source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
Spadochron do treningu szybkości, nazywany spadochronem oporowym lub rezystancyjnym, staje się coraz popularniejszym narzędziem treningowym biegaczy. Przypięty do talii tworzy opór i zmusza do większego wysiłku. Tego typu ćwiczenie wyraźnie przekłada się na późniejsze osiągi. Ćwiczenie ze spadochronem jest świetnym sposobem na zwiększenie siły i szybkości biegacza. Niewielu jednak wie, jaki potencjał ma ten oryginalny sprzęt treningowy. Panuje błędne przekonanie, że spadochrony tego typu przeznaczone są jedynie dla biegaczy, którzy pracują nad szybkością. W rzeczywistości może być używany z powodzeniem przez osoby uprawiające inne dyscypliny sportowe, w których liczy się siła i szybkość.
Jak to działa?
Trening oporowy polega na zwiększeniu oporu, który ciało napotyka podczas biegania. Obciążenie zmusza do wykorzystania większej siły, aby rozpędzić się i biec.
Spadochron rezystancyjny wykonany jest najczęściej w stu procentach z nylonu i połączony z uprzężą mocowaną do pasa użytkownika. Jego opór zależy od prędkości – im szybciej biegniemy, tym opór jest mocniejszy.
Jak trenować
Ze sprzętu tego typu korzysta się w bardzo prosty sposób. Wystarczy zamocować pasek przy talii i już po chwili można rozpocząć bieg, mając zupełnie swobodne ręce. Pamiętajmy jednak o zachowaniu optymalnej techniki biegu.
Osobom początkującym zaleca się wybieranie krótszych dystansów (nawet 20–30-sekundowy bieg może naprawdę zmęczyć). Kiedy już zapoznamy się ze sprzętem, możemy zacząć nieco wydłużać dystans. Doświadczeni zawodnicy nie zalecają jednak stosowania spadochronów rezystancyjnych na trasie dłuższej niż 400 metrów, bo to intensywne sprinty wyzwalają siłę i poprawiają osiągi biegaczy.
Spadochrony oporowe to sprzęt zwykle wykorzystywany na świeżym powietrzu, ale w dużej hali również można ćwiczyć. Wszystko zależy od naszych chęci oraz powierzchni, jaką dysponujemy.
Zalety treningu ze spadochronem
Ćwiczenie to buduje mięśnie, zwiększa wytrzymałość oraz prędkość. W czasie biegu świetnie rozwijają się mięśnie nóg (zwłaszcza łydek) i brzucha. Niewątpliwą zaletą spadochronu oporowego jest również jego lekkość i poręczność – możemy go zabrać dosłownie wszędzie. Użytkownik zyskuje w trakcie biegu większą świadomość swojego ciała. Atleta zwraca większą uwagę na poprawną technikę biegu, ruchy ramion. Spadochron może się przydać podczas treningu HIIT lub interwałowego – ćwiczenia będą wtedy polegały na rozpędzeniu się do jak najwyższej prędkości. Jego użycie daje również możliwość szybkiej zmiany biegu w warunkach oporowych na bieg bez oporu. Po odpięciu spadochronu wyraźnie poczujemy, że biegnie nam się lżej i będzie możliwe osiągnięcie większej prędkości.
Ćwiczenia tego typu mogą być bardzo przyjemne dla sportowca: pozwalają oderwać się od monotonnego cardio, urozmaicają trening i nadają mu zupełnie nowy wymiar.
Inne akcesoria w treningu oporowym
Bieganie ze spadochronem może przynieść jeszcze lepsze efekty, gdy połączymy je z inną formą treningu oporowego. Dobrym pomysłem będzie wykorzystanie obciążników na nogi czynadgarstki.
Inne polecane akcesoria w treningu oporowym, z których możemy korzystać zamiennie, tokamizelka obciążeniowa, sanki obciążeniowe oraz opona.
Głównym zadaniem treningu oporowego jest zwiększenie mocy i szybkości ćwiczącego, a jego regularne stosowanie może poprawić wyniki sportowców. Dzięki treningowi poprawimy wydolność i wytrzymałość organizmu, będziemy mogli biec szybciej i dłużej. | Spadochron do treningu szybkości |
Szeroka oferta różnorodnych klocków dostępnych na rynku pozwala na zbudowanie wielu ciekawych pojazdów strażackich. Starszym miłośnikom straży umożliwi to częściową realizację swoich marzeń, młodszych zaś może zachęcić do zostania prawdziwym strażakiem w przyszłości. Potężny, głośny i czerwony. Taki jest wóz strażacki. Te cechy sprawiają, że ma rzesze zarówno małych, jak i całkiem dużych miłośników. Bycie strażakiem i możliwość pokierowania tym wspaniałym wozem jest, co prawda, zarezerwowana dla nielicznych, ale jego namiastkę możemy stworzyć u siebie w domu.
Rozmaite zestawy klocków umożliwiają zbudowanie wozu strażackiego. Planując zakup jednego z nich, powinniśmy przede wszystkim wybrać dostosowany do wieku i umiejętności naszej pociechy. Na drugim miejscu oczywiście są wielkość i możliwości wozu, który można z klocków zbudować, a także dodatkowe elementy dołączone do zestawu. Poniżej krótkie prezentacje niektórych z nich.
Dla najmłodszych (do 5 lat)
Najpopularniejsze zestawy z wozami strażackimi znajdziemy w ofercie klocków:
Lego Duplo – w 26-elementowym komplecie są klocki pozwalające na zbudowanie dwuczęściowego wozu strażackiego, z ruchomym wysięgnikiem i wężem, figurkę strażaka oraz klocki z nadrukowanym panelem sterowania, a także płomieniami ognia ogarniającymi mały domek. Duże i bezpieczne klocki pozwalają na zabawę nawet najmłodszym. Oczywiście łączą się z innymi klockami z serii, dzięki czemu możliwe jest zbudowanie całego miasteczka, które wóz strażacki będzie patrolować.
Wafle – zdecydowanie najbezpieczniejszy zestaw klocków, którym spokojnie mogą się bawić już niemowlaki. Klocki konstrukcyjne w kształcie wafli pozwalają na zbudowanie dużego, ruchomego wozu strażackiego z ruchomą drabiną. To świetna propozycja dla najmłodszych miłośników tego typu pojazdów.
Mega Bloks– zestaw składa się z samochodu, schowanych w nim sześciu klocków i figurki strażaka. Po podniesieniu ruchomej drabiny odkrywamy skrytkę na klocki. Zabawka jest w pełni dostosowana do małych rączek, a klocki łączą się z łatwością i mogą być rozbudowywane o kolejne elementy z tej serii.
Dla starszaków (od 5 lat)
Oferta dla starszych dzieci jest znacznie bogatsza i różnorodna.. Oto najciekawsze propozycje:
Cobi – zestaw z serii Action Town, przeznaczony dla dzieci od 6. roku życia. W pudełku znajdziemy aż 300 elementów. Większość z nich posłuży do zbudowania wozu o wielkości 22,5 x 10,5 cm. Samochód ma rozsuwaną drabinę, a także otwierane naczepy i kabinę kierowcy. Znajdziemy w nim również rozmaite akcesoria niezbędne w pracy strażaka, np. łopatę. Sprzęt obsługują 3 figurki dzielnych strażaków.
Sluban– zestaw podobny do opisanego wyżej, składający się z 267 klocków i 3 figurek strażaków w pełnym bojowym umundurowaniu. Z klocków możemy zbudować wóz z ruchomą drabiną lub jednostkę straży pożarnej. Dodatkowo w komplecie znajdziemy sprzęt używany przez strażaków, taki jak słupki, łopaty i gaśnice ręczne.
Dromader– producent oferuje kilka zestawów strażackich, różniących się liczbą klocków ( 133, 155, 192 lub 229) umożliwiających zbudowania zarówno malutkich samochodów, jak i pokaźnej wielkości wozów strażackich z pełnym wyposażeniem. Pozwala to na skompletowanie całego taboru. Pozycja obowiązkowa dla prawdziwych fanów. Dużą zaletą klocków jest ich kompatybilność z lego, co umożliwia tworzenie całych miasteczek.
Lego City– zestaw stanowiący część jednej z najpopularniejszych serii tej firmy. Tym razem w pudełku znajdziemy 2 figurki strażaków, 212 klocków, z których zbudujemy wóz z drabiną i rozciąganym wężem podłączanym do specjalnej wyrzutni, strzelającej klockami. Oczywiście do zestawu dołączono zestaw akcesoriów – gaśnicę, łopatę, piłę, palącą się beczkę i znaki ostrzegawcze.
Kupując zestaw dla dziecka, starajmy się wybrać dostosowany do wieku i możliwości naszej pociechy. W przypadku najmłodszych elementy, z których będzie się składał wóz małego strażaka, nie mogą być za małe, bo może to grozić ich połknięciem. Z kolei zestaw składający się ze zbyt dużych i prostych do złożenia elementów z pewnością nie przypadnie do gustu starszym dzieciom, dla których równie ważna jak sama zabawa, jest frajda ze składania. | Z jakich klocków możemy zbudować samochód strażacki – przegląd |
Humphrey Bogart, Michael Jackson, Indiana Jones, Kojak – ci sławni aktorzy bez kapelusza na głowie właściwie się nie pojawiali. I słusznie, ponieważ kapelusze podkreślają męskość, a jednocześnie są modne. Od kilku lat wracają do łask, by w tym sezonie święcić prawdziwe triumfy. Kapelusz i kurtka – propozycja dla panów modna i niebanalna – nie jest jednak sprawą prostą, bo nie każdej kurtce służy towarzystwo kapelusza. Podajemy kilka wskazówek dotyczących zasad rządzących tym połączeniem.
Kupno kapelusza
Każdy mężczyzna może nosić kapelusz, ale nie każdy może nosić każdy rodzaj tego nakrycia głowy. Kapelusz ma swoje wymagania – jest synonimem stylu i dobrego smaku, ale tylko wtedy gdy idealnie leży na głowie.
Najistotniejszy, oprócz owalu twarzy, jest wzrost mężczyzny. Niscy panowie, żeby nie narazić się na drwiące komentarze, nie powinni kupować kapeluszy ze zbyt szerokim rondem czy z bardzo niską główką. Szersze rondo pasuje panom powyżej metra osiemdziesięciu, jednak tu nie sprawdzi się zbyt wysoka główka. Równie ważną cechą ronda jest jego wywinięcie. Jeżeli decydujemy się na kapelusz z miękkiego flauszu, można wybrać delikatnie wywinięte rondo. W innych przypadkach lepsze będzie rondo bez wywinięcia. Najpopularniejszym, najbardziej uniwersalnym i najmniej formalnym modelem kapelusza, który będzie pasował i do kurtki, i do garnituru, i do koszuli wpuszczonej w jeansy, jest ponadczasowa fedora. Jest to rodzaj kapelusza z rondem, zwykle wełnianego, z wklęsłą fałdą wzdłuż główki przybranej rypsową taśmą, powstały w pierwszym dziesięcioleciu XX wieku.
Przy doborze kurtki do kapelusza zasada jest jedna: strój powinien mieć kołnierzyk. Także kurtka, którą chcemy z kapeluszem połączyć. Dobrej jakości kapelusz typu fedora (z wysokogatunkowych materiałów, np. wełnianych filców, skór) kosztuje co najmniej kilkadziesiąt zł.
Kurtka do pary z kapeluszem
Dwurzędowa kurtka jesienna, zwana bosmanką i kojarzona z amerykańską marynarką wojenną, jak żadna inna pasuje do kapelusza. Jej cechami charakterystycznymi są szerokie klapy, wysoki kołnierz i zapięcie na dwa rzędy zazwyczaj metalowych guzików, a atutami duże możliwości stylizacyjne. Pasuje zarówno do jeansów, jak i bardziej formalnych spodni. Najlepiej wybrać najprostszy fason w uniwersalnym kolorze, np. granatowym.
Do kapelusza pasują niemal wszystkie kurtki z tkaniny, jeśli tylko nie są z ortalionu, który jest zarezerwowany dla odzieży sportowej, a z którą kapelusze nie idą w parze. Ale pikowane, z powlekanej przeciwdeszczowym impregnatem bawełny i kołnierzykiem to już dobry wybór. Świetnie sprawdzą się także parki (ale wyłącznie te bez kaptura, z kołnierzykiem) oraz kurtki z surowego denimu utrzymanego w czerniach lub szarościach.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Idealna do kapelusza jest kurtka typu husky – okrycie wierzchnie na sezon jesienny kojarzone z odzieżą wierzchnią do jazdy konnej i dla myśliwych, o prostym, nieco szerszym fasonie, pikowane w skośne kwadraty. Niezwykle ważny jest kolor kurtki. Do kapelusza nie pasują szalone wzory ani krzykliwe barwy. Kapelusz przywodzi na myśl styl brytyjskiego dżentelmena, a ci wybierają odcienie brązów, zgniłych zieleni, granaty, szarości bądź czerń. Jeśli wzór, to dyskretny tenis lub kratka i najlepiej na dobrej jakości wełnie.
Kurtka skórzana – ultramodny akcent
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Skórzana kurtka jest podstawowym elementem tegorocznej jesiennej mody męskiej. Projektanci oferują kurtki o zacięciu rockandrollowym, które do kapelusza nie będą pasować (chyba że jako stylizacyjny żart), lub w bardziej klasycznej formie – o prostym kroju, zapinane od góry do dołu na guziki, z kołnierzem. Do takich kurtek można włożyć bardziej eleganckie spodnie typu chinos (najlepiej czarne) i sznurowane półbuty.
Etykieta
Zasady kupowania i noszenia kapelusza to jedno, dobre maniery to druga, nie mniej ważna kwestia. Zdjęcie kapelusza z głowy podczas przywitania oznacza szacunek i wskazuje na dobre wychowanie. W wyjątkowych sytuacjach można jednak powitać kogoś, np. podczas spotkania na ulicy, poprzez uchylenie ronda kapelusza czy dotknięcie ronda palcem (o ile osobą witaną jest inny mężczyzna, w przypadku kobiet to niedopuszczalne, podobnie jak rozmowa z kobietą, kiedy mężczyzna ma kapelusz na głowie). Warto pamiętać, że na powitanie zdejmujemy kapelusz ręką przeciwną do strony, z której nadchodzi znajoma osoba, np. gdy ktoś podchodzi z lewej, kapelusz zdejmujemy ręką prawą, i odwrotnie. Kapelusz należy zdejmować z głowy, gdy wchodzi się do zamkniętego pomieszczenia: domu, banku, restauracji, biura czy sklepu. | Do jakiej kurtki pasuje kapelusz? |
Kiedy wyglądamy za okno, widzimy, że bezapelacyjnie i nieubłaganie nadeszła jesień. Czas zatem zrobić jedną bardzo ważną rzecz – odpowiednio zająć się samochodem. Jest kilka elementów, o które trzeba zadbać. Nie chodzi tylko o komfort jazdy, ale o bezpieczeństwo i nasze, i innych. Jesienią wszystko jest „bardziej”, niż latem. Deszcze są częstsze i bardziej obfite, wiatr wieje mocniej, zmrok zapada szybciej. Nawet noce wydają się ciemniejsze. Leżące na asfalcie liście powodują, że drogi są śliskie.
Przygotowanie się do dłuższej trasy jesienią nie różni się od przyszykowania auta na tę porę roku. Chodzi głównie o szeroko pojętą widoczność. Przejdźmy przez tę procedurę razem.
Okna i szyby
Przede wszystkim trzeba je dokładnie umyć, od zewnątrz i wewnątrz. Wystarczy do tego zwykły płyn do szyb. Świetnym wyjściem jest zabezpieczenie obu powierzchni odpowiednimi środkami. Z zewnątrz idealnie sprawdzi się tzw. niewidzialna wycieraczka, czyli preparat hydrofobowy, który powoduje, że woda po prostu spływa z szyb. Widać to zarówno na stojącym samochodzie, gdzie krople wody bardzo szybko zjeżdżają w dół, jak i podczas jazdy. Kiedy deszcz jest stosunkowo niewielki, a poruszamy się z nieco większą prędkością, nie musimy nawet używać wycieraczek – krople po prostu są zdmuchiwane z szyby.
box:offerCarousel
Niewidzialna wycieraczka to koszt od kilku do kilkunastu złotych za buteleczkę. Wystarczy na kilka aplikacji. Uwaga – przednia szyba to połowa sukcesu. Zdecydowanie warto potraktować tym specyfikiem boczne szyby i lusterka. Ich nie wyczyścimy wycieraczkami, a popularna praktyka oczyszczania szyby polegająca na jej opuszczeniu i podniesieniu powoduje czasem więcej zamieszania, niż to warte.
Zobacz także:
* Niewidzialna wycieraczka – test wybranych preparatów
* Niewidzialna wycieraczka – hit czy kit?
Szyby od wewnątrz możemy potraktować środkiem przeciwko parowaniu. Cieniutka warstwa wody osadzająca się na szybach jest zmorą wielu (jeśli nie większości) kierowców. Taki środek (to znowu rodzaj preparatu hydrofobowego) jest świetnym rozwiązaniem, i jest wygodniejszy w użyciu, niż np. klimatyzacja. Jej włączenie również dość skutecznie osusza wnętrze samochodu, ale czasem po prostu nie opłaca się jej włączać, gdy do przejechania mamy tylko niewielki odcinek.
box:offerCarousel
Zamiast płynu w spreju możemy kupić specjalne ściereczki przeciw parowaniu. Być może ich skuteczność jest nieco niższa, ale za to sposób aplikacji preparatu jest o wiele wygodniejszy i przy okazji niczego nie pochlapiemy.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Wycieraczki
O nich często zapominamy. Przetrzyjmy ich pióra, nawet ręcznikiem papierowym albo miękką szmatką. Jeśli są brudne, pozostanie na niej czarny ślad. Po kilku przetarciach powinien zniknąć. Brawo – w ten sposób wyczyściliśmy wycieraczki i przedłużyliśmy ich żywotność. Ale jeśli w trakcie czyszczenia znajdziemy na nich jakąś zadrę, uszczerbek, wykruszenie – nie kontynuujmy tej czynności. Kupmy nowe pióra wycieraczek i już. Nie tylko będą lepiej czyścić, ale i nie porysują szyby. Nie musimy od razu decydować się na najdroższe, wystarczą średnie cenowo modele od dobrego producenta.
box:offerCarousel
W ten sposób zadbaliśmy o jeden aspekt widoczności – z pewnością widzimy lepiej wszystko, co się dzieje dookoła. Pozostał jeszcze jeden warunek. Musimy mieć to wszystko dobrze oświetlone. Nasze światła powodują również, że sami jesteśmy widoczni dla innych kierowców.
Oświetlenie
box:offerCarousel
Jesień to świetna pora na to, by sprawdzić, czy w naszym aucie świecą wszystkie światła i czy świecą dobrze. Jeśli po paru latach użytkowania zaczynają przygasać, to wymieńmy je bez wahania. Żarówki kosztują kilka-kilkanaście złotych za sztukę. Często opłaca się kupić je w komplecie, wtedy jest taniej. Sama wymiana żarówek potrafi być niestety udręką, w wielu autach trzeba wymontować reflektor, czasem zdemontować grill albo przesunąć akumulator. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Samodzielna wymiana żarówek jest czynnością, którą trzeba umieć przeprowadzić w różnych warunkach. To trening, który może nam się kiedyś bardzo przydać.
Pamiętajmy też, że nawet najlepsze żarówki nie pomogą, jeśli reflektory będą zmatowiałe albo odbłyśnik zniszczony. Światła powinny też być dobrze ustawione – w tym pomoże nam mechanik. | Jesienią w trasę – jak się do niej przygotować? |
Przed zbliżającym się sezonem warto dokonać przeglądu sprzętu fotograficznego. Oczywiście najlepiej zrobi to serwis fotograficzny, ale wiele czynności możemy wykonać samodzielnie w domu, zwłaszcza takie, o które serwis po prostu nie zadba i podejrzewam, że niektóre prośby wywołają uśmiech na twarzach fachowców. Zima jest przeważnie martwym okresem dla wielu fotografów, szczególnie tych okazjonalnych. Branie ślubu na mrozie nie brzmi zbyt ciekawie. Kiedy robi się cieplej, chętnie wychodzimy w plener i zaczynają spływać zlecenia. Warto więc zadbać o to, żeby sprzęt był zawsze czysty i gotowy do pracy.
Serwis koniecznie
Zacznijmy od tego, że – po tym, gdy podniesiemy aparat z półki lub wyciągniemy go z torby po kilkumiesięcznym śnie zimowym – warto jest oddać go do serwisu na szybki przegląd i wewnętrzne czyszczenie. Kurz jest wszędzie, a jest on jednym z największych wrogów elektroniki tuż obok wilgoci. Pamiętajcie, żeby w torbach zawsze nosić niewielkie woreczki pochłaniające wilgoć albo torebkę ryżu.
W przypadku sprzętu cyfrowego prawdopodobnie konieczne będzie tylko przeczyszczenie styków, co możecie zrobić bez problemu sami wysokoprocentowym alkoholem, oraz czyszczenie matrycy z komorą lustra. Ta druga czynność wymaga ogromnej precyzji, specjalnych narzędzi i warunków próżniowych, żeby w ogóle miała sens.
Jeśli chodzi o kwestie profilaktyki, warto mieć w domu gruszkę do czyszczenia (jedną z pędzelkiem, a drugą bez) i sprężone powietrze w puszce (nigdy nie przechylajcie jej na bok i zawsze sprawdźcie, czy z wylotu nie leci płyn) dla ekstremalnych przypadków. Jeśli zdarza wam się często zmieniać obiektywy w trudnych warunkach, zaopatrzcie się w zestaw do czyszczenia matryc, który zawiera specjalne szpatułki pakowane hermetycznie oraz alkohol izopropylowy. Nie polecam tego rozwiązania, jeśli nie jesteście doświadczeni, bo możecie tylko zaszkodzić matrycy.
Jeśli chodzi o aparaty analogowe, kwestia jest bardziej skomplikowana. Przede wszystkim przed odłożeniem aparatu na dłużej pamiętajcie o wyciągnięciu baterii. Nie chcecie przecież zobaczyć w komorze rozlanej baterii. Przegląd powinien polegać na sprawdzeniu wszelkich uszczelek (łatwo parcieją), zatrzasków, przeczyszczeniu komory filmu i komory lustra, wyregulowaniu czasów i nasmarowaniu elementów ruchomych. Czynności, które możecie wykonać sami to czyszczenie komory lustra i komory filmu za pomocą sprężonego powietrza – nic złego nie powinno się stać.
Zrób to sam i dbaj o sprzęt
Jeśli wasz sprzęt wrócił już z przeglądu po okresie przestoju, dobrze jest o niego zadbać i starać się nie doprowadzić do tego, żeby w środku wyrosły grzyby albo powstało inne życie. W tym celu dobrze jest chronić aparat przed wilgocią. Polecam noszenie w torbie woreczka ryżu albo specjalnych wkładek, które chłoną wilgoć. Na pewno to nie zaszkodzi i nie zajmie dużo miejsca, a uchroni sprzęt przed negatywnym wpływem skraplającej się wody.
Co jakiś czas warto również przeczyścić styki na obiektywie i przy bagnecie aparatu. Najłatwiej będzie to wykonać wysokoprocentowym alkoholem. Może być to nawet spirytus salicylowy lub alkohol izopropylowy, które odtłuszczą złącza i oczyszczą je z innego brudu.
W przypadku samej optyki sprawa ma się dużo prościej. Możecie kupić zestawy do jej czyszczenia, zawierające szpatułki, płyn (po raz kolejny izopropanol), ściereczkę, pędzelki i gruszkę. Zawsze warto mieć coś takiego przy sobie. Dodatkową ochronę przed zanieczyszczeniami zapewni filtr noszony na obiektywie. Lepiej pobrudzić dodatkową szybkę niż samą soczewkę.
Podsumowanie
Jak widzicie, przygotowanie sprzętu do sezonu nie jest bardzo skomplikowane. Wystarczy poświęcić mu trochę uwagi, zanieść w odpowiednie miejsce i pilnować, żeby nie doszło do nieplanowanych zabrudzeń, ale też nie ma co popadać w paranoję. W końcu mówimy o sprzęcie do pracy, a nie o antycznej wazie. | Przygotowujemy sprzęt do sezonu – czyszczenie i konserwacja |
Na tę powieść z niecierpliwością czekali wszyscy czytelnicy Guillaume Musso. Od pierwszych zapowiedzi było pewne, że będzie to kolejna niesamowita historia, w której pisarz znowu zwiedzie czytelnika na manowce. „Dziewczyna z Brooklynu” Musso to wyjątkowa, ale bez większych niespodzianek opowieść, utrzymana w stylu francuskiego pisarza.
Tajemnicze zdjęcie
Być może lepiej kierować się w życiu zasadą, że nieświadomość to błogosławieństwo, a pewnych spraw nie należy rozgrzebywać. Jednak taki wniosek pojawia się za późno, a pytania, które zostały zadane niepotrzebnie, zmieniły zbyt wiele. Właśnie z takim wnioskiem zostaje Raphaël, gdy po zadawaniu zbyt wielu natrętnych pytań – zostaje sam.
Jego narzeczona Anna – dość skryta w temacie swojej przeszłości – po wielu naciskach, wyznaje, że zrobiła coś okropnego i pokazuje zdjęcie, którego zawartości czytelnik na początku nie poznaje. Raphaël w reakcji na fotografię po prostu wychodzi, a w głowie czytelnika powstaje mnóstwo teorii. Mężczyznę czeka bardzo trudna i długa droga do odnalezienia swojej ukochanej.
Rozpaczliwie szukając Anny
Z minuty na minutę, z pełnej szczęścia i miłości narzeczeńskiej wycieczki życie Raphaëla zmienia się w pogoń za utraconą kobietą. Sprawę komplikuje fakt, że wszystko, czego dowiaduje się zrozpaczony mężczyzna coraz bardziej go niepokoi i wywołuje więcej pytań. Nagle to, co dotąd wydawało się łatwe i oczywiste, zmienia się w trudną i poważną decyzję życiową. Wszak trudno jest planować przyszłość z kimś, kogo tak naprawdę się nie zna.
Szczęśliwie, w walce o odnalezienie ukochanej Raphaël nie jest sam, a tropy do śladów po zaginionej, prowadzą do większej ilości wskazówek. Wraz z przyjacielem, emerytowanym policjantem, rozdzielają się w poszukiwaniach, by wspólnie docierać do kolejnych odpowiedzi, ale i dalszych zagadek. Kim tak naprawdę jest Anna? Kim tak naprawdę jest Marc, dotychczasowy sojusznik?
W nadziei na inne zakończenie
Przygody z powieściami Musso niejednokrotnie były dla mnie nie lada przyjemnością, bo za każdym razem spodziewałam się, że autor ponownie obali wszelkie założenia i poprowadzi fabułę zupełnie inaczej. Być może właśnie z tego powodu „Dziewczyna z Brooklynu” trochę mnie rozczarowała, ponieważ powieść, po odsłonięciu najważniejszej z tajemnic, prowadzi tak naprawdę do przewidywalnego rozwiązania fabularnego. Tak jakby nagle Musso stracił swój typowy chwyt narracyjny i napisał zwykłą powieść.
Mimo to, nie uważam, by była to zła lub kiepska powieść. Brak typowego dla Musso elementu zaskoczenia nie zmienia faktu, że jest to nadal świetna i intrygująca historia. Polecam waszej uwadze tę książkę, szczególnie, że jest dostępna na Allegro w wersji elektronicznej, co tylko ułatwia decyzję o zakupie. Teraz nie pozostaje nic innego, jak cieszyć się lekturą!
Źródło okładki: www.wydawnictwoalbatros.com | „Dziewczyna z Brooklynu” Guillaume Musso – recenzja |
Czy w cenie nieprzekraczającej 1200 zł można kupić naprawdę dobry smartfon? Na to pytanie odpowiedź jest oczywista – pewnie, że tak. Problem jednak w tym, że wśród ofert na Allegro znajdziemy całą masę urządzeń. Jak wybrać to odpowiednie? W tym poradniku zaprezentuję kilka modeli smartfonów, których cena nie przekracza 1200 zł. Samsung Galaxy S5 Neo
Koreańskiego potentata w produkcji smartfonów, firmy Samsung, nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Jeśli dysponujecie budżetem ok. 1180 zł, możecie kupić model Galaxy S5 Neo. Jest tu 5,1-calowy ekran Full HD, 8-rdzeniowy procesor, 2 GB RAM, 16 GB pamięci na dane oraz kamery 16 Mpix i 5 Mpix. Samsung zastosował tu jedną z najnowszych wersji systemu Android, czyli 5.1.1 Lollipop. Potężna specyfikacja to nie jedyna zaleta S5 Neo. Smartfon został opatrzony certyfikatem IP67, który świadczy o jego wodoszczelności (zanurzenie do 1 metra na czas do 30 minut) i odporności na kurz.
HTC One M8
W cenie ok. 1050 zł możecie kupić smartfon tajwańskiej firmy HTC. Otrzymujemy sprzęt z 5-calowym ekranem Full HD, 4-rdzeniowym procesorem, 16 GB powierzchni na dane użytkownika, 2 GB RAM, podwójną kamerę główną 4 Mpix oraz kamerę przednią 5 Mpix. HTC jest znane z tego, że bardzo długo od momentu premiery wspiera swoje wszystkie flagowe produkty. To dlatego One M8 (test), chociaż pierwotnie zadebiutował z Androidem 4.4.2 KitKat, dostanie aktualizację do najnowszego Androida, czyli 6.0 Marshmallow.
LG G Flex 2
To oczywiście nie koniec moich propozycji. W budżecie 1200 zł mieści się także nowatorski smartfon LG, model G Flex 2. Dlaczego jest to urządzenie nowatorskie? Ponieważ jego 5,5-calowy ekran Full HD jest zakrzywiony, co dodatkowo wpływa na jakość wyświetlanego obrazu. Ponadto ma 4-rdzeniowy procesor, 2 GB RAM, 16 GB pamięci wewnętrznej oraz kamery 13 Mpix i 2,1 Mpix. Co z systemem operacyjnym? Podobnie jak w poprzednich dwóch przypadkach, jest tu Android, ale tym razem w wersji 5.0.1 Lollipop. Cena G Flex 2 (test) to ok. 1070 zł.
Apple iPhone 5
Nie da się ukryć, że smartfony Apple są jednymi z najbardziej popularnych na świecie. Za ok. 1100 zł możemy kupić iPhone 5. Co prawda, urządzenie miało swoją premierę w 2012 roku, jednak do tej pory jest wspierane przez producenta, a dodatkowo pozostaje bardzo konkurencyjne wobec innych smartfonów. Co dostajemy za kwotę ok. 1100 zł? 4-calowy ekran o rozdzielczości 640 x 1136 pikseli, 2-rdzeniowy procesor, 1 GB RAM, 16/32 GB pamięci na dane oraz kamery 8 Mpix i 1,2 Mpix. Jako OS mamy tu oczywiście iOS, w wersji 6, która może być zaktualizowana do wersji 9.2.
Sony Xperia Z2
Na koniec propozycja od Sony, czyli smartfon Xperia Z2. Można go kupić za ok. 1040 zł. Jest to urządzenie wybierane szczególnie przez osoby lubiące dużo fotografować, a to z uwagi na aparat główny o rozdzielczości 20,7 Mpix i kamerę przednią 2,2 Mpix. Co z wydajnością? Zamontowano w nim 4-rdzeniowy procesor wspomagany przez 3 GB RAM oraz 16 GB powierzchni na dane. Sprzęt działa pod systemem Android 4.4.2 KitKat, który ma zostać zaktualizowany do 6.0 Marshmallow. Na uwagę zasługuje też certyfikat IP58 świadczący o odporności urządzenia na wodę i kurz. Więcej o Xperii Z2 znajdziecie w naszym teście.
Czy w cenie do 1200 zł można kupić naprawdę solidny smartfon? Oczywiście, że tak, co mam nadzieję udowodniłem, przybliżając powyższe modele. W zestawie, który zaproponowałem, każdy znajdzie coś dla siebie – zarówno entuzjasta fotografii, maniak gier, a nawet fan survivalowych wypadów w teren. | Smartfony do 1200 zł – styczeń 2016 |
Pływanie to jedna z największych przyjemności latem. Jeszcze większą frajdą jest pływanie na wodnych „pojazdach” – pontonach, materacach, łódkach... Co warto zabrać nad jezioro lub morze? Zachęcamy do wakacyjnego przeglądu tego, co bezpiecznie uniesie nas na powierzchni wody! Są niezbędne na wyprawy turystyczne lub rekreacyjne. Potrafią umilić odpoczynek nad wodą i pływanie rekreacyjne z rodziną i znajomymi. Materace, łódki, pontony – jakie wybrać, by pobyt nad wodą był udany?
Pontony
Kupując ponton, na początku musimy odpowiedzieć sobie na pytanie: do jakiego celu ma on służyć? Jeżeli interesuje nas typowy odpoczynek na wodzie, pływanie rekreacyjne z rodziną i znajomymi, trzeba dobrać ponton do liczby osób nim pływających. W celach rekreacyjnych odpowiednie będą pontony super light (lekkie).
Wybierajmy jasne kolory, które tak szybko nie nagrzewają się na słońcu. Jeśli ma spełniać funkcję typowo rekreacyjną, wystarczy ponton dwuosobowy – np. znanej marki Bestway. W jednoosobowym możemy mieć trudności, by rozprostować nogi. Dobrze, by ponton był kilkukomorowy (podłoga, główna komora i komora asekuracyjna). Wśród pasjonatów wypoczynku nad wodą popularne są modele Seahawk.
Wygodnym rozwiązaniem jest model z wiosłami (pontony z wiosłami). Jeśli planujemy szybciej lub dalej wypływać, dobrym wyborem jest ponton z silnikiem. Przy okazji warto wiedzieć, że ponton z silnikiem zaburtowym (elektrycznym lub spalinowym) do 13 KM nie wymaga od nas posiadania zezwolenia na pływanie.
Wypływając „na szerokie wody”, warto mieć ze sobą pompkę, gdyż pamiętajmy, że ponton w słoneczny letni dzień narażony jest na nagrzewanie się, a tym samym zwiększenie ciśnienia powietrza w pontonie. Po całym dniu na słońcu wpłynięcie w zacienioną zatoczkę może spowodować spadek ciśnienia. Natomiast po nagrzaniu się pontonu musimy pilnować, by ciśnienie nie było za wysokie. W pierwszym przypadku wystarczy lekko dopompować ponton, a w drugim spuścić nieco powietrza.
Materiał, z którego ponton został wykonany, powinien być dwuwarstwowy, z siatką wtopioną w materiał lub z gumy. Warto, by dookoła pontonu zamontowana była linka pomocnicza (gdy w trakcie pływania na materacu przyjdzie nam ochota na zrobienie nura do wody, linka pomoże nam się wspiąć z powrotem do pontonu), a z przodu uchwyt do wyciągania pontonu na brzeg.
Niezbędne w pontonie:
zestaw naprawczy (elastyczny klej wodoodporny, taśma izolacyjna materiałowa, łatki, a przy zaworach bostońskich – taśma uszczelniająca działająca na zasadzie pakuły). W ofercie znajdziemy też pontony mające na wyposażeniu zestaw naprawczy,
dodatkowy, kilkumetrowy sznurek do przymocowania pontonu do kładki; woreczek strunowy do kluczyków od samochodu, telefonu itp.,
kapok, kamizelka ratunkowa dla pełnego bezpieczeństwa, np. w razie wywrotki,
pompka – sporo modeli jest wyposażonych w pompkę (pontony z pompką). Nie musimy jej mieć w środku pontonu – wystarczy zaczepić ją np. od strony rufy o sznurek, który znajduje się dookoła pontonu,
klapki – buty są za ciężkie, a warto założyć coś na stopy,
jedzenie i picie – wyprawy pontonem zwykle są dłuższe niż materacem, warto więc zabezpieczyć się przed pragnieniem i głodem.
Dmuchane materace plażowe i fotele do pływania
Panie, które lubią opalać się na brąz, z pewnością lubią wszelkiego typu materace i dmuchane fotele. Posiadają one miejsce na zimny napój, są wygodne i pozwalają na opalanie się podczas pływania na wodze.Materac ma wiele zastosowań: możemy go rozłożyć na gorącym piasku i cieszyć się słońcem bądź opalać się, wygodnie pływając na wodzie. Dmuchana komora do leżenia i do tego dmuchana poduszka z pewnością każdego z nas utrzymają na wodzie! Wybór materaców jest ogromny – znajdziemy materace różnej wielkości, profilowane, z oparciem i bez.
Materace do pływania zwykle są przezroczyste i wykonane z tworzywa sztucznego lub gumy. Warto wiedzieć, że materac dłużej posłuży nam w basenie lub nad jeziorem niż nad morzem, gdyż słona woda może osłabiać materiał, z którego jest on wykonany. Możemy też poszukać welurowego materaca, na którym również można pływać, a który może posłużyć także do leżenia na trawie czy spania w namiocie. Te materace są zdecydowanie bardziej wytrzymałe. Dobrze, by materac nie był zupełnie płaski – na wygodę użytkowania z pewnością wpłynie dmuchana poduszka, na której można oprzeć głowę, dryfując beztrosko po tafli jeziora.
Na co zwrócić uwagę przy zakupie materaca?
na mocny materiał poszycia oraz jego odporność na promieniowanie UV,
wysokość materaca – im grubszy materac, tym trudniej będzie się na niego wdrapać z wody,
na pewno przydatna będzie linka pomocnicza,
warto też sprawdzić, do jakiego obciążenia przystosowany jest materac.
Łódki
Jeśli pontony i materace wydają nam się za mało wywrotne, może pomyśleć nad zakupem łodzi wiosłowej. Zakup łodzi wiosłowej – z uwagi na wyższe koszty – to dość poważna sprawa, dlatego warto dokładnie przemyśleć wszelkie warianty. W końcu to nie jest zakup na jeden sezon. Jak znaleźć tę jedyną łódź: bezpieczną, wygodną, piękną i wykonaną zgodnie z zasadami sztuki szkutniczej?
Jeśli łódka będzie używana kilka razy, warto wybrać łódź drewnianą. Będzie łatwa do utrzymania w czystości. Tańszym rozwiązaniem jest łódka wykonana z laminatów. Zalety tego materiału to, oprócz niższej ceny, waga i łatwość w utrzymaniu. Jeśli będziemy z tej łodzi korzystać sami na małym akwenie, to warto wybrać laminat jednopłaszczyznowy (łódź będzie lżejsza). Natomiast przy większych jeziorach i korzystaniu np. przez dwie osoby poszukajmy dwupłaszczyznowej warstwy laminatu (łódź będzie cięższa, ale stabilniejsza).
Jeżeli mamy większy budżet i zakładamy, że łódź będą obsługiwać dwie osoby, można wziąć pod uwagę także łodzie wykonane z aluminium, bardzo popularne w Skandynawii. Ich podstawową zaletą jest lekkość: łódź aluminiową spokojnie przeniosą dwie osoby. Aluminium jest materiałem bardzie odpornym na korozję, co zapewnia łodzi w zasadzie długowieczność. Dla jednej osoby przydatna będzie składana łódź wędkarska. Odpowiednia konstrukcja zapewnia bezpieczeństwo, a niewątpliwą jej zaletą jest to, że łódź po złożeniu zmieści się do bagażnika.
By łódź spełniła nasze oczekiwania, warto przyjrzeć się też, czy wszystko jest porządnie wykonane, gdyż od tego zależy nasze bezpieczeństwo. Poczytajmy też opinie na temat danego producenta i jego produktów – możemy popytać innych pasjonatów, spotkanych np. na forach lub najlepiej nad brzegiem jeziora.
Wybór sprzętu pływającego poprzedźmy analizą naszych potrzeb, nawyków wakacyjnych i liczby osób, które będą z niego korzystały. Po dokonaniu wyboru typu pojazdu przyjrzyjmy się sposobowi wykonania oraz funkcjonalności poszczególnych modeli materaców, pontonów i łódek. W końcu chodzi nie tylko o dobrą zabawę nad wodą, ale przede wszystkim o nasze bezpieczeństwo. | Nie tylko wpław – na czym pływać podczas wakacji? |
Nowy Samsung Gear Fit 2 Pro ma inny pasek ze zmienioną klamrą, a dodatkowo jest także przystosowany do pływania. Jak wypada w porównaniu ze zwykłym Gear Fit 2 i czy warto go kupić? Specyfikacja Samsunga Gear Fit 2 Pro
wyświetlacz: 1,5 cala, dotykowy i zakrzywiony Super AMOLED, 216 x 432 pikseli
interfejs: Bluetooth 4.2
system operacyjny: Tizen OS
procesor: dwurdzeniowy, 1 GHz
pamięć RAM: 512 MB
pamięć wbudowana: 4 GB (2 GB dostępne dla użytkownika)
akumulator: 200 mAh (3–4 dni pracy, 5 dni w trybie czuwania, 9 godzin z aktywnym GPS-em)
funkcje: GPS z GLONASS, pulsometr, akcelerometr, żyroskop, barometr, odporność na pył i wodoodporność 5 ATM/50 m
wymiary: 51,3 x 24 x 8 mm
masa: 34 g
Konstrukcja
Na oko niewiele się zmieniło – Gear Fit 2 Pro jest nadal wykonana z matowych tworzyw sztucznych oraz szkła. Nowy pasek montuje się w ten sam sposób, ale zapina inaczej – tym razem ma on typową klamrę z pojedynczą szlufką. W wersji czarno-czerwonej pasek ozdobiony jest wypukłymi wielokątami, a w czarnej podłużnie żłobiony. Opaska, podobnie jak poprzednio, dostępna jest w rozmiarach S lub L.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Kształt obudowy jest wydłużony i łukowaty, ekran jest wypukły. To ponownie dotykowy wyświetlacz Super AMOLED o przekątnej 1,5 cala i rozdzielczości 216 x 432 piksele – jest jasny, ostry i robi wrażenie mocnymi kolorami oraz idealną czernią. Kąty widzenia są wzorowe, podświetlenia nie brakuje w słońcu, a minimalna luminancja nie oślepia. To chyba najlepszy wyświetlacz w urządzeniach tego typu, ale niestety ponownie zabrakło automatycznej regulacji jasności.
Na prawej stronie obudowy znajdują się dwa przyciski – włącznik (mniejszy) i przycisk cofania (większy). Lewa strona pozostała pusta, natomiast na dole umieszczono pulsometr optyczny, obok którego dostrzec można także pozłocone piny złącza ładowania. W zestawie jest magnetyczna stacja dokująca z krótkim, zamocowanym na stałe kablem USB.
Pasek jest gumowy, ale cechuje go wysoka jakość. Materiał jest gładki i elastyczny, ma precyzyjnie wytłoczone otwory, a od wewnętrznej strony karbowaną fakturę. Klamrę zrobiono z metalu, a szlufka posiada dodatkowy bolec, którym zaczepia się o pasek.
Wykonanie Gear Fit 2 Pro jest bardzo dobre. Zastosowane materiały są wysokiej jakości, obróbka nie daje powodów do narzekania. Widać, że to opaska z wyższej półki, jej wzornictwo należy docenić.
Ergonomia i użytkowanie
Opaska jest wygodna i na tyle kompaktowa, że można z nią spać, chociaż trzeba mieć na uwadze jej kształt oraz rozmiar. To urządzenie mocno zagięte przy krótszych bokach, przez co może wrzynać się w skórę nawet w przypadku noszenia rozmiaru L. Podczas testów opaska lekko uciskała nadgarstek z obu stron, ale jeszcze nie powodowała dyskomfortu. Fit 2 Pro trzyma się stabilnie, nie przesuwa ani nie powoduje mocnego pocenia się skóry. Urządzenie jest też lekkie i nie przeszkadza w trakcie biegania, zmieści się w ciasnym rękawie.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Zmianę paska należy uznać za korzystną. Mimo że zatrzask w wersji poprzedniej trzymał się całkiem nieźle, to jednak mogło zdarzyć się jego przypadkowe wypięcie, a w konsekwencji zgubienie opaski. W wersji Pro nie powinno być już z tym problemów, choć trzeba pamiętać o odpowiednim dobraniu rozmiaru. Na mój nadgarstek mieści się wersja S, ale mogę zapiąć ją maksymalnie na trzeci otwór od końca, w takiej sytuacji szlufka nie trzyma się już końcówki paska. Posiadacze średnich lub szerokich nadgarstków powinni zatem wybrać wersję L. Trzeba jednak mieć na uwadze fakt, że nowa klamra jeszcze bardziej przeszkadza podczas pracy przy komputerze – by wygodnie korzystać z klawiatury, musiałem ją każdorazowo zdejmować. Szkoda, bo Fit 2 Pro przypomina o aktywności, gdy długo siedzi się w jednym miejscu i pomaga wykonać ćwiczenia rozciągające.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Stacja dokująca wygląda identycznie jak w poprzedniej wersji opaski, ale niestety jest wyraźnie lżejsza, więc, mimo ogumowanej podstawy, nie stoi już tak stabilnie. Ładowanie nie jest też indukcyjne, w przeciwieństwie do zegarków Gear S3 i Sport. Złącza są jednak podwójne, więc nieważne którą stroną wepnie się Gear Fit 2 Pro.
Nowa wersja opaski przynosi polepszoną wodoodporność. Poprzednik spełniał normę IP68, a Gear Fit 2 Pro oprócz tego wytrzymuje także ciśnienie 5 ATM. Niestety to nadal nic specjalnego – z opaską da się pływać, ale nie można nurkować lub skakać do wody. Zauważyłem też, że wibracja w porównaniu do zwykłego Fit 2 jest mocniejsza, a tym samym głośniejsza.
Obsługa, możliwości, czas pracy
Tizen OS to przemyślany i intuicyjny system, to samo można powiedzieć o jego obsłudze. Nie mam zastrzeżeń odnośnie wydajności – urządzenie działa szybko i płynnie.
Główny ekran wyświetla wybraną tarczę zegarka. Niektóre elementy można modyfikować (np. zmieniać kolor lub wyświetlane dane). Górną belkę rozwija się gestem, zawiera ona skróty trybu nie przeszkadzać, regulacji jasności, odtwarzacza muzyki oraz trybu pływania (wyłącza ekran dotykowy).
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Ekran z lewej strony to pionowa lista powiadomień – są tam zarówno wiadomości, jak i raporty fitness. W prawą stronę przełącza się kolejne ekrany widżetów, można je przemieszczać, usuwać lub dodawać nowe. Interfejs jest bardzo efektowny – liczniki kalorii, kroków lub pięter wyglądają świetnie. Do dyspozycji są także harmonogram, pulsometr, szczegółowy raport pogodowy i wiele innych.
Górny przycisk odpowiada za cofanie lub kończenie treningu. Dolny włącza i wyłącza opaskę po przytrzymaniu, a jego krótkie wciśnięcia uruchamiają pionową listę aplikacji. Tutaj pojawi się pobrane oprogramowanie, jak np. Spotify lub Endomondo, które są teraz pełnoprawnymi aplikacjami, mogącymi działać niezależnie od smartfona. Nowością jest także aplikacja pływacka Speedo On. Na liście znaleźć można skrót do ustawień, który pozwoli skonfigurować funkcję oszczędzania energii, ustawić Wi-Fi, włączyć ekran Always On i wiele innych.
Gear Fit 2 Pro spełnia podstawowe funkcje smart, ale nie można liczyć na wiele. Opaska powiadamia o wiadomościach, analizuje sen, służy jako osobisty budzik, pozwala także odczytać pełne wiadomości oraz odpowiedzieć na niektóre z nich. Do wyboru są szablonowe odpowiedzi lub emotikony. Niestety nie można liczyć na rozpoczynanie konwersacji (brak aplikacji do obsługi SMS-ów lub komunikatorów), nie ma ekranowej klawiatury lub mikrofonu do pisania głosowego. Brakuje również głośnika, więc aby skorzystać z trenerów audio, trzeba razem z opaską sparować słuchawki Bluetooth. Możliwe jest także słuchanie muzyki z pamięci Gear Fit 2 Pro, do dyspozycji są 2 GB na pliki w formacie mp3. Mimo że opaska ma Wi-Fi, powiadomienia przekazywane są tylko przez Bluetooth.
Priorytet przy tworzeniu Fit 2 Pro stanowiły funkcje sportowe. Do dyspozycji jest czytelna aplikacja Samsunga, która obsługuje bieganie, kolarstwo, ćwiczenia fizyczne, pływanie, a nawet yogę. Fit 2 Pro liczy przysiady, brzuszki i pajacyki, a umożliwia także szczegółowe skonfigurowanie treningów biegowych – pozwala określić cele, wybrać dystans lub plan treningowy (np. spalania tłuszczu); w trakcie biegu powiadamia o przebytym dystansie i średnim czasie. Nie zawodzą ekrany z statystykami wyświetlanymi podczas treningu – można analizować prędkość, puls, ogólny czas i wiele innych, a wartości wyświetlać podwójnie na jednym ekranie. Domyślnie opaska wykorzystuje moduł GPS ze smartfona. Potrafi, co prawda, działać samodzielnie, ale sprawdza się to gorzej – brakuje precyzji, wyszukiwanie satelitów trwa długo, a przy gorszej pogodzie połączenie jest niestabilne. Urządzenie może także wykrywać treningi automatycznie, teraz również z usługami lokalizacyjnymi.
Producent obiecuje 3–4 dni pracy, ale w praktyce uzyskiwałem około 2 dni działania ze średnią aktywnością. Jeśli w grę wchodzi długotrwały wysiłek fizyczny, opaska wytrzyma tylko dzień.
Oprogramowanie
By wykorzystać potencjał opaski, potrzebne są dwie aplikacje na telefon, czyli Samsung Gear oraz Samsung Health. Jeśli korzysta się ze smartfona innego producenta, konieczne będzie wgranie jeszcze dwóch wtyczek.
Samsung Gear to świetny menedżer urządzenia. Wyświetla status pamięci i akumulatora, pozwala zmienić tarczę i zainstalować aplikacje dzięki Samsung Apps (aplikacji nie ma dużo). Do wyboru jest też dużo ustawień, a warto skonfigurować funkcję SOS – trzykrotne wciśnięcie przycisku na opasce poinformuje wybrane kontakty o naszej lokalizacji i roześle wiadomości z prośbą o pomoc.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Samsung Health to aplikacja treningowa. Cechuje ją ładny interfejs, chociaż niektóre funkcje trudno odnaleźć. Synchronizuje ona statystyki i treningi z opaski, oznacza rekordy i daje wgląd do szczegółowych informacji o aktywnościach, także z mapami. Możliwe jest ich wyeksportowanie w formacie gpx i zaimportowanie np. do Endomondo.
Podsumowanie
Samsung Gear Fit 2 Pro budzi mieszane odczucia. To nadal bardzo dobra opaska, lepsza od poprzednika, ale zmian jest niewiele. Świetnie, że zmieniono pasek, a docenić należy także polepszoną wodoodporność. Urządzenie jest wygodne, wspiera część funkcji smart i zachwyca jakością wyświetlacza. To dobry kompan sportowca, nawet tego trochę bardziej zaawansowanego.
Niestety opłacalność jest niska – urządzenie wystartowało w wyraźnie wyższej cenie od poprzednika, a aktualnie kosztuje około 900 zł. Przyznaję, że trochę się zawiodłem, gdyż po wersji Pro oczekiwałem chociażby wbudowanego czujnika światła. Południowokoreański producent zaktualizował też Gear Fit 2 – starsza opaska ma w tej chwili praktycznie identyczny system, odświeżone aplikacje Spotify i Endomondo, a także nowe tarcze. Jeśli więc nie pływamy i nie zależy nam na nowej klamrze, to Fit 2 jest bardziej opłacalny od wersji Pro, a można nabyć go już za 600 zł. | Test opaski fitness Samsung Gear Fit 2 Pro – nowa, ale czy lepsza? |
Budowanie masy mięśniowej to proces dość długi, podczas którego nasza waga rośnie. Czasami jednak przychodzi kryzys i wówczas nie mamy ochoty na to, by jeść ogromne ilości jedzenia. Pojawia się zwątpienie i spadek motywacji. Wtedy właśnie mini cut przychodzi nam na ratunek. Czym jest mini cut?
Mini cut to inaczej skrócona redukcja, polegająca na krótkotrwałym obniżeniu ilości spożywanych kalorii. Zazwyczaj spadek ten wynosi około 20–30% kalorii, jakich potrzebujemy, aby zbudować masę mięśniową. Jeśli nasze zapotrzebowanie podczas budowania masy wynosi 4000 kcal, to podczas skróconej redukcji schodzimy do 2800 kcal.
Rozbijając to na poszczególne składniki pokarmowe, najbardziej obniżamy ilość węglowodanów w diecie. Mini cut powinna trwać maksymalnie 6 tygodni. Nie bójmy się o spadek masy mięśniowej czy glikogenu. Glikogen wróci w jeszcze większej ilości, mięśnie nie zostaną stracone, a nasze samopoczucie będzie o wiele lepsze.
Po co stosować mini cut?
Mini cut jest wybawieniem, kiedy pomimo spożywania dużej ilości kalorii, nie zauważamy wzrostu wagi lub jest on niewielki. Pojawia się zwątpienie, a nasz organizm nie ma już siły trawić tak dużych ilości jedzenia. Nie mamy nawet apetytu, jesteśmy zmęczeni i nasza motywacja pikuje ostro w dół. Drugim powodem, dla którego warto wprowadzić skróconą redukcję, jest wzrost tkanki tłuszczowej, co jest dość częstym zjawiskiem podczas diety na masę.
W tych dwóch sytuacjach mini cut przynosi ulgę. Z jednej strony daje chwilę wytchnienia dla organizmu od jedzenia. Natomiast z drugiej układ trawienny ma szansę na odpoczynek, zaś ilość odkładającej się tkanki tłuszczowej się zmniejsza, ukazując zarazem efekty naszej pracy. Prowadzi to do wzrostu motywacji.
Na jaką dietę przejść?
Dieta w czasie skróconej redukcji powinna zawierać o 20–30% mniej węglowodanów niż podczas budowania masy mięśniowej. Oznacza to, że każda dieta z rotacją węglowodanów będzie odpowiednia. Niektóre osoby przechodzą na low carb, inne – bardziej wytrwałe – całkowicie na ten czas odstawiają węglowodany, decydując się na stan ketozy. Ketoza wiąże się jednak z bardzo szybką eliminacją węglowodanów z posiłków, co może prowadzić do takich objawów, jak zmęczenie i bóle głowy. Diety tłuszczowe są polecane bardziej doświadczonym bywalcom siłowni.
Czy stosować dodatkową suplementację?
Wszystko zależy od tego, dlaczego wprowadzamy mini cut. Jeśli naszym problemem jest wzrost poziomu tkanki tłuszczowej, to jak najbardziej możemy wprowadzić suplementy na bazie termogeników czy reduktorów tłuszczu. Należy je zażywać przed treningiem. Jeżeli powodem, dla którego przechodzimy na skróconą redukcję, jest oporny przyrost masy, suplementy raczej nam nie pomogą.
Jaki trening?
Podczas skróconej redukcji trening powinien wyglądać tak samo, jak przed nią. Niektórzy trenerzy zalecają, by wprowadzić do planu dwa treningi kardio lub interwałowe. Można biegać na bieżni, jeździć na rowerku lub wykorzystać skakankę. Taki trening przyspieszy metabolizm i spalanie tkanki tłuszczowej.
Zalety mini cut:
1) Pozwala ocenić masę jakościowo przez usunięcie tłuszczu.
2) Daje chwilę wytchnienia układowi pokarmowemu.
3) Na nowo rozpędza metabolizm.
4) Pomaga w motywacji i utrzymaniu samodyscypliny.
5) Poprawia wrażliwość na insulinę.
Skrócona redukcja, choć nie jest zbyt popularna, może pomóc w momencie, kiedy dopadnie nas kryzys. Dzięki niej obiektywnie będziemy mogli ocenić postępy w budowaniu masy oraz docenimy to, co już osiągnęliśmy.
[](
categoryId: "110133"
buyNow: "true"
buyNew: "1"
searchPhrase: "bieżnia"
sort: "relevance"
limit: 2
) | Skrócona redukcja, czyli mini cut |
Jeśli miałabym wymienić najbardziej praktyczną rzecz w swojej garderobie, bez wahania wskazałabym na kardigan. Wygodny, stylowy, nadający się praktycznie na każdą porę roku, szczególnie teraz, kiedy pogoda jest tak zmienna. Idealnie dopasowani
Niewiele jest rzeczy, które pasują i wyglądają rewelacyjnie niemalże w każdym zestawie. Kardigany sprawdzają się świetnie na sportowo z luźnymi spodniami, jako ciepłe uzupełnienie eleganckiej kreacji czy w połączeniu z dziewczęcą sukienką.
Warto zastanowić się, jaki fason najlepiej będzie prezentował się na naszej sylwetce.
Swetry z grubszym splotem i takie o wyraźnej fakturze będą dobrze wyglądały na dziewczynach o drobnej, szczupłej budowie. Masywniejsza sylwetka sprawi wrażenie bardziej lekkiej w ubiorze o dłuższym, klasycznym kroju i ciemniejszych tonacjach kolorystycznych.
Tylko dla grzecznych dziewczynek?
Kardigan kojarzy Ci się ze stylem pensjonarki? Nic bardziej mylnego! W odpowiednio dobranym swetrze możesz czuć się bardzo zmysłowo i kobieco. Nie musi być nudny i banalny. W połączeniu z seksowną sukienką stworzy niezapomniany duet, kusząco odsłaniając ramiona.
Wersja maksi jest ciekawą alternatywą dla marynarki i dobrze komponuje się z klasycznymi spodniami. W kolorze nie będzie tylko uzupełnieniem, ale głównym elementem wszelkich stylizacji.Jest rewelacyjnym rozwiązaniem na wiosnę, zamiast tradycyjnej kurtki! | Najmodniejsze kardigany |
Niektórzy to niespokojne dusze, które nie potrafią długo usiedzieć w jednym miejscu, bo czują, że to ich zabija. Kiedy poczują taki właśnie moment, recepta jest prosta: spakować plecak i ruszyć w drogę w poszukiwaniu siebie i świata, którego jeszcze nie znają. W poszukiwaniu szczęścia. Powieści pisane przez życie
Młody pisarz Sal Paradise, szukając wrażeń i natchnienia, wsiada na ciężarówkę wiozącą robotników do pracy. Tak zaczyna się jego szalona podróż po Ameryce lat 50. XX wieku. Wędrówka, podczas której spotyka m.in. żyjącego zabawą, wolną miłością i eksperymentującego z różnego rodzaju używkami Deana i jego przyjaciół. Wędrowne życie staje się dla Sala sprzeciwem wobec konwenansów, hipokryzji i polityki kraju, wyznacznikiem wolności i wyjątkowości. A prawdziwi ludzie to szaleńcy, którzy nie mówią banałów, nie marnują czasu, w których płonie ogień intensywnego życia. Sal to alter ego pisarza – Jacka Kerouaca, ukazującego w książce W drodze Amerykę czasów bitników.
Znana pisarka cierpi na niemoc twórczą, do tego przeżywa kryzys w małżeństwie. Kiedy przygodny romans nie przynosi pocieszenia, Elizabeth postanawia na nowo nauczyć się życia. Jej plany na najbliższy rok to spędzenie po kilka miesięcy: w Rzymie, gdzie nauczy się doznawać przyjemności; w indyjskiej aśramie, gdzie stara się odnaleźć Boga; na Bali, gdzie zamierza przywrócić równowagę swojemu życiu. Książka Jedz, módl się, kochaj to prawdziwa historia autorki – Elizabeth Gilbert, która – opisując własne doświadczenia z trudnego okresu życia – zyskała międzynarodową sławę.
Cheryl miała trudne dzieciństwo. Ojciec, który pił i znęcał się nad rodziną oraz bieda. Chociaż wyszła za mąż za dobrego mężczyznę, którego naprawdę kochała i który mocno kochał ją, coś wciąż popychało ją do autodestrukcji. Romanse, narkotyki, w końcu śmierć ukochanej matki sprawiły, że Cheryl postanowiła zostawić za sobą wszystko, co znała, spakować za duży plecak i ruszyć samotnie ponad 1600 km szlakiem przez góry i rezerwaty ciągnącym się od granicy z Meksykiem aż po Kanadę.
Walka z dziką drogą, z czasem, okazała się zmierzeniem się z samą sobą. Autorka książki Cheryl Strayed przeszła sama tę długą drogę, aby z zagubionej dziewczyny stać się silną, świadomą kobietą i pokazać czytelnikom, że można udźwignąć coś, co wydawało się niemożliwe, że nigdy nie jest za późno na zmiany.
Po prostu odważ się wyjść
23-letni student zarządzania z Gdańska, Przemek Skokowski, ma jedno hobby: zwiedzanie świata autostopem. W ten sposób udało mu się przejechać 26 000 kilometrów z Gdańska przez Rosję, Kazachstan, Kirgistan, Chiny, Laos, Tajlandię, aż do Birmy. W swojej debiutanckiej książce Autostopem przez życie opisuje miejsca, które zobaczył i ludzi, których spotkał, udziela też wskazówek wszystkim, którzy chcieliby podróżować w ten sposób, przedstawiając zalety i wady „łapania stopa”, przekonując, że warto robić w życiu rzeczy szalone.
Podejmij wyzwanie
Wyobraźmy sobie, że możemy udać się w dowolne miejsce na świecie. Warunek jest tylko jeden – decyzję musisz podjąć w tym momencie. Proste? Taką propozycję otrzymały trzy osoby od dziennikarza Tomka Michniewicza. Trzydziestolatek pracujący w korporacji, który ucieka od rutyny dnia codziennego do afrykańskiej dżungli. Młoda kobieta mierząca się z największymi obawami w świecie ortodoksyjnego islamu.
Mężczyzna, który postanawia odwiedzić różne miejsca na świecie, o jakich marzył przez blisko pół wieku. Odkrywanie nowych miejsc zmusza trójkę bohaterów do konfrontacji własnych sądów, lęków, marzeń. Co zmieni się w ich życiu, kiedy wrócą z podróży?
Poszukaj siebie
„To nie podróże nas kształtują, to my się kształtujemy, podróżując. A wspominanie tych wędrówek daje wgląd w to, kim byliśmy na każdym etapie życia. Pisanie o nich przypomina podkradanie się do siebie samego, łapanie swojego młodszego umysłu w odprężonym i nieskrępowanym stanie. I udało mi się odkopać to, co naprawdę wirowało w nim na drodze między dzieciństwem a dorosłością” – napisała gwiazda programu Top Gear – Richard Hamond. W książce W drodze opisuje historie ze swojego życia – od dzieciństwa do wczesnych lat młodości, pisze o podróżach, pierwszych fascynacjach mechaniką, dojrzewaniu i marzeniach. | W drodze – książki o ludziach szukających swojego miejsca w życiu |
Góry to tylko sterta skał i kamieni? Nic z tych rzeczy. Zdaniem Witkowskiej, każdy szczyt ma… duszę! Jej nowa książka pomaga nam odkryć tę nieznaną stronę wysokich gór. A po jej lekturze zamarzy się wam wielka przygoda z głową w chmurach. Monika Witkowska ma nietypową pasję. To góry, o których chętnie opowiada i pisze. Witkowska, uznana dziennikarka i podróżniczka, do wspinaczki na górskie szczyty podchodzi jednak inaczej niż zaprawieni w bojach alpiniści i himalaiści, dla których najważniejsze są liczby, rekordy i sportowa rywalizacja. Autorka Gór z duszą wierzy bowiem, że każdy z wierzchołków ma nie tylko niezwykle interesującą historię, ale w dodatku charakter i tytułową duszę.
Góra jak dobry przyjaciel
Witkowska w swojej nowej książce wzięła na warsztat siedem bliskich swojemu sercu szczytów. Każdy z nich sama zdobyła, a potem zrelacjonowała własne zmagania z przyrodą, niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi, a w końcu z samą sobą. Góry z duszą podzielono więc na siedem rozdziałów, a każdy z nich poświęcono jednemu z wierchów. Autorka zabiera nas w fascynującą podróż w Alpy, na Kilimandżaro, Ararat czy swojskie Rysy.
Wspinaczkę na każdą z tych gór na bieżąco relacjonowała na swoim blogu, a teraz zamieściła w książce. Te zapiski były czynione na gorąco, pełne są więc emocji, bije z nich wielkie zmęczenie, ale i również ogromne szczęście.
Relacje ze zdobywania kolejnych szczytów to jednak nie wszystko, co tu znajdziemy. Jak przyznaje sama Monika Witkowska, przy każdej wyprawie stara się zaprzyjaźnić z górą, na którą się wspina. Chce poznać jej historię, krążące wokół niej legendy i zwyczaje związanych z nią ludzi. Szybko okazuje się, że każdy wierch ma swój charakter – i duszę.
„Jeśli wnikniemy w tę duszę, góra przestanie być dla nas tylko martwymi skałami, zimnym lodowcem czy punktem na mapie. Poznając duszę góry, odkrywamy jej wnętrze, lepiej ją rozumiemy i w efekcie mamy do niej większy sentyment. To tak jak z dobrym przyjacielem, którego im lepiej poznajemy, tym bardziej cenimy i szanujemy. Z kolei jeśli my będziemy góry szanować, jest szansa, że i one będą dla nas łaskawe” – pisze w swojej książce Witkowska.
Niezwykłe historie
Ciekawostki i legendy, jakie przywołuje w Górach z duszą dziennikarka, są równie fascynujące co zapiski z jej wspinaczek. Z lektury dowiemy się na przykład, kto i komu podarował Kilimandżaro w prezencie ślubnym, gdzie podobno ukryta jest Arka Noego i jak wytłumaczyć znalezienie na zboczu Mont Blanc prawdziwego skarbu. Zaskakująca jest też historia o górze, na której natrafić można na… ślady stóp samego Lenina! Zdradzę wam tylko, że ten szczyt jest nam, Polakom, szczególnie bliski.
Witkowska umiejętnie i płynnie przeplata opowieści z przeszłości z teraźniejszością, a wszystko to okrasza sowitą dawką ciepłego humoru i entuzjazmu, wprost bijącego z każdej strony tej książki.
Góry z duszą to nie jest lektura skierowana przede wszystkim i tylko do osób parających się wspinaczką. Wręcz przeciwnie: to książka, która ma rozbudzić w tobie pasję do podróżowania, zdobywania szczytów i gór w ogóle. Monika Witkowska pisze o swoich wyprawach w tak fascynujący sposób, że już podczas czytania z niecierpliwością zaczniecie przebierać nogami. Jej radość z poznawania nowych miejsc i ludzi jest zaraźliwa, co sprawia, że lektura Gór z duszą jest prawdziwą przyjemnością. Dodatkowym atutem pozycji są piękne kolorowe fotografie, jeszcze bardziej zachęcające do wyruszenia w nieznane (albo chociaż w nasze swojskie Tatry).
Góry z duszą mają też wartość stricte poradnikową: znajdziemy tu dużo praktycznych informacji na temat planowania wypraw w góry. Te wskazówki szczególnie przydadzą się początkującym wspinaczom, którzy dopiero zaczynają zdobywać pierwsze szczyty.
Źródło okładki: burdaksiazki.pl | „Góry z duszą” Monika Witkowska – recenzja |
Owady żerujące w drewnie zaatakują każdy mebel, bez względu na to, czy jest tani, czy drogi, stylowy, czy zwyczajny. Nawet jeśli był wcześniej zabezpieczany, może zostać zaatakowany. Na szczęście są sposoby, aby się z nimi rozprawić. Potocznie mówi się na nie drewnojady, fachowo to techniczne szkodniki drewna (ksylofagi), należące do rzędu chrząszczy (Coleoptera). Działają mechanicznie, drążąc tunele i obniżając strukturę drewna. Należy wykluczyć najczęściej popełniany błąd – w meblach i drewnie nie występują korniki. Kornik drukarz to szkodnik żerujący tylko na drzewach, najczęściej na świerkach.
Jakie drewno jest zagrożone
Drewnojady lubią ciszę, spokój, stałą temperaturę, doskonale więc czują się w miejscach, do których zagląda się rzadko (strychy, piwnice). Najbardziej narażone na ich działanie są różnego rodzaju elementy drewniane, w tym meble. Żerują na prawie wszystkich gatunkach drewna, choć wolą te bardziej miękkie, np. sosnę czy czereśnię. Twardsze gatunki (dąb, jesion, buk) są wybierane rzadziej. Wtedy zjadają tzw. biel drewna, czyli słabsze fragmenty. Gatunki egzotyczne, np. mahoń, palisander, heban, drewno różane są odporniejsze na działanie szkodników.
Najpopularniejsze drewnojady
Szkodników drewna jest bardzo dużo. Jedne żerują w drewnie suchym (10–20% wilgotności), inne w drewnie zawilgoconym i zagrzybionym, jeszcze inne w drewnie stale zanurzonym. Nas najbardziej interesuje grupa pierwsza, czyli drewnojady żerujące w drewnie suchym. Najwięcej szkód wyrządzają larwy spuszczela pospolitego i kołatka domowego, inne, np. miazgowce, stukacz świerkowiec, drwalnik paskowany, występują rzadziej.
Spuszczel pospolity zamieszkuje drewno drzew iglastych. Szkody powoduje larwa (jej wielkość dochodzi do 31 mm), która drąży gęste korytarze o średnicy 6 mm. Wykrycie spuszczela jest bardzo trudne, ponieważ larwy w trakcie żerowania nie wysypują mączki drzewnej na zewnątrz. Jego obecność można stwierdzić po odgłosach żerowania w ciepłe dni (słyszalne z odległości nawet 2 m).
Kołatek domowy żeruje głównie w bielu drewna młodych drzew liściastych, choć zdarza się, że narusza twardziel, jeśli drewno jest zawilgocone i zagrzybione. Szerokość chodników wzrasta wraz ze wzrostem larw. Zaczyna się od 1/3 mm szerokości ,dochodząc do 2 mm. Miejsca, w których żeruje, są wypełnione mączką drzewną oraz odchodami larw.
Metody zwalczania
Ciemne dziurki na meblu oznaczają ślady po szkodnikach, które już nie są aktywne. Gorzej, jeśli otwory są jasne i sypie się z nich mączka drzewna, a czasami od strony mebla dobiega chrobotanie. Oznacza to, że w drewnie coś żeruje i trzeba je zlikwidować. W tym celu można skorzystać z profesjonalnych firm zajmujących się usuwaniem drewnojadów lub próbować zrobić to samodzielnie. Do wyboru są metody termiczne, wykorzystujące gorące powietrze lub mikrofale albo metody chemiczne polegające na gazowaniu (fumigacja) lub zastosowaniu specjalnych preparatów.
W metodach termicznych wykorzystuje się fakt, że optymalne warunki rozwojowe larw to 20–28 st. C, a każda wyższa temperatura jest dla nich zabójcza. Dlatego zainfekowane drewno jest ogrzewane do temperatury 50–60 st. C przez około pół godziny lub przez parę minut poddawane jest działaniu promieniowania elektromagnetycznego, czyli mikrofal – wewnątrz drewna powstaje temperatura około 75 st. C .
W metodzie fumigacji, czyli gazowaniu, są stosowane takie środki jak gaz, dym, para. Mebel zostaje zamknięty w szczelnym namiocie lub komorze, do której pod ciśnieniem jest wtłaczany gaz (lub inny środek). Metoda ta nie niszczy drewna i nie jest szkodliwa dla ludzi.
W warunkach domowych można nasączyć drewno substancjami trującymi. Są bezbarwne i słabo wyczuwalne, przeznaczone do prawie wszystkich gatunków drewna, które zostało zaatakowane przez szkodniki, oraz jako środek zapobiegawczy.
W przypadku mebli po renowacji lub politurowanych najlepiej nałożyć preparat punktowo (np. strzykawką), aby nie uszkodzić powierzchni mebla. Środek rozprzestrzeni się korytarzami i dotrze w każde miejsce.
Jeśli mebel ma być poddawany renowacji, preparat można położyć na większej powierzchni. Nasączamy nim wszystkie elementy mebla, również wewnętrzne (plecy, spody itp.), następnie zawijamy szczelnie w folię, aby odciąć dopływ powietrza i zostawiamy na kilka dni. Jeśli nie jesteśmy pewni efektu, zabieg powtarzamy. Na zakończenie zalepiamy otwory woskiem.
Przykładowe preparaty do zwalczania drewnojadów:
Xirein – niszczy żerujące larwy, m.in. kołatka, spuszczela, miazgowca i innych szkodników. Substancją czynną jest permetryna. Preparat można nanosić pędzlem, opryskiwać lub zanurzać w nim zabezpieczane drewno.
Hylotox Q – niszczy żerujące larwy oraz zabezpiecza przed najczęściej spotykanymi szkodnikami drewna, takimi jak kołatek, spuszczel, borodziej, miazgowiec i innymi. Substancją czynną jest permetryna. Preparat można nanosić pędzlem lub strzykawką bezpośrednio w otwory żerowania larw.
Vigonez Neptune – do zwalczania korników i ich larw. W jego skład wchodzą: tetrametryna, permetryna, butoksyl piperonylu. Preparat ma postać aerozolu.
Fongitol – zabija pasożyty drewna, niszczy jaja, zabezpiecza przed grzybami i pleśnią. Preparat aplikuje się dołączoną do opakowania igłą.
Jeśli kupimy mebel, który nosi ślady po drewnojadach lub na domowym egzemplarzu pojawią się oznaki ich pobytu, nie zwlekajmy, tylko od razu zabezpieczmy go specjalistycznym płynem. Szkodniki nie znikną same, wręcz przeciwnie – te żarłoczne i szybko rozmnażające się owady w krótkim czasie tak uszkodzą mebel, że będzie nie do uratowania. | Jak rozpoznać i pozbyć się drewnojadów |
Odtwarzanie plików MP3 to obecnie standardowa funkcja radioodtwarzaczy samochodowych. Popularność tego rodzaju formatu jest w pełni uzasadniona – na jednym nośniku możemy nagrać nawet kilkaset piosenek. Niestety, w starszych samochodach, szczególnie tych wyposażonych w fabryczne radio, nie mamy co liczyć na odtwarzanie plików MP3. Rozwiązaniem tego problemu jest zakup emulatora zmieniarki. Co to jest emulator zmieniarki?
Emulator zmieniarki to niewielkie urządzenie, które ma za zadanie zastąpić seryjną zmieniarkę. Dzięki niemu do fabrycznego radioodtwarzacza będziemy mogli podłączyć np. iPoda, odtwarzacz CD/MP3, kartę pamięci lub pendrive’a. W odróżnieniu od klasycznej zmieniarki nie znajdziemy tutaj napędu CD, co tak naprawdę jest zaletą (kompaktowe rozmiary i niewielka waga). Do komunikacji z emulatorem wykorzystuje się port zmieniarki w fabrycznym radioodtwarzaczu.
Emulator zmieniarki to interfejs, który w istotny sposób rozszerza możliwości samochodowego radioodtwarzacza, w pełni się z nim integrując. Oznacza to, że do jego działania nie są potrzebne żadne modyfikacje instalacji, a obsługa odbywa się z poziomu radia. Co więcej, wszystkimi funkcjami nadal możemy sterować za pomocą przycisków na kierownicy, jeśli nasz samochód standardowo ma taką możliwość.
Potencjał emulatora ogranicza głównie ilość posiadanych przez nas urządzeń. Port USB, czytnik kart pamięci czy wejście audio stwarzają wiele możliwości, jednak to nie wszystko. Niektóre emulatory (np. XCarLink) możemy rozbudować o moduł Bluetooth, który pozwoli na bezprzewodowe przesyłanie muzyki, a także na prowadzenie rozmów telefonicznych. Głos rozmówcy usłyszymy z głośników, a połączenie odbierzemy za pomocą przycisku na module BT, telefonie lub przyciskiem do zmiany utworu na radioodtwarzaczu lub kierownicy. Ceny emulatorów zmieniarki na Allegro zaczynają się od około 210 zł. Podobną kwotę będziemy musieli przeznaczyć na moduł Bluetooth.
Montaż emulatora zmieniarki
Emulator zmieniarki został zaprojektowany tak, aby jego instalacja nie stwarzała żadnych problemów. Każdy model, bez względu na producenta, występuje w wielu wariantach. Różnice dotyczą wyłącznie rodzaju złącza, które służy do połączenia z radioodtwarzaczem (nie jest wymagane dodatkowe zasilanie urządzenia). Dzięki temu już na etapie zakupów wybieramy produkt idealnie dopasowany do naszych potrzeb.
Wystarczy podać sprzedawcy markę, model i rok produkcji auta oraz – jeśli dysponujemy taką informacją – typ radia. Sprzedający bardzo często na swoich aukcjach oprócz podstawowych danych umieszczają zdjęcia radioodtwarzaczy kompatybilnych z konkretnym wariantem emulatora. W takim przypadku dobór odpowiedniego modelu to tylko formalność.
Zanim przystąpimy do pracy, warto odpiąć akumulator. Dzięki temu unikniemy ryzyka zwarcia oraz komunikatów o błędach. Może tak się stać, gdy w czasie montażu będziemy musieli na chwilę odłączyć jakiś element wyposażenia elektrycznego. Jeśli nasze radio jest zabezpieczone kodem, sprawdźmy, czy go mamy.
Podłączenie emulatora zmieniarki wymaga dostępu do tylnego panelu radia, które będziemy musieli wymontować. W każdym samochodzie wygląda to nieco inaczej. W niektórych modelach wystarczy za pomocą specjalnych kluczy (tzw. wyjmaków) wyciągnąć radio z deski rozdzielczej, w innych konieczny będzie demontaż plastików. Szczególnie w tym drugim przypadku należy wykazać się cierpliwością, aby zlokalizować wszystkie śruby i mocowania.
Większość użytkowników decyduje się na umieszczenie emulatora w schowku. To bardzo dobre i praktyczne rozwiązanie, ponieważ nie zaburza w żaden sposób estetyki wnętrza. Ze schowka musimy przeprowadzić kabel do radia – czasami wymaga to dużej zręczności. Następnie wpinamy kostkę w port przeznaczony do zmieniarki. Co ważne, większość emulatorów ma rozdzielacz, który pozwala podłączyć fabryczną zmieniarkę.
Jeśli mamy zainstalowane takie urządzenie, to po montażu emulatora nie będziemy musieli z niego rezygnować. Gdy wszystko jest już podłączone, możemy włączyć radio i sprawdzić poprawność działania. W tym celu wpinamy do emulatora np. pendrive i wybieramy odpowiednie źródło dźwięku w radioodtwarzaczu.
Zakup emulatora zmieniarki to najlepszy sposób na rozbudowę systemu car audio. Prosta instalacja, atrakcyjna cena i wysoka jakość dźwięku to główne atuty tego rozwiązania. Jest to propozycja dla osób, które nie godzą się na kompromis i chcą korzystać z MP3 w fabrycznym radioodtwarzaczu. | Emulator zmieniarki – sposób na MP3 w samochodzie |
Jesień zobowiązuje. Do czego? Oczywiście do zmiany garderoby. Zanim jednak wpadniesz w wir zakupów, sprawdź, co powinno znaleźć się w twojej szafie, abyś czuła się i modnie, i wygodnie. Uwaga, dziś na celownik bierzemy torebki. Klasyka w jesiennym wydaniu
Klasyka jest tak mocno zakorzeniona w trendach, że bez niej modowi wizjonerzy odwołaliby jesień. Na szczęście tak się nie stało i bezstresowo możemy szaleć na zakupach.
W aktualnym sezonie skórzane torebki zachwycają subtelnymi zdobieniami, stonowanymi barwami i formą dostosowaną do nieco grubszych płaszczy i kurtek. Projektanci postarali się, aby każda miłośniczka klasyki znalazła coś w sam raz dla siebie. Szykowne kuferki lubią towarzystwo eleganckich płaszczy, marynarek, kożucha i futra. Natomiast mniejsze listonoszki stanowią znakomite uzupełnienie szalonych zestawów.
Jesienne dodatki znacznie różnią się od swych wakacyjnych kuzynek, zatem obalamy mit torebki uniwersalnej. Chcesz być modna? Wymieniaj akcesoria wraz z garderobą.
A może zamsz?
Nie przepadasz za skórą? A co powiesz na zamsz? To jeden z najmocniejszych trendów sezonu i dowód na to, że boho twardo trzyma się na podium. Przyznasz, że wodospady liści i jesienny krajobraz znakomicie komponują się z zamszowymi paseczkami? Beztroskie paski to przepis na modowy sukces. Nie lubisz strojnych torebek? Nie szkodzi. Sięgnij po dodatki o prostszych formach, np. po torebkę listonoszkę przewieszaną przez ramię. Oczywiście wyposażoną w piękne frędzelki. Absolutnym hitem jesieni jest zamszowa torebka w kolorze ziemi. Do czego pasuje? Do ponczo, miękkiego kardiganu, jeansowej, zamszowej i skórzanej kurtki. Jeśli więc czujesz w sobie dzikość serca i wiesz, kim był Winnetou, musisz ustawić celownik na ten modny gadżet.
Szalony print
Każdy, kto twierdzi, że jesień jest nudna, powinien przez tydzień chodzić w worku po ziemniakach. Powód? Designerzy zasypują nas rozmaitością kreacji, tym samym udowadniając, że dobry wygląd i świetna zabawa mogą iść w parze. Szaro-burą jesień można zobaczyć, już tylko w starym kinie. Recepta na idealną pogodę? Zakup torebki z oryginalnym printem.
Na topie jest motyw zwierzęcy, czyli skórka węża i kocie akcenty. Ponadto mile widziane są koraliki, cekiny, barwne nadruki i fikuśne napisy. To propozycja skierowana do pasjonatek i artystycznych dusz zakochanych w nietuzinkowych wykończeniach torebek. Lubisz przyciągać spojrzenia? Wybieraj dodatki, które mają w sobie to coś, czyli wspomniane wyżej cekiny, koraliki, porywający napis bądź koci akcent. Niezdecydowanym polecam futrzane breloczki. Chcesz pokonać jesienną melancholię? Szukaj torebek z szalonym printem.
Plecak zamiast torebki?
Plecaki na dobre zadomowiły się w trendach, tym samym zrywając z łatką typowo sportowych akcesoriów. Każdy, kto uważa, że plecak źle wygląda z eleganckim okryciem wierzchnim, jest w błędzie. Wygląda świetnie i to jak! Ale... pod warunkiem, że do płaszcza dobierzesz skórzany plecak z ładnym zapięciem lub klapką z przodu. Detale grają pierwsze skrzypce w tworzeniu outfitu. Owszem, można próbować tworzyć modową wariację łącząc ze sobą wszystko, co wpadnie w ręce, ale jest ryzyko, że hit stanie się kiczem. Druga sprawa to okazja. Strój — od butów po dodatki powinien być spójny, stosowny do miejsca i okazji. Aby łamać zasady trzeba, je znakomicie poznać. Aby łamać zasady trzeba mieć doskonałe wyczucie stylu. Wracając do plecaków, ten rodzaj dodatku, nie jest zarezerwowany dla młodzieży szkolnej. Przeciwnie. Stanowi rewelacyjny zamiennik torebki dwudziestolatki, trzydziestolatki, czterdziestolatki i pięćdziesięciolatki. Gorąco polecam kobietom, które lubią odmładzające akcesoria, bo właśnie takie właściwości posiada jesienny plecak.
Rozmiar nie ma znaczenia
Różnorodność — tak określiłabym aktualne trendy. I to jest fajne. To stwarza wielkie pole do popisu. I, co najważniejsze, sprawia, że na ulicy w końcu nie ma klonów. Oddycham z ulgą, widząc dziewczyny z dużymi i małymi torebkami. Z plecakami,listonoszkami, shopperkami, torebkami zamszowymi, pikowanymi, na łańcuszku, z ćwiekami i barwnymi aplikacjami. Różnorodność pozwala wyrazić siebie, zachowując przy tym indywidualność. Warto podkreślić, że moda nie jest zlepkiem sztywnych reguł, lecz propozycją zachęcająca do tworzenia własnych zestawów, własnego stylu.
Tej jesieni, rozmiar torebki nie ma większego znaczenia. Duża, średnia, mała. Ważne, czy podkręca twój look. I... czy mieści wszystkie niezbędne rzeczy.
Ponieważ mam bzika na punkcie torebek i uważam, że to dodatek błyskawicznie odmieniający stylizację, zachęcam do zakupu kilku jesiennych modeli. Skoro modne są i małe, i duże, czemu miałabyś poprzestać tylko na jednej torebce? | Najmodniejsze torebki na jesień 2016 |
Rysy, zmatowienia, a nawet pożółkłe klosze – lampy samochodowe wykonane z tworzyw sztucznych szybko się starzeją. Zamiast zastanawiać się nad ich wymianą, spróbujmy dać im nowe życie. W starszych modelach samochodów, w których montowano klosze ze szkła, ten problem nie występował. Jeśli pojawiały się jakieś uszkodzenia, były one spowodowane mocnym uderzeniem, np. przez kamyk wystrzelony spod kół innego pojazdu. To przekładało się na odpryski lub pęknięcia i w większości przypadków kwalifikowało je do wymiany.
We współczesnych samochodach są montowane klosze z tworzyw sztucznych. Wynika to nie tylko z chęci obniżenia kosztów, ale także wiąże się ze względami bezpieczeństwa. Niestety klosze plastikowe są bardziej podatne na wszelkiego rodzaju uszkodzenia, zarysowania i zadrapania, a co za tym idzie – po kilku latach zasięg reflektorów drastycznie spada.
Przygotowania
Przed przystąpieniem do pracy najpierw należy zabezpieczyć okolice kloszy. Trzeba okleić błotniki, zderzak, atrapę chłodnicy i maskę (tę najlepiej otworzyć) grubą taśmą maskującą lub dwiema warstwami cieńszej. Uchroni to lakier przed uszkodzeniem.
Innym sposobem jest wymontowanie kloszy, o ile uznamy, że pomoże nam to w pracy i nie jest pracochłonne. W takiej sytuacji mamy pewność, że nie uszkodzimy lakieru auta. Wadą pracy z wymontowanym kloszem są kłopoty z jego umocowaniem na czas renowacji, a to może utrudniać pracę. Trzeba też uważać, by nie połamać zaczepów, a wtedy ponowny montaż może okazać się niemożliwy.
Szlifowanie, czyli usuwanie głębokich rys
Zmatowienie czy zażółcenie to efekt pracy drobinek piachu i pyłu. Przyglądając się z bliska eksploatowanym kloszom, zauważymy, że są one pokryte płytszymi i głębszymi rysami. Aby je naprawić, najpierw musimy trochę popsuć. Rysy muszą zostać usunięte, a w tym celu trzeba przeszlifować powierzchnię klosza. W zależności od głębokości rys musimy użyć odpowiedniego papieru ściernego o gradacjach 1200-2000. Jeśli zaczęliśmy od mniejszej gradacji (grubsze ziarno), później trzeba wyrównać powierzchnię papierem o wyższej gradacji (drobniejsze ziarno).
Polerowanie, czyli przywracanie błysku
Po usunięciu głębokich rys czas przystąpić do polerowania powierzchni specjalnymi pastami. Możemy kupić np. zestawy do regeneracji reflektorów, jeśli nie jesteśmy pewni, jakiej pasty użyć. Polerowanie to niestety żmudna praca, która może potrwać nawet kilka godzin.
Zamiast ręcznego polerowania można użyć tarczy z gąbką polerską. W tym przypadku trzeba jednak zachować szczególną ostrożność, gdyż łatwo doprowadzić do przegrzania kloszy, co prowadzi do ich uszkodzenia. Zatem pamiętajmy o ustawieniu niskich obrotów i dbajmy o to, by na kloszu znajdowała się pasta polerska. Sprawdzajmy też, czy temperatura klosza nie jest za wysoka.
Lakierowanie, czyli utrwalanie efektu
Choć po polerowaniu kloszy reflektorów możemy być porażeni doskonałym efektem naszej pracy, to po kilku tygodniach humor może nam popsuć pojawiająca się na nich żółta barwa. Niestety wielu majsterkowiczów nie wie, że aby utrwalić efekt wielogodzinnej pracy, konieczne jest pokrycie kloszy lakierem bezbarwnym. Dopiero tak zabezpieczone zyskują nowe życie, a my pewność, że posłużą jeszcze wiele lat.
Profesjonalna regeneracja
Jeśli nie mamy zacięcia do majsterkowania lub podejrzewamy, że tylko pogorszymy sprawę, możemy zwrócić się o pomoc do wyspecjalizowanych warsztatów. Koszt regeneracji klosza wynosi 100-120 zł i zazwyczaj w ciągu jednego dnia sprawa zostanie załatwiona. Przed zleceniem powinniśmy się jedynie upewnić, czy procedura zostanie wykonana profesjonalnie – z pokryciem powierzchni lakierem bezbarwnym. | Jak regenerować lampy samochodowe? |
Dywan w pokoju dziecka to miejsce do układania puzzli, tworzenia budowli z klocków, pokazu mody dla lalek, ale również do leżenia, turlania się, zabawy w żabki. Dobierając dywan do dziecięcego pokoju, szybko możemy odmienić wystrój wnętrza. Jakie dywany kupimy do 200 zł? Dlaczego dywan jest tak ważny?
Pokój dziecka to jego twierdza. Miejsce, gdzie może się bawić, tworzyć i realizować ciekawe pomysły. Najczęściej jako główny element wystroju wybieramy dywan. Meble mogą być jednokolorowe – białe, beżowe, ciemne, jasne, z drobnymi dekoracjami lub bez. Wybierając dywan, chcemy, aby był nie tylko funkcjonalny, łatwy w utrzymaniu, dający ciepło i miejsce do wygodnej zabawy, ale także by cieszył oko. I tak powstała kolekcja dziecięcych dywanów, które potrafią przenieść do świata magii. Jakie dywany kupimy za mniej niż 200 zł?
Dywan z ulicami dla miłośnika pojazdów
Dywany wykonane z pliopropylenu mają grubość około 5 mm. Za dywan z grafiką ulic, domów i parków o wielkości 150–200 cm zapłacimy około 60 zł. Wykładzina dywanowa tego typu jest trwała i łatwa w utrzymaniu czystości. Co więcej, daje możliwość zabawy samochodzikami i innymi pojazdami. Dziecko może przemieszczać je po uliczkach, ustawiać na parkingach i korzystać w zabawie z wydrukowanych na dywanie budynków.
Jeżeli młody człowiek jest miłośnikiem bajki Cars, możemy wybrać dywan z ulicami i głównymi postaciami z tego filmu. Za dywan z popularnych Aut o wymiarach 150 x 200 cm zapłacimy około 70 zł.
Dla tych, którzy szukają grubego dywanu za rozsądną cenę, ciepłego i miękkiego zarazem, ciekawą propozycją może być dywan z ulicami 3D. Runo o grubości 14 mm zostało przycięte w taki sposób, aby tworzyć efekt trójwymiarowy. Koszt dywanu o rozmiarach 133 x 190 cm to około 200 zł.
Kolorowe dywany akrylowe
Dywany akrylowe są sprężyste i elastyczne, odporne na działanie środków chemicznych i antyelektrostatyczne. Ponadto są miękkie i dostępne w wielu wersjach kolorystycznych. Możemy wybierać spośród dywanów w różnych kolorach i wzorach, między innymi: w kwiatki, literki, dinozaury, motyle. Nasycenie barw jest w tym przypadku bardzo soczyste i żywe. Każdy pokój, w którym pojawi się dywan w wymyślne wzory i nasycone kolory, całkowicie się odmienia. Dywan o wymiarach 120 x 170 cm to koszt około 190 zł.
Dywany Funky
Szeroką ofertę posiada polski producent Angella, który w swej kolekcji ma serię dywanów Funky. Wyróżniają się one ciekawą kolorystyką i wzornictwem. Grubość włosia w tych dywanach wynosi 10 mm. Są miękkie, sprężyste, łatwe do zachowania w czystości ze względu na zastosowanie runa w technice heat set frise. Dzięki temu zabrudzenia nie wbijają się w dywan, który ma wysoką odporność na zaplamienia.
W ofercie Funky znajdziemy dywany w takie wzory, jak: piłki nożne, misie, boisko, kredki, kolorowe fale, rakiety, żyrafy, gąsienice, kleksy, kwiaty, wzór zebry, mapa ze skarbem piratów, gra w klasy i inne. Dywany Funky swoim wzornictwem pozwalają na rozwijanie wyobraźni i ciekawą zabawę. Dywan o wymiarach 80 x 120 cm możemy kupić już za około 50 zł. Cena dywanu o wymiarach 133 x 180 to około 180 zł.
Podsumowanie
Dywany są dostępne w szerokiej ofercie zarówno kolorystycznej, jak i cenowej. Wybierając odpowiedni dywan, zwróćmy uwagę na jego jakość, przeznaczenie i grubość runa. Istotną kwestią jest również łatwość utrzymania dywanu w czystości. Dobrze, jeżeli łatwo z niego usunąć wszelkiego rodzaju okruchy i kurz. | Dywan do pokoju dziecka do 200 zł |
Oj, mamy i to wielki. Zabłąkana asteroida zderzyła się z międzynarodową stacją orbitalną. W wyniku kolizji przestały działać główne systemy. Trzeba jak najszybciej włączyć awaryjne zasilanie i naprawić stację kosmiczną. Podejmiesz się tego niezwykle trudnego wyzwania? Weźmiesz udział w kosmicznym wyścigu? Astro Jam to osadzona w przestrzeni kosmicznej gra logiczna. Jej autorami są Michał Kołos i Wojciech Rzadek, natomiast ilustracje do gry przygotował Grzegorz Bobrowski. Jak więc widać, gra jest w 100 procentach „made in Poland”. Przyznam szczerze, że tło fabularne gry niezwykle mnie zaciekawiło. Zastanawiałam się czy będzie ono jedynie „wartością dodaną” do zastosowanej mechaniki, czy też świetnie z nią korelowało. Muszę niestety przyznać, że nieco się rozczarowałam. Naprawa stacji kosmicznej została bowiem sprowadzona do poruszania się po polach w celu zebrania przedmiotów i dostarczenia ich we wskazane miejsce. Czasem jednak przejść się nie da i trzeba kombinować – przesunąć paczkę, przerzucić ją do innego członka załogi, wykorzystać pokładowego robota. To jednak za mało. Ja tej misji naprawczej jakoś nie czuję. Zawsze wydawało mi się, iż w sytuacjach zagrożenia życia ludzie się jednoczą, współpracują ze sobą. Mało tego, są gotowi niczym Bruce Willis w Armageddonie ponieść śmierć dla dobra ludzkości. A tu toczymy kosmiczny wyścig nie wiadomo, tak naprawdę, o co. Do tego ta negatywna interakcja. Gracze mogą przesunąć „wrogiego” astronautę, zablokować mu drogę, wyrwać przedmiot, a nawet wypchnąć go w przestrzeń kosmiczną. Czy to waszym zdaniem brzmi sensownie? Moim, nie za bardzo. A gdyby tak nieco zmienić mechanikę i wprowadzić element kooperacji? Myślę, że mogłoby być znacznie ciekawiej. Pochwalić za to należy całkiem niezłą oprawę graficzną, choć największe wrażenie robi grafika na wierzchu pudełka. Dzięki niej choć trochę czujemy się tak, jakbyśmy rzeczywiście byli na jakiejś stacji kosmicznej.
Wyposażenie stacji orbitalnej
W środku opakowania znajdziemy przede wszystkim cztery moduły tworzące planszę. Da się je łączyć ze sobą w dowolny sposób, pamiętając jedynie, aby stykały się ze sobą przynajmniej dwoma polami. Dzięki temu za każdym razem plansza może mieć inny kształt, co znacząco zwiększa regrywalność. W pudełku znajdziemy również pionki astronautów (po 3 w każdym kolorze), białe pionki robotów, żółte, małe sześciany pełniące rolę paczek, 5 żetonów przedmiotów oraz karty.
Na planszetkach zaznaczono tzw. lokacje aktywne, pola oznaczone rysunkami: komputera, silnika i laboratorium. To do tych miejsc będziemy musieli dostarczyć porozrzucane po stacji przedmioty. Oprócz tego na planszach znajdziemy też pola z napisem „Cargo”. W ich miejscu należy losowo ułożyć żetony przedmiotów. Na polach sąsiadujących z polem „Cargo” ustawiamy z kolei pionki robotów. Astronautów trzeba umieścić na polach wokół lokacji aktywnych (symbol hełmu astronauty). Można ustawić np. dwa pionki obok jednej lokacji, lecz ze względów strategicznych lepiej rozmieścić po jednym pionku astronauty przy każdej lokacji. Na końcu należy ułożyć paczki. Te rozstawiamy na pustych polach w sposób dowolny, pamiętając wyłącznie o tym, aby na największym module znalazły się 4 paczki, a na pozostałych po 3.
W grze występują różne rodzaje kart:
karty lokacji docelowych, określające lokację aktywną, czyli miejsce na planszy, do którego należy donieść przedmiot.
karty zadań, zawierające rysunek przedmiotu, który należy donieść.
karty warunku, określające miejsce, jakie trzeba odwiedzić, niosąc przedmiot, aby uzyskać dodatkowy punkt.
karty akcji, dzięki którym poruszamy się po planszy.
Zaczynamy odliczanie: 10...9...8…
Po rozmieszczeniu wszystkich elementów na planszy powinno się wylosować cele. Obok planszy układamy trzy karty lokacji docelowych. Pod nimi po jednej karcie zadania. A pod zadaniami, po jednej karcie warunku. Każdy cel to zestawienie trzech kart (lokacji, zadania i warunku). W ten sposób dowiadujemy się dokąd i co mamy dostarczyć oraz przez jaki punkt musimy przejść, aby uzyskać premię. Sposób określania celów to (obok modułowej planszy) największa zaleta gry. Duża losowość oraz liczne konfiguracje zwiększają regrywalność.
Po stacji kosmicznej poruszamy się zagrywając karty akcji. Dzięki nim możemy:
przesunąć jeden pionek astronauty o dowolną liczbę pól, ale jedynie w linii prostej. Karty tej nie da się jednak wykorzystać, gdy na naszej drodze znajdują się inne pionki, roboty lub paczki. Jeśli astronauta znajduje się na polu, na którym leży przedmiot, może zabrać go ze sobą, bądź rzucić do innego astronauty ze swojego zespołu lub dowolnego robota (pod warunkiem, że znajdują się oni w linii prostej). Rzucony przedmiot może pokonać dowolną liczbę pól, a nawet przelecieć nad zajętymi polami;
przesunąć pionek przeciwnika (obowiązują te same zasady, co przy przesuwaniu własnego pionka);
wykonać ruch robotem. Robot, podobnie jak astronauta, może poruszyć się o dowolną liczbę pól w pionie lub poziomie oraz rzucić przedmiot do astronauty bądź innego robota;
przesunąć znajdujące się na stacji paczki (a nawet kilka paczek, pod warunkiem, że znajdują się one w linii prostej i sąsiadują ze sobą);
zamienić miejscami dwie dowolne rzeczy znajdujące się na planszy, z wyjątkiem przedmiotów (astronautów, roboty, paczki);
zabrać przedmiot znajdujący się na sąsiednim polu;
wysłać dowolnego astronautę na dyżur w przestrzeni kosmicznej.
Karty akcji możemy zagrywać w dowolnej kolejności i ilości, pamiętając jedynie o tym, aby zachować przynajmniej jedną kartę na koniec tury. W swoim ruchu możemy również zrezygnować z wykonywania akcji. Jeżeli uda nam się wykonać zadanie – doniesiemy przedmiot we wskazane miejsce, to otrzymujemy punkt i zabieramy odpowiednią kartę zadania. Jeśli dodatkowo odwiedzimy miejsce określone na karcie warunku, zdobywamy dodatkowy punkt i kartę warunku.
Na końcu tury należy wylosować nowe zadania i warunki oraz dobrać nowe karty akcji. Karty mają określoną siłę (cyfra w rogu). Należy wybrać (spośród trzymanych w ręku kart) jedną i odłożyć ją do pudełka. W zamian możemy dobrać z puli tyle kart akcji, ile wynosi siła odrzuconej karty. Przy czym nie da się trzymać w ręku więcej kart niż 10.
Ta osoba, która jako pierwsza zdobędzie 5 punktów, wygrywa.
Techniczne usterki na stacji
Jak się gra w Astro Jam? Początkowo dość mozolnie. A to dlatego, że nie wszystko jest w tej grze jasne. Kilka rzeczy wymaga, moim zdaniem, wyjaśnienia. Odpowiedzi nie znalazłam niestety w instrukcji, bo ta pozostawia wiele do życzenia. Nie wiadomo na przykład, co to znaczy „donieść przedmiot”? Czy należy dostarczyć go do lokacji aktywnej za pomocą astronauty, czy może to zrobić za nas robot? Czy jeśli wylosowana karta warunku będzie odpowiadała karcie lokacji, za dostarczenie przedmiotu we wskazane miejsce otrzymujemy jeden czy dwa punkty? Co to znaczy „odwiedzić lokację”? Czy spełnimy warunek, jeśli dotrzemy we wskazane miejsce robotem? A może wyłącznie astronautą? Jeśli tak, to czy musimy mieć ze sobą przedmiot? Pytań jest dość sporo. Niektórych odpowiedzi możemy się domyślać, choć myślę, że powinny być jasno wyjaśnione w instrukcji. Tego typu niedomówienia niestety psują zabawę i zniechęcają do dalszych rozgrywek.
Druga kwestia to karty akcji. Tych jest dość sporo, dodatkowo niektóre z nich dają dwie możliwości ruchu do wyboru. Przy pierwszych rozgrywkach trudno zapamiętać jakie działanie daną kartą możemy wykonać. Do tego należy dopasować karty do aktualnej sytuacji na planszy. To powoduje niemałą konsternację i konieczność ciągłego zaglądania do instrukcji, a to z kolei wydłuża czas rozgrywki. Gdy do stołu siądą nowi, nieznający gry uczestnicy, nie mają oni praktycznie szans na wygraną, bowiem ta zależy przede wszystkim od umiejętnego zagrywania kart. A wystarczyło na przykład umieścić na kartach jakieś symbole, które podpowiadałyby graczom możliwości użycia danej karty.
Jak na grę logiczną, za dużo w niej losowości, która nierzadko psuje całą zabawę. Przypadkowo dobieramy karty akcji, losowo dobieramy cele, nieplanowanie także rozstawiamy elementy na planszy. Do tego, o czym pisałam już na początku, dużą rolę odgrywa w niej interakcja negatywna, jaka, w moim odczuciu, bywa nad wyraz frustrująca. Trudno bowiem mówić o dobrym planowaniu, logicznym myśleniu czy jakiejkolwiek strategii, gdy w każdej chwili przeciwnik może przesunąć twojego pionka, zablokować mu drogę, zabrać przedmiot, a nawet „skazać” na dyżur na zewnątrz statku kosmicznego. Przy dwóch osobach można jeszcze próbować przewidzieć, co zrobi przeciwnik (niektóre przedmioty łatwiej dostarczyć, inne trudniej). Przy większej liczbie graczy jest to po prostu niemożliwe.
Awaryjne lądowanie
Przyznam szczerze, że Astro Jam mnie nie zachwyciło. Miałam nadzieję, że będzie to wciągająca, logiczna łamigłówka, podobna do tych z serii SmartGames. Niestety mocno się rozczarowałam. Tak jak pisałam, pierwsze rozgrywki nie zachęcają zbytnio do kontynuacji kosmicznej przygody. W grze liczy się przede wszystkim szczęście (układ celów i dobór kart akcji) oraz umiejętne dopasowanie kart do sytuacji na planszy. Bywają rozgrywki zwyczajnie nudne (w których nic się nie dzieje i czeka się z nadzieją, że ktoś w końcu zdobędzie 5. punkt i wygra) oraz nieco bardziej dynamiczne, które mimo wszystko nie robią zbytniego wrażenia. Wszystko zależy od liczby graczy, ustawienia modułów planszy, szczęścia w doborze kart, umiejętności ich zagrywania oraz tego, czy gracze skupią się na zdobywaniu punktów, czy przeszkadzaniu sobie nawzajem. Jakby tego było mało, cena gry to jakaś pomyłka. Na Allegro za Astro Jam zapłacimy od 57 zł do nawet 89 zł! | Houston, mamy problem? Recenzja gry Astro Jam |
Suplementy białkowe to produkty wspomagające rozbudowę mięśni i regenerację zniszczonych włókien. Są niezwykle pomocne zwłaszcza wtedy, gdy nie jesteśmy w stanie przyjąć odpowiedniej dawki białka wraz z pożywieniem. Obecnie na rynku jest wiele suplementów białkowych różniących się koncentracją składnika, wchłanianiem, rodzajem zastosowanego białka oraz ceną. Wybór odpowiedniego suplementu proteinowego nie jest prosty, szczególnie dla dopiero zaczynających korzystać z tego typu produktów. Co zatem wybrać? Abuminy jaja
Ten rodzaj białka pozyskiwany jest z jaj i zawiera pełny profil aminokwasowy, ma także wysoką wartość biologiczną. Oprócz białka o wysokiej przyswajalności zawiera witaminy i minerały. Owoalbumina jest powoli i równomiernie przyswajana przez organizm. Uznawana jest za białko wzorcowe dzięki zawartości pełnej puli aminokwasów i świetnej wchłanialności, dochodzącej nawet do 97%. Cechą charakterystyczną albumin jaja jest ich specyficzny smak, do którego trzeba się przyzwyczaić, nie mogą być także stosowane przez osoby uczulone na ten typ białka. Są znacząco droższe od pozostałych odżywek proteinowych.
Białko kazeiny
box:offerCarousel
Białko kazeiny pozyskuje się z mleka. Kazeina trawiona jest bardzo wolno i dlatego polecana do stosowania szczególnie przed snem, co zapewnia powolny i długotrwały dostęp aminokwasów do organizmu. Bardzo korzystnie wpływa na regenerację mięśni i ich wzrost, zapobiega rozpadowi tkanek mięśniowych. Zwiększa również uczucie sytości, tłumi apetyt, powoduje uczucie pełnego żołądka.
Białko sojowe
box:offerCarousel
Białko sojowe jest białkiem roślinnym zawierającym wszystkie niezbędne aminokwasy, a jego proporcje są zbliżone do zapotrzebowania organizmu człowieka. Proteiny soi to alternatywa dla białek pochodzenia zwierzęcego i świetny zamiennik dla osób uczulonych na laktozę i białko jaja kurzego. Zawierają związki izoflawonowe, pozytywnie wpływające na organizm, wzmacniające odporność oraz pomagające w przypadku zaburzeń krążenia. Badania wykazały, że zapobiegają przyrostowi tkanki tłuszczowej dzięki obniżaniu poziomu cukru i insuliny we krwi. Korzystnie wpływają na gospodarkę wapniową ustroju, a bardzo powolne ich wydalanie z organizmu przeciwdziała utracie azotu.
Koncentraty i izolaty białek serwatkowych
box:offerCarousel
Białka serwatkowe są jednymi z najpopularniejszych i najbardziej dostępnych białek na rynku. Produkuje się je z mleka, a konkretnie z serwatki, powstającej jako produkt uboczny w procesie produkcji sera. Są pełnowartościowym źródłem białka, zawierającym wszystkie niezbędne aminokwasy, takie jak L-izoleucyna, L-leucyna oraz L-walina. Najczęściej stosowane jako suplement potreningowy ze względu na szybką przyswajalność. Dostępne na rynku odżywki wzbogacane są składnikami polepszającymi ich smak. Możemy je kupić w wielu wariantach, takich jak waniliowy, czekoladowy czy truskawkowy. Trzeba jednak pamiętać, że dodatki smakowe to najczęściej sztuczne substancje. Wartość kaloryczną suplementu podnosi duża ilość cukru dodawanego do białka.
Białko serwatkowe można podzielić na trzy rodzaje:
Hydrolizat białka serwatkowego (WPH) – najszybciej przyswajalny produkt na rynku nadający się do zastosowania po treningu, a także w ciągu dnia. To proteiny, które w procesie produkcji zostały poddane wstępnemu trawieniu, czyli działaniu enzymów, co znacznie przyśpiesza ich wchłanianie. WPH charakteryzuje duży, długo utrzymujący się wyrzut insuliny do organizmu, zwiększający jej poziom nawet o 40%, dlatego należy stosować ten suplement z dużą ostrożnością.
Koncentrat białka serwatkowego (WPC) – najbardziej znany i lubiany suplement z dostępnych na rynku. Zawiera około 80% białka i jest bardzo dobrze przyswajalny, ma wysoką wartość odżywczą, duże właściwości anaboliczne oraz optymalną proporcję aminokwasów i peptydów.
Izolat białka serwatkowego (WPI) – tzw. izolat to ulepszona forma koncentratu WPC, oczyszczona z laktozy, tłuszczu i cholesterolu. Charakteryzuje się najlepszą i najszybszą przyswajalnością, wchłania się w przewodzie pokarmowym zaledwie w kilkanaście minut po spożyciu. Może być stosowany przez osoby nietolerujące laktozy, gdyż jej praktycznie nie zawiera.
Każdy z przedstawionych rodzajów białek ma ściśle określone przeznaczenie. Kupując odżywkę, warto zwrócić uwagę na jej skład i substancje dodane do produktu (im jest ich mniej, tym lepiej), a także na cenę – najtańsze mogą być gorsze jakościowo. Dla wielu sportowców proteiny to niezbędny składnik diety. Ważne jest jednak, by zachować rozwagę i umiar w ich stosowaniu. Trzeba pamiętać, że suplementy tego rodzaju to jedynie dodatek do diety, który nie może zastępować pełnowartościowych posiłków. | Rodzaje odżywek białkowych |
Planując zakup niedrogiego, solidnego i funkcyjnego smartfona, warto zwrócić uwagę na LG L5 II. Kompaktowe wymiary, czytelny wyświetlacz oraz mocny akumulator to jego największe atuty. Co jeszcze skrywa ten model? Całkiem sporo interesujących rzeczy. Pierwsze wrażenia
LG L5 II to poręczny i stylowy smartfon. Podobnie jak model L7 II, został wykonany z dobrej jakości plastików, imitujących aluminium. Na lewej krawędzi znajdziemy fizyczny przycisk, któremu można dopisać dowolną funkcję np. uruchomienia latarki. Pisanie SMS-ów, odbieranie połączeń czy serwowanie w sieci przy ekranie o przekątnej 4 cali odbywa się komfortowo. Do obsługi telefonu spokojnie wystarczy jedna ręka. W porównaniu do poprzednika, model L5 II jest lżejszy oraz cieńszy, przy czym może się pochwalić mocniejszą baterią. Wzornictwo oraz wykonanie drugiej generacji L5 bardziej przypadło mi do gustu niż jego pierwowzoru z 2012 roku, choć tylna klapka dość szybko „złapała” kilka rys. Reasumując, moje pierwsze wrażenie z użytkowania Swifta są jak najbardziej pozytywne.
Ekran
W nowym LG L5 zamontowano zdecydowanie lepszy wyświetlacz niż w jego poprzedniku. Większe zagęszczenie pikseli oraz ekran wykonany w technologii IPS generują dużo wyraźniejszy i czytelniejszy obraz niż pierwsza odsłona L5. Na matrycy o przekątnej 4 cali i rozdzielczości 480 x 800 pikseli komfortowo ogląda się filmy, zdjęcia oraz przegląda strony internetowe. Intensywność podświetlenia ekranu musimy ustawiać ręcznie, gdyż urządzenie nie zostało wyposażone w odpowiedni czujnik. Wyświetlacz nie jest chroniony przez Gorilla Glass.
Bateria
W LG L7 II mogliśmy liczyć na akumulator o ponadprzeciętnej pojemności – 2460 mAh. W „piątce” bateria jest mniejsza – 1700 mAh. Niestety przekłada się to na krótszy niż w powyższym modelu czas pracy. Nie ukrywam, że po drugiej generacji L5 spodziewałem się lepszego wyniku. Smartfon wytrzymuje średnio niecałe dwa dni, pozwała na obejrzenie około 6 godzin filmu (z karty pamięci, podświetlenie ustawione na 30%, głośność 50%). W ciągu 10 minut gry w Angry Birds Star Wars 2 poziom naładowania baterii obniżył się o 5% (przy maksymalnym podświetleniu i głośności). Wynik całkiem przyzwoity, choć po testach akumulatora w L7 II wciąż odczuwam pewien niedosyt.
Kamera
Obiektyw aparatu jest ten sam, co w modelu z 2012. 5 Mpix kamerą wykonamy dość dobrej jakości zdjęcia o maksymalnej rozdzielczości 2560 x 1920 pikseli. Dopiero na większym ekranie można zauważyć brak ostrości na fotografiach. W tym przedziale cenowym znajdziemy smartfony, które są w stanie zrobić lepszej jakości zdjęcia. Wbudowane podzespoły pozwalają na nakręcenie materiału wideo jedynie w rozdzielczości VGA.
Interfejs i oprogramowanie
Obsługa smartfona jest intuicyjna, a to za sprawą systemu operacyjnego Android 4.1.2 (Jelly Bean) oraz nakładki od producenta. Osoby, dla których będzie to pierwszy telefon z dotykowym ekranem, nie powinny mieć żadnego problemu z jego użytkowaniem. Aplikacja QucikMemo umożliwia szybkie tworzenie odręcznych notatek na pulpicie. Ponadto w pamięci telefonu znalazły się najbardziej użyteczne programy – klient poczty, odtwarzacz audio i wideo, mapy Google, nawigacja, Radio FM, przeglądarka internetowa.
Podsumowanie
Druga generacja LG L5 to sporo zmian na lepsze w stosunku do poprzedniej wersji z 2012 roku. Producent w znacznym stopniu poprawił jakość prezentowanego przez urządzenie obrazu. Wykonanie telefonu pozostało na tym samym, przyzwoitym poziomie. Dodatkowy, fizyczny przycisk na obudowie jest bardzo praktyczny. Mimo że w podzespołach znajdziemy jedynie jednordzeniowy procesor i 512 MB RAM, to nie powinniśmy narzekać na szybkość działania urządzenia. Niestety nie najnowsze będziemy mogli grać w najnowsze tytuły, a przy uruchomieniu kilku aplikacji jednocześnie możemy odczuć spowolnienie pracy. Jednak za kwotę około 380 złotych nie spodziewajmy się dużej mocy obliczeniowej, jaką oferują topowe modele. LG Swift L5 II to ciekawa propozycja dla przeciętnego użytkownika, który chce kupić solidny, stylowy smartfon za niewygórowaną kwotę. | LG Swift L5 II E460 – tani smartfon na piątkę? |
Miłośnicy muzyki są w stanie wydać naprawdę pokaźną sumę na świetnej jakości głośniki, kable i inne podzespoły. Sercem całego zestawu jest oczywiście odtwarzacz CD. Jeśli właśnie zastanawiamy się nad zakupem takiego sprzętu z wyższej półki, warto rozważyć wybór modelu odtwarzającego format SACD, czyli Super Audio Compact Disc, o bardzo wysokiej jakości dźwięku. Poznajmy kilka ciekawych modeli. Denon DCD-2500NE
Wraz z modelem Denon DCD-2500NE zaczynamy z bardzo wysokiej półki. Za około 8500 zł otrzymujemy sprzęt najwyższych lotów o topowej specyfikacji i wysokiej jakości oferowanego dźwięku. Producent pokusił się o zastosowanie mechanizmu napędu Advanced S.V.H. (Suppress Vibration Hybrid) z najnowszym układem odczytu dla całkowitego zminimalizowania drgań.
Ścieżkę sygnałową skrócono do minimum, a obwody zminiaturyzowano dla uniknięcia nadmiernego prądu i pojawiania się szumów. Sprzęt, oprócz odtwarzania płyt CD i Super Audio CD, może również obsługiwać pliki DSD (2,8/5,6 MHz) oraz pliki wyższej rozdzielczości - do 192 kHz/24 bitów, zarejestrowane na płytach DVD-R/RW oraz DVD+R/RW. Na tylnym panelu znajdziemy wyjścia cyfrowe optyczne, cyfrowe koncentryczne i analogowe.
Denon DCD-1520AE
Model Denon DCD-1520AE jest nieco tańszy (około 4000 zł), ale również skierowany do bardzo wymagających miłośników muzyki. Zastosowano tu zaawansowany układ przetwarzania AL32, nowe, precyzyjne przetworniki cyfrowo-analogowe 32 bit/192 kHz oraz mechanizm płytowy z funkcją S.V.H. dla płyt SACD, CD i CD-R/RW. Z tyłu znajdziemy port USB przeznaczony dla zewnętrznych magazynów danych oraz komplet koncentrycznych i optycznych wyjść cyfrowych. Całość, podobnie jak w przypadku poprzedniego modelu, prezentuje się minimalistycznie i klasycznie.
Marantz SA8005
Jedną z propozycji marki Marantz jest odtwarzacz płyt SACD oznaczony symbolem SA8005. Urządzenie z najwyższej półki ma wiele ciekawych rozwiązań, takich jak komplet złącz optycznych i coaxialnych oraz port USB-B do bezpośredniego podłączenia do komputera. Port ten działa w trybie asynchronicznym, czyli wspiera nie tylko 192 kHz/24 bit, ale też DSD 2,8 lub 5,6 MHz. Na uwagę zasługuje również wysokonapięciowy przetwornik DAC DSD1792 z precyzyjnym systemem zegarów i niskim jitter. Całość prezentuje się nowocześnie z tradycyjnym dla marki Marantz specyficznym designem. Cena tego modelu na Allegro to około 4200 zł.
Pioneer PD-50
Kolejny model to już nieco tańsza konstrukcja – w dniu publikacji na Allegro kosztował około 2400 zł. Mimo to Pioneer PD-50 oferuje wiele i zapewne każdy meloman znajdzie tu coś dla siebie. Urządzenie odtwarza formaty CD, CD-R, CD-RW, SACD, DSD, DVD-R, DVD-RW (tylko audio), DSD, MP3, WMA, AAC, MPEG-4. Ponadto sprawnie współpracuje z urządzeniami Apple, takimi jak iPod, iPhone, iPad, posiada też szereg najważniejszych wyjść i wejść. Jak przystało na firmę Pioneer, stylistyka jest bardzo elegancka i nowoczesna.
Onkyo C-N7050
Na końcu naszego zestawienia pojawił się model Onkyo C-N7050. Jest to najtańsza propozycja (około 1900 zł), ale oferuje przyzwoite parametry. Odtwarzanie dźwięku z ze smartfona, serwera NAS, PC czy tradycyjnego dysku optycznego nie będzie żadnym problemem. Podobnie jak odtworzenie muzyki o bardzo wysokiej rozdzielczości (DSD 5,6 MHz) oraz z plików zapisanych w bezstratnych kodekach (w tym FLAC i WAV 192/24, ALAC 96kHz/24).
Dodatkowo możemy sterować urządzeniem za pomocą smartfonu, wykorzystując do tego celu bezpłatne oprogramowanie Onkyo. Do dekodowania dźwięku wykorzystano 32-bitowy przetwornik Texas Instruments Burr-Brown model PCM1795 oraz 32-bitowy DSP (TI DA830). Za filtrowanie sygnału, po przejściu przez przetwornik D/A, odpowiedzialny jest filtr analogowy VLSC. Całość prezentuje się minimalistycznie i bardzo klasycznie, w znanym dla tej marki stylu. | Odtwarzacz SACD – gratka nie tylko dla audiofila |
Wynalazek? Gadżet? Czymże jest Jetboil i jak on się ma do tradycyjnej kuchenki turystycznej? W tym artykule rozważymy wszelkie plusy i minusy obu rozwiązań, które podczas wyprawy czy podróży pozwolą nam poczuć namiastkę domu, a właściwie kuchni domowej. Jetboil – cudowny wynalazek?
Już sama nazwa jet kojarzy się z czymś ekspresowym, odrzutowym jak jumbo jet. Jetboil Flash Cooking System, bo taka jest pełna nazwa palnika, to zestaw do szybkiego gotowania o bardzo kompaktowych wymiarach. Szybkie gotowanie możliwe jest dzięki napromiennikowi FluxRing, który zamiast tradycyjnego ognia grzeje przez promieniowanie cieplne. Dzięki takiemu rozwiązaniu podczas gotowania wykorzystywane jest aż 70% ciepła! Proces gotowania jest zatem szybszy, a straty energii stosunkowo niskie. W związku z tym kartusz gazowy wystarczy na dłużej niż w przypadku kuchenki turystycznej. Standardowy palnik pozwala bowiem na wykorzystanie zaledwie 20-30% produkowanej przez siebie energii cieplnej. W przypadku Jetboila system grzejący jest zintegrowany z butlą gazową oraz menażką/kubkiem o różnych pojemnościach w zależności od modelu.
Producent proponuje kilka wariantów urządzenia w zależności od potrzeb użytkownika:
* Jetboil Zip z menażką o pojemności 0,8 litra,
* Jetboil Flash z menażką o pojemności 1 litra oraz zapalnikiem piezo,
* Jetboil Sumo z menażką o pojemności 1,8 litra,
* Jetboil MicroMo idealny dla jednej osoby z menażką o pojemności 0,8 litra. Jest również ultralekki – zaledwie 340 gramów.
Plusy:
* Szybkość zagotowania wody lub roztopienia śniegu celem uzyskania wody, nawet w wietrznych, zimowych warunkach.
* Oszczędność gazu dzięki systemowi FluxRing, który uszczelnia układ napromiennik-naczynie. Kartusz o pojemności 100 g wystarcza na zagotowanie 10 litrów wody.
* Zestaw jest kompaktowy, model Jetboil Flash z menażką o pojemności 1 litra mieści w sobie również stugramową butlę z gazem. Jetboil waży 465 gramów, a jego wymiary to 18 cm przy średnicy 11 cm.
* Wersja zaopatrzona w piezoelektryk zwolni nas z obowiązku posiadania zapałek czy zapalniczki. Uwalniana do układu grzania iskra zapala napromiennik.
Minusy:
* W przypadku, gdy mamy ograniczony dostęp do wody, a tym samym umycia menażki, warto pamiętać, by posiłki czy napoje przyrządzać w osobnych naczyniach. Niedomyta menażka Jetboila może skutkować tym, że każda kolejna zagotowana woda będzie miała posmak dopiero co zjedzonego dania.
* Zasilanie na kartusz gazowy – mimo iż kartusze gazowe są coraz częściej dostępne, to jednak w wielu jeszcze destynacjach po wyjściu z samolotu nasz Jetboil może okazać się bezużyteczny bez paliwa. Wybierając się w mało turystyczne miejsca, warto jednak mieć na względzie kuchenkę, najlepiej benzynową. Benzynę wszakże bez trudu znajdziemy na całym świecie.
Kuchenki turystyczne – wygoda i uniwersalność
Na rynku znajdziemy szeroki wachlarz kuchenek turystycznych. Wśród nich największą popularnością – to aż 95% wybieranych modeli – stanowią kuchenki gazowe. Dostępne są również kuchenki spirytusowe, na benzynę czy też na paliwo stałe. Ich wybór powinniśmy warunkować przede wszystkim destynacją, w którą się wybieramy, oraz warunkami klimatycznymi.
Każda z kuchenek ma swoje zalety: benzynowa, czyli zasilana paliwem płynnym, nie przysporzy nam problemu ze znalezieniem paliwa napędowego, gazowa jest czysta, wygodna i bezpieczna w użytkowaniu. Najpopularniejszymi obecnie kuchenkami są te na gaz propan-butan. Gaz dostępny jest w kartuszach:
* Nakręcanych – produkowanych przez większość firm, jak na przykład Primus, MSR, Coleman. Można je wielokrotnie wkręcać i wykręcać, a pojemność kartuszy wynosi od 100 do 400 ml.
* Nabijanych – spotykane coraz rzadziej, bowiem odłączenie od butli palnika powoduje wyciekanie gazu. Można powiedzieć, że ten typ butli jest jednorazowy.
Plusy:
* Regulacji płomienia dokonuje się jednym ruchem ręki. Kuchenka jest bezpieczna i intuicyjna w obsłudze.
* Najlżejsze modele, jak na przykład MSR Pocket Rocket, ważą zaledwie 70 gramów!
Minusy:
* Konieczność posiadania menażki.
* Pojemników z gazem nie można transportować drogą lotniczą, zatem przy wyborze kuchenki należy przemyśleć, czy tam, gdzie się wybieramy, dostępne będą w sprzedaży kartusze.
Reasumując temat Jetboil kontra kuchenka turystyczna, każdy według własnych preferencji powinien wybrać najbardziej odpowiadający mu wariant. Jedno jest pewne – nie ma jednego uniwersalnego systemu, który byłby lekki, efektywny, oszczędny i sprawdzał się tak samo dobrze zarówno na biwaku pod ziemią, jak i na wyprawie na ośmiotysięcznik. | Jet boil a kuchenka turystyczna |
Na Allegro możesz sprzedawać przedmioty ze stałą ceną kup teraz lub przez licytację. Na Allegro możesz sprzedawać przedmioty ze stałą ceną (kup teraz) lub przez licytację.
Kup teraz
Ustalasz stałą cenę, za którą Klient może kupić przedmiot.
Licytacja
Nie znasz ostatecznej ceny, za jaką sprzedasz przedmiot. Kupujący składają oferty i przebijają stawki innych licytujących - aż do końca licytacji.
Możesz ustalić cenę minimalną - jeśli nikt nie zaproponuje wyższej kwoty, oferty w licytacji nie będą wiążące i przedmiot nie zostanie sprzedany.
Licytacja z opcją kup teraz
Kupujący mogą licytować lub kupić przedmiot natychmiast, po stałej cenie. Opcja kup teraz znika jeśli:
* nie określisz ceny minimalnej, a pojawi się pierwsza oferta kupna,
* w ofercie z ceną minimalną zostanie ona osiągnięta.
bbox:hint
Koszty przesyłki dla wszystkich formatów sprzedaży ustalisz oddzielnie i niezależnie od ceny przedmiotu. Najczęściej pokrywa je Kupujący, ale możesz zaoferować darmową dostawę.
[/bbox] | Kup teraz i licytacja - na czym polegają te formaty sprzedaży? |
Rumianek leczniczy jest popularną i dość powszechną rośliną zielną, której właściwości zdrowotne są wykorzystywane w szeroko pojętym przemyśle farmaceutycznym i kosmetycznym. Jest także najbardziej znanym ziołem na świecie. Surowcem lekarskim są koszyczki kwiatowe. Rumianek można spotkać na łąkach, polach, zboczach i nieużytkach, ponieważ nie ma dużych wymagań, jeśli chodzi o środowisko i warunki glebowe. Właściwości rumianku lekarskiego
Rumianek – ze względu na swoje właściwości – ma bardzo szerokie spektrum zastosowania. Koszyczki zbiera się na początku kwitnienia, a następnie suszy w cieniu. Powoduje to zachowanie wszelkich związków, które są odpowiedzialne za prozdrowotne cechy. Rumianek wykazuje działanie: przeciwzapalne, przeciwbólowe, przeciwcukrzycowe, antyseptyczne, uspokajające, antyalergiczne, przeciwbakteryjne, przeciwgrzybiczne, przeciwutleniające, immunostymulujące. Te właściwości powodują, że jest wykorzystywany jako napar, składnik maści, środek do inhalacji lub jako płukanka.
Napar z rumianku
Każdy z nas słyszał o herbacie z rumianku, która jest bardzo popularna i przynajmniej raz w życiu każdy miał z nią do czynienia. Oprócz herbaty, z rumianku można uzyskać nalewki i wyciągi płynne. A to, w jakiej postaci go użyjemy, zależy głównie od tego, co nam dolega. W formie naparu rumianek stosuje się przy problemach żołądkowych typu: wzdęcia, skurcze jelit i żołądka, zaparcia, niestrawności, wrzody żołądka oraz brak apetytu. Dodatkowo rumianek łagodzi bóle różnego pochodzenia: migrenowe, reumatyczne, żołądka, mięśni czy gardła. Jest z powodzeniem stosowany w przypadku chorób dróg moczowych. Oprócz tego napar możemy pić w przypadku bezsenności, nerwicy, stanów lękowych. Innym, może mniej znanym, wykorzystaniem naparu z rumianku są nasiadówki, szczególnie polecane w przypadku zapalenia cewki moczowej i hemoroidów.
Płukanki oraz inhalacje z rumianku
Oprócz popularnego naparu, rumianek stosujemy także w formie inhalacji w przypadku dolegliwości związanych z zapaleniem górnych dróg oddechowych, w zapaleniu zatok, astmie i stanach alergicznych (katar sienny). Płukankę z rumianku możemy użyć, gdy boli nas gardło, mamy afty w jamie ustnej lub zapalenie krtani. Rumianek dzięki działaniu przeciwbólowemu i przeciwzapalnemu ulży nam nieco w takich sytuacjach. Dzięki właściwościom regenerującym skórę i błonę śluzową okłady z rumianku, a także przemywanie rany naparem, stosuje się przy trudno gojących się ranach, odleżynach, oparzeniach, egzemie oraz zapaleniu spojówek. Przyspiesza on gojenie oraz uniemożliwia rozwój zakażenia.
Toksyczność rumianku
Jak każda roślina o właściwościach leczniczych, także rumianek nie może być stosowany bez umiaru. Głównym przeciwwskazaniem jest alergia na rumianek lub rośliny z rodziny złożonych (astrowatych). Zdarza się ona rzadko, aczkolwiek należy o niej pamiętać. Zatrucia czy reakcje alergiczne najczęściej wynikają z błędu popełnionego przez mało doświadczonego zbieracza. Rumianek bowiem może być pomylony z rumianem psim lub maruną nadmorską. Do najczęściej występujących objawów alergii należą: zapalenie skóry, nieżyt nosa, duszność, ataki astmy i zapalenie oskrzeli. Dlatego zawsze warto kupować zioła od sprawdzonych sprzedawców.
Rumianek ze swoim szerokim spektrum zastosowania jest jednym z najpopularniejszych ziół w Polsce. Każdy z nas może go mieć w swojej apteczce i korzystać w miarę potrzeby z jego dobrodziejstw. W coraz bardziej popularnym nurcie powrotu do natury na pewno znajdzie się dla niego miejsce. | Właściwości zdrowotne rumianku |
Elektroniczne gadżety erotyczne zrewolucjonizowały wieczory spędzane w sypialni. Teraz możemy wybrać, w jaki sposób będzie sterowana nasza ulubiona zabawka. Planując zakup gadżetu erotycznego, w pierwszej kolejności bierzemy pod uwagę, jaką powinien spełniać funkcję, które obszary stymulować i z jakiego materiału powinien być wykonany. To, w jaki sposób ma być obsługiwany, często pomijamy podczas oceny przydatności produktu. Tymczasem sposób sterowania jest bardzo ważny, chociażby dlatego, że może ograniczać miejsce i czas używania gadżetu. Oto krótki poradnik dotyczący tego tematu.
Wygoda przede wszystkim
box:offerCarousel
Najwygodniejsze są bezprzewodowe wibratory sterowane pilotem. Dostarczają też najwięcej emocji. Ich bezprzewodowa obsługa sprawia, że można wzajemnie kontrolować poziom i sposób stymulacji partnera, a także obserwować jego reakcje na bodźce. Jeśli lubimy poczuć dreszczyk emocji, to modele sterowane pilotem umożliwiają niezauważalne dla osób postronnych stymulowanie go nawet w miejscu publicznym. A to niesamowicie podniecające! Gadżety sterowane pilotem bezprzewodowym nie są przeznaczone jedynie dla par. Zabawa solo może być równie przyjemna. Posługiwanie się tego typu modelami jest o wiele wygodniejsze od zabawy wibratorem z wbudowanym panelem sterowania – nie trzeba nienaturalnie wyginać rąk podczas stymulacji ani wyciągać wibratora, by zmienić intensywność doznań. Łatwiej też zadbać o higienę, ponieważ ich czyszczenie jest banalnie proste. Nieporównywalnie lepiej radzą sobie z wilgocią, jako że nie mają otworów do podłączenia kabelka.
Zdalnie, ale z kabelkiem
Bardzo popularne, bo wygodne w użyciu, są także gadżety sterowane pilotem przymocowanym cienkim, elastycznym kabelkiem. Kabelek nie przeszkadza w codziennym użytkowaniu produktu w sypialni, jednak podczas penetracji w miejscach publicznych może być zauważalny. Takie rozwiązanie jest stosowane najczęściej w wibrujących jajkach, dzięki czemu kabelek nie dopuszcza do zbyt głębokiej penetracji – wystarczy pociągnąć za kabel, by wyjąć jajko ze stymulowanej strefy. Jeden z producentów tak zachwala oferowany gadżet: „Rozkoszne jajeczko waginalne pokryte jest warstwą aksamitnego silikonu. Sterowane za pomocą wygodnego, przewodowego pilota. Wyposażone w 20 oszałamiających funkcji wibracji i pulsacji. Dyskretnie, ale intensywnie pieści pochwę kobiety. Może być umiejscowione na dowolnej głębokości, dzięki czemu dokładnie wymasujesz swoje wnętrze. Dodatkowo zaciskając mięśnie wokół jajeczka, wzmocnisz je i uelastycznisz”. Ten gadżet często występują w parach – do penetracji waginalnej i analnej.
Panel dowodzenia
Mimo wygody, którą zapewniają modele z pilotem, na rynku gadżetów erotycznych większość oferowanych produktów posiada wbudowany panel sterowania. Są to przede wszystkim wibratory. Ze względu na ich wielkość podczas penetracji część z panelem sterującym pozostaje na zewnątrz. Nie jest to najwygodniejsza forma sterowania, ponieważ podczas stymulacji nie można sprawdzić, jaki tryb chcemy włączyć. Mimo wszystko to rozwiązanie jest najpopularniejsze, być może dlatego, że kupującym podoba się jego prostota (choć penetracja w miejscach poza sypialnią i łazienką jest w tym przypadku niemożliwa). Na duże zainteresowanie tym gadżetem może wpływać powszechne przekonanie, że im mniej części urządzenie posiada, tym bardziej jest ono niezawodne.
Interesującą propozycją jest zastosowanie dotykowego panelu sterowania umiejscowionego na gadżecie. To rozwiązanie nowoczesne i efektowne wizualnie. Ma jednak słaby punkt – podczas stymulacji, jeśli nie zablokujemy ekranu, możemy przez przypadek zmienić tryb działania na taki, który nie będzie nas satysfakcjonował. Istnieją również zabawki erotyczne posiadające u nasady pokrętło zamiast panelu sterowania – to niezbyt komfortowe, ale popularne rozwiązanie.
Które wibratory są lepsze?
Urządzeniami z pilotem łatwo się steruje, są też idealne do zabawy we wzajemne kontrolowanie przyjemności przez partnerów. Gadżety z wbudowanym panelem sterowania mają zazwyczaj większe rozmiary, a niewygodę w ich używaniu rekompensują prostotą i dodatkowe funkcje. Wybór należy od preferencji poszczególnych osób. W sytuacji, gdy potrzeby nie zostały sprecyzowane, wystarczy zamówić na Allegro te dwa rodzaje zabawek – ze sterowaniem na gadżecie i za pomocą pilota – by urozmaicić życie erotyczne. | Które wibratory są lepsze – sterowane pilotem czy panelem w gadżecie? |
Podczas kupna wielu urządzeń elektrycznych, począwszy od wszelkiego rodzaju AGD, przez żarówki, po telewizory czy nawet samochody, możemy natknąć się na tzw. etykietę energetyczną. Jest to wynik działań Unii Europejskiej, dzięki którym, według dyrektyw ELD 92/75WE i 2010/30/UE, powstały akty wykonawcze, które określiły wytyczne do opisania danych grup sprzętów. Najprościej rzecz ujmując, klasy od A do G określają kolejno urządzenia od najbardziej, do najmniej efektywnych. Jest to jednak drobne uproszczenie, o czym opowiemy w dalszej części. Warto dodać, że wraz z rozwojem technologii dodane zostały klasy A+, A++, a nawet A+++, które określają „nowe standardy jakości” sprzętu. Poniżej przedstawione zostaną szczegóły, dotyczące najwyższych klas energetycznych pralek.
O czym informuje etykieta na pralce?
Jak zostało wspomniane, podstawową informacją zawartą na etykiecie jest klasa energetyczna. Im wyższa, tym pralka jest bardziej energooszczędna. Informację dodatkowo wzbogacono o intuicyjną etykietę - im kolor bliższy zieleni lub bardziej intensywny, mamy do czynienia z urządzeniem wyższej jakości. Kolor czerwony natomiast świadczy o niskim standardzie. Szczegółowy wzór i zasady etykietowania pralek zostały zawarte w unijnym rozporządzeniu delegowanym o numerze 1061/2010.
Czym się różni klasa A od A+ i A++?
Oczywiście, różnica sprowadza się do efektywności pralki, wyrażonej w jej wykorzystaniu energii podczas pojedynczego cyklu prania. Przybliżone wartości dla jednego prania w klasie A to ok. 1,2 kWh, A+ to ok. 1 kWh, A++ natomiast to ok. 0,9 kWh. Pralki o wskaźniku B i niższym posiadają odpowiednio niższe wartości, jednak świadomie zostają one pominięte - obecnie rynek zdecydowanie zdominowały sprzęty o klasie A lub wyższej. Od niedawna pojawił się również standard A+++, oferujący pranie o koszcie energetycznym w okolicach 0,7-0,8 kWh. Jest to jednak wciąż stosunkowo drogie rozwiązanie.
Mniejsze zużycie energii, czyli tak naprawdę co to takiego?
Jeśli ktoś nie jest fascynatem obliczania średniego zużycia energii, zmian jednostek itp., z pewnością zainteresuje go proste przeliczenie tych wartości na złotówki, które jednocześnie najlepiej obrazują różnicę powyższych klas w praktyce. Zakładając, że średnio pralka jest uruchamiana 3 razy w tygodniu, otrzymujemy 156 cykli prania w ciągu roku. Ta właśnie liczba zostanie wykorzystana do obliczeń.
W przypadku urządzeń o wskaźniku efektywności energetycznej A, czyli ok 1,2 kWh na cykl prania i 156 cyklom prania w roku, roczne zużycie równe jest 187,2 kWh. Jeśli pomnożymy to przez średnią cenę 1 kWh, czyli 0,55zł, otrzymujemy kwotę 102,96 zł. Jest to roczny koszt energii, wykorzystywanej do prania przez urządzenie o powyższych parametrach.
156 x 1,2 kWh = 187,2 kWh
187,2 kWh x 0,55 zł = 102,96 zł
Dla porównania, w przypadku pralki o mniejszym zużyciu energetycznym w klasie A+ (dla przypomnienia – ok. 1 kWh na cykl prania), obliczenia przedstawiają się następująco:
156 x 1 kWh = 156 kWh
156 kWh x 0,55 zł = 85,80 zł
Jak widać, stosunkowo niewielka różnica w jednostkowym zużyciu energii, daje efekt w postaci niemal 20 zł zaoszczędzonych w skali roku.
Przechodząc jeszcze skalę wyżej, gdzie wydatek energetyczny w obrębie jednego prania wynosi ok. 0,9 kWh (A++), obliczenia, które pokażą nam finansowy wydatek na funkcjonowanie urządzenia wyglądają następująco:
156 x 0,9 kWh = 140,4 kWh
140,4 kWh x 0,55 zł = 77,22 zł
Wyraźnie widać, że wyższa klasa pralki odpowiada mniejszym wydatkom podczas jej użytkowania. Im mocniejszy odcień koloru zielonego znajdzie się na etykiecie, tym więcej można zaoszczędzić podczas korzystania z urządzenia.
Klasa to jednak nie wszystko
Wraz z coraz większą popularnością etykiet energetycznych, a także coraz większą powszechnością wszelkich rozwiązać proekologicznych, pojawiły się głosy podważające rzekome oszczędności, związane z użytkowaniem tego typu sprzętów. Flagowym argumentem jest cena, jaką należy zapłacić za pralki o wysokiej klasie energetycznej. Urządzenia ze standardu A to zwykle koszt w zakresie 700 - 1400 zł, A+ – 800 - 1500 zł, A++ to wydatek rzędu 1000 - 1700 zł. Warto również zwrócić uwagę na inne parametry, takie jak klasa skuteczności prania, czy klasa sprawności wirowania.
Która „literka” jest najlepsza?
Wbrew pozorom, odpowiedź na tak postawione pytanie wcale nie jest oczywista. Z pewnością im wyższy standard pralki, tym bardziej będzie ona energooszczędna i będziemy mogli zaoszczędzić więcej podczas jej użytkowania. Trzeba jednak spojrzeć na ten temat z drugiej strony i rozważyć, czy wyższa cena za pralkę jest równoznaczna z odpowiednio długim okresem użytkowania, co z kolei pozwoli na zrekompensowanie kwoty zakupu. Decyzja, która pralka będzie najlepsza dla ciebie, jest uzależniona również od częstotliwości prania. Im częściej pralka będzie używana, tym bardziej opłacalne może okazać się zainwestowanie w lepszy model. Wszystko pozostaje jednak kwestią indywidualną. Pamiętaj, by dopasować sprzęt do twoich potrzeb. Więcej szczegółów możesz znaleźć również w odpowiedniej ustawie, regulującej przyznawanie odpowiednich klas energetycznych w Polsce (Dz. U. z 2012 r. Nr 1203, poz. 1203). | Czym się różnią pralki klasy A od A+ i A++? |
Aromatyczny krem z pomidorów zachwyca głębokim smakiem. Można gotować go przez cały rok - wystarczy użyć pomidorów z puszki. By był idealnie gładki, użyj blendera, który nada mu aksamitnej konsystencji. Składniki:
800 g pomidorów z puszki
3 łyżki oliwy z oliwek
4 ząbki czosnku
4 łyżki śmietany 18%
pęczek świeżej bazylii
sól i pieprz do smaku
Krok po kroku:
Czosnek siekamy drobno, podduszamy go na oliwie w garnku o grubym dnie, następnie wlewamy pomidory razem z zalewą, gotujemy ok. 40 min. Wszystko miksujemy blenderem i doprawiamy dla smaku solą i pieprzem. Nakładamy na talerze, dodajemy po łyżce śmietany i dekorujemy bazylią.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube | Krem z pomidorów ze śmietaną i bazylią |
Książka nie powinna kojarzyć się dziecku z przymusem i nudą, dlatego wybierając konkretny tytuł, trzeba brać pod uwagę zainteresowania małego czytelnika. Jest to bardzo ważny czynnik, ponieważ dziecko powinno czerpać przyjemność z obcowania z lekturą. Co pomoże dziecku?
Na zainteresowanie książką wpłynie także poprawny i zrozumiały dla malucha język. Należy pamiętać, że zadaniem książki jest między innymi nauka nowego słownictwa. Treść ma uczyć malucha pozytywnych wzorców zachowań i zasad. Rodzice powinni unikać zakupu książek o infantylnym przekazie, ponieważ nie będą one miały wpływu na kształtowanie postrzegania świata przez dziecko.
Warto też wybrać tytuły, które ukazują kwestie trudne, gdyż może się zdarzyć, że w ten sposób dziecko znajdzie rozwiązanie dla swojego problemu. Jednak należy uważać, aby tekst był dobrany do wrażliwości malucha i nie wzbudzał w nim niepokoju.
W książce dla dziecka istotna jest treść, ale trzeba pamiętać, że jeszcze nie umie ono czytać, dlatego bardzo ważne będą są także ilustracje. Jakie obrazki będą odpowiednie dla trzylatka? Rysunki czy zdjęcia muszą odpowiadać poziomowi intelektualnemu dziecka, dodatkowo musi być wyraźna ekspresja mimiczna każdej postaci. W przypadku maluchów dużą rolę odgrywa kolor, a zwłaszcza barwy podstawowe. Na atrakcyjność ilustracji ma wpływ ich wyraźny kontur i przejrzystość. To wszystko będzie ułatwiało dziecku zrozumienie czytanej przez rodziców opowieści.
10 tytułów książek, w których zakocha się trzylatek
Jan Brzechwa, Wiersze i wierszyki dla najmłodszych – to książka, którą na pewno polubi każde dziecko. Stanowi ona zbiór najbardziej znanych wierszy Brzechwy, które na stałe weszły do kanonu literatury dziecięcej. Wiersze: Pomidor, Psie smutki, ZOO czy Entliczek-pentliczek w połączeniu z ilustracjami przemówią do każdej dziecięcej wyobraźni.
Marta Bogdanowicz, Przytulanki, czyli wierszyki na dziecięce masażyki – w tej książce zebrano zabawy z dzieckiem, które opierają się na dotyku i naturalnej aktywności każdego malucha. Profesor Bogdanowicz opisuje je jako zabawy relacyjno-relaksacyjne. Wartość masażyków została potwierdzona przez specjalistów, którzy zgodnie twierdzą, że taka aktywność wpływa pozytywnie nie tylko na rozwój emocjonalny, ale też społeczny dziecka.
Danuta Gellner, Cukrowe miasteczko – to zbiór wierszy dla dzieci autorstwa pisarki znanej z wielkiej fantazji, lekkiego pióra oraz wrażliwości na ludzi i przyrodę. Wiersze zamieszczone w Cukrowym miasteczku są przepełnione humorem, poetka bawi się nie tylko słowem, ale i sytuacją. Jest to propozycja książki, która zawładnie wyobraźnią każdego małego odkrywcy.
Czesław Janczarski, Miś Uszatek – to zbiór bajek o lubianym nie tylko przez dzieci, ale i przez dorosłych misiu z oklapniętym uszkiem. Jest to klasyka literatury dziecięcej, ponieważ Miś Uszatek bawi najmłodszych już od 40 lat. Są to bajki z naturą w tle, świat misia różni się od świata współczesnego – nie ma w nim komputerów, smartfonów i innych nowinek technologicznych. Z tych bajek maluch dowie się, czym jest przyjaźń i pomoc drugiemu w potrzebie.
Paulette Bourgeois, Franklin – seria książeczek opowiadających o przygodach małego żółwia Franklina i grupy jego przyjaciół. W serii można znaleźć np. takie pozycje, jak Franklin detektywem, Franklin i komputer, Franklin i teatrzyk szkolny. Mały żółw i jego przyjaciele – Miś, Lis, Wydra, Skunks i Królik, opowiadają dzieciom nie tylko o przyjaźni, ale także pokazują i tłumaczą otaczający ich świat. Całości dopełniają piękne, kolorowe ilustracje autorstwa Brendy Clark.
Sara Agostini, Marta Tonin, Magiczne słowa. Przepraszam – to książka, dzięki której maluch pozna słowo „przepraszam” i dowie się, w jakich sytuacjach należy go używać. Autorki we właściwy sposób pokazują maluchom, jak wielką moc ma to magiczne słowo.
Wojciech Widłak, Pan Kuleczka – w serii są dostępne między innymi takie tytuły: Pan Kuleczka – Światło, Pan Kuleczka – Spotkanie, Pan Kuleczka – Dom. Są to książki, które w humorystyczny sposób pokazują życie Pana Kuleczki i jego zwierząt – flegmatycznego psa, małomównej muchy i neurotycznej kaczki. Rodzice mogą znać przygody Pana Kuleczki ze stron miesięcznika Dziecko.
Nele Moost, Co wolno, a czego nie. Czyli bycie grzecznym nie jest łatwe – to opowiadania, które w humorystyczny sposób pokazują przygody sympatycznego kruka Skarpetki. Mały kruk nie przestrzega zasad dobrego wychowania i przekonuje się, że bycie grzecznym to nie jest łatwe zadanie. Każde opowiadanie kryje w sobie morał, np. na czym polega prawdziwa przyjaźń. Dopełnieniem są kolorowe ilustracje autorstwa Annet Rudolph.
Barbara Gawryluk, Dżok. Legenda o psiej wierności – to mądra opowieść o przyjaźni psa Dżoka i pana Nikodema. Dokonują oni zwykłych i niezwykłych rzeczy, np. ratują kamienicę przed pożarem. Jest to wzruszająca historia o wierności i psim oddaniu, która wydarzyła się naprawdę, a psiak ma nawet swój pomnik w Krakowie.
Renata Piątkowska, Opowiadania z piaskownicy – to niesamowite przygody Tomka, który jest już znany dzieciom z książki Opowiadanie dla przedszkolaków. Bohater przeżywa niezwykłe sytuacje w całkiem zwykłych miejscach, często niezrozumiałe dla dorosłych. Książka jest napisana w bardzo humorystyczny i przystępny dla trzylatków sposób. | Propozycje książek dla trzylatka |
Wakacje tuż, tuż i wiele osób już kupiło bilety kolejowe. Jak sprawić, by podróż minęła szybko i przyjemnie? Wystarczy wyposażyć się w jeden z poniższych gadżetów! Miarowy stukot i monotonny krajobraz przewijający się za oknem potrafią odebrać radość płynącą z rozpoczęcia wakacyjnej wyprawy. Co zabrać w drogę, aby zabić czas? Wielu opowiedziałoby: coś do czytania, ale książki są duże i ciężkie, a do tego zajmują sporo miejsca w bagażu. Co więcej, dla niektórych jedna pozycja starcza zaledwie na kilka godzin. Mamy jednak sporo innych możliwości. Oto gadżety elektroniczne idealne na długie godziny spędzone w pociągach. Niedrogie, a bardzo przydatne w czasie podróży!
Tablet Samsung Galaxy Tab 3 Lite
Tablet w pociągu oznacza możliwość wygodnego przeglądania Internetu, zabawy w gry mobilne, a nawet wykonywanie obowiązków zawodowych, jeśli bardzo nam na tym zależy. Oferta tabletów jest duża, ale na potrzeby tego przeglądu wybraliśmy Samsung Galaxy Tab 3 Lite – z kilku powodów.
Po pierwsze, Tab 3 Lite oferuje dobry stosunek jakości do ceny. Urządzenie kupimy już za 350–500 zł, co nie jest zawrotną kwotą za sprzęt tej klasy. Po drugie, tablet Samsung jest niewielki (ma siedmiocalowy ekran) i bardzo lekki, łatwo zmieścimy go w plecaku i nie będziemy odczuwać jego wagi podczas marszu. Po trzecie, ma zintegrowany aparat 2 Mpix, posiadający funkcję automatycznego udostępniania zdjęć, dzięki czemu możemy nie tylko uwieczniać ciekawe chwile, ale i natychmiast się nimi dzielić. Po czwarte wreszcie, bateria 3600 mAh w połączeniu z funkcją Ultra Power Saving Mode pozwala korzystać z tabletu stosunkowo długo bez ładowania.
Czytnik e-booków Kindle Paperwhite 2
Lektura ciekawej książki to dla wielu osób najlepszy sposób przetrwania długiej podróży. Na szczęście nie musimy już dźwigać ciężkich i wielkich tomów, które zajmują miejsce w plecaku. **Wystarczy zaopatrzyć się w czytnik e-booków.
Jeśli zabieramy w podróż takie urządzenie, powinniśmy się upewnić, że umożliwia wygodne czytanie przy silnym świetle słonecznym, leży wygodnie w dłoni i nie jest zbyt ciężkie.** Wszystkie te cechy posiada Kindle Paperwhite 2, czyli model od najpopularniejszego producenta czytników na świecie. Zapłacimy za niego ok. 500 zł. W zamian dostaniemy sześciocalowy ekran znakomicie imitujący papier, pamięć o pojemności 4 GB, możliwość obsługi plików w zróżnicowanych formatach, a także baterię, która może wytrzymać nawet dwa miesiące bez ładowania. Urządzenie waży zaledwie 206 gramów.
Konsola PS Vita
Wielu podróżników, zwłaszcza młodszych, zamiast biernie patrzeć w ekran, woli bardziej angażującą zabawę. Dla nich idealna okaże się przenośna konsola PS Vita, która nie tylko umożliwia mobilne granie, ale też posiada szereg aplikacji, np. przeglądarkę internetową.
Największą zaletą Vity jest jej specyfikacja techniczna – sprzęt oferuje imponującą grafikę jak na swoje gabaryty, a gry są rozbudowane jak produkcje przeznaczone na urządzenia stacjonarne. Obsługa konsoli jest łatwa, dostępność gier całkiem duża, zaś cena zestawu z okablowaniem, a niekiedy i kilkoma grami, waha się od 700 do ponad 1000 zł. PS Vita to świetna zabawka dla dzieci i dorosłych, którą z łatwością zmieścimy w kieszeni plecaka.
Przenośne DVD Lenco
Dostępne w kilku wariantach przenośne DVD Lenco to urządzenie z ekranem o przekątnej od 7 do 9 cali, pozwalające oglądać filmy nie tylko z płyt DVD, ale również z podłączonej pamięci USB. Szczególnie warte polecenia są odtwarzacze z ekranem obracającym się w pionie i poziomie – dzięki temu ustawimy go optymalnie w każdych warunkach. Wejście na słuchawki umożliwia oglądanie filmów bez przeszkadzania innym pasażerom. Natomiast w hotelu możemy podłączyć odtwarzacz do telewizora i cieszyć się większym ekranem – urządzenie będzie funkcjonowało jak klasyczne DVD.
Odtwarzacz mp3 Hyundai
Długą podróż umili także odtwarzacz mp3 Hyundai. Producent udostępnia wiele modeli w cenach od 70 do 130 zł, przy czym wszystkie cechują się solidnym i estetycznym wykonaniem. Do dyspozycji mamy wersje z 4 i 8 GB pamięci, w różnych kolorach i kształtach, z wyświetlaczem lub bez. Zaletą większości z nich jest możliwość powiększenia pojemności przez umieszczenie w slocie karty micro SD. Zależnie od modelu bateria starcza na od 5 do ponad 15 godzin nieustannego odtwarzania. Przenośne mp3 pozwoli zrelaksować się przy muzyce lub ulubionym audiobooku. | Jakie gadżety zabrać w długą podróż pociągiem? |
Dziecko i zabawki – to zawsze idzie w parze. Tworzyw, z jakich zostały wykonane, jest wiele, istotniejsze dla dziecka jest to, by były fajne. A to już pojęcie dość indywidualne. Niestety, dlatego też wybór tych najodpowiedniejszych bywa nierzadko bardzo trudny. Kupujący poszukują coraz bardziej oryginalnych zabawek, a w dużej mierze zwracają też uwagę na edukacyjną i ogólnorozwojową ich funkcję. Do tej grupy zaliczyć można zabawki Montessori. Dlatego warto dowiedzieć się więcej o tej metodzie oraz o samych zabawkach. Terapia Marii Montessori
To metoda pedagogiki stworzona przez Marię Montessori, dla której najważniejsze było dziecko i jego wszechstronny rozwój w przyjaznym otoczeniu. Ten system wychowawczy ma na celu baczną obserwację młodego człowieka, który z natury nastawiony jest na osobisty rozwój. Zadaniem nauczyciela jest obserwować poziom i tempo rozwoju oraz dostosowywać materiały pracy tak, by dziecko miało poczucie, że zdobyło daną umiejętność samodzielnie. Pedagogika ta wskazuje, że każdy człowiek jest indywidualnością, która wymaga jedynie odpowiedniego wzmocnienia, ale przede wszystkim wsparcia i towarzyszenia przy naturalnej umiejętności zdobywania doświadczeń, wiedzy i umiejętności. Każdy nauczyciel musi ukończyć specjalny kurs, by zdobyć kwalifikacje do prowadzenia tą metodą swojej grupy przedszkolnej czy szkolnej. W pracy z dzieckiem wykorzystuje się materiały oparte na zabawie. Jednym z nich są specjalnie stworzone zabawki Montessori.
Akcesoria Marii Montessori
Pomoce Montessori dotyczą wielu sfer nauki i rozwoju dziecka, głównie nastawionego na wszechstronność, dlatego podział dotyczy wielu sfer naukowych i sprawnościowych. Wymienię tu tylko niektóre: edukacja praktycznego życia, edukacja językowa, matematyczna, sensoryczna, edukacja przyrodnicza. Do każdej grupy stworzono różne gry, figurki i zabawki, które mają urealniać i usprawniać poszczególne funkcje u dziecka. W wielu sytuacjach duże i niszowe firmy prezentują pomysł Marii Montessori w ciekawym wydaniu. Można na rynku znaleźć wiele inspirujących i pouczających pozycji książkowych, które nie tylko przybliżą pedagogikę Marii Montessori, ale także nauczą, jak pomagać najmłodszym w zdobywaniu wiedzy. Wybór akcesoriów dostępny jest też dla każdego odbiorcy, a nie tylko dla placówek edukacyjnych. W wielu sytuacjach w sposób nieświadomy rodzice kupują zabawkę, która jest pomysłem Marii Montessori lub zainspirowana została elementami jej metody. Warto posiadać wiedzę o rodzajach zabawek, które bez większego problemu można kupić w sklepach internetowych.
Jaką zabawkę wybrać?
Znane i mniej znane, jednak wpływają stymulująco na rozwój poszczególnych umiejętności dziecka poprzez uwielbianą przez nie formę, jaką jest zabawa. Można tutaj wymienić np.:
Wiązany but – pozwala przedszkolakowi trenować dość trudną umiejętność wiązania sznurowadeł. Ten rodzaj zabawki pochodzi z działu edukacji praktycznego życia. But do nauki wiązania to dobra zabawka edukacyjna.
Lalki do przebierania – odpowiednio przygotowane ubranka, które mają nie tylko uczyć dziecko przebrania lalki, ale dodatkowo skupiają uwagę na sposobie zapinania poszczególnych ubrań. Ta umiejętność jest niezbędna do nauki samodzielności dziecka. Również tego przedmiotu trzeba szukać w dziale z edukacją praktycznego życia.
Wszelkiego rodzaju kształty, wieże, elementy drewniane – zestaw rzeczy w dziale kształcenia zmysłów jest spory i opiera się m.in. na układaniu, konstruowaniu, przekształcaniu, modyfikowaniu wszelkich drewnianych elementów, m.in. trójkątów, kwadratów, stożków, kół. Drewniane zabawki są nie tylko praktyczne, ale i bardziej trwałe w użytkowaniu. | Zabawki Montessori – co to takiego? |
Obtarcia karoserii to częsty minus miejskiej jazdy samochodem. Zdarzają się nawet najostrożniejszym kierowcom, ponieważ w wielu przypadkach wina nie leży po ich stronie. Ceny profesjonalnych usług potrafią odstraszyć, dlatego z niektórymi uszkodzeniami warto poradzić sobie samodzielnie. Zwiększająca się z roku na rok liczba pojazdów sprawia, że zakorkowane ulice to codzienny widok. Poza monotonnym staniem w korkach problemem jest znalezienie miejsca parkingowego. Jeśli już je znajdziemy, najczęściej jest to mała luka między innymi pojazdami. W takiej sytuacji trzeba się namęczyć, aby w ogóle wydostać się z samochodu. Wystarczy chwila nieuwagi i otwierając drzwi, bardzo łatwo uderzyć w inny pojazd. Na ciasnych parkingach często także zahaczamy bokiem o mało widoczny słupek czy wysoki krawężnik. Powstające obtarcia karoserii warto jak najszybciej naprawić.
Zrób to sam
Jeśli zauważymy na naszym pojeździe obtarcia karoserii, nie wolno ich bagatelizować. Aby uszkodzić karoserię, nie trzeba się zbytnio starać. Odpryski na lakierze potrafią powstać po zwykłym odbiciu kamienia w trakcie jazdy. Aby zlokalizować ubytki, najlepiej rozpocząć pracę od dokładnego umycia auta. Na czystym lakierze łatwiej je dostrzec.
box:offerCarousel
Jeśli zdarzy nam się zahaczyć o wysoki krawężnik podczas wyjeżdżania z wąskiej uliczki, bardzo łatwo o szerokie obtarcie na zderzaku. Możemy w takiej sytuacji udać się do profesjonalnego zakładu, jednak zapłacimy w nim paręset złotych. Dobrym rozwiązaniem może być próba samodzielnego doprowadzenia samochodu do lepszej kondycji. Przetarcia lakieru bardzo często udaje się usunąć dobrą pastą polerską. W tym celu należy dokładnie oczyścić regenerowaną powierzchnię – nawet drobne ziarenka piasku dadzą odwrotny efekt, niż chcemy uzyskać. Najlepiej użyć maszyny polerskiej, bo dzięki szybkim obrotom znacznie łatwiej uda się usunąć powstałe obtarcia. Jeśli jednak rysy nie są zbyt głębokie, możemy dokonać zabiegu ręcznie, używając do tego miękkiej ściereczki.
Zobacz też:
* Wybieramy polerkę samochodową do 200 zł
* Najlepsi producenci past polerskich i ich produkty
Zamaskowanie problemu
box:offerCarousel
Inne rozwiązanie to użycie wosku koloryzującego. Nie musimy znać dokładnego kodu lakieru naszego pojazdu, wystarczy dobrać nieco podobny odcień wosku. Jest to skuteczne, jeśli zależy nam jedynie na efekcie wizualnym. Wosk bowiem przykrywa jedynie ubytki lakieru, ale ich nie usuwa. Rezultat potrafi zrobić wrażenie, jednak musimy się liczyć z tym, że po kilku umyciach trzeba będzie tę czynność powtórzyć – wosk zwyczajnie się zmyje. Do nałożenia preparatu wystarczy tak jak w przypadku pasty polerskiej miękka szmatka. Większość produktów tego typu dodatkowo tworzy na lakierze powierzchnię hydrofobową. Oznacza to, że woda będzie znacznie szybciej z niego spływała, a brud słabiej się przyczepiał.
Poważniejsze uszkodzenia
box:offerCarousel
Lekkie obtarcia bez problemu możemy usunąć wyżej wymienionymi sposobami. Natomiast jeśli karoseria naszego pojazdu zostanie uszkodzona poważniej, również poradzimy sobie sami, jednak wymaga to o wiele więcej pracy oraz narzędzi. Głębokie rysy w lakierze bardzo szybko mogą doprowadzić do powstania korozji, która znacznie go osłabi. Jeśli zdecydujemy się na samodzielną naprawę, będzie nam potrzebna szpachla. Przed jej nałożeniem musimy usunąć powstałą rdzę papierem ściernym, a następnie oczyszczoną powierzchnię odtłuścić. Po wyschnięciu szpachli i jej obróbce należy nałożyć warstwę podkładu. Dostępny jest m.in. w spreju, więc możemy się obyć bez profesjonalnego pistoletu malarskiego. Po dokładnym wyschnięciu podkładu rozpoczynamy ostateczne malowanie kolorem (bazą). Tutaj zaczyna się większy problem. Jeśli zależy nam na uzyskaniu idealnego odcienia, musimy dorobić farbę na zamówienie. Barwa spreju koloryzującego może znacznie odbiegać od tej na naszym pojeździe. Po wyschnięciu malowanego elementu dodatkowo zabezpieczamy go warstwą lakieru bezbarwnego. Metoda ta wymaga jednak sporej precyzji, dlatego nie polecamy jej zupełnym amatorom.
Samodzielne usunięcie obtarć karoserii na pewno znacznie mniej obciąży nasz portfel. Powierzenie naprawy profesjonalnym warsztatom blacharsko-lakierniczym kosztuje, a w dodatku czeka się w kolejce nawet kilka tygodni. Jednak mierzmy siły na zamiary i jeśli nie mamy odpowiedniego sprzętu i umiejętności, głębsze ubytki powierzmy fachowcom. | Jak samodzielnie zabezpieczyć szerokie obtarcie karoserii? |
Jeśli nie możesz pozwolić sobie w tym roku na dłuższy urlop, nic straconego. Krótkie wypady z bliskimi w plener nie są pozbawione uroku. Może okazać się, że dotąd nie doceniałeś czaru podmiejskich terenów – warto bliżej je poznać. Przygotuj kilka smakołyków, spakuj kosz piknikowy i zaproś kogoś wyjątkowego. Na pewno posiłek pod chmurką, wśród zieleni doceni żona lub dziewczyna. Co ze sobą zabrać, o czym nie zapomnieć, by w czasie romantycznego poczęstunku nie zaliczyć wpadki? Lista i dobry plan – to podstawa
Zwykle wystarczy półgodzinna jazda samochodem, byś uwolnił się od miejskiego zgiełku i znalazł oazę ciszy i zieleni. Uroda łąk, lasów i leniwych rzeczek, które są tuż obok, łatwo umyka na co dzień. Jeśli nie masz czasu na dalsze wyjazdy, połącz dwie pasje: jedzenie i podróże i wybierz się niedaleko. Kilkadziesiąt kilometrów dalej znajduje się zupełnie inny świat – spokojniejszy i piękniejszy. Jeżeli wybierasz się z „tą jedyną”, warto wcześniej sporządzić listę niezbędnych gadżetów, żeby podczas miłego posiłku nie dać przysłowiowej plamy.Przede wszystkim liczy się dobry plan – nie próbuj spakować do piknikowego kosza całej lodówki i połowy kuchni. Wybierz przedmioty najpotrzebniejsze, których z pewnością użyjesz w plenerze. Ewentualnie możesz sprawić sobie kosz piknikowy z podstawowym wyposażeniem. Znajdziesz w nim pudełka na żywność, sztućce, serwetki i kieliszki. Nie zapominaj o wygodnym kocu, na którym zmieścicie się oboje wraz z zastawą i przysmakami.
Niezbędne gadżety i oryginalny pomysł
Przyda się nieduża deska do krojenia – np. serów, owoców, mięs i przynajmniej jeden większy, dobrze naostrzony nóż. Mała tacka na kubki lub kieliszki zapewni naczyniom stabilizację. Papierowe ręczniki to kolejny praktyczny drobiazg, który łatwo pominąć. Koniecznie zabierz worki na śmieci – resztki i odpadki nieciekawie prezentują się obok piknikowego koca. Poza tym nie wolno śmiecić w lesie, nad rzeką, na łące itp. Miejmy nadzieję, że nikomu nie trzeba o tym przypominać.Pamiętaj, że kobiety zwracają uwagę na szczegóły. Intymną atmosferę zbudujesz przy pomocy kilku lampionów i wazonika na zebrane kwiaty. Do przenośnej lodówki włóż butelkę szampana lub czerwonego wina, które umilą wspólne chwile i podkreślą romantyczny nastrój. Klimat tworzą też inne dodatki: haftowane serwetki, obrus w kratę, szklane kieliszki – np. z kryształu (plastikowe nie pasują na taką okazję). Clou programu stanowią oczywiście przekąski. Wybierz żywność, którą łatwo przetransportujesz Pamiętaj, że dziewczyna doceni przysmaki, które wcześniej sam przyrządzisz. Plastry pieczonej szynki, ulubione owoce i sandwicze to podstawowe wyposażenie lodówki turystycznej. Zabierz spory zapas wody – prawdopodobnie przyda się nie tylko do picia. Jeśli chcesz przygotować oryginalny piknik dla wybranki, nie możesz ograniczyć się do kilku bułek, jajek, kiełbasy i puszki mielonki. W tym wypadku liczy się pomysł – warto zapożyczyć co nieco od naszych europejskich sąsiadów. Poczęstunek w stylu francuskim na pewno spotka się z przychylnym przyjęciem. Nie musisz się obawiać – nie wymaga szczególnych zdolności kulinarnych. Od czego zacząć?
Francuskie inspiracje
Francuzi celebrują posiłki w czasie podróży, obowiązkowo zabierają ze sobą chrupiące, wypieczone bagietki, konfiturę i – jakżeby inaczej – różne gatunki lokalnych serów. To idealny tercet, który wpisuje się niemal we wszystkie gusta. Kiedy wybierasz sery, nie poprzestawaj tylko na popularnych gatunkach – spakuj też sery kozie, twarde i miękkie z pleśniową skórką. Ich niepowtarzalny smak zachwyci niejedno podniebienie. Przekąska znakomicie harmonizuje z konfiturami. Doskonale, jeśli znajdziesz oryginalny francuski specjał. Pamiętaj jednak, że również te z domowej spiżarni zawsze stają na wysokości zadania.Do piknikowego kosza nie wkładaj żywności, która może rozpuścić się pod wpływem temperatury lub rozpada się przy niewielkich wstrząsach. Zrezygnuj z czekoladowych słodyczy, kremowych ciastek i ciast, które łatwo się kruszą. Idealna przekąska podczas posiłku pod chmurką ma nieduże rozmiary, jest stosunkowo sucha i niespecjalnie brudzi ręce lub piknikowy koc – jednym słowem praktyczna. Francuskie ciasteczka maślane, krakersy, paluchy, nawet „nasze” paluszki to zawsze świetny wybór. Jeśli zastanawiasz się, czy to wystarczająco oryginalny zestaw – przygotuj w domu wymyślne dipy, które uatrakcyjnią przystawki. Poszukaj inspiracji w kuchniach świata – bliskowschodni humus z ciecierzycy, czosnku i sezamu, greckie tzatziki, cynamonowy sos, który doskonale smakuje z francuskimi paluchami… Daj się ponieść wyobraźni w kuchni. Twój kosz piknikowy jest gotowy do drogi – kogo zaprosisz na niezapomnianą podróż? | Sezon na romantyczny piknik – co ze sobą zabrać? |
Skakanka – to przyrząd, który doskonale wszyscy znają z dzieciństwa. Małe dziewczynki niemal godzinami potrafią bawić się świetnie, wykorzystując właśnie ten nieskomplikowany gadżet. Okazuje się jednak, że nie tylko dzieci mogą używać skakanki. Obecnie wielu sportowców, głównie bokserów przygotowuje się do zawodów, trenując właśnie na skakance. Bez dwóch zdań, gadżet ten jest doskonałym narzędziem pomagającym pracować nad kondycją. A do tego jest niewielki i można go przechowywać praktycznie wszędzie, bez utraty przestrzeni. Ćwiczenia na skakancepomagają nie tylko stracić tkankę tłuszczową, ale także kształtują ciało, poprawiają kondycję i wydolność organizmu. Dobrze przeprowadzony trening na skakance zmusza do pracy praktycznie wszystkie mięśnie ludzkiego organizmu, począwszy od rąk, poprzez braki, brzuch, na nogach skończywszy. Aby jednak ćwiczenia były skuteczne i pomagały, a nie szkodziły, należy korzystać z dobrej skakanki. Co to znaczy? Przy zakupie odpowiedniej skakanki należy zwracać uwagę na dwie podstawowe rzeczy: długość i rodzaj.
Nie za długa, nie za krótka
Jeśli chcemy, aby nasze ćwiczenia były skuteczne, nie możemy użyć byle jakiej skakanki. Bardzo ważnym elementem jest jej długość. Nie może być ona ani za krótka, ani za długa. Jak to sprawdzić? Mechanizm działania jest bardzo prosty. Należy stanąć obiema stopami w centralnym punkcie skakanki i podnieść uchwyty do góry. Prawidłowo dobrana powinna sięgać do pach. Należy przy tym pamiętać o odpowiednim dobraniu uchwytów. Najlepiej, aby wykonane one były z pianki. Wówczas będą miękkie, ale jednocześnie antypoślizgowe, co znacznie ułatwi późniejsze ćwiczenia.
Sznurek, linka, rzemień, metal…
Równie ważny jak długość jest rodzaj skakanki. Zanim udamy się do sklepu, należy określić poziom zaawansowania i oczekiwania wobec treningów na skakance. Dopiero wtedy będzie można wybrać odpowiedni model. Na rynku dostępnych jest ich kilka. Wyróżnia się między innymi skakanki:
Sznurkowe – są najlepsze dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę ze skakanką lub traktują ją jako rekreację, a nie trening. Nie są zbyt szybkie, ale też ewentualne uderzenie podczas treningu nie jest tak bolesne.
Z PCV – również są doskonałe dla osób początkujących. Podobnie jak skakanki sznurkowe nie są zbyt szybkie. Dodatkowym atutem tego rodzaju skakanek jest fakt, że można spotkać wersje z licznikami.
Metalowe– tego typu skakanki powinny wybierać osoby bardzo zaawansowane. Głównie dlatego, że są one bardzo szybkie, a do tego ostre (porównywalnie z nożem).
Rzemienne – przeznaczone są raczej dla wyczynowych sportowców. Tego typu skakanki są ciężkie, dzięki czemu doskonale kształtują siłę ramion i barków.
Z linki – skierowane są dla osób zaawansowanych. Pozwalają na szybkie skakanie. Minusem jest to, że ewentualne uderzenie, może pozostawić siniaki.
Segmentowe – są przeznaczone zarówno dla osób zaawansowanych, jak i początkujących. Wykonane są z długich kulek, przypominających koraliki, nawleczonych na cienki sznurek. Zapewnia to odpowiednią aerodynamikę. Często tego typu skakanki używane są na pokazach.
Z obciążeniami – są bardzo dobre dla osób, które dzięki treningom na skakance chcą ukształtować swoje ciało, szczególnie rozwijając mięśnie klatki piersiowej i ramion.
Standard speed rope – inaczej mówiąc szybkie. Wykonane są z materiału PCV. Są lekkie i bardzo szybkie. W tego typu modelach spotkać można takie, które mają uchwyty na łożyskach. To powoduje, że można wykonać na niej nawet 5 obrotów na sekundę. Przeznaczone są dla wszystkich, bez względu na wiek i stopień zaawansowania.
Freestyle speed rope – podobnie jak wspomniane wcześniej modele standardowe, są wykonane z materiału PCV i są bardzo szybkie oraz lekkie. Tego typu skakanki mają długie i wąskie rączki. Osiągają bardzo dużą prędkość. Przeznaczone są zdecydowanie dla osób zaawansowanych.
Liny Double Dutch – poliestrowe skakanki o średnicy około 10 mm. Są łatwe do kontrolowania, a jednocześnie są szybkie. Stosuje się je najczęściej na treningach i zawodach.
Dodatkowo wszystkie z tych modeli mogą być wyposażone w liczniki kalorii. | Rodzaje skakanek – jaką wybrać i dlaczego? |
Zabawa sylwestrowa, karnawałowa czy nawet wieczór panieński – to świetna okazja, żeby pomyśleć o imprezie tematycznej, której uczestnicy będą musieli się przebrać. Do najpopularniejszych motywów należą „stroje z epoki”. Jakie elementy garderoby i dodatki możemy wówczas wybrać? Zabawa w stylu wiktoriańskim może być nie lada wyzwaniem, ale już przygotowanie się do imprezy w klimacie jednej z dekad minionego stulecia nie musi być bardzo kosztowne i pracochłonne.
Stylowe lata 20.
Inspiracji do zabawy w stylu lat 20. możemy szukać na starych fotografiach, a także w filmach: zarówno tych osadzonych w realiach epoki, jak i produkcji stworzonych w pierwszych dekadach XX wieku. Stylizacja na jedną z gwiazd kina tamtych czasów może być doskonałym pomysłem. Greta Garbo, Pola Negri, Hanka Ordonówna – to tylko niektóre słynne postacie, którymi można się zainspirować.
Lata 20. to czas, kiedy kobiety po raz pierwszy odsłoniły nogi i ramiona. Wyrwały się z ciasnych, krępujących ruchy gorsetów, wdziały luźne sukienki sięgające przed kolano. Jedne były dystyngowanymi elegantkami, z przepaską na ułożonych w fale włosach, długą cygaretką i boa z piór, inne z kolei lansowały styl „chłopięcy”, ubierając się swobodnie i ścinając włosy. Możemy więc wybrać do swojej kreacji sukienkę do kolan z niskim stanem – luźną, niepodkreślającą bioder ani biustu. Może być prosta, trapezowa, rozkloszowana, z falbankami lub frędzlami. Przepasajmy ją dobraną pod kolor szarfą i dobierzmy klasyczne szpilki. Do tego dodajmy stylizowany, mały kapelusik – np. toczek, spod którego spływać będą „ulizane” włosy ułożone w fale (finger waves). Długie włosy można spiąć w kok po boku głowy. Jeśli wybieramy kreację „na elegantkę”, mamy do wyboru bardziej szykowne suknie. Mogą być dłuższe, choć raczej luźne i odsłaniające ramiona, albo proste. To przecież w latach 20. Coco Chanel wylansowała słynną „małą czarną”. Najlepszy będzie klasyczny model. Do sukienki dobierzmy obowiązkowo elegancką przepaskę na włosy oraz boa z piór à la Hanka Ordonówna lub długi sznur pereł. Pamiętajmy o charakterystycznym makijażu – wyraźne, ciemne usta oraz mocno podkreślone czernią oczy.
Rock’n’rollowe lata 50.
Propozycje nawiązujące do lat 50. to przede wszystkim rozkloszowana sukienka za kolano (koniecznie na halce i cięta z koła!), z dopasowaną górą i niewielkim dekoltem. Do tego kolorowa przepaska oraz wygodne buty – mogą to być klasyczne czółenka lub baleriny. Nie zapominajmy jednak, że lata 50. to także czas pin-up girls!Tu też dobierzmy rozkloszowaną sukienkę w wyraźnym kolorze bądź sukienkę z gorsetem. Idealna będzie kreacja w duże wzory – najlepiej grochy. Koniecznymi elementami są: przepaska na włosy w stylu pin-up, długie rękawiczki, wyraźne korale i klipsy, rajstopy (zwykłe czarne lub siateczkowe) oraz pasujące do całości buty. Mogą to być szpilki lub buty na obcasie z odkrytym palcem. Dopasujmy też makijaż – charakterystyczne są tu „kocie oczy” uzyskane poprzez namalowanie grubej kreski czarną kredką. Do tego perłowy cień do powiek, przyciemnione brwi i róż na policzkach. Jeśli chodzi o fryzurę, najlepsze będą duże loki.
Lata 60.
To bardzo różnorodny okres – powrót małej czarnej, ale także szał na minisukienki w kształcie litery A oraz kurtki dwurzędowe o podobnym kroju. Jak najbardziej na miejscu będą wszelkie kokardy, szerokie przepaski na włosy, plastikowa biżuteria. Kolorystyka może być rozmaita: bardziej klasyczne kombinacje bieli i czerni, bieli i granatu oraz czerni i czerwieni, ale także wyraźne wzory: romby, pasy, grochy, kratka. Elegantki powinny prześledzić filmowe kreacje Marilyn Monroe i Audrey Hepburn.
Lata 70. – dzieci kwiaty
Typowa kreacja na lata 70.? Oczywiście styl hipisowski. Odpowiednie będą kwieciste koszule i luźne bluzki z rozkloszowanymi, długimi rękawami, spodnie typu dzwony oraz długie kolorowe spódnice w typie cygańskich. Niezbędne są także rozmaite dodatki: rzemyki, apaszki, przepaski, biżuteria etniczna, duże okrągłe okulary. I oczywiście wszechobecna pacyfka. Panie rezygnują ze szpilek i wybierają baleriny lub buty na koturnach. Dozwolone są rozmaite połączenia kolorystyczne i wzory. Warto poszukać inspiracji wśród ubrań w stylu etno i boho.
Lata 80. – disco, rock i Madonna
Na imprezie w stylu lat 80. wszelki kicz jest dozwolony! Ostre kolory, połysk, cekiny, mocny makijaż, szerokie dzwony lub przeciwnie – obcisłe legginsy, tuniki spinane paskiem oraz rękawy nietoperze znakomicie wpisują się w klimat tej dekady. Panie z pewnością znajdą inspirację u licznych gwiazd sceny muzycznej: Cynthii Lauper, Madonny (bardziej kolorowe i ekstrawaganckie stroje) czy Pat Benatar (bardziej rockowo i luźno, ale kobieco). Na takiej zabawie nie może zabraknąć bluzek z nadrukami lub w czarno-białe pasy, wyrazistej biżuterii, błyszczących kostiumów w stylu glam rocka, ale także buntowniczego stylu punkowego.
Rockowe dusze mogą przywdziać skórzane spodnie bądź wytarte jeansy, a do tego T-shirt oraz skórzaną kurtkę z frędzlami lub klasyczną ramoneskę. Natapirowane włosy to propozycja na fryzurę z epoki zarówno dla pań (Tina Turner), jak i panów (zespół Europe). Dla panów niechętnych tego rodzaju zabiegom pozostaje prosty rockerski, długi włos w stylu brytyjskich heavymetalowców bądź krótkie włosy à la Depeche Mode. | Zabawa kostiumowa – zachwyć strojem z epoki |
Nie ma co ukrywać. To nie jest książka dla wszystkich, choć może powinna taką być. Nie każdy czytelnik jednak będzie w stanie przejść do porządku dziennego nad faktem, że Ojciec Adam Szustak jest bardzo oddanym swojej pracy rekolekcjonistą. Prawda jest też taka, że warto go posłuchać i poczytać, bo o ważnych sprawach potrafi opowiadać w sposób bardzo świecki. Zanim odejdzie sen
Chyba wszyscy znamy to uczucie, gdy nad ranem, po lepiej lub gorzej przespanej nocy, pojawia się myśl, którą świetnie odzwierciedla tytuł książki – „Jeszcze pięć minutek…”. Budzik jednak pozostaje nieugięty i zaczyna się kolejny dzień. Jeśli mamy szczęście, to nie jest to poniedziałek, a tym samym szok wczesnej pobudki. No i jeszcze uporczywe myśli, które zwyczajowo towarzyszą tej porze dnia.
Autor wyszedł z założenia, że warto znaleźć czas, właśnie takie pięć minutek, na odrobinę refleksji, przemyśleń i planów na następne dni, tygodnie, życie. Punktem wyjścia do takich rozważań może być dosłownie wszystko. Czasem obserwacja zachowania jakiegoś małego zwierzątka, jego przystosowanie do życia i metody obrony, a niekiedy jakiś drobiazg w postaci skuwki od długopisu. Swoje przemyślenia przedstawił w formie krótkich monologów, z których każdy stanowi odrębną i zamkniętą całość. Dzięki temu czytelnik może przerwać lekturę w dowolnym momencie i zastanowić się nad właśnie przeczytanym fragmentem. Ma też pełną swobodę w decyzji, czy woli czytać wyrywkami, czy od razu pochłonąć całość.
Langusta na Palmie
Kim właściwie jest Adam Szustak? Jest on swego rodzaju legendą zwłaszcza wśród młodych ludzi szukających swojej drogi w życiu. Jako rekolekcjonista jest niezwykle rozgadany – ale w ten bardzo sympatyczny sposób, który jednocześnie sprawia, że rozmówca czuje się wysłuchany i zrozumiany. W tym wszystkim nie jest nachalny podczas przedstawiania swoich nauk. Potrafi za to całkiem nieźle zaintrygować.
Już od pierwszych chwil autor sprawia wrażenie osoby na swój sposób rubasznej i zadowolonej z życia. Jest to obserwacja o tyle znamienna, że niejednokrotnie poruszane są tematy dotyczące wydarzeń dalekich od radości. Można powiedzieć, że wyspecjalizował się w wyszukiwaniu dobrych stron, tego, co może się człowiekowi w życiu przydarzyć i namawia do tego również swoich czytelników. Ma przy tym tyle energii (wyczuwalnej również poprzez tekst pisany), że ciężko się nie zarazić.
Adam Szustak OP jest również vlogerem. Prowadzi własny kanał na YouTube, zatytułowany „Langusta na Palmie”, i to właśnie z tego medium jest najbardziej znany i lubiany. Książka stanowi – po części – zapis niektórych opublikowanych w internecie przemyśleń autora. Wprawdzie dostęp do sieci wydaje się już praktycznie powszechny i każdy mógłby go swobodnie posłuchać, to jednak Szustak postanowił wydać swoje rozważania w formie papierowej. Wynika to między innymi z tego, że – jak sam zauważa – szum mediów nie zawsze sprzyja refleksjom i koncentracji. A czytając tę książkę warto mieć warunki do skupienia – dla siebie.
„Jeszcze pięć minutek” zakupicie na Allegro za ok. 24 złote.
Zdjęcie okładki: www.znak.com.pl | „Jeszcze 5 minutek” Adam Szustak OP – recenzja |
Pytanie jest raczej nieco prowokujące, ponieważ stare i nowe meble możemy łączyć ze sobą na różne sposoby. Trudno może sobie wyobrazić w salonie obecność kompletu foteli w stylu Ludwika XVI ustawionego przy nowoczesnym, jasnym stole z metalowymi, niklowanymi nogami. Mimo to czasem nawet ostre zderzenie nowego ze starym daje pozytywny lub intrygujący efekt. Dobrym przykładem, aczkolwiek z innej dziedziny, może być współczesna piramida ustawiona przed Luwrem. Akcent sentymentalny w nowoczesnym wnętrzu
Powinniśmy wziąć pod uwagę to, że czym innym jest styl wzorowany na klasycznym, a czym innym prawdziwy antyk, np. odziedziczony po dziadkach. W takich połączeniach zabytkowego mebla ze współczesnym na pewno łatwiej jest poradzić sobie z art déco niż np. z barokiem. Mimo to coraz częściej do nowoczesnych wnętrz wprowadzane są stare meble albo ozdoby ścienne lub sufitowe z dawnych epok, choćby obrazy, lustra i żyrandole. Wiąże się to w dużej mierze z dosyć popularnym obecnie trendem vintage, który łączy nowoczesność z poprzednimi epokami.
Dotyczy to nie tylko mebli i wnętrz, ale i pewnych dziedzin sztuki. Z vintage kojarzyć można nie tylko wykorzystanie zabytkowych mebli w nowych wnętrzach lub zestawianie ich ze współczesnymi, ale też stylizowanie na stare meble tych produkowanych obecnie.
Dlatego coraz większym zainteresowaniem cieszą się aukcje starych mebli, zwłaszcza z XIX i XX wieku. Przykłady można znaleźć na Allegro. Powodzeniem cieszą się m.in. szafy i komody w stylu duńskim z lat 60. i 70. Niektóre z nich osiągają na aukcjach wysokie ceny, ale znajdują swoich nabywców. Warto jest przynajmniej obejrzeć żyrandole lub lampy w stylu art déco, które mogą wnieść nostalgiczny i sentymentalny akcent do nowoczesnego wnętrza.
Przerabiamy stare na nowe
Zanim podejmiemy decyzję, powinniśmy się dobrze zastanowić, gdyż uwspółcześnienie starego mebla na ogół jest czymś nieodwracalnym. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że meble z XIX lub z I połowy XX wieku były częściej lakierowane niż malowane na różne kolory. Mimo to obecnie znajdują się odważni, którzy po uprzednim oczyszczeniu z lakieru przemalowują stare meble nawet na żywe kolory.
Nie są już rzadkością krzesełka wyprodukowane w latach 60. lub 70. ubiegłego wieku przemalowane na czerwono lub zielono albo tzw. etażerki – wcześniej lakierowane i fornirowane, teraz już kolorowe. Podobnie możemy zrobić ze stolikami i niewielkimi wiszącymi półkami.
Kolejnym pomysłem i wyzwaniem związanym z uwspółcześnieniem starych mebli może być zmiana ich dotychczasowej funkcji. Ciekawym przykładem jest przepiłowanie na dwie równe części okrągłego stołu i przymocowanie jednej połówki do ściany. Różne funkcje mogą pełnić części od drewnianego dziecięcego łóżeczka albo oparcia od krzeseł. Wyobraźmy sobie np. sofę wykonaną z dwóch foteli.
Meble nadające się do takiej przeróbki można pozyskać nie tylko z recyklingu, ale również nabyć przez internet. Duży ich wybór jest na Allegro.
Nie tylko meble, ale i urządzenia
Trudno nazwać meblem wannę, umywalkę lub zlew, mimo to do wyglądu i estetyki tych urządzeń przykładamy coraz większą wagę. Mogą stanowić integralny zestaw ze starymi meblami, które możemy postawić w większej łazience. Zresztą i w tę dziedzinę dosyć dawno wszedł styl vintage. Bywa, że klienci poszukują wanien o klasycznych owalnych kształtach, na charakterystycznych nóżkach, z bateriami w kolorze mosiądzu. Podobnie jest ze zlewami, umywalkami, a nawet glazurą i terakotą.
Producenci, rzecz jasna, wychodzą naprzeciw temu zapotrzebowaniu i produkują wanny retro nawiązujące kształtami do dawnych, nawet do tych widzianych na westernach. Przykładem może być wolnostojąca Besco Gloria. Na Allegro dostępne są też inne wanny w stylu retro, choćby te bardziej owalne na ozdobnych nóżkach. W większych łazienkach z klasyczną wanną i umywalką dobrze będą prezentowały się meble w stylu vintage, nie tylko jako dekoracja, ale również ze względów praktycznych. Trzeba przy tym pamiętać, że powinny być odpowiednio zabezpieczone przed wilgocią. | Stare i nowe meble – czy to połączenie jest możliwe? |
Akumulatory żelowe są stosowane jako jednostki rozruchowe praktycznie tylko w jednośladach, gdzie prąd rozruchowy jest o wiele mniejszy niż w przypadku samochodu; stosowane są w okresie letnim, a ich pozycja często ulega zmianie. Występują również jako akumulatory pomocnicze chociażby w samochodach terenowych. Często spotykane są w przyczepach kempingowych i kamperach. Jak są zbudowane?
W akumulatorze żelowym
płynny elektrolit został zastąpiony specjalnym żelem powstałym po wymieszaniu kwasu siarkowego z krzemionką. Największą ich zaletą jest odporność na przechyły, a nawet całkowite odwrócenie podczas pracy, oraz wibracje i wstrząsy. Żelowy elektrolit nie paruje, dlatego nie wymaga uzupełnienia. W przypadku uszkodzenia mechanicznego jego wyciek jest bardzo mało prawdopodobny, więc jest znacznie bezpieczniejszy niż klasyczny akumulator. Akumulatory żelowe cechują się większą (nawet o 25%) wytrzymałością cykliczną. Największą ich wadą jest niska moc przy dostarczaniu wysokich prądów, szczególnie podczas ujemnych temperatur.
Budżet do 50 zł
W budżecie do 50 zł bez większego problemu znajdziemy akumulator żelowy, który w zupełności wystarczy do rozruchu quada lub skutera. Produktem wartym zainteresowania jest akumulator żelowy o pojemności 4 Ah
. Akumulator dostępny jest w cenie około 45 zł. Alternatywą jest akumulator żelowy o identycznej pojemności, dodatkowo wyposażony w elektroniczny tester napięcia, który na żądanie użytkownika poda na wyświetlaczu LCD dokładną wartość napięcia akumulatora. Producentem jest firma Moretti.
Budżet do 100 zł
W cenie do 100 zł produktem wartym zainteresowania jest akumulator żelowy o pojemności 4 Ah
z elektronicznym testerem pojemności i ładowarką. Zestaw wyceniany jest przez producenta na około 70 zł. W przypadku poszukiwania akumulatora o większej mocy warto postawić na akumulator żelowy firmy motoBatt o pojemności 9 Ah. Kosztuje około 99 zł.
Budżet do 200 zł
Ciekawym produktem jest akumulator żelowy o oznaczeniu YTX12BS
o pojemności 10 Ah. Według producenta jego żywotność podczas pracy buforowej wynosi nawet do 5 lat. Cena to około 107 zł. Produkt objęty jest roczną gwarancją. Jeżeli stawiamy na wysoką jakość produktu, warto rozważyć zakup akumulatora żelowego Ducati 600
firmy LANDPORT o pojemności 11 Ah w cenie około 196 zł.
Budżet do 500 zł
Dysponując 500 zł, możemy stać się właścicielami markowego akumulatora żelowego marki Exide. Produkt cechuje się pojemnością 19 Ah i prądem rozruchowym na poziomie 170 A. Cena wynosi około 389 zł. Alternatywa to akumulator żelowy firmy LANDPORT o pojemności 30 Ah w cenie około 400 zł.
Przy zakupie akumulatora żelowego szczególną uwagę zwróćmy na jego końcówki. Większość oferowanych akumulatorów żelowych przeznaczonych jest do UPS bądź centrali alarmowych, a nie do zastosowań motoryzacyjnych.
Pamiętajmy, że zakup nowego akumulatora wymaga od nas zwrócenia starego, który zostanie w odpowiedni sposób zutylizowany. Jeżeli nie chcemy oddawać starego akumulatora, zmuszeni jesteśmy pokryć kaucję wynoszącą najczęściej około 30 zł. | Przegląd akumulatorów żelowych |
Poruszają się samodzielnie i wykonują polecenia. Mniej lub bardziej zaawansowane technologicznie, należą do najczęściej kupowanych zabawek. Rozwijają wyobraźnię i przenoszą do świata nauki i fantazji. Roboty od dziesięcioleci podbijają serca najmłodszych. Ich nieograniczone pola działania w różnych dziedzinach i coraz większe możliwości fascynują i zachęcają do poznawania tajników robotyki. Stąd tak duże zainteresowanie wśród najmłodszych wzbudzają zabawki nierzadko przypominające ich „dorosłe” odpowiedniki. Zdalnie sterowane, wykonujące komendy głosowe, tańczące, śpiewające lub walczące – idealne dla maluchów ciekawych świata. Przedstawiamy 10 najciekawszych propozycji.
1. Robot Evolution Clementoni
box:offerCarousel
Po samodzielnym zbudowaniu Robota Evolution Clementoni dzieci mogą go zaprogramować i zlecić mu przenoszenie przedmiotów. Bezpłatna aplikacja zgodna z tabletami i smartfonami umożliwi mu wykonywanie pięciu różnych trybów pracy: programowania, sterowania w czasie rzeczywistym, samodzielnej nauki, tańca i ćwiczenia pamięci. Robot potrafi zmieniać mimikę twarzy, a wszystko to w akompaniamencie dźwięków i muzyki. Przeznaczony dla maluchów od 8. roku życia. Cena: od 144 zł.
2. Robot Mio Clementoni
box:offerCarousel
Jeśli pociechy lubią samodzielnie składać zabawki, to spodoba się im oryginalny, interaktywny Robot Mio Clementoni. Po złożeniu wykona wiele skomplikowanych zadań, a ultradźwiękowy czujnik pozwoli mu na uniknięcie napotkanych po drodze przeszkód. Za pomocą wykrywacza znajdzie metale, potrafi też rysować. Dla dzieci powyżej 8 lat. Cena: ok. 70 zł.
3. Robot samochód BugattiTransformer
box:offerCarousel
Maluchy kochają zarówno samochody, jak i roboty, dlatego spodoba im się zdalnie sterowany duży Robot samochód BugattiTransformer, który jednym przyciskiem pilota zmienia się w robota lub w luksusowy samochód Bugatti. Przy okazji wydaje ciekawe efekty dźwiękowe i świetlne. Idealna zabawka dla dzieci od 5. roku życia. Cena: od 88 zł.
4. Robopiesek Teksta Cobi
box:offerCarousel
Jedną z chętniej wybieranych przez najmłodszych zabawek jest Robopiesek Teksta Cobi. Zachowuje się niemal jak żywe zwierzę: reaguje i odpowiada na komendy i aplikacje na tablecie. Wyposażono go w najnowsze oprogramowanie state-of-the-art sztucznej inteligencji. Mając oprogramowanie Apple App Store lub Google Play, można cieszyć się kolejnymi jego umiejętnościami. Dla dzieci powyżej 5. roku życia. Cena: od 259 zł.
5. Roboactor
box:offerCarousel
Mali miłośnicy techniki mogą sterować dużym robotem humanoidalnym Roboactor, używając wielofunkcyjnego pilota. Robot potrafi zapamiętać i odtworzyć zaprogramowaną sekwencję ruchów. Chodzi, biega, przechyla się na boki, tańczy i rzuca przedmiotami. Porusza całym ramieniem lub zgina rękę w łokciu. Przy okazji demonstruje kung fu, wydając jednocześnie ludzkie odgłosy. Przeznaczony dla dzieci od 6. roku życia. Cena: od 155 zł.
6. Robot DOC Clementoni
box:offerCarousel
Mówiący edukacyjny Robot DOC Clementoni dla dzieci od 5. roku życia.pomoże im w nauce liter, cyfr, kolorów i nazw zwierząt. Potrafi sprawnie poruszać się po dwustronnej planszy z kartami, ucząc najmłodszych logicznego myślenia. Zabawka ta jest równocześnie praktyczną pomocą edukacyjną. Cena: od 83 zł.
7. Cyborg Spaceman Rastar
box:offerCarousel
Dzieciom powyżej 8. roku życia z pewnością spodoba się wielofunkcyjny, zdalnie sterowany, duży robot Cyborg Spaceman Rastar, dostępny w kolorach białym i czarnym. Potrafi mówić, tańczyć, świecić i strzelać pociskami. Można zaprogramować jego ruchy. Cena: ok. 220 zł.
8. Cyber Robot Clementon
box:offerCarousel
Programowany Cyber Robot Clementoni wydaje efekty świetlne oraz dźwiękowe i umożliwia skorzystanie aż z 5 wariantów zabawy. Dzięki temu zestawowi dzieci poznają podstawy robotyki. Wyposażono go w moduł Bluetooth, dzięki czemu maluchy samodzielnie mogą go programować. Przeznaczony dla dzieci powyżej 8 lat. Cena: od 73 zł.
9. Robot Knabo
box:offerCarousel
Interaktywny Robot Knabo marki Madej przywita słowami: „Witaj! Jestem Knabo, kosmiczny wojownik z planety Marte”. Potrafi chodzić, tańczyć, śpiewać i strzelać laserem. Nagrywa i odtwarza to, co się do niego powie, i reaguje na wiele komend. Odpowiedni już dla pięciolatka. Cena: od 94 zł.
10. Robo-dinozaur
box:offerCarousel
Znakomitą zabawę zapewnią dzieciom roboty dinozaury, wśród nich zwłaszcza mierzący aż 80 cm, zdalnie sterowany laserowo pilotem Robozaur. Porusza się jak prawdziwy dinozaur – dynamicznie i w każdym kierunku. Gryzie, macha ogonem i kręci głową, a także omija przeszkody. Posiada trzy tryby pracy: polowanie, strażnik i tracking. Idealny dla dzieci powyżej 8. roku życia. Cena: od 274 zł.
Roboty nie tylko zapewniają wspaniała zabawę, ale także wpływają na rozwój dzieci. Pozwalają im poznać podstawy robotyki, techniki i uczą tajników programowania. Wykonując specjalne zadania, pobudzają ich wyobraźnię i kreatywność oraz wspierają rozwój psychomotoryczny. | Dzieci kochają roboty – 10 zabawek z wyższej półki |
FORCE K7 Gigabyte’a to wyceniana na niewiele ponad 150 zł klawiatura membranowa dedykowana do gier, multimediów oraz codziennej pracy. Specyfikacja Gigabyte FORCE K7
klawiatura membranowa
mechanizm nożycowy
żywotność przełączników do 5 milionów wciśnięć
ultraniski profil klawiszy
skok klawiszy 3 mm (+/- 0,2 mm)
punkt aktywacji 1,9 mm (+/- 0,05 mm)
przewód 180 cm, nylonowy oplot
anti-ghosting w obrębie klawiszy WASD
3 kolory podświetlenia z regulacją jasności
regulacja głośności i inne klawisze funkcyjne
wymiary: 480 x 195 x 265 mm
waga: 1,1 kg
Akcesoria
Klawiatura pakowana jest w proste pudełko. W zestawie znajdziemy jedynie instrukcję obsługi oraz opaskę z rzepu na przewód USB. Instrukcja (niestety po angielsku) szczegółowo i czytelnie opisuje wszelkie skróty, sposoby konserwacji oraz ogólne zasady korzystania z urządzenia.
Konstrukcja
Klawiatura została wykonana z tworzyw sztucznych, jednak są one masywne i sztywne. Jest ciężka, waży ponad kilogram, to prawie tyle co klawiatury mechaniczne. Zawiera pełny układ QWERTY US (z dużym Enterem) wraz z blokiem numerycznym.
Postawiono na efektowny, ale nieprzekombinowany design. Dominuje więc matowa czerń, a obudowa została lekko ogumowana wokół bloku klawiszy alfanumerycznych. FORCE K7 jest charakterystycznie wyprofilowana, ma mocno ścięte krawędzie boczne i rogi oraz wcięcia w konstrukcji. Nie jest to urządzenie minimalistyczne, widać w nim elementy designu futurystycznego, a efekt ten potęguje jeszcze bardziej podświetlenie klawiszy w różnych kolorach (granatowym, turkusowym oraz zielonym). Uwagę zwraca też zintegrowana podpórka pod nadgarstki ze żłobieniami i wcięciem.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Układ klawiszy, z małymi wyjątkami, jest typowy. Są płaskie i niskie, ustawione gęsto obok siebie. Jedynym odstępstwem od klasycznego ustawienia przycisków jest klawisz funkcyjny znajdujący się w miejscu prawego Windowsa oraz klawisz blokady Win Lock zamiast przycisku menu kontekstowego. Nad blokiem numerycznym widać cztery płaskie i podłużne diody w kolorze niebieskim. Dodatkowa, czwarta, odpowiada za klawisz blokady Win-Key.
Pośrodku górnej krawędzi mamy wcięcie na dwie rolki, podobne do tych stosowanych w myszkach. Rolki są gumowane oraz podświetlane pierścieniowo. Mają skokowy obrót i zintegrowane dodatkowe przyciski.
Nadruki na klawiszach są białe, półprzezroczyste, dzięki temu mogą być podświetlone. Z czasem wycierają się, ale nie ma obawy, że zetrą się zupełnie. Na przykładzie egzemplarza testowego widać, że niektóre klawisze są lekko ciemniejsze, ale nadal niezamazane.
Przewód jest wpięty na stałe, wychodzi z lewej strony tylnej ścianki. Liczy on 180 cm, jest elastyczny i ukryty w nylonowym oplocie. Zakończony został solidną, pozłacaną wtyczką USB. Pod spodem widać dwie rozkładane nóżki.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Wykonanie FORCE K7 jest bardzo dobre. Wszystko zostało dobrze spasowane, nic się nie ugina ani nie trzeszczy. To całkiem ładny design, który przypadnie do gustu graczom, a także będzie się nadawał do zwykłej pracy przy komputerze.
Ergonomia i użytkowanie
Sterowniki są instalowane automatycznie. Brakuje jednak dedykowanej aplikacji, nie można więc liczyć na dodatkowe opcje.
Klawiatura jest membranowa, ale została wyposażona w klawisze o mechanizmach nożycowych. Daje to bardziej precyzyjny, wyczuwalny i równiejszy skok niż np. w klawiaturach z gumowymi kopułkami. Przyciski są szybkie i umiarkowanie twarde. Trzeba użyć pewnej siły, żeby je wcisnąć. O FORCE K7 nie można powiedzieć, że to „rozklekotana” klawiatura, skok klawiszy jest wyraźny, sprężysty i sztywny, twardszy niż w laptopach, mimo że klawisze mają podobne wymiary.
„Klik” klawiszy jest wyraźnie stłumiony, bardzo cichy, dotyczy to także spacji, która reaguje niezależnie od miejsca, w którym ją przyciśniemy. Enter także nie hałasuje. Cicha praca urządzenia stanowi miłą odmianę od standardów hałaśliwych klawiatur mechanicznych.
Przeciętnie sprawdza się podpórka pod nadgarstki. Jest mocno wcięta z lewej i prawej strony, a najszersza pośrodku. Wygląda to ładnie, ale jest niepraktyczne. Pod lewą rękę, szczególnie do gier, potrzebna jest dłuższa podpórka, tymczasem ta znajduje się po prawej stronie. W efekcie podczas pisania prawa dłoń jest w innej pozycji niż lewa. Można przyczepić się także nóżek, choć są one rozkładane, ogumowane, a klawiatura stoi pewnie i nie przesuwa się podczas użytkowania, to mimo wszystko wydaje się, że mogłyby być trochę wyższe.
Na pochwałę zasługują za to rolki. Pierwsza zmienia kolor, wyłącza podświetlenie (wielokrotne wciśnięcie) oraz płynnie reguluje jego moc. Druga zaś odpowiada za regulację głośności. To wygodne i funkcjonalne rozwiązanie, ale szkoda, że rolki nie znalazły się bardziej z prawej strony. W tamtym miejscu umieszczono jednak przewód.
Podświetlenie jest równe, widać także podświetlone czcionki. Niestety diody mocno przebijają się pod blokiem funkcyjnym i w praktyce konieczne jest przyciemnienie podświetlenia, aby nie oślepiało, szczególnie wieczorem. Szkoda też, że diody nad blokiem numerycznym świecą stale na niebiesko i nie reagują na zmianę koloru podświetlenia klawiszy.
Opisywaną klawiaturę Gigabyte’a wyposażono w blokadę klawisza Windows, co na pewno docenią gracze. Cały blok funkcyjny pozwala na bezpośrednią regulację wielu ustawień, np. tych internetowych, skrótów Facebooka czy Twittera czy muzyki i narzędzi.
W grach i pracy
Sprawdziłem jak sprawdza się funkcja anti-ghosting w grach FPS, np. w Counter Strike: Global Offensive albo Battlefield 4. Klawiatura pozwala na jednoczesne wciśnięcie 7 klawiszy – Q, W, A, S, D, lewego Shifta oraz spacji. Nie ma wśród nich klawisza Control, ale w praktyce nie sprawia to problemów.
Podczas gier klawiatura spisała się bardzo dobrze. Klawisze są wyczuwalne, reagują bez względu na pozycję palca, nie blokują się, a reakcja jest natychmiastowa. Urządzenie prezentuje dobry poziom i nadaje się do szybkich strzelanek. Klawiatura nie jest jednak miękka, więc jeśli wcześniej korzystaliśmy ze zwykłej klawiatury, to potrzeba będzie trochę czasu, aby się przyzwyczaić. Trzymanie wciśniętych klawiszy może po czasie zmęczyć nawet mimo ich niskiego skoku.
K7 dobrze sprawdza się też w pisaniu. Tutaj może również lekko przeszkadzać twardość klawiszy, szczególnie jeśli pisze się dużo i szybko. Korzystanie z klawiatury jest jednak przyjemne, nie trzeba się na nowo uczyć pisania. Długość spacji jest odpowiednia, a mimo ciasnego rozłożenia klawiszy nie zdarzają się przypadkowe wciśnięcia.
Podsumowanie
Gigabyte FORCE K7 to udana klawiatura pozbawiona udziwnień, przeorientowanych klawiszy czy złych proporcji. Gracze docenią prosty anti-ghosting i precyzyjny skok klawiszy. Przyda się podświetlenie, sprawdzi się regulacja głośności i klawisze funkcyjne.
Nie obyło się jednak bez wad. Szkoda, że klawisz Windows blokuje tylko jeden przycisk, a podpórka pod nadgarstki i rozkładane nóżki nie są do końca udane. Podświetlenie wygląda dobrze, ale może lekko razić w nocy. Mimo tego lista zalet sprzętu jest zdecydowanie dłuższa, a wydatek około 160 zł z pewnością nie pójdzie na marne. | Gigabyte FORCE K7 – klawiatura do rozrywki i pracy |
Odważniki kulowe to jedne z ciekawszych akcesoriów treningowych. Podpowiadamy, jak wybrać odpowiednie i jak z nich korzystać, aby treningi były efektywne. Czym się różnią?
Do wyboru jest wiele różnych modeli kettli. Każdy z nich ma wady i zalety.
Klasyczne żeliwne. Nieregulowane. Bez żadnych dodatkowych elementów. To najpopularniejszy i najbardziej uniwersalny rodzaj. Są trwałe, w zasadzie niezniszczalne. Ich zaletą jest mały rozmiar: nawet te o dużej masie są niewielkimi kulami.
Nieregulowane powlekane, plastikowe, winylowe i z innych materiałów. Zwykle mają wiele kolorów do wyboru. Gumowe podbicie zapobiega niszczeniu podłogi. Jednak im lżejszy materiał, tym większa musi być kula. Te duże mogą być niewygodne.
Regulowane składane: dają możliwość stopniowania ciężaru przez dodawanie kolejnych obciążników. Są zarówno twarde, jak i bardziej przypominającej sandbag. Jeśli już decydujesz się na nie, wybierz model kulisty. Z wersjami w kształcie piramidy ciężej się pracuje, bo mają niestandardowy środek ciężkości. Ważne także, aby sprzęt był stabilny: niedopuszczalne są poluzowane elementy czy niedokładnie dopasowane talerze.
Regulowane czy nieregulowane?
Zanim dokonasz zakupu, zastanów się, jakie masz potrzeby. Jeśli planujesz poświęcić się specjalistycznemu treningowi siłowemu, lepiej wybrać tradycyjne modele odważników. Są stabilne, dobrze trzymają się dłoni. Dodatkowo posiadanie kilku sztuk o różnej masie pozwoli przeprowadzać treningi różnego rodzaju. Modele regulowane będą dobre dla początkujących, bo zwykle robią oni duże i szybkie postępy, więc możliwość dokładania obciążeń w kettlu regulowanym to bardzo wygodna opcja.
Modele tradycyjne
Zalety: łatwiej dostępne, wyważony środek ciężkości, ustandaryzowany kształt.
Wady: rozmiary, konieczność posiadania wielu sztuk o różnej masie.
Modele regulowane
Zalety: wygoda, zajmują mało miejsca.
Wady: zmienny środek ciężkości, rzadko używane w siłowniach.
Uwaga!
W wypadku tego typu sprzętu trzeba bardzo dbać o bezpieczeństwo. Wymachiwanie ciężarami może być niebezpieczne nie tylko dla ciebie, ale i dla innych.
* Zawsze sprawdź, czy ktoś nie stoi przed tobą lub za tobą. Jeżeli masz wątpliwości, czy w pełni kontrolujesz ruch, ustaw się tak, żeby nikogo nie było w pobliżu.
* Nie wymachuj kettlem bez potrzeby. Przerzucanie ciężaru z ręki do ręki jest dobre, ale dla zaawansowanych. Najpierw należy opanować poprawne wykonywanie podstawowych ćwiczeń, potem dopiero rozwijać technikę.
* Jeśli masz kontuzję czy problemy z kręgosłupem, zrezygnuj z treningu. Zapytaj rehabilitanta, czy możesz w ogóle ćwiczyć z kettlami i jak to robić w sposób dla ciebie bezpieczny.
Koniecznie pamiętaj, że trening z kettlami to coś innego niż ćwiczenia ze zwykłymi hantlami lub sztangą.
Zalety kettli
Pozwalają wykonywać ćwiczenia wielostawowe. Nie izolują poszczególnych mięśni jak maszyny, ale angażują praktycznie całe ciało, wzmacniając jednocześnie mięśnie i kondycję.
Ćwiczenia wymagają dużej precyzji i bardzo dobrej techniki, co oznacza, że regularne treningi poprawiają także koordynację i wspierają pracę mózgu.
Poszczególne ruchy wymagają nieustannego utrzymywania równowagi, zmuszają do intensywnej pracy mięśnie głębokie oraz poprawiają ogólną stabilizację całego ciała.
Są bardzo uniwersalne. Za pomocą tych ciężarów można na różne sposoby ćwiczyć wszystkie partie mięśni. Bez problemu ułożysz dziesiątki pełnych treningów tylko z użyciem kettli.
Pozwalają zwiększyć siłę mięśni.
Nadają się do pracy dynamicznej. To szczególnie ważne w przypadku wybranych dyscyplin (jak bieganie czy piłka nożna). Pozwalają na wzmocnienie mięśni i zwiększenie szybkości ruchów specyficznych dla danego sportu.
Niwelują wady postawy i zapobiegają im. Wzmacniają mięśnie pleców i korpusu, zapobiegają bólom pleców czy kontuzjom.
Są praktyczne i relatywnie tanie. Z jednym zestawem obciążników możesz robić wiele różnych treningów przez długi czas. Możesz ich używać w domu lub w parku.
Ćwiczenia z kettlami tylko pozornie są proste. Aby były bezpieczne i skuteczne, należy dopilnować wielu szczegółów ruchu. Najlepiej, aby nauczył cię ich trener, dzięki czemu nie zrobisz sobie krzywdy i szybko poprawisz kondycję. | Kettlebells regulowane i nieregulowane – czym się różnią |
Młodzieżowe czapki na jesień i zimę to nie tylko ochrona głowy przed chłodem, ale również (a dla niektórych przede wszystkim) ciekawy i modny wygląd. Niekiedy liczy się oryginalna forma, a niekiedy aplikacja, która jest prawdziwą ozdobą. Które czapki dla młodzieży są najczęściej wybierane na Allegro? Modne czapki dla młodzieży
Pierwszą z naszych propozycji dla dziewczyn są modne czapki w komplecie z kominami. Jedną z nich jest czapka smerfetka wykonana z miękkiej i miłej w dotyku włóczki w kolorze czarnym i szarym. Po lewej stronie umieszczono ozdobny kwiat w szarym odcieniu. Czapka ma obwód wewnętrzny od 40 do 68 cm. Jej długość to około 32 cm. W zestawie jest również komin w takich samych barwach. Długość komina po obwodzie to 135 cm, a szerokość – 21 cm. Koszt zestawu to około 40 zł.
Drugi prezentowany komplet to dwustronna czapka i szal. Czapka dobrze przylega do głowy, co pozwala na zachowanie ciepła. Obie części garderoby można nosić na lewą lub na prawą stronę. Każda z nich ma inny kolor, co ułatwia dopasowanie czapki i komina do pozostałych części ubioru. Czapka ma długość około 27 cm i pasuje na dziewczynki do 16. roku życia. Cena zestawu to około 40 zł.
Czapki dresowe beanie
Dużym zainteresowaniem w tym sezonie cieszą się czapki dresowe beanie. Wykonane z 95% bawełny i 5% elastenu, są miękkie, ciepłe i wygodne. Dopasowują się do kształtu głowy i nie uciskają. Niektóre modele mają ciekawe, a niekiedy zabawne aplikacje – buźki, łapka zwierzęcia, napisy i cyfry, oczy i dziób na wzór słynnych ptaszków Angry Birds i inne. Czapki dresowe są również dostępne bez aplikacji w różnych kolorach. Koszt czapki beanie to od około 13 do 30 zł.
Niektóre czapki dresowe lub te wykonane z akrylu są zrobione na wzór czapki krasnala. Cieszą się one dość dużą popularnością. Cechą charakterystyczną owych modeli jest długość samej czapki, która po założeniu wygląda jak nakrycie głowy krasnoludka lub smerfa – opada lekko ku dołowi. Czapki dostępne są w różnych kolorach, również w paski i z pomponami. Ich koszt waha się od około 12 zł.
Czapki z pomponami
A jeżeli już o pomponach wspominamy, to warto dodać, że chyba zawsze pozostaną w modzie. Na Allegro możemy znaleźć różne modele czapek z tą efektowną i miękką ozdobą – czapki dresowe z pomponami lub te wykonane na szydełku, jednokolorowe lub wielokolorowe w paski. Sam pompon może być naszyty na górnej części nakrycia głowy lub być dekoracją na zakończeniu troczków. W niektórych czapkach pompony są wykonane z tiulu. Koszt czapki z pomponem to od 10 zł za samą czapkę do około 60 zł za zestaw z szalikiem i rękawiczkami.
Podsumowanie
Wybór czapek jest bardzo szeroki. Poszczególne modele różnią się wyglądem, ozdobami, aplikacjami i kolorami. Czapka nie tylko chroni przed chłodem, ale spełnia rolę oryginalnej ozdoby. Dlatego nie zamykajmy się na jeden odcień – zaszalejmy. Czapka może pasować odcieniem do kurtki, spodni lub butów, ale nie musi. Może być w zupełnie szalonym odcieniu fuksji, jasnego błękitu lub neonowej zieleni. Grunt, aby czuć się w niej dobrze i by było nam ciepło w głowę. | Młodzieżowe czapki na jesień i zimę |
Nexus 5 to najnowsza odsłona smartfona, tworzonego wspólnie przez LG i Google. W teorii sprzęt powinien być bardzo szybki i robić świetne zdjęcia. Jak jego ocena wygląda w rzeczywistości? Pierwsze wrażenia i jakość wykonania
Zarówno opakowanie, jak i design Nexusa 5 to w zasadzie kopia tego, co możemy znaleźć w tablecie Nexus 7 II. Szczególnie charakterystyczny jest tył urządzenia, który ma chropowatą, matową teksturę, bardzo przyjemną w dotyku i zapewniającą dobry chwyt. Niestety, wbrew temu, co by się mogło wydawać, obudowa wcale nie jest odporna na odciski palców, jednak, mimo wszystko, radzi sobie z nimi lepiej niż np. pokryte połyskliwym plastikiem smartfony Samsunga.
Nie da się ukryć, że Nexus 5 powstawał na bazie LG G2. Podobnie, jak we flagowym modelu LG, tak i w Nexusie mamy charakterystyczny grill głośnika i mikrofonu na dolnej krawędzi obudowy. Również ramki okalające ekran zostały bardzo mocno zminimalizowane. Zgodnie z tradycją Google, zaraz pod ekranem na środku obudowy znajduje się dioda LED, która pulsującym światłem informuje np. o nieodebranym połączeniu, wiadomości, itp.
Jak przystało na produkty markowane przez Google, wewnątrz opakowania znajduje się bardzo skromny zestaw. W zasadzie oprócz Nexusa 5, ładowarki sieciowej, kabla USB oraz kluczyka do otwierania slotu na kartę microSIM – nie ma tu niczego innego. Zestaw słuchawkowy będziemy więc musieli kupić we własnym zakresie.
Ekran
LG zastosowało w smartfonie 4,95-calową matrycę True HD IPS Plus o rozdzielczości Full HD. Dla zabezpieczenia przed powstawaniem rys, została ona pokryta szkłem Gorilla Glass 3.
Obraz wyświetlany na ekranie jest bardzo ostry, a to dzięki ogromnemu zagęszczeniu pikseli, które wynosi tu aż 445 ppi. Z matrycy będą zadowolone szczególnie osoby preferujące naturalne kolory. Grafiki pokazywane na Nexusie 5 nie są przejaskrawione i mają całkowicie neutralne barwy.
Odchylając smartfon, zauważymy jedynie minimalną utratę kontrastu. Oznacza to, że podczas normalnego, codziennego użytkowania wyświetlacz będzie się spisywać idealnie.
Dźwięk
Ten aspekt Nexusa 5 jest nieco zwodniczy. Na dolnej części obudowy widać dwa grille, jakie sugerują, że mamy tu do czynienia z głośnikami stereo. Nic bardziej mylnego, bo tylko pod jednym z nich znajduje się głośnik. Pod drugim jest mikrofon. Jakość dźwięku wydobywającego się z głośnika oceniam jako doskonałą.
Bateria
Wewnątrz Nexusa 5 umieszczono niewymienną baterię, a jej pojemność wynosi 2300 mAh. Smartfon w trakcie zwykłego użytkowania wytrzymuje około 40 godzin na jednym ładowaniu. Nie jest to powalający wynik, jednak można go uznać za wystarczający.
Wydajność i oprogramowanie
Pod względem wydajności Nexus 5 wspina się na szczyty smartfonowej ekstraligi. We wnętrzu zamontowano czterordzeniowy układ Snapdragon 800 z procesorem o taktowaniu 2,3 GHz. Jest tu też grafika Adreno 330 oraz 2 GB RAM. Taka konfiguracja sprawia, że sprzęt działa idealnie praktycznie w każdych warunkach. W chwili pisania testu Snapdragon 800 jest jednym z najwydajniejszych układów mobilnych na rynku. Niestety tego, czego od dawna brakuje w Nexusach, to sloty na karty pamięci. W zależności od wersji urządzenia jesteśmy więc skazani na 16 lub 32 GB pamięci i ani kilobajta więcej.
Jeśli chodzi o system, to mamy tu najnowszą odsłonę Androida, 4.4 KitKat. Może i nie jest ona rewolucyjna w stosunku do poprzednich wersji tego systemu, jednak mimo wszystko została dobrze zoptymalizowana i działa bardzo płynnie. Google chwaliło się, że wraz z Androidem 4.4 KitKat ze smartfonem będzie można porozumiewać się drogą głosową jeszcze prościej. Nexus 5 po wypowiedzeniu „OK Google” miał nasłuchiwać naszych komend. Dzięki temu można np. nastawić budzik, wyszukać informacje, nawigować do konkretnego celu podróży, itp. Niestety, funkcja „OK Google” działa wyłącznie wtedy, gdy jako język systemu ustawimy angielski (US).
Warto zaznaczyć, że Nexus 5, jako sprzęt markowany przez Google, będzie na bieżąco dostawać wszelkie aktualizacje do Androida. To wielka zaleta, bo spora część producentów ma z tym ogromne problemy.
Łączność
LG Nexus 5 dysponuje całą gamą modułów łączności, począwszy od standardowego GSM/GPRS/EDGE, poprzez 3G a skończywszy na 150 Mb/s 4G LTE. Na pokładzie jest także Bluetooth 4.0, dwuzakresowe Wi-Fi a/b/g/n oraz NFC.
Jeśli chodzi o złącza, jest tu USB OTG, do którego bez problemu podłączymy np. klawiaturę, myszkę czy też gamepada.
Aparat
Aparat to kolejny duży atut, jakim dysponuje LG Nexus 5. W sprzęcie zastosowano 8 Mpix sensor, który jako jeden z niewielu tego typu urządzeń na rynku, posiada optyczną stabilizację obrazu. Dzięki niej można wykonać przyzwoitej jakości fotografie, nawet w kiepskich warunkach oświetleniowych. Zdjęcia są wtedy mniej zaszumione i przede wszystkim nierozmyte. Nexusem 5 można także wykonać sceny panoramiczne oraz tzw. Photosphere, czyli fotografie przestrzenne – da się je obracać w każdym, dowolnym kierunku. Przykładowe zdjęcia wykonane Nexusem 5 możecie obejrzeć w galerii poniżej.
Podsumowanie
Według mnie, LG Nexus 5 to jeden z lepszych, dostępnych na rynku smartfonów z Androidem. Dobry aparat, świetna wydajność, ładny ekran, nierzucający się w oczy design (chociaż to akurat może być dla kogoś wadą) – to niewątpliwe atuty tego sprzętu. Szkoda tylko, że LG i Google nie zdecydowali się na zastosowanie w swoim sprzęcie nieco większej baterii, która wydłużyłaby czas działania smartfona. W Nexusie 5 brakuje mi również głośników stereo (podwójny grill na dole obudowy aż się prosi o ich zamontowanie). | Nexus 5 – test smartfona od Google i LG |
Kojarzy się z zimą, nartami i pobytem w kurorcie górskim. Tej zimy sweter ze splotami warkoczy zdominował wybiegi najlepszych projektantów. Z pozoru codzienny, wręcz sportowy, zyskał nowe oblicze. Idealnie komponuje się z eleganckimi stylizacjami z nutą ekstrawagancji w tle. Zima bez ciepłego, miękkiego i mięsistego swetra o grubych, rzeźbiarskich splotach? Raczej nie! Choć pojawia się on w jesienno-zimowych kolekcjach od kilku sezonów, tym razem rozrasta się do rozmiarów XXL. Jest nie tylko za szeroki, ale niekiedy za długi – sięgający prawie kolan (Zadig & Voltaire). Do tego może mieć wyciągnięte, zasłaniające dłonie rękawy (Sonia Rykiel). Pomyślisz, że możesz się w nim prezentować niechlujnie, a twoja stylizacja pasuje wyłącznie do domowego zacisza przy kominku? Nic podobnego! Sweter z warkoczami nosi się nawet podczas eleganckiego wyjścia. Szkopuł tkwi w umiejętnym i pomysłowym jego noszeniu. Z właściwą nonszalancją. Tak, aby zachwycał.
Swetry w różnym wydaniu
Obowiązuje zasada: sweter z warkoczami ma mieć obszerny fason i tego należy się trzymać. W kwestii kroju natomiast panuje dowolność. Warkocze można zobaczyć bowiem na krótkim oraz długim kardiganie (także z kapturem), który w cieplejsze dni z powodzeniem zastąpi płaszcz. Pojawia się fason odsłaniający plecy, luźno i uwodzicielsko opadający na ramiona (Teatum Jones). Sweter może mieć dekolt okrągły, w serek lub też być wykańczany obszernym golfem (Temperley London). Niekiedy wygląda, jakby jego robótka nie została dokończona. Stąd jest popruty, czasem nawet świadomie sfilcowany (Bershka), a gdzieniegdzie widoczne są ślady niewykończonej włóczki. Różni się też składem włókien. Najczęściej jest bawełniany lub z domieszką wełny. Najmodniejszy jego odcień to tradycyjny kremowy, szary, błękitny, musztardowy, pomarańczowy, czerwony i pudroworóżowy.
Jak nosić?
Możesz go nosić do obcisłych jeansów typu rurki albo szerokich mom, ale nie tylko! W tym sezonie rządzi sportowa elegancja. Pasuje do wełnianych spodni w kant, także w kratkę lub szerokich fasonów typu szwedy. Zdecydowanie najbardziej trendy jest zakładanie go dla uzyskania efektu kontrastu, do cienkich spódnic maksi albo na sukienki, np. w modne kwiaty. Aby było jeszcze bardziej stylowo, na dłuższy sweter możesz nałożyć pasek – cienki lub szeroki niczym gorset. Wówczas noś sweter jak sukienkę – z wysokimi za kolana muszkieterkami. Nawet w cenie do 200 zł możesz skompletować ciekawe stylizacje na różne okazje ze swetrem w warkocze w roli głównej.
Stylizacja do pracy
W pracy musisz zachować elegancję. Dlatego do biura czy na spotkanie służbowe wybierz sweter w klasycznym fasonie i kolorze. Może nim być szary golf, który włożysz do szerokich, popielatych wełnianych spodni i eleganckich mokasynów na obcasie, w tym samym odcieniu. Golf możesz zastąpić kardiganem, pod który włóż cienki sweterek. Dobrym zwieńczeniem tej stylizacji będzie obszerna i pakowna torba typu worek lub shopper.
Stylizacja na co dzień
Włóż czerwony sweter z warkoczami do czerwonej, różowej, bordowej lub czarnej spódnicy maksi, plisowanej, w falbanki, metalicznie połyskującej lub koronkowej. Do tego koniecznie dobierz kozaki na obcasie – praktycznie w dowolnym kolorze. Hitem są nabłyszczane, długie, w kolorze soczystej czerwieni. Zdecyduj się na małą, okrągłą torebkę na łańcuszku – w tym sezonie niezbędnik każdej fashionistki.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Na wieczorne wyjście
Szukasz stylizacji nieco zadziornej? Wybierz najbardziej klasyczny model kremowego swetra z warkoczami do krótkiej czarnej skórzanej spódniczki, także ze skóry ekologicznej. Świetnie będą do tego pasowały siateczkowe czarne rajstopy i czarne czółenka. Pod sweter możesz włożyć białą bluzkę. Do tego dobierz torebkę typu kuferek. Niebanalny outfit gotowy!
Wełniany sweter z warkoczami jest podstawą zimowej garderoby. Możesz go śmiało nosić niemal na okrągło, gdyż pasuje praktycznie do wszystkiego. Zachwyca zarówno w casualowych, jak i wieczorowych stylizacjach. Przy tym jest efektowny, ciepły, wygodny i niezastąpiony, kiedy na dworze zrobi się chłodno. | Stylizacje z ciepłym swetrem w warkocze w cenie do 200 zł |
Na co dzień lubisz chodzić w bluzach, ale świąteczny czas wymusza zmianę stroju na bardziej formalny? Bluza również może być w pewien sposób elegancka. Wszystko bowiem zależy od pozostałych elementów garderoby, na które się zdecydujesz. Podpowiadamy, z czym ją połączyć, aby wyglądać szykownie. Bluza kojarzy nam się głównie ze spodniami dresowymi, sportowymi butami i klasycznym T-shirtem. Na szczęście moda cały czas się zmienia i nikogo nie powinno już dziwić, że bluzę można wykorzystać na różne sposoby. Poniżej ciekawe propozycje na bluzę w eleganckim wydaniu.
Elegancka bluza?
Ciężko jest stwierdzić, czy jakikolwiek model bluzy może zostać nazwany eleganckim. Właściwie wszystko uwarunkowane jest pozostałymi częściami stylizacji. Na rynku dostępnych jest wiele wariantów bluz. Mogą posiadać kaptur, duże kieszenie, często spotyka się także modele wkładane przez głowę lub zasuwane na zamek błyskawiczny. Bogactwo wzorów i kolorów jest tak duże, że ciężko jest się zdecydować na wariant klasyczny. Taki, który będzie służył przez długi czas i będzie na tyle uniwersalny, aby zakładać go do wielu strojów. Co oczywiście nie zmienia faktu, że takie bluzy są ogólnodostępne i warto w nie inwestować.
Jaka bluza na święta?
Zastanawiając się nad wyborem odpowiedniego modelu na kolację wigilijną, warto odpowiedzieć sobie na pytanie, jak chcesz się prezentować. Czy ma być to klasyczne, formalne zestawienie, czy może chcesz wyglądać nienagannie, lecz z odrobiną luzu? Oczywiście pierwszy i drugi zamysł jest możliwy do osiągnięcia, jednak z zupełnie innym zestawem ubrań.
Bluza – z czym ją łączyć?
Klasyka w męskim wydaniu – jeśli marzy ci się elegancka stylizacja, koniecznością będzie założenie koszuli i klasycznych spodni. Najlepiej jeśli kolorystyka zostanie utrzymana w biało-czarnym tonie. Biała koszula w połączeniu z czernią pod postacią spodni i bluzy przekształci stylizację w bardziej formalną, a pozostałe dodatki dodatkowo podkreślą całość. Jako dodatek świetnie sprawdzi się skórzany pasek i mucha pod szyją. Takie zestawienie zyskuje coraz większą popularność wśród mężczyzn. Chcąc przełamać monotonię barw, możesz pokusić się o dodatki w żywych odcieniach.
Mniej formalnie – świąteczny czas wymusza na nas stroje bardziej oficjalne niż te, które prezentujemy na co dzień. Tylko co, jeśli nie czujesz się komfortowo w takim wydaniu? Bluza umożliwi stworzenie takiej stylizacji, która mimo braku spodni w kant i muchy pod szyją pozwoli uzyskać zamierzony efekt.Kto powiedział, że bluza w połączeniu z jeansowymi spodniami nie sprawdzi się podczas świątecznej kolacji? Wystarczy jedynie zadbać o resztę stroju. Oczywiście spodnie same w sobie nie mogą być postrzępione z każdej strony, a bluza powinna mieć stonowaną kolorystykę. W przeciwnym razie możesz uzyskać efekt zupełnie odwrotny od zamierzonego. Wybór koszuli czy bluzki z długim rękawem zależy już tylko od twoich preferencji. Ciekawym rozwiązaniem będzie bluzka z kołnierzykiem. Wystająca spod bluzy będzie prezentować się wyjątkowo ciekawie. Warto jednak pamiętać, że bluza powinna być wykonana z dobrej jakości materiału. Może być to bawełna, najlepiej połączona z dodatkiem kaszmiru lub wełny.
Które zestawienie wybierzesz, zależy już tylko od ciebie i twoich preferencji. Mimo to pamiętaj, że święta to wyjątkowy czas i my sami powinniśmy również czuć oraz prezentować się nienagannie. Nasza stylizacja jest w stanie to podkreślić, dlatego zanim podejmiesz ostateczną decyzję, zastanów się, który wariant okaże się lepszym pomysłem. | Męska bluza w eleganckim wydaniu – pomysł na świąteczną stylizację |
Dla wielu fotografów, zarówno początkujących, jak i zaawansowanych, duży zoom optyczny to bardzo ważna funkcja w aparacie. Zdjęcia odległych obiektów, piękne panoramy i fotografie makro – zoom przydaje się w wielu przypadkach. Poznajmy kilka modeli aparatów cyfrowych, które legitymują się dużym zbliżeniem optycznym. Nikon P900
Zaczniemy od bardzo wysokiego modelu Nikon P900, który przypadnie do gustu przede wszystkim wymagającym fotografom. Od tego modelu do profesjonalnych lustrzanek jest bardzo blisko. Aparat legitymuje się matrycą o rozdzielczości 16 Mpix oraz imponującym, aż 83-krotnym zoomem optycznym, który pozwoli rejestrować szczegóły niewidoczne gołym okiem.
Sprzęt wyposażono w niezliczoną ilość ciekawych dodatków i funkcji. Na uwagę zasługuje między innymi technologia Wi-Fi oraz NFC, która pozwala szybko i sprawnie wysyłać zdjęcia do zgodnych urządzeń. Zastosowany obiektyw NIKKOR pokrywa zakres ogniskowych od szerokokątnej 24 mm do teleobiektywowej 2000 mm. Jest także optyczna redukcja drgań o efektywności 5 stopni ekspozycji. Warto zwrócić uwagę na wygodny, ruchomy monitor LCD o przekątnej 3 cali. Oczywiście aparat jest bardzo duży i ciężki, dlatego jest przeznaczony dla miłośników fotografii. Cena – około 2500 zł.
Nikon B700
Kolejny model, mimo niższej ceny i braku kilku ciekawych funkcji, też spodoba się wymagającym użytkownikom. W aparacie Nikon B700 zastosowano matrycę o rozdzielczości 20,3 Mpix oraz obiektyw NIKKOR, który wyposażono w soczewki ze szkła o superniskiej dyspersji ED i 60-krotny zoom optyczny. Użytkownik może za pomocą tego urządzenia filmować w rozdzielczości 4K (3840 x 2160 pikseli) oraz zapisywać zdjęcia w bezstratnym formacie RAW. W profesjonalnym fotografowaniu pomaga elektroniczny wizjer i ruchomy wyświetlacz LCD. Co ciekawe, aparat dostępny jest w dwóch wariantach kolorystycznych – tradycyjnym czarnym oraz czerwonym. Cena tego modelu na Allegro w dniu publikacji to około 1850 zł.
Sony DSC-HX400V
Kolejny model dla wymagających, którzy nie chcą inwestować w drogą lustrzankę i obiektywy, ale z drugiej strony chcą poznać smak profesjonalnej fotografii. Sony DSC-HX400V to aparat wyposażony w matrycę 20,4 Mpix oraz obiektyw 24–1200 mm z 50-krotnym zoomem optycznym.
Ciekawostką jest wbudowany moduł Wi-Fi, który pozwala wysyłać zdjęcia bezprzewodowo na komputer, smartfon lub inne podłączone do sieci urządzenie. Na uwagę zasługuje wbudowany moduł GPS, który ustala pozycję użytkownika i dodaje do zdjęć dane związane z lokalizacją. 3-calowy ruchomy wyświetlacz oraz wygodny wizjer umożliwiają zrobienie zdjęcia lub filmu w każdych warunkach. Całość prezentuje się klasycznie i bardzo elegancko. Cena tego modelu na Allegro to około 1750 zł.
Sony DSC-HX90
Ta propozycja nieco odbiega wyglądem od pozostałych. To klasyczny aparat kompaktowy o niewielkich gabarytach, jednak wystarczy rzut oka na parametry, aby stwierdzić, że są one zbliżone do dużo większych aparatów. Model Sony DSC-HX90 wyposażono w matrycę 18,2 Mpix oraz obiektyw z 30-krotnym zoomem optycznym. Jak na aparat o kompaktowych wymiarach, takie parametry mocno imponują. Znalazło się również miejsce na chowany wizjer elektroniczny, dzięki czemu mamy pełną kontrolę nad aparatem nawet w trudnych warunkach. Cena tego modelu na Allegro w dniu publikacji to około 1550 zł.
Canon PowerShot SX60
Na zakończenie wracamy do aparatów o dużych gabarytach i świetnych parametrach. Model Canon PowerShot SX60 dysponuje matrycą 16,8 Mpix oraz obiektywem 21 – 1365 mm z 65-krotnym zoomem optycznym. W tym przypadku też zastosowano moduł Wi-Fi oraz NFC do szybkiego i wygodnego przesyłania zdjęć np. do smartfonu – wystarczy jedno dotknięcie, aby skonfigurować stabilne połączenie. Duży obrotowy wyświetlacz o przekątnej 3 cali pozwoli zrobić świetne zdjęcie w każdych warunkach. Cena tego modelu na Allegro – około 1780 zł. | Aparaty cyfrowe z dużym zoomem |
By zapewnić sobie dobry sen, potrzebujemy nie tylko ciepłej i miękkiej pościeli, ale też czystego materaca. Niestety, często zapominamy o jego czyszczeniu. To błąd, za który płacimy zdrowiem i nienajlepszym samopoczuciem. Na początek – dobierzmy odpowiedni materac
Odpowiednio dobrany materac to podstawa. Jego zakup to duża inwestycja, dlatego trzeba wybrać go ze szczególną starannością. Wiele zależy od naszych preferencji. Warto zdecydować się na produkt antyalergiczny, do wytworzenia którego użyto atestowanych materiałów. Dla zachowania odpowiedniej czystości materaca niezwykle ważne jest, by jego pokrowiec można było ściągnąć i wyprać w pralce. Takie rozwiązanie zastosowano np. w produktach MED LINE. Za antyalergiczny materac tej marki o wymiarach 140 x 200 cm zapłacimy 285 zł.
Jak na co dzień dbać o materac?
Najlepiej położyć na niego wodoodporny ochraniacz. Wiąże się to ze stosunkowo niewielkim wydatkiem (ok. 30 zł), a bardzo ułatwia utrzymanie łóżka w czystości. Produkt ten zapewnia ochronę przed roztoczami kurzu domowego, nie powoduje odparzeń i jest delikatny dla skóry. Najlepszy będzie ochraniacz, który można prać w wysokich temperaturach (90° C). Zaleca się to robić raz na dwa tygodnie. Na Allegro można również kupić wodoodporne prześcieradła, które skutecznie chronią materac przed zabrudzeniem. Ich ceny zaczynają się od 50 zł.
box:imagePins
box:pin
box:offerCarousel
A o czym warto pamiętać na co dzień? Rano, po wyjściu z łóżka, lepiej od razu go nie ścielić. Zaleca się ściągnięcie kołdry i otworzenie okna, by wpuścić do sypialni trochę świeżego powietrza, a zarazem nieco „ochłodzić” materac (roztocza doskonale czują się w cieple i w takich warunkach najszybciej się rozmnażają). Dodatkowo, zmieniając pościel, pamiętajmy o tym, by odwracać materac (przodem do tyłu lub – jeśli jest dwustronny – górą do dołu).** Jest to szczególnie istotne w modelach bonelowych i kieszonkowych.
Jak usunąć plamy z materaca?
Nie każdy o tym wie, ale materac powinien być regularnie prany (co najmniej dwa razy w roku). By przywrócić mu świeżość, wystarczy posypać całą jego powierzchnię sodą oczyszczoną (cena 1 kg to ok. 3–4 zł), pozostawić na 30 minut i po tym czasie odkurzyć (użyjmy do tego nowej lub bardzo dobrze wyczyszczonej szczotki).
Z kolei plamy na materacu usuniemy bez problemu domowymi sposobami. W tym celu należy zmieszać szklankę wody utlenionej z 4 łyżkami sody oczyszczonej i 2 kroplami mydła w płynie. Tak przygotowaną miksturę wcieramy za pomocą białej szmatki w zabrudzone miejsca i pozostawiamy do wyschnięcia.
Plamy z materaca skutecznie zniweluje również płyn do prania dywanów i tapicerki, np. FM (11 zł za 1 l). W tym przypadku piana głęboko wnika we włókna, usuwając brud. Środek ten zawiera antyelektrostatyk, dzięki czemu zapobiega elektryzowaniu się tkanin i sprawia, że brud i kurz wolniej wnikają w powierzchnię materaca. Ważne jest, by stosować jedynie niewielką ilość płynu.
Kilka zasad dotyczących użytkowania
By materac służył nam przez wiele lat, a przy tym dawał maksymalny komfort, pamiętajmy o kilku zasadach.
1) Nie skaczemy po materacu i nie chodzimy po nim. Nie pozwalajmy dzieciom bawić się w łóżku.
2) Nie kładziemy materaca bezpośrednio na podłodze. Sprawia to, że nie oddycha, a gromadząca się wewnątrz wilgoć stwarza mikroorganizmom doskonałe warunki do namnażania się.
3) Stosujmy ochraniacze, wodoodporne prześcieradła lub specjalne maty ochronne. Pamiętajmy o ich regularnym praniu.
4) Materac ma określoną żywotność. Jeśli będziemy go regularnie czyścić i starannie o niego dbać, w nowy egzemplarz trzeba będzie zainwestować dopiero po upływie co najmniej 10 lat.
Różne przykre dolegliwości (np. kaszel lub ból głowy) mogą wynikać z braku odpowiedniej higieny w naszej sypialni. Czyste i wygodne łóżko to gwarancja zdrowego snu, który daje efektywny wypoczynek. | Jak wyczyścić materac? |
System nagłośnieniowy kina domowego pozwala poczuć się jak w dobrej klasy multipleksie bez wychodzenia z domu. Kto choć raz miał okazję oglądać w zaciszu domowego kina ulubioną produkcję filmową, dobrze wie, o czym mowa. Niestety, jego instalacja w domu to nie tylko kwestia wysupłania pewnej kwoty na sam zakup. To często problem ze znalezieniem miejsca na kolumny i pałętające się po podłodze kable. Okazuje się, że można inaczej. Jakość vs. możliwości
Jeden seans filmowy w salonie z dobrym kinem domowym już nigdy nie pozwoli ci oglądać kolejnego filmu w innych warunkach. Dźwięk jest czasem o niebo ważniejszy w filmie niż sam obraz. To on pozwala odczuwać emocje, wczuć się w klimat i przeżycia bohaterów. Wielu z was zapewne nie do końca ma warunki na rozstawienie kolumn, głośników tylnych, bocznych, centralnego i do tego jeszcze tuby basowej.
Producenci doskonale rozumieją problemy, z jakimi borykają się ich klienci, dlatego poszukują rozwiązań, za sprawą których instalacja domowego kina będzie możliwa w różnego typu mieszkaniach – i tych wielkich, z osobnym pokojem telewizyjnym, i tych małych, w których często jeden pokój pełni funkcję sypialni, salonu, a nawet kuchni. Rozwiązaniem dla osób, które nie mogą sobie pozwolić na instalację przewodowego kina domowego jest bezprzewodowe kino wielokanałowe oraz tak zwane soundbary.
W przypadku zestawów kina domowego bezprzewodowego nie różnią się one zbytnio od tych tradycyjnych, gdzie kolumny przewodami są podłączone do amplitunera, z tym że głośniki ustawiane z tyłu czy z boku wymagają jedynie zasilania – z baterii lub z gniazdka. Dzięki temu wystarczy, że uda nam się znaleźć w okolicy każdego głośnika gniazdko i już mamy zapewnione doznania z oglądania filmu niczym w dobrym kinie. Takie zestawy pozwalają na stworzenie nie tylko konfiguracji podstawowej do zapewnienia dźwięku przestrzennego, jaką jest 5.1, czyli dwa głośniki z przodu, dwa z tyłu, centralny i subwoofer, ale także bardziej zaawansowanych konfiguracji – 7.1 czy nawet 9.1, gdzie znajdziemy dodatkowe głośniki na boki.
Rozwiązanie problemów
Jeżeli jednak w naszym przypadku problemem nie są kable, a brak miejsca na rozstawianie głośników, dobrym rozwiązaniem może okazać się soundbar. Jest to urządzenie, które – w zależności od modelu – składa się z jednego lub dwóch elementów – kolumny wielogłośnikowej wyposażonej w przetworniki do reprodukcji dźwięku w różnej częstotliwości i czasem dodatkowego subwoofera dla zaoferowania większej dynamiki dźwięku. Taki soundbar stawiamy pod telewizorem. Są również modele, które umożliwiają postawienie go na obudowie telewizora lub powieszenie pod już wiszącym na ścianie ekranem.
Soundbar to pewna alternatywa dla wielokanałowego kina domowego, która choć nie potrafi zapewnić takiej przestrzeni dźwięku, jaką oferuje zestaw 5.1, nie mówiąc o większych konfiguracjach, jednak zapewnia zdecydowanie ciekawsze wrażenia dźwiękowe niż te, których doświadczamy w przypadku głośników wbudowanych w telewizor. W takim razie, co mogę wybrać, chcąc kino domowe bez kabli? Znaleźliśmy kilka ciekawych ofert na Allegro.
Samsung HW-F550
Samsung dla klientów, którzy nie mogą sobie pozwolić na instalację wielokanałowego kina domowego, zaproponował soundbar będący zestawem głośników w konfiguracji 2.1. Dzięki technologii 3D Sound Plus zapewnia dobrej jakości dźwięk przestrzenny. Dodatkowy głośnik niskotonowy gwarantuje użytkownikowi potężne uderzenia basu, które w przypadku filmów akcji są nieodzowne. Taki zestaw pozwoli w schludny sposób, bez nadmiaru przewodów wprowadzić do twojego pokoju dźwięk, który zachwyci przestrzenią, jakością i dynamiką podczas oglądania filmów czy koncertów.
Zestaw do telewizora podłączymy za pomocą przewodu HDMI. Dźwięk może zostać dostarczony również tym przewodem lub z odtwarzacza BR za pomocą przewodu optycznego. Zestaw, w skład którego wchodzi aktywny soundbar oraz głośnik niskotonowy kosztuje niewiele ponad 1000 złotych.
LG BH9540TW
LG stworzyło kompletny zestaw kina domowego, w skład którego wchodzą nie tylko głośniki i wzmacniacz, ale również odtwarzacz Blue-Ray. Kino domowe BH9540TW pracuje w systemie 9.1 i oferuje łączną moc 1460 W. Zostało wyposażone w dekodery DTS, DTS HD, Dolby True, Dolby Pro Logic II oraz Dolby Digital. W urządzeniu zaimplementowano łączność Bluetooth i Wi-Fi, dzięki czemu można je obsługiwać z poziomu aplikacji na mobilne urządzenia, jak również korzystać z aplikacji internetowych, bezpośrednio z interfejsu kina domowego.
W skład zestawu wchodzi aż 10 głośników – dwa przednie, dwa tylne, dwa przednie 3D oraz dwa tylne 3D, głośnik niskotonowy oraz centralny. Taki zestaw zapewnia ogromną satysfakcję z przestrzenności dźwięku bez prowadzenia przewodów do tylnych kolumn, które komunikują się bezprzewodowo. Koszt to 2300 złotych.
DENON Heos Home Cinema
Znana na całym świecie marka DENON oferuje zestaw kina domowego w postaci soundbaru oraz głośnika niskotonowego. Ten ostatni jest bezprzewodowy, wymaga jedynie podłączenia zasilania, dzięki czemu można go ustawić w dowolnym miejscu pokoju, w którym oglądamy telewizję. Soundbar został wyposażony w dekodery Dolby Digital, Dolby Digital Plus oraz DTS. Do telewizora można go podłączyć kolaksjalnym oraz optycznym przewodem.
Urządzenie komunikuje się bezprzewodowo, dzięki podłączeniu do sieci Wi-Fi w domu. Za jego pomocą można odtwarzać ulubioną muzykę ze smartfonów Apple oraz tych pracujących pod kontrolą Androida. Możliwe jest także skorzystanie z serwisów streamingowych – Spotify, Deezer, itp. System pozwala emulować działanie kina w formie 5.1. Za zestaw musimy zapłacić 3500 złotych.
Sonos
Sonos to marka wiodąca w świecie bezprzewodowego sprzętu audio najwyższej klasy. W swojej ofercie firma posiada Sonos Playbar – soundbar, Sonos Sub – subwoofer oraz Sonos Play1 – kolumny. Wszystkie urządzenia Sonos są bezprzewodowe. Jedynie Playbar trzeba podłączyć do źródła dźwięku za pomocą przewodu optycznego. Pozwala bezprzewodowo odtwarzać muzykę z domowego dysku NAS, serwisów streamingowych, a także urządzeń mobilnych po AirPlay i DLNA.
Do zarządzania zestawem możemy użyć niemal dowolnego pilota podczerwieni lub aplikację mobilną. Wszystkie elementy można kupić osobno lub jako całość. To pozwala na stworzenie zestawu dopasowanego do naszych preferencji i potrzeb. Niestety, nie każdy domowy budżet będzie w stanie udźwignąć koszt kina domowego Sonos. Sam soundbar to wydatek rzędu 3000 złotych. Za zestaw zapłacimy około 9000 złotych. | Kino domowe bez kabli |
Debiutancka książka brytyjskiej autorki nie jest może specjalnie oryginalna, ale za to tak wciągająca, że od lektury nie sposób się oderwać. Nic dziwnego, że wywołała sensację na rynku literackim. Idealne małżeństwo
Jack i Grace zakochali się w sobie niemalże od pierwszego wejrzenia. Sześć miesięcy po przypadkowym spotkaniu w parku szykują się do ślubu. On jest wziętym prawnikiem, specjalizującym się w sprawach związanych z przemocą domową. Ona pracuje w Harrodsie, ale zgadza się rzucić pracę i zostać w domu, który buduje dla niej narzeczony. W podróż poślubną pojadą do Tajlandii, a żeby Grace nie nudziła się w domu, po złożeniu wypowiedzenia, dostaje od Jacka uroczego szczeniaczka.
Brzmi aż za bardzo bajkowo? Czytelnik ani przez chwilę nie ulega złudzeniu, któremu poddają się wszyscy znajomi Jacka i Grace. Od pierwszym stron wiemy, że za zamkniętymi drzwiami domu dwojga bohaterów dzieją się rzeczy straszne. Grace żyje w permanentnym strachu, i choć nie od razu wiemy, jak właściwie krzywdzi ją mąż, zaczynamy przewracać kolejne strony z coraz większym napięciem.
Młodsza siostra
Dlaczego jednak Grace nie próbuje uciec? Dlaczego podporządkowuje się mężowi i udaje przed całym światem, że wszystko jest w porządku? Początkowo tego nie wiemy, możemy się jednak domyślać, że jakąś rolę odgrywa tu trzecia ważna bohaterka – młodsza siostra Grace. Milly ma zespół Downa i przebywa w szkole z internatem. Dla swojej siostry jest najważniejszą osobą na świecie. Jest też uroczą postacią, którą czytelnik polubi od samego początku, obawiając się o jej los.
Teraz i dawniej
B. A. Paris zręcznie snuje swoją opowieść, prowadząc nas przez dwa plany czasowe. Na zmianę czytamy o tym, co dzieje się obecnie i cofamy do początków znajomość Jacka i Grace. Wiedząc, że decyzja o zamążpójściu zamieni życie dziewczyny w koszmar, ze zdziwieniem czytamy o tym, jak bezkrytycznie i łatwowiernie uległa manipulacji przyszłego męża. Ta część wydaje się dużo słabsza, być może dlatego, że Jack jest przedstawiony jako chodzący ideał i trudno nie ulec wrażeniu, że Grace powinna była być chociaż trochę bardziej podejrzliwa.
Rozdziały opowiadające o tym, jak jest „teraz” wydają się dużo lepsze. Autorka umiejętnie stopniuje napięcie i dawkuje informacje, nie przekraczając przy tym granicy dobrego smaku. Nie ma tu zbyt drastycznych scen, których można by się obawiać, czytając opowieść o przemocy domowej. „Za zamkniętymi drzwiami” to opowieść zbudowana na półsłówkach i domysłach, te jednak wystarczają, aby podtrzymać zainteresowanie czytelnika.
Nie jest to może wyjątkowo dobry thriller – zwłaszcza postać Jacka wydaje się nieco papierowa. Grace wydaje się bardziej wiarygodna, przede wszystkim dzięki temu, że to za jej pośrednictwem poznajemy całą historię. Brak psychologicznej głębi nie przeszkadza jednak w lekturze. Autorka tak sprawnie buduje napięcie, że choć całość jest dość przewidywalna, książki nie sposób odłożyć przed przewróceniem ostatniej strony.
Książka dostępna jest na Allegro również w wersji elektronicznej już za ok. 29 złotych.
Źródło okładki: wydawnictwoalbatros.com | „Za zamkniętymi drzwiami” B. A. Paris – recenzja |
Kupiłeś nowy smartfon? Świetnie! Ale pewnie zastanawiasz się teraz, w jaki sposób przenieść na niego dane ze starego urządzenia. Sprawdź, jak to zrobić. Dedykowana aplikacja
Czołowi producenci udostępniają specjalne aplikacje, które bardzo upraszczają i automatyzują cały proces przenoszenia danych ze starego urządzenia na nowe. Jedną z nich jest Motorola Migrate. Program pozwala przenieść (oczywiście w zależności od modelu telefonu): zdjęcia, filmy, pliki muzyczne, historie połączeń, wiadomości oraz kontakty.
Na początku całego procesu, musimy określić typ telefonu, z którego dane będą przenoszone. Do wyboru mamy trzy opcje: telefon z systemem Android, iPhone oraz inny, starszy telefon (z modułem Bluetooth). W następnym kroku wybieramy, co chcemy zaimportować (kontakty, wiadomości, zdjęcia, wideo, muzyka, rejestr połączeń). Kolejny krok to migracja danych.
Podobne oprogramowanie mają w swojej ofercie również inni czołowi producenci urządzeń mobilnych. Samsung oferuje aplikację Samsung Smart Switch Mobile, z kolei HTC – Narzędzie transferu HTC.
Oprócz tego możemy również skorzystać z programów, które umożliwiają transfer w obrębie modeli tej samej marki. W tym miejscu warto wymienić aplikacje: LG PC Suite, Nokia Suite czy Sony PC Companion.
Dysk internetowy
Jeśli z różnych przyczyn nie możecie skorzystać z dedykowanego do takich celów oprogramowania, kolejnym rozwiązaniem jest użycie dysku wirtualnego, np. Dropboxa, Google Drive, OneDrive i wielu innych tego typu serwisów.
Jeśli, dla przykładu, chcielibyśmy wyeksportować dany folder z fotografiami lub grafikami w systemie Android, powinniśmy uruchomić galerię, a następnie wejść do interesującego nas folderu i przesłać do wybranego przez nas internetowego dysku – zdjęcia lub filmy. Takie samo rozwiązanie można zastosować w przypadku plików muzycznych lub dokumentów biurowych, np. plików tekstowych, PDF lub arkuszy kalkulacyjnych. Warto pamiętać o tym, że listę kontaktów również możemy wyeksportować do pliku (z rozszrzeniem vcf). W nowym telefonie będziemy mogli dokonać importu rekordów z takiej bazy.
Rozwiązanie to ma jednak dość zasadniczą wadę – trudno je zautomatyzować. Może być zatem przydatne w sytuacji, kiedy chcemy zachować jedynie kilka, kilkanaście lub względnie kilkadziesiąt plików. W przypadku większych ilości danych cały proces może okazać się nadmiernie czasochłonny. W takiej sytuacji sugeruję skorzystać z dwóch poniższych rozwiązań.
Karta SD
Jeśli zarówno nasz stary, jak i nowy smartfon jest wyposażony w czytniki kart microSD, to jednym z rozwiązań w zakresie migracji danych będzie skopiowanie ważnych plików na kartę i włożenie jej później do slotu docelowego telefonu. Niestety, w ten sposób nie uda się nam skopiować danych z iPhone’ów, które nie obsługują tego typu nośników.Kopiowanie z użyciem komputera
To rozwiązanie, które jest przydatne w sytuacji, kiedy z różnych przyczyn nie wchodzi w grę użycie specjalistycznego oprogramowania lub kart microSD (nie obsługuje ich stary lub nowy smartfon), a jednocześnie z uwagi na dużą liczbę plików nie jest możliwe zastosowanie dysku wirtualnego. W takiej sytuacji najprostsze wydaje się podłączenie starego telefonu do komputera, przegranie interesujących nas danych na dysk, a następnie – po podłączeniu nowego telefonu – przeniesienie ich w miejsce docelowe. | Przenoszenie danych do nowego smartfona – jak to zrobić? |
Marzysz o wygodnym i przytulnym łóżku? Z pomocą tapicerowanych mebli uzyskasz zamierzony efekt! Obite ekoskórą nie tylko prezentują się efektownie, ale przede wszystkim są niezwykle wygodne. Podpowiadamy, jakie łóżko wybrać i na co zwrócić szczególną uwagę. Łóżko to niezastąpiony mebel w każdym mieszkaniu. To właśnie w nim spędzamy wiele godzin. Dlatego nic dziwnego, że poszukujemy takiego modelu, który będzie dopasowany do naszych preferencji i upodobań. Poniżej więcej informacji na temat tapicerowanych łóżek z ekoskóry.
Łóżka tapicerowane – jakie wybrać?
Zastanawiając się nad doborem łóżka tapicerowanego, warto brać pod uwagę kilka kwestii. Pierwszą i zasadniczą jest odpowiedź na pytanie, czy poszukujemy łóżka w całości obitego ekoskórą, czy może zależy nam jedynie na skórzanych wezgłowiach? Następny krok to wybór odpowiedniego rozmiaru łóżka. Pamiętajmy, że jak w każdym innym modelu, również łóżko tapicerowane czy to obite skórą, czy tkaniną, musi być dłuższe od wzrostu osoby, która będzie na nim spała. Najlepiej, jeśli użytkownik ma ok. 25 cm zapasu. Ponadto niewątpliwie bardzo ważna jest konstrukcja łóżka. Tapicerowane meble mają to do siebie, że są nieco cięższe od tradycyjnych modeli, a ich stelaże zazwyczaj wykonywane są z drewna lub metalu. Zanim jednak podejmiemy ostateczną decyzję, warto upewnić się, że do wykonania stelażu użyto surowców wysokiej jakości.
Wybór materiału do tapicerowania
Kolejna kwestia, nad którą powinniśmy się zastanowić to materiał, z którego łóżko jest wykonane. Producenci oferują coraz więcej ciekawych wzorów oraz materiałów, z jakich mogą być wykonane obicia łóżek. Dzięki temu bez problemu dopasujemy je do każdego wnętrza, zarówno sypialni urządzonej w stylu klasycznym, jak i nowoczesnym.
Łóżko z ekoskóry
W przypadku ekoskóry warto pamiętać, że jest to materiał niewymagający od nas szczególnej pielęgnacji. Jak wiadomo, pod nazwą „eko” kryje się sztuczna alternatywa skóry naturalnej. Niemniej obicia z tego materiału są niezwykle trwałe i łatwe do utrzymania w czystości. W przypadku zalania lub wystąpienia innych zabrudzeń, wystarczy jedynie ściereczka z mikrofibry z odrobiną płynu do naczyń. W przypadku silniejszych zabrudzeń warto wspomóc się specjalistycznymi środkami.
Jaki kształt wezgłowia?
Obecnie wiele tapicerowanych łóżek wyposażonych jest w niezwykle efektowne wezgłowia. Jeśli nam również przypadły one do gustu, to warto zastanowić się nad ich kształtem. Na rynku dostępnych jest wiele ciekawych modeli posiadających oryginalne kształty, ale są także te klasyczne, prostokątne. Dlatego pamiętajmy, że zanim wybierzemy konkretny rodzaj, najlepiej jest dopasować go do naszej sypialni.
Pikowana alternatywa
Ciekawym rozwiązaniem będzie zakup łóżka pikowanego. Pikowana ekoskóra może być obita na całej powierzchni łóżka lub tylko na jego wezgłowiach. Ten styl idealnie wpisze się w aranżacje nowoczesnych sypialni lub tych urządzonych w stylu glamour. Jeśli zdecydujemy się na drugi wariant, pamiętajmy o odpowiednio dobranych dodatkach, np. bogato zdobionych lampach oraz wspaniałej, wysokogatunkowej pościeli.
Łóżko tapicerowane zyskuje coraz większą popularność. Tak samo sprawa ma się w przypadku ekoskóry. Wszystko dzięki jej uniwersalności. Decydując się na nią, mamy pewność, że będzie to nie tylko praktyczne, ale przede wszystkim bardzo efektowne rozwiązanie. | Tapicerowane łóżko z ekoskóry – jakie wybrać? |
Możliwość zaspokojenia pragnienia w czasie jazdy rowerem jest bezcenna. Bo pić się chce nawet wtedy, gdy na dworze panuje jesienna aura. By móc uzupełnić płyny sprawnie, bez zatrzymywania się na dłuższy postój i grzebania w plecaku, przyda się dobry koszyczek na bidon. Jaki wybrać, jeśli nie jesteśmy w tej sprawie ekspertami? O tym pamiętaj
Koszyk na bidonpowinien być tak skonstruowany, by wyciągnięcie z niego butelki i włożenie jej z powrotem odbywało się jednym ruchem. Ale butelka nie może się też telepać w koszyczku, bo wypadłaby na wybojach.
Ponadto koszyk musi być tak przytwierdzony do ramy roweru, by obciążony napełnionym bidonem nie „spływał” w żadnym kierunku. Czyli przytwierdzony na sztywno, bo jeśli zahaczymy o niego nogą w czasie jazdy, może się to zakończyć kraksą. Nie znaczy to oczywiście, że musi być wspawany w ramę. Nie. Fajnie jest, gdy możemy go łatwo zdemontować, bo np. nie będzie nam przez jakiś czas potrzebny.
Koszyk na skutek uszkodzenia mechanicznego może się zgiąć, skręcić w pętelkę lub rozpaść na drobniutkie, niekaleczące kawałki. Nie może jednak pękać na części mające ostre zakończenia. W razie kraksy taki ostry kawałek zadziałałby jak nóż i wbił nam się w ciało.
Walory estetyczne koszyka są ważne, ale nie najważniejsze!
Zabudowany czy otwarty?
Na ten temat panują sprzeczne opinie.Koszyki otwarte, czyli np. całkiem proste, wykonane z jednego wygiętego aluminiowego drutu, są bardziej elastyczne, więc i bardziej uniwersalne. Można włożyć w nie litrową butelkę z napojem kupioną w przydrożnym sklepie i jechać dalej.
Koszyk Carbon.Waga 24 g, mocowany na śruby. Cena: 89,99 zł.
Zestaw Kellys. Bidon plus koszyk na bidon SQUAD, wykonany z jednego kawałka aluminium w technologii press-molding. Ukośne krawędzie ułatwiają wyjmowanie bidonu. W komplecie śrubki imbusowe ze stali nierdzewnej. Cena 58 zł.
Koszyki o okręgu zabudowanym pasują do bidonów o określonych parametrach. Najczęściej kupuje się je w komplecie – koszyk plus bidon. Elementy zestawu są zazwyczaj bardzo dobrze dopasowane, a w efekcie stabilne. Warto jednak pamiętać, że np. po zgubieniu bidonu raczej nie mamy szans na wepchnięcie w zabudowany koszyczek pierwszej lepszej butelki.
Z metalu czy tworzywa
Wśród wielu rowerzystów panuje przekonanie, że należy się wystrzegać koszyków z tworzyw sztucznych, bo kruszą się nawet na skutek niewielkich uderzeń. Wystarczy mocno oprzeć rower o drzewo. Dlatego uważają, że należy kupować tylko koszyki stalowe malowane proszkowo (mimo że są ciężkie) lub aluminiowe. I mają rację w wypadku taniutkich produktów sprzedawanych w sklepach z mydłem i powidłem. Natomiast nie mają jej, jeśli mowa o nowoczesnych produktach wykonanych z bardzo trwałych tworzyw sztucznych.
Koszyk Kross Liff Carbon.Bardzo lekki (22 g), wykonany z włókna węglowego.
Nowoczesny, przemyślany kształt uniemożliwia wypadanie bidonu. Montaż na dwie nierdzewne śruby. Cena: 149,90 zł.
Z czego produkuje się nowoczesny sprzęt
Aluminium. Dobrze się nadaje. Czasami możemy kupić koszyk aluminowyw naturalnym kolorze metalu, ale najczęściej są to produkty malowane proszkowo.
Kompozyty. Są lekkie, elastyczne i bardzo trwałe. Koszyki kompozytoweoferowane są w wielu kolorach.
Włókno węglowe. Koszyczki karbonowesą bardzo lekkie, trwałe i… bardzo drogie. To sprzęt raczej dla niepoprawnych entuzjastów i profesjonalistów.
Wysokiej jakości tworzywa sztuczne. Koszyczki z nowoczesnych tworzyw mają niewiele wspólnego z tanimi „plastikami”. Są bardzo wytrzymałe i bezpieczne.
Dodatkowe udogodnienia
By jazda na rowerze dawała więcej frajdy, koszyk z bidonem możemy mieć pod ręką (czyli przymocowany do kierownicy), na ramie roweru (w każdej konfiguracji – w poziomie, pionie, na ukos) i na słupku siodełka. Zadbali o to producenci. Oferują specjalne uchwyty i adaptery do zawieszania koszyka w każdym wymyślonym przez siebie miejscu.
Możemy też zdecydować się na koszyk dla prawo- lub leworęcznych, jedno i dwustronny lub przeznaczony do przewożenia butelek PET. | Rowerowe koszyki na bidon |
Dobrym sposobem na zaoszczędzenie paru złotych, a jednocześnie poznanie swojego samochodu, jest samodzielne zrobienie przeglądu. To wcale nie wymaga ponadprzeciętnych umiejętności. Oczywiście dotyczy to aut po okresie gwarancyjnym, podczas którego przeglądy trzeba robić obligatoryjnie w miejscu wskazanym przez sprzedawcę pojazdu. I nie mówimy też oczywiście o przeglądzie rejestracyjnym, do którego prawo ma tylko uprawniony diagnosta. Ale przed wizytą u niego sami możemy sprawdzić, czy z naszym autem wszystko jest w porządku. Samodzielny przegląd warto też zrobić przed dłuższą podróżą czy na przykład po zimie.
Od czego zacząć?
box:offerCarousel
Od klasycznego kopnięcia w oponę. A na serio – sprawdźmy, czy opony i koła są w porządku. Najmniejsza akceptowalna według przepisów głębokość bieżnika to 1,6 mm. Faktycznie nie można dopuścić, by spadła poniżej 3 mm, w zimówkach – 4 mm. Sprawdzamy też ciśnienie, bo jazda na niedopompowanych oponach to najczęstszy błąd polskich kierowców.
Klocki i tarcze hamulcowe
Po maksymalnym skręceniu kół powinniśmy bez problemów dostrzec tarczę hamulcową i klocki, czasem niestety trzeba do tego zdjąć koło. Ale raz na parę miesięcy czy rok można na to poświęcić kilka czy kilkanaście minut. Nasze podejrzenia powinna wzbudzić za cienka tarcza hamulcowa bądź tarcza ze sporym rantem. Grubość tarczy można łatwo sprawdzić suwmiarką, w internecie bez problemu znajdziemy informacje o tym, jaka jest graniczna wartość. Nie popadajmy jednak w przesadę. Jeśli do granicy pozostało 0,1 mm czy 0,2 mm, wbrew pozorom jest to całkiem dużo. Wystarczy na kilka tysięcy kilometrów. Na klockach hamulcowych powinna być specjalna linia wyznaczająca ich dopuszczalne zużycie. Przy okazji sprawdźmy, czy elementy zawieszenia nie są pochlapane olejem, co wskazywałoby choćby na wycieki z amortyzatorów, i czy nie mają luzów. Pozostałe elementy zawieszenia lepiej sprawdzić u mechanika, szczególnie jeśli auto trochę fika lub w podwoziu coś stuka.
Światła
Następnie warto sprawdzić działanie wszystkich świateł, łącznie z podświetleniem tablicy rejestracyjnej (a jego awaria dyskwalifikuje auto z ruchu drogowego) i światłami przeciwmgielnymi. W razie problemów wymieńmy żarówki i ten punkt możemy odhaczyć.
box:offerCarousel)
Oleje i płyny
Następnie warto zajrzeć pod maskę. Co prawda, z roku na rok producenci ograniczają nam możliwość grzebania w bebechach silnika, a nawet sprawdzenia podstawowych rzeczy. Są już auta, w których nie ma typowego bagnetu i samodzielnie nie zbadamy ilości oleju silnikowego. To dziwne, zwłaszcza że są modele samochodów, które wedle ich producentów mogą spalać nawet litr oleju na tysiąc kilometrów. Ba – w wielu turbodieslach podwyższony poziom oleju zwiastuje poważną awarię. Oznacza to, że do układu dostaje się niespalone paliwo, a więc możemy zniszczyć turbosprężarkę lub zatrzeć silnik.
Oprócz oleju sprawdzamy też poziom płynu chłodniczego oraz hamulcowego. Możemy odkręcić zawór zbiornika tego pierwszego i sprawdzić, czy nie pływa w nim olej. Jeśli chodzi o płyn hamulcowy, oprócz poziomu sprawdźmy też jego kolor. Kurka nie warto odkręcać, by płyn nie miał kontaktu z wilgocią.
Kierownica i hamulec
Na sam koniec pakujemy się za kierownicę i sprawdzamy, czy nie ma luzów i czy hamulec ręczny działa prawidłowo. Po przekręceniu koła kierowniczego w ślad za nim powinny iść koła – bez dużej zwłoki. Luzy wyczuwa się dość intuicyjnie. Z ręcznym jest łatwiej – zaciągamy go i próbujemy delikatnie ruszyć. Jeśli auto od razu staje dęba, to wszystko powinno być w porządku.
Przy okazji robienia przeglądu zawsze warto wymienić filtry. Samodzielnie możemy wymienić filtr powietrza oraz filtr kabinowy. | Samodzielny przegląd auta – jak to zrobić? |
W twojej szafie z pewnością znajdują się ubrania, których pranie może sprawiać problem. Delikatne tkaniny, takie jak: wełna, jedwab, aksamit czy koronka, wymagają specjalnego traktowania, gdyż łatwo je zniszczyć. Sprawdź, jak czyścić oraz jakich środków piorących używać do delikatnych materiałów. Niektóre tkaniny, np. wełna, koronka czy aksamit, można prać w pralce, zgodnie z dopuszczalną temperaturą prania podaną na metce. Inne zaś, takie jak jedwab, wymagają delikatnego prania ręcznego. Dzisiaj podpowiemy, jak właściwie czyścić delikatne materiały i jakich środków piorących używać, aby ich nie uszkodzić.
Jak prać wełnę
Wełna to niezwykle delikatny materiał, który nie lubi wysokich temperatur. Możesz ją prać zarówno w pralce, jak i ręcznie. Najlepiej sprawdzić na metce, który sposób jest dopuszczalny w przypadku twojej części garderoby. Jeśli wybierasz pierwszy sposób, to pamiętaj, aby używać wyłącznie preparatów przeznaczonych do prania włókien wełnianych, takich jak proszki lub płyn piorący. Tego typu środki nie tylko czyszczą zabrudzone powierzchnie naturalnych tkanin, ale i chronią odzież przed zmianą kształtu czy utratą miękkości. Do prania wełny sprawdzają się również delikatne płyny z lanoliną. Jest to specjalny wosk, który zapewnia tkaninom wyjątkową miękkość i puszystość.
box:offerCarousel
W pralce wystarczy ustawić specjalną opcję do prania wełny lub prania ręcznego w zimnej wodzie (temperatura nie powinna przekraczać 35 stopni Celsjusza, bo może spowodować zniekształcenie się odzieży). Najlepiej przekręcić wełnianą część garderoby na lewą stronę, a po zakończeniu czyszczenia, nie odsączać ani nie wirować – może to jedynie rozciągnąć włókna.
Jeśli zdecydujesz się na pranie ręczne, dobierz do niego odpowiednio dużą miskę, aby materiał się nie pogniótł. Nalej ciepłej wody (nie gorącej!) i dodaj proszek lub płyn do prania wełny. Następnie namocz ubranie i pozostaw na 15-20 min, co jakiś czas je odwracając. Jeśli zauważysz, że coś się dzieje z materiałem podczas namaczania – wyjmij go. Po kilkunastu minutach zanurz tkaninę w czystej wodzie, aby odsączyć płyn lub pozbyć się resztek proszku. Wyjmij materiał i ponownie odsącz, delikatnie ugniatając. Następnie pozostaw ubranie do całkowitego wyschnięcia.
Jak prać jedwab
Zanim zabierzesz się za czyszczenie jedwabiu, dokładnie przeczytaj informacje na metce. Jedwab, czyli tkanina wykonana z włókien kokonów jedwabnika, to wymagający materiał, który zazwyczaj można prać jedynie ręcznie, bez wcześniejszego długiego namaczania. Jedwab, podobnie jak wełna, nie lubi wysokich temperatur. Woda w misce nie powinna zatem przekraczać 30 stopni Celsjusza. Wybierz preparaty przeznaczone do prania delikatnych tkanin, najlepiej sprawdza się do tego żel piorący do jedwabiu. Mocz materiał przez kilka minut, lekko go gniotąc (nie trzyj ani nie szoruj, aby nie uszkodzić tkaniny), a następnie wypłucz w czystej wodzie. Następnie wyjmij i osusz ubranie, nie wyżynając go. Możesz w tym celu użyć ręcznika. Aby tkanina dokładnie wyschła, powieś ją na wieszaku. Uwaga! Do wody, w której płuczesz materiał, możesz dodać kilka łyżek destylowanego octu. To pozwoli na usunięcie resztek detergentów i sprawi, że ubrania będą miękkie.
box:offerCarousel
Jak prać aksamit
Tkaniny aksamitne można prać w pralce, chyba że informacja na metce wskazuje inaczej. Zazwyczaj jednak zasłony czy ubrania z aksamitu z powodzeniem upierzesz automatycznie. Do prania aksamitnych materiałów, podobnie jak w przypadku wełny czy jedwabiu, sprawdzą się gotowe płyny piorące, przeznaczone do delikatnych tkanin. Zanim rozpoczniesz pranie, postaraj się wyczyścić wszystkie plamy i zabrudzenia, lekko pocierając miękką szczoteczką. Następnie przewróć tkaninę na lewą stronę i włoż do pralki. Temperatura nie może być wyższa niż 30 stopni Celsjusza, aby materiał zachował wszystkie swoje właściwości. Dla lepszych efektów pielęgnacyjnych można zastosować balsam do płukania, który oprócz przyjemnego zapachu, zapewni w tkaninom wyjątkową miękkość na dłużej. Po zakończeniu prania i odwirowaniu, aksamitną tkaninę należy rozwiesić tak, aby nie powstały na niej żadne zagniecenia. Suchy materiał przeczesz lekko szczotką do ubrań.
box:offerCarousel
Jak prać koronkowe ubrania
Koronka to bardzo delikatna tkanina, dlatego też wymaga szczególnie ostrożnego traktowania. Możesz prać ją zarówno w pralce (wykorzystując do tego np. delikatne kapsułki piorące), jak i ręcznie. W przypadku pierwszej opcji koronkę włóż do pralki, umieszczając uprzednio w siateczkowej torbie, przeznaczonej specjalnie do prania delikatnych tkanin. To ochroni ją przed zniszczeniem. Jeśli zdecydujesz się na czyszczenie ręczne, pamiętaj, aby temperatura wody nie była większa niż 40 stopni Celsjusza. Do misy dodaj łagodny detergent, np. proszek lub żel, i delikatnie pierz koronkę. Następnie przepłucz ją w czystej wodzie, aby usunąć resztki płynu lub proszku, lekko osusz i pozostaw do całkowitego wyschnięcia.
Pranie delikatnych tkanin wymaga szczególnej ostrożności, a także stosowania odpowiednich środków piorących. Zanim zdecydujesz się uprać materiał w pralce, sprawdź, czy na metce jest informacja, która wskazuje, że daną rzecz można wyprać w pralce. Pamiętaj także o stosowaniu łagodnych detergentów do prania i delikatnych płynów do płukania, zwłaszcza piorąc wełnę czy jedwab. | Jak prać delikatne materiały? |
Chcesz bezpiecznie podnieść ciężki ładunek? Pomyśl o kupnie zawiesia. Jest to pasek, linka lub łańcuch, dzięki któremu dźwiganie staje się o wiele łatwiejsze. Może się przydać m.in. w warsztacie samochodowym, na budowie czy w domu do ponoszenia ciężkich przedmiotów. Wielu osobom zawiesia kojarzą się z dźwigami i bardzo ciężkimi ładunkami, które przenoszą z jednego miejsca na drugie. To skojarzenie trafne, ale nieco przestarzałe. Producenci zawiesi rozszerzyli ofertę tak, aby można było z nich skorzystać w każdej sytuacji, kiedy mamy do czynienia z mało poręcznym obciążeniem. Możemy więc podzielić zawiesia na trzy podstawowe odmiany:
* łańcuchowe,
* linowe,
* poliestrowe.
Te ostatnie najczęściej znajdują zastosowanie w codziennym życiu, dlatego właśnie im poświęcimy ten poradnik.
Zawiesia pasowe
Oferta zawiesi poliestrowych obejmuje wiele modeli, np. okrągłe i pasowe, z pojedynczą lub podwójną pętlą. Odmiana poliestrowa to najczęściej zawiesia pasowe, które moim zdaniem najlepiej sprawdzają się w przydomowym garażu. Są bezpieczne dla podnoszonych ładunków, nawet tych w delikatnym opakowaniu, nie zostawiają na nich żadnych śladów, czego nie można powiedzieć o zawiesiach linowych. W wypadku zawiesi pasowych do wyboru mamy pasy o różnej długości, szerokości i co najważniejsze, maksymalnym, dopuszczalnym udźwigu. Radzę wybierać te, które spełniają wszelkie normy bezpieczeństwa. Zakup towaru niewiadomego pochodzenia może się skończyć zerwaniem zawiesi, a w konsekwencji uszkodzeniem dźwiganego ładunku.
Super-Line. Jeśli szukamy dobrej jakości zawiesi pasowych, bez problemu możemy wybrać tego producenta. Zawiesia firmy Super-Line spełniają wszelkie obowiązujące w Polsce i Europie normy bezpieczeństwa. Wykonane są z taśm poliestrowych – trwałych, lekkich i odpornych na różnego rodzaju smary czy oleje. Ceny pasów różnią się w zależności od długości i maksymalnego udźwigu, np. dwuwarstwowe o długości 3 m, szerokości 60 mm i udźwigu 2 t kosztują ok. 35 zł.
box:offerCarousel
GMP. To producent zawiesi pasowych również godnych polecenia. Oferowane pasy są wytwarzane z materiałów wysokiej jakości, mają wszelkie niezbędne certyfikaty i atesty bezpieczeństwa. Wykonane z taśmy poliestrowej o szerokości 120 mm, długości 3 m i udźwigu 4 t kosztują ok. 60 zł.
Dragon. Pasy tego producenta cieszą się sporym zainteresowaniem kierowców. Dragon proponuje zawiesia certyfikowane, w pełni bezpieczne – przypominając przy okazji, że za swoje produkty otrzymał Laur Konsumenta. Pas o wytrzymałości 4 t, długości 1,5 m, szerokości 35 mm, wzmocniony taśmą PES z pętlami po obu stronach, kosztuje ok. 60 zł.
box:offerCarousel
Zawiesia w samochodzie?
Jeśli co jakiś czas przewozimy w samochodzie większe pudła czy innego rodzaju towar, zakup zawiesi może okazać się trafnym pomysłem. Oczywiście nie musimy się porywać na kilkumetrowe, szerokie pasy o udźwigu 10 t! Wybierzmy coś mniejszego, np. jednometrowe zawiesie, które zajmie niezbyt dużo miejsca w schowku, a potrafi być bardzo pomocne przy dźwiganiu. Nie myślmy jednak, że krótkie pasy nie wytrzymają dużego obciążenia. Metrowy pas od Super-Line o szerokości 30 mm bez problemu może być używany nawet do 1-tonowego ładunku, a kosztuje jedynie 12–13 zł.
Zawiesia o różnym zakończeniu
W zależności od indywidualnych potrzeb możemy wybrać zawiesie o różnym zakończeniu. Dużą popularnością cieszą się zawiesia wężowe, które po zwinięciu na pierwszy rzut oka przypominają pasowe. Ciekawym rozwiązaniem są również pasy zakończone pętlą ZPU, które doskonale nadają się np. do przenoszenia różnego rodzaju rur, nawet świeżo pomalowanych, nie rysując ich. Zawiesia jednocięgnowe sprawdzają się w przypadku przenoszenia ciężarów, które nie mają punktów zaczepowych. Jako zakończenie zawiesi często stosuje się takie elementy jak np. haki, ogniwa, czy różne specjalistyczne uchwyty.
Zawiesie pasowe to bardzo przydatne narzędzie, które w wielu sytuacjach potrafi być bardzo pomocne. Jeśli jeszcze ich nie masz, radzę wyposażyć swój garaż w przynajmniej jedną sztukę. Przyda się w nieoczekiwanych momentach. | Przegląd zawiesi pasowych |
Najpierw wychwalana pod niebiosa. Uwielbiana przez recenzentów zarówno w Polsce, jak i za granicą. Później przebrzmiała, niemodna i wreszcie zapomniana zupełnie. A przecież gdy się rozejrzeć po wnętrzach niektórych miejsc, przyjrzeć zdobieniom, zwrócić uwagę na detale, można zauważyć, że nadal się nią inspirujemy, nadal czerpiemy pełnymi garściami z jej twórczości, choć nie każdy zna jej nazwisko. Zofia Stryjeńska. Zocha. Kim była? Angelika Kuźniak ponownie zainteresowała się nietuzinkową kobiecą postacią. Malarkę znaną i popularną bez mała sto lat temu przywróciła w pewien sposób do drugiego życia. Zwróciła na nią szczególną uwagę i podzieliła się nią ze swoimi czytelnikami, ofiarowując im po raz kolejny piękną i pełną życia historię.
Buntowniczka
Początek zeszłego stulecia nie był dobrą epoką dla kobiet. Jeszcze nie miały możliwości głośnego mówienia o tym, co myślą, planowania swojej przyszłości innej niż żony i matki. Zosia Lubańska wyróżniała się już jako młoda dziewczyna. I pokazała szybko, że jest odważna (studia pod męskim nazwiskiem i w męskim stroju!), że nie boi się przeciwieństw, gdy coś sobie postanowi, to tak działa. Z tym męskim strojem i studiami od razu skojarzyła mi się z Fridą Kahlo. Nieprzystosowana do swojej epoki i płci. Wyjątkowa. Później małżeństwo w szaleństwie. Bo to była szalona miłość, ta do Stryjeńskiego, który kochał, owszem, ale temperamentowi nie potrafił sprostać. Dzieci jej nie interesowały za bardzo. Magda rozczarowała, bo córka, dopiero bliźniaki, chłopcy, o, to wreszcie był dar losu! Długo jednak się nimi nie cieszyła, malarstwo pochłaniało ją bez reszty, dzieci wychowywali dziadkowie. Nie była dobrą, przykładną matką Polką. Buntowniczka. Jej charakter wyprzedzał ją w sławie.
Niezwykłość epoki
„Stryjeńska. Diabli nadali” to nie tylko historia, po której czytelnik, zapewniam, szybko zachoruje „na Zochę”. Jej dobitnie powiedzonka i styl pisowni („Rozciągnęłam się na barłogu i rozmyślałam na wzór przysłowiowego indyka”) zostają w pamięci na długo, a chęć, by przebywać z Zochą jeszcze trochę, trwa przez całą lekturę. A to nie wszystko. Angelika Kuźniak opowiada o Stryjeńskiej i barwnej epoce, w której przyszło jej żyć i pracować. O postaciach, które spotykała, „sfurczała”, polubiła, pokochała, a przecież wśród nich były znane nazwiska zarówno artystów, jak i literatów (Iwaszkiewicz, Tuwim, Pawlikowska, Boy, Witkacy). Wehikuł czasu zabierze was na krakowskie ulice z początku ubiegłego stulecia, do Monachium, do powojennej Warszawy. Dzięki tej książce przyjrzycie się zmienianiu epok, od barwnej i żywej epoki przedwojennej, młodopolskiego świata artystów, do powojennych trudów, życia w biedzie i sprzedawaniu „obrazków za bezcen”. Kuźniak zabierze was na piękną, zarówno pod kątem literackim, jak i treści, przygodę i rozkocha was w Zośce. Czytajcie, inspirujcie się i przede wszystkim – pokochajcie Zochę! Książka jest dostępna także w wersji elektronicznej, w formatach EPUB i MOBI, za niecałe 37 zł.
Źródło okładki: www.czarne.com.pl | „Stryjeńska. Diabli nadali” Angelika Kuźniak – recenzja |
Buty do biegania – wydawać by się mogło, że ich wybór nie powinien nastręczać żadnych trudności, a jednak. Gdy przejrzymy oferty dla biegaczy, szybko zauważymy, że nie jest to taka prosta sprawa. Zatem jak wybrać odpowiednie buty do biegania, aby nie zrobić sobie krzywdy? Jak sprawdzić typ stopy?
Od wyboru odpowiedniego obuwia do biegania będzie zależeć to, czy taka aktywność sprawi nam radość czy też przyniesie ból i kontuzje. Dlatego zakup powinniśmy uzależnić od tego, jak nasze stopy układają się podczas chodzenia i biegania. Aby to sprawdzić, możemy przeprowadzić krótkie domowe testy.
Pierwszym sposobem jest odcisk naszej stopy na kartce papieru. Wystarczy do tego miska z wodą i kartka formatu A4. Stopę na chwilę zanurzamy w wodzie, po czym stajemy na kartce. Dla lepszego efektu można dodać do wody łatwo zmywalnego barwnika (np. odrobinę farby plakatowej). Odcisk stopy powie nam, do której grupy należymy. Inną domową metodą jest dokładne obejrzenie swoich starych butów do biegania lub tych z obcasami. Musimy zwrócić uwagę na to, gdzie się starły najbardziej: czy po zewnętrznej stronie, czy po wewnętrznej. Tak samo oglądamy przód buta.
Supinator, pronator czy neutral?
Stopa podczas biegu może układać się w różny sposób. Na podstawie wychwyconych różnic wyróżnia się trzy grupy:
1) Pronator. Jeżeli w naszym teście z kartką odcisk stopy jest całkowity, przewężenie jest znikome lub w ogóle go nie ma, możemy przypuszczać, że należymy do grupy pronatorów. Nasze stare buty do biegania w takim przypadku będą zdarte po wewnętrznych stronach. Jest to spowodowane stawianiem stóp do środka i uciekaniem pięty na zewnątrz. Pronatorami są najczęściej osoby z płaskostopiem.
2) Neutral. Wygląd odcisku stopy na kartce jest idealny, nie za wąski i nie za szeroki. Buty – czy to do biegania, czy na obcasie – są zdarte równomiernie. Jeśli tak wygląda nasza stopa, to jesteśmy w gronie szczęśliwców.
3) Supinator. Odcisk stopy jest bardzo wąski, wręcz poprzerywany w odcinku podbicia stopy. Buty do biegania są starte po zewnętrznych stronach. Podczas biegania ciężar ciała spoczywa na zewnętrznych stronach stopy.
Jakie buty i dla kogo?
Buty dla pronotora muszą mieć dobrą stabilizację. Najczęściej wewnętrzna strona stopy jest twardsza niż pozostała część buta, co powoduje, że mniej się ugina. Dodatkowo buty dla pronotorów często mają wzmocnienia po wewnętrznej stronie. Takie obuwie zwykle jest opisane jako Motion Control lub Stability.
Supinatorzy są w najgorszej pozycji, gdyż nie ma dla nich konkretnie przeznaczonych butów. Wystrzegać się powinni obuwia ze stabilizacją, czyli tego przeznaczonego dla pronotorów. Najbardziej odpowiednie będą w tym przypadku buty oznaczone napisem Cushioned.
Dla neutrali jest największy wybór butów. Można przebierać i wybierać spośród bogatej oferty producentów.
Oczywiście pomiędzy opisanymi typami istnieje wiele opcji mieszanych, które ciężko jest samodzielnie zdiagnozować. Jeśli mamy wątpliwości, jakie buty pasują do naszej stopy, dobrze jest zasięgnąć opinii ortopedy lub fizjoterapeuty. Wówczas będziemy mieć pewność, że nie wyrządzimy sobie krzywdy. | Pronacja, supinator i neutral – czyli jak wybrać buty do biegania? |
Święta, święta… coraz bliżej, a wraz z nimi czas na dekorowanie domu. Akcenty bożonarodzeniowe umilą ten wyjątkowy czas, podkreślając radość i cudowną atmosferę. Przygotowaliśmy zbiór świątecznych ozdób, których nie może w tym roku zabraknąć w waszych domach. Ta niezwykła aura, która co roku roztacza się w naszych czterech ścianach, jest wynikiem m.in. wyjątkowej aranżacji mieszkania. Aby przygotować się na nadejście Bożego Narodzenia, trzeba odpowiednio wcześnie zadbać o oprawę mieszkania. Z każdej strony zalewają nas informacje o tegorocznych świątecznych trendach w wystroju wnętrz. Magazyny proponują złoto, granat, biel. W programach śniadaniowych polecają bombki inspirowane kulturą Chin lub Japonii. Ale nie zawsze warto ślepo podążać za modą. Proponujemy udekorować dom w najbardziej typowy z możliwych sposobów. Nic tak dobrze nie wprawi nas w świąteczny sposób, jak tradycyjne, dobrze znane ozdoby. Girlanda z bombkami, porcelanowy renifer i kubek z Mikołajem wniosą do naszych domów radosny nastrój.
Salon pełen świąt
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. Oliver Bonas, TK Maxx, Wilko, Primark, Nest
Kochamy świąteczne ozdoby i trudno byłoby nam bez nich poczuć atmosferę tego wyjątkowego czasu. Im bardziej tradycyjne dekoracje, tym więcej świątecznego ducha w naszych domach. Zatem niech zgodnie z tradycją w salonach zagoszczą trzy barwy: czerwień, zieleń i złoto. Złoty świecznik, czerwone poduszki i zielona girlanda to perfekcyjne trio. Świątecznej atmosfery doda także świeca pachnąca pomarańczami i cynamonem. Na pewno obok stałych elementów dekoracyjnych na półkach znajdzie się miejsce na świąteczne figurki. Porcelanowy renifer i Święty Mikołaj to najbardziej wyczekiwani bożonarodzeniowi goście.
Kuchnia gotowa na święta
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Fot. Primark, H&M, TK Maxx, Ikea, TK Maxx
Świąteczne potrawy będą przepyszne tylko wtedy, gdy ugotujemy je w pięknie udekorowanej kuchni. Ściereczki w choinki i kubek z reniferem to absolutne minimum dla osób, którym bliski jest minimalizm. Inni powinni pamiętać także o solniczce i pieprzniczce z motywem świątecznego drzewka, ozdobnych pudełkach do przechowywania pierniczków i oryginalnych podkładkach pod talerze. Wszystkie akcesoria powinny być utrzymane w świątecznych zielono-czerwonych barwach. Tak przygotowani możemy zacząć przygotowywanie dwunastu potraw. | Jak udekorować dom na święta Bożego Narodzenia? |
Jakie buty pasują na wszelkie okazje i do każdego stroju? Trampki oczywiście! Chyba niejeden mężczyzna, który ceni sobie komfort i wygodę, potwierdzi te słowa. Do szortów, jeansów, chinosów, ale również do mniej formalnego garnituru. Ponadczasowe – nigdy nie wychodzą z mody! Gwiazda rocka
Trampki od lat są symbolem buntu, ale także swoistego luźnego stylu. Bardzo szybko weszły na salony, dziś noszą je nie tylko punkowcy, sportowcy i nastolatki. Są doskonałym uzupełnieniem stroju i przełamują sztywny, biurowy fason. Dobrze wyglądają w wydaniu high-top, czyli z dłuższą cholewką czy też w formie półbutów. Minimalistyczne, gładkie i o prostej formie będą się doskonale prezentować ze sportowymi marynarkami i jasnymi spodniami, są świetną alternatywą dla klasycznych skórzanych półbutów, które średnio sprawdzają się w upalne dni.
Żyj kolorowo
Nie od dziś wiadomo, że czerwone i czarne Conversypasują do wszystkiego. Nosili je James Dean, Elvis i Rocky Balboa, teraz czas na ciebie! Jeśli chcesz żeby twoje wygodne buty nie rzucały się w oczy, wybieraj ciemne podeszwy i stonowane kolory: beże, brązy, szarości – będą się dobrze komponować z casualowym ubiorem. Jeżeli twój styl jest jednak bardziej nonszalancki to hulaj dusza – piekła nie ma! Gama kolorów i mnogość dostępnych wzorów jest porażająca. Od neonowych sneakersów, bardzo modnych w tym sezonie, poprzez najrozmaitsze kolorystyczne połączenia i desenie. | Sezon na trampki |
Jeansowa koszula w męskiej szafie to konieczność i niezbędny element garderoby. Obecnie przeżywa swoją drugą młodość. Nic w tym dziwnego, bo jest uniwersalna, pasuje do wszystkiego i jest niezwykle modna. Jeansowa koszula króluje w kolekcjach wielu męskich marek, począwszy od popularnych sklepów sieciowych, skończywszy na najbardziej znanych projektantach. Można je oglądać podczas pokazów kolekcji takich firm, jak: H&M, C&A, Bershka, Stradivarius, Cropp, Big Star, ale także w najnowszych kolekcjach takich marek, jak: Trussardi, Dolce&Gabbana, Diesel, Tommy Hilfiger, Camel Active czy Marks&Spencer. Nie powinno się jej nosić w kowbojskim i westernowym stylu typu Chuck Norris, ale raczej tak, jak robi to David Beckham (granatowe spodnie, biały podkoszulek, jeansowa koszula).
Do wyboru, do koloru
Przede wszystkim ważny jest kolor koszuli. Może być granatowa, bardzo ciemna lub bardzo jasna, błękitna. Bywa również przecierana, łączy ciemną i jasną tkaninę. Poza tym ważny jest fason. Są takie o klasycznym kroju z kołnierzykiem, do którego można założyć krawat. Te najczęściej występują w ciemnym granatowym kolorze i w fasonie klasycznych koszul, czyli są taliowane lub o prostym kroju. Najmodniejszy fason to przede wszystkim slim – blisko ciała, z zaszewkami. Oferowane są również koszule zupełnie „luzackie”, które nosimy na wierzch spodni. Koszula z cienkiego denimu pod względem komfortu użytkowania jest tak samo wygodna, jak klasyczna koszula bawełniana. Nieodłączne elementy to: podpinane rękawy, kieszonki, kolorowe przeszycia, przetarcia i odbarwienia. I ważna rzecz: guziki mogą nadać styl koszuli. Najczęściej stosowane są małe, klasyczne, typowo koszulowe, ale modne są również duże, imitujące naturalne materiały, czyli drzewo, kamień, korek, itp. Jeansową koszulę nosić możemy na bardzo wiele sposobów i tylko od naszej fantazji zależy, jaki styl wybierzemy. Ważne jest, że gdy mamy dylemat, w co się ubrać, spieszymy się lub chcemy w danym momencie mieć na sobie wygodny i modny ubiór, to jeansowa koszula jest niezastąpiona. Łączy styl i pokolenia.
Koszula jeansowa i chinosy
Koszulę z niebieskiego denimu najlepiej łączyć z innymi niż jeansowymi spodniami. Najbardziej pożądany męski trend to zestawienie kolorowych, wąskich spodni z jeansową koszulą. Takie spodnie są wygodne, modne i niezwykle lubiane przez mężczyzn w każdym wieku. W zależności od pory roku czy dnia mogą być granatowe lub białe. Niebieski kolor „góry” będzie również doskonale się komponował z chinosami w odcieniach piaskowych, beżowych i czerwonych. Pod koszulę wkładamy biały, bawełniany podkoszulek. To klasyczny zestaw, który zawsze się sprawdzi. Można również wkładać podkoszulki kolorowe czy z nadrukami, nosić koszulę rozpiętą lub zapiętą. Do takiej stylizacji przyda się kolorowy, zabawny pasek do spodni, skórzane bransoletki czy elegancka teczka, ewentualnie torba na ramię.
W jeansie od stóp do głów
Jeans od góry do dołu to najbardziej kontrowersyjna stylizacja, w której nie wszyscy będą czuli się dobrze. Może kojarzyć się z modnymi niegdyś jeansowymi „mundurkami”. Obecnie właściwe zestawienie jeansowych spodni z jeansową koszulą może być ciekawym i modnym kompletem i na pewno się sprawdzi. Np. dobrze wygląda stylizacja typu: bardzo jasna koszula i bardzo ciemne spodnie lub odwrotnie. Obie rzeczy powinny być w tym samym stylu, czyli bardziej eleganckie spodnie jeansowe z klasyczną koszulą. Można taki zestaw urozmaicić jakimś oryginalnym widocznym paskiem, modnym kraciastym szalikiem czy na wierzch włożyć sportową marynarkę lub sweter. Bardziej luźna jeansowa stylizacja to np. podarte jeansy, koszula wyłożona na wierzch, pod spodem kolorowy podkoszulek, a na wierzchu skórzana kurtka. Mniej udana i raczej kontrowersyjna będzie stylizacja od góry do dołu z denimu w identycznym kolorze – kojarzy się z zamierzchłymi czasami i stylem sprzed lat.
Koszula jeansowa ma historię niemal tak długą, jak materiał, z którego jest wykonana. Początkowo służyła jako odzież robocza, obecnie święci trumfy na salonach. Niebieską koszulę możemy założyć właściwie zawsze i wszędzie. Obecnie to klasyczny miejski styl, który sprawdza się w wielu codziennych stylizacjach. Koszula uszyta z miękkiego denimu zapewnia wygodę i komfort użytkowania. Ceny koszul są bardzo zróżnicowane, począwszy od kilkudziesięciu do kilkuset złotych. Ale taką koszulę, gdy się nam znudzi, możemy odłożyć w głąb szafy i mamy gwarancję, że za kilka lat znów będzie to najmodniejsza rzecz w naszej kolekcji ubrań. | Jeansowa koszula – hit sezonu! |
Twoja kuchnia jest bardzo mała? Wąska? Kuchnie w blokach bardzo często są niewymiarowe i przez to trudne do urządzenia. Jak sprawić, aby ta przestrzeń była jak najbardziej funkcjonalna, a jednocześnie przyjemna dla oka? Podczas urządzania zamkniętej kuchni należy pamiętać o kilku czynnikach. Przede wszystkim trzeba wziąć pod uwagę jej wymiar – czy jest podłużna i wąska, ustawna i kwadratowa, czy może wyjątkowo mała. Jeśli chcemy, aby służyła nam także do innych czynności niż tylko przygotowywanie jedzenia, należy pamiętać, że musimy dobrać meble tak, aby w kuchni zmieścił się stół. W innym wypadku będziemy musieli za każdym razem przenosić naczynia i potrawy do salonu. Kolejnym czynnikiem jest okno – czy jest w ogóle, a jeśli tak, to jak duże.
Rozmiar i kształt kuchni mają ogromne znaczenie przy jej urządzaniu. Jednak nie musi to zmieniać naszych planów dotyczących stylu, w jakim chcemy urządzić mieszkanie. Wystarczy wziąć pod uwagę kilka czynników i dopasować swoje potrzeby do możliwości.
Zalety zamkniętej kuchni
Zamknięta kuchnia ma dużo zalet, które mogą ułatwić nam codzienne życie.
Przede wszystkim jest to pomieszczenie oddzielone od reszty mieszkania. Jeśli przyjdą do nas goście, a my nie mamy nieskazitelnego porządku w kuchni, nie musimy się tym zbytnio przejmować.
Dzięki temu, że kuchnia nie jest połączona z resztą mieszkania, nie musimy się martwić dochodzącymi z niej zapachami – wystarczy zamontować dobry wciąg lub okap.
W pozostałych pokojach nie będzie słychać kuchennych urządzeń – np. szumu lodówki lub zmywarki.
Kuchnię możemy urządzić niezależnie od reszty mieszkania – daje nam to dużo swobody i możliwości aranżacyjnych.
Jak powiększyć małą kuchnię?
Najczęstszym problemem z zamkniętą kuchnią w bloku jest jej rozmiar – na ogół jest to dosyć małe, często wąskie pomieszczenie. Jednak to nie musi być przeszkodą przed ciekawym i nowoczesnym zaaranżowaniem przestrzeni. Wystarczy pamiętać o tym, aby:
Kuchnia powinna być jasna. Jasne ściany i fronty szafek optycznie powiększą przestrzeń i nie przytłoczą jej. Dzięki temu możemy lepiej zagospodarować miejsce nad blatami – np. wieszając dodatkowe szafki, i nie martwić się tym, że kuchnia będzie wyglądać na zagraconą.
Fronty powinny odbijać światło. W klasycznej kuchni sprawdzą się przeszklone drzwiczki, a w nowoczesnej połyskliwe, minimalistyczne.
Szafki najlepiej układać w literę „L”. Dzięki temu będziemy mogli się swobodnie poruszać.
Wykorzystać parapet jako miniogródek – rośliny w doniczkach na zioła i miniszklarniach dodadzą przestrzeni i przytulności.
Wykorzystaj metraż w 100%
Mała, zamknięta kuchnia nie musi oznaczać braku miejsca. Wystarczy wybrać takie meble, które pozwolą na jak najefektywniejsze zagospodarowanie przestrzeni. Szafki kuchenne powinny być funkcjonalne. Warto wybierać szafki z przesuwanymi lub obrotowymi półkami. Idealne okażą się przesuwane drzwiczki – pozwolą zaoszczędzić miejsce i usprawnią poruszanie się po kuchni. Dobrze także zainwestować w wysuwane blaty. Dzięki takiemu rozwiązaniu zawsze będziemy mieć dodatkową przestrzeń na wyciągnięcie ręki.
Zamknięta kuchnia w bloku pozwala na wiele możliwości aranżacyjnych, dzięki którym w sprytny sposób wykorzystamy jej potencjał. Należy jedynie pamiętać o rozwiązaniach, które ułatwią nam korzystanie z pomieszczenia. Jeśli będziemy mieć meble, które są wygodne w użyciu, będziemy mogli dowolnie dekorować kuchnię i nadawać jej indywidualny charakter. | Zamknięta kuchnia w bloku – o czym należy pamiętać podczas jej urządzania? |
Nie lubisz puchowej kurtki, a w zimowym płaszczu jest ci za zimno? Postaw na sztuczne futerko! Jest ciepłe, miękkie i bardzo stylowe, pokochały je wszystkie miłośniczki mody. Nawet w połączeniu z traperami wygląda kobieco i glamour. Sprawdź, jak stworzyć stylizację ze sztucznym futrem w roli głównej oraz jakie modele są hitem roku 2017. Czas na sztuczność
Kolorowe, patchworkowe, cieniowane, jednolite, w paski, cętki, a nawet gwiazdki – sztuczne futro ma wiele twarzy. Kiedyś futra kojarzyły się głównie z mroźną zimą i szafą babci, jednak od kilku sezonów zapanował prawdziwy szał na ich sztuczne wersje. Noszą je fashionistki, gwiazdy i modelki. Światowi projektanci coraz częściej zastępują nimi prawdziwe futra w swoich kolekcjach. To bardzo dobry krok, ponieważ w sztucznym futerku nie będziemy przeżywać rozterek moralnych, a będzie nam tak samo ciepło jak w prawdziwym.
Wielki Ptak z „Ulicy Sezamkowej”
Na 2017 rok projektanci proponują kilka wariantów długości futra. Większość dziewczyn lepiej będzie wyglądać w krótkich. Jest to fason najkorzystniejszy dla sylwetki, szczególnie jeśli włożysz do niego dopasowane spodnie i buty na obcasach. Przy wyborze zimowego futerka kieruj się zasadą: im dłuższy włos ma kurtka, tym lepiej. Mięsiste futerko dodaje kilogramów, dlatego nie sprawdzi się w przypadku bujnej sylwetki. Jeśli nie chcesz wyglądać na większą, niż jesteś w rzeczywistości, wybierz dłuższy płaszcz z krótkim włosiem. Długie futro z bujnym włosiem najlepiej wygląda na wysokich i bardzo szczupłych dziewczynach. Kobiety, które nie mają wymiarów i wzrostu modelki, może przytłoczyć oraz sprawić, że będą wyglądać jak Wielki Ptak z „Ulicy Sezamkowej”. Możesz kupić futro oversize, dopasowane lub przypominające pelerynę, czyli dopasowane w ramionach i rozszerzające się ku dołowi. Często pelerynkowe futra mają kaptur, co zimą jest bardzo praktycznym rozwiązaniem.
Czas na kolor
Kolorowe futerka to od dwóch lat prawdziwy hit. Kolory i wzory powodują, że przestaje się kojarzyć z garderobą babci, a wygląda jak wyjęte z pokazu mody oraz dodaje nowoczesności. Słodkie pastele, neonowe barwy i multikolor są bardzo na czasie. Jeśli starasz się podążać za najnowszymi trendami, postaw na futro w takim wariancie. Nie oznacza to jednak, że bardziej tradycyjne wersje odeszły do lamusa. Fanki klasyki powinny się rozejrzeć za futrem o stonowanej i jednolitej barwie, np. czarnym, beżowym, brązowym lub szarym. Warto pamiętać, że klasyczne modele powinno się zestawiać z mniej eleganckim dodatkami, by nie wyglądać jak własna babcia. Futerko w panterkę to klasyka i najnowszy trend w jednym. Z jednej strony, co sezon możemy zaobserwować na sklepowych półkach przynajmniej jedną wersję sztucznego futra w cętki, a z drugiej zwierzęce wzory będą bardzo modne w roku 2017.
Noś futro przewrotnie
Futerko powinno się nosić przede wszystkim z pomysłem. Nie obawiaj się łączenia go z mniej oczywistymi dodatkami, takimi jak trapery, biker boots czy glany. Świetnie będzie wyglądać z czapką z pomponem, beanie i skórzanym plecakiem. Stosuj zasadę, że im bardziej szalony ma kolor, tym bardziej stonowane powinny być dodatki. I na odwrót! Natomiast klasykę przełam oryginalnymi akcesoriami, które ożywią i odmłodzą twój look. Unikaj połączeń typu klasyczne, stonowane futro plus poważne buty, zwykła czapka i szalik, ponieważ dodasz sobie lat. Natomiast kolorowe futro z butami w ciapki, akcesoriami w kwiatki i jeszcze kolorowym makijażem może spowodować u innych oczopląs. Zawsze pamiętaj o równowadze w ubiorze, a stworzysz udaną stylizację nawet w wypadku najtrudniejszego trendu. | Sztuczne futerko – najładniejsze modele dla pań na 2017 rok |
Dawne termofory, napełniane gorącą wodą, dawały ciepło, ale też stwarzały ryzyko poparzenia. Dzisiaj jednak są one o wiele bardziej bezpieczne i przyjemne w dotyku. Przypominają raczej przytulanki niż gadżet o działaniu rozgrzewającym. Sprawdź, które termofory są na Allegro najpopularniejsze. Po co kupować termofor dla maluszka?
O pomocnym działaniu termoforu mogą przekonać się przede wszystkim rodzice dzieci cierpiących z powodu kolek. Ciepło skutecznie przyczynia się do uczucia odprężenia, ponieważ rozkurcza mięśnie i łagodzi dolegliwości bólowe. Poza tym termofor przyjemnie rozgrzeje każdego zmarzniętego szkraba. Lista zalet termoforu jest długa i przekonuje do zakupu nawet wątpiącego rodzica:
Rozluźnianie mięśni.
Relaks.
Pomoc w zasypianiu.
Pomocniczo w przypadku wszelkich bólów (nie tylko brzuszka, ale i gardła czy ucha).
Pomocniczo w zbijaniu gorączki (zimny okład).
Jako chłodny okład na siniaki, stłuczenia i obrzęki (najlepszy w tym wypadku jest termofor żelowy, którego wkład należy ochłodzić).
Możliwość używania jako przytulanki – idealny do łóżka i codziennego użytku.
Termofor pluszowy, łącząc funkcje ogrzewacza i uroczego pluszaka, może być oryginalnym pomysłem na prezent.
Różne rodzaje termoforów dla dzieci
Termofory wypełniane gorącą wodą odchodzą do lamusa. Nowoczesne są raczej tzw. suchymi termoforami i różnią się między sobą rodzajem wkładu. Hitem jest na pewno wypełnienie z pestek wiśni. Pestki tych owoców są najpierw odpowiednio czyszczone i osuszane. Chwała temu, który odkrył magiczną moc pestek wiśni – kumulują one różne temperatury (ciepła przez podgrzewanie w piekarniku, mikrofali lub na kaloryferze oraz zimna w drodze schładzania w zamrażalniku) i je podtrzymują. Wkład termoforu jest w 100% ekologiczny. Zdarzają się również inne rodzaje pestek, m.in. winogron i czereśni.
Bez względu na rodzaj suchego termoforu, trzeba użytkować go w odpowiedni sposób:
Przestrzegać zaleceń producenta.
W przypadku pluszowych modeli, najczęściej należy wyjąć termofor z pokrowca przed podgrzaniem.
Nie można przekraczać maksymalnej temperatury podgrzewania.
Ponowne podgrzewanie jest możliwe po spadku temperatury uzyskanej w czasie poprzedniego podgrzania.
W przypadku dzieci trzeba zwracać uwagę na sposób wykonania termoforu i na jego zużycie. Szwy muszą być absolutnie szczelne, aby nawet jedna pestka nie wydostała się na zewnątrz. Ponadto warto kupować takie termofory, w których pokrowce można zdejmować (a wkłady wyciągać) i prać.
5 pluszowych termoforów dla maluszka
Na Allegro dostępnych jest wiele termoforów dla dzieci, ale kilka z nich przebija inne popularnością:
Pluszowy termofor dla dzieci zwierzaki 750 ml – świetny zarówno dla dzieci, jak i dorosłych (m.in. przy bólach menstruacyjnych). Trwały materiał. Pokrowiec z możliwością zdejmowania i prania. Pojemność 750 ml. Cena: 15,99 zł.
Termofor pluszowa owieczka FASY 6555 – na wodę, ze specjalnym korkiem dbającym o jej niewylewanie się. Wysoka jakość, bez specyficznego zapachu gumy. Opcja wypełnienia wrzątkiem, zamrażania i sterylizowania parą wodną. Cena: 109 zł.
Termofor pluszowy Smiley NICI – sympatyczny żółty uśmiech o średnicy 27 cm i pojemności 350 ml. Cena: 101 zł.
Termofor pluszowy Smok 500 ml NICI – produkt o kształcie prostokąta. Cena: 92 zł.
HUGO FROSCH termofor pluszowy pluszowy słoń – przypomina maskotkę. Bardzo neutralne kolory pozwalają na podarowanie go również osobie dorosłej. Wkład z możliwością wyciągania. Cena: 100 zł.
Pluszowy termofor dla dziecka jest świetnym pomysłem na prezent. Nie dość, że ciekawie się prezentuje, to jest też praktyczny. Mogą z niego korzystać nie tylko dzieci, ale sporadycznie również dorośli. | 5 najfajniejszych pluszowych termoforów dla maluszka |
Wysoko rosnące drzewa iglaste w ogrodzie mogą być zarówno ozdobą, jak i osłoną od zanieczyszczeń, hałasu czy szkodników. Wysokie iglaki dobrze rosną jako solitery, czyli pojedyncze okazy, a niektóre gatunki i odmiany nadają się do tworzenia wysokich, zwartych i dekoracyjnych żywopłotów. Iglaki mają wiele gatunków, które różnią się od siebie maksymalną osiąganą wysokością, pokrojem (kształtem), kolorem i kształtem igieł, wymaganiami i tempem wzrostu. W zależności od potrzeb można je ze sobą łączyć, większość z nich dobrze komponuje się też z drzewami i krzewami liściastymi i roślinami kwitnącymi.
Funkcje wysokich iglaków
Rośliny iglaste w aranżacji ogrodu wykorzystuje się m.in. do tworzenia żywopłotów, osłon przed wiatrem, kurzem i zanieczyszczeniami, jako tło dla roślin kwitnących i do tworzenia rzeźb. Rosnące samodzielnie (jako solitery) ozdabiają ogród przez cały rok, a zimą można przystroić je kolorowymi światełkami. Wysokie drzewa iglaste mogą też stanowić schronienie dla pożytecznych ptaków zimujących w Polsce.
Zwarty szereg wysokich drzew iglastych może chronić od hałasu, np. jeśli oddziela posesję od ruchliwej drogi, a także od spojrzeń ciekawskich przechodniów czy sąsiadów, zapewniając prywatność. Taki żywopłot jest bardzo trudny do sforsowania przez różnego rodzaju niechcianych gości – zwłaszcza szkodniki niszczące rośliny, ale także biegające bez opieki psy, koty czy inne zwierzęta.
Wybór iglaków osiągających 20 i więcej metrów wysokości
Wybór wysoko rosnących drzew iglastych powinien być uzależniony od koloru igieł, pokroju roślin i maksymalnej osiąganej przez nie wielkości. Znając te cechy iglaków, można stworzyć oryginalną aranżację z roślin opierającą się na harmonii lub kontraście. W obu przypadkach nasadzenia mogą być jednocześnie dekoracyjne i funkcjonalne.
Jednym z najpopularniejszych wysokich drzew iglastych sadzonych w Polsce jest świerk serbski. Dorasta do 25 metrów, a jego maksymalna szerokość to 4 m. Ma wąską koronę, niemal kolumnową, a dolne gałęzie zwieszają się ku ziemi. Świerk serbski ma ciemnozielone i błyszczące igły z góry i niebieskobiałe od spodu, dzięki czemu jest ozdobą ogrodu. Może rosnąć w niewielkich grupach lub jako soliter.
box:offerCarousel
Równie często w ogrodach można spotkać różne odmiany sosny. Najpopularniejsze są osiągające do 30 m wysokości sosna czarna i sosna himalajska. Sosna czarna najlepiej rośnie sadzona pojedynczo, jej korona może rozrastać się do 8, a nawet do 10 m. Warto sadzić ją w dużych ogrodach. Ta odmiana sosny ma bardzo niskie wymagania i jest odporna na zanieczyszczenie środowiska. Sosna himalajska także może osiągać do 10 m szerokości, a jej korona jest stożkowata i luźna. Odmiana ta ma oryginalne, przyciągające uwagę igły – są zgromadzone po 5, mają niebieskozieloną barwę i około 20 cm długości. Ozdobą ogrodu są też szyszki sosny himalajskiej, które mają do 30 cm długości.
box:offerCarousel
Do sosny himalajskiej podobny ze względu na wygląd igieł jest cedr himalajski – jego igły są nieco krótsze od sosnowych (do 5 cm) i niebieskozielone. Ta odmiana cedru ma beczułkowate szyszki osiągające wielkość do 15 cm. W ogrodzie wysoko wyrastający cedr powinien rosnąć pojedynczo, ponieważ jego stożkowata korona osiąga do 15 m szerokości.
Wybierając wysoko rosnące drzewa iglaste do ogrodu, warto zainteresować się modrzewiem. To jedyny rodzimy gatunek, którego igły przebarwiają się jesienią i opadają na zimę. Drzewo dorasta do 30 m i osiąga nawet 15 m szerokości, dlatego najlepiej rośnie jako soliter lub w niewielkich grupach. Modrzew europejski ma stożkowy pokrój i luźną koronę. Oprócz przebarwiających się liści ozdobą modrzewia są szyszki – mają owalny albo jajowaty kształt i utrzymują się na pędach stale przez kilka lat, dorastają do od 3 do 4 cm. Modrzew japoński ma bardziej rozłożystą koronę od odmiany europejskiej, a jego pędy rzadko zwieszają się ku ziemi. Modrzew japoński ma szyszki, które przypominają kształtem małe różyczki.
box:offerCarousel
Pięknym drzewem iglastym osiągającym znaczną wysokość (do 30 m) jest także jodła. Korona rozrasta się do 10 m. Najpopularniejsze odmiany jodły to:
jodła jednobarwna – o wąskiej i sztywnej koronie i stożkowatym pokroju;
jodła kaukaska – o piramidalnej koronie i gęstych, sztywnych, ciemnozielonych igłach błyszczących z wierzchu i z dwoma białymi paskami pod spodem;
jodła Glauca – inaczej jodła szlachetna, ma nieregularny pokrój, grube pędy i srebrnoniebieskie, długie (do 35 mm), sztywne igły, odmiana ta jest wyjątkowa dzięki ogromnym, osiągającym do 35 cm szyszkom rosnącym pionowo ku górze.
Do aranżacji ogrodu można wykorzystać też m.in. cyprysowiec Leylanda. Jego maksymalna wysokość to 35 m, może rozrastać się do 10 m. Ma koronę stożkową lub kolumnową. Igły cyprysowca Leylanda są szarozielone, płaskie, mają jeden brzeg piłkowany i są nie dłuższe niż 2 cm.
Oryginalnym drzewem iglastym o wysokości maksymalnej 35 m jest metasekwoja. Określana jest jako prehistoryczna, ponieważ występowała na ziemi już w erze mezozoicznej, czyli ponad 65 milionów lat temu. Ma miękkie, jasnozielone igły, które przebarwiają się jesienią i opadają na zimę. Metasekwoja ma stożkową i gęstą koronę. Szyszki pojawiające się na pędach są okrągłe i mają długość około 2,5 cm. Metasekwoja bardzo dobrze poddaje się formowaniu.
Gdzie i jak sadzić wysoko wyrastające drzewa iglaste? Miejsce i sposób na wysokie iglaki
Wysokie rośliny iglaste można sadzić zarówno w grupach, jak i jako solitery. Najlepszym miejscem dla drzew iglastych są otwarte przestrzenie, by nic nie powstrzymywało wzrostu tych roślin. Z gatunków o gęstych i kolumnowych koronach można też tworzyć żywopłoty, pamiętając o zachowaniu wystarczającej odległości od ogrodzenia, aby drzewa dało się łatwo przycinać.
Wiele gatunków i odmian wysoko wyrastających drzew iglastych lubi żyzne i wilgotne gleby. Wyjątkiem jest sosna, która nie ma praktycznie żadnych wymagań do co podłoża. Polecane odmiany dostosowują się do odczynu gleby i nie wymagają zakwaszania ani odkwaszania podłoża w przeciwieństwie do niektórych niskich roślin iglastych. Wysokie iglaki dobrze rosną w miejscach, gdzie jest duża wilgotność powietrza, dlatego nadają się do nasadzenia w pobliżu źródeł wody, np. oczek wodnych, sadzawek i strumyczków.
Sadzenie iglaków wymaga wykopania dołka dwukrotnie większego niż bryła korzeniowa. Wybraną glebę należy wymieszać z kompostem i ją użyźnić. Sadzonkę drzewa umieszcza się w dołku tak, by nie przykryć szyjki korzeniowej, a następnie zasypuje się korzenie wybraną wcześniej, użyźnioną glebą i udeptuje. Po posadzeniu drzewko należy podlać. | Wysokie rośliny iglaste do ogrodu |
System car-audio to nie tylko głośniki, wzmacniacze czy skrzynie basowe, ale także okablowanie, które łączy poszczególne składowe instalacji nagłaśniającej. Na jakie cechy warto zwrócić uwagę przy doborze przewodów do car-audio? Kable głośnikowe
Podstawowym elementem okablowania w systemach car-audio są przewody głośnikowe służące połączeniu przetwornika z końcówką wzmacniacza lub kostką przy radioodtwarzaczu. W przypadku zasilania głośników nisko-średniotonowych lub wysokotonowych, które charakteryzują się stosunkowo niewielkim poborem prądu, w zupełności wystarczą kable o przekroju ok. 1,5 mm2. Ważne jest, aby były wykonane z miedzi beztlenowej (OFC), która charakteryzuje się lepszym przewodnictwem w porównaniu do jej odpowiednika zanieczyszczonego tlenem.
Przy zasilaniu głośników niskotonowych ze źródła o dużej mocy, a więc wysokim natężeniu prądu, warto pokusić się o kabel o większym przekroju, a więc co najmniej 2,5 mm2. Na wymagany przekrój kabla wpływ ma także jego długość, bowiem im dłuższy przewód, tym bardziej uzasadnione będzie zastosowanie grubszego kabla.
Kabel zasilający i masowy
Najbardziej okazałe przewody w systemach car-audio to kabel zasilający, który przekazuje prąd z plusowej klemy akumulatora do wzmacniacza, oraz kabel masowy łączący wzmacniacz z karoserią auta lub minusową klemą akumulatora. Dobór przekroju jest tutaj szczególnie ważny, gdyż może mieć wpływ na bezpieczeństwo systemu. Kabel zasilający należy dobrać, znając jego wymaganą długość oraz maksymalny pobór prądu wzmacniacza. W przypadku mało wymagających wzmacniaczy (max poboru prądu – 20 A) wystarczy kabel o przekroju ok. 8 mm2.
Mocniejsze wzmacniacze, w szczególności czterokanałowe (40 A), wymagać będą przewodu o grubości ok. 16 mm2. Monoblocki i inne wysokoprądowe wzmacniacze (>60 A), zasilające przeważnie subwoofery, powinno łączyć się z akumulatorem kablami o przekroju co najmniej 20 mm2. Wszystkie podane przekroje dotyczą kabli o długości ok. 5 m, a więc wystarczającej do połączenia akumulatora znajdującego się pod maską silnika ze wzmacniaczem umiejscowionym w bagażniku auta.
Pamiętać należy także o tym, aby kabel zasilający i masowy miały ten sam przekrój. Kabel prądowy należy zabezpieczyć dodatkowym bezpiecznikiem, który wyeliminuje ryzyko ewentualnego pożaru instalacji. Kupując kabel zasilający, warto zaopatrzyć się w konektory oczkowe lub widełkowe, które ułatwią jego montaż. Przyda się także plastikowy peszel o długości ok. 1,5 m, który będzie chronił odcinek kabla przebiegający pod maską silnika.
Kable sygnałowe i remote
Dla jakości dźwięku szczególne znaczenie ma kabel sygnałowy, który łączy czytnik nośnika muzycznego (radioodtwarzacza) ze wzmacniaczem. W tym elemencie ważniejsza od przekroju jest odporność kabla na zakłócenia z instalacji elektrycznej auta lub pozostałych elementów systemu car-audio. Kabel sygnałowy musi być ekranowany, najlepiej wielokrotnie, co da gwarancję, że z głośników – zamiast szumów – wydobywać będzie się czysty dźwięk.
Warto zwrócić uwagę, czy końcówki wtyków są złocone, co poprawi skuteczność przekazywania sygnału. Często wraz z kablem sygnałowym poprowadzona jest żyła sterująca (tzw. przewód remote), która jest odpowiedzialna za wzbudzenie wzmacniacza przy włączeniu radioodtwarzacza. W przypadku tego przewodu wymagania są najmniejsze, gdyż jego wpływ na bezpieczeństwo zasilania i jakość dźwięku jest zerowy.
Ciekawą propozycją dla miłośników car-audio są dedykowane zestawy kabli, które zawierają wszystkie potrzebne elementy wraz z akcesoriami montażowymi, takimi jak: peszel, konektory, oprawka bezpiecznika, bezpiecznik i zaciski montażowe. Ceny tego typu zestawów zaczynają się od 50 zł, a głównym parametrem, od którego należy uzależnić nasz wybór, jest maksymalne natężenie prądu zobrazowane przez wartość bezpiecznika zamontowanego przy wzmacniaczu.
Kable są szczególnie ważnym elementem zestawu car-audio, gdyż mają bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo pracy systemu. Montaż zbyt słabych przewodów lub brak zabezpieczenia kabla zasilającego bezpiecznikiem może w skrajnym przypadku spowodować pożar samochodu. | Jak dobrać okablowanie do instalacji car-audio? |
Ten tytuł potrafi naprawdę wciągnąć nie tylko z powodu znakomitej oprawy graficznej. Gracze łączą się w czteroosobowe drużyny, by za pośrednictwem sieci wspólnie walczyć z zombie. „Fortnite” – nowa gra twórców takich hitów jak „Unreal Tournament” oraz „Gears of War” – to trzecioosobowa gra sieciowa, która przyciąga warstwą wizualną, ciekawą rozgrywką oraz faktem, iż jest dostępna w zdobywającym coraz większą popularność modelu free-to-play.
Najlepszy rodowód
„Fortnite” jest dziełem wybitnego studia Epic Games, które ma na swoim koncie opracowanie silnika graficznego Unreal Engine, będącego podstawą wielu światowych hitów. Należą do nich takie tytuły, jak „Life Is Strange”, „Thief”, „BioShock” czy seria gier „Tom Clancy’s Rainbow Six”.
Tym razem Epic Games postanowiło zastosować własną technologię i samodzielnie przygotować, a następnie wydać grę, która stanie się przebojem wśród fanów rozgrywek przez Internet. Nie da się ukryć, że Epic Games, decydując się na ten krok, celowało w walkę z wielkim hitem „Playerunknown's Battlegrounds”, który notabene również korzysta z silnika Unreal Engine. Podobieństwo do konkurencyjnego „PUBG” można zauważyć szczególnie po dodaniu do „Fortnite” trybu battle royale, który pozwala na walkę do 100 graczy w jednym czasie, a zabawa – podobnie jak w „Playerunknown’s Battlegrounds” – rozpoczyna się od zrzutu z samolotu nad mapą będącą polem walki.
Zombie to twój wróg
Zadaniem graczy po połączeniu się w czteroosobowe drużyny jest walka z nacierającymi zombie, które zaczęły atakować Ziemię po zniknięciu z niej aż 98% ludzkości. W utworzonych oddziałach musimy przeciwstawiać się potworom i nie dopuścić do inwazji, prowadząc do zwycięstwa ocalałych i zamykając kolejne portale, które pojawiły się w chmurach wraz z nadejściem burzy.
Warto zaznaczyć, że rozgrywka oferuje znacznie więcej niż tylko strzelanie do celu. Aby skutecznie odpierać ataki przeciwników, będziemy musieli nauczyć się budować fortyfikacje i skutecznie zastawiać pułapki, a także konstruować własną broń, która pomoże w odpieraniu ataków zombie. Trochę taki „Minecraft” dla dorosłych.
Na rolę gracza w drużynie wpływa klasa postaci, do której należy nasz bohater. Do wyboru są: konstruktorzy wyspecjalizowani w budowaniu, komandosi stworzeni do skutecznej walki z użyciem broni, rubieżnicy wyspecjalizowani w zdobywaniu surowców niezbędnych do budowy fortów oraz wojownicy ninja, znakomicie władający bronią ręczną.
Naszego bohatera rozwijamy, podobnie jak ma to miejsce w grach z gatunku RPG. Zdobywając kolejne poziomy doświadczenia, otrzymamy możliwość używania na polu walki nowych umiejętności przydatnych w trakcie pojedynków z wrogami.
Uczta dla oczu
„Fortnite” wygląda naprawdę znakomicie. Zachowuje przy tym płynność działania na różnie skonfigurowanych komputerach PC. Warta uwagi jest zabawna oprawa wizualna, która nawiązuje do komiksów i kreskówek. Otaczający nas świat jest kolorowy, wręcz cukierkowy, przywodząc na myśl inną, darmową grę wieloosobową sprzed lat „Team Fortress 2”.
Z tego powodu „Fortnite” – mimo wydającej się na początku mrocznej fabuły – jest grą lekką i przyjemną, zdecydowanie stawiającą na zabawę w czystej postaci niż wywoływanie strachu u grających. Nawet zombie wyglądają sympatycznie i zabawnie, jakby zostały wyjęte z filmu animowanego dla dzieci.
Za darmo, ale z mikropłatnościami
„Fortnite” jest grą typu free-to-play, co oznacza, że jej pobranie i uruchomienie jest bezpłatne. Na czym zatem zarabiają jej twórcy? Na coraz bardziej popularnych w świecie gier mikropłatnościach. Ci gracze, którzy wciągną się w zabawę i zechcą zdobyć przewagę nad innymi, mogą wydać swoje pieniądze na ulepszanie postaci, zakup nowej broni czy przedmiotów.
Grę można za darmo pobrać z Internetu z oficjalnej strony producenta. Tryb battle royale jest już dostępny, zaś tryb drużynowy zostanie udostępniony graczom w tym roku. Na razie możemy kupić do niego wczesny dostęp, decydując się na jeden z pakietów sponsorskich.
W sprzedaży jest również pudełkowa wersja gry nazwaną „Edycja bohaterów”, dostępna na komputery PC oraz konsolę PlayStation 4. W tej wersji oprócz fizycznego nośnika w postaci płyty DVD zawierającego grę otrzymamy pakiet 8 bohaterów, zestaw rzadkiego uzbrojenia, ekskluzywny pistolet, 50 dodatkowych miejsc na ekwipunek i kilka innych dodatków.
Zabawa na całego
„Fortnite” to ciekawa propozycja dla tych, którzy szukają przed ekranem komputera lub konsoli zabawy – czystej, dającej wiele frajdy rozrywki, odzianej w kreskówkową grafikę i przyciągającej luźnym i wyjątkowo kolorowym klimatem. To z pewnością dobra alternatywa dla strzelanek, które do bólu próbują udawać realny świat i stawiają na możliwie maksymalny realizm. Jednocześnie to okazja, aby oderwać się od pola bitewnego II wojny światowej i zasmakować czegoś zupełnie innego.
Gra „Fortnite” jest dostępna na: PC, PlayStation 4, Xbox One, Mac
Minimalne wymagania sprzętowe:
* system operacyjny: Windows 7/8/10 64 bit.
* procesor: Intel Core i3 4xxx 2,4 GHz
* karta graficzna: Intel HD 4000
* pamięć: 4 GB RAM
* dysk HDD: 16 GB wolnego miejsca
* DirectX – DirectX 11.0
Zalecane wymagania sprzętowe:
* system operacyjny: Windows 10 64-bit.
* procesor: Intel Core i5 2,8 GHz
* karta graficzna: Nvidia GTX 660 lub AMD Radeon 7870 2 GB
* pamięć: 8 GB RAM
* dysk HDD: 20 GB
* DirectX – DirectX 11.0 | „Fortnite” – recenzja gry |
Na rynku dostępny jest szeroki wachlarz szlifierek. Czy wiemy, która najbardziej przyda się do wybranego przez nas projektu? Odpowiemy na to pytanie oraz przedstawimy, jakie są rodzaje papierów ściernych i do czego który z nich pasuje najbardziej. Szykujcie się na sporą dawkę wiedzy! Jak dobrać odpowiednią szlifierkę?
Rodzaje szlifierek:
szlifierki oscylacyjne
szlifierki mimośrodowe
szlifierki oscylacyjne typu delta
szlifierki taśmowe
szlifierki stołowe
box:video
Więcej poradników DIY znajdziesz na kanale allegro Wnętrza. | Jak dobrać odpowiednią szlifierkę - video |
Zmywarka do naczyń to jedno z najbardziej przydatnych urządzeń kuchennych. Oszczędź czas i pieniądze, zmywając szybko i nie marnując wody ani detergentów – dzięki zmywarce, która będzie cię kosztować mniej niż 1000 zł. Jaka powinna być dobra zmywarka?
„Dobra zmywarka” dla różnych ludzi może oznaczać coś całkiem innego. Jedni szukają kompaktowych urządzeń o niewielkiej pojemności, które zmieszczą się w niezbyt przestronnej kuchni. Dla innych – na przykład wielodzietnej rodziny – idealna okazałaby się zmywarka do 1000 zł, czyli względnie tania, a zarazem możliwie duża i niezawodna; taka, która wytrzyma intensywne użytkowanie przez wiele lat. Na zakup jakiego modelu możesz sobie pozwolić, mając ograniczony budżet? Czy będziesz w stanie wybrać zmywarkę, która spełni twoje indywidualne oczekiwania? Przyjrzyj się kilku modelom o różnych parametrach, za które zapłacisz mniej niż 1000 zł.
Amica GSP 14044
Zmywarka do naczyń Amica GSP 14044 kosztuje ok. 780 zł. Jest to zmywarka wolnostojąca o szerokości 45 cm i wysokości 85 cm. Mieści dziewięć kompletów naczyń. Urządzenie zapewnia oszczędność energii dzięki klasie energetycznej A+ i efektywności suszenia A. Do dyspozycji dostajesz siedem programów, m.in. trzy w jednym, intensywny, normalny, eko i krótki. Każdy z nich zmywa naczynia z wykorzystaniem wody o innej temperaturze. Zużycie wody na jeden standardowy cykl zmywania wynosi 12 l, zaś opcja opóźnionego startu pozwala dorzucić lub wyjąć naczynia już po nastawieniu programu, a nawet zaplanować zmywanie na późniejszą godzinę lub następny dzień.
Hyundai DTB656DW8
Za ok. 830 zł nabędziesz model Hyundai DTB656DW8, czyli kompaktową zmywarkę do naczyń – wyjątkowo ciekawą, bo o poziomej orientacji. Jest to niezwykle małe urządzenie: o wysokości 44 cm, szerokości 55 cm i głębokości 51 cm, idealne do małych kuchni. W komorze mieści się sześć kompletów naczyń, zmywarka jest więc wyraźnie mniejsza od zaproponowanego wyżej modelu firmy Amica. Klasa energetyczna to również A+, zaś zużycie wody na cykl zmywania wynosi zaledwie siedem litrów. Do dyspozycji dostajesz sześć programów, w tym: intensywne mycie, eko, program dla szklanych naczyń i program szybki.
Whirlpool ADG 205
Oto kolejna zmywarka o klasie energetycznej A+ i szerokości 45 cm, przeznaczona na dziewięć kompletów naczyń. Jest to jednak zmywarka nieco niższa od propozycji firmy Amica (82 cm). Umożliwia ona zmywanie według siedmiu programów, m.in. antybakteryjnego, szybkiego, codziennego czy intensywnego. Co istotne, Whirlpool ADG 205 zużywa mniejsze ilości wody na standardowy cykl zmywania – tylko 10,5 l.Wśród funkcji zmywarki znajdziesz także: mycie wstępne, opóźniony start czy specjalny program do mycia szklanych naczyń. Do dyspozycji dostajesz ponadto opcję „tabletki”, która zwiększa efektywność mycia z wykorzystaniem tabletek do zmywarek. Cena tego modelu wynosi ok. 1000 zł, choć w przypadku niektórych ofert potrafi nieznacznie przekroczyć tę kwotę.
Indesit DSR 15B
Jak większość propozycji do 1000 zł, również Indesit DSR 15B to zmywarka o szerokości 45 cm. Jej cena waha się od 900 do 1000 zł. Cechuje ją większa pojemność niż w przypadku pozostałych prezentowanych modeli: komora mieści dziesięć kompletów naczyń. Są one zmywane według jednego z pięciu dostępnych programów: normalnego, intensywnego, eko, namaczania i szybkiego w temperaturze 40 stopni. Maksymalna temperatura wody to 70 stopni, zaś zużycie wody na cykl zmywania jest bardzo niskie – wynosi tylko 10 l.
Podsumowanie
Zmywarki do 1000 zł są na pierwszy rzut oka podobne, ale jak widać, różni je tak wiele szczegółów, że warto zastanowić się nad wyborem. Większa pojemność, wyższe temperatury, więcej programów, a może niższe zużycie wody? Sam zdecyduj, na które rozwiązanie postawić. Wybierz zmywarkę, która najlepiej spełni twoje indywidualne potrzeby. | Jaka zmywarka poniżej 1000 zł? |
Od dawna próbujesz coś zmienić w swoim wyglądzie, a nie masz odwagi? Wieczór jest najlepszym momentem, by trochę zaszaleć! Nadeszło lato, a wraz z nim słońce, ciepłe dni i dobry humor. Nie traktuj siebie zbyt poważnie i spróbuj czegoś nowego. Zacznij od makijażu! Masz teraz na pewno mnóstwo okazji do imprez czy spotkań z przyjaciółmi. Pokaż się w nowej, odważniejszej wersji i zachwyć wszystkich. Kto powiedział, że makijaż wieczorowy musi być czarny lub szary? Choć kojarzy się z takimi kolorami, nie zawsze pasuje do sytuacji. Ciemny makijaż w ostrym słońcu sprawi, że będziesz wyglądać na zmęczoną i smutną. Latem lepiej zdecydować się na coś lżejszego i radośniejszego. Szarości i czernie zostaw na jesień i zimę, a teraz baw się kolorem.
Smokey eyes
Z definicji smokey eyes to oko przydymione czernią lub grafitem. Jednak zasady są po to, by je łamać. Jeśli jesteś fanką tradycyjnego smokey eyes i potrafisz je zrobić, wybierz wersję kolorową. Coraz więcej kobiet przekonuje się do niej jako propozycji na letni, wieczorowy makijaż. Nic tak nie wydobywa głębi źrenicy, jak dobrze dobrany cień do powiek. Stopniowa gradacja daje ciekawy, ale nie sztuczny efekt. W jakim kolorze może być smokey eyes? Dosłownie w każdym. Różowy cień będzie pasował do niebieskich oczu, niebieskie smokey podkreśli brązową tęczówkę, a fiolet jest wręcz stworzony dla zielonookich.
Kocia kreska
Jeśli nie masz wprawy w cieniowaniu oka, nic straconego. Dobrym rozwiązaniem będzie kolorowy eyeliner. Jest prosty w użyciu, gdyż kreskę malujesz dokładnie tak samo jak tradycyjnym, czarnym eyelinerem. Kolorowa kreska jest subtelniejsza i odpowiednia dla osób, które nie lubią krzykliwego makijażu. Idealny na lato będzie złoty eyeliner.
Kolorowy tusz do rzęs
To propozycja dla leniwych. Wytuszowanie rzęs zajmie ci dosłownie minutę, a osiągniesz spektakularny efekt. W drogeriach z łatwością znajdziesz tusze w kolorach niebieskim lub różowym. Jeśli chcesz naprawdę zaszaleć, pomaluj brwi na taki sam kolor jak rzęsy.
Szminka
Czyli niezawodna przyjaciółka kobiety. Nic tak nie podkreśla ust jak piękna szminka. Na sklepowych półkach znajdziesz szminki w każdym kolorze. Róż, pomarańcz, zieleń, niebieski czy czarny to tylko kilka najpopularniejszych odcieni, które masz do wyboru. Pamiętaj tylko, że szminki w chłodnym odcieniu wybielają zęby, a w ciepłym sprawiają, że zęby wyglądają na bardziej żółte.
Tego lata możesz zmienić swój wizerunek na wiele sposobów. Nie bój się eksperymentów, w końcu raz się żyje. A nuż się okaże, że zielona szminka jest wręcz stworzona dla ciebie? Kieruj się tylko zasadą, że jeśli makijaż oczu jest intensywny, usta pozostawiamy neutralne. I na odwrót. Krzykliwa szminka najładniej wygląda przy delikatnym makijażu oczu. | Kolorowy makijaż wieczorowy |
Ograniczenie lub wręcz odmawianie współżycia przez partnera jest najczęściej pierwszym, zauważalnym symptomem rozpoczynających się problemów w związku. Dlaczego on albo ona nie mają ochoty na seks? Przyczyn może być wiele, ale te najczęstsze są dzielone na dwie grupy. Pierwsza dotyczy przyczyn wynikających z rozluźnienia relacji emocjonalnych pomiędzy partnerami. Skutkuje to brakiem satysfakcjonującego seksu, a w konsekwencji rezygnacją z niego. Druga grupa – z niemożności odbywania pełnego, satysfakcjonującego stosunku przez jednego z partnerów (choroby, trudności w pożyciu, blokady), przez które cierpi także druga osoba. Przedłużający się stan dyskomfortu podczas uprawiania seksu przekłada się na negatywne podejście do współżycia. Jak zatem odwrócić ten proces, by wspólnie cieszyć się z miłości cielesnej?
Przed akcją
Na początku powinniście razem dojść do porozumienia, co jest powodem, że seks staje się coraz mniej ważny. Powody ku temu mogą mieć obie strony – ona może nie mieć ochoty na seks, ponieważ nie jest w pełni zaspokajana, on z powodu niskiej samooceny (np. wynikającej z problemów z erekcją). Niestety, czasem nawet szczera rozmowa nie przynosi pozytywnych rezultatów, dlatego potrzebna jest pomoc w postaci psychoterapii dla par prowadzonej przez psychologa lub seksuologa. Ale często bywa też tak, że terapia może zadziałać jedynie wspólnie ze wspomagaczami, czyli z przeróżnymi gadżetami i suplementami podkręcającymi libido.
Bez względu na to, z jakiego powodu problemy ze współżyciem się pojawiają, powinniście w pierwszej kolejności skorzystać z feromonów, by partner lub partnerka poczuli chęć zbliżenia. Feromony to naturalne związki wytwarzane przez organizm, które są wydzielane na zewnątrz organizmu. Według uczonych feromony pobudzają przede wszystkim sferę seksualną. Są pewnego rodzaju chemicznymi komunikatami wywołującymi określone reakcje w mózgu osoby płci przeciwnej, a ich „nadawca” może być dzięki nim postrzegany jako bardziej atrakcyjny. Cały proces odbywa się poza świadomością, na poziomie instynktów, dlatego jest tak skuteczny. Feromony syntetyczne działają tak samo jak naturalne – i mogą zdziałać cuda. Podobny efekt mogą przynieść stymulujące libido suplementy diety, które w swoim składzie mają naturalne, pobudzające zioła. W łagodny sposób sprawiają, że partner lub partnerka mają większą ochotę na seks.
W trakcie akcji
W sumie w seksie nie powinno chodzić tylko o orgazm, ale o intensywne i bliskie obcowanie dwojga ludzi. Ale orgazm to jednak przyjemna rzecz. Mężczyźni na ogół nie mają z osiągnięciem orgazmu większych problemów, natomiast kobieta musi się napracować. Dlatego też bardzo często panie nie mają ochoty na seks, ponieważ osiągnięcie go zabiera im dużo czasu i energii. Niby teoretycznie nie powinny mieć z nim problemu, bo wystarczy połączyć rytmiczne ruchy frykcyjne z równie rytmicznym masowaniem łechtaczki, ale praktyka jest na ogół bardziej skomplikowana. No bo jak może jeden mężczyzna poruszać biodrami, skupiać się na własnej przyjemności, myśleć o całowaniu partnerki, o pieszczotach piersi, patrzeniu jej w oczy i równym masowaniu łechtaczki? Trudne. Dlatego warto namówić kochankę, żeby łechtaczkę stymulowała sobie sama za pomocą masażera łechtaczki. Polecam przy tym przyjęcie przez kochanków pozycji, w której kobieta leży na brzegu kanapy lub fotela, a mężczyzna klęczy na podłodze. W tym układzie pobudzana jest przednia ściana pochwy, gdzie znajduje się punkt G, a partnerka ma swobodny dostęp do swojego krocza. Im więcej dacie sobie nawzajem przyjemności, tym częściej oboje będzie mieli na seks ochotę.
Dobre planowanie
Udany seks to nie tylko długi stosunek, wymyślne pozycje i szybki orgazm. To także uczta dla zmysłów. Na dokładne i dogłębne poznanie ciała partnera oraz jego seksualnych zachowań pozwalają erotyczne eksperymenty. I tak np. zasłonięcie oczu opaską powoduje, że zwiększa się wrażliwość na dotyk. Krępowanie (chociażby kajdankami) nadaje pieszczotom i współżyciu dreszczyk emocji. Kąpiel z dodatkiem olejków eterycznych (szczególnie lawendowego, paczula, sandałowego) relaksuje i podnosi libido, ułatwiając tym samym osiągnięcie orgazmu. Warto też nauczyć się masażu, niekoniecznie erotycznego. Wzajemne masowanie rozluźnia mięśnie, przez co usprawnia się krążenie krwi. A to przekłada się na udany seks i sprawia, że partner lub partnerka bardziej go pragną. | Dysharmonia seksualna – jak się z niej wyleczyć? |
Jeszcze kilkanaście lat temu każda pani domu stertę naczyń po obiedzie myła ręcznie i nikogo to nie dziwiło. Dziś praca w kuchni jest o wiele prostsza. Nie trzeba stać godzinami nad zlewem i czyścić zabrudzonych naczyń – z pomocą przychodzi zmywarka. Po zakupie tego sprzętu szybko można przekonać się, że inwestycja w urządzenie nie była wyrzuceniem pieniędzy „w błoto”. Na rynku dostępne są zmywarki, które różnią się między sobą parametrami, rozmiarem oraz sposobem montażu. Ostatnia kwestia jest jedną z najważniejszych. Ściśle wiąże się ona z zagospodarowaniem przestrzeni kuchennej oraz jej aranżacją. Coraz częściej urządzając kuchnię, decyzja pada na projekt, który uwzględnia system szafek, zakładający wmontowanie w niego sprzętu AGD. Wówczas należy wybrać model zmywarki do zabudowy. Na jaki się zdecydować? Na co zwrócić szczególną uwagę? Co gwarantuje zmywarka za nie więcej niż 1000 zł, za nie więcej niż 2000 i ta, która tę kwotę znacznie przekracza?
Parametry zmywarki do zabudowy
Zmywarka z przeznaczeniem do zabudowy to sprzęt, który wkomponowuje się system szafek w kuchni. Projekt taki zakłada, że zamontowane urządzenie nie będzie odróżniać się od reszty kuchennych mebli. W sklepach ze sprzętem AGD można spotkać zmywarki do zabudowy częściowo oraz całkowicie zintegrowane. Pierwsze posiadają widoczny panel sterowania, w drugich zaś panel ten jest umieszczony w klapie zmywarki, a tym samym nie jest widoczny, gdy urządzenie jest zamknięte.
Kupując zmywarkę do zabudowy, bez względu na to, ile jest się w stanie na nią przeznaczyć, należy zwrócić uwagę na jej parametry, takie jak:
– wielkość urządzenia – to parametr, który jest z reguły narzucony przez miejsce, jakie zostało na zmywarkę przeznaczone. Najczęściej spotykane modele mają 45 i 60 cm szerokości. Oczywiście im większy model, tym jest w stanie więcej pomieścić. Pojemność zmywarki określa się za pomocą kompletów, jakie można jednorazowo w niej umyć. Zmywarki mają najczęściej 80 cm wysokości, jednak zabudowa kuchni często dyktuje to, jaki model należy wybrać. Czasami projekt kuchni niemalże wymusza na właścicielu zakup wyższego i, niestety, droższego urządzenia. Oczywiście nie zawsze zmywarka zostanie zapełniona w całości. Warto zatem wybrać model, który posiada opcję umycia połowy wsadu;
– budowa wnętrza – warto zwrócić uwagę na to, jak wygląda wnętrze zmywarki. Najczęściej stanowią je wysuwane kosze. Umożliwiają one poukładanie naczyń w taki sposób, aby w zmywarce zmieściło się jak najwięcej naczyń. Korzystanie z zasobów sprzętu ułatwiają też koszyki na sztućce. Warto wybrać model, który ma je w wyposażeniu;
– klasa oszczędności zmywarki – oznaczana jest ona literami alfabetu. Najlepsze modele posiadają klasę AAA (A++). Jest ona gwarancją tego, że urządzenie działa w sposób ekonomiczny, zapewniający mniejsze zużycie energii, efektywne zmywanie oraz suszenie;
– poziom hałasu – zmywarki to urządzenia dość głośne. Warto wybrać model, którego parametr poziomu hałasu plasuje się pomiędzy 40 a 45 dB. Zmywarki wytwarzające hałas na poziomie powyżej górnej granicy uznawane są za sprzęty niespełniające norm.
Najtańsze zmywarki do zabudowy
Ceny najtańszych zmywarek do zabudowy wynoszą około 1000 złotych. Znaleźć je można w ofercie takich producentów, jak Indesit, Electrolux czy Amica. Wszystkie modele charakteryzuje energetyczna klasa A. Niestety większość z nich nie umożliwia umycia tylko połowy wsadu. Konieczne jest zatem uzbieranie większej ilości naczyń. Zmywarki należące do grupy najtańszych, nie posiadają dodatkowych funkcji, jednak zapewnią tę podstawową – mycie i suszenie naczyń. Uwaga! W grupie najtańszych urządzeń rzadkością są zmywarki o szerokości 60 cm.
Zmywarki do zabudowy średniej klasy
Za średnią klasę, oczywiście tę cenową, uznaliśmy cenę do 2000 złotych. W przedziale cenowym od 1000 do 2000 złotych występuje najwięcej zmywarek. Wśród nich sprzęty firm Siemens, Mastercook, Bosch czy Whirlpool. Tu można już bez problemu znaleźć urządzenia o szerokości 60 cm. Ich klasa energetyczna określana jest najczęściej jako A+ i uznaje się ją za bardzo dobrą. Zmywarki takie posiadają też dodatkowe funkcje, jak mycie 1/2 wsadu, funkcję opóźnienia startu, wymiennik ciepła, umożliwiający mycie delikatnych naczyń oraz zaawansowane techniki naprzemiennego mycia.
Najdroższe zmywarki do zabudowy
Jedne z najdroższych zmywarek, których ceny sięgają nawet ponad 5000 złotych, oferuje firma Miele. Urządzenia te zostały wyposażone we wszystkie dodatkowe funkcje i, tym samym, gwarantują nieskazitelną czystość naczyń oraz ekonomiczność zmywania (energetyczna klasa A++).
Wybór sprzętu należy oczywiście do ciebie. Pamiętaj jednak, że najtańsze zmywarki to urządzenia, które pozostawiają wiele do życzenia, a dokładając do zakupu zaledwie kilkaset złotych możesz kupić naprawdę dobre jakościowo modele zmywarek. | Wybieramy zmywarkę do zabudowy w rozsądnej cenie |
Dlaczego warto żyć ekologicznie? Bo dbamy o naturę, a także możemy zaoszczędzić nieco gotówki. Ekologiczny styl życia to niejako obowiązek wszystkich mieszkańców Ziemi. W interesie każdego jest bowiem oddychanie czystym powietrzem i kąpiel w czystej wodzie. Co zrobić, aby prowadzić bardziej ekologiczny tryb życia? Ekologiczny styl życia – co to oznacza?
Żyć ekologicznie, to znaczy troszczyć się o dobro środowiska. W codziennych sytuacjach przejawem tego jest np. oszczędzanie wody podczas zmywania, branie prysznica zamiast kąpieli, pamiętanie o wyłączeniu światła, gdy wychodzimy na dłuższą chwilę z pomieszczenia czy segregowanie śmieci. Oprócz wymienionych zachowań warto kupować sprzęt energooszczędny i chodzić na zakupy z torbą wielokrotnego użytku wykonaną z naturalnych materiałów zamiast nabywać kolejne foliowe torebki dostępne w galeriach handlowych i supermarketach z produktami spożywczymi.
Porady dla zwolenników ekologicznego stylu życia
Energooszczędne oświetlenie. Zamiast zwykłych żarówek warto wybierać te energooszczędne. Co prawda, są one droższe, ale mają dwie ważne zalety, które determinują konieczność ich zakupu. Po pierwsze, dają światło do ośmiu razy dłużej niż zwykła żarówka, a po drugie – zużywają cztery razy mniej energii (według danych amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska). Żarówkę energooszczędną kupimy na Allegro od 2 zł.
Zasłona prysznicowa wykonana z tkaniny. Zasłona prysznicowa wyprodukowana z materiału innego niż PCV ma wiele zalet. Przede wszystkim jest ukłonem w stronę natury, ponieważ rezygnacja z tego modelu zapobiegnie przedostaniu się (po jej wyrzuceniu) do atmosfery wielu toksycznych substancji chemicznych. Dodatkową jej zaletą jest pozytywny wpływ na zdrowie człowieka. Zasłonę prysznicową z tkaniny lub bambusa kupimy na Allegro w cenie od 15 do 90 zł.
Naturalne, przyjazne środowisku środki czystości. W miejsce chemicznych preparatów do mycia szyb lub powierzchni poziomych warto stosować domowej roboty środki czystości. W tym celu wystarczy wymieszać ocet jabłkowy z wodą w proporcjach 1:1, aby przygotować płyn do mycia okien. Po przelaniu go do atomizera z powodzeniem usuniemy zabrudzenia z powierzchni szyb. Ocet jabłkowy kupimy na Allegro od 8 do 68 zł.
Tradycyjna suszarka na pranie. Często tradycyjne suszenie wypranych ubrań na świeżym powietrzu lub w domu na suszarce trwa dłużej niż w suszarce elektronicznej, jednakże zaletą tej praktyki jest zerowe zużycie energii. Dodatkowym walorem korzystania z tradycyjnej formy suszenia jest fakt, że w ten sposób ubrania się nie niszczą, co często występuje podczas suszenia w maszynie (suszarkę na pranie marki Vileda kupimy na Allegro w cenie 190 zł).
Farba do malowania ścian bez związków VOC. Planując remont mieszkania lub domu, zwróćmy uwagę na skład farb ściennych (od 40 zł za 2,5 l). Na etykiecie powinna widnieć informacja o braku związków VOC. Lotne związki organiczne, które znajdują się w farbach, są odpowiedzialne za występowanie takich dolegliwości, jak bóle głowy czy nudności. Ponadto mogą przyczyniać się do tego, że powietrze w domu będzie kilka razy bardziej zanieczyszczone od tego na zewnątrz.
Wymienione wskazówki dotyczące form prowadzenia ekologicznego stylu życia to tylko kilka z wielu zachowań, które warto praktykować w trosce o naturę. Drobne zmiany w codziennych czynnościach sprawią, że dołożymy swoją cegiełkę do walki o dobro środowiska. | Jak stać się bardziej ekologiczną osobą? |
Choć problem kradzieży samochodów nie jest już tak powszechny jak jeszcze kilkanaście lat temu, to trudno znaleźć kierowcę, który nie chciałby zadbać o odpowiednie zabezpieczenie swojego pojazdu przed amatorami cudzej własności. Warto poznać niedrogie produkty przeciwkradzieżowe, ich zalety i wady. Czy istnieje zabezpieczenie idealne?
Już na samym początku należy wspomnieć, że stuprocentowe zabezpieczenie pojazdu przed kradzieżą jest praktycznie niemożliwe. Na szczęście można znacząco utrudnić, a w ostateczności zniechęcić potencjalnego złodzieja do zainteresowania się autem. Logiczne jest, że będzie on wolał wziąć na cel auto gorzej zabezpieczone i w taki sposób zmniejszymy ryzyko ewentualnego niepowodzenia.
W kontekście niedrogich sposobów na ochronę auta wyróżnić można trzy najpopularniejsze grupy. Pierwsza z nich obejmuje produkty, które pełnią przede wszystkim funkcje odstraszające, np. alarmy. Do drugiej można zaliczyć zabezpieczenia utrudniające bezpośrednią kradzież, a więc odcięcia masy, blokady kierownicy czy skrzyni biegów. Ostatnia grupa to urządzenia pozwalające na zlokalizowanie pojazdu po nastąpieniu zdarzenia, np. przy pomocy sygnału GPS.
Alarmy – sposób na odstraszenie
Alarm to niewygodne zabezpieczenie dla potencjalnego złodzieja, gdyż w przypadku kradzieży wymaga bezpośredniego zlokalizowania i uszkodzenia syreny odpowiedzialnej za emisję donośnego sygnału dźwiękowego. Z tego powodu może skutecznie odstraszyć i ochronić auto przed kradzieżą.
W cenie do 100 zł można znaleźć wiele zestawów wyposażonych w zaawansowane funkcje zwiększające skuteczność działania. Kluczowe z nich to zabezpieczenie przed skanowaniem i przechwyceniem kodu pilota, co umożliwiłoby stworzenie duplikatu i szybkie rozbrojenie immobilisera. Warto także zwrócić uwagę na to, czy alarm jest odporny na odcięcie zasilania, aby maksymalnie wydłużyć czas potrzebny do jego dezaktywacji przez złodzieja. Dobry alarm powinien mieć także wyjście na odcięcie zapłonu, co umożliwi sparowanie go z innymi zabezpieczeniami.
Blokady mechaniczne i elektryczne
Wiele lat temu to właśnie blokady mechaniczne stanowiły najczęstszy sposób na zabezpieczenie auta przed kradzieżą. W cenie do 100 zł można kupić blokadę na kierownicę, której skuteczność jest jednak umiarkowana, gdyż łatwo ją zdjąć, wykręcając koło kierownicy. Zdecydowanie ciekawszą propozycją w omawianym przedziale cenowym jest blokada zapłonu w postaci odcięcia masy. Tego typu urządzenie samoczynnie odcina zapłon po pewnym czasie od wyłączenia stacyjki. Chcąc ponownie uruchomić auto, należy w pierwszej kolejności wcisnąć przycisk autoryzacji, który można ukryć w dowolnym miejscu.
Tego typu zabezpieczenie jest w stanie odstraszyć nawet wprawnego złodzieja, który szybko spostrzeże, że auto wyposażone jest w nieszablonowy sposób odcięcia zapłonu. Tego typu urządzenia nabędziemy w cenie do 50 zł.
Lokalizacja po kradzieży
Wystarczający budżet na zakup niewielkiego lokalizatora GPS, który umożliwi odnalezienie pojazdu w każdym momencie, nie tylko po kradzieży, to 100 zł. Sterowanie modułem GPS odbywa się przez telefon komórkowy. Wysłanie SMS-a na numer karty SIM włożonej do lokalizatora spowoduje automatyczną odpowiedź w postaci namiarów geograficznych na pojazd.
Moduły GPS można również skonfigurować w taki sposób, że same będą w sposób cykliczny informować kierowcę o położeniu auta. Niestety, tego typu zabezpieczenie ma pewną istotną wadę. Lokalizatory działają bowiem w oparciu o ogólnie dostępne częstotliwości, a więc GPS i GSM, co powoduje, że łatwo poddają się zagłuszaniu.
Kwota 100 zł w zupełności wystarczy do zakupu zabezpieczenia antykradzieżowego, które odstraszy złodzieja lub pozwoli na odzyskanie zguby. Chcąc zmaksymalizować skuteczność ochrony, można zamontować dwa lub nawet trzy urządzenia i powiązać je ze sobą, np. alarm i odcięcie zapłonu. | Zabezpieczenia antykradzieżowe do 100 zł |
Ceniona za wyjątkowy smak, aromat i właściwości japońska herbata podbija świat. Jest podawana już nie tylko w tradycyjnych restauracjach orientalnych, ale ma także gorących wielbicieli, którzy przygotowują ją w domowym zaciszu. Jeśli chcesz zachować młodość i zgrabną sylwetkę, to idealny wybór dla ciebie. Początkowo trudno się przyzwyczaić do jej nieco mdłego, cierpkiego smaku. Z czasem jednak zaczyna się doceniać specyficzne walory smakowe i korzyści zdrowotne. Zielona herbata po japońsku małymi kroczkami podbija serca amatorów gorącego, ale też zimnego napoju. Aromatyczna i zdrowa, powstaje ze świeżych zielonych listków zerwanych prosto z krzewów i natychmiast poddanych suszeniu. Niesfermentowanych, jak w przypadku bardziej u nas popularnej herbaty czarnej.
Gatunki zielonej herbaty
W Kraju Kwitnącej Wiśni znanych jest wiele jej gatunków, z których każdy ceniony jest za inny smak i właściwości. Najbardziej popularna jest matcha, którą sproszkowaną dodaje się nawet do wielu potraw. Prócz niej mamy m.in. senchę, gyokuro czy banchę, które wykazują właściwości pobudzające. Można je także kupić z domieszką jaśminu, miodu manuka, imbiru, żeńszenia czy cytryny.
box:offerCarousel
Ceremonia parzenia herbaty
Przygotowanie herbacianego napoju to w Japonii od wieków ważny rytuał. Używa się do niego wysoko cenionej, sproszkowanej matchy. Ceremonia nazywana cha-no-yu (dosł. „gorąca woda na herbatę”), to także styl życia, filozofia i dążenie do doskonałości. Zaparzenie herbaty wymaga odpowiednich umiejętności, wiedzy, cierpliwości i akcesoriów. Wszystko po to, by wydobyć z napoju maksymalny aromat. Podczas tradycyjnego obrządku parzenia i picia herbaty ważne jest również otoczenie, w którym się to odbywa. Ma ułatwić wyciszenie się i skupienie. Zielona herbata w Japonii to nie tylko długie i czasochłonne ceremonie. Zaparza się ją także wielokrotnie w ciągu dnia, w mniej wyszukany sposób, jednak przy użyciu specjalnych naczyń i przyrządów.
box:offerCarousel
Niezbędne akcesoria
Aby z listków herbaty wydobyć subtelny smak, należy się zaopatrzyć w odpowiednie naczynia.Tylko wówczas herbata będzie smakowała wyśmienicie.
Najpierw warto kupić puszkę na herbatę, która zabezpieczy ją przed wilgocią i ulotnieniem się zapachu. W Japonii przed zaparzeniem liście niektórych gatunków herbaty rozciera się na proszek w specjalnym moździerzu. Proszek ten lub wysuszone liście zalewa się gorącą wodą i parzy w porcelanowych, ceramicznych bądź żeliwnych czajniczkach z zaparzaczem. Niektóre mają bambusowe uchwyty, które chronią przed oparzeniem. Czas parzenia i ilość potrzebnej do tego wody zależy od gatunku herbaty. Zwykle dla 1 osoby potrzeba 60–120 ml wody i 4 g liści, które zaparza się od 30 s do 3 min. Praktyczne są także czajniki z podgrzewaczem, w którym umieszcza się małe świeczki utrzymujące stałe ciepło napoju.
box:offerCarousel
Można też wszystko co potrzebne kupić w zestawie, w którym prócz herbaty znajdują się: ceramiczna czarka, oryginalna bambusowa miotełka chasen do spienienia sproszkowanej matchy i stojak na miotełki. W zestawach często znajdują się także termometry do mierzenia ciepłoty wody używanej do parzenia. Nie może być ani za zimna, gdyż herbata się nie zaparzy, ani zbyt gorąca, gdyż napój mógłby zmętnieć i zgorzknieć. Tak przygotowany napar nalewa się do porcelanowych, niskich czarek, przypominających wyglądem miseczki. Ich wielkość jest idealnie dopasowana do wielkości dłoni. Gotowy napój pije się bez cukru i jakichkolwiek dodatków.
Właściwości zielonej herbaty
Tę samą herbatę zieloną parzy się dwu-, a nawet trzykrotnie, za każdym razem uzyskując wywar o innym aromacie i właściwościach. Pierwszy napar ma delikatny smak i działa pobudzająco. Po drugim, bardziej intensywnym parzeniu herbata ma właściwości relaksujące. Warto wspomnieć, że japońska herbata to doskonałe źródło witamin: C, E, B, soli mineralnych, garbników oraz antyoksydantów przeciwdziałających starzeniu, nowotworom i chorobom układu krążenia. Prócz tego hamuje ona rozwój bakterii w układzie pokarmowym i obniża ciśnienie krwi. Osoby dbające o linię doceniają jej właściwości odchudzające, dlatego piją ją kilka razy dziennie bądź przyjmują jej ekstrakt w tabletkach.
Zieloną herbatę Japończycy piją litrami, a nawet uwielbiają słodycze o jej smaku. Pojawiają się więc czekolady, batony, ciasteczka, a nawet herbaciane lody. Towarzyszy im zarówno podczas ważnych uroczystości, jak i w codziennym życiu. Jej charakterystyczny aromat unosi się niemal wszędzie, zachęcając do rozkoszowania się jej walorami i do chwili relaksu.
Przeczytaj również: Kwitnąca herbata – hit na jesień i zimę | W czym i jak przygotować herbatę po japońsku? |
Teoria czwartego trymestru ciąży nie jest potwierdzona naukowo, jednak jej elementy stosowane przez tysiące rodziców na świecie ułatwiają przetrwanie kryzysowych dni w pierwszych trzech miesiącach życia dziecka. Nie musicie się z nią zgadzać, nie musicie w nią wierzyć, jednak jeśli przyjdzie trudny dzień, a wszystkie znane wam sposoby zawiodą, spróbujcie któregoś z poniższych. Jeśli choć jednej/jednemu z was pomoże, to znaczy, że warto je było tu opublikować. Autorem teorii jest znany dr Harvey Karp, autor kultowych poradników dla rodziców: „Najszczęśliwsze niemowlę w okolicy” oraz „Najszczęśliwszy śpioch w okolicy”.
Czym jest czwarty trymestr?
To pierwsze trzy miesiące życia dziecka, czyli według niektórych czas, kiedy maluch powinien jeszcze dojrzewać w brzuchu mamy. Niestety natura skonstruowała nasze ciała tak, że byłoby to niemożliwe dla matki, ponieważ głowa dziecka byłaby za duża. Niedojrzałość praktycznie wszystkich układów organizmu to cena, jaką przychodzi płacić naszemu gatunkowi za tak wysoko rozwinięty mózg. Dziecko urodzone po 40 tygodniach ciąży jest już teoretycznie dojrzałe, jednak bez pomocy nie jest w stanie przeżyć, a bez troskliwej opieki rodziców nie jest w stanie się prawidłowo rozwijać. Dlatego tak ważna jest bliskość, miłość oraz zaspokajanie potrzeb noworodka, który komunikuje je głównie płaczem.
Jak postępować w czwartym trymestrze?
Według założeń teorii czwartego trymestru korzystne dla dziecka jest odtwarzanie mu warunków podobnych do tych, które miało w brzuchu matki, czyli inaczej reguła 4 C:
* Ciemno,
* Ciepło,
* Ciasno,
* Cicho.
Co znaczy CIEMNO?
Nie chodzi tu o całkowitą ciemność w pokoju dziecka lub w domu. Ważne, by maluch powoli przyzwyczajał się do pór i rytmu dnia. Będąc w brzuchu mamy, dziecko było w stanie reagować na światło i światło dzienne nie jest w stanie mu zaszkodzić. Są jednak sytuacje, w których ograniczenie dopływu światła, zasłonięcie żaluzji lub ustawienie kołyski w zacienionym miejscu pokoju pomogą się dziecku wyciszyć i spokojnie zasnąć. Zbyt duża ilość światła, zwłaszcza sztucznego, zimnego (takiego, jakie zwykle dominuje w sklepach, galeriach handlowych), może negatywnie odbić się na zachowaniu dziecka i powodować trudności w wyciszaniu się, zasypianiu lub podczas karmienia. W okresie pierwszych trzech miesięcy warto zdecydowanie zrezygnować z grających i świecących zabawek, karuzeli nad łóżeczkiem. W zamian warto powiesić mobile dedykowane dla tygodnia życia dziecka, by prawidłowo wspierać jego rozwój. Mobile nie powinny być wieszane w miejscu, gdzie dziecko śpi lub odpoczywa.
Co znaczy CIEPŁO?
Noworodki są przyzwyczajone do temperatury ciała mamy, czyli 36-37 stopni Celsjusza. Po porodzie są narażone na wychłodzenie, ponieważ nie mają w pełni wykształconego układu termoregulacji. Jeśli zależy nam na wyciszeniu i spokojnym śnie maluszka, warto zadbać o to, by było mu ciepło, a temperatura w domu nie była za niska. Idealna to 21-22 stopnie. To, czy dziecku jest ciepło, można sprawdzić, dotykając jego karku i nieco poniżej. Zimne rączki czy nosek nie są objawem wyziębienia dziecka. „Ciepło” wiąże się z „ciasno”.
Co znaczy CIASNO?
Ostatnie tygodnie ciąży to czas, kiedy dziecko intensywnie rośnie, a miejsca w macicy jest niewiele. Ciasne spowijanie za pomocą specjalnych śpiworków lub otulaczy pomaga wyciszyć dziecko i pozytywnie wpływa na jakość snu.
Ciasne spowijanie pomaga również przy problemach z brzuchem lub przy problemach w karmieniu piersią. Poczucie opatulenia sprawia, że dziecko czuje się bezpiecznie i jest mu ciepło. Ogranicza się bezwładne ruchy rączek, które wybudzają lub powodują wypuszczanie piersi przy jedzeniu.
Co znaczy CICHO?
Podobnie jak w przypadku ciemności nie chodzi tu o zupełne wyeliminowanie dopływu bodźców dźwiękowych i całkowitą ciszę w domu. Warto jednak zadbać o ograniczenie bodźców, wyciszenie w miejscu, gdzie dziecko śpi, lub w sytuacji, gdy chcemy je wyciszyć i przygotować do snu. Nie ma nic dziwnego w sytuacji, gdy dziecko ma trudności z zasypianiem w miejscach publicznych, gdzie jest spory hałas, muzyka czy inne nieprzyjemne dźwięki. Oczywiście są maluchy, którym hałas nie przeszkadza, jednak nie ma sensu na siłę przyzwyczajać dzieci do zasypiania w hałasie, ponieważ częste pobudki, płytki sen w przyszłości nie wynikają z przyzwyczajenia do snu w ciszy.
Niektóre dzieci pozytywnie reagują na szum i tutaj bardzo dobrze sprawdzają się szumiące misie. Przypominają one szum krwi w naczyniach krwionośnych mamy oraz pomagają ograniczyć dopływ innych bodźców dźwiękowych z zewnątrz (np. krzyki bawiącego się rodzeństwa lub odgłosy ulicy, gdy jesteśmy z dzieckiem poza domem). Szumiąca zabawka przy kołysce lub przy wózku śpiącego dziecka to dobre wsparcie, jednak należy pamiętać, by ją wyłączać, gdy maluch zaśnie. Większość z tych zabawek ma funkcję automatycznego wyłączenia po kilkunastu/kilkudziesięciu minutach.
Powyższe zasady mają służyć wsparciu rodziców, których dzieci mają problem z wyciszeniem, snem lub akurat borykają się z „kolkami”. Jest spora szansa, że stosując regułę 4C w kryzysowych momentach lub podczas wieczornego rytuału, pomożecie sobie i dziecku. | Czwarty trymestr ciąży, czyli najważniejsze trzy miesiące życia dziecka |
Tanie podróżowanie ma wiele twarzy. Jedną z nich jest spanie na dziko, czyli rozbijanie namiotów w dowolnym i, co najważniejsze, darmowym miejscu. Odpowiednio zaplanowane stanowi świetny sposób na obniżenie kosztów wyjazdu, a zarazem niezapomnianą przygodę. Sprawdź, jak się do tego przygotować! Lowcostowe podróżowanie często wiąże się z licznymi wyrzeczeniami. Zaoszczędzenie na noclegu może zaowocować możliwością przeznaczenia większego budżetu na inne przyjemności. Jeżeli jesteś miłośnikiem natury, warto zamiast taniego hostelu czy campingu rozważyć nocowanie na dziko. Taka forma podróżowania wciąż wzbudza wiele kontrowersji, dlatego podpowiadamy, jak wybrać właściwe miejsce do rozbicia biwaku oraz zapewnić sobie bezpieczeństwo.
Po pierwsze – znajdź odpowiednie miejsce
Na wstępie warto podkreślić, że spanie na dziko nie wszędzie jest legalne, dlatego jeżeli wybierasz się za granicę, upewnij się, czy tego rodzaju biwakowanie jest zgodne z lokalnym prawem. Niestety mimo sprzyjających warunków pogodowych kraje takie jak Hiszpania, Francja i Włochy zazwyczaj nie zezwalają na noclegi pod chmurką. Pamiętaj jednak, że lato to doskonała pora na zwiedzanie północy, bowiem jest to właściwie jedyny okres, w którym pogoda sprzyja turystom. Warto to wykorzystać. Europa północna to jeden z najbezpieczniejszych i najdroższych regionów na świecie, odważni mogą więc sporo zaoszczędzić, śpiąc na dziko. Zamiast wydawać pieniądze na nocleg w hotelu, lepiej zabrać ze sobą namiot, karimatę oraz ciepły śpiwór. Pamiętaj, że spanie pod gołym niebem wiąże się z ograniczonym dostępem do elektryczności. Koniecznie zabierz ze sobą power bank, bowiem korzystanie z mapy, kompasu czy latarki na twoim smartfonie będzie wymagało codziennego ładowania telefonu. Warto również zaopatrzyć się w prysznic solarny, który możesz zawsze napełnić na stacji benzynowej.
Bezpieczeństwo najważniejsze
Znalezienie odpowiedniego miejsca na biwak może trochę zająć, dlatego lepiej rozpocząć poszukiwania właściwej lokalizacji jeszcze przed zapadnięciem zmroku. Pomoże ci to również uniknąć niemiłych niespodzianek, takich jak rozbicie namiotu w mrowisku lub w innym mało przyjemnym miejscu. Postaraj się również pozostać niezauważony, rozkładając biwak nieopodal krzaków, drzew czy skał. Zjeżdżając z głównej drogi, lepiej unikać innych podróżnych i lokalnych mieszkańców. Wybierz miejsce oddalone o kilka kilometrów od najbliższego miasta lub wsi. Nigdy nie wiesz, jakie zamiary ma przypadkowo napotkana osoba, a spanie na dziko, szczególnie po raz pierwszy, dostarczy ci wystarczających wrażeń. Strach ma wielkie oczy, a w nocy wszystko wydaje się dużo bardziej przerażające, ale jeżeli wybierzesz odpowiednie miejsce, prawdopodobieństwo, że ktokolwiek cię dostrzeże, jest minimalne. Z kolei zwierzęta najczęściej boją się nas bardziej niż my ich, dlatego masz szansę na całkowitą prywatność!
Zadbaj o porządek
Postaraj się o spokój w miejscu, w którym rozbijasz biwak. Głośna muzyka, śpiewy czy nocne zwiedzanie lasu nie są najlepszym pomysłem, jeżeli chcesz pozostać niezauważony. Pamiętaj również, aby utrzymać niezbędny porządek. Wszystkie śmieci od razu zbieraj do worka i trzymaj w namiocie. Intensywne zapachy mogą skusić zwierzęta, które w nocy mogą cię odwiedzić i nieźle nastraszyć. Jeżeli natomiast spotkasz leśniczego lub inną osobę odpowiedzialną za utrzymanie porządku, niezależnie od tego, czy rozbijesz się w miejscu dozwolonym, czy nie, zawsze możesz otrzymać mandat za zaśmiecanie. Mało przekonujące będzie wówczas zapewnienie, że planowałeś posprzątać po sobie nad ranem. | Nocowanie na dziko – jak się przygotować |
Zbliżają się upalnie dni, co oznacza, że dobry klimatyzator już wkrótce okaże się nieoceniony w domu i w biurze. Jaki model kupić, jeśli do dyspozycji mamy tylko 500 zł? Kupując klimatyzator do 500 zł, nie musimy obawiać się niewielkich możliwości wyboru. Przenośne urządzenia wysokiej klasy są dostępne już w tym przedziale cenowym – nawet w jego dolnej części! Co więcej, niektóre modele nie tylko schładzają, ale również nawilżają i oczyszczają powietrze. Jaki model wybrać, by nie przepłacić, a zarazem dobrze przygotować się na nadchodzące upały? Oto kilka możliwości, nad którymi warto się zastanowić.
Camry CR 7901
Przenośny klimatyzator Camry CR 7901 to jedno z najpopularniejszych urządzeń w swojej klasie. Jest to model 3 w 1. Jego trzy podstawowe funkcje to chłodzenie, nawilżanie i oczyszczanie powietrza. Dzięki temu Camry CR 7901 okaże się przydatny nie tylko podczas letnich upałów. Codziennie mogą z niego korzystać osoby wrażliwe na suche powietrze czy uczulone na kurz.
Klimatyzator oferuje trzy stopnie nawiewu, zaś jego moc wynosi 85 W. Sprzęt umożliwia zaprogramowanie pracy na maksymalnie siedem i pół godziny wprzód – po wyznaczonym czasie automatycznie się wyłączy. Do dyspozycji dostajemy nawilżacz powietrza z 10-litrowym zbiornikiem na wodę. Dzięki funkcji oscylacji, czyli zmieniania kąta nawiewu, klimatyzator schładza nie tylko wąską przestrzeń bezpośrednio przed nim, ale również inne części pomieszczenia. Tym stylowo zaprojektowanym sprzętem, wyposażonym w kółka dla łatwiejszego przemieszczania, można sterować za pomocą pilota. Cena Camry CR 7901 wynosi ok. 390 zł.
Adler AD7904
Za ok. 230 zł kupimy Adler AD7904, czyli konkurencyjny, pionowo stojący klimatyzator 3 w 1 – określany także mianem klimatora. Jego moc to 60 W, jest więc zauważalnie mniejsza niż w przypadku modelu Camry. Ponadto urządzenie cechuje się mniejszą pojemnością zbiornika na wodę – wynosi ona tylko 5 litrów. Jednak to, co dla jednych jest wadą, dla innych będzie zaletą. AD7904 po napełnieniu jest lżejszy niż CR 7901. Co więcej, w przypadku Adlera również możemy korzystać z trzech prędkości nawiewu i opcji oscylacji. Regulacja kąta nawiewu jest możliwa w poziomie i w pionie.
Adler AD7904 to urządzenie polskiej produkcji, mniejsze od modelu Camry, a zarazem lżejsze i nowocześnie, stylowo wyprofilowane. Uwagę zwraca jego czarno-biała kolorystyka. To ciekawa opcja, za wyborem której przemawia niska cena oraz możliwości porównywalne z droższymi klimatyzatorami.
Ravanson KR 1011
Ravanson KR 1011 to propozycja nieco tańsza od Adlera. Klimatyzatory tej serii są dostępne już za ok. 200–220 zł. Z wyglądu przypominają one AD7904 – także są dwukolorowe, choć w tym przypadku design jest prostszy, bardziej klasyczny, co widać zwłaszcza na panelu obsługi złożonym z sześciu okrągłych przycisków. Urządzenie schładza i nawilża powietrze, jest też wyposażone w filtr. Z dotychczas przedstawionych modeli Ravanson ma najmniejszą moc: 55 W.
Choć klimatyzator umożliwia zaprogramowanie automatycznego wyłączenia, to nastąpi ono najpóźniej po godzinie. Do dyspozycji mamy trzy prędkości nadmuchu, oscylację w poziomie i pionie, a także kółka do łatwego przemieszczania. Ze względu na mniejszą wydajność, ale i mniejsze rozmiary, jest to wybór znakomity do małych pomieszczeń, sprawdzi się także w biurze.
AEG 5531
Ostatnia z przedstawianych tu propozycji to wiatrak kolumnowy AEG 5531 produkcji niemieckiej. Smukłe, wysokie na 75 cm urządzenie z funkcją oscylacji oferuje trzy prędkości nawiewu i programowanie pracy na dwie godziny wprzód. Choć jego zaletą jest doskonały wygląd, to wiatrak niestety nie został wyposażony w nawilżacz powietrza. Ten niedostatek może jednak rekompensować przystępna cena: 150–180 zł. | Klimatyzator do domu do 500 zł |
Autostrad jest w naszym kraju coraz więcej, przyczyniają się do płynnego i bezkolizyjnego rozprowadzania ruchu samochodowego. Jednak i na pięknych, szybkich drogach zdarzają się awarie, kolizje i wypadki. Jak się wtedy zachować? Wiedza o tym, co wolno, a czego nie wolno robić na autostradach, jest niezwykle ważna. Zawsze pamiętajmy o tym, że nie jest to zwykła droga. Dopuszczalna prędkość wynosi 130 km/godz., tolerancja policji i innych służb sięga jeszcze o 10 km/godz. dalej, a więc wielu kierowców uznaje, że 140 km/godz. to prędkość idealna. Nie zawsze tak jest, warunki atmosferyczne oraz ruch czasem nie pozwalają na osiąganie satysfakcjonujących wyników.
Nagminna jest jazda na cudzym zderzaku. Wystarczą proste obliczenia – jadąc 140 km/godz., w ciągu jednej sekundy przebywamy prawie 39 metrów. Mało? Nie sądzę. Jak więc zapewnić sobie i innym bezpieczeństwo w razie awarii, kolizji lub wypadku?
Awaria na autostradzie
Dziura w oponie, zagrzany silnik – nawet zepsuty drobiazg może nas unieruchomić. Wtedy zjeżdżamy na pas awaryjny – po to właśnie jest. To nie pobocze, to nie droga dla furmanek ani miejsce, gdzie ustępujemy szybszym. Pas awaryjny jest świętością i służy do tego, by się na nim zatrzymać w razie problemów. Musimy zachować wtedy maksymalną ostrożność i być czujni jak ważka. Po pierwsze, wyłączamy silnik i włączamy światła awaryjne. Po drugie, wysadzamy pasażerów – niech idą do przodu i najlepiej za barierkę. Nigdy do tyłu.
W miarę możliwości i szczególnie przy dużym ruchu wysiadajmy z prawej strony. Idealnie byłoby, gdyby trójkąt ostrzegawczy był łatwo dostępny, a nie ukryty pod toną bagażu, ponieważ będziemy musieli go wystawić. Bardzo dobrym i rozsądnym pomysłem jest wożenie ze sobą kamizelki odblaskowej. Kosztuje grosze, a sprawia, że jesteśmy widoczni z daleka. W niektórych krajach kamizelki są obowiązkowe, i to w liczbie odpowiadającej liczbie pasażerów.
W idealnej sytuacji mamy więc pasażerów przed autem i za barierką, kamizelkę na grzbiecie i trójkąt w garści. Musimy się wybrać na spacer i ustawić go w odległości min. 100 metrów od stojącego samochodu. Łatwo to przeliczyć na mniej więcej 150 kroków, ułatwieniem mogą też być słupki przydrożne – są ustawiane dokładnie co 100 metrów. Warto zauważyć, że policja na autostradach wystawia całkiem sporo mandatów właśnie za złe oznakowanie auta na pasie awaryjnym; grozi za to 300 zł i 1 punkt karny.
Starajmy się jak najmniej przebywać z tyłu samochodu – to stamtąd nadciąga niebezpieczeństwo. Jeśli ruch jest duży, a warunki trudne, bardzo uważajmy podczas wyciągania trójkąta z bagażnika, podczas ewentualnej zmiany koła itd. Pamiętajmy, że na pasie awaryjnym możemy się zatrzymać również wtedy, gdy mamy problemy zdrowotne. Lepiej chwilę odsapnąć, wziąć leki, pozwolić pasażerowi wyjść na świeże powietrze.
Kolizja lub wypadek na autostradzie – co robić?
Przypomnijmy, że kolizja to określenie zdarzenia drogowego, w którym ucierpiał tylko sprzęt; w wypadku poszkodowani są też ludzie. Wtedy – oprócz wszystkich powyżej opisanych czynności – musimy jak najszybciej, symultanicznie wręcz zrobić dwie rzeczy. Pierwszą jest powiadomienie odpowiednich służb, drugą zaś – zadbanie o poszkodowanych. Dzwonimy więc na numer 112 i przede wszystkim podajemy miejsce zdarzenia, potem opisujemy, co się stało, ze szczególnym uwzględnieniem liczby poszkodowanych. Dyspozytor może od razu wysłać sygnał do służb ratowniczych, które będą wiedzieć, ilu jest poszkodowanych i gdzie mają się kierować. Określenie miejsca zdarzenia jest proste – najlepiej podać numer ze słupka kilometrowego. Bodaj co 2 km przy autostradzie znajdują się słupki alarmowe, każdy z nich ma własny numer. Dzwoniąc z niego, od razu określamy swoją pozycję, nie musimy szukać sygnału komórkowego czy czekać na połączenie.
Warto też maksymalnie dobrze oświetlić miejsce zdarzenia, a także użyć lampy ostrzegawczej lub flary.
Równocześnie trzeba zająć się rannymi według swojej najlepszej wiedzy i umiejętności. | Awaria na autostradzie – co robić? |
Dobór odpowiedniego obuwia stanowi duży problem dla wielu amatorów joggingu. Ważne jest, by wybrać takie, które jest najwłaściwsze dla naszej stopy. A do tego potrzebna jest znajomość pojęć: pronacja i supinacja. Wiosna to idelany czas na wprowadzanie zmian swoim w życiu. Słońce daje nam duży zastrzyk energii, warto więc z tego skorzystać, planując regenerację organizmu. Najlepszym sposobem na zrzucenie kilku zbędnych kilogramów po zimie jest bieganie. To sport, do którego potrzebujemy najmniej sprzętu i możemy go uprawiać wszędzie. Jedyne, w co musimy zainwestować, to odzież. Na początku treningów wystarczą zwykłe legginsy i T-shirt, zimą przyda się windstopper. Z kolei najważniejszym elementem ubioru biegacza są buty. Zaczynamy przeszukiwać internet w poszukiwaniu tych idealnych i tu napotykamy dwa pojęcia: pronacja i supinacja. To jest ten moment, kiedy większość osób się zniechęca. Zupełnie niepotrzebnie.
Te dwa terminy (plus jeszcze jeden „neutral”) mówią o sposobie stawiania stopy podczas biegania, a zatem o zdolności naszego organizmu do amortyzowania wstrząsów powstających podczas zderzenia ciała z podłożem. Można oczywiście ten fakt zbagatelizować, ale warto pamiętać, że lądując podczas biegania, musimy zamortyzować aż trzykrotność naszego ciężaru – z takim obciążeniem muszą mierzyć się nogi podczas biegania.
Jak sprawdzić to, jak układamy nasze stopy, zanim kupimy buty i pójdziemy biegać? Wystarczy biała kartka i zmoczona własna stopa. Robimy jej odcisk na papierze i analizujemy.
Jeśli na kartce widzisz pełny odcisk stopy, to oznacza, że masz niskie sklepienie i prawdopodobnie masz stopę bardzo pronującą (tzw. nadpronacja).
Jeśli brak jakiegokolwiek odcisku lub tylko cienki pasek łączący palce i piętę, to oznacza, że masz wysokie sklepienie, co może się wiązać z supinacją lub nadsupinacją (jeśli nie ma nawet cienkiego paska).
Jeżeli na kartce pojawia się średni odcisk – czyli ślad stopy jest mniejszy niż w pierwszym przypadku i większy niż w drugim – oznacza to, że masz układać stopę neutralną.
W każdym z tych trzech przypadków nie należy rezygnować z uprawiania joggingu, ponieważ na rynku dostępne są buty odpowiednie dla wszystkich. Oczywiście w przypadku wątpliwości, czy poprawnie zinterpretowaliśmy odciski naszych mokrych stóp, warto pójść do sklepu specjalizującego się w obuwiu dla biegaczy. Te coraz częściej są zaopatrzone w bieżnię, na której będziemy musieli wykonać krótki trening, będąc pod baczną obserwacją personelu, a nawet kamer nagrywających bieg, co później zostanie przeanalizowane pod kątem naszego sposobu stawiania stopy.
W jaki sposób biegamy?
Mając stopę pronującą, będziemy biegli do wewnątrz. Czyli padając na piętę, przetoczymy stopę tak, aby jej kolejny kontakt z podłożem odbył się poprzez wewnętrzną jej część. Jeśli zdarza nam się, podczas biegu, kopać się we własne kostki, oznacza to, że pronujemy (ale jest to normalna pronacja). Zatem możemy poszukiwać zarówno butów do biegania z pronacją, jak i neutralnych bez zaawansowanych systemów amortyzacji.
Co to znaczy, że stopa nadpronuje?
Jeśli wyobrazisz sobie buty, których wewnętrzne strony wyglądają, jakby stanął na nich słoń, są wgniecione i zapadają się do środka, wtedy mówimy o ich właścicielu, że ma stopę nadpronującą. Takie ułożenie może przyczynić się do problemów z mięśniem piszczelowym tylnym, który objawi się bólem w kostce przyśrodkowej, ale też do tylnej części łydki, a także schodzić w dół do stopy. Pięta nadpronująca może wywoływać ból w stawie rzepkowo-udowym, a przy tak ustawionej stopie i kolanie może dojść też do przeciążenia „gęsiej stopki”, czyli miejsca przyczepu mięśni zginających kolano po stronie przyśrodkowej i bólu pod kolanem.
Jak uniknąć kontuzji przy nadpronacji? Można spróbować pracować nad zmianą techniki biegu i starać się odciążać piętę, spadając na śródstopie. Do tego zaleca się ćwiczenie mięśni głębokich nóg i pleców stabilizujące sylwetkę. Bardzo dobrym sposobem do aktywizacji mięśni i pobudzenia receptorów jest także chodzenie boso po zmiennym podłożu typu trawa, drobne kamienie czy nawet podłoże leśne. Do domu możemy kupić matę z kolcami. Pamiętamy oczywiście o odpowiednich butach biegowych z amortyzacją.
Co to jest supinacja?
Jeżeli stopa nie pronuje, oznacza to, że biegacz spada na ziemię bardzo twardo, słabo amortyzując i uderzając o podłoże zewnętrzną krawędzią stopy. Wtedy mamy do czynienia z supinacją, z którą wygramy przez zastosowanie odpowiedniego obuwia. Należy pamiętać, że w przypadku nadsupinacji, czyli nadmiernego ustawiania stopy do zewnętrznej jej części, osoby te częściej skręcają staw skokowy. W tym przypadku najlepiej kupić buty na stopy neutralne, kierując się także naszą masą ciała. Im mniejsza, tym mniej amortyzacji wymaga.
Warto biegać?
Jak najbardziej! Jednak w trosce o własne kolana i stawy trzeba kupić buty po skonsultowaniu się z profesjonalistą, który fachowo oceni, jak stawiamy stopy, i pomoże dobrać obuwie dostosowane do naszych potrzeb w zakresie amortyzacji. A wtedy już nie ma wymówek! | Czym jest pronacja i supinacja w doborze butów biegowych? |
Lato to czas wyjazdów nad morze i częstych kąpieli w basenie. Warto nauczyć pływać już najmłodsze dzieci, a przedszkolaki mogą z zabawy w wodzie czerpać niewyobrażalną frajdę. Należy jednak wybrać kąpielówki, które będą nie tylko wygodne, ale i modne. Jakie kąpielówki dla przedszkolaka znajdziemy na Allegro? Kąpielówki – szorty
Wybierając kąpielówki dla przedszkolaka, należy wziąć pod uwagę preferencje dziecka. Chłopcy, którzy na co dzień lepiej czują się w bokserkach, mogą wybrać szorty. Takie kąpielówki mają dłuższe nogawki i mogą przylegać do ciała lub być luźniejsze. Wybór kolorystyczny jest bardzo szeroki. Wśród wielu kolorów i wzorów znajdziemy czarne kąpielówki z kolorowymi wstawkami.
Jeżeli nasze dziecko obawia się wchodzenia do wody i kąpieli np. w basenie, warto wspólnie wybrać kąpielówki, biorąc pod uwagę ulubiony kolor lub aplikację z ulubionym bohaterem. Koszt szortów to około 30 zł. Kąpielówki z szerszymi nogawkami mogą przypominać krótkie spodenki. Różnica polega na tym, że wewnątrz mają siateczkowe majtki i wykonane są z szybkoschnącego materiału.
Kąpielówki – Star Wars
Mali fani Star Wars mogą wybrać kąpielówki z motywami gwiezdnej sagi. Do wyboru mamy kąpielówki przypominające bokserki lub slipy. Przedział cenowy kąpielówek z aplikacjami z Gwiezdnych Wojen to od około 20 do 150 zł za sztukę.
Kąpielówki – Ninjago
Starsze przedszkolaki mogą także szaleć na punkcie Lego Ninjago. Dla nich również znajdą się kąpielówki z ulubionymi bohaterami. Przypominają one krótkie spodenki. Dostępne są w kolorze pomarańczowym, granatowym, granatowo-czerwonym i granatowo-zielonym. Koszt kąpielówek z Lego Ninjago to około 80 zł.
Kąpielówki – slipy
Dzieci, które częściej wybierają bieliznę typu slipy, mogą lepiej czuć się w takich samych kąpielówkach. Dobrze przylegają do ciała, nie ściągają się, łatwo się zakładają i szybko wysychają. Zapewniają swobodę ruchów podczas biegania po plaży lub pływania w basenie. Te argumenty bardziej jednak przemawiają do dorosłych. Dla dzieci liczą się kolory i ulubieni bohaterowie – Król Julian, Minionki, Psi Patrol, Zyg Zak, Angry Birds, Spiderman i inni. Ceny kąpielówek typu slipy zaczynają się od około 20 zł.
O czym warto pamiętać, wybierając kąpielówki dla przedszkolaka?
Wybierając kąpielówki dla przedszkolaka, kierujmy się ulubionym krojem dziecka. Niech podopieczny sam zdecyduje, w jakich kąpielówkach będzie szaleć na plaży czy na basenie. Warto przy tym zwrócić uwagę, czy strój kąpielowy nie jest za luźny lub zbyt obcisły. Kąpielówki powinny dobrze przylegać do ciała, nie zsuwać się, ale jednocześnie nie mogą uciskać. Dobrze, jeżeli nie krępują ruchów i pozwalają dziecku swobodnie biegać i pływać. | Wybieramy kąpielówki dla przedszkolaka |
Przekąski stanowią bardzo ważną część naszego menu. Sięgamy po nie między głównymi posiłkami, kiedy jesteśmy głodni lub gdy po prostu mamy ochotę na coś dobrego. Jeśli jesteś miłośnikiem odkrywania nowych smaków, możesz wypróbować kilka zdrowych przekąsek z różnych stron świata. Imbir marynowany
Imbir pochodzi z Azji. Jego właściwości prozdrowotne od wieków wykorzystują tamtejsi mieszkańcy i stosują go jako ważny dodatek do tradycyjnych potraw. Niestety, imbir może być zbyt cierpki i włóknisty, aby stał się twoją ulubioną przekąską, dlatego wypróbuj imbir marynowany. W Polsce swoją popularność zyskał dzięki barom i restauracjom sushi. Marynowanie imbiru nie pozbawia go cennych właściwości. Taka przekąska wspomaga trawienie pokarmowe i wzmacnia układ odpornościowy. Według chińskiej medycyny naturalnej imbir chroni przed nowotworami, zwłaszcza jelita grubego. Marynowane warzywo to nie tylko idealna przekąska, ale też smaczny dodatek do sałatek lub herbaty.
Ananas liofilizowany
Jeśli masz ochotę na chipsy, zamiast biec do sklepu w poszukiwaniu paczek pełnych konserwantów, wzmacniaczy smaku i soli, wybierz chipsy owocowe, np. kawałki liofilizowanego ananasa. To owoc, który rośnie w Ameryce Południowej. Działa przeciwzapalnie, przeciwbólowo, moczopędnie, a także przyspiesza odchudzanie. Na szczęście jego smakiem i właściwościami zdrowotnymi możemy się rozkoszować również w Polsce. Liofilizacja, czyli metoda suszenia po zamrożeniu z zastosowaniem obniżonego ciśnienia, sprawia, że owoc zachowuje wszystkie właściwości prozdrowotne oraz smak i egzotyczny zapach.
Kimchi – koreańska kapusta
Kimchi to nic innego jak pekińska kapusta kiszona. Przysmak pochodzi z Korei. Przekąskę można spożywać solo lub w towarzystwie ulubionego mięsa czy ryby. Kapusta kiszona ma właściwości przeciwnowotworowe, zapewnia równowagę układu pokarmowego, polepsza jakość trawienia i wzmacnia układ odpornościowy. Co więcej, wiele osób twierdzi, że to właśnie ze względu na duże ilości kimchi w swojej diecie Koreańczycy dożywają późnej starości w znakomitym zdrowiu. Kapusta zawiera również mnóstwo błonnika, który korzystnie wpływa na pracę jelit i pozwala zmniejszyć ilość spożywanych kalorii, gdyż zapewnia uczucie sytości na dłużej.
Orzechy brazylijskie
Orzeszki para swoją nazwę wzięły od regionu Pará w Brazylii, skąd pochodzą. W Polsce znacznie częściej używa się określenia orzechy brazylijskie. Dlaczego warto je chrupać między posiłkami? Są doskonałym źródłem selenu, który zwalcza wolne rodniki, wpływa na prawidłowe funkcjonowanie układu krążenia i wzmacnia odporność. To także przekąska pełna cennych jednonienasyconych kwasów tłuszczowych, które obniżają poziom złego cholesterolu we krwi i chronią układ sercowo-naczyniowy, zmniejszając ryzyko takich chorób, jak miażdżyca, zawał serca czy udar.
Masło orzechowe
To przysmak, który pochodzi z Ameryki, niestety w Polsce jest wciąż mało popularny, a szkoda. Masło orzechowe jest pełne takich witamin, jak A, E czy z grupy B. Znajdziesz w nim nienasycone kwasy tłuszczowe i białko, które jest niezbędnym elementem budulcowym organizmu człowieka. Masło wspomaga pracę układu trawiennego i nerwowego. W jego składzie obecny jest kwas foliowy, wpływający korzystnie na pracę mózgu, oraz błonnik.
Pyszne przekąski wcale nie muszą być niezdrowe. Zacznij odkrywać kuchnie świata i wprowadzaj w życie nowe przepisy i produkty, a twoje menu nigdy nie będzie nudne. | Zdrowe przekąski z różnych stron świata |
Dlaczego tylko kilka procent ludzi na świecie lubi używać prezerwatyw? Ponieważ nie znaleźli jeszcze swojego ulubionego typu, a jest w czym nie tylko wybierać, ale także się zakochać. Utarło się stwierdzenie, że prezerwatywy mają nas chronić jedynie przed niechcianą ciążą i być jednym z rodzajów mechanicznej antykoncepcji. Prezerwatywy mają nas przede wszystkim chronić przed chorobami przenoszonymi drogą płciową. Ze względu na fakt, że prezerwatywy traktuje się jako przykry obowiązek, wielu nie chce ich używać. Udowodnimy, żekondomy to nie tylko miły dodatek podczas seksu, ale także gadżet, który pozwoli poczuć się komfortowo, bez drżenia o zdrowie.
Cienko czy grubo?
Najwięcej sceptyków stosowania prezerwatyw podczas stosunku uważa, że nie czują oni tak mocno swoich partnerek, jak chcieliby. Dlatego też producenci prezerwatyw prześcigają się w tworzeniu możliwie najcieńszych prezerwatyw na świecie. Powstał cały segment cienkich kondomów, które wyczuwalnie są delikatniejsze od tych standardowych. Prezerwatywy nazwane mianem ultracienkich są produkowane z tych samych materiałów co cienkie, jednak ich gramatura i warstwy są o wiele mniejsze, a różnica podczas seksu – wyczuwalna. Im cieńszy produkt, tym bardziej partnerzy martwią się o ich wytrzymałość. Choć testów na ich niezawodność jest wiele, pojawia się wątpliwość, czy kondom wytrzyma igraszki.
box:offerCarousel
Specjalnie dla tych osób, które cenią bezpieczeństwo, stworzono linię prezerwatyw extra safe – czyli nieco grubszych. Przyjemność nadal jest dobrze wyczuwalna, a komfort psychiczny podczas ich używania bezcenny.
box:offerCarousel
Warto także wspomnieć o materiale, z jakiego są prezerwatywy wykonywane – jest to zazwyczaj cienki lateks. Wiele badań potwierdziło, że świąd czy pieczenie po stosunku z użyciem lateksowych prezerwatyw może wskazywać na uczulenie na ten materiał. Dlatego też producenci wychodząc naprzeciw konsumentom, opracowali nielateksowe prezerwatywy dla osób uczulonych na lateks, także w wersjach cienkich i extra safe.
box:offerCarousel
Funkcjonalne
Prezerwatywy to nie tylko bezpieczeństwo i rozgraniczenie pomiędzy lateksowymia nielateksowymi. Mają one również funkcję umilającą współżycie. Przykładowo prezerwatywy z wypustkami masują kobietę, przy czym zbliżają ją do szczytowania. Jest to uczucie uzależniające – nie tylko dla partnerek, ale także dla panów. Podczas takiego masażu wypustkami czy też prążkami zwiększa się ukrwienie w członku i dochodzi do poprawy erekcji. Warto również zauważyć, że wypustki zwiększają obwód penisa – panie czują go w sobie jeszcze mocniej.
box:offerCarousel
Podczas omawiania zalet prezerwatyw nie można nie wspomnieć także o tych opóźniających wytrysk. Kondomy te najczęściej są nasączane benzokainą, czyli substancją delikatnie znieczulającą penisa, po to by nie był tak czuły na bodźce i zamiast przyspieszać – oddalał się od finału. Jest to substancjabezpieczna, nie podrażnia i nie uczula obu partnerów, a dzięki niej mogą o wiele dłużej cieszyć się seksem. Stosunek umilają także prezerwatywy smakowe i zapachowe – szczególnie seks oralny. Tworzone są również z naturalnych i nieuczulających substancji, a ich walory zapachowo-smakowe można porównać do aromaterapii. Najczęstsze smaki i zapach to bananowy, truskawkowy, pinia collada, czekoladowy.
box:offerCarousel
Dla kobiet
Ważnym rodzajem kondomów, o których rzadko się wspomina, są kondomy dla kobiet. Są mechanicznym sposobem na antykoncepcję, lecz trochę mniej skutecznym jako ochrona przed chorobami przenoszonymi drogą płciową. Wkłada się je wewnątrz pochwy, a podczas ruchów frykcyjnych jest ona „rozścielana” wzdłuż ujścia pochwy. O ile standardowa prezerwatywa utrzymuje się na członku w pełnym wzwodzie, o tyle ta dla kobiet znajduje się w jej środku i łatwo może się z pochwy wysunąć. Warto wypróbować taką metodę dla par, w której mężczyzna posiada długiego, jednak bardzo cienkiego członka. Prawdopodobieństwo wyciągnięcia kondoma z pochwy jest wtedy mniejsze.
Jak widać, sposobów na przyjemne bezpieczeństwo jest wiele – nie warto więc ryzykować, a uprzyjemniać sobie stosunki. | Bezpieczeństwo na pierwszym miejscu – prezerwatywy dla kobiet i mężczyzn |
Radia cyfrowe wyparły już niemal całkowicie analogowe, dzięki czemu użytkownicy mają znacznie ułatwione życie. Radia tego typu pozwalają na odbieranie sygnału zarówno z nadajników naziemnych, jak i bezprzewodowo, a także z Internetu. Dzięki temu odbiorca ma do dyspozycji tysiące stacji – zarówno tych popularnych, jak np. programy Polskiego Radia, jak i niszowych, nadających jeden, konkretny rodzaj muzyki. Ponadto odbiór cyfrowy dostarcza więcej informacji o nadawanym materiale w RDS – mogą być to np. obrazy lub też strony WWW. A który model wybrać, aby cieszyć się nienagannym brzmieniem? Radio cyfrowe – na co zwrócić uwagę?
Stacje nadające cyfrowo posługują się w tym celu technologiami DAB oraz DAB+. Od tradycyjnego radia FM odróżnia je m.in. niemal pewna gwarancja czystego dźwięku. Ten rodzaj emisji jest także korzystny dla samych nadawców – cyfryzacja umożliwia emisję większej liczby programów, niższym kosztem, przy użyciu mniejszej liczby nadajników. Dlatego teżradio cyfrowecieszy się coraz większą popularnością, a co za tym idzie – pojawia się mnóstwo modeli. Przy wyborze radio dla siebie warto zwrócić uwagę nie tylko na to, aby obsługiwało ono standardy DAB lub DAB+, ale również miało wbudowane funkcje, które znacząco wpłyną na jakość dźwięku, jak np. podbijanie basów czy wbudowane głośniki stereo. Oto kilka modeli, która mogą stanowić wzór przy wybieraniu radia dla siebie lub też zostać polecone do zakupu.
Radia cyfrowe – przykładowe, tańsze modele
Zaczniemy od najważniejszego, a więc ceny. Koszt radia cyfrowego zaczyna się poniżej 100 złotych, a najdroższe modele mogą kosztować ponad 1800. W kategorii tych tańszych zwraca uwagę Radio Hi-Fi DUAL DAB. Atrakcyjna jest nie tylko cena – wynosząca 79 złotych – ale również pamięć 10 stacji, podświetlany wyświetlacz LCD z obsługą RDS, a także pasmo przenoszenia w zakresie 80-20 000 Hz. Urządzenie to cechują niewielkie wymiary (250mm x 70mm x 150 mm), a wbudowane głośniki zapewniają dobry dźwięk – można także podpiąć słuchawki za pomocą klasycznego jacka 3,5 mm. Jeśli ktoś chce połączyć tradycję z nowoczesnością, wówczas warto polecić mu Logik L55IDAB10. Jest to radio DABukryte w drewnianej obudowie klasycznego radioodbiornika. Dzięki temu, choć radio wygląda na starsze, kryje w sobie możliwość zapamiętania do 20 kanałów – 10 stacji dla radia FM i 10 dla DAB, ma zintegrowane głośniki stereo oraz wielofunkcyjny wyświetlacz LCD z podświetleniem. Stanowi nie tylko odbiornik radiowy, ale również doskonałą ozdobę wnętrz o klasycznym wystroju.
Radia cyfrowe – przegląd przykładowych modeli ze średniej półki cenowej
W podobnym stylu retro stworzone zostało radio Roadstar HRA, wycenione na 234 złote. Jest to urządzenie z tunerem cyfrowym DAB/DAB+ oraz funkcją budzika, którego wymiary to 230 x 99 x 138 mm. Wyposażone w wyświetlacz LCD z niebieskim podświetleniem oraz dwa wbudowane głośniki stereo, pozwala na cieszenie się wysoką jakością dźwięku, w którego regulacji pomoże wbudowany equalizer. Zapamiętuje do dwudziestu dowolnych stacji. Podobne rozwiązanie to kompaktowe radio DAB Auna. Niecałe 280 złotych daje możliwość nabycia urządzenia z eleganckim wyświetlaczem, dwoma pełnozakresowymi głośnikami, funkcją RDS oraz prawdziwą anteną analogową, która pozwala na odbieranie odbioru naziemnego. Wspomniany wyświetlacz prezentuje takie informacje, jak aktualnie odbierana stacja, czas oraz wykonawca piosenki lub nazwa audycji. Dodatkową zaletą jest wbudowany budzik oraz alarm. Odbudowa typu bass-reflex podkreśla niskie tony.
Radia cyfrowe z wyższej półki cenowej
Najdroższe radia cyfrowe to takie, które kosztują powyżej 500 PLN. Wśród tych modeli zwraca uwagę Grundig Cosmopolit 3F, wycenione na 549 złotych. Posiada tuner umożliwiający odbiór radia internetowego oraz radio cyfrowe z obsługą DAB i DAB+. Radio posiada wyświetlacz LCD, a także stację dokującą dla iPoda. Możliwe jest zapamiętanie ustawień 10 stacji radiowych, a na wyświetlaczu podczas odtwarzania wyświetlane są informacje RDS. Droższy model to kosztujący 880 złoty Sangean. Wyposażone jest w regulację tonów niskich i wysokich, a także wbudowany odtwarzacz plików mp3. Tunery DAB+ i FM umożliwiają wybór jednej z tysięcy stacji, a 15 z nich można zapamiętać.
Podsumowując
Radio cyfrowe to doskonała jakość dźwięku oraz olbrzymi wybór stacji. Ponieważ jego zakup nie musi być dużym wydatkiem, warto zaopatrzyć się w model na własny użytek. | Radio cyfrowe – jak je wybrać, aby cieszyć się nienagannym brzmieniem? |
Jest zamiennikiem, ale i uzupełnieniem treningu biegowego na płaskiej powierzchni. Już piętnaście minut „wspinaczki” po schodach daje w kość. Najlepsi wbiegają na Empire State Building w niecałe dziesięć minut! Tower running, czyli biegowe ściganie się na szczyty wieżowców, wieże telewizyjne i inne wysokie konstrukcje ze schodami, uprawia coraz więcej biegaczy. Popularny na całym świecie
Mało który biegacz „schodkowy” nie spotkał się z opinią, że uprawiany przez niego sport jest co najmniej dziwactwem. Zresztą, jaka może być reakcja spokojnego mieszkańca dziesiątego lub piętnastego piętra wieżowca na widok szarżującego schodami tower runnera w koszulce biegowej? Nie każde miasto, a tym bardziej mniejsza miejscowość, ma wieżowce wyższe niż dziesięciopiętrowe, stąd większość „schodkowych” trenuje na klatkach schodowych budynków mieszkalnych, narażając się na zdziwienie sąsiadów z góry.
To prawdziwie egzotyczna odmiana biegania, której oficjalne zawody mają swój własny, prestiżowy kalendarz Grand Prix. Wchodząc na stronę towerrunning.com, widzimy rozpiskę biegów w miastach wszystkich kontynentów – od chińskiego Guangzhou, przez kolumbijską Bogotę, amerykański Nowy Jork po Europę, gdzie biegów jest stosunkowo najwięcej. Każde miasto ma „przypisany” wieżowiec lub drapacz chmur, z konkretną liczbą schodów i pięter, które należy pokonać, by ukończyć bieg. Polacy mają się kim inspirować – w tegorocznym cyklu przewodzi Piotr Łobodziński, najlepszy od lat w kraju tower runner.
Nie naprzód, a w górę
Wbiegnięcie na szczyt nowojorskiego wieżowca to w świecie schodkowych biegaczy wielki prestiż. Empire State Building, a konkretniej jego 86 pięter i 1576 stopni, to budynek-symbol tower runnerów, porównywalny z Maratonem Bostońskim, w którym rokrocznie bierze udział kilkadziesiąt tysięcy klasycznych biegaczy. W niemieckim Radebeul śmiałkowie pokonują wprawdzie „tylko” 397 stopni, ale za to… stukrotnie. Schodkowi długodystansowcy osiągają w ten sposób wysokość Mount Everest (8848 metrów), najwyższego punktu na Ziemi.
Przypatrzmy się jednak amatorskiej odsłonie tower runningu i zalet, jakie ma pokonywanie schodów biegiem. Poza zwykłym urozmaiceniem treningu, bieganie po stopniach wzmacnia stabilizatory miednicy, kolan, a przede wszystkim stawów skokowych. Niczym w treningu obwodowym w niezwykle krótkim czasie poprawiamy kondycję, podnosząc maksymalny pobór tlenu (maksymalny VO2).
Biegacze schodkowi nie narzekają na upały, które mocno dają się w kość klasycznym długodystansowcom od czerwca do sierpnia. W budynkach „schodkowcy” nie muszą mieć czapek do biegania, wystarczy im obuwie adekwatne do nawierzchni (w blokach i wieżowcach jest to beton, po drewnianych schodach raczej się nie biega).
Nie bagatelizuj zbiegania
Istotę tower runningu stanowi oczywiście pokonywanie stopni, czyli wbieganie. W każdym takim treningu wykonujemy kilka rund ze zbieganiem, które amatorzy często bagatelizują. Wiąże się ono z innym ruchem mięśni (skurcz ekscentryczny), któremu towarzyszy siła przyciągania i który w życiu codziennym wykonujemy często, ale krótko – siadanie, zeskakiwanie, schodzenie. Wystarczy nieprawidłowe ustawienie stopy (np. przy niepatrzeniu na schodki) i kontuzja albo upadek – gwarantowane. Nie przez przypadek alpiniści, a z nimi biegacze schodkowi, mówią, że najbardziej niebezpieczne jest pokonywanie drogi z góry na dół.
Co czeka tower runnera na ostatnim piętrze? Kłucie w płucach, stawy „jak z waty”, kaszel i zaczerwieniona twarz. Pamiętaj – jeśli poszukujesz nowych wrażeń biegowych lub chcesz wystartować właśnie w takich zawodach, przygotuj swój organizm na ten specyficzny rodzaj wysiłku. | Tower running – na czym polega? |
Alkohol we krwi kierowcy znacznie obniża jego sprawność psychomotoryczną, prowadzenie pod jego wpływem zaś jest karalne. Alkomat pozwoli sprawdzić zawartość alkoholu w organizmie, by móc bezpiecznie wsiąść za kierownicę. Jazda pod wpływem alkoholu to pomysł pod każdym względem zły, więc nawet nie warto go komentować. Jak wskazują statystyki, wiele osób złapanych na prowadzeniu na tzw. podwójnym gazie dzień wcześniej spożywało alkohol i nie zdążyło wytrzeźwieć. Ci kierowcy mimo że czują się świetnie, nie powinni prowadzić. Z opresji w takiej sytuacji wybawi ich podręczny alkomat.
W Polsce dopuszczalna zawartość alkoholu we krwi kierowcy nie może przekraczać 0,2‰. Zakres 0,2 –0,5‰ jest określany jako stan po spożyciu alkoholu. Jest to wykroczenie, za które grozi areszt, do 5000 zł grzywny i zakaz prowadzenia pojazdów od sześciu miesięcy od trzech lat. Wskaźnik przekraczający 0,5‰ jest zaliczany do przestępstwa, za które grozi grzywna, kara do dwóch lat pozbawienia wolności i obligatoryjny zakaz prowadzenia pojazdów (od roku do 10 lat).
Pro X-5
box:offerCarousel
Jednym z najnowszych alkomatów na rynku jest model Pro X-5 popularnej w Polsce marki AlcoFind. Czy to ważne, że popularnej? Okazuje się, że tak. Dzięki temu w Polsce jest sporo sprzedawców i serwisantów tego sprzętu. Ci najlepsi oferują pełen zakres usług dotyczących alkomatów – ich skalibrowanie i ewentualne naprawy. PRO X-5 to urządzenie elektrochemiczne z droższej linii, choć jego cena nie jest wygórowana. Kosztuje ok. 350 zł. Producent twierdzi, że alkomat został wyposażony w zaawansowany sensor o dużej dokładności. Ma wyraźny wyświetlacz i podświetlany ustnik. Dokonuje pomiarów z dokładnością do 0,05‰. Ponadto sprzedawcy oferują bezpłatne kalibracje przez rok. Pro X-5 automatycznie sygnalizuje termin, kiedy należy przeprowadzić kalibrację.
AlcoFind Elite
box:offerCarousel
Ta sama firma wprowadziła na rynek również nieco tańsze i prostsze urządzenie dla mniej wymagających użytkowników – AlcoFind Elite. Tańsze nie znaczy gorsze. Należy pamiętać, że dokładność pomiarów jest istotna, ale nie ma większego znaczenia wskaźnik 0,4 czy 0,5‰, bo to i tak za dużo. Ten model ma wysoką precyzję pomiarów, ale jest bardziej czuły na warunki zewnętrzne – choćby temperaturę czy częstotliwość używania raz za razem. AlcoFind Elite kosztuje mniej niż 300 zł, jest więc niezłym pomysłem na prezent czy sprzęt do użycia „od czasu do czasu”. W ofercie niektórych sprzedawców są alkomaty z pełnym serwisem i regularną kalibracją.
iBlow
box:offerCarousel
Mimo bardzo dobrych parametrów są to urządzenia dla zwykłych użytkowników. Warto zauważyć, że na rynek trafiła nowa generacja alkomatów iBlow firmy Promiler. Są one podobne do stosowanych przez policjantów alkomatów AlcoBlow i bezpośrednio z nimi konkurują. Są to urządzenia wysokiej klasy, bardzo wydajne i przeznaczone do specyficznych zastosowań. Nie pokazują wartości promili, ale szybko odsiewają trzeźwych od tych pod wpływem i pijanych. Pozwalają na zbadanie nawet kilku, kilkunastu osób w ciągu minuty. Używa się ich do badań przesiewowych pracowników, kierowców czy uczestników imprez masowych. Kosztują ok. 1500 zł za sztukę i jest to w zasadzie ich jedyna wada.
Drinkmate
Dużo tańsze są alkomaty o nazwie Drinkmate, których cena zawiera się w przedziale 170–200 zł za sztukę. To ciekawa propozycja dla osób, które okazjonalnie muszą sprawdzić trzeźwość. Drinkmate jest niewielkim urządzeniem podłączanym do telefonu komórkowego. Wykorzystuje jego ekran do wyświetlania wyników badania oraz baterię jako źródło zasilania. | Nowości w alkomatach. Modele na każdą – mniej i bardziej zasobną – kieszeń |
Kupowanie prezentu dla fashionistki to sama przyjemność, bo sklepy pełne są najmodniejszych ubrań i dodatków. Zanim zaczniesz poszukiwać świątecznych prezentów, dowiedz się, na co w tym sezonie warto zwrócić uwagę. Wybranie prezentu dla fashionistki może się wydawać banalnie proste. W końcu galerie handlowe pękają od sklepów z odzieżą, a w internecie można znaleźć wszystko. I w tym właśnie problem! Bo jak w tym oceanie sukienek, modnych botków, torebek na łańcuszku i minimalistycznej biżuterii znaleźć to, czego pragnie fashionistka? Ta dziewczyna ma trendy w małym palcu i wie, co w trawie piszczy. Śledzi modowe blogi, „Vogue” recytuje z pamięci i pierwsza wie, gdzie i kiedy zaczynają się wyprzedaże. Jak tu takiej dogodzić i znaleźć coś, co nie tylko wpisze się w aktualne trendy, ale zadowoli wybredną entuzjastkę mody? Skorzystaj ze ściągi, która z morza modowych możliwości pomoże ci wyłowić prawdziwe perełki!
Kwiatowe wzory, czerwień i aksamit
Co sezon modne są inne kolory, wzory i faktury. W sezonie jesień-zima do tych najmodniejszych na pewno należą bogate wzory kwiatowe, które z rozmachem rozsiadły się na bluzkach, sukienkach i marynarkach. Jeśli twoja fashionistka lubi botaniczne wzory i kocha kolory – to dobry trop. W sklepach online znajdziesz wiele przepięknych propozycji, które wprowadzą ciekawy wzór do jej szafy. Weź pod uwagę na przykład bluzkę. Będzie mogła założyć ją zarówno do eleganckiej spódnicy, jak i do pary cygaretek. Jeśli uda ci się znaleźć model wykończony frędzlami, tym lepiej!
box:imagePins
box:pin)
Kolejnym faworytem sezonu jest aksamit i czerwony kolor. Garderoba fashionistki nie może się bez nich obejść! W poszukiwaniu prezentów weź pod uwagę aksamitną marynarkę smokingową – to klasyk, który warto mieć w swojej kolekcji ubrań. Sprawdza się na eleganckie przyjęcia, ale równie dobrze można ją stylizować z parą jeansów i T-shirtem. A jeśli nie znajdziesz nic ciekawego, zwróć wzrok w kierunku czerwieni, bo to jeden z najmodniejszych kolorów w tym sezonie – torebka w tym kolorze przyda się zawsze i będzie przyciągającym wzrok dodatkiem. Szukaj modnej listonoszki lub torebki typu „nerka”.
Sweter w warkocze, modne botki i futrzane dodatki
W tym sezonie wszystkie modne it-girls pokochały grube oversize’owe swetry w warkocze. Miękkie i mięsiste – takie propozycje idealnie wpisują się nie tylko w chłodny sezon, ale przede wszystkim najgorętsze trendy. Do noszenia na sukienkę i wysokich kozaków za kolano czy modnej spódnicy midi i kolejnego hitu, czyli botków ze skarpetkową cholewką lub tych z żakardowych tkanin. Ten odważny model, być może nie znajdzie się w każdej szafie, ale fashionistka na pewno będzie wiedziała, jak go nosić i do czego.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Zachwyci ją również na pewno biżuteria – wiązane na szyi chokery z delikatnych tasiemek są ciągle modne, a do kolekcji gorących akcesoriów dołączyły również kolorowe futrzane szaliki. Masz w czym wybierać! | Jaki prezent dla fashionistki? |
Próżno szukać dziecka, które nie pała miłością do zwierząt. Urządzając pokój dla swojego malucha, zastanów się nad tym motywem. To temat bardzo rozległy, który możesz potraktować na różne sposoby. Warto po niego sięgnąć, szczególnie że możliwości aranżacji jest naprawdę wiele! W zależności od charakteru i temperamentu oraz wieku Twojego dziecka, zaplanuj styl wystroju jego pokoju. Dzięki ulubionym pupilom na ścianach, pościeli czy w formie maskotek pobudzisz wyobraźnię, kreatywność oraz wzbudzisz zainteresowanie małego mieszkańca domu.
Safari w pokoju małego odkrywcy
Ciekawe świata, kreatywne dzieci uwielbiają zwierzęta. Chętnie poznają nowe gatunki, uczą się je nazywać oraz naśladować wydawane przez nie dźwięki. Dostarczając Twojej pociesze różnych bodźców, wesprzesz jej rozwój oraz stworzysz atrakcyjną przestrzeń w mieszkaniu przeznaczoną specjalnie dla niej.
Do wprowadzenia afrykańskich klimatów w pokoju dziecięcym będziesz potrzebować fototapety – stanie się ona idealnym tłem dla pozostałych elementów wystroju. Jest łatwa w montażu i w każdym momencie można ją po prostu odkleić. Wybieraj wzory przywodzące na myśl realistyczną sawannę lub kreskówkowe wersje zwierzaków, takich jak: lwy, słonie, żyrafy, antylopy czy zebry. Pożądany klimat podkreślą maskotki lampartów i tygrysów, które posłużą jako przytulanki do spania, zabawki, a jednocześnie przedmioty dekoracyjne. Niektóre firmy oferują również wieszaki na ubrania z główkami papug lub innych egzotycznych stworzeń. Na biurku lub w pobliżu łóżka idealne miejsce znajdzie również lampka o niebanalnym kształcie.
Pokój małej modnisi
W pokojach małych dziewczynek zwykle dominuje kolor różowy. Nie ma w tym nic złego, jednak warto monotonną barwę nieco ożywić. Świetnie w tym wypadku sprawdzą się zwierzęce wyraziste wzory. Młoda fashionistka pokocha lamparcie cętki oraz paski zebry, a takie zestawienia są bardzo udane. Przy toaletce księżniczki możesz postawić pufę obitą materiałem w kolorach zebry. Na łóżku świetnie sprawdzi się panterkowy puszysty kocyk. Warto pamiętać, że spektakularną zmianę wystroju możesz uzyskać za pomocą samych tylko dodatków takich, jak tkaniny czy dekoracje. Nie musisz decydować się od razu na generalny remont. Czasem kilka ramek z obrazkami na ścianie tworzy przyjemny klimat.
Delikatność w zwierzęcym stylu
Dla najmłodszych dzieci oraz bardzo subtelnych dziewczynek i chłopców pokój powinien być stonowany. Nie przeszkadza to jednak, aby był przy tym też słodki i przytulny. Zwierzątkami, które pięknie urozmaicą takie wnętrze, są wszelkie puchate króliczki, owieczki, szczeniaki i kocięta. Dzięki wrażeniu delikatności osiągniemy piękny efekt aranżacyjny. Barwy pokoju powinny być jasne, pastelowe, wybielone. Błękit, pudrowy róż, lawenda i cytrynowy żółty będą strzałem w dziesiątkę.
Łóżko zaopatrz w pościel z postaciami sympatycznych gryzoni, a na siedzisku do czytania bajek lub podłodze rozłóż owczą skórę. Wrażenie lekkości podkreślą motyle. Możesz wybrać te umieszczone na plakatach lub naklejkach na ściany albo podwiesić kilka na żyłce pod sufitem.
Pokój dziecięcy to prawdziwe pole do popisu dla wyobraźni. Motywy zwierzęce są tak różnorodne jak ich gatunki. Dzięki nim stworzysz ostoję spokoju pełną delikatności, skandynawskiej prostoty albo wręcz przeciwnie: pełne niespodzianek i pobudzających elementów wnętrze rodem z najdzikszej dżungli. Inspiracją jest sama natura, a efekt jej wykorzystania może być naprawdę ciekawy. | Pokój dziecka z motywem zwierzęcym |
Wiele urządzeń rozwinęło się w ostatnich latach. Z tego też powodu zmienił się sposób ich obsługiwania. Chociażby telewizory stały się bardziej multimedialne, mają systemy operacyjne i aplikacje. Dlatego również coraz częściej chcemy używać z nimi klawiatur bezprzewodowych i myszek. Jednak ta druga wcale nie jest potrzebna. Wystarczy bezprzewodowa klawiatura z touchpadem. Bezprzewodowa klawiatura z touchpadem może być niezwykle wygodnym narzędziem w przypadku wielu urządzeń. Najbardziej oczywiste wydają się telewizory, które zazwyczaj nie mają zbyt wygodnych pilotów. Świetnie sprawdzą się także w przypadku małych komputerów podłączanych do telewizorów, a nawet tabletów. Jest wiele ciekawych modeli, którymi warto się zainteresować.
Measy Smart
Measy Smart to bardzo ciekawe urządzenie, które łączy w sobie cechy trzech sprzętów – pilota do telewizora, klawiatury i myszki, i nie jest przy tym dużo większe od tego pierwszego. Gadżet współpracuje z wieloma telewizorami takich marek jak chociażby Samsung, Sony, LG lub Sharp, a także systemami operacyjnymi Windows, Mac OS X, Linux, iOS oraz Android. Measy Smart jest dzięki temu sprzętem bardzo uniwersalnym i też niedrogim, bowiem kosztuje około 75 zł.
Tracer Smart BT
Tracer Smart BT wyróżnia się tym, że touchpad po prawej stronie pełni jednocześnie funkcję klawiatury numerycznej. Urządzenie współpracuje z systemami operacyjnymi Windows XP, Vista, 7, 8 oraz 10, a także Mac OS X. Klawiatura jest wyposażona w akumulator litowy o pojemności 130 mAh, który ma gwarantować mniej więcej 8 godzin ciągłej pracy urządzenia. Za Tracer Smart BT trzeba zapłacić około 70-80 zł.
Rapoo E6700
Rapoo E6700 ma wymiary 332 x 102 x 15 mm, co czyni ją jedną z najcieńszych klawiatur na rynku. Ma tradycyjny układ klawiszy QWERTY z 81 przyciskami. Z innymi urządzeniami łączy się przy pomocy technologii Bluetooth w wersji 3.0 z dodatkowym EDR, czyli zwiększeniem maksymalnego transferu danych. Dużą zaletą jest obsługa predefiniowanych gestów na touchpadzie. Klawiatura Rapoo E6700 ma też wbudowany akumulator. Jej cena oscyluje w granicach 115-200 zł.
Mini i8+
Mini 8+ to ulepszona wersja wcześniejszej klawiatury o nazwie Mini 8. Jest to wielofunkcyjne urządzenie, które może łączyć się z wieloma sprzętami, między innymi komputerami z Windowsem, Linuksem, Mac OS X, urządzeniami mobilnymi z Androidem lub iOS, telewizorami, set-top-boksami, a nawet konsolami do gier. Klawiatura waży 110 gramów i ma wymiary 146,8 x 97,5 x 19 mm. Jej zasięg to aż 10 metrów. Dostępna jest też w kilku wersjach kolorystycznych – białej, czarnej, żółtej, niebieskiej i zielonej. Cena to zaledwie 50-60 zł, więc jest to bardzo opłacalny zakup.
AK198A
AK198A to model bardzo podobny do Mini i8+. Już samo spojrzenie na oba modele daje jasny sygnał, że to urządzenia niemal bliźniacze. Klawiatura ma w sumie 92 przycisków, na które składają się pełna klawiatura QWERTY oraz klawisze multimedialne. Do tego dochodzi także touchpad z obsługą prostych gestów. AK198A ma zasięg 10 metrów i współpracuje z systemami: Windows, Mac OS X, Linux oraz Android. Wbudowany akumulator litowo-jonowy jest w stanie wytrzymać około 500-700 godzin w stanie czuwania. Cena AK198A to około 60 zł.Bezprzewodowe klawiatury z touchpadem to bardzo wygodne rozwiązanie w przypadku telewizorów, komputerów multimedialnych czy też urządzeń mobilnych, jeśli mają nam też służyć do pracy. Przy tym nie kosztują zbyt wiele. | Bezprzewodowe klawiatury z touchpadem – polecane modele |
Wygoda i uniwersalność – zapewne te cechy legginsów zdecydowały o tym, że w ostatnim czasie na nowo podbiły one serca Polek. Ich walory doceniają nie tylko panie, ale także mężczyźni, którzy mogą cieszyć oko ładnie wyeksponowanymi kształtami miłośniczek tego elementu garderoby. Przedstawiamy pięć legginsowych stylizacji, które cię nie zawiodą. Komfortowo i skromnie
Legginsy plus tunika to najprostsze, a jednocześnie przykuwające wzrok połączenie. Jeżeli chcemy uniknąć wpadki związanej z noszeniem legginsów, musimy jednak mieć na uwadze fakt, że nie są one odpowiednikiem spodni, dlatego wybierając tunikę, należy zwrócić uwagę na to, czy będzie ona zakrywała pośladki. Jest to szczególnie ważne w przypadku wysokich kobiet – zbyt krótka tunika wizualnie doda kilka centymetrów.
Panie o niskim wzroście także powinny ostrożnie komponować elementy takiej stylizacji. Tunika nie może sięgać niżej niż do połowy ud. Filigranową sylwetkę optycznie wydłużą kreacje proste i jednobarwne. Zamiast luźnej góry postawmy na ubrania przylegające do ciała. Efekt idealnie dopełnią buty na wysokim obcasie, chociaż na co dzień wygodnym rozwiązaniem będą zwykłe baleriny.
Drapieżnie
Panie, które preferują bardziej rockandrollowy styl, legginsy zestawić mogą z kraciastą koszulą i skórzaną ramoneską. Dobrze spisze się także marynarka w stylu militarnym lub dżinsowa kurtka. Świetnie sprawdzą się w tym przypadku legginsy imitujące skórę lub lateks, które nieustannie są prawdziwym must have. Ważne jest także obuwie. Intrygującą całość idealnie dopełnią buty motocyklowe. Zamiast torebki wybierzmy niewielkich rozmiarów plecaczek.
Energetycznie i spektakularnie
Jeżeli lubimy się wyróżniać, ale bliższe są nam nieco delikatniejsze klimaty, postawmy na barwy. Prawdziwą furorę robią wzorzyste legginsy – obok ich właścicielek trudno przejść obojętnie. Wybór mamy ogromny – od pasów i kratki, przez motywy wielokolorowe, po wzory orientalne. Nieco bardziej odważnym paniom z pewnością przypadną do gustu srebrne lub złote legginsy przyozdobione modnymi wzorami azteckimi lub zwierzęcymi.
Takie fasony przeznaczone są przede wszystkim dla tych pań, które cieszą się nienaganną sylwetką – nagromadzenie barwnych motywów niestety optycznie pogrubia nogi, dlatego też najlepiej prezentują się na posiadaczkach nóg długich i szczupłych. Musimy także pamiętać, by odpowiednio dobrać górę. Aby nie wywoływać wrażenia przesytu, powinna być ona stonowana, najlepiej jednolita. Biała bluzka i tradycyjny kardigan sprawią, że stylizacja stanie się łagodniejsza. Za to dodatki kolorystycznie mogą pasować do legginsów. Nie zaszkodzi nam także wyraźny, barwny makijaż.
Zimowo
Zimowy outfit nie może obyć się bez legginsów zdobionych motywami skandynawskimi. Kiedy doskwierają nam niskie temperatury, najlepszym wyborem będą oczywiście modele ocieplane. Połączmy je z długim swetrem typu oversize – możemy postawić na czarny, szary bądź kolorystycznie odpowiadający jednej z dominujących barw w legginsach. Ważne, by góra pozostała jednokolorowa. Do takiego zestawu dobierzmy długi, ciemny płaszcz. Futrzana czapka i skórzane rękawiczki świetnie dopełnią całość.
Seksownie
Nie od dziś wiadomo, że szpilki są najlepszym przyjacielem kobiet. A noszone do czarnych klasycznych legginsów robią wręcz piorunujące wrażenie. Podczas wieczornego wyjścia możemy pozwolić sobie na założenie do nich skórzanej minispódniczki. Sprawdzi się także sukienka, pod warunkiem, że sięgać będzie przed kolano. Pamiętajmy o zasadzie „obcisły dół, luźna góra” – wybierzmy zatem sukienkę dość szeroką, zdobioną kolistymi wzorami. Nie zapomnijmy o pasku, który podkreśli talię.
Legginsy to ciekawy i – co istotne – wygodny (cechy te nie zawsze idą w parze), element stylizacyjny, wykorzystywany nawet przez gwiazdy czerwonych dywanów. Na szczęście wkomponowany w świadomie dobrany strój może służyć właściwie każdej kobiecie. | Legginsy – 5 sprawdzonych stylizacji |
Średniowieczna Francja, klątwy, zdrady i niebezpieczna gra o tron, a wszystko oparte na prawdziwych wydarzeniach. „Królowie Przeklęci” to powieść obowiązkowa nie tylko dla miłośników dobrej fantastyki, ale także dla pasjonatów historii Europy. Maurice Druon opisał niezwykle fascynującą, prawdziwą historię walki o władzę pomiędzy dwoma rodami: Kapetyngów i Plantagenetów. Stuletnia wojna, pierwszy ogólnoeuropejski konflikt o takim zasięgu, opisana jest bardzo rzetelnie, co sprawia, że „Królowie Przeklęci” są niemalże powieścią wyłącznie historyczną. Druon jednak umiejętnie opisał i połączył wątki w taki sposób, aby historia była nie tylko wciągająca, ale tworzyła także spójną, trzymającą w napięciu całość.
Ciemna strona średniowiecznej Francji
George R. R. Martin przyznał, że powieści Druona były dla niego inspiracją, jednak w przeciwieństwie do „Gry o tron” nie znajdziemy tu elementów fantastycznych, takich jak smoki czy biali wędrowcy. Wydarzenia oparte są o prawdziwe zdarzenia, a bohaterami są autentyczne postacie, takie jak np. Filip IV Piękny, Ludwik X czy Wielki Mistrz Zakonu Templariuszy, Jakub de Molay. Atmosfera wydarzeń rozgrywających się we Francji XIV wieku jest mroczna, pełna spisków i intryg, a także klątw i zemst. Niektóre zdarzenia są podkoloryzowane, aby podkręcić tempo i sensacyjność powieści, ale mimo wszystko Maurice Druon pozostał wierny prawdom historycznym.
Powieść wielogatunkowa
Jedną z wielu zalet „Królów Przeklętych” jest przede wszystkim umiejętne utrzymywanie napięcia z jednoczesnymi zmianami nastroju. Druon sprawił, że powieść historyczna zawiera w sobie elementy książek kryminalnych, detektywistycznych, dramatów obyczajowych, a także romansu. Pisarz sprawnie operuje opisami i zmianami klimatu i chociaż niektóre fragmenty mogą wydawać się zbyt przesadzone w swojej podniosłości, to efekt finalny jest wyjątkowo dobry. Druon udowodnił, że historia Europy jest niezwykle zawiła i wciągająca i może służyć za niemalże gotowy materiał na niezwykle sensacyjną powieść.
Prawdziwy wymiar historii
Druonowi udało się stworzyć powieść, której bohaterami są prawdziwi ludzie, niezwykle autentyczni w swoich emocjach i działaniach. Dzięki temu akcja nabiera głębszego wymiaru i pokazuje czytelnikom, że historia Europy nie jest jedynie zbiorem sztywnych faktów, ale tworzona była przez ludzi targanych prawdziwymi namiętnościami i ambicjami. Nowo wydani „Królowie Przeklęci”, w skład których wchodzą trzy tomy, „Król z żelaza”, „Zamordowana Królowa” i „Trucizna królewska”, to doskonała propozycja nie tylko dla fanów gatunku, ale dla wszystkich tych, którzy chcieliby poczuć klimat walki o władzę w średniowiecznej Europie i dać porwać się niezwykłym zdarzeniom.
Źródło okładki: www.znak.com.pl | „Królowie Przeklęci. Tom 1” Maurice Druon – recenzja |
Potrzebujemy polityków takich jak Robert Biedroń. Zorganizowanych, z wizją, planem i z transparentnie prowadzoną polityką. Póki co to pieśń przyszłości, ale to prezydent Słupska wyznacza jej pierwsze tony. Jest wspaniałym gospodarzem miasta, które dostał pod opiekę, ale również niezwykłym człowiekiem. Dlatego warto, a nawet trzeba poznać go bliżej, czytając wywiad – rzekę w książce pt. Pod prąd. Mamy niebywałą okazję, by spotkać się z nim na rozmowie, w domowych pieleszach, jakby trochę bliżej tego cudownego człowieka.
Kolejny wywiad-rzeka?
Wywiad przeprowadzony przez Magdalenę Łyczko mógłby uchodzić za kolejny wywiad-rzekę ze znaną osobistością, gdyby nie to, że jej rozmówcą jest Robert Biedroń. Dlaczego dostrzegam w tym coś więcej niż tylko wywiad? Przede wszystkim z powodu tego, że prezydent Słupska to człowiek niesamowicie otwarty, prawdomówny i szczery, ale również dlatego, że mnie, kobietę, ujęło jego podejście do kobiet. Pełne empatii, zrozumienia dla trudności, z jakimi boryka się większość z nas w Polsce, i wreszcie ogromnego wsparcia, jakiego sam udziela znanym sobie kobietom. Ale nie tylko, ponieważ to wsparcie staje się udziałem również czytelniczek, bo jego życzliwe słowa są niesamowitą otuchą i dają poczucie, że istnieją jednak mężczyźni, którzy potrafią nas trochę lepiej zrozumieć. I to dodatkowo potwierdza wyjątkowość Roberta Biedronia, bo osobiście nie znam nawet jednego przedstawiciela płci brzydkiej, który miałby takie poczucie solidarności z kobietami.
Zwyczajny chłopak z Krosna
Słuchając wypowiedzi prezydenta Słupska, można by dojść do wniosku, że to tylko taki zwykły chłopak z Krosna, który, owszem, ciężką pracą i zwalczaniem wielu trudności dotarł do miejsca tu i teraz, gdy pełni obowiązki prezydenta Słupska. Pełni je zresztą z niesamowitym oddaniem sprawie, pilnowaniem budżetu, nadrabianiem zaległości swojego poprzednika, czyli spłacaniem zobowiązań kredytowych miasta, ale także prowadzeniem swojej kancelarii w jawny sposób, publikując zarówno jej kalendarze, jak i wydatki w internecie. Oprócz tego często spotyka się z mieszkańcami, wystawiając na ulicę swoją słynną czerwoną kanapę, wysłuchując nierzadko ich życiowych problemów. Powiedzieć, że Robert Biedroń to prezydent miasta idealny, to nic nie powiedzieć. Po przeczytaniu tego wywiadu każdy zrozumie, skąd się wzięła na Facebooku grupa „Biedroń na prezydenta w 2020 roku”.
Wszystko to już znane?
Większość osób może stwierdzić, że właściwie to wszystko już o Robercie Biedroniu wiadomo. Każdy, kto obserwuje jego fanpage na Facebooku, może to potwierdzić, wszak prezydent Słupska dużo i często publikuje na swojej stronie. Jednakże nie każdy musi wiedzieć, jak się zaczęła historia z jego życiowym partnerem Krzysztofem. Nie każdy musi znać opowieści o walce z uprzedzeniami i polską hipokryzją. Jak również nie każdemu zapewne są znane szczegóły relacji z Januszem Palikotem, czy z Izabelą Jarugą-Nowacką. W wywiadzie Pod prąd otrzymujemy w prezencie trochę więcej Roberta Biedronia, łącznie z jego uśmiechem, westchnieniami, smutkiem czy wspomnieniami. Poznać Roberta Biedronia, chociażby za sprawą tego wywiadu, to przywilej. Warto wysłuchać, co ma do powiedzenia, jaką ma wizję świata i jak bardzo zaraża entuzjazmem i optymizmem. Nie, nie warto, powtórzę się – trzeba! Trzeba poznać bliżej Roberta Biedronia. Dlatego z całego serca zachęcam do lektury wywiadu. Dla mnie to niewątpliwie kolejna książka, która wpadnie na półkę „czytane wielokrotnie”.
Źródło okładki: www.edipresse.pl | „Pod prąd” Robert Biedroń – recenzja |
Nie każda gra zmusza do rywalizacji. Są rozgrywki, w których najważniejsze są kooperacja i wspólne rozwiązywanie problemów. Gra „Wyprawa do babci” jest przeznaczona dla małych dzieci i ich rodziców, a opiera się w głównej mierze na współpracy. Większość gier planszowych dla dzieci dostępna na rynku zakłada rywalizację między graczami. Z reguły lubimy, gdy dzieci grają ze sobą, a my jedynie nadzorujemy przebieg rozgrywki. Często się zdarza, że podczas wspólnej zabawy musimy dać dziecku zwyciężyć. Działamy w ten sposób nie tylko, aby podbudować samoocenę pociechy, ale także w celu urozmaicenia rozgrywki. Lecz nie zawsze musi tak być. Czasem warto sięgnąć po gry kooperacyjne dla dzieci, takie jak „Wyprawa do babci”, aby wspólnie realizować stawiane w nich cele. Doświadczanie razem z dziećmi emocji i wspólne pokonywanie trudności to niesamowita przygoda dla całej rodziny. Co kryje się w pudełku do gry i jak przebiega przykładowa rozgrywka?
Zawartość pudełka
Pudełko ma raczej niewielkie rozmiary. Wykonane solidnie nie budzi zastrzeżeń. W środku znajdują się 2 dwustronne plansze (z przeszkodami i ze ścieżką) z dwoma poziomami trudności (podstawowym i zaawansowanym), 12 kafelków, 24 naklejki na kafelki, pionek, kostka i instrukcja.
Cel gry
Zadaniem graczy jest dotarcie do domku babci wraz z odpowiednim prezentem, jednak droga nie będzie należała do najłatwiejszych. Podczas tej wyprawy czeka wiele przygód i zadań do rozwiązania. Aby im sprostać, trzeba mieć odpowiednie wyposażenie. Co najbardziej się przyda do rozwiązania zadań? Zbierajcie przedmioty i decydujcie, które okażą się przydatne w pokonywaniu przeszkód stojących na drodze do celu.
Przygotowanie gry
Przed rozpoczęciem pierwszej rozgrywki trzeba przygotować elementy gry. Na każdym z kafelków należy nakleić dwie dowolne naklejki z przedmiotami oraz wypchnąć zbędne elementy z planszy ze ścieżką.
Na spodzie pudełka umieszczamy planszę z przeszkodami wybraną stroną do góry, a na niej kładziemy planszę ze ścieżką. Przez otwory w ścieżce muszą być widoczne przeszkody. Mieszamy kafelki i kładziemy je na stole obok planszy do gry.
Drużyna graczy wybiera swój ekwipunek początkowy – 6 przedmiotów na kafelkach – który posłuży jej do pokonywania przeszkód. Ustawiamy pionek na polu startowym. Kostka trafia w ręce najmłodszego gracza z drużyny i zaczynamy!
Przebieg gry
Najmłodszy z graczy w drużynie jako pierwszy rzuca kostką i przesuwa pionek o tyle pól, ile jest liczb wyrzuconych oczek. Jeśli pionek zatrzyma się na:
* pustym polu – nic się nie dzieje i rzuca kostką kolejny gracz z drużyny;
* szczęśliwym polu z koniczynką – drużyna zdobywa przydatną rzecz wybraną z puli lub leżącą już na planszy;
* przeszkodzie – pora na wytężenie umysłów i wymyślenie zastosowania jednego z posiadanych przez drużynę przydatnych rzeczy, która pomoże im pokonać przeszkodę. Jeśli żaden z graczy nie poda rozwiązania, drużyna będzie musiała się cofnąć na przeszkodę znajdującą się poniżej. Jeśli graczom nie uda się jej pokonać, przesuwają pionek w dół, aż do najniższego pola. Z kolei, gdy gracze pokonają daną przeszkodę, pozostają na jej polu;
* złodziejach (sroka i lis) – drużyna traci jeden przedmiot. Gracze wspólnie muszą ustalić, którego z nich się pozbywają.
Gra kończy się, gdy drużyna dotrze do domku babci z prezentem lub przeszkody napotkane po drodze okazały się nie do przejścia. Drużyna cofa się do pola startowego.
Wrażenia
Gra „Wyprawa do babci” może wydawać się niepozorna, ale już po rozegraniu pierwszej partii okazuje się, że wciąga. Pięknie ilustrowana, starannie wykonana i co najważniejsze opierająca się na genialnym pomyśle Jima Deacove’a. Kolejna gra z serii „Rodzinka wygrywa”, obok której nie można przejść obojętnie. Moim zdaniem jest rewelacyjna!
Wybierając przydatne rzeczy na kafelkach, gracze muszą starać się przewidzieć, które z nich mogą być najbardziej przydatne do pokonania zbliżających się przeszkód. Nie jest to wcale takie łatwe i oczywiste, jak się wydaje, gdyż pionek może się zarówno przesuwać do przodu, jak i zostać cofnięty na planszy. Gracze muszą wysilić umysły i rozbudzić wyobraźnię, aby stawić czoła napotykanym przeszkodom. Genialne ćwiczenie umysłu.
Rozwiązania proponowane przez graczy muszą być sensowne i w miarę realne. Pozwala to na stosowanie niektórych rozwiązań w życiu codziennym. Dziecko uczy się logicznego myślenia i racjonalnego rozwiązywania problemów. Ponadto każdego przedmiotu można używać na wiele sposobów. Nie zawężamy myślenia do standardowego sposobu używania wybranych przedmiotów, ale tworzymy nowe możliwości.
Tak ciekawej formy gry familijnej i jednocześnie interesującej gry logicznej trudno szukać na rynku. Proste zasady, wciągająca rozgrywka i wysoka regrywalność zapewniają świetną zabawę w rodzinnym gronie.
160 pytań znajdujących się na kartach to spory zasób wiedzy o kosmosie. Dodatek w formie puzzli to z kolei idealna rozrywka dla dzieci w różnym wieku. Ten, kto raz pokochał układanie puzzli, nigdy z tego nie wyrośnie. | „Wyprawa do babci” – recenzja gry kooperacyjnej |
Jesień i zima to czas zwiększonej podatności na przeziębienia i inne uciążliwe infekcje. Niestety o ile odchorowanie w łóżku kilku dni dla wielu osób może nie być problemem, to powikłania pochorobowe stają się bardzo groźne. Aby uniknąć takich sytuacji, warto dbać o swoją odporność i aktywnie ją budować. Kiedy odporność spada, układ immunologiczny zaczyna szwankować, a do organizmu z łatwością przedzierają się wirusy i bakterie, które potrafią siać w ciele spustoszenie. Jeżeli do tego dołączymy przemęczenie, stres, dietę ubogą w składniki odżywcze i wychłodzenie – gorączka, kaszel i katar gwarantowane! Na szczęście jest kilka sprawdzonych sposobów, aby poprawić odporność przed zimą.
Ruch to zdrowie
Remedium na odporność jest regularna aktywność fizyczna. Aby wzmocnić układ odpornościowy, należy nie rezygnować ze sportu przez cały rok – również wtedy, gdy pogoda za oknem i temperatura nie rozpieszczają. Lekarze zalecają, aby bez względu na wiek kilka razy w tygodniu uprawiać sport dostosowany do naszych możliwości. Nordic walking, bieganie, pływanie na basenie czy po prostu gimnastyka w domu minimalizują ryzyko chorób i poprawiają naszą odporność, a oprócz tego zwiększają ilość komórek odpowiedzialnych za odporność. Wystarczy około 45 minut wysiłku, aby organizm wytworzył mnóstwo endorfin, czyli hormonów szczęścia, poprawiających samopoczucie i pomagających przetrwać chłodne dni. Już niewielka, ale regularna aktywność fizyczna wpływa znacznie na poprawę odporności organizmu!
Nordic Walking
Jest jedną z polecanych aktywności fizycznych wzmacniających odporność.
box:offerCarousel
Sen i wypoczynek a układ immunologiczny
Higiena snu oraz odpowiednia dawka wypoczynku to podstawa, aby organizm mógł się zregenerować i wzmocnić swoje siły witalne. Dorosły powinien spać od 6 do 8 godzin w ciągu doby. Im mniej snu, tym podatność organizmu na infekcje wzrasta. Specjaliści podkreślają, że w ciągu doby każdy z nas powinien znaleźć czas na odrobinę relaksu, aby ukoić nerwy, zminimalizować stres po pracy. To czas, w którym nie tylko odpoczywamy, ale przede wszystkim stabilizujemy procesy wewnętrzne organizmu, w tym odporność. W okresie zimowym warto wypróbować działanie nawilżaczy oraz oczyszczaczy powietrza z wymiennymi filtrami HEPA, które pomogą oczyścić i nawilżyć powietrze, usuwając z niego bakterie, grzyby i zarazki, kiedy będziemy smacznie spać lub po prostu odpoczywać.
box:offerCarousel)
Hartowanie organizmu
Hartowanie organizmu z całą pewnością zwiększa odporność, jednak należy robić to z głową, aby nie zostać ofiarą zbyt dużej różnicy temperatur, co może zakończyć się przeziębieniem. Warto zacząć od naprzemiennych kąpieli pod prysznicem, polewając się raz ciepłą, a raz zimną wodą. Ten sposób przede wszystkim poprawia ukrwienie i przyspiesza przepływ krwi, pomaga lepiej dotlenić organizm i odżywić jego komórki.
Dieta na chłodne dni
Zdrowa, zbilansowana dieta to podstawa racjonalnego żywienia, dlatego nie można zapominać w okresie zwiększonej zachorowalności o składnikach, które powinny znaleźć się w codziennym jadłospisie. Przede wszystkim warto postawić na naturalny antybiotyk, czyli czosnek z dużą dawką witamin, selenu i związku siarki o nazwie alliacyna, który działa antybakteryjnie. Smakosze herbaty mogą wypróbować napoje rozgrzewające z dodatkiem aromatycznego imbiru o właściwościach przeciwzapalnych oraz bogatego w witaminy i minerały przeciwbakteryjnego miodu.
box:imagePins
box:pin
Jesienią i zimą warto postawić na kiełki, które można wyhodować w specjalnej kiełkownicy w zaciszu domowym. Kiełki są źródłem białka, kwasów omega-3 oraz chlorofilu, który wzmacnia organizm. Kiedy brakuje świeżych warzyw i owoców, warto wybrać właśnie ten sposób, aby poprawić odporność. Do sałatek można dodawać grzyby shitake, które regulują system odpornościowy, a dodatkowo obniżają poziom cholesterolu. Chińskie grzyby można także suszyć i marynować, a potem dodawać do ryżu, makaronu lub sosów.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Wsparcie organizmu suplementami diety
Aby zwiększyć szanse na przetrwanie zimy bez spadku odporności, warto wspierać się suplementami diety będącymi kombinacją potrzebnych witamin, mikroelementów czy ekstraktów roślinnych, które wspierają funkcjonowanie organizmu. Przede wszystkim powinniśmy stosować preparaty multiwitaminowe z dużą dawką witaminy C, colostrum, witaminy z grupy B oraz tran. Aby zachować zdrowie, warto pić sok z czarnego bzu, polecany w okresie osłabionej odporności. Sekret jego działania tkwi w składnikach, które uszczelniają naczynia krwionośne i nie pozwalają wirusom i bakteriom wedrzeć się do krwiobiegu. Mają także właściwości antyoksydacyjne oraz przeciwzapalne flawonoidy.
Z pewnością sposobów na poprawę odporności przed zimą jest znacznie więcej. Każdy z nas powinien wybrać najlepszy dla siebie. Jeżeli połączymy zdrową dietę z aktywnością fizyczną oraz wypoczynkiem, a jesienno-zimowe niedobory uzupełnimy suplementami diety, żadna choroba nie będzie nam straszna! | Jak poprawić odporność przed zimą? |
Zima rządzi się swoimi prawami, jeśli chodzi o wysiłek sportowy. Nie inaczej jest w przypadku rozgrzewki, która zyskuje na znaczeniu w czasie mrozów. Jak rozgrzewać się przed bieganiem, narciarskim szaleństwem czy morsowaniem, by nie odnieść kontuzji i nie zachorować? Bieganie
Wytyczne dotyczące czasu przeznaczonego na rozgrzewkę są różne, biorą pod uwagę m.in. stopień zaawansowania, charakterystykę biegacza (sprinter czy maratończyk) i biegowy staż. Pewne jest jedno – pominięcie rozgrzewki grozi zasłabnięciem w trakcie biegu lub niespodziewaną kontuzją. Dlatego tak ważne jest choćby 5, a najlepiej 10–15 minut wykonywania ćwiczeń rozciągających i wzmacniających.
Repertuar nie różni się od rozgrzewki w trakcie innych pór roku; wykonujemy skłony, skipy A i B, kręcenia biodrami i stopami, wymachy rękami w obie strony. Z kolejnymi minutami warto nieco przyspieszyć tempo ćwiczeń, miarkując przy tym dawkę, żeby nie zmęczyć się przedwcześnie.
Zima to czas wzmacniania wytrzymałości, a w kontekście fizyczności – budowania „bazy”. Jeszcze przed rozgrzewką na zewnątrz warto poświęcić chwilę na jedną z kilku odmian brzuszków. Mogą to być także wymachy kończynami z pozycji klęczącej podpartej, wznoszenie tułowia i głowy z pozycji leżącej czy popularny plank (deska).
Koniec biegania nie oznacza jednak końca treningu. Pozostaje jeszcze kwestia schłodzenia mięśni. Nie chodzi oczywiście o korzystanie z warunków zimy, tylko o indywidualne przygotowanie organizmu do codziennych obowiązków. Warto zwolnić tempo lub zacząć maszerować na kilometr przed domem. Rozciąganie wykonujmy już w cieple pomieszczenia, gdyż statyczne rozciąganie na mrozie prowadzi do błyskawicznego ochłodzenia mięśni. Szok termiczny grozi zaś złapaniem infekcji.
Narciarstwo i snowboard
Stok, komplet odzieży narciarskiej, kask i narty z kijkami – zakładam, że jesteśmy w sytuacji wyjściowej. Bez rozgrzewki mamy niemal stuprocentowe ryzyko kontuzji. Zanim uwolnimy emocje związane z szusowaniem, należy odpowiednio rozgrzać mięśnie nóg. Jeszcze przed założeniem nart, należy wykonać krążenia ramionami w obie strony, popodnosić kolana (wymachy), zrobić kilka przysiadów. Rozgrzewka jest bardziej energiczna niż rozciągliwa, z czasem liczy się liczba powtórzeń i wymachów, a nie intensywność ćwiczeń. Dobrze jest wpleść w rozgrzewkę kilka skłonów z pozycji stojącej lub kucznej.
Kontynuujemy rozciąganie z nartami na nogach. Wykorzystując podparcie się kijkami, unosimy jedną nogę, aż kant narty dotknie ziemi. Potem można wykonywać ruch „wycieraczki”, tzn. kręcić nartą od prawa do lewa. Dla rozciągnięcia można schylać się do kantów nart, po wcześniejszym wychyleniu się. Skręty tułowia z pozycji stojącej oraz skłony boczne (trzymając kijek nad głową) poprawią naszą koordynację ruchową, przyczyniając się do szybszych reakcji na stoku. Na wykroku rozgrzewamy mięśnie czworogłowe, główne ogniwo wspierające stawy w amortyzacji po skrętach (narty) i wyskokach (snowboard).
Morsowanie
To specyficzny sposób obcowania z zimą, który nie jest sportem i ma niewiele wspólnego z aktywnością jako taką. Przyzwyczajenie ciała do lodowatej wody nie jest wcale tak trudne, jak się wydaje. W morsowaniu najistotniejsze jest zapewnienie krwi i tkankom dopływu tlenu. Najprościej można to zrobić ćwiczeniami i wysiłkiem na poziomie przemian aerobowych (bieg, nordic walking, jazda na rowerze).
W rozgrzewce następującej bezpośrednio przed zanurzeniem należy powoli zdejmować z siebie kolejne warstwy ubrań. Do przerębli wchodzi się wolno, jednostajnymi ruchami. Standardowym wymogiem są buty, kostium termoaktywny, rękawiczki i czepek neoprenowy, dzięki temu ostatniemu śmiałkowie decydują się nawet na zanurzanie głowy. Początkujący cieszą się z każdej sekundy w lodowatej wodzie, doświadczony mors wytrzyma w niej nawet powyżej pięciu minut. | Rozgrzewka przed wysiłkiem zimą – zasady |
To małe, zazwyczaj plastikowe i bardzo tanie „kółeczka”, które umożliwiają prawidłowy montaż felgi. Jak je dopasować? Które wybrać? I czy każdy ich potrzebuje? Kupując felgi, mamy dwie możliwości – pojechać do ASO i otrzymać za solidną zapłatę idealnie dopasowane felgi, przeznaczone do konkretnej marki i modelu auta, lub skorzystać z obręczy „uniwersalnych”, które pasują do wielu modeli samochodów i są zdecydowanie tańsze od oryginałów.
Po co te pierścienie?
Jedynym minusem felg uniwersalnych jest niedokładne dopasowanie otworu centralnego obręczy do średnicy piasty konkretnego samochodu. W zależności od marki i modelu samochodu różnica może wynosić nawet kilka milimetrów, a jak wiemy, luz na piaście jest dopuszczalny maksymalnie do 0,1 mm. Tu z pomocą znów przychodzą producenci felg uniwersalnych, którzy znaleźli bardzo proste rozwiązanie – wprowadzili na rynek pierścienie centrujące, które wypełniają przestrzeń między otworem centrującym a piastą.
Wielu z nas podchodzi do tego wynalazku z dużym dystansem, a to błąd, gdyż źle „wycentrowana” felga w stosunku do średnicy piasty powoduje drgania kierownicy, a tym samym przyśpiesza zużycie opon i elementów zawieszenia. W tym miejscu należy podkreślić, że jedyną funkcją pierścieni jest umożliwienie założenia felgi uniwersalnej na piastę tak, aby dokładnie spasować osie otworów montażowych felgi z otworami na piaście. Tyle i aż tyle! Odpowiednie utrzymanie felgi względem piasty w czasie jazdy to już zadanie śrub montażowych.
Jak właściwie dobrać pierścienie centrujące?
Dobór odpowiedniego rozmiaru pierścieni centrujących to najważniejszy wyznacznik tego, jakie pierścienie kupić. Rozmiar oznacza się dwoma parametrami np. 56,6/72,5 – pierwszy określa średnicę piasty, drugi średnicę otworu w feldze, oba podane są w milimetrach. Do pomiaru z dokładnością do 0,1 mm wykorzystaj suwmiarkę– jeśli jednak masz wątpliwości, czy pomiar jest prawidłowy lub nie dysponujesz odpowiednim sprzętem do demontażu i ponownego montażu koła (np.klucz dynamometryczny), poproś o ustalenie odpowiedniego rozmiaru fachowca – wulkanizatora czy mechanika.
Plastik, pełne czy metal?
Na rynku najwięcej jest pierścieni wykonanych z tworzywa sztucznego, czyli najzwyklejszego plastiku. Niektórzy podchodzą do tematu pierścieni nadto ambitnie i już na początku odrzucają ten materiał, szukając czegoś trwalszego, sądząc, że posłużą dzięki temu na lata. A tymczasem przy wyborze materiału, z którego wykonany jestpierścień centrujący do felgi, powinniśmy się kierować dokładnością wykonania, z uwzględnieniem funkcji, jaką ma spełnić.
Prościej: do prawidłowego montażu felgi wcale nie potrzebujemy metalowego, aluminiowego, twardego i pełnego pierścienia. Aby spełnić swoją funkcję, musi być starannie wykonany, zgodnie z normami, a nie wytrzymać przemieszczenia felgi względem osi. Jeśli w czasie jazdy będą występować drgania, każdy materiał, nawet metal ulegnie deformacji. Czy warto zatem przepłacać?
Warto podkreślić, że solidne plastikowe pierścienie centrujące do felg kupimy na Allegro po kilka złotych za sztukę, natomiast wykonane z innych, „trwalszych” materiałów nie dość, że są trudniej dostępne (raczej na zamówienie), to jeszcze dużo droższe. Dodatkowym minusem pierścieni metalowych jest skłonność do „zapiekania” na piaście, co znacznie utrudnia ich demontaż przy wymianie kół.
Pierścienie centrujące, nawet najtańsze, pod warunkiem odpowiedniego doboru rozmiaru i poprawnego montażu, posłużą kilka dobrych sezonów, a w przypadku uszkodzenia na pewno nie będzie nam żal wydać kolejnych kilku złotych. Nie zapominajmy jednak, że prawidłowo pierścienie mocuje się do felgi – nie do piasty.
Przykładowe średnice piast z podziałem na marki samochodów
| Rozmiar pierścienia | Marka |
|---|---|
| 54,1 mm | Mazda, Toyota |
| 56,1 mm | Rover, Honda (4 x 100) |
| 56,6 mm | Opel, Chevrolet, Daewoo |
| 57,1 mm | Seat, Skoda, Volkswagen, Audi |
| 58,1 mm | Fiat, Alfa Romeo |
| 60,1 mm | Toyota, Renault, Dacia |
| 63,4 mm | Ford, Volvo |
| 64,1 mm | Honda |
| 65,1 mm | Opel, Citroen, Volvo |
| 66,6 mm | Mercedes |
| 67,1 mm | Kia, Hyundai |
| 72,6 mm | BMW |
| 74,1 mm | BMW | | Po co są pierścienie centrujące do felg? Które wybrać? |
Zielony jęczmień zawiera szereg aminokwasów, których potrzebuje ludzki organizm. Jest naturalnym źródłem wapnia, kwasu foliowego i witaminy C. Bogaty jest w magnez, potas, żelazo, a także błonnik pokarmowy, dzięki czemu pomaga w walce z nadmiarowymi kilogramami. Wypróbuj przepis na odżywczy koktajl z dodatkiem młodego jęczmienia! Składniki:
2 banany
2 łyżki młodego jęczmienia
pęczek natki
400 ml mleka (np. roślinnego)
łyżka miodu
Krok po kroku:
Banany obieramy i kroimy na średniej wielkości kawałki. Natkę pietruszki płuczemy pod bieżącą wodą. Składniki wkładamy do blendera, dodajemy łyżkę miodu, mleko i miksujemy na gładki koktajl.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube | Odżywczy koktajl z banana, młodego jęczmienia i natki pietruszki |
O Rosji pisze się sporo, ale niemal zawsze z dopiskiem, że jest to kraj o wielu twarzach, trudno jest więc poddawać go jakimkolwiek analizom. Ci, którzy chcieliby lepiej poznać Rosję, mają mnóstwo ciekawych lektur do wyboru. „Imperium” – Ryszard Kapuściński
Klasyka reportażu w wykonaniu Kapuścińskiego. Książka o upadku ostatniego imperium – ZSRR. Jest ona relacją z podróży, ale też próbą podsumowania tego, jakie przemiany dokonały się w krajach Związku Radzieckiego na przestrzeni lat. „Imperium” jest propozycją dla osób, które interesują się okresem powojennym w historii Rosji i tych krajów, które były od niej zależne.
„Czasy secondhand” – Swietłana Aleksijewicz
O Swietłanie Aleksijewicz mówi się, że w swoich reportażach zawiera ona całą złożoność duszy radzieckiej. „Czasy secondhand” to jej opowieść o tym, co komunizm pozostawił po sobie w Rosji. Z jednej strony ludzi zawiedzionych zmianami, z drugiej tych, którzy mieli już dość i chcieli wolności. Każdy z nich inaczej zapamiętał ZSRR i inaczej widzi współczesną Rosję.
Przeczytaj pełną recenzję książki Swietłany Aleksijewicz „Czasy secondhand”.
box:offerCarousel
„Jądro dziwności. Nowa Rosja” – Peter Pomerantsev
Rosja to przede wszystkim kraj kontrastów. Peter Pomerantsev twierdzi, że brakuje jej tożsamości. Opisuje więc zbiorowego bohatera bez wartości, bez ideałów. „Jądro dziwności. Nowa Rosja” to książka, która pozwoli lepiej zrozumieć różne oblicza Rosji.
„Nie ma jednej Rosji” – Barbara Włodarczyk
Barbara Włodarczyk, autorka telewizyjnych reportaży „Szerokie tory”, w książce „Nie ma jednej Rosji” opisuje ludzi mieszkających w różnych zakątkach tego kraju, żeby udowodnić, jak bardzo różnią się oni od siebie, chociaż wszyscy są Rosjanami. Każdy reportaż to inna historia, a wszystkie razem składają się na ciekawą opowieść.
„14:57 do Czyty. Reportaże z Rosji” – Igor T. Miecik
Igor T. Miecik zastanawia się, co łączy różne części kraju rozrzucone po dwóch kontynentach – czy jest to wspólny język, religia, a może kolej transsyberyjska, bez której Rosja nie funkcjonowałaby w ten sam sposób? Zbiór reportaży „14:57 do Czyty” to książka bardzo krótka, ale jednocześnie interesująca.
„Biała gorączka” – Jacek Hugo-Bader
Pisał o tym, jak mieszkańcy krajów byłego ZSRR wspominają przeszłość i co wychodzi, gdy porówna się ją z teraźniejszością („W rajskiej dolinie wśród zielska”). Zastanawiał się też, jak żyje się w miejscu, które kiedyś było obozem pracy („Dzienniki kołymskie”). W „Białej gorączce” z kolei Jacek Hugo Bader opowiada o swojej podróży z Moskwy do Władywostoku i wcześniejszych wyjazdach do państw dawnego ZSRR.
„Rosja. Podróż do serca kraju i narodu” – Jonathan Dimbleby
„Rosja. Podróż do serca kraju i narodu” to propozycja różniąca się od pozostałych, skierowana bowiem do osób, które o Rosji wiedzą niewiele i chciałyby poznać podstawowe informacje na jej temat. W książce Jonathana Dimbleby’ego można znaleźć mnóstwo ciekawostek, informacje o kulturze i historii tego kraju.Każdy z tych reportaży mówi o Rosji, niektóre jednak skupiają się na jej historii powojennej, a więc wielkich zmianach, inne z kolei opowiadają o codziennym życiu ludzi zainteresowanych przede wszystkim tym, co teraz. Warto poznać obydwie perspektywy, żeby przekonać się, czym rzeczywiście jest współczesna Rosja. | Najciekawsze reportaże o Rosji |
Lato w pełni, a wysokie temperatury dają się we znaki? W takim przypadku warto mieć przy sobie cały czas wodę lub inne napoje, które ukoją nasze pragnienie. W tym sezonie dużą popularnością cieszą się szklane butelki i bidony. Podpowiadamy, które z nich warto mieć. Szklane butelkii bidony na wodę w towarzystwie owoców i zimnego napoju to szczyt marzeń w upalne dni. To rozwiązanie jest nie tylko praktyczne, ale przede wszystkim efektowne. Szklane akcesoria uzupełnione o pływające w nich listki mięty, kawałki cytryny lub innych owoców cieszą oko, a także dobrze smakują.
Plastik czy szkło?
Odpowiedź powinna być oczywista. Kiedy mamy do wyboru napoje w szklanych i plastikowych butelkach, każdy z nas powinien zdecydować się na szkło. Jest to ekologiczne rozwiązanie, które dodatkowo pozytywnie wpływa na smak wody i wielu innych napojów. Ponadto szklane produkty są wielokrotnego użytku, dlatego po umyciu możemy korzystać z nich w dowolnej chwili.
Szklane butelki – hit tego sezonu!
Chcesz być na topie? W tym sezonie postaw na szklane detale. Akcesoria kuchenne wykonane ze szkła to niezbędny dodatek w okresie letnim. Szczególnie dużą popularnością cieszą się butelki w formie zakręcanych słoików ze słomką lub też o klasycznym fasonie z zapinanym od góry korkiem. Jeden i drugi wariant będzie dobrze prezentował się w towarzystwie owoców i aromatycznych liści mięty.
Szklana butelka ze słomką – jest to wyjątkowe rozwiązanie zarówno dla dzieci i nastolatków, jak również dorosłych. Sprawdzi się w przypadku codziennych spacerów, a także w czasie podróży, ponieważ pasuje do tradycyjnych uchwytów samochodowych. Dużą zaletą butelki wykonanej ze szkła jest utrzymanie pierwotnego smaku przechowywanego w niej napoju, a dodatkowo szeroka szyjka pozwala w trakcie upalnych dni na wsypanie do środka kostek lodu.
Na sportowo – szklany bidon
Niezależnie od tego, jaki sport uprawiamy, konieczne jest posiadanie bidonu. Każda jedna sprawność fizyczna powoduje uratę dużej ilości płynów z naszego organizmu. Dlatego podczas ćwiczeń musimy dbać o siebie i systematycznie uzupełniać te braki. Bidon w tym przypadku okaże się niezastąpiony. Oprócz produktów wykonanych z plastiku, aluminium czy też stali nierdzewnej dużym uznaniem cieszy się również bidon szklany.
Szklany bidon – jest to kolejna propozycja dla osób ceniących sobie ekologiczne rozwiązania. Odpowiednio dobrany to połowa sukcesu. Szklana alternatywa doskonale sprawdzi się podczas treningu, zajęć jogi, jak również w podróży. Szkło to materiał, który nie zawiera szkodliwych substancji i nie absorbuje zapachów, a ponadto łatwo go utrzymać w czystości. Może być myte w zmywarce, lecz warto pamiętać, że korzystanie z niego wymaga jednak nieco ostrożności.
Kiedy za oknem temperatury przekraczają dopuszczalną normę, warto mieć pod ręką zimne napoje. Szklane butelki i sportowe bidony pomogą nam przetrwać upalne lato, a jednocześnie sprawią, że korzystanie z nich stanie się samą przyjemnością. Podczas przygotowania ulubionych napojów pamiętajmy o owocach! Wzbogacą smak i uatrakcyjnią swoim wyglądem dany napój. | Ekologiczna alternatywa dla plastikowych butelek – szklane butelki i bidony na wodę oraz napoje |
Polecamy prosty przepis na smaczne i pożywne spaghetti z porem i orzechami włoskimi. Wypróbuj go i wprowadź nieco włoskiej kuchni do codziennego menu. Składniki:
1 por
2 posiekane ząbki czosnku
3 łyżki oliwy
100 ml wina białego
sól, pieprz
400 g makaronu spaghetti
garść orzechów włoskich
Krok po kroku:
Makaron gotujemy w osolonej wodzie. Pora kroimy w drobne paski i podsmażamy na patelni razem z czosnkiem. Następnie dolewamy wino. Gdy odparuje, dodajemy makaron i dokładnie mieszamy. Doprawiamy solą i pieprzem. Przed podaniem posypujemy orzechami.
Sprawdź inne przepisy na naszym kanale YouTube oraz na allegro.pl/kuchnia.
box:video | Spaghetti z porem i orzechami włoskimi |
Okres późnojesienny i wczesnozimowy to często niestety pochmurna pogoda, plucha i długie, ciemne popołudnia spędzone w domu. Lepszy humor w takie dni zapewnią dodatki, które sprawią, że twoja pociecha poczuje się przyjemnie i cieplutko. Takim gadżetem są ciepłe kapcie, które założone na nóżki momentalnie przyprawią o lepszy nastrój. Jakie wybrać? Jakie kapcie dla dziecka?
Przede wszystkim ciepłe i wygodne. Takie, które sprawdzą się podczas zabaw w domu, kiedy za oknem pada deszcz. Kiedy robi się zimno,wWarto wtedy zadbać o to, aby na nogach najmłodszych domowników pojawiły się cieplejsze kapcie. Najlepiej, aby posiadały one grubszą podeszwę, która będzie izolować od chłodu podłogi. Tradycyjne kapcie możesz też zastąpić ciepłymi skarpetami, w których dzieci uwielbiają chodzić. Muszą być one jednak wyposażone w solidne gumy antypoślizgowe. Wbrew pozorom, okazuje się, że domowe buciki na jesień powinny być cieplejsze, niż te zimowe.
Kapcie z wysoką cholewką – w sam raz
Kiedy robi się chłodno, każdy domownik, także ten najmłodszy, ma ochotę na ogrzanie stóp w ciepłych i milutkich kapciach. Świetnym rozwiązaniem na długie wieczory spędzone w domowym zaciszu mogą być bambosze z wysoką cholewką. Kupując maluchowi takie buciki, masz pewność, że będzie mu ciepło i niezwykle przyjemnie. Tego typu obuwie często ogrzewane jest dodatkowo miękkim polarem, a urocze wzory zachęcają do zakładania go na nogi.
Kapcie zwierzaki – wesoła propozycja
Podczas pochmurnych dni warto wprowadzić odrobinę radości, chociażby zakładając na stopy śmieszne kapcie zwierzaki. Wesołe wzory z pewnością spodobają się najmłodszym domownikom, gdyż tego typu buciki wyglądają jak prawdziwe, pluszowe zabawki. Świetnie sprawdzą się podczas chłodniejszych dni, gdyż najczęściej wykonane są z miłych, ciepłych materiałów, które doskonale ogrzeją stopy maluchów.
Ciepłe skarpety na jesień
Nie wszystkie dzieciaki przepadają za noszeniem w domu kapci. Często ściągają je i zapominają założyć, co skutkuje wyziębieniem małych stópek. Dobrym rozwiązaniem może być więc zaproponowanie dziecku ciepłych skarpet. Są one bardzo często wykonane z grubych materiałów, nawet z polaru, co sprawi, że będą spełniać taką samą funkcję, jak buty. Na spodzie wyposażone w solidne gumy, które zapobiegają ślizganiu się. Do tego doskonale przylegają do stopy, zabezpieczając przed zimnem także kostki.
Wełniane bambosze
Jeżeli twój maluch jest prawdziwym zmarzluchem, a jego stopy szybko się wychładzają, to doskonałym obuwiem domowym na jesień mogą okazać się wełniane kapcie. Zapewnią one z pewnością przyjemne ciepło, a do tego będą fajnie wyglądać. Możesz zdecydować się np. na kapcie z owczej wełny. Dają wyjątkowe ciepło i nadadzą się na naprawdę chłodne dni.
Kapcie dla najmłodszych powinny zapewniać ciepło stopom i być wygodne. Od ciebie i twojego dziecka zależy to, na jaki model się zdecydujecie. Pamiętaj, że jeżeli maluch nie przepada za noszeniem bucików w domu, to nie warto go zmuszać, lepiej zdecydować się na wariant, który mu się spodoba, czyli np. skarpety. Szarówka za oknem nie musi oznaczać chłodniejszych dni w domu, wiele rodzin woli ogrzewać wnętrza, kiedy tylko zaczyna robić się chłodno. Pamiętaj więc, aby nie przegrzać dziecka, wybierając dla niego mocno ocieplane kapcie, kiedy temperatura w mieszkaniu tego nie wymaga. Jednak gdy za oknem jesienna plucha, wielu małych i dużych domowników ma ochotę na założenie na stopy ciepłych i milutkich bamboszy, które w mig poprawią nastrój. | Jesienno-zimowe kapcie dla dziecka – przegląd propozycji |
Subsets and Splits
No saved queries yet
Save your SQL queries to embed, download, and access them later. Queries will appear here once saved.