także jest wyprostowanych wiele zagadek czy mitów, które powstały wokół samego Putina. Zagadkowe początki
Pojawia się wiele teorii, że Władimir Putin nie był szczęśliwym dzieckiem, co przekłada się na jego charakter jako dorosłego człowieka. Wczesne dzieciństwo prezydenta Rosji nie było szczęśliwe: nauka szła mu przeciętnie, jako uczeń zdobywał oceny mierne, a jednak dostał się na jeden z najbardziej prestiżowych i cenionych uniwersytetów. To wciąż pozostaje nierozwiązaną zagadką. Ukończone studia prawnicze na Uniwersytecie Leningradzkim dały mu szerokie możliwości i otworzyły drzwi do szeregów KGB.
Niespodziewana postać w elicie politycznej
Putin dość niespodziewanie pojawił się wśród elity politycznej, jakby ktoś z góry skierował go, by nadać mu miejsce, w którym całkowicie się spełni. Młody, zimny, surowy kontrastował ze schorowanym Borysem Jelcynem. Nigdy nie musiał angażować się we własną kampanię wyborczą. Komitet zrobił wszystko, by przedstawić go jako jedynego słusznego kandydata, który udźwignie stanowisko prezydenta Rosji.
Autorka książki bardzo dokładnie odtwarza drogę Putina na Kreml, wydobywa jego prawdziwy charakter, analizuje każdy etap życia, działań i prześwietla każdy krok. Opisuje wydarzenia, które pokazują, jak wygląda i wyglądało życie w Rosji. Wskazuje wydarzenia, które mogłyby się potoczyć zupełnie inaczej, gdyby nie Putin.
Kim jest Władimir Putin?
Książka Wowa, Wołodia, Władimir. Tajemnice Rosji Putina to przede wszystkim ogromna i rzetelna dziennikarska praca. Autorka krytycznie i bezpardonowo rozprawia się z mitami, które wciąż krążą wokół prezydenta Rosji. Po przeczytaniu tej lektury szczegółowo można dowiedzieć się, kim jest Władimir Putin. Czy to łagodny człowiek, z dobrymi manierami, o wyrobionej ogładzie politycznej, czy może bezwzględny i zakompleksiony psychopata, którego droga do objęcia prezydenckiego fotela była usłana trupami? Książka czasami jest wręcz wstrząsająca i szokująca – zwłaszcza w momencie, gdy są poruszane kwestie wojen czeczeńskich i sposobu, w jaki Czeczeni byli traktowani przez służby FSB.
Krystyna Kurczab-Redlich profesjonalnie i dokładnie udokumentowała zaprezentowane koleje losu i ogromną karierę polityczną Putina: od dziecięcych lat w gruzińskiej wsi, przez spektakularną karierę w KGB, aż po salony, pałac prezydencki i władzę.
W każdej sytuacji wszystko było zdobywane intrygami, siłą, podstępem. W ostateczności – mordami na ludziach, którzy stanęli mu na drodze, próbowali się sprzeciwić czy walczyć z nieprawidłowościami systemu. Po przeczytaniu tej książki można obudzić się w innej rzeczywistości. Do nas – czytelników, należy wyrobienie sobie opinii i uwierzenie w to, w co chcemy uwierzyć.
Źródło okładki: grupawydawniczafoksal.pl | K. Kurczab-Redlich, Wowa, Wołodia, Władimir. Tajemnice Rosji Putina – recenzja |
Przytulna i zaciszna sypialnia na poddaszu – oto rozwiązanie, o którym marzy wielu z nas. W praktyce okazuje się, że problemem w jej urządzeniu bywają skosy, które nie zawsze łatwo jest zaaranżować. Sprawdź, jak najlepiej urządzić sypialnię na poddaszu. Spanie na poddaszu kojarzy się przede wszystkim z ciszą i doskonałym odpoczynkiem. Będąc na poddaszu, w łatwy sposób oddzielamy się od innych, gwarnych części domu. Wyzwanie mogą stanowić skosy, które niejednokrotnie wyznaczają kierunki aranżacji wnętrza. To do nich zazwyczaj trzeba dopasować wszystkie meble, ale także dobór barw w sypialni oraz oświetlenie
Łóżko w sypialni na poddaszu
Kluczową sprawą w każdej sypialni jest wybór odpowiedniego łóżka oraz miejsca, w którym będzie stało. Jeśli mamy do czynienia ze skosami na poddaszu, to warto pamiętać, by ustawić łóżko w taki sposób, by nic nie ograniczało nam podejścia do niego. Łóżko powinno stać w miejscu, w którym skosy nie są największe. W ten sposób zapewnimy sobie codzienny komfort i nie narazimy się na uderzenia głową o ścianę. Najwygodniejsze będzie takie ustawienie łóżka, by można było do niego podejść w naturalnej pozycji, tj. bez specjalnego pochylania się.
Ramę łóżka warto wybrać w zależności od tego, jaką powierzchnią dysponujemy na poddaszu. Niewielkie skosy i przestronne wnętrze sprawią, że wybór łóżka może być dokładnie taki, jak do sypialni w każdym innym miejscu w domu. Jeśli jednak na naszym poddaszu występują znaczne skosy, a wysokość pomieszczenia jest z tego względu wyraźnie obniżona, to odpowiednim wyjściem będzie zakup tzw. łóżka japońskiego. W tego typu łóżkach nie występuje podwyższony zagłówek, a wysokość legowiska jest niższa niż w typowych ramach.
Przechowywanie na poddaszu
W sypialni na poddaszu, tak samo jak w każdej innej, ważną rolę odgrywają ponadto wszelkie meble do przechowywania. W zależności od układu przestrzeni i możliwości, jakie dają skosy, możemy zdecydować się na praktyczne, tradycyjne szafy wnękowe lub, jeżeli nie ma takiej możliwości, na szafy na zamówienie. Dodatkowe miejsce do przechowywania drobnych, podręcznych przedmiotów zapewnią niewielkie szafki nocne.
Kolejnym elementem, bez którego nie może się obyć wiele kobiet, jest toaletka. W sypialni, której powierzchnia jest znacznie ograniczona przez skosy, warto zdecydować się na lekką i wąską toaletkę z symboliczną ilością szuflad i niewielkim lustrem. Jeśli lustro nie mieści się ze względu na wyraźne obniżenie przestrzeni, możemy zawsze zdecydować się na toaletkę z lustrem ruchomym lub wręcz na lustro wolno stojące, którego rozmiar możemy dobrać dowolnie, w zależności od indywidualnych potrzeb i możliwości, jakie daje nam sypialnia.
Oświetlenie sypialni na poddaszu
Pomieszczenia na poddaszu zazwyczaj cechuje niewielka liczba małych okien. Z tego względu dostęp światła naturalnego jest dość ograniczony. Dobrym rozwiązaniem w tej sytuacji jest zdecydowanie się na okna dachowe. Zapewniają one przenikanie większych ilości światła. Ich dodatkową zaletą jest możliwość obserwacji gwiazd. Osoby wrażliwe na światło powinny jednak od razu wyposażyć je w rolety.
Planując montaż oświetlenia sztucznego w sypialni na poddaszu, można zrezygnować z oświetlenia górnego, które będzie padało bezpośrednio na łóżko. Zamiast tego warto zdecydować się na delikatne światło, które punktowo oświetli wezgłowie łóżka. Na szafkach nocnych możemy także ustawić niewielkie lampki nocne, które będą dobrze sprawdzą się do czytania przed snem. Odpowiednim rozwiązaniem będą także kinkiety zamontowane na skosach.
Sypialnia na poddaszu pozwala na cudowne chwile odprężenia i ciszy. Jej minusem może być układ przestrzeni, który czasem może utrudnić urządzenie wnętrza. Urządzając pokój na poddaszu, warto wziąć pod uwagę kształt pomieszczenia i wielkość skosów. W ten sposób z łatwością stworzymy doskonałą przestrzeń do snu i wypoczynku. | Jak urządzić sypialnię na poddaszu? |
Każdy samochód jest mniej lub bardziej podatny na rdzę. Atakuje ona wiele elementów – nie tylko układ wydechowy, podwozie, elementy zawieszenia, progi, nadkola, maskę, bagażnik czy dolną część drzwi. Rdza jest także groźna dla śrub. I jak potem odkręcić śrubę, która została zaatakowana przez rdzę? W samochodach przede wszystkim stosuje się śruby z łebkami, które odkręca się kluczami
oczkowymi. Łebek śruby powinien mieć sześciokątny kształt. Wtedy można na niego nałożyć oczko klucza i odkręcić śrubę. Czasami trzeba sobie pomóc, stosując preparat wielofunkcyjny albo smar penetrujący, bo śruba mogła ulec zapieczeniu. Nierzadko trzeba też użyć sporo siły, aby śrubę odkręcić. Niestety, może się zdarzyć tak, że śruba będzie zardzewiała na tyle, że straci jakiekolwiek kanty, a jej łeb będzie po prostu… owalny. Rdza może spowodować, że śruba będzie się sypać. Co gorsza, taka sytuacja nie zawsze dotyczy tylko elementów podwozia, zawieszenia czy układu wydechowego. Rdza atakuje także śruby, którymi są przymocowane chłodnice, oczka przewodów masowych, nakrętki mocujące felgi kół itd. W starszych autach niekiedy tworzywo tylnych lamp było przykręcane przy pomocy śrub. I w tym wypadku, gdy okazywało się, że łeb śruby jest totalnie zardzewiały, nie można było nawet wymienić przepalonej żarówki.
Dlatego też zawsze warto pamiętać, aby co jakiś czas spryskać śruby preparatem olejowym, zapobiegającym powstawaniu rdzy. Można też stosować specjalne smary, takie jak pasta miedziowa. Pozwoli to uniknąć wielu problemów w przyszłości.
Sposoby na zardzewiałe śruby w samochodzie
Z racji tego, że problem zardzewiałych śrub pojawia się często, istnieje kilka sposobów, stosowanych przez specjalistów i przez amatorów.
Specjaliści często wykorzystują bardzo wysoką temperaturę. Jeśli zardzewiała jest nakrętka (na przykład trzymająca felgę koła), to podgrzewa się ją przy pomocy opalarki albo innego narzędzia (warsztaty często używają palnika). W tym przypadku potrzebna jest precyzja – podgrzać należy samą nakrętkę, jeśli podgrzane zostaną nakrętka i śruba, to nie uda się osiągnąć zamierzonego efektu.
box:offerCarousel
Jeśli z kolei zardzewiała jest śruba, to wówczas podgrzewa się ten element, w który jest ona wkręcona. Co to daje? Część, do której wkręcona jest śruba (na przykład nadwozie) rozszerza się. Wówczas można łatwiej wykręcić śrubę. Potrzebne będą jakieś dobre obcęgi albo kombinerki, którymi będzie trzeba złapać jej łeb.
Metoda ta jest także skuteczna w przypadku zapieczonych śrub. Zanim sięgnie się po drastyczne środki i metody, zawsze wcześniej warto spróbować typowego oleju penetrującego, chociażby popularnego WD40.
Pamiętać też trzeba o tym, aby nie stosować opalarki albo palnika w miejscach, które są polakierowane albo otoczone tworzywem (jak na przykład wspomniane wcześniej tylne lampy lub panele świetlne z tyłu starszych aut).
Jeśli działanie korozji sprawiło, że łeb śruby całkowicie się rozsypał albo ukręcił się w czasie próby odkręcenia śruby, koniecznie będzie użycie spawarki. Wcześniej oczywiście trzeba zastosować cały szereg działań ochronnych. Przede wszystkim należy odłączyć akumulator. Poza tym, wokół miejsca spawania, trzeba ułożyć jakiś materiał, aby nie uszkodzić lakieru auta. Koniecznie trzeba też taki sam materiał położyć na najbliższych szybach samochodu. Nawet maleńki, rozgrzany drucik, który w czasie spawania oderwie się i osiądzie na szybie, w krótkim czasie doprowadzi do jej pęknięcia. Poza tym sam spawacz musi mieć ochronne rękawice i maskę. Trzeba usunąć ze śruby resztki rdzy. Następnie należy dospawać do niej albo poprzeczny kawałek metalu, albo inną, normalną nakrętkę lub śrubę, którą będzie można odkręcić przy pomocy standardowego klucza, kiedy całość wystygnie.
Niektórzy specjaliści stosują mechaniczną metodę odkręcania uszkodzonych, skorodowanych nakrętek i śrub, ale jest ona trudna. Stosuje się przecinak do metalu i młotek. Przecinak musi być ustawiony na górnej krawędzi boku nakrętki, a młotek służy do jego podbijania, tak aby osiągnąć ruch obrotowy nakrętki albo śruby.
Czasami wykorzystuje się także metodę bardzo drastyczną, która polega na wywierceniu w zardzewiałej nakrętce dwóch otworów naprzeciwko siebie. Potem pozostaje już tylko użycie przecinaka, aby nakrętka pękła i by można ją było całkowicie usunąć.
Walka z zardzewiałą śrubą albo nakrętką przy naprawie samochodu jest niezwykle trudna. Dlatego zawsze warto zabezpieczać śruby i nakrętki przed zgubnym działaniem korozji. | Jak poradzić sobie z zardzewiałą śrubą? |
Łucznictwo to sport dla wszystkich, niezależnie od wieku. Jeśli postanowiliśmy spróbować swoich sił, musimy zaopatrzyć się w odpowiedni sprzęt. Podstawą wyposażenia każdego łucznika jest łuk – możemy wybrać klasyczny lub bloczkowy. Przyjrzyjmy się zatem, czym różnią się one od siebie. Łuk klasyczny
Zacznijmy od łuku klasycznego, zwanego inaczej olimpijskim. Z pewnością zyska on uznanie tradycjonalistów. Ma pojedynczą cięciwę, rozpiętą pomiędzy gryfami ramion. Cięciwę naciągamy i zwalniamy ręcznie, chociaż znajdują się modele wyposażone w owijkę i siodełko na strzałę.
Jednym z popularniejszych modeli jest łuk Chameleon. Jest doskonały do nauki strzelania dla młodych strzelców. Jest lekki, a niewielka siła naciągu pozwala na bezproblemowe naciągnięcie cięciwy i dłuższe celowanie. Majdan łuku wykonany jest z wytrzymałego tworzywa sztucznego z gumowymi nakładkami o właściwościach antypoślizgowych. Zapewnia to wygodę strzelającego. Ramiona łuku wykonane są z elastycznego włókna szklanego. Co ważne, dzięki swojej budowie i podstawce pod strzałę łuk ten może być z powodzeniem używany zarówno przez praworęcznych, jak i leworęcznych strzelców. Siła naciągu cięciwy wynosi 6,78 kg, a długość naciągu to 40-61 cm. W komplecie z łukiem otrzymujemy dwie strzały wykonane z włókna szklanego, kołczan, tarczę łuczniczą, ochraniacz na przedramię, celownik, skórkę na palce, zapasowe gumowe wkładki oraz podstawkę pod strzałę. Cena takiego łuku wraz z wyposażeniem oscyluje wokół 100 zł, więc wydaje się, że to rozsądny wybór na początek.
Oczywiście, na rynku dostępnych jest mnóstwo łuków klasycznych takich firm jak Crosman, Barnet (renomowana marka produkująca łuki, kusze i proce już od pięćdziesięciu lat), Beetle czy Korrigan. Wszystkie te łuki – ze względu na prostą budowę, lekkość i wyposażenie – są idealne dla początkujących łuczników. Ich ceny zaczynają się od 100 zł, za najdroższy na Allegro łuk klasyczny przeznaczony dla młodych adeptów łucznictwa zapłacimy ok. 280 zł. Oczywiście, możemy postawić na łuk klasyczny Armex RBP, przeznaczony do strzelania rekreacyjnego zarówno dorosłych, jak i dzieci, jednak jego cena jest już dużo wyższa – ponad 800 zł. Zanim zainwestujemy taką kwotę w sprzęt, przekonajmy się najpierw, czy połknęliśmy bakcyla tego sportu.
Łuk bloczkowy
Drugim omawianym przez nas typem łuku jest łuk bloczkowy. W tym typie łuku naciąg jest mechanicznie zmieniany przez system bloczków, złożonych z odpowiednio nawiniętego kabla. Cięciwa może być naciągana palcami lub spustem i można na niej stosować pętelki i przezierniki. Można w nim zastosować celownik z urządzeniem poziomującym oraz szkło powiększające lub pryzmat. Bloczki ułatwiają celowanie oraz sprawiają, że po wystrzale strzała osiąga większą szybkość, co, oczywiście, zależne jest od stopnia napięcia łuku oraz wagi samej strzały. Łuk bloczkowy jest bardzo odporny na zmiany wilgotności powietrza i zmiany temperatury.
Najpopularniejszym modelem łuku bloczkowego jest łuk Crosman Elkhorn. Łączy on w sobie tradycję z nowoczesną technologią. Zastosowano w nim system naciągania cięciwy bloczków mimośrodowych, dzięki czemu utrzymanie naciągniętej cięciwy nie wymaga dużej siły fizycznej, a samo celowanie jest prostsze. Majdan oraz ramiona łuku wykonane są z włókien kompozytowych sztucznych, pokrytych farbą zapobiegającą uszkodzeniom. Sama cięciwa oraz linki wspomagające wykonane są ze stalowej linki, pokrytej gumowaną powłoką. Siła naciągu wynosi 7,7-9,5 kg, a sam łuk waży niespełna 1500 gramów. W zestawie poza samym łukiem znajdziemy ochraniacze przedramienia i palców, dwuczęściowy kołczan, zestaw śrub i nakrętek oraz celownik łuczniczy. Ceny takich zestawów zaczynają się od 219 zł.
Przed zakupem warto zastanowić się, na który typ łuku postawimy. Łuk bloczkowy jest sztywniejszy od klasycznego, co z jednej strony zapewnia większą szybkość strzały, z drugiej zaś uniemożliwia komfortowe naciągnięcie cięciwy przy pomocy siły samych ramion. Charakteryzuje się jednak większą celnością oraz zasięgiem. Jest też trwalszy. Z kolei łuk klasyczny znakomicie uczy skupienia i wyrabia celność. Generalnie polecany jest osobom, które stawiają pierwsze kroki w łucznictwie. Najrozsądniejszym rozwiązaniem jest próba oddania strzału z obu typów łuku. Wówczas łatwo będzie nam określić, który typ łuku jest dla nas odpowiedni. Jeśli jednak chcemy poznać łucznictwo „od podszewki”, postawmy na łuk klasyczy. | Łuk klasyczny czy bloczkowy, czyli sport strzelecki dla początkujących |
Rozpoczynając przygodę z kulturystyką, wiele osób decyduje się na zakup sprzętu i założenie własnej siłowni w domu. Jednym z najważniejszych elementów, których nie może zabraknąć w kąciku do ćwiczeń, jest gryf. Jaki wybrać? Prosty czy łamany? Jaka długość jest potrzebna? Wszystko zależy od tego, jakie wykonujemy ćwiczenia i jakie mamy oczekiwania. Rodzaje gryfów
Gryf prosty – najodpowiedniejszy do ćwiczeń klatki piersiowej i do martwego ciągu. Właściwie jest na tyle uniwersalny, że można nim wykonywać ćwiczenia prawie każdego rodzaju.
Gryf łamany – stosowany głównie do ćwiczeń bicepsu lub tricepsu, bardziej nadaje się do wąskiego chwytu. Wyróżnia się gryfy lekko i mocno łamane.
Kratownica– specyficzny rodzaj gryfu o charakterystycznej budowie. Na końce, jak w tradycyjnych gryfach, zakładamy obciążniki, ale pośrodku zamiast pojedynczego pręta znajduje się tak zwaną „kratka”, przypominającą wyglądem drabinkę, za którą chwytamy sztangę. Gryf ten jest przydatny głównie do ćwiczenia tricepsów.
Gryf krótki – używany jako hantle; na takich gryfach możemy kształtować właściwie każdą partię mięśni.
Który wybrać?
Prosty czy łamany? Najczęściej pojawiające się pytanie przy zakupie gryfów. Należy przede wszystkim wiedzieć, czym różnią się te dwa gryfy i do czego mamy zamiar ich używać.
Gryf łamany odciąża nadgarstki i jest najlepszy do kształtowania tricepsów. Nie wykonamy nim jednak wszystkich ćwiczeń, na przykład wyciskania na ławeczce. Jeśli chcemy wybrać jeden rodzaj, lepiej zdecydować się na gryf prosty, przystosowany do ćwiczenia wszystkich partii mięśni. Jednakże pamiętając o tym, że nasze mięśnie lubią różnorodność, najlepiej byłoby zdecydować się na zakup zarówno gryfu prostego, jak i łamanego. Dzięki temu dostosujemy sztangę do ćwiczeń lub będziemy używać ich naprzemiennie.
Jeżeli mowa o kratownicy, możemy nią wykonać niewiele ćwiczeń, jednak wykorzystanie jej może być ciekawym urozmaiceniem. Przeznaczeniem tego gryfu jest głównie kształtowanie mięśni trójgłowych i dwugłowych ramienia – tricepsów i bicepsów. Możemy go użyć do wyciskania na tzw. modlitewniku, ćwicząc bicepsy, czy wykonać wyciskanie francuskie, oddziałujące na tricepsy.
Zaciski i akcesoria do gryfów
Przy wyborze obciążenia trzeba zwrócić uwagę na jeszcze jeden podział gryfów. Wyróżniamy gryfy olimpijskie oraz zwykłe. Mają one inne średnice, dlatego obciążenie trzeba dopasować do ich rozmiaru. Gryf olimpijski różni się przede wszystkim tym, że część, na którą zakłada się obciążenie, nie jest na stałe zespolona z uchwytem, lecz swobodnie obracana. Dzięki temu ruch jest bardziej naturalny i wygodniejszy. Gryf olimpijski jest droższy i korzystają z niego głównie osoby zajmujące się kulturystyką zawodowo, znajdziemy go również w profesjonalnych siłowniach. Do domowej na początek zdecydowanie wystarczy tradycyjny gryf.
Do sztangi zazwyczaj są już dołączone zaciski, które utrzymują obciążenie. Wyróżniamy zaciski sprężynowe i śrubowe. Zaciski śrubowe lepiej utrzymują większe obciążenie na gryfie, natomiast zaletą sprężynowych jest większa poręczność oraz szybsze zakładanie i ściąganie.
Zakładając domową siłownię czy po prostu zaczynając ćwiczyć, warto zainwestować w odpowiedni gryf. Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć, jaki jego rodzaj będzie dla nas najlepszy, zależy to od wielu czynników. Najlepiej byłoby kupić kilka gryfów do różnego rodzaju ćwiczeń. Jednak jeżeli chcemy wybrać jeden, pamiętajmy, żeby był on dostosowany do naszych potrzeb. | Gryf gryfowi nierówny |
Tabata obejmuje ćwiczenia aerobowe i trening interwałowy – potrafi zaangażować do pracy niemal wszystkie grupy mięśniowe. Jeśli nie masz czasu na wielogodzinny wysiłek – to propozycja dla ciebie. Zajmuje zaledwie kilka minut, a zadziwia efektami. Przyspiesza metabolizm, który „osiada na laurach” zimą i błyskawicznie spala tłuszczyk. Dzięki energicznej aktywności wymodelujesz sylwetkę, zbudujesz wymarzony sześciopak, poprawisz wytrzymałość i wydolność organizmu – wystarczą 2-3 treningi w tygodniu. Zainteresowany? 4-minutowy trening dla niecierpliwych
Tabatę uwielbiają wszyscy niecierpliwi, którzy nie przepadają za wielogodzinną aktywnością na siłowni czy basenie. Trening opracował Japończyk, dr Izumi Tabata, który współpracował z olimpijczykami i dbał o ich szczytową, bezkonkurencyjną formę. Metoda szybko wzbudziła zainteresowanie na całym świecie. Dziś cieszy się popularnością nie tylko wśród „zawodowców” – polubiły ją osoby, które rekreacyjnie uprawiają sport.
Jeden trening tabaty obejmuje 4 minuty, podczas których przez 20 sekund intensywnie się ćwiczy, powtarzając wybraną aktywność. Następnie przez 10 sekund należy odpoczywać. Serie polegające na naprzemiennym wysiłku i „odsapce” powtarza się 8 razy.
W czasie czterominutowego treningu wykonuje się ćwiczenia anaerobowe i aerobowe. Pierwszy rodzaj aktywności pozwala poprawić wytrzymałość beztlenową – angażuje mięśnie do tak intensywnego wysiłku, że w pewnym momencie zaczyna im brakować tlenu i dochodzi do spalania beztlenowego. Podczas ćwiczeń tlenowych mięśnie pracują w sposób umiarkowany – zachodzą w nich procesy, w których bierze udział tlen. Wówczas istotnie poprawia się wydolność aerobowa. Przy okazji metabolizm zostaje pobudzony do działania i tkanka tłuszczowa ulega szybkiemu spalaniu.
Co zyskasz dzięki tabacie?
Japońską metodę najczęściej wybierają osoby, które w krótkim czasie chcą pozbyć się zbędnych kilogramów, a jednocześnie poprawić kondycję i wydolność organizmu. Jeśli zauważyłeś, że zimą przybyło ci tu i ówdzie, a nie możesz pozwolić sobie na długie treningi, wybierz tabatę i spalaj kalorie – nie tylko w trakcie ćwiczeń, ale też po ich zakończeniu (dzięki błyskawicznej przemianie materii). Na tabatę warto zdecydować się również wówczas, gdy nadwaga nie stanowi problemu, ale chcesz wymodelować sylwetkę, zwiększyć wytrzymałość i dotlenić organizm. Intensywny wysiłek wywiera dobroczynny wpływ na układ krążenia i mięsień sercowy: wzmacnia je, przyzwyczaja do cięższej pracy i poprawia zdolność pompowania krwi.
Jednak swą międzynarodową sławę tabata zawdzięcza przede wszystkim efektywnej utracie kilogramów – to rezultat wyższego zużycia tlenu po wykonaniu serii ćwiczeń (tzw. zjawisko EPOC). Podczas tego szczególnego procesu pojawia się większe zapotrzebowanie na energię, którą pozyskuje się z tkanki tłuszczowej. Dlatego tłuszcz ulega spalaniu jeszcze wiele godzin po treningu (nawet dobę) również wtedy, gdy organizm odpoczywa (np. w czasie snu). Po wysiłku aerobowym także dochodzi do analogicznego procesu, ale trwa on znacznie krócej.
Niezastąpiona tabata pomaga zredukować oporne sadełko na brzuchu. Według wyników badań, japoński trening pobudza organizm do wydzielania adrenaliny i noradrenaliny, które biorą udział w procesach spalania tkanki tłuszczowej. Co ciekawe, receptory hormonów znajdują się głównie w pobliżu pasa – dlatego ćwiczenia pozwalają szybciej i efektywniej pozbyć się tłuszczu z tych okolic.
Jak trenować tabatę?
Zanim rozpoczniesz właściwy trening, wykonaj rozgrzewkę – powinna trwać ok. 5 minut i nie należy jej pomijać – w ten sposób przygotujesz organizm do większego wysiłku i zapobiegniesz kontuzjom. Wystarczą pajacyki, przysiady, skłony lub intensywniejszy trucht. Następnie zdecyduj się na konkretny typ ćwiczenia – możesz wybrać m.in. skakanie na klasycznej skakance, pompki, brzuszki, przysiady z wyskokiem, hantlami itp. Trenuj je dokładnie przez 20 sekund – przyda ci się sportowy stoper. Po 10 sekundach pauzy znów ćwicz przez 20 sekund itd. (do 8 powtórzeń).
Jeśli zależy ci na rozwoju konkretnych grup mięśniowych, zastanów się nad wyborem typu ćwiczenia. Przysiady zadbają o mięśnie nóg, ręce wzmocnią się dzięki pompkom, a brzuszki pomogą wymodelować mięśnie brzucha i uformować „kaloryfer”. Najlepiej jednak włączać do treningu jak najwięcej grup mięśniowych, np. stawiając na burpees.
Nie wolno zapominać, że tabata to poważne obciążenie dla organizmu. Wiele osób, zwłaszcza na początku, boryka się z mdłościami lub zauważa nadpotliwość w trakcie treningów i po ich zakończeniu. To naturalna reakcja, która z czasem powinna samoistnie zanikać. Jeżeli dolegliwości się pojawią, skonsultuj się z lekarzem i zmniejsz intensywność ćwiczeń. Możesz wykonywać 5 powtórzeń zamiast 8 i pozwolić sobie na dłuższy odpoczynek po wysiłku – np. 30-sekundowy.
Jeśli dopiero zaczynasz przygodę z tabatą, a wcześniej rzadko uprawiałeś sport, zaplanuj maksymalnie jeden trening tygodniowo. Gdy nabierzesz formy, możesz zdecydować się na dwie, potem trzy sesje w tygodniu. Nie zaleca się trenować tabaty częściej. Nigdy nie ćwicz zaraz po posiłku ani kiedy jesteś na czczo. Pamiętaj, że to wyjątkowo intensywny i wyczerpujący rodzaj aktywności, dlatego dbaj o uzupełnianie wody i poziomu elektrolitów w organizmie – pij specjalne napoje z elektrolitami. Warto poradzić się lekarza na temat suplementacji witamin. Specjalista powinien również wykluczyć ewentualne przeciwwskazania do treningów, zanim je rozpoczniesz. | Zwiększ wytrzymałość i wydolność wiosną – trenuj tabatę |
Książki są niebezpieczne. Nie wierzycie? Od wieków są palone i niszczone. A może sądzicie, że zakaz czytania konkretnych tytułów dotyczy tylko historii? Nic bardziej mylnego. Lektura pewnych książek wciąż bywa przedmiotem sporów, a listy pozycji zakazanych są nadal tworzone. Z jakiego powodu książka mogła trafić na listę tytułów zakazanych? Przyczyn mogła być nieskończona ilość, być może jednak wiele z nich można sprowadzić do wspólnego mianownika – książki uznawano za niebezpieczne, bo szerzyły wiedzę i wzbudzały niebezpieczne myśli. Pod wpływem lektury można przecież zmienić swoje przekonania i z potulnego obywatela stać się osobnikiem domagającym się zmian. Można dowiedzieć się, że coś, co nie jest uznawane za akceptowalne w naszym społeczeństwie, jest jak najbardziej normalne w innym. Książki mogą wskazywać nowe drogi, a to nie wszystkim musi się podobać.
Wnikliwego czytelnika wszystkie te powody mogą jednak tylko zachęcić do lektury. W końcu między innymi po to czytamy, by poszerzać swoje horyzonty i rozumieć więcej, wiedzieć więcej. Warto więc sięgać po książki zakazane, choćby po to, by dowiedzieć się, jakie niebezpieczne idee mogą zrodzić się pod ich wpływem. Oczywiście lektura, która była zakazana kilkadziesiąt lat temu, dzisiaj nikogo nie będzie szokować, wciąż jednak może dostarczyć ciekawych tematów do przemyśleń. Wybór jest szeroki, listy zakazanych książek były bowiem i są bardzo obszerne, zaś moje propozycje niech będą jedynie punktem wyjścia do własnych poszukiwań.
John Steinbeck „Grona gniewu”
Kto by przypuszczał, że ta nagrodzona Pulitzerem powieść wielkiego amerykańskiego pisarza mogła trafić na listę książek zakazanych? A jednak – opisy biedy i ciężkich warunków życia w czasach wielkiego kryzysu okazały się tak szokujące dla wielu czytelników, że książka była niejednokrotnie palona publicznie. To, czym zachwycali się krytycy, nie przemówiło do zwykłego czytelnika, który uważał, że Steinbeck przesadził i obraził tym samym uczucia wielu ciężko pracujących farmerów. W rzeczywistości Steinbeck w „Gronach gniewu” nie tylko nie przejaskrawił sytuacji, ale wręcz opisał ją w złagodzonej formie.
Salman Rushdie „Szatańskie wersety”
Rushdie drogo zapłacił za napisanie książki, w której, zdaniem wielu muzułmanów, popełnił bluźnierstwo. Tytułowe szatańskie wersety to wstawki dodane do Koranu już po śmierci Mahometa. Powieść inspirowana biografią Mahometa wzbudziła wielkie poruszenie w muzułmańskim świecie, a ajatollah Chomejni nałożył na Rushdiego fatwę, na mocy której zarówno autor, jak i wszyscy związani z wydaniem tej książki, muszą ponieść śmierć. Rushdie od tego czasu żyje w ukryciu, śmierć zaś poniósł japoński tłumacz książki. W siedzibach kilku wydawnictw na całym świecie podłożono bomby. Niektóre kraje postanowiły chronić obywateli przed niebezpieczeństwem. W Wenezueli za czytanie „Szatańskich wersetów” można było trafić do więzienia. Nawet w Stanach Zjednoczonych dwie duże sieci księgarskie wycofały książkę z półek po otrzymaniu gróźb.
Toni Morrison „Umiłowana”
„Umiłowana” to przykład bardzo dobrej książki, która do dziś jest usuwana z katalogów bibliotecznych i list lektur szkolnych. To także przykład książki, która budzi kontrowersje nie tylko ze względu na trudny temat, ale także z powodu brutalnych scen. Warto po nią sięgnąć, bo to jedna z najbardziej przejmujących lektur wszech czasów.
D.H. Lawrence „Kochanek Lady Chatterley”
Ta powieść o związku kobiety z wyższych sfer i mężczyzny z klasy robotniczej wzbudziła mnóstwo emocji i była zakazana ze względu na szokującą treść. Dzisiaj książka „Kochanek Lady Chatterley” nie budzi kontrowersji, nie wydaje się też zbyt śmiała, ale w Wielkiej Brytanii nie można było kupić jej pełnego tekstu aż do roku 1960. Przez trzydzieści lat (od 1929 do 1959) zakazane było wwożenie jej do USA.
Vladimir Nabokov „Lolita”
Kolejna powieść zakazana ze względu na erotyczną treść. Została uznana za pornograficzną przez „New York Timesa”, choć inne amerykańskie gazety zamieszczały niezwykle pozytywne recenzje. Trudno się dziwić kontrowersjom – opowieść o uczuciu czterdziestoletniego mężczyzny do dwunastoletniej dziewczynki musi je budzić. Autora posądzano o pedofilię, zaś „Lolita” była zakazana we Francji, Wielkiej Brytanii i kilku innych krajach.
Johann Wolfgang Goethe „Cierpienia młodego Wertera”
Ta szkolna lektura została niegdyś umieszczona na liście książek zakazanych ze względu na negatywny wpływ, jaki wywierała na wielu czytelników. Nie tylko naśladowali oni styl ubierania głównego bohatera, ale podobno po jej publikacji znacząco wzrosła liczba samobójstw. Egzemplarz „Cierpień młodego Wertera” znajdowano w kieszeni osób targających się na swoje życie.
John Green „Szukając Alaski”
Ten popularny autor książek dla młodzieży wyjątkowo często budzi kontrowersje. Nastolatki uwielbiają jego książki, jednak ich rodzice nieco mniej. Głównym powodem są sceny seksu – w przypadku „Szukając Alaski” seksu oralnego. Warto zaznaczyć, iż są to bardzo delikatnie opisane sceny, jednak rodzice amerykańskich nastolatków muszą być wyjątkowo wyczuleni, jako że w Stanach ta książka jest jedną z lektur najczęściej usuwanych ze szkolnych bibliotek na życzenie rodziców. Szkoda, książki Greena są bowiem mądre i pobudzają do refleksji.
Przeczytaj pełną recenzje książki Johna Greena „Szukając Alaski”.
box:offerCarousel
J.K. Rowling „Harry Potter i Kamień Filozoficzny”
To nie pomyłka – pierwsza część cyklu o przygodach nieletniego czarodzieja została uznana za najczęściej zakazywaną książkę XXI wieku. Takie badania przeprowadziło American Library Association, które przygotowało naprawdę długą listę miejsc i organizacji, które zakazały czytania i wypożyczania książki J.K. Rowling. Najczęściej „Harry Potter i Kamień Filozoficzny” był usuwany z amerykańskich bibliotek, ale zakazano go też w Queensland w Australii. Wydatny udział miał w tym Kościół Katolicki, który ogłosił, że książki o Harrym Potterze promują okultyzm. Cóż, na pewno doskonale przyczyniają się do promocji czytelnictwa!
Przeczytaj pełną recenzję książki J. K. Rowling „Harry Potter i Kamień Filozoficzny”.
Zobacz także inne książki J.K. Rowling.
Zakazane książki od zawsze pasjonowały i będą pasjonować czytelników na całym świecie. Wszystko dlatego, że poruszają często kontrowersyjne tematy, pokazują inną rzeczywistość – często brutalną, taką, jaka jest naprawdę. Bywają również bluźniercze, podważają rolę religii w życiu człowieka i dyskredytują władzę. Czy naprawdę powinny były zostać zakazane? Warto się o tym przekonać na własnej skórze! | 8 najciekawszych zakazanych książek |
Gwiezdne wojny od kilku lat przeżywają drugą młodość, a Odległa Galaktyka fascynuje kolejne pokolenie fanów. W sprzedaży można znaleźć mnóstwo ciekawych gadżetów elektronicznych z motywem Star Wars, które spodobają wszystkim osobom uwielbiającym sagę George’a Lucasa. Fani Gwiezdnych wojen, którzy szukają gadżetu elektronicznego z motywem Star Wars, mogą przebierać w ofertach. Najróżniejsze firmy kupują licencję na wykorzystanie marki sprzedanej Disneyowi przez George’a Lucasa. Przyjrzeliśmy się kilku takim zabawkom i akcesoriom, które ucieszą fanów w każdym wieku.
BB-8 – zdalnie sterowany robot
Jednym z najciekawszych gadżetów elektronicznych z motywem Star Wars jest uroczyrobot BB-8 przygotowany przez firmę Sphero. Zabawka została zaprojektowana na wzór droida należącego do Poego Damerona, czyli jednego z bohaterów filmu „Przebudzenie Mocy”. Wykorzystując aplikację na smartfon, można wydawać robotowi różne polecenia. Gadżet może razem z właścicielem oglądać najnowsze „Gwiezdne wojny”, reagując na wybrane sceny.
Dotykając ekranu w telefonie, można poruszać robotem w różnych kierunkach. BB-8 ma kształt kuli, a dzięki żyroskopom i magnesom jest w stanie poruszać się, nie gubiąc przy tym nieprzytwierdzonej na sztywno głowy. Kolejne przyciski pozwalają na wydawanie dźwięków przez aplikację, a kierując na BB-8 obiektyw kamery, można wyświetlić dzięki rozszerzonej rzeczywistości różne wiadomości w formie wirtualnego hologramu.
Pendrive Star Wars
Najpowszechniejszymi gadżetami, w których wykorzystano przy produkcji motyw Gwiezdnych wojen, są pamięci typu Flash. W sprzedaży można znaleźć mnóstwo pendrive’ów, które przypominają bohaterów z sagi. Pendrive’y na licencji Star Wars mają różne kształty, wymiary, ceny i pojemności.
Obudowa do telefonu
Oprócz pendrive’ów popularnymi gadżetami są obudowy do telefonu z motywem Star Wars. Producenci tego typu akcesoriów przygotowali szeroką gamę różnych obudów i futerałów przyozdobionych grafiką nawiązującą do Star Wars, która powinna zadowolić nawet najbardziej wybrednego fana.
Słuchawki Ear Force
W sprzedaży można znaleźć również słuchawki, które wykorzystują motyw Gwiezdnych Wojen. Producentem zestawu nausznego z mikrofonem Ear Force, który nazwą nawiązuje do znanej z filmów Star Wars mistycznej Mocy, jest firma Turtle Beach.
Laptop HP
Specjalną ofertę dla fanów sagi Lucasa przygotowała również firma HP. W sprzedaży dostępny jest laptop z rodziny HP Pavilion w edycji Star Wars, którego obudowa zarówno w środku, jak i na zewnątrz przyozdobiona została motywami z Gwiezdnych wojen.
Podsumowanie
Gwiezdne wojny to bardzo rozpoznawalna marka, więc bogactwo gadżetów elektronicznych z tym motywem nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem. Takie urządzenia z pewnością ucieszą wszystkich fanów Star Wars i będą idealnym pomysłem na prezent – nie tylko dla dzieci.
Gadżety elektroniczne z motywem Star Wars dadzą też wiele radości dzieciakom, ale również dorośli fani z pewnością się z nich ucieszą. Możliwość zdalnego sterowania ikonicznym robotem BB-8 da mnóstwo radości, a pendrive przypominający jedną z kultowych postaci będzie świetnie wyglądał na półce. | Gadżety elektroniczne z motywem Star Wars |
Jeśli często chodzimy na basen, zajęcia sportowe, na których ćwiczy się na boso czy publiczne plaże, to niestety możemy zacząć odczuwać swędzenie i pieczenie stóp. Może to oczywiście być uczulenie na chlor, ale niestety najczęściej oznacza to zarażenie grzybicą stóp. Leczenie jest najczęściej żmudne, przewlekłe i uciążliwe. Na szczęście nie musi być z góry przegrane. Zapobieganie
Jak się to jest ze wszystkimi chorobami, łatwiej i rozsądniej jest im zapobiegać, niż je leczyć. Podstawą zatem powinna być higiena stóp: codzienna zmiana skarpetek, częsta wymiana obuwia, stosowanie wkładek do butów pochłaniających pot oraz dokładne mycie i wycieranie stóp. Niestety, nadal wiele osób sądzi, że wystarczy, jeśli stopy same się myją, kiedy spłukujemy z siebie mydliny pod prysznicem. Stopom, które dźwigają na sobie cały nasz ciężar, należy się równie wiele uwagi, co naszym dłoniom.
Kolejnym częstym błędem jest niewycieranie stóp – wilgotne środowisko jest idealne dla rozwoju grzybów. W przeciwieństwie do panów zaniedbujących higienę, zbyt wiele pań dba o nią aż nazbyt, traktując swoje stopy co tydzień agresywnymi zabiegami pedicure. Tymczasem zbyt agresywne szorowanie może naruszyć barierę skóry i przyczynić się do powstawania tej przykrej i dla wielu osób wstydliwej dolegliwości. Najważniejsze jest zatem zachowanie umiaru w pielęgnacji. Warto pamiętać przy tym, że pumeks nie jest najlepszym wyborem, ponieważ jego porowata struktura idealnie gromadzi wilgoć i drobnoustroje.
Oczywiste jest, że nie należy dzielić z nikim ręcznika, skarpet, przyrządów do paznokci – pilniczka czy cążków. Trzeba też zwrócić uwagę na to, że wszelkiego rodzaju choroby częściej atakują, kiedy organizm jest osłabiony. Dlatego warto dbać o odporność cały rok, czasami wspomagając to gotowymi preparatami, takimi jak ParaProteX czy kwas kaprylowy. Nie tylko wzmacniają odporność, ale też pomagają leczyć stany zapalne w ich najwcześniejszej fazie oraz pozwalają zachować właściwą równowagę w organizmie.
Leczenie
Jeśli zapobieganie nie przyniosło efektów, trzeba jak najszybciej zabrać się do leczenia, aby infekcja grzybicza nie objęła całego organizmu. Pierwszym krokiem powinna być oczywiście wizyta u dermatologa – nie można podejmować samodzielnego leczenia, wiele chorób bowiem manifestuje się w podobny sposób. Trzeba jak najszybciej wykupić zalecany przez lekarza preparat, ale dodatkowo można wspomóc leczenie uniwersalnymi środkami o szerokim spektrum zastosowań.
Jest wiele preparatów, które wspomagają leczenie, a jednym z najlepszych jest srebro koloidalne. Wysusza skórę, co w przypadku grzybów preferujących wilgotne środowisko przyspiesza leczenie i gojenie. Dodatkowo srebro samo w sobie zwalcza mikroorganizmy, jest więc idealnym preparatem wspomagającym leczenie dolegliwości skórnych. Kolejnym preparatem jest maść propolisowa, czyli preparat, który naturalnie działa przeciwgrzybiczo i pielęgnacyjnie. Leczenie infekcji grzybiczych wspomaga również Clotrimazolum – maść o szerokim spektrum zastosowań i sprawdzonym od lat działaniu. Zresztą, w przypadku grzybicy stóp ta maść jest najczęściej zalecana przez dermatologów.
Kiedy grzybica zainfekuje paznokcie, leczenie, które normalnie powinno trwać około 4 tygodni, może się przedłużyć, bo preparaty do tego przeznaczone należy stosować aż do czasu odrośnięcia zdrowej płytki paznokcia. Dlatego firmy farmaceutyczne, by ułatwić leczenie tego typu zakażeń, przygotowały takie produkty, jak Nailner, Steper, Urgo czy Scholl na grzybicę paznokci. Są one w formie lakieru, który ułatwia aplikację i zapewnia maksymalne wchłanianie preparatu leczniczego przez płytkę.
Warto pamiętać, że leczenie miejscowe może nie być wystarczająco skuteczne, wówczas lekarz przepisze preparaty stosowane doustnie. Niezmiernie ważne jest pozostawanie pod kontrolą specjalisty. | Walka z grzybicą stóp – czy musi być z góry przegrana? |
Książki z cyklu Rosemary Beach cieszą się ogromną popularnością wśród czytelniczek, nie ukrywałam więc, że byłam zaciekawiona, jak się prezentują na tle innych powieści w duchu New Adult. Sięgając po „Nie pozwól mi odejść”, oczywiście wiedziałam, czego mniej więcej się spodziewać, co nie zmienia faktu, że za każdym razem staram się być otwarta na coś nowego. Otrzymałam jednak klasyczną powieść New Adult, a wbrew pozorom jest to na plus dla kolejnego tytułu Abbi Glines.
Trudne dzieciństwo…
Przerzucanie dziecka z jednej rodziny zastępczej do drugiej jest horrorem dla rozwoju jego osobowości. To podważa wszelką wiarę we własną wartość, w samego siebie, a przede wszystkim w to, że można być kochanym. Taki właśnie los spotkał Addi, którą matka pewnego dnia po prostu porzuciła przed supermarketem, zostawiając dziewczynkę na pastwę urzędników.
Addi nie miała wyboru i musiała godzić się z kolejnym zmianami. Zawsze było coś nie tak, zawsze komuś coś nie odpowiadało i wracała od kolejnej rodziny. Była jak małe zwierzątko, którym po okresie fascynacji ludzie się nudzą, więc porzucają bez zastanowienia. Wszystko się zmieniło, gdy trafiła do rodziny Kiplingów. W ich bezdusznym, pełnym psychozy gospodyni domostwie zrozumiała, że może być jeszcze gorzej.
… i bezwarunkowa miłość
Jednakże szybko się okazało, że syn państwa Kiplingów jest zupełnie inny. River od początku otaczał ją opieką i troską, starał się minimalizować wybuchy matki, tak, aby jak najmniej trafiały w Addi, wreszcie okazało się, że młodzi ludzie pokochali się nie jak rodzeństwo, ale jak tylko młody chłopak może pokochać młodą dziewczynę, i vice versa.
Jak łatwo sobie wyobrazić, w chorej psychice pani Kipling takie uczucie mieściło się na liście spraw pogardzanych i godnych zniszczenia, dlatego za jej sprawą River i Addi zostają rozdzieleni na wiele lat, nie wiedząc o sobie nic lub prawie nic. River zaś żył w obłędnym przekonaniu, że Addi umarła. Gdy teraz po dziesięciu latach spotykają się znowu, Captainowi trudno jest rozpoznać w rudej kelnerce o imieniu Ross swoją dawną miłość, a Addi nie może doszukać się w bezdusznym mężczyźnie swojego ukochanego. Czy odnajdą siebie na nowo?
Urokliwa opowieść
Historia Addi i Rivera jest opowiedziana z perspektywy obydwojga i na zmianę oddaje głos to jednemu, to drugiemu. Dzięki wspomnieniom, jakie przeplatają tę opowieść, poznajemy ich brutalną przeszłość i zmiany, które zachodziły w ich życiu. Możemy też obserwować, że choć obydwoje starali się żyć tu i teraz, to nie mogli nigdy zapomnieć o sobie nawzajem ani przestać się kochać.
Wybory życiowe dokonywane przez lata teraz odcisną piętno na ich codzienności. Nad Captainem wisi wielkie niebezpieczeństwo, w które może teraz wciągnąć zarówno Addi, jak i ich córkę. Czy będą potrafili wspólnie odeprzeć najgorsze? Dwunasty tom cyklu jest równie świetny jak wszystkie pozostałe. To trzeba przeczytać!
Źródło okładki: pascal.pl | „Nie pozwól mi odejść” Abbi Glines – recenzja |
Latem ze względu na wysokie temperatury kobiety najchętniej zrezygnowałyby z wykonywania codziennego makijażu. Niektóre okoliczności jednak wymagają, aby zadbać o ten element wizerunku. Jest to szczególnie ważne w przypadku kobiet o cerze tłustej, która wykazuje skłonności do niedoskonałości. Jaki makijaż właścicielki tego typu skóry powinny robić w porze letniej? Charakterystyka cery tłustej
Twarz kobiety o cerze tłustej ma odcień szaro-żółty. Typowe dla niej jest błyszczenie i obecność rozszerzonych porów z zaskórnikami (to ujścia gruczołów łojowych). Za nieestetyczne świecenie się skóry jest odpowiedzialny łój wydzielany w nadmiernych ilościach. Zaletą cery tłustej jest to, że proces starzenia rozpoczyna się później, niż ma to miejsce w przypadku cery suchej. Natomiast wadą jest skłonność do pojawiania się na jej powierzchni ropnych wykwitów. Latem skóra tłusta prezentuje się lepiej, ponieważ łój szybciej upłynnia się i nie blokuje porów. Mimo poprawy stanu cery w miesiącach wakacyjnych, dla dobrego samopoczucia i atrakcyjnego wyglądu warto wykonywać makijaż.
Kosmetyki do letniego makijażu dla cery tłustej
Latem kobiety o cerze tłustej powinny postawić na lekki makijaż matujący. Przed przystąpieniem do aplikacji kolorowych kosmetyków należy zadbać o właściwą pielęgnację dostosowaną do potrzeb skóry. W tym przypadku odpowiedni będzie lekki krem na dzień o właściwościach matujących (dostępny na Allegro od 10 zł).
Kolejnym krokiem jest nałożenie na całą powierzchnię twarzy bazy pod podkład, która przedłuży trwałość makijażu (produkt marki Delia do nabycia w cenie 12 zł). Na tak przygotowaną twarz można (za pomocą dłoni lub pędzla) nałożyć podkład (niewskazany jest produkt z rozświetlającymi drobinkami, które dodatkowo podkreślają niedoskonałości skóry) o formule oil-free (kosmetyk marki Rimmel do kupienia na Allegro za około 14 zł).
Alternatywą dla duetu krem na dzień i podkład jest krem BB lub CC, czyli produkty tonujące, które łączą właściwości pielęgnacyjne kremu do twarzy i typowe dla fluidu działanie kryjące. Nawilżają one skórę twarzy (przywracają równowagę hydrolipidową) i maskują niedoskonałości, które pojawiają się na jej powierzchni. Jako że makijaż letni nie powinien być ciężki, zamiast kolejnych warstw kremu BB na miejsca pokryte wypryskami punktowo nałóżmy korektor (np. marki Catrice do nabycia w cenie 12 zł).
Aby przeciwdziałać błyszczeniu się skóry w strefie T (czoła, nosa i brody), przy pomocy dużego puchatego pędzla warto oprószyć środkowe partie twarzy transparentnym pudrem typu long-lasting (od 12 do 220 zł). Najlepiej zdecydować się na produkt sypki. Twarz będzie zmatowiona, a trwałość makijażu przedłużona. Tym kosmetykiem możemy dokonywać poprawek w ciągu dnia, pamiętając o tym, aby uprzednio użyć bibułki matującej, która wchłonie nadmiar sebum, zmatowi twarz i zapobiegnie warzeniu się makijażu.
Trwały make-up oka zagwarantuje wodoodporny tusz do rzęs. Poza tym dobrze jest zaznaczyć kości policzkowe, używając w tym celu matowego i pudrowego różu do policzków. W przypadku cery tłustej lepiej zrezygnować z rozświetlacza, który mógłby podkreślić błyszczenie się i niedoskonałości.
Makijaż na lato dla cery tłustej nie powinien polegać na nakładaniu kolejnych warstw mocno kryjących kosmetyków kolorowych. Najlepiej wybrać produkty o lekkiej konsystencji i właściwościach matujących. | Makijaż na lato dla cery tłustej |
Zdrowy fast food? To możliwe! Jeśli uwielbiasz „szybkie jedzenie” i nie potrafisz oprzeć się kuszącym przekąskom, przyrządzaj dania sam – we własnej kuchni. Wystarczy kilka trików, by stworzyć wartościowe posiłki – pełne witamin i minerałów, a przy tym bardzo smaczne. Niektóre domowe fast foody z powodzeniem włączysz do diety odchudzającej – mają niski indeks glikemiczny i zawierają niewiele kalorii. Przyrządzaj domowy fast food – warto!
Tradycyjny fast food od lat znajduje się na cenzurowanym. Dietetycy przestrzegają przed „szybkim jedzeniem”, które złą sławę zawdzięcza przede wszystkim wysokiej zawartości niezdrowych tłuszczów (w tym izomerów trans), soli, cukrów prostych i sztucznych dodatków. Zwykle trudno całkowicie z niego zrezygnować – to wygodny i niedrogi sposób na posiłek po długim dniu pracy. Tymczasem jedna niepozorna przekąska z baru na rogu może dostarczyć tyle kalorii, ile wynosi całe dzienne zapotrzebowanie organizmu. Niezdrowe fast foody to przyczyny epidemii otyłości w XXI wieku i wielu chorób cywilizacyjnych, które dotykają również dzieci i młodzież.
Postaw na domowy fast food – naprawdę warto! Jeśli wybierzesz świeże, wartościowe składniki i właściwe techniki kulinarne, bez trudu zmienisz tłuste pizze i hamburgery w potrawy, które dostarczą cennych składników odżywczych i nie zwiększą poziomu tkanki tłuszczowej. Na co powinieneś zwrócić uwagę podczas przyrządzania szybkich dań?
Ciemne pieczywo, zioła i produkty „bio”
W kuchni unikaj białego pieczywa – korzystaj z produktów zbożowych, które są znakomitym źródłem „dobrych” węglowodanów, błonnika i nie powodują szybkiego przybierania na wadze, jak jak podczas jedzenia janego chleb czy bułek. Posiłki z nich przygotowane dostarczają sporej dawki energii i wspierają pracę układu pokarmowego. Pamiętaj, że pieczywo z oczyszczonej mąki pszennej ma wysoki indeks glikemiczny i jest bezwartościowe. Witaminy i składniki mineralne znajdziesz za to w artykułach z mąki z pełnego przemiału.
Nadmiar soli (chlorku sodu) i cukru zamień na zielone zioła i przyprawy korzenne. Mięta, oregano, tymianek, majeranek, rozmaryn i bazylia wzbogacają dania o niepowtarzalny aromat, a przy okazji dbają o twoje zdrowie – wiele z nich stosuje się m.in. w profilaktyce nowotworowej. Jeśli lubisz ostre akcenty smakowe, postaw na pieprz cayenne, ostrą paprykę, chilli, czosnek, cebulę i curry, które przyspieszają przemianę materii, wywierają korzystny wpływ na układ krążenia i serce, zwalczają wolne rodniki i działają antybakteryjnie.
Nie wyobrażasz sobie szybkich dań bez choćby szczypty soli? Sięgnij po sól ziołową lub tzw. sól potasową, która zawiera znacznie mniej sodu. Nie zapominaj o pietruszce – pełnej minerałów, substancji przeciwzapalnych i antyoksydacyjnych, a przede wszystkim witaminy C. Wiesz, że natka dostarcza więcej kwasu askorbinowego niż pomarańcze? Zielona przyprawa idealnie podkreśla smak dipów i mielonego mięsa.
Pyszne sosy, które w klasycznej wersji opierają się na majonezie, przyrządzaj na bazie jogurtów „bio”, pełnych wapnia i białka. Znajdziesz w nich dobroczynne bakterie probiotyczne, wzmacniające naturalną odporność organizmu.
Porady dla amatorów mięs i keczupu
Mięso to obowiązkowy element wielu dań typu fast food. Można pozwolić sobie na nieduży kawałek indyka, kurczaka bez skórki czy cielęciny. Ale mięso czerwone również nie jest zupełnie zakazane. To cenne źródło żelaza hemowego, które nasz organizm bardzo dobrze wchłania w tej postaci. Niewielka porcja wołowiny od czasu do czasu powinna znaleźć się w zdrowym menu. Jednak parówki zamień na pierś kurczaka lub plasterki chudej szynki, a przygotowując pizzę, wybierz chudą wędlinę zamiast boczku i bekonu.
Kiedy planujesz męskie popołudnie w kuchni, zaopatrz się w zapas otrębów. Możesz dodawać je do mięsa mielonego, sosów, nawet ciasto na pizzę dzięki nim wiele zyska. Otręby to bogate źródła potasu, wapnia, magnezu i żelaza, a także błonnika pokarmowego. Ich unikatowy skład wspiera perystaltykę jelit i wzmaga uczucie sytości po posiłku.
Jesteś smakoszem keczupu i uwielbiasz „topić” w nim wszystkie przekąski? Zanim kupisz buteleczkę, sprawdź, co się w niej kryje. Wartościowe produkty przygotowuje się głównie z pomidorów – zawierają jak najmniej sztucznych barwników, cukru i konserwantów. Jeśli masz czas, przyrządź keczup sam – świeże, dojrzałe pomidory i ulubione przyprawy pozwolą ci delektować się nim bez wyrzutów sumienia.
Unikaj smażenia, zwłaszcza w głębokim tłuszczu. Ziemniaki możesz piec – smak i aromat wybornie wzbogacisz odrobiną rozmarynu. Jeśli nie potrafisz oprzeć się frytkom – postaw na produkty mrożone, które można piec bez dodatku tłuszczu. Mięso grilluj lub piecz w rękawie bądź garnku rzymskim – metoda nie wymaga dodatkowej porcji tłuszczu. | Męskie gotowanie: zdrowy, domowy fast food |
Wymiana świec zapłonowych jest stosunkowo prosta, można to zrobić samodzielnie. Trzeba jednak zachować daleko idącą ostrożność i przygotować się do tej czynności, wliczając w to kupno niezbędnych narzędzi. Kiedy wymieniać świece?
Powinno się to robić mniej więcej co 50 tys. km, ale z tą zasadą bywa różnie. W jednym aucie świece wytrzymają 30 tys., w innym – 80 czy nawet 100 tys. Jest to mocno skorelowane z jakością tankowanego paliwa. Im lepsze, tym dłużej wytrzymają świece. Sprawdźmy przede wszystkim zalecenia w książce auta. Pamiętajmy też o dwóch rzeczach – w dieslach nie ma świec zapłonowych, a w autach napędzanych gazem okres wymiany świec skraca się o połowę.
Objawami zużycia świec jest nierówna praca silnika, spadek mocy oraz wzrost zużycia paliwa. Jeśli któraś ze świec jest niesprawna, szybszemu zużyciu ulega również katalizator. Co ciekawe – objawy jego przytkania są bardzo podobne do awarii świec.
Czego potrzebujemy?
Przede wszystkim kompletu świec zapłonowych. One nie są częściami uniwersalnymi i w instrukcji obsługi poszukajmy informacji o tym, jakich potrzebujemy. Możemy też zdać się na producenta i sprzedawcę – jeśli w opisie wyczytamy, że pasują do konkretnych modeli aut, jest to prawda. Możemy to zresztą zweryfikować na stronach producentów świec. Świece kosztują od kilku złotych w górę.
Kolejnym sprzętem niezbędnym do tej czynności jest klucz do świec. Świece mają nakrętki różnych rozmiarów, więc po sprawdzeniu, jakie pasują do naszego auta, kupmy do nich odpowiedni klucz. Najprostszy, ale skuteczny kosztuje kilkanaście złotych. Zdecydowanie lepiej zainwestować w inne rozwiązanie – odpowiednią nasadkę do świec i klucz dynamometryczny. Takie klucze pozwalają przykręcać śruby lub nakrętki z odpowiednią, określoną siłą. Kosztują od 100 zł w górę. Tańszą alternatywą jest klucz wychylny, który można dostać za mniej niż 50 zł. Może się też przydać kosztujący dosłownie kilka złotych szczelinomierz.
Do wymiany świec zabieramy się wtedy, gdy silnik jest całkowicie zimny. Nie wystarczy odstawić go na kwadrans, musi stygnąć parę godzin. Następnie musimy w jakiś sposób dobrać się do głowicy silnika – na ogół jest ona zabezpieczona plastikową pokrywą, mocowaną na śruby bądź zapinki. Potem zaś lokalizujemy świece – dochodzą do nich przewody z cewki zapłonowej.
Przewody są wpięte w świece, więc musimy je ostrożnie ściągnąć. Może to być dość trudne, ale nie wolno używać zbyt dużej siły i szarpać gum. Trzeba robić to powoli, systematycznie. Uwaga – ściągamy jeden przewód z jednej świecy za jednym razem. Nigdy więcej. Inaczej bardzo łatwo będzie te kable pomylić, a muszą być ustawione w odpowiedniej kolejności. Jeśli je pomylimy, auto prawdopodobnie w ogóle nie zapali. Po ściągnięciu przewodu wykręcamy świecę, wkładamy nową i zakręcamy. Przy tej czynności również musimy bardzo uważać, by nic przypadkowego nie wpadło do silnika. Okolice otworu na świecę możemy odkurzyć odkurzaczem bądź sprężonym powietrzem, ale w taki sposób, by nie wdmuchać niczego do środka. Samo odkręcenie może wymagać użycia sporej siły, ale niczego nie szarpmy. Jeśli zerwiemy gwint albo złamiemy świecę, pozostanie nam tylko wizyta w warsztacie.
Nowe świece powinny mieć ściśle określoną odległość między elektrodami, między którymi przeskakuje iskra. Do jej zmierzenia służy właśnie szczelinomierz. W świecach starego typu można tę odległość wyregulować, po prostu odginając bądź dociskając elektrodę. W nowszych się tego nie robi. Odpowiednie informacje znajdziemy na opakowaniu.
Podczas wkręcania świecy musimy wyczuć moment, w którym jest ona dobrze osadzona. Nie należy przesadzać z siłą, w większości przypadków wystarczy niepełny obrót klucza. Dlatego lepiej robić to kluczem dynamometrycznym. Ustawia się na nim odpowiednią wartość i dokręca. Klucz sam wie, kiedy przestać. Wartości są różne i zależą od średnicy gwintu świec oraz materiału, z którego wykonany jest silnik. Możemy je znaleźć na stronach producentów świec. Na koniec zakładamy przewód i cieszymy się jazdą z nowymi świecami. | Jak samodzielnie wymienić świece zapłonowe |
Na początku lipca w zakładce Moje Allegro sprzedający sprawdzą, czy spełniają warunki programu Super Sprzedawca. Na początku lipca w zakładce Moje Allegro sprzedający sprawdzą, czy spełniają warunki programu Super Sprzedawca. Natomiast od 10 sierpnia sprzedający z najlepszą jakością obsługi będą mogli zgłaszać chęć udziału w programie.
Szczegóły programu Super Sprzedawca przedstawiamy na stronie informacyjnej.
Co daje udział w programie
Wszystkie oferty wyróżnimy monetami. Kupujący będą mogli je wymienić na kupony zniżkowe. Wykorzystają je podczas zakupów na każdym urządzeniu (komputer, urządzenia mobilne). Liczba monet będzie uzależniona od obrotów sprzedającego.
Wszystkie oferty wyróżnimy ikoną programu.
Będziemy zapraszać Super Sprzedawców do testowania nowych funkcji.
Zapewnimy priorytetową pomoc.
Standard Allegro zamkniemy 9 sierpnia. | 10 sierpnia startuje nowy program dla najlepszych sprzedających |
Nauka jazdy na rowerze to poważne wyzwanie w życiu każdego, małego człowieka. Pierwsze próby na dwóch kółkach potrafią być dość bolesne. Warto zadbać o komfort i bezpieczeństwo dziecka, posiłkując się gadżetami, które mogą ułatwić zmagania przyszłego rowerzysty. Jakie akcesoria przydadzą się podczas nauki jazdy na rowerze? Jak nauczyć dziecko jeździć na rowerze?
Nie ma niestety jednej recepty na to, jak sprawić, by nauka jazdy na rowerze poszła sprawnie. Jest jednak kilka sposobów na uzyskanie szybkich efektów. Warto zacząć oswajać dziecko z potrzebą utrzymywania równowagi od najmłodszych lat. Świetnym treningiem jest zaczynanie przygody z kolarstwem na rowerku biegowym. W ten sposób oswoisz malucha z pojazdem na dwóch kółkach. Dziecko metodą prób i błędów szybko zrozumie, na czym polega utrzymywanie równowagi. Podobnie skutki można uzyskać z pomocą dziecięcej hulajnogi. Nauka jazdy na pełnowymiarowym rowerze powinna odbywać się stopniowo. Przede wszystkim należy zadbać o bezpieczeństwo dziecka, zakładając mu odpowiednie ochraniacze. Pierwsze jazdy powinny odbywać się w odpowiednim miejscu. Ważne jest, aby było ono wyłączone z ruchu samochodów, a także posiadało równą nawierzchnię. Pamiętaj, że obecność dorosłego jest niezbędna. Nie tylko po to, aby asekurować malucha przed upadkiem, ale także w celu dodania otuchy i pewności siebie. Przyda się też spora dawka cierpliwości i dobra kondycja.
Ochraniacze i kask do nauki jazdy na rowerze
Bezpieczeństwo dziecka jest najważniejsze, dlatego od początku należy przyzwyczajać przyszłego kolarza do zakładania odpowiednich ochraniaczy i kasku. To pozwoli na wyrobienie nawyku, a także zabezpieczy malucha podczas ewentualnych upadków. Najważniejszy jest oczywiście solidny kask, który ochroni głowę przed urazami. Musi być on dobrze dopasowany, dlatego ważne jest, aby przylegał odpowiednio do głowy i miał regulowane zapięcie. Dobrze jest też, gdy kask posiada otwory wentylacyjne, które zapobiegną nadmiernemu poceniu się głowy. Podczas nauki często zdarzają się upadki, które mogą skończyć się nieprzyjemnymi zadrapaniami skóry. Wywrotkom często nie da się zapobiec, jednak skóra malucha może wyjść bez szwanku dzięki ochraniaczom na kolana i łokcie.
Akcesoria ułatwiające naukę jazdy na rowerze
Istnieją dwie filozofie nauki jazdy na rowerze. Jedni uważają, że najlepszym sposobem na szybkie opanowanie tej sztuki jest zamontowanie do roweru dziecka specjalnego prowadnika, czyli inaczej mówiąc kija. Z jego pomocą rodzic może pomagać w utrzymywaniu równowagi oraz asekurować dziecko przed upadkiem. Taka metoda wymaga od dorosłych dość dobrej kondycji, zwłaszcza kiedy dziecko poczuje się już znacznie pewniej. Pozwala to jednak na szybkie reagowanie. Kiedy poczujesz, że maluch złapał równowagę możesz po prostu puścić kij. Druga metoda zakłada początki nauki z wykorzystaniem bocznych kółek. Pozwalają one na początkowe przyzwyczajanie się do roweru na czterech kołach. Koła podporowe można przypiąć do każdego modelu pojazdu oraz regulować ich odchylenie. W ten sposób maluch stopniowo będzie uczył się zachowywania równowagi podczas jazdy.
Gadżety zachęcające do wsiadania na rower
Niektóre dzieci chętniej będą podejmowały próby nauki jazdy na rowerze, jeżeli będzie on wyposażony w atrakcyjne gadżety. Przydać może się wesoły dzwonek, którym maluch będzie mógł sygnalizować swoje pierwsze sukcesy. Fajnym gadżetem, który dodatkowo będzie ochroną, mogą być rękawiczki na rower. Podczas żmudnych treningów przyda się też bidon wypełniony ulubionym napojem. Można też pokusić się o pierwszy koszyk rowerowy, do którego dziecko może schować np. dodającego otuchy, bajkowego przyjaciela. Odpowiednie gadżety na rower mogą być świetną motywacją do nauki i zachęcać do podejmowania kolejnych prób utrzymania równowagi.
Jazda na rowerze to nie tylko wielka frajda, ale także porcja ruchu dla twojego dziecka. Początki bywają trudne, jednak przy odrobinie cierpliwości i z pomocą przydatnych gadżetów nauka jazdy może być szybka i przyjemna. Nim się obejrzysz twój maluch będzie jeździł na dwóch kółkach, a ty będziesz z dumą podziwiać jego pierwsze sukcesy. | Gadżety przydatne podczas nauki jazdy na rowerze – przegląd |
Czeskie kryminały to wciąż słabo w Polsce znany wycinek gatunku. Od pewnego czasu pojawiają się jednak prawdziwe perełki. „Przedawnienie” jest jedną z nich. Jiří Březina zadebiutował w świetnym stylu i jeśli jest jakieś pytanie, które nasuwa się zaraz po lekturze, brzmi ono: kiedy kolejny tom? Ponieważ kontynuacja pojawiła się już w Czechach (co więcej, niebawem pojawi się kolejny tom), jest nadzieja, że ciepłe przyjęcie w Polsce „Przedawnienia” zaowocuje tłumaczeniem dalszych zmagań jej bohatera, Tomáša Volfa, z kryminalnymi zagadkami.
Nierozwiązana sprawa morderstwa
Nie jest tajemnicą, że nie wszystkie kryminalne śledztwa doczekały się rozwiązania, w którym to zło zostaje powstrzymane, a jego sprawca ukarany. W archiwach leżą dokumenty dotyczące także i tych dochodzeń, których sprawca nie został ujęty, a sprawiedliwości nie stało się zadość.
Na jedną z takich spraw trafia Tomáš Volf, policjant o niepolicyjnej aparycji, miłośnik ciężkich brzmień dyscyplinarnie przeniesiony z dochodzeniówki do archiwum. Rutynowe zadanie kończy się odnalezieniem akt dotyczących nierozwiązanej sprawy z 1991 roku, kiedy to blisko granicy zamordowano mężczyznę, pozorując samobójstwo. Volf wertuje strony, odkrywa braki, dociera do mężczyzny, który przed laty owym śledztwem się zajmował. Dziś Novotny działa w polityce, kandyduje na wysokie stanowisko ministerskie i jak na rasowego polityka przystało, sztukę kłamstwa ma opanowaną do perfekcji.
Konsekwencje zdarzeń
Volf długo rozmawia z Novotnym. Zbiera informacje, próbuje oddzielić prawdę od kłamstw i dowiedzieć się, co tak naprawdę zdarzyło się przed laty. Jak się okaże, ta opowieść sięga o wiele dalej niż do 1991 roku. Przeniesiemy się więc w czasie jeszcze bardziej, poznając trudną historię regionu, w którym dokonano morderstwa. Ta pozornie sielska okolica była miejscem dramatycznych zdarzeń. A te, mimo upływu lat, nie w każdej pamięci się zatarły.
W „Przedawnieniu” mamy więc nie tylko ciekawą intrygę kryminalną, ale i pełną bólu opowieść, która rozdziera serce.
Dramat, o którym nie da się zapomnieć
„Przedawnienie” uczy nie oceniać. Po pozorach. Na podstawie domysłów. Widać tu wyraźnie, jak cienka granica dzieli kata i ofiarę, jak zgniłe korzenie może mieć dobro, jak zło kiełkuje tam, gdzie nie spodziewasz się go znaleźć.
Jiří Březina napisał coś więcej niż tylko wciągający kryminał — dramatyczną powieść o ludzkich krzywdach, podziałach, emocjach i bólu, które mimo upływu lat wciąż są silne, wciąż nie pozwalają zapomnieć o krzywdzie. Autor umiejętnie stopniuje napięcie. W pewnej chwili robi się naprawdę duszno i to jest ten moment, w którym czytelnik cieszy się, że jest jedynie obserwatorem zdarzeń i nie do niego należy decyzja, co zrobić z posiadaną wiedzą.
Czeski kryminał poleca się uwadze nie tylko miłośnikom gatunku.
Książka dostępna również w formie e-booka za ok. 30 zł.
Źródło okładki: wydawnictwoafera.pl | „Przedawnienie” Jiří Březina – recenzja |
Półprodukty to substancje, które możemy samodzielnie dodać do gotowych kosmetyków, aby wzmocnić ich skład lub stworzyć własny niepowtarzalny produkt. Czasami skład sklepowych specyfików jest zbyt słaby i trzeba odpowiednio zintensyfikować ich działanie. Część z półproduktów jest naturalna i łatwo dostępna, niektóre mogą zadziwić, inne będą trudniejsze do pozyskania, ale – jak to mówią – dla chcącego nic trudnego. Tylko od naszej wyobraźni zależy, jak i kiedy ich użyjemy.
Emolienty
Emolienty to substancje natłuszczające. Mogą być dodawane do kremów do rąk czy twarzy, balsamów do ust i odżywek do włosów. Jednym z bardziej popularnych emolientów jest olej kokosowy, który ostatnio stał się bardzo modny. Warto wybierać ten nierafinowany, gdyż jest zdrowszy.
Wybór emolientu powinien być uzależniony od porowatości włosów. Przy dużej porowatości lepiej zdecydować się na emolienty niewnikające lub średniownikające. Do niewnikających należą: olej lniany i olej z pestek winogron, zaś do średniownikających zaliczamy oliwę z oliwek, olej sezamowy oraz olej z awokado. Są one łatwo dostępne, a ich cena nie jest wygórowana.
Humektanty
Pod tą iście magiczną nazwą kryją się substancje, które zapewnią nam odpowiedni stopień nawilżenia. Sprawdzą się zarówno w kremach na dzień, tych na podrażnienia, jak i w odżywkach do włosów. Do naturalnych humektantów należy aloes, który można kupić w bardziej stężonej formie niż ten naturalny. Będzie on wtedy znacznie lepiej i szybciej działał. Jeśli nie możemy zdobyć takiego produktu, to możemy dodać do kosmetyków po prostu sok z aloesu. Trzeba podkreślić, że to nie jedyny humektant ogólnie dostępny. Do innych substancji nawilżających należą między innymi:
1) Gliceryna – nie dość, że nawilża, to jeszcze powoduje, że włosy nie puszą się nadmiernie, a poza tym poprawia ich elastyczność.
2) Miód – skutecznie wzmacnia delikatne i łamliwe kosmyki.
3) Mleczko pszczele – ma właściwości nie tylko nawilżające, ale przede wszystkim wygładzające oraz przeciwłojotokowe. Sprawdzi się, jeśli mamy farbowane włosy.
Proteiny
Proteiny mają za zadanie odbudować to, co zniszczone. Często dodaje się je do odżywek do włosów, ponieważ je skutecznie regenerują i uzupełniają ubytki. Zasada jednak jest taka, że do włosów bardzo zniszczonych lepiej jest stosować proteiny o większych cząsteczkach i nakładać je w odpowiedni sposób. Inaczej zamiast lśniących, pięknych kosmyków otrzymamy puszystego pudla. Nie można przesadzać z proteinowaniem, gdyż wtedy zbytnio obciążymy włosy.
Do najbardziej popularnych protein należą: elastyna, keratyna i jedwab. Można je też znaleźć w naszej kuchni w postaci piwa, żółtka jaja kurzego i żelatyny. Najmniejsze cząsteczki posiada hydrolizowana keratyna, która wymaga odpowiedniej kolejności nakładania. Na początku należy położyć na włosy coś nawilżającego, potem keratynę, a na koniec emolienty. W ten sposób osiągniemy powalający efekt.
Każda z nas jest inna, dlatego trudno powiedzieć, które półprodukty się sprawdzą. Jeśli dopiero rozpoczynamy swoją przygodę z tuningowaniem drogeryjnych kosmetyków, lepiej wybierać produkty łatwo dostępne w przyzwoitych cenach. W ten sposób zaoszczędzimy i nie będzie szkoda ich wyrzucić, kiedy okażą się dla nas nieodpowiednie. | Półprodukty w pielęgnacji włosów. W które warto zainwestować? |
To pytanie często spędza sen z powiek początkującym baletnicom, które czeka wybór pierwszej pary tego rodzaju obuwia. Który model będzie odpowiedni? Jaki powinien mieć kształt, twardość i długość? Źle dobrane pointy to największy koszmar baletnicy, dopasowane – jej najlepsi przyjaciele. Pointy to obuwie służące do tańca na czubkach palców. Charakteryzują się twardą podeszwą, podtrzymującą podbicie stopy, i usztywnionym czubkiem. Najczęściej obleczone są satyną. Zwykle posiadają też troczki i gumki, dzięki którym możemy lepiej dopasować je do stopy. Żeby ich używać, musisz mieć mocną, wyćwiczoną stopę – będziesz w nich tańczyć pewnie dopiero po kilku miesiącach zajęć. Przekonaj się, jak wybrać najlepszy dla siebie model, dzięki któremu godziny spędzone na sali baletowej będą czystą przyjemnością.
Pointa idealna
Pointy to skomplikowane, kapryśne obuwie. Wybierając model dla siebie, musimy niestety polegać na metodzie prób i błędów – jeśli mamy taką możliwość, najlepiej przymierzyć jak najwięcej fasonów. Na pewno należy zwrócić uwagę na kilka kwestii: ułożenie pointy na stopie – musi być dopasowana do jej kształtu, tak by stopa nie „latała” i nie ślizgała się w trakcie ćwiczeń, ponieważ bezpieczeństwo to podstawa. Kolejną wytyczną jest długość pointy – nie może być za krótka, gdyż wówczas nie wejdziemy na półpalce, ponadto buty będą nas uwierać w palce i pięty, czyniąc z nas zamiast wdzięcznych i pełnych gracji balerin obolałe męczennice. Pointy muszą być też dopasowane do siły naszych stóp i stawów skokowych – nie mogą być ani zbyt twarde, ani zbyt miękkie.
Pointy – drugie stopy tancerki
Dobrze dobrane pointy powinny być wygodne. Nie będą, rzecz jasna, tak wygodne jak buty sportowe – taki już charakter baletu, że niektóre pozycje po prostu muszą być mniej lub bardziej bolesne, ale powinnaś odczuwać w nich komfort. Nic nie powinno ci się wżynać, cisnąć ani „latać”. Pointy nie mogą się też ślizgać na podłodze. Dla nowicjuszek najlepsze będą pointy, których w ogóle nie trzeba wyrabiać, albo takie, które wyrobić nietrudno. Jednak tak naprawdę to, czy dany model nam odpowiada, okaże się dopiero po kilku lekcjach – dobór point to długi proces. Nie zniechęcaj się! Odpowiednie pointy staną się twoim sojusznikiem w tańcu.
Przedstawiamy trzy modele point, którym początkująca baletnica powinna dać szansę:
1. Grishko Elite – niewprawionym osobom mogą wydać się nieco sztywne, ale po wyrobieniu w rękach i kilku ćwiczeniach nadają się już do swobodnego użytku. Mają za to dosyć szerokie czubki, które mocno przytrzymują stopę i gwarantują stabilność.
2. Bloch Balance European – bardzo stabilne, szerokie i wytrzymałe. Czubek od wewnętrznej strony wyłożony jest gumą, dzięki której unikniesz obtarć i zmniejszysz siłę nacisku na palce. Wymagają lekkiego wyrobienia, ale już po kilku ćwiczeniach wejdziesz w nich na półpalce.
3. Sansha Recital – miękkie i dość szerokie, szybko się wyrabiają. W nowych można już wejść na półpalce. Bardzo stabilne, polecane dla początkujących – zwłaszcza tych o słabych stopach.
Z wkładkami czy bez?
Obydwa obozy mają wielu zwolenników – są tacy, dla których obolałe stopy, a zwłaszcza palce, bo te cierpią najmocniej, są powodem do dumy, ale też tacy, którzy maksymalnie starają się zminimalizować ból podczas tańca. Czy wkładki do point są potrzebne? Początkującym baletnicom będzie w nich zdecydowanie łatwiej stawiać pierwsze kroki na czubkach palców – widząc efekty swoich starań, z pewnością nie poddasz się i zapragniesz pojawiać się na zajęciach jeszcze częściej. A jakie wkładki mamy do wyboru?
Rodzaje wkładek do point
Wkładki bawełniano-żelowe zabezpieczają stopy, a przy tym chłoną wilgoć, więc stopa nie ślizga się w poincie nawet pod koniec zajęć. Ukryty pod bawełnianym materiałem żel amortyzuje stopy. Dzięki nim będzie ci się tańczyło wygodniej. Lekką niedogodnością mogą okazać się szwy, które czasami uwierają, ale poza tym ten rodzaj wkładek nie ma wad. Można je prać w pralce. Niedrogie wkładki piankowe nie są z kolei tak trwałe i nie chronią stopy w tak wysokim stopniu. Wkładki silikonowe są najwygodniejsze z tego względu, że są zupełnie gładkie – nie okrywa ich żaden materiał, nie mają szwów ani niczego, co mogłoby nas uwierać podczas ćwiczeń. Najgrubsza warstwa silikonu znajduje się pod palcami – czyli w najważniejszym miejscu. Żeby je wyczyścić, wystarczy przepłukać je wodą z mydłem. Są niezwykle trwałe.
Dobór point to długi proces, ale kiedy już znajdziesz swój wymarzony model, będziesz mogła skupić się w pełni na tańcu, nie zaprzątając sobie aż tak bardzo głowy bezpieczeństwem stóp.
Wreszcie wejdziesz na czubki palców i poczujesz, jakbyś unosiła się w powietrzu. | Jak wybrać pointy? – Przygoda z baletem |
Postać królowej brytyjskiej, Elżbiety I, od lat inspiruje zarówno pisarzy, jak i reżyserów. W czasach, gdy nikt na poważnie nie brał kobiet, a wszystkie mocarstwa rządzone były przez mężczyzn marzących o męskim potomku i przedłużeniu dynastii, ona udowodniła, że potrafi władać samodzielnie, że nie musi godzić się na małżeństwo z rozsądku, a jej królestwo wcale nie stało się przez to słabszym. Życie „królowej dziewicy” i XVI wieczna Anglia to materiał nie tylko na powieść historyczną, ale, jak udowadnia Magdalena Niedźwiedzka, można znaleźć tu romans, kryminał i powieść przygodową. Kobieta w świecie mężczyzn
W „Królewskiej heretyczce” autorka pisze nie tylko o postaci samej królowej, ale wokół niej snuje nici losów również innych bohaterów: przede wszystkich przystojnego lorda Roberta Dudleya, o którym mówiono, że jest jej kochankiem i kandydatem do tronu, ale również jego sługi, który wpada w niejedne kłopoty, gdy próbuje wykonywać zlecone mu zadania. Mamy zagadkową śmierć żony Dudleya, w której podejrzewa się, że maczał palce, mamy spiski, intrygi, naciski na królową, by wreszcie znalazła sobie męża (najlepiej takiego, który byłby im przychylny), wzajemne oskarżenia i żądania katolików oraz protestantów, zatargi między członkami rady królewskiej i kobietę, która próbuje w tym wszystkim zachować spokój, pewność siebie i rozwagę. Nie może wyjść za tego, którego kocha, bo nie zostałby on zaakceptowany, a nie ma zamiaru usuwać się w cień i poddawać się woli obcego mężczyzny. To jej kraj i to ona jest królową.
Czym żyje dwór, a czym żyje miasto?
Ciekawe jest też to, że Niedźwiedzka nie pisze tylko o tym, co dzieje się na dworze. Dzięki temu, że jednego z głównych bohaterów uczyniła sługą, jeżdżącym z wędrownymi teatrami i mającym ambicję, by napisać sztukę o Elżbiecie, sporo mamy tu przykładów tego, jak wyglądało życie mieszkańców Anglii poza murami pałaców. Podejrzane dzielnice, ubogie gospody, kłótnie i spory, plotki poddanych królowej i ich spojrzenie na to, co dzieje się w rezydencjach królewskich, dają nam pełniejszy obraz życia w czasach elżbietańskich.
Słaba, a musiała stać się silną
Udało się w „Królewskiej heretyczce” wlać sporo życia i prawdziwych emocji w te postacie, ponieważ nie są na pewno papierowe. Widzimy i dobrze rozumiemy obawy Elżbiety o to, że ktoś chce ograniczać jej niezależność, narzucać jej decyzje, za plecami snuć intrygi. Choć kochała, wiedziała, że nie może ujawnić się ze swoimi uczuciami. Jest wykształcona, inteligentna, ale i świadoma tego, że na kobietę na tronie patrzy się inaczej. Wiele też jest w niej niepewności, zmienności nastrojów, podejrzeń – ten obraz może trochę dziwić, ale przecież każdy ma prawo do kreślenia własnych wizji tego, jak to mogło wyglądać (nawet jeżeli chodzi o przebieg romansu czy sugestii wobec tego, czy królowa sama podejmowała swoje decyzje).
Magdalena Niedźwiedzka napisała powieść niby historyczną, ale i na wskroś współczesną, nie znajdziecie tu stuprocentowej wierności faktom, napuszonej stylizacji, na siłę rozrzucanych w fabule historycznych wydarzeń i postaci (choć przecież tu są) czy masy przypisów. To lektura zupełnie innego typu: historia stała się jedynie podstawą do snucia własnej opowieści o przyjaźni, miłości, władzy i o... sytuacji kobiet. W efekcie dostajemy 900 stron całkiem smakowitej lektury.
Źródło okładki: www.proszynski.pl | „Królewska heretyczka” Magdalena Niedźwiedzka – recenzja |
Entuzjastów pierogów w Polsce nie brakuje. To tradycyjne w naszym kraju danie można serwować na bardzo wiele sposobów. Polecamy przepis na pyszne pierogi z cielęciną w okrasie cebulowej. Po prostu place lizać! Składniki:
ciasto na pierogi
300 g karkówki cielęcej
1 marchewka
4 cebule
sól
olej
100 g masła
Krok po kroku:
Cielęcinę gotujemy do miękkości z marchewką i 2 cebulami. Następnie warzywa i mięso mielimy. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem, po czym dodajemy masło. Pozostałą cebulę siekamy i podsmażamy, aż zmięknie i się przyrumieni. Ciasto rozwałkowujemy, wycinamy okręgi, nakładamy farsz i zawijamy pierogi. Gotujemy je w osolonej wodzie, następnie podajemy i polewamy cebulą.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Pierogi z cielęciną z okrasą cebulową |
Fotel uszak – wygodny, solidny i piękny stanie się doskonałym wyposażeniem salonu i niebanalną ozdobą sypialni. Z podnóżkiem lub bez w tradycyjnej formie lub o całkowicie nowoczesnym kształcie. Na zgrabnych, tłoczonych nóżkach, z pikowanym oparciem, a może z wyjątkową aksamitną tapicerką o niestandardowym kolorze? Jakie uszaki są w tym sezonie najmodniejsze? Fotel uszak to doskonały przykład na to, że piękny design nigdy nie wychodzi z mody. Jego pradziadek pojawił się już w angielskich salonach około 1600 roku, a w odświeżonej formie jest chętnie kupowany do dzisiaj. Jeśli właśnie urządzasz swój salon i szukasz mebla, który idealnie wpisze się w twoje wnętrze, a przy tym będzie po prostu wygodnym towarzyszem popołudniowego relaksu – to koniecznie postaw na fotel uszak. Zobacz, w jakich aranżacjach wygląda najlepiej i wybierz model dla siebie.
Fotel uszak w industrialnym wnętrzu
Popularny, wysoki fotel uszak kojarzy nam się przede wszystkim z tradycyjnymi wnętrzami. Ten o nowoczesnym kształcie rewelacyjnie jednak wpisze się też w nowoczesne aranżacje. Na zgrabnych, drewnianych nóżkach, o charakterystycznym kształcie muszli stanie się doskonałą ozdobą sypialni czy salonu. Obszerne siedzisko, zgrabne podłokietniki i wysokie oparcie – to elementy, za które kochamy ten model fotela.
By stworzyć wyjątkowe, spójne stylistycznie wnętrze dobierz do niego miękki dywan w kolorystyce zbliżonej do tapicerki. Do mody wracają ostatnio dywany w orientalne wzory – szary dywan o delikatnych, białych ornamentach wyczaruje szlachetny klimat we wnętrzu.
Kącik do czytania bez odpowiedniego oświetlenia? Nie ma szans! Obok fotela koniecznie postaw lampę podłogową. Prosta, industrialna lampa w czarnym kolorze to doskonały pomysł. Dwa reflektory z możliwością regulacji sprawdzą się praktycznie w każdej sytuacji.
Jeśli chcesz nadać wnętrzu przytulnego klimatu, nie możesz zapomnieć o dekoracjach ściennych. Nowoczesne lustro o przestrzennej formie i zestaw grafik z motywem roślinnym możesz zawiesić na ścianie tuż nad stylową komodą z ciemnego drewna. W takim salonie każdego dnia będziesz czuć się wyjątkowo i przytulnie.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin)
Fotel uszak i zwierzęce motywy
Choć fotel uszak bardzo chętnie wybierany jest do wnętrz urządzonych w stylu skandynawskim, to jego nowoczesne formy można rewelacyjnie zestawiać z wyrazistymi i naprawdę niebanalnymi dodatkami.
Jeśli lubisz wnętrza z pazurem, to zamiast szarego uszaka, postaw na model w najmodniejszym w tym sezonie fioletowym kolorze. Dobierz do niego minimalistyczne, czarne dodatki – prostą lampę podłogową z tradycyjnym abażurem i stolik kawowy – okrągły na metalowej ramie i ze szklanym blatem. W ten sposób twój salon zyska naprawdę designerski charakter.
Smaku całej aranżacji dodadzą dekoracje – ciepły pled ze zwierzęcym wzorem i dywanik imitujący czarną skórę. Tak urządzony salon z pewnością spotka się z aprobatą nawet największych sceptyków zwierzęcych motywów we wnętrzach.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fotel uszak nie musi być nudny. Zamiast klasycznego, szarego uszaka wybierz model w niestandardowym kolorze. Postaw na patchworkową tapicerkę albo zdecyduj się na aksamitne obicie. Odśwież wygląd swojego fotela dekoracyjnymi poduchami albo nowoczesnymi dodatkami i stwórz aranżację idealnie wpisującą się w najnowsze trendy. | Fotel uszak – klasyk ciągle modny |
Czy rozmiar penisa ma znaczenie? To kwestia dyskusyjna, ale dla panów jest to bardzo ważne! Od wieków szukają więc sposobu na powiększenie członka. Sprawdź, czy to w ogóle możliwe, co działa, a co daje tylko efekt placebo. Przez wiele lat panował mit, że wyznacznikiem męskości jest długość penisa. Dziś już większość z nas wie, że udany seks to nie tylko stosunek, a jeśli już ktoś się uprze, że jednak tak, warto wziąć pod uwagę fakt, że ważniejsza niż długość jest grubość członka. Dzieje się tak dlatego, że pochwa jest najbardziej wrażliwa na bodźce seksualne tylko na głębokości kilku centymetrów od wejścia, więc, owszem, długi, lecz cienki penis dostarczy kochance rozkosz, ale mniejszą niż krótki, ale grubszy.
Cokolwiek by się jednak mówiło i jakiekolwiek badania przedstawiało, wielu mężczyzn wciąż jest niezadowolonych z rozmiaru swojego członka i skrycie marzy o jego wydłużeniu, pogrubieniu lub wyprostowaniu. To da się zrobić, trzeba tylko dobrać odpowiednią metodę i nie dać się nabrać oszustom.
Czy istnieją skuteczne suplementy diety na powiększenie penisa?
Niestety, nie. Nic, co jemy, nie sprawi, że członek urośnie. Na rynku znajdziemy wiele środków reklamowanych jako powiększające prącie, jednak nie istnieją żadne badania naukowe, które potwierdzałyby te rewelacje, a w żadnej z poważnych instytucji farmaceutycznych nie zarejestrowano substancji o działaniu wydłużającym lub pogrubiającym penisa.
Sytuacja wygląda nieco lepiej, jeśli chodzi o żele czy kremy na powiększenie penisa. Mogą one działać czasowo, powodując lekkie obrzmienie prącia, ale zazwyczaj zawierają substancje stymulujące i wzmacniające, jak wyciągi z żeń-szenia, miłorzębu japońskiego, nostrzyka czy aloesu.
Czy penisa można powiększyć metodami mechanicznymi?
Można, ale tylko w stanie spoczynku. Mowa o wszelkich tradycyjnych metodach polegających na systematycznym, codziennym rozciąganiu członka. Zasada jest podobna, jak w przypadku innych afrykańskich tradycji związanych z wydłużaniem uszu, dolnej wargi czy szyi. Tkanki w końcu poddają się i rozciągają, jednak na penisie widać to jedynie wtedy, kiedy nie ma erekcji. W czasie wzwodu długość pozostaje taka sama, jak przed powiększającą terapią. Metoda ta, oprócz bolesności i umiarkowanej skuteczności, ma jeszcze jedną wadę – po pewnym czasie może powodować problemy z uzyskaniem erekcji.
Czy pompki próżniowe powiększają członka?
box:offerCarousel
Tak, ale tylko czasowo. Metoda ta została dobrze przebadana, a jej skuteczność wielokrotnie potwierdzona. Działanie pompki próżniowej – cylindra z tłokiem oraz elastycznym pierścieniem zaciskającym – polega na tym, że poprzez wytworzenie podciśnienia do członka pompowana jest większa niż podczas erekcji powodowanej podnieceniem ilość krwi, która go powiększa, a krew wewnątrz jest zatrzymywana przez pierścień. Efekt takiego zabiegu może utrzymać się przez kilkanaście, kilkadziesiąt minut, a jest polecany szczególnie osobom mającym duże trudności w osiągnięciu wzwodu. Producenci pompek próżniowych i lekarze przestrzegają, by pierścień zaciskowy zdjąć najpóźniej po 30 minutach.
Czy penisa można powiększyć za pomocą zabiegów chirurgicznych?
Tak, i są to jedyne trwałe i skuteczne metody wydłużania i pogrubiania członka, chociaż ich rezultaty nie są spektakularne i aż 70 proc. mężczyzn po operacji było niezadowolonych z nowego rozmiaru.
Pierwszą z metod jest wydłużanie penisa. Prawie 30 proc. członka jest ukryte w ciele i przymocowane do dolnej części kości łonowej. W czasie zabiegu uwalnia się więzadło podwieszające, oddzielając je od kości łonowej, oraz przecina więzadło mocujące. Następnie członek wysuwa się z ciała. W ten sposób można wydłużyć penisa o 2-3 cm. W czasie rekonwalescencji ważne jest profilaktyczne wyciąganie członka, aby nie uległ on skróceniu z powodu obrzęku tkanek. Najpoważniejszym powikłaniem po tym typie operacji są zaburzenia erekcji.
Drugim rodzajem zabiegu jest pogrubianie prącia. Można je przeprowadzić poprzez wstrzyknięcie pod skórę tłuszczu pochodzącego z innej części ciała pacjenta, żelu egzogennego lub kwasu hialuronowego. Efekty tej metody utrzymują się przez około 3 miesiące.
Trzeci sposób polega na wszczepieniu do ciał jamistych w penisie specjalnych implantów, które są nadmuchiwane „na życzenie”. To metoda zapewniająca natychmiastową erekcję wtedy, gdy się chce, ale w pewnych warunkach może też nieco powiększyć rozmiar penisa. Wadą jej jest to, że raz wszczepionych implantów się nie usuwa. | Powiększanie penisa – fakty, mity, możliwości |
Sygnalizatory brań mają zagwarantować wędkarzom skuteczny oraz komfortowy połów. Współcześnie na rynku znajdziemy wiele urządzeń licznych producentów. Różni je także cena. Podpowiemy, jak wybrać odpowiedni sygnalizator. Urządzenia sygnalizujące branie dzielą się na mechaniczne oraz elektroniczne. Pierwsza grupa to proste urządzenia, do których należą odblaskowe nakładki, dzwonki montowane na czubku wędziska lub bombki podwieszane na żyłce pomiędzy przelotkami, które w trakcie brania uderzają o wędzisko. Ze względu na niską cenę produkty tego typu stanowią podstawę wyposażenia każdego wędkarza. Jeśli weźmiemy pod uwagę skuteczność sygnalizacji, zdecydowanie lepiej sprawdzają się jednak sygnalizatory emitujące sygnały dźwiękowe lub świetlne. Sprzęt elektroniczny jest także bardziej uniwersalny, ponieważ większość sygnalizatorów tak samo dobrze zadziała w nocy, jak i za dnia.
Na co zwrócić uwagę przy zakupie?
Każdy wędkarz, starający się maksymalizować szansę na złowienie ryby, zwłaszcza w trakcie nocnych wypadów, korzysta z dobrodziejstw techniki. Według ekspertów z karpiarstwo.pl, najważniejszą zaletą korzystania z elektronicznego sygnalizatora jest brak konieczności czuwania nad zestawem i mniejsze ryzyko przegapienia momentu, w którym przynętą zaczyna się interesować ryba. Wpływ na skuteczność samego urządzenia ma natomiast kilka czynników. To przede wszystkim jego niezawodność i parametry pracy. Profesjonalny wygląd czy ilość lampek nie zastąpią bowiem odporności na warunki atmosferyczne, zwłaszcza odporności na wilgoć oraz żywotności działania na jednym zestawie baterii.
Z drugiej strony, duże pole manewru w przypadku regulacji ustawień również nie pozostaje bez znaczenia. Rozwiązaniem, które zadowoli nawet bardziej wymagających wędkarzy, będzie zakup sygnalizatora z radiopowiadomieniem. W ofercie poszczególnych producentów znajdziemy centralki wyposażone w kable, ale warto zastanowić się też nad centralkami bezprzewodowymi, które są znacznie praktyczniejsze oraz bardziej funkcjonalne. Dobrze zwrócić uwagę na zasięg urządzenia. Niektóre z nich działają na odległość 800 metrów, ale wystarczy nam i 100 metrów, ponieważ rzadko zdarza się, że jesteśmy tak oddaleni od zestawów, nawet jeżeli nocujemy nad wodą.
Regulacja pracy
W większości sygnalizatorów brań znajdują się trzy pokrętła. W tańszych modelach może być ich mniej lub wcale. Dlaczego warto zwrócić uwagę na ich obecność oraz ilość? Ponieważ dzięki nim będziemy mogli dostosować działanie urządzenia do warunków łowienia oraz naszych potrzeb. I tak, pierwsze pokrętło powinno odpowiadać za regulację głośności. Jeżeli spędzamy noc nad wodą, z pewnością przyda się głośniejszy dźwięk, który będzie nas w stanie wybudzić. Jeżeli natomiast łowimy za dnia i jesteśmy w pobliżu wędziska, to możemy nasz sygnalizator nieco wyciszyć, aby nie przeszkadzać innym w łowieniu i ograniczyć tym samym ilość zbędnych dźwięków na łowisku.
Kolejna regulacja dotyczyć będzie tonu, w jakim zabrzmi sygnał brania. Nie jest to tak istotne, jeżeli łowimy na jedną wędkę. Chyba, że wędkujemy wspólnie z innymi osobami na jednym stanowisku lub rozkładamy kilka wędzisk. Zróżnicowanie sygnałów pomoże nam rozpoznać, którym zestawem zainteresowała się ryba. W niektórych urządzeniach możemy jedynie manipulować pomiędzy wysokimi, a niskimi tonami.
Trzecie pokrętło odpowiadać powinno za czułości wykrywania brań. Chodzi o ustawienie ilości żyłki, którą musi wybrać ryba, aby zareagował czujnik. Ma to swoje dwie zalety. Jeżeli łowimy delikatnie lub ryba bierze kapryśnie, możemy ustawić czujnik na sygnalizowanie najmniejszych pociągnięć. Jednocześnie nie będzie to trafne rozwiązanie w przypadku silnego wiatru, fali lub prądu. Jeżeli natomiast polujemy na duże sztuki, to zmniejszając czułość możemy wyeliminować sygnały generowane przez drobnicę, które tylko zakłócą nasze wędkowanie.
Inną metodą sygnalizowania o braniu są sygnały świetlne wysyłane przez diody. Niektóre wyposażone w nie urządzenia mają dwa światełka, służące do określenia kierunku brania: od brzegu i do brzegu. Większość z nich posiada również bardzo przydatną opcję świecenia lub mrugania kilkanaście sekund po zakończeniu brania, co daje nam czas na dotarcie do wędzisk i zorientowanie się, na którym z nich nastąpiło branie.
Czy warto inwestować?
Jeżeli poważnie podchodzimy do wędkowania, to odpowiedź z całą pewnością będzie twierdząca. Satysfakcjonujące wędkarstwo to wędkarstwo skuteczne. Bez nowoczesnego sprzętu ciężko będzie osiągać nam zadowalające wyniki. Dobry sygnalizator brań jest urządzeniem, bez którego coraz częściej trudno wyobrazić sobie udany połów, szczególnie gdy łowimy karpia lub inne ryby za pomocą metody gruntowej. Jednocześnie rozpiętość cenowa jest na tyle duża, że nie będziemy mieli problemu z brakiem możliwości wyboru urządzenia w interesującym nas przedziale. | Sygnalizatory brań: nie przegapić chwili |
Video grabber to nazwa akcesoriów komputerowych służących do przechwytywania sygnału ze źródła analogowego takiego jak klasyczna kamera lub magnetowid i zapisywania go na dysku twardym. Podpowiadamy, jak wybrać urządzenie przechwytujące obraz oraz materiały wideo. Zarówno użytkownicy domowi, jak i profesjonaliści mogą w pewnym momencie potrzebować urządzeń z kategorii video grabberów. Są to akcesoria do komputerów, które pozwalają przechwycić sygnał analogowy, a następnie zapisują go w formacie cyfrowym.
Video grabber pozwoli stworzyć cyfrową kopię nagrania z kasety VHS
Jednym z głównych zastosowań video grabberów jest zapisywanie na komputerze filmów nagranych na kasetach VHS. Osoby mające w swojej domowej bibliotece tego typu pamiątkowe nagrania mogą zapisać je na dysku twardym swojego komputera. Kasety z wiekiem i z każdym odtworzeniem niszczeją, a obraz staje się coraz gorszy.Przechwycenie wideo z VHS dzięki podłączeniu video grabbera do magnetowidu pozwala skopiować materiał na dowolną liczbę nośników. Zapisanie filmów z kasety w formie cyfrowej na płycie DVD, dysku twardym lub przenośnym nośniku w formie karty pamięci lub pendrive’a daje do nich natychmiastowy dostęp bez konieczności przewijania.
Źródła sygnału dla video grabbera
Magnetowid to nie jedyne urządzenie, z którego można przechwycić materiał wideo dzięki video grabberowi. Takie akcesorium pozwala też przechwycić sygnał z takich urządzeń jak aparat, kamera, tuner telewizyjny lub z konsoli do gier.Niektóre urządzenia elektroniczne rejestrujące obraz fabrycznie są wyposażone w video grabber. Jeśli jednak w domu lub w biurze dostępny jest sprzęt bez video grabbera, to w celu przechwycenia sygnału trzeba dokupić dodatkową kartę.
Video grabber zewnętrzny
W sprzedaży są dwa podstawowe typy video grabberów. Różnią się one konstrukcją i sposobem podłączania do komputera. Podstawowe modele to karty zewnętrzne, które można podłączyć do komputera odpowiednim kablem. Video grabbery podłączane do USB sprawdzą się zwłaszcza w przypadku użytkowników laptopów, którzy nie mają możliwości umieszczenia karty rozszerzeń w obudowie komputera.Video grabber zewnętrzny sprawdzi się najlepiej w przypadku amatorskich zastosowań i powinni się nim zainteresować głównie użytkownicy domowi. W firmach, które potrzebują zapisać cyfrowo sygnał wideo z wyjścia analogowego, video grabber zewnętrzny będzie dobrym wyborem tylko wtedy, jeśli będzie używany okazjonalnie. W przeciwnym wypadku lepiej zdecydować się na inny typ akcesorium.
Video grabber wewnętrzny
Drugim podstawowym typem video grabberów są karty wewnętrzne, które umieszcza się w obudowie komputera na płycie głównej lub rzadziej notebooka z odpowiednim złączem. Takie urządzenia, nazywane rejestratorami obrazu, jeśli tylko użytkownik wybierze sprzęt dobrej klasy, nadają się do zastosowań profesjonalnych. Dobre karty wewnętrzne są jednak droższe od zewnętrznych video grabberów.Niezależnie od wybranego typu video grabbera trzeba zadbać, by zapewnić mu jak najlepszą jakość sygnału. Oznacza to, że kable przesyłające analogowy sygnał wideo powinny być jak najlepszej jakości. Wiąże się to z charakterystyką analogowego przesyłu danych, gdzie w przeciwieństwie do transmisji cyfrowej słaba jakość kabli będzie skutkowała znacznym pogorszeniem jakości materiału. | Video grabber – jak wybrać? |
Niedawno wydawnictwo Egmont wypuściło na rynek kolejną odsłonę gry, nawiązującej do najpopularniejszej polskiej serii komiksowej – Kajko i Kokosz. Jej autorem jest nie byle kto, bo jeden z najbardziej cenionych autorów gier planszowych na świecie – Reiner Knizia. Doskonale znany graczom z takich hitów, jak: Pędzące żółwie czy Pan tu nie stał! Czym tym razem zaskoczy nas Knizia? Kajko i Kokosz to słowiańscy wojowie wykreowani w latach 70. i 80. przez Janusza Christę. Niski, szczupły, odważny i do złudzenia przypominający Asteriksa – Kajko – oraz dość tęgi, łysy i podobnie jak Obeliks, lubiący dobrze zjeść – Kokosz – szybko zyskali rzeszę fanów. W serii ukazało się kilkanaście albumów, a w 2003 roku wydawnictwo Egmont postanowiło przedstawić przygody obrońców Mirmiłowa w pełnym kolorze i rozpoczęło reedycję serii. Z kolei w 2009 roku wypuszczono na rynek pierwszą grę planszową opartą na komiksie J. Christy – Kajko i Kokosz – wielki wyścig. Jej autorem jest Adam Kałuża, a temat gry to wyścig dookoła grodu Mirmiłowo. W 2010 roku Egmont wydał kolejną grę opowiadającą o przygodach komiksowych bohaterów – Kajko i Kokosz – wyprawa śmiałków. Jest to polska wersja uznanej za granicą planszówki Delta Dragon, autorstwa Roberto Fragi. Kajko i Kokosz. Przygody Wojów to już trzecia gra opowiadająca o mieszkańcach grodu kasztelana Mirmiła.
Pierwsze wrażenie
Kajko i Kokosz. Przygody Wojów to gra karciana. Tym, co mnie mile zaskoczyło jest jej kompaktowy charakter. Wszystkie elementy zmieszczono w małym, kartonowym pudełku. Fakt ten ucieszy zwłaszcza tych, którzy nie lubią ogromnych, wypchanych powietrzem opakowań. Niewielkie rozmiary mają jeszcze jedną zaletę. Zestaw bez problemu zmieści się w torbie czy plecaku, dzięki czemu świetnie sprawdzi się jako podróżna forma rozrywki.
W środku znajdziemy 71 kart, 12 kartonowych postaci oraz czytelną i zrozumiałą instrukcję. Karty są dość małe, ale w żadnym wypadku nie przeszkadza to w grze. Prezentują się bardzo czytelnie i utrzymano je w klimacie komiksu. Na awersach znajdują się monety oraz cenne przedmioty, jakie będą zbierane przez graczy, np.: święty kołacz, latająca miotła, zaklęty pierścień czy magiczne wiśnie. Rewersy z kolei przedstawiają znane obrazki z komiksowej historii.
Planszetki postaci to kartonowe obrazki, przedstawiające głównych bohaterów dzieła Christy. Oprócz tytułowych postaci, Kajko i Kokosza, znajdziemy: latającą na miotle i przygotowującą czarodziejskie eliksiry Jagę, Zbójcerzy (knujących chytry plan zdobycia Mirmiłowa i wyglądających nieco jak Krzyżacy) i przebiegłego oraz władczego Hegemona. Nie mogło zabraknąć również kasztelana Mirmiła, jego żony Lubawy czy zbója Łamignata.
Wszystkie elementy gry wykonane są bardzo solidnie i estetycznie. Ponadto w pudełku znajdziemy strunowy woreczek na karty. Mała rzecz, a jakże przydatna.
Zasady gry
Przed przystąpieniem do rozgrywki należy podzielić wszystkie karty (z wyjątkiem karty „Dusigrosz”, która nie jest używana w wariancie podstawowym) i ułożyć 10 rożnych stosów. Jeden stos tworzą karty z takim samym obrazkiem na rewersie. W stosie może znajdować się od 5 do 9 kart. Informuje o tym zamieszczona na karcie liczba. Następnie gracze wybierają planszetki postaci. W zależności od liczby uczestników, gracze biorą od 2 do 4 postaci. Choć wybór bohaterów nie ma wpływu na wygraną, to budzi spore emocje.
Mechanika gry jest bardzo prosta i w zasadzie sprowadza się do odkrywania kolejnych kart. Gracz bierze z wierzchu (dowolnie wybranego stosu) jedną kartę. Jeśli mu się poszczęści, trafi na wartościowy skarb, np.: miecz, tarczę czy złoty puchar. Każdy z przedmiotów wart jest 5 albo 10 dukatów. Ponadto może również odkryć kartę, na której znajduje się złota moneta. Ta zawsze ma wartość 1. Jeżeli gracz trafi na kartę z przedmiotem lub monetą, bierze ją i kładzie przed sobą na stole. Następnie musi zdecydować czy zaryzykować, grać va banque i dociągać kolejną kartę, czy wysłać zdobyte przedmioty do grodu. Tylko wtedy, gdy uczestnik wyśle zdobyte łupy do grodu, będą one bezpieczne. W przeciwnym razie, w każdej chwili może je stracić. A dzieje się tak wtedy, gdy gracz odkryje jedną z trzech poniższych kart:
„Podstępny szambelan” – odkrycie tej karty oznacza konieczność odłożenia do pudełka najbardziej wartościowego przedmiotu. Jeśli gracz posiada kilka skarbów o tej samej wartości, wybiera spośród nich jeden i go odkłada. Jeżeli jednak uczestnik nie posiada żadnego przedmiotu, karta nie wywołuje skutków. Należy ją po prostu odłożyć do pudełka.
„Zbójcerze” – pojedyncza karta „Zbójcerzy” nie czyni żadnej szkody. Jednakże, gdy gracz odkryje tę kartę po raz drugi, musi odłożyć wszystkie zdobyte i niewysłane do grodu przedmioty.
„Rozbójnicy z Jomsborga” – kiedy gracz trafi na tę kartę, musi odłożyć wszystkie przedmioty leżące przed nim na stole do pudełka, chyba że posiada on jedną kartę „Zbójcerzy”. W takim przypadku zbóje, zamiast rabować jego skarby, walczą między sobą i gracz niczego nie traci. Należy obie karty odłożyć do pudełka.
Gdy gracz posiada przed sobą jakieś przedmioty, miast ryzykować i ciągnąć kolejną kartę, może wysłać zdobyte skarby do grodu. W tym celu gracz kładzie wszystkie karty na jednej ze swoich postaci. Karty leżące na postaci są bezpieczne i uczestnik nie może już w żaden sposób ich stracić. Cały sens gry polega na tym, że osoba biorąca udział w grze może położyć przedmioty tylko na postaci bez kart. Zatem w grze 2-osobowej, gdy każdy z graczy otrzymuje 4 postacie, uczestnik może wysłać przedmioty do grodu 4-krotnie. Jednak w grze 5-osobowej, dysponując jedynie 2 postaciami może odłożyć przedmioty tylko 2 razy.
Gracz kończy rozgrywkę, gdy wszystkie jego postacie będą zajęte. Pozostali grają tak długo, aż każdy z graczy będzie miał przedmioty na wszystkich swoich planszetkach lub do momentu, w którym wszystkie karty ze stosów zostaną odkryte.
Na koniec rozgrywki gracze sumują dukaty na zdobytych i odesłanych do grodu przedmiotach. Grę wygrywa ten, kto zdobędzie najwięcej pieniędzy.
Press your luck
Kajko i Kokosz. Przygody Wójów to gra oparta na znanym doskonale z gier hazardowych mechanizmie Press your luck. System ten stosowany jest także w wielu grach telewizyjnych. Gracze mogą grać zachowawczo i zabrać, to co udało im się zdobyć, bądź podjąć ryzyko (grać dalej), wiedząc, że mogą wszystko stracić. Jednym ryzyko się opłaci i przyniesie wygraną, inni będą musieli wszystko oddać i odejść z niczym. Wygrana w głównej mierze zależy od tego, aby powiedzieć stop w odpowiednim momencie.
W rozgrywce przydaje się nie tylko szczęście i zdrowy rozsądek, ale również bystre oko i dobra pamięć. W każdym stosie znajduje się bowiem po jednej karcie „Zbójcerzy”, „Podstępnego Szambelana”, „Rozbójników z Jomsborga”, jeden przedmiot wart 10 dukatów oraz jedna karta „Moneta w ręku”. Pozostałe karty to przedmioty o wartości 5 dukatów oraz zwykłe monety. Jeśli więc w danym stosie znajduje się 5 kart, to wiadomo, że są to: „Moneta w ręku”, przedmiot wart 10 dukatów, „Zbójcerze”, „Podstępny Szambelan” oraz „Rozbójnicy z Jomsborga”. Zapamiętując jakie karty zostały już odkryte, możemy szacować swoje ryzyko, unikać zagrożeń czy polować na wartościowe skarby.
Warianty zaawansowane
W celu urozmaicenia rozgrywki autor proponuje dwa warianty dodatkowe:
„Dusigrosz” – polega na wykorzystaniu w grze specjalnej karty „Dusigrosz”. Warta jest ona 10 dukatów. Zdobywa ją ten gracz, który na koniec gry posiada największą liczbę monet.
„Moneta w ręku” – w tym wariancie karty z obrazkiem „Moneta w ręku” mają dodatkowe działanie. Gracz, który odkryje taką kartę, wybiera dowolnego przeciwnika i zabiera wszystkie leżące przed nim monety (również „Monety w ręku”). Jeśli wybrany gracz nie posiada monet, musi oddać wszystkie przedmioty o wartości 5 dukatów. Jeżeli nie ma i tych, zmuszony jest zwrócić wszystkie przedmioty o wartości 10 dukatów.
Dla kogo jest to gra?
Kajko i Kokosz. Przygody Wojów to gra o prostej, lecz niepozbawionej emocji mechanice. Wyjaśnienie zasad zajmuje kilka minut, a po pierwszej rozgrywce każdy doskonale wie, o co w tej grze chodzi. Gra skierowana jest głównie do młodszych graczy. Sugerowana dolna granica wieku to 8 lat. Do stołu mogą zasiąść także młodsze dzieci, jednak w starszym gronie rozgrywka jest znacznie ciekawsza. Możemy bowiem próbować wprowadzić pewien element taktyki – uważnie śledzić poczynania przeciwników, zapamiętywać co dzieje się na stole, jakie karty zostały odsłonięte, analizować, gdzie znajdują się karty o najwyższej wartości. Ci, którzy nie będą jedynie liczyć na łut szczęścia, ale wezmą los w swoje ręce, zmaksymalizują swoje szanse na wygraną. Również starsi „wyjadacze” karcianek nie powinni być zawiedzeni. Zwłaszcza, że gra została oparta na słynnym komiksie, którego czasy świetności przypadły na lata 70. i 80., czyli okres ich dzieciństwa. Opisywana pozycja znakomicie sprawdzi się zwłaszcza jako gra rodzinna, a jej kompaktowy charakter sprawi, że będziemy mogli cieszyć się nią wszędzie, gdziekolwiek się znajdziemy: na pikniku, plaży czy w pociągu. Do niewątpliwych zalet gry należy też dość niska i niewygórowana cena. Na Allegro grę Kajko i Kokosz. Przygody Wojówkupimy za mniej niż 30 zł. | Kajko i Kokosz. Przygody Wojów – recenzja |
Zgarnij 2 x więcej Monet za zakupy w dziale Moda Zrób zakupy w dziale Moda i odbierz dwa razy więcej Monet!
Aby wziąć w niej udział wystarczy, że masz aktywne konto zwykłe i zrobisz zakupy w dziale Moda, w ofertach oznaczonych Monetami. W ciągu dwóch dni od zakupu podwoimy liczbę Twoich Monet. W ten sposób możesz otrzymać maksymalnie do 50 Monet.
Monety wymień na kupony, dzięki którym zapłacisz mniej za następne zakupy w Allegro.
Akcja trwa od 6 do 12 czerwca.
Szczegóły promocji znajdziesz w Regulaminie. | Podwajamy ilość Monet za zakupy w dziale Moda |
Kardigany z kapturem to połączenie rozpinanego sweterka z bluzą. Każda kobieta znajdzie swój idealny model, ponieważ są oferowane w wielu kolorach, wzorach, fasonach i długościach – niektóre są dresowe, aczkolwiek eleganckie, a inne „misiowate”, czyli podbite przyjemnym futerkiem. Fashionistkom proponujemy kardigany maxi i asymetryczne, a kolorowe ptaki zakochają się w wersjach wzorzystych. Zapraszam na przegląd najładniejszych kardiganów z kapturem. Dla kogo? Dla każdego!
Kardigan z kapturem to część garderoby, która uratuje nas w niejednej sytuacji. Pasuje praktycznie do wszystkiego, jest o wiele wygodniejszy niż np. marynarka, a ciekawszy od zwykłego, prostego sweterka. Mając taki kardigan w szafie, zawsze szybko stworzysz stylizację w dni, gdy zaśpisz do pracy lub nie będziesz miała pomysłu, co na siebie włożyć. Ogromną zaletą kardiganów jest to, że pasują każdej kobiecie, niezależnie od wieku lub figury. Dobrze będzie w nich wyglądać i 15-latka, i 60-latka. Kardigan sięgający za biodra ukryje większy dół i wystający brzuszek. W kardiganie maxi wysokie dziewczyny będą wyglądać jak top modelki. Dzięki kapturowi czapka nie będzie konieczna, ponieważ uchroni przed w zimnem w chłodniejsze wiosenne dni. Z pełną odpowiedzialnością można stwierdzić, że nie mają żadnych wad, a same zalety. Są praktyczne, wygodne i bardzo modne!
We wzory
Kardigan we wzorki to propozycja dla kobiet nielubiących nudy w modzie i ceniących detale. Do wyboru są swetry w kolorowe kwiatki, czarno-białe wzorki i słodkie groszki. Strzałem w dziesiątkę będzie boho kardigan z frędzlami, ponieważ styl boho to gorący trend wiosny 2016. Kardigan we wzorki nie należy do najbardziej eleganckich, dlatego najlepiej go nosić w casualowych stylizacjach.
Dresowy
Choć uszyty z materiału na dresy, nadaje się nie tylko na siłownię! Dresowy kardigan będzie bardzo wygodny i elastyczny, dlatego jest idealny, kiedy cały dzień jesteśmy w ruchu i musi być nam przede wszystkim komfortowo. Sprawdzi się podczas długich spacerów oraz do biegania po mieście i załatwiania spraw. Najlepiej wygląda w połączeniu z innymi ubraniami „na luzie”, np. basicowymi T-shirtami, legginsami, trampkami, płaskimi botkami.
Asymetryczny
Asymetryczny kardigan jest cinteresujący i niebanalny, dlatego się nam jeszcze nie znudził, choć w modzie jest od kilku sezonów. Z pozoru bardzo prosty i minimalistyczny, jednak dzięki niemu nawet najzwyklejsza stylizacja staje się ciekawsza. Pasuje do eleganckich zestawów, np. z dopasowaną sukienką mini i botkami na obcasie lub do topu na ramiączkach i rurek.
Maxi
Długi kardigan, sięgający do niemal do ziemi, to jeden z hitów, który nadal nie wychodzi z mody. Nosimy go jako płaszcz lub pod skórzaną kurtką. Obowiązkowo z szalikiem w rozmiarze XXL i ciekawym nakryciem głowy. Można go również spiąć paskiem w talii, by lepiej zabezpieczyć się przed zimnem. Długi kardigan z kapturem to genialne rozwiązanie w wiosenne dni, gdy pogoda jest cały czas zmienna. Kaptur ochroni głowę przed chłodem, a fryzurę przed przelotnym deszczem.
Z futerkiem
Kardigan podbity futerkiem pokochają zmarzluchy. Jeśli jest ci zawsze zimno i nosisz kilka warstw pod spodem, postaw na kardigan z „misiem”. Jest ciepły i bardzo miły w dotyku, a do tego po prostu śliczny! Załóż go, zamiast „dogrzewać się” wieloma swetrami. Najlepiej, jeśli stworzysz wczesnowiosenny look z dżinsami, legginsami, traperami lub emu. | Kardigany z kapturem |
Lakierowanie to najpopularniejszy sposób wykańczania podłóg drewnianych. Zabezpiecza parkiet przed uszkodzeniami mechanicznymi, a dodatkowo pozwala nadać pomieszczeniu schludny i elegancki wygląd. Wybór między matowym a błyszczącym lakierem bywa tak samo ważny jak wybór gatunku drewna czy jego odcienia. Podpowiadamy, który lakier najlepiej sprawdzi się w twoim mieszkaniu! Lakierowanie podłóg pozwala szybko wykończyć mieszkanie i nadać wnętrzu świeży i nowoczesny wygląd. Efekt, jaki uzyskamy dzięki lakierowaniu, jest uzależniony od doboru właściwych materiałów, zakupu odpowiedniego lakieru i starannego przygotowania pomieszczenia do prac wykończeniowych.
Lakier do podłogi – jak wybrać?
W sprzedaży znajdziemy różne typy i rodzaje lakierów podłogowych. Wybierając lakier do podłóg w domu czy mieszkaniu, będziemy musieli skupić się na różnych czynnikach, takich jak:
Kolor lakieru,
Poziom odporności lakieru,
Szybkość schnięcia,
Dostosowanie lakieru do drewna w mieszkaniu.
Jak wybrać najlepszy lakier? Na pewno oprócz indywidualnych preferencji estetycznych dobrze jest uwzględnić aspekt praktyczny. Warto wziąć pod uwagę obecną kondycję drewnianej podłogi w naszym domu. Lakier do podłóg należy przede wszystkim dobierać pod kątem eksploatacji podłogi w danym pomieszczeniu. Jeden środek będzie doskonale prezentował się w pomieszczeniach, z których stosunkowo rzadko korzystamy (takich jak np. sypialnia), inny lepiej zabezpieczy podłogę w szczególnie często odwiedzanych częściach domu (np. salon czy przedpokój).
Lakierując podłogę, można nadać jej wysoki połysk albo zdecydować się na wersję matową czy satynową. We wszystkich przypadkach lakier odpowiednio zabezpieczy powierzchnie podłogi, a w zależności od gustu pozwoli uzyskać w mieszkaniu upragniony efekt.
Lakier błyszczący
Zastosowanie lakieru błyszczącego pozwala nadać wnętrzu piękny, nowoczesny i elegancki charakter. Błyszcząca podłoga może wyglądać wyjątkowo spektakularnie. Połyskujący lakier optycznie powiększa wnętrze i sprawia, że wszystko wygląda „jak nowe”. Niestety jego minusem jest mniejsza wytrzymałość na różne uszkodzenia mechaniczne. Łatwiej dojrzeć na nim poszczególne odpryski czy zarysowania. Z tego powodu nie jest to odpowiedni wybór, jeśli szukamy praktycznego sposobu na zabezpieczenie podłogi np. w salonie.
Warto także pamiętać, że podłoga pokryta błyszczącym lakierem nie nadaje się do częściowej renowacji. Oznacza to, że wyraźnie przetartego miejsca nie pokryjemy w łatwy sposób świeżą warstwą substancji. Niewątpliwą zaletą błyszczących lakierów jest jednak ich wyjątkowa trwałość. Jeśli nie dopuścimy do wystąpienia przetarć, lakier starczy nam na kilka lat. Renowacja będzie natomiast wymagała wykonania kilku przetarć, które pozwolą przywrócić podłodze utracony blask.
Lakier matowy
Bardziej praktycznym rozwiązaniem, polecanym do silnie eksploatowanych pomieszczeń (takich jak salon czy przedpokój) jest wybór lakieru matowego. Lakier matowy przypadnie do gustu miłośnikom naturalnego, surowego wykończenia wnętrz. Jest to także dobre rozwiązanie dla osób, które chciałyby zabezpieczyć przed uszkodzeniem nie tylko podłogę, ale także schody, meble, boazerię czy inne akcesoria stolarskie. We wszystkich tych przypadkach doskonale sprawdzi się duża wytrzymałość i odporność na tarcie i zarysowania, która cechuje lakiery matowe.
Dobrym rozwiązaniem dla wszystkich, którzy szukają tzw. złotego środka i chcieliby pogodzić wymagania estetyczne z większą użytecznością są lakiery półmatowe. Zastosowanie półmatu daje efekt naturalnego drewna z lekkim połyskiem.
Szeroka oferta dostępnych lakierów podłogowych sprawia, że każdy może bez trudu wykończyć wnętrze mieszkania zgodnie z własnym gustem i upodobaniami. Warto jednak wziąć pod uwagę także czynniki praktyczne i dobrać właściwy lakier do poszczególnych pomieszczeń. To pozwoli nam uzyskać pożądany efekt estetyczny, a przede wszystkim odpowiednio zabezpieczyć podłogę w domu i mieszkaniu. | Lakiery do podłóg – mat czy błysk? |
Telefony komórkowe już nie służą tylko do dzwonienia i wysyłania SMS-ów. Dzisiaj są niewielkimi komputerami, które cały czas nosimy w kieszeniach i torebkach. Poza tym stały się też aparatami fotograficznymi, bowiem często przewyższają już możliwości tanich kompaktów. A skoro można nimi robić dobre zdjęcia, to warto też zainwestować w odpowiednie akcesoria, np. statyw. Statyw to podstawowe akcesorium każdego fotografa. Nieważne, czy mówimy o profesjonaliście, początkującym użytkowniku, czy amatorze, który chce dzielić się fotografiami na Facebooku i Instagramie. Każdy z nich powinien mieć statyw. Czemu zatem z tej listy mielibyśmy usuwać mobilnych fotografów?
Do czego przyda się statyw?
Statyw w wielu sytuacjach jest niezbędnym akcesorium w pracy każdego fotografa. Niestety, jesteśmy tak skonstruowani, że nie jesteśmy w stanie utrzymać ręki w całkowitym bezruchu, tym bardziej trzymając aparat lub smartfona w ręku. A niektóre sytuacje tego wymagają. Mowa o momentach, w których zdjęcie musi być długo naświetlane, aby było odpowiedniej jakości. Najprostszy przykład to po prostu zdjęcia przy słabym oświetleniu lub nawet nocą. Można co prawda zwiększyć czułość ISO, ale odbije się to na jakości. Statyw jest też niezbędny, gdy chcemy nagrywać filmy, np. vloga. Trzymanie telefonu w ręku sprawiłoby, że obraz przez cały czas by skakał. Byłoby to niezwykle męczące dla widzów.Ale ktoś może się zastanawiać – czy statyw jest tak samo potrzebny w przypadku smartfona, jak lustrzanki lub bezlusterkowca? Jeśli będziemy korzystać z trybu automatycznego, to odpowiedź jest oczywista – nie. Ale taka sama jest w przypadku zaawansowanych aparatów. Jednak smartfony są dzisiaj już bardziej zaawansowane. Przede wszystkim aplikacje aparatów zyskały wiele funkcji, które wcześniej były zarezerwowane dla droższych aparatów, np. ustawienia czułości ISO, wybieranie czasu naświetlania, otwarcie przysłony, balans bieli i wiele więcej. To właśnie sprawia, że statyw może się okazać w wielu sytuacjach niezbędny.
Jaki statyw kupić?
Do wyboru mamy kilka rodzajów statywów do telefonów, w tym jeden, który raczej umownie można zaliczyć do tej kategorii. Niektóre z nich przydadzą się tylko w określonych warunkach, a z kolei inne są bardziej uniwersalne. Tylko od nas zależy, na który się zdecydujemy.
Selfie stick – to właśnie ten jeden rodzaj, który zaledwie umownie można nazwać statywem. Powód jest prosty – nie stabilizuje obrazu, ponieważ i tak trzymamy go w dłoni. Jednak w gruncie rzeczy pozwala na wykonywanie zdjęć, których bez niego nie jesteśmy w stanie zrobić. Selfie sticki można już kupić w cenie zaledwie 20 złotych, ale lepsze modele kosztują nawet 150 zł.
Monopod – to bardzo podstawowy statyw, ale przydatny w wielu sytuacjach. Monopod to po prostu pojedynczy kijek, który stabilizuje smartfona tylko w pionie i w praktyce i tak trzeba go trzymać w dłoniach. Chociaż jest to bardzo proste urządzenie, to wielu osobom w zupełności wystarczy. Monopody do smartfonów kosztują od kilku do nawet 150 zł.
Tradycyjny statyw – najlepszym wyborem będzie tradycyjny statyw z trzema nogami (tzw. tripod). Sprawdzi się on niemal w każdej sytuacji – podczas robienia zdjęć nocą, kręcenia wideo i wielu więcej. Najczęściej wystarczy niewielki model, o wysokości zaledwie kilkudziesięciu centymetrów, który postawimy na stole lub komodzie. Najprostsze statywy kosztują zaledwie kilkanaście złotych.Trudno wskazywać konkretne modele statywów, którymi warto się zainteresować, ponieważ rzadko kiedy mają one konkretne oznaczenie modelu. Nie warto jednak inwestować w najtańsze konstrukcje, ponieważ często charakteryzują się one słabym wykonaniem. | Statyw do telefonu – polecane modele |
Światła ksenonowe to niesamowity komfort i poprawa warunków jazdy, szczególnie w nocy. Komfort jednak kosztuje, zwłaszcza w przypadku awarii. Jak sobie poradzić, gdy uszkodzeniu ulegnie światło ksenonowe? Najprostszym sposobem rozwiązania problemu jest oddanie samochodu do Autoryzowanej Stacji Obsługi (ASO), choć cena za naprawę może być wysoka, gdy w naszym samochodzie są zamontowane bi-xenony. Koszt wymiany jest tak naprawdę uzależniony od nakładu wymaganej pracy. W niektórych przypadkach wiąże się to z demontażem nadkola i przedniego zderzaka. Pamiętajmy, że zalecana jest wymiana dwóch żarówek jednocześnie, a więc koszt jest podwójny. Wymiana poza ASO to oszczędność nawet 1000 zł.
Najczęstsze usterki?
Początkiem problemów z światłami ksenonowymi jest zmiana barwy emitowanego światła. Tutaj również nie ma reguły – w niektórych przypadkach żarówka potrafi działać bezproblemowo przez kolejny rok, w innych przestaje świecić już po paru dniach. Jedno jest pewne – zmiana barwy emitowanego światła nie wróży nic dobrego. Często oprócz uszkodzenia żarówki dochodzi też do uszkodzenia zapłonnika czy przetwornicy.
W przypadku żarówki o oznaczeniu D1 i D3 zapłonnik znajduje się wraz z żarówką, a jego wymiana odbywa się w sposób automatyczny. Jeżeli żarówki naszego pojazdu mają oznaczenie D2 bądź D4, zapłonnik znajduje się oddzielnie. W takim przypadku najlepszym i najprostszym sposobem na upewnienie się, czy uszkodzeniu uległa żarówka czy zapłonnik, będzie przełożenie żarówki do drugiej lampy i uruchomienie świateł. Jeżeli żarówka nie będzie świecić, możemy być pewni, że jest uszkodzona.
Jakie żarówki kupić?
Rynek żarówek ksenonowych jest bogaty w dużą ilość produktów, dlatego bardzo dokładnie wybierajmy żarówki. Dlaczego? Łatwo jest kupić produkt chiński, o niskiej jakości, bez homologacji. Oczywiście cena nie jest wyznacznikiem. W wielu wypadkach produkt w niskiej cenie potrafi bezproblemowo funkcjonować przez wiele lat. Co gorsza, na rynku znajdziemy sporo podróbek, dlatego wybierajmy sprawdzonych i rzetelnych sprzedawców, którzy oferują oryginalne produkty.
Uznanymi producentami żarówek ksenonowych są: Hella, Philips, Osram, GE. Uśredniony koszt dobrej żarówki ksenonowej to około 200 zł za sztukę. Według danych producenta jej żywotność wynosi około 100 000 km, czyli wymiana będzie się odbywać nie częściej niż co 7–8 lat.
Niezbędnik ksenonów
Na rynku dostępne jest osiem typów żarówek ksenonowych. Cztery z nich pasują do reflektorów soczewkowych, a cztery do odbłyśnikowych. W zależności od typu (zintegrowana z zapłonnikiem czy też nie) oraz tego, czy produkt jest konwencjonalny czy nowszego typu (bezrtęciowy), żarówka ma odpowiedni symbol, np. D1. W celu uniknięcia pomyłki przy wyborze żarówki sprawdźmy, jaka znajduje się w naszym samochodzie. | Awaria światła ksenonowego. Jak sobie poradzić? |
Rodzice często zastanawiają się, kiedy ich pociecha może zacząć kąpać się w dużej wannie. Używanie dziecięcej wanienki z czasem robi się nieco kłopotliwe. Podobne dylematy dotyczą kosmetyków, jakimi można myć rocznego malucha. W drugim roku życia dziecko domaga się już większej przestrzeni w czasie wieczornej kąpieli. Nic w tym dziwnego, jest to dla niego świetna zabawa. Jeśli dotychczas tego nie zrobiliśmy, warto zrezygnować na tym etapie z dziecięcej wanienki i pozwolić maluchowi na swobodne pluskanie się w brodziku lub dużej wannie. W celu zapewnienia mu bezpieczeństwa, warto użyć maty antypoślizgowej.
Kosmetyki do kąpieli
Pojawia się również pytanie, w czym kąpać roczne i starsze dziecko, którego skóra nie jest już tak wymagająca. Jeśli maluch ma problemy dermatologiczne, np. zdiagnozowano u niego atopowe zapalenie skóry, do mycia konieczny jest środek działający przeciwświądowo i przeciwzapalnie. Musi on odpowiednio nawilżać skórę, a przy tym łagodzić podrażnienia i regenerować naskórek zmieniony chorobowo.
Bardzo dobrze w leczeniu tego typu schorzeń radzą sobie emolienty (np. Oilatum), które wlewa się bezpośrednio do wody. Z jednej strony oczyszczają one skórę, z drugiej zaś – zapewniają właściwe nawilżenie, przenikając do głębszych jej warstw. Warto pamiętać, że u dziecka z problemami skórnymi nie powinno się stosować długich i gorących kąpieli.
Jeśli skóra dziecka nie przejawia objawów alergii, a do tego jest w pełni nawilżona i odżywiona, z powodzeniem można sięgnąć po kosmetyki znanych marek, takich jak Ziaja, Johnson’s Baby, Nivea, Bambino, Bobini. Wyróżniają się one niezwykle ciekawymi zapachami, np. coli, zielonego jabłuszka czy owoców egzotycznych, które są uwielbiane przez najmłodszych. Dobre i trwałe pienienie się środka myjącego gwarantuje ponadto świetną zabawę i uśmiech na twarzy malucha.
Roczne dziecko z powodzeniem można już zacząć uczyć samodzielnego mycia. Do tego celu warto pozwolić mu wybrać odpowiednią myjkę lub gąbkę, np. z ulubionymi postaciami z bajek.
Odpowiedni szampon dla dziecka
Mycie włosów w przypadku rocznych dzieci nie zawsze jest proste. Maluchy często nie lubią tej czynności, gdyż uczucie spływania wody po twarzy nie jest dla nich przyjemne. Wiąże się też z lękiem. W takim przypadku dobrze jest zaopatrzyć się w rondo kąpielowe. Jego uniwersalny rozmiar pozwala dopasować się do każdego obwodu główki, dając szczelną ochronę przed spływającą wodą wymieszaną z szamponem lub mydłem.
Mimo takiego zabezpieczenia warto jednak zadbać o to, by szampon, który kupujemy dla dziecka, nie szczypał w oczy i nie wywoływał podrażnień. Jeśli maluszek ma dłuższe włoski, sięgnij po kosmetyk, który zapewni ich łatwe rozczesywanie. Takie rozwiązanie pozwoli na łatwą i bezstresową pielęgnację dziecięcej główki.
Zabieg natłuszczania skóry po kąpieli w przypadku starszych dzieci nie zawsze jest konieczny. Jeśli jednak maluszek jest alergikiem lub jego skóra jest bardzo wrażliwa, taka pielęgnacja jest niezwykle ważna. Do tego celu warto użyć specjalnych kosmetyków, które wyróżniają się delikatnością i łagodnością, a do tego regenerują naskórek i ograniczają uciążliwy świąd.
Kąpiel rocznego dziecka jest pełna śmiechu i beztroski. Bardziej przypomina inspirującą zabawę niż codzienny obowiązek. W tym okresie pozwól dziecku na dokonywanie wyborów, np. przed kąpielą zapytaj, jaką zabawką chciałoby się pobawić w wodzie. To też doskonały czas na rozpoczęcie nauki samodzielności. I na tym polu dobrze jest dziecku pozostawić nieco swobody. | Jak i w czym kąpać dziecko? |
Jeżeli wystawiasz przedmiot w licytacji i nie interesuje Cię jego sprzedaż poniżej określonej kwoty, skorzystaj z opcji cena minimalna. Jeżeli wystawiasz przedmiot w licytacji i nie interesuje Cię jego sprzedaż poniżej określonej kwoty, skorzystaj z opcji cena minimalna. Zasad dotyczących tej opcji nie można łamać, a wszelkie wzmianki w opisie oferty dotyczące ceny, która Cię satysfakcjonuje, a nieokreślonej w opcji cena minimalna, nie są dozwolone i nie mają mocy wiążącej.
Oznacza to, że jeżeli wystawisz przedmiot w licytacji za 1 zł i nie skorzystasz z opcji cena minimalna, wówczas zastrzeżenie w opisie, że interesuję Cię cena X zł, nie będzie wiążące dla Kupujących, a ostateczną ceną, za jaką będziesz zobowiązany sprzedać przedmiot, będzie cena osiągnięta w licytacji.
Niedozwolone jest także
informowanie, że transakcja może zostać zrealizowana, nawet jeżeli cena minimalna nie zostanie osiągnięta,
odwoływanie ofert Kupujących, w przypadku gdy satysfakcjonująca cena nie została osiągnięta. | Reguły korzystania z opcji cena minimalna |
Z dnia na dzień powstają nowe trendy w stylizacji włosów. Było już Ombre, Unicorn Hair, Galaxy Hair, a teraz przyszedł czas na absolutną nowość – Shine Line Hair! Na czym polega i jak go wykonać? Liczy się błysk
Shine Line Hair polega na koloryzacji i nakładaniu farb na włosy w taki sposób, aby powstała horyzontalna lub wertykalna linia rozświetlająca, która będzie wyglądać niczym wiązka lasera lub promień światła na naszych włosach! Ta iluzja optyczna tworzy naprawdę magiczny efekt, a jego uzyskanie wcale nie jest tak trudne, jak może się wydawać. Wystarczą dobre produkty, akcesoria i sprawna ręka! Jeśli sama nie jesteś w stanie wyczarować sobie tego fantastycznego efektu na włosach, poproś o pomoc przyjaciółkę lub swoją drugą połówkę!
Jak uzyskać efekt Shine Line Hair?
Istnieje wiele kombinacji, w których możemy stworzyć niesamowity efekt błysku na naszych włosach. Pierwsza opcja jest dla bardzo odważnych kobiet, które kochają tęczowe włosy! Możesz wybrać kolor jaki chcesz – od różów aż po błękity. Ważne jest to, abyś stworzyła pionowy lub poziomy efekt ombre mniej więcej w połowie długości twoich włosów. Wybierz do tego jasny kolor i za pomocą pędzelka dobrze rozblenduj farbę na jego krawędziach, aby linia gładko przechodziła w inny kolor. Dzięki temu efekt błysku będzie wyglądał bardzo naturalnie. Możesz zdecydować się także na jeszcze większe szaleństwo i zamiast prostej linii, stworzyć falę błysku! Pamiętaj, że linia ta nie musi być tylko i wyłącznie w jednym kolorze. Puść wodze fantazji i spraw sobie iście magiczne, bajkowe włosy!
Jeśli należysz do tych mniej odważnych kobiet, ale koniecznie chcesz wypróbować efekt Shine Line Hair na swoich włosach, tworząc linię błysku, użyj nieco jaśniejszego odcienia, niż twój naturalny. Dzięki temu nie będzie ona zbyt mocno kontrastować z resztą twoich włosów, a ty uzyskasz zamierzony efekt. W tym przypadku również pamiętaj o stworzeniu delikatnego łagodnego przejścia – w innym wypadku Shine Line Hair nie będzie wyglądał naturalnie.
Jakich produktów powinnaś użyć?
Wybór produktu, którym zamierzasz nadać swoim włosom wymarzony odcień, jest bardzo ważny. Powinien być on dostosowany nie tylko do długości i grubości twoich włosów, ale także ich kondycji. Dzięki farbom trwałym będziesz mogła cieszyć się nowym kolorem włosów znacznie dłużej, niż bywa to w przypadku np. szamponów koloryzujących. Jeśli posiadasz włosy suche, koniecznie wybierz farbę nawilżającą, bez amoniaku w składzie – nie zniszczy ona twoich włosów, ale jeszcze dodatkowo je wygładzi. Jakie produkty polecamy?
Wella Koleston Perfect to profesjonalna farba do włosów, dzięki której uzyskasz efekt trwałej koloryzacji. Farba ta zawiera amoniak, dlatego też nie powinna być stosowana przez kobiety w ciąży. Upewnij się też, że nie jesteś uczulona na żaden z jej składników! Nakładaj farbę za pomocą pędzelka, stosując się do naszych wcześniejszych wskazówek, a gwarantujemy, że będziesz zadowolona z efektu!
box:offerCarousel
Kolejną farbą, która nie tylko posiada bogatą paletę barw, ale także nie wysusza i nie niszczy włosów, jest L’Oreal Majirel. Dzięki niej w prosty sposób stworzysz na swoich włosach najmodniejszy trend tego sezonu, ale też dodatkowo je nawilżysz!
box:offerCarousel
Jeśli twoje włosy są cienkie, suche i zniszczone, koniecznie wybierz farbę Syoss Oleo Intense! Odżywi ona twoje włosy i nada im pożądany kolor. Jej zaletą jest także cena – na Allegro kupisz ją za ok. 20 zł.
Pamiętaj, że na rynku istnieją także farby zmywalne, które będą najlepszą opcją, jeśli nie jesteś pewna, czy ten trend będzie ci odpowiadał. Z ich pomocą możesz również wybrać idealny odcień błysku – baw się kolorami, w końcu jeśli nie teraz, to kiedy?
L’oreal Casting Creme Gloss to farba jednodniowa, którą nie tylko łatwo się nakłada, ale również zmywa. Jeśli nie jesteś zdecydowana na Shine Line Hair, ale chcesz go wypróbować – farba ta sprawdzi się idealnie! Jeśli będziesz zadowolona z efektu – koniecznie powtórz koloryzację za pomocą trwałej farby!
Shine Line Hair to gorący i nieoczywisty trend tego sezonu. Jeśli lubisz eksperymentować ze swoją fryzurą i nie znosisz nudy – wypróbuj go już dziś! | Shine Line Hair - odważ się na nowy trend! |
Większość z nas traktuje kwiaty doniczkowe jako element dekoracji domu. Często są to piękne, okazałe i ozdobne gatunki roślin. Istnieją jednak takie kwiaty, których uprawa w domu może przynieść korzyści naszemu zdrowiu. Mowa o roślinach, które oczyszczają powietrze z toksyn i drażniących substancji. Aloes zwyczajny
Popularny głównie jako środek nawilżający skórę i włosy, aloes jest rośliną niemal doskonałą. Jeśli masz go w domu, najlepiej postaw go przy łóżku. Dlaczego? Aloes zwyczajny filtruje powietrze z zanieczyszczeń, nocą pochłania dwutlenek węgla i produkuje potrzebny do życia tlen. Poza tym roślina nawilża nie tylko skórę, dzięki niej również powietrze staje się lepiej nawilżone i bardziej wilgotne.
Aloes zwyczajny lubi stanowiska słoneczne i wysoką temperaturę pokojową. Zimą musi jednak odpocząć w chłodnym miejscu, w którym temperatura nie powinna przekraczać 10 stopni. Roślinę należy podlewać rozsądnie, po ziemi – nigdy po liściach. Aloes lubi nawóz bogaty w potas.
Fikus sprężysty
Ten okazały i elegancki kwiat najlepiej będzie się prezentował w skromnych, jednokolorowych donicach, na przykład drewnianych. Jego liście, błyszczące niczym wypolerowana skóra, zachwycają z daleka.
Fikus sprężysty skutecznie pochłania z domowego powietrza toksyczną substancję o nazwie formaldehyd oraz jej pochodne, które mogą znajdować się na przykład w lakierach do paznokci lub chemii gospodarczej. Dlatego jeśli chcesz mieć w domu świeże, czyste i pozbawione chemii powietrze, zainwestuj w fikusa. Roślina lubi jasne, słoneczne stanowiska. Toleruje wysoką temperaturę.
Storczyk z rodzaju Dendrobium
Storczyki to dzisiaj jedne z najpopularniejszych kwiatów domowych. Nic dziwnego – są piękne, kolorowe, łatwe w uprawie i bardzo dekoracyjne. A dodatkowo, z czego niewiele osób zdaje sobie sprawę, mają właściwości oczyszczające powietrze z dwumetylobenzenu. Dotlenią pomieszczenie, eliminując z niego dwutlenek węgla.
Storczyk z rodzaju Dendrobium jest inny od swojego przyjaciela typu Phalaenopsis. Różnią się przede wszystkim systemem korzeniowym. U Dendrobium jest on delikatniejszy i bardziej gęsty. To z kolei sprawia, że ten rodzaj storczyka jest bardziej wrażliwy na suszę. Storczyki Dendrobium podlewamy obficie wiosną i latem. Zimą roślina przechodzi w okres spoczynku i podlewanie należy ograniczyć. Wtedy zmniejszamy także dawkę nawozu.
Storczyki doskonale prezentują się w specjalnych osłonkach. Najlepsze są ceramiczne, ponieważ ich waga pozwala na utrzymanie kwiatu w pionie i zapobiega przewróceniu się rośliny.
Bluszcz pospolity
Roślina dobrze znana i lubiana. Najczęściej występująca w przydomowych ogródkach, rośnie zazwyczaj w półcieniu. Doskonale nadaje się także do uprawy w domu. Jeśli palisz papierosy, bluszcz zwyczajny jest doskonałą rośliną dla ciebie. Oczyszcza powietrze z formaldehydu, który znajdziemy między innymi w dymie tytoniowym, klejach i farbach.
Bluszcz lubi umiarkowane warunki uprawy: nie za dużo wody, nie za wiele bezpośrednio padającego na jego liście światła słonecznego. Warto kupić specjalną drabinkę, po której kwiat będzie mógł się wspinać. Jest to koszt kilku złotych, a pozwala roślinie pokazać swoje piękne, okazałe oblicze.
Skrzydłokwiat
Aceton, benzen, formaldehyd – oddychamy nimi, choć nawet o tym nie wiemy. Wymienione substancje toksyczne dostają się do powietrza w domu lub mieszkaniu przez chemię gospodarczą, lakiery, farby, kleje, dym papierosowy. Oczyścić je pomoże skrzydłokwiat, który pochłania te substancje, a poza tym działa także nawilżająco.
Roślina ma niewielkie białe kwiaty, lubi jasne stanowiska i umiarkowaną wilgotność. Zaszkodzić może jej natomiast zbyt suche powietrze. Jeśli u skrzydłokwiatu zasychają liście, to znak, że powietrze jest zbyt suche i należy przewietrzyć pokój.
Na rynku florystycznym istnieje jeszcze wiele gatunków kwiatów, które pomagają walczyć z wszechobecną chemią, która po cichu może być przyczyną wielu chorób. A po co leczyć, skoro można zapobiegać i to w tak łatwy sposób, jak uprawa kwiatów? | Kwiaty domowe, które oczyszczają powietrze |
Kontynuacja bestsellerowej powieści, napisana na prośbę czytelników. Czy powtórzy sukces „Zanim się pojawiłeś”? Jojo Moyes po ogromnym sukcesie książki „Zanim się pojawiłeś” stanęła przed trudnym wyzwaniem. Choć zaskakujące zakończenie powieści aż prosiło się o kontynuację, to dopiero namowy setek tysięcy czytelniczek (pierwsza książka sprzedała się bowiem na całym świecie w olbrzymiej ilości 5 mln egzemplarzy) nakłoniły Brytyjkę do przedstawienia kolejnych losów uroczej Lou Clark. Czy to był dobry pomysł?„Kiedy odszedłeś”cieszy się ogromnym powodzeniem, wzmocnionym z pewnością zgraną z premierą drugiej części filmową ekranizacją pierwszej, ale pozostawia mieszane uczucia.
Jak żyć dalej?
„Wokół mnie miliony ludzi żyją, oddychają, jedzą i kłócą się. Miliony istnień zupełnie oderwanych od mojego. Daje to dziwny rodzaj spokoju” – mówi w pewnym momencie książki Lou i tym cytatem możemy właściwie podsumować jej nastrój.
Dziewczyna po stracie ukochanego Willa traci też radość i chęć do życia. Pozytywna energia i optymizm, którym zarażała partnera, teraz są tylko pieśnią przeszłości. Po wyprowadzce z rodzinnego domu Willa Lou nie może znaleźć dla siebie miejsca. W końcu osiada w Londynie, znajduje byle jaką pracę, a jej codzienność jest pusta i smutna, jak jej nowe mieszkanie.
Tragiczny splot zdarzeń sprawia, że życie Lou jest zagrożone. Po powrocie do zdrowia dziewczyna, za namową rodziców, postanawia poszukać pomocy. Trafia w nowy krąg ludzi z podobnymi problemami i poznaje nawet interesującego mężczyznę. Niespodziewanie w jej życiu pojawia się też ktoś jeszcze, a Lou dostaje od losu kolejną szansę. Czy będzie umiała – a przede wszystkim chciała – ją wykorzystać?
Jej własna historia
„Kiedy odszedłeś” powstało na prośby czytelniczek, które niemalże wymusiły na Moyes napisanie kontynuacji losów Lou Clark. Autorka postanowiła wybrnąć z tego trudnego zadania, tworząc właściwie zupełnie samodzielną, osobną historię. Choć wiemy, że powodem depresyjnych stanów i dołującej atmosfery, w jakiej tkwi bohaterka, są smutne wydarzenia z końca pierwszego tomu, to równie dobrze możemy sięgnąć po tę książkę, nie czytając wcześniej „Zanim się pojawiłeś”, i też poradzimy sobie z rozszyfrowaniem bohaterki.
Dla tych, którzy jednak czytali już pierwszy tom, lektura kolejnego może być sporym szokiem. To przede wszystkim smutna książka. Lou, zarażająca wcześniej swoim optymizmem i radością zrezygnowanego Willa, teraz sama jest taka jak jej ukochany na początku „Zanim się pojawiłeś”. W pewnym momencie jej upór i niechęć do wyrwania się z tego stanu zawieszenia, do walki z chandrą zaczyna nas zwyczajnie irytować. Dramaturgia i zupełnie niewiarygodne przygody bohaterki ocierają się momentami o telenowelę, ale Moyes potrafi z tego ambarasu wybrnąć celująco.
Nie dla wszystkich
Dla najwierniejszych wielbicieli „Zanim się pojawiłeś” kolejna część tej powieści może być trudną lekturą. Z autopsji wiem, że już końcówka poprzedniego tomu była dość bolesnym przeżyciem, a co dopiero prawie 500 stron utrzymane w takim dołującym nastroju? Mimo wszystko uważam, że kontynuacja pierwszej powieści była potrzebna, nie tylko po to, aby jakoś domknąć tę historię (choć to też wcale nie takie oczywiste, ale o tym za chwilę).
Jojo Moyes, podobnie zresztą jak w przypadku swojego poprzedniego bestsellera, porusza bowiem ważne i trudne tematy, o których wciąż rozmawiamy zbyt rzadko. Tym razem mowa o radzeniu sobie ze stratą i łączeniem pamięci o niej z toczącym się dalej życiem. Jak dalej funkcjonować, gdy obok nie ma tych, którzy obiecali, że będą zawsze? To rzeczywiście ważne i trudne pytanie, a odpowiedź na nie wcale nie jest prosta. Być może lektura „Kiedy odszedłeś” pomoże komuś w poradzeniu sobie ze stratą? Tak zresztą chyba już się dzieje, sądząc po komentarzach na forach internetowych.
Wspomniałem, że tą książką Moyes mogła „ładnie” zamknąć tę historię, zawiązać na wierzchu kokardkę i podarować czytelnikom taki prezent. Tymczasem autorka pozostawia zakończenie „Kiedy odszedłeś” otwartym, sugerując, że prawdopodobnie to nie jest nasze ostatnie spotkanie z Lou Clark. Sam nie wiem, co o tym myśleć. Z jednej strony wiem, że presja ze strony czytelników i wydawców bywa silna i nie potrafią się jej oprzeć nawet największe nazwiska literackiego świata. Z drugiej jestem chyba zwolennikiem kończenia rzeczy na wysokiej nocie, a nie jestem pewien, czy Moyes uda się utrzymać wyrównany poziom w swojej kompozycji o życiu Lou Clark. Będę trzymał za nią kciuki.
Zobacz także inne książki Jojo Moyes.
Źródło okładki: www.znak.com.pl | „Kiedy odszedłeś” Jojo Moyes – recenzja |
Oferta bagażników rowerowych jest niezwykle szeroka. Liczni producenci oferują rozwiązania przystosowane do każdego rodzaju samochodu oraz umożliwiające zamontowanie roweru w wygodny i bezpieczny sposób na dachu pojazdu lub z tyłu. Przyjrzyjmy się bliżej, jakie bagażniki mamy do wyboru, dysponując budżetem 400 zł. Jakie są typy bagażników dachowych?
Możemy wyróżnić trzy podstawowe typy bagażników rowerowych. Najbardziej uniwersalnym sposobem przewożenia rowerów jest mocowanie ich do specjalnych uchwytów montowanych na dachu. W ten sposób można przewieźć od 1 do 4 rowerów, pamiętajmy jednak o ograniczonej nośności dachu, która wynosi zazwyczaj około 50 kg.
Drugim rozwiązaniem są platformy montowane na hak holowniczy. Jak nazwa wskazuje, wymagają posiadania w samochodzie haka holowniczego, jednak wyróżniają się dużym udźwigiem oraz łatwym montażem zarówno bagażnika, jak i rowerów. Możemy też zdecydować się na bagażnik rowerowy montowany na zaczepach na tylnej klapie samochodu. Tego typu bagażniki najlepiej sprawdzają się w hatchbackach i kombi, jednak niektóre modele – dzięki specjalnej konstrukcji – można zamontować również w sedanach. Sprawdźmy, jaki bagażnik rowerowy najlepiej wybrać, kiedy chcemy przeznaczyć na niego maksymalnie 400 zł.
Dachowy bagażnik rowerowy do 400 zł
Na dachu przewieziemy dowolny typ roweru, jedynym utrudnieniem jest konieczność podniesienia jednośladu wysoko nad głowę, co w przypadku cięższych egzemplarzy może być problematyczne. Jeżeli jednak już nam się to uda, montaż roweru w uchwytach nie powinien przysporzyć problemów.
box:offerCarousel
Dachowe uchwyty rowerowe są montowane do poprzecznych belek bagażnika, a te z kolei do relingów lub bezpośrednio do dachu za pomocą specjalnych „łap”. Jeżeli nie dysponujemy jeszcze belkami poprzecznymi, musimy wziąć pod uwagę, że do ceny dachowego uchwytu na rower musimy doliczyć koszt zakupu dodatkowych elementów. Nie powinno to jednak stanowić problemu, ponieważ sam uchwyt na rower możemy nabyć już od około 60 zł.
Na uchwyt warto jednak wydać nieco więcej. Za kwotę około 200 zł możemy zakupić modele renomowanego producenta, z opatentowanymi rozwiązaniami, które ułatwią montaż roweru. Droższe modele, np. firmy Thule, będą posiadać certyfikaty bezpieczeństwa. Za 400 zł dostaniemy uchwyty z innowacyjnymi rozwiązaniami najwyższej klasy. Wśród bagażników rowerowych na dach w cenie do 400 zł warto zwrócić uwagę na Thule Proride 519. Jeżeli w kwocie 400 zł chcemy zakupić dwa uchwyty dachowe, możemy zdecydować się na tańsze modele Inter Pack Laguna.
Bagażnik rowerowy na klapę bagażnika do 400 zł
Bagażniki rowerowe na tylną klapę są nieco droższe od dachowych. Warto jednak zaznaczyć, że już na najprostszych modelach w cenie do 200 zł możemy zamontować od 1 do 3 rowerów. W przypadku tego rodzaju uchwytu lepiej jednak zachować bezpieczny margines w kwestii obciążenia, ponieważ może ono sprawiać, że na klapę bagażnika będą oddziaływać znaczące siły. Przy wyborze warto zdecydować się na droższe modele. Zapewnią one nie tylko bezpieczeństwo i łatwość montażu rowerów, ale również nie uszkodzą samochodu.
box:offerCarousel
Pamiętajmy, że zaczepy tego rodzaju bagażnika montujemy w szparach karoserii. Warto, aby uchwyt posiadał sprawdzone i dobrze wykonane zaczepy, które nie zarysują lakieru. Bagażniki na klapę mogą kosztować nawet ponad 1000 zł, jednak w kwocie do 400 zł z łatwością znajdziemy profesjonalne i sprawdzone uchwyty, które zapewnią bezproblemową eksploatację. Warto zwrócić uwagę na model Padova firmy Interpack, na którym możemy zamontować 3 rowery, lub Thule Freeway 968.
Bagażnik rowerowy na hak holowniczy do 400 zł
Niestety, 400 zł w przypadku bagażników rowerowych na hak – w przeciwieństwie do dwóch ww. rozwiązań – to dosyć skromna kwota. Jednak i w tym przypadku znajdziemy platformy, na które będziemy w stanie zamontować od 1 do 3 rowerów, np. Thule 970 Xpress lub Peruzzo Arezzo 3. | Bagażniki do przewożenia rowerów do 400 zł |
Zaktualizowaliśmy dziś artykuł 5.7. i Załącznik 7A do Regulaminu Allegro. Zaktualizowaliśmy dziś artykuł 5.7. i Załącznik 7A do Regulaminu Allegro. Zmiana polega na wprowadzeniu szybkich płatności we wszystkich ofertach w Allegro. Oznacza to, że od dziś w nowych, wznawianych i edytowanych ofertach, w których udostępniacie zapłatę z góry, dodamy szybką płatność. Jednocześnie z formularza wystawiania usunęliśmy pole przeznaczone na numer rachunku bankowego.
Nowe brzmienie Regulaminu przedstawiamy w pliku PDF. Dodane fragmenty zaznaczyliśmy w nim na zielono, a usunięte - na czerwono. | Zmiana Regulaminu Allegro |
Hashimoto dotyka coraz więcej kobiet na całym świecie. Chociaż jest chorobą nieuleczalną, można z nią walczyć – przekonuje Izabella Wentz, która opisuje własne doświadczenia z chorobą Hashimoto. Hashimoto – czym jest ta choroba?
O Hashimoto mówi się coraz więcej. I całe szczęście, gdyż dotyka coraz więcej kobiet (ale nie tylko) na całym świecie, a im wcześniej zdiagnozowana, tym skuteczniej można walczyć z jej objawami. Niestety, Hashimoto to przewlekła choroba autoimmunologiczna, która związana jest z układem odpornościowym i jest jedną z bezpośrednich przyczyn zapalenia tarczycy.
Chociaż szacuje się, że dotyka co trzecią kobietę na świecie, jak na razie jest nieuleczana. Na szczęście dzięki rozwojowi wiedzy o Hashimoto, nie tylko medycznej, ale także dietetycznej, można coraz skuteczniej z nią walczyć, aby życie chorych było jak najmniej dolegliwe. Niektórym, dzięki odpowiednim lekom, diecie i stylu życia udaje się odzyskać zdrowie na tyle, że mogą normalnie funkcjonować. Jedną z takich osób jest Izabella Wentz, która postanowiła podzielić się swoją historią.
Kuracja, która pozwala pozbyć się objawów
Izabella Wentz to farmaceutka, u której w 2009 roku zdiagnozowano chorobę Hashimoto. Kobieta postanowiła zawalczyć o własne zdrowie, wykorzystując wszystkie środki, jakie miała dostępne. Połączyła własną wiedzę i doświadczenie, a także rozległą wiedzę medyczną swojej mamy, która pracowała jako lekarka. Za jej pomocą Wentz opracowała kurację, która na nowo pozwoliła jej cieszyć się życiem. Aby pomóc innym odzyskać sprawność i dać szansę na normalne życie napisała poradnik, w którym prezentuje sposoby, dzięki którym w 3 miesiące można znacznie zmniejszyć wpływ Hashimoto i odzyskać zdrowie.
W jaki sposób to się jej udało? Izabella Wentz połączyła nowoczesne rozwiązania medycyny z niekonwencjonalnymi sposobami leczenia. W swoich doświadczeniach współpracowała z lekarzami, stomatologami i farmaceutami – połączone siły pozwoliły jej uzyskać zadowalające efekty i na nowo odzyskać zdrowie.
„Hashimoto. Jak w 90 dni pozbyć się objawów i odzyskać zdrowie” podzielona jest na rozdziały, z których każdy prezentuje kolejny etap kuracji. Autorka w dokładny i rzetelny opisuje sposoby, które pozwolą pozbyć się objawów za pomocą zmiany nawyków żywieniowych i trybu życia. Aby efekty były długotrwałe trzeba pamiętać, że zmiany nie mogą być krótkoterminowe. Czy podane przez Izabellę Wentz sposoby naprawdę działają? To trzeba przetestować samemu.
Źródło okładki: www.otwarte.eu | „Hashimoto. Jak w 90 dni pozbyć się objawów i odzyskać zdrowie” Izabella Wentz – recenzja |
Wiosna i lato to czas, kiedy zrywamy z bladą cerą o zimnym odcieniu i staramy się nadać jej blask, rozświetlenie, ciepły koloryt. Obecne trendy makijażowe również skupiają się na zaawansowanym konturowaniu rysów twarzy za pomocą bronzerów i rozświetlaczy. Tymczasem od ponad 20 lat w Europie tryumfy święci kosmetyk określany mianem produktu wszech czasów, czyli ziemia egipska. Całe rzesze kobiet zakochały się w tym kosmetyku i wiele z nich niemal nie wyobraża sobie bez niego życia. Dzięki niemu nie tylko tworzymy niesamowity efekt na naszej twarzy, ale również świetnie ją pielęgnujemy. Warto także zauważyć, że nadaje się do każdego typu cery bez względu na wiek.
Ziemia egipska – formuła i działanie
Ziemia egipska to kosmetyk o nietypowej formule. Wilgotny kamień zawiera w sobie składniki podobne do kremu pielęgnacyjnego, jednocześnie zapewniając dbałość o naszą cerę oraz makijaż. Służy do nadawania naszej skórze efektu muśnięcia słońcem, zdrowej, naturalnie wyglądającej opalenizny. Świetnie sprawdza się jako narzędzie do konturowania i modelowania rysów twarzy. To kosmetyk bardzo wszechstronny. Pożądany efekt uzyskujemy, dozując ilość nakładanego na skórę produktu. Kolejne pociągnięcia pędzla skutkują ciemniejszym odcieniem. Dzięki takiej wszechstronności możemy go stosować przy każdej karnacji. Osoby o bladej twarzy będą nakładać go mniej, a te o ciemniejszej – więcej. Ziemi egipskiej można używać z powodzeniem również na dekolcie oraz ramionach, dzięki czemu perfekcyjny makijaż nie będzie odcinał się wraz z linią żuchwy, ale idealnie wtapiał w nasz ogólny wizerunek.
Kosmetyk ten jest wysoce ceniony przez kobiety dzięki swojemu bogatemu składowi, który przez lata nadal jest ulepszany, mając na względzie stałe dążenie do zapewnienia najwyższej jakości właściwości upiększających i pielęgnujących. Znajdziemy tu więc składniki nawilżające, jak: hydrolizat kwasu hialuronowego oraz substancję higroskopijną, wiążącą wodę w naskórku. Obecna jest tu też witamina E i palmitynian retinylu, które zapewnią działanie przeciwstarzeniowe oraz neutralizację wolnych rodników. Masło shea i olej arachidowy pielęgnują, zmiękczają i koją, jak również zapobiegają powstawaniu nowych i pogłębianiu obecnych zmarszczek. Olej z nasion jojoby złagodzi podrażnienia oraz odżywi zmęczoną cerę.
Dostajemy więc do naszej dyspozycji preparat zapewniający szerokie spektrum pielęgnacji nastawionej na różnorodne problemy, z którymi prawie każda z nas się spotyka. Od regulacji wilgotności poprzez kompleksowe odżywienie aż po działanie przeciwzmarszczkowe i redukcję efektów upływającego czasu. Ziemia egipska występuje w formie kamienia zamkniętego w wygodnym pudełeczku z klapką i lusterkiem, co pozwala na aplikację niemal w każdych warunkach. Warto wspomnieć, że jest bardzo wydajna – starcza na naprawdę długo, nawet przy codziennym stosowaniu.
Jakim pędzlem nakładać ziemię egipską?
Zależnie od efektu, jaki chcemy uzyskać, powinnyśmy do aplikacji ziemi egipskiej używać odpowiednich narzędzi. Do omiatania całej twarzy, tworzenia iluzji lekkiej opalenizny obejmującej również dekolt czy ramiona świetnie sprawdzą się duże pędzle o puchatym włosiu. Może być ono naturalne bądź syntetyczne – zależnie od naszych preferencji. Obecnie można spotkać produkty, które swoją wysoką jakością pozwalają na wykonanie perfekcyjnego makijażu. Wybierzmy więc w takim wypadku pędzel do pudru w jak największym rozmiarze. Jeśli mamy zamiar za pomocą ziemi egipskiej również korygować nasze rysy, warto pokusić się o mniejszy, ścięty pędzel do konturowania, który pozwoli nam na wykonywanie precyzyjniejszych pociągnięć. Kosmetyk ten świetnie wygląda nie tylko na policzkach, ale również skroniach i wszędzie tam, gdzie tego potrzebujemy. Wiele kobiet używa go także na powiekach, sprawiając, że rozmiar kosmetyczki – szczególnie ważny przy wakacyjnych wyjazdach – znacząco się zmniejsza.
Ziemia egipska nie bez powodu od wielu lat święci triumfy wśród kosmetyków. Warto zastanowić się nad zakupem, ponieważ bogactwo zastosowań oraz korzyści z jej stosowania są wymierne w stosunku do ceny. | Ziemia egipska – czy warto jej używać? |
Wieczór kawalerski, czyli męskie szaleństwa bez limitu, warto uświetnić drobnymi upominkami dla przyszłego męża – to już zresztą tradycja. Można wybrać coś ze śmiesznych gadżetów albo zdecydować się na bardziej subtelny prezent. W zestawieniach najfajniejszych i najbardziej oryginalnych upominków na wieczór kawalerski królują gadżety, które bawią przez chwilę, a potem nie wiadomo co z nimi zrobić. Warto więc kupić kilka bardziej praktycznych podarków. Przydadzą się nie tylko panu młodemu, ale i jego partnerce w czasie nocy poślubnej oraz kolejnych upojnych wieczorów. Większość z nich można traktować z przymrużeniem oka.
Męskie gry, czyli coś na rozluźnienie atmosfery
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Nie radzę rozpoczynać wieczoru od którejś z gier erotycznych dla par, bo może zrobić się nieswojo – chyba że macie wyjątkowe poczucie humoru i znacie się od przedszkola. Jak ulał będą za to wszelkie odmiany rozgrywek alkoholowych – od „Alkochińczyka”, poprzez „Alkoholową wieżę”, aż po grę „Łowcy Flaszek”. Rozkręcić imprezę pomoże też partyjka pokera rozegrana kartami z nagimi paniami – w końcu to przecież męskie grono. Ciekawie zapowiada się także karcianka o przewrotnej nazwie „Ostatnie pożegnanie – wieczór kawalerski”.
Śmieszne gadżety
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Rynek dowcipnych gadżetów to studnia bez dna. Ocieplacze na penisa, lizaki w kształcie wagin, dzwonek wzywający ukochaną na seks, preparaty do użytku indywidualnego o wdzięcznych nazwach „Żel trzepikoński” czy „Żel na jaja ze stali” albo poduszka w kształcie piersi – jest w czym wybierać.
Przyjemne z pożytecznym – zestaw prezerwatyw
box:offerCarousel
To z pewnością prezent praktyczny, który przyszły pan młody doceni. Niewiele par ma w planach noc poślubną zakończoną ciążą, więc zapas prezerwatyw na kilka miesięcy na pewno im się przyda. Wybierzcie duży różnorodny zestaw, zawierający prezerwatywy smakowe, kolorowe, z wypustkami i prążkami, a nawet świecące. Zadbajcie o odpowiednie pudełko, bo setka gumek w siatce może nie wywrzeć pożądanego wrażenia.
Żel opóźniający wytrysk
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Długi seks to dobry seks, więc żel lub krem opóźniający wytrysk będzie doskonałym pomysłem na prezent na wieczór kawalerski. Wartościowy preparat powinien zawierać środki znieczulające i szybko się wchłaniać, by nie blokować orgazmu partnerki. Takie właściwości mają np. żele Orgasm Control Gel marki SHS oraz Orgasm Off cenionego polskiego producenta LoveStim.
Erotyczna apteczka – zawsze zwarty i gotowy
box:offerCarousel
Czas na prezent pół żartem pół serio, czyli erotyczną apteczkę. Większość takich zestawów zawiera kilka podniecających gadżetów: kajdanki, pejczyk, opaskę na oczy i prezerwatywy. Zabawne opakowanie kryje konkretne akcesoria erotyczne, z których młoda para będzie mogła się cieszyć w czasie długiego i ekscytującego pożycia.
Masturbator na długie samotne wieczory
box:offerCarousel
A to już coś przeznaczone wyłącznie dla przyszłego pana młodego. I może lepiej, by dobrze ukrył ten gadżet przed szanowną małżonką – chyba że to liberalna i otwarta dziewczyna. Z badań przeprowadzonych w 2016 roku wynika, że onanizuje się tylko 21 proc. Polaków płci męskiej, ale amerykańskie statystyki mówią, że ten odsetek wynosi... 94 proc.! Ach, to nasze pruderyjne społeczeństwo. Skłaniam się bardziej ku opinii, że robią to prawie wszyscy faceci, tyle że część się do tego nie przyznaje. Sztuczna pochwa z cyberskóry będzie więc raczej strzałem w dziesiątkę.
Podręczniki seksualnego wirtuoza
box:offerCarousel
Jeśli przyszły pan młody nie stroni od literatury, na pewno spodoba mu się jedna z książek poradnikowych dotyczących seksu. Doceni je także jego partnerka, jeśli tylko przyszły małżonek zacznie stosować opisane w podręczniku rady. Do wyboru jest co najmniej kilka wydań „Kamasutry” z pozycjami erotycznymi, ale także inne propozycje, np. „Seks gorący” Randi Foxx lub „Triki i pozycje seksualne” wydawnictwa Buchmann. | Najlepsze prezenty na wieczór kawalerski – ranking |
S-line to według mnie najładniejszy smartfon w ofercie myPhone. Czy sprzęt oprócz fajnego wyglądu oferuje coś więcej? O tym przekonacie się, czytając mój test. Pierwsze wrażenia i jakość wykonania
S-Line pod względem designu i wykonania prezentuje się świetnie. Nie ma tu mowy o tandetnym wzornictwie i szablonowym stylu. Tył smartfona został gustownie wyprofilowany i dobrze leży w dłoni. Dodatkowo pokrywa baterii została wykonana z matowego, chropowatego tworzywa sztucznego, które pozwala na chociaż częściowe uniknięcie brudzenia smartfona odciskami palców. Co prawda nie miałem styczności z białym wariantem S-Line ale wiem, że w odróżnieniu od czarnego jego tył jest pokryty połyskliwym lakierem, a to nie każdemu może odpowiadać.
Testowana przeze mnie czarna wersja urządzenia wygląda bardzo gustownie. Błyszcząca ramka w grafitowym kolorze okalająca całe urządzenie dodaje mu nieco ekskluzywności.
W komplecie ze smartfonem producent dołącza przeźroczyste etui ochronne, tzw. „crystal case”, chroniące cały tył obudowy. To miły gadżet dla osób, które przez cały okres użytkowania sprzętu chcą je zachować w nienaruszonym stanie. O ile etui może być przydatne dla białej wersji (zapobiega zarysowaniu błyszczącego lakieru), to w czarnej jest moim zdaniem zbędne. Matowe „plecki” są raczej odporne na rysy, a samo etui z pewnością pogrubiłoby smartfona.
W zestawie dostajemy także folię ochronną na ekran, dedykowaną dla smarfona Hosin V90. W ten sposób myPhone przez ową folię zdradza, że S-Line ma swojego chińskiego odpowiednika.
Ekran
myPhone S-Line posiada 4,7-calową matrycę IPS, której rozdzielczość wynosi 1280 x 720 pikseli. Wyświetlacz to obok obudowy kolejny, bardzo mocny element tego sprzętu. Obraz pokazywany za jego pomocą jest wyraźny, ma świetny kontrast a co najważniejsze, doskonale oddaje kolory. Nie można przyczepić się również do panelu dotykowego, który dobrze reaguje na nasze poczynania.
Dźwięk
Głośnik swój wylot ma w dolnej części tyłu obudowy. Sprawia on mocarne wrażenie – głównie ze względu na ponadprzeciętnie duży „grill”. Niestety jego gabaryty nie przekładają się na jego dużą głośność, bo gra on podobnie jak inne smartfony. Jeśli chodzi o jakość, to nawet przy maksymalnym nastawie natężenia dźwięku gra czysto i wyraźnie, co jest wielkim plusem.
Jeśli chodzi o jakość dźwięku płynącego ze słuchawek, to jest ona dobra. Oczywiście jeżeli chcemy skorzystać z pełni możliwości urządzenia, musimy zapomnieć o fabrycznych słuchawkach i korzystać z innych, lepszej jakości.
Bateria
S-Line dysponuje 1800 mAh ogniwem zasilającym. Z moich testów wynika, że w pełni naładowany akumulator spokojnie wystarcza na około 48 godzin standardowego użytkowania. Jeśli sporadycznie używamy smartfona, możemy liczyć nawet na trzy dni bez konieczności podpinania go pod ładowarkę.
Wydajność i oprogramowanie
Za wydajność w myPhone S-Line odpowiada czterordzeniowy chip MediaTek MT6589, który składa się z czterech rdzeni Cortex-A7 taktowanych częstotliwością 1,2 GHz i jest wspomagany przez 1 GB pamięci RAM. Niestety jako pamięć wewnętrzną zamontowano tu zaledwie 4 GB układ. Po odliczeniu systemu i innego oprogramowania zostanie nam zaledwie 2 GB na wykorzystanie. To mało, ale zasób ten można powiększyć instalując kartę microSD. Jako system operacyjny mamy tu z kolei Android 4.2.1 Jelly Bean.
Wielką zaletą smartfona myPhone jest fakt, że producent nie zainstalował w jego pamięci całej masy bezużytecznych aplikacji. Mamy tu za to nawigację NaviExpert (z miesięczną, darmową subskrypcją), dyktafon, radio FM, notes oraz inne, standardowe programy Google.
System Android został świetnie zoptymalizowany. Nie musimy się bać, że – jak w przypadku innych chińskich wynalazków – interfejs OS’a będzie „przycinać”. Urządzenie działa błyskawicznie, a jego wydajność z powodzeniem pozwala na odpalenie nawet bardziej wymagających gier.
Aparat
Za pomocą 8 Mpix kamery myPhone S-Line z powodzeniem wykonamy dobrej jakości zdjęcia. Czasami zdarzają się kłopoty z prześwietlaniem kadru – jednak sporadycznie. Zarówno kontrast jak i kolory są poprawne.
Łączność
Oprócz standardowych modułów Wi-Fi, Bluetooth czy 3G myPhone posiada wsparcie dla standardu dual SIM. Dzięki niemu możemy korzystać za pomocą smartfona aż z dwóch kart SIM jednocześnie. Z funkcjonalności na pewno ucieszą się te osoby, które borykają się z noszeniem przy sobie dwóch telefonów. myPhone S-Line rozwiązuje dla nas tą niedogodność.
Podsumowanie
myPhone S-Line to nader udany smartfon, który ma dość mocną baterię, fajny i funkcjonalny design, piękny ekran i dobrą wydajność. Dodatkowo sprzęt można kupić w niewygórowanej cenie (600–700 zł), co również wpływa na jego pozytywny odbiór. Jedyną wadą, jaką dostrzegłem w S-Line jest mała ilość dostępnej pamięci wewnętrznej. 4 GB pamięci jak na dzisiejsze to stanowczo za mało. Całe szczęście producent poratował się instalacją czytnika microSD. | Test myPhone S-line – ładny i funkcjonalny smartfon w niskiej cenie? |
Mistrz thrillera po raz kolejny zagłębia się w zakamarki ludzkiej psychiki, mieszając i zwodząc na manowce. Ale kogo tak naprawdę oszukuje? Czytelników czy swoich bohaterów? Gdzie jest granica między prawdą a fałszem i komu tak naprawdę możemy zaufać? Książki, które wychodzą spod pióra Harlana Cobena to mocna literatura, która wywołuje dreszczyk emocji i często sprawia, że podczas lektury mamy gęsią skórkę na karku. Nie inaczej jest w tym przypadku – „Już mnie nie oszukasz” to wciągająca, ale także przepełniona grozą książka, która sprawi, że możemy stracić zaufanie do bliskich. Bo komu wierzyć, skoro nie właśnie im? A może to właśnie najbliższym najłatwiej jest nas oszukać?
Tajemnicze nagranie
Maya Stern to silna kobieta, była oficer sił specjalnych, która dopiero co wróciła do domu z misji w Iraku. Jednak koniec dramatu wojennego nie oznacza końca wszystkich dramatów w jej życiu – powrót okazuje się zaledwie początkiem nowego koszmaru.
Pewnego dnia Maya ogląda niepokojące nagranie. W swoim domu zainstalowała bowiem wcześniej kamerkę szpiegowską, aby móc podglądać nianię, opiekującą się jej dwuletnią córką Lily. Jednak to nie zachowanie opiekunki wzbudza niepokój kobiety. Na nagraniu widać ojca dziewczynki, który bawi się z córką. Niby nic niepokojącego, gdyby nie fakt, że Joe został brutalnie zamordowany dwa tygodnie wcześniej. Kogo zatem zobaczyła Maya?
Morderstwo czy wielka ustawka?
Maya nie może uwierzyć w to, co zobaczyła na nagraniu. Była świadkiem śmierci męża, sama cudem uszła z życiem, wreszcie sama organizowała jego pogrzeb – jak więc to możliwe, że zmarły mężczyzna beztrosko bawi się z córką? Bohaterka musi otrząsnąć się z szoku i znaleźć rozwiązanie tej makabrycznej zagadki – kto z nią pogrywa? Maya rozpoczyna własne śledztwo, które odkryje przed nią niewygodną prawdę. Nie tylko dotyczącą jej męża, ale przede wszystkiej jej samej.
Wciąga i wypluwa w całości
Harlan Coben to pisarz, który doskonale wie, co robi. Przez lata twórczości poznał tajniki ludzkiej psychiki. Zna reakcje czytelników i wie, jak poprowadzić fabułę, aby ich zaciekawić, nie zdradzając przy tym zbyt wiele. Jak pomieszać im w głowach, a jednocześnie podtrzymać chęć do rozwiązania zagadki. „Już mnie nie oszukasz” to kolejny przykład mistrzowsko poprowadzonej fabuły, trzymającej w napięciu akcji i bohaterów, którym kibicuje się od pierwszej strony. To lektura obowiązkowa dla wszystkich fanów pisarza. A jeśli ktoś nie zna twórczości Harlana Cobena , to świetna okazja, aby zapoznać się z naprawdę dobrym thrillerem.
Źródło okładki: www.wydawnictwoalbatros.com | „Już mnie nie oszukasz” Harlan Coben – recenzja |
Ta ciastolina wywróciła świat dziecięcej zabawy do góry nogami. Nie jest plasteliną, nie można z niej tworzyć trwałych figurek, a wciąż jest rozchwytywana. Dzieci ją uwielbiają. Jakie są najbardziej popularne zestawy Play-Doh? Oto 5 z nich. 1. Dentysta
box:offerCarousel
Twoje dziecko boi się dentysty lub – wręcz przeciwnie – interesuje się jego pracą? A może akurat wybieracie się do tego specjalisty i próbujesz oswoić lęk przed wizytą? Postaw na komplet z zębami w roli głównej. Dziecko będzie nim zachwycone – nie bez powodu jest to najbardziej popularny zestaw na Allegro.
W pudełku znajdziesz plastikową „głowę” z miejscem na ciastolinowe „zęby”, pięć tubek ciastoliny w trzech kolorach (czerwonym, zielonym i białym) oraz narzędzia: szczypce, szkiełko dentystyczne, wiertło i formy do tworzenia m.in. zębów i aparatu na zęby. Komplet ten kosztuje ok. 80 zł.
2. Makaronowa zabawa
box:offerCarousel
W pewnym wieku gotowaniem zaczynają się interesować zarówno chłopcy, jak i dziewczynki. Zabawa w kuchnię staje się tradycją. Dlaczego więc nie wzbogacić jej w zestaw Makaronowa zabawa? Przy pomocy maszyny do makaronu można tworzyć domowe i egzotyczne dania z makaronem. Twoje dziecko lubi spaghetti? Wystarczy, że naładuje maszynę ciastoliną, naciśnie i gotowe. A może ravioli lub lasagne? Załączone do zestawu akcesoria pozwolą na zrobienie takich dodatków, jak: tarta, ser czy sosy.
W komplecie jest też pięć kolorów ciastoliny: brązowy, czerwony, zielony, biały i żółty. Cena to ok. 80 zł.
3. Zakręcona lodziarnia
box:offerCarousel
Lody to prawdopodobnie najchętniej jedzone przez dzieci słodycze. Teraz możesz dodać je do zabawy. A wszystko to dzięki zestawowi Zakręcona lodziarnia. Można za jego pomocą stworzyć pyszne smakołyki, lody, sałatkę z lodami i wiele innych smakowitych specjałów. Całość warto wzbogacić posypką i cukierkami. W pudełku jest maszyna do robienia lodów, wafelki, talerzyki, łyżeczki i pięć tub ciastoliny: różowa, żółta, zielona, niebieska i czerwona. Cena to ok. 60 zł.
4. Ciasteczkowe przyjęcie
box:offerCarousel
A może zamiast lodów smaczniejsze będzie ciastko? Nic prostszego. Wystarczy maszyna do robienia ciastek, akcesoria i ciastolina. Gotowe! Za pomocą dodatkowych akcesoriów: foremek do ciasteczek, nożyków, talerzyków i innych form – dziecko może stworzyć prawdziwe słodkie cudo. Może nawet tort? Dobrze będzie wyeksponować go na specjalnej paterze. Komplet zawiera pięć tub z ciastoliną, w tym trzy z masą z dodatkami. Koszt? Ok. 80 zł.
5. Szalony fryzjer
box:offerCarousel
To coś dla małych artystów, którzy lubują się w tworzeniu oryginalnych rzeczy. Pozwól dziecku być… fryzjerem! Z kompletem Szalony fryzjer to prostsze, niż myślisz. W komplecie dostajemy rodzinkę składającą się z trzech figurek oraz sześć tubek Play-Doh. Wystarczy, że twoje dziecko posadzi kilenta na krześle i pokręci korbą, a na jego głowie „wyrośnie” nowa wspaniała fryzura. Długie logi, a może irokez? Zestaw kosztuje ok. 80 zł.
Zabawa ciastoliną to doskonały sposób na usprawnienie pracy małych rączek. Jeśli będą bardziej sprawne, szybciej nauczą się pisać i rysować. Poza tym dziecko nabierze pewności siebie w tworzeniu nowych ciekawych rzeczy i przełamie barierę niepewności związaną z samodzielnym działaniem. Same zalety! | 5 najpopularniejszych zestawów Play-Doh |
Przekonanie, że starsze osoby nie powinny trenować siłowo, to szkodliwy mit. Nie należy rezygnować z ćwiczeń z oporem w żadnym wieku. Utrata włókien mięśniowych rozpoczyna się tak naprawdę po 30. roku życia. Jednak na początku dzieje się to bardzo powoli, a do tego jesteśmy w tym wieku dość aktywni, więc nie czujemy zmian. Po 50. roku życia proces ten przyśpiesza. Sarkopenia to spadek masy mięśni wraz z wiekiem, a w związku z tym siły i sprawności fizycznej. Przeciwdziałać jej można, wyłącznie ćwicząc, dlatego trening siłowy zaleca się nawet osobom po 80. roku życia. Istotne jest to, by dobrać odpowiedni sprzęt i obciążenia oraz zadbać o bezpieczeństwo podczas wykonywania ćwiczeń.
Rekomendacje treningowe dla seniorów
Światowa Organizacja Zdrowia opracowała program aktywności fizycznej dla seniorów, w którym zaleca połączenie trzech elementów:
ćwiczeń wytrzymałościowych, wykonywanych 2–3 razy w tygodniu co najmniej po 20 min,
ćwiczeń siłowych wykonywanych 2 razy w tygodniu przez około 20 min,
ćwiczeń rozciągających, równoważnych i koordynacyjnych, wykonywanych codziennie przez 5–10 min.
Jak zaplanować trening?
Trening siłowy powinien się składać z 8–10 ćwiczeń, które zaangażują najważniejsze grupy mięśni. Każde ćwiczenie powtarzamy 10–15 razy, dobierając odpowiednio obciążenie. Można je zwiększyć dopiero wtedy, gdy wykonanie powtórzeń nie sprawia kłopotu. Pamiętajmy też, by nie przesadzić – ćwiczenia siłowe można robić maksymalnie 3 razy w tygodniu, by dać mięśniom czas na regenerację. I oczywiście każdy trening powinien się zaczynać od rozgrzewki, a kończyć krótkimi ćwiczeniami rozciągającymi.
Jak dobrać sprzęt?
Gdy kompletujemy sprzęt do ćwiczeń siłowych dla seniorów, powinniśmy zwrócić szczególną uwagę na kilka aspektów.
1. Bezpieczeństwo podczas treningu
Pamiętajmy, że osoby starsze muszą przede wszystkim czuć się pewnie. Nie rozpoczną ćwiczeń, jeżeli zauważą choćby cień możliwości przewrócenia się lub poślizgnięcia. Często właśnie z powodu takich zagrożeń rezygnują z treningu, woląc dmuchać na zimne. Przekonajmy je do używania butów sportowych zapewniających dobrą przyczepność i wygodę. Zbierzmy sprzęt, który nie wyślizguje się łatwo z rąk, nie jest zniszczony, nie wymaga skomplikowanej obsługi. Jeśli kompletujemy hantelki, to wybierzmy wersje z uchwytem. Zapewnijmy tubingi z rączkami, które nie wypadną łatwo z dłoni. Nie proponujmy na początku treningu w niestabilnej pozycji. Jeśli chcemy robić ćwiczenia w siadzie, zacznijmy od używania krzeseł, jak choćby krzesła do jogi, a potem spróbujmy wykonać te same ćwiczenia na dużych piłkach gimnastycznych.
2. Odpowiednie obciążenie
Inne możliwości ma osoba, która całe życie ćwiczyła, inne – powracająca do aktywności po urazie lub operacji, a jeszcze innego sprzętu potrzebuje ktoś, kto nie ćwiczył nigdy i chce po pięćdziesiątce rozpocząć treningi, bo w końcu znalazł na nie czas. Kompletując pomoce, szukajmy sprzętu o różnej wadze i mocy. Można kupić ciężarki już 0,5-kilogramowe, a tyle waży mała butelka wody mineralnej. To samo dotyczy obciążników na kostki. Producenci taśm gimnastycznych oznaczają ich moc kolorami. Taśmy firmy Thera Band, lidera w produkcji tego typu sprzętu, mają osiem poziomów mocy – beżowe najniższy, a złote najwyższy. Obciążenie zwiększamy tylko wtedy, gdy ćwiczący jest w stanie wykonać 12–15 powtórzeń bez żadnego problemu.
3. Samopoczucie i komfort
To niezwykle istotne, by trening nie powodował bólu. Jego przyczyną może być zbyt duże obciążenie lub ograniczenia samego ciała. Nie forsujmy wtedy stawów i mięśni, szanujmy ciało i to, na ile nam pozwala. Uczulajmy, żeby przerywać ćwiczenia, jeżeli samopoczucie się pogorszy. W przypadku seniorów każda, nawet najmniejsza aktywność fizyczna to korzyść dla zdrowia. Starsze osoby są bardzo zmotywowane do pracy nad sprawnością, ponieważ doceniają ją w swoim życiu codziennym – że mogą wnieść zakupy do domu, wejść po schodach, porzucać piłkę z wnukami bez utraty tchu. | Trening siłowy dla seniora – jak dobrać sprzęt? |
Boże Narodzenie to wyjątkowy czas, który należy podkreślić również wyjątkowymi stylizacjami przygotowanymi dla całej rodziny, nie wyłączając dzieci. Przedstawiamy propozycje odświętnych stylizacji dla chłopca i dziewczynki, które przypadną do gustu najbardziej wymagającym. Dziewczynki mają wiele możliwości, jeśli chodzi o odświętną garderobę. Jej podstawę stanowią oczywiście sukienki. W święta Bożego Narodzenia świetnie będą się prezentować kreacje w kolorze szlachetnej czerwieni, granatu, bordo, ciemnej zieleni, czerni oraz bieli i beżu. Skromna sukienka z białymi wstawkami lub białym kołnierzykiem przyda się nie tylko na święta. Może posłużyć także podczas innych uroczystości, również w szkole. Możemy postawić także na typowo świąteczną sukienkę z zimowym akcentem, np. reniferami. Takie modele powinny być wykonane z ciepłej wełny. Sukienki na święta mają tę zaletę, że stanowią pełną stylizację. Wystarczy dodać do nich rajstopy i np. kardigan lub futerko, aby wygląd dziecka idealnie współgrał z panującą w domu odświętną atmosferą. Alternatywą dla sukienki jest elegancka spódniczka i bluzka – do plisowanej spódniczki przed kolana będzie pasowała biała lub czarna koszula z kolorowymi guziczkami. Jeśli jesteście matkami chłopców, to macie szczęście. Małych dżentelmenów zdecydowanie łatwiej ubrać. Wystarczy, że włożą bawełniane spodnie z klasyczną koszulą lub sweterkiem ze świątecznym motywem, a już będą wyglądać stylowo. Chłopcy mogą także mieć na sobie garnitur, ale jeśli lepiej czują się w bardziej casualowych stylizacjach, pozwólmy im na ten luz. Na święta Bożego Narodzenia można zafundować swojemu małemu mężczyźnie zabawny dodatek, np. krawat z bałwankiem lub Świętym Mikołajem.
Stylowa dama
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. TK Maxx, Next, La Redoute, TK Maxx, Massimo Dutti
Zadbajmy o to, aby świąteczna stylizacja dziewczynek nie była dla niej zbyt infantylna ani zbyt dorosła. Nie musimy trzymać się utartych schematów i ubierać dziewczynek w czerwone kreacje. Pomieszajmy świąteczny sznyt z aktualnymi trendami. Dzianinową sukienkę z reniferami możemy połączyć z czerwonym płaszczem, beretem i mokasynami, aby uzyskać stylizację godną małej paryżanki. Futrzane rękawiczki podkręcą oryginalność tego zestawu.
Stylowy dżentelmen
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. H&M, KappAhl, Tommy Hilfiger, Swiss, Zara
W przypadku chłopców także możemy nieco zaszaleć i zamiast typowego garnituru wybrać oryginalne świąteczne ubranie z klasą i pomysłem. Czerwoną koszulę połączmy z klasycznymi spodniami, ale pasek zastąpmy szelkami w stylu retro. Temu zestawowi charakteru doda krawat w świąteczne printy– jest zabawny i elegancki. Do tego kolorowe skarpetki i czarne mokasyny, które sprawią, że stylizacja nie będzie banalna. | Stylowa Wigilia – eleganckie ubranka dla chłopca i dziewczynki 7-12 lat |
Rękawice, ochraniacze na kolana, bielizna termoaktywna… Oto dodatki, które musi mieć w swojej szafie każdy fan siłowni i ćwiczeń fizycznych. Popularność zdrowego trybu życia wzrasta z roku na rok. Nic zatem dziwnego, że dla wielu z nas siłownia stała się drugim domem. To właśnie tam spędzamy czas po lub przed pracą, spotykamy się ze znajomymi na wspólny trening czy intensywnie rzeźbimy ciało przed latem. Aby zapewnić sobie jak najwyższy poziom komfortu podczas ćwiczeń, warto zastanowić się nad wyborem kilku użytecznych dodatków odzieżowych, które nie tylko zwiększą wygodę, ale także uchronią przed możliwymi kontuzjami. Jakie męskie dodatki mogą uzupełnić nasz sportowy dres? Oto siedem świetnych przykładów.
1. Bielizna termoaktywna
Chroni przed chłodem, świetnie odprowadza wilgoć ze skóry. Jest wygodna i prawie nieodczuwalna na ciele. W zależności od sezonu możemy wybrać bieliznę grubą (np. do sportów outdoorowych) lub lekką (do ćwiczeń na sali). Taka bielizna często jest wykonana z materiałów z dodatkiem jonów srebra, które zapobiegają powstawaniu nieprzyjemnych zapachów.
2. Koszulka na ramiączkach
Najlepiej sprawdzi się w ciepłe dni. Możemy wybrać luźną, szeroką koszulkę na ramiączkach z głębokim dekoltem lub też model przylegający do ciała. Uwaga, panowie z lekkim brzuszkiem powinni postawić na luźniejszy model, by dodatkowo nie podkreślać swoich krągłości.
3. Rękawiczki na siłownię
Mają bardzo ważne użytkowe zadanie, ponieważ chronią nas przed powstaniem przetarć na wewnętrznych częściach dłoni po ćwiczeniach na ciężarach. Najlepiej wybrać skórzany, sportowy model rękawiczek z usztywnionym nadgarstkiem.
4. Pas na siłownię
Panowie, którzy trenują głównie na ciężarach, powinni zastanowić się nad kupnem specjalnego pasa kulturystycznego. Ten dodatek lekko ściska talię, podnosząc ciśnienie w jamie brzusznej. Dzięki temu ćwiczenia są wydajniejsze, a kręgosłup lędźwiowy jest bardziej usztywniony.
5. Taśmy lub paski wzmacniające kolana
Taśmy na kolana zakładamy wtedy, gdy intensywnie trenujemy partię nóg. Dzięki nim możemy skutecznie zapobiec kontuzjom kolan i łydek. Paski lub taśmy muszą być wystarczająco grube, by odpowiednio usztywniały nogi.
6. Sportowe skarpetki
Do wyboru mamy dwa rodzaje sportowych skarpetek. Krótki model niewystający spod buta lub długie piłkarskie modele z dodatkowym usztywnieniem. Jeśli stawiamy na tę drugą opcję, długie modele skarpetek mogą być idealnym przedłużeniem taśmy wzmacniającej kolana (pisaliśmy o tym powyżej). Podwójna ochrona nóg nigdy nie zaszkodzi.
7. Wygodne i lekkie obuwie
Na siłownię najlepiej wybrać wygodne i lekkie obuwie, którego prawie nie odczuwamy na nogach. Wybrany model powinien mieć dobrą przyczepność podeszwy. W taki sposób wyeliminujemy ryzyko poślizgu i kontuzji. Buty muszą zapewniać także odpowiedni poziom amortyzacji. Dzięki wbudowanej w podeszwie poduszce żelowej zmniejszymy ryzyko urazów na twardym podłożu.
Aby usprawnić swoje ćwiczenia na siłowni, zwiększyć komfort treningów, a także zmniejszyć ryzyko urazów, warto zastanowić się nad nabyciem kilku odzieżowych dodatków. Rękawice, usztywniacze na kolana, bielizna termoaktywna, sportowe skarpetki czy wygodne buty to podstawa. W sklepach Allegro możemy znaleźć szeroki wybór produktów na siłownię oraz setki artykułów sportowych. | 7 odzieżowych dodatków na siłownię, które warto mieć w swojej szafie |
Nokia 8110 4G to odświeżona wersja klasycznego telefonu, potocznie nazywanego bananem. Obok typowych opcji oferuje: Wi-Fi, interfejs Bluetooth, GPS oraz podstawowe aplikacje Google. Za wydajność urządzenia odpowiada dwurdzeniowy Snapdragon 205 z 512 MB RAM-u i 4 GB pamięci operacyjnej. Czy telefon wart jest zakupu? Specyfikacja Nokii 8110 4G
wyświetlacz: 2,4 cala, TFT, 4:3, QVGA (240 x 320 pikseli), zagięty
chipset: Qualcomm MSM8905 Snapdragon 205 (2x 1,1 GHz, rdzenie Cortex-A7)
grafika: Adreno 304
RAM: 512 MB
pamięć: 4 GB + czytnik kart microSD do 32 GB
format karty SIM: microSIM i nanoSIM (funkcja dual SIM)
łączność: LTE, Wi-Fi 802.11n, Bluetooth 4.1 LE, GPS z A-GPS
system operacyjny: KaiOS
aparat główny: 2 Mpix z diodą doświetlającą
aparat przedni: brak
funkcje: ochrona przed pyłem i zalaniem IP52, latarka, Google Maps, asystent Google, hotspot Wi-Fi, tethering przez USB
bateria: 1500 mAh (wymienna)
wymiary: 133,5 x 49,3 x 14,9 mm
masa: 117 g
Konstrukcja
Nokię 8110 4G z pierwowzorem łączy jedynie zagięta obudowa oraz rozsuwana klapka. Telefon jest wykonany z matowych tworzyw sztucznych o dobrej jakości, które zostały poprawnie spasowane. Urządzenie dostępne jest w dwóch wersjach kolorystycznych: czarnej oraz testowanej… bananowej. Końcowy efekt jest całkiem niezły – telefon wygląda na swój sposób nowocześnie.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Na froncie jest kolorowy wyświetlacz, wygięty i otoczony szerokimi ramkami. Nad ekranem widać logo marki oraz głośnik rozmów. Dolną część frontu zajmuje rozsuwana klapka z wytłoczeniem ułatwiającym rozsuwanie, która skrywa klawiaturę numeryczną oraz szczelinę mikrofonu.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Lewy bok pozostał pusty, a na prawym jest tylko włącznik, umieszczony na samym szczycie. Na dolną krawędź trafił dodatkowy mikrofon, a na górnej są złącza, czyli microUSB oraz wyjście słuchawkowe.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Dolna pokrywa jest wypukła i zaoblona przy krawędziach. Znajdują się na niej dioda doświetlająca, aparat, głośnik rozmów oraz logo marki. Klapkę można zdemontować, co daje dostęp do wymiennego akumulatora oraz trzech czytników: microSIM oraz microSD (przy baterii) oraz nanoSIM (w górnej części obudowy).
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Ergonomia i użytkowanie
Nokia 8110 4G bardzo dobrze leży w dłoni – zagięta i wąska obudowa jest wyjątkowo poręczna, a wynosząca 117 g masa nie daje się we znaki podczas rozmów telefonicznych. Matowe plastiki nie ślizgają się w palcach i są przyjemne w dotyku. Powierzchnie nie są podatne na zarysowania oraz smugi, ale już ekran chętnie pokrywa się warstwą odcisków. Niestety zagięta obudowa sprawdza się gorzej w transporcie (urządzenie zajmuje dużo miejsca w kieszeni), a przez zagięcie telefon również ślizga się i okręca po odłożeniu na biurko. Szybko zacząłem odkładać Nokię 8110 4G na odwrót, ekranem do dołu.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Obsługa jest łatwa i w pełni bazuje na przyciskach, gdyż ekran nie jest dotykowy. Rozsunięcie klapki włącza ekran i podświetla klawiaturę. Dwa pierwsze przyciski w kształcie kresek wywołują funkcje opisane w dolnych rogach ekranu, kwadratowy panel przewija w czterech kierunkach, a wybory potwierdza się kliknięciami w jego środek. W aplikacjach internetowych za pomocą panelu steruje się także kursorem. Przycisk ze słuchawką odpowiada za funkcje telefoniczne, a klawisz po przeciwnej stronie służy jako „czerwona słuchawka” oraz przycisk cofania. Rozsuwanie klapki automatycznie odbiera rozmowę, a jej zasunięcie zakańcza połączenie – konieczne jest więc rozmawianie z rozsuniętą klapką.
Klapka oraz przyciski mogłyby być lepsze. Rozsuwanie jest satysfakcjonujące, ale nie idealnie gładkie. Przyciski zostały podświetlone na biało, ale są, niestety, płaskie i miękkie. Klik jest wyraźny, lecz klawisze trudno wyczuć i precyzyjnie wciskać je kciukiem. Okazało się, że lepiej korzystać z klawiatury oburącz, co jednak było niemodne już w latach 90. Nadal można dość wygodnie napisać SMS-a, ręcznie lub ze wsparciem słownika T9 (z funkcją przewidywania tekstu).
Na pochwałę zasługuje kwadratowy panel nawigacyjny. Odstaje on nieznacznie, więc idealnie sprawdza się do przewijania list, wybierania funkcji i potwierdzania operacji. Dobrze wypada też włącznik na boku, którym można podświetlić ekran bez rozsuwania klapki. Szkoda jednak, że obok włącznika zabrakło regulacji głośności. Głośność dzwonków można skonfigurować w menu skrótów na głównym ekranie, ale do wyregulowania poziomu natężenia alarmów i multimediów trzeba niestety sięgać do ustawień.
Głośnik multimedialny nie zawodzi – jest donośny i brzmi całkiem nieźle. Nie ma co liczyć na wyjątkową jakość dźwięku, ale raczej nie przegapimy rozmowy telefonicznej lub wiadomości. Nagłośnienie wspiera zwarta i intensywna wibracja, która spełnia swoje zadanie.
Podczas obsługi telefon praktycznie się nie nagrzewa. Cieplejszy robi się jedynie w trakcie korzystania z Wi-Fi i odtwarzania filmów.
Wyświetlacz
Mimo że ekran to duży krok naprzód względem modelu 8110 z 1996 roku, to, biorąc pod uwagę dzisiejsze standardy, i tak nikogo nie zachwyci. Zastosowano wyświetlacz TFT o rozdzielczości 320 x 240 pikseli (zagęszczenie 167 ppi). Ostrość jest przeciętna, ale kolory całkiem niezłe. Kąty widzenia od dołu i góry są słabe, ale od boków ekran jest czytelny. Podświetlenie jest jasne, chociaż w pełnym słońcu mogłoby działać lepiej. Nie ma czujnika światła, więc jasność trzeba ustawiać ręcznie w zależności od pory dnia.
System operacyjny i wydajność
Nokia 8110 4G działa pod kontrolą systemu KaiOS, który bazuje na Androidzie, ale bez sklepu Google Play. W efekcie można skorzystać z kilku funkcji smart, ale nie ma co liczyć na multum aplikacji. Pulpit wyświetla dużą datę i godzinę oraz belkę na górze ze wskaźnikami i ikonkami powiadomień, które można odczytać przez kliknięcie lewym przyciskiem. Prawy przycisk otwiera natomiast ekran skrótów zawierający regulację głośności i podświetlenia, skróty do aparatu, latarki, kalkulatora, Wi-Fi, Bluetootha i trybu samolotowego. Środkowy przycisk daje dostęp do menu, gdzie można znaleźć rejestr połączeń, kontakty, SMS-y itd. Uwagę zwracają dodatkowe aplikacje, czyli YouTube, asystent Google oraz mapy Google, a także możliwość importowania kontaktów z konta Google lub Outlook i synchronizowanie maili. Do dyspozycji jest także sklep KaiOS z kilkoma grami oraz Twitterem. W menu znajdziemy skrót do ustawień, które pozwolą skonfigurować dzwonki, głośność poszczególnych funkcji, Wi-Fi z opcją hotspotu, interfejs Bluetooth, GPS-a, da się też włączyć przewidywanie tekstu i aktywować blokadę ekranową.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Wydajność jest przyzwoita. Nie natrafiłem na mocne spowolnienia – działanie było dosyć sprawne, ale zdarzały się małe przycięcia (np. po wejściu do ustawień). Telefon dosyć szybko uruchamiał aplikacje i, o dziwo, radził sobie przyzwoicie z mapami Google lub filmami na YouTube. Aplikacje uruchamiały się długo, ale działały z optymalną płynnością. Ogólnie korzystało mi się z Nokii 8110 4G przyjemnie, oczywiście jak na klasyczny telefon. Niestety system ma pewne braki funkcjonalne, a zdarzały się także problemy ze stabilnością – telefon często zawieszał się przy próbach skorzystania z wyszukiwarki Google (w dedykowanej aplikacji, a nie przeglądarce).
Bateria
Jeśli korzystamy jedynie z podstawowych funkcji, to telefon wytrzyma nawet 5 dni. Gdy jednak sięgniemy po Wi-Fi, aplikacje multimedialne lub mapy, czas ten drastycznie spada – do około 2 dni typowego użytkowania. Ciągłe oglądanie YouTube’a, granie w gry i korzystanie z Internetu rozładuje akumulator w około 8 godzin. Ładowanie trwa niestety bardzo długo, bo około 3 godziny.
Multimedia – gry, aparat, audio
W pamięci telefonu jest kilka gier demonstracyjnych, które wymagają zakupu do skorzystania z pełnej zawartości. Bez dodatkowych kosztów można pograć jedynie w nowego Snake’a, który porusza się swobodnie w wielu kierunkach.
Nokia 8110 4G posiada prostą aplikację fotograficzną, która umożliwia skonfigurowanie lampy błyskowej oraz samowyzwalacza. Dostępny jest cyfrowy zoom, jak również możliwość nagrywania wideo. Jakość zdjęć jest bardzo słaba, wręcz fatalna, nawet w kontekście najtańszych smartfonów. Jak na telefon komórkowy efekty są jednak i tak przyzwoite – aparat wystarczy, żeby sfotografować tekst, miejsce zaparkowanego samochodu itp. Do dyspozycji jest także tryb wideo, który na najwyższych ustawieniach rejestruje nagrania w rozdzielczości 720 x 480 – taka jakość również nie zrobi na nikim wrażenia. Przykładowe zdjęcia dostępne poniżej.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Jakość dźwięku na słuchawkach jest całkiem niezła. Scena dźwiękowa jest mała, ale brzmienie głębokie w niskich tonach, a także czyste w wysokich tonach. W zestawie są jedynie podstawowe słuchawki douszne, więc warto wyposażyć się w lepsze dokanałówki.
Łączność i jakość rozmów
Nie miałem problemów z zasięgiem, a jakość rozmów satysfakcjonowała – głos rozmówców był wyraźny, a i oni nie narzekali na jakość konwersacji. Wi-Fi pozwalało na płynne odtwarzanie filmów z YouTube’a, ale ze względu na niską wydajność ogólną strony internetowe ładowały się powoli. GPS długo wyszukiwał pozycję i nie był precyzyjny – pozwoli znaleźć naszą lokalizację, ale raczej nie nada się do nawigacji samochodowej.
Podsumowanie
Nokia 8110 4G spotkała się z mieszanym przyjęciem przez użytkowników i recenzentów, ale mnie zaskoczyła in plus. Telefon powinien zadowolić zwykłego użytkownika, który z pewnych powodów nie chce smartfona. Jednocześnie Nokia 8110 4G przypadnie do gustu osobom potrzebującym czegoś więcej – map, Bluetootha, Wi-Fi z hotspotem, funkcji dual SIM, a nawet asystenta głosowego. To imponujące możliwości jak na telefon komórkowy.
Szkoda, że przyciski nie działają trochę lepiej, ale to kwestia przyzwyczajenia. System operacyjny ma pewne wady i wymaga wyczucia. Wiele funkcji schowano gdzieś w ustawieniach, a nie wszystkie są zadowalające. Brakowało mi także wydzielonej regulacji głośności, a jakość zdjęć pozostawiała wiele do życzenia.
Telefon kosztuje 329 zł, co plasuje Nokię 8110 4G wśród najdroższych urządzeń tego typu. Moim zdaniem ogólny poziom jest adekwatny do ceny. Jeśli jednak nie potrzebujemy tylu funkcji, lepiej zainteresować się nową Nokią 3310, zapewniającą podstawowe możliwości. | Test Nokii 8110 4G – powrót kultowego telefonu |
Mając niewielki budżet na zakup smartfona, mimo wszystko można kupić naprawdę solidne urządzenia o mocnej specyfikacji. Za 400 zł nie jesteśmy w stanie sięgnąć poziomu flagowych smartfonów topowych producentów, lecz nikt nie powinien być zawiedziony. W tym poradniku zaprezentuję kilka sprzętów, których cena nie przekracza zaplanowanego przez nas budżetu. Cubot Note S
W cenie 350–400 zł możecie znaleźć potężnego jak na ten segment cenowy smartfona – Cubot Note S. Budzi on respekt swoją specyfikacją, która mogłaby spokojnie konkurować ze sprzętami z wyższych półek. Do dyspozycji mamy 5,5-calowy ekran o rozdzielczości 720 x 1280 pikseli, aż 2 GB pamięci operacyjnej RAM oraz 16 GB pamięci na dane użytkownika (z możliwością rozszerzenia kartą microSD). O czym jeszcze warto wspomnieć? Przede wszystkim o 4-rdzeniowym procesorze, który może pochwalić się zegarem 1,3 GHz. Producent nie poskąpił także na kamerach, bo te mają odpowiednio 8 i 5 Mpix. Co z systemem operacyjnym? Jest tu Android 5.1 Lollipop. Smartfon obsługuje też dual SIM.
UMi LONDON
To kolejny godny polecenia smartfon, za który zapłacimy ok. 320–350 zł. Jest on nieco mniejszy niż prezentowany przed chwilą Cubot Note S, ponieważ ma 5-calowy ekran (rozdzielczość 720 x 1280 pikseli). W kwestii dostępnej pamięci, jest tu 1 GB RAM, a także 8 GB powierzchni na dane (z możliwością rozszerzenia kartą microSD). Co z CPU? Tak jak u poprzednika, mamy tu 4-rdzeniowy procesor o taktowaniu 1,3 GHz. Kamery natomiast mają rozdzielczość 8 i 2 Mpix. Ważną cechą jest obecność dual SIM oraz systemu Android w jednej z najnowszych odsłon – 6.0 Marshmallow.
Bluboo Picasso
W naszym budżecie spokojnie można też nabyć smartfon Bluboo Picasso. Pewnie niewielu z was słyszało o tym producencie, jednak zaręczam, że Picasso to urządzenie godne uwagi (zwłaszcza że kosztuje ok. 390 zł). Ma 5-calowy ekran o rozdzielczości 720 x 1280 pikseli, 2 GB pamięci RAM, 16 GB przestrzeni na dane (kartą microSD możemy ją bezproblemowo rozszerzyć) oraz 4-rdzeniowy procesor o taktowaniu 1,3 GHz. Interesujące są kamery, ponieważ zarówno przednia, jak i tylna mają po 8 Mpix. Oznacza to, że Bluboo Picasso to doskonały wybór dla każdego, kto chce robić naprawdę dobre selfie. Co z OS? Producent zainstalował tu Android 5.1 Lollipop. Nie zapomniano także o dual SIM.
Goclever Quantum 2 550
W cenie ok. 399 zł możecie też skusić się na propozycję firmy Goclever, a konkretnie model Quantum 2 550. Jest tu 5,5-calowy ekran o rozdzielczości 720 x 1280 pikseli, 8 GB pamięci wewnętrznej (z możliwością rozszerzenia kartą microSD) i 1 GB RAM, dual SIM, a także 4-rdzeniowy procesor z rdzeniami cechującymi się zegarem 1 GHz. W roli kamer producent zastosował tu przetworniki 8 i 5 Mpix. System operacyjny to Android w wersji 5.1 Lollipop.
Overmax Vertis 4520 Aim
Na koniec zostawiłem smartfon firmy Overmax, Vertis 4520 Aim. To najtańszy z prezentowanych tutaj modeli, ponieważ jego cena wynosi zaledwie ok. 300 zł. Otrzymujemy 4,5-calowy ekran (rozdzielczość 480 x 854 pikseli), 1 GB RAM, 8 GB przestrzeni na dane (można ją rozszerzyć kartą microSD), a także 4-rdzeniowy procesor z zegarem 1,3 GHz. Jak we wszystkich prezentowanych tutaj modelach, tu też mamy obsługę dual SIM. Co z kamerami? Główna dysponuje 8 Mpix, natomiast przednia ma zaledwie 0,3 Mpix. System operacyjny to Android, a konkretnie 5.1 Lollipop. | Smartfony do 400 zł – III kwartał 2016 |
Rośliny to elementy dekoracyjne mieszkania lub domu, tak jak lampy, obrazy czy dywany. Podobnie do wymienionych dodatków pełnią zarówno funkcję estetyczną, jak i praktyczną. Wpływają bowiem korzystnie na nasze samopoczucie i zdrowie (fotosyntezują, wydalają tlen, który jest człowiekowi niezbędny do życia). Rośliny powinny zatem znajdować się w każdym pomieszczeniu. Jak je pielęgnować we wnętrzu pozbawionym okna? Jak dbać o rośliny w ciemnym pomieszczeniu, takim jak np. łazienka? Będzie to trudne, ale nie niemożliwe. Rośliny potrzebują promieni słonecznych po to, aby prawidłowo rosnąć. Szacuje się, że bez światła mogą przetrwać najdłużej jeden miesiąc. Aby cieszyć się roślinami doniczkowymi we wnętrzu bez okna, przede wszystkim trzeba wybrać te należące do grupy cieniolubnych.
Rośliny, które można uprawiać w pomieszczeniu bez okna
Które rośliny tolerują zacienione miejsca? Jedną z nich jest paproć, która nie tylko preferuje cień, ale i wilgotne powietrze. Ponadto lubi ciepło, dlatego idealnym miejscem wzrostu dla niej będzie łazienka, w której występują pożądane warunki (szczególnie tuż po kąpieli albo prysznicu, wówczas w tym pomieszczeniu panuje klimat zbliżony do tego typowego dla szklarni). Nie tylko w łazience, ale również w kuchni i gabinecie bez okna sprawdzą się pozostałe rośliny cieniolubne: bluszcz, trzykrotka i widliczka, adiantum, figowiec pnący, zamiokulkas i skrzydłokwiat.
Jak pielęgnować rośliny w pomieszczeniu bez okna?
Rośliny w pomieszczeniu bez okna powinny zostać umieszczone w takim miejscu, aby nie były narażone na potrącanie podczas przechodzenia oraz by nie przeszkadzały w korzystaniu z wnętrza. Jeżeli zdecydujemy się postawić je w łazience, nie mogą mieć bezpośredniego kontaktu ze środkami czystości, a po posprzątaniu tego pomieszczenia czy zrobieniu w nim prania powinniśmy dobrze je wywietrzyć.
W związku z tym, że w pokoju kąpielowym panuje wilgoć, nie ma potrzeby zraszania znajdujących się w nim roślin. Nie oznacza to jednak, że rezygnujemy z podlewania. Uzupełniamy wodę zgodnie z zaleceniami odnośnie do gatunku (w tym celu przydatna będzie konewka dostępna na Allegro od 7 do 820 zł w zależności od pojemności; ceny aktualne na dzień publikacji tego tekstu). Należy pamiętać, że nawet cieniolubne rośliny potrzebują kontaktu ze światłem, więc w przypadku wnętrza bez okna trzeba im zapewnić alternatywne źródło.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Aby roślina pozostała w dobrej kondycji przez długi okres, warto od czasu do czasu (co dwa lub trzy tygodnie) przenieść ją w inne miejsce. Na ten moment w łazience może pojawić się odmienny kwiat. Kolejny sposób to zainstalowanie źródła sztucznego światła, które, co ważne, musi być włączone nawet przez 12 godzin dziennie (sprawdzi się zarównożarówka LED-owa, która jest dostępna na Allegro od złotówki, jak i jarzeniówka, którą nabędziemy od 17 do 650 zł).
Okazuje się, że brak okna nie oznacza konieczności zrezygnowania z uprawy roślin w danym pomieszczeniu. Wystarczy, że zdecydujemy się na zakup odpowiednich, cieniolubnych gatunków i poświęcimy im nieco więcej uwagi. W rezultacie będziemy mogli cieszyć się kwiatami w ciemnej łazience i kuchni, podczas kąpieli i w trakcie codziennego przygotowywania posiłków. | Rośliny w pomieszczeniu bez okna. Pielęgnacja |
Czy wiesz, jakie substancje zawarte w jedzeniu są szczególnie szkodliwe dla twojego zdrowia? Wbrew pozorom nie wszystkie z nich to chemikalia – część znana jest ludziom od dawna. Jeśli chcesz się dowiedzieć, co może zagrażać twojemu zdrowiu i utrudniać zachowanie szczupłej sylwetki, sięgnij po jedną z poniższych książek. 1. „Cukier. Cichy zabójca. Jak pozbyć się uzależnienia od największej trucizny naszych czasów”, Richard Jacoby, Raquel Baldelomar
Nie od dziś wiadomo, że cukier jest bardzo szkodliwą substancją. Jednak z pewnością nawet nie przypuszczasz, do jak wielu produktów dodaje się go, aby poprawić smak i… uzależnić konsumenta. Czy wiesz, że cukier uzależnia aż osiem razy silniej od kokainy? Autorzy opisują negatywne skutki spożywania cukru: wysypki, problemy trawienne, długotrwałe bóle głowy, wahania nastroju i energii, a nawet uszkodzenia nerwów obwodowych. „Cukier…” podpowie ci także, jak łatwo odstawić słodycze i czym je zastąpić, tak aby nadal zaspokoić łaknienie słodkiego smaku.
2. „Wolni od glutenu”, Alessio Fasano, Susan Flaherty
Z pewnością spotkałeś się kiedyś z hasłami diety bezglutenowej, która przez wielu nadal traktowana jest jako kaprys i moda. W książce „Wolni od glutenu” dr Fasano (profesor wizytujący na wydziale medycznym Uniwersytetu Harvarda) tłumaczy problem glutenu w przystępny sposób, obalając mity na jego temat. Dzięki lekturze Wolnych… dowiesz się, dlaczego gluten wpływa na depresję, zaburzenia autystyczne czy schizofrenię. Ten poradnik wyjaśni ci także różnicę pomiędzy celiakią, nadwrażliwością na gluten i alergią na pszenicę. Dzięki sekcji z przepisami poznasz receptury na pyszne, prawdziwie włoskie dania, które nie zawierają glutenu.
Przeczytaj pełną recenzję książki „Wolni od glutenu”.
3. „Pij mleko, będziesz chory”, Alissy Hamilton
Alissa Hamilton w swojej książce pt. „Pij mleko, będziesz chory” rozprawia się z mitami na temat dobroczynnych właściwości krowiego mleka. Autorka, specjalistka od marketingu, krytycznie przygląda się przemysłowi mleczarskiemu i kampaniom nawołującym do jedzenia nabiału. Hamilton twierdzi, że mleko jest nie tylko zbędne w naszej diecie, ale wręcz szkodliwe. Odstawiając mleko, automatycznie przestajesz narażać się na szkodliwe działanie konserwantów i słodzików (używanych przy produkcji artykułów mlecznych), a także antybiotyków i leków hormonalnych (którymi nafaszerowane są często krowy).
4. „Ciemne strony kofeiny”, Agatha i Calvin Thrash, Donald Miller
Nie wyobrażasz sobie poranka bez filiżanki mocnej i aromatycznej kawy? Czekolada i napoje kofeinowe (cola, red bull) to przyjemności, których nie potrafisz sobie odmówić? Być może zmienisz zdanie po lekturze tej książki. Autorzy w swojej krucjacie przeciwko kofeinie posiłkują się analizami badawczymi. Wskazują, że poza pobudzeniem zażycie kofeiny skutkuje również problemami z równowagą, przyspieszonym biciem serca, bezsennością, zmęczeniem, drżeniem rąk itp. „Ciemne strony kofeiny” uświadamiają czytelnikowi, jak poważne konsekwencje niesie ze sobą częste spożywanie kofeiny.
5. „Grain Brain. Zbożowa głowa”, David Perlmutter
Autor książki, neurolog, dr David Perlmutter, porusza problem negatywnego wpływu glutenu i węglowodanów na pracę mózgu. Zdaniem eksperta „zdrowe”, pełne ziarna zboża mogą przyczynić się do takich schorzeń jak demencja, ADHD, migreny, depresja itp. „Zbożowa głowa” zdradza sekrety diety i nawyków, dzięki którym zachowasz bystry umysł przez długi czas. Autor podkreśla znaczenie jakości spożywanego jedzenia dla jak najlepszej sprawności umysłowej. | 5 książek o składnikach naszej diety, które mogą nam szkodzić |
Kącik dla niemowlaka w sypialni nie jest złym pomysłem, zwłaszcza jeśli chcesz zaoszczędzić na przestrzeni albo mieć maluszka blisko siebie. Żeby jednak stał się praktyczny i uroczy, warto przemyśleć jego aranżację. Miejsce dla maluszka
Kącik dla maluszka dobrze jest wygospodarować w miejscu, w którym nie będzie trzeba go przesuwać. Unikajmy stawiania łóżeczek pod oknem, które często uchylamy, oraz przy grzejniku. Dobrym wyborem jest postawienie łóżeczka niedaleko łóżka rodziców tak, aby mama łatwo mogła zobaczyć maluszka.
Obok dobrze będzie zostawić troszkę miejsca na ewentualne kosze z zabawkami czy po prostu przestrzeń na rozłożenie np. maty edukacyjnej. Warto pod łóżeczkiem położyć miękki dywanik dziecięcy. Sprawdzi się, gdy maluszek zacznie wychodzić z łóżeczka, ale też będzie praktyczny dla rodziców, gdy będą bawić się ze swoją pociechą.
Wybór łóżeczka
Wybór łóżeczka powinien być przemyślaną decyzją, szczególnie jeśli chcesz, aby starczyło dziecku na dłużej. Najpopularniejsze są klasyczne łóżeczka drewniane, które mają regulowaną wysokość materaca. Sprawdzą się zarówno do pokoików dziecięcych, jak i pokoi łączonych z rodzicami. Bardzo praktyczne są łóżka z opuszczanym bokiem. Dzięki temu mamy możliwość zarówno usypiania dziecka w łóżeczku, które stoi samodzielnie np. przy ścianie, jak i przystawienia mebla do łóżka rodziców i stworzenia z niego łóżeczka dostawnego.
Jeśli nie macie miejsca na tradycyjne łóżeczko, zainwestujcie w łóżeczko dostawne, które jest mniejsze, albo w łóżeczko turystyczne, które na dzień łatwo złożyć. W przypadku tego ostatniego pamiętajcie o wygodnym materacu, gdyż oryginalne materace z łóżeczek turystycznych nie nadają się do codziennego snu dziecka.
Pomysłowe mebelki
Wspólny pokój z maluszkiem to także odpowiednie meble. Jeśli w sypialni jest duża szafa, zrezygnuj z mniejszych szaf i regałów, które niepotrzebnie będą zajmowały miejsce. Zamiast nich wystarczy dziecięca komoda z przewijakiem albo wielofunkcyjne łóżeczko z komodą. Jeśli mebelki na ubrania i akcesoria są zbędne, warto wybrać otwarty regał typu Kallax na zabawki i podręczne akcesoria lub szafki z wysuwanymi pojemnikami, które będą służyły do przechowywania drobnych gadżetów dziecięcych. Praktycznym mebelkiem jest też bujany fotel, który mamy chętnie wykorzystują do karmienia maluszka i usypiania.
Praktyczne akcesoria
Ważne są również pomysłowe akcesoria, które ułatwią utrzymanie porządku i będą wygodne przy codziennych czynnościach. Pomysłowe są zwłaszcza pojemniki na zabawki na kółkach, w które łatwo można schować drobne grzechotki i książeczki sensoryczne dla maluszka. Dzięki niedużym kółeczkom w łatwy sposób zmienimy miejsce postawienia pojemnika, zabierając go np. do salonu.
Warto także zaopatrzyć się w przenośny przewijak, który można położyć na łóżeczku lub komodzie. Aby zaoszczędzić miejsca na kosmetykach dla dziecka, można zawiesić na łóżeczku organizer, a więc miękki materiał z kieszonkami, w które schowamy np. pieluszki czy puder.
Ważnym elementem jest światło. Gdy maluszek będzie spał, praktyczna będzie lampka z regulowaną mocą światła lub dziecięce lampki nocne. Pomysłowe są projektory, które rozjaśnią maluszkowi pokój nocą, nie rażąc przy tym jego oczek ani nie budząc zbyt mocnym natężeniem. Jeśli przy łóżku rodziców jest lampka nocna, której często używają, do osłonięcia łóżeczka sprawdzi się delikatny baldachim. | Jak urządzić kącik dla niemowlaka w sypialni? |
Wiosna zbliża się wielkimi krokami, dlatego coraz więcej rodziców myśli o zakupie rowerku dla swojej pociechy. Wybór jest ogromny. Jeśli chcemy, by rowerek się wyróżniał, warto postawić na oryginalny design. Oto 5 propozycji, które zachwycają wyglądem. 1. Rower biegowy drewniany Kinderkraft Runner
Rowerek biegowy firmy Kinderkraf
jest wykonany z drewna brzozowego. Występuje w dwóch wariantach kolorystycznych, dlatego zarówno młode damy, jak i mali dżentelmeni znajdą coś dla siebie. Wyposażony jest w miękkie regulowane siedzisko, rączki zostały pokryte antypoślizgowa gumą. Do rowerka dołączona jest torba, którą można zamocować na kierownicy, oraz dzwonek. Rama rowerka jest prosta i zaopatrzona w uchwyt, dzięki któremu łatwo nieść rowerek, gdy dziecku znudzi się jazda.
Model dla dziewczynki jest utrzymany w jasnej kolorystyce. Rączki i wnętrza kół są morskie, a na ramie namalowane są urocze szare gwiazdki. Całość wygląda bardzo ładnie i elegancko. Model dla chłopca stylizowany jest na motocykl. Z przodu pod kierownicą namalowana jest lampa oraz charakterystyczne przednie zawieszenie chopera. Na ramie widnieje rysunek silnika. Kolorystyka jest spokojna, utrzymana w odcieniach granatu i szarości.
2. Rowerek biegowy miętowy Scooter
Kolejny rowerek
biegowy wyróżnia się designem. Rowerek biegowy Janod
wyglądem przypomina bardzo popularny włoski skuter Vespa. Cały jest wykonany z drewna, ma regulowane drewniane siodełko. Rączki zostały pokryte antypoślizgowym materiałem. Koła są pompowane, dzięki czemu rowerek jest lepiej amortyzowany. Dużym plusem jest profilowana rama, która ułatwia wchodzenie i schodzenie. Nie ma ryzyka, że dziecko zahaczy o nią nogą i się przewróci. Rowerek jest koloru miętowego z czerwonymi elementami. Z przodu, między rączkami kierownicy, jest namalowane duże światło nawiązujące kształtem do światła skutera. Po drugiej stronie znajduje się prędkościomierz i licznik przejechanych kilometrów, tak jak w prawdziwym pojeździe.
3. Rowerek trójkołowy Milly Mally Turbo
Rowerek trójkołowy Milly Mally Turbo
to propozycja dla dzieci, które nie przepadają za rowerkami biegowymi. Jest wykonany z metalu i ma regulowane siedzisko. Olbrzymią zaletą tego rowerka jest funkcja wolnego koła i pchacz dołączony do zestawu. Dzięki temu, gdy dziecko się zmęczy, rodzic może pchać rowerek, a pedały nie będą się kręcić i obijać nóżek malca. Rowerek jest dostępny w bardzo szerokiej gamie kolorystycznej. Dodatkowo ma z tyłu dość pojemny koszyk, w którym dziecko może przewozić sok, misia czy znalezione podczas spaceru skarby.
4. Rowerek trójkołowy Puky Ceety Cat
To propozycja z górnej półki, ale warta swojej ceny. Rowerek trójkołowy Puky Ceety Cat
to komfort zarówno dla dziecka, jak i rodzica. Wyglądem przypomina bardziej spacerówkę niż rower. Wyposażony jest w wygodne szelki zabezpieczające malucha przed niekontrolowanym wypadnięciem. Dodatkowo z tyłu ma kosz na zakupy z siatką zabezpieczającą oraz torbę. Atutem tego rowerka jest to, że gdy dziecko podrośnie można odczepić pchacz, zdjąć pokrowiec z szelkami oraz kosz i przemienić go w samodzielny pojazd. Rowerek ten ma także ręczny hamulec umieszczony przy tylnym kole. Przeznaczony jest dla dzieci od 1. roku życia.
5. Rowerek 18 cali Monteria
Rowerek dziecięcy firmy Monteria
to sprzęt dla starszych dzieci. Wyposażony jest w dwa boczne kółka, które z biegiem czasu można odpiąć. Z przodu na kierownicy znajduje się koszyk, z tyłu zaś jest bagażnik. Pomalowany został w kontrastujące kolory, które nadają mu profesjonalnego sznytu i na pewno spodobają się miłośnikom szybkiej jazdy. Łańcuch jest zamknięty w specjalnej osłonie. Zapobiega to możliwości wciągnięcia nogawki i ubrudzenia smarem odzieży. Siodełko i kierownica są regulowane, co pozwala dopasować rower do szybkiego wzrostu dziecka. Hamulec znajduje się w pedałach, co jest najlepszym rozwiązaniem podczas nauki jazdy.
Czytaj więcej o rowerkach dla dzieci | 5 rowerków o niezwykłym designie |
Wydaje się, że remake to produkt nadający się jedynie do kina. „Yakuza Kiwami 2” zmieniła moje wyobrażenie na ten temat. Czas ponownie włączyć się do walk mafijnych. Stało się to możliwe po raz kolejny dzięki grze „Yakuza Kiwami 2”. Ten tytuł to remake gry „Yakuza 2” z 2006 roku, która została wydana na platformę PlayStation 2. Nowa część zawiera jednak nie tylko nowy silnik gry, ale także usprawnioną mechanikę, dodatkową kampanię poboczną i liczne rozrywki, które nie pozwolą się nudzić z nową-starą przygodą Kiryu Kazumy.
Druga część gry powstała bardzo szybko, bo zaledwie w dziesięć miesięcy po premierze „Yakuzy”. Nie przeszkodziło to jednak twórcom stworzyć zupełnie nowej produkcji, która przebije pod względem fabularnym i wizualnym poprzedniczkę.
Wątek fabularny
Historia drugiej części gry opowiada o powrocie Kiryu do przestępczego życia. Od poprzedniej części gry mija dokładnie rok. Dramatyczne wydarzenia na szczycie Millenium Tower zostawiają po sobie ślad. Spokojne życie z przybraną córką Haruką zostaje przerwane, gdy przywódca klanu Tojo, Yukio Teada, zostaje zamordowany na oczach Kazumy, którego przed śmiercią prosi o powstrzymanie wojny między klanami. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy okazuje się, że w konflikt jest zamieszana kolejna organizacja, a policja za wszelką cenę będzie dążyła do schwytania mafiosów. Rozwiązaniu problemu nie pomoże również ideologia Ryuji Goda, który postawił sobie za cel pokonanie Kazumy i objęcie tytułu jedynego smoka.
W kampanii dla pojedynczego gracza jest aż 80 misji. Grając poszczególnymi postaciami, poznamy, jak to jest prowadzić biznes, zajmować się sierocińcem czy obijać mordy ubranym w pieluchy gangsterom, którzy w swoich fantazjach seksualnych udawali się do przybytku rozkoszy cielesnych i tam odgrywali role niemowlaków.
Historia została opowiedziana w dramatycznym tonie, co nie przeszkodziło twórcom we wprowadzaniu elementów komediowych, które są przeplatane z mnóstwem akcji.
Rozgrywka
„Yakuza Kiwami 2” zawiera lementy bijatyki, RPG oraz przygodówek, co sprawia, że gracz nie odczuje nudy. Oczywiście trzeba wziąć poprawkę na to, że w grze bardzo często będziemy się bić. Bycie twardzielem zmusza nas do ciągłego wyciągania informacji bądź przedzierania się przez stado pachołków mafijnych, wobec których możemy zastosować wiele combosów. Część z nich będziemy zdobywali z czasem rozwoju rozgrywki, tak jak wchodzenie postaci na wyższy poziom, przydzielając punkty do określonych pięciu kategorii statystyk. Gdy zbierzemy określoną liczbę punktów, możemy je zainwestować w jedno z czterech drzewek umiejętności. W grze nie zabraknie zatem ciosów głową, pięściami, nogami czy również combosów przedzierających się przez gardy przeciwników z bronią białą. Minusem użycia nowego silnika gry jest zdecydowane ograniczenie stylów walki, które nie pozwolą już przełączać się pomiędzy nimi. Zostało to wynagrodzone w postaci użycia w walce wielu elementów otaczającego nas środowiska, takich jak deski, słupy czy reklamy.
W grze otrzymamy półotwarty świat, w którym poza głównym wątkiem fabularnym jest możliwość rozwiązania dodatkowej kampanii pobocznej, a my możemy rozerwać się przy karaoke, grze w baseball czy korzystaniu z licznych automatów ze starymi grami. Historię poznajemy z tętniącego życiem miasta Kamurocho, a silnik użyty w grze – Dragon Engine – pozwoli cieszyć się z szybszego ładowania lokacji i mieszkańców w ich normalnych codziennych zajęciach.
Podsumowanie
Wielu fanów z utęsknieniem czekało na premierę tej produkcji. I mimo że fani byli zaspokojeni poprzednimi częściami, głód zagrania w remake podnosił poprzeczkę oczekiwań. Producent wyszedł z tego obronną ręką i można śmiało powiedzieć, że jest to bardzo udana produkcja zawierająca jeszcze więcej dodatków niż wersja podstawowa gry. Gra na silniku „Yakuza Zero” prezentuje zdecydowanie wyższy poziom dopracowania, dzięki czemu jako gracz bardzo szybko wczuwamy się w klimat mafijnej Japonii. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów serii. Zachowanie klimatu poprzedniej wersji gry, przy dołączeniu nowszych technologii wyszło tej grze na dobre.
Dostępne na: PS4, | „Yakuza Kiwami 2” – recenzja gry |
Żadna domówka nie może obyć się bez czegoś pysznego do picia, ale niekoniecznie muszą to być trunki wysokoprocentowe. Równie dobrze atmosferę rozgrzeją pyszne bezalkoholowe drinki na bazie owoców. Choć przyrządzanie drinków ze świeżych owoców może wydawać się czasochłonne, wystarczy, że wcześniej przygotujesz wszystkie składniki – reszta pójdzie jak z płatka, a ty będziesz mógł zająć się swoimi gośćmi i zabawą.
Afterglow
100 ml świeżego soku ananasowego
100 ml świeżego soku pomarańczowego
300 ml grenadyny
40 ml toniku
Wrzuć kilka kostek lodu do shakera i wlej dwa rodzaje soku oraz grenadynę. Wytrząśnij mocno shakerem, by składniki osiągnęły odpowiednią temperaturę, i wlej do wysokiej szklanki na trzy kostki lodu. Dopełnij tonikiem.
Owszem, możesz wykorzystać w tym przepisie gotowe soki dostępne w sklepach. Jednak te wyciśnięte ze świeżych owoców bezpośrednio przed przygotowaniem będą znacznie lepsze.
Wskazówka: możesz przygotować wcześniej kostki lodu z zamrożonymi w środku owocami, na przykład kawałkami truskawek lub wiśni.
box:offerCarousel
Arbuzowe virgin mojito
Odmiana klasycznej bezalkoholowej wersji popularnego mojito. Potrzebne ci będą:
Limonka
Kawałek arbuza (objętościowo tyle, co limonki)
Listki świeżej mięty
Kruszony lód
Woda gazowana
Limonkę pokrój na ćwiartki, umieść na dnie wysokiej szklanki i ugnieć muddlerem, by puściła sok, następnie dodaj pokrojonego na drobne kawałki arbuza i ponownie delikatnie rozgnieć. Później wrzuć kilka listków świeżej mięty i bardzo lekko dociśnij je, tak by wymieszały się z owocami, ale nie rozgniotły. Wsyp kruszony lód i wymieszaj wszystko łyżką barmańską. Dopełnij kruszonym lodem, zalej wodą gazowaną i udekoruj listkami mięty.
box:offerCarousel
Piña Colada
Bezalkoholowa wersja tego drinka jest niezwykle prosta. Potrzebujesz:
100 ml mleka kokosowego
200 ml soku ananasowego
Kruszony lód (możesz go rozdrobnić na przykład w blenderze o dużej mocy)
Kawałki świeżego ananasa do dekoracji
Zblenduj lub wymieszaj mleko kokosowe z sokiem ananasowym i lodem. Przelej do szklanek, natnij kawałki ananasa i nałóż na ich brzegi.
box:offerCarousel
Dwuwarstwowe bananowe niebo
100 ml purée z banana (zblendowany dojrzały banan)
25 ml soku cytrynowego
30 ml syropu blue curaçao
Tonik
Do wysokiej szklanki wrzuć cztery kostki lodu i zalej purée bananowym. W shakerze umieść trzy kostki lodu, blue curaçao, sok z cytryny i 50 ml toniku, przetrząśnij. Wlej na warstwę bananową. Możesz spróbować delikatnie połączyć obie warstwy dla lepszego efektu wizualnego.
Klasyczna lemoniada
A może jesteś zwolennikiem tradycyjnych rozwiązań i najbardziej lubisz sprawdzone smaki? Na pewno przypadnie ci do gustu lemoniada. Potrzebne składniki:
Cytryna
Cukier trzcinowy
Woda gazowana
Kruszony lód
Mięta (opcjonalnie)
Cytrynę pokrój na ćwiartki i wrzuć na dno wysokiej szklanki, wsyp odrobinę cukru trzcinowego (lub wlej syrop cukrowy do smaku) i rozgnieć muddlerem, żeby cytryna puściła sok. Wsyp kruszony lód i przemieszaj, potem dopełnij kruszonym lodem po brzeg i zalej wodą gazowaną.
Podobny napój możesz przygotować też na bazie innych soczystych owoców, modyfikując ilość cukru w zależności od tego, jak bardzo są słodkie.
Zaproponowane przez nas kolorowe, bezalkoholowe napoje zasmakują nie tylko dzieciom – także twoi dorośli goście oszaleją z zachwytu, jeśli zaserwujesz im te pyszne drinki. | Zakazany owoc – drinki bez alkoholu na gorącą prywatkę |
Klimatyzatory coraz częściej stanowią element wyposażenia naszych wnętrz. Poprawiają nasz komfort w upalne letnie dni, a ich cena nie jest już tak wysoka jak chociażby przed kilkoma laty. W sprzedaży dostępne są dwa typy wentylatorów zimnego powietrza - przenośne i stacjonarne. Urządzenia te różnią się głównie skutecznością chłodzenia, ceną i sposobem montażu. Jeżeli chcemy skutecznie ochłodzić nasze pomieszczenie, zwróćmy uwagę na jego wymiary i porównajmy je z mocą klimatyzatora. W przypadku typowych wnętrz, których wysokość wynosi około 2,5-2,8 metrów, na 1m2 potrzeba 0,1 kW mocy. Oznacza to, że w pokoju o powierzchni 20 m2 najefektywniejsze chłodzenie zapewni urządzenie o mocy 2 kW.
Klimatyzator przenośny - mobilne, ale nie zawsze skuteczne
Niekwestionowaną zaletą klimatyzatorów przenośnych jest możliwość uruchomienia ich tuż po zakupie. Po rozpakowaniu wystarczy podłączyć je do prądu i gotowe. Nie wymagają żadnego fachowego montażu ani mocowania do ściany. Mobilność klimatyzatorów przenośnych wpływa więc na mniejsze koszty związane z ich zakupem, ponieważ nie musimy dodatkowo płacić za usługę związaną z zamocowaniem sprzętu.
Ponadto nie jesteśmy zobowiązani wybrać wyłącznie jednego pomieszczenia, w którym znajdzie się klimatyzator. W dowolnej chwili możemy zmienić jego lokalizację, chłodząc kolejne pokoje. Waga klimatyzatorów przenośnych wynosi około 40 kg. W porównaniu z klimatyzatorami stacjonarnymi, te przenośne mają słabszą wydajność i efektywność. Nie chłodzą pomieszczeń tak skutecznie, dlatego albo postawimy na delikatniejszy nadmuch zimnego powietrza albo zdecydujemy się na większe zużycie energii, a tym samym na wyższe rachunki za prąd. Cechą, która często nie przemawia za zakupem klimatyzatora mobilnego, jest jego hałaśliwość.
Najpopularniejsze modele to klimatyzatory monoblokowe (kompaktowe), które mają jednoczęściową konstrukcję. Wszystkie jego części (np. skraplacz i parownik) wbudowane są w środek obudowy i słychać ich pracę podczas schładzania pomieszczenia. W trakcie pracy klimatyzator przenośny emituje hałas na poziomie 52-54 dB(A). Dźwięk ten będzie szczególnie uciążliwy dla osób, które planują włączać klimatyzator na dłuższy czas. W sprzedaży dostępne są także klimatyzatory przenośne rozdzielone (dwuczęściowe) typu split.
Ich budowa pozwala na umieszczenie skraplacza i sprężarki poza budynkiem, co w pewnym stopniu zmniejsza hałaśliwość urządzenia. Nie jest to jednak sposób na całkowite wyciszenie pracy wentylatora, ponieważ klimatyzator przenośny wymaga zostawienia uchylonego okna, przez które wystawimy elastyczną rurę oddającą ciepłe powietrze (klimatyzator monoblokowy) lub przewody łączące jednostkę zewnętrzną z wewnętrzną (split). Przez rozszczelnione okno do naszego wnętrza będzie wpływać też ciepłe powietrze z dworu, które uniemożliwi skuteczne wychłodzenie pokoju. Poprawę jakości chłodzenia mogą zapewnić zasłony szczelin okiennych. Są dobrymi izolatorami termicznymi i mają wysoką odporność na warunki atmosferyczne. Warto zapytać o nie producenta, ponieważ niekiedy stanowią one element wyposażenia klimatyzatorów przenośnych.
box:offerCarousel
Klimatyzatory stacjonarne - ciche i wydajne
Klimatyzatory stacjonarne to najczęściej urządzenia dwuelementowe, które w całości ważą średnio około 45 kg. Jednostka wewnętrzna jest w nich montowana zwykle na ścianie, suficie lub podłodze a zewnętrzna (ta, która oddaje ciepłe powietrze z pomieszczenia) ustawiana jest poza domem. Zależnie od modelu i mocy urządzenia druga część może być oddalona o kilka lub kilkanaście metrów od pierwszej (im wyższa moc tym większa może być odległość pomiędzy jednostkami).
Zaletą takiego rozwiązania jest brak hałasu (dźwięk emitowany na zewnątrz budynku sięga 28-40 dB(A)), co pozytywnie wpływa na komfort domowników oraz możliwość zamocowania jednostki zewnętrznej w takim miejscu, aby nie rzucała się ona w oczy i nie szpeciła elewacji budynku. Oba elementy (wewnętrzny i zewnętrzny) połączone są miedzianymi rurkami, dla których należy wywiercić otwór w ścianie. Ten sposób montażu określany jest mianem instalacji freonowej i w całości powinien być wykonany przez doświadczonych monterów, którzy nie tylko zakładają urządzenie, ale też tworzą w nim próżnię i wypełniają ją freonem.
Niektóre modele przeznaczone są do samodzielnej instalacji. Urządzenia mocowane są do ściany tzw. szybkozłączkami i nie wymagają posiadania profesjonalnych narzędzi. Na rynku dostępne są także klimatyzatory okienne. Są kompaktowe i montowane po zewnętrznej stronie okna, jednak ze względu na hałas (47-49 dB(A)) oraz to, że znacznie ograniczają powierzchnię przeszklenia, rzadko montuje się je w domach jednorodzinnych.
W porównaniu z klimatyzatorami przenośnymi te stacjonarne mają większą efektywność i nie wymagają rozszczelniania okien, co zmniejsza ryzyko wnikania ciepłego powietrza z zewnątrz i niwelowania efektu chłodzenia. Są one jednak bardziej kosztowne i nie dają możliwości dowolnego zmieniania ich położenia. Miejsce najlepsze do zamocowania wentylatora to pokój dzienny, w którym przebywamy najczęściej i zwykle znajduje się tam najwięcej osób.
Bez względu na to, jaki typ klimatyzatora wybierzemy, należy zachować ostrożność podczas jego użytkowania. Strumień zimnego powietrza nie powinien być skierowany bezpośrednio w kierunku naszej twarzy, a tak, aby mógł on wymieszać się z ciepłym powietrzem wypełniającym pokój. W ten sposób zmniejszymy ryzyko infekcji oraz podrażnienia oczu. | Klimatyzator przenośny czy stacjonarny - co wybrać? |
Rozpoczęcie nauki to duża zmiana w życiu dziecka i rodziców. Pójście do szkoły wiąże się z większą samodzielnością, z nowymi obowiązkami i warto temu wydarzeniu nadać odpowiedni charakter. Zakup biurka do pokoju dziecięcego to jasny komunikat dla pierwszoklasisty, że nastąpi w jego życiu zmiana. Dlaczego warto to zrobić?
1. Rosnę! – kolejny etap w życiu młodego człowieka
Zazwyczaj w pokoju dziecięcym jest stolik z krzesełkami, przy którym przedszkolak lub zerówkowicz rysował, kolorował lub tworzył wycinanki. Pójście do szkoły to dobry moment, by wybrać mebel lepiej odpowiadający wzrostowi i potrzebom dziecka. Biurko nie jest też wyposażeniem, które kupuje się raz na cały cykl nauki. Dziś mamy do dyspozycji modele o różne wysokości i zdobieniach, więc dla pierwszoklasisty możemy wybrać coś z motywem z jego ulubionej kreskówki lub w kolorystyce pasującej do pokoju, który zapewne pozostanie jeszcze urządzony w stylistyce dziecięcej. Dostępne są też biurka regulowane. Zapewne posłużą dłużej, więc warto kupić coś w neutralnym kolorze, by pasowało również wtedy, gdy dziecko zrezygnuje z księżniczek, samochodzików lub wszechobecnego w jego pokoju superbohatera.
2. Nowe obowiązki – nowa przestrzeń
Kupmy biurko dziecku i wykorzystajmy je do tego, do czego jest przeznaczone. Nie róbmy z niego stolika pod stacjonarny komputer, bo tak nam pasuje. Dziecko nie odrobi przy nim lekcji, nie zyska w domu miejsca, w którym może w skupieniu oddawać się nowym obowiązkom. Będzie tułać się gdzieś między stołem kuchennym a stolikiem do kawy w salonie. Nie wyrobimy w nim nawyku, że ma po szkole czas i miejsce na pracę, a potem inną przestrzeń na zabawę i odpoczynek.
3. Zadanie domowe – miejsce do pracy
Biurko to przede wszystkim miejsce pracy i tak powinno być urządzone. Szuflady, szafki i nadstawki wypełnijmy pomocami szkolnymi i książkami. Uczmy dzieci od razu, by zapewniały sobie komfort przy odrabianiu lekcji. Dbajmy o odpowiednie oświetlenie blatu biurka, ustawiając mebel tak, by nic nie rzucało cienia na książkę lub zeszyt, w którym dziecko pisze. Dostosujmy też odpowiednio sztuczne oświetlenie, kupując na przykład niedużą lampkę.
4. Jestem starszy – jestem bardziej samodzielny
Tu już nie ma miejsca na klocki lub ubranka dla lalek. Na biurku na pewno znajdą się przybory plastyczne, bo tu będą powstawać kolejne rysunki i bardzo tajne dokumenty. Warto jednak mobilizować dziecko od początku, by utrzymywało samo na biurku porządek, ponieważ będzie z niego korzystać prawie codziennie. By mu to ułatwić, warto kupić organizer oraz przezroczystą matę, pod którą można włożyć plan lekcji i inne cenne informacje zapisane na kolorowych karteczkach.
5. Uczę się dbać o zdrowie
Odrabianie lekcji w odpowiednio do tego przygotowanym miejscu gwarantuje dbałość o prawidłową postawę ciała. Wady postawy u dzieci są prawdziwą plagą. Sprzyja im używanie przez maluchy gadżetów elektronicznych, co wymusza spędzanie czasu w pozycji pochylonej, zaokrąglającej plecy i wypychającej głowę do przodu. Jeśli podczas odrabiania lekcji dziecko będzie również siedziało w nieodpowiedni sposób, nieprawidłowości w postawie zaczną się pogłębiać i utrwalać. Biurko z dobrze dobranym krzesłem to zestaw obowiązkowy dla dzieci, u których podczas badań przesiewowych zauważono wady postawy. Bardzo popularne są krzesła obrotowe z regulacją wysokości. Jeśli się na takie zdecydujemy, kupmy model dobrze podpierający plecy.
Odpowiednie biurko i krzesło powinny się znaleźć na liście rzeczy, w które wyposażymy pierwszoklasistę. To nie tylko kwestia wygody podczas wpisywania pierwszych liter i cyfr do zeszytów, ale podkreślenie ważności momentu pójścia do szkoły w życiu dziecka i dodanie mu pewności siebie podczas przeżywania tej dużej zmiany.
Dowiedz się też, jak zmienić pokój przedszkolaka na pokój ucznia | 5 powodów, by kupić biurko pierwszoklasiście |
Czy da się przywrócić prawdziwą magię do XIX-wiecznej Anglii i użyć jej przeciwko wojskom Napoleona? Kim są osoby, które praktykują prastarą sztuką rzucania zaklęć i czarów? I jaka jest rola tajemniczego elfa? Susanna Clarke zachęca czytelników do odkrycia magicznego, zapomnianego świata, który fascynuje i uwodzi swoimi tajemnicami. Anglia, początek XIX wieku – magia została już prawie zupełnie zapomniana. Jednym z ostatnich, nielicznych ludzi, którzy potrafią zajmować się prastarą sztuką, jest tajemniczy pan Norrell. Wzbudza on zainteresowanie Towarzystwa Magów, ligi dżentelmenów studiujących magię, jednak jej niepraktykujących. Czary i zaklęcia w prawdziwym świecie wydają się czymś nie do pomyślenia. Jak można się domyślić, tajemniczy i czarujący (dosłownie) staruszek wprowadza nie lada zamieszanie na angielskich salonach.
Magia i konflikt między starością a młodością
Pan Norrell przez pierwszą połowę książki stara się wpasować w towarzyską śmietankę. Odpowiada mu zainteresowanie, jakie wzbudził, i zamierza czerpać ze swoich umiejętności zyski. Angielskie towarzystwo zaczęło bowiem na nowo interesować się magią, a mocna pozycja pana Norrella może przynieść mu dużo korzyści. W połowie powieści pojawia się jednak poważna konkurencja i zagrożenie dla politycznych ambicji starego czarodzieja. Jedną z osób, które zaczynają parać się czarami, jest młody Jonathan Strange, który zdaje się mieć prawdziwy talent.
Niesamowity klimat XIX-wiecznej Anglii
Susanna Clarke opisała realia XIX-wiecznej Anglii w niezwykle barwny i intrygujący dla czytelnika sposób. Autorka dzięki bogatym, szczegółowym opisom oddała fascynujący klimat tamtych czasów, a dodanie do opowieści szczypty magii i tajemnicy zadziałało zdecydowanie na korzyść pisarki. „Johathan Strange i Pan Norrell” to wciągająca, intrygująca opowieść o świecie bardzo podobnym do naszego, jednak zupełnie innym. Wydawać by się mogło, że opisy znanych z filmu czy literatury realiów staną się monotonne dla czytelnika, jednak dzieje się wręcz odwrotnie. Każda kolejna strona zachęca do dalszego odkrywania tajemnic, a czytelnik coraz mocniej kibicuje bohaterom. Zwłaszcza gdy pojawia się wspólny magiczny przeciwnik – tajemniczy, mroczny elf.
Nieśpieszna akcja
„Jonathan Strange i Pan Norrell” nie jest książką nasyconą akcją i zaskakującymi zwrotami wydarzeń. Wręcz przeciwnie, czas płynie powoli, a akcja toczy się wolnym, leniwym krokiem. Jednak jest to zamierzony efekt, dzięki któremu Susanna Clarke jest w stanie w pełni oddać fascynujący klimat powieści. Czasy wojny z Napoleonem, tajemnicze, fantastyczne istoty i często niebezpieczna magia – te elementy tworzą niezwykłą atmosferę opowieści i sprawiają, że czytelnik pod koniec książki odczuwa niedosyt. Autorka stworzyła niezwykłą atmosferę, dzięki której można całkowicie zagubić w wykreowanym przez nią świecie.
Źródło okładki: www.mag.com.pl | „Jonathan Strange i Pan Norrell” Susanna Clarke – recenzja |
Jeżeli należycie do fanów ziemniaków i smaków orientalnych, to koniecznie musicie spróbować ziemniaczane curry z tamaryndowcem i gorczycą. Nie od dziś bowiem wiadomo, że kuchnia indyjska przyciąga swoim bogactwem smaków i aromatów. Składniki:
1 kg ugotowanych ziemniaków
200 g pasty tamaryndowej
1 łyżeczka gorczycy
1 posiekana cebula
2 posiekane ząbki czosnku
1 łyżeczka przyprawy garam masala
cukier
sól
świeża kolendra
Krok po kroku:
Ziemniaki kroimy w kostkę. W garnku rozgrzewamy tłuszcz. Podsmażamy na nim cebulę i czosnek. Następnie dodajemy pastę tamaryndową i gorczycę. Dusimy przez chwilę. Doprawiamy do smaku solą, cukrem i garam masalą. Teraz dodajemy ziemniaki. Podgrzewamy j nakładamy. Dekorujemy kolendrą.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia. | Ziemniaczane curry z tamaryndowcem i gorczycą |
Wiosenne niebo oferuje młodym miłośnikom astronomii wiele atrakcji. By dziecko mogło je podziwiać w całej krasie, warto zapewnić mu lornetkę lub lunetę. Zabawa w kosmonautę przygotowującego się do lotu ku granicom Drogi Mlecznej to wspaniała zabawa, w której możemy dziecku towarzyszyć. Przy okazji wiele się dowiemy! Razem z nim poznamy mapę nieba i nauczymy się bez pudła odnajdywać Gwiazdę Polarną (co przydaje się w życiu), rozróżniać gwiezdne konstelacje oraz trafnie rozpoznawać, czy majaczące nad horyzontem światełko to odległa gwiazda, czy któraś z planet naszego Układu Słonecznego.
20 marca, godz. 10.28
Początek astronomicznej wiosny, która zawita do nas 20 marca o godz. 10.28, sprzyja obserwacjom. Tuż po zachodzie Słońca na niebie oczom ziemskich gapiów ukaże się pierwsza planeta naszego układu – Merkury. Natomiast Saturn tuż nad ranem będzie się zbliżał do Księżyca i stanie się bardzo dobrze widoczny. Pięknie będzie się prezentował również Księżyc, który znajdzie się w fazie III kwadry. Na pewno będzie co podziwiać.
Co przyda się małemu astronomowi w przygotowaniach do eksploracji kosmosu, w trakcie której odkryje nowe światy i odnajdzie bliźniaczkę Ziemi?
Mapa nieba i domowe planetarium
By umiał w trakcie nocnych obserwacji rozpoznawać na niebie poszczególne ciała niebieskie i konstelacje gwiezdne, powinien zapoznać się z układem gwiazd już w domu. Posłużą do tego atlasy nieba, mapy nieba, globusy, planetaria czy inne akcesoria odwzorowujące nieboskłon. Szczególnie ciekawe są zabawki, które pozwalają na odtwarzanie ruchu planet wokół Słońca – a to oznacza naukę „dorosłej” astronomii.
* Planetarium Clementoni. Do samodzielnego złożenia. Zawiera kopułę nieba pełną świecących gwiazd oraz gwiazdozbiorów. Dzięki Planetarium dziecko nauczy się rozpoznawać gwiazdy oraz konstelacje. Zestaw zawiera: części planetarium, obwód elektryczny, włącznik lampy, mapę nieba, instrukcje. Cena: 25 zł.
* Globus nieba. Ma 25-centymetrową średnicę. Uwidoczniono na nim gwiazdozbiory. Zaznaczono klasyfikację widmową gwiazd, ich typy, wielkość, znaki zodiaku i inne niż gwiazdy obiekty astronomiczne – skupiska gwiazd, galaktyki, mgławice itp. Cena: 36,80 zł.
* Mapa nieba na ścianę. Podzielona jest na część północną i południową i uwzględnia granice gwiazdozbiorów z ich kompletnym spisem, jak również wielkości gwiazdowe. Nie brakuje oczywiście Drogi Mlecznej, a uzupełnienie stanowi opis gwiazdozbiorów pasa zodiakalnego. Wymiary: 140 cm x 100 cm. Cena: 154,90 zł.
* Laboratorium astronomiczne.Planetarium do samodzielnego złożenia i pomalowania. Po zakończeniu pracy dziecko może się cieszyć widokiem świecących w ciemnościach planet krążących wokół słońca. Zestaw zawiera plakat przedstawiający Układ Słoneczny, fosforyzujące modele Słońca i innych planet, słoiczki z farbami temperowymi i pędzel. Cena: 79 zł.
Lornetki i teleskopy
Kiedy już razem z dzieckiem zorientujemy się, gdzie szukać Małej Niedźwiedzicy, a gdzie Andromedy, możemy ruszyć w teren, by po zmroku, w miejscu, gdzie nie będą przeszkadzać światła miasta, zajmiemy się podglądaniem nieba. Przydadzą się nam do tego lornetka albo dziecięcy teleskop.
* Lornetka Levenhuk Rainbow. Ośmiokrotnie przybliża obserwowany obiekt. Kompaktowa, wygodna i kolorowa. Jej powierzchnia pokryta jest przyjemnym w dotyku, „aksamitnym” tworzywem. Pozwala na ustawienie liczby dioptrii, co znacznie ułatwi korzystanie z niej osobom noszącym na co dzień okulary. Cena: 283,99 zł.
* Luneta Discovery. Czterdziestomilimetrowa. Umożliwia 25-, 50-krotne powiększenie. Komplet wyposażono w aluminiowy statyw. Cena: 39,99 zł.
* Teleskop Opticon Constelletion. Zaawansowany technicznie. Zastosowano w nim wysokiej klasy soczewki, wytrzymałe materiały. Ma ergonomiczną budowę i precyzyjnie działające mechanizmy. Maksymalne powiększenie wynosi aż 675x! Dedykowana soczewka Barlowa pozwala na potrojenie zakresu powiększeń uzyskiwanych dzięki trzem wymiennym okularom. W zasięgu tego sprzętu znajdują się wszystkie planety Układu Słonecznego oraz dziesiątki asteroid, komet, mgławic i galaktyk. Cena: 669 zł.
A kiedy już zmęczone dziecko uśnie, otulmy je w piękną„kosmiczną” pościelą z obrazami statków kosmicznych odległych planet i gwiazdozbiorów, a przy jego łóżku zapalmylampkę nocną z projektorem gwiazd w cenie od 9 zł. | Astronomiczna wiosna. Zabawki do podglądania nieba |
W pięknym ogrodzie w Los Angeles starsza kobieta wspomina losy swojej rodziny i składa w całość kawałki historii. W lirycznym debiucie Parnaz Foroutan opisuje świat, który nie przestaje nas, czytelniczek z Europy, zadziwiać. Iran, XX wiek. Pochodząca z żydowskiej rodziny Rachel wychodzi za mąż za Ashera, zamożnego przedsiębiorcę. Wydają się być idealną parą, a do szczęścia brakuje im tylko potomka, koniecznie płci męskiej. Mijają kolejne miesiące, potem lata, a Rachel nie zachodzi w ciążę…
Kobiecy los
W tamtym świecie, podobnie jak w wielu innych, danie mężowi syna było jedyną powinnością kobiety. Brat Ashera także się ożenił, a jego żona zaszła szybko w ciążę. Rachel robi się coraz bardziej zgorzkniała i coraz bardziej zdesperowana. Kilka lat później Asher oznajmi, że bierze sobie drugą żonę, skoro pierwsza nie potrafi dać mu tego, czego się od niej oczekuje, zaś reperkusje tej decyzji będą odczuwalne w rodzinie jeszcze wiele lat później.
Rachel jest intrygującą i wielowymiarową bohaterką. Ze wszystkich sił stara się spełnić wolę męża. Wysłuchuje rad doświadczonych kobiet i wciela je w życie. Cierpi, kiedy Asher się od niej oddala. Aby utrzymać męża przy sobie i nie oddać go rywalce, Rachel jest gotowa na wiele. W świecie przedstawionym przez Foroutan nic nie jest proste – kobieta może być wtłoczona w pewne ramy, ale jednocześnie może wcale nie chcieć z nich uciec. Zarówno Rachel, jak i jej bratowa chcą po prostu urodzić synów. Nie zastanawiają się, czy to pragnienie jest dobre, czy pochodzi od nich samych, czy też jest tylko odbiciem pragnień mężczyzn, których poślubiły.
Odkrywanie tajemnic
Choć Dziewczyna z ogrodu jest dziełem debiutantki, napisana jest z rozmachem i wyjątkowym wyczuciem. Czytelnik musi być stale skupiony, ponieważ narracja prowadzona jest na wielu planach czasowych. Jednak podążanie za opowieścią nie jest trudne, ponieważ w trakcie lektury nie sposób pozbyć się wrażenia, że wkrótce wydarzy się coś złego. Ta przeczuwana katastrofa przykuwa uwagę czytelnika, który ze zdziwieniem zauważa, że nie przeszkadzają mu dygresje, zmiany czasu i miejsca akcji, a nawet elementy nadprzyrodzone, które są w tej nieco baśniowej książce wciąż obecne.
Historia, która może być prawdziwa
Opowiadając o Rachel i jej rodzinie, Parnaz Foroutan przywołuje świat swoich przodków. Ta pochodząca z Iranu autorka bardzo zmysłowo opowiada o zapachach, smakach i dźwiękach kraju, z którego wyemigrowała jej rodzina. Trudno powiedzieć, jak wiele scen z książki opartych zostało na prawdziwych wydarzeniach, z pewnością jednak sam świat przedstawiony jest bardzo realistyczny i plastycznie odmalowany.
Dziewczyna z ogrodu nie jest książką doskonałą. To, co jednemu czytelnikowi wyda się intrygującą zabawą z nielinearną narracją, dla innego będzie po prostu chaosem. Jedyną wielowymiarową postacią jest Rachel, pozostali bohaterowie wydają się nieco papierowi, całość zaś może wydawać się napisana w lekkim pośpiechu. Mimo tych niedociągnięć warto sięgnąć po książkę Parnaz Foroutan. Jej lektura przyniesie sporo przyjemności i przybliży czytelnikowi wciąż mało znaną, fascynującą kulturę dawnego Iranu.
Wersja elektroniczna powieści dostępna jest za ok. 21 zł.
Źródło okładki: www.wydawnictwokobiece.pl | „Dziewczyna z ogrodu” Parnaz Foroutan – recenzja |
Urlop w górach już za pasem. Wszystko masz przygotowane. Buty, plecaki, kurtki czekają na moment, aż zostaną spakowane i ułożone w bagażniku. Prognoza pogody sprawdzona. Samochód zatankowany, ale… czy o czymś nie zapomniałeś? Dlaczego warto sprawdzić hamulce przed wyjazdem w góry?
Wyjazd w góry jest szczególnie wymagający dla układu hamulcowego. Hamulców używasz wtedy dużo intensywniej niż na równym terenie. Częste zjazdy, hamowania na górskich serpentynach – to wszystko sprawia, że dobrze przed takim wyjazdem dokładnie sprawdzić stan układu hamulcowego w naszym samochodzie. To jeden z ważniejszych elementów pojazdu i zależy od niego nasze bezpieczeństwo. Tym bardziej nie żałuj na to czasu. Daj swojemu mechanikowi przed wyjazdem samochód do przejrzenia i sprawdzenia, czy wszystko jest w porządku.
Skontroluj przewody
Pierwsza rzecz to przewody hamulcowe. W dzisiejszych samochodach coraz częściej się zdarza, że przewody szybko się starzeją i często już w kilkuletnim samochodzie wymagają wymiany. Są bardzo ważne – jeżeli w kryzysowej sytuacji nagle pękną, może dojść do tragedii.
Płyn hamulcowy
Powinieneś go wymieniać co dwa lata. Płyn ten jest higroskopijny, co oznacza, że wchłania wilgoć ze środowiska. Wchłaniać potrafi ją nawet przez mikropory przewodów hamulcowych. Kiedy ma w sobie dużo wody, szybciej się zagotuje, a wtedy hamulce stracą swoją skuteczność. Stosuj płyn odpowiedni do swojego modelu samochodu. Każdy układ hamulcowy został dostosowany do danego płynu i choć mają różną temperaturę wrzenia i są ze sobą mieszalne, to dobrze, jeśli stosujesz ten właściwy. Najnowsze płyny, takie jak DOT5.1 mają niższą lepkość, co ma za zadanie przyśpieszyć działanie systemu ESP. W starszych autach wystarczy nam DOT3 lub DOT4.
Sprawdź tarcze i klocki
Ważne jest przejrzenie wszystkich klocków i tarcz hamulcowych, ewentualnie bębnów i szczęk z tyłu, jeśli twój samochód takie posiada. Tył samochodu zawsze hamuje z mniejszą siłą. Jeśli jeździmy spokojnie, to zdarza się, że tylne hamulce korodują na tyle mocno, że nie pomaga ich przetoczenie i trzeba je wymienić na nowe. Od czasu do czasu zahamuj mocniej, hamulce wtedy będą się zużywały równomiernie i nie będą korodowały. Jeśli hamulce piszczą lub huczą, to też może oznaczać, że są już na tyle zużyte, że wymagają wymiany. Zazwyczaj tanie części są głośniejsze od tych lepszych jakościowo. Nie warto też kupować klocków najdroższych, sportowych. Nie dość, że będą prawdopodobnie głośniejsze, to przy codziennej jeździe będą mniej skuteczne od zwykłych, ponieważ, aby pokazać swoją siłę, muszą się skutecznie rozgrzać, a dzieje się to raczej przy jeździe np. na torze. Tarcze nie mogą być zbyt cienkie. Jeśli czujemy „bicie” na kołach, może to oznaczać, że tarcze są zwichrowane. Dzieje się tak zazwyczaj, gdy z rozgrzanymi hamulcami wjedziemy w kałużę. Warto zainwestować w tarcze dobrej jakości, renomowanych producentów. Przy intensywnej jeździe lepiej się sprawdzą, są też trwalsze. Lepiej też sprawdzą w sytuacji nagłego hamowania, zwłaszcza przy dużych prędkościach.
Dlaczego ważny jest nowy komplet montażowy?
Dobrze jest też uczulić swojego mechanika, aby przy okazji wymiany hamulców zastosował nowy zestaw montażowy, czyli nowe śrubki, nowe blaszki i nowe podkładki. Niektórzy idą na łatwiznę i montują stare części. Jest to oczywiście oszczędność czasu (dla mechanika) i pieniędzy (dla użytkownika auta), ale nie warto tego robić w przypadku hamulców. Elementy montażowe nie kosztują zbyt wiele, a mają oczywisty wpływ na to, czy twoje hamulce będą działały cicho i skutecznie.
Nie zapomnij o hamulcu ręcznym
Ważnym elementem układu hamulcowego jest też hamulec ręczny. Musi być sprawny, abyśmy bez problemu mogli podjeżdżać pod wzniesienia w korku, czy też żebyśmy mogli zostawić auto bez obawy o to, czy się nie stoczy z wzniesienia.
Każde hamulce, nawet najlepsze, mogą się przegrzać. Większe prawdopodobieństwo takiej sytuacji jest właśnie w przypadku urlopowej podróży w góry zapakowanym samochodem. Kontroluj więc na bieżąco, czy twoje auto skutecznie hamuje, jeśli czujesz, że skuteczność się zmniejsza – zrób przystanek i pozwól hamulcom odpocząć. | Jedziesz w góry? Sprawdź hamulce! |
Kilka tygodni temu swoją premierę miał system operacyjny Android 6.0 Marshmallow. Sprawdzamy, jakie nowości on oferuje i czy w ogóle warto go zainstalować na swoim smartfonie lub tablecie. Na pierwszy rzut oka może wydawać się, że nowa wersja Androida nie oferuje zbyt wiele zmian w porównaniu do poprzednika, Androida 5.0 Lollipop. System bowiem nadal korzysta z wzornictwa Material Design. Okazuje się jednak, że choć wprowadzone zmiany nie są widoczne na pierwszy rzut oka, to trzeba je uznać za wyjątkowo istotne. Zobaczmy jakie nowe rozwiązania znajdziemy w m.in. smartfonach Nexus.
Większa kontrola
Pierwsza z nich to większa kontrola nad uprawnieniami. Do tej pory użytkownik zgadzał się na uprawnienia aplikacji, instalując ją. Teraz przy pierwszym uruchomieniu konkretnej funkcji, program będzie pytać użytkownika, czy może skorzystać z niezbędnego do jej działania sprzętu lub fragmentu oprogramowania. Użytkownik będzie mógł się na nią zgodzić i skorzystać z konkretnej funkcji lub nie wyrazić zgody i używać aplikacji pozbawionej części możliwości. Dodano też zaawansowane ustawienie dźwięków. Teraz użytkownik może ustawić inny poziom głośności dla dzwonka i powiadomień, materiałów multimedialnych oraz budzika. Wyjątkowo ciekawie prezentuje się też nowy tryb “nie przeszkadzać”, który pozwala na automatyczne wyciszanie smartfonu o ustalonych wcześniej godzinach lub podczas spotkań zapisanych w kalendarzu Google. Mniej istotna nowość z tej kategorii to możliwość zmiany aplikacji dialera, umożliwiającej dzwonienie. Oprócz tego można jeszcze dokładniej wybrać, w jaki sposób chcemy lokalizować swój telefon. W końcu można użyć do tego samej łączności WiFi lub Bluetooth. Do tej pory konieczne było jednoczesne korzystanie z obydwu rozwiązań.
Dłuższy czas pracy na akumulatorze
Zdecydowanie najważniejszą funkcją w nowym systemie jest Doze. Odpowiada ona za wydłużenie czasu pracy urządzeń mobilnych bez ładowania. Korzystając z niej, smartfon lub tablet rozpoznaje, kiedy jest w stanie spoczynku i „usypia” zbędne procesy. W takiej sytuacji rzadziej też synchronizuje się z siecią. Możliwości oferowane przez tę funkcję będzie można docenić przede wszystkim, gdy zapomnimy podłączyć telefon do naładowania się przez noc. Wtedy telefon nie jest używany i praktycznie nie łączy się z siecią, dzięki czemu niemal się nie rozładuje. Google jednak zdaje sobie sprawę z tego, że działanie Doze może nie pasować każdemu. W końcu funkcja ta nie tylko oszczędza energię, ale też opóźnia otrzymywanie powiadomień, dlatego ustawienia oszczędzania energii będzie można dostosować do swoich potrzeb. Należy jednak podejrzewać, że stosunkowo niewiele osób zdecyduje się na zrezygnowanie z nowego rozwiązania.
Kopia zapasowa
Wyjątkowo przydatną funkcją są kopie zapasowe. Poprzednie wersje Androida umożliwiały co najwyżej zapisanie nazw używanych programów, dzięki czemu można było łatwo pobrać niezbędne aplikacje na nowe urządzenie. Teraz każda aplikacja będzie mogła przechowywać maksymalnie 25 MB danych na dysku Google. Mogą to być dane logowania, pliki zapisu stanu gry lub cokolwiek innego. Dzięki temu zmiana tabletu lub smartfonu na nowy będzie znacznie mniej bolesna niż do tej pory.
Nowy Google Now
Znacznie zmienił się też Google Now Launcher. Teraz jego lista aplikacji jest wyświetlana w orientacji pionowej. Na samej górze listy umieszczono cztery najczęściej używane aplikacje, do których dostęp jest łatwiejszy. Znalazła się tu też wyszukiwarka aplikacji, dzięki której możliwe jest łatwe odnalezienie konkretnego programu. Kolejne drobne zmiany to możliwość przesuwania aplikacji za pomocą suwaka prowadzącego do kolejnych liter alfabetu oraz dodanie ikony wyszukiwania głosowego na ekranie blokady urządzenia. Wyjątkowo ciekawie prezentuje się też inteligentny asystent Google Now on Tap. Potrafi on analizować akcje przeprowadzane na ekranie i oferować aplikacje oraz działania niezbędne w konkretnej sytuacji. Umie rozpoznać obraz, miejsce, lokalizację i kontekst rozmów. Wszystko po to, by jak najbardziej pomóc użytkownikowi. Dzięki temu, podczas rozmowy na temat wyjścia do kina, Google sam wyświetli listę seansów w najbliższych kinach, a w trakcie rozmowy na temat spotkania w restauracji wyświetli najbliższe i najczęściej polecane miejsca. To tylko kilka z wielu scenariuszy wykorzystania tych funkcji.
Mniejsze zmiany
W Android 6.0 Marshmallow wprowadzono nowy mechanizm zaznaczania tekstu, bazujący na zaznaczaniu słów, a nie znaków. Dodano też obsługę czytników linii papilarnych, dzięki czemu ten sposób uwierzytelniania trafi do systemu i wielu aplikacji firm trzecich. Dodano też wsparcie dla rozwiązań takich jak USB-C, Wi-Fi 5 GHz oraz Bluetooth SAP. Dodatkowo teraz, klikając w link w aplikacji firm trzecich, będziemy przenoszeni do przeglądarki Chrome. Do tej pory wiele aplikacji miało wbudowaną przeglądarkę, przez co konkretne strony nie trafiały do historii Chrome, a dzielenie się nimi lub powrót do nich był utrudniony. Teraz sytuacja ta ulegnie zmianie.
Czy warto go instalować?
Android 6.0 Marshmallow to ciekawy system i z całą pewnością warto pokusić się o jego instalację. W dniu pisania tego tekstu był on dostępny wyłącznie na smartfonach LG Nexus 5, LG Nexus 5X, LG G4, Huawei Nexus 6P, Motorola Nexus 6 oraz tabletach AsusNexus 7 2013 i HTC Nexus 9. Z czasem trafi do innych, głównie flagowych urządzeń. Możliwe jest, że posiadacze tańszych sprzętów nie otrzymają aktualizacji do nowego systemu Google. Informacji o dostępności aktualizacji należy szukać na stronach branżowych oraz w kanałach komunikacji producenta posiadanego urządzenia. | Android 6.0 Marshmallow – czego się po nim spodziewać? |
Szukasz tradycyjnego rowerka dla dziecka w cenie do 300 zł? Dobrze trafiłeś. W tym poradniku prezentujemy jedne z najczęściej wybieranych rowerków tradycyjnych na Allegro. Sprawdź, czym się charakteryzują, co posiadają w zestawie i jak wyglądają popularne rowery dla dziecka do 300 zł. BMX Bright
Rowerki tradycyjne BMX Bright z 14-calowymi kołami dostępne są w trzech kolorach – białym, czerwonym i różowym. Mają regulowaną wysokość i pochylenie siodełka oraz kierownicy. Dwa hamulce – tylny nożny oraz przedni ręczny szczękowy. Błotniki metalowe i chromowane. Szerokie opony są pompowane.
Ponadto w zestawie znajdziemy: boczne odkręcane kółka, pełną osłonę łańcucha, bagażnik, lusterko wsteczne z odblaskiem, dzwonek, światła odblaskowe tylne i umieszczone na kołach oraz prowadnik. Rowerek jest wyposażony w koszyczek na niewielkie przedmioty. Rower tradycyjny BMX Bright posiada łożyskowy układ napędowy, kierownicę oraz koła. Jego koszt to około 300 zł.
BMX – 12-calowe koła
Dużą popularnością wśród rowerków tradycyjnych do 300 zł cieszą się także pojazdy z 12-calowymi kołami. Solidne, stalowe konstrukcje sprawiają, że rower jest wytrzymały i bezpieczny dla najmłodszych użytkowników dróg. Rower BMX z 12-calowymi kołami posiada pełną osłonę łańcucha i zębatek, osłonę kierownicy i wspornika kierownicy, szerokie pompowane opony z głębokim bieżnikiem, regulowane siodełko. Do rowerku dołączono też boczne kółka i prowadnik, które ułatwiają naukę jazdy.
Rowerki BMX dostępne są w dwóch kolorach – jaskrawozielonym oraz fioletowo-różowym. Do ochrony podczas jazdy w kałużach użyto stalowych chromowanych błotników. Ponadto przy rowerku znajdziemy: dzwonek, światła odblaskowe z tyłu, na kołach i na pedałach, lusterko oraz ażurowy koszyczek. Koszt rowerka BMX z 12-calowymi kołami to około 280 zł. Pojazd spełnia wszystkie normy CE i jest przeznaczony dla dzieci od 3. roku życia.
Rower Mexller z 12-calowymi kołami
Popularnym rowerem tradycyjnym do 300 zł jest także Mexller model Arkus. Ma stalową ramę zdobioną w różyczki – może przypaść do gustu każdej małej księżniczce. W rowerku zastosowano hamulce szczękowe oraz hamulec tylny nożny. Rower Arkus wyróżniają kolorowe wstążeczki wystające z rączek przy kierownicy, a także pleciony koszyczek – a nie jak w większości stalowy, ażurowy. Dzięki tym elementom pojazd zyskuje ciekawy wygląd i jest bardzo oryginalny.
W rowerku Arkus znajdziemy ponadto: błotniki na przód i tył, prowadnik, bagażnik, kółka boczne, ochraniacze na kierownicę, pełną osłonę łańcucha i zębatek, piankowe siodełko, elementy odblaskowe na szprychach i na bagażniku. Siodełko i kierownica mają regulowaną wysokość i pochylenie. Koszt rowerka to około 300 zł.
Rower BMX – strażak i wyścigowe auto
Jeżeli wasze dziecko nie lubi koloru różowego, ale jednocześnie zależy mu na nietuzinkowym stylu, można zdecydować się na rower BMX z aplikacją wozu strażackiego lub samochodu wyścigowego. Rower BMX z serii Premium Line posiada: regulowane siodełko i kierownicę, hamulec tylny nożny oraz hamulec szczękowy na przód i tył, lakierowane błotniki, 12-calowe koła o średnicy 30 cm, pełną osłonę łańcucha, bagażnik, światła odblaskowe i lusterko. Całkowita waga pojazdu to około 7,5 kg.
Dla podniesienia komfortu podczas nauki jazdy dołączono boczne kółka, prowadnik i dzwonek. Przy rowerku znajdziemy także koszyk. Rower BMX z aplikacją strażaka jest dostępny w kolorze czerwonym, natomiast z aplikacją wyścigowego samochodu jest niebieski. Koszt rowerka to około 290 zł. | Popularne rowery tradycyjne dla dziecka do 300 zł |
Spodnie na zimę muszą być przede wszystkim ciepłe. Dodatkowo powinny chronić przed śniegiem, wiatrem i deszczem. Najpopularniejsze są spodnie narciarskie. W co jednak ubrać dziecko, gdy temperatura utrzymuje się w okolicach kilku stopni na plusie, a o śniegu można tylko pomarzyć? Zapraszamy na przegląd spodni zimowych dostępnych na Allegro. Spodnie zimowe powinny zapewnić nie tylko ciepło, ale również ochronę przed śniegiem. Dobrze zatem, jeżeli są wodoodporne i mają odpowiednie ściągacze w nogawkach. Do takich niewątpliwie można zaliczyć spodnie narciarskie. Poza powyższymi cechami mają one wyższy stan i szelki, aby uniemożliwić spadanie i przedostawanie się do środka śniegu i chłodu.
Spodnie narciarskie z odpinanymi szelkami
Na Allegro możemy znaleźć wiele modeli spodni narciarskich zarówno dla chłopców, jak i dla dziewczynek.Mamy szeroki wybór pod względem rozmiarów i wersji kolorystycznych. Dużą popularnością cieszą się spodnie lekkie, z wytrzymałego materiału, z odpinanymi szelkami i regulacją długości. Pozwala to na dopasowanie spodni do wzrostu dziecka.
Dużą zaletą jest również antypoślizgowe gumowanie na śniegołapie. Spodnie narciarskie z rozpinanymi nogawkami znacznie ułatwiają zakładanie butów, szczególnie narciarskich. Model spodni narciarskich dla chłopca o wzroście 128 cm w odcieniu szarym z jaskrawozielonymi szelkami to wydatek około 40 zł.
Spodnie narciarskie z nowoczesną membraną
Inny model spodni narciarskich, wyposażony w nowoczesną membranę z systemem termoaktywnym, skutecznie chroni przed zimnem, deszczem, śniegiem i wiatrem. Spodnie takie przepuszczają wilgoć na zewnątrz i dzięki temu dziecko się nie poci. Wyższy stan sprawdza się podczas zabawy na śniegu, jazdy na sankach lub nartach, chroniąc ciało przed zawianiem. Koszt spodni z membraną termoaktywną to około 110 zł.
Spodnie narciarskie Cool Club
Cool Club proponuje natomiast spodnie narciarskie w różnorodnej kolorystyce, przeznaczone dla chłopców i dziewczynek. Spodnie są zapinane na dwa zatrzaski i suwak błyskawiczny, poliestrowa podszewka chroni przed wilgocią, a wypełnienie – przed chłodem. W pasie i po bokach mamy regulację na rzepy. Szelki są również regulowane i odpinane. Nogawki są rozsuwane i mają kołnierz przeciwśnieżny. Co więcej, spodnie są wyposażone w elementy odblaskowe. Koszt to około 110 zł.
Spodnie narciarskie Woxo
Spodnie narciarskie Woxo zostały wykonane z wodoodpornego i oddychającego materiału. Oznacza to, że wilgoć nie może przedostać się do środka, a pot jest odprowadzany na zewnątrz. Dzięki temu podczas jazdy na sankach, nartach lub innych zabaw na śniegu dziecko pozostaje suche. Nieprzemakalność spodni Woxo jest na poziomie 5000 mm. Dodatkowo, aby zapobiec przedostawaniu się śniegu i wody przez szwy, zostały one zaizolowane od wewnętrznej strony. Spodnie można dopasować do sylwetki za pomocą regulowanych elastycznych taśm. Koszt to około 120 zł.
A jeżeli śniegu nie ma?
Kiedy temperatura nie spada poniżej zera, a o śniegu możemy tylko pomarzyć, sprawdzić się mogą ocieplane spodnie dżinsowe lub sztruksowe. Zapewniają odpowiednie ciepło, a jednocześnie dziecko się w nich nie poci. Spodnie tego typu najczęściej podszyte są polarem. Koszt to około 50 zł.
Jeżeli nasze dziecko należy do tych, którym zawsze jest chłodno, nawet w domu, możemy zaopatrzyć się w wygodne ocieplane spodnie dresowe. Dostępne w wersji zarówno dla dziewczynek, jak i chłopców. Koszt to około 30 zł. | Jakie spodnie na zimę? Przegląd popularnych modeli dla dzieci |
Rekompensaty za problemy z działaniem Allegro 10 października 10 października występowały problemy z wyświetlaniem list z ofertami. Zgodnie z zasadami rekompensat za awarie techniczne ofert kończące się 10.10.2018 w godzinach od 11:37:00 do 12:24:59 zostaną przedłużone o 24 godziny.
Przepraszamy za utrudnienia. | Rekompensaty za problemy z działaniem Allegro 10 października |
Cholesterol jest człowiekowi niezbędny, ale niestety jego nadmiar może być przyczyną wielu chorób. Odkładając się w naczyniach krwionośnych, powoduje niewydolność pracy serca, zmiany miażdżycowe, zaburzenia krążenia i procesy przedwczesnego starzenia się organizmu. Wystarczy jednak wprowadzić kilka zmian w diecie i stylu życia, aby jego poziom wrócił do normy. Podpowiadamy, jakie sposoby należy wziąć pod uwagę. Wysoki cholesterol – objawy
Zdarza się, że o podwyższonym poziomie cholesterolu dowiadujemy się dopiero wtedy, kiedy decydujemy się na badanie profilaktyczne krwi. Dzieje się tak dlatego, ponieważ cholesterol często nie daje nam widocznych objawów. Istnieją jednak pewne dolegliwości, które powinny zwrócić naszą uwagę i których nie należy bagatelizować. Są to przede wszystkim częste zawroty głowy, brak energii, bóle nóg, a także niewielkie żółte plamki, pojawiające się najczęściej na łokciach, kolanach i w okolicach powiek, tak zwane żółtaki cholesterolowe.
Jak obniżyć cholesterol?
Najważniejsza w profilaktycznym leczeniu i zbijaniu podwyższonego cholesterolu jest prawidłowa dieta i właściwy styl życia. Musimy zwracać uwagę na to, co dostarczamy naszemu organizmowi, a czego z kolei należy unikać. Dzięki konsekwentnemu doborowi możemy utrzymać nasz cholesterol w normie. Pamiętajmy jednak, że odpowiednia dieta musi być wyważona, bowiem nie wolno nam wykluczyć wszystkich składników pokarmowych. Taka sytuacja mogłaby obniżyć nie tylko poziom całkowitego cholesterolu, ale też tego dobrego, który powinien być u każdego człowieka. Poniżej wskazówki, jakich należy przestrzegać.
Rozsądna dieta
Gdy nasz cholesterol wykracza poza normę, nie należy tego odkładać na później, tylko szybko działać. Zasadniczą sprawą jest wykluczenie szkodliwych produktów. W przypadku wysokiego poziomu cholesterolu pod żadnym pozorem nie powinno się spożywać produktów smażonych czy wysokotłuszczowych. Najlepiej jest wybierać chude mięso, takie jak kurczak czy indyk. Pod żadnym pozorem nie wolno konsumować zupek w proszku i słodyczy, bowiem one jedynie potęgują problem. Spożywajmy dużo świeżych i owoców, zwłaszcza tych jagodowych – borówki, truskawki, maliny, jeżyny. Do naszego jadłospisu należy także włączyć ryby i pieczywo pełnoziarniste. Gdy nasz cholesterol przekracza normę, zrezygnujmy również z jedzenia masła. Możemy je zastąpić miękką margaryną, bowiem jak każdy tłuszcz roślinny nie zawiera ona cholesterolu. Niezastąpiony w regulowaniu odpowiedniego poziomu jest także błonnik. Usuwa z jelit nadmiar tłuszczów i toksyczne produkty przemiany materii.
Aktywność fizyczna
Dieta, dietą, ale nie wolno nam zapominać o aktywności fizycznej. Nie bez powodu uznaje się, że ruch to zdrowie. Oczywiście, nie musi być to wyczerpujący trening siłowy. Na początek wystarczy jedynie zmiana naszych dotychczasowych nawyków i przyzwyczajeń. Zamiast jeździć windą, lepiej chodzić po schodach. Krótkie dystanse pokonujmy pieszo, zaś w przypadku nieco dalszych wypraw samochód warto zamienić na rower. Kiedy będziemy konsekwentnie przestrzegać tych zmian, możemy z czasem zwiększać ilość wysiłku. W taki właśnie sposób nasz wysoki cholesterol z czasem ulegnie stopniowemu zmniejszeniu i odejdzie w zapomnienie.
Nie wszyscy możemy pochwalić się idealnym poziomem cholesterolu. Nie oznacza to jednak, że należy faszerować się lekami, które spowodują jego obniżenie. Pamiętajmy, że największe efekty osiągniemy dzięki stosowaniu naturalnych metod. Podstawą jest dieta i ruch, ale bardzo ważna jest konsekwentność. Jeśli zaczynamy walkę z cholesterolem, nie może być ona stosowana doraźnie. Zasady dotyczące żywienia i aktywność fizyczna musi zostać włączona na stałe do naszego trybu życia. | Sposoby na wysoki cholesterol |
Większość właścicieli psów traktuje czworonogi jak swoich przyjaciół lub nawet członków rodziny. Chcemy dla nich jak najlepiej i często nie szczędzimy w tym celu pieniędzy. Kupujemy wygodne legowiska, śliczne miski i kolorowe zabawki, aby nasz pies był szczęśliwy. Do dyspozycji mamy jednak mnóstwo innych gadżetów, z istnienia których nie zdajemy sobie nawet sprawy. Kuweta do treningu czystości
Osoby, które miały w swoim domu szczeniaka, wiedzą, jak dużym wyzwaniem jest trening czystości. Psy potrzebują kilku dni, a nawet tygodni, by w pełni zapanować nad swoimi potrzebami i załatwiać je podczas spacerów. Jest to szczególnie uciążliwe, kiedy do dyspozycji mamy małe mieszkanie, a nasz plan dnia nie przewiduje możliwości wychodzenia z psem na zewnątrz kilkanaście razy na dobę. Z pomocą przychodzą specjalne kuwety dla psów, które nie wchłaniają zapachów i pozwalają pupilowi załatwiać swoje potrzeby nawet wtedy, kiedy nie ma nas w domu. Kuwety są estetyczne, wyłożone wykładziną imitującą trawę i łatwe w sprzątaniu. U mniejszych ras sprawdzą się nawet wtedy, kiedy pies dorośnie.
Pies na rowerze
Wielu właścicieli psów na co dzień porusza się po okolicy rowerem. Problemy zaczynają się, kiedy chcemy zabrać na wycieczkę swojego pupila. Nie nastręcza to problemów właścicielom aut, ale jeżeli takowym nie dysponujemy, stajemy przed trudnym wyborem. W takiej sytuacji warto zaopatrzyć się w specjalny koszyk przystosowany do przewożenia psa na rowerze.
Do dyspozycji mamy modele mocowane przed kierownicą (jak klasyczne koszyczki do rowerów) lub na bagażniku. Bezpieczeństwo zapewnia siateczka, która uchroni psa przed wypadnięciem w trakcie jazdy. Alternatywą są małe wózeczki, które możemy dopiąć jako przyczepkę do roweru. Działają analogicznie do tych przystosowanych do przewozu dzieci. To rozwiązanie będzie szczególnie dobre dla osób mających problem z utrzymaniem równowagi w trakcie jazdy. Oczywiście ze względów technicznych pozwolić sobie mogą na nie jedynie właściciele niewielkich psów.
Bezpieczeństwo psa
Zależy nam na bezpieczeństwie naszych pupili. Nie zawsze jednak udaje się uniknąć przypadkowego zagubienia psa. Wystarczy chwila nieuwagi, aby zniknął nam z oczu podczas spaceru. Oczywistym rozwiązaniem są identyfikatory, które możemy przyczepić do obroży. Bez trudu znajdziemy miejsce, w którym możemy wygrawerować na plakietce imię psa, nasz adres i numer telefonu. Kiedy ktoś znajdzie zwierzaka, bez problemu się z nami skontaktuje. Jeżeli jednak nie chcemy liczyć na przypadek, możemy zafundować naszemu psiakowi obrożę z lokalizatorem GPS. Dzięki niemu bez trudu uda nam się namierzyć miejsce, w którym aktualnie się znajduje.
Obowiązkowa woda
Zapewnienie psu odpowiedniej ilości wody jest konieczne, szczególnie w lecie. Zwierzę nie jest w stanie przewidzieć, że właśnie wybieramy się na dłuższy spacer i powinno odpowiednio dużo się napić. To nastręcza sporych problemów, szczególnie w mieście. W takich sytuacjach pomocny może okazać się przenośny bidon dla psa. Przypomina butelkę, którą możemy napełnić wodą i zabrać ze sobą, wychodząc z domu. Po rozłożeniu znajdziemy w nim niewielką miseczkę, z której pies bez problemu może się napić. Butelka jest lekka i poręczna, więc zajmuje mało miejsca. Jest też dużo wygodniejsza niż zabieranie osobno butelki z wodą i zwykłej miski dla psa. Sprawdzi się również w dłuższych podróżach samochodem.
Psi sportowiec
Właściciele psów lubiących ruch często mają problem z zapewnieniem im odpowiedniej dawki aktywności. Jeżeli nie chcemy biegać z psem, wystarczy zaopatrzyć się we frisbee lub piłkę, za którą nasz pupil będzie biegał. To jednak nie wszystko – producenci postawili na naprawdę odważne rozwiązania. Na rynku znajdziemy bowiem bieżnie przystosowane specjalnie dla czworonogów. Do wyboru mamy zarówno małe modele, które zmieszczą się nawet w niewielkim mieszkaniu, jak i bardziej profesjonalne, dla których konieczny będzie ogród lub podwórko.
Innym, mniej konwencjonalnym rozwiązaniem są kołowrotki dla psów. Swoim działaniem przypominają te znane z klatek dla chomików lub świnek morskich. Różnią się jedynie rozmiarem, dopasowanym do gabarytów małych i średnich psów. Nasz pupil może w takiej zabawce biec niemal bez końca, a my możemy ograniczyć długość spaceru do minimum.
Posiadając czworonoga, powinniśmy brać za niego odpowiedzialność i próbować zapewnić mu jak najlepsze warunki. Niektóre z gadżetów dla psów z pewnością nam w tym pomogą, ułatwiając życie zarówno nam, jak i naszemu pupilowi. Inne wydają się być nastawione jedynie na wygodę samych właścicieli. To od nas zależy, w które z nich się zaopatrzymy. Pamiętajmy jednak, że nic nie da psu więcej radości niż czas spędzony ze swoim panem. | Ciekawe gadżety dla twojego psa |
Czy wiesz, że nie musisz przemierzać wielu kilometrów, by poszaleć na wodzie? Zacznij uprawiać skimboarding! Ta dyscyplina nie potrzebuje dwumetrowych fal, morza ani oceanu. Wystarczy nawet brzeg rzeki! Widok osób ślizgających się po tafli wody na desce przypominającej kształtem jajo lub łzę nie powinien już nikogo dziwić. To świeża, ale dynamicznie rozwijająca się gałąź sportów wodnych i prawdziwa frajda dostępna dla każdego. Nie trzeba już transportować dużej deski, a także tracić czasu w oczekiwaniu na wiatr.
Dopiero zaczynasz?
Skimboard jest swego rodzaju wodną… deskorolką. Aby rozpocząć zabawę, weź rozbieg, rzuć deskę przed siebie, a następnie wskocz na nią obunóż. Niewielka warstwa wody pomiędzy deską a piaskiem wytworzy ciśnienie, które cię uniesie, i siłą rozpędu zaczniesz sunąć w stronę fali lub wzdłuż brzegu. Brzmi kusząco, jak więc zacząć przygodę ze skimboardem? Na początek wybierz deskę o opływowym kształcie typu streamline z wąskim końcem (zwanym nosem) i szerokim środkiem. To najbardziej uniwersalna wersja, idealna dla początkujących, lecz nie jest to sprzęt do robienia trików. Choć skimboarding wygląda na banalnie prosty, taki nie jest i chwilę potrwa, zanim nauczysz się nie spadać z deski i pomyślisz o jakichkolwiek obrotach.
Z czego są „skimy”?
Genezą skimboardu są deski, a raczej dykty budowlane, na których w latach dwudziestych ubiegłego wieku ślizgali się wodni ratownicy w Long Beach w Kalifornii. W ten sposób skracali sobie czas pokonywania przybrzeżnych kilometrów. Łapali deskę, czekali na odpływającą falę i się ślizgali. Do dziś najbardziej podstawowe deski skimboardowe są wykonywane z drewna, zaimpregnowane od dołu, od góry pokryte zalakierowanym piaskiem. Dzięki takiej powłoce deska nie wyślizguje się spod stóp. Należy jednak pamiętać, że deski drewniane nie nadają się do dłuższego użytkowania. Z czasem na ślizgu powstaną rysy, zetrze się warstwa lakieru, do drewna zacznie przedostawać się woda, wypaczając materiał, który spuchnie i straci pierwotny kształt. Ze sprzętem wówczas należy się rozstać.
box:offerCarousel
Deska dla doświadczonych
Bardziej profesjonalne skimboardy są wykonane z pianki poliuretanowej i pokryte laminatem z włókna szklanego lub węglowego. Te materiały zapewniają sprzętowi wytrzymałość. Od dołu deska jest pokryta laminatem HPL, który nadaje jej sztywność, uodparnia na zarysowania i sprawia, że ślizg na wodzie jest dłuższy i szybszy. Kształt tego rodzaju deski jest też inny niż modelu dla początkujących: jest ona bardziej opływowa, bez wcięć, zaokrąglona, co ułatwia wykonanie trików, np. obrotów. Lepiej też trzyma się stopy, dzięki czemu łatwiej ją obrócić w locie.
box:offerCarousel
Jak dobrać rozmiar?
Zasady są dość jasne: dzieci i osoby lekkie powinny myśleć o zakupie deski nie dłuższej niż 95 cm. Deski o długości od 103 do 105 cm są przeznaczone dla osób, które panują już nad utrzymaniem się na wodzie i myślą o wykonywaniu trików. Skimboardy tej wielkości cechują się dobrą wypornością i zwrotnością. Deski o długości 110 cm są przeznaczone dla osób cięższych.
Ważne są szczegóły
Istotną cechą skimboardu jest wielkość rockera. To wygięty przód deski, po którego rozmiarze rozpoznajemy przeznaczenie sprzętu: na fale czy do ślizgania się po płaskim. Na ten element zwracamy także uwagę, myśląc o umiejętnościach użytkownika. Profesjonalne deski mogą być wyposażone w rocker 3D, będą wtedy wygięte w kształt banana, w osi zarówno długiej, jak i krótkiej. Taka konstrukcja ułatwia ślizgi i wykonywanie trików.
Sporty wodne nie tylko nad morzem
Skimboard można uprawiać w każdym miejscu z dostępem do wody. To jego ogromna zaleta. Nie trzeba czekać na spektakularne fale i dobry wiatr. Wystarczy tafla wody. Jeśli opanujemy utrzymywanie się na desce, dalej jest już tylko ciekawiej. Ślizgi potrafią być zdumiewająco długie i szybkie. Dla ekspertów tej dyscypliny takie sztuczki jak wysokie aeriale, back-front flipy, spiny (zarówno na wodzie, jak i w powietrzu), graby, floatery, cut backi, schov ity oraz beczki są na porządku dziennym. A pływanie po falach należy do esencji. Czy już wiesz, czego spróbujesz w te wakacje? | Deska do skimboardingu – jak ją wybrać i o co tu chodzi? |
Wybór odpowiedniego fotela do pracy przy komputerze to sprawa kluczowa. Podpowiadamy, na co zwrócić uwagę, kupując fotel kubełkowy. Większość z nas spędza przed komputerem wiele godzin dziennie. Prawidłowa postawa podczas siedzenia przy biurku jest ważna dla naszego zdrowia i bezpośrednio wpływa na komfort pracy. W ostatnich latach bardzo dużą popularnością cieszą się fotele kubełkowe. Wykorzystywane w sportowych autach posłużyły twórcom mebli jako inspiracja. Początkowo przeznaczone dla profesjonalnych gamerów – czyli zawodowych graczy komputerowych – obecnie często wybierane są przez użytkowników domowych komputerów.
Ergonomia przede wszystkim
Odpowiedni fotel do pracy na komputerze powinien mieć określone parametry. Musimy dopasować go nie tylko do naszego wzrostu i sylwetki, ale również do stylu pracy. Fotel kubełkowy jest wyjątkowo ergonomiczny i odpowiedni szczególnie dla osób, które często zmieniają pozycję podczas pracy przed komputerem. Jest na tyle uniwersalny, że obecnie często zastępuje klasyczny fotel biurowy.
Jedną z najważniejszych cech dobrego fotela do pracy przy biurku jest regulowana wysokość. Siedzisko musi się znajdować takiej pozycji, aby nogi użytkownika pozostawały zgięte w kolanach pod kątem 90˚, co pozwala na odpowiednie rozłożenie ciężaru ciała i zapobiega nadmiernemu obciążeniu kręgosłupa. Wybierajmy fotele z szerokimi, regulowanymi podłokietnikami. Podczas pracy przy komputerze ręce powinny mieć zapewnione całkowite podparcie. Idealne oparcie krzesła ma profilowany kształt, najlepiej z podparciem odcinka lędźwiowego. Dodatkowym atutem jest możliwość odchylania oparcia, które pozwoli na odpoczynek podczas przerwy w pracy. Siedzisko fotela powinno być miękkie, ale niezbyt głębokie. Nie bez znaczenia jest również tkanina, z której wykonano tapicerkę – tekstylia lub naturalna skóra zapewniają właściwą wentylację. Wybierając krzesło ze skóry syntetycznej, zwróćmy uwagę, czy jest wyposażone w otwory wentylacyjne.
box:offerCarousel
Funkcja tilt
Większość foteli kubełkowych wyposażona jest w system tilt. To mechanizm, który pozwala na dostosowanie oparcia do własnych potrzeb. Dzięki temu udogodnieniu możemy ustawić odpowiednią wysokość fotela oraz blokadę w pozycji pionowej, co więcej, możemy się swobodnie bujać. Wyposażony w tilt model Diablo X-One ma dodatkową dźwignię, która umożliwia rozłożenie oparcia aż do pozycji leżącej. To jeden z bogato wyposażonych egzemplarzy, mających m.in. kauczukowe kółka, które nie rysują powierzchni podłogi, miękki zagłówek i regulowaną poduszkę lędźwiową.
Najlepsze modele
Fotele kubełkowe wyróżniają się ciekawą stylistyką. Łączy je nie tylko sportowy, trochę futurystyczny wygląd, ale również dbałość o bezpieczeństwo i dostosowanie do potrzeb użytkownika. Kierowca w sportowym aucie musi mieć zapewnioną właściwą pozycję, która wpływa bezpośrednio na jego osiągi. Osoba pracująca przed komputerem, siedząca w niewłaściwej i niewygodnej pozycji szybko się męczy i odczuwa dyskomfort. Dlatego tak ważny jest dobry fotel.
W ofercie firmy Halmar znajdziemy wiele przykładów połączenia sportowej estetyki z dobrą jakością wykonania. Model Lotus wyposażony jest w system tilt i regulowane podłokietniki, które można swobodnie podnosić. Tapicerka z ekoskóry jest perforowana, aby zapewnić odpowiednią cyrkulację powietrza.
Fotel Drag Race firmy Looki ma natomiast wysuwany podnóżek oraz możliwość rozłożenia do pozycji leżącej. To dodatkowy atut, idealny dla bardzo zapracowanych, którzy nawet krótkie chwile odpoczynku spędzają przy komputerze.
Doskonałą propozycją dla wielbicieli elegancji jest fotel VIP D32. Oprócz takich udogodnień jak mechanizm tilt i wyprofilowany odcinek lędźwiowy krzesło biurowe VIP wyróżnia się stylowymi przeszyciami na białej tapicerce i efektownymi srebrnymi elementami.
Przeczytaj również: Podwieszane fotele do domu i na taras
box:offerCarousel
Niezwykle oryginalną propozycją jest fotel Diablo X-Fighter. Bardzo nowoczesny, wręcz kosmiczny design spodoba się na pewno młodszym użytkownikom. Regulowane podłokietniki 4D, poduszka lędźwiowa i tapicerka z siateczki AirMesh zapewnią komfort użytkowania podczas długich godzin spędzonych przed ekranem komputera.
Fotel kubełkowy to idealne rozwiązanie dla osób spędzających przy pracy za biurkiem wiele godzin dziennie. Połączenie ergonomicznych rozwiązań i sportowego wyglądu sprawia, że sięgają po niego już nie tylko zawodowi gracze komputerowi. | Fotel kubełkowy do pracy przy komputerze – jaki wybrać? |
Ciężki, duszący i nieprzyjemny zapach panujący we wnętrzu i uporczywie parujące szyby są objawami występowania wilgoci w aucie. Takie warunki nie są zdrowe ani dla osób jeżdżących w samochodzie, ani dla samego pojazdu. Wilgoć wnoszona jest do wnętrza przez cały rok. Na przemokniętych od deszczu ubraniach, wraz ze śniegiem na butach. Jeśli jej nadmiar nie zostaje na czas wysuszony lub odprowadzony, możemy przekonać się o nieprzyjemnych efektach. Samo przecieranie szyb i inwestycja w odświeżacze powietrza na nic się zdadzą.
Po pierwsze, sprzątanie!
Z wilgocią w samochodzie trzeba walczyć od podstaw. Należy więc zaplanować generalnie sprzątanie. O auto powinniśmy dbać regularnie. Jeśli we wnętrzu pojawił się już nieprzyjemny zapach lub pleśń, to naprawdę najwyższa pora się tym zająć.
Najpierw należy porządnie wywietrzyć auto. Warto zostawić otwarte wszystkie drzwi i szyby nawet na kilka godzin. Następnie odkurzamy wszystkie podłogi, fotele oraz dywany. Nieprzyjemny zapach usuniemy tylko za sprawą dokładnego prania. Wszystkie łatwe do demontażu elementy możemy zabrać do domu. W odświeżaniu pozostałych przyda się szczotka i gąbka. Używajmy specjalnych preparatów do prania tapicerki samochodowej i dywanów, domowe środki mogą nie poradzić sobie z najodporniejszym brudem. Wnętrze należy znów przewietrzyć i dokładnie wysuszyć, pozostawiając otwarte szyby. Warto powtórnie odkurzyć wszystkie zakamarki.
Usuwanie wilgoci z wnętrza auta – sposoby
Do usunięcia zalegającej we wnętrzu samochodu wilgoci przyda się specjalny pochłaniacz. Jest używany zarówno w domach, jak i autach i świetnie spełnia swoje zadanie. Jest to zwykle pojemnik wypełniony preparatem wyłapującym cząsteczki wody z otoczenia. Z domowych sposobów sprawdzi się również rozłożenie na podłodze gazet oraz wysypanie na kilka godzin żwirku stosowanego w kocich kuwetach. Następnie można go zebrać odkurzaczem. Do walki z nieprzyjemnym zapachem opracowane zostały neutralizatory. Jeżeli zapach uporczywie powraca, to może to być wynikiem rozprzestrzenienia drobnoustrojów. Skuteczne rozprawi się z nimi zabieg ozonowania.
Jak zapobiegać gromadzeniu się wilgoci w samochodzie?
Aby problem nie powrócił po paru miesiącach, należy poznać i wyeliminować jego przyczyny. Sprawdźmy więc stan uszczelek w drzwiach – być może są już zużyte i nadają się do wymiany? Odpływy w podłodze powinny być w pełni drożne, tak samo jak kratki w podszybiu. Wielu właścicieli aut zapomina o regularnym wymienianiu filtra kabinowego, a to w nim często gromadzą się wydzielające nieprzyjemny zapach i szkodliwe dla zdrowia bakterie. Kurz, pył i liście zbierają w sobie wilgoć. Tę część należy wymieniać raz do roku. Skontrolujmy wszystkie zagłębienia, w których może gromadzić się nadmiar wody. Sprawdźmy bagażnik, gdzie nie zachodzi dobra wentylacja. Problemy z ogrzewaniem to kolejna przyczyna nieskutecznego osuszania wnętrza i odparowywania szyb w samochodzie. Przyczyn awarii może być kilka – warto dokonać przeglądu tego układu, ponieważ niedogrzanie silnika może mieć poważniejsze konsekwencje.
Na koniec zastanówmy się również nad kondycją klimatyzacji w naszym aucie. Pomaga nam się schłodzić w czasie upałów, jednak również jest niezastąpiona w osuszaniu powietrza w samochodzie oraz odparowywaniu szyb. Aby była skuteczna, należy regularnie ją serwisować, bo sama w sobie, zaniedbana, może być kolejną przyczyną nieprzyjemnego zapachu. Pamiętajmy o regularnym sprzątaniu. Zapobiegajmy zaleganiu wilgoci, usuwając przyczyny jej pojawiania się. | Jak pozbyć się wilgoci w aucie? |
Własny pokój jest dla siedmioletniej dziewczynki małym królestwem, który jego właścicielka samodzielnie ozdabia. Oprócz plakatów z ulubionymi bohaterami bajek, filmów czy idoli ze świata muzyki, w pokoju dziewczynek znajdują się także inne akcesoria. Jednym z nich może być pozytywka. Odpowiednio dobrana, może być nie tylko ozdobą, ale i zabawką, która wieczorem pomoże dziecku zasnąć. Jaką pozytywkę wybrać?
Dzieci lubią same decydować o tym, co znajduje się w ich pokojach. Szczególnie takie, które chodzą już do szkoły i doskonale wiedzą, co im się podoba i co chciałyby mieć. Rolą rodzica jest naprowadzenie na odpowiedni produkt. Jeśli twoje dziecko marzy o pozytywce, podpowiedz mu, na co zwrócić uwagę przed zakupem.
Oto kilka kryteriów, które powinna spełniać dobra pozytywka:
Wysoka jakość materiałów,
Solidne wykonanie,
Łagodna muzyka,
Trwały mechanizm.
Każdy z tych elementów jest ważny. Pozytywka to ozdoba pokoju i warto, by prezentowała się dobrze.
Pozytywki-figurki
Są klasyczną wersją pozytywek. Polubią je dziewczynki będące fankami muzyki. W takie ozdoby często producenci wmontowują mechanizm grający muzykę klasyczną lub melodie znane z filmów. Ozdobą, która spodoba się fankom tańca, będzie pozytywka – figurka baleriny. Ta zabawka może być doskonałym prezentem pod choinkę lub na chrzest. Figurka baletnicy jest pokryta 24-karatowym złotem i jest ozdobiona kryształami Swarovskiego. Nakręca się ją od spodu. Jej cena to 115 zł.
Pozytywki drewniane
Są bajecznie kolorowe i mniej poważne niż te klasyczne. Pozytywki drewniane będą zwracały na siebie uwagę każdego, kto wejdzie do pokoju. Mają one nad plastikowymi ogromną przewagę – są wykonane z naturalnego materiału i są bardziej trwałe. Na Allegro można kupić też takie, które są sygnowane ulubieńcem dzieci – Misiem Puchatkiem. Cena takich pozytywek zależy od wielkości i ilości użytych materiałów. Przeciętnie to od 65 do 130 zł.
Szkatułka z pozytywką
Marzy o niej każda dziewczynka. Szkatułka z pozytywką to doskonałe miejsce do schowania biżuterii, zegarka, kosmetyków. Takie pudełeczka sprawdzą się zarówno dla młodszych, jak i starszych dziewczynek. Po ich otwarciu oczom ukazuje się najczęściej postać baletnicy, która obraca się w rytm muzyki.
Większość kuferków z pozytywką jest w kształcie sześciokąta, ale są też takie przypominające kształtem serce oraz owalne. Takie szkatułki są obszyte od środka miękkim w dotyku materiałem, mają liczne szufladki i specjalne poduszeczki, pomiędzy które można włożyć np. pierścionek lub kolczyki. Można również kupić kuferek z pozytywkę. Nie ma on szufladek, a jedynie jedną komorę na wszelką biżuterię.
Fanki serialu Soy Luna będą zadowolone z kuferka z ich ulubioną bohaterką. Taki kuferek rozkłada się na boki i ma dwie niewielkie szuflady na dole oraz trzy większe z boku. Ceny kuferków z pozytywką są różne. Zależą głównie od wielkości szkatułki, a zaczynają się już od 55 zł. | Pozytywki do pokoju siedmioletniej dziewczynki |
Większość czasu spędzamy w pracy, przy komputerze albo biegając po mieście. Doba jest przecież krótka, a obowiązków nam nie ubywa! Kiedy już w końcu dotrzemy do domu, chcielibyśmy trochę odpocząć. Tylko gdzie? Już nawet kwadrans poświęcony na relaks pomoże odzyskać siły i nabrać dystansu do problemów, które przywędrowały za nami do domu. Zwykle przysiadamy w sypialni, salonie czy pokoju dziennym, który jest tak naprawdę pokojem do wszystkiego. Wygospodarujmy tam niewielką przestrzeń, w której urządzimy strefę relaksu – dla siebie i naszych bliskich. Kącik, w którym będziemy mogli pobyć chwilę sami, oderwać się od zgiełku dnia i spędzić czas tak, jak lubimy - słuchając muzyki, oglądając film albo czytając książkę.
Kino w domu? Czemu nie!
Kto lubi oglądać filmy, a nie ma czasu chodzić do kina, może je sobie zorganizować w domu. Dobrym miejscem jest salon, piwnica, a nawet na poddasze, gdzie dźwięk rozchodzi się lepiej, niż na prostych ścianach zwyczajnych pomieszczeń. Strefę kinową najlepiej zorganizować na planie prostokąta, aby zapewnić sobie odpowiednią odległość widzenia. Za minimalną odległość od ekranu przyjmuje się zwykle długość jego przekątnej, dlatego wybierzmy miejsce, które zagwarantuje nam odpowiednią przestrzeń. Pamiętajmy także, że dźwięk powinien być dostosowany do wielkości obrazu, dlatego im większy ekran projektora czy telewizora, tym większe głośniki powinny mu towarzyszyć. Jak mawiają akustycy: „Duży obraz nie lubi małego dźwięku”. Jeszcze tylko wygodna kanapa, półka na płyty z filmami, przekąska, pilot do ręki i... kącik jest gotowy. Wbrew pozorom wcale nie chodzi o sprzęt, a o spędzenie czasu na oglądaniu filmu, co pozytywnie wpłynie na nasze samopoczucie po długim, męczącym dniu.
Odpocznij przy muzyce
Piękna muzyka sprzyja relaksowi – wiedzieli o tym już starożytni Grecy. Kącik muzyczny warto urządzić w miejscu, gdzie będziemy mogli się na chwilę położyć, zamknąć oczy i odpłynąć przy ulubionych dźwiękach. Jeśli możemy sobie pozwolić na słuchanie jej głośno, warto zadbać o odpowiednie głośniki i akustykę, gwarantującą wysoką jakość odtwarzanej muzyki. W kąciku powinna się znaleźć półka lub regał na ukochane płyty, wygodnakanapa i ulubione przekąski. Do tych ostatnich przyda się niewielki stolik albo ława, na której znajdą się także napoje, pilot czy niezbędne przedmioty. Jeżeli nie mieszkamy sami, warto zainwestować w dobre słuchawki – odetną nas od hałasów z zewnątrz, zaczepek, a przy okazji sprawią, że zbyt głośny dźwięk nie będzie przeszkadzał pozostałym domownikom.
Relaks z książką w ręku
Nie wszyscy lubią odpoczywać przy filmach. Wielu z nas nie wyobraża sobie lepszego spędzenia czasu, niż z dobrą książką na ulubionej sofie. Taki relaks możemy sobie zafundować w dowolnie wybranym miejscu, warto jednak zadbać o stały kącik, w którym stanie domowa biblioteczka i w którym można się będzie oderwać od świata w towarzystwie interesujących bohaterów, spotkanych w książkowej rzeczywistości. Kto lubi tak spędzać czas, wie na pewno, jak ważny jest komfort czytania – przyjemne otoczenie, wygodny fotel, dobra lampa, by oświetlenie nie męczyło oczu, kubek ulubionej herbaty lub kawy i... święty spokój. Zapewnimy go sobie, zarządzając domowy „czas na relaks”: naczelną zasadą będzie, że przez tę jedną popołudniową godzinę nikt nikomu nie przeszkadza. Dla dzieci może to być przerwa po lekcjach i obiedzie, zanim usiądą do lekcji. Nauczymy je w ten sposób, że po pracy, a przed kolejnymi zajęciami zawsze należy odpocząć.
Niezależnie od tego, jaki sposób wypoczynku wybieramy, pamiętajmy o tym, że dobrze się odpoczywa tylko w miejscach, gdzie panuje przyjazny porządek. Mieszkanie brudne, zabałaganione i nieświeże absolutnie nie nadaje się do relaksu, ponieważ nie da się w nim stworzyć atmosfery sprzyjającej odprężeniu. Organizując kącik wypoczynkowy, warto zadbać o niewielkie drobiazgi, które pomogą nam tę atmosferę wyczarować. Mogą to być zapachowe świece, kadzidełka, kwiaty doniczkowe lub cięte, kamienie i muszle przywiezione z podróży, drobne pamiątki, słowem – wszystko, co sprawi, że to nasze miejsce stanie się piękne i będzie nam się równie pięknie kojarzyć. | Relaks w domu, czyli jak urządzić kino domowe, miejsce z książką, kącik muzyczny |
Róż do policzków to kosmetyk, który powinien znaleźć się w każdej kobiecej kosmetyczce. Nie tylko nadaje twarzy piękny, zdrowy koloryt, ale także poprawia jej kształt, dodaje uroku i podkreśla kości policzkowe. Podpowiadamy, na co warto zwrócić uwagę przy zakupie, aby spełniał nasze wymagania i doskonale modelował kontur twarzy. Jaki kolor wybrać?
Kolor różumusi być dopasowany do typu urody – to znaczy do naturalnej kolorystyki cery. Jeżeli mamy jasną cerę, należy wybrać produkt w pastelowych, różowych odcieniach, które nadadzą policzkom delikatnego, subtelnego uroku. Z kolei jeśli nasza skóra ma odcień żółtawy, wtedy najwłaściwsze będą kolory ciepłe. Ważne jest, aby konsystencja różu była satynowa lub półprzezroczysta, dzięki temu nałożony róż będzie współgrał z odcieniem karnacji.
Róż w pudrze czy w kremie?
Róż w pudrze cieszy się dużą popularnością wśród kobiet. Warto używać go wtedy, kiedy chcemy wyglądać naturalnie, ale także czuć się starannie umalowaną. Pamiętajmy jednak, że rozkłada się równomiernie tylko na upudrowanej cerze, a jeśli obawiamy się, że nałożymy za dużo kosmetyku, wystarczy najpierw dmuchnąć w pędzel lub przycisnąć go na chwilę do dłoni.
Róż w postaci kremu nadaje się bardziej do sportowego, naturalnego makijażu. Pasuje do bardzo delikatnego podkładu albo do kremu tonującego na dzień. Wtedy nie należy już używać pudru, ponieważ w połączeniu z różem w kremie łatwo tworzy plamy.
Jak nakładać róż do policzków?
Na początku ważne jest właściwe prowadzenie pędzla, od zewnątrz ku wewnętrznym partiom, a więc od skroni w kierunku środka policzka, nigdy odwrotnie. Najpierw należy nałożyć sporo sypiego, transparentnego pudru, a następnie róż w pudrze, który będzie rozprowadzał się bardziej równomiernie. Jeżeli zdarzy się, że nałożymy za dużo różu, wystarczy jego nadmiar zebrać puszkiem do pudru i przypudrować twarz wspomnianym już wcześniej transparentnym pudrem.
Jaki pędzel do nakładania?
Dobrze dobrany róż do policzków to tylko połowa sukcesu. Drugą połowę stanowi odpowiedni pędzel. Właściwie dobrany umożliwi nam precyzyjne nałożenie kosmetyku i uzyskanie naturalnego efektu. Pamiętajmy jednak, że każdy pędzel do makijażu jest inny i ma określone przeznaczenie. Pędzel do różupowinien być mały, zaokrąglony bądź skośno ścięty. Unikajmy tych o tępych krawędziach i całkowicie płaskich, gdyż ciężko nimi wymodelować twarz.
Rodzaje pędzli:
Pędzle z naturalnego włosia – są niezwykle delikatne i miękkie. Dzięki temu nie tworzą plam i nie wypadają z niego włosy, a to z kolei wpływa na łatwiejszą aplikację. Z ich pomocą możemy dokładnie nałożyć na powierzchnię naszej skóry wszelkie sypkie kosmetyki kolorowe. Jedynym minusem jest to, że trzeba je często prać, aczkolwiek odpowiednio czyszczone i przechowywane posłużą nam przez wiele lat.
Pędzle z włosia syntetycznego – zdecydowanie sztywniejsze i bardziej sprężyste, produkowane zazwyczaj z nylonu lub taklonu. Sprawdzą się idealnie podczas nakładania kremowych kosmetyków, a jeśli zależy nam na dokładnym nałożeniu na skórę – produkt syntetyczny może okazać się lepszy od naturalnego. Dodatkowym atutem jest to, że nie uczulają skóry i są bardziej higieniczne.
Różem w naturalnych odcieniach można ożywić nie tylko policzki, ale także brodę, skronie, czoło lub nasadę włosów, a także miejsca pod brwiami. Smużka różu może wyglądać bardzo efektownie nawet na koniuszkach uszu, szyi i dekolcie. Samemu musimy wypróbować, gdzie da najlepszy efekt – zależy to między innymi od kształtu twarzy i fryzury. | Róż do policzków – mały wysiłek, duży efekt |
Układ kierowniczy jest jednym z najważniejszych w pojeździe. To dzięki jego pracy ruchy kierownicy zostają przekazane na koła, dzięki czemu samochód może skręcać. Co zrobić, kiedy na desce rozdzielczej zapali się kontrolka informująca o awarii układu kierowniczego? bbox:experiment
Z tego artykułu dowiesz się:
* Kontrolka układu kierowniczego. Co robić?
* Kontrolka a brak wspomagania
* Awaria pompy wspomagania
* Awaria elektroniki
[/bbox]
Kontrolka układu kierowniczego. Co robić?
Jeżeli kontrolka układu kierowniczego zapaliła się podczas jazdy, pierwszą czynnością, którą należy wykonać, jest zatrzymanie pojazdu w bezpiecznym miejscu i wyłączenie silnika. Następnym krokiem jest sprawdzenie, czy spod silnika nic nie kapie. Czasem problemem jest wyciek płynu do wspomagania. Jeżeli pod silnikiem nie zauważymy nic niepokojącego, należy otworzyć maskę i odszukać zbiorniczek z płynem do układu wspomagania.
box:offerCarousel
W większości przypadków przyczyną zapalenia się kontrolki układu kierowniczego jest zbyt niski poziom płynu. Pamiętajmy, że płyny do wspomagania nie są mieszalne, a więc ewentualne ubytki powinny być uzupełniane takim samym płynem, jaki obecnie znajduje się w układzie. Prawidłowy poziom płynu to zakres między „minimum” a „maksimum”, ale lepszym rozwiązaniem jest wykorzystanie górnego zakresu.
Kontrolka a brak wspomagania
W wielu przypadkach zapalenie się kontrolki będzie skutkować brakiem działania wspomagania, czego skutkiem będzie trudne kręcenie kierownicą. W takim przypadku próbę samodzielnego rozwiązania problemu zacznijmy od sprawdzenia bezpieczników odpowiedzialnych za działanie wspomagania. Mogą one znajdować się pod kierownicą lub pod maską pojazdu. Często bezpiecznik odpowiedzialny za funkcjonowanie układu wspomagania obsługuje również system ABS, dlatego w niektórych przypadkach zapalonej kontrolce układu kierowniczego będzie towarzyszyć zapalona kontrolka odpowiedzialna za system ABS.
Awaria pompy wspomagania
box:offerCarousel
Jeśli powodem zapalenia się kontrolki nie był przepalony bezpiecznik, a płyn w układzie jest w odpowiedniej ilości, najprawdopodobniej awarii uległa pompa wspomagania. Niestety, nie pozostaje nic innego, jak wezwać lawetę, która przetransportuje pojazd do mechanika. Jazda z uszkodzoną pompą wspomagania jest bardzo niebezpieczna, ponieważ kierownica chodzi bardzo ciężko i jest nieprzewidywalna. Stare motoryzacyjne powiedzenie idealnie opisuje ten stan: „Nie ma nic gorszego niż jazda bez wspomagania autem, które jest w nie wyposażone”.
Awaria elektroniki
Jeżeli pojazd jest wyposażony w sporą ilość elektroniki, a kierownica podczas uruchamiania silnika w elektryczny sposób dojeżdża do nas, aby ułatwić nam proces wsiadania i wysiadania, bardzo prawdopodobne jest uszkodzenie wiązki odpowiedzialnej za odblokowywanie kierownicy i jej regulację. W takim przypadku należy zapoznać się ze schematem instalacji i znaleźć wiązkę za to odpowiedzialną. Proces naprawy uszkodzonej wiązki jest bardzo prosty i polega na zlutowaniu przerwanego kabla. Większym problemem jest demontaż plastikowych elementów wokół kierownicy.
Zapalenie się kontrolki układu kierowniczego nie jest niczym dobrym, dlatego gdy taka sytuacja wystąpi, należy się natychmiast zatrzymać. | Świeci kontrolka wspomagania kierownicy - gdzie szukać problemu? |
Każdy ogrodnik wie, że do odpowiedniego wzrostu roślin jest niezbędna dobra ziemia. Gleba powinna zapewnić im wszystkie składniki odżywcze, jakich potrzebują. Jeżeli ziemia w twoim ogrodzie nie spełnia tych warunków, musisz o nią odpowiednio zadbać. W pierwszej kolejności sprawdź, czy nie potrzebuje wapnowania. Dlaczego powinieneś wapnować glebę?
Odpowiedni poziom wapnia w ziemi ma bardzo dobry wpływ na rosnące w niej rośliny. Dzięki niemu zmniejsza się również poziom wchłaniania przez nie metali ciężkich. Wapnowanie poprawia jakość gleby. Jest ona bardziej przewiewna i lepiej przyjmuje wodę.
Kiedy wapnować glebę?
Gleba wymaga wapnowania, jeżeli jej pH jest zbyt kwaśne. Zdecydowana większość roślin woli bardziej obojętne środowisko. Odstępstwem od tej reguły są nieliczne rośliny kwasolubne. Częściej zakwaszają się piaszczyste, jałowe gleby. Regularnemu wapnowaniu (co 2-3 lata) trzeba poddawać trawniki, które również mają tendencje do zakwaszania. Wapnowanie powinieneś przeprowadzić w październiku lub listopadzie.
Jak poznać, że gleba wymaga wapnowania?
Możesz poznać, czy gleba w twoim ogrodzie wymaga wapnowania po chwastach, które na niej rosną. Fiołek polny, rumian, skrzyp polny czy szczaw to oznaki zakwaszenia. O dobrym odczynie ziemi świadczą zaś maki, podbiał i cykoria. Najpewniejsza metodą jest jednak pomiar pH ziemi za pomocą kwasomierzy glebowych.
box:offerCarousel
Czym wapnować glebę?
Jeżeli okaże się, że ziemia w twoim ogrodzie wymaga wapnowania, musisz zastosować nawóz wapniowy tlenkowy lub węglowy. Nawozy wapniowe (kreda lub dolomit) są bardziej łagodne. Możesz je stosować do wszystkich rodzajów gleb. Najlepiej jednak byłoby, gdybyś dobrał nawóz indywidualnie do rodzaju gleby, jaką masz w ogrodzie. Bardzo pomocne są tutaj wskazówki producentów nawozów. Wapno tlenkowe lub mieszane (czyli nawozy tlenkowe) powinieneś zastosować na ciężką glebę. Musisz jednak uważać z nawozami tego typu, ponieważ mają właściwości żrące.
Prawidłowe wapnowanie
Aby wapnowanie przebiegło prawidłowo, pamiętaj o kilku rzeczach. Zabieg trzeba przeprowadzić podczas odpowiedniej pory roku. Musisz dobrze dobrać nawóz do rodzaju gleby w twoim ogrodzie, a także odpowiednią dawkę nawozu do poziomu zakwaszenia gleby. Przeczytaj dokładnie wszystkie opisy producentów nawozów i trzymaj się dokładnie instrukcji. W zależności od rodzaju nawozu, można go mieszać z ziemią na różne sposoby. Po wapnowaniu przez jakiś czas nie powinieneś sadzić w tym miejscu roślin. Po rozsianiu nawozu musisz dokładnie wymieszać go z glebą na głębokości przynajmniej 20 cm.
box:offerCarousel
Zachowaj ostrożność
Odpowiednie dobranie nawozu jest bardzo ważne. Chodzi tutaj nie tylko o rodzaj gleby, ale także o poziom jej zakwaszenia. Pamiętaj również o dobrych dawkach nawozu. Jeżeli użyjesz złego nawozu lub dawek, możesz zaszkodzić glebie, przenawozić ją, a nawet zniszczyć jej strukturę. Dlatego przed wapnowaniem przeczytaj dokładnie opis producenta i oblicz dawkę zgodnie z instrukcją.
Rośliny, które lubią kwaśną glebę
Są rośliny, które lubią kwaśną glebę. Powinieneś je posadzić w tych partiach ogrodu, na których nie został przeprowadzony zabieg wapnowania. Do takich roślin należą na przykład: magnolie, jarząb pospolity, azalie, rododendrony, wrzośce, wrzosy, hortensje niebieskie, enkiant dzwonkowaty, różanecznik, pelargonia, kalmia, poziomki, truskawki. Kwaśny odczyn gleby lubią także niektóre krzewy: agrest, maliny, borówka wysoka, żurawina, aronia. Dzięki nim możesz zaoszczędzić na wapnowaniu poszczególnych części ogrodu.
Przeczytaj również: Torf kwaśny. Do czego jest używany?
Wapnowanie to bardzo ważny zabieg w każdym ogrodzie. Dzięki niemu poprawisz strukturę gleby i rosnących w niej roślin. Aby jednak wapnowanie było skuteczne, trzeba przeprowadzić je prawidłowo. Bardzo ważny jest odpowiedni dobór nawozu i jego dawek w stosunku do poziomu zakwaszenia ziemi. Pamiętaj również o porze roku. Wapnowanie najlepiej przeprowadzić w październiku lub listopadzie. Czytaj dokładnie opisy producentów. Nie zapominaj również, że wapnowanie to nie zabieg jednorazowy. Trzeba go powtarzać. Zwłaszcza na glebach, które mają tendencje do wyjaławiania się. | Wapnowanie gleby w ogrodzie |
Kilka informacji, które warto znać przed kupnem gniazdek elektrycznych do domu. Jak je dopasować do otoczenia? Są obowiązkowym elementem wyposażenia każdego domu i mieszkania. Pełnią rolę nie tylko funkcjonalną, ale także estetyczną. Poza łączeniem przewodu elektrycznego pod wysokim napięciem wyłączniki i gniazdka mają także ważną funkcję w aranżacji wnętrza. Muszą być zawsze dopasowane do stylistyki oraz kolorystyki mieszkania. Wszystkie kontakty muszą pasować do siebie. Najlepiej, jeśli użyjemy takich samych modeli w całym mieszkaniu.
Dziś zastanowimy się, jak kupić dobre wyłączniki i gniazdka elektryczne do domu. Na co warto zwrócić szczególną uwagę? Jakie zasady bezpieczeństwa musimy mieć zawsze w pamięci? Oto krótki przewodnik, w którym znajdziemy podstawowe informacje na temat domowych kontaktów elektrycznych, a także możliwości estetycznego dopasowania ich do otoczenia w domu.
Jak kupić dobre gniazdka elektryczne do domu?
Rzeczą oczywistą jest postawienie na dobry, jakościowy i przede wszystkim wydajny sprzęt. Przed zakupem musimy się zastanowić się nad rodzajem podpięcia sprzętu elektrycznego. Więcej kłopotów mają osoby mieszkające w starym budownictwie. Wówczas trzeba dopasować się do obowiązujących w budynku standardów przewodowych, które swoją drogą mogą być dość wątpliwe, szczególnie pod względem wydajności. Oprócz samych wyłączników i gniazdek będziemy musieli mieć pod ręką przedłużacze i dodatkowe kable łączące kontakty z systemem przewodowym. Najlepiej kupować ten osprzęt wraz z elektrykiem, który poleci najlepsze marki i powie, czego będzie potrzebować. Marki, których logo jest gwarancją jakości, to m.in. Jung, Gira, Vimar oraz Schulte.
Szczęście mają ci, którzy budują własny dom. Tutaj nie musimy się dopasowywać. Możemy wybrać przewód elektryczny według własnych preferencji, unikając tym samym klasycznych gniazdek i wyłączników. Nie musimy tutaj używać dodatkowych kabli i przedłużaczy. Cały system będzie działać zgodnie z naszymi oczekiwaniami, a wszystko będzie dostosowane do naszych wymagań.
W nowoczesnych systemach całkowicie wystarczą gniazdka nablatowe oraz np. ramka złożona z kompletu różnych gniazdek. Warto pamiętać, że zakup dobrego osprzętu elektrycznego to inwestycja na długie lata, więc należy od razu postawić na wysokiej jakości materiały ze średniej lub wyższej półki.
Jak dopasować kontakty do wnętrza?
Mimo że większość z nas specjalnie nie zastanawia się nad fasonem wyłączników, odpowiednie umiejscowienie oraz styl tej części wyposażenia jest dość ważny i naturalnie musi pasować do otoczenia. Z reguły gniazdka oraz wyłączniki powinny być podobne lub takie same pod względem koloru i stylu. Srebrnoszare modele idealnie będą komponować się w pomieszczeniach z surowymi betonowymi lub kamiennymi ścianami. Do salonów o jasnych ścianach możemy wybrać plastikowe wyłączniki z obudową imitującą drewno. Jeśli z kolei w naszych wnętrzach prym wiodą metale, model w żeliwnej oprawce będzie tutaj świetnym rozwiązaniem.
Do otoczenia o kontrastowych kolorach możemy wybrać kolorowe gniazdkai wyłączniki (np. niebieski, żółty czy pomarańczowy). Nowe modele są zazwyczaj wyposażone w podświetlenie orientacyjne widoczne również nocą.
Wybierając kontakty do domu, warto zastanowić się nad ich jakością i wydajnością. Muszą być przede wszystkim funkcjonalne, by mogły posłużyć nam przynajmniej przez kilka lat. Ważną rzeczą jest także dopasowanie wyłączników i gniazdek do stylu oraz estetyki otoczenia. | Wyłączniki i gniazdka elektryczne – jak dobrać je do wnętrza? |
Biżuteria na szczęście pasuje wszystkim paniom, niezależnie od wieku i okazji, na jaką ją wybierają. Błyskotki z talizmanami szczęścia chętnie noszą nawet nastolatki. Jaką biżuterię możesz wybrać i jak ją nosić? Biżuteria na szczęście – dlaczego warto ją wybrać?
Bez względu na to czy jesteś przesądna, czy należysz raczej do tych kobiet, które stąpają twardo po ziemi, możesz wybrać biżuterię z symbolem szczęścia. Nawet jeśli nie wierzysz, że czterolistna koniczynka ze srebra albo słonik (koniecznie z trąbą uniesioną do góry!) przyniesie ci farta, taki biżuteryjny detal ożywi całą stylizację.
Jako zwolenniczka klasyki wiesz na pewno, że biżuteria ma delikatnie zdobić – dlatego nie przesadzaj z jej ilością ani wielkością, pilnuj też, żeby nie mieszać materiałów, np. srebrnych kolczyków z łańcuszkiemalbo broszką z żółtego złota. Warto wybrać od razu komplet biżuterii na szczęście albo po prostu eksperymentować. Taką biżuterię możesz nosić na co dzień lub tylko wtedy, kiedy liczysz na sprzyjające moce pierścionka na szczęścieczy wisiorka z podkową.
Koniczyna – czterolistny symbol szczęścia
Pamiętasz, jak w dzieciństwie szukałaś czterolistnej koniczyny w gęstwinie tych z trzema listkami? Szacuje się, że jedna czterolistna koniczyna przypada na 10 tys. trójlistnych, dlatego żeby ją znaleźć, naprawdę trzeba mieć farta! Ta niepozorna roślinka bardzo szybko rośnie, przez co symbolizuje także aktywność życiową. Poza tym każdemu z listków przypisuje się inne znaczenie – pierwszy jest symbolem nadziei, drugi wiary, trzeci miłości, a właśnie czwarty oznacza szczęście.
Czterolistna koniczyna sprawi, że będzie sprzyjał ci los, choć wcale nie musisz w jej poszukiwaniu przetrząsnąć całej łąki – możesz wybrać jej odpowiednik, np. z metalu szlachetnego. Biżuteria na szczęście z czterolistną koniczynkąwspaniale podkreśla urok codziennej stylizacji, wzbogaci też strój, który założysz na rozmowę kwalifikacyjną, prezentację projektu czy ważny egzamin. Jest stworzona dla nastolatek, młodych kobiet i pań w kwiecie wieku, doskonale sprawdza się też jako upominek. Kilkunastoletnie dziewczyny chętnie noszą charmsy, dlatego najbardziej ucieszą się z zawieszek do bransoletek.Nie mniej trafione okażą się też kolczykialbowisiorek. Wprost wymarzonym prezentem na walentynki jest pierścionek z czterolistną koniczynką, za to wszystkim paniom, niezależnie od wieku, spodoba sięłańcuszek, bransoletka na szczęście lub naszyjnik.
Biżuteria na szczęście z podkową
Koniczyna to nie jedyny motyw, który spotkać możesz, poszukując biżuterii na szczęście. Podkowa, choć nie nasuwa się na myśl tak szybko jak czterolistna roślinka, również symbolizuje szczęście, poza tym chroni od zła. Biżuteria z podkową okazuje się nie tylko świetnym pomysłem na prezent dla kobiety, której chcesz wręczyć talizman szczęścia, bo lubią go – co zupełnie zrozumiałe – także fanki jeździectwa. Nic w tym dziwnego, skoro ten koński but spotkać można nad drzwiami do stajni albo do wiejskiej chaty, a przede wszystkim przybity do końskiego kopyta. Podobnie jak koniczyna, podkowa ze złota czy srebra towarzyszyć może paniom podczas różnych okazji, zdobiąc strój dziewczyn i kobiet właściwie w każdym wieku. Zwróć uwagę nakolczyki i wisiorki, a jeśli jesteś fanką charmsów, na pewno zainteresują cię zawieszki do bransoletek.Możesz wybrać także naszyjnik na szczęście lub bransoletkę z podkową.
Słonik z podniesioną trąbą – wybierz niepowtarzalną biżuterię na szczęście
Słoń, ale tylko ten z podniesioną trąbą, to kolejny symbol, którego możesz wypatrywać, chcąc kupić biżuterię na szczęście. Chociaż wisiorekalbo kolczyki ze zwierzątkiem są przez niektórych określane jako infantylne, to na pewno przypadną do gustu dziewczynkom, nastolatkom i młodym kobietom. Warto podkreślić, że popularność świecidełek ze słoniaminie maleje – kiedy myślimy o talizmanach szczęścia, to właśnie te zwierzęta najczęściej przychodzą nam na myśl jako pierwsze. Słoń oznacza także nowe możliwości i obfitość, a według wyznawców hinduizmu opiera się na nim świat. W twojej szkatułce na biżuterię mogą znaleźć się m.in. bransoletka na rękę, charmsy, broszka i naszyjnik.
Biżuterię na szczęście możesz nosić jako drobiazg, który zdobi całą stylizację. Jeśli przypisujesz jej jednak zdolność do przyciągania dobrych mocy, kolczyki ze słonikiem, łańcuszek z podkową czy zawieszka z koniczyną to strzał w dziesiątkę. | Biżuteria na szczęście – przegląd oferty |
Znana i nagradzana za granicą dokumentalistka Ewa Ewart w tej książce nie tylko wspomina swoją drogę kariery, ale i odsłania przed nami trochę kulisy pracy nad reportażami filmowymi. Mówi o emocjach, jakie towarzyszą nagrywaniu filmów, ale także wyjątkowych spotkaniach z wyjątkowymi ludźmi. Jeżeli tylko zetknęliście się z jej filmami produkowanymi m.in. dla BBC, to na pewno z ciekawością sięgnięcie po tę pozycję. A jeżeli nie? To może po lekturze „Widziałam” z tym większą uwagą będziecie chcieli je obejrzeć. Na pewno bowiem Ewa Ewart ma talent do tego, by wnikliwie pokazać nam jakiś temat, i co dla niej charakterystyczne – interesuje ją raczej perspektywa pojedynczych, zwykłych ludzi, a nie jedynie globalne wydarzenia, wielka polityka. Nawet jeżeli spotyka się z największymi tego świata, przygotowuje o nich materiały, również stara się przebić przez warstwę oficjalnej otoczki, stanowiska i zrozumieć przede wszystkim człowieka – z jego mocnymi i słabymi stronami.
Być tam, gdzie coś się dzieje
Miała to szczęście, że na przełomie lat 80. i 90. mogła przybliżać zachodniemu widzowi wydarzenia, jakie nabrały rozpędu w Europie Środkowej i Wschodniej – była w krajach nadbałtyckich, gdy odzyskiwały niepodległość, i w Moskwie, gdy przeżywano rozpad Związku Radzieckiego. Potem również nie unikała trudnych tematów – kartele narkotykowe w Ameryce Południowej, Biesłan, Grozny, Korea Ludowa. Z pasją podejmowała się zadań, które być może dla innych były by nie zrealizowania. Chyba tylko z Putinem, mimo prób, nie udało się jej porozmawiać przed kamerą, ale film o nim i tak nakręciła.W książce opowiada o tym, jak wiele wysiłku i emocji kosztuje ją nieraz podejmowanie jakiegoś tematu. Ale świadoma jest po prostu tego, że dzięki niej głos na temat cierpień, krzywd, zbrodni może usłyszeć cały świat. Może czasem pozostawia to jakąś traumę, ale to też odpowiedzialność i misja.
Umieć słuchać
To opowieść silnej, wrażliwej kobiety. I jak podkreśla – szczęśliwej i spełnionej. I nie chodzi tu tylko o karierę, sławę, nagrody, ale przede wszystkim o radość z tego, że dane jej było zrealizować tyle filmów dokumentalnych, które potem poruszały tysiące ludzi. Że mogła, czasem jako jedyna, dać okazję ludziom, by mogli przed kamerą opowiedzieć swoje historie. Obojętnie, czy są to byli powstańcy warszawscy, ofiary innych potwornych wydarzeń na całym świecie – dzięki ich słowom, emocjom możemy różne rzeczy zobaczyć bliżej, w innym świetle. To już nie są anonimowe postacie, ale ludzie, którzy mają imiona, rodziny, marzenia. Dzięki Ewie Ewart możemy ich poznać.Książka „Widziałam” dostępna jest także w formie e-booka w formatach EPUB i MOBI za ok. 27 złotych.
Źródło okładki: www.czerwoneiczarne.pl | „Widziałam” Ewa Ewart – recenzja |
Silniki parowe zrewolucjonizowały motoryzację i wiele innych dziedzin. Jak się okazuje, także modę, w tym tę obecną. Trybiki połączone z modą z tamtego okresu pozwalają stworzyć niepowtarzalną i bardzo oryginalną kreację. Oto ABC stylu steampunk, w którym każda z nas znajdzie coś dla siebie. Trybiki od zegarka
Tryby i trybiki to jeden z podstawowych elementów, które przewijają się w każdej stylizacji steampunkowej. Można je znaleźć w biżuterii w postaci kolczyków, naszyjnika czy paska. Często pojawiają się w zegarkach, których tarcza musi być przezroczysta, by dobrze było widać cały mechanizm. Każda szanująca się fanka stempunku ma w swojej garderobie kilka takich dodatków.
Szczególnie popularne są wcześniej wspomniane zegarki. Mogą być noszone klasycznie na ręku, ale najczęściej pojawiają się jako dewizki, czyli zegarki do kieszeni. Niektóre panie noszą zegarek na szyi w postaci długiego naszyjnika. Wszystkie są bardzo ładnie zdobione, z widocznymi elementami mechanizmu. Najczęściej są pozłacane lub posrebrzane, ewentualnie wykonane ze stopu imitującego miedź.
box:offerCarousel
Gorsety
Gorsety często goszczą w stylizacjach steampunkowych, co jest zrozumiałe, patrząc na to, jaka moda panowała w wieku pary. W zależności od upodobań możemy wybierać między gorsetami underbust, które zakłada się w talii i nie zakrywają biustu, a overbust, czyli zakrywającymi biust. Olbrzymią zaletą gorsetów underbust jest to, że wspaniale akcentują talię i można je nosić nie tylko do steampunkowych kreacji. Z kolei modele overbust podnoszą biust i trzymają go w ryzach. Materiałem, z jakiego często wykonuje się gorsety, jest skóra – może być naturalna lub eko. Uszycie takiego wdzianka jest trudne i bardzo pracochłonne, dlatego na początku swojej drogi lepiej kupić gotowe.
Zobacz także wszystko, co musisz wiedzieć o gorsetach.
Paski
Pomimo tego, że w tamtych latach kobiety rzadko nosiły paski, to są one jednym z podstawowych elementów stylizacji. Co odróżnia je od dzisiejszych pasków? Przede wszystkim są dość szerokie i przypominają trochę pas na narzędzia. Paski steampunkowe powinny mieć wiele przegródek i kieszonek. Nosimy je na biodrach, mogą być lekko przesunięte na jedną stronę.
Większość pasków jest wykonana ze skóry lub skóry eko i ozdobiona napami lub płaskimi ćwiekami. Klamra lub klamry, ponieważ często w bardzo szerokich paskach jest więcej niż jedna, powinny być dobrze widoczne. Pewną modyfikacją pasków są specjalne uprzęże, które składają się z kilku pasków. Moga być zapinane na udach lub bardziej przypominać szelki. Wszystko zależy od modelu i stylizacji, jaką chcemy przygotować. Uprzęże, podobnie jak paski, zazwyczaj są zdobione ćwiekami lub napami.
Okulary nie do pary
Okulary w steampunku dodają eleganckiego sznytu. Okrągłe szła w grubych oprawkach przypominają okulary spawalnicze. Bardziej oryginalne modele mogą lekko się wysuwać lub być dodatkowo ozdobione trybikami, śrubkami czy innymi epokowymi detalami. Okulary nosi się albo na nosie, albo na kapeluszu, który również często przewija się przez stylizacje. Jeżeli zdecydujemy się na kapelusz, to koniecznie musi to być melonik lub cylinder. Dla dodania mu uroku możemy go ozdobić paskami skóry, trybikami czy napami szewskimi.
Styl steampunk to mieszanka historycznego ubioru i mechanizmów z postapokaliptycznymi akcentami. Z takiego połączenia można wyczarować niebanalne i niepowtarzalne kreacje na różne okazje, wystarczy tylko puścić wodze fantazji. | ABC stylu: steampunk |
Znudzony maluch w podróży samochodem to prawdziwa zmora rodziców. Co chwilę trzeba się zatrzymywać, żeby go uspokoić. Każda kolejna minuta jazdy z marudzącym dzieckiem staje się męcząca i mniej bezpieczna. Jak umilić dziecku podróż, żeby nie tylko oglądało bajki lub grało na tablecie. Przedstawiamy kreatywne rozwiązania do samochodu. Stolik podróżnika Tuloko
Wykonany z miękkiej pianki stolik podróżny Tuloko jest bezpieczny podczas jazdy, a także wygodny w użytkowaniu. Duża powierzchnia blatu pozwala dziecku na rysowanie, układanie puzzli, a nawet budowanie z klocków. Kredki, flamastry czy klocki położone na stoliku nie zsuną się z niego, ponieważ ma wysokie boki. Stolik wyposażono w boczne kieszonki, do których włożysz wodę lub inny napój, a także zabawki i akcesoria artystyczne dziecka. Na blacie znajduje się mapa Polski, dzięki której maluch pozna zakątki naszego kraju, dowie się dokąd podróżuje i gdzie znajdują się najciekawsze miejsca. Do przezroczystej kieszonki na blacie dziecko włoży swój rysunek lub kartkę z ważnymi zapiskami. Co najważniejsze, stolik przymocujesz do dowolnego typu fotelika samochodowego. Jeśli coś się na nim rozleje, wystarczy, że przetrzesz go mokrą szmatką, a będzie wyglądał jak nowy. Cena stolika to ok. 100 zł. Dostępny jest w kolorze czarnym, czerwonym i niebieskim. Stolik przeznaczony jest dla dzieci od 2 lat. Jeśli wozisz malucha spacerówką z pałąkiem, również na nim możesz zamocować stolik.
Tacka podróżna Abacus-Baby
Niemowlaki szybko nudzą się w podróży, dlatego z myślą o nich powstał miękki stolik podróżny Abacus-Baby. Tacka przeznaczona jest dla dzieci od 6. miesiąca życia i przymocujesz ją do oparcia fotelika za pomocą regulowanego paska. Dzięki wysokim bokom położone na stoliku przedmioty nie zsuną się. Dodatkowe zabawki i przekąski umieścisz w bocznych pojemnych kieszonkach. Stolik wykonano z materiału, który łatwo wyczyścisz. Tacka Abacus-Baby dostępna jest w dwóch wariantach – dla chłopców z motywem samochodów, a dla dziewczynek – z nadrukiem kwiatów. Cena tacki to ok. 70 zł.
Stolik-przybornik
Mały i poręczny stolik-przybornik, który po złożeniu wykorzystasz jako torbę na kredki i zeszyty, przyczepisz do zagłówka przedniego fotela. Stolik wyposażony jest w sztywną podkładkę do rysowania lub położenia na niej jedzenia oraz organizer na przybory do rysowania. Stolik jest wygodny, jeśli maksymalnie odsuniesz do tyłu przedni fotel – w innym przypadku dziecko nie dosięgnie do przybornika. Cena stolika to ok. 25-30 zł.
Stolik-podkładka na kolana
Stolik podróżny w formie podkładki na kolana to najprostsze rozwiązanie na podróż. Na usztywnionym blacie, wykonanym z lekkiego materiału, dziecko może rysować lub czytać ulubione książki. Niektóre podkładki wyposażone są w boczne kieszonki zamykane na suwak, do których dziecko włoży kredki czy flamastry. Cena takiego stolika to ok. 35 zł.
Stolik Play Tray
Niewielki stolik Play Tray spodoba się maluchom, które nie potrzebują dużej powierzchni do rysowania. Mogą natomiast umieścić na stoliku swój ulubiony napój w specjalnym otworze na butelki. Po bokach tacki znajdują się kieszonki – dzięki temu wszystkie akcesoria będą w jednym miejscu, do którego dziecko łatwo sięgnie. Cena Play Tray to ok. 75 zł.
Składany stolik samochodowy
Starsze dziecko, nudzące się podczas podróży, ucieszy składany stolik montowany na zagłówku przedniego fotela. Na stoliku można ustawić laptop lub jedzenie i picie. Trudno na nim rysować, bo powierzchnia blatu służy raczej do ustawienia na nim niedużych przedmiotów. Kiedy przedni fotel jest daleko wysunięty w tył, dziecko bez problemu dosięgnie do stolika. Zaletą stolika jest to, że można go szybko złożyć i zwiększyć przestrzeń między przednim a tylnym siedzeniem. Cena to ok. 20 zł.Dzięki stolikowi samochodowemu dziecko miło spędzi podróż na kreatywnych zajęciach. Zabierz więc ze sobą kolorowanki, czyste kartki, kredki i puzzle. Dla małych konstruktorów weź zestaw klocków, a dla maluchów lubiących lepić – ciastolinę i foremki. Miłej podróży! | Nie dać się nudzie w podróży. Kreatywne stoliki samochodowe dla dzieci |
Mercedes Thompson to zmiennokształtna, przez niektórych rdzennych mieszkańców Ameryki zwana zmiennoskórą. Może zmieniać się w kojota w dowolnym momencie i pozostawać w tej postaci niezależnie od pory dnia. Jest też niezłym mechanikiem samochodowym i żoną jednego z najważniejszych wilkołaków w Ameryce. Nie, nie jest kojotołakiem, zmiennoskóra to zupełnie coś innego od -łaków, jej przemiana jest mniej bolesna, zależna wyłącznie od niej i jej widzimisię. Mercy jest także niezłym powodem do zmartwień dla złej części magicznego świata Ameryki. Niezbyt mocno działa na nią magia i wampirzy czar, a poczucie przyzwoitości powoduje, że często staje po stronie dobra.
Cała seria przygód
„Piętno rzeki” to już szósty tom przygód tej niezbyt typowej bohaterki. Tym razem wszystko zaczyna się od ślubu. Mercy wychodzi za mąż za Adama, szefa stada wilkołaków. Następstwem takiej ceremonii może być tylko jedno... podróż poślubna! Wyjazd wypasioną przyczepą na nowo otwierany, jeszcze niedostępny dla ludzi kemping z nowoczesną infrastrukturą wydaje się znakomitym pomysłem. Wszystko byłoby wspaniale gdyby nie to, że pomysł na taki wypad podsunął Adamowi jeden z nieludzi, a oni zawsze mają coś w zanadrzu.
Samotny kojot?
Tym razem Mercy stanie naprzeciw pewnego pradawnego potwora, w starciu z którym pomogą jej nieco zapomniani indiańscy bogowie, sprawdzi jak magia stada jej małżonka sprawdza się w trudnych sytuacjach i odnajdzie pewną część swojego indiańskiego dziedzictwa. Okazuje się bowiem, że jej kojot i Kojot, jeden z najbardziej znanych pośród plemion rdzennych mieszkańców bóg, mają ze sobą nieco wspólnego. Ten spryciarz już wielokrotnie wycinał ludziom niezłe numery i zrobi to także tym razem.
Urban fantasy
Seria o Mercedes Thompson należy do moich ulubionych tytułów z gatunku urban fantasy. Oczywiście jak w każdej serii i tutaj zdarzają się lepsze i gorsze części, ale Patricia Briggs nie schodzi nigdy poniżej pewnego poziomu. Jej świat jest spójny, przemyślany, nie ma tutaj rozwiązań z niczego. Bohaterce zdarza się wpaść w tarapaty po sam czubek kojocich uszu, ale najczęściej sposób w jaki się z nich wygrzebuje jest całkiem wiarygodny. Oczywiście wiarygodny i sensowny jak na realia fantasy.
Briggs pisze lekkim, przyjemnym w odbiorze językiem, a jej bohaterowie ewoluują w kolejnych częściach, wydarzenia w jakie je wplątuje mają zawsze jakieś skutki, czasem większe, czasem mniejsze. W „Piętnie rzeki” jest też oczywiście odrobinę miłości, w końcu to podróż poślubna. Na tyle dużo, aby zadowolić miłośników tego elementu w fantastyce i na tyle mało, żeby nie poirytować pozostałych.
Dobry moment, aby zacząć
Tak jak pisałem, to już część szósta i czytanie jej bez wcześniejszych tomów nie jest najlepszym pomysłem. Owszem można, ale nie ma z tego tak dużo przyjemności, jak w przypadku znajomości wcześniejszych książek. Teraz jest jednak bardzo dobry moment, aby zacząć od początku, wydawnictwo zaczęło bowiem wznawiać przygody dzielnej pani kojot. Można odwiedzić ją w niewielkim warsztacie mechanicznym i rozpocząć podróż , która zawiodła ją wraz z Adamem na opustoszały kemping. Zapewniam was, że to całkiem ciekawa, wciągająca i nienurząca wyprawa. Szczerze polecam.
Źródło okładki: www.fabrykaslow.com.pl | „Piętno rzeki” Patricia Briggs – recenzja |
Niedługo uroczystości związane z Pierwszą Komunią Świętą. Na Allegro mamy szeroki wybór sukienek komunijnych. Sprawdź, które z nich są obecnie najbardziej popularne. Uroczystość Pierwszej Komunii Świętej to wyjątkowe wydarzenie. Na Allegro dużym zainteresowaniem cieszą się alby oraz sukienki komunijne. Te pierwsze dobrze sprawdzą się na samą uroczystość w kościele. W sukienkę dziewczynka może się przebrać na uroczysty obiad. Dzięki temu nie zniszczy alby, która przyda się jeszcze w Białym Tygodniu.
Alba komunijna
Popularną propozycją jest alba z silnie zaprasowanymi fałdami, które nie wymagają układania przy każdorazowym ubieraniu dziecka. Pelerynka jest zapinana na rzep i jest ozdobiona z przodu haftem wykonanym złotą nicią, przedstawiającym hostię. Do zestawu dołączony jest pas papieski, który podkreśla talię. Koszt alby to około 140 zł.
Dużym zainteresowaniem cieszą się także alby o prostym kroju z eleganckim wykończeniem złotą taśmą. Do wiązania w pasie służy złoty sznur – cingulum. Wykonana z wysokogatunkowego materiału alba się nie gniecie i bardzo łatwo się prasuje. Koszt to około 100 zł.
Inną propozycją może być alba z wszytą półhalką. Całość jest wykonana z oddychającego materiału. Alba może mieć długie, lekko poszerzane rękawy lub krótki rękaw. Dodatkowo haft z literami IHS wykończony jest – do wyboru – drobnymi, srebrno-białymi kwiatuszkami lub prostą biało-srebrną lamówką. Koszt alby o takim kroju to około 160 zł.
Sukienki komunijne
Sukienki komunijne mogą być szersze u dołu, z dekoracyjnymi zdobieniami, kilkoma warstwami halek. Jedną z takich propozycji jest sukienka z szerokimi ramiączkami, z pięciowarstwowym dołem – z satyny bawełnianej, dwóch warstw tiulu, podszewki i tiulu siatkowego, który usztywnia całą konstrukcję. Sukienka jest ozdobiona w pasie sztucznymi diamencikami, a z tyłu jest wiązana szarfą. Zapina się ją na plecach na zamek błyskawiczny. Koszt sukienki to około 140 zł.
Popularne są również sukienki na szerokich ramiączkach, z ukośnie umieszczonymi białymi różyczkami, z dekoracyjnym kotylionem ze wstążeczek w pasie. Dół sukienki został wykonany z pięciu warstw – w tym z tiulu i satyny bawełnianej. Tył sukni wiązany jest długą szarfą. Jest zapinana na plecach na zamek błyskawiczny. Koszt to około 150 zł.
Kolejną propozycją może być sukienka komunijna z satyny i organtyny. Niewątpliwą ozdobą tej sukienki jest pas z wszytymi drobnymi kwiatkami. Sukienka ma halkę oraz zamek błyskawiczny rozpinany na plecach. Koszt to około 350 zł.
Niektóre sukienki komunijne mogą być przewiązane ozdobną szarfą w wyróżniającym się kolorze, np. fioletowym. Uszyta z satyny ślubnej oraz tiulu, niekiedy bardziej przypomina sukienkę balową. Dlatego może dobrze sprawdzić się na uroczystym obiedzie.
Popularne są także krótkie sukienki komunijne, które sięgają przed kolano. Stanowią przeciwieństwo długiej alby, którą dziewczynka zakłada na uroczystość do kościoła. W większości wykonane są z tafty. Góra sukienki jest uszyta z organtyny. Ozdobą jest umieszczony w talii duży kwiat. Koszt to około 240 zł.
Podsumowane
Podczas Pierwszej Komunii Świętej dziewczynki chcą wyglądać zjawiskowo. Dobrze jednak, aby podczas uroczystości kościelnej dominowała prosta alba ze skromnymi dekoracjami. To w końcu nie pokaz mody. Podczas obiadu, na który jest zaproszona rodzina, dziewczynka może przebrać się w coś bardziej wyszukanego. Dekoracyjne sukienki komunijne z kolorowymi dodatkami mogą przydać się również na inne okoliczności – bale, śluby. Nie musi być to zatem zakup na jeden raz. | Sukienki komunijne – trendy |
Wakacje zazwyczaj kojarzą się z beztroskim wypoczynkiem w towarzystwie drugiej połówki lub w gronie rodzinnym. Są jednak osoby, które mają odmienne wyobrażenie o urlopie i planują spędzić letnie tygodnie, podróżując w samotności. Samotna podróż może być źródłem inspiracji i doświadczeń. Brak towarzystwa sprawia, że jesteśmy bardziej otwarci na nowe znajomości. Niesie jednak ze sobą niebezpieczeństwo związane z utratą kosztowności czy problemy z poruszaniem się po nieznanym miejscu, dlatego trzeba się do takiej wyprawy odpowiednio przygotować. Warto podjąć to wyzwanie, jeżeli żądza przygody jest silniejsza niż obawy. Zanim spakujesz walizki i wejdziesz na pokład samolotu, zapoznaj się z poradami, które pozwolą ci bezpiecznie podróżować w samotności.
Wykup ubezpieczenie
Jeżeli korzystasz z pomocy biura podróży w organizacji wyjazdu, na podstawie ustawy o usługach turystycznych masz zagwarantowane ubezpieczenie kosztów leczenia i nieszczęśliwych wypadków. Organizacja wakacji na własną rękę wymaga zadbania o bezpieczeństwo we własnym zakresie. Wykupienie polisy zagwarantuje ci wypoczynek bez stresu w przypadku wystąpienia nieprzewidzianych sytuacji, na przykład kradzieży czy konieczności skorzystania z pomocy medycznej. Takie ubezpieczenie możesz nabyć w firmie ubezpieczeniowej albo w biurze turystycznym. Koszt to około 5 złotych dziennie.
Zaopatrz się w przewodnik i mapę
Wybierając hotel, nie polegaj wyłącznie na opinii przedstawiciela biura podróży czy treści tekstów zamieszczonych na stronach internetowych. Zapoznaj się z relacjami osób, które odwiedziły to miejsce, zarówno negatywnymi, jak i pozytywnymi. Korzystaj z usług znanych przedsiębiorstw turystycznych zarejestrowanych w Polskiej Izbie Turystyki. Sprawdź lokalizację zabytków, które chcesz zobaczyć w czasie urlopu. Miejsce noclegowe powinno być usytuowane tak, aby można było swobodnie i dość szybko dotrzeć do atrakcji.
Zaopatrz się w mapę i przewodnik, aby uniknąć ryzyka zejścia z turystycznego szlaku i zgubienia się w nieznanym miejscu. Plany przydadzą się zwłaszcza wtedy, gdy nie znasz miejscowego języka i nie będziesz mógł zapytać mieszkańców o drogę.
Naładuj telefon
W trakcie samotnej podróży podejmij szczególne środki bezpieczeństwa w kontaktach z nieznajomymi. Unikaj spacerowania w odosobnionych miejscach, zwłaszcza po zmroku, aby nie kusić lokalnych złodziei, a gdy nawiążesz wakacyjne znajomości, nie przesadzaj z ilością alkoholu. Zawsze miej przy sobie naładowany telefon komórkowy, w którym zapisz niezbędne numery alarmowe. Nie zapomnij o zanotowaniu adresu i numeru do hotelu, w którym się zatrzymasz. Kontakt do polskiej ambasady również jest dobrym pomysłem.
Pieniądze i dokumenty ukryj w pasie
Warto zadbać o dokumenty osobiste i pieniądze. Jeśli hotel zapewnia dostęp do sejfu, najlepiej będzie, gdy z niego skorzystasz w czasie całego pobytu i przechowasz gotówkę. Aby uniknąć kradzieży, gdy wybierasz się na spacer lub zakupy, ukryj paszport w pasie na pieniądze schowanym pod koszulką. Na wszelki wypadek noś przy sobie tylko symboliczne kwoty. Zamiast plecaka wybierz torebkę zasuwaną na zamek o silnych ramiączkach. Przełóż ją przez ramię – będzie trudniej ją ukraść.
Dobrym pomysłem jest skserowanie wszystkich dokumentów, które zabierasz w samotną podróż. Należy przechowywać je w innym miejscu niż oryginały. Nie zaszkodzi wysłać na własną skrzynkę mailową szczegółowych danych dokumentów, to znaczy numeru paszportu i dowodu osobistego. Jest to rozwiązanie na wypadek ich zgubienia bądź kradzieży.
Zapakuj słownik
Znajomość miejscowego słownictwa ułatwia samotną podróż. Jeżeli jednak nie mówisz w języku obowiązującym w kraju pobytu, naucz się przynajmniej kilku zwrotów, aby móc zapytać o drogę lub poprosić w lokalnym sklepie o to, czego potrzebujesz. Znajomość podstaw ułatwi nie tylko zakupy, ale i zminimalizuje ryzyko oszukania przez lokalnych sprzedawców. Nie rozstawaj się z rozmówkami lub słownikiem. Z wakacji wrócisz bogatszy nie tylko o nowe doświadczenia, ale i obcojęzyczne słownictwo.
Nie musisz rezygnować z poznawania świata w samotności z obawy, że wydarzy się coś złego. Pamiętaj o podstawowych środkach ostrożności i zaopatrz się w niezbędne akcesoria, a twoja podróż będzie bezpieczna. | Jak bezpiecznie podróżować w samotności? |
Obecnie producenci smartfonów wprowadzają na rynek flagowce o przekątnych wyświetlacza powyżej 6-cali. Mimo to na rynku ciągle jest wiele tabletów z funkcją telefonu - wyposażonych w slot na kartę SIM i łączność 3G lub LTE. Tablet z funkcją telefonu znajdzie zastosowanie w wielu miejscach - zarówno w przestrzeni domowej, jak w podróży. W końcu urządzenie z aktywną kartą SIM to stały dostęp do łączności ze światem.
Tablet z funkcją telefonu - czy warto?
Przy obecnym rozwoju rynku smartfonów i zaawansowanych technologicznie flagowców z ekranami powyżej 6-cali tablety straciły na znaczeniu. Mimo to ciągle mają swoje zalety. Są to urządzenia o większych od smartfonów ekranach (często około 10-cali) i możemy je kupić już za niecałe 300 złotych. Jednak tablety z najniższej półki cenowej, obsługujące karty SIM będą funkcjonowały przeciętnie, a łączność 3G nie pozwoli w pełni skorzystać z możliwości mobilnego internetu.
Tablety z modułem LTE kupimy od ok. 600 złotych do nawet kilku tysięcy (np. iPady od Apple). Jeśli potrzebujemy sprzętu z funkcjonalnością telefonu o dużym ekranie to tablet z obsługą kart SIM sprawdzi się znakomicie. Może np. pełnić funkcję tzw. domowego telefonu komórkowego. Taki tablet możemy też wykorzystać na wyjazdach zagranicznyc,h np. w telefonie mamy polski numer, zaś w tablecie kartę SIM od miejscowego operatora.
HYKKER Mytab 10,1 3G
box:offerCarousel
Pierwsza propozycja to niezwykle budżetowy tablet, którego cena oscyluje w granicach 300 złotych. Hykker Mytab 10,1 ma ekran o przekątnej nieco ponad 10-cali (jak wskazuje nazwa urządzenia) i rozdzielczości 1200 x 800 pikseli. Tablet jest wyposażony w procesor Quad Core Cortex A7 MT8321 i układ graficzny Mali-400. Ma wbudowane moduły Bluetooth 4.0, jednozakresowe WI-Fi oraz GPS. Pamięć RAM to zaledwie 1 GB, a pamięć na dane i aplikacje wynosi 16 GB z możliwością rozszerzenia o kartę pamięci microSD. Półkę cenową zestawu dopełnia 2-megapikselowa kamera główna i przednia o rozdzielczości VGA. Hykker Mytab 10,1 znalazł się w tym zestawieniu, ponieważ obsługuje nawet dwie karty SIM jednocześnie i ma wbudowany modem 3G. Całość bazuje na systemie Android 7.0 Nougat i jest zasilana przez akumulator o pojemności 5000 mAh.
myPhone SmartView 3G
box:offerCarousel
Kolejny budżetowy tablet, tym razem od firmy myPhone. Sprzedawany w dwóch wersjach - 7-calowej z 8 GB pamięci na dane i aplikacje oraz 9,6-calowej z 16 GB pamięci wewnętrznej. Oba tablety obsługują oczywiście kartę SIM (nawet dual SIM) i mają wbudowany modem 3G. Ponadto reszta podzespołów standardowa dla budżetowca - 4 rdzeniowy procesor taktowany zegarem 1,3 GHz (każdy rdzeń), 1 GB RAM, dwie kamery: tylna o rozdzielczości 2 Mpix i przednia 0,3 Mpix. Oba modele są wyposażone w moduły Wi-Fi, Bluetooth i GPS oraz pracują na czystym Androidzie 7.0. Ponadto mniejsza wersja zasilana jest baterią o pojemności 2400 mAh, a większa 5000 mAh.
Samsung Galaxy Tab E 9,6 3G
box:offerCarousel
Przedstawiciel linii tabletów Samsunga - Galaxy Tab E. Wersja z modułem 3G i co za tym idzie obsługą karty micro SIM kosztuje ponad 600 złotych. Urządzenie zostało wyposażone w 4 rdzeniowy procesor taktowany zegarem 1,3 GHz oraz 1,5 GB pamięci operacyjnej i 8 GB pamięci wewnętrznej. Wszystkie informacje są wyświetlane na 9,6-calowym ekranie o rozdzielczości 1280 x 800 pikseli. Galaxy Tab E bazuje na Androidzie 4.4 Kit Kat, a energii urządzeniu dostarcza akumulator o pojemności 5000 mAh. Za pomocą tabletu zrobimy zdjęcia główna, 5-megapikselową kamerą lub przednią o matrycy 2 Mpix. Oczywiście tablet wyposażony jest w podstawowe moduły łączności - Wi-FI, Bluetooth, GPS.
Samsung Galaxy Tab A 10,1 LTE
box:offerCarousel
Kolejna propozycja od Samsunga to zarazem pierwszy tablet w stawce wyposażony w moduł LTE. Galaxy Tab A składa się z 10,1-calowego ekranu o rozdzielczości Full HD, 8-rdzeniowego procesora Exynos 7870 (każdy rdzeń taktowany zegarem 1,6 GHz), 2 GB RAM i 32 GB pamięci wewnętrznej. W tablecie zastosowano łączności Bluetooth, Wi-Fi oraz GPS. Urządzenie pracuje na systemie Android 7.0 Nougat, a zasilane jest przez baterię o pojemności 7300 mAh. Takie parametry u Samsunga mają jednak swoją cenę - około 1100 złotych.
Huawei Mediapad T3 8 LTE
box:offerCarousel
Egzemplarz od Huawei: 8-calowy Mediapad T3 LTE. Kosztuje ok. 600 złotych. Został wyposażony w ekran o rozdzielczości 1280 x 800, 4-rdzeniowy procesor Qualcomm (każdy rdzeń taktowany zegarem 1,4 GHz) oraz 2 GB RAM i 16 GB pamięci wewnętrznej. Tablet funkcjonuje w oparciu o system Android 7.0 Nougat. Urządzeniem oczywiście zrobimy zdjęcia. Możliwe jest to za pomocą aparatów o rozdzielczościach: główny 5 Mpix i przedni 2 Mpix. Huawei Mediapad T3 8 LTE ma wbudowany akumulator o pojemności 4800 mAh,
Apple iPad 9,7 (2017) LTE
box:offerCarousel
Jedyne w stawce urządzenie bazujące na systemie iOS 10, czyli iPad od firmy Apple. Tablet został wyposażony w wyświetlacz Retina o przekątnej 9,7-cala i rozdzielczości 2048 x 1536, dwurdzeniowy procesor A9 (każdy rdzeń taktowany zegarem 1,85 GHz), 2 GB RAM i 32 lub 128 GB pamięci wewnętrznej. Poza modułem LTE, tablet z logiem nadgryzionego jabłka obsługuje łączności: Wi-Fi Bluetooth 4.2 i GPS. Ponadto iPadem zrobimy zdjęcia 8-megapikselową kamerą główną lub 1,2-megapikselową przednią. Całe urządzenie zasilane jest baterią o pojemności 32,4 Wh (wystarczy na ok. 10 godzin użytkowania). | Tablet z funkcją telefonu – jaki wybrać? |
Świeże kiełki oraz aromatyczne zioła w zasięgu ręki to marzenie każdego miłośnika kulinariów. Domowe ogródki cieszą się coraz większą popularnością, również wśród osób, które na hodowlę mogą przeznaczyć wyłącznie kawałek parapetu. To właśnie im podpowiadamy, w czym oraz jak uprawiać w mieszkaniu zioła i kiełki. Zanim rozpoczniemy wysiewanie ziół, musimy się zastanowić, które z nich najbardziej lubimy i najchętniej wykorzystujemy w domu. Warto także pamiętać o tym, że każde zioło powinno być hodowane w oddzielnejdoniczce lub innym pojemniku, ponieważ nie wszystkie lubią się nawzajem, a niektóre zbyt szybko się rozrastają, zagłuszając pozostałe. Większość ziół preferuje nasłonecznione miejsca, żyzną glebę próchniczną i regularnie przycinanie. Na ich wzrost, wygląd oraz smak ma także wpływ to, w czym je hodujemy.
Zioła zazwyczaj wysiewa się w doniczkach z gliny, ceramiki, szkła lub tworzyw sztucznych, pamiętając o tym, by miały na spodzie otwory. Częstym błędem popełnianym podczas zakładania hodowli ziół jest wybieranie osłonek pozbawionych dziurek odprowadzających nadmiar wody z doniczki, zapobiegając zawilgoceniu oraz gniciu ziemi. Zioła doskonale rosną także w metalowych oraz drewnianych skrzynkach ustawionych na parapecie. Dodatkowo możemy schować je do małych domowych szklarenek, które utrzymują wyższą temperaturę i stymulują rozrost roślin.
Plantery
Od niedawna hitem w dziedzinie domowych upraw – i to nie tylko ziół, ale także warzyw – są plantery, nazywane także małymi ogrodami. To w zależności od modelu proste lub zaawansowane urządzenia, które umożliwiają szybkie wyhodowanie świeżych i pełnowartościowych ziół. Najprostsze modele to po prostu podwieszane do góry dnem pojemniki, a uprawiane w nich zioła podlewa i nawozi się od góry, co przyśpiesza rozprowadzanie składników odżywczych. Profesjonalne modele planterów wyposażone są w specjalne oświetlenie i zaawansowany system nawadniania, dzięki któremu roślina nieustannie otrzymuje potrzebne do rozrostu elementy.
Kiełki brokuła, rzodkiewki czy soczewicy to źródło witamin, makroelementów, łatwo przyswajalnych białek, kwasów tłuszczowych oraz błonnika. Poleca się je wegetarianom, kobietom w ciąży i osobom borykającym się z anemią. Są dostępne przez cały rok, wymagają niewiele pracy, a do tego doskonale się nadają do sałatek czy twarożków. Najzdrowsze i najsmaczniejsze są oczywiście z własnej hodowli. Musimy jedynie pamiętać, aby kupować ekologiczne, pozbawione chemii ziarna (należy unikać mieszanek ze sklepów ogrodniczych) i dokładnie przebierać je przed wysianiem.
Kiełkownice
Przebrane, opłukane i namoczone wcześniej (przez ok. 5 godz.) kiełki możemy hodować na kilka sposobów. Wiele osób korzysta z tzw. kiełkownicy, czyli naczynia, w środku którego znajdują się trzy sitka ułożone jedno na drugim (na nich rozsypuje się ziarna). Ma ona także pokrywę, zbiornik na wodę oraz syfon odprowadzający jej nadmiar, co zapobiega powstawaniu pleśni. Na rynku znajdziemy kiełkownice z tworzyw sztucznych, szkła oraz ceramiki w różnych kształtach.
Kiełki możemy uprawiać również w słoiku, który przykrywamy kawałkiem gazy umocowanej gumką recepturką. Nasiona na kiełki sypiemy do mniej więcej jednej czwartej jego objętości, a następnie zalewamy wodą. Po kilku godzinach wodę wylewamy, a słoik odwracamy do góry dnem. Kiełki bez problemu wyhodujemy na sitku, w lnianym woreczku w naturalnym kolorze oraz na ligninie. Należy tylko pamiętać, aby regularnie je przepłukiwać świeżą przegotowaną wodą i zapewnić im odpowiednią ilość tlenu (zapobiega to pleśnieniu). | W czym hodować zioła i kiełki? |
Piersi w czasie laktacji wymagają szczególnej pielęgnacji, z którą jednak nie należy przesadzać. Co jest bezwzględnym minimum, a jakie zalecenia można zbagatelizować? Pod koniec ciąży piersi są gotowe do karmienia. Czekają jedynie na sygnał, by na dobre rozpocząć produkcję mleka. Gdy dziecko zostanie przystawione do piersi, wówczas stymulowany jest jego wypływ. Na początku może nie być łatwo, choć wiele jest takich mam, które bez problemu przystawiają dziecko do piersi i rozpoczynają „mleczną drogę”. Nawet jeśli pojawią się problemy, nie zniechęcajmy się. Warto korzystać z pomocy profesjonalnego doradcy laktacyjnego, który pracuje na większości polskich oddziałów położniczych.
Dobry biustonosz a karmienie piersią
Podstawą pielęgnacji piersi w czasie karmienia jest dobranie odpowiedniego biustonosza. Musi on podtrzymywać pierś i jednocześnie jej nie uciskać. Zaleca się jego odpowiednie dopasowanie (choćby przez sprawdzenie dokładnych wymiarów). Nie może być ani za ciasny, ani za luźny. Na Allegro dobrej jakości biustonosz do karmienia można kupić za nieco ponad 20 zł (dostępnych jest wiele różnych kolorów i wzorów).
Bardzo przydatne, zwłaszcza na początku karmienia piersią, są wkładki laktacyjne. Ma je w swojej ofercie wiele znanych marek, m.in. Canpol Babies (cena: 12 zł za 60 sztuk), Akuku (cena: 12 zł za 64 sztuki), NUK (cena: 8 zł za 36 sztuk). Bardzo istotne jest, by wkładki były chłonne, a przy tym cienkie. Powinny mieć również pasek samoprzylepny, by utrzymywać wkładkę we właściwym miejscu.
Nawilżenie i pielęgnacja piersi
Kiedyś zalecano przemywać sutki przegotowaną wodą przed każdym karmieniem. Dzisiaj praktycznie nikt tego nie stosuje. Nadmierna pielęgnacja skóry piersi mogłaby doprowadzić do jej przesuszenia i sprawić, że brodawki zaczną pękać, powodując ból i dyskomfort. Nie ma również potrzeby smarować piersi specjalnymi kremami ujędrniającymi. Zdecydowanie lepszy będzie naprzemienny prysznic (ciepło/zimno) oraz gimnastyka ramion i mięśni piersiowych. Balsamy mogą się przydać, gdy skóra piersi będzie zbyt wysuszona. Pamiętać należy, by smarując ciało, omijać okolice brodawek i ich otoczek.
Gdy pojawią się problemy z karmieniem
Jednym z najczęstszych problemów związanych z karmieniem piersią są popękane brodawki. Do urazu dochodzi zwykle wówczas, gdy dziecko jest źle przystawiane do piersi, co często zdarza się na początku karmienia naturalnego. Istotne jest, by czynnik ten wyeliminować, ucząc się pod okiem doradcy laktacyjnego prawidłowej techniki karmienia piersią. Opracowano wiele pozycji i z pewnością każda kobieta znajdzie taką, która będzie jej i maluszkowi najbardziej odpowiadać.
A jak poradzić sobie z uszkodzeniem brodawek? Należy je smarować czystą lanoliną lub maścią Bepanthen (ok. 30 zł za 100 g). Można też po zakończeniu karmienia wycisnąć nieco mleka, rozsmarować je na brodawce i pozostawić do wyschnięcia.
Na rynku znajdziemy wiele przydanych akcesoriów, które mogą ułatwić karmienie piersią. Niezawodna jest poduszka typu rogal, która pomaga przyjąć dziecku odpowiednią pozycję w czasie karmienia. Przydadzą się również muszle laktacyjne, np. marki Avent (cena: niecałe 50 zł) lub silikonowe osłonki na sutki (np. BabyOno, cena: 9 zł). Dużą popularnością cieszą się również laktatory. Kobieta może wybierać spośród modeli elektrycznych lub ręcznych.
Karmienie piersią jest niezwykle ważne dla pierwszych miesięcy rozwoju dziecka. Dostarcza noworodkowi wszystkich niezbędnych mu składników odżywczych, chroni przed infekcjami i pozwala na nawiązanie szczególnego rodzaju bliskości z mamą. | Jak dbać o piersi w czasie laktacji? |
Na ile wyceniasz swoje przeżyte szczęście? Ile warte są minione chwile? Ile radość w nich zawarta? Sto złotych? Tysiąc? Dwadzieścia tysięcy? Jak sądzisz, gdyby ktoś wystawił ci rachunek dziś, w tej właśnie chwili, czy zaskoczyłaby cię suma, którą przyszłoby ci zapłacić? Nie są to pytania, które zadajemy sobie na co dzień. I wydaje nam się, że ich zadawanie nie ma wielkiego sensu. Być może podobnie myślał bohater „Rachunku” Jonasa Karlssona. Aż pewnego dnia wyciągnął ze skrzynki pismo, które wydawało się głupim żartem. Niestety, rozliczenie było tak samo prawdziwe, jak to za czynsz, Internet czy wywóz śmieci. A wspomniane pytania przestały być oderwane od rzeczywistości.
Wysoka cena za zwyczajne życie
Bohater Karlssona prowadzi zwyczajne życie. Pracuje na niepełnym etacie w wypożyczalni filmów. Nie ma wielu przyjaciół, niezbyt często wychodzi z wynajętego mieszkania, w którym żyje samotnie. Nie ma dzieci, samochodu, oszczędności, perspektyw, właściwie nie posiada niczego cennego. Wiedzie egzystencję do bólu monotonną. Czy w tej sytuacji można się dziwić, jak bardzo zaskoczył go fakt, że przeżyte przez niego szczęście wyceniono na 5 700 000 koron? Jeśli przeliczycie to sobie na naszą walutę, wyjdzie ponad dwa i pół miliona złotych! Nie trzeba wielkich umiejętności matematycznych, by szybko ocenić, że nasz bohater nie miał szans na uzbieranie takiej kwoty. Tylko co stanie się, gdy nie spłaci długu? Czy zostanie mu odebrane wszystko to, co do tej pory sprawiało mu przyjemność? Czy przestanie słyszeć śpiew ptaków, czuć wiosenny wiatr na twarzy, czy to, co dobre, zacznie go omijać?
Niepozorny format, mocna treść!
Jonas Karlsson zderzył swojego bohatera z bezdusznym systemem i obserwuje jego reakcję, a czytelnik, chcąc nie chcąc, zaczyna rozmyślać nad swoim życiem. To niesamowite, jak ta niepozorna książka (niespełna dwieście stron) daje do myślenia! „Rachunek” skłania do tego, by przyjrzeć się własnemu życiu, dokonać bilansu zysków i strat. Co zrobi bohater postawiony w tak absurdalnej sytuacji? Czy uda mu się obniżyć rachunek? Mocno wątpliwe. Czy ma szansę przekonać kobietę z infolinii, że to pomyłka? A może wcale pomyłką nie jest? Może to jego zwyczajne życie faktycznie warte jest tak wysokiej ceny? Niecodzienna sytuacja, w jakiej się znalazł, wymusza na nim przyjrzenie się i teraźniejszości, i wspomnieniom. Czas na wyciągnięcie wniosków.
Ty też zastanów się nad swoim życiem
Ten tekst składa się z wielu pytań, bo wiele ich ciśnie się na usta w trakcie lektury „Rachunku”. Od czego zależy wielkość szczęścia? Czym jest szczęście i czy brakuje go w naszym życiu? Podobnie jak Orwell i Kafka, tak i Karlsson tworzy rzeczywistość absurdalną, niebezpieczną, kontrolowaną przez system. I podobnie jak oni daje do myślenia.
Być może w twojej skrzynce nie ma jeszcze rachunku, ale przecież nie potrzebujesz go, by zrozumieć jak wiele masz szczęścia. Doceń to, bo kto wie, czy któregoś dnia nie przyjdzie ci za to zapłacić.Gorąco polecam „Rachunek” Jonasa Karlssona jako książkę, która pomaga wnikliwiej przyjrzeć się własnemu życiu.
Źródło okładki: www.znak.com.pl | „Rachunek” Jonas Karlsson – recenzja |
Właściciele niektórych aut mogą pozwolić sobie na zmianę trybu serwisowania na longlife, a więc według wskazań komputera. W praktyce interwały przeglądowe ulegają wydłużeniu, co wpływa na rzadsze wymiany oleju. Czy warto przejść na longlife? Longlife, czyli rzadsze wizyty w serwisie
Określenie longlife odnosi się do serwisu o zmiennych okresach międzyprzeglądowych. O wszystkim decyduje komputer silnika, który na podstawie trybu i intensywności jazdy dostosowuje przebieg, po którym należy wymienić olej. Nie zawsze musi to oznaczać wydłużenie okresów między kolejnymi serwisami, ale w większości przypadków tak to wygląda. Z pojęciem longlife szczególnie obeznani powinni być właściciele pojazdów VAG (m.in. marki Volkswagen, Seat, Skoda, Audi), gdyż to właśnie w przypadku silników o oznaczeniach TSI/TFSI oraz TDI najczęściej umożliwia się serwis na podstawie okresów wyliczanych przez komputer.
Rzadziej, a więc oszczędniej
Od strony zalet serwis longlife utożsamiać można z oszczędnościami w eksploatacji auta. Rzadsze wymiany oleju to mniejsze koszty związane z jego zakupem i wymianą. Szczególnie skorzystają na tym kierowcy intensywnie użytkujący swoje pojazdy. W ciągu roku czy 2 lat mogą oni zaoszczędzić na wydatkach związanych z jednym serwisem, czyli nawet 600–800 zł, biorąc pod uwagę ceny Autoryzowanych Stacji Obsługi. Jeśli wyobrazimy sobie firmową flotę samochodów składającą się z 50 pojazdów, to skala korzyści zaczyna nabierać pokaźnych kształtów. Rzadsze wizyty w serwisie to też większy komfort eksploatacji auta i mniej dni, w których pojazd jest z niej wyłączony.
box:offerCarousel
Czym skutkuje dłuższa praca bez wymiany oleju?
Zwolennicy serwisu longlife często powtarzają, że skoro producent umożliwia, a nawet zaleca, taki tryb eksploatacji, to nie będzie się to negatywnie odbijać na kondycji silnika. W teorii nie powinno, ale wielu zapobiegliwych kierowców i tak decyduje się na wymianę oleju co 10–15 tysięcy kilometrów pomimo przystosowania jednostki napędowej do zmiennych okresów między przeglądami. Trzeba bowiem pamiętać, że olej pełni kluczową funkcję, biorąc pod uwagę żywotność silnika, gdyż odpowiada za zapewnienie właściwego smarowania jego podzespołów. Tym bardziej, jeśli mowa o nowoczesnych motorach napędowych wyposażonych w turbosprężarki, które także są smarowane olejem silnikowym.
Realna wymiana cieczy smarującej co 25–30 tysięcy kilometrów zamiast 10–15 tysięcy kilometrów długoterminowo może przełożyć się na kondycję jednostki napędowej. Trudno liczyć na to, że olej po przebiegu kilkudziesięciu tysięcy kilometrów będzie w stanie zapewnić tak dobre warunki pracy silnikowi, jak ten świeżo wymieniony. Istnieje wbec tego większe prawdopodobieństwo wystąpienia poważnych awarii silnika i turbosprężarki w przypadku auta, które serwisowane było w trybie longlife, zwłaszcza gdy jego przebieg przekracza mniej więcej 150 tysięcy kilometrów.
Jaki olej do longlife?
W przypadku chęci wykorzystania zalet serwisu longlife warto zaufać najlepszym producentom i wybierać spośród olejów z najwyższej półki. Ograniczy to możliwe negatywne konsekwencje wynikające z rzadszych przeglądów.
* Volkswagen rekomenduje wykorzystanie oleju Castrol EDGE Professional, którego formuła została zoptymalizowana pod kątem trybu longlife. Opakowanie 5 l tego produktu kosztuje ok. 170 zł.
* Kolejnym olejem dedykowanym dla longlife jest Liqui Moly TOP TEC 4200. Zakupić można go za ok. 190 zł za 5 l.
* Użytkownicy BMW często wybierają natomiast Millers Oils EE Longlife, którego cena oscyluje w granicach 200 zł. | Zalety i wady serwisu longlife |
Jeśli twoje dziecko uwielbia zestawy od Lego, mamy dobrą wiadomość. Nowości na rok 2018 są jeszcze ciekawsze, bardziej wciągające i pozwalają na super zabawę. Znajdziemy tu coś dla malucha, przedszkolaka i starszaka. Poznaj największe hity i wejdź w kreatywny świat klocków Lego. 1. Lego Duplo: Pociąg ze zwierzątkami – cena katalogowa: 129,99 zł
box:offerCarousel
Jest silną konkurencją dla popularnego Pociagu z cyferkami. Tym razem lokomotywą i wagonikami są dzikie zwierzęta: słoń, żyrafa, lew i krokodyl. Trąba słonia jest zjeżdżalnią, na której mieszczą się klocki. Krokodyl ma otwieraną mordkę, a żyrafa – giętką szyję. Zwierzęta zapewnią wspaniałą zabawę maluszkom już od 18. miesiąca życia.
2. Lego Duplo: Moja pierwsza ciężarówka – cena katalogowa: 79,99 zł
box:offerCarousel
Ciężarówka od Duplo ciągnie za sobą przyczepkę, na której umieszczamy klocki. Na każdym z nich nadrukowany jest produkt spożywczy (np. ser, jajka, ryba, brokuł). Zestaw zachęca do odkrywania nazw owoców, warzyw i innych produktów oraz do odgrywania scenek kupowania i sprzedawania. Do kompletu są dołączone 3 figurki (chłopczyk, dziewczynka i kotek).
3. Lego Juniors: Rozbiórka – cena katalogowa: 139,99 zł
box:offerCarousel
Ciężarówka wywrotka wraz z ładunkiem oraz żółta koparka to idealny zestaw dla małego budowniczego. W kabinie jest miejsce na figurkę (3 ludziki są w komplecie) sterującą maszyną. Koparka ma podnoszoną łyżkę i dźwig, ciężarówka zaś – skrzynię ładunkową. Budowlańcy mają do rozbiórki ścianę z klocków Lego. Po jej zburzeniu muszą wywieźć różne elementy poza plac budowy.
4. Lego Creator: Samolot kaskaderski – cena katalogowa: 89,99 zł
box:offerCarousel
Zestawy od Lego Creator pozwalają na budowę kilku różnych maszyn: pojazdów, samolotów bądź statków. W tym przypadku możemy zbudować samolot kaskaderski, łódź rakietową i samochód. Całość liczy 200 elementów, w tym figurkę kaskadera ubranego w specjalny kombinezon. Klocki są utrzymane w kolorystyce czerwieni, bieli i błękitu, co dodaje maszynom sportowego wyglądu i zachęca do zabawy.
5. Lego Creator: Skatepark – cena katalogowa: 179,99 zł
box:offerCarousel
Skatepark to gratka dla miłośników sportu i aktywnego spędzania czasu na świeżym powietrzu. Rampa, ścianka do zjeżdżania, a nawet ścianka wspinaczkowa to tylko niektóre elementy do zabawy. Oprócz nich z klocków zbudujemy salon gier, w których minifigurki będą mogły odpocząć po sportowych przygodach.
6. Lego City: Kopalnia – cena katalogowa: 399,99 zł
box:offerCarousel
Ten wyjątkowy zestaw pokochają zarówno dzieci, jak i dorośli. W ogromnej kopalni trwa akcja wydobywania surowców. Ciężkie maszyny, takie jak kombajn, wywrotka i ładowarka, pracują od świtu do zmierzchu, aby praca była jak najbardziej efektywna. Oprócz pojazdów i kopalni w zestawie znajduje się m.in. 6 minifigurek pracowników, szyny z wagonikiem, mobilne laboratorium oraz mnóstwo akcesoriów (np. laski dynamitu, megafon, ukryte złoże).
7. Lego City: Górski posterunek policji – cena katalogowa: 359,99 zł
box:offerCarousel
Wśród klocków Lego dla chłopców nie sposób pominąć zestawy policyjne. Tym razem posterunek policji mieści się górach. Dwupoziomowy komisariat jest przygotowany na najtrudniejsze akcje. Policjanci mają do dyspozycji 2 helikoptery, łańcuch z hakiem, samochód terenowy i motocykl. Muszą jednak uważać, bo w jaskini pod budynkiem czai się dzika puma.
8. Lego City: Transporter ciężkich ładunków – cena katalogowa: 129,99 zł
box:offerCarousel
Ogromny samochód ciężarowy wraz z lawetą z lądowiskiem dla helikoptera oczaruje każdego sympatyka klocków. W zestawie, oprócz minifigurek, jest skrzynka z narzędziami oraz ładunki, które przy pomocy śmigłowca można przetransportować na przyczepę. Ciężarówka ma otwierany kokpit z miejscem na figurkę Lego. Zestaw polecany jest dla dzieci od 5. roku życia.
9. Lego Batman Movie: Prom kosmiczny Batmana – cena katalogowa: 379,99 zł
box:offerCarousel
Fani Batmana również znajdą coś dla siebie. Prom kosmiczny ukryty w jaskini Batmana ma 3 silniki i może ostrzelać przeciwnika z miotaczy klocków. Z tyłu znajduje się duży luk, w którym jest ukryty księżycowy łazik. W zestawie, oprócz figurki Batmana, znajdziemy też 6 innych Lego-ludzików oraz akcesoria, w tym broń.
10. Lego Technic: Mack Anthem – cena katalogowa: 699,99 zł
box:offerCarousel
Seria Lego Technic została stworzona z myślą o najmłodszych inżynierach i majsterkowiczach. Mając zestaw Mack Anthem, zmierzą się z samochodem ciężarowym realistycznie dopracowanym pod względem szczegółów. Wyposażony jest m.in. w napęd na tylne koła, 6-cylindrowy silnik z tłokami i chłodnicę. Dodatkowo ciężarówka ma wysuwane wysięgniki ułatwiające zdjęcie lub postawienie kontenera z przyczepy. | 10 nowości z katalogu Lego 2018 dla chłopców w różnym wieku |
Niewielka książeczka o błyszczącej okładce kryje w środku bogactwo treści. Większość z nas nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wielkie znaczenie ma cisza. Warto zadumać się nad refleksjami norweskiego pisarza na ten temat. Erling Kagge, podróżnik i filozof, wybrał sobie temat pozornie banalny, ale jednocześnie głęboki i zaskakująco ciekawy. Kiedy dotarło do niego, jak ważna w jego życiu jest cisza, zaczął rozmawiać o niej z innymi ludźmi, szukać wiedzy na jej temat w literaturze i w sobie samym. Po rozmowach z córkami i z grupą studentów zadał sobie trzy istotne pytania. Książka zawiera aż trzydzieści trzy próby udzielenia odpowiedzi.
Czym jest cisza?
Już pierwsze pytanie zaskakuje. Nie zastanawiamy się zbyt często, czym właściwie jest cisza. Wydaje się oczywiste, że to brak dźwięków. Kagge rozumie ciszę inaczej. Cisza to dla niego doświadczanie, bycie tu i teraz, cieszenie się chwilą. Cisza to skupienie na sobie i odnajdywanie wewnętrznego spokoju. Nie musimy lecieć na drugi koniec świata, żeby odpocząć. Wystarczy nauczyć się odcinać od świata – biegając, spacerując, zmywając naczynia, leżąc w wannie. Autor nie ogranicza się do własnych refleksji. Szuka odpowiedzi w poezji, w naukach buddystów, w traktatach filozoficznych.
Gdzie odnaleźć ciszę?
Autor opowiada o tym, jak odnalazł ciszę, wędrując na biegun. Choć brzmi to dość ekstremalnie, on sam nie uważa, że to niezwykły wyczyn. „Tajemnica dotarcia na biegun południowy polega na stawianiu jednej nogi przed drugą dostateczną liczbę razy” – pisze. Niemniej to właśnie podczas tej podróży nauczył się cenić wartość ciszy w znaczeniu dosłownym. Wędrując przez pustkowia, zrozumiał, że trzeba się nauczyć po prostu być, nie myśląc o przeszłości i przyszłości.
Kagge szuka ciszy w sobie. Można doświadczyć ciszy, nawet jeśli otacza nas wielodecybelowy hałas. Sportowiec opowiedział mu, że w chwili, w której kopie piłkę, nie słyszy niczego, choć znajduje się na stadionie, otoczony przez tysiące krzyczących ludzi. Czasem, żeby doświadczyć ciszy, trzeba włączyć głośną muzykę, odcinając się w ten sposób od innych dźwięków.
Dlaczego jest to ważne?
Nie jest to pytanie, na które można udzielić prostej odpowiedzi. Erling Kagge chce opanować ciszę dla samej ciszy. Nie nadaje jej dodatkowego znaczenia, po prostu nauczył się ją cenić. Czy czytelnikowi też przyjdzie to z taką łatwością? Zapewne nie, jednak lektura „Ciszy” może skłonić do wielu refleksji. Nie warto czytać tej książki w pośpiechu i w hałasie. Lepiej zanurzać się w nią od czasu do czasu, pozwalając, by uwagi autora, jego opowieści, przytaczane przez niego cytaty i przykłady wybrzmiały w nas. Nie będzie nas to wiele kosztowało, a kto wie, czy dzięki tej lekturze nie staniemy się po prostu szczęśliwsi? W końcu kto nie chciałby nauczyć się cieszyć chwilą i doceniać to, co jest?
Książka dostępna jest na Allegro również w wersji elektronicznej.
Źródło okładki: muza.com.pl | „Cisza” Erling Kagge – recenzja |
Wybierając telefon dla seniora, warto zwrócić uwagę na cechy, które są najważniejsze dla starszej osoby, czyli dobrą baterię, która nie będzie wymagała codziennego ładowania, a także wygodne i komfortowe korzystanie z najważniejszych funkcji, jak wykonywanie połączeń oraz pisanie i odbieranie wiadomości tekstowych. Poznajmy kilka ciekawych modeli. Maxcom MM462BB
Zacznijmy od niedrogiego modelu Maxcom MM462BB, który w dniu publikacji kosztował około 110 zł. To prosta i wytrzymała konstrukcja z niewielkim kolorowym wyświetlaczem o przekątnej 1,8 cala, na którym wszystkie informacje są pokazywane w czytelny sposób. Sprzęt wyposażono w duże klawisze z wyraźnymi oznaczeniami. Liczba funkcji została ograniczona do minimum, zaś zastosowana w zestawie stacja dokująca pozwala naładować telefon w każdej chwili. Czas czuwania według producenta to około 120 godzin. W zestawie znajdziemy też słuchawki przydatne dla osób z gorszym słuchem.
myPhone Halo Easy
Kolejna niedroga propozycja to model myPhone Halo Easy. Prostota i czytelność to najważniejsze atuty tego telefonu. Producent zastosował tu kolorowy wyświetlacz o przekątnej 1,77 cala oraz duże i wyraźnie oznaczone klawisze. Wbudowana bateria ma pojemność 1000 mAh, co w telefonie tego typu jest wartością więcej niż wystarczającą. Zdaniem producenta wystarczy to na wiele dni korzystania z telefonu. Ciekawostką jest prosty aparat, który utrwali ciekawe momenty i zachowa je w pamięci, zaś czytnik kart pamięci microSD pozwoli zachować ulubioną muzykę lub większą bibliotekę zdjęć. Jest także radio FM, dzięki któremu można słuchać ulubionych rozgłośni radiowych. Na uwagę zasługuje przycisk SOS, który powiadomi przypisaną do opcji osobę w przypadku niespodziewanej sytuacji. Jest również wbudowana latarka. Cena tego modelu w dniu publikacji – około 80 zł.
myPhone Metro+
Nieco większą funkcjonalnością i kilkoma ciekawymi funkcjami charakteryzuje się model myPhone Metro+. Co prawda, jest to urządzenie przeznaczone dla seniorów, ale takie funkcje, jak aplikacja Facebook, klient poczty elektronicznej czy przeglądarka internetowa sprawiają, że jest to propozycja dla aktywnych osób, które chcę mieć kontakt z najbliższymi nie tylko przez telefon i SMS-y. Sprzęt wyposażono w dwa wyświetlacze – główny o przekątnej 2,2 cala oraz dodatkowy, 1-calowy na zewnątrz obudowy. Bateria o pojemności 800 mAh zapewnia około 11 dni w trybie czuwania, zaś prosty aparat pozwoli uwiecznić ulubione momenty z bliskimi. Nie zabrakło czytelnych oznaczeń na klawiszach oraz systemu SOS, czyli powiadamiania najbliższych o niespodziewanych zdarzeniach. Cena telefonu w dniu publikacji to około 200 zł.
Panasonic KX-TU329
Bardzo ciekawą propozycją jest model Panasonic KX-TU329. To zaawansowane urządzenie dla seniorów, które wyposażono w wiele przydatnych funkcji i dodatków. Obudowa urządzenia ma zwiększoną wytrzymałość, dzięki czemu przypadkowe upuszczenie telefonu nie będzie skutkowało jego zniszczeniem. Wbudowana kamera o matrycy 2 Mpix pozwoli zapisać ciekawe chwile z bliskimi, zaś korektor dźwięku umożliwi dostosowanie barwy i jakości dźwięku do własnych preferencji.
Na uwagę zasługuje też funkcja połączeń priorytetowych, która polega na nawiązaniu połączenia z maksymalnie pięcioma przypisanymi wcześniej numerami przez zestaw głośnomówiący. Duże i czytelne klawisze mają dodatkowo funkcję potwierdzania wybranej opcji za pomocą komunikatów głosowych. Osoby z problemami słuchu z pewnością docenią zgodność urządzenia z aparatami słuchowymi. W zestawie jest podstawka ładująca, a zewnętrzny wyświetlacz pokazuje powiadomienia o nieodebranym połączeniu lub nowej wiadomości. Koszt tego modelu w dniu publikacji to około 350 zł.
Zobacz również: Telefon dla seniora – wybór modeli III kwartał 2017 | Telefon dla seniora – wybór modeli II kwartał 2017 |
Subsets and Splits
No saved queries yet
Save your SQL queries to embed, download, and access them later. Queries will appear here once saved.