source
stringlengths
4
21.6k
target
stringlengths
4
757
Jak wprowadzić świąteczną atmosferę do mieszkania? Najłatwiej za pomocą dodatków. Powinny one pojawić się na stole, przy którym będziemy spożywać wielkanocne śniadanie, a także w innych częściach domu, w których będziemy spędzać czas z rodziną. Jakie akcesoria wybrać do lokum w stylu nowoczesnym? Wielkanoc 2018 – trendy w aranżacji wnętrz Tego roku obowiązują dwa trendy aranżacji wnętrz w okresie wielkanocnym. Pierwszy to ukłon w stronę tradycji, drugi cechuje nowoczesność. Klasyczne rozwiązanie zakłada m.in. wprowadzenie do pomieszczeń elementów w odcieniach bieli, zieleni i żółci (mogą to być dodatki pastelowe). W przypadku wnętrz minimalistycznych, skandynawskich albo industrialnych sprawdzi się drugi wariant. Jego istotą jest wprowadzenie do wnętrz dodatków w kolorach zimnych i zdecydowanych. Mogą to być szarości, beże, perłowa biel, a nawet czerń. Sprawdzą się też akcesoria srebrne i miedziane. Wielbiciele nowoczesnych wnętrz mogą wykorzystać również ozdoby w kolorze roku 2018 według Pantone, czyli ultrafiolecie. Niekoniecznie musi być to fiolet, można zdecydować się też na jego jaśniejsze lub ciemniejsze odcienie – malinowy róż, burgund, fuksję. Wielkanocne ozdoby stołu Na świątecznym stole, przy którym w rodzinnym gronie będziemy spożywać śniadanie i inne posiłki, powinny pojawić się żywe rośliny, co wpisuje się w trend ekologiczny na Wielkanoc 2018. Mogą to być cięte kwiaty (tulipany, hiacynty, fiołki, krokusy), gałązki wierzby z baziami, a także rzeżucha. Warto umieścić je w wysokich szklanych naczyniach albo w prostych wazonach o metalowym połysku. box:offerCarousel box:offerCarousel Ozdobą tego mebla będą też figurki przedstawiające zajączka wielkanocnego, baranka albo kurczaczka wykonane z metalu albo ceramiczne, pokryte farbą w kolorze miedzi lub srebra. Aranżując stół na śniadanie wielkanocne, zwolennicy minimalizmu mogą przykryć go bieżnikiem. W nowoczesnej jadalni sprawdzi się model w kolorze szarości ze srebrną nitką. Dekorując stół, pamiętajmy o tym, aby zachować umiar. Goście muszą mieć zapewnioną swobodę ruchu i widzieć siebie nawzajem. box:offerCarousel Wielkanocne ozdoby domu Świąteczne akcenty warto wprowadzić nie tylko do jadalni czy kuchni, ale i do pozostałych pomieszczeń. W pokoju dziennym można zmienić poszewki poduszek dekoracyjnych (najlepiej wybrać te wykonane z naturalnych tkanin – bawełniane i lniane), które zdobią kanapę, na te w kolorze fioletu. Będą dobrze komponować się z szarością i bielą – kolorami dominującymi w minimalistycznych i skandynawskich wnętrzach. Co więcej, zmiana poszewek to tani i szybki sposób na udaną metamorfozę. W salonie warto też zawiesić lustro. Nie jest to ozdoba stricte wielkanocna, ale na pewno wiosenna. Umieszczając je vis-à-vis okna, doświetlimy w ten sposób pomieszczenie. Pamiętajmy o tym, aby ulokować je pod kątem, nie płasko na ścianie (wystarczy, że górna krawędź będzie oddalona od jej powierzchni o 1 centymetr). Tafla lustra powinna być skierowana w stronę strefy, którą chcemy doświetlić, czyli np. wypoczynku. Na stoliku kawowym w pokoju dziennym możemy ustawić świece – to prosta, tania i efektowna dekoracja. Zapalone po południu i wieczorem wprowadzą wyjątkowy nastrój. Tegoroczną nowinką w aranżacji wnętrz są świeczki, które swoim kształtem przypominają pisanki – owalne i wielobarwne (żółte jajo w grochy kupimy na Allegro w cenie 6,60 zł). Pamiętajmy: dla bezpieczeństwa domowników nie powinniśmy zostawiać zapalonych świeczek na noc.
Wielkanocne ozdoby domu i stołu dla miłośnika nowoczesności
Wiosenne słoneczko przyświeca, a nasze stare meble ogrodowe nie są w najlepszym stanie. Po co szukać nowych, skoro można wykazać się kreatywnością i samemu odnowić te już posiadane w prosty i bardzo skuteczny sposób. Drewniane meble ogrodowe są narażone na działanie warunków atmosferycznych – wilgoć, deszcz, skoki temperatur, promieniowanie UV oraz na uszkodzenia mechaniczne. Wszystko to przyczynia się do powolnego niszczenia drewna i jego struktury. Jak skutecznie odnowić meble ogrodowe Podstawową kwestią jest rodzaj drewna, z jakiego są wykonane meble. W naszych ogrodach dominują sprzęty wykonane z drewna rodzimego – sosny, świerku, jesionu, buku czy dębu. Odpowiednio konserwowane będą służyły nam przez wiele lat. Ochrona ich przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi polega na zaimpregnowaniu drewna lub pomalowaniu farbą, ewentualnie polakierowaniu. Trwalszymi meblami są meble te, wykonane z drewna egzotycznego – teku, eukaliptusa. Są łatwiejsze w utrzymaniu, a ich drewno jest dość twarde i odporne na czynniki zewnętrzne. Jednak z biegiem czasu tracą na efektywności i należy je odnowić. Podczas renowacji należy zastosować odpowiednie impregnaty, które przywrócą żywy kolor oraz atrakcyjny wygląd. Renowacja w trzech krokach Zanim przystąpimy do odnowy naszych mebli, powinniśmy ocenić ich stan oraz zaopatrzyć się w odpowiednie akcesoria i preparaty chemiczne. Krok I – przygotowanie podłoża Jeżeli meble nie są mocno zniszczone (powłoka nie jest popękana i złuszczona) możemy je pomalować ponownie. Najpierw jednak należy meble dokładnie oczyścić. W innym przypadku czeka nas wiele pracy. Całość trzeba przeszlifować do surowego drewna, żeby pozbyć się złuszczonej farby lub lakieru. Do usunięcia starej powłoki najlepiej użyć papieru ściernego o ziarnistości od 150 do 200. Urządzeniem pomocnym do wykonywania tego typu prac jest szlifierka oscylacyjna. Urządzenie to pozwala na dokładne oszlifowanie elementów drewnianych i dotarcie do miejsc trudno dostępnych. Innym sposobem usunięcia starej powłoki jest użycie preparatów chemicznych – środka do usuwania farb. Są to dość silne preparaty chemiczne. Pod ich wpływem stara powłoka robi się miękka i odrywa od drewna. Po kilku minutach działania środka możemy mechanicznie za pomocą szpachli usunąć starą warstwę. box:offerCarousel Krok II – nakładanie powłoki ochronnej W kolejnym kroku przystępujemy do nałożenia powłoki zabezpieczającej. Do tego celu używamy tzw.impregnatów technicznych. Zapewniają one desce trwałą ochronę oraz zabezpieczają drewno przed biokorozją. box:offerCarousel Krok III – malowanie Mając zaimpregnowane drewno, przechodzimy do dalszego etapu – malowania. Wszystko zależy od naszych upodobań i jaki efekt zamierzamy osiągnąć. Jeżeli chcemy uzewnętrznić strukturę drewna, stosujemy bejcę lub lakierobejcę. Nadaje drewnu lekki połysk i chroni przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. Żeby uzyskać określony efekt, należy lakierobejcę nałożyć dwukrotnie za pomocą pędzla. Nakładamy cienką warstwę spokojnymi ruchami. W pierwszej kolejności należy pomalować spodnią część mebli, a następnie blat i siedziska. box:offerCarousel Alternatywnym i dość pomysłowym rozwiązaniem jest pomalowanie mebli farbą akrylową przeznaczoną do mebli ogrodowych. Uzyskujemy jednolity i jednocześnie niesamowity efekt. Przed malowaniem należy wykonać te same czynności jak w przypadku malowania lakierobejcą. Drewno powinno być oczyszczone i zagruntowane odpowiednim podkładem. Nowością są tzw. spraye nawierzchniowe Painter’s Touch. Farby w aerozolu o zastosowaniu wewnętrznym, jak również przeznaczone na zewnątrz. Idealnie nadają się do domowych zastosowań. Szeroka gama kolorystyczna (27 barw do wyboru) zapewnia, że jest, w czym wybierać. Spraye Painter’s Touch to wielofunkcyjne, dekoracyjne i ochronne farby. Ich atrakcyjność i żywy kolor nadaje meblom nowy i niepowtarzalny wygląd. Z nadejściem wiosny, coraz więcej czasu spędzamy w naszym ogródku. Okres ten, to nie tylko czas porządków w ogródku, ale również pora przygotowania drewnianych mebli ogrodowych do sezonu letniego. Zanim nadejdzie lato, a upały staną się codziennością, warto poświęcić czas na odświeżenie lub renowację tego sprzętu w naszym ogrodzie. Zobacz także naszą Strefę Ogrodową - Renowacja mebli ogrodowych na wiosnę.
Jak odnowić drewniane meble ogrodowe po zimie
Wśród ulubionych, wakacyjnych celów Polaków – Bałkany zajmują miejsce szczególne. Nie do końca określony, tajemniczy i pociągający duch Półwyspu Bałkańskiego od lat przyciąga rzesze naszych rodaków. Zanim spakujemy plecak i wyruszymy w podróż, warto poczytać o Bałkanach – i to nie tylko w przewodnikach turystycznych... Bałkańskie zapiski Andrzeja Stasiuka Krótki, subiektywny przegląd książek reporterskich i powieści z Półwyspem Bałkańskim w tle rozpocząć należy od znanych i cenionych utworów Andrzeja Stasiuka. Autor, uważany za jednego z najwybitniejszych polskich pisarzy współczesnych, nie kryje swojej słabości do tego regionu Europy. A kiedy fascynację tę połączymy z niezwykłym gawędziarskim talentem... Pierwsza „bałkańska” książka Stasiuka to „Jadąc do Babadag”, wydana w roku 2004. To specyficzny dziennik z podróży przez Słowację, Węgry, Słowenię, Chorwację, Albanię, Rumunię, Mołdawię i Ukrainę. Niewiele ma jednak wspólnego z reporterskim opisem wyprawy – zbliża się raczej właśnie do gawędy, aż chciałoby się posłuchać tej książki prosto z ust autora. Opisy krajobrazów, miejsc, ludzi i obyczajów okazują się w zasadzie tylko punktem wyjścia do rozważań nad życiem i przemijaniem. Rodzi się zatem pytanie – czy to właśnie bałkańska atmosfera, z natury rzeczy skomplikowana, niejasna i w sposób niewyjaśniony pociągająca, prowokuje do takich refleksji? Dwie z późniejszych książek Andrzeja Stasiuka zdają się poniekąd potwierdzać tę tezę. „Taksim” to, osadzona w trudnych czasach transformacji ustrojowej tak zwanych „demoludów”, podróż przez Europę Środkowo-Wschodnią wraz z drobnymi handlarzami, którzy w nowej rzeczywistości niekoniecznie się odnajdują. Ich bałkańska droga to nie tylko uparte zmierzanie do Stambułu, ale też – w stasiukowym stylu – szlak do odkrycia pewnych prawd o życiu, które unaoczniają się w tej konkretnej, południowo-wschodniej scenerii. Nieco inaczej jest w „Dzienniku pisanym później”. Tu bowiem wyprawa przez Bośnię i Hercegowinę czy Albanię służy autorowi raczej do formułowania – na zasadzie zarówno podobieństw, jak i kontrastów – nierzadko kontrowersyjnych poglądów o Polsce. Można być pewnym jednego – podróż przez Bałkany nigdy nie jest dla Stasiuka tylko przemierzaniem górzystych krajobrazów półwyspu... Przeczytaj pełną recenzję książki Andrzeja Stasiuka „Dziennik pisany później”. box:offerCarousel Tragiczna przeszłość i trudna teraźniejszość Jak pokazują utwory Andrzeja Stasiuka, specyficzny klimat Półwyspu Bałkańskiego doskonale pasuje do konwencji gawędziarskiej. Opowieść sama jakoś płynie, za oknem migają dzikie góry, zapadłe wioski, bary z rakiją... Ale to tylko jedna z twarzy tego miejsca. Nie można bowiem zapominać, co działo się na Bałkanach dwadzieścia lat temu. Wojna bałkańska to jedna z najtragiczniejszych kart europejskiej historii po II wojnie światowej. Literatura stara się mierzyć z demonami tamtych lat, przypominać o ofiarach zbrodni ludobójstwa i niepojętych, pełnych nienawiści walk sąsiadów z sąsiadami. Jedną z najbardziej cenionych przez krytyków i czytelników na całym świecie prób podjęcia tego niezwykle trudnego tematu okazuje się „Jakbyś kamień jadła”Wojciecha Tochmana – literacki reportaż, lapidarny, lakoniczny, a przez to bardzo autentyczny, boleśnie bezpośredni. Tochman przedstawia czytelnikom historię bośniackich matek, sióstr, córek i żon, które podczas ekshumacji ciał ze zbiorowych mogił szukają szczątków swoich bliskich. To lektura niełatwa, o znaczeniu uniwersalnym, które nie ogranicza się tylko do Bałkanów, choć z mieszkańcami tych terenów i ich dzisiejszą rzeczywistością związana jest najbliżej. Na zakończenie bardzo zwięzłego i ekspresowego przeglądu książek o Półwyspie Bałkańskim – prawdziwy klasyk.„Bałkańskie upiory. Podróż przez historię”Roberta D. Kaplana uważa się za podstawowe kompendium wiedzy o krajach bałkańskich, podane w sposób bardzo przystępny i zrównoważony. W reportaż podróżniczy autor wplata bowiem istotne fakty historyczne, geopolityczne czy obyczajowe, bez znajomości których nie sposób zrozumieć Bałkany jako formację kulturową. Mimo iż dzieło Kaplana powstało na początku lat 90., a więc jeszcze przed wojną bałkańską, wydaje się w wielu aspektach wciąż aktualnym i niezastąpionym źródłem wiedzy. Przedstawionego w tym artykule skróconego katalogu lektur bałkańskich nie można z całą pewnością traktować jako pełnego czy zamkniętego. Wręcz przeciwnie – to jedynie zachęta i inspiracja do dalszych poszukiwań dla każdego, kto chciałby dowiedzieć się więcej o krainie płynącej rakiją...
Bałkany w powieściach i reportażach
Statystyki policyjne pokazują, że z roku na rok liczba kradzieży aut w Polsce spada. Mimo to niebezpieczeństwo wciąż jest realne i wielu kierowców zastanawia się nad skutecznym zabezpieczeniem pojazdu przed amatorami cudzej własności. Czy istnieje niezawodny sposób na złodziei? Szybka kradzież auta Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jak niewiele czasu potrzebuje złodziej, aby ukraść auto. Do sforsowania zamka drzwi używa się tzw. łamaka lub korkociągu. Wystarczy chwila, a złodziej siedzi na miejscu kierowcy. Większość aut posiada dodatkowo fabryczny immobiliser, który blokuje zapłon. Złodzieje mają jednak zaawansowane interfejsy serwisowe, które podłącza się do gniazda OBD, co pozwala na łatwe obejście zabezpieczenia. Producenci aut klasy premium chwalą się, że kluczyki do ich pojazdów komunikują się z immobiliserem szyfrem, dzięki czemu auto jest bardzo trudno ukraść. To także nie stanowi problemu dla złodziei, którzy stosują tzw. kodowarki kluczy, co umożliwia im zaprogramowanie duplikatu klucza przez wspomniane wcześniej gniazdo OBD. Najnowsze pojazdy można sterować też przez aplikacje (m.in. zamykać drzwi, łączyć się z komputerem pokładowym). Innowacyjni złodzieje wykorzystują luki w oprogramowaniu, co pozwala im na otwarcie auta z poziomu chociażby tabletu. W internecie można natknąć się na filmy pokazujące, jak sprzęt domowej roboty o wartości kilkuset złotych może przechwycić hasła do aplikacji i w praktyce uruchomić auto. Zabezpieczenia umiarkowanie skuteczne Jedno jest pewne – nawet najlepsze zabezpieczenia fabryczne to pestka dla profesjonalisty. Wielu kierowców w kontekście ochrony aut stawia na lokalizację, wierząc, że po kradzieży uda się ustalić położenie pojazdu. Trzeba jednak pamiętać, że tego typu systemy opierają się o łączność GSM, a więc znane i otwarte pasma częstotliwości. Mają one jedną wadę – łatwo można je zagłuszyć, korzystając z urządzeń do tego przeznaczonych. Jeśli złodziej nie będzie wyposażony w tzw. zagłuszarkę, to szansa na odnalezienie auta wzrasta. Inni kierowcy decydują się na zabezpieczenia mechaniczne. Mowa o blokadach na kierownicę, pedały, a przede wszystkim drążek skrzyni biegów. Dość skuteczne jest przede wszystkim to ostatnie, gdyż jego obejście wymaga od złodzieja czasu i znajomości mechaniki. Zabezpieczenia skuteczne Wciąż bardzo dobrym straszakiem na złodziei jest alarm. Ważne jednak, aby dobrze ukryć syrenę i założyć jej własne zasilanie, co pozwoli na autonomiczną pracę po odłączeniu od akumulatora. Skuteczne jest również odcięcie masy, której domknięcie odbywa się własnym ciałem kierowcy po jednoczesnym dotknięciu tylko sobie znanego miejsca i przekręceniu kluczyka. Zamiennie można zastosować ukryty przełącznik. Odciąć warto chociażby ECU, czyli sterownik wtrysku, albo założony wcześniej elektrozawór na pompie paliwa. Są to rozwiązanie proste, jeśli chodzi o działanie, ale nietypowe i trudne do obejścia. Z pewnością będą wymagać od złodzieja dużej ilości czasu, którego raczej nie ma. Blokady zapłonu pozwalające na odcięcie wybranego obwodu to koszt niewielki, sięgający 40 zł. Dobrym uzupełnieniem będzie elektrozawór na przewód paliwowy, który kosztuje ok. 100 zł. Reszta to już tylko inwencja twórcza elektryka.
Zabezpieczenia antykradzieżowe nie do obejścia
Tak, ale warunkiem jest otwarcie konta fakturowego. Tak, ale warunkiem jest otwarcie konta fakturowego. Faktury mogą być wystawione tylko na dane właściciela konta. Aby otworzyć konto fakturowe przejdź do zakładki Faktury, wybierz formularz danych do faktury VAT. W formularzu znajdziesz dane z ustawień Twojego konta Allegro, sprawdź ich poprawność i wpisz NIP, kliknij [Wyślij]. Kiedy dane do faktur zostaną zaakceptowane przez pracownika, otrzymasz e-mail z informacją o aktywacji konta fakturowego. bbox:hint Zmiana danych do faktur spowoduje automatyczną zmianę w ustawieniach Twojego konta Allegro. Dane na fakturach będą identyczne jak te w ustawieniach Twojego konta. Zmiana w ustawieniach konta spowoduje automatyczną zmianę w danych do faktur. [/bbox]
Czy mogę otrzymywać faktury na prywatne konto?
Kupujący w Allegro lubią śledzić swoje zamówienia. Kupujący w Allegro lubią śledzić swoje zamówienia. 89% z nich deklaruje, że powiadomienie o statusie przesyłki jest dla nich bardzo istotne. Jeśli udostępnisz numer przesyłki Twój Klient dostanie e-maila z linkiem do śledzenia paczki oraz informację o przewidywanym czasie dostawy, w przypadku kłopotów z przesyłką, Kupujący łatwo znajdzie jej numer w zakładce Kupione, w przypadku dostawy Allegro InPost oraz za pośrednictwem Poczty Polskiej i firmy DHL (W tym Kurier wieczór) w zakładce Kupione wyświetli się status przesyłki. bbox:hint W przypadku przesyłek Allegro InPost obsłużonych przez Menedżera Paczek InPost oraz przesyłek DHL24 w ramach usługi Kurier wieczór, numery uzupełniane są automatycznie (także wtedy, gdy obsługujesz te sposoby dostawy przez WebAPI). Nie dotyczy to przesyłki Paczkomaty24, która nie wchodzi w skład usług Allegro InPost. [/bbox] Jak udostępnić klientowi numer przesyłki przez zakładkę Zamówienia Znajdź właściwe zamówienie w zakładce i kliknij [Numer przesyłki]: Następnie wybierz z listy przewoźnika, który dostarcza przesyłkę, wklej jej numer i kliknij [zatwierdź]: Jak udostępnić klientowi numer przesyłki przez Menedżera Sprzedaży Przejdź na kartę wybranej transakcji - kliknij [numer transakcji] w zakładce Transakcje, w części Przesyłka uzupełnij pola Płatność, Numer przesyłki, Operator, zapisz zmiany. Kupujący automatycznie otrzyma informację o numerze przesyłki. Jak udostępnić klientowi numer przesyłki przez WebAPI Skorzystaj z metody AddPackageInfoToPostBuyForm. Jeśli ją zastosujesz, kupujący dostanie e-mail z numerem przesyłki.
Dlaczego warto udostępnić Klientom numer przesyłki i jak to zrobić?
W kaszmirze najpierw zakochały się kobiety, jednak od lat szlachetna wełna gości również w męskich szafach. Kojarzona bywa ze zbytkiem i luksusem, na co nie każdy może sobie pozwolić. Kurtki, płaszcze, szaliki, nawet kaszmirowe garnitury sprawiają wiele przyjemności podczas noszenia. Wystarczy niewielka domieszka wyjątkowej wełny, by materiał stał się miły w dotyku, lekki i bardzo delikatny. Niezwykłe kozy kaszmirskie Garderoba z kaszmiru lub choćby z jego domieszką budzi pożądanie również u mężczyzn. Potrafi zapewnić ciepło podczas najbardziej siarczystych mrozów, choć odzież tego rodzaju z powadzeniem nosi się też jesienią i wiosną. Swój piękny połysk zawdzięcza sierści kaszmirskich kóz, które spotkać można przede wszystkim Mongolii i Chinach. Tereny nie rozpieszczają pogodą, zimy bywają tam wyjątkowo surowe – termometr wskazuje nawet minus 50 st. C. Niezwykłe kozy musiały zaadaptować się do niełatwych warunków atmosferycznych. Ich sierść składa się z włókien wypełnionych powietrzem, dlatego wełna, którą się z niej pozyskuje, zapewnia doskonały komfort termiczny w najchłodniejsze dni. Jednocześnie wyróżnia się nieprzeciętną lekkością – niemal nie czujesz, że masz na sobie ubranie z kaszmiru. Włókna sierści kóz uzyskuje się wiosną (jedynie raz w roku), wyłącznie w procesach ręcznego wyczesywania (ewentualnie skubania) wełny. Źródłem najdoskonalszego surowca są oczywiście bardzo młode zwierzęta, zwykle kilkumiesięczne. Z wykwintnego kaszmiru korzystają najznakomitsze męskie marki modowe na świecie, takie jak Loro Piana. Różne ceny, różna jakość Kozy, które nie zdążyły jeszcze w pełni dorosnąć, dostarczają niewiele delikatnego puchu, z jednego zwierzęcia pozyskuje się najwyżej 30 g włókien w ciągu roku. Z dorosłego osobnika otrzymuje się 50-200 g surowca rocznie, ale po wyczesaniu zostaje zaledwie połowa. Z podbrzusza starszych kóz uzyskuje się wełnę, z której powstaje słynny kaszmir w białym odcieniu. Oczywiście, sierść z ich boków i grzbietów także służy do produkcji kaszmiru, jednak zdecydowanie mniej kosztownego. M.in. dlatego występują tak istotne różnice w cenach elementów garderoby wykonanej w całości z unikatowej wełny (męski sweter może kosztować np. kilkaset zł lub 3 tysiące zł). Przez dekady kaszmirowe materiały powstawały w najsłynniejszych przędzalniach włoskich, angielskich, szkockich i japońskich. W latach 90-tych, kiedy producenci masowi zaczęli na szeroką skalę zapożyczać pomysły od najdroższych marek, pojawiły się tanie produkty z materiałów gorszej jakości. Kaszmir drugiego gatunku produkowano zwykle na terenie Chin, a później wytwarzano tam z niego odzież. Garderobę tworzono z myślą o odbiorcach z mniej zasobnym portfelem, którym marzyła się choćby namiastka luksusu, dostępnego dotąd jedynie dla najbogatszych. Aktualnie w Państwie Środka powstaje 75 proc. wszystkich produktów z kaszmiru. I choć wielu konsumentów europejskich Chiny kojarzy raczej z niską jakością – to jednak zdarzają się „perełki”, które są w stanie zadowolić Burberry czy Ballantyne (marki znalazły tam swoich podwykonawców). Jak dbać o odzież z kaszmiru? Pamiętaj o właściwej pielęgnacji odzieży z kaszmiru. Jeśli nie chcesz, by garderoba uległa zmechaceniu, zanim pierwszy raz ją założysz, wstaw ją na dobę do zamrażarki (koniecznie zapakowaną w papierową torbę). A jak poradzić sobie z praniem delikatnych szalików, swetrów czy wełnianych marynarek? Rzeczy wykonane w 100 proc. z kaszmiru zaleca się oddawać do specjalistycznych pralni chemicznych. Jeżeli masz ubrania jedynie z domieszką tej wełny, sprawdź oznaczenia na metce, ale często można prać je ręcznie wyłącznie w zimnej wodzie. Przyda się odrobina płynu przeznaczonego do prania wełny. Czasem na metkach konfekcji z kaszmiru widnieje informacja, że można prać ją w (nowoczesnych) pralkach, włączając specjalne programy. Nigdy jednak nie nastawiaj wirowania. Kiedy wyjmiesz odzież z pralki, zawiń ją w gruby ręcznik, który wchłonie część wilgoci. Susz ją płasko rozłożoną na świeżym ręczniku (np. na podłodze) lub na stelażach do suszenia ubrań z wełny. Nie wywieszaj jej na balkon, na słońce, unikaj też suszenia w zwykłych suszarkach albo na kaloryferach. Jeżeli sprawisz sobie garderobę z kaszmiru – prawdopodobnie będziesz cieszył się nią przez całe lata, wielu mężczyzn kaszmirowe swetry nosi nawet przez dekadę.
Kaszmir w męskiej szafie – co powinieneś o nim wiedzieć?
Hortensja to jeden z najładniejszych krzewów ogrodowych. Jej uprawa nie jest skomplikowana, ale warto przestrzegać kilku zasad, aby roślina pięknie kwitła. Radzimy, jak ją prawidłowo pielęgnować. Gdzie sadzić? Hortensja ogrodowa może osiągnąć 50–60 cm wysokości, bukietowa ok. 100 cm, natomiast dębolistna ok. 150 cm. W zależności od odmiany kwitnie od kwietnia do późnej jesieni. Jest rośliną łatwą w uprawie i co ważne, rzadko choruje, ale ma spore wymagania glebowe. Lubi podłoże przepuszczalne, próchnicze i wilgotne, nie toleruje natomiast ziemi ciężkiej, gliniastej oraz wapiennej. Jeżeli zależy nam na tym, aby hortensja dobrze się rozwijała, powinna zostać posadzona w półcieniu. Rozproszone światło korzystnie wpływa na kwitnienie, podczas gdy bezpośrednie przypala liście. Hortensję można sadzić pojedynczo lub w grupach, np. pod płotem, przy tarasie lub wokół altany. Jej okazałe kwiaty o przyjemnym kolorze rosną w skupiskach o kształcie dysku bądź dużej kuli. Warto dodać, że zmieniając kwasowość gleby, w której zasadziliśmy hortensję, możemy zmodyfikować barwę jej kwiatów. Podłoże o odczynie zasadowym daje kolor czerwony, a kwaśne – niebieski, czasem nawet fioletowy. Jak nawozić i podlewać? Podstawowym zabiegiem pielęgnacyjnym poprawiającym kwitnienie w przypadku hortensji jest nawożenie gleby. Na rynku są nawozy sypkie, które stosuje się 2–3 razy w ciągu sezonu, ale nie później niż pod koniec sierpnia. Preparaty płynne należy aplikować znacznie częściej, nawet co 10 dni. Warto skorzystać z gotowych mieszanek nawozowych przeznaczonych właśnie do hortensji. Dzięki dużej zawartości fosforu stymulują one powstawanie pąków i przedłużają okres kwitnienia. Niektóre mają także nieszkodliwe składniki barwiące, które wnikają w strukturę rośliny i zmieniają kolor kwiatów. Bardzo ważne w przypadku hortensji jest nawadnianie podłoża, ponieważ ze względu na bujne ukwiecenie oraz ulistnienie mocno odczuwa ona brak wody. W okresie letnim oraz w przypadku piaszczystej gleby niezbędne jest regularne podlewanie krzewów, aby zapobiec usychaniu kwiatostanów. Hortensje doniczkowe podlewamy codziennie, pilnując, aby ziemia była stale wilgotna, a temperatura w pomieszczeniu nie przekraczała 15–20°C. box:offerCarousel box:offerCarousel Uprawa na skróty: Hortensja ogrodowa. Najlepiej uprawia się na glebach żyznych i próchniczych, natomiast źle na gliniastych i ciężkich. Podłoże powinno być kwaśne (pH od 4,5 do 5,5). W przypadku zbyt zasadowego odczynu gleby należy stosować torf ogrodniczy. Powinna rosnąć w półcieniu, ale najlepiej kwitnie przy większej ilości światła. Wymaga regularnego i obfitego podlewania. Hortensja dębolistna. Najlepiej rośnie w półcieniu, ale dobrze się czuje również w słońcu. Powinna być posadzona w miejscu osłoniętym od wiatru. Lubi podłoże wilgotne, próchniczne oraz żyzne o odczynie lekko kwaśnym, nie lubi natomiast gleb wapiennych. W uprawie warto stosować nawozy zakwaszające (w razie potrzeby) oraz mineralne. Hortensja bukietowa. Jest dużo bardziej odporna na mrozy niż pozostałe gatunki, dzięki czemu nie wymaga okrywania na zimę. Dobrze znosi pobyt w glebie wapiennej. Warto sadzić ją w miejscach zacienionych, np. przy ścianach, pod wysokimi drzewami lub w pobliżu żywopłotu. Lubi żyzną i wilgotną glebę o odczynie lekko kwaśnym lub kwaśnym. Nawozimy ją dobrze przefermentowanym kompostem lub obornikiem oraz wieloskładnikowym nawozem mineralnym. Co wpływa na kwitnienie? Jest wiele czynników mogących wpływać na to, że hortensja nie kwitnie wystarczająco intensywnie. Jednym z nich jest nieprawidłowe przycinanie. Podczas wykonywania tej czynności trzeba uważać, aby nie usunąć świeżych przyrostów z pędami kwiatowymi, które właśnie będą kwitnąć. Natomiast wczesną wiosną sekatorem wycinamy wszystkie przekwitłe kwiatostany oraz przemarznięte i chore pędy. Innym powodem kłopotów z kwitnieniem może być nieprawidłowe położenie rośliny, czyli zasadzenie jej w zacienionej części ogrodu. W takim wypadku warto przerzedzić inne drzewa oraz krzewy, aby dopuścić do hortensji więcej światła lub przesadzić krzewy w inne miejsce. Warto się także upewnić się, że gleba ma odpowiedni odczyn i jest regularnie podlewana. Brak wody sprawia, że roślina nie ma siły na wypuszczanie pąków kwiatowych. Hortensja to roślina piękna, a przy tym niewymagająca, co czyni ją idealnym wyborem zarówno do ogrodów, jak i mieszkań. Sprawdź, jak prosta jest w uprawie!
Hortensja. Jak o nią zadbać, by wiosną pięknie kwitła?
Seria FIFA jest wydawana przez EA Sports regularnie od 1994 roku. Przez ten czas zaskarbiła sobie przychylność wielu graczy. W tym roku nie mogło zabraknąć kolejnej odsłony, oznaczonej jako „FIFA 17”. W poprzednich latach można było mówić o pewnej stagnacji i małej liczbie zmian. Tym razem nowości jest sporo. Co roku w okolicach września na nowo rozpoczyna się jeden z najbardziej zaciętych pojedynków w świecie gier komputerowych i konsolowych. To właśnie w dziewiątym miesiącu w kolejności swoją premierę mają dwie gry piłkarskie – „FIFA” oraz „Pro Evolution Soccer”, nazywany w skrócie PES. W tym roku obie serie zostały oznaczone numerem „17” i przynoszą sporo zmian w rozgrywce. Rozgrywka „FIFA 17” korzysta z zupełnie nowego silnika gry – Frostbite, który wcześniej był używany w serii Battlefield. Wiele osób mogłoby się w tym momencie złapać za głowę i zadać sobie pytanie – jak silnik wykorzystywany w grze typu FPS może sprawdzić się w tytule sportowym? Na to pytanie da się odpowiedzieć jeszcze przed samym uruchomieniem gry. W 2013 roku twórcy PES-a zrobili dokładnie to samo i zaczęli korzystać z silnika Fox Engine. Ten znają przede wszystkim miłośnicy serii Metal Gear Solid, czyli także strzelanki. Wtedy ten pomysł sprawdził się bardzo dobrze, więc czemu konkurentowi nie miałoby się udać to samo? W nowej „FIFIE” czuć przede wszystkim zmiany w samych ruchach piłkarzy. Seria zdecydowanie zwolniła. Jeszcze 2–3 lata temu gra EA Sports była zdecydowanie szybsza, bardziej arcade’owa, jak to mówią gracze. Dzisiaj dużo większy nacisk jest położony na realizm. Piłkarze zyskali na masie, szczególnie ci wysocy i potężni. Chociaż są wolniejsi od Messiego czy Neymara, to jednak są w stanie z łatwością wygrać z nimi pojedynki, w których decydująca jest siła. Sami za to mocno trzymają się na nogach. To duża zmiana na plus, bo w końcu czuć, że wirtualni zawodnicy mają jakąś masę, a nie są tylko zlepkiem pikseli. Znacząco wpływa to też na rozgrywanie akcji. Wciąż szybkie wymienianie piłki i dokładne podania są najskuteczniejszym sposobem zdobycia bramki. Problem polega na tym, że jest to dużo trudniejsze niż w poprzednich odsłonach. Nawet pomimo tego, że niesterowani przez nas zawodnicy zachowują się zdecydowanie lepiej. Napastnicy chętniej wybiegają na wolne pole, a obrońcy skuteczniej ustawiają się w defensywie. W końcu czuć, że są to piłkarze, którzy wiedzą, co mają robić. W końcu jest to ich praca i muszą być w niej jak najlepsi. Przemodelowania doczekały się także stałe fragmenty gry. Rzuty karne nie są już tak łatwe jak wcześniej. Poprzedni mechanizm działał tak, że celownik przesuwał się wraz z wychyleniem lewej gałki. Wystarczyło nie trzymać go zbyt długo, aby posłać piłkę tuż obok słupka. Mogliśmy też wybrać wysokość uderzenia, a siła strzału nie miała na to większego wpływu. Teraz to stopień wychylenia gałki jest decydujący. Jeśli przesuniemy ją zupełnie w bok, to pudło gwarantowane. Poza tym to siła strzału decyduje, czy piłka poleci po ziemi, czy zerwie pajęczynę i trafi w samo okienko bramki. Nowe karne wymagają praktyki, ale z pewnością są zmianą na plus. Trudno tyle dobrego napisać o rzutach rożnych i rzutach wolnych, które kończą się dośrodkowaniem w pole karne. W tym roku FIFA 17 wprowadziła celownik. Możemy dość precyzyjnie ustawić miejsce, w którym ma wylądować piłka. Jednocześnie możemy przejąć kontrolę nad jednym z piłkarzy i idealnie dobiec na futbolówkę. Daje to zupełnie nowe możliwości rozgrywania, ale wydaje się zbyt łatwe. Nic nie zmieniło się jedynie w przypadku strzałów z rzutów wolnych. Alex Hunter, czyli tryby rozgrywki Największą zmianą w porównaniu do „FIFY 16” jest zupełnie nowy tryb fabularny. Wcielamy się w nim w młodego piłkarza Alexa Huntera i musimy doprowadzić go na sam szczyt futbolowego świata. EA Sports stworzyli całą historię „od zera do bohatera” z mnóstwem filmików, postaci i wyborów do dokonania. Po wielu meczach udzielamy wywiadów lub rozmawiamy z trenerem, a wybrane odpowiedzi mają wpływ na nasz charakter i późniejsze relacje z pracownikami klubu i piłkarzami. Tak przynajmniej ma to wyglądać w teorii. W praktyce trudno oprzeć się wrażeniu, że cała historia jest mocno liniowa i poziom gry ma niewielki wpływ na to, co później dzieje się w karierze naszego piłkarza. Poza tym mamy do wyboru tylko ligę angielską i sami możemy sobie wybrać, w jakim klubie zagramy. Mogą to być czołowe zespoły, jak Chelsea, Manchester City lub Liverpool. Co prawda szybko wylądujemy na wypożyczeniu, dzięki któremu mamy się ograć, ale powrót do macierzystego zespołu i gra w pierwszym składzie to tylko kwestia czasu. Zdarza się, że 17-letni piłkarz wyrasta na ogromny talent, ale nigdy tak szybko nie wyrzuca ze składu Zlatana Ibrahimovica, Diego Costę lub Sergio Aguero. Nowy tryb wydaje się nieco za łatwy i ukazuje karierę złotego dziecka, zdolniejszego chyba od Messiego i Cristiano Ronaldo razem wziętych. W pozostałych trybach też nieco się pozmieniało. Cały czas mamy tradycyjną karierę, w której wcielamy się w jednego piłkarza (bez fabuły) lub sterujemy całym zespołem. Są też sezony online, w których musimy wygrać odpowiednią liczbę meczów, aby awansować do wyższej ligi. No i oczywiście jest sztandarowy tryb multiplayer, czyli FIFA Ultimate Team. EA Sports dodali w tym roku wyzwania, dzięki którym możemy pozbyć się zalegających piłkarzy, ale za to zdobyć cenne nagrody. Początkowo wyzwania są dość łatwe, ale z czasem stają się mocno wymagające. Pojawiły się też nowe turnieje, ale to już kosmetyka. Oprawa audiowizualna Nowy silnik Frostbite to nie tylko zupełnie nowa fizyka i mechanika gry. To także zmieniona oprawa graficzna. Chociaż po grach piłkarskich trudno oczekiwać wielkich nowości, to jednak „FIFA 17” prezentuje się zdecydowanie lepiej od swojej poprzedniczki. Piłkarze, koszulki, a przede wszystko to, co dzieje się dookoła – na stadionie i ławce rezerwowych – robi ogromne wrażenie. Nie wiem, jak w przyszłym roku wydawca zamierza jeszcze to poprawić, bo dalszym krokiem jest już tylko fotorealizm. Jeśli chodzi o oprawę audio, to dźwięki i muzyką są bardzo przyjemne. Nie da się tego samego napisać o polskim komentarzu. Tu od wielu lat panuje całkowity chaos, który z każdą odsłoną tylko się powiększa. Spora w tym wina samego wydawcy, który nie zdecydował się nagrać wszystkich kwestii od nowa. Słyszymy dokładnie te same wypowiedzi, co w FIFIE 14, 15 i 16, plus kilka nowych. Z tego powodu często da się wyczuć nieco inny ton wypowiedzi. Ale już najgorsza jest wymowa nazwisk piłkarzy, która potrafi się różnić w zależności od kwestii. Nie brakuje też sytuacji, w których mamy remis, a komentatorzy mówią o prowadzeniu jedną bramką. Kompletny chaos! Podsumowanie „FIFA 17” to bardzo dobra gra. Na pewno nie jest to tytuł idealny, ale taki też nie jest PES. Konami i EA Sports w tym roku naprawdę się postarali i zdecydowanie, która seria jest tym razem lepsza, wydaje się zadaniem karkołomnym. Każda jest nieco inna, ale każda sprawia mnóstwo frajdy na wiele, wiele godzin. O historii serii Fifa przeczytasz tutaj.
„FIFA 17” (PC) – recenzja
Kojec to z pozoru zbędny gadżet. Kiedy już jednak pojawia się w domu, staje się ulubionym meblem wszystkich domowników. Przy dwójce dzieci kojec Noor marki Lionelo sprawdza się znakomicie! Kojec, łóżeczko turystyczne, a może suchy basen? Takie pytanie zadaje sobie wielu rodziców. A gdyby tak połączyć funkcjonalność wszystkich tych trzech gadżetów w jednym produkcie? Rozwiązania wielofunkcyjne kuszą, ale równie często irytują. Krąży powiedzenie, że jeśli coś jest do wszystkiego, jest do niczego. Są jednak produkty, których wielofunkcyjność została świetnie zaplanowana. Jednym z takich produktów jest kojec Noor Lionelo. Kojec Noor Lionelo To już druga wersja kojca dla dzieci marki Lionelo. W porównaniu do pierwszego modelu obecny jest bogatszy w akcesoria, ma jasny materac i pokrowiec. Zmiany, których dokonano, są zdecydowanie na plus. Jesteśmy przyzwyczajeni, że kojca dla dzieci używa się w domu. W praktyce równie chętnie korzystalibyśmy z niego w ogrodzie, na działkach rekreacyjnych czy na balkonie. Większość kojców nie jest jednak przystosowana do ustawienia w plenerze. Kojec Noor natomiast sprawdza się w każdych warunkach. W domu możemy z niego korzystać w podstawowej formie bez dodatkowych akcesoriów lub wsypać do niego plastikowe piłeczki i zmienić go w suchy basen do zabawy. Poza domem przyda się daszek dołączony do zestawu, który osłoni dziecko przed słońcem. Marka Lionelo przygotowała więc produkt uniwersalny, który spełni potrzeby zdecydowanej większości rodziców. Po pierwsze bezpieczeństwo Kupując jakiekolwiek produkty dla dzieci, największą uwagę przykładamy do bezpieczeństwa. Ścianki kojca Noor Lionelo są wykonane z metalu i mają podwójne zabezpieczenia krawędzi. Łączenia metalowych elementów przy górnej taśmie kojca są zakończone plastikowymi łącznikami i dodatkowo obszyte materiałem. Takie zabezpieczenie chroni dziecko przed bolesnym skaleczeniem lub uderzeniem. Konstrukcja kojca oraz system jego składania i rozkładania jest przemyślany. Działa płynnie nawet przy intensywnym i długotrwałym użytkowaniu. Pierwsze rozłożenie może zająć trochę więcej czasu. Kolejne zajmują nie więcej niż 2 minuty. Kojec jest spory, więc jego przenoszenie między pomieszczeniami bez składania może okazać się niemożliwe ze względu na szerokość drzwi. Na zewnątrz kojec przeniesiemy bez problemu. Jest bardzo lekki i ma stabilną konstrukcję. W tego typu rozkładanych meblach bardzo ważne są ich zabezpieczenia przed samoczynnym lub przypadkowym złożeniem. Dziecko w kojcu również może nieumyślnie poruszyć różne elementy konstrukcyjne. Kojec Noor został wyposażony w dwa rodzaje zabezpieczeń przed przypadkowym złożeniem. Są to: blokada złożenia LockGuard – zatrzaskiwana blokada z zabezpieczającym przyciskiem uniemożliwia przypadkowe złożenie kojca. Aby zwolnić blokadę, trzeba z zewnątrz nacisnąć przycisk i używając dość dużej siły, przesunąć środkową część blokady w górę; taśmy zaciskowe na każdym dolnym łączeniu elementów stelażu. Nawet po zwolnieniu blokady niemożliwe jest złożenie kojca bez poluzowania taśm i ich zsunięcia z wgłębień w łącznikach. Siatka kojca została wykonana z syntetycznego nierozciągliwego materiału. Większość tego typu plecionek z czasem, mimo zapewnień producentów, rozciąga się i deformuje. Z tego kojca intensywnie korzystamy ponad 3 miesiące, a siatka nie zmieniła swojej formy i nie ma widocznych wybrzuszeń. Komfort dziecka i rodzica Miękki materac to pianka o wysokiej elastyczności i wytrzymałości pokryta materiałem, który jest odporny na przetarcia i zabrudzenia. Jego grubość jest wystarczająca podczas korzystania z kojca zarówno w domu, jak i na zewnątrz. Nie brudzi się szybko i nawet zostawiony w ogrodzie na kilka dni bez składania nie zmienia wyglądu. Dołączona do zestawu torba przydaje się do przechowywania i transportowania kojca. Jest wykonana z bardzo miękkiego materiału, więc nie zajmuje dużo miejsca. Dodatkowy daszek chroniący dziecko przed słońcem świetnie sprawdza się w letnie dni. Jego mocowanie jest uciążliwe, ale jednocześnie stabilne. Dane techniczne Kojec Noor Lionelo * wymiary po rozłożeniu – 140 x 120 x 76 cm, * waga – 6 kg, * maksymalny wzrost dziecka – 75 cm, * materiał – 100% poliester, * metalowy stelaż, * pranie ręczne w temperaturze do 30oC, * certyfikaty: SGS, EN 12227:2010, * gwarancja: 5 lat. Moja opinia Koncepcja kojca jako przestrzeni przeznaczonej dla dziecka długo do mnie nie przemawiała. Uznawałam to za ograniczenie jego dziecka. Zmieniłam zdanie, kiedy zostałam mamą po raz drugi. Opieka nad dwójką dzieci okazała się wyczerpująca. Kiedy młodszy synek trochę podrósł, zdecydowałam się na kojec z daszkiem i zestawem plastikowych piłek, co pozwoliło na wykorzystywanie go również jako suchego basenu. Włożyłam do niego kilka zabawek, kocyk i poduszki, wsypałam piłki i posadziłam w nim obu chłopców. Myślałam, że przebywanie w kojcu szybko im się znudzi, ale ku mojemu zaskoczeniu dzieci bawiły się w najlepsze. W tym czasie mogłam spokojnie zająć się pracą, posprzątać czy po prostu odpocząć. Co ważne, kojec łatwo się rozkłada i składa. Nie potrzebuję niczyjej pomocy, żeby przygotować go dzieciom do zabawy. Z dodatkowego daszka korzystam w ogrodzie lub podczas dłuższych wyjazdów plenerowych. Jego mocowanie do krawędzi kojca wymaga siły i trochę czasu. Warto jednak poświęcić chwilę i zamontować go, aby przynajmniej część kojca była zacieniona. Daszek jest niezbędny w gorące, słoneczne dni. Po złożeniu kojec zajmuje mało miejsca. Chowam go za drzwiami wiatrołapu lub wkładam do pokrowca i kładę na półce w szafie (kiedy nie planuję z niego korzystać przez dłuższy czas). To świetne rozwiązanie dla rodziców, którzy chcą zorganizować dziecku bezpieczne miejsce do zabawy.
Kojec Noor Lionelo – test
Kupno telewizora LED w cenie do 1000 zł nie jest prostym zadaniem. Należy pamiętać, że w takiej kwocie dostaniemy raczej mały ekran z rozdzielczością Full HD, zwykle bez opcji skorzystania ze Smart TV. Ale jeśli ktoś oczekuje podstawowej funkcjonalności, z pewnością znajdzie dobry sprzęt. Samsung UE32M5002 Jedną z ciekawszych propozycji w tej cenie jest Samsung UE32M5002. Za kwotę około 1000 zł otrzymamy telewizor z 32-calowym ekranem w rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli) z kilkoma systemami poprawiającymi jakość wyświetlanego obrazu. Jest to między innymi technologia Clean View oraz Wide Color Enhancer. Współczynnik płynności obrazu 200 PQI sprawia, że dynamiczne sceny są niezwykle wyraźne i płynne. Dwa złącza HDMI pozwalają podłączyć np. dekoder telewizyjny oraz konsolę, zaś port USB umożliwia odtwarzanie plików multimedialnych, takich jak zdjęcia, filmy czy muzyka. box:offerCarousel Manta LED4004 Kolejnym proponowanym urządzeniem, tym razem w cenie około 900 zł, jest Manta LED4004. To prosty telewizor z ekranem o przekątnej 40 cali i rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli). Wbudowany tuner DVB-T/C pozwoli bez problemu odbierać programy telewizyjne, zaś trzy porty HDMI skutecznie zapewnią podłączenie kilku urządzeń jednocześnie (np. konsoli, dekodera, odtwarzacza itp.). Dzięki złączu USB odtworzymy zapisane na pamięci zewnętrznej pliki multimedialne. Całość, podobnie jak u poprzednika, cechuje bardzo prosta i niewyszukana stylistyka. box:offerCarousel LG 32LJ500V Równie prostą konstrukcją cechuje się LG 32LJ500V. Zastosowano w tym sprzęcie matrycę o przekątnej 32 cali i rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli) oraz odświeżanie True Motion 100. Dodatkowo jest tu komplet wbudowanych tunerów pozwalających na oglądanie między innymi cyfrowej telewizji naziemnej, a ponadto znajdziemy dwa porty HDMI oraz port USB do odtwarzania multimediów z przenośnych pamięci czy dysków twardych. Wszystko to zostało zamknięte w dosyć prostej obudowie w ciemnym kolorze ze stosunkowo cienkimi ramkami. Cena – około 850 zł w dniu publikacji artykułu. box:offerCarousel Thomson 32HB5426 Kolejna 32-calowa propozycja w cenie około 820 zł to Thomson 32HB5426. Model ten jest nieco tańszy od poprzedników, co wynika z zastosowanej matrycy o rozdzielczości HD Ready (1366 x 768 pikseli). Nie jest to polecane rozwiązanie, ale jeśli ktoś poszukuje prostego i taniego urządzenia, taka alternatywa wydaje się sensowna. Zaletą, która wynagradza braki w rozdzielczości, jest bez wątpienia obecność modułu Wi-Fi, który otwiera zupełnie nowe możliwości oraz daje ciekawe funkcje. Do tego są trzy złącza HDMI oraz dwa porty USB do podłączenia zewnętrznych nośników danych lub akcesoriów w postaci myszki czy klawiatury. box:offerCarousel Philips 32PHH4101 Na zakończenie Philips 32PHH4101. W tym przypadku również zastosowano 32-calową matrycę o rozdzielczości HD Ready (1366 x 768 pikseli), ale w zamian dostajemy kilka interesujących funkcji. Co prawda, nie ma modułu Wi-Fi, ale jest za to port USB z funkcją PVR. Oznacza to, że po podłączeniu zewnętrznej pamięci możemy zatrzymywać, cofać i nagrywać programy telewizyjne. Całości dopełniają dwa porty HDMI, a wszystko to w cenie około 840 zł.
Telewizor LED do 1000 zł – IV kwartał 2017
Pokrowiec na samochód – plandeka – pozwoli bezpiecznie przetrwać zimę i uniknąć walki z zamarzniętymi szybami, drzwiami i zamkami. Pokrowiec na samochód przyda się także latem i jesienią, kiedy to ochroni samochód przed kurzem, brudem i liśćmi. Zimy są coraz łagodniejsze, ale i tak potrafią niemile zaskakiwać. Dlatego każdy, przewidujący kierowca już pod koniec jesieni zaopatruje się specjalne akcesoria zimowe. To przede wszystkim skrobaczki do szyb samochodowychoraz odmrażacze do zamków i specjalne płyny do usuwania lodu z szyb. Wielu kierowców wykorzystuje także osłony termiczne (rolety przeciwsłoneczne) do zabezpieczenia przedniej szyby przed zamarznięciem. Cóż, nie każdy może korzystać z garażu. To wszystko jednak półśrodki. W dodatku na odśnieżanie auta i usuwanie lodu z szyb trzeba poświęcić sporo czasu. Zawsze istnieje także ryzyko, że szyby się porysują. Często stosowanie odmrażaczy ma niedobry wpływ na kondycję zamków w drzwiach samochodu. Próba otwarcia zamarzniętych drzwi może zakończyć się uszkodzeniem uszczelek. Istnieje jednak sposób, który pozwoli na skuteczne zabezpieczenie samochodu przed śniegiem i lodem. Pokrowiec na samochód – najlepsze zabezpieczenie samochodu w czasie zimy Pokrowiec na samochód, zwany także plandeką, to najlepsze zabezpieczenie auta przed śniegiem i lodem. Pokrowiec chroni wszystkie szyby oraz wszystkie zamki. Nie trzeba tracić czasu nie tylko na usuwanie lodu, ale i na usuwanie śniegu z karoserii. Najtańsze pokrowce wykonane są z mocnego poliestru i są dość cienkie. Czasami materiał jest dodatkowo pokryty specjalną warstwą od spodu. Dzięki temu nie przymarza i nie rysuje lakieru. Lepsze i droższe pokrowce składają się z kilku warstw. Najdroższe i najlepsze są pokrowce, chroniące auto przed gradem, ale o nich dalej. Pokrowiec dobiera się do określonego typu nadwozia – kombi, sedan, hatchback oraz do określonej długości auta. Warto pamiętać o tym, że pokrowiec nie może być zbyt mocno dopasowany, ponieważ wtedy można go łatwo uszkodzić. W przypadku sedanów przyjmuje się, że pokrowiec powinien być dłuższy o jakieś dwadzieścia centymetrów, a w przypadku kombi – nawet o pięćdziesiąt. Pokrowiec nie powinien być także zbyt duży, gdyż porywy wiatru będą zamieniać go w balon. Większość pokrowców mocuje się za pomocą gum ściągających. Warto zaopatrzyć się w kilka dodatkowych, dzięki czemu uda się pokrowiec przymocować lepiej, na przykład przeplatając mocowania gum pomiędzy nadkolami na przedniej i tylnej osi. Końcówki gum ściągających najlepiej zaczepiać o kołpaki albo otwory w felgach, wówczas nie będzie niebezpieczeństwa uszkodzenia lakieru. W przypadku stosowania pokrowca, trzeba być przygotowanym na to, że konieczne będzie poświęcenie kilku minut na zdejmowanie i składanie pokrowca przed rozpoczęciem jazdy. Tyle samo trzeba też poświęcić na jego założenie. Znacznie łatwiej zakłada się pokrowiec w dwie osoby. W zamian za to, auto jest całkowicie zabezpieczone przed niekorzystnym działaniem warunków atmosferycznych. Pokrowiec częściowy – czy warto go kupić? W sprzedaży znaleźć można także pokrowce częściowe, które przykrywają tylko dach i wszystkie szyby samochodu. Ich zaletą jest to, że bardzo szybko się je zakłada i zdejmuje. Takie pokrowce są zazwyczaj wyprodukowane z jednej warstwy cienkiego materiału – poliestru lub jego pochodnych. Ich wadą jest to, że chronią tylko szyby, a na przykład lód może osadzić się na dolnej części drzwi i na reflektorach. Są dobre na lżejsze zimy, gdy trzeba przede wszystkim chronić auto przed lekkim śniegiem i przed zamarzaniem szyb. Czy pokrowiec na samochód można stosować przez cały rok? Pokrowiec na samochód to element, który sprawdza się nie tylko zimą. Można go zakładać przez cały rok. Chroni on świeżo umyty i nawoskowany samochód przed kurzem, brudem, piaskiem, opadami atmosferycznymi, plamami po deszczu, spadającymi liśćmi i odchodami ptaków. Latem pokrowiec zabezpiecza wnętrze samochodu przed nadmiernym nagrzewaniem i przed niekorzystnym działaniem promieni ultrafioletowych. Jak zabezpieczyć samochód przed gradem? Każdego roku w Polsce zdarzają się opady potężnego gradu, który potrafi narobić wiele szkód. Grad dużej wielkości może bez problemu uszkodzić dach, maskę i szyby. W sprzedaży można znaleźć pokrowce, które są specjalnie przystosowane do ochrony auta przed takimi opadami. Typowe, zwykłe pokrowce mogą uchronić auto przed niewielkim gradem, wielkości groszku. Niestety, nie dadzą rady przy większych kawałkach lodu. Kierowcy w przypadku zagrożenia gradem radzą sobie w różny sposób. Pod cienkim pokrowcem umieszczają na przykład stary koc albo folię bąbelkową. Istnieją jednak specjalne modele pokrowców, które doskonale radzą sobie z dużym gradem, nawet takim, który ma wielkość piłeczek pingpongowych. Są bardzo grube – mają łącznie od 7 do nawet 12 mm grubości. Zazwyczaj składają się one z trzech warstw: górnej, pokrytej folią aluminiową, która chroni przed promieniami słońca, środkowej, miękkiej, wykonanej z materiału absorbującego uderzenia gradu i ostatniej, delikatnej, która przylega do lakieru samochodu. Warto zainwestować w taki pokrowiec, ponieważ chroni on auto przez cały rok, przed śniegiem, mrozem, upałem, gradem, deszczem, kurzem, błotem i ptasimi odchodami. Pokrowce na samochód to najlepszy sposób zabezpieczenia aut przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi w ciągu całego roku, a w szczególności zimą. To świetny i tani substytut garażu. Warto wybierać produkty lepszej jakości, wykonane z kilku warstw, gdyż lepiej chronią i są o wiele trwalsze. Nawet najtańszy pokrowiec, wykonany z cienkiego poliestru, pozwoli przetrwać zimę.
Dlaczego warto kupić pokrowiec na samochód przed zimą?
„Dziewczyny atomowe” dziennikarki Denise Kiernan to dobry przykład tego, jak można w ciekawy sposób połączyć wspomnienia pojedynczych i wydawałoby się mało znaczących osób z historią oraz wydarzeniami, które miały wpływ na los całego świata. Dzięki temu możemy różne rzeczy zobaczyć jakby w nowym świetle i lepiej zrozumieć fakt, iż na wielkie dzieła składa się mrówcza praca i poświęcenie tysięcy, dziś już najczęściej anonimowych ludzi. Można oczywiście gdybać, czy wielkie odkrycia i gigantyczne projekty byłyby możliwe bez genialnych naukowców, wizjonerów, którzy kierowali różnymi badaniami – pewnie nie. Ale pewnie też nie byłyby możliwe bez tych wszystkich ludzi (najczęściej kobiet), którzy stanowili zaplecze dla tych przedsięwzięć. Opisywany w „Dziewczynach atomowych” los projektu Manhattan, czyli budowy bomby atomowej, daje nam możliwość przyjrzenia się temu, jak to zaplecze było ważne i jak ogromne. Miasto na pustyni Wyścig z czasem i konieczność zachowania prac w tajemnicy sprawiły, iż rząd amerykański postanowił badania nad rozszczepieniem atomu prowadzić na kompletnym pustkowiu. Za olbrzymie pieniądze zbudowano od zera ogromne centrum badawcze, a żeby mogło ono prawidłowo funkcjonować i aby mieć wszystkich pracowników pod kontrolą, wokół niego rozrosło się całe zamknięte miasteczko. Ponieważ tak wielu mężczyzn było na wojnie, a rąk do pracy wciąż było mało, do miejsca, którego oficjalnie nie było nawet na mapach, z całych Stanów ściągano tysiące młodych kobiet. Podejmowały pracę nie tylko jako sekretarki, sprzątaczki, pielęgniarki, pracownice na halach fabrycznych, ale również w laboratoriach, a Oak Ridge miało stać się dla nich domem na kilka lat. Eksperyment socjologiczny Jak się okazało, było to wyzwanie nie tylko dla wojskowych, by utrzymać tajemnicę przy tylu ludziach, ale również dla inżynierów, psychologów, planistów i socjologów, bo przecież jakoś trzeba zorganizować życie w takiej społeczności. Od prostych baraków i byle jakich stołówek z czasem mieszkańcy Oak Rigde wymuszali różne udogodnienia i przyjemności. O skali przedsięwzięcia, jakim trzeba było zarządzać, niech świadczy fakt, że w szczytowym okresie zamieszkiwało tam około 75 tysięcy ludzi. I to w większości młodych, bez rodzin, więc nic dziwnego, że po pracy pragnęli jeszcze jakiegoś życia towarzyskiego. Jak żyć w zamkniętym ośrodku pod presją zachowania tajemnicy? Autorka pracowała nad tą książką ponad 7 lat. Nie tylko przekopała się przez różne dokumenty, archiwa, fotografie, ale dotarła do świadków tamtych wydarzeń. Dzięki ich relacjom te opisy budowy zakładów, w których wzbogacano uran, oraz całego zamkniętego miasta wokół nich nabierają życia i barw. Czytamy nie tylko o pracy, o różnych utrudnieniach wynikających z tajności projektu, ale też o codziennym życiu, rozrywkach, zakupach, o segregacji rasowej itd. Wspomnienia kobiet pracujących przy projekcie fajnie pokazują te spięcia między wojskiem koordynującym projekt i potrzebami cywilów. To odkrywanie fenomenu zamkniętego miasta, którego istnienie miało pozostać tajemnicą, a jednocześnie jego mieszkańcy walczyli o prawo do normalnego życie, naprawdę wciąga chyba nawet bardziej niż opisywany proces powstawania bomby. O ile szczegóły techniczne mogą wydawać się ciut nużące, to te wszystkie anegdoty, ciekawostki z życia mieszkańców Oak Ridge sprawiały, że książka mimo grubości dała się pochłonąć bardzo szybko. Zwykle do książek historycznych, dokumentów, podchodzi się z pewnym dystansem, z obawą, że będzie sucho i zbyt specjalistycznie. Na szczęście w przypadku „Dziewczyn atomowych” nic takiego się nie potwierdza. Źródło okładki: znak.com.pl
„Dziewczyny atomowe” Denise Kiernan – recenzja
Kobiety chcą każdego dnia wyglądać jak najlepiej. Problem zaczyna się wtedy, gdy w pracy obowiązuje sztywny dress code. Kto jednak powiedział, że wtedy strój musi wyglądać nudno i banalnie? Elegancki dodatek w postaci biżuterii rozjaśni wszystkie szarości i czernie żakietów. Co wybrać, by czuć się w pracy elegancko, komfortowo i w zgodzie z panującymi zasadami? Klasyczny dodatek od Swarovskiego Austriacką firmę Swarovski zna każdy. Błyszczące kamyki we wszystkich kolorach pasują do wielu strojów. Do pracy proponujemy jasne, rozświetlające kolory. Mały naszyjnik w kształcie kulki nie będzie rzucał się w oczy podczas codziennych obowiązków. Skromny dodatek w postaci kolczyków lub bransoletki z kamieniem Swarovskiego dyskretnie podkreśli opaleniznę tegorocznego lata. Warto pamiętać, by nie przesadzać z ilością biżuterii zakładanej do pracy. Kolczyki lub delikatna, srebrna bransoletka w zupełności wystarczą. Kolia tylko do skromnych koszul Kolia biżuteryjna to od kilku sezonów must have każdej modnej kobiety. Kolorowe kamienie i masywne zdobienia zostawmy jednak na wieczorne wyjścia z przyjaciółmi. Do pracy pasują te wykonane z najlepszej jakości kamieni i metali szlachetnych. Kolie pasują do prostych kołnierzy i marynarek. Decydując się na kolię, musimy pamiętać o wyborze skromnego, eleganckiego ubrania. Kolczyki do pracy Przy zakupie kolczyków musimy kierować się jedną zasadą: nie mogą być zbyt duże. Nie chodzi tu tylko o kwestię dyskrecji. Niektóre elementy przy poruszaniu mogą zakłócać rozmowy telefoniczne. Najlepszym rozwiązaniem są kolczyki kulki na tzw. sztyfcie. Delikatne zdobienie ucha podkreśli profesjonalizm i nie będzie przeszkadzać. Kolczyki powinny również harmonijnie pasować do całej stylizacji. Przegląd celebrytek Dużym powodzeniem cieszą się celebrytki. Są to złote lub srebrne łańcuszki z delikatnymi przywieszkami. Firmy prześcigają się w tworzeniu coraz to nowych elementów. Niewielka zawieszka w subtelny sposób nada świeżości zarówno damskim garniturom, jak i sukienkom. Kilka celebrytek razem ciekawie prezentuje się na szyi. Delikatne zdobienia są hitem wśród gwiazd. Noszą je aktorki i blogerki. Ten rodzaj biżuterii pasuje najbardziej do bluzki z półokrągłym dekoltem. Wybierz biżuterię Sutasz Sutasz, czyli ostatnio odkryta biżuteria fantazyjna, to propozycja dla pań niebojących się eksperymentować z dodatkami. Elegancko wykończone długie kolczyki sprawdzą się przy krótkich włosach lub subtelnie upiętych kokach. Ręcznie robiona biżuteria Sutasz pasuje nie tylko do wzorzystych tkanin i wzorów rodem z bollywoodzkiego filmu. Takie dodatki przepięknie prezentują się także z białą koszulą, która jest obowiązkowa w pracy większości kobiet. Biznesowy dress code zazwyczaj wyraźnie ustala zasady panujące w pracy. Dodatki muszą być delikatne i stonowane. Często dzięki biżuterii kobiety podkreślają swój prestiż i pozycję w firmie. Nie możemy więc do pracy wybierać biżuterii sztucznej, np. z plastiku. Panującą modę na naklejaną biżuterię zostawmy na weekend. Każda kobieta bez problemu znajdzie coś delikatnego, najlepiej ze srebra bądź białego złota. Zwracajmy również uwagę na ilość pierścionków zakładanych do pracy. Ozdoba na każdym palcu nie tylko wygląda źle, ale także utrudnia np. pisanie na komputerze czy wykonywanie innych czynności. Na okres późnego lata proponujemy delikatne i jasne bransoletki, celebrytki i mieniące się w uszach kolczyki na sztyfcie. Delikatne dodatki sprawdzą się w każdej biznesowej sytuacji oraz na spotkaniach z klientami.
Biżuteria do pracy
Nieco większy budżet daje możliwość sięgnięcia po sprzęt oferujący więcej od budżetowych rozwiązań. Dotyczy to zarówno ciekawszego wzornictwa, jak i przede wszystkim funkcji zmywarek, podnoszących komfort obsługi i ułatwiających codzienną eksploatację. Gdy wielkość kuchni pozwala nam na montaż zmywarki w jednym z dwóch standardowych rozmiarów (45 albo 60 cm szerokości), musimy dokonać wyboru wśród dwóch typów urządzeń – zmywarek wolnostojących i urządzeń do zabudowy. W pierwszym przypadku nazwa wprowadza nieco w błąd, bo zmywarki wolnostojące są zazwyczaj projektowane z myślą o umieszczeniu w ciągu kuchennych szafek. Różnica polega przede wszystkim na sposobie wykończenia frontu, który pozostaje wówczas widoczny. W zmywarkach wolnostojących zazwyczaj widoczny pozostaje również panel kontrolny urządzenia. Zmywarki do zabudowy są projektowane w taki sposób, by całkowicie wtopić się w kuchenne meble. Po umieszczeniu na ich froncie płyty meblowej, urządzenie przypomina jedną z szafek. W wielu modelach, jak Sharp QW-GS53I443X-DE, niewidoczny jest również panel kontrolny, umieszczony wzdłuż górnej krawędzi frontu. Projektanci niektórych zmywarek proponują w związku z tym pomysłowe rozwiązania, pozwalające na kontrolę pracy urządzenia, jak np. punkt lub pasek świetlny, wyświetlany na podłodze przed zmywarką, którego kolor albo rozmiar sygnalizuje nam, czy mycie naczyń już się zakończyło. Electrolux ESF5512LOX 60-centymetrowa, wolnostojąca zmywarka Electrolux ESF5512LOX jako pierwsza na świecie została wyposażona w funkcję ComfortLift. Jest to możliwość płynnego i łatwego unoszenia dolnego kosza na wygodną dla użytkownika wysokość, dzięki czemu nie trzeba schylać się po naczynia. Ciekawą funkcją jest także TimeBeam – świetlny wskaźnik pokazujący na podłodze przed zmywarką czas pozostały do zakończenia cyklu. Co istotne, po zakończeniu zmywania urządzenie samoczynnie uchyla drzwi, wpuszczając do środka świeże powietrze, co przyspiesza suszenie naczyń. Gorenje GS65160X Zmywarka Gorenje GS65160X zmieści w swoim wnętrzu nawet 16 kompletów naczyń. Co więcej, w przypadku delikatniejszych zabrudzeń możemy skorzystać z superszybkiego mycia, które przywróci naczyniom blask w zaledwie 15 minut. Dzięki funkcji SmartFlex możemy swobodnie aranżować wnętrze zmywarki, dzięki czemu dopasujemy je do swoich potrzeb i w razie potrzeby bez problemy umyjemy większe naczynia, patelnie czy garnki. Urządzenie zostało oznaczone klasą energetyczną A+++. Whirlpool WIC3T123PFE Ten model stanowi dobrą propozycję dla oszczędnych. Wszystko za sprawą technologii 6-ty Zmysł, odpowiadającej za automatyczny dobór parametrów pracy zmywarki. Dzięki temu mamy możliwość oszczędzenia nie tylko czasu, ale również energii i wody, a oszczędności – w porównaniu z konkurencyjnymi rozwiązaniami – mają sięgać nawet 50 proc. Ciekawą funkcją jest również Extra Space. Jest to możliwość pionowego układania naczyń w dolnym koszu, co pozwala wygospodarować miejsce na 10 dodatkowych talerzy. Klasa energetyczna A++ przekłada się na zużycie energii na poziomie 265 kWh. Bosch Serie 4 SPS46IW01E Wolnostojąca zmywarka Bosch Serie 4 SPS46IW01E mieści 9 kompletów naczyń i spełnia wymogi klasy energetycznej A+. Została wyposażona w funkcję DuoPower, zapewniającą optymalne rezultaty zmywania – jest to możliwe za sprawą rozbudowanego systemu zraszania i kontroli cyrkulacji wody wewnątrz urządzenia. Osoby żyjące w pośpiechu docenią również funkcję VarioSpeed Plus. Wystarczy wcisnąć przycisk na obudowie, aby zmywarka przyspieszyła, skracając czas zmywania o 66 proc. Urządzenie korzysta także z czujnika Aqua Sensor, który podczas jednego mycia wielokrotnie bada stopień zabrudzenia wody i kontroluje jej zużycie. Zwieńczeniem całego cyklu jest możliwość skorzystania z funkcji Higiena Plus, polegającej na suszeniu naczyń w podwyższonej temperaturze, co eliminuje większość bakterii i zapewnia niemal sterylną czystość. Sharp QW-GS53I443X-DE Zmywarka do zabudowy Sharp QW-GS53I443X-DE może pochwalić się wyjątkowo cichą pracą – urządzenie generuje w czasie zmywania zaledwie 44 dB, co osiągnięto m.in. dzięki starannemu wyważeniu silnika. Wartą wspomnienia funkcją jest także wspomaganie suszenia naczyń poprzez automatyczne otwarcie drzwi, co zapewnia dopływ świeżego powietrza. Rodzice docenią także program Higiena, pozwalający na mycie np. butelek dla niemowląt, a codzienną eksploatację ułatwi możliwość regulacji położenia górnego kosza. Zmywarka oznaczona klasą energetyczną A+++ zużywa w ciągu roku 188 kWh. Zobacz również: Strefę zmywarek
Wybieramy zmywarkę do 2000 zł
Porządna tablica narzędziowa to marzenie każdego garażowego majsterkowicza trzymającego swoje narzędzia w skrzynce w kącie. Jest to rozwiązanie niedrogie, bardzo praktyczne i pozwalające oszczędzić sporo miejsca. Wbrew pozorom takie tablice nadają się nie tylko do przestronnych warsztatów, w których każde narzędzie ma własne miejsce, i nie tylko dla profesjonalnych mechaników, którzy potrzebują łatwego dostępu do swoich sprzętów. Tablica przyda się praktycznie w każdym garażu, w którym wykonujemy choćby najprostsze prace serwisowo-naprawcze. Podstawową sprawą, na którą musimy zwrócić uwagę, jest wielkość i funkcjonalność tablicy. Bo innej potrzebuje majsterkowicz pełną gębą, innej niedzielny, a jeszcze innej taki, który do powieszenia w garażu ma jedynie otwieracz do piwa. Rzućmy więc okiem na to, co mogą nam zaoferować producenci tablic narzędziowych. Ścianka metalowa Podstawą jest ścianka. To blaszana (na ogół) konstrukcja, którą wieszamy na ścianie garażu czy warsztatu. Blacha jest perforowana i oddalona od ściany na kilka milimetrów. Dzięki temu w otworki można wkładać blaszane haczyki. Montujemy je wedle własnego uznania i potrzeb, a na nich wieszamy narzędzia i wszystko, co nam potrzebne. Blaszana ścianka o wymiarach 125 cm x 60 cm z zestawem 20–30 haczyków to wydatek relatywnie niewielki. Kosztuje 120–150 zł. To rozwiązanie bardzo trwałe i umożliwiające wieszanie nawet dość ciężkich narzędzi czy sprzętów. Haczyki nie są jedyną możliwą opcją przyczepiania różnych rzeczy do tablicy. Podczas kupna warto sprawdzić, czy sprzedawca oferuje inne rodzaje uchwytów, np. trzymadła na komplety kluczy oczkowych, różnego rodzaju śrubokrętów, pilników, kombinerek i szczypiec. Tablica plastikowa Wielu producentów i sprzedawców oferuje też tablice plastikowe. Na ogół również można zaufać ich wytrzymałości, poza tym są przeważnie bardziej „ustawne”. Wspomniana wyżej ścianka blaszana składa się z trzech elementów, a jej plastikowy odpowiednik – z paneli, które można dość dowolnie wkomponować w różne miejsca garażu czy warsztatu. Da się pociągnąć taką ściankę przez całą długość garażu, na określonej wysokości. Są też modele, w których w plastikowe kratki można wkładać nie tylko haczyki, ale i uchwyty, czy wpinać kuwetki do przechowywania nakrętek, śrubek lub innych drobiazgów. Asortyment akcesoriów i typów uchwytów do plastikowych tablic jest dość szeroki – wydaje się, że większy, niż w przypadku ścianek z blachy. Na przykład pojemniki, które można łatwo zawiesić, występują w wielu różnych rozmiarach. Kosztują na ogół 2–5 zł w zależności od wielkości, ale bardziej opłaca się kupić cały ich zestaw za 30–50 zł. Przed kupnem tablicy lub ścianki warto sprawdzić, czy producent albo sprzedawcy oferują różnego rodzaju akcesoria i czy sama ścianka jest kompatybilna z innymi tego typu produktami. W przeciwnym wypadku będziemy skazani na mozolne poszukiwanie uchwytów czy haczyków, których akurat potrzebujemy. Organizer Pewnym uzupełnieniem tablicy narzędziowej może być organizer, czyli pudełko z szufladkami. Wiele osób woli mieć je osobno, nieprzyczepione do ściany, bo są wtedy „bardziej pod ręką”. Plastikowe tablice kosztują na ogół nieco mniej, niż metalowe, ale nie jest to obowiązująca zasada. W każdym razie na naprawdę porządną tablicę o dużych rozmiarach i z kompletem akcesoriów możemy wydać nie więcej, niż 200 złotych.
Garażowe tablice narzędziowe – przegląd oferty
Jednym z najważniejszych elementów układu zapłonowego silnika benzynowego są świece zapłonowe. Odpowiadają one za łatwość rozruchu, równą pracę silnika, a także za stopień zużycia paliwa. We współczesnych silnikach osiągających duże prędkości obrotowe oraz wysoką moc, świece muszą pracować w ekstremalnie trudnych warunkach. W komorze dzisiejszego silnika panuje na zmianę bardzo wysokie i niskie ciśnienie, a zmiany temperatury następują po sobie bardzo szybko. Iskra zapłonowa musi powstać w idealnie dopasowanym momencie tak, aby spowodować zapalenie mieszanki paliwowej w najbardziej pożądanej chwili. W nowoczesnych autach zapłon jest sterowany elektronicznie. Sygnał do świecy wysyłany jest z komputera. Mimo tego, to od samej świecy zależy, czy iskra zadziała prawidłowo. Dlatego bardzo ważne jest stosowanie odpowiednich świec zapłonowych. Przyjrzyjmy się zatem działaniu świec oraz ich poszczególnym rodzajom. Dokładnie wymierzona iskra Świeca zapłonowajest elementem wkręcanym w blok silnika. Każdy rodzaj motoru ma inne parametry, dlatego rodzaj świecy jest określony w instrukcji samochodu. Producenci świec od lat pracują nad udoskonaleniem tego elementu zapłonu. Współczesne świece muszą być odporne na wysokie napięcie, ekstremalne zmiany temperatury czy ciśnienia, a także wyjątkowe środowisko pracy, pełne benzyny, cząsteczek oleju oraz produktów spalania. Świeca musi być ponadto zdolna do odprowadzenia nadmiaru ciepła i idealnie reagować na napięcie doprowadzone z cewki zapłonowej. Komputery współczesnych samochodów wysyłają sygnał do układu zapłonowego tak, aby spowodować wybuch mieszanki w momencie najbliższym spalania detonacyjnego, nie dopuszczając jednak do samej detonacji. Chodzi o to, aby mieszanka paliwowa znajdująca się nad tłokiem spalała się równomiernie, a nie wybuchała w całej objętości. Silniki wyposażone są w system pomiaru momentu detonacyjnego, a proces spalania mieszanki jest ściśle kontrolowany. Iskra wytworzona pomiędzy elektrodami świecy powoduje zapalenie mieszanki, która wprawia w ruch tłok silnika. Aby zdać sobie sprawę z obciążeń, jakim poddawana jest świeca zapłonowa, trzeba wiedzieć, że gdy silnik pracuje z prędkością 4 000 obrotów na minutę, świeca generuje iskrę ponad 30 razy na sekundę. Dlatego świece należy wymieniać zgodnie z zaleceniami producenta (najczęściej po przejechaniu około 20 tys. km) i zawsze wtedy, gdy zleci to mechanik podczas przeglądu. Różne rodzaje świec Producenci świec zapłonowych od lat zmagają się z wyzwaniami nakładanymi przez nowoczesną motoryzację. Wdrażane są innowacyjne technologie wytwarzania świec oraz nowe materiały, takie jak stal stopowa, miedź, a nawet iryd i platyna. Próby wytworzenia świecy najlepiej dostosowanej do typu danego silnika zaowocowały ogromną różnorodnością w kształcie i budowie świec. Obecnie można wyróżnić prawie trzydzieści rodzajów samych elektrod, a przecież to nie jedyny element ich budowy. Świece mogą posiadać kilka elektrod, a także elektrodę pełzającą. Została ona wymyślona w celu wyeliminowania problemu związanego z wypadaniem zapłonu. Współcześnie trwają prace nad wdrożeniem świec odpowiednich do silników czterozaworowych oraz pracujących na tak zwanej ubogiej mieszance. Coraz wyższe wymagania dotyczące emisji spalin oraz próby skonstruowania silnika o najlepszych osiągach przy jak najmniejszym zużyciu paliwa doprowadziły do sytuacji, w której nie istnieje świeca uniwersalna. Każdy silnik ma swoje określone parametry i ścisłe wymagania dotyczące typu świecy. O czym pamiętać przy wymianie? Wymiana świec z pozoru wydaje się jedną z najprostszych czynności eksploatacyjnych. W rzeczywistości jednak wymaga posiadania odpowiedniego klucza dynamometrycznego i pewnej wprawy. Czasy, w których zużytą świecę można było samemu wykręcić i po oczyszczeniu drucianą szczotką dalej używać, minęły bezpowrotnie. Współczesnych świec nie regeneruje się, ale po prostu wymienia. Aby wykręcić i wkręcić świece należy użyć klucza dynamometrycznego. Tylko zastosowanie odpowiedniej siły gwarantuje nam bezproblemowe działanie świecy. Jeżeli zostanie ona dokręcona zbyt mocno, może się uszkodzić lub spowodować poważne uszkodzenie silnika. Dzisiejsze głowice są konstruowane z różnych stopów metalu, dlatego inaczej reagują na zmiany temperatury. Wszystkie czynności związane z układem zapłonowym należy wykonywać więc przy całkowicie wystudzonym silniku. W przeciwnym razie naprężenia związane ze zmianą temperatury mogą zaowocować awarią. Spośród wielu rodzajów świec zapłonowych są takie, które należy wymieniać co 20 tysięcy kilometrów. Najnowocześniejsze świece natomiast mogą generować iskrę zapłonową do osiągnięcia przebiegu przekraczającego nawet 100 tysięcy kilometrów. Każdy silnik ma ściśle określone parametry świec zapłonowych. Należy ich bezwzględnie przestrzegać. Stan świec najlepiej sprawdzać podczas corocznych przeglądów eksploatacyjnych i wymieniać je w autoryzowanym warsztacie. )
Zawsze musi iskrzyć. Wybieramy świece zapłonowe
Wybieranie bielizny dla dziecka to niełatwa sprawa. Istotna jest nie tylko płeć dziecka i jego preferencje estetyczne, ale też idealne dopasowanie do ciała i sposobu spędzania przez nie czasu. Inna bielizna będzie odpowiednia dla spokojnego domatora niepodnoszącego głowy znad książki, inna dla stale aktywnego miłośnika gier i zabaw. Krojów, stylów i kolorów bielizny jest co niemiara, więc każde dziecko znajdzie coś dla siebie. Ważne jest, aby dokładnie je zmierzyć i sprawdzić tabelę rozmiarów danego producenta. Rajstopy czy majtki obcierające miejsca intymne są nie tylko niewygodne, ale także niezdrowe. Podkoszulek dla dziewczynki i dla chłopca box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel Wśród artykułów bieliźnianych dla dzieci można znaleźć podkoszulki z długimi lub krótkimi rękawami. Podkoszulki z krótkimi rękawami z bawełnianej dzianiny, która się nie kurczy i nie odbarwia podczas prania, są doskonałe na cieplejsze dni jesieni. Kosztują niewiele, bo 10–20 zł, więc warto zaopatrzyć potomka w kilka kolorowych koszulek, które będzie mógł codziennie zmieniać. Koszulka musi być bawełniana, bez żadnych domieszek, żeby dziecko się w niej nie pociło ani nie uczulało. Bawełna jest delikatna dla skóry, łatwo dopasowuje się do ciała, nie krępuje ruchów i zapewnia odpowiednią termoregulację. Zawsze warto sprawdzić, czy dzianina ma odpowiednie certyfikaty bezpieczeństwa. To samo dotyczy podkoszulków z długimi rękawami. Kosztują niewiele więcej i będą idealne na jesienne chłody, dając dodatkowe ciepło. Klasyczną biel można zastąpić kolorem. Modne są czerwienie, granaty i róże, ale także czernie. Kiedy dziecko się zgrzeje podczas zabawy, będzie mogło ściągnąć wierzchnią garderobę i pozostać w samym podkoszulku. Komplety i bielizna termoaktywna box:offerCarousel box:offerCarousel Mniejsze dzieci lubią komplety. Podkoszulek w zestawie z majtkami zadrukowana bajkowym wzorem jest idealnym rozwiązaniem dla kilkulatków. Maluchy uczą się samodzielnego ubierania, a motyw Batmana lub księżniczki po prostu do tej nauki zachęca. Kolorowe komplety kosztują ok. 25 zł. Starszym dzieciom uprawiającym sporty lub przebywającym długi czas na świeżym powietrzu przyda się bielizna termoaktywna. Produkowana jest z myślą o najmłodszych, o zapewnieniu im maksymalnej ochrony przed zimnem, a także bakteriami. Dzięki dopracowanemu fasonowi i wysokiej elastyczności włókien zapewnia wysoki komfort noszenia. Zastosowany w produkcji materiał w całości wykończony jonami srebra szybko usuwa pot i wilgoć na zewnątrz, dzięki czemu dziecko w każdej sytuacji czuje się komfortowo. Bielizna zapewnia termoizolację cieplną i bardzo szybko schnie. Komplet składający się z podkoszulka i getrów kosztuje ok. 65 zł. W niektórych zestawach znajdziemy dodatkowo kominiarkę chroniącą głowę pod czapką. Rajstopy nie tylko dla dziewczynki box:offerCarousel Rajstopy mogą nosić i dziewczynki, i chłopcy, zwłaszcza jesienią potrzeba dodatkowej osłony przed przenikliwym zimnem. To, że rajstopy są noszone pod spodniami lub spódniczkami, nie oznacza, że mają być utrzymane w nudnych szarościach czy beżach. Do wyboru jest całe mnóstwo wzorów – dziewczynki z pewnością polubią wersje z ażurowym wzorem czy dekorowane barwnym haftem, a chłopcy z przyjemnością założą rajstopy tkane w samochodziki lub minionki (w cenie ok. 10 zł). Oczywiście dziewczynki powinniśmy zaopatrzyć również w cieńsze rajstopy – noszone wyłącznie do spódniczek i pełniące funkcję nie tylko praktyczną, ale i ozdobną. Kosztują ok. 8 zł. Rajstopy antypoślizgowe to coś dla mniejszych dzieci. Maluchy nie przepadają za kapciami, a w takich rajstopach można się bez nich obyć. Wersje antypoślizgowe są kolorowe, nie ulegają deformacji, dobrze dopasowują się do nóżek dziecka, są także wygodne w użyciu, bo mięciutkie. Kosztują kilka złotych. Przy wyborze rajstop bardzo ważne jest ich dobre dopasowanie w kroku i w talii. Nie mogą zbytnio obciskać ani wpijać się w ciało. Dziecko nie powinno ich czuć, bo tylko wtedy będzie szczęśliwe. Dzieci mają swoje preferencje, dlatego przy wyborze bielizny należy zapytać je o zdanie i kierować się nie tylko aspektem praktycznym. Owszem, bielizna dziecięca musi być wygodna, jednak powinna być również atrakcyjna. Jak ta dla dorosłych.
Bielizna na jesień dla dziecka
Deska do skimboardingu może mieć dwa kształty: opływowy, zwany streamline, oraz z wycięciami po bokach, wąskim końcem i szerokim środkiem. Jest wykonywana z drewna, które się lakieruje bądź z pianki pokrytej laminatem. Najlepszy sprzęt dla początkujących to deska do skimboardu, która nie ma zbyt dużego przyspieszenia. Dzięki temu jazda na niej jest spokojniejsza. Warto wybrać szeroką i krótką deskę, która jest idealna także dla dzieci. Jej zaletę stanowi też dosyć niska cena. Kształt deski do skimboardingu Najważniejsza kwestia, którą należy przemyśleć przed zakupem deski do skimboardingu to jej kształt. Do wyboru są dwa rodzaje: * opływowy, tzw. streamline - charakterystyczny dla deski przypominającej prostokąt o zaokrąglonych rogach; jest ona symetryczna, nie ma wcięć i jest wąska w środkowej części; przeznaczona głównie do spinów, czyli obrotów na płaskiej wodzie (tzw. flacie), tricków typu ollie; charakteryzuje ją duża szybkość, którą zawdzięcza opływowej budowie; * kształt deski mającej wycięcia po bokach deski, szeroki środek i wąski nos, czyli koniec; dzięki tym elementom sprzęt ma uniwersalne zastosowanie: można na nim wykonywać zarówno tricki na flacie, na przeszkodach, a także inne wariacje na wodzie; na tego typu desce najłatwiej jest nauczyć się różnych ruchów i szybko zrobić postępy; ten kształt jest też najbardziej popularny. Warto wiedzieć, że to, jaka budowa będzie najodpowiedniejsza dla konkretnej osoby, zależy od indywidualnych preferencji. Przed zakupem własnego sprzętu najlepiej jest wypróbować kilka modeli desek i sprawdzić, które nadają się do pływania po płaskiej wodzie, a które po przeszkodach. Rozmiar deski Kolejnym ważnym aspektem przy wyborze deski do skimboardingu jest jej rozmiar. Zawodnicy o niewielkiej wadze i dzieci będą się czuli najlepiej na modelach o długości nieprzekraczającej 95 cm długości (rozmiar S). Natomiast młodzież i osoby starsze powinny kupić sprzęt o długości pomiędzy 103 a 105 cm. Charakteryzują ją dobra zwrotność podczas wykonywania tricków oraz spora wyporność. Skimboarderzy, którzy ważą sporo decydują się zazwyczaj na deski o długości 110 cm. Materiał, z którego wykonuje się deski do skimboardingu Przed zakupem sprzętu do sportu wodnego, jakim jest skimboarding, należy się też zdecydować na materiał, z którego ma być wykonany. Do wyboru są drewniane deski pokryte od góry zalakierowanym piaskiem, a od dołu - lakierem. Piasek sprawia, że nogi nie ślizgają się na desce. Ta pozycja jest godna polecenia dla tych, którzy nie chcą wydać zbyt dużej kwoty na sprzęt. Deski do skimboardu z drewna są dostępne w cenie przekraczające 60 zł do około 400 zł. Można znaleźć sprzęt w wielu rozmiarach, zwykle w kształcie streamline. Warto wiedzieć, że lakierowane deski mogą ulegać zarysowaniu, które z biegiem czasu sprawiają, że lakier się ściera. Drewno w tym miejscu nasiąka, a sprzęt może stracić wygięcie i stać się płaski. Wpływa to negatywnie na jego zwrotność. Najlepsze modele są produkowane przez firmę Pakalolo (w cenie od 260 do 319 zł) oraz GoZone (nawet do 400 zł). Inny rodzaj deski do skimboardingu to niezwykle wytrzymała deska z pianką i laminatem. Znajdujący się na dole deski laminat uodparnia ją na zarysowania i sprawia, że jest sztywna. Dodatkowo przedłuża jej żywotność i wpływa na wydłużenie oraz przyspieszenie ślizgu. Natomiast pianka poprawia przyczepność stóp i zwiększa wyporność sprzętu. Tego typu deski są droższe (nawet do 800 zł), jednak wystarczają na wiele sezonów.
Skimboarding dla początkujących
HP Spectre w wersji 13,3 cala to niezwykle cienki ultrabook o eleganckim wyglądzie. Urządzenie ma centymetr grubości, a mieści w sobie procesor i5 lub i7 z niskonapięciowej serii. Co potrafi HP Spectre 13 i czy warty jest zakupu? Specyfikacja HP Spectre 13 model HP Spectre 13-v050nw procesor Intel Core i5-6200U (2 rdzenie, 4 wątki) 2,3–2,8 GHz, 2 MB cache karta graficzna zintegrowana Intel HD Graphics 520 matryca Full HD (1920 x 1080), 16:9, błyszcząca, 13,3 cala, IPS RAM 8 GB LPDDR3 1866 MHz dysk SSD M.2 NVMe 256 GB (Samsung PM951) system operacyjny Windows 10 Home 64 bit bateria litowo-jonowa 4950 mAh (38 Wh) podświetlona klawiatura głośniki stereo Bang&Olufsen, kamerka 2 Mpix Wi-Fi 802.11 ac, Bluetooth 4.0 wymiary 32,5 x 22,9 x 1 cm waga 1,11 kg Konstrukcja i wykonanie Spectre bez wątpienia wyróżnia się spośród urządzeń w swojej klasie. Wygląda elegancko i prestiżowo. Połączenie brązów ze złotymi akcentami daje bardzo oryginalny efekt. Według mnie design jest trochę zbyt wyszukany, ale producent zasługuje na pochwałę, gdyż Spectre nie przypomina kolejnej kopii MacBooka. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Obudowa laptopa wykonana jest z aluminium, a spód wzmocniono włóknami węglowymi. Pokrywę zdobi świetnie wykonane logo producenta, niezwykle nowoczesne i minimalistyczne. Krawędzie obudowy są lekko zaoblone, a w tylnej części znajduje się szeroka wstawka w złotym, mocno połyskującym kolorze. Boki pozostały puste, są zwężone i bardzo cienkie. Na przedniej krawędzi jest tylko wcięcie ułatwiające otwieranie pokrywy, gniazda znalazły się z tyłu. Z lewej strony są aż trzy USB typu C, a obok skrajnego gniazda widać diodę zasilania. Z prawej strony ulokowano wyjście słuchawkowe połączone z mikrofonowym. Na spodzie są trzy długie podstawki silikonowe. Nie widać żadnych śrub, nie ma łatwego dostępu do wnętrza obudowy. W tylnej części można dostrzec wloty i wyloty systemu chłodzenia. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Po otwarciu laptopa uwagę zwracają niezwykłe zawiasy, które mają pierścieniowy kształt. Producent określa je mianem tłokowych, chowają się one zupełnie w obudowie. Nad ekranem można dostrzec kamerkę internetową z dwoma mikrofonami, cała matryca została przeszklona szkłem Gorilla Glass. Obszar wokół klawiatury jest wklęsły, a wyspowe klawisze mają złote lamówki. Włącznik znalazł się z lewej strony, jest podświetlony na biało, zaś głośniki Bang&Olufsen rozmieszczono po obu stronach klawiatury. Płytka dotykowa jest niewielka, trafiła na środek krawędzi. Wykonanie HP Spectre jest bardzo dobre. Zawiasy pracują równo i gładko, ich opór jest optymalny. Sztywność pokrywy jest wzorowa, wręcz zaskakująca, ale trochę gorzej pod tym względem wypada podstawa – przy naginaniu jej krawędzi słychać lekkie trzeszczenie oraz widać delikatne odginanie się obudowy. Klawiatura ugina się tylko nieznacznie. Użytkowanie, klawiatura i gładzik Spectre jest wyjątkowo mobilny. Zajmuje trochę więcej miejsca niż notes A4, waży niewiele ponad kilogram. Laptopa nie czuć w plecaku, nie ciąży w torbie, a można wygodnie pracować z nim na kolanach lub nawet trzymać go w jednej dłoni. W zestawie jest skóropodobne etui, grube i precyzyjnie zszyte. box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase box:imageShowcase Pokrywa przylega idealnie do podstawy, a krawędzie wokół matrycy lekko odstają. Dzięki powłoce Gorilla Glass o ekran można być spokojnym. Śliskie szkło nie przyda się jednak podczas obsługi – ekran Spectre nie jest dotykowy. Pokrywę można otworzyć jednorącz, ale zamyka się ją magnetycznie, więc konieczne jest jej podważenie paznokciami. Otwiera się do kąta rozwartego, ale niezbyt dużego – w kilku przypadkach zabrakło mi zakresu ruchu zawiasów. Panel złącz może budzić wątpliwości, ale do dyspozycji są aż trzy USB typu C 3.1 Gen 2 z obsługą Thunderbolt 3 oraz wydzielone gniazdo audio. W zestawie jest adapter do USB typu A, natomiast zasilacz można wpiąć w każdy port USB typu C. W efekcie da się pracować z myszką Bluetooth, ładować akumulator, korzystać z dysku zewnętrznego oraz monitora Thunderbolt, i to bez przepinania się, i bez stacji dokującej. Możliwości są więc niezłe, a kompromisy stosunkowo małe. Klawiatura również pozytywnie zaskakuje. Klawisze są duże, mają odpowiednie odstępy. Nie są najcichsze, ale za to mają precyzyjny skok i twarde dno – pisanie jest bardzo przyjemne. Docenić należy jednostopniowe podświetlenie oraz dodatkową diodę w Caps Locku. Zastrzeżenia można mieć jedynie do zmniejszonych kursorów góra-dół oraz zintegrowania bloku nawigacyjnego ze strzałkami (Page Up i Down, Home oraz End). Gładzik mierzy 9,5 cm na 5,5 cm. Został zintegrowany z przyciskami i nie wyróżnia się niczym specjalnym. Lewy przycisk można wcisnąć w większości obszaru, oba przyciski są bardzo ciche, dosyć twarde i płytkie. Precyzja płytki jest satysfakcjonująca, umożliwia swobodną kontrolę kursora. Spodziewałem się więcej po głośnikach Bang&Olufsen. Niewielka obudowa ma swoje ograniczenia, ale dźwięk jest i tak trochę za chudy, zbyt wycofany w średnicy i czasami lekko sykliwy. Lepiej sięgnąć po słuchawki. HP Spectre ma pewne braki w kulturze pracy. Trzeba pamiętać, że w środku cienkiej obudowy jest wydajny, chłodzony aktywnie procesor. Odbija się to negatywnie na temperaturze obudowy i emisji hałasu. Podczas długotrwałego obciążenia obszar przy płytce dotykowej nie przekracza 30ºC, klawiatura rozgrzewa się do 33ºC, ale obszar przy matrycy już do 42ºC Na spodzie tuż przy systemie chłodzenia obudowa osiąga nawet 49ºC. W normalnej pracy, przy niewymagających zadaniach urządzenie pozostaje chłodne. W bezczynności i przy lekkim obciążeniu wentylator nie pracuje, ale włącza się szybko przy bardziej wymagających zadaniach. Nie jest głośny, ale generuje wysoki, wręcz świszczący dźwięk, który może przeszkadzać w cichym pomieszczeniu. Ekran Full HD na 13,3-calowej przekątnej ekranu Spectre to rozdzielczość wystarczająca. Zagęszczenie wynosi 166 pikseli na cal, więc obraz jest odpowiednio ostry, nawet z bliska. Robi wrażenie równe i dosyć mocne podświetlenie, ale matryca jest błyszcząca, zatem może nie wystarczyć podczas pracy w słoneczny dzień. Nie ma problemów z kątami widzenia, nieźle prezentuje się biel, a pozostałe kolory są nasycone i naturalne. Kontrast wypada dobrze. Ekran będzie wystarczający nawet do bardziej profesjonalnych zastosowań. box:imageShowcase box:imageShowcase Bateria Producent obiecuje 9,5 godziny pracy z dala od gniazdka, co jest możliwe tylko podczas oszczędzania, bez Internetu oraz przy wykonywaniu prostych zadań. Normalne użytkowanie, bez trybu oszczędzania i z Wi-Fi, pozwoli na około 5–6 godzin korzystania z multimediów, Internetu oraz pracy biurowej. HP Spectre może więc nie wystarczyć na dzień intensywnej pracy bez ładowania, będzie zmuszał do pewnych oszczędności w podróży. Wydajność Producent nie zastosował ultraniskonapięciowych układów Core M, postawił na wyższą półkę wydajnościową. Testowany egzemplarz Spectre wyposażony jest w dwurdzeniowy i czterowątkowy procesor i5-6200U z rodziny Skylake, ale dostępne są także modele z i7 oraz nowszymi jednostkami Kaby Lake. Niestety wymiary ograniczają potencjał układu, ale nie tak mocno, jakby się mogło wydawać. Turbo na poziomie 2,8 GHz utrzymywane jest krótko – temperatura procesora chwilowo skacze nawet do 98ºC, ale po chwili spada do około 85ºC przez obniżenie wydajności. Taktowanie szybko wraca do częstotliwości bazowej 2,3 GHz, a po czasie stabilizuje się na 1,8 GHz. W praktyce wydajność jest i tak dobra: system startuje szybko, programy uruchamiają się sprawnie, korzystanie z laptopa jest satysfakcjonujące, ale wyniki w benchmarkach nie zachwycają. Spectre zdobywa 233 punkty w Cinebench R15 oraz 3408 punktów single-core i 6710 punktów multi-core w Geekbench 4. SSD Samsung PM951 o pojemności 256 GB to dysk M.2 z obsługą NVMe. W tym przypadku również mają miejsce pewne ograniczenia wydajności. Odczyt sekwencyjny jest bardzo szybki, sięga 1250 MB/s, ale gorzej jest z zapisem, który nie przekracza 300 MB/s. Transfery próbek 4K nie dają powodów do narzekania, to 41 MB/s odczytu i 141 MB/s zapisu. HP Spectre to nie sprzęt to gier, zdobywa 271 punktów w 3DMark Time Spy i 630 punktów w Fire Strike 1.1, a Heaven Benchmark Basic ocenia układ na 407 punktów (16,2 kl./s). W starsze lub prostsze tytuły można z powodzeniem pograć, dotyczy to także mniej wymagających gier sieciowych. Counter-Strike: Global Offensive osiąga 50–60 kl./s w Full HD na niskich ustawieniach i bez wygładzania. Podsumowanie HP Spectre 13 zachwyca wieloma elementami. Może zrobić wrażenie wyglądem, mobilnością, jakością ekranu, trzema funkcjonalnymi złączami USB typu C oraz wykonaniem. Laptop jest szybki i poradzi sobie z bardziej wymagającymi zadaniami. Docenić należy także bardzo dobrą klawiaturę oraz niezły gładzik. Spectre 13 ma swoje niewątpliwe zalety. Jest też druga strona medalu. Cienka i lekka obudowa niekorzystnie przekłada się na kulturę pracy. Wentylatory świszczą, obudowa trochę się nagrzewa, procesor osiąga chwilowo wysokie temperatury, a wydajność układu spada podczas długotrwałego obciążenia. Szkoda, że zapis SSD został wyraźnie ograniczony – mimo obsługi NVMe jest na poziomie dysków SATA III. Przydałby się też dotykowy ekran. Całościowo sprzęt należy ocenić pozytywnie, oferuje dużo w kontekście niezłej ceny. Testowana konfiguracja to koszt około 3900 zł. Za 4200 zł dostępne są wersje z i7-6500U, a za 4500 zł można mieć model z i5-7200U i SSD 512 GB. To dobre oferty. Zalety: efektowny design; dobre wykonanie; rewelacyjna mobilność; bardzo dobra matryca; świetna klawiatura; trzy USB typu C 3.1 Gen 2 z Thunderbolt 3; adapter USB A i etui w zestawie; dobra wydajność. Wady: brak interfejsu dotykowego; przeciętne głośniki; wysokie temperatury i throttling procesora; wolny zapis SSD; hałaśliwe chłodzenie.
Test HP Spectre 13 – najbardziej mobilny ultrabook?
Urządzenie pokoju dziecka to wyzwanie dla wielu rodziców. Musimy połączyć ze sobą funkcjonalność, wygląd i wygodę użytkowania dla malucha. Dodatkowo wszystko powinno ładnie wyglądać i podobać się nie tylko nam, ale przede wszystkim dziecku. Szukając inspiracji, znajdziemy pokój w stylu marynarskim czy zamku księżniczki. Tymczasem, chcąc być oryginalni, możemy spróbować stylu retro. I choć wydaje się to niełatwe, urządzenie pokoju w ten sposób może być niezłą zabawą. Retro, czyli co? Mówiąc o stylu retro, musimy go dla siebie zdefiniować. Zarówno meble á la Ludwik XIV, jak i te z lat 80. XX wieku są retro. Tymczasem są one całkowicie różne. Warto zatem określić to, co wyobrażamy sobie jako dawny styl w pokoju naszego dziecka. Możemy inspirować się wiktoriańską Anglią lub dębowymi szafami z polskich dworków z początków XX wieku, a nawet prostym wyposażeniem wzorowanym na wiejskich meblach. Całkowicie inne będą meble z lat 50. ze Stanów Zjednoczonych. Warto bawić się stylem, łączyć pozornie niepasujące rzeczy, stwarzając pewien eklektyzm. Meble Meble do pokoju retro wydają się być największym wyzwaniem. Owszem, można poszukać oryginalnej szafy na ubrania w prostej formie jak z lat 40. Aby pokój przypominał dawny styl, wystarczy jeden charakterystyczny mebel nawiązujący do dawnej epoki. Może to być łóżko, które jest centralnym punktem pomieszczenia. Najlepiej, gdy będzie kute, proste w formie, ale także drewniane, stylizowane. Zdecydowanie nie będą tu pasowały współczesne kanapy i tapczany. Regały na książki i zabawki w prostej formie również spełnią swoją rolę. W stylu retro meble nie są najważniejsze. Mogą być neutralne, gdyż stanowią bazę pod dodatki. Nie powinny jednak być nowoczesne czy w kolorze venge. Najlepsze będą białe lub w naturalnym kolorze drewna. Jeśli chcemy, by nawiązywały do amerykańskich lat 50., możemy pobawić się kolorem. Wtedy pastele będą na miejscu, ale w takim wypadku to meble są ozdobą i nie można przesadzić z dodatkami. Ściany W zależności od tego, jakim nurtem stylu retro pójdziemy, wybieramy kolor ścian. Wiele osób boi się białych ścian, szczególnie w połączeniu z białymi meblami. Nic bardziej mylnego. Pokój dziecka i tak będzie pełen kolorów dzięki zabawkom i książkom. Możemy zatem pozwolić sobie na biel ze ścian powtórzoną na meblach i wybrać charakterystyczne dodatki. Biel bardzo lubi się ze stylem retro. Jeśli zdecydujemy się na inny kolor ścian, to powinny być to pastele. Dozwolone są oczywiście tapety. Jedną ze ścian możemy przyozdobić np. tapetą w drobne kwiatki. Decydując się na tapetę na wszystkich ścianach, pamiętajmy o tym, by nawiązywała do stylu retro. Przypomnijmy sobie wzory z domów dziadków oraz pradziadków i tym się inspirujmy. Dodatki To w nich tkwi cały urok. Pamiętajmy zatem o firankach, oświetleniu, dywanie, pościeli, narzutach, jaśkach. Jeśli jest to pokój dziewczynki, można poszaleć, dodając falbanki, kokardki na firanki, koronki na pościel, narzuty i jaśki. Pastelowa kolorystyka, ale także wzory typu patchwork czy wszelkie kwiatki wzorowane na „pościeli babci” są mile widziane. Dla chłopców oczywiście wskazana jest większa prostota, choć drobna kratka, paski czy inne wzory geometryczne świetnie się sprawdzą. Wiele zależy od własnej inwencji i potrzeb, ale i upodobań dziecka. Wszak to ono będzie spędzało najwięcej czasu w tym pokoju.
Jak urządzić pokój dla dziecka w modnym stylu retro?
W świecie polskiej fantastyki Nagroda Zajdla jest bardzo ważnym wyznacznikiem. Co więcej – również bardzo rzetelnym. Dlatego z ogromną ciekawością rzuciłem się w kosmiczną otchłań tajemniczej „Forty”. I od razu nasunęło mi się kilka dodatkowych spostrzeżeń, o których powinniście wiedzieć. Trylogia „Forta” to trzecia część z cyklu „Gambit”. Na szczęście dla tych, którzy nie spotkali się wcześniej z twórczością Michała Cholewy, znajomość dwóch pierwszych tomów („Gambit” i „Punkt Cięcia”) nie jest wymagana. Mamy tutaj do czynienia z jedną z tych trylogii, gdzie głównym spoiwem poszczególnych części są postaci, a nie wydarzenia. Dzięki temu każdą z książek możemy cieszyć się niezależnie od serii. Ale trzeba też przyznać, że jest jeszcze coś wspólnego. Jeśli przyjrzymy się tytułom wszystkich tomów, to możemy zauważyć sprytny zabieg. Każdy z nich odwołuje się do gry, w której bardzo duże znaczenie odgrywa taktyka. Gambit to otwarcie w szachach, w którym poświęca się piona; punkt cięcia to specyficzne zagranie w GO, które rozdziela dwie grupy kamieni przeciwnika; i wreszcie forta to karta, która jako jedna z ostatnich w swoim kolorze bierze lewę. Czy dwunastoosobowa zbieranina żołnierzy może być taką waleczną kartą? Rasowe science-fiction A może powinienem się wyrazić nieco dokładniej. „Forta” to rasowe filmowe science-fiction. Cholewa dołożył wszelkich starań, by czytelnik mógł poczuć się jak część oddziału i przeżyć wszelkie emocje z tym faktem związane. Opisy bitew, awarii, akcji i innych szczególnie intensywnych działań zdają się przepływać przed oczami w zawrotnym tempie. Autor – wzorem najlepszych twórców – zadbał o to, by w opowieści nie zabrakło nowinek technologicznych i naukowych. Są one jednocześnie wystarczająco oryginalne, by nazwać je charakterystycznymi dla „Forty”, i uniwersalne na tyle, by uznać je za całkiem wiarygodne.Jednak to nie te drobiazgi świadczą o atrakcyjności książki. Cholewa stworzył naprawdę rewelacyjną historię pełną zwrotów i przebiegłych podstępów. Bohaterowie, którzy – jak przystało na gwiezdny oddział – pochodzą z najróżniejszych krajów, niczego nie mogą być tak naprawdę pewni. Zdarza się, że ścigają ich duchy z przeszłości, a czasem po prostu muszą zapłacić za błędy kogoś zupełnie im obcego. Książka zaczyna się trzęsieniem ziemi – klasycznie. Potem mamy tsunami, a później możemy już spokojnie nazwać to kolejką górską z bardzo ostrymi zakrętami. Zagrożenia Opowieść o międzygalaktycznych podróżach i podbojach naprawdę wciąga. Nie brakuje w niej również i bardziej „przyziemnych” wątków. Autor bardzo subtelnie wprowadził polskość do międzynarodowego składu. Mamy więc polskich oficerów i okręty ochrzczone na cześć polskich miast – ale bez zbędnej nachalności. Mamy też walkę o kolonię i obronę „uciśnionych”, ale bez niepotrzebnych patosów. Są jednak dwie rzeczy, które trochę mi nie dają spokoju. Pierwsza to korekta, która mogłaby być odrobinę dokładniejsza. Druga to brak czasu na przeczytanie dwóch pierwszych tomów, a zdecydowanie nabrałem na nie ochoty. Podejrzewam, że wam również może się to przytrafić. Jeśli więc dysponujecie wolnym czasem, to tę książkę znajdziecie na Allegro już za ok. 28 zł. Źródło okładki: www.warbook.pl
„Forta” Michał Cholewa – recenzja
Dla wielu kubek popcornu w dłoni jest nieodłącznym elementem każdego filmowego seansu. Amatorami prażonej kukurydzy są nie tylko dzieci – równie chętnie sięgają po nią także dorośli. W większych kinach nie ma problemu z jej zdobyciem. Co natomiast, jeśli chcemy w ten sposób wzbogacić domowy seans, a nie przepadamy za gotowym popcornem dostępnym w sklepach? Wystarczy, że zaopatrzymy się w domową maszynę do robienia popcornu. Wybór tego typu urządzeń na rynku jest naprawdę szeroki. Prażony w specjalnej maszynie popcorn różni się od tego paczkowanego, jaki możemy dostać w sklepach spożywczych. Jest świeży, chrupiący i aromatyczny. Jego przygotowanie nie wymaga też dodania tłuszczu, jak to jest w przypadku smażenia popcornu na patelni. W maszynie popcornpowstaje przy pomocy gorącego powietrza – przekąska jest więc zdrowsza i mniej kaloryczna, co ma znaczenie szczególnie dla tych, którzy dbają o swoją sylwetkę czy liczą kalorie. Spójrzmy, jakie modele maszyn do popcornu można znaleźć na rynku. Solidnie i ze smakiem Funkcje większości modeli są do siebie zbliżone, poszczególne maszyny różnią się gabarytami i cenami. Za najprostsze urządzenia zapłacimy około 45 zł – model TV1680W marki TURBO to koszt 42 zł. Urządzenie jest solidne i wytrzymałe, elementy grzejne zostały w nim wykonane z kwarcu. Dzięki mocy 1680 W przygotowuje popcorn w krótkim czasie – jeśli oglądacie film w telewizji, zdążycie napełnić miskę z przekąską w trakcie przerwy reklamowej. Dodana do zestawu łyżka ułatwia nakładanie ziaren. Maszyna objęta jest 2-letnią gwarancją. Popcorn dla estetów Niewiele droższe jest urządzenie First Austria 5108-1, które również daje możliwość beztłuszczowego przygotowania popcornu dzięki systemowi cyrkulacji powietrza. Jednorazowo w maszynie przygotujemy 3 porcje popcornu. Maszyna jest zgrabna i estetyczna – ma 27,5 cm wysokości i opływowy kształt obudowy. Na samym jej dole znajduje się wyróżniający się kolorystycznie włącznik. Delikatne, pastelowe kolory urządzenia będą harmonizować z jasnymi wnętrzami. Szybko i sprawnie Nieco droższe (jego cena to około 75 zł) jest urządzenieCamry CR4458. Maszyna wyposażona jest w przezroczystą pokrywę, która ułatwia odmierzanie popcornu. Przygotowanie prażonej kukurydzy jest tu wyjątkowo szybkie – możemy się nim cieszyć w zaledwie 2,5 minuty. Atutem urządzenia są też antypoślizgowe nóżki wykonane z gumy – dzięki nim maszyna podczas pracy nie przesuwa się po blacie. Ten model również objęty jest 2-letnią gwarancją. Frajda na dziecięcych urodzinach Urządzenie Popcornmaker – jedno z droższych z zestawienia – na pewno przypadnie do gustu dzieciom. Jego design nawiązuje do wyglądu wózków z popcornem, znanych chociażby bywalcom lunaparków czy festynów. Żywe kolory i dbałość o detale sprawiają, że maszyna Popcornmaker wygląda jak miniatura tego urządzenia. Mimo pozornie rozbudowanej konstrukcji, maszyna jest łatwa w składaniu i w obsłudze. Pracuje z mocą 1200 W, a przygotowanie świeżego popcornu zajmuje jej tylko 3 minuty. Ta maszyna świetnie sprawdzi się nie tylko podczas rodzinnych seansów filmowych, ale także na wszelkich dziecięcych imprezach – chociażby na urodzinach. Przygotowanie w maszynie popcornu również nie wymaga dodania tłuszczu. Przekąska w klimacie retro Na koniec coś dla tych z was, którzy są fanami designu w stylu retro. Urządzenie marki Ariete (model 2952) nie tylko usatysfakcjonuje popcornem całą rodzinę, ale będzie też prawdziwą kuchenną ozdobą. Połyskująca, czerwona obudowa nawiązująca stylistyką do lat 50-tych sprawia, że urządzenie wygląda wyjątkowo elegancko. Działanie maszyny również opiera się na systemie gorącego powietrza, a więc przygotowanie w niej popcornu nie wymaga dodawania tłuszczu. Korzystając z maszyny otrzymamy jednorazowo 60g prażonej kukurydzy – potrwa to zaledwie 2 minuty. Wszystkie te zalety mają swoją cenę – retro maszyna kosztuje 169 zł. Urządzenie objęte jest 2-letnią gwarancją. Prawie jak w kinie Design jest też mocną stroną tej maszyny – wykonana z przezroczysta gablota oraz czerwone elementy nawiązują do profesjonalnych maszyn wytwarzających popcorn. Urządzenie posiada magnetyczne drzwi, garnek na popcorn z powłoką nieprzywierającą oraz miarkę do dokładnego dozowania oleju i kukurydzy. Garnek bez problemów można wyjąć do czyszczenia. Innowacją w stosunku do poprzednich modeli jest też wewnętrzne oświetlenie. Urządzenie zajmie trochę więcej przestrzeni na kuchennym blacie – jej wymiary to 254 x 432 x 284 mm. Za tę maszynkę zapłacicie prawie 240 zł. Chrupiący i pachnący popcorn sprawi, że każdy seans będzie przyjemniejszy i że poczujecie się trochę jak na kinowej sali. Nieważne, czy będzie to oglądanie komedii w rodzinnym gronie, romantyczny wieczór z melodramatem i swoją drugą połówką, czy też ekscytujące chwile spędzone ze znajomymi przy mrożących krew w żyłach horrorach. Takich seansów wcale nie musicie planować z wyprzedzeniem – jeśli macie specjalną maszynkę, aromatyczny popcorn może wzbogacić także spontaniczne spotkania. Ziarna popcornu dostępne są w większości sklepów spożywczych, a ich przygotowanie ze specjalną maszyną to kwestia kilku chwil. Jeśli więc oglądanie filmów to jedno z waszych hobby, warto, aby to urządzenie elektryczne znalazło się na liście waszych zakupów.
Domowa maszyna do popcornu – prawie jak w kinie
O jednej z popularniejszych – o ile nie najpopularniejszej – gier planszowych na świecie napisano i powiedziano już bardzo dużo. „Monopoly”, bo o niej oczywiście mowa, jest grą polegającą na handlowaniu nieruchomościami. Aby odnieść sukces, należy trafnie spekulować, dokonywać udanych inwestycji i mądrze przeprowadzać transakcje. Niewiele jednak osób wie, że istnieje wersja karciana, która różni się od pierwowzoru brakiem planszy, figurek, kostki, a mimo to czuć ten sam, a nawet lepszy klimat rywalizacji. Małe czerwone pudełko Małe czerwone pudełko zawiera w sobie instrukcję i 110 kart. Wśród nich znajdują się 4 karty z zasadami, 28 kart działek, 11 dzikich kart, 34 karty akcji, 13 kart czynszu, 20 kart pieniędzy. Na początku gry każdy biznesmen dostaje po 5 losowych kart. Podczas swojej tury dobiera 2 karty do ręki, a następnie wykłada maksymalnie 3 karty. Ma w związku z tym do dyspozycji 3 akcje do wykonania: Dołożenie karty pieniędzy bądź karty akcji (każda ma przypisaną wartość pieniężną) do swojego banku. Będzie płacić tymi pieniędzmi innym w trakcie gry. Wyłożenie karty działki – w ten sposób buduje swoje dzielnice. Podobnie jak w klasycznej planszowej wersji niektóre z nich składają się z 2, a niektóre z 3 działek. Wyłożenie karty akcji na środek stołu – po jej zagraniu rozpatruje się przypisany jej efekt. Skutki te natomiast bywają różne… Od całkowicie neutralnych, jak „Przejdź przez START!” i „Weź 2 karty”, przez „Bierz kasę!” od innych graczy, „Czynsz”, czyli opłatę za wystawione przez siebie działki, po „Megatransakcję”, czego skutkiem jest zabranie innemu graczowi całej dzielnicy. box:imageShowcase box:imageShowcase Jak wygrać? Zwycięstwem cieszy się gracz, który jako pierwszy uzbiera przed sobą 3 pełne dzielnice. Brzmi trywialnie, jednak nic bardziej mylnego. Może się bowiem zdarzyć sytuacja, kiedy ma się już wyłożone 2 dzielnice, brakuje jednej karty do ukończenia trzeciej, a ktoś zagra „Megatransakcję” i skutecznie oddali wizję pławienia się w blasku zwycięstwa. Może się też zdarzyć sytuacja, kiedy ktoś zażąda pieniędzy, a gracz, który wcześniej nie zdążył dołożyć pieniędzy do banku, musi zapłacić działką/działkami o odpowiedniej wartości, które wcześniej wystawił (nie można płacić kartami z ręki). box:imageShowcase box:imageShowcase Aplikacja mobilna Jeśli komuś znudzi się standardowa rozgrywka, może ją urozmaicić poprzez ściągnięcie aplikacji „Shuffle”, dedykowanej wszystkim grom z serii stworzonej przez wydawnictwo Cartamundi. Aplikacja wprowadzi dodatkowe obwarowania, zmodyfikuje trochę zasady – sprowadzi grę do jeszcze większej losowości, ale wymusi też konieczność szybkiego dostosowania się do nowych warunków. Podsumowanie Dla osób, które miały do czynienia z oryginalną wersją „Monopoly” i ją lubią (bądź nie), wersja karciana może na pierwszy rzut oka wydawać się nietrafiona. Jednak każdy, kto mimo wszystko postanowi spróbować, zmieni zdanie i doceni zdecydowaną prostotę rozgrywki, krótki czas tłumaczenia zasad oraz samej gry, a także bardzo wysoką regrywalność. „Monopoly Shuffle”można kupić na Allegro już od 20 zł.
„Monopoly Shuffle” – recenzja gry
Czy o tak ogromnym i zróżnicowanym kraju, jakim są Chiny, można napisać w sposób w miarę wyczerpujący w jednej, niezbyt opasłej książce? Marcin Jacoby, sinolog i podróżnik, udowadnia, że nie jest to zadanie niemożliwe. Jeśli spytamy dowolnego Chińczyka, jak daleko w przeszłość sięga historia Chin, odpowie, że Chiny istnieją od 5000 lat. Jest to liczba tyleż imponująca, co nieprawdziwa. Marcin Jacoby wyjaśnia w przystępny sposób, ile tak naprawdę lat liczy sobie państwo chińskie, i snuje rozważania, skąd właściwie bierze się ta popularna odpowiedź. Kraj ogromny i stary To, ile lat właściwie mają Chiny, jest kwestią nader istotną. Próbując zrozumieć, czym są Chiny, kim są Chińczycy i według jakich zasad oraz przekonań żyją, trzeba wziąć pod uwagę zarówno rozmiar, jak i historię ich kraju. Ludzie, którzy wiedzą, że za ich kulturą i tradycją stoją tysiące lat historii, są bardziej pewni siebie, niezachwianie wierząc, że Chiny są państwem wyjątkowym. Jacoby twierdzi, że sami Chińczycy porównują swój kraj do Stanów Zjednoczonych i Rosji i uważają, że żyjąc w tak ogromnym kraju, ma się pewność, że ten kraj przetrwa wszystko. Dzielą z Rosjanami swego rodzaju akceptację poczynań polityków. Są w stanie znieść bardzo wiele w imię jakiegoś wyższego celu, jakim jest dla nich los całego państwa. Spojrzenie szerokie i wąskie Nie sposób opowiedzieć o Chinach, nie patrząc przez pryzmat tych dwóch cech – fizycznego ogromu i bogatej historii. Jacoby zgrabnie łączy opowieści o przeszłości Chin z analizą tego, jak ten kraj wygląda dzisiaj. Cierpliwie opisuje geografię Państwa Środka, używając obrazowych porównań, które mają pomóc czytelnikowi wyobrazić sobie rozmiar oraz wygląd tego kraju. Choć „Chiny bez makijażu” pełne są konkretnych informacji i faktów historycznych, cała ta wiedza podana jest w sposób niezwykle przystępny. Jacoby opowiada o konfucjanizmie przez pryzmat życia urzędników i studentów, o taoizmie zaś za pomocą anegdot o chińskim ruchu ulicznym. Na każdej stronie widać bogatą wiedzę autora, który na szczęście potrafi dzielić się nią w sposób interesujący i często zabawny. Jedzenie, seks i sen „Chiny bez makijażu” to nie tylko opowieść o chińskiej kulturze. Jacoby odmalowuje fascynujący obraz współczesnych Chińczyków, opowiadając nie tylko o tym, jakie sobie stawiają wyzwania, czy są religijni i dlaczego lubią podróżować, ale także wgłębiając się w tematy bardziej przyziemne, a zarazem niezwykle ciekawe. Rozdziały o seksualnym rygorze, ukrytej prostytucji i portalach randkowych potrafią zadziwić nie mniej niż fragmenty dotyczące tego, co Chińczycy jedzą i w jaki sposób. Nawet tak zwyczajna czynność jak sen nabiera w opowieściach autora nowego wymiaru. Książek opowiadających o Chinach pojawia się u nas sporo. Nie powinno to dziwić – Chiny są prawdziwą potęgą i być może w niedalekiej przyszłości będziemy mieć znacznie więcej bliskich kontaktów z chińskimi przedsiębiorcami, a także zwykłymi obywatelami przyjeżdżającymi do Polski w celach turystycznych. Warto dowiedzieć się czegoś więcej, a „Chiny bez makijażu” będą doskonałym źródłem tej wiedzy. Wersja elektroniczna książkidostępna jest już za ok. 21 zł. Źródło okładki: www.muza.com.pl
„Chiny bez makijażu” Marcin Jacoby – recenzja
Każda dyscyplina sportowa wymaga zaopatrzenia się w odpowiedni osprzęt i odzież. Jednym z ważniejszych elementów ubioru jest wygodne obuwie, które nie tylko ułatwia trening, ale także chroni stopy przed urazami. Właśnie dlatego przy podnoszeniu ciężarów tak istotne są odpowiednie buty. Podpowiadamy, co warto o nich wiedzieć. Na co zwrócić uwagę? Buty do podnoszenia ciężarów (tzw. liftery) powinny mieć kilka istotnych cech, dzięki którym zapewnią stopom komfort, wygodę oraz bezpieczeństwo podczas treningu. Po pierwsze, najważniejszy jest rozmiar, ponieważ tylko precyzyjne dopasowanie buta do stopy zapewnia właściwe wsparcie. Zbyt ciasne obuwie może powodować otarcia i odparzenia, krępować ruchy i pozbawiać równowagi podczas szarpania ciężarów, co w rezultacie może skończyć się poważnym urazem. Zbyt luźne nie daje pożądanej stabilności podczas treningu. Przed zakupem warto dokładnie zmierzyć stopę i poszukać takiego producenta, który sprzedaje tzw. połówki. Większy wachlarz rozmiarów umożliwi perfekcyjne dopasowanie obuwia do stopy. Podnoszenie ciężarów wiąże się z dużym obciążeniem dla stawów i kręgosłupa. Buty przeznaczonego tego typu treningów powinny mieć odpowiednią wysokość ze wsparciem pod piętą, które pomoże zminimalizować ból odczuwany w trakcie ćwiczeń. Zbyt niskie buty narażą na przeciążenia dolne partie pleców, a zbyt wysokie obciążą kolana. Istotne jest również wsparcie kostki z zapewnieniem stopie odpowiedniej elastyczności, dlatego lepiej nie inwestować w buty z wysoką cholewką. Może ona nadmiernie usztywniać nogę i ograniczać ruchy. Podeszwa lifterów powinna zapewniać średnią trakcję, ponieważ ten poziom przyczepności pozwala uzyskać najlepsze efekty. Za mała powoduje pośliźnięcia oraz urazy, a zbyt duża utrudnia poruszanie i może negatywnie wpływać na efekty na etapie podrywania ciężarów. Podeszwa powinna być także wytrzymała i mocna ze względu na duże obciążenie, któremu jest poddawana. Buty do biegania czy zwykłe trampki nie sprawdzą się podczas treningu, ponieważ są zbyt elastyczne i nadmiernie uginają się pod dużym ciężarem. Najciekawsze propozycje Odpowiednio dobrane obuwie ułatwi trening niezależnie od tego, jaką dyscyplinę sportową wybierzemy. W podnoszeniu ciężarów priorytetem jest bezpieczeństwo, mobilność i komfort. Cena może być problemem, ponieważ dobrej jakości buty kosztują 400–500 zł, jednak na rynku nie brakuje tańszych rozwiązań dla początkujących. Przedstawiamy kilka najciekawszych modeli. Adidas Power Perfect. Specjalistyczne buty do podnoszenia ciężarów. Podeszwa w kształcie klina z polimerem gwarantuje stabilność i lekkość. Dodatkowo jest wyposażona w system, który zapewnia rozłożenie masy podczas treningu, a także prawidłową przyczepność. Podeszwa o małej ścieralności. Wysoka gęstość śródpodeszwy. Nike Romaleos 2. Specjalistyczne obuwie do podnoszenia ciężarów, trójboju siłowego i crossfitu. Bardzo lekka konstrukcja buta, wytrzymująca duże obciążenie. Zintegrowany system sznurowania i dwa dodatkowe rzepy. Wyprofilowane wkładki stabilizują piętę podczas podnoszenia ciężarów. Wykonane z elastycznej skóry syntetycznej, dzięki czemu dynamiczne ćwiczenia są dużo przyjemniejsze. Adidas Powerlift 2. Profesjonalne buty do podnoszenia ciężarów z solidną, szeroką i stabilną podeszwą. Wysoka gęstość śródpodeszwy z systemem rozkładającym masę podczas ćwiczeń. Podeszwa w kształcie klina z technologią traction, która zapewnia przyczepność. Mieszanka meshu oraz skóry syntetycznej zapewnia lekkość, trwałość i odpowiednie wsparcie. Do-Win CrossFit. Profesjonalne obuwie do podnoszenia ciężarów i innych treningów siłowych, podczas których obciążona jest dolna część ciała. Wykonane z naturalnej skóry bydlęcej oraz włókien syntetycznych. Otwory wentylacyjne w przedniej części. Standardowe wiązanie wzmocnione zapięciem na rzep. Podeszwa wykonana z drewna otoczonego gumowa powłoką.
Co warto wiedzieć o butach do podnoszenia ciężarów?
Oprogramowanie konsoli PlayStation 4 na przestrzeni lat mocno się zmieniło. Twórcy konsoli Sony cyklicznie udostępniają aktualizacje, które dodają nowe funkcje i poprawiają dotychczasowe. Przyglądamy się najważniejszym z nich. PlayStation 4 trafiło do sprzedaży pod koniec 2013 roku i w przeciwieństwie do konsoli Microsoftu od razu można było kupić je w Polsce. Konsola marki Sony od tego czasu doczekała się dwóch nowych wersji, które zastąpiły je w portfolio producenta. PlayStation 4 zastąpiły PlayStation 4 Slim i PlayStation 4 Pro Podstawowa wersja konsoli Sony doczekała się wizualnego odświeżenia. Sprzęt nazywany jest popularnie PlayStation 4 Slim, które zadebiutowało we wrześniu 2016 roku. Obudowa jest nieco mniejsza od poprzednika. Ma zaokrąglone, a nie ostre krawędzie, i matowe wykończenie. Pod względem podzespołów i dostępnej mocy obliczeniowej oba sprzęty jednak są niemalże identyczne. Oprócz tego do sprzedaży w listopadzie 2016 roku trafiło PlayStation 4 Pro, które zapewnia lepszą oprawę graficzną w grach wideo. W przypadku niektórych tytułów jest w stanie generować obraz w rozdzielczości 4K z obsługą technologii HDR. Wszystkie trzy konsole z rodziny PlayStation 4 mogą uruchamiać te same gry. Do każdej z nich można podłączyć też gogle wirtualnej rzeczywistości PlayStation VR. Zainstalowany jest na nich również ten sam system operacyjny, który na przestrzeni lat doczekał się licznych aktualizacji. box:offerCarousel Nowości w oprogramowaniu PlayStation 4 na przestrzeni lat PlayStation 4 trafiło do sprzedaży z systemem w wersji 1.01, ale już na amerykańską premierę przygotowano aktualizację oznaczoną numerem 1.50. W jej ramach dodano do oprogramowania wsparcie dla funkcji Remote Play i Second Screen dające opcję zdalnej kontroli urządzenia. Z udogodnienia mogli skorzystać posiadacze konsol PlayStation Vita dzięki aplikacji PS4 Link oraz użytkownicy smartfonów i tabletów za pośrednictwem dedykowanej aplikacji mobilnej. Dostępność funkcji Remote Play została rozszerzona na komputery z systemami Windows i Mac, ale dopiero w aktualizacji 3.5. Oprogramowanie 2.0 wprowadziło inną opcję gry zdalnej, czyli Share Play. Gracze mogą udostępnić swoje gry znajomym poprzez uruchomienie ich na swojej konsoli i przesyłanie wygenerowanego lokalnie obrazu przez internet. Share Play pozwala też na symulację lokalnego multiplayera. PlayStation 4 przyjazne streamerom Już w wersji oprogramowania oznaczonej 1.5 pojawiła się obsługa nagrywania wideo. Od niemal samego początku gracze mogli cieszyć się też opcją udostępniania wideo w ramach platform Twitch.tv i Ustream. Na początku 2014 roku PlayStation 4 zaoferowało znacznie bogatsze opcje edycji wideo. Dzięki aplikacji ShareFactory wprowadzonej w systemie 1.70 klipy można przycinać i łączyć ze sobą bezpośrednio na ekranie konsoli. Aktualizacja 1.70 pozwoliła też wreszcie na udostępnianie klipów i zrzutów ekranu podczas streamowania. Pojawiła się także opcja przesyłania zapisanych zrzutów i klipów na napędy USB. Na oficjalną aplikację serwisu YouTube trzeba było czekać do aktualizacji 2.0. Wraz z nią pojawiła się opcja wysyłania materiałów wideo do serwisu Google’a. Oprogramowanie PlayStation w wersji 3.0 wprowadziło zaś opcję wysyłania wideo na Twittera oraz opcję zapisywania zrzutów ekranu w formacie PNG. Zmiany w interfejsie PlayStation 4 Główny ekran konsoli nie zmienił się diametralnie przez kilka lat od debiutu konsoli w sprzedaży, ale otrzymał sporo przydatnych usprawnień. Dopiero w jednym z uaktualnień pojawiła się opcja ustawienia własnego motywu i kolorów tła. Aktualizacja oznaczona 3.0 wprowadziła sekcję dedykowaną PlayStation Plus oraz poprawki funkcji społecznościowych, w tym tworzenie grup. Później pojawiły się foldery (4.0), własne tapety (4.5) oraz opcja chowania aplikacji w bibliotece (5.5). Oprogramowanie PlayStation 4 – inne istotne zmiany 2.5: zamrażanie gier przyciskiem PlayStation, backup konsoli na dysku USB; 3.0: zwiększenie przestrzeni dyskowej w chmurze z 1 GB do 10 GB dla abonentów PlayStation Plus; 4.0: obsługa trybu HDR, streaming w rozdzielczości 1080p; 4.5: instalacja aplikacji na dyskach zewnętrznych, nowe menu szybkiego dostępu, opcja preloadu patchy gier, jeśli jej twórca na to pozwala; 5.0: nowy system obsługi wielu użytkowników na jednej konsoli; 5.5: nowe narzędzia kontroli rodzicielskiej, supersampling na PlayStation 4 Pro. PlayStation 4 przez cztery lata swojej obecności na rynku mocno się zmieniło. Pojawiły się dwie nowe wersje konsoli, które zastąpiły sprzęt wydany w 2014 roku. Sporo zmian dotknęło też oprogramowanie. System zarządzający konsolą Sony stale otrzymuje dodatkowe funkcje, by ułatwić i uprzyjemnić graczom rozgrywkę. Najbliższe miesiące i lata przyniosą graczom zapewne kolejne software’owe niespodzianki. []( categoryId: "147130" buyNow: "true" buyNew: "1" searchPhrase: "playstation 4 slim" sort: "relevance" limit: 3 )
Jak się zmieniło PlayStation 4 od premiery? Sprawdzamy, co przyniosły aktualizacje
Jaki jest współczesny mężczyzna? Zadbany, aktywny i wymagający. Ceni czas, wygodę i praktyczność w każdym aspekcie życia – również jeśli chodzi o pielęgnację. Nowoczesny mężczyzna nie stroni od kosmetyków, gdyż wie, że pomogą mu zachować zdrowy i atrakcyjny wygląd na dłużej. Uprawia sport, prowadzi intensywne życie towarzyskie, dba o ciało, dietę i swoje potrzeby. Kosmetyki dla współczesnego mężczyzny to produkty na miarę XXI wieku. Muszą spełniać wiele funkcji jednocześnie, a do tego być bardzo skuteczne. Nie zaszkodzi, jeśli będą ładnie pachnieć, bo mężczyźni – podobnie jak kobiety – lubią otaczać się przyjemnymi zapachami. Dodatkowy plus, jeśli będą to nowe produkty, które on będzie mógł wypróbować po raz pierwszy. Żel pod prysznic dla aktywnych To kosmetyk stworzony z myślą o pielęgnacji skóry mężczyzn. Często przeznaczony jest zarówno do mycia ciała, twarzy, jak i włosów, a takie produkty mężczyźni cenią najbardziej. Co wyróżnia go na tle innych żeli pod prysznic? Przede wszystkim formuła przeznaczona dla aktywnych mężczyzn, oparta na naturalnym węglu aktywnym, który przyciąga brud, oczyszcza dokładnie skórę, ale przy tym nie wysusza jej, tylko ją odżywia i wygładza. Polecanym kosmetykiem z tej gamy jest np. żel pod prysznic Nivea Active ma bardzo przyjemny, męski zapach. box:offerCarousel Perfumy dla miłośnika sportów Zapachy dla aktywnych panów, to najczęsciej świeże nuty, które podkreślają indywidualność. Godnymi polecenia mogą być np. perfumy Lanvin Homme Sport to zapach mężczyzn lubiących wyzwania, aktywnych fizycznie, kochających podróże i zdobywanie nowych doświadczeń. Nic dziwnego, że twarzą tego zapachu został światowej sławy tenisista Rafael Nadal. To zapach, który ma symbolizować młodość, energię i witalność. Znajdziesz w nim nuty głowy, takie jak cytryna amalfi, bergamotka, pieprz i petitgrain. Nutami serca są lawenda i szałwia, a nutami bazy – piżmo, mech dębowy i liść indonezyjskiej paczuli. Zapach jest odświeżający i bardzo podoba się kobietom. box:offerCarousel box:imagePins box:pin) Dezodorant, który zamaskuje nieprzyjemne zapachy Tylko skuteczny dezodorant, który ochroni przed nadmiernym poceniem się, nieprzyjemnym zapachem i plamami na koszuli może zapewnić mężczyźnie pewność siebie. Dezodorant L’Oréal Men Expert Carbon Protect to produkt 4 w 1: działa antybakteryjnie, przeciwzapalnie, usuwa nieprzyjemny zapach i przeciwdziała powstawaniu białych śladów na ubraniach. Formuła stworzona z myślą o aktywnych mężczyznach zapewnia natychmiastowe wchłonięcie potu z powierzchni skóry. Kosmetyk nawilża skórę i zapewnia przyjemny zapach nawet przez 48 godzin. Guma do włosów Mężczyźni dbają nie tylko o swoje ciało, ale i o włosy. Wiele fryzur wymaga trwałej stylizacji, zwłaszcza podczas uprawiania sportu. Popularna guma do włosów Joanna to nowoczesny kosmetyk, który perfekcyjnie utrwali fryzurę, a do tego nie pozostawia sklejonych włosów. Co więcej, pięknie pachnie i ma filtry UV, które zapewnią maksymalną ochronę przed wysuszeniem. Włosy po użyciu gumy są miękkie i dobrze wymodelowane. Krem do depilacji dla mężczyzny Wyjątkowo prosty i bezbolesny w użyciu sposób na pozbycie się niechcianego owłosienia. Gama kosmetyków dedykowanych panom stale się powiększa. Najpopularniejszym wyborem jest krem do depilacji Bielenda Vanity dla mężczyzn pomaga pozbyć się zbędnego owłosienia z całego ciała, nawet jeśli jest bardzo krótkie i twarde. Zawiera ekstrakt z trawy tygrysiej, który zapewnia szybką regenerację i głębokie nawilżenie skóry. To krem, który zapewnia maksymalny komfort i odżywienie. Możesz usunąć nim owłosienie nawet z najbardziej delikatnych i trudno dostępnych miejsc. Warto po niego sięgnąć zwłaszcza latem, jeśli zależy ci na pięknej opaleniźnie i uczuciu świeżości przez cały dzień. Aktywny facet powinien mieć w swojej kosmetyczce wszystko to, co pozwoli mu zachować swieżość podczas nawet największego wysiłku. Sprawdź sam, co dla Ciebie najlepsze! )
Co powinno znaleźć się w kosmetyczce aktywnych fizycznie mężczyzn?
Longlife to możliwość przedłużenia okresów między wymianami oleju nawet do 30 tys. km, co w praktyce oznacza rzadsze przeglądy serwisowe. Czy warto stosować oleje longlife? W przypadku jakich silników można zdecydować się na zmianę trybu serwisowania? Longlife, czyli rozsądne oszczędzanie Silnik samochodowy to skomplikowana konstrukcja, przez co kwestia serwisowania jest ważnym elementem eksploatacji wpływającym na jego żywotność. Zbyt rzadka wymiana oleju może poskutkować wystąpieniem kosztownej awarii z uwagi na niedostateczną jakość smarowania. Jeśli natomiast zbyt nadgorliwie podejdziemy do kwestii serwisowania, to niepotrzebnie zwiększymy w ten sposób koszty utrzymania auta. Longlife daje możliwość bezpiecznego wydłużenia okresów między przeglądami. Stanowi więc rozsądny kompromis, dzięki któremu z jednej strony zaoszczędzimy na wymianach oleju, a z drugiej zapewnimy silnikowi odpowiednią ochronę w trakcie eksploatacji. Longlife popularny w silnikach VAG box:offerCarousel box:offerCarousel O tym, czy nasze auto jest przystosowane do trybu serwisowania longlife, zadecydował producent, umieszczając odpowiednią informację w książce obsługi pojazdu. W przypadku samochodów Grupy VW (m.in. Volkswagen, Skoda, Audi, Seat) jest to oznaczenie „QG1” na naklejce w książce serwisowej. Oznacza ono pojazd ze „zmiennymi okresami międzyobsługowymi”. Interwał może wynieść maksymalnie 30 tys. km. W praktyce przebieg pozostały do wizyty w serwisie wylicza na bieżąco komputer pokładowy na podstawie warunków, w jakich pracuje jednostka oraz sił, którym jest ona poddawana. Może więc się zdarzyć, że samochód poprosi o przegląd już po 15 tys. km. box:offerCarousel box:offerCarousel Longlife szczególnie znany jest właścicielom samochodów marki BMW, w przypadku których producent w wielu przypadkach wymaga spełnienia przez olej normy BMW Longlife 01 lub 04. Tak naprawdę w odniesieniu do każdego auta, dla którego wytwórca dopuszcza lub nakazuje w książce obsługi wymianę oleju co 20–30 tys. km, można mówić o przedłużonym trybie serwisowania. Bardzo prawdopodobne jest, że w tych przypadkach producent będzie zalecał olej o specjalnych właściwościach, jak np. spełniający normy VW 506.01 lub VW 507.00, które są przeznaczone do motorów wysokoprężnych Volkswagena z longlife. Longlife i wymiany co 10 tys. km? Silnik z dopuszczonym trybem longlife nie oznacza, że jesteśmy zmuszeni do rzadszych wymian oleju. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby serwis wykonywać co 10 tys. km. Będą tak robić przezorni kierowcy, wolący dmuchać na zimne i troszczący się o jak najlepsze warunki pracy dla silnika. Z drugiej strony wielu kierowców, których silniki nie mogą być serwisowane ze zmiennymi okresami międzyobsługowymi, i tak zdecyduje się na zastosowanie oleju longlife. Tego typu produkty charakteryzują się bowiem bardzo wysoką jakością, na którą składa się przede wszystkim stabilność temperaturowa, właściwości antykorozyjne, oszczędność i zdolność do utrzymywania silnika w wysokiej czystości. Warto więc zwrócić uwagę podczas zakupu, czy możemy wybrać olej spośród produktów przeznaczonych do samochodów longlife. Polecane oleje do wydłużonych interwałów między przeglądami box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel. )
Oleje longlife – do jakiego silnika warto je stosować?
Czy można kupić smartfon w cenie do 400 zł? Oczywiście, że tak. Co prawda, nie powinniśmy się po nim spodziewać specyfikacji sprzętów z górnych półek cenowych, jednak sami zobaczycie, że w takiej kwocie można kupić całkiem przyzwoite urządzenie. W tym poradniku postaram się zaprezentować kilka smartfonów mieszczących się w budżecie 400 zł. OVERMAX VERTIS 5011 EXPI Patrząc na specyfikację modelu VERTIS 5011 EXPI, aż trudno uwierzyć, że ten smartfon kosztuje ok. 390 zł. Mamy tu bowiem 4-rdzeniowy procesor, 5-calowy ekran o rozdzielczości HD, 1 GB RAM, kamerę 8 Mpix oraz kamerkę przednią do tzw. selfie. Są nawet głośniki stereo, a także obsługa dual SIM. Całością zawiaduje system Android 4.4 KitKat, który można zaktualizować do 5.0 Lollipop. Warto dodać, że w smartfonie mamy 8 GB pamięci wewnętrznej, którą można dodatkowo rozszerzyć kartą microSD. KRUGER&MATZ SOUL Kolejnym godnym polecenia smartfonem jest KRUGER&MATZ SOUL. W cenie ok. 380 zł otrzymujemy sprzęt z 4,7-calowym ekranem HD, 4-rdzeniowym procesorem, 4 GB pamięci wewnętrznej (rzecz jasna można ją powiększyć, stosując kartę microSD), 1 GB RAM, głośnikami stereo, a także dwoma kamerami: 8 Mpix (tył) oraz 2 Mpix (przód). Jest też dual SIM, a jako system zainstalowano Android 4.4 KitKat. Microsoft Lumia 535 Pewnie każdy z was kojarzy firmę Nokia. To właśnie ten producent został przejęty przez Microsoft, więc smartfony wypuszczane pod marką Microsoft możemy śmiało traktować jako Nokię. Model Lumia 535 (test) to, jak wszystkie smartfony produkowane pod szyldem Microsoftu, sprzęt działający pod kontrolą systemu Windows. Oprócz dual SIM, jest tu 5-calowy ekran o rozdzielczości 540 x 960 pikseli, 4-rdzeniowy procesor, 1 GB RAM, 8 GB pamięci wewnętrznej (z możliwością rozszerzenia przez microSD), a także kamery 5 Mpix – zarówno z przodu, jak i z tyłu. Cena tego sprzętu to ok. 399 zł. Samsung Galaxy J1 A może preferujecie smartfony firmy Samsung? W takim razie zainteresuje was model Galaxy J1. Kupując ten sprzęt, możecie liczyć na 4,3-calowy ekran o rozdzielczości 480 x 800 pikseli, 512 MB RAM, 4 GB pamięci na dane (z możliwością rozszerzenia kartą microSD), 2-rdzeniowy procesor, kamerę 5 Mpix z tyłu oraz 2 Mpix z przodu. Co z systemem operacyjnym? Mamy tu Android w wersji 4.4 KitKat. Cena Galaxy J1, w zależności od oferty, waha się w okolicach 370 zł. Sony Xperia J Jeśli chcecie wydać nieco mniej i kupić smartfon za ok. 250 zł, powinniście zainteresować się modelem Sony Xperia J. Smartfon ma 4-calowy ekran o rozdzielczości 854 × 480 pikseli, 512 MB RAM, 4 GB powierzchni na dane użytkownika (wraz ze slotem na karty pamięci microSD), kamerę główną 5 Mpix oraz przednią 0,3 Mpix, a także 1-rdzeniowy procesor. Xperia J jest kontrolowana przez system Android 4.1.2 Jelly Bean. PRESTIGIO MUZE C3 3504 W cenie 399 zł kupimy też produkt firmy PRESTIGIO, a konkretnie model MUZE C3 3504. Jak się pewnie domyślacie, jest to sprzęt pracujący na bazie systemu Android, a konkretnie wersji 5.0 Lollipop. Dostajemy 1 GB RAM, 8 GB pamięci wewnętrznej (z możliwością rozszerzenia kartą microSD), 4-rdzeniowy procesor, a także 5-calowy ekran HD. Koniecznie też trzeba wspomnieć o obsłudze dual SIM, a także kamerach 8 Mpix oraz 5 Mpix. Jak widzicie, w cenie nieprzekraczającej 400 zł można kupić kilka naprawdę ciekawych urządzeń, które spełnią oczekiwania większości wielbicieli nowych technologii. Wiele z opisanych smartfonów ma nie tylko wydajną specyfikację, ale też duże i czytelne ekrany oraz przyzwoite kamery, dzięki którym wykonamy całkiem niezłe zdjęcia.
Smartfony do 400 złotych – styczeń 2016
Oferta sieci komórkowych na Internet LTE jest coraz korzystniejsza. Miesięczne opłaty są tańsze, a obszar kraju pokryty sygnałem 4G rośnie. Z tego powodu wiele osób decyduje się na zakup szybkiego Internetu LTE. W abonamencie klient dostaje zazwyczaj odpowiednie urządzenie do łączenia z siecią – modem LTE lub modem połączony z routerem. Jednak czasem pojawia się potrzeba kupienia nowego modemu LTE. Przy wyborze należy pamiętać o głównych cechach urządzeń. Modem to urządzenie, które łączy komputer z Internetem. Kiedyś modemy w formie kart wpinanych do płyt głównych znajdowały się przede wszystkim w komputerach stacjonarnych. Wraz ze wzrostem popularności Wi-Fi przeobraziły się w zewnętrzne "pudełka", które po kablu łączyły się z Internetem, a potem rozsyłały sygnał bezprzewodowo (przez wbudowany lub osobny router). W przypadku modemów GSM, czyli przez sieć komórkową, połączenie następuje drogą radiową – bezprzewodowo. Dzięki temu można np. mieć Internet w laptopie bez uwiązania kablami. Do takiego modemu zawsze trzeba włożyć kartę SIM. LTE, 4G i dodatkowe oznaczenia Pierwszą cechą, na którą należy zwrócić uwagę przy wyborze, jest obsługa LTE lub 4G. To oznaczenie jest stosowane zamiennie, ale określa ten sam tryb transmisji danych, który teoretycznie może sięgać 150 Mb/s. Faktyczna prędkość transmisji nie zależy jednak wyłącznie od modemu. To w głównej mierze kwestia operatora i siły sygnału. Ta ostatnia zależy od położenia geograficznego, zabudowy, umiejscowienia anteny itp. W opisach modemów LTE można też często znaleźć dodatkowe symbole, takie jak: EDGE, GPRS, UMTS, HSPA+. Są to standardy łączności bezprzewodowej starsze i wolniejsze od LTE, będącego w tym momencie najnowszym, powszechnie stosowanym standardem. Jedynym symbolem, którym warto się przejmować przy zakupie modemu LTE, jest 3G lub HSPA. Jest to standard o jeden stopień niższy od 4G i będzie przydatny, gdy router straci sygnał LTE. Obecnie istnieje kilka popularnych rozwiązań stosowanych w modemach LTE: Modem na USB Podłączany do laptopa, zapewnia połączenie z siecią tylko temu urządzeniu. Jest lekki, łatwo go schować do kieszeni czy torebki. Często może służyć także jako przenośna pamięć dzięki wbudowanemu czytnikowi kart SD. Ze względu na małe gabaryty ten rodzaj oferuje najsłabszy sygnał. W celu jego wzmocnią niektóre modemy LTE na USB mogą być wyposażone w zewnętrzne anteny. Poprawiają one siłę sygnału, ale przez to modem jest mniej poręczny. Niektóre modele tego rodzaju mają wbudowany router Wi-Fi, dzięki niemu można udostępnić połączenie z Internetem innym urządzeniom. W tym segmencie popularnym modelem jest np. Huawei E3372, pracujący w pasmach LTE 800/1800/2600 MHz, zapewniający transfer danych na poziomie 150/50 mb/s. Modem obsługuje karty pamięci do 32 GB. Innym często wybieranym modelem jest ZTE MF823, pracujący w pasmach LTE 800/900/1800/2600 MHz oraz 3G 900/2100 MHz. Posiada także slot na kartę SD do 32 GB pamięci. Router z wbudowanym modemem LTE Urządzenie to łączy się z Internetem przez sieć komórkową, a następnie udostępnia Internet urządzeniom przez kabel LAN lub bezprzewodowo przez Wi-Fi. Tego rodzaju urządzenia zazwyczaj zasilane są z gniazdka, a większe gabaryty i stałe anteny oferują mocniejszy sygnał. Jest to idealne urządzenie do domu. Na takie rozwiązanie często decydują się osoby mieszkające w miejscach, gdzie nie ma Internetu kablowego. Niektóre modemy tego typu mają wbudowaną baterię, dzięki której można używać ich jako mobilnych punktów dostępu. Część oferuje także firewall, czyli zabezpieczenie przed niechcianymi połączeniami. W tej kategorii popularnym modelem jest Huawei B593 – stacjonarny router Wi-Fi z wbudowanym modemem LTE. Obsługuje do 32 użytkowników, wyposażony jest w dwa porty USB, które umożliwiają podłączenie dysków zewnętrznych i dzielenie się plikami w sieci lokalnej. Pracuje w pasmach LTE – 900/1800/2600 MHz i obsługuje standardy Wi-Fi 802.11 b/g/n. Posiada wbudowaną antenę, a także dwie opcjonalne anteny zewnętrzne. Router wyposażony jest w firewall. Innym urządzeniem o wyższej cenie, ale także wyższych parametrach, jest TP-Link Archer MR200 AC750. Router pracuje na tych samych pasmach LTE, ale oferuje już dwa pasma sieci Wi-Fi: 2,4 GHz oraz 5 GHz. Oferuje także szybsze połączenie z siecią o prędkości pobierania do 150 mb/s (w przypadku Huawei B593 jest to maksymalnie 100 mb/s). Model TP-Link Archer wyposażony jest także w 3 porty WAN (połączenie kablowe), możliwość ustawienia kontroli rodzicielskiej oraz sieci gościnnej z ograniczonym dostępem. Pasma LTE Na koniec kilka słów o pasmach LTE. Te wyrażone są wartościami 800/1800/2100/2600 Mhz i mówią o tym, jakie częstotliwości obsługiwane są przez modem. Ze względu na swoje właściwości pasma o niższej częstotliwości są lepsze dla odległych i słabo zaludnionych terenów, jak wsie, natomiast wyższe dla mocno upakowanych miast. Jednak nie każdy operator ma dostęp do każdego pasma. W Polsce wszyscy główni operatorzy nadają co najmniej na paśmie 1800. Poza tym kilku z nich wykorzystuje też pasma 800 oraz 2600 Mhz. Kupując router, warto się więc dowiedzieć, na jakim paśmie działa operator, u którego zakupiona została usługa.
Modem LTE – jaki wybrać?
Serce to najważniejszy mięsień w naszym organizmie. Każda nieprawidłowość w jego działaniu może się skończyć katastrofalnie. Dbałość o dobrą kondycję układu sercowo-naczyniowego to absolutna podstawa cieszenia się zdrowiem przez długie lata. Serce i układ sercowo-naczyniowy Serce oraz skomplikowana sieć naczyń krwionośnych mają jedno główne zadanie: dostarczają tlen i składniki odżywcze do mózgu i wszystkich innych zakątków naszego ciała. Mechanizm transportu lipidów jest najsłabszym ogniwem, gdyż jego nieprawidłowe funkcjonowanie najłatwiej może doprowadzić do zawału lub udaru. Wszystko opiera się o cholesterol, ale trzeba od razu zaznaczyć, że błędem jest dzielenie tego rodzaju lipoprotein na złe i dobre. LDL rozrzuca pakunki z kwasami tłuszczowymi, witaminami czy przeciwutleniaczami, a komórki śródbłonka naczyń je wciągają. Sprzątaniem nadmiaru zajmuje się HDL. Obie frakcje cholesterolu są niezbędne do życia, a problem zaczyna się wtedy, gdy LDL rozrzuci tyle tłuszczowych paczuszek, że HDL nie jest w stanie posprzątać tych nieodebranych. Kolejne miesiące i lata takiego stanu prowadzą do zatykania się naczyń krwionośnych i zmian miażdżycowych. Istnieje wiele czynników dbających o kondycję układu sercowo-naczyniowego. Począwszy od zdrowej diety, poprzez wysiłek fizyczny, a skończywszy na wysypianiu się i unikaniu stresu. Wiedza na temat tego, co pozytywnie wpływa na zdrowie serca, jest nie do przecenienia. Dzisiaj proponujemy 10 produktów, które przyczynią się do oddalenia ryzyka problemów zdrowotnych będących najczęstszym powodem zgonów w dzisiejszym świecie. Produkty dobre dla serca box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin 1. Tłuste ryby Resztę listy można ustawić losowo, ale pierwsze miejsce ma znaczenie, gdyż dotyczy czegoś poza wszelką klasyfikacją. Tłuste ryby są bezdyskusyjnym królem pokarmów dbających o układ sercowo-naczyniowy. Najlepsze gatunki z tej grupy to łosoś, makrela, śledź, halibut i pstrąg. Nawet chude ryby dorszowate i słodkowodne zawierają w sobie najzdrowsze kwasy tłuszczowe z grupy omega-3. Już wiele lat temu zauważono, że najniższy wskaźnik występowania chorób układu sercowo-naczyniowego notuje się w rejonach o wysokim spożyciu ryb. Rybi tłuszcz dostarcza kwasy DHA i EPA, których spożycie powoduje obniżenie stężenia trójglicerydów we krwi oraz efektywnie polepsza stosunek lipoprotein HDL do LDL. Ponadto zmniejsza ciśnienie krwi. W dni, kiedy jadłospis nie zawiera ryb, zaleca się stosować tran lub kapsułki omega-3. 2. Herbata Czarna, zielona czy biała herbata to prawdziwe bogactwo przeciwutleniających polifenoli. Ich regularne dostawy do organizmu zapewniają pomoc w walce z reaktywnymi formami tlenu, a są one jedną z głównych przyczyn chorób układu sercowo-naczyniowego. Przeciwutleniacze zawarte w herbacie przyczyniają się do lepszych wyników lipidogramu, a sam napój poprawia trawienie i nastrój. Warto zastanowić się nad wyciągiem z zielonej herbaty w formie suplementu. 3. Sprzęt kardio Idealnym wysiłkiem dla układu sercowo-naczyniowego jest jednostajny trening o umiarkowanym tempie. Dobrym momentem na jego wykonywanie jest wieczorne oglądanie swoich ulubionych programów w telewizji. Wystarczy sprawić sobie do domu rowerek lub stepper, żeby wieczorem zrobić coś dobrego dla serca. Czasami warto zwiększyć tempo i zrobić interwał, czyli przeplatać bardzo intensywny wysiłek z odpoczynkiem, aby poprawić kondycję. box:offerCarousel 4. Papryka Różne odmiany tego warzywa dostarczają duże ilości potasu, witaminy C i A oraz cennych przeciwutleniaczy. Potas odgrywa niezwykle ważną rolę w organizmie, gdyż odpowiada za równowagę wodną i uczestniczy w skurczach mięśni. Jego niski poziom we krwi jest powodem wysokiego ciśnienia. 5. Orzechy włoskie Kształtem przypominają mózg i zwykło się mówić o ich właściwościach dotyczących układu nerwowego. Jednak dla serca również mogą wiele zdziałać. Orzechy włoskie to źródło zdrowych kwasów tłuszczowych z rodzin: omega-3, omega-6 i omega-9, przy czym tej pierwszej i najważniejszej grupy zawierają najwięcej wśród orzechów. box:offerCarousel 6. Melatonina Odpowiednia dawka snu jest niezbędna dla utrzymania układu sercowo-naczyniowego w dobrej kondycji. To właśnie wtedy dochodzi do najgłębszej regeneracji. Melatonina to hormon syntetyzowany w szyszynce, odpowiedzialny za rytm dobowy. Dostarczona z zewnątrz ułatwia oraz przyspiesza zaśnięcie. Pomaga także dotrzeć do czwartej, czyli najgłębszej i najbardziej regenerującej fazy snu. box:offerCarousel 7. Zarodki pszenne Zarodek to część ziarna oddzielana niestety od bielma i okrywy nasiennej w procesie przemiału. Można go porównać do żółtka jaja kurzego, gdyż zawiera wszystkie potrzebne witaminy, mikroelementy i inne substancje niezbędne do prawidłowego wykiełkowania ziarna. Znajdziemy tam sporą ilość magnezu, selenu, cynku, miedzi, witamin z grupy B oraz białka i zdrowego tłuszczu. Zarodki pszenne to niezastąpiony dodatek do owsianki czy jogurtu. 8. Kijki do nordic walkingu Każda aktywność jest dobra dla serca, ale w szczególności ma tu znacznie umiarkowane i niezmienne tempo. Idealnym wyjściem są spacery, które dzięki użyciu kijków do nordic walkingu będą bardziej ogólnorozwojowe, ciekawsze i bezpieczniejsze. 9. Jagody Mało osób wie, jak wiele owoców zalicza się do tej grupy i jakim bogactwem przeciwutleniaczy one są. Ich cechą charakterystyczną jest mięsista owocnia, w której znajdują się liczne nasiona. Do jagód zaliczymy na przykład borówkę, aronię, żurawinę, agrest, arbuza, maliny czy porzeczki. Najcenniejsze są ciemnofioletowe owoce, barwione przez antocyjany o udowodnionym, pozytywnym wpływie na zdrowie serca. 10. Migdały Trzeba jasno powiedzieć, że wszystkie orzechy są bardzo zdrowe, ale dwa gatunki, czyli wspomniane orzechy włoskie i właśnie migdały zasługują na szczególne uznanie. Migdały odznaczają się ogromną zawartością potasu (prawie 1000 mg/100 g) i przeciwutleniaczy. Ich tłuszcz to w ogromnej większości kwas oleinowy – najlepszy dla serca zaraz po DHA i EPA.
10 produktów dla twojego serca
Wspólne granie kanapowe zawsze daje mnóstwo radości i emocji, czy gramy w tytuł kooperacyjny, czy też taki nastawiony na rywalizację. Na szczęście niektórzy twórcy gier o tym nie zapominają i umieszczają odpowiednie tryby w swoich produkcjach. Wspólne granie ma piękną i długą tradycję, bowiem kiedyś, w czasach przedinternetowych, jeśli chciało się grać razem, to można to było robić wyłącznie w ten sposób: w jednym pomieszczeniu, z joystickami w dłoniach. Rozwój gier online sprawił, że tryby kanapowe odeszły nieco w zapomnienie, ale na szczęście nie całkowite. Co więcej, w ostatnich latach pojawia się coraz więcej produkcji niezależnych, nastawionych przede wszystkim na ten rodzaj rozrywki, także na PC, choć przecież od dawna takie granie było domeną konsol. Poniżej prezentujemy listę dziesięciu ciekawych pozycji, w które można się znakomicie bawić razem. “Crawl” “Crawl” to czteroosobowe zwiedzanie lochów i zabijanie potworów, ujęte w ciekawą formułę. Tylko jeden z graczy jest bohaterem przemierzającym podziemia, pozostała trójka zaś kontroluje wrogie mu bestie. Ten, kto za ich pomocą zabije bohatera, sam się nim staje, a gra kończy się dopiero, gdy nieustraszony heros dotrze do finałowego bossa, sterowanego przez całą trójkę przyjaciół i oczywiście pokona poczwarę. “Divinity: Original Sin 2” Ta znakomita gra RPG nie była reklamowana jako tytuł, w który można grać kooperacyjnie i ta opcja nie jest wcale eksponowana. Istnieje jednak i jest bardzo dopracowana, a dwójka graczy uczestniczy w zabawie na równych prawach, nie tylko sterując swoimi postaciami w czasie walk, ale też jednocześnie biorąc udział w dialogach. Z naszym drugim graczem powinniśmy jednak mieszkać, bowiem “Divinity: Original Sin 2” to rozgrywka na dobrych kilkadziesiąt godzin… “Keep Talking and Nobody Explodes” Ta gra sprawia, że zupełnie inaczej patrzy się na sceny rozbrajania bomb w filmach. Jeden z graczy jest saperem z zestawem narzędzi i bombą przed sobą, pozostali zaś dysponują schematem technicznym i instrukcją, jak ją unieszkodliwić. Nie wolno im patrzeć na ekran, a saperowi nie wolno zaglądać do instrukcji, więc cały przepływ informacji odbywa się głosowo. Dopóki mówimy, nikt nie wybuchnie. “Minecraft” Druga najpopularniejsza gra w historii jest tytułem dla każdego gracza i dostępnym na każdej platformie. “Minecraft” posiada również opcję wspólnego grania na podzielonym ekranie, nawet dla czterech graczy jednocześnie. Wspólne tworzenie światów i badanie tych wykreowanych przez innych to fantastyczna przygoda, która łączy pokolenia i doskonale bawi graczy zarówno małych, jak i dużych. A potem można się pobawić razem “Lego Minecraft” lub też licencjonowanymi figurkami. “Mortal Kombat XL” Lista gier z lokalnym trybem wieloosobowym byłaby całkowicie nieważna, gdyby nie pojawiła się na niej choćby jedna bijatyka. Nic tak nie rozrusza towarzystwa, jak możliwość widowiskowego zrobienia sobie wirtualnej krzywdy. Zaletą jest to, że w “Mortal Kombat XL” grać może dosłownie dowolna liczba osób, ponieważ nic nie stoi na przeszkodzie, by zorganizować sobie swój własny turniej, będący serią krwawych pojedynków jeden na jeden pomiędzy kolejnymi zawodnikami. “Overcooked” Gotowanie to pasja. Wspólne gotowanie to rodzinna tradycja. A wirtualne gotowanie razem w “Overcooked” to fantastyczna, gwarantująca salwy śmiechu zabawa. Kolejne dania, rosnące listy składników, coraz to nowsze kuchnie, które podstępnie potrafią zmienić swój układ w trakcie gotowania – to wszystko zapewnia mnóstwo emocji i dobrego humoru dowolnemu składowi graczy. “Portal 2” “Portal 2” to klasyczna łamigłówka przestrzenna, która posiada nie tylko pamiętny tryb dla pojedynczego gracza, ale również uzupełniający go wątek kooperacyjny dla dwóch osób, które wcielają się w parę przesympatycznych robotów testowych. Wspólne rozwiązywanie łamigłówek i zgrywanie się w czasie oraz przestrzeni to kapitalna zabawa! “Rock Band 4” Gry muzyczne mają już za sobą swój szczyt popularności, ale choć nie biją już rekordów sprzedaży, nadal są świetną propozycją dla fanów cięższego brzmienia. Nic innego nie oferuje możliwości poczucia się przez chwilę członkiem zespołu rockowego – czy to gitarzystą, czy perkusistą, czy basistą, a nawet wokalistą. Czwarta część serii “Rock Band” oferuje olbrzymią bazę utworów do wykonania, budowaną przez wszystkie poprzednie części tego cyklu. “Rocket League” Jeden z największych przebojów ostatnich lat, łączący dynamiczną jazdę kolorowymi autkami z zasadami piłki nożnej, zwykle grany jest w normalnym, sieciowym trybie wieloosobowym. W “Rocket League” można jednak grać też w jednym pomieszczeniu we czwórkę, w dwóch przeciwnych drużynach, zapewniając sobie aż nadto wybuchów radości, sportowych emocji oraz satysfakcji z wsadzenia bramki najbliższym przyjaciołom lub rodzinie. “Star Wars: Battlefront 2” Najnowszy przebój powiązany z uniwersum “Gwiezdnych Wojen” nastawiony jest przede wszystkim na rozgrywki sieciowe. Ma jednak także kampanię dla samotnego gracza oraz specjalny tryb kooperacyjny, dostępny również lokalnie, na podzielonym ekranie. Mamy do dyspozycji szereg różnych misji na różnych poziomach trudności. Taki “Star Wars: Battlefront 2” nadaje się zwłaszcza dla młodszych fanów “Gwiezdnych Wojen”, z racji tego, że mimo swojego strzelanego charakteru, gra jest pozbawiona brutalnych elementów. Razem zawsze gra się lepiej, a gry z lokalnym multiplayerem są świetnym pomysłem zarówno dla imprezy z przyjaciółmi, jak i na spotkania rodzinne lub cykliczną zabawę z partnerem lub dzieciakami. Życzymy dobrej zabawy!
Granie na jednym ekranie czyli najlepsze gry z lokalnym trybem multiplayer
Każdemu dziecku zdarza się pobrudzić, fartuszek staje się więc nieoceniony. Dotyczy to szczególnie maluchów, które samodzielnie jedzą lub tworzą prace plastyczne. Dzięki ochronie ubrania nie brudzą się w tak zastraszającym tempie i unikamy pojawienia się trudnych do usunięcia plam. Zwykły fartuszek zapewnia spokój rodzicom, ale też dziecku. Dziecko i plamy Podobno im dziecko bardziej brudne, tym szczęśliwsze. Z pewnością dużo w tym racji. Szkraby mają naturalną ciekawość poznawania świata i otoczenia, nie w głowie im troska o nową sukienkę czy białe rajstopki. Poza tym opanowanie niektórych umiejętności nie jest wcale takie proste. Podczas posiłku jedzenie może trafiać wszędzie, tylko nie do buzi, a w trakcie malowania farbami ważniejszy jest sam proces tworzenia niż to, że przy okazji dziecko maluje wszystko wokół. My, dorośli, przymykamy często oko na kolejne plamy, ale w końcu nie wytrzymujemy. Ile można prać? Tymczasem rozwiązanie jest banalnie proste. Zakładamy maluchowi fartuszek i po sprawie. Warunek jest jeden – dziecko musi lubić go zakładać. Warto zadbać o to, żeby ochronę ubrań stosować już od pierwszych miesięcy życia, a następnie każdorazowo sięgać po fartuszek podczas posiłków i malowania farbami. Ważna jest systematyczność i konsekwencja. Pomogą kolorowe nadruki, zwłaszcza z ulubionymi postaciami bajkowymi. Cechy dobrego fartuszka Bez względu na przeznaczenie dobry fartuszek ma kilka cech: Łatwość czyszczenia. Szybkość schnięcia. Wygodne i skuteczne zapinanie, np. na rzep. Łatwość zakładania i zdejmowania. Nieprzemakalność (niektóre) – świetna właściwość, bardzo doceniana przez rodziców i opiekunów. Takie okrycie wystarczy przetrzeć do sucha lub umyć. Jest niezastąpione podczas spożywania produktów płynnych i półpłynnych. Dobrym rozwiązaniem jest zakup fartuszka z długimi rękawami, który dodatkowo chroni przedramiona i ubranka z długim rękawem. Dobrze jest, aby takie okrycie miało dość mocne ściągacze w okolicach nadgarstka, ponieważ zabezpieczy długie rękawki bluzki. Rodzaje fartuszków dla dziecka Fartuszki dzielimy przede wszystkim ze względu na zastosowanie. Takie okrycie służy do: Karmienia/samodzielnego jedzenia – powierzchniowo większy od śliniaka, dzięki czemu bardziej zabezpiecza odzież. Nadaje się do stosowania zarówno w domu, jak i przedszkolu. Dół fartuszka warto wywinąć na zewnątrz, co umożliwi wyłapywanie spadającego jedzenia. Malowania farbami/tworzenia prac plastycznych – jest idealny dla dzieci w wieku 2–5 lat. Zapewnia komfort i beztroskę zabawy. Dziecko pracuje z zapamiętaniem nad pracą plastyczną, a nie zamartwia się plamami na ulubionej bluzce. Do gotowania – fartuszek, który pozwoli szkrabowi poczuć się w kuchni komfortowo i wyjątkowo. Kupujemy fartuszek dla dziecka Dokonując wyboru okrycia ochronnego, dobrze jest mieć na uwadze jego główne przeznaczenie. Do malowania farbami przyda się fartuszek wodoodporny, a np. do kuchni wystarczy bawełniany. Oczywiście nie ma przymusu, żeby do każdej czynności kupować osobne gadżety. Niektórzy decydują się na jeden produkt, choć bardziej wygodny i higieniczny wydaje się być zakup różnych fartuszków: Fartuszek do karmienia (np. Akuku) – bawełniany, z nieprzemakalną ceratką od wewnętrznej strony, do wyboru z długimi rękawami lub bez nich. Dodatkowo ma kieszonkę na drobiazgi, jest zapinany na rzep, a skład materiału jest bezpieczny dla dziecka. Wyróżnia go atrakcyjne wzornictwo. Fartuszek do malowania – dokonując wyboru, trzeba zwrócić uwagę na wielkość okrycia dobieranego w zależności od wieku dziecka, np. dla dzieci do 5 lat czy 7–8 lat. Fartuszek kuchenny – najczęściej w zestawie, m.in. z rękawicami, czapką kucharską i przyborami kuchennymi. Szerokie zastosowanie, a przy tym niewielkie ceny zachęcają, żeby posiadać w domu kilka fartuszków na zmianę. Możemy wtedy podzielić je na te do jedzenia, gotowania i tworzenia prac plastycznych. Dzięki temu okrycia mogą po użyciu i po praniu spokojnie wysychać.
Kupujemy fartuszek dla dziecka
Kilku farmerów zebrało się nad stołem i zaczynają planować, jak doprowadzić do prosperity swoje małe farmy położne gdzieś nad jeziorem Alpich, w sąsiedztwie wioski Esporles na Majorce. Jednak praca nad rozwojem farmy wcale nie jest taka prosta. Trzeba dostarczyć odpowiednie towary do wioski, obserwować działania przeciwników i sprawować pieczę nad nieprzewidywalnymi kośćmi. Oj nie będzie łatwo, a przecież chcemy zdobyć jak najwięcej punktów zwycięstwa! Zawartość i przygotowanie do gry W średniej wielkości pudle znajdziemy: planszę główną, 4 plansze graczy, 66 kart farmy, 9 kości dochodu, 100 drewnianych znaczników gracza, 4 drewniane dyski, 16 znaczników osłów, 38 znaczników srebrnych monet, 66 znaczników punktów zwycięstwa, 4 znaczniki kolejności graczy, 24 znaczniki dachu, 24 znaczniki rzemieślników, 3 znaczniki kolejności budynków, 4 pomoce graczy oraz książeczki z opisem kart. Można powiedzieć, że pudełko jest wypełnione po brzegi. Wykonanie jest na całkiem niezłym poziomie, a grafika przenosi graczy na leniwe wybrzeża Majorki. Gra jest przeznaczona dla od 1 do 4 graczy w wieku co najmniej 12 lat. Na początek kładziemy planszę na środku stołu. Każdy gracz dostaje: planszę gracza, 25 znaczników w wybranym przez siebie kolorze i zestaw znaczników osłów, 1 punkt zwycięstwa i 1 srebro (kładziemy je koło swojej farmy) oraz 1 skrzynkę. Tasujemy wszystkie karty farm i rozdajemy każdemu po 4 sztuki. Pozostałe karty umieszczamy w postaci zakrytego stosu kart do dobierania obok planszy. Rozdzielamy znaczniki dachów i rozkładamy według rund. Znaczniki rzemieślników umieszczamy w odpowiednich miejscach na planszy. Przygotowujemy stosowną liczbę kości zależną od liczby graczy. Gracze kolejno umieszczają jeden ze swoich znaczników na polach rynku na środku planszy. Pierwszy gracz na polu o wartości 2, a reszta na kolejnych zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Punkty zwycięstwa i srebra kładziemy obok planszy. I w końcu możemy rozpocząć rozgrywkę… Przebieg rozgrywki Gra toczy się przez 6 rund, a każda z nich składa się z 4 faz: farmy, dochodu, transportu i punktacji. Oczywiście naszym głównym celem jest zdobycie jak największej liczby punktów zwycięstwa. Zdobyć można je poprzez dostarczanie towarów na rynek lub do budynków rzemieślniczych. Towary zdobywamy przy pomocy kości dochodu. Co rundę rzucamy kośćmi, a określone wyniki wskazują, które opcje są dostępne dla graczy. W sumie kości rządzą naszym losem i od nich zależy, czy zdobędziemy trochę plonów, srebra, świnię lub szansę na pobranie i zagranie karty. Czy będziemy produkować przetworzone dobra, czy jednak przedłużać sjestę? A może skłonimy osiołka do przekazania dostawy? W końcu wszystko zależy od nas. Chociaż nie, jednak od tych nieposłusznych kości. Poza tym rozwój gospodarstw zależy również od naszej strategii, którą możemy opracowywać dzięki kartom farm. Startujemy z czterema sztukami, a potem co rundę dobieramy kolejne. Karty przekształcają się w pola uprawne, na których będą pojawiać się plony. Mogą stać się wózkami, przynieść dodatkowe dochody, dostawy, karty lub dać więcej miejsca na trzodę. Odpowiednio zagrane karty mogą też pomóc w uzyskaniu pomocy od jednego z pracowników, co znacznie przyspieszy naszą drogę do zwycięstwa. Towary możemy dostarczać na rynek (za co dostaniemy punkty i skrzynki z towarami) lub do budynków rzemieślniczych (za punkty i żetony premii). Jest w czym wybierać. Podsumowanie „La Granja” jest grą strategiczną, która świetnie sprawdzi się na planszowy wieczór w towarzyskim gronie. Zasady trzeba po prostu przerobić od A do Z, a może nawet przegrać po raz pierwszy i wszystko będzie jasne. Dróg do zwycięstwa jest kilka, więc każdy znajdzie jakąś dla siebie. Przed graczami dużo budowania taktyki i kombinowania. Oczywiście nie obejdzie się bez interakcji pomiędzy graczami, bowiem kto pierwszy, ten lepszy. Gracze mogą trzymać zdobyte przez siebie punkty w tajemnicy do ostatniej chwili, więc będzie trochę napięcia. Jeśli szukacie gry, w której szare komórki będą mogły pracować na pełnych obrotach, a czas przy planszy będzie mijał w mgnieniu oka, „La Granja” świetnie się sprawdzi!
„La Granja” – recenzja gry
Sezon zimowy to także sezon grzewczy, a wraz z nim wzrasta zagrożenie zatruciem tlenkiem węgla. To czas corocznej konserwacji instalacji grzewczej, czyszczenia przewodów kominowych i wentylacyjnych. Warto dodatkowo zapewnić sobie ochronę przed niebezpiecznym działaniem tlenku węgla i zamontować odpowiednie czujniki. Jak działają czujki czadu i co oferują nam te dostępne obecnie na rynku urządzenia? Garść praktycznych porad znajdziesz w poniższym artykule. Każdego roku podczas sezonu grzewczego policja i straż pożarna ostrzegają przed cichym zabójcą, jakim jest ulatniający się tlenek węgla. Według statystyk każdego roku, w wyniku zatruć tlenkiem węgla ginie kilkadziesiąt osób, natomiast kilkaset trafia do szpitala. Coroczna liczba ofiar wynika z postawy, jaką prezentujemy w stosunku do tego problemu. Zapominamy o tym, że do zaczadzenia bardzo często dochodzi w nocy, gdy po prostu śpimy. Rozwiązaniem poprawiającym nasze bezpieczeństwo jest instalacja czujnika czaduw pomieszczeniach, w których awaria systemu grzewczego może wystąpić z największym prawdopodobieństwem. Skąd się bierze ryzyko zaczadzenia? Na zatrucie tlenkiem węgla narażeni są przede wszystkim mieszkańcy domów i mieszkań, w których korzysta się z kotłów, gazowych podgrzewaczy wody czy kominków oraz mieszkań w blokach, w których piony wentylacyjne są wspólne. Tlenek węgla powstaje podczas spalania paliwa w urządzeniu grzewczym – w każdym procesie spalania, oprócz paliwa spala się także tlen, a produktem ubocznym jest dwutlenek węgla. Wszystko jest w porządku, gdy do paleniska dopływa dostateczna ilość świeżego powietrza. Natomiast jeśli do paleniska dopływa bardzo mała ilość powietrza bogatego w tlen, paliwo nie spala się całkowicie i wytwarza się trujący tlenek węgla. Niedostateczny przepływ świeżego powietrza do urządzenia może być spowodowany zanieczyszczeniem, zużyciem lub złą regulacją palnika gazowego, a także przedwczesnym zamknięciem paleniska pieca. Tlenek węgla jest niebezpieczną substancją. Nazwę „cichy zabójca” zyskał dzięki swoim właściwościom – to gaz trujący, bezbarwny i bezwonny, dlatego jest trudny do wykrycia, jeżeli polegamy na swoich zmysłach. Dostaje się do organizmu przez układ oddechowy, z którego następnie trafia do krwioobiegu, zaburzając prawidłową dystrybucję tlenu w organizmie. Efektem ubocznym zatrucia są bóle głowy, mdłości, osłabienie mięśni, a nawet utrata przytomności i zatrzymanie akcji serca. Bezpieczeństwo w sezonie grzewczym Tego śmiertelnego zagrożenia możemy w prosty sposób uniknąć. Jeżeli chcemy mieć pewność, że w pomieszczeniu nie pojawi się groźna dla zdrowa lub życia ilość tlenku węgla, to wystarczy – w garażu, łazience czy w kuchni, w pomieszczeniu, w którym znajduje się na przykład piec gazowy – zamontować czujnik stężenia tlenku węgla. Czujnik jest niezawodnym urządzeniem, monitorującym stężenie tlenku węgla w zakresie od 30 do 999 ppm. Gdy próg alarmowy zostaje przekroczony – czujka uruchamia sygnalizację świetlną i dźwiękową. Dzięki funkcji sygnalizacji słabej baterii mamy pewność, że urządzenie nigdy nie przestanie działać bez naszej wiedzy. Oprócz tej sygnalizacji, czujniki mają przycisk umożliwiający szybkie sprawdzenie poprawności jego działania. W razie wystąpienia awarii i konieczności naprawy bądź wymiany urządzenia, czujka poinformuje nas krótkimi dźwiękami oraz miganiem diody LED. Niektóre czujniki można podłączyć do domowego systemu alarmowego, dzięki czemu czujka stanie się integralną częścią systemu, nie tylko uruchamiając alarm, ale pozwoli także skorzystać z wszelkich możliwości, jakie daje profesjonalna instalacja alarmowa. Na rynku znajdziemy wiele modeli czujników czadu, różniących się budową, funkcjami i ceną. Przed zakupem tego właściwego, warto sprawdzić posiadany certyfikat urządzenia. Czujniki dopuszczone do sprzedaży w Unii Europejskiej posiadają certyfikat zgodności, świadczący o spełnieniu rygorystycznych wymogów bezpieczeństwa, czyli normy PN-EN 50291. Czujniki gazu są ekonomicznym i niezwykle skutecznym rozwiązaniem, które w sezonie zimowym powinno znaleźć się w każdym pomieszczeniu, gdzie istnieje ryzyko awarii instalacji grzewczej. Nowoczesneczujki gazu pracują z domowym systemem alarmowym. W razie zaistniałego zagrożenia zostaniemy powiadomieni SMS-em, albo komunikatem z aplikacji dołączonej do systemu.
Czujka czadu – zadbaj o swoje bezpieczeństwo w sezonie grzewczym
French manicure to klasyczna odsłona zdobienia paznokci, którą z pewnością kojarzy każda kobieta. Jeszcze do niedawna znana była tylko jedna wersja, a obecnie jej wariacji jest niezliczona liczba. W tym sezonie absolutnym must have jest kolorowy french manicure. Podpowiadamy, czym się charakteryzuje i jak go wykonać. Kolorowe końcówki zamiast śnieżnej bieli? Tak, to właśnie oznacza kolorowy french manicure. Odsuwamy na bok neutralny odcień paznokcia i białą końcówkę – teraz króluje przesyt w kolorach. Poniżej instrukcje jak krok po kroku wykonać kolorowy french manicure. Klasyczna wersja french manicure’u Zapewne każda kobieta zna klasyczny french manicure, a jeśli nie to kilka słów wyjaśnienia. Polega on na malowaniu paznokci na neutralny odcień i zaznaczeniu końcówek białym kolorem. Do tej pory pojawiało się już kilka modyfikacji – brokat, małe kryształki, kolorowe zdobienia. Możliwości jest wiele, ale w tym sezonie triumfy święci kolorowy french manicure, bez ozdób i dodatków. Kolorowy french manicure W przypadku kolorowej wersji mamy wiele możliwości. Możemy dobierać dowolne kolory i łączyć je na różne sposoby. Szczególnie popularną metodą jest malowanie paznokci bezbarwnym lakierem i podkreślenie końcówek intensywnym kolorem. W tym sezonie szczególnie modne są neony, dlatego warto wybierać mocno kontrastujące ze sobą odcienie – żółty, pomarańczowy, ognistą czerwień lub mocną fuksję. Niezbędne kosmetyki do paznokci Do wykonania najmodniejszego w tym sezonie kolorowego french manicure’u potrzebujemy kilku produktów. Samo ozdobienie paznokci wbrew pozorom jest bardzo proste, ale bez tych paru niezbędników nie będziemy w stanie go wykonać – o ile nie jesteśmy profesjonalistkami w tym temacie. Zanim zabierzemy się za kolorowy french manicure musimy mieć pod ręką dwa odcienie lakierów do paznokci – najlepiej takie, które ze sobą kontrastują, bazę pod lakier, aplikator do wzorów, utwardzacz i naklejki na paznokcie. Kolorowy french manicure – krok po kroku Pierwszym krokiem, jaki należy wykonać, jest nałożenie bazy pod lakier. Dzięki temu przedłużymy jego trwałość. Kolejny krok to pomalowanie paznokci wybranym przez nas kolorem. Po jego całkowitym wyschnięciu naklejamy na płytkę paznokcia specjalne paseczki, które oddzielą jedną część od drugiej. Kiedy mamy to już za sobą, wówczas sięgamy po drugi lakier i malujemy samą końcówkę płytki. Na koniec stosujemy utwardzacz, który nada naszym paznokciom połysk, a ponadto sprawi, że french manicure będzie przez długi czas prezentował się nienagannie. Dla uzyskania spektakularnego efektu możemy przed nałożeniem utwardzacza dodać delikatny brokat w miejscu styku dwóch kolorów. Dzięki temu dopełnimy całości i łatwo zamaskujemy ewentualne niedociągnięcia. Kolorowy french manicure to doskonała alternatywa dla klasycznego french manicure’u. Dzięki odpowiedniemu doborowi kolorów sprawdzi się on zarówno na co dzień, jak również podczas specjalnych okazji. W przypadku wieczornego wyjścia wystarczy wybrać błyszczące lakiery, natomiast jeśli chcemy uzyskać subtelny efekt końcowy, wprost przeciwnie – postawić tylko na kolorową końcówkę. Jak widać ta odmiana manicure’u jest nie tylko szybka w wykonaniu, ale przede wszystkim bardzo oryginalna i pomysłowa.
Kolorowy french manicure – jak go zrobić?
Chcesz zrobić fajny prezent osobie zmotoryzowanej? Cóż, nowych opon jej nie kupisz, komplet wycieraczek to upominek mało romantyczny. Sięgnij po samochodowe multimedia – wybór jest spory. I fortuny nie wydasz. Z prezentami zawsze jest ten problem, że trzeba trafić nie tylko w gusta, ale i potrzeby osoby obdarowywanej. Z tego też powodu „szarpnięcie” się na dość drogi prezent, np. radioodtwarzacz czy zestaw audio, niekoniecznie ma sens. Uzgodnij z obdarowanym Tego typu sprzęt warto dobrać do parametrów innych urządzeń w samochodzie. Radziłbym więc skonsultować kwestię z osobą obdarowywaną, ewentualnie zrzucić się w kilka osób. Niespodzianki nie będzie, ale unikniemy też rozczarowania, gdy się okaże, że coś nie pasuje i trafiliśmy kulą w płot. Przemyślanym i zaplanowanym prezentem może być fajny radioodtwarzacz, samochodowy wzmacniacz do zestawu albo głośniki. To wszystko jednak dobiera się pod względem parametrów, więc ewidentnie lepiej dopytać, czy będzie to dobre rozwiązanie. W przypadku radioodtwarzacza jest w sumie najłatwiej – jeśli więc uznamy, że będzie to dobry prezent, poszukajmy sprzętu wyposażonego w nowoczesne funkcje. Przede wszystkim możliwość odtwarzania plików MP3 z płyty, wejściem na pendrive czy Bluetoothem, umożliwiającym bezprzewodowe podłączenie telefonu i słuchanie z niego muzyki lub prowadzenie rozmów bez odrywania rąk od kierownicy. Tego typu sprzęty można kupić już za 200–300 zł – i mówimy o dobrych markach, jak Sony, Kenwoodczy Blaupunkt. Możemy się też szarpnąć na nowoczesny panel multimedialny z ekranem dotykowym i pod kontrolą systemu Android. To koszt przynajmniej od kilkuset do tysiąca złotych, może on jednak sięgnąć dwóch–trzech tysięcy. Drobne multimedia Dużo łatwiej dobrać drobniejsze samochodowe multimedia. Wiele osób jeździ autami ze starymi radioodbiornikami, do których nie da się podłączyć telefonu czy pendrive’a z muzyką. Jeśli radio jest na kasety – a to się naprawdę jeszcze zdarza! – świetnym wyjściem będzie kupienie kierowcy adaptera-kasety. Kosztuje kilka–kilkanaście złotych i pozwala na podłączenie telefonu z muzyką do „staroświeckiego” radioodtwarzacza. Innym fajnym rozwiązaniem jest transmiter FM. To urządzenie, które wkładamy do gniazda zapalniczki albo podłączamy bezpośrednio do wyjścia słuchawkowego w telefonie. Transmiter to miniaturowy nadajnik radiowy, wystarczy sparować go z radiem i można cieszyć się własną muzyką w aucie. Jest to świetne rozwiązanie dla osób, których radioodtwarzacze nie obsługują plików MP3 i nie da się do nich podłączyć innego sprzętu. Koszt? Od 20 do ponad 100 zł za modele wyposażone w Bluetooth (czyli dające możliwość bezprzewodowego połączenia z telefonem). To przykłady samochodowych multimediów, które służą bezpośrednio kierowcy. Dobrym pomysłem może być też kupienie np. przenośnego odtwarzacza DVD, który montuje się na zagłówku i służy pasażerom tylnej kanapy. W naszych warunkach oznacza to na ogół puszczanie bajek dzieciom. Trzeba też zauważyć, że rolę przenośnych odtwarzaczy pełnią coraz częściej tablety, które są bardziej uniwersalne i prostsze w obsłudze. Co ciekawe, do sprzętów multimedialnych można obecnie zaliczyć nawigacje GPS. Część z nich jest wyposażona w opcję odtwarzania muzyki, a nawet filmów. Służą jako przeglądarki zdjęć i łączą się z telefonami przez Bluetooth. Trzeba przyznać, że taki multimedialny kombajn może się świetnie sprawdzić zwłaszcza w aucie niewyposażonym w uniwersalny sprzęt audio.
Prezent dla kierowcy – samochodowe multimedia
Halloween może być świetną zabawą dla dziecka, a dla całej rodziny okazją do zacieśnienia więzi przy kompletowaniu lub wymyślaniu i tworzeniu halloweenowego przebrania. Gotowe stroje na noc potworów są dostępne właściwie w każdej sieciówce z odzieżą dziecięcą. Można też wypożyczyć je w specjalnych wypożyczalniach lub kupić przez internet. Zachęcamy jednak do własnoręcznego przygotowania halloweenowego looku dla dziecka. Pomysłów na takie przebranie jest wyjątkowo dużo. Może to być mumia pozawijana w bandaże, Frankenstein z ogromną głową, posklejany plastrami i pozszywany nićmi, mała diablica z czerwonym ogonkiem i różkami, zombi, truposz, hrabia Dracula, pokiereszowany pirat z hakiem zamiast dłoni albo… zielony Shrek. Jeśli nie chcemy epatować grozą, postawmy na zabawne przebrania, np. w jesienne jabłuszko, dynię albo kolorową wróżkę. Przydadzą się nam farby do ciała i twarzy oraz gadżety takie jak krew w sprayu, zęby wampira, dmuchany, sztuczny sierp, maska, a do ozdoby domu: sztuczna pajęczyna, lampki w kształcie dyni czy potworniaste świeczki. Do samodzielnego wykonania stroju na pewno warto mieć pod ręką pistolet do klejenia na gorąco i klej do materiałów. Podpowiadamy, jak w kilku krokach zrobić przebranie dziecka za dynię, czarownicę lub kościotrupa. Dyniowy potwór Dynia to symbol nocy upiorów. Bez względu na to, jaki strój wybierzecie, warto mieć w ręku torebkę-dynię, do której dziecko będzie zbierać cukierki. Jej wykonanie jest banalnie proste. Jeśli chcemy, żeby przetrwała kilka sezonów, sięgnijmy po wytrzymałą tkaninę, np. brezent, na jednorazową, tańszą wersję wystarczy filc i fizelina. Z filcu lub brezentu wytnijmy prostokąt, złóżmy na pół i zszyjmy po obu bokach. Na spód od środka włóżmy kawałek twardego kartonu, obszytego materiałem w dowolnym kolorze. Z zielonego filcu lub fizeliny wytnijmy wzór listków, jak na załączonym zdjęciu, z czarnego – oczy, nos i potworny uśmiech. Przyszyjmy listki do brzegu torebki, a pozostałe elementy przymocujmy klejem do tkanin, najlepiej na gorąco pistoletem do klejenia. Jeszcze tylko pomarańczowy paseczek przyszyty we wnętrzu i torebeczka gotowa. Mamy już jeden z elementów, który będzie pasował do każdego halloweenowego przebrania. Aby przebrać dziecko za dynię, przydadzą się: pomarańczowa koszula i tiulowa, pomarańczowa spódniczka lub zamiast koszulki i spódniczki pomarańczowa sukienka, stara opaska do włosów, klej do materiałów, kulki silikonowe, sztuczny puch, papier techniczny pomarańczowy, nożyczki, brokat, gumka, cekiny pomarańczowe, pisak krawiecki lub marker do tkanin, sznurek z rafii, czarny papier, dwa patyczki, pomarańczowa nić krawiecka i igła (gruba nić i igła z dużym oczkiem, drugi komplet mniejszy). box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin Zaczynamy od części głównej, czyli góry sukienki lub koszulki. Proponujemy narysować pisakiem kształt dyni i obramowanie wyszyć grubą nicią lub przykleić na nie sznurek rafii. Następnie wyklejamy środek pomarańczowymi cekinami, a na nich rysujemy markerem dyniowy oczy, nos i uśmiech. Kolejny element stroju to dyniowe okulary. Rzecz bardzo prosta. Wystarczy, że w kartonie wytniemy szablon w kształcie okularów-dyń (jak na załączonym zdjęciu), wytniemy w nim oczy, wierzch ozdobimy brokatem i dyniowym uśmiechem wyciętym z czarnego papieru. Gumkę podtrzymującą okulary na głowie najlepiej przykleić. Na głowę możemy kupić gotową opaskę z kapelusikiem albo samodzielnie zrobić dyniową opaskę ze starej opaski. Potrzebujemy paska pomarańczowego filcu, którym obszyjemy opaskę, i dwa patyczki, na których przymocujemy główki-dynie zrobione z filcu wypełnionego sztucznym puchem. Do tego zielone elementy – czapeczki na dyniach i trawa przy opasce zasłaniająca patyczki. Tym sposobem otrzymaliśmy świetną, pomysłową opaskę. Oczywiście nie musimy robić wszystkich tych elementów, ale im więcej, tym zabawa ciekawsza, a nasze dziecko – szczęśliwe. Czarownica Potrzebne przedmioty: czarna koszulka, czarny tiul brokatowy, 3 rolki, podszewka czarna poliestrowa, czarna szeroka gumka o długości nieco większej niż obwód dziecka, maszyna do szycia, czarny materiał na pelerynę, ok. 1 metra, srebrna nitka, igła, czarny papier techniczny lub brystol 50/50 cm, zszywacz, czarna tasiemka, żółty papier techniczny 20/20 cm, klej, nożyczki, cyrkiel, srebrna fizelina, box:imagePins box:pin box:pin box:pin Zaczynamy od głównej części stroju, czyli spódniczki, którą włożymy jako dół do czarnej bluzeczki. Spódniczkę najlepiej uszyć na maszynie, wykorzystując do tego tiul przyszyty do podszewki. Pamiętajmy o tym, aby przed połączeniem materiałów dokładnie je wymierzyć. Podszewka może być trochę krótsza, zaobrębiona na brzegach, natomiast tiul w spódnicy czarownicy powinien być postrzępiony na dole, więc już nie trzeba go przeszywać. W pas wszywamy gumkę. Spódniczkę i koszulkę ozdabiamy srebrnymi niteczkami, które mają luźno zwisać, imitując pajęczynę. Ze srebrnej fizeliny możemy wyciąć gwiazdki, dynie, pająki, które przyszyjemy lub przykleimy nie tylko do głównej części stroju, ale też na dodatki, czyli pelerynę i kapelusz. Pelerynę przygotujmy z czarnego materiału. Złóżmy go na pół, tak aby powstały dwie kwadratowe warstwy. Wyznaczmy na nim, najlepiej kredą, kształt rożka – półokrąg zaczynający się w połowie górnej krawędzi, kończący w prawym, dolny rogu. Następnie obetnijmy prawy górny róg – będzie to kołnierzyk peleryny. Wytnijmy z materiału zaznaczony stożek i przeszyjmy krawędzie, aby się nie strzępiły. Pelerynę ozdabiamy flizeliną i niteczkami, tak jak spódnicę i bluzkę. Na koniec nieodłączny element stroju wiedźmy – kapelusz. Na czarnym brystolu rysujemy koło o średnicy ok. 20 cm. Zaznaczmy jego średnicę i wytnijmy półkole. Zwińmy je w stożek, który będzie koroną kapelusza. Następnie zszyjmy je u podstawy zszywaczem i sklejmy jego brzegi, dostosowując rożek do obwodu głowy. Następnie przyłóżmy stożek do pozostałego brystolu i narysujmy większy okrąg – będzie to rondo kapelusza. Wytnijmy je i przymocujmy zszywaczem do korony. Resztkami poliestrowej podszewki lub materiału pozostałego z wykroju pelerynki możemy okleić kapelusz, a na materiał przymocować ozdoby i tasiemkę z papierową klamrą wyciętą z żółtego papieru. Sukienkę zdobimy filcowymi nietoperzami, pajęczynami, kapelusz też pajęczynami. Kościotrup box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin Tu mamy najprostsze zadanie. Wystarczy na spodnie, bluzkę lub kombinezon i wybrane dodatki – szelki, rękawiczki czy skarpety – naszyć kości wycięte z białej tkaniny. Buzię możemy ozdobić, malując ją farbami do twarzy. Całą twarz malujemy na biało, oczy zamalowujemy czarnym kolorem, podobnie zaznaczamy nos, a na ustach rysujemy potworny uśmieszek.
DIY – zrób strój na Halloween – trzy propozycje dla dziecka 5+
Wygoda i komfort, jaki gwarantuje jazda z elektroniczną mapą, a także jej coraz większa niezawodność, w pełni tłumaczą popularność, jaką zyskał standard komunikacji GPS. Dodatkowo korzystanie z niej podczas jazdy okazuje się znacznie bezpieczniejsze niż używanie standardowej mapy w formie papierowej. Można zaryzykować stwierdzenie, że każdy, kto miał okazję podróżować z nawigacją GPS, z pewnością sięgnie po nią jeszcze nie raz. Obecnie coraz większe grono kierowców korzysta z aplikacji dostępnych na swoich smartfonach. Fenomen jest tym większy, że mapa na dowolną podróż mieści się w kieszeni, uruchomienie trwa kilka sekund, a ekrany montowane w telefonach w zupełności wystarczają do wyświetlania trasy przejazdu. Największą jednak ich zaletą jest to, iż wiele z nich jest zupełnie bezpłatnych. Jak więc wybrać najlepszą? Google Maps – gigant dyktuje warunki? Z pewnością jest jedną z najczęściej używanych bezpłatnych nawigacji dostępnych dla smartfonów. Zdaje się również, że w pełni zasłużenie. Koncern Google doskonale dostosował swoje „dziecko” do standardów mobilnych, dzięki czemu aplikacja działa bardzo sprawnie na wszystkich dostępnych systemach. Ogromne pokrycie adresowe terenu i rozbudowana baza POI (czyli punktów użytecznych, takich jak banki, kina, stacje benzynowe czy nawet fryzjer) gwarantują odnalezienie zarówno każdego adresu, jak i wielu firm czy instytucji. Informacje dotyczące ruchu na drodze czy korkach są na bieżąco aktualizowane, co pozwala na zmianę trasy nawet w trakcie podróży, jeśli warunki na drodze ulegną zmianie. Google Maps posiada niemal wszystkie funkcje, w które powinna być wyposażona dobra nawigacja GPS, co stawia ją w ścisłej czołówce darmowych aplikacji. Ponadto, jest bardzo często aktualizowana, dzięki czemu błędy są sprawnie poprawiane. Yanosik – nowa jakość na rynku Aplikacja, oprócz funkcji standardowej nawigacji GPS, łączy w sobie również funkcjonalność CB radia. "Mobilki, mobilki, miśki stoją na wylotówce" – podobne informacje przekazuje nam Yanosik. Ściągając aplikację (Android, iOS), należy podać swój nick (nie trzeba natomiast się rejestrować), co umożliwi pełne korzystanie z programu. Podczas jazdy kierowca zostanie poinformowany nie tylko o stacjonarnych fotoradarach, ale także o patrolach policji, wypadkach czy innych losowych zdarzeniach. Możliwe jest to dzięki zastosowaniu w pełni społecznościowego rozwiązania. Użytkownicy informują siebie nawzajem o warunkach na drodze, do czego wystarczy zaledwie jedno kliknięcie. Dlatego też im więcej osób w jednym czasie i stosunkowo niewielkim terenie korzysta z aplikacji, tym większe jest prawdopodobieństwo uniknięcia korków czy nawet mandatu. W praktyce rozwiązanie bardzo dobrze sprawdza się na drodze. Na wysokim poziomie stoi również system nawigowania, który okazuje się dobrze zsynchronizowany z mechanizmem ostrzegania. Nawigacja Panorama Firm – świeżynka zrewolucjonizuje rynek? Dobrze znana marka, jaką jest PF, ukazała swoją „nową twarz" w formie bezpłatnej nawigacji dostępnej na telefony komórkowe. Wystarczy, aby smartfon pracował na Androidzie lub iOSie. Mimo że produkt jest stosunkowo nowy, jej właściciel (Eniro Polska) działa na rynku od lat i świetnie przygotował się do tego debiutu. Aplikacja ma dwie ogromne zalety, dzięki którym może stać się czołowym produktem w swojej klasie. Pierwszy z nich to mapy na jakich pracuje – TomTom. To wiodący światowy dostawca usług nawigacyjnych. Mapy spod tego znaku należą do najlepszych na świecie. Drugą bardzo praktyczną opcją jest praca offline. Aplikację wystarczy zainstalować, podczas działania nie potrzebuje ona włączonej transmisji danych. Posiada również polskiego lektora i doskonałą bazę POI. Navatar – w drodze do popularności Sama aplikacja, zarówno w założeniach, jak i funkcjonowaniu, jest podobna do opisanego już Yanosika. Może sam layout nieco odstaje, zdarza się również, że mapy dosyć wolno się ładują, jednak posiada m.in. nawigację głosową. Korzysta z OpenStreetMap, czyli map tworzonych przez wolontariuszy. W praktyce bardzo dobrze się sprawdzają. Jeśli chodzi o funkcję społecznościową, jest już trochę gorzej, co wiąże się z mniejszą liczbą użytkowników. Aby ta część aplikacji działała bez zarzutu, potrzebny jest „zasób ludzki" z niej korzystający – tego (póki co) brakuje, lecz wszystko wskazuje na to, że wkrótce sytuacja ulegnie zmianie. Obecnie nawigacja dostępna jest na Androida i iOSa. Jak się odnaleźć wśród nawigacji? Wybór darmowych aplikacji oferujących nawigację GPS jest ogromny, co więcej większość produktów dostępnych na rynku jest naprawdę wysokiej jakości. Najlepszym rozwiązaniem zdaje się być wybranie 2–3 aplikacji, które są dostępne dla twojego smartfona i sprawdzenie ich w praktyce, czyli podczas podróży. Tylko użytkowanie zweryfikuje twoje indywidualne preferencje. Przekonaj się, która najlepiej sprawdza się w obsłudze i jest najbardziej intuicyjna, gdyż właśnie te względy mogą się okazać na tym etapie decydujące. Dopasuj nawigację do siebie, bo to ty będziesz z niej korzystał!
Nawigacja w smartfonie – przegląd darmowych aplikacji
Jak grzyby po deszczu (nomen omen) pojawiają się w księgarniach kolejne książki, opisujące tajemnicze (ewentualnie sekretne lub prywatne) życie jakiejś grupy żywych organizmów. Czy warto sięgać po jeszcze jedną? Fani literatury przyrodniczej nie będą się wahać. Przeczytali już zapewne „Sekretne życie drzew”, może także „Prywatne życie łąki” i „Rzecz o ptakach”, teraz z ciekawością zagłębią się w lekturę „Tajemniczego życia grzybów”. Inni sięgną po książkę Roberta Hofrichtera, austriackiego biologa i fotografa, bo jesienią chodzą na grzybobranie, ale niepokoi ich trochę możliwość zatrucia, ewentualnie chcą się upewnić, że wiedzą to, co powinni. Wielu ominie jednak tę pozycję szerokim łukiem, uznając, że cała ta literatura przyrodnicza to tylko chwilowa moda, której nie należy ulegać. Czasem warto ulec Nie każdy trend jest wart uwagi, szkoda jednak byłoby przegapić kilka dobrych lektur tylko dlatego, że akurat zapanowała na nie moda. Ci, którzy sięgną po „Tajemnicze życie grzybów”, zapewne się z tym zgodzą. To książka, która powinna przypaść do gustu wszystkim czytelnikom. Ci, którzy przeczytali już inne przyrodnicze pozycje odkryją, że nadal nie wiedzą masy ciekawych rzeczy. Grzybiarze zrobią się ostrożniejsi, po zaznajomieniu ze szkodliwością grzybów, które wydawały im się całkiem niewinne. Nieprzekonani stwierdzą, że popularnonaukowa opowieść, o na pozór mało atrakcyjnej grupie organizmów, zaskakuje i wciąga. Grzyby są wszędzie Jeśli wydawało wam się, że grzyby rosną tylko jesienią w lesie, to jesteście w błędzie. Grzyby są wszędzie i przez cały czas. Są na Antarktydzie, zamieszkują lądy, morza i powietrze. Potrafią się przemieszczać i kolonizować nowe obszary. Żyją na pustyniach i we wnętrzu naszego ciała, w ścianach naszych domów i na zbożu, z którego przyrządzamy chleb. Po opadach deszczu na turkmeńskiej pustyni, ten pozornie jałowy obszar pokrył się pieczarkami imponujących rozmiarów. Doskonałym siedliskiem dla grzybów są też nasze stopy. Grzyby umożliwiają produkcję odplamiaczy i piwa, pomagają zwalczać choroby, ale są też podstępnymi mordercami, a ich ofiarą co roku pada wiele osób. Grzyby bohaterami horroru Nie tylko ludzie dają się uwieść grzybom z fatalnym dla siebie skutkiem. W lasach tropikalnych występują grzyby, które infekują mrówki i przejmują kontrolę nad ich ciałem. Mrówka, do której organizmu dostaną się zarodniki grzyba, zaczyna zachowywać się tak, jak grzyb jej każe. Wspina się na roślinę i wgryza w liść, wtedy grzyb aplikuje jej trujące substancje. Strzępki grzyba rosną i w nieprawdopodobnie szybkim tempie oplatają tułów mrówki, przytwierdzając go do liścia. Grzyb odżywia się wnętrzem owada, traktując jego pancerz jako tarczę ochronną. Po tygodniu jest już dojrzały i może wysypać zarodniki, które zainfekują kolejne mrówki, zmieniając je w coś w rodzaju zombie. „Tajemnicze życie grzybów” pełne jest takich fascynujących historii z grzybami w roli głównej. Robert Hofrichter opowiada zarówno o pleśniach, jak i borowikach. Przybliża nam te gatunki, które jemy i przestrzega przed innymi. Przede wszystkim zaś zaraża swoją pasją do niezwykłego i nietypowego świata organizmów, które opanowały całą planetę. Źródło okładki: strona www.proszynski.pl
„Tajemnicze życie grzybów” Robert Hofrichter – recenzja
Historia XX wieku obfitowała w bolesne i niełatwe zdarzenia. Wiele spraw dopiero wychodzi na jaw, o innych przez lata niewiele się mówiło. Dziś o współczesnej historii piszą nie tylko historycy, ale też reporterzy. Osoby zainteresowane historią XX wieku mają duży wybór lektur, a na rynku systematycznie ukazują się nowości. Odkłamywanie najnowszej historii Grzegorz Przemyk, świeżo upieczony maturzysta, został w 1983 r. pobity na śmierć przez milicjantów. Śledztwo było prowadzone w taki sposób, żeby uniewinnić zabójców, a skazać sanitariuszy i lekarzy. Po latach do procesu morderców Przemyka wraca Cezary Łazarewicz w „Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka”. Autor rekonstruuje zdarzenia sprzed ponad 30 lat, śledzi proces i odkrywa kulisy działania władz, mające na celu zatuszowanie odpowiedzialności milicjantów za zabójstwo. Czas przełomu Rok 1956 był ważny w historii Polski. To rozpad reżimu stalinowskiego, krwawy Poznański Czerwiec, odwilż, uwolnienie więźniów, nadzieja na więcej swobody. „1956. Przebudzeni” Piotra Bojarskiego to opowieść o tym przełomowym roku. Znajdziemy tu zarówno wielką politykę widzianą oczami zwykłego człowieka, jak i losy ubeków zmuszonych do zmiany życia, kulisy powstania „Kanału” Wajdy czy wędrówkę szlakiem modnych warszawskich knajp. Reporterzy o trudnej historii Rzeź wołyńska to bolesny temat w historii polsko-ukraińskiej, który kładzie się cieniem na relacje między oboma krajami. Na ten temat w ostatnim ćwierćwieczu ukazało się sporo książek, ale „Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia”Witolda Szabłowskiego jest lekturą wyjątkową, gdyż autor bohaterami reportażu uczynił Ukraińców, którzy z narażeniem życia ratowali Polaków od okrutnych morderstw. To z jednej strony obraz niewyobrażalnego okrucieństwa, a z drugiej odwagi, prawości i wielkiego serca. O uchodźcach z czasów I wojny światowej nie uczymy się na lekcjach historii. Tymczasem z terenu Polski wyjechać mogły wtedy ponad dwa miliony osób, uciekających przed wojną, a potem rewolucją. Carskie władze nazywały ich bieżeńcami. O uciekinierach z tamtego okresu opowiada Aneta Prymaka-Oniszk w książce „Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy”. To świetnie udokumentowany reportaż o gehennie, którą przeszli ludzie opuszczający domy i o budowaniu życia w obliczu końca znanego im świata. Rumunia pod rządami Ceausescu Nicolae Ceausescu przez ponad 20 lat krwawo rządził Rumunią, otoczony kultem jednostki na wzór Stalina. Przez te lata mieszkańcy Rumunii żyli w nędzy, prześladowani przez tajną policję Securitate. Thomas Kunze w książce „Ceausescu. Piekło na ziemi” to ciekawie napisana i świetnie udokumentowana biografia okrutnego dyktatora, która przenosi czytelników do świata czystego zła i ukazuje dramat zastraszonego narodu. Dramat na Atlantyku „Tragedia Lusitanii” Erika Larsona to wciągająca opowieść o zatopieniu przez Niemców statku pełnego dzieci. Historia Lusitanii – transatlantyku, który poszedł na dno trafiony torpedą – jest znana, ale spojrzenie Larsona okazuje się świeże. Narrację śledzimy raz z jednej strony, raz z drugiej, a dramat pasażerów został ukazany na tle Ameryki u szczytu Ery Postępowej. Miłośnicy historii współczesnej mają, w czym wybierać i znajdą dla siebie szereg ważnych i dobrych książek.
Trudna historia XX wieku. 6 najważniejszych tegorocznych książek o historii współczesnej
Jaki smartfon kupić, jeśli chcemy na ten cel przeznaczyć aż 2000 zł? Wybór jest oczywiście bardzo duży. Na które urządzenia zwrócić więc uwagę? W tym poradniku przybliżę kilka ciekawych sprzętów w tej cenie. LG G6 LG G6 to jeden z najnowszych flagowców koreańskiego producenta – firmy LG. Cała specyfikacja tego urządzenia jest wręcz naszpikowana zaawansowanymi technologiami, jednak tym, co zwraca szczególną uwagę, jest 5,7-calowy ekran o rozdzielczości wynoszącej aż 1440 x 2880 pikseli. Oczywiście reszta podzespołów G6 nie odstaje swoim poziomem od ekranu. Potencjalny kupujący znajdzie tu 4 GB pamięci RAM, 32 GB przestrzeni na dane oraz mocny procesor wyposażony w 4 rdzenie taktowane zegarem 2,35 GHz oraz 1,6 GHz. Jakby tego było mało, firma LG wyposażyła ten smartfon w podwójną kamerę główną (13 Mpix + 13 Mpix), która – wspierana przez optyczną stabilizację obrazu – może zrobić naprawdę dobre zdjęcia nawet w kiepskich warunkach oświetleniowych. Kamera przednia ma w tym przypadku 5 Mpix. Warto dodać kilka słów o systemie operacyjnym Android, który jest tu w wersji 7.0 Nougat. „Wisienką na torcie” jest obecność certyfikatu IP68, który świadczy o odporności LG G6 na kurz i wodę (zanurzenie na głębokość do 1 metra na czas do 30 minut). Sprzęt został opatrzony certyfikatem MIL-STD-810G. Cena to ok. 1700–1800 zł. box:offerCarousel Xiaomi Mi 6 To, co oferuje LG G6, wydaje się być niewystarczające? A co powiecie na smartfon Xiaomi Mi 6? Sprzęt ten, w cenie ok. 1750–2000 zł, oferuje ogromną, jak na smartfon, ilość pamięci – 6 GB RAM oraz 64 GB przestrzeni na dane. Jest poza tym podwójna 12 Mpix kamera z optyczną stabilizacją obrazu, oferująca m.in. 2x zoom optyczny. Przednia kamera opiera się o sensor 8 Mpix. Jeśli chodzi o wydajność, zapewnia ją 8-rdzeniowy procesor z zegarami 2,45 GHz oraz 1,9 GHz. W kwestii ekranu znajdziemy tu 5,15-calową matrycę o rozdzielczości 1080 x 1920 pikseli. Istotną zaletą Xiaomi Mi 6 z pewnością jest obsługa dual SIM, dzięki której smartfon może korzystać z dwóch kart SIM. System operacyjny to Android 7.1.1 Nougat. box:offerCarousel HTC U11 HTC to według mnie nieco niedoceniany producent, który przecież w swoim repertuarze ma doskonałe smartfony. Jednym z nich jest model U11, który od razu przyciąga wzrok swoim 5,5-calowym ekranem o rozdzielczości 1440 x 2560 pikseli. Za wydajność odpowiedzialny jest tu bardzo mocny CPU z 8 rdzeniami taktowanymi zegarami 2,45 GHz oraz 1,9 GHz (wspierany przez 4 GB pamięci RAM). Pamięć wewnętrzna ma aż 64 GB. Jedną z głównych zalet tego urządzenia jest przednia kamera, która dysponuje rozdzielczością 16 Mpix. Oznacza to, że HTC U11 jest wręcz wymarzony do selfie. W kwestii kamery głównej mamy przetwornik 12 Mpix oraz optyczną stabilizację obrazu. System operacyjny to Android 7.1 Nougat, jednak producent planuje jego aktualizację do 8.0 Oreo. Na koniec dodam, że obudowa posiada certyfikat IP67. box:offerCarousel Huawei P10 Kończąc poradnik, chcę jeszcze przybliżyć smartfon Huawei P10. Podobnie jak reszta urządzeń w tym zestawieniu, i ten sprzęt może się pochwalić naprawdę świetną specyfikacją. Kluczowy jest na pewno aparat główny, który składa się z przetworników 12 Mpix oraz 20 Mpix oraz optycznej stabilizacji obrazu. Kamera przednia ma z kolei 8 Mpix. Wydajność? W tej kwestii możemy liczyć na 8-rdzeniowy CPU z zegarami 2,4 GHz oraz 1,8 GHz. Huawei P10 jako ekran wykorzystuje 5,1-calową matrycę o rozdzielczości 1080 x 1920 pikseli. Jako pamięć zastosowano 4 GB RAM oraz 64 GB przestrzeni na dane. Jeśli to mało, to dodam, że P10 obsługuje dual SIM.
Smartfony do 2000 zł – IV kwartał 2017
Ptasie motywy są świetnym sposobem na przeniesienie barwnej natury, jej niepowtarzalnych kolorów i kształtów, do wnętrza domu. Czy to w postaci stylowej tapety, ciekawej kolekcji ptasich grafik na ścianie, czy też zabawnej figurki na półce – wesoła ćwierkająca gromadka będzie nieszablonowym pomysłem na udekorowanie wnętrza. Ile ludzi i gustów, tyle pomysłów na wnętrze. Podczas gdy jedni nie wyobrażają sobie w mieszkaniu nic innego niż skandynawski minimalizm czy chłodne, industrialne wpływy, inni wybierają bogato udekorowane wnętrza, w których kolor i wzór grają rolę pierwszoplanową. Nie ma lepszych i gorszych pomysłów! Najważniejsze, żeby czuć się dobrze w swoim domu, a jego wystrój planować tak, by był spójny z naszą osobowością i wybranym stylem. Ptasie motywy być może nie są popularnym trendem, ale kto powiedział, że tylko to, co najmodniejsze, się liczy? Jeśli masz ochotę na nieszablonowy pomysł, zaczerpnij inspirację z naszych propozycji poniżej i wpuść do domu kilka ptaszków! Kilka pomysłów na ptasie motywy we wnętrzu Tapety i naklejki – najłatwiejszym i wyjątkowo efektownym sposobem na przemycenie ptasich motywów do wnętrza jest wykorzystanie odpowiedniej tapety. W zależności od pomysłu i odwagi możesz wprowadzić odważne wzory i wybrać tapetę o kolorowym, tropikalnym nadruku lub wręcz przeciwnie, sięgnąć po subtelne nostalgiczne tapety w staroangielskim stylu. Pokrycie nią wszystkich ścian może być zbyt mocnym ruchem, ale jedna ściana lub intrygująca wstawka z pewnością doda pokojowi interesującego wyglądu. A jeśli nie tapeta, to co? Efektownym rozwiązaniem są naklejki ścienne. Na gładkiej ścianie prezentują się naprawdę okazale i wprowadzają ciekawy akcent, na którym miło zawiesić oko. Taki klucz ptaków przelatujący nad sofą lub klatka w stylu retro z ptaszkiem w środku będzie z pewnością przyciągać uwagę i zdobić ścianę. Pościel – ptasie motywy są popularnym wzorem wykorzystywanym przez producentów pościeli. To wdzięczny temat, którzy może być interpretowany na wiele sposobów, dostarczając tym samym ciekawych akcesoriów do wnętrz o różnych stylach. Ptasie nadruki w wesołym, egzotycznym wydaniu lub nawiązujące do popularnych kreskówek mogą dodawać koloru w dziecięcych pokoikach, podczas gdy pościelo bardziej wyrafinowanych wzorach o delikatnym rysunku wprowadzi wysmakowany dodatek do sypialni. Stylowe dodatki – najprostszym sposobem na przemycenie ptasich motywów są stylowe dodatki. Jest to opcja dla wszystkich, którzy nie chcą w nachalny sposób i z rozmachem wprowadzać tego motywu do wnętrza. Jeśli tapeta to dla ciebie za dużo, poszukaj poduszekz figlarnym ptaszkiem i udekoruj nimi sofę. Dla większego efektu mieszaj wielkości i koniecznie zainwestuj w kilka! Kolejnym pomysłem są dekoracyjne klatki dla ptaków. Wiele z nich to świetny dodatek do romantycznych wnętrz w stylu shabby chic. Nie będziemy namawiać cię do trzymania w niej kanarka. Równie dobrze możesz do niej wstawić kilka świec i zapalić je wieczorem. Efekt na pewno zrobi wrażenie i doda pokojowi wyjątkowego charakteru. Pusta ściana od razu nabierze życia, gdy zawiesisz na niej obrazy, grafiki i ilustracje przedstawiające kolorowych przedstawicieli ptasiego rodu. A jest w czym wybierać! Dla powalającego efektu zdecyduj się na galerię zdjęć i ilustracji – wybierz kilka ramek o różnym rozmiarze i wypełnij je ciekawymi, ptasimi motywami. A jeśli wolisz farby i płótno, bez problemu znajdziesz małe dzieła sztuki, które dodadzą pustej i nudnej ścianie mnóstwo uroku. Ptasie motywy są wdzięcznym tematem. Jeśli potraktujesz go z wyczuciem, uda ci się stworzyć niepowtarzalne wnętrze, które czerpie inspirację z przyrody – najzdolniejszego wśród projektantów. Poszukaj barwnych zdjęć, przejrzyj albumy, zainspiruj się starymi ilustracjami i do dzieła!
Pomysł na wnętrze – ptasie motywy
Zabawa w żołnierzy lub policjantów i złodziei to sztandarowe sposoby na spędzanie wolnego czasu wśród chłopców. Niezbędne są do niej odpowiednie akcesoria, jednym z nich jest pistolet. O prawdziwej broni oczywiście nie ma mowy – do zabawy można wykorzystać broń na strzałki. Oto przegląd zabawek w cenie do 100 zł. Choć wydają się brutalne i bardzo przemocowe, zabawy w wojnę, żołnierzy lub policję są chłopcom potrzebne. Uczą odwagi, pozwalają na wcielenie się w rolę bohatera, są swoistym treningiem umiejętności społecznych. Oczywiście wszystko w ramach rozsądku. Aby zabawa przebiegała w dobrej atmosferze, niezbędne są akcesoria. Zarówno policjantom, jak i żołnierzom przyda się pistolet. Zabawka, która strzela małymi, twardymi kulkami może się okazać dla kilkulatków zbyt niebezpieczna – dzieci mogą kuleczki przez przypadek połknąć lub włożyć np. do nosa. Dlatego lepszym wyjściem jest strzelanie z pistoletów na miękkie, piankowe strzałki. Są one większe, odpowiednio wykalibrowane, a jednocześnie lekkie i dość mobilne. Na Allegro znajdziemy kilka marek takich pistoletów. Każda z nich wypuściła na rynek wiele zestawów broni – mniejszych, średnich i większych. Oprócz tego można kupić same komplety strzałek. Wybierać możemy spośród dwóch marek: Nerf i X-shot. Pistolety Nerf są jednymi z najpopularniejszych wśród dzieci. Na tę popularość wpływa wielość zestawów, różne ich kombinacje i zróżnicowane ceny. Z kolei X-shot to ledwie kilka modeli, choć bardzo atrakcyjnych i cenowo, i wizualnie. Przyjrzyjmy się zatem poszczególnym markom. Pistolety Nerf Zabawkowa broń marki Nerf to cała seria różnych pistoletów, w których nabojami są strzałki wykonane na bazie pianki z gumowym zakończeniem. W cenie do 100 zł można kupić kilka różnych rodzajów pistoletów: Firestrike Elite to pistolet, który wystrzeliwuje pociski na odległość ok. 20 metrów. Jest lekki i poręczny. Ma celownik laserowy, który pozwala na precyzyjne ustalenie celu i bezbłędne trafienie do niego. Firestrike to wydatek rzędu ok. 30 zł. Modulus Ionfire to pistolet wyposażony w wyrzutnię, przedłużenie lufy i magazynek. W komplecie są także 4 piankowe strzałki. Jest cichy i bezpieczny. Kosztuje ok. 60 zł. Strongarm został wyposażony w obrotowy 6-strzałkowy magazynek, który umożliwia ciągłe prowadzenie ostrzału. Strzela na odległość do 20 metrów. Jego cena to ok. 55 zł. Dual Strike to maszyna podobna do Firestrike’a, ale jest dużo większa i obsługuje dwa rodzaje strzałek: elite i mega. Na boku broni znajduje się przełącznik, który należy nacisnąć po wyborze jednego z typów strzałek. Zasięg pistoletu to ok. 20 metrów. Cena zaczyna się od ok. 60 zł. Wykorzystywane do zabawy pistoletami Nerf strzałki można kupić w różnych zestawach. Ich cena jest uzależniona od ilości strzałek w komplecie. Pistolety X-Shot X-Shot Micro to niewielkich rozmiarów broń. Nosi strzałki na odległość do 17 metrów. Jest lekki. Mieści się w dłoni. Jego cena to ok. 25 zł. X-shot Xcess jest pistoletem wyposażonym w dwa obrotowe magazynki. Oprócz strzałek strzela także specjalnymi małymi dyskami. Dosięgnie celu nawet z odległości 17 metrów. Cena pistoletu to ok. 71 zł. Pistolety X-Shot są dostępne także w specjalnych tematycznych seriach. Jedną z nich jest Bug Attack. To nowy styl zabawy. Polega na strzelaniu do pełzających robali. Zadaniem strzelca jest namierzenie celu i zestrzelenie go. W skład zestawu Bug Attack wchodzą: pistolet Rapid Fire, strzałki i robale. Jego cena to ok. 56 zł. Komplety z innymi rodzajami pistoletów to koszt rzędu od 50 do nawet 150 zł. Zabawy przemocowe są w pewnym wieku naturalne. Prowadzone z głową, nie powinny rozbudzić w dziecku fascynacji agresją. Pozwalają się za to pozbyć negatywnych emocji i solidnie zmęczyć. Pistolety na strzałki trenują też koncentrację i kondycję fizyczną. Polecane są głównie dla dzieci od ukończenia 5. roku życia.
Pistolety na strzałki. Przegląd zabawek do 100 zł
Lokówka to urządzenie, bez którego wiele kobiet nie jest w stanie się obejść. Pozwala na modelowanie włosów, a jednocześnie je suszy. Jednak wybór odpowiedniego modelu nie jest łatwy. W tym przypadku warto zaufać sprawdzonym producentom. Na polskim rynku wiele jest lokówek, co sprawia, że wybór odpowiedniej nie jest zadaniem łatwym. Jednak w cenie do 300 zł możemy już znaleźć naprawdę wiele ciekawych modeli. Rowenta CF9421 Suszarko-lokówka Rowenta CF9421 ma moc 800 W. Urządzenie pozwala jednocześnie na suszenie i modelowanie włosów. W zestawie znajdziemy dwie szczotki – jedną o średnicy 50 mm i drugą o średnicy 30 mm. Model ten ma system jonizacji, tryb zimnego nawiewu, a powłoka grzewcza jest wykonana z ceramiki. Rowenta CF9421 kosztuje od 190 do 250 zł. Remington CI606 Lokówka marki Remington została wyposażona w aż poczwórną ochronę – antystatyczną, ceramiczną, turmalinową i gładką, więc nie musimy się martwić o włosy w trakcie jej używania. Urządzenie pozwala na ustawienie maksymalnej temperatury na poziomie 230 stopni. Z kolei szybki czas nagrzewania (15 sekund) sprawia, że fryzurę można zrobić błyskawicznie. Model Remington CI606 został objęty aż 3-letnią gwarancją. Sprzęt kosztuje 180-250 zł. Babyliss Pro BAB2225TTE To bardzo ciekawe urządzenie, ponieważ jest to jednocześnie lokówka i prostownica. Urządzenie zostało wyposażone w dwie tzw. rurki grzejne, które w sumie mają średnicę 16-32 mm. Każda z nich jest wykonana z powłoki tytanowo-turmalinowej, dzięki czemu lokówka jest trwała. Poza tym turmalina to naturalne źródło jonów ujemnych, więc włosy po kręceniu są miękkie, błyszczące i jedwabiste. Temperaturę można ustawiać w zakresie od 170 do 230 stopni. Babyliss Pro BAB2225TTE kosztuje od 210 do 280 zł. Bellissima Ricci&Curl 11307 Lokówka Bellissima Ricci&Curl 11307 ma moc 50 W i 2 stopnie regulacji temperatury. Sprzęt korzysta z mechanizmu szybkiego nagrzewania, co udało się uzyskać między innymi przez zastosowanie powłoki ceramicznej. Dużą zaletą urządzenia jest obrotowy przewód, który sprawia, że korzystanie z lokówki jest bardzo komfortowe. Producent wyposażył ten model także w wyświetlacz LED, który informuje o jego trybie działania. Lokówka marki Bellissima to wydatek rzędu 300 zł. Cera Spinwand Lokówka stożkowa o grubości od 13 do 26 mm. Regulacja temperatury w zakresie 100-220 stopni daje dużą swobodę działania. Zaletą urządzenia jest stożek grzewczy, który został powleczony ceramiką. Lokówka szybko się nagrzewa, ponieważ potrzebuje do tego zaledwie 15 sekund. Loki można kręcić zarówno w prawą, jak i lewą stronę. Cena modelu Cera Spinwand to około 200 zł. Babyliss Pro BAB2281TTE To kolejna lokówka stożkowa. Do jej produkcji wykorzystano technologię tytanowo-turmalinową, dzięki czemu powłoka grzewcza jest trwała, a na dodatek jest naturalnym źródłem jonów ujemnych. Urządzenie ma 25-stopniową regulację temperatury w zakresie od 110 do 190 stopni. Stożkowa rurka ma średnicę 19-32 mm. Lokówka ma dwie lampki kontrolne i mechanizm automatycznego wyłączania po 72 minutach. Jej moc to 65 W. Za ten model trzeba zapłacić od 200 do 230 zł. Philips HP 8664 To lokówko-suszarka o mocy 1000 W. Urządzenie pozwala na ustawienie 3 poziomów temperatury oraz 2 poziomów prędkości. W zestawie znajdują się dwie szczotki – okrągła o średnicy 50 mm oraz z wysuwanymi ząbkami o średnicy 30 mm. Każda z nich może kręcić się w obie strony. Lokówka Philips HP 8664 została wyposażona w system jonizacji, dzięki czemu włosy wyglądają zdrowiej i się nie elektryzują. Za sprzęt trzeba zapłacić mniej więcej 200-250 zł.To tylko kilka propozycji. Warto poszukać modelu, który ma dokładnie takie funkcje, jakie nas interesują. Uwaga! W dniach od 13 listopada do 13 grudnia szukaj promocyjnych ofert lokówek na Festiwalu Okazji! Tylko tam automatyczna lokówka do włosów BABYLISS C1200E w rewelacyjnej cenie 150 zł!
7 najciekawszych lokówek do 300 zł
Wiosna króluje już w pełni za oknami, a wraz z jej nadejściem rozpoczyna się okres, kiedy dzieci dużo czasu spędzają na świeżym powietrzu. Jednak ta pora roku lubi być kapryśna i zdarzają się dni, gdy deszczowa aura psuje plany na rodzinny spacer. Wiosenny deszcz nie musi być jednak przeszkodą, a doskonałą okazją do zabaw na dworze. Wystarczy tylko założyć kalosze na nogi i płaszczyk przeciwdeszczowy. W kolorowym, wygodnym okryciu dziewczynka będzie mogła zatańczyć w deszczu i z radością wskoczyć do każdej kałuży. Jaki wiosenny płaszcz przeciwdeszczowy wybrać? Sprawdź najciekawsze propozycje. Płaszcz przeciwdeszczowy – jaki wybrać? Wiosenny płaszcz przeciwdeszczowy ochroni twoją córeczkę przed deszczem i pozwoli na zabawę na dworze nawet podczas niesprzyjającej aury. Przyda się także jako awaryjne odzienie podczas długiego spaceru. Wiosną pogoda zmienia się bardzo szybko, więc warto być przygotowanym na każdą okoliczność. Przeciwdeszczową pelerynkę z łatwością zmieścisz nawet w torebce. Kolorowe płaszcze natomiast nadają się doskonale do codziennego noszenia. Kupując odzienie przeciwdeszczowe, zwróć uwagę na wygodę dziecka. Ważne jest by nie krępowało ono ruchów, a jednocześnie ochraniało. Przydatnym elementem będzie z pewnością kaptur, który osłoni przed deszczem także głowę dziewczynki. Jeżeli zależy ci na nieco grubszym odzieniu, to doskonałym wyborem będzie kurtka przeciwdeszczowa lub wiatrówka. Wybór dostosuj do tego, czy ma to być odzienie na codzienne wyjścia, ciepła ochrona nie tylko przed deszczem i wiatrem lub awaryjne nakrycie, które można spakować do torebki lub plecaka. Do wodoodpornego odzienia dobierz wraz z córka modne kalosze w wiosennych kolorach i uroczą parasolkę. Tak skomponowany strój pozwoli na wyśmienitą zabawę w skakanie po kałużach podczas wiosennego deszczu. Jest w czym wybierać Ogromny wybór fasonów płaszczyków z pewnością ułatwi ci znalezienie dla dziecka wymarzonego okrycia. Małym dziewczynkom do gustu mogą przypaść kolorowe płaszcze z bohaterami Disney'a. Uroczy płaszczyk z Krainy Lodu lub z Myszką Minnie twoja córka na pewno założy z przyjemnością. Dziewczynki lubią też często określoną kolorystykę, dlatego do gustu przypaść im mogą płaszczyki w odcieniach różu lub w odcieniach niebieskiego. Wśród ubrań ochronnych tego typu znajdziesz różne warianty. Możesz zdecydować się więc na okrycie typu peleryna przeciwdeszczowa lub poncho. Większość modeli posiada kaptury, niektóre mają wygodną możliwość chowania ich w kołnierzu. Płaszczyk przeciwdeszczowy w zestawieniu z kaloszami z pewnością doskonale sprawdzi się podczas szalonych zabaw w wiosennym deszczu. Kurtki przeciwdeszczowe dla dziewczynek Wygodną alternatywą dla płaszczów są wygodne kurtki przeciwdeszczowe. Ich zaletą jest komfort noszenia oraz to, że są często dużo cieplejsze i odporne nie tylko na deszcz, ale także na wiatr. Sportowe fasony świetnie sprawdzą się podczas zabaw na świeżym powietrzu. Dla aktywnych dziewczynek ciekawym modelem mogą okazać się sportowe kurtki marki Adidas. Sprawdzonym fasonem są także kolorowe wiatrówki - lekkie i wygodne kurtki, idealne na pochmurne dni. Za najtańsze modele kurtki przeciwdeszczowej zapłacisz mniej niż 35 złotych. Kurteczki zapinane są w większości na zamek, co będzie dla dziecka bardzo wygodnym rozwiązaniem. Takie odzienie sprawdzi się nie tylko w deszczowe dni, ale także wtedy, kiedy na dworze jest po prostu chłodniej. W garderobie dziewczynki nie może zabraknąć płaszczyka przeciwdeszczowego. Wygodne odzienie sprawdzi się doskonale podczas zabaw na dworze w wiosennym deszczu. Płaszcz przeciwdeszczowy to nie tylko odpowiednia ochrona, ale także modny strój na gorszą pogodę. Wybierz razem z córką fason, który najlepiej spełni wasze oczekiwania. Możecie zdecydować się na klasyczną pelerynę lub uroczy płaszczyk. Popularnością cieszą się także wiatrówki lub wielofunkcyjne kurtki, które doskonale sprawdzają się także podczas chłodniejszych dni. Wystarczy założyć wygodny płaszczyk i kolorowe kalosze i można ruszać na podbój każdej kałuży w deszczowy dzień. Dobra zabawa i przecideszczowa ochrona gwarantowane.
Wiosenne płaszcze przeciwdeszczowe dla dziewczynek
BluBoo Picasso to 5-calowy smartfon za niecałe 350 złotych. Sprawdzamy jak w rzeczywistości prezentuje się ten chiński telefon. Zapraszamy do obejrzenia video: box:video
BluBoo Picasso - videotest
Toaletka to mebel, który coraz częściej znajduje swoje miejsce w domowych sypialniach. To prawdziwa ostoja kobiecości, ale również praktyczne względy. To tutaj uporządkujesz i przechowasz wszystkie kosmetyki i drobiazgi, które będziesz mieć zawsze pod ręką. Czas spędzony na poprawianiu i pielęgnacji urody to wspaniały relaks i przyjemność. Zaplanuj miejsce na toaletkęw swojej sypialni, a przekonasz się, jak funkcjonalnym elementem się stanie. Niewielki blat, lustro i stołek w zupełności wystarczą. Choć w sprzedaży znajdziesz wiele gotowych modeli, to możesz również podejść do tematu nieszablonowo i zaaranżować inne meble z takim właśnie przeznaczeniem. Co okaże się przydatne? Komoda jako toaletka Świetnym przykładem mebla, który w wielu mieszkaniach już funkcjonuje jako toaletka, a wymaga jedynie dopracowania, jest komoda. Jej niewątpliwą zaletą jest mnóstwo miejsca do przechowywania! Jeśli masz naprawdę dużo kosmetyków, lubisz testować nowości, a w twoim kufrze panuje chaos, koniecznie postaw właśnie na nią. Kilka szerokich szuflad wyposażonych w organizery i separatory wykonane z materiału, plastiku albo eleganckiego akrylu i wszystkie twoje problemy zostaną zażegnane. Nad blatem wystarczy powiesić lustro, postawić kilka ozdobnych elementów i gotowe! Konsola jako toaletka – modny mebel Bardzo modnym meblem, który właśnie teraz przeżywa swoją drugą młodość, jest konsola. Przez lata nieco zapomniana, właśnie wraca do łask w odświeżonej formie. Najnowsze modele zachwycają niebanalnym dizajnem i nietypowymi materiałami. Na szczególną uwagę zasługują te wykonane w całości ze szklanych, lustrzanych tafli. Gładkie powierzchnie jak nic innego odbijają światło. Całość jest lekka w wyrazie i nie przytłacza przestrzeni. Wąskie biurko jako toaletka Czy biurko zawsze musi być tylko biurkiem? Oczywiście, że nie! Nowoczesne, wąskie stoliki nie zajmują wiele miejsca, a do tego doskonale nadają się do wykorzystania jako toaletki. Jeżeli wszystko, czego ci trzeba, to blat, cztery nogi i szufladka – sprawdzą się idealnie. Niektóre modele mają również wbudowany schowek, który otwiera się, uchylając część blatu do góry. Umieszczenie na spodniej części tafli lustra sprawi, że w ciągu dnia możesz w tym miejscu pracować, zaś rano i wieczorem urządzać swój kącik do makijażu. Prawda, że sprytne? Wisząca toaletka Toaletka wcale nie musi być jednak typowym stolikiem na czerech nóżkach. Niebanalne podejście do tematu zaprezentujesz, wybierając model wiszący. Wystarczy kilka wkrętów, aby zamocować blat z półkami i szufladami do ściany. W sprzedaży znajdziesz takie propozycje! Przypadną do gustu miłośniczkom minimalizmu, prostoty i nowoczesności. Brak wsporników to też łatwość przy sprzątaniu. Odkurzysz lub umyjesz podłogę bez przestawiania mebli! Co prócz toaletki? Sama toaletka to nie wszystko. Stawiając na nietypowe meble w jej roli, musisz wybrać i dopasować inne niezbędne elementy. Z pewnością nie obejdzie się bez lustra! Musi być wystarczająco duże, tak abyś widziała w nim całe swoje oblicze. Przydatne okaże się również dobrze zaplanowane oświetlenie. Jeśli lustro nie ma wbudowanych diod LED, pomyśl o zamontowaniu kinkietów po obu jego stronach. W wielu przypadkach dobrze spisze się też lampka stołowa, która posłuży także jako dekoracja. Ostatnim elementem jest oczywiście stołek. Dopasuj stylem taboret, pufę lub krzesło, w którym wygodnie zasiądziesz podczas codziennych rytuałów pielęgnacyjnych. Aranżacja prawdziwie kobiecego kącika w sypialni nie musi być trudna. Wystarczy mebel, który sprawdzi się jako toaletka: komoda, konsola lub biurko i inne niezbędne dodatki. Zdziwisz się, jak wcześniej mogłaś się bez nich obyć!
Pomysły na niebanalną toaletkę
Zardzewiałe felgi szpecą samochód – to nie podlega dyskusji. Nie oznacza to jednak, że od razu trzeba kupić nowe. Praktycznym i tanim rozwiązaniem jest regeneracja felg. Tę czynność bez problemu wykonamy w przydomowym garażu. Felga to element pojazdu, który bardzo łatwo uszkodzić. Wystarczy lekkie otarcie o krawężnik przy parkowaniu, by natychmiast pojawiły się rysy. Ubytek lakieru to idealne miejsce do rozwoju rdzy, która mnoży się w mgnieniu oka. Koła pokryte wykwitami korozji nie wyglądają ładnie. Mimo że wielu kierowców zakłada letnie opony na felgi aluminiowe, to ogumienie zimowe często ląduje na stalowych. Dlatego przydałoby się je co jakiś czas nieco „odmłodzić”. Na szczęście to żaden problem! Ich odnowienie to prosty i tani zabieg, który można wykonać bez użycia specjalistycznych narzędzi lakierniczych. Potrzebne narzędzia box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin Odnowienie stalowych felg właściwie nie sprawia problemów. Nie obejdzie się jednak bez podstawowych narzędzi, które znacznie ułatwią przygotowanie stalowej felgi do malowania. Niezbędne są wiertarka lub wkrętarka z drucianą nakładką, śrubokręt, taśma malarska i papier ścierny o gradacji 80-180. Warto również mieć benzynę ekstrakcyjną, włókninę ścierną, ściereczkę antystatyczną, kredę lub korektor. Do pomalowania użyjemy podkładu i farby w sprayu. Kilka godzin przed rozpoczęciem pracy felgę należy dokładnie umyć i wysuszyć. Zrób to sam Najpierw zdejmujemy odważniki z koła. Zanim jednak do tego przejdziemy, należy zaznaczyć miejsca, w których znajdują się ciężarki. Najlepiej użyć do tego kredy lub korektora. Na koniec konieczne będzie zamontowanie ich w tym samym miejscu, dlatego jeśli na kole samochodu są odważniki różnej wielkości, najlepiej to odpowiednio zaznaczyć. Do ich zdemontowania warto użyć płaskiego śrubokręta. Po zdjęciu odważników przechodzimy do czyszczenia felgi. Ten etap jest najbardziej pracochłonny. Im dokładniej wykonamy pracę, tym efekt będzie lepszy. Na początku najlepiej użyć wkrętarki z zamontowaną drucianą nakładką, dzięki której łatwiej pozbędziemy się starych powłok. Ze względów bezpieczeństwa ten etap wykonujemy w okularach ochronnych. Po oczyszczeniu większych powierzchni przechodzimy do miejsc trudno dostępnych, do których należą ranty, wgłębienia i otwory. Pomocne okażą się papier ścierny i śrubokręt, który pomoże „zeskrobać” powłokę z newralgicznych miejsc. Tak przygotowaną felgę należy dokładnie odpylić. Najłatwiej użyć do tego sprężonego powietrza, które dokładnie przedmucha wszystkie zakamarki. Przyszedł moment na zabezpieczenie opony. Aby uniknąć jej zabrudzenia w trakcie prac malarskich, należy dokładnie zakleić miejsca styku, a całą oponę przykryć papierem, np. starymi gazetami. Oklejoną felgę trzeba odtłuścić za pomocą benzyny ekstrakcyjnej. Po jej odparowaniu całą powierzchnię powinno się przetrzeć ściereczką antystatyczną. Następny krok to nałożenie podkładu. Na felgę najlepiej nałożyć trzy cienkie warstwy, przy czym każdą kolejną dopiero po wyschnięciu poprzedniej. Po nałożeniu ostatniej warstwy podkładu należy poczekać do jej wyschnięcia, a następnie całość zmatowić za pomocą włókniny ściernej i odtłuścić. Po odparowaniu benzyny całą powierzchnie felgi warto przetrzeć ściereczką antystatyczną. Ostatni krok to nałożenie dwóch warstw farby. Zalecam nakładanie cienkich warstw, aby nie powstały zacieki. Tak jak w przypadku podkładu, kolejną warstwę koloru nakładamy po wyschnięciu wcześniejszej. Po całkowitym wyschnięciu farby zakładamy odważniki na swoje miejsca. Nie ma w tym nic trudnego – wystarczy delikatnie zagiąć kombinerkami wcześniej podważony ciężarek, przyłożyć do felgi i lekko dobić młotkiem. Jeżeli felgi wyglądają nieatrakcyjnie, stara farba się łuszczy, a czarny niegdyś kolor teraz pokrywa rdzawy nalot, nie zwlekaj. Wystarczy kilkadziesiąt złotych, nieco chęci, cierpliwości i wolnego czasu, by stalowe felgi znów prezentowały się idealnie.
Jak odnowić stalowe felgi w domowym garażu
Posiadacze aut terenowych zapewne znają uczucie, jakim jest chęć pojechania w nieznane. Oczywiście jeśli natura nam niestraszna, można ruszyć w dzicz, mając ze sobą tylko kluczyki do auta. Niestety może to przysporzyć kłopotów, których da się uniknąć, zabierając ze sobą odpowiedni sprzęt. Samochód Jeśli myślimy poważnie o terenowej wyprawie, oczywiste jest, że potrzebujemy odpowiednio przystosowanego auta. Gdy planujemy spokojną wycieczkę leśnymi duktami, poradzimy sobie nawet w najmniej uterenowionym SUV-ie. Jeśli jednak kusi nas gąszcz Bieszczad, bagna czy przeprawy przez rzeki, to seryjne auto na 99% nie da sobie rady z takim wyzwaniem. Idąc tym tropem, chcąc brodzić w rzeczkach, koniecznie trzeba w swoim aucie założyć snorkel. Jest to chwyt powietrza, który zamiast zasysać je do silnika (pod maską), ma wyprowadzoną do wysokości dachu „rurkę płetwonurka”. Dzięki temu możemy wjechać nawet w głęboką wodę, a silnik nadal będzie otrzymywał swoją dawkę powietrza. Jednym słowem – nie zatopimy go. Kolejny przydatny sprzęt to wyciągarka. Stanowi dość kosztowny zakup (ceny rozpoczynają się od 1,5 tysiąca złotych), bez którego teoretycznie możemy się obejść. Wystarczy, że na wycieczkę nie będziemy wybierać się w pojedynkę, lecz co najmniej w dwa samochody. Wówczas zastąpi ją odpowiednia lina, na tyle mocna, by jedno auto mogło wyciągnąć drugie z nawet najbardziej lepkiego błota. Mimo wszystko jeśli myślimy o off-roadzie poważnie, warto rozważyć zakup wyciągarki. Na wyjątkowo trudnych trasach po prostu nie będzie wystarczająco dużo miejsca, aby drugie auto mogło podjechać na tyle blisko, by zaczepić linę. Ostatnia rzecz jakiej byśmy chcieli, znajdując się pośrodku buszu, to zakopanie w błocie wszystkich obecnych samochodów. Kolejna sprawa to opony. Jeśli w aucie terenowym mamy założone typowo asfaltowe opony, lepiej od razu odpuścić sobie wszelkie wyjazdy poza szutrowe drogi. Taki rodzaj ogumienia kompletnie nie sprawdza się ani na piachu, ani tym bardziej w błocie; w zasadzie nie przyda się nigdzie poza utwardzonymi drogami. A tych przecież próżno szukać w samym sercu lasów. Te trzy elementy stanowią podstawowe wyposażenie, które musi znaleźć się w samochodzie terenowym, jeżeli planujemy używać go zgodnie z jego przeznaczeniem. Jednak off-road wciąga mocniej niż najgłębsze bagno. Potwierdzi to każdy wielbiciel tego typu rozrywki. Samochody do off-roadu da się udoskonalać bez przerwy, gdyż zawsze można dokupić jakąś drabinkę, metalowe zderzaki albo drugą wyciągarkę (w końcu dobrze mieć wybór, czy chcemy wyciągać auto do przodu, czy do tyłu). Asortyment części i akcesoriów off-roadowych jest niesamowicie szeroki, na tyle, że grube tysiące można wydać w okamgnieniu. Jednak transformacja seryjnego pojazdu terenowego w terminatora bezdroży wymaga czasu. Na początek warto zacząć od odpowiednich opon, snorkela (jeśli zamierzamy odwiedzać podmokłe tereny) i wyciągarki. Akcesoria Skoro samochód mamy już wyposażony w najpotrzebniejsze elementy, pora przejść do akcesoriów pomagających wydostać się w razie tarapatów. Bądźmy szczerzy i odpowiedzmy sobie na pytanie: na czym polega off-road? Na nieustannym pakowaniu się w kłopoty w lesie i na bezdrożach. Jeśli kierowca jest oswojony z tego rodzaju wycieczkami i pierwsze „zakopanie się” ma już za sobą, będzie szukał coraz trudniejszych przeszkód. Kiedyś niemożliwy do pokonania podjazd z czasem okaże się koniecznym do zaliczenia wyzwaniem. A że w jego pokonaniu mogą pomóc pewne akcesoria, warto wrzucić do bagażnika kilka pomocnych przedmiotów. Przerobienie samochodu terenowego tak, aby faktycznie dał sobie radę w każdym terenie to jedno, a odpowiedni ekwipunek mający mu to zadanie ułatwić to coś zupełnie innego. Nie wystarczy bowiem założyć wyciągarki, by następnego dnia czuć się pewnie na samym środku grząskiej i błotnistej polany. Wcześniej trzeba zadbać o odpowiednie akcesoria, przydadzą się też umiejętności, ale jeśli ich jeszcze nie macie, to nie martwcie się, przyjdą z czasem. Trudno ustawić przydatne na off-roadowym biwaku przedmioty w logicznej hierarchii. Każdy z nich na pierwszy rzut oka może wydać się niepotrzebny, jak również każdy może kiedyś wyratować nas z niemałych tarapatów. Łatwo domyślić się, do czego przyda się łopatka. Wielkie zwały piachu i błota pod kołami nie należą do sprzymierzeńców fanów terenowych zmagań, a odkopywanie ich rękami nie jest raczej najprzyjemniejszym zajęciem, jakie można sobie wyobrazić. Nie musimy kupować specjalnej off-roadowej łopatki, która będzie zapewne sporo droższa tylko ze względu na napis na opakowaniu. W zupełności wystarczy typowa saperka, jaką znajdziemy w większości marketów ogrodowo-budowlanych lub w Internecie. Warianty składane, choć kuszą niewielkimi rozmiarami, lepiej sobie odpuścić. Nie tylko mogą się złamać w najmniej oczekiwanym momencie, ale z czasem ich zawias tak zalepi się błotem i piachem, że i tak przestanie działać. Kolejny przydatny przedmiot to rękawice. Choć chronią dłonie także przed brudem, ich podstawowym zadaniem jest zapobieganie skaleczeniom, obtarciom czy odciskom. Każdy, kto choć raz pracował przy użyciu łopaty, wie, jak pęcherze na dłoniach potrafią dać się we znaki. Poza tym rękawice ochronne koniecznie trzeba zakładać przy obsłudze wyciągarki. Większość z nich ma liny z metalu, które z łatwością mogą przeciąć skórę. Kolejny przedmiot, jaki może okazać się niezwykle przydatny w trudnym terenie, to trapy. Są to najczęściej metalowe pomosty (choć zdarzają się również takie wykonane z tworzywa sztucznego, np. z kevlaru), które możemy włożyć do błotnistej kałuży, aby ułatwić sobie przejazd przez szczególnie grząski i mało przyczepny teren. Najczęściej mają one wiele otworów (w celu zmniejszenia masy i odprowadzenia wody) oraz karby wzmacniające ich konstrukcję i zapewniające oponom lepszą przyczepność. Minusem korzystania z trapów jest ich późniejszy transport. Z reguły używa się ich w skrajnych warunkach, a wkładanie oblepionych błotem pomostów do bagażnika raczej nie spodoba się miłośnikom estetycznego wyglądu auta. Niestety warianty metalowe są też dość ciężkie, ponieważ jeden trap waży od 10 do 15 kilogramów. Rozwiązaniem mogą być wspomniane trapy z tworzywa sztucznego, jednak ich trwałość może się któregoś dnia okazać niewystarczająca. Z reguły trapy mają od 1,5 do 3 metrów i nieco większą szerokość niż koła terenowe. Ich koszt to około 450–500 złotych za parę. Inne przedmioty, które mogą się przydać w off-roadowych tarapatach to akcesoria do wyciągarki. Wszelkiego rodzaju liny, pasy, szekle, zblocza czy kotwice umożliwią nam wydostanie się niemal z każdego bagna. Aby cały ten mniej lub bardziej niezbędny ekwipunek nie fruwał swobodnie po aucie, należałoby go jakoś zabezpieczyć. Najprostszym rozwiązaniem będzie solidna, zamykana na zatrzaski skrzynka narzędziowa. Jej dodatkową zaletą jest mobilność – po powrocie z terenowej wyprawy możemy łatwo wyjąć ją z auta, aby nie zajmowała przestrzeni podczas codziennej jazdy. Rozwiązaniem znacznie wytrzymalszym jest jednak zabudowa bagażnika. Specjalnie zaprojektowany pod model auta moduł, składający się z szuflad, mocujemy na stałe w bagażniku. Taka zabudowa pomieści znacznie więcej niż wspomniana skrzynka, przetrwa również dużo dłużej. Minusem jest jednak jej cena. Warianty specjalnie dedykowane niektórym modelom aut (na przykład do Nissana Patrola czy Land Rovera Defendera) mogą kosztować nawet do 5 tysięcy złotych. Na szczęście znacznie niższym nakładem finansowym możemy taką zabudowę skonstruować sami. Wystarczy trochę drewnianych płyt, śrub i zdolności manualnych. Wypoczynek Dla jednych wyprawa off-roadowa jest walką o przetrwanie – zatopieni w bagnie niemal po dach kilka godzin potrafią walczyć o „odzyskanie” swojego samochodu. Inni kierowcy są jednak nieco spokojniejsi, a wyprawy terenowe stanowią dla nich swoisty rodzaj wypoczynku. Rzadko grzęzną w błocie i z reguły wybierają spokojniejsze trasy, by (często z całą rodziną) spędzić kilka dni w ciszy i spokoju w otoczeniu natury. Warto wtedy pomyśleć o akcesoriach, które sprawią, że ten czas będzie bardziej przypominał przyjemny weekend niż spartański obóz. Przede wszystkim należy zadbać o miejsce do nocowania. Problem odpada, jeżeli planujemy wracać do domu na kolację. Jeśli jednak eskapada ma być co najmniej dwudniowa, warto pomyśleć o jakimś lokum. Najprostszym rozwiązaniem wydaje się tradycyjny namiot. Nawet jeśli śledzie i sznurki nas przerażają, markety oferują wiele wariantów samorozkładających się. Wiąże się to jednak z koniecznością zabrania karimat i śpiworów oraz innych przydatnych rzeczy, które mogą zająć pół bagażnika. Jeśli jednak jesteśmy pełni obaw, że w nocy odwiedzą nas nieproszeni goście (owady, jaszczurki, lisy lub w skrajnych przypadkach nawet niedźwiedzie), warto rozważyć zakup namiotu dachowego. Jest on przystosowany do rozłożenia na bagażniku dachowym. Wymaga to jednak sporo zachodu. Można jednak wybrać namiot, który na stałe przymocowujemy do bagażnika dachowego. To droższy zakup, ale umożliwia przewożenie na dachu lekkich przedmiotów, jak na przykład wspomniane śpiwory czy ubrania. Nie tylko oszczędzamy w ten sposób miejsce, ale również czas, szczególnie jeśli wybierzemy wariant typu BOX. Takie namioty dachowe rozkładają się bardzo szybko. Tego typu wygoda jednak sporo kosztuje. Najtańszy BOX to wydatek rzędu 6 tysięcy złotych. Inwestując w namiot dachowy (niezależnie czy wybierzemy standardowy wariant rozkładany ręcznie, czy BOX), warto pomyśleć o dokupieniu przedsionka. Takie rozwiązanie świetnie sprawdza się, jeżeli planujemy osiąść w jednym miejscu na dłuższy czas. Można w nim rozstawić na przykład stolik i krzesła, przechowywać ekwipunek bez konieczności każdorazowego wkładania go do auta lub schronić się przed deszczem. W ten sposób możemy zorganizować sobie i towarzyszom prawdziwy camping. Kolejny gadżet, który uprzyjemni nam weekend w puszczy, to przenośny prysznic. Dzięki odpowiedniemu materiałowi, z którego wykonany jest zbiornik, podgrzewa on znajdującą się w środku wodę, wykorzystując promienie słoneczne. Później wystarczy zawiesić go na drzewie w ustronnym miejscu i możemy cieszyć się ciepłą wodą. Minusem tego typu sprzętu jest jednak ograniczona pojemność i dość długi czas nagrzewania. Opuszczając rodzinne gniazdo na kilka dni, nie sposób nie zabrać prowiantu. Najlepiej wziąć ze sobą różne konserwy czy puszki, które mają długie terminy przydatności do spożycia i nie wymagają specjalnego przechowywania. Jeśli jednak zabieramy przenośnego grilla lub po prostu planujemy bardziej urozmaicone posiłki, rozwiązaniem będzie turystyczna lodówka podłączana do gniazdka zapalniczki (12V). Takie urządzenie świetnie sprawdza się w podróży, kiedy silnik pracuje. Jednak przy dłuższym używaniu może rozładować akumulator. Z tego względu warto pomyśleć o zakupie niewielkiego agregatu prądotwórczego. Nie jest on drogi, a za jego pomocą możemy zasilić czajnik, farelkę lub po prostu naładować telefon. Akcesoriów mających nam ułatwić bądź uprzyjemnić wypoczynek jest naprawdę całe mnóstwo. Przyda się kompas, jeżeli zostajemy w oldskulowym klimacie, lub telefon satelitarny, gdy preferujemy bardziej nowoczesne rozwiązania. Ogranicza nas jedynie wyobraźnia i ilość miejsca w aucie. Kilkudniowa wyprawa na łono natury potrafi zbawiennie wpłynąć na umysł przeciążony przez codzienny stres, pracę i życie w ciągłym biegu. Jednak aby zamiast relaksu nie stała się utrapieniem, warto przed wyruszeniem w drogę zabrać ze sobą potrzebny ekwipunek.
Jak przetrwać na off-roadowym biwaku?
Jeans po latach banicji wraca do łask: od kilku lat niezmiennie pojawia się w propozycjach wiodących projektantów. Powrócił w wielkim stylu i zupełnie innym, świeżym wydaniu, które inspiruje do tworzenia intrygujących, odważnych połączeń. Współczesna moda męska sporo zyskała dzięki niekonwencjonalnym wzorom denimowych koszul, spodni czy kurtek, które niewiele mają wspólnego z niedbałą garderobą dawnych kowbojów. Jeans w nowych odsłonach Ostatnio na wybiegach wzrok przykuwają męskie koszule „jeansowe”, które uszyto z cienkich tkanin, jedynie stylizowanych na denim. Fasony nawiązują do klasycznych koszul męskich, dlatego nosi się je w towarzystwie garderoby formalnej, eleganckiej. Oryginalne wzory promują m.in. Ermenegildo Zegna, Corneliani i Brunello Cucinelli. Panowie, którzy preferują swobodniejszy styl, mogą sięgać po bardziej tradycyjne koszule jeansowe, które szyje się z denimu znacznie delikatniejszego niż spodnie. Wygodne, modne wzory upodabniają się do casualowych koszul bawełnianych i świetnie łączą z klasycznymi szortami, beżowymi i czerwonymi chinosami czy sportowymi marynarkami. Wytworniejsze koszule z tkanin, które „udają” jeans, powinny zainteresować zwolenników smart casualu. Ciekawie komponują się np. z codziennym garniturem lub samą marynarką z dodatkami, jak knit i nieformalna muszka. To idealny pomysł na garderobę wiosenną, ponieważ tkaniny „denimowe” pasują zarówno do cieplejszych materiałów na chłodniejsze dni, jak i cieńszych – na słoneczną pogodę. Nietuzinkowe koszule nosi się w towarzystwie tweedu, lżejszego kaszmiru, bawełny i lnu. Inspirujące fasony znajdziesz w propozycjach marek tej miary, co Suit Supply, Nudie Jeans, McGregor, a także rodzimego Bytomia czy Vistuli. Stylowo i elegancko: jeansowa kurtka i spodnie W ostatnich sezonach kurtka jeansowa zaczęła nieśmiało wychodzić z cienia. Jej nowe, odmienione wersje przypadły do gustu amatorom casualu, którzy nie stronią od pewnej dozy elegancji. Dziś kurtkę z denimu najczęściej łączy się ubraniami w kolorach kontrastowych. Zestawia się ją z chinosami, bojówkami, T-shirtami, koszulami z bawełny oxford i nieformalnymi wzorami białych koszul z kołnierzykiem button down (na guziczki). Pasują do niej swobodniejsze kroje marynarek, kurtki dwurzędowe, budrysówki. Charakter nowych kurtek jeansowych podkreślają stylowe dodatki: krawaty z wełny i bawełny, brogsy, mokasyny, a nawet sportowe trampki. Jak wspominaliśmy, garderoba z denimu skłania nie tylko do tworzenia zestawów na chłodniejsze dni, ale współgra też z lekkimi tkaninami, noszonymi u progu lata. Świetnie łączy się z lnem, ponieważ – podobnie jak on – wyróżnia się surową fakturą i przystaje do ubrań casualowych o niższym stopniu elegancji. Klasyczne jeansy interesująco prezentują się obok lnianej, szarej marynarki i koszuli (np. subtelnie różowej). Komplet idealnie dopełnia różowa poszetka oraz mokasyny, monki albo brogsy. Jeansy do marynarki? Tak, ale... Od lat toczy się spór na temat noszenia jeansów w towarzystwie marynarki. I choć wielu klasyków mody już dawno przekonało się do tego zestawu, niektórzy nawet przyjęli go z entuzjazmem, to wciąż pojawiają się (wcale nieodosobnione) głosy tradycjonalistów, którzy uważają to za istne barbarzyństwo. Wszyscy, którzy lubią łamać reguły i którym podoba się łączenie odzieży „roboczej” (a jeansy mają właśnie korzenie „robotnicze”) z bardziej elegancką, powinni jednak przestrzegać kilku nieskomplikowanych zasad. Dzięki nim bez trudu stworzą garderobę stylową, która przyciągnie uwagę i wyróżni się z tłumu. Do marynarki należy nosić klasyczne, najprostsze kroje jeansów z prostymi lub zwężanymi nogawkami, w kolorze granatowym, ewentualnie niebieskim. Przed założeniem spodnie trzeba wyprasować – pogniecione fasony są niedopuszczalne. Pojawia się kolejne pytanie: która marynarka pasuje do spodni z denimu? Na pewno bez poduszek i podszewki, za to z tkanin w kratkę czy jodełkę. Można wybrać modele z łatami na łokciach, guzikami w innym kolorze i nakładanymi kieszeniami. Na chłodną wiosnę sprawdzą się wzory z tweedu i flaneli, a na cieplejszą – z bawełny i lnu o grubszym splocie. Casulaowe marynarki dzianinowe również ciekawie prezentują się obok jeansów. Z zestawami współgrają białe koszule lniane, twillowe albo z bawełny oxford, zawsze z miękkimi kołnierzykami. Okazuje się, że jeans, który prawdopodobnie znajduje się w każdej męskiej szafie, może stać się źródłem niezliczonych inspiracji. Wiosenne propozycje zadowolą zarówno amatorów stylu eleganckiego, bardziej formalnego, jak i sympatyków garderoby swobodniejszej, zachowanej w duchu casualowym. Która stylizacja wpisuje się w twój gust?
Modny mężczyzna wiosną 2016: jeansowe inspiracje
Zestawy słuchawkowe Bluetooth do smartfonów, tabletów i komputerów to bardzo przydatne gadżety. Pozwalają słuchać muzyki, odbierać połączenia głosowe i nie wymagają przy tym podłączenia do źródła dźwięku żadnych kabli. Jednym z ciekawszych i godnych polecenia modeli jest Plantronics Backbeat Go2. Zestawy słuchawkowe do smartfonów, tabletów i komputerów łączące się z urządzeniami drogą bezprzewodową to bardzo przydatne akcesoria dla każdego posiadacza urządzeń mobilnych. Zapewniają one ogromną wygodę dzięki odseparowaniu od siebie słuchawek i źródła dźwięku. Telefon, tablet lub komputer może być w kieszeni, plecaku lub na drugim końcu pokoju, a użytkownik takiego gadżetu zachowuje pełną swobodę ruchów. Dlaczego warto wybrać słuchawki bezprzewodowe? Korzystanie z klasycznych słuchawek sprawia wiele problemów. Jednym z nich jest możliwość uszkodzenia kabla zaraz obok wtyczki minijack ze względu na jego częste zginanie podczas stawiania kolejnych kroków i siadania z telefonem w kieszeni, do którego podpięto słuchawki. Dzięki wykorzystaniu zestawów Bluetooth użytkownik nie musi się już nigdy więcej martwić o takie rzeczy, a takie słuchawki znacznie trudniej uszkodzić. Korzystanie z zestawu słuchawkowego łączącego się z telefonem, tabletem lub komputerem przez Bluetooth pozwala schować urządzenie do torby podczas spaceru lub podłączyć go do ładowarki w domu bez przerywania słuchania muzyki, audiobooka itp. Podłączenie bezprzewodowych słuchawek do telefonu pozwala odbierać na nich połączenia telefoniczne nawet wtedy, gdy telefon znajduje się poza zasięgiem ręki użytkownika. Różne typy zestawów słuchawkowych Bluetooth Klienci poszukujący ciekawego bezprzewodowego zestawu słuchawkowego Bluetooth do smartfona, tabletu lub komputerowa mają do wyboru wiele różnych modeli. Większość z nich to duże słuchawki nauszne. Istnieje jednak kilka modeli zestawów słuchawkowych, które są znacznie bardziej kompaktowe i wyposażone zostały w słuchawki dokanałowe. Dobrym przykładem takiego wygodnego i minimalistycznego zestawu słuchawkowego jest Plantronics Backbeat Go2. To dwie nieco większe od zwykłych słuchawki połączone cienkim kablem, który prowadzi się z tyłu szyi. Warto zaopatrzyć się we własnym zakresie w mały klips, który pozwoli przymocować je do ubrania, co zminimalizuje ryzyko zgubienia zestawu po wyjęciu słuchawek z uszu. Jakość dźwięku w Plantronics Backbeat Go2 Transmisja dźwięku po Bluetooth nie jest w stanie zapewnić takiej samej jakości co słuchawki przewodowe wysokiej klasy. Użytkownicy stają przed dylematem i muszą wybrać, co jest dla nich ważniejsze: czysty dźwięk czy wygoda związana z brakiem kabli. Nie bez powodu Plantronics Backbeat Go2 reklamowany jest przez producenta jako zestaw słuchawkowy, a nie słuchawki dla melomana. Zestaw sprawdzi się świetnie podczas prowadzenia rozmów głosowych i będzie świetnym akcesorium do odsłuchiwania audiobooków. Nic nie stoi na przeszkodzie, by słuchać na nim muzyki, co będzie bardzo wygodne podczas uprawiania sportu dzięki dodatkowym gumowym stabilizatorom, ale nie należy spodziewać się oszałamiającej jakości. Dźwięk można porównać do dobrych przewodowych słuchawek dokanałowych kosztujących połowę tego, co Plantronics. Budowa Plantronics Backbeat Go2 Słuchawki Plantronics Backbeat Go2 są wyraźnie większe od klasycznych słuchawek dokanałowych. W obudowie słuchawki musiała się bowiem zmieścić mała bateria zapewniająca kilka godzin nieprzerwanej pracy i długie dni w trybie oszczędzania energii oraz port microUSB służący do ładownia gadżetu. Oprócz tego w słuchawce znalazła się różnokolorowa dioda, która świeci na czerwono podczas ładowania, na niebiesko po naładowaniu ogniwa oraz miga na oba te kolory podczas parowania z nowym urządzeniem. Do kontrolowania słuchawek wykorzystywany jest pilot, który znalazł się na przewodzie i obok mikrofonu ma zaledwie trzy przyciski. Plantronics Backbeat Go2 w praktyce Słuchawki bardzo dobrze trzymają się w uszach i raczej nie wypadają mimo większej wagi od klasycznych dokanałowych słuchawek. W opakowaniu oprócz słuchawek znajduje się zestaw kilku gumek, które można dopasować do wielkości ucha użytkownika. Oprócz tego słuchawki mają gumowe stabilizatory, które pomagają w ich odpowiednim ułożeniu w uchu, co docenią osoby uprawiające wymagający ruchu sport. Niestety, słuchawki będą przeszkadzały, jeśli użytkownik spróbuje założyć na nie czapkę. Czas pracy liczony w godzinach Słuchawki potrafią rozładować się w 4,5 godziny, co nie jest złym wynikiem, biorąc pod uwagę wymiary zestawu i brak plastikowej obręczy z dodatkowym akumulatorem. Warto przyzwyczaić się do podłączania słuchawek do ładowarki co wieczór. W śledzeniu stanu naładowania ogniwa może pomóc wskaźnik w systemie iOS lub aplikacji do Androida. Co istotne, po podłączeniu słuchawek Plantronics Backbeat Go2 do smartfona przez Bluetooth nie widać wyraźnego większego zużycia energii w telefonie, jeśli na słuchawkach nie są odtwarzane żadne dźwięki. Same słuchawki potrafią na jednym ładowaniu pracować kilka dni, a w dodatku producent wprowadził energooszczędny tryb tzw. głębokiego uśpienia – słuchawki mogą być w gotowości przez pół roku. Podsumowanie Producent dba o to, żeby użytkownik nie został nagle bez dostępu do swojej ulubionej muzyki i nie stracił możliwości wykonywania połączeń głosowych. W zestawie do słuchawek dodaje malutki futerał, który może pełnić nie tylko rolę ochronną dla nieużywanych słuchawek, ale ma również funkcję powerbanku i naładuje Plantronicsy Backbeat Go2 poza domem. Obsługa słuchawek jest banalnie prosta, ponieważ wykorzystywane są tylko trzy przyciski. Główny służy do odbierania telefonów i rozłączania się, a pozostałe dwa to regulacja głośności. Przytrzymanie obu przycisków głośności jednocześnie wywołuje tryb parowania z nowym źródłem dźwięku, a przytrzymanie głównego przycisku aktywuje dostęp do asystenta głosowego. Urządzenie reklamowane jest jako zestaw słuchawkowy do urządzeń mobilnych, ale można z powodzeniem podłączyć go również do komputerów stacjonarnych. Zabrakło niestety możliwości zdefiniowania profilów połączenia, ale na szczęście po jednorazowym sparowaniu można przełączać się pomiędzy różnymi sprzętami. Kolejna dobra wiadomość jest taka, że ze słuchawek Plantronics Backbeat Go2 można korzystać podczas deszczu. Zestaw słuchawkowy Plantronics Backbeat Go2 można kupić na Allegro już od ok. 230 zł.
Plantronics Backbeat Go2 – test zestawu słuchawkowego Bluetooth
„Faras” jest grą nietypową i od razu trzeba od tego zacząć. Wielu z was może się zniechęcić już na wieść, że jest to wariacja na temat memo. I byłaby to reakcja zupełnie zrozumiała, ale w przypadku tej gry chodzi o coś jeszcze. Jednym z patronów tej gry jest Muzeum Narodowe w Warszawie, a sama gra – to memo z bardzo ciekawą historią. Pogadajmy o odkryciach Zasada gry w memo jest prosta. Odkrywacie kafelki i jeśli mają podobne obrazki, gracie dalej. Jeśli nie – tura przechodzi na kogoś innego. Ta gra jest tak powszechna, że chyba nie będzie łatwo podać dziedzinę lub „klimat”, w których jakiejś formy memo nie wydano. Tym razem zostaniemy archeologami. Ale to dopiero początek. Faras to miejscowość, która znajdowała się na terenie obecnego Jeziora Nasera, na południe od Egiptu. W latach 60. ubiegłego wieku, zanim jeszcze powstała tama w Asuanie, na terenie tej miejscowości były prowadzone ratunkowe badania archeologiczne – również przez polskich naukowców. Największym zagrożeniem dla zabytków był podnoszący się poziom wody w nowym jeziorze. Skarby wczesnochrześcijańskiej sztuki mogły zaginąć już na zawsze. Na szczęście dużą ich część udało się odzyskać. Można je podziwiać właśnie w galerii w Muzeum Narodowym. W grze mamy się wcielić w rolę polskich archeologów i musimy uratować jak najwięcej artefaktów i dzieł sztuki, zanim tama zostanie ukończona i zaleją nas wody jeziora. Co mamy do dyspozycji? W skład gry wchodzą: Plansza, która jest dwustronna i pozwala na rozgrywki w różnych stopniach trudności; 64 żetony (zabytki, malowidła, kości, skorpiony i piasek); Znacznik pierwszego gracza – warto wspomnieć, że znajduje się na nim podobizna Kazimierza Michałowskiego, kierownika wykopalisk w Faras i twórcy polskiej szkoły archeologii śródziemnomorskiej; 30 kart archeologów/badaczy, za pomocą których możemy modyfikować grę, a tym samym odejść od utartego schematu memo; Tama (element wyprawki), która wyznacza, ile czasu pozostało do końca rozgrywki. Czego właściwie szukamy? W grze poszukujemy czterech rodzajów znalezisk – naczyń, kości, malowideł oraz rozmaitości. Są one wszystkie ukryte pod kafelkami. Niestety znajdują się tam również kafelki puste (piasek) oraz skorpiony, które całkowicie psują nam zagranie. Same kartoniki rozkładamy na jednej ze stron planszy, na której mamy schematycznie zaznaczone miejsce wykopalisk. Plansza i kartoniki są dość mocno zbliżone kolorystycznie, co może istotnie wpływać na możliwość zapamiętania położenia konkretnych znalezisk. Wydawca zaproponował, by do łatwiejszej rozgrywki zastosować planszę z zaznaczonymi ramkami. Kartoniki mają wtedy swoje miejsca na planszy. W wariancie nieco trudniejszym takich ramek nie ma, a zabytki mogą sobie leżeć w dowolnym miejscu (a tym samym bardziej się kamuflować). Instrukcja sugeruje, by na początku gracze wykładali kafelki obrazkami do góry, a potem wszystkie naraz miałby zostać zakryte. Miałoby to ułatwić rozpoczęcie poszukiwań, bo pozwoliłoby na przynajmniej szczątkowe zapamiętanie układu. Prawdopodobnie takie rozwiązanie skraca również całą rozgrywkę. Jeśli jednak chcielibyście się pobawić w archeologów nieco dłużej – wykładajcie kafelki od razu zakryte. Idzie wielka woda Za każdym razem, gdy odkryjecie pasującą parę, musicie jeden kafelek odłożyć na tamę. Wszelkie poczynania można modyfikować poprzez zagranie kart badaczy. Pozwalają one na drobne ułatwienia i podpowiedzi. Są również wyjątkowe wydarzenia, które powodują, że takich kartoników trafia tam więcej (oraz takie, że można tamę częściowo „rozebrać”). To właśnie jest czynnik czasu. Kiedy tama będzie już gotowa, gra się kończy, a gracze muszą uciekać z tym, co udało im się zebrać. Ten aspekt jest również potwierdzony historycznie – polscy archeolodzy faktycznie opuszczali swoje stanowiska w ostatniej chwili, dosłownie uciekając przed wodą. No właśnie – historia „Faras”to gra z silnym akcentem edukacyjnym. Oprócz wskazówek dotyczących rozgrywki instrukcja zawiera również krótki wykład o historii i znaczeniu polskich badań w okolicach Faras. Zaś ilustracje na elementach gry – tak jak wspomniany żeton pierwszego gracza – często inspirowane są autentycznymi postaciami i malowidłami. Miłośnicy tej tematyki na pewno to docenią, a może spróbują nawet przypisać konkretne nazwiska do przedstawionych osób. Na koniec Jest to oczywiście propozycja skierowana do młodszych graczy, ale muszę szczerze przyznać, że w gronie 35+ również bawiliśmy się całkiem dobrze. Gra jest powtarzalna – w końcu opiera się o system memo, który nie każdemu może przypaść do gustu. Ale te modyfikacje – karty, tama, czas oraz fakt, że gra niekoniecznie musi się skończyć zdjęciem wszystkich kafelków – sprawiają, że warto dać jej szansę. No i wreszcie – należy pamiętać, że atmosferę nad planszą tworzą gracze. A tu jest duże pole do popisu. Wydawca zamieszcza również informację o możliwości nabycia dodatku, który umożliwi grę w trybie kooperacyjnym. To kolejne miłe usprawnienie. Jeśli się zdecydujecie, to przygodę możecie rozpocząć już za około 39 zł. Zdjęcie pudełka: www.granna.pl
„Faras” – recenzja gry
Intensywny róż, królewski błękit i klasyczny brąz to kolory, które będą dominować w naszych wnętrzach w sezonie wiosna-lato 2019. Jeśli planujesz remont, koniecznie weź te barwy pod uwagę. W salonie, kuchni czy sypialni prezentują się zjawiskowo! Jak co roku Pantone Color Institute przygotował raport na temat trendów kolorystycznych obowiązujących w najbliższym sezonie. To przegląd barw, po które sięgną topowi projektanci Nowojorskiego Tygodnia Mody. Właśnie pojawiło się zestawienie Fashion Colour Trend na wiosnę 2019. Jakie kolory będą dominować tym razem? Przedstawiamy trzy topowe barwy wybrane przez Instytut Pantone: dwie niezwykle żywe i nasycone oraz jedna naturalna i ponadczasowa. Pantone 18-2045 Pink Peacock dla fanów intensywnego różu. Pantone 19-4150 Princess Blue, czyli królewski, intensywny niebieski. Pantone 19-0805 Brown Granite to ponadczasowy brąz. Który z tych trzech kolorów zagości w twoich wnętrzach na wiosnę? Różowa energia box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Oliver Bonas, Oliver Bonas, Daisy Park, H&M, Oliver Bonas Intensywny róż jest modny od kilku sezonów. Ta mocna barwa pobudza do działania i skłania do kreatywności, dlatego doskonale sprawdza się w pomieszczeniach takich jak pokój dzienny, gabinet czy kuchnia. Odpowiednio dobrane dodatki w tym kolorze ożywią wybrane przez nas pomieszczenie i nadadzą mu charakter. Warto pamiętać, aby mocne kolory do wnętrza wkraczały z umiarem, unikniemy dzięki temu przytłaczającej atmosfery. Do wyboru mamy intensywnie różowe poduszki, pledy, fotele, obrusy, a nawet lampy. Zamiast mebli i dodatków w tej barwie możemy zdecydować sie na różową ścianę. Ona z pewnością doda energii i niepowtarzalnego charakteru pomieszczeniu. Na ścianie pomalowanej w tym kolorze świetnie będą się prezentować szare lub białe ozdoby, które złagodzą jej ognistość. Królewski błękit box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. H&M, Amara, TK Maxx, TK Maxx, Oliver Bonas Starożytni Egipcjanie uznawali kolor niebieski za symbol prawdy i nieśmiertelności. Dziś wskazuje on na duchowość i bogactwo życia wewnętrznego. Kojarzy się niezmiennie z błękitem nieba i morza. Panuje opinia, że błękit posiada najwięcej odcieni w przyrodzie i jest jedną z najpiękniejszych barw. Jego znaczenie jest określane jako swoboda, spokój, świeżość i czystość, a także zaduma. Niebieski współgra z innymi barwami, dzięki czemu jest kolorem neutralnym, mającym wszechstronne zastosowanie. Doskonale sprawdza się we wszystkich pomieszczeniach – za każdym razem przedstawia harmonię, spokój, przestronność oraz ułatwia relaks. Również w łazience często stosuje się błękit jako barwę dominującą. Jest mnóstwo dodatków i mebli w kolorze intensywnego błękitu: poduszki, wazony, lustra, doniczki, fotele, kanapy… Spokojny brąz box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Nest, Nest, Ikea, TK Maxx, TK Maxx Niezależnie od aranżacji naturalne brązy bardzo dobrze prezentują się niemal w każdym pomieszczeniu: kuchni, salonie czy łazience. Ten kolor zestawia się najczęściej z tkaninami naturalnymi, czyli lnem, drewnem, wikliną i skórą. Zestawienie naturalnych barw i faktur tworzy wnętrze o ciepłym charakterze, w którym można odpocząć, zapominając o codziennych problemach. Decydując się na brązowe wnętrza, możemy mieć pewność, że nigdy nie przestaną robić wrażenia. Brąz należy do kolorów ponadczasowych. Aksamitna kanapa i skórzany fotel sprawią, że salon nabierze kolonialnego charakteru. Pikowane poduszki dodadzą mu nowoczesności, a naturalna skóra na podłodze – elegancji.
Planujesz remont? Poznaj najmodniejsze kolory dodatków według Pantone
Kolejna książka Roberta Kirkmana napisana wspólnie z Jay’em Bonansingą po raz kolejny przenosi nas do świata opanowanego przez zombie. Czytelnicy mogą poznać nieznaną wcześniej część historii jednego z największych szwarccharakterów w historii komiksowej serii „The Walking Dead”. „The Walking Dead” to seria komiksów stworzona przez Roberta Kirkmana, która doczekała się serialowej adaptacji w amerykańskiej telewizji. Na bazie sukcesu serialu powstał szereg dodatkowych pozycji sygnowanych przez logo „Żywych Trupów”. Rozszerzone uniwersum Oprócz udanych gier komputerowych fani postapokaliptycznego świata opanowanego przez zombie mogą poznać nieznane wcześniej losy bohaterów z kart komiksu. W przeciwieństwie do serialu, który tylko luźno bazuje na obrazkowym pierwowzorze, zarówno gry wideo, jak i książki mają miejsce w tym samym świecie, po którym Rick ze swoją grupą podróżuje w komiksach. Bohaterowie komiksów przewijają się w tle powieści Kirkmana, ale akcja na nich się nie skupia. W drugiej części książkowej serii główną bohaterką jest niejaka Lilly Caul, czyli zagubiona w nowej rzeczywistości młoda dziewczyna. Jej losy krzyżują się z jednym z najniebezpieczniejszych ludzi w postapokaliptycznym świecie, a miejscem akcji staje się bardzo dobrze znane fanom serii Woodbury. Gubernator wcale się nie zmienił W świecie opanowanym przez zombie przetrwać mogą tylko najsilniejsi i najsprytniejsi. Dobrze wie o tym Phillip Blake, którego mieszkańcy opierającego się inwazji tytułowych Żywych Trupów małego miasteczka nazywają Gubernatorem. Sprawuje on brutalne rządy silnej ręki i powoli popada w odmęty szaleństwa, ale zapewnia bezpieczeństwo mieszkańcom Woodbury przed grozą świata zewnętrznego. Główna bohaterka drugiej powieści z cyklu nie jest rdzenną mieszkanką Woodbury, ale przybywa do miasteczka wraz z grupą kilku przyjaciół w poszukiwaniu schronienia. Chociaż na początku, po przeżytym piekle, miejsce zarządzane przez tajemniczego Gubernatora wydaje się być rajem, to iluzja szybko się rozwiewa. Bunt jest jednak bezcelowy Akcja książki rozgrywa się w czasie, który został już kilka lat temu opisany na kartach komiksów z cyklu „The Walking Dead”. W komiksach wątek Gubernatora został już dawno zakończony, więc fani serii doskonale wiedzą, jak skończy się rebelia przeciwko Phillipowi Blake’owi prowadzona przez Lilly i jej popleczników. Nie oznacza to jednak, że „The Walking Dead. Żywe Trupy. Droga do Woodbury” nie ma nic do zaoferowania. Wydarzenia opisane w książce pozwalają jeszcze lepiej zrozumieć motywy przedstawionego na kartach komiksów Gubernatora. Opisują czas, gdy w jego sercu widać było jeszcze strzępki człowieczeństwa. Dla kogo są „Żywe Trupy”? Książka przypadnie do gustu zwłaszcza fanom serii komiksowej oraz serialu. Fabuła powieści, podobnie jak w przypadku pozostałych mediów, gdzie obecne jest „The Walking Dead”, jest pretekstem do snucia przez autora rozważań na temat ludzkiej natury w obliczu zagłady cywilizacji. Na uwagę zasługuje nietypowy sposób narracji w czasie rzeczywistym, który stał się znakiem rozpoznawczym serii. Sprawia to, że książka Roberta Kirkmana jest znacznie bardziej dynamiczna, niż gdyby była napisana w standardowy sposób. Powieść o tytule „The Walking Dead. Żywe Trupy. Droga do Woodbury” jest drugą częścią książkowej serii osadzonej w uniwersum znanym z kart komiksów wydawnictwa Image Comics i kasowego amerykańskiego serialu. Cykl rozpoczęła powieść o podtytule„Narodziny Gubernatora”, (recenzja) a jego zwieńczeniem są dwa tomy książki zatytułowanej „Upadek Gubernatora”. (recenzja). Książka„The Walking Dead. Żywe Trupy. Droga do Woodbury” dostępna jest także w formie e-booka w cenie ok. 29 zł. Źródło okładki: www.wsqn.pl
„The Walking Dead. Żywe Trupy. Droga do Woodbury” Robert Kirkman, Jay Bonansinga – recenzja
Kiedy się okazuje, że fachowiec za wykonanie pracy niewymagającej specjalistycznej wiedzy życzy sobie sporą kwotę, od razu myślimy o zakupie wkrętarki akumulatorowej. To rzeczywiście świetny pomysł, więc podpowiadamy, jaki model wybrać. Do czego służą wkrętarki akumulatorowe? Wiercenie. Inaczej mówiąc, to obróbka skrawaniem w pełnym materiale za pomocą wiertła. Ze względów konstrukcyjnych wkrętarki akumulatorowe mają dość ograniczone możliwości tej obróbki, ale do podstawowych prac domowych będą idealne. Zazwyczaj wkrętarki akumulatorowe wiercą w metalu w zakresie do 13 mm (średnica), w drewnie natomiast aż do 35 mm. Wkręcanie. Zależy ono od materiału, w którym będziemy mocowali wkręt. Im bardziej miękki, tym łatwiej się wkręca. Wkrętarki mają duże możliwości – decydują o tym wysoki moment obrotowy oraz dwa biegi pracy. Podstawowe parametry Maksymalny moment obrotowy oraz jego regulacja. Moment obrotowy to maksymalna siła, z jaką wkrętarka wierci lub wkręca. W przypadku twardszych materiałów trzeba ustawić mniejszy moment obrotowy, aby nie zniszczyć narzędzia. Dla materiałów miękkich wartość momentu obrotowego można zwiększyć. Moment obrotowy należy dobierać do potrzeb i możliwości pracy. Moc wkrętarki wzrasta wraz z momentem obrotowym. Dobrym wynikiem w tym segmencie jest wartość 60 Nm. Średnica uchwytu zaciskowego lub samozaciskowego. Ten parametr ogranicza stosowanie bardzo grubych wierteł. Większa średnica pozwoli na wstawienie większego wiertła. Maksymalna średnica oferowana przez producentów to 13 mm. Pojemność i typ akumulatora. Są dwa rodzaje akumulatorów – niklowo-kadmowe (Ni-Cd), których pojemność zaczyna się od 1000 mAh, oraz litowo-jonowe (Li-ion) o pojemności do 4000 mAh. Wybierając wkrętarkę, warto pamiętać, że od pojemności akumulatora zależy czas pracy na jednym naładowaniu. Wkrętarki godne polecenia Wkrętarka zarówno dla profesjonalistów, jak i osób, które będą często używać tego narzędzia. Polecamy model BOSCH Professional GSR 18 V-EC o szerokim zastosowaniu. Minimalna średnica wiertła wynosi 1,5 mm, maksymalna 13 mm. Wiertarka ma regulowane dwa ustawienia prędkości obrotowych. Pierwszy bieg mieści się w przedziale 0–600 obr./min, drugi zaś 0–1900 obr./min. Dodatkowo istnieje możliwość oświetlenia punktu pracy latarką zamontowaną we wkrętarce. W skład zestawu wchodzą: wkrętarka, dwa akumulatory litowo-jonowe o pojemności 4000 mAh, walizka do transportu, ładowarka, praktyczny klips na pasek oraz uchwyt do końcówek wkrętakowych. Maksymalny moment obrotowy: 60 Nm. Cena: od 500 zł. Wkrętarka, którą warto mieć, ale jest rzadko wykorzystywana, np. kilka razy w roku do drobnych napraw lub montażu. Świetnym narzędziem tego typu jest BOSCH PSB 14,4 Li-2. Wkrętarka wyróżnia się wysoką wydajnością. Jej prędkości obrotowe zawierają się w zakresie 0–440 obr./min i 0–1650 obr./min, odpowiednio dla pierwszego i drugiego biegu. Dodatkowym atutem jest dość wysoki moment obrotowy, wynoszący 50 Nm. Jest on regulowany, możemy wybrać któreś z jego 21 ustawień. Wkrętarka jest wyposażona w 3-stopniowy wskaźnik naładowania. W zestawie są: akumulator o pojemności 2,5 Ah, walizka do transportu, podwójna końcówka wkrętakowa i ładowarka. Cena: od 470 zł. W wypadku narzędzi do domowego majsterkowania często mamy dylemat: jakie kupić, skoro rzadko będziemy ich używać? Chcąc zaoszczędzić, często kupujemy najtańszy sprzęt o miernej jakości i niewystarczających parametrach. A może lepiej wspólnie z ojcem, szwagrem czy sąsiadem kupić sprzęt wysokiej klasy? Przecież harmonogram używania łatwo da się ustalić, a taki nabytek posłuży nam przez wiele lat.
Wybieramy wkrętarki akumulatorowe
Wielkanoc to święto przede wszystkim rodzinne. Odwiedzamy wtedy swoich rodziców, teściów i dziadków. Dlatego nasz strój powinien być elegancki, ale nie przesadzony. Prosty, ale nie zbyt skromny. Jeżeli nie masz jeszcze pomysłu, jak się ubrać, skorzystaj z podpowiedzi. Takie rozwiązania doskonale się sprawdzą przy tej okazji. 1. Mała czarna Prosta czarna sukienka sprawdzi się doskonale przy każdej okazji, także podczas wielkanocnego obiadu. Jest elegancka i jednocześnie bardzo efektowna. Z łatwością dobierzesz do niej wszelkie potrzebne dodatki, jak żakiet czy biżuterię. Pamiętaj tylko, żeby nie przesadzić z długością. Na tradycyjny, rodzinny obiad lepiej założyć coś nieco dłuższego niż mini. 2. Spódnica i elegancka bluzka To także bardzo dobry pomysł na wielkanocne spotkania. Dobierz do siebie na przykład czarną lub grafitową spódnicę i jaśniejszą bluzkę, aby cały strój nie zlał się ze sobą. Postaraj się jednak nie wyglądać zbyt formalnie. Rodzinny obiad to okazja, na której powinnaś być elegancka, ale swobodna. Nie możesz wyglądać, jakbyś szła na spotkanie biznesowe. 3. Elegancki kostium Podczas Wielkanocy doskonale sprawdzą się również eleganckie kostiumy, jak żakiet ze spodniami lub spódnicą. Jeżeli nie masz w swojej szafie gotowego kompletu, spróbuj go ułożyć z pojedynczych rzeczy. Pamiętaj, że wszystko musi być zgrane ze sobą nie tylko kolorystycznie – nie zapomnij również o odpowiednim kroju. Jeżeli góra i dół będą w jednym odcieniu, dobierz taką bluzkę pod żakiet, aby ożywiała całość twojego stroju. 4. Coś bardziej na luzie Jeżeli chcesz ubrać się w coś swobodniejszego, postaw na „luźną elegancję”. Doskonale sprawdzą się tutaj klasyczne dżinsy i prosta koszula z kołnierzykiem lub marynarka. Taki strój sprawi, że będziesz się dobrze czuć, a jednocześnie elegancko wyglądać. Zadbaj jednak, żeby twoje spodnie były estetyczne. Nie miały żadnych przetarć, dziur ani przebarwień. Najlepiej wybrać proste czarne lub granatowe rurki. Jeżeli ubierzesz koszulę, wciągnij ją w spodnie. Zapnij mankiety. Wyglądaj jak najbardziej schludnie. 5. Tunika i legginsy Tunika to cudowny wynalazek, który, jeżeli dobrze go dobierzesz, pozwala ukryć wiele niedoskonałości sylwetki. Może na przykład zakamuflować wystający lekko brzuch albo pupę. Podkreśli też przy tym takie atuty twojej figury, jak zgrabne, długie nogi. Tunika to również bardzo dobry wybór dla kobiet, które niedawno urodziły i jeszcze zrzucają „ciążowe kilogramy”. Będziesz w niej wyglądać elegancko, a przy tym dobrze, swobodnie się czuć. Pamiętaj o dodatkach Najprawdopodobniej nie usiądziesz w butach przy stole, tylko zdejmiesz je przed wejściem do mieszkania. Torebkę też powiesisz na oparciu krzesła albo zostawisz w drugim pokoju. Nie znaczy to jednak, że możesz pominąć te elementy w swojej stylizacji. To właśnie dbałość o takie drobiazgi świadczy o prawdziwej elegancji. Pojaw się także w ładnym płaszczu lub kurtce. Okrycie powinnaś dobrać do reszty stroju. Nie ubieraj przykładowo sportowej kurtki do eleganckiej, czarnej sukienki. Efekt nie będzie korzystny. Inny strój na każdy dzień Wielkanoc trwa kilka dni. Dlatego powinnaś przygotować sobie kilka stylizacji – przynajmniej po jednej na każdy dzień. Jest to szczególnie ważne, gdy jakieś osoby spotykasz powtórnie. Skoro chcesz zrobić dobre wrażenie, nie powinnaś pokazywać im się dwa razy w tym samym stroju. Nie znaczy to, że musisz zmieniać wszystkie rzeczy. Jeżeli jednego dnia byłaś ubrana w spódnicę i bluzkę, w kolejnym możesz założyć tę samą spódnicę, ale dobrać do niej żakiet. Najlepiej byłoby jednak całkowicie zmienić ubranie. Twój wygląd będzie wtedy bardziej urozmaicony. Otoczenie z pewnością to zauważy. Wielkanoc to święto, podczas którego spotkasz wielu członków swojej rodziny. Powinnaś podczas tych dni wyglądać elegancko. Nie zapominaj jednak o swoim komforcie. Musisz czuć się swobodnie. Nie ubieraj się jak na spotkanie firmowe. Nie wyglądaj sztywno. Postaraj się, aby twój ubiór był ładny i schludny. Jeżeli nie wiesz jeszcze, co na siebie włożyć – skorzystaj z opisanych propozycji. Z pewnością sprawdzą się doskonale!
Wiosenne stylizacje na Wielkanoc dla niej – 5 propozycji
Usługa płatności bezstykowych od producenta iPhone’ów zadebiutowała już cztery lata temu wraz z premierą iPhone’a 6 i iPhone’a 6 Plus. Nie była jednak dostępna w naszym kraju. Dopiero od czerwca 2018 roku mogą z tego udogodnienia skorzystać klienci z Polski. Podpowiadamy, jak to działa i jak włączyć Apple Pay. Płatności zbliżeniowe nie są dla Polaków niczym nowym. Od lat banki wydają karty, które pozwalają płacić za towary i usługi bezstykowo. Dostępne są też różne naklejki, breloki i inne gadżety, które pozwalają realizować płatności bez użycia chipu lub paska magnetycznego. Działają na takiej samej zasadzie co zbliżeniowe karty płatnicze. Telefon zamiast karty Innym sposobem płacenia w sklepach i punktach usługowych jest przyłożenie telefonu do terminala. Z początku pozwalały na to tylko wybrane telefony i specjalne karty SIM z obsługą NFC, a banki i operatorzy odeszli już od tego rozwiązania. Zamiast tego przygotowano aplikacje banków obsługujące płatności NFC HCE w smartfonach z Androidem. Obok nich rozwijają się też inne systemy płatności. Półtora roku temu ruszył w naszym kraju Android Pay, przemianowany poźniej na Google Pay, który pozwala płacić telefonami z oprogramowaniem Google’a i chipem NFC. Niestety konkurencyjne rozwiązanie od Apple’a, które globalnie pojawiło się wcześniej niż Google Pay, nie było u nas dostępne. Teraz to się zmienia. Na jakich urządzeniach działa Apple Pay? Płatności zbliżeniowe obsługiwane są przez wszystkie telefony Apple’a wprowadzone do sprzedaży w 2014 roku i później. Dotyczy to modeli iPhone X, iPhone 8, iPhone 8 Plus, iPhone 7, iPhone 7 Plus, iPhone 6s, iPhone 6s Plus, iPhone 6, iPhone 6 Plus oraz iPhone SE. box:offerCarousel Oprócz tego do płatności bezstykowych Apple Pay można wykorzystać zegarki Apple Watch. Usługa dostępna jest też w aplikacjach mobilnych i w przeglądarce na kompatybilnych smartfonach i wybranych tabletach: iPad (6. generacji), iPad (5. generacji), iPad Air 2, iPad Pro, iPad mini 4, iPad mini 3. Można skorzystać z Apple Pay również w przeglądarce Safari na komputerach Mac do opłacania zakupów w internecie, a do potwierdzania płatności służy Touch ID w MacBookach Pro z Touch Barem. W komputerach, które go nie posiadają, można potwierdzić płatność w komputerze telefonem lub zegarkiem Apple’a. Jakie polskie banki oferują Apple Pay? Na start dostęp do Apple Pay zaoferowało swoim klientom 9 polskich banków. Na liście znalazły się Alior Bank, BGŻ BNP Paribas, BZ WBK, Getin Bank, mBank, Nest Bank, Pekao, Raiffeisen Polbank i T-Mobile Usługi Bankowe. Z pozostałych banków wprowadzenie Apple Pay w przyszłości zapowiedział bank PKO BP, a na deklaracje pozostałych jeszcze czekamy. Jak dodać kartę do Apple Pay? W celu dodania karty do usługi Apple Pay należy otworzyć aplikację Wallet lub odszukać odpowiednie menu w ustawieniach urządzenia. W aplikacji w prawym górnym rogu widoczna jest ikona plusa, która pozwala dodać kartę. Po jej dotknięciu wystarczy postępować zgodnie z instrukcjami wyświetlanymi na ekranie i w odpowiednich polach podać dane karty: numer, datę ważności, kod itd. Kartę można też zeskanować aparatem. Apple Pay pozwala na dodanie wielu kart debetowych i kredytowych, zarówno tych wydanych przez Mastercard, jak i przez firmę VISA, od współpracujących z Apple’em banków. Można dodać do usługi Apple Pay więcej niż jedną kartę płatniczą, a karty mogą pochodzić z różnych banków. Trzeba tylko pamiętać, by karty dodać osobno do usługi Apple Pay na każdym z posiadanych urządzeń Apple’a. Innym sposobem na skorzystanie z Apple Pay jest dodanie do usługi wirtualnej karty prosto z aplikacji banku. Jak na razie takie rozwiązanie wdrożyło w Polsce wyłącznie Pekao. To bardzo wygodna opcja, bo dzięki temu klienci mogą skorzystać z płatności zbliżeniowych bez dostępu do danych karty płatniczej wydanej przez ten bank. Płatności zbliżeniowe Apple Pay – jak to działa? Płacenie w terminalach zbliżeniowych iPhone’ami różni się w zależności od modelu telefonu. Posiadacze najnowszego iPhone’a X, aby zapłacić za zakupy, muszą wybudzić urządzenie dwukrotnym dotknięciem przycisku bocznego, a następnie autoryzować się poprzez skan twarzy z wykorzystaniem Face ID lub poprzez wpisanie kodu. Potem wystarczy przyłożyć telefon do terminala. W przypadku starszych kompatybilnych iPhone’ów wystarczy przyłożyć smartfon do terminala, a następnie dotknąć przycisku Home, w której umieszczony jest skaner linii papilarnych Touch ID. Płacenie z wykorzystaniem Apple Watch jest jeszcze prostsze. Aby zapłacić, należy dotknąć dwukrotnie wcisnąć przycisk boczny, a potem przysunąć zegarek do terminala. Czy płacenie przez Apple Pay jest bezpieczne? Korzystanie z usługi płatności zbliżeniowych od Apple’a powinno być bezpieczniejsze niż płacenie kartami zbliżeniowymi. Nie da się dokonać zakupów bez weryfikacji użytkownika. Dodatkowo sprzedawca nie otrzymuje żadnych danych karty płatniczej. Płatności można dokonywać również bez połączenia z internetem. Zaletą płatności bezstykowych Apple’a jest to, że użytkownicy nie muszą wpisywać w większości przypadków kodu PIN do karty na terminalu, nawet jeśli dokonują zakupów na kwotę powyżej 50 zł, bo i tak przed każdą płatnością następuje weryfikacja z użyciem Face ID lub Touch ID. Podsumowanie Apple Pay nie jest dla Polaków usługą przełomową, tak jak wcześniej nie było nią Google Pay (Android Pay), bo już od lat posiadacze smartfonów z Androidem mogli płacić za zakupy i usługi telefonami komórkowymi. Do tej pory właściciele sprzętów Apple’a w Polsce musieli obejść się smakiem. Płacić bezstykowo telefonami Apple’a, technicznie rzecz biorąc, można było w Polsce wcześniej, ale trzeba było mieć kartę z zagranicznego banku. Wprowadzenie wsparcia dla Apple Pay przez krajowe banki pozwoli polskim klientom skorzystać z tego wygodnego rozwiązania. Bez zakładania konta za granicą.
Jak działa Apple Pay?
Zakup tabletu w cenie nieprzekraczającej 700 zł wydaje się być najbardziej optymalnym rozwiązaniem. Sprzęty w tej cenie, chociaż niedrogie, to najczęściej mają dobre możliwości. Jednak jaki model wybrać spośród tysięcy ofert, które można znaleźć za pośrednictwem Allegro? W tym poradniku postaram się nieco rozjaśnić wam w głowach, prezentując kilka polecanych urządzeń w tej cenie. Lenovo Tab 10 TB-X103F (ok. 510–590 zł) 10,1-calowy ekran o rozdzielczości 800 x 1280 pikseli 1 GB RAM 16 GB pamięci wewnętrznej 5 Mpix kamera główna i 2 Mpix kamera przednia 4-rdzeniowy procesor z zegarem 1,3 GHz system operacyjny Android 6.0 Marshmallow bateria o pojemności 7000 mAh box:offerCarousel Zacznijmy od tabletu chińskiego giganta w dziedzinie elektroniki użytkowej, firmy Lenovo. Model Tab 10 TB-X103F będzie szczególnie interesujący dla wszystkich tych osób, które od tabletu wymagają ekranu o dużej przekątnej. Tab 10 TB-X103F nie zawodzi pod tym względem, gdyż mamy tu matrycę o przekątnej wynoszącej aż 10,1 cala. W tak dużym urządzeniu producent zamontował też sporą baterię, której pojemność wynosi 7000 mAh, co z pewnością ucieszy użytkowników wymagających długiego czasu działania. Huawei MediaPad T3 10 (ok. 550–700 zł) 9,6-calowy ekran o rozdzielczości 800 x 1200 pikseli 2 GB RAM 16 GB pamięci wewnętrznej 5 Mpix kamera główna i 2 Mpix kamera przednia 4-rdzeniowy procesor z zegarem 1,4 GHz system operacyjny Android 7.0 Nougat bateria o pojemności 4800 mAh box:offerCarousel Huawei MediaPad T3 10 to przykład tabletu o bardzo szerokiej gamie możliwości. Wśród sprzedawców Allegro znajdziecie dwa warianty tego urządzenia – z wbudowanym modemem LTE oraz bez niego. Oczywiście nie każdy potrzebuje wbudowanego modemu LTE, w takim przypadku warto się zainteresować tańszą wersją, wyposażoną tylko w łączność Wi-Fi. Jeśli jednak chcemy mieć dostęp do Internetu niezależnie od tego, czy możemy się połączyć z siecią Wi-Fi, czy też nie – koniecznie musimy rozważyć zakup opcji z LTE. Oprócz tego warto zauważyć, że T3 10 ma duży ekran oraz aż 2 GB RAM. Samsung Galaxy Tab E 9.6 T560 (ok. 600 zł) 9,6-calowy ekran o rozdzielczości 800 x 1280 pikseli 1,5 GB RAM 8 GB pamięci wewnętrznej 5 Mpix kamera główna i 2 Mpix kamera przednia 4-rdzeniowy procesor z zegarem 1,3 GHz system operacyjny Android 4.4 KitKat bateria o pojemności 5000 mAh box:offerCarousel Samsung to koreański gigant w dziedzinie urządzeń mobilnych. Nie ma się więc co dziwić, że w jego ofercie znajdziemy również całkiem sporo tabletów. Galaxy Tab E 9.6 T560 to propozycja przede wszystkim dla wszystkich wielbicieli Samsunga. Model ten na pochwałę zasługuje głównie przez fakt posiadania ekranu o całkiem sporej przekątnej, wynoszącej dokładnie 9,6 cala (tyle samo co w omawianym przed chwilą tablecie Huawei). Kruger&Matz EAGLE 1067 4G (ok. 550–600 zł) 10,1-calowy ekran o rozdzielczości 800 x 1280 pikseli 1 GB RAM 8 GB pamięci wewnętrznej 5 Mpix kamera główna i 2 Mpix kamera przednia 4-rdzeniowy procesor z zegarem 1,3 GHz system operacyjny Android 7.0 Nougat bateria o pojemności 7500 mAh box:offerCarousel A może jesteś osobą, która niekoniecznie zwraca uwagę na światowe marki? W takim razie powinieneś się zainteresować tabletem Kruger&Matz EAGLE 1067 4G. W stosunkowo niskiej cenie producentowi udało się tu zaimplementować modem 4G LTE, dzięki któremu praktycznie w każdym miejscu (o ile zasięg naszego operatora komórkowego na to pozwala) będziemy mogli cieszyć się z dostępu do Internetu. Mocnymi cechami tego tabletu są również duża matryca, stosunkowo nowa wersja systemu operacyjnego Android oraz bateria o pojemności wynoszącej aż 7500 mAh. OVERMAX QUALCORE 1027 4G (ok. 600 zł) 10,1-calowy ekran o rozdzielczości 800 x 1280 pikseli 2 GB RAM 16 GB pamięci wewnętrznej 8 Mpix kamera główna i 2 Mpix kamera przednia 4-rdzeniowy procesor z zegarem 1,3 GHz system operacyjny Android 6.0 Marshmallow bateria o pojemności 5000 mAh box:offerCarousel Jednym z najciekawszych tabletów w cenie do 700 zł z całą pewnością jest model OVERMAX QUALCORE 1027 4G. Jak sama nazwa wskazuje, na jego pokładzie znajdziemy modem 4G LTE, którego zalety dobrze już znacie. Posiada ekran o dużej przekątnej oraz spore pokłady pamięci. Producent zastosował tu aż 2 GB RAM oraz 16 GB pamięci wewnętrznej, co w tym przedziale cenowym nie jest zbyt często spotykane. Sprzęt ten sprawdzi się też u tych osób, które chcą tabletem robić zdjęcia. W tym celu do dyspozycji mamy 8 Mpix kamerę główną. Lenovo Tab 4 8 (ok. 550 zł) 8-calowy ekran o rozdzielczości 800 x 1280 pikseli 2 GB RAM 16 GB pamięci wewnętrznej 5 Mpix kamera główna i 2 Mpix kamera przednia 4-rdzeniowy procesor z zegarem 1,4 GHz system operacyjny Android 7.0 Nougat bateria o pojemności 4850 mAh box:offerCarousel Jedną z nowszych propozycji firmy Lenovo jest tablet Tab 4 8. Sprzęt ten możemy kupić w stosunkowo niskiej cenie i będzie on idealnym wyborem dla osób, które chcą mieć niewielki, poręczny tablet (mamy tu bowiem 8-calową matrycę). Sporym atutem jest też 16 GB pamięci wewnętrznej oraz 2 GB RAM. Bardzo istotnym elementem tego urządzenia jest również bateria, która co prawda ma pojemność 4850 mAh, jednak przy niewielkich gabarytach urządzenia stanowi naprawdę sporą wartość i powinna zapewnić długi czas działania. Warto również zwrócić uwagę na Android w jednej z nowszych odsłon – 7.0 Nougat. Samsung Galaxy Tab A T285 7.0 LTE (ok. 650–700 zł) 7-calowy ekran o rozdzielczości 800 x 1280 pikseli 1,5 GB RAM 8 GB pamięci wewnętrznej 5 Mpix kamera główna i 2 Mpix kamera przednia 4-rdzeniowy procesor z zegarem 1,5 GHz system operacyjny Android 5.1 Lollipop bateria o pojemności 4000 mAh box:offerCarousel Jeśli poprzednio wspomniana propozycja Samsunga wydała się wam nieodpowiednia, być może zainteresujecie się kompaktowym tabletem Galaxy Tab A T285 7.0 LTE. Mamy tu niewielką matrycę, której przekątna wynosi 7 cali. Dzięki niej gabaryty urządzenia są na tyle niewielkie, że zmieści się ono praktycznie w każdej torbie lub nawet większej kieszeni. Koreański producent nie poskąpił tu na baterii, która jak na 7-calowy tablet jest całkiem pojemna (4000 mAh). Huawei MediaPad T3 8 (ok. 650 zł) 8-calowy ekran o rozdzielczości 800 x 1280 pikseli 2 GB RAM 16 GB pamięci wewnętrznej 5 Mpix kamera główna i 2 Mpix kamera przednia 4-rdzeniowy procesor z zegarem 1,4 GHz system operacyjny Android 7.0 Nougat bateria o pojemności 4800 mAh box:offerCarousel Na zakończenie zostawiłem dla was jeszcze jeden tablet firmy Huawei, tym razem jest to model MediaPad T3 8. Podobnie jak dwa przed chwilą prezentowane urządzenia, także i ten sprzęt możemy zaliczyć w poczet kompaktowych – mamy tu bowiem 8-calową matrycę. Urządzenie pod względem specyfikacji jest bardzo zbliżone do Lenovo Tab 4 8. Znalazło się tu więc sporo pamięci, zarówno operacyjnej RAM, jak i wewnętrznej. Tablet posiada jedną z nowszych wersji Androida – 7.0 Nougat.
Tablety do 700 zł – wybór modeli na I kwartał 2018
Kto powiedział, że mężczyźni nie lubią słodkości? Wielkanoc to wymarzony czas, by się w nich rozsmakowywać, ale to przecież nie jedyna świąteczna przyjemność. Warto dołączyć do przygotowań i dać popis swoich kulinarnych umiejętności. W ten jeden, lecz jakże słodki sposób można odciążyć kochane, zapracowane żony, mamy i babcie. Pascha – wielkanocny rarytas Do tej pory nie miałeś wstępu do kuchni przed świętami? Przy pomocy paru nieskomplikowanych przepisów drzwi do zamkniętego dotąd świata otworzą się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Na początek spróbuj przygotować małą paschę i zamknij w jej wnętrzu słodkie, rozpływające się w ustach bakalie. To pyszny dodatek, który nie wymaga pieczenia – mogą zmierzyć się z nim panowie, którzy nie oswoili się jeszcze ze wszystkimi funkcjami piekarnika. Jeśli chcesz, przygotuj ciasto tradycyjnie, ze śmietaną, masłem i pełnotłustym mlekiem. Ale panie z pewnością będą wdzięczne, jeżeli wybierzesz nieco lżejszą wersję – zresztą i mężczyźni po świątecznej, często dość ciężkostrawnej, uczcie docenią taki „kulinarny gest”. Stwórz smaczny kogel-mogel z 2 żółtek jaj i 2 łyżek cukru pudru – pod koniec ucierania dodaj 1 cukier wanilinowy. 550 g twarogu utrzyj (albo zmiksuj – jak wolisz) z 4 łyżkami cukru pudru, połącz obie masy i uzupełnij 2 garściami rozdrobnionych bakalii, np. migdałów i suszonych moreli. Foremki wyłóż gazą i napełnij ciastem. Zawiń gazę i połóż na wierzchu talerzyk lub coś innego, co obciąży masę. Po nocy spędzonej w lodówce pascha jest gotowa – aromatyczny deser przełóż na tackę, pozbaw gazy i udekoruj ulubionymi bakaliami. Pozwól skosztować paniom – bez wątpienia ujmie je prosty, ale zniewalający przysmak, który na Wielkanoc króluje nie tylko na wschodzie Europy. Baba majonezowa – ciasto, które zawsze się udaje Babkę majonezową trzeba już wsadzić do piekarnika i upiec, mimo to poradzisz z nią sobie bez trudu – nawet jeśli na co dzień bywasz rzadkim gościem w kuchni. 4-5 białek jaj ubij na sztywną pianę (mikser ułatwi zadanie), dodaj niecałą szklankę cukru, żółtka i zmiksuj. Stopniowo wsypuj mąkę z proszkiem do pieczenia (1 łyżeczką). Wystarczy pół szklanki mąki ziemniaczanej i pół szklanki pszennej (koniecznie wcześniej je przesiej). Połącz całość z 4-5 łyżkami majonezu i wymieszaj. Masę przełóż do formy wysmarowanej tłuszczem i wstaw do nagrzanego piekarnika (do 160 st. C) na ok. 3 kwadranse. Zanim zaczniesz delektować się swoim kulinarnym dziełem, poczekaj, aż wystygnie. Wielkanocny stół wdzięcznie przyozdobi baba majonezowa polana cytrynowym lukrem (cukier puder starannie wymieszaj z wodą i sokiem cytryny). Możesz posypać ją startą skórką cytrynową – piękne, świąteczne kolory dodadzą wypiekowi uroku. Ajerkoniak – słodki dodatek do słodkości Rodzinne spotkania w jadalni umili kieliszek przyjemnego, lekko słodkiego i wybitnie wielkanocnego trunku: przyrządź swoim bliskim ajerkoniak. Nawet babcie i sędziwe ciocie nie odmówią kropelki mocniejszego napoju. Ajerkoniak to idealny sposób na wykorzystanie żółtek, które zwykle zostają w kuchni po przyrządzeniu wielu świątecznych specjałów i znakomity dodatek do innych, przygotowanych przez ciebie słodkości. Ajerkoniak swoją moc zawdzięcza spirytusowi, który stanowi jego tradycyjną bazę. Wymieszaj 200 ml alkoholu ze 100 ml wody. Nad gorącą parą ostrożnie zmiksuj 10 żółtek z 200 g cukru pudru. Jak to zrobić? Zagotuj wodę w garnku i nad jej powierzchnią trzymaj miskę z jajkami. Uważaj tylko, żeby nie dotknęła wody i by żółtka się nie ścięły. Dodaj ziarenka z laski wanilii, miksuj jeszcze przez chwilę i zdejmij miskę z parującego garnka. Masę wzbogać 400 ml śmietanki kremówki, całość delikatnie zmiksuj i bardzo powoli, porcjami łącz z alkoholem. Skosztuj – sprawdź, czy ajerkoniak nie jest za mało słodki lub czy nie potrzeba nieco więcej alkoholu. To ostatni moment, w którym możesz uzupełnić bukiet smaków. Gotowy, pachnący świąteczny trunek przelej do wysokich butelek i pozwól mu cudownie zgęstnieć przez dobę-dwie w chłodziarce. Męska Wielkanoc na ostro: słodki dip Przygotowując męską, słodką Wielkanoc, nie musisz ograniczać się jedynie do tradycyjnych ciast i napojów. Uracz domowników oryginalnym dodatkiem, np. nietuzinkowym dipem, który wyśmienicie dopełni smak pieczonej kaczki, szynki czy faszerowanych jaj. Przyrządź piekielnie ostry sos, w którym grają wyraźne, słodkawe nuty. Kup 5 papryczek cayenne, posiekaj je, zalej niecałą szklanką octu, wsyp ¾ szklanki cukru i zagotuj, aż składniki połączą się, a aromaty przenikną. Całość uzupełnij 2-3 ząbkami rozgniecionego czosnku i nadal podgrzewaj – dressing powinien zredukować się o ok. 50%. Kiedy dip wystygnie, możesz jeszcze go zblendować – w ten sposób uzyskasz delikatną, jedwabistą konsystencję. Znakomity, paprykowy sos, w którym spotykają się wyjątkowo ostre i słodkie tony, doda charakteru wielu świątecznym potrawom. Męska Wielkanoc na słodko nie wymaga szczególnych zdolności kulinarnych, nie jest czasochłonna ani skomplikowana. Mimo to z pewnością urzeknie domowych smakoszy, którzy nie zechcą bez intrygującego „dodatku” spędzić już żadnych świąt.
Mężczyzna w kuchni: pomysły na słodką Wielkanoc
Suto zastawiony stół, ciężkostrawne potrawy i brak ruchu nie wpływa dobrze na nasz metabolizm. Co zrobić, kiedy w trakcie celebrowania wolnego czasu z rodziną dopada nas zgaga lub niestrawność? Podpowiadamy, jak poradzić sobie z przejedzeniem w święta. Świąteczne przejedzenie sprawia, że jesteśmy senni, czujemy ciężar na żołądku, a nawet możemy mieć nieprzyjemne dolegliwości trawienne. Zgaga, ból brzucha, nudności, wzdęcia czy niestrawność to typowe symptomy wielu Polaków, którzy ze smakiem kosztują przygotowane potrawy, nie zwracając uwagi na ich kaloryczność i ciężkostrawność. Na szczęście można sobie z tym poradzić! Mięta pieprzowa na niestrawność Mięta pieprzowa potrafi być remedium na dolegliwości układu pokarmowego. Pomoże pozbyć się bólu brzucha i wzdęć. Aby poradzić sobie z niestrawnością, warto zaparzyć liście mięty pieprzowej i wypić jeszcze ciepły napar, aby szybko poczuć ulgę. Rozkurczowe właściwości mięty to zasługa zawartych w niej flawonoidów oraz olejku miętowego i mentolu. Ta zielona roślina pomoże zwiększyć ilość soku żołądkowego, co sprawi, że trawienie będzie szybsze, a my nie będziemy czuć się ociężale nawet po sycącym obiedzie. Dodatkowo mięta usprawni ruchy perystaltyczne w jelitach i zapobiegnie kłopotliwym wzdęciom oraz przelewaniu się treści pokarmowej. Ten sposób nie jest polecany jedynie osobom, które borykają się z nadkwaśnością żołądka. Ziołowe napary i herbaty na przejedzenie box:imagePins box:pin box:pin box:pin Ziołowe herbaty oraz napary ziołowe, które poprawiają trawienie, rozgrzewają organizm od środka i przyspieszają przemianę materii, w okresie świąt są jak najbardziej wskazane. Oprócz wspomnianej już mięty warto przygotować napar z dziurawca, kopru, kminku lub majeranku. Zioła te są najlepsze na niestrawność oraz palącą w przełyku zgagę. Wspomagają działanie trzustki oraz wątroby. Niektóre nawet koją podrażniony układ pokarmowy i dbają o poziom insuliny, która jest ważna w całym procesie trawienia. Ze znanych herbat najlepiej sprawdzi się herbata zielona, która szybko zlikwiduje ciężkość w żołądku, a przy okazji zadziała oczyszczająco na organizm i pomoże strawić tłuszcz. Na bóle brzucha pomoże delikatna melisa oraz rumianek. Jeżeli po przejedzeniu wystąpią nudności, koniecznie do herbaty lub naparu należy dodać przeciwwymiotny imbir, który unormuje poziom soków trawiennych w żołądku. Mikstura z octem winnym i soda oczyszczona na kłopoty z trawieniem Ten sposób jest znany od stuleci. Niektórzy wierzą, że zastosowanie octu winnego to metoda, z której korzystała sama Kleopatra, gdy po ucztach na jej dworze dopadały ją dolegliwości trawienne. Mikstura z octem winnym, najlepiej jabłkowym, jest prosta i szybka w przygotowaniu, a przede wszystkim bardzo skuteczna. Wystarczy dodać łyżkę octu winnego do ciepłej wody i osłodzić wszystko naturalnym miodem. Dzięki tej metodzie uzupełnimy niedostateczną ilość kwasu żołądkowego, bez którego procesy trawienne są spowolnione, co skutkuje niestrawnością. Ten sposób sprawi, że zgaga i uczucie ciężkości szybko miną. box:imagePins box:pin Innym rozwiązaniem jest wypicie wody z łyżeczką sody oczyszczonej o działaniu zobojętniającym kwasy żołądkowe. Soda zneutralizuje kwasowość i szybko złagodzi objawy świątecznego przejedzenia. Suplementy diety bez recepty na dolegliwości trawienne Gdy naturalne sposoby nie pomagają, warto sięgnąć po suplementy diety na niestrawność i przejedzenie, które są dostępne bez recepty. W składzie preparatów tego typu znajdują się substancje, które zwiększają wydzielanie żółci, usprawniające trawienie w żołądku. Najczęściej jest to kwas sylimarynowy, kwas dehydrocholowy lub ekstrakty z karczocha, aloesu, ostropestu plamistego, a nawet czarnej rzodkiewki. box:offerCarousel) W domowej apteczce nie powinno zabraknąć kropli żołądkowych, które są mieszanką dziurawca, mięty pieprzowej czy kozłka lekarskiego. Warto pić także naturalne soki na trawienie: sok z karczocha czy sok z aloesu sprawdzą się w dolegliwościach trawiennych najlepiej. Vademecum świątecznego biesiadowania Przed niestrawnością w święta może ustrzec nas przestrzeganie kilku prostych zasad. * Przede wszystkim nie można jeść łapczywie i szybko. * Każdy kęs powinien być dokładnie rozdrabniany i przeżuwany, zanim trafi do żołądka. * Warto zachować umiar w ilości spożywanych pokarmów i jeść mniejsze porcje. W miarę możliwości podczas świątecznego biesiadowania należy także unikać smażonych i tłustych potraw oraz nadmiernej ilości spożywanego alkoholu. Ostatni, najlepiej lekkostrawny posiłek należy zjeść 2 godziny przed snem, aby nie obciążać żołądka na noc. W ciągu dnia warto postawić na ruch na świeżym powietrzu. Czasami długi spacer wystarczy, aby przyspieszyć metabolizm i uniknąć niestrawności.
Jak poradzić sobie ze świątecznym przejedzeniem?
Czterokołowce to bez wątpienia maszyny, obok których trudno przejść obojętnie. Mimo to wielu kierowców się zastanawia, w jaki sposób zmienić wygląd swojej maszyny, by jeszcze bardziej cieszyła oko. Tuning pojazdów mechanicznych zawsze budził kontrowersje wśród kierowców. Na forach internetowych znajdziemy wiele wpisów zarówno zwolenników, jak i przeciwników modyfikowania maszyn. Mowa tutaj zarówno o tuningu mechanicznym, jak o modyfikowaniu wygląd. Zawsze znajdzie się ktoś, komu nasz pomysł się nie spodoba i najprawdopodobniej nas skrytykuje, ale czy to jest problem? Nasz pojazd nam powinien się podobać najbardziej, nam zapewniać komfort jazdy i frajdę. Mały tuning żadnej maszynie jeszcze nie zaszkodził, a niektóre akcesoria potrafią znacznie poprawić wygląd quada. Oczywiście modyfikujmy swoje zabawki z rozsądkiem – ryczący na pół miasta silnik nie wzbudza u przechodniów pozytywnych emocji, a w dodatku takie zadawanie szyku może nas kosztować kilka setek mandatu. Przydatne akcesoria Kufer box:offerCarousel Wielu kierowców offroadowych ma problem z pomieszczeniem rzeczy w schowkach. Jak dobrze wiemy, jazda po bezdrożach nie zawsze przebiega w pełnym słońcu. Można wpaść w błoto czy głęboką kałużę, więc warto mieć ze sobą drugi komplet ubrań, by móc się przebrać. Najlepiej przechowa je kufer, który bez problemu zamontujemy z tyłu czterokołowca. Pomieścimy w nim poza ubraniami wiele naprawdę przydatnych rzeczy, np. zestaw kluczy. Sporo kufrów jest wodoszczelnych, więc można w nich przechowywać telefon komórkowy. Snorkel box:offerCarousel Poprawiając wygląd zewnętrzny czterokołowca, możemy też dać nieco odetchnąć silnikowi. Mowa tutaj oczywiście o zamontowaniu na quadzie popularnego w samochodach terenowych snorkela. Snorkele to – najprościej mówiąc – rury, które montuje się jako „przedłużenie” filtra powietrza. Jest on najczęściej zlokalizowany w okolicach bloku silnika, czyli miejsca, gdzie dostaje się dużo kurzu czy wody. Montując snorkel, mamy szanse, że do filtra dostanie się mniej zanieczyszczeń. Ponadto możemy głębiej zanurzyć maszynę w wodzie. Jest to więc bardzo praktyczna rzecz, która dodatkowo całkiem fajnie wygląda na quadzie i z pewnością wyróżnia go z tłumu. Folia karbonowa Jeśli zależy nam na bardziej wyrazistym tuningu, możemy całkowicie odmienić wygląd naszego czterokołowca. Ciekawym pomysłem z pewnością jest folia karbonowa, która dobrze dobrana naprawdę fajnie wygląda. Możemy okleić nią całego quada lub skupić się jedynie na pewnych elementach. Oklejanie samo w sobie nie jest trudne, wymaga jednak nieco precyzji. Najtańsze folie kosztują ok. 10 zł/m2. Jeśli jednak chcemy skorzystać z produktu renomowanych marek, np. 3M, cena może wzrosnąć nawet do 100 zł/m2. Kamera box:offerCarousel Całkiem fajnym gadżetem, który możemy zamontować czterokołowcu, jest kamera. Wiele modeli, np. GoPro Hero 5, jest wodoodpornych, nie musimy się więc martwić deszczem czy wilgocią. Kamera ta jest też wstrząsoodporna, co stanowi jej dodatkowy atut. Umieszczamy ją w specjalnym uchwycie, który bez problemu możemy zamontować na kierownicy. Obsługa jest banalnie prosta – w każdej chwili możemy włączyć lub wyłączyć nagrywanie. Manetki box:offerCarousel Jazda zimą potrafi dać sporo frajdy, ale czasami ujemna temperatura za oknem zniechęca do wyjścia z domu. Rozwiązanie tego problemu może być bardzo proste. Ciekawym akcesorium do quada są podgrzewane manetki i kciuk, którym wciskamy gaz. Jednym z czołowych producentów tego sprzętu jest firma Symtec. Model ATV Heated Grip to zestaw podgrzewanych manetek i kciuka, który jest bardzo łatwy w montażu. Dzięki czujnikowi kontroli ciepła w każdej chwili możemy zmniejszyć lub zwiększyć temperaturę. Stopień tuningu zależy od naszych upodobań, ale również od zasobności naszego portfela. Jednak nawet niewielkie modyfikacje sprawią, że nasz czterokołowiec stanie się jedyny i wyjątkowy.
Akcesoria do tuningu wizualnego quada
Promienie słońca przenikają przez kolorowe liście, tworząc drżącą mozaikę światła i cienia. Czy można to wspomnienie zachować na dłużej we własnych czterech ścianach? Odpowiedź nasuwa się sama: plecionki i ażury! Są urocze, delikatne i romantyczne. Kojarzą się z latem, egzotyką, nadmorskimi kurortami oraz swobodą, której brakuje wnętrzom aranżowanym pod linijkę. Plecionki świetnie nadają się do spontanicznych zmian w pomieszczeniach, a ich urok sprawia, że doskonale podtrzymują wakacyjny klimat we wnętrzu. Blisko natury box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. IKEA, Black Red White, Bonprix, Gervasoni, IKEA, Agata Meble Kiedyś fotele plecione z wikliny kupowano w cepelii lub na podmiejskim targu. Tego typu meble przetrwały dziesięciolecia i do dziś w wielu domach można znaleźć przykłady dzieł ówczesnych twórców. Kojarzą się z wakacjami i wypoczynkiem w cieniu drzew. Takie wrażenia można zachować na dłużej. Fotel lub krzesło wniesione na zimę z tarasu do domu, wyłożone kocem i poduszkami, zachowa we wnętrzu wakacyjną atmosferę. Można też poszukać mniejszych dekoracji, ręcznie wykonanych z naturalnych materiałów. Od pewnego czasu trend na plecione dekoracje wrócił, co cieszy zwłaszcza tych, którzy lubią podążać za nowinkami aranżacyjnymi. Co więcej, plecione są nie tylko akcesoria wnętrzarskie, typu dywan czy kosz na drobiazgi, ale także biżuteria i torebki, które świadczą o modnych ekologicznych inspiracjach. Oprócz wikliny twórcy sięgają po trawę morską, rattan, sznurki bawełniane barwione na kolory ziemi, a nawet cieniutką sklejkę, z której wyczarowują wyjątkowe dekoracje. Plecionki i ażury w kolorze box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Black Red White, DUKA, Bonprix, DUKA, Agata Meble, Bonprix Lekkie, półprzezroczyste dekoracje są wykonywane również z innych materiałów, np. plastiku, technorattanu czy metalu malowanego proszkowo. Nowoczesna technologia produkcji (często zamiast ręcznie wykonuje się je maszynowo) to również większy wachlarz kolorów i uniwersalność zastosowania. Nie wszyscy przepadają za naturalną wikliną czy trawą morską i nie w każdym wnętrzu tego typu produkty się sprawdzą. W ultranowoczesnych lepszym rozwiązaniem może okazać się ażurowa lampa z drutu i loftowy koszyk wypełniony otoczakami znad morza niż ręcznie tkany dywan lub podkładka z juty. Można również postawić na koronkowe wzory wycięte w nowoczesnych materiałach. Są lekkie, romantyczne i niezwykle stylowe. Ażurowe plecionki wpuszczają światło do wnętrza i pozwalają mu przenikać do zakamarków pomieszczenia, które nabiera lekkości i poprawia nastrój. Być może z tego powodu są tak popularne w najcieplejszych miesiącach roku. Na szczęście w celu zakupu plecionej podkładki czy koszyka nie trzeba udawać się do cepelii, wystarczy dobre rozeznanie w ofercie producentów.
Plecionki i ażury we wnętrzu – wakacyjny klimat na co dzień
Przez wiele lat zapomniany, traktowany jako przeżytek z zamierzchłej epoki albo przyciężki element meblowy po dziadkach, którego nikt nie chce, ale nie można się go pozbyć. Moda jest jednak dość kapryśna i lubi wracać do starych pomysłów, nieco je odświeżając albo modyfikując w formie retro i vintage, ceniąc to, co stare, zabytkowe i piękne. Również we wnętrzarstwie. Klasyka i stylizacje Moda na wystrój w stylu prowansalskim, skandynawskim, rustykalnym, retro czy na meble shabby chic już od kilku lat panuje wśród specjalistów od urządzania wnętrz, w magazynach lifestyle’owych, i w sieci. Internet roi się od stron w stylu DIY, dotyczących odnawiania, postarzania i stylizacji mebli. Nic więc dziwnego, że kredens, witryna i komoda świętują tryumfalny powrót. Ci, którzy mają tendencję do chomikowania, zapewne teraz mogą cieszyć się wyciągniętym z garażu czy piwnicy kredensem po babci, stylizować go, malować lub opalać z farby i nadawać mu najmodniejszy w sezonie szyk. Inni urządzą remont i wymianę wszystkich mebli tylko po to, by dopasować je do starego, dębowego kredensu po prababci. Nie da się jednak zaprzeczyć, że oprócz walorów wizualnych kredens jest też meblem niezwykle praktycznym. Klasyczne kredensy różniły się wykonaniem, zdobieniami, ciężarem i budową w zależności od tego, jakie miejsce miały zajmować w domu. Kuchenne były solidne, praktyczne, duże, ale i proste. Miały pomieścić garnki i patelnie, gorszą zastawę stołową, mieć blat do postawienia na nim naczyń. W praktyce pełnił funkcje współczesnych mebli kuchennych. Kredens do salonu czy jadalni był bardziej wyszukany – miał więcej przeszkleń, jego zadaniem było podkreślenie urody przechowywanych w nim delikatnych naczyń i szkła. Pełnił nie tylko funkcję szafy, ale też sam miał stanowić ozdobę i symbol dobrobytu – nie pojawiał się bowiem w mniej zasobnych domach. Współczesne kredensy – niezależnie od tego, czy są stylizowane, prowansalskie, vintageczy są starymi meblami po przodkach – raczej ustawiamy w salonach, w miejsce odchodzących do lamusa meblościanek, zestawów skręcanych razem witryn i kompletów meblowych ze sklejki. Oczywiście można w nich trzymać naczynia i kieliszki oraz bieliznę stołową, ale równie popularne są te do przechowywania papierów i książek. Klasyczny kredens to dwupiętrowy mebel, często z nadstawką, dlatego jest bardzo pojemny, trzeba jednak być gotowym na to, że jest również bardzo ciężki.Współcześnie robione stylizowane meble są dużo lżejsze, co jest praktyczne dla tych, którzy często je przestawiają albo chcą zawsze nadążyć za wnętrzarskimi trendami i co kilka lat wymieniają umeblowanie. box:imagePins box:pin Nowoczesność Współczesne kredensy to nie tylko stylizacje, zwykle stanowią one część zestawu meblowego. Coraz częściej mianem kredensu określane są też meble jednopoziomowe, niezawierające przeszklonej witryny. Proste, białe, często lakierowane fronty idealnie sprawdzają się w ultranowoczesnych wnętrzach, są poza tym stosunkowo lekkie i bardzo łatwe w pielęgnacji. Popularność zdobywają także meble kolonialne, które sprawdzają się w nowoczesnych i rustykalnych stylizacjach. Ponadto bardzo na miejscu są we wnętrzach urządzanych w stylu loftowym. Śmiało można stwierdzić, że kredens świętuje swój powrót, i oby jak najdłużej – mało jest bowiem mebli, które nadają wnętrzom takiego czaru i czysto domowego klimatu.
Czy kredens przeżywa swój renesans?
Choć jeszcze parę lat temu uchodziło za rarytas bądź było zupełnie niepotrzebne, dziś jest elementem standardowym każdego pojazdu. Mowa o wspomaganiu kierownicy. Jak poradzić sobie w przypadku problemów z jego funkcjonowaniem? Od czego zacząć? Diagnozowanie każdej usterki czy problemu z układem wspomagania należy rozpocząć od sprawdzenia poziomu płynu w układzie. W wielu przypadkach jego brak to jedyna usterka, a co za tym idzie – jej rozwiązanie nie pochłonie wiele czasu i każdy może to zrobić niewielkim kosztem. Pamiętajmy, że nie można mieszać różnych kolorów, ponieważ może dojść do zmiany konsystencji, co przyniesie negatywne skutki. W wielu przypadkach producent układu wspomagania dopuszcza stosowanie oleju ATF przeznaczonego do automatycznych skrzyń biegów (kolor czerwony). Kolor zielony oznacza płyn mineralny, natomiast płyn bezbarwny informuje, że mamy do czynienia z płynem syntetycznym. Jeżeli poziom płynu jest w normie, musimy bliżej przyjrzeć się układowi wspomagania. Niestety, nie jesteśmy wiele zrobić sami. Najczęściej spotykanym układem wspomagania kierownicy jest układ hydrauliczny. Jest on wyposażony w pompę hydrauliczną, która cały czas pracuje, niezależnie od tego, czy są wykonywane ruchy kierownicą. W takim układzie występuje zawór ciśnieniowy, którego zadaniem jest utrzymywanie wysokiego ciśnienia w układzie. Najnowsze układy hydrauliczne są wyposażone w zawory, które przepuszczają płyn, a co za tym idzie – ciśnienie w układzie jest obniżane, czego efektem jest dostosowanie ciężkości pracy kierownicy do prędkości auta. Jeżeli prędkość jest wyższa, układ jest utwardzany. Minusem hydraulicznego wspomagania kierownicy jest zwiększone zużycie paliwa, ponieważ jego praca wymaga ciągłego zasilania paska, a jednostka napędowa pracuje cały czas pod obciążeniem. W przypadku układu hydraulicznego najczęstszą awarią jest zerwanie się paska odpowiedzialnego za pracę pompy wspomagania. Jeżeli pompa jest nieszczelna, nie pozostaje nic innego jak jej wymiana. Tak naprawdę mamy trzy drogi rozwiązania problemu. Pierwszą z nich, a zarazem najrozsądniejszą, jest regeneracja. Pozostałe to zakup nowej bądź używanej. Pamiętajmy, aby podczas kupowania części do naszego pojazdu dokładnie upewnić się, że pasują konkretnie do tego typu pojazdu. Sprawdźmy nie tylko model, ale również rok produkcji i pojemność silnika. Elektryczny układ wspomagania kierownicy W przypadku, gdy nasz pojazd jest wyposażony w elektryczne wspomaganie kierownicy, koniecznie sprawdźmy bezpieczniki. Często to ich przepalenie jest przyczyną wystąpienia usterki. Układ elektryczny jest stosunkowo mało awaryjny i ma wiele zalet. Jedną z nich jest stosunkowo prosta budowa. Na pochwałę zasługuje również zmniejszone zapotrzebowanie na paliwo, ponieważ pracuje jedynie wtedy, gdy jest to potrzebne – podczas wykonywania ruchów kierownicą. Bardzo często dochodzi do przegrzania układu i wystąpienia usterki. Niestety, naprawa wymaga odpowiedniej wiedzy, dlatego najlepiej jest oddać auto do warsztatu specjalizującego się w naprawie układu wspomagania. Awaria układu wspomagania nie należy do przyjemnych. Co gorsza, w wielu przypadkach bywa bardzo niebezpieczna i wpływa bezpośrednio na nasze bezpieczeństwo, dlatego po sprawdzeniu wszystkich rzeczy, które możemy wykonać samodzielnie, oddajmy auto do specjalistycznego warsztatu.
Problem ze wspomaganiem kierownicy. Gdzie szukać problemu?
Zima to okres szczególnie trudny nie tylko dla kierowców, ale i dla niemal wszystkich elementów samochodu. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że nawet tak pozornie błahy element, jakim są wycieraczki, w niskich temperaturach jest szczególnie podatny na uszkodzenia. Jak zadbać o nie zimą? Niepozorne, ale bardzo ważne Dwa gumowe pióra wycieraczek traktujemy zazwyczaj po macoszemu. Nie interesujemy się nimi, dopóki pracują prawidłowo. O ile wiosną i latem niesprawne wycieraczki nie przysporzą nam większych niedogodności, to jesienią i zimą mogą znacząco utrudnić prowadzenie samochodu, szczególnie po zmroku. Warto podkreślić, że to właśnie wycieraczki zapewniają nam dobrą widoczność w czasie opadów, a więc właściwie przez cały okres jesienno-zimowy. W znaczący sposób wpływają też na bezpieczeństwo jazdy. Zamazana, mokra szyba po zmroku skutecznie ogranicza widoczność, wówczas dostrzeżenie pieszego czy rowerzysty jest niezwykle utrudnione. Komplet nowych wycieraczek nie jest dużym wydatkiem i z pewnością przed zimą warto zainwestować w ich wymianę. Aby jednak nowy nabytek posłużył nam jak najdłużej, musimy szczególnie o niego zadbać. Kilka często popełnianych przez kierowców błędów może szybko uszkodzić tzw. żądło, czyli element pióra wycieraczki przylegający do szyby. Czego się wystrzegać? Nie odrywaj wycieraczek od szyby Często zdarza się, że po mroźnej nocy wycieraczki przymarzają do powierzchni szyby. W takim wypadku często odrywamy je siłą, a to niemal pewny sposób na wyszczerbienie żądła i uszkodzenie nawet najbardziej wytrzymałych wycieraczek. Co zrobić w takiej sytuacji? Najskuteczniejszym i najbezpieczniejszym sposobem jest użycie odmrażacza w sprayu. To niedrogi specyfik, którym spryskujemy zamarzniętą powierzchnię szyby i wycieraczki. Po odczekaniu kilku chwil lód powinien stopnieć, a wycieraczki zostaną oswobodzone z mroźnego uścisku. Odmrażacz jest bezpieczny dla gumowych elementów i można go stosować bez ograniczeń. Zabezpiecz wycieraczki przed przymarzaniem Zamiast martwić się o przymarzające wycieraczki, najlepiej temu zapobiegać. Jest na to prosty i sprawdzony sposób – wystarczy na noc między szybę a wycieraczki włożyć kawałek tektury lub wykorzystać specjalną matę ochronną. Nie używaj wycieraczek jako skrobaczki Mróz często odciska swoje piętno na szybie samochodu. Na zamarzniętą szybę jest kilka sposobów, ale zdecydowanie nie powinniśmy próbować usunąć szronu czy lodu z jej powierzchni za pomocą wycieraczek. Już kilka ich ruchów po szorstkiej powierzchni wystrzępi żądło i sprawi, że przestaną efektywnie zbierać wodę. Pamiętajmy – wycieraczki to nie skrobaczka do szyb. W tym wypadku lepiej użyć właśnie skrobaczki, chociaż najbezpieczniejszym rozwiązaniem będzie odmrażacz. O ile skrobaczka może powodować powstanie na szybie mikrozarysowań, o tyle spray będzie dla niej całkowicie bezpieczny. Nie pozwól, by wycieraczki pracowały na sucho Zimą na szybie ląduje mnóstwo zanieczyszczeń z drogi i spod kół samochodów jadących przed nami. Jest to przede wszystkim piasek i sól. Często odruchowo włączamy wycieraczki, by oczyścić szybę, a to pierwszy krok do szybkiego zużycia ich piór i zniszczenia samej szyby. W zimowych warunkach wycieraczki nigdy nie powinny pracować na sucho. Przy każdym ich uruchomieniu ważne jest równoczesne włączenie spryskiwacza i obfite zmoczenie szyby. Nie żałujmy płynu do spryskiwacza, to niewielki wydatek, a w pewnym stopniu uchroni szybę i pióra wycieraczek przed przedwczesnym zużyciem.
Jak dbać o wycieraczki w czasie zimy?
Szminka to jeden z tych kosmetyków, które kobiety lubią najbardziej. W obecnym sezonie obserwujemy skupienie uwagi na ustach. Mają być zadbane, pełne, podkreślone idealnie równym kształtem oraz zachwycać nietypowym doborem koloru. Nieustannie klasyczna czerwień i codzienne róże pozostają w kręgu naszych zainteresowań, jednak właśnie wiosną, kiedy przyroda rozkwita, warto pokusić się o dozę szaleństwa w makijażu ust. Jak nosić nietypowe kolory szminek? Generalna zasada w makijażu głosi, że kiedy zdecydowanie podkreślamy usta, oczy pozostawiamy dosyć delikatne i analogicznie na odwrót. Jest w tym sporo racji, ponieważ idealnym tłem dla mocno zaakcentowanych warg będzie właśnie lekki i naturalny, niemal niezauważalny kolor na powiekach i wytuszowane rzęsy. Aby kolor świetnie się trzymał i dobrze prezentował, zadbajmy o nasze usta i na kilka chwil przed nałożeniem pomadki wklepmy balsam nawilżający. Odstające skórki i przesuszone usta będą od razu widoczne, dlatego warto unikać tego zjawiska. Aby szminka się nie rozmazywała, warto obrysować usta konturówką w tym samym odcieniu. Może to być dosyć trudne, ponieważ jeszcze nie wszystkie szalone kolory mają swoje odpowiedniki, ale warto poszukać czegoś jak najbardziej zbliżonego do bazy. Dla dodatkowego podkręcenia efektu warto w skórę wokół ust wklepać jasny korektor. Stworzy on kontrast uwypuklający wargi oraz podkreślający efekt. Nietypowe kolory szminek w chłodnym typie urody Zimna paleta barw to duże pole do popisu dla niebanalnych makijażów ust. Zielone i niebieskie pomadki świetnie współgrają z jasną, bladą karnacją, dodając jej zimowego podkreślenia. To świetny sposób na przełamanie lookiem wiosennej aury i wyróżnienie się. Bardzo popularnym wyborem jest również fioletowa szminka, którą z dumą zaprezentowała swego czasu na czerwonym dywanie i Instagramie Rihanna. Mimo że gwiazda ma ciemną skórę, to kolor ten świetnie zgra się także z jasną cerą i blond fryzurą. Możemy wybierać wśród pastelowych, lawendowych odcieni oraz bardziej nasyconych energetyzujących odpowiedników. Nietypowe kolory szminek w ciepłych odcieniach Wiosna to czas sprzyjający zwłaszcza ciepłym wyborom. Pierwsze słońce powoli rozpieszcza naszą skórę, a delikatna opalenizna to idealne tło dla soczystych kolorów szminek. Czerwieni i róże z powodzeniem zastąpimy żółcieniami i pomarańczowymitonami. Efekt jest zaskakujący, ale o to w tym wszystkim chodzi, aby nie pozostać niezauważoną. Nie bójmy się eksperymentów ze swoim wyglądem, ponieważ czasem możemy sprawić sobie miłą niespodziankę. Mieszanie kolorów – ciekawy trend na wiosnę Fantazja w makijażu zdaje się być niczym nieograniczona. Bardzo ciekawym pomysłem na nietypowe malowanie ust jest nadawanie każdej wardze nieco innego koloru. I tak bardzo popularnym wyborem jest czerwień i pomarańcz, tworzące bardzo soczystą i zgraną parę. Takie usta od razu przykuwają uwagę, dlatego warto wypróbować ten makijaż na sobie. Czarne usta – dla kogo? Czarne szminki do ust już dawno przestały być zarezerwowane tylko dla przedstawicieli subkultury gotyckiej. Gwiazdy pozujące do zdjęć na tzw. ściankach pokazały, że również nie mając mrocznych stylizacji, taki makijaż może wyglądać świetnie, choć nieco kontrowersyjnie. Scarlett Johansson czy nasza rodzima celebrytka Honorata Skarbek udowodniły nawet w swoich stylizacjach, że nie trzeba w tym wypadku ograniczać zbytnio makijażu oczu. Całość tworzy nieco teatralny efekt, który idealnie sprawdzi się u nas na imprezie lub uroczystym wyjściu. Warto zastanowić się nad odmianą wizerunku chociażby na jeden wieczór. To dziecinnie proste, a efekt łatwo możemy poprawić. Eksperymenty z makijażem to coś, co kobiety wprost uwielbiają. Szczególnie wiosną warto pokusić się o niebanalny efekt, który daje szminka w szalonej barwie. Zielenie, fiolety, czernie i pomarańcze nosimy już nie tylko na powiekach.
Nietypowe kolory szminek na wiosnę – musisz je wypróbować!
Starcie dwóch wizerunków sezonu – chłopaka z sąsiedztwa i brodacza trwa na wybiegach i ulicach. W ostatnich latach rywalizację wygrywały wąsy i broda. Tej wiosny obserwuje się jednak powrót trendów podkreślających młodość, delikatność i naturalność. Równolegle funkcjonują zatem oba style – bardziej dojrzały i młodzieńczy. Wybierz ten, który najbardziej odzwierciedla ciebie. Po męsku, z zarostem Wizerunek brodacza został spopularyzowany kilka lat temu przez środowiska hipsterskie. Klasyczny brodacz to obraz silnego, dojrzałego i zdecydowanego mężczyzny z długą i gęstą brodą, wąsami, bakami i bujną fryzurą z możliwymi wygoleniami. Jeśli chodzi o wizerunek modowy, to dominują najnowsze trendy, oryginalne kroje, wielowarstwowość i akcenty vintage, ale złożone w męskie stylizacje. Image ten jednak ewoluuje. Modne są zatem brody różnej długości. Podobnie wąsy – mogą być krótkie, długie, wywinięte. Pielęgnacja brody i wąsów jest na tyle ważna, że stają się one przedmiotem różnych stylizacji i zabiegów. Jeśli chodzi o włosy, to oprócz wygolenia, na czasie jest zaczesywanie ich do tyłu oraz asymetryczne cięcia. Ubrania brodacza Proponuję dwie drogi. Pierwszą jest nowoczesna stylizacja w stylu glamour, która obroni się zawsze. Dobrze skrojona marynarka w dowolnym kolorze, koszula z kontrakcentami na kołnierzyku, mankietach lub kieszonce oraz dopasowane spodnie, np. chinosy. Możesz przełamać ten styl bardziej odważnymi kolorami lub wprowadzeniem wzoru, np. przez wybór wzorzystej marynarki. Możesz też pójść w kierunku półelegancji, zmieniając półbuty na trampki, a koszulę na T-shirt. Drugą opcją dla brodacza jest stylizacja bardziej zwariowana. Polecam sportowe spodnie typu baggy z asymetrycznym zapięciem, kieszeniami lub kolorowymi guzikami. Ciekawie będą wyglądały także różne wstawki z innych materiałów. Do spodni tego typu dopasuj ponadczasową koszulę w kratę, bluzę żakietową z kapturem i równie asymetrycznym zapięciem. Brodacz powinien być z jednej strony męski i pewny siebie, a z drugiej – naturalnie modny, aby wizerunek nie był przerysowany. Po męsku, bez zarostu Chłopak z sąsiedztwa to wizerunek sympatycznego bohatera amerykańskich seriali. Proponuję jednak ten image dla każdego, kto chce wyglądać naturalnie i młodzieńczo, ale nadal bardzo męsko. Jak osiągnąć ten efekt? Tej wiosny styliści zachęcają do akcentowania młodości i naturalności. Mają w tym pomóc dłuższe fryzury, naturalne kolory włosów, gładka twarz, regularne golenie zarostu. Widoczny jest również powrót grzywek, zasłaniających czoło, na wzór chłopaków z boysbandów. Ubrania chłopaka z sąsiedztwa Wizerunek ten należy podkreślić także ubraniami. Proponuję rzeczy tradycyjnie kojarzące się z tym typem urody, czyli dżinsy, T-shirty, flanelowe koszule oraz trampki. By ów styl uatrakcyjnić, warto wprowadzić pewne innowacje. Zamiast klasycznej koszuli wybierz tę dłuższą, w stylu tuniki. Koszulę możesz przewiązać w pasie, by nadać stylizacji pewnej nonszalancji. Można pójść zupełnie inną drogą. Drugim typem chłopaka z sąsiedztwa jest ten bardziej ułożony i ugrzeczniony. Podkreśl to fryzurą z minimalną stylizacją, tj. schludnym uczesaniem, zaczesaniem grzywki na bok. Wybieraj ubrania zgodne ze stylem preppy. Na przykładowy zestaw mogą się złożyć mokasyny, chinosy, koszula i sweter typu kardigan. Złoty środek To połączenie dwóch poprzednich wizerunków. Charakteryzuje się lekkim zarostem, tzw. trzydniowym, naturalnym uczesaniem z użyciem np. pasty do włosów. Wizerunek tego typu najlepiej uzupełnić klasycznymi ubraniami. Przede wszystkim prostymi dżinsami, ale np. z przetarciami, białym T-shirtem i skórzanymi bądź zamszowymi półbutami. Całość w lekkiej stylistyce retro à la James Dean. To jedynie przykład, ale bardzo popularny, kultowy wręcz wizerunek, lubiany przez kobiety.
Chłopak z sąsiedztwa vs. brodacz. Wybierz swój styl
Rowerek biegowy to nie tylko pojazd dla chłopców. Dziewczynki również mogą uczyć się jazdy na tym jednośladzie. Rowerek biegowy dla dziewczynki może wyglądać oryginalnie, być komfortowy i szybki. Sprawdź, jakie rowerki dla dziewczynek są na Allegro. Rowerek biegowy to doskonały pojazd, który uczy koordynacji i utrzymywania równowagi. Dodatkowo dziecko, które uczy się na nim jeździć, bardzo szybko później opanowuje jazdę na tradycyjnych dwóch kółkach. Nauka jazdy na rowerku biegowym nie wymaga żadnych przygotowań, bocznych kółek czy pomocy rodzica. Dziecko napędza pojazd siłą własnych nóg, nimi też hamuje, a balansując ciałem – skręca. Na Allegro znajdziemy wiele modeli rowerków biegowych. Które z nich spodobają się dziewczynce? Kiddimoto Red Dotty Rowerki Kiddimoto są dostępne w różnych wersjach kolorystycznych, ale Red Dotty to oryginalny model dla dziewczynek. Czerwony rowerek w białe grochy to niepowtarzalna i dziewczęca propozycja dla najmłodszych. Rowerek posiada drewnianą ramę z drzewa brzozowego, która pozwala na wyprostowaną pozycję podczas jazdy. Poza tym ma pompowane koła, które wpływają na komfort podczas jazdy na nierównym terenie. Waga rowerka to około 4,5 kg. Koszt rowerka biegowego Kiddimoto Red Dotty to około 300 zł. E&L – Księżniczki Disney’a Jeżeli szukamy czegoś specjalnego dla małej księżniczki, możemy wybrać rowerek biegowy E&L. Jest on ozdobiony w wizerunki Myszki Minnie lub księżniczki Disneya. Ma drewnianą ramę w różowym kolorze i pompowane koła. Koszt rowerka E&L Księżniczki Disneya to około 250 zł. Dragon Milly Mally Rowerek dla dziewczynki w ulubionym różowym kolorze nie musi być cukierkowy. Może mieć również niewielki pazur. Takie właśnie są rowerki biegowe Dragon Milly Mally. Posiadają one oryginalną kolorystykę połączonych kilku kolorów i oryginalne siedzisko, na którym dwa kolory łączą się w formie płomieni. Efektowny jest też napis „Dragon” na ramie rowerka. Dodatkowo rowerek biegowy Milly Mally posiada antypoślizgowe rączki, regulowaną wysokość siedziska i kierownicę, lekką stalową ramę, miękkie siedzisko, pompowane koła i sportowe błotniki. Waga rowerka Milly Mally Dragon to 3 kg. Maksymalne obciążenie to 20 kg. Koszt rowerka Dragon Milly Mally to około 120 zł. Rowerek Frozen Bajka, która zdobyła bardzo dużą popularność – Kraina Lodu – przyniosła ze sobą wiele akcesoriów z jej głównymi bohaterami: ubrania, artykuły szkolne, zabawki i inne, w tym rowerki biegowe. Niebieska rama z Elsą i Anną, białe siodełko zdobione w kwiatki i białe opony mogą być wymarzonym prezentem dla małej dziewczynki. Rowerek posiada błotniki na obu kołach w kolorze fioletowym. Koszt rowerka Frozen to około 200 zł. Na co zwrócić uwagę, wybierając rowerek biegowy? Wybierając rowerek dla dziewczynki, nie kierujmy się jedynie kolorystyką. Warto dobrać model odpowiedni do wzrostu dziecka i sprawdzić, czy posiada regulowaną wysokość kierownicy i siodełka. Dzięki temu posłuży dziecku dłużej.
Rowerek biegowy dla dziewczynki – przegląd
Wiele osób wyposażając swoją kuchnię, nie chce wydawać wszystkich swoich oszczędności. Jednym ze sprzętów, na którym można znacznie zaoszczędzić, jest kuchenka elektryczna. Okazuje się bowiem, że w kwocie do 150 zł można kupić całkiem przyzwoite, dwupalnikowe zestawy, całkowicie zaspokajające nasze potrzeby. TURBO TV3050W oraz TURBO TV2450W Jednymi z najprostszych, najtańszych i najbardziej popularnych kuchenek elektrycznych dostępnych na Allegro są urządzenia TV3050W oraz TV2450W. Oba modele zostały wykonane z metalu. Urządzenia są wyposażone w gałki regulujące temperaturę dwóch powierzchni grzejnych (do 600 stopni Celsjusza) oraz kontrolki wskazujące tryb pracy. Ważnym elementem jest wbudowany filtr przeciwzakłóceniowy, dzięki któremu praca kuchenki nie wpływa negatywnie na działanie innych urządzeń podłączonych do tej samej sieci energetycznej. Jakie są różnice między modelami? Przede wszystkim jest to rodzaj podgrzewacza oraz moc. W przypadku TV3050W mamy do dyspozycji dwie płyty grzewcze oraz moc 2500 W, natomiast w modelu TV2450W zastosowano zamiast płyt grzałki o mocy 2000 W. Model TV3050W – ze względu na kształt powierzchni grzewczej – jest o wiele łatwiej wyczyścić. Co z cenami? Obie kuchenki kosztują ok. 50 zł. Warto dodać, że firma TURBO posiada w swojej ofercie także inne, nieco mniejsze modele kuchenek elektrycznych, w równie korzystnych cenach. CLATRONIC DKP 3406 Kolejnym wartym polecenia produktem jest kuchenka firmy CLATRONIC, model DKP 3406. Do dyspozycji mamy dwie płyty grzewcze: pierwsza o średnicy 180 mm i mocy 1500 W oraz druga o średnicy 150 mm i mocy 1000 W. Mają one dwa pokrętła do regulacji temperatury oraz dwie lampki kontrolne. Producent zapewnia, że kuchenka jest bardzo stabilna, a jej powierzchnia została pokryta lakierem odpornym na wysoką temperaturę. Całkowita moc urządzenia to 2500 W. Co z ceną? Nie jest wygórowana i wynosi ok. 90 zł. Elesko KD2500S Kolejną, dwupalnikową kuchenką elektryczną, którą polecam, jest model Elesko KD2500S. W tym przypadku średnica i moc płyt grzewczych wynosi odpowiednio: 155 mm i 1000 W oraz 187 mm i 1500 W. Elesko KD2500S jest wyposażona w dwa czterostopniowe pokrętła odpowiadające za regulację temperatury oraz dwie lampki, dzięki którym możemy odczytać tryb pracy. Obudowa jest wykonana ze stali nierdzewnej. Całość wygląda naprawdę gustownie i pomimo swojej ceny (ok. 130 zł) będzie pasować nawet do nowoczesnej kuchni. ELDOM PH20 oraz ELDOM PG20 Na koniec dwie kuchenki firmy ELDOM – modele PH20 oraz PG20. Szczególnie interesujący jest model PH20, który dysponuje dwiema ceramicznymi płytami grzewczymi (ich płaska powierzchnia ułatwia czyszczenie) o średnicy 190 mm, regulowanymi za pomocą pokręteł. Specjalne kontrolki wskazują, kiedy stopień nagrzania płyt. Urządzenie dysponuje mocą 2300 W, co powinno pozwolić na bardzo szybkie nagrzewanie. Cena modelu PH20 oscyluje w granicach 145 zł. Drugi wspomniany model, czyli PG20, ma moc 2350 W oraz mniejsze płyty grzewcze, o średnicy 165 oraz 130 mm. Powierzchnie grzewcze są powleczone powłoką antyadhezyjną, ułatwiającą czyszczenie. Cena PG20 jest dużo niższa i wynosi ok. 80 zł.
Kuchenka elektryczna w cenie do 150 zł
Ładne stopy są wizytówką zarówno kobiety, jak i mężczyzny. Niestety, czasami wyglądają nieestetycznie i pokryte są zrogowaciałą skórą. Aby poprawić ich stan, można użyć specjalnych skarpet złuszczających. I choć wiele osób podchodzi do nich z rezerwą, są najlepszym sposobem na pozbycie się także odcisków czy modzeli bez pomocy profesjonalnej pedicurzystki. Niedopasowane obuwie, zbyt wysokie szpilki czy uprawianie sportu – to wszystko sprawia, że stopy nie zawsze prezentują się tak, jak byśmy chcieli. Dlatego wiele firm farmaceutycznych i kosmetycznych prześciga się w opracowywaniu preparatów mających poprawić ich wygląd. Można więc zastosować specjalną sól zmiękczającą do kąpieli wodnych, tarki, peelingi i kremy oraz elektryczne pilniki w formie frezarki, które skutecznie i błyskawicznie, w ciągu zaledwie paru minut zamieniają w pył nawet najgrubszą skórę. Żaden jednak przyrząd czy kosmetyk nie jest równie skuteczny jak skarpetki złuszczające, które są łatwe w użyciu, a przy tym zabieg peelingujący jest całkowicie bezpieczny i bezbolesny. Czym są skarpetki złuszczające? To oczywiście nie są zwykłe bawełniane czy wełniane skarpetki, tylko foliowe woreczki w kształcie skarpet, które zakłada się na stopy. Wewnątrz są nasączone aktywnie działającym płynem, w którego skład wchodzą: mocznik, kwas salicylowy, kwas mlekowy, kwas glikolowy, kwas cytrynowy i ekstrakt z rumianku, łagodzący i pielęgnujący świeżo złuszczone stopy. Skarpetki nie tylko usuwają zrogowaciałą skórę, ale dodatkowo, dzięki specjalnym składnikom, radzą sobie z nadmierną potliwością stóp, a efekt ich działania utrzymuje się nawet przez kilka tygodni. Jakie skarpetki wybrać? Produkuje je wiele firm kosmetycznych. Ponieważ skład zawartych w nich substancji złuszczających jest podobny, wykazują się zbliżoną skutecznością. Z szerokiej oferty rynkowej najczęściej wybierane są produkty marek: L’Biotica, Marion, Dermo-pharma, Silkatil oraz Clarena. Ich cena waha się od 4 zł do dwudziestu kilku zł, choć są i droższe (40 zł kosztują skarpety Epil Feet, a 70 zł japońskie skarpety Baby Foot). Większość skarpet ma rozmiar uniwersalny, choć niektóre firmy produkują mniejsze rozmiary dla kobiet i większe dla mężczyzn. Jak używać skarpetek? Stosujemy je wtedy, kiedy zauważymy, że skóra na stopach wygląda nie najlepiej – jest sucha, szorstka, gruba, popękana, pojawiają się odciski. Aby nie dopuścić do zaniedbań, zaleca się stosować skarpety raz w miesiącu. Wkładamy je na stopy i żeby się nie zsuwały, naciągamy na nie zwykłe skarpetki. Pod wpływem ciepła „okład” działa jeszcze skuteczniej. Zabieg powinien trwać 90–120 minut i lepiej w tym czasie nie chodzić, dlatego najlepiej go przeprowadzić podczas wieczornego oglądania telewizji, kiedy możemy sobie pozwolić na pełny relaks. Po zdjęciu skarpet wystarczy zmyć pozostałości preparatu i uzbroić się w cierpliwość. Kiedy pojawią się efekty? Z początku nie zauważymy żadnych efektów. Musimy odczekać kilka dni, a nawet tydzień, by skóra zaczęła się łuszczyć i w końcu schodzić całymi płatami. Wtedy lepiej stóp nie eksponować, gdyż wyglądają nieestetycznie i do czasu całkowitego złuszczenia zaleca się noszenie zakrytego obuwia. Z tego powodu zabiegu nie przeprowadza się latem. Wtedy jednak można używać skarpet nawilżających lub regenerujących nasączonych odżywczymi substancjami naturalnymi, takimi jak: olejek z jojoby, olejek lawendowy, witamina E, olejek z oliwy, dzięki którym skóra stanie się jedwabiście gładka. Ponieważ zrogowaciała skóra na stopach to dość powszechna i nieestetyczna dolegliwość, rynek kosmetyczny ciągle zaskakuje nas nowymi preparatami, mającymi pomóc się jej pozbyć. Nie wszystkie są skuteczne, ale skarpety złuszczające działają rewelacyjnie. Oczywiście efekt będzie najbardziej spektakularny w przypadku zaniedbanych stóp, z których już po jednym zabiegu zniknie zrogowaciała skóra. Warto je więc regularnie stosować i szczycić się pięknymi, zadbanymi stopami, które śmiało możemy eksponować na plaży czy na basenie.
Skarpetki złuszczające – dlaczego działają?
Nawet małą przestrzeń balkonową można urządzić funkcjonalnie i wygodnie. Wystarczy tylko zaopatrzyć się w odpowiednie meble i sprzęty. Producenci oferują pomysłowe rozwiązania, które pozwolą cieszyć się chwilami na zewnątrz. Mniejsza przestrzeń wymaga większej kreatywności w jej urządzaniu. Ta zasada w równym stopniu dotyczy aranżacji wnętrz i balkonów. Na szczęście w sprzedaży jest bogaty wybór mebli wielofunkcyjnych, można więc połączyć wygodę z interesującym designem. Producenci oferują meble, które bez problemu można dostosować do każdej przestrzeni, mających jednocześnie wiele zastosowań. A jeśli dzięki nim uzyskamy przyjemną atmosferę umożliwiającą relaks na świeżym powietrzu, niczego więcej nie trzeba! Rodzaje mebli na balkon Na balkonie możemy umieścić wiele sprzętów. Ważne jednak, żeby były wykonane z materiałów odpornych na działanie warunków atmosferycznych. Na zewnątrz sprawdzą się drewno, metal, wiklina, rattan, a także tworzywa sztuczne. Na popularności zyskują sprzęty z technorattanu. To materiał syntetyczny, który wyglądem przypomina naturalny rattan, ale nie ma jego wad. Oznacza to, że nie zmienia koloru pod wpływem słońca i nie wchłania żadnych płynów ani substancji, co sprawia, że wyjątkowo łatwo go czyścić. Meble z technorattanu mogą stać na balkonie przez cały rok – bez ryzyka, że ulegną zniszczeniu. Repertuar mebli balkonowych jest wyjątkowo bogaty – od zestawów wypoczynkowych, jadalnianych, przez huśtawki i hamaki, po skrzynie i składane stoliki. Na małe powierzchnie musimy bardzo starannie dobierać sprzęty – powinny ją uzupełniać. Najlepiej ograniczyć się do kilku wyselekcjonowanych rzeczy. Czasem tylko fotel i skrzynia z siedziskiem wystarczą, żeby cieszyć się wygodnym i funkcjonalnym balkonem. Funkcjonalność i wygoda na balkonie box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. Milford, Azzure Creek, Cinas, Karen, Gardinetta Dobrym rozwiązaniem są meble składane, np. stolik i krzesła. Nieużywane nie będą zajmować miejsca. Na ścianie warto zamontować haczyki, na których będzie je można zawiesić. Zamiast składanego stolika można wybrać ze schowkiem pod blatem, gdzie zmieszczą się różne drobne przedmioty, np. talerze. Na małe powierzchnie najlepszy jest stolik z okrągłym blatem. Zajmuje nieco mniej miejsca niż prostokątny i nie ma kantów, o które łatwo się uderzyć. Na wyjątkowo małych balkonach warto pomyśleć o zagospodarowaniu powierzchni pionowych. Balustrada to idealne miejsce do zawieszenia składanego stolika. Wielu producentów oferuje specjalne modele na balkon. Łatwo je zamontować i są stabilne. Pozwalają na zjedzenie posiłku na świeżym powietrzu lub pracę przy laptopie. Na ścianie balkonowej można z kolei zamontować regał, a półki zawiesić na dowolnej wysokości. Pozwala to na dostosowanie ich do własnych potrzeb. box:imagePins box:pin box:pin box:pin box:pin box:pin Fot. IKEA, Koala, Azzure Creek, Allibert, Skagerak Podstawą wygodnego balkonu, na którym można się po prostu zrelaksować, jest odpowiednie siedzisko. Praktycznym rozwiązaniem jest ława lub puf ze skrzynią, która przy okazji zapewnia miejsce na przechowywanie. Siedzisko może być tapicerowane i wyłożone poduszkami. Na rynku znajdziemy wiele tkanin przeznaczonych do użytku zewnętrznego. Nic jednak nie zastąpi fotela, w którym można się zanurzyć i cieszyć ciepłą pogodą. Szukajmy modeli o smukłych liniach. Warto rozważyć fotel podwieszany do sufitu, który nie zajmuje miejsca na podłodze. Ciekawą propozycją, która zyskuje coraz więcej zwolenników, jest też hamak. To coś dla osób, które lubią sobie uciąć drzemkę na powietrzu. Niezależnie od tego, jakie meble wybierzmy, muszą być dopasowane do przestrzenni. Zanim więc przystąpimy do zakupów, dokładnie zmierzmy balkon. To podstawa.
Jakie meble wybrać na mały balkon?
Kotołak Ksin zadebiutował w świadomości czytelników w latach 90., kiedy to Konrad T. Lewandowski cieszył się największą popularnością. Po niemal dwudziestu latach Nasza Księgarnia postanowiła wznowić przygody nietypowego bohatera, a jego twórca – poprawić je i rozwinąć o kolejne wątki. Jak wyszło? Kotołak Ksin zadebiutował w świadomości czytelników w latach 90., kiedy to Konrad T. Lewandowski cieszył się największą popularnością. Po niemal dwudziestu latach Nasza Księgarnia postanowiła wznowić przygody nietypowego bohatera, a jego twórca – poprawić je i rozwinąć o kolejne wątki. Jak wyszło? Magia i miecz Świat Ksina to typowe fantasy – rządzą w nim królowie i kapłani, a obok zastępów zbrojnych, królestw chronią także mniej lub bardziej potężni czarodzieje. Magia jest tu wszechobecna, a tytułowy bohater to człowiek, który posiada moc przemiany w wielkie drapieżne kocisko. W tej formie może pędzić przed siebie nawet kilka dni bez przerwy, jest niezwykle odporny na obrażenia oraz zyskuje dodatkowe zmysły – np. wyczuwanie duchów, potworów czy silnej magii. Jednak nawet wtedy, gdy jest człowiekiem, magiczna moc czyni go nadczłowiekiem, którego nie zabije upadek z wysokości czterech pięter. Niestety, zmienia to Ksina w komiksowego superherosa, o którego los czytelnik ani przez moment nie musi się martwić. Książka składa się z dwóch mini-powieści. Pierwsza opowiada o spisku magów, którzy postanowili przejąć władzę na królestwem Suminoru. Władcy tego królestwa służy Ksin. Sytuację komplikuje fakt, że władca sąsiedniej krainy również postanowił najechać Suminor. To zdecydowanie lepsza połowa tomu, w której na dzień dobry dostajemy niezwykłą możliwość popatrzenia na świat oczyma demona zwanego „wlokunem kości”, a potem doświadczamy kolejnych intryg i pułapek zastawianych przez magów na Suminor. Druga z opowieści toczy się dwutorowo i osadzona jest jakiś czas po pierwszej. Przygody Ksina, które przeżył między jedną a drugą opisuje… inna książka. Trochę to dziwnie pomyślane – tak, jakby oglądając serial wyciąć z niego jeden sezon i puścić go jako osobną produkcję. Ale wracając do meritum – historia ta opowiada o matce króla Suminoru, Redrena, która po śmierci pojawia się jako strzyga i chce odebrać władzę synowi, aby podobne jej potwory władały ludźmi. Niestety, Redren nie może liczyć na wsparcie Ksina. Kotołak w tym samym czasie znajduje się na odległych rubieżach królestwa. Próbuje tam znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego wampir nawiedza syna jego kuzyna. Dodatkiem do całości jest opis świata, w którym toczą się przygody Ksina, gdzie nie zabrakło historii powstawania i walki królestw, a także partii poświęconych magicznej sile, która powoduje powstawanie takich dziwactw jak sam Ksin czy mniej sympatyczne i ludzkie potwory. Ludzie i potwory Trzeba uczciwie przyznać, że powieści o przygodach Ksina to radosne, proste fantasy, gdzie rządzi silniejszy, a ich konstrukcja przypomina grę komputerową – kotołak napotyka coraz silniejszych przeciwników, zaś każde kolejne starcie jest widowiskowe i świetnie wyglądałoby na kinowym ekranie. To także twarde, „męskie” opowieści, gdzie kobiety pełnią rolę albo ładnych ozdobników, albo postaci, jakim na ratunek rusza twardy, szlachetny wojownik. Na uwagę zasługuje natomiast oryginalny świat stworzony przez Konrada T. Lewandowskiego. Pojawia się tu dość swojski bestiariusz (jak wspomniana strzyga), a kolejny plus książki to dynamiczny, wartki styl pisania. Sprawia on, że przy lekturze przygód Ksina czytelnik nie znudzi się ani przez moment, a zarazem błyskawicznie pochłania kolejne strony. Jest to niezłe czytadło, nadające się w sam raz na lekturę podczas dłuższej podróży czy też siedzenia w kolejce u lekarza. Komiks czy książka? Saga o kotołaku. Ksin drapieżca to książka, która nieodparcie kojarzy się zkomiksem. Poszczególne akapity czy sceny wyglądają tak, jakby zaprojektowane były na potrzeby adaptacji komiksowej i aż dziw bierze, że jeszcze nikt na ten pomysł nie wpadł. Choć na rynku jest wiele tego typu dynamicznych pozycji, to od zagranicznych książek fantasy Ksina wyróżnia wspomniany „swojski” świat. A że wypada wspierać krajowych twórców, ta „komiksowa” saga powinna znaleźć się na półce każdego, kto lubi prozę takich pisarzy jak Andrzej Sapkowski czy Feliks W. Kres. Źródło okładki: www.nk.com.pl
Saga o kotołaku. Ksin drapieżca, Konrad T. Lewandowski
Zaawansowani użytkownicy szukający dysku SSD do komputera powinni dobrze przemyśleć swoją decyzję. Nawet tańsze modele oferują oczywiście znacznie lepszą wydajność niż dyski talerzowe, ale pomiędzy dyskami SSD z niskiej, średniej i wysokiej półki cenowej występują spore różnice. Wybierając nowy dysk SSD do komputera, warto zwrócić uwagę na nieco więcej parametrów niż tylko pojemność i cena. Dyski od różnych producentów o zbliżonej pojemności mogą się znacznie różnić ceną i jakością, co przekłada się na szybkość odczytu i zapisu danych oraz na trwałość podzespołu. Przedstawiamy cztery modele dysków SSD o pojemności od 240 do 256 GB dla wymagających, które są godne polecenia. Goodram Iridium Pro 240 GB Dyski SSD od polskiej firmy Goodram cieszą się dobrą opinią u klientów. Patrząc na parametry tego urządzenia, nie jest to zaskoczeniem. Goodram Iridium Pro o pojemności 240 GB jest z kolei topowym modelem w ofercie firmy, który wyposażony został w technologie zapobiegające utracie danych podczas spadków napięcia.Producent daje na swój produkt 5 lat gwarancji TBW z limitem 600 TB. Goodram Iridium Pro 240 GB cechuje się szybkością zapisu 560 MB/s i szybkością odczytu 530 MB/s. Pobór prądu w stanie spoczynku przez ten dysk SSD wynosi 0,26 W, a podczas zapisu danych 4,2 W. Nie są to oszałamiające wartości, ale za to podczas odczytu dysk pobiera 1,2 W. Za dysk trzeba zapłacić ok. 640 zł. Plextor M6 Pro 256 GB Ten dysk SSD to kolejna generacja sztandarowego produktu z tej kategorii od firmy Plextor, który wyróżnia się bardzo niskimi czasami dostępu. Dzięki temu w praktyce ten podzespół sprawdza się bardzo dobrze, ale sama szybkość odczytu na poziomie 545 MB/s i szybkość zapisu na poziomie 490 MB/s mogą pozostawiać nieco do życzenia.Martwić może też pobór mocy – co prawda wynosi on 0,1 W w stanie bezczynności, ale już aż 2,3 W podczas odczytu danych i 3,7 W podczas zapisu danych. Dobrą wiadomością jest za to pięcioletnia gwarancja od producenta – TBW bez limitu. Cena dysku Plextor M6 Pro wynosi ok. 650 zł. HyperX Savage 240 GB Dysk HyperX Savage korzystający z kontrolera Phison S10 to bardzo solidna propozycja dla wszystkich wymagających użytkowników. Marka HyperX należy do uznanej na rynku firmy Kingston i sprzedawane są pod nią produkty przeznaczone dla graczy. Dysk wygląda niecodziennie jak inne produkty firmy, ale nie ustępuje też konkurentom pod kątem wydajności.Szybkość dysku to odczyt na poziomie do 560 MB/s i zapis na poziomie do 530 MB/s. Pobór energii HyperX Savage to 0,39 W w stanie spoczynku, 1,4 W podczas odczytu i 4,35 W podczas zapisu. Producent daje na ten dysk SSD trzy lata gwarancji przy TBW na poziomie 306 TB. Za dysk trzeba zapłacić ok. 560 zł. Samsung SSD 850 Pro 256GB Dysk Samsunga oznaczony 850 Pro to solidna propozycja dla wszystkich wymagających użytkowników. Ten model wyróżnia wykorzystanie przez producenta technologii V-NAND, czyli szybkiej pamięci, w której skorzystano z architektury wertykalnej.Samsung obiecuje zapis na poziomie 520 MB/s i odczyt na poziomie 550 MB/s. Producent daje na dysk Samsung SSD 850 Pro aż 10 lat gwarancji, ale przy limicie TBW na poziomie 150 TB. Cena dysku to ok. 620 zł. Podsumowanie Dyski SSD ze względu na swoją konstrukcję są znacznie lepszym wyborem od klasycznych dysków HDD. Na rynku można znaleźć wiele różnych urządzeń tego typu, które różnią się parametrami i jakością wykonania. Wymagający użytkownicy powinni zdecydować się na nieco droższy model, który zbiera dobre opinie wśród użytkowników i recenzentów.
Dyski SSD dla wymagających
Raty Od.nowa - najczęściej zadawane pytania bbox:accordion Aby wnioskować o limit na zakupy na Raty Od.nowa musisz: posiadać konto zwykłe na Allegro, (Raty Od.nowa są niedostępne dla z kont Junior, Firma, instytucji charytatywnych, osób niezarejestrowanych oraz zablokowanych), być obywatelem Polski i osiągać dochody w Polsce ze źródła akceptowanego przez bank w kwocie min 500 zł, mieć ważny dowód osobisty, mieć telefon komórkowy zarejestrowany u polskiego operatora. O tym, czy otrzymasz limit decyduje bank, na podstawie oceny Twojej zdolności kredytowej. [/bbox] bbox:accordion Aby wnioskować o limit na zakupy na Raty Od.nowa musisz zarabiać co najmniej 500 zł i musi być to dochód uzyskiwany na terenie Polski. Bank akceptuje następujące źródła dochodu: umowa o pracę na czas określony i nieokreślony, umowa zlecenie, umowa o dzieło, kontrakt menadżerski, renta, emerytura, świadczenie emerytalne, działalność gospodarcza - o ile prowadzisz ją od minimum 6 miesięcy, działalność rolnicza, wynajem nieruchomości. Podając kwotę dochodu we wniosku o limit, podaj średnią kwotę netto (wypłaconą Ci przez pracodawcę) z ostatnich 3 miesięcy. Możesz podać maksymalnie dwa źródła dochodu, każde oddzielnie. W takim przypadku zacznij od dochodu najwyższego i najbardziej stabilnego. W uzasadnionych przypadkach bank na etapie oceny Twojej zdolności kredytowej, może poprosić Cię o przedstawienie zaświadczenia o dochodach lub innych dokumentów. W takim przypadku otrzymasz od banku instrukcje dotyczące dalszego postępowania telefonicznie lub mailowo. [/bbox] bbox:accordion Jeżeli podczas wypełniania wniosku wyłączy Ci się komputer lub stracisz połączenie z internetem, wniosek zostanie przerwany. Będzie można do niego powrócić poprzez powiadomienie, które otrzymasz od nas e-mailem. [/bbox] bbox:accordion Na podjęcie decyzji masz 10 dni. Aby dokończyć proces i umożliwić sobie skorzystanie z rat Od.nowa wystarczy, że klikniesz w link, który znajdziesz w mailu od Allegro z informacją o pozytywnej decyzji. Jeżeli nie zdecydujesz się na dokończenie zakupu w tym czasie, będzie trzeba jeszcze raz wypełnić wniosek kredytowy. [/bbox] bbox:accordion Do takiej sytuacji może dojść w przypadku, gdy w trakcie akceptacji Twojego wniosku oferta, którą chciałeś kupić przestała być dostępna lub zmieniła się jej cena. Bez obaw, z ratami Raty Od.nowa możesz od razu robić zakupy na raty ZERO - po prostu wyszukaj na nowo interesujące Cię oferty i zapłać za nie Ratami Od.nowa, bez wypełniania wniosku. Transakcję potwierdzisz kodem SMS, który zostanie przesłany na numer telefonu podany przez Ciebie we wniosku. [/bbox] bbox:accordion Brak możliwości zakupu na Raty Od.nowa może być spowodowany jedną z poniższych przyczyn: Twoje zakupy nie są objęte ratami ZERO Jeśli oferty objęte ratami ZERO nie stanowią przynajmniej połowy wartości Twojego koszyka nie możesz skorzystać z Rat Od.nowa. wartość Twojego koszyka nie mieści się w dozwolonych limitach Jeżeli wartość Twojego koszyka jest niższa niż 100 zł lub wyższa niż 4.500 zł albo przekracza kwotę limitu, którą masz aktualnie dostępną nie możesz skorzystać z Rat Od.nowa. Swoje zakupy - od 300 zł - opłacisz jednak za pomocą rat Rat PayU. zmieniłeś numer telefonu i nie zaktualizowałeś tej informacji w banku. Kolejne zakupy na Raty Od.nowa potwierdzasz kodem SMS, który jest przesyłany na Twój numer telefonu. Jeżeli we wniosku o pierwszy zakup na Raty Od.nowa podałeś inny numer niż ten, którym posługujesz się obecnie SMSy mogą do Ciebie nie docierać. Musisz zaktualizować swój numer telefonu w banku. oferta nie jest dostępna w Ratach Od.nowa. Raty Od.nowa są dostępne jeżeli sprzedający udostępnił w swoich ofertach usługę płatniczą Przelewy24, a oferta jest wystawiona w dziale Sport i turystyka, Dom i ogród, Elektronika. Jeśli w danej ofercie można kupić na Raty Od.nowa, to w formularzu dostawy i płatności znajdziesz [raty od.nowa] jako formę płatności. [/bbox] bbox:accordion Tak, możesz to zrobić w każdym momencie. Dostępny limit na zakupy na Raty Od.nowa odnawia się wraz z każdą wpłatą, którą wykonujesz. Po zaksięgowaniu Twojej wpłaty przez bank ponownie zrobisz zakupy na Raty Od.nowa. [/bbox] bbox:accordion Informację o spłacie zadłużenia znajdziesz na Zestawieniu transakcji lub w Systemie Bankowości Internetowej banku. Wniosek o przesłanie potwierdzenia spłaty możesz zlecić w Systemie Bankowości Internetowej banku lub przez Centrum Telefonicznej Obsługi Klienta banku pod numerem 48 503 221 521 (opłata za połączenie zgodnie z cennikiem operatora, numer dostepny całodobowo, 7 dni w tygodniu). [/bbox] bbox:accordion Limit na zakupy na Raty Od.nowa jest przyznawany i prowadzony bezpłatnie - nie ma tu żadnych ukrytych kosztów. Koszt korzystania z limitu związany jest z opcją spłaty, jaką wybierzesz. Obecnie Ratami Od.nowa możesz płacić tylko za zakupy w ratach ZERO na Allegro. Oznacza to, że nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów związanych z kupowaniem na raty. Przykład reprezentatywny: RRSO (Rzeczywista Roczna Stopa Oprocentowania): 0,00%, całkowita kwota kredytu: 1500 zł, całkowita kwota do zapłaty: 1500 zł, oprocentowanie stałe 0%, całkowity koszt kredytu: 0,00 zł (w tym: prowizja: 0 zł, odsetki: 0 zł, koszt ubezpieczenia: brak), 20 równych miesięcznych rat w wysokości po: 75 zł. Kalkulacja na dzień 1.12.2018 r. dokonana na reprezentatywnym przykładzie (przy założeniu, że cała kwota kredytu została wykorzystana jednorazowo w ramach Transakcji Raty Od.nowa i nie zaszły okoliczności skutkujące nieprzedłużeniem umowy). Propozycją objęte są wybrane towary na zasadach dostępnych na allegro.pl/raty/regulamin w okresie 1.12.2018 r. - 31.12.2018 r. Umowa o kredyt odnawialny zawierana jest pomiędzy kredytobiorcą a Bankiem BGŻ BNP Paribas S.A. Allegro.pl sp. z o.o. współpracuje z tym Kredytodawcą i dokonuje czynności faktycznych w zakresie pośrednictwa w zawieraniu ww. umów. Niniejszy materiał nie stanowi oferty w rozumieniu kodeksu cywilnego i ma charakter wyłącznie informacyjny. [/bbox] bbox:accordion Jest to karta płatnicza, która w przyszłości będzie pozwalała Ci płacić limitem poza Allegro. Ta opcja nie jest w tej chwili dostępna. [/bbox] bbox:accordion Zestawienie transakcji to informacja o sposobie, w jaki korzystałeś z limitu. Znajdziesz tam podsumowanie dokonanych przez Ciebie transakcji, a także kwotę do zapłaty w danym miesiącu, termin do którego powinieneś spłacić raty oraz numer rachunku, na który należy tego dokonać. Zestawienie transakcji otrzymasz co miesiąc, na minimum 15 dni przed terminem spłaty. Bank wyśle Ci je na adres e-mail, który podałeś we wniosku o limit na zakupy na Raty Od.nowa. Znajdziesz je również w Systemie Bankowości Internetowej banku. W przypadku, gdy w danym miesiącu nie otrzymasz Zestawienia transakcji sprawdź wszystkie dostępne foldery w Twojej skrzynce odbiorczej, w tym folder Spam. Potwierdź poprawność swojego adresu e-mail, który podałeś bankowi. Znajdziesz go po zalogowaniu się do Systemu Bankowości Internetowej banku. Jeżeli adres jest poprawny a Zestawienie do Ciebie nie dotarło zgłoś ten fakt do banku pod numerem 48 503 221 521 (opłata za połączenie zgodnie z cennikiem operatora). Pod tym numerem możesz również zamówić duplikat Zestawienia transakcji. W takim przypadku bank naliczy opłatę zgodnie z jego Taryfą opłat i prowizji dostępną tutaj. [/bbox] bbox:accordion Twoje dane osobowe są przetwarzane przez Allegro zgodnie z Polityką Ochrony Prywatności stanowiącą Załącznik nr 5 do Regulaminu serwisu, której treść dostępna jest na stronie: https://allegro.pl/regulamin/pl/zalacznik-5 oraz przez Bank BGŻ BNP Paribas S.A. i podmioty z którymi współpracuje, zgodnie z informacjami zawartymi w Klauzuli informacyjnej dostępnej na stronie https://www.bgzbnpparibas.pl/repozytorium/rodo [/bbox] bbox:accordion Wzorzec umowy możesz pobrać i zapisać na swoim dysku lokalnym przed jej zaakceptowaniem w procesie wnioskowania o pierwszy zakup na Raty Od.nowa. Kiedy zaakceptujesz umowę i otrzymasz limit, bank prześle Ci umowę e-mailem, na adres który podałeś we wniosku. Jeżeli umowa do Ciebie nie dotarła sprawdź wszystkie dostępne foldery w swojej skrzynce odbiorczej, w tym folder Spam. Jeżeli potrzebujesz kopii umowy możesz zamówić ją w banku. Skontaktuj się z bankiem pod numerem infolinii 48 503 221 521 (opłata za połączenie zgodnie z cennikiem operatora) i poproś o przesłanie kopii umowy. W takim przypadku bank naliczy opłatę zgodnie z jego Taryfą opłat i prowizji dostępną tutaj. [/bbox] bbox:accordion Obecnie możesz korzystać z niego tylko na Allegro, w ramach dostępnych planów ratalnych w ratach ZERO. W przyszłości będziesz miał możliwość dokonywania innych transakcji zarówno w serwisie Allegro, jak i poza nim. Opcje te nie są w tej chwili dostępne, a w przyszłości nie będziesz musiał z nich korzystać. [/bbox] bbox:accordion W takim przypadku limit na zakupy na Raty Od.nowa pozostanie nadal otwarty i będzie w całości do Twojej dyspozycji. Spłata Twojego kredytu zostanie automatycznie zrealizowana przez Allegro. Pamiętaj, że na raty Od.nowa możesz kupować bez wypełniania wniosku. Jeżeli zechcesz upić na raty inny przedmiot, po prostu dodaj go do koszyka i wybierz [raty od.nowa] jako metodę płatności. [/bbox] bbox:accordion W większości przypadków decyzja kredytowa jest podejmowana przez bank niezwłocznie po otrzymaniu wniosku i wyświetlona w serwisie Allegro. Jeżeli jednak nie będzie to możliwe, np. bank będzie chciał skontaktować się z Twoim pracodawcą, otrzymasz e-maila z Allegro z informacją o decyzji kredytowej banku w możliwie najkrótszym czasie. Decyzje manualne są podejmowane przez pracowników banku od poniedziałku do soboty w godzinach 8:00- 21:00, niedziela od 9:00- 20:00. [/bbox] bbox:accordion Nie, aby zmienić dane w banku, możesz skontaktować się z bankiem lub samodzielnie wprowadzić zmiany w Systemie Bankowości Internetowej. Samodzielnie zmienisz: * adres zamieszkania, adres korespondencyjny, * adres e-mail, * numer telefonu kontaktowego. [/bbox] bbox:accordion Allegro odpowie na Twoje pytania dotyczące warunków korzystania z płatności ratalnej i pomoże Ci wypełnić wniosek ratalny. Możesz też kontaktować się z nami, jeżeli po zakupie coś pójdzie nie tak i nie uzyskasz pomocy od sprzedającego. Skontaktujesz się z nami za pomocą formularza kontaktowego. Bank BGŻ BNP Paribas pomoże Ci w kwestiach dotyczących: * zmiany danych kontaktowych * spłaty rat tj. aktualna kwota do spłaty, numer rachunku do spłaty, wakacje kredytowe * dostępów do dokumentów kredytowych * odstąpienia od umowy lub zamknięciu limitu Z bankiem skontaktujesz się na jeden z poniższych sposobów: * poprzez System Bankowości Internetowej * poprzez Centrum Telefonicznej Obsługi Klienta pod numerem 48 503 221 521 (opłata za połączenie zgodna z cennikiem operatora, numer jest dostępny całodobowo, 7 dni w tygodniu) * możesz również przyjść do placówki banku - listę placówek znajdziesz tutaj. Jeżeli bank poprosił Cię o przesłanie dokumentów potwierdzających dochody wyślij je na: [email protected] [/bbox] bbox:accordion Jeśli posiadasz numer telefonu, który wprowadziłeś we wniosku o limit na zakupy na Raty Od.nowa, to numer telefonu możesz zmienić samodzielnie przez System Bankowość Internetowej banku. Zmianę potwierdzisz kodem SMS, który otrzymasz na dotychczasowy numer telefonu. Jeśli nie masz dostępu do numeru telefonu, który wprowadziłeś we wniosku, to: * w przypadku, gdy w Banku BGŻ BNP Paribas nie posiadasz innych produktów, numer telefonu zmienisz poprzez infolinię. Zadzwoń pod numer: 48 503 221 521 (opłata za połączenie zgodnie z cennikiem operatora). Numer jest dostepny całodobowo, 7 dni w tygodniu. * w przypadku, gdy w Banku masz też inne produkty, numer telefonu zmienisz w dowolnym Oddziale Banku. Listę placówek bankowych znajdziesz pod adresem http://www.bgzbnpparibas.pl/kontakt/znajdz-oddzial.asp [/bbox] bbox:accordion Zapoznaj się z: Regulaminem zawierania umów poprzez Allegro - do pobrania ze strony Banku Regulaminem rat ZERO dostępnych w ramach Rat Od.nowa Ogólnymi warunkami umowy o limit odnawialny Allegro - do pobrania ze strony Banku oraz Regulaminem limitu odnawialnego Allegro - do pobrania ze strony Banku dokumentami, które prześle Ci e-mailem bank po wydaniu decyzji pozytywnej. [/bbox] bbox:accordion Allegro.pl sp. z o.o. współpracuje z Bankiem BGŻ BNP Paribas S.A. i pośredniczy w zawieraniu umów o limit odnawialny Allegro (w ramach którego realizowane są zakupy na Raty Od.nowa) z tym Kredytodawcą. [/bbox] bbox:accordion Standardowy czas na odstąpienie od umowy wynosi 14 dni. W tym czasie możesz zwrócić przedmiot kupiony na raty bez podania przyczyny. Odstąpienie od umowy kupna-sprzedaży spowoduje automatyczną spłatę Twojego kredytu. Po zaksięgowaniu spłaty przez bank, Twój limit na zakupy na Raty Od.nowa będzie ponownie w całości do Twojej dyspozycji. Jeśli więc znajdziesz przedmiot z dostępną formą płatności Raty Od.nowa, możesz go kupić bez ponownego wnioskowania o raty - wystarczy że potwierdzisz transakcję kodem SMS. [/bbox]
Raty Od.nowa - najczęściej zadawane pytania
Pięknie podkreślone, starannie umalowane brwi stały się hitem w makijażu kilku ostatnich sezonów! Sprawiają, że spojrzenie nabiera wyrazu, a cała twarz charakteru. Jakie kosmetyki warto kupić, jeśli nie dysponujemy dużym budżetem? Okazuje się, że nawet w granicach 20 złotych można znaleźć świetne produkty do stylizacji brwi. Wybierać można wśród żeli, kredek i cieni. Decyzja powinna być podyktowana wygodą i własną zręcznością. Na które kosmetyki warto zwrócić uwagę? Żele do brwi do 20 zł Golden Rose Longstay Brow Styling Gel – Golden Rose jest marką, która cieszy się stale rosnącą popularnością wśród polskich kobiet. Oferuje dobrej jakości kosmetyki do makijażu za niewielką cenę. Wśród nich jest Longstay Brow Styling Gel, czyli żel do stylizacji brwi, który wyróżnia się długotrwałym efektem. Wyposażony został w ułatwiającą aplikację szczoteczkę. Nie skleja włosków, delikatnie przyciemnia. Dostępny w jednym, uniwersalnym odcieniu. Delia Gel Eyebrow Corrector – żel marki Delia to produkt dla osób, dla których sam makijaż to za mało. Prócz pigmentu, który świetnie podkreśla, przyciemnia i wypełnia ubytki, zawiera również składniki pielęgnacyjne. Keratyna, ekstrakt z imbiru oraz proteiny pszenicy działają kompleksowo: wzmacniają strukturę włosa, odżywiają cebulki i regenerują. To dobry wybór dla pań, które w przeszłości przesadziły z używaniem pęsety. Kredki do brwi do 20 zł Makeup Revolution Dual Brow Arch & Shape – kredka od Makeup Revolution, która prócz tradycyjnego wysuwanego rysika po drugiej stronie posiada pisak. Dzięki niej wykonanie idealnego makijażu jest bardzo łatwe. Nadaje się do przyciemniania, podkreślania, nadawania kształtu czy też drobnych korekt. Jest trwała i nie rozmazuje się. Dostępna w czterech odcieniach wyróżniających się odmiennym stopniem nasycenia. Essence Eyebrow Designer – klasyczna kredka do makijażu brwi, z której obsługą poradzi sobie nawet nowicjuszka. Rysik jest cienki, precyzyjny, wymaga regularnego temperowania. Dostępna w kilku odcieniach dla blondynek i brunetek. Zatyczka została wyposażona w szczoteczkę to układania włosków i wyczesywania nadmiaru koloru. Cienie do brwi do 20 zł Bell Ideal Brow Set – zestaw do stylizacji brwi zamknięty w poręcznym opakowaniu z lusterkiem. W skład wchodzi półtransparentny wosk do modelowania kształtu i ujarzmiania włosków oraz matowy cień do podkreślania ich koloru. Całość pozwala nadać pożądany kształt i utrwalić efekt. W komplecie znajduje się dwustronny aplikator z gąbeczką i pędzelkiem do precyzyjnego nakładania produktów. Pierre Rene Eyebrow Set – paleta do makijażu brwi marki Pierre Rene. W zestawie znajdują się trzy cienie o różnych barwach – jasnej, średniej i ciemnej, dzięki czemu dopasowanie idealnego koloru nie sprawia kłopotu. W pudełku umieszczono również wosk, który pozwala utrzymać wszystkie włoski w ryzach nawet przez cały dzień, bez konieczności poprawek. Dwustronny aplikator umożliwia nakładanie produktów bez potrzeby dokupowania dedykowanych akcesoriów. Stylizacja brwi to krok w codziennym makijażu, którego nie powinno się lekceważyć! Dzięki niemu spojrzenie jest podkreślone, a cała twarz prezentuje się świetnie. Warto dołożyć starań, aby miały idealny kształt, pasujący do rysów, a kolor był równomierny, bez ubytków. Kosmetyki, które pomagają wydobyć piękno, nie muszą kosztować wiele, czego przykładem są powyższe produkty.
Makijaż brwi – kosmetyki do 20 zł
Wnętrza współczesnych samochodów wyposażone są w wiele urządzeń elektrycznych. Radio, nawigacja czy światła to tylko niektóre urządzenia potrzebujące do pracy prądu. Za jego wytworzenie w głównej mierze odpowiada alternator, dodatkowo doładowujący akumulator podczas jazdy. Alternator to bardzo proste w budowie, a zarazem potrzebne w każdym samochodzie urządzenie. Dzięki niemu podczas pracy silnika energia mechaniczna zamieniana jest na elektryczną, czyli najprościej mówiąc – prąd. Część wytworzonej energii magazynowana jest w akumulatorze i zużywana m.in. na odpalenie silnika. Dzięki baterii możemy też posłuchać radia na postoju czy skorzystać z oświetlenia w kabinie. Pojemność akumulatora jest jednak ograniczona, a stale zużywany prąd wymaga doładowania baterii, za co odpowiada właśnie alternator. Jeśli dojdzie do jego awarii, to – co prawda – jesteśmy w stanie kontynuować jazdę, ale niezbyt długo. Na szczęście część ta nie należy do najdroższych, a jej kondycję bez problemu możemy sprawdzić. Oznaki kłopotów z ładowaniem Pierwszą i najłatwiejszą do zauważenia oznaką jest zapalenie się czerwonej kontrolki na desce rozdzielczej – oznacza to problemy z ładowaniem. Jeśli dojdzie do usterki, najprawdopodobniej napięcie podawane przez klemy akumulatora nie odpowiada normom producenta. Jest ono prawidłowe, jeśli mieści się w przedziale 13,5–14,5 V. Warto pamiętać, że nie tylko za niska wartość oznacza kłopoty. Jeśli ładowanie wykracza ponad skalę, zbyt wysokie napięcie szybko doprowadzi do uszkodzenia akumulatora. Inną oznaką kłopotów z alternatorem może być nierównomierne świecenie żarówek. Jeśli któraś świeci słabiej lub nienaturalnie miga, może to świadczyć o usterce ładowania. Kondycję alternatora zalecamy sprawdzić również w przypadku częstego rozładowywania się baterii lub niepokojących odgłosów pod maską, które często towarzyszą zacieraniu się alternatora. Jak sprawdzić kondycję alternatora? Stan alternatora w pojeździe możemy sprawdzić bez specjalistycznej wiedzy motoryzacyjnej. Najprostszym sposobem jest użycie multimetru – miernika elektrycznego, który można kupić już za ok. 20 zł. Za jego pomocą szybko sprawdzimy, czy akumulator oraz alternator działają tak, jak powinny. W pierwszej kolejności radzimy skontrolować baterię, sprawdzając napięcie akumulatora przy wyłączonym silniku. Sprawna bateria powinna mieć wynik od 12,5 do 12,8 V – niższy oznacza, że akumulator jest niedoładowany i może w najbliższym czasie odmówić pracy. Następnego pomiaru dokonujemy w taki sam sposób na odpalonym silniku. Tym razem wartość na mierniku powinna wzrosnąć do 13,6–14,4 V. Jeśli po włączeniu radia, dmuchawy i innych urządzeń napięcie zacznie spadać poniżej 13,5 V, może to oznaczać zbliżanie się kłopotów z alternatorem. Które części alternatora psują się najczęściej? Jednym z częstych powodów awarii alternatora jest zerwanie się paska, który łączy go z wałem korbowym. Powodem awarii może być niepoprawny montaż. W takim przypadku wystarczy kupić i założyć nowy pasek. Jeśli przyczyną jest usterka któregoś z elementów alternatora, może się okazać, że trzeba go wymienić na nowy. Dość często kłopoty z ładowaniem powoduje spalony regulator napięcia. Najczęstszym powodem usterki jest jego zalanie. Zdarzają się również przypadki zatarcia łożysk oraz kół pasowych, uszkodzeń wirnika czy spalonego stojanu – elementu, w którym wytwarzany jest prąd. Poszczególne części alternatora zazwyczaj zużywają się równomiernie, więc jeśli doszło do usterki jednego z elementów, np. łożyska, możemy je wymienić. Jest to jednak ryzykowne, ponieważ najprawdopodobniej już niedługo współpracy odmówią kolejne podzespoły. Zamiast wymieniać pojedyncze elementy, radzimy poddać alternator profesjonalnej regeneracji lub kupić nowy.
Prąd w samochodzie – alternatory i części
Chłodziarka do wina to z pewnością niezbędny sprzęt dla każdego fana tego rodzaju trunku. Na rynku znaleźć możemy wiele różnych modeli i ogromy przedział cenowy tego urządzenia, wahający się od 300 zł do aż kilkunastu tysięcy złotych. Miłośnicy wina powinni zaopatrzyć się w urządzenia nazywane chłodziarkami do wina. Działają na podobnej zasadzie jak lodówki, ale oferują zwykle wyprofilowane półki na butelki oraz nieco wyższy zakres temperatur. Podpowiadamy, jakie modele chłodziarek do wina można kupić w przedziale cenowym od 500 do 1500 złotych. Jakie są warte uwagi chłodziarki do 500 zł? Clatronic KSW 344 Ten model chłodziarki został wyposażony w trzy profilowane półki na 16 butelek o łącznej pojemności 46 litrów. Urządzenie pozwala na cyfrową regulację temperatury od 11 do 18 stopni Celsjusza. Panel sterowania z wyświetlaczem LED jest podświetlany na niebiesko, a LED-owe oświetlenie wnętrza jest osobno przełączane. Clatronic KSW 344 stoi na stabilnych, regulowanych nóżkach, a jego frontem są przeszklone drzwiczki z wgłębieniem na uchwyt. Hyundai VIN 6 Jest elegancką, wolnostojącą chłodziarką do win z automatyczną regulacją temperatury w zakresie od 8 do 18 stopni Celsjusza. Hyundai VIN 6 z dwoma półkami wykonanymi z drutu mieści 6 butelek. Jest to doskonała chłodziarka do biura, hotelowego apartamentu lub dla osób, które nie dysponują zbyt dużą kolekcją win. Urządzenie wyposażone jest w szklane przezroczyste drzwiczki, oświetlenie wnętrza oraz dotykowy wyświetlacz LED pozwalający na regulację temperatury. Wybieramy chłodziarkę do 1000 zł Hyundai VIN 32DZ W środku tej chłodziarki znajdują się druciane profilowane półki, które umożliwiają przechowywanie 32 butelek o łącznej pojemności 78 litrów. Model Hyundai VIN 32DZ podzielony został na dwie strefy chłodzące. Górna część chłodziarki pozwala na ustawienie temperatury w zakresie od 8 do 18 stopni Celsjusza, dolna – od 12 do 18. Urządzenie wyposażone jest w dotykowy panel sterownia z elektronicznym wyświetlaczem wskazującym aktualną temperaturę panującą wewnątrz. Dodatkowym atutem urządzenia jest wewnętrzne oświetlenie LED. Candy CCV 150 Chłodziarka ta pomieści łącznie 42 butelki do wina. Wyposażono ją w 6 chromowanych półek, jeden uchwyt, szklane drzwiczki i regulowane nóżki. Drzwi można zamontować z obu stron. Candy CCV 150 jest oświetlona wewnątrz i pozwala regulować temperaturę w zakresie od ok. 7 do 18 stopni Celsjusza. Chłodziarki do win w cenie do 1500 zł Hoover HWC 2536 DL Wnętrze chłodziarki wypełniają 4 drewniane półki, które mogą pomieścić 70 butelek wina o łącznej pojemności 198 litrów. Hoover HWC 2536 DL podzielony został na 3 strefy chłodzenia. Strefa górna pozawala na przechowywanie alkoholu w temperaturze od 10 do 18 stopni Celsjusza, strefa środkowa – od 5 do 10, a strefa dolna to przedział od 5 do 8 stopni.Urządzenie wyposażono w szklane drzwi z ochroną przed promieniowaniem UV, mechanizm cyrkulacji powietrza oraz nóżki z regulacją wysokości. Candy CCVA 200 GL Jednostrefowa chłodziarka, która na czterech drewnianych półkach jest w stanie zmieścić 40 butelek wina o łącznej pojemności 118 litrów. Zakres temperatury tego modelu to 7-18 stopni Celsjusza. Front Candy CCVA 200 GL to przeszklone drzwiczki wyposażone w filtr chroniący przed promieniowaniem UV. W środku znalazło się wewnętrzne oświetlenie, uchwyt na butelki oraz regulowane nóżki. Podsumowanie Chłodziarki do wina to bardzo przydatne akcesorium w każdej kuchni i niezbędne narzędzie przy prowadzeniu restauracji. Przed zakupem warto zbadać swoje potrzeby i wybrać model, który będzie miał pożądane parametry oraz wygląd i kolor pasujący do reszty pomieszczenia.Każde, nawet to zamknięte w najszczelniejszej butelce wino może się zepsuć, kiedy jest przechowywane w nieodpowiedni sposób. Dlatego jeżeli naprawdę lubisz ten trunek, to wyposaż się w specjalnie przeznaczoną do niego chłodziarkę.
Wybieramy chłodziarkę do wina do 500, 1000 i 1500 zł
Błyskawiczne wyszczuplenie owalu, uwypuklenie kości policzkowych, wysmuklenie nosa. Ukrycie każdej niedoskonałości twarzy jest możliwe za pomocą makijażu. Konturowanie, czyli cieniowanie, nadaje jej pożądane proporcje. Dzięki specjalistycznym kosmetykom możemy podkreślić swoje atuty i zapomnieć o tym, co w naszej twarzy jest mniej atrakcyjne. Latem nasza cera jest muśnięta słońcem. To dodaje jej świeżości, zdrowego kolorytu, urody. Nie wyklucza to jednak konturowania twarzy. Zawsze wykorzystujmy możliwości, jakie daje nam umiejętnie zrobiony makijaż. Rozświetlona cera, zwłaszcza okolice oczu, czy podkreślone kości policzkowe sprawiają, że nasza twarz jest piękniejsza. A czy nie o to nam chodzi bez względu na porę roku? Wielką fanką konturowania jest Kim Kardashian. Make-up w jej stylu to wyraźnie podkreślone policzki, wyprofilowane czoło, broda, a nawet nos. Bierzmy z niej przykład. Jak? Odpowiednio do potrzeb. Oto garść podpowiedzi. Najpierw o słońcu Zacznijmy jednak od… słońca. Lekko opalona twarz to podstawa i duże ułatwienie. Nie mówiąc już o tym, że to mocny makijażowy trend, bo zastępuje wiele kosmetyków. Ale czasem nie wszystkie… Aby zacząć przygodę z counturingiem, należy zaopatrzyć się wpodkłady – w kolorze skóry i o półtora tonu ciemniejszy. W zestawie obowiązkowym musi się też znaleźć się korektor jasny i ciemny. Ale to nie wyczerpuje listy, bo – co prawda – nałożenie podkładu i korektora wygładzi cerę, ale też w większości przypadków uczyni ją bezbarwną maską. Dlatego do zestawu dołączamy też bronzer, rozświetlacz, puder transparentny lub naturalny. Z akcesoriów będziemy potrzebowały beauty blendera, czyli magicznej gąbki do nanoszenia kosmetyków, oraz okrągłych i podłużnych pędzli do makijażu. Teraz o zasadach… By nadać twarzy charakter, czasem wystarczy muśnięcie policzków bronzerem lub wygładzającym i odżywczym pudrem brązującym. Jeśli chcemy ją wyszczuplić lub poszerzyć, również sięgnijmy po bronzer. A dodatkowo po rozświetlacz. Za ich pomocą możemy też wydłużyć lub skrócić rysy, zmodyfikować kształt nosa. Słowem – uzyskać owal twarzy uważany za idealny. Perfekcyjne konturowanie powinno się rozpocząć od nałożenia kremu nawilżającego. Zwłaszcza jeśli zamierzamy nanieść dużą ilość podkładów modelujących, nawilżenie cery jest niezbędne. Potem nakładamy bazę do dalszego makijażu, np. naturalny podkład. Wszystko po to, by ujednolić kolor cery. W pierwszej kolejności rozprowadzamy jaśniejszy podkład, zakrywając sińce pod oczami. Następnie nakładamy go na łuk brwiowy. Ważne jest też konturowanie boków nosa. Mając wąskie usta, warto nałożyć rozświetlacz na ich górny brzeg. Kolejnym etapem jest nałożenie ciemniejszego odcienia. Nanosimy go wzdłuż kości policzkowych, czoła i linii żuchwy. Cały czas pamiętamy o dokładnym rozprowadzeniu go na twarzy. Potem przychodzi czas na nałożeniepudru transparentnego. Dzięki temu nasz makijaż dłużej zachowa świeżość. Po tym zabiegu możemy przystąpić do modelowania korektorem o gęstej konsystencji, ale trzeba go rozetrzeć bardzo dokładnie (i tu przyda się beauty blender). Chodzi oto, aby kosmetyk idealnie stopił się ze skórą. Na mokro czy na sucho? Latem mamy do wyboru dwa rodzaje konturowania – mokre i suche. To pierwsze jest bardziej trwałe i daje naturalniejszy efekt, ale w czasie upałów może się nie sprawdzić. Modelowanie kosmetykami „suchymi”, np. bronzerem w kamieniu, wymaga większej wprawy (nieumiejętnie wykonane tworzy plamy), ma jednak niezaprzeczalne zalety: zajmuje maksymalnie trzy minuty i lepiej się utrzyma, nawet gdy temperatura staje się nieznośna. Warto znać sztukę konturowania. Bo korygowanie rysów twarzy, ukrywanie jej niedoskonałości przyda się nie tylko latem. Opanowane tej umiejętności do perfekcji naprawdę czyni cuda. Zobacz równiż Strefę Urodową - Konturowanie na sucho - trend w makijażu
Jak konturować twarz latem?
Nawet gdy na skroni przybywa siwych włosów, jazda samochodem nadal sprawia przyjemność. Należy jednak zadbać o to, by jeździło się wygodnie i bezpiecznie. Oto kilka niedrogich sposobów na ułatwienie sobie życia. Z biegiem lat zaczyna się patrzeć na samochody trochę inaczej. Prędkość, przyśpieszenie i wygląd zaczynają mieć nieco mniejsze znaczenie, niż wcześniej. Zamiast tego zwraca się uwagę na praktyczność na co dzień, bezpieczeństwo, no i przede wszystkim – wygodę. Dlatego samochód dla doświadczonego kierowcy, który jeździ już od wielu lat, powinien być dopasowany do jego potrzeb. Tak, aby nawet najdłuższa podróż nie męczyła, a codzienna jazda była przyjemna, a nie uciążliwa. Wygodnie na fotelu Nie ma się co oszukiwać – nie każdy samochód ma wygodny fotel. Odczuwa się to zwłaszcza w dłuższej podróży, za którą można „zapłacić” długotrwałym bólem pleców. Fotele trudno wymienić, podobnie jak trudno znaleźć auto z takimi, które są idealne. Można „ratować się” matami masującymi. box:offerCarousel Model Medivon CF2602 ma również funkcję podgrzewania, co szczególnie docenia się zimą. Masaż wykonuje pięć oddzielnych głowic i można wybrać jeden z pięciu trybów: masowanie głowy, pleców, szyi, bioder, ud. Po zakończeniu podróży autem można wziąć matę ze sobą i używać jej także w domu – działa zarówno po podłączeniu do samochodowej zapalniczki, jak i do domowego kontaktu. Cena: od 139,99 zł. Jeśli nie zależy nam na funkcji masażu czy podgrzewania, ale chcemy po prostu siedzieć wygodniej, wybierzmy matę na fotel. box:offerCarousel Gran Confort. Jest to nakładka o specjalnym kształcie, który ma zapewnić komfort i dopasować się do ciała kierowcy. Pianka, z której jest wykonana, „zapamiętuje” kształt, w jaki się układa. Zmniejsza napięcie mięśni związane z pozycją siedzącą kierowcy. Zintegrowany zagłówek. Kompatybilna z poduszkami powietrznymi. Idealna do samochodu, polecana również do biura i domu. Cena od 95 zł. Szeroki jest również wybór podwyższających poduszek na fotel czy poduszek ortopedycznych, zapewniających podparcie lędźwiowe. Pomoc na parkingu W pewnym wieku, mimo zachowywania najlepszej formy, wyczucie odległości może już być nie tak doskonałe jak wcześniej. Pewną trudność sprawia również odwracanie głowy podczas cofania. Zresztą dlaczego po prostu nie ułatwić sobie życia? Zakup czujników parkowania sprawi, że manewry parkingowe staną się o wiele łatwiejsze, sam zaś koszt takiego gadżetu jest niższy niż koszt… stłuczki. Nie mówiąc o tym, że oszczędzamy sobie zbędnego stresu. Takie sensory można założyć zarówno z przodu, jak i z tyłu. Montaż najlepiej zlecić wyspecjalizowanemu zakładowi, ale jeśli ktoś ma żyłkę majsterkowicza, powinien dać radę w zaciszu domowego garażu. box:offerCarousel box:offerCarousel Czujniki parkowania Beep & Park marki Valeo. Są przeznaczone do aut nie dłuższych niż 5 m. Dostępne są również wyświetlacze pokazujące odległość od przeszkody. Na zestaw na przód lub tył składają się cztery ultradźwiękowe czujniki. Kompatybilne z hakiem holowniczym. Kolory: czarny matowy, biały, srebrny, szary. Cena zestawu: od 209,70 zł. A skoro mamy już czujniki – więc słychać, jak daleko jest do przeszkody – może by tak ułatwić sobie życie jeszcze bardziej? Kamera cofania pozwoli zobaczyć, do czego zbliżamy się tyłem, więc odwracanie głowy można ograniczyć do minimum. Dostępne są najróżniejsze rozwiązania. Najprostsze to kamera umieszczona w ramce tablicy rejestracyjnej i wyświetlacz w formie nakładki na lusterko wsteczne. Bardziej zaawansowane zestawy składają się z kamery montowanej oddzielnie i osobnego wyświetlacza. Można wybrać także całą stację multimedialną z dużym ekranem, na którym w czasie cofania pokazuje się obraz. W każdej formie kamera zapewnia wygodę i poprawia bezpieczeństwo. Gdy sypie śnieg box:offerCarousel A na koniec – coś tańszego, ale nieocenionego w swojej praktyczności. Długa szczotka do odśnieżania pomoże w łatwiejszym przygotowaniu auta do jazdy i pozwoli na odśnieżenie całego nadwozia bez wykonywania męczących akrobacji wokół samochodu. Potem jeszcze tylko nieco odmrażacza na szyby i można jechać. Prosto, szybko i bez wysiłku. W końcu im jesteśmy starsi, tym więcej luksusu nam potrzeba.
Gadżety samochodowe dla starszego kierowcy
Otwieranie o poranku kolejnego okienka kalendarza adwentowego znacznie uprzyjemnia odliczanie dni do Gwiazdki. Sprawimy dziecku ogromną radość, gdy zamiast klasycznych czekoladek odnajdzie w środku klocki Lego. Kalendarz adwentowy to fantastyczny sposób na wprowadzenie dziecka w świąteczną atmosferę, a także umilenie mu wyczekiwania na mikołajkowe, a potem gwiazdkowe prezenty. Propozycje od Lego przypadną do gustu wszystkim miłośnikom klocków oraz kolekcjonerom minifigurek. Kalendarze z serii Lego City box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel 1. Kalendarz Lego City 2018 Tegoroczna propozycja nawiązuje do przedświątecznej witryny sklepu z zabawkami. W 24 okienkach znajdziemy prezentowane na niej przedmioty: drona, robota, rakietę kosmiczną, a także elementy charakterystyczne dla zimowego miasteczka: bałwana, sprzedawcę ciastek, Mikołaja i udekorowaną choinkę. 2. Widok za oknem Kalendarz inspirowany zaśnieżonym miasteczkiem widzianym przez okno udekorowanego salonu z kominkiem. W okienkach ukryte są dekoracje, zabawki i sześć minifigurek, m.in. sanie Mikołaja, pług śnieżny, chłopiec na snowboardzie, narciarz i babcia ze świeżo upieczonymi ciasteczkami. 3. Dla kolekcjonerów W ofercie Allegro są również kalendarze Lego City z edycji archiwalnych, np. 60099 i 60133. To prawdziwa gratka dla małych kolekcjonerów, którzy chcieliby rozbudować swoje zimowe miasteczko. Ich bohaterami są mieszkańcy i przedstawiciele różnych profesji (np. strażacy, uliczni sprzedawcy) przygotowujący się do świąt. Kalendarze z serii Lego Friends box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel 4. Kalendarz Lego Friends 2018 W każdym okienku tegorocznej propozycji nasza pociecha znajdzie element dekoracji domu lub świąteczny upominek. Do złożenia jest m.in. choinka, miniaturowy kominek z zawieszoną na nim skarpetą, świecznik i pierniczkowy ludzik. Dodatkowo kilka rekwizytów charakterystycznych dla każdej z przyjaciółek z Heartlake, m.in. mikroskop, gitara elektryczna i aparat fotograficzny. 5. Przygoda na stoku W tym kalendarzu adwentowym ukryte jest wszystko, co przywodzi na myśl zimowy wypoczynek w górskim kurorcie. Sprzęty dla miłośników białego szaleństwa: skuter, sanki, deska snowboardowa, a także stoiska, w których po dniu pełnym aktywności można kupić pachnące smakołyki. W zestawie znajduje się również minilaleczka Stephanie ubrana w świąteczny strój. 6. Świąteczny plac w Heartlake Najbardziej zagorzałe wielbicielki serii kalendarzy Lego Friends ucieszą się również z archiwalnego wydania 41102. Znajdą w nim akcesoria do zimowych sportów i zabaw – łyżwy, bramki, kręgle – oraz elementy wystroju, takie jak świąteczne stoiska, choinka i bałwanek. Dodatkowym bonusem są minilaleczki dwóch przyjaciółek z Heartlake, Andrei i Lizy. Kalendarze z serii Lego Star Wars box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel 7. Kalendarz Lego Star Wars 2018 Ulubione postacie i pojazdy z „Gwiezdnych wojen, przeniesione do zimowej scenerii. W tegorocznym kalendarzu ukrytych jest 5 minifigurek, 3 figurki, 12 modeli pojazdów (m.in. śmigacz, czołg bojowy Republiki czy myśliwiec Jedi Delta-7). Do tego świąteczny kolektor pary wodnej i śniegowy bałwan, a także rozkładana plansza do zabawy i odgrywania scen, z grafikami pustynnych i lodowych planet. 8. Dla kolekcjonerów figurek Archiwalny zestaw, w którego okienkach ukrytych jest aż 8 figurek, w tym specjalna świąteczna. Oprócz nich każdy fan znajdzie tam pakiet akcesoriów (np. świetlny miecz Luke’a Skywalkera), a także modele statków, takich jak np. pojazd desantowy Imperium czy krążownik Republiki. Zabawę urozmaici dołączona do kompletu plansza z planetami Naboo, Tatooine i Hoth. 9. Perełka w kolekcji Star Wars Propozycja dla prawdziwych fanów to archiwalny kalendarz z zabawnymi gadżetami nawiązującymi do sagi. W okienkach m.in. 5 minifigurek, 2 świąteczne droidy i pojazdy, w tym Sokół Millennium i gwiezdny myśliwiec A-wing. 10. Do odgrywania scen z filmów Wymarzony kalendarz dla tych, którzy uwielbiają odtwarzać sytuacje znane z filmów. W każdym okienku znajduje się figurka, pojazd lub element ekwipunku. Do tego plansza, która posłuży za tło do zabawy. Urozmaicona seria kalendarzy adwentowych od Lego pozwala wybrać taki, którego odkrywanie będzie dla dziecka wspaniałą zabawą i umożliwi uzupełnienie posiadanej już kolekcji klocków.
10 kalendarzy adwentowych od Lego - sprawdź hity!
Bałagan jest oznaką kreatywnego umysłu. Celem książki Keri Smith jest udowodnienie, że to stwierdzenie jest prawdziwe. Autorka dostarcza czytelnikom okazji do rozbudzenia wyobraźni i zapełnienia kilkudziesięciu kartek wytworami fantazji. Zatem długopis w dłoń i do dzieła! „Bałagan. Przewodnik po wypadkach i błędach” to doskonała propozycja dla każdego, kto uwielbia pisać, malować, kreślić, brudzić, zaznaczać i wykonywać kolejne zadania – zadania, które wypełniają książkę Keri Smith. Celem autorki było stworzenie zamkniętej dwoma okładkami przestrzeni, w której można wyrazić swoją kreatywność i uwolnić granice swojej wyobraźni za pomocą długopisu, kartki, ołówka i kolorów. Po sukcesie „Zniszcz Ten Dziennik” (recenzja) i „To nie książka” (recenzja) przyszedł czas na zmierzenie się z tym, co często potrafi nam zjeżyć włos na głowie – z bałaganem. Niszczyć czy ozdabiać? Niszczenie książki może brzmieć dla niektórych jak świętokradztwo. Pisać po stronach książki? Nigdy w życiu! Co jednak, gdy książka została przeznaczona właśnie do tego celu? I nie do niszczenia, ale do zapełniania jej czymkolwiek chcemy. Keri Smith zachęca nas, abyśmy współtworzyli książkę, dzielili się z niezapełnionymi kartkami własną kreatywnością i tworzyli, pisali, rozwiązywali. To nie jest proces niszczenia, to proces tworzenia. Przekrocz granice bałaganu! Keri Smith w swojej kolejnej książkowej propozycji chce zachęcić czytelnika do przekraczania własnych granic. Autorka przedstawia całą masę kreatywnych zadań, których celem jest wyrwanie odbiorcy z jego strefy bezpieczeństwa i zachęcenie do pozbycia się zasad oraz przyzwyczajeń, których uczony był od najmłodszych lat. „Bałagan. Przewodnik po wypadkach i błędach” to zatem propozycja dla odważnych! Keri Smith namawia, aby czynić nieład i bałagan wspólnie ze swoimi przyjaciółmi. Tutaj wychodzenie za linię, brudzenie, tworzenie plam i zagięć jest jak najbardziej pożądane. Nie bój się zatem tworzyć rzeczy nieidealnych! Zatrać się w kreatywności Co jest celem pozycji „Bałagan. Przewodnik po wypadkach i błędach”? Rozbudzenie kreatywności, uwolnienie wewnętrznego dziecka, ale także odprężenie się i relaks. Książka pozwala się wyżyć, improwizować, zaryzykować i stworzyć coś, co wyzwoli uśmiech na twarzy kreatora. Bo właśnie bałagan, chaos, brak zasad i porzucenie rygoru sprawiają, że ludzie robią nowe rzeczy. A jak wiadomo, nowe wyzwania pozwalają na rozwinięcie własnej osobowości i odkrycie cech, które wcześniej były ukryte pod warstwą porządku. Książka Keri Smith to doskonały przykład tego, że bycie niedoskonałym jest cenne, a także dostarcza dużo zabawy. Zobacz także inne książki Keri Smith. Źródło okładki: www.keliber.pl
„Bałagan. Przewodnik po wypadkach i błędach” Keri Smith – recenzja
Skompletowanie wyprawki dla niemowlęcia nie jest rzeczą prostą. Dodatkowych trudności możemy się spodziewać, jeśli chcemy, by zestaw najpotrzebniejszych rzeczy był ekologiczny. Zobaczmy zatem, na co zwrócić uwagę przy kompletowaniu ekologicznej wyprawki dla dziecka. Dlaczego warto postawić na ekologię? Nie ma co się oszukiwać – większość rodziców jest przyzwyczajonych do jednorazowych pieluszek, nierzadko sięgają też po kosmetyki z najniższych półek. Dopiero kiedy przełamią opór do naturalności i sprawdzą skład takich produktów, okazuje się, że mogą one mieć szkodliwy wpływ na zdrowie. Alternatywą jest ekologia. Nie oznacza to od razu, że trzeba cofnąć się do epoki kamienia łupanego i zrezygnować z kosmetyków czy pieluch. Współczesna ekologia to bowiem dbanie o środowisko i zdrowie przy pomocy nowoczesnych rozwiązań. Pieluchy wielorazowe i jednorazowe Dla ekologicznych rodziców podstawą wyprawki są wielorazowe pieluszki. W tej kwestii jest kilka rozwiązań. Pierwszy to pieluchy tetrowe. Pamiętają je zapewne mamy obecnych 30-latków. Kiedyś zakładanie odpowiednio złożonej tetry było standardem. Teraz eko-rodzice wracają do tego rozwiązania, ale z tą różnicą, że na tetrę zakładają tzw. kieszonkę, czyli pokrycie wykonane z materiału syntetycznego bądź wełny. W ten sposób zapobiegają przeciekaniu. Zamiast tetry można zainwestować we wkłady z bambusa, mikrofibry, bawełny. Sam wkład to oczywiście nie wszystko – ważna jest także kieszonka. box:offerCarousel Ogromną zaletą pieluszek wielorazowych jest ich wygląd. Kieszonki nie są białe – mogą być uszyte z materiałów w przeróżne wzory. W zależności od preferencji można jeszcze wybrać ochraniacze wełniane. Materiał ten pozwala skórze oddychać, zapobiegając poceniu się pupy i odparzeniom. Przed zakupem zawsze należy sprawdzić rozmiar. Pieluszki wielorazowe dostępne są w różnych, podobnie jak te jednorazowe. Zapinane są na napy – mają je zresztą wszyte w kilku miejscach, dzięki czemu rosną razem z dzieckiem. Nie ma co się obawiać o przeciekanie, gdyż ochraniacze mają wszyte gumki zapobiegające przemakaniu. Jeśli jednak nie jesteśmy zwolennikami pieluch wielorazowych, a ekologia jest dla nas ważna, dobrym pomysłem będzie wypróbowanie ekologicznych pieluszek jednorazowych. Alternatywą dla wielorazówek mogą być te marki Bambo Nature. Produkt tego typu jest wykonany z wykorzystaniem nowoczesnej, przyjaznej środowisku technologii, dlatego pieluszki są przyjemne dla delikatnej skóry dziecka. Nie są sztucznie bielone i nie wywołują uczuleń, dodatkowo sprzyjają naturalnemu przepływowi powietrza, zapobiegając w ten sposób odparzeniom. box:offerCarousel Kosmetyki W pielęgnacji niemowlęcia ważną rolę odgrywają kosmetyki, szczególnie jeśli skóra dziecka przejawia tendencję do przesuszania się lub atopii. W takim przypadku najlepiej wybierać te produkty, które mają naturalne, przyjazne składy. Jednocześnie muszą być maksymalnie odżywcze. Podstawą jest kompozycja składników. Powinna być oparta o naturę, bez rakotwórczych komponentów (np. tlenku etylenu). Dobrym produktem jest płyn do kąpieli marki Anthyllis z wyciągiem z hibiskusa i proteinami ryżu. Kosmetyki tej marki posiadają certyfikat ICEA. Również płyn marki Pure Beginnings jest godny polecenia. W składzie nie znajdziemy substancji PEG, konserwantów czy barwników. Podstawą receptury są olejki, naturalne wyciągi i ekstrakty (np. olej z baobabu, geranium czy oliwa z oliwek). Kolejną opcją jest mydło marsylskie, produkowane wyłącznie z naturalnych składników i przeznaczone dla wyjątkowo delikatnej skóry. Skutecznie czyści, nawilża i odżywia. Jak znaleźć ekologiczny kosmetyk dla dziecka? Zwracajmy uwagę na informacje na opakowaniu. Znaki EcoCert lub BIO naprowadzą nas na odpowiednią ścieżkę.
Ekologiczna wyprawka dla dziecka
Lato to wyśmienity moment na perfumeryjne zakupy. Pojawia się wówczas wiele nowych zapachów. Na sklepowych półkach goszczą letnie edycje lekkich wód toaletowych, bezalkoholowych mgiełek, jakie można stosować nawet na plaży. To także świetna okazja, by powrócić do ulubionych klasyków, przywołujących wspomnienia ciepłych dni. Przedstawiamy przegląd najpiękniejszych perfum i wód aromatycznych, które spodobają się wielu paniom. Uznajemy je również za znakomity prezent. Odświeżone wersje ulubionych perfum Rankingi najpopularniejszych perfum potwierdzają: są takie zapachy, które chce się nosić od rana do wieczora, od stycznia do grudnia. Dlatego producenci pachnideł starają się wyjść naprzeciw oczekiwaniom klientek i proponują nieco lżejsze ich wersje, często wzbogacone dodatkowymi świeżymi lub owocowymi nutami. Takie, których przyjemnie używa się nawet w wysokich temperaturach, natomiast nadal są to warianty trwałe i uniwersalne. Oto niektóre z nich. 1. Lancôme, La vie est belle, EDT Motto przyświecające tym perfumom brzmi: „życie jest piękne!”, a gwiazdą kampanii uczyniono Julię Roberts. La vie est belle to jedne z ulubionych zapachów Polek. Oryginalnie zaprezentowano je w wersji perfumowanej, istnieje także (lansowana jesienią) edycja intense, jeszcze bardziej pudrowa i nieco cięższa. Na lato Lancôme proponuje jednak zapach trochę lżejszy, dostępny jako woda toaletowa o pojemności 50 lub 100 ml (w sprzedaży nie ma w ogóle flakonu 30 ml). Perfumy pachną: porzeczkami, magnolią, irysem, migdałami, brązowym cukrem, fasolą tonka, pralinami. W porównaniu z wodą perfumowaną są wyczuwalnie lżejsze, choć nadal dość pudrowe. Z pewnością fanki zapachu odnajdą w nich ulubione nuty irysa i pralinek, charakterystyczne dla całej gamy. Kategoria zapachu: szyprowo-kwiatowa Trwałość: średnia / woda toaletowa Cena: ok. 250–400 zł 2. Burberry Body, EDT Elegancka, ale delikatna woda toaletowa, podobnie jak pierwowzór – woda perfumowana o tej samej nazwie – trzyma się blisko skóry, jest nienachalna, nie przeszkadza nawet wtedy, gdy nosi się ją przy wysokich temperaturach. Łączy świeże akordy owoców brzoskwini z delikatnością kwiatów frezji, róży i irysa. Nuta bazowa jest ciepła i delikatna, pachnąca drzewem sandałowym, wanilią i piżmem. Zapach Body, zgodnie z nazwą, został stworzony jako taki trzymający się blisko ciała, otulający niczym druga skóra. Ma być naturalny, ciepły, kobiecy i delikatny, a mimo tego – trwały. To dobry wybór dla pań, zwykle drażnionych przez mocne perfumowane zapachy lub dla młodych kobiet rozpoczynających przygodę z perfumami. Kategoria zapachu: owocowo-kwiatowa Trwałość: średnia / woda toaletowa Cena: ok. 100–300 zł 3. Calvin Klein, Eternity Moment, EDP Woda perfumowana o różowej barwie, mimo dość intensywnej mocy zapachu, jest odświeżoną, przeznaczoną na wiosnę i lato, wersją zapachu Eternity, czyli klasycznych perfum Calvina Kleina. Zapach powstał z myślą o zakochanych marzycielkach, którym ma przypominać woń najpiękniejszych, letnich chwil. Pachnie owocami i kwiatami, głównie: maliną, śliwką, passiflorą, granatem, piwonią i lilią wodną. Jest lekki, świeży, a dzięki akordom drzewa różanego i piżma w nutach bazowych, bardzo kobiecy. Kategoria zapachu: owocowo-kwiatowa Trwałość: średnia do wysokiej / woda perfumowana Cena: ok. 100–200 zł Wody aromatyczne i toaletowe specjalne na lato Nie są to perfumy, a zapachy poprawiające nastrój latem. Często nie zawierają alkoholu, dzięki czemu nie wysuszają skóry i nie powodują przebarwień. Mogą mieć także dodatkowe właściwości: nawilżające, dezodorujące, odświeżające, energizujące. Są to zapachy przygotowane specjalnie na sezony wiosenno-letnie, często tylko wtedy dostaniemy je na rynku. Najczęściej dominują w nich nuty owocowe. 4. Clarins, Eau Dynamisante, energizująca woda pielęgnacyjna Flagowy zapach Clarins, używany do perfumowania wszystkich firmowych salonów SPA marki oraz aromat kosmetyków nakładanych podczas wykonywania rytuałów piękności. Mimo zachowania lekkiej formuły wody aromatyzowanej, zapach jest dość intensywny i nieco ziołowy. Długo utrzymuje się na skórze, posiada też dodatkowe działanie nawilżające i energetyzujące. To dzięki dodatkowi naturalnych olejków eterycznych. Warto nakładać go na skórę zaraz po kąpieli, a potem stosować w ciągu dnia, ilekroć potrzebujemy odświeżenia. Standardowa butelka ma pojemność 100 ml, okazjonalnie Eau Dynamisante pojawia się również w wersji podróżnej (30 ml). Kategoria zapachu: owocowo-ziołowa Trwałość: mała do średniej / woda aromatyczna Cena: 199 zł 5. Benefit, Bathina, mgiełka perfumowana Perfumowana mgiełka do ciała w różowej, metalicznej butelce 50 ml z wizerunkiem uśmiechniętej pin-up girl przenosi na słoneczne plaże Hawajów. Opakowanie retro dobrze odzwierciedla swoją zawartość – delikatny, lecz uwodzicielski zapach, jak z tropikalnego ogrodu, z mocnymi akordami kwiatowymi, bez „plastikowych” woni słodkich owoców. Jej główne nuty zapachowe to: brzoskwinia, cytryna, śliwka i białe kwiaty. Ponieważ nie zawiera alkoholu, nadaje się do perfumowania zarówno ciała, jak i włosów. Dodano do niej substancje nawilżające, dzięki czemu ma dodatkowe właściwości pielęgnacyjne. W gamie Bathina dostępny jest też balsam do ciała w formie kompaktu (co umożliwia wygodną aplikację specyfiku w podróży). Kategoria zapachu: owocowo-kwiatowa Trwałość: mała do średniej / woda aromatyczna Cena: ok. 150 zł 6. Guerlain, Aqua Allegoria Flora Nymphea, EDT Woda toaletowa z serii Aqua Allegoria (Guerlain każdego roku proponuje nową odsłonę zapachową serii) powstała 5 lat temu z okazji 15 rocznicy premiery zapachów Allegoria. Jej twórcą jest Thierry Wasser, a bezpośrednią inspiracją wiosenny ogród kwiatowy oraz symbol marki – pszczoła. Dlatego Flora Nymphea pachnie: bzem, jaśminem, ziołami, kwiatem pomarańczy, a przede wszystkim słodkim miodem. Dostępna we flakoniku o pojemności 75 i 125 ml jest lekką wodą o średniej trwałości, nadającą się zarówno na wiosenne, jak i upalne, letnie dni oraz wieczory. Kategoria zapachu: owocowo-kwiatowa Trwałość: średnia / woda toaletowa Cena: ok. 150–250 zł 7. Yves Rocher, Brume Parfumée, mgiełka do ciała Nowość w gamie zapachów YR przygotowana specjalnie na sezon letni 2015 w ramach flagowej linii produktów kąpielowych i pielęgnacyjnych Plaisirs Nature (znajdziemy w nich m.in.: żele do kąpieli, mydła do rąk, balsamy do ciała, peeling do ciała). Mgiełka ma działanie odświeżające, energizujące. Występuje w dwóch wariantach zapachowych: jabłko z anyżem oraz cytryna z bazylią. Ma lekką formułę sprayu i jest pakowana w plastikową butelkę z atomizerem, toteż idealnie nadaje się na podróż. Jest to edycja limitowana, przygotowana specjalnie na lato, stąd zapachy są świeże, ale nie słodkie. Zawierają naturalne olejki eteryczne. Warto zwrócić uwagę, że wody zawierają alkohol, trzeba zatem używać ich ostrożnie w dniach, w jakich eksponujemy skórę na działanie promieni słonecznych. Kategoria zapachu: owocowo-ziołowa Trwałość: lekka / woda aromatyczna Cena: 26 zł NOWOŚCI LATA 2015 W tej kategorii polecamy zapachy, które zadebiutowały wiosną i latem tego roku. Nie są to typowe letnie wody aromatyczne do stosowania na plaży, a „pełnoprawne” perfumy. 8. Gucci, Bamboo, EDP Harmonijny, delikatny, uniwersalny. Z jednej strony interpretacja naturalnej kobiecości, z drugiej – inspiracja bambusowymi rączkami toreb Gucci. Zapach skomponowano wokół nut kwiatowych i drzewnych z dodatkiem przypraw. Jest ciepły i przytulny. Pulsuje aromatami: wanilii, ylang-ylang, lilii, kwiatów pomarańczy, ambry i drzewa sandałowego. Flakon zdobiony motywami bambusa ma pojemność 50 ml. Kategoria zapachu: kwiatowo-drzewny Trwałość: średnia Cena: ok. 380 zł 9. Gabriela Sabatini, Happy Life, EDT Najnowszy zapach, sygnowany nazwiskiem słynnej tenisistki, to woda toaletowa występująca w 3 buteleczkach o różnych pojemnościach: 20, 30 i 60 ml. Kompozycja złożona głównie z kwiatowych nut ma wyrażać radość i optymizm. Jest też nawiązaniem do pierwszego zapachu Sabatini, jaki swoją premierę miał w 1989 roku. Perfumy będą odpowiednie dla kobiet w każdym wieku, także latem. Pachną: bergamotką, jaśminem, cytrusami, magnolią, różą, brzoskwinią, piżmem i wanilią. Kategoria zapachu: kwiatowo-owocowy Trwałość: średnia Cena: ok. 60–140 zł Ulubione klasyki – idealne na wieczór Każdej wiosny pojawia się co najmniej kilka premier zapachowych, do nich dołączają letnie edycje perfum i nawilżające mgiełki. I choć wybór jest ogromny, warto czasem powrócić do sprawdzonych klasyków i odkryć je na nowo. Kultowe zapachy ubiegłych dekad mają jeszcze jedną przewagę nad nowościami – relację ceny do jakości. W przypadku większości perfum sprzed lat, ceny zakupu w perfumeriach internetowych są bardzo atrakcyjne, a szeroki wybór umożliwia zakup nawet kilku flakonów w cenie jednej nowości. O ile na upalne dni najlepiej sprawdzą się bezalkoholowe mgiełki, wieczorem można sobie pozwolić na intensywny, charakterystyczny zapach. Oto nasze propozycje: 10. Calvin Klein, Euphoria Woman, EDP Intensywny, pachnący przyprawami, bardzo kobiecy. Inspirowany wspomnieniami z dalekich podróży oraz marzeniami zabiera do świata zmysłowych doznań. Zapach jednocześnie egzotyczny i seksowny. Główne akordy zapachowe to: ambra, fiołek, granat, kwiat lotosu, czarna orchidea, śliwka, kwiat champaca. Euphoria w ciągu 10 lat od premiery doczekała się kilku edycji zapachowych, w tym także lżejszej wersji toaletowej. Występuje w towarzystwie wielu kosmetyków kąpielowych – mydeł, balsamów, kremów. Można ją kupić w opakowaniach o pojemnościach: 30, 50 i 100 ml w niewygórowanych cenach. Kategoria zapachu: kwiatowo-orientalna Trwałość: duża Cena: ok. 90–270 zł 11. Cerruti, 1881, EDT Ten zapach to ikona. Stylu, klasy, czystej kobiecości, elegancji, szyku. Charakterystyczny, kulisty flakon i ciepła brzoskwiniowo-złota barwa zapachu przywodzą na myśl klasyczne kobiece perfumy, pełne ciepłych nut, wyrafinowane i ponadczasowe. Nazwa zapachu, 1881, oznacza rok założenia firmy Cerruti (włoska rodzinna marka modowo-urodowa). Zapach jest niezwykle bogaty, składa się z około 20 nut zapachowych, co czyni go nieoczywistym i skomplikowanym. Pięknie rozwija się na skórze i współgra z jej pH. Cerruti 1881 pachnie m.in.: mimozą, fiołkiem różą, bergamotką, lilią, narcyzem, kolendrą, geranium, irysem, piżmem, cedrem. Kategoria zapachu: kwiatowo-orientalna Trwałość: duża Cena: ok. 70–150 zł 12. Calvin Klein, Contradiction EDP Woń pełna sprzeczności. Jednocześnie elegancka, neutralna i seksowna. Uwodzi egzotycznymi nutami zapachowymi, widzimy ją opakowaną w prosty flakon wykonany ze szkła i metalu. Flakon i zapach odzwierciedlają minimalistyczny styl lat 90., ale równocześnie symbolizują ponadczasowość, wibracje, orientalizm. Contradiction ma wiele oblicz, jak kobieta, która go nosi. Pachnie: piwonią, jaśminem, orchideą, konwalią, jeżyną, eukaliptusem, bzem, piżmem, sandałowcem i fasolką tonka. Jest bardzo trwały. Kategoria zapachu: orientalno-kwiatowa Trwałość: wysoka Cena: ok. 65–100 zł
Tak pachną wakacje! Wody toaletowe i mgiełki idealne na lato
Pewnie wielokrotnie słyszałaś, że masło kakaowe sprawdza się znakomicie w pielęgnacji urody. Jest to z pewnością bardzo wydajny, w pełni naturalny kosmetyk, który możesz stosować na twarz, ciało, włosy czy paznokcie, bo doskonale nawilża i odżywia. Dowiedz się więcej na temat zalet kakaowej kuracji. Jak i po co stosować masło kakaowe? Masło kakaowe uzyskiwane jest z ziaren kakaowca. Ma stałą, twardą konsystencję, lecz topi się po zetknięciu ze skórą. Kosmetyk możesz też lekko podgrzać przed użyciem, rozpuścić w innym oleju (na przykład słonecznikowym) lub przygotować własne mikstury kosmetyczne. Choć wydaje się trudno dostępne, bo pewnie nie trafisz na nie w pierwszej napotkanej drogerii, masło znajduje się w ofertach wielu sklepów z ekologiczną żywnością oraz z kosmetykami. Bez trudu zakupisz je także w Internecie. Cena też może wydawać się wysoka, bo za półkilogramowe opakowanie trzeba zapłacić kilkadziesiąt złotych. Jednak pamiętaj, że to czysty, nierafinowany, naturalny ekstrakt, na dodatek bardzo wydajny i o szerokim zastosowaniu. Na wypróbowanie polecam kupić słoiczek o pojemności 50 lub 100 gramów. Jeśli jednak jesteś fanką gotowych specyfików pielęgnacyjnych, zawsze możesz postawić na kosmetyki z dodatkiem masła kakaowego, których w sklepach jest pod dostatkiem. Czy warto? Warto. O widocznych dla oka zaletach jego używania poniżej, a oprócz nich z pewnością docenisz walory aromatyczne. Ten zapach naprawdę wprowadza w błogi nastrój i pomaga zrelaksować się po ciężkim dniu. Masło kakaowe w pielęgnacji ciała i włosów Skóra bardzo dobrze reaguje na masło i dosyć szybko je wchłania. Masło zawiera pokaźny kompleks witamin i cennych pierwiastków, kwas oleinowy i przeciwutleniacze, które – poprzez właściwości neutralizujące wolne rodniki – pomagają skórze zachować młody i zdrowy wygląd na długo. Po aplikacji kosmetyku skóra błyskawicznie staje się gładka, ma kuszący połysk i zapach. Zachwyca miękkością, jest nawilżona, dobrze odżywiona i zregenerowana. Co ważne, regularnie stosowane masło kakaowe może zapobiegać powstawaniu rozstępów oraz zmniejsza te już istniejące. I choć walka z rozstępami jest arcytrudna, to żaden specyfik nie daje gwarancji, że się zmniejszą lub nie pojawią. Spróbować jednak zawsze warto. Nie przez przypadek wiele znanych kosmetyków na rozstępy zawiera w składzie właśnie masło kakaowe. Masz wrażliwą skórę? Także powinnaś wziąć pod uwagę jego stosowanie, bo tłuszcz ten pomaga zwalczać podrażnienia. Podgrzane lub rozpuszczone w innym oleju masełko świetnie sprawdza się także jako odżywka do włosów, szczególnie dla tych „trudnych” czyli suchych, matowych, niesfornych. Wystarczy zaaplikować je sobie raz w tygodniu i po godzinie umyć głowę w ciepłej wodzie, używając ulubionego szamponu. Dzięki takiej kuracji włosy stają się bardziej błyszczące, sprężyste i lepiej się rozczesują. Kakaowe S.O.S. Zdarza się, że potrzebujesz kosmetyku, który rozwiąże uciążliwy problem kosmetyczny od zaraz. Tutaj także masło kakaowe może okazać się ratunkiem. Ze względu na silne właściwości nawilżające w mig rozwiązuje problem przesuszonej skóry na łokciach, kolanach czy stopach. Jest genialne jako zamiennik kremu do rąk i paznokci. Skóra dłoni jest szczególnie delikatna, cienka, często sucha, skłonna do podrażnień i wiotczenia, przed czym ochronić ją może właśnie naturalny tłuszcz z orzechów kakaowca. Wysuszone skórki wokół paznokci? O tym problemie też zapomnij. Wystarczy, że posmarujesz je na noc solidną porcją masła i założysz specjalne rękawiczki. Rano skórki będą miękkie i nawilżone. Przy okazji wzmocnisz i nabłyszczysz paznokcie. Kiedy natomiast silne słońce, siarczysty mróz albo wiatr sprawiają, że twoje wargi stają się suche i spierzchnięte, zamiast klasycznej pomadki do ust, użyj właśnie masła kakaowego. Warto przełożyć odrobinę do małego pudełeczka i nosić je zawsze przy sobie, ewentualnie zaopatrzyć się w małe opakowanie kosmetyku. Czy masło kakaowe potrafi czynić cuda? O jego właściwościach na pewno nie mówi się od dziś. W przemyśle kosmetycznym zajmuje miejsce honorowe, jest specyfikiem wypróbowanym i sprawdzonym przez pokolenia. Zresztą, po co sięgać po naszpikowane chemią kosmetyki, skoro można zatroszczyć się o urodę naturalnie i bezpiecznie?
Masło kakaowe dla urody – dlaczego warto je stosować?
Anna Dziewit-Meller proponuje młodym czytelnikom trochę inne spojrzenie na historię. I ma rację, bo czyż nie brakowało w niej bardzo ciekawych postaci kobiecych? Czemu więc o nich nie pamiętamy, nie pisze się o nich w podręcznikach? Historia pisana przez mężczyzn Gdy przyjrzymy się różnym pozycjom popularyzującym historię, stwierdzimy, iż faktycznie wciąż kręcimy się prawie tylko i wyłącznie w świecie mężczyzn. „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy” jest dowodem na to, że postaci kobiecych, nie mniej interesujących od tych męskich, było całkiem sporo. Oprócz około 20 bohaterek, którym poświęca osobne rozdziały, autorka wymienia jeszcze sporo przykładów na stronach, które stanowią rozwinięcie charakterystyki danej epoki czy trudniejszych pojęć. Niektóre z nich mogą być znajome dla czytelników, a inne stanowić bardzo ciekawe odkrycie nawet dla dorosłych, np. informacja o tym, że materiał wykorzystywany m.in. w kamizelkach kuloodpornych, czyli kevlar, wynalazła kobieta i to Polka z pochodzenia. Zwyczajne i zarazem nadzwyczajne Kobiety walczyły, tworzyły, rządziły, odkrywały, a jakoś wspomina się je dużo rzadziej. Pora więc przyjrzeć się im na nowo, przypomnieć ich osiągnięcia, postawę i czerpać z nich inspirację. Te życiorysy bowiem nie tylko uświadamiają, że kobiety potrafią bardzo wiele, że są odważne, wrażliwe, inteligentne, twórcze, potrafią znosić przeciwności, dokonują rzeczy wyjątkowych, ale także pokazują je w taki sposób, że wydają nam się jak najbardziej normalne, czasem trochę szalone, z głową w chmurach, buntujące się przeciwko rzeczywistości, walczące o swoje miejsce. Nie są to więc pomnikowe postacie, na które jedynie można sobie popatrzeć i westchnąć: no tak, ale ona to była wyjątkowa. Bohaterki „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”, to kobiety które udowadniają swoim życiem, że choćby ci mówili: to tylko dla facetów, nie masz szans, lepiej zrezygnuj, bo nic nie osiągniesz - robisz swoje i jesteś w stanie udowodnić im, że się mylą. Czasem chodzi nawet nie o samo zwycięstwo, pierwsze miejsce, odkrycie, spektakularny sukces, ale po prostu o prawo do realizowania siebie, swojej pasji, robienie tego, co się kocha, co uważa się za ważne. Lektura lekka, ciekawa i inspirująca Obok życiorysów bardziej znanych (np. nasza wielka uczona Maria Skłodowska-Curie), spotkamy tu również dość zaskakujące wybory. Łączy je to, że są kobietami z krwi i kości. Dzielna dziewczyna z powstania, dwie królowe, pierwsza kobieta chirurg, nauczycielki feministki, poetka w męskim stroju, kobieta szpieg, pani od przyrody, architektki Warszawy czy zdobywczyni najwyższych gór. Każda postać otrzymuje raptem po kilka stroniczek opisu, nie ma dat, męczących i rozbudowanych biogramów, ale bardzo dobrym pomysłem jest uzupełnienie każdego rozdziału o dodatkowe informacje na temat jakichś pojęć, wydarzeń czy epoki. Swobodny styl książki „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy” jednocześnie nie jest infantylny, co dla mnie jest dużym plusem tej pozycji. Całość w fajny sposób uzupełniają ilustracje Joanny Rusinek. Niby dla dzieci, ale wcale nie dziecinne :) Jako dorosły mężczyzna przeczytałem to z ogromną przyjemnością, odkrywając, że Anna Dziewit-Meller ma jak najbardziej rację, walcząc o pamięć i szacunek dla przedstawicielek swojej płci w historii. Mam nadzieję, że jej książeczka będzie miała kontynuację, a inni autorzy/autorki wezmą z niej przykład, pokazując, że zarówno w przeszłości, jak i w teraźniejszości, kobiety nie muszą być skazane na gorszą pozycję. Czy muszę dodawać, że warto tę pozycję podsuwać do czytania nie tylko dziewczynkom, ale również chłopcom, by trochę zmienili swoje przekonania? źródło okładki: www.wydawnictwoznak.pl
„Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy" – Anna Dziewit-Meller
Jeszcze kilka lat temu, gdy CB-Radio szturmem wchodziło na nasz rynek, zakup przyzwoitej jakości urządzenia wiązał się z wydatkiem około 500 zł. Obecnie możemy zaobserwować niewielki spadek popularności radiotelefonów, który przyczynił się do znacznego obniżenia ich cen. Dzięki temu zakup dobrze wyposażonego urządzenia renomowanego producenta to znacznie mniejszy wydatek. Sprawdźmy, jakie modele będą w naszym zasięgu, jeśli na zakup postanowimy przeznaczyć maksymalnie 300 zł. President Jimmy II ASC Jimmy II ASC to jedno z najtańszych i jednocześnie najnowszych urządzeń w ofercie firmy President. Model charakteryzuje się bardzo małymi gabarytami, co ułatwia jego montaż w samochodzie. W codziennej eksploatacji na pewno przyda się automatyczna blokada szumów (ASC), szybki dostęp do kanałów 9 i 19 oraz stosunkowo duży i czytelny wyświetlacz. Urządzenie jest objęte dwuletnią gwarancją, którą możemy przedłużyć o kolejne 3 lata. President Jimmy II ASC na Allegro dostępny jest już od 275 zł. President Teddy ASC President Teddy ASC to drugi budżetowy model firmy President. Jest to niewielkich rozmiarów urządzenie pracujące w modulacji AM i FM. W wyposażeniu znajdziemy również ręczną i automatyczną blokadę szumów SQUELCH/ASC, szybki wybór kanału 9 i 19, czytelny wyświetlacz oraz filtr ANL. Urządzenie, podobnie jak inne modele firmy President, objęte jest pięcioletnią gwarancją producenta. Na Allegro President Teddy ASC jest dostępny od 245 zł. Alan 109 Alan 109 to kompaktowy i nieskomplikowany model pracujący w modulacji AM. Oprócz standardowej blokady szumów SQUELCH, dysponuje również płynną regulacją czułości RF GAIN. Do dyspozycji mamy także szybki wybór kanału 19 oraz wskaźnik sygnału, który dodatkowo informuje o niedomaganiach układu antenowego. Alan 109 dostępny jest na Allegro od 169 zł. Alan 100 Plus Alan 100 Plus to kolejny radiotelefon pracujący w paśmie CB. Jego nowoczesna konstrukcja oraz zastosowane rozwiązania pozwalają uzyskać wysoki komfort użytkowania. Urządzenie jest wyposażone w układ pętli fazowej, który ma wpływ na precyzję sterowania częstotliwością, oraz filtry ceramiczne zapewniające najwyższą selektywność. Ponadto do dyspozycji mamy przełącznik kanałów priorytetowych 9 i 19, blokadę szumów SQUELCH oraz niewielki, ale bardzo czytelny wyświetlacz. Zakup Alana 100 Plus to wydatek około 210 zł. Alan 48 Plus Multi Kolejnym przewoźnym radiotelefonem CB jest Alan 48 Plus Multi. Nowoczesne rozwiązania zastosowane w tym modelu zapewniają wysoką skuteczność łączności i niezwykle wygodną obsługę. Na uwagę zasługuje możliwość szybkiej zmiany kanałów co 10 oraz możliwość ich przełączania w gruszce mikrofonu. Ponadto do dyspozycji mamy funkcję RF GAIN regulującą czułość odbiornika, MIC GAIN, która jest odpowiedzialna za wzmocnienie mikrofonu w czasie nadawania, szybki wybór kanału alarmowego, możliwość zapamiętania czterech kanałów oraz nasłuch na dwóch kanałach jednocześnie. Dopełnieniem jest duży, kolorowy wyświetlacz i podświetlane przyciski sterujące. Alan 48 Plus Multi jest dostępny na Allegro od 285 zł. Albrecht AE-6110 mini Osoby dysponujące ograniczonym miejscem na montaż CB-Radia powinny zainteresować się modelem Albrecht AE-6110. Jego wymiary to 10 cm szerokości i jedynie 2,5 cm wysokości. Kompaktowy rozmiar to nie jedyny atut. Do dyspozycji mamy automatyczną blokadę szumów (ASQ), automatyczne szukanie rozmowy i szybki dostęp do kanałów 9 i 19. Urządzenie jest również wyposażone w duży, kolorowy wyświetlacz, który informuje m.in. o poziomie sygnału. Na Allegro Albrecht AE-6110 mini jest dostępny od 235 zł. Albrecht AE-6199 Albrecht AE-6199 to model o standardowych rozmiarach, jednak ze względu na posiadane funkcje również jest wart zainteresowania. Jest to multistandardowy radiotelefon CB wyposażony w automatyczną blokadę szumów (ASQ), szybki wybór kanału 9 i 19 oraz automatyczne szukanie rozmowy. Dodatkowym atutem jest wyświetlacz, którego podświetlenie możemy zmienić na jeden z trzech dostępnych kolorów. Urządzenie objęte jest dwuletnią gwarancją producenta. Albrecht AE-6199 jest dostępny na Allegro od 269 zł. Lafayette Atena Lafayette Atena to model pracujący w modulacji AM i FM. Jest wyposażony w funkcję RF GAIN, skanowanie, szybki dostęp do kanału 9 oraz nasłuch dwóch kanałów jednocześnie. Urządzenie posiada także podwójny filtr przeciwzakłóceniowy i mikrofon z funkcją zmiany kanałów. Komfort obsługi podnosi duży i czytelny wyświetlacz. Koszt zakupu Lafayette Atena na Allegro to 240 zł. Ceny radiotelefonów CB zmalały na tyle, że w cenie do 300 zł mamy do wyboru urządzenia wszystkich renomowanych producentów. W większości przypadków są to modele bardzo dobrze wyposażone. Takie funkcje, jak automatyczna blokada szumów (ASC/ASQ) czy RF GAIN, dostępne niegdyś tylko w modelach z wyższej półki cenowej, stały się wyposażeniem standardowym. Za kwotę poniżej 300 zł bez problemu znajdziemy CB-Radio dostosowane do naszych potrzeb, które zapewni wysoką jakość łączności oraz komfort obsługi.
Wybieramy CB-Radio do 300 zł
Kuchnia to serce domu, wokół którego toczy się życie. To tu przygotowuje się posiłki i tu na imprezach toczą się najciekawsze rozmowy. Warto przy projektowaniu i urządzaniu dłużej zastanowić się nad jej funkcjonalnością. Zestaw do zabudowy Idealnie nadaje się do niewielkich pomieszczeń, w których byłoby ciężko zmieścić lodówkę czy piekarnik w standardowych rozmiarach. Zestawy do zabudowy często są znacznie mniejsze niż ich wolnostojące odpowiedniki. Kolejną zaletą tego typu sprzętów jest możliwość ich ukrycia oraz dopasowania frontów do całej kuchni. Dzięki temu uzyskuje się jednolitą stylistykę wnętrza. Następną zaletę na pewno docenią rodzice małych dzieci – kuchnie z zabudowanym sprzętem AGD są bezpieczniejsze. Dziecku trudniej jest znaleźć i otworzyć piekarnik. Niestety, tego typu rozwiązanie ma też swoje wady. Jest droższe niż standardowe urządzenia kuchenne. Sprzęt do zabudowy wymaga poza tym specjalnych mebli. Ogranicza to znacznie możliwość wyboru i dopasowania ich do niestandardowych wymiarów. Obudowanie urządzeń generuje problemy z ich naprawą, gdyż utrudnione jest dojście do nich. Podczas przeprowadzki taka kuchnia również sprawia więcej problemów. Kuchnie z zabudowanym sprzętem AGD nadają się dla każdego, kto nie lubi widzieć mało ciekawych frontów piekarników czy białej lodówki. Sprawdzą się w pomieszczeniach małych, w których trudno jest ustawić klasyczne urządzenia. Jednak jeśli ktoś zdecyduje się na taki typ zabudowy, powinien przy urządzaniu wziąć pod uwagę ewentualne naprawy i zostawić odpowiednie do nich dojście. Zestawy wolnostojące Każdy widział taki zestaw, gdyż są bardzo popularne. Czy jednak AGD wolnostojące muszą być nudne? Niekoniecznie. Obecnie coraz więcej producentów dba o atrakcyjną stylistykę swoich sprzętów. Można znaleźć różnokolorowe lodówki o jednolitych frontach lub pokrytych zdjęciami. Piekarniki również nie muszą kojarzyć się tylko z tymi w kuchenkach gazowych. Zaletą tych urządzeń jest to, że są tańsze niż zestawy, mają standardowe wymiary i nie wymagają specjalnych mebli. Daje to więcej możliwości przy urządzaniu kuchni. Wadami tego typu zestawów jest dopasowanie ich do siebie, szczególnie jeśli nie są od tego samego producenta. Może to wprowadzić chaos. Kolejną niedogodnością jest ich rozmiar, który może utrudniać ustawienie czy przeniesienie ich np. przez drzwi. Są również mniej bezpieczne niż sprzęty do zabudowy. Małe dzieci mogą otworzyć gorący piekarnik, o ile nie ma zamocowanej blokady. Kuchnia powinna być średnia lub duża, aby sprzęt wolnostojący dobrze wyglądał i był funkcjonalny. Przed zakupem urządzeń warto dokładnie przemyśleć ich ulokowanie, by nie przeszkadzać sobie podczas gotowania. Zarówno kuchnię z zestawem do zabudowy, jak i taką ze sprzętem wolnostojącym da się urządzić w sposób efektowny. Wybór zależy tylko od upodobań kupującego i tego, ile może przeznaczyć na zakup sprzętów. Nawet mając olbrzymią kuchnię, można wyposażyć ją w ukryte sprzęty, jeśli nie podobają się nam ich fronty. W przypadku małych pomieszczeń urządzanie jest bardziej problematyczne i wymaga więcej inwencji twórczej, ale nawet z wolnostojącymi urządzeniami kuchnia może wyglądać dobrze.
Zestaw do zabudowy czy kuchnia wolnostojąca? Co wybrać?
Gdy na dworze panuje upał, spacer z dzieckiem nie sprawia radości. Rozwiązaniem w tej sytuacji może być basen ogrodowy, w którym maluch może się świetnie bawić, a równocześnie chłodzić w wodzie. Wybór basenów idealnych dla dzieci w wieku przedszkolnym jest duży. Podpowiadamy, jaki basen wybrać dla najmłodszych. Na co zwrócić uwagę Wybierając basen ogrodowy dla przedszkolaka, trzeba zwrócić uwagę na kilka rzeczy. W tym przypadku ważne elementy to: * rodzaj basenu – dmuchany, rozporowy czy też z metalowym stelażem; * rozmiar – wysokość basenu dobrana do wzrostu dziecka, średnica jest kwestią indywidualną i najczęściej decyduje o tym ilość wolnego miejsca w ogrodzie; * firma – basen sprawdzonych marek jest gwarancją bezpieczeństwa i wytrzymałości; * cena – dużo zależy od możliwości finansowych; najprostsze baseny dla dzieci kosztują tylko kilkadziesiąt złotych. Dla najmniejszych Dla maluchów odpowiednią propozycja jest mały basen dmuchany. Młodszym przedszkolakom wystarczy niewielka ilość wody i trochę zabawek, aby świetnie się bawić. Wybierając basen dmuchany, mamy do wyboru wiele wzorów i kolorów. Dostępne są zwykłe, małe, okrągłe baseny oraz nieco większe i wyższe. Ciekawym rozwiązaniem dla malucha będzie basen z zamocowaną zjeżdżalnią lub dmuchanymi zabawkami, które zapewnią świetną zabawę. W przypadku zakupu basenu dmuchanego należy też zwrócić uwagę na to, czy posiada niezależne komory powietrzne. Gdy jedna z nich ulegnie przebiciu, basen nadal będzie utrzymywał wodę i zachowa kształt. box:shoppingList box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem box:shoppingItem Dla starszaka Starsze przedszkolaki będą dobrze się czuły w wodzie, która sięga im nawet za pas. Jeśli chcemy wybrać nieco wyższy i wytrzymały basen, warto postawić na basen rozporowy lub ze stelażem. Basen rozporowy wyróżnia się bardziej wytrzymałą i stabilną konstrukcją. Jest z reguły okrągły i dopiero napełniony wodą zyskuje nadany mu kształt. Basen tego typu jest bezpieczny dla dzieci, ponieważ nie zawiera metalowych i twardych elementów. Kolejnym produktem jest basen ze stelażem. Tego typu baseny są zazwyczaj dużych rozmiarów. Ich rozkładanie jest dość pracochłonne. Żeby je napełnić, potrzeba dużo wody. Basen ze stelażem jest najbardziej wytrzymały i stabilny. box:offerCarousel O czym należy pamiętać Mając już basen, trzeba liczyć się z tym, że woda musi być regularnie oczyszczana. W małych basenach mieści się jej niewiele i można ją co jakiś czas wylewać, po czym napełniać. Te większe najlepiej oczyści pompa filtrująca. Ponadto warto zaopatrzyć się w pokrowiec na wierzch, aby do wody nie dostawały się liście czy inne zanieczyszczenia z ogrodu. Na noc wystarczy wrzucić do wody specjalne tabletki z chlorem, który dodatkowo oczyści i zapobiegnie powstawaniu glonów. box:offerCarousel Trzeba także pamiętać, żeby pod żadnym pozorem nie zostawiać maluchów samych w basenie, nawet gdy jest w nim niewiele wody. Warto dokupić także dmuchane kółka czy rękawki, aby dzieci czuły się bezpiecznie w wodzie. Gdy basen jest rozstawiony w słońcu, mozna zamontować osłonę przed promieniami słonecznymi, np. parasol ogrodowy. Trwałe i wytrzymałe baseny są dostępne w ofercie marki Intex czy Bestway. Firmy te używają najlepszej jakości materiałów, które zapewnią dzieciom większe bezpieczeństwo. Podsumowując, basen ogrodowy świetnie sprawdzi się jako element wakacyjnych zabaw dla dzieci w każdym wieku. Wytrzymały posłuży z powodzeniem kilka sezonów. ### Zobacz również strefę Relaks na tarasie oraz Dziecięcą Strefę Zabaw
Basen ogrodowy dla przedszkolaka - jaki wybrać?
Poskoczki mułowe to oryginalne ryby, żyjące częściowo na lądzie i potrafiące oddychać także powietrzem atmosferycznym. Jednocześnie są to stworzenia terytorialne, wymagające przestrzeni. Aranżując dla nich akwarium, trzeba pamiętać o ich specyficznym trybie życia i usposobieniu. Poskoczki mułowe mogą być hodowane przez osoby mniej doświadczone. Kluczową sprawą jest zapewnienie im dobrych warunków i odpowiedniego pożywienia. Jeśli to się uda – ryby nie sprawiają żadnych problemów, a hodowla daje dużo satysfakcji. Aby było to możliwe, trzeba poznać te nietypowe organizmy, żyjące zarówno w wodzie, jak i na lądzie. Co warto o nich wiedzieć? Poskoczek mułowy – garść przydatnych informacji Długość ciała poskoczków wynosi zwykle 10-15 cm. Posiadają charakterystyczne, blisko osadzone, wypukłe oczy, zapewniające szeroki kąt widzenia. Ich ubarwienie jest szare lub brązowe, ale potrafią w pewnej mierze dostosowywać się do otoczenia. Prowadzą wodno-lądowy tryb życia. Z reguły dłużej przebywają na lądzie, korzystając z powietrza atmosferycznego – podaje domowe-akwarium.pl. Po wyjściu na ląd ich pokrywy skrzelowe zamykają się. Ryba potrafi pełzać, skakać, a nawet wspinać się. W warunkach sztucznych nie rozmnaża się. Samce są terytorialne – przy braku miejsca stają się agresywne. Dlatego akwaryści zalecają hodować je w dużych zbiornikach. W czasie walki poskoczki przepychają się, ale nie robią sobie krzywdy. To inteligentna ryba, która może przyzwyczaić się do obecności człowieka. Jakie akwarium będzie odpowiednie? Optymalne akwarium dla poskoczków powinno być długie i szerokie (przy niewielkiej wysokości). Minimalna pojemność zbiornika dla pary lub kilku okazów wynosi minimum 120 l. Oczywiście im więcej miejsca, tym lepiej. Jednocześnie akwarium powinno posiadać pokrywę. W przeciwnym wypadku ryby mogą wydostać się poza jego obręb. W odpowiednio pojemnym zbiorniku poskoczki można hodować z innymi gatunkami ryb. Nie mogą to być jednak stworzenia zbyt małe, które staną się dla nich przekąską. Do wspólnej hodowli wybiera się gatunki, które znoszą słonawą wodę. Są to czworooki, strzelczyki, srebrzyce i argusy. box:offerCarousel Jak „stworzyć świat” poskoczkom? Ryby najlepiej czują się w akwariach, w których jest niski poziom wody (10-30 cm). Do wody należy dodać odrobinę soli (1 łyżeczka/10 l). Podłoże powinno być piaszczyste – zwierzęta lubią zakopywać się w nim. Usypuje się je w taki sposób, aby stworzyć chociaż kawałek plaży. Ponadto w akwarium powinny znajdować się obszary nad poziomem wody, które będą pełniły funkcję wyspy. Do tego celu wykorzystuje się duże kamienie oraz korzenie. Poskoczki chętnie wspinają się po nich. Nadadzą się nawet kamienie wapienne i muszle. W taki sposób można jednocześnie korzystnie zmienić odczyn wody (optymalne pH wynosi 8,0-8,8). Obecność roślin nie jest wymagana – traktuje się je jedynie jako dekorację. Krajobraz powinien wznosić się w stronę jednego z boków. box:offerCarousel Wyposażenie akwarium – mocny filtr i grzałka w standardzie W akwarium należy zainstalować solidny filtr, który będzie dobrze oczyszczał wodę z odpadków różnego typu (mechaniczne, biologiczne, chemiczne). To konieczne, gdy używamy łatwo brudzącego się, piaszczystego podłoża. Najbardziej efektywne są filtry zewnętrzne. Oprócz tego należy systematycznie, manualnie czyścić zbiornik i wymieniać część wody (poskoczki są wrażliwe na jej jakość). W akwarium warto zainstalować kaskadę lub deszczownię. Alternatywą jest nawilżacz do terrarium. Poskoczki to ryby ciepłowodne, trzeba więc zamontować grzałkę. Optymalna temperatura wynosi 25-30°C – podaje akwafoto.pl. Aby stworzyć efekt głębi, z tyłu akwarium można przyczepić tło. W tym wypadku cenione są tła jednolite (np. czarne) lub imitujące skały. Pokarm dla poskoczków – najlepiej żywy Poskoczki są drapieżnikami, dlatego mile widziany jest żywy pokarm. Ryby chętnie zapolują na małe owady, larwy, chrząszcze i świerszcze. Ceniony jest także pokarm mrożony. Jako uzupełnienie natomiast dodaje się płatki i pałeczki. W literaturze akwarystycznej poskoczek mułowy jest niekiedy opisywany jako ryba niezbyt łatwa w hodowli. Jednak nawet początkujący akwarysta może z powodzeniem hodować te niezwykle ciekawe zwierzęta, jeśli tylko zapewni im warunki zbliżone do naturalnych. Wystrój akwarium powinien jak najlepiej imitować środowisko życia poskoczka, czyli miniaturowe wybrzeże, gdzie ryba będzie miała zarówno warunki do pływania, jak i wchodzenia na stały ląd czy zakopywania się w piasku.
Jak urządzić akwarium dla poskoczków mułowych?
Każdy z nas potrzebuje przerwy w pracy. Warto złapać oddech podczas rozgrywek w miniaturowego golfa, na które znajdzie się czas i miejsce w każdym biurze. Przedstawiamy przenośne zestawy do gry w cenie do 100 zł. Golf uważany jest za sport prestiżowy, przeznaczony wyłącznie dla ludzi zamożnych. Nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ zarówno odpowiedni sprzęt, jak i wstęp na pole golfowe to naprawdę duży wydatek. Dlaczego minigolf? Przystępniejszy cenowo jest golf miniaturowy, nazywany również biurowym. Ponieważ zajmuje niewiele miejsca, można w niego grać w niewielkim gabinecie albo w holu, zabierać ze sobą na wyjazdy integracyjne, wygodnie przenosić w plecaku czy torbie i przechowywać w szufladzie. W miniaturowego golfa możemy grać zarówno w samotności, jak i ze współpracownikami – podczas zjazdu służbowego, przerwy na lunch albo imprezy urodzinowej po godzinach. To doskonały sposób na przełamanie lodów między zarządem a nowymi pracownikami i ugoszczenie kontrahentów, a także zapewnienie sobie niewielkiej dawki ruchu z dala od komputera oraz na odprężenie się podczas skomplikowanych zadań czy w trakcie nadgodzin. Zestawy dla golfisty box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel box:offerCarousel) Najpopularniejsze zestawy do minigolfa biurowego mieszczą się w poręcznym pokrowcu zapinanym na zamek błyskawiczny. Jednym z nich jest Froster Office Mini Golf (od 59 zł), w którego skład wchodzą: składany kij golfowy, dwie piłeczki oraz drewniany dołek. Całość spakowana została w eleganckie etui ze skóry ekologicznej. Do zestawu warto również dokupić dodatkową matę treningową – np. z serii PGE Tour Academy – zaprojektowaną na podobieństwo prawdziwego pola golfowego, na której znajdziemy dołek oraz obszary imitujące jezioro czy piasek. Przyda się nam również automatyczny dołek do puttowania Dunlop (od 99,99 zł), który sam podaje piłkę. Jeżeli szukamy naprawdę małego zestawu golfowego, warto rozważyć zakup kompletu długopisów Deluxe (od 34 zł), który umożliwi nam grę bez wstawania od biurka! W eleganckim pudełku z wymiennymi wkładami, które pełni jednocześnie funkcję miniaturowego pola golfowego, znajdziemy m.in. trzy metalowe długopisy doskonale odwzorowujące prawdziwe kije golfowe, dwie piłeczki oraz chorągiewkę do oznaczenia dołków. Do rozgrywek możemy również wykorzystać Zestaw z kubkiem golfisty (od 33,50 zł), w którym znajdziemy porcelanowy kubek, długopis w kształcie kija golfowego oraz miniaturową piłeczkę. W kategorii zabawnych biurowych zestawów golfowych zdecydowanie wyróżnia się Potty Putter (od 38 zł), kompaktowy zestaw do gry w… toalecie. Dywanik został zaprojektowany w taki sposób, aby można go było bez problemu dopasować do podstawy muszli. W zestawie znajdziemy również ruchomy dołek z chorągiewką, mały kij golfowy, dwie piłeczki oraz zawieszkę na drzwi z napisem „Nie przeszkadzać”. Dla kogo minigolf? Miniaturowy golf to doskonały pomysł na ciekawy, a przy tym stosunkowo niedrogi prezent urodzinowy, imieninowy lub mikołajkowy. Partię golfa możemy rozegrać podczas przerwy w pracy, w ramach integracji z zespołem, a nawet podczas spotkań służbowych z kontrahentami czy klientami. Dzięki temu, że ma niewielkie rozmiary, możemy go rozłożyć właściwie wszędzie – w holu, małym gabinecie, kuchni lub pokoju rekreacyjnym – a w razie potrzeby szybko spakować i schować w szufladzie biurka. Kompaktowy rozmiar umożliwia wygodne przewożenie zestawu do minigolfa w torebce, plecaku czy aktówce, aby skorzystać z niego również podczas wyjazdu szkoleniowego lub delegacji. Sprawdź, ile zabawy czeka na ciebie i twoich współpracowników! )
Biurowe zestawy do minigolfa do 100 zł. Przegląd
Jeszcze do niedawna szkło uznawane było za materiał kruchy i niezwykle delikatny. Na szczęście stereotyp ten odszedł w zapomnienie, a teraz szkło używane jest bardzo chętnie do aranżacji wnętrz. Z uwagi na to, że jest to materiał elegancki, a jednocześnie uniwersalny, znakomicie pasuje zarówno do mieszkań urządzonych w stylu nowoczesnym, jak i klasycznym. Podpowiadamy, jak go wykorzystać. Zastosowanie szkła w aranżacji przestrzeni Wbrew pozorom szkło to materiał bezpieczny i trwały, co odzwierciedla się w jego zastosowaniu w najróżniejszych dziedzinach. Począwszy od niecodziennej architektury i sztuki aż po elementy życia codziennego. Poza tym rynek oferuje wiele różnych rodzajów szkła, dzięki czemu materiał ten zyskuje coraz więcej zwolenników. Zadaniem szkła nie jest tylko wpływanie na funkcjonalność, ale przede wszystkim ma ono za zadanie upiększać wnętrze. Szkło coraz częściej zastępuje tradycyjne materiały wykończeniowe w nowoczesnych kuchniach, łazienkach i innych pomieszczeniach. Dodatkowo, w zależności od zastosowanych rozwiązań, jest w stanie optycznie powiększyć lub rozjaśnić dane wnętrze, dając olśniewający efekt końcowy. Szkło – jak je wykorzystać? Jak już wyżej wspomniano, szklane elementy możemy spotkać w każdym pomieszczeniu i praktycznie w każdym stylu. Występuje wiele odmian szkła, ale te znajdujące zastosowanie głównie w pomieszczeniach mieszkalnych to szkło artystyczne bądź użytkowe. W nowoczesnych mieszkaniach coraz częściej umieszcza się wykonane z nich szklane stoły, blaty czy też panele ścienne, które oprócz standardowych założeń, jakimi są estetyczne walory, mają również zapewniać sterylność. Ze szkła przygotowuje się także drzwi do szaf wnękowych, a nawet armaturę łazienkową w postaci umywalek. Przezroczysta umywalkadzięki właściwości przepuszczania i rozpraszania światła wygląda niezwykle subtelnie, a jeśli dodatkowo wykorzystamy naturalne właściwości szkła i skierujemy na nią światło o zmiennym kolorze, stanie się ona niezwykłym elementem dekoracyjnym. Nie sposób nie wspomnieć o wszelkich szklanych dodatkach, jakimi są małe dzieła sztuki, takie jak szklane obrazy, wazony, świeczniki, patery czy zastawa stołowa. Co z bezpieczeństwem? Szkło wykorzystywane do aranżacji wnętrz jest niezwykle wytrzymałe z uwagi na hartowanie – jest pięciokrotnie trwalsze niż szkło niehartowane. Dlatego też w przypadku chodzenia po schodach wykonanych z tego materiału czy opierania się o szklane elementy – bez obaw, jest to w pełni bezpieczne. Dodatkowym zabezpieczeniem każdej konstrukcji jest zalaminowana wewnątrz folia, która powoduje, że w razie uszkodzenia jednej warstwy pozostałe zachowują właściwości całej konstrukcji. Łatwość w utrzymaniu czystości Panuje powszechne przekonanie, że szkło jest trudne w utrzymaniu czystości. W rzeczywistości jednak poza funkcją estetyczną i ozdobną produkty wykonane ze szkła są również bardzo funkcjonalne i łatwe w usuwaniu zanieczyszczeń. Istnieje nawet rodzaj szkła ze specjalna odmianą tak zwanego szkła samoczyszczącego, które, jak sama nazwa wskazuje, samodzielnie pozbywa się wszelkich zabrudzeń. Polega to na tym, że na powierzchnię zostanie naniesiona specjalna mineralna substancja. Biorąc pod uwagę inne rodzaje szkła, wystarczą nam jedynie preparaty przeznaczone do czyszczenia szyb. Pamiętajmy jednak, że są wyjątki od reguły, a mianowicie szkło satynowe i piaskowane – wymagają one użycia teflonu w sprayu. Szklane elementy wykorzystane w aranżacji domu czy mieszkania tworzą nie tylko wrażenie nieskazitelności i przestrzenności, ale także rozjaśniają wnętrze oraz optycznie powiększają każde pomieszczenie. Dodatkowo rozmaite kolory, kształty czy wzory mogą stać się niezwykłą ozdobą całego lokum.
Szkło – materiał, który odmieni twoje mieszkanie
Dzieci uwielbiają wcielać się w różne postacie, na co dzień i od święta obcujemy więc z małymi bohaterami i księżniczkami. Nic dziwnego, że bal przebierańców jest obowiązkowym punktem programu w karnawale. Zarówno kostium dla swojej pociechy, jak i maski możesz wykonać w domowym zaciszu. Strój wymaga więcej pracy, ale maskę możesz zrobić nawet w kilka minut. Spróbuj zmienić córkę w małą księżniczkę, syna w superbohatera albo – jeśli tego chcą – w ulubione zwierzę czy bajkową postać. Większość materiałów potrzebnych do wykonania poniższych propozycji zapewne znajdzie się w domu, możesz więc od razu przystąpić do pracy. Prawdziwi bohaterowie Chłopcy marzą, by przeistoczyć się w bohaterów z kreskówek i filmów. Peleryna i maska w zupełności wystarczą do wspaniałej zabawy w odmienionym image’u. Topowe bajki mogą być wielką inspiracją. Spiderman, Batman, Elsa czy Myszka Miki to postaci, które znają wszystkie dzieci i każde choć na chwilę chce stać się nimi. Do wykonania masek wystarczy filc w różnych kolorach, ostre nożyczki, mocny klej i gumka do przewiązania maski. Na kartce narysuj szablony potrzebne do wycięcia filcowych masek. Przy wycinaniu zwróć uwagę, by nie strzępić materiału oraz by oczy były odpowiednio rozmieszczone. Zwykle na tym etapie popełniamy błąd, a wtedy… maska jest do wyrzucenia. Do maski dodaj detale charakterystyczne dla danego superbohatera: Hulk potrzebuje bujnych włosów, Spiderman pajęczyny, a Superman kultowego znaku. Najlepiej byłoby wyciąć je z filcu. Jeśli będziesz mieć z tym problem, użyj kolorowych papierów. Po bokach zamocuj gumkę, by maska dobrze się trzymała na głowie. Kolorowo i wesoło Tę maskę wykonasz wspólnie z dzieckiem, a właściwie możesz przekazać mu całą pracę. Twoja pomoc będzie potrzebna tylko przy wycinaniu. Materiały potrzebne do wykonania maski: * blok techniczny, * nożyczki, * solidny klej, * gumka, * dekoracje: brokat, cekiny, piórka, wstążki. Odrysuj dłoń dziecka na kolorowej kartce, a następnie złóż ją na pół i wytnij. Im szerzej dziecko rozłoży paluszki, tym efekt będzie ciekawszy. Po rozłożeniu kartki otrzymujemy ciekawy kształt. Należy wyciąć w nim otwory na oczy. Teraz etap najprzyjemniejszy: ozdabianie maski. Pozwól dziecku dobrać dekoracje, nanieść je na papier i przykleić. Gdy wszystko wyschnie, po bokach umocuj gumkę, by maska dobrze leżała na głowie. Zwierzaki cudaki Od czasu do czasu, gdy superbohaterowie, księżniczki i czarodziejki się znudzą, dzieci przypominają sobie o ulubionych zwierzątkach. Dziewczynki przebierają się za kotki, chłopcy za groźne lwy lub wesołe małpki – nieważne na jaki pomysł wpada twoja pociecha, to ty będziesz się głowić nad maską. Świetnie się tutaj sprawdzą papierowe talerzyki, które dzięki odrobinie farby i kleju staną się częścią doskonałego kostiumu. Papierowy talerz przetnij na pół i zaplanuj, jakie zwierzątko ma przedstawiać. Możesz rozrysować miejsca do pomalowania na różne kolory. Warto wyciąć detale z kolorowego papieru technicznego i przykleić je mocnym klejem. Nie zapomnij o wycięciu otworów na oczy! Na koniec przymocuj gumkę po obu stronach maski i pędźcie na bal! Kosmiczna wyprawa Alternatywą dla standardowych masek jest z pozoru surowa i chłopięca, ale także ciekawa maska z tektury. Materiały do wykonania maski: kawałek tektury, ostre nożyczki, klej, kawałki filcu, kolorowy papier, złoty papier lub cekiny, papierowe papilotki, gumka. Zacznij od wycięcia z kartonu dużego prostokąta i otworów na oczy. Następnie dobierz i zaplanuj rozmieszczenie dodatków. Przyklej wszystko na kartonie i poczekaj, aż wyschnie, po czym zamocuj gumkę. Ta wersja maski sprawdzi się także w przypadku dziewczynek, ale radzę im podsunąć więcej świecidełek do ozdabiania.
DIY – Maski dla dziecka na bal przebierańców
Wiele osób skarży się, że sieć Wi-Fi w ich domu ma ograniczony zasięg. Dobrym rozwiązaniem tego problemu byłoby „położenie” w budynku sieci Ethernet. Nie każdy jednak chce okablowywać swój dom. Okazuje się jednak, że w takim przypadku bardzo pomocna staje się technologia PowerLine, która do transmisji danych wykorzystuje sieć elektryczną. Brzmi to może dość futurystycznie, jednak transmitowanie Internetu za pośrednictwem kabli elektrycznych nie jest wcale nowym rozwiązaniem. U sprzedawców na Allegro urządzenia oferujące obsługę tej technologii są dostępne od dawna. Jak działa PowerLine? Urządzenia obsługujące PowerLine wyglądają zazwyczaj jak nowoczesne rozdzielacze (tzw. złodzieje) do gniazdek elektrycznych. Jeśli kupujemy taki zestaw, najczęściej składa się on z dwóch lub więcej adapterów. Każdy z nich na swojej obudowie posiada porty Ethernet. Do jednego z takich urządzeń, za pomocą kabla Ethernet, podłączamy router, a do drugiego, wetkniętego do dowolnego innego gniazdka w naszym mieszkaniu – podpinamy np. komputer, telewizor lub konsolę. Musimy przy tym pamiętać, że sprzęt PowerLine nie zastępuje standardowego routera. Ma on jedynie stanowić alternatywę dla konwencjonalnych metod tworzenia sieci domowej, jak Wi-Fi czy też Ethernet. Wielką zaletą tego rozwiązania jest fakt, że w jednym „obwodzie” może działać do 256 takich adapterów. Prędkości przesyłu danych Sprzęty działające w standardzie HomePlug HV teoretycznie powinny działać z prędkością do 200 Mb/s. Niestety, ale musimy pamiętać, że takich prędkości przesyłu danych raczej nigdy nie uzyskamy. W praktyce możemy liczyć maksymalnie na ok. 80 Mb/s. Zasada jest w tym przypadku bardzo prosta – im kabel elektryczny pomiędzy dwoma adapterami PowerLine jest dłuższy, tym prędkość będzie niższa. Dodatkowy wpływ na szybkość ma też jakość sieci elektrycznej. Budynki z bardzo starą instalacją elektryczną mogą okazać się niewystarczające, aby skorzystać z dobrodziejstw PowerLine. Co jeszcze wpływa na prędkość przesyłania danych? Ogromne znaczenie ma aktualne obciążenie sieci. Jeśli więc do obwodu, w którym jest zainstalowany adapter PowerLine, podłączymy jakieś bardzo prądożerne urządzenie (np. czajnik elektryczny, bojler, grzejnik, itp.), możemy spodziewać się sporego spadku szybkości przesyłania danych – nawet do 20%. W chwili pisania tego tekstu na Allegro dostępne są także nieco nowocześniejsze adaptery, obsługujące nie tylko wspomniany wcześniej standard HomePlug HV, ale także IEEE1901. Teoretycznie oferuje on prędkość przesyłu danych nawet do 500 Mb/s. Niestety, w praktyce jest on sporo niższy. Zasięg To kolejna kwestia, która może wielu z was zniechęcić do skorzystania z PowerLine. Według producentów tego typu sprzętu, maksymalna długość kabla elektrycznego między dwoma adapterami wynosi 300 metrów. Warto też zauważyć, że PowerLine może działać wyłącznie w obrębie jednego budynku lub mieszkania. Dlaczego? Ponieważ adaptery nie są w stanie transmitować danych przez licznik energii elektrycznej. Działa on jak zapora, blokująca wszelki sygnał. Cena Pod tym względem urządzenia PowerLine są bardzo zróżnicowane. Najprostsze zestawy można kupić już za kilkadziesiąt złotych, jednak te bardziej zaawansowane, posiadające nie tylko interfejs Ethernet, ale także Wi-Fi – mogą kosztować nawet kilkaset złotych. Koszt stworzenia sieci PowerLine będzie też uzależniony od tego, ilu punktów dostępu wymagamy. Wspomniane przed chwilą ceny dotyczą zaledwie dwóch adapterów. Zakup kolejnych sztuk wiąże się oczywiście z dodatkowym kosztem.
Adaptery PowerLine, czyli Internet z gniazdka
Z wielkością samochodu zazwyczaj rośnie spalanie auta, i nie jest to zbyt odkrywcza teoria. Prospekty producentów samochodów próbują temu zaprzeczyć, ale niestety często są to tylko wartości hipotetyczne, które nie mają żadnego uzasadnienia w rzeczywistości. Sprawdźmy, które auta z segmentu D są najoszczędniejsze? Można to sprawdzić dzięki raportom dostarczanym przez firmę Equa Index, która na podstawie testów wielu tysięcy egzemplarzy z Wielkiej Brytanii oraz Niemiec potrafi określić prawdziwe i wiarygodne spalanie różnych modeli samochodów. Niestety często testy dotyczą aut droższych i klasy Premium. Duże sedany lub kombi mają dwojakie przeznaczenie. Są to albo jedyne samochody w rodzinie, albo auta służbowe dla wielu firm. W obu tych przypadkach ekonomiczność użytkowania jest bardzo istotna, więc możliwe, że ktoś będzie kierować się przy zakupie tym właśnie zestawieniem. Nie ma się co dziwić, że auta z silnikiem wysokoprężnym są bardziej oszczędne. Zacznijmy jednak od motorów benzynowych. BMW Serii 3 1,5 (136 KM) – 7,17 l/100 km box:offerCarousel Nie dziwi, że najmniejszy motor jest jednocześnie najoszczędniejszym motorem w tej luksusowej limuzynie. Jak jednak znieść w serii 3 trzycylindrową jednostkę i napęd na przód? Przecież to zaprzeczenie tradycji tej bawarskiej marki i kwestie racjonalnego oszczędzania nie przekonałyby mnie do kupna akurat takiej wersji tego samochodu. A nawet ona wcale nie jest bardzo tania. Audi A5 1,4 (150 KM) – 7,10 l/100 km box:offerCarousel Jeden z większych samochodów w tym zestawieniu. Niemiecki producent w silniku o pojemności 1,4 przygotował turbosprężarkę oraz 150 KM. To najmocniejszy wynik pośród motorów benzynowych. Średnia ponad 7 litrów w cyklu mieszanym to dość dobry rezultat, aczkolwiek sportowe i nie do końca ergonomiczne nadwozie A5 nie będzie dla każdego. Poza tym cena zakupu tego auta nie należy do najbardziej oszczędnych rozwiązań. Audi A4 1,4 (150 KM) – 7,08 l/100 km box:offerCarousel Tylko 0,2 litra pozwoliły mniejszej odmianie Audi na zajęcie miejsca na podium. Bardziej ustawne oraz komfortowe nadwozie nadaje się na oszczędny samochód dla rodziny. Szereg rozwiązań technicznych oraz ergonomicznych grupy VAG pozwala na proste użytkowanie tego auta. Co ważne, motor ten ma 4 cylindry, co dobrze wpływa na jego pracę, a 150 koni mechanicznych spokojnie wystarcza na dynamiczne prowadzenie. Skoda Superb 1,4 (125 KM) – 6,82 l/100 km box:offerCarousel Superb jako pierwszy z prezentowanych samochodów przebił granicę 7 litrów i tylko poprzez nieznaczne różnice oddał laur zwycięstwa Volkswagenowi. Zdecydowanie największe auto z całego zestawienia. Mały silnik dzięki turbosprężarce zapewnia wystarczające osiągi i miłe odczucia podczas jazdy, a kwestie praktyczne, jak ilość miejsca w środku lub ogromny bagażnik, to kolejne argumenty za kupnem tego modelu. Ponadto wybór najsłabszego silnika nie ogranicza zbytnio możliwości konfiguracji wyposażenia auta. Volkswagen Passat 1,4 (125 KM) – 6,77 l/100 km box:offerCarousel Bardziej prestiżowy brat Skody wygrał o przysłowiowy włos. Różnica wynika zapewne z bardziej opływowego i mniejszego nadwozia Passata. Ponadto wszystkie zalety Superba mają również odbicie w produkcie producenta aut dla ludu. Ten sam silnik opakowany został tylko w nowocześniejszą karoserię i lepsze materiały. Ma to wpływ na cenę, ale w moim odczuciu nie jest to wina jedynie wyższej pozycji marki. Teraz kolej na najoszczędniejsze auta z silnikiem wysokoprężnym. Volvo S60 2.0 (120 KM) – 5,80 l/100 km box:offerCarousel Kolejny przedstawiciel segmentu Premium z silnikiem bez downsizingu. Niska moc i duża pojemność silnika to stara szkoła motoryzacji, która odwdzięcza się bezawaryjnością kosztem ospałości. 120 KM w tym egzemplarzu to trochę za mało, by cieszyć się pełnią prowadzenia z szybkim przyspieszeniem, ale za to procentuje podczas tankowania na stacjach benzynowych. BMW Serii 3 2.0 (150 KM) – 5,59 l/100 km box:offerCarousel Myśląc „BMW”, trudno nie zastanawiać się nad oszczędnymi silnikami, aczkolwiek raport Equa Index dowodzi, że również w dieslu „trójka” potrafi być skromna. Wynik ten nie odbiega zbytnio od pierwszego miejsca, a 150-konny motor dużo lepiej napędza to auto, niż słabszy odpowiednik benzynowy. Niestety znów należy pamiętać, że auto to nie jest tanie w zakupie. Volkswagen Passat 1,6 (120 KM) – 5,58 l/100 km box:offerCarousel Król klasy średniej z mniejszym motorem wysokoprężnym pojawił się dopiero na 3. miejscu tego zestawienia. Jest to jednak zdecydowanie najtańszy model wobec innych rywali, których zdecydowanie można uznać za klasę wyższą. Ponad litr różnicy względem benzyniaka stawia tego Passata wyżej w hierarchii racjonalności i oszczędzania. Mercedes Klasy E 2.0 (150 KM) oraz Mercedes Klasy C 1,6 (136 KM) – 5,53 l/100 km box:offerCarousel Nieczęsto zdarza się, że auta spalają dokładnie tyle samo paliwa. W tym przypadku mamy do czynienia z dwoma modelami od jednego producenta, ale w dwóch różnych nadwoziach i z innymi silnikami. Może dziwić, że większa Klasa E z mocniejszym i cięższym silnikiem pali tyle samo, co ustawiana w cenniku niżej Klasa C ze słabszym motorem. Jak widać, logika nie zawsze ma odzwierciedlenie w rzeczywistości. W zestawieniu pojawiło się kilka aut z wyższej półki, ponieważ bez sensu jednak byłoby mierzyć spalanie w luksusowych limuzynach, raport nie obejmuje większych i droższych modeli. Kolejny artykuł dotyczyć będzie modnej grupy crossoverów, a później SUV-ów.
Najoszczędniejsze samochody z segmentu D
Od oświetlenia samochodu zależy bezpieczeństwo nasze oraz innych uczestników ruchu. Często w starszych autach nie jest ono już tak dobre, jak w całkowicie nowych. Jak poprawić jakość oświetlenia auta bez ponoszenia dużych kosztów? Niejeden kierowca podróżujący nocą zastanawiał się, jak zwiększyć efektywność reflektorów w swoim aucie. Jazda w nieprawidłowym oświetleniu, zwłaszcza w złych warunkach atmosferycznych jest bardzo męcząca i wymaga ogromnego skupienia. Stres jest jeszcze większy, gdy panuje spory ruch, a my podróżujemy z rodziną. Co innego w nowych autach, gdzie nowe lampy i nowoczesny system oświetlenia drogi zapewniają idealne doświetlenie pasa drogi. Jazda w takich warunkach jest komfortowa, a prowadzący pojazd ma więcej czasu, aby w porę dostrzec niebezpieczeństwo. Jest też powszechnie wiadome, że podczas jazdy we mgle zdarzają się kolizje samochodów. Ze statystyk wynika, że niekiedy powodem bywa za słabe oświetlenie tylnej części samochodu. Dlatego istotne dla naszego bezpieczeństwa są nie tylko przednie reflektory, ale kompleksowo działające oświetlenie całego auta. Oto co można poprawić w starszych autach, aby przywrócić stan oświetlenia do dawnej świetności. Przednie lampy Chcąc, by lepiej świeciły, należy się najpierw upewnić, czy stan odbłyśników i klosza nie wymaga interwencji. Wypalone odbłyśniki można teoretycznie regenerować, ale nowe lampy, np. marki DEPO, kosztują niemal tyle samo, co odnawianie starych, a całkowicie rozwiązują problem złego stanu reflektorów. box:offerCarousel Jeśli zmatowieniu uległ jedynie klosz, można go wypolerować drobnoziarnistą pastą polerską G3 i niewielką, poręczną polerką elektryczną klasy LARE Lite. Kilkuminutowy zabieg przywróci kloszom ich pierwotną przejrzystość. box:offerCarousel box:offerCarousel Dla dopełnienia efektu możemy wyposażyć reflektory w mocniejsze żarówki, typu Osram +50%, spełniające normy producenta samochodu. Aby poprawić widoczność auta, można je również doposażyć w dodatkowe oświetlenie do jazdy dziennej. Nie oświetli nam ono drogi, ale zwiększy widoczność naszego samochodu. Kierunkowskazy Na rynku jest obecnie cały zestaw żarówek wykonanych w technologii LED. Zużywają mniej energii, a świecą jaśniej od tradycyjnych włóknowych. Wyposażenie w nie kierunkowskazów polepszy ich zauważalność podczas sygnalizowania manewrów skrętu, zmiany pasa czy wyprzedzania. Tylnie światła box:offerCarousel Podobnie jak w przypadku kierunkowskazów możemy zmienić żarówki oświetlenia tylnej części auta i światła stop na LED-owe, co znacznie zwiększy ich jasność. Dzięki temu tył naszego samochodu będzie lepiej widoczny podczas jazdy, zwłaszcza w trudnych warunkach atmosferycznych. Otoczenie auta Dla wygody kierowcy i pasażerów można również wyposażyć samochód w dodatkowy system doświetlenia otoczenia pojazdu, popularnie zwany Follow Me Home. Dodatkowe diody LED w zewnętrznych lusterkach oraz lampy tylnej i przedniej części auta będą świeciły jeszcze przez kilkadziesiąt sekund po opuszczeniu auta, co pozwoli po zapadnięciu zmroku na bezpieczne opuszczenie strefy, w której może się poruszać inny samochód. Tak przygotowanym autem bezpiecznie i komfortowo podróżuje się w każdych warunkach pogodowych. Poprawę odczujemy szczególnie po zmroku. Tych kilka prostych zabiegów pozwoli na zwiększenie widoczności samochodu oraz poziomu doświetlenia całego pasa drogi. Będziemy mogli bardzo dobrze widzieć wszystkie szczegóły i bezpiecznie dotrzeć do celu każdej podróży.
Jak poprawić oświetlenie samochodu?
Przestrzeniom przeznaczonym w naszych mieszkaniach do komunikacji poświęcamy niezbyt dużo uwagi, a szkoda, bo zwłaszcza część wejściowa, czyli przedpokój, jest bardzo ważna. Odgrywa przecież rolę wizytówki całego domu. Choć wystarczy kilka prostych wnętrzarskich trików, właśnie to miejsce bywa zazwyczaj zagracone, ciemne i ponure. Warto wiedzieć, co można wyczarować w przedpokoju za pomocą nowoczesnych paneli ściennych – odpornych na zabrudzenia i zniszczenie, a przy tym łatwych w montażu, ekonomicznych oraz estetycznych. Przewaga paneli ściennych nad innymi sposobami wykończenia przedpokoju Po pierwsze, panele ścienne są najbardziej praktyczne. Tapety szybko szarzeją lub żółkną, farbę trzeba regularnie odświeżać, a panelom wystarczy od czasu do czasu gruntowne mycie specjalnie dobranym detergentem. Poza tym wiele rodzajów paneli – np. wykonane z płyty MDF lub PCW – po prostu nie przyjmuje brudu. Po drugie, przedpokój to ta część mieszkania czy domu, w której jest najchłodniej, ponieważ zazwyczaj nie ma w niej kaloryfera. Panele stanowią dodatkową izolację cieplną – nagrzany przedpokój długo pozostanie ciepły. Po trzecie, panele ścienne nie kosztują wiele, a ich montaż bywa dziecinnie prosty – nie grożą zacieki farby na podłodze, więc nie trzeba się zaopatrywać w folię malarską. Kładzenie paneli to naprawdę czysta robota. Po czwarte wreszcie, panele ścienne są ostatnio bardzo modne, a ich różnorodność oraz mnogość wzorów i kolorów przyprawiają o zawrót głowy. Każdy więc znajdzie coś odpowiedniego do stylizacji całego mieszkania. Panele drewniane, fornirowane i laminowane Drewniane boazerie już dawno odeszły do lamusa. W nowoczesnych przedpokojach dużo lepiej sprawdzają się lekkie panele o rozmaitych kształtach. Jeśli kogoś nie stać na dość kosztowne drewniane, z powodzeniem może je zastąpić dużo tańszymi fornirowanymi. Fornir to cienkie płaty drewna uzyskiwane przez skrawanie lub łuszczenie, służące jako okleina innych, najczęściej syntetycznych tworzyw. Panele z forniru można stosować pojedynczo lub łączyć w duże formaty, pokrywające całe ściany lub jedną z nich. Świetnie się nadają do optycznego dzielenia stref, zwłaszcza w dużych przedpokojach mogą na przykład wskazywać strefę wejścia – z wieszakami, wycieraczką i szafką na buty – oraz strefę wyjścia, z lustrem czy komódką na drobiazgi. Fornirowane panele nadadzą przedpokojowi bardzo elegancki wygląd, jeśli zastosujemy je jako wykończenie ściany, na której zamontowany jest wieszak na garderobę wierzchnią. W przedpokoju wąskim i wysokim panele powinno się kłaść tak, żeby rysunki czy wzory układały się poziomo. I odwrotnie, jeśli chcemy optycznie zwęzić pomieszczenie, podwyższyć je, montujmy panele tak, aby wzory układały się pionowo. W związku z funkcją, jaką mają pełnić w przedpokoju, jeszcze wygodniejsze są panele laminowane – nie wnika w nie brud i bardzo łatwo je umyć. Ślady, które zostawił otrząsający się po spacerze pies czy zacieki wody skapującej z parasola wystarczy przetrzeć mokrą szmatką. Są doskonałym zamiennikiem tapet i boazerii. Panele ścienne we wnękach Bywają przedpokoje o nieregularnym kształcie, z zagłębieniami i wnękami, które ze względów dekoracyjnych szkoda ukrywać. Zwłaszcza w dużych przedpokojach można podkreślić wnęki dekoracyjnymi panelami 3D, które przełamią długie, monotonne płaszczyzny. Mogą być z wykonane z PCW, gipsu czy styropianu. To ostatnie rozwiązanie jest najlżejsze (w dosłownym tego słowa znaczeniu) i najprostsze – do zamontowania panelu wystarczą: zwykły nożyk tapicerski, ołówek, poziomica i klej montażowy do styropianu. Jest też najtańsze – nie tylko ze względu na niską cenę paneli styropianowych, ale także niewielkie koszty ich transportu. Panel styropianowy można pomalować na dowolny kolor farbą lateksową lub akrylową i podświetlić od góry tak, aby wydobyć wytłoczone w nim kształty.
Panele ścienne do przedpokoju
Otwierają oczy, zawierają dużą dawkę wiedzy o świecie, nierzadko zabierają w miejsca, do których nie dotrzemy w inny sposób. Reportaże to świetny prezent dla ludzi ciekawych świata. Co warto takim osobom podrzucić pod choinkę? Które z tegorocznych premier są warte uwagi? Niezwykła wyprawa Ta książka to perełka wydawnicza i niesamowita historia w jednym. „Ekspedycja” jest zapisem śledztwa Bei Uusmy dotyczącego losów wyprawy balonem na Biegun Północny. 11 lipca 1897 roku Salomon August Andrée i dwóch jego towarzyszy wzbili się w powietrze. Lot nie trwał jednak długo. Awaryjne lądowanie wymusiło dalsze przemieszczanie się przy użyciu sań. Członkowie wyprawy nigdy nie osiągnęli celu. Nigdy też nie wrócili do domu, by móc opowiedzieć, co wydarzyło się na niegościnnych terenach Arktyki. Bea Uusma próbuje zrekonstruować tamte wydarzenia. Czy uda jej się odkryć prawdę? Tego oczywiście nie zdradzę, ale gorąco zachęcam do lektury. To przepięknie wydana opowieść napisana dzięki uporowi, pasji i obsesji. box:offerCarousel Nasz kraj nieidealny W „Księżycu z Peweksu. O luksusie w PRL” Aleksandra Boćkowska rusza tropem luksusu w czasach, jakie z luksusem ani trochę się nie kojarzą. Co na ten temat można powiedzieć, cofając się do lat szarych, nijakich i trudnych? Czasów kolejek, kartek, deficytów, reglamentacji? Okazuje się, że całkiem sporo, a do tego ciekawie. Czym był luksus w PRL? Liczne rozmowy i anegdoty z pewnością pomogą odnaleźć odpowiedź na to pytanie. Przeczytaj pełną recenzję książki Aleksandry Boćkowskiej „Księżycu z Peweksu. O luksusie w PRL”. box:offerCarousel Tymczasem Olga Gitkiewicz w reportażu „Nie hańbi” bada rynek pracy. Ten obecny i ten sprzed dekad. To pozwala przyjrzeć się zmianom, kryzysom i czasom, kiedy podobno nie pracują tylko ci, którzy pracować nie chcą. Reportaż opowiada o latach przedwojennych, komunistycznych i współczesnych. Pokazuje, co zmieniło się na lepsze, a co wciąż wymaga poprawy. Temat ciekawy i nieobojętny chyba nikomu, kto ma za sobą choćby najkrótsze doświadczenia zawodowe. Tym bardziej warto po tę pozycję sięgnąć. box:offerCarousel Odkrywanie świata Hiszpania. Kraj znany milionom turystów. Ale czy tak naprawdę jesteśmy w stanie poznać go z perspektywy kurortu na Costa del Sol czy dzięki weekendowemu wypadowi do Barcelony? Aleksandra Lipczak w debiutanckim reportażu „Ludzie z Placu Słońca” pokazuje kraj daleki od ideału, borykający się z wieloma problemami. Pisze o państwie podzielonym, pełnym dysonansów, niezaleczonych ran. O kryzysie, bezrobociu, problemach ze spłatami kredytów, eksmisjach, nietrafionych inwestycjach, imigrantach i wielu innych hiszpańskich bolączkach. Ciekawa forma sprawia, że ten reportaż wyróżnia się na tle innych. Przeczytaj pełną recenzję książki Aleksandry Lipczak „Ludzie z Placu Słońca”. box:offerCarousel Dla tych, którzy szukają czegoś lżejszego, napisanego z pasją, a przy tym opowiadającego o świecie dla nas egzotycznym, idealnym prezentem okaże się reportaż z podróży Weroniki Mliczewskiej. „Na początku jest koniec” jest efektem pięciu lat pracy i fascynującym zapisem wyprawy śladami współczesnych Majów. To z jednej strony rzetelny reportaż pełen interesujących faktów i obserwacji, a z drugiej szczera i pełna pasji relacja z niezwykłej podróży po Gwatemali, Hondurasie, Belize oraz Salwadorze. Autorka ma zdolność przykuwania uwagi i lekkie pióro. Opowiada barwnie i mądrze. Nie sposób się od tej lektury oderwać. Dobrze napisany reportaż to świetny prezent dla tych, których interesuje świat wokół nas. Ten bliski i odległy – zarówno w czasie, jak i w przestrzeni.
5 reportaży (2017) idealnych na prezent pod choinkę
Zastanawiacie się, jakie kolory są na topie tego lata? Szukacie inspiracji na wakacyjne stylizacje? Oto coś dla was – najmodniejsze kolory lata 2015 według Pantone. Instytut koloru Pantone jest ogólnoświatowym autorytetem w dziedzinie kolorów w przemyśle odzieżowym oraz pionierem w tworzeniu najpopularniejszych systemów kolorów. Firma od kilkunastu lat ogłasza również zestawienia najmodniejszych kolorów na każdą porę roku. Sprawdźcie, jakie barwy królują latem 2015. Bezkonkurencyjna marsala Już pod koniec ubiegłego roku Pantone ogłosiło, że kolorem 2015 będzie marsala. Jest to ciemny odcień bordo z odrobiną brązu. Jego nazwa pochodzi od włoskiego wina o tej samej nazwie i przypomina jego intensywną barwę. Zazwyczaj kolory wybierane przez instytut przysparzały wielu problemów – ciężko było je wkomponować w stylizacje, nie były uniwersalne. Z marsalą ma być inaczej. Kolor jest jednocześnie mocny i elegancki. Świetnie wygląda zarówno w roli głównej, jak i w połączeniu z innymi kolorami (np. z klasycznym niebieskim lub piaskowym). W odcieniach niebieskiego Na liście najpopularniejszych kolorów tego lata znalazło się kilka chłodnych niebieskich barw. Świetną propozycją dla pań będzie delikatna akwamaryna, która sprawi, że każda stylizacja nabierze zwiewnego, eterycznego charakteru. Jeśli wolimy jednak coś mocniejszego i bardziej energetycznego, wybierzmy lazurowy. Natomiast tym, którzy szukają czegoś eleganckiego, proponujemy klasyczny niebieski – idealny zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn, lub Dusk blue (kolor nieba o zmierzchu) – ulubiony kolor panów. Owocowo Wśród letnich kolorów polecanych przez Pantone znalazły się również barwy zainspirowane owocami. W tym wypadku – truskawkami i mandarynkami. Firma proponuje przepiękny, koralowy odcień różu, który nazwano Strawberry Ice (truskawkowy lód). W takim kolorze każda pani poczuje się delikatnie, lekko i kobieco. Inną owocową propozycją jest mandarynkowy – znacznie bardziej intensywny i przyciągający wzrok. Oba kolory będą wyglądały dobrze w połączeniu z beżem, natomiast jeśli chcemy trochę zaszaleć, możemy połączyć je ze sobą i stworzyć ciekawą, rzucającą się w oczy wakacyjną stylizację. Graj w zielone Najmodniejszymi odcieniami zieleni będą w tym sezonie mocny Treetop, znacznie bardziej stonowany Woodbine oraz intensywny Beveled Glass. Treetop to soczysty kolor przywodzący na myśl młode listki w koronach drzew. Woodbine to z kolei znacznie bardziej przygaszony, neutralny ton zieleni, przypominający lekko wysuszoną trawę. Oba idealnie nadają się do męskich stylizacji. Ostatnią propozycją z zieleni jest Beveled Glass, czyli akrylowa zieleń – barwa przypominająca szkło akrylowe z delikatnym, miętowym tonem. To coś dla osób lubiących i niebojących się żywych, jaskrawych kolorów. Spokojne beże Na liście najpopularniejszych kolorów lata znalazły się również beże – palony migdał oraz Sandstone – kolor piaskowca. To odcienie przypominające naturalne kolory ziemi, uniwersalne i neutralne. Oba można wykorzystać zarówno do zrównoważenia mocniejszych, bardziej wyrazistych kolorów, jak i do stworzenia eleganckich, stonowanych stylizacji. Szarości i fiolety Firma wybrała tego lata dwa odcienie szarości, w których świetnie będą prezentowali się mężczyźni. Delikatniejszy – Glacier Ice (lodowa szarość) oraz mocniejszy – tytanowy. Pierwszy z nich to kolor idealny do wykorzystania jako tło, które pozwoli innym barwom zaprezentować się w pełnej krasie. Tytanowy to jego przeciwieństwo – silny, męski, zdecydowany, ponadczasowy i elegancki. Jeśli chodzi o coś bardziej kobiecego, to Pantone poleca lawendowy – idealny w roli głównej lub w połączeniu w innymi kolorami lata, np. palonym migdałem. Jak widzimy, wybór tegorocznych kolorów na sezon letni to przede wszystkim zwrot ku naturze – mamy wiele barw przypominających kolory ziemi, roślin, nieba. Specjaliści z Pantone postawili w tym roku na połączenie barw chłodnych i ciepłych, jednak za każdym razem subtelnych i delikatnych. Co więcej, stoi za tym wszystkim konkretna filozofia – wybierając spokojne, stonowane kolory, chcieli stworzyć „sferę ciszy” będącą ucieczką od chaosu i intensywności życia codziennego.
Najmodniejsze kolory na lato 2015 według Pantone